Niemiecki obóz śmierci Swiebocki

background image

background image


HENRYK WIEBOCKI


OPÓR WI

NIÓW

Dziejom KL Auschwitz, zapisanym m cze stwem i mierci , towarzyszyła

te i inna działalno . W obozie zrodził si opór – wi niowie, jak to trafnie

uj ł w tytule swojej ksi ki Austriak Hermann Langbein, nie szli „wie die

Schafe zur Schlachtbank"

1

. Wielu z nich nie poddało si rezygnacji, nie uległo

apatii. W ró noraki sposób starali si przeciwstawi zbrodniczym poczyna-

niom nazistów. Ich działania charakteryzuj ce si cz sto spontaniczno ci ,

niekiedy anonimowo ci a w wielu przypadkach przybieraj ce posta zor-

ganizowan , mo na z cał odpowiedzialno ci nazwa walk podziemn czy

ruchem oporu.

Naturalnie, realia obozowe stwarzały inne uwarunkowania i stawiały inne

nieco cele w porównaniu z tymi, jakie si przypisuje temu zjawisku w po-

wszechnym jego rozumieniu. Na miano walki podziemnej w KL Auschwitz

zasługuje – jak trafnie okre la to polski publicysta Jerzy Zaborowski „[...]

ka dy czyn, nawet dokonany w tajemnicy indywidualnego bohaterstwa, który

miał na celu pomoc dla współwi nia, uszkodzenie cho by jednego trybu

w obozowej machinie mierci, nawi zanie kontaktu ze wiatem za drutami dla

przesłania wiadomo ci o obozie czy uzyskania pomocy”

2

.

Włoski psycholog i psychiatra, Andrea Devoto, znawca problematyki

obozów koncentracyjnych, tak charakteryzuje to zjawisko: „Oporem mogło

by wszystko, bo wszystko było zabronione. Oporem stawała si ka da

działalno , która stwarzała wra enie, e wi niowi pozostało co z dawnej

osobowo ci i indywidualno ci”

3

.

Opór wi niów koncentrował si głównie na działaniach zmierzaj cych do

ratowania człowieka. Była to walka o biologiczne przetrwanie, o zachowanie

przy yciu jak najwi cej, w miar mo liwo ci, istnie ludzkich. Towarzyszyły

jej wysiłki przeciwdziałaj ce demoralizacji, deprawacji i „odczłowieczeniu”,

starania o zachowanie godno ci człowieka w tych ekstremalnych warunkach,

nie akceptowanie post powania narzuconego przez władze obozowe. Sens tych

działa wyja nia w swojej ksi ce yd z Włoch, były wi zie Primo Levi (nr

1

Hermann Langbein,...nicht wie die Schafe zur Schlachtbank. Widerstand in den nazional-

sozialistischen Konzentrationslagern 1938-1945. Frankfurt am Main 1980.

2

Jan Zaborowski, Wst p. (W:) Tomasz Soba ski, Ucieczki O wi cimskie. Warszawa

1974, s. 23.

3

Andrea Devoto, Aspekty socjopsycholagiczne i socjopsychiatryczne obozów koncentracyj-

nych. Biuletyn Głównej Komisji Badania Zbrodni Hitlerowskich w Polsce. 1968 t. XVIII, s. 120

.

background image

194 HENRYK WIEBOCKI

174517), znany po wojnie pisarz: „[...] wła nie dlatego, e lagier jest wielk

maszyn do zrobienia z nas zwierz t” – przytacza autor wypowied , jak

usłyszał w obozie od jednego z wi niów – „nie powinni my sta si

zwierz tami; e nawet i tutaj mo na wy y , i dlatego trzeba chcie wy y , aby

móc opowiedzie , da wiadectwo prawdzie; i aby y , koniecznie trzeba

usiłowa ocali przynajmniej szkielet, kształt ludzki. e jeste my niewolnikami

pozbawionymi praw, nara onymi na wszelkie ciosy, skazani na pewn mier ,

lecz pozostała nam jedna mo liwo , której musimy broni cał sił , bo jest

ona ostatni nasz mo liwo ci : to odmowa naszej zgody”

4

.

Wi niowie prowadz c walk w obronie człowieka i jego godno ci, równo-

cze nie podejmowali nieustanne wysiłki, aby prawda o tym, co działo si w KL

Auschwitz, stała si znana wiatu i weszła do historii. Z nara eniem ycia

zbierali dowody i dokumenty o zbrodniczych poczynaniach nazistów

– w szczególno ci o Holocau cie ydów, eksterminacji Polaków, Cyganów

i innych narodowo ci i grup, o martyrologii oraz o metodach fizycznego

i moralnego udr czenia. Cz

z tych dokumentów ukrywali na terenie obozu

z nadziej , e kiedy zostan one odnalezione. W wi kszo ci jednak przekazy-

wali je sukcesywnie poza druty, jeszcze w trakcie istnienia KL Auschwitz.

Walka o biologiczne przetrwanie i zachowanie godno ci ludzkiej oraz

dokumentowanie i demaskowanie zbrodni nazistowskich były najistotniej-

szymi formami oporu. Zaanga owanych było w nich wielu wi niów działaj -

cych indywidualnie b d w grupach lub w ramach konspiracji obozowej.

Wyst powały równie i inne formy oporu, e cho by wspomnie działalno

wojskow , polityczn , kulturaln czy tajne ycie religijne. Miały one równie

na celu ratowanie człowieka tak w sensie fizycznym jak i moralnym oraz

ukazanie i napi tnowanie zbrodni, jak przeciwko ludzko ci popełniano

w obozie. Nie zwi zane natomiast bezpo rednio z podstawowymi zadaniami,

wokół których koncentrował si opór, były jeszcze wszelkie inne działania,

które w jakikolwiek sposób szkodziły systemowi nazistowskiemu. Do nich

nale ały m. in. sabota e przeprowadzane głównie w miejscach pracy wi niów

czy działalno wywiadowcza, dla potrzeb alianckich. Dla społeczno ci obozo-

wej nie przynosiły one realnych korzy ci, niemniej dawały satysfakcj z dobrze

spełnionego obowi zku i pobudzały do dalszej walki.

Na opór wi niów mi ł znaczny wpływ czynnik zewn trzny, mianowicie

stanowisko Polaków, tak miejscowej ludno ci, jak i konspiracji z terenu

przyobozowego. Pomoc, jak oni wiadczyli dla obozu, na ka dym kroku

nara aj c si na ogromne niebezpiecze stwo i niejednokrotnie ryzykuj c ycie,

miała wymiar realny. Niekiedy ułatwiała b d wr cz umo liwiała wi niom

prowadzenie zmaga z nazistami o ratowanie człowieka czy przesłanie

wiadomo ci poza druty. Miała te znaczenie moralne. Wi niowie wiedzieli, e

nie s osamotnieni i mog stale liczy na pomoc. Ta wiadomo pod-

trzymywała ich na duchu, uodporniała psychicznie, stymulowała do stawienia

czoła szalej cemu terrorowi.

4

Primo Levi, Czy to jest człowiek. Kraków 1978, s. 38.

HENRYK WIEBOCKI

POSTAWY, ZACHOWANIA I SPONTANICZNE DZIAŁANIA

WI

NIÓW

Postawy i zachowania wi niów miały ogromny wpływ na morale społecz-

no i obozowej i wol walki. Były one jednak zró nicowane. Wi niowie

przynosili ze sob do KL Auschwitz „całe dotychczasowe ycie” i do wiad-

czenia. Znajdowali si w ród nich ludzie o ró nej przeszło ci, np. prowadz cy

do czasu aresztowania spokojn egzystencj , byli wojskowi, działacze polity-

czni, a tak e ludzie zwi zani z konspiracj , zahartowani w walce z okupantem.

W obozie ich zachowania bywały ró norodne. Jedni chcieli go prze y za

wszelk cen , nawet kosztem drugich. Inni, maj c podobny cel, post powali

tak, aby nikomu nie szkodzi , ale te nikomu nie pomaga i niczego od innych

nie oczekiwa . Osobn grup stanowili ci wi niowie, którzy nie byli w stanie

wyrobi sobie adnych mechanizmów obronnych i trac c jak kolwiek nadziej

na przetrwanie rezygnowali ze stawiania oporu oraz walki o byt. Znajdowało

si jednak wielu, którzy za swoje główne zadanie uznali niesienie pomocy

innym i czynne wyst powanie przeciwko SS

1

.

