M.ZDZIECHOWSKI
RELIGIA I SZTUKA
W sprawie Legend
» Niemojewskiego ■
■
W K R A K O W I E ,
C Z C I O N K A M I
D R U K A R N I
> C Z A S U <
1902.
5W
xm
N A K Ł A D E M AU TOR A.
O d p o w i e d ź moją na ankietę »Krytyki« w spra
wie konfiskaty
Legend
Niemojewskiego poprze
dzam ściśle z nią wiążącą się odpowiedzią na inną
ankietę o stosunku religii do sztuki, z którą zwrócił
się był do mnie przed dwoma laty przyjaciel mój
Gabryel Sarrazin, w imieniu redakcyi pisma
L a
łerre nouvelle,
ówczesnego, a dziś już nie istnie
jącego organu młodych idealistów francuskich.
Odpowiedź ow ą pisałem po francusku, więc też
przedrukowuję tu
z Terra nouvelle
jej tekst pier
wotny, dodając do tego przekład polski, dokonany
przez X. Ignacego Charszewskiego i umieszczony
przezeń w pięknym jego szkicu
R eligia i Sztuka,
który wyszedł
w S/owic warszawskiem
7
.
r. 1901,
Nr. 5 8 - 6 0 .
UNE FOI CONFESSIONELLE EST ELLE
INDISPENSABLE a L’ ESSOR DE L’ART ?
J e distingue dans le sentiment religieux l ’6l6-
ment social et l’llgment m6taphysique, qui corre
spondent aux deux directions fondamentales de
l’esprit humain: le r6alisme et l’id6alisme. Selon
la preference que l’art peut avoir pour l’un ou
l’autre de ces elements, on cherche dans la reli
gion soit un frein aux passions et une base pour
l’ordre social et politique, soit la v£rit6 supreme
sur Dieu et le monde, c’est-^-dire une direction
« R o z ró ż n ia m w u c z u c iu re lig ijn e m d w a p ie r w ia s tk i:
s p o łe c z n y i m e ta fiz y c z n y , k tó r e o d p o w ia d a ją d w u z a s a d n i
czy m k ie ru n k o m u m y s tu lu d z k ie g o : re a liz m o w i i id e a liz m o w i.
S to so w n ie do teg o , k u k tó re m u z ty c h p ie rw ia s tk ó w p rz e
c h y la się sz tu k a , p o sz u k u je m y w re lig ii j u i to w ę d z id ła d la
n a m ię tn o śc i, o ra z p o d sta w y d la p o rz ą d k u sp o łe c z n e g o i p o
lity czn eg o , j u i to n a jw y ż sz e j o B o g u i św ie c ie p ra w d y , n a
d ającej ż y ciu w e w n ę trz n e m u k ie ru n e k . R z eczą je s t o c z y w istą
i n a t u r a l n ą , i i p ie rw sz y z ty c h ż y w io łó w p r z e w a ia w u m y -
sło w o śc i w ie lk ic h P a p ie ź ó w , p ra w n ik ó w i m ę ió w s t a n u ;
p o d czas g d y ó w d ru g i d r o is z y je s t m isty k o m i w ięk szo ści
Ś w ię ty c h .
N iem n iej o c z y w is te m je s t ró w n ie ż , i e w ła ś n ie
p ie rw ia s te k m e ta fiz y c z n y u c zu cia re lig ijn e g o w c h o d z i w b e z -
de la vie int^rieure. II est Evident que le premier
616
ment prddomine chez les grands papes, les 16-
gistes et les politiciens; le second, par contre, est
plus cher aux mystiques et a la plupart des saints.
II est non moins Evident que c’est l’6l6ment m6-
taphysique du sentiment religieux, qui se trouve
en rapport imm6diat avec l’art; or, ii mon avis,
il ne peut avoir sur l’art q u ’une influence salu-
taire et vivifiante.
L ’Art, c’est l’intuition de l’lnfini. De la pro-
fondeur et de la vivacit6 de cette intuition depend
la puissance de l'essor lyrique. Or, je ne le vois
nulle part aussi imp^tueux que dans la po6sie h£-
braique. S ’6lancant vers l’Au-DeI&, elle d^couvre
dans les abimes de l’infini non un principe des
choses, abstrait et d6nu6 de vie, non une divinity
inconsciente ou demi-consciente ensevelie dans un
Nirvana panth^iste, — mais un Dieu personnel,
p o śre d n ie s to s u n k i ze s z tu k ą : o tó ż, z d a n ie m m o je m , m oże
o n m ieć n a sz tu k ę je d y n ie w p ty w z b a w ie n n y i o ży w cz y .
•■Sztuka — to in tu ic y a N iesk o ń czo n o śc i. O d g łęb o k o ści
i s to p n ia o ż y w ie n ia tej in tu ic y i z a w is ła p o tę g a liry c z n e g o
p o lo tu . N ig d zie z a ś n ie z n a jd u ję ta k p o tę ż n e g o ro z m a c h u ,
ja k w p o ezy i h e b ra js k ie j. W z b ija ją c się w z a ś w ia ty , o d n a j
d u je o n a w p r z e p a s tn y c h p rz e s trz e n ia c h n ie sk o ń c z o n o śc i —
n ie o d e rw a n y i m a r tw y p o c z ą te k w s z e c h rz e c z y , n ie b ó stw o
n ie ś w ia d o m e lu b p ó ł- ś w ia d o m e , z a to p io n e w p a n te isty c z n e j
n ir w a n ie , lecz B o g a o so b o w e g o ,
ż y w e u rz e c z y w is tn ie n ie
n a jw y ż s z y c h tę s k n o t d u sz y , O jc a n ie b ie s k ie g o ... K ró l-p s a l-
m i s t a , ro z m y śla ją c o B o g u , w p a d a w z a c h w y t , k tó re m u
ró w n e g o n ie m a w d z ie ja c h p o e z y i. a w k o n te m p la c y i tej
w y r y w a m u się z p rz e p e łn io n e j e k stazą p ie rsi ó w w s p a n ia ły
—
7
—
la realisation vivante des aspirations supremes de
Гйше, le Pere celeste....... Et la contemplation de
ce Dieu prosterne le Roi-psalmiste en une extase
qui n’a pas d’egale dans l’histoire de la po6sie;
elle lui arrache ce cri sublime, que tout homme
est menteur,
Om nis homo m endax
(Ps. 115), qui
cherche й exprimer l'lnexprimable.
