Dziady cz III


 Dziady cz. III - streszczenie szczegółowe
Prolog
Motto:
 A strzeżcie się ludzi, albowiem was będą wydawać do siedzącej rady i w bożnicach swoich was biczować będą .
Mat. R. X w. 17
 I do Starostów i do Królów będziecie wodzeni na świadectwo im i poganom. [w. 18]
I będziecie w nienawiści u wszystkich dla imienia mego. Ale kto wytrwa aż do końca, ten będzie zbawion .
w. 22
Cela więzienna w Wilnie w klasztorze księży Bazylianów, przy ulicy Ostrobramskiej, przerobionym na więzienie
stanowe. Jest noc, wsparty na oknie śpi więzień.
Pojawia się Anioł Stróż i nazywa mężczyznę  niedobrym, nieczułym dziecięciem . Mówi, że więznia strzegą przed
złymi przygodami i pokusą, zasługi i prośby jego zmarłej matki. Anioł na jej prośbę i za pozwoleniem Boga, często
zstępował do chaty młodzieńca i w nocy stawał nad jego łóżkiem, pilnując sennych marzeń. Niekiedy dusza więznia
mu brzydła, lecz starał się zawsze, w natłoku jego myśli, odnalezć te dobre. Wówczas ujmował duszę za rękę i wiódł
ją ku wieczności, śpiewając pieśń, o której młodzieniec po przebudzeniu nie pamiętał. Anioł głosił w niej przyszłe
szczęście. Czasami przybierał postać ohydnej larwy, by straszyć mężczyznę, ale pomimo tego dusza jego budziła się z
dumą i zapominała o wszystkim, czego doświadczała w snach. Wtedy Anioł płakał i nie chciał iść do matki mężczyzny,
która zawsze pytała o syna.
Jest już ranek, więzień budzi się zmęczony. Zastanawia się, czym jest noc i nie pojmuje wyjaśnień astrologów, którzy
nie odpowiadają, dlaczego słońce zachodzi. Żaden z uczonych nie zbadał również, dlaczego ludzie śpią. Według niego
należy także zając się życiem duszy. Dla młodzieńca sen jest światem cichym i tajemniczym. Uważa, że potrafi
odróżnić marzenia senne od pamięci. Twierdzi, że poznał, co znaczy wyobraznia, a marzenie leży przecież poza jej
granicami. Mędrcy mówią, że sen jest jedynie wspomnieniem, uważają także, że marzenia senne są jedynie grą
wyobrazni. Młodzieniec nie może odpocząć, gdyż sny straszą go i łudzą, powodując zmęczenie. Zasypia ponownie.
Z prawej strony pojawiają się Duchy. Pragną podłożyć  miękki puch pod głowę więznia, śpiewać i nie straszyć. Duchy
z lewej strony mówią, że noc w więzieniu jest smutna, a w mieście odbywa się w tym czasie wesele, słychać huczną
muzykę i widać komety na niebie. Ten, kto skieruje swoją łódz na drogę komety, może pogrążyć się w sennych
marzeniach.
Anioł wyznaje, że uprosił Boga, by oddał młodzieńca w ręce wroga i pozwolił mu w samotności dumać nad swoim
przeznaczeniem.
Odzywa się Chór duchów nocnych. W dzień dokucza im Bóg, dlatego też noc jest ich porą. Ciemność wyciąga
pobożną myśl z głowy człowieka i zatruwa jego poczciwość. Duchy chcą śpiewać nad więzniem, aby stał się ich sługą,
chcą zawładnąć jego myślami i sercem.
Anioł mówi, że w intencji młodzieńca modlą się na ziemi i w niebie. Wkrótce ma on opuścić więzienie. Więzień budzi
się. Anioł pyta, czy rozumie swoje sny i oznajmia, że znów będzie wolny. Mężczyzna pamięta jego słowa, ale nie wie,
czy był to sen, czy objawił mu się Bóg. Ponownie zasypia, a Aniołowie pilnują jego myśli. Rozpoczyna się walka o
duszę młodzieńca między dobrymi a złymi mocami. Duch z prawej strony mówi, że następnego dnia okaże się, które
siły zwyciężyły w ciągu tej jednej chwili, decydującej o losach człowieka i wpływającej na całe jego życie. Duchy z
lewej strony chcą podwoić swój wpływ na więznia.
Młodzieniec po raz kolejny się budzi. Wie, że będzie wolny, ale nie rozumie skąd przyszła ta nowina. Jest świadomy,
że chociaż opuści więzienie, to grozi mu wygnanie i życie wśród cudzoziemców. On  poeta nie będzie zrozumiany,
gdyż nikt nie odczyta sensu jego wierszy, które dla obcych ludzi będą jedynie dzwiękami. Zostanie co prawda żywy,
ale będzie się czuł martwy dla ojczyzny. Ci, którzy go aresztowali, tej jednej broni  mocy twórczej  nie zdołali mu
wydrzeć. Wstaje i pisze węglem na ścianie:
D.O.M
GUSTAVUS OBIIT M.D. CCC. XXIII
CALENDIS NOVEMBRIS
HIC NATUS SET
CONRADUS
M.D. CCC. XXIII
CALENDIS NOVEMBRIS
[Bogu Najlepszem Najwyższemu. Gustaw zmarł 1823 1 listopada. Tu narodził się Konrad 1823 1 listopada]
Następnie zasypia, a nad nim przemawia Duch. Zwraca się do więznia, który nie wie, jaką siłę i władzę posiadają jego
myśli. Na razie młodzieniec nie zdaje sobie sprawy z tych mocy. Posiadł ten dar, przebywając w samotności i
uwięzieniu. Myślą i wiarą może przywołać zarówno anioły, jak i diabły oraz  obalić i podzwignąć trony .
AKT I
SCENA I
Dochodzi północ i kilku młodych więzniów ze świecami wychodzi ze swoich cel. Na korytarzu stoją strażnicy. Jakub i
Adolf, młodzi więzniowie, zastanawiają się, czy uda im się zobaczyć z innymi towarzyszami. Adolf uspokaja
przyjaciela, mówiąc, że kapral jest Polakiem i ich stronnikiem, a strażnicy piją gorzałkę. Zanim pilnujący dojdą do
nich, uda im się rozbiec do cel. Więzniowie witają się, zaskoczeni, ile znajomych osób spotykają. Jest tam
równieżKonrad, Ksiądz Lwowicz, Jan Sobolewski, Frejend, który wspomina, że w więzieniu pojawił się nowy
aresztowany,Żegota.
Udają się do celi Konrada, która mieści się najdalej i nikt ich tam nie usłyszy. Jest dzień przed Bożym Narodzeniem. Za
zgodą Kaprala, Polaka i dawnego legionisty, siłą wcielonego do wojsk cara, mogą spędzić razem Wigilię.
Żegota wyjaśnia, dlaczego znalazł się w więzieniu. Został pochwycony tego dnia z domu, ze stodoły. Wcześniej słyszał
o śledztwach, przeprowadzanych w Wilnie i widział przejeżdżające w pobliżu jego gospodarstwa kibitki, ale nie
wiedział, kogo szukają i za co. Nie należy do żadnego spisku i przypuszcza, że rząd chce wyłudzić pieniądze od
aresztowanych w zamian za zwolnienia z więzienia. Jest przekonany, że nie zostaną zesłani na Sybir, skoro są
niewinni. Prosi towarzyszy o wyjaśnienie, co tak naprawdę się dzieje.
Tomasz opowiada, że Nowosilcow, który przybył z Warszawy do Wilna, od jakiegoś czasu jest w niełasce u cara i
roztrwonił swój majątek. Nie wyśledził żadnego spisku w Polsce, więc postanowił przenieść się na Litwę, żeby
pozyskać względy władcy, poświęcając mu jak najwięcej ofiar. Na nic zdaje się obrona, gdyż całe śledztwo i sądy
odbywają się w tajemnicy, nikt nie wie, o co jest oskarżony i nikt nie chce słuchać ich wyjaśnień. Nowosilcow chce
wyłącznie karać, dlatego też więzniowie postanowili, aby kilku z nich przyznało się do winy, poświęcając się w ten
sposób dla dobra innych. Tomasz zdecydował się wziąć winę na siebie i prosi, by zgłosili się inni, starsi i bez rodzin,
którym ich zguba nie przysporzy cierpienia. Wówczas uratują młodszych, którzy mają jeszcze wiele do zrobienia.
Żegota pyta, jak długo siedzą w więzieniu, ale nikt nie potrafi udzielić mu konkretnej odpowiedzi. Nie wiedzą
również, jak długo jeszcze będą przetrzymywani. Frejend radzi, żeby o wszystko pytać Tomasza, który został
aresztowany jako pierwszy i prawdopodobnie jako ostatni opuści więzienie. On bowiem wszystkich zna, witał
każdego z nich w więziennych murach i wie wszystko. Suzin pragnie uściskać jego dłoń, wyjaśniając, że znał go
wcześniej z widzenia i wie, czego dokonał, aby ocalić znajomych. Frejend mówi, że więzienie jest prawdziwym
żywiołem Tomasza, który czuje się tu jak w domu, tyje, choć był morzony głodem. Stwierdza, że już się przyzwyczaili
do więziennego życia.
Jakub mówi, że siedzi tu już od ośmiu miesięcy i nadal tęskni za rodziną. Tomasz z kolei tak bardzo przyzwyczaił się do
życia w murach klasztornych, że szkodzi mu świeże powietrze. Wolałby być zamknięty pod ziemią o głodzie i
chorobie, niż widzieć przyjaciół w jednej celi.
Frejend wyznaje, że na wojnie czuł się przydatny, ale podczas pokoju może jedynie kląć na Moskali. Chciałby znów
służyć ojczyznie, dać się zabić za Tomasza czy Konrada. Zwraca się bezpośrednio do młodzieńca mówiąc, że słyszał o
nim, jako o wielkim poecie, który układa pieśni, oddycha zapałem, lecz usycha, kiedy inni delektują się jego
twórczością. Jakub chce wiedzieć, czy nie ma jakichś nowin z miasta. Okazuje się, że Jan Sobolewski był tego dnia na
śledztwie, lecz od chwili powrotu jest dziwnie smutny i pogrążony w milczeniu.
Sobolewski opowiada, że widział jak wywożono na Sybir dwadzieścia kibitek ze studentami ze Żmudzi. Kapral zgodził
się, by mógł przez chwilę patrzeć na to, ukryty za kolumną przed kościołem, gdzie akurat była odprawiana msza.
Nagle wszyscy ludzie wyszli na zewnątrz przed więzienie, gdzie stało wojsko i kibitki, do których zapędzano młodych
chłopców. Najmłodszy z nich miał około dziesięciu lat i nie mógł dzwigać łańcucha. Wywozili równieżJanczewskiego,
który przez rok pobytu w więzieniu zmienił się tak bardzo, że w niczym nie przypominał dawnego wesołego chłopaka.
Skazaniec pocieszał towarzyszy niedoli, żegnał z uśmiechem zebranych ludzi. Dostrzegł także Jana i sądząc, że jest
wolny, pozdrowił go. Na kibitce zakrzyknął trzy razy  Jeszcze Polska nie zginęła! . Ludzie płakali, lecz słysząc ten
okrzyk ucichli, a żołnierze pobledli. Wyprowadzono Wasilewskiego, który z trudem schodził po schodach słaniając się.
W pewnym momencie upadł. Był bity podczas śledztwa. Jeden z żołnierzy zaniósł go litościwie na kibitkę, ocierając
łzy. Nieprzytomny mężczyzna przypominał ukrzyżowanego człowieka. Kibitki ruszyły. Na jednej wieziono
niewidomego człowieka, który leżąc na słomie, wyciągał ku ludziom dłoń. Jan modlił się do Boga, żeby przyjął
niewinnie wylanÄ… krew jako ofiarÄ™.
