Koszmary Ginny Weasley
Rudowłosa młoda kobieta podeszła do dębowych drzwi zaniedbanej rezydencji. Niepewnie
zapukała i z zapartym tchem czekała aż ktoś się pojawi.
Nagle drzwi otworzyły się i ujrzała Severusa Snape’a we własnej osobie.
- Witam, panie profesorze - odezwała się z lekkim uśmiechem.
- Czego chcesz, Weasley? - zapytał zimnym głosem.
- Musi mi pan pomóc - powiedziała z proszącą miną.
- Ja nic nie muszę, już nie - warknął i zamknął jej drzwi przed nosem.
- Świetnie! – krzyknęła. - Ale nie ruszę się stąd, dopóki pan mnie nie wysłucha! - usiadła na
schodach.
Siedziała tak cztery godziny, na dworze robiło się ciemno i zimno. Otuliła się mocniej
swetrem i wpatrywała się niewidzącym wzrokiem przed siebie.
Nagle drzwi się otworzyły. Stanęła na równe nogi i spojrzała na wściekłego Mistrza
Eliksirów.
- Czego chcesz? - zapytał gniewnie.
- Potrzebuję pomocy - powiedziała cicho. - Profesor Dumbledore powiedział, że tylko pan
wie jak!
- Przeklęty starzec - mruknął Snape i wpuścił ją do środka. - Wejdź do pokoju po prawej
stronie i poczekaj! – warknął.
Ginny chcąc się ogrzać, posłuchała go od razu. Weszła do ciemnego salonu i rozejrzała się
wokoło. Widać było, że właściciel domu nie przejmuje się wystrojem. Centralnym punktem
pokoju był kominek. W pomieszczeniu znajdowała się również duża kanapa, dwa fotele i
stolik.
Dziewczyna usiadła na fotelu i z uśmiechem poczuła ciepło płynące od ognia.
- Masz, wypij to - powiedział Snape, wchodząc i wręczając jej kubek parującego kakao.
- Dziękuję – wyszeptała i wypiła kilka łyków.
- A teraz mów, czego ode mnie chcesz – warknął, zajmując drugi fotel.
- Ja… Mam sny, to znaczy koszmary… I profesor Dumbledore powiedział, że pan znajdzie na
to rozwiązanie – powiedziała niepewnie.
- Jakiego rodzaju są te sny? Czego dotyczą? - zapytał Mistrz Eliksirów z obojętnym wyrazem
twarzy.
- Dotyczą wojny - odparła, wpatrując się w kubek. – Co noc śnię, jak ktoś z moich bliskich
umiera - powiedziała cicho.
- Tylko z rodziny?
- Nie – odpowiedziała, patrząc na niego zaskoczona. - Śniła mi się śmierć Hermiony.
- Więc sny obejmują osoby, na których ci najbardziej zależy oraz które kochasz… -
powiedział Snape, mrużąc oczy. - Jak się domyślam przyjaźnisz się nadal z Granger?
- Tak, jest dla mnie jak siostra! - odparła Ginny.
- A Potter? - to pytanie sprawiło, że rudowłosa westchnęła, odłożyła kubek na stolik i
spojrzała na niego poważnie.
- Z Harry’m nie miałam snów od pół roku, czyli od czasu kiedy mnie zostawił - odezwała się
po chwili.
- Z jakiego powodu? - zapytał Snape.
- A to ważne?
- Tak - warknął.
- Postanowił przez jakiś czas podróżować… beze mnie - wyszeptała smutno. - Więc
rozstaliśmy się… Pomoże mi pan?
- Tak - Snape wstał i skierował się do drzwi. - Musisz tu zamieszkać na dwa miesiące. Twój
pokój znajduje się na piętrze, pierwszy po lewej. Rodzinę możesz odwiedzać w weekendy, ale
tu nie chcę nikogo widzieć! – powiedział. – O północy przyjdź do laboratorium. Wejście
znajdziesz w kuchni.
- Ale ja nie mam żadnych rzeczy…
- Więc się po nie teleportuj dziewczyno! - warknął i wyszedł.
