Podróże w czasie czyli dlaczego nie można
podróżować w czasie
Rozpowszechniane teorie dotyczące podróży w czasie zakładają, że konkretna osoba może dokonać takiej
wyprawy, porzucając istniejący świat i przenosząc się do innej rzeczywistości. Dla wędrowca oznacza to ni mniej
ni więcej tylko zmianę układu odniesienia. Pytanie, jakie w związku z tym się nasuwa, brzmi: a co się stało z
dotychczas istniejącą materialnie rzeczywistością, którą opuścił podróżnik? Gdzie się podziali ludzie i cały ten
świat?
Co więcej, w związku z takimi wędrówkami pojawiają się dalsze wątpliwości. W przypadku cofania się, nie od
rzeczy będzie spytać, skąd nagle w otoczeniu podróżnika wyłonił się tamten przebrzmiały już świat, do którego
przywędrował. A w przypadku przenoszenia się w przyszłość? No i właśnie jest pewien problem, bo ani
przeszłość, ani tym bardziej przyszłość NIE ISTNIEJĄ.
Przyszłość jest tworzona dynamicznie. Każda chwila rodzi ją na podstawie pewnych warunków, które są
skutkiem przeszłości. W związku z tym, przyszłość można tylko z grubsza nakreślić na podstawie szacunkowej
analizy zdarzeń poprzedzających, natomiast trudno ją precyzyjnie z góry ustalić. Co do przeszłości, to sprawa
może na pierwszy rzut oka nie wygląda aż tak beznadziejnie, ale to tylko złudzenie. Co prawda przeszłość już
BYŁA, więc teoretycznie można powiedzieć, że WIEMY, CO ZASZŁO. Ale co komu po tej wiedzy, skoro świat
poprzedni materialnie nie istnieje. On istnieje już tylko jako historyczna informacja o pewnych faktach. Jeśli więc
powiemy, że chcielibyśmy cofnąć się w czasie, to trzeba raczej zapytać, do którego nie istniejącej rzeczywistości
chcielibyśmy powędrować.
Każda chwila rodzi nowy świat, który z każdą chwilą też umiera. Nowy świat różni się od starego tylko tymi
zmianami, które zaszły w ułamku sekundy. Dla nas, ludzi, są to zmiany, które postrzegamy w najbliższym
otoczeniu poprzez rytm naszego życia. Żadna sekunda nie jest podobna do minionej. Jeśli więc próbujemy
rozważać podróże wstecz, to jednocześnie zakładamy, że gdzieś archiwizowane są światy z każdej chwili ich
istnienia. Albo mówiąc inaczej - one istnieją, ale nie w naszej rzeczywistości. Jakim więc cudem taki podróżnik
może przedostać się bezkarnie do innej rzeczywistości? Tylko błagam, nie mieszajmy w to Alicji i krainy czarów.
Załóżmy hipotetycznie, że jednak cofnęliśmy się o kilka wieków. Rozglądając się po okolicy (a jest to piękna
wioska w okresie letnim) zrywamy kwiatek oraz porywamy kawałek płótna wiszącego na zagrodowym płocie.
Wracamy następnie z tymi zdobyczami do naszej rzeczywistości (tzn. do tej, którą opuściliśmy w celu zbadania
przeszłości). Ciekawe, jaki jest teraz wiek kwiatka i płótna? Oczywiście ani trochę się nie postarzały w czasie
podróży, bo jeśli by tak było, to i my musielibyśmy się postarzeć. Jakie więc mamy dowody na to, że
wykonaliśmy skok do przeszłości? Kwiatek okazuje się być pierwszej świeżości, a i płótno nie jest starsze niż
kilka lat. A może jednak są to założenia błędne - może nie wolno zabierać ze sobą pamiątek? Dlaczego? Bo
mogłoby się okazać, że starzeją się one i nie będą w stanie przetrwać trwającej mgnienie oka podróży przez
wieki, gdyż każda materia jest nierozerwalnie związana z miejscem i czasem swego istnienia (jak to nieraz mówi
się - przeminął czas pewnych rzeczy, a na inne jeszcze nie nadszedł czas). W każdym razie tego typu
ograniczenia związane ze starzeniem się podczas podróży w czasie rzutują także na samego podróżnika, który
nie mógłby podróżować do czasu sprzed swych narodzin. Mało tego, cofnąć mógłby się tylko do takiego wieku
swojego organizmu, aby być dojrzałym na tyle, żeby móc powrócić (przez dojrzałość musimy tu rozumieć
świadomą wolę powrotu, która już nie istnieje po cofnięciu się do niemowlęctwa). Gdyby dodać jeszcze kilka
ograniczeń, okazałoby się, że mamy w tym względzie swobodę jak krowa na łańcuchu. Nawet, gdyby chcieć o
jeden dzień wrócić do przeszłości, okazałoby się to zamierzenie z lekka naciągane, nawet teoretycznie.
Oznaczałoby to, że wszystkie żywe istoty w naszym otoczeniu (żona, pies i szef) są o dzień młodsze. A czy
wiedzą o tym (no może za wyjątkiem psa)? Czy ktoś zapytał ich o pozwolenie na stanie się młodszymi i
przeżywania jeszcze raz tego samego? No i wreszcie czy oni to rzeczywiście ONI. Bo tak naprawdę ONI zostali
opuszczeni i są o dzień przed nami wraz ze swoją świadomością bytu. Kim są w taki razie ci, którzy nas
otaczają?
Traktujemy podróżnika w czasie jako kogoś wyjątkowego, tzn. wszystkie relacje rozpatrujemy z jego punktu
widzenia, a cały świat pozostaje przedmiotem jego działań i obserwacji. I to wydaje się być najgorszy z błędów w
założeniach.
Nie można wędrować w czasie nie ze względu na ograniczenia technologii. Nie można dokonywać wędrówek do
czegoś, co już nie istnieje lub jeszcze nie zdążyło zaistnieć. Wszechświat, a w nim człowiek jest związany
przyczynowo z całą dotychczasową przeszłością. To jest sekwencja zdarzeń nie pozwalająca nam wyrwać się z
materialnego kontekstu, w którym tkwimy. Człowiek ma świadomość upływu czasu, bo rejestruje zmiany, jakie
zachodzą w jego otoczeniu. Nie oznacza to wszakże, że czas nie płynie dla jakiejkolwiek innej materii, nawet tej
nie potrafiącej podzielić się swymi wrażeniami. Wydaje się, że cofnięcie czasu dla jednej osoby powinno
skutkować tym samym dla całego wszechświata. Nikt nie żyje w izolacji, stąd nie można tego rodzaju eskapad
(ani myślowych ani rzeczywistych) rozpatrywać bez uwzględnienia ich skutku dla całej reszty otoczenia. A kto
mógłby mieć taką moc, aby wpływać na losy wszystkich i wszystkiego?
Autor: Piotr Kowalski