147 Cross Caroline Niebezpieczny typ

background image












CAROLINE CROSS

Niebezpieczny typ










background image

ROZDZIAŁ PIERWSZY


Niebezpieczny typ. Określenie to przyszło na myśl Gloryanne

Rossiter, gdy tylko zobaczyła mężczyznę stojącego w cieniu
stajni.

Półmrok krył rysy twarzy, a mimo to czuła ciężar jego

spojrzenia. Zerkając przez zakurzoną szybę dżipa, miała
pewność, iż on również ją obserwuje.

Zaczynało świtać. Wschodzące słońce słało pomarańczowo-

złote promienie nad rzeką. W ciszy rozległ się tęskny śpiew
ptaka, powietrze pachniało szałwią.

Gloryanne nie mogła oderwać wzroku od mężczyzny.

Przeklinała własną głupotę. Była zmęczona, gdyż długa jazda
okazała się wyczerpująca, jednak poza znużeniem odczuwała
także niepokój. Oto znalazła się w miejscu, gdzie chciała zacząć
nowe życie i nagle poczuła pewność, że mężczyzna nie zgotuje
jej ciepłego przyjęcia.

Mam prawo tu być, przypomniała sobie. Tym razem sytuacja

była inna niż w przypadku Jacka Waylana, jej pracodawcy i
byłego narzeczonego. Nie musiała dowodzić swojej wartości.
Weszła w posiadanie części rancza i żadna siła nie mogła jej
tego odebrać.

Ta myśl ją pocieszyła. Wysiadła z dżipa, zatrzasnęła

drzwiczki i ruszyła w stronę stajni.

- Dzień dobry! - zawołała. - Jestem Gloryanne Rossiter,

kuzynka Melanie.

Przez chwilę panowała cisza, a potem rozległ się głos, ponury

jak bezksiężycowa noc.

- Logan Bradshaw.
Podszedł bliżej i ukłonił się. Stanął w rozkroku, krzyżując na

piersiach szczupłe umięśnione ręce. Błękitny kolor starej
dżinsowej kurtki podkreślał jego ciemne lśniące włosy,
niebieskie oczy i wyraziste rysy twarzy.

1

RS

background image

Niebezpieczny typ, pomyślała raz jeszcze Glory, wstrząśnięta

jego urodą. Opamiętaj się, nakazała sobie. Jack też był
przystojny, i oto do czego ją doprowadził: w wieku dwudziestu
sześciu lat została bezrobotna i bezdomna.

- Zdawało mi się, że w trakcie rozmowy telefonicznej

wyjaśniłem pani, iż nie jest to najlepszy czas na wizytę. - Logan
Bradshaw z przesadną uprzejmością przerwał jej rozmyślania.

Gloryanne zesztywniała.
- Tak, rzeczywiście. - Choć wolała jego szczerość od sieci

kłamstw, wśród których musiała żyć przez ostatnich sześć
miesięcy, taka wrogość raniła.

- Jak już mówiłam, to nie jest wizyta i nie potrzebuję pańskiej

akceptacji ani pozwolenia na pobyt. Prawnik zajmujący się
majątkiem mojej kuzynki zapewnił mnie, że Melanie miała
prawo zostawić mi część rancza, którą otrzymała po waszym
rozwodzie. Tak więc mogę tu zamieszkać.

Choć słowa były gniewne, Glory mówiła łagodnym tonem.

Ostatecznie, w pewnym sensie, zamierzała żyć z tym
mężczyzną.

- Tak - przyznał. Wyraz jego twarzy nie zmienił się, ale oczy

pociemniały. - To jest zgodne z prawem.

Cichy głos zmylił Gloryanne i przez chwilę uważała, że

sprawa została załatwiona. Później, uniósłszy głowę, zobaczyła
mięsień drgający na twarzy mężczyzny i burzę emocji w
ciemnych oczach. To nie koniec, pomyliła się.

- Tyle tylko, że nie chcę, aby pani została, pani Rossiter -

oświadczył zdecydowanym tonem.

- Mówiłem to pani. Tu mieszkają ludzie o konserwatywnych

poglądach, a ja nie mam gosposi, za to wychowuję dwóch
chłopców. Nie może pani tak po prostu z nami zamieszkać. -
Jego głos zdradzał narastające zniecierpliwienie. Nerwowo
przesunął dłonią po gęstych włosach.

Glory nawet nie drgnęła. Mając nadzieję, że czyni to z

całkowitym spokojem, odwzajemniła spojrzenie, lecz w środku

2

RS

background image

cała dygotała. Nie chciała zmieniać życia Logana Bradshawa,
pragnęła jedynie znaleźć dom dla siebie. Uniosła lekko
podbródek.

- Przykro mi, że mój przyjazd sprawił panu kłopot, ale jestem

właścicielką tego miejsca, a przynajmniej jego trzeciej części.
Jakoś trudno mi uwierzyć, aby pańscy sąsiedzi potępili pana za
to, iż zamieszkała tu krewna pańskiego syna.

Melanie zginęła w wypadku samochodowym, nieoczekiwanie

zostawiając Glory w spadku część rancza. Fakt, że niemal obca
kobieta dała jej taki skarb, był zarazem niewiarygodny i
cudowny.

Od dawna marzyła o miejscu, które mogłaby nazwać domem.

Teraz je miała i postanowiła, że nie odwróci się i nie odejdzie,
nawet ze względu na jawną wrogość Logana Bradshawa.

Obrzuciła spojrzeniem dużą, cokolwiek zniszczoną stodołę,

wewnętrzny dziedziniec i około tuzina zgrabnych, dobrze
odżywionych koni. Zwróciła swe jasno-brązowe oczy w stronę
mężczyzny.

- A co z pomocnikami? Z pewnością jeden z nich tu mieszka i

może pełnić rolę przyzwoitki.

- Prawnik Melanie musiał pani powiedzieć, że sady są oddane

w dzierżawę. A jeśli chodzi o resztę... Nie powinno to pani
obchodzić, ale Seth, mój brygadzista, złamał nogę i na razie
mieszka z siostrą. Poza tym, kiedy pani rozejrzy się lepiej,
zrozumie swą pomyłkę.

- Wskazał pobliskie wzgórza. - Jesteśmy w samym środku

Kolumbii, czyli nigdzie. Seattle oddalone jest o trzysta
kilometrów - wskazał północny zachód

- a Spokane leży w tej samej odległości w tamtym kierunku. -

Machnął ręką w stronę północnego wschodu. - Oczywiście Nile
- i w głosie, i na twarzy mężczyzny odzwierciedlała się kpina -
leży tylko o dwadzieścia kilometrów na północ, ale szczerze
wątpię, czy przypomina miasta, do jakich pani przywykła. Na
wypadek gdyby pani się akurat zamyśliła, przejeżdżając przez

3

RS

background image

nie, powiem, że jest tam kawiarnia, stacja benzynowa i sklep
wielobranżowy. Do diabła, większość ludzi, którzy się tu rodzą,
wyjeżdża, a ja wiem z doświadczenia, że kobiety z rodziny
Rossiter

- obrzucił ją spojrzeniem takim, jakby miała na sobie

krynolinę i szklane pantofelki, a nie jasnożółtą, bawełnianą
koszulkę i dżinsy - wychowane w mieście i przyzwyczajone do
szampana i kawioru, mogą wytrzymać tu tak długo, jak śnieg w
czerwcu.

Patrzyła na niego zastanawiając się, czy wie, że zdradził wiele

przyczyn rozpadu swego małżeństwa. Dopiero po chwili
dostrzegła ironię sytuacji.

Stłumiła rozbawienie, choć śmieszył ją fakt, że Logan

Bradshaw pogardza nią, uważając za bogatą, podczas gdy Jack
porzucił ją, dowiedziawszy się o jej ubóstwie. Większość
oszczędności poświęciła na wykupienie się z kontraktu z firmą
Waylan Arabians. Z wartościowych rzeczy zostały jej tylko dwa
konie, znajdujące się w tej chwili w przyczepie dżipa.

Chciała' spojrzeć temu przystojnemu mężczyźnie w oczy i

wyznać, że jest bogata jak Krezus. Sądząc po wyrazie jego
twarzy, takie oświadczenie umocniłoby jego antypatie i
zagwarantowało trzymanie dystansu. A to, jak wmawiała sobie
Glory, odpowiadałoby jej w pełni.

Z drugiej strony, nie chciała kłamać. Ostatecznie ona i Logan

Bradshaw byli partnerami, a zawsze wysoko ceniła szczerość.

- Nie wydaje mi się, żeby to była pańska sprawa - powiedziała

- ale to rodzina Melanie jest bogata, nie moja. Jeśli chodzi o
Nile... - Wzruszyła ramionami. - Żyłam w różnych miejscach.
Lubię małe miasteczka.

Jego spojrzenie stało się wrogie.
- A ja lubię prywatność.
- W takim razie będziemy żyć w zgodzie - oświadczyła.
Tym razem popatrzył na nią z namysłem.
- Pani Rossiter, jeśli chodzi o pieniądze...

4

RS

background image

- Nie - oświadczyła.
- Dawno nauczyłam się polegać na sobie. Niezależnie od tego,

co pan sobie myśli, nie boję się pracy. - Odwróciła się
gwałtownie i ruszyła w stronę samochodu, zastanawiając się,
dlaczego mężczyźni zawsze sprowadzają wszystko do
pieniędzy.

- Chętnie wyprowadziłabym konie, gdyby powiedział mi pan,

gdzie mogę je trzymać. Mają za sobą długą podróż.

Zaklął pod nosem.
- Pani mnie nie słucha. - Bez trudu dogonił ją, chwycił za

ramię i odwrócił twarzą do siebie.

- Mówię, że...
Przerwał i przez chwilę patrzyli na siebie z autentycznym

zdumieniem. Nagle pojawiło się napięcie seksualne, palące i
gwałtowne. Było tak intensywne, że przez krótką chwilę Glory
wyobrażała sobie czarne, atłasowe prześcieradła, rozpaloną
namiętnością skórę i niewiarygodnie zmysłowy akt, czyli coś,
czego do tej pory nie przeżyła. Patrzyła na Logana szeroko
otwartymi oczami, zaszokowana swą niezwykłą reakcją na jego
dotyk. Pożądanie niemal pozbawiło ją tchu.

Dopiero nieoczekiwany dźwięk klaksonu przełamał zaklęcie.

Tłumiąc westchnienie, Glory cofnęła się i w tej samej chwili
Logan zdjął rękę z jej ramienia.

- Wygląda na to, że ktoś pana wzywa - powiedziała drżącym

głosem, nadal tonąc spojrzeniem w jego błękitnych oczach.

- Prawdę mówiąc - zerknął na zegarek - muszę odwieźć

chłopców do szkolnego autobusu.

Tylko lekkie zaczerwienienie policzków zdradzało, że jego

opanowanie jest pozorne.

- Nie będę pana zatrzymywać - powiedziała szybko,

przerażona widokiem swych drżących rąk. Schowała je za
siebie.

- Proszę mi tylko powiedzieć, gdzie mogę umieścić zwierzęta.
Uniósł głowę i w jego oczach pojawił się gniewny błysk.

5

RS

background image

- Nie poddajesz się łatwo, prawda?
- Nie - rzuciła lekko, starając się opanować wewnętrzne

drżenie.

Jego oczy pociemniały. Wskazał stajnię.
- Na końcu jest kilka wolnych przegród.
- Dziękuję.
- Nie myśl, że wygrałaś, księżniczko - ostrzegł ją cicho.
- Wrócę.
- Będę czekać.
Kątem oka dostrzegła, że zamarł w bezruchu, ale trzeci

klakson przywołał go do rzeczywistości. Odwrócił się na pięcie
i odszedł.

Logan w rekordowym tempie dotarł do ciemnoniebieskiej

półciężarówki, czekającej przed domem.

Otworzył drzwiczki od strony pasażera i wsunął się na fotel.

Obok drzemał jego sześcioletni syn, Christopher. Za kierownicą
siedział siostrzeniec Logana, Josh.

- No to ruszamy - zakomenderował Logan. Czternastolatek

natychmiast wrzucił bieg. Patrząc przez okno, Logan westchnął
głęboko.

Niech piekło pochłonie Gloryanne Rossiter! Nie chciał jej tu i

miał nadzieję, że gdy spotkają się twarzą w twarz, zrozumie to,
nagnie się do jego życzeń i wyjedzie. A ona zdawała się w ogóle
go nie słuchać! Na myśl o tym aż skręcał się ze złości.

Prawo było po jej stronie. Gdyby Logan chciał pozwać ją do

sądu, wiązałoby się to z dużymi kosztami i byłoby z góry
skazane na niepowodzenie. Przez tydzień próbował ją
zniechęcić i teraz nie mógł wymyślić nic poza morderstwem.
Jego wrogie powitanie nie zrobiło na niej wrażenia. Cholerna
baba!

Christopher poruszył się i przysunął bliżej.
- Cześć, tato - mruknął zaspanym głosem.
- Dzień dobry, mały - odpowiedział, zerkając na syna.

6

RS

background image

Chciał przemyśleć spotkanie z Gloryanne. Przedtem miał

ochotę ją udusić. Teraz zrozumiał, że nie była taka, jak się
spodziewał.

Po pierwsze, okazała się młodsza, drobniejsza i wcale nie taka

twarda, jak sądził. Kiedy rozmawiali przez telefon, jej głos
brzmiał energicznie i rzeczowo. Logan wyobraził sobie wysoką,
kanciastą, czterdziestoletnią kobietę. Tymczasem Glory nie była
wysoka, miała dwadzieścia pięć lat i tylko w jej postawie
ujawniała się pewna siła.

Nie wyglądała też na twardą. Miała duże ciemne oczy, mały

prosty nos i gęste włosy koloru miodu, związane w koński ogon.
Przypominała mu łanię. Nie była piękna, a mimo to... Pamiętał
chwilę, gdy jej dotknął.

Zdenerwował się. Może Glory podoba się niektórym

mężczyznom, podsumował, ale nie jemu. Pomijając fakt, że
pchała się tam, gdzie jej nie chciano, było w niej coś
irytującego. Może to jej postawa. Od chwili gdy spojrzeli sobie
w oczy, Logan czuł się wytrącony z równowagi i to wrażenie
wcale mu się nie podobało.

Poza tym był jeszcze Josh.
Zdenerwowanie Logana powróciło, gdy w końcu przyznał, że

jego wrogość do Gloryanne była wywołana lękiem przed
reakcją siostrzeńca na obecność kobiety. Matka porzuciła Josha,
kiedy był niemowlakiem i chłopiec przywiązał się do Melanie,
choć ona nie zwracała na niego uwagi. Rozwód miał
katastrofalne skutki. Kolejne odrzucenie zraniło Josha i zanim
Logan zorientował się, było już za późno. Chłopiec utwierdził
się w nieufności do kobiet. Dopiero niedawno zaczęła ona
zanikać. Logan bał się, że Gloryanne, spokrewniona z Melanie,
otworzy stare rany.

Poruszył się na fotelu. Szeleszczący dźwięk, który dobiegł z

kieszeni, przypomniał mu, że musi porozmawiać z Joshem nie
tylko o pani Rossiter, lecz także o innej sprawie, choć wolałby
tego uniknąć.

7

RS

background image

- Zeszłej nocy alarm w stodole został wyłączony, jak mi się

wydaje - powiedział uznając, że lepiej mieć to za sobą.

Tak jak oczekiwał, Josh drgnął i rzucił mu ostrożne

spojrzenie.

- Naprawdę? - zapytał z udawaną nonszalancją.
- Na pewno go włączyłeś? Wiesz, starzejesz się.
- Josh, trzydziesty trzeci rok życia to nie jest zgrzybiała

starość - rzucił sucho. - Ktoś musiał wyłączyć alarm chyba
wtedy, kiedy poszedł po to.

- Wyciągnął z kieszeni pogniecioną paczkę papierosów i garść

niedopałków, które znalazł za pojemnikiem ze zbożem. Joshua
obserwował go kątem oka, ale milczał. - Pewnie zapomniałeś
włączyć alarm, kiedy wychodziłeś - dorzucił cicho.

Nastolatek zaczerwienił się i wzruszył ramionami.
- Przepraszam.
- Przepraszam?! Cholera, Josh, znasz zasady. Po pierwsze,

papierosy są poza wszelką dyskusją, ale żeby jeszcze palić w
stodole? Stodoły płoną szybko i są nie do uratowania. To
najgorszy koszmar hodowcy koni! - Mimo woli zadrżał.

- Do diabła, jeśli chcesz eksperymentować z papierosami, nie

mogę cię powstrzymać, ale miej tyle rozsądku, aby palić gdzie
indziej.

- Powiedziałem: przepraszam!
- Na litość boską, myśl trochę! - krzyknął Logan. Próbując

opanować gniew, wziął głęboki oddech i opadł na fotel.
Wreszcie zapytał: - Dlaczego, Josh?

Josh rzucił wujowi spojrzenie z ukosa, na jego opalone

policzki wypłynął rumieniec.

- Jest taka dziewczyna, Jennifer Sykes - wykrztusił po

dłuższym milczeniu. - To chyba najpiękniejsza dziewczyna, jaką
kiedykolwiek widziałem.

Wspaniale, pomyślał Logan, czując mieszaninę ulgi i

rozpaczy, przeklinając przyjazd Gloryanne. Po raz pierwszy
Joshua przyznał się do zainteresowania przeciwną płcią.

8

RS

background image

- I co?
- Widujemy się w szkole i ona uśmiecha się do mnie. -

Westchnął głęboko. - Chcę ją zaprosić na zabawę dożynkową,
ale boję się, że nie pójdzie ze mną.

- Dlaczego?
- Bo ona jest w drugiej klasie, a ja w pierwszej. -A więc

pomyślałeś, że zaczniesz palić i dzięki temu

będziesz wyglądać na starszego?
- Tak. - Nie pamiętając o swym zakłopotaniu, Josh obrócił się

do wuja. - Wielu starszych chłopaków pali. Pomyślałem, że
może, jeśli ona zobaczy mnie... - Spojrzał na Logana i
zawstydził się. - Głupi pomysł, prawda?

- Tak. Czy ona jest z tych flirtujących z chłopakami?
Joshua zdecydowanie potrząsnął głową.
- Nie. Jest bardzo miła i towarzyska, ale nie podrywa facetów.
- W takim razie jak myślisz, dlaczego uśmiecha się do ciebie?
Chłopiec się zmieszał. Nie myślał o uczuciach dziewczyny.

Wreszcie na jego ustach zaigrał słaby uśmiech.

- Może to znaczy, że mnie lubi.
- Wiesz, nie jesteś odpychający - stwierdził Logan.

Christopher odziedziczył wygląd po matce: miał jasne włosy i
brązowe oczy. Josh przypominał Logana. Obaj byli wysocy,
ciemnowłosi i niebieskoocy.

Josh uśmiechnął się szerzej.
- Tak, to możliwe - stwierdził. Potem uśmiech zniknął.

Chłopiec obrócił się do wuja i zawołał z przejęciem: - Naprawdę
przepraszam za te papierosy. Obiecuję, że to się nie powtórzy.

- W porządku, Josh.
- Mówię szczerze. Wiem, jak ciężko pracowałeś przez

ostatnie miesiące. Zbliża się termin zapłacenia ostatniej raty i
nigdy nie wybaczyłbym sobie, gdybym to zmarnował...

- Josh - cicho przerwał mu Logan - już dobrze. Poza tym jest

jeszcze coś, co musimy omówić. - Odchrząknął.

- Mówiłem ci, że dzwoniła kuzynka Melanie, pamiętasz?

9

RS

background image

Tak jak przypuszczał, imię byłej żony wywarło wrażenie na

chłopcu. Zamarł w bezruchu.

- Tak? - zapytał czujnie. - Co z nią?
- Nazywa się Gloryanne Rossiter i jest tutaj.
- Tutaj? Nie rozumiem. - Josh zahamował przy wjeździe na

szosę, gdzie był przystanek szkolnego autobusu.

- Przyjechała dziś rano i zostanie tu jakiś czas. Twarz Josha,

tak ożywiona, kiedy opowiadał o Jennifer, teraz wyglądała jak

ścięta mrozem.

- Jak długo?
- Nie wiem - odpowiedział szczerze Logan.
- Nie możesz jej nakłonić do wyjazdu?
- Wyjaśniłem ci wcześniej, że jest właścicielką części rancza -

powiedział, skrywając własne niezadowolenie. Pochylił się i
uścisną] ramię chłopca.

- Wiem, że to ci się nie podoba, ale wszystko będzie dobrze...

Joshua odtrącił jego rękę.

- Tak, na pewno - mruknął, otworzył drzwi i wysiadł z

samochodu. Na drodze pojawił się autobus.

- Josh...
- Lepiej niech trzyma się z daleka ode mnie i Chrisa - zawołał

gwałtownie, chwytając plecak swój i brata.

- Obudź się, śpiochu - powiedział cicho Logan do syna.
- Czas wstawać.
Mały otworzył oczy, ziewnął i przeciągnął się.
- Pamiętałeś o moim drugim śniadaniu? - spytał zaspanym

głosem, nie zauważając wyrazu napięcia na twarzy ojca.

Logan skinął głową.
-Tak. Spakowałem je wieczorem.
- To dobrze. - Pierwszoklasista wysiadł i powoli ruszył za

Joshem do żółtego autobusu. Zatrzymał się w drzwiach i
pomachał ręką Loganowi.

- Do widzenia, tato. - Uśmiechnął się. - Kocham cię.

10

RS

background image

Zniknął we wnętrzu autobusu. Serce Logana ścisnęło się, gdy

zobaczył kontrast między synem i siostrzeńcem. Młodszy
chłopiec był radosny i ufny; starszy zaś rozdrażniony i oschły.

Usiadł za kierownicą. Gloryanne Rossiter powinna uważać,

pomyślał gniewnie. Bez względu na prawo, jeśli zrobi
cokolwiek, co może skrzywdzić któregoś z moich chłopców,
wykopię ją z Columbia Creek na tyle energicznie, że spadnie na
ziemię dopiero w Montanie.

Zatrzasnął drzwiczki i odjechał z piskiem opon.





















11

RS

background image

ROZDZIAŁ DRUGI


Glory z wahaniem zatrzymała się na ganku.
Dom był zwyczajny: piętrowy, ze stromym dachem, gankiem

od frontu i z tyłu, i dużym wolno stojącym garażem. Jedyną
rzeczą, która mogła go wyróżniać, był wspaniały widok na
rzekę.

Chyba żeby, jak pomyślała Glory, wziąć pod uwagę panujący

tu bałagan.

Ranek spędziła w stajni i teraz porównywała idealny

porządek, który tam zastała, z chaosem na ganku. Kiedyś został
tak urządzony, aby pełnić funkcję pralni. Takie przypuszczenie
nasuwały zwały ubrań, ale Glory nie dostrzegła nigdzie pralki
ani suszarki. Prawdopodobnie znajdowały się pod stertą
poniewierających się wszędzie rzeczy.

Zerknęła do środka przez siatkowe drzwi i doszła do wniosku,

że kuchnia jest w jeszcze gorszym stanie. Garnki i patelnie
piętrzyły się w zlewie, brudne talerze stały na każdej poziomej
powierzchni. Stół nosił ślady obiadu z poprzedniego dnia.
Wszędzie stały pootwierane pudełka z płatkami śniadaniowymi,
a w kałuży rozlanego mleka leżał komiks. Na piecu znajdowała
się klatka z białymi szczurami, a na uchwycie lodówki wisiała
pompka do roweru.

W sumie kuchnia wyglądała gorzej niż zdjęcia Bagdadu po

operacji „Pustynna Burza".

Zdawało się, że Logan nie zwraca na to uwagi.
Siedział przy stole i, marszcząc brwi, robił notatki ołówkiem

w czymś, co przypominało księgę rachunków.

Glory uniosła dłoń, żeby zapukać i zawahała się. Nie chciała

go przestraszyć.

- Dzień dobry! - zawołała cicho.
Nie zareagował. Zastanawiał się właśnie, jak spłacić

dwadzieścia pięć tysięcy dolarów pożyczki pod zastaw rancza.

12

RS

background image

Po chwili uniósł głowę i gdy zobaczył, kto mu przerwał, na jego
twarzy odmalowała się irytacja.

Zupełnie jakby nie miał innych problemów.
Po odwiezieniu chłopców wybrał się do Moses Lake, gdzie

miał obejrzeć kilka koni. Zajęło mu to cały ranek. Teraz
dochodziła jedenasta, a on przepracował już pięć godzin i
musiał jeszcze sporo zrobić przed zapadnięciem nocy. Poza
normalnymi obowiązkami: nakarmieniem, obrządzeniem i
trenowaniem dwudziestu kilku koni, powinien wysprzątać
stryszek i zrobić miejsce na zapas siana, które miało być
dostarczone następnego dnia. No i jeszcze przenieść
spryskiwacze na wschodnie pastwisko. Choć kończył się
wrzesień, ciągle utrzymywała się wysoka temperatura. Tego
dnia ochłodziło się nieco, ale Logan nie chciał ryzykować.
Potrzebował słomy na obrok. Siano było zbyt drogie, aby
używać go jako paszy przez cały rok.

Myślał o tym, co musi zrobić i z rozrzewnieniem wspominał

swego pomocnika. Zastanawiał się, dlaczego nie może mieć
choć pół godziny spokoju i dlaczego akurat ona musiała się
teraz zjawić. Rzucił jej przeciągłe spojrzenie.

- Czego chcesz?
- Mogę wejść? - zapytała spokojnie.
Z trzaskiem zamknął książkę. Wiedział, że jeśli Gloryanne

zostanie dłużej, będzie musiał zapoznać ją z sytuacją finansową
rancza i ta myśl wcale nie przyniosła mu pociechy. Wzruszył
ramionami.

Otworzyła siatkowe drzwi i weszła do pomieszczenia.
- Był do ciebie telefon. Tu nikt nie podnosił słuchawki, więc

odebrałam w stajni. Dzwonił mężczyzna o nazwisku Jeb Wright.
Powiedział, że nie może przywieźć siana jutro, ale razem z
synem przyjadą w następny wtorek. - Zrobiła krok w stronę
stołu i zatrzymała się czując, iż nadepnęła na coś lepkiego.

Przynajmniej nie muszę się martwić sprzątaniem stryszku,

pomyślał Logan, obserwując ze skrywanym rozbawieniem, jak

13

RS

background image

Gloryanne robi kolejny krok i znów przykleja się do podłogi.
Widział panujący bałagan, ale nie miał ochoty przepraszać jej za
to. Teraz całą energię przeznaczał na zebranie sumy ostatniej
raty. Gdyby mu się to nie udało, nie miałby rancza, nie mówiąc
już o kuchni, z czystą czy brudną podłogą.

Przypomniał sobie dumne stwierdzenie Gloryanne: „Nie boję

się pracy". No dobrze, ale tego chyba sobie nie wyobrażała.
Przydałoby się jej partnerskie traktowanie; a skoro ja wykonuję
wszystkie ciężkie prace, ona mogłaby zająć się domem.

Ta myśl oszołomiła go. Oczywiście! Było to takie proste, że

zastanawiał się, dlaczego nie pomyślał o tym wcześniej.
Najlepsza metoda, żeby nakłonić Glory do wyjazdu, to uczynić
ją za coś odpowiedzialną.

Wiedział z doświadczenia, że kobiety niezbyt lubią

odpowiedzialność. Prawie nie pamiętał matki, zmarła, gdy miał
cztery lata, ale dwie najważniejsze w jego życiu kobiety wiele
go nauczyły. Starsza siostra, Annie, powierzyła mu beztrosko
swego synka-niemowlaka, zaś Melanie zniszczyła jego życie.

Poznali się w Seattle dzięki wspólnemu znajomemu i po kilku

tygodniach wzięli ślub. Gdy minęła fascynacja seksualna, stało
się oczywiste, że popełnili błąd. Melanie nie cierpiała
odizolowanego od świata Columbia Creek, pracy na ranczo i
poświęcenia, z jakim Logan wychowywał Josha. Nie chciała
nawet spróbować takiego życia. Jedyną korzyścią z ich
małżeństwa był Christopher, urodzony w czterdzieści tygodni
po ślubie. W czterdziestym drugim tygodniu dopełnili
formalności rozwodowych.

Zmrużył oczy, przyglądając się Gloryanne. Wyglądem raczej

nie przypominała herod-baby i przez chwilę zawstydził się
swoich planów. Później jednak przypomniał sobie wyraz twarzy
Josha i wyrzuty sumienia zniknęły. Musiał zrobić wszystko, co
uznawał za konieczne.

- Chcesz kawy? - zapytał.

14

RS

background image

Glory rzuciła mu zaskoczone spojrzenie, a potem odwróciła

wzrok, zawstydzona swą reakcją. Ostatecznie mężczyzna
próbował być uprzejmy.

- Proszę.
- Śmietanka czy cukier?
- Wolę czarną.
Podał jej naczynie. Objęła kubek obiema dłońmi, wypiła łyk i

drgnęła. Kawa była nadzwyczaj mocna. Zastanawiając się, czy
nie uszkadza w ten sposób swoich organów wewnętrznych,
przełknęła drugi łyk i rozejrzała się po pomieszczeniu. Gdyby je
wysprzątać, mogłoby stać się całkiem ładne. Ściany
pomalowano na jasnoniebieski kolor, blaty szafek były białe, w
kącie znajdował się duży podwójny zlew. Nie brakowało
nowoczesnych urządzeń, a w dodatku było tu mnóstwo okien.
Koloru linoleum nie udało się Glory odgadnąć.

Logan nalał sobie kawy i usiadł.
- Możesz zamieszkać w apartamencie nad garażem -

oświadczył. - Kiedyś było to mieszkanie gosposi.

- Dzięki.
Zastanawiała się, co spowodowało w nim taką zmianę.

Przecież dał jej do zrozumienia, że nie chce jej tutaj.

- Nie ma tam kuchni, będziesz więc musiała jeść z nami.
Teraz zrozumiała. Wpatrzyła się w podłogę, przeklinając pod

nosem swoje, często nie na miejscu, poczucie humoru.
Próbowała zgadnąć, co dopadnie ją najpierw: czerwonka czy jad
kiełbasiany?

Wskazał ręką krzesło stojące naprzeciwko.
- Usiądź.
Był to raczej rozkaz niż propozycja, ale posłuchała, ciekawa,

co ma do powiedzenia. Zajęła miejsce na brzeżku krzesła.

- Jeśli chcesz tu zostać - zaczął, obracając w rękach kubek
- będziesz musiała pracować.
No oczywiście. Od trzynastego roku życia zawsze miała jakąś

pracę i nawet przez myśl jej nie przeszło, że przyjazd na ranczo

15

RS

background image

zmieni ten stan rzeczy. Liczyła na pracę w stajni, ale
zastanawiała się, czy nie obrazi Logana, proponując mu pomoc
w domu. Miło byłoby dbać o prawdziwy dom, pomyślała, nawet
jeśli ten dom znajduje się na czarnej liście wydziału zdrowia.

- W tej chwili nie mam brygadzisty, wiec zajmuję się ranczem

i zbiorami.

Stłumiła westchnienie. Na pewno potrzebował jej w stajni.
- Z radością ci pomogę - stwierdziła szczerze.
- Myślę, że docenisz moje doświadczenie. W zeszłym roku

pracowałam dla Waylan Arabians, przy trenowaniu i pokazach
koni, a przedtem...

- Nie mówię o paradowaniu na rasowym koniu
- przerwał jej zimno. - Oswajam i trenuję konie, to prawda,

ale pod siodło i do pracy, a nie do cyrku. Przygotowuję miłe,
spokojne konie do jazdy dla zwykłych śmiertelników, a nie
urodziwe, rasowe rumaki dla bogatych panienek.

Jego spojrzenie i ton raniły. Gloryanne musiała użyć całej siły

woli, żeby nie zacząć bronić arabów, które tak bardzo kochała i
nie sprostować jego krzywdzącej opinii ojej umiejętnościach.
Ostatecznie w swej ocenie kierował się wyłącznie antypatią.
Powstrzymała się wiedząc, że na szacunek trzeba zapracować;
rozgłaszanie informacji o swojej wartości rzadko przynosi
rezultaty.

- A wiec przy czym chcesz mnie zatrudnić? - zapytała

obojętnie.

Machnął ręką, wskazując pomieszczenie.
- Może nie zauważyłaś, ale od kiedy odeszła gosposia, rzeczy

trochę wymknęły się spod kontroli.

Trochę wymknęły się spod kontroli? Równie dobrze można

byłoby stwierdzić, że Krzywa Wieża w Pizie jest tylko odrobinę
odchylona od pionu. Glory zrozumiała, że musi być czujna.
Przyjrzała się twarzy Logana i w jego niebieskich oczach
zobaczyła nie tylko niechęć, ale także coś, co przypominało
wyczekiwanie.

16

RS

background image

- Pomyślałem, że może nie miałabyś nic przeciwko małym

porządkom - ciągnął. Spodziewał się, że Glory zaprotestuje.
Mało tego: spodziewał się, że dziewczyna się obrazi.

Na końcu języka miała pytanie o powód, lecz przypomnienie

ich wcześniejszej rozmowy dostarczyło odpowiedzi. Dziś rano
prawie wyznał jej, iż uważają za równie przydatną jak wymię u
knura. Niczego nie musisz dowodzić, powtórzyła sobie. Teraz
jest inaczej niż z Jackiem. Masz takie samo prawo do życia tu
jak i on.

W głębi serca wiedziała jednak, że to nieprawda.
Logan Bradshaw zapracował na swoje prawo, ona dostała je

w prezencie. Niezależnie od wszystkiego, czy powinien ją
osądzać?

- A więc? - ponaglił ją.
- Mam wrażenie, że to niezły pomysł - powiedziała z

naciskiem. - Ale jest jedna rzecz...

- Tak też myślałem - przyznał zgodnie.
- Czy mogłabym również gotować?
- Z satysfakcją obserwowała zmianę wyrazu jego twarzy.
- Umiesz gotować? - zapytał w końcu.
- Tak. Ale... - znów zawahała się, z rozbawieniem patrząc na

rozjaśniającą się nieco twarz Logana.

- Ale co?
- Ale chcę też zajmować się swoimi końmi. Chętnie pomogę

ci także przy twoich.

