EDWARD KLEMP
OKULTYZM
(wyd orygin. 1977)
***UKRYTA STRONA ŻYCIA***
C
ZYT
AMY ŚW
IAT ODWR
OTNIE I MÓWI
MY ŻE NASZWODZI
SPIS TREŚCI:
Przedmowa Autora
Rozdział I. Pierwiastki żywego człowieka
Rozdział II. Umysłowość
Rozdział III. Aura ludzka – Znaczenie barw aury
Rozdział IV. Analiza – samoanaliza
Rozdział V. Dynamika myśli
Rozdział VI. Przenoszenie myśli – telepatia
Rozdział VII. Jasnowidzenie
Rozdział VIII. Magnetyzm
Rozdział IX. Spirytyzm
Rozdział X. Rozwój sił psychicznych
Rozdział XI. Reinkarnacja
Rozdział XII. Prawo karmy
Rozdział XIII. Droga do poznania tajemnic okultyzmu
Zakończenie
Bibliografia
Przedmowa Autora
W roku 1945 rozpoczęta się nowa epoka – epoka energii atomowej, która stworzyła nie tylko
rewolucję pojęć w fizyce, ale nauczyła ludzkość również nowego pojmowania zjawisk świata.
W świetle tych wielkich odkryć mogłoby niektórym wydawać się, że na drodze badań fizycznych
uda się ludzkości poznać wszystkie prawa i tajemnice natury, rządzące wszechświatem, i dojść w ten
sposób do prawdy i szczęścia, którego przecież każdy pragnie.
Wiemy jednak, że nie zawsze wielkie odkrycia przyczyniają się do szczęścia. Udowodniła to II
Wojna Światowa, w której energia atomowa została użyta w złym celu i przyniosła śmierć wielu
ludziom, i to nawet jeszcze długo po zakończeniu wojny.
Pomijając jednak sprawę stałego potencjalnego niebezpieczeństwa, wynikającego z odkrycia
energii atomowej, warto sobie zadać pytanie, czy ludzkość w ogóle może się spodziewać rozwiązania
wszystkich dręczących ją pytań i problemów na drodze odkryć fizycznych. Na to pytanie odpowiada
nasz znakomity fizyk i matematyk prof. Arkadiusz Piekara w książce pt. „Fizyka stwarza nową epokę",
w której tak to ujmuje:
„Gdyby kiedyś, w odległej przyszłości, nauka w swym rozwoju doszła do takiego doskonałego
stanu, że byłaby w możności odpowiedzieć na wszystkie dręczące pytania, dotyczące istoty
otaczającego nas świata, wówczas zniknęłyby, jako zbyteczne, wszystkie światopoglądy: a więc
materialistyczny i spirytualistyczny, realistyczny i sensualistyczny (odbierany zmysłami) itd. Pozostałby
jeden jedyny „ światopogląd naukowy", będący sumą wyników owej doskonałej wiedzy. Uczeni nie
mieliby co robić i dla zabicia nudy obmyślaliby sobie nowe intelektualne rozrywki. Pozostałaby
prawdopodobnie jedna prawdziwa religia, której dogmaty oczywiście byłyby w zupełnej zgodzie z
nauką. Kto by wyznawał inny światopogląd, inną religię – uchodziłby za człowieka nienormalnego.
Wiemy jednak, że ten doskonały, a może nawet nudny stan nie zaistnieje nigdy na świecie; jest on
bowiem nie tylko niemożliwy, ale i niedorzeczny. Bo gdyby nawet nauka doszła do swego idealnego
stanu, w którym wszystkie możliwe osiągnięcia zostałyby dokonane i w którym na każde, z sensem
postawione pytanie, znalazłaby się zadowalająca odpowiedź – to okazałoby się, że nauka osiągnęła
granice, których przekroczyć nie jest w stanie – granice, które już dzisiaj znamy. Granice te zakreśla
zasada nieoznaczoności za pomocą stałej Plancka „h".
A więc, nauka ma zakreślone granice, których nigdy nie przekroczy – ale wyrazu „nigdy" nie
powinno się jednak nigdy używać, więc powiem ostrożniej: tak długo, jak długo do badania
otaczającego nas świata używać będziemy metody, którą dzisiaj określamy mianem naukowej,
metody opartej na postrzeganiu zmysłami i na stosowani logiki ludzkiej. „No, to chyba zawsze tak
będzie „ – pomyśli Czytelnik. I ja, jako naukowiec, tak myślę, ale zasadniczo nie jest wykluczone, że w
przyszłości powstanie nowa metoda poznawania". Takie inne metody poznawania zjawisk świata już
istnieją, i to od czasów bardzo dawnych, ale opierają się one nie tylko na uznanych pięciu zmysłach i
logice, ale bardziej na intuicji i wyższych pierwiastkach duszy człowieka. O tych metodach będzie
mowa w tej książce, która traktuje 0 okultyzmie, nauce bardzo starej i bardziej znanej w dawnych
czasach aniżeli w czasie obecnym, zadufanym w rozum i wyniki doświadczeń laboratoryjnych.
Co oznacza słowo „okultyzm" – można w przybliżeniu dowiedzieć się nawet z małej polskiej
encyklopedii. Encyklopedia ta określa okultyzm (z łacińskiego occultus – – ukryty, tajemny) jako wiarę
w istnienie zjawisk i właściwości o charakterze nadprzyrodzonym (np. jasnowidzenie, telepatia,
mediumizm), dostępnych tylko nielicznym osobom.
Bardziej prawidłowo ujął to zagadnienie „Lexikon Meyera" z 1899 r. W tym leksykonie okultyzm
został określony jako nauka tajemna o dotychczas tylko częściowo jeszcze zrozumiałych przejawach
życia duszy, takich jak hipnoza, telepatia, jasnowidzenie itp. – dla których wyjaśnienia niektórzy
uważają za wystarczające znane siły natury, podczas gdy inni odwołują się do sił tajemnych.
Okultyzm w tym leksykonie został słusznie ujęty jako nauka, tak jak nauką jest psychologia
(greckie psyche = dusza i logos = słowo), która również traktuje o przejawach i zjawiskach duszy.
Określenie okultyzmu jako „wiary w istnienie zjawisk nadprzyrodzonych" jest co najmniej przesadą,
gdyż nie można takich zjawisk jak np. telepatia czy .magnetyzm ludzki lub zwierzęcy zaliczyć do
zjawisk nadprzyrodzonych, skoro w tych dziedzinach zrobiono już tyle doświadczeń i dalej
przeprowadza się je z dobrymi wynikami -ani tym bardziej nie można ich zaliczyć do zagadnień wiary,
skoro pod pojęciem „wiary" rozumiemy wyłącznie związek duchowy, jaki zachodzi między Bogiem a
człowiekiem, a więc takie zagadnienia, których rzeczywiście naukowo ani laboratoryjnie badać nie
możemy. Dla rozwoju okultyzmu nowoczesna wiedza nie stanowi absolutnie żadnej przeszkody.
Przeciwnie, dużo zagadnień z nauki okultyzmu jesteśmy już w stanie naukowo zbadać i uzasadnić. A
warto tą nauką się zająć, gdyż nie ma chyba takiej dziedziny życia, w której ta olbrzymia wiedza nie
miałaby zastosowania. Jednak podczas gdy do przyswojenia sobie wiadomości z ogólnie uznanych
nauk wystarcza nawet średnie uzdolnienie, dobra pamięć i logiczne myślenie, to w okultyzmie od
samej wiedzy ważniejsze są osobiste zdolności intuicyjne oraz wartości moralne.
Dla Polaków zachętę stanowić może fakt, że nasz naród ma pewne walory w tej dziedzinie w
stosunku do innych narodów. Wynika to z prawa dziedziczenia sił psychicznych.
Wiadomo, że na Zachodzie, np. we Francji, Włoszech, Hiszpanii i w Niemczech w przeciągu pięciu
wieków średnich spalono i stracono pod zarzutem uprawiania magu miliony ludzi o wybitnych nieraz
zdolnościach psychicznych. Polaków natomiast cechowała zawsze duża tolerancja w sprawie
przekonań. Uwzględniając więc mniejsze podówczas zaludnienie, łatwo wywnioskować, że narody
zachodnie znacznie osłabiły swoje zdolności okultystyczne.
Natomiast w krajach wschodnich i azjatyckich władcy absolutni z zasady tłumili samodzielność
myśli, stosując system nacisku wobec poddanych. Polska i Wielkie Księstwo Litewskie wciąż
przygarniały różnych zbiegów politycznych i inne tzw. „niespokojne duchy" z Zachodu i Wschodu,
którzy na skutek swojej działalności zmuszeni byli opuścić swoją ojczyznę. Do takich np. należał
kronikarz Gall Anonim. Później wielu zbiegów politycznych dostarczała inkwizycja, rządy carów i
reformacje.
0 predyspozycji narodu polskiego do wiedzy okultystycznej mogą świadczyć dowody z historii.
Wiadomo nam, że jeszcze za czasów piastowskich w wojnach z Niemcami prawie zawsze mieliśmy
mniejszą ilość żołnierzy, gorsze uzbrojenie i mniej środków pieniężnych, a nawet słabszą znajomość
sztuki wojennej. To samo działo się za Jagiellonów i w późniejszych wojnach.
Jaka więc przyczyna równoważyła te różnice, a nawet przechylała szalę zwycięstwa na korzyść
Polaków? Tą przyczyną była, jest i będzie siła psychiczna. Objawiała się ona w temperamencie, w
brawurowej odwadze, przebiegłości i fortelach, opartych na intuicji i wyczuciu psychologii wroga. W
wojnach moskiewskich stale walczono jeden przeciw kilku, a nawet kilkunastu. W walkach z Tatarami,
Turkami i innymi narodami było podobnie.
Mogą co prawda paść zarzuty, że również w Polsce tracono i palono na stosach ludzi oskarżonych
o uprawianie czarów. Były to jednak wypadki sporadyczne i chociaż od XIV wieku stale docierały do
Polski echa o działalności inkwizycji, to aż do połowy XVI wieku nie zajmowano się u nas zasadniczo
sprawami czarów. Przeciwnie, Akademia Krakowska słynęła w ówczesnych czasach z rozwoju
astrologii i alchemii oraz z literatury magicznej czarnoksiężników. Słynny Faust podobno sam ukończył
wydział magiczny w Krakowie około roku 1506. Kazimierzowi Jagiellończykowi postawiono horoskop
astrologiczny w roku 1427. Na dworach Zygmunta Augusta i Stefana Batorego uprawiano „czary".
Anonimowy autor dziełka „Thesarus magicus domesticus" praktykował jako „czarnoksiężnik" przez 37
lat.
Można jeszcze przytoczyć dużo innych przykładów, potwierdzających predyspozycje Polaków do
wiedzy okultystycznej -między innymi i to, że naród nasz jest mniej materialistyczny niż inne narody.
Tę samą myśl wyraża nasz słynny filozof Hoene-Wroński (Polska Mesjanistyczna), który przypisuje
Polsce nawet specjalną misję w Europie.
Przemawia za tym również szczególnie głęboko zakorzeniona w sercach narodu wiara.
Brak rezultatów w osiąganiu wiedzy okultystycznej polega głównie na nieświadomości, względnie
na błędnie obranym kierunku działania, a nie na braku sił psychicznych. Każda jednostka jest zdolna
do uczucia, a ono jest tą siłą, którą osiąga się rezultaty.
Ważne są również osobiste zdolności nadawcze i odbiorcze. I tu są tacy, którzy twierdzą, że
zdolności nadawcze mogą mieć wszyscy po prostu przez działanie myśli, a tylko niektórzy posiadają
zdolność odbiorczą. Jest to pogląd mylny, bo każdy normalny człowiek, który mówi, potwierdza przez
to, że posiada zdolność odbiorczą. Już dziecko odnajduje znaczenie każdego słowa w myśli
wymawiającego je, a na przykład uczenie się języka obcego polega nie tylko na pamięci, ale na
zdolności kojarzenia myśli ze słowem.
Znane jest przysłowie „O wilku mowa, a wilk tu", bo przecież tak często się zdarza, że osoba, o
której się myśli, sama przychodzi lub w inny sposób daje znać o sobie. Przykłady te wyjaśniają, że
przy świadomej pracy w kierunku tak nadawczym, jak i odbiorczym, i przy poznaniu praw, które rządzą
tymi zjawiskami -można osiągnąć efekty lepsze i bardziej niezawodne niż na przykład drogą
przekazów radiowych. Ale te efekty to przecież tylko jeden dodatkowy zmysł – zmysł telepatyczny, a
do okultyzmu prowadzi poznanie co najmniej dwunastu zmysłów, po opanowaniu których zaczyna się
rozwijać rzeczywisty światopogląd.
Jeżeli na przykład porównamy nasze wrażenia ze świata zewnętrznego z wrażeniami, które
odbiera niewidomy, to łatwo zrozumiały, nad czym warto pracować i co nam może dać poznanie tzw.
wiedzy tajemnej.
W opanowaniu tej wiedzy można wybrać kilka metod i różne drogi. Selekcja nastąpi sama, gdyż
każda metoda, która z początku jest niezbędną dla osiągnięcia chociażby częściowego rezultatu, z
czasem okaże się już zbędną, szczególnie dla uzdolnionych.
W średniowieczu i starożytności dla poznania tajemnic świata i wiedzy ukrytej posługiwano się
często różnymi środkami pomocniczymi, takimi jak zioła lub narkotyki. Tego naśladować nie warto!
Filozofii indyjskiej, chińskiej lub innej starożytnej również nie należy ślepo naśladować! Może i miał
rację Radia Jogi – Ramakriszna, który twierdził, że: „Jak nie wykarmisz lwa sianem, tak nie nauczysz
jogi Europejczyka". A znowu nowoczesna metapsychologia i parapsychologia tak daleko odbiegły od
osiągnięć hinduskich, że są one mało przydatne dla poznania okultyzmu. Moc mamy w nich takich
twierdzeń jak identyfikowanie mózgu i duszy, mózgu i rozumu itp.
Nie można oczywiście twierdzić, że nauki te nie są w stanie osiągnąć postępu, ale twierdzić
można, że w stosunku do starożytności cofnęliśmy się w nich znacznie. Nawet obecna filozofia nie jest
już tą siłą twórczą, jaką była w starożytności, bo wtedy opierała się ona głównie na intuicji i wnioskach
z duchowego rozumowania, podczas gdy obecnie dominuje spekulacja, która nie upraszcza myśli,
lecz raczej je gmatwa. Rzeczywista kultura tam tylko może mieć miejsce, gdzie twórczym jest d u c h!
Podstawą dla tworzenia zasad i wprowadzania ich w czyn powinno być kształcenie uczucia i woli.
Mniej pracy mechanicznej, mniej wyrobienia, a więcej intuicji – to jest to, czego nam najbardziej
potrzeba dla osiągnięcia każdego rezultatu. Praca jest również dźwignią uszlachetniającą człowieka,
ale pod warunkiem, że jako podłoże ma pierwiastek miłości bliźniego.
Nic bez przyczyny się nie dzieje i nic nie powstaje-wszystko ma swoje źródło w myśli... Piękno to
harmonia, to duchowe i mechaniczne udoskonalenie, to geometria doskonałości kształtów, to zarazem
właściwa twórczość. „Dusza człowieka – to mikrokosmos, który razem z ciałem jego sięga swoim
embrionalnym rozwojem głęboko w prakorzenie życia organicznego. I nie regularne funkcjonowanie
rozumu, lecz swoboda i naturalna gra wszystkich zdolności duszy wytwarzają ów daleko naprzód i
wstecz sięgający wzrok, który ześrodkował w sobie najgłębszą wiedzę i który nieustannie patrzy w
głąb zagadki".
Nauka i teorie jogów, chociaż świadomie dążą do celu, nie muszą być dla nas ostatecznym
wzorem, gdyż słabym ich punktem jest pogarda dla materii, poprzez którą również wiodą drogi do
poznania wszechświata. Mistyka natomiast, chociaż wyraża i wytwarza siłę z uczucia, sama jednak
jest niezdolna do czynu i zbyt bierna w swej poezji. Natomiast tzw. nauka ścisła daje co prawda
materialne podstawy i możliwości sprawdzania ich, lecz brak wiary i nieufność do danych
pochodzących ze świata niematerialnego powodują jej zacofanie.
Połączenie obydwu tych dróg powinno stworzyć najlepsze wzajemne uzupełnianie się. Autor unika
wszelkich uprzedzeń i tendencyjności, tak charakterystycznych dla wielu obecnych nauk, z wyjątkiem
tych wypadków, gdzie trzeba przeciwstawić się wyraźnej chęci podkopania autorytetu wiary,
świadomemu przekręcaniu faktów lub lekceważeniu czynników etycznych.
Inaczej zresztą być nie może, gdyż bez wiary i etyki – na kłamstwie i złej woli – nic dobrego
zbudować nie można, a w okultyzmie można najwyżej dojść do bardzo ograniczonych rezultatów, na
przykład hipnotycznych, jak to ma miejsce w czarnej magii – takie jest prawo przyrody!
Uznaną przez niektórych dewizę: „Nie sprzeciwiać się złu", również uważam za niedobrą i za
niemoralną zasadę postępowania, zresztą niezgodną z duchem humanizmu. Nie naszą jest co prawda
sprawą osądzać zło i być sędzią bliźniego, ale powinniśmy przynajmniej okazać mu pomoc w
usunięciu zła.
Celem książki jest przygotowanie Czytelnika do samodzielnej pracy okultystycznej. Książka nie
zawiera recept do uchylania nasion – stwierdza ona raczej, że takowe istnieją. Każdy je w sobie
posiada.
Są ludzie, którzy w wyniku wielu walk wewnętrznych i przeżyć stoją już na tak wysokim poziomie
etycznym, że niewiele im potrzeba, by „przejrzeli" – na przeszkodzie stoi jedynie pesymizm i brak
wiary w siebie. Osiągnięcia są zależne od pracy, ale nie mechanicznej, lecz duchowej. Potrzeba do
tego również ambicji, która (choć czasami jest destrukcyjna) w tym jednak przypadku ma być
bodźcem do wysiłków. Kto nie ma ambicji, ten niech lepiej nie zajmuje się okultyzmem, gdyż i tak
niczego nie osiągnie.
Istnieją dwie drogi postępowania: jedna-czynu i zmierzania do doskonałości, druga – biernej
wegetacji na wzór roślin, zależnych od kaprysów otoczenia. Jedna prowadzi do postępu, druga
powoduje zastój.
Jako przykład braku postępu, na przykład w medycynie, można podać fakt, że dotychczas stosuje
się jeszcze przy operacjach sztuczne środki usypiające, między innymi nawet bardzo szkodliwy
chloroform, podczas gdy od mniej więcej stu lat do operacji stosowano już sen somnambuliczny,
wywołany drogą hipnozy.
Tylko niechęć kastowa i słabość etyczna są przyczyną nie stosowania snu hipnotycznego. O
szkodliwości przesądów mogą przekonać Czytelnika fakty podane nawet przez prasę. Otóż jeden z
dzienników donosił, że bandyci uśpili w pociągu kobietę w celach rabunkowych. Odwieziono
somnambuliczkę do szpitala i tam w przeciągu czterech dni budzono nieszczęśliwą kobietę różnymi
środkami sztucznymi. Znacznie prościej i bez szkody dla zdrowia byłoby zwrócić się do któregoś ze
znanych hipnotyzerów, ale nie pozwalała na to pycha lekarska.
Większość ludzi chce mieć stale na wszystko gotową odpowiedź, bezwzględną i prawdziwą, i nie
zastanawia się nawet, skąd ją może otrzymać. „Filozofia, jeżeli nie może odpowiedzieć na wiele pytań,
posiada przynajmniej tę wartość, że stawia nowe pytania, które czynią świat bardziej ciekawym i
odsłaniają sprawy dziwne i obce, leżące tuż pod powierzchnią najzwyklejszych nawet rzeczy,
spotykanych w życiu codziennym".
Odpowiedź na wiele pytań często łatwiej odnajdujemy w sobie samych, gdyż była ona tam już
przedtem gotowa. Wymaga to jednak pracy nad sobą, dużego skupienia uwagi i wytworzenia myśli
krytycznej. Należy pobudzić podświadomość, która rejestruje każdy szczegół i od czasu do czasu
przejawia już opracowany materiał. Musi tu również dojść do głosu ważny czynnik, którym jest
uczucie.
Rozdział I:
Pierwiastki żywego człowieka
Wiemy, że poszczególne nauki posługują się różnymi dowodami. Najwięcej uznania budzą dowody
z przeprowadzonych doświadczeń oraz dowody matematyczne. W niektórych naukach korzysta się z
analogii lub logicznego rozumowania i wnioskowania, a wreszcie w nauce religii operuje się
dogmatami, które trzeba przyjmować „na wiarę", bez możliwości sprawdzenia.
Okultyzm, który głównie traktuje o zjawiskach świata niematerialnego, musi oczywiście w wielu
wypadkach również odwoływać się do twierdzeń dogmatycznych. Nie powinno to jednak nikogo
odstraszać, gdyż twierdzenia te są dogmatami tylko dla początkujących. W miarę wgłębiania się w
nauki okultyzmu uczeń stopniowo sam będzie mógł się przekonać o słuszności przyjętych twierdzeń –
i to, co przyjął „na wiarę" ,stanie się dla niego jasne i pewne, bez komentarzy. W podobny zresztą
sposób przyjmujemy większość danych z różnych nauk, przy czym nawet nie odczuwamy potrzeby
sprawdzania tych danych. Okultyzm daje więc więcej szans dla potwierdzenia zdobytej wiedzy niż
każda inna nauka, wszystko bowiem, czego naucza okultyzm, może każdy sam zbadać i „zobaczyć" –
pod warunkiem jednak, że wykształci w sobie szlachetne uczucia, odpowiednio wielkie siły psychiczne
i wysoki poziom moralny.
Zanim to jednak osiągnie, uczeń musi wyrobić w sobie następujące cechy: skupienie uwagi oraz
wytrwałość i cierpliwość. Wyrobiwszy w sobie te cechy, również Czytelnik może być pewny rezultatów
swoich zamierzeń, bez względu na wielkość tych zamiarów, bo te proste podwaliny stanowią już
pewną zdobycz, gdyż zapewniają rozwój silnej woli, własnego opanowania i są pomocne we wszelkich
postanowieniach.
Ideałem byłby stan, który w następujący sposób określa Swami Wiwekananda: „Człowiek ten jest
idealny, który wśród największej ciszy i w skupieniu znajduje najintensywniejszą czynność i wśród
intensywnej działalności znajduje ciszę i samotność pustyni. On zdobył tajemnicę samoopanowania,
on ma władzę nad sobą. On kroczy po ulicach miasta, z jego gwarnym zgiełkiem, ale umysł jego jest
spokojny, jak gdyby znajdował się w pieczarze, dokąd żaden dźwięk nie dolata – i pracuje w napięciu".
Filozofia ezoteryczna dzieli człowieka na siedem pierwiastków. Najwyższym jego pierwiastkiem jest
„jaźń". Stanowi ona iskrę Bożą-zgodnie ze słowami Pisma Świętego: „Bóg znajduje się wszędzie i na
każdym miejscu".
Najniższym pierwiastkiem człowieka jest jego ciało fizyczne.
Podział na siedem pierwiastków stanowi nasz mikrokosmos. Przedstawia się on w uproszczeniu
następująco:
1. CIAŁO FIZYCZNE – albo: MATERIA FIZYCZNA; STHULA BHUTA; CHAT.
2. CZUCIE – albo: KAMA; ŻĄDZA; PORAGNIENIE; CIAŁO ASTRALNE; KA
3. SIŁA ŻYCIOWA – albo: ENERGIA; PRANA; CIAŁO SIDERYCZNE; ANCH.
4. ROZUM INSTYNKTOWY– albo: INTELEKT ANALITYCZNY; UMYSŁOWOŚĆ; MANAS NIŻSZY;
HATI.
5. INTELEKT – albo: DUSZA NIE§MIERTELNA; MANAS; BAI.
6. PIERWIASTEK DUCHOWY-albo: ROZUM DUCHOWY; INTUICJA; BUDDHI; MĄDROŚĆ;
CHCYBI.
7. JAŹŃ – albo: DUCH; SPIRIT; MAHATMA; WIELKA DUSZA; ATMA; KON.
W powyższym podziale podano dla każdego pierwiastka po kilka różnych nazw, używanych przez
różnych autorów dla określenia tych samych pierwiastków.
Filozofia indyjska określa te pierwiastki również jako „płaszczyzny", „strefy" lub „sfery", podobnie
jak astronomia dzieli atmosferę okołoziemską na: ekosferę, troposferę, stratosferę,
jonosferę, a powyżej niej na magnetosferę itd. Powiedzieliśmy już, że wszystkie pierwiastki razem
stanowią mikrokosmos człowieka, z tym że najbardziej zmaterializowana strefa występuje u niego na
zewnątrz, a coraz bardziej uduchowione strefy tworzą jego duszę, z jej centrum, którym jest czysty
duch, tworzący naszą prawdziwą i istotną „jaźń" (którą będziemy również określać czasami pojęciem
„ja"). Z tego podziału, nawet bez bliższego omówienia, można już wyciągnąć bardzo prosty wniosek,
że przeciętny człowiek nie jest w stanie zbadać swoim rozumem wszystkich pierwiastków,
składających się na jego całość. Rozumem swoim może on najwyżej sięgnąć do sfery intelektu i objąć
nim wszystkie niższe pierwiastki (od 1 do 4) aż do sfery fizycznej.
Od przeciętnego człowieka różni się jednak człowiek uduchowiony tym, że otrzymuje impulsy i
inspiracje od pierwiastka duchowego (6) -drogą intuicji. Siódmego pierwiastka-którym jest sam duch i
który składa się na „jaźń" człowieka – człowiek nigdy nie zbada i stanowić on będzie dla niego
wieczną tajemnicę w fazie życia ziemskiego.
Wyraża to pięknie św. Augustyn słowami: „Nikt z ludzi nie wie, co jest człowieczego – jeden duch
człowieczy, który w nim jest. Jednak jest coś w człowieku, czego nie wie sam duch człowieczy, który w
nim jest. Ty zaś, Panie, który stworzyłeś jego, wiesz wszystko!"
Rozpatrzmy teraz kolejno wszystkie pierwiastki człowieka, rozpoczynając od najniższego i
najbardziej nam znanego.
Ciało fizyczne
Ciałem fizycznym u człowieka jest zasadniczo to, co pozostaje po jego śmierci. My jednak w
naszych rozważaniach będziemy mówili głównie o ciele fizycznym żywym, organicznie czynnym, które
według filozofii indyjskiej powinno stanowić świątynię dla żywego ducha.
Ciało posiada trzy stopnie materializacji. Jego podstawę stanowi szkielet, składający się z
materiałów stałych, najmniej żywych. Wszystkie inne składniki ciała charakteryzują się już
większym życiem, a z nich najbardziej ożywione są krew i limfa. Śmierć człowieka następuje po
opuszczeniu ciała przez wyższe od ciała fizycznego pierwiastki. Z tych danych wynika znowu prosty
wniosek, że nie przynosi człowiekowi zaszczytu życie wyłącznie w sferze fizycznej, gdyż jest to sfera
najbliższa śmierci. Nie wynika z tego wcale, że o ciało nie należy dbać lub że kultura ciała
przeszkadza w kształceniu ducha. Przeciwnie, obowiązkiem każdego jest dbać o zdrowe ciało. Ładnie
to ujmuje marsz Sokołów: „Tam tylko potężnym i twórczym jest duch, gdzie wola silne ma ramię".
Podobnie głosi starorzymskie przysłowie: „W zdrowym ciele zdrowy duch" – myśl na pewno
słuszna, tylko w sensie okultystycznym przysłowie to powinno brzmieć: „Zdrowa dusza ma zdrowe
ciało", gdyż nie ciało ma duszę, lecz dusza objęła ciało. Dowodem tego jest chociażby to, że wszelkie
cechy duszy uzewnętrzniają się na twarzy człowieka i z biegiem czasu „wypisują" to na niej. Każda
wada charakteru odbija się zewnętrznie, wywołując odpowiednie cierpienia fizyczne, a nie odwrotnie
(do tego zagadnienia jeszcze wrócimy).
Również filozofia hinduska zajmuje się kulturą ciała. Stworzyła ona nawet specjalną szkołę,
poświęconą temu celowi. Jest nią Hatha-joga, która jednak nie ma prowadzić do wyczynowości, lecz
jej celem jest, by rozum jak najdalej opanował ciało – w trosce o jego dobro – i ażeby organa były
posłuszne rozumowi. Ćwiczenia tej szkoły nie są dla Europejczyka łatwe i jeżeli ma on taki zamiar, to
powinien ćwiczenia te prowadzić pod okiem doświadczonego nauczyciela. Bez przewodnika można
sobie nawet zaszkodzić.
Nierozumne wtrącanie się w naturalną pracę organizmu może spowodować więcej szkód niż
pożytku. Przekonać nas o tym może prosty przykład: Do krwi przedostały się jakieś
szkodliwe bakterie. Białe ciałka krwi z narażeniem własnego życia pracują nad tym, aby pochłonąć
wroga i wyrzucić go w postaci pryszczyka czy wrzodu. Człowiek jednak, mający władzę nas swym
ciałem i niezadowolony z bólu (alarm!) oraz stanu zapalnego, wtrąca się w sprawy organizmu i psuje
całą pracę białych ciałek.
Tylko człowiek rozumny i dobrze przygotowany, a szczególnie taki, który wzrokiem duchowym
widzi istotę rzeczy, może bezkarnie władać swoim i obcym ciałem. Ale i w tym wypadku, jak zawsze,
musi dbać o to, by nie zakłócić harmonii. Każda komórka ma swój rozum i wolę i jest autonomiczna w
stosunku do całości. Grupy komórek i poszczególne organa również mają swój rozum i wolę (cechy,
które zostaną później omówione).
Z chwilą śmierci ciało opuszczają wyższe pierwiastki (astral, energia i pierwiastki duchowe),
następuje ogólne rozprzężenie i dysharmonia. Ciało rozkłada się, a komórki dążą do samodzielnego
bytu. Śmierć jest więc początkiem nowego życia w innej formie. Pogardzanie własnym ciałem jest nie
do przyjęcia. Praktykują to niektóre sekty indyjskie. Doprowadzają się nawet dobrowolnie do kalectwa,
które nie służy rozwojowi ducha. Takie sekty zdarzały się również w Europie; na przykład husyci
uprawiali w średniowieczu biczowanie, przekonując do tej drogi nawet szersze tłumy.
Mądra asceza dąży do równowagi ciała i duszy. Tam, gdzie jest doskonałość, tam jest i harmonia –
duch idealny ma również idealne ciało. Myśl o samobójstwie lub pogarda dla ciała jest w równym
stopniu niemoralna jak egoizm lub zwierzęce próżniactwo, lenistwo, obżarstwo czy łakomstwo. Celem
życia człowieka powinno być przejawianie swojej „jaźni", swojego ducha przez wszystkie swoje
powłoki, aż do najniższej, fizycznej, gdyż od tego zależy jego powodzenie w tym życiu i dalszy rozwój
w przyszłości.
Do tego celu prowadzą dwie drogi. Jedna bierna, w której praca dokonywana jest w czasie i w
oparciu o losowo przypadające doświadczenia. Tą drogą tylko nieliczni mają szansę dojść do
głębszych przejawów duchowych.
Drugą drogę stanowi praca nad przygotowaniem ciała fizycznego i umysłu (którego przejawem jest
mózg) do świadomego torowania drogi dla „jaźni" przez wszystkie powłoki organizmu.
Nie jest dla nas do przyjęcia system bierności, zalecany przez niektóre kierunki filozofii wschodniej,
który między innymi oparty jest na twierdzeniu, że „nie można tworzyć dobra, nie czyniąc jednocześnie
zła".
Tej zasady trzymają się również niektóre sekty chrześcijańskie w imię „dziej się wola Nieba", a
nawet niektóre kierunki filozofii europejskiej.
W odróżnieniu od tych kierunków kościół katolicki jest kościołem wojującym i opiera się na
zasadzie czynienia dobra i zwalczania zła, jako drugiej formy działania w kierunku dobra.
Ciało astralne
W przeciągu trzech dni po śmierci człowieka jego ciało fizyczne zostaje opuszczone przez ciało
astralne i zawarte w nim wyższe pierwiastki. Ponad trupem unosi się jeszcze sobowtór eteryczny
(ciało sideryczne), tworząc drugiego trupa, który nieco wolniej, ale również ulega rozkładowi. Jest to
zrozumiałe, jeśli weźmiemy pod uwagę fakt, że ciało sideryczne za życia jest pozbawione własnych
zmysłów i korzysta ze zmysłów ciała fizycznego. Musi więc ono również ulec śmierci.
Astral (czucie, kama) natomiast ma własne zmysły, odpowiadające zmysłom fizycznym, lecz w
znacznie szerszym zakresie, i jest w stanie samoistnie bytować z wyższymi
pierwiastkami. Rozważanie nad tym, co dzieje się po śmierci człowieka i jak długo przebywa przy
jego ciele fizycznym astral, nie jest istotne, gdyż zależy to od stanu indywidualnego człowieka, od jego
pragnień, żądz, miłości bliźniego itp. Jeżeli poznanie psychiki żywego człowieka jest tak trudne, to
wdawanie się w rozważanie i tworzenie hipotez na temat żądz i pragnień ciała astralnego może nas
wprowadzić na błędne tory.
Naszym celem w doskonaleniu się powinno być wyzbywanie się wszelkich żądz i niezdrowych
pragnień. Sfera zaś astralna to sfera czucia, gorącego pragnienia, a więc i żądz – i dlatego droga do
celu jest daleka. Wola to również czynnik żądzy, dlatego niektóre gałęzie jogi zalecają wyzbycie się
pragnienia silnej woli. Jednak człowiek musi iść drogą ewolucji, a dla zdobycia siły psychicznej musi
wpierw kształcić swoje ciało fizyczne i swoją wolę. Ale nie użyje tej siły prawidłowo, dopóki nie wyrobi
w sobie siły duchowej.
Istnieją więc dwa bieguny: jeden fizyczny, który gromadzi energię, drugi etyczny, który ją
wyładowuje. Organizm stopniowo przystosowuje się do tego – zwiększa swoje zapasy
energii (zbiornik prany) i stwarza też możność wyładowania coraz większych ilości energii.
Kształcenie astralu wiąże się więc z kształceniu woli, ale występują tu znowu dwa bieguny: jeden
egoizmu zwierzęcego (biegun ujemny), drugi dodatni, oparty na uczuciu, miłości i wzlotach etycznych.
Święty Augustyn tak to ujmuje: „Nie w tej sile znajduję Boga mojego, albowiem tym sposobem
znalazłby Go koń i mul, które nie mają rozumu – a przecież jest to ta sama sita, którą żyją ich ciała.
Jest jednak inna siła, nie tylko ta, która ożywia, lecz ta, która sprawuje czucie w ciele, które mi Pan
utworzył".
Ciało astralne ma szeroką sferę działania – w granicach między dobrem i złem. Dla ludzi
nieetycznych sfery wyższe są niedostępne. Granice tej sfery są osiągalne tylko dla ludzi dobrych, ale
zanim jej nie przekroczą (wchodząc do sfer wyższych) i oni mogą jeszcze z tej drogi zboczyć.
Wola to żądza, więc może to być i egoizm. „Egoizm tworzy różnicę między dobrem i złem. Bardzo
trudno to zrozumieć, ale przyjdziecie z czasem do takiej świadomości, że w świecie nie ma władzy
nad wami, dopóki sami nie oddacie im tej władzy. Nic w świecie nie ma władzy nad indywidualnym "ja"
człowieka, dopóki nie zatraci on wskutek własnego niezrozumienia – swojej niezależności".
Osiągnięcia okultystyczne są związane z wielkimi zmaganiami duchowymi-w myśl zasady, że
niczego na świecie nie osiąga się za darmo. Są co prawda wyjątki, że komuś udaje się dojść do
płaszczyzny astralnej omalże bez walki duchowej, ale każdy musi się liczyć z tym, że płaszczyzna ta
przyciąga jak magnes i zobowiązuje. Ten, kto raz do niej doszedł, nie może już uniknąć tego skutków.
W drodze do okultyzmu nie można już być biernym wobec cierpienia. To, co dawniej było dalekim i
obojętnym, dzisiaj staje się ważnym, a czasami nawet nie do zniesienia. Chcemy działać, chcemy
użyć wiedzy, a gdy spotykamy opór, to podnieca on do działania. Miłość staje się szersza, jak
wszystko w tej strefie. Nie ma już obojętności, bo to nasze rozszerzone „ja" nie może być obojętne.
Wzmagają się cierpienia, bo cudze myśli nie są już tajemnicą. Są one często pełne fałszywych
komplementów lub kłamstwa; fałszu lub obojętności – a wszystko to drażni i boli. Otoczenie nawet nie
wie, o co chodzi, a zbyt otwarte demaskowanie własnych myśli zraża otoczenie, które zaczyna nawet
nas unikać. Atmosfera staje się sztuczna i nieznośna; człowiek pozostaje opuszczony ze swoim
rozszerzonym „ja".
Przyjaciel przestaje być przyjacielem, a fałszywe poglądy, zwłaszcza osób, które się kocha – bolą i
ranią. Pozostaje więc jedyna droga-podążania wyżej i wyżej. Tam nie ma cierpień, tam spokój i
radość, ale żeby tam dojść, czeka nas nowa walka, i to bardziej zacięta – aż do zwycięstwa.
„Błogosławieni czystego serca, albowiem oni Boga oglądać będą".
O ludziach, którzy usiłują poznać wyższe sfery z pobudek niskich, mówi J.C. Chatterji w „Filozofii
ezoterycznej Indii": „Niestety, jakże nieliczni są ci,, którzy zbliżają się do nas kierowani czymś więcej,
aniżeli prostą ciekawością. Czyż nie ma wśród moich słuchaczy takich, których sprowadziła żądza
rozwinięcia w sobie władz niezwykłych, ludzi ambitnych-z taką ambicją, która może stać się dla nich
samych bardziej niebezpieczną od pospolitej chciwości materialisty?"
Ciało astralne jest tak lotne, że nawet z trudnością może się posuwać powoli – ono biegnie jak
myśl i jest w stanie przekazać lub dostarczyć naszej świadomości wrażenia. zdolność wysyłania ciała
astralnego na odległość trzeba sobie jednak wypracować. Początkowo udaje się to na małe
odległości, a później na coraz dalsze. Trzeba pamiętać, że w tych doświadczeniach musi być
zachowana nić łącząca astral z ciałem, gdyż w przeciwnym wypadku następuje śmierć.
W pierwszych próbach trudno rozróżnić, gdzie jest imaginacja (dokuczliwy wróg), a gdzie się
zaczyna rzeczywistość. Inaczej się widzi, a inaczej czuje. Do właściwego celu może
zaprowadzić jedynie własna praca i praktyka. Charakterystyczne jest to, że gdy zmysły astralne się
rozwiną, to zaostrzą się również zmysły fizyczne. Na przykład pewne promieniowanie ciał, które dla
osób niewyrobionych są niewidoczne, stają się łatwo widoczne dla tych, którzy panują nad swoim
astralem.
Pamiętać jednak należy również o tym, że niektóre kierunki ćwiczeń nad ciałem astralnym, na
przykład zmierzające do tzw. „aportów", jak zarówno wysiłki natury fizycznej drogą szafowania swoją
energią (praną) – mogą osłabić cały organizm i spowodować również przytępienie zdolności zmysłów
astralnych, a nawet wykluczyć ich reagowanie.
Ciało sideryczne – siła życiowa – prana
Na ciało sideryczne składa się siła życiowa i ektoplazma. Jest ono najbardziej zbliżone do ciała
fizycznego i stanowi jego uzupełnienie.
Siła życiowa to energia, która ożywia organizm. Posiada różne nazwy. W sanskrycie nazywa się ją
„praną" (i tą nazwą będziemy się również posługiwali). Inni nazywają ją „energią magnetyczną" lub
„mesmeryczną" (od nazwiska dra Mesmera). Oznacza się ją również jako „biomagnetyzm".
Reichenbach dał jej nazwę „Od", a jeszcze inni określili. ją jako „efflorescencję" lub promienie „N".
Nazwy są wymyślane przez różnych odkrywców tych samych zjawisk, znanych już bardzo dawno i
nazwanych przez Hindusów siłą życiową (praną). Polega to na tym, że odkrywcy nie znali okultyzmu,
a dla spopularyzowania swoich odkryć dali nowe nazwy, ich zdaniem najbardziej właściwe.
Prana znajduje się wszędzie, we wszystkich formach życia organicznego, a nawet
nieorganicznego. Po prostu przenika wszystko. Ilość jednak prany nie wszędzie jest jednakowa.
Przyroda żywa posiada jej więcej niż martwa, zwierzęta-więcej od roślin. Również u ludzi zachodzą
bardzo znaczne różnice. Są jednostki tysiące razy bogatsze w pranę niż przeciętny ogół. Siła życiowa,
nieco podobna do elektryczności, jest zróżnicowana w postaci fal dodatnich i ujemnych. Fale te mają
też swoją specyficzną gęstość, niezależną od natężenia. W myśli siła ta przenosi się w formach nie
słabszych, lecz bardziej subtelnych niż fale magnetyczne.
Rozróżnianie i badanie rodzajów i gatunków tej energii powinno stanowić specjalną gałąź nauki.
Niestety, dotychczas nauka zaledwie zaczyna interesować się tymi przejawami. Filozofia hinduska
uczy, że nawet atomy składają się z ładunków prany. Prana jest tą energią, która przenika ciało
fizyczne i jest w odpowiednio wysubtelnionych formach zużywana przez wszystkie jego tkanki i
powłoki. Formy energii są tym subtelniejsze, im bliżej znajdują się „jaźni", nie tracąc przy tym na sile, a
przeciwnie, zyskując na niej. Prana nie jest w organizmie równomiernie rozłożona, ma ona w nim
swoje skupienia – centry.
Komunikacja tej energii w organizmie nie odbywa się przez system nerwowy, jak sądzą błędnie
niektórzy. Roznosicielem i pochłaniaczem prany jest system krwionośny, nie zaś nerwy, które
przenoszą i komunikują tylko wrażenia. Można się o tym samemu przekonać.
Magnetyzer, potrząsając opuszczonymi w dół rękoma, powoduje przypływ krwi do rąk i
równoczesny przypływ energii magnetycznej – prany. Przez dobrą gimnastykę oddechową
powodujemy nie tylko utlenienie krwi, ale również nabranie nowych zapasów energii – prany z
zewnątrz.
Przez wywołanie sztucznego odpływu krwi z głowy do nóg (buty Pragłowskiego) wzrasta
podatność do zahipnotyzowania i odwrotnie-alkohol wywołuje przypływ krwi do głowy, a tym samym
wzrasta odporność na hipnozę.
Proste te przykłady dostatecznie wyjaśniają, że energia magnetyczna przenosi się systemem
krwionośnym. Stąd pochodzi słuszny pogląd, że natury obdarzone temperamentem sangwinistycznym
są bardziej uzdolnione do wyrobienia w sobie większej siły życiowej i psychicznej.
Prana nie ma własnych organów zmysłowych, posługuje się więc zwykłymi zmysłami. W stosunku
do ciała astralnego jest głucha i niema – może być jednak z jego pośrednictwem (i oddzielnie)
wysyłana, posługując się ektoplazmą. Właściwe operowanie praną i ciałem astralnym jest pomocne
przy kontaktowaniu się na odległość (jasnowidzenie).
W wyznaniu św. Augustyna czytamy: „Ażeby zbliżyć się do tego celu, nie potrzebowałem okrętów,
pojazdów ani własnych nóg, ani nawet tyle czasu, ile potrzeba do przejścia z domu do ogrodu.
Albowiem dojść tam nie było niczym innym, jak tylko chcieć iść i to mocno i zupełnie, nie chwiejąc się
przy rozproszonej woli".
Siła magnetyczna ma tę właściwość, że przenika wszędzie i wszystko, i to z ogromną szybkością,
ale jest w niej charakterystyczne również i to, że niechętnie przenika od dobrego do złego.
Prana ma kolor różowy i jest widzialna przez te jednostki, które wyrobiły w sobie pewien stopień
jasnowidzenia. Chorzy leczeni przez Mesmera widywali mgłę świetlną, promieniującą z jego palców i
głowy. To samo widywali chorzy u słynnego magnetyzera z Lipska, Caramera, i można to również
zobaczyć u innych magnetyzerów...
Za pomocą magnetyzowania oka de Rodues podwyższał wrażliwość oka na te promienie, a dr
Luys w szpitalu Charita stwierdził oftalmoskopem, że na tylnej powierzchni oka występuje wówczas
„nadfizjologiczne" napięcie naczyń krwionośnych (do potrójnej grubości).
Von Reichenbach', który dużo czasu poświęcił tym zagadnieniom i jest autorem wielu ciekawych
książek na ten temat, nazwał te promienie „Od". Książki jego i artykuły o magnetyzmie ludzkim,
wydane około 1850 r., przyjmowano z dużym niedowierzaniem i próbowano wszystko tłumaczyć
sugestią i halucynacją.
Dzisiaj trudno tłumaczyć te zjawiska halucynacją, gdyż dużo z nich udało się już laboratoryjnie
zbadać, a nawet sfotografować.
Rozum instynktowy
Rozum instynktowy jest przez obecnych psychologów nazywany rozumem subiektywnym lub
podświadomym – w myśl założenia, że człowiek posiada dwoisty umysł, tj. obiektywny i subiektywny,
albo też świadomy i podświadomy. W jogizmie umysł świadomy lub obiektywny odpowiada mniej
więcej intelektowi (plan piąty), podczas gdy umysł subiektywny lub podświadomy odpowiada w
przybliżeniu rozumowi instynktowemu (plan czwarty). To natomiast, co filozofowie obecnie nazywają
rozumem subiektywnym (pomieszanie wyższych i niższych wartości) -jogowie ujmują w rozumie
duchowym (plan szósty), mając jednak na myśli tylko wyższe i podniosłe cechy i wartości.
Tę płaszczyznę działalności umysłowej ludzie mają wspólną ze zwierzętami i roślinami-a nawet w
świecie mineralnym daje się zauważyć zalążek rozumu instynktowego, zwłaszcza w kryształach. W
świecie roślinnym rozwija się dalej, zdając się przechodzić nawet w pewną formę zarodkowej
świadomości.
Jest to rozum, który kieruje pracą wszystkich komórek, każdej grupy komórek i tzw. automatyką
działania poszczególnych organów w organizmie. Jest to więc rozum, który oddaje człowiekowi i
innymi organizmom ogromne usługi. Zwierzęta i rośliny są zasadniczo skazane na to, że kieruje nimi
tylko rozum instynktowy, podczas gdy ludzie poza nim mogą posługiwać się jeszcze swoim
rozumem świadomym (intelekt), a nawet wyższymi formami rozumu (duchowy). A jednak również w
organizmie człowieka rozum instynktowy spełnia bardzo ważną rolę. Kieruje prawie bezbłędnie-i to
poza naszą świadomością -pracą omalże wszystkich organów. Posiada on nawet swój własny system
przekazów -tzw. nerwy sympatyczne (w nowoczesnej medycynie)– a nazwany w filozofii ezoterycznej
splotem słonecznym. Błędy w automatyce tego systemu są przeważnie spowodowane nierozumną
ingerencją człowieka w działalność tego systemu (na przykład przez wprowadzanie do organizmu -
poza pożywieniem -obcych ciał, a szczególnie chemikaliów w postaci szkodliwych lekarstw).
System ten działa w naszej podświadomości i jak medycyna uczy, człowiek nie ma możliwości
wpływania na jego pracę swoim rozumem świadomym. Tak dzieje się rzeczywiście u przeciętnych
ludzi, którzy nie potrafią wpłynąć na swój system nerwów sympatycznych, a więc również na
automatyczne sterowanie pracą organizmu lub na wzmocnienie tego systemu przez zasilanie go
dodatkową energią. Tacy ludzie więc -w przypadku niesprawnego działania „automatyki" organizmu,
spowodowanego różnymi przyczynami (różne choroby) -skazani są wyłącznie na pomoc z zewnątrz,
na pomoc lekarza,
który „środkami leczniczymi", często chemicznymi, ingeruje w pracę tej automatyki. Dochodzimy tu
więc jak gdyby do pewnej anormalności, gdyż człowiek jest w stanie i to nawet świadomie wpływać na
szkodzenie swojemu organizmowi przez zakłócenie harmonijnej pracy układu automatycznego
sterowania (na przykład przez nadmierne używanie alkoholu, papierosów, nadmierne wysiłki fizyczne,
stresy psychiczne, obżarstwo itp.) -a pozbawiony byłby możliwości naprawienia we własnym zakresie
tych błędów.
Tak byłoby, gdybyśmy uwierzyli medycynie, że człowiek nie posiada żadnych możliwości
ingerowania w działalność automatycznego sterowania w organizmie. Jednakże taka możliwość
istnieje i posiada ją wielu ludzi, którzy są w stanie władać swoją energią magnetyczną i korzystać
również z rozumu, sięgającego do wyższych poziomów i płaszczyzn, aniżeli zwykła świadomość.
Będzie o tym mowa w następnych rozdziałach.
Chyba wszyscy rozumieją, że człowiek dla utrzymania zdrowia powinien spożywać tylko pokarm,
poza którym wszelkie obce ciała (nawet najbardziej obojętne) są niepożądane, a często wręcz
szkodliwe. Przy opanowaniu swojego ciała niepotrzebne będą obce środki„ bo każdy organ – ba,
nawet każda komórka – rozumuje" instynktownie i sprawnie – potrafi na zawołanie wytworzyć toksyny
i antytoksyny dla zwalczania bakterii, i to zawczasu, nawet przed wystąpieniem objawów choroby, bez
niszczenia zdrowych organów i bez powodowania wstrząsów w organizmie.
Jeżeli ludzie sami nie potrafią panować nad swoim organizm, a ciało ich staje się nieposłuszne
wobec naturalnych i zdrowych nakazów rozumu instynktowego, to powinni zwrócić się o pomoc do
takiego nauczyciela, który pomógłby im „ustawić" organizm i uśmierzyć cierpienia. W Indii są sekty,
które leczą chorych bezpłatnie. Każdy cierpiący, który podda się dobrowolnie i świadomie kuracji,
wychodzi z niej zdrowym, przy czym nie ma tu żadnych ubocznych ujemnych skutków.