Ginny w pośpiechu przeniosła się do Nory.
- I co? - zapytała zmartwiona pani Weasley, gdy zobaczyła córkę. - Pomoże?
- Tak, ale muszę u niego zamieszkać na dwa miesiące - odpowiedziała Ginny, nie
zatrzymując się.
Weszła do swojego pokoju i otworzyła szafę.
- Jak to masz u niego zamieszkać? - krzyknęła Pani Weasley.
- Mamo, nie bardzo wiem, jak chce mi pomóc, ale dzisiaj o północy mam zjawić się w jego
domowym laboratorium, więc raczej będzie mnie faszerował jakimiś eliksirami przed snem -
powiedziała Ginny, otwierając kufer i jednym machnięciem różdżki zapełniając go ubraniami.
- Uważaj na siebie - poprosiła pani Weasley, przytulając córkę. - I nie denerwuj się. Severus
ma swoje humory, ale jestem pewna, że zrobi wszystko, aby ci pomóc.
- Wiem, mamo - odpowiedziała Ginny z lekkim uśmiechem. - Powiedz tacie i chłopakom, że
odwiedzę was w sobotę, dobrze?
- Dobrze, kochanie - powiedziała pani Weasley i pomogła córce spakować najważniejsze
rzeczy.
Ginny weszła do laboratorium dokładnie o północy. Mistrz Eliksirów stał sztywno, wpatrując
się nieprzerwanie w kociołek stojący na ogniu.
- Podejdź tu – warknął. Rudowłosa podeszła do niego. Snape sięgnął po flakonik stojący obok
niego na półce i podał go jej. - Wypij to i idź się położyć. Pamiętaj, żebyś nie zamykała
pokoju.
- Dobrze - powiedziała i wypiła. - Dziękuję.
- Idź już – odparł tylko, wciąż nie odrywając wzroku od kociołka.
- Dobranoc - wyszeptała i wyszła.
W swojej sypialni przebrała się w pidżamę i położyła się do łóżka.
- Niech to zadziała – mruknęła i zamknęła oczy.
- Obudź się, Weasley - usłyszały stanowczy głos Mistrza Eliksirów. Przerażona otworzyła
oczy.
- Tym razem był to Charlie - wyszeptała ze łzami w oczach. Usiadła na łóżku i spojrzała na
mężczyznę. - Nie zadziałało, prawda?
- Nie - warknął Snape. Stał obok łóżka ze zmarszczonym czołem. - Mówił ci ktoś, że gdy
śnisz, wypowiadasz na głos imię osoby, która umiera w twoim koszmarze?
- Nikt – odparła zdumiona.
- Krzyczałaś imię brata - powiedział Snape, po czym skierował się w stronę drzwi. - Śpij,
jutro wypróbujemy inny eliksir.
Ginny patrzyła przez chwilę na zamknięte drzwi, po czym położyła się z powrotem i zasnęła.
Rano wstała o siódmej. Zeszła do kuchni i rozejrzała się wokoło, marszcząc nos.
Snape wszedł do pomieszczenia i stanął jak wryty, patrząc na rudowłosą kładącą na stole
kubki z parującą herbatą.
- Co ty wyprawiasz? - zapytał wściekły.
Ginny przestraszyła się i wylała trochę napoju na swoją lewą ręką. Skrzywiła się.
Snape podszedł do niej szybko i chwyciwszy ją za rękę, pociągnął w stronę kranu. Włożył jej
poparzoną dłoń pod zimną wodę.
- Uważaj - warknął i usiadł przy stole.
- Zawsze uważam – mruknęła. – To pana wina! Przestraszył mnie pan!
- Mieszkam tu - powiedział z krzywym uśmieszkiem. - Więc powinnaś się spodziewać, że
kiedyś mnie zobaczysz.
- Smacznego - odparła tylko Ginny, przewracając oczami i położyła przed nim talerz z
jajecznicą.
- Nie musiałaś gotować – warknął, zabierając się za jedzenie.