Opór mogli stawia przede wszystkim ci, którzy kierowani byli do obozu

jako wi niowie. Wi kszo deportowanych gin ła bowiem w komorach

gazowych natychmiast po przybyciu. Nie mieli wi c mo liwo ci, a nawet czasu

na zorganizowanie oporu. Mimo to zdarzały si w ród nich przypadki

spontanicznych działa , zawieraj ce w swojej tre ci elementy buntu i walki.

Przejawiały si one w postaci czynnych, wyst pie czy biernego oporu.

Charakteryzowały si tak e w demonstrowaniu wobec SS postaw patriotycz-

nych, bohaterskich, pot piaj cych nazizm za zbrodnie, wyra aj cych pogard

wobec oczekuj cej ich mierci;

W 1943 roku miał miejsce bunt w ród przeznaczonych na mier ydów,

których przywieziono z KL Bergen-Belsen. Nast piło to 23 lub 24 pa dzier-

nika w Birkenau. Po przeprowadzonej selekcji ydów skierowano do urz dze

zagłady – kobiety do krematorium nr II, za m czyzn do krematorium nr

III. W rozbieralni krematorium nr II, poprzedzaj cej wej cie do komory

gazowej, jedna z kobiet, zorientowawszy si e grozi jej mier , wyrwała

esesmanowi Josefowi Schillingerowi pistolet. Oddała do niego kilka strzałów,

rani c go ci ko. Postrzeliła te drugiego esesmana Wilhelma Emmericha.

1

Por. Kazimierz Godorowski, Psychologia i psychopatologia hitlerowskich obozów koncen-

tracyjnych. Próba analizy postaw i zachowa w warunkach ekstremalnych obci e . Warszawa 1985,

s. 90-91

background image

196 HENRYK WIEBOCKI

SPONTANICZNE DZIAŁANIA WI

NIÓW

197

Stało si to sygnałem dla innych kobiet, które rzuciły si na esesmanów. Bunt

został jednak stłumiony. Kobiety zgin ły. Schillinger w drodze do szpitala

zmarł z zadanych mu ran. Emmerich wyleczył si , ale nie ustrzegł si trwałego

kalectwa – utykał

2

.

W ród prowadzonych na mier ydów były przypadki ucieczek spod

komór gazowych. W nocy z 25 na 26 maja 1944 roku usiłowało zbiec kilkaset

osób z transportu przywiezionego z W gier. Przy wietle reflektorów esesmani

wytropili i wymordowali ukrywaj cych si . W dwa dni pó niej zaistniała

podobna sytuacja, równie w ród ydów przywiezionych z W gier

3

. Przypa-

dki tego rodzaju oporu nie były odosobnione

4

. W ród zachowanych doku-

mentów SS figuruje rozkaz garnizonowy nr 17/44, powołuj cy si na pismo

z dnia 3 czerwca 1944 roku, nakazuj ce, by w ci gu dnia nie wył cza pr du

z drutów ogrodzenia otaczaj cego KL Birkenau

5

. Nakaz nie wył czania pr du

miał niew tpliwie jaki zwi zek z powtarzaj cymi si próbami ucieczek ludzi

prowadzonych do urz dze zagłady.

Istniej przekazy naocznych wiadków przedstawiaj ce postawy deportowa-

nych w obliczu mierci. W wykopanym w 1952 roku w pobli u ruin krematorium

nr III r kopisie w j zyku jidysz, sporz dzonym w czasie istnienia obozu przez

jednego z członków Sonderkommanda, znajduje si opis takiego wydarzenia:

„Była Pascha 1944 r. Przybył transport z Vittel we Francji. Znajdowało si

tam wiele szanowanych ydowskich osobisto ci, a mi dzy innymi rabin

z Bayonne, rabbi Mosze Friedman, błogosławionej pami ci, jeden z najwi k-

szych autorytetów naukowych polskiego ydowstwa [...]. Rozebrał si razem ze

wszystkimi. Potem wszedł pewien Obersturmführer. Rabbi przyst pił do niego

i trzymaj c go za klapy munduru powiedział po niemiecku: «Wy pospolici,

okrutni mordercy ludzko ci nie my lcie, e uda si wam wytrzebi nasz naród,

naród ydowski b dzie ył wiecznie i nie zniknie z areny historii wiata. Ale

wy, nikczemni mordercy, zapłacicie bardzo drogo, za ka dego niewinnego

yda zapłacicie dziesi cioma Niemcami, wy znikniecie nie tylko jako pot ga,

ale te jako osobny naród; Nadchodzi dzie zapłaty, przelana krew b dzie

woła o zapłat . Nasza krew nie zazna spokoju dopóty, dopóki gorej cy gniew

zniszczenia nie wyleje si na wasz naród i nie wyniszczy waszej zwierz cej

krwi». – Wypowiedział te słowa mocnym, lwim głosem i z wielk energi .

Potem wło ył kapelusz i krzykn ł z wielkim zapałem: «Szema Israel». Razem

z nim wszyscy obecni wykrzykn li «Szema Israel» i niezwykły entuzjazm

gł bokiej wiary przenikn ł wszystkich [...]”

6

.

2

APMO. Mat. RO, t. Va k. 324a, 324b, sprawozdanie Jerzego Tabeau (tzw. Raport polskiego

majora) sporz dzone w Krakowie na przełomie 1943/1944 po ucieczce z obozu; Tam e, t. I k 37

a

gryps wi nia Stanisława Kłodzi skiego z 27.VIII(?) 1943 r. do Teresy Lasockiej-Estreicher

z konspiracyjnego komitetu Pomoc Wi niom Obozów Koncentracyjnych (PWOK) w Krakowie;

APMO. Proces Hössa, t. 6 k. 27-28, zeznanie b. wi nia Otto Wolkena; Hermann Langbein,

Menschen in Auschwitz. Frankfurt/M, Berlin, Wien 1980, s. 142-143.

3

APMO. Mat. RO, t. VII k .445-446, Sprawozdanie okresowe PWOK od 25.V.1944 do

15. VI. 1944.

4

por. APMO. Mat. RO, f.Va k.323c, 324a.

5

APMO. Standortbefehle 1944, t. 3 k. 331, rozkaz garnizonowy Nr 17/44 z 9.VI. 1944.

6

R kopis Nieznanego Autora. (W:) W ród koszmarnej zbrodni. Notatki wi niów Sonderkom-

mando. O wi cim 1975, s. 170.

W tyra samym r kopisie na innej stronie autor podaje:

„Mniej wi cej przed ko cem 1943 r. nast piło takie zdarzenie. Przywieziono

164 Polaków z okolicy, w ród nich 12 młodych kobiet – wszyscy członkowie

tajnej organizacji. Przybyło szereg osobisto ci z SS. Jednocze nie sprowadzono

kilkuset holenderskich ydów, wi niów obozu celem zagazowania. Pewna

młoda Polka wygłosiła w komorze gazowej króciutkie ale płomienne przemó-

wienie do wszystkich obecnych rozebranych do naga, pi tnuj c hitlerowskie

zbrodnie i ucisk, i zako czyła: «My teraz nie umieramy, nas uwieczni historia

naszego narodu, nasza inicjatywa i duch yje i rozkwita, naród niemiecki tak

drogo zapłaci za nasz krew jak tylko jeste my sobie w stanie wyobrazi , precz

z barbarzy stwem w postaci Niemiec Hitlera! Niech yje Polska!» – potem

zwróciła si do ydów z Sonderkommando: «Pami tajcie, e na Was ci y

wi ty obowi zek pomszczenia nas niewinnych. Opowiadajcie naszym bra-

ciom, naszemu narodowi, e pełni dumy wiadomie szli my naprzeciw naszej

mierci». – Nast pnie Polacy ukl kli na ziemi i uroczy cie odmówili pewn

modlitw , w pozie która wywarła ogromne wra enie, potem podnie li si

i wszyscy od piewali jednym chórem polski hymn narodowy, ydzi piewali

Hatikw [...]”

7

.