„Ona wskazuje, co jest pożądanym dla ulżenia cierpień biednej ludzkości. To więcej niż medycyna
ciała; to medycyna duszy, którą należy stworzyć".
Rola rozumu instynktowego jest zadziwiająca. Nie jest ona tak widoczna u ludzi (choć i tu ma
ogromne znaczenie) jak u zwierząt, które są skazane wyłącznie na swój instynkt. Jako
ciekawostkę ze świata owadów posłużymy się przykładem z „Pamiętników entomologicznych" J.H.
Fabre'a: Owad nęk (sphex Lin.), ryjąc w ziemi po kilka długich chodników, zaciąga do każdego z nich
po jednej ofierze. Ofiary te nie są jednak zabite, ale tylko sparaliżowane jadem. W każdej ofierze
samica składa po jednym jajku, zabezpieczając w ten sposób na dłuższy czas świeży pokarm dla
wylęgającej się poczwarki. Wszystko zostaje z góry przewidziane dla dobra potomstwa, a matka, która
może nigdy nie będzie oglądała swojego potomstwa, nawet nie uświadamia sobie potrzeby
dokonywanych czynów.
Rozpatrując pod tym kątem widzenia, znajdujemy w życiu owadów pełno zadziwiających
instynktowych działań. A jest to ciągle ten sam instynkt, który między innymi wskazuje zwierzętom
czas karmienia, spoczynku, zapadania w sen zimowy itp. Ten sam instynkt wskazuje też zwierzętom
trawy i zioła, które im są potrzebne dla kuracji. Dla człowieka rozum instynktowy to sumienny i dobry
pomocnik, ale może się okazać zarazem niebezpieczny, po prostu dlatego, że stanowi on najniższą
płaszczyznę rozumu, płaszczyznę rozumu, charakterystyczną dla zwierząt, która u człowieka może
objawiać się w brutalności, bestialstwie itp. Zadaniem rozumu świadomego i wyższych pierwiastków
jest więc upilnowanie się od niepożądanych przejawów instynktu.
Intelekt
Ten pierwiastek już wyraźnie odróżnia człowieka od zwierzęcia, które posiada poprzednie cztery
pierwiastki, nie posiada jednak rozwiniętego intelektu, który możemy nazwać również świadomością.
Wyraźnego przejścia pomiędzy czwartym pierwiastki a piątym nie ma, jak nie ma też pomiędzy
podświadomością, świadomością i samoświadomością. Dopóki nie wystąpi wyraźnie zasadniczy
pierwiastek piąty -intelekt – istota posiadająca należycie rozwinięte cztery niższe pierwiastki, może
objawiać: namiętności – ale nie rozum, wzruszenie-ale nie intelekt, pragnienia -ale nie rozumną wolę.
Zwierzęta niższe mają bardzo mało tego, co określamy mianem świadomości, stanowi ona u nich
niewiele więcej nad czucie. Życie na swych niższych szczeblach jest prawie automatycznie.
W człowieku, dzięki samoświadomości, zaczyna powstawać pojęcie o swoim , ja". A jednak u
niektórych ludzi (podobnie jak u zwierząt) jeszcze gęsto osnutych powłokami niższymi budzący się
intelekt daje tylko większą siłę do zaspokojenia swoich niższych pragnień, żądz i skłonności, a wtedy
w swojej „zwierzęcości" zdolni są oni przewyższyć najdziksze zwierzęta.
Rozum duchowy
To, co uważamy za dobre, szlachetne i wielkie w umyśle ludzkim, płynie z rozumu duchowego i
stopniowo staje się cząstką zwykłej świadomości. Niektórzy autorzy utożsamiają to z pojęciem intuicji.
W miarę rozwoju świadomości duchowej rozwija się też w człowieku uporczywe poczucie realnego
istnienia jakiejś wyższej potęgi ponad tym wszystkim, co postrzegamy – a jednocześnie narasta w nim
stopniowo poczucie braterstwa i pokrewieństwa pomiędzy wszystkimi ludźmi. Rozum duchowy nie
przeczy intelektowi – stoi on po prostu ponad intelektem, w płaszczyźnie wyższej, zdolnej jednak
przenikać intelekt i wszystkie niższe płaszczyzny. Intelekt jest chłodny – świadomość duchowa
natomiast jest gorąca i ożywiona wyższymi uczuciami.
Rozum duchowy daje zmysł pokrewieństwa i wszechbraterstwa wszystkich ludzi. Rozum duchowy
jest również źródłem natchnienia niektórych poetów, malarzy, pisarzy, kaznodziejów itd., których
dzieła wywołują u odbiorców wzruszenia lub wznioślejsze uczucia. Jest też źródłem, z którego czerpią
święci i prorocy (jasnowidze), głosząc swoje wizje, proroctwa i przepowiednie.
Duch
Stanowi on najcenniejsze dziedzictwo, pochodzące z potęgi boskiej i tworzy naszą rzeczywistą
„jaźń", którą określamy też naszym właściwym „ja". Jest to dusza naszej duszy...
Człowiek musi się wznieść na wiele szczebli rozwoju, zanim duch w pełni upomni się o swoje
prawa. Rozwój umysłu duchowego daje świadomość duchową, tzw. „prześwietlenie", przy którym
człowiek traci wszelkie obawy, a zyskuje uczucie pewności istnienia prawdy i ufności w moc i
sprawiedliwość boską -do tego stopnia, że ten, który tego nie przeżywa, nie jest w stanie tego pojąć. U
tych, którzy znajdują się na tym poziomie, znika wszelka dążność do wywyższania siebie i potępiania
innych. W sercu ich błyska jednaka miłość dla wszystkich i do wszystkiego na ziemi, nie bacząc na
stopień rozwoju jednostek i ich stopień „dobroci".
„Jaźń" nasza to iskra Boża – poznanie jej to poznanie wszechświata, którego mikrokosmos
człowieka jest cząstką, i co winno stanowić cel jego życia.
Dusza człowieka to część całości, jednak nie całość – stanowi ona indywidualność jednostek,
tworząc swoje własne życie „na wzór i podobieństwo..." Cząstka Doskonałości to też doskonałość;
cząstka wszystkiego to też wszystko. Droga, którą każdemu z nas wyznacza przeznaczenie, to nie
jest nirwana (droga błogiego spoczynku), ale jest to droga spełnienia zadania naszego życia, naszych
obowiązków wobec Boga, wobec własnej , jaźni" i bliźnich.
„Wiesz zapewne, że „ głos milczenia „ jest ułamkiem z księgi „Złotych nauk", księgi istniejącej w
Indu od prawieków, a pochodzącej od Arjazangi. Jej ton archaiczny nie powinien nikogo zdziwić.
Wiesz także, że od tych czasów staroindyjskich postąpiliśmy daleko w rozwoju. Według
przytoczonych w tej księdze nauk Indowie musieli jeszcze zamykać zmysły przed szałem ahamkary
(wszechżądza do używania życia), aby dotrzeć do „ doliny błogości" (nirwany).
My dzisiaj mamy jednak już inne zadania. Nie wolno nam już uciekać w dolinę błogości, bo zadań
swoich mamy szukać tu, na ziemi.
Błędnym również byłoby zamykać zmysły dla uzyskania spokoju, bo zmysły masz opanować, a nie
zamykać. Uczyć się tego będziesz zresztą na szczeblu piątym ścieżki. „Ahamkara „ twoja nie jest Ci
już dziś zawadą, lecz pomocą, bo dzięki tej dążności do życia indywidualnego możesz być w ogóle
użyteczny dla innych ludzi. Bez niej byłbyś tylko nieproduktywnym członkiem społeczeństwa, jego
ciężarem".
Mówiłem już o pomocniku-nauczycielu, który może działać -w postaci Mistrza-z zewnątrz albo w
postaci twojego ducha, działającego w sposób nadprzyrodzony. Choćby to tobie wydawało się
nierealnym, pomoc taka, jeśli na nią zasłużysz, „spadnie na ciebie jak z nieba", na przykład w postaci
potrzebnych ci książek czy manuskryptów, i to właśnie wtedy,
gdy potrzebne ci to jest do podnoszenia twojego „ja". Pomocnik twój radzi ci też przez usta
otoczenia, i to w taki sposób, że nie zdajesz sobie nawet sprawy z udzielanej ci pomocy. Tobie się
wydaje, że to ślepy traf, a tymczasem jest to świadoma pomoc Mistrza.
Z czasem, gdy uprzytomnimy sobie niektóre szczegóły zżycia, zrozumiemy dobrze opiekuńczą rolę
ducha lub Mistrza.
Każdy ma w życiu dużo własnych spostrzeżeń; każdy sam za siebie widzi. Przykład obcy nie
będzie tak jasny, jak własne przeżycia. Przykład własny pozwala na lepszą analizę i na szukanie
przyczyny wstecz.
Duch stale pracuje nad udoskonaleniem materii, przy czym działa od wewnątrz i z zewnątrz, ale
intensywność tego działania i nasza nagroda zależą od naszej współpracy i poddania się własnej
„jaźni", i to bez zastrzeżeń.
Ludzie pracują, zmieniają do jakiegoś celu – wymyślają prawa, przepisy i ograniczenia. Jest jednak
coś, co kieruje twórczą inicjatywą i intuicją społeczeństw, „istnieje coś", o czym same nie wiedzą, ale
czym kieruje Opatrzność. Pamiętać musimy, że wszelkie przez nas tworzone prawa i ograniczenia nie
mogą się sprzeciwiać prawom przyrody.
Wszelkie niepowodzenia ustrojów państwowych zależą od niesharmonizowania praw i kierunków
działania z prawami przyrody i z prawem niepisanym. Duch jest wolny, wszechwładny i twórczy. Kto
bliżej jest własnego „centrum", ten ma szerszy horyzont wiedzy, działania i mocy. Działalność nasza
powinna przebiegać dwubiegunowo: wewnętrznie i zewnętrznie. Szersze pojęcie o tym daje nam życie
Chrystusa, który-działając w ramach obydwu biegunów-jest pełen miłości oraz poświęcenia dla ludzi.
Niestety, zrozumienie tego leży często poza zasięgiem świadomości wielu osób. Jednostronne
dążenie do ezoteryzmu nosi w sobie pewne cechy egoizmu i samolubstwa. „On przez modlitwę dążył
do bogactwa i wszedł w świat niższy..."
Dla uzyskania przejawu , jaźni" w formie jak gdyby „oświecenia" naszej świadomości, musimy się
odpowiednio przygotować. Intelekt nasz nie zawsze jest zdolny ogarnąć nawet w przybliżeniu tego, co
jest „niepisane", a ściśle biorąc, duch nigdy nie może być ani zbadany, ani zanalizowany – możemy
jedynie stwierdzić jego istnienie.
„Skutki tych zabiegów tajemnych nie zapisują się wyraźnie w naszej świadomości, zwłaszcza na
początku. Stapiają się one jednak w uczucie i w odczuciu obecności Boskiej. Filozof znajduje dowody
na tę obecność, a człowiek nabożny buduje sobie nawet z tej obecności ożywiony obraz w żarliwych
rozmyślaniach i modlitwach. Obecność ta nie daje się do niczego zmusić, pozostaje zawsze
niezależna. Najlepszą metodą współżycia z nią jest stała praktyka miłosierdzia.
Uczeń prawdziwy zdąża już ku wolności. Widzi on Boga wszędzie, niezależnie od miejsca i
godziny. Wszechobecność ta nie jest abstrakcją, jest ona realna, biologiczna, żyjąca. By ją odczuwać,
trzeba stałej pracy, ale wszyscy mogą to osiągnąć".
Przygotowania do oświecenia wymagają dwóch wartości: czystości moralnej i siły. Jedna uzupełnia
drugą. Duch rodzi siłę; natomiast czystość sumienia i wiara to droga do przejawów duchowych.
Bierność nasza to śmierć duchowa. W miarę wznoszenia się wzrasta nasza odpowiedzialność, bo
wzrastają również nasze możliwości czynów i władzy. Ale wszystko to odbywa się przy pewnej walce
wewnętrznej i ważnym jest, czy w chwili wyboru
nie rządzą nami: samolubstwo lub inne ukryte żądze. Dążność do światła bez wyzbycia się resztek
egoizmu może wprowadzić na tory złudzenia. Tym złudzeniem może być nieraz nasze własne niższe ,
ja", niezdolne do samopoświęcenia i ofiary i hamujące głos naszej wyższej „jaźni", a jednak pchające
nas wzwyż drogą pokusy, by zwiększyć naszą odpowiedzialność. Wtedy stoimy bezradni z naszą siłą i
smutek nas ogarnia, a wszystko to stanowi jedynie karę za to, że pchamy się wzwyż, nie będąc do
tego dostatecznie przygotowani. Uczucia smutku wynikają z tego, że serce nasze jest zastygłe i nie
może rozniecić ognia miłości, choć jednak zbyt jest szlachetne, aby nienawidzić. Potrzeba więc
cierpliwości i pokory, a czas udręki minie i znów zabłyśnie prawdziwa droga.
„Oczekuj rozkwitu kwiatu w ciszy, jaka następuje po burzy, nie wcześniej. Łodyga się ukaże,
rosnąć będzie, wypuści odnogi, listki i pączki w czasie, gdy jeszcze szumi burza i toczy się walka.
Lecz „kwiat" sam nie otworzy się w pełni, dopóki nie otworzy się w pełni indywidualność człowieka,
dopóki nie owładnie nią ten atom boski, który ją stworzył-jako narzędzie do doświadczeń i przeżyć –
dopóki cała natura człowieka nie podda się swojemu wyższemu „ja".
Wtedy nastąpi cisza, podobna do ciszy pod zwrotnikiem, która następuje po ulewnym deszczu,
kiedy przyroda tak szybko pracuje, że zdaje się, iż można tę robotę widzieć. Podobna cisza spadnie
na ducha umęczonego. I wtedy to w ciszy stanie to coś tajemnicze, które nas przekona, żeśmy drogę
znaleźli. Możesz nazywać to, jak chcesz. Jest to głos rozlegający się tam, gdzie żadnego innego głosu
nie słychać. Jest to zwiastun bez formy i bez ciała, albo może kwiat rozwiniętej duszy.
Nie zobrazują tego żadne porównania, lecz moim tego jedynie pragnąć, szukać i przeczuwać –
nawet wśród szalejącej burzy. Cisza trwać może jedno mgnienie, a wydawać się tobie tysiącleciem.
Skończy się, a moc tej ciszy w tobie zostanie.
A wtedy do boju iść trzeba i zwyciężać... Natura tylko na chwilę zastygnąć może".
Prawdziwa nauka przyszłości nie będzie się ograniczać wyłącznie do poorania zewnętrznego lub
wewnętrznego, lecz dążyć będzie do połączenia obydwu kierunków, wzajemnie się pogłębiających i
uzupełniających.
Obydwie metody były już dawno znane w postaci Hatha-jogi i Radża jogi. Obydwie dążyły do
zmniejszenia względnej materializacji.
Dla nas, Europejczyków, najdogodniejszym i najwłaściwszym sposobem zdobycia wyższego
poziomu to droga kształcenia myśli i intelektu z udziałem ducha. Najwyższą formę opanowania
świadomości stanowi ekstaza, osiągana przez bezgraniczną miłość. Nikt nie pozna tego uczucia, tych
przeżyć – nawet w przybliżeniu – które odczuwa ten, kto jest w ekstazie. „Ekstazę wreszcie określić
należy jako wizję świata duchowego, w której duchy złe czy dobre ukazują się jasnowidzącemu w
postaci ludzkiej i obcują z nim. Dusza zostaje rzeczywiście przeniesiona poza ramy ciała, które w
stanie katalepsji sztywnieje, jest omalże pozbawione życia, a raczej bliskie śmierci. Nic nie jest w
stanie oddać – jak opowiadają ekstatycy – piękna i świetności tych wizji, ani też uczucia, jakie
pozostaje po nich w postaci upojenia jasnością i harmonią. Niektórzy wątpią w istnienie tych wizji.
Przyjąć jednak trzeba, że jeśli w przeciętnym stanie jasnowidzenia dusza posiada dokładną
świadomość miejsc dalekich i ludzi nieobecnych, to logicznym jest przypuszczenie, że w stanie
wyższego uniesienia (ekstazy) dusza może oglądać rzeczywistość wyższego rzędu i niematerialną.
Zadaniem przyszłości, według mnie, będzie przyznanie transcendentalnym władzom duszy ludzkiej
należnej im godności i roli społecznej oraz zorganizowanie ich pod kontrolą prawdziwej nauki, opartej
na prawdziwie powszechnej religii, dającej wolny dostęp wszystkim prawdom. Wówczas dopiero
będzie mogła dotrzeć nauka – odradzona prawdziwą wiarą i duchem miłosierdzia i mająca oczy
otwarte na wszystko -do sfer, w których filozofia pozytywna błąka się po omacku, z opaską na oczach.
Wtedy nauka stanie się jasnowidząca i zbawcza -w miarę jak wzrastać w niej i potęgować się będzie
umiłowanie i poznanie ludzkości".'
Religia podaje nam dane o wizjach świętych i proroków. Oni wkroczyli w świat duchowy dzięki
opanowaniu wszystkich swoich niższych pierwiastków, dzięki opanowaniu i zwyciężaniu swojego
niższego „ja".
Droga do osiągnięcia stanu ekstazy jest daleka, ale jest osiągalna. „Sam Ramakriszna opisywał
później stopniowe stadia swego rozwoju w sposób następujący: Na pierwszym stopniu asceta widzi od
czasu do czasu naokoło siebie Boskie światło, a duch jego już nie przystaje do rzeczy tego świata. Na
drugim stopniu chce on już tylko mówić i słyszeć o Bogu i unika miejsc, w których mowa jest o czymś
innym. Przezwyciężył już prawie stan niewiedzy. Na stopniu trzecim widzi wspaniałość Boga stale, ale
pozostaje jeszcze mała resztka niewiedzy, która nie dozwala na pełnię Boskiego jasnowidzenia.
Podobnie jak owady, przyciągane przez światło latarni, nieustannie dążą do źródła światła, lecz do
niego dotrzeć nie mogą, gdyż wstrzymuje je „szkło niewiedzy".
Ostatni stopień to samotny stan, w którym znika w szelka forma. Tu już została przezwyciężona
wszelka niewiedza i asceta osiąga bezpośrednie poznanie Boga. W tym stanie znika już świadomość
ludzka-a kto w tym stanie trwać będzie dłużej niż dwadzieścia jeden dni, ten nie wróci już więcej do
życia".'
Droga do oświecenia nie jest łatwa ani krótka. Napotykać na niej będziesz ustawicznie różne
pułapki i sidła, coraz to nowe i coraz to inne. Zastawiać je będzie nie kto inny, tylko ty sam sobie,
mianowicie twoje niższe , ja". Na stopniach bowiem oświecenia dostępować będziesz kolejno coraz to
większej wiedzy i władzy – a to dla twej jaźni niższej, dla twej zarozumiałości i egoizmu stanowić
będzie niebezpieczną pokusę do uznania siebie za wszechwiedzącego. Gdy ta pycha cię uwiedzie,
przestaniesz iść drogą mistrza, a pójdziesz własną drogą, która może cię zawieść na bezdroża, skąd
odwrót jest trudny i przeważnie upokarzający. Według księgi „Nauk złotych", istniejącej w Indii od
prawieków, do szczęścia wiecznego droga prowadzi przez trzy „hale" (z których w okresie oświecenia
masz przejść przez drugą halę).
„Imię hali pierwszej jest awidia (niewiedza, Aryman). Jest to hala, w której ujrzałeś światło dzienne;
w niej żyjesz i w niej umrzesz.
Imię drugiej jest hala nauki. W niej dusza twoja znajduje kwiaty życia, ale pod każdym kwiatem czai
się wąż.
Imię trzeciej jest hala mądrości, a poza nią rozlewają się wody bezbrzeżne aksary (wszechwiedzy).
Chcąc przekroczyć na pewno halę pierwszą, nie pozwalaj umysłowi łudzić się mniemaniem,
jakoby. płonące w niej ognie pożądań były światłem słonecznym twego życia. Chcąc szczęśliwie
przejść przez halę drugą, nie zatrzymuj się dla wdychania woni upojnej jej roślin. Aby być wolnym od
pęt karmy, nie szukaj guru (mistrza) w tych dziedzinach szału.
Mędrcy nie przebywają w tych rozkosznych ogrodach zmysłowości, nie nadsłuchują zwodnych
wezwań złudy. Tego, który ci w odrodzeniu się pomoże, szukaj w hali mądrości i w halach poza nią
leżących, w których nie ma cieni, a światło prawdy świeci jasnością nigdy nie malejącą. Chcąc przez
halę mądrości dotrzeć do doliny błogości, zamknij, uczniu, swoje zmysły przed groźnym szałem twej
ahamkary (żądza życia cielesnego), pozbawiającym cię spokoju’’
Tak mówi księga „Złotych nauk" w dawnych Indiach, pochodząca od Arjazangi. Nie powinien więc
nas dziwić jej archaiczny ton. Wiemy jednak również, że od dawnych czasów indyjskich ludzkość
postąpiła w rozwoju daleko. Indowie musieli jeszcze „zamykać zmysły przed szałem ahamkary", aby
dotrzeć do „doliny błogości" (nirwany). My jednak dzisiaj mamy już inne zadanie: Nie wolno nam
uciekać w dolinę błogości, bo zadań swoich mamy szukać tu, na ziemi. Błędnym więc byłoby również
„zamykać zmysły" dla uzyskania spokoju, bo zmysły masz opanować, a nie zamykać. Zamykając się
w sobie, można się tylko odizolować od ludzi, a naszym obowiązkiem jest służyć pomocą innym
ludziom. Stąd w myśl nowoczesnej Radża jogi powinniśmy interpretować „Złote nauki" Indów
następująco, niczego nie ujmując z głębokiego sensu i znaczenia dzieła:
Hala pierwsza to równia ziemska, fizyczna. Panuje nad nią awidia (niewiedza, aryman), ale ty już
ponad nią wyrastasz, skoro szukasz dostępu do ścieżki. „Ognie pożądań" już nie są światłem twego
życia, bo nie kierujesz się już żądzami i popędami, gdyż nie chcesz być ich niewolnikiem, ale władcą.
W hali drugiej znajdziesz „kwiaty życia", bo równia astralna jest niezwykle bogata w formy. Ale pod
kwiatami „kryje się wąż" (radżas – Lucyfer), dlatego to też Eliphas Levi nazwał równię astralną wielkim
wężem. Tam znalazłbyś rychło nauczyciela, ale byłby to guru fałszywy. W tych „dziedzinach szału"
znajdują mistrzów tylko czarnoksiężnicy lub nieświadomi spirytyści. Jest to również hala nauki. Masz
poznać jej złudy zwodnicze a piękne, ale w nich nie pozostać.
Dopiero w hali trzeciej możesz znaleźć twego mistrza, bo równia myślowa jest najniższą z
płaszczyzn, na których on działa. Dopóki zatem do tej hali nie dotrzesz, nie oczekuj ujrzenia go lub
otrzymania odeń jakichś wieści bezpośrednich. Dopiero ponad tą halą bije „źródło nie wysychające
wszechwiedzy" (aksara – intuicja) – tam dopiero świeci światło prawdy nie osłoniętej. Do hali mądrości
dochodziłeś tylko we śnie najgłębszym, z którego nie zachowywałeś żadnych wspomnień po
obudzeniu się do świadomości dziennej. Na „ścieżce"
nauczysz się przenosić do świadomości te inspiracje, uzyskiwane na równi myślowej, podobnie jak
nauczysz się zdawać sobie sprawę na jawie z imaginacji świata astralnego, które
dotychczas przypominałeś sobie tylko szczątkowo z twych marzeń we śnie. Przeszedłszy przez te
szczeble ścieżki, dojdziesz do „czwartego stanu świadomości" (turija), który pradawnym Indom
dostępny był jedynie w transie (samadhi) – tobie jednak (po przejściu wszystkich szczebli) dostępny
będzie w każdej chwili na jawie, bez tracenia przytomności i pamięci. Wtedy jednak będziesz już
„czeladnikiem" – a do tego jeszcze droga daleka".
Rozdział II:
Umysłowość
Umysłowość możemy podzielić według funkcji przez nią spełnianych na świadomą i nieświadomą.
Funkcję świadomą spełnia mózg. Na część nieświadomą składa się rozum instynktowy, który pełni
swoją funkcję automatycznie, kierując przy tym całą pracą żywego organizmu. Temu podziałowi
odpowiada również inny podwójny podział – na umysł obiektywny (świadomy) i subiektywny
(podświadomy). Obydwa te podziały nie obejmują jednak całości, bo nie mieszczą w sobie intuicji.
Intuicji -ze względu na swoje specyficzne cechy -nie można zaliczyć do żadnej z tych grup.
Bardziej więc racjonalny będzie podział na trzy grupy: podświadomość, świadomość i
nadświadomość. Co prawdakolejność ta mogłaby sugerować, że podświadomość stoi na najniższym
poziomie, co nie jest prawdą; ale prawdziwą funkcję i znaczenie podświadomości zrozumiemy z jej
rozpatrywania.
Podświadomość jest najstarszą przedstawicielką umysłu instynktowego i występuje już wyraźnie u
roślin i zwierząt. Z niej rozwija się umysł świadomy (którego proces rozwoju nie jest zakończony) i z
niej też biorą początek zaczątki budowy umysłu duchowego, czyli nadświadomość.
Wszelkie przebłyski intuicji – tej formy wyższego umysłu – dochodzą do naszej świadomości nie
bezpośrednio; lecz przez naszą podświadomość. Materialiści identyfikują czynność umysłu z materią
(szare komórki mózgu), a niektórzy posuwają się tak daleko, że identyfikują nawet duszę z mózgiem
(nie tylko samą myśl). Z absurdalnością tego twierdzenia nie warto dyskutować!
W tych sprawach ciekawe światło dają również pewne doświadczenia z medycyny. Na przykład dr
Guepin zwrócił uwagę na to, że po częściowej trepanacji czaszki, dokonanej na rannym żołnierzu,
pacjent nic nie stracił na przejawach inteligencji. Dr Robinson – przeprowadziwszy 22 grudnia 1913 r.
sekcję człowieka, stwierdził, że mózg jego przedstawiał kompletną ruinę i był już w stanie
rozrzedzenia, a jednak człowiek ten za życia, nawet w ostatnim roku, nie wykazywał żadnych
zaburzeń umysłowych i fizycznie nie cierpiał. Weźmy również jako przykład rozwój embrionalny roślin,
w którym naukowcy chcą dopatrzyć się wyłącznie pamięci rozwoju gatunku. Rozważając tzw.
„inteligencję roślin" w sensie rozumu podświadomego albo pamięci rodzaju i odmiany, zawartej w
nasionach, zwróćmy uwagę na to, że nasze zboża, zasiane w klimacie równikowym, krzewią się tam
tylko jako trawy, nie chcąc wydawać nasion. Widocznie nie jest im to tam potrzebne:
Słusznie mówi prof. Camille Flammarion, że „na końcu noża żaden anatom przy skalpowaniu lub
sekcji ciała ludzkiego nie znajdzie duszy, bo ona tam się nie znajduje... W życiu człowieka jest coś
innego oprócz „białej i szarej substancji mózgu".
Temu nikt nie zaprzeczy, że mózg jest organem fizycznym myśli świadomej -prawdą jednak jest
również, że płaszczyzna świadomości rozciąga się daleko poza ciałem. Pewne formy myśli są nie
tylko natury energetycznej, ale są poniekąd materialne. Miejscem bowiem przejawu umysłu
podświadomego jest cały organizm, każda komórka. Przejawia się również u roślin, a więc jest
niezależny od mózgu. Natomiast rozum duchowy przemawia sam za siebie językiem nie związanym z
żadnymi zdobyczami wiedzy materialnej.
Tworzy on rzeczy nowe, ogólnie nie znane. Nie jest to jednak żadna spekulacja, przeróbka czy
analogia-jest to wyższy dar, „iskra duchowa" dla materialnej świadomości, która dźwiga ludzkość
wzwyż. Każda forma umysłowości pracuje samodzielnie i gotowe już przejawy swojej pracy przenosi
do innych płaszczyzn. Płaszczyzny te nie są formami abstrakcyjnymi, ale są to rzeczywiste „powłoki",
działające jeszcze w sferze materialnej (ciało fizyczne – ciało astralne – ciało mentalne), a pomimo to
nasze niższe „ja" za pośrednictwem mózgu panuje wyłącznie tylko nad częścią umysłowości
świadomej. Cały proces życiowy w organizmie, łącznie z odruchami instynktowymi, to kolosalna praca
podświadomości – u większości ludzi niezależna od wiedzy i woli.
Dopiero praca nad sobą i poznanie praw rządzących innymi płaszczyznami umysłowości pozwalają
człowiekowi również władać automatyką organizmu. Czyż nie jest więc wymownym rozszerzeniem
naszej wiedzy o sobie samym, gdy -niezależnie od pracy umysłu świadomego – skierujemy swój
wzrok i wysiłek w kierunku poznania innych płaszczyzn umysłowości? Umysłowość ulega stopniowym,
lecz stałym przemianom i ciągle jest w ruchu. Od naszej osobistej pracy zależny jest jej kierunek
rozwoju. Bierność co prawda nie wstrzymuje naturalnego biegu umysłowości, ale z czasem ją hamuje,
a nawet powoduje stopniowe jej cofanie się. Tępieje lotność myśli, tępieje pamięć i to, co nazywamy
inteligencją – szczególnie wtedy, gdy umysł nie otrzymuje „odżywczego pokarmu" od swoich
wyższych pierwiastków duchowych. Pamięć jest zależna od sposobu utrwalania pewnych
doświadczeń w psychice, zależna jest również od uwagi i od zdolności naszych zmysłów do
przyjmowania spostrzeżeń. Pamięć jest cechą wszystkich trzech płaszczyzn umysłowości Tam, gdzie
ślad pamięci pozornie zaginął w naszej świadomości, tam może ujawnić swoje skarby
podświadomość, która niczego nie gubi ze swojej pamięci. Przekonać się o tym możecie w trakcie
hipnozy, która „wskrzesza" nawet drobiazg z zapomnianych przeżyć, i to od najwcześniejszego
dzieciństwa. Pamięć nie mieści się wyłącznie w mózgu, lecz sięga daleko poza jego obręb. Ale i
mózg, przy pewnym wyrobieniu intuicyjnym, jest również zdolny do odbioru wrażeń bez pośrednictwa
zmysłów, dlatego można spotkać niektórych ludzi, u których zdolności umysłowe na starość nie
tępieją, a przeciwnie, zadziwiają oni wszystkich świeżością umysłu. Przyczyną tego jest przeważnie
ich uduchowienie, względnie duża religijność.
Umysłowość charakteryzują dwie cechy: inteligencja i wiedza. Obydwie uzupełniają się wzajemnie i
mają w swoich najwyższych osiągnięciach punkt stały. Rozbieżność jest tym znaczniejsza, im poziom
jest niższy.
Istnieją dwa rodzaje inteligencji: wrodzona i nabyta drogą pracy.
Inteligencja wrodzona polega na zdolności korzystania – w mniejszym lub większym stopniu – ze
wszystkich trzech płaszczyzn umysłowości. Korzystanie takie odbywa się świadomie lub częściej
nieświadomie. Inteligencja nabyta to wynik pracy, nie tyle w kierunku
wiedzy, ile w dążeniu do idealizmu i natchnienia duchowego – to jakby niższy przejaw rozumu
intuicyjnego. Wiedzę tę można podzielić na dwa rodzaje: na wiedzę niższego poziomu i wiedzę
wyższego poziomu. Wiedzę niższego poziomu zdobywa się przez naukę, przez korzystanie ze
zdobyczy cudzych doświadczeń – w celu wykorzystania ich drogą analizy, wnioskowania i spekulacji
we własnym życiu. Wiedza na wyższym poziomie natomiast to ta wiedza, która nie potrzebuje
wywodów ani dowodów, analizowania czy syntezowania itp. – to przejaw mądrości w
nadświadomości.
Nic dziwnego, że i w naszym języku istnieją dwa pojęcia na określenie tych, którzy szczycą się
posiadaniem wiedzy. Odróżniamy wyraźnie wykształconych od mądrych albo naukowców od
mędrców. Pojęcia te wcale nie są zbieżne ani jednoznaczne.
Również w innych językach występuje tu wyraźne zróżnicowanie, na przykład w języku niemieckim
co innego oznacza słowo „Gelehrte", a co innego określenie „Waise".
Oczywiście obydwie cechy mogą się łączyć i jedna drugą uzupełniać, ale może to nastąpić tylko
wtedy, gdy się pracuje nad swoim , ja".
Podświadomość
Powiedzieliśmy już, że w ramach podświadomości działa rozum instynktowy, który kieruje pracą
wszystkich komórek, każdej grupy komórek i czynnościami każdej oddzielnie. Przejawia się on już w
niższych formach organicznych, u zwierząt i roślin. Przejawy rozumu instynktowego „kurczą się"
jednak z rozwojem myśli świadomej -ale sama płaszczyzna podświadomości istnieje dalej. Sięga ona
zresztą daleko poza organizm, dlatego wejście w jej strefę otwiera szeroki horyzont poznania. W tym
świetle staje się również zrozumiałym, że podświadomość (ten pozornie najniższy przejaw
umysłowości) zajmuje wyższą płaszczyznę w stosunku do ciała astralnego. Płaszczyzny (powłoki) to
jakby otoczki naszej „jaźni-ducha",
który zajmuje stanowisko centralne. Najbardziej zewnętrzną powłokę stanowi ciało fizyczne.
Cały wszechświat jest w ruchu, a podobnie do niego i nasz mikrokosmos. Ruch wirowy siłą
odśrodkową wyrzuca na peryferia najbardziej zmaterializowane cząstki, z których składa się ciało
fizyczne. Bliżej i coraz bliżej centrum znajdują się: ciało astralne, ciało sideryczne, rozum instynktowy,
intelekt itd., które stanowią powłoki coraz mniej materialne.
Niewielu ludzi żyje dłużej ponad sto obiegów Ziemi naokoło Słońca, dokonanych z zawrotną
szybkością. Ruch byt przyczyną naszego powstania, ruch jest przyczyną zniszczenia
naszego ciała materialnego. To, co jest niezależne od ruchu w czasie, to duch.
W fizycznym przejawie rozum instynktowy „przelewa się" stopniowo (w swojej ewolucji) do rozumu
świadomego. Przejawy wyższych form instynktu niczym się nie różnią od myśli świadomej, bo ta
ostatnia to jakby dalszy rozwój instynktu. Ale pomimo tych cech stopniowego „zlewania się" istnieje
dalej pomiędzy nimi niezależność o wyraźnych granicach. „W świadomości wielkiego zwierzęcia ból
pojawia się dopiero wtedy, gdy zostanie „zaanonsowany" do mózgu wielkiego, co bez wątpienia ma
również miejsce u nas.
Pewien nieszczęśliwy młody człowiek, który miał przerwany rdzeń szyjny, śmiał się zdziwiony, gdy
zobaczył cofającą się własną nogę, którą dotykano gorącym żelazem -tym bardziej, że nie odczuwał
bólu. Powiedziałem mu wtedy: Gorące żelazo sprawia ból pańskiemu rdzeniowi, tylko że pan (pański
mózg) o tym nie wie".'
W śnie hipnotycznym hipnotyzer wydaje rozkazy podświadomości swojego medium. Każe
organom lepiej wypełniać pewne funkcje, uśmierza bóle, zapobiega niewłaściwym ruchom itp. W tym
świetle staje się zrozumiałym, jak cennym i dobrym pomocnikiem może okazać się dla nas umiejętne
korzystanie z rozumu podświadomego. Bez płaszczyzny instynktu, jak również świadomości, żaden
człowiek obejść się nie może. Znacznie lepiej jednak będzie, gdy człowiek swoim ,,ja" podniesie się na
wyżyny i opanuje inne, wyższe powłoki.
Okultysta na przykład może i bez usypiania rozkazać podświadomości przechodnia, by utykał na
nogę albo wymachiwał ręką itp. Rozkaz zostaje niezwłocznie wykonany, podczas gdy wykonawca
nawet nie wie (i nie zna przyczyny), dlaczego tak się dzieje – bo ,,ja" większości ludzi nie obejmuje
powłoki podświadomości. Okultysta potrafi jednak przede wszystkim opanować własne ciało i
pomagać mu, działając świadomie, ale mądrze, na rozum instynktowy poprzez podświadomość (o
czym również traktuje rozdział I-4).
Rozumowi instynktowemu można pewne zadanie jak gdyby zlecić (lub przekazać) do wykonania.
Każda praca, wykonywana początkowo świadomie i jeszcze trochę z wysiłkiem, jest – w miarę
opanowania jej (nauczenia się na pamięć) – przyjmowana przez podświadomość i spełniana przez nią
z większą precyzją, i to bez znużenia. Przy tym myśl jest wolna i zdolna do zajmowania się innymi
sprawami.
Dobrym przykładem, świadczącym o niezawodności podświadomości, jest fakt, że można
podświadomości nakazać na przykład obudzenie się o żądanej godzinie. Kładąc się spać, nawet o
niewiadomej godzinie, podświadomość cię obudzi o żądanym czasie (przy silnym nakazie-
postanowieniu)-gdy ty nawet nie będziesz wiedział, ile ci godzin pozostaje do spania.
Dwie są drogi poznania wszechświata – jedna zewnętrzna druga wewnętrzna. Tylko praca w
obydwu kierunkach daje największe efekty i jest najbardziej twórczą. Niezrozumienie własnej istoty
powoduje nieraz duże szkody.
Rozum podświadomy to najstarsza płaszczyzna rozumu i najbardziej zakończona płaszczyzna
mentalna, a pomimo to przez człowieka tak mało opanowana. Wytworzona później świadomość (w
rozwoju fizycznym) jest jeszcze nie zakończona, a tylko nieliczna grupa ludzi rozwija w sobie zaczątki
rozumu duchowego (nadświadomość).
Z rozumem instynktowym powiązany jest instynkt dziedziczny, który przechowuje część wiedzy
odziedziczonej po przodkach, bo będąc najstarszym i najbardziej zakończonym – on jeden może
przechować w sobie wszystkie formy mądrości i szaleństwa otrzymane w spadku od poprzednich
generacji.
„Oczywiste jest również, że wszystko, czego się nauczymy w ciągu jednego życia, przechowuje się
w jednym z naszych pierwiastków. Potem w chwili, gdy nasz mózg jest w zupełnym spokoju i zdolnym
do odpierania – reaguje on z łatwością i odpowiada na subtelne wibracje pamięci ponadfizycznej.
Wówczas to przypominamy sobie rzeczy przeszłe i zapomniane. Wspomnienia te lub myśli trwają
w wyższych pierwiastkach naszej natury, tylko mózg w normalnym swym stanie nie umie na nie
reagować. Gdy jednak, na przykład, sparaliżujemy działalność mózgu za pomocą hipnotyzmu i
nawiążemy łączność z podświadomością, to przekonamy się, że człowiek powie nam wiele rzeczy, o
których mózg jego na jawie nic nie wiedział. Dzieje się tak właśnie dlatego, że formy subtelne
(wyższych płaszczyzn) są trwalsze, aniżeli grube formy materii fizycznej".
Pracę podświadomości może scharakteryzować pewne zdarzenie, które-mimo że brzmi jak bajka –
jednak miało miejsce:
Młody chłopiec kłamie, przekręca świadomie fakty, o których inni nic nie wiedzą. Świadkiem jednak
tych faktów była jego własna podświadomość. Podświadomość więc „czuje i widzi", że mózg chłopca
mówi nieprawdę i jak gdyby źle pracuje, więc automatycznie „zarządza" świeży dopływ krwi do mózgu
dla wzmożenia pamięci. Chłopak czerwienieje jak burak i jest z tego niezadowolony (jest to oczywiste
„corpus delicti" jego kłamstwa), peszy się i język mu się plącze...
W tym układzie podświadomość „czuje", że popełniła pomyłkę i że mózg znowu źle pracuje na
skutek nadmiernego przypływu krwi, i zarządza gwałtowny odpływ krwi. Na skutek tego twarz chłopca
silnie blednie, z czego on znowu nie jest zadowolony.
Mijają lata, chłopiec dalej wciąż kłamie, mięśnie jego twarzy świadomie dostosowały się do
kłamstwa, a on sam opanował już nawet czerwienienie się twarzy. Dla widzów wypracował
odpowiedni uśmiech, a jednak w twarzy można zobaczyć pewien przymus. Jest to walka świadomości
z podświadomością, w wyniku której powstają zaburzenia w systemie krwionośnym, a w rezultacie
blednica (anemia), na którą chłopiec cierpi. Organizm człowieka przywykł do spełniania prawidłowych,
pozytywnych rozkazów. Nie każemy na przykład ręce, by kłamała, biorąc fałszywie filiżankę; oku, by
donosiło fałszywe obrazy; uchu, by inaczej słyszało, niż rzeczywistość. Gdyby tak było, to musiałaby
powstać walka wewnętrzna i bunt całego organizmu w stosunku do zepsutej woli człowieka.
Każda przyczyna wywołuje skutek, stąd amatorzy sprośnych żartów chorują na otłuszczenia serca,
egoiści na choroby płucne. Emocjonalne rozdrażnienie powoduje cierpienia żółciowe, złośliwe żarty –
cukrzycę, tchórzostwo – cierpienia nerwowe, lenistwo – choroby jelit, nieuczciwość – osłabienie
wzroku. Łapczywość w jedzeniu mechanicznie działa na przełyk i analogicznie do ptaków tworzy wole.
Przy dalszym rozwoju oczy wychodzą na wierzch i tworzy się „choroba Basedowa".
Mało kto przypuszcza, jak wielki mają wpływ na zdrowie człowieka czynniki etyczne. Tak zwana
predyspozycja do choroby to skutek chronicznych „grzeszków", które zakłócają harmonię w
organizmie i ułatwiają szkodliwym bakteriom opanowanie organizmu. Gdyby organizm nie miał
dodatkowych środków obrony, to bakterie, których nigdzie nie brakuje, opanowałyby już dawno całą
ludzkość.
Wielu lekarzy uważa wady charakteru za symptomy pewnych chorób, ale najczęściej się mylą,
biorąc je jako skutek cierpienia. Odwrotnie-to one są przyczyną cierpienia. Więc nie
dosyć jest zapisać lekarstwo na cierpienie – trzeba również zwalczać przyczyny. Pamiętać jednak
zawsze trzeba, że płaszczyznę podświadomości można tylko wtedy opanować, gdy na drodze do niej
nie będzie przeszkód natury przeciwetycznej.
Świadomość
Świadomość to płaszczyzna sięgająca daleko poza ciało materialne – jej organem jest mózg. W
swoim rozwoju nie przedstawia ona jeszcze formy zakończonej.
Wola niższego rzędu to przejaw świadomości fizycznej, silnie ograniczony przez przejawy niższych
pierwiastków. Praca rozumu instynktowego, który, choć kieruje automatycznie miliardami komórek o
rozmaitych skomplikowanych czynnościach, ustępuje jednak stale decyzji naszego intelektu, który
stanowi wyższą płaszczyznę. Intelekt stopniowo opanowuje różne powłoki, a sam wykształca się dalej,
aż do chwili samopoznania własnej świadomości. Świadomość w niższej formie charakteryzuje
zwierzęta, u których zdolna jest prawie wyłącznie do obserwacji świata zewnętrznego. U nich jedynymi
wrażeniami wewnętrznymi są uczucia bólu, radości, gniewu, głodu itp., które są prawie wyłącznie
skojarzone z otaczającymi zjawiskami.
Introspekcja czy myśl abstrakcyjna-są to dziedziny charakteryzujące umysł człowieka. Jednak
zdolność myślenia jest bardzo różnorodna i wyrabia się stopniowo i w sposób ciągły. W nauce sztukę
myślenia stanowi filozofia i ona też pomaga w myśleniu.
Największą jednak sztuką jest poznanie swojego „ja", rozpoczynające się od kształcenia i
wzmacniania swojej woli, która jest w stanie opanować niższe poziomy, a więc przede wszystkim ciało
fizyczne. Kompletne opanowanie ciała jest tylko wtedy możliwe, gdy opanujemy nasz instynkt, a to
znowu wymaga opanowania i władania ciałem siderycznym (praną) i ciałem astralnym. Dla niektórych
może to wyglądać jak błędne koło. Należy jednak pamiętać, że każda, nawet najmniejsza zdobycz na
jednej z płaszczyzn ułatwia postęp na innych płaszczyznach. Dlatego też Hindusi między innymi
zalecają Hatha-jogę, która pomaga w opanowaniu własnego ciała. Nie oznacza to wcale, że ciało
fizyczne ma być wyczynowo sprawne, bo przecież atleci, którzy kształcą swoje mięśnie, wcale przez
to nie czynią postępu w okultyzmie. Hatha-joga nie wykształca mięśni, ale pozwala na opanowanie
organizmu, wpływa na jego sprawność i ułatwia kontaktowanie się z wyższymi pierwiastkami.
Mocne i uparte dążenie naszej woli do zwycięstwa zapewnia sobie najpierw drobne, a potem coraz
większe efekty powodzenia. A co znowu zapewni nam zdobycie silnej woli? Zapewni ją iskra Boża,
która na przykład w ekstazie pozwala na wykonanie całej oczekiwanej pracy w jednej chwili.
Większość ludzi opanowuje swoją wolę krok za krokiem. Wymaga to jednak rozszerzenia i
pogłębienia siły swojego „ja", a to znowu wymaga stałego kierowania swojej uwagi na głos
wewnętrzny sumienia. Im więcej będziemy słuchać, tym częściej będziemy przemawiać i tym
większego dokonamy postępu!
Ktoś chce przestać palić. Rozum dyktuje mu: nie pal! -a jednak tkwi w człowieku coś, co
przezwycięża rozum. Jest to żądza, to niższe ''ja" ciała astralnego, lub nawet fizycznego.
Walka z niższym „ja" bywa ciężka, a czasami nawet przegrana; plony zwycięstwa bywają nieraz
wątpliwe i nie równoważą uciążliwości ponoszonych wyrzeczeń. Ale dzieje się tak tylko dlatego, że nie
rozumiemy dobrze własnej istoty, i tylko wtedy gdy nie umiemy zaspokoić żądz siłą woli. Przy
bierności i słabej woli biorą górę siły ciała astralnego i fizycznego, które również są czynne.
Autosugestia za pomocą prądów magnetycznych, skierowanych na nieposłuszne organa, może
wpłynąć rozstrzygająco na wynik walki wewnętrznej. Decyduje tu siła czynna autosugestii, która jest w
stanie przeciwstawić się sitom niższych płaszczyzn.
Postępem rozwoju naszego intelektu (na drodze ewolucyjnej) będzie zrozumienie władzy, jaką
posiada się w stosunku do własnej osoby i otoczenia. Wtedy człowiek zdobywa pewność siebie, wola
jego staje się coraz mniej „rozproszona" i osoba dąży do integracji swej istoty. -Znacznie wyższym
osiągnięciem jest zdobycie świadomości duchowej, tj. wyraźne wyczucie własnej „jaźni" lub, inaczej
powiedziawszy, zrozumienie tego, czym naprawdę jesteśmy. Nim jednak sami nie zdobędziemy
potrzebnej do tego siły, to jej nikt nam nie da. Przelanie siły, na przykład drogą hipnozy, na inną osobę
jest pomocne, ale niestety przemijające: Zresztą nie o samą siłę tu chodzi, ale o zdobycie jej źródła.
Praca i gimnastyka umysłowa wykształca filozofa, nie dając mu jednak siły, która leży gdzie indziej.
Pełne osiągnięcie płaszczyzny świadomości prowadzi do wiedzy prawdziwej, nie tej, którą się
zdobywa z zewnętrznych wiadomości, ale do wiedzy utajonej, która kryje się wewnątrz na wyższych
planach i która czeka tylko odpowiedniej chwili, aby się ujawnić.
Kształcenie woli według metod hinduskich, doradzających wyrzeczenie się wszystkich ziemskich
pragnień, prowadzi co prawda do podniesienia autorytetu własnego „ja", ale jest to
równocześnie uchylanie się od walki, jak to przyznaje również sam Mistrz w „Bhagavadgita". Ta
metoda jest niezastąpiona dla osiągnięcia spokoju wewnętrznego i równowagi duchowej.
Do prostych metod rozszerzenia naszej świadomości, w których własne „ja" zdobywa sobie
również większą władzę, należy samoanaliza. Tą drogą, w miarę systematycznej pracy, pogłębia się
nasza świadomość, bo przez krytykę własnych postępków „ja" bierze górę nad postępkami.
Myśl jest twórcza i żywa sama w sobie i jest emanacją mózgu, który również jest żywy. Rozum
jednak musi wytworzyć siłę, ażeby stać się „czymś". Nie tworząc niczego, jest również niczym „Nad
przedmiotem tym poczyna się teraz praca umysłowa, która z prostego pojęcia wznosi się poprzez
pracę logiczną, kojarzenie pojęć, a nawet abstrakcję, do zrodzenia myśli żywej. Tu użyję pewnego
praktycznego przepisu: Jeżeli chcesz osiągnąć jakąś cnotę lub jakieś „światło", to należy o nich
ustawicznie rozmyślać, pragnąc tego ustawicznie i wzywać ustawicznie. Ale jeżeli chce się zwalczyć
błąd albo zniszczyć namiętność, to trzeba rozmyślać o cnocie albo o stanie psychicznie przeciwnym.
Ludzie o dużej wyobraźni względnie ludzie o zdolnościach abstrakcyjnych nie będą postępowali w
sposób jednakowy podczas tej pracy. Zresztą nie ma ludzi jednakowych, a więc dawanie tu każdemu
z osobna konkretnych rad byłoby może nawet szkodliwe. Niechaj każdy bada się sam i wynajdzie dla
siebie właściwą metodę. Najlepszą jednak będzie ta, która w sposób najprostszy zrodzi wzruszenie
serca, bez którego wola pozostaje zimna, a dzieło bezowocne".
Trzeba tu jednak odróżnić siłę opartą na magnetyzmie od siły woli. Nie ma na przykład człowieka,
który by pragnął uczucia bólu. Sprzeciwia się temu jego wola, i to nawet intensywnie, a jednak bólu
uśmierzyć nie potrafi – podczas gdy lekkie namagnesowanie bolącego miejsca przez osobę zasobną
w pranę uśmierza ból natychmiast.
