Kerygmat - Dobra Nowina o Jezusie Zmartwychwstałym
Kerygmat - Dobra Nowina o Jezusie Chrystusie
Kim jest dla ciebie Jezus Chrystus?
Chrześcijaństwo nie jest moralizmem
Moralizm jest to złudne przekonanie, że można stać się dojrzałym chrześcijaninem, a w
konsekwencji zbawić się przez podejmowanie osobistych wysiłków, i pewnego rodzaju pracę
nad sobą, by w ten sposób - własnymi, czysto ludzkimi wysiłkami, wypełnić prawo Boże,
objawione w Piśmie św. i przekazywane w nauczaniu moralnym Kościoła.
Przy tego rodzaju podejściu Jezus Chrystus ukazuje się nam jako nowy prawodawca, jakby
nowy, bardziej doskonały i więcej wymagający Mojżesz przynoszący ludziom moralne zasady
postępowania, które należy zachować jeśli ktoś chce osiągnąć zbawienie.
Zapominamy tu, że już pierwsze prawo, prawo Starego Testamentu, znane ludziom
przed Chrystusem i streszczone w Dekalogu okazało się dla ludzi niemożliwe do wykonania o
własnych siłach. Św. Paweł stwierdza wyraźnie, że nikt z ludzi nie był w stanie tego prawa
wypełnić: wszyscy bowiem zgrzeszyli i pozbawieni są chwały Bożej....Natomiast Prawo
wkroczyło po to, by przestępstwo jeszcze bardziej się wzmogło. Gdzie jednak wzmógł się
grzech, tam jeszcze obficiej rozlała się łaska (Rz 3,23; 5,20). Z moralistycznego podejścia
wynika, że Jezus Chrystus przyszedł, aby to stare, niemożliwe do wykonania prawo, jeszcze
utrudnić i powiększyć. W Starym Testamencie przykazanie „Nie zabijaj” oznaczało zakaz
fizycznego zabicia człowieka. Zaś w Kazaniu na Górze Jezus mówi, że kto powie swemu bratu
„głupcze” już przekroczył to przykazanie i winien jest ognia piekielnego. W Starym Testamencie
przykazanie „Nie cudzołóż” oznaczało zakaz fizycznego współżycia seksualnego z cudzą żoną
lub mężem. W Kazaniu na Górze Chrystus mówi, że cudzołóstwo można popełnić pożądliwym
spojrzeniem. Przykładów takich można podać jeszcze więcej. Wszystkie one zdają się
wskazywać, że Jezus Chrystus przyszedł, aby jeszcze dołożyć ludziom obciążeń moralnych i
ukazać chrześcijaństwo jako praktycznie nieosiągalny ideał.
Bazowanie na moralizmie pokazuje chrześcijaństwo jako rzeczywistość bardzo trudną,
ewentualnie osiągalną jedynie przez ludzi obdarzonych szczególną szlachetnością i niezwykle
silną wolą, a zupełnie jest niemożliwe dla ludzi słabych, pozbawionych silnej woli. W ujęciu
moralistycznym chrześcijaństwo jest w pewien sposób zafałszowane, wypaczone. Jeśli bowiem
przypatrzymy się pierwszym wyznawcom chrześcijaństwa, to zobaczymy, że przeżywali je oni w
zupełnie innych wymiarach. Dla nich przepowiadanie było Ewangelią, czyli Dobrą Nowiną.
Dobra Nowina zaś nie jest moralizowaniem, nie jest stawianiem człowiekowi
wymagań, których on w żaden sposób nie może zrealizować, gdyż jest do tego praktycznie
niezdolny.Dobra Nowina jest przepowiadaniem człowiekowi dobrej wiadomości, na którą on
czeka. Ta dobra wiadomość działa jakby sama z siebie, ma swoją wewnętrzną dynamikę,
zmieniając życie człowieka. Można się tu posłużyć ewangelicznym porównaniem, użytym w
przypowieści, o ziarnie wsianym w glebę. Ziarno to rośnie samo, mimo że rolnik nie czuwa
ustawicznie nad nim i bezpośrednio nie pobudza jego wzrostu. Moc tego wzrostu zawarta jest w
samym ziarnie, które w odpowiednim momencie rozwinie się, wyrośnie i wyda plon (Mk 4,
1 / 10
Kerygmat - Dobra Nowina o Jezusie Zmartwychwstałym
4-28).Takim ziarnem złożonym w nas - niczym w glebę - jest nasz Chrzest. Ziarno to, jak każde
żywe ziarno ma swoją moc, swój dynamizm a jego wzrostu dokonuje Bóg. Ziarno naszego
Chrztu zawiera złożone w nim możliwości rozwoju. Ten rozwój następuje nie wtedy, gdy
słuchamy zaleceń moralistycznych, ale wtedy gdy słuchamy dobrej wiadomości o Jezusie
Chrystusie. Jezus nie uzależnia rozwoju tego ziarna od naszych ludzkich wysiłków ale przede
wszystkim od swojej łaski. Dzięki temu chrześcijaństwo ukazuje się jako możliwe do osiągnięcia
dla ludzi słabych, niedoskonałych, nie mających silnej woli i szczególnych ludzkich uzdolnień.
Chrześcijaństwo więc nie jest moralizmem, ale Dobrą Nowiną i jest ono osiągalne dla
wszystkich, którzy tego zechcą, bez względu na to czy mają silną wolę czy też
nie.
Chrześcijaństwo bowiem nie jest stawianiem człowieka przed nieosiągalnymi dla niego
wymaganiami. Tak jakby na przykład ktoś chciałby żądać, aby człowiek niewidomy umiał
odróżniać kolory albo aby człowiek kulawy umiał chodzić prosto, nie kulejąc.
