Ruttan Amy Rywal z Nowego Jorku

background image
background image

AmyRuttan

RywalzNowegoJorku

Tłumaczenie:

IzaKwiatkowska

background image

ROZDZIAŁPIERWSZY

Ileżtorazywdzieciństwieprzewożonojądoszpitala,przypo-

mniała sobie doktor Flo Chiu. Znajomy szum siadacego śmi-
głowcaitenlekkiwstrząs,gdydotykałziemi.Wtedydopadałyją
mdłości. Jeszcze teraz, spoglądając na śmigłowiec, czuła ucisk
wdołku.Zdążyłaotymzapomnieć.Zasnuteniebomogłobyzwia-
stować deszcz, ale to było Los Angeles. To nie chmury, a smog.
WSeattlespadłbydeszcz.

Ztamtegodniazapamiętałatylkotyle.Orazkrzykojcawyda-

cegopoleceniawjęzykumandaryńskimpilotowi,któryznałtylko
angielski,alewzdenerwowaniuojciecwracałdoojczystegojęzy-
ka. Gdy był wściekły, w jego ustach ten piękny język stawał się
szorstkiibrzydki.Słyszącto,bałasięojca.

Otrząsnęła się. Normalnie nie przejmowałaby się aż tak bar-

dzoprzybyciemdrugiegochirurgadoHollywoodHillsClinic,ale
tymrazemtoniebyłzwyczajnychirurg,arywal.Przyleciałspe-
cjalnie z Nowego Jorku na żądanie pacjenta, którym był sławny
KyleFrancis,aktorijejidolodnajmłodszychlat.

Jako nastolatka obejrzała wiele filmów, bo przykuta do łóżka

niemiaławielkiegowyboru.KyleFrancisbyłwówczasdwudzie-
stoletnią wschodzącą gwiazdą, obiektem jej westchnień. Pozor-
nie starzał się ładnie, czego nie można było powiedzieć o jego
sercuorazpłucach.Todlategoprzypadłamuterazrolapacjenta.

Zasłabł podczas konferencji prasowej w Los Angeles, skąd od

razuprzewiezionogodoHollywoodHillsClinic,gdziestwierdzo-
no,żeumiera.

Wówczasnascenęwkroczyłaona.Jakotransplantologcieszyła

się światową renomą, a Kyle potrzebował przeszczepu. Prze-
szczepusercaipłuc.Tojejspecjalność.Przeprowadziławieleta-
kichoperacji.

Już wiozła go na blok operacyjny, gdy wybuchła bomba: ktoś

innybędziegooperował.

background image

–Ktośinny?Freya,pocodrugitransplantolog?Jestemdobra,

mogętozrobićbezniczyjejpomocy.Chybasamawidziałaś.

–Flo,wiem,alenicnatonieporadzę.TosztabpanaFrancisa

wezwał doktora Kinga z Manhattanu, który od jakiegoś czasu
zajmowałsięjegosercemipłucami.Negocjacjewykluczone.Mu-
siszwspółpracowaćzdoktoremKingiem.

Nocóż.TodlategoczekateraznaśmigłowieczdoktoremKin-

giem. Oby zechciał z nią pracować, bo wielu wziętych lekarzy
patrzyzgórynatrzydziestoletnichkolegów,nieufającichumie-
jętnościom,zwłaszczawdziedzinietransplantologii.

Śmigłowiecusiadł,aonapodchodziłazpochylonągłową,przy-

trzymując kosmyki włosów wymykacych się z warkocza roz-
wiewaneprzezpodmuch,bypowitaćdoktoraKinga.

Błagam,obynieokazałsiępadalcem.Dawałasobieradęzkaż-

dym, ale nie z gadziną. Koledzy mieli skłonność traktować ją
zgóryzracjijejniskiegowzrostuorazpłci.Nadodateksprawia-
ławrażeniemłodszejniżwrzeczywistości.Zebrałasięwsobie,
tymbardziejżeostrzeganojąprzedarogancjąnowoprzybyłego.

Gdyotworzyłysiędrzwihelikoptera,trudnojejbyłoukryćzdu-

mienie.DoktorKingwcaleniebyłstary,możepodczterdziestkę,
wysoki, opalony, ładnie zbudowany. Miał jasne włosy, wyraziste
rysytwarzyorazdoskonaleskrojonyszarygarniturpodkreśla-
cy sylwetkę. Wyglądał na faceta, który zrobił studia medyczne
dziękistypendiumsportowemu.Takiego,którynaszkolnejpotań-
cówcenawetbynaniąniespojrzał.

Johnnybyłprzystojny,alenieażtak.Icoztegowynikło?Nie

wartozawracaćsobienimgłowy.

Zaczerwieniłasię,gdydoktorKingomiótłjąwzrokiem.Rozzło-

ściłojąto,aleipodekscytowało.Jakbytobyłopocałowaćkogoś
takiego?Nonie,toprzecieżtwójrywal!

ChciałabyumówićsięnarandkęztakimstuprocentowymAme-

rykaninem chociaż raz w życiu, bo jej rodzice nie akceptowali
żadnychkawalerów.Johnnyteżichniezachwycił.

Skupsię.Patrzynaciebie.Dopierowtedysięzorientowała,że

śmigłowiecjużodleciał.

–Dobrzesiępaniczuje?
–Dobrze.DoktorzeKing,jestem

background image

–Nieczasnauprzejmości.Niechmniepanizaprowadzidomo-

jegopacjenta.

Poradzi sobie z pyszałkowatym chirurgiem. Jej ojciec był py-

szałkowatymbiznesmenemwPekinieiwSeattle.Matka,rodowi-
taAmerykanka,jakojedynapotrafiłagoposkromić,iprzekazała
jejswojąwiedzę.Nauczyłająniebaćsięaroganckichmężczyzn
i walczyć o swoje. Zwłaszcza że Flo stale była chora, a ludzie
próbowalitowykorzystać.

–Jakjużpowiedziałam,jestemdoktorChiu,ordynatoroddziału

transplantologicznegoszpitalaHollywoodHills.PanFrancisjest
podmojąstałąopieką.

–Doprawdy?–Kingotworzyłszerokooczy.
–Tak.Proszęzemną.Zaprowadzępanadonaszegopacjenta.

–Wsiadładowindy,którądostalisiędoskrzydłaprzeznaczonego
dlaVIP-ów.

–Powiedziałapani„naszego”pacjenta?
–Tak.
–Niebardzorozumiem.Kylejestmoimpacjentemodparulat.

To ja wciągnąłem go na listę kandydatów do przeszczepu, więc
jestmoimpacjentem.

Uśmiechłasięsardonicznie.
– Naszym – powiedziała z naciskiem. – Mimo że to menedżer

pana Francisa sprowadził pana do Hollywood, to transplantolo-
giajestmoimoddziałem.Koleś,tojarozdajętuprzywilejeipro-
szętosobiezapamiętać.

Uśmiechnąłsięwyraźnierozbawiony.
–Koleś?Jeszczenikttakmnienienazwał.
– Przepraszam. – Wzniosła wzrok do nieba. – Przepraszam.

Matkamnietegonauczyła.

Weszlidopilniestrzeżonegoskrzydłaszpitala.
–Przywiezionogodonaszbradykardią.–Odrazuprzeszłado

konkretów.–Ustabilizowaliśmyoddychanieorazrytmserca,ale
jest dla mnie oczywiste, że jego serce siada i że czas nagli. Pa-
cjent wymaga wszczepienia urządzenia wspomagacego lewą
komorę.

–LVAD?Rozumiem,dlaczegopanitakuważa,aleniewyciągaj-

my pochopnych wniosków. Nie znamy przyczyny tego kryzysu.

background image

Opuszczając Nowy Jork w zeszłym tygodniu, był stabilny. Wsz-
czepieniepompydodatkowoskomplikujetransplantację.

–Zdajęsobieztegosprawęiniewyciągampochopnychwnio-

sków. Doktorze, przeprowadziłam kilka takich przeszczepów
iwiem,corobię.Wiem,cowidzę.

– Skoro pani to wie, to dlaczego jeszcze nie otrzymał tego

urządzenia?

Noproszę.
–Wiozłamgonablokoperacyjny,kiedyjegomenedżerwostat-

niej chwili wszystko odwołał, upierając się, że z Nowego Jorku
ściągniedoktoraKinga.

–Nate.
–Słucham?
–NaimięmamNathaniel,aleproszęmówićNate.–Chciałago

wyminąć,alezastąpiłjejdrogę.–Jakmamsiędopanizwracać,
doktorChiu?Gdybyznałapanimojegopacjenta,wiedziałaby,że
cenisobiebezpośredniość.Lepiejsięztymczuje.Sądzęzatem,
żedlajegodobrapowinniśmyzwracaćsiędosiebiepoimieniu.

–MamnaimięFlorence,alewszyscynazywająmnieFlo.–Po-

dałamutabletzhistoriąchorobypacjenta.

– Dziękuję, Flo. – Uśmiechnął się. – Chodźmy do naszego pa-

cjenta.

Zacisnęła zęby. To będzie trudne wyzwanie, i to niezwiązane

ze skomplikowaną operacją. Komuś pisana jest śmierć, ale nie
pacjentowi,jeżelidoktorKingnieprzestanieburzyćjejspokoju.

Nate nie chciał wracać do Kalifornii, mimo że tam dorastał,

ajegorodzicemieszkaliwSanFrancisco.Niebyłtamodpocząt-
kustudiów,czyliodwielulat.

NiebyłwKaliforniiodwypadku,odkądSerenazgiłapodczas

wspinaczkinaElCapitanwParkuNarodowymYosemite.Niewy-
obrażałsobiesiebiewmiejscu,gdziesiępokochali,gdzieżyliad-
renaliną,surfującnafalachOceanuSpokojnego,szusującnanar-
tachnastokachMammothMountainczywspinającsięnaskałki.

TakjakonSerenabyłauzależnionaodadrenaliny.
Pewnego razu na ścianie, na którą wspinali się wielokrotnie,

linapękłaiSerenaspadła.Dotejporynękałogopoczuciewiny.

background image

Byłwtedypewien,żeskrupulatniesprawdziłsprzęt,alenieprzy-
pominał sobie tych wszystkich ruchów, więc czuł się odpowie-
dzialnyzajejśmierć.

Zdał sobie wtedy sprawę, jak ryzykownie się prowadził, więc

skorzystał ze stypendium Uniwersytetu Harvarda i rzucił się
w wir nauki. Nad trumną Sereny przysiągł, że zostanie najlep-
szymtransplantologiem,skoncentrujesięnaposzukiwaniumetod
regeneracji organów, by podtrzymywać życie w sytuacji braku
dawców. Codziennie umierają pacjenci z list zakwalifikowanych
doprzeszczepieniaorganu.

PrzeztoumarłaSerena.Niemyśloniej.
Spoglądał na zdjęcia, wykonane, gdy Kyle’a hospitalizowano

wHollywoodHillsClinic.

Kurczę, ona ma rację, pomyślał. Kyle wymaga wszczepienia

pompy wspomagacej pracę lewej komory serca. Natychmiast.
Czuł, że Flo go obserwuje. Na moment podniósł na nią wzrok.
Nieuśmiechnąłsię.Niezamierzałdaćjejsatysfakcji.

To kobieta z charakterem. Transplantologia to jej powołanie.

Ciemne oczy koloru czekolady wpatrywały się w niego, jakby
czekałanachwilę,wktórejprzyzna,żejejdecyzjabyłauzasad-
niona.

Doktor Chiu jest inteligentna, piękna i pełna życia. Postawiła

musię,mimożebyłodniejwyższyogłowę.

Gdybynieto,żezrezygnowałzkobiet,chętniebyjąpoderwał.

Podobał mu się jej temperament oraz to, że jest transplantolo-
giem.Idealnakobietadlaniego.

Nie myśl tak o niej. Kilkanaście minut w jej obecności uprzy-

tomniłomu,żeFlostanowidlaniegozagrożenie,aleonnieszuka
miłości.

Już raz serce mu pękło, gdy umarła Serena, więc Flo nie jest

dlaniego.Przyleciałtudopracy,dopacjenta.Jakowybitnytrans-
plantolog na wschodnim wybrzeżu ma możliwość prowadzić ba-
dania w dziedzinie podtrzymywania funkcjonowania narządów
lubżycia,gdypacjencioczekująnadawcę.Dlaniegoliczysiętyl-
kopracainiewolnomuotymzapominać.Odkaszlnął.

–Maszrację,LVADjestjedynymrozwiązaniem.Zakładam,że

skoroprzygotowywałaśsiędooperacji,masztourządzeniepod

background image

ręką.

–Tak.Blokbędziegotowymniejwięcejzagodzinę.Wtedypod-

łączymygodoaparatury.Przykromi,żeniepotrzebniefatygowa-
łeśsiędoKalifornii.

–Dlaczego?–Przechyliłgłowę.
–Bosamatoogarnę.Zjawiłeśsiętuizgodziłeśzmojądiagno-

zą,więcmożeszjużwracaćdoNowegoJorku.

Bezczelna!
–DoktorChiu,nieruszęsięstąd.Kylejestmoimpriorytetem.

W Nowym Jorku jest wielu chirurgów, którzy mogą mnie zastą-
pić.Zostaję.Izamierzamrazemztobąprzeprowadzićoperację
wszczepieniategourządzenia.

–Chybażartujesz.
–Nicpodobnego.Jeślichodziopacjentów,niepozwalamsobie

na żarty. Leczę Kyle’a, wciągnąłem go na listę przeszczepień
isamprzeprowadzętransplantację,nawetgdybymmiałspędzić
wKaliforniicałelata.Niezostawięgo.

Chciała coś powiedzieć, ale z sali Kyle’a rozległ się niebieski

alarm.Gdytamwbiegli,piegniarkijużsięnadnimpochylały.

–Panidoktor,serceniepracuje!–zawołałajednaznich,opusz-

czając łóżko, podczas gdy inni członkowie zespołu wnosili defi-
brylatoriwózekzinstrumentami.

Flo natychmiast wkroczyła do akcji, wydając polecenia, pod-

czas gdy na monitorze linia życia Kyle’a stawała się coraz bar-
dziejpłaska.

Nateniemiałzamiaruzostawićswojegopacjenta,nawetgdyby

musiałzamieszkaćwKalifornii,nawetgdybywiązałosiętoznie-
ustanną walką, by nie ulec czarowi doktor Chiu. Ma dość siły
charakteru,bysięoprzećpokusie.Czynapewno?

background image

ROZDZIAŁDRUGI

Nieodchodź,nieumieraj!
Spoglądała na monitory, starając się nie zwracać uwagi na

Nate’a,którystałpodrugiejstroniełóżkaipodobniejakonaro-
biłcowjegomocy,byustabilizowaćpacjenta.JeżeliKyleumrze,
dziejąobwiniał.Tobypasowałodotakaroganckiegotypa,bo
nieprzyszłobymudogłowy,żegłównymiwinowajcamisąmene-
dżerowie aktora. Ci, którzy nie pozwolili jej operować go od
razu.