- Poza gotowaniem i sprzątaniem? - upewnił się.
- Tak.
- Pani Rossiter - zaczął, starannie dobierając słowa - czy ma

pani pojęcie, ile czasu wymaga samo prowadzenie domu?

Przez chwilę miała wrażenie, że w jego błękitnych oczach

mignęło zatroskanie.

- Chyba nie. - Celowo rozejrzała się wolno po pokoju i

spojrzała na mężczyznę.

- Ale jak widać, ty też nie masz o tym pojęcia.

17

RS

background image

To zakończyło dyskusję. Logan zacisnął szczęki, wstał

gwałtownie, zabrał księgę rachunków i zniknął w przyległym
pokoju. Glory uznała, że to albo jego biuro, albo sypialnia.
Kiedy wrócił, podał jej klucz.

- To do mieszkania nad garażem - wyjaśnił.
- W takim razie zawarliśmy umowę? Podszedł do drzwi i

włożył zniszczony kapelusz.

- Księżniczko - rzucił, przeciągając sylaby - za nic nie

chciałbym stracić następnych kilku dni. A teraz, jeśli pani
pozwoli, muszę zająć się pracą. Mięso jest w zamrażarce. Lubię
jeść obiad o osiemnastej. - Wyszedł, zatrzaskując za sobą drzwi.
Glory popatrzyła za nim.

- Kilku dni? - powtórzyła cicho, potrząsając głową.
- Nigdy w życiu, Bradshaw. Zostanę tu dłużej.
Wstała, wylała resztkę kawy do zlewu i rozejrzała się myśląc,

od czego ma zacząć.

Ptaki świergotały na stryszku, popołudniowe słońce wpadało

przez wysokie okna stajni. Glory jęknęła.

- Starzeję się - powiedziała do Faisany, szczotkując jej lśniące

kasztanowe boki. - I staję się niedołężna.

Małe spiczaste uszy klaczy drgnęły. Gloryanne uśmiechnęła

się. Była zmęczona, lecz dawno nie odczuwała takiego
zadowolenia.

Zaczęła od kuchni. Pozostało jeszcze mnóstwo do zrobienia,

ale uprzątnęła najgorszy bałagan i odkryła, że podłoga jest
biało-niebieska w beżowe cętki. Zaplanowała też kolację,
upiekła cynamonowe bułeczki i przygotowała gulasz myśliwski.

To ostatnie okazało się łatwiejsze do zaplanowania niż

przygotowania. W zamrażalniku lodówki znajdowała się tylko
paczka lodów na patyku. Dopiero po chwili Glory doszła do
wniosku, że w domu musi być zamrażarka. Znalazła ją pod
stertą ubrań na ganku, a zanim to zrobiła, była tak zirytowana
bałaganiarstwem Logana, że miała ochotę wyprać jego rzeczy i
wrzucić do środka zamrażarki.

18

RS

background image

W końcu zwyciężył rozsądek, ale sam pomysł, który nadałby

nowego znaczenia określeniu „suche mrożonki", przywrócił jej
dobry humor.

Potem obejrzała mieszkanie. Składało się z pokoju, sypialni i

łazienki. Nie zaliczało się do luksusowych, ale było lepsze niż
wiele miejsc, w których żyła przez ostatnich kilka lat.

Nie chciała tracić pięknego dnia na pracę w domu. Nucąc pod

nosem, chwyciła uprząż Faisany, decydując się na przejażdżkę.
Do kuchni musiała zajrzeć za godzinę, a rozpakować rzeczy
mogła potem. Nie powinno zająć jej to dużo czasu, bo nie
posiadała zbyt wielu ubrań i drobiazgów osobistych.

Siodłając klacz, słyszała tupanie Je'zhara. Z pewnością obraził

się, że to nie jego zabiera na przejażdżkę. Uśmiechnęła się. Po
konfrontacji z Loganem była za bardzo zmęczona, aby radzić
sobie z jeszcze jednym upartym mężczyzną. A młody ogier był
kapryśny i wymagający.

- Uspokój się, chłopcze - rzuciła i uśmiechnęła się, słysząc

jego zdegustowane prychnięcie. - Jutro, kiedy będę wypoczęta,
zabiorę cię na spacer.

Obróciła się do drzwi i zamarła, widząc Logana. Jego twarz

przypominała chmurę gradową.

- Co się stało? - zapytała od razu.
-Zaraz ci powiem, co się stało - rzucił, podchodząc do niej.
- Mój siostrzeniec, Joshua, tonie we łzach, a wszystko przez

ciebie!

- Och - wykrztusiła, zaskoczona. Zastanawiała się, czym

doprowadziła go do rozpaczy. Nie musiała długo czekać na
wyjaśnienie.

- Dlaczego, u diabła, zepsułaś jego eksperyment naukowy? -

zapytał.

- Eksperyment naukowy? - Próbowała przypomnieć sobie, czy

zauważyła w kuchni coś choćby odrobinę naukowego, ale
pamięć ją zawiodła. - Chyba go umyłam - stwierdziła, chcąc
udobruchać mężczyznę. - Chyba że... - Nagle przelękła się.

19

RS

background image

- Chyba że co? - nalegał.
- Nie hodował penicyliny ani niczego w tym rodzaju, prawda?

Widzisz, wyrzuciłam jakąś przerażającą substancję z lodówki...

- Przestań udawać niewiniątko, dobrze? Josh poświęcił wiele

czasu, żeby nauczyć te szczury poruszania się w labiryncie,
cholera, i...

- Szczury?
Widocznie oczyszczenie klatki i postawienie jej w pokoju

stołowym było wielkim błędem. Zastanawiała się, co zrobiła źle.
Czyżby użyła niewłaściwej podściółki? A może postawiła je w
przeciągu? A jeśli to coś w korytku z wodą, co uznała za pleśń,
było specjalnym dietetycznym pożywieniem? Może...

Była tak zagłębiona w rozważaniach, że to, co powiedział

Logan, dotarło do niej z pewnym opóźnieniem

- Ugotowałaś je, żeby się na mnie zemścić? To dlatego

zostawiłaś garnek na widoku?

Zaskoczył ją. Sądził, że je ugotowała? Już miała wyjaśnić, iż

jedyny garnek, o którym jej wiadomo, zawiera gulasz, ale
zrezygnowała. Uznała, że mężczyzna potrzebuje lekcji.

- Trudno - powiedziała z namysłem. - Przyłapałeś mnie.
- Przyłapałem? - zapytał z niedowierzaniem.
- Przyznajesz się?
Wykorzystując jego oszołomienie, wskoczyła na klacz i

ruszyła w stronę drzwi.

- Jasne. - Obróciła się do niego. - Jak widać, nie udało mi się

ciebie oszukać. Po wyszorowaniu podłóg zawsze gotuję
gryzonie. Potem zaś - zniżyła głos

- karmię nimi niczego nie spodziewających się ludzi.
- Pochyliła się i dodała konfidencjonalnym szeptem:
- A jeśli uważasz, że to okropne, powinieneś widzieć, co się

dzieje, kiedy odkurzam. - Uśmiechnęła się złośliwie.

- Jeżeli masz kota, Bradshaw, lepiej go ukryj.
Nie chcąc powiedzieć nic więcej, ściągnęła cugle i wypadła

na podwórze.

background image

ROZDZIAŁ TRZECI


Kiedy Gloryanne wróciła z przejażdżki, zapadł już zmrok.

Zatrzymała się pod żarówką oświetlającą wejście do stajni i
ostrożnie zsiadła z konia.

Stanąwszy na ziemi zrozumiała, że będzie miała kłopoty. Ból

w kostce sprawiał, iż kręciło się jej w głowie i miękły kolana.
Wzięła głęboki oddech i natychmiast wydała okrzyk
przestrachu. Nie wiadomo skąd, pojawiły się silne, ciepłe ręce i
podtrzymały »?

- Och - westchnęła, widząc wychodzącego z cienia Logana.
- Co się stało? - zapytał, obejmując ją. Uderzeniem ramienia

otworzył drzwi stajni. - Spadłaś z konia?

Glory zmusiła się do uśmiechu.
- Muszę cię poinformować, że już od lat nie spotkałam konia

tak źle wychowanego, żeby mnie zrzucił.

- Czyżby? - mruknął pogardliwie.
Ruszył szybko ciemnym korytarzem w stronę magazynu ze

zbożem. Posadził ją na starej, skórzanej sofie przy drzwiach.
Dostrzegł jej potargane włosy, siniak na policzku i dżinsy
rozdarte na lewym kolanie. Zauważył, że Glory drży, więc zdjął
kurtkę dżinsową i otulił ją, ignorując szybsze krążenie krwi w

żyłach na widok jej powiększonych z zimna sutków.

- A więc co się stało? Potknęłaś się o własny język?
- Bardzo śmieszne. - Za duża kurtka zachowała ciepło jego

ciała. Glory otuliła się nią mocniej.

- Tak się złożyło, że zamyśliłam się, a Faisana wówczas

wdepnęła w jakąś dziurę. Głupio z mojej strony.

Usiadł naprzeciwko niej na podłodze.
- Tak... dużo tu różnych wertepów.
Spojrzeli sobie w oczy i Glory natychmiast zrozumiała, że

mężczyzna próbuje, aczkolwiek niezręcznie, przeprosić ją za
swoje wcześniejsze zachowanie.

- Nie przejmuj się - rzuciła cicho. - To był męczący dzień.

21

RS

background image

Niepokoił ją widok mężczyzny klęczącego u jej stóp. Mimo

woli przesuwała wzrokiem po jego ciele: od klatki piersiowej,
poprzez opaloną szyję, kończąc na pięknie wykrojonych,
delikatnych ustach.

- Co cię boli? - spytał szorstko.
- Lewa kostka - powiedziała, próbując wmówić sobie, że brak

tchu wywołany jest bólem, a nie bliskością Logana. Mimo to
zastanawiała się, jak by to było, gdyby mogła przytulić się do
jego piersi, musnąć policzkiem jego policzek,' ucałować kąciki
ust.

Zaczęła oddychać szybciej, wyobrażając sobie jego szeroką

pierś pokrytą potem, włosy na udach, gładkie jak jedwab w
zetknięciu z jej nagą skórą...

Logan wstał.
- Myślę, że najlepiej będzie, jeśli pojedziemy do lekarza.
Jego głos przywołał ją do rzeczywistości.
- Logan... - Co się z nią działo? Przecież uszkodziła kostkę, a

nie mózg.

- Co takiego?
- Daj spokój. Nie stać mnie na lekarza, a poza tym wszystko

w porządku.

Rzucił jej zniecierpliwione spojrzenie.
- Przestań udawać biedną, dobrze? I wcale nie czujesz się

dobrze. Jesteś blada jak prześcieradło.

Chwyciła poręcz sofy, wstała i zrobiła dwa chwiejne kroki.
- Widzisz... - zaczęła z uporem, gdy nagle podłoga zaczęła się

unosić.

Logan skoczył ku niej, objął w talii i obrócił tak, że znalazł się

pod spodem, gdy oboje upadli. Oszołomiony siłą uderzenia,
leżał na plecach, próbując chwycić oddech. Glory wolno uniosła
głowę.

- Nic ci się nie stało? Popatrzył w sufit.
- Och, czuję się wspaniale - oświadczył spokojnie.

Zaczerwieniła się.

22

RS

background image

- Przykro mi. Obawiam się, że mam zawroty głowy. Nic dziś

nie jadłam. - Przerwała, przypominając sobie, dlaczego uciekła.
- A ty? - zapytała drżącym głosem.

Uniósł się i podparł na łokciu.
- Co?
Nie mogła skryć uśmiechu.
- Jadłeś ostatnio coś niezwykłego? - zapytała i wybuchnęła

śmiechem, widząc wyraz jego twarzy.

Zsunęła się w zagłębienie jego ramienia. Jej oddech muskał

jego policzki i zdawało mu się, że czuje lekki zapach jabłek.
Później wmawiał sobie, że wyciągnął rękę, aby odsunąć Glory.
Nie miał zamiaru dotknąć jej policzka. Nawet nie wiedział, jak
to się stało, że dziewczyna znalazła się w jego ramionach i już
bez uśmiechu patrzyła na niego szeroko otwartymi aksamitnymi
oczami.

Pocałował ją. Glory westchnęła przytulając się, aż ich ciała

znalazły się blisko siebie: usta przy ustach, uda przy udach,
pierś przy piersi.

Jego twarde wargi przypominały rozgrzany jedwab.

Przylgnęła do Logana czując się tak, jakby spadała ze skały w
czarną przepaść i jedynym ratunkiem mogły być jego ramiona.
Przesuwała palcami po jego plecach, szczupłych pośladkach i
silnych udach. Smak i ciepło jego warg... Straciła orientację.
Istniało tylko pragnienie i tęsknota.

Logan również się zatracił. Jego serce biło szybciej, skóra

mrowiła. Ogarnęło go czysto zmysłowe podniecenie, bardziej
intensywne niż jakiekolwiek odczuwane od chwili, gdy dawno
temu miał pierwszą kobietę.

Jęknął, wpił się w jej wargi, tracąc samokontrolę. Była taka

słodka i ciepła. Otaczał go zapach jej włosów i skóry - mydła,
słońca i kwiatów - i czuł, że się spala.

Ogarnęła go tęsknota; tęsknota za jej miękkością, ciepłem,

dotykiem.

23

RS

background image

Właśnie ta tęsknota włączyła alarm w jego umyśle. Pragnął jej

zbyt mocno, a od katastrofalnej pomyłki z Melanie przysiągł
sobie, że nigdy nie będzie kierować się namiętnością. Oderwał
usta od warg Glory i odsunął się, gwałtownie chwytając oddech.
Nagle w jego głowie pojawiła się myśl, iż zaszło coś
niezwykłego.

Glory leżała nieruchomo i przeklinała rozsądek tego

mężczyzny. Równocześnie była mu wdzięczna; przecież ona nie
umiałaby się pohamować. Jej wargi pulsowały, ciało pragnęło
więcej. Chciała rzucić się na niego, znów poczuć gorący aksamit
jego skóry i wyjątkowy smak ust.

On mnie nawet nie lubi, przypomniała sobie, oblizując

spierzchnięte od pocałunków wargi. Ze swoją urodą może mieć
każdą kobietę, którą zechce; i pewnie tak jest. Przypomniała
sobie, jak podsłuchała kiedyś Jacka, mówiącego do jednego z
przyjaciół: „Glory to przeciętne stworzenie, ale to dobrze;
kobiety takie jak ona nie oczekują zbyt wiele".

Wspomnienie zapiekło żywym ogniem. Poderwała się na

równe nogi.

- Hej! -zawołał zaskoczony Logan. Podskoczył do niej i

podtrzymał, gdy się zachwiała. - Dobrze się czujesz? - zapytał
ochryple.

- Tak. Muszę zająć się koniem.
Tak bardzo chciała od niego uciec, że zapomniała o zranionej

kostce.

- Cholera, nie!
Było już za późno. Nie myśląc o konsekwencjach, stanęła

mocno na lewej nodze i natychmiast zemdlała.

Uparty głuptas, myślał Logan, niosąc Glory do domu. Stanął

na ganku i w świetle padającym z kuchni przyjrzał się
dziewczynie. Widział jej policzek, gęste rzęsy, pełne usta i
poczuł coś w rodzaju czułości.

Zastanawiał się, co w niej jest. W jednej chwili chciał ją

udusić, w następnej rozebrać i gładzić jej ciało.

24

RS

background image

To poczucie winy, wmawiał sobie. To oczywiste, że czuł się

źle, skoro jego głupie oskarżenie sprawiło, iż dziewczyna uległa
wypadkowi. Sam był zaskoczony swoim gwałtownym
wybuchem. Kiedy zobaczył rozhisteryzowanego Josha, nawet
nie zapytał, jak dokładnie chłopiec szukał swoich cholernych
szczurów. Ujrzał garnek i natychmiast rzucił się do stajni, aby
zrobić awanturę.

Jego wargi drgnęły, gdy przypomniał sobie historyjkę o

przyrządzaniu gryzoni na obiad. Inna kobieta broniłaby się albo
płakała, chcąc wzbudzić współczucie; ale nie ta. Wyglądała jak
wystraszony kot, ale umiała przeciwstawić się Loganowi.

- Wujku Loganie, to ty? - Siatkowe drzwi uchyliły się i stanął

w nich Josh, bardziej zaciekawiony niż przestraszony.

- Tak - mruknął, wchodząc do domu.
- To ja. Zaniósł Glory do pokoju. Był tam prosty kominek z

czerwonej cegły, mnóstwo wysokich, wąskich okien, beżowy
dywan, funkcjonalne meble i taki sam bałagan jak w całym
domu. Logan kopnął piłkę leżącą na środku i o mało nie
przewrócił się o Christophera, który rozciągnięty na brzuchu
kolorował książeczkę.

Chłopiec natychmiast poderwał się na nogi i zasypał Logana

pytaniami.

- Czy to Glory, kuzynka mamy? Dlaczego ją niesiesz? Czemu

porwała sobie spodnie? Czy ona nie żyje?

- Tak - odpowiedział Logan.
- To Glory. - Delikatnie położył ją na niebiesko-brązowej,

zniszczonej sofie.

- Nie, nie umarła. Zraniła się w nogę. Kiedy spróbowała na

niej stanąć, zemdlała.

- Och... - Christopher przyglądał się Glory.
- Piękna jest - oświadczył. Joshua mruknął coś niegrzecznie,

ale chłopiec zignorował go.

- A wiec dlaczego jesteś na nią zły, tato?

25

RS

background image

- Nie jestem - zaprzeczył Logan, nakazując sobie opanowanie.

Nie miał ochoty omawiać swoich pragnień seksualnych.
Usiłował znaleźć wiarygodne wyjaśnienie swojej szorstkości.

- Martwię się - wyznał wreszcie. Że nie wyniesie się stąd na

czas i poddasz się swemu pożądaniu, dodając w duchu.

- Czym się martwisz, tato?
Logan stłumił westchnienie. Zastanawiał się, czy jest na

świecie równie ciekawskie stworzenie jak sześciolatek.

- Muszę zdjąć jej but - wymyślił na poczekaniu - i boję się, że

będzie ją to bolało.

- Och.
W tym słowie kryło się współczucie i zarazem ciekawość

małego chłopca. Mimo woli Logan uśmiechnął się.

W tej samej chwili Gloryanne otworzyła oczy i popatrzyła ze

zdumieniem na trzy pary oczu, skierowane na nią.

- Co się stało? - zapytała, próbując się uśmiechnąć.
- Zemdlałaś - wyjaśnił krótko Logan.
Zaczerwieniła się, przypominając sobie ich pocałunek i swoją

panikę. Było jej głupio, więc leżała bez ruchu i zbierała siły,
walcząc z mdłościami.

Logan odezwał się, jakby czytał w jej myślach:
- Leż spokojnie. Wolałbym nie być zmuszony do ponownego

zbierania cię z podłogi. Jeśli nie masz nic przeciwko temu -
skinął głową w stronę obu chłopców - to mój syn, Christopher, a
to Josh.

- Cześć - powiedziała.
Logan spojrzał na starszego chłopca.
- Chcesz coś powiedzieć pani Rossiter? Chłopiec, który

przyglądał się Glory z wystudiowaną obojętnością, nachmurzył
się.

- Wujku Loganię...
- Po prostu to zrób - rzucił Logan stanowczo.
- Dziękuję za wyczyszczenie klatki ze szczurami. Przykro mi,

że wyciągnąłem błędne wnioski - szybko wyrecytował Josh.

26

RS

background image

- Nie ma problemu - oświadczyła Glory.
- A teraz - powiedział Logan do siostrzeńca - może

wprowadzisz do boksu konia pani Rossiter? I zamkniesz stajnię?

Choć brzmiało to jak pytanie, prawidłowa odpowiedź mogła

być tylko jedna. Josh mruknął coś i wyszedł z wujem do kuchni.
Kiedy zniknęli za drzwiami, Glory usiadła.

Christopher uśmiechnął się szeroko.
- Jak tatuś cię zobaczy, będzie wrzeszczeć. - Usiadł na sofie i

wyznał głośnym szeptem: - Ale nie martw się; nawet jeśli
obieca, to i tak nie będzie cię bić.

- Co za ulga.
Przyjrzała się synkowi Logana. Był piękny, jak z obrazów

Rubensa, pewny siebie, o inteligentnych brązowych oczach.

- Tak. Czasem udaje podłego, ale nie jest taki. Nawet rysuje

dla mnie naszego kota...

A więc Logan m a kota. Glory z trudem stłumiła uśmiech.
- Rysuje na serwetkach, w które zawija moje drugie śniadanie.

Chodzę do pierwszej klasy - wyznał z dumą. - A nasz kot
nazywa się Bunnymuffins.

- Rozumiem. - Próbowała okazać, że jest pod wrażeniem, ale

myślała o Loganie, męskim Loganie, posiadającym stworzenie o
imieniu Bunnymuffins i, co więcej, rysującym je dla dziecka. Z
jakiegoś powodu ta informacja była niepokojąca.

- Naprawdę jesteś kuzynką mojej mamy? - zapytał

Christopher.

- Tak - odpowiedziała, zadowolona ze zmiany tematu. - A to

znaczy, że my też jesteśmy kuzynami, wiesz?

Jego twarz rozjaśniła się.
- Naprawdę?
- Mhm. - Zmarszczyła brwi i udawała, że się zastanawia.
- Kuzyni pierwszego stopnia, jak sądzę, druga woda po

kisielu.

- Nie pamiętam mojej mamy - stwierdził rzeczowo chłopczyk.

- Wyjechała, kiedy byłem zupełnie mały. Tatuś mówi, że bardzo

27

RS

background image

mnie kochała, ale czuła się samotna na ranczu i nie mogła z
nami zostać.

Glory nie wiedziała, co powiedzieć. Widziała Melanie tylko

raz, na pogrzebie swoich rodziców. Pamiętała piękną
rozpieszczoną nastolatkę, która rzuciła zimną uwagę odnośnie
skromnego stroju Glory, choć ta właśnie utraciła rodziców. Gdy
dowiedziała się o nieoczekiwanym spadku, zastanawiała się, czy
przypadkiem nie jest to ekstrawagancki sposób przeprosin za
dawną nieuprzejmość.

- Czy była piękna? - zapytał tęsknie Christopher.
- Bardzo - zapewniła go.
- Mama Josha też była piękna. Widziałem jej zdjęcie.

Wyglądała jak tatuś, tylko była dziewczyną. To dlatego, że była
siostrą tatusia...

- Wystarczy, Christopher - stwierdził Logan, wkraczając do

pokoju.

W jego twarzy drgał mięsień, ale nie odezwał się nawet

wtedy, gdy zauważył, że Glory usiadła i spuściła stopy na
podłogę. Niedbale rzucił na stół przyniesione rzeczy: nożyczki,
krążek plastra, dwa ręczniki, coś w rodzaju sekatora i
plastykową torebkę z lodem.

Wziął do ręki sekator i Glory spojrzała na niego ze strachem.
- Co zamierzasz zrobić? - zapytała.
- Rozciąć cholewę; - wyjaśnił krótko.
- Nie ma mowy, kowboju. To moje ulubione buty. Wzruszył

ramionami.

- Kupisz sobie inne, księżniczko. Z uporem potrząsnęła

głową.

- Po prostu go zdejmij. Spojrzał jej w oczy.
- Będzie bolało, i to mocno.
- Wiem, ale naprawdę lubię te buty, a poza tym... jestem

twarda, wiesz?

Wyraz jego twarzy nie zmienił się.
- Dobrze. Christopher - zwrócił się do syna - czas do łóżka.

28

RS

background image

- Oj, tato - rzucił chłopiec z zakłopotaniem.
- Daj mi buziaka - zażądał Logan. - Za chwilę przyjdzie Josh,

żeby cię otulić, a potem ja też przyjdę.

Zdawało się, że mały chce protestować, ale powstrzymał go

stanowczy wyraz twarzy ojca.

- Dobrze - mruknął z rezygnacją. Mimo to radośnie skoczył w

ramiona ojca i zachichotał, gdy ten szepnął mu coś do ucha.
Cmoknął Logana w policzek. - Ja też cię kocham, tato.

Ojciec uścisnął go, a potem obrócił i dał mu pieszczotliwego

klapsa.

- Dobranoc, nicponiu - rzucił stanowczo.
- Dobranoc, tato. Dobranoc, Glory - wymamrotał, wychodząc

z pokoju.

Wchodził spokojnie po schodach, a w chwili gdy uznał, że już

go nie usłyszą, zaczął podskakiwać na stopniach.

- On jest cudowny - oświadczyła cicho Glory.
- Tak - przyznał Logan. Jego ton sugerował, że nie ma ochoty

rozmawiać z nią o swoim synu. Przyjrzał się jej bladej twarzy.

- Wiesz, może nie uda mi się ściągnąć tego buta.
Na końcu języka miała wyznanie, iż nie stać jej na kupno

nowej pary; niepotrzebnie, i tak by jej nie uwierzył.

- Zrób to - zażądała.
Delikatnie ujął w dłonie jej obutą stopę.
- Mówiłaś chyba, że od lat nie zdarzyło ci się spaść z konia? -

zagadnął, podtrzymując jedną ręką kostkę, zaś drugą chwytając
za obcas.

Ból był znaczny. Czoło Glory pokryło się potem, znów miała

mdłości, ale tym razem była na to przygotowana. Zwinęła dłonie
w pięści, wbijając paznokcie w skórę.

- Dalej, Bradshaw. - Westchnęła, gdy but zaczął się zsuwać, a

potem ciągnęła, zaciskając zęby: - Nie trzeba spadać z konia,

żeby ulec zranieniu. Niemów, że nigdy nie byłeś uszczypnięty,
kopnięty albo podeptany.

Potrząsnął głową.

29

RS

background image

- Nie ja. - Rzucił jej znaczące spojrzenie. - Nic i nikt mnie nie

podepcze.

But znalazł się w jego rękach i Glory opadła na poduszki.

Nawet nie była w stanie zaprotestować, gdy Logan zbliżył się i
jednym ruchem położył ją na sofie.

- Tym razem nie podnoś się - polecił, sięgnął po nożyczki i

zręcznie rozciął wewnętrzny szew jej dżinsów aż do kolana.
Podciągnął spodnie do góry, zsunął skarpetkę i gwizdnął przez
zęby, widząc siną kostkę. Delikatnieją obmacał. - No dobrze -
oznajmił wreszcie. - Nie sądzę, aby była złamana.

- To tylko zwichnięcie, mówiłam ci - oświadczyła,

wstrzymując oddech, gdy owijał jej nogę ręcznikiem i
przykładał lód.

Wyprostował się i spojrzawszy na nią, powiedział szorstko:
- Równie dobrze możesz spędzić noc na tej sofie.
- Nie - zaprotestowała natychmiast. Pomysł był zbyt kuszący:

zostać w tym domu, z Loganem śpiącym w sąsiednim pokoju...

- Mnie też się to nie podoba, ale to najrozsądniejsze wyjście.

Nie musiałbym zostawiać dzieciaków w środku nocy, żeby
sprawdzić, jak się czujesz.

Widać, że on nie cierpi z powodu niepohamowanego

pożądania, pomyślała Glory ponuro. I co mogła powiedzieć?
Jego zaciśnięte szczęki wskazywały na to, że nie zmieni zdania i
nie zwróci uwagi na jej oświadczenie, iż nie potrzebuje opieki.
Nagle poczuła się zbyt zmęczona, aby protestować.

- Dobrze - powiedziała.

Łatwa kapitulacja zaskoczyła go. Skierował się do drzwi.
- Przyniosę ci środek przeciwbólowy, poduszkę i koc.
Ziewnęła, wtulając się w sofę.
- Dzięki.
Zasnęła przed powrotem Logana.
Ostrożnie postawił na stoliku szklankę z wodą i aspirynę.

Czuł bolesne pożądanie, widząc Glory zwiniętą w kłębek jak
kot, z ręką pod policzkiem, z uchylonymi wilgotnymi wargami.

30

RS

background image

Trzaśniecie siatkowych drzwi przywróciło mu rozsądek.

Odwrócił się i zobaczył stojącego w progu Josha.

- Zająłeś się wszystkim? - zapytał.
- Tak. Nawet pamiętałem o włączeniu alarmu. Logan

zignorował zrzędliwą nutę w głosie chłopca.

- Dziękuję.
Josh wzruszył ramionami.
- Nie miałem wyboru - przypomniał. Przerwał i gdy ponownie

się odezwał, w jego głosie zabrzmiało podniecenie: - Widziałeś
jej ogiera? - Był doskonałym jeźdźcem i kochał konie tak samo
jak wuj. Gdy Logan potrząsnął głową, zagwizdał cicho.

- To lepiej zobacz - polecił. Po raz pierwszy, kiedy spojrzał na

postać na sofie, w jego oczach błysnęło zainteresowanie.

- To dopiero koń! - Jakby opamiętując się, zrobił zakłopotaną

minę.

- No, to dobranoc - rzucił, okręcił się na pięcie i wyszedł.
- Dobranoc - odpowiedział Logan.
Pochylił się, poprawił torbę z lodem, nakrył Glory kocem i

zgasił wszystkie światła poza jednym. Był już przy drzwiach,
gdy doszedł go cichy szept: - Dziękuję, Logan.

Zacisnął zęby, czując nagłą chęć położenia się obok niej.

Wyobraził sobie, jak wślizguje się między jej uda. Widział
oczyma wyobraźni jej ręce wokół swej szyi i rozchylone usta,
prawie słyszał ciche okrzyki pożądania...

Poczuł gorąco w podbrzuszu. Gorąco, pożądanie
i...
Nie. Wziął głęboki oddech i powiedział coś bardzo cicho i

bardzo gwałtownie. Mógł poradzić sobie z ogniem. Dowiódł
tego wcześniej.

Przysięgał sobie, że już nigdy nie zapragnie kobiety i sama

myśl o tym, że wyobrażał sobie siebie z Gloryanne Rossiter
wydała mu się niepokojąca.

31

RS

background image

Prostując ramiona, wmawiał sobie, że jego panika jest

bezpodstawna. Tak reagował na stres związany z finansami i
nieoczekiwane wydarzenia dnia.

Może pragnął Gloryanne Rossiter, ale nie potrzebował jej.

Mężczyzna zaangażowany uczuciowo staje się wrażliwy i
podatny na rozczarowania, a on miał ich tyle, że wystarczy mu
do końca życia.

Z tą myślą skierował się do swego pokoju.
Wszedł do łazienki i odkręcił w prysznicu kurek z zimną

wodą na cały regulator. Zrzucił buty, a potem stanął w ubraniu
pod strumieniem wody. Wtedy odkrył, że pomimo rozpaczliwej
nadziei, że stanie się inaczej, nic nie było w stanie ochłodzić
jego rozpalonego ciała i uciszyć gwałtownego bicia serca.


















32

RS

background image

ROZDZIAŁ CZWARTY


Podtrzymując kosz z praniem na biodrze, Gloryanne

zatrzymała się przed drzwiami sypialni Logana. Z ręką na
klamce zastanawiała się, dlaczego ma opory przed wejściem do

środka.

To tylko mężczyzna, zbeształa siebie. I co z tego, że ciągnie ją

do niego z siłą większą niż siła erupcji wulkanu? Przez półtora
tygodnia okazywał jej na każdym kroku,, iż to uczucie nie jest
odwzajemnione. Właściwie od tamtego pocałunku w stajni
celowo jej unikał. Przecież nie miała zamiaru domagać się, aby
się z nią kochał. Flirt z Loganem skomplikowałby jej tylko

życie.

Chciała jedynie położyć uprane rzeczy i posprzątać. Poza tym

był teraz w stajni i pomagał weterynarzowi zszywać rocznego

źrebaka, który wdał się w bójkę z płotem i nieźle oberwał.

Dopiero ta myśl sprawiła, że zdecydowała się wejść do

pokoju. Stanęła w progu i rozejrzała się ze zdumieniem.

Nie zobaczyła tego, czego oczekiwała i co wyobrażała sobie

pierwszego dnia, gdy się spotkali: czarnych atłasowych
prześcieradeł, luster na suficie i olbrzymiego łoża.

W pokoju stała podniszczona komoda i podwójne żelazne

łóżko. Prostokątne okno osłonięte było sfatygowaną żaluzją.
Przy łóżku stał wąski stolik, na nim budzik i lampka nocna bez
abażura. Po prawej stronie znajdowała się szafa i drzwi do

łazienki.

To wszystko. Nie było zasłon, dywanów, luster. Żadnych

zdjęć, pamiątek czy książek. Żadnych gazet. Brakowało
telewizora, stereo, a nawet radia. Nie było widać męskich
drobiazgów jak bilon, szczotka do włosów lub grzebień, talerz
po nocnej przekąsce, butelka wody po goleniu. Pokój był
bezosobowy.

33

RS

background image

Potrząsnąwszy głową, Glory postawiła kosz na podłodze i

podeszła do łóżka. Zaczęła zdejmować pogniecione beżowe
prześcieradła.

Wiedziała, że Logan pracuje piętnaście do osiemnastu godzin

na dobę i nie ma czasu bawić się w dekoratora wnętrz. Reszta
domu też nie przypominała pałacu. Dlaczego więc tak bardzo
martwił ją ten pokój?

Nie po raz pierwszy przyłapała się na rozważaniu przyczyn

braku kobiety w życiu Logana. Z kilku niewinnych uwag
Christophera wynikało, że ojciec rzadko umawiał się na randki.
Wiedziała z doświadczenia, że z jego temperamentem wszystko
jest w porządku. Gdyby zapragnął towarzystwa, wystarczyłoby,

żeby o tym napomknął, a już każda wolna kobieta ze strefy
Pacyfiku znalazłaby się na jego progu, błagając o szansę.

A więc dlaczego był samotny? Nawet jeśli nie ułożyło mu się

w małżeństwie, to rozwód nikogo nie dyskredytował w
obecnych czasach. Ostatecznie nie zdarzyło się to wczoraj.
Minęło już sześć lat.

Instynkt podpowiadał jej, że ma to jakiś związek z Joshem.