A. SYTUACJA EGZYSTENCJALNA CZŁOWIEKA POTRZEBUJĄCEGO DOBREJ NOWINY
Opowiedziane przykłady dobrej nowiny, która dotarła do Ateńczyków, że Grecy
zwyciężyli pod Maratonem i dobrej nowiny, która dotarła do mieszkańców wybrzeża w
Normandii, że alianci wylądowali i zbliża się koniec wojny, pokazują, że dobra nowina jest wtedy
dobra, gdy ludzie znajdują się w sytuacji, w której na tę nowinę oczekują. Dla nas dzisiaj tamte
nowiny nie są żadną dobrą nowiną, bo jesteśmy w innej sytuacji. W oparciu o Pismo Święte
chcemy wam przedstawić sytuację w jakiej, naszym zdaniem, się znajdujecie.
a) Sytuacja człowieka zaraz po stworzeniu
Opis sytuacji człowieka potrzebującego Dobrej Nowiny dobrze będzie zacząć od
zobaczenia stanu, w jakim człowiek znajdował się pierwotnie, zaraz po stworzeniu go przez
Boga. We wszystkim, co Bóg stworzył, w harmonii świata przyrody, w życiu roślin i zwierząt
można zauważyć prawdziwość słów Księgi Rodzaju: A Bóg widział, że wszystko, co uczynił,
było bardzo dobre (1, 31). Jeszcze dobitniej można stwierdzić, że Bóg wypuścił ze swojej ręki,
jako bardzo dobre, swoje najdoskonalsze stworzenie, jakim był człowiek. Księga Rodzaju
ukazuje, jakie plany miał Bóg stwarzając człowieka. Obrazowe opisy pobytu pierwszych ludzi w
rajskim ogrodzie Eden wskazują, że według planów Stwórcy człowiek miał być w pełni
szczęśliwy, hojnie obsypany Jego darami. Miał być koroną stworzenia, najdoskonalszą istotą
stworzoną przez Boga na ziemi, obdarzoną i uwieńczoną chwałą (Ps 8). Bóg powołał do
istnienia najdoskonalszą istotę, stworzoną na swój obraz i podobieństwo, a więc taką, która
wobec innych stworzeń ziemskich miała reprezentować Boga i sprawować niejako władzę
królewską. Tak ukształtowany człowiek utrzymywał głęboki, intymny kontakt ze swoim
Stworzycielem żyjąc nie tylko samym chlebem ale wszystkim, co pochodzi z Jego ust (Pwt 8,
3). Dlatego kontakt z Bogiem, z Jego słowem, wzbudzał w człowieku nie tylko treści
intelektualne, ale wiązał się także z jego życiem przepełnionym miłością. Słowo Boga było więc
dla niego tym, czym dla niemowlęcia jest słowo matki. Jeżeli nawet w danym momencie słowo
to było dla niego niezrozumiałe w swej treści, to jednak było czynnikiem, przez który otrzymywał
on od Boga życie i miłość. Bóg bowiem stworzył człowieka jako istotę zakorzenioną w Jego
miłości, z tej miłości czerpiącą swoje życie i poczucie bezpieczeństwa. Bóg sprawił, że w sercu,
stworzonego przez Niego człowieka, była głęboko zakorzeniona wiara w Jego boską miłość, w
to, że Bóg go akceptuje i kocha. Człowiek był pewny Jego uznania. Czuł się blisko związany z
Bogiem, jako z Istotą najpotężniejszą, będącą samą bezinteresowną i niezmierzoną Miłością. Z
2 / 10
Kerygmat - Dobra Nowina o Jezusie Zmartwychwstałym
tego powodu czuł się szczęśliwy i zadowolony ze swojego życia. W jego sercu zawsze
rozbrzmiewało świadectwo Ducha Świętego wołającego: Abba, Ojcze (Ga 4, 6). Z Boga, z Jego
miłości człowiek czerpał swoje życie i szczęście, nie zdobywając ich z żadnej rzeczy
zewnętrznej, a jedynie z głębin swojego ducha, w którym stale mieszkał Bóg.
b) Sytuacja obecna
Postawmy więc sobie pytanie: Dlaczego dzisiaj człowiek nie czuje się taki
szczęśliwy i zadowolony ze swojego życia? Jaka jest odpowiedź na to pytanie?
1. Strach przed śmiercią - podstawowy problem człowieka
Obecna sytuacja nas ludzi jest zupełnie inna. Bardzo dobrze oddaje ją
następujący tekst biblijny: Ponieważ zaś dzieci uczestniczą we krwi i ciele, dlatego i On bez
żadnej różnicy stał się ich uczestnikiem, aby przez śmierć pokonać tego, który dzierżył władzę
nad śmiercią, to jest diabła, i aby uwolnić tych wszystkich, którzy przez całe życie przez bojaźń
śmierci podlegli byli niewoli (Hbr 2, 14-15). Na podstawie tego tekstu możemy zrozumieć, że
obecnie naszym podstawowym problemem egzystencjalnym jest, wywołany przez szatana,
strach przed śmiercią. Sytuacja zaś nasza jest taka, że przez ten strach diabeł przez całe życie
może trzymać nas w swojej niewoli. Trzeba wam wyjaśnić, że nie chodzi tu tylko o strach przed
śmiercią fizyczną, który z mniejszą lub większą intensywnością odczuwa każdy człowiek, gdyż
strach ten na codzień nie jest obecny w życiu poszczególnych ludzi. Przychodzi on przy
pewnych okazjach. Chodzi tu jednak przede wszystkim o strach przed śmiercią innego rodzaju,
przed śmiercią ontologiczną, egzystencjalną. Chodzi tu więc o lęk przed sytuacjami, które dla
danego człowieka bywają równoznaczne ze śmiercią fizyczną, albo jeszcze bardziej groźne. Są
to sytuacje, w których człowiek czuje zagrożenie tej rzeczywistości, która na codzień zdaje się
zabezpieczać jego życie.