Wola rozwija się równocześnie z intelektem. Zwierzęta na przykład są bierne wobec woli człowieka
i jemu posłuszne. Mafio inteligentni ludzie są stosunkowo znacznie bierniejsi od innych.
Siłę zaś magnetyczną posiadają również zwierzęta, ale u nich nie wypływa ona z mózgu lub z
inteligencji, lecz jest ona im po prostu wrodzona w stopniu zależnym od gatunku i od rasy.
Znane są na przykład węże w lasach podzwrotnikowych, które hipnotyzują swoją zdobycz, a nawet
człowiek czasami ich sile nie potrafi się oprzeć. Koty również mają dosyć duży zasób siły
magnetycznej, którą obezwładniają myszy przed skokiem albo którą działają na atakującego je psa.
Zasobność w siły magnetyczne nie zależy od rozwoju intelektu, od którego natomiast zależy
jasność wyrażania myśli i wyrazistość pracy mentalnej.
Europejczycy w stosunku do Hindusów odznaczają się dużą wolą, energią i temperamentem,
Hindusi natomiast są bierni i leniwi, ale za to są zasobni w siłę magnetyczną, a poza tym posiadają
dużą żywość myśli.
Zdolność wyładowania myśli zależy nie tyle od stanu zdrowia i zapasów energii, ile od napięcia
uczucia, dlatego wielu hipnotyzerów odczuwa osłabienie i duże znużenie po wykonanej pracy. Wola
otrzymuje impulsy od świadomości; to „ja" ukierunkowuje, lecz samo jest zależne od siły. A siła jest
zależna od uczucia.
„Szukaj drogi, zagłębiając się w tajemniczych głębiach wnętrza swej własnej istoty. Szukaj drogi,
próbując wszelkich doświadczeń, wykorzystując wszystkie zmysły, byś zrozumiał warunki rozwoju i
bytowania innych indywidualności, byś pojął piękno i tajnie tych innych atomów boskich, wirujących
wokół ciebie. Szukaj drogi, badając prawa bytu, prawa przyrody i prawa nadprzyrodzone, szukaj,
kornie skłaniając duszę
przed gwiazdą, której światło w tobie pobłyskuje. A w miarę jak czuwać będziesz i skłaniać głowę –
blask jej coraz ci będzie jaśniejszy, coraz światlejszy. Wtedy wiedzieć będziesz, żeś szukał początku
drogi. A gdy dosięgniesz końca drogi, blask tej gwiazdy stanie się światłem nieskończonym".
„Wszelka wiedza, która kiedykolwiek istniała na świecie, wypływa z mózgu. Nieskończenie wielka
biblioteka wszechświata znajduje się w waszym własnym umyśle. Świat zewnętrzny dodaje tylko
bodźca i podniety, zmuszając was do poznania własnego umysłu, dlatego przedmiotem waszej nauki
będzie zawsze wasz umysł.
Spadanie jabłka pobudziło myśl Newtona, a on zaś zaczął analizować własny rozum. Przedstawił
wszystkie poprzednie ogniwa swojemu umysłowi i odkrył w nim nowe ogniwo, nowe prawo, które
nazywamy prawem ciążenia. Prawo to nie ukrywało się ani w jabłku, ani w czymkolwiek bądź innym,
lecz w centrum Ziemi, a umysł je odkrył".
A jednak jest siła, która potrafi się przeciwstawić sile ciążenia i magnetyzmu ziemskiego. Jest nią
magnetyzm ludzki.
Napięcie duchowe i radość dają tę lekkość, którą w słabszym lub silniejszym stopniu się odczuwa.
Gamblich unosił się siłą swej woli w powietrze w obecności tłumów. W śnie hipnotycznym znamy
zjawisko lewitacji.
Nadświadomość
Przebłyski intuicji to pierwiastek twórczy rozumu, to natchnienie, które nadaje pracy polot
genialności, a sztuce oddźwięk prawdziwego piękna. Sucha praca intelektu nigdy nie pobudza do
działalności rozumu duchowego. Może to zrobić tylko idea, uczucie, poświęcenie i różne inne wzniosłe
nastroje. Tylko w tych warunkach przemawia nadświadomość.
„Po wtajemniczeniu intelektu musiało nastąpić najtrudniejsze ze wszystkich zadań -wtajemniczenie
woli. Szło teraz o to, aby uczeń mógł wchłonąć prawdę głębiami swej istoty – wprowadzić prawdę w
czyn w praktyce życiowej.
Dla osiągnięcia tego ideału należało – zdaniem Pitagorasa -zjednoczyć w sobie trojaką
doskonałość: osiągnąć urzeczywistnienie prawdy w intelekcie, cnoty w duszy i czystości w ciele.
Rozumna higiena i umiarkowana wstrzemięźliwość podtrzymywać winny czystość cielesną.
Wymagana ona była nie jako cel, lecz jako środek. Wszelkie nadużycia cielesne pozostawiają ślad i
coś w rodzaju skazy na ciele astralnym, tym żywym organizmie duszy – a tym samym w duszy.
Bowiem ciało astralne bierze udział we wszystkich czynnościach ciała fizycznego, które bez niego
byłoby tylko bryłą nieożywioną.
Ażeby więc czystą była dusza, musi być również czyste ciało. Należy dalej dążyć do tego, aby
dusza, nieustannie oświecana przez intuicję, zdobyła męstwo, zaparcie się siebie, poświęcenie i wiarę
– słowem cnotę-i uczyniła z niej swoją drugą naturę.
Intelekt z kolei zdobyć musi mądrość w taki sposób, aby umiał on odróżnić zło od dobra i
dostrzegać Boga – zarówno w najdrobniejszym stworzeniu, jak i w całokształcie świata. Na tej wyżynie
staje się człowiek adeptem i – o ile posiada dostateczną energię – zyskuje nowe władze i zdolności.
Rozwierają się przed nim wewnętrzne zmysły duszy – a z innych promieniuje wola.
Magnetyzm jego, który przeniknęły wpływy jego duszy i który naelektryzowała wola, zdobywa
potęgę, na pozór cudotwórczą. Czasami uzdrawia on chorych, a często przenika swoim wzrokiem
myśli ludzkie. Czasami widzi on w stanie jawy wypadki zachodzące daleko..."
Nadświadomość to właśnie ten rozum, który różni geniusza od zwykłego człowieka. Intuicja daje
świadomości tę wiedzę, która nie wymaga żadnych komentarzy. Ona sama jest pewnikiem, jest
pięknem i zarazem doskonałością. Lecz przebłysk intuicji jest nieraz tak krótkotrwały, że w
świadomości pozostają jedynie fragmenty, które – uzupełniane i analizowane – tracą znaczną część
swej wartości.
Wszelki postęp wiedzy jest zależny od przebłysków, choćby najsłabszych, rozumu, duchowego, bo
intelekt to tylko maszyna notująca, uporządkowująca i dobierająca zebrany materiał według własnej
woli.
Nowe myśli daje tylko intuicja! Twórczy jest duch, a nie ciało!
Są dwa rodzaje wiedzy: nabyta i wrodzona. Obydwie są dźwignią postępu ludzkości. Pierwszy
rodzaj daje możność poznania i korzystania z dotychczasowych zdobyczy naszych poprzedników.
Wiedza wrodzona to ta, która kryje się wewnątrz, w wyższych pierwiastkach człowieka.
Wtajemniczenie jest dlatego osnute mrokiem zagadki i tajemnicy, bo uczy nas korzystania z tego, co
posiadamy wewnątrz nas samych. Ludzkość cała wciąż dąży do postępu. Wszystko zdobywa krok za
krokiem. Praca wre w najrozmaitszych kierunkach. Kierunek obiera jednostka na podstawie własnych
cech indywidualności, a naród jest tym bardziej wszechstronny, im większa jest suma kierunków
dążenia do postępu.
Samodzielność myśli idzie w parze z siłą psychiczną – jako przejaw rozumu duchowego. Instynkt
ma swoje pragnienia, lecz zdrowy rozsądek, analizując te pragnienia, sprzeciwia się szkodliwym
zamiarom. Podobnie jest z intelektem, który pragnie na przykład czegoś dla swoich niezaprzeczalnych
korzyści, a tu przemawia głos sumienia, nie uznający egoizmu, gdyż zawsze gotowy jest do
poświęceń. Głos sumienia jest niezależny od argumentów intelektu i im częściej głos ten będzie
przemawiać, tym szersze i dłuższe będą jego „mowy", i coraz bardziej zrozumiałe. Ale głos ten lubi
tylko posłusznych słuchaczy. W przeciwnym razie zraża się i zamyka w sobie, stając się
nieprzystępnym.
„Poszukaj i nadsłuchuj przede wszystkim w swoim sercu. Z początku powiesz może: „ Nie ma jej
tu, bo przysłuchując się znajdziesz tylko rozdźwięki „. Lecz szukaj głębiej -każde serce ludzkie ma
swoją melodię, sobie właściwą, swoje własne źródło życiodajne. Może to źródło jest zasypane
„gruzem" albo zagłuszone, ale ono jest! Wiarę i nadzieję znajdziesz w fundamentach twej natury.
Kto zło wybiera, ten nie chce zajrzeć do głębi swej duszy, ten zatyka uszy na pieśń swego serca i
zamyka oczy na światło swego ducha. Czyni tak, bo uważa za wygodniejsze życie złożone z pożądań.
W głębi jednak każdego życia płynie strumień potężny, którego żadne tamy nie powstrzymują.
Odszukaj go, a zobaczysz, że nawet najnędzniejsza istota stanowi część tego prądu życia, choćby
sama o tym nie wiedziała i postępowała w najdziwniejszy sposób. W tym znaczeniu mówię ci:
wszystkie istoty, pośród których żyjesz, są cząstkami Boga. A obłuda, pośród której żyjesz, jest tak
zwodnicza, że trudno przewidzieć, kiedy i gdzie po raz pierwszy uda ci się usłyszeć głos własnego
ducha lub w sercach innych ludzi. Choć go nie słyszysz teraz, to wiedz, że głos ten na pewno w tobie
się znajduje. Tu go szukaj i jeśli choć raz go usłyszysz w sobie, to łatwiej poznać go będziesz mógł w
sercach otaczających cię ludzi".
Droga rozwoju rozumu duchowego przebiega przez serce i przez uczucie. Nić sympatii lub
antypatii w stosunku do otoczenia – to przebłysk intuicyjnego poznania bliźniego. „Przychodzi ci nagle
– nie uczucie lub myśl – lecz raczej poczucie, które skłonny byłbyś nazwać popędem bezwiednym.
Przekonasz się później, że nie jest on bynajmniej bezwiedny, lecz wszechwiedzący. Na razie nazwij
go sobie popędem. Otóż pojawia on się nagle i popycha do postępku, wydającego się twojemu
rozumowi nie umotywowanym i nielogicznym. Jeżeli popędowi temu się oprzesz i nie wykonasz tego,
do czego cię popycha, to może po latach przekonasz się, żeś zbłądził, nie posłuchawszy tego głosu.
Jeżeli zaś posłuchasz bez namysłu od razu, a potem dopiero zaczniesz dochodzić motywów, które by
postępek uzasadniały w sposób logiczny, to może ich nie odkryjesz, ale zrozumiesz, że postąpiłeś
słusznie. Najczęściej jednak dopiero następstwa twego postępku przekonają cię, że był on celowy i
słuszny. Intuicji nie można jeszcze identyfikować z popędem -wspólne mają jedynie to, że jedno jak i
drugie nie jest wynikiem wnioskowania myślowego. Najpierw pojawia się intuicja, a po niej dopiero
praca myślowa, usiłująca zrozumieć motywy.
Tu tkwi także zasadnicza różnica pomiędzy intuicją a sumieniem. Intuicja zjawia się nagle i
błyskawicznie, nim zdołasz cokolwiek pomyśleć lub postanowić. Zjawia się zawsze nieoczekiwanie,
przynajmniej w życiu codziennym, i dyktuje ci, co masz robić, chociaż nie zamierzałeś jeszcze robić
czegokolwiek. Zjawiać się może tylko wtedy, gdy ty oczywiście milczysz i nic nie myślisz. A ponieważ
myślisz ciągle -może zjawiać się tylko w tym mgnieniu oka, które upływa pomiędzy jedną myślą a
drugą. Stąd to pojawienie się intuicji jest zawsze takie „błyskowe". Stąd też pojawia się najwyraźniej
wtedy, gdy stajesz na chwilę bez myśli, zaskoczony na przykład jakimś wypadkiem nagłym i groźnym.
Wtedy popycha cię od razu do decyzji i do czynu, a gdy jej posłuchałeś-to milknie, bo cię już ocaliła.
Ty oczywiście potem sam nie wiesz, skąd ci to przyszło do głowy, że właśnie tak postąpiłeś.
Są dwa rodzaje koncentracji. Jeden polega na skupieniu się i na zogniskowaniu myśli na
najdrobniejszym nawet przedmiocie. Drugi polega na zagarnięciu jak najszerszego horyzontu, objęciu
i widzeniu jak największej ilości ogarnianych rzeczy, choćby kosztem precyzyjności.
Obydwa rodzaje mają swoje specyficzne cechy, wręcz przeciwne sobie, bo stanowią też krańcowe
bieguny.
Koncentracja myśli dążącej do objęcia rozległego horyzontu w celu wyszukania lub dobrania z
wielkiego materiału pewnych fragmentów rozprasza uwagę. W tym rodzaju pracy przeszkadza
najmniejszy szmer, lub nawet czyjaś obecność, przez odciąganie uwagi.
Natomiast skupienie myśli na małym szczególe i zogniskowanie jej dla uzyskania większej
wyrazistości szczegółów przytępia nieco bodźce zewnętrzne. Wszystkie zmysły stają się głuche i
ślepe na inne bodźce – żaden hałas (choćby nawet armaty biły) nie przeszkadza w rozpoczętym
dziele.
Ostatni rodzaj skupienia możemy nazwać biegunem dodatnim w zagłębianiu się dla poszukiwania
„jaźni"; prowadzi ono do znieczulenia na bodźce uboczne.
Pierwszy zaś rodzaj koncentracji, z objęciem rozległego horyzontu, nazwiemy biegunem ujemnym
albo nadwrażliwością, która jest kluczem do rozwoju zmysłów astralnych. Krańcowe przypadki obydwu
rodzajów psychiatria będzie uważała za patologiczne, biorąc znieczulenie za „idee fixe" idiotów, a
nadwrażliwość jako objaw histerii. My jednak spróbujemy to zrozumieć w świetle tzw. „rozszczepienia
osobowości" przed wtajemniczeniem.
Trzy władze twojej istoty: myśl, uczucie i wola są ze sobą związane w pewien sposób. Za
normalnego uchodzi ten człowiek, u którego myśl, uczucie i wola są związane w jedność. Mówisz o
sobie: „Czuję, myślę, chcę", wyrażając tym, że we wszystkich przypadkach ty sam jesteś podmiotem.
Uchodziłbyś
za anormalnego, gdybyś pożądał rzeczy niemiłych lub postępował inaczej, niż dyktuje ci własna
logika.
We wtajemniczeniu jednak dojdziesz do tego, że te trzy władze twojej istoty rozluźnią swój związek
wzajemny. Nie będziesz już miewał wrażenia, że to ty myślisz, lecz że „coś myśli „ w tobie. Podobnie
wobec uczuć będziesz miał wrażenie, że „ coś czuje we mnie", a wobec objawów woli, że „ coś chce
we mnie".
Twoje „ja" jednolite rozszczepi się na trzy odrębne „ja". Jedno „ja „ będzie myślało, drugie będzie
odczuwało, a trzecie będzie objawiało wolę". Teraz rozumiemy sens opinii „geniusz styka się z
obłąkaniem".
Kierowanie się rozumem duchowym, poleganie na nim i ufanie mu całkowicie -co rodzi zdolność
widzenia i przewidywania nawet rzeczy, które się mają zdarzyć w przyszłości, a więc „odkrycia kart"
zakrytych dla naszej świadomości (co jest raczej sprzeczne z naszą logiką) – są powodem
niezrozumienia przez szerszy ogół, uważający taki sposób postępowania za anormalny.
„Wróg nasz najgorszy to wy sami... Jeśli jednak wstrzymacie walkę z własną duszą – w milczeniu i
pokorze – to przezwyciężycie własne „ja" fizyczne, czyli zwierzęce, żyjące tylko z wrażeń. Obawiam
się, że stan ten wyda się wam czymś bardzo zagmatwanym, podczas gdy w rzeczywistości jest on
bardzo prosty. Człowiek, który osiągnął pełnię dojrzałości i szczytu kultury, staje między dwoma
ogniskami. Gdyby tylko utrzymał swój stan duchowy, to brzemię życia zwierzęcego spadłoby z niego
bez trudności. Lecz on tego nie czyni i na skutek tego rasy ludzkie przeżywają swój rozkwit, później
bledną, giną i nikną z oblicza ziemi, choćby w pewnym okresie ich rozkwit był najpiękniejszy.
Dlatego też ten ogromny wysiłek spada na barki pojedynczych ludzi, których zadaniem jest „nie
stracić z oka" swej wyższej natury i nie oddać się w niewolę niższej naturze, swojemu materialnemu „
ja". Każdy, który to zadanie wykonuje, jest odkupicielem swojej rasy. Może on nawet nie rozgłaszać
swoich czynów, a jedynie wiedzieć w tajemnicy i milczeniu, to jednak będzie on spójnią między
każdym człowiekiem, a jego własnym boskim „ja", między wiadomym a niewiadomym, między
rozgwarem „targowiska" a ciszą śnieżnych Himalajów.
Nie potrzebuje on nawet żyć i obcować w społeczeństwie ludzkim, aby być tą spójnią. Służy on za
tę spójnię w ciele astralnym i fakt ten czyni go istotą zupełnie różną od pozostałej ludzkości. Nawet już
na początku drogi– skoro tylko ten drugi krok został uczyniony-staje on jako uczeń na twardym gruncie
i poczuwa się za część Całości".
Przestać na chwilę myśleć, to jest droga prowadząca do przystępu rozumu duchowego,
wypieranego przez intelekt. Wtedy intuicja może swobodnie przekazywać nam swoją wiedzę.
Ćwiczenia te są jednak trudne w wykonaniu, bo nie ma chwili, w której by świadomość nasza nie
pracowała. Myślimy, że nie myślimy, ale jednak zawsze myślimy. Opanowanie tej sztuki równa się
opanowaniu wszystkich niższych płaszczyzn.
Człowiek w swoich dążeniach przeważnie prosi Boga, by dał mu „to lub owo" i wiecznie jest
niezadowolony, bo z chwilą, gdy dzieje się zgodnie z jego własną wolą, widzi, że ile się dzieje, że
popełnia błędy, które odczuwa i z powodu których cierpi. Powinien pamiętać, że Doskonałość najlepiej
wie, co mu jest potrzebne, i że powinien słuchać Jej głosu. Lecz aby usłyszeć ten głos, musimy sami
zamilknąć. Chcąc korzystać z mądrości, musimy zmusić do milczenia wszystkie przejawy myślowe
naszego niższego „ja", a wtedy rozum duchowy sam otworzy swoje podwoje.
Gwałtem nic nie otworzymy, zwłaszcza wyższych płaszczyzn – one natomiast same do nas
„przyjdą", gdy do tego będziemy gotowi. Ukażą się nam wtedy w całej swojej wspaniałości. Drogę do
nich stanowią: poświęcenie, bezinteresowność i wszystko, co stanowi piękno etyczne. Wszystko to
daje tę siłę, która nieraz w jednym momencie otwiera drogę do tego, czego pragnęliśmy.
„Oto, zakończył hierofant, co wiedział starożytny Hermes i przekazali nam jego następcy. Słowa
mędrca są jak siedem tonów liry, w których zawarta jest cała harmonia wraz z liczbami i prawami
wszechświata.
Widzenie Hermesa podobne jest do nieba gwiaździstego, którego niezgłębione otchłanie usiane są
konstelacjami gwiazd. Dla dziecka jest to tylko strop niebieski, nabity złotymi ćwiekami; dla mędrca to
bezmiar nieskończony, w którym krążą światy zdumiewająco rytmiczne i harmonijne. Widzenie to
obejmuje liczby wiekuiste, znaki tajemne i klucze czarodziejskie.
Im więcej nauczysz się wpatrywać w nie, im lepiej starać się będziesz je rozumieć, tym bardziej
wydadzą ci się nieskończonymi. Bowiem jedno prawo rządzi wszystkimi światami". „Ze źródła czerpie
się pokarm wiedzy, a w źródle spoczywa sama wiedza". Do wiedzy można dojść dwiema drogami:
przez materię, a także drogą niewidoczną – przez ducha. Są to dwa krańce, dwa bieguny, tak
odmienne, a tak pokrewne. Materia w swojej ewolucji stale się uszlachetnia, ma swoje osobiste cechy
i tajemnice. Poznanie ich to droga długa i żmudna...
Druga droga, to droga niewidoczna – duchowa, ale tej właśnie szukać trzeba. Prowadzi ona do
celu w prostym kierunku; wymaga tylko poświęcenia i pokochania piękna etycznego.
Droga ta jest bezpieczna – im dalej się posuwamy, tym bezpieczniej, a im dalej odsuniemy się od
wszystkiego, co jest zewnętrzne, tym bliżej będziemy celu...
„Rozum w istocie jest to niebieska brama, przez którą przenika uniwersalny duch, ażeby dusze
nasze mogły go sobie przyswoić, tak jak nasze ciała przyswajają sobie ziemskie substancje. Przez
bramę, którą tworzy dla niego nasz rozum, duch przenika swoim niebieskim ogniem nie tylko nasze
intelektualne cechy, ale i cały harmonijny zespół naszych zmysłów, przejawiając się w miłości".
Rozdział III:
Aura ludzka
W rozdziale pierwszym powiedzieliśmy, że okultyzm, podobnie jak religia, operuje w wielu
wypadkach również twierdzeniami dogmatycznymi. Twierdzenia te są jednak dogmatami jedynie dla
początkujących, gdyż w miarę wgłębiania się w naukę okultyzmu uczeń sam będzie mógł przekonać
się o słuszności przyjętych twierdzeń, i to, co przyjął „na wiarę", stanie się dla niego jasne i pewne,
bez komentarzy. Taką pewność uzyska on o istnieniu w organizmie ludzkim różnych pierwiastków,
różnych sił i stanów duchowych, gdy zdobędzie zdolność poznawania aury ludzkiej, której istnienie
udowodniła również nauka współczesna i którą nauczono się nawet fotografować.
Co prawda aury tej nie widzi przeciętny człowiek, ale nic nie stoi na przeszkodzie, by wzniósł się on
na nieco wyższy poziom rozwoju intelektualnego i duchowego, który da mu już możliwości samemu
śledzić to zjawisko, i to na różnych poziomach. Aura jest emanacją jednego lub kilku z siedmiu
pierwiastków (aura więc nie jest częścią pierwiastka, ale jego formą promieniowania).
Promieniuje każda materia w mniejszym lub większym stopniu, nawet martwa. Promieniowanie
człowieka jest też zależne od nagromadzonej prany, od koncentracji myśli i uczucia, wreszcie od
zdrowia danej osoby. Naturę fizyczną (materialną) aury potwierdza nie tylko fakt, że można ją widzieć
zwykłym okiem, ale również to, że można ją fotografować (specjalne błony lub klisze fotograficzne).
Były w tym kierunku robione liczne doświadczenia już kilkadziesiąt lat temu, i to z pozytywnymi
wynikami. Spreparowano nawet specjalne okulary, przez które każdy może zobaczyć aurę
(promieniowanie).
Intensywnie promieniuje mózg, tworząc dokoła głowy aureolę. Aureola ta jest zależna od zdrowia,
inteligencji i stanów duchowych człowieka.
Najsilniejszy efekt promieniowania daje jednak uczucie. Wzruszenie i ekstaza dają tak silne światło
promieniowania, że może je zobaczyć nawet osoba do tego mało przygotowana. Promieniowanie to
działa na pewną odległość-im bliżej więc ciała, tym jest ono silniejsze. Występujące na końcach
rozszczepienia są trudniej widzialne i dla początkującego przedstawia się to jak warstwa świecącej
mgły.
W zdolności widzenia aury nie tyle bierze udział myśl, co sam mózg i uczucie. Myśl może być przy
tym prawie wolna, jednak ostrość widzenia zależna jest od siły skupienia. W miarę postępu i przy stale
wzrastającym skupieniu się zwiększa się ostrość widzenia, a obraz staje się pełniejszy, z większą
ilością barw. Najłatwiej widzi się aurę w świetle słonecznym, pod światło lub w mglistą pogodę.
Najtrudniej w świetle rozproszonym.
Niektórzy uważają, że widzenie aury, nawet w jej grubszych emanacjach, wymaga bardzo dużych
zdolności psychicznych. Jest to przesada, gdyż dla jasnowidza przejście od wzroku fizycznego do
pola widzenia astralnego jest rzeczą najłatwiejszą, której potrafi dokonać. Jednak prawdą jest, że mało
jest ludzi, którzy widzieli aurę emanowaną przez szósty pierwiastek (rozum duchowy), a aura
siódmego pierwiastka (duch) dostępna jest tylko istotom wyższym od człowieka.
Najbardziej materialne powłoki dają emanacje bardziej materialne i łatwiejsze do zobaczenia.
Wyższe pierwiastki dają aury coraz subtelniejsze i słuszny jest pogląd, że aury wyższych pierwiastków
dla zwykłego człowieka są omalże niedostępne. Najprostszą oczywiście formą aury ludzkiej jest aura
wypływająca z ciała fizycznego. Określa się ją jako „aurę zdrowia". „Rozlewa" się ona w przestrzeni na
odległość kilkudziesięciu centymetrów. Ma ona kształt owalny lub jajowaty. Wywołana jest przez siłę
życiową – pranę.
Łatwość widzenia aury jest jednak również zależna od siły promieniowania oglądanego obiektu,
tzn. od poziomu duchowego tego obiektu. A więc zależność jest dwojaka – od własnej siły
psychicznej, czyli zdolności widzenia, i od siły psychicznej samego obiektu albo jego siły
promieniowania.
Mówimy tu oczywiście o widzeniu na jawie, bo każdy jasnowidz w stanie somnambulicznym ma
możność znacznie szerszego widzenia. Wprowadzenie kogoś w stan hipnotyczny jest racjonalne,
jednak powinno się to przeprowadzać tylko dla wykrycia jego utajonych zdolności i dla zbadania
zakresu widzenia. Wszelkie nadmierne wysiłki (podobnie jak w gimnastyce fizycznej), zamiast
wzmacniać, prowadzą do przemęczenia, a więc do osłabienia organów. Wola może zmniejszyć lub
zwiększyć promieniowanie mózgu. Przy odpowiedniej koncentracji woli zwłaszcza móżdżek silniej
świeci od przedniej półkuli mózgu. Dopiero wzruszenie powoduje silne promieniowanie i świecenie
półkul. mózgu, które przewyższa nawet poprzednie.
Silne wzruszenie natury etycznej osoby uduchowionej wydobywają ze skroni snopy światła, które
mogą być widoczne nawet dla mato wtajemniczonych. Niejeden przekonał się może, że przy bardzo
silnych wzruszeniach, na przykład przy słuchaniu pięknej muzyki, przy wzruszeniach natury
patriotycznej albo żegnaniu drogiej osoby następują wibracje w skroniach, wibracje w kręgosłupie od
głowy do nóg, powodujące również gotowość do poświęceń. Są to wyładowania natury etycznej.
Znamy też wyładowania natury czysto fizycznej, na przykład wywołane nagłym przestrachem. W
tym przypadku wyładowania następują głównie z nóg, rzadziej z piersi i głowy. Wyładowania te
stanowią samoobronę organizmu. Powodują one również odrętwienie, ponieważ potrzebny zapas
magnetyzmu dla wykonania ruchu został wyrzucony z organizmu. To wszystko jasnowidz nie tylko
czuje, ale widzi dokładnie, przy czym rozróżnia on nie tylko odcienie i barwy odpowiedniej aury, ale
również jej natężenie. Zagadnienia te znane już były w starożytności. Legenda podaje o aureoli
otaczającej głowę Mojżesza i o snopach światła, tryskających z głów proroków. Promieniowania te
można stwierdzić nawet za pomocą prostych doświadczeń fizycznych. Dr Kotik w dziele poświęconym
tym sprawom pisze:
„Zrobiłem sobie z tektury okrągłą umbrelkę o e 12 cm. Na jednej stronie za pomocą szybko
schnącego lakieru rozprowadziłem siarczek wapnia w warstwie o grubości ca 1/2 milimetra. (Umbrelka
taka, wystawiona na działanie światła słonecznego, choćby tylko na jedną sekundę, świeci potem od 8
do 10 sekund). Dalsze badania przeprowadzałem w zupełnie ciemnym pokoju. Trzymając umbrelkę
tak, że strona fosforyzująca była zwrócona do mnie, stawiałem przed sobą osobę badaną, którą
prosiłem, aby całą swoją myśl skupiła na jakimś przedmiocie lub określeniu. Śledziłem przy tym
zmiany, jakie pojawiły się na umbrelce. Obserwacja dała takie wyniki: Zrazu cała umbrelka
przedstawiała się jako równomiernie świecąca tarcza, gdy natomiast badana osoba na umówiony
znak zaczynała intensywnie myśleć – na tarczy wystąpiły zmiany. Brzegi umbrelki stopniowo jaśnieją i
stają się tak jasnymi w stosunku do środka tarczy, że środek ten wydaje się ciemny na jasnym tle. Gdy
zaś na dany znak osoba badana przestaje myśleć, wówczas brzegi tarczy ciemnieją powoli i cała
tarcza, jak przedtem, świeci równomiernie.
Szerokość rozjaśnionych brzegów tarczy bywa to większa, to mniejsza, natomiast jej punkt
środkowy pozostaje zawsze matowo fosforyzujący, a podczas badania osoby myślącej wygląda jak
falujący obłoczek na tle rozjaśnionym. Gdy już stwierdziłem fakt promieniowania przy spotęgowanej
pracy myślowej mózgu, zabrałem się do badania, w jaki sposób rozprzestrzeniają się promienie. Przy
tym badaniu spostrzegłem, że gdy umbrelkę kładłem na rękę lub nogę badanej osoby, to tarcza też
zaczynała jaśnieć w chwili rozpoczynania myślenia, a jaśnienie było nawet wyrazistsze niż wówczas,
gdy umbrelka była przykładana do głowy osoby badanej.
Dalej spostrzegłem, że w jakimkolwiek oddaleniu znajdowałbym się od osoby badanej i jakąkolwiek
zajmowałbym pozycję – stojącą, siedzącą lub leżącą – to zawsze umbrelka zaczynała świecić, gdy
osoba badana zaczynała myśleć. Jednak im dalej się znajdowałem, tym efekt świetlny był słabszy. Na
przykład gdy znajdowałem się w drugim pokoju, to efekt był jeszcze widoczny, natomiast w trzecim
pokoju już go nie dojrzałem. Gdy jednak przez dziurkę od klucza przeciągnąłem drut miedziany,
którego jeden koniec trzymała osoba badana, a drugi koniec był przyczepiony do umbrelki, to znowu
na umbrelce pojawiło się świecenie".
Dla okultysty tego rodzaju doświadczenia nie mają już najmniejszego znaczenia, gdyż korzysta on
z siły promieniowania w najrozmaitszy sposób, wysyłając i odbierając świadomie fale. Dla
początkującego jednak doświadczenia takie mają znaczenie, gdyż z jednej strony zaspokajają one
jego ciekawość, a z drugiej pozwalają samemu przekonać się o istnieniu zjawisk, w które każe mu się
tylko ślepo wierzyć. Dodaje mu to też otuchy i pewności siebie w dalszej pracy nad sobą.
Z czasem zapewne zostaną opracowane metody chemiczne i fizyczne, które będą w stanie dać
wierną fotografię myśli przedmiotowej. Będą one mogły oddać nauce i człowiekowi ogromne usługi.
Aura, jak już mówiłem, jest wynikiem promieniowania wszystkich pierwiastków (patrz rozdział
pierwszy). Promieniowania te wzajemnie się przenikają i występują w formach o różnym stopniu
subtelności, w zależności od pierwiastka, który te promienie emanuje.
Piękno promieniowania poszczególnych pierwiastków zależy od usposobienia, od natury,
charakteru i myśli danego człowieka. Całość aury wyraża więc charakter, indywidualność, porywy,
zdrowie i usposobienie danego człowieka. Każda zmiana uczuć daje natychmiast inny obraz aury,
dlatego -pomimo wystudiowanego zewnętrznego wyrazu twarzy danego człowieka – możemy poznać
jego charakter i usposobienie po aurze, jaką roztacza, zaglądając mu jak gdyby do duszy.
Z aury możemy też wnioskować o zdrowiu danego człowieka. Pod pojęciem zdrowia rozumiemy
brak cierpień cielesnych i sprawność wszystkich funkcji życiowych całego organizmu, którego energią
twórczą jest prana. Aura prany człowieka wygląda jak futro zwierzęce, najeżone w formie jak gdyby
cienkich drucików lub włosów. Człowiek zdrowy, dobrze naładowany energią, ma aurę składającą się
z prostych i sterczących promieni; człowiek chory ma promienie pogmatwane, pomarszczone i
opuszczone (jak postać zwiędłej łodygi).
Cała aura ma kształt owalny i jest lepiej widzialna z pewnej odległości niż z bliska. Oczywiste jest,
że każda indywidualność promieniuje w zróżnicowanym stopniu i z odmienną siłą. Prana ma kolor
jasnoróżowy (blisko ciała) lub jest bezbarwna, w zależności od otoczenia i odległości od ciała. „Każdy
może wejść w świat okultystyczny, pod tym jednak warunkiem, że za wejście zapłaci – nie srebrem ani
złotem, ale wyrzeczeniem się swojego niższego „ja", tzn: przez poświęcenie się temu, co w człowieku
jest najwyższe. Niektórzy ludzie chcą wedrzeć się do świata psychicznego bez odpowiedniego
przygotowania i bez oczyszczenia się ze swoich niskich instynktów. Dla nich zdobycie zdolności
okultystycznych będzie raczej przekleństwem, a nie błogosławieństwem, gdyż wśród cierpień będą
musieli cofać się, póki nie uda im się wejść przez właściwe drzwi, do których klucz łatwo znajdą ci, co
go szukają bez celów osobistych".
Aura promieniuje migotliwym falowaniem ze zmiennym natężeniem światła. Przy wdechu zwiększa
się obszar jaśnienia aury. W czasie zatrzymania wchłoniętego powietrza obszar aury pozostaje ten
sam; promieniowanie początkowo się wzmaga, stopniowo jednak słabnie. Przy wydechu świecenie
słabnie, ale w pewnym punkcie zachowuje swoją minimalną siłę. Koncentracja lub wzruszenie
potęgują te efekty tak, że przy wydechu można siłę świetlną zwiększyć i może ona nawet przewyższyć
poprzednią przy wdechu. Wtedy przy nowym zaczerpnięciu powietrza również przy wdechu świecenie
występuje z większą siłą. Najszerszą i najbardziej świecącą aurę, a zarazem najbardziej falującą,
mają przeważnie dorośli mężczyźni (ale nie starcy), dalej kobiety, a-u dzieci nie zmienia się tak szybko
barwność aury, jak u dorosłych.
Przypominam, że widzenie aury to przejście ze świata fizycznego do świata astralnego. To punkt
kulminacyjny widzenia oczyma cielesnymi, wyrażający się nadfizjologicznym napięciem naczyń
krwionośnych po wewnętrznej stronie oka. Pamiętając o twierdzeniu, że magnetyzm przenosi się
głównie systemem krwionośnym, łatwo zrozumiemy przyczyny odpowiedniego napięcia przy
oglądaniu aury.
Można sztucznie poprawić zdolność widzenia aury przez „namagnesowanie" oka (sugestie lub
autosugestie magnetyzera).
Oliver Lodge w przemowie wygłoszonej 13 września 1923 r. powiedział:
„Duch ludzki jest samodzielny, a w działaniu swym bywa czasami niezależny od zmysłów
cielesnych." „Pamiętać jednak należy, że każde przejście do dziedzin nieznanych wymaga
ostrożności. Świat niewidzialny jest dlatego niebezpieczny, że jest niewidzialny. Świtające przebłyski
są zawodne, bo wola jest jeszcze chwiejna. Dla profanów można zastosować analogię do
niebezpieczeństwa grożącego badaczowi przy pracy nad nieznanymi bakteriami. Maniacy, rzucający
się na to zagadnienie bez odpowiedniego przygotowania, idą na oślep, a efekty, jakie otrzymują, są
obrazami wypaczonymi i przynoszą więcej szkody niż pożytku. Zarozumiałość tych
eksperymentatorów jest nie tylko śmieszna, ale często godna litości".
Barwy aury obrazują charakter, usposobienie i uczucie. Uczucia są najbardziej zmienne; sumując
się wytwarzają usposobienie, które z kolei kształtuje charakter. A więc charakter jest to jak gdyby
szereg klisz, szereg odbitek, które nakładając się tworzą usposobienie, a później charakter. Więc
chcąc kształcić charakter, trzeba wystrzegać się złego usposobienia, porywów gniewu, zazdrości itp.
Każde uczucie ma dwa bieguny – jeden dodatni, drugi ujemny. Praca nasza powinna zmierzać od
bieguna ujemnego do bieguna dodatniego. Na przykład łatwiej jest zniszczyć zło przez dobroć niż
przez następne zło.
Uczucia nienawiści i gniewu zabarwiają aurę na kolor ciemnoczerwony z odcieniem czarnego
dymu, podczas gdy na dodatnim biegunie występuje miłość z kolorem karmazynowym. Odcienie
kolorów to przejście od wad do zalet. Jasne, czyste tony barw oznaczają wzniosłe uczucie; ciemne
tony oznaczają brudne uczucia i niskie żądze.
Znaczenie barw aury
C z e r w o n a: Biegun ujemny, z odcieniem brudnym, zadymionym – oznacza namiętność, żądze
zwierzęce, temperament brutalny. Ciemny odcień równomierny – oznacza egoizm. W postaci
przebłysków silniejszych lub słabszych, o nieregularnym świeceniu, ale impulsywnym, bez tła –
oznacza oburzenie. Tło odpowiada podkładowi, przyczynie gniewu. Na tle ciemnoniebieskim oznacza
oburzenie fanatyczne; na tle ciemnozielonym oznacza wybuch zazdrości połączonej z gniewem; na tle
czerwonym -złość lub nienawiść. Przy gniewie, połączonym z przestrachem (na przykład z powodu
raptownej napaści) szare tło zamienia się w pręgi czerwone na tle szarym.
K a r m a z y n o w a: Bardziej stała i mniej zależna od wzniosłości ucznia; w odcieniach od
szkarłatu do jaśniejszej -wyraża miłość. Kojarzona z innymi barwami lub obok innych kolorów –
wyraża tło, na którym powstała lub z czym jest związana. Podniosłość uczucia wyraża się też w
szerokości aury. Im większa jest siła nastroju, tym szersza fiest aura.
B r u n a t n a : Wpadająca w kolor czerwony – oznacza chciwość, bo chciwość połączona jest z
namiętnością. Barwa brunatna z odcieniem szarawym – oznacza skąpstwo egoistyczne. Barwa
jasnobrunatna, wpadająca w odcień żółty – to zmysł oszczędności.
P o m a r a ń c z o w a: W odcieniu cegły – to próżność. Bardziej czerwona oznacza sympatyczny
rodzaj ambicji. Wchodząca w żółty odcień – to duma i zarozumiałość.
R ó ż o w a : Oznacza siłę. Tę barwę posiada prana w bliskości ciała. Różowa barwa wyraża
również wzniosłą miłość, a z odcieniem fioletowym wyraża chęć poświęceń.
Ż ó ł t a: Kolor intelektu. Rodzaj intelektu obrazują odcienie. Żółta z odcieniem czerwonym oznacza
miłość własną; z odcieniem zielonkawym – skłonność do sofizmatów i dyplomacji. Żółta barwa
wpadająca w kolor szary – oznacza zarozumiałość. Żółta barwa wpadająca w inne, brudne odcienie –
oznacza chorobę umysłową. Jasne zabarwienie złocistożółte oznacza zdolności umysłowe, skłonność
do wzniosłej filozofii oraz zamiłowanie do pojęć abstrakcyjnych.
Z i e l o n a: Ta barwa jest mieszaniną żółtej i błękitnej, dlatego trudno jest odróżnić te odcienie.
Zielona barwa oznacza pokrewne cechy, jak tolerancyjność, pobłażliwość, poszanowanie cudzych
poglądów, układność w zachowaniu się, praktyczność – ale i brak szczerości.
C i e m n o z i e l o n a: Wyraża zazdrość, niezadowolenie, kaprysy, upór, fantazję, złośliwość i
gniew. Bliższe dane zależą od tła, na przykład czerwonych pręgów.
C z a r n o-z i el o n a: Wyraża podejrzliwość, brak zaufania, niskie oszustwo, bezczelność.
B ł ę k i t n a : Wyraża duchowość, a różne odcienie i szerokość aury oznaczają stopień jej
nasilenia. Rozsiane w aurze kropki o różnych barwach wskazują na kierunek uduchowienia.
N i e b i e s k a : Z odcieniem ciemnoszarawym – oznacza fanatyzm. Odcień mniej ciemny
wskazuje na ponure wzruszenia religijne. Odcień jaśniejszy – oznacza więcej żywości w uczuciach.
Bardziej wzniosłe uczucia wiary pełnej nadziei i zaufania wyrażają się w odcieniu fioletowym (miłość
bliźniego).
F i o l e t o w a : To wiara, to sita, to miłość czysta i odpowiadający im rozwój psychiczny. Rozwój
ten ma dwa bieguny: dodatni i ujemny. Dodatni zbliża się do barwy niebieskiej i oznacza uczucia
religijne; ujemny przesuwa się do miłości własnej – egoizmu. Doskonałość ma zawsze bieguny
wyrównane.
S z a r a: o jasnym odcieniu to barwa właściwa aury ciała fizycznego, czyli najniższej powłoki.
Szara z odcieniem brunatnym – oznacza troskę o ciało, niepokój, strach, przerażenie. Te uczucia
zarysowują się w postaci szarych pręg ze zmniejszaniem się siły świetlnej, co następuje po
raptownych wyładowaniach magnetycznych. Barwa szara w ciemnym odcieniu wiąże się z
chorobliwym stanem organizmu i oznacza też brak siłyżyciowej, apatię, przygnębienie, bierność.
C z a r n a : Pełna barwa czarna zasadniczo w aurze nie istnieje. Występuje ona chwilami w
postaci czarnych odcieni jako domieszka do innych barw i oznacza zemstę, uniesienie, nienawiść.
Z powyższych danych staje się zrozumiałym, że poznanie aury człowieka pozwala na poznanie
psychiki bliźniego, jego myśli, jego aktualnego stanu zdrowia oraz nastroju. Tę zdolność posiadają
jasnowidze, można jednak przypuszczać, że również nauka umożliwi poznanie (choćby tylko
częściowe) aury, skoro już dzisiaj istnieją możliwości widzenia aury za pomocą specjalnie
skonstruowanych okularów. Z fizyki wiemy, że spektrum rozszczepionych promieni słonecznych –
poza zakresem promieni dostępnych dla ogółu ludzi – posiada na jednym krańcu niewidzialne
promienie podczerwone, cieplne, a na drugim krańcu również niewidzialne promienie nadfioletowe. Te
promienie widzi jednak wzrok psychiczny jasnowidza. Szerszy od przeciętnych ludzi zakres barw
widzą również niektórzy malarze, którzy poza tym odróżniają w barwach więcej odcieni. Na przykład
błękit nieba ma w sobie tak subtelne odcienie, że barwy te może rozróżnić tylko specjalnie wyczulone
oko. Aura mózgu daje tzw. aureolę. Barwy tej aureoli i jej natężenie są zależne od intelektu człowieka,
jego siły i stopnia uduchowienia. Aureolę tę widzą nieraz nawet przeciętni ludzie, chociaż nie w pełni.
Jest na przykład pewien odcień koloru żółtego, który można zobaczyć tylko okiem psychicznym.
Barwa ta odpowiada pierwiastkowi rozumu duchowego. W stanach niższej ekstazy może więc ona
występować tylko w formie przebłysków.
Barwę pierwiastka siódmego (najwyższego) -ducha-stanowi kolor szczególnie świetlisty, jakiego
nigdy nie widziało oko ludzkie. Jest to barwa absolutnie biała, której istnienie odrzuca nauka Zachodu.
Widzenie aureoli jest łatwiejsze od widzenia całej aury.
Sposób oświetlenia i pewna odległość ułatwiają jej oglądanie. Oglądanie aureoli początkowo robi
wrażenie, jak gdyby włosy płonęły albo jak gdyby we włosach była ukryta lampka elektryczna.
Uduchowienie i wzniosły nastrój rozświetlają aurę; aureola staje się wyraźniejsza, bardziej jasna i
intensywniejsza. Promieniowanie pierwiastka rozumu instynktowego najłatwiej jest obserwować przy
pełnej izolacji od innych pierwiastków, tzn. gdy myśl nie pracuje i nie istnieją żadne wzruszenia.
Takie warunki można otrzymać, badając ludzi śpiących, jednak i tu na aurę mają wpływ (choć
słabszy) marzenia senne. Najlepsze jednak warunki można stworzyć, wprowadzając człowieka w stan
somnambuliczny. W tym stanie znajdą swoje odbicie w aurze naturalne pierwiastki charakteru
człowieka. Stwierdza się wtedy, że powłoka rozumu instynktowego ma kolor ciemnoczerwony. Stan
hipnotyczny pozwala również wytworzyć sztucznie różne nastroje i je podtrzymywać, co pozwala na
analizowanie cech tych nastrojów, bo odbijają się one na zmianie barw aury.
Każdy, kto pragnie wejść w tę dziedzinę, musi dokładnie i sumiennie studiować te zagadnienia.
Zaznaczam jednak, że pierwszy krok w tej dziedzinie to nie triumf nad słabszymi jednostkami, to
nawet nie zdolność widzenia, słyszenia, przenoszenia i odbierania cudzych myśli, ale to triumf nad
sobą samym, to zwycięstwo nas swoim niższym, ja".
Rozdział IV:
Analiza – samoanaliza
W rozdziale drugim powiedzieliśmy, że warunkiem postępu człowieka jest stała praca nad sobą,
przy czym wzrok nasz powinien być skierowany nie tylko na zewnątrz, ale również do wnętrza – od
świadomości do podświadomości, a wreszcie do nadświadomości. Prowadzi to do stałej analizy
zjawisk nas otaczających i do samoanalizy.
Przeprowadźmy więc taką ogólnikową analizę. W rozdziale pierwszym rozpatrzyliśmy podział
człowieka na poszczególne składowe pierwiastki, które stanowią jego rzeczywiste powłoki
(płaszczyzny, plany, sfery).Wielu taki podział może wydawać się nierzeczywisty i przesadny. Nic
dziwnego – odbiega on przecież mocno od ogólnie przyjętych form i zasad, a poza tym większość
ludzi tkwi jeszcze w uśpieniu i nie doznaje prawie żadnych przejawów płynących z wewnątrz (prócz
marzeń sennych). Stąd ich negacja, zwłaszcza w tej dziedzinie tak charakterystyczna. Główną
przyczyną takich reakcji jest fałszywa ambicja u osób, które mają już pewien dorobek intelektualny, ale
nie chcą przy tym uznać czynników składających się na rozwój duchowy. Boli i drażni ich zresztą to,
że rozwój duchowy jest dostępny dla każdego, nawet „pospólstwu gminnemu", z którego niektórzy
korzystają z rozumu duchowego, będącego miernikiem ich rzeczywistych i najważniejszych wartości
(są mędrcy, acz nie wykształceni!).
Drugą przyczyną negacji jest słabość osobista, zazdrosna o objawy siły u innych. Tego rodzaju
objawy niechęci pochodzą z egoizmu, a więc z niskich pobudek, z których również pochodzi ich
nietolerancyjność. Pierwotny człowiek rozróżniał ciało i siłę (fizyczną). O czynnościach myślowych
zdawał sobie maco sprawę, albo wręcz wcale. Później zaczyna rozróżniać pierwiastki rozumu (który
lokuje wyłącznie w mózgu), w następstwie czego identyfikuje czynności ciała z czynnościami mózgu, a
więc ciała z ciałem. Szuka więc mechanicznego rozwiązania zagadki w anatomii. W dalszym rozwoju
intelektu następuje już podział funkcji na subiektywne i obiektywne. Pierwsze zaliczał do przejawów
instynktu zwierzęcego, jak również wszystkiego tego, czego zrozumieć ani wytłumaczyć sobie nie
mógł.
Do drugiej kategorii zaliczał czynność świadomą, analityczną, a nawet duszę, której siedliskiem
miał być wyłącznie mózg.
Poza tym dalej szukał rozwiązań zagadki – już nie tylko za pomocą lancetu, ale również za
pomocą mikroskopu. Taki był wiek dziewiętnasty.
Ale rozwój osobowości wśród ludzi nigdy nie przebiega równomiernie. Były i są jednostki, które
wyprzedzają swoje otoczenie nieraz o cały wiek (jak to się zresztą działo w całej historii ludzkości).
Pozostali pozostają w upośledzeniu i dalej trwają w tym stadium. Jednak i w tej wielkiej grupie postęp
robi swoje. Dzisiaj omalże każdy przeciętnie inteligentny człowiek nie neguje już istnienia siły
magnetycznej, istnienia rozumu duchowego (nadświadomości), a nawet i samej duszy. Ale i wiek
dwudziesty ma jeszcze dużo szermierzy negacji. Najprostszy sposób ich przekonania polegałby
wpierw na udowodnieniu istnienia ciała astralnego, a dalej, że dalsze składowe pierwiastki są
rzeczywistymi powłokami człowieka. Niestety nie jest to możliwe w prosty sposób. Ani nasze zmysły
fizyczne, ani dotychczasowa aparatura badawcza na to nie pozwalają. Po prostu są na to za mało
czułe! A do tego dochodzą jeszcze przesądy i zabobony. Od przesądów nie jest wolna nawet nauka.
Często „pospólstwo" łatwiej przyjmuje nowość aniżeli naukowcy.