Żegota opowiada bajkę Goreckiego. Pan Bóg wygnał Adama z rajskiego ogrodu, lecz nie chciał, by człowiek głodował,
więc rozkazał aniołom rozsypać ziarno zbóż na drodze grzesznika. Adam nie wiedział jednak, co zrobić z ziarnami. W
nocy pojawił się diabeł i uznał, że w zesłanym przez Boga życie musi być jakaś potężna siła. Postanowił schować
ziarna, zanim człowiek zrozumie, do czego mają służyć. Zasypał zboże ziemią i zadowolony z siebie zniknął. Wiosną
zaskoczony diabeł zobaczył, że z ziarna wyrastają kłosy. Zrozumiał, że chciał oszukać Boga, ale w rzeczywistości
oszukał siebie.
Frejend prosi Feliksa, by rozbawił towarzystwo piosenkami. Jankowski śpiewa pieśń Lwowiczowi, powtarzając jako
refren słowa  Jezus Maryja . Przerywa mu Konrad mówiąc, że nie pozwoli, by bluznił i szydził z imienia Matki Boskiej.
Podchodzi do niego Kapral i opowiada, że przed laty, zanim został oszpecony carskim mundurem, służył w legionach
Dąbrowskiego, a pózniej w pułku Sobolewskiego, brata Jana. Z jego rozkazu pojechał do miasteczka Lamego i w
gospodzie słyszał, jak Francuzi bluznią na Matkę Boską. Stanął w obronie imienia Maryi, a w nocy Francuzi zostali
zamordowani przez właściciela karczmy. Kapral znalazł kartkę ze słowami:  Niech żyje Polak, jedyny obrońca Maryi .
Więzniowie proszą Feliksa o piosenkę. Mężczyzna wesoło, lecz z ciężkim sercem, śpiewa o losie więzniów, którzy na
Sybirze pomszczą krzywdy i wówczas zwycięży sprawiedliwość.
Suzin zauważa, że Konrad siedzi zamyślony i blady. Feliks wyjaśnia, że poznali już przyzwyczajenia poety i północ jest
jego godziną. Teraz zapewne usłyszą inną pieśń niż Feliksa. Prosi Frejenda, aby grał na flecie. Józef stwierdza, że duch
młodzieńca błądzi daleko, może czyta przyszłość z gwiazd lub spotkał właśnie znajome duchy, które wyjaśniają mu
tajemnicÄ™ jutra.
Konrad zaczyna śpiewać. Jego pieśń powstaje z grobu niczym upiór, który żąda krwi i zemsty na wrogu,  z Bogiem i
choćby bez Boga . Chce najpierw wgryzć się w dusze rodaków, by, jak on, zapragnęli zemsty i stali się upiorami.
Potem razem zabiją wroga, wypiją jego krew, a ciało porąbią toporami. Przybiją ręce i nogi wroga, aby nie powstał i
nie mógł zostać upiorem. Z jego duszą polecą do piekła i będą siedzieć na niej dopóty, dopóki nie wyduszą z niej
nieśmiertelności. Lwowicz chce go powstrzymać mówiąc, że jest to pieśń pogańska. Kapral dodaje, że jest to pieśń
szatańska.
Konrad zaczyna mówić. Wznosi się ponad ludzi, by znalezć się między prorokami i dojrzeć przyszłość. Z lotu ptaka
stara się dostrzec przyszłe zdarzenia, lecz one umykają przed nim niczym stadko drobnych ptaków. Pragnie je
wypatrzyć swoim sokolim okiem, pochwycić w szpony, lecz nagle zauważa innego ptaka, który wszystko zasłania
skrzydłami i patrzy na Konrada  orła. Poeta chce się dowiedzieć, kim jest kruk, ale wrogi mu ptak patrzy na niego w
milczeniu, plącząc myśli.
Więzniowie dostrzegają, że Konrad jest blady i słania się na nogach. Nie rozumieją jego słów, starając się go uspokoić.
Młodzieniec powstrzymuje ich, wołając, że właśnie mierzy się z krukiem, że chce rozplątać myśli i dokończyć swą
pieśń.
Kapral słyszy sygnał do zmiany warty. Każe więzniom rozejść się do swoich cel. Wszyscy uciekają, zostawiając
Konrada samego.
Scena II
Improwizacja
Konrad odzywa się po długim milczeniu. Czuje się samotny, ponieważ nic nie znaczy dla ludzi jako poeta i
śpiewak.Inni nie rozumieją jego twórczości, nie starają się doszukać w niej  wszystkich promieni . Według niego
poeta jest nieszczęśliwy, gdyż dla ludzi trudzi głos i język. Myśli są bystre, stając się słowami, które pochłaniają myśl,
drżąc, czy ludzie zrozumieją głębsze nurty poezji i domyślą się, co utwór ze sobą niesie. Ludzie jednak nie dostrzegają
w pieśniach emocji, oprócz tych, które mogą odczytać z twarzy poety.
Pieśń dla Konrada jest niczym gwiazda na granicy świata, której nie potrafi dosięgnąć ziemski wzrok. Pieśniom nie są
potrzebne ludzkie oczy i uszy, dlatego lepiej, żeby pozostawały w duszy poety i świeciły na jej wysokościach.
Zaczyna rozmowę z Bogiem i naturą, pragnąc by go wysłuchali. W jego przekonaniu tylko Bóg i natura są godni
słuchania pieśni, których twórcą jest on  mistrz.
Wyciąga dłonie aż po niebiosa i kładzie na gwiazdach, wprowadzając je w ruch mocą swego ducha. Gwiazdy wydają
tony, które z nich wydobywa. Wie o każdym dzwięku, dzieli je i łączy w tęczę, w akordy, rozlewa je w błyskawice.
Następnie wznosi ręce na krawędzie świata, zatrzymując w pędzie kręgi gwiazd. Śpiewa i słyszy swoją pieśń, godną
Boga i natury. Jest to w jego przekonaniu wielka pieśń, pieśń tworzenia, nieśmiertelna. Konrad czuje nieśmiertelność
i sam ją tworzy. Pyta Boga, czy On mógłby zrobić coś większego od jego dzieła. Swoje myśli wciela w słowa, które
wzlatują i rozsypują się na niebie. Zachwyca się ich pięknem, czuje je pod palcami, odgaduje ich ruch. Nazywa te
myśli dziećmi, które kocha. Jego są rozważania, uczucia, gwiazdy i wichry, a on stoi pośród nich niczym ojciec.
Czuje swoją wyższość, depcze poetów, mędrców i proroków, wielbionych przez świat. Jest lepszy od nich, gdyż oni
nie poczują nigdy takiego szczęścia i siły, jakie on odczuwa tej nocy, choćby chwalono ich i oklaskiwano. Ma moc,
choć śpiewa sam sobie i dla siebie. Jest silny, rozumny i czuje, że jego siła osiąga pełnię właśnie tej nocy. Dziś pozna,
czy naprawdę posiadł moc, czy też kieruje się tylko dumą. Ta chwila jest jego przeznaczeniem. Pragnie wytężyć
ramiona swojej duszy, porzucić ciało, aby wznieść się do lotu, ponad planety i gwiazdy, gdzie mieści się granica
Stwórcy i natury.
Jego ramiona są niczym skrzydła. Lewym obejmuje przeszłość, a prawym  przyszłość. Pragnie dojść po promieniach
uczucia do Boga, by zajrzeć w jego serce, o którym mówią, że czuje na niebie. Przybył do Stwórcy niesiony potęgą,
duszą, ponieważ jako człowiek musiał pozostawić ciało na ziemi. W ojczyznie porzucił serce.Miłość Konrada jest tak
wielka, że ogarnia nią cały naród, obejmując ramionami wszystkie przeszłe i przyszłe pokolenia. Jest dla nich ojcem,
przyjacielem, kochankiem i małżonkiem. Pragnie uszczęśliwić ludzi, zadziwić cały świat, ale nie wie, jak to zrobić i
szuka pomocy u Boga.
Przychodzi do Niego, uzbrojony we władzę myśli, która była w stanie wydrzeć gromy Stwórcy niebiosom i
śledziłaruch planet. Konrad posiada znacznie więcej  zyskał moc, która nie została nadana mu przez ludzi, uczucie
niczym wulkan dymiące słowami. Nie pochodzi ona z rajskiego drzewa, z owocu wiadomości złego i dobrego, gdyż
urodził się twórcą, a jego siły mają takie samo zródło, co siły Boga. Konrad tak jak Stwórca nie starał się o nie i nie boi
się ich stracić. Jego oko jest równie bystre i potężne, jak oko Wszechmocnego, którym potrafi powstrzymać niczym w
sidłach wędrowne ptaki. Ma moc tak potężną, że ulegnie przed nią nawet siła Boga. Potęgą duszy potrafi
powstrzymać komety. Jedynie ludzie, którzy pozostają nieczyści i marni, choć nieśmiertelni, nie służą mu, nie znają
tak naprawdÄ™ ani jego, ani Boga.
Dlatego właśnie postanawia poszukać sposobu na zawładnięcie rodzajem ludzkim w niebie. Ma już władzę nad
światem i pragnie uzyskać podobną władzę nad ludzkimi duszami. Chce, aby byli na każde jego skinienie, jak ptaki i
gwiazdy. Nie szuka broni, którą by mógł zniszczyć ludzi, pieśń, nauki czy cudu. Pragnie rządzić czuciem, które jest w
nim, rządzić tak, jak Bóg - wszystkim, zawsze i potajemnie. Marzy, aby inni odgadywali jego pragnienia, by spełniali je
i aby to ich uszczęśliwiało. Jeśli natomiast odważą mu się sprzeciwić, niech cierpią i przepadną.Ludzkość ma być dla
niego niczym słowa i myśli, z których będzie tworzył pieśni, bo tak właśnie rządzi Bóg.
Zapewnia Stwórcę, że nie  popsuł myśli, nie umorzył mowy . Obiecuje, że jeżeli Bóg da mu podobną władzę nad
ludzkimi duszami, to stworzy na podobieństwo pieśni cały naród, stworzy dzieło większe niż boskie, gdyż zanuci pieśń
szczęśliwą.
Konrad żąda od Boga władzy nad duszami:  Daj mi rząd dusz! . Gardzi światem, który nazywa  martwą budową , tak
bardzo, że do tej pory nie próbował zniszczyć go słowem. Czuje jednak, że jego wola ma ogromną moc, że mógłby
gasić gwiazdy i na nowo je rozpalać, bo jest nieśmiertelny. Inni ludzie również są nieśmiertelni, ale on szuka kogoś,
kto mógłby mu dorównać potęgą. Sądzi, że jest najważniejszym z czujących na ziemskim padole i to daje mu prawo
szukania Boga. Do tej pory jednak Go nie odnalazł, lecz przecież wie o istnieniu Stwórcy. Żąda władzy, chce, by Bóg
dał mu ją lub wskazał drogę. Słyszał o prorokach, władcach dusz, wierzy w to, że istnieli, więc może tak jak oni rządzić
duszami. Marzy o sile równiej potędze Wszechmocnego, aby móc władać duszami tak, jak Bóg.
Zapada długie milczenie, które przerywa Konrad, zarzucając Stwórcy, że nie odezwał się do niego ani słowem. Teraz
już wie, czym tak naprawdę jest Bóg i zrozumiał jak rządzi ludzmi. Nazywa kłamcami tych, którzy określali Boga jako
miłość. Dla niego Stwórca jest jedynie mądrością. Zarzuca Mu, że pozwolił tym, którzy czytali księgi, przywłaszczyć
część boskiej potęgi. Ludzie nie sercem, a myślą poznają drogi Wszechmocnego. Stwórca dał uczonym możliwość
rządzenia światem, a jego obdarzył krótkim życiem i najmocniejszym uczuciem.