Jeśli ktoś czuje się zadowolony i bezpieczny, posiadając odpowiednią ilość
pieniędzy, czy innych środków materialnych, to będzie się bał tych sytuacji, w których ta
zabezpieczająca rzeczywistość posiadania będzie zagrożona. Wtedy będzie on robił wszystko,
gotów nawet łamać prawa moralne, aby tylko mieć odpowiednią ilość środków materialnych,
które dadzą mu poczucie zabezpieczenia jego życia.
Kiedy ktoś inny czuje się zadowolony i bezpieczny, gdy ma tak zwaną dobrą
opinię w swoim otoczeniu, i jest chwalony przez ludzi a nikt się z niego nie wyśmiewa, taki
człowiek będzie się bał wszelkich sytuacji, w których ta dobra opinia może być atakowana i
narażona na szwank. Na przykład jakaś dziewczyna może się bać posiadania nieślubnego
dziecka i tego, że znajomi będą ją wytykać palcami a własna rodzina potępi. Wówczas będzie
ona robić wszystko, nawet przekraczać prawo moralne, aby tylko zachować to poczucie
spokoju, bezpieczeństwa i zadowolenia, które daje dobra opinia otoczenia.
Jeśli jeszcze ktoś inny czuje się zadowolony i bezpieczny, gdy spotykają go w
życiu same przyjemności i radości, to będzie się bał wszystkich sytuacji, grożących mu
doświadczeniem uczuć nieprzyjemnych i smutnych. Taki ktoś będzie robił wszystko, nawet
przekraczać zasady moralne, aby tylko stale doznawać uczuć przyjemnych i radosnych.Zwróćm
y uwagę na to, że w pragnieniu posiadania pieniędzy, dobrej opinii, radości, przyjemności i
temu podobnych rzeczywistości, kryje się właściwie jedna, wspólna dla wszystkich ludzi
potrzeba - pragnienie kochania. Każdy człowiek czuje się zadowolony i szczęśliwy tylko wtedy,
gdy kocha i jest kochany. Bóg tak skonstruował serce człowieka, że ono właśnie pragnie miłości
i tęskni za nią, gdyż bez niej nie może być ono naprawdę zadowolone i szczęśliwe. Życie
człowieka bowiem istnieje na linii miłości i tylko na niej naprawdę się realizuje. Strach przed
3 / 10
Kerygmat - Dobra Nowina o Jezusie Zmartwychwstałym
śmiercią ontologiczną, egzystencjalną, to właściwie strach przed sytuacjami, które powodują, że
człowiek odczuwa jako zagrożone to poczucie kochania i bycia kochanym.
2. Człowiek w niewoli szatana
Zgodnie z tekstem listu do Hebrajczyków, diabeł może przez całe życie trzymać
nas w niewoli poprzez wzbudzanie takiego strachu przed śmiercią. O jaką niewolę tu chodzi?
Można to dobrze zrozumieć w oparciu o pewien fragment listu św. Pawła do Rzymian. Czytamy
tam: Wiemy przecież, że Prawo jest duchowe. A ja jestem cielesny, zaprzedany w niewolę
grzechu. Nie rozumiem bowiem tego, co czynię, bo nie czynię tego co chcę, ale to, czego nie
chcę, to czynię, bo nie czynię tego, co chcę, ale to, czego nienawidzę - to właśnie czynię (…)
Jestem bowiem świadom, że we mnie, to jest w moim ciele nie mieszka dobro, bo łatwo mi
przychodzi chcieć tego, co dobre, ale wykonać - nie. Nie czynię bowiem dobra, którego chcę,
ale czynię to zło, którego nie chcę (…) A zatem stwierdzam w sobie to prawo, że gdy chcę
czynić dobro, narzuca mi się zło. Albowiem wewnętrzny człowiek (we mnie) ma upodobanie
zgodne z Prawem Bożym. W członkach zaś moich spostrzegam prawo inne, które toczy walkę
z prawem mojego umysłu i podbija mnie w niewolę (…) Nieszczęsny ja człowiek! Kto mnie
wyzwoli z ciała (co wiedzie ku) tej śmierci? (Rz 7, 14-25).
Zaktualizowana parafraza tego tekstu może wyglądać następująco:
„Wiemy przecież, że Prawo kochania Boga nade wszystko i kochania bliźnich jest
duchowe. A ja jestem cielesny, zaprzedany w niewolę. Nie rozumiem bowiem tego, co czynię,
bo nie kocham Boga i bliźnich; czego chcę; ale okazuję brak miłości, a tego przecież
nienawidzę i nie chcę, a jednak właśnie to czynię. Jeśli zaś nie kocham tak jak chcę, to tym
samym przyznaję prawu miłości, że jest dobre. Jestem bowiem świadomy tego, że we mnie, to
jest w moim ciele nie mieszka dobro, bo łatwo mi przychodzi chcieć kochać, ale wykonać - nie.
Nie kocham bowiem, czego chcę, ale okazuję brak miłości, a więc czynię to, czego nie chcę. A
zatem stwierdzam w sobie to prawo, że gdy chcę kochać narzuca mi się brak miłości, albowiem
wewnętrzny człowiek we mnie ma upodobanie zgodne z Bożym prawem miłości. W członkach
zaś moich spostrzegam prawo inne, które toczy walkę z prawem mojego umysłu i podbija mnie
w niewolę. Nieszczęsny ja człowiek! Kto mnie wyzwoli z tego wewnętrznego rozdarcia, które
jest dla mnie jak śmierć”.