„Przesądy i uprzedzenie uważasz zapewne za balast, którego pozbyłeś się już dawno. Czy jednak
jesteś pewien całkowicie, że nie jest przesądem na przykład twoje pojęcie o Słońcu jako o kuli
ognistej, o kamieniach jako o przedmiotach martwych i nieruchomych, o elektryczności jako o „sile
ślepej „ itd. Podobnie spostrzeżesz, że przesądem jest, jakobyś nie mógł unosić się w powietrzu
wbrew sile ciężkości, lub że „czarnoksiężnicy" nie istnieją. Podobnym przesądem jest, że nie można
myśleć bez mózgu lub istnieć bez formy zewnętrznej (ciała fizycznego). Przesądem i uprzedzeniem
jest także całe twoje doświadczenie życiowe, jeśli z nim przystępujesz do rzeczy nowych, jeszcze ci
nie znanych. Cały twój rozum życiowy, cały balast doświadczeń dotychczasowych będzie ci tylko
przeszkodą do poznania światów nadzmysłowych – będzie ci je zasłaniał lub przynajmniej fałszywie
zabarwiał. Jeżeli do badania rzeczy nowej przystępujesz z gotowym już sądem o niej -poznasz nie ją
samą, lecz tylko ten twój sąd o niej. Do badania rzeczy nowej musisz przystąpić bez żadnego
uprzedzenia, bez jakiegokolwiek mniemania, z góry powziętego. Jeżeli na przykład, zamierzając
wznieść się w powietrze, powiesz sobie już naprzód, że to sprzeciwia się prawu ciężkości, to na
pewno się nie wzniesiesz.
Dziecko nie tylko dlatego nauczy się chodzić, że widzi, jak inni chodzą, ale dlatego, że mu nikt nie
powiedział, iż chodzenie jest dlań niemożliwością. Uprzedzenia i przesądy to sugestie i bardzo silne
autosugestie, a od nich musisz być wolny. Musisz w sobie wyplenić nawet skłonność do ulegania
sugestiom. Jako ćwiczenie zacznij od zwalczania w sobie sugestii tzw. opinii publicznej. Opinia
publiczna to potężny oręż, za pomocą którego włada ludźmi Lucyfer.
Wejdź w głąb siebie i zbadaj, czyś wolny od tych pęt opinii publicznej, czy zupełnie obojętne ci-jest
mniemanie drugich o tobie. Zbadaj siebie także, czyś już pozbył się uprzedzenia, jakoby religia była
przesądem. Jest ona jedną z najpotężniejszych sił moralnych, a przesądem jest tylko dla ludzi
duchowo niedojrzałych. Gdy się ludzie z niej wyzwolą – pozbawią się sami jednej z władz duchowych i
okaleczą się sami dobrowolnie".
Są tylko dwie drogi: dobra i zła, trzeciej nie ma. Jasnym jest, którą należy wybrać. Jednak wszelkie
dobro, podobnie do światła, rzuca cień. Im światło silniejsze, tym silniej zarysowują się cienie, co nie
oznacza, by wybierać mrok w obawie przed cieniem.
„Władze czarodziejskie duszy, intelektu tym straszliwszą budzą zawiść, tym gwałtowniejszą rodzą
nienawiść, im wyżej stoją ponad wszelkie napaści".
W poczynaniach naszych mamy wolność wyboru, jednak jakość poczynań będzie zawsze zależna
od sumienności wyboru, bez wszelkich uprzedzeń. Dobrze wybrana droga, choćby nawet odmienna
od własnych poglądów, jest tą, którą powinno się kroczyć. Najlepszym w tym przewodnikiem jest głos
serca, chociaż i tu należy odróżnić podszepty pokusy – choćby pozornie były najlogiczniej
umotywowane. Wkoło nas piętrzą się siły pomocne, ale również i takie, które gotowe są strącić nas na
dno przepaści. Im wyżej i dalej -tym walka trudniejsza! Czyżby również i to nie otwierało nam oczu na
wartość tych wyższych celów, przez rozum ogólnie niepojętych?
„Rzućmy okiem dokoła na świat zewnętrzny; rozpatrzmy jakikolwiek przedmiot fizyczny lub
pozafizyczny, a przekonamy się, że wiemy o nim niewiele ponad to, co w wyniku „ruchu" na nas
oddziaływuje. Chcąc to jaśniej sobie uświadomić, wybierzmy jako przykład jakiś piękny kwiat.
Czymże jest ów kwiat? To, co nazywamy kwiatem, jest pewnym układem komórek i ożywionych
tkanek oraz skupieniem pewnych ilości cech: barwy, woni, miękkości, świeżości, ciężaru itp.
Wszystkim tym cechom razem nadajemy nazwę kwiatu.
Analiza wszakże wykaże nam, że każde z tych wrażeń jest wynikiem ruchu. Po pierwsze to, co
nazywamy „barwą", jest tylko wynikiem działania wibracji, udzielających się siatkówce naszego oka.
Wibracje te za pośrednictwem nerwu optycznego są przekazywane mózgowi, a z mózgu naturze
ponadfizycznej, czyli astralnej. Z ciała astralnego przechodzą do mentalnego i wówczas widzimy dany
przedmiot.
A więc owe subtelne oddziaływania na siatkówkę, które udzieliły się nerwowi, ciału astralnemu, a
wreszcie mentalnemu – owe proste, niewidoczne działania (ruch) wywołują w nas wrażenie barwy. A
przy tym barwa, którą ja widzę, nie będzie taką samą, którą wy widzicie. Wibracje są wprawdzie te
same. Oddziaływują one zarówno na moją siatkówkę, jak i waszą, ale skutek działania nie jest taki
sam. Każdy człowiek widzi „swoją" barwę nieco odmiennie, tylko zwyczajowo nadajemy im wszystkim
jedno miano. Mówicie, że coś jest białe; ja również mówię to samo, lecz to nie dowodzi, by wrażenie,
któreśmy się umówili tak nazywać, było dla nas zupełnie takie same"
Samoanaliza i analiza są to klucze okultyzmu. W nich jednak musi się widzieć wyraźny cel i własną
dążność. Wszelka krytyka świadoma, ale nie mająca określonego wyższego celu, albo posiadająca
tylko niskie zamiary – jest zawsze szkodliwa. Natomiast krytyka, badania i poszukiwania w zamiarach
szlachetnych okazują się zawsze pożyteczne. Szukajcie wewnątrz siebie, badajcie, analizujcie, a dla
porównania zwracajcie swój wzrok na zewnątrz.
Nauka okultystyczna, wbrew pozorom, nie opiera się na dogmatyce i przyjmowaniu wszystkiego
„na wiarę". Chwilowa ufność i wiara z czasem zamieni się u was na pewnik. Krytyka właśnie dlatego
jest potrzebna, aby zmienić przypuszczenia i chwiejność na niezbędny pewnik.
„Wiele oznak zapowiada nastanie nowych czasów i nowych ludzi, i co się z tym łączy, nowych
nauczycieli. Wszystkie epoki miały swoich zwiastunów, swoich wysłańców, dobrych czy złych, ale
miały ich. I w tych nadchodzących czasach, w drzwiach już otwartych stoją nowi nauczyciele, aby
uczyć lub... zwodzić. Na ich przyjęcie należy się samemu przygotować, bez uprzedzeń wszelakoż,
bowiem uprzedzenie mąci wzrok duchowy. Po czym poznać, kto do nas przychodzi?
Po owocach poznacie ich, albowiem złe drzewo nie rodzi dobrych owoców. Ale bądźcie ostrożni,
gdyż zło posługuje się pozorami dobrego i maskuje się owczą skórą. Tam, gdzie ma się odbyć walka,
tam gromadzą się hieny, wilki i sępy. Oczy wiele uwidzą, uszy wiele usłyszą i wiele cudów dziać się
będzie, lecz
nie zawsze z dobrej ręki owoce te popłyną..."
„Do czego może nas doprowadzić bierność? Potrzebne są nam czyny i jeszcze raz czyny. Podczas
gdy wszelkie inne nauki materialistyczne oparte są o materialne podstawy i takież środki – tu praca
samoistna jest dostępna każdemu, i to w znacznie szerszym zakresie.
Człowiek jest stworzony, by rozwinął się aż do doskonałości. W jakim celu? Czy by stać się
mocnym i aby unikać cierpień? Czy też by lepiej pomagać swym braciom, pełniąc wyroki Boga? To
ostatnie to cel prawdziwy!"
Rozdział V:
Dynamika myśli
Każda myśl wytwarza dwa rodzaje procesów. Pierwszy rodzaj to zmiany chemiczne w mózgu i
innych tkankach. Świadomość odnotowuje na płaszczyźnie fizycznej każdą czynność i wrażenie, przy
czym klasyfikacja odbywa się w odpowiednich zwojach, grupach i komórkach białej substancji
mózgowej.
Drugi rodzaj procesów to działalność energetyczna, wytwarzająca żywy wir drgań fal eteru. Ten
drugi rodzaj to przyczyna wszelkiej działalności, umożliwiająca również działalność pierwszego
rodzaju procesów. Działalność obydwóch procesów jest bardzo skomplikowana i dotąd naukowo
omalże nie zbadana. Składają się na to dwie przyczyny. Z jednej strony w Europie brak poszanowania
dla wiedzy ezoterycznej (niematerialnej) Wschodu – z drugiej zaś strony ezoteryzm wschodni nie
prowadził badań na wzór naszych badań naukowych, lecz prowadził je innymi metodami, i to z myślą
o ostatecznym celu ludzkości i jej dążności do osiągnięcia tego celu. Pamiętać przy tym trzeba, że
oświecenie przez ducha daje wiedzę prawie nieograniczoną, ale dogmatyczną, nie wymagającą
dowodów.
Z tych zasobów wiedzy mogą jednak czerpać tylko te jednostki, które posiadają rozwinięty intelekt i
są do tego odpowiednio przygotowane, a poza tym będą tej wiedzy szukały. Znajdą ją wtedy na
pewno, a przynajmniej to, co im w danej chwili jest potrzebne do dalszego rozwoju. Wyobraźmy sobie,
że stanęliśmy w jakiejś ogromnej bibliotece świata, gdzie cała mądrość przeszłości, teraźniejszości i
przyszłości została z najmniejszymi szczegółami zanotowana jako wiedza. Jakie przygotowanie
byłoby potrzebne dla przybliżonego zorientowania się w tym kolosalnym materiale? Gdyby do tego na
przykład potrzeba było prawników, by zbadać tę względnie małą część wiedzy – wobec wszystkich
ksiąg (całej wiedzy) -to ileż musiałoby ich być, i to najstaranniej przygotowanych?
Ten skromny przykład daje już pojęcie o trudnościach, na jakie napotyka nasza nauka z
ogarnięciem wiedzy. Tych trudności nie mają mędrcy – wtajemniczeni, gdyż pola wiedzą nabytą
korzystają jeszcze z mądrości rozumu duchowego. Materialiści warunkują wszelkie przejawy myśli
przebiegiem procesów chemicznych, zachodzących w komórkach mózgowych, i starają się dowieść,
że tylko od nich zależne są objawy energetyczne.
„Zdumienie nasze wzrasta, gdy powracając do nauk nowoczesnych, stwierdzamy, że od czasów
Bacona i Kartezjusza zdążają one bezwiednie, lecz tym pewniej, w kierunku powrotu do dawnych
teozofii starożytnych. Fizyka współczesna doszła niespodziewanie do utożsamienia materii z pojęciem
energii (siły), co stanowi już krok naprzód ku dynamizmowi spirytualistycznemu.
Dla wyjaśnienia istoty światła, magnetyzmu i elektryczności uczeni byli zmuszeni przyjąć istnienie
materii lotnej i nieważkiej, wypełniającej przestworza i przenikającej wszystkie ciała.
Materię tę nazwali eterem. Jest to również krok naprzód w kierunku dawnego pojęcia
teozoficznego o „duszy świała" ". Do niedawna uważano, że myśl jest niematerialna, że nasze
wypowiedziane myśli nie zajmują żadnej przestrzeni i że są bezwymiarowe. A jednak byty to mylne
mniemania, gdyż mają one nie tylko postać ukształtowaną, lecz mają też swoją dynamikę i energię
magnetyczną, która ulega przyciąganiu i odpychaniu, oraz inne jeszcze cechy.
Żywa myśl może być wielokrotnie odtwarzana i zawsze zawiera w sobie pewien ładunek energii.
Przy procesie myślenia powstają również wiry myślowe, które wyładowują zawartą w sobie energię
magnetyczną przy zetknięciu się i nawiązaniu kontaktu z odpowiednim pokrewnym tworem. Myśl ma
dwa rodzaje działania. Jedno – to tworzenie „odbitki " czysto materialnej w grubej materii mózgu;
drugie -to wywołanie wibracji, które można nazwać myślą właściwą. Można też rozróżnić dwa bieguny
myśli, jeden przedmiotowy, w formie swej mniej lub bardziej zmaterializowany; drugi – abstrakcyjny,
działający w odwrotnym kierunku, aż do przejawów intuicji.
W ćwiczeniach okultystycznych gimnastyka umysłu powinna działać jak najdalej w obydwu
kierunkach. Trzecim czynnikiem, działającym na myśl i słowo, jest uczucie, które nadaje myśli i słowu
swoiste zabarwienie i swoistą siłę. Siła ta nie jest ślepa, ale działa tak, jak pierwotnie była
emanowana.
Dlatego mamy tyle przykładów na to, że te same myśli i słowa, wypowiedziane przez różnych ludzi,
wywołują skutki niepodobne do siebie. Uczucie nadaje myśli żywość, barwę i harmonię, czasami przez
odpowiednią intonację głosu, odpowiednie dźwięki, przyspieszenie lub zwolnienie słów, przez
odpowiednią grę słów i zdań, jak również przez inne mało uchwytne środki.
Siła działania myśli zależy więc od wielu czynników – od samej mechanicznej procedury, od
warunków, w których powstała, od włożonego w nią uczucia, od uplastycznienia jej i od innych
subtelnych czynników. Myśli mogą też być świadome lub nieświadome, a nawet wbrew woli
świadomej, stąd nawiązuje się też bezwiedny kontakt z innymi osobami.
„Umysł wciąż wyłania z siebie emanacje, które mogą być widzialne tak samo jak aura, snując się
na parę stóp od emanującej je osoby. Wysyłamy wciąż fale myśli (termin znany), a fale te, skoro
zużyją pierwszą siłę rzutu (projekcji) – unoszą się niby obłoki, mieszając się z innymi falami myśli
podobnego charakteru i rozchodzą się nieraz po najdalsze kresy Ziemi.
Niektóre emanacje myśli pozostają dokoła miejsca, z którego były wysłane, i o ile ich nie wstrząsną
jakieś myśli mocne, nie przeciwne, to mogą przetrwać niewiele zmienione przez długie lata.
Inne myśli, wysłane w określonym celu albo pod wpływem silnej żądzy, wzruszenia lub
namiętności, idą ku swemu przeznaczeniu (miejscu skierowania) z wielką szybkością. Większość
jednak ludzi wprowadza mało mocy w swoje myśli. Ich myślenie staje się prawie procesem
mechanicznym, a zatem ich fale myślowe mają bardzo powolny ruch i nie rozchodzą się daleko –
chyba że przyciągnie je ku sobie inny człowiek o podobnym rodzaju myślenia.
Chcemy, aby uczeń dobrze zrozumiał, że gdy powiadamy: „myśli są to rzeczy", to nie używamy
tych słów w sensie retorycznym lub z fantazji, ale wkładamy w to dosłowną prawdę. Chcemy przez to
powiedzieć, że myśl jest tak samo rzeczą, jak światło, elektryczność i tym podobne formy zjawisk.
Myśl może być widzialna dla wzroku psychicznego, może być wyczuwalna dla jednostki sensybilnej, a
nawet, gdyby istniały odpowiednio czułe przyrządy, mogłaby być zważona.
Gdy myśl została wysłana, ma postać obłoku o właściwej sobie barwie, o czym była mowa w
wykładzie o aurze. Myśl podobna jest do rozrzedzonej pary (stopień gęstości jest zmienny) i jest
również realna jak powietrze, które nas otacza, jak para z kotła parowego lub liczne znane nam gazy.
Ma ona swoją siłę, podobnie jak mają ją wszystkie wzmiankowane wyżej opary.
Tutaj musimy zaznaczyć, że gdy myśl wydziela się z wielką mocą, to towarzyszy jej zazwyczaj
pewna ilość prany, która udziela jej dodatkowej siły i wtedy myśl taka może dać nadzwyczajne wyniki.
Prana w istocie „witalizuje" myśl niejednokrotnie i czyni z niej siłę żyjącą".
Możliwe jest naładowanie myśli praną. Do tego niezbędne jest, aby myśl – w trakcie jej wzbudzania
i wysyłania – była wyrazista i przepojona autentycznym uczuciem, a zarazem poparta zasilającymi
prądami ciała astralnego i siłą magnetyczną.
Zaletą uczenia się na świeżym powietrzu jest pogłębienie pamięci i pracy myślowej, gdyż myśl się
ożywia, korzystając (bezwiednie) ze wzmożonej prany i różnych innych form energii rozproszonych w
otoczeniu. Kształcenie umysłu może też wtedy dać zadziwiające wyniki, gdy dodatkowo będziemy
wykonywać odpowiednie ćwiczenia dla spotęgowania zapasów magnetyzmu (na przykład przez
odpowiednie ćwiczenia oddechowe).
Nie są to oczywiście teorie materialistyczne – mimo utożsamiania cech emanacji umysłu z materią
-ale mają one służyć praktycznie przejściu od grubszych form do coraz subtelniejszych – aż do
objawów ducha w łączności z wszechświatem. Marzenia senne to na wpół mechaniczne odtwarzanie
różnych podniet, zharmonizowanych z myślą.
Pamięć zależy od skupienia uwagi, przy czym przez uwagę wywołujemy większy przypływ krwi do
mózgu, a krew, która jest roznosicielem prany, pogłębia żywość obrazu. Koncentracja przy dużym
skupieniu uwagi daje szczególną siłę, skupiając przy tym znaczne promieniowanie prądów
magnetycznych.
„I tak w rezultacie, gdy spostrzegłeś przedmiot powabny -budził on twoją żądzę i obmyślałeś
środki, jakimi mógłbyś go posiąść. Innymi słowy: przedmiot-swoim wrażeniem na twoje ciało astralne –
pobudził je do drgań. Powiązane z ciałem astralnym ciało myślowe pracuje nad sposobami
zaspokojenia żądzy, a wreszcie ciało eteryczne powiązane w podobny sposób z tamtymi -wywiera
swą wolę na ciało fizyczne, zmuszając je do działań w kierunku owego upragnionego przedmiotu.
Tak było przedtem u ciebie. Teraz tak być nie powinno, skoro jesteś uczniem!
Przedmiot, choćby najbardziej upragniony dla ciebie, wywiera wprawdzie wrażenie na twoje
zmysły, ale na tym koniec. Wrażenie to może działa na ciebie nawet silniej niż na innych, bo zmysły
masz wysubtelnione, ale wrażenie to nie wzbudza (gdyż tego nie chcesz) ani twego uczucia, ani myśli,
ani woli. Wrażenie to dochodzi przez zmysły do twojej świadomości, ale nie pobudza cię do niczego.
Przyjmujesz je do świadomości po prostu jakby jakąś rzecz obojętną, którą ewentualnie zajmiesz się
później, gdy sam osądzisz, czy masz na to reagować i czy masz na to odpowiedzieć.
Jesteś wolny, jesteś oswobodzony zupełnie; nikt i nic z zewnątrz nie zmusza cię do myślenia, do
odczuwania lub do działania. Wybierasz sam swobodnie, czy masz działać i czym działać. Możesz
działać na przykład tylko myślą, a więc użyć wrażenia jako tematu do medytacji. Możesz działać
uczuciem, to znaczy wzbudzić w swoim ciele astralnym wibracje, jakie ty chcesz, a więc drgania
zachwytu, albo nawet też drgania żądzy, jeżeli je uznasz za potrzebne. Możesz wreszcie działać wolą,
na przykład wywrzeć ciałem eterycznym nacisk na ciało fizyczne, aby ów pożądany przedmiot
przyniósł ktoś tobie albo oddał komuś drugiemu, zależnie od twego uznania".
Myśl może być przepojona fluidami naszych pierwiastków, od których nabiera ona swoisty wyraz,
cechę i siłę. Musi więc istnieć zależność od stopnia osiągnięć w okultyzmie, bo pierwiastki
„niewykształcone" nie mogą się przejawiać, a rozwijają się one stopniowo, zależnie od naszego w tym
udziału.
Rzeczywiste więc połączenie wszystkich działań myśli, woli i uczucia razem jednocześnie jest
możliwe tylko na dosyć wysokim stopniu rozwoju.
„Spomiędzy metod katolickich wyróżnia się metoda średniowieczna, która szczególnie rozwinęła
się w duszy św. Franciszka z Asyżu. Zwraca się ona wyłącznie do uczuciowości, wziera głęboko w
osobowość ludzką i życie ludzkie Chrystusa. Wolę uszlachetnia przez miłość. Szkoła dominikańska
ćwiczy głównie aparat mózgowy i szuka w teologii argumentów, by pobudzić do czynu wolę spokojną i
pogodną.
Inna szkoła, św. Boboli, łączy syntetyczne władze mózgowe z uczuciami. Każe pracować
wyobraźni. Potężna ta szkoła wykształciła tysiące jezuitów, którzy rzuceni w wir fermentów
społecznych i religijnych zachowali pomimo to nienaruszalność swoich celów i w rezultacie triumfowali
nad najbardziej wrogimi sprzysiężeniami.
Każda jednak z tych szkół nosiła już w założeniu zarodek możliwych wypaczeń. Metoda
uczuciowości i wzruszeń może się przerodzić w nabożną czułostkowość, a nawet w brak tolerancji;
metoda umysłowa dąży do abstrakcji, a metoda woli może zejść nawet na drogę tyranii".
Wszelka jednostronność jest szkodliwa – nie tylko w myśleniu, ale i w działaniu, ćwiczeniach i
otrzymywanych rezultatach. Musimy zawsze pamiętać, że na drodze postępu, a więc i w okultyzmie,
napotykamy zawsze dwa bieguny: dodatni i ujemny. Czasami nie znamy jednego z nich, więc w
postępie możemy go nawet chwilowo pominąć, bo przy dalszym głębszym badaniu na pewno go
znajdziemy.
Są wypadki, że biegunem przeciwnym jest samo zło albo czarna magia, ale wtedy po uważnym
zbadaniu ujrzymy nowy czynnik – dodatni, który choćby nawet nie stanowił pełnego przeciwieństwa, to
jednak będzie jak gdyby „neutralizował" jednostronność.
Procedura myślenia w wielu wypadkach przypomina matematykę z jej zasadami działania.
Widzenie wszechświata w liczbach, jak czynili to pitagorejczycy, może nam wydać się dziwne, lecz
czyż manipulacje myślowe nie ułatwiają nam myślenia abstrakcyjnego?
W czasach teraźniejszych popełnia się często takie błędy, że albo lekceważy się wiedzę czasów
minionych, odrzucając pracę i dorobek myślowy minionych pokoleń, albo też przecenia ten dorobek,
bez właściwej analizy. Nie wolno nam zapomnieć o tym, że dorobek wieków poprzednich -chociaż nie
opierał się na naukowych aparaturach, którymi my teraz dysponujemy – to jednak był sumą dorobku
wszystkich pokoleń, w których znajdowały się w dodatku często wybitne umysły.
Lekceważymy też często wpływ otaczającej nas atmosfery myślowej. Ona swym podłoży
mentalnym i fizycznym ma przemożny wpływ na ogólny rozwój moralny. Na nastrój człowieka, a więc
na jego myśli, wpływ mają nawet otaczające nas martwe przedmioty, ich kształty, barwy itp. – często
przez podświadomość.
Piękno ma wpływ uszlachetniający, bo pobudza zmysł harmonii. Pierwiastek uczucia można na
przykład wyrazić w grze barw, stąd można uzyskać zadowolenie nawet bez naszego w tym udziału,
omalże nieświadomie. Formy i kształty działają poprzez pierwiastek mentalny, dlatego też dobrze
wyrazić je mogą tylko natury bardziej myślące. Na przykład piękne obrazy są jak gdyby
„namagnetyzowane" przez myśl; a gdy trafią na pokrewne sobie skupienia myśli i uczucia, to
oddziaływają na nie silnie. Ale najsilniej działa na ludzi, a nawet pobudza do czynów, nagromadzenie
fluidów zawierających w sobie myśli i uczucia innych ludzi. Obowiązkiem więc społecznym powinno
być dbanie o czystość atmosfery myślowej, o uszlachetnienie nastrojów, o szerzenie piękna, harmonii
i innych wzniosłych uczuć. Pamiętajmy bowiem, że najbardziej trudną do opanowania jest myśl, która
też jest najbardziej nieposłuszną. Łatwiej jest ją osłabiać niż wzmacniać. W tym ostatnim pomaga
bardzo zwrócenie i skoncentrowanie uwagi na posiadanych przedmiotach.
Zauważyliście chyba, że prawie każde miasto posiada swoistą atmosferę, którą wrażliwi przyjezdni
zaraz odczuwają. Ludzie często mówią o „atmosferze", jaka panuje w danej miejscowości,
charakteryzując w ten sposób ogólne cechy zamieszkałych tam ludzi. My wiemy, że jest to ogólna
atmosfera myślowa danej miejscowości. Cechy te mogą ulec zmianie, a nawet całkowicie się
przekształcić, gdy osiedlą się w tej miejscowości nowi ludzie. Niechaj tylko kilka energicznie
myślących jednostek zacznie w życiu wdzieranym rozsyłać silne fale swoich myśli, to wkrótce myśli te
ubarwią na swój sposób złożoną myśl danej miejscowości. Myśl nawet jednej psychicznie mocnej
osoby przeważy słabą i bezprzedmiotową myśl wielu ludzi, szczególnie gdy wysyłają oni myśli
negatywne.
Jeżeli w danej miejscowości osiedli się ktoś, kto przejawia bardzo dużą energię, to odczuje on
natychmiast u innych ludzi w swoim otoczeniu myśli pozytywne, które z kolei potęgują jego pozytywne
myśli. Jeżeli natomiast osiedli się on w miejscowości „martwej i śpiącej", tzn. tam, gdzie ludzie są
bierni, całkowicie bez inicjatywy, to i jego żywotność prędzej czy później odrętwieje, a duch stopniowo
opadnie do poziomu otoczenia. Nie dzieje się to oczywiście tak szybko i osoby o silnej indywidualności
nie tak łatwo ulegają wpływowi cech im przeciwnych, a raczej z zasady będą oddziaływać na masy. W
ogólności jednak przeciętna jednostka rychło dostaje się pod wpływ złożonej atmosfery myślowej
otoczenia (na przykład miasta), w którym przebywa przez dłuższy czas. W ten sposób też: domy
mieszkalne, budowle publiczne i biura często „przesiąkają" myślą tych, którzy w nich przebywają, a
nawet tych, którzy kiedyś w nich przebywali.
Również „duch narodu" jest jak gdyby „kompozycją" lub wypadkową myśli poszczególnych ludzi, a
nawet pokoleń. Atmosfera myślowa oddziaływuje w kilku kierunkach, a odczucie jej może być
świadome lub nieświadome (przesiąka w podświadomość). W podobny sposób przyjmowane są
również uczucia.
Zrozumiałe jest, że oddziaływanie podświadome nie napotyka jawnego oporu – nie wywołuje więc
reakcji, bo też nie ogarnia jeszcze świadomości otoczenia.
Znacznie więcej można osiągnąć, gdy w tym oddziaływaniu na otoczenie weźmie udział
nadświadomość. Nadświadomość przejawia się wtedy, gdy w świadomości i jej pracy powstaje
przerwa, a przerwę tę wypełni przebłysk rozumu duchowego, „gdy wzruszenie osiąga granicę i gdy
słowa zamierają na ustach", a przemawia natchnienie albo olśnienie. Wtenczas człowiek pragnie „jak
w gorączce" swoje wzruszenie ujawnić – z pośpiechem, by pamięć niczego nie opuściła, czegoś nie
domówiła lub nie oddała uczuć w sposób niewłaściwy. Takie oddziaływanie jest w stanie zasugerować
całe otoczenie, a nawet pokonać wrogów. Jest to siła potężna i realna, choć nie zawsze doceniana
przez ogół – a przecież mamy liczne przykłady z historii, że korzystało z niej wiele osób.
My jednak nie musimy czekać, aż siła ta sama do nas przyjdzie, aż nadejdzie ten moment
natchnienia i olśnienia, ale znając jej mechanizm działania musimy z niej korzystać, dążąc do niej
świadomie i stale nad sobą pracując.
„Z punktu widzenia psychologicznego spróbuję wykazać wam na kilku przykładach, że ta sama
idea (myśl) może się przejawiać w różnych formach, a w każdej z nich całkowicie. Ale przedtem
proszę przyjąć (jako fakt stwierdzony), że każda idea jest rzeczywistością realną i dotykalną, że każda
z naszych myśli posiada formę odrębną i istnieje w sferze sobie właściwej, że podlegają one prawom
czasu i przestrzeni – odmiennym od tych, do których jesteśmy przyzwyczajeni. Gdybyście zdołali
dostrzec obiekty tej sfery przy pomocy jasnowidzenia, to przekonalibyście się, że każda myśl ma
formę widzialną i dotykalną. Oczywiście potwierdzenie tego możecie znaleźć jedynie w sobie samych.
Na razie przyjmujemy to za rzecz stwierdzoną.
Przyjąwszy to, weźmy jako przykład prawdziwego artystę malarza. To, co wyraża on na płótnie,
jest niczym innym jak jego myślą w jej całości. Przypuśćmy, że odtworzy on ten sam obraz pewną
ilość razy. Wyrażenie tej samej myśli będzie wówczas wielokrotne, lecz w poszczególnym obrazie ta
sama myśl została wyrażona zawsze całkowicie".
Aparat mózgu możemy w pewnym sensie porównać z płytą gramofonową, która puszczona w ruch,
odtwarza kilkakrotnie tę samą myśl (na płaszczyźnie czysto fizycznej). Ale przy tym porównaniu
materialiści mieliby rację, że uszkodzenie mózgu (tak samo jak uszkodzenie płyty) utrudnia lub
uniemożliwia reprodukcję myśli.
Dzieje się tak rzeczywiście, choć tylko na płaszczyźnie fizycznej. Ale i tu są odstępstwa, gdyż
charakterystyczne są badania przy trepanacji czaszki. W doświadczeniach nad zwierzętami
wykazano, że u niektórych zwierząt przy drobnych uszkodzeniach mózgu wystąpiły już zaniki pewnych
zdolności umysłowych, podczas gdy u innych, nawet przy poważnych uszkodzeniach mózgu, braki
takie nie dały się zauważyć.
To samo wykazały licznie przeprowadzane (z konieczności) trepanacje u pacjentów będących
ofiarami wojny. Ci, którzy chcą mózg stawiać na poziomie płyty gramofonowej lub porównywać z
kliszą fotograficzną, popełniają ten wielki błąd, że nie biorą pod uwagę, iż mózg wydziela emanacje,
które nie ulegają zniszczeniu jak materia i które można odtwarzać dowolną ilość razy, i to z dużą
precyzją, jak czynią to jasnowidze.
Pewną analogię z rozumem można wyprowadzić z faktu, że nasiona i zarodek roślin mogą
zawierać pamięć bez specjalnych ku temu organów, bo nie materia tworzy rozum, ale rozum przejawia
się w płaszczyznach wyższych od fizycznej, a także w energii.
Rozumując materialistycznie, że materia tworzy w swym całokształcie myśl, to trzeba sobie zadać
pytanie: a co utworzyło materię? Musiał ją ukształtować jakiś rozum, używając do tego energii.
Upadek zdolności umysłowych to zanik energii magnetycznej u człowieka, spowodowany chorobą
lub starością. Umysłowo chorzy stanowią przykład pozornie sprzeczny. Emanują oni często olbrzymie
zapasy magnetyzmu w przejawach bądź natury fizycznej, bądź też wysiłków mentalnych. Występuje
tu niecelowe (przez chorobę) trwonienie energii życiowej. Ten sam powód doprowadza niektórych
hipnotyzerów albo uczniów wtajemniczenia do stanu obłąkania.
Każdy człowiek przyciąga myśli pokrewne treścią i uczuciem z jego własnymi myślami. Nie
wszyscy potrafią to zauważyć, bo przejawy tego są zbyt subtelne. W drodze do osiągnięć w
okultyzmie przekonasz się sam, że to, co ci jest potrzebne w danej chwili (oczywiście dla ducha),
przychodzi do ciebie jak gdyby samo, często przez pośrednika: w formie porad, dostarczonych
książek lub innych form pomocy. To my sami podświadomie tak działamy na naszych znajomych i
otoczenie, że oni również (często podświadomie) harmonizują się z nami w naszych potrzebach.
Pokrewieństwo ducha i myśli zbliża wzajemnie ludzi. Zbliżenie to następuje świadomie, ale
większe w tym znaczenie ma bodziec instynktowy (przez podświadomość), który przez nić sympatii
zacieśnia węzeł obopólnych potrzeb duchowych.
„Każde z wrażeń, choćby było tak nikłe, że zostanie przeoczone przez świadomość, staje się
depozytem „jaźni" i w niej, niby w księdze, zostaje zapisane do chwili właściwej. Każde wrażenie
zostaje dokładnie zarejestrowane, tak że o jakimś zupełnym zapomnieniu nie może być mowy. Innymi
słowy: nic z tego, cośmy duchowo kiedyś posiadali, nie może dla nas przepaść.
Mamy w sobie miliony wrażeń, chociaż przypominamy sobie tylko tysiące lub dziesiątki tysięcy. Te
wrażenia, które znajdują się w danej chwili pod powierzchnią świadomości, nie są bynajmniej martwe,
ale one „śpią" i czekają swego przebudzenia. Takie pozornie zapomniane wrażenia mogą czekać na
chwilę swego przebudzenia 50, 60 i 70 lat, a gdy jakiś drobny i pozornie nieważny szczegół dotknie
nawet z lekka ich istnienia -budzą się i ożywają tak dobrze, jak gdyby nigdy nie popadły w to, co
nazywamy zapomnieniem. A do przebudzenia ich potrzeba tak niewiele! Jakieś napomknienie, jakieś
słówko, ba, nawet lekki powiew wiatru wystarcza, by się w nas przebudziło do nowego życia to, co
uważaliśmy za nie istniejące albo w najlepszym razie za zapomniane. Oczywiście nie wszystkie z tych
wrażeń budzą się w nas od razu".
Pamięć jest zależna od siły, z jaką myśl została zanotowana. Dotyczy to jednak tylko świadomości
fizycznej. Stąd ludzie starzy, o przytępionych zmysłach, na skutek słabszego rejestrowania wrażeń
(słabiej wpisanych w pamięci) gorzej pamiętają niedawną przeszłość niż dzieje dawnych lat, które
żywo przeżywali i które intensywnie zostały zarejestrowane przez świadomość. Ale na to zjawisko –
oprócz osłabienia samych zmysłów – wywiera również znaczny wpływ zmniejszenie się zapasów siły
życiowej (prany), koniecznej do odtwarzania i wykonania „odbitek". zdolność więc myślenia
świadomego, jak i pamięci, zależna jest również od stanu zdrowia i zapasów energii magnetycznej.
Wszelka twórczość poprzedzana jest przez myśl-ona ożywia pracę, a więc jest przyczyną i
pierwotną pobudką, bez której nie możemy sobie wyobrazić żadnej działalności. Mechanizm tego
procesu tak będzie się odbywał: najpierw jest energia życiowa, dalej przejaw rozumu w formie
emanacji mniej lub więcej zmaterializowanej, a potem następuje działalność jako rezultat końcowy.
„Podobnie jak uczy fizyka – każda nasza akcja wywołuje reakcję. Czyny nasze podobnie wpływają
na innych ludzi, jak ich postępki na nas. Poza tym zauważyliście pewnie, że w miarę tego, jak ludzie
postępują źle – stają się coraz gorszymi i gorszymi, a w miarę jak spełniają dobro – wzmacniają się i
uczą się postępować dobrze w każdej chwili. Ten wzrastający wpływ postępków można objaśnić tylko
wzajemnym oddziaływaniem ludzi na siebie.
Wracając do praw fizyki można powiedzieć, że podczas działania rozumu umysł mój znajduje się w
określonym stanie wibracji, a wszelkie inne umysły, znajdujące się w podobnych warunkach, będą
skłonne do oddania się pod wpływ mojego umysłu (może być oczywiście odwrotnie, że to mój umysł
oddaje się pod wpływ podobnych wibracji). Tak samo dzieje się z instrumentem. Jeżeli w pokoju
znajdują się różne instrumenty, nastrojone jednakowo, i jeżeli na jednym z nich wywołam wibracje
określonego tonu, to wszystkie pozostałe instrumenty odezwą się na ten sam ton.
Rozszerzając to twierdzenie można powiedzieć, że wszystkie umysły, nastrojone na te same
wibracje (inaczej – jednakowo myślące), odezwą się jednakowo na tę samą myśl. Oczywiście tu
sprawa będzie bardziej skomplikowana, bo odgrywają tu jeszcze dodatkową rolę inne czynniki, takie
jak świadomość, podświadomość, natężenie myśli, uczucie itp.
Przypuśćmy, że popełniam zły czyn, więc umysł mój znajduje się w określonym stanie wibracji.
Wtenczas inne umysły, znajdujące się w tym samym stanie, mogą dostać się pod wpływ drgań
(wibracji) mojego umysłu. Ów wzajemny wpływ umysłów może być silniejszy lub słabszy, w zależności
od stopnia napięcia".
Niestety, teoretyczne opisanie mechanizmu działania myśli może niejednemu nie wystarczyć.
Jedynie więc własna pilna obserwacja tych procesów – z uwzględnieniem drobnych różnic i odcieni –
oraz praktyka mogą wyjaśnić uczniowi całą procedurę.
Przy tym wszystkim pamiętać też należy o tym, że uczucie daje myśli siłę, ale uczucie należy do
świata astralnego (a więc i wszelkich żądz), i chociaż świat astralny ulega wpływowi pierwiastka
mentalnego, który przenika wszystkie niższe powłoki, to jednak w tym układzie łatwo możemy ulec
złudzeniu, biorąc przejawy niższe za wyższe i odwrotnie.
Tylko praca nad sobą, a szczególnie kierunek pracy okultystyczej wzmacnia stopniowo, lecz stale,
wszelkie przejawy umysłu, a dzieje się to jak gdyby samoczynnie i z większym efektem niż na drodze
wzbogacenia naszej wiedzy przyjętymi metodami szkolnymi.
Rozdział VI:
Przenoszenie myśli – telepatia
Telepatię można określić jako komunikację umysłu z umysłem bez pośrednictwa pięciu zmysłów:
wzroku, słuchu, dotyku, powonienia i smaku.
Z nauki materialistycznej wynika, że skoro dwa umysły znajdują się poza możliwością normalnego
kontaktowania się za pomocą pięciu wymienionych zmysłów, to nie mogą one w żaden sposób
porozumieć się ze sobą (wyłączając oczywiście techniczne środki przekazu).
A tak nie jest, bo zostało już udowodnione, że taka możliwość istnieje. Wobec tego człowiek musi
posiadać jeszcze inne zmysły poza uznanymi przez naukę.
Tak też jest, bo człowiek poza pięcioma zmysłami fizycznymi posiada jeszcze pięć zmysłów
astralnych, stanowiących jak gdyby pozytyw zmysłów fizycznych. Ponadto człowiek posiada jeszcze
specjalny szósty zmysł fizyczny i jemu odpowiadający zmysł astralny. Ten specjalny zmysł szósty,
który nazwiemy zmysłem telepatycznym, posiada odrębny narząd fizyczny, za pomocą którego
odbiera wrażenia. Za narząd ten służy małe ciałko, znajdujące się w pobliżu centrum czaszki, formy
stożkowatej i koloru czerwonawo-szarego. W terminologii naukowej zwie się on „odrostem
szyszynkowym" lub „gruczołem szyszynkowym". Charakteryzuje on się też tym, że zawiera niewielkie
nagromadzenie cząstek wapiennych, zwanych niekiedy „piaskiem mózgowym".
Wiadomo że każda myśl ma pewne typowe cechy nadawcze. Rozróżniamy dwa typy myśli.
Pierwszy typ to myśli osobiste (abstrakcyjne lub przedmiotowe), drugi typ to myśli skojarzone z pewną
osobą lub zbiorowiskiem ludzi (również przedmiotowe lub abstrakcyjne).
Typ pierwszy składa się z myśli o kształcie wirowych prądów magnetycznych, w pewnym stopniu
trójwymiarowych, i przez to jest bardziej zmaterializowany. Myśli te pozostają w bliskości miejsca
swojego powstania, jak gdyby były przeznaczone tylko dla siebie. Drugi typ składa się z myśli
świadomych (jak również nieświadomych), skierowanych do ściśle określonych odbiorców
telepatycznych (osób wchodzących w grę) – niezależnie od ich miejsca pobytu. Obydwa typy mogą
być przejęte przez odbiorców, z tą różnicą, że pierwszy typ zmierza do organu odbiorczego
automatycznie, drugi natomiast trafi do odbiorcy, gdy w nim napotka pokrewny typ. Dla myśli
telepatycznej nie kierunek stanowi drogę, ale postać lub achy wyobrażonej osoby. Fala myślowa dąży
do celu zawsze w linii prostej i nie istnieje nic materialnego, w by jej mogło stać na przeszkodzie-z
wyjątkiem silnych i celowych skupień myślowych osób trzecich, które by świadomie spowodowały
odchylenie wysyłanych fal.
Biorąc pod uwagę, że człowiek poza zmysłami fizycznymi posiada jeszcze uzupełniające je zmysły
astralne (działające w szerszym zakresie i zasięgu), muszą istnieć dwa rodzaje telepatii, jedna
związana ze zmysłami fizycznymi, druga związana ze zmysłami astralnymi. Rozróżnienie tych dwu
rodzajów telepatii jest trudne, szczególnie dla początkującego, i dlatego łatwo jest popełnić błąd,
mieszając wrażenia odebrane przez zmysł telepatyczny z wrażeniami pochodzącymi od zmysłów
astralnych. A jednak granice takie istnieją. Na przykład odtwarzanie myśli z czasu przeszłego leży
tylko w granicach telepatii astralnej.
Fale myślowe mogą przekazywać myśli w postaci obrazowej, przedmiotowej, w postaci dźwięku,
głosu i uczucia. Najłatwiejszą formę komunikacji stanowią przekazy obrazowe i przedmiotowe.
Adresatem jest myślowo wyobrażona postać osoby odbierającej, która w wyobraźni powinna być „jak
żywa". Im bardziej „żywy" jest obraz przekazu, tym lepszy jest przekaz i tym większa pewność
dobrego odbioru. Dla zwiększenia efektu odbioru nie należy usiłować wzmacniać przekazu własnych
myśli przez dodatkowe wyładowania prądów magnetycznych, bo to zamiast wzmacniać myśl – osłabia
ją na skutek niepotrzebnej utraty energii (prany). Nie należy więc przy przekazie na przykład zaciskać
szczęk, pięści itp., gdyż to również powoduje utratę energii i to na nieproduktywną pracę, przy czym
cierpi celowość. Każda myśl zużywa tylko tyle energii, ile jej potrzeba.
Jedynym sposobem wysyłania myśli silnych jest dążność do nadania przekazowi jak najwięcej
obrazowości, przedmiotowości i dźwięczności, bo wtedy cała energia skupia się na „żywości" obrazu.
Taki przekaz możemy też nazwać „myśl-formą".
Szersze zagadnienie stanowi telepatia astralna. Sfera astralna, powiązana z czasem, ruchem i
przestrzenią, daje ogromne możliwości w kontaktowaniu się nie tylko w czasie teraźniejszym, ale i
przeszłym, a nawet przyszłym. Każda nasza czynność, a nawet myśl, jest odnotowana na
przedmiotach i ma swoje odbicie jak na kliszy fotograficznej lub w zwierciadle. ile sprawa tak się
przedstawia, a nie inaczej, mamy dowody w tym, że pewne osoby obdarzone zdolnościami
psychicznymi mogą (łatwiej) nawiązać kontakt z czasem przeszłym po zetknięciu się z niektórymi
przedmiotami, należącymi do osób, z którymi chcą się kontaktować. Czynności i zdarzenia znajdują
również swoje odbicia w pramaterii płaszczyzny astralnej i dlatego zrozumiałym jest, że nawet po
zniszczeniu przedmiotów materialnych obrazy i myśli minione mogą być również rekonstruowane w tej
płaszczyźnie. „Nic na świecie nie ginie". Zjawiska nie istniejące już w świecie fizycznym, zostały
uprzednio odnotowane i istnieją dalej w innej płaszczyźnie.
Jak już powiedzieliśmy, zmysł telepatyczny mieści się w mózgu i ma swój własny organ, zwany
szyszynką (corpus pineale).
Proporcja szyszynki do pozostałej części mózgu charakteryzuje zdolności telepatyczne-odbiorcze.
Uzdolnione dzieci mają ten organ bardziej rozwinięty niż ludzie dorośli szczególnie w okresie przed
rozwojem mowy (dar przyrody), a z dorosłych większą zdolność telepatyczną mają przeważnie
kobiety.
To, że organ telepatyczny mieści się pod czaszką, nie stanowi dla prądów magnetycznych żadnej
przeszkody, gdyż przenikają one przez każdą materię.
Powiedzieliśmy również, że nadawanie myśli telepatycznych jak również ich odbiór uzależnione są
od obrazowości i żywości przekazu, tzn. od sposobu „adresowania". Telepatię ułatwia również rodzaj
kontaktu. Pod kontaktem rozumiemy tu nić sympatii, łączącą dwie osoby, a w jeszcze większym
stopniu nić łączności duchowej, jaka na` przykład powstaje pomiędzy hipnotyzerem a jego medium we
wzajemnym oddziaływaniu.
Ogólnie znanym zjawiskiem jest to, że ludzie sympatyzujący ze sobą odczuwają wzajemny
„pociąg" magnetyczny, ułatwiający porozumienie; i odwrotnie, ludzie antypatyczni mają w sobie coś
odpychającego i porozumienie z nimi wymaga nieraz dużych wysiłków. Ciekawe są również
spostrzeżenia hipnotyzerów, którzy stwierdzili, że ich kontakt z medium również czasami napotyka
opory. Dzieje się to wtedy, gdy medium jest zbyt często „usypiane" lub gdy otrzyma nakazy sprzeczne
z jego wolą. Powstaje wtedy u medium podświadoma silna reakcja sprzeciwu. Utrudnia to pracę
hipnotyzerowi, a u medium wywołuje przygnębienie i nieraz ból głowy.
Kulturalny hipnotyzer obchodzi się więc z medium zawsze łagodnie i nie daje mu poleceń
wywołujących jego wewnętrzny sprzeciw. Gdy wyczuwa u medium powstanie takiego sprzeciwu,
powinien natychmiast przerwać doświadczenie, czym ułatwia sobie dalsze kontakty i zyskuje
wdzięczność medium.
Rozdział VIl:
Jasnowidzenie
Jasnowidzenie odbywa się wyłącznie za pomocą zmysłu astralnego, który posiada rozszerzoną
zdolność odbierania fal świetlnych, obrazów, ruchów, kolorów itp. – czyli wszystkiego tego, czego nie
jest zdolny odbierać zwykły wzrok, przy czym dla jasnowidzenia przedmioty nieprzezroczyste nie
stanowią żadnej przeszkody. Do jasnowidzenia należy również zdolność widzenia obrazów z czasu
przeszłego jak również przyszłego.
Każdy człowiek, bez wyjątku, posiada zmysł wzroku astralnego (nawet nie podejrzewając tego).
Wielu ludzi korzysta ze wzroku astralnego, choć sobie z tego nie zdają sprawy. Tak zwane przeczucia
intuicyjne stanowią już pewną formę jasnowidzenia. Można tu jedynie powiedzieć, że w tym kierunku
różne osoby są mniej lub bardziej uzdolnione i wyrobione. Trzeba tu też odróżnić wkład siły, od
którego zależna jest zdolność i dokładność widzenia. Wypadki kontaktowania się na odległość z
bliskimi nam osobami to nic innego, jak „komunikat" zmysłu astralnego, który domaga się gwałtownie i
nieraz z dużą siłą dojścia do naszej świadomości. Pierwsze kroki w dziedzinie jasnowidzenia są
chwiejne jak próby chodzenia u dziecka.
„Jest to niby stopniowe zaostrzanie się naszego wzroku duchowego, który z początku ogarnia tylko
wielkie masy, potem główniejsze szczegóły, a w końcu coraz drobniejsze cechy".
Sprawę można by uogólnić w ten sposób, że wszyscy jesteśmy w pewnym stopniu jasnowidzami,
trzeba nam tylko „objawić" własne jasnowidzenie. Aby natomiast je objawić, trzeba nam rozruszać,
obudzić i rozświetlić tajnie naszej podświadomości. Według dr Galey podświadomość nasza składa
się z różnych warstw. Zaczyna się na poziomie bezświadomości, która charakteryzuje życie
organiczne na niskim poziomie, potem rozwija się w rozumie instynktowym, przechodzi przez dalsze
wyższe poziomy i dociera do wyżyn psychiki.
Z tego źródła korzysta medium i nasz tzw. „głos wewnętrzny", gdyż w ważnych chwilach życiowych
stajemy się jak gdyby własnym medium. Głos ten musi przeniknąć różne poziomy, między innymi
również świat instynktu atawistycznego. W tym „zaglądaniu do wewnątrz" początkowo wydaje się
nam, że pożądany obraz jest taki lub inny, później jednak widzimy już wyraźniej to, czego pragniemy.
W pewnym stopniu potwierdziły to doświadczenia przeprowadzone przez dra Wasilewskiego z
medium panną B. „W zależności od tego, w jakim nastroju znajdowała się jasnowidząca, udawały się
jej rozwiązania w przeciągu jednej do dziesięciu i więcej minut. Rozwiązania do trzech minut można
określić jako dobre; od pięciu do ośmiu minut – jako średnie; a powyżej dziesięciu minut – jako
powolne. Przedmiot poznawany ukazywał się pannie B. stopniowo. Najprzód określała na przykład
wielkość przedmiotu, następnie, z zamkniętymi oczami, określała jego kontury, wreszcie czyniła uwagi
o jego ciężkości itp. O barwach na ogół nie mówiła, z wyjątkiem gdy chodziło o metale".