Podobnie, zachowywali si te cz sto w obliczu mierci wi niowie w obo-

zie. Nie prosili o łask , ale dumnie, z podniesion głow oczekiwali swe-

go losu. Nierzadko w czasie egzekucji wznosili okrzyki patriotyczne. W napisa-

nych zaraz po wojnie wspomnieniach były esesman i funkcjona-

riusz Politische Abteilung, czyli obozowego Gestapo, Pery Broad tak przed-

stawia postawy wi niów rozstrzeliwanych pod cian mierci w KL Ausch-

witz I:

„Koło czarnej ciany stoi wi zie z łopat . Inny wi zie -siłacz sprowa-

dza biegiem pierwsze ofiary [...]. Mimo, e to chwiej ce si szkielety –

niejeden z nich miesi cami wegetował w piwnicznej, cuchn cej celi, w jakiej

nie wytrzymałoby nawet. zwierz – ledwie trzymaj si na nogach, wielu

z nich woła jeszcze w ostatniej sekundzie: «Niech yje Polska!» lub «Niech

yje wolno !». W takich wypadkach katowski pachołek spieszy si ze

strzałem w potylic b d te usiłuje ich zmusi do milczenia brutalnymi

ciosami [...] Tak umierali Polacy i

ydzi, o których przecie propa-

ganda hitlerowska wci głosiła, e s skoml cymi o łask niewolniczymi

kreaturami, którym nie przysługuj adne uprawnienia do ycia, a w ka dym

razie adne z tych, które przysługuj Niemcom. Oboj tnie, czy byli to

m czy ni, czy kobiety, młodociani czy starcy, niemal bez wyj tku obser-

wowano ten sam obraz: ludzie ci, ostatkiem sił mobilizowali si , by godnie

umiera ”

8

. .

W dniu 30 grudnia 1944 roku przeprowadzono ostatni egzekucj w obozie

macierzystym. Powieszono wtedy pi ciu członków wi niarskiego ruchu opo-

ru. Byli to: Austriacy – Ernst Burger (nr 23850), Rudolf Friemel (nr 25173),

Ludwig Vesely (nr 38169) oraz Polacy – Piotr Pi ty (nr 130380) i Bernard

wierczyna (nr 1393). Skaza cy nie pozwolili sobie zawi za oczu. Zanim

7

Tam e, s. 168-169.

8

Wspomnienia Pery Broada. (W:) O wi cim w oczach SS. Katowice 1980, s. 140-141.

background image

198 HENRYK WIEBOCKI

SPONTANICZNE DZIAŁANIA WI

NIÓW

199

zawi li na szubienicy, zd yli wznie okrzyki: „Precz z Hitlerem!”, „Precz

z faszyzmem!”, „Dzi my, jutro wy!”, „Niech yje Polska!”

9

.

W ród prowadzonych na egzekucj zdarzały si przypadki czynnego oporu.

Tak było np. 28 pa dziernika 1942 roku, kiedy to zabito 280 Polaków. Dwaj

z nich, kapitan Wojska Polskiego dr Henryk Suchnicki (nr 19456) i Leon

Kukiełka (nr 16465) porwali si do walki. Bronili si drewnianymi stołkami

w bloku nr 11 (Blok mierci). W ko cu zostali zastrzeleni przez esesmanów

10

.

Indywidualne, szlachetne postawy i zachowania wi niów, osobisty przykład

szczególnie tych, którzy obdarzeni byli wyj tkow osobowo ci i charyzm ,

b d ludzi wybitnych i znanych z ycia politycznego, społecznego czy

kulturalnego miały du y wpływ na morale społeczno ci obozowej. Symbolem

wielkiego po wi cenia, bohaterstwa i oporu stał si czyn, jakiego dokonał

polski franciszkanin z Niepokalanowa – ksi dz Maksymilian, Rajmund

Kolbe (nr 16670). W lecie 1941 roku zgłosił si dobrowolnie na mier

głodow , aby zast pi wybranego ju wcze niej innego wi nia, ojca rodziny

i uratowa w ten sposób jego ycie. Kolbe zgin ł 14 sierpnia w podziemiach

osławionego Bloku mierci, dobity zastrzykiem fenolu. Uratowanym, za

którego oddał ycie, był polski wi zie Franciszek Gajowniczek (nr 5659).

Prze ył on wojn . Bohaterska postawa ks. Maksymiliana poruszyła wtedy

gł boko wi niów i była przez nich w obozie komentowana

11

.

Mniej znany w obozie, lecz wymagaj cy tak e du ej odwagi był czyn

wi niarki francuskiej dr Adelajdy Hautval (nr 31802). Odmówiła ona

współpracy z lekarzem SS, dr Eduardem Wirthsem w przeprowadzaniu

zbrodniczych eksperymentów na wi niarkach w bloku nr 10 w obozie

macierzystym. Jako powód podała, e działalno taka byłaby niezgodna z jej

przysi g i sumieniem lekarskim

12

.

W ród znanych postaci polskiego ycia politycznego, przebywaj cych w KL

Auschwitz, był Jan Mosdorf (nr 8230), przywódca przedwojennego Obozu

Narodowo-Radykalnego – prawicowej organizacji o charakterze nacjonalis-

tycznym i antysemickim. Mosdorf działał w obozowym ruchu oporu i stał si

rzecznikiem współdziałania wi niów, bez wzgl du na ich narodowo j wia-

9

APMO. Zespół Wspomnienia, t. 3 k. 454, Leon Mackiewicz, Ostatnia egzekucja w O wi -

cimiu; APMO. Proces Hössa, t. 8 k. 107, zeznanie b, wi nia Jana Dziopka; Tomasz Soba ski,

Ucieczki o wi cimskie. Warszawa 1974, s. 221-222.

10

Tadeusz I w a s 2 k o, Stanisław Kłodzi ski, Bunt skaza ców 28. X. 1942r. w o wi cimskim

bloku nr U. „Przegl d Lekarski – O wi cim” 1977, s. 119-121; zob. te Danuta Czech,

Kalendarz wydarze w.KL Auschwitz. O wi cim 1992, s. 272.

11

APMO. Materiały o ojcu Kolbe, t. 47, 47a, 47b, 47c, 47d, 47e (w ród nich przede wszystkim

relacje b. wi niów – Brunona Borgowca, Tadeusza Chró cickiego, Franciszka Gajówniczka,

Tadeusza Paczuły, Tadeusza Pietrzykowskiego, Henryka Sienkiewicza – zawarte w t. 47a);

APMO. D-AuI-2/1. Sterbebuch, t. I 1941 k. 508, akt zgonu nr 510/1941 Rajmunda Kolbe

sporz dzony przez obozowy Urz d Stanu Cywilnego (jako przyczyn zgonu podano Myocardin-

suffizienz, tj. niewydolno mi nia sercowego); por. APMO. Mat RO, t. XII k.39, gryps wi nia

Konrada Szwedy z ko ca 1941 r.; por. Jan Ptakowski, O wi cim bez cenzury i bez legend. Nowy

Jork 1985, s. 55.

12

Dorota Lorska, Blok X w O wi cimiu. „Przegl d Lekarski — O wi cim” 1965, s. 102-103;

Ella Lingens, Dr Adelajda Hautval. „Przegl d Lekarski – O wi cim“ 1964, s. 119-121; por.

Hermann Langbein, ...nicht wie die Schafe zur Schlachtbank. Widerstand in den nationasozialisti-

schen Konzentrationslagern 1938-1945. Frankfurt am Main 1980, s. 178.

topogl d. Udzielał wydatnej pomocy ydom

13

. Istniej powojenne przekazy,

w ród nich tak e ocalałych z Holocaustu ydów, które podkre laj jego

zachowanie si i zasługi w ratowaniu współwi niów. Mieczysław Ma lanko,

były wi zie yd (w obozie przebywał jako Moj esz Ma lanko nr 128153)

w swojej powojennej relacji podaje: „W O wi cimiu te spotkałem si z Janem

Mosdorfem. On te okazywał du o serca i pomocy ydom. Ja osobi cie

doznałem od niego du ej pomocy, mo e decyduj cej o moim yciu. Le ałem

w szpitalu na bloku XIX. Mosdorf pełnił w tym bloku jak podrz dn funkcj

kancelaryjn : I oto nagle, w pocz tkach wrze nia 1943 roku, do tego bloku

szpitalnego wpadł Kuryłowicz z wie ci , e grozi mi indywidualna likwidacja

i trzeba mnie z tego bloku natychmiast i niezwłocznie usun . Mosdorf, nie

zwlekaj c ani chwili, z nara eniem własnego ycia, dosłownie w ci gu kilku

minut załatwił skomplikowane w obozie formalno ci i zostałem po paru

minutach przeniesiony na inny blok szpitalny, nr IX.. I znów yłem”

14

.