Christopher był ufny i otwarty, dzięki czemu szybko znaleźli
wspólny język. Josh unikał jej, tak jak Logan. Jedynym
wyjątkiem były chwile, gdy pracowała z Je'zharem. Wtedy Josh
szukał jej towarzystwa, choć starał się kryć, tak aby go nie
widziała. Na jego twarzy malowała się tęsknota, ostrożność i
poczucie klęski, jakby bardzo czegoś pragnął i wiedział, że
nigdy tego nie otrzyma.

Glory rozpoznawała ten wyraz, gdyż przypominał jej

dzieciństwo. Wiedziała, co to znaczy: czuć się osądzanym i nie
dorastać do oczekiwań; nie mieć żadnej szansy na odkupienie
winy.

Wygładziła

fałdę

prześcieradła.

Poczuła

skurcz

na

wspomnienie litości w oczach pracownicy społecznej, gdy ta
informowała ją, że ciotka Louise i wuj Frank jej nie chcą.
Natychmiast powróciła znana litania pytań.

34

RS

background image

Dlaczego? Co jest ze mną nie tak? Dlaczego mnie nie chcą?
Mając dwadzieścia sześć lat zrozumiała, a przynajmniej tak

jej się wydawało, że wina leżała po stronie ciotki i wuja, a nie
jej. Choć jej ojciec i ojciec Melanie byli braćmi, nie
utrzymywali bliskich kontaktów. Wuj nie miał ochoty
zaopiekować się nieśmiałą dziewczynką, niepodobną do jego
pięknej Melanie i wolącą dżinsy od sukienek, a konie od
wózków z lalkami.

Potrząsnęła głową, zdumiona, że po tylu latach odrzucenie

nadal boli. Kolejne sześć lat spędziła w dziewięciu różnych
rodzinach zastępczych i te wspomnienia także były bolesne.

Różnica między nią i Joshem, myślała, polega na tym, że on

nie jest ani nie chciany, ani samotny. Ma wuja, który kocha go
jak syna i gotów jest oddać za niego życie.

Teraz, gdy tu zamieszkała, wrogość Logana wystarczała jej aż

nadto. Gdyby istniała szansa, że jej konie pomogą zlikwidować
napięcie między nią i Joshem, zamierzała zaryzykować. W
gruncie rzeczy...

- Co ty tu robisz?
Obróciła się, czując serce w gardle. W drzwiach stał Logan.
- Och, to ty - wyjąkała.
- Chyba zadałem ci pytanie.
Spojrzała na jego twarz i zastanowiła się, co, jego zdaniem,

mogła tu robić. Kraść prześcieradła?

- Zmieniam pościel, a potem chcę posprzątać. Jakby mimo

woli, przeniósł wzrok z niej na łóżko

i z powrotem. Miał dziwny wyraz twarzy.
- Mogłabyś to zrobić trochę później? - zapytał wprost.
- Chciałbym się przebrać.
Natychmiast wyobraziła go sobie nagiego. Na pewno ma

szerokie ramiona koloru drewna tekowego, smukłe plecy i
proste silne nogi. Próbowała sobie przypomnieć, czy prała jego
szorty lub slipy, zastanawiając się jednocześnie, w którym

35

RS

background image

miejscu kończyłaby się jego opalenizna. W talii? A może byłby
brązowy wszędzie, poza...

- Wolałbym zrobić to jeszcze w tym roku, jeśli nie masz nic

przeciwko temu - rzucił sarkastycznym tonem.

- Powiedziałem Christopherowi, że może pojechać ze mną po

południu do nabywcy konia i chciałbym zdążyć na szkolny
autobus.

Nie mogła się poruszyć. Cierpiąc z powodu niezdolności do

kontrolowania własnego ciała, które zdawało się być sterowane
hormonalnym

automatycznym

pilotem,

znalazła

powód

wyjaśniający jej bezruch.

- Sprzedałeś konia?
Rzucił jej nieodgadnione spojrzenie i z premedytacją zdjął

koszulę.

- Tak. Nareszcie znalazłem kupca na Afternoon Delight.
Koszula opadła na podłogę.
Zdawało się, że serce wyskoczy jej z piersi. Dobry Boże, czy

tak łatwo ją rozszyfrować? Zaczerwieniła się i spuściła wzrok.

- To ten mały gniadosz z białą nogą.
- Słusznie. - Wzięła głęboki oddech. Nie patrząc na niego,

czuła się lepiej, ale mimo to nadal nie mogła się ruszyć. - To
dobrze.

Wyraźnie zniecierpliwiony Logan wyminął ją, wziął z szafy

czystą zmianę bielizny i skierował się do łazienki.

- Zamierzam wziąć prysznic - warknął. - Myślisz, że uda ci

się wyjść stąd, zanim skończę?

- Na pewno - obiecała, wyobrażając sobie jego reakcję na

propozycję umycia mu pleców.

Jakby czytając w jej myślach, Logan zaklął cicho i zatrzasnął

za sobą drzwi.

Glory spojrzała na niewielką poduszkę. Marszcząc brwi,

zerknęła na kołdrę. Pomyślała, że noce są chłodne i Logan
powinien mieć dodatkowy koc.

36

RS

background image

Ta myśl wyrwała ją z bezruchu. Podbiegła do bieliźniarki,

chwyciła koc, poduszkę i powłoczkę, wróciła do łóżka i szybko
je zaścieliła. Później odkurzyła, wypolerowała szafkę nocną i
komodę, przygotowała czyste ubranie, zabrała brudną bieliznę i
słysząc zakręcanie prysznica, rzuciła się do drzwi.

Już w kuchni, nie mogła pozbyć się niezadowolenia. Musiała

przyznać z niechęcią, że tylko częściowo jest ono spowodowane
wizytą w pokoju Logana.

Je'zhar, młody arab, którego Glory hodowała od źrebięcia, był

koloru palonego mahoniu. Jego pochodzenie można było
prześledzić na sto lat wstecz.

Jak każdy młody książę krwi, był bardzo wymagający i gdy

tylko Glory zjawiała się w stajni, zaczynał tupać, domagając się
jej uwagi. Choć bardzo lubiła Faisanę, w jej sercu było miejsce
zarezerwowane wyłącznie dla Je'zhara.

Weszła do stajni. Koń podrzucił głową i parsknął z pogardą,

demonstrując niezadowolenie spowodowane przejawianym
ostatnio przez nią brakiem zainteresowania.

- Cześć, Zharie - powiedziała, wyciągając z kieszeni płaszcza

jabłko. Ogier zadrżał, czując zapach dojrzałego owocu.

- Zobacz, co ci przyniosłam.
Jeśli cokolwiek przewyższało dumę Je'zhara, był to jego

apetyt. Zapomniał o urazie i po sekundzie stał u jej boku,
sięgając po jabłko.

Po chwili ogier był już wyszczotkowany, miał założoną uzdę i

lekkie płaskie siodło. Glory wyprowadziła go na padok i zanim
wskoczyła na siodło, przywiązała koniec linki, założonej na
ramię, do słupka.

Włożyła stopy w strzemiona i ujęła cugle. Zwierzę drżało i

gdy tylko cicho wydała polecenie, ruszyło przed siebie jak
pocisk wystrzelony z katapulty. Zaczęli normalne ćwiczenia: od
rozgrzewki, poprzez ósemki aż do skomplikowanych układów
ruchowych.

37

RS

background image

Dopiero po czterdziestu minutach Glory uniosła głowę i

zobaczyła stojącego w cieniu Josha. Ściągnęła cugle.

- Cześć! - zawołała, udając zaskoczenie. - Jak było w szkole?
Wsadził ręce do kieszeni i wzruszył ramionami.
- W porządku - stwierdził bez emocji, unikając jej wzroku.
- Masz buty na nogach? - zapytała, jakby nie mogła ich sama

zobaczyć.

- No... tak. - Spojrzał na nią w sposób bardziej

przypominający ciekawość niż wrogość.

Zsunęła się z konia.
- Może w takim razie pomożesz mi?
- Ja? - wykrztusił, zaskoczony. Pochyliła się i pomasowała

łydkę.

- Aha. Boli mnie kostka, a tego konia ciągle rozpiera energia.
- Co miałbym robić?
- Pojeździć na nim, jeśli nie przeszkadza ci linka. Nylonową,

długą linkę można było doczepić do

siodła i kierować koniem z ziemi. Glory obserwowała Josha,

ujeżdżającego konie Logana i wiedziała, że chłopiec jest
dobrym jeźdźcem, lecz Je'zhar był silny, szybki i trudny do
kontrolowania. Linka pełniła rolę koniecznego zabezpieczenia,
gdyż Glory nie chciała ryzykować bezpieczeństwa Josha.

- Chcesz, żebym na nim jeździł? - Na twarzy Josha

odmalowało się niedowierzanie.

- Jeśli nie masz nic przeciwko temu.
- No przecież! To znaczy... - Odchrząknął i z szacunkiem

wyciągnął rękę, aby pogładzić szyję ogiera.

Nozdrza konia drgnęły, gdy wciągnął zapach chłopca.

Prychnął i zbliżył się, chwytając wargami koszulę Josha.

- Uważaj, żeby cię nie uszczypnął - ostrzegła Glory i, podając

zaskoczonemu chłopcu cugle, odwiązała linkę od słupka. - To
przez te przysmaki, które mu przynosiłeś. Droga do jego serca
zdecydowanie prowadzi przez żołądek.

38

RS

background image

Broniąc się przed natarczywymi poszukiwaniami araba, Josh

zaczerwienił się. Glory tak zwyczajnie wspomniała o czymś, co
uważał za swój sekret.

- Skąd wiesz? - mruknął.
Uśmiechnęła się.
- To proste, mój drogi. Połączenie kurczącego się w szybkim

tempie zapasu marchewek w lodówce i nie skrywanej radości
konia na twój widok. Zwykle na obcych patrzy spode łba.

- Och. - Chłopiec spojrzał niepewnie na angielskie siodło.
- Muszę używać tej babskiej rzeczy? - zapytał.
- Tak - odpowiedziała, regulując strzemiona.
- Myślę, że kiedy się przyzwyczaisz, polubisz je. Patrzyłam,

jak ujeżdżasz konie wuja. Masz lekkie ręce i dobrą postawę.
Sam się zdziwisz, kiedy zauważysz, że w ten sposób lepiej
czujesz konia. Ale – ostrzegła - musisz uważać. To nie jest
siodło zachodnie i na tej „babskiej rzeczy" nie ma się czego
trzymać. Jeśli nie będziesz ostrożny, Zharie wyrzuci cię w
powietrze.

- Będę uważać - obiecał Josh niedbałym tonem, lecz w jego

oczach zabłysły iskierki radosnego oczekiwania.

Zaczepiła linkę o siodło i pomogła chłopcu wsiąść. Potem

pokazała, jak ma trzymać wodze. Kiedy Josh był gotowy,
odsunęła się, popuszczając linę. Koń ruszył, zataczając coraz
szersze kręgi.

Glory miała talent do nauczania, a Josh okazał się pojętnym

uczniem, szybko przystosowując się do nowego stylu jazdy.
Przerwali lekqę dopiero wtedy, gdy Glory zerknęła na zegarek i
uprzytomniła sobie, że najwyższy czas zacząć przygotowywać
obiad.

- To było wspaniałe. - Z zarumienionej twarzy Josha biła

satysfakcja. - Możemy to kiedyś powtórzyć?

- Jasne. Naprawdę dobrze jeździłeś - powiedziała szczerze,

zwinęła linkę i podała ją chłopcu. Podciągnęła strzemiona tak,
aby nie uderzały o boki konia i ruszyła do stajni. - Patrząc na

39

RS

background image

ciebie nikt by nie zgadł, że to twoja pierwsza jazda na płaskim
siodle.

- Naprawdę tak myślisz? - dopytywał się, idąc za nią.
- Zdecydowanie. Powinieneś widzieć mój pierwszy raz.

Miałam wtedy siedemnaście lat i kiedy koń ruszał w jedną
stronę, ja zsuwałam się w drugą.

Spojrzał na nią, zdumiony.
- Siedemnaście? Ale... tak dobrze jeździsz. Zupełnie jakbyś

robiła to całe życie.

- Dziękuję. Kiedy byłam mała, jeździłam w zachodnim stylu.

Moja rodzina miała trochę ziemi i zawsze trzymaliśmy konie.
Mama bardzo je kochała. Jazdy w angielskim siodle nauczyłam
się później, od kobiety, która hodowała i trenowała araby.
Miałam wtedy kłopoty. Bev i jej konie dodały mi sił.

Ostatni rok pod opieką rodziny zastępczej Glory spędziła z

Bev Cartwright. Potem została, żeby pracować jako pomocnica
starszej kobiety. Rok temu stan zdrowia Bev pogorszył się i
musiała odejść na emeryturę. Wówczas Glory zaczęła pracować
dla Waylan Arabians. Szef firmy uznał, że może zdobyć
wyjątkowego konia i pracowitego trenera za stosunkowo niską
cenę obrączki ślubnej.

- No tak, ale przynajmniej znałaś swoich rodziców
- powiedział Josh, kopiąc butem kawałek żwiru.
- Mama nigdy nie powiedziała mi, kim jest mój tata, a potem

porzuciła mnie. - Zerknął na Glory kątem oka, jakby
sprawdzając efekt słów.

Glory ukryła zaskoczenie. Wiedziała od Christophera, że Josh

jest synem siostry Logana, ale przypuszczała, iż jego matka
umarła. Nawet przez myśl jej nie przemknęło inne wyjaśnienie.

Zrozumiała, że jest poddawana testowi, więc w milczeniu

zastanawiała się nad odpowiedzią. Weszli do stajni, w której
panował przyjemny chłód.

40

RS

background image

- Nie chciała mnie wtedy i teraz też nie chce - dodał chłopiec

gwałtownie. - i nigdy nie wyszła za mąż. To znaczy, że jestem
bękartem.

Glory podała mu wodze. Zaprzeczanie pierwszej części jego

wypowiedzi nie miało sensu, więc skoncentrowała się na
drugiej.

- Czy to powinno mnie zaszokować? - zapytała, zdejmując z

konia siodło.

- A nie szokuje?
Wiedziała, że ryzykuje, ale zdecydowała się powiedzieć

prawdę.

- Szczerze mówiąc, nie obchodzi mnie to. Niektórzy ludzie

będą cenić cię mniej dlatego, że twoi rodzice nie byli
małżeństwem, ale ja do nich nie należę. - Przerwała i dodała
ostro: - Martwi mnie coś innego. Zdaje się, że nie doceniasz
tego, co masz.

Przez chwilę wyglądał na zbitego z tropu. Z wyrazu jego

twarzy widać było, iż spodziewał się współczucia i Glory
uznała, że tak musieli reagować ludzie na wiadomość o jego
pochodzeniu. Później zrozumiał, że w słowach Glory brzmiała
krytyka i zaczerwienił się.

- Co to ma znaczyć? - spytał zaczepnie. Wzruszyła

ramionami.

- To znaczy, że powinieneś być dumny z rodziny, którą masz,

a nie rozpaczać nad tą, której nie posiadasz. Wuj Logan kocha
cię jak prawdziwy ojciec, a Christopher niemal całuje ślady
twoich stóp. Powinieneś się cieszyć, że ich masz.

- Nie rozumiesz - rzucił agresywnie.
- Może nie, więc wyjaśnij mi wszystko raz jeszcze. - Jesteś

taka sama jak moja mama i ciotka Melanie.

Teraz wydaje ci się, że to dobrze tak pomieszkać z nami, ale

szybko się znudzisz i wyjedziesz!

Czyżby słyszała to już wcześniej? Najwyraźniej Jose i jego

wuj mieli więcej wspólnych cech, niż jej się zdawało. Obaj

41

RS

background image

wyznawali filozofię: „Kiedy czujesz się zagrożony, atakuj".
Powiesiła siodło na kołku, wzięła szczotkę, wyszła na zewnątrz i
zaczęła szczotkować ogiera.

- Nie będę kłamać, Josh. Nie mogę obiecać, że zostanę tu pięć

lat, pięć miesięcy czy choćby pięć dni. Między twoim wujem i
mną nie wszystko układa się dobrze i nie wiem, co będzie w
przyszłości. Mogę powiedzieć ci tylko jedno. - Odwróciła się i
popatrzyła spokojnie w nachmurzoną twarz chłopca.

- Chciałabym, żebyśmy zostali przyjaciółmi i to się nie

zmieni, niezależnie od tego, gdzie będę mieszkać. I zawsze będę
z tobą szczera, choć czasem może to być dla nas niewygodne.

- Jeśli powiem, że nie chcę się z tobą zaprzyjaźnić, czy to

znaczy, że nie nauczysz mnie jeździć w angielskim siodle?

Z wyrazu jego twarzy odczytała, jakiej odpowiedzi oczekuje.
- Nie. Jeśli chcesz, z radością będę cię uczyć. Zapadła pełna

niedowierzania cisza.

- Przecież mogę nie chcieć przyjaźnić się z tobą - ostrzegł.
- Możesz nie chcieć - zgodziła się, przesuwając szczotką po

szczupłym boku Je'zhara.

Za jej plecami Josh poruszył się niespokojnie.
- Nie rozumiem cię - wyznał w końcu. - Dlaczego jesteś taka

miła? Czego chcesz?

- Od ciebie? - zapytała cicho. - Tego samego, co chcę ci dać.

Szansy, Josh; po prostu szansy.

Wpatrywał się w nią zdumiony i po chwili powiedział tak

cicho, że z trudem go zrozumiała:

- Na razie nie wiem, dobrze?
Obrócił się na pięcie i odszedł.
Gloryanne wiedziała, że teraz najlepiej zostawić go w

spokoju. W milczeniu obserwowała oddalającą się sylwetkę.

Potem oparła policzek o ciepły bok konia, przypominając

sobie podobną rozmowę z przeszłości. Słyszała surowy głos
Bev, kontrastujący ze współczuciem malującym się w jej
oczach: „Odpuść sobie, dziewczyno. Nie zawsze możesz

42

RS

background image

kontrolować to, co niesie świat, ale możesz zadecydować, co z
tym zrobić. Jeśli dostaniesz kosz cytryn, od ciebie zależy, czy
skwaszą ci życie, czy też znajdziesz sposób na zrobienie z nich
lemoniady."

I jej własny głos, młody, rozpaczliwy i gniewny, tak bardzo

przypominający głos Josha: „Nie wiem, rozumiesz? Po prostu
nie wiem."

- Ale teraz już wiem - szepnęła do Je'zhara, gładząc jego

jedwabistą szyję.

Najtrudniej będzie znaleźć sposób podzielenia się tą wiedzą z

Joshem tak, aby go nie odstraszyć i żeby nie wzbudzić jeszcze
większej wrogości w jego wuju.


















43

RS

background image

ROZDZIAŁ PIĄTY


Poranne słońce zabarwiło ciemnobrązowe niziny na złoty

kolor. Logan przewrócił się na plecy i poprawił poduszkę pod
głową.

Ziewając przyglądał się grze świateł na suficie i próbował

zgadnąć, czy obudziło go słońce, czy kuszący aromat kawy.

A może, pomyślał marszcząc brwi, to stłumione chichoty

przerwały jego sen. Słyszał wyraźnie śmiech Christophera i
Gloryanne, dobiegający z kuchni.

Trudno uwierzyć, ale Gloryanne podołała wyzwaniu, jakie jej

rzucił. Dom lśnił czystością, pranie zawsze było zrobione na
czas, a posiłki tak smaczne, że Loganowi groziło przybranie na
wadze.

W dodatku ta dziewczyna okazała się najlepszym

pomocnikiem w stajni. Zajmowała się swoimi dwoma arabami i
z ochotą wykonywała inne niezbędne prace: od grabienia siana,
poprzez szczotkowanie koni, do sprzątania stajni.

Powinien być zadowolony. Do diabła, powinien szaleć ze

szczęścia.

Ale tak nie jest, pomyślał ponuro. Z każdym dniem czuł się

bardziej wytrącony z równowagi. Jego zdenerwowanie nie było
spowodowane wyłącznie tym, że sprawy ułożyły się nie po jego
myśli. Wyjaśnienia nie stanowiło też dręczące pożądanie,
którego nie miał zamiaru zaspokoić. Było coś więcej. Ale co?

Czując lekki zapach cytryny pomyślał, że być może wytrąca

go z równowagi fakt, że Gloryanne zdążyła już odcisnąć swoje
piętno na otaczających go rzeczach.

Nawet nie musiał wychodzić z pokoju, żeby to zauważyć.

Widział wypolerowaną komodę, dodatkowy koc i poduszkę na

łóżku. W oknie pojawiły się gazowe firanki, na lampie
marszczony abażur. Znalazło się nawet miejsce dla kwiatka:
rośliny o pokrytych meszkiem liściach i różowych kwiatach.

44

RS

background image

Usłyszał kolejny wybuch śmiechu. To też go niepokoiło.

Męczyła go obecność Glory w jego domu, a jej głos wywoływał
tęsknotę za tym, z czego dawno zrezygnował. Za uprzejmością,
towarzystwem, kimś delikatnym i chętnym do przytulenia się w
nocy.

Tęsknota tylko zwiększyła jego frustrację. Nauczył się już, że

wszystko jest złudzeniem, a marzenia o spełnieniu nie pomagają

żyć.

W końcu ona wyjedzie. Może na razie bawi ją zajmowanie się

domem, chłopcami i nawet nim, lecz wiedział, że to nie potrwa
długo. Widział ją na koniu

1 ocenił jako dobrą, a nawet bardzo dobrą. Na pewno nie

zostanie w Columbia Creek, był tego pewny. Prędzej czy
później zmęczy ją praca, dzieci przestaną zachwycać; zatęskni
za wszystkim, do czego przywykła, i wyjedzie. A jeśli do tej
pory pozwoli jej zaleźć sobie za skórę bardziej niż dotychczas,
jak się wtedy poczuje?

Spojrzenie na zegarek wyrwało go z zadumy. Usiadł na łóżku

i, wciągając skarpetki, wpatrywał się w budzik. Nie wierzył, że
zaspał.

Zmarszczył brwi. Zeszłej nocy położył się późno, gdyż

zajmował się klaczą, która miała bóle brzucha. Padał ze
zmęczenia, a jednak mógł przysiąc, że nastawił budzik.

W pośpiechu wciągnął buty i wpadł do łazienki
z zamiarem ogolenia się. Cieszył się tylko z tego, że nie musi

się kąpać. Ostatnio tyle razy brał lodowaty prysznic, iż miał
podrażnioną skórę.

- Poddaję się! - radośnie poinformował Gloryanne

Christopher.

- Dlaczego ludożercy nie jedzą klownów?
Glory wyjęła z lodówki butelkę soku pomarańczowego i

napełniła kubek dziecka.

- Ponieważ, głuptasie - pouczyła go i zanim zdążyła skończyć,

chłopczyk zachichotał - oni mają śmieszny smak.

45

RS

background image

Roześmiał się zachwycony i natychmiast poprosił:
- Opowiedz jeszcze jeden dowcip.
Gloryanne skryła uśmiech, gdy Josh wzniósł oczy do sufitu.
-Pięć żartów temu umówiliśmy się, że to już ostatni.
- Proszę - błagał chłopczyk.
Puściła do niego oko i udała, że się zastanawia.
- Być może, ale tylko być może, znam jeszcze jeden.
- Opowiedz!
Choć wyglądem nie przypomina ojca, potrafi być jak Logan

uroczy, zauważyła Glory. Musiała go zająć przez kilka minut,
inaczej nie byłaby w stanie skończyć przygotowywania posiłku.

- Najpierw musisz nakryć do stołu. Jeśli mam cię odwieźć do

szkoły, powinniśmy zaraz ruszać.

- Dobrze - zgodził się, chwytając nakrycie. - Nie wierzę, że

naprawdę nas odwieziesz! Zawsze jeździmy autobusem, bo tatuś
pracuje. Mogę usiąść z przodu?

- Josh chyba nie będzie miał nic przeciwko temu, prawda,

Josh?

- Ależ skądże - mruknął nastolatek zbolałym głosem.
- Świetnie! - zawołał szczęśliwy Christopher.
Tak łatwo było go zadowolić. Patrząc na jego rozpromienioną

buzię, poczuła falę czułości. Chłopczyk spojrzał na nią
wyczekująco.

- A teraz opowiesz?
Postawiła talerz z bekonem na środku stołu i zaczęła nakładać

jajecznicę.

- No pewnie. Co to jest: irlandzkie i stoi całą noc? Chłopiec

zastanawiał się w milczeniu.

- Sinead 0'Connor? - spytał Josh.
Glory udała, że nie widzi pojawiającego się na ustach chłopca

uśmiechu. Lekkiego, ale zawsze uśmiechu.

Narzekał bez końca, kiedy rano ściągnęła go z łóżka, żeby

pomógł jej wykonać pracę Logana. Poprosiła go też, aby

46

RS

background image

wyłączył budzik wuja. Zrobił to z niechęcią, przewidując ponurą
przyszłość dla nich obojga, kiedy Logan w końcu się obudzi.

- Niezupełnie taką odpowiedź miałam na myśli, Joshua -

zaprzeczyła, czując dreszcz radości, gdy uśmiech chłopca stał
się szerszy.

- No to co to jest? - dopytywał się Christopher.
- Nie mów z pełną buzią - upomniała go machinalnie.
- Na pewno nie chcesz zgadywać?
Zdecydowanie pokręcił głową.
- Nie!
- W takim razie powiem. Odpowiedź brzmi... Paddy 0'Mebel.
Christopher zaczaj pokładać się ze śmiechu, a Josh wzruszył

ramionami.

Do kuchni wkroczył Logan.
- Dlaczego nikt mnie nie obudził? - zapytał z pretensją w

głosie, chwycił kubek i nalał sobie kawy. Był tak
zdenerwowany, że zachlapał cały blat.

- Potrzebowałeś snu.
Delikatnie powiedziane. Przy takim trybie życia
słabszy mężczyzna już dawno znalazłby się w szpitalu.

Ciężka fizyczna praca i pięć do sześciu godzin snu na dobę
nikomu nie służyło. Kiedy zobaczyła go zeszłej nocy,
zdecydowała, że należy to przerwać. Jak widać, on miał inne
zdanie.

- Tak?- Jego spojrzenie było zimne jak styczniowa noc.
- W takim razie, księżniczko, może przejdź się do stajni i

wytłumacz to koniom? Oczywiście przygotuj się na tupanie i
demolowanie przegród. Kiedy są głodne, zachowują się jak
szalone.

- Przecież Glory i Josh już je nakarmili - wtrącił z niewinnym

uśmiechem Christopher.

Ręka Logana, podnosząca kubek z kawą do ust, zamarła.
- Co takiego?
- Czy to nie jest miłe, tatusiu?

47

RS

background image

Glory nałożyła porcję jajecznicy na talerz i gestem dłoni

zaprosiła Logana do stołu.

- Josh uznał, że przydałby ci się wolny ranek - powiedziała z

uśmiechem, stawiając talerz przed mężczyzną. Jednocześnie
spojrzała ostrzegawczo na nastolatka, który już chciał wyprzeć
się odpowiedzialności za ten pomysł. - A więc zajęliśmy się
tym. Chcesz jeszcze kawy? - Nie czekając na odpowiedź,
ponownie napełniła mu kubek.

Christopher patrzył na ojca ze zdumieniem.
- Nie podziękujesz? - zapytał.
- Dziękuję - bąknął, zerknął na Josha i przeniósł wzrok na

Gloryanne. - Tobie też.

- Nie ma za co - odpowiedziała. - Warto było, choćby po to,

żeby widzieć Josha, obijającego się o ściany. Nie widziałam
jeszcze nikogo, kto budziłby się równie długo.

- Hej - zaprotestował chłopak. - Nie każdy wstaje jak

wystrzelony

z

wyrzutni.

Rankiem

jesteś

rześka

do

obrzydliwości.

- Lubię poranki. - Glory podsunęła Loganowi talerz z tostami.

- Wszędzie jest tak cicho. Początek dnia daje wrażenie
nieskończonych możliwości.

Czując na sobie świdrujący wzrok Logana, zebrała naczynia i

wstawiła je do zlewu. Podeszła do drzwi wiedząc, że postępuje
jak tchórz.

- Zostawcie talerze w zlewie - poleciła, zdjęła fartuch i

włożyła kurtkę. - Później wrzucę wszystko do zmywarki.

- Dokąd idziesz? - zapytał Christopher.
- Wezmę torebkę i rozgrzeję dżipa.
- A co z twoim śniadaniem? - nalegał chłopiec. Wzruszyła

ramionami i otworzyła siatkowe drzwi.

- Zjadłam grzankę. - Uśmiechnęła się do dziecka łagodnie.
- A ty przestań rozmawiać i pospiesz się. - Spojrzała na

zegarek. - Wrócę za dziesięć minut po was i po ciastka, wiec
lepiej nie traćcie czasu.

48

RS

background image

Zatrzymała się na ganku, słysząc pytanie Logana.
- Ciastka? O co chodzi?
- To na Dzień Kolumba, tato. - W głosie Christophera brzmiał

entuzjazm. - Pani Sandman pytała, czy czyjaś mama nie zechce
pomóc, no to powiedziałem, że Glory zechce.

- Christopher...
- Glory powiedziała, że w Dzień Kolumba każdy, kto ma na

imię Krzysztof, powinien pomóc. I zobacz, nawet znalazła te
małe flagi, żeby je wpiąć i żeby ciastka wyglądały jak „Nina",
„Pinto" i „Auntie Maria". Niezłe, prawda?

Odpowiedź Logana zagłuszyła ironiczna uwaga Josha:
- To „Santa Maria" i „Pinta", głupi.
- Nieprawda - zaprzeczył Christopher z godnością.
- Prawda - sprzeciwił się Josh.
- Przestańcie, chłopcy - zażądał Logan.
Glory usłyszała skrzypnięcie krzesła i kroki Logana.

Zaczerwieniła się na myśl o tym, że gdy ją zobaczy, posądzi o
podsłuchiwanie. Szybko odeszła.

- Co to jest? - zapytał Logan Gloryanne.
Było południe. Stali naprzeciwko siebie na ganku.
Gloryanne, oparta o siatkowe drzwi, przeklinała swego pecha.

Od pamiętnego ranka, gdy przez nią zaspał, unikała go.
Wiedziała, że nadejdzie czas konfrontacji.

Teraz stali twarzą w twarz, bez świadków, jakimi mogliby

być chłopcy. Przyłapał ją na gorącym uczynku. Chciała
najpierw przekonać go do swego pomysłu, a później przyznać,

że już go zrealizowała.

Nie chodziło o nic złego i nie chciała nic ukrywać. Pragnęła

jedynie uniknąć kolejnej kłótni.

- No więc? - Gestem podbródka Logan wskazał to, co

trzymała na rękach i jednocześnie uniósł brew. Wyraz jego
twarzy zwiastował nadciągającą burzę.

Spuściła wzrok, jakby aż do tej chwili nie wiedziała, że

trzyma na ręku szczeniaka.

49

RS

background image

- To? Och. To jest Fred. Jak go wyszkolimy, będzie ci

przynosił gazety. - Przerwała i dodała nieśmiało: - Mam
nadzieję, że lubisz psy?

Logan przyjrzał się szczeniakowi.
- To nie pies, to kuc - oświadczył. - Skąd go wzięłaś? I co z

nim zrobisz?

- Dostałam go od Nielsena - odpowiedziała, podając nazwę

sklepu wielobranżowego w Nile. - Potrzebowałam kilku rzeczy i
kiedy weszłam do sklepu, on tam był. Jedyny, który został.

- Z pewnością. Zdajesz sobie sprawę z tego, że suka Bridget

Nielsen to dog?

- Tak. Bridget powiedziała też, iż, jej zdaniem, ojcem był pies

Barnharda.

Fred spojrzał na nią z miłością, chwycił brzeg jej

ciemnozielonej koszulki w zęby i zaczął energicznie żuć.

Logan zacisnął wargi.
- A może też wspomniała, że pies Barnharda to bernardyn?
- Możliwe - przyznała niechętnie Gloryanne. Obrzucił

szczeniaka krytycznym spojrzeniem.

- Jest brzydki - oznajmił.
- Nieprawda. Jest uroczy.
- Ma kolor błota, oczy jak koraliki, nogi jak bocian, a łapy i

uszy wielkie jak talerze. Sądzisz, że jest uroczy?

Unosząc Freda wyżej, Glory rzuciła Loganowi urażone

spojrzenie i skierowała się do kuchni.

- Uroda to nie wszystko.
- Tak? - Wzruszył ramionami i skrzyżował ręce na piersiach.
- Pewnie masz rację, ale to nie ma znaczenia, ponieważ

oddasz go z powrotem.

Zatrzymała się, gdy dotarło do niej znaczenie jego słów. W jej

oczach błysnął upór.

- Nie.
- Nie mam czasu na zajmowanie się psem - oświadczył z

kamiennym spokojem.

50

RS

background image

Uniosła podbródek.
- Nie wiedziałam, że masz psa.
- Wiesz, co mam na myśli.
- Nie, nie wiem. Fred jest mój.
- Wspaniale. Przynosisz do domu szczeniaka, w którym

Christopher od razu się zakocha. Kiedyś znudzi ci się zabawa w
„Domek na prerii" i wyjedziesz. Wówczas albo mój syn będzie
miał złamane serce, albo ja stanę się właścicielem psa wielkości
ciężarówki. - Patrzył na nią, jakby chciał ją sprowokować.
Gloryanne nie podjęła wyzwania.

- Znów do tego wracamy - stwierdziła. Postawiła szczeniaka

na podłodze i wyprostowała się. - Nigdzie nie jadę. Mieszkam
tutaj.

- Teraz- powiedział z naciskiem.
- W porządku - zgodziła się, unosząc ręce w geście poddania

się. - Nie chcę się kłócić. Mieszkam tu teraz. Nie upoważnia cię
to jednak do decydowania o tym, czy mogę mieć psa, czy też
nie.

Otworzył usta, zamknął je i w jego oczach odmalował się

zawód. Glory postanowiła wykorzystać chwilową przewagę,

żeby zakończyć dyskusję.

- Trochę się boję spać sama w tym mieszkaniu nad garażem.

Fred będzie moim obrońcą i towarzyszem. Jeśli chodzi o
Christophera, on też ucieszy się z nowego kolegi. Może tego nie
zauważyłeś, ale większość czasu spędza sam.

