J
U
B
I
L
E
U
S
Z
N
ie∏atwy by∏ start sportu jeêdzieckie-
go po II wojnie Êwiatowej. W∏adze
polityczne i rzàdowe, okreÊlajàce
go jako sport elitarny, doprowadza∏y poczàt-
kowo do tego, ˝e niektórzy gorliwcy mini-
sterialni uwa˝ali dosiadanie konia dla celów
sportowych w stadach i stadninach za dzia-
∏alnoÊç antypaƒstwowà. Powoli jednak tych
„przest´pców“ obj´∏y Ludowe Zespo∏y
Sportowe, co umo˝liwi∏o zorganizowanie
w 1953 roku pierwszych mistrzostw Polski.
Wyniki zawodników WKKW spowodowa∏y,
˝e po 24 latach przerwy polscy jeêdêcy sta-
n´li do walki na igrzyskach olimpijskich
w Rzymie w 1960 roku, a post´py w konku-
rencji skoków doprowadzi∏y do pierwszych
po wojnie mi´dzynarodowych konkursów
rangi CHIO (takà mia∏y wtedy nazw´)
w 1964 roku w Olsztynie.
Dlaczego temat zadany mi przez redak-
cj´ zaczà∏em od takiego wst´pu? Bo któ˝
z ówczesnych dysponentów do trudno do-
st´pnego papieru da∏by szanse drukowania
czasopisma, wed∏ug nich zb´dnego, nie
mówiàc o cenzorach z kontroli publikacji,
którzy z pewnoÊcià skreÊlaliby pojawiajàce
si´ w nim nazwiska przedwojennych ofice-
rów, ówczesnych trenerów i s´dziów, nie
mówiàc o wspominaniu o ich sportowych
sukcesach w okresie przedwojennym. Za-
rzàd Polskiego Zwiàzku Jeêdzieckiego zda-
wa∏ sobie spraw´ z tych trudnoÊci, ale ma-
rzy∏ o wydawaniu przedwojennego Jeêdêca
i Hodowcy, oczywiÊcie o innym tytule.
Kiedy jednak udany start olimpijski Maria-
na Babireckiego na Volcie (8. miejsce) po-
prawi∏ nieco sytuacj´ jeêdziectwa, PZJ po-
stanowi∏ zaczàç dzia∏ania zmierzajàce do
uzyskania pozwolenia dla kwartalnika o te-
matyce sportowej i hodowlanej. Zadanie
powy˝sze zleci∏ zarzàd dwóm swoim cz∏on-
kom, a mianowicie genera∏owi Ksaweremu
Floryanowiczowi, który jako dowódca nie
istniejàcej ju˝ 1. Dywizji Warszawskiej Ka-
walerii mia∏ naj∏atwiejszy dost´p do decy-
dentów, i dziennikarzowi sportowemu, au-
torowi niniejszego artyku∏u. By∏ to rok 1962.
Deptanie po Êcie˝kach partyjno-rzàdowych
nie nale˝a∏o do ∏atwych i przyjemnych dla
cz∏owieka o wysokiej kulturze i rzadkiej
u oficera na tak wysokim stanowisku wra˝li-
woÊci. Jak stwierdzi∏ Genera∏, byli wÊród roz-
mówców komuniÊci, którzy w spotkaniu
w cztery oczy uwa˝ali, ˝e Polakom o tak
d∏ugich tradycjach wspó∏dzia∏ania z koniem
nale˝y si´ takie czasopismo. Ale powiedze-
nie „tak“ oznacza∏oby ogromnà politycznà
odwag´ decydenta. To generalskie drepta-
nie trwa∏o do 1964 roku, kiedy pad∏o s∏owo
„tak“, ale z zastrze˝eniem, ˝e tylko na jednà,
nie majàcà kontynuacji publikacj´. Tak po-
wsta∏ tak zwany numer zerowy, ze zdj´ciem
Babireckiego na Volcie na barwnej ok∏adce.