Cette idee de Dieu constitue aussi le fond du
christianisme. Elle jette un eclat foudroyant sur
l’abtme incommensurable, qui separe la creature
dont »les jours dedinent comme l’ombre« (Ps. 101),
du Createur, »qui change les cieux et la terre,
comme un manteau« tandis que Lui demeure eter-
nellement le meme. Par cela meme, cette con
ception de la Divinite deroule devant l ’ame, qui
cherche la perfection, des horizons infinis et igno
res de toutes les autres conceptions de Dieu et
de la vie.
o k r z y k :
O m n is hom o m e n d a x !
t. j. k ła m c ą je s t w szelk i
c z ło w ie k , g d y u siłu je w y ra z ić N ie w y p o w ie d z ia ln e .
» T a sa m a id e a B o g a je s t ró w n ie ż p o d sta w ą c h ry s ty a -
n iz m u . R z u c a o n a p io ru n u ją c y b lask w n ie z m ie rz o n ą p rz e
p aść, dzielącą stw o rz e n ie , k tó re g o »dni sc h o d z ą ja k o cień«
(P s. 101, 1 2 ), od S tw ó rc y , k tó ry « o d m ien ia ziem ię i n ieb io sa ,
jak o o d zien ie» (2 7 ), p o d czas g d y S am p o z o s ta je w ie k u iś c ie
n ie z m ie n n y m . Ju ż p rz e z to sa m o ro z ta c z a ta k ie p o ję c ie B ó
s tw a p rz e d sz u k a ją c ą d o sk o n a ło śc i d u sz ą w id n o k rę g i n ie s k o ń
czone, o b ce w s z y stk im in n y m p o g lą d o m n a B o g a i ży cie.
K ró tk o m ó w ią c , c h rz e ś c ia ń s k a id ea B o g a d a je sz tu c e in tu ic y ę
n ie sk o ń c z o n o śc i w y ją tk o w o g łę b o k ą i sz c z e g ó ln ie p o tę ż n ą .
« W sz a k ż e w z y w a ją c d u sz ę do ży c ia w y ż s z e g o i do
k o n te m p la c y i, p rz e k ra c z a ją c e j g ra n ic e ro z u m u , w s p ie ra je d n o -
En un mot, l ’idće chrćtienne de Dieu inspire
k
1’ art une intuition de 1’Infini particuliśrement
intense.
Mais, tout en invitant 1’ame £i une vie supć-
rieure et ći une contemplation, qui finit par dćpasser
les limites de 1’intelligence et de la pensće, le
christianisme — et c’est sa supćrioritć — vient
en meme temps au secours de la faiblesse humaine,
en faisant descendre des Cieux le Dieu tout-puis-
sant et en l'humanisant dans la personne du Divin
Mćdiateur, qui est »la V o ie, la Vćritć et la Vie«.
Le Christ, c’est la personnification concrete et abso-
lument parfaite de 1'Idćal, c’est le guide E te rn e l....
Et entre le Christ et les hommes s ’ćtend
la milice lumineuse des Elus, des Saints, comme
les appelle l’ Eglise catholique, — ces vćritables
»surhumains«, qui reprćsentent, chacun ći sa ma-
niere, les innombrables aspects de l’Idćal.
c z eśn ie c h ry sty a n iz m (i to je st jeg o w y ższo ść n a d s ta ry m
ju d a iz m e m ) sła b o ść lu d z k ą z s tą p ie n ie m z N iebios w s z e c h
m o c n e g o B oga, w c ie lo n e g o w o so b ie B o sk ieg o P o śre d n ik a ,
k tó r y s ta l się « D ro g ą , P ra w d ą i Ż y w o te m » (J a n , X IV , 6 ).
C h r y s tu s je s t k o n k re tn e m i b e z w z g lę d n ie d o s k o n a le n i u o s o
b ie n ie m id e a łu i P rz e w o d n ik ie m w ie k u is ty m .
»A p o m ię d z y C h r y s tu s e m i lu d ź m i ro z w ija się św ie tn e
w o js k o W y b r a n y c h , Ś w ię ty c h — ja k ich z o w ie K o śció ł k a
to lic k i — ty c h je d y n ie p r a w d z iw y c h «N ad lu d zi» , z k tó ry c h
k a ż d y n a sw ó j sp o só b o d b ija w so b ie co raz o d m ie n n e , a n ie
sk o ń c z e n ie ro z m a ite s tr o n y id eału .
« S tre szcza m się . Je ż e li id ea B oga, k tó re g o im ię je st
« św ię te, lecz stra sz n e » (P s . 98, 3 ), czy n i w ie lk o ść i p o d n io -
sło ść p o ezy i h e b r a js k ie j, to z ro z u m ie n ie i p rz e d sta w ie n ie tr y -
—
9
—
Je me resume. Si l’idee de Dieu, dont le nom
»est saint, mais
terrible
« fait la grandeur de la
podsie hebrai'que — la comprehension et la re
presentation de l’elan triomphal des ames eiues
vers Dieu vient completer la conception de l’An-
cien Testam ent; et, dans la poesie chretienne, la
grace s’unit
la grandeur. Le Seigneur, devant
la face duquel »nul homme ne sauraTt etre justifie»
(Ps. 142), puis le Christ, l’homme-Dieu, enfin les
saints — les Surhumains — voil<i trois elements
grandioses pour inspirer l ’art des nations chr6-
tiennes.
D ’entre les confessions chretiennes, c’est le
catholicisme qui offre le plus de ressources a la
realisation de cet ideal. Dans les mysteres de la
foi catho'lique, (et notamment dans le mystere du
Saint-Sacrement) Dieu se donne plus entierement
^ l ’homme; et l’homme se sent porte par h\ meme
u m fa ln e g o d u sz w y b ra n y c h lo tu do B o g a u z u p e łn ia m y śl
S ta re g o T e s ta m e n tu , — i d zięki te m u w p o ezy i c h rz e -
śc ia ń sk ie j do M a je sta tu p rz y b y w a w d z ię k . T a k w ię c : P an ,
p rz e d k tó re g o ob liczem ’ n ie u sp ra w ie d liw i się ż a d e n żyjący»
(P s . 142, 2 ), n a s tę p n ie C h ry s tu s czy li B ó g - c z ło w ie k , w re sz c ie
Ś w ięci, o w i N a d lu d z ie — o to trz y w s p a n ia łe ż y w io ły k u
n a tc h n ie n iu sz tu k i lu d ó w c h rz e ś c ia ń sk ic h .
»Z p o śró d zaś c h rz e ś c ia ń sk ic h w y z n a ń , n a jw ię c e j do
u rz e c z y w is tn ie n ia te g o id e a łu ś ro d k ó w d a je k a to lic y z m . W ta
je m n ic a c h w ia ry k a to lic k ie j, a zw ła sz c z a w p rz e d z iw n e j t a
jem n icy N a jśw . S a k ra m e n tu , B óg n a jp e łn ie j o d d a je się lu d zio m ;
a czło w iek n a w z a je m , cz u je się p rz e z nią n a jb a rd z ie j s k ło n
n y m do m iłości i w d zięcz n o ści w z g lę d e m B oga. T u je st
ź ró d ło te g o d u c h a sa m o z a p a rc ia i m iło sie rd z ia , te g o -s z a -
I O
& plus d ’amour et de reconnaissance envers Dieu.
