Chorał. Reaktywacja.
Chorał. Reaktywacja
Płyta z chorałem gregoriańskim na kilka tygodni trafiła na szczyt list bestsellerów
EMPIKU tuż po krążkach Dody i zespołu Feel. Czy śpiewu, który kilkadziesiąt lat temu
wypełniał nasze kościoły będziemy mogli słuchać jedynie w sklepach muzycznych?
Kilka lat temu wylądowałem na imprezie urodzinowej. – Byłem ostatnio na wycieczce w Tyńcu –
zaczął opowiadać jeden z zaproszonych gości – Wchodzę do klasztoru, a tam śpiewają
zakonnicy. Wymiękłem. Normalnie, stary… Enigma! – płonęły mu oczy. Ludzie ryknęli
śmiechem. Sam zarechotałem. Chłopak usłyszał chorał gregoriański, ale nie skojarzył go z
tradycyjnym śpiewem Kościoła lecz z zespołem, który przetworzył go na popową papkę.
Inna historia? Wchodzę do księgarenki katolickiej w centrum Jerozolimy. Z głośników sączy się
mdławy, cukierkowy gregoriański śpiew: „I loosing my religion”, czyli… „Porzucam swą religię”.
Chór słodko śpiewa przeróbkę piosenki R.E.M. Tak ma wyglądać chorał? Nasz „towar
eksportowy”, którym sprzedawca zachęca do sięgania po wyłożone na stoisku Biblie? –
złapałem się za głowę.
Wchodzę do EMPIKU. Wśród bestsellerów nowa płyta Metalliki, Lao Che i… chorał gregoriański
mnichów z klasztoru Stift Heiligenkreuz (Świętego Krzyża). Cystersi wysłali w ostatniej chwili
swe zgłoszenie na konkurs najlepszego wykonania średniowiecznych chorałów organizowany
przez Universal i wygrali. Płyty sprzedają się jak świeże bułeczki. Gdzie można posłuchać na
żywo tych hymnów? – pytają się ludzie. Co stało się z chorałem, określanym przez ojców
Soboru jako „własny śpiew liturgii rzymskiej”? Co pozostało z potężnej tradycji, w której dwa
chóry zakonników dniem i nocą śpiewając na przemian rozmawiały ze sobą tekstami psalmów?
1 / 5
Chorał. Reaktywacja.
Prymas otwiera teczkę
Tradycja chorału została przerwana. Można ją jedynie rekonstruować. – Ojcowie Soboru
obawiali się, że znikną śpiewy polifoniczne, ale o los chorału byli spokojni – uśmiecha się
Marcin Bornus-Szczyciński, wybitny znawca tej muzyki – Dlaczego? Bo uważali chorał za
niezbywalny element liturgii. Okazało się jednak, że nie jest on tak niezbywalny, jakbyśmy
chcieli. Po dwudziestu latach chorał niemal doszczętnie zaginął. Przede wszystkim dlatego, że
teoria powiązała go na dobre i na złe z łaciną. Zniknęła w liturgii łacina, zniknął i chorał. Czy to
powód, by załamać ręce? Nie. Uważam, że nie żadnych przeciwwskazań, by chorał przetrwał w
językach narodowych. Można go śmiało śpiewać po polsku. Najpoważniejszą próbą, jaką mamy
za sobą było przetłumaczenie Mszału. To było rewolucyjne wydarzenie. Jeden z biskupów
opowiadał mi niezwykle ciekawą rzecz. Gdy prymas Wyszyński przedstawił na forum
Episkopatu konieczność przetłumaczenie Mszału na język polski biskupi byli przeciwni. Co
zrobił prymas? Wyjął z teczki przygotowane wcześniej przetłumaczone na polski prefacje i
zaproponował: Odśpiewajmy je unisono. Biskupi zaśpiewali je po polsku i po chwili wszyscy byli
za przyjęciem polskiej wersji! Tak to prymas za pomocą jednego posiedzenia obalił dogmat
teoretyczny, który niektórzy podnoszą do dziś. A my dzięki temu od kilkudziesięciu lat mamy
najlepszy Mszał w Europie – śmieje się Bornus-Szczyciński. O chorale może opowiadać
godzinami. Ale kiedyś omijał go szerokim łukiem. Gdy dominikanie na początku lat 80.
zaproponowali mu, by uczył ich tego śpiewu początkowo odmówił. Bracia w białych habitach nie
dawali jednak za wygraną. – Przyłożyli mi pistolet do skroni – śmieje się dzisiaj – Powiedzieli,
że jeśli się tym nie zajmę, to przestaną śpiewać.