Zarzàd PZJ powo∏a∏ komitet redakcyjny
w sk∏adzie: prof. Witold Pruski, red. Witold
Domaƒski, dr Jan Grabowski i mgr Antoni
Âwi´cki jako sekretarz redakcji. Genera∏
Floryanowicz powiedzia∏, ˝e skoro dokona∏
najwa˝niejszej sprawy, to teraz niech si´
m´czà inni. Antoni Âwi´cki nie by∏ zwiàza-
ny z PZJ, ale jako redaktor w Paƒstwowym
Wydawnictwie Rolniczym i LeÊnym, które
podj´∏o si´ objàç t´ publikacj´ opiekà re-
dakcyjnà i technicznà, by∏ w∏aÊciwym cz∏o-
wiekiem na w∏aÊciwym miejscu, tym bar-
dziej, ˝e by∏ absolwentem Szko∏y G∏ównej
Gospodarstwa Wiejskiego, a w dodatku ofi-
cerem rezerwy 7. Dywizjonu Artylerii Kon-
nej. Postawi∏ on od poczàtku na w∏aÊciwym
poziomie numer zerowy, a po uzyskaniu
pozwolenia na dalsze numery nada∏ charak-
ter czasopismu.
Komitet redakcyjny ustali∏ póêniej, ˝e
w ka˝dym numerze powinny mieç swoje
pozycje: hodowla zarodowa szeroko poj´-
ta, opisujàca dzia∏alnoÊç stad i stadnin paƒ-
stwowych, hodowla w gospodarstwach pry-
watnych, sport, wyÊcigi konne oraz eksport.
Czo∏owymi autorami w zagadnieniach ho-
dowlanych byli autorzy artyku∏ów w przed-
wojennym Jeêdêcu i Hodowcy: prof. Pruski
i dr Grabowski. G∏ównym publicystà w za-
kresie sportu mia∏ byç major Leon Kon,
przed wojnà sekretarz generalny PZJ, ale
równie˝ autor artyku∏ów w wy˝ej wspo-
mnianym czasopiÊmie. Niestety, po napisa-
niu w 1964 roku o nie∏atwym starcie jeê-
dziectwa po wojnie zmar∏ w Racocie. W ten
sposób ja zosta∏em jedynym sprawozdawcà
tej dziedziny u˝ytkowania konia. WyÊciga-
mi zajà∏ si´ wybitny znawca tego zagadnie-
nia mgr Stanis∏aw Schuch. Póêniej oczywi-
Êcie w miar´ rozwoju kwartalnika liczba au-
torów powi´kszy∏a si´. Przez par´ tygodni
komitet redakcyjny poszukiwa∏ w∏aÊciwej
nazwy dla kwartalnika. Wreszcie zgodzono
si´ na mojà propozycj´, czyli na Koƒ Polski,
bo przecie˝ on b´dzie bohaterem naszych
artyku∏ów, a nie ˝aden inny. A dziÊ mog´
wyjawiç, ˝e wpad∏em na t´ nazw´, bo
wÊród licznych publikacji jeêdzieckich za-
granicznych mia∏em te˝ dost´p do w∏oskie-
go Il cavallo italiano, ale tam pisano nie tyl-
ko o koniach swojej hodowli, lecz przewa˝-
nie o irlandzkiej, bo na nich W∏osi odnosili
wtedy najwi´ksze sukcesy.
WITOLD S. DOMA¡SKI
K o ƒ P o l s k i 1 / 2 0 0 1
Któ˝by móg∏ lepiej napisaç
o powstaniu naszego
czasopisma ni˝ cz∏owiek,
który by∏ przy jego
narodzinach i bra∏ w nich
aktywny udzia∏.
Narodziny „Konia Polskiego“
Witold S. Domaƒski (z prawej)
w towarzystwie Jerzego Iwanowskiego
fot.
E. Zar´bska
K o ƒ P o l s k i 1 / 2 0 0 1
9
Kiedy si´ tak pisa∏o?
Przez 35 lat koƒski Êwiat sporo si´ zmieni∏.
Wystarczy przekartkowaç strony naszego pisma.