OnaiKylezostalizmuszenidoczekania.
Nie doszłoby do tego, gdyby pozwolono jej wszczepić mu po-

trzebneurządzenie,gdyprzywiezionogodoszpitala.FreyaiJa-
mesRothsbergowiemusząmiećtegoświadomość.Chętniebyich
udusiła.PrzeznichKylemożestracićżycie.

–Postarajsię–szepłapodnosem,jednocześniewyobraża-

jącsobietortury,jakimbyichpoddała.

Ping!Czujnikmonitorawyczułsłabetętno.
Morderczemyślisięrozpierzchły.
–Dobrarobota,kochani.–Ściągnęłarękawiczki,przekazując

pacjentazespołowipiegniarskiemu.–Przygotujciegodoopera-
cji.Powtórzcieteżbadania.

– I nie omieszkajcie o wynikach poinformować także mnie –

rzucił Nate, nawet nie spoglądając na Olivię, najlepszą pie-
gniarkęwzespoleFlo.

Z ponurą miną spoglądał na pacjenta. Może uda mi się prze-

mknąć za jego plecami, pomyślała Flo. W tej chwili nie miała
ochoty stawiać czoła temu arogantowi. Takie sytuacje budziły
w niej wspomnienia związane z tym, jak mając czternaście lat,
zasłabłapodczaspróbyorkiestry,kiedyjejnerkiodwiłyposłu-
szeństwaitransportowanojądoszpitala.

Prawdę mówiąc, sama niewiele pamiętała, ale jej rodzice

zupodobaniemopowiadaliotym,jakotarłasięośmierć.Potrze-

background image

bowała wtedy dawcy tak jak teraz Kyle, ale znalezienie odpo-
wiedniegodawcypłucisercatobardziejskomplikowanasprawa.
Listaoczekucychbyładługa,abankuorganównieinteresowa-
ło,kimjestKyle.

Inni na liście też czekali na płuca i serce. Kyle znalazł się na

dwóch listach: jednej oczekucych na serce, drugiej na płuca,
więcmusiałotrzymaćobanarządyodtegosamegodawcy.

Naszczęścieurządzeniepodtrzymucepracęsercagoustabi-

lizuje na czas oczekiwania. Gdy jej nerka przestała pracować,
takżedializyprzestałybyćskuteczne.Jednakdawcąnerkimoże
byćosobażyca.

Zjednąnerkąmożnażyć.
Jak ona od piętnastu lat. Poczuła ucisk w dołku. Kiedy znowu

wyduje w szpitalu jako pacjentka dializowana, oczekuca na
przeszczepienie?Natencennydar?

Todlategomusiczerpaćzżyciapełnymigarściami.
–Dokądpaniidzie,panidoktor?–Wyszedłzaniązsali.
–Muszęzaplanowaćnaszzabieg.
–Miłosłyszeć,żepowiedziałaś„nasz”.
–Samateżbymgoprzeprowadziła.
–Wiem,alecotozaprzyjemność?–zapytał,uśmiechającsię.
– Zapewniam cię, że ogromna. – Odwzajemniła uśmiech. Na

jegobrwiiszczęcedostrzegładwieniewyraźneblizny.Napew-
nouprawiajakiśsport,pomyślała.

– Gdzie dostanę strój operacyjny i pager? Nie ukrywam, że

przydałbymisięteżjakiśpokój.

–Nieprzesadzasz?
– Jeżeli przyjdzie mi tu zostać dłużej, chciałbym kontynuować

swójprogrambadawczy.

–Badania?Nadczym,jeślimożnazapytać?
–Można,tożadnatajemnica.Opublikowałemkilkanaściearty-

kułównatematregeneracjitkanek,atakżeurządzeńrobotycz-
nychimechanicznychwspomagacychnarządyorazprzedłuża-
cychżyciepacjentówoczekucychnadawców.

Tainformacjazrobiłananiejwrażenie.Nieznałajegoartyku-

łów,aletematwydawałsięciekawy.

– W sprawie warsztatu pracy powinieneś zwrócić się do Frei

background image

Rothsberg,alejużpojechaładodomu.

–Okej.Czywkwestiiprzyodziewkuteżmuszęsięzniąkontak-

tować?

Roześmiała się. Ten dupek jest czarucy. Skierowała go do

stanowiskapiegniarekoperacyjnych.

–Nie,pogadajztądziewczyną.Powieci,codalej.
Gdysięoddalał,zuznaniempopatrzyłanajegopośladki.Wybij

tosobiezgłowy!

Wyleczyłasięzmyślioromansach,gdyJohnnyzmyłsię,dowie-

dziawszysię,żejestobciążonachronicznąchorobąnerek.Uzna-
ła,żełatwiejwnicsięniewdawać,niżpotemcierpieć.GdyJohn-
ny zobaczył jej bliznę, pożądanie ustąpiło miejsca obrzydzeniu,
strachowi,anawetlitości.Więczrezygnowałazmiłościizapew-
neztegopowoduwwiekutrzydziestulatbyładziewicą.

Pozatym,gdybysięzkimśzwiązała,tenktośchciałbysięnią

opiekować,mówiłbyjej,jakmażyć.Otrzymaławielkidar,zdro-
wąnerkę,iniewyobrażałasobie,bymogłaspędzićresztężycia
tak jak dzieciństwo, wychuchana przez nadopiekuńczych rodzi-
ców.

dzie żyła po swojemu tak długo, jak pozwoli nerka. Potem

znowu znajdzie się na liście oczekucych, a przez ten czas bę-
dziemiałacowspominać.

Iżadenmężczyznajejwtymnieprzeszkodzi.

–Ssak
–Zprzyjemnością.–Nateodessałnadmiarkrwi.Zazwyczajto

onwydawałpolecenia,atymrazemprzyszłomustanąćnaprze-
ciwkooperucegochirurga,zczegoniebyłzbytzadowolony.

Dobrze,żeFlowpuściłagonaswójblokoperacyjny.Miałapra-

wokazaćmuwracaćdodomu,bojestordynatorem,onzaśjedy-
nielekarzempacjenta.Doskonalezdawałsobiesprawę,żezna-
lazłsięnajejterytorium.

Zauważył, że młoda chirurg cieszy się ogromnym respektem

personelu,aleionmimozawodu,żeniepozwolonomuoperować
jego pacjenta, potrafił docenić jej umiejętności. Jej drobne deli-
katnepalceprecyzyjnieprzyszywałyurządzenie.

– Niesamowite, że coś takiego może utrzymać pacjenta przy

background image

życiu–zauważył.

–Owszem.Panabadaniasąwyjątkowocenne.
– Przez dłuższy czas LVDA nie można było wszczepiać kobie-

tomidzieciom.

–Doktorze,wiemotym.
–Wiem,żepaniwie,alemożektóryśzrezydentówwtejsali

powiemidlaczego.

– Tu nie ma rezydentów. Hollywood Hills nie kształci lekarzy.

Zatrudniamwyłącznietransplantologów.

– Ale nawet transplantolog może się czegoś nauczyć od wy-

trawnegochirurga.–Rozejrzałsię.–Napewnoktośzwaszna
wytłumaczenie.

– Proszę, niech ktoś odpowie doktorowi. Mam nadzieję, że

wtedyprzestanienasprzepytywaćztorakochirurgii.

Salwaśmiechu,więcionmusiałsięuśmiechnąć.Podobałamu

siętakobieta.Jestsilnaipotrafipostawićnaswoim.

– Urządzenie LVAD było za duże, żeby zmieścić się w klatce

piersiowejkobietalbodzieci–odezwałsięjedenzchirurgów.

–Racja,dziękuję.–NatezwróciłsiędoFlo.–Dlategowłaśnie

prowadzę te badania. Może ten młody lekarz zechciałby zostać
moimasystentem,gdybędępracowałwLosAngeles?

– Dziękuję, doktorze King – odparł młody człowiek, wyraźnie

zaskoczony.

FlopodniosławzroknaNate’a.Wolneżarty.
–Niekwestionujęwagipańskichbadań,doktorze.Jestempeł-

nauznania,aleponieważpanFrancisbędzieustabilizowany,acz-
kolwiekhospitalizowanywHollywoodHills,sądzę,żemożepan
wracać.Zawiadomiępana,jakznajdąsiędlaniegopłucaiserce.

–Jestpewienhaczyk.Banknarządównieskontaktujesięzpa-

nią,leczzemną,botojawciągnąłemgonalistę.

Spojrzałananiegoponadstołem.
– Uparł się pan, żeby tu zostać? – W jej głosie zadźwięczała

nutapodziwu.

–Gdychodziomoichpacjentówjestembardzouparty.
–Jateż.
– Nie rozumiem, dlaczego nie możemy wspólnie sprawować

opiekinadtympacjentem.Niemusimyczuwaćwszpitaluprzez

background image

dwadzieścia cztery godziny na dobę. Chyba poza szpitalem ma
panijakieśżycieprywatne.

–Sugerujepan,żeniemam?
–BrońBoże.Napewnomapanikogośspecjalnego.
–Słucham?!
–Chłopaka.
Audytoriumzaczęłorechotać,aleFloichzgasiła.
– Nie pańska sprawa, doktorze, ale nie, nie mam chłopaka.

Żyjępracą.

–Wielkaszkoda.
–Proszęniemówić,żenależypandotejgrupyfacetów,którzy

uważają,żekobietabezchłopakaalbomężajestniewielewarta.

–Nie,nictakiegonieprzyszłobymidogłowy,ale–zawahał

sięnawspomnienieSereny–życiejestbardzokrótkie

Jejoczypowiedziałymu,żepodzielatęopinię.Jakbydoświad-

czyła kruchości życia na własnej skórze. Straciła kogoś bliskie-
go?Nie,ontegobólunieżyczynajwiększemuwrogowi.

– To prawda, bardzo krótkie. Dzięki tej operacji nasz pacjent

nieznajdziesięwśródtychdziesięciuczypiętnastuprocent,któ-
reniedożyłyprzeszczepu.

Powstrzymałsięodkomentarza,ponieważobojemusielipochy-

lićsięnadpacjentem.Kylemiałdużoszczęścia,żetrafiłnadok-
torChiu,zważywszy,żemieszkałnastałewNowymJorku.

Flodysponujetalentemiumiejętnościami.
RazemmająszansęuratowaćKyle’a.Jegoprzypadekłączysię

zróżnymikomplikacjami,aleniewykluczone,żewedwojesobie
ztymporadzą.

Nie,nicztego.Napewnonierazem.
Bez chwili namysłu by się z nią zaprzyjaźnił, ale ta myśl go

przeraziła.Gdybyprzyszłomupracowaćujejboku,nieoprzesię
pokusie. Czy taka kobieta jak Flo nie jest grzechu warta? Musi
zachowaćdystans.Trudnobędzie,aletokonieczne.Podstawątej
znajomościmusibyćprofesjonalizm.Drugiraznienaraziswoje-
gosercanapróbę. Niebędzieryzykował,bo wie,doczegodo-
prowadziłgoryzykownytrybżycia.

NiemyślterazoSerenie.Niemaszprawaponiejrozpaczać.
Po zabiegu umył się, po czym ruszył na poszukiwanie wyjścia

background image

zpiętraoperacyjnego.Potrzebowałoddechu.Kilkaminutpóźniej
znalazłsięznowunadachu,gdzielądował.Możewysokośćuwol-
nigoodkalifornijskiegosmogu.Byłogoco,inaczejniżwzim-
nymmarcuwNowymJorku.Zdążyłjużzapomnieć,jakbardzolu-
biłteupały.Odetchnąłgłęboko,byuspokoićnerwy.

PośmierciSerenyprzelałemocjenapracę,znikimnieszuka-

jącbliższegokontaktu.AleFlowywarłananimogromnewraże-
nie,mimożeznałjątakkrótko.Przezniąsięzapomniał.Dałsię
ponieśćemocjom.Straciłnadnimikontrolę.

–O,tutajjesteś.
Drgnął,słyszączasobąjejgłos.
–Pocomnieśledzisz?–warknął.
–Niedenerwujsię.Poszłamzatobą,żebycidaćprzepustkę.–

Trzymała w dłoni kartę magnetyczną. – Bez niej nie dostaniesz
siędopanaFrancisaaniniebędzieszmógłsięporuszaćposzpi-
talu.

–Przepraszam.–Westchnął.–Dzięki.
– Mogłabym ci jej nie dać, a wtedy byłbyś tu uwięziony. –

Uśmiechła się nieznacznie. – Należałoby ci się, chociażby za
zadawanie pytań osobistych w trakcie operacji. Moim ludziom
nicdomojegożyciaprywatnego.

–Chciałemtylkorozładowaćatmosferę.
Ciekawostka.Odkiedy?WNowymJorkuzawszebyłśmiertel-

niepoważny.Młodzilekarzedrżelizestrachuwjegoobecności.
Nablokuoperacyjnymniezdarzałomusięrozładowywaćatmos-
fery,anawetgadzićzpersonelem.Comusięstało?

– Atmosfera nie wymagała rozładowania – zauważyła Flo. –

Pozatymdoszłymniesłuchy,żeniecieszyszsięopiniąwesołka.

–Skądtowiesz?
–OdpanaFrancisa.Kiedygostabilizowaliśmy,dowiedziałsię,

żeleciszdoniego,imnieostrzegł.Nazwałcięaroganckimgbu-
rem.

–Wątpię,żebyużyłtakiegookreślenia.
– Masz rację – przyznała z błyskiem w oku. – Wyraził się do-

sadniej.

Tak, to do Kyle’a podobne, pomyślał z rozbawieniem. Twarda

sztuka,przyszłomudogłowy,gdyobserwowałjąwsalioperacyj-

background image

nej,terazjednakdostrzegłemanuceodniejciepło.Coś,docze-
gotęskniłodwielulat.

–Dziękujęzapomocnabloku.Dobrze,żepacjentjeststabilny.

Miejmy nadzieję, że tak zostanie, doki nie odezwie się bank.
Dociebie.–Uśmiechłasię.–Gdybyśczegośpotrzebował,po-
proś siostry, żeby nagrały się na mój pager. Jeszcze przez jakiś
czasbędęwszpitalu.

Odwróciłasię,byodejść,alechwyciłjązarękę.Rzuciłamupy-

tacespojrzenie.