- Nie potrzebuję porad odnośnie wychowywania mojego syna.
- I wcale ich nie udzielam - odparła. - Ktoś jednak musi ci to

powiedzieć. Przez cały czas pracujesz, a co z chłopcem? A może
wcale cię to nie obchodzi?

- Chwileczkę, zaczekaj... - zaczął, lecz przerwał mu wrzask

kota. Zaraz potem rozległo się przerażone skomlenie psa. Fred
rzucił się w kierunku Glory, uciekając przed ścigającym go
kłębkiem futra.

- Muff! - krzyknął Logan.

51

RS

background image

Rudy kot zamarł w bezruchu, obrócił się i pomknął w

kierunku drzwi. Skomlący Fred tulił się do nóg Glory.

- Biedne maleństwo - szepnęła, gładząc łepek zwierzęcia.
- I to ma być obrońca - stwierdził z obrzydzeniem Logan.
- Jeżeli boi się kota, to umrze ze strachu, widząc prawdziwego

intruza.

- To tylko szczeniak - broniła go Glory, podczas gdy obiekt

dyskusji położył się w kącie.

Obróciła się gwałtownie i w tej samej chwili Logan zrobił

krok w przód. Zderzyli się, tak że Glory wprost odbiła się od
jego piersi. Straciła równowagę, zachwiała się i byłaby upadła,
gdyby Logan nie chwycił jej i nie przyciągnął do siebie.
Spojrzała mu w oczy i przypomniała sobie wieczór w stajni. Jej
serce zaczęło bić szybciej, oddech stał się urywany. Kręciło jej
się w głowie.

Stali bez ruchu i powoli wzrok Logana przesunął się na jej

falujące piersi. Gloryanne zadrżała.

Wszystkimi zmysłami odbierała jego zapach; zapach słońca,

skóry i potu. Jej palce mrowiły, chcąc dotknąć jego opalonych
na brąz ramion i szerokich barów.

- Logan - rzuciła nagląco.
Uniósł głowę. Na jego twarzy nie malowały się żadne emocje.

Uświadomiła sobie, zechce, aby znów ją pocałował. Co więcej,
pragnęła tego bardziej niż czegokolwiek w życiu. Pragnęła też
innych rzeczy, których nie umiała nazwać, lecz wyobrażała
sobie: wilgoć jego ust na jej piersiach, siłę jego dłoni o długich
smukłych palcach.

Ta myśl rozpaliła krew w jej żyłach. Glory przysunęła się

bliżej i nagle przypomniała sobie dalszy ciąg wieczoru w stajni.
Opanowanie Logana i brak jakiejkolwiek kontroli z jej strony.
Zdecydowany sposób, w jaki ją odepchnął.

Pamiętała swój wstyd i pożądanie. Nie chciała stawiać

Logana w kłopotliwym położeniu, ponawiając zaproszenie,
które już raz odrzucił.

52

RS

background image

- Mam propozycję - wykrztusiła.
- Naprawdę? - mruknął aksamitnym tonem. Pod rondem

kapelusza jego oczy lśniły jak dwa klejnoty.

Nie mogąc się opanować, zerknęła na jego usta i natychmiast

poczuła gwałtowne pożądanie.

- Jeśli zechcę wyjechać, ty zadecydujesz, czy mam zabrać

Freda, czy zostawić. Gdybyś chciał go zatrzymać, pokryję
roczny koszt jego utrzymania. - Westchnęła. - Co na to
powiesz?

Popatrzył na nią i przez krótką chwilę miała wrażenie, że w

jego oczach zobaczyła niedowierzanie. Zacisnął wargi.

- Co powiedziałaś?
Z nagłą paniką uświadomiła sobie, że niezupełnie sobie to

przypomina. W Loganie było coś, co powodowało jakby paraliż
jej mózgu. Zwilżyła językiem spierzchnięte wargi i próbowała
się opanować.

- Powiedziałam - zaczęła, mając nadzieję, że mówi z sensem -

że możesz zdecydować, czy zechcesz zatrzymać Freda, czy nie,
i...

- Słyszałem - przerwał jej.
Zdumiona, spostrzegła jego rumieniec i oczy, które

pociemniały i barwą przypominały kobalt. Zastanawiała się, co
takiego zrobiła. Logan cofnął się gwałtownie i pozbawiona
oparcia Glory omal nie upadła. Nawet tego nie zauważył.
Ruszył do drzwi.

- W porządku - rzucił.
- Och. Ale nie chodziło mi...
- Nie czekaj na mnie z obiadem - rzucił przez ramię. - Zjem w

Nile!

Podszedł do ciężarówki, szarpnął drzwiczki, wsiadł i odjechał

z rykiem silnika.

Glory spojrzała niepewnie na Freda, potem na obłok kurzu

wzniesiony przez samochód i znowu na psa.

53

RS

background image

- Jak myślisz, o co chodzi? - zapytała. Fred zapiszczał

przeciągle.

- Chyba masz rację - oświadczyła. - Mężczyźni są jak koty.

Ani jednych, ani drugich nie można zrozumieć.


























54

RS

background image

ROZDZIAŁ SZÓSTY


Odgłos kroków na schodach sprawił, że Glory uniosła głowę.

Spojrzała na Freda, śpiącego na kocu w kącie. Nawet nie drgnął.
Tyle pożytku z „obrońcy".

Uśmiechając się ponuro, odrzuciła pled i odłożyła czytany

romans. Podniosła się z fotela na biegunach i ruszyła ku
drzwiom, przyspieszając kroku na myśl o tym, że być może coś
się stało chłopcom.

Kiedy zostawiała ich pół godziny temu, wszystko było w

porządku. Christopher leżał w łóżku, a Josh uczył się do testu z
historii. Nie musiała z nimi zostawać; a przynajmniej tak
myślała.

Teraz poczuła panikę. Być może nie powinna była ich

opuszczać. Może należało zaczekać na powrót Logana. Może
Christopher zachorował, albo Josh miał wypadek. Może...

- Cześć - powiedział Logan. - Masz chwilę czasu?
Nie wyglądał na człowieka, którego syn miał właśnie atak

beri-beri lub siostrzeniec wpadł pod autobus. Mimo to musiała
się upewnić.

- Czy z chłopcami wszystko w porządku?
- Przed minutą tak było. Poczuła ulgę.
- To dobrze.
- Mogę wejść?
- Oczywiście. Przepraszam...
Logan po odejściu gosposi nie odwiedzał tego mieszkania.

Rozejrzał się, popatrując na łóżko, fotel na biegunach, stolik i
tanią lampkę. Wszystko zostało kupione dawno temu. Niby nic
się nie zmieniło, ale teraz było tu przyjemniej. Zauważył zielony
futrzak, mnóstwo poduszek w odcieniach zieleni i beżu, stojące
wszędzie rośliny. Pomyślał, że Glory i tu odcisnęła swoje
piętno.

Podszedł do okna, przy którym w prowizorycznej biblioteczce

znajdowało się kilka książek w miękkiej oprawie, fotografie w

55

RS

background image

ramkach i rośliny. Dotknął kosmatego liścia kwiatka podobnego
do tego, który stał w jego pokoju.

- Tak w ogóle, co to jest?
-Fiołki afrykańskie - odpowiedziała. - Są odporne i nie

wymagają specjalnej pielęgnacji. Muszą się zakorzenić, żeby
zakwitnąć, ale kiedy to zrobią, kwitną bez przerwy. Wtedy są
piękne... - Umilkła. Poczuła zakłopotanie widząc, że Logan
pochyla się nad zdjęciami.

Zastanowiła się, dlaczego ją to niepokoi. Wiedziała, co

zobaczył. Na pierwszym zdjęciu była ona jako niemowlę z
rodzicami. Jedyna rzecz, jaką strażak zdołał ocalić z pożaru, w
którym ojciec i matka stracili życie. Drugie zdjęcie
przedstawiało ją i Bev w kapeluszach na przyjęciu z okazji
osiemnastych urodzin Glory.

Logana najbardziej zainteresowało zdjęcie trzecie, największe

i najnowsze, zrobione podczas wręczania nagród na pokazie
koni. Uśmiechnięta, siedziała na Je'zharze, przyjmując medal i
puchar za zajęcie pierwszego miejsca.

- To z wystawy arabów w Phoenix zeszłej wiosny - wyjaśniła.

- Je'zhar wygrał w kategorii wyczynowej.

Logan nawet na nią nie spojrzał.
- Kim jest ten facet?
Teraz dopiero przypomniała sobie, że na zdjęciu jest też Jack.
- To Jack Waylan; człowiek, dla którego pracowałam.
Zmarszczył brwi. Blondyn na zdjęciu był wysoki i przystojny,

a przy tym patrzył na Glory jak na swoją własność.

Odstawił zdjęcie i odwrócił się do dziewczyny.
- Był twoim kochankiem?
Drgnęła, ale natychmiast się opanowała.
- Nie sądzę, żeby to była twoja sprawa.
- Pewnie masz rację - przyznał, wmawiając sobie, że to

opanowanie Glory wyprowadza go z równowagi, a nie myśl o
niej w łóżku z tym blondynem. - Zresztą nie o tym chciałem z
tobą rozmawiać.

56

RS

background image

- O czym chcesz rozmawiać? - zapytała z naciskiem.
- O tobie i Christopherze. Przestań to robić. Najeżyła się.
- Na przykład: co?
- Na przykład przynosić do domu psy i piec ciastka. Zagryzła

wargi.

- Przyznaję, że okazałam samowolę, przynosząc szczeniaka.

Powinnam była najpierw porozmawiać z tobą. Ale kiedy
zobaczyłam Freda, straciłam głowę. - Zastanowiła się przez
moment. - Jednak nie wiem, czy rozumiem sens drugiego
zakazu. Co masz przeciwko ciastkom?

- Wiesz, że nie chodzi o ciastka. Mam na myśli różne rzeczy,

jak uczenie go wiązania sznurowadeł i obiecywanie, że
przygotujesz mu kostium na Halloween. - Jak położenie na
moim łóżku dodatkowego koca i praca w stajni, żebym mógł
dłużej pospać, pomyślał.

- A co w tym złego? - zapytała cicho.
- Nie chce, żeby zaczął wierzyć, iż może na tobie polegać -

oświadczył tonem bez wyrazu, myśląc z przerażeniem, że to
również może dotyczyć jego. - To tylko dzieciak i nie rozumie,

że ludzie i rzeczy nie zawsze są takie, na jakie wyglądają.

Zdenerwował ją sposób, w jaki to powiedział. Wzięła głęboki

oddech, próbując się rozluźnić i rozważyć spokojnie to, co
usłyszała. Rozumiała jego obawy. Nawet w pewien sposób
podziwiała go; tylu rodziców nie zwracało uwagi na własne
dzieci.

Przez chwilę miała ochotę wyznać mu prawdę. Mogła

opowiedzieć mu o swoim dzieciństwie, podkreślić, że rozumie,
co oznacza brak matki i że właśnie dlatego tyle robi dla
Christophera. Może gdyby to wyjaśniła, Logan zrozumiałby, że
nigdy w życiu nie skrzywdzi jego syna. Zanim zdążyła
cokolwiek powiedzieć, dodał:

- Chciałbym też wiedzieć, co dzieje się między tobą i Joshem.

Tamtego ranka w kuchni widać było, że jakoś umiałaś go sobie

57

RS

background image

zjednać. Powiedz mi, dlaczego to robisz. Jaki masz w tym
interes?

To ją rozwścieczyło, ale gdy się odezwała, jej głos brzmiał

podejrzanie spokojnie.

- Interesujące, bo Josh zadał mi to samo pytanie. Jakby nie

mieściło mu się w głowie, że można go po prostu lubić takim,
jakim jest. Nie rozumiem, dlaczego. To dobry chłopak; zresztą
obaj są wspaniali.

Logan uśmiechnął się cynicznie.
-Tak, to prawda, choć dla ich matek nie na tyle, aby chciały z

nimi zostać. Może dlatego twoje wyjaśnienie nie robi na mnie
wrażenia. Wiem, iż w trudnych chwilach kobiety uciekają.
Wolałbym, żeby Josh i Christopher nie cierpieli tylko dlatego,

że hormony obudziły w tobie instynkt macierzyński.

Glory spuściła wzrok i popatrzyła na swoje zbielałe palce,

zaciśnięte na oparciu fotela.

- Rozumiem... - Wstała i przeszła w drugi koniec pokoju.

Musiała zwiększyć dystans między nimi, inaczej nie
pohamowałaby się i uderzyła go. - A więc czego chcesz? Żeby
przeszli przez życie tak jak ty? Samotni i nie ufający nikomu,
kto miał pecha urodzić się z dwoma chromosomami X?

Jego twarz stężała.
- Nie, nie chcę tego. - Wziął do ręki książkę i bezmyślnie

zaczął ją kartkować. - Ale też nie chcę, aby uwierzyli, że
romantyczna bzdura o nazwie miłość rozwiąże ich wszystkie
problemy. - Zdecydowanym ruchem odłożył książkę. - Oboje
wiemy, że tak nie jest.

- Mów za siebie - zaprotestowała Glory. Incydent z Jackiem

nie miał wpływu na jej wiarę

w miłość. Czytała o wielkich uczuciach w romansach, a

książki te nie byłyby tak popularne, gdyby nie fakt, iż
prawdziwa miłość istniała. Poza tym Glory była świadkiem
takiego uczucia, obserwując swoich rodziców.

58

RS

background image

- Pewnie wierzysz w bajki i szczęśliwe zakończenia, prawda,

księżniczko?

Nie, nieprawda. Zdumiewające, ale im dłużej Logan mówił,

tym większą miała ochotę czymś w niego rzucić.

- Wierzę, że można wyciągnąć żabę ze strumienia, ale to nie

zmieni jej w księcia - warknęła.

- Urocze, ale nadal nie powiedziałaś mi, co dzieje się między

tobą i moim siostrzeńcem.

-Nic szczególnego. Uczę go jazdy w angielskim siodle.
- Przestań to robić.
- A jeśli nie posłucham twej rady? - zapytała cicho.
- Lepiej to zrób - ostrzegł, wstając.
- Nie boję się ciebie.
Na dowód tego spojrzała wyzywająco na jego przystojną,

surową twarz.

- A powinnaś - rzucił lodowatym tonem. Zmierzył ją

wzrokiem od stóp do głów. Na jego

twarzy malowała się niechęć i Gloryanne zapomniała o

rozwadze.

- Bradshaw, wiesz, na czym polega twój problem?
- Na czym?
- Za długo obracałeś się wśród koni i dzieci. One muszą robić,

co im każesz, bo jesteś tu szefem. Ale nie jesteś moim szefem,
więc weź sobie do serca moje słowa i spływaj.

Oparła dłonie o jego pierś i pchnęła, wystarczająco mocno,

aby się zachwiał. Chwycił ją za nadgarstki.

- Jedyne, co mogę wziąć, to to - mruknął. Objął ją i

pocałunkiem stłumił jej protesty. Nie była w stanie mu się
opierać. Jego ciepły, męski zapach pozbawił ją sił. Czując smak
jego ust, rozchyliła wargi. Gdy puścił jej nadgarstki, objęła go
za szyję, rozpaczliwie pragnąc przyciągnąć go bliżej.

Wsunął palce w jej włosy i przechylił głowę dziewczyny,

chcąc pogłębić pocałunek.

59

RS

background image

- Tak - mruknęła Glory. Kiedy pokrywał jej twarz

pocałunkami, czuła się jak pod wpływem narkotyku.

- Och, tak.
Opadli na łóżko. Logan oddychał szybko.
- Cholera, Glory - powiedział, gdy obsypała pocałunkami jego

szyję i dotarła do wrażliwego miejsca za uchem. - Przez ciebie
tracę spokój...

Przytuliła twarz do jego szyi i uśmiechnęła się. Jego nie

skrywane pożądanie rozpaliło ją.

- Byle skutecznie.
Pragnął jej, a ona tak bardzo go chciała!
Jęknął, gdy delikatnie ukąsiła go w ucho. Wsunął dłonie pod

gumkę jej szortów i gładził atłasową skórę.

Rozpięła guziki jego czarnej bawełnianej koszuli. Jedwabiste

włosy na piersi łaskotały jej palce.

- Teraz ty - rzucił ochryple.
Przez chwilę była tak zatopiona w doznaniach zmysłowych,

że nie zrozumiała, o co mu chodzi.

- Twoja koszula - powtórzył. - Zdejmij ją. Gotowa z radością

spełnić każdą jego prośbę,

usiadła i już zaczęła rozpinać małe perłowe guziczki, gdy

nagle jej wzrok przyciągnęła duża papierowa torba, stojąca w
kącie. Wpatrywała się w nią, zastanawiając się, dlaczego w jej
duszy odezwał się alarm. Ostatecznie były to tylko rzeczy
potrzebne do przygotowania Christopherowi kostiumu na
Halloween.

Kostiumu, którego Logan nie pozwolił jej przygotowywać. Ta

myśl sprawiła, że zapomniała o namiętności. Jeśli ten
mężczyzna postawi na swoim, chłopcy będą ją traktować jak
nieoficjalną gosposię. Czyż nie mówił jej, że nie ufa kobietom?
Jak to powiedział? „Wiem, że w trudnych chwilach kobiety
uciekają." Uważał kobiety za istoty wyrachowane, samolubne i
zdecydowanie mniej zasługujące na zaufanie niż młode rekiny.

60

RS

background image

Wiedziała, że choć teraz jej pragnie, gdy minie fala

pożądania, będzie mógł wyciągnąć jeden z dwóch wniosków:
albo kochała się z nim, żeby postawić na swoim, albo też tak
naprawdę chłopcy nigdy jej nie obchodzili i wszystko, co robiła,
miało na celu jedynie zwrócenie jego uwagi. A to nie było
prawdą.

Niestety, nigdy nie mogłaby przekonać o tym Logana. Jasno

wyraził swój brak zaufania.

W tej chwili zrozumiała, że jeśli podda się, umocni jego złą

opinię o kobietach w ogóle, a o niej w szczególności. Szansa na
przyjaźń, partnerstwo w pracy, zaufanie i pogodzenie się z tym,

że jej dom jest w Columbia Creek, spłonęłaby w ogniu
namiętności i nigdy nie udałoby się jej wskrzesić. Spojrzała na
Logana i poczuła ucisk w gardle.

Miał zaróżowioną skórę i pociemniałe z pożądania oczy.

Wyglądał nad wyraz atrakcyjnie i pociągająco. Glory zaczęła
modlić się o siłę do przetrwania następnych kilku minut. Wzięła
głęboki oddech.

- Przepraszam, Logan. Nie mogę tego zrobić. Ogarnięty

namiętnością, nie od razu zrozumiał.

- Hej... zaczekaj chwilę... - Potrząsnął głową. - Co się, u

diabła, dzieje?

- Nie mogę tego zrobić - powtórzyła. - To nie byłoby

właściwe.

Zerknął na nią spode łba, ale nie ruszył się.
- Nie udawaj, księżniczko - powiedział po chwili, patrząc na

nią zmrużonymi oczami. - Jesteśmy dorośli. Pragnę cię i wiem,

że ty też mnie pragniesz.

- Tak - potwierdziła drżącym głosem. - Ale nie w ten sposób.
- Wiesz, co mówi się o kobietach, które bawią się tak jak ty.
- Wiem - przyznała żałośnie. - Nie chciałam cię zwodzić.

Tylko... nie mogę zrobić tego, o co prosiłeś, ze względu na
Christophera i Josha. Nie mogę zachowywać się jak bezpłatna
gosposia i traktować ich, jakby byli moimi nie chcianymi

61

RS

background image

podopiecznymi. - Uniosła podbródek i spojrzała Loganowi
prosto w oczy. - Bo nie są. Nieważne, czy ci się to podoba ani
czy mnie się to podoba, oni są dla nas ważni i nie potrafiłabym
tego zmienić, nawet gdybym chciała. A nie chcę.

Patrzył na nią, rozważając jej słowa. Kiedy wstał, jego twarz

była wyprana z emocji. Jedynym wskaźnikiem uczuć była
gwałtowność, z jaką zapinał koszu-

- Tak - rzucił ostro, lecz bez złości. - Chyba to wiedziałem.
- Logan...
Spojrzał na nią i powiedział bardzo cicho:
- Radzę ci, żebyś milczała. -Ale...
- Powiem wprost, księżniczko. Daj mi najmniejszy pretekst, a

rzucę cię na podłogę i wezmę w sposób, o którym oboje
myślimy. Nieważne, że masz rację. Próbowałem już miłości i
małżeństwa i skończyłem z tym. Jedyne, co może być między
nami, to flirt. Powiedz jeszcze jedno słowo, a znajdę się w tobie
tak szybko, że nie będziesz wiedziała, co się stało.

Gotów był to zrobić, więc przycisnęła dłoń do ust, tłumiąc jęk

pożądania.

Widząc jej reakcję, wykrzywił usta w grymasie, który miał

udawać uśmiech.

- Rozsądna dziewczyna.
Potem wyszedł, zostawiając ją na środku pokoju. W jej

umyśle kłębiły się szalone myśli, ciało było rozpalone
pożądaniem... Walczyła z napływającymi do oczu łzami. Tę
walkę przegrała.

Oparłszy policzek o trzonek łopaty, Glory wytarła pot z czoła.

Chyba oszalałam, żeby spędzać sobotę w ten sposób, pomyślała.

Gdy obudziła się tego ranka, rozpierała ją energia i taka praca

wydała jej się doskonałym pomysłem. Od kiedy zobaczyła
zachwaszczoną rabatę przy ganku, wyobrażała sobie, jak
mogłaby ona wyglądać, gdyby poświęcić jej trochę czasu i
mnóstwo pracy.

62

RS

background image

Widziała to oczyma duszy. Po lewej stronie, pod oknem,

rosłyby forsycje, rozjaśniające szare, ponure dni wczesnej
wiosny. W kącie posadziłaby bez: dwa krzaki białego i jeden
fioletowego. Resztę zajęłyby rośliny cebulkowe. Odkryła irysy i

żonkile w sklepie Nielsenów i miała zamiar przy najbliższej
okazji dowiedzieć się, czy mają katalog; wtedy mogłaby
zamówić więcej.

Gdyby pospieszyła się z zamówieniem, w następnym roku

zakwitłyby tutaj krokusy i pachnące hiacynty, a później
tulipany, lilie i dzwonki. Chciała posadzić różowe peonie i
bratki, pomarańczowe i czerwone nasturcje oraz nagietki. Krata
przy ganku byłaby idealnym miejscem dla róż: żółtych,
purpurowych i białych.

Bez wątpienia był to dobry pomysł. A przynajmniej, jak

przyznała ponuro, wydawał się taki dwadzieścia minut temu.
Akurat wtedy zaczęła podejrzewać, że dostanie przepukliny.
Tylko kto mógł przypuszczać, iż ziemia okaże się taka twarda?

Ciche kaszlnięcie zwróciło jej uwagę. Przy ganku stał Josh z

rękami w kieszeniach.

- Co robisz?
- Wyobrażam sobie, jak tu będzie ładnie, kiedy skończę -

wyznała nieśmiało. - Czy Christopher już wstał?

- Nie, jeszcze śpi. - Popatrzył na częściowo oczyszczoną

rabatę i starą, zardzewiałą taczkę wypełnioną chwastami. W
jego oczach błysnął podziw. - Widziałaś wujka Logana?

- Pojechał do Quincy - odpowiedziała, starając się ukryć

drżenie głosu.

- W sobotę? - W głosie chłopca brzmiało niedowierzanie. - Na

weekendy zawsze zostaje w domu ze mną i Chris topherem.

Glory poczuła się winna. Wizyta Logana w jej mieszkaniu

zapoczątkowała milczące zawieszenie broni. Przez ostatnie
półtora tygodnia wrogość gdzieś zniknęła i stosunki między
nimi ułożyły się zadziwiająco poprawnie. O ile nie brało się pod
uwagę faktu, że unikali się, jakby chcieli zabić pożądanie.

63

RS

background image

Namiętność nie chciała jednak zniknąć i rosła po każdym

przypadkowym dotknięciu, nie zamierzonym spojrzeniu i
spotkaniu przy wykonywaniu codziennych obowiązków. Chyba
dlatego Logan wyjechał, opuszczając chłopców - dwie istoty,
które kochał najbardziej.

Glory utwierdziła się w poczuciu winy.
- Wróci po południu.
- To dobrze. - Josh odchrząknął i poruszył się.
- Może potrzebujesz pomocy? - zapytał niedbale.
- Poważnie pytasz?
- Jasne.
- Byłabym zachwycona - odpowiedziała szczerze.
- Zesztywniały mi plecy i boli mnie kostka.
Podszedł do niej i wyjął łopatę z jej rąk. -W takim razie ja to

zrobię, a ty idź opróżnić taczki, dobrze?

Pomyślała, że dyktatorskie zapędy muszą istnieć w genach

Bradshawów. Ponieważ zaoferował jej pomoc, nie chciała
odmawiać i zrobiła, jak polecił, w drodze powrotnej zabierając z
garażu drugą łopatę. Później pracowali razem. Skończyli
szybciej, niż Glory przypuszczała i wkrótce rabata była gotowa
do obsadzenia kwiatami.

Josh rzucił narzędzie na ziemię i z satysfakcją obejrzał świeżo

skopany grunt.

- Co chcesz posadzić? Warzywa? Glory potrząsnęła głową.
- Kwiaty - odpowiedziała z cichą satysfakcją.
- Tyle, żebym nie musiała skąpić.
- Co masz na myśli? Wzruszyła ramionami.
- Kiedyś znałam osobę, która hodowała kwiaty, ale nigdy nie

zrywała ich i nie przynosiła do domu. Zawsze uważałam, że to
jest smutne. Tak jakby ktoś upiekł na Boże Narodzenie
wystarczająco dużo ciastek dla gości, ale zbyt mało, żeby zjeść
samemu. - Uśmiechnęła się lekko. - Ogromna praca i żadnej
radości. Chcę mieć tyle kwiatów, żebyśmy za rok mogli
postawić je w każdym pokoju.

64

RS

background image

- Naprawdę to zrobisz? - zapytał, zdejmując koszulkę i

odsłaniając szczupłą lecz umięśnioną klatkę piersiową i
ramiona.

- Załóżmy się. Tam posadzę...
- Nie - przerwał stłumionym głosem. - Chodzi mi o to, czy

będziesz tu w przyszłym roku. - Spojrzał jej prosto w oczy.

- Tak.
- Wiesz, że to był ogród mojej mamy? - zapytał.
- Naprawdę?
- Tak. Ale ona hodowała tu warzywa.
- Wujek ci o tym powiedział?
- Nie, ona sama. Kiedy byłem młodszy, odwiedzała nas i

opowiadała mi o tym, że wujek Logan w moim wieku nigdy nie
mógł się najeść. Podobno, kiedy był głodny, kradł marchew i
rzodkiewki prosto z grządki. - Spojrzał na Glory z lekkim
zdziwieniem.

- Dopiero teraz to sobie przypomniałem.
Glory ciągle próbowała przyzwyczaić się do myśli, że matka

odwiedzała Josha.

- Wiesz, gdzie jest twoja mama? Zaczerwienił się i w jego

oczach błysnęła ostrożność, taka sama jak w oczach Logana.

- Tak, w Waszyngtonie. Jest prawnikiem, pracuje dla partii

konserwatystów.

- Kontaktuje się z tobą?
- Na święta i urodziny - rzucił sarkastycznie. - Od czasu do

czasu dzwoni bez powodu.

- Kiedy widziałeś ją ostatni raz? Nawet nie musiał się

zastanawiać.

- Krótko po urodzeniu się Christophera - oświadczył

zdecydowanie. - Przedtem przyjeżdżała dosyć często, ale po
rozwodzie wujka Logana i ciotki Melanie przestała. Wujek
Logan mówi, że ma za dużo pracy.

Glory zerknęła na twarz Josha i, widząc jego cierpienie,

zapomniała o wszystkim poza koniecznością pocieszenia go.

65

RS

background image

- Och, Josh - powiedziała, podchodząc bliżej, aby go uścisnąć.

- Tak mi przykro. Dorośli czasem nie zdają sobie sprawy z
własnego okrucieństwa. Jeśli to dla ciebie jakaś pociecha, to jest
jej strata.

Przez chwilę, krótką jak uderzenie serca, przytulił się do niej,

lecz zaraz cofnął.

- Pewnie tak - rzucił z wymuszoną nonszalancją, wkładając z

powrotem koszulkę.

Zrozumiała, że chłopiec potrzebuje czasu dla siebie, więc

zajęła się zbieraniem narzędzi i układaniem ich na taczce.

Josh wskazał ręką ogród.
- Jeśli chcesz, pod koniec tygodnia przywiozę tu trochę

nawozu - powiedział.

Glory z wdzięcznością przyjęła zmianę tematu. - To byłoby

wspaniale... O ile myślisz, że twój wuj nie będzie miał nic
przeciwko temu.

Uniósł brew, tak samo jak robił to Logan.
- Och, pewnie będzie marudził na temat przewożenia

końskiego, wiesz czego, w jego samochodzie, ale to nie szkodzi.
On więcej ujada, niż gryzie. - Przechylił lekko głowę i spojrzał
na nią tak, jakby to ona była dzieckiem, a on dorosłym. - Udaje
twardego, ale robi to tylko na pokaz. Wyglądasz na bystrą, więc
dlaczego jeszcze tego nie zauważyłaś?

Ponieważ mieszkanie razem z tym mężczyzną uszkodziło mój

mózg, pomyślała z mieszaniną humoru i rozpaczy. Natychmiast
przypomniała sobie, że coś podobnego słyszała od Christophera:
Logan straszy biciem, ale nie bije. Zazdrościła chłopcom tej
niezachwianej pewności i ufności, jakie w nim pokładali.

Wyprostowała się gwałtownie, pytając siebie w myślach, co

robi. Przez moment usychała z tęsknoty za Loganem. Doszła do
wniosku, że to z powodu upału. Nawet nie chciała
przypuszczać, iż czuje do tego mężczyzny coś więcej niż
fizyczne pożądanie.

66

RS

background image

Nie, powiedziała sobie ostro, to niemożliwe. Odmawiała

przyjęcia tego do wiadomości. Po prostu za długo była na słońcu
i jej mózg się przegrzał. A jednak w tej chwili musiała choć na
chwilę uciec z rancza.

- Czy to ty mówiłeś kiedyś przy obiedzie, że gdzieś w pobliżu

jest miejsce do pływania? - spytała Josha.

- Jasne - odpowiedział. - Nad rzeką. Zerknęła na zegarek.
- Co powiesz na to, żebyśmy skończyli pracę i zrobili sobie

wolne popołudnie?

- Co chcesz robić?
- Iść popływać.
Marzyła o kilku godzinach w miłym zimnym strumieniu,

który ochłodziłby ją, nie tylko w dosłownym znaczeniu tego
słowa.

- A co z Christopherem?
- Dochodzi jedenasta. Nie może spać bez końca. Oczywiście

zabierzemy go. Zanim pozbieramy wszystko, umyjemy się i
przebierzemy, powinien już wstać. Zjemy lunch, przygotujemy
kosz na piknik i pójdziemy nad rzekę.

Zawahał się i przez chwilę myślała, że odmówi.
- A co z wujkiem Loganem? Teraz ona zawahała się.
- Możemy zostawić mu wiadomość - powiedziała z

ociąganiem.

Josh wzruszył ramionami.
- No... dobrze. Zresztą chyba i tak muszę iść. - Gdy rzuciła

mu pytające spojrzenie, uśmiechnął się lekko. - Nie wiesz, jak
dojść do rzeki - wyjaśnił.

W kolczastym pancerzu kryje się urocze dziecko, pomyślała,

czując zalewającą ją falę czułości.

- Świetnie. - Ujęła rączki taczki. - A więc zbieramy się.
Krzywiąc się lekko na widok jej energii, Josh ruszył za nią.



67

RS

background image

ROZDZIAŁ SIÓDMY


- Spójrz na mnie, Glory! - krzyknął Christopher chyba setny

raz.

Ubrany w kamizelkę do pływania, unosił się na wodzie

między Glory i Joshem leżącymi ńa dmuchanych materacach.

Kąpielisko okazało się odnogą rzeki, oddzieloną od głównego

nurtu zaporą z kamieni i piasku. Miało wielkość boiska do piłki
nożnej, a przepływ wody był wystarczający dla utrzymania jego
czystości i świeżości, a zarazem na tyle wolny, że słońce mogło
ogrzewać wodę. Dodatkowym plusem tego miejsca było to, że
nikt obcy tu nie przychodził.

- Glory! - krzyknął Christopher. - Patrz na mnie!
- Daj spokój, szkrabie - rzucił Josh. W okularach

przeciwsłonecznych na nosie, leżał na plecach, wystawiając
pierś do słońca. Choć zbliżał się wieczór, temperatura nadal była
wysoka, co w stanie Waszyngton nie należało do rzadkości.

- Glory lubi na mnie patrzeć - odparł Christopher, zbliżył się

do materaca dziewczyny i zajrzał jej w oczy.

- Prawda, Glory?
- Jasne - zapewniła go.
- Cieszę się, że jest sobota - wyznał Christopher.
- Wczoraj w szkole było tak gorąco. Nawet pani Sandman

była gderliwa. Kiedy zapytałem, o co chodzi, powiedziała, że
jest tak gorąco, że się jej rajstopy przylepiają. - Ze zmartwioną
miną przysunął się bliżej, jakby nie chciał, aby usłyszał go Josh,
i zapytał: - Czy wszystkie panie mają rajstopy? Stłumiła śmiech.

- Myślę, że nie zrozumiałeś, kochanie. Twoja pani mówiła

chyba o rajstopach. To są te pończochy koloru skóry, które
panie noszą do sukienek.

- Takie jak na reklamach w telewizji?
- Mhm.

68

RS

background image

- Aha - rzucił ze zrozumieniem i na chwilę zamilkł. Potem

wrócił do tematu, który poruszał już wielokrotnie: - Myślisz, że
tatuś przyjdzie?

Nie, jeśli Bóg ma dla niej odrobinę zmiłowania. Nie chciała

myśleć o Loganie, a co dopiero na niego patrzeć. Znów mogłaby
uznać, że znaczy dla niej coś więcej. Podziwiała jego oddanie
chłopcom, zaangażowanie w pracę i przyznawała, iż jest
przystojny, ale to naprawdę było wszystko.