A mo˝e nie do koƒca si´ zmieni∏?
1965
Poniewa˝ g∏ównym zadaniem konia w rolnictwie b´dzie wykonywanie prac pomocni-
czych i uzupe∏niajàcych, odpowiednio do zapotrzebowania powinien byç dostosowany
typ hodowanych przez nas koni. Najci´˝sze prace, wymagajàce du˝ej si∏y pociàgowej, b´-
dà wykonywane przez traktory, tote˝ bezcelowa by∏aby ju˝ dziÊ produkcja ci´˝kich i ma-
sywnych koni zimnokrwistych. Potrzebny jest koƒ typu tzw. pospieszno-roboczego, Êred-
niego wzrostu i masy, o dobrym posuwistym ruchu w st´pie i k∏usie, spokojnym tempe-
ramencie, ∏atwy w obs∏udze i u˝ytkowaniu, dobrze wykorzystujàcy pasz´, a wi´c – tani
w utrzymaniu.
Zdzis∏aw Hroboni „Kierunki w polskiej hodowli koni“ KP numer 0/1965
1968
„By∏ okres, gdy (...) rozwijajàce si´ poczàtkowo i stanowiàce podstawy naszego jeê-
dziectwa sekcje przy PSO i SK ulega∏y likwidacji lub ograniczeniom. W ostatnich jednak
latach sytuacja zmieni∏a si´ diametralnie. Zjednoczenie Hodowli Zwierzàt Zarodowych
stworzy∏o znów warunki rozwoju tych sekcji. Ponadto w dobrze zrozumianym interesie
stawia do dyspozycji sportu wyczynowego materia∏ zarodowy, a wi´c najwy˝szej klasy.
Przekonano si´ wreszcie, ˝e sprawdzony w wyczynie ogier czy klacz zyskujà ogromnie na
wartoÊci hodowlanej. O ile˝ wi´cej b´dà warte, o ile˝ ∏atwiej b´dà lokowane przez Ani-
mex na rynkach zagranicznych konie b´dàce potomstwem Cirrusa, Roncevala, Poprada,
Drobnicy, Chrenowskiej (...) które znane sà w Êwiecie dzi´ki sukcesom sportowym.
Adam Sosnowski „Refleksje na temat jeêdziectwa“ KP 2/1968
Konie wielkopolskie sà w historii polskiej hodowli pierwszym pog∏owiem koni szla-
chetnych uznanych za ras´; nastàpi∏o to w 1963 r. (...) Rasa ta sformowa∏a si´ w wyniku
konsekwentnie prowadzonej pracy hodowlanej od 1828 r., tzn. od czasu za∏o˝enia Paƒ-
stwowego Stada Ogierów w Sierakowie Wielkopolskim. (...)..nie mo˝e byç mowy, ˝eby
konie wielkopolskie, selekcjonowane dzisiaj na typ wierzchowy w nowoczesnym poj´ciu,
zatraca∏y równoczeÊnie cechy po˝àdane u konia roboczego w rolnictwie.
Andrzej ˚ó∏kiewski „Terenowa hodowla koni rasy wielkopolskiej“ KP nr 4/1968
1969
Brak nam krytych uje˝d˝alni, oÊrodków szkolenia specjalistycznego i centralnego
oÊrodka jeêdzieckiego. Sprawy te sà rozpatrywane na szczeblu GKKFiT, PKOl i PZJ od lat,
ale jak dotàd bez rezultatów.
Tadeusz Grabowski „Ocena sytuacji naszego jeêdziectwa“ KP 1/1969
1972
Stadniny koni:
- wyodr´bnià stadniny, w których zgrupujà ok. 600 klaczy przeznaczonych wy∏àcznie
do produkcji wysokiej klasy koni sportowych na potrzeby krajowego jeêdziectwa i na eks-
port. Post´pujàcy rozwój jeêdziectwa na Êwiecie i ∏àczàcy si´ z nim popyt na konie spor-
towe wysokiej klasy stwarza realne przes∏anki, aby hodowl´ takich koni rozwijaç i uwa-
˝aç jà jako przysz∏oÊciowà.