Znów zapada milczenie. Konrad zadaje szereg pytań retorycznych, na które sam odpowiada. Jego życie jest jedną
chwilą, a uczucia są iskrą. Lecz z iskry wywodzą się gromy, ludzie, Bóg, a z jednej chwili są złożone wieki, dzieje. Jedną
chwilą jest także śmierć i wieczność świata, którą pochłonie w końcu Stwórca.
Z lewej strony słychać głosy, które chcą wsiąść na duszę Konrada jak na rumaka. Głosy z prawej starają się go chronić.
Konrad wyzywa Boga na pojedynek, twierdząc, że niczym przyjaciel odkrył przed Nim swoją duszę. Lecz Bóg milczy 
ten Bóg, który walczył z szatanem. Poeta pragnie, aby Stwórca nim nie gardził. Nie jest sam, chociaż wzniósł się
samotnie ku niebu, na ziemi jest połączony sercem z ludem, ma za sobą wojska, trony. Jeżeli ma być bluzniercą, to
wyda Bogu bardziej krwawą bitwę niż Szatan, który walczył z Stwórcą na rozumy. Konrad pragnie walki na serca, gdyż
cierpiał, wzrósł w mękach i miłości. Bóg odebrał mu szczęście osobiste, lecz on nie wzniósł pięści ku Niebu, zaciskając
ją na własnej piersi.
Ponownie słychać głosy. Jeden z nich pragnie zamienić rumaka w orła, aby wzniósł się do góry. Drugi mówi, że szał
strąca gwiazdę w otchłań.
Konrad czuje się wcielony duszą w ojczyznę, połknął ciałem jej duszę i teraz stanowią jedność. Nazywa siebie Milijon,
bo za miliony kocha i cierpi katusze . Patrzy na biedną ojczyznę, czuje cierpienia całego narodu. Zarzuca Bogu, że
rządzi i sądzi wesoło i mądrze, a ludzie mówią, że Bóg nigdy nie błądzi. Zastanawia się, kim jest Wszechmogący. Czy
prawdą jest to, że Stwórca kocha, jeśli kochał, tworząc świat, zamykając zwierzęta w arce przed zagładą, jeśli Jego
serce nie jest potworem, który rodzi się przypadkiem, jeżeli nie patrzy na miliony ludzi, proszących o ratunek jak na
matematyczny rachunek, jeśli miłość jest po coś na tym świecie potrzebna i nie jest pomyłką. Bóg jednak milczy, a
Konrad zaklina Go, aby dał mu władzę, właśnie jemu, który otworzył przed nim serce. Prosi chociaż o cząstkę władzy
równą temu, co na ziemi osiągnęła pycha, bo on dzięki tej małej cząsteczce stworzy wiele szczęścia. Bóg milczy.
Konrad mówi, że skoro nie chciał dać tej władzy dla serca, to niech da dla rozumu. Jest pierwszym z ludzi i aniołów,
który zna Stwórcę, dlatego jest wart tego, by podzielił się z nim władzą. Jeżeli nie zgadł, Bóg ma mu odpowiedzieć.
Konrad pragnie zniszczyć Wszechmocnego siłą uczucia, które zamyka jak nabój w żelaznym okuciu woli. Wzywa Boga,
aby się do niego odezwał, a jeżeli tego nie uczyni, to strzeli przeciwko jego naturze i skoro nie zamieni jej w gruzy, to
przynajmniej wstrząśnie całym światem. Nazwie Stwórcę tak, że jego głos będzie przekazywany z pokolenia na
pokolenie. Chce krzyknąć, że Bóg nie jest ojcem świata, ale&
Głos diabła kończy zdanie Konrada słowem  carem . Młodzieniec słania się i upada.
Duchy z prawej modlą się za jego duszę, odpędzając duchy z lewej. Duchy z lewej strony pragną pognębić Konrada
zanim odzyska świadomość. Duch z lewej oskarża diabła o to, że nie pomógł Konradowi wykrzyknąć ostatniego
słowa, które podzwignęłoby jego dumę na kolejny stopień, a kończąc za niego zdanie wypuścił go w połowie drogi.
Przegania go. Duchy z lewej uciekają po chwili, słysząc kroki nadchodzącego księdza.
SCENA III
Do celi Konrada wchodzą Kapral, Ksiądz Piotr i jeden z więzniów. Bernardyn modli się, a więzień wyraznie
zaniepokojony dostrzega stan, w jakim pogrążył się poeta. Stwierdza, że to epilepsja. Prosi, by pomogli mu położyć
młodzieńca na łóżku. Konrad czasami już wpadał w taki nastrój - najpierw zazwyczaj śpiewa, potem dużo mówi, a
kolejnego dnia jest zdrowy.
Kapral uspokaja więznia i nalega, żeby Ksiądz Piotr pomodlił się nad młodzieńcem. Podczas obchodu strażników
słyszał hałas, dobiegający z celi Konrada. Zerknął przez dziurkę od klucza i to, co ujrzał, tak go wystraszyło, że pobiegł
po zakonnika. Słyszał również pieśń poety, ale nie zrozumiał jej sensu. W oczach młodzieńca i nad jego czołem było
coś, co zaniepokoiło Kaprala. Jako żołnierz widział wiele razy jak ludzie umierali, lecz nigdy nie zauważył takiego
wyrazu twarzy i oczu jak u młodzieńca. Prosi, aby przyjaciel poety odszedł do swojej celi, a on i Bernardyn zajmą się
odpowiednio chorym.
Konrad płacze, mówiąc, że modlitwa nic nie da, gdyż dostrzegł przepaść. Nie chce tam być, ale wytrzyma wszystko.
Ksiądz Piotr stara się go uspokoić i nakazuje, żeby Kapral również odszedł.
Niespodziewanie Konrad zrywa się z łóżka, krzycząc, że widzi Rollisona, który również został aresztowany i leży we
krwi, pobity w trakcie przesłuchania. Nie został wysłuchany przez Boga, u którego szukał ratunku. Konrad chce dać
Rollisonowi to, czego chłopak nie dostał od Stwórcy, lecz może jedynie wskazać mu drogę do śmierci. Każe mu
skoczyć w przepaść, ponieważ otchłań jest lepsza niż ziemski padół. Tam nie ma bowiem braci, matek, ale nie ma
także narodów i tyranów.
Ksiądz Piotr rozpoznaje nieczystego ducha, który opętał Konrada. Zaczyna odmawiać egzorcyzmy i chce, aby Duch
przemówił ustami więznia. Diabeł odpowiada mu w kilku językach, każąc, aby Ksiądz rozmawiał z nim po francusku.
Kapłan pyta, kim jest. Demon wyjaśnia, że nazywa się legion i dodaje, że widział zwierza w Rzymie. Ksiądz Piotr
zaczyna się modlić. Diabeł wyznaje, że zle zrobił, wchodząc w duszę poety. Nazywa bernardyna majstrem i uważa, że
powinien zostać wybrany na papieża. Naśmiewa się z modlitwy kapłana. Chce opowiedzieć o tym, co mówią o
Księdzu na mieście i zdradzić przyszłość. Jest prostym diabłem i zjawił się tu na rozkaz Szatana, aby zawładnąć duszą
Konrada. Stał się jedynie ślepym narzędziem. Przepowiada, że następnego dnia Ksiądz Piotr będzie bity. Bernardyn
rozpoczyna egzorcyzmy, a Diabeł stara się go wciąż powstrzymywać. Ksiądz Piotr pyta, gdzie jest więzień, którego
duszę chce zgubić demon. Duch odpowiada, że w drugim klasztorze Dominikanów, ale według prawa należy już do
niego, gdyż jest grzesznikiem. Kapłan zadaje kolejne pytanie  w jaki sposób może uratować nieszczęśnika? Wymusza
odpowiedz Diabła:  wina i chleba . Po tym ostatecznie przepędza Ducha.
Konrad budzi się, pytając, kim jest ten, który mu pomaga i ostrzega, że i on może upaść. Człowiek podaje mu rękę, a
on przecież gardził ludzmi i aniołami. Ksiądz Piotr prosi go, aby się modlił, gdyż obraził majestat Boga i został
opętany przez złego ducha. Zwraca się do Wszechmocnego z prośbą, by potraktował bluzniercze słowa jak głupstwo,
aby Konrad mógł odpokutować swoje winy. Pada krzyżem na ziemię i przemawia do Stwórcy jako jego sługa,
błagając, aby pozwolił mu przyjąć karę za przewinienia młodzieńca, który jest młody i będzie mógł się zmienić,
zostając sługą wiary i wysławiając imię Boga. Wierzy, że Wszechmogący jest dobry i miłosiernie przyjmie tę ofiarę.
W pobliskim kościele słychać pieśń Bożego Narodzenia. Nad bernardynem pojawia się chór aniołów, śpiewający o
tym, że Piotr, sługa pokorny i cichy, wniósł pokój w dom pychy. Archanioł Pierwszy śpiewa, że Konrad bardzo
zgrzeszył przeciwko Bogu. Archanioł Drugi dodaje, że nad młodzieńcem płaczą anioły i modlą się za niego. Anioł
śpiewa pieśń o narodzeniu Jezusa, którego nie dostrzegli mędrcy ani królowie, lecz zauważyli jego przyjście na świat
pastuszkowie. Chór aniołów obwieszcza, że Bóg objawia maluczkim to, czego odmawia wielkim. Archanioły bronią
Konrada, tłumacząc, że nie badał sądów Stwórcy ani dla mądrości ludzkiej ani dla sławy. Nie poznał Boga, lecz
uszanował imię Matki Boskiej. Kochając naród, kochał wielu. Archaniołowie proszą Stwórcę, aby przebaczył poecieby
ten mógł czcić krzyż, sławiąc sprawiedliwość i litość Boga.
SCENA IV
DOM WIEJSKI PODE LWOWEM
Ewa, młoda panienka, poprawia kwiaty przed obrazem Najświętszej Panny, klęka i modli się. Do sypialni wchodzi jej
siostra, Marcelina, która każe dziewczynie iść spać, ponieważ już minęła północ.
Ewa mówi, że pomodliła się już za ojczyznę i rodziców. Chce jeszcze odmówić modlitwę za skazańców, którzy są
dziećmi jednej matki  ojczyzny Polski. Słyszała opowieść Litwina, uciekiniera, o tym, jak car nakazał aresztowanych
wtrącać do ciemnicy i chce, niczym Herod, zniszczyć całe pokolenie. Relacje Litwina tak bardzo zasmuciły jej ojca, że
wyszedł na przechadzkę i do tej pory nie wrócił do domu. Matka zamówiła mszę i żałobny obchód za zmarłych
więzniów. Ewa pragnie odmówić pacierz za aresztowanego poetę, którego wiersze czytała. Marcelina wychodzi, a
Ewa modli siÄ™ i zasypia.
Chór aniołów pragnie rozweselić sen dziewczyny piosenkami, unosząc się nad nią wiankiem, nad  czystym i cichym
kochankiem .
Ewa we śnie widzi deszczyk, lecz nie wie, skąd się wziął, skoro niebo jest bezchmurne. Dostrzega także kwiaty, czuje
ich zapach, rozpoznając te, którymi poprzedniego dnia przystroiła obraz Najświętszej Panienki. DostrzegaMatkę
Boską, otoczoną cudownym blaskiem, która spogląda na nią i bierze wianek w dłonie, podając go Jezusowi, a ten
rzuca kwiaty w stronÄ™ Ewy. Kwiaty w locie splatajÄ… siÄ™ w wianki. Dziewczyna czuje siÄ™ dobrze w tym miejscu. Chce,
aby wianek otoczył ją na zawsze, by mogła umrzeć, patrząc na róże i narcyzy.
Nagle dostrzega, że jedna z róż żyje, jak gdyby wstąpiła w nią dusza i bije z niej dziwny ogień. Róża śmieje się,
rozwijając liście, rozchyla między nimi  usta z koralu i coś cicho mówi. Ewa wyjaśnia jej, że nie zerwała kwiatu dla
zabawy, ale chciała przyozdobić obraz Matki Boskiej. Z  ust koralu Róży wydobywają się promienie. Ewa pyta ją,
czego chce, Róża pragnie, aby wzięła ją na serce.