Konieczne koncentrowanie się przy jasnowidzeniu jest mniej więcej takie, jak przy oglądaniu aury,
z tą jednak różnicą, że jest ono mniej natury zmysłowej, a bardziej natury mentalnej. Należy też
pamiętać o tym, że w jasnowidzeniu dla otrzymania prawdziwego obrazu należy wystrzegać się
imaginacji i fantazji.
Jasnowidzenie proste
Jest to jak gdyby rozszerzone zwykłe widzenie, lecz nie wzrokiem naturalnym, ale wzrokiem
astralnym. Podobnie jak promienie rentgena prześwietlają ciała nieprzezroczyste, tak wzrok astralny
prześwietla każdy przedmiot, widząc jego wnętrze i po drodze jego szczegóły. Jasnowidzenie proste
tym się różni od jasnowidzenia na odległość, że przy tym ostatnim podążamy wprost do celu, nie
mając dokładnego wyobrażenia, gdzie on się znajduje i co jest po drodze, podczas gdy przy widzeniu
prostym mamy obiekt przed sobą.
Jasnowidzenie proste nie wymaga więc takiego wysiłku wzroku astralnego, wymaga jednak
odpowiedniego przygotowania duchowego naszej świadomości do przyjęcia tego przekazu.
Powiedzieliśmy już, że najprostszą formą jasnowidzenia jest oglądanie aury. O tym może się
przekonać każdy czytelnik, opierając się na doświadczeniach Waltera J. Kolnera, opublikowanych w
książce pt. „The Human Atmosphere". Doświadczenia te dowiodły istnienia materialnej emanacji aury
ludzkiej (będącej w rzeczywistości sobowtórem astralnym czy eterycznym człowieka).
Wystarczy oglądać badanego człowieka przez podwójną soczewkę, wypełnioną alkoholowym
roztworem dicjaniny (związku chemicznego otrzymywanego ze smoły), która uczula siatkówkę oka na
promienie ultrafioletowe. Zobaczyć mogą wtedy aurę nie tylko ludzie sensybilni, ale również co
najmniej 90% innych ludzi, którzy mają wzrok normalny. Dar jasnowidzenia związany jest jednak ze
stopniem uduchowienia człowieka. Pamiętamy, że w aurze ludzkiej stopień uduchowienia obrazuje
kolor fioletowy.
„W niektórych rzadkich wypadkach osoby, obdarowane zdolnością jasnowidzenia prostego, mogą
stopniowo rozwijać w sobie zdolności dowolnego powiększania obrazu widzianych niewielkich
przedmiotów, tj. mogą tak nastawić ogniskową swego wzroku astralnego, aby widzieć przedmioty
powiększone dowolną ilość razy, jak w mikroskopie. Ale zdolność ta zdarza się bardzo rzadko i tylko
niekiedy rozwija się niespodziewanie i jak gdyby sama przez się. Tylko ci, którzy w dużym stopniu
rozwinęli w sobie siły okultystyczne, mają ten rodzaj jasnowidzenia".
Dar jasnowidzenia należy traktować jako dar Boży -w nagrodę za życie etyczne i szlachetne.
Odróżnić jasnowidza można łatwo, jeżeli posiada się intuicyjną wrażliwość odczytywania duszy
bliźniego. „Zrozumiecie wtedy, dlaczego niektórzy ludzie są jakby nieruchomi -dlaczego nie dziwią się
niczemu, że aż się zdają być nieczułymi – dlaczego wzrok ich, skierowany na nas nawet w przelocie,
przejmuje nas do głębi, a gdy spocznie na oczach naszych, sprawia nam zawrót w głowie.
Można powiedzieć, że w oczach pewnych ludzi istnieją promienie, podobne do błyskawic
rozświetlających mrok".
Widzenie na odległość
Ten sposób jasnowidzenia stanowi wyższy poziom od poprzedniego. Możemy go podzielić na dwa
rodzaje:
1) Sposób podobny do oglądania przedmiotów przez lunetę – pod pewnym kątem o ścieśnianym
horyzoncie;
2) przez wysłanie ciała astralnego na miejsce badane. Ten sposób jest trudniejszy, jednak-w
zależności od zdolności osobistych – daje obrazy bardziej pełne, które mogą być jeszcze uzupełnione
za pomocą innych zmysłów. Przypominamy, że przy tym rodzaju jasnowidzenia ciało astralne musi
zachować „nić" łączącą z ciałem fizycznym, gdyż w przeciwnym razie (szczególnie
niedoświadczonym) grozi śmierć fizyczna.
W początkowych doświadczeniach mogą się zdarzyć wypadki, że wysłane ciało astralne jest
„głuche, ślepe i nieme", później jednak – w miarę własnego rozwoju – udoskonala się.
Do tej grupy należą również doświadczenia tetekinetyczne, tj. przenoszenie i przesuwanie
przedmiotów fizycznych za pomocą ciała astralnego. Tu trzeba pamiętać o tym, że doświadczenia te
osłabiają zdolności jasnowidzenia, przypuszczalnie dlatego, że zużywają one dużo energii.
Przy wysyłaniu ciała astralnego nie zachodzi potrzeba silnej jego materializacji, dlatego wysyłający
je jasnowidz nie traci świadomości swego ciała fizycznego.
Doświadczenia z wysyłaniem ciała astralnego mogą być nieraz bardzo przykre, na przykład przy
wykrywaniu miejsca skradzionych rzeczy lub dokonanej zbrodni. Stają wtedy na przeszkodzie
nieuchwytne trudności, tak że nieraz wyczuwa się, iż w tych sprawach nie powinno się korzystać z siły
psychicznej.
Świat astralny jest nadzwyczaj ciekawy, lecz tylko dobrze przygotowany człowiek może weń
wkroczyć. Czeka go tam dużo niespodzianek i wrażeń, ale wymaga to siły, opanowania, odwagi i
mocnych podstaw etycznych, bez których świat ten dla wdzierającego się może stać się bardzo
groźnym.
„Pozostawiwszy za sobą powłokę cielesną, człowiek „w postaci ciała astralnego" zachowuje w nim
wszystkie pozostałe pierwiastki. Żadna więc zmiana nie zachodzi w jego prawdziwej osobowości. Żyje
on tak samo, jak ja i Ty, a nawet intensywniej, ale, nie posiadając powłoki cielesnej, nie może być
dostrzegany przez nasze zmysły fizyczne. Istnieje w formie subtelniejszej, która jest jednak tak realna,
jak realne są wibracje infraczerwone i ultrafioletowe w widmie słonecznym, chociaż niewidzialne dla
naszego oka. Ci, których nazywamy zmarłymi, istnieją nadal w powłoce subtelniejszej i w wibracjach,
na które nasze zmysły nie reagują – dlatego ich obecność jest dla nas niedostrzegalna".
Widzenie na odległość jest zależne od stopnia uzdolnienia, od nastroju duchowego i włożonego
wysiłku. Wysiłek ten może być sztucznie spotęgowany przez sen hipnotyczny i pomoc psychiczną
osoby w tym kierunku uzdolnionej. W czasie jasnowidzenia w przestrzeni jasnowidz (świadomie, a
nawet nieświadomie) ustawia tzw. „tubę astralną", która go kontaktuje z odległym miejscem działania.
Tą drogą dochodzi do niego astralne falowanie świetlne.
Inne wrażenia zewnętrzne, towarzyszące ze wszystkich stron, zostają jak gdyby „odcięte", a umysł
otrzymuje wrażenia, do których zmierzał. Co prawda myśl słaba i bierna może się wplątać w szereg
innych prądów psychicznych i w ten sposób zostać odchylona w niepożądanym kierunku, zazwyczaj
jednak wola człowieka jest siłą wystarczającą, aby wykluczyć niepożądane prądy i ustanowić związek
jedynie z osobą lub miejscem pożądanym. Niektórzy umieją dobrze kierować tym uzdolnieniem, u
innych moc ta niespodziewanie się zjawia i niespodziewanie też znika.
Bywają tacy, którzy tę moc objawiają tylko pod wpływem mesmerycznym, hipnotyzmu itp. Inni
posługują się szklaną kulą, kryształem, specjalnym lustrem itp. Kryształ i szklana kula odgrywają tu
rolę jak gdyby okularu tuby astralnej (teleskopu). Zwierciadła i kryształy rzeczywiście pomagają do
doprowadzenia siebie w stan autohipnozy, który ułatwia widzenie, ale dla samej koncentracji duchowej
przedmioty te zasadniczo nie są potrzebne.
Można co prawda dopomóc medium w nawiązaniu kontaktu z miejscem lub osobą pożądaną –
przez własną koncentrację i wzmocnienie myśli medium – ale łatwo też przy tym można popełnić ten
błąd, że zamiast pomagać mu, jesteśmy dla niego tylko przeszkodą, gdyż przesłaniamy mu obraz
rzeczywisty własną fantazją i sugestią.
Prof. Charles Richet na swoich wykładach obrazował zjawisko jasnowidzenia w następujący
sposób: „Dokoła nas są drgania eteru, których nie słyszymy i nie spostrzegamy – a jednak one
istnieją. W tej sali, w której przemawiam, nie można słyszeć koncertu, a więc moglibyście panowie
powiedzieć, że tu muzyka nie istnieje. Ale postawcie na tym stole odbiornik radiowy z głośnikiem, a
usłyszycie koncert, który odbywa się właśnie na wieży Eiffla.
Możliwe więc jest, że od przedmiotów otaczających nas rozchodzą się drgania, których nie
odczuwamy, bo nie jesteśmy ani dosyć wrażliwi, ani medialni. Gdyby jednak znalazła się tu osoba
obdarzona szczególną wrażliwością – nazwałbym ją kryptopsychiczną – to ta osoba odczuwałaby te
drgania, chociaż nie są one odczuwalne przez zwykłych ludzi (a więc dla nich nie istnieją). Wystarczy
więc przyjąć dwie przesłanki, które, chociaż wydają się śmiałe, to muszą być jednak uznane wobec
znanych już eksperymentów:
1) że przedmioty wytwarzają pewne drgania
2) że drgania te mogą odczuwać istoty obdarzone szczególną zdolnością do tego..."
Obydwa założenia są słuszne, ale fakt odbioru tych drgań nie byłby jeszcze dowodem dla
uzasadnienia jasnowidzenia drogą wysyłania ciała astralnego. Oczywistym dowodem istnienia ciała
astralnego jest oglądanie postaci tego ciała przez wielu jasnowidzów. Dowód ten jednak niestety też
nie jest przekonywający dla tych, którzy sami tego (chwilowo) zobaczyć nie mogą. Dla tych ostatnich
przekonywający dowód istnienia i wędrówki ciała astralnego powinny stanowić doświadczenia
telekinetyczne, polegające na przesuwaniu, podnoszeniu, wyginaniu itp. różnych przedmiotów za
pomocą ciała astralnego. W niewidzialnym dla nas świecie otacza nas wiele istot i wiele tworów.
„Prócz tych plemion rodzinnych, prócz zmarłych, obrazów, odbić itp. są jestestwa duchowe,
związane z wszystkimi tworami materialnymi. Każdy kawałek trawy ma swego Geniusza – tak
powiada Kabała. Obrazują to również mity i podania ludowe.
Jak wierzyć podobnym „bajkom czarodziejskim"? Jeden jest tylko sposób-pójść tam i zobaczyć.
Praca to jednak trudna i subtelna. Ja jej za was wykonać nie mogę. Nie mogę otworzyć waszych oczu
wewnętrznych i wprowadzić was w nurt życia tajemnego. Wasz nie przygotowany do tego mózg nie
wytrzymałby zresztą tych olśnień, tych zgiełków, tego nieskończonego mrowia tłumów..."
Wizje przeszłości
Wszystko się zmienia w czasie, każda materia ulega zmianie, jedynie eter kosmiczny (praźródło
materii) – który wszystko przenika -przechowuje wszystkie formy i on też jest głównym źródłem wizji.
Wizje więc są jak gdyby odzwierciedleniem bytu i wszelkich zdarzeń w czasie, zmagazynowanych w
eterze kosmosu. Bardziej uzdolnieni jasnowidze czerpią bezpośrednio z tego źródła swoje wizje, a
mniej uzdolnieni lub mniej wrażliwi nawiązują kontakt z przeszłością poprzez materię fizyczną, na
przykład przedmioty, w których również znalazły swoje odbicie notowania w czasie. Notowania te
zawierają w sobie obrazy nie tylko kształtów, ale również barw, dźwięków, a nawet myśli. Według
okultyzmu wschodniego odbicia zjawisk, zdarzeń i myśli, które kiedykolwiek miały miejsce, znajdują
się w materialnej płaszczyźnie zwanej z sanskrytu „akkasową". Jest to płaszczyzna wyższa od
płaszczyzny astralnej i obrazy z tej płaszczyzny znajdują dopiero swoje odbicie w astralu – tak jak
niebo i chmury odbijają się w wadzie (u okultystów woda jest symbolem światła astralnego).
Odbicia astralne mogą ulec zaburzeniom na skutek wstrząsów w świetle astralnym, stąd obrazy
odczytane z astralu nie zawsze są wyraźne. Dlatego też niewielu jest okultystów, którzy umieją czytać
dokładnie odbicia akkasowe, inni odczytują tylko odbicia tych odbić w płaszczyźnie astralnej.
Wizje przyszłości
Wizje przyszłości są możliwe i opierają się na znanym prawie przyczyny i skutku. To, co działo się
w świecie fizycznym, pozostawiło swoje „odbitki" na płaszczyźnie materialnej eteru kosmicznego. Tu
na zasadzie prawa przyczyny i skutku powstają nowe odbicia – skutków wynikających z tych przyczyn
(analogia do pojęcia „przeznaczenie").
Odsłonięcie tego, co ma nastąpić; jest trudniejsze, aniżeli tego, co już było. Otrzymane obrazy są
bardziej chwiejne i bardziej iluzoryczne, a wejść w świat wizji przyszłości może tylko ten, kto patrzy na
ten świat nie tylko wzrokiem astralnym, ale z płaszczyzn swoich wewnętrznych wyższych
pierwiastków.
Odsłanianie przeszłości nie sprzeciwia się prawom etyki i moralności, podczas gdy odsłanianie
przyszłości jest często nieetyczne, a nawet szkodliwe, gdyż ludzie ogólnie absolutnie nie dorośli
jeszcze do tego, aby mogli spokojnie przyjąć swój „wyrok" na najbliższą przyszłość. Na przykład wizja
czyjejś bliskiej śmierci lub ciężkiej choroby rozbroiłaby danego człowieka z jego woli i energii i
skłoniłaby go do nieopatrznych i rozpaczliwych posunięć. Odsłonięcie przyszłości ciążyłoby więc nad
niewtajemniczonym jak klątwa, z której nie umiałby, a nawet nie próbowałby się wyzwolić, bo jego
instynkt samozachowawczy zostałby „zabity" własną wolą.
Stąd też okultyści unikają przekazywania ogółowi osiąganych wizji przyszłości, gdyż wielki
okultysta nie może zrobić nic, co sprzeciwiałoby się prawom etyki i co mogłoby bliźniemu sprawić
dodatkową przykrość i ból. Znane są jednak wizje przyszłości przeznaczone dla całej ludzkości czy
narodów (na przykład proroków, Apokalipsa św. Jana itp.), które nie demobilizują i nie odpierają woli,
ale są drogowskazami, wskazującymi drogę do właściwego i przeznaczonego ludziom celu.
Słuch astralny
Zdolności słuchu astralnego zdarzają się rzadziej niż zdolności jasnowidzenia; stanowią one też
wyższy stopień osiągnięć w okultyzmie. To samo zresztą występuje również w telepatii, w której
łatwiej jest przenosić i odbierać myśli obrazowe niż dźwiękowe. Przy odbieraniu dźwięków za pomocą
słuchu astralnego występuje zupełnie inny rodzaj koncentracji, inne uczucie, a czynniki etyczne
odgrywają wyższą rolę niż przy jasnowidzeniu.
„W tym świetle możemy zrozumieć apostoła Pawła, który czyni uwagę, pozornie nieistotną, że
„wiara pochodzi ze słuchu". Istnieje bowiem stosunek wzajemny pomiędzy arkanami Nieba i „fluidami"
słuchowymi. Podobne wskazania daje nam muzyka, która w swoim wysiłku dąży do wyrażenia tego,
co jest niewyrażalne".
Poważna muzyka ułatwia koncentrację, pobudza uczucie do wyższych wzlotów i dlatego jest
dobrym pomocnikiem do kształcenia naszego „ja". Sam duch nie potrzebuje kształcenia, ale nasze
niższe „ja" musi dążyć do przygotowania się na przyjęcie przebłysków ducha, a w tym pomaga dobra
muzyka, ale skutek jej nie tyle będzie zależał od samego artystycznego wykonania, ile od uczucia
włożonego w nią przez grającego.
„Móc stać – znaczy być silnie przekonanym; móc słyszeć -znaczy otworzyć drzwi duszy; móc
widzieć-znaczy osiągnąć poznanie bezpośrednie; móc mówić – znaczy mieć zdolność dobroczynnego
wpływania na innych; przezwyciężyć pożądanie-oznacza umiejętność władania swoimi siłami i
opanowania swojego niższego „ja"; osiągnąć samo poznanie – oznacza cofnięcie się do twierdzy
wewnętrznej, stąd można już bezinteresownie patrzeć na wszystko, co osobiste; ujrzeć rozkwit swej
duszy – oznacza możność wejrzenia na mgnienie w głąb siebie samego i spostrzeżenia przemian,
które stopniowo uczynią z ciebie coś więcej niż człowieka; zrozumieć rozkwit – znaczy znaleźć w
sobie moc patrzenia na oślepiający blask ducha, nie opuszczając oczu i nie cofając się przed nim w
przerażeniu jak przed jakimś strasznym widmem. A to przytrafia się niekiedy nawet tym, którzy już byli
bliscy zwycięstwa – a wtedy „bitwa" jest przegrana. Słyszeć głos milczenia -to znaczy zrozumieć, że
twój jedyny i istotny mistrz i kierunek znajdują się wewnątrz ciebie; wstąpić do świątyni wiedzy –
znaczy osiągnąć taki stan duszy, w którym staje się możliwym nabywanie wiedzy ducha. Wtedy
znajdziesz wiele słów pisanych głoskami ognistymi, które przeczytasz łatwo. Albowiem. gdy gotowy
jest uczeń, gotowy jest nauczyciel".
Pozostałe zmysły astralne
Są nimi: smak węch i dotyk. Dają one najmniej materiału dla świadomości i mają też mniejsze
znaczenie w rozwoju duchowym. Najważniejszym z nich jest węch, który wysubtelnia się w miarę
wzrostu kultury człowieka. W rozwoju pozostałych zmysłów astralnych występuje pewna analogia do
rozwoju zmysłów fizycznych u dziecka, u którego najpierw rozwijają się dotyk i smak, a później
dopiero wrażliwość na światło, barwy i kształty. Dziecko początkowo widzi tylko na odległość paru
metrów, później dopiero rozwija się zdolność widzenia na dalsze odległości.
Rozdział VIII:
Magnetyzm
Możemy odróżnić trzy przejawy siły człowieka:
1) zwykłą siłę fizyczną mięśni
2) siłę magnetyczną
3) energię wewnętrzną, która daje impulsy potrzebne dla ruchów samych mięśni
Olbrzymia większość ludzi nawet nie przypuszcza, że człowiek posiada jakąkolwiek inną siłę poza
siłą fizyczną. Pozostali znów uznają istnienie innych sił, ale nie mogą sobie wyobrazić ich realnego
znaczenia i kryjącej się w nich mocy.
Siła fizyczna posiada różne cechy-zależna jest, na przykład, od stopnia natężenia. U człowieka
charakteryzuje ją również zdolność do krótkotrwałych, lecz wielkich wysiłków. Może ona więc być
pokonana przez przejawy mniejszej siły, ale o cechach wytrwałości, albo też przez siłę objawiającą się
w zgrabności i szybkości ruchów, co charakteryzuje niektóre zwierzęta, na przykład drapieżne, oraz
typy „gorącokrwiste" u ludzi (o dużym temperamencie). Tu można nadmienić, że uzdolnienia ludzi w
kierunku rozwoju okultystycznego idą najczęściej w parze z ich temperamentem.
Wyższy przejaw siły fizycznej – w postaci zgrabnych i szybkich ruchów – graniczy bezpośrednio z
przejawami magnetyzmu zwierzęcego. Pokrewieństwo jest tym większe, że siły te zbliża nie tylko
temperament, ale również wspólny im system krwionośny. Wiemy przecież, że system krwionośny nie
tylko
zaopatruje nas w tlen z powietrza, ale że pobiera z niego również energię w formie prany. Tę prasę
pobiera człowiek zresztą również z pokarmów. Krew krążąca w układzie naczyń krwionośnych
przenosi w ustroju tlen z płuc, prasę i substancje odżywcze – usuwa natomiast produkty przemiany
materii.
Trzecim przejawem siły jest energia wewnętrzna, która daje impulsy potrzebne dla ruchów samych
mięśni. W tym świetle są więc zrozumiałe zabiegi szkoły indyjskiej Hatha-jogi, która -poprzez
harmonijną gimnastykę ciała i specjalną gimnastykę oddechową-prowadzi między innymi do zdobycia
i wchłaniania możliwie największych zapasów energii magnetycznej.
Siła magnetyczna stanowi w stosunku do siły fizycznej wyższą formę, nie tylko dlatego, że jest
bardziej centralną i dla poprzedniej jest bodźcem, ale również ze względu na swoje bezpośrednie
przejawy. Wyobraźmy sobie dwóch przeciwników: jednego atletę i drugiego fizycznie słabego, ale
hipnotyzera. Każdy z nich jest dumny ze swojej siły – tak różnorodnych kategorii, a jednak
pokrewnych.
Pytanie: kto z nich zwycięży? Zwycięży hipnotyzer, ale w odpowiednim czasie – w zależności od
posiadanej siły magnetycznej. Słaba siła magnetyczna albo słaby prąd muszą w przeciągu dłuższego
czasu wylewać się z organizmu dla dokonania pewnej pracy. Silny strumień magnetyczny zdolny jest
od razu do wykonania nałożonego nań zadania. Siły magnetyczne można więc również podzielić na
trzy kategorie: na fizyczną, stanowiącą właściwie składnik ciała eterycznego, dalej na wyższy przejaw
uczuciowy ciała astralnego i jeszcze dalej na przejaw mentalny tak zwanego magnetyzmu osobistego.
Przejawy graniczne wyższych form sił magnetycznych są tak potężne, że mogą pokonać opór
fizyczny nawet tysięcy ludzi. W tym przypadku nie chodzi zresztą o ilość osób, ale raczej o ich jakość i
o przestrzeń geometryczną, jaką może ogarnąć magnetyzer swoimi prądami magnetycznymi.
Zrozumiałym jest, że w tej dziedzinie okultysta wielkiej miary może dokonać znacznie więcej od
najlepszego magnetyzera.
Prawa oddziaływania na masy i skupiska ludzkie są bardzo znamienne. Tu nawiązuje się przede
wszystkim kontakt z duszą tłumu i z jego psychiką. Następnie wprowadza się w wir ogólną sumę
oddziaływań, pokonując w ten sposób nawet silne jednostki, które w innych warunkach byłyby
trudniejsze do pokonania.
I w ten sposób, kierując wytworzonym wirem i zabarwiając go własną myślą i uczuciem, można
zawładnąć tłumem. Nic dziwnego, że wiedza tajemna trzymała w tajemnicy prawa rządzące tymi
zjawiskami, gdyż mogą one łatwo być nadużywane (mamy tego szereg przykładów z historii ostatnich
dziesięcioleci).
Jak wiadomo ruch prądów magnetycznych tworzy zamknij te koło, przelewając się od góry do dołu,
od wewnątrz do zewnątrz (ujemne w przeciwnym kierunku). Nawiązanie kontaktu to zgodne
połączenie dwóch fal, tworzących nieprzerwany łańcuch.
Na zwykły magnetyzm – nazwany „magnetyzmem zwierzęcym" przez twórcę tej teorii, lekarza
Franciszka Fryderyka Mesmera, a od jego nazwiska zwany także mesmeryzmem – składają się prądy
magnetyczne, wydobywające się z ciała ludzkiego lub zwierzęcego. Świadoma wola może regulować
ten przepływ i nim kierować.
Organizm wydziela jednak prądy magnetyczne przeważnie automatycznie, instynktownie, na
przykład w celu samoobrony w chwili przestrachu. Wyładowania te udzielają się również osobie, która
jest przyczyną przestrachu.
Można też nimi namagnetyzować różne przedmioty; wtedy wywierają one szczególne wrażenie, w
zależności od myśli i uczuć weń włożonych (tak czynią na przykład wielcy artyści, wkładając w swoje
dzieła myśli i uczucia).
Silne prądy mesmeryczne oddziaływają ogólnie usypiająco (jak w hipnozie), nawet wtedy gdy nie
„włożono" w nie żadnej myśli. Tego skutku nie wywołują prądy mentalne, gdyż przekazują wyłącznie
to, co w nie „włożono". Sposób świadomego korzystania z energii życiowej jest zależny od
zharmonizowania ciała fizycznego z wyższymi pierwiastkami. Im większa będzie amplituda tych
współdziałań, tym silniejsze będą przejawy energii. Występuje tu więc zależność od stopnia osiągnięć
w okultyzmie. Zdolność nagromadzenia zapasów energii magnetycznej (prany) w organizmie ma
również swoje powiązania. Zależy ona od stanu zdrowia, od stopnia uduchowienia, od siły woli, jak
również od rodzaju pożywienia. A charakterystyczne jest i to, że im więcej energii magnetycznej
nagromadził organizm, tym większą posiada siłę do przyciągania nowych zapasów energii.
Chorzy dlatego są chorzy, że nie posiadają dosyć energii życiowej do zwalczania dolegliwości i
dostatecznej siły dla przyciągnięcia nowych zapasów energii. Żyją oni z zapasów energii, która w
miarę kurczenia się „procentuje" coraz słabiej, podczas gdy potrzeby organizmu dla naprawy zdrowia
są coraz większe. W tym świetle zrozumiemy również, że nie wystarczy chorego leczyć lekarstwami
(na przykład zabijać bakterii lekarstwami chemicznymi), gdyż osłabiamy jeszcze silniej organizm, który
i tak był mało zdolny do walki, ale należy wzbogacić jego „kapitał energii" w nową energię, co pozwoli
mu na samodzielną walkę z chorobą i na pokonanie jej.
Każdy organizm człowieka stale wypromieniowuje energię, ale im więcej jej zużywa, tym więcej
zapasów stara się nagromadzić. Nie wolno jednak tym kapitałem lekkomyślnie szafować!
Są jednostki tak silnie promieniujące, że prawie wszystkie ich tkanki dają jeden wielki obłok
świetlny, który co prawda nie dla wszystkich jest widoczny, ale przeważnie zawsze wyczuwalny.
Szczególnie wyczuwalny jest wpływ ludzi wysoko uduchowionych, u których promieniowanie jest
wynikiem aktu samopoświęcenia się. Ci ludzie żyją właściwie już na granicy dwóch światów:
materialnego i duchowego. Są natomiast jednostki, które niezdolne są (albo tak sądzą) do
przyswajania sobie energii życiowej (prany). W towarzystwie więc ludzi energicznych korzystają
nieświadomie z ich energii; odczuwają jednak przy tym jakieś przygnębienie i wyczerpanie.
Są i tacy, którzy świadomie uprawiają wampiryzm, celowo wykorzystując obcą energię. Są to
przeważnie uczniowie czarnej magii, którzy w łatwy sposób chcą gromadzić duże ilości energii
kosztem innych osób-w celach głównie egoistycznych.
Takie sposoby łamią prawa przyrody i muszą też prowadzić do upadku w rozwoju duchowym. Na
zasadzie przyciągania gromadzą oni w sobie nie tylko obcą pranę, ale razem z nią wszelkie słabości
ludzkie tych, z którymi wchodzą w styczność. Siły magnetyczne – w najrozmaitszych swoich
przejawach – stanowią najpotężniejszy środek leczniczy. Jest to „dar Boży", którego moc może
dokonać cudów.
„Każda choroba stanowi zakłócenie harmonii sił w organizmie. Uzdrowienie jest przywróceniem tej
harmonii. Czynnik leczniczy działa na tę część układu organizmu ludzkiego, który jest z nim pokrewny,
a więc lekarstwo chemiczne działa na ciało fizyczne, magnetyzm – na fluidy (astral), sugestia – na
układ mentalny. Nic więc dziwnego, że istnieją też trzy szkoły zabiegów leczniczych: materialistyczna,
okultystyczna i mistyczna. Wiedząc o tym, łatwo można już zrozumieć metody postępowania zwykłego
lekarza, lekarza-magnetyzera, medium-uzdrawiacza, mentalisty lub teurga, biorąc również pod uwagę
fakt, że choroba opanowuje nasz organizm drogą fizjologiczną, astralną, mentalną, czy też moralną. A
istotnym jest to, że jakąkolwiek drogą choroba dostała się do organizmu, tu rozszerza się wciąż dalej i
dalej -od centrum do obwodu, od organów najsubtelniejszych do najpospolitszych".
Wszelkie zjawiska okultystyczne oparte są na promieniowaniu magnetycznym. Występujące tu
różnice w zjawiskach wynikają z różnych form i odmian tej samej energii. Na przykład zjawiska
telepatyczne są oparte wyłącznie na przechodzeniu myśli za pośrednictwem energii magnetycznej,
przy czym charakterystyczne jest to, że razem ze wzrostem sił magnetycznych i zdolności ich
emanowania potęguje się również zdolność telepatyczna nadawczo-odbiorcza.
Rozwój ,,jaźni" nie powinien odbywać się jednostronnie. Dla pełnego rozwoju psychicznego
powinno dbać się w równym stopniu o zdrowie ciała fizycznego jako środka pomocniczego do
formowania się dojrzałych powłok wewnętrznych (znana zasada: w zdrowym ciele zdrowy duch).
Jest jednak wiele takich magnetyzerów, którzy posiadają olbrzymie zasoby siły magnetycznej, lecz
brak im wiedzy i zdolności wewnętrznej, brak im większych osiągnięć w kształceniu swojego „ja". Dla
nich pewne drogi pozostają zamknięte. „Nim nie otworzą się oczy ducha – wrota będą zamknięte".
Wrota te zamykamy sami, zamykamy grzechem. Mamy tu więc filtr etyczny, który przesiewa
również uczniów okultyzmu. „W większości wypadków zaprzecza im. Będąc materialistą, staje się
dziwną istotą, która nie może zobaczyć własnego światła – staje się tym tworem, który nie chce żyć i
korzystać z własnych organów, jak na przykład z astralu, posiadającego „oczy, uszy i język". Taki stan
prowadzi do tego, że niezdatny on jest również patrzeć wzrokiem ducha. Oczy jego są niezdolne do
łez i jakby nie patrzące, a być niezdolnym do łez – oznacza stanąć przeciwko własnej naturze,
zwyciężyć ją i zneutralizować jej szlachetne porywy.
Oschłość serca stanowi cechę egoisty, człowieka zamkniętego w sobie, dla którego „wrota są
zamknięte". Obojętność stanowi cechę ograniczonego pseudo-filozofa, człowieka-lalki, nie patrzącego
w oczy rzeczywistości. Gdy zostaje stępione ostrze odczuwania cierpień, następuje pewnego rodzaju
letarg moralny, podobny do starczego zaniku wrażliwości. Stan taki czyni niemożliwym wstąpienie na
drogę, na której szczególnie trudny jest pierwszy krok i gdzie potrzeba wielkiej siły i energii
psychicznej oraz fizycznej".
Jest również dużo takich, którzy popełniają błędy, utożsamiając siłę z wolą, a uczucie ze słabością.
Istnieje nawet część literatury szydzącej ze słabości, są też podręczniki kształcenia woli, które
zalecają pogardę dla słabości. One zamiast kształcić wolę faktycznie rozwijają (poprzez niższe „ja")
egoizm i odporność na wrażliwość. Można je też traktować jako klucz do braku etyki i jako gwoździe
do trumny w rozwoju naszej „Jaźni".
Gorzej, gdy taką literaturę zaleca się nawet naszej młodzieży. Celem takiej nauki jest hasło:
„Dobrze się odżywiać i niczym nie przejmować". Taki ideał zwierzęcości jest nawet gorszy od samego
materializmu.
Wola to pierwiastek żądzy, a więc ciała astralnego – siła natomiast to przejaw ciała eterycznego.
Różnica płaszczyzn mówi za siebie.
Silą (praną) powinny kierować wyższe uczucia szlachetne lub pierwiastki mentalne. Podobni do
ślepych są ci, którzy nie widzą i nie wierzą, że wszelkie uniesienia: miłości, szczerości, współczucia,
poświęcenia i zapału – to realne i potężne siły w porównaniu z zalecaną pogardą. Próżność i oschłość
to wielkie wady, zabijające stopniowo i rozum, i duszę.
Próżność rodzi zarozumiałość, zarozumiałość -ślepotę i błędny sąd o rzeczach, a wreszcie głupotę.
Poznać siebie – to poznać siły, to posługiwać się nimi świadomie, to zwalczać zaślepienie i rozrywać
więzy krępujące ducha.
Ciało ludzkie stale promieniuje, ale promienie te są zwykle słabe. Jedynie u jednostek bardzo
zaawansowanych promieniowanie jest do tego stopnia spotęgowane, że działa na otoczenie nawet
bez ich świadomej woli. Ten rodzaj nieświadomego wpływu ma olbrzymie zalety, gdyż nie napotyka
oporu, bo nie jest wywołany przez wolę. Skutkuje radykalnie, bo pochodzi z wyższych pierwiastków, a
działając na swoje odpowiedniki (u innych osób), ma tym samym szeroką płaszczyznę działania – bo
takie są naturalne prawa oddziaływania wypromieniowanego magnetyzmu.
Przez pracę świadomą można zwiększyć tę podświadomą działalność. Na przykład pocałunek
kochającej matki, złożony na bolącym miejscu ciała dziecka, koi ten ból – to miłość, współczucie i
wzajemna harmonia zmniejszają cierpienia.
Prawdopodobnie w przyszłości doczekamy się takich wynalazków, takiej aparatury, która na
podstawie promieniowania magnetycznego wzmocni nasze siły i będzie leczyć nasz organizm. Ale czy
ludzkość będzie do tego odpowiednio przygotowana?
„Jak już powiedzieliśmy, magnetyzm ludzki dostaje się do organizmu z powietrza, którym
oddychamy, z wody, którą pijemy, i z jadła, które spożywamy. Człowiek to cząstka w wielkim
laboratorium Natury – ze zdolnością pobierania magnetyzmu z wszystkiego, z czym się w naturze
styka. Wydobyty przez organizm ludzki magnetyzm jest przechowywany w całej sieci „akumulatorów",
z których centralę główną stanowi plexus solaris (splot słoneczny albo układ nerwów sympatycznych).
Z tych akumulatorów biorą magnetyzm umysł i rozum i rozsyłają go tam, gdzie jest on potrzebny dla
najrozmaitszych celów.
Kiedy powiadamy: „zmysły i rozum", to wcale nie oznacza, że zmysły i rozum działają zawsze
świadomie-przeciwnie, nie więcej niż 5% wszystkich czynności ludzkich jest wynikiem objawów woli
świadomej. Pozostałe 95% czynności (człowieka jego ustroju) wykonuje rozum instynktowy,
zarządzający funkcjami ciała, a szczególnie pracą organów wewnętrznych. Kieruje on procesem
trawienia, asymilacji, wydzielania, obiegu krwi i innymi funkcjami fizjologicznymi.
Z tego, cośmy powiedzieli, nie należy wnioskować, że magnetyzm może nie być obecny w jakiejś
części ciała. Przeciwnie, każda część ciała zawiera zawsze w sobie mniejszy lub większy zapas
magnetyzmu, przy czym rozmiary tego zapasu zależą od ogólnej żywotności danej osoby. Właśnie
żywotność organizmu charakteryzuje się większymi zapasami prany, czyli magnetyzmu ludzkiego – w
całym jego systemie lub w jego częściach...
Należy jednak koniecznie pamiętać, że głównym czynnikiem tego podziału pracy jest rozum
instynktowy, który podtrzymuje również ciągły popyt na magnetyzm. Zbiera go w akumulatorach, a
potem wydobywa z nich i rozsyła do różnych części ciała, bacząc, aby w żadnej części ciała nie
zabrakło prany.
A jeżeli jakakolwiek część ustroju potrzebuje wzmocnionego dopływu magnetyzmu, to instynkt
bezwarunkowo reaguje na to żądanie i posyła jej należną ilość prany.
Ale rozum instynktowy postępuje oszczędnie z zapasem zmagazynowanej prany i pozwala
wydatkować tylko część zapasów, bacząc, by ciało nie wydatkowało całego swego bogactwa i aby nie
„zbankrutowało". Jednocześnie jednak rozum instynktowy nie jest bynajmniej skąpy i jeżeli organizm
jest zdrowy i ma zapewniony nieustanny i obfity dopływ prany z zewnątrz – to również szczodrze
rozdaje te „skarby".
Gdy człowiek wypromieniowuje z siebie duże ilości energii magnetycznej, to napełnia nią całą
atmosferę astralną i fizyczną dokoła siebie, a to odczuwa nawet przeciętny człowiek, wchodzący z nim
w kontakt".
Z tego, co dotychczas powiedzieliśmy o magnetyzmie ludzkim, możemy już wysnuć kilka
wniosków, które okażą się pomocne w dalszych rozważaniach o znaczeniu tej energii dla organizmu
ludzkiego i o roli, jaką my możemy odegrać, aby tę energię w sobie odpowiednio zwiększyć-i
prawidłowo stosować.
A więc już w rozdziale pierwszym, przy omawianiu składników (pierwiastków) żywego człowieka,
powiedzieliśmy, że siła życiowa-inaczej prana albo energia magnetyczna-jest tą istotną energią, która
ożywia organizm. Bez tej energii nie ma życia, a więc pozbawienie organizmu tej energii jest
równoznaczne z jego śmiercią.
Energię magnetyczną czerpie organizm z wszystkiego, co go w naturze otacza, a więc z powietrza
drogą oddychania, z płynów, które pije, i z pożywienia, które spożywa. Czyni to organizm zasadniczo
automatycznie, a całą automatyką kieruje rozum instynktowy, który też dba o właściwą gospodarkę tą
energią w organizmie, czerpiąc ją z nagromadzonych w organizmie zapasów. Z energii magnetycznej
korzysta każda część organizmu, a żywotność człowieka i jego organizmu jest zależna od ilości
nagromadzonej energii (prany). Chorzy więc nie tylko dlatego są chorzy, że zmniejszyły się u nich
zapasy energii magnetycznej, ale również dlatego, że za mato mają siły do ich regeneracji. Są
natomiast ludzie, którzy posiadają tak wielkie zapasy tej energii, że są w stanie świadomie lub
nieświadomie promieniować nią na otoczenie, a w swoim organizmie rozporządzają nią według
własnej woli. Skoro tak jest, to wypływa z tego prosty wniosek, że człowiek sam jest w stanie, i to
świadomie, zwiększać swoje zapasy energii i również świadomie tą energią operować. Bo gdyby tak
nie było, to wszyscy ludzie mieliby mniej więcej wyrównany poziom energii, gdyż rozum instynktowy
dbałby jedynie o to, aby organizmowi dostarczyć tylko takie zapasy energii, które wystarczają do
zasilania „układu automatyki". Tak by rzeczywiście było, ale w sprawy rozumu instynktowego może
ingerować świadomość i nadświadomość poprzez odpowiednio wykształconą wolę.
Wiemy już, że jasnowidze świadomie dysponują swoją praną, którą wzmacniają wysłaną „myśl-
formą" lub ciałem astralnym, będącym na ich usługach. Wiemy też, że w gospodarkę energetyczną
organizmu człowiek potrafi również ingerować w sensie negatywnym, i to na własną szkodę. Czyni tak
nawet przeważnie świadomie, chociaż ze skutków tego nie bardzo zdaje sobie sprawę. Bo przecież
świadomie dopuszcza u siebie do różnych przejawów złości, zdenerwowania, nienawiści i tym
podobnych negatywnych nastrojów, w wyniku których wypromieniowuje duże ilości energii
magnetycznej – tym znaczniejsze, im większą włożył siłę w te nastroje (obrazowo ujmuje te sprawy
rozdział o aurze ludzkiej). Ten rodzaj promieniowania prowadzi nie tylko do zubożenia organizmu w
energię magnetyczną, ale może nawet zakłócić równowagę „układu automatyki" i spowodować
choroby różnych organów wewnętrznych.
Siła życiowa (prana), którą stanowi energia magnetyczna, to wspaniały dar natury. Możemy i
powinniśmy nawet z niego korzystać, ale zawsze w dobrych celach. Zwierzęta korzystają z tego daru
podświadomie, my zaś możemy z niego korzystać również świadomie, ale powinniśmy to robić z tym
założeniem, że energia ta będzie służyć nie tylko własnemu zdrowiu, ale również zdrowiu ogółu, i to
nie tylko zdrowiu fizycznemu, ale również psychicznemu – bo tylko ten, który sobie za cel życia
postawi takie założenie, będzie miał możność wzbogacenia swojej energii do takich rozmiarów, że
będzie mógł nią obdarowywać inne jednostki.
W osiąganiu tych celów bardzo pomocne jest naśladowanie wskazań szkół okultystycznych Chin
lub Indii (na przykład Hatha-jogi), które poprzez specjalne ćwiczenia fizyczne zmierzają do
koncentracji i zharmonizowania wszystkich naszych sił z otaczającym światem. W tych ćwiczeniach
zasadniczą rolę odgrywa prawidłowość oddychania, warunkująca wzmożenie cyrkulacji energii
życiowej w organizmie.
Zdawałoby się, że nie ma nic prostszego, jak prawidłowo oddychać. Przecież czynimy to właściwie
całkiem automatycznie. Ale czy prawidłowo? Wielu ludziom nie trafia to po prostu do przekonania, że
dopiero teraz mieliby uczyć się dobrego oddychania. A jednak byłoby to wskazane, bo ogólnie można
stwierdzić, że mało jest takich, którzy to robią dobrze. Wynika to zresztą z różnych fałszywych zaleceń
i metod, według których prowadzi się ćwiczenia oddechowe, na przykład w gimnastyce szkolnej, w
wojsku itp. Znane są zalecenia przeprowadzania forsownych wdechów i wydechów, głębokiego
wdechu przez nos i wydechu przez otwarte usta, oddychania z wypiętą piersią i wciągniętym
brzuchem (niemiecka komenda: Bauch hereirs, Brust heraus} itp. Pamiętając o tym, że przy
oddychaniu – łącznie z tlenem z powietrza – wprowadzamy do plac również energię magnetyczną
(prasę), którą krew rozprowadza po organizmie, proces oddychania nabiera specjalnego znaczenia. I
nic dziwnego, że tak rozumiejąc tę ważną czynność organizmu, wielki poeta niemiecki Goethe (który
był gorliwym zwolennikiem szkoły oddychania) powiedział o sztuce oddychania: „Co prawda jest to
łatwe, jednak to łatwe jest trudne".
Nie możemy tu, w ramach tej książki, przeprowadzać szkolenia na przykład według nauki Hatha-
jogi, gdyż odbiegałoby to znacznie od naszego zasadniczego tematu, jakim jest okultyzm, ale chcemy
przynajmniej zwrócić uwagę na kilka zasad tej szkoły (tylko w odniesieniu do oddychania), gdyż
zdajemy sobie sprawę, że każdy chciałby zrobić coś pożytecznego dla swego zdrowia.
Zwolennicy tej szkoły nazywają zasady te złotymi regułami oddychania, a oto one:
– Niczego nie wolno forsować, a więc biada temu, kto forsuje oddychanie.
– Odpręż muskuły i bądź też rozluźniony przy oddychaniu.
– Oddychaj możliwie przez nos; wdech i wydech. (Oddychać ustami powinno się dopiero przy
forsownych wysiłkach, na przykład w sporcie).
– Wyprostowana postawa jest podstawowym warunkiem dla prawidłowego oddychania.
– Wspieraj naturalne impulsy. (Wzdychanie, ziewanie, śmiech, wąchanie, kichanie, kaszlenie itp. –
są to naturalne formy wspierające proces oddychania).
– Zwracaj uwagę na swój naturalny rytm oddechu: wdech – wydech – pauza.
– Spaceruj, uprawiaj sport lub przynajmniej gimnastykę.
– Wypinanie brzucha przy oddychaniu jest fałszywe, ale jeszcze gorzej jest, gdy wciąga się go przy
oddychaniu.
Przy oddychaniu cały przód tułowia (klatka piersiowa i brzuch) wzdyma się, przy czym przepona
brzuszna – lekko napięta – nieco przesuwa się do przodu. Wdychane powietrze należy zassać do
całego organizmu jak zapach delikatnego kwiatu. Przy odpowiednim szkoleniu i delikatnym wyczuciu
czuje się „to powietrze" aż w palcach u rąk i nóg. Dlatego stare przysłowie chińskie mówi: „Tylko chory
człowiek oddycha płucami – zdrowy-natomiast przy pomocy dużych paluchów".
Niektórym powiedzenie to może się wydać nieprawdopodobne, a nawet zabawne, ale my
orientujemy się już, że chodzi tu o właściwe rozprowadzenie pobranej z powietrza energii (prany) do
najdalszych zakątków organizmu.
– Odzwyczaj się koniecznie od szkodliwych nawyków (palenie papierosów itp.).
Na Dalekim Wschodzie poznano już tysiące lat temu ogromne znaczenie oddychania i właściwego
odprężania ciała i powiązano rozpoznanie to z medycyną, a nawet z religią.
W Europie szkoła oddychania systemem jogi miała również wielu zwolenników i znajduje ich
obecnie coraz więcej. Dla ogółu jednak dalej stanowi jeszcze coś w rodzaju legendy.
Charakterystyczne są wypowiedzi zwolenników tej szkoły. Na przykład dr Johann Ludwig Schmitt z
Monachium tak się wypowiada: „Już krótki okres poważnego stosowania jogi sprawił nadzwyczaj dużo
dobrego i przyniósł chorym istotną, a często nawet rozstrzygającą pomoc".
Sławny skrzypek Jehudi Menuhin twierdził: „Ta szkoła nadaje się w idealny sposób do
zapobiegania chorobom fizycznym i psychicznym i dla ogólnej ochrony całego organizmu, gdyż
docenianie wartości życia, prawda i cierpliwość są niezbędnymi warunkami, które zapewniają
spokojny oddech, spokój myśli i siłę woli".
Zwolennicy tej szkoły w Europie zrozumieli, że ćwiczenia oddechowe powodują współharmonię sił
w organizmie. Stanowią więc wartościowy środek zaradczy medycyny zapobiegawczej. Terapia
oddechowa może być m.in. zastosowana w leczeniu wewnętrznych boleści nerek, wątroby, śledziony
itp. Przy chorobach nerwowych daje bardzo dobre wyniki. Może również bardzo pomóc przy
chorobach płuc i obiegu krwi.
Terapeuci chińscy twierdzą: Jeżeli nie funkcjonuje oddychanie – wkrótce już nie będą
funkcjonowały inne organa. Z wszystkiego, co powyżej powiedziano, wynika, że przez gimnastykę
oddechową osiąga się znacznie więcej, aniżeli tylko dopływ tlenu z powietrza do płuc. Proszę więc
zaufać doświadczonym nauczycielom lub lekarzowi-terapeucie sztuki oddychania. Stosowanie tej
sztuki na własną rękę jest niewskazane, gdyż wiadomo, że jeśli się raz czegoś źle nauczy, to później
trudno to odrobić.
Ażeby jednak lepiej zrozumieć tajniki sztuki oddychania według szkoły jogów, przypomnijmy sobie,
w jaki sposób odbywa się w organizmie ludzkim sterowanie czynności świadomych i automatycznych.
Wiadomo, że system nerwowy człowieka dzieli się na dwa działy: na system mózgowo-grzbietowy i na
system nerwów sympatycznych (splot słoneczny).
System mózgowo-grzbietowy składa się z wszystkich części systemu nerwowego, które są
zamknięte w jamie czaszki oraz w kanale pacierzowym – wraz z wychodzącymi zeń nerwami. System
nerwów sympatycznych zawiera w sobie wszystkie te części układu nerwowego, które mieszczą się
przeważnie w jamie brzusznej i piersiowej i które są bezpośrednio połączone z organami
wewnętrznymi. System ten zarządza procesami nieświadomymi (automatycznymi), takimi jak:
wzrostu, odżywianiem, trawieniem, krążeniem krwi, biciem serca, pracą płuc itp.
System mózgowo-grzbietowy służy natomiast zmysłom: wzroku, słuchu, smaku, węchu i dotyku.
Służy też przejawom impulsów ruchowych i w ogóle korzysta z niego „ja", aby wpływać na
świadomość i intelekt. Ten system porównywany jest czasami z wielkim układem przewodów
telegraficznych, w którym mózg stanowi stację centralną, a kolumna mózgowo – grzbietowa i nerwy
stanowią stacje pośrednie, kable, druty itp.
Obydwa systemy działają dobrze, gdy dysponują odpowiednią ilością energii życiowej, którą
stanowi energia magnetyczna (prana).
System nerwów sympatycznych działa zasadniczo automatycznie i kierowany jest rozumem
instynktowym (a więc bez udziału mózgu), jednak wspomnieliśmy już, że z energii życiowej (prany)
możemy korzystać w sposób świadomy. Zależy to od wielu czynników: od zharmonizowania ciała
fizycznego z wyższymi pierwiastkami (a więc od stopnia uduchowienia), od siły woli, od rodzaju
pożywienia, od powietrza, które wdychamy, no i wreszcie od sposobu oddychania. Z tego wypływa już
jasny wniosek, że energię tę możemy też świadomie skierować na układ splotu słonecznego (nerwy
sympatyczne) i dopomóc „automatyce" tego systemu. W ten sposób znajduje wyjaśnienie terapia
oddechowa Wschodu. To, że natura obdarzyła nas „automatyką" sterowania organów wewnętrznych,
możemy jedynie uznać jako szczęśliwe rozwiązanie, gdyż człowiek swoją niedoskonałą świadomością
mógłby w tym sterowaniu również przeszkadzać.
