Tego e-booka otrzymujesz dzieki:
Publikacja zrealizowana w ramach projektu Wolne Lektury (http://wolnelektury.pl/). Partnerem projektu
jest Prokom Software SA. Reprodukcja cyfrowa wykonana przez Bibliotek
ę Narodową z egzemplarza
pochodz
ącego ze zbiorów BN. Ten utwór nie jest chroniony prawem autorskim i znajduje się w domenie
publicznej, co oznacza,
że możesz go swobodnie wykorzystywać, publikować i rozpowszechniać.
Źródło: http://wiki.wolnepodreczniki.pl/Lektury:Mickiewicz/Ballady/Powr%C3%B3t_taty
Adam Mickiewicz
Powrót taty
BALLADA
„Pójd
źcie, o dziatki, pójdźcie wszystkie razem
Za miasto, pod s
łup, na wzgórek;
Tam przed cudownym kl
ęknijcie obrazem,
Pobo
żnie zmówcie paciórek.
Tato nie wraca: ranki i wieczory
We
łzach go czekam i trwodze;
Rozla
ły rzeki, pełne zwierza bory,
I pe
łno zbójców na drodze”.
Słysząc to dziatki, biegną wszystkie razem,
Za miasto, pod s
łup, na wzgórek;
Tam przed cudownym kl
ękają obrazem,
I zaczynaj
ą paciórek.
Ca
łują ziemię, potem: w imię Ojca,
Syna i Ducha
Świętego,
Bądź pochwalona przenajświętsza Trójca
Teraz i czasu wszelkiego.
Potem: ,,Ojcze Nasz" i ,,Zdrowa
ś i Wierzę",
,,Dziesi
ęcioro" i koronki,
A kiedy ca
łe zmówili pacierze,
Wyjm
ą książeczkę z kieszonki:
I litanij
ą do Najświętszej Matki
Starszy brat
śpiewa, a z bratem:
„Naj
świętsza Matko, przyśpiewują dziatki,
Zmi
łuj się, zmiłuj nad tatem!”
Wtem s
łychać turkot, wozy jadą drogą,
I wóz znajomy na przedzie;
Skoczy
ły dzieci, i krzyczą, jak mogą:
„Tato, ach tato nasz jedzie!”
Obaczy
ł kupiec, łzy radosne leje,
Z wozu na ziemi
ę wylata:
„Ha, jak si
ę macie, co się u was dzieje?
Czy
ście tęskniły do tata?
Mama czy zdrowa? ciotunia? domowi?
A ot! rozynki w koszyku…”
Ten sobie mówi, a ten sobie mówi,
Pe
łno radości i krzyku.
„Ruszajcie! kupiec na s
ługi zawoła,
Ja z dzie
ćmi pójdę ku miastu”.
Idzie… a
ż zbójcy obskoczą dokoła,
A zbójców by
ło dwunastu.
Brody ich d
ługie, kręcone wąsiska,
Wzrok dziki, suknia plugawa;
No
że za pasem, miecz u boku błyska,
W r
ęku ogromna buława.
Krzykn
ęły dziatki, do ojca przypadły,
Tul
ą się pod płaszcz na łonie,
Truchlej
ą sługi, struchlał pan wybladły.
Dr
żące ku zbójcom wzniósł dłonie:
„Ach! bierzcie wozy, ach! bierzcie dostatek,
Tylko puszczajcie nas zdrowo,
Nie róbcie ma
łych sierotami dziatek,
I m
łodej małżonki wdową”.
Nie s
łucha zgraja, ten już wóz wyprzęga,
Zabiera konie, a drugi:
„Pieni
ędzy” krzyczy, i buławą sięga;
Ów z mieczem wpada na s
ługi.
Wtem: „Stójcie, stójcie!” krzyknie starszy zbójca,
I sp
ędza bandę precz z drogi,
A wypu
ściwszy i dzieci i ojca,
„Id
źcie, rzekł, dalej bez trwogi”.
Kupiec dzi
ękuje, a zbójca odpowie:
„Nie dzi
ękuj! wyznam ci szczerze,
Pierwszybym pa
łkę strzaskał na twej głowie,
Gdyby nie dziatek pacierze.
Dziatki sprawi
ły, że uchodzisz cało,
Darz
ą cię życiem i zdrowiem;
Im wi
ęc podziękuj za to, co się stało,
A jak si
ę stało, opowiem:
Zdawna ju
ż słysząc o przejeździe kupca,
I ja i moje kamraty,
Tutaj za miastem, przy wzgórku, u s
łupca,
Zasiadali
śmy na czaty.
Dzisiaj nadchodz
ę, patrzę między chrusty:
Modl
ą się dziatki do Boga;
Słucham, z początku porwał mię śmiech pusty,
A potem lito
ść i trwoga.
Słucham, ojczyste przyszły na myśl strony,
Bu
ława upadła z ręki:
Ach! ja mam
żonę, i u mojej żony
Jest synek taki male
ńki.
Kupcze, jed
ź w miasto; ja do lasu muszę.
Wy, dziatki, na ten pagórek
Biegajcie sobie, i za moj
ą duszę
Zmówcie te
ż czasem paciórek”.