Zaczął studiować chorał i zachwycił się nim. Stał się muzycznym archeologiem. Odkurza stare
manuskrypty, ale nie po to, by trafiły do muzealnej gablotki. Chce, by znów ożyły i popłynęły
jako żarliwa modlitwa.
Ojciec Leon na wędce
Gdzie usłyszymy w Polsce żywy chorał? W klasztorach dominikanów (m.in. w Krakowie i
Warszawie), paulinów na Skałce i benedyktynów. To właśnie mnisi z Tyńca zaraz po reformie
soborowej przetłumaczyli psalmy na polski. Musieli nieco zmodyfikować hymny gregoriańskie.
Do dziś rankiem śpiewają psalmy po polsku, a po południu po łacinie. Te hymny naprawdę
porywają. Leon Knabit jako młodziutki ksiądz wszedł po raz pierwszy do opactwa na Boże
Narodzenie 1951 roku. – Usłyszałem chorał gregoriański i zakochałem się w nim po uszy –
opowiada dzisiaj –– Muzyka była wędką, na którą złapał mnie Pan Bóg. Benedyktyni do dziś
pielęgnują chorał. Słowa nieszporów płyną wolno po chłodnym, pełnym barokowych figur
kościele.
2 / 5
Chorał. Reaktywacja.
– Ciepło śpiewu gregoriańskiego jest pełne surowej powagi. Ukrywa się głęboko pod
powierzchnią zwykłego wzruszenia i dlatego nigdy cię nie nuży. Ta muzyka wciąga cię w głąb,
gdzie kołysze cię w skupieniu i pokoju i gdzie odnajdujesz Boga – pisał w zachwycie Thomas
Merton. Miał rację…
Kibole zaniemówili
Tuż po śmierci Jana Pawła II stadion chorzowskiego Ruchu wypełniły po brzegi po raz pierwszy
zgodne siły kibiców „Niebieskich”, GKS-u, Górnika, Odry i Piasta. Na trybunach hałas. Gdy
nadszedł czas psalmu, ku zaskoczeniu wszystkich chorzowska schola zaczęła śpiewać go na
orientalną chorałową nutę. Potężny śpiew. Mocne, męskie głosy. Stadion zamarł w skupieniu.
Pieśń przemieniła atmosferę pikniku w liturgiczne święto.
– Reakcje na chorał, który śpiewamy od lat bywały różne – uśmiecha się Sławek Witkowski,
kantor z parafii św. Jadwigi w Chorzowie – Kiedyś po tym, jak zaśpiewaliśmy na pasterce
„Alleluja” na melodię bizantyjską ktoś powiedział, „żeby mi to było ostatni raz!”. Ale słyszeliśmy
też i opinię pewnego organisty: „Chciałbym, byście śpiewali na moim pogrzebie”. Chór
prowadzony przez Sławka wykonuje chorał od lat. Nie usłyszymy tu jednak słodkich,
cukierkowych, delikatnych psalmów, do jakich jesteśmy przyzwyczajeni, ale potężny, surowy,
niemal chropowaty śpiew. Hymny zapierają dech w piersiach, budzą z letargu. Czy tak
śpiewano przed wiekami chorał? To prawdopodobne. Od lat dowodzi tego Marcel Péres, lider
znakomitego Ensemble Organum. Jego płyty z miejsca stają się na Zachodzie bestsellerami.