- Chociaż tyle mogę zrobić za to, że pan mi pomaga – powiedziała, wzruszając ramionami i
siadając naprzeciw niego.
- Jak chcesz - mruknął.
- Mam pytanie… - zaczęła cicho i spojrzała na niego spod rzęs.
- Jakie? – zapytał, mrużąc oczy.
- No, bo jeżeli mam tu mieszkać przez dwa miesiące, to pomyślałam, że może bym tu trochę
posprzątała i…
- Nie – warknął, wstając.
- Ale naprawdę nie zrobię nic złego – powiedziała. – Posprzątam w salonie, bibliotece, kuchni
i w pokojach na górze - wyliczyła.
- Mój pokój i laboratorium masz omijać z daleka - powiedział i wyszedł.
- Super - uśmiechnęła się i zaczęła sprzątać ze stołu, zastanawiając się już, co gdzie zmieni.
Od razu wzięła się do pracy. Zaczęła od salonu. Nie podobało jej się, że w pomieszczeniu,
które powinno być miłe i wygodne, panował mrok.
Umyła okna, wyrzuciła stare ciężkie zasłony, zmieniła kolor foteli i kanapy na jasną zieleń, a
na ścianach powiesiła kilka obrazów.
Była tak zajęta, że nie zauważyła upływającego czasu. Dopiero burczenie w brzuchu
uświadomiło jej, że minęło pięć godzin od śniadania.
Szybko ruszyła do kuchni i przygotowała obiad, po czym zeszła do laboratorium.
- Czego chcesz? - warknął Snape zajęty mieszaniem w wielkim kotle.
- Przygotowałam obiad – powiedziała, podchodząc.
- Obiad? - zdumiał się i spojrzał na zegarek.
- Już wiem dlaczego jest pan taki chudy - zaśmiała się, ale po chwili zamilkła, widząc jego
wściekłe spojrzenie.
- Moja waga nie jest twoją sprawą - powiedział i skierował się do kuchni.
- Miło - mruknęła i poszła za nim.
Po posiłku postanowiła pokazać Mistrzowi Eliksirów, co już zrobiła. Zaciągnęła go do salonu
i z uśmiechem czekała na jego reakcję. Jakie było jej rozczarowanie, gdy z beznamiętnym
wyrazem twarzy skomentował jej wysiłek.
- Ujdzie - powiedział i wyszedł. Patrzyła za nim zaszokowana, po czym odetchnęła głęboko,
powtarzając w głowie słowa:
On Ci pomaga. On ci pomaga…. Nie możesz go zabić… On ci pomaga!
Znów o północy zjawiła się w laboratorium i wypiła inny eliksir.
Lecz nie przyniósł on oczekiwanych rezultatów. I tym razem Snape musiał ją budzić z
koszmaru, w którym ginął jej ojciec.
Minęły już trzy tygodnie od zamieszkania Ginny u Snape’a. Każdego dnia rudowłosa
zmieniała coś w domu. Mężczyzna jedynie mruknięciami oceniał jej pracę, czym ją bardzo
denerwował. Próbowała nad sobą panować, ale jak to w życiu bywa, nie zawsze się to
udaje…
Gdy zmianę kuchni zaszczycił jedynie krótkim słowem „dobrze” wkurzyła się i zaczarowała
wystrój całej biblioteki, w której Snape spędza popołudnia w czerwony raj dla Gryfona.
Kiedy Mistrz Eliksirów to zobaczył, musiała wysłuchać kazania trwającego trzy godziny, a
słowa, które padły… no, cóż najlżejszym określeniem jakim ją określił była głupia
dziewucha.
Ginny przywykła do mieszkania w posiadłości Snape’a. Co rano wstawała, robiła śniadanie,
zmieniała coś w domu, gotowała obiad, czytała książki wraz z mężczyzną w bibliotece, którą
także odnowiła, lecz nie ośmieliła się użyć czerwonego koloru, następnie szykowała kolację i
o północy przychodziła po eliksir.
Jedyną zmianą jaka zaszła w ich stosunkach były rozmowy, kiedy Mistrz Eliksirów ją budził.