– A ja tobie dziękuję za to, że pomogłaś mojemu pacjentowi.

Cieszę się, że operował go chirurg tego kalibru. Postaram się,
żebybankumieściłcięnaliścietransplantologów,którychnależy
poinformowaćodostępnychnarządach.

Uśmiechłasięlekkozarumieniona,poczymodgarłazczo-

łakosmykwłosów.

–Dziękuję.
Czuł,żepowinienpozwolićjejodejść,aleniemógł.Jakzahip-

notyzowanyprzyciągnąłjądosiebie.Ipocałował.Chciałjeszcze
więcej.Gdybystaliwjegonowojorskimmieszkaniu,zaniósłbyją
dosypialni.Niestety,znajdowalisięnalądowiskudlaśmigłowców
wsamymsercuLosAngeles.

Nagleoprzytomniał.Nietędydroga.Gdziesiępodziałjegody-

stans? To jego skrajne przeciwieństwo. Pogładziwszy ją po wło-
sach, odsunął się na krok, usiłując zapanować nad chaotycznym
trzepotemsercaipożądaniemtętniącymwżyłach.

Flozdłoniąprzywargachspoglądałananiegoszerokootwar-

tymioczami.

– Przepraszam. Nie mam – Zawahał się, bo wiedział, co go

opętałoibyłzły,żedopuścił,byżądzazawładłajegozmysłami
choćbynamoment.

–Nietrzeba–wyszeptała.–Tosięstałopodwpływemchwili.

Rozumiem.Sprawazamknięta,doktorzeKing.

Nimzdążyłzareagować,biegiemruszyładowindy,zkażdąse-

kundą powiększając dystans między nimi. Zrobiła coś, od czego
onsampowinienbyłzacząć.

background image

ROZDZIAŁTRZECI

Wibracjepageratakgwałtowniewyrwałyjązesnu,żewyrżnę-

ła łokciem w ścianę. Półprzytomna nie bardzo wiedziała, gdzie
jest.Wdyżurce.

Spojrzałanapager.PoszukujejejFreyaRothsberg.
Miała nadzieję, że nie z propozycją, by zechciała dzielić swój

gabinet z Nate’em. Normalnie by nie protestowała, ale po tym,
cosięwydarzyłowczoraj,nabrałapewności,żebyłbytobardzo
złypomysł.

Osłupiała, gdy ją przyciągnął do siebie i pocałował. Głos roz-

sądkunakazywałjejgoodepchnąć,aleniezdobyłasięnato,bo
jeszczenigdynikttaknamiętniejejniecałował.Wszystkiewcze-
śniejsze pocałunki były po prostu niewinne. Gdy poczuła jego
dłońnaszyi,przeszyłjądreszcztęsknotyipożądania.

Tak,pożądałago.Tajejczęśćdomagałasię,bymuuległa,zato

tarozsądnaprzypomniała,żegdyjedynyrazbyłaokrokodpój-
ścia z kimś do łóżka, blizna przeraziła Johnny’ego. Pokazywała
światu,żeFlojestchora,żeniewiadomo,czyprzeżyje,aniktnie
chcesobiekomplikowaćżycia,podejmująctakieryzyko.

WięcejJohnnyjejniedotknął.Wyjaśniłamupochodzenieblizny

wnadziei,żesprawaprzycichnie.Niestety,byłojeszczegorzej.
Poza tym, co ona wie o seksie? Podniosła się z łóżka, uczesała,
umyłazębyiruszyładoswojegogabinetu.Naszczęścieznalazła
się tam przed sekretarką Sally, która niechybnie zasypałaby ją
pytaniamiostanKyle’aorazjejnieświeżywygląd.

Znowuspałaśwdyżurce?
Zamknęła się w gabinecie, by się przebrać w biznesowy ko-

stium, który trzymała w szafie, ponieważ nie pierwszy raz zda-
rzyło się jej spędzić noc w szpitalu, a następnego dnia należało
zaprezentować się przyzwoicie szefostwu. Ściągnęła włosy
wkok.Niezawodnabiałabluzka,wąskaczarnaspódniczka,ado
tego czarne szpilki. Na to biały fartuch, do którego przyczepiła

background image

przepustkiorazidentyfikator.

Sięgnęłapotabletpewna,żeFreyazażyczysobieinformacjina

tematstanuKyle’aFrancisa.

Ruszyła do sali konferencyjnej, gdzie miała się spotkać

zFreyą.Zapukała.Wszedłszydośrodka,nawidokNate’apoczu-
ła,żesięczerwieni.

GadziłzFreyą,alegdyweszła,przeniósłnaniąwzrok.Nogi

siępodniąugięły.Nie,niedamusięzbićztropu.Sąkolegamipo
fachu.Tylkotyle.

Pozatymnawetgdybycośztegowynikło,togdybysiędowie-

dział, że ma przeszczepioną nerkę, dałby drapaka jak wszyscy
inni.Todlategowolizachowaćswojąodrębnośćwżyciuzawodo-
wymiprywatnym.

–Przepraszamzaspóźnienie.
– Drobiazg. Proszę, siadaj. – Freya wskazała jej krzesło po

swojejlewejstronie,nawprostNate’a.

Unikającjegowzroku,Flozałamiejsce.
–Oilewiem,panFrancisjeststabilny.–Freyaodgarławłosy

najednoramięcharakterystycznymdlasiebiegestem.

–Tak.–Flopołożyłanastoleteczkęzdokumentamipacjenta.–

Tujestraport.

–Nie,nie.NiebędziemyrozmawiaćooperacjipanaFrancisa.

Bardzosięcieszę,żeudałosięgoustabilizować.

– Myślałam, że o nim. Tak wywnioskowałam z komunikatu na

pagerze.

–Notak,matoznimpośrednizwiązek.–Freyawłączyłarzut-

nik.

Flo omal nie spadła z krzesła. Jej oczom ukazał się nagłówek

wlokalnymdziennikuorazzdjęcie.

„LekarzegwiazdoraKyle’aFrancisawmiłosnymuścisku,pod-

czasgdyaktorzmagasięześmiercią”.

–Ijeszczeto.
Zbliżenie ich twarzy oraz warg złączonych pocałunkiem z ga-

zetyozasięguogólnokrajowym,apodnimpodpis:„Kardiochirur-
dzywobciach”.

– Nie jesteśmy kardiochirurgami – zażartował Nate. – Naszą

specjalnościąjesttorakochirurgia,asercemzajmujemysiętylko

background image

wtedy,gdypacjentwymagaprzeszczepieniategonarządu.

Freyaspiorunowałagowzrokiem.
– Wszyscy wiedzą, że Francis czeka na transplantację serca

orazpłuc.

–Ktotoujawnił?
Freyawestchnęła.
–Ratownik.Naszczęścieniktznaszegoszpitala,alemimoto

te rewelacje podważają skuteczność naszego systemu ochrony
prywatnościorazbezpieczeństwa.Chodzionasząopinię.

Flozrobiłosięsłabo.Jakmogłazachowaćsiętaknieodpowie-

dzialnie?Lubiłaryzyko,aleniewtedy,gdywgręwchodzijejka-
rierazawodowaorazrenomakliniki.

–Freya,przepraszam
–Flo,niekajajsię.Jestszansatonaprawić.–Uśmiechłasię

do obojga. – Dobrze, że jesteście stosownie ubrani. Za chwi
zorganizujemykonferencjęprasową.

–Konferencjaprasowa?Wjakiejsprawie?–zainteresowałsię

Nate.

–PrzedstawimyprzebiegoperacjipanaFrancisa.Mamyzgo

jego menedżera. To dla niego dobry PR. Opowiemy też o przy-
padku, którym zajmiecie się pro bono. We współpracy z Bright
Hope Clinic pomagamy Evie Martinez, dziewczynce czekacej
naprzeszczepnerki.Mamawychowujejąwpojedynkęijestkel-
nerką, ale okazała się idealną dawczynią. Media bardzo się tą
sprawąinteresują.

Serce Flo na moment się zatrzymało. Z dokumentów Frei do-

wiedziałasię,żeEvamadwanaścielat,dwalatamniejniżona,
gdyjejnerkaodwiławspółpracy.

–Oczywiście–powiedziałaFlomocnoporuszona–oczywiście,

żedladzieckajestemskłonnapracowaćbezwynagrodzenia.Nie
masprawy.

–Towszystko?–zapytałNate.
– Jeszcze nie. – Freya splotła przed sobą ramiona i wygodnie

usiadławfotelu.–Musimysięteżodnieśćdokwestiidwojgawy-
bitnych transplantologów, którzy całowali się na dachu kliniki
idalisięprzyłapaćreporterom.

–Nicnasniełączy–pospieszniezapewniłająFlo.–Tosięnie

background image

powtórzy.

Natespoglądałnanią,jakbygospoliczkowała.
– Potwierdzam, to się nie powtórzy. To był impuls po długiej

operacji.

–Nieinteresujemnie,dlaczegotaksięstałoaniczymoichle-

karzycośłączy,ajedyniefakt,żeprzyłapanoichnapocałunkuna
dachu szpitala, który szczyci się dyskrecją. Chcę, żebyście uda-
wali,żejesteścieparą.

Floniedowierzaławłasnymuszom.
–Słucham?
–„Zespółmarzeń”HollywoodHillsuratujeżycieEvieMartinez

iKyle’owiFrancisowi.Takiejokazjiodzyskaniadobregowizerun-
ku naszego szpitala nie można przepuścić. Jesteście razem, do-
kinieoczyścimynaszejopiniiinieodzyskamyzaufaniapacjen-
tów.

Czuł, że nie powinien na to przystać, należało wstać i wyjść.

Niebyłpracownikiemszpitala.Znalazłsiętuzpowodupacjenta
idlategoniemożewyjechać.

Nie chciał też skrzywdzić Flo, zszargać jej opinii. Właściwie

niemiałwyboru.Mogłomusiętoniepodobać,aleszłowyłącznie
opozory,niczegoodnichnieoczekiwano,aonnieplanowałspę-
dzaćczasuwkalifornijskichbarachdlasingli.Tapropozycjanie
zmuszagodozmianystylużycia.

–Okej–powiedział.
–Okej?–Flopatrzyłananiegojaknawariata.
–Niemamnicprzeciwkotakiejmistyfikacjiizprzyjemnością

pomogętejdziewczynce.Probono.To,żejestjużdawca,dodat-
kowosprawęułatwia.

–Cieszęsię–rzekłaFreyazuśmiechem.–Aty?
Flosiedziałasztywnowyprostowana,nadalwszoku.
– Dla mnie chyba też okej, zwłaszcza zabieg nieodpłatny

drugaczęśćteżmożebyć

– Cieszę się – powtórzyła Freya. – Zaproszę teraz media do

saliprasowejizadziesięćminutrozpoczniemykonferencję.

Wyszła, zostawiając ich samych. Milczeli, mimo że Nate miał

jej dużo do powiedzenia. Powinien ją przeprosić, bo to on spro-

background image

wokował całą tę sytuację. To on nie potrafił utrzymać w ryzach
pożądania.

Zachowałsięinstynktownie,atojużdawnomusięniezdarzy-

ło.Dlategomusisiękontrolowaćiutrzymywaćdystans.Zawsze.
Bogdyprzestajenadsobąpanować,działairracjonalnie,awtedy
inni ponoszą konsekwencje jego braku rozwagi. Kontrola nad
własnymżyciemjestnajważniejsza.

–Chybamusimyprzejśćdosaliprasowej.
–Dlaczego?–zapytała,nieruszającsięzmiejsca.
–Ocopytasz?
– Dlaczego zgodziłeś się tak łatwo? Myślałam, że się posta-

wisz, bo przecież nie jesteś tu zatrudniony. Możesz wyjechać,
wrócićdoNowegoJorku.

–Tegobyśchciała,prawda?
Westchnęła.
–ToniemażadnegozwiązkuzoperacjąKyle’a.
– Czyżby? – Wstał i pochylił się nad stołem. – Od samego po-

czątku starasz się mnie pozbyć. Nie podoba ci się, że inny chi-
rurgpętasięnatwoimterytorium.

Uśmiechłasię.
–Maszrację,alejużsięztympogodziłam.Szczerzemówiąc,

gdyby chodziło o mojego pacjenta, postąpiłabym tak samo, ale
nierozumiem,dlaczegojesteśtakuległy.

–Towszystkoprzezemnie.Niepowinienembyłtegorobić.Za-

chowałemsięjakotumanionyidiota.Gdybydałosięcofnąćczas,
tobymcięniepocałował.Tobyłbłąd.

Przezjejtwarzprzebiegłcieńrozczarowania.
–Okej.
– Proponuję, żebyśmy podczas konferencji zaprezentowali na-

sze najlepsze profesjonalne oblicze oraz zgodne stanowiska.
Poza tym zapewniam cię, że z przyjemnością podejmę się wraz
ztobąprzeszczepienianerki.

Grymasbólu?Trwałotoułameksekundy,boFlowstała.
– Tak jest. Operacja przeprowadzona pro bono. Ładny PR –

mrukłazprzesem.

–Dobrzesięczujesz?
–Terazpytasz,jaksięczuję?

background image

–Mambyćtwoimprzyjacielem,więcwczuwamsięwrolę.
Potrząsnęłagłową.
–Chodźmy,rycerzu.Załatwmytękonferencjęjaknajprędzej.
Gdyzmierzalinamiejscespotkaniazmediami,czułanasobie

zaciekawionespojrzenia.Aha,plotkao„zespolemarzeń”jużsię
rozeszła.

Zesztywniała,gdychwyciłjązarękę.
– Zrelaksuj się – szepnął jej do ucha. – Pary zawsze trzyma

sięzaręce.

Przytakłaizwysokouniesionągłowąwkroczyładosalipra-

sowej.

Mimożeniebardzomusiętospodobało,przyjemniebyłotrzy-

maćjązarękę.Nawetbardzoprzyjemnie.

Powitały ich dziesiątki kamer, reflektorów oraz mikrofonów.

Flowyglądałanawstrząśniętą.Konferencjeprasowezapewneją
onieśmielały,aleniejego.

Miał na swoim koncie mnóstwo podobnych występów poświę-

conych transplantologii. To dla niego pestka. Tego dnia jednak
niemiłą w pewnym sensie nowością była konieczność udawania
chłopakaFlo.

Nie, samo to nie było niemiłe. Drażniło go, że musi udawać,

a wolałby, by tak było naprawdę. Chciał ją znowu całować. Mi-
nionejnocyniezmrużyłoka,myśląconiej.Skończyłosiętym,że
spędziłczaswhotelowymbasenie,studzącrozbuchanezmysły.

