Krystian Kratiuk
20 lat temu zmarł Plinio Correa de Oliveira
Krzyżowiec kontra katolik otwarty
Data publikacji: 20151003 07:00
Data aktualizacji: 20151007 15:05:00
Gdy po śmierci Stalina komunizm zaczął się delikatnie liberalizować, Kościół
w krajach okupowanych przez czerwoną zarazę stanął przed dramatycznym
wyborem: czy rozpocząć w miarę pokojową koegzystencję z
prokremlowskimi władzami, czy trwać w nieugiętej wrogości. Podpowiedź
przyszła z dalekiej Brazylii, szybko jednak potępił ją... młody Tadeusz
Mazowiecki.
W roku 1963 w São Paolo ukazała się broszura autorstwa Plinia Corrêa de Oliveira
zatytułowana Wolność Kościoła w państwie komunistycznym (A liberdade de Igreja
no Estado komunista), na kartach której brazylijski myśliciel zdecydowanie
opowiedział się za odrzuceniem przez Kościół współistnienia z czerwonym
reżimem i pozostaniem w ukryciu. Dlaczego? Twierdził, że tylko wówczas biskupi
będą mogli w sposób pełny kontynuować swą apostolską misję.
Brazylijczyk doskonale odczytywał wysyłane przez komunistów sygnały, nazywając
głoszoną przez nich odwilż jedynie taktyczną inscenizacją, będącą w
istocie jawnym fortelem, którego nie można traktować serio.
Jakakolwiek ugoda z ludźmi, którzy jak komuniści nie uznają istnienia Boga i
moralności, nie daje gwarancji, że będzie uszanowana – przewidywał, wskazując
na warunki stawiane drogą mniej lub bardziej formalną władzom kościelnym przez
funkcjonariuszy „odwilżonego” systemu.
Jakie to warunki? Po pierwsze, Kościół może głosić Słowo Boże, ale tylko w
sposób pozytywny, a więc bez sugerowania wiernym błędów popełnianych przez
władzę, w tym błędów zawartych w marksizmie. Po drugie, Kościół nie powinien się
wypowiadać zgodnie z własnym nauczaniem na temat własności prywatnej i
rodziny. Po trzecie, Kościół może ewentualnie mówić o własności prywatnej,
zaznaczając jednak, że postulatów tego typu nie można praktycznie wprowadzić w
życie z powodu panowania władzy, z którą należy żyć w pokoju.
Z kompromisem nie każdemu do twarzy
Wszystkie te warunki Plinio Corrêa de Oliveira kategorycznie odrzuca,
przypominając słowa Piusa XII: Kościół zawsze jest pełen miłości i dobroci dla
osób błądzących, jednak zawsze też pozostaje wierny słowom swego Boskiego
Założyciela, który rzekł: „Kto nie jest ze Mną, jest przeciwko Mnie” (Łk 11, 23).Misja
Kościoła nie polega więc jedynie na nauczaniu prawdy, ale też na potępianiu
błędów.
Licznym dziś w Polsce katolikom, których umysły przemieliła najpierw „Trybuna
Ludu”, potem „Gazeta Wyborcza”, a na koniec TVN, może się wydawać, że
realizacja drugiego z wymienionych warunków – rezygnacji z nauczania o wartości
własności prywatnej – mogłaby być do przyjęcia. Plinio Corrêa de Oliveira
stanowczo się z tym nie zgadza. Czyż bowiem podstawą dla uznania własności
prywatnej nie są aż dwa z dziesięciu Bożych Przykazań?! Rezygnacja z nich
byłaby więczniekształceniem Dekalogu, a przez to zniekształceniem obrazu
samego Boga.
A trzeci warunek? Skoro Kościół zdecyduje się na tolerowanie jakiegoś mniejszego
zła, nie znaczy to, że zło takie nie ma być zwalczane z całą skutecznością(…), a to
zło jest samo w sobie bardzo wielkie. Kościół musi nieustannie wywoływać u
wiernych głęboki żal z powodu konieczności tolerowania tego zła – pisze brazylijski
myśliciel.
Plinio Corrêa de Oliveira zdawał sobie, oczywiście, sprawę z możliwych
konsekwencji oporu Kościoła względem „odwilżonego” komunizmu i ewentualnego
przyjęcia takiego wzoru przez państwa Zachodu. Mogło się to przecież skończyć
rozpętaniem wojny atomowej! A jednak ani o jotę nie łagodzi bezkompromisowego
stanowiska, gdyż utrata wiary jest złem większym niż zniszczenie wszystkiego, co
wojna atomowa może zniszczyć. Komunizm to przecież straszny grzech, a
katolickim umysłom nie wolno posługiwać się wyłącznie kategoriami
geopolitycznymi, lecz przede wszystkim duchowymi.Jeśli chcemy uniknąć wojen i
kataklizmów, trzeba je zwalczać w ich przyczynach. Takich jak grzech komunizmu.
Watykan chwali – Polscy „katolicy” ganią
Koncepcje zawarte w pracyWolność Kościoła w państwie komunistycznym spotkały
się z aprobatą Watykanu wyrażoną piórem kardynała Giuseppe Pizzarda i
arcybiskupa Dina Staffy w liście od Świętej Kongregacji Seminariów i
Uniwersytetów.