Jest wielką zasługą filozofii Wschodu, że dała nam odpowiedź i wyjaśnienia na wiele dręczących
nas pytań, których nie bylibyśmy w stanie rozwiązać w ramach zwykłej, ograniczonej świadomości. W
świetle tych danych nie powinno nas zdziwić, że wiedza Wschodu stworzyła również lecznictwo
okultystyczne, które opiera się na następujących metodach:
– Najprostsza stosunkowo metoda polega na skierowaniu własnej energii chorego w miejsce
dolegliwości (drogą sugestii).
– Druga metoda polega na skierowaniu na chorego energii lekarza, na przykład za pomocą pasów
mesmerycznych, w celu podniesienia sumarycznej siły pacjenta.
– Trzecia metoda opiera się na łączeniu energii magnetycznej z uczuciem, przekazanym drogą
myślową i na oddziaływaniu na mental pacjenta.
– Inna metoda, już znacznie trudniejsza, opiera się na działaniu duchowym przez wpływ na wyższe
pierwiastki pacjenta. Usuwa ona wszelkie cierpienia moralne, będące motorem cierpień fizycznych.
Są to oczywiście tylko zasadnicze kierunki działania, które mają wiele odmian, łatwiejszych lub
trudniejszych w wykonaniu.
Sprawy te, niestety, nie są jasne dla materialistów, którzy nawet nie wierzą w istnienie energii
magnetycznej w postaci prany-a tym bardziej w rozumną działalność fal myślowych.
Rozdział IX:
Spirytyzm
Test to gałąź wiedzy okultystycznej, która nie zmierza do rozwoju sił i uzdolnień psychicznych, a
jedynie do poznania zjawisk w świecie niewidzialnym (istot niewidzialnych). Spirytyzm ma dużo
zwolenników, ponieważ do tzw. seansów spirytystycznych nie są potrzebne żadne specjalne
uzdolnienia ani żadne fachowe przygotowania. Spirytyści kierują się chęcią poznania „świata
niewidzialnego" i jego jestestw, przy pomocy których chcieliby otrzymać wiadomości „z tamtej strony
świata".
Tym zagadnieniem zajęli się nawet niektórzy uczeni, choćby po to, aby przekonać się o istnieniu
tych zjawisk i o możliwościach z tego wynikających. Nie biorą oni jednak pod uwagę, że nie wystarcza
tu normalne przygotowanie naukowe, ale że konieczne jest przygotowanie okultystyczne, dające
prawo do bezpiecznego orientowania się w świecie astralnym. Dla osiągnięcia zjawisk
spirytystycznych wystarczy grono osób, mniej więcej dobranych – którzy razem utworzą kolisty
łańcuch, zamknięty za pomocą rąk -oraz odpowiednie medium włączone w ten krąg. Pod wpływem
prądów magnetycznych, będących sumą energii magnetycznej zebranych osób, medium „usypia" (jest
w transie). Oczywiście w tym doświadczeniu duże znaczenie ma odpowiedni nastrój. Koniecznym
warunkiem jest ciemność albo co najmniej światło przyćmione, w każdym razie nie zawierające
promieni ultrafioletowych (dlaczego – wyjaśnimy potem).
W pomyślnych przypadkach występują w sensach zjawiska w postaci latających ogników,
podnoszenia się stolika (częściowo lub całkowicie), stukania itp. -bez stosowania jakiejkolwiek siły
fizycznej przez uczestników seansów. Czasami ukazują się twory w postaci ludzi lub zwierząt,
całkowicie lub częściowo zmaterializowane.
Materializacja odbywa się w następujący sposób: Początkowo tworzy się coś w rodzaju obłoku,
który rośnie i zaczyna świecić; później wyłania się postać lub jej część. W końcu obłok znowu się
rozprasza w świetle astralnym. Tak zwane ;,zjawy", występujące w seansie, rozmawiają przez
medium i można je nawet dotknąć. Wówczas przedstawiają się jako zimne, jakby nieco lepkie „ciała".
Niekiedy uprzedzają w sprawach przyszłych – dają nawet konkretne wskazówki, ale zdarza się to
bardzo rzadko!
Bywa, że twory te przybierają nieraz postać zgodną z wolą medium lub uczestników seansu.
Czynnikiem ożywiającym jest magnetyzm wydzielany przez uczestników seansu, a substancją
materializującą zjawę jest ektoplazma wydzielona z ciała medium i w pewnym procencie również z
ciała uczestników eksperymentu. Przy znikaniu tych zjawisk ektoplazma wraca do swych ciał – nie
wraca jednak energia magnetyczna.
W ten sposób istnieje możność zjawienia się np. „zjawy" Napoleona na kilku seansach
jednocześnie. Rzadko jednak otrzymuje się na seansach odpowiedzi pozytywne o poważniejszym
znaczeniu. Zasadniczą przyczyną tego jest to, że nie uczestnicy seansu kierują „zjawami", ale że
twory te mniej lub bardziej opanowują tych, u których się zjawiają, pochłaniając przy tym znaczne
zapasy ich energii życiowej, a nawet przytępiając ich władze umysłowe.
Analizując to zjawisko, dojdziemy do przekonania, że jedynym pozytywnym celem spirytyzmu
powinno być stwierdzenie, że istnieje również świat niewidzialny, że mieszkańcy świata
niewidzialnego posiadają pewną inteligencję, że posiadają możliwości odrębne od naszych i że
potrzebują dla swoich celów energii magnetycznej, i to również naszej. Wskutek zapotrzebowania na
energię życiową niektóre z tych tworów mogą nawet wampiryzować ludzi.
Wiemy już, że w zależności od osiągniętego etapu w postępie ewolucyjnym ludzi żyjących,
dysponują oni energią magnetyczną w stopniu nadzwyczaj zróżnicowanym. Różnice te polegają na
ilości zapasów tej energii i na jej jakości. Im wyższych sięgamy płaszczyzn, tym prądy magnetyczne
stają się subtelniejsze i bardziej efektywne. Wówczas nawet mniejsza ich ilość daje już duże efekty
promieniowania.
Załóżmy teraz, że umiera człowiek o niskim rozwoju duchowym. Jego ciało astralne posiada zbyt
mały zapas energii magnetycznej, ażeby wystarczyła mu do wzniesienia się na wyższą płaszczyznę,
gdzie mogłaby ewentualnie zostać przetworzoną na kategorię subtelniejszą, ale o większej sile
napięcia. Wyższe płaszczyzny są jednak dla niego niedostępne.
Jedynym wyjściem dla niego jest powrót na ziemię, do ciała fizycznego i naprawienia swoich
błędów w ponownym życiu. Mając poczucie przewagi wyższych płaszczyzn nad fizyczną (którą
poznał i w której będąc dużo zawinił)-przeczuwa też, że powrót do ponownego życia przedstawia dla
niego zbyt wielką próbę. Cóż mu pozostaje? Do górnych płaszczyzn nie ma dostępu, gdyż obciążony
jest jeszcze zbyt gęstą materią (astralną). Pozostaje mu raczej chęć najdłuższego przebywania w tej
pośredniej płaszczyźnie astralnej, którą już zna. Z tej płaszczyzny może on oglądać świat, który
opuścił, może się nawet z nim kontaktować i częściowo w nim działać, chociaż nie bezpośrednio.
Korzysta więc z okazji, jaka się nadarza (na przykład w seansie), do skontaktowania się z żywymi
ludźmi, zabierając przy tej okazji część energii w nadziei, że go to wzniesie wyżej.
Twory bardzo niskie i zbrodnicze zdolne są nawet do wampiryzmu. Taka jest jedna z hipotez
odnośnie tych zjawisk. zwróćmy teraz uwagę na fakt, że zjawy te obawiają się światła dziennego, a
szczególnie promieni ultrafioletowych. Jeżeli przypomnimy sobie znaczenie barwy fioletowej w aurze
ludzkiej, oznaczającej wysoki stopień uduchowienia, i to, że na tę barwę uczuleni są tylko uduchowieni
jasnowidze, to zrozumiałym jest, że nie znoszą jej zjawy niskiego rzędu..
Z tego wypływa wniosek, że osoby na wyższym poziomie duchowym są zabezpieczone przed
niższymi tworami – nie tylko na planie astralnym, ale również fizycznym. Oni mogą wejść w świat
astralny istot nieznanych, ale wdzieranie się do świata astralnego przez człowieka do tego nie
przygotowanego (jakby ślepego i bezbronnego) może dla niego stanowić duże niebezpieczeństwo,
zarówno fizyczne, jak i psychiczne. Stanie on bezbronny wobec istot mu nie znanych, nie zawsze
złych, a czasami nawet o pozorach dobroci, ale też niekiedy i niebezpiecznych.
Czyż wobec tego możemy wątpić, że droga spirytyzmu jest drogą mylną i niebezpieczną? -Tylko
praca nad sobą otwiera wzrok duchowy i wtedy nie będziemy ślepym narzędziem naszego własnego
astralu, którym my się mamy posługiwać jako narzędziem.
Wiedza okultystyczna uczy, w jaki sposób za pomocą wzroku duchowego możemy przekroczyć
„ciemności" bez obawy przed złem. Szukajcie więc wiedzy, ale wiedzy prawdziwej, a nie złud i
zwodniczych promieni Arymana.
Droga prawdziwej wiedzy to jedyna droga do celu. Każdy musi sam do tej wiedzy dojść; nikt za nas
tej pracy nie wykona, bo jakaż byłaby nasza w tym zasługa i jaka wartość osobista? Droga do celu
prowadzi przez miłość, szczególnie wobec cierpiących, a na przeszkodzie stają egoizm i żądze.
„Najniższą płaszczyznę świata astralnego zamieszkują dusze typu zwierzęcego, mało rozwinięte i
pełne jeszcze niższych instynktów. Dusze te starają się zawsze być, o ile można, bliżej ziemi.
Możliwość ich dalszego rozwoju polega na tym, że je kiedyś zmęczą ich niskie dążenia i gdy doznają
rozczarowań odnośnie dotychczasowego zaspokajania swoich żądz – zapragną czegoś innego,
czegoś wyższego.
Te dusze nierozwinięte oczywiście nie mogą zwiedzać wyższych płaszczyzn i jedyną płaszczyzną,
w której się „mieszczą",jest płaszczyzna cieniów astralnych. W tej płaszczyźnie lgną jeszcze do ziemi
– lgną do tych warunków, które same sobie stworzyły za żywota na ziemi.
Można o nich powiedzieć, że żyją na ziemi, ale są oddzielone od rzeczy i zjawisk ziemskich swoją
astralną formą, która nie pozwala im brać udziału we wszystkim, co czynią pokrewne im dusze w
powłokach cielesnych. Mogą widzieć wszystko, co robią ludzie, ale nie mogą się do nich przyłączyć i
zazwyczaj obracają się tu dokoła miejsc swego poprzedniego ziemskiego życia, świadomie lub
nieświadomie oddziaływując na innych, którzy żyją w podobnych warunkach. Jest to bardzo ciemna
strona świata astralnego i dłużej nad tym nie będziemy się zatrzymywać – zaznaczywszy jedynie jej
istnienie dla świadomości czytelnika.
Dusze, znajdujące się w takich warunkach w świecie astralnym, długo tam nie przebywają. Ich
zamiłowania ziemskie rychło ściągną je z powrotem na ziemię, tak że dusze te rodzą się powtórnie w
podobnych, jak poprzednio, warunkach".
Tylko w wyjątkowo rzadkich wypadkach (szczególnie na seansach spirytystycznych) mogą
ukazywać się żyjącym „dusze" zmarłych (a raczej ich data astralne), aby przekazać im jakąś
przestrogę lub poradę. Jednak pamiętajmy o słowach modlitwy: „Wieczny odpoczynek racz im dać
Panie"!!!
„Więc jakim prawem mamy komuś zakłócać spokój (nawet po śmierci)? Czy będzie to aktem
rzeczywistej miłości? Samolubstwo nieraz bierzemy za miłość, zamiast samemu się poświęcać.
Dopóki dusza tych rzeczy przyjmować nie będzie, dopóty jej zmysły astralne pozostawać będą
zamknięte. Takie jest prawo! Spirytysta, który bez należytego przygotowania wkracza w ten świat,
przekracza prawa natury wyższej. Kto narusza prawa życia wewnętrznego – traci swoją normalną
równowagę psychiczną. Spirytyści, a szczególnie media, wpadają często w obłąkanie, tracą
równowagę wewnętrzną – stają się istotami nieszczęśliwymi, pozbawionymi poczucia moralnego,
zaczynają wreszcie wątpić i nie wierzyć nawet w to, co własnymi oglądali oczyma – i mogą nawet
kończyć samobójstwem.
Uczeń – zanim ośmieli się wejść na drogę niebezpieczną -musi wprzód nauczyć się zupełnego
panowania nad sobą, bo na tej drodze może się spotkać oko w oko z różnymi istotami, które żyją i
pracują w świecie astralnym".
Z powyższego wynika, że krąg doświadczeń okultystycznych jest właściwie stale zamknięty dla
przeciętnych ludzi, a otwarty tylko dla wybranych. Dlatego też zrozumiale są wszelkiego rodzaju
negowania i niedowierzania, bo dla większości świat niewidzialny w ogóle nie istnieje. Nie otrzymują
oni żadnych dowodów jego istnienia, nie mogą go wziąć „pod szkiełko i oko", a jedyną informacją o
świecie niewidzialnym są dla nich twierdzenia innych ludzi z obecnych lub minionych czasów. A w
dodatku ludzie nie wierzą sobie wzajemnie – jeżeli w ogóle w coś wierzą. Poza tym między ludźmi
istnieje tak wielkie zróżnicowanie, wynikające z różnic w charakterach, w uzdolnieniach
wewnętrznych, w stopniu świadomości i wykształcenia, a wreszcie wynikające z różnic społecznych i
zawodowych – że wszystko to razem powoduje, iż autorytet dla jednych nie jest autorytetem dla
innych.
Do tego zresztą przyczyniają się również często zmieniające się poglądy na istotne sprawy
różnych naukowców – nieraz sobie przeciwnych -tak że człowiek chodzi po tym świecie nieco
„skołowany" i w poczuciu słabości wobec jego wielkich tajemnic. W rezultacie prace w poszukiwaniu
prawdy rozpoczynają się właściwie stale od nowa, przy czym odkrytym już dawno prawdom nadaje się
często tylko nowe nazwy.
Tutaj nie neguje się wartości badań naukowych, szczególnie takich, które stale i planowo dążą do
postępu i które nie burzą, ale budują prawdziwy gmach wiedzy. Ale czemu nie korzysta się bardziej z
doświadczeń minionych pokoleń, które to można odkryć wśród kurzu starych bibliotek? Często
szczycimy się własną niewiedzą, zamiast czerpać z doświadczeń minionych pokoleń.
Wracając do zagadnienia spirytyzmu, zastanówmy się bliżej nad niebezpieczeństwami, które grożą
tym, którzy nie przygotowani wdzierają się w świat duchów astralnych. Podczas gdy w życiu
codziennym możemy sobie wyrobić pewne pojęcie o niebezpieczeństwie grożącym nam ze strony
osób lub rzeczy, to wobec sił niewidzialnych jesteśmy w pewnym stopniu bezbronni.
„Wtajemniczeni twierdzą, że uczestnicy seansów spirytystycznych pomdleliby z przerażenia, gdyby
mogli ujrzeć niektóre twory, które łatwowiernie uważają za dusze zmarłych".
„Wiele istot świata astralnego o charakterze mniej lub bardziej złym bierze w moc swoje medium,
dzięki któremu udaje się im zadowolić w pewnej mierze swoje ziemskie żądze. Medium jest dla tych
istot fizycznym punktem oparcia; pozwala ono uruchomić im nowe zapasy energii w ich ciałach
astralnych.
Weźmy na przykład istotę astralną, opanowaną gwałtowną żądzą trunku. Z braku ciała fizycznego,
pozwalającego na zaspokojenie żądzy, normalnym biegiem życia w astralu żądza ta powinna
stopniowo wygasać, sprawiwszy wpierw srogie męki bezcielesnemu męczennikowi. Oczyszczony ze
swojej żądzy poszedłby dalej drogą ewolucji. Jeśli jednak medium ofiarowuje mu swoje ciało jako
„mieszkanie", to postara się on skorzystać z nadarzającej się okazji, by zadowolić swoją nałogową
żądzę i uśpić mękę (która ma go zbliżyć do wyzwolenia). Pobudzi on wtenczas medium do pijaństwa i
zamiast położyć kres własnym cierpieniom -przedłuży je tylko i wzmocni, stwarzając równocześnie
dodatkowe cierpienia samemu medium. Sam przy tym ponosi klęskę podwójną. Wszelkie wyziewy
występku i krwi przyczyniają się do żywienia najprzewrotniejszych i najniższych istot astralnych, które
też lubią nawiedzać rzeźnie oraz miejsca zbrodni i rozpusty.
W doświadczeniach spirytystycznych największe niebezpieczeństwo grozi samemu medium, ale
niebezpieczeństwa grożą również eksperymentatorom. Dla medium niebezpieczeństwo wynika złego
stanu -głębokiego snu (trans), w którym sam nie ma możności obrony przed istotami nieznanymi – a
dla eksperymentatorów z faktu braku dostatecznej kontroli nad tymi zjawiskami.
„A jakież to mogą być niebezpieczeństwa? Są one liczne, a dla nie obeznanych z mediumizmem
wprost dziwaczne. Pierwsze stanowią same wrażenia świetlne. Teleplazma nie ma oczu, ale odczuwa
doskonale światło i chroni się przed nim troskliwie, wysuwa się z ciała medium i szuka miejsc
najciemniejszych, zwłaszcza w początkach, nim zdoła się zgęścić dostatecznie. Najmniej jest wrażliwa
na promienie czerwone, stąd na seansach używa się przeważnie światła czerwonego. Dalsze
niebezpieczeństwo dla medium stanowią sami uczestnicy seansu. Ruch ręką któregoś z nich,
przecinający drogę pełzania teleplazmy, powodującej cofnięcie się, a jeżeli ten ruch ręką był zbyt
nagły, to może on przerwać teleplazmę, co odbija się na medium w sposób bardzo poważny".
Wszelkie doświadczenia wykazały, że wzbogacenia w prawdziwą wiedzę nie uzyskuje się
metodami spirytystycznymi. Jeżeli się weźmie pod uwagę, że na seansach ukazują się nieraz „duchy"
o charakterze złym i złośliwym, to słusznie można tu zacytować przysłowie: „Ciekawość nadmierna to
pierwszy stopień do piekła".
Jednak całkowite ominięcie spirytyzmu byłoby również błędem. Trzeba unikać seansów, ale z
drugiej strony – zaznajomienie się z zasadami przeprowadzonych doświadczeń z ukazującymi się na
seansach tworami i zjawiskami wzbogaca naszą wiedzę i jest omalże niezbędne dla wyrobienia sobie
pojęcia o tej części płaszczyzny astralnej, która może wywierać nieraz znaczniejszy, niż
przypuszczamy, wpływ na nasze żywe codzienne. Zdajemy sobie bowiem sprawę, że wolność woli
człowieka to pojęcie bardzo względne. Większość ludzi, którzy uważają, że nie podlegają wpływom
otoczenia, bardzo się myli. Wielu z nich stanowi nawet bierną „zabawkę" swego własnego
usposobienia i nie potrafi nawet opanować chwilowego samopoczucia. A co dopiero można
powiedzieć o wpływie na nich potężnych oddziaływań myśli innych, o wpływie różnorodnych fluidów,
kształtów, barw itp., nie mówiąc już o wpływie istot niewidzialnych.
A to wszystko działa, przy czym wola często nie zdaje sobie nawet sprawy z oddziaływania tych
czynników i jest nawet pozbawiona możliwości odróżniania ich przyczyn i skutków. Szczególnie dzieje
się tak u tych, którzy nie mają rozwiniętych zmysłów na wyższych planach.
Inaczej dzieje się u będących na wyższym poziomie. Oni wiedzą i czują zarazem, oni są w stanie
zwalczyć zło w sobie i z zewnątrz, oni potrafią neutralizować wszelką złość i zło, bo wiedzą, skąd
płynie.
Trzeba też pamiętać o tym, że im większą działamy siłą, tym większa jest również reakcja, która w
dodatku dalej rośnie w miarę dalszego działania. Uzmysłowić to może prosty przykład: kara
wymierzona dzieciom ze złością co prawda wywołuje z początku skutek, ale później zamiast hamować
-rodzi nową złość. Najlepszą klapą bezpieczeństwa, chroniącą od niepożądanych wpływów
zewnętrznych, jest praca nad własnym doskonaleniem się. Daje ono siłę i tę właściwość, że docierają
do nas tylko emanacje podobne do tych, które sami wysyłamy. A ulegamy przeróżnym wpływom,
nawet w drodze dziedziczenia po przodkach, co stanowi naszą łączność z nimi, a nawet z rasą.
Ładnie to ujął Gustav Le Bon:
„Rasa więc musi być uważana jako byt stały i trwały, złożony nie tylko z osobników żywych,
składających się na tę rasę, ale nadto z całego szeregu nieżyjących, którzy stanowili ich przodków.
Chcąc uchwycić właściwe znaczenie pojęcia rasy, trzeba ją przedłużyć i w przeszłość, i w
przyszłość. Umarli jako nieskończenie liczniejsi są też znacznie potężniejsi od żywych. Panują oni w
olbrzymiej dziedzinie nieświadomości-w tej niewidzialnej sile, która trzyma pod swoją władzą wszelkie
objawy inteligencji i charakteru. Umarli bardziej od żywych są kierownikami narodu, oni to ustalili rasę,
Wiek po wieku kształtowali nasze idee i nasze uczucia, które są motorami naszych czynów.
Minione pokolenia przekazały nam nie tylko swoją fizyczną organizację, ale narzuciły nam również
swoje myśli. A pamiętać trzeba, że spomiędzy kierowników narodu i ludzkości tylko umarli działają bez
oporów. My dźwigamy na sobie ciężar ich błędów i odbieramy nagrodę za ich cnoty".
Prawdziwy okultysta albo jasnowidz ażeby wejść w świat cieni, w świat istot niewidzialnych, nie
potrzebuje akcesoriów, którymi posługują się spirytyści, nie potrzebuje ani obcego medium (jest on
sam dla siebie medium), ani gry świateł, ani głębokiego snu; posługuje się natomiast własnym astral~,
i to świadomie. Nie jest więc ślepym narzędziem nie znanych sobie tworów i istot, ale i on musi się
liczyć z tym, że nie obejdzie się to bez wkładu i ubytku jego energii.
„Zaznaczyliśmy, że człowiek może się ukazywać w ciele astralnym i poruszać się w nim na
dowolnym punkcie globu ziemskiego, i mówiliśmy, że okultyści mogą to uczynić stosownie do swego
życzenia, pod warunkiem sprzyjających okoliczności".
Jasnowidz (jego astral) może się poruszać na różnych poziomach płaszczyzny (sfery) astralnej.
Wyższe poziomy tej sfery zamieszkują „dusze" coraz jaśniejsze, i z ich strony nie grożą żadne
niebezpieczeństwa, ale trzeba być odpowiednio przygotowanym, aby bezpiecznie przejść poziomy
pośrednie. Przygotowanie to polega, jak już mówiliśmy, na opanowaniu niższego „ja" i na bliższym
dotarciu do własnej „jaźni".
Inne drogi – jak spirytyzm – oprócz niebezpieczeństw powodują jeszcze zmniejszenie własnych sił
żywotnych i obniżenie poziomu duchowego oraz opóźniony postęp w rozwoju. Czytelnik – po
zapoznaniu się z rozdziałem o spirytyzmie – zauważył na pewno, że dla określenia istot
niewidzialnych używaliśmy także słowa „duch", ale jednakże w cudzysłowie, gdyż określenie to, w
jego istotnym znaczeniu, nie przysługuje tym istotom. Pod pojęciem ducha musimy rozumieć istotę
niematerialną, dlatego to pojęcie przysługuje tylko duchowi boskiemu. Wszystkie istoty niewidzialne, z
którymi spirytyści mogą mieć do czynienia, są istotami astralnymi, a więc jeszcze materialnymi. Ujął to
bardzo ładnie Sedir w swojej książce „Siły mistyczce":
„Świat niewidzialny jest tysiące razy rozleglejszy od świata widzialnego. Zazwyczaj ludzie skłonni
są objąć wszystkie istoty tego świata nazwą „duchów", ale jest to nazwa niewłaściwa. Nazwa ta
bowiem określać może jedynie istotę niematerialną – a istoty i twory, o których mówiliśmy, są jeszcze
obciążone materią (ciało astralne).
Miano ducha przystoi tylko trzeciej osobie trójcy. Mieszkańcy zaświatów, przez to samo, że są
stworzeni, posiadają formy materialne. Podobne formy materialne mogą mieć różni bogowie i również
diabły-a aniołowie w poselstwie przywdziewają takie czasowo ciała, jak my ubieramy się w płaszcz
podróżny. Wszelka istota duchowa jest dla naszych zmysłów nieuchwytna i nieznana naszej
świadomości, a nawet nie może być pojęta.
Każdy człowiek w świecie niewidzialnym jest na jakimś „planie", na jakimś poziomie płaszczyzny.
Są tam „ służebnicy", którzy ułatwiają nam pracę; są tam „bogowie", którym człowiek żyjący służy. Są
tam duchy przodków, duchy jego bliskich, jego ojczyzny, rasy, religii... Przewodnicy towarzyszący mu
przy wykonywaniu jego zawodu, w jego dążeniach, w poszukiwaniu ideału itd. „Podróżnicy" z
niewidzialnego świata wstępują w niego, przyciągnięci jego cnotami, jego wadami, albo też myślami. U
jego boku stoją wreszcie – dniem i nocą – przedstawiciel „światła" -anioł stróż i przedstawiciel „
ciemności „ -anioł zły.
Mądrością byłoby nie szukać stosunków z istotami świata niewidzialnego, nawet wtedy, gdy one
się jawią dobrowolnie, ale niestety my dalecy jesteśmy od mądrości...
Spirytyzm – nawet gdy daje pewne doświadczalne wyniki – jest omamieniem. Wywoływanie tych
zjawisk nigdy nie pomaga zmarłemu, a praktyki spirytystyczne podają z naszej strony w wątpliwość
dobroć Ojca, bowiem do praktyk tych popycha nas zawsze brak ufności. Praktyki te otwierają bramy
wszystkim objawom naruszania równowagi fizjologicznej i psychicznej – czynią nas ślepymi na światło
prawdziwe, a w państwie umarłych wprowadzają niepokój".
Rozdział X:
Rozwój sił psychicznych
Dużo jest ludzi, którzy pragnęliby rozwinąć w sobie siły psychiczne-pracują nawet nad tym, ale nie
zawsze wiedzą, do czego właściwie dążą. Bo czyż na przykład ideałem może być siła dająca
egoistyczną i brutalną władzę nad ludźmi? Jeżeli ktoś w takiej sile upatruje swój ideał, to jest w
błędzie, bo sam rychło się przekona, że ściąga na siebie skutki swoich błędów, które to skutki o tyle
będą boleśniejsze, o ile większą wyrobił w sobie siłę.
Pod siłą psychiczną rozumiemy przeważnie rozwój woli, którą należy kształcić i wzmacniać.
Pamiętać jednak należy o tym, że wola może być zarówno na usługach pierwiastków niższych, jak
ciała astralnego z całym jego światem żądz i niższych pragnień, jak również pierwiastków wyższych,
mentalnych i duchowych. W tym układzie musi być dokonany wybór, aby silna wola nie okazała się
mieczem obosiecznym. Tylko taka wola będzie siłą pozytywną, która działa w połączeniu z wyższymi
pierwiastkami i została wykształcona z doborem właściwych kierunków i dróg.
Z rozwojem sił psychicznych idzie w parze wzrost siły magnetycznej (siły życiowej, prany). Ale i tu
występuje dwubiegunowość albo dwutorowość, bo na przykład nadmiernie rozwinięte siły
magnetyczne, ale nie kierowane odpowiednią wolą i rozumem – jak to ma miejsce w spirytyzmie –
prowadzą właśnie do takich dziwolągów mediumistycznych, o których była mowa w poprzednim
rozdziale. W dodatku w tym przypadku siły te służyły ludziom przygodnym i do tego nie
przygotowanym. Operowanie w ten sposób energią magnetyczną można porównać do igrania dziecka
z ogniem.
Do sił psychicznych można zaliczyć wszelkiego rodzaju zdolności astralne, takie jak rozwój
jasnowidzenia, jasnosłyszenia, telepatii itp. – uzależnione z jednej strony od indywidualnych zdolności,
ale przede wszystkim od osiągniętego poziomu rozwoju duchowego, a więc też od osiągniętego
stopnia opanowania i kształcenia swojego niższego„ja". Siły psychiczne, działające w harmonii z
rozwojem duchowym, w którym przejawia się wpływ naszej „jaźni", muszą mieć więc dobre narzędzia
do pracy, jakimi są: wzbogacona energia magnetyczna (siła życiowa albo prana), odpowiednio
„wykształcone" ciało astralne i mentalne oraz dobrze opanowane ciało fizyczne. Z tego wynika, że
praca w rozwoju sit psychicznych musi obowiązkowo przebiegać w dwóch kierunkach: w kierunku
zewnętrznym, czyli ćwiczenia zewnętrznych powłok łącznie z ciałem fizycznym, oraz w kierunku
wewnętrznym – nad moralnym doskonaleniem się i wyzbyciem się niskich cech i grzechów.
Pracy tej nie można przerywać albo zakończyć ją w rok lub później, ale trzeba ją prowadzić stale,
aż do osiągnięcia celu. W ogóle – kto już raz wstąpił na tę „ścieżkę", ten musi nią iść bez przerwy
naprzód i walczyć przez całe życie, aż do zwycięstwa. Pracę w kierunku opanowania ciała fizycznego
opisaliśmy częściowo w poprzednim rozdziale, omawiając sztukę oddychania według szkoły Hatha-
jogi. Pracę w kierunku wewnętrznym można by scharakteryzować w sensie okultystycznym w
następujący sposób:
Okultysta zwraca się niejako twarzą do swego „centrum". Usiłuje on swoją świadomość skierować
z powierzchni do swojej , jaźni". Po drodze opanowuje on różne środki poznania i różne zmysły
utajone, będące przejawami działania rozumu instynktowego i rozumu duchowego. Traktując siebie
jako mikrokosmos, przechodzi on z warstw zewnętrznych (powłok bardziej materialnych) do coraz
głębszych (najbardziej uduchowionych), starając się przeniknąć do swego „ja". Chce on ze swoją
świadomością powrócić niejako do swego domu, do tego „centrum", z którego został (łącznie z całym
światem) wyrzucony na zewnątrz -dla zebrania tam pewnych doświadczeń i doskonalenia się w ogniu
życiowych prób.
I oto nadchodzi czas, ma powrócić z długich wędrówek do swego domu-centrum, wspólnego
każdemu stworzeniu, a wtedy przekona się, że jego pozornie odrębna „jaźń" jest częścią jaźni
wszechświata.
Okultysta traci wtedy całkowicie poczucie swojej odrębności (która okazała się tylko złudą), a ,
jaźń" jego urasta do nieskończoności. Staje się jak gdyby promieniem boskim i cząstką bóstwa, a w
tym stanie nie musi już wracać na ziemię lub inne światy, a jeżeli to czyni -jest to już akt najwyższego
samoofiarowania się dla zbawienia świata lub przyspieszenia jego ewolucji.
W dążeniu do poznania tajemnic sięgano często w dziejach ludzkości do półśrodków, którymi
wprowadzano siebie lub wybrane medium w stan odurzenia i półświadomości (podobny do
somnambulizmu), w celu wywołania sztucznych wizji. Środki takie stosowano na Wschodzie, ale
znane one były również w starożytnej Grecji, a później w średniowieczu także w Europie. Za pomocą
specjalnie preparowanych ziół narkotycznych, stosowanych w formie maści, napojów i kadzideł,
wprowadzano siebie lub medium w stan odurzenia (na przykład Pythia, kapłanka w świątyni Apollina w
Delfach), w którym ciało astralne opuszczało swoją powłokę fizyczną, przynosząc różne wrażenia i
obrazy ze swojej wędrówki. Często jednak zdarzało się przy tym, że pogrążenie w stanie odurzenia
było tak wielkie, że medium albo eksperymentator-po przebudzeniu się – nie mogli sobie uprzytomnić
swoich przeżyć. Poza tym tego rodzaju sposoby dawały więcej miraży i złudzeń niż rzeczywistych
faktów. Do tych celów używano również opium, bardzo popularne w Chinach. Nadużywane jako
narkotyk, może być nader szkodliwe. Napoje i wywary sporządzano z różnych roślin, mniej lub
bardziej trujących, takich jak:
Pokrzyk Wilcza Jagoda (Atropa belladonna L.) – z której również w medycynie znane są takie
preparaty, jak: atropina, skopolamina itp.
Bieluń Dziędzierzawa (Dania .stramonurm L.) – z której alkaloidy mają własności odurzające, ale i
trujące.
Z innych mniej szkodliwych roślin używano:
Kwiat jaśminu – który ma własności zaostrzenia zdolności widzenia astralnego.
Liście figowe – które wpływają dodatnio na sen magnetyczny.
Wyciąg z szałwi – który, użyty jako napój, wprawia w wesoły nastrój i działa pobudzająco na sen
magnetyczny.
Wawrzyn – którego liście wywierają dodatni wpływ na jasnowidzenie i wprowadzają w sen
somnambuliczny.
Leszczynę – która działa pobudzająco na przewodzenie magnetyczne.
Zwracamy tu uwagę, że upowszechnianie i nadużywanie tych środków prowadzi zazwyczaj do
czarnej magii.
Do mniej szkodliwych, ale również sztucznych środków należą: autosugestia (jako subtelne
przejście w pracy od wewnątrz do zewnątrz) i autohipnoza (przez wpatrywanie się w lustro, kulę
szklaną lub inny błyszczący przedmiot). Ta ostatnia metoda bywa o tyle niebezpieczna, że wymaga
umiejętności w budzeniu się. Bezpieczniejszą metodą jest wprowadzenie medium w stan
somnambuliczny, ale też tylko wtedy, gdy wpływ hipnotyzera na medium jest dodatni i gdy sam
hipnotyzer stoi na dostatecznie wysokim poziomie moralnym.
Jednakże najpewniejszą metodą rozwoju sił psychicznych stanowi praca nad sobą samym – ciągłe
doskonalenie swojej osobowości – i wyłącznie tę metodę stosują też j o g o w i e.
„Istnieją dwa sposoby rozwoju psychicznego, którymi posługują się jogowie i z którymi chcemy
zapoznać czytelnika:
Pierwsza i wyżej postawiona metoda polega na rozwoju sił psychicznych drogą uprzedniego
rozwoju cech i zdolności duchowych. Wówczas można się posługiwać zdolnościami psychicznymi
bezwzględnie świadomie i bez żadnych specjalnych uprzednich ćwiczeń, gdyż wyższe osiągnięcia
prowadzą za sobą i niższe.
Jogowie jednak – dążąc ku doskonałości duchowej – zadowalają się własnymi osiągnięciami,
własnym poznaniem sił psychicznych i nie dbają o praktyczne ich wykorzystanie w szerszych kręgach.
Sami, zdobywając wyższą wiedzę duchową i rozwój, uzyskują umiejętność posługiwania się siłami
psychicznymi, które w ich rękach stają się posłusznymi narzędziami. Dzieje się tak również dzięki ich
głębokiej wiedzy.
Drugą metodę można określić jako rozwój sit magnetycznych, które ożywiają cały organizm i
pobudzają „uśpione lotosy" do życia.
Początek tej metody prowadzi przez odpowiednią gimnastykę, której celem jest opanowanie całego
ciała i wyrobienie sprawności fizycznej wszystkich mięśni (ale nie sprawności siłowej, która tu nie ma
żadnego znaczenia). Równolegle z gimnastyką fizyczną prowadzona jest specjalna gimnastyka
oddechowa, której celem jest dostarczenie organizmowi jak największego zapasu energii życiowej w
postaci prany oraz odpowiednie gospodarowanie tą energią..."'
Zrozumiałym jest, że druga metoda (gimnastyka ciała połączona z gimnastyką oddechową)
poparta jest u jogów ćwiczeniami mentalnymi, na przykład kontemplacją, drogą koncentrowania swojej
uwagi, ćwiczeniami autosugestii itd. Tymi sposobami jogowie pobudzają również wszystkie tkanki i
organa do lepszej pracy, regenerują zniszczone tkanki i świadomie kierują pranę (siłę życiową) tam,
gdzie jest ona potrzebna.
Obydwie metody na pewno są dobre i prowadzą do celu. Zastosowanie jednak tych metod (według
wzorów indyjskich, czy też innych kultur wschodnich) jest dla Europejczyka, i w ogóle dla
współczesnych ludzi, dosyć trudne i mało zrozumiałe. Poza tym można powiedzieć, że każda inna
metoda również będzie dobra, jeśli będzie prowadziła do poznania własnej ,,jaźni" -do stworzenia
harmonii z własnym rozumem duchowym, który znajduje się najbliżej naszego „centrum".
Każdy też powinien obrać własną drogę, zgodną jednak z podanymi wyżej wskazaniami lub
wskazaniami innych mistrzów. Jednemu przyjdzie to łatwiej, innemu z mozolnym trudem.
O początku tej drogi mówi Mabel Collins: „Uczeń wstępuje w świat psycho-astralny, lecz dopóki go
nie opanuje w sposób stały – duch jego będzie niemy. Jeżeli zainteresują go tylko „fenomeny",
szczegóły i warunki życia astralnego, nie wejdzie on w kontakt z celami światotwórstwa. Przebywa on
po prostu w świecie astralnym, tak jak przedtem obracał się w świecie fizycznym. Co prawda i w
świecie astralnym skorzysta on z wielu prostych lekcji, tak samo jak mógł je otrzymać w świecie
fizycznym i intelektualnym.
Lekcji tych nauczyć się musi dobrze, bo kto chce zostać uczniem, zawsze cierpieć będzie, gdy tych
najpierwszych i najprostszych lekcji się nie nauczy. Są one życiowo konieczne i trzeba ich kurs
przejść, często od nowa, aby cała natura przesiąkła tymi lekcjami".
W szukaniu metod rozwoju sit psychicznych najlepszą szkołę stwarza nam samo życie. Nikt nie
wymyśli sam tych przeszkód, tych pokus i walk, które stwarza życie w codziennych zmaganiach. Życie
daje nam doświadczenia, które jednak wtedy będą wartościowe, gdy je ocenimy w sposób właściwy i
gdy te doświadczenia przeprowadzimy z wkładem wyższych uczuć i myśli szlachetnych. Wydaje się,
jakoby sama natura tworzyła dla nas szkołę życiową, zadziwiająco dopasowaną do naszych potrzeb.
Z początku wiele rzeczy jest dla nas niezrozumiałych, wielu rzeczy nawet nie dostrzegamy. Z
biegiem czasu jednak nasza wrażliwość się potęguje -myśl nasza stale pracuje i zaczynamy inaczej
oceniać zjawiska i zdarzenia. Umiemy już odróżnić dobre wpływy od złych, co nam również ułatwi
znalezienie Mistrza.
Zauważamy też, że każda indywidualność inaczej reaguje, inne stwarza przyczyny i inne wywołuje
skutki, gdyż nie ma nigdy identycznych przyczyn – mogą być jedynie pokrewne. Wszystko jest bardzo
złożone, a nasza właściwa reakcja przyczynia się do stałego rozwoju sił psychicznych. Jest to droga
długa, ale skuteczna, w wynikach podobna do pierwszej metody jogów w rozwoju sił psychicznych
drogą doskonalenia zdolności duchowych.
Oczywiście również i w tej metodzie nie wolno zapomnieć o ciele fizycznym, które musi być zdrowe
i sprawne. Do tego prowadzi zdrowa gimnastyka fizyczna i oddechowa. Obowiązuje zasada według
przysłowia: „W zdrowym ciele zdrowy duch", którą my jednak już rozumiemy w sensie okultystycznym,
iż „zdrowy duch posiada zdrowe ciało". Obudzenie przejawów duchowych można uważać za
najtrudniejsze, ale ponieważ nie potrzeba do tego ani wysiłków fizycznych, ani wysiłków umysłowych,
a jedynie pracy wewnętrznej nad sobą samym – i to trudne może stać się łatwym, szczególnie jeżeli
weźmiemy pod uwagę i to, że dusza nasza w poprzednich wcieleniach część tej pracy już wykonała, z
czego zdaje sobie sprawę tylko nasza podświadomość. Może się okazać, że dla uzyskania nowych
efektów potrzeba nam jedynie dalszego pobudzenia podświadomości.
W tej pracy (jako droga pośrednia) zbliżają nas stale do celu (centrum): kształcenie umysłu,
mechaniczne ćwiczenie myśli, ukochanie piękna przyrody, korzystanie z impulsów płynących z muzyki
klasycznej, malarstwa i ze wzniosłych uczuć itp. Praca musi być wszechstronna i nie ograniczona do
jednego lub kilku wzorów-z tym jednak zastrzeżeniem, że „owoce należy zrywać tylko z dobrych
drzew".
Nauki nigdy nie jest za dużo, ale pamiętać również należy, że bez wiary nic się nie da zrobić. Ona
jest podstawą i warunkiem osiągnięcia celu. Takim warunkiem jest również pewność siebie i zaufanie
do własnych sił. Ta pewność siebie nie może być jednak pozą – ona musi tkwić w nas samych, bez
śladu powątpiewania.
Kontakty z ludźmi są konieczne, przynajmniej w pierwszej fazie rozwoju. Wkrótce sami
zauważymy, że aura niektórych ludzi działa na nas przyciągająco, niektórych zaś odpychająco.
Pierwsi działają na nas wzmacniająco, drudzy skłaniają do rozwagi, ale i tych ostatnich odrzucić nam
nie wolno. Pracujmy nad naszymi uczuciami, które posiadają tyle odcieni. Stanowią one siłę nie
mniejszą od woli, bo przecież uczuciem działamy najsilniej na otoczenie. Przykro jest stwierdzić, że
tyle już napisano, tyle wydano książek i prac na temat kształcenia woli, a tak mato pisze się o
kształceniu uczuć. A pomimo to uczucia nasze możemy kształcić codziennie, przy każdej nadarzającej
się okazji -zwłaszcza w ich wznioślejszych przejawach. Powiedzieliśmy już, jak pomocne w tym są:
piękna muzyka, dzieła sztuki i podziwianie przyrody. Pamiętajmy przy tym, że uczucia wyrażają się w
barwach aury i im są wznioślejsze, tym dają piękniejszą, jaśniejszą i bardziej harmonijną aurę.
„Również według prawa powszechnego winna się poruszać sfera uczuć. Chociażby uprawa woli
miała być najbardziej wytężona, nie wymaga ona, by wyrywano ze swego życia zdrowe uczucia,
których zarodki powierzył nam Bóg. Kochać nam wolno, a nawet trzeba. Kochać swą rodzinę, swoje
miasto, swoją ojczyznę, całą ludzkość – nie są to słabości, lecz doskonała szkoła dla naszego „ja". Nie
można bowiem kochać, przy tym nie działając. Miłość, która się nie poświęca, jest tylko egoizmem. Im
ściślej żyjemy z przedmiotami naszych uczuć, tym trudniejsze staje się zadanie zadośćuczynienia tej
miłości w słowach, czynach i w reakcji charakteru. Kochać na przykład ludzkość wydaje się nam
nietrudne.
Ludzkość -to pojęcie zbyt obszerne i nieco mgliste. Poza tym nie każdemu wiadomo, co dla niej
można by zrobić. Kochać natomiast ojczyznę-to już mniej łatwe, ponieważ występują tu również
sprzeczności naszych spraw ze sprawami zbiorowości. Ale najtrudniej jest kochać naszych sąsiadów,
naszych kolegów i bliźnich, z których osobowością ściera się omalże codziennie nasza osobowość. Tu
już masz w bród sposobności do panowania nad sobą. Jeżeli na przykład chce cię ktoś skusić do
czynienia źle, należy się usunąć, zawsze umieszczać się na szarym końcu, zawsze poświęcać swe
wygody i upodobania. To są najlepsze ćwiczenia dla naszego „ja". Pokonują one nasze wady,
odmieniają nasze odstępstwa i każą nam przekroczyć samych siebie".
Panowanie nas sobą to jedna z głównych zasad, bez których niemożliwy jest jakikolwiek postęp
siły psychicznej. Do tego należy też opanowanie własnego ciała, które tylko wtedy będzie kompletne,
gdy opanujemy jednocześnie myśli i uczucia. Myśl powinna ulegać rozumowi za pośrednictwem woli.
Trzeba więc poznać przejawy myśli i wszystkie płaszczyzny, na których się ujawnia.
Władać uczuciami – oznacza zachowanie zimnej krwi na zewnątrz i wewnątrz; oznacza również
nadanie takiego kierunku uczuciom, który zgodny jest z sumieniem i naszymi wyższymi pierwiastkami.
To wszystko razem wzmacnia bardzo nasze samopoczucie i pozwala na uniknięcie skutków, które – w
wypadku złego postępowania – uderzyłyby w nas ze wzmożoną siłą. To oznacza również panowanie
nad otoczeniem, unikanie prowokacji, neutralizowanie zła, to wreszcie daje możność nadania
własnego kierunku myślom wobec wytworzonej w otoczeniu pustki.
Nad opanowaniem tych przejawów trzeba pracować jednocześnie i równomiernie. Są one silnie ze
sobą powiązane, dlatego też pokonanie jednego ułatwia pokonanie drugiego (i następnego) i
odwrotnie.
Wiemy już, że siła woli to pierwiastek ciała siderycznego (siły życiowej), że uczucia są przejawami
ciała astralnego, a myśl to przejaw ciała mentalnego. Równomierne opanowanie tych trzech sit jest
konieczne, a wysiłek ten jest możliwy nawet dla najmniej zdolnych. Współmierny rozwój to jakby
współdziałanie z prawami przyrody, to wytwarzanie harmonii z tymi prawami. Mówiliśmy już o tym, że
na przykład nadmierne rozwijanie w sobie siły magnetycznej działa hamująco na rozwój uczucia i
zabija nawet myśl. Natomiast jednostronne ćwiczenia mentalne mogą okazać się również
niepożądane, gdyż prowadzą do nadmiernej czułostkowości, która osłabia siły i organizm. Przesadna
znów kultura ciała wyraża egoizm, zabija wrażliwość i zasklepia człowieka na pewnym niższym
poziomie.
Chcąc jak najbardziej przyspieszyć nasz postęp, musimy równocześnie pracować nad tym, by
wyzbyć się naszych wad (grzechów i grzeszków). Bez mocnego postanowienia nic się nie da zrobić. A
niestety wyzbycie się grzechów nie jest takie proste, jak by się zdawało, bo wtedy, gdy nam się
wydaje, że pozbyliśmy się już ostatecznie niektórych grzechów, to występują one na nowo i
odnajdujemy je w sobie, ale w innej formie, znacznie subtelniejszej. Wynika z tego, że człowiek musi
stale śledzić i badać swoją naturę, by zwalczyć w sobie nawet te wady, które drzemią tam w zarodku,
czekając tylko okazji wydobycia się na światło dzienne.
Nawet kultura duchowa wytwarza podobne niebezpieczeństwa, co kultura ciała fizycznego, ale w
formie jeszcze bardziej subtelnej. Egoizm przybiera formę dążności do pochwał, do nagród itp., przy
czym człowiek zapomina czasami o obowiązkach życia doczesnego, a szczególnie o obowiązku pracy
dla ludzkości.
„Przekonujemy się, że filozofia naszych obowiązków w zakresie etyki i emocjonalnych przejawów
jest taka sama we wszystkich gałęziach jogi. Jej celem jest osłabienie naszego niższego „ja", by
mogło przejawiać się nasze wyższe „ja". Osiąga się to przez wytrwałe niszczenie niższych żądz.
Droga obowiązku rzadko bywa rozkoszna. Staje się jednak wtedy gładka, gdy towarzyszy nam miłość
– a miłość promieniuje tylko na wolności. A czy można nazwać wolnością niewolę, w którą popadamy
często podczas gniewu, zazdrości i innych tysięcznych przywar, zimujących naszą uwagę w ciągu
dnia?
We wszystkich tych okazjach, napotykanych w życiu, nasz wyższy poziom wolności będzie się w
tym wyrażał, gdy na te okazje nie będziemy reagowali. Kobiety na przykład często znajdują się w
niewoli swego rozdrażnionego i zazdrosnego charakteru i wtedy skłonne są nawet do oskarżania
swoich mężów – w fałszywym pojęciu wolności. W podobnym położeniu są mężowie, którzy widzą
wiecznie braki u swoich żon, a nie widzą ich zalet".
Filozofię więc indyjską, czy inną szkołę Wschodu, traktujemy jako cenną pomoc w kształtowaniu
swojego „ja" – na drodze do rozwoju sit psychicznych. Szkoły Wschodu zadziwiają nas trafnością
sądu i głęboką znajomością natury ludzkiej. Jedyną ich słabą stroną jest pewna jednostronność, duża
tajemniczość i zamykanie się w sobie lub w kręgu nielicznych osób.
Ale i wiedza nowoczesna, europejska czy światowa, nie stanowi przeszkody w osiąganiu
prawdziwej wiedzy, nawet w sensie okultystycznym. Dowodzą tego chociażby nowe badania nad
przejawami różnych form energii i nad rozszyfrowaniem tajemnic wszechświata. Trudno jest
prześledzić drogę postępu w ogólności, a szczególnie poziom własnych osiągnięć, ale są jednak
pewne niezawodne wskazówki, które ten postęp określają. Zmienia się przede wszystkim stosunek
otoczenia do nas i to nie na skutek naszego postępowania, ale na skutek zmiany naszej osobowości.
Osobowość nasza, zbliżając się do centrum, zatacza swoim wpływem -nawet bez naszej woli – coraz
szersze kręgi i staje się osią zainteresowania otoczenia. Skupiają się dokoła niej różne siły,
przynosząc radość lub zmartwienia. Zmienia się „front" i nastawienie naszych znajomych i przyjaciół,
którzy nawet nie zdają sobie sprawy z przyczyn tej zmiany.