Inny były wi zie , równie yd, pisarz Wolf Glicksman w swoim artykule

zamieszczonym w „Yiwo. Annual of Jewish Social Science”, New York 1953,

t. 7, pisze: „Inna znana osobisto , przedwojenny przywódca antysemickiego

ruchu młodzie y w Polsce, Jan Mosdorf, niejednokrotnie ryzykował ycie

przenosz c moje listy do krewnej znajduj cej si w obozie kobiecym w Bir-

kenau. Mosdorf pracował-w Birkenau i cz sto przynosił mi warzywa, a czasem

kromk chleba lub co z ubrania”

15

.

Historyk z USA, Philip Friedman, yd urodzony w Polsce, zamieszcza

w swojej ksi ce tak informacj : „W obozie Mosdorf zmienił swój stosunek

do ydów. Niektóre z otrzymanych od przyjaciół paczek ywno ciowych [...]

rozdzielał mi dzy ydów. Pracuj c w biurze obozowym niekiedy ostrzegał

ydów o gro cej im selekcji do gazu”

16

.

Takie postawy, zachowania i działania wi niów wpływały stymuluj co na

innych. Wzmacniały poczucie wi zi, pobudzały do działania, wyzwalały nowe

siły, u wiadamiały tym, którzy tracili nadziej , e nadzieja istnieje. Obóz za

dostarczał coraz to nowe przykłady i dowody solidarno ci, przyja ni, pomocy,

po wi cenia, wyrzecze .

13

APMO. Proces Hössa, t. 27b k. 176, zeznanie b. wi nia. Józefa Cyrankiewicza; APMO.

Zespół O wiadczenia, t. 78 k. 31, relacja b. wi nia Edwarda Halk ; Tadeusz Hołuj", Rozejm Jana

Mosdorfa. „Odrodzenie” 1946 nr 35; J. Ptakowski, jw., s. 40; zob. te w tek cie informacje, do

których odnosz -si przyp. 14-16.

14

Cyt. za: Ten jest z ojczyzny mojej. Polacy z pomoc ydom 1939-1945, Opra . Władysław

Bartoszewski, Zofia Lewinówna. Kraków 1969, s. 670.

15

Tam e, s. 91.

16

Philip Friedman, Their Brothers' Keepers, New York 1978, s. 114.

background image

SAMOPOMOC WI

NIARSKA 201

HENRYK WIEBOCKI

SAMOPOMOC WI

NIARSKA

Spo ród wielu działa przeciwko terrorowi i wyniszczeniu szczególn rol

odegrała w obozie samopomoc wi niarska. Charakteryzowała si ona ró no-

rodno ci postaci i miała szeroki zakres. Stanowiły j codzienne akty kole e st-

wa, przyja ni, wzajemnej pomocy, solidarno ci. Samopomoc stała si form

samoobrony przed wyniszczeniem fizycznym. Zmierzała ona te do podniesienia

morale w ród wi niów, przeciwdziałała załamaniu psychicznemu.

Samopomoc tworzyła si w ró noraki sposób. Była to działalno zarówno

indywidualna i spontaniczna jak i zorganizowana i kierowana. Trudno jest jednak

precyzyjnie okre li ich granice. Działalno zorganizowana i kierowana była

dziełem grup samopomocy i organizacji podziemnych, jakie tworzyły si w ród,

wi niów. Ze wzgl du na to, e pocz tkowo osadzano w KL Auschwitz głównie

Polaków, tak grupy samopomocy jak i organizacje konspiracyjne składały si

wtedy z polskich wi niów politycznych. Polsk konspiracj tworzyły organizacje

wojskowe oraz partie polityczne socjalistów i narodowców – wszystkie zwi zane

z Armi Krajow (AK). Pó niej w obozie powstawały te tajne grupy innych

narodowo ci – głównie ó charakterze lewicowym – takie jak: austriacko-

niemiecka, czeska, francuska, jugosłowia ska, rosyjska i ydowska. W 1943 roku

utworzyły one wraz z cz ci polskich socjalistów a tak e przedstawicieli polskiej

lewicy wspóln -mi dzynarodow organizacj pod nazw Kampfgruppe Ausch-

witz, czyli Grupa Bojowa O wi cim (informacje o tych organizacjach zob. s. 208).

Grupy samopomocy tworzyły si w oparciu o ró ne kryteria. Cz stokro

wspierali si wzajemnie wi niowie z tego samego transportu i z tego samego

wi zienia, maj cy za sob wspólne prze ycia. W wielu przypadkach samopomoc

powstawała na zasadach kole e stwa i solidarno ci wi niów z tych samych

miejscowo ci. Grupy tworzyły si te na zasadzie blisko ci zawodowej. Szczegól-

nie silna wi istniała w ród nauczycieli, lekarzy, duchownych. Bliskie kontakty

utrzymywali mi dzy sob członkowie organizacji harcerskich. Nie bez znaczenia

na tworzenie si grup samopomocy miały te wi zy pokrewie stwa, przyja nie

z okresu przed aresztowaniem, znajomo ci ze studiów, wojska, wi zi grup

konspiracyjnych, partii politycznych, klubów. Ł czy mogła te wspólnota

j zykowa, przynale no do danej grupy etnicznej czy narodowej

1

.

1

Krzysztof Dunin-W sowicz, Ruch oporu w hitlerowskich obozach koncentracyjnych

1933-1945. Warszawa 1979, s. 58; Stanisław Hüpsch, Artur Krzetuski, Władysław Pias-

kura, Wplyw wi niów z „grupy mo cidzkiej" na warunki bytowe i sanitarne w obozie o wi cimskim.

„Przegl d Lekarski – O wi cim" 1973, s. 137-147; Zenon Jagoda, Stanisław Kło dzi ski, Jan

Masłowski, Przyja nie O wi cimskie. „Przegl d Lekarski — O wi cim” 1978, s. 35-37, 50-51,

53, 55, 57.

Istniały najró norodniejsze formy samopomocy. Powojenne zeznania, rela-

cje i wspomnienia tych, którym udało si prze y obóz o wi cimski, zawieraj

bardzo du o informacji na ten temat. Socjolog Anna Pawełczy ska (nr 44764),

Polka, w swojej publikacji wymienia m. in. takie formy samopomocy: „[...]

ukrycie w rodku kolumny najsłabszego (boki kolumny byty najbardziej

nara one na bicie), zast powanie go przy najci szej pracy, oddanie cieplejszej

odzie y, podzielenie si jedzeniem. Do tej kategorii nale y równie cały zespół

form oddziaływania na tych wi niów, którzy tracili resztki sił psychicznych

niezb dnych do trwania. Mogło to by zarówno rozładowanie sytuacji

gro nych przy pomocy humoru, opowiadania bajek, piewu, miechu, wspo-

mnie i planów na poobozow przyszło – znajdowanie najrozmaitszych

tematów i zabaw odwracaj cych uwag od tera niejszo ci. Ka dy przejaw

solidarno ci i współczucia, ka da godzina wspólnego ycia wyobra ni ,

zarówno osobist jak i historyczn , ka da chwila miechu, ka dy dowcip

– nale ał do zespołu zbiorowej samoobrony, a tym samym stanowił element

oporu”

2

.

Dla nowo przywiezionych do obozu szczególne znaczenie miały: ostrze enie

przed niebezpiecze stwem, opieka, rada, przyjazne słowo czy yczliwy gest ze

strony tych wi niów, którzy ju wcze niej znale li si za drutami. Polka,

Wiktoria Klimaszewska (nr 48517) informuje, e kiedy w listopadzie 1942 roku

przywieziono j do KL Birkenau, wi niarka z biura przyj przy spisywaniu

personaliów celowo zani yła jej wiek. „Byłam zdziwiona” – podaje w swojej

relacji – „ale. zorientowałam si , e tak b dzie pewnie lepiej, e s wi niarki,

które nad nami czuwaj . Pó niej zrozumiałam, e w mniemaniu władz

obozowych ludzie starsi nie posiadali prawa do ycia”

3

.