Aniołowie odlatują wesoło do nieba. Róża mówi, że będzie bawiła Ewę nim zabłyśnie ranek, a na jej sennym sercu
złoży skronie tak, jak święty apostoł,  Pański kochanek , położył swoją głowę na piersi Chrystusa.
SCENA V
CELA KSIDZA PIOTRA
Ksiądz Piotr modli się w swojej celi, leżąc krzyżem na ziemi. Nazywa siebie prochem i niczym przed obliczem Boga,
lecz po spowiedzi pragnie rozmawiać ze Stwórcą. Widzi tyrana, który niczym Herod powstał, a cała Polska została
wydana w jego ręce. Dostrzega drogi, wiodące na północ przez puszczę i śniegi, którymi jadą kibitki, wiozące
skazańców na wygnanie. Pyta Boga, czy zamierza zgubić i zatracić całe pokolenie. Nagle widzi dziecko, które zdołało
uciec przed aresztowaniami i wie, że wyrośnie z niego obrońca, wskrzesiciel narodu. Będzie wywodził się z obcej
matki i nosił w sobie krew bohaterów, a jego imię będzie brzmiało  czterdzieści i cztery .
Zadaje Stwórcy pytanie, czy nie mógłby przyspieszyć nadejścia obrońcy, aby pocieszyć cierpiących ludzi. Sam na nie
odpowiada, mówiąc, że nie, ponieważ lud musi wycierpieć. Widzi tyranów, całą Europę, która wlecze związany
Naród i urąga nad nim, wciągając na trybunał, gdzie siedzą  gęby bez serc, bez rąk  sędziowie. Jako pierwszy
osądza Francuz, lecz nie znajduje w Narodzie win i umywa ręce. Inni królowie krzyczą, aby potępił skazańca i wydał
na męki, bo znieważa cesarza. Jeżeli tego nie uczyni, to zostanie uznany za wroga cara. Gal wydaje Naród, który
zostaje porwany przez tłum, wciskający na skronie udręczonego skazańca koronę cierniową. Cały świat się zbiega, a
Gal krzyczy:  Oto naród wolny, niepodległy .
Ksiądz Piotr dostrzega krzyż i prosi Boga o litość, by dał Narodowi siłę, bo w drodze upadnie i skona. Krzyż ma długie
na całą Europę ramiona, jest wyrzezbiony z trzech drzew. Naród zostaje wciągnięty na tron pokuty. Austriak poi go
octem, a Prusak żółcią. U stóp Narodu stoi zapłakana matka Wolność. Nagle jeden z żołdaków Moskali przyskakuje z
kopią i przelewa niewinną krew Narodu, który kona, wołając:  Panie! Panie! Za coś mnie opuścił .
Słychać chóry aniołów, śpiewające pieśń wielkanocną. Naród wznosi się ku niebu. Zsuwa się z niego biała szata, którą
okrywa się cały świat. Pokazuje przebitą pierś.
Ksiądz zauważa namiestnika na ziemskim padole, którego znał jako dziecko. Prowadzi go anioł. Ma trzy oblicza, a nad
jego głową jest rozłożona księga tajemnic. Jego podnóżkiem są trzy stolice. To człowiek, który jestwysłannikiem
wolności. Na sławie zbuduje ogrom swojego kościoła i zostanie podniesiony nad ludy i nad króle. Stanie na trzech
koronach, ale sam będzie bez korony.
Ksiądz Piotr zasypia, a wówczas pojawiają się nad nim Anioły. Pragną wyjąć z ciała bernardyna duszę, ubrać ją w
światło jutrzenki i złożyć Bogu na kolanach niczym dziecię, które pobłogosławi ojcowską pieszczotą. Nad ranem,
przed modlitwą, zwrócą duszę ciału.
SCENA VI
Sypialnia Senatora, który leży na łóżku, śpiąc niespokojnie. Nad jego głową stoją dwa diabły, rozmawiając o pijanym
Namiestniku. Chcą jak najszybciej porwać jego duszę do piekła. Pojawia się Belzebub i odganiając diabły, tłumaczy, że
dusza mężczyzny nie może zostać zawleczona na męki piekielne, ponieważ może przypomnieć sobie sen i poprawić
swoje postępowanie. Pozwala, aby diabliki oszukały go pychą, a pózniej pognębiły, nie pokazując mu jednak piekła.
Senator we śnie widzi, jak dostaje zarządzenie od cara, sto tysięcy rubli, order i tytuł Wielkiego Marszałka. Idąc do
cesarza, odczuwa nienawiść i zawiść innych osób, które kłaniają mu się, chociaż się go boją. Znów znalazł się w łasce
cara. Jest duszÄ… towarzystwa, a wszyscy mu zazdroszczÄ…. To uczucie samozadowolenia jest dla Senatora niczym
rozkosz.
Wchodzi Cesarz, patrzy, marszcząc groznie brwi, a Senatorowi głos zamiera w gardle, poci się i drży. Car odwraca się
od niego. Senator ma wrażenie, że we śnie umiera, a jego ciało toczą robaki szyderstwa. Wszyscy od niego się
odsuwają, słyszy jakieś szepty i szmery, które drażnią go i są natarczywe. Stracił przychylność Cesarza. We śnie spada
z łóżka na ziemię.
Pojawiają się Diabły. Wydzierają duszę Senatora, nakładają na nią kaganiec, zostawiając część duszy w ciele, by
mężczyzna czuł wszystkie męczarnie. Drugą część wloką na kraniec świata, aż po granice wieczności. Przywiązują go
jak psa na brzegu piekielnej czeluści, gdzie dręczą i zanim kur trzeci raz zapieje zwrócą umęczoną duszę i zamkną
ponownie w ciele. SCENA VII
SALON WARSZAWSKI
Przy stoliku siedzi kilku wielkich dostojników, urzędników, literatów, generałów, oficerów sztabowych i kilka dam z
towarzystwa. Piją herbatę i rozmawiają po francusku. Bliżej drzwi siedzi grupa młodych ludzi i dwóch starszych
Polaków, rozmawiających w ojczystym języku.
Zenon Niemojewski pyta Adolfa, czy na Litwie dzieje się to samo, co w Polsce. Adolf wyjaśnia, że jest tam jeszcze
gorzej, ponieważ pod ręką kata leje się krew bitych więzniów.
Towarzystwo przy stoliku rozmawia o balu, na którym zebrała się liczna grupa osób, lecz przyjęcie było zle
zorganizowane, służba nie wywiązywała się ze swoich obowiązków, a podczas tańca był taki ścisk, że pary deptały
sobie po nogach. Dama żali się, że odkąd z Warszawy wyjechał Nowosilcow, nikt nie potrafi urządzić gustownego
balu tak, jak to robił Rosjanin i dodaje, że jego obecność jest potrzebna w mieście.
Młodzi wspominają o uwolnieniu Cichowskiego, który wytrzymał w więzieniu okropne męczarnie. Niemojewski
stwierdza, że powinni się łączyć, bo razem mają siłę, a rozdzieleni są skazani na zatracenie.
Jeden z generałów prosi literata, by przeczytał swoje wiersze. Dama mówi, że nie rozumie polskich dzieł, a generał
dodaje, że te utwory są nudne. Nalega jednak, by literat odczytał to, co napisał. Pisarz wyjaśnia, że jego wiersze są
długie. Zbliża się do nich Młoda Dama, prosząc, aby posłuchali opowieści Adolfa o Cichowskim, bo to ważna sprawa
narodowa. Według Szambelana słuchanie takich historii jest niebezpieczne. Hrabia wyjaśnia, że Cichowski
przesiedział w więzieniu wiele lat. Adolf tłumaczy, że nie udowodniono mu żadnej winy. Mistrz Ceremonii uważa, że
nie chodzi tu o jakiekolwiek winy, ale o to, co więzień mógł widzieć i o czym słyszał w areszcie.
Stary Polak mówi, że znał Cichowskich. Była to poczciwa rodzina z Galicji, której odebrano syna. Dodaje, że już trzy
pokolenia przeszły, odkąd przemoc dręczy rodaków. Adolf zaczyna opowieść o Cichowskim, którego znał od dziecka.
Był wówczas młodym, wesołym i przystojnym mężczyzną. Wszyscy go lubili, był duszą towarzystwa. Ożenił się i
wkrótce po tym zniknął. Mówiono, że uciekł po kryjomu, ścigany przez rząd. Wreszcie znaleziono jego płaszcz nad
brzegiem Wisły i poinformowano rodzinę, że popełnił samobójstwo. Po jakimś czasie zapomniano o nim. Minęły dwa
lata. Pewnego dnia przewożono więzniów z klasztoru do Belwederu. Ktoś zapytał ich o nazwiska i wśród nich
usłyszano nazwisko Cichowskiego. Poinformowano o tym jego żonę, która miesiącami pisała listy i błagała o
uwolnienie męża. Nie odnalazła go przez trzy lata, lecz w Warszawie mówiono, że Cichowski żyje, jest męczony, nie
składa zeznań i nie chce się do niczego przyznać.
Nie pozwalano mu spać przez wiele nocy, karmiono go śledziami i nie podawano wody do picia, odurzano opium.
Wkrótce nastąpiły aresztowania innych i ponownie zapomniano o sprawie Cichowskiego. Jakiś czas temu, w nocy, w
domu jego żony pojawili się żołnierze, wraz ze skazańcem. Kazali podpisać dokumenty i milczeć. Przez wiele dni
Cichowski był śledzony i chorował. Niedawno Adolf spotkał go przypadkowo za miastem i nie poznał. Cichowski utył,
miał pożółkłą cerę i postarzał się. Jego oczy odzwierciedlały całą męczarnię, przez jaką przeszedł i straciły dawny
blask Nie rozpoznał dawnego znajomego, patrząc na Adolfa nieprzytomnie.
Po miesiącu chłopak odwiedził go w domu, mając nadzieję, że tym razem Cichowski przypomni sobie ich znajomość.
Okazało się, że lata, spędzone w więzieniu, tak bardzo zmieniły naturę mężczyzny, że nie potrafił być taki, jak
dawniej. Samotność, przesłuchania i milczenie, które było jedyną jego obroną, sprawiły, że stał się podejrzliwy,
nieufny, zalękniony, uciekał przed ludzmi i bał się pytań. Adolf miał nadzieję, że Cichowski opowie mu o życiu w
więzieniu, o tym, co tak naprawdę tam się dzieje, bo teraz Polska żyje w twierdzach, więzieniach i na Sybirze.
Cichowski odparł, że o to kiedyś zapyta Boga. Młoda Dama pyta Literata, dlaczego nie chce pisać o tych sprawach.
Mężczyzna odpowiada, że ludzie owszem słuchają takich historii, ale nie czytaliby o tym i należy odczekać jakiś czas,
aż  sprawa się uleży . Inny Literat dodaję, że nie jest istotne, że sprawa jest świeża, ponieważ nie jest ona wyłącznie
narodowa. Polacy, z natury prości i gościnni, nie zechcą czytać o drastycznych scenach i wolą wiejskie sielanki. Literat
I twierdzi, że poezja w Polsce upada, ponieważ nie ma już dworu w Warszawie. Hrabia wyjaśnia, że Polacy nie mogą
zajmować wysokich urzędów, jedynie arystokracja ma względy. Zaczynają dyskutować o polityce, a Młodzież
wychodzi.
Ludwik Nabielak ironicznie stwierdza, że nic nie zdziałają, skoro tacy ludzie, jak towarzystwo przy stoliku, stoją na
czele narodu. Wysocki mówi, że naród polski jest jak lawa, z wierzchu zimny, suchy i plugawy, płonie w rzeczywistości
wewnętrznym ogniem, który nie zgaśnie choćby przez sto lat. Radzi, by pluć na skorupę i zstąpić do głębi.