Za każdym razem rozmawiali o czymś innym. Ginny uważała, że noc sprzyja zwierzeniom.
Poznała wiele tajemnic i opowieści o czarnookim mężczyźnie. Zrozumiała, że to kim się stał,
zawdzięczał swojej silnej woli i uporowi. Nie ugiął się przed bestialskim ojcem, Huncwotami,
ani nawet pod Voldemortem. Przechytrzył wszystkich i według Ginny zasługiwał na
wszystko, co najlepsze. Jednak nie mówiła mu tego, wiedząc, że skwituje to szyderczym
prychnięciem i zmieni temat.
Dziewczyna nie wiedziała, kiedy polubiła tego strasznego nietoperza. Nie zdawała sobie
sprawy, jak bardzo do chwili, w której nawiedził ją kolejny koszmar, lecz tym razem nie było
przy niej Snape’a.
- Muszę dziś w nocy udać się do Zakazanego Lasu po składniki, które tylko o tej porze mogę
zebrać - powiedział jej przy obiedzie.
Spojrzała na niego zaniepokojona.
- Nie będzie pana, gdy pójdę spać? - zapytała cicho.
- Wypijesz eliksir o północy. Sny najczęściej zaczynają się po trzeciej, postaram się do tej
pory wrócić - obiecał.
Zrobiła tak jak mówił. Wypiła przygotowany przez niego eliksir i ułożyła się spać. Nie
wiedziała kiedy zasnęła, lecz była w pełni świadoma swojego przebudzenia.
Przerażona wyskoczyła z łóżka i rozglądnęła się wokoło, nie mogąc uwierzyć w to, co przed
chwilą ujrzała w śnie.
Przypomniała sobie pierwszą rozmowę ze Snape’m o jej snach:
Więc sny obejmują osoby, na których ci najbardziej zależy oraz które kochasz…
- Merlinie, zakochałam się w Snapie – wyszeptała, siadając na łóżku.
Ze łzami w oczach przypomniała sobie swój koszmar, w którym widziała Severusa Snape’a w
kałuży krwi.
Nie mogła uwierzyć, że jej serce złamane przez Harry’ego, poskładało się w całość dla
Mistrza Eliksirów.
- I co ja mam teraz zrobić? - myślała gorączkowo. - Hermiona!
Wstała z łóżka i podeszła do szafki, z której wyciągnęła kartkę i pióro.
Droga Hermiono,
Jak się czujesz jako Pani Malfoy?
Mam nadzieję, że ta tleniona fretka cię dobrze traktuje. Jak nie, to zapozna się z moimi
umiejętnościami w rzucaniu upiorogacków.
Mionka wiem, że jesteś teraz na wakacjach… Ale mam problem!
Pamiętasz, jak powtórzyłam ci rozmowę ze Snape’m o moich snach i osobach w nich
występujących?
No, więc dziś, jak co dzień śniła mi się śmierć osoby, którą kocham.
Najgorsze jest jednak to, że w moim koszmarze umierał Severus!
Na szczęście nie było go, ponieważ musiał iść do Zakazanego Lasu po jakieś składniki.
Herm, co ja mam zrobić? Czułam, że zaczyna mi na nim zależeć ale nie sądziłam, że go
pokochałam!
Czekam na Twoją odpowiedź!
Ginny
Rudowłosa włożyła list do koperty i zeszła na dół, gdzie w klatce w przedpokoju spał puchacz
Snape’a.
Gdy sowa odleciała, Ginny wróciła do łóżka, modląc się, by ten koszmar nie wrócił.
Rano dziewczyna z sercem pełnym niepokoju zeszła do kuchni przygotować śniadanie.
Gdy ujrzała czarnowłosego mężczyznę, poczuła motyle w brzuchu.
Jak to się dzieję, że miłość odkrywa się nagle… niespodziewanie? Nie można się na nią
przygotować… Nie można się nauczyć jej ukrywać tak głęboko, by nikt o niej nie wiedział!
- O kim miałaś dzisiejszy koszmar? - zapytał Snape od niechcenia.