Dwaj ydzi – psycholog z Austrii Viktor E. Frankl (nr 119104) oraz pisarz

Elie Wiesel (nr A-7713), powojenny laureat pokojowej nagrody Nobla

– przedstawiaj c w swoich ksi kach zetkniecie si z KL Auschwitz, opisuj ,

jak to wi niowie przywiezieni wcze niej do obozu starali si w taki czy inny

sposób im dopomóc i podtrzyma na duchu. Pierwszy z wymienionych podaje:

„Mimo surowego zakazu opuszczania baraków [...] w lizgn ł si do naszego

baraku jeden ze znanych kolegów, który wyl dował w O wi cimiu kilka

tygodni przed nami. Pragn ł nas uspokoi , pouczy i pocieszy . [...] Udaj c

dobry humor i nonszalancj udzielił nam w po piechu kilka informacji [...]

o jedno was tylko prosz i radz , golcie si co dzie , nawet kawałkiem szkła,

albo dajcie ostatni kawałek chleba ka demu, kto zechce was goli . B dziecie

wtedy wygl dali młodo, a skrobane policzki nabior koloru. Tylko nie

chorujcie, a starajcie si wygl da młodo. Na to, eby y , jest tylko jeden

sposób: sprawia wra enie, e jest si zdolnym do pracy. Tutaj wystarczy

utyka z powodu jakiego nieznacznego zadra ni cia czy odcisku. SS takiego

zobaczy, kiwnie palcem i nazajutrz murowany gaz”

4

. Elie Wiesel przedstawia

za takie zdarzenie: „Po kilku minutach szale czego wy cigu dotarli my do

2

Anna Pawełczy ska, Warto ci a przemoc. Warszawa 1973, s. 144.

3

APMO. Zespół O wiadczenia, 1.15 k.4, fragment relacji b. wi niarki Wiktorii Kimaszews-

kiej.

4

Viktor E. Frankl, Psycholog w obozie koncentracyjnym. Warszawa 1962, s. 24.

background image

202 HENRYK WIEBOCKI

SAMOPOMOC WI

NIARSKA 203

nast pnego bloku. Wi zie blokowy czekał ju na nas. Był to .młody Polak.

U miechn ł si i zacz ł mówi , a my, mimo znu enia, słuchali my cierpliwie.

– Towarzysze, znajdujecie si w obozie koncentracyjnym Auschwitz. Przed

wami długa i pełna cierpienia droga. Ale nie tra cie odwagi [...] zbierzcie siły i nie

upadajcie na duchu. Kiedy nadejdzie dla nas wszystkich dzie wyzwolenia.

Uwierzcie w ycie [...]. Odrzu cie rozpacz, a wtedy mier nie b dzie miała

dost pu do was. Piekło nie trwa wiecznie. A teraz modlitwa [...] a raczej rada:

niech mi dzy wami b dzie kole e stwo. Jeste my bra mi i cierpimy ten sam los...

Pomagajmy sobie nawzajem. To jedyny sposób, by przetrwa ”

5

.

Szczególnej opieki wymagali wi niowie osłabieni, wycie czeni i chorzy. Dla

wielu z nich pomoc ze strony kolegów obozowych ułatwiała przezwyci enie

kryzysu i regeneracj sił. Cz sto starano si dla tych wi niów o l ejsz prac

mo liwie pod dachem – np. w kuchni, kartoflami, magazynach, biurach

obozowych. Przydział pracy odbywał si poprzez obozowe biuro zatrudnienia.

Kierownicz funkcj pełnił w nim w latach 1940-1942, jako tzw. Arbeitsdienst,

wi zie niemiecki Otto Küsel (nr 2). Było to jedno z najwa niejszych

stanowisk, do którego dopuszczano wi niów. Küsel podlegał esesmanowi

z biura zatrudnienia, ale w istocie decydował o przydziale pracy. Mimo, e był

wi niem kryminalnym, przeznaczonym przez władze obozowe do realizacji

ich zbrodniczych zamierze , Küsel okazał si bardzo przyzwoitym człowie-

kiem. Gdzie miał tylko okazj 4 mo liwo , pomagał wi niom

6

. Z wielk

sympati wspominaj go ci, którzy prze yli obóz. Polak Ryszard Dacko (nr

4044) tak charakteryzuje Küsela: „Mo na o nim mówi u ywaj c samych

superlatywów. Był bardzo uczynny i jak mógł pomagał innym wi niom,

Przychodzili do niego wi niowie ró nych narodowo ci, tak e ci skrajnie

wycie czeni, tzw. muzułmanie. Je li nie był w stanie załatwi jakiej sprawy to

z bezsilno ci kl ł siarczy cie”

7

.

Koledzy obozowi ratowali niekiedy tych chorych, którzy b d c w krytycz-

nym stanie, obawiali zgłosi si do szpitala. Uchodził on bowiem w opinii

wielu wi niów za „przedsionek do krematorium”. Tak opini kształtowały

m.in. fakty u miercania w szpitalu wi niów zastrzykami fenolu, czy prze-

prowadzane w ród chorych, w szczególno ci w okresie szalej cych epidemii,

selekcje do komór gazowych. Polak Kazimierz Hało (w obozie przebywaj cy

pod fałszywym nazwiskiem jako Kazimierz Wrona nr 20687) w swojej relacji

przedstawia, jak to w okresie choroby zdołał przy pomocy kolegów prze-

zwyci y kryzys nie zgłaszaj c si do szpitala: „Gdy poczułem si le,

poszedłem do Antka Rychtera po pastylki «przeciwdurowe» [...] Par dni

chodziłem z gor czk , ale do lekarza si nie wybierałem, bo w tym czasie

odwo ono niektórych chorych do Brzezinki [tzn. do komór gazowych – HS].

Pracowałem w komandzie, które prowadził Zepel, Austriak – socjalista

5

Elie W.iesel, Noc. O wi cim 1992, s. 46.

6

Józef Garli ski, O wi cim walcz cy. Londyn 1974, s. 66-67; H. Langbein, Menschen in

Auschwitz. Frankfurt/M., Berlin, Wien 1980, s. 180-181; J. Ptakowski, O wi cim bez cenzury

i bez legend, Nowy Jork 1985, s. 96-97; APMO, Zespół O wiadczenia, t. 39 k. 67, t. 50 k. 135, 138, 143,

t. 67 k. 67, t, 71 k. 188, relacje b. wi niów Franciszka Balzara, Stanisława Witka, Kazimierza

Szczerbowskiego i Ryszarda Dacko.

-

7

Fragment relacji R. Dacko, jw., k. 188

z czerwonym trójk tem. Koledzy «dekowali» mnie, abym tylko nie musiał pój

do szpitala. Rano, w drodze do pracy, przy przej ciu przez bram obozu, gdzie

zawsze esesman liczył pi tki, koledzy podtrzymywali mnie pod ramiona, tak samo

było przy powrocie. Przy du ej gor czce brakło mi sił, by i samemu. W czasie

pracy natomiast spuszczali .mnie do dołu, w którym remontowano maszyny

wywo ce ziemi w naszym komandzie. Stanowiło to do wygodne zabez-

pieczenie przed kontroluj cymi nasz prac esesmanami. Kapo oddelegował

nawet jednego koleg do czuwania nade mn . Do dołu wrzucano mi marchew,

brukiew i podawano przegotowan wod do picia. W chwili ko czenia pracy

wyci gano mnie, ustawiano w kolumnie i prowadzono do obozu na apel”

8

.

Mimo wszystko jednak szpital obozowy stał si miejscem, w którym rozwijała

si szczególnie akcja samopomocy. Zatrudnieni tam wi niowie – lekarze

i piel gniarze a tak e personel administracyjny, czynili nadludzkie wysiłki, by

zmniejszy miertelno w ród chorych. Pacjentów starali si otoczy opiek ,

stworzy atmosfer kole e stwa i serdeczno ci. Olbrzymi problem stanowił brak

lekarstw. Te ilo ci leków, które przydzielano drog urz dow , były znikome

wobec ogromnego zapotrzebowania. Zdobywano wi c je wykradaj c z apteki SS

i magazynów SS, Bardzo wiele lekarstw napływało do obozu tajnymi drogami

z zewn trz, od ludno ci i konspiracji polskiej (zob. s. 217).

Przebywaj cych w szpitalu wi niów chroniono przed selekcjami do komór

gazowych. Polski lekarz Władysław Fejkiel (nr 5647) tak pisze na ten temat: „Na

ten okres przypadaj najwi ksze akcje eksterminacyjne prowadzone przez

komendantur . Polegały one na cz stych wybierkach do gazu i wstrzykiwaniu

fenolu. Gdyby nie odpowiednia postawa wi kszo ci personelu lekarsko-piel g-

niarskiego i administracyjnego, zgin łoby znacznie wi cej ludzi, ni to nast piło.