Inaczej mówiąc obecna nasza niewola polega na tym, że czuję iż moje życie może
naprawdę zrealizować się tylko na linii miłości. Pragnę wyjść z miłością do drugiego człowieka,
do żony, męża czy przyjaciela, ale z tą miłością mogę dojść tylko do pewnej granicy. Tą granicą
jest wrogość. Nie potrafię tej granicy przekroczyć, czuję bowiem strach o zabezpieczenie swego
własnego życia. Nie potrafi wyjść z miłością do kogoś, kto stał się jego nieprzyjacielem,
chociażby był nim własny mąż lub żona albo ktoś bliski z rodziny czy przyjaciół. Zawsze na
drodze do zrealizowania się tego zakorzenionego w sercu pragnienia kochania i bycia
kochanym staje diabeł i straszy niebezpieczeństwem śmierci. Mówi niejako człowiekowi: „Nie
możesz kochać kogoś, kto stał się twoim nieprzyjacielem, gdyż wtedy stracisz swoje życie, ten
drugi ci to życie zabierze, zniszczy”. MOŻNA TO PRZEDSTAWIĆ NA RYSUNKU. Widzimy na
nim człowieka zamkniętego w kręgu strachu przed śmiercią. Z jego serca wypływa chęć wyjścia
ku drugiemu człowiekowi, ale się cofa, napotyka bowiem śmierć, której się boi.
Dobrze tę sytuację widać na przykładzie relacji między mężem i żoną. Oni, czując w
sobie, wzbudzony przez szatana strach przed ontologiczną, egzystencjalną śmiercią, mogą co
najwyżej ustalić pomiędzy sobą pewien kompromis, pewne określone granice swoich
4 / 10
Kerygmat - Dobra Nowina o Jezusie Zmartwychwstałym
wzajemnych relacji. Mąż jednak bojąc się o własne życie nie potrafi wziąć na siebie grzechów
swojej żony i podobnie żona nie potrafi dać się niszczyć przez postępowanie swego męża.
Oboje są zamknięci jakby w pewnego rodzaju kręgu strachu przed śmiercią i granicy tego kręgu
nie potrafią przekroczyć, są więc w niewoli. Czują i rozumieją, że kochać, to znaczy oddać
siebie drugiej osobie bez żadnych obaw i zastrzeżeń, ale tego nie potrafią. Mają bowiem strach
przed śmiercią, boją się utracić swoje życie. WIDAĆ TO NA RYSUNKU. Na przeszkodzie ich
porozumieniu stoi pomiędzy nimi wąż, który wzbudza strach przed śmiercią. Jest to
rzeczywiście wielka niewola, na widok której można za św. Pawłem powtórzyć: Nieszczęsny ja
człowiek! Kto mnie z tego wyzwoli?
3. Przyczyną niewoli - grzech
Zwróćcie teraz uwagę na inne słowa wzięte również ze wspomnianego tekstu listu św.
Pawła do Rzymian. Chodzi o następujące zdanie: Jeżeli zaś czynię to, czego nie chcę, już nie
ja to czynię, ale grzech, który we mnie mieszka (Rz 7, 17.20). O jaki grzech tu chodzi? Nie
chodzi tu o żaden konkretny grzech uczynkowy, z którego można się wyspowiadać, ale chodzi
jakby o korzeń wszystkich innych grzechów, o grzech podstawowy, o rzeczywistość, z której
wyrastają wszystkie inne nasze grzechy. W oparciu o, zawarty w Księdze Rodzaju, opis
grzechu pierwszych ludzi można zobaczyć, że ten konkretny grzech, czyli przekroczenie
Bożego zakazu spożywania owoców z drzewa wiadomości dobrego i złego był już właściwie
skutkiem czegoś, co stało się wcześniej. Grzech ten wyrósł stąd, że pierwsi ludzie zanim
przekroczyli zewnętrznie Boży zakaz najpierw uwierzyli w kłamstwo szatana, który ich
przekonał, że Bóg ich nie kocha, gdyż ogranicza im swobodę działania. Ukazany w Księdze
Rodzaju pod postacią węża diabeł posługuje się Bożym rozkazem, aby przekonać pierwszych
ludzi, że Bóg ich nie kocha, ponieważ ich ogranicza nie pozwalając spożywać owocu z
zakazanego drzewa. Na wzmiankę Ewy, że Bóg powiedział iż spożywanie owoców z tego
drzewa przyniesie im śmierć diabeł odpowiada, że to nieprawda. W rzeczywistości bowiem jest
inaczej. Bóg nie chce, aby ludzie byli tak jak On mogąc decydować o tym, co jest dla nich dobre
a co złe, aby sami byli bogami swego życia. Zły duch wmawia Ewie, że Bóg czyni to z zazdrości
nie chcąc podzielić się z ludźmi możliwościami, które sam posiada. Wtedy zakazane owoce
wydają się Ewie dobre do jedzenia, że są rozkoszą dla oczu i nadają się do zdobycia
wiedzy(Rdz 3, 6). Wówczas Ewa dokonuje jakby aktu wyznania wiary w kłamstwo demona,
uznaje, że Bóg rzeczywiście nie kocha jej i jej męża. Zrywa zatem zakazany owoc, kosztuje go i
daje swojemu mężowi do jedzenia. W ten sposób pierwsi ludzie powiedzieli niejako swoje
„amen” na oszukańczą „katechezę” złego ducha: „Bóg was nie kocha”. A więc ich konkretny
grzech zerwania i spożywania zakazanego owocu wyrósł z grzechu podstawowego,
fundamentalnego, wyrósł z braku wiary w Bożą miłość do nich. Coś podobnego dzieje się
właściwie z każdym grzechem uczynkowym człowieka. Obecnie w życiu ludzi diabeł wmawia im
swoją „katechezę”, że Bóg ich nie kocha. Wykorzystuje on w tym celu wszelkie wydarzenia,
które są trudne do zaakceptowania, gdyż niosą ze sobą cierpienie. Na przykład, gdy ktoś jest
chory, samotny, stary, nie ma dostatecznej sumy pieniędzy, lub ma kłopoty w swoim
małżeństwie i temu podobne sprawy. Diabeł wskazuje na te cierpienia usiłując wmówić ludziom,
że są one oczywistym dowodem na to, że Bóg ich nie kocha, że nie chce ich dobra. Krytykuje
też wymagania prawa Bożego wmawiając, że w konkretnej sytuacji danego człowieka niektóre z
nich nie mają żadnego sensu i że człowiek sam powinien zadecydować jaki sposób
postępowania jest dla niego dobry, sam uczynić się niejako „bogiem” swego życia. Inny Bóg
5 / 10
Kerygmat - Dobra Nowina o Jezusie Zmartwychwstałym
bowiem właściwie nie istnieje a już z pewnością nie kocha człowieka. Grzech uczynkowy,
podobnie jak grzech pierworodny jest zawsze owocem braku wiary w to, że Bóg kocha danego
człowieka. Gdyby ktoś wierzył stale i niewzruszenie w to, że Bóg go kocha, nie popełniałby
żadnych grzechów uczynkowych. Każdy taki grzech bowiem jak z korzenia wyrasta z braku
wiary w Bożą miłość.