Voih'i la source de cet esprit de renoncement et
de charity de cette »foiie de l’amour« que le Pere
Lacordaire exaltait dans le catholicisme et dont
l'Eglise n’a cess6 de donner de magnifiques exem-
ples. Les courants protestants, qui ont 6t6, au
dlbut, une protestation courageuse contre l’omni-
potence de l'Eglise et les abus du clergg, ont fini
par s’allier aux passions r£voltdes contre l'lddal
asc6tique de la perfection trac6 par la religion ca-
tholique. Cet Id£al, l’Eglise l’a gard6 jusqu’4 nos
jours. II a guide ceux qui fuyaient le monde, afin
de prier dans la solitude pour les pech£s des
hommes
(o beata solitudo, o sola beat it ti do)
—
et ceux qui, enflamm^s par une sainte piti£, s’£-
lancaient dans le monde, afin de. consoler les
humbles et de chatier les puissants.
le ń s tw a m iło ści» , k tó re w k ato lic y z m ie ta k w y s ta w ia ł O .
L a c o rd a ire , i k tó re g o św ie tn y c h p rz y k ła d ó w K o śció ł n ie p r z e
s ta ł w y d a w a ć .
P rą d y b o w ie m p ro te sta n c k ie , k tó re zaczęty
b y ty o d w y s tą p ie n ia ze śm ia ty m p rz e c iw w sz e c h m o c y K o
śc io ła i n a d u ż y c io m k le ru p ro te ste m , sk o ń c z y ły n a sp rz y m ie
rz e n iu się z n a m ię tn o śc ia m i, z b u n to w a n e m i p rz e c iw id eało w i
asc e ty c z n e m u d o sk o n a ło śc i, ja k i w sk a z a ła re lig ia k a to lic k a .
Id e a łu te g o K o śció ł strz e g ł i z a c h o w a ł go aź d o d n i n a sz y c h .
P ro w a d z ił o n ty c h , k tó rz y u c iek ali o d św ia ta , ab y się m o g li
w sa m o tn o śc i m o d lić za g rz e c h y lu d z k ie (»o b e a ta so litu d o ,
o so la b e a t i t u d o ! «), i ty c h , k tó rz y , z a p a le n i św ię tą g o rli
w o ś c ią , w św ie cie p o z o s ta w a li d la n ie s ie n ia p o c ie c h y m a
lu c z k im i k a rc e n ia m o ż n y c h .
En consequence, et pour r6pondre £i l ’impor-
tanle question par laquelle vous demandez »si une
foi confessionnelle est indispensable £i l’essor de
l’Art«, — je reponds:
O ui, elle I’est bien souvent.
L ’ideal moral et religieux, tel qu’il a ete concu
par le catholicisme, prete des ailes puissantes & l’ar-
tiste chaque fois q u ’il veut s’elever vers les regions
les plus pures de la vie interieure. II faut etre un
gdant comme T o ls to i, pour savoir y penetrer de
ses propres forces.
Mais, cet ideal a-t-il ete realise dans l’Art et
y a-t-il donne les preuves de sa superiorite? Oui
— dans l ’architecture de vos magnifiques cathe-
drales gothiques, dans la peinture religieuse de
l’ ltalie et de l’Espagne, dans la
D iv in e Comedie
de Dante. Et je me permcts de citer ici une re-
marque ingenieuse de Frederic Ozanam : »Le chan-
»tre du
Paradis perdu,
voulant decrire les portes
—
1 I
—
"W y c h o d z ą c z te g o z a ło ż e n ia , w o d p o w ie d z i n a d o
n io słe p y ta n ie : »Czy w ia ra w y z n a n io w a je s t n ie o d z o w n y m
w a ru n k ie m p o lo tu s z tu k i? - — o św ia d c z a m , iż je s t n im b ard zo
często . Id e a ł m o ra ln y i re lig ijn y , ta k i, ja k go p o ją ł k a to lic y z m ,
u ż y c z a a rty śc ie p o tę ż n y c h s k rz y d e ł w ó w c z a s , g d y zech c e
w z n ie ść się w n a jc z y stsz e , n a d z m y sło w e k ra in y ży c ia w e
w n ę trz n e g o . T rz e b a b y b y ć ta k p o tę ż n y m , ja k T o łs to j, a ż e b y
w te sfery o w ła s n y c h siła c h p rz e n ik n ą ć .
"A le, czy te n id eał u rz e c z y w is tn ił się w sz tu c e i czy
zło ż y ł sw o je j w y ższo ści d o w o d y ? O w sz e m , w y k a z a ł się w a r
c h ite k tu rz e w s p a n ia ły c h tu m ó w g o ty c k ic h , w m a la rs tw ie re -
lig ijn e m W io c h i H isz p an ii, w «B oskiej K o m edyi» D an teg o .
« P o zw o lę so b ie p rz y to c z y ć tu ta j g łę b o k ą u w a g ę F r y
d e ry k a O z a n a m a : « Ś p iew ak R a ju straco n eg o » — m ó w i o n —
»de l ’Enfer, s’£puise en images gigantesques. II
»forme les portes de neuf couches de m6tal et de
»diamant; il y met une palissade de feu; il y fait
»asseoir ces deux monstrueuses figures': la Mort
»et le P6ch6, et il ne rdussit qu’i'i 6tonner ses
»lecteurs. Dante, au contraire, ne d6crit rien. II
»n’a besoin ni du fer, ni du feu; il lui suffit d’une
«inscription de neuf vers, et il nous laisse con-
»stern6s!»... Et en effet, puisque ses vers immortels
lui sont dictds par ce frisson d'6pouvante infinie
que cause
un esprit fascin6 par la splendeur de
l’ame mystiquement unie a Dieu, la vision de la
chute de cette ame, alors q u ’elle se s^pare volon-
tairement de son prototype 6ternel.
Malheureusement, l’inspiration catholique n’a
touch6 jusqu’ti present que fort peu les regions
de la podsie. La raison en est bien simple. On
a eu le tort d’allier, en Art, les deux 616ments
—
12
—
ch c ą c o p isa ć P iek ło , w y s ila się n a p o tę ż n e o b ra z y . S ta w ia
p o tr ó jn e w ro ta o d ziesięciu z a m k a c h z k ru sz c u i d y a m e n tó w ,
tw o rz y w a ł o g n isty , sa d z a ta m d w ie p o tw o rn e p o s ta c ie : G rzech ,
z ro d z o n y z m ó z g u s z a ta n a i Ś m ierć , sy n a g rz e c h u , — i w r e
zu lta c ie ty lk o z a d z iw ia c z y te ln ik a . D an te, p rz e c iw n ie , niczego
n ie o p isu je . Je m u n ie p o trz e b a a n i ż elaza , a n i p ło m ie n i; w y
s ta rc z a m u d z ie w ię c io w ie rsz o w y n a p is i ju ż n as w strz ą sł.»