- O mamie - skłamała, unikając jego wzroku.
- Ciekawe - mruknął i podążył do laboratorium.
- Bardzo ciekawe - wyszeptała rudowłosa, chowając twarz w dłoniach.
Nagle usłyszała stukanie w okno. Z uśmiechem podbiegła i wpuściła sowę do środka.
Kochana Ginny,
Draco traktuje mnie jak księżniczkę. Kocham go, co dzień coraz bardziej!
Zaniepokoił mnie Twój list, ale Gin jeżeli go kochasz, nie masz się czym martwić. Znaczy się
masz… tylko tym, że on może nie czuć tego co ty, ale bądźmy dobrej myśli. Nie sądzisz, że
powinnaś mu powiedzieć? Został ci jeszcze tydzień, może porozmawiaj z nim?
Mam nadzieję, że cię kocha i będziecie szczęśliwi.
Draco mówi, że jego wuj jest skrytym człowiekiem jakbym o tym nie wiedziała, jak resztą ty
też, ale gdy już na kimś mu zależy, staje się względem tej osoby szorstki, chcąc w ten sposób
uchronić się przed zranieniem. Więc może on wcale nie musiał iść po żadne składniki do
Zakazanego Lasu, tylko chciał odsunąć się od ciebie, byś nie odkryła jego uczuć.
Sprawdziłam w pięciu książkach do eliksirów, w żadnej nie znalazłam jakiegoś składnika,
który należy zbierać w dzień, gdy poszedł do Zakazanego Lasu.
Mam nadzieję, że wszystko się dobrze ułoży.
Kocham cię, Miona.
Rudowłosa westchnęła ciężko.
W życiu nie wyznam mu miłości! Wyśmieje mnie!
Na drugi dzień, gdy siedzieli w bibliotece, ktoś zapukał do drzwi.
Snape poszedł otworzyć, a gdy wrócił do biblioteki, ujrzała na jego twarzy wściekłość.
- Co się stało? - zapytała zaniepokojona.
- Potter czeka na ciebie w salonie - warknął.
Spojrzała na niego zdumiona.
- Czego chce?
- Nie wiem - odparł zimno.
Wyszła za nim i udali się do pomieszczenia, w którym czekał Harry.
- Ginny! - krzyknął uradowany i zaczął iść w jej stronę, by ją objąć, jednak ona nie miała na
to najmniejszej ochoty, więc stanęła obok Snape’a.
- Co ty tu robisz? – zapytała, marszcząc brwi.
- Chciałem z tobą porozmawiać - powiedział zdezorientowany Potter i spojrzał na Snape’a
nieprzyjemnym wzrokiem. - Na osobności!
- To mój dom, Potter i nie mam zamiaru wychodzić - wycedził Mistrz Eliksirów.
- Gin, musimy porozmawiać. Musisz wiedzieć, że zrozumiałem jaki błąd popełniłem,
zostawiając cię - mówił Harry, patrząc na rudowłosą z uśmiechem. - Wróciłem, żeby znów
być z tobą!
- Wróciłeś by być ze mną? - powtórzyła zdumiona. Nagle zauważyła, jak Snape wychodzi z
pokoju. Zaniepokoiła się, lecz przypomniawszy sobie list od Hermiony, odetchnęła głęboko i
zwróciła uśmiechniętą twarz w stronę swojego byłego chłopaka. - A więc Harry…
Snape od czasu wyjścia z salonu, gdzie Potter przepraszał Weasley, nie wyszedł z
laboratorium. Nie chciał patrzeć, jak ta dziewucha opuszcza jego dom.
Miała być jeszcze tydzień, pomyślał wściekły. A przez tego kretyna nawet to mi odebrano!
Nagle drzwi się odtworzyły i do środka weszła Ginny.
- Co tu robisz? - warknął.
- Przyszłam po eliksir, jest północ - odpowiedziała z promiennym uśmiechem.
- I co się szczerzysz? - zapytał zimno, biorąc do ręki fiolkę z eliksirem.
- Bo jestem szczęśliwa – powiedziała, nadal się uśmiechając.