Możnabyspożytkowaćjezdecydowanielepiej.
–Będziedobrze–szepnąłjejdoucha.–Uśmiechnijsię.Pamię-

taj,żerobisztodlaHollywoodHills.

– Uhm – mrukła, gdy podchodzili do podium, żeby zasiąść

obokFrei.

Utrzymamsięwtejroli,pomyślał.Mamdośćsiłycharakteru.

Totylkogra.Ryzykownainiedra.Idlategopowinientrzymać
sięodniejzdaleka.

background image

ROZDZIAŁCZWARTY

Szumiało jej w uszach. Nie lubiła zatłoczonych miejsc, odkąd

w dzieciństwie jako chorowita dziewczynka musiała siedzieć
zboku,mimożebardzochciałabraćudziałwróżnychwydarze-
niach. Matka wprawdzie nauczyła ją, na czym polega siła we-
wnętrzna,alesprawdzałosiętoraczejwsytuacjachbezpośred-
niejkonfrontacji.Tymrazemsalapękaławszwach,awśródze-
branychniebyłoanijednegolekarza.

Gremia medyczne nie robiły na niej najmniejszego wrażenia,

aleterazznalazłasięnaobcymterytorium.Dotegowtowarzy-
stwienajprzystojniejszegofacetawsali.

Właściwienanichteżbyłaodporna.Wśródzebranychzauwa-

żyłaJamesaRothsberga,któryzawszesięjejpodobał.Miałjasne
włosy,niebieskieoczyibyłidealniezbudowany.Więccotakiego
madoktorNathanielKing,cowprawiająwtakiedrżenie?

Możechodzioto,żenigdyniecałowałaśsięzJamesemiwcale

cinatymniezależy.ZatoNateOch,walczyzsobą,odkądzo-
baczyła,jakwysiadałześmigłowca.Weźsięwgarść.

FreyaopowiadałaowspółpracyHollywoodHillsCliniczeszpi-

talemBrightHope.Rozejrzawszysię,Flodostrzegładrobnąbru-
netkę, która z uśmiechem przytakiwała każdemu słowu Frei.
MilaBrightman,szefowaBrightHopeClinic.Odrazurzucałosię
woczyutkwionewniejspojrzenieJamesa.Wyczuwałosięwnim
napięciepodobnedotego,jakiebudziłwniejNateiwspomnienie
pocałunku.

Ciekawe, czy coś jest między nimi. Zazwyczaj podczas konfe-

rencjiprasowychJameszachowywałwyczuwalnydystans,atym
razembyłoinaczej.PoduładzonąmaskąwJamesiecośkipiało.

Jakwtobie.
Daszradę,poprostuskupsię.Wystarczy,żebędziepamiętała,

żejaktylkoNatedowiesięojejchorobie,zwinieżagle.

– Mam zaszczyt poinformować państwa, że w ramach współ-

background image

pracyHollywoodHillsiBrightHopeClinicnasz„zespółmarzeń”
podkierownictwemdoktorówFlorenceChiuiNathanielaKinga,
transplantologów, zajmie się przypadkiem Evy Martinez, jedno-
cześnieopiekującsiępanemFrancisem.–Freyagestemzaprosi-
łaFlodomikrofonu.

Posypałysiępytania.Jamespodniósłsięzmiejsca.
– Po jednym pytaniu, proszę. Doktor Chiu odpowie na każde

znich–rzekłtonemnieznoszącymsprzeciwu.

–Pan,słuchampana.–Flowskazaładłoniąłysiecegoreporte-

rawpierwszymrzędzie.

– Państwa zdjęcia prowokują pytania o stan zabezpieczeń

w Hollywood Hills Clinic. Pacjenci się zastanawiają, czy nie
ucierpiichprywatnośćorazczyuwagaichlekarzybędzieskupio-
nananichczymożenatym,zkimpójśćdołóżka?

Flopoczuła,żesięczerwieni.
– Zapewniam pana, że cała moja uwaga skupia się na pacjen-

tach.

WsukursprzyszedłjejNate.
– Jesteśmy w stałym związku – wyjaśnił. – Znaleźliśmy się na

dachupoudanymzabieguwszczepieniaurządzeniawspomaga-
cego pracę serca panu Francisowi i daliśmy się ponieść emo-
cjom.Powiemipan,żenigdysiętopanuniezdarzyło?–Jegosze-
rokiuśmiechrozbroiłzebranych.

Natejestdobry,naprawdędobry.
–Toniewyjaśniakwestiiprywatnościibezpieczeństwa–upie-

rałsięreporter.

– Zdjęcie zostało zrobione przez paparazzo z okna biurowca

nawprostszpitala.Niejesteśmywstaniepanowaćnadtym,co
dzieje się poza terenem naszego kompleksu, ale fotograf nie
mógł zrobić zdjęć wewnątrz budynku ani nie sfotografował pa-
cjentów–poinformowałagoFreya.

–Acozratownikiem,któryprzekazałtęinformację?–dociekał

innyreporter.

–Oilewiem,otrzymałnaganęorazzakazwstępudotychpo-

mieszczeń szpitalnych, gdzie mógłby mieć dostęp do danych
wrażliwych.

Wyjaśnienie Jamesa usatysfakcjonowało media, ale teraz ode-

background image

zwałasięreporterka.

–Odkiedysąpaństworazem?
–Oddwóchmiesięcy–odparłaFlo.–Poznaliśmysię,omawia-

jącprzypadekpanaFrancisa,gdyprzyjechałdoKaliforniinaplan
filmowy.

Natepokiwałgłową,agdydotknąłjejkarku,przeszyłjąlekki

dreszcz.

– Czy możemy dowiedzieć się więcej na temat leczenia pana

Francisa?

– Oczywiście. Pan Francis cierpi na zastoinową niewydolność

serca.Zczasemchorobadodatkowoosłabiłapłuca,tymbardziej
żeodlatpacjentzmagałsięzastmą.Wtejsytuacjiwymagaon
przeszczepieniasercaorazpłuc,zatemmusimyczekać.Narazie
pacjent żyje dzięki wszczepionemu mu urządzeniu wspomaga-
cemupracęserca.–Odetchnęłazulgą,wracającnaswojemiej-
sceobokNate’a.

Gdy ujął jej dłoń, zalała ją fala ciepła. W porę jednak sobie

przypomniała,żetotylkogra.Dałjejdozrozumienia,żeniejest
zainteresowanyiżetenpocałunektopomyłka.Samategochcia-
ła,prawda?

–Jeżeliniemawięcejpytań–odezwałasięFreya–czaszakoń-

czyć konferencję. Nie zapomnijcie wziąć z sobą oświadczenia
szpitala. Gdyby było więcej pytań, proszę się kontaktować ze
mną.Dziękuję.

Floodetchnęłagłęboko.
– Widzisz, nie było strasznie – szepnął, wciąż trzymając jej

rękę,podczasgdydziennikarzeopuszczalisalę.

Chciała wyjść, ale Freya i James przywołali ją do siebie. No

nie,cojeszcze?

–Flo,dobrarobota–pochwaliłająFreya.
–Doskonaleciposzło–dodałJames.
–Dziękuję.
– Uważam, że to powinno uratować opinię Hollywood Hills

orazzacieśnićwspółpracęzBrightHopeClinic.

–Zdecydowanie.–PodeszładonichMila,poczymprzedstawiła

sięFlo.–Miłopaniąpoznać,doktorChiu.Bardzosięcieszę,że
razem z doktorem Kingiem zajmie się pani przypadkiem Evy

background image

Martinez.

–Todlamnieprzyjemność.
–Dziękitakdobrejreklamiebędęmogłaspaćspokojnie–wes-

tchnęłaFreya.

– Całe szczęście, zważywszy twój stan – James ugryzł się

w język, gdy siostra spiorunowała go wzrokiem. Ku zdziwieniu
obecnych.

– Hm, niektórzy nie potrafią dotrzymać tajemnicy. Mleko się

rozlało.Jestemwciąży–wyznałaFreya.

–Siostrzyczko,nawetniemaszpocia,jaksięcieszę–powie-

działzuśmiechemJames.

Gdy chwilę później zwrócił się do Mili, Flo wyczuła, że miał

ochotęobjąćdoktorBrightman,aletegoniezrobił.Nocóż,ona,
Flo,cenisobieprywatnośćiczujesięupokorzona,żetamtenpo-
całunek został utrwalony na zdjęciach, więc nie będzie wtykać
nosawcudzesprawy.

–Moidrodzy,niebędęwamprzeszkadzać.Muszęwasopuścić

– oznajmiła Flo – żeby zbadać naszą nową pacjentkę. Podobno
Evajestjużnatransplantologii.

Wyszłaenergicznymkrokiem.Nareszciekoniectrudnychsytu-

acji.Najgorszebyłoudawanie,żesąparą.Terazczassięskon-
centrowaćnanowejpacjentce.

PrzypadekmałejEvyprzypominałjejhistorię.Ztąjednakróż-

nicą,żeonanieotrzymałanerkiodmatki,leczodzmarłegodaw-
cy. Jej mieszane pochodzenie nastręczało sporo problemów, co
niezdarzasięzbytczęsto,alejejprzypadekbyłtrudnyodsame-
go początku, kiedy przyszła na świat przed czasem trzydzieści
lattemu.

Gdyby nie anonimowy dawca, który niestety zmarł, też by

umarła.Nǎinai,jejbabcia,stalepowtarzała,żeFlobyłafighter-
kąodchwilinarodzin.Walczycałeżycie.Todlategoztakimupo-
remwalczyrównieżożyciepacjentówidlategożyjechwilą.

Mimo że udawanie przyjaciółki Nate’a mocno ją peszyło, bo

bałasię,żeulegnietejpokusie,postanowiławykonaćtopolece-
nie.Czytoboli?Możesięskończyćzłamanymsercem.Odsuła
od siebie tę myśl. To nie jest związek na serio. Nie będzie po-
ważnych związków z powodu jej problemów zdrowotnych. Już

background image

dawnotemupogodziłasięztąmyślą.

Czynapewno?
temokadostrzegławholuNate’a,któryrozmawiałzkilko-

malekarzamiorazosobamizesztabuKyle’a.Jużsamjegowidok
sprawił, że tęsknota chwyciła ją za serce. Odwróciła się i po-
spiesznie ruszyła w przeciwnym kierunku. Flo, skup się. Zapo-
mnijocielesnychżądzach.Totylkogra.Alemożebyćmiło.Pora-
dziszsobie.Maszcośdostracenia?

Udawanie, że jest jego kobietą, będzie trudne. I niebezpiecz-

ne.Nawetdlakogośtakwalecznegojakona.

Patrzył za oddalacą się Flo. To do niej niepodobne. Do tej

porywydawałasięnieustraszona.Niezawahałasię,gdysiępo-
znalinalądowisku.Podziwiałją.

Niemyśloniejwtensposób.
Próbował skupić się na rozmowie, ale nie bardzo pamiętał,

czegodotyczyła.Byłotobezznaczenia,ponieważjegomyślibyły
zaprzątnięteFlo.Niepokoiłogoteżito,żeprzezniązgodziłsię
wziąć udział w tej absurdalnej mistyfikacji wymyślonej przez
Freyę.

WNowymJorkunigdybymuczegośtakiegoniezasugerowa-

no,alezdrugiejstrony,jegonowojorskiszpitalniebyłprywat
placówką szczycą się ogromną troską o prywatność klientów.
Niespodobałomusiętakżeito,żeFreyaskonsultowałatenpo-
mysłzesztabemKyle’a.Problemwtym,żebyłsłabymaktorem.

Być może kilka lat wcześniej nie miałby nic przeciwko temu,

aleterazlubiłmiećkontrolęnadwszystkimiaspektamiswojego
życia.Wystarczyłojednodrobnepotknięcie,bydałaosobieznać
jego dawna lekkomyślność. A na to nie mógł się zgodzić. Tylko
wobecnościFlozapominaosamokontroli.Tracirozum.Todlate-
gojąpocałowałinapytałimbiedy.

Toprzezniegomająterazkłopoty.
–Doktorze
Przed nim stał James Rothsberg w towarzystwie atrakcyjnej

rudowłosej.

–Nieprzeszkadzamy?–zapytałJames.
–Nie,nie,skądże.

background image

–ChciałemprzedstawićdoktorMilęBrightmanzklinikiBright

Hope.

–Miłopanapoznać.–Milapodałamudłoń.
W tej samej chwili Nate dostrzegł w o czach Jamesa coś, co

skojarzyłomusięzzazdrościąlubostrzeżeniem,bynieważyłsię
przekraczaćpewnejgranicy.Cośichłączy?Niepowinnogotoin-
teresować,alewyczuwałmiędzyniminapięciepodobnedotego
międzynimiFlo.

Totylkotwojawyobraźnia.
– Chciałam podziękować panu oraz doktor Chiu, że zechcieli-

ściesięzaopiekowaćEvą.Toprzemiłedziecko–mówiłaMila.

– Nie ma sprawy. Chętnie pomogę. Przepraszam, ale pacjent

namnieczeka–wywiłsię,zaniepokojonywyczuwalnymmię-
dzy nimi napięciem. Sprawiali wrażenie zakłopotanych, unikali
swojegowzroku,achwilępóźniejkażderuszyłowswojąstronę.

Właśnie dlatego nie zamierzał z nikim się wiązać. Zwłaszcza

wpracy.Żebykoncentrowaćsięwyłącznienapacjentach.Mógł-
bypowiedziećFrei,żenieweźmieudziałuwtympiarowskimnu-
merze,alecowtedyzFlo?

Kogotoobchodzi?
Jego. Tylko trochę, bo to przez niego, to jego słabość wpako-

wałaichwtęsytuację.Gdybybyłsilniejszy,oparłbysiępokusie.
Niezapanowałnadsobą,apowiniennarzucićdystans.Przecież
potrafi.

Kogochceoszukać?
Poczuł,żemusiopuścićszpital,pojechaćdohoteluiwskoczyć

do basenu, by uwolnić się od napięcia, bo jak tego nie zrobi,
może się złamać i zrobić coś, co dostarczy mu ogromnej satys-
fakcjiiczegobędzieżałował.

background image

ROZDZIAŁPIĄTY

Cojarobię?Cojarobię?
Jejnozdrzadrażniłzapachchloru.Nigdygonielubiła.Zapew-

nedlategożelatacałemusiałasiedziećnabrzegu,patrząc,jak
bratisiostraścigająsięwwodzie.Zpowoduchorobybyłtodla
niejzakazanyowoc.

Oddawnamarzyła,bynauczyćsięnurkować,nawetwciągnęła

to na swoją listę rzeczy do zrobienia przed śmiercią, ale ciągle
miałazamałoczasu.