To nie wyjaśnia, odezwał się jej wewnętrzny głos, dlaczego

niewinna wzmianka Christophera sprawia, że cała płoniesz.

- No jak - ponaglił ją chłopiec. - Myślisz, że przyjdzie, czy

nie?

- Nie wiem.
Nic już nie wiem, uwierz mi, pomyślała.
- To samo mówiłaś przedtem - poskarżył się.
- I będzie to mówić zawsze, dopóki będziesz jej zadawać to

samo pytanie - wtrącił Josh.

- Nie mówię do ciebie, rozmawiam z Glory - rzucił

Christopher. - Zasypiasz, Glory?

- Nie. - Otworzyła oczy i ziewnęła.
- Tak mi się zdawało. Mogę pobawić się z Fredem?
- Oczywiście. W tej dużej, niebieskiej torbie jest ręcznik.

Nigdzie nie odchodź - poleciła mu.

- Dobrze - zgodził się, „odpływając" w bryzgach wody.
Glory obróciła materac tak, by mieć dziecko na oku.

Wiedziała, że niedaleko rzeka rozszerza się i jest głęboka.
Christopher zdjął kamizelkę, otulił się ręcznikiem i usiadł na
ziemi, szarpiąc psa.

Logan miał rację, pomyślała. Chłopiec i pies zakochali się w

sobie od pierwszego wejrzenia. Christopher od razu zauważył
podobieństwo Freda do Pluto, ukochanej postaci z kreskówek
Disneya.

Zajęta obserwowaniem dziecka, Glory nie od razu usłyszała,

co powiedział Josh.

69

RS

background image

- Pamiętasz, jak pierwszy raz pozwoliłaś mi pojeździć na

Je'zharze?

- Mhm.
- Powiedziałaś wtedy coś, co dręczy mnie do tej pory.
- Naprawdę? Skinął głową.
- Powiedziałaś, że miałaś kłopoty i że kobieta, która nauczyła

cię jeździć, pomogła ci. Co się stało? Ukradłaś samochód, czy
obrabowałaś kogoś?

Nie widziała jego oczu, ukrytych za ciemnymi okularami, ale

wiedziała, że ją obserwuje. Coś w jego głosie sugerowało, że
byłby pod wrażeniem, gdyby przyznała się do kilkunastu
włamań. Przeklinając swoją gadatliwość, zdecydowała się
powiedzieć prawdę.

- Nic aż tak ekscytującego. Uciekłam od rodziny zastępczej, u

której mieszkałam.

Omal nie spadł z materaca.
- Mieszkałaś w rodzinie zastępczej? Dlaczego? - Obrócił się

na bok i zdjął okulary, by lepiej ją widzieć.

Zerknęła na Christophera, który próbował użyć Freda jako

poduszki.

- Moi rodzice umarli - powiedziała cicho.
- Och. Ale... myślałem... dlaczego nie zamieszkałaś z rodziną

ciotki Melanie?

Usłyszała echo słów dziecka, którym kiedyś była: „Dlaczego

mnie nie chcą?"

- Nie planowali wychowywania drugiego dziecka. Spojrzał na

nią, skonsternowany.

- Tak, ale byłaś ich krewną.
- Nie każdy jest taki, jak twój wuj. - Christopher i Fred

zamienili się miejscami. Teraz dziecko było poduszką psa.

- Mówiłam ci: masz szczęście.
- Tak - zgodził się chłopak. - Chyba tak. No więc dokąd

uciekłaś?

70

RS

background image

- Do Portland. - To był najgorszy okres w jej życiu. - Nikomu

nie życzę podobnego losu. Byłam tam przez trzy i pół miesiąca i
to było naprawdę ciężkie. - Widziała, że intryguje chłopca i
zastanawiała się, dlaczego straszne przeżycia tak bardzo
interesują młodych.

Poczuła niepokój. Nie chciała, aby Josh uznał, że ucieczka

jest najlepszym rozwiązaniem. Postanowiła więc opowiedzieć
mu o doświadczeniach, którymi niechętnie się dzieliła.

- Nie miałam pieniędzy i nie mogłam znaleźć pracy, bo byłam

niepełnoletnia, więc wkrótce musiałam żebrać o jedzenie i
miejsce do spania. To było... przerażające.

-1 co się stało? Jak cię złapali?
- Inna osoba, którą znałam i która też uciekła, została

zaatakowana i nagle zrozumiałam, że to tylko kwestia czasu i
mnie też spotka coś takiego. Zgłosiłam się sama i wysłano mnie
do Bev. - Zadrżała i rozmasowała gęsią skórkę na ramieniu.
Dzień był ciepły, ale mimo to czuła chłód. - Reszta, jak się
mówi, to już inna historia. Chyba popłynę do brzegu - rzuciła
cicho. - Robi mi się zimno.

Josh wyciągnął rękę i powstrzymał ją.
- Jeśli chodzi o to, co powiedziałem w stajni o mojej mamie...

po tym, co ty przeszłaś... Wyszedłem na idiotę. Ale wiesz,
czasem naprawdę się wściekam! Co takiego zrobiłem, że matka
mnie zostawiła? I to nie raz, ale dwa razy! I dlaczego nawet nie
chce mnie znać?

- Nic nie zrobiłeś - stwierdziła z przekonaniem, zapominając o

własnym smutku i marząc jedynie o dziesięciu minutach sam na
sam z matką chłopca. Powiedziałaby jej wtedy, co o niej myśli.

- To jej problem, Josh, a nie twój. Na pewno wuj Logan

mówił ci to nie raz.

Zawahał się i przez głowę Glory przemknęło straszliwe

podejrzenie.

- Rozmawiałeś z nim o tym, co czujesz, prawda? Potrząsnął

głową.

71

RS

background image

- Dlaczego? - spytała, usiłując skryć niedowierzanie.
- Na pewno wiesz, że wuj cię kocha. Rozumiem, że nie

rozmawialiście o tym, kiedy byłeś młodszy, ale teraz... skoro tak
bardzo cię to dręczy... – Umilkła i dodała pewnym tonem: -
Powinieneś z nim porozmawiać.

Wzruszył ramionami.
- Próbowałem, ale on zaraz robi się smutny, a potem zamyka

się w sobie. Dlaczego ty taka nie jesteś?

- Byłam - przyznała. - Ale miałam szczęście. Zamieszkałam z

Bev, która zupełnie inaczej patrzyła na życie. Najpierw
myślałam, że życie płynęło jej po różach, ale później
dowiedziałam się, że sama wiele przeszła. Pochowała dwóch
mężów i dziecko. Mimo to nie załamała się. Znała mnóstwo
zabawnych powiedzonek, ukazujących jej sposób myślenia i
chyba przejęłam to od niej.

- Na przykład: co? - zapytał.
- Często mówiła coś takiego: „Kiedy ściga cię pociąg życia,

masz wybór: położyć się na szynach i dać się przejechać, lub
uskoczyć na bok, odczekać chwilę i uczepić się ostatniego
wagonu."

Tak jak się spodziewała, Josh uśmiechnął się.
- Podoba mi się to powiedzonko - rzucił w zamyśleniu.
- I co się stało z tą kobietą? Umarła?
- Nie. Złamała biodro i musiała przejść na rentę, więc

sprzedała ranczo i przeniosła się do Arizony. Jest zbyt zajęta
terroryzowaniem innych rentierów, żeby umówić się na randkę
ze Stwórcą.

- Rozmawiasz z nią czasem?
- Oczywiście. Teraz jesteśmy rodziną. - Zawahała się i dodała

cicho: - Bev dała mi wiele rzeczy, ale najważniejsza z nich to
przekonanie, że czasem rodzina ma więcej wspólnego z
troszczeniem się o siebie niż z krwią płynącą w żyłach.

Josh zmarszczył brwi, jakby próbował zrozumieć i wreszcie

powiedział:

72

RS

background image

- Czy to taki miły sposób powiedzenia, że mam zapomnieć o

mojej mamie?

- Nie, ale nie pozwól, żeby jej porażka w roli matki złamała ci

życie. Zasługujesz na coś lepszego i masz to. Porozmawiaj z
wujem, Josh.

- Zastanowię się - obiecał.
- To dobrze. A teraz... jesteś głodny? Bo ja tak. - Kiedy skinął

głową, uśmiechnęła się kpiąco. - W takim razie ścigajmy się do
brzegu.

- Nie masz szans. - Spojrzał na nią z udawanym zatroskaniem.

- Jesteś dziewczyną i jesteś... stara. Dam ci fory, bo inaczej nie
byłoby sprawiedliwie.

- Naprawdę? - zapytała z ironicznym zdziwieniem udając, że

rozważa jego propozycję. - Wiesz, chyba masz rację... pod
warunkiem, że to ja wymierzę sprawiedliwość!

To mówiąc, pchnęła go tak, że chłopak spadł z materaca. Ze

śmiechem zaczęła płynąć do brzegu uznając, że najrozsądniej
będzie trzymać się od Josha z daleka, kiedy ten wyjdzie z wody.
Zerkała przez ramię cały czas, nawet wychodząc na brzeg i
nagle wpadła na Logana.

- Co tu robisz? - wykrztusiła, poważniejąc. Natychmiast

pożałowała nie przemyślanych słów.

Odpowiedział stosunkowo grzecznie:
- To moje ranczo, księżniczko. Chodzę, dokąd chcę.
- Wiem. Przepraszam. Nie chciałam, żeby tak to zabrzmiało.
Ku jej zdumieniu, przyjął przeprosiny.
- Czy to znaczy, że na dziś ogłaszamy rozejm? - zapytał. - Od

dawna nie miałem czasu na zabawę z dzieciakami.

- Oczywiście. Dam ci dwadzieścia cztery godziny, Bradshaw,

ale potem uważaj. Rękawica znów zostanie rzucona.

Jego oczy rozjaśniły się i już chciał coś powiedzieć, lecz

podszedł do nich Josh.

- Hej, wujku Loganie.
- Hej, Josh.

73

RS

background image

- Skończyliście pogawędkę?
- Tak mi się wydaje - odpowiedział Logan.
- Dobrze. W takim razie, jeśli pozwolisz... - I zanim Logan

mógł zareagować, Josh chwycił Glory na ręce i wrzucił ją do
wody.

Trudno powiedzieć, kto był bardziej oszołomiony: Logan czy

Gloryanne. Logan zareagował pierwszy.

- To nie było grzeczne - zwrócił się do szczerzącego zęby

siostrzeńca.

- Oczywiście, że było. Widziałeś, co mi zrobiła?
- Uważasz, że dokuczanie słabszym jest zabawne? Gloryanne

wyszła z wody, mrucząc pod nosem coś

na temat bezczelnych smarkaczy. Josh uśmiechnął się do

wuja.

- Pewnie, jeśli uchodzi na sucho...
- Tak? To zobaczymy...
Logan zdjął buty, chwycił siostrzeńca i obaj wpadli z impetem

do wody.

Kiwając głową na widok tych wygłupów, Glory stanęła na

brzegu i pomogła Christopherowi nałożyć kamizelkę. Chłopiec
koniecznie chciał dołączyć do zabawy. Gdy tylko miał
kamizelkę na sobie, rzucił się do wody.

- Hej, tato, patrz! Umiem pływać! Patrz! - krzyczał.

Dziewczyna uśmiechała się, wycierając włosy. Dopiero później,
gdy wszyscy znaleźli się na brzegu

i Glory rozpakowała kosz zjedzeniem, zastanowiła się, czy

przypadkiem podświadomie nie liczyła na obecność Logana.
Tym, co przyniosła, mogłaby nakarmić całą armię.

Wszyscy najedli się, a kiedy zapadł zmrok, Logan rozpalił

ognisko. Usiedli przy ogniu i patrzyli na ciemne niebo. Gwiazdy
lśniły jak diamenty. Przez dłuższy czas podziwiali je w
milczeniu. W końcu odezwał się Joshua:

- Wiecie co? Wczoraj zaprosiłem Jennifer na zabawę

dożynkową.

74

RS

background image

- I jak na to zareagowała? - zainteresował się Logan.
- Oczywiście zgodziła się - oznajmił chłopiec takim tonem,

jakby nigdy nie miał wątpliwości co do odpowiedzi dziewczyny.

- To dobrze. Cieszę się razem z tobą, Josh.
- Josh - zaczął Christopher z niesmakiem. - Dlaczego chcesz

spędzić cały wieczór z jakąś głupią dziewczyną?

- Zrozumiesz, jak będziesz starszy, szkrabie - oświadczył

Josh. Po chwili dodał szybko: - Poza tym zgłosiłem cię jako
opiekuna zabawy, wujku Loganie.

- Wspaniale. Jak tylko odzyskam siły, chyba cię zabiję.
Josh wyszczerzył zęby.
- Myślisz, że mógłbyś poczekać i zrobić to po zabawie?
Logan westchnął z rezygnacją.
- Chyba tak.
- Patrz, tato! - przerwał Christopher. - Meteor! Och, to takie

fajne. Tato, czy jak byłeś mały, twój tata urządzał takie pikniki?

- No jasne, mały.
- A twój, Glory?
- Tak, Christopher. I tatuś, i mama.
- Nawet wtedy, kiedy byłaś taka stara jak Josh? Chwilę

milczała, a potem powiedziała cicho: -Nie.

- Dlaczego nie? - dopytywał się Christopher.
- Daj spokój, szkrabie - wtrącił Josh. Glory położyła rękę na

ramieniu chłopaka.

- W porządku, Josh. - Zwróciła się do Christophera.
- Wydarzył się wypadek, kochanie, i moi rodzice zginęli.
- Byłaś starsza niż ja?
- Tak. Miałam jedenaście lat.
- Czy to znaczy, że jesteś sierotą?
- Christopher! - syknął Josh i jeszcze raz Glory uspokajająco

ścisnęła jego ramię.

- Tak.
- To gdzie mieszkałaś?

75

RS

background image

- Z różnymi ludźmi, a na końcu z pewną panią, która stała się

dla mnie jakby drugą mamą.

- Gdzie to było? Byłaś wtedy taka duża jak Josh?
- Nawet starsza.
- Ile miałaś lat? - nalegał.
- Siedemnaście.
- Tak, byłaś stara - zgodził się chłopczyk. Przez chwilę

zastanawiał się, a potem spojrzał na Logana.

- Tato? Gdyby coś ci się stało, dokąd bym poszedł?
- Zastanówmy się. - Logan udawał, że nad czymś rozmyśla.
- Mógłbyś zamieszkać z moją cioteczną babcią, Jean.
- To ta pani, która przysyła mi dziwaczne skarpetki?
- Niektórzy ludzie uważają je za modne.
- Odpowiedz mi - nalegał. - Kto by się mną zajął?
- Nie bądź głupi - wtrącił Josh. - Nic się twojemu tacie nie

stanie, a gdyby nawet, to masz mnie.

- Tato?
- O co chodzi tym razem?
- Czy Glory mogłaby pomóc Joshowi? Logan westchnął.
- Christopher...
- Mogłaby, tato?
Glory wstrzymała oddech. Oczy jej i Logana spotkały się nad

głową dziecka. W oczach mężczyzny widziała pytania, na które
tylko czas mógł udzielić odpowiedzi.

- Tak sądzę, synu - powiedział z ociąganiem.
- Gdyby zechciała. - Tym razem w jego głosie zabrzmiało

ostrzeżenie.

Chłopczyk odetchnął z ulgą.
- Oczywiście, że chciałaby, prawda, Glory?
- Jasne - oświadczyła, powstrzymując się od wyjaśnienia

Loganowi, że gdyby omawiana sytuacja zaistniała, to on akurat
nie byłby w stanie zaprotestować. - Na pewno.

76

RS

background image

- To dobrze. - Po chwili chwycił Logana za ramię i zaczął

podskakiwać z podniecenia. - Patrz! Kolorowa gwiazda! I rusza
się!

- To samolot, szkrabie - prychnął Josh.
- Nieprawda!
- A właśnie, że tak.
- Nieprawda, Josh! Nie wiesz wszystkiego! Logan uciszył

chłopców, pokazując im konstelacje na niebie.

- Widzicie? To Wielka Niedźwiedzica.
Glory, oczarowana jego głosem, patrzyła nie na niebo, lecz na

niego. Ciemne włosy opadły mu na czoło, w blasku ognia jego
skóra wyglądała jak złoto i brąz. Naprawdę był najpiękniejszym
mężczyzną, jakiego widziała.

- A jeśli wyobrazicie sobie linię wiodącą od tych gwiazd na

brzegu, nazywanych Psami Gończymi, znajdziecie Gwiazdę
Północną.

- Wujku - zawołał Josh z podnieceniem. - Chyba ją widzę.
- Ja też! - krzyknął Christopher, choć tak się złożyło, że

patrzył w przeciwnym kierunku.

Logan spojrzał w tę samą stronę, uśmiechnął się i, myśląc, iż

jest niewidoczny w ciemności, pocałował złote włosy chłopca.

Właśnie wtedy Glory zrozumiała z całą jasnością i pewnością,

że go kocha.










77

RS

background image

ROZDZIAŁ ÓSMY


Nadciągała burza. Logan, idąc przez pastwisko, nawet nie

rzucił okiem na zbierające się chmury.

Noc była pełna życia. Chmury, gnane wiatrem, płynęły po

niebie, szeleściła trawa, ale on tego nie zauważał.

Tego wieczora nad rzeką coś się stało. Coś ważnego i

niepokojącego. Spojrzał na Glory. Wiedział, choć nie odezwała
się słowem, że go kocha. Nie mógł odwzajemnić tej miłości,
wypalił się. Najpierw Melanie zniszczyła jego wiarę w miłość, a
potem Annie odebrała mu ufność i pozbawiła nadziei. Nie miał
nic do ofiarowania kobiecie, szczególnie takiej jak Glory. Ona
zasługiwała na coś lepszego. Cóż mógłby jej dać sfrustrowany
farmer, obarczony rodziną i nie mający zamiaru narażać się na
kolejny zawód miłosny?

Wszystko zrozumiał, kiedy poznał jej przeszłość. W jakiś

sposób wiedział od samego początku, że nie jest taka jak
Melanie. Inaczej nie pracowałaby tak ciężko, bez skarg na
nadmiar obowiązków. Było w niej coś delikatnego i silnego
zarazem, jak u człowieka, który wiele przeszedł i przetrwał.
Historia jej dzieciństwa zaszokowała go i ukazała wiele rzeczy
w nowym świetle. Nie podobało mu się, że miał ochotę wziąć ją
wtedy w ramiona i ochronić przed tymi dawno minionymi
wydarzeniami, lecz doceniał fakt, iż wiele się wyjaśniło.

Teraz rozumiał nie tylko jej przywiązanie do Colum
bia Creek, ale też do chłopców. Nadal widział zagrożenie,

choć rozumiał, że jej uczucie jest szczere. Musiał przyznać, iż to
pierwszy krok na drodze do zaufania.

Ta myśl przestraszyła go i podnieciła. Jednak nadal nie

wiedział, jak odpowiedzieć na jej spojrzenie, cudowne i
przerażające. Nie umiał odpłacić jej tym samym.

Zastanawiał się, czy nie mógłby się z nią ożenić.

Rozwiązałoby to wiele problemów. Chłopcy mieliby matkę, a
Gloryanne dom i rodzinę, których tak bardzo potrzebowała.

78

RS

background image

Nawet gdyby on jej nie pokochał, przynajmniej mógłby dać
ujście pożądaniu.

Niestety, nie mógł ryzykować. Gdyby odeszła teraz, nie

miałaby prawa do niczego poza swoją własnością. Po ślubie
historia z Melanie powtórzyłaby się. Glory stałaby się
właścicielką połowy wszystkiego, a on musiał zapewnić
chłopcom byt i nie chciał ryzykować utraty rancza.

A więc co miał zrobić? Jeśli nie miłość i małżeństwo, to co?

Przyjaźń? Romans?

Przypomniał sobie wyraz twarzy Glory, kiedy zaproponował

zawieszenie broni. Najpierw była przestraszona, potem
zaskoczona, w końcu zadowolona. Jej policzki zaróżowiły się
jak u dziewczynki, która nieoczekiwanie dostała pierwszy list od
chłopaka. Miał nadzieję, że nie okazał wtedy rozczulenia.

A więc może przyjaźń nie była złym pomysłem.
Z tym, że na widok Glory w pomarańczowym kostiumie

kąpielowym jego ciało oszalało. Nawet teraz, myśląc o niej, czuł
szybsze pulsowanie krwi.

W takim razie może romans.
Potrząsnął głową, dziwiąc się własnemu niezdecydowaniu.
Wtedy na ganku pojawiła się Gloryanne. W świetle księżyca

wyglądała jak marzenie. Miękka tkanina przylegała do jej ciała,
burza złotych włosów otaczała twarz.

Nagle fakt, czy to dobrze, czy źle, przestał mieć znaczenie.

Jego zastrzeżenia zniknęły.

Musiał z nią być, słyszeć jej miękki głos, śmiać się z nią.

Potrzebował jej, choćby na tę jedną noc.

Glory patrzyła w dal. Widziała rzekę na wschodzie: perłową

wstęgę pod ciemnym niebem.

Piknik skończył się kilka godzin temu, kiedy Christopher,

zmęczony wydarzeniami dnia, zasnął. Powiedzieli sobie z
Loganem „dobranoc" i poszli do swoich pokoi.

Przez cały czas jej serce biło jak młotem pod wpływem

olśnienia, którego nagle doznała. Kochała Logana Bradshawa.

79

RS

background image

Przygotowała się do snu. Wzięła prysznic, aby spłukać piasek

ze skóry; umyła włosy, chcąc pozbyć się zapachu dymu z
ogniska. Umyła zęby, włożyła krótką koszulkę nocną, zgasiła

światło i wyciągnęła się na łóżku, ale sen nie nadchodził

Nie mogła pozbyć się myśli o Loganie. Zastanawiała się, co

powinna zrobić. Kochanie go było najlepszą rzeczą, jaka
zdarzyła się w jej życiu, a zarazem najgorszą, jaka mogła się
stać.

Z jednej strony czuła uniesienie wiedząc, jak mocno go

kocha. Z drugiej strony bała się. Logan wycierpiał swoje i Glory
nie miała złudzeń. Pamiętała, co jej powiedział. „Próbowałem
już miłości i małżeństwa i skończyłem z tym na zawsze." Aby
zdobyć jego zaufanie, musiałaby wykazać się ogromną
cierpliwością i determinacją, a nie wiedziała, czy stać ją na to.

Poza tym nie była pewna, do czego doprowadzi ją pożądanie.

Ich zauroczenie było wzajemne i rosło z każdym dniem, ale aż
do tej pory Glory wmawiała sobie, że da sobie z tym radę.
Miłość do Logana wszystko zmieniła.

Nie chciała się oszukiwać. Jeśli chodziło o doświadczenie

seksualne, daleko jej było do Logana. Mogła pochwalić się
kilkoma flirtami jako nastolatka i swoim nieudanym romansem
z Jackiem.

Nigdy nie czuła do niego takiego pożądania, jakie budził w

niej Logan. Jednak kiedy podsłuchała Jacka, zwierzającego się
przyjacielowi, była zdruzgotana. Głównym atutem był dla niego
Je'zhar, w związku z którym miał daleko idące plany. Tylko ze
względu na ogiera miał nadzieję, że wytrzyma z Glory.

Chciała wtedy ukryć się i w samotności ukoić zbolałe serce.

Jednak była tak bardzo zła, że zdecydowała się na
natychmiastową konfrontację. Z miejsca oświadczyła, iż między
nimi wszystko skończone. Potem padło jeszcze wiele gorzkich
słów. Okazało się wtedy, że gdyby Jack wiedział, iż wuj nie dał
jej posagu, nigdy nie poprosiłby ojej rękę, niezależnie od
Je'zhara.

80

RS

background image

Najgorsze było to, że w pewien sposób Glory była tak samo

wyrachowana jak Jack. Gotowa była poślubić mężczyznę,
którego nie kochała, aby mieć męża i dom. Mimo to ich
ostatnia, pełna jadu rozmowa głęboko ją zraniła.

O ile gorszym przeżyciem byłoby odrzucenie przez Logana!

Kochała go z całego serca, choć powiedział, że między nimi
może być tylko krótki romans.

Instynkt samozachowawczy popychał ją do ucieczki. Jednak,

gdyby wyjechała, czy nie umocniłaby jego opinii o
wycofujących się kobietach? Czy mogłaby potem żyć wiedząc,

że przyczyniła się do zwiększenia jego rozczarowania?

1 jak mogłaby zostawić chłopców? Christopher tak otwarcie

deklarował jej swoją miłość, a Josh po raz pierwszy potraktował
ją po przyjacielsku. Czy mogłaby tak po prostu odwrócić się i
odejść?

Poza tym były jeszcze jej własne potrzeby. Kto by pomyślał,

że zacznie się troszczyć o chłopców? Teraz sama myśl o
odejściu z ich życia wywoływała dreszcze. Perspektywa
odejścia od Logana równała się agonii. Z kolei pozostanie
oznaczało, że jeśli - a może raczej: kiedy - zdecyduje się odejść,
będzie to ogromne przeżycie dla nich wszystkich.

Westchnęła. Wystawiając twarz na wiatr, patrzyła w ciemne

podwórze. Chłodny powiew orzeźwiał i delikatnie pieścił jej
włosy. Nagle wyczuła obecność Logana. Tak jak pierwszego
ranka po przyjeździe, czuła na sobie ciężar jego spojrzenia.
Potem

zobaczyła,

jak

wychodzi

spomiędzy

drzew

i

zdecydowanym krokiem idzie w stronę schodów do jej
mieszkania.

- Logan... - Wydawało jej się, że szepnęła jego imię, ale nie

była pewna.

- Nadciąga burza, księżniczko - powiedział i nie wiedziała,

czy miał na myśli kaprysy aury, czy też napięcie między nimi.

- Wiem - odpowiedziała cicho.

81

RS

background image

I nagle znalazła się w męskich ramionach, szeptała ciche

słowa pożądania i zachwytu, stając na palcach, aby złożyć
pocałunek w kąciku jego ust.

Przycisnął usta do warg dziewczyny, wziął ją na ręce i wniósł

do domu.

To niebezpieczne, pomyślała Glory, lecz nie wiedziała, czy

dotyczyło to Logana i ognia, który w niej rozpalił czy też tego,
co za chwilę mieli zrobić. Kiedy położył ją na łóżku i stał,
oświetlony blaskiem księżyca, wiedziała tylko jedno - pragnęła
go.

- Jesteś pewna, Gloryanne? - Jego niski, aksamitny głos

brzmiał ochryple.

- Tak. - Zdumiewające, lecz powiedziała to spokojnie i z

pewnością.

- A ty?
- Księżniczko, jeszcze niczego w życiu nie byłem tak pewny.

- Zdjął kurtkę. Jego pierś pokryta była jedwabistymi włosami,
sięgającymi aż do pępka.

- Tym razem nic nas nie powstrzyma, poza śmiercią...
Dopiero teraz uświadomiła sobie w pełni różnicę ich wzrostu.

Logan był o ponad trzydzieści centymetrów wyższy i o
pięćdziesiąt kilogramów cięższy niż ona.

Mimo to nie czuła lęku, gdy uklękła, wpatrując się w

cudowną rzeźbę jego ciała. Miał klasyczną sylwetkę jeźdźca:
szerokie ramiona, szczupła talia, wąskie biodra i silne uda.
Samo patrzenie na niego wywoływało ból. Niespodziewanie
usłyszała własne uspokajające słowa:

- Nie zrobię ci krzywdy, Logan.
- Kochanie, już teraz sprawiasz mi ból - powiedział ochryple.
Zanim zdążyła zaprotestować, wygładził dłonią cienką

bawełnę na jej piersi i po chwili wpił się ustami w jej sutkę.
Jęknęła cicho z pożądania, czując jak krew w jej żyłach
zamienia się w ogień.

82

RS

background image

Drżącymi rękoma sięgnęła na oślep ku jego talii i chwyciwszy

za pasek, szarpnęła, chcąc przyciągnąć go bliżej. Uniósł głowę.

- Spokojnie - mruknął cicho.
Była zbyt rozpalona, by to poskutkowało. Walcząc z

opornymi guzikami dżinsów, szeptała coś cicho, podczas gdy jej
drżące palce odmawiały posłuszeństwa.

- Proszę - błagała go. - Chcę cię dotknąć.
- Ja też chcę cię dotykać - szepnął chrapliwie, przesuwając

palcem po jej policzku do szyi, gdzie mógł wyczuć puls. - Całą.

Zaczerwieniła się i nawet w ciemności Logan mógł to

dostrzec. Ujęła jego dłoń, przyciągnęła do ust i pocałowała w
palec.

Zadrżał i jednym ruchem zerwał z niej koszulę.
- Jesteś piękna - powiedział, obrzucając namiętnym

spojrzeniem jej pełne piersi, zaokrąglone biodra i kręcone włosy
u zbiegu ud.

- Kochaj mnie - szepnęła, przesuwając dłońmi po jego piersi.
W mgnieniu oka pozbył się butów i spodni. Ich usta zetknęły

się w tym samym momencie, gdy nakrył sobą jej ciało. Jego
wygłodniałe wargi drażniły jej usta, a pocałunek był tak
gwałtowny, że Glory drżała, czując przepływające przez nią fale
rozkoszy.

- Chcę być w tobie - szepnął gwałtownie. - Och, Logan... Tak.
- Nie mogę czekać - oświadczył, z trudem chwytając oddech i

przeklinając siebie za brak kontroli.

- A więc nie czekaj - zaproponowała ze śmiechem i w tej

samej chwili poczuła, jak w nią wchodzi.

Wrażenie było tak niesamowite, że oboje krzyknęli.
Gloryanne czuła bolesną przyjemność, tak intensywną, że

prawie nie do zniesienia. Poruszała się pod nim, a każdy ruch
wzmagał siłę doznań.

Musiała go dotknąć. Uniosła głowę i pokryła jego szyję

pocałunkami, jednocześnie gładząc muskularną pierś. Logan
uniósł się nieco i ujął jej biodra, przyciągając bliżej.

83

RS

background image

Zaczął się poruszać. Było to jak przypływ oceanu: silne,

nieokiełznane i piękne. Czuła, że unosi się coraz wyżej, aż
wreszcie wszystko w niej zamarło i zaraz potem eksplodowało.
Wydając okrzyk zdumienia, pozbyła się resztek oporu i poddała
całkowicie uczuciu rozkoszy.

Logan z niskim głębokim okrzykiem zaczął poruszać się

szybciej, dostarczając jej takich przeżyć, że gdy już było po
wszystkim, mogła tylko drżeć, leżąc obok.

Nie odzywali się, jakby wyczuwali, że słowa mogą zniszczyć

szczęście spełnienia. Leżeli objęci. Glory złożyła głowę na jego
piersi, on oparł swoją ojej włosy. Słuchali wycia wichru.

Wzdychając, Glory przytuliła się mocniej do Logana, który

nakrył ich prześcieradłem.

- Dziękuję... - szepnęła, całując go w kark.
- Cicho... - szepnął.
Nie chciał rozmawiać; jeszcze nie teraz. Czuł się dziwnie

lekko i chciał po prostu napawać się przyjemnością trzymania
jej w ramionach.

Czas na rozmowę i tak przyjdzie wkrótce. W jego umyśle

odezwał się dokuczliwy głos, domagający się odpowiedzi na
pytanie, co on, u diabła, tu robi.

Na razie trzymał w ramionach Glory, oddychającą coraz

równomierniej i tak ufną; było to wszystko, czego chciał i
więcej, niż kiedykolwiek przypuszczał.

Kiedy Gloryanne obudziła się, była w łóżku sama. Logan stał

przy oknie, wpatrując się w noc.

- Powinnaś mi była powiedzieć - rzucił, nie odwracając się.

Nie zdziwiła się, że w jakiś sposób wyczuł, że już nie śpi. Choć
stał odwrócony do niej plecami, zawstydziła się swej nagości.
Zapaliła lampkę i rozejrzała się, szukając koszuli.

- Co powiedzieć? Odwrócił się do niej.
- Że nigdy nie miałaś mężczyzny.
- Kto tak powiedział? - zapytała.
Uśmiechnął się lekko.

84

RS

background image

- Powiedzmy, że wiem. A nawet gdybym nie wiedział,

wystarczy spojrzeć na twoją twarz. Nie wiesz, czy masz mnie
dotknąć, czy uciec.

Zaczerwieniła się i z ulgą dostrzegła na podłodze swoją

koszulę.

- Nie sądzę, żeby to miało znaczenie - mruknęła i podniosła

koszulę, odwracając ją na właściwą stronę.

Łóżko zakołysało się pod ciężarem Logana. Ujął jej

podbródek i obrysował kciukiem wargi.

- Powinnaś mi była powiedzieć - powtórzył.
- Nie przypominam sobie, żebym pytała cię o szczegóły z

twojej... intymnej przeszłości, a więc nie sądzę, żebyś ty musiał
znać moją.

- Księżniczko - rzucił sucho - kilka godzin temu nie miałaś

jeszcze przeszłości. - Spojrzał na nią z naganą. - Sprawiłem ci
ból?

- Nie. To było piękniejsze, niż mogłam sobie wyobrażać.

Ponieważ to byłeś ty.

- Zaczynam się zastanawiać, czego jeszcze o tobie nie wiem -

powiedział cicho.

- Nie rób tego. - Delikatnie odwróciła głowę, uwalniając swój

podbródek z jego chwytu. - Niczego nie próbuję ukrywać.

Ujęła jego dłoń i, tak jak wcześniej, uniosła ją do ust. Zadrżał,

wyrwał dłoń i wstał.

- Musimy porozmawiać - oświadczył szorstko.
- Nie musimy - odpowiedziała spokojnie.
W pewnym momencie jej obawy zniknęły, zastąpione

przekonaniem, że on potrzebuje jej miłości.

- Co to ma znaczyć?
Potrząsnęła głową. Uczucie do niego dodawało jej sił.
- Logan, straciłam dziewictwo, a to nie jest lobotomia.

Przypuszczam, że chcesz mi powiedzieć, iż choć przeżyliśmy
coś niesamowitego, kiedy ziemia zadrżała, a czas stanął w

85

RS

background image

miejscu, to nie oznacza, że musimy wziąć ślub albo coś w tym
rodzaju. Ale widzisz

- dodała miękko - zawsze to wiedziałam. Może po prostu

bierzmy wszystko takim, jakie jest? Odczekajmy trochę i
zobaczmy, co się będzie działo?