SCENAVIII
PAN SENATOR
Apartamenty Nowisilcowa w Wilnie. Na prawo widoczne są drzwi do sali komisji śledczej, dokąd prowadzeni są
więzniowie. W głębi widać drzwi do pokoju Senatora, za którymi słychać muzykę. Pod oknem siedzi Sekretarz,
wypełniający dokumenty. Po lewej stronie, przy stoliku, siedzą Nowosilcow, Bajkow, Pelikan i Doktor.
Senator zwraca się do Bajkowa, mówiąc, że księżna tego dnia ich zwiodła i nie przyjdzie. Uważa, że kobiety są albo
stare albo głupie, a rozmowa przy obiedzie o skazańcach bardzo go rozgniewała. Postanawia zakończyć sprawy i
uciec z Wilna do Warszawy, gdyż dostał list z prośbą o jak najszybszy powrót. Doktor wyjaśnia, że mnóstwo
młodzieży siedzi w więzieniach, lecz nadal nie znaleziono wymaganych dowodów, a jedynie doszukano się jakiś
wierszyków. Cały spisek pozostaje tajemnicą. Senator wybucha gniewem, jest urażony, ponieważ sam przeprowadza
śledztwo i nie widzi w nim niczego niewskazanego. Pokazuje spisane dobrowolne zeznania, skargi i świadectwa,
świadczące o sprzysiężeniu.
Doktor mówi, że nikt nie wątpi w istnienie spisku. Lokaj informuje Senatora, że czeka na niego jakiś człowiek od
kupca Konissyna, który przypomina o towarach wziętych na kredyt. Sekretarz dodaje, że kupiec grozi sprawą sądową,
jeśli Senator nie spłaci długu. Namiestnik nakazuje aresztować młodego Konissyna, doszukując się udziału w spisku,
choć chłopiec od wielu lat nie mieszka w Wilnie, służąc u kadetów w Moskwie. Każe go zmusić, by dobrowolnie
przyznał się do winy. Doktor twierdzi, że to niebezpieczne dla sprawy, że wśród więzniów znajdują się ludzie różnego
wieku i stanu. Pragnie przypodobać się Senatorowi, twierdząc, że to on wszystko odkrył.
Pelikan pyta Senatora, co mają zrobić z Rollisonem, który poważnie choruje po przesłuchaniach i biciu. Bajkow
dodaje, że Rollison był przesłuchiwany przez Botwinko, który jest srogi i nie poprzestaje na wymierzeniu trzystu
kijów. Zaskakuje to Namiestnika, który dziwi się, że chłopak po takiej karze jeszcze żyje. Żartuje, że Polacy z tak
twardą skórą odbiorą Rosji handel i że uczciwy żołnierz rosyjski już dawno by umarł po takiej chłoście. Pelikan
wyznaje, że Rollison do niczego się nie przyznał, aby nie oskarżać swoich przyjaciół.
Doktor wtrąca się do rozmowy, mówiąc, że młodzież zarażona jest szałem, bo uczy się starożytnych dziejów. Senator
wyśmiewa jego słowa, twierdząc, że najwyrazniej boi się on zostać postacią historyczną. Doktor wyjaśnia, że młodych
należy uczyć o tym, co robili królowie i wielcy ministrowie, lecz nie należy mówić o republikach. Pelikan nazywa go
pochlebcą, który stara się wkraść w łaski Senatora.
Zjawia się Lokaj z pytaniem, czy ma wpuścić dwie kobiety, które każdego dnia zjawiają się z prośbą o widzenie. Jedna
z nich, ślepa staruszka, jest matką Rollisona. Senator nazywa je bydłem i każe odprawić. Lokaj wyjaśnia, że to nic nie
daje, bo staruszka siada pod progiem i płacze. Pewnego dnia chcieli nawet aresztować ją, lecz ludzie na ulicy nie
pozwolili na to. Senator sugeruje, że mają wpuścić matkę więznia do połowy schodów i potem ją zepchnąć, by mu się
już więcej nie naprzykrzała. Lokaj wnosi list, a Bajkow wyjaśnia, że to pismo od księżnej, która wstawia się za matką
Rollisona. Wchodzą kobiety i Ksiądz Piotr. Senator pyta, kim jest druga kobieta. Ta odpowiada, że towarzyszy ślepej
Rollisonowej i przywozi ją pod dom Senatora. Nazywa się Kmitowa. Senator informuje ją, że powinna siedzieć w
domu i pilnować synów, bo są podejrzani. Rollisonowa błaga o łaskę dla syna. Jest wdową, a chłopak jest jej jedyną
pociechą i opiekunem, bez jego pomocy grozi jej śmierć z głodu. Od Księdza wie, że został skatowany, ale nadal żyje.
Namiestnik udaje zaskoczenie. Chce, by staruszka wyjawiła mu, kto jej powiedział o tym, że syn jest bity. Kobieta
odpowiada, że słyszała jego głos, kiedy był wieziony na przesłuchania do ratusza. Sercem matki słyszała krzyki syna,
gdy go męczono. Senator nie chce w to wierzyć i wyjaśnia, że w więzieniu siedzi wiele osób. Rollisonowa upada na
kolana i błaga o miłosierdzie, licząc na to, że mężczyzna ma ludzkie serce.
Z sali balowej wybiega Panna, strojnie ubrana. Mówi, że już grają muzykę z  Don Juana . Senator obiecuje, że za
chwilę przyjdzie do gości. Rollisonowa błaga Pannę o pomoc, a dziewczyna prosi o łaskę dla staruszki. Senator
wyjaśnia, że Cesarz nie pozwala, by matka spotkała się z synem. Staruszka prosi, aby do syna posłano księdza, o
spotkanie z którym chłopak już kilka razy prosił. Mówi, że obecny tu ksiądz starał się wiele razy dostać do więznia,
lecz zawsze mu odmawiano. Namiestnik zgadza się, odpowiadając, że Cesarz jest sprawiedliwy i nie zabrania wizyt
księży, licząc, że wpłyną pozytywnie na moralność młodzieży. Żegna się z kobietami. Rollisonowa ponownie prosi
Pannę, aby wstawiła się także za jej synem, który od roku jest więziony. Senator jest po raz kolejny zaskoczony.
Twierdzi, że o niczym nie wiedział. Nakazuje Pelikanowi, by jak najszybciej rozpatrzył tę sprawę, a Rollisonowej każe
przyjść o siódmej. Kmitowa pociesza staruszkę, mówiąc, że przecież Senator nic nie wiedział o jej synu. Matka
więznia cieszy się, mówiąc, że nie wierzyła ludziom, którzy opowiadali o okrucieństwach Namiestnika. Sądzi, że
wszystko jest przed nim tajone i nie zna całej prawdy o przesłuchaniach.
Senator zatrzymuje Księdza Piotra i karci służbę. Jednemu z lokajów każe śledzić kobiety. Pelikanowi rozkazuje po
wizycie u księżnej zamknąć staruszkę pod pretekstem spotkania z synem. Wyładowuje złość na Lokaju, który wpuścił
do niego kobiety i każe mu wymierzyć sto kijów. Pelikan zwraca uwagę Senatora, że na mieście mówią o biciu
Rollisona i że ktoś może oczernić go przed Cesarzem, jeżeli jak najszybciej nie zakończą śledztwa. Doktor opowiada,
że chłopak od wielu dni zachowuje się jak szalony i chce popełnić samobójstwo, rzucając się na zamknięte okna.
Pelikan stwierdza, że więzień jest chory na płuca i dlatego należy zalecić, by otwierano okna w jego celi. Chcą w ten
sposób umożliwić samobójstwo Rollisonowi.
Senator jest nadal rozgniewany, bo wizyta kobiet przerwała mu popołudniowe picie kawy. Doktor stwierdza, że
powinien lepiej dbać o swoje zdrowie, jednak dla Namiestnika na pierwszym miejscu liczy się służba i obowiązek.
Senator żartuje z Bajkowa, że jest trupio blady, a powinien dbać o siebie, skoro wkrótce ma zamiar się ożenić.
Pokazuje mężczyznom pannę, ubraną na biało-czerwono i dziwi się, w jaki sposób została zmuszona do zgody na ślub
z Bajkowem.
Senator przyzywa do siebie Księdza Piotra. Chce go poczęstować kieliszkiem rumu, ale bernardyn odpowiada, że nie
pije. Namiestnik pyta, skąd wie, co się dzieje w więzieniach i dlaczego informuje matki oskarżonych o wszystkim.
Każe Sekretarzowi, by zapisywał każde słowo zakonnika. Ksiądz nie odpowiada na żadne pytania. Senator straszy go
batami i powieszeniem. Bernardyn mówi, że Bóg czasami daje władzę w ręce złego ducha. Namiestnik ironicznie
pyta, skąd wiedział o biciu Rollisona, czy to Bóg mu o tym powiedział, a może anioł lub diabeł. Ksiądz Piotr zwraca się
do Senatora bezpośrednio  ty mi powiedziałeś , co oburza Namiestnika. Pelikan z rozkazu Doktora uderza
bernardyna w twarz. Zakonnik zwraca się wprost do Doktora, mówiąc, że nie wie, co uczynił i jeszcze tego dnia stanie
przed Bogiem. Bajkow uderza go. Wówczas bernardyn przepowiada, że dni Bajkowa są policzone.
Doktor informuje, że zebrał nowe dowody wskazujące na udział księcia Czartoryskiego w spisku. Senator nie jest
zaskoczony, ponieważ od dawna przypuszczał, że książę jest we wszystko zamieszany. Obiecuje Doktorowi, że
zwiększy mu pensję i dostanie order od cara, jeśli faktycznie posiada dowody, o których wspominał. Doktor wyjaśnia,
że opłacał szpiega z własnych pieniędzy, mając na względnie wyłącznie dobro Cesarza. Senator każe, by zaniósł
dokumenty do Sekretarza, a Sekretarzowi mówi cicho, żeby aresztował mężczyznę. Doktor zerka na zegarek i
zauważa, że wskazówki zatrzymały się na godzinie dwunastej. Senator dodaje, że jest już piąta.
Ksiądz Piotr przepowiada śmierć Doktora, mówiąc, by myślał o swojej duszy, że to ostrzeżenie Boga. Pelikan uznaje,
że bernardyn jest szpiegiem.
Otwierają się drzwi po lewej stronie. Wychodzą nimi strojnie ubrane damy i urzędnicy. Senator przeprasza gości,
tłumacząc, że był do tej pory zajęty. Zaczynają tańczyć, Senator prowadzi do menueta narzeczoną Bajkowa, Bajkow
tańczy z Księżną.
BAL
Dama obserwuje tańczącego Nowosilcowa i mówi, że sapie przy każdym kroku. Gdy Senator zbliża się do niej,
zachwala lekkość jego ruchów. Towarzystwo ironicznie wypowiada się o zachowaniu Namiestnika.
Gubernatorowa przekonuje Starostę, by wprowadził swoją córkę na salony. Mężczyzna nie zgadza się na to,
twierdząc, że polska młodzież siedzi w więzieniach, a oni z rozkazu muszą uczestniczyć w balu. Rosyjscy oficerowie
wyczuwają niechęć Polaków.
Stojąca po prawej stronie młodzież rozmawia z niechęcią o Senatorze. Pol mówi, że najchętniej zamordowałby
Namiestnika. Bestużew wyjaśnia mu, że gdyby tak się stało, to władze zlikwidowałyby uniwersytety i zniszczyły
Polaków. Śmierć Senatora nie poprawi sytuacji, ponieważ cesarz ma swoich ludzi, którzy zastąpią Nowosilcowa. Pol
pyta, czy nikt nie pomści gnębionych ludzi. Odpowiada mu Ksiądz Piotr jednym słowem  Bóg .