Przed ka d spodziewan wybiórk do gazu wypisywało si mocniejszych

chorych do pracy. List t otrzymywał jednak lekarz ambulatoryjny, który

przyjmował ich do szpitala wtedy, gdy mijało niebezpiecze stwo. Bardzo

osłabionych chorych pouczało si jak maj si zachowa w czasie przep-

rowadzanej selekcji. Uczyło ich si , co maj odpowiada na zadane im przez

lekarza SS pytania i jak pozorowa sw postaw , e s silni. Lekarz wi zie

przedstawiaj c takiego chorego lekarzowi SS, miał obowi zek nie podawa

prawdziwych danych dotycz cych choroby, tai przed nim niekorzystne dla

chorego rozpoznania, skraca czas trwania choroby i przedstawi jak najlepsze

rokowania. Bardzo zagro onych chorych ju w czasie samej wybiórki ukrywano

po strychach lub innych zakamarkach, b d przenoszono ich z sal jeszcze przez

lekarza SS nie przegl dni tych do sal ju przegl dni tych”

9

.

Dzi ki tego rodzaju działaniom zdołano niektórych uratowa od mierci.

Jednym z nich był Polak" Józef Kret (nr 20020). Wspomina on o tym

nast puj co: „W szczytowym stanie gor czki unikn łem nie wiadomie naj-

wi kszego niebezpiecze stwa: oto zajechały auta ci arowe i wywiozły z nasze-

go bloku chorych na dur do komory gazowej. Mnie nakryto wtedy siennikiem,

korzystaj c z tego, e na górnej pryczy nie byłemu dołu widoczny. Wychudłe

8

Fragment relacji b. wi nia Kazimierza Hałonia, cyt. za: Stanisław Klodzi ski, Dur

wysypkowy w obozie O wi cim I. „Przegl d Lekarski – O wi cim” 1965, s. 63.

9

Władysław Fejkiel, O slu bie zdrowia w obozie koncentracyjnym w O wi cimiu I (Obóz

główny). „Przegl d Lekarski – O wi cim” 1961, s. 48.

background image

202 HENRYK WIEBOCKI

SAMOPOMOC WI

NIARSKA 203

ciało i płasko siennika napełnionego wiórami sprzyjały takiemu zakamuf-

lowaniu człowieka nieprzytomnego z gor czki. Poinformowano mnie o tym.

minionym niebezpiecze stwie, gdy odzyskałem przytomno . Na mojej nowej

karcie figurowała ju inna nazwa choroby. Nie znam nazwiska odwa nego

lekarza, który uchronił mnie od zagazowania. S dz , e nie tylko ja, ale tak e

wielu chorych zawdzi cza mu ycie”

10

.

W ramach prowadzonej akcji samopomocy zdarzały si przypadki, e wi -

niowie zatrudnieni w biurach dokonywali z nara eniem ycia fałszowania danych

w aktach obozowych, aby uchroni współtowarzyszy niedoli od mierci. Przy-

kładem tutaj mo e by uratowanie yda Benedykta Kautsky' ego (nr 68510).

W styczniu 1943 roku, kiedy przebywał w szpitalu w KL Auschwitz III-Monowitz

zamieniono jego dokumenty na dokumenty wi nia politycznego Niemca. Dzi ki

temu Kautsky unikn ł selekcji do komory gazowej i mierci. W tej niebezpiecznej

zamianie danych pierwszoplanow rol odegrał yd z Austrii, Gustav Herzog (nr

68485), pełni cy wtedy funkcj pisarza raportowego w obozie

11

. Kautsky

w swojej ksi ce pisze, e sam był bardzo zaskoczony, kiedy dowiedział si nagle,

e jest „aryjczykiem”, wi niem politycznym – Niemcem, co umo liwiło mu

dalszy pobyt w szpitalu bez gro by skierowania do komory gazowej

12

. Znany jest

te przypadek uratowania w podobny sposób w KL Birkenau ydówki polskiej

Marii Kozakiewicz (nr 7551). Zamieniono jej ydowski kwestionariusz osobowy

na tzw. aryjski i nast pnie spowodowano wysłanie jej do innego obozu. W tej

ryzykownej akcji wzi ły udział dwie Polki – Walentyna Konopska (nr 13156),

zatrudniona w biurze ewidencji oraz Wanda Marossanyi (nr 7524), pracuj ca

w obozowym biurze zatrudnienia

13

. Maria Kozakiewicz prze yła obozy i wojn .

Polak Józef Mikusz (nr 7794) w swojej powojennej relacji podaje, e w KL

Birkenau w obozie m skim w ramach akcji samopomocy były przypadki

rejestrowania wi niów ydowskich jako nie- ydów, Wymienia przykład ad-

wokata ze Lwowa o nazwisku Margulicz, który w obozie był zarejestrowany jako

Polak Onyszkiewicz i pracował w paczkami. Prze ył on wojn

14

.

W ród form pomocy materialnej du rol spełniała pomoc ywno ciowa.

Znane s sytuacje, kiedy wi zie rezygnował z cz ci swojej głodowej racji

dziennej na rzecz kolegi. Do takich nale ał komunista Georges Varennes, jeden

z organizatorów grupy samopomocy w ród wi niów francuskich. „Jako

niezapomniany przykład” – podaje w swojej relacji były wi zie z Francji-

Roger Abada (nr 45157) – „pozostaje dla nas kochany towarzysz Georges

Varennes nauczyciel z Yonne [...]. Varennes stwarza solidarno pomi dzy

internowanymi w tych strasznych warunkach [...]. Odmawiał sobie swej sk pej

racji ywno ci, aby podtrzyma młodych towarzyszy”

15

. Istnieje szereg relacji,

w których b. wi niowie podkre laj , e wspomniany ju wy ej ks. Maksymilian

10

Józef Kret, Lekarze znale li wyj cie. „Przegl d Lekarski – O wi cim” 1966, s. 186.

11

Benedikt Kautsky, Teufel und Verdammte. Wien 1961, s.56; APMO, Zugangslisten

Juden-nicht fotografiert, t.2 k.272, 274 (Kautsky figuruje jako yd), KL Buchenwald-Zugangslis-

ten vom KL Auschwitz, Männer, t. 7 k. 77, 78 (Kautsky figuruje jako wi zie polityczny).

12

B. Kautsky, jw., s. 56.

13

APMO, Zespół O wiadczenia, t. 30 k. 3-4, relacja b. wi niarki Hanny Schyller-Palar-

czykowej; Por. tam e, t. 4 k. 417, relacja b. wi niarki Marii uma skiej.

l4

Tam e, t. 68 k. 34, relacja b. wi nia Józefa Mikusza.

15

Tam e, t. 31, k. 122, fragment relacji b. wi nia Rogera Abady.

z czerwonym trójk tem. Koledzy «dekowali» mnie, abym tylko nie musiał pój

do szpitala. Rano, w drodze do pracy, przy przej ciu przez bram obozu, gdzie

zawsze esesman liczył pi tki, koledzy podtrzymywali mnie pod ramiona, tak samo

było przy powrocie. Przy du ej gor czce brakło mi sił, by i samemu. W czasie

pracy natomiast spuszczali .mnie do dołu, w którym remontowano maszyny

wywo ce ziemi w naszym komandzie. Stanowiło to do wygodne zabez-

pieczenie przed kontroluj cymi nasz prac esesmanami. Kapo oddelegował

nawet jednego koleg do czuwania nade mn . Do dołu wrzucano mi marchew,

brukiew i podawano przegotowan wod do picia. W chwili ko czenia pracy

wyci gano mnie, ustawiano w kolumnie i prowadzono do obozu na apel"

8

.

Mimo wszystko jednak szpital obozowy stał si miejscem, w którym rozwijała

si szczególnie akcja samopomocy. Zatrudnieni tam wi niowie − lekarze

i piel gniarze a tak e personel administracyjny, czynili nadludzkie wysiłki, by

zmniejszy miertelno w ród chorych. Pacjentów starali si otoczy opiek ,

stworzy atmosfer kole e stwa i serdeczno ci. Olbrzymi problem stanowił brak

lekarstw. Te ilo ci leków, które przydzielano drog urz dow , były znikome

wobec ogromnego zapotrzebowania. Zdobywano wi c je wykradaj c z apteki SS

i magazynów SS, Bardzo wiele lekarstw napływało do obozu tajnymi drogami

z zewn trz, od ludno ci i konspiracji polskiej (zob. s. 217).