Możemy to widzieć na konkretnych przykładach. Ktoś samotny czuje się
niezadowolony, sfrustrowany i nie wierząc w to, że Bóg go kocha, szuka ulgi i pocieszenia w
grzechu masturbacji. Albo jakiś mąż niezadowolony ze swoich relacji z żoną i nie wierząc w to,
że Bóg go kocha, szuka rozwiązania swoich problemów przez stosunki pozamałżeńskie z inną
kobietą. Podobnie też ktoś, kto doświadcza trudności finansowych, a nie ma wiary w to, że Bóg
go kocha, szuka rozwiązania swoich trudności przez kradzież czy rabunek.
4. Konsekwencje utraty wiary w Bożą miłość
Z faktu, że człowiek przestał wierzyć w to, że Bóg go kocha wynikają pewne
konsekwencje, którym teraz przez chwilę się przyjrzymy.
a/ W historii pierwszych ludzi, opisanych przez Księgę Rodzaju, widać, że pierwszą z
tych konsekwencji utraty wiary w Bożą miłość jest pojawienie się w ludzkim sercu strachu przed
śmiercią, obawy o swoje życie. Pierwsi ludzie nagle poczuli się jakby odcięci od korzenia,
którym był fakt, że Bóg ich kocha. Stracili oni jakby grunt pod nogami, przestali się czuć
szczęśliwi, bezpieczni, zadowoleni. Serca ich opanował strach. Dlatego poczuli się nadzy i
schowali się przed Bogiem.
b/Powodowani tym strachem zaczęli szukać tego, co ich życie może zabezpieczyć.
Tym zabezpieczeniem w życiu poszczególnych ludzi mogą stać się jakieś rzeczywistości poza
Bogiem i Jego miłością, a więc na przykład posiadanie wystarczającej ilości środków
materialnych, dobra opinia otoczenia, zdrowie, przyjemności i temu podobne walory.
Rzeczywistości te zajmują w życiu człowieka miejsce, które przedtem zajmował Bóg, stają się
bożkami, idolami. Dzięki tym idolom człowiek szuka tego, za czym tęskni jego serce - to znaczy
miłości. Staje się on niejako żebrakiem miłości szukającym jej wszędzie, usiłującym ją zdobyć
przez posiadanie pieniędzy, przez stosowanie się do opinii ludzi, przez szukanie przyjemności
na przykład w relacjach seksualnych i temu podobnych sprawach lub przeżyciach. Usiłowania
te pozostają bez oczekiwanego rezultatu. Człowiek bowiem na różne sposoby szuka miłości
tam, gdzie jej nie ma, to znaczy u innych ludzi. Oni nie mogą mu jej dać, gdyż sami znajdują się
w tej samej sytuacji i też poszukują miłości. Wszystko to sprawia, że człowiek ciągle czuje się
nieszczęśliwy, niezadowolony ze swojego życia, doświadczający, że nie potrafi niczym
zaspokoić swojej tęsknoty za tym, by kochać i być kochanym.
c/W oparciu o Księgę Rodzaju możemy zobaczyć, że utrata wiary w Bożą miłość i
zrodzony z tego powodu strach o swoje życie, strach przed śmiercią, czyni z człowieka egoistę,
zainteresowanego wyłącznie obroną swego własnego życia. Adam, który przedtem z radością
akceptował swoją żonę i mówił o niej: Ta dopiero jest kością z moich kości i ciałem z mego
ciała” (Rdz 2, 23) - teraz, ogarnięty strachem o swoje życie, zwala na nią winę za przekroczenie
Bożego rozkazu. Jest w nim tylko strach o swoje własne życie. Podobnie dzieje się w naszym
życiu. Jesteśmy pełni egoizmu, który wynika ze strachu przed śmiercią, wywołanego utratą
wiary w Bożą miłość.
d/Trzeba jeszcze zwrócić uwagę na rzecz, która jest w tym wszystkim najgorsza.