Roman Gàgorowski „Zadania i kierunki hodowli koni w Polsce“ KP 3/1972
Kalendarium
czyli najwa˝niejsze wydarzenia
z ˝ycia czasopisma
Rok 1965
Wydany zostaje tzw. numer zerowy „Ko-
nia Polskiego“. Jest to jednorazowa edycja
Polskiego Zwiàzku Jeêdzieckiego, Polskie-
go Zwiàzku Hodowców Koni i Zjedno-
czenia Hodowli Zwierzàt Zarodowych.
O tym, jak do tego dosz∏o, pisze redaktor
Witold S. Domaƒski, który przy tym by∏.
Rok 1966
Zaczyna si´ ukazywaç regularnie kwartalnik
„Koƒ Polski“ wydawany przez Paƒstwowe
Wydawnictwo Rolnicze i LeÊne (PWRiL).
Redaktorem naczelnym zostaje Antoni
Âwi´cki i b´dzie nim do przejÊcia na eme-
rytur´ w 1981 roku, czyli przez 15 lat!
Rok 1985
Po d∏ugoletnich staraniach udaje si´ prze-
forsowaç, ˝e „Koƒ Polski“ przekszta∏ca si´
w dwumiesi´cznik.
Rok 1991
Nadchodzi czas przemian. Numer
3/1991 jest ostatnim wydanym przez
PWRiL. Koƒczy dzia∏alnoÊç Komitet Re-
dakcyjny i Rada Programowa. Przed znik-
ni´ciem ratuje pismo Tomasz A. Szymaƒ-
ski, który zak∏ada „Koƒ Polski“ Spó∏ka
z o.o. Po wydaniu numeru 4/91 nast´pu-
je d∏u˝sza przerwa.
Rok 1992
Do Tomasza Szymaƒskiego z inicjatywy
Rados∏awa Wiszniowskiego do∏àczajà
Marek Bojarski, Marek Grzybowski, Rafa∏
Przedpe∏ski i Marcin Wyszomirski, którzy
wczeÊniej za∏o˝yli firm´ „Polish Prestige“.
Spó∏ka w nowym sk∏adzie, której preze-
sem zostaje Rados∏aw Wiszniowski, wy-
daje 4 numery.
Rok 1993
Pismo powraca do cz´stotliwoÊci dwu-
miesi´cznika.
Rok 1995
Do grona udzia∏owców do∏àcza Jan Krau-
ze, dziennikarz, korespondent Le Mon-
de’a w wielu krajach, który wkrótce zosta-
je prezesem spó∏ki.
Rok 1996
„Koƒ Polski“ przekszta∏ca si´ w miesi´cznik.
K o ƒ P o l s k i 1 / 2 0 0 1
10
1973
Problem przygotowania sportowego koni pochodzàcych z gospodarstw indywidualnych
nabiera w Polsce z ka˝dym rokiem coraz wi´kszego znaczenia i ci´˝aru gatunkowego.
Wojciech Jarociƒski „Uwagi o doborze i treningu sportowym koni z hodowli indywiduanej“
KP 2/1973
Podsumowujàc ocen´ polskich zawodników i koni, jeszcze raz nale˝y stwierdziç, ˝e
brak nam przede wszystkim klasowych koni. Z tym co aktualnie posiadamy, nie mo˝emy
nawet marzyç o wi´kszych sukcesach.
Andrzej Osadziƒski „Mi´dzynarodowe konkursy jeêdzieckie w Warszawie“ KP 3/1973
Nawet – co dziwniejsze – jeêdêcy z jednego klubu nie je˝d˝à tym samym stylem. Jest
to bardzo niepokojàce i dowodzi braku jednolitego szkolenia podstawowego zarówno
koni jaki i jeêdêców. (...) Jedynà radà na to jest jak najszybsze zorganizowanie centralne-
go oÊrodka szkolenia jeêdzieckiego, w którym nie tylko zosta∏aby zgrupowana w celach
szkoleniowych czo∏ówka jeêdziecka, ale ponadto przez systematyczne doszkalanie trene-
rów i instruktorów promieniowa∏by on jako centrum propagowania w∏aÊciwych zasad
sztuki jeêdzieckiej.