Przebywaj cych w szpitalu wi niów chroniono przed selekcjami do komór

gazowych. Polski lekarz Władysław Fejkiel (nr 5647) tak pisze na ten temat: „Na

ten okres przypadaj najwi ksze akcje eksterminacyjne prowadzone przez

komendantur . Polegały one na cz stych wybierkach do gazu i wstrzykiwaniu

fenolu. Gdyby nie odpowiednia postawa wi kszo ci personelu lekarsko-piel g-

niarskiego i administracyjnego, zgin łoby znacznie wi cej ludzi, ni to nast piło.

Przed ka d spodziewan wybiórk do gazu wypisywało si mocniejszych

chorych do pracy. List t otrzymywał jednak lekarz ambulatoryjny, który

przyjmował ich do szpitala wtedy, gdy mijało niebezpiecze stwo. Bardzo

osłabionych chorych pouczało si jak maj si zachowa w czasie przep-

rowadzanej selekcji. Uczyło ich si , co maj odpowiada na zadane im przez

lekarza SS pytania i jak pozorowa sw postaw , e s silni. Lekarz wi zie

przedstawiaj c takiego chorego lekarzowi SS, miał obowi zek nie podawa

prawdziwych danych dotycz cych choroby, tai przed nim niekorzystne dla

chorego rozpoznania, skraca czas trwania choroby i przedstawi jak najlepsze

rokowania. Bardzo zagro onych chorych ju w czasie samej wybiórki ukrywano

po strychach lub innych zakamarkach, b d przenoszono ich z sal jeszcze przez

lekarza SS nie przegl dni tych do sal ju przegl dni tych”

9

.

Dzi ki tego rodzaju działaniom zdołano niektórych uratowa od mierci.

Jednym z nich był Polak Józef Kret (nr 20020). Wspomina on o tym

nast puj co: „W szczytowym stanie gor czki unikn łem nie wiadomie naj-

wi kszego niebezpiecze stwa: oto zajechały auta ci arowe i wywiozły z nasze-

go bloku chorych na dur do komory gazowej. Mnie nakryto wtedy siennikiem,

korzystaj c z tego, e na górnej pryczy nie byłemu dołu widoczny. Wychudłe

8

Fragment relacji b. wi nia Kazimierza Hałonia, cyt. za: Stanisław Klodzi ski, Dur

wysypkowy w obozie O wi cim L „Przegl d Lekarski — O wi cim” 1965, s. 63.

9

Władysław Fejkiel, O slu bie zdrowia w obozie koncentracyjnym w O wi cimiu I (Obóz

główny). „Przegl d Lekarski − O wi cim" 1961, s. 48.

background image

204 HENRYK WIEBOCKI

SAMOPOMOC WI

NIARSKA 205

ciało i płasko siennika napełnionego wiórami sprzyjały takiemu zakamuf-

lowaniu człowieka nieprzytomnego z gor czki. Poinformowano mnie o tym.

minionym niebezpiecze stwie, gdy odzyskałem przytomno . Na mojej nowej

karcie figurowała ju inna nazwa choroby.. Nie znam nazwiska odwa nego

lekarza, który uchronił mnie od zagazowania. S dz , e nie tylko ja, ale tak e

wielu chorych zawdzi cza mu ycie"

10

.

W ramach prowadzonej akcji samopomocy zdarzały si przypadki, e wi -

niowie zatrudnieni w biurach dokonywali z nara eniem ycia fałszowania danych

w aktach obozowych, aby uchroni współtowarzyszy niedoli od mierci. Przy-

kładem tutaj mo e by uratowanie yda Benedykta Kautsky'ego (nr 68510).

W styczniu 1943 roku, kiedy przebywał w szpitalu w KL Auschwitz III-Monowitz

zamieniono jego dokumenty na dokumenty wi nia politycznego Niemca. Dzi ki

temu Kautsky unikn ł selekcji do komory gazowej i mierci. W tej niebezpiecznej

zamianie danych pierwszoplanow rol odegrał yd z Austrii, Gustav Herzog (nr

68485), pełni cy wtedy -funkcj pisarza raportowego w obozie

11

, Kautsky

w swojej ksi ce pisze, e sam był bardzo zaskoczony, kiedy dowiedział si nagle,

e jest „aryjczykiem”, wi niem politycznym − Niemcem, co umo liwiło mu

dalszy pobyt w szpitalu bez gro by skierowania do komory gazowej

12

. Znany jest

te przypadek uratowania w podobny sposób w KL Birkenau ydówki polskiej

Marii Kozakiewicz (nr 7551). Zamieniono jej . ydowski kwestionariusz osobowy

na tzw. aryjski i nast pnie spowodowano wysłanie jej do innego obozu. W tej

ryzykownej akcji wzi ły udział dwie Polki − Walentyna Konopska (nr 13156),

zatrudniona w biurze ewidencji oraz Wanda Marossanyi (nr 7524), pracuj ca

w obozowym biurze zatrudnienia

13

. Maria Kozakiewicz prze yła obozy i wojn .

Polak Józef Mikusz (nr 7794) w swojej powojennej relacji podaje, e w KL

Birkenau w obozie m skim w ramach akcji samopomocy były przypadki

rejestrowania wi niów ydowskich jako nie- ydów. Wymienia przykład ad-

wokata ze Lwowa o nazwisku Margulicz, który w obozie był zarejestrowany jako

Polak Onyszkiewicz i pracował w paczkami. Prze ył on wojn

14

.

W ród form pomocy materialnej du rol spełniała pomoc ywno ciowa.

Znane s Sytuacje, kiedy wi zie rezygnował cz ci swojej głodowej racji

dziennej na rzecz kolegi. Do takich nale ał komunista Georges Varennes, jeden

z organizatorów grupy samopomocy w ród wi niów francuskich. „Jako

niezapomniany przykład" − podaje w swojej relacji były wi zie z Francji-

Roger Abada (nr 45157) − „pozostaje dla nas kochany towarzysz Georges

Varennes nauczyciel z Yonne [...]. Varennes stwarza solidarno pomi dzy

internowanymi w tych strasznych warunkach [...]. Odmawiał sobie swej sk pej

racji ywno ci, aby podtrzyma młodych towarzyszy”

15

. Istnieje szereg relacji,

w których b. wi niowie podkre laj , e wspomniany ju wy ej ks. Maksymilian

10

Józef Kret, Lekarze znale li wyj cie. „Przegl d Lekarski − O wi cim" 1966, s. 186.

11

Benedikt Kautsky, Teufel und Verdammte. Wien 1961, s. 56; APMO, Zug ngslisten

Juden-nicht fotografiert, t.2 k. 272, 274 (Kautsky figuruje jako yd), KL Buchenwald-Zugangslis-

ten vom KL Auschwitz, Männer, t. 7 k. 77,78 (Kautsky figuruje jako wi zie polityczny).

12

B. Kautsky, jw., s. 56.

13

APMO, Zespół O wiadczenia, t. 30 k. 3-4, relacja b. wi niarki Hanny Schyller-Palar-

czykowej; Por. tam e, t.4 k. 417, relacja b. wi niarki Marii uma skiej.

14

Tam e, t. 68 k. 34, relacja b. wi nia Józefa Mikusza.

15

Tam e, t. 31, k. 122, fragment relacji b. wi nia Rogera Abady.

Kolbe dzielił si swoimi obozowymi porcjami ywno ciowymi z innymi, cz sto

zupełnie nieznanymi mu towarzyszami niedoli

16

. Wielkiego po wi cenia wyma-

gało te dzielenie si zawarto ci paczek, jakie od ko ca 1942 roku niektórzy

wi niowie (tzw. aryjscy) mogli otrzymywa od rodzin. Korzystali z tej pomocy

niejednokrotnie ydzi i je cy radzieccy, którzy paczek nie dostawali. „Pierwsz

paczk ywno ciow ” − informuje w swojej powojennej relacji Polak Józef

Majchrzak (nr 33204) − „otrzymałem j na swojej sztubie (licz cej około 200

wi niów). Był to dzie uroczysty. Dobrze, e rodzina, cho biedna i wysiedlona,

przesłała mi suszony chleb w kronikach na tłuszczu. Cebula i tłuszcz, oddzielone,

znikły po drodze, cho były tego niewielkie ilo ci. Ten chleb z wolno ci, jak go

ka dy z nas nazywał, był czym najsmaczniejszym i najdro szym pod sło cem.

Zawarto paczki skonsumowali my wieczorem na sztubie z kolegami. To nie

było jedzenie, lecz raczej kosztowanie tego pokarmu”

17

.