Sytuacja w jakiej znalazł się człowiek po utracie wiary w to, że Bóg go kocha, sytuacja niewoli,
6 / 10
Kerygmat - Dobra Nowina o Jezusie Zmartwychwstałym
niezdolność do prawdziwego kochania, jest sytuacją, z którą człowiek nie może sobie poradzić
o własnych siłach. Przekracza to jego możliwości. Z tej egzystencjalnej sytuacji nie jest on w
stanie wydobyć się sam. Mówi bowiem św. Paweł, że zrodzona z utraty wiary w Bożą miłość i
istniejąca w człowieku tak zwana dążność ciała, która prowadzi do śmierci wroga jest Bogu, nie
podporządkowuje się prawu Bożemu ANI NAWET NIE JEST DO TEGO ZDOLNA (Rz 8, 5-8).
Nie można tego zmienić, tak jak Etiopczyk nie może zmienić swojej czarnej skóry albo lampart
nie może zmienić centków na swojej sierści. Podobnie nie mogą czynić dobrze ci, którzy
nauczyli się postępować przewrotnie (por. Jr 13, 23). W innym miejscu tę samą tragiczną
rzeczywistość św. Paweł nazywa rzeczywistością dawnego człowieka, albo człowieka
zmysłowego. Nie można tej rzeczywistości zmienić. Można natomiast ją porzucić i przyoblec
rzeczywistość nowego człowieka, stworzonego według Boga, albo stać się człowiekiem
duchowym (Ef 4, 22-24; 1 Kor 2, 14-15).
B. TREŚĆ DOBREJ NOWINY O JEZUSIE CHRYSTUSIE
Pytam was teraz, czy odnaleźliście się w opisanej przed chwilą sytuacji? Czy to, co
wam opowiedziałem ma związek z waszym życiem?
Jeśli tak, to jest dla was Dobra
Nowina, jest dla was bardzo pomyślna wiadomość. Wiadomość ta oznajmia, że jest możliwe
wyjście z tej egzystencjalnej sytuacji nieszczęścia. Jest to możliwe dzięki temu, czego dokonał
Jezus Chrystus. Zobaczmy teraz czego On dla nas dokonał?
a) Odkupieńcza wartość krzyżowej śmierci Chrystusa Jezus Chrystus przyszedł
właśnie po to na świat, aby przez śmierć pokonać tego, który dzierżył władzę nad śmiercią, to
jest diabła, i aby uwolnić tych wszystkich, którzy przez całe życie przez bojaźń śmierci podlegli
byli niewoli (Hbr 2,14-15). Jest dla was Dobra Nowina: tej niewoli teraz być nie musi. Bóg
bowiem z miłością pochylił się nad tragiczną sytuacją ludzkiego nieszczęścia i posłał na świat
swojego Syna Jezusa Chrystusa. Syn ten stał się człowiekiem, wziął na siebie grzechy
wszystkich ludzi i umarł za nie na krzyżu. Razem z Nim do tego krzyża został przybity i
osądzony nasz wewnętrzny człowiek grzechu i jego grzeszne czyny (Ga 2,19 ; Kol 2,14). Zapis
dłużny zaciągnięty przez ludzkość wobec Bożej sprawiedliwości został skreślony. Nie muszą
oni już ponosić potępienia i kary na jaką zasłużyli przez swoje grzechy. Grzechy te zostały im
odpuszczone. Człowiek nie musi już być niewolnikiem diabła, nie musi grzeszyć, gdyż Jezus
wszedł w śmierć krzyżową wierząc, że znajdzie tam kochające ramiona Ojca niebieskiego.
Jezus poszedł na krzyż ale nie pozostał w śmierci, śmierć nie mogła nad Nim zapanować. Bóg
Ojciec Go wskrzesił. W ten sposób okazało się, że śmierć, którą szatan straszy i trzyma w
niewoli wielu ludzi, jest tylko jakby papierowym tygrysem. Bowiem również w śmierci jest Bóg,
jest Jego miłość.
Jezus
swoją śmiercią niweczy więc po kolei wszystko, czego dokonał szatan wpędzając ludzkość w
stan niewoli.
- Chrystus wypełnił prawo, aby szatan nie mógł już brać okazji z prawa Bożego, by udowadniać
człowiekowi, że Bóg go ogranicza i mu zazdrości. Jezus na krzyżu pokazał, że kocha Boga
całym swoim sercem, całym swoim umysłem i ze wszystkich swoich sił. Pokazał też, że kocha
ludzi nawet wtedy, gdy stają się oni Jego wrogami. Patrząc na nich z wysokości krzyża prosił
bowiem Boga: Ojcze, przebacz im, bo nie wiedzą, co czynią (Łk 23, 33). To, wypełnione przez
Chrystusa, prawo Boże jest teraz dostępne dla każdego człowieka.
7 / 10
Kerygmat - Dobra Nowina o Jezusie Zmartwychwstałym
- Chrystus, umierając na krzyżu nie tylko zadośćuczynił za nieskończoną obrazę Boga jakiej
dokonał człowiek, nie tylko otworzył ludziom możliwość wejścia do nieba, ale także dzisiaj
umożliwia ludziom przemianę ich wnętrza. Ludzie już nie muszą czuć się tylko jako złoczyńcy,
którym udzielono amnestii, gdyż Chrystus poniósł już za nich karę przewidzianą Prawem. Oni
teraz mogą stać się całkiem innymi, nowymi ludźmi. Zbawienie bowiem, jakiego dokonał
Chrystus, nie jest tylko zbawieniem zewnętrznym, ale sięga ono w głąb ludzkiej istoty, w samo
jądro człowieczego dramatu grzechu.
b) Powszechne znaczenie zmartwychwstania Chrystusa Wszystko to jest
możliwe dlatego, że Chrystus zmartwychwstał. Śmierć bowiem nie mogła nad Nim zapanować.