- Kiedy ślub? – wycedził, nie patrząc na nią.
- Nie wiem, myślałam o wiośnie, co o tym sądzisz? – zapytała, siadając na blacie i marszcząc
nos. - Wiesz, zawsze marzyłam o ślubie z najbliższą rodziną i przyjaciółmi…
- Twoja sprawa - warknął, lecz w wściekłości ścisnął za mocno flakonik i rozgniótł go w ręce.
Rudowłosa szybko zeskoczyła z blatu i wzięła jego rękę, by włożyć mu skaleczoną dłoń pod
zimną wodę.
- Uważaj - powiedziała czule i spojrzała na jego rękę. - Rany nie są głębokie. Poczekaj,
zawinę w bandaż - powiedziała i jednym ruchem różdżki wyczarowała opatrunek, po czym
owinęła mu skaleczoną dłoń, jednak nie wypuściła jego ręki ze swoich. – Severusie, co
powiesz na ślub wiosną?
- Co mnie to obchodzi? - krzyknął wściekły, wyrwał dłoń i wyszedł z laboratorium.
Ginny westchnęła i ruszyła za nim.
Ciężki przypadek, pomyślała, wchodząc bez pukania do jego sypialni.
Pierwszy raz w niej była. Pokój był zielony. Dębowe łóżko i szafa oraz miękki biały dywan.
Nigdy by nie pomyślała, że tak wygląda sypialnia nietoperza z lochów.
- Czego chcesz? - warknął Snape, odwracając się od okna, przy którym stał.
- Harry mi się oświadczył – powiedziała, wzruszając ramionami i siadając na łóżku.
- Gratuluję – mruknął .
- Nie ma czego, nie zgodziłam się - odpowiedziała z lekkim uśmiechem.
- Dlaczego? - zapytał zszokowany.
- Ponieważ mam nadzieję, że facet, którego kocham to zrobi, a nie jest nim Harry –
powiedziała, patrząc na niego poważnie.
- Więc kto? – zapytał, marszcząc czoło.
- Okłamałam cię dzisiaj – wyznała, rumieniąc się i spuszczając głowę. - Nie miałam dziś
koszmaru o mamie…
- To o kim?
- O tobie - powiedziała cicho.
- O mnie? Ale to by znaczyło, że… - zaczął, ale nie pozwoliła mu skończyć, ponieważ wstała
z łóżka i zamknęła mu usta pocałunkiem.
Gdy po dłuższej chwili oderwali się od siebie, spojrzał na nią z wysoko uniesioną brwią.
- Weasley, musimy porozmawiać - powiedział jedwabistym głosem, przyciągając ją bliżej.
- A nie każesz mi odejść? - zapytała ze strachem.
- Nie ma takiej opcji - odparł i pocałował ją delikatnie.
- Więc nie jesteś zły, że cię kocham?
- Zły? Nie! Zaszokowany, zdumiony, zadowolony… Takie określenia do tego pasują -
powiedział z krzywym uśmieszkiem.
- A ty czujesz coś do mnie? - wyszeptała cicho.
- Kocham cię – wyznał równie cichym głosem.
Dziewczyna uśmiechnęła się promiennie i stanęła na palcach, by złożyć na jego ustach
namiętny pocałunek.
Ginny obudziła się i nie otwierając oczu, wtuliła się w ciepłe ciało Severusa. Uśmiechnęła się
lekko, gdy poczuła, że mocniej ją do siebie przytulił.
- Nie chcę stąd wychodzić - wyszeptała.
- Nie musisz - powiedział i pocałował ją w czubek głowy.
- Naprawdę? – zapytała, otwierając oczy i patrząc na niego czule.
- Nie mam nic przeciwko temu - odpowiedział, po czym spojrzał na nią poważnie. - Nie
miałaś dziś koszmaru.
- Nie miałam? – powtórzyła zaskoczona, siadając.
- Nie – przytaknął, po czym wyskoczył z łóżka i założył na siebie spodnie. – Ubierz się,
pójdziemy do Dumbledore’a. Jeżeli dobrze mi się zdaje, a wiem, że tak jest, to ten stary
głupiec wiedział wcześniej, co ci pomoże.