Gdy kiedyś ten słynny zespół śpiewał w Jarosławiu niektórzy kręcili głowami: A cóż to za
arabskie wycia? – Na nas też kiedyś, gdy śpiewaliśmy chorał zaczerpnięty z liturgii bizantyjskiej
wołano na Śląsku „Binladeny” – śmieje się Sławek Witkowski.
– Zachowało się nagranie z 1904 roku z II Kongresu Gregoriańskiego w Rzymie gdzie śpiewa
kilka schol – zapala się Bornus-Szczyciński – Jest to bardzo mocny, ostry, rytmiczny śpiew!
Zupełnie inny od sielskich, delikatnych, miękkich melodii, które na co dzień kojarzą się nam z
chorałem.
3 / 5
Chorał. Reaktywacja.
Dlaczego mamy takie skojarzenia? To efekt reformy dokonanej pod koniec XIX wieku we
francuskim benedyktyńskim opactwie Solesmes. – Nie chcę krytykować tej reformy, by przy
okazji „nie wylać dziecka z kąpielą” – opowiada Sławek Witkowski – Mnisi z Solesmes zebrali
wiele bezcennych rękopisów chorału, niektóre nawet doczekały się wydania. To prawdziwy
skarb. A z drugiej strony reforma ukształtowała sztuczny, nigdy wcześniej nie istniejący chorał.
Co więcej, uznano że to jedyny oficjalny kanon śpiewania.
Nic dziwnego, że gdy Marcin Bornus-Szczyciński zaczął uczyć dominikanów potężnego śpiewu
„z bizantyjskim nerwem” niektórzy byli święcie oburzeni – Protest jest wpisany w mój zawód.
Jeśli bym nie doprowadzał do protestu, to znaczy że działam znacznie poniżej możliwości tej
muzyki. Ona musi doczekać się sprzeciwu. Nie chciałbym jedynie zerwać żywej Tradycji. Moje
działania nie powinny być rewolucyjne. To raczej docieranie do źródeł tego, jak śpiewano
chorał.
Moda na chorał
Moda na chorał zaczyna powracać. Kilkanaście dni temu kilka tysięcy osób śpiewało go w
Katowicach na Dniu Wspólnoty Ruchu Światło-Życie. Łacińskiej Mszy uczyli się na letnich
oazach. Coraz liczniejsze są warsztaty liturgiczne, których nieodłącznym elementem jest
gregoriańska liturgia godzin. Zapytany o przyczyny swej działalności w Polsce Marcel Péres
zażartował: Przyczyną była różnica w liczbie uczestników liturgii przygotowanej z moim
udziałem; w opactwie Sylvanes w południowej Francji wzięły w niej udział 2 osoby, w Krakowie
– trzy i pół tysiąca.
– Łacina nie jest barierą – uważa Bornus-Szczyciński – Wymowa nie jest trudna, a poza tym
niesamowicie ważny jest przekaz pozasłowny i nawet ludzie znający tylko kilka łacińskich słów
lub wyposażeni w tłumaczenie mogą z powodzeniem śpiewać chorał. Nie chodzi przecież o
czytanie łacińskich traktatów, ale o kontemplowanie poszczególnych słów czy wersów.
Przed miesiącem widziałem setkę młodych ludzi, którzy na jarosławskim festiwalu „Pieśni
naszych korzeni” zerwali się wcześnie rano, by śpiewać gregoriańską jutrznię. Gdyby ktoś
powiedział przed dwudziestu laty, że młodzi będą w stanie przez 40 minut wyśpiewać łacińskie
4 / 5
Chorał. Reaktywacja.
wersy ludzie popukaliby się po głowie. A jednak…
– Ja jestem do tego przyzwyczajony – śmieje się Marcin Bornus-Szczyciński – To muzyka,
która na początku drogi nie jest bardzo trudna. Łatwo się w nią wchodzi. Wierzę, że z czasem
wrócimy do chorału. To jest tak świetna muzyka, że nie ma szans, by od niej uciec. Przed nami
kilkadziesiąt lat na jej rozwijanie!
Marcin Jakimowicz
5 / 5