31 McWilliams Judith Związek serc

background image

Judith McWilliams

Związek serc

Harlequin

Toronto

 Nowy Jork  Londyn

Amsterdam

 Ateny  Budapeszt  Hamburg

Madryt

 Mediolan  Paryż  Sydney

Sztokholm

 Tokio  Warszawa

background image

Judith McWilliams

Strona nr 2

Tytuł oryginału:

Looking Good

Przełożyła:

Barbara Osuchowska

background image

ZWIĄZEK SERC

Strona nr 3

ROZDZIAŁ 1

– Pomóż mi! – błagała Marcy.
– Zobacz sama, co mnie czeka. – Zdesperowanym gestem

Emily McGregor wskazała stos wydruków komputerowych
piętrzących się przed nią na biurku.

– Musisz mi pomóc! Jesteś jedyną atrakcyjną kobietą, jaką

znam. Naprawdę – przekonywała Marcy przyjaciółkę, widząc
jej sceptyczne spojrzenie. – Popatrz w lustro. Masz piękne,
czarne i lśniące włosy, oczy o blasku szafirów, doskonałą,
mleczną cerę, a na dodatek wręcz idealną figurę, za którą
oddałabym i zrobiłabym wszystko, pod warunkiem że nie
musiałabym się odchudzać. Nie da się ukryć, moja kochana,
że jesteś uosobieniem kobiecej urody.

Co to ma za znaczenie? – pomyślała Emily z nagłym

bólem serca. Żadne. Od czterech miesięcy odczuwała
ogromną pustkę w życiu. Nic się nie liczyło. Przerwała
jednak szybko swe smętne rozmyślania i odpowiedziała
spokojnie:

– Zgoda, Marcy. Przyznaję, że reprezentuję te cechy

fizyczne, które są powszechnie uważane za atrakcyjne, lecz...

– Przestań teoretyzować jak jakiś nadęty naukowiec

przerwała jej Marcy. – Dysponujesz teraz wolnym czasem.
Przecież studenci zjawią się dopiero w przyszłym tygodniu.

background image

Judith McWilliams

Strona nr 4

– Tak, ale już mam mnóstwo papierkowej roboty

związanej z ich przyjazdem. Nadesłali wypełnione ankiety. –
Emily ponownie wskazała ręką stertę wydruków. – Czy dasz
wiarę, że właśnie tej jesieni międzywydziałowy Instytut
Historii będzie obsługiwał niemal wszystkich studentów
naszego, tak przecież ogromnego, uniwersytetu?

– I stąd te stosy wydruków? A dlaczego właśnie ty masz

się nimi zajmować? W Instytucie Psychologii całą
papierkową robotę wykonuje szef.

– U nas zazwyczaj też, ale profesor Warren musiał lecieć

wczoraj do Los Angeles w pilnych sprawach rodzinnych i
dlatego wszystkie prace administracyjne przekazał mnie.

– Założę się, że twój szef przymierza się już do emerytury

i zanim zgłosi twą kandydaturę na swoje miejsce, chce się
przekonać, jak sobie radzisz z takimi sprawami.

– Nie zgłosi. W przeciwnym razie byłby to prawdziwy cud

– odrzekła melancholijnie Emily.

– To dla ciebie wielka szansa.
– Marcy, zbyt pochopnie wyciągasz wnioski. – Emily

podniosła wzrok i z uśmiechem spojrzała na przyjaciółkę. –
W tym, co mówisz, jest tylko trochę racji. Rzeczywiście
profesor Warren ma w przyszłym roku ustąpić ze stanowiska
kierownika instytutu. Mianował mnie swoją zastępczynią
tylko dlatego, że ja jedna nie zamierzam ubiegać się o ten
awans.

– Chyba żartujesz – powiedziała zdumiona Marcy.
– Profesor oświadczył, że gdyby teraz wyznaczył na swego

zastępcę jednego z dwóch kolegów, którzy są głównymi
kandydatami na stołek po nim, mogłoby to być poczytane za
faworyzowanie jednego z nich. Jako że jestem kobietą,
przepraszam, wedle szefa „młodą kobietą”, więc nie mogę
liczyć na to, iż mnie poprze.

– Nazywa cię młodą? Masz przecież już trzydzieści dwa

lata. Za takie stawianie sprawy na twoim miejscu
wytoczyłabym

profesorowi

Warrenowi

proces

o

background image

ZWIĄZEK SERC

Strona nr 5

dyskryminację kobiet. – Marcy była wyraźnie zdegustowana.

– Pomysł kuszący, ale nie wyniknęłoby z tego nic dobrego.

Jeśli nawet wygrałabym sprawę, to i tak moja sytuacja w
instytucie stałaby się nie do pozazdroszczenia i musiałabym
chyba odejść z uczelni. Sądzę, że tego rodzaju wypowiedzi
najlepiej ignorować. Zawsze tak robię. Prawie zawsze, bo
właśnie wczoraj niejaki Burt Crisman wyprowadził mnie
całkowicie z równowagi. Miałam ochotę rozszarpać go na
kawałki!

– Jeśli to jest facet, o którym myślę, to każda kobieta bez

mrugnięcia okiem zapewniłaby ci na czas morderstwa
wiarygodne alibi. Co tym razem zrobił?

– Czy pamiętasz mój artykuł o polityce wewnętrznej

Cromwella, który pisałam dla „Gazety Historycznej”? –
Marcy przytaknęła ruchem głowy, więc Emily mówiła dalej:
– Otrzymałam oficjalny list z prośbą, żebym na ten temat
wygłosiła referat na zjeździe historyków, który odbędzie się
wiosną przyszłego roku.

– Wspaniale! Moje gratulacje! – wykrzyknęła Marcy. – To

wielkie wyróżnienie. Ale co ma z tym wspólnego Burt
Crisman?

– O tym zaproszeniu profesor Warren powiedział moim

kolegom na zebraniu pracowników naukowych instytutu.
Usłyszawszy to Burt Crisman oświadczył, że widocznie
organizatorzy zjazdu mieli z góry określony limit babskich
wystąpień i jakieś referaty musieli powierzyć kobietom, więc
tylko dlatego zwrócili się do mnie.

– Wredny komentarz – stwierdziła z niesmakiem Marcy.
– Tacy faceci doprowadzają mnie do szału. Jeśli popełnię

błąd, co może zdarzyć się każdemu, od razu przypisują to
temu, że jestem kobietą. Ich zdaniem, kobiety nie powinny
wykładać w szkołach wyższych. A jeśli już tam się znalazły,
to z góry wiadomo, że będą do niczego. Z drugiej zaś strony,
jeśli zrobią coś dobrze i spotka je wyróżnienie, to tego w
ogóle się nie docenia. I tacy ludzie, jak Burt Crisman, mają

background image

Judith McWilliams

Strona nr 6

czelność oświadczać, że organizatorzy zjazdu zwrócili się do
mnie tylko dlatego, że jakieś wystąpienia muszą powierzyć
kobietom.

– Nie dziwię się, że jesteś rozżalona. Świetnie cię

rozumiem – odrzekła Marcy. – Znaczna część winy leży
jednak po stronie twojego szefa. Profesor Warren to
zagorzały antyfeminista. Dlatego takie typy, jak Burt
Crisman, pozwalają sobie na wstrętne insynuacje pod naszym
adresem.

– Masz rację. Zdaję sobie z tego sprawę. – Emily

westchnęła głęboko. – Chociaż muszę uczciwie przyznać, że
profesor Warren ma też swoje zalety. Pamiętasz, jak zeszłej
wiosny przyzwoicie się zachował, kiedy...

Marcy przerwała przyjaciółce.
– Może przynajmniej rzucisz okiem na specyfikację tej

subwencji, którą dostałam na badania? Zrób to, proszę. Od
razu się przekonasz, jak bardzo będzie mi potrzebna twoja
pomoc.

– Teraz nie mogę. Jestem potwornie zajęta. Nowy semestr

właśnie się zaczyna, a oprócz własnej pracy mam jeszcze na
głowie te wszystkie sprawy administracyjne.

– Na razie nie jesteś mi jeszcze potrzebna. Ale potem

pomożesz?

– Dobrze. – Emily westchnęła. – No to opowiedz mi o tej

twojej nowej pracy.

– Badam wpływ aparycji kobiet na zachowanie się ludzi, z

którymi mają do czynienia. Dotychczas niemal wszystkie
podobne badania dotyczyły mężczyzn. A w tych nielicznych
pracach, w których uwzględniano kobiety, interesowano się
tylko skutkami czysto psychologicznymi, a nie tym, jak
spożytkować w praktyce uzyskane wyniki. Moim zadaniem
jest znalezienie sposobu pomocy kobietom w posługiwaniu
się ich wyglądem zewnętrznym w celu wytworzenia w
oczach otoczenia takiego wyobrażenia o nich samych, jakie
jest im w życiu potrzebne.

background image

ZWIĄZEK SERC

Strona nr 7

Emily zastanawiała się nad słowami przyjaciółki.
– Twoja pomoc przyda mi się tylko w testach wstępnych –

ciągnęła Marcy. – Reakcje otoczenia, konkretnych ludzi, na
twoją aparycję dadzą mi pojęcie o tym, w którą stronę pójść
w dalszych dociekaniach. Do mojego eksperymentu nadajesz
się doskonale, gdyż potrafisz błyskawicznie zmieniać swój
wygląd. Z kobiety atrakcyjnej umiesz stać się szybko kobietą
niezwykle efektowną. Dużo trudniejsze jest przekształcenie
się z osoby o powierzchowności nijakiej w kobietę ładną.
Możesz wierzyć, przekonałam się o tym na własnej skórze.
Do dalszych doświadczeń posłużę się studentkami. Ale
wcześniej oboje będziecie musieli tylko...

– Oboje? Kogo masz jeszcze na myśli? – spytała

zaskoczona Emily. – Marcy, czy ty aby znów nie zamierzasz
mnie z kimś kojarzyć?

– Oczywiście, że tak. – Marcy mówiła teraz bardzo

rozżalonym głosem. – Kiedy mnie zawiadomiono, że
dostałam upragnioną subwencję rządową, natychmiast
pomyślałam, że będzie to doskonała okazja, żeby zrobić
badania społecznie użyteczne. Że popularność, którą zdobędę
po opublikowaniu tej pracy, bardzo poprawi moje
samopoczucie i będzie solidnym krokiem naprzód w karierze
naukowej. Nieprawda. O tym wszystkim nie myślałam ani
przez chwilę. Najważniejsze było dla mnie tylko to, że
powstaje idealna wręcz szansa, aby zmusić Emily do
umawiania się z facetami. I zamiast zająć się mnóstwem
spraw, które mnie czekają przed rozpoczęciem nowego
semestru, spędziłam całe trzy dni na przeglądaniu akt
personalnych wszystkich mężczyzn, którzy się ostatnio
pojawili na naszym uniwersyteckim podwórku, oraz na
aranżowaniu niby to przypadkowych spotkań z najbardziej
obiecującymi kandydatami. I wszystko tylko i wyłącznie po
to, żeby znaleźć dla ciebie odpowiedniego mężczyznę!

Emily podniosła rękę do góry.
– Poddaję się. Masz rację. Moje podejrzenia były

background image

Judith McWilliams

Strona nr 8

nieuzasadnione, wręcz śmieszne. Wybacz.

Marcy z trudem ukryła triumfujący uśmiech. Stary

profesor psychologii miał świętą rację: nikt nigdy nie uwierzy
w prawdę, jeśli się ją poda w nieprawdziwy sposób.

– Po co włączasz mężczyzn do tego eksperymentu? –

spytała Emily. – Przecież ma on dotyczyć tylko kobiet.

– Są potrzebni jako obserwatorzy, a także dlatego, że w

niektórych testach męska eskorta jest po prostu niezbędna.

– Czy już upatrzyłaś faceta gotowego do poświęceń?
– Nie – gładko skłamała Marcy. Musiała uśpić czujność

Emily. – Nieważne, kto zagra tę rolę – oświadczyła, brnąc
dalej w łgarstwa. – Potrzebny jest tylko przyzwoity kawałek
męskiego ciała o odpowiednich rozmiarach i nic więcej.

Emily popatrzyła zdumiona na przyjaciółkę.
– Jakie rozmiary masz na myśli? – spytała.
– A fe, co za brudne myśli. Chodzi przecież o poważny

eksperyment naukowy.

– Nic, co dotyczy psychologii, nie jest naukowe. Muszę

jednak przyznać, że tym razem poruszasz intrygujący temat.

– A więc pomożesz?
– Wiem, że to nierozsądne i że gorzko tego pożałuję, ale

się zgadzam. Pomogę – z wahaniem odrzekła Emily.

– Świetnie! Zaraz zacznę się rozglądać za jakimś

mężczyzną...

– O odpowiednich rozmiarach – dodała Emily.
– ...który zgodzi się pomóc i wziąć udział w

eksperymencie – ciągnęła niewzruszenie Marcy. – Jak
myślisz, czym można by przekupić faceta?

– Obiecaj, że do końca życia będziesz się trzymała od

niego z daleka.

– Głupie żarty. Udział w badaniach naukowych jest

przywilejem.

– Bzdura. Nigdy w to więcej nie uwierzę. Dobrze

pamiętam moje smutne doświadczenia, kiedy ci pomagałam
w eksperymencie dotyczącym skutków braku snu.

background image

ZWIĄZEK SERC

Strona nr 9

– Za tamtą pracę dostałam doskonałą ocenę –

przypomniała Marcy.

– A ja zasnęłam podczas ważnego testu z historii,

ponieważ byłam wykończona.

– Pamiętam. Twój profesor sądził wówczas, że masz

senność napadową.

– A ja miałam tylko zwariowaną przyjaciółkę.
– Wydaje mi się, że od tamtej pory upłynęły całe lata. –

Marcy westchnęła głęboko.

Emily w duchu przyznała jej rację. Wtedy sama była

radosną, młodą dziewczyną. Sądziła, że ma przed sobą
wspaniałe życie.

– No to nasza umowa stoi. A odpowiedniego faceta

dostarczę ci w przyszły czwartek. Na przyjęciu z okazji
otwarcia nowego wydziału.

– Nie wracaj znów do tej sprawy – poprosiła Emily. –

Bardzo mi się to wszystko nie podoba.

Marcy zbierała się do wyjścia.
– Czas na mnie. Jeśli się wcześniej nie odezwę, to

zobaczymy się na przyjęciu. A teraz wracaj do ankiet
studenckich. Miłej pracy.

Emily odprowadziła wzrokiem przyjaciółkę. Upłynęło już

sporo czasu od mojej operacji i Marcy jest przekonana, że
powinnam zacząć wreszcie żyć normalnie, pomyślała.
Przyjaciółka miała rację, ale tylko teoretycznie. Emily
pozostał bowiem głęboki uraz psychiczny.

Wróciła do przerwanej papierkowej roboty. Była już

przecież fizycznie zupełnie zdrowa. Mogła korzystać z pełni
życia. Trudno przychodziło jej jednak w to uwierzyć.

Do czwartkowego wieczoru Emily zdążyła wykrzesać z

siebie iskrę entuzjazmu do zapowiedzianego przez Marcy
eksperymentu. Wydawał się interesujący. Można było mieć
nadzieję, że mądra pani psycholog pomoże lepiej
funkcjonować kobietom. W dzisiejszym, tak bardzo trudnym,
świecie interesów powinny umieć wykorzystać wszystkie swe

background image

Judith McWilliams

Strona nr 10

możliwości. Ale czy zdają sobie z nich sprawę? Trzeba
uświadomić kobietom, jak bardzo taka pomoc jest im
potrzebna.

Kiedy Emily weszła do audytorium, w którym odbywało

się przyjęcie, powitał ją gwar rozmów. Zza wysokich,
rachitycznych roślin doniczkowych dobiegł ją głos Marcy:

– Wreszcie jesteś.
– Dlaczego się ukrywasz? – Emily zajrzała za roślinny

parawan, próbując zlokalizować przyjaciółkę. – Przecież po
to tylko przychodzimy na takie przyjęcia, żeby się pokazać
władzom uczelni i wydziału. Gdy nas zobaczą, możemy
spokojnie zmykać do domu.

– Czekałam na ciebie. – Marcy wynurzyła się zza mizernej

palmy. Zrzuciła zeschnięty liść przyczepiony do sukienki. –
Muszę przyznać, że się nie spieszyłaś – dodała z przekąsem.

– Musisz? – śmiejąc się spytała Emily.
– Tak. Przyszłaś późno, ale za to dobrze wyglądasz. – Z

wyraźną aprobatą Marcy przyglądała się ciemnoniebieskiej,
jedwabnej bluzce przyjaciółki i czarnym sandałkom na
wysokich obcasach. – Wyglądasz bardzo...

– Profesjonalnie? – podpowiedziała Emily.
– Oczywiście. Chodź. Chcę ci przedstawić naszego

osobnika płci męskiej.

Emily nie ruszyła się z miejsca.
– Dlaczego? – spytała.
– Bo będzie ci łatwiej z nim współpracować, jeśli się

wcześniej poznacie – wyjaśniła Marcy zaskoczona pytaniem
Emily.

– Nie to miałam na myśli. Pytałam, dlaczego zgodził się ci

pomóc.

– Bo jest u nas nowy i w ten sposób będzie miał okazję

poznać więcej osób – wyjaśniła Marcy.

Przemilczała jedynie drobny fakt, że temu osobnikowi

zdążyła już pokazać fotografię ślicznej przyjaciółki.

background image

ZWIĄZEK SERC

Strona nr 11

Emily stała nadal bez ruchu. Z ponurym wyrazem twarzy

patrzyła przed siebie.

– Chodź wreszcie. Nie rób takiej miny. Wybrałam dobrego

faceta. Po pierwsze, jest chętny do współpracy, a po drugie,
przez

piętnaście

lat

był

świetnie

prosperującym

biznesmenem, dzięki czemu będzie nam mógł wiele
powiedzieć o tym, jak świat interesu traktuje kobiety.

– Co robi na naszej uczelni?
– Niedawno sprzedał firmę handlującą oprogramowaniem

i przyjął na rok wykłady. Władze naszej Szkoły Biznesu są
wprost zachwycone. No, chodź wreszcie. Chcę was sobie
przedstawić, zanim ktoś inny go przydybie.

– Czyżby ten facet był kimś ważnym? – spytała Emily.

Szła potulnie za Marcy, z trudem torującą sobie drogę w
tłumie gości.

– Plotka głosi, że swoją firmę sprzedał za ponad

trzydzieści milionów dolarów – powiedziała półgłosem.

– A więc jest naprawdę kimś ważnym – złośliwie

mruknęła pod nosem Emily.

– Lepiej w to uwierz. Chęć zysku jest potężnym

czynnikiem motywującym działania ludzi. Już gro mamy.
Jest tam.

– Gdzie? – Emily szukała wzrokiem mężczyzny o

wyglądzie bogatego biznesmena.

– Stoi obok profesora Welbourne’a. Poczekaj tutaj. Zaraz

go przyprowadzę.

Emily zaczęła przyglądać się mężczyźnie, z którym

profesor Welbourne prowadził ożywioną rozmowę.

Był dobrze zbudowany i dość wysoki. Miał na sobie

świetnie skrojony szary garnitur. Biel koszuli kontrastowała z
ciemną opalenizną twarzy. Słuchając swego rozmówcy,
odchylił nieco głowę, uwydatniając ostro zarysowany profil.

Emily skupiła wzrok na jego wąskich wargach. W tej

chwili, jakby pod wpływem otrzymanego impulsu,
mężczyzna nagle odwrócił się nieco i przeniósł na nią

background image

Judith McWilliams

Strona nr 12

spojrzenie. Brązowe oczy zapłonęły blaskiem, a na ustach
ukazał się ciepły, zmysłowy uśmiech.

Emily poczuła, że robi się jej gorąco. Własna reakcja na

spojrzenie mężczyzny bardzo ją zaskoczyła. Powinien nosić
tabliczkę

z

napisem

„Uwaga,

niebezpieczeństwo”,

wykonanym wielkimi, czerwonymi literami.

Marcy odciągnęła go od profesora Welbourne’a i

przyprowadziła do Emily.

– Moja kochana – powiedziała – pozwól, że ci przedstawię

Lucasa Sheridana. Lucasie, to jest Emily McGregor.

Emily wyciągnęła rękę. Dotyk jego dłoni sprawił, że

poczuła nagle silny dreszcz przebiegający przez całe ciało.
Krew uderzyła jej do głowy i zaróżowiła policzki.

– Miło mi poznać panią, Pani profesor.
To konwencjonalne, pełne szacunku przywitanie

uspokoiło nieco Emily. Szybko otrząsnęła się z doznanego
przed chwilą uczucia.

– Moi drodzy, proszę, bez ceregieli. Mówcie sobie po

imieniu – wtrąciła się Marcy.

– Mogę tak zwracać się do pani? – spytał Lucas.
Emily uśmiechnęła się z przymusem i kiwnęła głową.

Mówienie po imieniu było rzeczą naturalną. Nie chciała, żeby
jej protesty wzbudziły jakieś podejrzenia. Nie powinna
zwracać na siebie jego uwagi ani zresztą uwagi żadnego
innego mężczyzny. Bardzo jej na tym zależało.

– Marcy wyjaśniła mi, czego się spodziewa po swych

badaniach – zaczął Lucas – i wydaje się...

– Jesteś! Wreszcie cię znalazłem. – Profesor Goodman,

szef Szkoły Biznesu, klepnął Lucasa po ramieniu. – Mamy
tutaj kolegę, który właśnie przyjechał z Austrii. Chcę,
żebyście się poznali. Zostawiłem go przy wazie z ponczem.
Pozwolicie panie, że porwę wam Lucasa?

– Oczywiście – szybko odrzekła Emily, uprzedzając

ewentualne protesty Marcy. – Dlatego przecież jest to
przyjęcie. Żeby ludzie mogli się poznać.

background image

ZWIĄZEK SERC

Strona nr 13

– Pomysł wręcz znakomity – powiedział cicho Lucas.

Emily zauważyła podejrzany błysk w jego oczach. Nie
zmieniła wyrazu twarzy, udając, że w tym, co powiedział, nie
wyczuła ukrytego podtekstu.

– Emily, wpadnę do ciebie w tygodniu, żeby omówić

eksperyment. – Mówiąc to Lucas opuścił obie panie i podążył
za profesorem Goodmanem.

– Ale... – Emily zorientowała się nagle, że mówi w

próżnię. Nie zdążyła zaprotestować. Nie chciała, żeby Lucas
przychodził do niej do instytutu. Dziwnie się czuła w jego
obecności tutaj, przy ludziach, jeszcze bardziej obawiała się
spotkania w czterech ścianach małego pokoju.

– No i jak ci się podoba? – spytała Marcy.
– Zastanawiam się raczej nad przyczyną, dla której taki

facet zgodził się nam pomóc.

– Przecież już ci mówiłam. Chce nawiązać kontakty.

Nikogo nie zna, niedawno przyjechał do Wilmington. Po raz
pierwszy znalazł się w stanie Indiana.

– Jeśli profesor Goodman w tak szybkim tempie będzie go

przedstawiał innym pracownikom uczelni, to do jutra Lucas
pozna już wszystkich.

– Powiedział, że nam pomoże. Sądzę, że jest człowiekiem,

który dotrzymuje słowa – stwierdziła Marcy.

– Ma z pewnością jeszcze inne pozytywne cechy.
– Co to, nie podoba ci się?
– Dlaczego miałby mi się nie podobać? – zaczepnie

odparła Emily. Musiała mieć się na baczności przed Marcy.
Spostrzegawcza przyjaciółka łatwo mogła się zorientować, że
Emily ogarnął strach. Przed zaangażowaniem się
uczuciowym, a potem porzuceniem.

Być może uda się zniechęcić Lucasa. Za każdym razem,

kiedy zadzwoni, będzie udawała, że jest bardzo zajęta. Wtedy
on poszuka sobie łatwiejszego sposobu nawiązania
kontaktów z ludźmi. Po dzisiejszym wieczorze i
zainteresowaniu, które wzbudził, z pewnością otrzyma wiele

background image

Judith McWilliams

Strona nr 14

zaproszeń na różne imprezy towarzyskie. Jane Austen
napisała kiedyś, że każde środowisko, w którym pojawia się
majętny, wolny mężczyzna, niemal automatycznie uważa, iż
jest natychmiast do wzięcia i potrzebna mu żona.

Swój plan Emily wprowadziła od razu w życie. Za każdym

razem, gdy Lucas telefonował, żeby omówić eksperyment,
zbywała go byle czym. Miała wprawdzie wyrzuty sumienia w
stosunku do Marcy, ale pocieszała się jednak tym, że
partnerem potrzebnym do eksperymentu może być dowolny
mężczyzna, niekoniecznie ten bogaty biznesmen.

Od przyjęcia upłynęły cztery dni. Usłyszawszy pukanie,

Emily podniosła głowę znad sterty papierów. W drzwiach
gabinetu ujrzała Lucasa. Mimo że nie był bardzo wysoki i
barczysty, swą osobą zdawał się wypełniać całe niewielkie
pomieszczenie. I znów, podobnie jak poprzednio, Emily
poczuła, że przeszywa ją dziwny, niepokojący dreszcz.

– Zjawiam się nie w porę?
Podszedł bliżej i zaczął rozglądać się za czymś do

siedzenia. Nie znalazł niczego.

– Przepraszam. Wyniosłam krzesło do magazynku na

końcu holu.

– Nie szkodzi. Jakoś sobie poradzę. – To mówiąc

przesunął papiery leżące przed Emily i przysiadł na krawędzi
biurka. Spodnie z cienkiej, brązowej wełny opinały jego
umięśnione uda.

Był stanowczo za blisko. Emily podniosła się szybko i

udając, że musi włożyć papiery do kartoteki, podeszła do
dębowej szafy stojącej w rogu pokoju.

Ta rejterada nie uszła uwagi gościa. Nie pierwszy już raz

Emily starała się mu wymknąć. Na przyjęciu zachowywała
się sztywno. Za każdym razem, gdy telefonował, rozmawiała
z nim sucho i oficjalnie, a teraz, kiedy zjawił się osobiście,
dosłownie od niego uciekała.

Przyglądał się sylwetce młodej kobiety pochylonej nad

kartoteką. Była ogromnie napięta i zdenerwowana. Dlaczego?

background image

ZWIĄZEK SERC

Strona nr 15

Czy zrobił coś, czym ją przestraszył? Nie. Zachowywał się
zwyczajnie, jak każdy kulturalny mężczyzna w obecności
atrakcyjnej kobiety. Jest tak ładna, że do reakcji ze strony
mężczyzn musi być przyzwyczajona.

A więc dlaczego ucieka? Zachowuje się tak, jakby się

bała. Skoro Marcy go zaaprobowała, Emily powinna mieć do
niego choć trochę zaufania. Nerwowe zachowanie tej kobiety
nie miało logicznego uzasadnienia.

A może przeżyła ostatnio jakieś rozczarowanie i dlatego

tak postępuje? Obawia się wszystkich mężczyzn, nie tylko
jego?

Lucasowi bardzo zależało na bliższym poznaniu Emily. W

tym celu musiał jednak pokonać jej zahamowania. W jaki
sposób? Była profesorem. Umiała nauczać i, jak twierdziła
Marcy, robiła to doskonale. Przyszło mu nagle do głowy, że
Emily poczułaby się znacznie lepiej, gdyby udało mu się
stworzyć między nimi zależność zbliżoną do stosunku
między nauczycielem a uczniem. Miałaby iluzoryczne
poczucie przewagi. O co ją poprosić? Czego mogłaby go
uczyć? Postanowił, że później się nad tym zastanowi i
wymyśli coś sensownego. Na razie musi sprawić, żeby nie
czuła się zagrożona.

– Czy zawsze chowasz stołki przed gośćmi, czy tylko

przede mną? – spytał żartobliwie.

– Nie wiedziałam, że przyjdziesz. – Ton głosu Emily

świadczył niezbicie o tym, że gdyby zapowiedział swą
wizytę, w ogóle by jej tutaj nie zastał. – Krzesło usuwam
zawsze na początku każdego roku akademickiego, żeby
zlikwidować jęki i skargi.

– Czy nie lepiej byłoby przenieść ten mebel do Instytutu

Teologii, żeby tam odprawili egzorcyzmy i wygonili z niego
diabła?

Emily rozluźniła się i roześmiała.
– To nie krzesło jęczy i się użala, lecz robią to studenci.

Dopiero po dwóch latach pracy w instytucie uświadomiłam

background image

Judith McWilliams

Strona nr 16

sobie, że na stojąco narzekają i skarżą się znacznie krócej.

– Często to robią? Dzisiaj rano miałem pierwszy wykład i,

przyznaję, jestem pod wrażeniem. Moi studenci to ciekawa
młodzież. Wykazują dużą dojrzałość.

– Są z ostatniego roku?
– Tak, Wykładam im etykę biznesu.
– Moi podopieczni też są świetni, ale oprócz studentów z

wyższych lat mam także kontakty ze sporą grupą nowicjuszy,
którymi się opiekuję, a dla części z nich pierwsze chwile
pobytu na uczelni są bardzo trudne.

– Ja... – Lucas przerwał, gdyż właśnie w tej chwili

rozległo się głośne pukanie.

– Proszę! – zawołała Emily.
Drzwi otworzyły się szeroko i do pokoju wpadł młody

człowiek. Miał błędny wzrok i zgnębiony wyraz twarzy.

– Chcę się wycofać! – wykrzyknął.
– Przecież dopiero co wszedłeś – powiedział pod nosem

Lucas.

Emily rzuciła mu karcące spojrzenie i zwróciła się do

studenta.

– Może najpierw mi powiesz, jak się nazywasz, i

wyjaśnisz, o co chodzi.

– Jestem Ryan Jones. Już mówiłem. Chcę się wycofać.

Mam tego dość. Nie chcę chodzić na rosyjski. To był po
prostu koszmar. – Aż się wzdrygnął. – Przesiedziałem na
wykładzie całą godzinę i nie zrozumiałem ani jednego słowa!

– Nie przejmuj się – łagodnym głosem powiedziała Emily.
Usiadła przy biurku i sięgnęła ręką do klawiatury

komputera. Poczuła lekki zapach wody kolońskiej Lucasa.
Starając się ignorować jego obecność, poprosiła Ryana o
identyfikacyjny numer ubezpieczenia społecznego i
wystukała go na klawiaturze.

– Jesteś z pierwszego roku i dotychczas nie wybrałeś sobie

przedmiotu kierunkowego?

– Jeszcze się nie zdecydowałem. Ale już wiem, czego na

background image

ZWIĄZEK SERC

Strona nr 17

pewno nie wybiorę.

– Czy wykład z rosyjskiego dla początkujących był w

Landis Hall, w sali 114?

– Tak. Ledwie ją znalazłem Poszedłem na skróty i długo

błądziłem – poskarżył się młody człowiek.

Emily zastanawiała się przez chwilę.
– I powiadasz, że podczas całego wykładu nie padło ani

jedno słowo po angielsku?

– Tak. Jedynym wyrazem, który zrozumiałem, było

nazwisko wykładowcy wypisane na tablicy.

– A jak brzmiało?
– Blandings.
Emily sięgnęła po wewnętrzną książkę telefoniczną

uczelni i wykręciła wyszukany numer.

– Czy profesor Blandings? Tu Emily McGregor z Instytutu

Historii. Zgłosił się do mnie student z pierwszego roku,
którym się opiekuję. Właśnie wrócił z... Tak. Zgadza się.
Rudy, z niebieskimi oczyma. Nosi dżinsy. Aha. Rozumiem. –
Zacisnęła wargi i słuchała w milczeniu swego rozmówcy. – I
nie przyszło panu do głowy powiedzieć mu o tym?... Być
może. Ale z pewnością lepiej sobie zapamięta pańską
nieuprzejmość.

Wyraźnie niezadowolona, odłożyła z trzaskiem słuchawkę

i zwróciła się do studenta.

– To nie był rosyjski dla początkujących. Poszedłeś na

specjalistyczny wykład z literatury, na temat Tołstoja.

– Ale numer sali się zgadzał. Na pewno. Dwa razy

sprawdzałem, zanim wsunąłem się po cichu do środka.

– Na rosyjski dla początkujących zapisało się więcej osób

niż przewidywano i sala okazała się zbyt mała. Dlatego oba
wykłady zamieniono miejscami. Twoje zajęcia z rosyjskiego
będą się odbywały w sali 318.

– Dlaczego profesor Blandings mi o tym nie powiedział? –

spytał rozgoryczony Ryan.

– Od tej informacji zaczął swój wykład. A ty się spóźniłeś.

background image

Judith McWilliams

Strona nr 18

Musisz się przede wszystkim nauczyć punktualności. – Emily
powtórzyła słowa profesora Blandingsa.

– Głupie gadanie.
– Uważaj na to, co mówisz – wtrącił się Lucas.
Ryan zrobił się czerwony. Rumieniec na twarzy jeszcze

bardziej uwydatnił jego chłopięce rysy.

– Przepraszam pana. Przepraszam, pani profesor.
– W porządku. – Emily uśmiechnęła się do chłopca. –

Trzymaj się, jakoś to przeżyjesz. Za tydzień lub dwa będzie
już łatwiej.

– Jeśli pani tak uważa. – Ton głosu Rynna wyraźnie

świadczył o tym, że chłopak nie jest przekonany o słuszności
słów swej opiekunki.

– Biedny dzieciak – powiedział Lucas po wyjściu studenta.

– Co to za typ ten Blandings?

– Nie jest wcale gorszy od sporej liczby innych

wykładowców. Uważają studentów za zło konieczne. Muszą
ich tolerować, żeby móc spokojnie robić własne prace
naukowe, czyli to, co ich naprawdę interesuje.

Lucas zmarszczył czoło.
– Jeśli porzuciłeś świat interesów i poszukujesz utopii, to

tutaj jej nie znajdziesz – poważnym głosem dodała Emily.

– Utopia to nie miejsce, lecz stan umysłu, zazwyczaj

wywołany przez kogoś szczególnego.

Emily popatrzyła na swego rozmówcę. Pomyślała, jakby to

było, gdyby stała się dla Lucasa tym kimś szczególnym,
obiektem jego zainteresowań. To rzeczywiście byłaby utopia.
Ale nie dla niej. Z nikim. Ani z Lucasem Sheridanem, ani z
żadnym innym. Była kobietą ze skazą. Do końca życia.

Lucas zauważył zamyślenie Emily i smutny wyraz jej

twarzy.

– Słuchaj... – zaczął.
Właśnie w tej chwili z hukiem otworzyły się drzwi i do

pokoju wpadła dziewczyna.

– Pani profesor!

background image

ZWIĄZEK SERC

Strona nr 19

– Czy się pali? – zapytał Lucas.
Na jego widok oczy dziewczyny aż się rozszerzyły. Jej

promienny uśmiech przeznaczony wyłącznie dla siedzącego
na biurku mężczyzny wyraźnie zaniepokoił Emily.

– Nie. A dlaczego pan pyta?
– Bo wpadłaś tutaj jak bomba i nie zadałaś sobie trudu,

żeby przedtem zapukać. Sądziłem więc, że coś się stało.

– Tak. Stało się.
Dziewczyna błyskawicznie przypomniała sobie, po co w

ogóle przyszła, i zwróciła się do Emily.

– Musi pani mnie przenieść do innego wykładowcy –

wybuchnęła. – Trafił mi się prawdziwy fanatyk!

– Oświeć mnie, proszę – powiedziała spokojnie Emily. –

Przedstaw się, wyjaśnij, o jaki wykład chodzi, i kto jest tym
fanatykiem.

– Nazywam się Jessie Bricklin. Mówię o wykładzie na

temat cywilizacji zachodniej. A fanatykiem jest profesor
Spalding.

– Chwileczkę. Chcę się upewnić, czy mówimy o tej samej

osobie. Pan po sześćdziesiątce, siwe włosy i ciemne oczy?

– Chyba tak. Ale ważne jest nie to, jak wygląda, lecz to, co

mówi.

– Bardzo chciałbym usłyszeć, co mówi – wtrącił się Lucas.
– Kazał nam przeczytać trzy książki, napisać pracę liczącą

co najmniej dziesięć stronic i oświadczył, że zamiast testów
będą wypracowania. – Głos dziewczyny brzmiał teraz o
oktawę wyżej. – Musi mnie pani natychmiast przenieść na
inne zajęcia!

– Jest jeszcze jedno rozwiązanie – podsunął Lucas. – A

może byś tak spróbowała postudiować?

– Ale... – zaczęła dziewczyna.
– Nie. Nie przeniosę – oświadczyła Emily. – Wystarczy

już tych skarg. Teraz ja mam ci coś do powiedzenia. Studenci
pierwszego roku bardzo rzadko mają szanse chodzenia na tak
znakomite wykłady. Tylko dlatego masz szczęście słuchać

background image

Judith McWilliams

Strona nr 20

profesora Spaldinga, że jest on entuzjastą nauczania, nawet
tych studentów, którzy na to w ogóle nie zasługują.

– Ale...
– Nie przeniosę cię do innej grupy tylko dlatego, że w

naukę u profesora Spaldinga będziesz musiała włożyć trochę
wysiłku.

– Ale w tej sytuacji nie będę miała czasu na nic innego! –

wykrzyknęła ze złością dziewczyna.

– Dzisiaj wieczorem w siedzibie Związku Studentów jest

wykład na temat właściwego organizowania sobie czasu
pracy – ciągnęła Emily. – Proponuję ci iść tam i posłuchać.

– Nigdzie nie pójdę! – wrzasnęła Jessie. – Zaraz

zadzwonię do ojca. Już on porozmawia z rektorem tej głupiej
szkoły. A wtedy pani pożałuje!

Wypadła z pokoju, trzasnąwszy głośno drzwiami. Emily

skrzywiła się słysząc, jak zabrzęczała szyba w oknie.

– Wykłady historyka tej klasy, co profesor Spalding, dla

takiej dziewczyny, to rzucanie pereł przed wieprze.

– Zaczynam być wdzięczny, losowi, że mam do czynienia

tylko z młodzieżą z najstarszych lat – stwierdził po chwili
Lucas.

– Trzeba uczciwie powiedzieć, że większość studentów

pierwszego roku w niczym nie przypomina Jessie. A jeśli ta
dziewczyna się przekona, że jej tatuś nie jest w stanie
zastraszyć naszego rektora, weźmie się prawdopodobnie w
garść i zabierze do pracy.

– A propos pracy. Czy już wiesz, na czym mają polegać

eksperymenty, w których mamy oboje uczestniczyć?

– Marcy chce, żebyśmy odtworzyli kilka różnych sytuacji,

w których może się znaleźć kobieta. Mając wyniki tych
wstępnych eksperymentów, nasza pani psycholog ustali
kierunek dalszych, głębszych badań.

Siedząc tak blisko Lucasa, Emily nie mogła skupić myśli.

Przeciągnęła ręką po włosach i pozornie naturalnym ruchem
odchyliła się nieco na krześle.

background image

ZWIĄZEK SERC

Strona nr 21

– To brzmi rozsądnie. Od ogółu do szczegółu, z

zawężaniem po drodze zakresu badań – powiedział po chwili
namysłu. – Ile czasu mamy na te eksperymenty?

– Właściwe badania Marcy chce zacząć gdzieś w połowie

października Przedtem będzie musiała zanalizować uzyskane
przez nas wyniki. Zajmie jej to jakieś dwa tygodnie. Cały test
musimy zakończyć w ostatnich dniach września.

– A więc mamy tylko miesiąc. Trzeba zacząć jak

najwcześniej.

– Czy brałeś kiedyś udział w eksperymentach naukowych?

– spytała Emily.

– Nie, ale zlecałem i nadzorowałem badania rynku dla

mojej firmy. Sądzę, że zasady są identyczne. Może
powinniśmy... – urwał, bo właśnie w tej chwili rozległo się
walenie w drzwi.

– Czy tu jest tak zawsze? – spytał zdesperowany.
– Proszę chwilę poczekać! – zawołała głośno Emily. – To

pierwszy dzień zajęć. Powoli wszystko się uspokoi.

– O której stąd wychodzisz?
– Obiecałam studentom, że będę do szóstej.
– Wobec tego umówmy się na kolację. Wieczorem

spokojnie sobie pogadamy.

– Na kolację? – powtórzyła Emily. Chciała zyskać na

czasie. Zdawała sobie sprawę z tego, że wkroczenie Lucasa
Sheridana w jej uporządkowane, spokojne życie z pewnością
je zakłóci. Miała już pierwsze tego dowody. Nie wiedziała,
co powiedzieć. Zagryzła wargę.

– O szóstej będę zbyt zmęczona, żeby iść do restauracji –

odrzekła po chwili.

– Rozumiem. – Lucas uśmiechnął się. – Wobec tego

zapraszam cię na kolację do siebie. Sam ją przyrządzę.

– To miło. Dziękuję.
Emily postanowiła ustąpić. Bała się, że jeśli odmówi,

Lucas zacznie się zastanawiać, dlaczego to zrobiła Chciała za
wszelką cenę uniknąć zbytniego zainteresowania swoją

background image

Judith McWilliams

Strona nr 22

osobą.

– Mieszkam w Markham Towers za Ohio Street. Przyjdź

zaraz po szóstej. Życzę powodzenia po południu. Wygląda na
to, że będzie ci potrzebne.

Znacznie bardziej będzie mi potrzebne wieczorem, kiedy

będę z tobą, pomyślała Emily.

background image

ZWIĄZEK SERC

Strona nr 23

ROZDZIAŁ 2

Emily nigdy przedtem nie była w Markham Towers. Ten

elegancki budynek wzniesiono niedawno. Wysokie ceny
znajdujących się w nim mieszkań przekraczały możliwości
większości jej znajomych.

W holu siedział umundurowany strażnik. Czy

rzeczywiście w spokojnym i małym mieście uniwersyteckim,
liczącym zaledwie cztery tysiące mieszkańców, są potrzebne
aż takie środki ostrożności?

– Słucham panią. – Na widok wchodzącej Emily strażnik

podniósł się szybko zza biurka Z wyraźną aprobatą
przyglądał się eleganckiej i zgrabnej kobiecie ubranej w
beżowe, płócienne spodnie. – W czym mogę pani pomóc?

– Przyszłam do pana Lucasa Sheridana.
– Ach tak. Uprzedził mnie o pani wizycie. – Strażnik

wskazał otwarte drzwi windy. – Najwyższe piętro,
apartament C.

Emily weszła do windy. Na myśl o tym, że za chwilę

zobaczy Lucasa, odczuwała podniecenie. Chodzi przecież
tylko o pracę, upomniała się szybko. Jest moim kolegą, z
którym będę prowadziła wspólny eksperyment.

Całą sprawę komplikował fakt, że Lucas Sheridan nie

traktował jej tylko po koleżeńsku. Zasady współpracy przy

background image

Judith McWilliams

Strona nr 24

badaniach naukowych chyba nie powinny być mu zupełnie
obce. Mimo to dawał Emily do zrozumienia, że widzi w niej
przede wszystkim kobietę. Musiała jednak przyznać, że
zachowywał się powściągliwie i w zasadzie nie można było
mu nic zarzucić. Nie próbował także dyskredytować jej
kwalifikacji zawodowych.