Niespodziewanie zmienia się muzyka. Jeden z gości dostrzega, że za oknem zrobiło się ciemno i nadciągnęły chmury.
Za drzwiami słychać krzyk Rollisonowej, która chce wedrzeć się siłą do domu Senatora, powstrzymywana przez
lokajów. Staruszka krzyczy, że jej syn został wyrzucony z okna więzienia i nazywa Senatora tyranem.
Ksiądz Piotr uspokaja kobietę, mówiąc, że chłopak żyje. Matka więznia protestuje, nie widziała zwłok syna, lecz czuła
jego krew na bruku. Krwią zbrukany jest również kat jej syna, Nowosilcow. Zbliża się do Senatora, który ucieka przed
nią w popłochu. Kobieta mdleje, podchodzą do niej bernardyn i Starosta. Za oknem słychać grzmot piorunu.
Zebrani goście są przerażeni. Ktoś mówi, że grom uderzył w róg domu uniwersytetu, w okno Doktora. Wbiega Pelikan
z wiadomością, że Doktor zginął rażony piorunem. Senator gani damy, że pomyliły krok tańca. Nakazuje wynieść
Rollisonową i pomóc jej. Uspokaja gości, wyjaśniając, że piorun jest zwykłym zjawiskiem natury. Ksiądz Piotr mówi, że
młody Rollison jeszcze żyje.
Słychać kolejny grzmot, po którym goście uciekają. W salonie zostają Senator, Pelikan i Ksiądz Piotr. Namiestnik
przeklina Doktora, który zanudzał go za życia, a po śmierci rozpędził mu gości. Pyta bernardyna, w jaki sposób udało
mu się przewidzieć śmierć mężczyzny. Ksiądz nie odpowiada. Senator uznaje, że wypuści zakonnika.
Ksiądz Piotr opowiada dwie przypowieści. Jedna to historia o ludziach, którzy zapragnęli odpocząć w cieniu muru.
Wśród nich był także zbójca. Kiedy inni spali, zbójcę obudził Anioł Pański, mówiąc, żeby wstał i uciekał, bo mur za
chwilę się zawali. Mężczyzna uciekł, a inni ludzie zginęli. Gdy dziękował Bogu za ocalone życie, ponownie pojawił się
przed nim Anioł oznajmiając mu, że najbardziej zgrzeszył i nie ominie go kara, lecz zginie śmiercią haniebną.
Druga przypowieść opowiada o wodzu rzymskim, który podbił potężnego króla i rozkazał wymordować prawie
wszystkich ludzi, pozostawiając przy życiu jedynie władcę, pułkowników i starostów. Uwięzieni mężczyzni dziękowali
mu za życie, lecz jeden z rzymskich żołnierzy wyjaśnił im, że wódz zachował ich przy życiu, ponieważ zamierza
przykuć ich łańcuchami do wozów i triumfalnie wprowadzić do Rzymu, aby ludzie podziwiali jego waleczność. Pózniej
odda ich w ręce kata i zostaną osadzeni w lochach. Król wyśmiewa słowa żołnierza, mówiąc, że nie może on znać
zamiarów wodza, ponieważ nie zna jego myśli.
Senator jest znudzony i każe bernardynowi odejść, dodając, że jeśli kiedykolwiek go pochwyci, to każe go obić.
Ksiądz Piotr idzie do drzwi, gdzie spotyka prowadzonego na śledztwo Konrada. Młodzieniec przygląda mu się z uwagą
i zastanawia się, skąd zna twarz zakonnika. Przypomina sobie, że widział go we śnie, że to chyba on wyrwał go z
otchłani. Dziękuje mu za pomoc, dając pierścionek i prosząc, by go sprzedał. Część pieniędzy ma ofiarować ubogim, a
resztę dać na mszę za dusze, które cierpią w Czyśćcu.
Ksiądz zapewnia poetę, że będzie jeszcze uczestniczył w mszach. Przepowiada, że Konrad wyjedzie w daleką i
nieznaną drogę. W tłumie ludzi ma wypatrywać mężczyzny, który jako pierwszy powita go w imię Boga. Młodzieniec
chce zatrzymać zakonnika, lecz Ksiądz Piotr mówi, że nie może nic więcej powiedzieć.
SCENA IX
NOC DZIADÓW
Na cmentarzu Guślarz rozmawia z Kobietą w żałobie. Mówi, że wkrótce zacznie się obrzęd i należy iść do kaplicy.
Kobieta wyjaśnia, że nie będzie uczestniczyła w Dziadach i zostanie na cmentarzu. Chce zobaczyć tylko jednego
ducha, który przed laty zjawił się na jej weselu i patrzył na nią w milczeniu. Guślarz mówi jej, że oczekiwana przez nią
zjawa jest zapewne duszą człowieka, który jeszcze żyje. Zdarzało się już, że na Nocy Dziadów pojawiały się dusze ludzi
żyjących, wezwane imiennie. Takie duchy nie mogą mówić ani uczestniczyć w pełni w pradawnym rytuale. Kobieta
pyta mężczyznę, co mogła oznaczać rana na piersi widma. Guślarz wyjaśnia, że musiała to być rana zadana duszy
młodzieńca.
Mężczyzna proponuje, że zostanie z kobietą. Słyszy, że już ktoś inny zaczął odprawiać obrzęd. Wzywają właśnie
pierwsze duchy klątwą wianka i kądzieli. Pózniej zaklinają duchy, wezwane magią ognia. Guślarz mówi, że muszą
ukryć się w starym drzewie. Obserwują dusze potępieńców, wychodzące z grobów. Mężczyzna dostrzega trupa, który
zamiast zrenic ma diabliki w oczach. Widmo szuka kościoła. W ręce ma wtopione srebro, które go pali. Ucieka, kiedy
okazuje się, że Guślarz nie może mu pomóc.
Pojawia się kolejny zmarły, ubrany jak na wesele, którego diabeł pod postacią pięknej dziewczyny zwodzi i odciąga od
kaplicy. Trup zostaje rozszarpany przez psy na strzępy, które zrastają się w całość.
Zbliża się koniec obrzędu, pieje trzeci kur. Guślarz mówi, że wszelkie zaklęcia tracą powoli moc. Każe wymówić
Kobiecie imię oczekiwanego mężczyzny, by zjawił się przed nią, sprowadzony mocą magii. Duch jednak nie zjawia się.
Starzec wyjaśnia, że kochanek musiał zmienić imię lub wiarę. Nadchodzi ranek. Nagle dostrzegają wozy, ciągnące od
zachodu na północ. Na jednym z nich widzą mężczyznę w czarnym stroju. Kobieta rozpoznaje w nim dawnego
kochanka.
Guślarz mówi, że zauważył na piersi młodzieńca rany, zbroczone krwią. Najwyrazniej mężczyzna musi cierpieć
straszne katusze. Rany te zostały zadane przez nieprzyjaciół narodu i jedynie śmierć może go od nich uwolnić.
Kobieta mówi, że miał on również niewielką ranę na czole. Starzec wyjaśnia, że jest to rana zadana sobie, której nie
uleczy nawet śmierć. Kobieta prosi Boga, by uzdrowił jej ukochanego.
DZIADÓW CZŚCI III USTP
Droga do Rosji
Opis krajobrazu, pokrytego śniegiem i poprzecinanego drogami, wiodącymi na północ. W tamtą stronę jadą kibitki z
więzniami. Kraina ta zdaje się być dzika i bezludna, lecz jest  matką niejednego narodu . Domy mają tam dziwaczne
kształty, a ludzie są zdrowi i silni. Prosto do stolicy tego kraju jadą wozy z młodymi chłopcami o dumnym spojrzeniu.
Przedmieścia stolicy
Z dala widać stolicę z przepięknymi pałacami, wybudowanymi przez skazańców i za zagrabione pieniądze. Zimą dwór
jest pusty, ponieważ car przebywa wówczas w mieście. Więzniowie są wypuszczani z kibitek.
Petersburg
Historia stolicy, wybudowanej na terenach bagnistych na rozkaz cara Piotra I.. Miasto Å‚Ä…czy w sobie style
architektoniczne wielu stolic Europy, którymi władca się zachwycał. Ludzie wychodzą z domów, aby podziwiać
paradny przejazd cara i jego świty. Wśród nich stoi grupka więzniów. Jeden z nich, Pielgrzym, dostrzega po drugiej
stronie ulicy tajemniczego człowieka, który najwyrazniej od dawna mieszka w mieście. Rozdaje on jałmużnę
biedakom. Podchodzi do Pielgrzyma i wita go w imię Boże. Młodzieniec jest zaskoczony i odchodzi, lecz pózniej
zastanawia się, że w głosie i osobie tamtego mężczyzny było coś znajomego. Pomnik Piotra Wielkiego
Opis pomnika cara, który kazała postawić caryca Katarzyna II.. Pielgrzym podziwia posąg, przypominający statuę
Marka Aureliusza w Rzymie. Obydwa pomniki ukazują władcę na koniu, lecz rzymski spokojnie prowadzi rumaka,
pozdrawiając ręką witający go lud. Natomiast koń z figury cara stoi z uniesionymi przednimi kopytami, jakby
zatrzymał się na chwilę w szalonym pędzie.
PrzeglÄ…d wojska
Opis placu, na którym każdego dnia odbywa się prowadzony przez cara przegląd wojska. O dziesiątej rano pojawiają
się żołnierze, ubrani w zielone mundury i stoją w szyku, gotowi do musztry. Żołnierze są tak oddani władcy, że bez
słowa skargi spełniają jego rozkazy. Po przeglądzie na placu zostają zwłoki mężczyzn, stratowanych przez konie.
Rannych ucisza się, by nie jęczeli. Następnego dnia znaleziono zwłoki młodego chłopca, Litwina, który czekał na
rozkazy swego pana. Siedział na jego futrze, lecz nie przykrył się nim i zamarzł w nocy.
Dzień przed powodzią petersburską 1824. Oleszkiewicz
Opis odwilży. Nad brzegiem Newy wieczorem zbierają się młodzi podróżni. Niespodziewanie dostrzegają człowieka,
który z latarką wyciąga powróz, którym mierzy głębokość wody. Jeden z podróżnych rozpoznaje w nim polskiego
malarza, Oleszkiewicza, który od dawna zajmuje się sprawami tajemnymi i podobno rozmawia z duchami. Pielgrzym
idzie za malarzem. Widzi, jak na placu przed pałacem cara, Oleszkiewicz mówi o tym, że łaskawy Bóg posłał do
władcy anioła, aby się zmienił. Dawniej był dobrym człowiekiem, lecz stał się tyranem. Mężczyzna zapowiada
powódz.
Do Przyjaciół Moskali
Utwór poświęcony przyjaciołom z Rosji. Autor zastanawia się, czy nadal go wspominają. Przywołuje nazwisko
Rylejewa, który został powieszony z rozkazu cara. Bestużew, żołnierz i wieszcz, został skazany na ciężkie roboty. Inni
być może zaprzedali swoje dusze carowi. Poeta posyła ku nim pieśń, która niesie słowa nadziei i wolności.
Martyrologia narodu polskiego w III cz.
 Dziadów -  I śledztwo, i sąd cały toczy się
tajemnie
W Dziadach cz. III męczeństwo narodu polskiego ukazane zostało w różnych kontekstach. Adam Mickiewicz
wkrótkim wstępie, poprzedzającym tę część dramatu, zarysował sytuację Polaków po rozbiorach i objęciu urzędu
w Wilnie przez Nowosilcowa. Polska od pięćdziesięciu lat poddawana była niezmordowanym okrucieństwom
tyranów, a jednocześnie uwidaczniało się poświęcenie i wytrwałość ludu. Męczeństwo Polaków obejmowało wiele
pokoleń i pociągnęło za sobą niezliczoną liczbę ofiar. W 1822 roku car Aleksander, określany przez autora jako
imperator, zaostrzył politykę, zarządzając powszechne prześladowania Polaków. Szczególnie dotkliwa była nienawiść
rzÄ…du rosyjskiego wobec narodu polskiego.