W s trz ą s ł, bo te w ie rsz e n ie ś m ie rte ln e p o d y k to w a ł m u ó w
d reszc z n ie sk o ń c z o n e j trw o g i, jak i w u m y śle , o c z a ro w a n y m
b la sk ie m d u sz y , złączo n e j m isty c z n ie z B ogiem , w y w o łu je
w iz y a jej u p a d k u , s k o ro się d o b ro w o ln ie od w ie k u iste g o
sw e g o p ie rw o w z o ru o d e rw a ła .
"N ie ste ty , n a tc h n ie n ie k a to lic k ie , z a le d w ie do tej p o ry
d o tk n ę ło k ra in p o ezy i. P o w ó d teg o b a rd z o p ro sty . Z łą czo n o
—
13
—
constitutifs du sentiment religieux, que j’ai dćfinis
plus haut. Si l’on confesse les vćritćs transcen-
dantes de la religion, on est entrainć par 1& meme
^ vouloir les appliquer bientót a l ’ordre social,
et cette pente conduit rapidement aux combinai-
sons de la politique, souvent aussi ćloignćes de
l’art que de la religion.
-- A u dćbut de notre
siecle, l’ćcole romantique allemande, guidće par
un sentiment profond et religieux de l’Infini, et
dćgoutće de la sćcheresse du rationalisme prote
stant, se tourna vers le catholicisme, pour plonger
ensuite dans une politique rćactionnaire et y per-
dre son charme et son ćlćvation. T e l fut it peu
pres chez vous le cas de Chateaubriand.
Voil& pourquoi je trouve que M. Huysmans
a eu rćcemment une idće heureuse, en sćparant
dans son liv r e :
E u Route,
les platitudes de la
religion, telle qu’elle est professće par la foule et
n ie słu sz n ie w sz tu ce o b a e le m e n ty sk ła d o w e u c z u c ia r e lig ij
n e g o : sp o łe czn y i m etafizy czn y , o k tó ry c h b y ła m o w a n a p o
c z ą tk u . W y z n a w c y n a d z m y s to w y c h p ra w d re lig ijn y c h ra d z ib y
c o ry c h le j p rz y sto s o w a ć je do p o rz ą d k u sp o łe czn eg o , d a ją c
się zaś p o ciąg n ąć te n d e n c y o m sp o łe c z n y m , ła tw o po tej p o
ch y ło ści sta c z a ją się k u w y r a c h o w a n io m p o lity c z n y m , z a
zw y czaj ró w n ie o d d a lo n y m o d sz tu k i, ja k i od re lig ii. Na
p o c z ą tk u n aszeg o w ie k u (X IX ), n ie m ie c k a sz k o ła r o m a n ty
czn a, w ie d z io n a p rz e z g łęb o k ie p o czu cie n ie s k o ń c z o n o śc i,
a z ra ż o n a o sc h ło śc ią p o te s ta n c k ie g o ra c y o n a liz m u , z w ró c iła
się k u k a to lic y z m o w i po to ty lk o , ab y się p o g rą ż y ć w p o li
ty c e re a k c y jn e j i w te n sp o só b sw ó j c z a r i sw o ją w z n io sło ść
z a tra c ić . P o d o b n ie m n iej w ięcej sta ło się u w a s z C h a te au -
b ria n d e m .
—
14
—
souvent enseign6e par ses repr^sentants officiels,
de la religion mystique des ames £lues, qui fleurit
dans les solitudes de la vie contemplative des mo-
nasteres. En d^voilant les saveurs de la contem
plation catholique, il a atlir6 vers elle tous ceux,
qui, rebut^s par la duret6 de l ’6corce, ne se sen-
taient pas capables de p£n6trer dans les dedans
du catholicisme; il a par la meme ouvert un vaste
champ & l ’inspiration et a l’art chr^tien.
Mais, jusqu’a present, c’est le romantisme po-
lonais seul (Mickiewicz, Slow acki, Krasinski) qui
a su dSvelopper sur un fbnd catholique l ’iddal
chr^tien de Tame d61ivr6e du joug de la matiere,
emport^e par le feu de la charit£ au-dessus du
niveau de l’homme, unie Si Dieu et cherchant dans
l ’accomplissement de la volont6 divine son bon-
heur et celui de l’humanit6. C ’est le prom6th6isme
chr^tien. A ujourd’hui & notre 6poque de renaissance
»I d la te g o m n ie m a m , źe H u y s m a n s m ia ł m y śl szczę
ś liw ą , g d y n ie ta k d a w n o w sw ej k sią żce » E n ro u te« o d
d z ie lił p ła sz c z y z n y re lig ii, t. j. re lig ię ta k ą , ja k ą w y z n a je
tłu m i jak iej często n a u c z a ją u rz ę d o w i jej p rz e d sta w ic ie le , —
o d re lig ii m isty c z n e j d u sz w y b ra n y c h , k tó r a k w itn ie w k la
s z to rn y c h ży cia k o n te m p la c y jn e g o u s tro n ia c h .
O d s ła n ia ją c
p o n ę ty k o n te m p la c y i k a to lic k ie j, p o c ią g a o n k u niej ty c h ,
k tó rz y z n ie c h ę c e n i tw a rd o ś c ią łu p in y n ie czuli się u s p o s o
b io n y m i do w n ik n ię c ia w tre ść , w ją d ro k a to lic y z m u , —
a te m sa m e m o tw o rz y ł sz e ro k ie p o le n a tc h n ie n ia sz tu c e c h rz e -
śc ia ń sk ie j.
»A toli do tej p o ry je d e n ty lk o ro m a n ty z m p o lsk i (M i
c k iew icz, S ło w a c k i, K ra siń s k i) u m ia ł ro z w in ą ć n a g ru n c ie
k a to lic k im id e a ł c h rz e śc ia ń sk i d u sz y , w y z w o lo n e j z p o d ja rz m a
—
i s
—
idćaliste basće malheureusement non sur le culte
de 1’homme uni £t Dieu, mais sur celui du
moi\
c’est-ft-dire de 1'homme sćparć de Dieu, ce pro-
mćthćisme chrćtien de la poćsie polonaise aurait
dQ etre particulićrement goutć par les intelligences
supćrieures et opposć й l’individualisme brutal et
bismarckien de Nietzche. Et je suis sur que c’est
cela, prćcisćment, qui attire vers Mickiewicz notre
ami commun M. Gabriel Sarrazin, un des nobles
promoteurs de 1’ Idćalisme en France.