Chyba powinnam dać mu do zrozumienia, że w stosunku

do kolegów z uczelni należy zachowywać się z większym
dystansem, pomyślała Emily. Tak, ale zrobię to później,
kiedy skończymy wspólny eksperyment. Lucas będzie się już
czuł pewniej w naszym środowisku. A teraz niech się wciąga
do pracy pedagogicznej.

Piąte piętro. Drzwi windy rozsunęły się niemal

bezszelestnie. Emily znalazła się w szerokim korytarzu.
Apartament C był na samym końcu. Emily wydało się nagle,
że zaraz spotka ją coś dobrego. Gdyby tylko... Nie,
zastanawianie się nad tym, co by było gdyby, nie prowadzi do
niczego.

Sprawdziła, czy bluzka nie wysunęła się ze spodni.

Obciągnęła płócienny, beżowy żakiet. Zmobilizowała się i
nacisnęła dzwonek.

Nikt nie odpowiadał. Czekała spokojnie. Zastanawiała się

właśnie, czy nacisnąć dzwonek po raz drugi, czy też jeszcze
chwilę odczekać, gdy nagle się drzwi otworzyły.

– Wchodź szybko. – Lucas złapał Emily za rękę i wciągnął

bezceremonialnie do mieszkania. – Osiągnąłem stan
krytyczny – oświadczył. Był wyraźnie czymś przejęty.

Przyglądała się mu z dużą dozą podejrzliwości. Wyglądał

dość dziwacznie. Miał potargane włosy. Na jasnoniebieskiej,
eleganckiej koszuli widniały liczne, czerwone plamki.
Wytarte, obcisłe dżinsy, uwydatniające płaski brzuch i
umięśnione nogi, były pokryte jakimś białym pyłem, do
złudzenia przypominającym mąkę.

– Przyrządzam ci kolację. Właśnie...
Nagle z głębi mieszkania zaczęły dobiegać jakieś

background image

ZWIĄZEK SERC

Strona nr 25

podejrzane odgłosy. Trzaski i syki. Lucas wyraźnie się
zaniepokoił.

– Przepraszam. – Odwrócił się i szybko zniknął.
Emily podążyła powoli jego śladem. Weszła do kuchni.

Lucas pochylał się właśnie nad dużą patelnią, z której na
wszystkie strony pryskał rozżarzony tłuszcz. W małym
pomieszczeniu unosił się ostry swąd spalenizny. Emily
zmarszczyła nos.

– Właśnie przyrumieniam masło – rzekł Lucas.

Równocześnie przyglądał się dyskretnie gościowi. Chciał się
przekonać, jakie wrażenie wywarto na Emily to, co
zobaczyła: sytuacja totalnej klęski, starannie zaplanowana i
zainscenizowana.

Niecałą godzinę temu, kiedy na blacie kuchennym zaczął

gromadzić składniki niezbędne do przyrządzenia kolacji,
wpadła mu do głowy iście genialna myśl. Poprosi Emily,
żeby nauczyła go gotować! Pomysł wydawał się wręcz
znakomity. Wszyscy są tak przyzwyczajeni do historyjek o
niezaradnych,

samotnych

mężczyznach

próbujących

niezdarnie upitrasić coś do zjedzenia, że Emily bez żadnych
podejrzeń powinna połknąć haczyk. Lekcje gotowania to
świetna okazja do częstego przebywania razem, bardzo blisko
siebie...

Rozejrzawszy się wokoło, Emily przeniosła wzrok z

powrotem na kuchenkę.

– Nie przyrumieniasz masła, lecz je palisz. Lepiej szybko

zdejmij patelnię z ognia.

– Dobrze. – Lucas złapał za uchwyt. Z okrzykiem bólu

natychmiast go puścił i zaczął dmuchać na poparzone palce. –
Ależ gorące! – Oskarżycielskim wzrokiem patrzył na
patelnię.

– Widocznie za bardzo nagrzałeś kuchenkę i płytka się

rozpaliła. – Na widok rozżalonej miny Lucasa Emily z
trudem powstrzymała się od śmiechu.

– Gdzie jest ta piekielna rękawica do chwytania garnków?

background image

Judith McWilliams

Strona nr 26

– Nie wiem. Prawdopodobnie zabrały ją krasnoludki.
Emily rozejrzała się po kuchni. Oczom jej ukazał się

przerażający widok. Czegoś takiego jeszcze nigdy nie
oglądała.

Rondle, miski, przeróżne kuchenne przybory i produkty

spożywcze walały się wszędzie. Na blacie kuchennym nie
było ani skrawka wolnej powierzchni. Na kremowym
linoleum pokrywającym podłogę widniała duża, czerwona
plama, a obok niej druga, żółta, szklista i wypukła. Rozbite
jajko. Ze zlewu zwisała ścierka do naczyń. Była przesiąknięta
wodą, której krople skapywały powoli na podłogę.

Jak w krótkim czasie udało mu się doprowadzić nową

kuchnię do tak przerażającego stanu? Przecież w Markham
Towers zamieszkał zaledwie przed kilkoma dniami!

Dopiero następne odgłosy dochodzące z patelni, na której

skwierczało masło, oprzytomniły nieco Lucasa. Ściągnął z
szafki jakąś szmatę, owinął dookoła trzonka patelni i
zepchnął ją na zimny palnik. Kiedy to robił, od rozpalonej do
czerwoności płytki zaczął się tlić brzeg materiału. Po chwili
buchnęły płomienie.

Lucas upuścił ścierkę na kuchenkę i złapawszy metalową

łopatkę zaczął gasić ogień.

Od energicznych uderzeń płonąca szmata rozpadła się na

kawałki, z których każdy nadal palił się żywym ogniem.

Lucas odłożył szybko łopatkę i ściągnął z półki długą

rolkę papierowych ręczników. Bijąc nią jak kijem płonące
resztki szmaty, próbował stłumić ogień.

– To nie jest dobry pomysł. – Ostrzeżenie Emily przyszło

o sekundę za późno. Papierowe ręczniki zaczęły się palić.

– Co za koszmar!
Lucas wrzucił płonącą rolkę do zlewu i odkręcił kran.

Złapał teraz miedziany czajnik. Przygniatając nim płonące
resztki materiału, ugasił wreszcie ogień.

– Już po wszystkim. – Odstawił na bok osmalony czajnik.

Popatrzył na Emily. Był wręcz zachwycony swym

background image

ZWIĄZEK SERC

Strona nr 27

zwycięstwem. – To tylko sprawa...

W tym właśnie momencie nad ich głowami rozległo się

przeraźliwe wycie syreny. Włączył się przeciwpożarowy
alarm kuchenny, reagujący na dym.

– Cholera! Cholera! Cholera! – krzyczał Lucas.
Po zadowolonej minie nie pozostało ani śladu. Miał teraz

obłęd w oczach. Spod stołu wyciągnął szybko duże pudło
kartonowe i ustawił pod wyjącym alarmem. Wszedł na pudło
i sięgnął ręką do urządzenia, żeby je wyłączyć. Karton ugiął
się pod ciężarem ciała Lucasa, który zaczął tracić
równowagę.

Emily znalazła się błyskawicznie tuż przy nim i w

ostatniej chwili zdążyła przytrzymać go za kolana. Ocierała
się twarzą o dżinsy, czuła na policzku dotyk napiętych mięśni
ud.

Złapał równowagę. Zdjął Plastykowe wieczko urządzenia,

żeby wyjąć baterie. Udało mu się je wyszarpnąć. Syrena
umilkła. W kuchni zaległa cisza. Lucas zeskoczył z pudła i
nogą odepchnął je w kąt.

– Swego czasu oglądałam komiksy, w których gotowanie

odbywało się w asyście strażaków, ale nie przyszło mi do
głowy, że czasami mogą się okazać rzeczywiście niezbędni –
zakpiła Emily.

Lucas rozejrzał się po kuchni. Jego ponury wzrok

świadczył dobitnie o tym, że pojął rozmiary własnej klęski i
wreszcie się poddał.

– Zupełnie nie rozumiem, jak to mogło się stać. Kupiłem

sobie nawet przepiękną książkę kucharską, bogato ozdobioną
ilustracjami.

– Byłoby lepiej, gdyby była wyposażona nie w rysunki,

lecz w gaśnicę. – Emily nie dawała za wygraną. – A
właściwie, co miałam dziś dostać na kolację?

– Stek a la Esterhazy.
Zdumiona podniosła głowę.
– Co takiego?

background image

Judith McWilliams

Strona nr 28

– Stek podawany z gęstym, pikantnym sosem, ozdobiony

paseczkami pasternaku, marchewki i korniszonów. – Lucas
czytał opis z książki kucharskiej.

– To było ambitne zadanie. A czy ty w ogóle potrafisz coś

przyrządzić?

– Gotowanie jest wyłącznie sprawą zdrowego rozsądku –

powiedział bez chwili namysłu.

– Nie. Na twoim miejscu tę piękną książkę dla wprawnych

kucharzy zwróciłabym tam, gdzie ją kupiłeś, a zamiast niej
nabyłabym podręcznik gotowania dla początkujących.

– Nic z tego. Pierwsze nieszczęście, które mnie dziś

spotkało, dotyczyło właśnie tej książki. Upadł na nią pęknięty
pomidor. Ale mam pomysł. Skoczę teraz po pizzę, a ty
zacznij robić tutaj porządek.

– Może ja pójdę po coś do jedzenia, a ty zajmiesz się

kuchnią?

– Ale...
– Bądź co bądź jest to twoja kuchnia i twój bałagan, a

więc twoje zmartwienie.

– Ale kolację przygotowywałem dla ciebie...
– Czy nikt nigdy ci jeszcze nie mówił, że droga do piekła

jest wybrukowana dobrymi chęciami?

– Piekło to najwłaściwsze słowo. – Popatrzył na rolkę

papierowych ręczników nadal tlącą się w zlewie. – Dobrze.
Ty pójdziesz po pizzę, a ja zostanę. I będę cierpiał w obliczu
tej klęski.

– Którą sam spowodowałeś. – Emily nie zamierzała

litować się nad Lucasem. W żaden sposób nie da mu się
zagonić do brudnej roboty.

– Jakie chcesz dodatki do pizzy? – spytała.
– Wszystkie. Jestem wygłodzony.
Towarzyszący tym słowom podejrzany błysk w oczach

Lucasa świadczył niedwuznacznie o ukrytym podtekście.
Miał na myśli nie tylko jedzenie. Tę uwagę Emily
postanowiła zignorować.

background image

ZWIĄZEK SERC

Strona nr 29

– A więc wychodzę. Wrócę za pół godziny.
Ocena czasu potrzebnego na zakup pizzy okazała się zbyt

optymistyczna. W pizzerii były tłumy studentów
świętujących pierwszy dzień nauki. Emily musiała czekać w
długiej kolejce. Dopiero po godzinie znalazła się pod
drzwiami Lucasa. Ledwo dotknęła dzwonka, natychmiast się
otworzyły.

– Jesteś wreszcie! – Pan domu przywitał ją okrzykiem. Na

jego twarzy malowała się ulga. – Już zacząłem się bać, że w
ogóle nie wrócisz.

Emily miała niejasne podejrzenia, że niepokój Lucasa nie

był spowodowany chęcią zobaczenia jej samej. Zbyt
łakomym wzrokiem spoglądał na pudełko z pizzą. Podała mu
torbę z puszkami schłodzonej wody sodowej, którą kupiła w
pizzerii.

– Piwa nie było?
– W tej pizzerii nie sprzedają alkoholu. Nie chciało mi się

chodzić gdzie indziej, nie przepadam za piwem.

Weszła głębiej do pokoju i zaczęła się rozglądać w

poszukiwaniu

stołu.

Dostrzegła

tylko

kilka

nie

rozpakowanych skrzyń. Żadnych mebli nie było.

– O co chodzi? – spytał Lucas.
Od chwili sprowadzenia się do nowego mieszkania sypiał

na starym, składanym łóżku polowym. Początkowo zamierzał
kupić meble od razu, ale po wizycie w Instytucie Historii
postanowił swe plany nieco zmodyfikować. Ocenił stosunek
Emily do studentów. Z pozoru chłodna, miała czułe serce.
Postanowił więc namówić ją, żeby poszła z nim kupić meble.
Wszystko, co mogło zbliżyć ich do siebie, było warte
zachodu. Zdecydował się więc spróbować i w najbliższej
dogodnej chwili zrealizować swój plan.

– Gdzie jest stół? A coś do siedzenia?
– Nie mam jeszcze nic. – Wyciągnął na środek pokoju

jedną ze skrzyń, położył na niej pizzę i usiadł obok na
dywanie. – Proszę, zrób to samo. Dobre na kręgosłup.

background image

Judith McWilliams

Strona nr 30

– Czy ty przypadkiem nie jesteś maniakiem ćwiczeń

fizycznych? – Emily popatrzyła podejrzliwie na Lucasa.

– Nie. Spodobał mi się ten dom, ale nie było w nim

umeblowanych mieszkań do wynajęcia. Dlatego całe
wyposażenie muszę zdobyć sam.

– Dlaczego jeszcze nic nie kupiłeś? Czy wszystkie

opowieści, które krążą na temat twych pieniędzy, to tylko
plotki?

– Jakie opowieści?
– Podobno sprzedałeś swoją firmę za ciężkie miliony.
– Czy dlatego Marcy chciała, żebym uczestniczył w jej

eksperymentach? – spytał powoli. – Sądziła, że jestem bogaty
i będę je subsydiował?

– Nie. Marcy nie potrzebuje żadnych pieniędzy. Na swoje

badania dostała subwencję rządową. Wybrała ciebie, jak
sądzę, tylko dlatego że jesteś tu nowy.

– A co to ma do rzeczy? Czy to jakaś zaleta?
Emily roześmiała się wesoło.
– Tak. Bo wszyscy miejscowi omijają z daleka Instytut

Psychologii i jak ognia boją się wszelkich prowadzonych tam
eksperymentów. Dlatego Marcy musi łapać swe ofiary od
razu, gdy jeszcze są nieświadome tego, co je czeka. I naiwne.

– Naiwne? – powtórzył pytająco Lucas.
Emily patrzyła zafascynowana, jak jego wargi układają się

powoli w zmysłowy uśmiech.

O Lucasie dałoby się powiedzieć różne rzeczy, ale w

żadnym razie nie można by go nazwać człowiekiem
naiwnym. Już jako dziecko z pewnością nie był łatwowierny.

Emily poczuła teraz na sobie jego wzrok. Uważała, że jest

mężczyzną

bardzo

frapującym,

o

skomplikowanej

osobowości. Gdyby nawet postanowiła unikać kontaktów na
płaszczyźnie męsko-damskiej, wówczas i tak byłoby warto
się z nim zaprzyjaźnić. Przecież to nic złego, pomyślała.

Teraz ona przyglądała się Lucasowi. Jadł pizzę żarłocznie,

tak jakby nic więcej dla niego się nie liczyło.

background image

ZWIĄZEK SERC

Strona nr 31

– No to opowiedz mi o meblach, a raczej o ich braku –

zaproponowała bezpieczny temat konwersacji.

– Bardzo się wstydzę.
– W to nie wątpię – zakpiła.
– Święta prawda. – Lucas wcielił się teraz w rolę

nieszczęśliwego i bezradnego mężczyzny. – Kiedy tylko
firma transportowa dostarczyła mi rzeczy osobiste, od razu
wybrałem się do salonu meblowego. Wiesz, tego dużego
sklepu w centrum handlowym.

– No i co dalej?
– Zrobiłem sobie wykaz rzeczy do kupienia. Zamierzałem

nabyć łóżko i szafkę, a także komplet wypoczynkowy do
salonu, to jest kanapę, krzesła i stolik. I wtedy zaczął się cały
koszmar. W salonie meblowym zasypano mnie pytaniami.

– Jakimi pytaniami? O co?
– O wszystko. O kolorystykę, jaka mnie interesuje. O styl

mebli. Czy kanapa ma być bardzo miękka, czy nie. I tak dalej.
I tak dalej. – Lucas był wyraźnie zgnębiony. – Zależało mi na
tym, żeby mieć coś do siedzenia, a oni wypytywali o
szczegóły dotyczące mego życia. To było okropne. Więc nic
nie kupiłem i wyszedłem.

– Co zamierzasz robić dalej? – spytała Emily.
– Będę musiał jeszcze raz spróbować, i to szybko – rzekł

smutnym głosem. – Już nie jestem taki młody, jak kiedyś –
westchnął głęboko.

– Nikt z nas nie jest. – Emily przypomniała sobie nagle,

jak bardzo czuła się zmęczona i stara wówczas, gdy...

– Tak, ale ty nie musisz sypiać na łóżku polowym –

powiedział rozżalony. – Bolą mnie wszystkie mięśnie, nawet
te, których istnienia nawet się nie domyślałem.

– Tak? – Spojrzenie Emily zatrzymało się na górnej części

ciała Lucasa. Nie mogła oderwać wzroku od silnych
bicepsów.

– Wiesz co? – zaczął powoli. Miał przy tym błogą

nadzieję, że nadeszła już odpowiednia chwila, aby omotać

background image

Judith McWilliams

Strona nr 32

Emily i wciągnąć ją w swój niecny plan. – Mogłabyś mi
pomóc.

Słysząc te słowa, pomyślała nagle o tym, jak mogłaby

ulżyć jego obolałym mięśniom. Położyłaby ręce na nagiej
skórze i zaczęłaby delikatnie ją gładzić...

– Jesteś przecież fachowcem. Znasz się na tym. Wiesz, co

mam na myśli.

Sympatyczny obraz, który stworzyła sobie przed chwilą,

natychmiast się ulotnił. Dużo bezpieczniej było podążać za
tokiem myśli Lucasa.

– To znaczy?
– Chodzi o styl. Jako historyczka znasz się na tym.
– Ale to nie ja będę mieszkała wśród tych mebli.
– Mówisz zupełnie jak sprzedawczyni. Przecież nie

mieszka się z kanapą, lecz na niej siedzi.

– Mój drogi, przemawia przez ciebie człowiek

małostkowy – W tym momencie Lucas sięgnął po następny
kawałek pizzy – A na domiar złego jeszcze głodny – dodała.

– Nie. Jestem po prostu realistą.
W jego ostatnich słowach Emily wyczuła stalową nutę.

Zastanawiała się przez chwilę, czy nie jest to ostrzeżenie.

– Zdesperowanym realistą – poprawił się szybko. – Czy

pójdziesz jutro ze mną do salonu meblowego?

– Nie dam rady. – Pokonała instynktowną chęć niesienia

pomocy. – Tylko jutro miejscowy sadownik sprzedaje jabłka
prosto z drzew. Można je zrywać samemu. Wybieram te, na
które mam ochotę. Każdej jesieni kupuję pełny kosz i robię
przetwory na cały rok.

– Sama?
– Tak.
– Po co? Przecież w każdym sklepie jest ich pod

dostatkiem.

– Tak. Ale skąd mogę wiedzieć, co producenci do nich

dodali?

– Może wsypali saletrę?

background image

ZWIĄZEK SERC

Strona nr 33

– Co? – spytała zdumiona Emily.
– Saletrę. Widziałem kiedyś taki film. Po to, żeby

żołnierze nie wymykali się wieczorami z obozu, do jedzenia
dosypywano im saletrę. Potem...

– Nieważne. – Ta dygresja Lucasa nie spodobała się

Emily. Nie zamierzała dyskutować na temat potrzeb
seksualnych mężczyzn i sposobów ich przytępiania. – Chodzi
o to, że wybieranie mebli jest zajęciem czasochłonnym, a ja
muszę kupić owoce i od razu się nimi zająć.

– Jeśli mi pomożesz, obiorę wszystkie kupione przez

ciebie jabłka. – Lucas uznał, że nadeszła już właściwa chwila
do dalszego, z góry przemyślanego działania.

Otworzył pułapkę:
– Jak wspaniale musi być umieć gotować – powiedział z

głębokim westchnieniem.

Emily podniosła wzrok. Zobaczyła błagalne spojrzenie

Lucasa. Ogarnęła ją czułość. Wyglądał bezradnie. Mimo że,
jak sądziła, w życiu był zapewne tak bezradny, jak
opancerzony czołg, nie potrafiła teraz oprzeć się jego prośbie.

– Dobrze.

Spróbuję

nauczyć

cię

przyrządzania

najprostszych potraw.

Czując wewnętrzną ulgę, uśmiechnął się teraz promiennie.

Był z siebie dumny. Dobrze odegrał tę scenę. Emily dała się
nabrać. Nie podejrzewała niczego.

– Mój brzuszek z góry pięknie ci dziękuje. A co do

biednych, obolałych gnatów...

Emily roześmiała się wesoło.
– O czymś zapomniałeś. Oprócz brzucha i obolałych kości

masz jeszcze jedno: upór. Ale zgoda. Potrzymam cię za
rączkę, a ty dzielnie pokonasz trudności w salonie
meblowym. Pójdziemy tam z samego rana, gdy tylko otworzą
sklep, tak żebym potem miała wystarczająco dużo czasu na
zajęcie się jabłkami.

– Masz ochotę na resztki papryki? – Lucas zajrzał łakomie

do pudełka po pizzy.

background image

Judith McWilliams

Strona nr 34

– Nie. Chcę teraz omówić z tobą nasz eksperyment.

Zaczynamy w przyszłym tygodniu.

– Dokładne planowanie jest niezbędne do osiągnięcia

założonego celu – powiedział z poważną miną.

Usłyszawszy te słowa, Emily odniosła wrażenie, że Lucas

ma na myśli zupełnie co innego niż ona, że rozmawiają o
różnych rzeczach.

– Na początek powinniśmy zrobić coś prostego – rzekła po

chwili.

Wyjadł już resztki papryki i teraz zbierał z zapałem

kawałeczki pieczarek.

– Spróbuję oddać w domu handlowym zakupiony

wcześniej towar, mimo że zwrotów z zasady tam nie
przyjmują. Zrobię to w dwojaki sposób. Raz będę wyglądała
jak zwykle, a raz wystąpię w przebraniu. – Zamyśliła się na
chwilę. – Chyba będę musiała omówić to z Catherine Parr.

– Catherine Parr? Brzmi dziwnie znajomo. Czy poznałem

ją na przyjęciu?

– Być może. Pracuje w Instytucie Teatru. Jej nazwisko i

imię wydają ci się znane zapewne dlatego, że Catherine Parr
była jedną z żon Henryka Ósmego. Uważaj, w obecności
Catherine nie rób sobie żartów na ten temat ostrzegła Emily.
– Słucha ich już ponad trzydzieści lat i jej cierpliwość jest na
wyczerpaniu.

– Obiecuję, nie będę – przyrzekł Lucas z miną

niewiniątka. – Mam pewien pomysł wiążący się z naszym
eksperymentem. Jeden z moich znajomych ma w pobliżu
fabrykę tworzyw sztucznych. Zatrudnia recepcjonistkę, która
wita interesantów i kieruje ich do odpowiednich działów
biura. Poproszę go, żeby pozwolił ci ją zastąpić na jeden
dzień.

– To dobry pomysł – entuzjastycznie odrzekła Emily. –

Uzyskamy ciekawsze wyniki. Czy ten twój znajomy na to się
zgodzi?

– Sądzę, że tak. Zadzwonię do niego w poniedziałek i

background image

ZWIĄZEK SERC

Strona nr 35

zapytam.

– Inne eksperymenty mogą polegać na tym, że będę

usiłowała zdobyć miejsce siedzące w zatłoczonym autobusie
oraz stolik w restauracji w sobotni wieczór, bez uprzedniego
zarezerwowania – ciągnęła.

– Czy w tym małym mieście w ogóle bywa tłok w

restauracjach?

– Oczywiście. Zwłaszcza w soboty, w które są rozgrywane

lokalne mecze piłki nożnej. Nie wyobrażasz sobie, jakie
tłumy zjeżdżają do nas, żeby oglądać bandę chłopaków
uganiających się za piłką na grząskim boisku. Jeszcze inny
eksperyment może polegać na tym, że w jakimś publicznym
miejscu będę próbowała ściągnąć na siebie uwagę ludzi.

Wzięła do ręki opakowanie po pizzy i poszła do kuchni,

żeby je wyrzucić. Wróciła z pudełkiem w ręku.

– Gdzie jest kosz na śmieci? – spytała.
– Nie ma. Połóż to byle gdzie. Obok garnków.
W kuchni Emily z niesmakiem popatrzyła na stos

brudnych naczyń. Zaproponowanie Lucasowi lekcji
gotowania nie było chyba sensownym posunięciem.

– Co jadałeś zwykle na kolację, zanim tu przyjechałeś?
– Gotowe posiłki. Przynosili je z restauracji. Pracowałem

po piętnaście godzin na dobę.

– Prawdziwy cud, że przy takim trybie życia nie dostałeś

jeszcze zawału.

– Jestem zdrowy jak koń – oświadczył z dumą. –

Codziennie przez trzy kwadranse trenuję na maszynie
narciarskiej. To świetna gimnastyka. Ale wróćmy do
eksperymentu. Mówisz, że chcesz ściągnąć na siebie uwagę
ludzi. W jaki sposób?

– Usiądę przy barze. A ty ulokujesz się gdzieś z daleka i

będziesz miał oko na to, co będzie się działo – dodała szybko,
widząc zaniepokojone spojrzenie Lucasa.

– Nie podoba mi się ten pomysł. Bary są...
– Popularnym miejscem spotkań – dokończyła Emily. –

background image

Judith McWilliams

Strona nr 36

Nie bądź drętwy.

– Nie jestem. Po prostu nie lubię barów. Są nie tylko pełne

pewnych siebie mężczyzn...

– A istnieją inni? – Emily spojrzała na Lucasa szeroko

otwartymi oczyma.

– Kiepski dowcip. – Skrzywił się z niesmakiem. – Pomysł

z barem mi się nie podoba.

– Zapytam Marcy, co o tym sądzi.
– Dobrze – przystał z ociąganiem.
– A teraz – Emily maksymalnie się zmobilizowała – żeby

udowodnić, że mam serce na właściwym miejscu, pomogę ci
zrobić porządek w kuchni.

Wzrok Lucasa powoli przesunął się z jej twarzy w dół i

zatrzymał na biuście. Emily zrobiło się gorąco. Nie chciała,
żeby Lucas z nią flirtował. Byłoby dobrze, gdyby zostali
przyjaciółmi i ich znajomość rozwijała się bez żadnych
erotycznych podtekstów. To może jednak okazać się
niemożliwe, pomyślała. Lucas Sheridan jest mężczyzną
niezwykle atrakcyjnym. Emily miała niejasne podejrzenia, że
pod cienką warstwą zewnętrznej ogłady kryje się prymitywny
samiec. Myśl ta wywołała w niej mieszane uczucia: niepokój,
a zarazem podniecenie.

– Nie

przejmuj

się

kuchnią

powiedział

wspaniałomyślnie. – Sam potem posprzątam. Powinnaś
jechać teraz do domu i dobrze się wyspać. Jutro będziesz
miała męczący dzień. Czeka cię wiele wrażeń.

W oczach Lucasa zapaliły się wesołe iskierki.
I w tym momencie Emily nagle zadała sobie pytanie: w co

właściwie dałam się wmanewrować?

background image

ZWIĄZEK SERC

Strona nr 37

ROZDZIAŁ 3

Dzwonek do drzwi wyrwał Emily ze snu. Przewróciła się

na drugi bok i, żeby nie słyszeć natarczywego dźwięku,
naciągnęła kołdrę na głowę. Ktoś nadal dzwonił uparcie.

Zgnębiona, zsunęła po chwili kołdrę. Otworzyła oczy.

Było jeszcze ciemno. Spojrzała na budzik, którego cyferki
świeciły czerwonym blaskiem.

Szósta trzydzieści!
Emily wstała i podeszła do drzwi, gotowa zrobić awanturę

każdemu, kto śmie ściągać ją z łóżka w sobotę rano o tak
nieprzyzwoitej porze.

Otworzyła drzwi i warknęła:
– Co to za hałasy?
– Od rana nie w humorze? – Głos Marcy brzmiał świeżo i

pogodnie.

– Po co przychodzisz po nocy?
– Od dawna jestem na nogach. Zdążyłam już przebiec parę

kilometrów, podczas gdy ty przesypiasz życie.

– Przesypiam! – wykrzyknęła Emily. – Po pierwsze, dziś

jest dzień wolny od pracy, a po drugie, położyłam się do
łóżka dopiero o drugiej.

– Zaproś mnie do środka. Przy dobrej kawie opowiesz mi,

jak spędziłaś wieczór – zaproponowała Marcy.

background image

Judith McWilliams

Strona nr 38

Emily ciężko westchnęła.
– Wchodź. Nie mam nic do opowiadania. Do późna

czytałam tezy rozprawy doktorskiej jednego z moich
podopiecznych.

Odgarnęła włosy opadające na twarz, przeciągnęła się i

zaprowadziła przyjaciółkę do kuchni. Kawa to nie jest taki
zły pomysł. Dawka kofeiny rozjaśni jej umysł.

Marcy wyciągnęła stołek i usiadła przy barku

śniadaniowym.

– Masz szczęście, że cię lubię – oświadczyła. – W

przeciwnym razie po takim powitaniu mogłabym cię
znienawidzić.

Emily odmierzyła starannie porcję kawy i wsypała do

ekspresu.

– Ja powinnam ci to powiedzieć. Ściągnęłaś mnie z łóżka

zupełnie bez powodu.

Nie zwracając uwagi na słowa Emily, Marcy mówiła dalej:
– Popatrz tylko na siebie. Jesteś jeszcze niezbyt

przytomna. Masz na sobie brzydką nocną koszulę. Nie jesteś
umalowana. Włosy masz potargane. Czy zdajesz sobie
sprawę z tego, jak wyglądasz?

– Jeśli tak, jak się czuję, to okropnie.
– Ależ

skąd!

Wyglądasz

wspaniale.

Nie

ma

sprawiedliwości na tym świecie – westchnęła rozgoryczona
Marcy.

– Jest. – Głos Emily zabrzmiał smutno. – Może wyglądasz

trochę gorzej niż ja, ale za to jesteś zdolna do rodzenia dzieci.

– Fakt – przyznała Marcy. – Ale przedtem nigdy nie

mówiłaś ani o dziecku, ani nawet o zamążpójściu.

– Ale o tym myślałam. A teraz nie mam wyboru. Od

chwili operacji przestałam być pełnowartościową kobietą.

– To śmieszne! Nadal jesteś w porządku. Nic się przecież

nie zmieniło.

Emily popatrzyła smutnym wzrokiem na przyjaciółkę.
– My, kobiety, przebyłyśmy długą drogę. Jesteśmy

background image

ZWIĄZEK SERC

Strona nr 39

wyemancypowane, ale nadal naszą wartość mierzy się
płodnością. Tak jest, nie zaprzeczaj. Dobrze o tym wiesz.
Planowaniu optymalnego terminu rodzenia dzieci poświęca
się w czasopismach dziesiątki artykułów. W naszych czasach
stwarza się kobietom możliwość pracy zawodowej, ale tylko
jako dodatku do podstawowej funkcji, jaką mają wykonać, to
jest do roli matki.

– To, co mówisz, jest być może częściowo słuszne, ale

nadal mamy przecież wiele bezdzietnych małżeństw upierała
się Marcy. – I wszystko wskazuje na to, że są w pełni
szczęśliwe.

– Być może, ale tylko wtedy, kiedy decyzję, by nie mieć

dzieci, podejmują oboje – odrzekła Emily. – Jest to możliwe
nawet wówczas, gdy ludzie zakochani w sobie dopiero
później dowiadują się, że jedno z nich jest bezpłodne.
Wspierają się nawzajem i mogą żyć dalej szczęśliwie. Marcy,
czy ty naprawdę nie rozumiesz, że ze mną jest zupełnie
inaczej?

– Nie rozumiem.
– Chyba świadomie nie chcesz tego uczynić – zmęczonym

głosem mówiła Emily. – Ja już wiem, że nie mogę mieć
dzieci. Wyjść za mąż i dopiero potem do tego się przyznać
byłoby nie fair.

– No to powiesz to swemu narzeczonemu przed ślubem.
– W jakim momencie? Kiedy mam powiedzieć: „Och,

kochany, czy już ci wspominałam, że jestem bezpłodna, bo
miałam operację i wycięto mi macicę”? Na początku
znajomości z mężczyzną nie mogę mu tego mówić, bo zaraz
pomyśli sobie, że chcę się za niego wydać. Gwarantuję ci, że
nie ma gorszej rzeczy, niż przyznać się w nowo powstającym
związku, że liczysz na jego stałość.

– Możesz przecież poczekać, aż swego partnera poznasz

trochę lepiej.

– Lepiej? Na ile lepiej? Na tyle, by się upewnić, że chcę

się z nim związać na stałe? Aż się zakocham? I co wtedy

background image

Judith McWilliams

Strona nr 40

usłyszę? „Przykro mi, kochana, ale ja chcę mieć normalną
rodzinę”. I wówczas zostanę sama, ze złamanym sercem. A
jeśli nawet taki człowiek zdecyduje się ze mną ożenić i zrobi
to wbrew sobie, tylko z litości, jakie perspektywy będzie
miało małżeństwo oparte na tak kruchej podstawie?

Emily podała Marcy filiżankę z kawą, a potem nalała

sobie drugą. Oparta się o barek i popatrzyła przeciągle na
przyjaciółkę.

– Czy masz coś jeszcze do powiedzenia w tej sprawie?
– W tym, co mówisz, jest sens. Nigdy nie zastanawiałam

się nad tym, jak i kiedy powinno się przekazać mężczyźnie
taką wiadomość. Musi być przecież jakiś sposób.

– Jaki?
– Jesteś dziś bardzo zgorzkniała.
– A jaka mam być po tym, jak mnie wyciągnęłaś z łóżka o

tak nieprzyzwoicie wczesnej porze? – Emily wypiła łyk
kawy. – Skoro jednak już tutaj się zjawiłaś, powiedz mi, jaki
jest twój stosunek do barów.

Marcy mimo woli spojrzała na znajdujący się przed nią

barek śniadaniowy.

– Do barów? – powtórzyła.
– Miejsc, w których pije się alkohol – wyjaśniła Emily.
– W jakim kontekście?
– Wczoraj wieczorem Lucas i ja omawialiśmy twój

eksperyment i...

– Wieczorem? – spytała Marcy. – Mówił, że wpadnie do

ciebie do instytutu.

– Przyszedł. Obejrzał sobie kilku rozżalonych studentów,

między innymi i jednego, który miał uzasadnione podstawy
do tego, żeby się uskarżać. W każdym razie był za duży ruch
i nie mogliśmy spokojnie porozmawiać. Lucas zaprosił mnie
więc do siebie.

– Na oglądanie obrazków?
– Nie. Jeśli je nawet ma, to jeszcze nie są rozpakowane.

Dopiero się wprowadził. Jutro pomagam mu kupować meble.

background image

ZWIĄZEK SERC

Strona nr 41

– Prawdziwa szczęściara z ciebie. Uwielbiam wydawać

cudze pieniądze. O co chodzi z tymi barami?

– Wymyśliłam pewien rodzaj eksperymentu. Usiądę przy

barze i zobaczę, jak zareaguje na to męskie otoczenie.

– Sensowne.
– Też tak sądzę, ale Lucasowi to się nie podoba.

Powiedziałam mu, że ten pomysł omówię z tobą.

– Dlaczego ma opory? To zastanawiające.
– Nie mam pojęcia. Może jakaś kobieta wystawiła go w

barze do wiatru?

– Lucasa Sheridana? Niemożliwe. To facet nie tylko

bogaty, lecz także fantastycznie przystojny. Wystarczy, że na
niego spojrzę, a przechodzą mnie dreszcze.

– Mnie też. Zwłaszcza w kuchni. Wówczas gdy gotuje.
– Umie to robić?
– Potrafi poświęcać produkty na ołtarzu swych

nieumiejętności. To lepsze określenie.

– Och!
– Tak. Och. A skoro zaspokoiłaś swą ciekawość, to może

pójdziesz wreszcie do domu?

– Coraz gorzej z gościnnością w dzisiejszych czasach –

narzekała Marcy schodząc ze stołka.

– Ze spaniem także jest coraz gorzej. – Emily

odprowadziła przyjaciółkę do drzwi. – Wpadnę do ciebie w
przyszłym tygodniu, żeby zdać sprawę z naszych poczynań –
obiecała. – Do widzenia.

Zamknęła drzwi za gościem. Głośno ziewając wróciła do

kuchni po filiżankę z kawą. Zastanawiała się, czy położyć się
jeszcze, ale uznała, że nie warto.

Otworzyła okno i wciągnęła do płuc świeże powietrze.

Uśmiechnęła się, słysząc świergot ptaków na drzewie.
Rozpoczynał się nowy dzień. Rześki i słoneczny. Jeden z
tych ładnych dni wczesnej jesieni, o których piszą poeci.
Emily cieszyła się na myśl nie tylko o pogodnym dniu, lecz
także o spotkaniu z intrygującym mężczyzną, które ją

background image

Judith McWilliams

Strona nr 42

czekało.

Przeszła do sypialni, żeby się ubrać. Jeśli się pospieszy, to

przed przyjściem Lucasa zdąży jeszcze wyciągnąć maszynkę
do wytłaczania owoców i poczynić inne przygotowania do
produkcji jabłkowego przecieru.

Właśnie ustawiała słoiki w zmywarce, gdy rozległ się

dzwonek. Podeszła do drzwi. Na progu stał Lucas. Żółta
koszula podkreślała zarówno jego barczyste ramiona, jak i
piękną opaleniznę.

– Czy dobry dziś dzień? – spytał.
– Masz wątpliwości?
– Nie, ale wydajesz mi się nieco...
Ujął dłonią podbródek Emily. Przekrzywił głowę i zaczął

uważnie przypatrywać się młodej kobiecie.

Emily czuła na twarzy ciepło promieniujące z jego palców.
– Wyglądasz na zaniepokoją – powiedział po chwili. –

Czy cię obudziłem?

Emily wycofała się poza zasięg ręki Lucasa.
– To zasługa Marcy. Uprawiała jogging i zjawiła się u

mnie o szóstej trzydzieści.

– Tak wcześnie! – wykrzyknął. – W sobotę rano? A ja

myślałem, że jest twoją prawdziwą przyjaciółką.

– Czasami trzeba zaliczać Marcy do kategorii trudnych

przyjaciół. – Emily roześmiała się.

Wzięła torebkę i wyszła na korytarz. Zamknęła za sobą

drzwi.

– Dzień dobry – powitała ją sąsiadka. – Widzę, że

wcześnie wychodzisz. Właśnie wracamy z Everardem z
codziennego spaceru.

Szczupła, starsza pani wskazała na stojącego u jej stóp

tłustego pudla, a następnie popatrzyła na towarzysza Emily.

– Przedstawiam pani Lucasa Sheridana. Lucasie, poznaj

panią Kitchener – powiedziała Emily.

– I Everarda – dodała sąsiadka.
– Miło mi poznać panią i podopiecznego.

background image

ZWIĄZEK SERC

Strona nr 43

Lucas schylił się, żeby pogłaskać psa.
– Nie rób tego!
Emily złapała Lucasa za rękę i zdążyła ją w porę

odciągnąć. Pies kłapnął w powietrzu ostrymi, białymi kłami.

– Co ty robisz, Everardzie? – upomniała pani Kitchecker

swego pupila. – Przecież wiesz, że nie wolno ci gryźć
nieznajomych. Możesz się od nich zarazić jakąś brzydką
chorobą. – Wyprostowała się i spojrzała z uśmiechem na
Emily – Życzę ci miłego dnia. Cieszę się, że pana poznałam.

Pociągnęła za smycz i wraz z pudlem weszła do

mieszkania.

– Chyba przed chwilą spotkała mnie zniewaga – rzekł

Lucas. – A zawsze tak lubiłem psy.

– Wcale nie jestem pewna, czy ta bestia w ogóle jest psem.

W poprzednim wcieleniu był to chyba tasmański diabeł, a
reinkarnacja jeszcze się nie zakończyła.

– Emily, ty naprawdę masz dziwnych przyjaciół.
– Dobrze, że mi przypomniałeś Marcy. Spytałam ją, co

myśli o eksperymencie w barze – powiedziała Emily.

– No i?
– Nie widzi w nim nic złego.
– Podobnie jak w tym, że obudziła cię w sobotę rano o

szóstej trzydzieści – skomentował cierpko.

Wyszli z domu. Emily przystanęła na schodkach i głęboko

odetchnęła.

– Uwielbiam jesień.
– Jeszcze jest lato. Kalendarzowa jesień rozpocznie się

formalnie dopiero 22 września.

– Uwielbiam jesień i nienawidzę formalistów.
– I kto to mówi? Osoba, która naucza o faktach?
– Historia to znacznie więcej niż fakty – zaprotestowała

Emily. – To ludzie kryjący się poza faktami sprawiają, że ta
nauka jest fascynująca. Zbadanie kto, komu i dlaczego, leży u
podstaw działań, w wyniku których powstają fakty. To... –
przerwała, widząc że Lucas zatrzymuje się przy brązowym,

background image

Judith McWilliams

Strona nr 44

sportowym porsche.

– Tym przyjechałeś? – spytała zaskoczona.
– Tak. Nie lubisz sportowych samochodów?
– Nie o to chodzi. Weźmy lepiej moją furgonetkę. Porsche

nie pomieści kosza z jabłkami.

– Chyba nie – przyznał Lucas. Skierowali się w stronę

samochodu Emily. – Zrobiłem wykaz podstawowych mebli,
które muszę kupić – powiedział, gdy wyjeżdżali z parkingu. –
Nie powinno to zająć dużo czasu, zwłaszcza że ty będziesz
mnie chroniła przed pytaniami natarczywych sprzedawców.

Emily zauważyła uśmiech na twarzy Lucasa. Być może

uda się jej osłonić go przed natrętnymi sprzedawcami, ale kto
przed nim ochroni ją samą?

Dotarli na miejsce kilka minut po otwarciu salonu

meblowego. Z punktu widzenia Lucasa nie było to korzystne,
gdyż oznaczało, że niemal wszyscy sprzedawcy będą do
dyspozycji nielicznych o tej porze klientów.

Już na progu podeszła do nich ekspedientka i z

profesjonalnym uśmiechem zapytała:

– Czym mogę państwu służyć?
– Za pomoc dziękujemy. Nie będzie nam potrzebna –

odrzekła Emily. – Chcemy się tylko rozejrzeć.

– Jakimi meblami państwo się interesują? Z jakiego

okresu? – pytała uparcie sprzedawczyni.

– W odpowiedniej chwili zwrócimy się do pani po pomoc.
Zawiedziona ekspedientka wycofała się za ladę. Nie

przestała jednak ich obserwować.

– Nieźle sobie radzisz – pochwalił Lucas swą towarzyszkę

– ale dlaczego powiedziałaś, że nie zamierzamy nic
kupować? Przecież po to w ogóle tu przyszliśmy.