Nowosilcow za cel postawił sobie zniszczenie Polaków. Najpierw skierował atak na dzieci i młodzież, aby w zarodku
zdusić nadzieję w przyszłych pokoleniach. Zaczęły się prześladowania młodzieży uniwersyteckiej, która zakładała
różne towarzystwa literackie, aby pielęgnować język i narodowość polską. Towarzystwa z czasem rozwiązały się, ale
Nowosilcow po przybyciu do Wilna uznał, że nadal działają i potraktował ich istnienie jako bunt przeciwko rządowi.
Uwięziono wówczas kilkuset młodych ludzi, odbierając im prawo do obrony. Nowosilcow był ich oskarżycielem,
sędzią i katem. Zlikwidował wiele szkół na Litwie. Młodzież zsyłano w głąb Rosji.
Mickiewicz dodaje w przedmowie, że okrucieństwo tamtych lat jest niczym w porównaniu do tego, jak Polacy
cierpiąpo upadku powstania listopadowego. Podkreśla, że Europa patrzy na to obojętnie.
Utwór swój dedykował  narodowej sprawy męczennikom .
Istotny rys martyrologii polskiej w Dziadach cz. III stanowią przede wszystkim prześladowania. Scena I dramatu jest
w całości poświęcona więzniom  ofiarom męczeństwa. W celi więziennej spotykają się przyjaciele, dzielący wspólny
los. Opowiadają nowemu aresztowanemu o tym, co się dzieje za murami klasztorów, zamienionych na więzienia i
podczas przesłuchań. Żaden z nich nie zna prawdziwego powodu oskarżeń, nie wie, jak długo przebywa w więzieniu
ani kiedy odzyska wolność. Okazuje się, że Nowosilcow stara się odzyskać względy cara i dlatego zamierza poświęcić
mu jak najwięcej ofiar. W trakcie śledztwa więzniowie są bici i zmuszani do przyznania się i wydania wspólników.
Są tyranizowani, zastraszani, a ich oprawcy stosują różnorodne metody, by złapać ich upór. Oni jednak pozostają
nieugięci wobec tortur. Próby złamania psychiki więzniów przybierają różne formy. Są głodzeni lub karmieni słonymi
potrawami, po zjedzeniu których nie dostają wody do picia. Są odurzani narkotykami. W całej tragedii młodych
mężczyzn i dzieci, widoczna jest wspólnota i siła przyjazni  kilku z nich pragnie się poświęcić dla dobra pozostałych i
dobrowolnie przyznać się do winy. Ironicznie twierdzą, że przyzwyczaili się do nowych warunków życia.
W scenie I dramatu szczególnie drastyczne jest opowiadanie Jana Sobolewskiego, który widział wywożonych
kibitkami uczniów ze Żmudzi. Na wozy wpędzani byli mali chłopcy, wynędzniali, z ogolonymi głowami. Na nogach
mieli łańcuchy. Jeden z nich, dziesięcioletni, nie był w stanie dzwigać kajdan, które raniły mu nogi. Wśród więzniów
był oszpecony pobytem w więzieniu, lecz dziwnie wyszlachetniały Janczewski. Potrafił żegnać się z ludzmi,
obserwującymi zdarzenie. Na wozie zakrzyknął:  Jeszcze Polska nie zginęła . Sobolewski widział
równieżWasilewskiego, o którym wiedział, że został okrutnie pobity w czasie śledztwa. Mężczyzna nie miał siły iść do
kibitki, przewrócił się, a jakiś żołnierz zaniósł go na rękach na wóz. Wasilewski wyglądał jak zdjęty z krzyża  miał
rozpostarte ramiona, oczy szeroko otwarte, straszne. Nawet żołnierz carski uronił łzę nad ofiarą prześladowań. Inny
więzień leżał na słomie i wyciągał w górę rękę do ludu.
W scenie VII Adolf, przybysz z Litwy, opowiada historię Cichowskiego, na przykładzie którego możemy obserwować
załamanie psychiki tych, którzy padli ofiarą przesłuchań. Mężczyzna zniknął wkrótce po ślubie i przez wiele lat uznany
był za zmarłego. Niespodziewanie, w nocy, został przyprowadzony do domu przez strażników. Długie więzienie, które
nie złamało go, bo nie wydał żadnego z przyjaciół, uczyniło z niego człowieka zastraszonego, bojącego się odzywać.
Całe jego cierpienie odzwierciedlały oczy  szklane, jakby martwe, bez dawnego blasku.
Tragedię rodzin więzniów ukazuje historia pani Rollisonowej, niewidomej staruszki, której odebrano jedynego
syna, wówczas ucznia gimnazjum. Chłopiec, katowany podczas przesłuchań, załamał się psychicznie i wielokrotnie
próbował popełnić samobójstwo. Senator nakazał aresztowanie matki Rollisona, pod pretekstem wizyty u syna w
więzieniu. Każe również otworzyć okno w jego celi, aby mógł się zabić.
Zasady działania Senatora i carskich urzędników było bardzo elastyczne i najczęściej dostosowano je do własnych
potrzeb. Wyraznie zaznacza się to w scenie VIII dramatu. Namiestnik każe aresztować syna kupca, który domaga się
od niego spłaty zaciągniętego kredytu. Oznaczało to, że każdy mógł stać się ofiarą prześladowań i na każdego można
było coś znalezć. Co więcej, aresztowany mógł być każdy Polak, ponieważ u podstaw prześladowań tkwił proces
wymierzony przeciw polskiej narodowości.
Charakterystyczny dla dramatu Mickiewicza jest wybór na ofiary ofiar carskiego aparatu policyjnego ludzi bardzo
młodych, co pomniejszało ich możliwe winy. Przedstawienie młodocianych więzniów, którzy jednocześnie stanowią
osoby w pełni dojrzałe pod względem ideologicznym, podkreśla symboliczność ich męczeństwa w dziejach Polski.
Interpretacja Wielkiej Improwizacji -  Nazywam
siÄ™ Milijon  bo za miliony kocham i cierpiÄ™
katusze
Wielka Improwizacja stanowi  serce Dziadów cz. III. To wielki wybuch sił imaginacji głównego bohatera. Sił, za
pomocą których pragnie zmierzyć się z mocą Boga. Jest jednocześnie buntem jednostki w obliczu
niesprawiedliwości i cierpiącego narodu, zmieniającym się w przypływie gniewu w bunt przeciwko Stwórcy.
W początkowych wersach Konrad występuje jako poeta  pieśniarz. Mówi o mocy myśli i słowa, posiadających
zdolność kreowania świata fizykalnego. Wprawia w stan najwyższego napięcia uczucia, które  krążą w duszy .
Dopiero wówczas, wewnętrznie skoncentrowany, podejmuje próbę wielkiej magii  staje się budowniczym i
kreatorem wszechświata. Przemawia przed audytorium, która uważa za godne jego pieśni:
 Ty Boże, ty naturo! Dajcie posłuchanie .
Wówczas też przybiera nową, gigantyczną postać. Nazywa siebie  mistrzem i dokonuje aktu twórczego  mocą
myśli buduje ciała niebieskie, rozmieszcza je jako gwiazdy i planety, nadaje im bieg na orbitach, wsłuchując się w
muzykę harmonii. Nie odrywa się jednak od ziemi. Wznosi tylko ramiona. Staje się człowiekiem kosmicznym,
stojącym na ziemi, sięgającym gwiazd, przez co zyskuje wielkość całego świata. Jednocześnie staje się magiem
natury. Z tej pozycji wysuwa swoje żądania pod adresem Boga. Nie ukrywa, że ma poczucie własnej wartości i sił,
które mu przysługują jako człowiekowi kosmicznemu. Uważa, że ma przewagę swojej mocy, przynajmniej w
dziedzinie uczuć. Chce wymóc na Stwórcy zmianę sytuacji swojego narodu i ojczyzny, gdzie zostało jego ludzkie
serce.
Pragnie przeniknąć mechanikę sił rządzącym światem ludzi, aby uzyskać realną władzę nad ich duszami i dzięki temu
stworzyć naród szczęśliwy. Uformować go tak, jak tworzy pieśni. Spodziewa się uzyskać moc od Boga, bowiem kocha
cały naród . Śpiewa pieśń tworzenia, przekonany, że wykreuje coś potężniejszego niż Bóg, ponieważ wszystkie swoje
dzieła, którymi się zachwyca, obdarza miłością i wszystko jest  jego i przez niego stworzone . Odczuwa swoją moc i
potęgę.  Jest silny, rozumny i czuły . W akcie kreacyjnym chce się wzbić ponad wszechświat, aby dotrzeć do Stwórcy,
by zajrzeć w jego uczucia. Szczyci się swoją siłą i tym, że miłością zdołał objąć cały naród. Ma jeszcze jedno pragnienie
 chce podzwignąć naród, uszczęśliwić i zadziwić nim cały świat. Staje przed Bogiem, uzbrojony myślą władzy, którą
posiadł rodząc się jako twórca. Jest tak potężny, że potrafi zatrzymać wzrokiem ruchkomety. Nie ma jeszcze władzy
nad ludzmi, dlatego sposobu na to szuka u Boga.
Uważa, że jest lepszy od Boga. On, który wzniósł się do nieba, ale również zstąpił na ziemię i pod ziemię ku ojczyznie,
bo  żyje ona już w grobie niewoli . W ten sposób połączył wiedzę o górnym i dolnym świecie, osiągając wiedzę
niedostępną Bogu, dla którego część wiedzy ziemskiej, zawartej w ludzkich uczuciach, jest niedostępna. Ludzie
jednak okazują się  skazitelni, marni i nie chcą mu służyć. Twórcza moc Konrada, potężna na wysokościach
niebieskich, okazuje się nikła na ziemi. Na niebie był w stanie stworzyć gwiazdy, ale okazuje się, że nie potrafi
rozniecić uczuć w swoim narodzie. W końcu rezygnuje z mocy rozniecania uczuć w sercach ludzi i zamiast niej żąda
od Boga, który ma zostać jego sojusznikiem, mocy władania nad ludzkimi duszami.
Pragnie mocy narzucania własnej woli ludowi swojej ojczyzny. Jest przekonany, że po twórczym akcie na
nieboskłonie, potęga jego możliwości jest odpowiednia, aby kierować ludzkimi myślami i uczuciami. Wierzy w swój
geniusz, przeceniając rolę woli. Już rządził ruchem gwiazd, teraz pragnie sięgnąć ku ludziom, by służyli jego
geniuszowi. Tym samym oczekuje od Boga, by dał mu nieograniczoną władzę nad istotami ludzkimi, moc
oddziaływania na nich i myślenia za nich. Początkowo Konrad kieruje się szlachetnymi pobudkami i pragnienie
ulżenia ciemiężonemu narodowi. Następnie decyduje się na drogę, na której jego szlachetne działania tracą wartość i
zmieniają się w egoizm geniuszu. Żąda od Boga władzy absolutnej, władzy obejmującej dusze ludzkie:
 Daj mi rzÄ…d dusz!
W ten sposób chce w każdego człowieka przelać własne myśli, które jego zdaniem powinny uszczęśliwiać jego
podwładnych. Sięga jeszcze dalej  chce posiadać taką władzę, jaką ma Stwórca:
 Ja chcę duszami władać, jak ty nimi władasz
Po sformułowaniu żądań władzy nad ludzmi, nad całym narodem, Konrad już nie prosi Boga, lecz zaczyna wymuszać
na Nim swoje potrzeby, rozzłoszczony tym, że Stwórca przez cały czas mu nie odpowiada. Pragnie walki na uczucia,
zaślepiony własną gigantomanią. Staje się uzurpatorem swojej woli, grozi, że stanie przeciwko, podobnie jak Szatan i
wypowie Stwórcy krwawszą bitwę. Nie będzie to walka na rozumy, lecz bitwa na uczucia, którą niewątpliwie
zwycięży, albowiem:
 cierpiał, kochał, w mękach i miłości wzrósł".