Paczki od rodzin stanowiły zaledwie kropl w morzu potrzeb. Najcz ciej

jednak dodatkow ywno zdobywano drog oszukiwania władz obozowych.

Wykradano ywno z magazynów SS lub obozowych zakładów przetwór-

czych, jak rze ni, mleczarni, piekarni. Pewn ilo artykułów spo ywczych

przemycano z „Kanady”, tj. magazynów, gdzie składano i sortowano mienie

ydów zamordowanych w komorach gazowych zaraz po ich przywiezieniu do

obozu. Zdobywanie t drog ywno ci a tak e i innych niezb dnych dla

wi niów artykułów, jak lekarstw, ciepłej odzie y, bielizny, obuwia, nazywano

w argonie obozowym „organizacj " lub „organizowaniem”.

Nie tylko zasoby obozowe stanowiły ródło dla prowadzenia akcji samopo-

mocy. Znaczna ilo ywno ci a tak e lekarstw docierała do wi niów

z zewn trz. Dostarczali je tajnymi drogami Polacy − ludno , organizacje

charytatywne, konspiracja.

Samopomoc wi niarska ł czyła si z tzw. akcj solidarno ciow . Obej-

mowała ona ró ne sfery działania. Jedn z nich było np. stosowanie zasady

dokarmiania tych wi niów, którzy poza porcjami obozowymi nie mieli

mo liwo ci zdobycia dodatkowej ywno ci. Innym przykładem akcji solidar-

no ciowej była przeprowadzona na wi ta Bo ego Narodzenia 1944

roku przez

francuskich wi niów zbiórka papierosów, które w ilo ci 4000 sztuk przekaza-

no chorym i kobietom

18

. Nina Gusiewa (nr 65781), członek konspiracyjnej

wi niarskiej grupy rosyjskiej w KL Birkenau, w swoich powojennych

wspomnieniach pisze, e na wiosn 1944 roku otrzymała prac w baraku

dzieci cym. Było w nim około 200 dzieci rosyjskich, białoruskich, ukrai skich,

polskich i ydowskich, yj cych w strasznych warunkach. Wi niarki zatrud-

nione w tym baraku zwróciły si z apelem o pomoc dla dzieci do społeczno ci

wi niarskiej, przedstawiaj c ich stan.. „M czy ni” − pisze Gusiewa − „szybko

odezwali si na nasz apel. Poprzez wi niów przynoszono do naszego obozu

ywno , odzie i obuwie, przysyłano dla dzieci chleb, cukier, lekarstwa, bielizn .

Lekarki Olga Nikiticzna Klimienko, Lubow Alpatowa, Polka − pani Marysia,

16

APMO. Materiały o Ojcu Kolbe t.47a, k. 16, 48, 52, relacje b. wi niów Henryka S.

Cyankiewicza, Tadeusza Pietrzykowskiego i Zygmunta Ruszczaka.

17

Fragment relacji b. wi nia Józefa Majchrzaka, cyt. Za Z. Jagoda, S. Kłodzi ski, J.

Masłowski, Przyja nie O wi cimskie..., s.48.

18

Zob. K. Dunin-W sowicz, jw., s.67.

background image

206 HENRYK WIEBOCKI

Zoja Taralina − studentka II roku rostowskiego instytutu medycznego, codziennie

odwiedzały dzieci, badały je, dawały nam wskazówki, jak mamy je piel gnowa ,

zapisywały lekarstwa. [...] Zwróciły my si równie o pomoc do naszych współ-,

towarzyszek, które nie bacz c na to, e same s wyczerpane i głodne, dzieliły si

z dzie mi ostatni kruszyn chleba. Wi niarki pracuj ce w dru ynie ogrodniczej

przynosiły marchew, brukiew, ziemniaki i inne jarzyny, które gotowały my po

kryjomu w naszym baraku [...] Wiele pomagały nam kobiety otrzymuj ce paczki od

rodzin. Były to niemłode ju kobiety z baraku nr 7 Maria Jury ska z Warszawy,

Jadwiga, Wanda, Zosia i inne. Ofiarowały one dla dzieci znaczn cz

swych

paczek. Na zawsze zapami tałam dobre oczy kochaj cej pani Marii z Warszawy nie

wiedz cej nic o losie swoich trojga dzieci, gdy wszystkie zostały aresztowane jeszcze

przed ni . Dzieciom pomagały równie Czeszki, Jugosłowianki, Francuzki. Kobiety

wszelkich narodowo ci dzieliły si z nimi swymi sk pymi racjami”

19

.

Akcja solidarno ciowa nie sprowadzała si tylko do sfery materialnej czy

moralnej. Obejmowała te działania polityczne, jak zwalczanie nacjonalizmu,

szowinizmu narodowego, walk z antysemityzmem. Ich celem było stworzenie

jednolitego frontu i współpracy wi niów przeciwko załodze SS, Stało si to

trosk i przedmiotem zabiegów konspiracji obozowej.

Skuteczno wymienionych działa zale ała w wielu przypadkach od wi niów

funkcyjnych − kapo czy blokowych i ich pomocników. Mieli oni przecie

olbrzymie mo liwo ci, by ul y wi niom w ich ci kiej doli. St d te czynione

były wysiłki, w szczególno ci ze strony konspiracji wi niarskiej, aby funkcje

w hierarchii obozowej znalazły si w r kach tych, których wysoki poziom moralny

gwarantował, e zachowaj godno ludzk i nie stan si narz dziem w r kach SS

do prze ladowania współtowarzyszy niedoli. Wi niowie polityczni, osadzeni

w obozie z przyczyn ideowych, dawali tutaj najlepsz r kojmi . Równocze nie

podejmowano wysiłki, aby doprowadzi do usuni cia wi niów kryminalnych

z opanowanych przez nich − z polecenia SS — wi kszo ci stanowisk. Szczególnie

chodziło o tych kryminalnych, którzy jako kapo czy blokowi odznaczali si

wyj tkow brutalno ci i współdziałali z władzami obozowymi w wyniszczaniu

wi niów. W tych działaniach czasami wybierano drog tzw. mniejszego zła. Tak

było np. w przypadku starszego obozu (Lagerälteste) z KL Birkenau z odcinka

BIb, wi nia kryminalnego narodowo ci niemieckiej, który w bestialski sposób

traktował wi niów. Był nim Leo Wietschorek (nr 30). Został on przez wi niów

specjalnie zara ony tyfusem i zmarł na pocz tku lipca 1942 roku

20

. Generalnie

jednak okoliczno ci sprzyjaj c do przejmowania funkcji przez politycznych

wi niów była stała rozbudowa obozu. Zmuszało to esesmanów do szukania

fachowców. Znajdowali ich najcz ciej w ród wi niów politycznych.

Akcja samopomocy stanowiła najbardziej masow i jedn z najbardziej

efektywnych, form samoobrony wi niów przed zagład . Stwarzała dla wielu

szans prze ycia. Niejednokrotnie ratowała wr cz ycie. Miała te du e

znaczenie moralne. Odbudowywała wiar w człowieka. Przeciwdziałała zała-

maniu psychicznemu, dawała siły do przetrwania obozowego koszmaru.

19

Nina Gusiewa, O tym zapomnie nie wolno. Zeszyty O wi cimskie 1961 nr 5, s.136-137.

20

APMO. Zespół O wiadczenia, t. 67 k. 151, relacja b. wi nia Stanisława Grudzi skiego;

Stanisław Kłodzi ski, Rola kryminalistów niemieckich w pocz tkach obozu o wi cimskiego.

„Przegl d Lekarski – O wi cim” 1974, s. 125; por. J. Ptakowski, j w., s. 97.


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Brytyjski film o wyzwalaniu niemieckich obozów śmierci
Kotarba R Niemiecki oboz w Plaszowie mapa
Niemiecki obóz koncentracyjny w Lublinie
Niemiecki obóz zagłady w Warszawie
ŚMIERĆ I JEJ OZNAKI
Pedagogika smierci
Piramida zdrowia po niemiecku
Śmierć gwałtowna 2
bol,smierc,hospicjum, paliacja,opieka terminalna
Bulyczow Kir Biala Smierc
etyka lekarska i smierc 2013
4 ŚMIERĆ ŚWIĘTEGO WOJCIECHA
niemiecki PRI
niemieckie slowka (niemiecki, n Nieznany
Klimatoterapia wyklad dr Niemierzyckiej
Niemiecki A8
!Alistair MacLean Jedynym wyjściem jest śmierć

więcej podobnych podstron