– To grzeczna forma pozbycia się sprzedawcy. Czy nigdy

z niej nie korzystałeś?

– Oczywiście, że nie – obruszył się Lucas. – Po co

miałbym przychodzić do sklepu, jeśli nie po to, żeby coś
kupić?

background image

ZWIĄZEK SERC

Strona nr 45

– Niektórzy ludzie oglądają wnętrza sklepów dla

przyjemności.

– Strata czasu. Chodźmy dalej. Ta ekspedientka nadal się

nam przygląda. Ma niedobry wzrok. Patrzy, tak jak zwykła to
robić moja matka.

– Twoja matka? – spytała Emily.
– Każdy ma lub miał przecież matkę – odrzekł sucho.

Emily wyczuła jednak, że jego poprzedni komentarz ma
głębsze znaczenie. Obudził się w niej nagle instynkt
opiekuńczy. Zapragnęła objąć Lucasa i przytulić go do siebie.
On zaczął ją ponaglać, żeby szli dalej.

– Od czego zaczynamy? – spytał.
– Może od łóżek, bo to dla ciebie najważniejsze –

zaproponowała.

– O tak –szepnął lekko schrypniętym, zmysłowym głosem.
Emily wyraźnie się zaniepokoiła. Dawno już przecież

przestała być naiwną, młodą dziewczyną i nie powinna w
ogóle reagować na różne podteksty i odezwania się Lucasa. A
jednak...

– Łóżka są na końcu sklepu.
Zaczęła wymijać stojące po drodze meble i nagle

zorientowała się, że Lucas pozostał gdzieś w tyle. Zawróciła.
Stał i z zachwytem przyglądał się dużej szafie.

Emily zobaczyła piękny wytwór rzemieślniczego kunsztu.

Wykonana w stylu orientalnym, szafa była pokryta licznymi
egzotycznymi ornamentami.

– Jak ci się podoba? – spytał Lucas. Przeciągnął palcem po

zarysie wyrzeźbionego smoka.

– Jest wspaniała, ale do twojego mieszkania się nie nadaje.

Jest za duża i – wzięła do ręki metkę z ceną – niesamowicie
kosztowna.

Lucas rzucił Emily zdziwione spojrzenie.
– A co to ma za znaczenie? Przecież sama mówiłaś, że

jestem bogaty.

– Ale tego nie potwierdziłeś.

background image

Judith McWilliams

Strona nr 46

– Więc teraz to czynię.
Otworzył drzwi szafy. W środku było miejsce na

telewizor.

– Jest za duża do twojego pokoju – powtórzyła Emily. –

Przytłoczy pozostałe meble.

– Masz rację, ale to mieszkanie wynająłem tylko na rok.

Na uczelni wiedzą, że jeśli mi się tutaj spodoba, to zostanę na
stałe. A wtedy wybuduję sobie dom.

– Będzie to ogromny dom. Sądząc po tej szafie...
– Piękny mebel – powiedziała sprzedawczyni. Podeszła

bliżej, czując, że zanosi się na zakup.

– Bierzemy – zdecydował Lucas. – Ale to nie wszystko.

Szukam jeszcze innych rzeczy.

– Pomogę państwu.
– Nie, dziękujemy, sami chcemy się rozejrzeć – wtrąciła

Emily. – Będziemy czuli się swobodniej.

– Jeśli państwo tak wolą – odrzekła zrezygnowana

dziewczyna. – Ale proszę mówić innym sprzedawcom, że ja
państwa załatwiam. Mam na imię Jolene.

– Dobrze. Powiemy. – Lucas wziął Emily za rękę i szybko

pociągnął za sobą. – Gdzie są te łóżka?

– Dużo dalej, z tyłu, za kompletami wypoczynkowymi.

Ale skoro już tu jesteśmy, może od razu wybierzemy kanapę i
krzesła?

– Świetnie. Widzisz, jak bardzo jesteś mi potrzebna?
Ani za grosz Emily nie dowierzała Lucasowi.
– Przecież byłeś szefem dużej firmy i doskonale nią

zarządzałeś. Niemożliwe, żebyś nie radził sobie w sklepie.

Lucas był zły na siebie. Jego gra wypadła nieprzekonująco.
Przeciągnął strunę. Nie powinien robić z siebie fajtłapy.
– Być może dla tego samego powodu, dla którego ty

miałabyś kłopoty z prowadzeniem mojej firmy, mimo że
jesteś świetnym pedagogiem – próbował ratować sytuację.
Emily mogła uwierzyć w to, że w kuchni jest on do niczego,
ale nie wolno mu było przesadzać. Nie była przecież naiwna

background image

ZWIĄZEK SERC

Strona nr 47

– Umiejętności w jednej dziedzinie nie zawsze są przydatne
w innej – dodał.

– No to powiedz mi teraz, jaką chcesz mieć kanapę.
– Wygodną i wesołą. Jak... – Rozglądał się wokoło. – Jak

ta. – Wskazał nowoczesny mebel pokryty materiałem w
krzykliwe, czerwone i niebieskie wzory.

Usiadł na kanapie. Tonąc w miękkich poduszkach,

uśmiechał się rozanielony.

– Zobacz sama. Wypróbuj. – Wskazał Emily miejsce obok

siebie.

Usiadła. Mimo woli zsunęła się w jego stronę. Ich ciała się

zetknęły.

Nabrała powietrza, żeby się uspokoić. I to był błąd, gdyż

natychmiast poczuła zapach jego wody kolońskiej.
Przywodził na myśl otwarte przestrzenie. Wyobraziła sobie
Lucasa w pięknym, kowbojskim kapeluszu, siedzącego na
czarnym rumaku.

– Widzę, że ten mebel też ci się podoba.
Lucas błędnie zinterpretował jej rozmarzoną minę.
– Jest wygodny – przyznała.
– Ale?
Natychmiast wyczuł wahanie w jej głosie.
– Ta kanapa jest za duża do twego pokoju i za krzykliwa.

Z szafą, którą właśnie kupiłeś, nie będzie to dobre
zestawienie.

– Całe dzieciństwo spędziłem w otoczeniu zniszczonych i

ponurych mebli, a potem zawsze mieszkałem w służbowych
pokojach, w których wszystko było mdłe, bo beżowe.
Chciałbym mieć teraz niewielką kolorową plamę.

– Jeśli kupisz tę kanapę, to będziesz miał w mieszkaniu

wielkie kolorowe morze.

– Czy rzeczywiście jest brzydka?
– Nie. Nie jest zła. Jeśli ma cię uszczęśliwić, to ją kup.

Możesz do niej dokupić dwa kremowe krzesła i lekki szklany
stolik do kawy, żeby trochę stonować wystrój pokoju.

background image

Judith McWilliams

Strona nr 48

– Świetnie. Jeszcze łóżko.
Wstał i podał rękę Emily. Ściągnął ją z kanapy.
Mimo że był duży i silny, wcale się go nie bała. Czuła się

przy nim bezpiecznie.

– Jakie łóżko pan sobie życzy?
Jak spod ziemi wyrosła sprzedawczyni.
– Duże – oświadczył Lucas.
– Mamy różne rozmiary. Proszę się położyć i wypróbować

kilka modeli. To najlepszy sposób, żeby się przekonać, czy
materac panu odpowiada.

Rozmowa o łóżkach zaczęła niepokoić Emily.
– Dobrze – powiedziała do sprzedawczyni. – Proszę nas

zostawić na chwilę samych i do rachunku dopisać kanapę,
którą właśnie oglądaliśmy.

Lucas patrzył na stojące najbliżej łóżko.
– Za małe.
– Jest podwójne, powinno ci wystarczyć. Przecież sypiasz

sam.

– Tak, ale rzucam się przez sen, a ponadto lubię być

przygotowany na wszelkie okoliczności. O, to będzie lepsze –
wskazał na znacznie większy mebel.

Jakie okoliczności ma na myśli? – zastanawiała się Emily.

Może już ma dziewczynę, z którą sypia?

Zrobiło się jej nagle przykro, poczuła się niewyraźnie.

Przecież nie jest zazdrosna. To niemożliwe. Po prostu
zmęczenie daje o sobie znać. Od tygodni ciężko pracowała,
przygotowując się do nowego semestru, a na domiar złego
ostatniej nocy spała niewiele ponad cztery godziny.

– Skąd pochodzisz? – spytała Lucasa.
– Z San Francisco. Tam się urodziłem i wychowałem.

Wyciągnął się na łóżku, wypróbowując materac. Emily
patrzyła na niego bez słowa.

– Połóż się obok mnie. Sprawdźmy, czy to łóżko nie jest

za wąskie – poprosił.

Ma na pewno jakąś dziewczynę, pomyślała ze smutkiem

background image

ZWIĄZEK SERC

Strona nr 49

Emily. Westchnęła. Położyła się na materacu i natychmiast
tego pożałowała. Mimo że nie dotykała Lucasa, przeszedł ją
dreszcz podniecenia.

– No i jak? – zapytał.
– Zajmujesz trzy czwarte łóżka.
– Połowę.
– Być może. Ale na samym środku. Po obu stronach

pozostaje niewiele miejsca.

Niewiele miejsca dla mnie, pomyślała smętnie Emily.
– Może wobec tego zdecydują się państwo na dwa

bliźniacze łóżka?

Głos sprzedawczyni podziałał na Emily jak kubeł zimnej

wody. Uprzytomniła sobie, że znajduje się w środku sklepu,
na oczach ludzi.

– Nie – powiedział Lucas. – Weźmiemy jedno łóżko, ale

szersze. Musi być bardzo mocne, jak z żelaza.

Jak z żelaza musi być moja siła woli, skonstatowała

ponuro Emily wstając.

background image

Judith McWilliams

Strona nr 50

ROZDZIAŁ 4

Skręcając w boczną, wyboistą drogę, Emily zwolniła.

Prowadziła teraz furgonetkę bardzo ostrożnie.

– Dlaczego tu nie ma bruku? – poskarżył się Lucas. Zaparł

się mocno stopami o podłogę samochodu, który wpadał co
chwila w wyżłobione w drodze głębokie koleiny.

– Pytałam już o to właściciela sadu. Powiedział mi, że

każdej wiosny sypie tutaj całą masę żwiru. – Emily ściskała
kurczowo kierownicę. Starała się omijać największe wyboje.

– No tak. A teraz mamy jesień – zauważył z sarkazmem

Lucas. Podciągnął do góry szybę, gdyż samochód wzbijał
tumany kurzu. – Założę się, że właściciel tych sadów ma
udziały w kilku pobliskich samochodowych warsztatach
naprawczych.

Na

reperacji

zawieszeń

i

podwozi

uszkodzonych na tej drodze można zbić prawdziwy majątek.

– Zarabiają tylko na takich wytwornych i delikatnych

samochodach, jak twój. Moja stara Betsy daje sobie
doskonale radę. – Emily z czułością poklepała kierownicę
wysłużonej furgonetki.

– Co robisz? – spytał Lucas, widząc, że samochód nagle

skręca w prawo i zjeżdża z drogi.

Emily wjechała do sadu, ustawiła furgonetkę między

dwoma rzędami drzew i wyłączyła silnik.

background image

ZWIĄZEK SERC

Strona nr 51

– Nie chcę blokować drogi – odrzekła.
– Nie ma tutaj żadnego przyzwoitego parkingu?
– Pod domem właściciela sadu jest kilka miejsc na

samochody, ale zawsze są zajęte. Zresztą tutaj, tuż obok
drzew, będzie nam wygodniej. Zerwiemy jabłka do kosza i od
razu włożymy go do samochodu, a dopiero potem
podejdziemy do domu sadownika, żeby za nie zapłacić.
Wysiadajmy. Musimy wybrać sobie jakąś jabłoń z dobrymi
owocami.

Emily wysiadła z samochodu, wyprostowała się i

rozejrzała wokoło. Równe rzędy niewysokich jabłoni
ciągnęły się daleko i niknęły na horyzoncie. Lucas wyjął z
wozu sfatygowany kosz na jabłka i podążył za Emily. Szli
między szpalerami drzew. Emily zatrzymała się przy jednym
i zerwała duże, czerwone jabłko. Otarła je o dżinsy i odgryzła
kawałek.

Cienka smużka jasnego soku spłynęła z kącika ust.

Ponętnie błyszczały miękkie, pąsowe wargi. Na ten widok
Lucas poczuł tak silny przypływ pożądania, że aż go to
zaskoczyło. Pragnął przycisnąć usta do warg Emily i spić z
nich sok.

Jeszcze nie pora. Za wcześnie, pomyślał. Niedługo z

pewnością znajdzie jakiś sposób, żeby się do niej zbliżyć.
Musi postępować ostrożnie, tak aby jej nie wystraszyć i nie
zerwać dopiero powstających cieniutkich więzów przyjaźni.

– Chcesz kawałek? – spytała, wysuwając w stronę Lucasa

rękę z jabłkiem.

Uśmiechnął się szelmowsko.
– Czy to Freud się kłania?
Wziął jabłko i zatopił w nim zęby umyślnie w tym samym

miejscu, w którym ugryzła je Emily.

– A co Freud ma z tym wspólnego? – spytała i po chwili

uśmiechnęła się, gdy dotarł do niej sens słów Lucasa. – Nie.
Nic takiego nie miałam na myśli. Nie było żadnych
podtekstów. Dałam ci jabłko. Zwykłe jabłko.

background image

Judith McWilliams

Strona nr 52

Nic, co robisz, nie jest zwykłe. Nie jesteś zwyczajną

kobietą. Masz bardzo skomplikowaną naturę, moja pani.
Emily dojrzała podejrzany błysk w jego oczach. Postanowiła
szybko przerwać tę rozmowę. Nie chciała stać się
przedmiotem zainteresowania Lucasa.

– Dałam ci jabłko. To było normalne – odrzekła szybko. –

A ponadto wierzę tylko w hiszpańską wersję opowieści o
zakazanym owocu.

– Hiszpańską?
– Tak. Hiszpanie wierzą, że Ewa dała Adamowi nie

jabłko, lecz pomarańczę.

– Nie miałem o tym pojęcia. Nie słyszałem tej historii.
– Naprawdę? – zdziwiła się Emily.
– Ani w dzieciństwie, ani w młodości nie interesowałem

się naukami humanistycznymi. Uczyłem się tylko tego, co
było niezbędne, żeby dostać świadectwo ukończenia szkoły.

– Ale musiałeś przecież...
– Czytałem wyłącznie książki i czasopisma na temat

techniki i zarządzania przedsiębiorstwem. Zresztą, nigdy
potem też nie miałem czasu na inną lekturę. – Popatrzył
daleko przed siebie. Jakby nieobecny, myślami cofał się w
przeszłość. – Kiedy miałem dwanaście lat, ojciec stracił pracę
i przez wiele miesięcy żyliśmy z zasiłku. W domu było
wówczas jeszcze gorzej niż zwykle.

– Przysiągłem sobie wtedy – ciągnął Lucas – że moje

życie stanie się zupełnie inne. Że będę dobrze zarabiał i nie
martwił się o to, czy starczy mi pieniędzy do pierwszego.
Mniej więcej wtedy, kiedy udało mi się zdobyć stypendium
umożliwiające studia na Uniwersytecie Yale, już zdawałem
sobie doskonale sprawę z tego, że najskuteczniejszym
sposobem zdobycia pieniędzy jest założenie własnej firmy. A
po to, żeby takie przedsięwzięcie się udało, jest niezbędny
maksymalny wysiłek. W rozwój firmy musiałem więc
zainwestować cały swój czas i energię. Dlatego, wierz mi,
nigdy do tej pory nie miałem szansy zająć się czymś innym.

background image

ZWIĄZEK SERC

Strona nr 53

Nie znam żadnych hiszpańskich legend. Znacznie bardziej
interesują mnie zresztą nauki konkretne, takie jak ekonomika.

– Uważasz, że ekonomika jest konkretna? – Emily

popatrzyła na niego zdumiona. – Jest najbardziej nieścisłą
nauką, z jaką się dotychczas zetknęłam. Nie sposób przecież
dociec, dlaczego zjawiska ekonomiczne przebiegają tak, a nie
inaczej. Ani nawet dlaczego w ogóle występują.

– Oj, oj! – Gestem ręki skwitował zarzuty Emily. –

Ekonomika rządzi się ściśle określonymi regułami.

– Masz więcej wspólnego z Marcy, niż przypuszczałam.

Ona uważa, że psychologia też jest konkretną nauką. – Emily
spojrzała na Lucasa mrużąc w słońcu oczy. – Zamiast
prowadzić jałowe dyskusje, zabieramy się lepiej do zrywania
jabłek, bo nie zdążymy zrobić dziś przetworów.

– To jabłko, które zjedliśmy, było smaczne. Zerwijmy ich

więcej.

– Nie możemy.
– Dlaczego? – Lucas zadał to pytanie, gdyż w ostatniej

chwili przypomniał sobie, że w żaden sposób nie może
przyznać się do tego, iż wie, jakie gatunki jabłek nadają się
do jedzenia na surowo, a jakie na przetwory. – Dlaczego ich
nie zrywamy? – z uporem powtórzył pytanie, idąc za Emily
wzdłuż szpaleru dorodnych jabłoni.

– Dowiesz się o tym z książki kucharskiej dla

początkujących, którą sobie kupisz.

Zatrzymała się obok jednego z drzew, przyglądając się

zwisającym owocom.

– Hej! To nasze drzewo! Jest zarezerwowane! –

wykrzyknęła wojowniczym głosem jakaś kobieta stojąca przy
następnej jabłoni. – Gdy tylko zerwiemy te owoce, zaraz
zabierzemy się za tamte.

– Przepraszam panią – powiedziała Emily, odchodząc od

jabłoni.

– Co za głupie zachowanie – rzekł Lucas. –

Zaprotestujmy. Przecież na każdym z tych drzew jest o wiele

background image

Judith McWilliams

Strona nr 54

więcej jabłek, niż ona potrzebuje.

– Masz rację, ale nie ma o co się spierać.
– Nie ma o co? – Lucas spojrzał na Emily. Zdumiony

patrzył na jej pogodną, spokojną twarz.

– Czy zawsze ustępujesz i o nic nie walczysz?
– Różnie to bywa. Podobnie jak większość ludzi, upieram

się i walczę tylko wtedy, kiedy mi na czymś zależy. A to, z
którego drzewa będę zrywała jabłka, nie ma przecież żadnego
znaczenia.

– Musisz jednak przyznać, że postawa tej kobiety jest

irytująca.

– Dla ciebie. Dlatego że nie umiesz żyć bez rywalizacji –

odrzekła Emily. – A może chodzi tylko o zwykłe
współzawodniczenie mężczyzn i kobiet?

– Emily, nic, co dotyczy różnicy między płciami, nie jest

zwykłe. Jest fascynujące, pasjonujące i zaskakujące.
Niezwykłe.

Lekki, szorstki zmysłowy głos Lucasa zrobił na Emily

duże wrażenie. Nie mogę pozwolić sobie na to, by poddać się
jego urokowi, pomyślała. Muszę wyzwolić się spod jego
wpływu. Lucas był wspaniałym okazem mężczyzny. Nie
tylko z wyglądu. Emanowała z niego pewność siebie. Mógł
wzbudzać zaufanie i stwarzać kobiecie poczucie
bezpieczeństwa.

Emily z trudem oderwała się od tych myśli.
– Przyjechaliśmy tutaj... – zaczęła niepewnie, świadoma

swego lekko załamującego się głosu. – Jesteśmy tu po to,
żeby zrywać jabłka, a nie dlatego, żeby prowadzić jałowe
rozmowy.

– Masz rację. – Lucas od razu się wycofał. Nie chciał

niepokoić Emily. Musiał uśpić jej czujność, zdobyć zaufanie.
– Które drzewo wybieramy?

– To. – Emily podeszła do dorodnej jabłoni. – Nikt jej

sobie chyba do tej pory nie zarezerwował.

– Ja tu jestem, proszę pani. – Wśród gałęzi rozległ się

background image

ZWIĄZEK SERC

Strona nr 55

słaby, dziecięcy głos.

Emily podniosła głowę i między gałęziami ujrzała małego

chłopca. Miał pobrudzone policzki i liście we włosach. Pod
czerwoną koszulkę wetkniętą do dżinsów napchał sporo
zerwanych jabłek. Zdeformowany, wyglądał zabawnie. Emily
z trudem powstrzymywała śmiech.

– Bardzo cię przepraszam – powiedziała do chłopca

poważnym głosem. – Nie miałam pojęcia, że to drzewo jest
już zajęte.

– Nic nie szkodzi – odrzekł malec z pełną buzią. Przełknął

resztę jabłka. – Mogę się z wami podzielić owocami. Zrywam
tylko największe. Mam na imię Harry.

– Dziękujemy ci, chłopcze.
Lucas postawił kosz pod drzewem i zaczął przyglądać się

jabłkom rosnącym na najniższych gałęziach. Emily od razu
zabrała się do pracy. Zaczęła zrywać pierwsze z brzegu
owoce.

Lucas nadal uważnie oglądał drzewo.
– O co chodzi? – spytała po chwili Emily.
– Ten chłopak ma rację. Im wyżej, tym jabłka są większe.
– Widocznie było tam więcej światła i lepiej dojrzewały. –

Emily wzruszyła ramionami. – A może dlatego wydają ci się
ładniejsze, bo są nieosiągalne?

– Są większe – upierał się Lucas.
– Co to za różnica? Przecież od razu wszystkie owoce

włożymy do garnka.

– Chyba masz rację. – Lucas nie był zadowolony. Zaczął

zrywać jabłka z niższych gałęzi, rzucając przy tym tęskne
spojrzenia w górę drzewa.

Emily obserwowała go ukradkiem. Mierzy w życiu

wysoko, pomyślała. Chce mieć zawsze to, co najlepsze. Czy
czyni to świadomie, czy też jest to jego wrodzona cecha
charakteru, z której nie zdaje sobie sprawy?

Emily zastanawiała się, czy Lucas traktuje ich znajomość

jak swoiste wyzwanie. Wiedziała, że dla wielu mężczyzn

background image

Judith McWilliams

Strona nr 56

liczy się tylko jej uroda. Interesuje ich piękna twarz, dobra
figura i nic poza tym. Osobowość i cechy charakteru nie mają
znaczenia. Sądziła jednak, że Lucas nie należy do tej grupy
mężczyzn. Jest bogaty, z pewnością ciągle otoczony
pięknymi kobietami, więc jej uroda nie może robić na nim
większego wrażenia. Tutaj, na terenie samego uniwersytetu,
uchodzę za ładną kobietę i wyróżniam się na tle innych, ale w
San Francisco, gdzie obraca się Lucas, byłabym zapewne
tylko jedną z wielu powabnych kobiet, rozumowała Emily.

Wygląda więc na to, że Lucas widzi w niej coś więcej niż

tylko urodę. Wyraźnie ją to pocieszyło. Z zapałem zabrała się
za dalsze zrywanie owoców. Wraz z Lucasem szybko
wypełnili kosz po brzegi.

– Czy możemy zabrać tyle jabłek, ile się zmieści w koszu?

– zapytał.

– Oczywiście. – Nieco rozbawiona Emily obserwowała,

jak Lucas starannie buduje wysoką piramidę z jabłek na
wierzchu kosza. – Ale uważaj, zaraz przedobrzysz i cała
twoja praca pójdzie na marne.

– Tak sądzisz? – Popatrzył z dumą na swoje dzieło i w

samym środku piramidy umieścił jeszcze jedno jabłko. – Jeśli
sadownik sprzedaje owoce na kosze o takich właśnie
rozmiarach, to możemy wziąć przecież tyle, ile się zmieści.

– Niezupełnie. Tyle, ile sadownik uzna za słuszne. Liczy

się jego zdanie. Wygląda na to, że...

– Proszę pani! – Z gąszczu liści nad ich głowami rozległ

się głos Harry’ego.

Emily zupełnie zapomniała o istnieniu chłopca.
– Słucham?
– Proszę pani, czy jest gdzieś tam moja mama? – A jak

wygląda?

– Zwyczajnie. Jak mama.
Emily rozejrzała się wokoło. Pod niezbyt oddalonym

drzewem zobaczyła parę starszych ludzi, a za nimi jakiegoś
chłopca. Zza innych drzew dobiegały ją jeszcze różne głosy,

background image

ZWIĄZEK SERC

Strona nr 57

ale nikogo więcej w pobliżu dojrzeć nie mogła.

– Nie widzę twojej mamy. A może ja mogłabym ci w

czymś pomóc?

– Pani? – Głos Harry’ego był pełen zwątpienia.
Lucas oparł się o pień jabłoni, uniósł głowę i z uśmiechem

popatrzył na chłopca.

– Zejdź na dół. Razem poszukamy twojej mamy.
– Kiedy ja nie mogę się stąd ruszyć! Koszulka zahaczyła

mi się o gałąź i nie potrafię jej odczepić. Jeśli podrę ubranie,
to mama będzie się bardzo gniewała.

– Nic się nie martw. Zaraz wejdę na drzewo i cię uwolnię.
Harry odetchnął z ulgą.
– Fajnie. Czy jest pan strażakiem?
– Nie. Strażacy służą tylko do tego, żeby ściągać z

wysokich drzew przerażone kocięta. Już idę do ciebie –
odrzekł Lucas.

Chwycił najniższą gałąź jabłoni, podciągnął się na niej i

zaczął wspinać w górę.

Emily obserwowała zwinne ruchy Lucasa. Wyrobione

mięśnie nóg i pośladków uwidaczniały się w napiętych
dżinsach. Jest w świetnej formie, pomyślała.

Znalazłszy się na górze, Lucas zaczął rozmawiać z

chłopcem. Do Emily docierał jego łagodny głos. Lubi dzieci,
pomyślała. Uczuła nagłe ukłucie w sercu. Ogarnął ją smutek.
Z rozgoryczeniem pomyślała o swojej bezpłodności. Dzisiaj,
w przepięknym i słonecznym dniu, bolało ją to jeszcze
bardziej niż zwykle. Zbyt duży kontrast między tym, co
mogłoby być a tym, co nie stanie się nigdy.

– Harry, już wszystko w porządku. Możesz się poruszać.

Koszulka odczepiona. Schodź pierwszy.

Z gęstwiny liści wysunęły się chude nóżki. Na dole Emily

przytrzymała schodzącego chłopca.

– Gdy tylko włożymy jabłka do samochodu, pójdziemy z

tobą poszukać mamy – powiedziała.

– Nie mogę czekać. – Harry otarł nos brudną dłonią. –

background image

Judith McWilliams

Strona nr 58

Jeśli mama się zorientuje, że nie ma mnie w pobliżu, już
nigdy więcej nie spuści mnie z oka.

– Przecież...
– Dziękuję panu! – krzyknął chłopiec do Lucasa. – Lecę! –

Machnął ręką na pożegnanie i puścił się pędem wzdłuż
bruzdy między jabłoniami.

Emily obserwowała go, aż zniknął. Mogła mieć takiego

własnego małego chłopca, gdyby nie...

– Czy coś się stało? – Lucas zeskoczył z drzewa i

popatrzył na nią uważnie.

– Nic.
Nic, o czym chciałabyś mi powiedzieć, pomyślał.

Wyraźnie się zaniepokoił. Zależało mu na tym, żeby była
szczera, żeby się przed nim nie zamykała. Pragnął przeniknąć
do świata jej myśli, zdobyć zaufanie.

Nachylił się i złożył na wargach Emily lekki pocałunek.

Zadrżała. Zaczęła się lekko chwiać. Ta jej podświadoma
reakcja sprawiła, że Lucas zapomniał o przezorności. Objął ją
i zaczął mocniej całować lekko rozchylone wargi. Nie myślał
już o ostrożności.

Nie! Z największym wysiłkiem się opanował. Nie mógł

ryzykować. Nie wolno mu przestraszyć Emily ani działać
zbyt szybko. Powoli się odsunął.

Z trudem podniosła ciężkie powieki i popatrzyła na

Lucasa. W świetle prześwitującym między gałęziami jego
ciemne, brązowe włosy miały rudawy odcień.

– Dlaczego to zrobiłeś? – Mówiąc to niemal jednocześnie

zdała sobie sprawę z naiwności tego pytania.

Lucas uśmiechnął się szeroko.
– Bo wszyscy mężczyźni są w głębi serca oportunistami.
Słysząc tę odpowiedź, Emily odetchnęła z ulgą.
– A czy w ogóle mają serca?
– Stanowczo odmawiam dyskusji na ten temat. Jest zbyt

pięknie, żeby się nad czymś takim zastanawiać.

– Wobec tego zabierajmy jabłka i jedźmy do mnie, bo

background image

ZWIĄZEK SERC

Strona nr 59

trzeba się nimi zająć. Weź kosz za jedno ucho, ja wezmę za
drugie. Tak będzie łatwiej go nieść.

– Uważaj... – ostrzegł Lucas, gdy Emily zbyt szybko

uniosła kosz od swojej strony – bo jabłka się rozsypią.

– Byłyby to skutki chęci nadmiernego spożycia.
– Człowiek powinien zawsze dążyć do tego, by z każdego

działania wyciągać maksymalne korzyści. Uważaj na koleiny
na drodze – dodał.

Podnieśli kosz i ruszyli równym krokiem w stronę

samochodu.

Emily przypomniała sobie poprzednie rozważania na

temat ciągłej chęci rywalizacji, którą dostrzegła u Lucasa.

– Powiedz mi, czy to stwierdzenie odnosi się także do

kobiet?

Lucas spojrzał na nią uważnie.
– W jakim sensie? – spytał.
– Czy zawsze zależy ci na wyciągnięciu największych

korzyści, także w kontaktach z innymi ludźmi?

Zamyślił się na chwilę. Wyglądało na to, że pytanie Emily

potraktował poważnie.

– Prawdę mówiąc, nie jestem pewien. Moje stosunki z

ludźmi są bardzo ograniczone, trudno mi więc wyciągnąć
jakieś ogólne wnioski.

– Nie uwierzę, że człowiek o twojej pozycji społecznej nie

prowadzi ożywionego życia towarzyskiego. Czytałam kiedyś,
że największymi atutami mężczyzn, które przyciągają
kobiety, są władza i pieniądze. Masz jedno i drugie.

– To fakt – przyznał. – Ale gdy zaczyna się praktycznie od

zera, zdobycie fortuny naprawdę wymaga wielu długich lat
ciężkiej pracy, od rana do wieczora. Osiągnięcie bogactwa to
cel, któremu trzeba podporządkować całe życie. Także
osobiste.

– Jesteś pełnym wigoru, młodym, zdrowym mężczyzną,

musisz więc... – Emily przerwała. Lucas rozmawiał z nią
szczerze, ona jednak nie miała prawa zadawać mu intymnych

background image

Judith McWilliams

Strona nr 60

pytań, mimo że ogromnie ją interesował.

– Nie wyciągaj zbyt pochopnych wniosków. – Lucas rzucił

jej ostrzegawcze spojrzenie. – Moje reakcje na widok
ponętnej kobiety są zupełnie normalne. Nie twierdzę, że żyję
jak mnich. Interesują mnie kobiety. Miałem ich jednak
niewiele. A teraz ty mi powiedz – ciągnął, nie zważając na
pełne niedowierzania spojrzenie Emily – czy masz odruchy
właściwe każdej normalnej, zdrowej, młodej kobiecie?

– Tak. Sądzę, że tak – odpowiedziała ostrożnie, niepewna

dalszego ciągu tej rozmowy.

– Czy dlatego często miałaś kontakty z mężczyznami?
– Oczywiście, że nie!
– No to dlaczego mnie przypisujesz takie postępowanie?
– Bo przecież wy... – Emily nagle zdała sobie sprawę z

tego, że zamierza powtórzyć stereotypową, obiegową opinię
o mężczyznach. – Przepraszam. Wygląda na to, że jestem
pełna uprzedzeń i traktuję inaczej was niż kobiety.

– Przecież sypianie z przypadkowymi partnerkami byłoby

czystą głupotą, choćby ze względu na AIDS.

– Masz rację – przyznała Emily. Mignęła jej przed oczyma

czerwona koszulka. – Popatrz, czy to nasz mały Tarzan?

Zobaczyli Harry’ego w towarzystwie dwóch dziewczynek.
– Tak – potwierdził Lucas. – A tam dalej jest chyba jego

mama.

– I brat. Ten drugi chłopak siedzący na trawie, obok

Harry’ego. Założę się, że to rodzina.

– Pewnie masz rację. Są bardzo do siebie podobni. Czy

lubisz dzieci?

– Oczywiście, lubię. – Mimo że nie mogę mieć własnych,

pomyślała. – Sądzę jednak, że kobieta nie powinna obarczać
się wieloma dziećmi – dodała po chwili. – To nie jest dla niej
zdrowe, a ponadto trudno całą gromadkę obdzielić wówczas
miłością taką, jaka należy się dzieciom.

Lucas nie odpowiedział. Szli dalej w milczeniu. Gdy

zmienił temat, Emily odetchnęła z ulgą.

background image

ZWIĄZEK SERC

Strona nr 61

– Jeśli dobrze pamiętam, gdzieś tutaj powinien stać nasz

samochód.

– Tak. Już jesteśmy prawie na miejscu.
Kosz pełen owoców włożyli ostrożnie do furgonetki.
– Poczekaj tutaj, a ja pójdę do domu sadownika i zapłacę

za jabłka – zaproponował Lucas. – Nie będziesz musiała
zamykać klapy samochodu.

– Dobrze. – Oparła się o drzwi wozu i wdychała lekko

odurzające powietrze wrześniowego, ciepłego dnia. W
panujący wokół spokój wdarło się nagle głośne wycie silnika.
Tuż obok Emily skręcił do sadu szybko jadący samochód.
Przeskakiwał bruzdę za bruzdą.

– Cholera, co za kretyn! – Zza drzew za plecami Emily

wyszła na skraj drogi para starych ludzi. – W sadzie jest
mnóstwo dzieci, a ten facet jedzie tak, jakby zbiegł z
więzienia i uciekał przed policją środkiem pustej autostrady –
powiedział podniesionym głosem zaniepokojony mężczyzna.

– Danielu, nie przeklinaj – upomniała go żona.
Emily zobaczyła, że koła samochodu zaczęły nagle

obracać się w miejscu. Kierowca bezskutecznie dodawał
gazu.

– Niebezpieczeństwo na razie zażegnane. Ugrzązł w

piachu – stwierdziła Emily.

– Doskonale. Niech facet ma nauczkę.
– Podejdźmy do kierowcy. Może trzeba mu pomóc. Sam

się chyba nie wygrzebie – zwróciła się do męża stara kobieta.

– I bardzo dobrze.
– Musimy mu pomóc – upierała się żona.
– Wcale nie musimy – odparł Daniel. – A co pani o tym

sądzi? – zwrócił się do Emily.

Ważyła swą odpowiedź. Daniel nie wyglądał na silnego

mężczyznę, a poza tym wątpiła, czy całej ich trójce uda się
wypchnąć samochód na twardy grunt. Nie chciała mu jednak
tego powiedzieć.

– A widzisz – zwrócił się Daniel do żony – ta pani uważa,

background image

Judith McWilliams

Strona nr 62

że mam rację, ale jest zbyt grzeczna, aby to powiedzieć.

– Aż kusi – odezwała się wreszcie Emily – żeby kierowcę

pozostawić samemu sobie. Niech pije piwo, które sobie
nawarzył. Może jednak powinniśmy go zapytać, czy nie
ściągnąć tutaj właściciela sadu z traktorem?

Staruszka uśmiechnęła się do Emily.
– Danielu, zapytaj tego chłopaka przy kierownicy, czy

chce, żeby mu sprowadzić pomoc.

Mrucząc coś z dezaprobatą pod nosem, starszy pan zaczął

iść w stronę samochodu. W chwili gdy podchodził do niego z
tyłu, kierowca nagle wcisnął gaz do deski, silnik zawył, a
obracające się tylne koła sięgnęły twardszego gruntu.
Samochód z rykiem ruszył tyłem wprost na Daniela.

Emily zaczęła głośno krzyczeć. Kierowca odwrócił głowę

i tuż za wozem zobaczył starego człowieka. Jak wrośnięty w
ziemię stał na środku drogi. Chłopak ściągnął kierownicę w
prawo, ale na manewr było już zbyt późno. Samochód
uderzył Daniela, który upadł na ziemię.

Emily i płacząca staruszka podbiegły do leżącego.
– Co ci się stało? – zawołał nadchodzący Lucas. Złapał

Emily wpół i odwrócił twarzą do siebie. Dojrzała jego
ściągnięte rysy twarzy.

– Mnie nic. – Pochyliła się nad Danielem. Lucas

przytrzymał jej wyciągniętą rękę.

– Nie ruszaj go – polecił.
– To nie moja wina – Kierowca wysiadł z samochodu.

Wyglądał bardzo młodo. – Ten staruszek wyszedł tak
niespodziewanie na drogę.

– Nie pora na ustalanie, czyja to wina – rzekł sucho Lucas.

– Idź natychmiast do właściciela sadu. Niech wezwie policję i
karetkę pogotowia.

– Policję? – Chłopak zrobił się blady jak ściana. –

Przecież...

– Ruszaj! – Lucas ostro uciął protesty kierowcy. Chłopak

usłuchał i bez słowa zaczął biec w stronę domu sadownika.

background image

ZWIĄZEK SERC

Strona nr 63

Lucas pochylił się nad leżącym. Usiłował wyczuć puls.

– Dobry Boże! Jeśli pozwolisz Danielowi żyć, już nigdy

więcej nie każę mu robić tego, na co nie ma ochoty – modliła
się głośno płacząca stara kobieta.

– To znaczy że nie będziesz więcej narzekała, jeśli sobie

wieczorem wypiję jedno piwo?

Głos Daniela był słabiutki, ale starszy pan zachowywał się

dzielnie.

– Żyjesz! Jakie to szczęście!
W tym momencie żona Daniela zrobiła się blada jak

ściana, zamknęła oczy i zemdlona zaczęła osuwać się na
ziemię.

W ostatniej chwili złapał ją Lucas.
– Emily, otwórz drzwi samochodu. Położymy panią na

tylnym siedzeniu. Ją też zabierze pogotowie.

– Nie potrzebuję żadnej karetki – zaprotestował Daniel. –

Nic mi nie jest. Zostały zranione tylko moja godność i moja
noga.

– Uderzył się pan w głowę. Przez chwilę był pan

nieprzytomny – odezwała się Emily.

– Bzdury. – Głos Daniela zabrzmiał mocniej. – A co z

Martą? Ona się wszystkim za bardzo przejmuje.

– Tylko zemdlała. Zaraz poczuje się lepiej.
– Chcę wstać.
– Proszę się nie ruszać – powiedział Lucas. – Chyba nic

złego panu się nie stało, ale trzeba się o tym upewnić.
Musimy zachować ostrożność. Niech pan leży spokojnie, jeśli
nie ze względu na siebie, to przynajmniej ze względu na
żonę. Ona na panu polega.

– Marta to dobra kobieta. Przyzwoita. Ale za często chce

uzdrawiać świat – odezwał się Daniel.

W tym momencie usłyszeli warkot podjeżdżającego

samochodu terenowego. Wysiadł z niego właściciel sadu.

– Wezwałem pogotowie. Będą za kilka minut – powiedział

do grupy osób siedzących wokół Daniela. – Jak się czuje? –

background image

Judith McWilliams

Strona nr 64

gestem wskazał leżącego.

– Jeszcze nie umarłem, młody człowieku – warknął

Daniel. – Nie gapcie się tak na mnie. Nic się nie stało. –
Popatrzył surowo na Emily.

– Przepraszam. – Odetchnęła z ulgą. Było widać, że

starszy pan odzyskuje formę.

– Możecie go spokojnie zostawić pod moją opieką –

sadownik zwrócił się do Lucasa. – Jeździłem ambulansem w
Wietnamie. Będę pilnował, żeby się nie ruszał.

– Wobec tego jedziemy – rzekł Lucas podnosząc się z

ziemi. – Ma pan rację. Im mniej ludzi będzie się tutaj kręcić,
tym lepiej. Żona Daniela zemdlała. Położyliśmy ją w
samochodzie.

– Byłam świadkiem całego zdarzenia – oświadczyła

Emily. – Jeśli policja zechce się ze mną skontaktować, jestem
do dyspozycji. Nazywam się Emily McGregor. Pracuję na
uniwersytecie. – Dotknęła lekko ręki leżącego. –
Powodzenia, Danielu.

– Nie przejmuj się mną. – Stary człowiek próbował się

uśmiechnąć. – Gdy tylko znajdę się w domu, zaraz się dobrze
poczuję.

– Oby tak było – westchnęła Emily idąc za Lucasem w

stronę furgonetki.

– Będzie. – Głos Lucasa brzmiał przekonująco i pewnie. –

Żebyś się dłużej nie martwiła, po powrocie do domu
zadzwonimy do szpitala i upewnimy się o tym.

background image

ZWIĄZEK SERC

Strona nr 65

ROZDZIAŁ 5

Kiedy znaleźli się u Emily, Lucas zatelefonował do

szpitala.

– Czy wszystko w porządku? – zapytała.
– Tak. Opatrzyli skaleczenia na ciele Daniela. Marta czuje

się zupełnie dobrze. Przyjedzie syn i odwiezie ich do domu.

Lucas przyglądał się napiętym rysom twarzy Emily.

Zobaczył, że stopniowo się rozluźnia. Ale dlaczego tak
bardzo przejęła się wypadkiem w sadzie? Wygląda na to, że
ma jakieś zmartwienie, które ją stale dręczy i dlatego tak
ostro zareagowała. Muszę jakoś zbliżyć się do niej,
postanowił Lucas. Powinienem zdobyć jej zaufanie. Dopiero
wtedy powie mi o swoich kłopotach. Ale to jeszcze potrwa.
Stłumił westchnienie. Nie chciał czekać. Pragnął zaraz wziąć
Emily w ramiona, całować ją aż do utraty tchu i kochać się z
nią tak, że zapomni o kłopotach i będzie się dla niej liczył
tylko on. Pocałunek, który złożył na wargach Emily w sadzie,
wzmógł tylko jego pożądanie. Uprzytomnił, czego mu
dotychczas brakowało.

Do Lucasa zaczęła docierać myśl, że na taką właśnie

kobietę czekał całe dotychczasowe życie. Na jego drodze
Emily zjawiła się sama. Planując swą przyszłość, Lucas za
jakieś dwa lata zamieszał znaleźć właśnie taką partnerkę na

background image

Judith McWilliams

Strona nr 66

stałe. Uśmiechnął się do siebie. Potrafi przecież doskonale
dostosowywać się do różnych okoliczności. Piętnaście lat
ciągłej rywalizacji zawodowej nauczyło go wiele. Także tego,
że należy korzystać z każdej okazji, która się nadarza, i może
się więcej nie powtórzyć.

Powinienem być wdzięczny Marcy i jej psychologicznym

testom, pomyślał, podążając do kuchni za Emily i obserwując
wdzięczne ruchy jej bioder obciągniętych wypłowiałymi
dżinsami. Los mu sprzyjał i tej szczęśliwej okazji, którą teraz
mu stworzył, nie wolno było zaprzepaścić.

