Spotkanie japońskiego Boeinga 747 z UFO
17 listopada 1986 roku po międzylądowaniu na Islandii Boeing 747, należący do japońskich linii
lotniczych i pilotowany przez kapitana Kenju Terauchi, wzbija się w niebo biorąc kurs na
Anchorage na Alasce. Towarowa maszyna odbywa rejs nr JL 1628 z Paryża do Tokio z ładunkiem
wina beaujolais na pokładzie. Kapitan, mający 49 lat, jest spokojnym, solidnym pilotem, który w
czasie 19-letniej służby przemierzył kilka milionów kilometrów w powietrzu.
Jest pełnia księżyca, widoczność doskonała i mimo
niewielkich turbulencji lot przebiega bezproblemowo.
Po przeleceniu nad polarnym rejonem Kanady kapitan
Terauchi skręca w południowo-zachodni korytarz. Jest
godzina 16.25 czasu alaskiego. W połowie listopada w
tym rejonie Ziemi przez całą dobę panują ciemności.
Słońce pojawi się ponownie dopiero w marcu. Kiedy
kapitan Terauchi podaje swoje położenie stacji
naziemnej w Edmonton, otrzymuje polecenie
wywołania Anchorage.
17.05. Stacja naziemna w Edmonton rejestruje JL
1628 na ekranie radaru i wyznacza Terauchiemu nową
trasę. Samolot skręca w lewo. W tym momencie pojawiają się przed nim niespodziewanie dwa
niezidentyfikowane światła. Załoga JL 1628 przypuszcza, że to samoloty. Japońska maszyna leci
dalej nowym kursem na pułapie 10.600 metrów z prędkością 900 kilometrów na godzinę.
Wprawdzie kapitan Terauchi i jego załoga widzą, że światła poruszają się w tym samym kierunku i
z tą samą prędkością co oni, ale nie przywiązują do tego większej wagi sądząc, że to wojskowe
odrzutowce. Zaczynają się dziwić dopiero wtedy, gdy światła przez długi czas nie zmieniają swojej
pozycji.
Pierwszy oficer Tameto wywołuje teraz przez radio Anchorage Center:
– Tu Japan Air 1628, czy poza nami leci coś jeszcze?
– Nie – brzmi odpowiedź.
– Jakąś milę przed nami lecą dwa obiekty – zgłasza Tameto.
– Czy możecie zidentyfikować typ samolotu? To maszyna wojskowa czy cywilna? – pyta
Anchorage.
– Samolotu nie da się zidentyfikować, ale widzimy światła pozycyjne.
Załoga boeinga zastanawia się, czy to może jakieś doświadczenia z laserami, co wyjaśniałoby
szybkość, z jaką poruszają się światła, które wyglądają chwilami tak, jakby się ze sobą bawiły.
Sposób ich zachowania w żadnym razie nie przypomina jednak tego, jak latają samoloty. Ponieważ
znajdują się w dostatecznie dużej odległości i nie stanowią zagrożenia, kapitan Terauchi utrzymuje
stały kurs.
„A może to UFO?” – przebiega mu nagle przez głowę. Jednocześnie chwyta aparat
fotograficzny, by wykonać kilka zdjęć, na podstawie których można będzie potem ewentualnie
dokładniej zidentyfikować obiekty. Ale automatyczne ustawienie ostrości aparatu zawodzi.
Terauchi odkłada aparat, ponieważ samolot zaczyna nagle wibrować.
Obydwa niezidentyfikowane obiekty latające zatrzymują się raptownie i zalewają
transportowego boeinga jasnym światłem. Ludzie wewnątrz samolotu czują jego ciepło. Kiedy
światło przygasa, wyraźnie widzą lecące 150-300 metrów nad boeingiem obiekty.
Terauchi i jego załoga nieruchomieją ze zdumienia. Dopiero kiedy obiekty się oddalają, kapitan
informuje Anchorage o incydencie.
Gdy radary Anchorage Center złapały UFO, natychmiast powiadomiono obronę powietrzną, ale
tam też już widziano obiekty na radarach. Jednocześnie obrona powietrzna potwierdza, że w tym
obszarze nie ma żadnych wojskowych maszyn.