Obserwowała,zjakąłatwościąjegoatletycznasylwetkapoko-

nujekolejnedługościbasenu.Chciałaznimporozmawiać,zanim
wyszedł ze szpitala. Potrzebowała faktów. Dlatego spisuje listy.
Jest zorganizowana, a gdy za coś się bierze, robi to porządnie.
JeżelimaudawaćdziewczynędoktoraKinga,zrobitojaknależy.

Gdy w końcu zdecydował się wyjść z basenu, nie mogła ode-

rwać wzroku od jego muskularnych ud i pośladków w mokrych
slipkach.Owinąłsięręcznikiem.

Wzięłagłębszywdech.
–Nate
Odwróciłsiękompletniezaskoczony.
–DoktorChiu
– Flo, zapamiętaj. Przecież jesteśmy parą. – Roześmiała się

nerwowo.–Myślałam,żeudamisięztobąporozmawiaćjeszcze
wszpitalu,alesięnieudało.Dlategojestemtutaj.

–Wjakiejsprawie?–Wycierałtwarz.
–Wsprawienaszej„zażyłości”.
–Teraz?–jęknął.
–Jesteśzaty?Maszspotkanie?
Odłożył ręcznik i się uśmiechnął, ale inaczej niż zwykle. Dra-

pieżnie.Poczułasięniepewnie.

–Byłabyśzazdrosna,gdybymsięzkimśumówił?–Podszedłbli-

żej.–Cobyśwtedyzrobiła?

background image

– Nie, nie jestem zazdrosna, ale wziąwszy pod uwagę opinię

szpitala,skokinabokbyłybywzłymguście.

Roześmiałsięironicznie.
–Naprawdę?Niesądzisz,żecałatamaskaradajestwzłymgu-

ście?

To oczywiste, ale nie powiedziała tego głośno, ponieważ ina-

czejrozumiałaPRniżFreyaiMila,któreuważałytozaświetny
pomysł.

–Naszymzadaniemjestzałagodzeniepewnejniezręcznejsytu-

acji–zauważyła.

–Naprawdę?Odwołałaśwszystkierandki?
Westchnęłazniecierpliwiona.
–Skądtaobsesjazwiązanazmoimifacetami?
–Bobyłobywzłymtonie,gdybyczailisięzarogiem.
–Jużmówiłam,żeniemamfaceta.Żyjępracą.
Mruknąłcośpodnosem,wymijającją.
–Skądwiedziałaś,gdziemnieszukać?
–OdFrei.
Szłazanimdowind.
–Mogłemsiętegospodziewać–żachnąłsię.
– Chyba powinnam wiedzieć, gdzie mieszka „mój chłopak”?

Zwłaszczażejesteśmyrazemjużodjakiegośczasu.

–Racja,otymniepomyślałem.Oszukiwanieniejestmojąsil

stroną.–Wsiadłdowindy.–Jedziesz?

–Dotwojegopokoju?–Zmartwiała,botegoniemiaławplanie.

Niemożedoniegojechać.

Posłałjejdrapieżnyuśmiech.
–Tak.Żebyniewypaśćzroli.Samapowiedziałaś,żesiędosto-

sujesz.

– Zaczekam na ciebie tutaj. Możemy wypić drinka w hotelo-

wymlobby.

– Zastanów się, co sobie pomyślą fotoreporterzy, których tu

pełno.

Obejrzałasięprzezramię.Pełnoprasy.
Kurczę.Wostatniejchwilidałanuradowindy,umykającjakie-

muśpaparazzo.

–Gratulujęrefleksu!–Natewybuchnąłśmiechem.

background image

–Kiedygozauważyłeś?
–Kilkaminuttemu.
–Mogłeśmnieostrzec.
–Ostrzegłem.Dlategojesteśterazwwindzie,aniewhotelo-

wymbarze.

–Wolałabymznaleźćsięwbarze–wykała.
–Dlaczego?
Botambezpieczniej.
–Nieznamcię.Uważam,żewizytawtwoimpokojujestniesto-

sowna.

Wysiedlizwindy,więcruszyłazanim.Gdykartąmagnetycz

otworzyłdrzwipokoju,zorientowałasię,żejesttopokaźnejwiel-
kościapartamentzłożonyzsypialni,pokojudziennegoiniewiel-
kiejkuchenki.Natezniknąłwsypialni.Postawiłatorebkęnabla-
cie i podeszła do ogromnego okna z widokiem na Los Angeles
nocą.Niestetyzpowoduzanieczyszczonegopowietrzaniebonad
miastemprzesłaniałkożuchżółtejmgły.

– W lodówce są napoje. Wezmę prysznic – odezwał się Nate

zzadrzwisypialni.

–Dzięki.
Chwilę później usłyszała szum prysznica. Starała się nie wy-

obrażaćsobieNate’awstrumieniachwody.

Tobyłbardzozłypomysł.Mogłazaczekaćztąrozmowądona-

stępnego dnia, kiedy spotkają się w szpitalu, ale nie, ubzdurała
sobie,żetakbędzielepiej.Cojejstrzeliłodogłowy?

Nie przewidziała, że zastanie go w basenie ani że wyduje

w jego apartamencie i będzie zmuszona czekać, aż za ścia
weźmieprysznic.Tegoniebyłonajejliściezadań.

Przysiadła na kanapie, szukając innego tematu do rozmyślań

niż wysportowana sylwetka doktora Kinga. Tak zbudowanych
mężczyzn miała okazję oglądać wyłącznie albo w kinie, albo
wkolorowychmagazynach,nigdyzbliska.Pracujewklinicedla
bogatych i sławnych, a szpitalna rzeczywistość otworzyła jej
oczynaelityHollywood.Edytoryzdjęćtogenialnywynalazek.

Czasami żałowała, że nie może edytować siebie. Usułaby

wtedypokaźnąbliznęnabrzuchutak,byniktsięniedomyślił,że
miałaprzeszczepnerki.Żejestchora.

background image

Gdyby Johnny jej nie zobaczył, potraktowałby ją inaczej. Być

możedotejporybylibyrazem.NiepocałowałabyNate’a,niedo-
szłoby do tej sytuacji, do udawania, że są razem i siedzenia
wjegopokojuhotelowym,kiedyonbierzeprysznic.

Ależyciepotoczyłosięinaczej.
Johnnyodszedł,boniechciałsięangażowaćzobawy,żewnie-

odległej przyszłości nerka dawcy przestanie funkcjonować i Flo
umrze. Nikt nie chce wiązać się z kobietą, której życie może
okazaćsiękrótkie.

Odsetekpacjentówżycychdziękiprzeszczepomwątrobyjest

wysoki,aleniestuprocentowy.

Nerkibywajązawodne.
Doki nie poznała prawdziwej natury mężczyzn, bardzo

chciała założyć rodzinę i mieć dzieci. Wpisała to na swoją listę,
alewykreśliłazniej,gdyJohnnyjąporzucił.Pogodziłasięzmy-
ślą,żemążorazmiłośćniesąjejpisane,aleterazzpowodunie-
przemyślanejiirracjonalnejchwilinadachuszpitalaznalazłasię
wsytuacji,którąwcześniejuznawałazaniemożliwą.

Tonieprawda.
Nieczułasięwniejdobrze,bowiązałosiętozkoniecznością

panowanianademocjami.Niewolnojejzabardzozbliżyćsiędo
Nate’a,bogdyKyleFranciszaczniezdrowieć,doktorKingwróci
doNowegoJorku,aonaznowuzostaniesama.

–Napijeszsięczegoś?
Drgnęła,gdystanąłwdrzwiachubranymniejwięcejtaksamo

jakwtedy,gdyujrzałagoporazpierwszy.Wyglądałseksownie.

–Możezjedźmynadół?–zaproponowała.
– Myślę, że przede wszystkim musimy ustalić zasady gry. Nie

powinniśmy tego omawiać na dole, gdzie kręcą się paparazzi.
Wiedzą,żespotykamysięodjakiegośczasu,więcniemożeszbyć
wmojejobecnościonieśmielona.

–Niejestemonieśmielona.Zachowujęsięprofesjonalnie.
Pokręciłgłową.
–Niemożnabyćprofesjonalnymdlaswojegochłopaka.
–Chłopaktobrzmijakwliceum.
–Kochanek?
Zrobiłosięjejgoco.Kochanek.Niezaznałatego,alebardzo

background image

bychciała.

Nateoparłsięoblat.
–Potrafisz?–zapytał,uśmiechającsię.
–Oczywiście.
–Pokaż.
–Jak?–zapytała.
–Pocałujmniejeszczeraz.

Cowniegowstąpiło?!Wydałomusiętotaknaturalne,żemu-

siałbybyćidiotą,byniechciećznowusięzniącałować.Każdyby
chciał. Rumieniec pełznący po jej smukłej szyi był sygnałem, że
ionaczujepodobnie.

Pragniego,alesiępowstrzymuje.
Tyteżpowinieneśsięhamować.
Nagle dotarło do niego, że po raz pierwszy od czasu Sereny

takreagujenakobietę.Wjegożyciubyłyinne,aletraktowałje
zrezerwą.DoczasuFlo.Wmawiałsobie,żepocałuneknadachu
byłniczyminnymjakrozładowaniemnapięciapozabieguopera-
cyjnym. Udało się im przedłużyć życie pacjentowi. Uczucie ulgi
sprawiło,żesięzapomniał.Więcocochodzi?

Napewnonieouczucieulgi.
Mimo że nie miał ochoty brać udziału w farsie wymyślonej

przez Freyę Rothsberg, nie miał wyboru, więc znowu wzmocnił
mechanizmyobronne.Postanowił,żenazewnątrzbędziechłopa-
kiemFlo,aleniepozwolijejzabardzosiędosiebiezbliżyć.

Takwyglądałateoria.
Teraz Flo siedziała na kanapie w jego apartamencie niczym

seksowna kusicielka. Rozpuszczone długie czarne włosy i pełne
wargipociągnięteczerwonąpomadką.Wystarczyłodwadzieścia
minut,żebyprzepadł.

Zapomniał, że Flo ma być niedosiężna, jak wszystkie inne ko-

bietypoSerenie.Iprosiją,żebygopocałowała.

–Słucham?
–Myślę,żesłyszałaś.
–Nate,nieuważam,żetodobrypomysł.
– Dlaczego? Chcesz pokazać, że jesteśmy razem. Musimy za-

chowywaćsięswobodnie,jeżelimamybyćwiarygodni.

background image

– Mamy być wiarygodni, ale nie zapominajmy o profesjonali-

zmie,więcnieuważam,żetodobrypomysł.–Odrzuciławłosyna
plecy.–Podpuszczaniemniesprawiaciprzyjemność,prawda?

–Możliwe,chociażtonietrudne–odparłzbłyskiemwoczach.
Rzuciłamuostrzegawczespojrzenie.
–Jestembardzoambitnainielubię,jakmiktośprzeszkadza.–

Wzruszyła ramionami. – Proponuję, żebyśmy zjechali na dół
iprzydrinkuomówiliprzypadekEvy.

–Okej,aleuważam,żenajpierwpowinnaśmniepocałować.
Uśmiechłasię.
–Lubię,jakprosisz.–Wymiłago,kierującsiędodrzwi.
Poczułulgę,żegoniepocałowała,bogdybytoonjąpocałował,

puściłyby mu hamulce i wydowaliby w jego sypialni, tuż obok.
Byłobycudownie,alekrótko.Niechciałjejskrzywdzić,tymbar-
dziej że czekały ich miesiące współpracy. Sytuacja stałaby się
niewyobrażalnietrudnadlaobustron.Takbędzielepiej.

Gdyszlidowindy,wziąłjązarękę,bydelektowaćsięjejdrob-

ną delikatną dłonią, którą tak podziwiał w trakcie zabiegu wsz-
czepieniaKyle’owiurządzeniaLVAD.

–Cośty?
–Nadolemogąbyćpaparazzi.Uprzedzamichpytania.
–Ochokej.Maszrację.
Czuł,żeFlosiędenerwujeibardzomutopochlebiało.Podczas

pierwszejrandkiSerenateżsiędenerwowała,alenietrwałoto
długo.Chybatylkopodczastegopierwszegospotkania,bozaraz
potemwydowaliwłóżku,apóźniejjużrazemrzucilisięwwir
życiapełnegosilnychwrażeń.

NiemyśloSerenie.Jeżelibędzieoniejmyślał,puścidłońFlo

i dziennikarze się zorientują, że to ściema. Musi pamiętać, by
dać się ponieść wydarzeniom i nie kontrolować wszystkich
aspektówswojegożycia.Piekielnietrudne,bowłaśnietakontro-
lapomagamukoncentrowaćsięnaratowaniużycia.

Wjegosercuniemamiejscanamiłość.
–Nate,wporządku?
–Tak,dlaczegopytasz?
–Niewiem.Jesteśspięty.
–Nicpodobnego–zapewniłjązuśmiechem.–Poprostumisię

background image

toniepodoba.Nielubięoszukiwania.

–Jateżnie,aletodladobraszpitala.
–Jasne,dladobraszpitala.
Wysiedlizwindy.Gdytrzymającsięzaręce,szlidobaru,czuł,

żegdzieśwpobliżukręcisięreporter,miałwrażenie,żeobser-
wująichtysiąceoczu.Nawetgdyznaleźliustronnąlożęwbarze,
nadal czuł, jakby znaleźli się pod mikroskopem. Nieprzyjemne
uczucie.

–Wydajemisię,żejesteśmyobserwowani–odezwałasięFlo.
–Bojesteśmy.–Upiłłykkawy.–KyleFrancistotwójpierwszy

sławnypacjent?

–Nie,aleporazpierwszyzabezpieczeniaszpitalaHollywood

Hillszostaływystawionenaszwank.

–Przykromiztegopowodu.
Wzruszyłaramionami.
–Źlesięstało,alenicnatonieporadzimy.
– Popatrz, przyszliśmy do baru, ale nawet nie zawiliśmy

drinka–zauważył.

– Nie piję alkoholu. – Zaczerwieniła się. – Muszę jutro wstać

bardzowcześnie–wyjaśniłapospiesznie.

–Obchód?
–Tak.ChcęteżzbadaćnaszychVip-ów,Kyle’aiEvę.
–Janiemamobchodów.Mamprzywilejeiżadnychpacjentów

opróczKyle’aiEvy.

– Możesz mi towarzyszyć. – Uśmiechła się ciepło i przyjaź-

nie.Przypomniałsobie,żetodlategojąwtedypocałował.Znowu
przydałobymusiętrochętegociepła.