Emily podeszła do kuchenki i zajrzała do ogromnego

garnka z gotującymi się jabłkami. Wzięła widelec, nakłuła
nim kilka gorących kawałków owoców i z zadowoleniem
pokiwała głową.

– Już są dobre. Możemy się zabrać do dalszej pracy.
Lucas podszedł bliżej i nachylił się nad jej ramieniem,

chcąc zajrzeć do garnka. Emily natychmiast usztywniała.

– Nie trzeba było gotować tych jabłek ze skórkami. A

przynajmniej powinniśmy byli usunąć pestki – powiedział.

– Nie przejmuj się nimi. Moje wspaniałe urządzenie do

wytłaczania owoców świetnie sobie poradzi ze wszystkimi
odpadkami. Sam się o tym przekonasz. – Wskazała
błyszczącą, aluminiową maszynkę, przykręconą do krawędzi
kuchennego blatu.

Bliskość Lucasa za bardzo rozpraszała Emily. Odetchnęła

z ulgą, gdy odsunął się od niej i zaczął oglądać zainstalowane
urządzenie.

– Jak to działa? – zapytał. Zajrzał do szerokiego,

lejkowatego otworu znajdującego się u góry maszynki.

– Szybko i sprawnie. – Dużą łyżką wazową Emily zaczęła

nakładać podgotowane kawałki jabłek. Pod dolny wylot
urządzenia podstawiła miskę i zaczęła obracać umieszczoną z
boku korbką. Po chwili w otworze nad miską ukazał się
czysty przecier, a wszystkie odpadki, skórki i pestki, zaczęły
wydobywać się z drugiej strony urządzenia.

background image

ZWIĄZEK SERC

Strona nr 67

– To fantastyczne! – wykrzyknął Lucas. Miał minę małego

chłopca, który otrzymał właśnie nową zabawkę. – Pozwól mi
pokręcić, proszę. – Zaczął obracać korbką. Patrzył z
podziwem na gęsty, gorący sos spływający powoli do miski.
– A co dalej będziemy robić? – zapytał.

– Cały przecier zagotujemy, wlejemy do słoików, które

zamkniemy i wstawimy do garnka z wodą. Doprowadzimy ją
do wrzenia. I to wszystko.

Lucas nie odrywał wzroku od strumienia przecieru

wypływającego z maszynki. Sam nie robił dotychczas
żadnych przetworów. Bardzo mu się ta praca spodobała.

– Czy dasz mi trochę gotowego przecieru? – spytał po

chwili.

– Oczywiście, chętnie, ale co z nim zrobisz?
– Przerobię na marmoladę jabłkową. To nie będzie trudne

– dodał odruchowo.

Emily przypomniała sobie dotychczasowe wyczyny

Lucasa w kuchni.

– Weźmiesz sobie kilka słoików. Zajmiesz się nimi we

własnym domu, a potem opowiesz, jak ci poszła robota.

– Przyniosę ci gotową marmoladę, żebyś mogła

spróbować. – Odetchnął z ulgą, gdy się zorientował, że jego
uwagę, iż zrobienie marmolady nie jest rzeczą trudną, Emily
uznała za przejaw ignorancji, a nie umiejętności, które w
rzeczywistości posiadał. Uważanie na każde słowo
wypowiadane do Emily nie sprawiało mu przyjemności. Ale
na szczerość jeszcze zdobyć się nie mógł. Było na to
stanowczo za wcześnie.

Obracał dalej korbkę maszynki. Emily ukradkiem

obserwowała jego mięśnie napinające się na ramieniu. Jak by
to było, gdyby Lucas ją objął i mocno przytulił do siebie?

– Chcę więcej. – Do Emily dotarł jego szorstki, zmysłowy

głos.

– Jasne, że chcesz więcej – szepnęła do siebie.

Poróżowiały jej policzki. – Znacznie więcej...

background image

Judith McWilliams

Strona nr 68

– Czy źle się czujesz? – Słysząc zaniepokojony głos

Lucasa, Emily szybko oprzytomniała. Odetchnęła głęboko.

– Nie. – Do opróżnionej maszynki zaczęła wkładać dalsze

porcje parujących owoców. Jak to się dzieje, pomyślała, że
ten mężczyzna, nie kiwnąwszy nawet palcem, potrafi
wprawić mnie w stan podniecenia i że w jego obecności robię
się niezbyt przytomna? Nie potrafiła odpowiedzieć sobie na
to pytanie.

O piątej skończyli pracę. Słoiki z gorącym przecierem

stygły na kuchennym blacie, a po brudnych naczyniach nie
pozostało ani śladu.

Emily zrobiła kawę. Podała ją Lucasowi i ze swoją

filiżanką w ręku poszła do saloniku.

– Czy jesteś zajęty dziś wieczorem? – spytała po chwili

pozornie obojętnym głosem. Nie powinna interesować się
jego prywatnymi sprawami. Zastanawiała się także, jak długo
będzie się spotykała z Lucasem z okazji wspólnie
przeprowadzanego testu.

– Tak. Niedługo będę musiał iść. – Filiżankę z kawą

postawił na stoliku, rozsiadł się wygodnie na kanapie i
wyciągnął przed siebie nogi. I znów Emily bezwiednie
utkwiła w nim wzrok, przyglądając się umięśnionemu ciału.

– Wieczorem dziekan urządza barbecue dla pracowników

naszego wydziału.

Emily zajęła miejsce na fotelu stojącym na wprost Lucasa.

Z trudem pokonała chęć znalezienia się obok niego, na
kanapie.

– To dobra okazja, żeby poznać kolegów z wydziału –

dodał.

I żeby koledzy, a zwłaszcza koleżanki, też mogli cię

poznać, pomyślała. Natychmiast przyszła jej do głowy jedna
osoba. Tricia Corey. W Szkole Biznesu, w której pracował
Lucas, wykładała rachunkowość. Miała już za sobą wiele
romansów, trzech mężów i nie robiła żadnej tajemnicy z tego,
że poluje na czwartego. Emily ukradkiem przyglądała się

background image

ZWIĄZEK SERC

Strona nr 69

Lucasowi, zastanawiając się równocześnie, jakie wywiera on
wrażenie na kobietach. Uznała, że ogromne. Był nie tylko
przystojny, lecz także majętny. W sam raz dla Tricii. Ta
kobieta, rzucająca się na mężczyzn przy każdej nadarzającej
się okazji, z pewnością nie cofnie się przed niczym, żeby go
zdobyć.

– Dlaczego się zamyśliłaś? – spytał Lucas. – Czy jest coś,

co powinienem wiedzieć, idąc na to przyjęcie do dziekana?

– Nie. – Uśmiech Emily był nieco wymuszony. – Będziesz

się dobrze bawił i poznasz sporo osób, nie tylko z twego
wydziału. Zwróć szczególną uwagę na Boba Jeffriesa. To
ekonomista. Ma interesujące pomysły dotyczące uzdrowienia
systemu podatkowego.

– Chętnie go poznam. Ale dlaczego patrzysz na mnie

takim dziwnym, obcym wzrokiem?

Emily udzieliła wykrętnej odpowiedzi.
– Zastanawiałam się właśnie nad twoim wyglądem.

Ciekawe, czy ktoś wykonywał już jakieś testy psychologiczne
dotyczące przystojnych mężczyzn.

– Nie wiem, ale kiedyś coś czytałem na temat nieco

podobnych badań. Na ich podstawie autor wyciągnął
wniosek, że większość kierowników wyższego szczebla to
mężczyźni wysocy i że ta prawidłowość nie znajduje
potwierdzenia

w

odniesieniu

do

samych

szefów

przedsiębiorstw.

– Wspomnę o tym Marcy. Byłoby interesujące porównanie

naszych

eksperymentów

z

podobnymi

badaniami

prowadzonymi z udziałem mężczyzn.

– Mężczyźni nie oceniają ludzi na podstawie wyglądu –

powiedział Lucas.

– Mój drogi, to wierutne kłamstwo, i sam o tym świetnie

wiesz. – Emily nie dawała za wygraną. – Często liczą się dla
nich tylko cechy zewnętrzne.

– Mam na myśli biznes.
– Ja też.

background image

Judith McWilliams

Strona nr 70

– A co ty w ogóle wiesz na ten temat? – spytał sceptycznie

Lucas.

– Wystarczająco dużo. Uniwersytet też jest biznesem, i to

wielkim. Jedyna różnica między zwykłą firmą a uczelnią
polega na tym, te u nas trudno jest ocenić produkt finalny, to
znaczy wyniki edukacji.

– Wróćmy do naszych testów. Rozmawiałem z

właścicielem fabryki tworzyw sztucznych, o którym ci
mówiłem. Zgadza się, żebyś zastąpiła recepcjonistkę w jego
biurze w czwartek za dwa tygodnie.

– Dobrze się składa. W czwartki mam tylko jeden wykład.

Z pewnością któryś z kolegów zgodzi się zamienić ze mną
zajęciami – odrzekła Emily.

– A więc ten eksperyment mamy już zaplanowany.

Proponuję, żeby test ze zwracaniem w sklepie zakupionego
wcześniej towaru przeprowadzić w najbliższą sobotę. Na
następną, jeśli to będzie piłkarski weekend, możemy
spróbować zarezerwować sobie miejsce w restauracji, żeby
zjeść przyzwoitą kolację. Interesują mnie lokalne mecze piłki
nożnej.

– Tak. To będzie sportowy weekend – Emily wyraźnie się

skrzywiła. – Daty przyszłych meczów wyryły mi się głęboko
w pamięci.

– Dlaczego? Kupiłaś bilety?
– Nie. Dlatego, że są to okropne dni, w które lepiej jest w

ogóle nie wychodzić z domu. Dziki tłok na jezdniach, sklepy
pełne ludzi. Wszystkie dzieciaki, wyrostki, a także dorośli,
wylegają na ulice i opanowują miasto.

– Tym się nie przejmuj. Będziesz pod dobrą opieką.
Z pewnością, pomyślała Emily. Była przekonana, że Lucas

potrafi doskonale zatroszczyć się o kobietę.

– Spróbuję zdobyć bilety na mecz.
– Piłka nożna mnie nie bawi.
– A powinna. Widocznie nikt ci jeszcze nie wyjaśnił jej

zasad. Mecz to miniaturowy obraz świata.

background image

ZWIĄZEK SERC

Strona nr 71

– Chyba że w stanie wojennym!
Lucas nie przyjmował do wiadomości protestów Emily.

Było widać, że nie jest przyzwyczajony do tego, żeby ktoś mu
się przeciwstawiał.

– Skończmy tę dyskusję – zaproponowała Emily. –

Zobaczmy, czy przecier już na tyle wystygł, żebyś mógł sobie
zabrać parę słoików. Powinieneś się już chyba zbierać, bo
spóźnisz się na barbecue.

Lucas zamyślił się na chwilę.
– Emily, czy pokażesz mi, na czym polega barbecue?
Spojrzała na niego wzrokiem pełnym przerażenia.
– Sądzisz, że dopuszczę do tego, żebyś manipulował

rozżarzonymi węglami? Nigdy w życiu! Możemy coś upiec,
ale nie na węglach, lecz w zwykłym piecyku.

– Daj mi lekcję gotowania w najbliższą sobotę, zaraz po

wykonaniu naszego eksperymentu w domu towarowym.
Wrócimy do ciebie i pokażesz mi, jak zrobić jakąś
nieskomplikowaną kolację.

– Zgoda, ale pod warunkiem że w twoim mieszkaniu. Nie

mam zamiaru narażać swojej kuchni na dewastację.
Przekonałam się już, do czego jesteś zdolny.

– Świetnie. Wobec tego u mnie – zgodził się Lucas. Jego

uśmiech zapowiadał wiele.

Przez cały następny tydzień, w miarę upływu czasu, Emily

coraz częściej zastanawiała się nad tym, co przyniesie ich
spotkanie. Niepokoiła się jednak tym, że Lucas coraz bardziej
wypełniał jej myśli.

– Przepraszam za spóźnienie. – Lucas wbiegł do

kawiarenki znajdującej się w domu towarowym i usiadł na
wprost czekającej na niego Emily. – Zaszedłem do gabinetu,
żeby zabrać do domu notatki, i natknąłem się na jednego z
moich studentów. Dzieciak jest w złej formie, tęskni za
domem. Musiałem więc chwilę z nim pogadać. Spróbuję

background image

Judith McWilliams

Strona nr 72

włączyć go do pracy, którą zleciłem dwóm innym studentom
z jego roku. Pozna ich lepiej, przestanie czuć się
osamotniony.

Emily przyglądała się Lucasowi. Poczuła nagły przypływ

czułości dla siedzącego przed nią mężczyzny. Niewielu
pedagogów troszczy się o dobre samopoczucie studentów.

– Jesteś bardzo przyzwoitym wytworem natury, Lucasie

Sheridanie – powiedziała łagodnym głosem.

– Dlaczego? – zapytał zdziwiony.
– Z powodu, dla którego się spóźniłeś. Zbyt wielu naszych

nauczycieli akademickich nie zwraca żadnej uwagi na
osobowość studentów. A ty jeszcze się troszczysz o ich dobre
samopoczucie.

– To nie jest sprawa przyzwoitości – odrzekł poważnym

głosem. – Przystępując do wykonania jakiegoś zadania,
zaczynam zawsze od rozważenia wszystkich wiążących się z
nim problemów. Moja praca na uniwersytecie też jest takim
zadaniem, a wykłady dla studentów są tylko jednym z
aspektów nauczania. Jeżeli student jest w kiepskiej formie
psychicznej, to źle się uczy. Wróćmy jednak do naszych
spraw. Co właściwie będziemy robić? Wyglądasz dziś
naprawdę fantastycznie.

Spojrzał na jej starannie umalowaną twarz i misterną

fryzurę.

– Dzięki tej sukni twoje oczy są jeszcze bardziej

niebieskie niż zwykle. – Nachylił się w stronę Emily. –
Pachniesz jak egzotyczny kwiat. – Przesunął lekko palcem po
jej odkrytym ramieniu. – Promieniujesz ciepłem i jesteś
bardzo apetyczna.

– Miło mi – odrzekła nieco zachrypniętym głosem. Szybko

jednak się opanowała licząc, że nie zauważył, jak silnie
reagowała na komplementy i dotyk jego ręki. – W tym teście
ważne są tylko wrażenia wzrokowe i słuchowe – upomniała
Lucasa.

– W porządku.

background image

ZWIĄZEK SERC

Strona nr 73

Odczuła wyraźną ulgę, gdy wyprostował się na krześle i

zapytał:

– Na czym właściwie ma polegać eksperyment? W jaki

sposób zamierzasz go wykonać?

Z dużej torby na zakupy Emily wyjęła jakiś przedmiot

owinięty w firmowy papier domu towarowego, w którym się
znajdowali. Zdjęła opakowanie.

Oczom Lucasa ukazał się sporych rozmiarów metalowy,

dziwaczny posążek. Dotknął go palcem. Statuetka była
wyjątkowo brzydka.

– Łatwo zgadnąć, dlaczego chcesz ją zwrócić. Nie

rozumiem jednak, dlaczego w ogóle kupiłaś to paskudztwo?

– Coś takiego było mi potrzebne do naszego

eksperymentu. Nabyłam na wyprzedaży dwie identyczne
sztuki. Jeśli posążku nie przyjmą z powrotem, dam go
szefowi naszego instytutu jako prezent pod choinkę.

Lucas roześmiał się głośno i Emily od razu poweselała.
– A więc to prawda – oświadczył.
– Nie rozumiem. Co masz na myśli? – spytała,

przyglądając się drobniutkim zmarszczkom wokół jego oczu.

– Że zemsta kobiet może być straszna.
– Jasne. Pilnuj się więc, uważaj na siebie.
– Wolę uważać na ciebie. – Spojrzał tęsknym wzrokiem na

niedopitą kawę stojącą przed Emily. Rozejrzał się po
zatłoczonej salce w poszukiwaniu kelnerki. Nie było żadnej
w pobliżu. – Podzielisz się ze mną? – zapytał z nadzieją w
głosie.

– Chyba nie mam wyboru. Obsługa jest tutaj coraz gorsza.

Powinni zainstalować automaty z napojami i mieliby święty
spokój. – Podała filiżankę Lucasowi.

– Dziękuję. Marzyłem o kawie. – Niemal do dna wypił

prawie zimną. – Co masz jeszcze w tej dużej torbie? –
zapytał po chwili.

– Kostium, w który się przebiorę. Rozmawiałam wczoraj

ze znajomą z Instytutu Teatru. Dała mi kilka cennych

background image

Judith McWilliams

Strona nr 74

wskazówek i pożyczyła parę rekwizytów.

– Ciemne okulary?
– Tak. Bardzo brzydkie. Mają grube i ciężkie oprawki. Jak

zgadłeś?

– Wiedziałem, że musisz coś zrobić z oczyma. Są

najładniejszym elementem twej postaci. Ich wyraz ciągle się
zmienia. Teraz błyszczą. Tak jakbyś spodziewała się czegoś
bardzo miłego.

Emily nie wiedziała, co powiedzieć. Gdyby mówił to jakiś

inny mężczyzna, sądziłaby, że próbuje z nią flirtować. Ale
Lucas?

Wszelkie

miłe

słowa

wypowiadał

jakby

mimochodem. Raczej stwierdzał fakty, a nie prawił
komplementy.

– A co ja mam wspólnego ze zwracaniem tego

paskudztwa? – Gestem wskazał posążek.

– Twoim zadaniem będzie uważne obserwowanie reakcji

urzędnika od chwili, gdy pojawię się w biurze. Jeśli wynikną
jakieś kłopoty, to mi pomożesz. Zgoda? Potem pójdę do
toalety, przebiorę się i powtórzymy eksperyment, a gdy
będzie po wszystkim, pojedziemy do ciebie i będziesz uczył
się robić kurczaka Weroniki. W podręcznej lodówce w
samochodzie mam wszystkie składniki.

– Jakiego kurczaka? – Uznał, że należy popisać się

niewiedzą.

– Weroniki. Nadziewanego winogronami. Nigdy nie jadłeś

tej potrawy?

– Nie – skłamał gładko. – Jedyny kurczak, którego znam,

to McDonalda.

– Musisz koniecznie poszerzyć swe horyzonty. Ale czas

zabrać się do działania. Daję ci pięć minut na zajęcie pozycji
strategicznej i wkraczam do akcji.

W biurze domu towarowego Emily znalazła się jednak

dopiero po kwadransie. Spotkała po drodze koleżankę z
instytutu, będącą w zaawansowanej ciąży i korzystającą z
urlopu przed porodem. Na grzecznościowe pytanie Emily, jak

background image

ZWIĄZEK SERC

Strona nr 75

się czuje, młoda kobieta zaczęła narzekać. Drugiego dziecka
w ogóle mieć nie chciała, po porodzie popsuje się jej figura,
ma już teraz dodatkowe wydatki, nie może spać po nocach,
bo ruchy płodu jej przeszkadzają. I tak dalej. I tak dalej.

Emily słuchała w milczeniu tych skarg i wyrzekań. Sama

zrobiłaby i oddałaby wszystko, aby móc urodzić dziecko. Gdy
jej rozmówczyni wreszcie się pożegnała; Emily była zupełnie
wyprowadzona z równowagi. Chwilę odczekała, żeby ukoić
swój ból i przestać myśleć o niesprawiedliwych zrządzeniach
losu. Opanowała się i weszła do biura.

Od razu zobaczyła Lucasa siedzącego na kanapie,

zwróconego w stronę biurka, nad którym widniał napis:
„Zwroty”. Udawał, że w ogóle jej nie widzi. Tak się przecież
umówili, ale Emily poczuła nagle osamotnienie.

Odetchnęła głęboko i wystudiowanym w szczenięcych

latach krokiem podeszła do biurka.

Lucas zacisnął zęby. Gdzie, u licha, nauczyła się tak

seksownie poruszać? Byłaby zdolna skusić każdego
mężczyznę. Ale inni mężczyźni już się nie liczą. Emily
należy do niego, mimo że sama jeszcze o tym nie wie. Jest
wspaniałą kobietą, a on musi jej to tylko uprzytomnić.

Odwrócił wzrok i spojrzał na młodego człowieka

siedzącego za biurkiem. Na widok zbliżającej się Emily
urzędnik natychmiast się rozpromienił, a oczy zaświeciły mu
jak dwie stuwatowe żarówki. Wyprostował się na krześle,
poprawił krawat i przeciągnął ręką po włosach.

– Bardzo przepraszam, panie... Lane – Emily odczytała

nazwisko z tabliczki przyczepionej do biurka młodego
człowieka. – Czy mogę prosić pana o pomoc? – Obdarzyła go
czarującym uśmiechem.

– Ależ oczywiście. Z największą przyjemnością. Czy

zechce pani spocząć?

Emily z wdziękiem usiadła na krześle na wprost biurka.

Założyła nogę na nogę. Wąska spódnica przesunęła się w
górę, ukazując niemal całe uda.

background image

Judith McWilliams

Strona nr 76

Wyczuła natychmiastową reakcję młodego człowieka.
– Panie Lane, proszę spojrzeć na ten posążek. – Postawiła

statuetkę na biurku.

Urzędnik nie mógł oderwać wzroku od ponętnej kobiety.
– Słucham? – zapytał.
– Wczoraj mi się podobał, kiedy go kupowałam. Ale po

powrocie do domu – westchnęła głęboko – zmieniłam zdanie.
Byłabym bardzo zobowiązana, gdyby pan zechciał przyjąć to
z powrotem. – Rzuciła młodemu człowiekowi ciepłe
spojrzenie.

– Chętnie – odpowiedział szybko urzędnik, niepomny

obowiązujących go zasad. U Winthropa zwrotów z reguły nie
przyjmowano. Młody człowiek spojrzał na Emily.

– Proszę tylko podać mi swoje nazwisko, adres i numer

telefonu. Te dane są nam potrzebne do ewidencji.

– Marcy Handley, telefon 555–6281 – gładko skłamała

Emily. Była przekonana, że numer telefonu nie jest potrzebny
do ewidencji i że młody urzędnik chce zanotować go
wyłącznie dla siebie. Jeśli zadzwoni, żeby się z nią umówić,
niech Marcy z nim rozmawia. Przecież to jej eksperyment.

– Czy wystarczy pani bon umożliwiający zakup za

równowartość statuetki?

– Oczywiście. – Nie chciała czekać, aż urzędnik załatwi

zwrot gotówki. Przeprowadzony test wzbudzał w niej
niesmak. Wykorzystywanie atrakcyjnego wyglądu do
załatwiania trudnych spraw nie leżało w jej charakterze.

– Bardzo proszę, oto kwit. – Podał bon. Podniósł się zza

biurka. – Pozwoli pani, że ją odprowadzę do windy.

– Dziękuję, to zupełnie niepotrzebne. Proszę nie robić

sobie kłopotów.

– Ależ to żaden kłopot. W naszym domu towarowym

wyznajemy zasadę nawiązywania bliskich kontaktów z
klientami.

– Przepraszam pana – przerwał mu Lucas, który podszedł

do nich nie zauważony. – Czy macie tutaj dział artykułów

background image

ZWIĄZEK SERC

Strona nr 77

sportowych?

Emily odetchnęła z ulgą. Odsiecz nadeszła w samą porę.
– Jeszcze raz bardzo panu dziękuję – powiedziała do

młodego urzędnika, którego Lucas zajął rozmową, i szybko
się oddaliła.

background image

Judith McWilliams

Strona nr 78

ROZDZIAŁ 6

Emily weszła do toalety i rozejrzała się po obszernym

pomieszczeniu. Było pełne kobiet, które wstąpiły tu w
przerwie między zakupami. Zupełnie zapomniała, jak dużo
ludzi chodzi po sklepach w sobotnie popołudnia.

Poszła w głąb toalety i weszła do kabiny, starannie

zamykając za sobą metalowe drzwi. Było tu bardzo ciasno. Z
wypchanej torby, którą powiesiła na wieszaku umieszczonym
na drzwiach, wyjęła ostrożnie nadmuchany, teatralny
kombinezon i brzydką, brudnobeżową, obszerną suknię,
wypożyczone z Instytutu Teatru. Zawiesiła je na torbie.
Zdejmując ubranie uderzyła się boleśnie w nogę o ostrą
krawędź uchwytu do papieru toaletowego. Roztarła
zaczerwienione miejsce i włożyła do torby zdjętą sukienkę.

Wzięła do ręki kombinezon. Wszystkie komory

powietrzne były tak napompowane, że po włożeniu go pod
obszerną sukienkę przybędzie Emily na oko dwadzieścia
kilka kilogramów! Zaczęła z trudem wciągać na siebie
elastyczną, lateksową drugą skórę. Naciągając kombinezon
na ramiona, mimo woli zrobiła gwałtowniejszy ruch i bokiem
ciała otarła się o ścianę kabiny. Usłyszała nagle syk
wydobywającego się powietrza. Ostry uchwyt do papieru
uszkodził jedną z komór kombinezonu.

background image

ZWIĄZEK SERC

Strona nr 79

Odwróciła głowę, żeby zobaczyć, co się stało, ale ciasnota

panująca w kabinie nie pozwoliła na ocenienie rozmiarów
klęski. Emily przesunęła rękę po lewym biodrze i z
przerażeniem przekonała się, że jest ono znacznie mniejsze
niż prawe.

No cóż, musi liczyć tylko na to, że obszerna sukienka

nieco zatuszuje powstałą deformację. Odwracając się tyłem
do pana Lane’a, Emily będzie musiała zachować ostrożność.
Wciągnęła przez głowę beżową sukienkę i zapięła z przodu
guziki.

Miała teraz znacznie szerszą talię i pokaźnych rozmiarów

biust. Akcesoria teatralne zrobiły swoje. Emily stłumiła
śmiech. Po raz pierwszy w życiu stała się gruba. Było to
nowe doświadczenie.

Ktoś zaczął stukać w drzwi. W pośpiechu pozbierała

swoje rzeczy, wrzuciła je do torby i opuściła kabinę.
Wchodząca kobieta nie zwróciła na nią żadnej uwagi. Emily
podeszła do umywalki z lustrem i wyjęła kosmetyczkę.
Mleczkiem zmyła starannie makijaż i nałożyła na twarz
warstwę żółtawego podkładu. Zgarnęła włosy do tyłu,
ściągnęła gumką i upięła w kok. Tę nieatrakcyjną fryzurę
posypała pudrem. Włosy straciły połysk i wyglądały jak
wypłowiałe.

Wyciągnęła

kredkę

o

obrzydliwym,

pomarańczowym odcieniu i umalowała nią wargi. Żeby ukryć
oczy, założyła okulary z przyciemnionymi, żółtawymi
szkłami.

Emily cofnęła się i z zainteresowaniem zaczęła przyglądać

się swemu dziełu. Nigdy nie przypuszczała, że dodatkowe
dwadzieścia kilka kilogramów i źle dobrana kolorystyka
ubioru i makijażu mogą aż tak bardzo zmienić wygląd
kobiety.

Opuściła toaletę i udała się do biura.
Pan Lane siedział na swoim miejscu. Podchodzącą do

niego Emily omiótł nie widzącym wzrokiem.

Spojrzała na Lucasa. Na jej widok aż otworzył usta ze

background image

Judith McWilliams

Strona nr 80

zdumienia i z trudem powstrzymywał się, żeby nie
wybuchnąć śmiechem.

Stanęła przed biurkiem z napisem: „Zwroty” i spokojnie

czekała, aż urzędnik nią się zainteresuje. Zanim podniósł
wzrok, upłynęła minuta. Skrzywił twarz w wymuszonym
uśmiechu i mało zachęcającym głosem zapytał:

– Czym mogę pani służyć?
Emily wyciągnęła z torby posążek identyczny jak ten,

który przed chwilą mu zwróciła.

– Kupiłam to wczoraj, ale po powrocie do domu okazało

się, że do mojego saloniku się nie nadaje. Chcę zwrócić.

– Rozumiem. Czy ma pani paragon?
– Tak. – Emily wyciągnęła kwit z torebki i podała

urzędnikowi. – Proszę.

Obejrzał go uważnie.
– Ten przedmiot kupiła pani na wyprzedaży. Na paragonie

jest stempel: „Zwrotów nie przyjmujemy”. – Po blacie biurka
przesunął kwit w jej stronę.

– Ale ta figurka nie pasuje do mojego salonu – powtórzyła

Emily.

Pan Lane westchnął głęboko.
– Bardzo mi przykro, ale zwroty przyjmujemy tylko

wówczas, gdy zakupiony przedmiot okaże się wadliwy. A to
– wskazał na posążek, który Emily trzymała kurczowo w ręku
– nie jest uszkodzone. Nie widzi pani? – powiedział tak
nieprzyjemnym tonem, że Emily miała ochotę go uderzyć.

– Tak, ale mi się nie podoba.
– Nic na to nie poradzę. Muszę przestrzegać

obowiązujących przepisów. – Uznał rozmowę za zakończoną.
Wziął do ręki ołówek i zaczął coś pisać.

– Rozumiem. Bardzo panu dziękuję za okazaną mi pomoc.

– Pan Lane nie zwrócił uwagi na zjadliwy ton jej odpowiedzi.
Emily włożyła posążek do torby i opuściła biuro.

Była już przy windach, gdy dogonił ją Lucas.
– Pójdziemy razem, ślicznotko? – zapytał.

background image

ZWIĄZEK SERC

Strona nr 81

Stojący obok mężczyzna przeniósł wzrok z Lucasa na

Emily. Było widać, że go aż zatkało. Lucas spojrzał mu
prosto w twarz. Mężczyzna zaczerwienił się i szybko
przesunął pod drzwi sąsiedniej windy.

– Lucasie, zachowuj się przyzwoicie – syknęła Emily.
– Czy wiesz, że masz lewe biodro znacznie mniejsze niż

prawe?

Podniosła nos do góry i odrzekła z godnością:
– To wada dziedziczna. Czy w dzieciństwie matka nigdy

ci nie powiedziała, że to niegrzecznie mówić ludziom takie
rzeczy?

– Matka? – Twarz Lucasa nagle stężała. – Chyba nie.
– Dlaczego?
– Nie rozumiem – powiedział nieswoim głosem.
– Dlaczego na samo wspomnienie matki od razu

sztywniejesz?

– Czyżby?
– Robisz się śmiertelnie ponury.
Matka była alkoholiczką. Zaniedbywała go lub dręczyła.

Przez chwilę Lucas miał ochotę opowiedzieć o niej Emily.
Stanął mu nagle przed oczyma obraz Rhody Jones.
Najładniejszej i najsympatyczniejszej dziewczyny w liceum,
do którego chodził. Kochał ją bardzo. Przekonany, że Rhoda
w pełni odwzajemnia jego uczucie, pewnego dnia
opowiedział jej wszystko o matce. Dziewczyna spokojnie
zapewniła Lucasa o swej niezmiennej przyjaźni i
oświadczyła, że będzie lepiej, jeśli przestaną się spotykać.
Słyszała bowiem, że mężczyźni, zaniedbywani w
dzieciństwie i dręczeni przez rodziców, stają się potem
bardzo złymi mężami i ojcami. Ból z powodu zerwania z
Rhodą Jones trwał kilka tygodni, zaś słowa dziewczyny
utkwiły Lucasowi głęboko w pamięci, jak zadra. Był
wewnętrznie przekonany, że jest w stanie być dobrym i
kochającym mężem i ojcem. Z drugiej jednak strony, gnębiła
go świadomość, że pogląd wyznawany przez Rhodę jest

background image

Judith McWilliams

Strona nr 82

szeroko rozpowszechniony, zwłaszcza wśród psychologów.
A że należała do nich Marcy, najlepsza przyjaciółka Emily,
musiał być bardzo ostrożny.

Opowiedzenie o matce pociągało za sobą zbyt duże

ryzyko. Zrobi to później, kiedy Emily lepiej go pozna.

– Lucasie! Czy coś się stało?
– Nic. Masz po prostu wybujałą wyobraźnię.
– Niewątpliwie. – Emily z trudem zdołała ukryć

rozczarowanie. Lucas nie chciał się jej zwierzyć i nic nie
mogła na to poradzić. Ale dlaczego na samo wspomnienie
matki za każdym razem tak bardzo się zmienia? Czy to
możliwe, że matka źle się z nim obchodziła? Tłumaczyłoby
to jego ostrą reakcję. Emily współczuła Lucasowi, pragnęła
go pocieszyć. Nie miała jednak pojęcia, jak to uczynić.

Kiedy dotarli do domu, Lucas zachowywał się już zupełnie

normalnie. Z samochodu Emily wyjął przenośną lodówkę z
przywiezionymi przez nią wiktuałami i idąc obok, bez
przerwy robił sobie żarty na temat jej zdeformowanej figury.
Męczyło to Emily i chciała, żeby wreszcie zamilkł.

– Dobry wieczór panu. Ładny... – Strażnik, który podniósł

się zza biurka, na widok Emily nagle zamilkł. Po chwili, z
wymuszonym uśmiechem, słabym głosem powtórzył: –
Mamy dzisiaj ładny dzień, nieprawdaż?

– Przepiękny. – Lucas rzucił Emily pełne zachwytu

spojrzenie, co jeszcze bardziej skonfundowało strażnika. Gdy
tylko zamknęły się za nimi drzwi do windy, Emily
powiedziała:

– Jesteś naprawdę nieznośny.
– Po prostu dobrze się bawię. A ty, moja droga, jesteś

źródłem mojej radości. – Łobuzersko się roześmiał. – Mimo
że zdeformowana.

Te słowa Lucasa można było rozumieć dwojako. Albo ją

lubił, nawet tak zmienioną, jak w tej chwili, albo dostarczała
mu tylko dobrej zabawy. Ta druga możliwość bardzo się jej
nie spodobała.

background image

ZWIĄZEK SERC

Strona nr 83

– Wyjaśnij mi, proszę – ciągnął nielitościwie – dlaczego

wklęsło ci tylko jedno biodro?

– Bo kombinezon składa się z odrębnych komór i każdą z

nich osobno napełnia się powietrzem, formując dowolnego
kształtu figurę.

Znaleźli się przed wejściem do mieszkania. Lucas postawił

lodówkę, wyjął z kieszeni klucz, otworzył drzwi i gestem
zaprosił Emily do środka.

Miała już serdecznie dość maskarady.
– Jeśli pozwolisz, to od razu się przebiorę.
– Czuj się jak u siebie. Tam jest sypialnia.
Emily wzięła torbę z ubraniem i nagle poczuła

wydobywający się z niej lekko odurzający zapach. Włożyła
rękę do środka i szybko ją wyjęła. Była pokryta lepką, białą
mazią. Lucas dotknął ręki Emily, powąchał ją i zapytał:

– Ładnie pachnie. Co to jest?
– Mleczko kosmetyczne. Widocznie źle zamknęłam

flakon. – Zajrzała do wnętrza torby. – Wszystkie moje rzeczy
są ubrudzone.

– Nie ma sprawy. Idź się przebrać, a ja tymczasem

błyskawicznie wrzucę to do pralki.

– Kiedy ja już nie mam w co się przebrać. Wszystko

przesiąkło mleczkiem.

– Wobec tego włóż moje spodenki i koszulę. Wygodniej

będzie ci w takim stroju niż w obcisłym kombinezonie.

Myśl, że zaraz nałoży na siebie jego rzeczy, niemal

poraziła Emily.

– Dziękuję. – Starała się, żeby jej głos brzmiał naturalnie.

– Zaraz się przebiorę. – W tej chwili dopiero dostrzegła, że
pokój jest już umeblowany.

– Nie będziesz musiała siedzieć na podłodze. Ta miękka

kanapa jest wygodniejsza niż moje łóżko.

Wzrok Emily przesunął się z jego warg w dół, wzdłuż

całej postaci. Być może kanapa jest wygodniejsza, ale myśl o
tym, by znaleźć się w łóżku Lucasa, wydała się jej znacznie

background image

Judith McWilliams

Strona nr 84

bardziej pociągająca...

Na szczęście, nie odczytał jej myśli.
– Kiedy się przebierzesz, połóż się na chwilę i sprawdź,

czy materac jest dobry. I przynieś tutaj kombinezon. Chcę
zobaczyć, jak wygląda.

– Dobrze.
Uśmiechnęła się do Lucasa. Należał do najbardziej

dociekliwych osób, z jakimi do tej pory miała okazję się
zetknąć. Ciekawiło go wszystko. Ale czy w takim samym
stopniu interesował się ludźmi? A może Lucas będzie się
starał poznać jej przeszłość? Na tę myśl Emily przeszedł
dreszcz niepokoju.

Nie, to chyba niemożliwe, próbowała się uspokoić.

Przecież Lucas nawet się nie domyśla, że mam za sobą
jakąkolwiek przeszłość. Sądzi zapewne, że należę po prostu
do osób ostrożnych, nie od razu nawiązujących bliskie
stosunki.

Stojąc w drzwiach sypialni, rozejrzała się wokoło. Cały

środek pokoju zajmowało duże łóżko, to, które pomagała mu
kupić. W małym pomieszczeniu wyglądało na jeszcze
większe niż w sklepie. Wypełniało niemal całe wnętrze.

Przypomniała sobie chwilę, w której leżała na materacu, i

ciepło promieniujące z ciała Lucasa. Zmusiła się, żeby
odwrócić wzrok od imponującego mebla. Weszła do łazienki.
Puszyste, ogromne i barwne ręczniki stwarzały tutaj ciepłą,
wesołą atmosferę.

Gusty Lucasa były ściśle określone. Jaskrawe ręczniki.

Ozdobna, duża szafa i krzykliwa kanapa Zastanawiała się, jak
będzie wyglądał dom, który sobie wybuduje. Wzruszyła
ramionami. Przecież to nie jej sprawa. Z Lucasem będzie się
spotykała dopóty, dopóki nie zakończą wspólnie
prowadzonego eksperymentu. Chociaż nie miałaby nic
przeciw temu, żeby ich znajomość przekształciła się w
przyjaźń.

Zatopiona w myślach zaczęła powoli się rozbierać. Zdjętą

background image

ZWIĄZEK SERC

Strona nr 85

beżową sukienkę położyła na toaletce. Nie mogła wiązać się
na stałe z żadnym mężczyzną. Na stałe? Nic nie wskazywało
na to, że Lucas na serio się nią zainteresował. Chyba nie ma
w jego życiu żadnej kobiety, o której poważnie myśli. Ma
trzydzieści sześć lat, jest człowiekiem niezwykle bogatym.
Gdyby zależało mu na założeniu rodziny, już dawno byłby
żonaty.

Mieszkał w San Francisco, w jednym z najbardziej

wyrafinowanych miast świata, pełnym fascynujących kobiet.
Jeśli do tej pory nie wybrał sobie żadnej na towarzyszkę
życia, to z pewnością dlatego, że się o to nie starał.
Widocznie nie chce zakładać rodziny.

Dlaczego? Może u podstaw tej decyzji tkwią przeżycia z

dzieciństwa? Może do życia rodzinnego zraziły go złe
stosunki z matką? Tak, to było chyba najbardziej logiczne
wyjaśnienie, dlaczego dotychczas się nie ożenił i nie
zamierzał tego zrobić. W pewnym sensie Emily odetchnęła z
ulgą. Nie trzeba będzie rozstawać się z Lucasem od razu.

A może ich znajomość przerodzi się w przyjaźń? Nie

miałaby nic przeciwko temu.

Zmywając brzydki, żółtawy makijaż z twarzy, Emily

próbowała ocenić stosunek Lucasa do niej samej. Podoba mu
się, to jest widoczne. Czy traktuje ją jednak inaczej niż inne
kobiety? Czy należy do mężczyzn, dla których każda ładna
kobieta stanowi wyzwanie?

Ze swego odbicia w lustrze Emily nie była zadowolona. W

szortach i żółtej, męskiej koszuli wyglądała zbyt dziewczęco.
Pragnęła podkreślić swą urodę, pokazać się Lucasowi w
pełnej krasie.

Nikt nie wygląda zawsze najlepiej, rozgrzeszyła się w

myśli. Jeśli ma przestać podobać się Lucasowi, będzie lepiej,
żeby stało się to od razu. Z tą myślą opuściła łazienkę.

Lucas siedział na kanapie. Wyciągnięte przed siebie nogi

oparł na szklanym stoliku do kawy. W ręku trzymał blok
papieru do pisania. Emily zobaczyła w jego oczach króciutki

background image

Judith McWilliams

Strona nr 86

błysk zainteresowania.

– A gdzie kombinezon? – zapytał.
– Został w sypialni. Obejrzysz go sobie po kolacji. Co

robisz?

– Zacząłem notować na gorąco nasze spostrzeżenia. Chodź

do mnie. – Wskazał miejsce obok siebie.

Usiadła na kanapie w bezpiecznej odległości. Miała ochotę

przysunąć się bliżej, tak by ich ciała zetknęły się udami.
Bardzo chciała przekonać się, czy...

– Spostrzeżenia? – To słowo wypowiedziane przez Lucasa

współgrało z jej myślami. Popatrzyła na niego błędnym
wzrokiem.

Musnął lekko palcami policzek Emily. Przez jej ciało

przebiegł nagły dreszcz.

– Czy dobrze się czujesz? – zapytał. – W tym obcisłym

kombinezonie musiało ci być nieznośnie gorąco.

– Nie zajmuj się mną, proszę.
W oczach Lucasa pojawiły się wesołe iskierki.
– Zajmowanie się tobą sprawiłoby przyjemność każdemu

mężczyźnie. – Lucas zaczął uważnie przyglądać się Emily.
Pozornie niedbałym ruchem wyciągnął rękę i wsunął jej pod
głowę.

Popatrzyła mu w oczy. Płonęły w nich ogniki. Spokojnym

ruchem przyciągnął ją silnie do siebie. Emily zwilżyła
językiem suche wargi.

– Co robisz?
– To chyba oczywiste. – Zbliżył twarz. Emily poczuła na

policzku ciepły oddech.

– Ja nigdy nie...
Zamknął jej usta pocałunkiem. Emily instynktownie

poddała się pieszczocie. Poczuła ból naprężonych piersi, gdy
zwarły się z umięśnionym ciałem Lucasa.

Obejmował ją mocno, czubkiem języka wodząc po dolnej

wardze. Usta Emily bezwiednie się rozchyliły. Teraz całował
ją mocniej i głębiej. Drżała na całym ciele.

background image

ZWIĄZEK SERC

Strona nr 87

I nagle, jednym ruchem, odsunął się od niej. Spojrzała mu

w twarz. W oczach Lucasa dojrzała pożądanie. Ucieszyło ją
to, a zarazem nieco przeraziło. Postanowiła przerwać intymny
nastrój.

– Mówiłeś coś o tym, żeby nasze myśli od razu rzucić na

papier.

Spojrzał na nią ponurym wzrokiem.
– W tej chwili moje myśli są tak gorące, że wypaliłyby

dziurę w papierze.

Emily poczuła się zakłopotana.
– Wróćmy jednak do naszego eksperymentu. Jakie są

twoje spostrzeżenia?

– Zachowanie się tego młodego fagasa za biurkiem było

zdumiewające.