Dalej następuje rozwój zupełnie innych poglądów na wszystkie sprawy spotykane w życiu oraz
rozwój innych zainteresowań. Na skutek zmiany poglądów i postępowania człowiek zbliża się do
jednych, a odsuwa od drugich, co raczej nie dzieje się z jego przyczyny, ale na skutek tego, że jego
własna osobowość przyciąga jednych, a innych odpycha. Zwiększa się liczba prawdziwych przyjaciół,
ale rośnie również liczba wrogów.
Otoczenie nie może pozostać obojętne na zaistniałe zmiany. Ono nawet nie rozumie tych zmian,
ale je odczuwa – a nie rozumiejąc przyczyn zaszłych zmian, często się odsuwa, podejrzewając nawet
jakąś akcję przeciw sobie.
To nie powinno osłabiać naszej osobowości, a jedynie ją wzmocnić. Trzeba o tym pamiętać, że
człowiek słaby i bierny zniknie wśród tłumu, nikt się nim specjalnie nie interesuje; nie ma on ani
wrogów, ani przyjaciół. Człowiek wielki tym się różni do małego, że wszyscy się nim interesują. Można
nawet ocenić ludzi i ich wartość według liczby i zawziętości wrogów, bo tych ostatnich łatwiej można
odróżnić – oczywiście starając się również poznać wartość tych wrogów. Można także ocenić
człowieka według jego zwolenników, których dobry człowiek znajdzie wśród tych, którzy go nawet
osobiście nie znają. Tak dzieje się nie tylko z jakimiś wybitnymi osobistościami, ale również ze
skromnym człowiekiem, który nawet nie chce się pokazywać szerszej widowni. „Jedni będą go
wynosić pad niebiosa, inni go diabłem okrzyczą". Jeżeli natomiast spotkamy człowieka, który unika
ludzi i usuwa się z towarzystwa, to nie powinniśmy go krytykować i uważać za dziwaka, bo może czyni
to świadomie, dlatego że nie chce wpływać na otoczenie, czy też dlatego, aby otoczenie nie mąciło
jego myśli.
Niestety ludzie przeważnie nadmiernie interesują się jego losem, a spokój mąci im to, że człowiek
taki od nich się odsuwa (choć czyni to delikatnie). Właśnie dla tych powodów okultyzm ma tylu
zapalonych wrogów, no bo wrogom mąci to spokój, że okultysta nie chce z nimi obcować. Wobec
wzroku okultysty nawet niektórzy dawni jego przyjaciele czują się zmieszani, często obecność jego ich
krępuje; więc nic dziwnego, że się odsuwają. Może nastąpić nawet taki moment, kiedy okultysta
poczuje pustkę wokół siebie – wszyscy się od niego odsuwają (choć z dala go podziwiają). On
pozostaje sam ze swoim „ja", ze swoją potężną siłą wewnętrzną. Inni pozostają z drugiej strony tej
bariery, nie mając odwagi się do niej zbliżyć-a nie mogąc do niej dostąpić, często nienawidzą go
(sprawcę tej bariery), bo do tego są bardziej skorzy.
Chociaż u okultysty w tym samym czasie wzrosły niepomiernie: miłość bliźniego, wzniosłe uczucia i
chęć służenia bliźnim -nikt ze skarbów jego uczuć korzystać nie chce. On gotów jest dla bliźnich zrobić
ofiarę ze swego serca, oddać nawet życie, a oni są zimni i nieczuli. On w tej pustce pozostaje sam,
jakby na urągowisko – sam jednak tylko na zewnątrz, bo wewnętrznie wypełnia go własne „ja", które
stanowi część wszechświata. Wypełnia go również harmonia na wszystkich płaszczyznach rozwoju
wewnętrznego, bo nadszedł moment, który jogowie określają symbolicznie otwarciem się wszystkich
płatków kwiatu lotosu.
Wróćmy jednak na naszą „ścieżkę", bo w naszych rozważaniach znaleźliśmy się już na chwilę na
końcu drogi Mistrza. Wiemy już teraz, że w postępie do rozwoju sił psychicznych udział brać muszą
wszystkie pierwiastki (powłoki), jego odpowiednio przygotowane ciało fizyczne, jego rozum i wola,
przepojone szlachetnymi uczuciami, płynącymi z wyższych planów mentalnych, rozumu duchowego i
Iskry Bożej. Tylko na tej zasadzie powstaje harmonia wewnętrzna i zewnętrzna.
Przy pełnej harmonii dwojga ludzi wydaje się, że prądy magnetyczne płyną bez końca od jednego
do drugiego, i to z taką siłą, która musiałaby rychło wyczerpać organizmy, gdyby tej harmonii nie było.
Przy wzajemnym uzupełnianiu się uczuć pięknych i szlachetnych każdy najdrobniejszy nerw
promieniuje, każdy muskuł nabiera harmonijnych wibracji, wysyłając fale o stałym i silnym napięciu –
w oczekiwaniu wzajemności. Kontakt taki podobny jest do „transu medialnego". W takich momentach
nawet najtrudniejsze zagadnienia stają się łatwe, sądy o problemach są jaśniejsze, a to, co przedtem
zdawało się niewykonalne, staje się stosunkowo proste. Te wyjątkowo dobre stany – chwilowo jeszcze
występujące okresami – są już miernikiem postępu na drodze do rozwoju sił psychicznych. W tych
stanach dokonujemy wciąż nowych i wraz trudniejszych odkryć, na co normalnie musielibyśmy dingo
czekać.
Stany te można by porównać do przypływu mora, kiedy to fale zalewają coraz to większy kawał
lądu, dochodząc w pewnym momencie do maksimum. Tak też można by sobie wyobrazić przypływ sił
magnetycznych, z którymi w parze idzie zdolność jasnowidzenia i zdolności telepatyczne. zdolności te
występują początkowo w przebłyskach w krótkich odstępach czasu, ale mogą się później przerodzić w
widzenie świadome, i to na zawołanie.
Telepatia i w ogóle rozwój zmysłów astralnych to jakby rozkwit lotosów – mają swoje stopniowanie,
a nawet przerwy. Często pojawia się pewna zdolność, by potem znowu się zatrzymać, aż do chwili,
gdy nieoczekiwanie pojawia się na wyższym stopniu rozwojowym.
Postępy idą w parze z naszym moralnym doskonaleniem się, a rozwój sił psychicznych jest
nagrodą za postęp. Porównanie z kwiatem lotosu (symbolika indyjska) może nam to uzmysłowić.
Otwarcie jednego płatka ułatwia otwieranie się następnych. Cofanie się w rozwoju (zmiana warunków
na gorsze) powoduje zamykanie się płatków. Jednak nie gwałtowna chęć daje zdobycze na drodze
rozwoju, ale stałe, mocne i niezachwiane dążenie do doskonałości oraz wyrzeczenie się żądz
niższego „ja". Lenistwo i brak wiary w siebie to najczęstsze i najpospolitsze przeszkody w
jakichkolwiek osiągnięciach na drodze do okultyzmu.
Uczeń okultyzmu składa stale ofiary na rzecz miłości ogółu i poświęcenia, ale nie powinien on przy
tym szemrać i narzekać, bo sam otrzymuje wciąż hojne dary. Z darami rosną wzruszenia, które znowu
mobilizują do dalszych ofiar. Bezlik ofiar i darów daje mu stany upojenia, które już nie pozwalają mu
czuć się nieszczęśliwym. Stanowi to dla niego symboliczną „czarę Graala", która się urzeczywistniła.
(Symbole to klucze do zrozumienia, w nich ukryta jest prawda – trzeba je tylko zrozumieć).
Uczucia rodzą przeżycia, a przeżycia dają postęp. Wszystko to jest tak prawdziwe, choć osłonięte
jakąś tajemnicą. W prastarych wierzeniach egipskich tajemnicę tę obrazowała „zasłona Izys",
niezbadana dla śmiertelnika.
Nic się nie dzieje bezcelowo i choćby nasze doświadczenia były bardzo bolesne w skutkach, to są
one nie tylko naszą szkołą życiową, ale również podstawą naszego doskonalenia się. Mają więc w
sobie coś wielkiego i chociaż chwilowo nasze rozumowania nie są w stanie tego pojąć, to jednak
czasami wyczuwa to już nasza intuicja. Wielkość nie polega na zdobyczach i na formach w
przejawach zewnętrznych, ale oparta jest na gotowości do poświęceń – oparta jest na duchu, który w
pewnych momentach jest bezpośrednim kierownikiem naszych działań. Im częściej „zabiera głos", tym
szerszy obejmuje krąg i więcej szacunku rozsiewa dokoła siebie.
Duch jest czysty, wielki, ale przejawia się w skromności i prostocie. Są to oznaki prawdy, bez
imponujących pozorów, dodatków i upiększeń. Razem stwarza to jak gdyby labirynt ciekawy, choć
zawikłany – a jednak daje kroczącemu w nim zadowolenie, mimo że droga jest długa i wymaga
dużych wysiłków – w odróżnieniu od drogi wysłanej pozornie różami i kobiercami. Codzienna walka z
przeszkodami, zgryzotami, utrapieniami i wszelką złością, które razem dążą do pognębienia, do
wyprowadzenia z równowagi i kuszą do wprowadzenia w szał złości – wymaga dużej siły i hartu
ducha. Cierpienia te każdy przeżywa, tylko nie każdy je równo znosi, a cierpienia te są odczuwalne nie
tylko w sferze fizycznej, ale często bardziej boleśnie w sferze moralnej. Człowiek, który rozwinął swoje
siły psychiczne, zdobywa moc do łamania oporu i przeszkód. Nie powinien jednak siły tej używać dla
własnych interesów materialnych, gdyż wtedy nawet natura staje w opozycji wobec niego.
W labiryncie walk wymagających naszego opanowania można odróżnić walki ostre i twarde z
jawnymi przeszkodami (nazwijmy je typu męskiego) oraz walki (oczywiście wewnętrzne) z
pierwiastkiem żeńskim, który w pięknie zewnętrznym kryje tyle pokus, ale również dużo złud. (Nie
daremnie istnieje przysłowie: „Gdzie diabeł nie może, tam babę pośle"). Kontakt z tym pierwiastkiem
to często ukryta forma subtelnego przekupstwa, to sposób wpływania na nasze „ja" szeregiem pokus.
Nie chodzi tu o pokusy typu kontaktów fizycznych i tzw. miłości fizycznej. Ta ostatnia nawet
(dobrze pojęta) daje dużo upojenia, przy czym na wszystkich płaszczyznach zachodzą zmiany, często
korzystne dla obydwu stron. Sami zresztą możemy zauważyć, że wzajemna harmonia w świecie
uczuć i zrozumienia się astralów powoduje nawet zmiany w zewnętrznym wyrazie oblicza, które z
poważnego staje się uśmiechnięte (taki jest na przykład wyraz twarzy szczerze zakochanych). Obraz
ten jednak może się zmienić, gdy miłość przerodzi się w lubieżność lub gdy w miejsce obowiązków
wstąpi chęć łatwego życia i użycia, a górę wezmą egoizm i próżność, które razem przesłonią istotny
wspólny cel, stwarzając równocześnie nowe utrapienie. Inne przeszkody stawia nam materializm,
który stale stwarza nowe, sobie tylko właściwe sytuacje, nowe potrzeby i nowe pokusy, a wszystko w
tym celu, aby zgnębić ducha. Na drodze do okultyzmu stoi również czarna magia (ze swoimi pokusami
łatwych zdobyczy), która zamiast prowadzić do właściwego celu, daje złudy ze świata astralnego i w
dodatku często jest wykorzystywana dla niższych lub samolubnych celów.
„Szukać drogi, próbując różnych doświadczeń, wcale nie oznacza, że masz ulegać wszelkim
pokusom zmysłów dla ich poznania. Dopóki nie jesteś okultystą, postępować tak możesz -później już
ci nie wolno. Skoroś wybrał tę drogę, nie możesz już bez wstydu pokusom tym ulegać. Patrzeć jednak
na nie możesz, i to bez przerażenia. Możesz je nawet badać, ważyć i próbować, wyczekując cierpliwie
i z ufnością, kiedy pokusy te przestaną być dla ciebie groźne.
Nie potępiaj również tego, który pokusom się nie oparł – wyciągnij do niego rękę jak do brata-
pielgrzyma, którego nogi ugrzęzły w błocie. Pamiętaj (uczniu) o tym, że jakakolwiek przepaść byłaby
między człowiekiem dobrym a złym – to jeszcze większa przepaść istnieje pomiędzy dobrym a tym,
który osiągnął poznanie; a niezmierzona przestrzeń dzieli dobrego od tego, który stoi na progu
boskości.
Dlatego bądź ostrożny i nie wyobrażaj sobie przedwcześnie, że jesteś kimś różnym i lepszym od
ogólnej masy. Gdy znajdziesz początek drogi – gwiazda twej duszy ukaże ci światło, a w świetle tym
ujrzysz wielkość zmroku, w którym ona błyszczy. Rozum, serce i mózg – wszystko to ciemnia i pustka,
dopóki nie zostanie wygrana pierwsza bitwa. Niech cię jednak mrok ten nie przeraża; utkwij oczy w
światełku twojej gwiazdy, a ona stale rosnąć będzie. Lecz nieco mroki twojej duszy pomogą ci również
pojąć ciężkie położenie tych, którzy nigdy światła nie widzieli i których dusze pogrążone są w głębokiej
ciemności. Nie potępiaj i nie unikaj ich -staraj się choć trochę rozjaśnić karmę wszechświata. Staraj się
dać pomoc, nawet drobną, tym sitom, które wstrzymują zwycięstwo sił mroku.
Będziesz wtenczas uczestnikiem radości, co wprawdzie pociąga za sobą trud i ból, ale daje
szczęście ogromne i stale wzrastające...
Wysiłki swoje niech uczeń skieruje ku temu, aby w tej gwiezdnej swojej cząstce (astralnej), w której
drzemie moc i Boskość, obudzić świadomość. Gdy świadomość ta się budzi, przeciwieństwa tkwiące
w człowieku zaostrzają się. Przecież człowiek sam kieruje swoim życiem. „ Wypadki należą do
dzielnych" – to jedno z prawdziwych przysłów wziętych z życia. Oddziaływania na „cząstkę boską"
człowieka odbijają się również na jego części materialnej. Obudzona z milczenia dusza czyni
codzienne życie człowieka bardziej celowym, bardziej ożywionym i bardziej istotnym. Zwiększa się też
poczucie odpowiedzialności. Okultysta wkraczający do swojej twierdzy wewnętrznej odnajduje tam
swoje siły. Od razu też poczuwa się cząstką całości, a swoich zdobyczy nie uważa za przywilej
osobisty. A skoro już oddali się od spraw tego świata, sam pozostając niezachwiany w swoich
zdobyczach – to wezwie go do siebie inny świat i każe mu pracować dla siebie. „ Musi on umieć „ sam
przezwyciężać swoje ludzkie namiętności i wzruszenia mocą swojej woli. Pomocy nauczyciela może
on żądać dopiero wtedy, gdy dokona tego choćby w części.
W przeciwnym bowiem razie „drzwi i okna" jego duszy pozostają zamknięte i żadna wiedza przez
nie nie przejdzie. Nie mam tu zamiaru dawać wskazówek, jak poszczególny człowiek ma postępować
ze swoją duszą – chcę mu tylko dać kierunek. Nie każdy przechodzeń potrafi mnie przeczytać. Nie
pozwalają na to nieugięte prawa natury wyższej".
Są ludzie, którzy u podstawy charakteru mają sprzeczne cechy – temperament ognia i
równocześnie chłód lodu. Takim ludziom przeznaczenie zazwyczaj wyznacza pewne zadania.
Warunki tworzą dla nich szkołę, a w każdych okolicznościach znajdują nauczyciela.1 chociaż dążności
ich pozornie wykazują inny cel i jak gdyby inne chęci, to jednak z czasem odnajdują swoje zadanie,
które mają spełnić. Wszelkie ich szamotania się w innym kierunku niż ten, który był im wyznaczony, to
tylko opóźnienie rozkwitu, to własna udręka i niezrozumienie, a więc nieosiągnięcie tych wyżyn, które
już przedtem byty im wyznaczone.
Poznanie siebie samego, poznanie zadań, które jak najsumienniej winniśmy spełniać, równa się
poznaniu swego przeznaczenia. Daje to pewność swojego istnienia, daje to szczęście i zadowolenie,
to krok naprzód w przewidywaniu przyszłości, to wreszcie zadatek na względną nieomylność, na którą
może się maksymalnie zdobyć nasza świadomość.
Rozdział XI:
Reinkarnacja
Nie można dobrze poznać okultyzmu, jeżeli ominie się zagadnienie reinkarnacji. Jest to
zagadnienie trudniejsze od poprzednich, bo o ile na przykład na istnienie energii magnetycznej jako
siły życiowej (prany), astralu, aury ludzkiej, rozumu instynktowego itd. mamy liczne dowody – nie tylko
z praktyki okultystów (jasnowidzenie, telepatia itp.), ale również z doświadczeń przeprowadzanych
przez ogólnie uznaną naukę światową -to na istnienie reinkarnacji takich dowodów nie mamy.
I nie ma w tym nic dziwnego, bo omawiając zagadnienia związane z energią życiową
(magnetyczną) człowieka, czy też z jego aurą, obracaliśmy się stale w świecie mniej lub bardziej
zmaterializowanym, z jego różnymi formami przejawów energetycznych, a więc dostępnym również
dla zwykłych badań naukowych. Przechodząc do zagadnienia reinkarnacji, wkraczamy jednak w świat
nowy, w świat pozaziemski, dokąd my za życia nie mamy wstępu i który dla nas zasadniczo ma
pozostać tajemnicą. Skoro tam dostępu nie mamy, to odpadają również wszelkie możliwości
dokonania doświadczeń naukowych – a dla niektórych, niestety, to tylko jest realne, co zostało
laboratoryjnie stwierdzone.
Dla człowieka wierzącego zagadnienie jest prostsze, gdyż swoje przekonania opiera on w dużym
stopniu na dogmatach zaczerpniętych z religii, zajmującej się sprawami bytu człowieka i jego
przeznaczeniem oraz rolą, którą ma spełnić tu, na ziemi, by przejść do wieczności. Nie chcemy więc w
tym rozdziale dać Czytelnikowi dowodów na istnienie reinkarnacji, bo przecież takim dowodem nie
byłoby (w każdym razie dla materialistycznie myślącego) na przykład stwierdzenie wysoko
wtajemniczonego okultysty, który by zapewnił, że zna Twoje, Czytelniku, poprzednie wcielenia i nawet
dokładnie by Ci je opisał. A wiemy już przecież, że nawet przeciętny jasnowidz jest w stanie swoim
astralem kontaktować się ze światem pozaziemskim, a więc również z tymi płaszczyznami świata, w
których przebywają ciała astralne zmarłych.
To, co my nazywamy popularnie duszą człowieka, a której ogólnie nie umiemy sobie nawet
wyobrazić – dla okultysty jest pojęciem bardzo złożonym i składa się z kilku czynników, od ciała
astralnego począwszy poprzez jego pranę (energię magnetyczną), ciało mentalne, aż do czystego
ducha, którego już jednak rozum ludzki nawet wyobrazić sobie nie potrafi, a tym bardziej zbadać nie
jest w stanie.
Ale przecież w naszych rozważaniach nie chcemy roztrząsać zagadnień związanych z czystym
duchem, lecz chcemy nieco wniknąć w nasze życie pozagrobowe i zastanowić się nad tym, w jaki
sposób dusze nasze mogą mieć szanse do doskonalenia się i zbliżenia do centrum wszechświata,
jeżeli nie udało im się to za jednego swojego życia na ziemi.
Zagadnienie nie jest ani łatwe, ani proste, więc omawiając je, damy szansę wszystkim – zarówno
tym, którzy wierzą, jak i tym, którzy są sceptykami i wierzą tylko w dowody materialne, albo
przynajmniej uznają zdolność myślenia i logicznego wnioskowania.
W rozważaniach naszych wykorzystamy również osiągnięcia mistrzów filozofii ezoterycznej
Wschodu, którzy drogą doskonalenia swojego „ja" i po odrzuceniu wszelkich hamulców,
pochodzących z niższych płaszczyzn materialnych, wkroczyli w świat rządzony rozumem duchowym i
na tej płaszczyźnie byli już w stanie ogarnąć wiele tajemnic wszechświata.
„To właśnie prawo postaram się tu uczynić zrozumiałym. W znaczeniu najogólniejszym nazwiemy
je prawem ponownych przejawień (remanifestacji). W zastosowaniu do człowieka staje się ono
prawem wielokrotnych wcieleń, czyli reinkarnacji. Prawo to powinien zrozumieć każdy, kto pragnie
zgłębić filozofię świata. Z jakiegokolwiek punktu widzenia będziemy obserwować życie, to przekonamy
się, że wszędzie obowiązuje zasada podziału.
Po wyłonieniu się z pierwotnej jedności wszystko dzieli się coraz bardziej, aż do ostatniego kresu
różnicowania się. Proces ten widoczny jest również we wszechświecie. Zwolennicy teorii mgławic
mówią nam, że wszystko, co znamy w tej sferze, istniało wpierw pod postacią mgławicy, wielkiej
jednolitej masy mgły unoszącej się w przestrzeni kosmicznej. Mgławica ta – w miarę zgęszczania się –
różnicowała się, aby utworzyć niemal nieskończoną różnorodność naszego widzialnego świata.
Wszystko, co nasze zmysły dostrzegają na Ziemi, pochodzi od jedynej substancji pierwotnej -
mgławicy, której zgęszczenie dało również początek naszemu systemowi słonecznemu".
To prawo kolejności zjawisk może również stanowić analogię do reinkarnacji. Wiemy przecież, że
każda rzecz, każdy przedmiot, każda istota, które obecnie egzystują, kiedyś istniały w innej formie, a z
biegiem czasu przejdą znowu w odmienną formę. Znajduje to wyraz w znanej teorii wiecznej ewolucji,
obecnie uznanej już jako prawo. W tej ewolucji człowiek stanowi najbardziej rozwinięty twór z bardzo
skomplikowaną osobowością. Jest on również w wysokim stopniu zróżnicowany w swoich przejawach
rozumu podświadomego, instynktowego i rozumu duchowego. Działając rozumem i wolą na bazie
uczuć, reaguje w swoisty sposób na zjawiska i otoczenie.
W odniesieniu do zwierząt można by przyjąć teorię „wspólnej duszy". Tłumaczy ona wiele zjawisk
ze świata zwierząt. Ułatwia zrozumienie wspólnych cech, będących wspólnymi dla danej rasy czy
gatunku. Ale i tu musimy uznać pewien stopień indywidualności, szczególnie u pewnych gatunków, na
przykład psów, koni i innych zwierząt, u których obserwujemy pewien stopień inteligencji. A jednak nie
możemy ich postawić na poziomie nawet najmniej rozwiniętego człowieka, bo różnią się od niego
chociażby brakiem woli.
Obserwując ewolucję w przyrodzie, stwierdzamy stałe doskonalenie się form i stały postęp w
rozwoju indywidualizmu. Rozwój ten nie następuje w jednym pokoleniu ani za życia poszczególnych
jednostek, ale jest wynikiem działania szeregu pokoleń od niepamiętnych czasów (ze stałą zmianą
form). Śledząc ten rozwój, trudno nie przyjąć, że od początku całym tym rozwojem kieruje jakiś
pierwiastek nieśmiertelny. W rozwoju poszczególnych jednostek obserwujemy też dużo cech
wspólnych dla pewnej grupy, a później narodu, stanowiących jak gdyby część ciągu ewolucyjnego,
który trudno byłoby tłumaczyć jedynie prawami dziedziczenia, ukrytymi w genach. Znamy zresztą dużo
przypadków, w których niektórzy ludzie z całą świadomością mówią o swoim poprzednim życiu,
podając nawet szereg szczegółów z tego życia, które to szczegóły w wielu przypadkach można było
sprawdzić. Znacznie więcej szczegółów w tej dziedzinie uzyskujemy od tych, którzy zostali
wprowadzeni w sen hipnotyczny. Niektórzy z nich są w stanie przypomnieć sobie nawet przeżycia z
dwóch poprzednich wcieleń, które to przeżycia opowiedzieli z drobnymi szczegółami, określając przy
tym osoby towarzyszące, widoki przyrody itp., co w wielu przypadkach udało się potwierdzić. Sami
zresztą ulegamy nieraz wrażeniu, że pewne miejsca, przedmioty czy osoby, które po raz pierwszy
widzimy w tym życiu, oglądaliśmy już kiedyś i obracamy się w tym kręgu z dużą pewnością. Są nawet
przypadki, że niektórzy są w stanie określić zmiany, jakie zaszły w określonych miejscach od ich
poprzedniego tam pobytu (wcielenia), co potwierdzili świadkowie.
Za reinkarnacją przemawiają również takie fakty, które dosyć często można stwierdzić. Na przykład
w rodzinie, w której od pokoleń nie odnotowano żadnych uzdolnień muzycznych wśród członków
rodziny, nagle rodzi się geniusz muzyczny. Nie był on chyba zakodowany w genach rodziców i ich
przodków.
Podobnie można stwierdzić, że niektórzy genialni pisarze lub malarze pochodzili z prostych rodzin,
które od pokoleń nie wykazywały takich uzdolnień, chociaż z drugiej strony rodzice już w chwili
poczęcia dziecka mogli stać na wysokim poziomie pod względem duchowym. Jak się później
przekonamy, stan duchowy rodziców ma związek z problemami reinkarnacji.
Bardzo ciekawym zagadnieniem jest tzw. „pokrewieństwo dusz". Zdarza się dosyć często, że dzieci
tych samych rodziców nie odczuwają wzajemnego pokrewieństwa dusz. Czasami są sobie obcy i
trudno im się nawet porozumieć. Natomiast znajdują wśród innych rodzin pokrewne dusze, z którymi
odczuwają harmonijną łączność – w dobrym czy złym.
Jeżeli zgadzamy się na stałą ewolucję w rozwoju wszystkich stworzeń, a więc i człowieka, to
trudno przyjąć, by ta ewolucja odbywała się tylko w sferze fizycznej i to drogą dziedziczenia -bez
założenia, że w tej ewolucji biorą udział również czynniki wewnętrzne, tj. nasza „jaźń" z wszystkimi jej
składnikami. A to prowadzi już prostą drogą do reinkarnacji.
A z punktu widzenia sprawiedliwości-czyż możemy przypuszczać, że na przykład dzikus z dżungli,
ale za to poczciwy i w myśl obowiązujących go praw sprawiedliwy, nie ma mieć szans dorównania
Europejczykowi w najbliższych pokoleniach? Biorąc pod uwagę zasadę dziedziczenia cech przodków,
szanse jego są małe, gdyż należy on do społeczności jak gdyby zatrzymanej w rozwoju. Przyjmując
jednak zasadę reinkarnacji, trzeba przyznać, że jego wartości duchowe mogą go kwalifikować do
społeczności intelektualnie wyżej stojącej.
W omawianym przypadku nasuwa się również drugi wniosek. Gdybyśmy tak sami rządzili prawem
reinkarnacji, to w kogo „wcielilibyśmy" po śmierci na przykład duszę człowieka o pewnym rozwoju
intelektualnym, ale o dzikich i nieokrzesanych obyczajach?
Sądzę, że twarda szkoła dżungli dałaby tej duszy z jednej strony dużo okazji do wyżycia się, a z
drugiej dużo dobrych lekcji do opamiętania i wejrzenia w siebie, by uzyskać wewnątrz co najmniej
poziom duchowy omawianego „dzikusa".
Jeżeli przypatrzymy się bliżej rozwojowi wewnętrznemu człowieka, to musimy stwierdzić, że nie
rozwój umysłu, ale czynniki natury moralno-etycznej są podstawami ogólnego wznoszenia się, a te są
przecież inspirowane nie przez mózg, ale przez wyższe płaszczyzny naszej osobowości. Do
płaszczyzny wyższej należą również uczucia, które wyżywają się i doskonalą w płaszczyźnie ciała
astralnego; jednak tylko wtedy mogą dojść do doskonałości, gdy są inspirowane przez wyższe
przejawy „jaźni" – przez rozum duchowy i intelekt.
Byłoby nierozsądne przypuszczać, że człowiek potrafi w ciągu jednego życia rozwinąć wszystkie
swoje cechy, i to na wszystkich płaszczyznach, w tym również duchowych (na przykład tylko w drodze
dziedziczenia). Znacznie logiczniejsze jest założenie, że dusza człowieka – w drodze do doskonalenia
się – potrzebuje, po opuszczeniu swojego ostatniego ciała fizycznego, pewnego okresu dla
rozpatrywania swojej przeszłości, by dojrzeć do ponownej próby życiowej w nowym ciele ludzkim. Jest
to jakby przejście do nowej klasy życiowej, podobnie jak uczeń przechodzi z klasy do klasy, tylko dla
szkolenia rozumu.
Proces dojrzewania duszy w astralu do nowego wcielenia się (reinkarnacji) obrazowo tłumaczy
filozofia indyjska. Dzieli ona świat astralny na przenikające się płaszczyzny o różnych gęstościach,
które częściowo jednak są od siebie izolowane. Stopień zagęszczenia materii astralnej dusz pozwala
im na przenikanie ze sfery wyższej (rozrzedzonej) do niższej, uniemożliwiając im jednak
przechodzenie do sfer wyższych o subtelnym rozrzedzeniu.
Dusze w stanie astralnym przebywają w tym świecie tak długo, dopóki cały materiał życia
ziemskiego nie zostanie przerobiony i przetrawiony, a nabyte w ciągu życia doświadczenia nie
przetworzą się na nowe pożądania i tęsknoty za wzlotem wzwyż.
Z chwilą zakończenia w świecie astralnym tych prac przygotowawczych dusza dojrzewa do
powtórnego wcielenia, gdyż jest to dla niej jedyna możliwość zdobycia zasług dla przejścia na wyższą
płaszczyznę w życiu pośmiertnym. Ewolucja za życia ziemskiego wymaga więc stałych inwolucji aż do
doskonałości. Życie w astralu nie daje możliwości zdobywania zasług, gdyż istnieje tam świadomość,
ale brak czynników walki i swobodnego wyboru drogi postępu. Czas przebywania duszy w astralu aż
do jej powrotu na ziemię zależy więc od nabytych w poprzednim życiu doświadczeń i wykorzystania
tych doświadczeń. Jeżeli doświadczenia dały wyniki ujemne, czas przygotowania się do powrotu
będzie dłuższy, a droga rozwoju przedłuży się i opóźni. Życie wzniosłe i pełne poświęceń również
przedłuża okres powtórnych wcieleń, ale tym razem z innego powodu: dusza będąca na wyższym
poziomie rozwojowym nie tęskni tak bardzo do powtórnego wcielenia się. Przebywa przecież w astralu
już na płaszczyźnie wyższej szczęśliwości i raczej wyczekuje, kiedy ogólny poziom ludzkości jej
dorówna. Z tego widać, że przebywanie w świecie astralnym może być raz karą, innym razem
nagrodą, i jest jak gdyby uzupełnieniem życia doczesnego. Okres trwania w astralu musi więc być
różny.
Według podań okultystycznych okres ten może trwać nawet do 1500 lat.
Dusze, które już za życia ziemskiego zrozumiały swoje zadanie i osiągnęły wyżyny swojej ,,jaźni” ,
wolne są od obowiązku ponownego wcielenia się. A jeżeli to czynią, to wyłącznie w drodze
samopoświęcenia i z chęci poniesienia najwyższych ofiar z powodu swojej miłości dla całej ludzkości.
W reinkarnacji płeć nie obowiązuje, a jedynie osobowość. Dusze reinkarnują się raczej ze zmianą płci
w ciele fizycznym, gdyż taka zmiana daje różne okazje do zbierania doświadczeń. Obowiązki, a z nimi
związane wady i zalety, u mężczyzn i kobiet są różne – jedne wymagają energii i męstwa, siły lub
wyrozumiałości, inne są natury łagodnej, cierpliwej i miękkiej.
„Względna długość okresu astralnego zależy również od naszego życia na ziemi. Człowiek
pierwotny, a zarazem silny, który poświęcił wszystkie swoje siły głównie dla zaspokojenia swoich żądz,
chciwości i egoistycznych namiętności, zostanie zatrzymany w świecie astralnym przez długi czas, po
czym w nagrodę za swoje bardzo skromne dobre uczynki zostanie na krótki czas dopuszczony do
sfery wyższej płaszczyzny niebiańskiej. Wszystko to odbywa się zgodnie z prawami natury, nie według
arbitralnego wyroku, ale w drodze ewolucji. Człowiek odnajduje siebie w parę godzin po śmierci -
takim, jakim był na ziemi (z wyjątkiem ciała fizycznego, które opuścił). Nie jest on ani lepszym, ani
gorszym niż poprzednio. Zachowuje wszystkie swoje poprzednie namiętności i żądze, które trwają w
sferze astralnej i tam tylko zdolne są żyć – podobnie jak ciało fizyczne może żyć tylko w świecie
fizycznym. Przeto natura namiętności tego człowieka pociąga go w wiry świata astralnego, gdzie
pozostaje tak długo, dopóki wszystkie jego zwierzęce energie nie zostaną zneutralizowane i
wyczerpane. Gdy energie astralne zostaną wyczerpane, ciało astralne również umiera, zaś reszta
natury człowieka (wyższe składniki duszy) pozostaje nienaruszona. W sferze mentalnej, czyli
niebiańskiej, zamiera również manas niższy (rozum instynktowy) i wtenczas człowiek jest gotów
powrócić do świata fizycznego, jest gotów do ponownego życia".
Za życia człowiek ma swoją wolę i dążenia, które stara się zaspokoić. One są tą siłą, która w
nieubłaganej konsekwencji kieruje go do miejsca przeznaczenia. W kolejnym cyklu rozwoju na ziemi
dusza stara się wpłynąć na wolę i świadomość w celu zrealizowania swoich nowych dążeń i pragnień,
aby osiągnąć wyższy stopień swojej ewolucji. Wola jednak i świadomość nie są wolne od pokus i
niższych żądz, a staną się dopiero wtedy wolne, gdy będą zgodne z wyższymi płaszczyznami duszy i
zrozumieją, że tylko rozwój duchowy jest najlepszym zabezpieczeniem przed przymusowymi
narodzinami.
Gdy zabierze głos intuicja (głos sumienia) i opanuje świadomość – wtenczas człowiek może być
spokojny o przyszłość i może być pewien, że opanował swoje poprzednie błędy.
„Ludzie, którzy istotnie mają wewnątrz siebie świadomość, że istnieli zawsze i że są przeznaczeni
do wyższego istnienia-nie powinni lękać się przyszłych nieświadomych narodzin. Osiągnęli już owo
stadium rozwoju, od którego począwszy będą coraz bardziej świadomie dobierali sobie przyszłe
reinkarnacje, będą w nich przechodzić takie przekształcenia, jakie odpowiadają ich dążeniom. W
swoim wewnętrznym dążeniu są podobni do człowieka, który według własnej woli i dla swojego
zadowolenia przejeżdża z jednej krainy do drugiej. Wyszli oni już ze stanu dziecka, które inni
oprowadzają tu i ówdzie bez jego woli. Wyzwoleni są od konieczności nieświadomych narodzin,
zależnych wyłącznie od ślepej żądzy, która dotychczas była ich udziałem i która jeszcze towarzyszy
większości ludzi.
Filozofia jogów uczy, że człowiek zawsze żył i zawsze żyć będzie. Mówi, że to, co my nazywamy
śmiercią, jest snem, który się kończy przebudzeniem. Śmierć to tylko czasowa utrata świadomości.
Życie jest nieprzerwane, a jego cel polega na rozwoju sił i uzdolnień wewnętrznych – na stałym
wewnętrznym doskonaleniu się. Znajdujemy się w wieczności i nigdy z tej wieczności wyjść nie
możemy. Człowiek realny-to jego dusza, która bynajmniej nie jest wynikiem działania ciała fizycznego,
ale jest istotą realną, która na obraz swój i podobieństwo stwarza ciało fizyczne"!
Człowiek za swojego życia ziemskiego nigdy nie będzie w stanie dokładnie zbadać życia
pozagrobowego, którym rządzą inne prawa aniżeli te, do których przywykł nasz rozum na ziemi.
Jesteśmy jednak w stanie, nawet eksperymentalnie, stwierdzić istnienie innych powłok człowieka,
niezależnych od ciała fizycznego, a szczególnie istnienie ciała astralnego. Możemy też z całą
pewnością skonstatować dodatni wpływ moralno-etyczny, jaki wywierają pierwiastki wewnętrzne na
ciało fizyczne. A jeżeli potraktujemy życie pozagrobowe jako skutek życia doczesnego, to musimy
równocześnie przyjąć, że tu, na ziemi kujemy łańcuch przyczynowy dla naszego przyszłego bytu.
„Twierdzenie takie będzie się prawdopodobnie niektórym badaczom przedstawiało jako skrajne.
Oto, co chcę powiedzieć:
Miejsce, dokąd odchodzą dusze, jest ukryte, a powietrze kraju umarłych jest niezdrowe dla
żyjących. Ci lub inni uparci eksperymentatorzy zdołali snadnie zbliżyć się do tej krainy i spostrzec coś
niecoś przez „szczeliny w murze, gdy stróżowie odwrócili się plecami", ale to, co zobaczyli, jest
niezupełne. Zdołali oni uchwycić jedynie sylwetkę jedną wśród tłumu, sylabę jedną wśród stów tysiąca.
Pomimo to drobne i cząstkowe wiadomości wystarczyły im do zbudowania jednego z tych
przedziwnych systemów, z których tyle ludów czerpało męstwo umierania i heroizm życia – a które my
dzisiaj jeszcze badamy ze zdziwieniem pełnym szacunku".
Droga postępu tak obfituje w nagrody, uzyskane w różnych formach, tak usamodzielnia człowieka i
odkrywa w nim takie mnóstwo wartości, których istnienia przedtem sobie nawet nie wyobrażał, że
między innymi również w życie pozagrobowe już wątpić nie może, ale potraktuje je jako fakt istnienia
konsekwentnej sprawiedliwości, która wymaga stałego odradzania się. Gdybyśmy potraktowali
reinkarnację tylko jako teorię filozoficzną, to należy przyznać, że wykazuje ona liczne cechy dodatnie –
gdyż tłumaczy to, co było w wielu wypadkach niezrozumiałe – że wpływa ona na człowieka
uszlachetniająco i czyni go odpowiedzialnym wobec siebie samego i wreszcie że wykazuje głęboką
znajomość przejawów psychologicznych – same te fakty wystarczają, by teorię tę uznać i zająć się
badaniem tego zagadnienia.
A gdyby nawet sprawa reinkarnacji przedstawiała się nieco inaczej, niż wypływa to z tych
filozoficznych rozważań lub z pewnych szczegółów, ujawnionych przez wtajemniczonych
jasnowidzów, to i tak trzeba przyznać, że dalsze badania nad tym zagadnieniem znacznie rozszerzają
naszą wiedzę i rozwijają nasz postęp w kierunku zrozumienia przeznaczenia. „Powiedziemy go wprost
do „wnętrza" krainy, gdzie oczekiwać go będzie miłujące wysokie nauczanie, które powiedzie go
naprzód, iżby wreszcie kiedyś – po czasie zależnym od stopnia duchowości osiągniętego przezeń na
ziemi – stał się zdolnym wkroczyć do naszego najwyższego królestwa ducha, do świata błogiego –
absolutnego dokonania. Widzisz, że „śmierć" zachodzi nawet pomimo twej woli, a co cię „po tamtej
stronie" oczekuje, stanie się, choćbyś w niejaki „zaświat" nie wierzył– ale widzisz też, jaka jest moc
właściwa twej woli, i że zdolny jesteś, przez przygotowanie się tutaj na ziemi, określić istotnie dalszy
twój los...
Do nich też należy w pierwszym rzędzie wielu takich, którzy się targnęli na własne życie, aby
tchórzliwie umknąć swoim zadaniom tu, na świecie – aczkolwiek niewzruszone wieczne prawo w tych
przypadkach wydaje często nierównie łagodniejszy sąd niż wyrok większości ludzi na ziemi.
Częstokroć samobójstwo jest rodzajem „choroby duchowej", dlatego ludzie, którzy tak z własnej ręki
zmarli, ponoszą w mniejszym stopniu skutki z obranej przez siebie śmierci, niżby ponieśli za sposób
myślenia i działania, które ich do samobójstwa doprowadziły. Najczęściej podlegają oni po pewnym
czasie ponownemu wcieleniu na ziemi".
Tu więc samobójstwo potraktowano jako ucieczkę od obowiązków, które człowiek ma spełnić na
ziemi. Przyczynę, która doprowadziła człowieka do samobójstwa, autor określił jako „chorobę
duchową". My tę chorobę duchową moglibyśmy bliżej określić jako słabą wolę i brak zrozumienia
siebie samego, brak zrozumienia swoich wartości wewnętrznych, swojego „ja". Wynika ona
równocześnie ze słabego rozwoju intelektu, ze słabej inteligencji i słabości charakteru, który nie dorósł
do walki z przeciwnościami. Czyż w tym wypadku możemy potępić tę słabą istotę, która raczej
zasługuje na litość, a która tej litości za życia nie zawała ze strony swoich bliźnich, i czyż w tym
przypadku prawo reinkarnacji nie jest jedynym rozwiązaniem dla „zbłąkanej duszy", gdyż daje jej
możność przeprowadzenia nowej próby życiowej? Tę nową próbę życiową odbędzie lepiej, gdyż w
świecie astralnym zrozumie swoje błędy z poprzedniego życia.
Zrozumienie prawa reinkarnacji ma dla nas istotne znaczenie. Tłumaczy nam w sposób logiczny
nie tylko możliwość stałego doskonalenia się duszy człowieka, dla której wypada nam chyba również
przyjąć zasadę stałej ewolucji, skoro przyjęliśmy ją generalnie dla całego rozwoju świata i
wszechświata – ale również dlatego, że skłania nas do stałego analizowania siebie samego, do
stałego wglądania do wnętrza duszy i odsłaniania z głębi nowych wartości z wyższych płaszczyzn
naszej „jaźni".
Poza tym prowadzi to nas do takiego stanu, w którym już nie odczuwamy żadnego niepokoju o
życie ani o śmierć. Stajemy się wolni od trosk i fikcji oraz zadowoleni z tego, co posiadamy. Prowadzi
nas to do przystani błogości i daje nam równowagę duchową wszędzie tam, gdzie splot zagadnień
życiowych stwarza nam szereg trudności i kłopotów. Dla ludzi o takim nastawieniu nie są już
potrzebne roztrząsania i dowody istnienia świata pozagrobowego, a jeżeli o tym myślą, to wykonują to
tak jak każdą inną pracę. Badacze-naukowcy nie są zmuszeni przyjmować obcych sugestii. Niech
więc szukają prawdy, ale niech pamiętają również o tym, że odrzucenie teorii nie jest dowodem
mądrości. Postęp wiedzy stale daje nam dowody, że wiele prawd zostało odkrytych najpierw w drodze
teoretycznych rozważań i wnioskowań, zanim zostały udowodnione przez naukę. Geniusze
przeważnie czerpią natchnienie ze swojej podświadomości, która jest bliższa wyższym pierwiastkom
człowieka, aniżeli z samego rozumu, który operuje tylko szarymi komórkami mózgu. Nawet wszelkiego
rodzaju przeczuć nie należy odrzucać, gdyż stanowią przebudzenie samowiedzy i uruchomienie
wyższych pierwiastków człowieka; ogólnie są one bierne w stosunku do świadomości, gdy ta nie
odwołuje się do „wnętrza" o pomoc. W świetle ewolucji, jaką przechodzi dusza, reinkarnując się
wielokrotnie w ciało fizyczne– życie ziemskie można uważać za rodzaj czyśćca, za filtr moralny, przez
który przechodzi dusza w dążeniu do umieszczenia się na coraz wyższym poziomie w zaświatach.
„Wy sami, w chcecie uchwycić sens życia, byliście z dawna poszukiwaczami prawdy na drodze
błędów. Staniecie się znalazcami, gdy zaufacie słowom znalazcy („Jesteście królami, co nie znają
królestwa"). W was samych jest owo królestwo, za którym szperają wasze oczy, gdy patrzycie na
zewnątrz! Pytacie, nie otrzymując odpowiedzi, a przecież pytacie na nowo: „Gdzie jest ów kraj, co nam
jest przeznaczony? Czyż końcem naszym jest ten ziemski padół – czyli też nasza jaźń' żyć będzie
nadal?"
Baczcie, bo ci, co przed wami tak pytali – w was są, w waszym królestwie wewnętrznym, i oni
mogliby dać wam odpowiedź, gdybyście nie ogłuchli w zgiełku świata zewnętrznego".
Filozofia indyjska w swoich rozważaniach nad stalą ewolucją życia w świecie fizycznym i
duchowym idzie jeszcze dalej, obejmując reinkarnacją całe życie ziemskie, zarówno w świecie
roślinnym, jak i zwierzęcym i ludzkim. Wydaje się to z początku fantazją, ale w swojej logice jest to
bardzo przekonywające.
„Człowiek przejawia się zrazu w stanie dzikim, zaledwie nieco wyższym od zwierzęcia, pozornie
może nawet niższym. W królestwie zwierzęcym nie posiadał on stanu indywidualnego i stanowił
cząstkę wspólnego życia gatunku. Dzięki specjalnym warunkom wyodrębni) się i oddzielił od reszty,
jednak przez pewien czas rodził się jeszcze jako zwierzę oddzielne. Zwierzęta te po kilku
reinkarnacjach-jako odrębne jednostki zwierzęce – są już przygotowane do przejawienia się pod
postacią ludzką, o ile znajdują organizmy ludzkie dość pierwotne, by w nich mogły żyć. Zdziwicie się
pewnie, że na przykład pies inteligentny, przechodząc do świata ludzkiego, staje się brutalniejszym niż
był poprzednio. Wszystkie jednak szlachetne cechy psa nie znikną w człowieku pierwotnym,
zaćmiewają się raczej tylko przez pewien czas, trwając w stanie uśpienia. Jedną z głównych przyczyn
tego pozornego cofnięcia się jest to, że suma inteligencji, wystarczająca do rządzenia ciałem
zwierzęcym, jest całkowicie niewystarczająca do kierowania ciałem ludzkim. Stąd ten zaobserwowany
przez nas pozorny ruch wsteczny, zachodzący w przyrodzie na wszystkich stopniach rozwojowych. I
tak najwyżej rozwinięte rośliny wykazują oznaki wielkiej wrażliwości, zdobywają stosunkowo dużo
doświadczeń, a ożywiające je życie przechodzi z wolna do stanu życia zwierzęcego. Wszyscy uczeni
zgadzają się z tym, że nadzwyczaj trudno jest wykreślić wyraźną linię demarkacyjną pomiędzy tymi
dwoma królestwami przyrody. Próbując ją wykreślić, przekonujemy się, że bardzo pierwotne zwierzę
stoi pod wieloma względami niżej od wysoko rozwiniętej rośliny".
Zrozumienie własnego obowiązku jest bardzo trudne dla przeciętnego człowieka, ale człowiek,
który rozwinął w sobie wyższe płaszczyzny duszy, już inaczej zapatruje się na wszystkie sprawy
życiowe. On tei inaczej zapatruje się na grzech i słabość ludzką. On wie, że kara za grzechy to nie
tylko zło, które nas czeka, ale to również środek oczyszczenia, to konsekwencja fałszywych
postępków i szkoła dla wewnętrznego zrozumienia i doskonalenia się. Dlatego nie wolno potępiać
słabości u innych, bo każda dusza ma swoje przeżycia i obowiązkiem silniejszego duchem jest podać
słabszemu bratnią dłoń, i to bez zastrzeżeń. Równocześnie jednak trzeba pamiętać, że nawet
najsilniejszy nie jest w stanie odwrócić przeznaczenia, gdyż nie odwróci prawa przyczynowości i
skutku – skutku nieraz bolesnego, który jednak dla błądzącego jest lekarstwem i przebudzeniem.
Zmazanie własnej winy polega na sumiennym wykonywaniu swoich obowiązków, często na
wyspowiadaniu się z win przed osobami, wobec których się zawiniło. W ten sposób niwelują się winy,
a poprzednie skutki obracają się w radość i w szlachetne postanowienia.
Czynów dokonanych często nie można już zniweczyć i naprawić wobec osoby, którą się
skrzywdziło – czyny te można jednak w skutkach zneutralizować mocnym postanowieniem unikania
zJego i czynienia dobra bliźnim. W stosunku do przewinień obcych należy być wyrozumiałym, bo tylko
przebaczenie rodzi lepsze uczucia i żal ze strony winnego za tym, co utraci!. Znając własne ~abości,
można mieć zrozumienie dla najgorszej rzeczywistości. Pamiętając o tym, że cierpienie jest szkolą,
nie można zawsze uchronić ani siebie, ańi bliźniego przed aerpieniem. Nie to serce bowiem kocha,
które umie jedynie pieścić, lecz to, które rozróżnia kolce od róż i umie patrzeć trzeźwo nawet na ból
dziecka lub sam zadaje mu ten ból – jako małą lekcję prawa przyczynowości i skutku.
Każdy buduje sam swój światopogląd, buduje go aa własnym doświadczeniu. Może również
korzystać z obcych doświadczeń i nauk, ale sam musi je przystosować dó swoich możliwości. Niech
buduje swój „gmach" doświadczeń, kamień po kamieniu, nie troszcząc się o to, ile wybuduje, i niech
pamięta, że śmierć nie tamuje dalszej jego przyszłości.
Rozdział XII:
Prawo karmy
Słowem „karma" w religii indyjskiej określano w ogólności czyny człowieka, które wpływają na
charakter jego powtórnych narodzin (reinkarnacji). Jest to więc nauka traktująca o przyczynach
wywołujących skutki, które znowu stwarzają nowe przyczyny dla następnych skutków, przy czym
powstaje nieprzerwany łańcuch przyczyn i skutków, mających wpływ na charakter naszych
postępowań. W naszej religii odpowiada temu mniej więcej pojęcie „przeznaczenia", które stwarza
jednak tyle kontrowersyjnych zadań i sądów, że w końcu staje s<ę poJęciem niezrozumiałym.