W∏adys∏aw Byszewski „Wra˝enia z XXII CSIO w Olsztynie“ KP 3/1973
1982
Nie przecz´, ˝e nowe linie sà cenne, ˝e wnoszà nowe wartoÊci, szczególnie „modny“
wysoki wzrost i przewidywane uzdolnienia wierzchowe. Kto dziÊ, poza nielicznymi ugru-
powaniami ludzi, chce myÊleç o sporcie konnym? Rolnicy na pewno nie. DziÊ m∏ody rol-
nik chcia∏by widzieç konia takiego, który pomo˝e zapaliç ciàgnik, gdy wysiàdzie akumu-
lator, podciàgnie przyczep´, a szybkà jazdà nikt si´ nie pasjonuje, tu i tak wygra∏ motor
i samochód.
Józef B∏aszczak „List do redakcji“ KP 3/1982
1983
Nie mo˝emy zapomnieç, ˝e nie ma u nas jednolitej szko∏y jazdy, a ka˝dy trener uczy
po swojemu i przewa˝nie inaczej. W naszym jeêdziectwie skokowym dzia∏a wielu impro-
wizatorów, zarówno trenerów jak i jeêdêców, których sztuka opiera si´ na ró˝nych wzo-
rach. Trudno znaleêç u nas jeêdêców je˝d˝àcych tym samym stylem.
Powo∏ajmy oÊrodek, o którym pisze si´ i mówi od wielu lat, który b´dzie szkoli∏ in-
struktorów i uje˝d˝aczy, byç mo˝e masztalerzy i podkuwaczy, bo bez tych profesjonali-
stów daleko nie zajedziemy.
Hubert Szaszkiewicz „Co robiç, aby polscy skoczkowie dogonili Êwiatowà czo∏ówk´?“ KP
4/1983
1996
Nareszcie, po czterdziestu latach, istnieje szansa zrealizowania wizji (...) Dzi´ki wspó∏-
pracy PZJ z Agencjà W∏asnoÊci Rolnej Skarbu Paƒstwa mo˝e powstaç polskie Centrum
Wyszkolenia Jeêdzieckiego. (...) Stwarza to hodowcom i u˝ytkownikom koni w Polsce nie-
powtarzalnà mo˝liwoÊç organizowania szkoleƒ w zakresie wiedzy hipologicznej i umie-
j´tnoÊci praktycznych, co powinno si´ prze∏o˝yç na wzrost szans w konkurowaniu w tej
dziedzinie z europejskà czo∏ówkà. (...)...ale CWJ to dzia∏anie permanentne, to „organicz-
na praca“ – ciàgle „u podstaw“, mo˝e w Poznaniu to si´ uda!
Rados∏aw Wiszniowski „Po nauk´ do Poznania?“ KP 4/1996
W
1986 roku powsta∏ projekt
wydania arabskiego numeru
„Konia Polskiego“. Jak to si´
mówi „na dobrego os∏a k∏adzie si´
ci´˝ki ∏adunek“. Mnie kazano napisaç
do niego mi´dzy innymi o ludziach za-
s∏u˝onych w hodowli koni czystej krwi
arabskiej. Wywiàza∏em si´ w terminie,
a poniewa˝ czas nas goni∏, pojecha∏em
do stolicy, ˝eby na miejscu zrobiç ko-
rekt´. Wchodz´ do redakcji „Konia
Polskiego“ i co widz´. Za sto∏em siedzi
z ponurà minà Marek Szewczyk. Py-
tam – co si´ sta∏o?
– SkreÊlili panu wszystkich hrabiów
i ksià˝àt – odpowiada.