J'acheve par cette remarque, qu'en France,
vous avez eu aussi un illustre ćcrivain, infiniment
supćrieur й Nietzche, comme idćal, et qui pourrait
lui etre opposć parallelement au romantisme po-
lonais: c’est celui qui a brulć d’une haine aussi
ardente que Nietzche pour «l’homme mćdiocre«,
mais q u i , au lieu d’exalter le fćroce
berserker
,
a cćlćbrć le
Saint.
C'est Ernest Hello. De т ё т е
m a t e r y i , w y n ie sio n e j p rz e z m ito ść płom ienni} p o n a d lu d z k ie
p o zio m y , złączo n ej w re sz c ie z B o g iem i sz u k a ją c e j w p e ł
n ie n iu w oli Je g o szczęścia sw o je g o i lu d zk o ści. Je s t to c h rz e -
śc ia ń sk i p ro m e te iz m . D ziś, w e w s p ó łc z e sn y m n a m o k re sie
o d ro d z e n ia id e a liz m u , o p a rte g o , n ie s te ty , n ie n a k u lc ie p o
je d n a n e g o z B o g iem c z ło w ie k a , lecz n a k u lc ie n a s z e g o
j a ,
t. j. czło w iek a, z B o g ie m ro z łą c z o n e g o , d ziś ó w p ro m e te iz m
c h rz e śc ia ń sk i p o e z y i p o lsk ie j p o w in ie n b y sz c z e g ó ln ie j trafić
d o se rca d u sz o m w y ż s z y m i p rz e c iw s ta w ić się b ru ta ln e m u ,
b is m a rk o w s k ie m u in d y w id u a liz m o w i N ietzsch eg o . Je ste m p rz e
k o n a n y ,
i e
te n w ła ś n ie c h a r a k te r ro m a n ty z m u p o lsk ieg o
p o c ią g n ą ł k u M ick iew iczo w i n a sz e g o w s p ó ln e g o p rz y ja c ie la ,
sz la c h e tn e g o k rz e w ic ie la id e a liz m u w e F r a n c y i, G a b ry e la
S a rra z in a .
—
1 6
—
que Lamartine, malgrg la prolixity et la faiblesse
d’une notable partie de ses Merits, est grand parce
qu’il a compost
L e Lac, X fyolemeut
le
Soir,
et
plusieurs autres meditations pogtiques, de meme
Hello s’est inscrit dans la gloire grace cl quelques
pages sublimes de
I’ Homme
et malgr£ les niaise-
ries de maints articles qu’ il forgea & l’usage des
vieilles devotes. — Nulle part je n'ai rencontrg
un auteur qui ait senti et exprim6 aussi profon-
d^ment l’lnfini, Dieu et la mis^re de l’homme qui
se s£pare de Dieu. Fogazzaro seul, dans ses su-
perbes
A scen sion i Umane
pourrait lui etre com
part, mais avec cette difference fondamentale, que
Fogazzaro adore Dieu dans les splendeurs de Invo
lution universelle, tandis que Hello le cherche dans
les profondeurs de l ’ame. »L'Art, dit-il, ne peut
pas ne pas sentir la laideur native de l homme.
II faut q u ’il la dissimule ou qu’ il la foudroie«.
« K ończę u w a g ą , że w e F ra n c y i ró w n ie ż m ieliście p a
n o w ie z n a k o m ite g o p isa rz a , n ie sk o ń c z e n ie w y żej sto ją c e g o
n iż N ietzsch e, a k tó ry b y m ó g t b y ć n a ró w n i z p o lsk im r o
m a n ty z m e m te m u o sta tn ie m u p rz e c iw s ta w io n y . P a la ! o n tą
sa m ą g o rą c ą n ie n a w iś c ią , co i N ietzsch e, k u człow ieczej
m ie rn o c ie i p ła sk o śc i, lecz z a m ia st w y n o sić d zik ieg o b e rse r-
k e ra , w y s ła w ia ł Ś w ię te g o . P isa rz e m ty m — E rn e s t H ello .
P o d o b n ie , ja k L a m a rtin e , k tó ry p o m im o zaw iło ści i m iern o ści
z n a c z n e j części p ism sw o ic h , w ie lk im je s t p rz e z sw o je »Le
L a c » , » Iso le m e n t« , »Soir« i k ilk a in n y c h p o e ty c k ic h r o z m y
śla ń , ta k i H e llo z a p is a ł w d z ie ja c h lite ra tu r y s w e im ię n ie -
ś m ie rte ln e m i z g ło sk a m i, d zięk i p o d n io sły m k a rtk o m sw e g o
« C z ło w ie k a» , p o m im o ck liw o ści lic z n y c h a rty k u łó w , jak ie
u k u ł n a p o c ie c h ę s ta ry c h d e w o te k . N igdziem n ie s p o tk a ł
—
i 7
—
Mais, pour foudroyer, il faut «beaucoup d’ćlan
et beaucoup de simplicitć«, comme s’exprimait
nagućre Gabriel Sarrazin. Or, la simplicity, ajou-
terais-je, provient de cette puretć de coeur qu’ im-
plorait le plus grand poćte lyrique de l ’ Univers,
le Roi-prophćte.
»Cor mundum crea tu me, do-
tnitie«.
i " Mai 1900.
a u to ra , k tó ry b y c z u ł i w y ra z ił ta k g łę b o k o n ie sk o ń c z o n o ść ,
B o g a , o ra z n ę d z ę cz ło w ie k a , k tó ry się o d B o g a o d d a lił. Je
d n e g o F o g a z z a ro , z jeg o p o d n io ste m i «A scen sio n i U m an e* ,
m o ż n a b y z E rn e s te m H e llo p o ró w n a ć , z tą ty lk o za sa d n ic z ą
r ó ż n ic ą , źe ta m te n u w ie lb ia B o g a w e w s p a n ia ło śc ia c h e w o -
lu cy i p o w s z e c h n e j, p o d c z a s g d y H e llo sz u k a G o w g łę b in a c h
d u sz y . « S z tu k a — m ó w i o n — n ie m o ż e n ie c zu ć p ie rw o tn e j
s z p e to ty c z ło w ie k a . M usi ją o n a o sła n ia ć lu b z n iszczy ć» .
»Z eby ją w sz a k ż e z n iszczy ć i z m ia ż d ż y ć , trz e b a « o g ro
m n e g o z a p a łu i o g ro m n e j p ro sto ty » , ja k się n ie d a w n o G a b ry e l
S a rra z in w y ra z ił. O tó ż p r o s to ta — d o d a łb y m , p o c h o d z i z c z y
sto ści se rc a , o ja k ą m o d lił się n a jw ię k s z y całeg o ś w ia ta p o e ta
liry c z n y , k r ó l - p r o r o k : »C o r m u n d u m c re a in m e, D o m in e!»