–Zprzyjemnością,dzięki.
–Niemazaco.–Odstawiłaszklankę,spoglądającnazegarek.

–Oj,dochodzidziesiąta.

–Młodagodzina.
– Nie dla tych, którzy muszą wstać o piątej. – Westchnęła. –

Muszęiść.

–Odprowadzęcię.–Ruszyłzaniądolobby.–Przyjechałaśau-

tem?

– Nie mam prawa jazdy. Mieszkam niedaleko szpitala, więc

normalniejeżdżęrowerem.

background image

–Nieprowadzisz?
– Nie mam czasu się nauczyć, ale mam to na liście rzeczy do

zrobieniaprzedśmiercią.

–Przedśmiercią?Oilesięniemylę,doktorChiu,przedpanią

jeszczewielelat.

–Oczywiście.Tolistarzeczydozrobienia,zanimMuszęiść.

Portierzawołamitaksówkę.

– Jasne. Zobaczymy się jutro. – Odprowadził ją przed hotel.

Gdy podjechała taksówka, Flo odwróciła się i delikatnie pocało-
wałagowusta.Zrobiłomusięgoco.Zapragnął,żebytrwałoto
dłużej.

– Do jutra. – Nie patrząc na niego, wsiadła do taksówki, a on

zostałnachodnikuzewspomnieniemniewinnegosłodkiegocału-
sa.

background image

ROZDZIAŁSZÓSTY

Flo piła drugą kawę. Nie miała pocia, dlaczego pocałowała

Nate’a. Nie planowała tego, zwłaszcza po wyzwaniu, jakie jej
rzuciłwhotelu.

Gdypoprosił,żebygopocałowała,musiałamocnosiępowstrzy-

mywać,byniepaśćmuwramiona,abyznowudoświadczyćelek-
tryzucegociepła,jakiejązalało,gdyporazpierwszycałowali
sięnadachu.Jeszczenigdyżadenmężczyznataknaniąniepo-
działał.Niemalzapomniała,żeobiecałasobienieangażowaćsię
emocjonalnie.

PozatymNatedanogę,jaktylkosięzorientuje,cojejdolega.

Próbowałasięprzekonywać,żemożezrozumie,boprzecieżjest
transplantologiem.Aleniewykluczone,żeztegosamegopowodu
zniechęcisiętymbardziej,bojakniktwie,przezcoprzeszedłjej
organizm.

Hm,głupiopostąpiła,całującgo,gdyportierwzywałtaksówkę,

mimożezrobiłatowyłączniedlaprasy.Byłapewna,żetabloidy
zamieszczątakiezdjęciekuzadowoleniuFrei.

Przed szpitalem kręciło się mnóstwo reporterów, czyhacych

na smakowite szczeły na temat Kyle’a Francisa oraz jego za-
kochanychlekarzach.

Prychła.Miłość,akurat.Niewierzyławmiłość.Niewswoim

przypadku.Kiedyśbyłoinaczej,alemiłośćsięodniejodwróciła.
Miłośćistnieje,cowidaćnaprzykładziejejrodziców,którzypo-
konali niejedną barierę, żeby być razem. Pochodzili z różnych
światów,aletoimnieprzeszkadzało.

Wichprzypadkumiłośćsięsprawdza.Jednaktoniedlaniej,bo

nie wiadomo, jak długo będzie żyła. To nie byłoby w porządku
wobecpartnera.

Zgniotła kubek po kawie i wrzuciła go do kosza. Jeszcze ty-

dzień temu nie zawracałaby sobie tym głowy. Tydzień temu nie
wiedziałaoistnieniudoktoraKinga.Tydzieńtemubyłacenionym

background image

transplantologiem,któryspisałlistęsprawdozałatwieniaprzed
śmiercią oraz cieszył się z pracy, która nie pozwalała myśleć
ożyciuprywatnym.

Tydzień temu była szczęśliwa. Teraz jest kupką nieszczęścia.

Czynapewno?

–Flo–SzłakuniejFreya.
–Tytutajotakwczesnejporze?
–Źlespałamimęczyłymniemdłości.–Freyapodałajejgazetę.

–Cieszęsię,żeniewypadaciezroli.

Zdjęcie Flo, która całuje Nate’a. Pospieszny całus, którego

wspomnienie nękało ją przez całą noc, przez co teraz musiała
wypićdwiekawy.

Niedry pocałunek pod wpływem chwili. A przecież miała

chronićswojeserce.

–Ach–wykałaFlo.–OdwiedziłamdoktoraKinga,żebypo-

rozmawiaćonaszymukładzie.

–Dobrzewamidzie.Jutromamywplaniekolacjęzpotencjal-

nymi inwestorami. Chcą poznać naszych wybitnych transplanto-
logów.Tokolacjabiznesowa.OwpółdodziewiątejwDanTana’s.

–Kolacja?Mamjutrodyżur,wieczornyobchód
– Wyznaczę kogoś, kto cię zastąpi. – Freya popatrzyła przez

ramięidokogośpomachała.–DoktorzeKing,mapanchwilkę?

Floznieruchomiała,gdyowiałjązapachjegowodypogoleniu.

Czułago,kradnącmucałusapoprzedniegowieczoru.

–Witampanie.–Zdążyłsięjużprzebraćwbiałyfartuchziden-

tyfikatorem.Bielpiękniepodkreślałajegoopaleniznęorazbłękit
oczu.

– Właśnie mówiłam Flo, jak bardzo cieszy mnie wasza chęć

współpracy.–Freyapodałamutabloid.

Trudno się było zorientować, co pomyślał. Pokiwał gło

izczarucymuśmiechemoddałjejgazetę.

–Takanaszarola.
–PowiadomiłamFloojutrzejszejkolacjiwDanTana’s.Tospo-

tkaniezinwestorami.–Wsułagazetępodpachę.–Muszęle-
cieć.Cieszęsięnajutrzejszespotkanie.

Flonawetniemiałaszansypowiedzieć,żeniemaochotynako-

lacjęzinwestoramianinaudawaniekobietyNate’a.

background image

Musijednakgraćdalej.Gdybyodwiła,pacjenciprzestaliby

sięzgłaszaćdoHollywoodHills,inwestorzywstrzymalibyśrodki
i szpital zostałby zamknięty. Wówczas nie mogłaby pomóc Evie,
abardzojejzależałonawspółpracyzBrightHopeCliniciwyko-
nywaniunieodpłatnychtransplantacjitakimdzieciomjakEva.

Dzieciakomwtakiejsamejsytuacjijakkiedyśona.
– Dan Tana’s to przyjemny lokal – zauważył Nate. – Bywałem

tamwdzieciństwie.

–Myślałam,żejesteśnowojorczykiem.
–PracujęwNowymJorku,aleurodziłemsięwKalifornii.
– Teraz wszystko jasne – prychła. – Masz wygląd chłopaka

zplaży.

Szedłobokniej.
–Atyskądpochodzisz?
–ZSeattle,alemójojcieczPekinu,amamazPołudniaStanów.

Uznali,żeSeattletonajlepszemiejscewpółdrogi,żebytamza-
łożyćrodzinę–wyjaśniłazuśmiechem.

Nawał obowiązków sprawił, że od dłuższego czasu nie miała

kontaktu z bliskimi. Nawet ją dziwiło, że ojciec nie dzwoni co
pięćminutiniepyta,couniejidlaczegocałujesięzfacetamina
dachach.

Rodzicezawszebylinadopiekuńczy,staralisiętrzymaćjąpod

kloszem,jakbybyłazcukru.

To dlatego trochę się zbuntowała, gdy dostała nową nerkę.

Przesułagranice,decydującsięnastudiamedycznenadrugim
krańcuStanów,tysiącekilometrówodrodziców.Podzieciństwie
podkloszemwolnośćmocnozaszumiałajejwgłowie.

Stądlistarzeczydozrobieniaprzedśmiercią.Tyleich,aczasu

takmało.

–Wspomniałaś,żechciałabyśsięnauczyćprowadzić.
– To prawda, ale nie mam czasu na kurs. Cały czas spędzam

wpracy.

–Mogęcięnauczyć.
–Jasne.–Roześmiałasię.
– Nie ma lepszego instruktora ode mnie. Jeżdżę w najwięk-

szychmiastachStanów,wNowymJorkuiwLosAngeles.

–Racja,alejaniemamczasu.

background image

–Możedzisiajwieczorem?
–Dzisiajwieczorem?–Uniosławysokobrwi.–Będzieszmnie

uczyłprowadzićdziświeczorem?

– Dlaczego nie? Nie możesz jeździć po mieście, ale mogę cię

zabrać na pewien opuszczony parking, gdzie jest pełno miejsca
imożnarobićnajgłupszebłędy.

–Okej.Kończęotrzeciej.
– Wiem. – Spojrzał na zegarek. – Muszę zadzwonić do biura

wNowymJorku.DołączędociebiewpokojuEvyzadwadzieścia
minut.

–Jasne,czarnarobotaspadanamnie–zażartowała.
Oddaliłsię,aonaosłupiała.Cosięprzedchwiląstało?Obiecy-

wałasobie,żebędziesilniejsza,żewmiejscachpublicznychbę-
dziedziewczynąNate’a,aleto,żebędziejąuczyłprowadzić,nie
jestnapokaz.

Będątylkowedwoje.
Niemyślotym.Nieteraz.Wtejchwilimaszbyćlekarzem.Po-

patrzyła przez szybę na Evę, na osłabione zagubione dziecko
podłączonedokroplówki.Obokmatka.

Tascenachwyciłajązaserce.Kiedyśsamatakleżała,aprzy

niejsiedzielirodzice.Jedynaróżnicatota,żetoniematkadała
jejnerkę,więctymtrudniejbyłojejzrozumieć,coprzeżywapani
Martinez ani przewidzieć, ile czasu im zajmie powrót do zdro-
wia,psychicznego,fizycznego,aleifinansowego.

Wtejchwilinatymmusisięskoncentrować.Ratowanieżycia

jest jej pasją, zwłaszcza danie drugiej szansy dziewczynce tak
podobnejdomałejFlo.

–Dzieńdobry.NazywamsięFloChiuibędęjednymzdwojga

waszychlekarzy.

Rozmowa z Nowym Jorkiem trwała dłużej, niż przewidywał,

aledowiedziałsię,żewszyscyjegopacjencisąpoddobrąopieką.
OdtakdawnapracowałdlaKyle’aFrancisa,żeinnychpacjentów,
którzybygopotrzebowali,miałniewielu.

Kyle opłacał go tak szczodrze, że nie musiał brać nowych pa-

cjentów,atoznaczyło,żewNowymJorkuniebyłpilniepotrzeb-
ny.Niemiałtamprzyjaciół,ajedyniekolegówlekarzy.Niemiał

background image

tamteżbliskich,borodzicemieszkaliwKalifornii,inapewnonie
miałtamżadnejkobiety.Niktzanimnietęsknił.

WLosAngeleszatoFloipracazniądawałymudużoradości,

aprzeztencałusprzezcałąnocniezmrużyłoka.Więcżebysię
czymś zająć, zapoznał się z historią choroby Evy. Od roku nie
miałdoczynieniaztransplantacjąnerkiodżycegodawcy,skon-
centrowanynaKyle’uorazinnychbardzoskomplikowanychprzy-
padkach.Wyłącznienasercuipłucach,więcnależałoodświeżyć
wiedzęnatematnerek.

PaniMartinezbyłasamotnąmatką,jedynymżywicielemrodzi-

ny.Oddanienerkibędziesięwiązałozprzerwaniemzarobkowa-
nia na dłuższy czas. Nawet jeśli pobiorą nerkę laparoskopowo,
coskracarekonwalescencję,toitakbędątotygodnie.

Pani Martinez była kelnerką, więc nie będzie mogła podnosić

ciężkichrzeczyiszybkobędziesięmęczyć.Nadodatekniemiał
pocia,czykobietakwalifikujesiędozabiegulaparoskopowego.
Koniecznebędądodatkowebadania,napewnolepszeobrazyre-
zonansumagnetycznego.

Możliwe,żewtrakcierekonwalescencjiniebędziemiałazaco

żyć,bojakokelnerkaotrzymujeminimalnewynagrodzenieipew-
nieniejestubezpieczona.

Evabyłastabilna,więcmożedlaichdobrabyłobylepiejzacze-

kaćnazmarłegodawcę?

ZatrzymałsięprzedpokojemEvy.Przezszybęzobaczył,żeFlo

grazdziewczynkąwkarty.Gdyporazpierwszyjązobaczył,po-
myślał,żejestzamkniętawsobie,aleterazmusiałsięuśmiech-
nąć.

Taka ciepła. Flo jest intryguca. Momentami wstydliwa, ale

chwilępóźniejcałowałagotak,żeniczegobardziejniepragnął.
Kiedyindziejsprawiaławrażenienieprzystępnej,aleciętąuwa
potrafiłaprzebićjegogrubypancerz.WNowymJorkumiałopi-
nięrealisty,zktórymniewartozadzierać.

Wyczuwałjednak,żeFlocośukrywa.Wspomniałaoliścierze-

czydozrobieniaprzedśmiercią,aleszybkotozbagatelizowała,
więcdomyśliłsię,żezatymcośsiękryje.Niepowiniensiętym
przejmować,boprzecieżniechciałzabardzosiędoniejzbliżać.
Niepowinien,amimotosięprzejął.

background image

Chciał ją poznać lepiej, aczkolwiek nic z tego by nie wynikło.

Tazażyłośćtotylkofasada.GdyKylewyjdzienaprostąitrans-
plantacjaprobonobędziejużzanim,spakujemanatkiiwrócido
NowegoJorku,dodawnegożycia.

PodobniejakFlo,botowszystkotonieprawda,ajedynieuda-

wanie.Zasmucałogoto,bowolałby,żebybyłoinaczej,żebyna-
prawdębylirazem.

Niewolnociotymmyśleć.
Potrząsnąłgłowąniezadowolony,żejegomyśliznowupobiegły

tymtorem.PrzyleciałdoLosAngelesdopracy,żebyratowaćży-
ciedwóchistotludzkich.

Tosytuacjatymczasowa,nictrwałego.
Z uśmiechem na wargach zapukał do drzwi. Ten uśmiech za-

wszedziałał.Jegosprawdzonatarczaprzedingerencjąinnych.

–Nieprzeszkadzam?
– Przeszkadzasz. – Flo mrugnęła porozumiewawczo do Evy. –

Eva,tojesttwójdrugichirurg,doktorKing.

–Eva,miłociępoznać.
Dziewczynkaposłałamuuśmiech.
–Miłomipanapoznać,doktorzeKing.–Jaknadwunastolat

okazałasięwyjątkowodobrzeułożona.