Za Polski Ludowej nie wolno by∏o
u˝ywaç w druku tytu∏ów ksià˝´cych
ani hrabiowskich. Prof. Witold Pruski
w ksià˝ce „Dwa wieki…“ wydanej
w 1983 roku nie podaje ani jednego
z wy˝ej wymienionych tytu∏ów. A wte-
dy opiekowa∏ si´ „Koniem Polskim“
pan – „politruk“, ale akurat go nie by-
∏o, wyszed∏. Natychmiast ∏api´ za tele-
fon i dzwoni´ do dyrektora PWRiL-u.
Pan Bajorek odpowiada – w∏aÊnie wy-
chodz´ i bardzo si´ spiesz´.
Chyba ju˝ si´ domyÊla∏, o co chodzi
i chcia∏ po prostu „nawiaç“. P´dz´ po
schodach na z∏amanie karku i ∏api´ go
w drzwiach.
– Panie dyrektorze ja nie znam ani
jednego hrabiego, ani ksi´cia, ale
w opisywanych czasach takie tytu∏y
u˝ywano i prosz´ je pozostawiç w arty-
kule!!!
Okaza∏o si´, ˝e dyr. Bajorkowi ju˝ si´
nie spieszy. Stara si´ mnie przekonaç,
ale ja daj´ mu do zrozumienia, ˝e
wszystkie materia∏y wycofam, a by∏o
ich tam w numerze sporo. Mog∏o to
groziç terminowi ukazania si´ jego.
I o dziwo zwyci´stwo.
Przypominam, w jakich to cieka-
wych czasach ˝yliÊmy. Wielu ju˝ to za-
pomnia∏o, wielu urodzi∏o si´ póêniej
i nic o nich nie wiedzà.
Walka
o hrabiów
Roman Pankiewicz
rok
liczba koni
1950
2 800 000
1960
2 805 000
1970
2 585 000
rok
liczba koni
1980
1 780 000
1990
941 000
2000
550 000
Ile ich by∏o?
K o ƒ P o l s k i 1 / 2 0 0 1
L
iczba 200. Du˝o to czy ma∏o? Za-
le˝y czego. Dwusetny odcinek ja-
kiejÊ telewizyjnej opery mydlanej
mo˝e oznaczaç zaledwie rok czy dwa
istnienia na rynku telewizyjny. Dwie-
Êcie numerów „Konia Polskiego“ ozna-
cza ju˝ 35 lat istnienia na rynku wy-
dawniczym. Inaczej mówiàc, czyta nas
ju˝ trzecie pokolenie mi∏oÊników koni.
Zaczà∏em pracowaç w redakcji „Ko-
nia Polskiego“ jesienià 1979 roku. By-
∏em absolwentem Zootechniki SGGW
i po rocznym sta˝u w Golejewku. Prze-
pracowa∏em w KP 7 lat i w koƒca 1986
roku odszed∏em. Po 13 latach ponow-
nie zaczà∏em pracowaç w redakcji tego
samego i jak˝e innego pisma.
Zmieni∏o si´ tak wiele. Zw∏aszcza
wszystko co dotyczy spraw wydawni-
czych. Wtedy, w latach 80. wszystkie
pisma by∏y wydawane przez paƒstwo-
we koncerny wydawnicze i drukowa-
ne w du˝ych paƒstwowych drukar-
niach. Cykle wydawnicze by∏y
w zwiàzku z tym bardzo d∏ugie. Ka˝dy
tekst musia∏ byç najpierw zredagowa-
ny przez redaktora (Âwi´ckiego czy
mnie), nast´pnie przepisany przez ma-
szynistk´, zczytany, zaadiustowany
i wys∏any do drukarni. Po tygodniu al-
bo wi´cej przychodzi∏y do redakcji
tzw. szczotki pierwszej korekty. Po ty-
godniu by∏a druga. Do tego dochodzi-
∏a cenzura. W przypadku „Konia Pol-
skiego“ dodatkowo si´ to wszystko
wyd∏u˝a∏o, dlatego ˝e drukowany by∏
we Wroc∏awiu. Pami´tam, jak poczàt-
kowo wraz z panem Antonim Âwi´c-
kim (a potem sam), jeêdzi∏em do dru-
karni we Wroc∏awiu na tzw. podpisy-
wanie numeru do druku. Ostatnia ko-
rekta odbywa∏a si´ w drukarni,
a ewentualne poprawki polega∏y na
tym, ˝e z gotowej kliszy trzeba by∏o
wyciàç ca∏y wiersz i wkleiç nowy. Robi-
∏y to panie obs∏ugujàce specjalne sto-
∏y monta˝owe. Po zrobieniu popra-
wek nale˝a∏o wydrukowaç nowà od-
bitk´, sprawdziç, czy b∏àd zosta∏ po-
prawiony (czasem powstawa∏y nowe)
i zaakceptowaç do druku. Po sp´dze-
niu dwóch dni w drukarni i zatwier-
dzeniu do druku ca∏ego numeru, mo˝-
na by∏o wracaç do Warszawy. Po mniej
wi´cej dwóch tygodniach dociera∏ wy-
drukowany nak∏ad.
