1/3
„Długo nie miałam nawet ochoty rozprawiać, czy zarabiam moralnie”,
czyli o kulisach... prostytucji na emigracji [wywiad]
Jakub Noch
7.06.2014
– Dziewczyny z przedmieść Monachium czy Berlina, Niemcy traktują jak ostatnie szmaty. Oni lubią posiadać,
dominować. Potrafią to jednak robić też z klasą. W naszym przypadku w zasadzie każde spotkanie było poprzedzane
kolacją czy jakimiś innymi rozrywkami. Dla mnie ważne było też zapewnienie, że dziennie nie będzie więcej niż jeden
klient – wyznaje nam 28-letnia Marta, która jeszcze kilka miesięcy temu nosiła imię Nastia i pracowała – jak sama
mówi – na „emigracji prostytucyjnej”.
Wyjeżdżałaś wiedząc o tym, jaka praca Cię czeka?
Nie wiem, czy mogę tak powiedzieć, że w pełni wiedziałam. Na pewno wiedziałam, że będzie to w zasadzie
prostytucja. Świetnie znałam przede wszystkim cenę tego i to mnie skłoniło, by podjąć taką decyzję. Nie miałam za to
prawdziwego wyobrażenia co do szczegółów.
Miałaś już wtedy doświadczenie w tej branży?
W zasadzie żadnego. Nigdy wcześniej nie robiłam tego w Polsce. Taka możliwość pracy na Zachodzie stworzyła mi
się tylko dzięki jakimś tam próbom w modelingu. W zasadzie całe doświadczenie w pracy ciałem było takie,
że pozowałam wielokrotnie do aktów. No i raczej nigdy nie byłam specjalnie wstydliwa ani pruderyjna.
Modeling to chyba jednak nie jest prosta droga do prostytucji...?
Zdziwiłbyś się, jak często. Tam jest chyba najwięcej osób, które potrafią ładnej dziewczynie, ale i chłopakowi, znaleźć
różnego rodzaju sposoby na przyzwoity zarobek dzięki urodzie. Nie wszyscy mają siły, czas i pieniądze, by walczyć
o swój kawałek tortu przed obiektywem i wtedy tacy ludzie zawsze mają alternatywną ofertę. Ja może miałam siły,
ale nie miałam czasu i pieniędzy. W zasadzie długo myślałam o tym, ale nie chciałam jednak trafić do podrzędnego
burdelu, czy na ulicę. Kiedy znalazła się inna okazja, zastanawiałam się może z dwa dni.
Inna, czyli jaka?
Znajomy trochę czasu mnie badał po czym po jakichś kolejnych zdjęciach za grosze podszedł i zaproponował obiad.
Tam otwarcie powiedział mi, że ma w Monachium przyjaciela, który potrzebuje dziewczyn dla swoich zamożnych
przyjaciół.
Nie bałaś się?
Bałam to się, że mnie i moją rodzinę kiedyś wreszcie zlicytują, każdego po kolei. Chcesz pytać dalej?
Nie było alternatywy w kraju?
Była pewnie taka, by trafić na rurę do klubu albo do jakiejś podrzędnej agencji. Była też pewnie alternatywa
w modelingu, ale żadnej pewności. Ja pochodzę z miejscowości w głębokich Borach Tucholskich, gdzie PKS do dziś
2/3
zajeżdża z trzy razy na dzień. Jak się jedzie do Gdańska lub Bydgoszczy na zakupy w galerii bez auta, to czasem
trzeba tam w mieście nocleg zaplanować. Jak się nie ma pieniędzy, to nocleg w knajpie na dworcu. Jak więc jeździłam
na sesje to też to wyglądało tak, że dostawałam na przykład 600 zł, z czego lekką ręką 200 rozpływało się na nocleg
i dojazdy.
W Niemczech było lepiej?
Mieszkanie współdzielone z dwiema innymi dziewczynami tego samego agenta, karty do salonów urody, SPA,
wejściówki i zniżki w klubach oraz smart do dyspozycji dla naszej trójki. Dzięki temu długo naprawdę nie miałam
nawet ochoty rozprawiać nad tym, czy zarabiam etycznie, moralnie itd. Takie otoczenie sprawiało, że spokojnie
z 50-60 proc. zarobków mogłam odsyłać do domu i mieć spokoje sumienie.