– Sprawdźcie raz jeszcze, czy nie może chodzić o jakieś inne obiekty wojskowe! – domaga się
Anchorage.
– To niezidentyfikowany obiekt latający... – nadchodzi po chwili wahania odpowiedź. –
Straciliśmy kontakt.
Nagle za japońskim boeingiem pojawia się gigantyczny statek kosmiczny wielkości lotniskowca,
przypominający swym kształtem orzech.
– To... to... bardzo... bardzo wielki obiekt latający! – melduje przez radio JL 1628.
Przestraszona załoga Boeinga prosi o pozwolenie na zmianę kursu
i natychmiast po otrzymaniu zgody kapitan Terauchi skręca w lewo.
Jego nadzieja, że w ten sposób „zgubi” gigantyczny statek
kosmiczny, okazuje się płonna, ponieważ jedno spojrzenie na
zewnątrz przekonuje go, że obiekt niezmiennie podąża za samolotem.
W panice Terauchi prosi o zezwolenie na zejście na niższy pułap i
natychmiast je otrzymuje.
– Zaczynamy manewr schodzenia – melduje JL 1628 do
Anchorage.
– Czy nadal widzicie coś w powietrzu? – pyta Anchorage.
– Tak jest, nadal... to coś... podchodzi z prawej strony.
– Zrozumiałem! – potwierdza Anchorage.
Kiedy ilość paliwa spada do 3800 funtów, co wyklucza dalsze
krążenie w powietrzu, Terauchi prosi o zezwolenie na wzięcie
bezpośredniego kursu na lotnisko Talkeetna w Anchorage.
– Zezwalam na kurs bezpośredni na Talkeetna dla JL 1628 – potwierdza Anchorage. –
Informujcie na bieżąco, co się dzieje!
– Obiekt nadal na tej samej pozycji! – brzmi odpowiedź.
W czasie rozmowy przez radio załoga Boeinga z niepokojem przygląda się UFO lecącemu w
stałej odległości za nimi.
– Wykonajcie zwrot o 180 stopni i poinformujcie o reakcji obiektu! – poleca Anchorage.
Rysunki wykonane przez kapitana Kenju Terauchi.
W tym czasie obrona powietrzna potwierdza, że w powietrzu nie znajdują się żadne wojskowe
maszyny, i pyta, czy JL 1628 nadal widzi w pobliżu obcy obiekt latający. Anchorage potakuje.
Prawie w tym samym momencie inna stacja radarowa systemu obrony powietrznej łapie na
radarze echo obiektu.
– Czy nadal leci za Boeingiem? – pyta Anchorage.
– Wygląda na to, że tak – odpowiada stacja radarowa obrony powietrznej.
W tym czasie wszystkie okoliczne stacje radarowe, tak cywilne jak i wojskowe, mają UFO na
swoich ekranach.
– Czy wysłać myśliwce przechwytujące? – pyta obrona powietrzna kapitana Terauchiego.
– Nie, nie – broni się JL 1628.
Kapitan Terauchi pamięta, że kiedyś wskutek interwencji amerykańskiego myśliwca w czasie
podobnego incydentu doszło do tragedii.
UFO leci za japońskim Boeingiem przez 50 minut, by potem zniknąć równie nagle, jak się
pojawiło.
O 18.25 JL 1628 ląduje bez przeszkód na lotnisku w Anchorage.
– Cieszę się, że nic się nie stało – mówi kapitan Terauchi na konferencji prasowej. – Moi
koledzy mają żony, mają dzieci i są jeszcze młodzi.
Szef obrony powietrznej FFA powołał specjalny sztab kryzysowy. Okazało się, że kontrolerzy
lotów nie bardzo wiedzieli, jak zareagować. W końcu ani nie było żadnego niebezpieczeństwa, ani
też złamania jakichś przepisów. Wszystko było po prostu niesamowite.
Dla kapitana Terauchiego nie ulega wątpliwości, że było to spotkanie z pozaziemskim statkiem
kosmicznym.
Autor: Johannes von Buttlar