"Wyrzuć ojca, nie możemy tak żyć" [historia
domowej przemocy]
Ogromnie poruszył mnie tekst w Wysokich Obcasach nr 42 o dobrze ustawionych mężach - oprawcach i ich
szarpiących się ofiarach. O małych obozach koncentracyjnych z pewnymi siebie i nietykalnymi kapo. Mój ex-
partner wcale nie był dobrze ustawiony, a mimo to pozbycie się go z biografii uważam za cud, którego sama,
bez pomocy innych ludzi i sprzyjających zbiegów okoliczności wcale bym może nie potrafiła uczynić.
Mój ex zawsze prezentował niezachwianą pewność, że nie uda mi się przerwać biegu spraw, aż on pozwoli.
Artykuł, który zainspirował Panią Annę do opisania swojej historii można przeczytać tutaj
Poznałam go ponad 20 lat wcześniej jako rozwódka z dwojgiem
dzieci
. Pomagał, zbliżał się, na wiele sposobów wabił
dobrymi cechami i kojącą odpowiedzialnością. Jednocześnie dziś po terapii dla ofiar przemocy wiem, że dawał sygnały
mówiące prawdę o jego psychicznej strukturze. Obietnica "nigdy nie będę cię bił" powinna mnie przerazić, ale nic
wówczas nie mogło naruszyć silnych emocji, miłości i bliskości. Związałam się z nim, przyjęłam pod swój dach i
podzieliłam wszystkim co miałam.
Przez kilka lat sielanka
Normalne życie z mężczyzną typu macho. Były chwile dobre i gorsze. Póki jednak byłam w stanie gwarantującym dobre
sprawowanie życiowych ról, on nie miał śmiałości. Nadal nie mieliśmy ślubu. Stan bezpieczeństwa skończył się nagle
kiedy zaszłam w ciążę. Pewny, że już nie umknę, poszedł na całość, pił na umór, nie pracował, zaczął się znęcać na
różne sposoby. W ciąży dominowała przemoc psychiczna. Urodziłam
dziecko
i poszło to dalej. Dalej pił i pozwalał sobie
na szerszy wachlarz zachowań. Wyzywał, pluł, wcierał jedzenie w moją twarz, wylewał herbatę na głowę, miał na swoim
koncie wiele wyczynów tego typu. Głowę rozbił mi, kiedy syn miał półtora roku. A dotąd nikomu nie powiedziałam o
doświadczaniu przemocy seksualnej.
Szok
Konfrontacja z prawdą. Wtedy właśnie zaczęłam terapię, wyrzuciłam go z domu, próbowałam żyć sama z dziećmi.
Sprawa karna skończyła się wyrokiem sądowym w zawieszeniu na cztery lata. Kilka miesięcy później już nie pijąc,
przekonał mnie, że jeśli wróci nic nie ryzykuję, bo zawsze mogę go znowu wyrzucić. I wrócił.
Znów kilka lat normalnego życia. Potem kolejna faza picia i zanurzanie się w zdegenerowanym trybie życia jako reakcja
na trudności z
pracą
, finansami i problemami. Nocne apele, awantury, syn proszący "wyrzuć ojca, nie możemy tak
żyć". Podjęłam decyzję, ale przez kilka miesięcy metodycznie się przygotowywałam do tego dnia. Zbierałam dowody,
nagrania, ewentualne zeznania świadków. Pomagało poprzednie doświadczenie. Przed dniem zero syna wysłałam na
kolonie, sama kilka dni wyjechałam odpocząć. I byłam wreszcie gotowa.
Wróciłam, dwa dni później położyłam się spać.
Wrócił późno, mocno pijany
Wszedł do pokoju, złapał mnie , podniósł i uderzył na odlew w twarz. Nic groźnego mi nie zrobił. Kiedy kilka godzin
później zasnął sprawy już szły dalej: jego klucze, ważne dokumenty - według założonego scenariusza. Rano na hasło
"odejdź" tylko się rozbawił. Przewidziałam to- ja odeszłam, ale dwa dni później wywiozły go dwa patrole policji i straży
pożarnej, kiedy zagroził bezpieczeństwu mojego domu i jego sąsiadów. Wśród różnych zarzutów kierowanych ku mnie
prawdziwy był ten, że skalkulowałam to na zimno. Tak właśnie było. Wyrok w zawieszeniu. Dalej pił, tylko teraz mieszkał
u swojej matki.
Potem jeszcze trzy inne wyroki , z kolejnych paragrafów. Nachodzenie nas w domu, w szkole i
pracy
. Wyzwiska, obelgi i
stały lęk o bezpieczeństwo syna. O mnie. Rozglądanie się w parku i na ulicy czy go tam nie ma. Lęk w pracy, bo siedzi
przed budynkiem. Mój pies bywał jedynym o 5 rano na spacerze. Szczucie syna na mnie. Odwiedziny i przekonywanie
moich przyjaciół, jaka ze mnie suka. Obelgi przez telefon, sms-y (ponad 600) , maile, awantury pod domem. Napaść na
mój
samochód
i próba duszenia mnie przez otwarte okno. I tak całe dziewięć miesięcy. Nie wiem, czy jest jeszcze jakaś
podłość czy obelga, która nie poszła w moim kierunku.
Nie byłam sama
Miałam pomocnych sąsiadów, rodzinę, przyjaciół, ochronę, dzielnicowego, policję, która interweniowała wiele razy.
Szczególnie dużo zawdzięczam panu z ochrony, jego przejęciu moim bezpieczeństwem oraz mojemu wyjątkowemu
dzielnicowemu. Prokuratura nie tylko nie pomagała, ale kilkakrotnie przeszkadzała. Bezduszność tej instytucji
doprowadzała mnie do paraliżującego poczucia bezradności i samotności.
Nie był moim mężem, nie pracował od kilku lat, nic nie łożył na swoje czy syna utrzymanie, nie był właścicielem mojego
domu, a mimo to skutecznie robił piekło z naszego życia przez długie miesiące.
Epilog
Od pół roku jest spokój. Na portalu randkowym poznał następną kobietę. Jak się wyraził do kogoś znajomego "bogatą
dupę".
Jesteś lub byłaś ofiarą przemocy domowej? A może znasz kogoś, kto jest? Napisz:
listydogazety@gazeta.pl
Tekst pochodzi z serwisu Wyborcza.pl -
http://wyborcza.pl/0,0.html
© Agora SA
Strona 1 z 1
'Wyrzuć ojca, nie możemy tak żyć' [historia domowej przemocy]
2013-01-30
http://wyborcza.pl/2029020,126764,13316752.html