–Przyszedłemcięzbadać.Zgadzaszsię?
EvazerkłanaFlo.
–Będziebolało?
–Nie,żadnychigieł–zapewniłająFlo,odkładająckarty.–Dok-

torKingjestbardzosympatyczny.

–Obiecuję,żeniebędziebolałonicanic.–Wyjąłsłuchawki.–

Chcęposłuchaćtwojegoserca.Mogę?

–Oczywiście.
–Oddychajgłęboko.Jeszczeraz.
–Jużkoniec?
–Jeszczeciśnieniekrwi.
Dziewczynkasięskrzywiła.
–Nielubiętegościskania.
– Tylko przez chwilę. Wiem, co mówię – zapewniła ją Flo. –

Zrelaksujsię.Jaksięrozluźnisz,doktorKingusłyszylepszywy-
nik.

background image

Jaknadzieckochorenanerkiodczytokazałsięcałkiemdobry.
–Towszystko,Eva.MogęnachwilęzabraćdoktorFlo?
–Oczywiście.–Evasięgnęłaposwojekarty.
–Tylkonieoszukuj!–ostrzegłająześmiechemFlo.
Wyszlizsali.
– Coś nie tak? – Splotła ramiona na piersi. – Jak ją badałam,

wszystkobyłowporządku.

– Tak, jest w porządku. Miałem nadzieję, że zastanę panią

Martinez,żebyzniąporozmawiaćojejudzialewtejakcji.

–Musiałacośzałatwić.Nadodatekprzezjakiśczasbędziebez

pracy.

– Właśnie o tym chciałem z nią rozmawiać. Eva jest stabilna,

więcmożelepiejpoczekaćnanerkęodzmarłegodawcy.

Flościągnęłabrwi.
–PaniMartinezjestidealnymdawcą.Dawnoniewidziałamta-

kiejzgodności.Dlaczegomielibyśmyczekać?TodlaEvybardzo
ryzykowne.

– Pani Martinez jest samotną matką. Mogłaby nie przerywać

pracy.

Flopokręciłagłową.
– W tym przypadku występuje wyjątkowa zgodność. Niemal

idealna. W przypadku zmarłego dawcy to nieosiągalne. Pani
Martinez nie chce dłużej czekać. Eva od dawna jest na liście.
Można to sprawdzić w jej historii. Zgłosiła się do Bright Hope
Clinic, bo jest idealnym dawcą. Eva nie powinna odrzucić nerki
pobranejodwłasnejmatki.

– Nie powinna, niemniej ryzyko pozostaje. Zawsze istnieje

możliwośćodrzuceniaprzeszczepu.

Flosięwyprostowałazminą,jakbyjąobraził.
– Doktorze King, zdaję sobie z tego sprawę, nie trzeba mi

o tym przypominać. Jestem transplantologiem. Matka Evy też
jestświadomaryzyka,aleniechceczekać,niechce,żebystanjej
dzieckasiępogorszył.Tojestjejdardlacórki.Uważamtente-
matzazamknięty.

–Mimotoczułbymsięlepiej,mogączniąporozmawiać.
–Okej,alenawłasnąodpowiedzialność.Wątpię,czyudacisię

ją przekonać. Jej celem jest ratowanie dziecka. To piękny gest

background image

zjejstrony.

Wzburzonaodwróciłasięgwałtownie,byodejść,alechwyciłją

załokieć.

–Cocięopętało?
– Nic. Po prostu jestem zła, że kobiecie, która zna wszystkie

fakty, ponieważ jej dziecko od urodzenia cierpi na chorobę ne-
rek,chceszwyperswadować,żeniepowinnaratowaćmużycia.

–Odniczegoniechcęjejodwodzić,aleiniechcę,żebystraciła

pracę.

–Niestraci.–Floniecozłagodniała.–Jejpracodawcywykazali

sięwyrozumiałościąpotym,jakMilaBrightmanprzedstawiłaim
sytuację.

Pokiwałgłową.
–Okej,super.Cieszęsię,żewieowszystkim.Niemiałemza-

miarunarażaćżyciapacjentki.Musiszmiwierzyć,bowprzeciw-
nymrazieniezaufaszminablokuoperacyjnym.Twojezaufanie
dziedlamniebardzoważnepodczaszabiegów.

–Nate,ufamcijakochirurgowi,aletodlamniedelikatnyte-

mat.

–Dlaczego?
– Lata temu znałam dziewczynkę w jej wieku, która cierpiała

bardzo długo, czekając na odpowiedniego zmarłego dawcę. Jej
rodzice byli skłonni oddać jej swoje nerki, ale się nie kwalifiko-
wali.

–Rozumiem.
–Rozumiesz?
–Tak–odparłzmęczonymtonem.–Samstraciłemkogoś,kto

czekałnanarządy.

Jejrysyzłagodniały.
–Więcpocoztymzwlekać?TodlaEvyryzykowne.
– Masz rację. Nie chcemy, żeby cierpiała jak tamta twoja pa-

cjentka.Ijakmojakoleżanka.

–Uhm,mojatamtapacjentka–prychła.–Muszęwracaćdo

pokera,boEvaoszukuje.–Przystałapoddrzwiami.–Przykro
mizpowodutwojejkoleżanki.

–Okej.Widzimysiępodyżurze?Skądmamcięzabrać?
–Spodgłównegowejścia.Mamnadzieję,żezmieścisięteżmój

background image

rower.–WeszładopokojuEvy.

Flobyłasmutna.SkoroztakimzaangażowaniemwalczyoEvę,

to znaczy, że musiała głęboko przeżywać cierpienie tamtej
dziewczynki. Zastanawiał się, czy ta pacjentka należała do bli-
skichjejsercu.

Wcaleniechciaładaćsięponieśćemocjomwtrakciewymiany

zdań o pani Martinez. Należało się zgodzić, by z nią porozma-
wiał. Chirurg ma pełne prawo rozmawiać z pacjentami
iowszystkimichpoinformować.

Zagotowałosięwniej,aniepowinno.AleEvaprzypomniałajej

omałejFlo.Gdybyjejrodzicemoglioddaćnerkę,napewnobyto
zrobili. Jednak między nią a nimi, bratem oraz siostrą nie było
zgodności.Jedynąosobą,któramogłaoddaćnerkę,byłanǎinai,
babcia,alejejnerkibyłyzastaredladziecka.

Więcczekała,ażktośumrze.Otrzymaławspaniałydarodano-

nimowegodawcy,aletomocnozaciążyłonajejsumieniu.Todla-
tegostarałasiężyćjaknajpełniej.Natestraciłkogoś,ktoniedo-
czekał.Ciekawe,ktotobył.

Nietwójinteres.Możliwe,aletoichdosiebiezbliżyło.Pomo-

głojejlepiejgozrozumieć.Odrobinę,bonieobcesąmuemocje,
strachorazcierpienieztymzwiązane.

Nienależałosięznimumawiaćpodyżurze,alemimożeichpo-

tyczka słowna mocno nadtliła ją psychicznie, była zaintrygo-
wana. Zabierze ją gdzieś pod Los Angeles, gdzie będzie dużo
miejscadonaukijazdy.Powinnatenpunktskreślićzlisty.Macoś
dostracenia?WidokEvyprzykutejdoszpitalnegołóżkaprzywo-
łał przykre wspomnienia, więc wybuchła, niemal zdradzając,
żetoonabyłatądziewczynką,któraczekałanadawcę.

Nikogo to nie powinno interesować. Dzięki Bogu Nate uwie-

rzył,żetobyłajejpacjentka.

Ryksilnikakazałjejsięodwrócić.Pochwiliujrzałazabytkowe-

go chevroleta corvette, który z piskiem opon wyłonił się zza
rogu,poczymzatrzymałprzedszpitalem.

–Jakcisiępodoba?–zapytał,wysiadając.
–Skądwytrzasnąłeścośtakiego?
–Możeszniewierzyć,aletojestmojeauto.TrzymamjewLos

background image

Angeles,żebymiećczymjeździć,jaktujestem.Możebyć?

Roześmiałasię.
–Pewnie.Zmieścisięwnimmójrower?
–Jasne.Wrzucimygodokufra.
Przyprowadziła rower, a on umieścił go w bagażniku. Już nie

byłwgarniturze.Miałnasobiedżinsy,butymotocyklowe,obcisły
czarnyT-shirtibardzociemneokularyprzeciwsłoneczne.Jakty-
powy przedstawiciel kalifornijskiej złotej młodzieży. Tak sobie
wyobrażałatychfacetów,niemającznimiżadnychdoświadczeń.

Wsiadładocorvetty.Porazpierwszywżyciumiałaokazjęza-

siąśćwsportowymaucie.Kolejnypunktdowykreśleniazlisty.

–Gotowa?–zapytał,sadowiącsięzakierownicą.
–Jakzawsze.
Wyjechał z parkingu. Gnali ulicami Los Angeles, a wiatr roz-

wiewał jej włosy. Gdy zatrzymali się przed światłami, związała
włosywkońskiogon.

–Aha,todlategokobietywtakichautachnosząkapelusze.
–Albochustki.
–Niemamchustki,więcmożebyśniepędziłjakszaleniec.
–Cotymożeszwiedziećoprowadzeniuauta?
Spodświatełpomknąłnawschód,naautostradędoLasVegas.
– Chyba nie zamierzasz mnie zawieźć do Las Vegas. To sześć

godzinjazdy!

–Nie,doBarstow.
–DoBarstow?Tobitedwiegodziny.
–Jestdopierowpółdopiątej.Maszjakieśplany?Wiem,żeju-

troniemaszporannegodyżuru.Zaczynaszpóźniej,apotemcze-
kacięprzyjemnakolacyjka.

Westchnęła, ale prawdę mówiąc, była zadowolona z tej prze-

jażdżki.NigdyniebyławBarstow.Oddawnamarzyłasięjejwy-
prawa przez Stany, może Route 66 albo przez Park Narodowy
Badlands, przez Montanę, Wyoming, może nawet aż do Kanady
iAlaski.

Marzyło się jej prowadzenie kampera, tym bardziej że jej ro-

dzina nie podróżowała kamperami. Wszystkie wakacje spędzali
na tropikalnych plażach, żeby Flo mogła odpoczywać i odzyski-
waćsiły,wmiejscowościachcichychispokojnych.Ciszyispokoju

background image

miałapodziurkiwnosie.Chciaładziałać,zwiedzać,kolekcjono-
waćpocztówkiznajdziwniejszychmiejsc.

Nate włączył radio, więc mogła się zrelaksować. Nie musiała

nic mówić, zatem obserwowała krajobraz w miarę, jak zbliżali
siędopustyni,czującwiatrwewłosachisłoneczneciepłonaple-
cach.

Zapomniała o wydarzeniach tego dnia, o liście rzeczy do zro-

bieniaiporazpierwszyoddłuższegoczasusięrozluźniła.

–Hej,śpiochu,obudźsię!
Drgnęła,aotworzywszyoczy,zorientowałasię,żezaparkowali

naprostympasieasfaltu,zaśsłońcechylisiękuzachodowi.Do-
chodziłasiódma.

–Jakdługospałam?
–Zedwiegodziny.Wyglądałaśtakspokojnie,żeniechciałemci

przeszkadzać.

–Przepraszam–powiedziałaskruszonymtonem.
Wzruszyłramionami.
– Nie ma za co, ale pomyślałem, że zechcesz spróbować, jak

sięprowadzi,zanimbędzietrzebawracaćdoLosAngeles.

– Przepraszam. – Wysiadła z auta, żeby się przeciągnąć. –

Gdziejesteśmy?

–Tenporzuconytorwyścigowynależydokumplamojegoojca.

Mawplanachremontiponowneotwarcie,alezgodziłsię,żeby-
śmypoćwiczylinaparkingu.Niewiem,czymiałnamyślijazdępo
tympasie,więcjeżeliwyścigisąnatwojejliście

–Niema.Toznaczy,żenawetnieprzyszłomitodogłowy.
–Jesteśgotowaspróbowaćswoichsił?–Wysiadł.
– Oczywiście. – Zała miejsce za kierownicą i zapięła pas.

Nateusiadłwfotelupasażera.–Conajpierw?

–Przekręćkluczykwstacyjce–poradziłjejześmiechem.–Do-

brzezacząćodtego.

–Ha,ha!Codalej?–Włączyłasilnik.
–Nietakszybko!Prowadzenieautatoformasztuki.
–Aha,każdygłupitopotrafi–obruszyłasię.
Zwestchnieniemułożyłjejdłonienakierownicy.
–Jednarękanagodziniedziesiątej,druganadrugiej.Inachwi-

lęzamilknij.

background image

Pokazałamujęzyk.
–Codalej?
–Nigdyniesiedziałaśzprzodu?Wietokażdypięciolatek.
Sięgnęładodrążka,wrzucającbieg.Autolekkosiępotoczyło.
–Gdziejestgaz,agdziehamulec?
–Naciśnij,tosiędowiesz,tylkodelikatnie.
–Niedodechy?
–Jeżelijuż,totylkohamulec.
–Okej.–Gdywcisnęłapedał,autoskoczyłodoprzodu.Natych-

miastdocisnęłapedałobok.–Ojej!

–Nowidzisz.Spróbujjeszczeraz.
–Uhm.–Delikatnienacisnęłapedałgazu.Zuśmiechemsłucha-

ła instrukcji, okrążając parking. Czasami powoli, czasami szyb-
ciej.WówczasNatekrzyczał.Fajniebyło.

Zawszechciałanauczyćsięprowadzić,alerodzicesięniezga-

dzali, nawet gdy skończyła szesnaście lat i już dwa lata żyła
zprzeszczepionąnerką.Prosiła,błagała,aleojciecbyłnieugięty.
Pococito?Mamykierowcę,któryzawieziecię,dokądzechcesz.

Konsekwentnyupórrodzicówsprawił,żegdywyjechałanastu-

dia,zapomniałaotymmarzeniu.Byłaszczęśliwa,żemożekorzy-
staćztransportupublicznego,aniebyćwożonaprzezkierowcę.

Naukajazdyzajmowałaodległemiejscenajejliście,alemusia-

łasiętegonauczyć,bysamodzielniezwiedzićStany.Tomiłe,że
Nate pozwolił jej spróbować. Wcześniej nikt jej tego nawet nie
proponował.RównieżJohnny.

Niemyślonim.Techwilenależądoprzyjaciół,którzydobrze

siębawią.Bezskrępowania.

Tonaderprzyjemne.Itymczasowe.
Nate pozwolił jej jeździć, aż na niebie ukazały się pierwsze

gwiazdy. Zjedli szybką kolację w drive-inie, a potem wrócili na
tor.Leżącnamasceauta,podziwialinocneniebo.Dawnoniewi-
działatylugwiazd.