– Za drugim razem, gdy do niego podeszłam, w ogóle na

mnie nie spojrzał.

– Za to za pierwszym niemal pożerał cię oczyma.

Myślałem, że rzuci się na ciebie.

– Masz rację. Reagował zbyt emocjonalnie. Chyba w

ogóle nie słuchał tego, co do niego mówiłam. Interesowałam
go wyłącznie jako kobieta.

– Zdumiewa mnie jednak jego brak spostrzegawczości.

Niczego się nie domyślał, nie był nawet podejrzliwy.

– Już ci mówiłam. W ogóle na mnie nie patrzył. Uznał od

razu za nieatrakcyjną kobietę i poświęcił mi minimum swej
uwagi.

Lucas zamyślił się na chwilę.
– W tych badaniach Marcy nie uwzględnia innego,

ważnego aspektu, który można by nazwać handlowym.

– Co masz na myśli? – spytała Emily.
– Powiedz mi, jak się poczułaś, gdy ten urzędnik załatwił

cię odmownie, traktując jak powietrze?

– Byłam lekko ubawiona brakiem zainteresowania z jego

strony i niezbyt mi się podobało jego dość szorstkie
zachowanie. Sądzę, że gdybym spotykała się często z takim

background image

Judith McWilliams

Strona nr 88

traktowaniem, byłabym bardzo niezadowolona.

– Właśnie o to mi chodzi. Straciłabyś ochotę do robienia

zakupów w tym sklepie?

– Raczej tak – przyznała.
– Tu leży pies pogrzebany. Mamy aspekt handlowy. Jeśli

pragnie się sprzedawać więcej, trzeba tak wyszkolić personel
sklepowy, by wszystkich klientów traktował zawsze z
największą uprzejmością i w jednakowy sposób. Powinniśmy
zapytać Marcy, czy zechce te spostrzeżenia włączyć do
wyników swych badań.

Czy rzeczywiście to go interesuje, czy też chce mieć dobry

pretekst do spotkania się z Marcy? – zastanawiała się Emily.

– Jutro się z nią zobaczę – powiedziała, chcąc wybadać

Lucasa.

– Świetnie. No to ją zapytaj. Mam już dość rozmowy o

eksperymencie. Umieram z głodu. Najwyższy czas rozpocząć
lekcję gotowania.

Emily uśmiechnęła się wesoło. Nie na myśl o czekających

ją atrakcjach, lecz z ulgą, że Lucas tak szybko przestał mówić
o Marcy.

– A więc zaczynamy. Ja uczę, a ty gotujesz.

background image

ZWIĄZEK SERC

Strona nr 89

ROZDZIAŁ 7

Lucas spojrzał podejrzliwie na plastykową torebkę

zawierającą kawałki surowego kurczaka.

– Co właściwie będziemy mieli na kolację?
– Kurczaka z owocami i sałatkę, a na deser placuszki.
Przyglądał się puszce z mąką, którą Emily przywiozła z

sobą.

– Takie, jakie w Szkocji piecze się na ruszcie?
– Nie. Takie, jakie w Ameryce piecze się w zwyczajnym

piecu. Czy masz mleko i jajka?

– Oczywiście – oświadczył z dumą. – Zrobiłem zakupy.
Emily otworzyła drzwi lodówki. Wypadła z niej jakaś

tubka.

– Chyba wykupiłeś całą zawartość sklepu. – Podniosła

tubkę i odczytała napis: pasta sardelowa. – A więc to prawda!

– Co jest prawdą? – Lucas wziął tubkę i wepchnął do

wypełnionej po brzegi lodówki, z której wyjął mleko i jajka.

– Moja mama zawsze twierdziła, że nigdy nie wyśle ojca

do sklepu, gdyż mężczyźni z reguły robią bezsensowne
zakupy. Teraz widzę, że to prawda.

– Ale przecież pasta sardelowa nadaje się do wielu rzeczy.
– Do czego? Nigdy nie widziałam przepisu na potrawę, do

której byłaby potrzebna.

background image

Judith McWilliams

Strona nr 90

– Do... – urwał nagle, gdyż w żaden sposób nie mógł

zdradzić Emily, jak bardzo głęboka i wszechstronna jest jego
wiedza kulinarna.

– Czy masz jakąś przyzwoitą miskę do ucierania?
Lucas wyjął z szafki naczynie i postawił na blacie.
– Ze wszelkich małomiasteczkowych poglądów ten jest...

– zaczął.

– Tu wszystko jest małomiasteczkowe – ucięła krótko jego

przemowę. – Czy jeszcze tego nie zauważyłeś?

– Na świecie jest pełno prymitywnych poglądów, z tym

jednak, że w każdym miejscu kuli ziemskiej wyglądają nieco
inaczej.

Emily skończyła natłuszczać folię do pieczenia, którą

przywiozła z sobą.

– Przyznaję ci rację. Powiem o tym Marcy. To coś z jej

podwórka.

– Na twoim miejscu nic bym nie mówił, bo znów nas

wrobi w jakiś eksperyment.

– Fakt. Marcy ma zwyczaj wykorzystywać przyjaciół.
– Dzięki Bogu, że do nich nie należę – odrzekł z wyraźną

ulgą w głosie.

– Nic ci to nie pomoże – powiedziała roześmiana Emily. –

Bo dla niej, jeśli szuka następnej ofiary, każdy jest
przyjacielem. Czas zabrać się do roboty. Umyj ręce.
Zaczynamy.

– Dobrze, nianiu.
Mimo że w głosie Lucasa brzmiała kpina, wziął posłusznie

mydło i zaczął starannie myć ręce nad zlewem.

– Co będę robił? – zapytał.
– Gotował. Jestem zwolenniczką ćwiczeń manualnych.
– Czyżby? – W jego oczach pojawiły się figlarne ogniki. –

I konieczności zachowania odpowiedniego dystansu między
uczniem a nauczycielem – dodała na wszelki wypadek.

– O, ja też jestem.
Emily instynktownie cofnęła się aż pod ścianę.

background image

ZWIĄZEK SERC

Strona nr 91

– Moja droga nauczycielko, proszę mi powiedzieć, co pani

ma na myśli, mówiąc o odpowiednim dystansie. Warunkiem
poprawnego porozumiewania się ludzi między sobą jest
dokładność wypowiedzi. Ten dystans nie jest odpowiedni.
Stoisz stanowczo za daleko – poskarżył się Lucas. Zrobił trzy
kroki w przód. – A teraz jestem za blisko. Czuję zapach
twoich perfum i to mnie nieco rozprasza.

Jego to nieco rozprasza? A co ona sama ma powiedzieć?

Bliskość Lucasa sprawia, że prawie traci przytomność.
Oparła dłonie na piersiach Lucasa, chcąc go od siebie
odsunąć. I znów przeszył ją znajomy dreszcz. Z trudem
oderwała ręce od jego ciała.

Stał bez ruchu.
– Czy to nowy eksperyment? – zapytał z niewinnym

uśmiechem.

– Nie. Skończmy tę zabawę. Mamy przecież zajmować się

gotowaniem.

– Tak. Oczywiście – przytaknął z entuzjazmem. – Nie

mogę się wprost doczekać.

– Oj, Lucasie Sheridanie, jesteś niepoprawny.
– Oj, Emily McGregor, jestem tylko mężczyzną, a ty jesteś

niezwykle intrygującą kobietą. Wiążę z tobą duże nadzieje.

Lucas ze zdumieniem zobaczył, jak pod wpływem tych

słów twarz Emily stężała, a oczy wypełniły się
bezgranicznym smutkiem. Co się stało? Dlaczego tak nagle
zamknęła się w sobie? Muszę się dowiedzieć, co ją trapi,
postanowił. I to szybko, gdyż w przeciwnym razie zwariuję.
Mimo że znał Emily od niedawna, ciągle o niej myślał.
Pragnął ją całować. I iść z nią do łóżka.

Odetchnął głęboko.
– Od czego mam zacząć? – Popatrzył na produkty leżące

na blacie.

– Wbij jajko do miski i rozbełtaj je widelcem.
Z całą premedytacją tak rozbił skorupkę o krawędź miski,

że tylko połowa jajka znalazła się w naczyniu. Popatrzył

background image

Judith McWilliams

Strona nr 92

uważnie na swoje dzieło.

– Jak się wyjmuje skorupki?
– Po prostu nie wrzuca się ich do miski – odrzekła

zrezygnowanym głosem.

– Trzeba było mi to powiedzieć, zanim rozbiłem jajko –

upomniał swą nauczycielkę. Zobaczył, że jej twarz się
rozjaśnia. Odetchnął z ulgą.

– Wyrzuć to wszystko, wytrzyj miskę papierem i zacznij

od nowa – poinstruowała.

Kiedy skończył czyścić miskę, podała mu drugie jajko.

Patrzyła, jak Lucas ostrożnie rozbija je o krawędź blatu,
przenosi w całości nad miskę i dopiero nad nią rozwiera
skorupkę. Rzucił triumfujący uśmiech, od którego Emily
zrobiło się ciepło.

– Teraz rozbełtaj jajko widelcem. – Otworzyła małą

puszkę skondensowanego mleka i podała ją Lucasowi. –
Dodaj mleko, a potem mąkę. I ucieraj.

Oparta łokciami o blat stołu przyglądała się,

zafascynowana, kolistym ruchom ramion Lucasa.

– Gotowe – stwierdził z satysfakcją.
– Bardzo dobrze – uczciwie pochwaliła Emily. – A teraz –

posypała mąką kawałek blatu kuchennego – wyjmij ciasto i
połóż je tutaj.

Tak energicznie odstawił miskę, że większość mąki

leżącej na blacie znalazła się w powietrzu.

– Teraz będziesz wyrabiał ciasto.
– Wiem, że muszę. Ale jak to się robi?
– Nie musisz, lecz chcesz – poprawiła go nieubłagana

Emily. – Masz je gnieść i obracać. Zaraz ci pokażę – dodała,
widząc bezradne spojrzenie Lucasa.

Posypała ręce mąką i położyła je na cieście. Lucas stanął

za nią, otoczył ramionami i oparł dłonie na jej rękach.

– Jak zagniatamy? – zapytał.
Każdym nerwem odczuwała jego bliskość. Nie była w

stanie skoordynować ruchów.

background image

ZWIĄZEK SERC

Strona nr 93

– O tak. W ten sposób – powiedziała po chwili.
Nadal trzymał ręce na jej poruszających się dłoniach. Było

to miłe uczucie. Emily musiała jednak przerwać tę sielankę.
Najlepszym sposobem było skrócenie wyrabiania ciasta do
niezbędnego minimum.

Skończywszy szybko pracę, wysunęła się zwinnie z objęć

Lucasa.

– Uformuj z ciasta małe krążki i ułóż je na folii. Niech się

pieką, a my tymczasem przygotujemy główne danie.

Muszę go teraz trzymać z daleka, postanowiła. Wstawili

placuszki do piecyka. Emily podała Lucasowi torebkę z
owocami i poleciła mu pokroić je na kawałki. Sama
obsmażyła kurczaka na patelni i zrobiła sos pomarańczowy.

– Skończyłem. – Lucas podszedł do Emily i zajrzał jej

przez ramię.

– Ułóż kawałki kurczaka na brzegach tego płaskiego

naczynia i wsadź do kuchenki mikrofalowej. Nastaw na
maksymalne grzanie i na cztery minuty.

Pozmywali razem naczynia. Z kuchenki dał się słyszeć

dziwny syk, a zaraz potem rozległy się w niej jakieś stuki.

– Co tam się dzieje? – zapytał Lucas próbując zajrzeć

przez szybkę do środka.

– Nie mam pojęcia. Ty wstawiałeś kurczaka do kuchenki,

więc wszystko jest możliwe.

– Podstawą właściwego zarządzania jest działanie mające

na celu rozwiązanie problemu, a nie tracenie czasu na
wytykanie błędów – godnie oświadczył Lucas.

– Czy dałoby się tobą kierować? – ze śmiechem zapytała

Emily.

– Możesz zaprowadzić konia do wodopoju, ale nie

zmusisz go, żeby pił.

– Zastanawiam się, czy mogłabym cię zmusić do

zaprzestania tych nudziarstw. – Aż podskoczyła na dźwięk
kanonady dochodzącej z wnętrza kuchenki.

Otworzyła drzwiczki. Ze środka wystrzeliła duża grudka

background image

Judith McWilliams

Strona nr 94

winogron i trafiła ją w biust.

– Zamknij te drzwiczki! – wykrzyknął Lucas. – Atakują

nas! Ratunku!

– A gdzie pokrywka?
– Tam, gdzie być powinna. W szufladzie. – Wyciągnął

rękę i zdjął kawałek winogrona, które przykleiło się do
koszuli Emily. Kiedy palce Lucasa musnęły jej pierś, poczuła
nagły przypływ pożądania.

Przełknęła ślinę i z trudem się opanowała. Trzeba było

rozwiązać problem strzelających owoców.

– A dlaczego nie w kuchence?
Lucas przekrzywił głowę i popatrzył na Emily z

bezgranicznym zdumieniem.

– Chyba twoje pytanie nie ma sensu – powiedział po

chwili.

– Oczywiście, że ma. Powinieneś przykryć kurczaka.
– Nie powinienem, bo nic mi o tym nie mówiłaś. Przecież

ja się dopiero uczę.

O nie. To ty uczysz mnie, pomyślała. Lucas nadal zbierał z

jej koszuli rozmazane kawałki winogron. Dotyk jego rąk
sprawiał,

że

Emily

stawała

się

coraz

bardziej

podekscytowana. Gdy jakby od niechcenia otarł rękę o pierś
młodej kobiety, stwardniały jej sutki. Ściągnęła w przód
ramiona, żeby schować biust, tak aby Lucas nie dostrzegł jej
reakcji.

– Nie ruszaj się, proszę.
– Co robisz?
– Zdejmuję z ciebie owoce.
– Niech zostaną tam, gdzie są. Mnie to nie przeszkadza.
– Ale mnie przeszkadza. Masz na sobie moją ulubioną

koszulę. Wygląda na tobie znacznie lepiej niż na mnie. –
popatrzył wymownie na biust Emily. Poczerwieniała. –
Zresztą nie ma się o co spierać – dodał pojednawczo lekko
schrypniętym, zmysłowym głosem, od którego zrobiło się jej
niemal słabo.

background image

ZWIĄZEK SERC

Strona nr 95

– Czy wiesz – przesunął palcem po jej lewej brwi i

policzku – że twoja skóra jest jak aksamit? Miękka, gładka i
bardzo, ale to bardzo ponętna.

Nerwowym ruchem Emily zwilżyła językiem suche wargi.

W oczach Lucasa ujrzała pożądanie.

Dotykał teraz palcami jej ust. Oddychała coraz szybciej,

rozchyliwszy nieco wargi.

Lucas oparł się o blat i przyciągnął ją do siebie.
– Jesteś śliczna. – Wsunął ręce za kołnierzyk jej koszuli.

Pod wpływem dotknięcia twardych ud i silnych dłoni zrobiło
się jej gorąco. Poczuła ból w podbrzuszu. Traciła
przytomność umysłu, nie potrafiła już racjonalnie myśleć.

– Jesteś wręcz prześliczna. – Powtarzał łagodnie i nic nie

było już w stanie uspokoić Emily. Pragnęła, żeby
natychmiast, w tej chwili ją pocałował.

Odczytując myśli młodej kobiety, Lucas nachylił się i

dotknął wargami jej miękkich ust. Otworzyła je szerzej,
spragniona pieszczoty, i przytuliła się mocniej. W tej właśnie
chwili Lucas podniósł głowę.

– Dzwoni nastawiony zegar. Jeśli zaraz nie wyjmiemy z

pieca naszych placuszków, to się spalą.

Z największym wysiłkiem Emily odzyskała panowanie

nad sobą. Nad niesamowitą wręcz reakcją na pocałunek
Lucasa zastanowi się później. Teraz musi oprzytomnieć i
zacząć normalnie się zachowywać. Zjeść smętne resztki tego,
co miało być na kolację, i, jak przystoi rozsądnej kobiecie,
prowadzić sensowną konwersację.

Przez resztę tygodnia zaniepokojona Emily myślała o

swym stosunku do Lucasa. Nie potrafiła sobie wyjaśnić,
dlaczego tak silnie na niego reaguje. W następną środę po
południu do instytutu wpadła Marcy.

– Czy coś się stało? – zapytała na widok bladej twarzy

Emily. – Wyglądasz jak...

– Cześć, Marcy.

background image

Judith McWilliams

Strona nr 96

– Nawet nie próbuj zmieniać tematu.
– Powinnam wiedzieć, że żadnej odpowiedzi psycholog

nie traktuje normalnie. Gdzie kupiłaś to fioletowo-brązowe...
coś, co masz na sobie?

– To suknia. Ostatni kszyk mody. Czy ci się nie podoba?
– Dla ciebie się nie nadaje. Takie zestawienie kolorów

podkreśla tylko ziemistość twojej cery. A poza tym sukienka
jest za obszerna. Wcale cię w niej nie widać.

– I o to chodzi – odrzekła Marcy. – Zostawmy jednak mój

strój w spokoju. Powiedz, dlaczego jesteś taka smutna.

– Nie jestem smutna. Po prostu robi mi się niedobrze. –

Emily wskazała ręką tekst leżący na biurku. – Tezy pracy
doktorskiej.

– Na jaki temat? – Z małej lodówki Marcy wyjęła puszkę

wody sodowej. Otworzyła ją i wypiła duży łyk.

– Na temat różnego rodzaju tortur stosowanych podczas

wojny z Indiami. A propos zadawania bólu. Co wiesz na
temat ludzi, którzy w dzieciństwie byli maltretowani przez
matki?

– Niestety dużo – westchnęła Marcy. – Jest to zjawisko

znacznie częstsze, niż się o tym mówi. Dlaczego pytasz? Czy
natknęłaś się na taki przypadek?

– Nie – skłamała Emily – ale chciałabym wiedzieć, jaki to

może mieć wpływ na zachowanie się dorosłego człowieka.

– Pod jakim względem?
– Chodzi mi o zdolność do zawierania związków. Czy taki

człowiek chce na przykład wiązać się z kimś na stałe, mieć
współmałżonka i dzieci?

Marcy wzruszyła ramionami.
– To zależy. W skrajnych przypadkach albo zakłada

rodzinę w bardzo młodym wieku, chcąc jakby naprawić to, co
było złego, albo nigdy się nie żeni lub nie wychodzi za mąż,
bo nie chce się z nikim wiązać. Żeby powiedzieć coś więcej,
musiałabym znać jakieś fakty.

Emily nie podtrzymała tego tematu. Nie chciała, żeby

background image

ZWIĄZEK SERC

Strona nr 97

Marcy domyśliła się, że chodzi o Lucasa.

– W sobotę rozpoczęliśmy z Lucasem eksperymenty dla

ciebie. Próbowałam zwrócić w domu towarowym zakupiony
przedmiot.

– Jakie wnioski? – spytała zaciekawiona Marcy.
– Że kabiny w damskiej toalecie są stanowczo za małe.
– Co?
– Nieważne. To długa historia. W każdym razie było tak,

jak się spodziewałyśmy. Zrobiłam słodką minę do faceta za
biurkiem, a on natychmiast złamał obowiązujące przepisy i
bez mrugnięcia okiem przyjął ode mnie zwracany przedmiot.

Marcy westchnęła głęboko.
– Mężczyźni głupieją na widok pięknej kobiety.
– Kobietom też się to samo zdarza. Są często przekonane,

że zaraz poderwę im przyjaciela i unikają mnie jak zarazy.

– Być może. Czy wiesz, dlaczego przed laty podeszłam do

ciebie na przyjęciu i przedstawiłam ci się? Dlatego, że
oblegał cię tłum mężczyzn.

– Nie rozumiem.
– To logiczne. Przecież naraz nie byłabyś w stanie ze

wszystkimi się umówić, więc liczyłam na jakieś odrzuty.

– A ja przez te wszystkie lata myślałam, że spodobała ci

się moja wspaniała osobowość. Powiedz mi, proszę, jeśli
rzeczywiście szukałaś mężczyzny, to dlaczego do dziś nie
wyszłaś za mąż?

– Kilka razy byłam o krok od popełnienia tego szaleństwa,

ale gdy sobie pomyślałam, co się stanie, jeśli po wyjściu za
mąż zacznie mi się bardziej podobać inny mężczyzna, to
przechodziła mi ochota na ślub. I tak zostało.

– A miłość? – spytała Emily. – Czy nigdy się w nikim nie

kochałaś?

– Bez przerwy jestem zakochana, tyle że to stan

krótkotrwały. Po tygodniu spadają mi z nosa różowe okulary.
Wierz mi, okropnie jest przyglądać się zbyt dokładnie
mężczyźnie.

background image

Judith McWilliams

Strona nr 98

– A propos przyglądania się. Kiedy wyglądałam

nieatrakcyjnie, ten urzędnik w domu towarowym w ogóle
mnie nie dostrzegał. Patrzył jak na ścianę.

– To ciekawe. A czy był niegrzeczny?
– Właściwie nie. Chciał tylko się mnie jak najszybciej

pozbyć. Lucas uważa, że ten eksperyment ma także inny
aspekt, który należałoby uwzględniać podczas szkolenia
sprzedawców.

– A co u niego? Czy to nie fascynujący mężczyzna?
– Tak. Fascynujący.
– Rzeczywiście tak myślisz?
– Jasne. Jestem bezpłodna, ale reakcje mam normalne.
– Przestań wreszcie o tym myśleć!
– Nie potrafię – westchnęła.
– Musisz.
W tej chwili zadzwonił telefon. Emily podniosła

słuchawkę.

– Mówi Lucas. Czy jesteś bardzo zajęta?
– Dlaczego cię to interesuje? – spytała ostrożnie.
– Mam problem dydaktyczny. Jesteś mi potrzebna. Czy

możesz zaraz przyjść do mnie?

– Dobrze. Będę za pięć minut.
– Wejdź bez pukania. Aha, jeszcze jedno: niczemu się nie

dziw, bardzo cię proszę. – Odłożył słuchawkę.

O co może mu chodzić? – zastanawiała się Emily. Znając

Lucasa wiedziała, że liczba możliwości jest nieograniczona.

– Dzwonił Lucas – powiedziała do Marcy. – Jestem mu

potrzebna. Wygląda na to, że mam go ratować z jakiejś
opresji.

– Zaraz się przekonamy – odparła przyjaciółka.
– To ja się przekonam. Ciebie Lucas nie zapraszał.
– Trudno. Nie pójdę z tobą, ale czekam na dokładne

sprawozdanie. – Marcy poddała się z wdziękiem.

background image

ZWIĄZEK SERC

Strona nr 99

ROZDZIAŁ 8

Emily zatrzymała się przed drzwiami z mosiężną

tabliczką, na której widniało nazwisko Lucasa. Przesunęła
dłonią po wygrawerowanych literach. Wyprostowała się i z
biciem serca weszła do środka.

Na widok sceny, która ukazała się jej oczom, stanęła jak

wryta. Za dużym, mahoniowym biurkiem na skórzanym,
obrotowym fotelu siedział Lucas. Tuż obok niego, na
krawędzi biurka, przysiadła śliczna, jasnowłosa dziewczyna.
Nachylona w stronę Lucasa, pokazywała mu jakiś wydruk
komputerowy.

Dziewczyna, zaskoczona nagłym wejściem Emily,

spojrzała w stronę drzwi. W jej oczach ozdobionych długimi,
sztucznymi rzęsami pojawił się wyraz zaniepokojenia.

– Przepraszam.

Rozmawiałam

właśnie

z

panem

Sheridanem – powiedziała niepewnie.

– Nie musisz przepraszać – odrzekła Emily łagodnym

głosem, którego zwykła używać w rozmowach ze swymi
studentami.

– Kochanie – Lucas zwrócił się czule do Emily – jak to

dobrze, że udało ci się wcześniej urwać z zebrania. Będziemy
mieli więcej czasu dla siebie.

Jego głos brzmiał tak sugestywnie, że na myśl o tym, co ją

background image

Judith McWilliams

Strona nr 100

może spotkać, Emily aż wstrzymała oddech.

– Pokażę ci, co kupiłem dla nas dziś rano – dodał.
– Zwierzę, roślinę czy minerał? – spytała, próbując nadać

rozmowie lekki, żartobliwy ton.

– Powiem ci dopiero wtedy, kiedy będziemy sami.

Pozwól, że przedstawię ci jedną z moich studentek, Jessikę
Wood. Jessiko, to jest pani profesor Emily McGregor.

Emily skinęła głową dziewczynie, która z wyraźną

przykrością przysłuchiwała się całej rozmowie.

– Kiedy będziesz wolny? – spytała Lucasa.
– Właściwie już jestem do twojej dyspozycji. Jessika

poprosiła mnie o radę w sprawie wyboru wykładów z
rachunkowości. To, co wiem na ten temat, już jej
powiedziałem.

Chodzi raczej o wybór mężczyzny, a nie wykładów,

pomyślała Emily.

– Czy będę mogła przyjść jeszcze raz, w dogodniejszej dla

pana chwili? – Jessika nie słuchała tego, co mówi Lucas.
Spoglądała rozżalonym wzrokiem na Emily.

– Nie sądzę, żeby to było potrzebne. – Głos Lucasa

brzmiał łagodnie. – Więcej pomóc nie mogę.

Mówiąc te słowa wzruszył lekko ramionami. Emily

patrzyła na ruch jego mięśni pod białą koszulą. Pamiętała
dotyk jego rąk. Na samą myśl o tym aż zaschło jej w ustach.

– Ale nadal nie jestem pewna... – Młoda dziewczyna nie

dawała za wygraną.

– Wobec tego zwróć się do któregoś z nauczycieli

rachunkowości.

W głosie Lucasa zabrzmiała nuta zniecierpliwienia.
– To nie będzie potrzebne. Spróbuję skorzystać z pańskich

rad – powiedziała Jessika.

– Świetnie. – Lucas skończył rozmowę.
– Miło mi było panią poznać, panno Wood – gładko

skłamała Emily, przytrzymując dziewczynie otwarte drzwi.

– Mnie też – mruknęła wychodząca. Stojąc na progu

background image

ZWIĄZEK SERC

Strona nr 101

pokoju rzuciła jeszcze ostatnie, błagalne spojrzenie w stronę
Lucasa.

Emily oparła się o zamknięte drzwi i bez słowa popatrzyła

uważnie na siedzącego za biurkiem mężczyznę.

– Czemu nic nie mówisz? – zapytał po chwili.
– Podoba mi się twój krawat. Czy wiesz, że ten pasek to

odznaka Szesnastego Królewskiego Pułku Lansjerów? Jaka w
tym przedstawieniu miała być moja rola?

– O krawacie nie wiedziałem. To całkiem możliwe, bo

kupiłem go w Anglii. A scena, którą zastałaś, to zwykła farsa.

– Jaka miała być moja rola? – Emily powtórzyła pytanie i

podeszła do biurka. Zobaczyła, że Lucas jest speszony. Z
niepewną miną podrapał się za uchem.

– A więc, jakby ci tu wyjaśnić, Jessika Wood... – nie

kończąc zdania, rozłożył ręce w bezradnym geście.

– Chcesz powiedzieć, że wpadłeś jej w oko?
– Na to wygląda. Jest jedną z moich studentek. Po każdym

wykładzie zatrzymuje mnie i na siłę wciąga w rozmowę.
Kiedy dziś zadzwoniła i poprosiła, żebym poświęcił jej
więcej czasu, nietrudno było się domyślić, co chodzi jej po
głowie, więc czym prędzej zatelefonowałem do ciebie.

Emily postanowiła dowiedzieć się czegoś więcej.
– Po co? – spytała.
– Po co? Przecież to oczywiste. Mając do wyboru dojrzałą,

atrakcyjną kobietę i młodą, ładną dziewczynę, żaden
mężczyzna się nie zawaha. Sądziłem, że Jessika sama się
domyśli, i nie będę musiał mówić tego wprost. Nie chciałem
potraktować jej zbyt brutalnie.

Emily przysiadła na biurku w tym samym miejscu, które

przed chwilą zajmowała młoda dziewczyna.

– Byłeś zbytnim optymistą. Nie sądzę, żeby szybko dała ci

spokój. Moja wizyta ją zaniepokoiła. Ale wiem, że ludzie,
którym bardzo na czymś zależy, są zdolni nawet do
okłamywania samych siebie, byleby tylko osiągnąć
zamierzony cel.

background image

Judith McWilliams

Strona nr 102

Lucas wyraźnie się skrzywił.
– Mam nadzieję, że tak się nie stanie – odrzekł po chwili.
– Nigdy nie zastanawiałam się nad tym, co czuje

mężczyzna, kiedy kobieta mu się narzuca. Czy często
prześladowały cię drapieżne samiczki?

– Nie. Kobiety, z którymi pracowałem, były na tyle

dojrzałe, że dawały mi tylko do zrozumienia, że się mną
interesują, a ja mogłem z tego skorzystać lub nie. Jessika
Wood jeszcze nie potrafi tak postępować.

Lucas odchylił się na krześle i popatrzył badawczo na

Emily.

– Za to ty, moja droga, umiesz po mistrzowsku zmrozić

każdego mężczyznę.

Zaryzykował. Zależało mu na tym, żeby się dowiedzieć, co

kryje się pod chłodną i pełną rezerwy postawą Emily.
Niestety, nie podtrzymała tematu. Szybko wróciła do
poprzedniego wątku rozmowy.

– Sądziłam zawsze, że mężczyźni wolą młodsze kobiety.
– Trudno mi uogólniać. Ja sam wolę kobiety, z którymi da

się sensownie rozmawiać, a więc dojrzalsze i mądrzejsze,
bardziej doświadczone.

– Przecież Jessika to śliczna dziewczyna. – Nie bardzo

wiedząc dlaczego, Emily uparcie wracała w rozmowie do tej
sprawy.

– Rzeczywiście jest ładna. – To stwierdzenie dotknęło

boleśnie Emily. – Ale – ciągnął dalej – to dopiero będzie
kobieta. Tylko mężczyźni bardzo młodzi i niedojrzali
zwracają uwagę wyłącznie na cechy fizyczne. Piękno
przyciąga, ale samo w sobie nie wystarcza, by związek miał
szanse powodzenia.

Mimo że jej kontakty z Lucasem miały charakter

formalny, gdyż dotyczyły tylko wspólnie prowadzonego
eksperymentu psychologicznego, Emily zdawała sobie
sprawę z tego, że mężczyzna jest nią zainteresowany. To było
widoczne, a i ona sama ulegała jego nieodpartemu urokowi.

background image

ZWIĄZEK SERC

Strona nr 103

Była pewna, że pocałunki, które wymienili, stały się dla nich
obojga ekscytującym przeżyciem.

– O czym myślisz? – zapytał miękkim głosem.
– O twoich pocałunkach – odpowiedziała odważnie. –

Przypominałam sobie ich smak i moje odczucia.

– No i?
– Pocałuj mnie; proszę.
Emily przysunęła się do Lucasa. Gładki materiał spodni

ocierał się o jej nogi. Tym razem była w pełni świadoma
tego, co robi. Panowała nad sobą i było to wspaniałe
odczucie. Zaczęła delikatnie wodzić palcem po jego twarzy.
Dotknięcie szorstkiego podbródka wywołało gęsią skórkę na
jej ramieniu.

– Masz bardzo kłujący zarost. – Rozwarła dłoń i

przesunęła nią po policzkach Lucasa.

– Czuję, że będę musiał ogolić się dziś wieczorem.
Świadoma podtekstu zawartego w tych słowach, Emily

nadal dotykała jego twarzy. Obok nosa wyczuła pod skórą
niewielkie zgrubienie.

– W czasach szkolnych oberwałem kijem hokejowym –

wyjaśnił nie pytany.

Palce Emily zatrzymały się na wargach Lucasa. Były

miękkie i gładkie. Emily przypomniała sobie, co odczuwała,
gdy dotykały jej ust. I ciepło oddechu, który ogrzewał skórę
twarzy.

Łagodnym ruchem Lucas przyciągnął ją do siebie. Wziął

na kolana. Przytuliła się mocno. Biodrami wyczuwała
twardość sprężystych ud. Podnieciła go natychmiast. Jednym,
lekkim dotknięciem. Było to wspaniałe uczucie. Jak szampan
uderzało do głowy.

– Emily, myślę, że...
– Nie myśl, proszę – szepnęła, rozpinając guzik koszuli

Lucasa. Wsunęła rękę i pod palcami poczuła twardą,
owłosioną pierś.

– Zgoda. A więc kierujmy się instynktem. – Przykrył jej

background image

Judith McWilliams

Strona nr 104

usta gorącymi, głodnymi wargami.

Emily bez reszty poddała się pocałunkowi. Zapomniała o

otaczającym ją świecie.

– Och, bardzo przepraszam! – Od strony drzwi rozległ się

nagle wysoki, przenikliwy głos.

Lucas podniósł głowę. Emily znieruchomiała. Gdy

próbowała się odwrócić, mocnym ruchem ręki przytrzymał ją
przy sobie. Ukryła rozpaloną twarz w chłodnej, bawełnianej
koszuli.

– Pukałam, ale nikt nie odpowiadał. Wróciłam po notes,

który u pana zostawiłam.

Emily oprzytomniała już na tyle, żeby uzmysłowić sobie,

czyj to głos. Jessiki Wood.

– Następnym razem, jeśli nikt nie odpowie na pani

pukanie, proszę nie wchodzić. – Tym razem Lucas nie
ukrywał już swego niezadowolenia.

– Bardzo mi przykro. Nie chciałam... – jąkała się

dziewczyna. Podeszła do biurka, sięgnęła szybko po notes i
wybiegła z pokoju.

Lucas popatrzył przez chwilę na zamknięte drzwi, a

następnie zwrócił oczy ku twarzy Emily. Rysy jego twarzy od
razu złagodniały.

Jak to się dzieje, zastanawiała się Emily, że przy tym

mężczyźnie potrafię się zatracić i zapomnieć o wszystkim?
Dlaczego marzę, aby mnie obejmował i całował?
Uzmysłowiła sobie nagle, że w jakiś zupełnie
niewytłumaczony sposób Lucas stał się jej potrzebny. Ten
fakt bardzo ją zaniepokoił. Z trudem oderwała się od tych
myśli i wróciła do rzeczywistości.

Zsunęła się z kolan Lucasa, udając, że nie zauważa jego

rozczarowanej miny.

– Jestem pewna, że ta dziewczyna wróciła tutaj umyślnie.
– Dlaczego miałaby to zrobić?
– Żeby się przekonać, czy ma we mnie rywalkę. Chciała

zobaczyć, czy coś nas łączy. Koniec na dziś z moimi dobrymi

background image

ZWIĄZEK SERC

Strona nr 105

uczynkami. Zrobiłam to, o co prosiłeś, i najwyższy czas,
żebym już sobie poszła.

– Poczekaj. – Lucas podniósł się zza biurka. – Jeszcze nie

widziałaś, co rano kupiłem.

Zdjął z szafki dużą, brązową, papierową torbę i wyciągnął

ze środka sporych rozmiarów metalowy garnek.

– Tylko popatrz! Czy nie wspaniały? – Podniósł z

triumfem naczynie do góry. – W tym sobie ugotujemy
dzisiejszą kolację.

Dopiero teraz Emily zobaczyła, co Lucas trzyma w ręku.
– To jest garnek do gotowania pod ciśnieniem. Skąd go

wziąłeś?

– Przechodząc ulicą natknąłem się na wyprzedaż. Było

tam wiele interesujących rzeczy – dodał z entuzjazmem. –
Pomyślałem sobie, że w tym garnku udusimy wołowinę z
jarzynami na kolację. Mięso i warzywa już kupiłem.

Emily podejrzliwie przyglądała się naczyniu.
– Nigdy jeszcze nie używałam takiego garnka. Czy masz

do niego instrukcję obsługi?

– Nie, ale ta pani, od której go kupiłem, wyjaśniła mi

zasadę działania. Spróbujemy? Zaryzykujesz?

– Tak.
Była to odpowiedź raczej na zmysłowy błysk w oczach

Lucasa, a nie wyrażona chęć manipulowania dziwacznym
garnkiem.

– Wobec tego chodźmy stąd. Szybko, zanim Jessika Wood

jeszcze raz wróci, tym razem po moją książeczkę czekową.

Emily popatrzyła uważnie na Lucasa.
– Nie sądzę – powiedziała powoli.
– Dostatecznie ją wystraszyliśmy?
– Nie mam pojęcia. Ale nie to miałam na myśli. Nie sądzę,

że książeczka czekowa jest twoim największym atutem.

– Uważasz, że woli moją przystojną twarz? – zażartował.

– Przecież w ogóle mnie nie zna i nie wie, jaki jestem.

– Pewne informacje już ma. Wie, że nie potrafisz być

background image

Judith McWilliams

Strona nr 106

brutalnie szczery i że nie jesteś facetem bez skrupułów, który
decyduje się na romans ze studentką. Od siebie dodam
jeszcze jedno. Nie jesteś przystojny w klasycznym znaczeniu,
ale dla mężczyzn twego pokroju nie to jest najważniejsze.

– A co jest?
– Już ci to chyba mówiłam, że dla kobiety najbardziej

podniecającymi cechami mężczyzny są: autorytet, który
wokół siebie roztacza, i władza. Jako znakomicie
prosperujący biznesmen masz obie te cechy.

– Przecież

przestałem

zajmować

się

interesami.

Sprzedałem firmę.

– Ale nie pobyłeś się władczej postawy. – Emily starała się

dobrać najwłaściwsze słowa. – To pozostaje. Władza z ciebie
emanuje. Coś mi się zdaje, że będziesz miał ciągle kłopoty ze
studentkami.

– Mówisz to na podstawie własnych doświadczeń? zapytał

lekko zaniepokojony.

– Ależ skąd. Mnie nigdy kobiety nie nagabują.
– Nie żartuj. Pytam poważnie.
– Od czasu do czasu. Raz lub dwa razy w roku jakiemuś

młodemu mężczyźnie zaczyna na mój widok doskwierać
nadmiar hormonów.

– Jak sobie radzisz?
– Udaję, że nie zauważam. Wtedy delikwentowi dość

szybko mija zainteresowanie moją osobą. Ten sposób prawie
zawsze daje dobre rezultaty.

– Zastanowię się nad tym. Później, bo teraz umieram z

głodu. Chodźmy wypróbować nowy garnek. – Lucas wręczył
Emily naczynie, wziął z biurka wypchaną torbę i otworzył
drzwi na korytarz.

Wysunął głowę i rozejrzał się wokoło.
– Droga wolna. Uciekajmy.

Pomagając panu domu obierać warzywa do wołowiny,

Emily sama poważnie rozważała możliwość ucieczki. Jej

background image

ZWIĄZEK SERC

Strona nr 107

nerwy były napięte do ostatnich granic. W niesamowity
wręcz sposób reagowała na bliskość Lucasa. Bez przerwy się
o nią ocierał. Ale, pocieszała się, chyba w sposób nie
zamierzony. W niewielkiej kuchence było tak mało miejsca,
że nie mógł zachowywać się inaczej. Aż dziw, że do tej pory
się o nią nie potknął. Nieco rozbawiona, przyglądała mu się,
jak starannie kroił wołowinę na jednakowe kostki. Odłożył na
bok potężny nóż.

– Gotowe. Podaj mi, proszę, garnek.
Spełniwszy tę prośbę, Emily usiadła na wysokim stołku

przy barku śniadaniowym. Patrzyła, jak Lucas starannie
układa kolejne warstwy mięsa i jarzyn. Skończył. Oglądał
teraz swe dzieło z niezadowoloną miną.

– Czy coś jest nie w porządku? – spytała Emily.
– Brakuje tu szwedzkiej rzepy.
– To warzywo do niczego nie jest nigdy potrzebne. –

Emily miała na ten temat wyrobione zdanie. – Może
przydałyby się jakieś przyprawy?

– Dobry pomysł. – Nasypał dużo pieprzu na wiecach

potrawy.

– Może dodasz trochę tymianku? – zaproponowała

widząc, że Lucas nie zamierza już niczym więcej
przyprawiać jedzenia. – Czy nie masz innych dobrych
przypraw?

– Nie lubisz pieprzu? – zapytał.
– Lubię, ale sam pieprz to trochę za mało.
– Dlatego właśnie jest mi potrzebna szwedzka rzepa –

powtórzył z uporem.

Emily więcej się nie odezwała. Zmysł smaku Lucasa

pozostawiał wiele do tyczenia.

Nałożył na garnek pokrywę i zaczął manipulować śrubą

służącą do jej dokręcania.

– Nigdy nie widziałam, żeby ktoś używał takiego

naczynia.

– Mój ojciec często w ten sposób gotował, kiedy wracał z

background image

Judith McWilliams

Strona nr 108

pracy i chciał szybko zrobić kolację.

– Czy twoi rodzice się rozwiedli?
Mimo że zadała to pytanie rozmyślnie lekkim tonem;

Lucas od razu zesztywniał.

Z kamienną twarzą popatrzył na Emily. W jej oczach

dostrzegł życzliwość. Czy powiedzieć jej? – zastanawiał się
w myśli. Kiedyś będzie musiał to zrobić. Ale w jaki sposób,
żeby nie wyglądało na to, że on sam przywiązuje duże
znaczenie do własnego nieszczęśliwego dzieciństwa?

– Przepraszam, nie powinnam zadawać ci tak osobistego

pytania – zaczęła tłumaczyć się Emily, podczas gdy Lucas
nadal w milczeniu patrzył na nią uważnie.

Powziął wreszcie decyzję.
– Nie szkodzi. Nie zrobiłaś nic złego. – Nabrał głęboko

powietrza. – Mój ojciec gotował kolacje, bo pod koniec dnia
matka była już zawsze w sztok pijana. Zresztą, oddychałem
wówczas z ulgą, gdyż na trzeźwo stawała się jeszcze gorsza.

– Należy współczuć twojej matce – powiedziała powoli

Emily.

– Matce? – wykrzyknął Lucas. – Przecież to mój

nieszczęsny ojciec wymaga współczucia. Zapracowywał się
na śmierć. Miał dwie posady i cały dom na głowie. I robił to
wszystko dla podłej pijaczki, która przez całe życie nie
uczyniła nic dobrego. – Nieuważnie, nerwowym ruchem
dokręcał pokrywę gumką.

Emily zagryzła wargi. Nie wiedziała, jak teraz postąpić.

Zakończyć tę przykrą rozmowę, czy ciągnąć ją dalej? Po raz
pierwszy Lucas otworzył się przed nią. Zdawała sobie
sprawę, że przyszło mu to z największą trudnością. Jeśli sama
nie podtrzyma tego tematu, może pomyśleć, że jego odczucia
nie mają dla niej żadnego znaczenia. Wiedziała, że to, co mu
powie, w żadnym stopniu nie zatrze gorzkich wspomnień z
dzieciństwa, ale być może uda się jej sprawić, żeby na te
przeżycia zaczął patrzeć z nieco innego punktu widzenia.

– Masz rację. Twój ojciec zasługuje na współczucie, ale

background image

ZWIĄZEK SERC

Strona nr 109

sam też nie jest bez winy – zaczęła powoli.