Przez długą chwilę milczał, a potem odezwał się, zmieniając

temat:

- Za trzy tygodnie muszę zapłacić ratę za ranczo, dwadzieścia

pięć tysięcy dolarów, i nie mam tych pieniędzy.

- Ile ci brakuje?
- Och, tylko około siedemnastu tysięcy.
- Hmm. - Zastanowiła się. - Mam w banku dwa i pół tysiąca. -

Spojrzała na niego z miną winowajczyni. - Resztę wydałam na
wykupienie się z kontraktu z Jackiem.

- Dlaczego?
- Co: dlaczego?
- Dlaczego musiałaś to zrobić? Wzruszyła ramionami.
- Byliśmy zaręczeni do chwili, kiedy okazało się, że bardziej

interesuje go Je'zhar niż ja. - Pokiwała głową.

- Po tym nie mogłam u niego zostać. - Zignorowała jego

dziwne spojrzenie i ciągnęła z pośpiechem: - A jeśli sprzedamy
samochód? Z moimi oszczędnościami, pieniędzmi za dżipa i
mój samochód powinniśmy zebrać tę sumę.

Na chwilę w jego oczach pojawiło się coś ciepłego, jakby

wdzięczność, ale potrząsnął głową, odrzucając ten pomysł.

- Nie sądzę.
Oczywiście, pomyślała, starając się zignorować ból

odrzucenia, kiedy nie przyjął jej pomocy. Mimo to rozumiała
go. Bez dżipa trudno byłoby jej wyjechać, a zapewne Logan
wierzył, że jest to tylko kwestią czasu. Teraz jednak nie chciała
użalać się nad sobą.

Kiedy wreszcie pomyślała o innym sposobie rozwiązania

problemu, zawahała się. Przecież mógł zleją zrozumieć. Rzuciła
mu niepewne spojrzenie.

86

RS

background image

- Jestem pewna, że już o tym myślałeś i pewnie jest tysiąc

powodów, których nie znam, a które cię powstrzymują, ale...
może sprzedaj część sadu?

- Nie - powiedział, zanim zdążyła skończyć. - Rodzina

Bradshawów zawsze hodowała jabłka.

- Ale ty tego nie robisz - powiedziała ostrożnie. - Ty hodujesz

konie.

- Nie rozumiesz... - zaczął i umilkł, zatapiając się w myślach.
- Czego nie rozumiem? Wzruszył ramionami.
- Musiałabyś znać mojego ojca - powiedział cicho. - Był

urodzonym sadownikiem i prędzej sprzedałby moją siostrę i
mnie, niż rozstał się z jednym drzewkiem, nie mówiąc już o
części sadu.

- Ty nie jesteś swoim ojcem - wytknęła mu cichym głosem.
Przez dłuższą chwilę stał cicho i bez ruchu jak posąg.
- Pomyślę o tym - oświadczył wreszcie. - Jest jeszcze coś,

czego nie wzięłaś pod uwagę.

- Co takiego?
- Przez dłuższy czas nie będziemy mieli zysków. To oznacza -

ciągnął głosem bez emocji - mniej pieniędzy dla każdego z nas.

Usłyszała pytanie w jego tonie i poczuła rozpacz. Czy on

kiedykolwiek zrozumie, że nie wartość materiaIna rancza miała
dla niej znaczenie, tylko wartość tej posiadłości jako domu, w
którym mogła zamieszkać. Z Christopherem i Joshem Logan
stworzył rodzinę i dla niej liczyło się to bardziej, niż gdyby na
polach rosło złoto.

Nie próbowała jednak powiedzieć mu tego. Zaufanie, tak jak

dowiedzenie własnej wartości było czymś, czego nie należało
narzucać. Albo Logan sam to zrozumie, albo nie.

Tej nocy nic nie mogła zrobić i nie miała takich intencji. Od

dłuższego czasu patrzenie na Logana, stojącego przy oknie,
wywoływało szybsze bicie jej serca. Spędzili wystarczająco
dużo czasu na rozmowie. To była noc kochania się, a nie
rozważania przeszłości czy martwienia się o przyszłość.

87

RS

background image

- W porządku. Pieniądze jakoś zdobędziemy. - Potem jej głos

obniżył się i zabrzmiał uwodzicielsko. - Nie jest ci zimno?

- Jesteś bez wątpienia najbardziej niezwykłą kobietą, jaką

poznałem. - Potrząsając głową, podszedł do łóżka i spojrzał na
nią.

- Dzięki - mruknęła, patrząc mu w oczy.
- Zdejmij koszulę.
Choć powiedział to szeptem, zadrżała z podniecenia. Logan

powoli opadł na łóżko. Glory przytuliła się do niego, a jej ciało
zaczęło płonąć.

- Mówiłaś chyba o trzęsieniu ziemi? - zapytał.
- Dziesięć stopni w skali Richtera - potwierdziła bez tchu.

Potem połączyli się. Logan narzucił gwałtowny rytm, Glory
krzyczała, a jej głos łączył się z wyciem wiatru.

Byli tak zajęci sobą, że nie zauważyli, iż burza się kończy.
















88

RS

background image

ROZDZIAŁ DZIEWIĄTY


- Wujku Loganie?
Logan uniósł wzrok znad księgi rachunkowej, spojrzał na

Josha, a potem na zegarek. Zmarszczył brwi widząc, że
dochodzi północ.

- Z tego, co wiem, wynika, że poniedziałek jest dniem nauki

w szkole - powiedział łagodnie. - Nie powinieneś przypadkiem
być w łóżku?

- Próbowałem zasnąć, ale nie udało mi się. Moglibyśmy

porozmawiać?

Logan odłożył księgę.
- Jasne.
Ostatnio niewiele sypiał, ale gdy obudził się tego ranka, miał

wrażenie, że z jego ramion zniknął jakiś wielki ciężar.

Dłuższy czas zastanawiał się, co się właściwie dzieje, a kiedy

to zrozumiał, podjął decyzję. Propozycja Glory dotycząca
sprzedaży części gruntu była dobra.

Potrząsnął głową z niedowierzaniem. Zapracowywał się na

śmierć, a tymczasem rozwiązanie okazało się tak oczywiste.
Jego dzierżawca, Cal Weimar, od lat chciał kupić sad, lecz
Logan jakoś nie rozważał tej oferty. Dlaczego? Ponieważ
Bradshawowie nigdy nie sprzedawali należących do nich
gruntów.

Jednak, tak jak podkreśliła Glory, nie był swoim ojcem.

Kochał tę ziemię, ale gdy tylko objął ją w posiadanie, pierwszą
rzeczą było wydzierżawienie sadów Calowi. W obecnych
czasach sukces w rolnictwie polegał na specjalizacji i ktoś, kto
zajmował się wszystkim po trochu, nie mógł liczyć na zyski. A
jego od dzieciństwa interesowały konie.

Rano zadzwonił do Cala i zgłosił gotowość przedyskutowania

warunków ewentualnej sprzedaży. Z trudem udało mu się
namówić dzierżawcę do spotkania dopiero następnego dnia.

89

RS

background image

Po raz pierwszy od wielu miesięcy potrzebował czasu dla

siebie. Zabrał Glory i chłopców na wycieczkę. Pokazał im
Wanapum Dam, stalowe konie na wzgórzu nad Vantage dłuta
Davida Govedara i kamienne drzewa w Ginkgo Petrified Forest.
Zakończyli

dzień

obiadem

w

Ellensburgu.

To

były

najprzyjemniejsze chwile w jego życiu. Cieszył się każdą
minutą.

Niepokoił go jedynie Josh, wyjątkowo milczący tego dnia.

Logan przypisywał to zmienności nastrojów u nastolatków, ale
teraz, patrząc na zmienioną twarz chłopca, widział, że dzieje się
z nim coś dziwnego. Trochę go to zaniepokoiło.

- Co się stało? - zagadnął, siląc się na spokój. - Martwisz się

tą zabawą w przyszłym tygodniu?

- Nie. - Josh podszedł do stołu i usiadł naprzeciwko wuja.

Miał poważny wyraz twarzy. - Muszę, to znaczy chcę, zapytać
cię o coś w związku z mamą.

Logan zacisnął palce na ołówku, ale wyraz jego twarzy nie

zmienił się.

- W porządku.
- Chciałbym wiedzieć, dlaczego mnie opuściła.
- Już ci to mówiłem, Josh.
- Tak, wiem, ale znów chcę to usłyszeć.
- Wyjechała do szkoły średniej i zakochała się, ale kiedy

odkryła, że cię urodzi, zrozumiała, że jest za młoda na
małżeństwo. Zbliżała się matura, poza tym dostała ofertę pracy
w Waszyngtonie. Mogłaby studiować zaocznie prawo i
jednocześnie nie martwić się o pieniądze. - Logan podawał
informacje, walcząc ze zniecierpliwieniem, gdyż omawiali to
setki razy. - Twoja mama jest ambitna. Marzyło jej się coś
więcej niż bycie żoną farmera. Oczywiście nie widziała w tym
niczego złego, ale postanowiła coś w życiu osiągnąć. Mimo to
chciała cię mieć, a ja chciałem cię wychować. A więc wszystko
jakoś się ułożyło.

90

RS

background image

Josh rzucił mu szybkie spojrzenie i Logan dodał, jakby

usprawiedliwiając się:

- Była bardzo młoda, Josh.
- Starsza od ciebie.
- Tak, wiem, ale... ludzie dojrzewają w różnym wieku. Choć

byłem wówczas bardzo młody, ale zanim się urodziłeś, od
ponad roku zajmowałem się sam ranczem i mogłem zostać
twoim opiekunem. - Zawsze czuł się tu na właściwym miejscu,
w przeciwieństwie do siostry. Dzięki temu posiadał wewnętrzną
równowagę, niezbędną przy wychowywaniu dziecka.

Annie nigdy nie lubiła stanu Waszyngton; nazywała go

„wielkim ugorem". Od dziecka marzyła o miejskim życiu i nie
mogła się doczekać, kiedy zaistnieje w „prawdziwym" świecie.
Ona, oczekując narodzin Josha, widziała tylko obowiązki;
Logan dostrzegał możliwości.

- Chciałem ciebie - powtórzył, nie umiejąc wytłumaczyć

dziecku decyzji, której sam nie rozumiał.

- Dlaczego mama przestała nas odwiedzać? Oczy Logana

pociemniały, gdy przypomniał sobie

ostatnią wizytę siostry. Zaczął uderzać ołówkiem w okładkę

księgi rachunkowej, nieświadomie szukając ujścia dla
niepokoju, który wyzwalało to wspomnienie.

- Twoja mama jest zajęta robieniem kariery, ja mam sporo

obowiązków

związanych

z

wychowywaniem

ciebie

i

Christophera, a więc jest nam trudno znaleźć czas na spotkanie -
powiedział, ujawniając, jak zwykle, tylko część prawdy.

- Wydaje mi się, że oboje jesteśmy zbyt zajęci.
Kłótnia, która spowodowała zerwanie stosunków, zaczęła się

niewinnie. Annie przygotowywała się do wyjazdu po
trzydniowej wizycie. Po zapakowaniu walizek do bagażnika
wynajętego samochodu, Loganowi udało się w końcu uśpić
trzytygodniowego Christophera. Wtedy Josh, niespokojny jak
zawsze przed odjazdem matki, specjalnie obudził dziecko,
szczypiąc je boleśnie. Logan rozumiał, że w ten sposób chciał

91

RS

background image

zwrócić na siebie uwagę, ale też wiedział, iż najlepiej
zareagować jak zwykle. Odesłał Josha do jego pokoju, każąc
zastanowić się nad tym, co zrobił. Gdy chłopiec poszedł, Annie
zaatakowała Logana:

- Nie sądzisz, że to za surowa kara?
- Nie - odpowiedział.
Z niezadowoleniem zacisnęła wargi.
- A ja tak uważam. Może jesteś zbyt zmęczony, żeby to

zauważyć.

Logan uznał to za niezbyt trafne określenie. Prawdę mówiąc,

był wyczerpany. Niespodziewana wizyta siostry, praca na
ranczu bez żadnej pomocy i troszczenie się o noworodka oraz
ośmioletnie, energiczne dziecko pochłaniały wszystkie jego siły.

- On jest bardzo inteligentny - ciągnęła siostra - i trochę

nerwowy, jak każde dziecko w tym wieku. Poza tym to
naturalne, że jest zazdrosny o niemowlę.

Logan doskonale o tym wiedział, ale nie mógł pozwolić

Joshowi na wyładowywanie frustracji na Christopherze. Nie
podobała mu się krytyka siostry, szczególnie iż nie docierało do
niej, że to ona jest przyczyną zdenerwowania Josha, a nie
Christopher.

Przypominał sobie wyraźnie tę scenę, tak jakby zdarzyła się

wczoraj. Ujrzał Annie w zagraconej kuchni. Wyglądała
elegancko i wytwornie, ubrana w kostium szyty na zamówienie.

- Może - powiedziała chłodno - Joshua powinien zamieszkać

ze mną, dopóki nie ułożysz sobie życia.

Ta propozycja sparaliżowała go. Rzeczywiście nie był w

najlepszym nastroju. Melanie opuściła go, a w kilka dni po
narodzinach Christophera dopełnili formalności rozwodowych.
Właśnie dlatego groźba zawarta w słowach siostry wydawała
mu się realna.

Jak mogła uwierzyć, że dobrowolnie odda jej chłopca, którego

wychowywał od niemowlęcia? Chłopca, który nie był jego
rodzonym synem, ale synem jego serca? Jak mogła patrzeć na

92

RS

background image

niego tak chłodno i traktować swoje dziecko jako źródło
bezustannych kłopotów, jak

uciążliwy

bagaż,

którego

najchętniej by się pozbyło?

Do tej pory pamiętał furię, jaką wtedy poczuł. Było to nie do

zniesienia. Zareagował natychmiast, zdecydowany odrzucić ten
pomysł, zanim siostra umocni się w swoim przekonaniu.

- Josh jest mój - powiedział z mocą. - Utraciłaś prawo do

niego tego dnia, gdy oddałaś mi go pod opiekę.

Siostra zaczerwieniła się lekko.
- Przecież jestem jego matką.
- Każda kobieta, która oddaje swoje dziecko tak, jak ty to

zrobiłaś, nie powinna uważać się za matkę - stwierdził zimno.

Annie zawsze była nerwowa i ostre słowa brata wyprowadziły

ją z równowagi. Jej niebieskie oczy zwęziły się.

- Jestem jego matką - powtórzyła z uporem - i lepiej o tym

pamiętaj, braciszku. Jeśli zechcę go zabrać, zabiorę.

Spojrzał na nią i wyczuł dzielący ich dystans, większy niż

przestrzeń kuchni. Czuł się w pewnym sensie zdradzony.
Postanowił zrobić wszystko, aby zatrzymać Josha.

- Radziłbym ci to przemyśleć, Annie - powiedział.
- Ostrzegam: będę z tobą walczyć. Oboje wiemy, jak twoi

polityczni przyjaciele dbają o zachowywanie pozorów. Jak
myślisz, co będą myśleć o tobie, kiedy się o wszystkim
dowiedzą? Jaka kobieta porzuca własne dziecko?

Zbladła i ból w jej oczach przyprawił go o drżenie.

Przeciwstawiła się jednak.

- Znam cię, Logan. Właściwie wychowywałam cię po śmierci

mamy. Nie zrobiłbyś tego. Nie ma w tobie okrucieństwa.

- Spróbuj - rzucił spokojnie, cichym głosem. - Przez osiem lat

milczałem i pozwalałem ci pojawiać się w życiu moim i Josha,
ilekroć miałaś na to ochotę. Kiedy ty piłaś martini i pełniłaś
różne funkge polityczne, ja pocieszałem twojego syna,
płaczącego po twoim wyjeździe. To ja odpowiadałem na jego
pytania, dlaczego nie mieszka z mamą, jak inne dzieci. Mam

93

RS

background image

tego dosyć, siostro. Jeśli o mnie chodzi, możesz zabrać swój
elegancki bagaż, wytworne ciuchy i wynieść się z mojego
rancza, a także z życia moich dzieci; nie wracaj, dopóki nie
będziesz tu zaproszona.

Annie spojrzała na niego z niedowierzaniem, wydała cichy

okrzyk złości, chwyciła torebkę i podbiegła do drzwi.

- Nie łudź się, że kiedykolwiek tu przyjadę, Logan
- ostrzegła - ponieważ nie wrócę!
Mówiła poważnie. Od tamtej pory rozmawiali regularnie

przez telefon; były to uprzejme rozmowy. Nigdy nie
wspomniała już o chęci zabrania Josha i kiedy Logan wreszcie
opanował rozgoryczenie i zaprosił ją na ranczo, odmówiła,
tłumacząc się brakiem czasu.

To było sześć lat temu. Czasem Logan martwił się, że Josh

będzie go winić za wypędzenie matki i żałował swych ostrych
słów. A jednak to był wybór Annie. Świadectwo, jak mało Josh
naprawdę dla niej znaczy. Gdyby to jego chciano powstrzymać
przed widywaniem się z którymkolwiek z chłopców,
wymagałoby to czegoś więcej niż kilku ostrych słów.

Uświadomił sobie, że Josh go obserwuje i widzi grę uczuć na

jego twarzy.

- Jest późno - powiedział cicho. - I naprawdę nie mam nic

więcej do powiedzenia.

Josh z uporem zacisnął szczęki.
-

Zawsze

tak

mówisz,

wujku.

Może

powinienem

porozmawiać z matką.

- Może powinieneś, ale nie wiem, jak się z nią skontaktować.

Po ostatniej przeprowadzce nie podała mi nowego adresu.
Odezwie się na pewno na Święto Dziękczynienia, a to już
niedługo - dodał chłodno. - Na razie to wszystko.

- Wiedziałem, że zbędziesz mnie byle czym! - rzucił Josh ze

złością. - Dokładnie to samo powiedziałem Glory, ale ona mi
nie uwierzyła!

Logan zamarł.

94

RS

background image

- Rozmawiałeś z nią o swoich kłopotach? Josh wyzywająco

uniósł podbródek.

- Tak.
- Rozumiem. I co powiedziała?
- Ze powinienem szczerze porozmawiać z tobą. Nie

rozumiem, dlaczego! Ciebie to nic nie obchodzi!

- Wstał gwałtownie, przewracając krzesło. - To nie ciebie

porzuciła matka!

Mimo wszystko Logan odprężył się słysząc, iż Glory nie

próbowała poderwać jego autorytetu. Widział ból, kryjący się
pod gorzkimi słowami chłopca, ale uznał, że w tej chwili
najlepiej nic nie mówić. Potrzebował czasu na zastanowienie się
i rozważenie, co może powiedzieć Joshowi, aby nie zranić jego
uczuć.

- Idź do łóżka, Josh. Już późno i obaj jesteśmy zmęczeni. -

Spojrzał na księgę rachunkową. - Porozmawiamy o tym innym
razem.

- Cholera, wujku...
Choć Logan nie podniósł głosu, w jego tonie zabrzmiała

stanowcza nuta.

- Idź do łóżka.
Z przekleństwem na ustach Josh obrócił się na pięcie i wypadł

z pokoju.

Glory jechała wąską ścieżką przez sad. Ogier był nerwowy,

reagował przestrachem na każdy odgłos i cień, lecz ona tego
prawie nie zauważała. Była zbyt zajęta porządkowaniem
własnych uczuć.

Zadanie nie należało do łatwych. Noc spędzona z Loganem

była spełnieniem najśmielszych marzeń o szczęściu w
ramionach mężczyzny. Choć wierzyła w to, co zaproponowała -

żeby brać życie takim, jakim ono jest - ostatnie dni przeżyli
niemal w przyjaźni i w sercu Glory wciąż tliła się iskierka
nadziei.

95

RS

background image

Logan pożądał jej i było to oczywiste, lecz nic nie

wskazywało na to, że zmienił zdanie na temat miłości i
zaangażowania. „Możemy mieć jedynie romans", powiedział
pierwszej nocy. Glory nie miała powodu, aby wierzyć, że coś się
zmieniło. A lepiej niż ktokolwiek wiedziała, iż nie da się
nakłonić kogoś do miłości. Nauczyła się tego w ciągu lat, gdy
przenosiła się z jednej rodziny zastępczej do innej, a
przynajmniej tego powinna się była nauczyć. Gdzieś w
zakamarkach umysłu i w sercu żywiła nadzieję, iż pewnego dnia
Logan zauważy, że ona należy do Columbia Creek. Ignorowała
podszepty rozsądku, oceniającego szansę na tak samo
prawdopodobną jak śnieżyca w lipcu. Nie chodzi o to, że
niemożliwe, ale właśnie mało prawdopodobne.

Westchnęła i skierowała Je'zhara ścieżką wijącą się w górę

porośniętego szałwią zbocza. Uśmiechnęła się, gdy ogier
parsknął.

- O co chodzi, kolego? - zapytała z czułością. - Ta kasztanka

wciąż nie zwraca na ciebie uwagi?

Koń podrzucił głową i lekko szarpnął uzdę, jakby chciał

powiedzieć, że szybki bieg dobrze zrobiłby im obojgu.

Glory uśmiechnęła się szerzej.
- Masz rację.
Popuściła wodze i wkrótce znaleźli się na szczycie wzgórza.

Koń przeszedł w cwał. Tak musi być w niebie, pomyślała Glory;
wszystko świecące złotem, słodki zapach powietrza i koń pełnej
krwi, mknący prosto do słońca...

Dopiero wtedy usłyszała tętent innego konia. Zwolniła,

obróciła się w siodle i poczuła dreszcz, widząc zbliżającego się
Logana.

- Cześć - rzuciła wesoło. - Wcześnie skończyłeś pracę...
- Wydaje mi się, że masz tyle rozumu co muszka owocowa! -

warknął. - Co tu robisz sama?

96

RS

background image

Małe, spiczaste uszy Je'zhara skierowały się w stronę źródła

nieprzyjaznych dźwięków. Glory mimo woli mocniej zacisnęła
dłonie na wodzach. Spojrzała na Logana z niedowierzaniem.

- Stepuję, panie Bradshaw. Nie widać?
- Słuchaj... Nie chciałem cię obrazić. Chodzi o to, że ostatnim

razem podczas samotnej przejażdżki zwichnęłaś nogę. -
Przyjrzał się uważnie Je'zharowi. - Jeśli nie skręcisz karku,
będziesz miała szczęście.

Glory była tak zaskoczona wyznaniem, że Logan troszczy się

o nią, iż omal nie spadła z konia.

- Przepraszam - powiedziała. - Nie myślałam, że będziesz się

o mnie martwił.

Zaczerwienił się, jakby przyłapała go na czymś złym.
- Po prostu spróbuj być ostrożniejsza - powiedział,

spoglądając w stronę horyzontu.

- Postaram się.
Mijały minuty. Kiedy stało się oczywiste, że Logan nie powie

nic więcej, Glory zaczęła rzucać mu ukradkowe spojrzenia,
zastanawiając się, co kryje się pod tą maską obojętności.

- A więc - odezwała się w końcu. - Przyjechałeś po to, aby na

mnie krzyczeć? Czy może jest coś, co chciałbyś ze mną
przedyskutować?

Zerknął na nią i uśmiechnął się lekko.
- Czy ktoś ci kiedyś mówił, księżniczko, że masz nerwy jak

postronki?

- Nikt poza tobą, kowboju.
Spojrzeli sobie w oczy i w tej samej chwili oboje wspomnieli

miłosną noc. Glory widziała oczyma wyobraźni ich ciała, usta
Logana wpijające się w jej wargi, ręce delikatnie muskające
piersi, uda ocierające się o uda...

To Logan pierwszy spojrzał w bok, ale zdążyła zauważyć w

jego oczach błękitny płomień pożądania. Odchrząknął.

- Po południu dzwonił Weimar. Złożył ostateczną ofertę

kupna południowego sadu.

97

RS

background image

Glory wzięła głęboki oddech, przez moment nie mogła sobie

przypomnieć, kim jest Weimar.

- I co? - zapytała, gorączkowo szukając w pamięci tego

nazwiska. Wreszcie przypomniała sobie.

Wzruszył ramionami, ale w tym geście była ulga.
- To uczciwa oferta, opiewająca na sumę większą niż ta, jaką

wkrótce musimy zapłacić.

Słowo „musimy" w jego ustach brzmiało jak muzyka dla jej

uszu.

- W takim razie rób, co uważasz za słuszne - powiedziała

zadowolona, że jej głos jest opanowany. - Jeśli podoba ci się
pomysł sprzedaży, zrób to; ale jeśli nie, wymyślimy inny sposób
zdobycia pieniędzy. - Nie wątpiła, że Logan zrobi to, co będzie
najlepsze dla rancza.

- Jesteś pewna?
- Tak.
Potrząsnął głową, jakby nie mógł uwierzyć w jej słowa.
- W takim razie muszę wszystko przemyśleć. Jechali obok

siebie w milczeniu, aż wreszcie Glory

wskazała równinę rozciągającą się na wschodzie.
- Jak tu pięknie.
Poniżej ziemia mieniła się różnymi odcieniami beżu, ochry,

szarości i brązu. Nad rzeką unosiła srebrna mgła. Sady na
południu wyglądały jak zielony kobierzec.

- Naprawdę tak uważasz? - zapytał z namysłem, chociaż dla

niego był to najpiękniejszy skrawek ziemi.

Zerknęła na Logana, zdziwiona nutą niedowierzania w jego

głosie.

- Nie wiem, kto mógłby uważać inaczej.
Patrząc na horyzont, powiedział cicho:
- Moja siostra, Annie. Widziała tu tylko brud, szałwię i trawę.
- Oboje tu dorastaliście?
Drgnął, jakby zaskoczony faktem, że nie wiedziała zbyt wiele

o jego przeszłości.

98

RS

background image

- Tak - odpowiedział po chwili. - Ród Bradshawów mieszkał

tu od blisko stu lat. Dziadek ze strony ojca umarł na przełomie
wieków, a mój ojciec pewnie do dziś cieszyłby się dobrym
zdrowiem, gdyby nie zginął w wypadku pod kołami traktora.

- Kiedy to się stało?
- Tego lata, kiedy zdałem maturę. Od tamtej pory zająłem się

prowadzeniem rancza.

- A twoja matka?
-Nie pamiętam jej. Umarła, kiedy miałem cztery lata.
- A Annie?
- Co: Annie?
- Gdzie była, kiedy straciłeś ojca?
- W szkole. Miała stypendium z Washington State.
- Byliście ze sobą zżyci?
- Chyba tak, kiedy byliśmy młodsi. Jest ode mnie starsza tylko

o kilka lat i właściwie wychowywaliśmy się wzajemnie. Ojciec
zajmował się sadami, więc zwykle skazani byliśmy na własne
towarzystwo. - Wskazał gestem otaczające ich łąki. - Możesz w
to wierzyć albo nie, ale przychodziliśmy tu bawić się w
policjantów i złodziei czy kowbojów i Indian. Ona była dobrym
charakterem, ja czarnym. Dziecięce zabawy... Czasem trudno
uwierzyć, że byłem małym chłopcem.

Glory uświadomiła sobie, że Logan jest jak rzeka. Spokojny

na zewnątrz, ale pod spodem skłębiony i gwałtowny.
Obserwacja wydała jej się trafna, szczególnie po tym, jak Logan
mruknął:

- I już wtedy Annie zawsze musiała wygrywać. Było to

zastanawiające stwierdzenie, lecz instynkt

powstrzymał ją przed skomentowaniem jego słów.
- Ile miałeś lat, kiedy zostawiła ci Josha?
- Dziewiętnaście.
- A ile miał Josh?
- Niecały miesiąc.

99

RS

background image

Spojrzała na niego z szacunkiem, próbując wyobrazić sobie

samotnego Logana na ranczu, opiekującego się niemowlęciem.
Był wtedy na progu męskości i przechodził trudny okres.

- Czy nie byłeś za młody, aby podejmować się samodzielnego

wychowania dziecka?

- Mówisz tak jak Josh. - Na moment odwrócił wzrok, a kiedy

znów na nią spojrzał, wyglądał tak, jakby podjął jakąś decyzję.

- Słuchaj, księżniczko, wiem, że Josh rozmawiał z tobą i że

teraz ma inne wyobrażenia związane z brakiem zainteresowania
się matki jego osobą. Prawda jest taka, że Annie nigdy nie
interesowała się swoim dzieckiem. Na jej skali wartości od
jednego do dziesięciu Josh plasuje się na pozycji jedenastej.

Pamiętając odrzucenie ze strony wuja i ciotki, Glory była

boleśnie świadoma takiej postawy, ale zarazem współczuła
Joshowi.

- Rozumiem - powiedziała cicho. - Może Josh potrzebuje

okazji, aby samemu to odkryć?

Przez twarz Logana przemknął cień. Oznaczało to, że Glory

przekroczyła pewną granicę.

- W swoim życiu był wystarczająco często odrzucany.
- On już nie jest dzieckiem, to młody mężczyzna. Nie możesz

go ciągle ochraniać.

Wzruszył ramionami.
- Może tak, może nie, ale to nie twoja sprawa, tylko moja. -

Pochylił się i pogładził grzywę konia. - Jest coś jeszcze, o co
chciałem cię zapytać - powiedział niespodziewanie. -
Zastanawiałem się - choć ton był normalny, pobrzmiewała w
nim formalna nuta - czy nie zechciałabyś pójść ze mną w sobotę
na zabawę.

- Naprawdę? - zapytała, nie przyznając się nawet przed sobą,

że liczyła na to zaproszenie. - Nie musisz iść ze mną na zabawę
tylko dlatego, że ty... to znaczy, że my...

Jej zmieszanie sprawiło, że Logan się odprężył.
- Tak - przyznał. - Wiem o tym.

100

RS

background image

Jego spojrzenie wystarczyło, aby podwyższyć temperaturę jej

ciała. Nie mogła się powstrzymać i raz jeszcze przyjrzała się
Loganowi. Nawet w dżinsach i bawełnianej bluzie wyglądał
rewelacyjnie. Zresztą wyglądałby dobrze we wszystkim.
Również bez ubrania, jak podpowiedział Glory jakiś
wewnętrzny głos.

- Glory?
- Słucham?
- Chcesz iść na tę zabawę czy nie?
Czy ocean jest głęboki? Czy niebo jest niebieskie? Czy Logan

może jednym spojrzeniem doprowadzić ją do utraty zdrowego
rozsądku?

- Z radością.
- To dobrze. - Obdarzył ją promiennym uśmiechem.
Poczuła się szczęśliwa i nadzieje, których usiłowała pozbyć

się wcześniej, wydały się trochę bardziej prawdopodobne.

Nagie miała ochotę zażartować.
- Ten twój kary ma jakieś imię? - zapytała, rozpoznając w

koniu ulubieńca Logana, którego pokazał jej kiedyś Josh.

Logan uniósł brwi.
- Top Gun.
- Och, naprawdę? - W jej głosie brzmiało zaskoczenie.

Poprawiła się w siodle. Je'zhar poruszył się, wyczuwając jej
podniecenie. - Interesujący wybór imienia. Zwłaszcza że
wygląda tak, jakby mógł go prześcignąć zwykły kucyk.

Dopiero po ułamku sekundy oczy Logana zabłysły, gdy

zrozumiał jej intencje. W tej chwili Je'zhar już ruszył przed
siebie.

- Hej, Bradshaw! - krzyknęła Glory. - Pięknie wyglądasz,

łykając kurz!

- Hej, księżniczko! Lepiej uciekaj, bo z pewnością nie

schowasz się przede mną.

Czuła dreszcz podniecenia. Roześmiana, zastosowała się do

jego rady.

101

RS

background image

ROZDZIAŁ DZIESIĄTY


W środę rano Gloryanne znalazła skrawek papieru z

zapisanym na nim numerem telefonu. Stało się to dzięki żabie
Christophera.

Już zaczęła wkładać do pralki brudną bieliznę, kiedy

przypomniała sobie katastrofę, której cudem uniknęła. Dobrze,

że Brutus, ukryty w kieszeni koszuli malca, wydał jakiś dźwięk.
Inaczej byłby doskonale wypraną żabką.

Niestety, Christopher lubił się powtarzać. Gdyby Brutus

również dziś ukrył się w kieszeni, nie mogła liczyć, że i tym
razem ujawni swoją obecność. A ponieważ żaby nie nadają się
do prania w pralkach, wyglądało na to, że Glory musi wszystko
sprawdzić.

Z westchnieniem wyciągnęła rzeczy z pralki i zaczęła

sprawdzać kieszenie. Ku swej uldze nie znalazła nic poza
nadgryzionym

batonikiem,

gwoździem

od

podkowy

i

skrawkiem papieru, na którym charakterem Josha wypisane było
nazwisko i numer telefonu Annie Bradshaw.

A przecież Josh nic nie wspominał o tym, by kiedykolwiek

telefonował do matki. Przypomniała sobie, że ostatnio miedzy
chłopcem i Loganem wyczuwała jakieś napięcie. Zamierzała
poznać jego przyczyny.

Okazja nadarzyła się tego samego dnia, po lekcji jazdy.

Odprowadzili konie do boksów i usiedli na podłodze,
przygotowując się do czyszczenia uprzęży. Glory podała papier
Joshowi.

- Znalazłam to, robiąc dziś rano pranie - powiedziała nie

chcąc, aby posądził ją o celowe przeszukiwanie jego kieszeni.

Widząc, co to jest, zaczerwienił się.
- Dzięki - mruknął, schował skrawek papieru do kieszeni i

wrócił do przerwanej czynności.

Glory rozplątywała cugle, obserwując niezgrabne ruchy

chłopca. Był zdenerwowany, to pewne.

102

RS

background image

- No i jak - odezwała się po chwili starając się, aby w jej

głosie brzmiało jedynie umiarkowane zainteresowanie

- rozmawiałeś z wujem?
Zerknął na nią.
- Spławił mnie, jak zawsze.
Mruknęła

coś

ze

współczuciem,

pamiętając

krótkie

odpowiedzi Logana na jej własne pytania. Mimo to kochała tego
mężczyznę i chciała, aby wątpliwości przemawiały na jego
korzyść. Poza tym nie wydawało jej się, aby Josh potrafił
wyraził swoje uczucia.