- Pomogła mi miłość – wyszeptała, patrząc na niego rozmarzona.
- Miłość i uczucie bezpieczeństwa – powiedział, zakładając koszulę.
- Nigdzie nie idę - odparła Ginny i przykryła się kołdrą po sam czubek nosa.
- Jak to nie idziesz? - warknął.
- Powiedziałeś, że nie masz nic przeciwko temu, żebym się nie ruszała z łóżka, więc nie mam
zamiaru tego robić - usłyszał jej głos z pod kołdry.
- Odkąd mnie słuchasz? - zapytał ze śmiechem i położył się obok niej, odrzucając kołdrę na
ziemię i z zachwytem, wpatrując się w jej nagie ciało.
- Od dzisiaj - powiedziała i przytuliła się do niego.
- A jak długo?
- Jakieś pięć minut - zaśmiała się, po czym spojrzała na niego z uśmiechem. - Więc korzystaj!
- Wyjdź za mnie - powiedział poważnie.
- Nie żartujesz sobie? Bo jeżeli tak, to jest bardzo bolesny kawał – wyszeptała, patrząc na
niego niepewnie.
- Nie żartuję – warknął.
- Zgadzam się – powiedziała i pocałowała go czule. - Ale mam jedną prośbę…
- Jaką? - zapytał zaniepokojony.
- Możesz oświadczyć się jeszcze raz, gdy będę ubrana? - zapytała z poważną minką.
- Dlaczego?
- Pomyśl, co mam powiedzieć rodzicom, gdy zapytają gdzie się oświadczyłeś i w jakich
okolicznościach. I pomyśl, co powiedzą nasze dzieci, gdy dowiedzą się, że ich matka była
naga, gdy się jej oświadczałeś? - zapytała z niewinnym uśmiechem.
- Kocham cię, rudzielcu – powiedział i pocałował ją delikatnie.
- Ja ciebie też – odparła, zarzucając mu ręce na szyję i pocałowała go namiętnie.
Dwa lata później…
Dumbledore siedział w swoim gabinecie, gdy nagle do środka wtargnął wściekły Snape.
Usiadł w fotelu przed biurkiem i spojrzał na niego groźnie.
- Co się stało? - zapytał dyrektor z uśmiechem.
- To twoja wina - warknął Snape.
- Co tym razem zrobiłem? - zapytał radośnie starzec.
- Jakieś dwa lata temu przysłałeś pewną rudowłosą osóbkę do mojego domu! - wysyczał
Mistrz Eliksirów.
- Nie musisz dziękować - powiedział Dumbledore.
- Dziękować?! Ja cię zabiję! - warknął Snape, wstając i opierając się rękami o biurko. - Przez
ciebie moje życie przypomina jakiś cholerny koszmar! A ze mnie zrobił się jakiś cholerny
mięczak!
- O czym ty mówisz? Jaki koszmar?
- A taki, że jestem na każde zawołanie kobiety, co ma metr pięćdziesiąt i to w kapeluszu!
- Nie przesadzaj, aż taka niska nie jestem! - usłyszał oburzony głos żony. Odwrócił i jego
wściekłe spojrzenie w jeden moment złagodniało, wpatrując się w rudowłosą w
zaawansowanej ciąży.
- Czemu nie odpoczywasz? – warknął, podchodząc do niej.
Ginny wzruszyła ramionami i przytuliła się do niego.
- Skarbie, Poppy mówiła, że masz leżeć! - powiedział stanowczo Snape.
- A poleżysz ze mną? - zapytała ze słodką minką.
- Tak – odparł, wzdychając i spojrzał wściekły na dyrektora. - Widzisz? Nawet odmówić jej
nie mogę!
- Podziękowania przyjmuję na piśmie – powiedział Dumbledore, patrząc na wychodzącą parę.
Gdy drzwi się zamknęły, podszedł do myślodsiewni i wlał flakonik ze wspomnieniami.