Lucas aż się żachnął. Spojrzał na nią z niechęcią. Emily

nachyliła się w jego stronę. Zależało jej na tym, żeby
wysłuchał tego, co zaraz mu powie.

– Posłuchaj, proszę. O takich sprawach wiele czytałam.

Alkoholicy nie żyją w próżni. Twój ojciec w jakimś sensie
umożliwiał twej matce takie postępowanie. Gdyby nie płacił
rachunków, nie dawał pieniędzy na wódkę i nie zajmował się
domem, matka tak łatwo nie popadłaby w nałóg.

– Nic by to nie zmieniło. Piłaby nadal – przerwał Lucas.
– Być może – przyznała Emily. – Ale twój ojciec jest w

pewnym stopniu współwinny. Godził się na takie życie.
Jedyną ofiarą byłeś ty sam.

Punkt widzenia Emily zaskoczył Lucasa. Tylko matka

ponosiła

odpowiedzialność

za

jego

nieszczęśliwe

dzieciństwo! Jest wręcz niemożliwe, żeby Emily tego nie
dostrzegała. Mimo wszystko jednak poczuł znaczną ulgę.
Wyglądało na to, że jego ponure wyznanie nie zmieniło jej
stosunku do niego. Tę przykrą sprawę miał już więc, na
szczęście, za sobą.

– Zapomnij, proszę, o całej rozmowie. Zupełnie nie wiem,

jak to się stało, że zeszliśmy na takie tematy.

– To wszystko przez tę szwedzką rzepę – odpowiedziała

Emily lekkim tonem. Uznała, że nie należy dłużej ciągnąć tej
sprawy. Była jednak przekonana, że dopóki Lucas nie
wybaczy matce, dopóty nie uwolni się od swej przeszłości.

– Może wobec tego wystarczyłaby zwykła rzepa? –

Postawił garnek na kuchence i otworzył palnik.

– Jedzenie zwykłej rzepy mam już za sobą. Czytałam

książeczki z serii „Mały domek”.

Lucas popatrzył na Emily ze zdziwioną miną.
– Wiem, że tego zaraz pożałuję, ale odważę się i zapytam,

co lektura dla dzieci ma wspólnego z rzepą duszoną z
wołowiną?

– Czytałam te książeczki mając osiem lat. Jedna z małych

background image

Judith McWilliams

Strona nr 110

bohaterek bardzo lubiła surową rzepę. Pozazdrościłam jej i
tak długo prosiłam mamę, aż wreszcie mi ją kupiła. – Na
samo wspomnienie wątpliwej przyjemności jedzenia rzepy
Emily aż się wstrząsnęła.

– Wobec tego ciesz się, że nigdy nie czytałaś historyjki

pod tytułem „Smażone robaki”.

Emily popatrzyła na Lucasa z nie ukrywanym

przerażeniem.

– O czym ty mówisz?
– O smażonych robakach. To dopiero była książka! W

mojej obecności jeden ze znajomych kupował ją dla swego
dziecka.

– A fe! Może byłam narwana, ale nie głupia.
– O to cię nie posądzam. Założę się, że byłaś bardzo

mądrym dzieckiem. I ślicznym. Z loczkami na główce, w
koronkach i falbankach wyglądałaś jak Shirley Temple.

– Nie zgadłeś. Byłam strasznie nieśmiała. Nosiłam długie

warkocze, dżinsy i klamerki na zębach. Kiedy to
obrzydlistwo stało się zbędne, zaczęły się pryszcze. Muszę
jednak przyznać, że byłam dzieckiem rozgarniętym. Bardzo
bystrym – dodała Emily z zadowoloną z siebie miną. Lucas
roześmiał się szeroko.

– Założę się, że byłaś także niepoprawna. Chodź.

Skończmy te rozmowy o przeszłości. – Objął Emily
ramieniem. –Zajmijmy się lepiej tym, co przed nami. Jak ma
wyglądać następny eksperyment dla Marcy?

Przytuleni do siebie przeszli do saloniku. Nagle Emily

uprzytomniła sobie, że jest tu przecież tylko po to, by
współpracować z Lucasem. Nie wolno jej poddawać się
urokowi tego wspaniałego mężczyzny. Postanowiła stworzyć
dystans. Usiadła więc sztywno na krześle.

Lucas chciał mieć Emily blisko siebie, na kanapie, ale

skoro sobie tego nie życzyła, nie mógł jej zmuszać. Musiał
cierpliwie czekać. To nie był bowiem przelotny flirt. Z tą
fascynującą kobietą pragnął spędzić resztę swego życia. A

background image

ZWIĄZEK SERC

Strona nr 111

żeby i ona doszła do identycznego wniosku, musi upłynąć
jeszcze sporo czasu.

– A więc jaki eksperyment jest teraz przed nami? –

powtórzył pytanie.

– W najbliższą sobotę mamy w miasteczku akademickim

mecz piłki nożnej. Wszędzie będą tłumy przyjezdnych, także
w restauracji. Wieczorem spróbuję zdobyć tam stolik, bez
uprzedniej rezerwacji. Podobnie jak przedtem, nasz
eksperyment wykonamy dwuetapowo. Tym razem jednak
pojadę przebrać się do domu. Mam dość publicznych toalet i
ciasnych kabin. Nie zamieniam narazić na dalsze deformacje
mej wspaniałej, pulchnej postaci.

Roześmiał się.
– A jaka będzie moja rola? W domu przecież nie zostanę.
– Możesz iść ze mną. Przy barze będzie dużo osób

czekających na stolik. Staniesz sobie gdzieś z boku, a ja
podejdę do szefa sali przyjmującego przy biurku rezerwacje.

Od strony kuchni rozległ się nagle potężny huk. Lucas

zerwał się na równe nogi.

– Co, u diabła, tam się dzieje? – Zaczął iść szybkim

krokiem w stronę kuchni.

– Poczekaj. – Emily chwyciła go za rękę.
– Na co? Spodziewasz się dalszych wybuchów?
– Nie wchodź do kuchni. Przecież nie wiemy, co się stało.

Wybuch gazu?

– Niemożliwe. W tym domu wszystkie urządzenia są

zasilane energią elektryczną.

– Co mogło się stać? – zastanawiała się głośno Emily idąc

za Lucasem.

– Nie wiem. Zaraz się przekonamy. Stanęli w drzwiach

kuchni.

– A gdzie nasz garnek? – zapytał zdziwiony Lucas. – Na

kuchence nie ma nic.

– Nasz? Przecież ten przyrząd jest twoją własnością. Ty

sam go kupiłeś i... – Emily urwała, gdyż nagle spadła jej na

background image

Judith McWilliams

Strona nr 112

ramię duża kropla jakiejś białawej, gęstej cieczy. Podniosła
odruchowo głowę. Przylepiona do sufitu, wisiała nad nimi
duszona wołowina w jarzynach. Nad piecykiem dojrzeli
wgłębienie w tynku.

– O cholera! – Lucas odskoczył w bok, gdyż kawałek

wiszącej wołowiny poddał się właśnie sile ciążenia.

– Twoje eksperymenty kuchenne przekroczyły wszelką

miarę. Gdybyś stał przy piecyku, wybuch urwałby ci głowę.

– Zastanawiam się, na czym polegał mój błąd.
– Po pierwsze na tym, że poszedłeś na wyprzedaż

garażową. A po drugie, trzecie i dziesiąte... – urwała na
widok wystającego zza kuchenki trzonka od przykrywki.
Podniosła ją szybko i wrzuciła do śmieci, w ostatniej chwili
unikając kawałków rozgotowanych jarzyn, których większość
zaczęła właśnie odpadać od sufitu.

– Nie wyrzucaj – zaprotestował Lucas. – Chcę obejrzeć to

wieko.

– Przykro mi bardzo. – Spod barku śniadaniowego Emily

wyjęła garnek. Rzuciła go w ślad za pokrywką. – Religia,
którą wyznaję, zabrania pomagania samobójcom, zwłaszcza
zwariowanym.

– Ale...
– Powtarzam: zwariowanym samobójcom, których grono

poszerzy się o twoją osobę, jeśli jeszcze raz użyjesz tego
paskudztwa.

Lucas westchnął głęboko. Minę miał niewesołą.
– Chyba masz rację. – Rozejrzał się po kuchni. – Co za

potworny nieporządek! Musimy to wszystko posprzątać.

– My? O nie, kochany. To jest twoja kuchnia i twój

bałagan.

– Dziewczyno! Przecież nie zostawisz mnie samego w

obliczu tej klęski! – Lucas spojrzał na Emily błagalnym
wzrokiem.

Rozśmieszył ją widok jego przerażonej miny.
– A co dostanę za to, że ci pomogę?

background image

ZWIĄZEK SERC

Strona nr 113

– Wystarczy moja dozgonna wdzięczność? – zapytał z

nadzieją w głosie.

– O nie. Zaproponuj coś bardziej konkretnego.
– Co powiesz na duży kosz dopiero co zerwanych malin?

Zrobimy sobie z nich przetwory.

Łakomstwo i chciwość wzięły górę nad zaletami

charakteru Emily. Uwielbiała maliny. Bardzo trudno było
zdobyć świeże.

– Albo je zamrozimy. Czy rzeczywiście jesteś w stanie

zdobyć maliny wprost z krzaka?

– Twoja

podejrzliwość

rani

mnie

głęboko.

Melodramatyczny występ Lucasa przerwał prawdziwy deszcz
mazi warzywnej, padający z sufitu. – Jeden z moich
studentów pracuje dorywczo jako kierowca ciężarówki i
przywozi owoce z ogrodów. Sam mi proponował, żebym u
niego kupił maliny.

– Zgoda. Umowa stoi. – Emily obdarzyła Lucasa

promiennym uśmiechem.

background image

Judith McWilliams

Strona nr 114

ROZDZIAŁ 9

Lucas zadzwonił do drzwi. Na widok Emily aż zagwizdał

z zachwytu.

– Dziewczyno, nadajesz nowe znaczenie określeniu

„ładny”. – I całkiem nowy wymiar moim nie spełnionym
nadziejom, dodał w myśli, wchodząc za Emily do saloniku.

Usiadł szybko na kanapie, żeby ukryć przed panią domu

widome oznaki podniecenia. Była to natychmiastowa reakcja
na widok jej ponętnego ciała. Miała na sobie skąpą sukienkę
ze szkarłatnego jedwabiu.

– Przypuszczałam, że ten strój na ciebie podziała –

powiedziała, nie ukrywając zadowolenia.

Zafascynowany Lucas patrzył, jak Emily przesuwa ręką po

lśniących, czarnych jak heban włosach, a następnie spogląda
w lustro i sprawdza, czy dobrze umalowała wargi.

Tak bardzo pragnął ją całować! Zacisnął dłonie w pięści,

próbując odzyskać kontrolę nad nieposłusznym ciałem.
Chciał przyciągnąć Emily do siebie, rzucić ją na kanapę,
zdjąć z młodej kobiety uroczą, szkarłatną szmatkę i powoli
odkrywać tajniki jej ciała, a wreszcie ją posiąść. Z wrażenia
zaschło mu w gardle. Pomyślał sobie, że chyba zwariuje, jeśli
w najbliższym czasie nie zdobędzie tej kobiety.

Było pocieszające, że w stosunkach z Emily posuwał się

background image

ZWIĄZEK SERC

Strona nr 115

naprzód. Nauczyła się przy nim relaksować. Już prawie nigdy
nie mroziła go tak, jak na początku znajomości. A jak
wspaniale reagowała na pocałunki! To przypomnienie
sprawiło, że znów ogarnęło go pożądanie.

Emily ukradkiem obserwowała Lucasa. Zaskoczył ją

wyraz jego twarzy. Wyglądał tak, jakby coś mu doskwierało.
Ale co?

Może nie spodobała mu się jej dość frywolna,

wydekoltowana sukienka? Postanowiła go o to zapytać.

– Czemu mi się tak przyglądasz? Czy jestem źle ubrana?
– Źle?
– Tak. Powiedz, to spróbuję coś z tym zrobić –

powiedziała nieco nerwowo. – Ta sukienka ma ściągać na
mnie uwagę otoczenia.

– Uważaj, bo jeszcze cię zaaresztują za zakłócanie

porządku publicznego.

– Dlaczego wyglądasz tak... dziwnie?
– Bo na twój widok przychodzą mi do głowy różne myśli.

Zapewniam cię, że żadna z nich nie ma nic wspólnego z
eksperymentami psychologicznymi.

Rozumiała go dobrze, gdyż ją samą widok Lucasa

ubranego w idealnie skrojony, szary garnitur przyprawił o
zawrót głowy.

– Przecież ta szmatka – gestem wskazała sukienkę – to

tylko zwykłe, nic nie znaczące opakowanie.

– W pewnym sensie. Czy pamiętasz z dzieciństwa Święta

Bożego Narodzenia?

– Oczywiście. Dlaczego pytasz?
– Przypominasz sobie, jak wspaniale wyglądały prezenty

pod choinką, owinięte w błyszczące, kolorowe papiery?
Opakowanie nie miało nic wspólnego z tym, co się w nim
znajdowało,

ale

zwiększało

atrakcyjność

prezentu.

Rozwijanie papieru było niemal połową całej przyjemności. –
Lucas zaczął teraz mówić głębokim, lekko schrypniętym
głosem. – Patrząc na taką sukienkę, jak twoja, każdy

background image

Judith McWilliams

Strona nr 116

mężczyzna marzy o tym, żeby zdjąć z ciebie to piękne
opakowanie. Chce sprawdzić, czy twoje piersi są
rzeczywiście tak kształtne, jak przypuszcza, czy twoje biodra
są tak gładkie i zaokrąglone, jak na to wyglądają, i czy twoje
nogi są naprawdę tak długie i zgrabne.

Pod wpływem tych słów Emily zaczęła doświadczać

różnych dziwnych wrażeń. Paliła ją skóra, a w dole brzucha
poczuła tępy ból. Ogarnęło ją pożądanie. Zamknęła oczy,
próbując skupić myśli. Lucas się mylił. Jej ciało nie było
doskonałe. Miało wieczną skazę. Wpadła w panikę. Muszę
zaraz udowodnić, że nie mam idealnego ciała, postanowiła.
Muszę wyznać mu prawdę o sobie, zanim bardziej się nie
zaangażuje.

Otworzyła usta, ale z jej zesztywniałych warg nie

wydobyło się ani jedno słowo. Nie, nie potrafię mu tego
powiedzieć, pomyślała z rozpaczą. Nie zniosę zmienionego
pod wpływem mych słów widoku jego twarzy. Mimo że robił
wszystko, żeby się do siebie zbliżyli, nigdy nie mówił nic na
temat wspólnej przyszłości. Przypomniała sobie rozmowę z
Marcy. Jeśli Lucas wiąże ze mną jakieś nadzieje i zdecyduje
się związać na stałe, to i tak jest mało prawdopodobne, że
zechce założyć rodzinę, pomyślała. Gdyby pragnął dzieci, z
pewnością już by je miał.

– Widzę, że trzeba jeszcze nad tym popracować. – Głos

Lucasa przerwał myśli Emily.

– Popracować? Nad czym? O czym ty mówisz? – spytała

niezbyt przytomnie.

– O metodzie. Muszę ją koniecznie ulepszyć, gdyż słysząc

moją uwagę, że chciałbym cię rozebrać, nie powinnaś wpadać
w jakieś dziwne rozdrażnienie.

– A w co powinnam?
W oczach mężczyzny zapłonęło pożądanie.
– W moje ramiona.
Emily pragnęła przytulić się do Lucasa i całować go aż do

utraty tchu. Tak, izby żadne z nich nie było w stanie myśleć o

background image

ZWIĄZEK SERC

Strona nr 117

niczym innym. Niestety, musiała spełnić obietnicę, którą dała
Marcy. Na następną sposobność, żeby przeprowadzić
eksperyment, trzeba byłoby czekać aż trzy tygodnie. Właśnie
wtedy wypadnie następny futbolowy weekend. Marcy tak
długo czekać nie mogła, a jej przecież Emily zawdzięczała
poznanie Lucasa. Gdyby nie Marcy, w ogóle by się nie
spotkali.

Powzięła decyzję.
– Najpierw praca, a potem przyjemność – powiedziała z

westchnieniem, biorąc do ręki wieczorową torebkę
wyszywaną czerwonymi cekinami.

– Przyrzekasz? – Lucas postanowił przyprzeć Emily do

muru.

Przyglądała się rysom jego twarzy. Jej spojrzenie

przylgnęło do zmysłowych ust. I nagle uprzytomniła sobie z
przeraźliwą wręcz wyrazistością, że zakochała się w Lucasie.
Popełniła niewybaczalne szaleństwo. Czy rzeczywiście
szaleństwo? Pokochanie tak atrakcyjnego mężczyzny, jakim
był Lucas, było czymś oczywistym i nieuniknionym. Dlatego
powinna się cieszyć. Każdą chwilą. Z ulgą odetchnęła.

– Przyrzekam. Jeśli takie jest twoje życzenie.
Oczy Lucasa zajaśniały blaskiem.
– Takie, najdroższa, właśnie takie. Gdybym mógł błagać

złotą rybkę o spełnienie trzech życzeń, wówczas poprosiłbym
o ciebie. O ciebie. O ciebie.

Emily była zaskoczona poważnym tonem jego głosu.

Zawahała się na chwilę. Czy to mądrze dopuścić do tego,
żeby ich znajomość przekształciła się w bliski, a może nawet
trwały związek? Nie ma co się zastanawiać. Nie należy
martwić się na zapas tym, co może nigdy się nie zdarzyć.

– Na nas już czas. – Przerwała napięty, intymny nastrój. –

Siądziesz za kierownicą? W pantoflach na wysokich
obcasach trudno naciskać pedały.

– Chyba niezdrowo chodzić w takich butach.
– Nie mam pojęcia. Nie są wygodne – przyznała – ale

background image

Judith McWilliams

Strona nr 118

uchodzą za seksowne.

– Kto tak twierdzi?
– Podobno mężczyźni. Wygląda na to, że wy ustalacie

wszelkie tego rodzaju reguły. Pamiętaj, kiedy znajdziemy się
w restauracji, musisz schodzić z oczu szefowi sali. Obserwuj
go, ale ukradkiem.

– Postaram się, nadal jednak trudno mi uwierzyć, że

będzie tam tłoczno.

– Sam się przekonasz.

Emily miała rację. W holu wejściowym znajdowało się

wiele odświętnie ubranych osób, czekających na zamówione
stoliki. W zatłoczonym korytarzu Lucas torował drogę.

– Skąd aż tylu przyjezdnych? – zapytał. – Gdzie się ci

ludzie zatrzymali?

– W okolicznych motelach, w promieniu kilkudziesięciu

kilometrów od miasteczka akademickiego. – Emily wspięła
się na palce i rozejrzała nad głowami ludzi w poszukiwaniu
kierownika sali.

– Teraz cię zostawię – rzekł Lucas. – Obejdę hol wokoło i

znajdę sobie miejsce, z którego będę mógł cię obserwować.

– Zgoda. Gdy tylko skończę rozmowę, wyjdę z restauracji.

Spotkamy się przy samochodzie.

Lucas odszedł. Emily poczekała chwilę i z trudem zaczęła

torować sobie drogę do kierownika sali.

Niechcący wpadła na jakiegoś tęgiego mężczyznę.
– Powinna pani uważać – powiedział niezadowolony:

Odwrócił się twarzą w jej stronę. Na widok Emily aż
pojaśniały mu oczy. – Ale nic się nie stało, droga pani. Tak
pięknej kobiecie jestem gotów wszystko wybaczyć – dodał
szarmancko. Na nalanej twarzy mężczyzny malował się
zachwyt.

– Dziękuję – odrzekła sucho Emily.
Ta scena nieco ją ubawiła, ale gdy po chwili poczuła, że

grubas uszczypnął ją w pośladek, ze złością zagryzła wargi.

background image

ZWIĄZEK SERC

Strona nr 119

Chętnie wbiłaby mu obcas w stopę, ale obawiała się, że
reakcja mężczyzny może zniweczyć cel jej pobytu w
restauracji, zamierzony eksperyment. Poprzestała więc na
obrzuceniu grubasa wzrokiem pełnym dezaprobaty.

Znalazła się wreszcie w pobliżu szefa sali. Odetchnęła

głęboko, zerknęła w bok, by sprawdzić, czy Lucas jest już na
posterunku, i starała się przypomnieć sobie rady, których
udzieliła jej Catherine Pary, dotyczące wcielania się w jakąś
rolę.

Jestem Marylin Monroe, Marylin Monroe, Marylin

Monroe, powtarzała w myśli Emily. Wężowym krokiem
podeszła do kierownika sali. Z satysfakcją zobaczyła, że na
jej widok wyprostował się i lekko poczerwieniał.

– Dobry wieczór. – Emily uśmiechnęła się zalotnie.
– Słucham panią – wyjąkał. – Czy mogę w czymś pomóc?
– Mam nadzieję, że tak – powiedziała cicho gardłowym

głosem. – Wprost umieram z głodu. Postąpiłam bardzo
nierozsądnie, bo zupełnie zapomniałam zamówić wcześniej
stolik.

– Taka piękna kobieta, jak pani, nie musi o wszystkim

pamiętać – odrzekł z galanterią. – Ile osób jest z panią?

– Jestem sama.
– Otrzyma pani pierwszy stolik, który się zwolni. Pani

godność? – zapytał.

– Nazywam się Handley. Marcy Handley. Uprzejmie panu

dziękuję. Zamiast czekać tutaj, pójdę przypudrować sobie
nos. – Obdarzyła szefa sali słodkim uśmiechem, odwróciła
się i nie zważając na głośne komentarze niezadowolonych
osób stojących w pobliżu i czekających na wolne miejsce,
skierowała się szybko do wyjścia.

– Na twój widok w tego faceta jakby piorun strzelił –

powiedział Lucas, gdy dogonił ją przy samochodzie. Pomógł
Emily wsiąść do środka, obszedł wóz i usiadł za kierownicą.

Opuścili zatłoczony parking.
– Bałam się awantury – rzekła Emily. – Ludzie czekający

background image

Judith McWilliams

Strona nr 120

na stolik mieli ochotę mi nawymyślać. Nie mogłabym mieć
do nich pretensji. Przykro czekać na swoją kolej i nagle
zobaczyć, że ubiega cię ktoś, kto tylko dzięki dobrej prezencji
okazuje się lepszy.

– Żeby wyglądać tak atrakcyjnie, włożyłaś przecież sporo

wysiłku. – Lucas zmienił biegi wyprzedzając ciężarówkę.

– Ten eksperyment jest dla mnie deprymujący – dodała

Emily po chwili namysłu.

– Dlaczego? – Wrzucił kierunkowskaz i skręcił w ulicę

prowadzącą do domu Emily

– Przypadkowy dar natury nie powinien stwarzać

człowiekowi aż takich preferencji.

– Nie tylko uroda jest przywilejem. Z inteligencją rzecz

ma się podobnie. Mądrzy ludzie osiągają więcej niż inni. A
znacznie dalej niż zalety ciała i umysłu razem wzięte
zaprowadzi cię wrodzony wdzięk.

– Chyba tak. Ale czuję się z tym nie najlepiej.
Lucas położył rękę na jej kolanie.
– Niesłusznie. Nie ma żadnego powodu, dla którego

miałabyś mieć jakieś poczucie winy.

Och, gdyby wiedział, jak bardzo czuje się winna, że mu

nie powiedziała najważniejszej rzeczy o sobie. Rzuciła
Lucasowi ukradkowe, pełne obaw spojrzenie. Czy byłby tak
pobłażliwy, gdyby znał jej największy sekret?

Na swą bezpłodność Emily nic zaradzić nie mogła, ale

przynajmniej należało powiedzieć o tym Lucasowi. Powinna
to uczynić, ale nie potrafiła. Zbyt wiele ostatnio przeżyła. Nie
była w stanie jeszcze bardziej powiększać swej udręki.

Lucas zaparkował samochód obok jej furgonetki.

Wysiedli. Zaczynał zapadać zmierzch. Emily popatrzyła na
poczerwieniałe niebo.

– Uwielbiam zachody słońca – powiedziała rozmarzonym

głosem.

Wzruszył ramionami.
– Ta barwa nieba jest w znacznym stopniu spowodowana

background image

ZWIĄZEK SERC

Strona nr 121

zanieczyszczeniami atmosfery – stwierdził beznamiętnie.

– Przy takim podejściu do życia łatwo jest zepsuć każdą

przyjemność – odrzekła z wyrzutem.

– Nie masz racji. Znajomość faktów może zwiększyć

wartość odczuwanej przyjemności. Na przykład widok twego
ciała poruszającego się pod tą cienką sukienką przywodzi na
myśl różne rzeczy.

Byli już pod drzwiami budynku. Emily przerwała szukanie

kluczy w torebce. Podniosła głowę i uśmiechnęła się do
Lucasa.

– A spojrzenie twoich oczu stanowi wyłącznie ostrzeżenie.

– Zajrzała ponownie do torebki.

– Dziewczyno kochana. – Łagodny, a zarazem poważny

ton jego głosu sprawił, że Emily podniosła wzrok. – Nie
obawiaj się mnie, proszę. Nigdy nie zrobię ci żadnej
krzywdy.

Popatrzyła mu przeciągle w oczy.
Dotknął jej opadających na twarz włosów i łagodnym

ruchem ręki odgarnął je za ucho. Serce Emily zaczęło bić jak
szalone.

– Słuchaj – zaczął – ja...
Lucas urwał nagle, a na jego twarzy pojawił się grymas

bólu. Odskoczył w bok.

– Proszę uważać! Zrobi mu pan krzywdę! – Tuż obok

rozległ się nagle skrzeczący głos pani Kitchener.

– Ja zrobię mu krzywdę? – obruszył się Lucas. Uniósł

nogę do góry, usiłując strząsnąć uwieszonego na niej psa. –
To zwierzę mnie gryzie!

– To nie jest wina biednego Everarda. – Sąsiadka Emily

porwała na ręce swego pupila, gdy ten szykował się do
następnego ataku. – Wyciągnęłam go z rynsztoka –
oświadczyła z godnością.

– Z rynsztoka? – powtórzyła zaskoczona Emily. Lucas bez

słowa przyglądał się starszej pani.

– Tak. – Pani Kitchener pokiwała siwą głową. – To był

background image

Judith McWilliams

Strona nr 122

bezpański pies. Porzucony, i to wywarło nieodwracalne
zmiany w jego psychice.

– Czy ta pani jest znajomą Marcy? – spytał Lucas Emily

nieco ściszonym głosem.

Potrząsnęła przecząco głową. O mały włos, a

wybuchnęłaby głośnym śmiechem.

– Powinny się poznać. Niech Marcy poćwiczy swoje

metody na tej bestii. Jest z piekła rodem.

– Everard to dobry pies – gwałtownie zaprotestowała pani

Kitchener. – Może tylko odrobinę zbyt agresywny. Był
przekonany, że pan chce zaatakować Emily. Mam rację, moje
maleństwo? – zwróciła się do pupila. Pogłaskała kudłaty łeb.
– Jesteś przecież bardzo mądry. – Odwróciła się i poszła w
głąb holu.

Emily błyskawicznie otworzyła zamek i wpadła do

mieszkania. Niemal na progu zaczęła pokładać się ze
śmiechu.

– Co ci się stało? – zapytał Lucas. Zatrzasnął za sobą

głośno drzwi. – Skąd ta nagła radość? – Był wyraźnie
rozzłoszczony.

Emily nie mogła powstrzymać śmiechu.
– Gdybyś tylko mógł zobaczyć swoją minę, kiedy pani

Kitchener powiedziała, że biedny Everard jest ofiarą
warunków, w których przyszło mu egzystować.

– Masz makabryczne poczucie humoru. – Ze zbolałą miną

Lucas pokuśtykał w stronę kanapy.

– Przepraszam. Już więcej nie będę. – W głosie Emily nie

było skruchy. – Pokaż mi tę ranę.

– Nie ma sensu. – Czuł się urażony.
– Czy zaraz zaczniesz jęczeć? – spytała.
– Nigdy nie jęczę i nie narzekam – odparł z godnością.
– To dlaczego jesteś na mnie taki zły?
– Nie jestem. Jestem wściekły na tego potwora w psiej

skórze. Ta stara idiotka, jego właścicielka, też nie jest
zabawna. Nie mogłem jej przecież nawymyślać, a miałem

background image

ZWIĄZEK SERC

Strona nr 123

wielką ochotę.

– Ktoś wreszcie powinien to zrobić. – Emily podeszła do

barku i nalała do szklanki solidną porcję whisky. Podała ją
Lucasowi. – Napij się, proszę. Utop smutki w alkoholu, a ja
tymczasem obejrzę twoją nogę.

– To nie jest potrzebne. – Lucas pociągnął duży łyk

whisky. – Mną się nie przejmuj. Lepiej szybko się przebierz,
żebyśmy zdążyli wrócić do restauracji, zanim opustoszeje.

– Będzie tam pełno ludzi co najmniej do dziesiątej.

Sprawdziłam

telefonicznie.

Wszystkie

stoliki

zarezerwowane aż do późnego wieczora.

Przykucnęła na ziemi obok Lucasa. Zdjęła mu but, uniosła

nogę i oparła ją o szklany stolik. Odchyliła nogawkę spodni i
ostrożnie zaczęła zsuwać długą skarpetkę.

Przesunęła dłonią po owłosionej nodze. Nie mogła

skoncentrować się na tym, co powinna zrobić. Pragnęła
dotykać Lucasa, gładzić jego szorstką skórę. Opanowała się
wreszcie. Zdjęła skarpetkę i podciągnęła wysoko nogawkę.

Na widok kolana aż się skrzywiła.
– No i co? Czy przeżyję? – zapytał Lucas.
– Tak, jeśli w przyszłości będziesz trzymał się z daleka od

zjadliwych bestii. To wstrętne psisko zatopiło zęby w twojej
nodze aż w kilku miejscach. Ranki mało krwawią, ale
będziesz miał brzydkie siniaki.

– Donieśmy władzom sanitarnym, że ten potwór ma

wściekliznę. Może zabiorą go na dłuższą kwarantannę. –
zaproponował Lucas.

– Jeśli zobaczą Everarda, to nie będą czekali na rozwój

choroby, lecz od razu zbadają jego tkankę mózgową.

– Żeby to zrobić, musieliby... – Lucas zawahał się.
– Nic z tego nie będzie. Ten pies jest uodporniony na

wszelkie choroby.

– Skąd wiesz?
– Nie jesteś jego jedyną ofiarą. Kilka miesięcy temu

pogryzł także mnie i pani Kitchener oświadczyła wówczas, że

background image

Judith McWilliams

Strona nr 124

nie należy się tym przejmować, bo pies ma wszystkie
niezbędne szczepienia. Świadczy o tym przyczepione do
obroży czerwone serduszko.

– Ładna mi oznaka miłości!
– Powinni ci jednak zrobić zastrzyk przeciwtężcowy.

Takie ranki mogą być przyczyną niebezpiecznych infekcji.
Nie wiadomo, co to wstrętne zwierzę miało ostatnio w pysku.

– Chyba nie co, lecz kogo. Nie martw się o mnie.

Szczepienie przeciwtężcowe przeszedłem na wiosnę. Starcza
na długo.

– Nie pozostaje mi więc nic innego, jak tylko pocałować

cię w chore miejsce. Od razu poczujesz się lepiej. – Emily
nachyliła się nad bolącym kolanem i złożyła na nim lekki
pocałunek. Jeden, a potem drugi i trzeci...

Lucas poderwał się z kanapy.
– Dziewczyno, czemu to robisz?
– Nie słyszałeś, co mówiłam? Całuję cię po to, żebyś

poczuł się lepiej. Sądzę jednak, że to nie wystarczy. Trzeba
przyłożyć lód, żeby nie obrzmiało.

– Coś takiego, no, może w innym miejscu, jest

nieuniknione, kiedy jesteś przy mnie – mruknął, rzucając
krzywe spojrzenie na swoje podbrzusze.

Dopiero teraz Emily zauważyła, że jest podniecony.

Sprawiło jej to przyjemność i równocześnie wzmogło
pożądanie.

– Będzie lepiej, jeśli pójdę po lód. – Podniosła się z

podłogi i pobiegła do kuchni. Otworzyła zamrażalnik. Był po
brzegi zapchany malinami. Dopiero teraz uprzytomniła sobie,
że po to, by się tam zmieściły, musiała wyjąć pojemnik z
lodem.

Zamknęła drzwi lodówki i zaczęła rozglądać się po kuchni

w poszukiwaniu natchnienia.

Pozostaje tylko zimna woda, pomyślała patrząc na zlew.

Wróciła szybko do pokoju.

– Nie ma lodu. Chore kolano pomoczymy w zimnej

background image

ZWIĄZEK SERC

Strona nr 125

wodzie.

– Mój pomysł jest jeszcze lepszy. Niech sobie puchnie. I

przestańmy zwracać na nie uwagę.

– Chodź. Napuszczę wody do wanny – upierała się Emily.
Ze zrezygnowaną miną Lucas podniósł się z kanapy i

kulejąc poszedł za nią do łazienki.

– Mam niejasne przeczucie, że ta kuracja okaże się jeszcze

gorsza niż sama choroba.

Na to użalanie się Emily nie reagowała. Jeśli Lucas nie

troszczy się o siebie, ona to zrobi. Zadba o jego piękne ciało,
po którym tak wiele się spodziewa. Na tę myśl aż się
uśmiechnęła.

W ciasnej łazience odczuwała bliskość Lucasa. Niemal

ocierała się o niego. Niezbyt przytomnie powiedziała:

– Podwiń nogawkę spodni na pogryzionej nodze, a ja

otworzę kran nad wanną. – Zdjęła z wieszaka gruby ręcznik,
złożyła go na pół i położyła na krawędzi wanny.

– Siadaj tutaj. Noga niech się moczy. – Odkręciła kurek z

zimną wodą.

Lucas popatrzył na strumień płynącej wody. Potrząsnął

głową.

– To nie jest dobry pomysł. Zmoczę sobie spodnie i będę

musiał wrócić do domu, żeby się przebrać. Nie zdążymy do
restauracji.

– Wobec tego zdejmij spodnie.
– Świetnie. – Obdarzył Emily zmysłowym uśmiechem.

Zadrżała. Wiedziała, że pożąda Lucasa i nie będzie w stanie
mu się dłużej opierać. Zafascynowana patrzyła, jak zręcznie
rozpina pasek. Zdjął szybko spodnie. Nie mogła oderwać od
niego wzroku.

Emily postanowiła zachowywać się zupełnie normalnie.

Wzięła do ręki spodnie, które jej podał, i odwróciła się tyłem
do Lucasa, by je powiesić na drzwiach łazienki. Wpatrywała
się w pomalowane na biało drewno, próbując odzyskać
równowagę. Słyszała, jak za jej plecami Lucas wchodzi do

background image

Judith McWilliams

Strona nr 126

wanny.

– Czy dysponujesz także jakimś domowym sposobem

wyprowadzenia człowieka ze stanu hibernacji? – zapytał.

Odwróciła się w jego stronę i podeszła bliżej do wanny.
– Przecież woda nie może być aż tak zimna. – Próbowała

mówić spokojnym, opanowanym głosem.

– Jest lodowata. To nie był jeden z twych najlepszych

pomysłów – poskarżył się Lucas.

Wcale nie jestem tego taka pewna, pomyślała Emily. Jej

oczy błądziły teraz po jego opalonych udach.

– Sprawdź sama – nalegał.
Wsunęła rękę pod strumień wody i aż się wzdrygnęła,

czując przenikające ją mroźne igiełki. Woda naprawdę była
lodowata.

– Wobec tego namoczmy ręcznik i owińmy nim kolano –

zaproponowała.

– Dajmy w ogóle spokój. – Lucas wyszedł z wanny i

Emily poczuła się nagle bardzo mała. Przytłaczał ją swą
obecnością.

– Tak. – Nie mogła oderwać oczu od jego obnażonych

nóg.

– Tak? – powtórzył miękkim zmysłowym głosem. – Czy

odczuwasz to samo, co ja? Że rozpadniesz się na milion
drobniutkich kryształków, jeśli cię zaraz nie dotknę? – palce
Lucasa znalazły się nagle na jej ramieniu, a chwilę później u
nasady szyi. – Czy podobam ci się tak bardzo, jak ty
podobasz się mnie? – Wsunął rękę w dekolt sukienki i objął
drobną pierś. – O tak. Czuję to. Ty...

– Za dużo mówisz – szepnęła Emily, przyciągając Lucasa

do siebie.

Pochylił szybko głowę i nakrył ustami jej rozchylone

wargi. Całował mocno i natarczywie.

Emily ogarnęła ekstaza. Drżała na całym ciele.
Jedną ręką Lucas przyciągał ją jeszcze bliżej, a drugą

rozpinał z tyłu sukienkę. Oddech Emily stawał się coraz

background image

ZWIĄZEK SERC

Strona nr 127

płytszy i bardziej nierówny.

– Pięknie pachniesz. Jak ogród po letnim deszczu.
Przesunął teraz wargi na jej szyję, a potem na ramiona.

Zębami lekko drażnił skórę.

Emily zaczęła słaniać się na nogach. Gdy miejsce zębów

na jej uwrażliwionej skórze zajął ruchliwy język Lucasa,
krzyknęła.

Ściągnął z niej sukienkę. Odsunął się nieco i wzrokiem

ogarnął obnażone ciało. W jego oczach malował się zachwyt.

– Jesteś cudownie zbudowana – powiedział drżącym

głosem. Dotknął palcami napiętej piersi. Dłużej czekać już
nie potrafił. Wziął Emily na ręce i zaniósł do sypialni.
Położył ją na łóżku.

Pochylił się nad leżącą. Wzrok, którym teraz wodził po jej

nagich piersiach, wyrażał zarówno pożądanie, jak i
uwielbienie. Emily słyszała tylko głośne i szybkie bicie
własnego serca. Pragnęła Lucasa aż do bólu.

Poczuła wargi Lucasa na piersiach. Zagłębiając palce w

jego miękkich włosach, przyciągnęła go do siebie. Całował
nadal jej piersi.

– Proszę cię, błagam, już dłużej nie mogę... – wyszeptała.
– Ja też. Oboje pragniemy tego samego.
Podniósł się szybko. Spod półprzymkniętych powiek

Emily widziała, jak stojąc obok łóżka zaczyna rozpinać
koszulę. Owładnęło nią poczucie radosnego uniesienia. Była
pewna, że Lucas przeżywa to samo, co ona. Ściągnął koszulę
i upuścił ją na podłogę. Gęsta warstwa ciemnego zarostu na
szerokim, umięśnionym torsie zwężała się ku dołowi.

Rozebrał się do naga. Pochylony nad łóżkiem, jednym

ruchem uniósł Emily. Zsunął z niej halkę, rzucając ją
beztrosko za siebie. Zafascynowany, przyglądał się pięknej
kobiecie.

Jego ręka przesuwała się teraz coraz niżej. Emily poczuła

ogień w dole brzucha.

Lucas wsunął dłonie pod cieniutkie rajstopy i powoli

background image

Judith McWilliams

Strona nr 128

zaczął je zsuwać, równocześnie obsypując drobniutkimi
pocałunkami odkrywane, drżące ciało. Gdy jego błądzące
wargi dotarły do wewnętrznej strony ud, zaczął lekko kąsać
ich delikatną skórę.

Emily poczuła nagle, jak jej ciało otwiera się przed

Lucasem.

– Doprowadzasz mnie do szaleństwa – szepnęła. – Weź

mnie, proszę. Teraz. – Odrzucała głowę na boki, a jej
jedwabiste włosy czarną chmurą opadały na poduszkę.
Otworzyła ramiona.

– Jeśli teraz to zrobię, nie zapanuję nad sobą...
– To dobrze. – Przyciągnęła Lucasa do siebie, wyginając

się w łuk.

– Najdroższa... – Zatapiając wzrok w oczach Emily,

wsunął rękę między ich zwarte ciała. Wydała z siebie jęk
rozkoszy. Czekała na niego. Była gotowa.

Uniósł się nieco.
– Lucasie! – wykrzyknęła Emily. Chwyciła go za ramiona

i przyciągnęła ku sobie.

– Och, Emily! – jęknął półprzytomnie. – Moja słodka

Emily! – Pokrywał pocałunkami jej naprężone piersi.
Przyciągnęła go za ramiona. Dłużej czekać już nie była w
stanie.

– Kochaj mnie. Teraz – błagała.
Pod wpływem pieszczot szybko osiągnęła ekstazę.

Ogarnęło ją obezwładniające uczucie radości zjednoczenia z
mężczyzną, którego pokochała.

background image

ZWIĄZEK SERC

Strona nr 129

ROZDZIAŁ 10

Z trudem torując sobie drogę wśród osób próbujących

wejść do środka, Emily wyślizgnęła się z restauracji.
Odetchnęła łagodnym powietrzem wrześniowego wieczoru.
Szła powoli w stronę zaparkowanego samochodu. Czekała na
Lucasa.

Gdy ukazał się na tle jasno oświetlonych drzwi, poczuła

ogromną radość. Serce zaczęło jej bić nierównym rytmem, a
przed oczyma stanęły wspólnie spędzone z nim chwile.
Jedynym pragnieniem Emily był teraz wspólny weekend z
Lucasem. Chciała kochać się z nim i wyrazić ciałem to, czego
nie mogła opisać słowami. A jakie były jego odczucia? Jaki
był jego stosunek do niej?

Zobaczyła nagle, że Lucasa zatrzymują Goodmanowie,

którzy wychodzili tuż za nim z restauracji. Szukając
odpowiedzi na swe pytania, przyglądała mu się z bolesną
intensywnością. Stał teraz z lekko przechyloną głową,
słuchając grzecznie tego, co mówi do niego pani Goodman.

Emily musiała przyznać, że Lucas zachowuje się bardzo

poprawnie. Ma doskonałe maniery. Zdawała sobie jednak
sprawę, że osłania on w ten sposób swą prawdziwą
osobowość. Pod powłoką dobrego wychowania, atrybutem
niezbędnym w jego karierze, skrywa determinację i

background image

Judith McWilliams

Strona nr 130

bezwzględność. Na ile głębokie? – zastanawiała się Emily.

Trochę już poznała Lucasa. Nie był mężczyzną, który

szuka potwierdzenia swej wartości przesypiając się z każdą
atrakcyjną kobietą, którą zdarzy mu się spotkać. Wiem, że
zależy mu na mnie, pomyślała Emily. Na samą tę myśl
uśmiechnęła się do siebie.

– Wreszcie jestem. Przepraszam, że musiałaś czekać. –

Usłyszała głos Lucasa. – Żona profesora Goodmana to
sympatyczna pani, ale kiedy już zacznie mówić, to nie może
skończyć.

– Sama miewałam z nią takie kłopoty.
– Nie mogłem przecież powiedzieć, że siedzisz tu w

krzakach. Od razu wciągnęłaby cię do rozmowy. A poza tym
nie mam pojęcia, jak moglibyśmy jej wyjaśnić, dlaczego
występujesz w przebraniu i tak okropnie wyglądasz.
Przynajmniej nie musiałem się martwić, że jakiś mężczyzna
będzie cię podrywał. – Roześmiał się zadowolony.