- Powiedziałeś mu, co cię gnębi? - spytała w zamyśleniu.
- No... może niedokładnie. Zdawało mi się, że pomału do tego

dojdę, ale zanim zdążyłem cokolwiek powiedzieć, oznajmił, że
znam już całą historię i... to było wszystko.

- Może po prostu nie potrafi ci niczego więcej wyjaśnić.

Wiem, że to trudne, ale chyba powinieneś pogodzić się z myślą,

że dla twojej mamy kariera była najważniejsza. Musiała
wiedzieć, jak bardzo wuj cię kocha i może uznała, że najlepiej
będzie, jeśli z nim zostaniesz.

- Może - zgodził się. - Ale nie jestem o tym przekonany.
Coś w jego tonie wywołało niepokój Glory.
- Dlaczego?
- Ponieważ - przyznał z ociąganiem - zadzwoniłem do niej.

Kiedy zapytałem, dlaczego nigdy nie przyjeżdża, zaczęła płakać.
- Odłożył gąbkę i spojrzał na Glory. W jego oczach malowały
się ból i zmieszanie.

- Och, Josh...
- Tak - wyznał bezradnie. - To było naprawdę okropne. To

znaczy, miło było dowiedzieć się, że nie nienawidzi mnie ani
nic takiego, ale... Nawet nie pomyślałem, że mój telefon tak ją
rozklei. Mówiła coś, czego nie rozumiałem, o byciu zbyt dumną
dla mojego własnego dobra, ale przeważnie popłakiwała i
powtarzała, jak wiele dla niej znaczy ten telefon i że to dobry
znak.

103

RS

background image

Z pewnością Logan miałby coś do powiedzenia na ten temat,

pomyślała Glory. Przechyliła głowę.

- Co powiedział wuj?
Josh skulił się i wyglądał teraz jeszcze żałośniej.
- Nie mówiłem mu, że do niej zadzwoniłem - wyznał.
- Żartujesz. - Miała gorącą nadzieję, że istotnie żartował.
- Nie. Wujek zdenerwował mnie, kiedy nie chciał ze mną

rozmawiać, więc powiedziałem mu, że chcę zadzwonić do mojej
mamy. Próbowałem go poruszyć, wiesz? Ale on oznajmił, że
należy zaczekać do Święta Dziękczynienia. - Spojrzał na nią
błagalnie. - Nie mogłem czekać tak długo.

- Lepiej powiedz mu o tym.
- Nie. — Chłopiec zdecydowanie potrząsnął głową.
- Ależ Josh, on i tak się dowie.
- Ciekawe, w jaki sposób. Chyba że ty chcesz mu powiedzieć.
- Nie będę musiała, ponieważ ty zrobisz to pierwszy.
Znów potrząsnął głową.
- Na pewno tego nie zrobię.
- Musisz - rzuciła stanowczo. - Pomyśl trochę. I tak się dowie,

jak tylko spojrzy na rachunek telefoniczny.

- Zaskoczenie na jego twarzy oznaczało, że nie pomyślał o

tym wcześniej. - A jeśli zadzwoni twoja mama?

Jego oczy rozszerzyły się. O tym też nie pomyślał.
- W porządku - powiedział, westchnął i skurczył się jeszcze

bardziej. - Wygrałaś. Porozmawiam z nim.

- Zastanowił się i dodał: - Ale po zabawie, dobrze? Jeśli

dowie się teraz, każe mi zostać w domu, a ja nigdy nie będę
mógł wytłumaczyć tego Jennifer.

Choć wątpiła, aby Logan ukarał chłopca zakazem pójścia na

zabawę, wolała tego nie sprawdzać. Jej stosunki z Joshem
poprawiły się, ale gdyby zmusiła go do przyznania się
Loganowi lub sama mu o tym opowiedziała i w rezultacie
chłopiec musiałby zostać w domu, ich przyjaźń ległaby w
gruzach.

104

RS

background image

Jednocześnie pamiętała, co powiedziała Loganowi tej nocy,

gdy się kochali: że nie ma przed nim żadnych tajemnic. I oto
teraz musi ukrywać coś, co ma dla niego ogromną wagę. Czy
Logan istotnie powinien jej ufać?. Nie wiedziała, jak oceniłby w
tym przypadku jej poczucie lojalności i wolała się tego nie
dowiadywać.

- Glory, proszę. Obiecuję, że powiem mu o wszystkim w

niedzielę. Bądź cierpliwa. Zrobię to za cztery dni.

- Josh... - Nie mogła pogodzić się z tym, w jakim położeniu ją

stawiał.

- Dziś czy w niedzielę. Jaka to różnica? Wielka, odezwał się

głos w jej umyśle. A jednak nie

mogła zignorować błagania w jego błękitnych oczach.
- W porządku - powiedziała ze smutkiem. - Myślę, że źle

robisz i powinieneś powiedzieć mu o tym teraz, ale szanuję
twoje prawo wyboru. Masz czas do niedzieli w południe. -
Próbowała sobie wmówić, że do tej chwili nie nastąpi żaden
kataklizm.

- Świetnie - westchnął z ulgą.
Nie wiadomo czemu miała przeczucie, że w końcu wszystko

obróci się przeciwko niej. Próbowała je zignorować.
Przypominała sobie zapewnienia chłopców

0 tym, że Logan częściej warczy, niż gryzie i obiecywała

sobie, iż porozmawia z nim natychmiast po wyznaniu Josha w
niedzielę. Z pewnością ją zrozumie. A jeśli nie?

Zrozumie, powtórzyła stanowczo, biorąc się do pracy. Musi.
Gdy otworzyła drzwi w sobotni wieczór, miała na sobie

kremową sukienkę, której widok odebrał Loganowi mowę.

Strój był pozornie prosty, z długimi rękawami
1 skromnym dekoltem, ale wystarczająco krótki, aby

ukazywać jej piękne, długie nogi.

- Wejdź - powiedziała. - Muszę wziąć torebkę. Czy z

chłopcami wszystko w porządku?

105

RS

background image

- Tak. Christopher jest zachwycony perspektywą spędzenia

nocy z Nielsenami, a Josh, jego przyjaciel i brat przyjaciela, ten
który ma prawo jazdy, przed chwilą pojechali po swoje
dziewczyny.

- Mam nadzieję, że będą się dobrze bawić.
- Będą - mruknął Logan, czując się tak, jakby ktoś nagle

odkręcił na pełną moc termostat. Właśnie zauważył rozcięcie na
boku jej sukienki. - Hej, księżniczko -rzucił ochryple, patrząc na
jej szczupłe udo obciągnięte jedwabną pończochą - wyglądasz
dziś rewelacyjnie.

Wiedział, że to złe określenie. Glory zaczerwieniła się.
- Dzięki - mruknęła.
Przypomniał sobie pierwsze wrażenie na jej widok. Uznał ją

wtedy za niczego sobie. Jak mógł być tak ślepy?

Rozpuszczone włosy opadały brązowozłotą falą na jej

ramiona. Logan uświadomił sobie, że w takiej fryzurze widział
ją tylko raz: tej nocy, gdy się kochali...

Sama myśl o tym wywołała w nim takie pożądanie, że na

moment stracił oddech. Przez długą chwilę zastanawiał się, czy
nie namówić jej na rezygnację z zabawy i wspólne spędzenie
nocy.

Glory wzięła ze stołu małą zamszową torebkę.
- Dobrze się czujesz? - spytała niepewnie.
Zerknął na kartonowe pudełko, które trzymał w ręku i zrobiło

mu się głupio. Niechcący zgniótł jeden róg. Do diabła. Oto stał
tu on, dorosły mężczyzna, i denerwował się jak nastolatek.

- Tak. - Podał jej pakunek. - Trzymaj. To dla ciebie.
Wyjęła delikatny wianek z kwiatów, przeznaczony do

noszenia jako bransoleta. Przez chwilę milczała, wpatrując się w
różowe gardenie, a potem spojrzała Loganowi w oczy.

Dostrzegł, że dziewczyna powstrzymuje łzy. Pożądanie gdzieś

zniknęło, zastąpione nagłą falą czułości.

- Hej - rzucił. - To nic wielkiego, tylko kwiaty. Pomyślałem,

że to będzie zabawne; może przypomnisz sobie szkołę średnią.

106

RS

background image

Potrząsnęła głową i odezwała się cicho:
- Nigdy nie chodziłam na zabawy. Byłam nieśmiała i za

często zmieniałam szkoły... - Włożyła bransoletkę na rękę i
przyłożyła dłoń do jego policzka, pozwalając mu wdychać
delikatny zapach kwiatów. - Są cudowne, Logan. Dziękuję. -
Stanęła na palcach i złożyła boleśnie słodki pocałunek na jego
ustach.

Przyciągnął ją bliżej, myśląc o tym, jak cudowny samk mają

jej usta i jak dobrze jest trzymać ją w ramionach. Tak bardzo jej
pragnął. Torebka upadła na podłogę. Ich ciała zetknęły się,
oddechy połączyły, ręce delikatnie pieściły ciała. Jego usta były
gorące i twarde. Glory przytuliła się mocniej. Logan zaczął
kołysać się w instynktownym rytmie, na który natychmiast
odpowiedziała.

Jej poddanie oszołomiło Logana. Starając się ignorować

rozpaloną krew, walczył z dziką chęcią rzucenia Glory na
podłogę i zaspokojenia dręczącego głodu. Serce biło mu szybko.
Przerwał pocałunek, gdy jeszcze mógł to zrobić. Oparł policzek
o włosy Glory, z trudem chwytając oddech.

Z cichym protestem dziewczyna przechyliła głowę, muskając

wargami jego szyję.

- Musimy przestać? - zapytała drżącym głosem.
- Tak, jeśli chcemy iść na zabawę.
- W takim razie zostańmy w domu - zaproponowała.
Zawahał się. Z jednej strony pożądanie podpowiadało mu, aby

skorzystał z oferty; z drugiej pamiętał smutek w jej głosie, gdy
wyznała, że nigdy nie była na zabawie.

W wieku dorastania musiała tracić mnóstwo rzeczy, pomyślał.

W porównaniu z nimi szkolne zabawy były niczym. Mimo to
była to jedyna rzecz, jaką mógł jej dać. Choć sam nie wiedział
dlaczego, było to dla niego ważne.

Cofnął się, muskając wargami kącik jej ust.
- Nie kuś mnie.
- Ależ, Logan...

107

RS

background image

- Nie - powiedział, zanim zdążyłby zmienić zdanie.
- Chce cię tam zabrać. Poza tym między mną i Joshem

panowały ostatnio napięte stosunki i nie chcę go rozczarować.

- Zapomniałam - przyznała Glory, czując niepokój na

wzmiankę o Joshu. Porozmawiam z Loganem jutro, niezależnie
od tego, co zrobi Josh, postanowiła.

Wzięła głęboki oddech, patrząc z podziwem na szarą

sportową marynarkę Logana, czarne spodnie i skórzane
kowbojskie buty. Na tle białej koszuli jego skóra wydawała się

śniada, oczy jeszcze bardziej niebieskie, a włosy bardziej lśniące
niż zazwyczaj. Wyciągnęła rękę i poprawiła kołnierz jego
koszuli.

- Kiedy tak wyglądasz - powiedziała ochryple
- możesz raczej wzniecić rozruchy niż je uspokoić.
Pochwała sprawiła, że jego oczy rozbłysły. Pochylił się i

podniósł leżącą na podłodze torebkę.

- Lepiej chodźmy - mruknął. - Jeśli będziesz dalej tak na mnie

patrzeć, za chwilę tu się zaczną rozruchy.

Nie skomentowała tego, ale jej ręka, wyciągnięta po torebkę,

drżała.

Noc była piękna. Jakby ze względu na zabawę, krajobraz

oświetlał księżyc w pełni. Glory i Logan niewiele rozmawiali.

Zanim dojechali na miejsce, oboje zdążyli się odprężyć.

Potem z coraz większą łatwością rozmawiali na różne tematy:
od sprzedaży sadu począwszy, na plusach i minusach
angielskiego i amerykańskiego systemu nauczania kończąc.
Poza tym mnóstwo tańczyli i rozmawiali z innymi opiekunami
zabawy.

Sala

balowa

w

gimnazjum

wyglądała

imponująco.

Udekorowano ją księżycem z żółtego papieru na granatowym de
i gwiazdami z folii aluminiowej.

Glory uważała, że to jest piękne. Prawie tak piękne jak jej

chłopak.

108

RS

background image

- Co o tym myślisz? - zapytał. - Dobrze się bawisz?

Uśmiechnęła się, jej oczy błyszczały.

- Jest cudownie.
Mówiła prawdę. Inni opiekunowie byli sympatyczni, zespół

grał wyjątkowo dobrze, i choć Logana odwołano raz czy dwa,

żeby zapobiegł bójce i dopilnował kilku młodocianych,
próbujących dolać nieco alkoholu do ponczu, mimo to bawiła
się doskonale.

Oczywiście główną tego przyczyną był sam Logan.
Zakończyła się kolejna melodia i z tłumu wyłonił się Josh.
- Cześć, Glory! Cześć, wujku Loganie - zawołał uradowany.
- Cześć - odpowiedział Logan. - Gdzie twoja dziewczyna?

Zmądrzała i poszukała sobie milszego faceta?

Nieco wcześniej Josh przedstawił im Jennifer, piękną

młodziutką blondynkę, która wpatrywała się z uwielbieniem w
swego chłopca.

Josh wzniósł oczy do nieba. Był w doskonałym nastroju,

najwyraźniej zapomniał o kłótni z wujem.

- Poszła do toalety - wyjaśnił - żeby zająć się babskimi

sprawami.

Glory i Logan wymienili rozbawione spojrzenia. Josh wsadził

ręce do kieszeni i przybrał nonszalancką pozę.

- Właściwie tak się zastanawiałem...
- Tak? - zainteresował się Logan.
- No... Kilku chłopców ze swoimi dziewczynami pojedzie po

zabawie do George, żeby coś zjeść. - W miasteczku znajdował
się niewielki zajazd, czynny całą dobę. - Jason i Erie - byli to
bracia, z którymi przyjechał - zadzwonili do rodziców i oni
pozwolili im jechać. Byłoby dobrze, gdybym ja też mógł...
Logan zamyślił się.

- O której wróciłbyś do domu?
- O właśnie, widzisz, to najlepsza część planu. Jason zaprosił

mnie na nocleg do siebie, więc nie siedzielibyśmy do późna, bo
mieszka blisko George. Pomyśl tylko... - Uśmiechnął się

109

RS

background image

krzywo, rozgrywając coś, co najwyraźniej uznał za swego asa w
rękawie. - Mielibyście cały dom dla siebie.

Glory poczuła, że się czerwieni. Logan przypatrywał się

chłopcu. Później uśmiech podobny do uśmiechu siostrzeńca
pojawił się na jego wargach i zakłopotanie Glory wzrosło.

- Masz rację - oświadczył, obejmując mocniej talię

dziewczyny. - To dobry pomysł, a więc jedź.

- Hura! - Josh podskoczył z radości.
W tej samej chwili inny opiekun, którego wcześniej

przedstawiono Glory jako Boba, poklepał Logana po ramieniu.

- Masz czas? - zapytał, wskazując ruchem głowy drzwi, w

których kłębili się chłopcy z konkurencyjnej szkoły z zamiarem
przeszkodzenia w zabawie. Po pospiesznej naradzie mężczyźni
ruszyli w ich kierunku, a zespół zaczął grać następną melodię.

Josh rozejrzał się i chwycił Glory za ramię.
- Chodź. Jen jeszcze nie wróciła, więc możesz zatańczyć ze

mną. Nie martw się - powiedział, błędnie interpretując jej
milczenie. - Nie zapomniałem o naszej umowie. Rano wrócę i
porozmawiam z wujem Loga-nem, tak jak obiecałem.

Nawet przez chwilę nie sądziła, że mógłby tego nie zrobić.
- Wiem o tym - odpowiedziała, zastanawiając się, jak

wypowiedzieć to, co zajmowało tyle miejsca w jej myślach.
Wreszcie zapytała po prostu: - Josh, czy martwi cię, że ja i twój
wuj... że go lubię? Spojrzał jej w oczy.

- Wcale - zapewnił pospiesznie. Uśmiechnął się, najwyraźniej

zakłopotany tematem. - Martwiła mnie jego samotność, chociaż
po maturze chciałbym kręcić się w pobliżu i pomagać przy
koniach, wiesz? Ale ostatnie tygodnie były miłe. Christopher i
ja... cieszymy się, że z nami mieszkasz.

Może nie był to zbyt wylewny komplement, ale dla Glory

znaczył więcej niż najwyższa pochwała. Wzruszona pochyliła
się i pocałowała chłopca w policzek.

- Dzięki. Dobry z ciebie przyjaciel.

110

RS

background image

Szkarłatny rumieniec zabarwił jego szyję, ale zamaskował to

ironicznym uśmiechem, charakterystycznym dla Bradshawów.

- Ty też nie jesteś taka zła... jak na starszą kobietę.
- Lepiej uważaj, albo opowiem twoim przyjaciołom, jak

wrzuciłam cię do wody i wygrałam wyścig do brzegu.

Przycisnął rękę do serca, udając przerażenie.
- To byłby skandal! W dodatku po tym wszystkim, co zrobił

wuj Logan, żeby zbrukać dobre imię naszej rodziny.

Zaintrygował ją.
- Na przykład: co?
- Ten facet to legenda tych stron - poinformował ją z powagą.

- Przez trzy lata pod rząd na prima aprilis przykuwał łańcuchami
przybudówki do domów, i to sam, bez pomocników, i ani razu
nie został przyłapany. Mówi się też, że nauczyciela, który mu
dokuczał, wywiesił za okno z drugiego piętra i trzymał go za
obcasy. No i jak ci się wydaje, niezłe, co?

- Co wydaje się niezłe? - odezwał się Logan. Przestraszył ich.

Ruchem głowy nakazał siostrzeńcowi odwrót. - Idź, poszukaj
swojej dziewczyny, szczeniaku, i nie pozbawiaj mnie mojej. W
innym wypadku mogę jeszcze zmienić zdanie i nie pozwolę ci
nocować u kumpla.

Szczerząc zęby, chłopiec odsunął się.
- Josh - Logan chwycił siostrzeńca za ramię. - Nie rób

głupstw, dobrze? I nie wierz we wszystko, co o mnie mówią.
Nigdy w życiu nie zrobiłbym czegoś tak nieodpowiedzialnego,
jak wywieszanie kogoś z okna

1 trzymanie go za obcasy. - Przerwał i dodał łagodnie: -

Naprawdę mocno trzymałem go za kostki.

Josh zarechotał i zniknął w tłumie. Logan obserwował go z

ironicznym uśmieszkiem, a potem obrócił się w stronę Glory.

- Dzieciaki. - Potrząsnął głową. - Nie mogę go rozszyfrować.

W niedzielę pokłóciliśmy się i nie rozmawiał ze mną, a potem
przez kilka dni zachowywał się właśnie tak jak dziś. Dziwne.

111

RS

background image

Glory poczuła się winna i chciała natychmiast powiedzieć mu

wszystko, co wie. Już otworzyła usta, lecz wtedy przypomniała
sobie oczy Josha, gdy opowiadał jej o rozmowie z matką.
Przełknęła słowa, których omal nie wypowiedziała, żałując, że
nie tak łatwo pozbyć się wyrzutów sumienia. Czuła się jak
najgorsza hipokrytka.

- Co masz na myśli?
- Był wyjątkowo spokojny, jakby nic się nie stało; a to zwykle

znaczy, że coś ukrywa. Nie martw się. Cokolwiek to jest,
wkrótce mi o tym opowie. Nie potrafi zbyt długo utrzymać
czegokolwiek w tajemnicy. - Uspokajająco musnął dłonią jej
ramię. - Odpręż się - poradził. - Cokolwiek to jest, poradzimy
sobie z Joshem. Zawsze tak było.

Po chwili Glory uniosła głowę.
- Naprawdę byłeś takim nicponiem w jego wieku? - zapytała.
- Nie - zaprzeczył, lecz w jego oczach pojawił się błysk.
- Chociaż pamiętam, jak kiedyś wymyśliłem wspaniały

dowcip, który wymagał użycia kilku pudełek budyniu i łazienki
nauczycieli.

Roześmiała się i Logan umilkł.
- Boże, pięknie wyglądasz, kiedy to robisz - powiedział,

patrząc na nią.

Zespół zaczął grać kolejną melodię. Logan bez słowa przytulił

ją mocniej.

Oszołomiona zapachem jego wody po goleniu Glory

przylgnęła do niego, czując żar w całym ciele. Zamknęła oczy i
poruszała się w rytm melodii, zapamiętując się w muzyce i
niebiańskim uczuciu bycia w ramionach Logana.

- Glory? - spytał kilka minut później. - Hmm?
- Nie masz ochoty wyjść? Bób powiedział, że przejmie moje

obowiązki.

- Czy coś jest nie tak?

112

RS

background image

- Zgadłaś. - Przesunął dłonie z jej talii na plecy i zaczął je

masować półkolistymi ruchami. - Jeśli zaraz nie wyjdziemy,
rozbiorę cię i zacznę kochać się z tobą tutaj.

Natychmiast wyobraziła sobie ich spleciona ciała.
- Co powiedziałeś? - Wolała mieć pewność, że się nie

przesłyszała. Jej gardło było tak suche, że z trudem
wypowiedziała te słowa.

- Chodźmy do domu.
Zadrżała, słysząc namiętność w jego głosie. Mogła jedynie

skinąć głową, marząc o smaku jego ust i dotyku nagiej skóry na
swym ciele.

Wyszli bez słowa uważając, by się nie dotknąć i choć Logan

jechał najszybciej, jak mógł, powrotna droga zajęła im zbyt
dużo czasu. Zachowywali się jak nastolatki. Idąc w stronę
domu, całowali się. Fred przywitał ich leniwym machaniem
ogona i nawet nie wstał ze swego posłania.

Weszli do kuchni, gdzie paliło się światło. Logan ruszył w

stronę sypialni.

- Zaczekaj. - Uwalniając rękę, Glory zdjęła bransoletkę z

kwiatów i musnąwszy ustami jeden pąk, schowała ją do
lodówki.

W sypialni Logan zapalił lampkę nocną. Policzki Glory

zaróżowiły się, jego oczy pociemniały.

- Wspaniale się bawiłam - powiedziała cicho.
- To dobrze. - Szczupłym palcem delikatnie odgarnął pukiel

jej złotobrązowych włosów. - Ale noc jeszcze się nie skończyła,
księżniczko.

Musnął policzek dziewczyny, przyciągnął ją bliżej i

pocałował tak mocno, że miała wrażenie, iż traci zmysły.

Jego usta, ciepłe i natarczywe, wpijały się w jej wargi,

pozbawiając oddechu. Silne, zadziwiająco delikatne ręce
przyciągały ją i wkrótce mogła wyczuć każde drgnięcie jego
mięśni.

113

RS

background image

Opadł na łóżko, pociągając ją za sobą. Wolno zaczął

podciągać jej sukienkę, ani na moment nie przestając całować
ust dziewczyny. Kiedy zabrakło im oddechu, odsunęli się na
moment i wtedy Logan mógł zdjąć jej suknię. Obrzucił ją
powłóczystym, leniwym spojrzeniem i zaklął z podziwem. Stała
przed nim w pantoflach na wysokich obcasach i teraz widział to,
co do tej pory skrywała sukienka. Cienki, koronkowy biustonosz
w kolorze gardenii, które jej dał, takie same figi i obramowany
koronką pas do pończoch. Sukienka wysunęła się z jego
pozbawionych czucia palców.

- Boże, jesteś pełna niespodzianek. - Zaśmiał się nerwowo.
- Gdybym przypuszczał, że to wszystko, co masz na sobie pod

tym kuszącym do grzechu strojem, nigdy nie wyszlibyśmy z
twojego mieszkania.

- Na niektóre rzeczy warto poczekać - stwierdziła z powagą,

drżącymi palcami walcząc z jego guzikami i zamkiem
błyskawicznym.

Gdy został tylko w granatowych slipach, usiadł na łóżku i

przyciągnął ją do siebie.

- Stanowisz kłopot, wiesz o tym?
- Próbuję - rzuciła ochryple.
Po chwili jęknęła, czując jego włosy na swej skórze, gdy

pochylił się i pocałował jej pępek. Rozpiął jej biustonosz i ujął
piersi w dłonie. Jego usta zamknęły się na sutce i w tej samej
chwili Glory przestała myśleć.

Kiedy pozbyli się resztek odzieży, Logan opadł na łóżko i

jego pożądanie stało się wyraźne. Oczy pociemniały mu, gdy
obserwował instynktowną reakcję Glory. Usiadła mu na udach,
przyciskając jego ramiona do materaca. Zgłodniałymi wargami
pieściła pierś kochanka.

- Glory - zaprotestował z ochrypłym śmiechem. Pieszczoty

dziewczyny sprawiały, że jego mięśnie zamieniały się w
galaretę.

114

RS

background image

- Szsz. Pozwól mi się kochać. Chcę tego. Wszedł w nią i

zaczęła się poruszać, instynktownie

znajdując rytm, rozpalający krew w jego żyłach.
- Spokojnie, księżniczko - powiedział przez zaciśnięte zęby.

Ujął jej biodra, próbując delikatnie zwolnić tempo.

- Spokojnie... - Jej ciche okrzyki doprowadzały go do

szaleństwa.

- Logan! - Wygięła się w łuk, chcąc uwolnić się od

delikatnego nacisku jego dłoni, zatracając się w symfonii
namiętności.

- Cholera, Gloryanne, chciałem, żeby to trwało - westchnął.
- Chciałem, żebyś ty też odczuła rozkosz, żebyś krzyczała...

Życzenie Logana spełniło się. Zamknęła mu usta swoimi i

oszalała w jego ramionach. Słyszał jej okrzyki rozkoszy, a
potem wypełnił ją. Osiągnął spełnienie, czując się tak, jakby
eksplozja rozerwała go na tysiąc kawałków. Nigdy przedtem nie
przeżył czegoś podobnego.

Przez chwilę stanowili jedno serce, jeden umysł i jedno ciało,

połączone w doskonałą całość. Logan na moment ujrzał swoją
przyszłość...

Potem ta myśl zniknęła, zagubiona w natłoku emocji takich

jak czułość, uczucie i jeszcze coś gwałtownego i opiekuńczego,
czego nie potrafił nazwać. Gloryanne ugryzła go w ucho i
opadła na niego, wydając westchnienie świadczące o doznanej
satysfakcji-

- W porządku? - zapytał cicho, gładząc jej włosy i plecy.
Uśmiechnęła się, pocałowała go w szyję i objęła, jakby miała

zamiar zasnąć.

- Nigdy nie było lepiej, kowboju.
Zerknął na jej policzki ocienione rzęsami i uniósł podbródek

tak, aby mógł muskać wargami rozchylone usta. Uśmiechnął się
lekko, gdy westchnęła i przytuliła się do niego mocniej.

- Kocham cię - szepnęła. W następnej chwili już spała.

115

RS

background image

ROZDZIAŁ JEDENASTY


Następnego ranka, wylegując się w łóżku, Logan zastanawiał

się, od kiedy aromat kawy jest afrodyzjakiem.

Od kiedy Glory zaczęła ją przygotowywać, odpowiedział sam

sobie, nie przejmując się, że wypowiada swoje myśli na głos.
Nasłuchiwał cichych odgłosów, dobiegających z kuchni.
Próbował zidentyfikować swoje uczucia.

Zaspokojenie?
Oczywiście.
Wyczerpanie?
Na pewno.
Satysfakcja?
Jasne.
Szczęście?
Sama myśl o tym była alarmująca.
Mimo to im dłużej się zastanawiał, analizując samego siebie,

tym bezpieczniejsze mu się to wydawało. W gruncie rzeczy czuł
się tak, jakby świat do niego należał, a już dawno nie miał
takiego wrażenia. Z drugiej strony... Szczęście? Kiedy to było?

Wracając myślą do ostatnich kilku tygodni, nie umiał znaleźć

żadnej szczególnej chwili, o której mógłby powiedzieć: „Tak, to
się stało wtedy". Nie, jego zadowolenie wynikało z połączenia
prostych, codziennych rzeczy: czysta koszula, miłe słowo,
zapach gotującego się obiadu, śmiech każdego ranka;

świadomość, że ktoś dzieli z nim jego troski.

Założył ręce za głowę i wpatrzył się w sufit, przypominając

sobie słowa Glory, zanim zasnęła.

„Kocham cię..." Powiedziała to tak cicho, a mimo to jej

wyznanie rozbrzmiewało mu w uszach.

„Kocham cię." Dwa słowa, a on nawet nie miał pojęcia, ile

usłyszenie ich będzie dla niego znaczyć. Ani jaką pokusą będzie
wyznanie tego samego, niezależnie od tego, czy naprawdę tak
myślał.

116

RS

background image

Uniósł głowę, gdy do pokoju wsunęła się Glory, niosąc dwa

kubki wypełnione kawą.

- Dzień dobry.
Bosa, w dżinsach i cytrynowej bluzie, z włosami związanymi

w koński ogon, wyglądała na trzynaście lat.

Jednak zeszłej nocy w jego łóżku nie była dzieckiem. Była

dojrzałą kusicielką o jedwabistej skórze. Zabrała go w miejsca,
gdzie nigdy przedtem nie był i pokazała mu takie rzeczy w nim
samym, o jakich istnieniu nie wiedział.

Podała mu kubek i usiadła w nogach łóżka, z podziwem

wpatrując się w jego nagą pierś i potargane włosy.

- Jesteś głodny?
- Tak, można tak powiedzieć.
Poczuła rumieniec wypływający na policzki. Niejasno

pamiętała, jak rano wstał, żeby nakarmić zwierzęta, lecz za to
doskonale przypominała sobie jego powrót. Wsunął się do

łóżka, pachniał sianem i świeżym powietrzem, obudził ją
pocałunkami i potem kochał się z nią tak, że wkrótce krzyczała
z namiętności.

Wypiła łyk kawy.
- Nie jesteś zmęczony?
- Zmęczony? Czuję się świetnie, księżniczko.
- Lepiej wstań - powiedziała stanowczo. - Obiecałam Bridget,

że odbiorę Christophera około południa, a do tego czasu Josh też
powinien wrócić.

Do jej powrotu Josh powinien znaleźć okazję do

porozmawiania z Loganem; a potem, jeśli da jej szansę, ona się
ze wszystkiego wytłumaczy.

Wypił łyk kawy i spojrzał na zegarek - jedyną rzecz, jaką miał

na sobie.

- Może tak, może nie. Pewnie siedzieli z Jasonem pół nocy i

gadali. Mamy mnóstwo czasu.

- Na co? - zapytała prowokacyjnie. Odstawił ich kubki na

stolik.

117

RS

background image

- Na to. - Chwycił ją i przyciągnął na siebie, wpijając się w jej

usta.

Przez kilka minut zadowalał się jedynie pocałunkami.

Leniwie przesuwał wargami po jej ustach, delikatnie wsuwał i
wycofywał język, kąsał jej dolną wargę i potem pokrywał ją
pocałunkami.

Wkrótce jednak oboje zapragnęli czegoś więcej. Logan

wsunął ręce pod jej bluzę i dotarł do koronkowego biustonosza.
Masował jej sutki kciukami tak długo, aż stały się bolesnymi
punktami.

- Wybacz, księżniczko, ale... czy nie sądzisz, że jesteś za

bardzo ubrana?

Biorąc pod uwagę fakt, że on nie miał na sobie nic, przyznała

mu rację. Mimo to tak podobało jej się to, co z nią robił, że nie
chciała tego przerywać, nawet za cenę intensywniejszych
doznań. Powoli ocierając się o niego, zapytała niewinnie:

- Tak sądzisz?
- Zuchwała wiedźma...
Pochylił głowę i dotknął wargami jej ust. Rozpiął jej dżinsy i

zaczął je zsuwać, lecz zamarł, słysząc natarczywe pukanie do
drzwi i szczekanie Freda. Spochmurniał.

- Kto to, u diabła, może być? - mruknął, zerkając na zegarek.
- Dopiero po dziesiątej.
Glory zeskoczyła z łóżka, próbując poprawić bluzę i

równocześnie zapiąć spodnie.

- Może Josh zapomniał klucza. Sprawdzę. Logan wstał z

łóżka i sięgał po ubranie, kiedy Glory

już wychodziła z pokoju.
Przed jej powrotem zdążył włożyć tylko stare czarne dżinsy.

Trzymając buty w ręku, spojrzał na jej poszarzałą twarz i zbladł.

- Który to? - zapytał z napięciem.
Dopiero po chwili zrozumiała, że pomyślał, iż coś przytrafiło

się jednemu z chłopców.

118

RS

background image

- Och, Logan, nie - powiedziała szybko i uspokajająco. - Masz

gościa. To kobieta. Czeka na ciebie w kuchni.

Przez chwilę stał bez ruchu. Potem włożył buty. Gdy się

wyprostował, na jego twarzy malowała się ciekawość.

- Dlaczego masz taką dziwną minę?
Pochyliła się, żeby podnieść koszulę Logana. Zdawała sobie

sprawę, że jej podejrzenia odnośnie tożsamości kobiety muszą
odzwierciedlać się na jej twarzy. Nigdy nie umiała niczego
ukrywać.

- Myślę, że przyjechała matka Josha - powiedziała cichym

głosem.

- Jesteś tego pewna? - zapytał.
- Nie, ale...
- W takim razie daj sobie spokój. Prędzej w piekle pojawi się

śnieg, niż moja siostra tutaj bez zaproszenia. - Włożył koszulę. -
To pewnie jakaś kobieta, która chce kupić konia. Ludzie
wpadają tu niespodziewanie dość często. Chociaż... - spojrzał

żałośnie na łóżko - ktokolwiek to jest, musi mieć odwagę, żeby
pojawiać się tu o tej porze w niedzielę.

- Logan...
Wyszedł, zanim zdążyła go powstrzymać. Krótkim rozkazem

uciszył Freda. Glory poszła za nim modląc się, aby miał rację i
aby ta kobieta rzeczywiście okazała się miłośniczką koni.
Jednak nie wierzyła w to.