2
S z a n o w n a Redakcya
K r y ty k i
postawiła pytanie
w ten sposób, że nie może tu być dwóch odpo
wiedzi, bo jakże w zasadzie popierać interwencyę
w ładz policyjnych i prokuratoryi w sprawach sztuki ?
jak nie ubolew ać, że wskutek tego uniemożliwia
ię nieraz wystawienie sceniczne dzieł niepośledniej
wartości?
A jednak, stosując zasadę wolności myśli
i słowa nawet najszerzej, niepodobna nie uznać,
że należy jej stawiać tam ę, gdy przechodzi w swa
wolę — i że byw ają w yp adk i, w których inter-
w encya w ładz staje się potrzebną. S w aw olą zaś
jest pornografia, sw aw olą też utwory bluźniercze,
czyli takie, w których przedmiotem pośmiewiska
staje się rzecz dla człowieka najświętsza — religia,
będąca wyrazem jego najczystszych, najwewnętrz-
niejszych, a najwyżej sięgających aspiracyj do A b
solutu, do Prawdy i Dobra najwyższego.
W y n ik a stąd pytanie, czy p. Niemojewski
dopuścił się w
Legendach
bluźnierstwa.
«Le
gendy» przeczytałem uważnie, niektóre z przy
jemnością. W
K usicielach
szczerze mię zabawiła
przejrzysta, a dowcipna alluzya do naszych sto
sunków politycznych, w
Ząb za ząb
odtworzył
autor nader subtelnie postać starego kapłana, przed
stawiając to zaciemnienie, jakie na duszę człowieka
dobrego i uczciwego naprowadza jednostronne przy
wiązanie do litery prawa, głębokim wreszcie jest
pomysł
Przeklętego,
a zakończenie jego, choć
z nauką Kościoła niezgodne, nie zawiera w sobie
nic bluźnierczego. Znalazłem jednak w książce
p. Niemojewskiego dwa wyrażenia o pochodzeniu
i stosunkach rodzinnych Chrystusa, nie w formie,
lecz w treści swej bluźniercze, przy tem nie w ią
żące się z całością, użyte bez potrzeby, więc chyba
z zamiarem podrażnienia uczuć religijnych czyta
jącego to chrześcianina. Ale, chcąc być pobłażli
w y m , możnaby wyrażenia te, jako wtrącone m i
mochodem, ignorować, zamknąć na nie oczy. Nie
stety nie można tego uczynić wobec całej legendy
Wysłaniec.
W praw dzie
mowa tam o jakimś
Urielu i jakiejś Sunamis, lecz zanadto przypomina
to Zwiastowanie — i z tego powodu jest rzeczą
obrzydliw ą, bluźnierczą, pomimo poetyczności
formy, parodyą jednego z dogmatów wiary kato
lickiej, zamachem na niezachwianie ugruntowaną
w każdem sercu katolickiem cześć dla Przenaj
świętszej Panny. Słyszałem, że treść do Legendy
tej w ziął autor z jakiegoś podania egipskiego, że
podobieństwo przeto do Zwiastowania jest przy
padkowe. Może. W każdym razie z podobieństwa
tego nie m ógł autor nie zdawać sobie sprawy,
a na usprawiedliwienie jego to jedno przytoczyć
m ożna, że pomysł swój przeprowadził w formie
delikatnej i dzięki temu stanął przed nami nie
—
20
—
jako bluźnierca, świadomie depczący rzecz świętą
dla wierzących, ale jako wychowaniec pokłóconej
z Bogiem i religią cyw ilizacyi, z atrofiowanym
przez nią zmysłem m istyc zn y m , niezdolny przeto
do zrozum ienia, a tembardziej do uczczenia m a
jestatu religii, która mu się przedstawia, jako zbiór
mytów, nadających się, co najwyżej, do literackiego
traktowania.
C o do mnie osobiście, to , choć członkiem
jestem Kościoła katolickiego i katolikiem prakty
kującym, choć należę, mówiąc stylem
Naprzodu
do «psiarni klerykalneju, jednak tak jestem od
lat młodzieńczych oswojony z bezwyznaniowością
i antyreligijnością dzisiejszego pokolenia, z tem
piętnem kalectwa duchowego, które wskutek tego
noszą rozmaite jego w ytw ory literackie i arty
styczne, że poniekąd utraciłem w tym względzie
w rażliw ość i po przeczytaniu
Legend
nie przy-
szłoby mi do g ło w y dzwonić z tego powodu na
alarm. A le rozmawiałem niedawno z człowiekiem,
którego wysoce poważam, znacznie starszym ode-
mnie, nie biorącym bezpośredniego udziału w życiu
literackiem i publicznem, lecz wszechstronnie w y
kształconym, głęboko religijnym i bardzo prawym.
I człowiek ten z bólem i szczerem oburzeniem
m ów ił mi o
L egendach
, a w akcyi, która do
prowadziła do konfiskaty książk i, w ziął pewien
udział. Uczucia jego są dla mnie miarą uczuć
ogółu wykształconej a gorliwej społeczności kato
lickiej — i dla tego nie dziwię się i nie mogę
potępić jej protestu przeciwko
Legendom.
Korzystając jednak z uprzejmości Redakcyi,
przenoszę kwestyę na inny grunt. P y t a m , czy
wolno, czy poczucie taktu moralnego pozwala,
ażeby autor stojący poza religią i poza Kościołem
poruszał w utworach artystycznych, więc prze
znaczonych dla szerokich sfer, dogmaty religijne
i wskutek tego — nieraz bez św iadomości, albo
na w p ó ł świadomie — przedstawiał je w sposób
bluźnierczy i obrażał uczucia, stanowiące dla ogółu
społeczeństwa
sanctuarium
życia wewnętrznego.
Odpowiadam na to sta n o w czo : nie. Do
sanctua
rium
tego nie należy wkraczać o b c e m u , gdyby
zaś koniecznie uczynić to pragnął, niech nauczy
się przyzwoicie tam się zachowywać, niech milczy,
albo niech z uczuciem życzliwości postara się
wniknąć w istotę tego, co się tam odbywa, innemi
słowy, niech strząsnąwszy z siebie uprzedzenia,
pozna naukę Kościoła, choćby w najogólniejszych
zarysach, a temsamem odejmie wierzącym pokusę
apelowania do władz.