O jakich sumach więc mówimy?
Różnie, kilka tysięcy złotych zawsze. Nie chciałabym rzucać sumami, by czasami nie zachęcać innych dziewczyn,
bo nie o to chodzi. No ale niezaprzeczalnie były to takie pieniądze, że mamie i siostrom mogłam odesłać tyle,
by trochę kasy odkładały jeszcze na małą lokatę, która procentuje do dziś.
Pamiętasz pierwszego klienta?
Pierwszym w zasadzie był mój agent. I byłabym nie fair, gdybym nie powiedziała tu, że jestem mu za to bardzo
wdzięczna, że tak to rozegrał. Wiedział, że nie mam doświadczenia, więc pokazał mi z czym to wszystko
w rzeczywistości będzie się wiązało.
Jak Niemcy traktują prostytutki?
Podobno takie z burdeli na przedmieściach Monachium, czy tam Berlina to jak ostatnie szmaty. Oni lubią posiadać,
dominować. Potrafią to jednak robić też z klasą. W naszym przypadku w zasadzie każde spotkanie było poprzedzane
kolacją, czy jakimiś innymi rozrywkami. Dla mnie ważne było też zapewnienie, że dziennie nie będzie więcej
niż jeden klient. Moja koleżanka z mieszkania trochę narzekała tylko na jednego ze swoich facetów, który miał ją
na szybkie oralne spotkania w czasie pracy. Z drugiej strony, ileż ona miała wolnego czasu...
Polki są popularne?
Niewielu klientów wiedziało, że jestem Polką. To wypływało chyba tylko w jakichś już trochę takich przyjacielskich
rozmowach z tymi, u których sypiałam najczęściej. Generalnie miałam na imię Nastia i chyba większość sądziła,
że zaprasza Rosjankę lub Ukrainkę.
Pytanie, czy rodzina wiedziała zdaje się być retoryczne...
Nie wiedzą do dziś i nie dowiedzą się nigdy!
To co im wmawiałaś, że jesteś o tym tak przekonana?
Oni wiedzą, że wszystko zarobiłam dzięki modelingowi, pozowaniu do zdjęć na plakaty, czy do katalogów z bielizną.
3/3
Dlaczego wróciłaś?
Bo lata lecą (śmiech). Dla tego typu klienteli liczy się najwyższa jakość, a 28-latka to już nie ten target. Kiedy kończą
się najważniejsze zaproszenia zostaje przejście do burdelu lub zmiana branży. Ja po pięciu latach musiałam powoli
odpuścić.
Odejście nie było chyba łatwe?
Dlaczego? Ta branża, prostytucja... ona ma tysiące oblicz. Jasne, że zastraszane, czy porywane z Bałkan dziewczyny,
za które w jakichś spelunach płaci się po 15 euro i muszą obsługiwać tłum klientów jak automaty nie mają łatwej
drogi wyjścia. Jeśli chcą rezygnować, a często przecież nawet nie chcą zaczynać tego robić, to w grę wchodzi raczej
ucieczka. A dziewczyny takie jak ja robią to, co chciały i powinny wiedzieć kiedy i jak skończyć.
Wystarczy chcieć?
No tak łatwo nie jest. Chęci to jedno, możliwości drugie. A możliwości zależą od tego, jak żyło się dotąd.
Jeśli dziewczyna ma odłożone pieniądze, potrafi robić coś więcej poza tym, to kiedy zamierza zerwać z branżą ma
wiele otwartych dróg. Ja postawiłam na powrót do kraju i uruchomienie własnego biznesu. Ważne były tu też
oszczędności i absolutny brak długów w rodzinie, który niezwykle pomaga na starcie.
Przeszłość Cię nie ściga?
A jak miałaby to robić? Sypiałam głównie z biznesmenami, rentierami, jakimiś lekarzami, czy prawnikami. Raczej ich
nie spotkam na polskiej ulicy, a jeśli to albo mnie nie poznają, albo się po prostu uśmiechniemy do siebie. A z agentem
rozstaliśmy się w przyjaźni, do dziś czasem wyjeżdżam na weekendy do Monachium, to umówimy się na kawę,
czy kolację.
Artykuł pochodzi ze strony:
prostytucji-na-emigracji-wywiad
Data wydruku: 9 lipca 2016