Miała słuszność. Logan zerknął na kobietę i zatrzymał się.

Sztywno wyprostowane plecy sugerowały, że ta osoba nie jest
mu obca. Czując się jak intruz, Glory odsunęła się na bok.
Zabrakło jej tchu, kiedy dostrzegła wrogość, malującą się na
twarzy Logana.

- No tak, u diabła. - Szczęśliwy kochanek sprzed kilku minut

zniknął. Jego miejsce zajął mężczyzna o kamiennej twarzy i
przerażająco nieodgadnionym spojrzeniu. - Zawsze miałaś złe
wyczucie czasu, siostro. Sześć cholernych lat, ponad trzysta

119

RS

background image

cholernych weekendów, i musiałaś wybrać akurat ten, żeby się
tu pokazać.

- Też się cieszę, że cię widzę, Logan.
Zdawało się, że Anne Bradshaw nie wzrusza niezbyt czułe

powitanie ze strony brata. Była wysoką, szczupłą kobietą o
krótkich brązowych włosach z jasnymi pasemkami. Choć nie
była podobna do Logana, mieli takie same ciemnoniebieskie
oczy, z widniejącym w nich tym samym wyrazem nieufności.
Mimo to przez sekundę Glory dostrzegła na ich twarzach
wzruszenie.

- Co słychać? - zapytała Anne uprzejmym tonem.
- Och, wszystko w porządku - odpowiedział Logan i

zabrzmiało to jak wystrzał z karabinu: krótko i ostro.

Zachowując się tak, jakby wyjechała stąd nie lata temu, a

dzień wcześniej, Annie postawiła torebkę na stole i bez
pośpiechu podeszła do kredensu z nieświadomą pewnością
siebie kogoś, kto dorastał w tym miejscu. Otworzyła drzwiczki,
wzięła kubek i nalała sobie kawy. Nagle Gloryanne poczuła się
tak jak w dzieciństwie: jak człowiek z zewnątrz, obserwator.

- Przykro mi, że jest tak wcześnie. - Z kubkiem w ręku, Annie

oparła się o blat kredensu. - Przyleciałam ze stolicy i jechałam
prosto z Seattle. - W beżowych płóciennych spodniach i modnej
niebieskiej bluzce z jedwabiu wyglądała na wypoczętą i pełną
energii. Nie przypominała kobiety, która pół nocy spędziła w
samolocie.

Logan niecierpliwie przerwał niezobowiązującą pogawędkę.
- Dlaczego nie zadzwoniłaś? Jak widać, nie połamałaś

wszystkich palców, a to jedyna wymówka, która by mnie
przekonała.

Annie zamarła w bezruchu.
- Dzwowniłam wczoraj bez przerwy. Nie moja wina, że nikt

nie odbierał. Może powinieneś dogonić dwudziesty wiek,
Logan; z pewnością nawet w tej dziurze istnieją automatyczne
sekretarki.

120

RS

background image

Nawet nie zniżył się do odpowiedzi.
- Co tu robisz?
Annie zawahała się, rzucając Glory szybkie i pełne skruchy

spojrzenie.

- Wolałabym porozmawiać z bratem w cztery oczy.

Ostatecznie to sprawy rodzinne.

Choć powiedziała to bez złych intencji, jej słowa uderzyły

Glory jak obuch, przypominając jej, że jest tu intruzem. Nagle
zawstydziła się swych bosych stóp i rozciągniętej bluzy.
Zaczerwieniła się wiedząc, jak Annie mogła ocenić jej związek
z Loganem. Gwałtownie oderwała się od ściany.

- Masz rację - powiedziała spokojnie. - A więc jeśli

pozwolicie? Mam obowiązki i...

- Zaczekaj chwile, do diabła - przerwał jej Logan.
- To mój dom i jeśli chodzi o mnie, masz większe prawo, aby

tu być, niż ona. - Zwrócił się do siostry i choć jego słowa były
grzeczne, w tonie kryło się ostrzeżenie: - To moja partnerka,
Gloryanne Rossiter. Jest wspaniała w pracy z końmi, a w
dodatku dba o dom i pomaga wychowywać naszych synów. Nie
wiem, czy mogłabyś powiedzieć coś, czego ona nie powinna
słyszeć.

Gloryanne już szła do drzwi, kiedy zatrzymała ją nagła

deklaracja Logana. Drgnęła i spojrzała na niego, chcąc
sprawdzić, czy naprawdę tak myśli. Logan jednak zwrócił się
ponownie do siostry.

- Dlaczego tu przyjechałeś i czego chcesz? - zapytał chłodno.
- Josh do mnie zadzwonił. Logan zamarł.
- Kiedy?
- We wtorek. - Annie eleganckim ruchem uniosła kubek do

warg, obserwując zaskoczenie mężczyzny.

- Rozumiem, że nie wiedziałeś o tym?
- Nie. - Zerknął na Glory i znów spojrzał na siostrę, zaciskając

wargi. Po chwili jego twarz znów przypominała maskę.
Wzruszył ramionami. - Zresztą i tak nie mogę sobie wyobrazić,

121

RS

background image

co ten chłopak mógł ci powiedzieć, że po tylu latach
zdecydowałaś się przyjechać.

Odstawiwszy kubek na stół, Annie skrzyżowała ramiona na

piersiach.

- Chciałam przeprosić za swoje zachowanie i powiedzieć ci,

że znów chcę być częścią życia Josha.

- Och, naprawdę? Na jak długo? Annie straciła nieco

opanowanie.

- Na dobre, do cholery! - Wzięła głęboki oddech, próbując się

uspokoić. - Słuchaj - powiedziała, starając się przemawiać
rozsądnie. - W przyszłym miesiącu wychodzę za mąż i chcę
mieć dziecko.

- Przynajmniej zaczynasz respektować właściwą kolejność

rzeczy - mruknął Logan. - Gratulacje.

- Dziękuję! - rzuciła. - Kocham Dawida i miałam cholerne

szczęście, że go znalazłam. Ale widzisz, Logan, bałam się
powiedzieć mu o Joshu. Skomplikowałam sobie życie,
uciekając. Rozczarowałam ciebie i Josha, i nie miałam siły
stawić temu czoła. Łatwiej było udawać, że nie istniejecie.
Jednak kiedy Josh zadzwonił... Wiedziałam, że muszę coś z tym
zrobić, że nie mogę założyć nowej rodziny, dopóki z wami się
nie pojednam. Kiedy wreszcie zdobyłam się na odwagę i
opowiedziałam Dawidowi o mojej przeszłości, zaakceptował
moją decyzję.

- Tak? - Logan wiedział, że jego siostra do czegoś zmierzała i

instynkt go ostrzegał, że nie spodoba mu się jej pomysł. - To
naprawdę miło z twojej strony, tylko spóźniłaś się o jakieś
dwanaście lat. Za długo mieszkałaś w Waszyngtonie, Annie.
Dzieci to nie zabawki. Nie można ich schować do pudełka, do
czasu, aż będziesz chciała znów się nimi pobawić. Mają
niepokojący zwyczaj dorastania.

- Cholera, Logan, wiem o tym! Proszę tylko o szansę! Czy

może nadal jesteś wściekły za krytykę, jaką wygłosiłam
ostatnim razem, i za ofertę pomocy?

122

RS

background image

Popatrzył na nią z niedowierzaniem.
- Groźby, że zabierzesz mi Josha, nazywasz propozycją

pomocy?

- Tak! Nie! Nie wiem! Właśnie się rozwiodłeś, miałeś pod

opieką Christophera... Czułam się cholernie bezużyteczna i
winna, wyjeżdżając i zostawiając cię samego. Wydawało się, że
to najlepsze rozwiązanie!

- Do diabła, Josh nie jest siatką z zakupami, którą można

sobie przekazywać!

- Teraz to wiem! Pomyliłam się! Ale ludzie zmieniają się; ja

również się zmieniłam. Teraz jestem gotowa, żeby być matką
Josha.

- I co? - ponaglił ją, domyślając się dalszego ciągu. - Przejdź

do sedna sprawy, Annie.

Wzięła głęboki oddech, wyprostowała się i spojrzała na niego

wyzywająco.

- W porządku, jeśli tego chcesz. Chciałabym, żeby Josh

odwiedził mnie w Waszyngtonie, a może przez kilka miesięcy w
roku mieszkał ze mną i Dawidem.

Logan potrząsnął głową, jakby nie wierzył własnym uszom.
- Nie - oświadczył kategorycznym tonem.
- Ależ Logan, pomyśl o tym, co mogę mu zapewnić. Prywatne

szkoły, dom z basenem...

- Nie i koniec.
Niespodziewany odgłos przerwał ich kłótnię. Annie i Logan

spojrzeli na Josha, którego przybycia nikt nie zauważył.
Chłopiec wpatrywał się w nich, a na jego twarzy odbijały się
różne emocje: od zaskoczenia do zdumienia i złości. Zatrzasnął
za sobą drzwi, wchodząc do kuchni.

- Josh... - Annie stała jak sparaliżowana, wpatrując się w

chłopca, którego widziała jako dziecko, a który teraz był wyższy
od niej. - Och, Josh, jesteś prawie dorosły.

Chłopiec spojrzał na wuja, na nią i jeszcze raz na wuja.

123

RS

background image

- No dobrze - zwrócił się do Logana. - Może zapytacie, czego

ja chcę? Wyzwanie w głosie chłopca sprawiło, że Logan jakby
podjął decyzję. Z twarzą bez wyrazu wyminął Josha, chwycił
kapelusz i wsunął go na głowę.

- Nie.
- Wuju, zaczekaj chwile! - zaprotestował Josh.
- Dokąd idziesz?
- Mam dużo roboty.
- Ale musimy porozmawiać! Logan wzruszył ramionami.
- Nie ma o czym. Ja już podjąłem decyzję. - Otworzył

siatkowe drzwi.

- Być może jest inna niż moja! - ostrzegł Josh drżącym

głosem.

Logan odwrócił się raz jeszcze i skinął głową.
- Masz rację. I nic nie mogę na to poradzić. Gwizdnął na

Freda i wyszli razem. Josh patrzył za

nimi z gniewnym niedowierzaniem. Z przekleństwem na

ustach obrócił się i uderzył pięścią w ścianę.

- Niech go diabli! - Zwracając się do matki, rzucił:
- Kiedy wyjeżdżamy?
- Nie wiem... - zająknęła się Annie, najwyraźniej zaskoczona

takim obrotem rzeczy. - To znaczy, nie planowałam zabrać cię
już teraz. Wydaje mi się jednak... pewnie jakoś mogłabym...

- Nie. - Po raz pierwszy odezwała się Glory, głosem cichym,

lecz silnym.

Josh obrócił się do niej.
- Dlaczego nie? - zapytał. Choć ton był wyzywający, chłopiec

patrzył na nią tak, jakby stanowiła dla niego jedyne światło w
mrocznym tunelu.

- Nie mówię, że nie powinieneś jechać... - Choć gdybyś to

zrobił, złamałbyś serce Loganowi i mnie, pomyślała. - Chcę
tylko, żebyś zastanowił się, co robisz. Nie jedź wyłącznie
dlatego, że zdenerwowałeś się na wuja i chcesz mu pokazać, co
potrafisz.

124

RS

background image

Chłopiec zamarł.
- To on nie chciał mnie wysłuchać! Nic go nie obchodzę.

Zależy mu tylko na tym, aby mieć ostatnie słowo!

- Wiesz, że to nieprawda. - Jej ostry ton podziałał na niego jak

kubeł zimnej wody.

- W takim razie dlaczego wyszedł?
- On się boi, Josh - powiedziała cicho Glory. Nagle wszystkie

części łamigłówki zaczęły pasować. Zobaczyła coś, czego ani
Josh, ani Annie nie zauważyli: rozpacz w oczach Logana na
myśl o jeszcze jednej stracie. - Jeśli jesteś wystarczająco
dorosły, aby podjąć taką decyzję, jesteś też wystarczająco
dojrzały, aby zrozumieć wujka. On cię kocha. Zrobił, co mógł,

żeby zastąpić ci ojca, a teraz, kiedy pojawiła się twoja matka,
boi się, że go opuścisz na zawsze.

- Ale to szalony pomysł! - zaprotestował chłopiec.
- Nie zrobiłbym tego. Nie mógłbym. - Zawahał się, jakby po

raz pierwszy zobaczył w Loganie człowieka, z jego siłą i
słabościami, nadziejami i obawami takimi jak jego własne.

- Kocham go - powiedział nagle.
- Czy on tego nie wie?
- Wie. - Glory spojrzała Annie w oczy. - Jednak zbyt wielu

ludzi mówiło mu o miłości, a potem dotkliwie go raniło.

W ciszy, która zapadła, Anne westchnęła i spuściła wzrok.

Podeszła do stołu i opadła na krzesło.

- Onama rację, Josh. Najpierw twoja babcia. Kiedy umarła,

Logan miał cztery lata, ale później jeszcze przez kilka miesięcy
widzieliśmy z tatą, jak płacząc chodzi po domu i jej szuka.
Później odszedł tatuś, ja, i na końcu Melanie. I wreszcie, kiedy
ostatni raz tutaj byłam, po tym wszystkim, co dla mnie zrobił,
zagroziłam mu, że cię zabiorę i to była ostatnia kropla
przepełniająca kielich goryczy. Chyba wtedy postanowił nie
nawiązywać bliższych kontaktów z ludźmi. - Znów westchnęła i
obdarzyła syna smutnym uśmiechem. - Mogę zresztą uczciwie
przyznać, że nie jestem tak naprawdę gotowa do bycia matką.

125

RS

background image

Dopiero zaczynam porządkować moje życie, a za kilka tygodni
będę miała męża. - Zawahała się, patrząc na syna wzrokiem
błagającym o zrozumienie. - Jednak naprawdę chcę cię poznać.
To znaczy, jeśli ty też tego chcesz i jeśli uda nam się dojść jakoś
do porozumienia z twoim wujem. Może zaczniemy od mojej
wizyty tutaj, a potem twojej w moim domu, i zobaczymy, jak
nam to wychodzi? Josh usiadł naprzeciwko i popatrzył na
matkę.

- Może... - Potem niespodziewanie kąciki jego ust uniosły się

w uśmiechu. - Prawdę mówiąc - wyznał, odchylając się do tyłu -
myśl o zamieszkaniu w Waszyngtonie wywołuje u mnie
dreszcze. Wszystkie te trotuary i wieżowce... - Przechylił głowę.
- Nie masz klaustrofobii?

Wiedząc, że wszystko skończy się dobrze, Glory nie miała

ochoty dłużej przysłuchiwać się tej rozmowie. Cicho wymknęła
się z kuchni, wzięła tenisówki z ganku i ruszyła na
poszukiwanie Logana.

Był w stajni. Z gorączkową energią czyścił boksy, a

spojrzenie spode łba odzwierciedlało jego nastrój. Nie odezwał
się, kiedy zobaczył Glory.

- Cześć - powiedziała, zatrzymując się w pewnej odległości.
Pracował bez koszuli, a zamiast kapelusza miał na głowie

opaskę, chroniącą oczy przed spływającym potem. Nawet w
półmroku stajni jego mięśnie były doskonale widoczne. Lśniły
jak brąz.

Chciała powiedzieć, że wszystko się z pewnością dobrze

ułoży, lecz nie dopuścił jej do głosu.

- I co? Josh się pakuje?
- Och, Logan, nie! Josh nigdzie nie jedzie. Kiedy przeszła mu

złość, zrozumiał, że jego miejsce jest tutaj. Twoja siostra też się
o tym przekonała.

Na moment zamarł w bezruchu, ale natychmiast opanował się

i powrócił do pracy.

126

RS

background image

- Kiedy wychodziłam, rozważali możliwości widywania się.

Oczywiście jeśli nie będziesz miał nic przeciwko temu.

- Nic mnie to nie obchodzi!
Unikając jej zaciekawionego spojrzenia, rozejrzał się po

czystym boksie, a potem przeszedł do magazynu po belę

świeżego siana.

Niepokój Glory wzrósł.
- Logan... co się dzieje?
- Wiedziałaś, prawda?
- O czym? - zapytała ostrożnie.
- O tym, że Josh zadzwonił do mojej siostry. Nawet nie

pomyślała o okłamaniu go.

- Tak.
- No właśnie. Widać to było wcześniej na twojej twarzy. Jak

dawno?

- Co: jak dawno? - Jego spokój zaczynał ją przerażać.
- Od jak dawna wiedziałaś?
- Od środy. Od środy po południu.
- I nic mi nie powiedziałaś. - To nie było pytanie.
Wyjaśnienia, które powtarzała sobie od pół tygodnia, zamarły

na jej ustach. Jedno spojrzenie na jego twarz powiedziało jej, że

żadne słowa nie mogą pomóc.

- Nie.
- Nie?! To wszystko, co możesz powiedzieć?! - Jego

obojętność zniknęła, podobnie jak rezerwa. Zupełnie jakby
tłumiona podczas rozmowy z siostrą złość i frustracja musiały
znaleźć ujście. - Przykro mi, księżniczko, ale „nie" to za mało! -
W ograniczonej przestrzeni, niebezpieczny jak tygrys w klatce,
obrócił się i zaczął krążyć po stajni. - Cały ten czas bałem się, że
kiedy zaczniesz mnie obchodzić, odejdziesz, ale to nie tu kryło
się niebezpieczeństwo, prawda?

- Logan, gdybyś tylko mnie wysłuchał...
- Nie! Cały czas martwiłem się o niewłaściwą rzecz!

Wszystko, co robiłaś: lekcje z Joshem, żarty z Christopherem,

127

RS

background image

no i to wszystko między nami, było po to, aby zabezpieczyć
sobie miejsce w moim domu!

- To nieprawda...
- Nie oszukuj! I pomyśleć, że zaczynałem ci ufać!
- Logan, proszę - błagała, wpatrując się w niego i czekając na

zrozumienie. - Josh zwierzył mi się, to prawda, ale nie miałam
zamiaru ukrywać tego przed tobą. Chciałam dać mu czas, żeby
sam zrobił to, co należy. Przepraszam! Nie wiedziałam, co
innego mogłabym zrobić.

- Przepraszam! - przedrzeźniał ją. - Możesz mówić, co chcesz,

ale i tak najważniejszy pozostaje fakt, iż kiedy ja myślałem, że
jesteś szczera, ty robiłaś ze mnie głupca!

- To nie tak! - Glory straciła cierpliwość, gdy poczuła na

policzku pierwszą łzę. - Wysłuchaj mnie! Chcę mieszkać z tobą.
Kocham cię, Logan. Ty, Christopher i Josh jesteście jak rodzina,
której nigdy...

- Ach, tak?! - krzyknął ochryple. -1 tu nie masz racji! Może

jesteśmy rodziną, ale nie t woj ą. Więc przestań się mieszać w
sprawy, które nie powinny cię obchodzić?!

Krew odpłynęła z jej twarzy. Cofnęła się. Nagle Logan

zrozumiał, co powiedział.

- Cholera!
Poczuł się tak, jakby otrzymał cios w żołądek. Wydał okrzyk

obrzydzenia do samego siebie, chwycił belę siana i rzucił ją o

ścianę z taką siłą, że całkiem się rozpadła. Źdźbła opadały na
ziemię. W stajni zapadła cisza.

Logan ukrył twarz w dłoniach, nie chcąc widzieć pustki w

oczach Glory. Przeklinał swoją bezmyślność. Wiedział, że
wszystko, o co ją oskarżył, było kłamstwem.

Prawda była taka, że się bał. Skoro nie umiał zachować

rozwagi w obliczu groźby utraty Josha, jak mógłby przeżyć
rozstanie z Glory? O wiele gorsza była świadomość, że miał
szansę na szczęście i ją odrzucił.

128

RS

background image

Wydało mu się, że, nie wiadomo skąd, dobiega go głos

Christophera: „Glory? Gdyby coś się stało tatusiowi,
zaopiekowałabyś się mną?"

Wszystko w nim zamarło, gdy znów usłyszał niewzruszoną

pewność w słowach Glory. Tym razem słyszał je sercem. „Tak,
Christopher, na pewno."

Wiedział też, że gdyby tylko mógł wziąć ją w ramiona,

wszystko byłoby dobrze.

Tak więc wreszcie opuścił ręce, aby wyciągnąć je do niej...
Tylko po to, by odkryć, że zniknęła.





















129

RS

background image

ROZDZIAŁ DWUNASTY


- Mówię ci - zwróciła się Glory do Freda, nie zwracając uwagi

na łzy płynące po policzkach. - Wszystkim byłoby lepiej, gdyby
to kobiety rządziły światem. Sam pomyśl. Żadnych wojen,
zrównoważony

budżet...

-

Przetarła

wierzchem

dłoni

zapuchnięte oczy, a potem spojrzała na szczeniaka. - Co o tym
sądzisz?

Wyraził swoje zdanie szerokim ziewnięciem.
Czego można oczekiwać od Freda, pomyślała. Ścisnęła

mocniej klucz francuski, z uporem odkręcając ostatnią śrubę,
przytrzymującą sflaczałe koło dżipa. Szarpnęła z całej siły.

Śruba nawet nie drgnęła.

Wyprostowała się, powiedziała coś dosadnego na temat

przodków śruby i nakazała sobie stanowczo opanowanie.
Chciała ukryć twarz w dłoniach i zawyć. Zamiast tego z całej
siły kopnęła klucz francuski. Była w niezłych tarapatach.
Znalazła się na jakiejś bydlęcej ścieżce, której pewnie nie było
na mapie, z bezużytecznym dżipem i w towarzystwie głupiego
psa.

Pocieszała się, że wina nie leży po jej stronie. Kto mógł

przewidzieć, że przebije oponę? Albo że śruba okaże się
mocniej przykręcona? Albo że Logan nagle ją zaatakuje?

„Może jesteśmy rodziną, ale nie twoją."
Musiała nabrać dystansu do tych słów i potwornego bólu, jaki

jej zadały; dlatego odjechała. Nie miało to nic wspólnego z
niepokojącym wrażeniem, że jest intruzem, jakie odniosła
wcześniej w kuchni.

Pamiętała, że jeździła bez celu, porządkując swoje uczucia i

starając się podjąć właściwą decyzję, co z nimi zrobić. Miała
czas, nim będzie musiała pojechać po Christophera. I wtedy
pękła opona.

Jeszcze raz kopnęła klucz. Tym razem nie trafiła i uderzyła

stopą w metalową osłonę koła. Zaklęła cicho i usiadła na ziemi.

130

RS

background image

Z oczu popłynęły łzy i wreszcie poczuła się dziwnie pusta.
Mogła tylko łkać. Wytarła nos w bluzę, nie dbając o to, że
rozmazuje po policzku smugę brudu. Opadła na plecy. Patrzyła
bezmyślnie w niebo, aż wreszcie zasnęła.

Obudziła się przed południem. Choć była obolała, jej umysł

pracował sprawnie.

Tym razem, myśląc o słowach Logana, wiedziała, o co

powinna go zapytać: Czym właściwie jest rodzina?

Jeśli życie w rodzinie oznacza miłość, cieszenie się sukcesami

i dzielenie porażek, to kwalifikowała się na jej członka. Czuła to
wszystko do Logana i chłopców. A jeśli liczy się troska,
zwracanie uwagi, czy nie pierze się żaby, opowiadanie
okropnych dowcipów małemu chłopcu czy powtarzanie po sto
razy: „Trzymaj obcasy w strzemionach i rozluźnij plecy"
nastolatkowi, który uczy się jeździć na ogierze, cenionym przez
nią bardziej niż życie, to również należało brać to pod uwagę.

I jeśli jest to kochanie mężczyzny do tego stopnia, że myśl o

nim, stojącym na zimnej podłodze, jest nie do zniesienia; że
wykonuje się swoją i jego pracę po to, aby miał chwilę tak
potrzebnego mu odpoczynku i że przebacza mu się wszystko,
nawet okropne rzeczy, które wygaduje, aby zmusić cię do
odejścia, ponieważ widziałaś go w chwili, gdy odkrył swoje
prawdziwe oblicze - w takim razie była wyjątkowo odpowiednia
jako członek rodziny.

Żaden uparty farmer nie mógł jej wmówić, że jest inaczej.
Wstała. Nie miała innego wyjścia, musiała iść pieszo.

Ostatecznie, gdyby została tutaj, mogłoby minąć kilka dni,
zanim ktoś by ją odnalazł, a miała Loganowi coś do
powiedzenia i nie chce z tym zwlekać. Na obiad powinna
znaleźć się w domu.

Gdzie, u diabła, była?
Logan stał na podwórzu i po raz setny w ciągu kilku minut

patrzył na zegarek.

131

RS

background image

Wpół do piątej. Nie było jej ponad pięć godzin. Słońce chyliło

się ku zachodowi i za godzinę powinno się ściemnić.

Siłą woli opanował narastającą panikę. Co za ironia losu! Od

tygodni podejrzewał, że wyjedzie, a gdy w końcu to zrobiła,
wierzył, iż wróci.

Uświadomił sobie, że ze wszystkich znanych mu osób

Gloryanne była jedyną, która robiła to, co mówiła. Pokazała to
już pierwszego dnia, kiedy zgodziła się sprzątać i gotować, i ani
razu nie złamała obietnicy. Odpłacił jej niewypowiedzianym
okrucieństwem mówiąc coś, co mogło złamać jej serce.

Ilekroć przypomniał sobie wyraz jej twarzy, umierał ze

wstydu. Mimo to wierzył, że Glory wróci do domu.

Ponieważ to był jej dom. Christopher i Josh byli jej rodziną.

Dowody znajdowały się wszędzie: od ogrodu przy ganku do
kwiatów w jego pokoju; od rysunków Christophera,
przyczepionych do drzwi lodówki, do książek na temat jazdy w
angielskim stylu w pokoju Josha.

- Wujku Loganie! - Po schodach zbiegł Josh, a za nim

Christopher.

Wcześniej bardzo długo rozmawiał z Joshem. Chłopiec

pojawił się w stajni natychmiast po odejściu Glory i nie było
sposobu uniknięcia dyskusji. Josh wreszcie się otworzył,
zwierzając się ze swych obaw. Logan wreszcie mógł go
wysłuchać, współczuć mu i oferować pocieszenie.

Spotkanie było długie i pełne emocji. W pewnej chwili

zjawiła się Annie i rozmawiali dalej we trójkę. Annie obiecała
przyjechać z mężem na Święto Dziękczynienia. Logan ujrzał
szansę nawiązania dawno zerwanych stosunków.

Zanim skończyli rozmowę, Nielsenowie przywieźli Chrisa i to

wtedy Logan zauważył, że Glory opuściła nie tylko stajnię. Do
tego czasu minęło tyle godzin, że bał się ruszyć na
poszukiwanie, nie chcąc się z nią minąć.

A więc czekał. Może było to głupie, może odeszła na dobre i

zadzwoni za kilka dni mówiąc mu, dokąd ma odesłać jej rzeczy

132

RS

background image

i konie. Jednak odrzucał to przypuszczenie. Glory wskrzesiła
jego nadzieję, a ta nie chciała go opuścić.

- Wujku Loganie, słuchaj! - powiedział Josh. Christopher

podskakiwał obok niego. - Dzwonił Mac Witkę. Wybrał się na
przejażdżkę rowerową i znalazł dżipa Glory!

Logan omal nie umarł, wyobrażając sobie wypadek

samochodowy. Zamknął oczy, próbując się opanować i ledwie
usłyszał dalszą część wypowiedzi Josha.

- Samochód jest za Pointed Rock, o trzydzieści kilometrów

stąd na zachód. Mac powiedział, że dżip miał przebitą oponę i
wyglądało na to, że próbowała ją zmienić, ale...

Logan natychmiast otworzył oczy.
- Co?
- Powiedział, że jej... nie było. Nie widział żadnych śladów,

po prostu... zniknęła.

- Ojej! - powiedział Christopher, a jego oczy wyglądały jak

spodki. - Kosmici!

Logan nie słuchał. Polecił Joshowi przynieść latarkę i koc i

biegiem ruszył do stajni.

Nie wierzył w kosmitów. Wierzył za to w małą, upartą

kobietę, prostolinijną i godną zaufania, która zrobi, co może,
aby dotrzymać danego mu słowa i wrócić do domu.

Ktoś musiał przenieść ranczo.
Być może było to mało prawdopodobne, ale za to wydawało

się jedynym możliwym wytłumaczeniem. Glory szła od kilku
godzin i jej zdaniem, jeśli Columbia Creek było na swoim
miejscu, już dawno powinna się tam znaleźć. Była głodna i
zmęczona, bolały ją nogi, a w dodatku Fred poddał się po pół
godzinie i teraz musiała nieść go na rękach.

Glory miewała lepsze dni w życiu.
Była tak rozgoryczona, wspinając się na kolejne wzniesienie,

że niemal zderzyła się z jeźdźcem na koniu.

- Hej, księżniczko.
- Logan!

133

RS

background image

- Podwieźć cię?
Oczy dziewczyny zaszły łzami wzruszenia, choć pamiętała,

jak się rozstali i dlaczego. Wyprostowała się z całą godnością,
na jaką było ją stać.

- Nie, dziękuję, radzę sobie doskonale. Uniosła dumnie głowę

i ruszyła przed siebie. Logan chciał pochylić się i chwycić ją.
Była taka piękna, choć miała potargane włosy, twarz w kurzu i
brudne ubranie. Pragnął jej dotknąć i upewnić się, że nic się jej
nie stało.

Linia jej ust wskazywała na stan silnego napięcia. Wiedział,

że niewiele trzeba, aby wytrącić ją z równowagi.

To moja wina, zarzucał sobie. Myśl była bolesna, ale to tylko

umocniło

go

w

postanowieniu.

Resztę

życia spędzi

wynagradzając jej to, jeśli tylko Glory da mu szansę.

- Co się stało psu? - zapytał.
Przez chwilę myślał, że nie odpowie, ale po minucie odezwała

się oficjalnym tonem:

- Nic. Jest trochę zmęczony.
Nie tylko on, pomyślał Logan, zaciskając zęby, gdy Glory

potknęła się o kamień.

- Na pewno nie chcesz skorzystać z mojej pomocy? - Nie.
Zastanawiał się, co zrobić, aby mogła poddać się z godnością.
- Na twoim miejscu uważałbym na te kamienie. Robi się

coraz chłodniej i zostały pod nimi tylko największe i
najpodlejsze węże.

Zatrzymała się, jakby wyrósł przed nią mur. Ostrożnie

postawiła psa na ziemi, a potem obróciła się do Logana, ujmując
się pod boki.

- Urocze, Bradshaw. - Jej dolna warga zadrżała.
- Nie odstraszyła mnie twoja okropna kuchnia, twoje szalone

oskarżenia, że ugotowałam obiad ze szczurów i nawet twoje
zniewagi dotyczące psa. Jeśli myślisz, że jakaś głupia bajeczka o
wężach przerazi mnie, to jesteś w błędzie.

134

RS

background image

To mu wystarczyło. W mgnieniu oka pochylił się i wciągnął

ją na siodło. Glory zesztywniała.

- Co robisz?
Przytulił twarz do jej szyi i wziął głęboki drżący oddech.
- Pamiętasz, jak mówiłaś, że jest coś, czego pragniesz

najbardziej? - Ujął jej dłoń i przyłożył do swego serca.

- To „coś" znajduje się tutaj i należy tylko do ciebie.
Przez sekundę patrzyła na niego, a potem jej twarz rozjaśniła

się szczęściem.

- Och, Logan! - Zarzuciła mu ręce na szyję. - Och, najdroższy.
Uniósł głowę i spojrzał na nią. Wszystko, co do niej czuł:

miłość, pożądanie, a także nadzieja na przyszłość malowało się
na jego twarzy.

- Przepraszam za to, co powiedziałem...
- Cii... - Przycisnęła palec do jego ust. - Rozumiem.
- Zdumiewające, ale tak było.
Objął ją mocniej.
- Kocham cię, Glory.
- Ja też cię kocham, kowboju - powiedziała cicho. Złożyła na

jego wargach długi czuły pocałunek. Wiedziała, że będzie
kochać tego mężczyznę i pamiętać tę chwilę do końca życia.

Ze stajni dobiegło powitalnie rżenie Je'zhara. W domu paliły

się wszystkie światła. Chłopcy wybiegli na ganek. Glory
zadrżała ze szczęścia.

Logan przytulił ją mocniej.
- Zimno ci?
- Nie. Przeciwnie, mogłabym ogrzać cały świat.
- To dobrze.
- Poza... - Zadrżała i dodała cicho: - Przepraszam, że nie

powiedziałam ci o Joshu.

Napięcie Logana znikło.
- Myślę, że możesz mi to wynagrodzić. Usłyszała nutę

satysfakcji w jego głosie i natychmiast nabrała podejrzeń.

- Jak?

135

RS

background image

-

Moja

droga,

tu

naprawdę

mieszkają

ludzie

o

konserwatywnych poglądach. Chyba będziesz musiała za mnie
wyjść.

- Cóż, trudno. Skoro nalegasz...
Ujął jej dłoń i uniósł do ust. - Nalegam.
Przytulona do niego Glory czuła siłę jego ciała i spokojne

bicie serca. Westchnęła uszczęśliwiona, a potem odwróciła
głowę i pocałowała go w policzek. Chłopcy zaczęli wydawać
zachęcające okrzyki, Fred warknął.

Logan uśmiechał się. Potem pochylił głowę i ucałował usta

dziewczyny. Glory wiedziała, że wreszcie jest w domu.

136

RS


Document Outline


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
343 Cross Caroline Dziecko zamieci
388 Cross Caroline Przyjaciółka z dzieciństwa
Cross Caroline Dziecko zamieci(1)
231 Cross Caroline Operacja Mamusia
Cross Caroline Czekalam tyle lat
378 Cross Caroline Prawdziwy klejnot
GRD0796 Cross Caroline Sila milosci
796 DUO Cross Caroline Siła miłości
0793 Cross Caroline Zaufaj mi
Cross Caroline Dziecko zamieci
280 Cross Caroline Dziecko Gavina
793 DUO Cross Caroline Zaufaj mi
343 Cross Caroline Dziecko zamieci
Caroline Cross Dziecko zamieci
Harlequin Sheikh Takes a Bride Caroline Cross
Caroline Cross Dziecko zamieci
Caroline Cross Zaufaj mi 2

więcej podobnych podstron