Zagadnienie bytoby na pewno łatwiejsze, gdybyśmy życie człowieka rozpatrywali w okresie
jednego wcielenia ziemskiego. Wtedy byłoby człowiekowi łatwiej kierować przyczynami, które
wpływałyby na jego los w tym życiu i w przyszłym. Sprawa komplikuje się jednak, gdy weźmiemy pod
uwagę, że człowiek rodzi się już z pewną karmą, z pewnym „przeznaczeniem", wywodzącym się z
dokonanych czynów w poprzednich wcieleniach. Nowe jego życie obciążońe jest więc nie tylko
przyczynami z poprzednich wcieleń, ale również skutkarni, które dały jego duszy doświadczenia i
naukę. Ta nauka i doświadczenia stwarzają nowe przyczyny, z którymi musi się zmagać dusza.
W przeznaczeniu jest wyznaczona jak gdyby jakaś linia prosta do celu, a wszelkie odchylenia
nasze od tej linii wywołują rozczarowania i nieraz bolesne skutki, które jednak stwarzają nową okazję
do zbierania doświadczeń i zrozumienia własnej drogi.
Zrozumienie własnej drogi prawdopodobnie w ogóle nie jest możliwe w płaszczyźnie rozumu i
świadomości. Tu konieczue jest odwoływanie się do podświadomości i wyższych płaszczyzn naszej ,
jaźni" i tylko harmonia w tych płaszczyznach może nam wskazać, czy idziemy właściwą drogą.
„Dziecko, które dotyka gorącego pieca, ponosi karę za sam nierozważny czyn, a wcale nie dlatego, że
ktoś chce je ukarać za zły postępek. Grzech również jest często wynikiem niewiedzy lub omyłki.
Dusza, która osiągnęła wyższą płaszczyznę poznania duchowego, nosi w sobie wiedzę, która
kieruje postępkami, a nawet nie pozwala na formowanie pewaych niewłaściwych myśli, które
natomiast łatwo są udzialem innych niedoświadczonych dusz.
Ludzie o wysokim rozwoju duchowym nie lękają się wcale. Wiedzą, że jest nad nimi ktoś, kto może
ich ukarać, jeżeli dokonają pewnych rzeczy zakazanych. Wiedzą jednak też, że istoty wyższe tym się
różnią od łudzi zwyczajnych, że posiadają znacznie potężniejszą miłość ku wszystkim istotom żywym i
zawsze starają się, o ile to jest możliwe, pomóc im i zmniejszać ich cierpienia. Ale wiedzą oni
równocześnie, że nawet istoty wyższe, obdarzone wyższą świadomością, nie są w stanie naruszyć
praw „universum" i rozumieją, że bezcelowym jest, gdy rozum chce postępować wbrew wyznaczonym
prawom...
Rozmyślasz nad tym, jak ze swego życia usunąć jąkiś smutny epizod, jakąś ciężką okoliczność.
Ale pomyśl jeno chwilę, że gdybyś te sprawy z życia usunął, to zarazem musiałbyś wyrzec się
doświadczenia, które z nich wyplywa. Czy zgodziłbyś się rozstać z tą częścią twojej wiedzy i
doświadczenia, które ciężko zdobyteś? Czy zechciałbyś powrócić do tego stanu niedoświadczenia i
niewiedzy, co cię doprowadził do tych cierpień, o których wspominasz tak boleśnie? Można
bezwarunkowo orzec, że gdybyś utracił wynik swego doświadczenia, to-wpadłszy w poprzednie
warunki-popełnilbyś te same czyny. Nie wiedząc o tym, niedoświadczeni ludzie nieraz chętnie by się
zgodzili wykreślić niejedno ze swego poznania i dawnego doświadczenia. Chcą jakby zapomnieć, co
się z nimi stało, i wyrzec się tego. Ale trzeba wiedzieć, że wyniki doświadczeniajuż przeniknęły w nasz
charakter i w żadnym razie nie możemy się z nimi rozstać, a też nie powinniśmy tego pragnąć, gdyż
oznaczałoby to wyrzec się uzyskanych skarbów.
Gdybyśmy mogli rozstać się z wynikami jakiegokolwiek doświadczenia, szczególnie zdobytymi
cierpieniami, to rozstalibyśmy się z częścią samych siebie i stopniowo odrzucając od siebie wyniki
wszystkich doświadczeń -zniszczylibyśmy swoje własne „ja".
Wielu jest takich, którzy już mają pewne doświadczenia życiowe i są ich skutkami nawet
przytłoczeni, jednak nie rozumieją potrzeby naprawienia zla, które wyrządzili. Chcą nawet własnym
rozumem przeciwstawić się wyższym prawom i oszukać swoje sumienie, a przed skutkami chowają
głowę w piasek jak struś".
Nie pamiętają o swojej karmie, która powinna być stałą pracą nad samym sobą, zmierzającą do
współdziałania wszystkich płaszczyzn – fizycznej, astralnej, mentałnej i duchowej – w drodze do
przyspieszenia ewolucji duszy. To równocześnie nieubłagana walka z własnym egoizmem, który leży
u podstawy wszystkich aerpień.
„Uczucie własności rodzi egoizm, a egoizm rodzi cierpienia. Każdy egoistyczny akt i egoistyczna
myśl przywiązują nas do kogoś czy czegoś i od razu nas pochłaniają. Każda fala w „czita", mówiąca:
„ja" i „moje", nakłada powoli łańcuchy i czyni nas niewolnikami – a im częściej mówimy „ja" i „moje",
potęguje się cierpienie. Dlatego uczy nas Karma joga rozkoszować się piękni wszystkich obrazów
świata, ale nie utożsamiać siebie z ani jednym z nich. Nie mówcie nigdy „moje", bo gdy tak powiecie –
pojawi się cierpienie. Nie mówcie nawet myślowo: „moje dziecię". Kierujcie dzieckiem, ale nie mówcie
„moje". Nie mówcie „mój dom" lub „moje ciało". W tym spoczywa cała sprawa. Ciało nie należy ani do
mnie, ani do was, ani do nikogo. Ciała owe przychodzą i odchodzą, poddając się prawom przyrody, a
my jesteśmy wolni, obecni przy tym jako świadkowie. Nasze ciało nie ma więcej wartości, aniżeli obraz
lub ściana. Dlaczego mamy się tak przywiązywać do niego? Malarz, wykonawszy obraz, odchodzi od
niego. Nie kierujcie się egoizmem i nie mówcie: „ja muszę to opanować". Hardość i egoizm rodzą
cierpienie".
Egoizm i zarozumiałość przynoszą najwięcej szkody. Skutków się nie tiśżuka ani blagą, ani
kłamstwem -można je jedynie zmniejszyć lub odchylić przez mądrość, przez szlachetne i uczciwe
postępki. Wszystko, czym człowiek jest, wszystko, co posiada, wszystko, czym będzie – wszystko to
załeży od jego działalności. Wszystko to może bye wynikiem jedynie tego, co uczynił, co czyni i co
czynić będzie w myślach, w mowie i postępowaniu – jednym słowem, nasza terażniejszość jest
wynikiem naszej przeszłości, a przyszłość będzie wynikiem teraźniejszości.
„Analizując dalej, znajdżiemy, że teraźniejszość jako wynik przeszlości ujawnia się nam w postaci
dwoistej. Radość lub cierpienie, warunki pomyślne lub przeciwne – ta dwoistość skłania nas do
podzielenia czynów przeszłośa (których teraźniejszość jest wynikiem) na dwie kategorie. Mówimy
więc, że czyny byty dobre lub złe.
Jednak dobro i zło w swej istocie są względne. Nie istnieje nic bezwzględnie dobrego, ani nic
bezwzględnie złego, bo absolut nie uznaje takich atrybutów. Określenia „dobro" i „zło" mają znaczenie
tylko wówczas, gdy się je przeciwstawia w świecie przejawionym. Jak (+) i (– ) dobro i zło są
nieodzowne w przejawianiu się wszechświata i w nim tylko istnieją. Określenia te są więc względne,
stąd wynika, że to, co jest złem dla mnie, może być dobrem dla kogoś innego (i odwrotnie) – co było
dla mnie dobre wczoraj, może być złe dzisiaj. Określenia te mają wartość realną tylko w stosunku do
istoty, do której się odnoszą.
Nie wyprowadzajcie jednak stąd błędnych wniosków, powiadając mi na to: „ Ponieważ nie ma
rzeczywistego dobra ani zła, możemy robić wszystko, co się nam podoba". Dowiedliście, ie mnie nie
rozumiecie. Powiedziałem, że „dobro" i „zło" istnieją realnie, jak wszechświat, jak wy sami, lecz
również i to, że są one względne. Gdzież jest w takim razie kryterium naszych czynów? Po czym
możemy poznać, czy są złe, czy są dobre? Oto po tym: „ Wszelki czyn mentalny, astralny czy
fizyczny, zmierzający do ograniczenia jakiejkolwiek istoty w jego ewolucji jest złym, gdyż powoduje
cofnięcie się. Natomiast wszelki czyn zmierzający do usunięcia ograniczeń, do ułatwienia i
przyspieszenia ewolucji jakiejkolwiek istoty, do zbliżenia do Boga – jest dobrym"
Zło stwarza walkę, przeto dąży ku dobremu. Nauka życia nie zawsze jest przyjemnością, ona
zmusza do wypicia niejednej „gorzkiej czary", ale każdy wynikający z niej postęp staje się już
Przyjemnością.
W zbieraniu doświadczeń bardzo ważną jest samodzielność, ale nie upór. Karma joga to
działalność, która nie jest do pomyślenia bez samodzielności. Wahanie, brak pewności i chwiejność
dają udrękę morałną, że czasami nawet zło daje mniejszą udrękę. Aby tę chwiejność stracić, należy
obudzić nie tylko serce, ale również „wzrok wewnętrzny" – wtedy potrafimy również odróżnić
przyjaciela od wroga.
Trudno jest ratować opętanych ślepotą, którzy nie chcą wznieść się ponad swoje zmysły fizyczne,
a jednak obowiązkiem wyżej stojących jest otwieranie oczu bliźnim na skutki, których oni nie widzą.
Każdy człowiek ma własne przeznaczenie, a z nim rodzą się i obowiązki, które musi wypełniać
zgodnie ze swoimi możliwościami i warunkami, w których się znajduje. Obowiązki te powinien
wypełnić odważnie.
W filozofii hinduskiej często powtarzają się słowa: „nieustraszoność" i „nie bójcie się niczego".
Strach to oznaka słabości. Człowiek powinien wypelniać swe obowiązki, nie zwracając uwagi nawet
na szyderstwa ludzi. Każdy człowiek jest „wielkim" na swoim miejscu– w tym, co wykonuje (jeżeli
zmierza do dobrego). Każdy działa tak, jak umie, tj. postępuje właściwie według tych danych, które mu
dyktują: uczucie, rozum i zmysły. Nie możemy wymagać od ślepego usunięcia brudu, którego on nie
widzi, a od głuchego zachowania ciszy. Karmę musimy badać z punktu widzenia różnych płaszczyzn,
w przeciwnym razie musielibyśmy uznać wiele zdarzeń życiowych za bezmyślne barbarzyństwo albo
niesprawiedliwość, a nawet całe życie 7a niemądre w swoim urządzeniu. Dopiero przez porównanie i
zrozumienie faktów na różnych poziomach naszej osobowości jesteśmy w stanie wytworzyć sobie
dokładniejszy obraz i dojrzeć mądrość tam, gdzieśmy jej nawet się nie spodziewali. Są prawdy
bezwzględne, których nieuświadomieni nie mogą zrozumieć, ale gdy zechcą, znajdą w każdej chwili
pomocników, którzy podejmą wyciągniętą do nich dłoń. Czas uczy – to nauczyciel poprzez cierpienia.
Błędów już popełnionych często nie da się naprawić, szczególnie gdy zbyt późno wzięto się do
naprawy. Ale uzyskane z błędów doświadczenia wskazująjednak drogę naprawy.
Żadna teoria, żadne abstrakcyjne przykłady nie zastąpią nauki doświadczenia – nie wskażą
właściwej drogi, jedynie nauka samego życia matę moc, ie „otwiera zamknięte i zamyka otwarte".
Jednak i ta droga okaże się dopiero wtedy prawdziwą, gdy wyrzucimy z naszej natury własne Ego,
egoizm, ten kamień nieszczęśliwy, tę przeszkodę, która leży na drodze postępu.
„Umiejętność połega jedynie na dokładnym poznaniu siebie i korzystaniu z udzielonej nauki bez
obawy o własne rany, nawet gdyby serce miało rozpaść się pod ciężaran cierpienia. Można łatwo
zauważyć i rozróżnić dwa rodzaje ludzi, stojących na dwóch przeciwnych krańcach. Jedni (a jest ich
uderzająca mniejszość) to ci, co rozumną myślą ogarniają własne i ogólne istnienie, to ci, co walczą
bezustannie z wszelkiego rodzaju trudnościami i starają się życiem swoim kierować według
wytycznych, wykreślonych przez od wewnątrz wyczuwaną prawdę i zdobywany w stałej walce
światopogląd. To ci, którym w syzyfowej pracy, pełnej bolesnych szarpań i wysiłków, przyświeca w
dodatku myśl niesienia pomocy innym i torowania im drogi do poznania. Takich ludzi można nazwać
zakonem rycerskim, stojącym na straży prawdy, dobra i piękna. Do tych można także zastosować
słowa Ewangelii: „ Wy jesteście sól ziemi". Drudzy (przeważnie większość) to ci, którym obce są
wysiłek i trud w zakresie ducha – to ci, których życie toczy się samo, własną siłą rozpędu po jakiejś
przypadkowo kreślonej elipsie – od momentu urodzenia się aż do ponownej śmierci fizycznej".
Każdy człowiek powinien czuć się wolnym w swoim postępowaniu, a jednak mocniejszy duchem
powinien wspierać słabszego, dając mu moralną podporę. Są bowiem sprawy duchowe, które z
trudnością docierają do przeciętnej świadomości. Występują nawet pozorne sprzeczności, które są
wynikiem działania pewnych biegunowych sił duszy. Odgrywają one dużą rolę w ogólnej ewolucji.
„Przykład takiego dwoistego dziaiania duszy widzimy czasami, obserwując życie ludzi bogatych.
Rodzą się oni w warunkach, które gwarantują im możliwie najpełniejsze zaspokojenie potrzeb
materialnych. Mają wszystkie potrzebne warunki, aby osiągnąć nowe bogactwa i korzystać z tych,
które już posiadają. Osiągnęli wszystko, czego na planie fizycznym pożądali. A jednak wielu z nich
często są ludźmi wewnętrznie głęboko nieszczęśliwymi i niezaspokojonymi. Bogactwo zdaje się im
być kamieniem u szyi. Dręczy ich konieczność troski o to bogactwo lub staranie się o jego
powiększenie. Czują, że bogactwo nie przyniosło im rzeczywistego szczęścia, ale przeciwnie –
stworzyło zaporę pomiędzy nimi i innymi ludźmi oraz uczyniło dla nich niedostępnymi takie rozkosze,
jakich doznać mogą tylko ludzie mniej bogaci. Żyją życiem gorączkowym i niespokojnym – szukają
coraz nowych podniet, które zagłuszyłyby ich tęsknotę za inną sytuacją. Czują podświadomie swe
obowiązki wobec innych ludzi i choć niedostatecznie ogarniają swoje uczucia, starają się w jakiś
sposób przywrócić zatraconą równowagę. Składają więc pieniądze na szkoły, towarzystwa
dobroczynne, szpitale itp.
Cała dobroczynność ludzi bogatych jest często wynikiem mętnego przebudzenia się ich poczucia,
że wszyscy ludzie są braćmi i wszystko stanowi jedność. Często, będąc jeszcze daleko przed końcem
swojej drogi, czują oni w głębi duszy, że bogactwo nie przyniosło im należytego szczęścia. I wtedy, w
okresie spoczynku, który nastąpi po ich wyjściu z ciała fizycznego, przemyślą oni swoje ziemskie życie
i odkryją, że ułożyło się ono bardzo niekorzystnie. Kiedy to zrozumieją, ich dążenie do bogactwa
znacznie osłabnie i gdy narodzą się następnym razem, nie będą już poświęcali swej energii na
gromadzenie bogactw, z których nie mieli oczekiwanych efektów, ale żyć będą życiem realniejszym –
będą dążyli ku temu, co im rzeczywiście jest potrzebne, i na koniec zrozumieją, że szczęście wypływa
z rozwoju duchowego. A będzie tak wcale nie dlatego, że wystąpi u nich świadomość jakiegoś zła,
tkwiącego w pieniądzach, ale po prostu dlatego, że ich dusza zrozumie niemożliwość osiągnięcia
szczęścia i wewnętrznego zadowolenia na tej drodze i zacznie go szukać w nowych kierunkach.
Przeżyli oni pożądanie bogactwa i zwrócili uwagę ua iune wartości.
Gdyby duch nie wywierał swojego wpływu, człowiek zrodzony w warunkach dobrobytu nie
zrozumiałby nigdy bezuiyteczności poprzedniego życia. Pożądanie bogactw rozwijałoby się w nim
coraz bardziej i rodziłoby się za każdym razem z coraz większą żądzą bogactw i coraz dalej
odsuwałby się od drogi ewolucji".
Cierpienia wewnętrzne to nic innego, jak walka wewnętrzna ducha z niższymi powłokami. Walka ta
wymaga stałej pracy, bez której nie ma postępu.
„Więc cierpienie i ból stwarza siłę. Po każdym głębszym przeżyciu otwierają się nowe zdolności i
jeżeli przeżycie było dostatecznie głębokie – zdobycz pozostaje trwałą. Każdy umysłowy i fizyczny
cios, działający na duszę, który, że tak powiem, wykrzesuje z niej ogień i objawi jej siły i znaczenie,
stanowi karmę w pełnym tego słowa znaczeniu.
My cały czas wytwarzamy karmę. Rozmawiamy z wami –to karma; wysłuchujecie mnie – to karma;
oddychamy – karma; bawimy się – karma. Wszystko, co czynimy umysłowo lub fizycznie, jest karmą i
ona pozostawia na nas swój ślad. Pewne sprawy, które człowiek wykonuje, posiadają znaczenie tylko
w całości. Dzieło w istocie samej składa się z tysiąca drobin. Kiedy stajemy na brzegu morza i
wsłuchujemy się w szum rozpryskujących się fal, każda z nich ma swoje brzmienie, jednak dla
naszego ucha nieuchwytne. Gdy jednak wszystkie te drobne brzmienia połączą się w jeden potężny
szum -wtedy je słyszymy.
Jeżeli chcecie zrozumieć i ocenić istotny charakter człowieka, nie patrzcie na jego wielkie dzieła.
Każdy głupiec może raz w życiu stać się bohaterem. – Idźcie tam, gdzie człowiek wykonuje
najprostrzą robotę-tam właśnie znajdziecie wskazówki do poznania jego prawdziwego charakteru.
Wyjątkowe wypadki wywyższają i najlichszego czieczynę do pewnej wielkości, ale w rzeczywistości
ten tylko człowiek jest wielki, którego charakter jest wielki i niezmienny we wszystkich okolicznościach
jego życia.
Karma ze swoim wpływem na nas pojawia się jako jedna z najpotężniejszych sił, z którą człowiek
musi się zmierzyć. Człowiek przedstawia, że tak powiem, centrum przyciągające do siebie wszystkie
siły wszechświata. One wszystkie spływają na niego, a on odsyła je dalej w jednym wielkim
strumieniu. Takie centrum stanowi „wielki człowiek". On też pociąga za sobą świat. Dobro i zło, troska
i radość – wszystko podąża i przytula się do niego i wytwarza potężny prąd, który ma siłę wciągania
wszystkiego, jak również siłę wyrzucania energii".
Niezbędnym warunkiem doskonalenia się jest umiejętność kontroli własnych czynów, własnych
myśli i uczuć – kontroli wolnej od wszelkiej tendencyjności i uprzedzenia, i od wszelkiej namiętności.
Jeżeli praca przygotowawcza jest dobrze wykonana, da każdemu rezultat, a jeżeli takiego rezultatu
nie dostrzegamy – pomimo że nam się wydaje, że gorliwie pracowaliśmy nad sobą – to jest dowodem,
że popełniliśmy lub popełniamy stale błąd albo nie wykonaliśmy tego, czego wymaga od nas
przeznaczenie. W każdym razie gruntowna i sumienna samoanaliza wskaże te braki i sposoby
naprawy, a wtedy cel zostanie osiągnięty.
„Wszystko to warunkuje się karmą, stałą pracą. Nikt nie może otrzymać niczego, jeżeli sobie na to
nie zasłużył. To jest wieczne prawo! Jesteśmy czasami skłonni do myślenia, że sprawa przedstawia
się inaczej, ale w ostateczności upewniamy się, że to tak się właśnie przedstawia. Człowiek może całe
życie walczyć i zdobywać bogactwa, może oszukiwać tysiące ludzi, ale w końcu przekona się, że nie
zasłużył sobie na bogactwo, a wtedy życie staje się ciężarem. Możemy gromadzić rzeczy dla naszej
fizycznej przyjemności, lecz jedynie to do nas należy, na cośmy zasłużyli.1 głupiec może kupić
wszystkie książki świata i ońe będą stanowić jego bibliotekę, ale przeczytać może on tylko to, na co go
stać, na co pozwala mu jego karma.
Karma nasza zakreśla, czego jesteśmy godni i co możemy sobie przyswoić. Jednak jesteśmy
odpowiedzialni za to, czym jesteśmy, a mamy w sobie siłę, by stać się takimi, jakimi byśmy chcieli być.
Jeżeli dzisiaj jesteśmy rezultatem poprzednich czynów, to wynika z tego oczywiście, że nasze
przyszłe oblicze może być stworzone przez nasze obecne czyny, a więc powinniśmy wiedzieć, jak
postąpić w różnych okolicznościach życia. Zapytacie się, dlaczego uczyć się pracy. Kaidy człowiek
pracuje w tym lub innym kierunku. Zdarza się jednak często, że daremnie marnuje siły.
O Karmie jodze powiada Bhagawad-gita, że właśnie joga podaje istotny kierunek wypełniania
pracy, a tylko rozumną pracą można osiągnąć rezultaty. Nie zapominajcie, że każda praca ma
pobudzić te siły, które już istnieją w umyśle dla obudzenia duszy. Siły owe są ukryte w każdym
człowieku, jak ukryte w nim jest poznanie...".
Nie ma systemu prowadzącego do osiągnięć okultystycznych całkowicie dostosowanych dla każdej
jednostki. Każdy musi wybierać dla siebie to, co mu odpowiada, co mu podpowiada sumienie.
Pamiętać przy tym powinien, że żaden wysiiek nie ginie bezpłodnie, nie obraca się w nicość, lecz żyje
dalej. Śmierć nie niweczy zużytej na pracę energii, gdyż przetwarza się ona stale w nowe wartości.
Podobnie jak rolnik, który zbiera żniwa z ozimin, zasianych w roku ubiegłym, i który sieje na nowo, by
się w następnym roku doczekać nowego plonu – tak również dusza zbiera plon zuczynków żywota
ubiegłego, a jednocześnie rzuca nowy posiew, by się plonu doczekać w następnym wcieleniu.
„Każdy jest twórcą swego losu. Działanie karmy to wieczny motor, który utrzymuje w ruchu
wieczysty kołowrót życia z jego cierpieniami i radościami, to prawdziwe perpetuum mobile. Zgon,
pozorna zagłada to zrzucenie powłoki, to rodzaj „lenienia się". Nie ma utraty życia, nie ma
unicestwienia.
Dusza jest niewolnicą karmy, a jednocześnie jej dzierżycielką. Nie wyzwoli się jednak samymi
uczynkami, gdyż czyn niechybnie pociąga za sobą nagrodę lub karę, a te stanowią znowu dalsze
ogniwa w iańcuchu rozwojowym. Wyzwolenie może jedynie nastąpić na skutek pełnej wiedzy, bo
„wiedza" (widja, wiweka) stoi poza prawem karmy i jest sprawą ducha. By jednak taką wiedzę
osiągnąć, nie wystarczą naukowe wywody. Potrzeba na to długiego treningu, tak zewnętrznego, jak i
wewnętrznego, który by stopniowo wyzwalał spod panowania przyrody i karmy, usuwając
równocześnie przyczyny niewiedzy".
Zrozumienie prawa karmy nie jest rzeczą prostą. W rozważaniach nie wystarcza również logika,
bardziej natomiast potaebna jest intuicja (wpływ rozumu duchowego). Pozornym zaprzeczeniem
prawa karmy byłaby na przykład wizja przy szłości, podana przez jasnowidza. Przepowiedziana
przyszłość nakładałaby jak gdyby pęta na naszą wolną wolę w sensie zbierania zasług z własnej woli i
kroczenia do prawdy własną drogą. W pewnym sensie też tak jest i dlatego jasnowidz unika
wtajemniczania poszczególnych jednostek w ich przyszłe losy, szczególnie w wypadkach, gdy
świadomość tych losów mogła by przyhamować lub złamać ich wolę.
Podany przykład nie zaprzecza jednak prawu przyczyny i skutku, a przecież to prawo jest
podstawą działania karmy. Poza tym w rozumowaniach naszych kierujemy się często zdolnością
imaginacji, która nas mniej lub bardziej odchyla od praw przyrody. Musimy pamiętać, że to my
zmieniamy poglądy, ale prawda nie zmienia się z tego powodu. Karmę możemy również traktować
jako pewną fomę opieki opatrzności nad człowiekiem, który wprawdzie posiada wolną wolę, ale jest
ona jednak w pewnych granicach sterowana przez opatrzność. Ta względność woG u człowieka
występuje chociaż– by w różnorodności reagowania rozumu i uczuć, logiki i intuicji, które często są
sobie przeciwne.
Często przyjmujemy ten sam fakt w sposób rozmaity, z różnymi odczuciami. Wtedy mówimy o
nieczystym sumieniu, uświadamiając sobie, że nasze „ja" nie zgadza się z rozumem.
Rozdział XIII:
Droga do poznania tajemnic okultyzmu
Dowieść komuś prawdy to niełatwe zadanie. Wynika to chociażby z tego, że każdy człowiek ma
inne zapatrywanie na tę samą sprawę czy zjawisko. Mamy swoje własne upodobania, bronimy
pewnych zasad, inne odrzucamy – a fakty i otoczenie przemawiają do każdego z różnorodną
wyrazistością. Nie wszystko zresztą jest łatwe do zrozumienia. Prawda jest nieraz ukryta jakby w
niezrozumiałych symbolach, i to jeszcze pozornie bez większego warzenia, a szczególnie ukryta jest
dla tych, którzy w naślepieniu niskich pożądań pozbyli się możności odczucia prawdy.
Droga do prawdy kryje się w tajemnicach natury. Odkrycietych tajemnic zbliża więc człowieka do
celu, jaki opatrzność mu wyznaczyła. Jednak tajemnice natury kryją w sobie również takie siły, które
we wladaniu złych ludzi mogłyby być wykorzystane na szkodę ludzkości. Nic więc dziwnego, że
opatrzność postawiła na drodze do poznania tajemnic świata szereg przeszkód, które stanowią jak
gdyby filtr, przez który przejść mogą tylko ci, którzy godni są poznania prawdy. Bo wyobraźmy sobie
na przykład, co by się działo, gdyby tak sami źG ludzie doszli do poznania wszystkich sit natury i mogli
nimi swobodnie oddziaływać. Znamy już przecież obecnie grożące ludzkości niebezpieczeństwo,
wynikające z odkrycia tejmnic energii atomowej, a co nam może grozić z poznania dalszych sił,
jeszcze nie wiemy.
W duszy człowieka również ukryte są takie siły, które, dobrze użyte, mogą shiżyć szczęściu
ludzkości, ale źle użyte mogą działać też na jej zgubę. Bo przecież tymi siłami można działać
bezpośrednio od człowieka na człowieka, można by bezpośrednio pomagać lub bezpośrednio
szkodzić, nawet nie kontaktując się z nim, względnie bez udziału jego świadomości.
Tutaj jednak opatrzność zastosowała jui szereg filtrów, gdyż dla poznania tajemnic kryjących się w
samym człowieku musi on przejść drogę do swojego centrum poprzez wszystkie płaszczyzny
pośrednie. A wiemy już, że droga ta nie jest łatwa – ale wiemy też, że jest ona dostępnadla każdego,
niezależnie od jego stopnia wyksztalcenia. Że nie jest łatwa, to uzmysławia nam fakt, ie przeciętny
człowiek operuje tylko pięcioma zmysłami, które pozwalają mu zaledwie działać na płaszczyżnie
świadomości, podczas gdy o płaszczyźnie podświadomości wie on tak mało, a z nadświadomości
korzysta jedynie chwilami, i to przeważnie tylko podświadomie – w momentach przebłysku intuicji.
O płaszczyźnie astralnej przeważnie nic nie wie, a jeżeli próbuje się do niej wdzierać, czyni to
bardzo nieudolnie, jak wykazaliśmy to w rozdziale o doświadczeniach spirytystycznych. Ci natomiast,
którzy świadomie do niej chcą dotrzeć, ale nie są do tego przygotowani, są narażeni na liczne
niebezpieczeństwa, które zagrażają im pod względem fizycznym i psychicznym.
Zdawałoby się, że człowiek zainteresuje się przede wszystkim swoją silą życiową (praną), bez
której byłby przecież tylko bezwładną bryłą. Ale i w tej dziedzinie wykazuje on zadziwiającą niewiedzę
i chociaż zdaje sobie sprawę, żejakaś siła go ożywia i potrafi nawet jej przejawy oznaczać i mierzyć, to
samej istoty tej siły nie zna.
Z rozumu instynktowego korzysta człowiek na co dzień, i to we śnie i na jawie. Z tego zdaje sobie
sprawę, bo przecież wie o tym, że pracą jego naaądów wewnętrznych kieruje jakiś rozum, i to
automatycznie. Rozum ten oddaje mu również przysługi w różnych sytuacjach życiowych, na przykład
w chwilach niebezpieczeństwa i zagrożenia fizycznego, kiedy automatycznie zasądza pewnymi
czynnościami, zastępując zbyt powolnie reagujący umysł.
Ten sam człowiek przeważniejednak nie zdaje sobie sprawy z tego, że istnieje pomost między
świadomością a automatyką, którą steruje rozum instynktowy, a tym samym, że może on mieć wpływ
– za pośrednictwem świadomej myśli – na swój układ automatycznego sterowania.
Z intelektu (plan piąty) człowiek jest już bardzo dumny. Jest to zresztą płaszczyzna, która go już
wyraźnie odróżnia od świata zwierzęcego iinnych ożywionych form organicznych. Z tej płaszczyzny
korzysta obficie rozum człowieka, a taki, który intelektem swoim wybija się z ogółu, otrzymuje nawet
zaszczytny tytuł intelektualisty. Nie zapomnijmy jednak o tym, że nie ma wyraźnego przejścia
pomiędzy rozumem instynktowym a intelektem, że nawet u niejednego zwierzęcia rozum instynktowy
przechodzi już w pewne formy nazwijmy to „prostej świadomości". Dopiero u człowieka – wraz z
ewolucyjnym rozwojem intelektu – świadomość ta przeradza się w świadomość własną, która dalej
przy współudziale rozumu duchowego może przejść w świadomość kosmiczną albo wszechświata.
Chociaż więc intelekt odróżnia człowieka od zwierzęcia (które posiada cztery niższe pierwiastki), to
jednak mogą w nim jeszcze brać górę cechy charakteryzujące te niższe pierwiastki. A cechy objawiają
się w tym, że istota posiadająca należycie rozwinięte cztery pierwiastki niższe może objawiać
namiętności, lecz nie rozum; wzruszenie, lecz nie intelekt; pragnienia, lecz nie rozumną wolę.
Wiadomo poza tym, że zwierzęta niższe mają bardzo mało tego, co możemy nazwać świadomością.
Ich świadomość to niewiele więcej ponad czucie, a życie na jeszcze niższych szczeblach jestjuż
prawie automatyczne. Dopiero u człowieka na skutek samoświadomości zaczyna powstawać pojęcie
o swoim ,,ja", a dzieje się tak tylko wtedy, gdy na jego intelekt działa impuls z następnego wyższego
pierwiastka, jakim jest rozum duchowy. Impuls ten może człowiek chwilowo otrzymywać w formie
intuicji.
Jeżeli tak niejest i człowiek nie otrzymuje tych impulsów od rozumu duchowego (inaczej
powiedziawszy-nie jest wrażliwy albo uczulony na głos sumienia), a jest natomiast jeszcze gęsto
osnuty powłokami niższymi, charakteryzującymi zwierzęta, to budzący się w nim intelekt daje mu
jedynie większą siłę do zaspokojenia swoich niższych pragnień i skłonności, a wtedy człowiek, jeżeli
zechce, jest zdolny w swojej „zwierzęwści" przewyższyć najdziksze zwierzęta (przeżyliśmy to
szczególnie w ostatniej wojnie).
To, co więc ostatecznie odróżnia człowieka od zwierzęcia, jest jego rozum duchowy, gdyż
wszystko, co uważamy za dobre, szlachetne i wielkie w umyśle człowieka, może jedynie od niego
pochodzić. W miarę wnikania rozumu duchowego w zwykłą świadomość rodzi się w człowieku
świadomość duchowa, która daje mu z jednej strony poczucie istnienia potęgi wyższej, rządzącej
wszechświatem, a z drugiej strony wytwarza w nim poczucie braterstwa i pokrewieństwa wszystkich
ludzi.
Rozum duchowy nie jest sprzeczny z intelektem, stoi on po prostu ponadintelektem ijako
pierwiastek (plan) wyższy może przenikać niższy. Charakteryzując w sposób ogólny obydwa te
pierwiastki, można powiedzieć, że intelekt jest „chłodny", podczas gdy świadomość duchowa jest
„gorąca", szczególnie gdy ożywiona jest szlachetnymi uczuciami. To właśnie świadomość duchowa
jest żródłem natchnienia wielkich malarzy, rzeźbiarzy, poetów, kaznodziejów itp.
W tych krótkich rozważaniach doszliśmy już wlaściwie do określenia drogi, która prowadzi do celu,
pozostaje nam jedynie zebrać razem środki i metody postępowania, umożliwiające wkroczenie na tę
drogę.
A więc do poznania tajemnic własnej duszy, a tym samym tajemnic okultystycznych, prowadzi
przede wszystkim etyka i wysoki poziom moralny. Jest to konieczne, a zarazem logiczne, bo wnikanie
do wyższych płaszczyzn bez etyki dawałoby również szanse złym ludziom oraz czarnej magii, której
zasadniczym celem nie jest miłość bliźniego. Ten więc, który pragaie postępu własnego i innych, musi
unikać postępowania, które w skutkach przyniosłoby ujemne wartości dla otoczenia. Są czyny dobre,
piękne i wzniosłe, które, jak piękno przyrody, stwarzają w nas samych harmonię i działają też
harmonijnie na otoczenie, w niczym nie zakłócając spokoju otaczających nas osób – w odróżnieniu od
czynów brzydkich i złych, stwaaających ogólną dysharmonię i niepokój. W zdobywaniu zdolności
okultystycznych bogactwo zasadniczo nie stoi na przeszkodzie. Przeszkodę stanowi jedynie
egoistyczne pożądanie dóbr materialnych i w ogóle wszelki egoizm.
W kroczeniudrogą prawdy trzeba stale kształcić swoją wolę, która musi być wzbogacona w siłę
wewnętrzną, nad którą również należy pracować. Tu można nadmienić, że nie ma chyba człowieka,
który by sam sobie źle życzył, z czego wypływa wniosek, że w pewnych formach egoizmu tkwi również
już zarodek budowy dobra. Gdyby jednak ktoś z pobudek egoistycznych życzył swojemu bliźniemu
źle, to ku jego przestrodze ujawnimy tu jedno z praw natury, działających jak automat. Otóż zło i złość,
jako siły działania, mają własność odbijania się od ciała siderycznego osoby, na którą zostały
skierowane. Odbijając się przy tym ze wzmożoną siłą (wzmocnioną siłą sideryczną odbiorcy), wracają
do nadawcy. W ten sposób cialo sideryczne odbiorcy ochrania siebie od niepożądanych wpływów,
czyniąc to całkowicie instynktownie i automatycznie (bez udziału świadomości), powodując przy tym
zawsze spięcie tych samych sił u nadawcy. Chęć powodowania zła zawsze więc szkodzi tej osobie,
która je chce powodować.
Uogólniając powyższe, możemy też powiedzieć, ie to, co „rozsiewamy", nie powinno zakłócać
harmonii naszej wewnęttznej natury, a siejąc zło, sprawiamy spustoszenie przede wszystkim we
własnym wnętrzu. Odwrotnie – wytrwałe czynienie dobra zakiełkuje nawet w niesprzyjającym
otoczeniu, powodując zaniechanie sporów i waśni. W Jogasutrach Patandżalego (2,35.) powiedziano,
że „stałe nie krzywdzenie istot przeistacza się w dobrotliwość wzajemną tak dalece, ie nawet dziki
zwierz w zetknięciu z jogiem łagodnieje".
W drodze do poznania tajemnic ważną rolę odgrywa troska o własne ciało, ale jeszcze ważniejszą
rolę gra dbałość o higienę duszy, która jest warunkiem zdrowia fizycznego. „Czyż nasz charakter z
jego wadami i przymiotami nie jest pierwotnym źródłem szczęśliwego lub nieszcześliwego obrotu
spraw naszych? I czyż zatem nie jest rzeczą pierwszorzędnej wagi dążenie do doskonalenia się i
rozwijania w sobie zdolności panowania nad sobą? Czyż cierpienia moralne nie są zarówno, a może
nawet bardziej dotkliwe od cierpień Fizycznych naszego ciała i czy nie wywierają one niewątpliwego,
nieraz bardzo widocwego rozdźwięku w ciele fizycznym naszego organizmu? Przestrach, nagły i
niespodziewany przejaw gniewu, niepokój, zmartwienia i rozmaite przejściowe wzruszenia – to są
zazwyczaj punkty wyjściowe do powstania histerii, neurastenii i wszelkich zaburzeń nerwowych, które
w ogólności są właściwie spotęgowanymi wyrazami oddziaływania cierpienia duszy człowieka na jego
ciało. Strachowi zazwyczaj towarzyszy drżenie, przyspieszone bicie serca, nieraz nawet biegunka.
Nagły przestrach powoduje często chwilowe osłabienie władzy w kończynach (mówi się potocznie,
że „ręce opadają" albo „nogi podcięło") Smutek powoduje wydzielanie się łez, utratę łaknienia, brak
strawności i uczucie ogólnego niedomagania. Na skutek silnego niepokoju powstają skurcze żołądka,
bladość i wydłużenie się rysów twarzy, bezsenność itp.
Czyż objawy te nie są skróconymi symptomami neurastenii i histerii? Ale na tym nie koniec.
Zaburzenia czynności organów i ustroju mogą w nich wywołać stałe zmiany, które trudno już
wyrównać. A gdy na skutek tego sprawność funkcjonowania narządów wewnętrznych zostaje
upośledzona, wówczas uwaga chorego coraz bardziej jest zwrócona na cielesne niedomagania, dając
podstawę do chorobliwych autosugestii. I w ten sposób powstaje prawdziwe błędne koło, z którego
jest coraz trudniejsze wyjście. A więc zło staje się źródłem coraż nowego zła".
Odwrotnie, dobro rodzi stale nowe dobro. Dobre i szlachetne uczynki wpływają na pogodne
usposobienie – wpływają na zdrowie psychiczne, a tym samym na zdrowie fizyczne. Moralność i etyka
prowadzą do harmonii z prawami natury i dają również prawo do prawdziwej wiedzy. Jeżeli
wznoszenie moralne odbywa się stopniowo, to również stopniowo wzrasta zdolność do prawdziwej
wiedzy. Jeżeli jednak znajdzie się ktoś, który powie: „Dlaczego nie posiadam wiedzy obiecanej i
władzy obiecanej, chociaż obecnie jestem pod każdym względem bez zarzutu?" – ten musi pamiętać,
że wszystkie poprzednio popełnione złe czyny muszą być zmazane lub przynajmniej zneutralizowane.
Następnie powinien on zanalizować siłę napięcia swoich uczuć i ich stopień szlachetności. Im siła ta
będzie większa, tym czas osiągnięcia rezultatów będzie krótszy.
W pracy dla dobra ludzkości nie jest wymagane wybijanie się na czoło społeczeństwa, wystarczy
praca dla bliźnich – w miarę swoich możliwości. W pracy tej nie wolno się jednak zatrzymywać na
jednym poziomie lub działać w celach samolubnych, gdyż jest to również egoizm i pewne tchórzostwo
przed dalszym wypełnianiem obowiązków i przed dalszą walką. Dobrem nie jest samo osiągnięcie
pewnego poziomu, ale siła, którą się dąży do pozornie nieosiągalnej doskonałości. Odejść i nie
walczyć to najsilniejsza pokusa ludzi słabych, również marzących o szczęściu. To zagłuszanie głosu
sumienia. Tam, wewnątrz człowieka, pola marzeniami o pięknie ideałów działa równocześnie uczucie
egoizmu, podsycane przez niższe składniki duszy, które buntują się przed obowiązkiem walki w
ramach praw wszechświata.
Praca nad sobą samym prowadzi do poznania coraz więcej prawd ukrytych w płaszczyznach
naszego mikrokosmosu, a więc do poznania całej prawdy.
„Sam czyn nie oddali niewiedzy, gdyż czyn nie jest wrogi niewiedzy. Tylko wiedza mnie zwyciężyć
niewiedzę, jak blask słoneczny zwycięża zalewę ciemności".
Wiedzy nie zdobywa się od razu; osiaga się ją krok za krokiem – w miarę własnego postępu. A
postęp idzie zawsze w parze z pracą wewnętrzną. Jedynie sprawdzaniem tej pracy jest praca
zewnętrzna, bo tylko w stosunku do otoczenia jesteśmy w stanie stwierdzić wartości zaszłych zmian.
Że zdobywanie wiedzy nie jest rzeczą łatwą, przekonuje nas prosty przykład. Jeżeh miłość stwarza
cierpienia, a cierpienia mogą też wywołać nienawiść, to widać stąd, że cierpienie jest jak gdyby
ośrodkiem duszy, która w rozpaczy i tęsknocie za przeczuwalnym wyższym bytem miota się w
przeciwnościach.
Rozwój duszy jest więc również płynny i zachodzi w stałym ruchu przeciwieństw. Na ten rozwój nie
może więc istnieć jedna recepta. Muszą się one stale zmieniać. Stare muszą być zastąpione nowymi,
by znowu powrócić do dawnych, gdy już dały trwałe doświadczenie. W tej walce istotny udział biorą
uczucia, które są bodźcem do czynu, i energia, powodująca stały ruch. Brak uczucia to bezwład, to
pewien poziom bliski śmierci.
Nie ma celu nieosiągalnego -istnieje tylko brak siły moralnej dla osiągnięcia celu. Już sama chęć i
mocne, niezachwiane postanowienie wystarczają do utorowania drogi, którą wskaże ci intuicja,
pomagająca równocześnie w odróżnianiu dobra od zła.
Zakończenie
Kto chce zobaczyć, jakq jest dusza w organizmie, niech obserwuje, w jaki sposób organizm
korzysta ze swojej, zamieszkujĄcej w nim, duszy. Jeśli jest ona nie uporządkowana i chaotyczna, to
również organizm, w którym mieszka dusza, będzie nie uporządkowany i chootyczny. Leonardo da
Vinti
Nie ma chyba na świecie człowieka, który by nie pragnął szczęścia. Większość upatruje to
szczęście tu, na ziemi, i dla tego upragnionego szczęścia prawje i ponosi różne trudy. Niektórzy
pragną sławy lub pieniędzy, inni pragną władzy i pracują dla osiągnięcia tej władzy. Jeszcze inni chcą
pozostawić po sobie dobre imię, jak na paykład w Chinach, gdzie człowiek otrzymuje tytuł dopiero po
śmierci (co oczywiście jest i sprawiedliwe).
Są i tacy, którry swój cel widzą w odprawianiu pokuty, aby dostać się do nieba, oraz tacy, którzy w
ramach pokuty rozdają swój majątek, składając pieniądze na piękne cele, jak na przykład na budowę
świątyni, szpitali, pomników kultury itp., chcąc w ten sposób wykupić się i uzyskać prawo dostania się
do nieba. Myślą, że tego rodzaju hojność oczyści ich z grzechów, niepomni tego, ie wszystkim rządzi
prawo karmy-przyczyny i skutku.
Mądry człowiek wie jednak, że na szczęście składa się suma harmonii, znajdującej się w nas
samych, i że ta harmonia opiera się mniej na wartościach materialnych aniżeli na dobrach duchowych.
Bo gdyby było inaczej, to wszyscy bogaci byliby przeważnie szczęśliwi, a wszyscy ubodzy
nieszczęśliwi. Zresztą opatrzność mądra tak wszystko urządziła, że każde stwonenie może
skonsumować tylko pewną sumę dóbr i szczęścia i jeżeli któryś człowiek szuka szczęścia w samej
żądzy posiadania, to przeważnie czeka go rozczarowanie lub choroba.
Wzrost szczęścia jest podporządkowany prawom natury, które my powinniśmy starać się poznać.
Ażeby to jednak zrozumieć, musimy najpierw wiedzieć, jakie siły dziaiają w nas samych i od człowieka
do człowieka. Większość ludzi naszych czasów choruje na skutek przeciwieństw w ich życiu
rozumowym i duchowym ina skutek braku jasnego pojmowania. Jeżeli jednak baczniej spojrzymy na
ostatnie dziesięciolecia, to możemy już obecnie wyczuć tchnienie nadchodzącego nowego okresu.
Stary świat – ze swoim przerostem cywilizacji i ze swoimi twórcami błędnych poglądów na życie
ludzkości-jest wszędzie skazany na rozpad, bo cywilizacja rozwiajająca się bez oparcia na prawach
natury stala się obca naturze.
Triumf ludzkiego rozumu w badaniach przyrodniczych doprowadził do niebezpiecznych
„cudownych" osiągnięć w technice, fizyce i chemii, które w końcu wytwonyły nawet pojęcie
„nadczłowieka". Pamiętajmy, ie w dziejach ludzkości upadały różne narody i kultury, które nie zostały
zbudowane na prawach natury. Upadek kultury wielkich narodów starożytności polegał na tym, że nie
rozumiano związku pomiędzy kulturą a duszą ludzką, względnie związek ten lekceważono. Dzieło
ludzkie może być wielkie i dobre tylko wtedy, gdy jest ono kierowane pnez przemożne prawa natury,
bo wtedy znaduje się ono w służbie Boskiej Opatrzności, bez której każda nasza praca jest niecelowa.
Przez poznanie wyższych praw odnośnie celowości naszego istnienia, a w pierwszej linii odnośnie
obowiązków w stosunku do naszego otoczenia, będziemy czerpali siły do tworzenia nowego życia.
Jedynie nowe powiązanie naszego myślenia z naturą może nam wskazać drogę do prawdy, drogę bez
omyłek i zwątpienia. A droga ta prowadzi do nas samych, do naszej duszy, a tym samym również do
ludzkiego szczęścia. Na drodze tej musi się rozwijać również swobodna nauka oraz religia przepojona
miłością bliźniego, a wszystkie inne formy wiedzy powinny się połączyć w jedną twórczą całość. Tej
drogi nie zapewniły ludzkości dotychczas żadne systemy, żadna ideologia i żaden ustrój, które prędzej
czy później ugrzęzły w materializmie. Również nauka w ujęciu badaczy materialistycznych nie
prowadzi do szczęścia, a raczej do błędów, które stały się pnyczyną wielkiego zamieszania w rełigii,
sztuce i kulturze, w czym oczywiście biorą udział wsteczne siły, często ponadpaństwowe, które służąc
duchowi zła, starają się zniszczyć idealizm jednostki, plynący z jego wyższych pierwiastków, i utopić
go w niskich pożądaniach. Wierzymy jednak, że jesteśmy już na progu nowej epoki, w której życie
poszukuje nowych form. Oddzielenie człowieka od natury, czasu i przestrzeni oraz od wolności już
zostało przez wielu uznane za biąd...
Razem z p. Ruth Narady Anshen z wydawnictwa "World Perspectives" podzielamy zdanie, że:
"Obecne pokolenie odkrywa już, iż historia nie potwierdza optymizmu współczesnej cywilizacji i że
organizacja społeczaości ludzkich, utrwalenie sprawiedliwości, wolności i pokoju, są możliwe do
osiągnięcia nie tylko na drodze intelektualnych zdobyczy, ale w równej mierze przez osiągnięcia
duchowe i moralne... że człowiek staje się takim, jakie są jego myśli, i dlatego też myśli te należy
oczyszczać i przekształcać, by skupiły się one na prawdzie, tak jak teraz skupiają się na rzeczach..."
Bibliografia:
Saint Yves d'Alreydre, Misja Indii w Europie
Św. Augustyn, Wyznania
Gustav Le Bon, Psychologia rozwoju narodów
J.C. Chatterji, Filozofia ezoteryczna Indii
Mabel Collins, Światlo na ścieżce
Jogi Rama-Czaraka (Atkinson), Filozofia jagi i okultyzm wschodni
August Forel, Hipnotyzm
August Forel, Mózg i dusza
Camille Flamarion, La mort et son mystere
Ola Hanson, Jasnowidze i wróżbici
Maria Hornowska, Samowiedza i samowychowanie
J.A.S., Droga w Światy Nadzmyslowe, Radża joga nowoczesna
Maurycy Maeterlinck, Nieznany gość
Gustaw Meyrinck, U progów Zaświata
C.W. Leadbeater, Der sichtbare und der unsichtbare Mensch
Bernard Perez, Psychologia dziecka
Arkadiusz Piekara, Fizyka stwarza nową epokę
Karol Richet, Wiedza metapsychiczna
Bo Yin Ra, Księga Zaświata
Bo Yin Ra, Księga Boga Żywego
Bertrand Russel, Zagadnienia filozofii
Th. Ribot, Psychologia uwagi
Gustaw Stutzer, Tajemnice życia duchowego
Gustaw Stutzer, Tajemnice snu
Edward Schure, Wielcy Wtajemniczeni
Sedir, Kształcenie woli
Rudolf Steiner, Wie erlangt man Erkenntnisse der hoheren Welten
Józef Świtkowski, Człowiek niewidzialny
Władystaw Tatarkiewicz, O szczęściu
Julian Tuwim, Czary i czarty polskie oraz wypisy czarnoksięskie
Henryk Wołodkiewicz, Okultyzm
Swami Wiwekananda, Karma joga
Sedir, Siły mistyczne