D∏ugi cykl wydawniczy powodowa∏,
˝e czytelnicy dowiadywali si´ z KP
o tym, co mia∏o miejsce 3-4 miesiàce
wczeÊniej. Z wartoÊcià aktualnej infor-
macji mia∏o to niewiele wspólnego, ale
takie by∏y czasy. Komitet Redakcyjny
od poczàtku istnienia KP zdawa∏ sobie
z tego spraw´ i dlatego preferowa∏ ar-
tyku∏y du˝e, powa˝ne, dog∏´bnie trak-
tujàce dane zagadnienie. Wiele artyku-
∏ów mia∏o walory dokumentalne. Mo˝-
na do nich wracaç po latach i wiele si´
dowiedziç o tym, co wtedy dzia∏o si´
w hodowli, na wyÊcigach konnych czy
w eksporcie koni. Na podstawie KP po-
wsta∏o wiele prac magisterskich na wy-
dziale Zootechnicznym.
DziÊ artyku∏y pisze si´ na kompute-
rachi i przynosi do redakcji na dyskiet-
ce lub przesy∏a E-mailem, ca∏e przygo-
towanie (redagowanie, korekta
i wreszcie sk∏ad) odbywa si´ na tych˝e
komputerach, a prywatna drukarnia
jest w stanie wydrukowaç ca∏y nak∏ad
w ciàgu kilku dni.
W zwiàzku z tym zmieni∏o si´ te˝ pi-
smo. Artyku∏y sprawozdawcze sà du˝o
aktualniejsze, jest wi´cej krótszych,
l˝ejszych tekstów „do czytania“, a nie
do studiowania. Pojawi∏ si´ „Ma∏y Ko-
nik“ adresowany do m∏odzie˝y oczeki-
wany z niecierpliwoÊcià przez swych
odbiorców.
Jedno si´ nie zmieni∏o. Profesor Jan
Grabowski, wydawca przedwojennego
„Jeêdêca i Hodowcy“, a nast´pnie przez
wiele lat cz∏onek Komitetu Redakcyjne-
go KP i podpora tego pisma, mówi∏
o nim zawsze, ˝e „musi byç omnibu-
sem“. Musi bowiem zawieraç artyku∏y
i o hodowli paƒstwowej i prywatnej
(dzisiaj te poj´cia nabierajà innego zna-
czenia), i o wyÊcigach konnych, i o spo-
rcie jeêdzieckim, i o eksporcie, i o ho-
dowli na Êwiecie, i o historii oraz trady-
cjach jeêdzieckich czy kawaleryjskich,
i wreszcie ró˝nego rodzaju ciekawostki.
Tematów i artyku∏ów by∏o zawsze wi´-
cej ni˝ miejsca w piÊmie.
„Koƒ Polski“ anno domini 2001 na-
dal jest omnibusem, który stara si´ po-
dró˝owaç po ró˝nych obszarach „koƒ-
skiej“ rzeczywistoÊci, a czy robi to do-
brze – to ju˝ zostawiamy do oceny Czy-
telnikom.
Marek Szewczyk
Moja wolta
z „Koniem Polskim“