Nie mogła ulec zagładzie miłość do Boga i do ludzi, z którą On poszedł na krzyż. Tylko taka
miłość bowiem jest prawdą i Bóg wskrzeszając Jezusa, zapewnił jej wieczne trwanie. Wszystkie
inne wartości ludzkie, cała kultura nie mają zapewnienia tej trwałości. Miłość ukazana przez
Chrystusa na krzyżu a potem widoczna w życiu chrześcijan była zawsze czynnikiem, który
pociągał ludzi do Boga i Kościoła. Miłość ta zawsze wprowadzała ludzi w zdumienie i czyni to
teraz a także czynić będzie w przyszłości, do końca czasów. W tej miłości bowiem, niejako
dotykalnie, doświadczalny jest Bóg, który jest Miłością. Zmartwychwstanie Chrystusa nie było
więc tylko jakąś formą osobistej nagrody i zadośćuczynienia Chrystusowi za Jego poświęcenie i
śmierć dla zbawienia ludzkości, lecz jest namacalnym dowodem na to, że ofiara krzyżowa
Chrystusa została przez Boga Ojca przyjęta; i że istotnie dzięki tej ofierze dla każdego
człowieka jest przygotowane przebaczenie wszystkich grzechów, zdobyte dla niego przez
Chrystusa. Bez zmartwychwstania Chrystusa fakt Jego krzyżowej ofiary byłby tylko dowodem
na to, jak wielkiej podłości i zbrodni dopuściła się ludzkość, zabijając Dawcę życia.
Zmartwychwstanie Chrystusa pokazuje, że wszelkie te podłości i zbrodnie zostały zgładzone i
przebaczone. Przed ludźmi zaś stoi możliwość całkowicie innego życia.
c) Jezus Chrystus - Panem i Mesjaszem Dobra Nowina nie ogranicza się tylko do
zwiastowania faktu zmartwychwstania Chrystusa. Św. Piotr w swoim kazaniu w dniu
Pięćdziesiątnicy obwieszcza najpierw, że zabitego przez nich Jezusa Nazarejczyka Bóg
wskrzesił, zerwawszy więzy śmierci, gdyż niemożliwe było, aby ona panowała nad Nim (Dz 2,
22-24). Następnie głosi jeszcze radośniejszą nowinę, że ten wskrzeszony Jezus został
wyniesiony na prawicę Boga, otrzymał od Ojca obietnicę Ducha Świętego i zesłał Go; tego
Jezusa bowiem UCZYNIŁ BÓG I PANEM I MESJASZEM (Dz 2, 32-36). Najradośniejszą,
najlepszą nowiną jest zatem to, że Chrystus jako Pan i Mesjasz jest dawcą Ducha Świętego dla
każdego człowieka, który tego zechce, jest Duchem Ożywiającym. Za św. Piotrem wołamy
dzisiaj do was: dla was jest ta obietnica i dla dzieci waszych, i dla wszystkich, którzy są daleko,
a których powoła Pan Bóg nasz (Dz 2, 39). Aby ten dar Ducha Świętego otrzymać trzeba
jedynie uwierzyć, że Jezus Chrystus rzeczywiście jest Panem i Mesjaszem, że może dawać
Ducha Świętego, nawrócić się do Niego, ochrzcić się i wziąć ten dar. Kto zaś jest już
ochrzczony ma tylko nawrócić się do Chrystusa i wkroczyć na drogę rozwijania łaski Chrztu św.
(Por. Dz 2, 37-39). Ten dar Ducha Świętego jest darmową łaską Chrystusa. Nie trzeba na niego
zasługiwać ale tylko z wiarą przyjąć.
d) Działanie Ducha Świętego we wspólnocie Kościoła To przyjęcie Ducha
Świętego dokonuje się jakby samo, z siebie, spontanicznie, bo Dobra Nowina ma w sobie
wewnętrzną dynamikę, wewnętrzną moc. Kto tę Dobrą Nowinę usłyszy, wie, co ma robić, jest
spontanicznie popychany do działania w kierunku obietnicy, w kierunku dobra, które ona
ogłasza. Wydarzenie otwarcia się człowieka na dar Boży i przyjęcia Ducha Świętego jest
spełnieniem prorockiej obietnicy: Ducha nowego tchnę do waszego wnętrza, odbiorę wam
8 / 10
Kerygmat - Dobra Nowina o Jezusie Zmartwychwstałym
serca kamienne, a dam wam serce z ciała (Ez 36, 26). Człowiek, który od Chrystusa - Pana i
Mesjasza otrzymuje Ducha Świętego doświadcza tego, że ten Duch wypisuje prawo Boże w
jego sercu. Ten Duch sprawia, że teraz dla człowieka jest możliwe to, co przedtem było
niemożliwe. Rozrywa się zaklęty krąg strachu przed śmiercią. Człowiek przestaje bać się
kochać drugiego człowieka, nawet swojego wroga. Ten, kto ma Ducha Świętego, zaczyna mieć
udział w naturze Bożej. Powraca sytuacja, w której byli pierwsi ludzie zaraz po ich stworzeniu.