Wziął Emily za ramię i zaczęli iść w stronę samochodu.
– Odkąd cię poznałem, nabrałem wiele sympatii dla

arabskich zwyczajów.

– To przebranie jest o wiele bardziej skuteczne niż

zasłonięta twarz. Nikt mnie nie zauważa. Stałam się
niewidoczna.

– Ale nadal poruszasz się z gracją. Za każdym razem, gdy

znajdujesz się obok, podnosi mi się ciśnienie.

Otworzył przed nią drzwi samochodu. Minę miał

poważną. Nie żartował. Emily zagryzła wargi. A może
powinna zmusić się do tego, żeby wyjawić Lucasowi swoją
straszną tajemnicę? Czy właśnie teraz? Po tym, gdy się
kochali, wyglądałoby na to, że oczekuje z jego strony jakichś
deklaracji. Nie jest to dobry moment na takie wyznania.

Zachowuję się jak ostatni idiota, powiedział do siebie

Lucas widząc smutną minę Emily. Już tak dobrze wszystko
się między nimi układało i nagle zrobił błąd. Po co w ogóle
powiedział Emily, że chętnie ukryłby ją przed całym

background image

ZWIĄZEK SERC

Strona nr 131

światem? Niezadowolony z siebie głośno zatrzasnął
drzwiczki z jej strony i obszedł samochód. Emily nie
prowokowała do zbliżeń. Od pierwszej chwili ich znajomości
trzymała go na dystans. Udało się jednak pokonać jej
zewnętrzny chłód. Od poznania przebył daleką drogę, a
dzisiejszy wieczór dostarczył mu najwspanialszego przeżycia.
Dopiero teraz zaczął pojmować, co oznacza „zatracić się”.
Chciał jak najszybciej wziąć Emily w ramiona i znowu się z
nią kochać. Smutek na twarzy młodej kobiety ostudził jednak
jego pragnienia. Należy postępować ostrożnie i z rozwagą,
żeby nie zepsuć niczego.

Włączył silnik.
Emily potrzeba czasu, żeby pogodziła się z faktem, iż

zostali kochankami. Potem, stopniowo, przygotuje ją do
małżeństwa i zanim sama się obejrzy, będą żyli oboje w
pięknym domu za miastem, z dwójką dzieci i psem. W tym
momencie Lucas przypomniał sobie niedawną niemiłą
przygodę i głośno się roześmiał. W żadnym razie ich pies nie
może być podobny do bestii pani Kitchener!

– Co cię tak rozśmieszyło? – spytała Emily.
– Czy lubisz psy?
Popatrzyła na niego nieco zaskoczona.
– Psy? – powtórzyła.
– Tak. Czy je lubisz? – powtórzył.
– Lubiłam. Dopóty, dopóki nie poznałam Everarda. A

dlaczego pytasz?

– Tak sobie. Z czystej ciekawości. – przed skrętem w

ruchliwą ulicę Lucas rozejrzał się uważnie. – Trzeba było
postąpić odwrotnie, niż to zrobiliśmy – dodał pozornie bez
związku.

– O czym ty mówisz?
– Byliśmy przecież niemal pewni, że w tym przebraniu

stolika w restauracji sobie nie załatwisz.

– I tak się stało. Szef sali nie chciał ze mną w ogóle

rozmawiać.

background image

Judith McWilliams

Strona nr 132

– Przedtem zachowywał się zupełnie inaczej. Powinniśmy

wykonać ten eksperyment w odwrotnej kolejności.
Mielibyśmy stolik i w tej chwili stałaby przed nami dobra
kolacja.

– Jestem bardzo głodna.
– Nie ma jeszcze dziesiątej. Wstąpmy gdzieś po drodze.

Może na pizzę?

– Dobrze. Najpierw pojedziemy do mnie. Szybko się

przebiorę.

– Po co tracić czas? Czy w tym dmuchanym kombinezonie

jest ci bardzo niewygodnie?

– Wyglądam okropnie.
– Czy to ma znaczenie, co inni o tobie pomyślą?
– Dla mnie nie, aczkolwiek gdybyśmy wpadli na kogoś z

moich znajomych, musiałabym się gęsto tłumaczyć.
Wolałabym tego uniknąć.

– Racja – przyznał Lucas. – Wobec tego podjedzmy pod tę

restaurację meksykańską, w której podają jedzenie wprost do
samochodu. Zajrzyj do schowka, powinienem gdzieś mieć
kartę ich potraw.

Emily wsunęła rękę do schowka. Pod palcami wyczuła

jakąś książkę. Wyciągnęła ją i odczytała tytuł: „Alkoholizm a
życie rodzinne”.

– Zobaczyłem w księgarni i postanowiłem przejrzeć –

powiedział Lucas poirytowanym tonem.

Jeśli sam nie chciał mówić, to i ona nie powinna. W

każdym razie lektura tej książki powinna dobrze mu zrobić.

– Proszę poczekać. Już kończę. – Marcy Podniosła głowę

znad biurka i w drzwiach pokoju zobaczyła stojącą Emily.

– To przebranie jest fantastyczne! Wyglądasz wprost

odrażająco! Znakomicie!

Emily roześmiała się wesoło.
– Masz wolną chwilę? Daj mi czegoś do picia. Jestem

półżywa.

background image

ZWIĄZEK SERC

Strona nr 133

– Siadaj i odpoczywaj. Może być woda sodowa?
– Świetnie. Dziękuję. – Z westchnieniem ulgi Emily

ściągnęła zniszczone, ciężkie półbuty.

– Jest straszny upał. Można by sądzić, że to nie koniec

września, lecz sam środek lata.

Marcy podała Emily zimną puszkę z wodą.
– Jak udało ci się zrobić tak koszmarny makijaż? –

zapytała przyjaciółkę.

– Dzięki znajomej z Instytutu Teatru. Ten szarobury ubiór

to też jej zasługa. Wyglądam w nim jak wymoczek.

– Zgadza się. Co robiłaś?
– Jeździłam autobusem. Wczoraj bez przebrania, a dzisiaj

w tym paskudnym stroju.

– A wyniki?
– Inne niż się spodziewałam. Nikt nie miał ochoty ustąpić

mi miejsca.

– A wczoraj?
– Było to samo. Mężczyźni z lubością mi się przyglądali,

ale starannie unikali mego wzroku.

– Pewnie dlatego, że wtedy musieliby uznać cię za istotę

ludzką i czuliby się w obowiązku zrezygnować z komfortu
jazdy.

– Słuchaj, Lucas poczynił ciekawe spostrzeżenia. Zwrócił

uwagę na pewną różnicę. Poprzednio, w domu handlowym i
restauracji, ludzie, którzy byli przedmiotem eksperymentu,
nic nie tracili czyniąc mi uprzejmości. A mężczyźni w
autobusie musieliby oddać mi swe siedzące miejsca, a więc
coś, co do nich w danej chwili należało.

– Ma chyba rację – odrzekła Marcy. – Byłoby warto nad

tym się zastanowić. – Spojrzała uważnie na Emily. –
Wygląda na to, że Lucas jest wnikliwy i spostrzegawczy.

– Aha. – Głos przyjaciółki lekko się załamał.
Marcy triumfowała. Lucas nadawał się idealnie do tego, by

Emily przestała wreszcie myśleć o przebytej operacji i
otrząsnęła się z depresji.

background image

Judith McWilliams

Strona nr 134

– Czy jeździł z tobą autobusem? – Marcy ostrożnie

wypytywała dalej. – Trzeba było go tu przyprowadzić.

– Dzisiaj miał wykłady. Traktuje dydaktykę bardzo

poważnie.

– Wyrośnie z tego.
– Nie sądzę. Wygląda na to, że wszystko robi niezwykle

dokładnie i sumiennie, z największym zaangażowaniem.

– No, no, coś mi się wydaje, że pan Sheridan to

mężczyzna wszechstronny – zachichotała Marcy.

Emily zrobiło się gorąco. Miała nadzieję, że pod grubą

warstwą makijażu ukryje przed przyjaciółką spłonioną twarz.
Marcy była spostrzegawcza, a Emily nie chciała ujawniać
przed nią swego romansu z Lucasem, przeżyć zbyt świeżych i
bliskich sercu, by dzielić się nimi.

– Marcy, jest mi potrzebna twoja opinia zawodowa.
– Wal prosto z mostu. Jestem do usług. – Pani psycholog

odchyliła się na krześle, uniosła nogi i oparła tenisówki na
pliku papierów leżących na biurku.

– Przypuśćmy, że ktoś jest zafascynowany różnorodnymi

sposobami zadawania bólu i tortur...

– No nie! Nie powiesz, że chodzi o Lucasa! – Marcy

poderwała się z krzesła, zrzucając z biurka papiery. – Na
litość boską, co on ci zrobił?

– Lucas? Nic. Chodzi o kogoś zupełnie innego.
Marcy zaczęła zbierać z podłogi rozsypane kartki. Rzuciła

je na biurko i spojrzała na Emily.

– Musisz mi obiecać – zaczęła powoli – że jeśli będziesz

miała jakieś kłopoty, to natychmiast powiesz mi o nich.

– Chodzi nie o Lucasa, lecz o jednego z moich studentów.

Już kiedyś ci o nim wspominałam. – Emily wyjęła z teczki
plik oprawionych książek i podała go Marcy. – Przeczytaj
jakiś niewielki fragment i powiedz, co o tym sądzisz.

Zanim Marcy doczytała do końca jedną stronicę tekstu,

podniosła na przyjaciółkę przerażone oczy.

– Mój Boże! – jęknęła. – Co za tortury! Czy Indianie

background image

ZWIĄZEK SERC

Strona nr 135

rzeczywiście robili z osadnikami te straszliwe rzeczy?

– Tak. Ale osadnicy im się rewanżowali. Osiemnasty wiek

to były w Ameryce krwawe czasy. Powiedz, czy
zainteresowanie się kogoś tak koszmarnym tematem nie
wskazuje na to, że jest on... – Emily urwała.

– Obrzydliwy? Chory? – dokończyła Marcy. – Z

pewnością nie wybrałabym się z nim na spacer wieczorową
porą. Nie powierzyłabym także jego opiece żadnych
zwierzaków domowych.

– Czy ten chłopak jest niebezpieczny dla otoczenia?
– Nie sądzę. Nie ma żadnych dowodów na to, że czytanie

lub pisanie o jakichś straszliwych czynach jest równoznaczne
ze zdolnością do ich popełnienia. – Marcy wzruszyła
ramionami. – Gdyby tak było, Agata Christie byłaby winna
niemal masowych morderstw. W swych książkach uśmierciła
przecież większą liczbę Anglików, niż uczyniła to pierwsza
wojna światowa.

– Zapytałam cię o to, ponieważ czytając tekst tej pracy

czuję się bardzo nieswojo i dostaję dreszczy. Ten chłopak
niemal rozkoszuje się tematem. W jego pracy jest brak
jakiegokolwiek dystansu do opisywanych okropieństw.

– Trafiłaś w dziesiątkę! Dziękuję. Sama nie potrafiłam

dociec, dlaczego moja reakcja jest aż tak silna. Co zamierzasz
zrobić z tą pracą? – zapytała Marcy, oddając ją przyjaciółce.

– Jeszcze nie wiem. Na razie będzie mi się chyba śniła po

nocach. Jeśli przedstawię tę sprawę komisji, jak sama wiesz,
złożonej wyłącznie z mężczyzn, to jest bardzo
prawdopodobne, te zewrą szyki i staną w obronie chłopaka, a
ze mnie będą się śmieli, traktując jak głupią babę. – Emily
nagle zamilkła. Przypomniała sobie reakcje Lucasa na różne
sprawy, o których mu mówiła. Ani razu nie odkryła w nim
żadnych cech typowych dla antyfeministy.

– O czym myślisz? – spytała Marcy.
– Przyszło mi coś do głowy. Te wszystkie prztyczki w nos,

które dostaję od niektórych kolegów, sprawiły, że stałam się

background image

Judith McWilliams

Strona nr 136

taka, jak oni. Są pełni uprzedzeń w stosunku do kobiet, więc i
ja zaczęłam źle oceniać mężczyzn. Nie śmiej się, mówię
poważnie. Kiedy poznałam Lucasa, dopiero wtedy
uzmysłowiłam sobie, że wszystkim mężczyznom przypisuję
te same, złe cechy. Miałaś właśnie dobry tego przykład, gdy
mówiłam o męskim składzie naszej komisji. Nie powinnam
zakładać, że staną po stronie studenta, a nie po mojej. O tym,
co zrobią, muszę się po prostu przekonać. – Emily włożyła
pracę do teczki. – Przedstawię tę sprawę na najbliższym
posiedzeniu. Powiem uczciwie, co myślę, i zobaczę, jak
członkowie komisji na to zareagują.

– Życzę ci powodzenia. Nie oceniaj jednak mężczyzn

według Lucasa. Moim zdaniem, to prawdziwy unikat. Jakie
eksperymenty jeszcze wam zostały? Już niedługo muszę
zacząć analizę wyników.

– W czwartek będę zastępowała recepcjonistkę w biurze

fabryki tworzyw sztucznych, a w piątek wieczorem zrobimy
eksperyment w barze. – Emily podniosła się z krzesła. – Jutro
powinnam dać ci sprawozdanie z pierwszych trzech testów.
Reszta będzie gotowa, jak sądzę, w połowie następnego
tygodnia.

– To świetnie. – Marcy odprowadziła gościa do drzwi. – I

pamiętaj, jeśli będziesz miała jakieś kłopoty, daj mi od razu
znać.

Mimo najlepszych chęci, dopiero dwa dni później Emily

skończyła

wystukiwać

na

klawiaturze

komputera

sprawozdanie z eksperymentów prowadzonych wspólnie z
Lucasem. Wcisnęła klawisz „drukuj” i zaczęła zbierać
rozrzucone notatki. Idąc na posiedzenie pracowników
naukowych instytutu, podrzuci Marcy gotowy tekst.

Na myśl o następnym spotkaniu z Lucasem aż się

rozpromieniła. Postanowiła, że wieczorem zaprosi go do
siebie do domu pod pretekstem następnej lekcji gotowania.

A potem? Potem postara się uwieść tego wspaniałego

background image

ZWIĄZEK SERC

Strona nr 137

mężczyznę. Nie powinno to być trudne zadanie. Reagował
natychmiast na każdy gest zachęty z jej strony. Nigdy
przedtem nie czuła się tak potrzebna nikomu, jak teraz. Myśl,
że potrafi uszczęśliwić Lucasa, uderzała jak szampan do
głowy.

Drukarka się zatrzymała. Kiedy Emily składała wydruki,

zadzwonił telefon. Spojrzała na zegarek. Żeby zdążyć na
posiedzenie, musi stąd wyjść najpóźniej za dwie minuty.

Wkładając sprawozdanie do teczki, wolną ręką podniosła

słuchawkę.

– Halo?
– Tu sekretarka profesora Warrena. Dzwonię, żeby

zawiadomić panią, te dzisiejsze posiedzenie jest odwołane.

– Dlaczego? – spytała zaskoczona Emily.
– Profesor zachorował na grypę. Z gorączką pojechał do

domu.

– Dziękuję za wiadomość. – Emily odłożyła słuchawkę.
Miała przed sobą całe wolne popołudnie. Postanowiła

zadzwonić do Lucasa. Sprawozdanie dla Marcy było dobrym
pretekstem, żeby się z nim spotkać. Pokaże mu, co napisała.

Sekretarka w Szkole Biznesu poinformowała Emily, że

bezpośrednio po rannym wykładzie profesor Sheridan
pojechał do domu.

Z teczką w ręku Emily pobiegła do samochodu. Jechała

szybko, bez przeszkód. Pod drzwiami mieszkania Lucasa
znalazła się w rekordowym czasie.

Zaprosił ją do środka.
– Byłem przekonany, że masz dzisiaj posiedzenie w

instytucie.

– Profesor Warren zachorował na grypę i w ostatniej

chwili naradę odwołano. Mam więc wolne popołudnie.
Pomyślałam sobie, że pokażę ci sprawozdanie dla Marcy,
które dziś napisałam. – Podniosła głowę i popatrzyła na
Lucasa. Na jego policzku zobaczyła jakąś białą smugę. To
mąka, pomyślała I w tej właśnie chwili poczuła dochodzący z

background image

Judith McWilliams

Strona nr 138

kuchni smakowity zapach. – Ćwiczysz się w gotowaniu? –
spytała.

– Trochę. – Unikał jej wzroku. – Przejdźmy do saloniku i

poczytajmy twoje sprawozdanie.

W tej chwili usłyszeli dzwonek nastawionego w kuchni

zegara.

– Emily, siadaj, proszę.
– Lepiej pójdę obejrzeć wyniki twoich kulinarnych

poczynań.

– Ale...
Nie zważając na protesty Lucasa, Emily poszła do kuchni.
– Wyjmij z piecyka to, co tam włożyłeś, bo się spali –

powiedziała. – Przyrzekam solennie, że żadnych słów krytyki
dziś ode mnie nie usłyszysz – dodała wspaniałomyślnie.

Lucas westchnął głęboko, otworzył drzwiczki piekarnika i

wyjął blachę drożdżowych bułeczek. Emily popatrzyła na nie
ze zdumieniem. Pięknie upieczone, wyglądały smakowicie.
Nie była pewna, czy sama potrafiłaby wyprodukować takie
cuda Jak więc udało się to Lucasowi? Przecież on nie ma
pojęcia ani o pieczeniu, ani o gotowaniu! Chyba że...

Spojrzała uważnie na pana domu i natychmiast domyśliła

się całej prawdy.

– Znasz się na kuchni! – Wskazała gniewnie na pięknie

upieczone bułeczki. – Chyba lepiej niż ja! – Nie posiadała się
ze złości. – Po co ci były te wszystkie kłamstwa i sztuczki?
Dla zabawy?

– Nie. Z czystej rozpaczy – odrzekł poważnie Lucas. – Na

widok twojego zdjęcia, które pokazała mi Marcy, zupełnie
zwariowałem. Nie mogłem się doczekać, by poznać cię i się
przekonać, jaka jesteś naprawdę. A kiedy cię ujrzałem,
okazało się, że jesteś równie piękna, jak nieprzystępna, i że
bliższe poznanie cię będzie bardzo trudne. Za każdym razem,
gdy telefonowałem, żeby się umówić, załatwiałaś mnie
odmownie i odsyłałaś z kwitkiem. Wyglądało na to, że –
zawahał się – robisz uniki.

background image

ZWIĄZEK SERC

Strona nr 139

Emily milczała Lucas ją rozszyfrował.
– Postanowiłem za wszelką ceną pokonać twoje opory –

ciągnął. – Wymyśliłem sobie, że jeśli w stosunku do mnie
wystąpisz w roli, w której na co dzień czujesz się swobodnie,
na przykład jako nauczycielka, to pójdzie mi łatwiej. Stąd ten
pomysł z gotowaniem.

Złość Emily powoli ustępowała. A więc Lucas nie bawił

się jej osobą. Wyczuwała, że mówi szczerze.

– I całą tę kuchenną farsę wymyśliłeś tylko dlatego, żeby

mnie lepiej poznać?

– Tak.
Spojrzała na gorące, pachnące bułeczki i mimo woli ślinka

nabiegła jej do ust.

– Potrafisz gotować?
– Tak. Zdobyłem Gordon bleu. – Przyznał się do

posiadania niebieskiego sznura, tej najwyższej odznaki
kulinarnego kunsztu.

– To znaczy że jesteś znakomitym kucharzem. – Oczy

Emily nagle się rozszerzyły. – Jak mogłeś więc narażać nasze
życie, używając tego koszmarnego urządzenia do gotowania
pod ciśnieniem?

– Nie znajdowaliśmy się w pobliżu – próbował

usprawiedliwiać się Lucas. – Wybuchu nie zaaranżowałem.
Zupełnie nie wiem, jak to się mogło stać. Nigdy przedtem w
takim garnku nie gotowałem, ale postępowałem zgodnie ze
wskazówkami kobiety, która mi go sprzedała.

Lucas zbliżył się do Emily i ręką pachnącą jeszcze

drożdżami dotknął lekko jej policzka.

– Wierz mi, nie chciałem zrobić ci przykrości. Przysięgam.

Ja... – urwał nagle. Niewiele brakowało, by powiedział
Emily, te się w niej zakochał, chce, żeby została jego żoną i
spędziła z nim resztę życia. Na takie wyznanie było jednak,
jego zdaniem, zbyt wcześnie, a i chwila nie była po temu
dogodna. Emily musiała bowiem pogodzić się z tym, że ją
oszukiwał. Poczeka, aż oboje skończą eksperyment dla

background image

Judith McWilliams

Strona nr 140

Marcy, i dopiero wtedy porozmawia z Emily o wspólnej
przyszłości. A do tego czasu będzie usilnie pracował nad
umocnieniem swej pozycji w jej życiu. – Błagam, nie złość
się na mnie – dodał po chwili.

– Już się nie gniewam – odrzekła powoli. – To, co

zrobiłeś, powinno mi pochlebiać.

– A pochlebia? – spytał z nadzieją w głosie.
– Nie wiem. Nie jestem pewna. – W szafirowych oczach

Emily Lucas dojrzał nagle błysk niepokoju.

– Emily – zaczął najpoważniejszym tonem, na jaki było go

stać. – Nigdy przedtem nie uczyniłem w życiu aż tyle, żeby
zdobyć kobietę. Niemniej jednak należą ci się ode mnie
przeprosiny. – Dotknął bluzki Emily i zaczął powoli odpinać
guzik znajdujący się u nasady szyi.

– Co robisz?
– Przepraszam. – Odpiął następne guziki. – Wiesz sama,

że czyny liczą się bardziej niż słowa.

Zdjętą bluzkę odłożył na krzesło. To samo zrobił z

biustonoszem.

– Jesteś piękna – nikł stłumionym głosem. – Wyglądasz

jak rzeźba Michała Anioła, w którą tchnięto życie. Pod
wpływem dotyku ciepłych rąk Lucasa Emily zadrżała. Stojąc
z zamkniętymi oczyma czuła, jak ujmuje w dłonie jej piersi i
drażni je koniuszkiem języka. Te mocne doznania rozbudziły
pożądanie. Zaczęła wyciągać Lucasowi koszulę ze spodni.

Zrzucił ją szybko. Upadła na kuchenną podłogę. Emily

objęła Lucasa i przyciągnęła mocno do siebie. Przeniknęło ją
ciepło promieniujące z jego ciała. Poczuła, jak pod wpływem
dotyku jej rąk przeszywa go dreszcz pożądania.

Zsunął z niej spódnicę, a potem halkę. Emily stała teraz

przed nim prawie naga.

– Wyglądasz przepięknie. – Dotknął lekko jej brzucha.

Znów zadrżała. Zdjął szybko spodnie. Wziął Emily na ręce i
zaczął ją nieść do sypialni.

Uniesiona w górę, skryła twarz w zagłębieniu męskiego

background image

ZWIĄZEK SERC

Strona nr 141

ramienia i pieściła językiem rozgrzane ciało. Wdychała
orzeźwiający zapach mydła pozostały na skórze. Kiedy
zaczęła drażnić ją zębami, Lucas mocno przycisnął Emily do
siebie. Czując tę spontaniczną reakcję, uśmiechnęła się z
zadowoleniem. Odpowiadał natychmiast na jej pieszczoty.

Położył Emily na łóżku. Nachylił się nad nią i zaczął

całować piersi. Spragniona pieszczot, przyciągnęła go ku
sobie. Całował teraz jej usta i dłużej już nie czekał.
Powolnymi ruchami sprawiał Emily rozkosz tak intensywną,
jakiej nigdy dotychczas nie doznała.

– Już dłużej nie mogę! – jęczała.
– To dobrze – szepnął.
I po chwili oboje osiągnęli stan największego uniesienia.

Upłynęło sporo czasu, zanim Emily oprzytomniała. Gładziła
lekko wilgotne ciało Lucasa i całowała go w szyję.

– Przygniatam cię, przepraszam. – Uniósł się nieco i opadł

ciężko obok niej na łóżko. Przyciągnął Emily do siebie.

– Za każdym razem, gdy się do ciebie zbliżam –

powiedział po chwili – przysięgam sobie, że będę cię pieścił
powoli, całymi godzinami. A kiedy tylko cię dotknę...

– Wiem. – Uśmiechnęli się lekko. – Nic między nami nie

dzieje się powoli.

– Mam pewien plan – szepnął.
– Jaki? Zamieniam się w słuch.
– Spróbujmy jeszcze raz. – Uniósł głowę i popatrzył na

Emily wzrokiem pełnym uwielbienia, a zarazem pożądania. –
Może będziemy mieli więcej szczęścia.

– Więcej szczęścia chyba mnie zabije – szepnęła Emily

Były to jej jedyne przytomnie wypowiedziane słowa przez
długie godziny.

background image

Judith McWilliams

Strona nr 142

ROZDZIAŁ 11

Dojeżdżając na miejsce, Emily rozglądała się wokoło.

Trawniki i klomby przed wejściem do biura były utrzymane
w nieskazitelnym stanie. Wyglądało na to, że fabryka
tworzyw sztucznych dobrze prosperuje.

– Czy twój znajomy naprawdę się zgodził; abyśmy

przeprowadzili tutaj nasz test? – spytała Lucasa.

– Oczywiście. George uwielbia dobre żarty.
– Żarty? – obruszyła się Emily. – Będę ci niezwykle

zobowiązana, jeśli przypomnisz sobie, że chodzi o poważny
eksperyment naukowy. Badania Marcy zapowiadają się
interesująco. Jestem bardzo ciekawa, jakie uzyska wyniki.

– Ja też – przyznał Lucas. – Każdy sensowny biznesmen

dobrze wie, jak ważny jest obraz jego firmy w oczach
klientów.

– Jesteś, stary koniu! – Tym okrzykiem powitał ich

entuzjastycznie przy wejściu do holu żwawy pan w średnim
wieku.

– Jak się masz, George! – odrzekł Lucas.
Z wylewną serdecznością obaj panowie ściskali sobie ręce.
– Czy to pani będzie dziś moją recepcjonistką? –

Właściciel fabryki zwrócił się do Emily. Patrzył na nią z nie
ukrywanym zachwytem. W prostej, czarnej, jedwabnej

background image

ZWIĄZEK SERC

Strona nr 143

sukience, cienkich pończochach i eleganckich pantofelkach
wyglądała skromnie, a zarazem niezwykle atrakcyjnie.

– Lucasie, ona jest wręcz prześliczna!
– Nie jestem meblem, ze mną może pan także rozmawiać

– odezwała się jadowicie Emily.

– Nie chciałem pani urazić. Bardzo przepraszam. – George

speszył się i zrobił potulny jak baranek. Gestem wskazał
środkową część holu. – Tutaj będzie pani pracowała.

Podłogę obszernej sali pokrywał gruby, beżowy dywan.

Rozstawione w kilku miejscach grupy wygodnych,
wyściełanych foteli stwarzały sympatyczny nastrój. Hol
przypominał duży, elegancki salon. Pośrodku znajdowało się
stanowisko recepcjonistki: mahoniowe biurko z wysokim,
obitym skórą obrotowym krzesłem.

– Bardzo tu ładnie – powiedział Lucas. – Widzę, że od

chwili gdy zaczynaliśmy wspólne interesy, zaszedłeś wysoko.

– Wspominasz bardzo stare czasy – westchnął George.
– Wtedy wraz z żoną dopiero zakładaliśmy firmę. Margot

usiłowała łączyć pracę biurową z wychowywaniem syna, a ja
byłem ciągle w rozjazdach, zdobywając zamówienia. Syn już
studiuje, a moja żona nie żyje od prawie szesnastu miesięcy.

Lucas uścisnął serdecznie George’a, który zwrócił się teraz

do Emily:

– To jest pani biurko. – Wskazał na skomplikowaną

centralkę telefoniczną. – Proszę przyjmować wszystkie
rozmowy i przełączać do odpowiednich działów. Ich nazwy
są zaznaczone. W razie wątpliwości proszę kierować
telefonicznie rozmówcę do mojej sekretarki. A kiedy ktoś
przyjdzie – ciągnął George – proszę sprawdzić, czy na liście
osób, które mają na dziś umówione spotkania, figuruje jego
nazwisko. – Pokazał Emily wykaz leżący na biurku. – Jeśli
tak, proszę kierować gościa do odpowiedniego pokoju.
Tamtędy. – Spojrzał w stronę oszklonych drzwi. – Jeśli
nazwiska na liście nie ma, proszę zadzwonić do osoby, z
którą gość chce się zobaczyć, i spytać ją, czy znajdzie czas,

background image

Judith McWilliams

Strona nr 144

by przyjąć nie zapowiedzianego petenta.

– To chyba proste. – Emily pokiwała głową.
– Nie powinna mieć pani żadnych problemów. Praca nie

jest trudna. Wymaga tylko zdrowego rozsądku i pewnej dozy
taktu. Aha, jeszcze jedno. Szukamy właśnie nowej
recepcjonistki, daliśmy ogłoszenie w prasie. Jeśli zgłosi się
ktoś w tej sprawie, proszę go kierować do działu kadr. To
chyba wszystko.

– Jesteśmy panu bardzo wdzięczni za umożliwienie nam

wykonania tego eksperymentu. – Emily uśmiechnęła się do
George’a.

– Do zobaczenia – powiedział Lucas.
– Zapraszam was na lunch – dodał właściciel fabryki.
– Bardzo dziękujemy.
– Zawsze byłeś cholernym szczęściarzem – szepnął

George Lucasowi do ucha, rzucając w stronę Emily
ukradkowe spojrzenie. Uśmiechnął się do niej i po chwili
zniknął za oszklonymi drzwiami.

Ma rację. Jestem szczęściarzem. Ta kobieta to szczere

złoto, pomyślał Lucas. Niedługo będzie mógł obwieścić
całemu światu, że Emily należy do niego. Nigdy przedtem w
stosunku do żadnej kobiety nie był tak zaborczy. Teraz
chętnie umieściłby ją za ogrodzeniem, obstawionym ze
wszystkich stron tablicami ostrzegawczymi: „Własność
prywatna. Wstęp wzbroniony”. Musi jak najszybciej kupić
pierścionek zaręczynowy. Z największym brylantem, jaki uda
się znaleźć lub z szafirem, pod kolor jej oczu.

Emily przyglądała mu się teraz z uśmiechem. Był

nieobecny myślami.

– Hej, nad czym się zastanawiasz?
– Planuję. Usiądę przy drzwiach. Stamtąd będę

obserwował ciebie i petentów.

Emily nie mogła skupić myśli na pracy, która ją czekała.

Spoglądała w stronę Lucasa. W szarym garniturze wyglądał
bardzo elegancko. Przypomniała sobie dotyk jego silnych

background image

ZWIĄZEK SERC

Strona nr 145

ramion, zapach rozgrzanej skóry, gdy...

Z trudem otrząsnęła się z tych myśli. Oderwała wzrok od

postaci Lucasa. Nie mogła przecież bez przerwy gapić się na
niego jak jakaś zauroczona nastolatka.

Nagle Lucas wydał głośny pomruk niezadowolenia.
– Co ci się nie podoba? – spytała Emily.
– Praca, którą właśnie czytam, jest fatalnie napisana.

Wygląda na to, że elementarne zasady ortografii są moim
studentom zupełnie nie znane.

– Nie przejmuj się – poradziła Emily.
– Przecież to są prace słuchaczy ostatniego roku!
– Wielu studentów ma problemy z gramatyką, a także z

ortografią. I, co gorsza, wcale się tym nie przejmują.

– Co wobec tego robisz ze źle napisanymi pracami? Jak je

oceniasz?

Emily westchnęła.
– To zależy od tego, co zapowiedziałeś studentom na

pierwszych zajęciach. Ja podałam im konkretne wymagania.

– Jakie?
– Na pierwszym roku przymykam oczy na błędy

gramatyczne i ortograficzne i oceniam prace na podstawie ich
wartości merytorycznej. Sprawdzając prace studentów
drugiego roku, zaznaczam wszystkie tego rodzaju błędy, ale
stawiam stopień zależny tylko od wartości pracy. Jest to
jednak stopień tymczasowy. Jeśli student poprawi pracę pod
względem językowym i złoży mi ją w ulepszonej wersji,
poprzednią, tymczasową ocenę pozostawiam bez zmiany.
Jeśli tego nie zrobi, obniżam stopień.

– Aha. – Lucas w zamyśleniu pocierał brodę.
– W każdym razie trzeba podać studentom zasady oceny, a

potem się ich konsekwentnie trzymać.

– Na razie ja sam się konsekwentnie złoszczę – westchnął

Lucas.

– I tak bywa. Często... – Emily urwała, bo drzwi holu

nagle się otworzyły.

background image

Judith McWilliams

Strona nr 146

Lucas szybko wsadził nos w swoje papiery, a Emily

podniosła wzrok i zaczęła przyglądać się wchodzącemu. Był
to postawny, tęgi mężczyzna w średnim wieku. Trzymał w
ręku walizkę z próbkami.

– Jak się masz, laleczko – rubasznie powitał Emily. –

Jesteś nowa, prawda? To miejsce z tobą od razu wygląda
lepiej. Skąd się wzięłaś?

Emily spojrzała spokojnie na swego rozmówcę.
– Moja matka mawiała, że Bóg mnie zesłał.
– Od razu widać, że przybyłaś z nieba. – Gość uśmiechnął

się radośnie. Był rozbrajający.

– Czy mogę panu pomóc? – zapytała Emily.
– O tak, laleczko. Powiedz mi, proszę, w jakim humorze

jest dzisiaj George.

– W

normalnym

zaryzykowała

jednodniowa

recepcjonistka.

– To zła wiadomość. – Gość skrzywił się i posmutniał.
– A już miałem nadzieję, że twój widok poprawił mu

samopoczucie.

– Pozwalam sobie zauważyć, że gdyby nawet tak było, to i

tak widząc pana stałby się mniej sympatyczny – odcięła się
Emily. – Czy byłby pan uprzejmy podać mi swoje nazwisko?
– Miała już dość tej rozmowy.

Tęgi pan zamrugał oczami i popatrzył na nią zdumiony.
– Nazywam się Selming. Mike Seliming – powiedział po

chwili. – Dziwna jesteś. Z taką recepcjonistką, jak ty, nie
miałem jeszcze do czynienia.

– Mam znacznie wyższe kwalifikacje – oświadczyła

półgłosem Emily. Zdążyła już sprawdzić na liście, że gość
jest umówiony na rozmowę. – Nie udało mi się jednak
zdobyć pracy w swoim zawodzie – dodała.

– A jaki to zawód? – spytał Mike Selming.
– Neurochirurg. – Popatrzyła na gościa szklanym

wzrokiem. – Czy życzy pan sobie pójść teraz do szefa?

– Neurochirurg – mruknął pod nosem. Przełożył walizkę

background image

ZWIĄZEK SERC

Strona nr 147

do drugiej ręki i skierował się w stronę pomieszczeń
biurowych.

– Laleczka! – prychnął Lucas, gdy gość zniknął za

drzwiami.

– Muszę przyznać, że ten facet nawet mi się podobał. –

Emily zachichotała.

– A mnie się spodobał dopiero wtedy, kiedy zestawił cię

wreszcie w spokoju. Laleczka! – powtórzył z dezaprobatą.
Opuścił głowę i skrył ją za trzymanymi w ręku papierami, bo
właśnie w tej chwili drzwi wejściowe ponownie się
otworzyły.

Do holu weszła młoda, nieefektowna kobieta. Miała źle

umalowaną twarz, za ciemny makijaż do bladej cery, nieco
obwisłą sukienkę, zbyt jaskrawą w stosunku do jasnego,
delikatnego odcienia skóry. Ta kobieta powinna koniecznie
skorzystać z wyników badań Marcy, pomyślała Emily.
Bardzo by jej się to przydało.

Młoda kobieta spojrzała na Emily rozżalonym wzrokiem.

Szybko odwróciła się na pięcie z zamiarem opuszczenia holu.

– Proszę zaczekać! – zawołała Emily. – Jak mogę pani

pomóc?

Kobieta zatrzymała się i zaczęła nerwowo skręcać pasek

od torebki.

– Przyszłam z ogłoszenia, żeby ubiegać się o posadę

recepcjonistki. Ale widzę, że to bez sensu. Sądząc po pani
wyglądzie, ja się nie nadaję – powiedziała z ciężkim
westchnieniem.

– Pracuję tu tylko chwilowo – łagodnie odrzekła Emily. –

Proszę iść do działu kadr.

– Dziękuję. – petentka zniknęła za szklanymi drzwiami.

Lucas obserwował uważnie całą scenę.

– Emily, czy ktoś inny przypadkiem nie robi takich

samych eksperymentów, jak Marcy? – zapytał.

– Nie na naszej uczelni. Marcy by o tym na pewno

wiedziała. Skąd to pytanie?

background image

Judith McWilliams

Strona nr 148

– Bo ta kobieta, która tu była przed chwilą, wyglądała

niemal identycznie jak ty w przebraniu.

– Sądzę, że po prostu nie umie się odpowiednio ubrać. A

szkoda. Powinna się tego nauczyć. Uważaj, mamy
następnego gościa.

Do biurka podszedł wytwornie ubrany pan w wieku

Lucasa Profesjonalny uśmiech zamarł na ustach Emily, gdy
mężczyzna obrzucił ją niesympatycznym spojrzeniem.

– Czym mogę panu służyć? – spytała chłodno.
– Nazywam się Pelling. Idę do pana Knighta.
– Proszę zaczekać. Nazwisko pańskie brzmi Pelling? –

Autorytatywny głos Emily sprawił, że gość zatrzymał się w
miejscu.

– Tak – odrzekł oschle. – Jestem umówiony, nie mogę

czekać, muszę być na czas.

– Bardzo mi przykro, ale nie mam pana na liście. Zaraz

zadzwonię do sekretarki pana Knighta i dowiem się, czy...

– Widocznie mnie pani nie wpisała – warknął mężczyzna.

– Pan Knight nie będzie z tego zadowolony – dodał zjadliwie.

– To, że pozwolę panu niepokoić pana Knighta bez

uprzedniego umówienia się, z pewnością mu się nie spodoba.
– Emily uśmiechnęła się z miną niewiniątka. – Dlatego
muszę uważać.

– Proszę przekazać panu Knightowi mój bilet wizytowy. –

Gość otworzył portfel. Wyciągnął wizytówkę i banknot
dziesięciodolarowy. Podał je Emily. – Czy teraz będzie pani
łatwiej odszukać moje nazwisko na liście?

– Trudniej. – Emily oddała mu banknot. – Właśnie mnie

pan przekonał, że od początku miałam rację. W przeciwnym
razie nie próbowałby pan mnie przekupić.

– Ty cwana dziwko! Ja...
– Albo przyjmie pan propozycję recepcjonistki, że

zadzwoni do sekretarki pana Knighta, albo natychmiast stąd
wyjdzie! – Obok biurka Emily zabrzmiał nagle ostry głos
Lucasa.

background image

ZWIĄZEK SERC

Strona nr 149

Pelling rozłożył bezradnie ręce i krzywo spojrzał na

mówiącego.

– Zrobiła błąd, który może mnie wiele kosztować. Sam

pan przecież wie, jakie są ładne kobiety. – Rzucił Lucasowi
porozumiewawcze spojrzenie.

– Wiem świetnie, jaka jest ta pani – odrzekł oschle Lucas.

– Nie ma zwyczaju popełniać błędów.

– Och, najmocniej przepraszam. Coś mi się zdaje, te

wkroczyłem na pańskie podwórko – powiedział złośliwie
Pelling. – Poczekam, aż wróci poprzednia recepcjonistka. Z
nią wszystko załatwię. – Odwrócił się i wyszedł z budynku.

– Uch! – odetchnęła głośno Emily – A ja sądziłam, że

moja praca na uczelni jest pełna stresów! Tu jest dużo gorzej.
Niełatwo być recepcjonistką. Jestem ciekawa, jak
zareagowałby ten facet, gdyby zobaczył mnie w przebraniu.

– Tego się na szczęście nie dowiemy. Koszmarny typ! –

Lucas był rozzłoszczony.

Co mnie jeszcze tu spotka? – zastanawiała się

zaniepokojona Emily.

Na szczęście, nie było tak źle, jak się spodziewała, mimo

że ruch był ogromny. Całodzienna praca za biurkiem bardzo
ją jednak wyczerpała.

Ulgę przyniosła długa, wieczorna kąpiel. Emily leżała

właśnie na tapczanie, próbując wykrzesać z siebie trochę siły
i zająć się jakąś robotą, gdy odezwał się dzwonek.

Na myśl, że może to być Lucas, poczuła natychmiastowy

przypływ energii. Podbiegła szybko do drzwi.

Na widok stojącej na progu Marcy z trudem ukryła

rozczarowanie.

– Nie liczyłam na entuzjastyczne przyjęcie, ale byłoby mi

miło, gdybyś powiedziała przynajmniej dobry wieczór –
gderliwie powitała ją przyjaciółka.

– Przepraszam. Sądziłam, te to ktoś inny. Wchodź do

środka; proszę. Wolę pogadać z tobą, niż czytać ostatnie
poprawki do obrzydliwej pracy.

background image

Judith McWilliams

Strona nr 150

– Tej o torturach?
– Tak.
– Czy coś już zdziałałaś w tej sprawie?
Emily opadła na kanapę.
– Przedstawiłam ją komisji.
– No i co? – spytała zaciekawiona Marcy.
– Członkowie komisji zareagowali zupełnie przyzwoicie.

Wprawdzie Dan Ellings próbował potraktować mnie jak
histeryzującą babę, ale Ed Livengood przyznał, że po
przeczytaniu fragmentu na temat rozpruwania brzuchów nie
był w stanie zjeść kolacji.

– Co postanowiła komisja?
– Nic. – Emily się skrzywiła.
– Nic? Przecież....
– Porozumieliśmy się w tej sprawie z profesorem

Warrenem. Stwierdził, że nie mamy prawa źle oceniać prac
studenckich tylko dlatego, że ich temat nam się nie podoba.

– Przykro mi przyznać, ale chyba ma rację – po namyśle

odezwała się Marcy.

– Też tak sądzimy. W wyniku dyskusji komisja uznała, te

mamy prawo domagać się od studenta obiektywnego opisu.
Zmieńmy temat, proszę. Lucas i ja pracowaliśmy cały dzień
dla ciebie.

– Wiem i dlatego tu się zjawiłam. Jak wam poszło?
– Praca recepcjonistki jest o wiele trudniejsza, niż to sobie

wyobrażałam. Nadal nie mogę uwierzyć, że ci wszyscy
ludzie, którymi musiałam się bez przerwy zajmować, mieli
rzeczywiście sprawy do załatwienia w biurze fabryki. – Emily
westchnęła głęboko. – Jeśli tak wygląda życie w świecie
biznesu, to ja już wolę trzymać się mego akademickiego
podwórka.