I wspomnienie
- Koszmary? - zapytał Dumbledore zmartwionym głosem, patrząc na Ginny i Molly. - Wiem
kto może ci pomóc, moja droga…
- Kto? - zapytała szybko Pani Weasley.
- Severus - odparł poważnie.
II wspomnienie
- Dlaczego to zrobiłeś? - zapytał Snape, siadając na fotelu przed biurkiem i popatrzył na
starca, marszcząc brwi.
- Zasługujesz na szczęście, a koszmarne sny zawsze znikają, gdy osoba czuje się bezpieczna i
kochana - powiedział Dumbledore z uśmiechem. - A ty o tym dobrze wiedziałeś.
- Ale nie wiedziałem, że może pokochać mnie - warknął Snape.
- Ale to zrobiła, i z tego co mówiła Molly, ślub już za tydzień - zaśmiał się Dumbledore.
- Mówisz jakbyś nie wiedział – mruknął Snape i wyszedł z gabinetu.
III wspomnienie
- Czy ty Severusie Tobiasie Snape bierzesz tę oto kobietę za żonę…
- Tak - odparł zdecydowanie Mistrz Eliksirów.
- Czy ty Ginewro Molly
Weasley bierzesz tego tu mężczyznę za męża…
- Tak - powiedziała wzruszona Ginny.
- Ogłaszam was mężem i żoną. Możesz pocałować…
Severus nie czekając na pozwolenie pocałował rudowłosą namiętnie, na co ona zarzuciła mu
ramiona na szyję i oddawała pocałunki z pasją.
- … pannę młodą. - dokończył Dumbledore ze śmiechem.
IV wspomnienie
Dumbledore spacerował po korytarzach późną nocą, gdy nagle usłyszał w pustej o tej porze
klasie głosy. Podszedł po cichu do drzwi i uchylił je zaglądając do środka.
Na krześle siedział Snape, trzymając na kolanach żonę.
- Nie masz się czym martwić, Severusie - powiedziała Ginny poważnie. - Będziesz wspaniałym
ojcem!
- A jeżeli nie? - warknął Snape.
- Ale ja wiem, że tak! I pamiętaj, że z ciężarnymi się nie kłóci! - powiedziała stanowczo
rudowłosa.
Mistrz Eliksirów się uśmiechnął i z czułością położył dłoń na jeszcze płaskim brzuchu żony.
- Kocham ciebie i tę kruszynę. - wyznał cicho.
- A my kochamy ciebie – odparła radośnie i pocałowała go czule.
Dyrektor cicho zamknął drzwi, pozostawiając małżeństwo samo.
- Gdybym nie był dyrektorem, zostałbym swatką - zaśmiał się starzec, spacerując po
korytarzach.
Snape patrzył z uśmiechem na żonę i syna siedzących na kocu na błoniach.
Dziewięciomiesięczny Jason rozglądał się z ciekawością w ramionach rudowłosej, a gdy
dojrzał ojca, wyciągnął w jego stronę rączki. Severus wziął syna i cmoknął go w policzek, po
czym usiadł obok żony i pocałował ją czule.
- Skończyłeś zajęcia? – zapytała, przytulając się do jego ramienia.
- Tak – odparł, patrząc na raczkującego po trawie syna.
- Severusie… słyszałam, że między dziećmi nie powinno być dużych odstępów czasu. -
powiedziała Ginny cicho.
- I…?
- Pomyślałam, że moglibyśmy zrobić sobie jeszcze jedną kruszynkę. – wyszeptała, patrząc na
niego niepewnie.
- Jeżeli nie bylibyśmy na błoniach otoczeni kretynami… - powiedział Snape, przytulając
żonę. – To już leżałabyś naga w łóżku.
- Więc się zgadzasz? - zapytała z uśmiechem.
- Tak - odparł i pocałował żonę namiętnie.
Ginny oddała pocałunek z pasją. Razem patrzyli na synka, który z uśmiechem poznawał
świat.
Rudowłosa pomyślała, że każdy koszmar, jaki śniła, był wart takiego zakończenia!