Człowiek czuje się na nowo zakorzeniony w fakcie, że Bóg go kocha. W jego sercu odzywa się
świadectwo Ducha Świętego wołającego Abba, Ojcze (Ga 4,6) i przekonuje go, że jest
dzieckiem Boga. Duch Święty daje człowiekowi nowe doświadczenie Boga. Dokonują się w nim
nowe narodziny, nowe stworzenie. W sercu człowieka Duch Święty rozlewa miłość, która łamie
wszelkie bariery i podziały jakie mogą być między ludźmi, bariery wieku, doświadczenia,
wykształcenia, bogactwa i temu podobne różnice. Rodzi się Kościół - wspólnota. W tej
wspólnocie ludzie mogą doświadczać prawdy słów: My wiemy, że przeszliśmy ze śmierci do
życia, bo miłujemy braci (1 J 3,14). Jezus Chrystus zmartwychwstały objawia się bowiem nie
tyle w poszczególnych jednostkach, co raczej w społeczności braci i sióstr, w ich wzajemnej
miłości. W tej miłości dokonuje się usunięcie strachu przed śmiercią, bo: W miłości nie ma lęku,
lecz doskonała miłość usuwa lęk (1 J 4,18). Brak tego lęku sprawia, że człowiek może
spokojnie wchodzić w swoje życiowe krzyże. Dla religijnych Żydów krzyż był zgorszeniem
graniczącym z bluźnierstwem, dla wykształconych Greków wyjątkową głupotą. Dla człowieka,
który otrzymał Ducha Świętego krzyż jest mocą i mądrością Bożą (1 Kor 1,24). Dla
chrześcijanina dojrzałego w wierze, cieszącego się obecnością Ducha Świętego jego życiowy
krzyż jest przeniknięty chwałą, jest chwalebny, jest miejscem, gdzie najpełniej doświadcza się
miłości Boga. „Płomienie” tego krzyża nie spalają chrześcijanina. Pozostaje on nietknięty jak
trzej młodzieńcy z Księgi Daniela, wrzuceni do rozpalonego pieca i on, będąc w tych
„płomieniach” chwali Boga (Por. Dn 3,51-90). Przemiana sytuacji człowieka napełnionego
Duchem Świętym polega również na tym, że przestaje on pokładać swoją nadzieję w idolach
tego świata. Doświadcza bowiem coraz bardziej, że jego życie nie zależy od jakiejkolwiek
wartości materialnej na przykład od pieniędzy, dobrej opinii ludzi, zdrowia, dobrego
samopoczucia, przyjemności, realizacji swoich planów życiowych, kariery zawodowej,
sukcesów artystycznych i temu podobnych osiągnięć. Człowiek ten zaczyna coraz wyraźniej
spostrzegać i odczuwać, że jego życie zależy od Boga, i od tego faktu, że Bóg go kocha; i stąd
jego szczęście leży w wypełnianiu woli Bożej. Bóg bowiem wie lepiej co jest dla niego naprawdę
dobre i pożyteczne. Dlatego człowiek pełen światła Ducha Świętego zaczyna coraz bardziej
czuć się uzdolniony do wypełniania Bożej woli, ta wola powoli staje się jego prawdziwym
pokarmem. Dalekie jest więc od niego przywiązanie serca do jakiegoś idola tego świata i
pokładanie w nim nadziei. Człowiek przestaje być idolatrą, a staje się czcicielem jedynego i
prawdziwego Boga, czerpiąc z tego całe swoje szczęście i wewnętrzny pokój serca.
Zakończenie
Uwielbiam Boga, że dał mi możliwość ogłoszenia wam dzisiaj Dobrej Nowiny.
Rozumiejcie, że celem przepowiadania Dobrej Nowiny jest nawrócenie. Tylko przyzwolenie na
to słowo może sprawić, że Dobra Nowina wyda swój owoc nawrócenia. Nawrócenie nie jest
zależne od naszych planów. Jest ono możliwe, gdy do tego nawrócenia wzywa Bóg. Dlatego
nie powinniście lekceważyć żadnego momentu, gdy słyszcie Dobrą Nowinę. Nie powinniście
9 / 10
Kerygmat - Dobra Nowina o Jezusie Zmartwychwstałym
odkładać okazji do nawrócenia, bo ona może się już nie powtórzyć. Teraz jest czasem
sposobnym, w którym Bóg przez swoje słowo przychodzi i woła. We wszystkim bowiem jest
tajemnicze prowadzenie Boga. Wszystko ma swoje miejsce i swój czas. Zapraszam was zatem,
byście się modlili, byście prosili, żeby Bóg was nawrócił, żeby ten Boży czas (kairos) nie był
zmarnowany. Tylko Bóg bowiem w odpowiednim momencie może dotknąć ludzkiego serca i go
nawrócić. Trzeba więc nam zawsze wykorzystywać sposobny czas, w którym stajemy w obliczu
słowa głoszącego śmierć i zmartwychwstanie Chrystusa, bo to słowo jest fundamentalne dla
Kościoła, bo to słowo jest bardzo ważne dla każdego z was. Otwórzcie więc swoje serce,
powiedzcie „tak” na słowo Dobrej Nowiny jak to zrobiła Maryja, zaproście Jezusa Pana i
Mesjasza i otwórzcie się na dar Ducha Świętego, którego On chce wam dać.
Gdy to zrobimy, możemy z radością śpiewać: „Zmartwychwstał Pan, Alleluja”!.
Możemy niejako naigrawać się ze śmierci, którą diabeł nas straszył: „O śmierci, gdzie jesteś
śmierci, gdzie jest twe zwycięstwo”? Możemy radować się, bo na mocy zmartwychwstania
Chrystusa będziemy zdolni miłować się wzajemnie, będziemy zdążać do Bożego królestwa,
gdzie się miłością żyje. Możemy radośnie wyrażać naszą wiarę, że jeśli z Chrystusem
umieramy, to także z Nim razem żyć będziemy. Niech więc naszą modlitwą będzie teraz pieśń:
„Zmartwychwstał Pan...”, śpiewajmy ją ustami, śpiewajmy sercem i całą naszą osobą. Niech
słowa i melodia tej pieśni towarzyszą wam w drodze powrotnej do domu.
Opracował ks. Zbigniew Czerwiński na podstawie katechezy Kiko Arguello
10 / 10