W s z a k między C hrystusem , tym
Charmant
docteur
Renanowskim , zniżonym do więcej, niż
skromnej roli szlachetnego marzyciela i jednego
z poprzedników Marxa, a Chrystusem, w którym
Kościół uczcił S ło w o wcielone, jest przepaść nie
przebyta. A zatem, w imię obowiązku sumienności,
p. Niemojewski, pragnąc odtworzyć postać C h r y
stusa , powinien b y ł poddać się dobroczynnemu
powiewowi dogmatu i poglądu Kościoła ; powinien
b y ł uważnie przeczytać Ewangelię, gdzie na każdym
niemal kroku spotkałby afirmacyę bóstwa C h r y
stusa: »Ja i Ojciec to jedno«, powinien też był
z odrobiną dobrej woli przejrzeć
Wieczory nad
Lemanem
X. Maryana Morawskiego, ten najpię
kniejszy owoc apologetyki u nas i zastanowić się
nad tem, jak głęboki nasz a świętobliwy myśliciel
pisał o postaci C h rystu sa : »w której jest pełnia
wszech przedmiotów,
jakie ludzkość posiada«.
Piętnem wszelkiego stworzenia jest ograniczenie;
dlatego istotę wszelkiej indywidualności stanowi
wybujanie jednych przymiotów i cech , a cofanie
się, zanik, lub brak innych, dla tego człowiek
każdy jest dzieckiem swego czasu i narodu, —
jeden Chrystus jest uniwersalny, należy do wszyst
kich epok i n a r o d ó w : «wszędzie jest w nim coś
niedościgłego, nigdzie nie widać g ra n ic ; wszędzie
przeziera A b s o l u t " . . . »i ztąd to biedna sztuka
ludzka, i pendzel, i pióro, przyw ykłe charakte
ryzować indywidualności przez ich ograniczenia,
przez cząstki ideału, które się w nich odbijają, są
zdekoncertowane i bez środków wobec Ideału sa
mego, w którym, jak energicznie wyraził się św.
P a w e ł , mieszka wszystka pełność Bóstwa cie
leśnie». . . .
I to pojęcie o Chrystusie, jako Słowie wcie-
lonem, nie jest tylko rzeczą wiary, a zatem jakąś
bezpodstawną fantazyą «klechów i klery k a łó w «,
lecz także syntezą długich stuleci rozwoju myśli
ludzkiej w starożytności, ukoronowaniem jej prze
czuć, harmonią cudnych marzeń Platona o świecie
idei, czyli w z oró w i głębokiej nauki Arystotelesa
o entelechjach, czyli organizujących pryncypach
—
2 3
—
rzeczy. W tej samej epoce, gdy apostołowie i O j
cowie kościoła formułują skład wiary i dają pod
stawy dogmatyki, do w yników pod wielu w zglę
dami analogicznych dochodzą w rozmyślaniach
swoich neoplatonicy, a wielki ich poprzednik Filon
wznosi się do pojęcia najwyższej idei
(idea iótuy),
w której się mieści zawartość wszystkich idei, która
jest pierwotnym pierwowzorem świata
(An-iiivnov
nar/adeiy/iO),
ogniwem wiążącem Boga z duchem
ludzkim , cieniem Boga
(oxta
tftof) nie — czemś
więcej jeszcze — drugim Bogiem
(Sn-rcoo^
tftót,*)
pierworodnym (
nnanóynroi
) Synem B oga __ I nie
wątpię, że zapuściwszy się z tą pochodnią wiedzy
historyczno filozoficznej w dziedzinę nauki Kościoła,
nawet pisarz poza religią będący zdoła wyrobić
sobie niejakie wyobrażenie o niezmierzonej głębi
teologii, o jej zawrotnych otchłaniach. Zrozumie
on wówczas i uczci w codziennej liturgii kościelnej
najwspanialszy, jaki istnieje, poemat duszy tęskniącej
za Ojcem niebieskim i wznoszącej się do niego za
pośrednictwem S y n a , w mistycznej spółce z Jego
ofiarą — a w duszę jego zejdą promienie koją
cego ciepła z książki najbardziej po Ewangelii
przez wierzących czytanej i kochanej — z »
N a
śladowania Chrystusa
«, czyli T eg o , który, jako
S ło w o wcielone, jest wspólnym dla całego rodu
ludzkiego wzorem — i nietylko z
wA'aślado
7
oania«,
ale z modlitw i rozm yślań, które znajdujemy
w każdej niemal książce do nabożeństwa, — i oto
teraz cisną mi się pod pióro słowa z mego
M a
nuale precum,
nie dające się w niepospolitej swej
-
24
—
sile i zwięzłości przetłomaczyć na język nasz —
słowa papieża Klemensa XI, ofiarującego Stwórcy
wszystkie myśli swoje, słowa i uczynki
»Cogitanday
u t sin t ad T e ; dicenda, ut sin t dc T e
;
facienda,
ut sin t secundum Te; feren da ut'sintpropter Tc«...
I jakże tu przypuścić, ażeby ludzie, z których
składa się społeczność kościelna, i którzy w tego
rodzaju modlitwie i skupieniu spędzają codziennie
choćby krótką tylko chw’ilę , mogli być całkiem
obcy dobrym natchnieniom i m yślom ! W praw dzie
nie przetworzyli oni dotąd ziemi w to «miasto
B o ż e « , które opisał i za którem w zdychał naj
większy z gieniuszów kościoła — św. Augustyn,
ale dążą ku niemu. Padają i grzeszą, bo ludźmi
są i wplątani w tragedyę nieskończonej nędzy
i nieprawości ludzkiej. Sumiennie jednak możemy
przeciwnikom naszym odpowiedzieć, że nigdy
i nigdzie nieskończoność tej nędzy naszej nie zo
stała odczutą tak głęboko i wszechstronnie, jak
w Kościele, i nigdy i nigdzie nie stawiano przed
człowiekiem ideału tak szczytnego, jak też w K o
ściele. A b y się przekonać o tem, dość zajrzeć do
pierwszej lepszej książki ascetycznej.
Otóż poczucie tej płynącej ztąd dobroczynnej
mocy, którą K ościół może wyłaniać z siebie i którą
obdarza tak jednostki w ich życiu wewnętrznem
i walce z grzechem, jak społeczeństwa w ich dąże
niach do urzeczywistnienia dobra powszechnego —
poczucie to pociągało ku Kościołowi — nieraz
z siłą niepospolitą — ludzi z kierunkiem myśli
i aspiracyami idealnemi. Chyba nikt nie zaliczy
—
2 5
—
St. Szczepanowskiego do tych, że użyję wyrażenia
autora
Legend
— «szalbierzy ducha,
którzy
chwycili na swój p lugaw y sztandar niepokalane
oblicze Chrystusa»*, a jednak człowiek ten w ygłosił,
że kto twierdzi, iż «społeczeństwo może rozwijać
się bez religii, ten staje poza obrębem ogólnego
doświadczenia całej ludzkości®, ponieważ zaś re-
ligia przybiera kształty określonego wyznania, więc
nie zaw ahał się on stwierdzić, że «Polska będzie
zawsze katolicką, albo jej nie będzie».