– Przestań wreszcie biadolić. Wróćmy do eksperymentów.

No i co stwierdziliście? Do jakich doszliście wniosków?

– Że nie możemy wyciągnąć żadnych wniosków.
– Przestań się wygłupiać. Mów poważnie.

background image

ZWIĄZEK SERC

Strona nr 151

– Nie możemy sobie pozwolić na żadne uogólnienia, bo

reakcja petentów była zróżnicowana i trudna do wyjaśnienia.
Dwie osoby uznały mnie za głupią tylko dlatego, że jestem
ładna. Ale większość osób zachowywała się w stosunku do
mnie sympatyczniej wtedy, kiedy występowałam w roli
kobiety nieatrakcyjnej, gdy byłam w przebraniu. Zwłaszcza
kobiety.

Marcy nie była zdziwiona
– Taka reakcja daje się wyjaśnić. Piękna kobieta nie robi

dobrego wrażenia na przeciętnych kobietach.

– Wydaje mi się – odezwała się Emily – że mieliśmy

dzisiaj zbyt wiele różnorodnych obiektów, by móc wyciągnąć
sensowne wnioski i pozwolić sobie na uogólnienia.

– Być może. W poprzednich testach za każdym razem

występował tylko jeden człowiek. A to jest różnica. Czy jutro
wieczorem przeprowadzisz wraz z Lucasem następny
eksperyment? – spytała Marcy.

– Chyba tak. Na szczęście, ostatni. W barze. W

poniedziałek rano postaram się podrzucić ci gotowe
sprawozdanie.

– Świetnie, dziękuję. Emily, czy będziesz miała coś

przeciw temu, że zadam ci teraz bardziej osobiste pytanie?

– Nie, jeżeli ty z kolei nie będziesz miała nic przeciw

temu, że ci na nie nie odpowiem.

– Polubiłaś Lucasa, prawda?
– A dlaczego miałabym go nie polubić? – zaczepnie

odparła Emily.

– Jesteś wręcz niemożliwa, nie można z tobą rozmawiać!

– wykrzyknęła Marcy.

– Moja droga, nie jestem smarkulą i ze spraw łóżkowych

nie zwierzam się przyjaciółkom.

– Byłam tego pewna! – Marcy spojrzała z triumfem na

Emily. – Gdy tylko go ujrzałam, od razu wiedziałam, te
będziecie do siebie idealnie pasować.

– W średniowieczu spaliliby cię na stosie jako czarownicę.

background image

Judith McWilliams

Strona nr 152

– To genialne! – Marcy piała z zachwytu. – Jak się

zachował, kiedy powiedziałaś o swojej operacji? – Zobaczyła
nagle przed sobą pobladłą twarz Emily – Nic mu nie
mówiłaś?

– Próbowałam, ale mi nie wyszło. Zresztą, nic nie

wskazuje na to, te Lucas ma ochotę na trwały związek, tym
bardziej na dzieci.

– Powinnaś mu się przyznać. Ma prawo wiedzieć.
– Ja też mam prawo mieć własne sekrety – odparowała

Emily. Po chwili jednak uspokoiła się i dodała: – Marcy, na
Lucasie naprawdę mi zależy. Ale co się stanie, jeśli mnie
rzuci, dlatego że nie będę mogła urodzić mu dzieci?

– Przekonasz się, że nie będzie to miało dla niego żadnego

znaczenia – powiedziała z mocą Marcy Pragnęła
równocześnie, by te słowa stały się prawdą. – Ma trzydzieści
sześć lat. Sama mówiłaś, te gdyby chciał mieć potomstwo,
już dawno założyłby rodzinę.

Emily przypomniała sobie nagle scenę w sadzie i ciepły,

serdeczny stosunek Lucasa do małego chłopca, któremu
pomagał zejść z jabłoni. Nie ma sensu o tym myśleć. Marcy
musi mieć rację.

– Powiesz mu jutro o wszystkim – zaradziła przyjaciółka.

– A co zrobimy z dzisiejszym wieczorem? Kupmy sobie
pizzę i wypożyczmy jakieś kasety z filmami.

– Dobrze. – Emily chętnie przystała na propozycję Marcy.

Nie chciała zostać sama. Bała się myśleć o czekają tej ją
rozmowie z Lucasem.

Następnego wieczoru Lucas przyszedł po Emily

Przyglądała mu się niespokojnie. Nie wiedziała, jak zacząć
rozmowę na nurtujący ją temat.

– Dlaczego jesteś taka poważna? Nie martw się, w barze

będę blisko ciebie, żadna przykrość cię nie spotka. –
Przesunął lekko dłonią po jej ściągniętych brwiach.

Pod wpływem tego dotknięcia Emily aż zadrżała. Co się z

background image

ZWIĄZEK SERC

Strona nr 153

nią dzieje? Dlaczego za każdym razem reaguje tak zmysłowo
i w obecności Lucasa robi się wręcz nieprzytomna?

– Może damy sobie spokój z tym eksperymentem? –

zapytał, widząc niewyraźną minę Emily. – Chyba pamiętasz,
że od samego początku pomysł z pójściem do baru wcale mi
się nie podobał. Teraz, gdy na ciebie patrzę, jestem jeszcze
bardziej przeciwny tej eskapadzie.

– Dlaczego?
– Bo wyglądasz pięknie i bardzo pociągająco. Ta obcisła

suknia jest zbyt prowokująca, żeby iść w niej do baru...

– Mogę się przebrać – powiedziała powoli. – Mam czarną,

kloszową spódnicę i krótką bluzkę.

– Świetnie. – Lucas był zadowolony.
– Bluzka jest z przezroczystego jedwabiu.
– Co takiego? – Popatrzył na nią zdumiony.
– Jest przezroczysta, ale na biuście ma dwa złote listki.
– Gdzie ty, do licha, nosisz takie rzeczy?
– Tę bluzkę kupiłam będąc w Nowym Jorku, ale ani razu

nie odważyłam się jej nałożyć.

– Któregoś wieczoru włożysz ją tylko dla mnie.
Pod wpływem spojrzenia Lucasa Emily zrobiło się gorąco.

Czy będzie nadal chciał się z nią spotykać po dzisiejszej
rozmowie?

– Przez cały czas jesteś zdenerwowana. Co się z tobą

dzieje?

– Nic. – Emily wzięła torebkę i podeszła do drzwi.
– Dokąd .jedziemy? – zapytał Lucas, gdy już siedzieli w

samochodzie.

– Do baru w Wyatt Hotel. Tam będzie, jak sądzę, sporo

mężczyzn.

Było ich stanowczo zbyt wielu. Od chwili gdy Emily

usiadła na stołku przy barze, bez przerwy któryś z nich
próbował ją podrywać. Zdegustowany Lucas wypił swą wodę
mineralną i spojrzał na zegarek. Za pół godziny zabierze stąd
wreszcie Emily, by się przebrała Może wtedy sam trochę

background image

Judith McWilliams

Strona nr 154

odetchnie. To był okropny wieczór, jeden z najgorszych w
jego życiu. Musiał siedzieć i spokojnie się przyglądać, jak
jego kobietę podrywają inni mężczyźni.

A może w stosunku do Emily sam zachowywał się zbyt

powściągliwie?

Powinien

przecież

jak

najszybciej

powiedzieć, że chce się z nią związać na stałe. Pożądał jej i
potrzebował. Stała się dla niego tak niezbędna, jak powietrze
i woda. Dobrze, postanowił, dziś jej to powiem.

Lucas spojrzał na Emily. Jakiś facet, z którym właśnie

rozmawiała, położył rękę na jej odkrytym kolanie.

– Hej, ślicznotko, zabawimy się razem? – Mężczyzna

sięgnął pod sukienkę Emily.

– Odsuń się natychmiast, bo rozbiję ci łeb! – ryknął mu

Lucas wprost do ucha.

– Spokojnie, koleś. – Mężczyzna odwrócił głowę. Mimo

że podchmielony, zbladł na widok furii malującej się na
twarzy Lucasa.

– Będzie lepiej, jeśli pan już sobie pójdzie. – Emily

zwróciła się do agresywnego mężczyzny – To mój przyjaciel.
Jest na zwolnieniu warunkowym, a jego kurator bardzo nie
lubi, gdy w barach wdaje się w bójki.

– Na warunkowym... – powtórzył mężczyzna i odsunął się

gwałtownie. – Wybacz, koleś. Nie wiedziałem, że ona jest
zajęta – wymamrotał i szybko się ulotnił.

– Chodź. – Lucas złapał Emily za rękę i ściągnął ze stołka.
Poczynania Lucasa obserwował barman.
– Czy wszystko w porządku, proszę pani? – zapytał Emily.
Uśmiechnęła się do niego. Biedak. Chyba winna jest mu

wyjaśnienie, co tu się właściwie dzieje.

– Nazywam się McGregor. Pracuję na uniwersytecie. A to

jest Lucas Sheridan, który mi pomaga przeprowadzić pewien
eksperyment.

– Ach, o to chodzi! – Na twarzy banana odmalowała się

wyraźna ulga. – Cały czas zastanawiałem się, co pani tu robi.
Prowokowała pani każdego mężczyznę, który się pojawiał w

background image

ZWIĄZEK SERC

Strona nr 155

pobliżu, i zaraz go odprawiała. Sądziłem, że chce pani złowić
jakąś grubszą rybę, bogatego klienta, a żaden z obecnych nie
jest w stanie zapłacić udanej ceny.

– Idziemy. – Lucas niemal siłą odciągnął Emily od balu.
– Szukam klienta? – powtórzyła Emily z niedowierzaniem

w głosie. – Czy kiedykolwiek słyszałeś coś podobnego!

– Nie. Ale jeśli nadal będziesz szwendała się po barach, to

z pewnością usłyszysz coś jeszcze gorszego – odrzekł ze
złością Lucas.

– Już nigdy więcej nie pomogę Marcy! Jeśli chce, żeby

powtórzyć dziś ten eksperyment w drugiej wersji, to niech
sama go wykona. Ja szukam klienta? – Emily była naprawdę
rozzłoszczona.

– Bogatego – uzupełnił Lucas. – To był chyba komplement

pod twoim adresem.

Emily rzuciła się pędem do wyjścia.
– Uspokój się, zapomnij o tym, co mówił barman. Jestem

głodny. Kupmy jedzenie w chińskiej restauracji i jedźmy do
ciebie. Będziesz mogła mi się pokazać w swoich złotych
listkach.

Emily zobaczyła znajomy błysk w oczach Lucasa i cała jej

złość nagle się ulotniła, a na jej miejscu pojawiło się uczucie
zupełnie inne i znacznie silniejsze.

Pożądanie.

background image

Judith McWilliams

Strona nr 156

ROZDZIAŁ 12

– W męskiej sypialni powinien koniecznie stać telewizor –

ni stąd, ni zowąd odezwał się Lucas.

– Co mówisz? – Emily przytuliła się mocniej do niego.
– Właśnie tracimy dobry film rysunkowy. – Lucas

przesunął ręką po jej obnażonych plecach. – Z telewizorem
byłoby nam lepiej.

– Nie może być lepiej niż jest – odrzekła ze śmiechem

Emily. – A poza tym to nie jest pokój męski, lecz mój. A
damy nie trzymają telewizorów w sypialniach.

– Bo nie mają wyobraźni. W domu, w mojej sypialni

będzie telewizor.

– O czym ty mówisz? W jakim domu? – Emily podniosła

wzrok na Lucasa.

– W moim własnym. Jeśli praca na uczelni mi się

spodoba, to zostanę tutaj i wybuduję sobie dom. Już ci o tym
mówiłem. W zeszłym tygodniu szef Instytutu Architektury
polecił mi dobrego projektanta. Gdy tylko wybierzemy sobie
odpowiedni teren, to zadzwonimy do niego.

Wybierzemy, zadzwonimy, powtórzyła w myśli Emily i

nagle ogarnęła ją niewypowiedziana radość. Myśląc o
przyszłości, Lucas uwzględnia ją w swoich planach!

– Oglądałem wczoraj z agentem pewną posiadłość za

background image

ZWIĄZEK SERC

Strona nr 157

miastem. Bardzo duży teren.

– A więc będzie mnóstwo trawy do strzyżenia –

stwierdziła Emily. Żadnych pytań zadawać nie chciała.

– Myślałem o dużym ogrodzie, niewielkim sadzie i stajni z

pastwiskiem wystarczającym dla dwóch koni.

– Po co ci konie? Czy chcesz mieć naturalny nawóz? –

śmiejąc się spytała Emily.

– Kiedy byłem mały, marzyłem o koniu.
– Jak każde dziecko.
– A więc nasze dzieci też z pewnością będą chciały je

mieć. Co powiesz na dwójkę?

Usłyszawszy te słowa, Emily poczuła nagły ból w

piersiach. Serce zaczęło bić nierównym rytmem.

– Na dwa konie? – odrzekła zduszonym głosem, próbując

się opanować.

– Nie, na dwoje dzieci. Chyba lubisz dzieci? – zapytał

nieco nerwowo Lucas. Zorientował się, że z Emily dzieje się
coś niedobrego.

– Bardzo lubię – powiedziała szczerze.
Podniosła się i wstała z łóżka. Wkładała szlafrok krótkimi,

nie skoordynowanymi ruchami.

– Zamierzam założyć rodzinę – zaczął Lucas. – Dzięki

tobie moje plany zrealizują się o jakieś dwa lata wcześniej,
niż zakładałem.

– Tak? – Emily zagryzła drżące wargi.
Nie, nie dopuści do tego, żeby Lucas zauważył, iż właśnie

w tej chwili zadał jej śmiertelny cios. Nie chce jego
współczucia. Boże! Wszystko, tylko nie litość!

Odetchnęła głęboko, próbując się opanować. Dopóki

Lucas tu jest, ona nie może się załamać. Marzyła o tym, żeby
już sobie poszedł.

Wstał z łóżka i zaczął się ubierać. Czuł, że coś się stało.

Ale co? Co sprawiło, że Emily stała się nagle dziwnie obca?
Gdy mówił o wspólnym domu, zachowywała się jeszcze
normalnie. Zauważył wówczas błysk radości w jej oczach. A

background image

Judith McWilliams

Strona nr 158

może przeraziła ją perspektywa stałego związku? Boi się
małżeństwa? Nie, chyba nie. Przecież go kocha. A więc co, u
licha, mogło się stać?

– Już czas na ciebie. – Emily powiedziała te słowa tak

obcym głosem, że ogarnęły go złe przeczucia.

– Ustalmy najpierw, kiedy pojedziesz ze mną obejrzeć

posiadłość, o której ci mówiłem. – Lucas usiłował zyskać na
czasie.

– Nie pojadę. Twoje plany mnie nie dotyczą.
– Nie bądź śmieszna – odezwał się szorstko. – Weźmiemy

ślub natychmiast. Jak tylko to będzie możliwe.

– Nie. Ślubu nie weźmiemy. Wyjdź, proszę. – Głos Emily

brzmiał obco i głucho.

– Mam sobie pójść? – spytał z niedowierzaniem. – Chcesz

powiedzieć, że było ci bardzo miło pobawić się ze mną w
łóżku, ale teraz, kochany, idź już sobie? O nie! Nic z tego.
Chcę wiedzieć, o co chodzi.

– Nie jestem ci winna żadnych wyjaśnień. Ty też nic mi

nie jesteś winien.

– Ale ja chcę dać ci wszystko, co tylko możliwe!
Emily zamknęła oczy. Stalowa obręcz ścisnęła jej serce.

Gdyby tylko potrafiła dać Lucasowi to, czego pragnął! Ale
nie może. Ani teraz, ani nigdy. I nie powie mu o tym. Lucas
jest człowiekiem honoru, nie wycofa się z propozycji
małżeństwa. Oświadczy, że dzieci nie mają dla niego
znaczenia. Nie będzie to jednak prawda. Wcześniej czy
później fakt ten zaważy na ich wspólnym życiu i jego
uczuciach do niej. A miejsce miłości zastąpią litość, żal i
rozgoryczenie.

– Idź sobie – powtórzyła z uporem.
– Emily! – Lucas próbował jej dotknąć, ale szybko się

odsunęła. Był zaniepokojony: Trzeba dać jej więcej czasu,
Pomyślał.

– W porządku. Wybacz. Chyba cię zaskoczyłem. Wpadnę

wieczorem i spokojnie porozmawiamy.

background image

ZWIĄZEK SERC

Strona nr 159

Czekała bez ruchu, aż zamkną się za nim drzwi. Oparta o

ścianę osuwała się powoli na ziemię. Była w szoku. Nawet
płakać nie potrafiła.

Wieczorem Emily stała się spokojniejsza. Gdy Lucas

zatelefonował o dziesiątej, powiedziała mu opanowanym
głosem, że nie chce z nim rozmawiać i przerwała rozmowę.

Lucasa ogarnęła złość. Był rozczarowany. Nie wiedział, co

się stało, i to go niepokoiło.

Odłożył słuchawkę i popatrzył tępo przed siebie. Co

robić? Nagle przyszła mu na myśl Marcy. Była przecież jej
przyjaciółką. Powinna wiedzieć, dlaczego Emily tak dziwnie
się zachowuje.

Zerwał się z krzesła, złapał kluczyki i pobiegł do

samochodu. Nie uprzedzi telefonicznie Marcy o swojej
wizycie. Nie da jej czasu do namysłu. Mogłaby dojść do
wniosku, te na temat Emily rozmawiać z nim nie powinna.

Otworzyła drzwi. Jej pogodna twarz świadczyła o tym, że

jeszcze nie rozmawiała z Emily.

– Cześć. Wejdź, proszę. Czy Emily jest z tobą?
– Nie. – Wszedł za Marcy do saloniku i zaczął chodzić

nerwowym krokiem po pokoju. Nie wiedział, jak zacząć.
Machnął wreszcie ręką na dyplomację i spytał prosto z
mostu: – Jak sądzisz, dlaczego Emily aż ścierpła, gdy
zaproponowałem jej małżeństwo?

– Ścierpła?
– Nieważne, jak to nazwiesz. W każdym razie zamknęła

się przede mną. Wyłączyła. W jednej chwili rozmawialiśmy o
domu, dzieciach i koniach, a w drugiej...

Urwał nagle, widząc przerażony wzrok Marcy.
– O co, do diabła, chodzi? Czy na samo wspomnienie koni

kobiety tak dziwacznie się zachowują?

Marcy zamknęła oczy. O Boże, dlaczego nie pomogłam

Emily uporać się z jej koszmarnym problemem! – pomyślała
zrozpaczona.

background image

Judith McWilliams

Strona nr 160

– Może to moja wina. – Lucas rozłożył ręce w bezradnym

geście. – Może jest we mnie coś takiego, co sprawia, że
inteligentne kobiety tak źle na mnie reagują.

– To nie o ciebie chodzi – niemal automatycznie

powiedziała Marcy.

– A o co! Jest wobec tego coś, o czym nie wiem.
– Zapytaj Emily.
– Pytałem. Bez skutku.
– Jeśli uzna, że powinieneś wiedzieć, to sama ci powie. I

tak za bardzo mieszam się w jej sprawy. Będzie lepiej, jeżeli
już sobie pójdziesz.

– Cholera!
Lucas głośno zatrzasnął za sobą drzwi. Wsiadł do

samochodu, włączył silnik i ruszył z piskiem opon. Powziął
decyzję. Pojechał prosto do Emily.

Zadzwonił. Dopiero po kilku minutach usłyszał zbliżające

się kroki.

– Kto tam? – spytała przez zamknięte drzwi.
– Otwórz. Musimy porozmawiać.
– Nie ma o czym.
Ledwo poznał jej głos. Aż się przeraził. Boże, co ja

takiego zrobiłem tej kobiecie? Bardzo ją skrzywdziłem?

– Kochanie – próbował mówić łagodnie. – Nie uda ci się

przecież bez przerwy ukrywać przede mną. Porozmawiajmy,
proszę.

– Nie – odrzekła zmęczonym głosem.
– Będę tu czekał dopóty, dopóki mnie nie wpuścisz.
– Idź sobie.
– Zostanę. Kiedyś będziesz musiała wyjść z domu –

powiedział z gniewnym uporem.

Emily usłyszała, jak Lucas siada pod drzwiami.

Westchnęła. Miał rację mówiąc, że nie uda się jej ukrywać w
nieskończoność.

Z korytarza dobiegło nagle warczenie Everarda, a chwilę

później Emily usłyszała kroki pani Kitchener.

background image

ZWIĄZEK SERC

Strona nr 161

– O, pan Sheridan! Piesku, nie szczekaj, to przyjaciel

Emily. Jeszcze nie wróciła? Zapraszam do siebie, u mnie pan
poczeka.

Pies znów groźnie zawarczał.
– Everardzie, nie! – krzyknęła sąsiadka.
– Bardzo dziękuję – odpad Lucas. – Emily jest w domu,

ale nie chce mnie wpuścić do środka.

– Jak to nie chce? – spytała zdumiona pani Kitchener. –

Nie wpuszcza pana? Dlaczego?

– Odrzuciła moją propozycję małżeństwa. – Lucas ściszył

konspiracyjnie głos. – Kazała mi się wynosić.

Emily stała oparta o drzwi. Już nie wiedziała, czy śmiać

się, czy płakać.

– To niemożliwe! – wykrzyknęła z oburzeniem pani

Kitchener. – A wygląda tak przyzwoicie. – Westchnęła – Sam
pan widzi, jak to pozory mylą!

Emily miała tego dość. Niepewnie otworzyła drzwi.
– Najwyższy czas! – wykrzyknął Lucas, wsuwając się

szybko do środka.

Emily zamknęła drzwi przed nosem zaskoczonej sąsiadki.

Poszła za Lucasem do saloniku. Stał przy oknie i wyglądał na
zewnątrz. Teraz, gdy już się tutaj znalazł, podobnie jak Emily
nie miał ochoty na konfrontację.

Bez słowa stał tak dłuższą chwilę. Odwrócił się powoli.
– Emily... – zaczął.
– Dobrze. Chcesz wyjaśnień, to będziesz je miał. Zaraz.

Natychmiast. Sprawa jest krótka. Nie mogę mieć dzieci! –
mówiła szorstkim głosem, z największym trudem
powstrzymując się, żeby nie wybuchnąć płaczem.

Lucas popatrzył zaskoczony na Emily.
– Nie chcesz mieć dzieci?
– Powtarzam: nie mogę – odrzekła ostrym tonem. –

Operowano mnie na wiosnę. Wycięto macicę.

Lucas potrząsnął głową. Niemożliwe! To niemożliwe,

żeby Emily była bezpłodna! Musi mieć dzieci! To jakieś

background image

Judith McWilliams

Strona nr 162

koszmarne nieporozumienie.

Emily obserwowała reakcję Lucasa. Nie chciał przyjąć do

wiadomości tego, co usłyszał. Nie chciał się z tym pogodzić.
Odwróciła wzrok, nie mogąc patrzeć na zaskoczenie,
przerażenie i ból malujące się jednocześnie na jego twarzy.

Lucas spojrzał na nią. W oczach Emily zobaczył

cierpienie. Była nieszczęśliwa. Potrzebowała go! Nic więcej
się nie liczyło. Wyciągał rękę.

– Nie! – Szybko się cofnęła.
Tylko mi nie współczuj, pomyślała. Na miłość boską, nie

lituj się nade mną! Ach, gdyby od początku była z nim
szczera... Teraz jest już za późno.

– Słuchaj. – Wzięła się w garść. – Jeśli masz dla mnie

jeszcze jakieś ciepłe uczucia, to proszę o jedno. Nie
współczuj. Zostaw mi moją dumę: – Patrzyła na Lucasa
oczyma zamglonymi od łez. – Powinnam o wszystkim
powiedzieć ci wcześniej. Na początku sądziłam jednak, że
interesuje cię tylko przelotny flirt i że nie myślisz o mnie
poważnie. A potem, kiedy opowiedziałeś mi o swoim
smutnym dzieciństwie, pomyślałam sobie, że nie zechcesz
mieć dzieci. – Emily spróbowała uśmiechnąć się przez łzy. –
Zresztą to już nieważne. Już nic się nie liczy. Idź sobie,
proszę, i zostaw mnie samą – dodała załamującym się
głosem.

– Emily.
– Nie musisz nic mówić. Widziałam twoją twarz. Mówiła

sama za siebie. Wiem, co czujesz. Na miłość boską, idź
wreszcie!

Po chwili już go nie było.
Wsiadł w samochód i nie bardzo wiedząc, co robi,

pojechał za miasto, tam, gdzie zawiózł go wczoraj agent od
nieruchomości. Wyłączył silnik i oparty o kierownicę z
gorzką ironią rozglądał się po terenie.

Wczoraj, patrząc na potężny klon, wyobrażał sobie, że z

jego gałęzi zwisa staromodna huśtawka, a Emily buja na niej

background image

ZWIĄZEK SERC

Strona nr 163

rozbawionego, krzyczącego dzieciaka. Rozłożysty dąb,
rosnący w głębi posiadłości, będzie świetnym miejscem na
zbudowanie domku na drzewie dla pary małych piratów.
Oczyma wyobraźni Lucas widział Emily, jak stoi pod dębem
i na lince podciąga dzieciom do góry koszyk z kanapkami.
Patrzył na miejsce, gdzie chciał założyć sad, tak żeby Emily
mogła z własnych owoców robić ulubione przeciery jabłkowe
i nauczyć tej sztuki swą córkę.

Emily nigdy nie będzie miała ani synów, ani córki. Jego

starannie obmyślony plan nagle rozpadł się jak domek z kart.

Tak bardzo był pewny swego. Już dawno temu nauczył się

zdobywać to, na czym mu zależało. Skończył studia, a przez
następne lata zarabiał więcej, niż było mu potrzeba. Wreszcie
zmienił pracę, żeby prowadzić mniej intensywne życie
zawodowe i mieć więcej czasu dla siebie. A z chwilą
unormowania swej uniwersyteckiej kariery miał założyć
rodzinę.

I to się nie udało! Co robić? – pomyślał Lucas. Miał teraz

dwa wyjścia. Albo ożenić się z Emily i zapomnieć o
własnych dzieciach, albo znaleźć sobie inną żonę i założyć
rodzinę.

Nagle uprzytomnił sobie, że we wszystkich marzeniach, za

każdym razem, gdy wyobrażał sobie dzieci bawiące się w
ogrodzie, była przy nich Emily. Zawsze.

Nie wyobrażał już sobie życia bez tej wspaniałej kobiety.

Emily była jodyną osoba która się dla niego liczyła. Pozostało
mu tylko jedno: przekonać ją o tym.

Włączył silnik i ruszył w stronę miasta.

Emily przemyła zimną wodą czerwone, zapuchnięte

powieki. Niewiele to pomogło. Wyglądała okropnie. Łzy
nadal cisnęły się jej do oczu.

Siedziała w saloniku, kiedy zadzwonił telefon. Nie

podniosła słuchawki. Poszła do kuchni i z lodówki wyjęła
wodę sodową. Przyłożyła zimną puszkę do czoła i po chwili

background image

Judith McWilliams

Strona nr 164

poczuła, jak ból głowy powoli ustępuje.

Gdy wróciła do pokoju, telefon już milczał, ale zaraz

potem odezwał się dzwonek u drzwi. Nie miała zamiaru
nikomu otwierać. Czuła się fatalnie. Znacznie gorzej niż
wtedy, kiedy się dowiedziała, że czeka ją bezpłodność.
Straciła wówczas tylko możliwość posiadania dzieci. Dziś
jednak utraciła bezpowrotnie coś znacznie cenniejszego:
kogoś, kogo kochała i na kim jej najbardziej zależało.

Zza drzwi dobiegł głos Lucasa:
– Otwórz, do diabla, bo wyważę zamek!
Wstała powoli. Wiedziała, że rozmowa jest nieunikniona.

Musi wysłuchać wyjaśnień Lucasa, który powie, że jest mu
bardzo przykro i że ma nadzieję, iż mimo wszystko pozostaną
przyjaciółmi.

Przełknęła łzy. Nie może się teraz rozpłakać. Za bardzo

kochała Lucasa, by jeszcze bardziej go ranić. Otworzyła
drzwi.

Pochylił głowę i ujął w dłonie twarz Emily. Przyciągnął ją

do siebie i otulił ramionami tak mocno, że słyszała bicie jego
serca.

Z nadludzkim niemal wysiłkiem wysunęła się z objęć.
– Lucasie – powiedziała cicho. – Musimy porozmawiać.
Puścił ją niechętnie.
Usiadła na brzegu kanapy. Nerwowo zacisnęła dłonie. Na

widok jej walki z sobą Lucasa ogarnęła ogromna czułość.
Musieli się jednak rozmówić i wyjaśnić wszystko do końca.

Emily odetchnęła głęboko.
– Rozumiem – zaczęła – że moja bezpłodność jest dla

ciebie szokiem i że to zmienia wszystko...

– Nie wszystko – przerwał jej Lucas. – Nie zmienia tego,

co do ciebie czuję. Chcę się z tobą ożenić i spędzić wspólnie
resztę życia.

Emily zamknęła oczy. Nie mogła znieść widoku jego

udręczonej twarzy. Za bardzo go kochała, by wierzyć jego
słowom. Lucas nie może działać impulsywnie, pod wpływem

background image

ZWIĄZEK SERC

Strona nr 165

chwili. Jeszcze widocznie nie dotarto do niego, ile traci.

– Nie rozumujesz jasno – powiedziała łagodnie.
Ku zaskoczeniu Emily, usłyszawszy te słowa aż się

roześmiał.

– To dla mnie nic nowego. Odkąd cię poznałem, na twój

temat nie jestem w stanie rozumować jasno. Uczucia stały się
ważniejsze.

– Uczucia? Pomyśl tylko, jak bardzo będzie ci źle bez

własnych dzieci. Nie pochwalisz się przed przyjaciółmi ich
szkolnymi sukcesami. Nie powitają cię w domu ani radosne
okrzyki, ani małe ramionka zaciskające się wokół szyi. Nie
zobaczysz blasku szczęścia w oczach dzieci na widok
prezentów pod choinką. Nie będziesz miał wnucząt. Nigdy...
– Głos Emily się załamał. – Uprzytomnij to sobie wreszcie,
do licha, że nigdy nie będziesz miał rodziny!

– Będę miał ciebie. Oboje stworzymy rodzinę. Tak zresztą

dzieje się zawsze. Odchowane, dorosłe dzieci opuszczają
dom, rodzice pozostają znów sami ze swoją miłością.
Związki krwi, przyznaję, są z pewnością wspaniałą rzeczą,
ale najważniejsze w życiu są związki serc.

– Czy z tego, co mówię, nic do ciebie nie dociera? –

wykrzyknęła Emily.

– Dopuszczasz myśl o adopcji? – zapytał spokojnie Lucas.
– Oczywiście. Ale ty możesz przecież mieć własne dzieci.
– Powiedz mi jedno, proszę. Gdybyś była teraz na moim

miejscu i ja byłbym bezpłodny, czy zostawiłabyś mnie i
zaczęła szukać innego mężczyzny?

– Jasne, że nie! Jak możesz w ogóle tak pomyśleć!
– A więc dlaczego uważasz, że kocham cię mniej niż ty

mnie?

– Bo...
– Słuchaj uważnie, proszę. Kiedy od ciebie wyszedłem,

zacząłem myśleć o życiu. O tobie i dzieciach, które
chciałbym mieć. I szybko zdałem sobie sprawę z tego, że jeśli
w mej przyszłości nie będzie ciebie, to sam pozbawię się

background image

Judith McWilliams

Strona nr 166

czegoś najważniejszego. Emily, próbuję ci powiedzieć, że nic
oprócz ciebie dla mnie się nie liczy. Ani pieniądze, ani
profesura, ani nawet ewentualne dzieci. Błagam cię, nie
odrzucaj tego, co już zyskaliśmy, tylko dlatego że nie jest to
wszystko, na czym ci zależy.

Emily nie dowierzała własnym uszom. Podniosła wzrok i

napotkała pełne uwielbienia spojrzenie Lucasa. Poczuła
niewypowiedzianą radość, kamień spadł jej z serca. I nagle
zdała sobie sprawę z rzeczy najważniejszej. Liczą się nie
oczekiwania otoczenia, lecz to, czego się Lucas po niej
spodziewa. A on ją kocha. Za to, kim jest, a nie za to, co
może mu ofiarować!

Rzuciła się radośnie w objęcia Lucasa. I kiedy przytulił ją

mocno do siebie, poczuła się tak szczęśliwa, jak jeszcze
nigdy w życiu.

background image

ZWIĄZEK SERC

Strona nr 167

EPILOG

– Lucasie! – Emily wpadła do kuchni. Na samym środku

kremowej, kafelkowej podłogi spoczywała w bezruchu
potężna góra brązowego, gęstego futra. Emily nachyliła się
nad nią.

Lucas podniósł głowę znad tortu, który właśnie

przyozdabiał, i popatrzył na śpiącego psa.

– Czy coś się stało? – zapytał Emily
– Nie. Chciałam się tylko upewnić, czy jeszcze oddycha.

To najbardziej nieruchawe stworzenie, jakie w życiu
widziałam, a kiedy sobie przypomnę, jaki był nieznośny jako
szczeniak...

W tej chwili Emily uprzytomniła sobie, po co przybiegła

do kuchni.

– Już wiem, jaki może być pożytek z piwa – oświadczyła z

dumą, wskazując płaską, metalową tackę, którą trzymała w
ręku.

– Czyżbyś wreszcie zaczęła je pić? – z nadzieją w głosie

zapytał Lucas.

– A czy wyglądam na kobietę, która postradała rozum?
Emily nachyliła się nad tortem i z pięknie udekorowanego

środka ściągnęła palcem trochę lukieru.

Wzrok Lucasa przesunął się w dół po jej obszernej, żółtej

background image

Judith McWilliams

Strona nr 168

bluzie aż do długich nóg przyodzianych w wytarte dżinsy.

– Wyglądasz tak apetycznie – głos Lucasa przeszedł w

zmysłowy szept – że mógłbym zaraz cię zjeść.

Pochylił się w stronę Emily i nagle jego wzrok padł na

metalowe, płaskie naczynie, które postawiła na stole.
Powąchał rozlany na tacce żółtawy płyn i zapytał:

– Dlaczego nalałaś tu mojego piwa i co to za obrzydliwe

ciemne kupki leżą na dnie tacki?

– Ślimaki.
– Ślimaki?
– Wyczytałam w poradniku dla ogrodników, że ślimaki

lubią piwo i kiedy wejdą do jakiegoś naczynia, żeby go się
napić, to się topią.

– O mój Boże! – jęknął Lucas. – Nie powinienem kopać

tej grządki dla ciebie! Stworzyłem potwora. Nienasyconego
potwora. – Wzrok Emily wskazywał niedwuznacznie, co ma
ona na myśli. – Gdy tylko to skończysz... – Urwała, bo nagle
odezwał się dzwonek u drzwi frontowych. Spojrzała na
leżącego psa. Nawet się nie poruszył. – Kto może nas
nachodzić tak wcześnie rano w sobotę? – zastanawiała się
głośno.

– W każdej chwili możesz się o tym przekonać. Wystarczy

tylko podejść do drzwi i je otworzyć.

Dając tę cenną radę, Lucas nadal wyciskał czekoladowe,

ozdobne wężyki na wierzch tortu.

– Ty to zrób. Umiesz lepiej sobie radzić z domokrążnymi

sprzedawcami niż ja.

Pocałował lekko jej rozchylone wargi. Jak zwykle

zadrżała. Upłynęły dwa lata od ich ślubu, a Emily coraz
bardziej pragnęła pieszczot Lucasa.

Wyjrzała przez wąskie okno. Na widok osoby czekającej

przed drzwiami pobladła i spojrzała niepewnie na męża.

– Kto to? – zapytał zaniepokojony.
– Betty z biura do spraw adopcji – szepnęła Emily.
– Po co tu przyszła? Powiedziała mi przecież w zeszłym

background image

ZWIĄZEK SERC

Strona nr 169

tygodniu, że mamy szanse dostać dziecko dopiero za jakieś
dwa lata.

– Widocznie była w pobliżu i przyszła nas odwiedzić.
– To niemożliwe. Betty nie robi niczego bez konkretnego

powodu.

– Przestań się zamartwiać. – Lucas otworzył drzwi.
– Witaj, Betty – powitała gościa Emily. – Wejdź, proszę,

do środka.

– Dziękuję. Dopiero połowa maja, a już jest tak pięknie i

ciepło.

W salonie Betty usadowiła się na kanapie i spokojnie

czekała, aż pani domu zajmie miejsce na foteliku.

Gdy Emily poczuła dłonie Lucasa na ramionach,

odetchnęła z ulgą. Jego bliskość dawała jej zawsze poczucie
bezpieczeństwa.

– Zastanawiacie się pewnie, po co tu przyszłam –

powiedziała Betty.

Emily aż zesztywniała. W milczeniu czekała na ciąg

dalszy.

– Trzy dni temu wynikł pewien problem, który sprawił, że

sobie od razu o was pomyślałam Szczerze mówiąc, nie o
tobie i Lucasie, lecz o obgryzionych nogach waszego pianina.

Emily odruchowo spojrzała na mały instrument stojący w

rogu pokoju.

– Sądziłam, że tych śladów po zębach już nie widać.

Zamalowałam je czarnym ołówkiem.

– Jestem spostrzegawcza. Bardzo uważnie rozglądam się

po domach ludzi, którzy pragną adoptować dzieci ciągnęła
Betty – A kiedy uprzytomniłam sobie, że wy nadal trzymacie
w domu tego psa, który je obgryzł...

– Mieliśmy z Silanem małe kłopoty, gdy był szczeniakiem

– broniła psa Emily – ale szybko z tego wyrósł.

– Muszę jednak przyznać, że jestem zaskoczony. – Do tej

dziwacznej rozmowy wtrącił się Lucas. – Nie pojmuję, na
czym polega związek między wyrzynaniem się zębów u

background image

Judith McWilliams

Strona nr 170

psiaka a... a innymi sprawami.

– Oczywiście, że chodzi nie o obgryzione nogi pianina,

lecz o wasz stosunek do tego faktu i do zwierzaka Nie
jesteście małostkowi. Ten pozornie błahy incydent przekonał
mnie ostatecznie, że możecie być idealnymi kandydatami do
niecodziennej adopcji, na którą się zanosi.

Słysząc te słowa Emily ponownie zesztywniała Prawie nie

poczuła, jak dłonie męża zacisnęły się na jej ramieniu.

– Ma pani dla nas jakieś dziecko? – zapytał Lucas.
– Być może. A teraz, proszę, wysłuchajcie mnie spokojnie

– Betty ostrzegła Emily, która aż podskoczyła na krześle. –
Jeśli moja propozycja nie będzie się wam podobała i jej nie
przyjmiecie, nikt nie będzie miał do was o to żadnych
pretensji. Wasze miejsce na liście oczekujących pozostanie
nie zmienione.

– Proszę mówić dalej – ponaglił Lucas gościa
– Ta adopcja, którą mam na myśli, wymaga od przyszłych

rodziców spełnienia trudnych warunków. Muszą być ludźmi
bardzo wyrozumiałymi i cierpliwymi, i mieć wiele wolnego
czasu. Szczerze mówiąc, ta adopcja wymaga także dużych
nakładów finansowych przez całe lata, większych niż zwykle.

– Czy dziecko jest chore? Czy da się je operować i kiedy

będziemy mogli zabrać je do siebie? – jednym ciągiem
zadawała pytania Emily.

– Chodzi nie o jedno dziecko, lecz o trójkę. Są do wzięcia

trojaczki. Drobniutkie, malutkie, ale, jak twierdzi pediatra,
silne i zdrowe. Ich matka miała świetną opiekę w ostatnich
miesiącach ciąży.

– Trojaczki – powiedziała niepewnie Emily. Zagłuszył ją

dziki okrzyk zachwytu Lucasa.

– Dwaj

identyczni

chłopcy

i

dziewczynka

poinformowała Betty.

– Dzięki Bogu, że zbudowaliśmy dom z czterema

sypialniami – powiedziała Emily.

– Kiedy możemy jechać po dzieci? – spytał rzeczowo

background image

ZWIĄZEK SERC

Strona nr 171

Lucas.

– Papiery urzędowe możecie podpisać w poniedziałek z

samego rana, ale dzieci muszą jeszcze przez pewien czas
pozostać w klinice. Są za małe. Muszą zyskać na wadze.
Lekarz uważa, że to potrwa niedługo. Przez te dwa, trzy
tygodnie zdążycie wszystko tutaj urządzić na ich przyjęcie.
Jest jeszcze jedna sprawa – dodała po chwili Betty. – Podczas
pierwszej rozmowy w sprawie adopcji powiedzieliście mi, że
nie sprzeciwiacie się kontaktom dzieci z ich naturalną matką.

– Tak. I podtrzymujemy to. – odrzekła Emily. – Mogą

wyniknąć z tego kłopoty, ale uważamy, że takie rozwiązanie
jest korzystne dla dziecka, to znaczy dzieci – poprawiła się
szybko. – Będą od początku znały swe pochodzenie.

Betty odetchnęła z ulgą.
– Dobrze się składa. Matka nie czuje się na siłach

wychowywać dzieci, ale nie chce tracić z nimi kontaktu. W
styczniu skończyła mały, prywatny college w północnej
części naszego stanu i od jesieni będzie studiowała na uczelni
medycznej w Nowym Jorku. Przez pierwsze lata wasze
kontakty będą więc głównie listowne.

– Ze dwa razy w roku możemy jej przywozić dzieci, gdy

trochę podrosną – zaproponował Lucas.

– Doskonale. – Betty kiwnęła głową. Była zadowolona. –

Kiedy tylko zobaczyłam te obgryzione nogi pianina, od razu
wiedziałam, że się dogadamy. Jeśli macie ochotę, to zawiozę
was teraz do kliniki. Obejrzycie sobie dzieci.

– Fantastycznie! – wykrzyknął Lucas.
Oboje z Emily wymienili spojrzenia pełne tak

bezgranicznej miłości, że aż oczy Betty podejrzanie się
zaszkliły.

– Jedźmy więc – powiedziała – i zobaczmy te w czepku

urodzone dzieci. Mają prawdziwe szczęście, że Emily będzie
ich mamą.


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
352 McWilliams Judith Mistrzowska gra
McWilliams Judith Całkiem nowy mąż 6
002 McWilliams Judith W dobrej wierze
McWilliams Judith Harlequin Desire 372 W siódmym niebie
071 McWilliams Judith Krolewskie przyjecie
McWilliams Judith Misterny plan
Harlequin Temptation 002 McWilliams Judith W dobrej wierze
788 McWilliams Judith Niepowtarzalna okazja
Judith McWilliams Her Secret Children
Judith McWilliams Żona na zamówienie
Judith McWilliams Całkiem nowy mąż
biofiza cw 31
31 NIEDZIELA ZWYKŁA B
31 czwartek
ZACHOWANIE ZDROWOTNE I JEGO ZWIĄZEK ZE ZDROWIEM
31 Metody otrzymywania i pomiaru próżni systematyka, porów
(31) Leki pobudzająceid 1009 ppt

więcej podobnych podstron