Taka rekomendacja okazała się jednak zbyt słaba dla… polskich „katolików
otwartych”. Polemikę z tezami z Plinia Corrêa de Oliveira podjęły: miesięczniki
„Życie i Myśl” i „Więź” oraz tygodnik „Kierunki”. Do dziś nie wiadomo, w jaki sposób
do kraju, do którego trudno było wwieźć amerykański komiks dla nastolatków,
dotarł tekst broszury powstałej ponad dziesięć tysięcy kilometrów od jego granic.
Biorąc jednak pod uwagę fakt opublikowania polemiki z Pliniem Corrêa de Oliveira
na łamach trzech kontrolowanych przez władzę pism (jednocześnie!), można
wnioskować, że reżimowi zależało na tym, aby myśl Brazylijczyka trafiła pod
nadwiślańskie strzechy. Dlaczego?
Wskazówką wydaje się wspomniany passus o wojnie atomowej – jeśli ubecy chcieli
spróbować „rozegrać” zgniły Zachód i burżuazyjnych myślicieli tak przywiązanych
do kapitału, że w obronie swych interesów gotowych dążyć do jądrowej konfrontacji
(tego typu oskarżenia padały pod adresem myśliciela z São Paulo), tekst
brazylijskiego pisarza mógł się wydawać dobrą ku temu okazją.
Sprawdzeni polemiści
Do boju wyznaczono więc przedstawiciela zaprzyjaźnionego z komunistyczną
władzą stowarzyszenia PAX – Zbigniewa Czajkowskiego. W liście otwartym do
Plinia Corrêa de Oliveira na łamach „Życia i Myśli” oraz „Kierunków” paksowski
publicysta skupia się na szalonej alternatywie stawianej przezczłowieka
oderwanego od rzeczywistości, o poglądach rodem ze średniowiecza (czyż to nie
brzmi znajomo?). Przedstawia przy tym wizję kwitnącego Kościoła polskiego
działającego ramię w ramię z socjalistyczną władzą (aczkolwiek zaznacza, że
sytuacja rzeczywiście nie jest sielankowa). Jego zdaniem, polski
katolicyzm zmienia swe społeczne oblicze na postępowe, nie tracąc swych
doktrynalnych założeń (czy to także nie brzmi znajomo?).
Kilka miesięcy później redaktor naczelny „Więzi”, Tadeusz Mazowiecki –
zaprawiony w boju chociażby poprzez wzywanie do rozprawy z Żołnierzami
Wyklętymi, niepodległościową emigracją, a nawet niepokornymi biskupami – wraz
z Andrzejem Wielowieyskim postanowili ponownie uderzyć w Plinia Corrêa de
Oliveira, by jednocześnie zaatakować… prymasa Polski Stefana Wyszyńskiego,
któremu za złe mieli stanowisko umiarkowanie sprzyjające tradycji.
Odnowa przez otwarcie na Wschód
Autorzy tekstu zatytułowanegoOtwarcie na Wschód twierdzili między innymi,
że motywowany religijnie antykomunizm jest postawą błędną politycznie i
moralnie, że powoduje postawę zbyt waleczną i zamkniętą, żeprawica kościelna to
siły stagnacji i marazmu obawiające się wszelkich zmian oraz że otwarcie Kościoła
na Wschód będzie elementem wewnątrzkościelnej odnowy. Co więcej, stwierdzili
także, ze polscy katolicy muszą czym prędzej odejść od koncepcjiprzedmurza
chrześcijaństwa, by przyjąć postawę pomostułączącego ludzi różnych
światopoglądów.
Czyż takimi samymi argumentami nie szermują do dziś duchowi spadkobiercy
prokomunistycznych katolików otwartych? Warto zauważyć, że prymas Wyszyński
określił ów tekst późniejszego „pierwszego niekomunistycznego premiera”
mianem szkodliwego i niegodnego katolika.
Tradycja czy Mazowiecki?
Plinio Corrêa de Oliveira i Zbigniew Czajkowski polemizowali jeszcze w kilku
tekstach. Z dyskusji tej wyłania się obraz dwóch kompletnie odmiennych szkół
myślenia o historii i polityce. Szkoła Czajkowskiego, Mazowieckiegoet consortes to
– co zresztą wprost im zarzuca Plinio Corrêa de Oliveira – szkoła ludzi
stawiających dialog wyżej niż Boga, ba, mówiących tak, jakby Bóg w ogóle nie
istniał.
Te dwie szkoły ścierają się nadal. Obecnie, niestety, w łonie Kościoła katolickiego
przeważać zdaje się wizja Tadeusza Mazowieckiego i Zbigniewa Czajkowskiego.
Niejeden proboszcz i niejeden biskup uprawiający kult świętego spokoju,
prezentują dziś postawę znacznie mniej konfrontacyjną względem świata niż
duchowni sprzed pięćdziesięciu lat.
Plinio Corrêa de Oliveira zmarł dwadzieścia lat temu w São Paulo. Niespełna trzy
lata temu zmarł Tadeusz Mazowiecki. III RP odznaczyła go Orderem Orła Białego
– najwyższym odznaczeniem nadawanym przez władze tego państwa. Plinio
Corrêa de Oliveira odznaczony został Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia
Polski – ale przez władze Rzeczypospolitej na uchodźstwie. Dziś na uchodźstwie z
kościelnegomainstreamu wydają się pozostawać jego poglądy.
Krystian Kratiuk