Zawiedziony dalszym milczeniem Stwórcy, Konrad odwołuje się do wyższych uczuć. Już nie pomstuje na ludzi, lecz
dostrzega ich nieszczęście, widzi, że są biedni i cierpiący. Utożsamia się z cierpiącą ojczyzną:
 Ja i ojczyzna to jedno ,
wchłaniając ciałem jej duszę, integrując się z nią. Zmienia taktykę, znajdując dla siebie odpowiednie imię:
 Nazywam siÄ™ Milijon  bo za miliony
Kocham i cierpiÄ™ katusze .
Konrad  uzurpator chce cierpieć za miliony! Nie rozumie jednak, że mechanizm ofiary nie polega na tym, by cierpieć
 za coś czy kogoś. Ofiara powinna wypłynąć z niego samego, by miała swoją siłę. W tej chwili Konrad popełnia błąd.
Pragnie przypisać sobie możność rozegrania dziejów za naród, przyjąć na siebie jego ofiarę. Najwyrazniej swoista
reinkarnacja, którą przeszedł w Prologu, kiedy narodził się z Gustawa, nie wystarczyła. Bohater musi dojrzeć do
kolejnej przemiany, aby zrozumieć, że cierpienie narodu i jego swoista śmierć, jest koniecznością w drodze ku
ostatecznemu celowi  wolności. Próbuje jeszcze wymóc władzę nad ludzmi od Boga, próbuje dostać choćby jej
cząstkę, lecz Stwórca mu nie odpowiada.
Upadek i odtrącenie Konrada poprzedza grozba zburzenia natury Stwórcy, który nie odpowiedział  pierwszemu z
ludzi i z aniołów tłumu . Rzuca w stronę Boga słowa, które brzmią niczym bluznierstwo, lecz nie jest w stanie
wypowiedzieć ostatniego słowa. Mdleje, a wtedy szatan kończy za niego zdanie.
Anonimowa moc, często utożsamiana z Bogiem, strąca bohatera w otchłań. Stwórca nie przemówił do niego,
ponieważ Konrad, pełen pychy i wiary w swoją wielkość, nie zasłużył, aby wejrzeć w oblicze Wszechmocnego. Nie
oznacza to, że opuszcza On całkowicie poetę. Wróci do niego, gdy młodzieniec osiągnie odpowiedni stan duszy, lecz
zanim to nastąpi musi zejść z wyżyn, na które sam się wzniósł. Zamiast dumy i wiary w swoją potęgę będzie musiał
poznać, czym jest pokora i odrodzić się po raz kolejny z nowym posłannictwem.
Polska  Chrystusem narodów czy  Polska 
Winkelriedem narodów  dwie koncepcje
mesjanizmu
Mesjanizm jest zespołem koncepcji filozoficzno-moralnych, wywodzących się z judaizmu. Opiera się na
przekonaniu, związanym z oczekiwaniem na przyjście Bożego posłannika  Mesjasza, który miał oswobodzić z
niewoli Izrael i przywrócić mu panowanie nad światem. Judaistyczna koncepcja mesjanizmu stała się wzorem dla
założeń historiozoficznych. Zgodnie z nimi wyjątkowe jednostki lub narody miały do spełnienia szczególną misję 
zbawienia albo odrodzenia ludzkości w drodze cierpienia.
Mesjanizm historiozoficzny przyswoili i dostosowali do realiów przełomu XVIII i XIX wieku romantycy polscy,
wyrażając przeświadczenie o szczególnej opiece Boga nad upadającym narodem, który po odpokutowaniu za winy
zostanie wskrzeszony w dawnej świetności. Najpełniejszą formę mesjanizm polski przybrał po upadku powstania
listopadowego u pisarzy Wielkiej Emigracji.
Romantyzm polski był piewcą cierpienia oraz jego odkupicielskiego i zbawczego sensu w kontekście rzeczywistości
historycznej. W obręb świata historycznego przeniesiono wnioski ze śmierci i zmartwychwstania Chrystusa oraz z
metafizycznego odkupienia ludzi przez męczeństwo Syna Bożego. W dziejach Polski dostrzegano swoistą analogię do
symbolicznego życia Jezusa z trzema podstawowymi etapami: niewinnej ofiary, cierpienia i zbawienia.
Chrystus stał się dla romantyków wzorem dla Polski, która została zamordowana podczas rozbiorów i ponosiła
kolejne męczeńskie ofiary. Wiązał się z tym również kult cierpienia i sakralizacja ofiary. Udręczony naród, cierpienia
Polaków podwyższały wartość Polski i jej losów. Dawało to nie tylko pewność zmartwychwstania, ale stawiało naród
na piedestale jako wybrany, który ma szczególną misję zbawczą wobec innych narodów i idei wolności. W pokonanej
Polsce upatrywano Mesjasza, czyniąc z niej wybrane narzędzie Boga do walki ze złem historycznym.
PROFETYZM
Prorocze przewidywanie przyszłości, zdolność niedostępna zwykłym ludziom, dana przez Boga wybranej
jednostce.
Najpełniejszą koncepcję polskiego mesjanizmu wyłożył Adam Mickiewicz w Dziadach cz. III. W dziele tym
podjąłetyczny problem pokory i mesjanizmu, w którym widział sposób podporządkowania refleksji historycznej i
profetycznej , dotyczącej przyszłości narodu.
Mickiewiczowska wizja mesjanizmu, której założenia zostały przedstawione w Widzeniu Księdza Piotra, stanowiła
jednocześnie optymistyczną prognozę przyszłości. Oto naród polski, który niczym Chrystus zostaje związany i
wleczony przez całą Europę, wydającą nad nim sąd, odbywa w cierniowej koronie swoją drogę krzyżową.
Ukrzyżowany, umiera i wznosi się ku niebu, by pózniej odrodzić się i stanąć na  trzech koronach . Była to również
zapowiedz nadejścia wskrzesiciela narodu, który będzie Bożym namiestnikiem na ziemi. Analogia z ofiarą Jezusa
wydobywała ponadto ogólnoludzkie znaczenie polskiej walki i męczeństwa.
Odmienną koncepcję mesjanizmu przedstawił Juliusz Słowacki, który podobnie jak Mickiewicz osiadł na emigracji. W
1832 roku opublikował dwa tomiki Poezji, lecz oczekiwana przez niego sława nie nadeszła. Sytuację poety pogorszyło
zjawienie się w Paryżu Mickiewicza i ukazanie się Dziadów cz. III, które szybko zyskały rozgłos i wyznaczyły nowe
drogi, obowiÄ…zujÄ…ce ambitnÄ… poezjÄ™ narodowÄ….
Słowacki w obliczu szerzącego się  kultu Mickiewicza , zdecydował się na opuszczenie Paryża. Okolicznością
uzasadniającą ten krok była również obrona matki, noszącej nazwisko człowieka, który w III części Dziadów został
przedstawiony pod postacią Doktora jako nikczemnik i sługus Nowosilcowa. Wyjazd do Genewy i podróż na Wschód
rozwinęły talent Słowackiego. Ukształtował się wówczas jego w pełni oryginalny i dojrzały styl pisarski. Podróż
przygotowała również poetę do otwartej polemiki z Adamem Mickiewiczem.
Słowacki uparcie dążył do ukształtowania własnej wersji mesjanizmu, w którym zbawczy sens przypisywał aktywności
i czynowi, a terenem starcia ze złem miała być historia. Pierwsze założenia mesjanizmu pojawiły się wKordianie, lecz
poeta rozwinął je pózniej w Anhellim i Grobie Agamemnona. Losy Kordiana i etyczna problematyka dramatu
stanowiły polemikę z mesjanistyczną interpretacją przeznaczenia Polski. Mickiewicz w podobieństwie życia Chrystusa
widział uniwersalny sens polskiej ofiary, złożonej dla zbawienia innych   Polska  Chrystusem narodów . Słowacki
zwrócił mesjanizm ku innej legendarnej postaci  Winkelrieda, szwajcarskiego średniowiecznego bohatera, który w
czasie walki we własną pierś wbił dzidy wrogów. Był to gest pełen ofiarności, heroizmu walki i czynu. Kordian
zakrzyknął:  Polska  Winkelriedem narodów! , wyznaczając inną misję Polski, odległą od ponowienia ofiary
Chrystusa. Mesjanizm Słowackiego podważał znaczenie cierpienia i biernej męki jako najwyższej wartości etycznej.
Wskazywał jednocześnie sens czynnej walki ze złem historycznym.  Dziady cz. III jako dramat romantyczny i
arcydramat polski
© - artykuÅ‚ chroniony prawem autorskim autor: Dorota Blednicka
Dramat romantyczny ukształtował się w epoce romantyzmu w opozycji do reguł dramaturgii
klasycystycznej.Dziady cz. III posiadajÄ… cechy charakterystyczne dla tego gatunku:
- Odrzucenie zasady trzech jedności: akcji, miejsca i czasu.
- Fabuła dramatyczna o luznej kompozycji, składająca się z dziewięciu scen o odrębnej tematyce.
- Swoboda łączenia elementów dramatycznych z epickimi i lirycznymi.
- Sceny zbiorowe.
- SplatajÄ…ce siÄ™ wÄ…tki realistyczne z fantastycznymi.
- AÄ…czenie tragedii z komediÄ…, patosu z groteskÄ….
- W jednym utworze wykorzystywano różnorodne techniki dramaturgiczne, zasady gatunkowe i koncepcje
stylistyczne.
- Wiele utworów było niescenicznych ze względu na nieliczenie się twórców z konwencjami widowiskowymi.
- Dominował typ kompozycji otwartej, w której opisywane zjawiska były wieloznaczne, uniemożliwiając tym samym
rozstrzygnięcie sytuacji.
- W dramatach wykorzystywano elementy fantastyki i cudowności oraz inspiracje folklorem i ludowością.
- Cechą charakterystyczną był mocno zindywidualizowany bohater.
Dziady cz. III nazywane są arcydramatem. Adam Mickiewicz w mistrzowski sposób połączył założenia dramatu
romantycznego z problematyką polityczno  historyczną oraz metafizyką. Dramat wyróżniał się artystycznie
ukształtowanym realizmem scenicznym i konkretem sytuacyjnym. Bohaterem dzieła uczynił zbiorowość polską,
zaangażowaną w sprawy państwa, przeciwstawiając jej tych, którym ojczyzna była obojętna.
W szczególny sposób zadbał o prawdopodobieństwo i charakterystyczność postaci i zdarzeń  wiele osób ukazał
pod prawdziwymi nazwiskami, inne ukrył za maską satyry bądz groteski, uwypuklając najważniejsze wady lub zalety
osoby, która stanowiła pierwowzór bohatera. Poruszył również ważną kwestię ideologiczną - Boga i jego wpływu na
losy i działanie postaci. Ujął również, tak istotną dla ówczesnych Polaków, historię państwa i proroctwa dotyczące
przyszłości. Kompozycja dramatu  otwarta i swobodna  czyniła tekst dzieła wieloznacznym i tajemniczym.


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
dziady cz iii
kn dziady cz iii
Dziady cz III
LIMS system zarządzania działalnością laboratorium Cz III Uprawnienia i rozwiązania indywidualne
Algorytmy i złożoność cz III
Problemy bohaterów Dziadów cz III i Wesela wobec proble~963
dziady cz II
dziady cz iv
o Wstęp do cz III Czy myślimy matematycznie
Prawo rzymskie cz III prawo osobowe z czynnościami prawnymi
dziady cz 4
kurs od marzenia do sukcesu cz iii

więcej podobnych podstron