Idealista ten jeden z najgorętszych, jakich
w ostatnich czasach widzieliśmy, przejął się był
do głębi duchem naszej wielkiej poezyi mesya-
nicznej i kreśląc owe słowa o katolicyzmie Polski,
chciał' być i b ył w spółce z duchem Mickiewicza,
z duchami myślicieli i poetów naszych, z duchem
Polski całej w najczystszych objawach jej życia
i twórczości. Niech się zastanowią nad tem ci, co
roszczą pretensye do przewodniczenia narodowi
i nauczania go o Chrystusie.
Zakończenie.
iespodzianą a wielką pociechą b y ł dla mnie
ten sympatyczny oddźwięk, który odpowiedź moja
na ankietę
K ry ty ki
znalazła w obozie przeciw
ników. W y ra ź n y ujrzałem w tem dowód, że istnieje
punkt, w którym zejść się ze sobą mogą ludzie
rozmaitych kierunków u m y s łu , a tym punktem
jest zrośnięta z duszą tęsknota za nieskończonością,
jest tkwiąca w każdem niezepsutem sercu cześć
dla tych pierwiastków mocy, życia i szczęścia, które
płyną z nieskończonych, przeczystych błękitów, jest
wreszcie wynikające stąd mniej lub więcej uświa
domione, stosownie do wysokości duchowego na
stroju jednostki, przeczucie, że gdzieś, gdzieś nie
zmiernie daleko, poza kresem, jak się wyraża św.
Augustyn,*) widoków ziemi, wody, powietrza i nie
ba, poza kresem nawej wyobraźni i marzeń, tam,
gdzie ustaje mowa, i wszelkie znamię zewnętrzne
i wszystko, co przechodząc, staje się
(quidquid
transeundo jit )
— że tam rozciąga się kraina,
w której życie jest twórczą mądrością wszystkiego,
co było, co jest i co będzie, a mądrość ta jest
*) C onf. IX , 10.
-
2 7
—
przedwieczna, niestworzona, niezmienna, wszech
obecna, jest tern, czem była i tern zawsze będzie
(non fit
,
sed sic est, u t f u i t , et sic erit semper).
A z tą Mądrością przedwieczną dusza w szybkiem
myśli uniesieniu zetknąć się może, gdy zapomni
o sobie i poza siebie przejdzie, przepojona i z a
chwycona wołaniem rzeczy w szystkich, głosem
wielkim głoszących : »nie myśmy stw orzyły siebie,
lecz stw orzył nas T en , Który trwa na wieki...»*)
Na skrzydłach tego głosu wzniesie się dusza ku
Panu, a Pan przemówi do niej już nie przez rze
czy stworzone, a przez siebie samego
(non per ea,
ser per seipsum).
I ztąd owo zachwycenie wielkie,
w którem nauczyciele Kościoła obraz wiekuistej
szczęśliwości przeczuli.
Żądza Boga, ten mistyczny pierwiastek duszy,
to fakt, któremu nikt nie zap rze czy ; im większa
pierwiastku tego moc, tem potężniejszem światłem
jaśnieje dusza, zdobywając z jego pomocą żyw io ły
oporne. Drugim zaś faktem, którego również nie
podobna przy dobrej woli nie uznać, jest to, że
najzupełniejsze, jakie sobie wyobrazić możemy, za
spokojenie owego pędu mistycznego daje religia
katolicka w Sakramencie, ustanowionym przez
Chrystusa na ostatniej Wieczerzy. — W y zn a w c a
C h rystus a , w katolicyzmie moc swoją czerpiący,
niema prawa nie dążyć do urzeczywistnienia sprawy
Bożej na ziemi. Ale tu grozi mu to wielkie nie
bezpieczeństwo, że ideę katolicką może on skaleczyć
*)
16
.
—
28
—
w wirze walk stronniczych, że może ugrząść z nią
w bagnie polityki, ziejącej złością do wszelkich od
miennych zapatrywań i kierunków. Niech więc
idzie ku owemu ognisku mocy, które przy ostatniej
W ieczerzy na wieczne czasy rozniecone zostało
i niech z duszą w niem oczyszczoną, a niedostępną
podmuchom jakiejkolwiek nienawiści zejdzie potem
do walki w imię Prawdy powszechnej, a z tem
hasłem m iłości, które niezrównany mistrz myśli
chrześcijańskiej w yraz ił w nieśmiertelnych słowach:
in certis u n il as, in dnbiis libertas
,
in omnibus
charilas,
— przedewszystkiem zaś
in omnibus
charitas.
Od nas to przecie zależy, ażeby katolicyzm
m óg ł pociągnąć ku sobie ludzi dobrej woli, któ
rych znaleźć można wszędzie, innej zaś ku temu
drogi nie widzę nad owo
in omnibus charilas.
Głęboko i pięknie zadźwięczał niedawno ten
głos miłości w liście pasterskim X. Arcybiskupa
Teodorowicza. W obłędach współczesnych umiał
ten dostojnik Kościoła w yczytać tętno duszy dzi
siejszej, wzdychającej ku sprawiedliwości, i w z y
wając podwładnych kapłanów do pracy nad zro
zumieniem ducha wieku, zalecił im, by nie potę
piali bezwzględnie obłędu, gdy ten jest choć w odro
binie sprzymierzony ze słusznością. «Przystając na
to — słowa X. Arcybiskupa — co słuszne i spra
wiedliwe, a odłączając naleciałości fałszu, w tyglu
waszej myśli rozłączycie kruszec od rudy, a cza
som swoim pokażecie, co kruszcu jest, co złota,
co drogiego metalu, to wszystko wogóle razem,
—
2 9
-
co jedynie nęci umysł, który łatwo przeoczy tru
jącą domieszkę, wszystko to — powtarzam — w y
pływ a z Ewangelii i łaski, wszystko to się odnaj
dzie w tej łask szafarce, jaką jest Kościół katolicki.
A człowiek dzisiejszy, zdetronizowany z tych w y
żyn, na jakie go wzniosła pycha, zbłąkany we
własnym labiryncie, a tęskniący więcej, niż kiedy
kolwiek, za prawdy zdobyczą, otw orzy uszy i serce
ku słuchaniu«__
SP IS RZ E C Z Y .
s t r .
I. O d p o w ie d ź n a a n k ie tę
Terre N o u v e lle :
U n e F o i c o n fe ssio n e lle e s t e lle in d isp e n s a b le a 1’e s s o r
I I. O d p o w ie d ź n a a n k ie tę
Krytyki-.
a p e lo w a n ie do w ła d z p o lic y jn y c h i p r o k u ra to ry i
w s p a w a c h sz tu k i je s t rz eczą u s p ra w ie d liw io n ą .
B I B L I O T E K A
U n iw e r s y te tu
S lą sk lcg c
51
г з»И
nr i n w . : BG - 513241
BG W 5 1 3 2 4 1