Możerazlubdwa,kiedywdzieciństwiepóźnąnocądokądśje-

chali.Pamiętałatojakprzezmgłę:rozgwieżdżoneniebo.Jakte-
raz.Urzekace.

Zerkła na Nate’a. Z ramieniem za głową wpatrywał się

wnieborówniezauroczony.Miałaochotęgopocałować.Byłoby

background image

pięknie pocałować Nate’a pod rozgwieżdżonym firmamentem,
alesiępohamowała.Lepiejniedziałaćpodwpływemchwili.Wo-
kółniebyłożywejduszy,niczegoniemusieliudawać.Jakprzyja-
ciele.

Nawetniemiałapewności,czysąprzyjaciółmi,bowątpiła,by

popowrociedoNowegoJorkusiędoniejodezwał.Tosmutne.

–Wartobyłotuprzyjechać,prawda?–odezwałsię,wyrywając

jązzamyślenia.

– O tak. Jest fantastycznie. Takiego nieba nie widzi się w Los

Angeles.–Westchnęła.

–Przyjeżdżałemtuztatą.Rozbijaliśmybiwaknapustyniiob-

serwowaliśmydeszczemeteorów.

–TwoirodzicenadalmieszkająwLosAngeles?
–Nie,wSanFrancisco.KochająSanFranciscoitamtejszystyl

życia.Dlaczegopytasz?

–Zciekawości.Gdybymieszkalitutaj,zapytałabymcię,dlacze-

goniezatrzymałeśsięunich.

–Chciałabyśmieszkaćzrodzicami?
–Niemiałabymwyboru–wykrztusiła.
–O!–Roześmiałsię.
– Tata dorastał w Pekinie, a mama na głębokim południu Sta-

nów. Bywają apodyktyczni i staroświeccy. I doprowadzają mnie
doszału.

– No widzisz, też byś nie chciała z nimi mieszkać. Niewyklu-

czone,żemójukładzrodzicamiteżjesttoksyczny–zażartował.

–Ajest?
–Nie.Jestemdonichbardzoprzywiązany,alewNowymJorku

jestemtakzapracowany,żeniemamkiedybyćwSanFrancisco.
Zdążyłem już zapomnieć, jak bardzo kocham Kalifornię i pusty-
nię. Kiedy byłem młodszy, dużo czasu spędzałem w górach. –
Jegouśmiechzgasł.–Aletobyłodawno.Teraznanictakiegonie
mamczasu.

–Marzyłamotym,żebysięwspinać.MożenawetnaEverest.
Wzruszyłramionami.
–Towymagapiekielnegowysiłkuiwiążesięzogromnymryzy-

kiem.

–Coztego?

background image

–Masztonaswojejliście,tak?
–Możliwe.
–Dlaczegochciałabyśryzykowaćżycie?
–Uważam,żetrzebasięnimcieszyć.
–Żebysięnimcieszyć,nietrzebarobićszalonychrzeczy.
–Cotozaprzyjemność?
– Życie to coś więcej niż pasmo przyjemności – zauważył ze

smutkiem.

–Cocijest?
–Nic.Boco?
–Posmutniałeś.
–Nieposmutniałem,poprostujestemrealistą.No,porawra-

cać.Jutroczekanaspracaorazkolacjazinwestorami.–Zsunął
sięzmaski,byzasiąśćzakierownicą.

Czar prysł. Miała o to żal do siebie. Zała ponownie miejsce

pasażera. Nie chciała wracać do swojego pustego mieszkania.
Wolałaby jechać dalej, spędzić tę noc na masce auta Nate’a,
wjegoobciach.

Aleonmarację.CzekaichpowrótdorzeczywistościiLosAn-

geles.Tamjestbezpieczniej,wjejmieszkaniuzdalaodNate’a.

–Dziękujęzatenwieczór.Byłosuper–powiedziała.
Uśmiechnąłsię,alejakośinaczejniżzawsze.
–Całaprzyjemnośćpomojejstronie.
MilczałaprzezresztędrogipowrotnejdoLosAngeles,dorze-

czywistości,domistyfikacji,któraobojgubyłanarękę.

background image

ROZDZIAŁSIÓDMY

–Doktorze,jakdługobędętujeszczeunieruchomiony?Zapięć

miesięcymamwystąpićnaBroadwayu.Muszęsięprzygotować.

NatepodniósłwzrokznadkartypacjentanaKyle’a,którysie-

dział na łóżku, dochodząc do siebie po zabiegu wszczepienia
LVAD-u,aleprzednimbyłajeszczedługaibardzowyboistadro-
ga.Podłączonydoaparatury,czekałnanoweserceipłuca.

– W twoim interesie byłoby odwołanie występów na Broad-

wayu.

Kyleskrzywiłsię.
–Oszalałeś?Towyjątkowaokazja.
– Niestety będziesz zmuszony ją przepuścić. – Nate skrzyżo-

wałramionanapiersi.–Jesteśpodłączonydotlenu,niemożesz
opuścićszpitala.Tamaszynautrzymujecięprzyżyciu.

–Piegniarkamówiła,żetojesturządzenieprzenośne.Wczo-

rajkazałamipochodzić.

–Owszem,jestprzenośne,aleitakmusiszbyćmonitorowany

idostawaćtlen.Niewyobrażamsobie,żebyśwniedługimczasie
mógłstepowaćnaBroadwayu.

Kyle się uśmiechnął. Ten uśmiech sprawiał, że kobiety mdlały,

alenaNacienierobiłnajmniejszegowrażenia.Prawdęmówiąc,
nicniewkurzałogobardziej.

– Nie mówię o tańczeniu. Poza tym nowe serce i płuca mogą

znaleźćsięjużjutro.

– Prawda, ale to nie znaczy, że staniesz na nogi za dwa tygo-

dnie.Sporoczasuspędzisznaoddzialeintensywnejopieki,żeby
organizmsięzregenerowałpowielogodzinnejoperacji.Myprzez
tenczasmusimycięmonitorować,bomogąwystąpićobjawyod-
rzuceniaprzeszczepu.Zanimwrócisznascenę,czekaciędługa
rekonwalescencja.

Kylewestchnął.
–Jasięwcaleotonieprosiłem.

background image

–Wiem.Przepraszam.
–Malujeszbardzoczarnyobraz.Przynajmniejtalekarkadoda-

jemitrochęotuchy.

Nateściągnąłbrwi.
–Powiedziała,żebłyskawiczniestaniesznanogi?
–Nie,aleprzyjemnienaniąpopatrzeć.–Kylepuściłdoniego

oko.

–Dzięki.
– Co ci będę mówił? Plotki szybko się rozchodzą. Jesteście

parą,tak?

–Tak.–Natejęknął.
– Najwyższy czas. Ciągle pracujesz, nie masz czasu na przy-

jemności. Zapraszam cię do siebie na imprezy, ale nigdy się nie
pojawiasz.Czywiesz,iletamprzychodzipięknychkobiet?

– Domyślam się. Teraz już lepiej odpocznij. Za jakiś czas zaj-

rzymydociebie,doktorChiualboja.

– Mam nadzieję, że to będzie doktor Chiu. Nie gniewaj się,

doktorku,alemógłbymcijąodbić.

– Na pewno. Do zobaczenia. – Kręcąc głową, Nate wyszedł

zprywatnegoapartamentuaktora.

Dlaczegoludzieniepotrafiązrozumieć,jakpoważnajestope-

racjaprzeszczepieniaorganów?Wydajesięim,żejakjużdosta-
ną nowy narząd, to ich życie znowu będzie normalne. Że będą
moglirobićdokładnietosamo,coprzedoperacją,atosięłączy
z dramatyczną zmianą stylu życia. W przypadku Kyle’a ryzyko
odrzuceniajestwysokie.Tak,malejewrazzpostępemnaukme-
dycznych,alechirurgiatopraktyka,atoniegwarantuje,żeza-
wszewszystkopójdziejakpomaśle.

Szkoda,żeniemagwarancjisukcesu.
Gdyby istniała możliwość hodowania narządów z korek

ikrwipacjentów,gdybyniezdarzałosięodrzucenie,gdyby

Potarłtwarzdłonią.OdkądznalazłsięwLosAngeles,niemiał

czasu na pracę naukową. Niedobrze. W Nowym Jorku badania
naukowetowarzyszyłymukażdejnocy.Itegomutrzeba.

OdprzylotudoLAnawetniespojrzałwtęstronę.Nocezary-

wał przez doktor Chiu, a za dnia przygotowywał Evę Martinez
orazjejmatkędooperacjiidoglądałKyle’a,swojegonajważniej-

background image

szegopacjenta.

Problem w tym, że pracy naukowej wcale mu nie brakowało.

DwaminionewieczoryzFlonależałydowyjątkowoprzyjemnych.
Byćmożedlatego,żebyłyniezobowiązuce,atodawałomupo-
czuciebezpieczeństwa.Tamgdzietymczasowość,tamniemary-
zyka,żewyjdziemyztegozezłamanymsercem.

Niebyłpewien,czychcewracaćdopoprzedniegostylużycia.

Dotejpustki.Niemawyboru.

Zprzerażeniemstwierdził,żejużnajwyższyczasprzebraćsię

nakolację.Niemiałochotynatospotkanie,tymbardziejżena-
wetniebyłzatrudnionywHollywoodHillsClinic.Twojawina,bo
musiałeśjąpocałować.

Chciał ją całować także wtedy, gdy leżeli na masce corvetty

i patrzyli na gwiazdy. Prawdę mówiąc, za każdym razem, gdy
byłablisko.Obłęd.Chciałtozrobić,aleniemógł.

PostawiłtabletnaładowarceiruszyłdogabinetuFlo,gdziezo-

stawił garnitur, by móc się szybko przebrać i zawieźć ją do re-
stauracjiwWestHollywood.

Chciałjużmiećzasobątospotkanie,bywrócićizmusićsiędo

pracy naukowej. To jego pasja. W jego życiu nie ma miejsca na
nicinnego.

Gdy wszedł do gabinetu, zastał tam Flo gotową do wyjazdu.

Miałanasobieczerwonąbluzkęzjedwabiu,obcisłączarnąspód-
nicę i czarne szpilki z czerwoną podeszwą. Nie mógł oderwać
wzrokuodjejładziejszyi,botymrazemupięławłosywysoko.
Wyglądałaoszałamiaco.Poczuł,żetakolacjamożesięokazać
sporymwyzwaniem.

–Jeszczeniejesteśgotowy?–zapytała.
–Właśnieprzyszedłemsięprzebrać.
–Gdziebyłeś?
–UKyle’a.–Zdjąłfartuchicisnąłgonakanapę.Flościągnęła

brwi,poczympowiesiłagowszafie.Uśmiechnąłsię.–Pedantka.

– O nie. Tylko tutaj. Lubię porządek w miejscu pracy, ale

wmoimmieszkaniurządzistylpobojowiska.

–Nazywasztostylem?
– U siebie tak. Nie mam czasu na porządki i rzadko tam by-

wam.

background image

–Nigdybymniepomyślał,żeżyjeszwbałaganie.
–Toniewyglądajakchlew.Poprostuniepanujetamtakipo-

rządek jak tutaj. – Splotła ramiona na piersi. – W głowie mi się
niemieści,żejeszczeniejesteśgotowy.

–Spokojnie.Mamtugarnitur.Pójdędołazienkiisięprzebiorę.

–Gdyotworzyłdrzwi,jegooczomukazałasięumywalkaupapra-
napastądozębów,fartuchlekarskiorazdamskabieliznanapod-
łodze i prostownica do włosów. Ze śmiechem podniósł z podłogi
koronkowedessous.–Cośmisięwydaje,żewtwojejsłużbowej
łaziencerządzitakisamstyljakwdomu.

Czerwonajakburakwyrwałamukoronkizręki.
–Kurczę,możeszsięwkońcuprzebrać?!
Niewdawałsięwdyskusję,uznając,żeniewarto.
Gdywyszedłzłazienki,omiotłagokrytycznymspojrzeniem.
–Ładniewyglądasz.
–Dziękuję,panidoktor.Paniteż.
–Okej.–Uśmiechłasię.–Chodźmyjużijaknajszybciejmiej-

mytozgłowy.

–Uważam,żejeszczepowinniśmypokazaćsięKyle’owi.Żeby

obudzićjegozazdrość.

–Oczymtymówisz?–zdziwiłasię.
– Próbuje wtargnąć na moje terytorium. – Dopiero po chwili

połapałsię,copowiedział.

ObyFlopotraktowałatojakżart.
–Natwojeterytorium?Odkiedyjestemtwoimterytorium?
–Odspotkanianadachu,zapomniałaś?
Westchnęła,gdypodałjejramię.Razemopuściligabinetiszli

korytarzami szpitala. Nate kroczył z przeświadczeniem, że ob-
serwująichdziesiątkiparoczu.

Zazwyczajbygotopeszyło,boniechciałbyćkojarzonyzja-

kolwiekkobietą.Unikałplotekjakognia,aleterazmunieprze-
szkadzało,żeidziepodrękęzdoktorFlorenceChiu,którawnie-
botycznych szpilkach niemal dorównuje mu wzrostem. Czuł za-
pachjejwłosów.Pachniałylawendą.

NazewnątrzprzylimuzynieujrzeliFreyę.
–Przykromi,aleniemogęwamtowarzyszyć.
–Dlaczego?–Flościągnęłabrwi.

background image

–Muszęsiępokazaćgdzieindziej.RazemzdoktoremKingiem

napewnosobieporadzicie.Pozatyminwestorzypoprosiliospo-
tkaniezwasządwójką.Mniejużznają.–Freyazerkłanako-
mórkę. – Muszę pędzić, ale limuzyna jest wasza, a kolacja na
kosztszpitala.ZałatwiłamtozszefemDanTana’s.

Nieczekającnaichreakcję,oddaliłasię,wysyłająckomuśese-

mesa.

– Kurczę, limuzyna – sapła Flo, gdy kierowca otwierał jej

drzwi.

Gdy wsiadała, spódnica na moment odsłoniła kawałek jej uda.

Nate’owi zrobiło się tak goco, że musiał rozluźnić kołnierzyk
koszuli.Myślałtylkootym,ileprywatnościbędąmieliwtymau-
cie.

–Nate,wsiadasz?Tujestsuper.
Odetchnął głęboko, by odsunąć lubieżne myśli. Nic gorszego

niemogłobymusięprzydarzyćoderekcjiwtrakciekolacjizin-
westorami.Pozatymnicniemógłbyztymzrobić.Dotejporynie
planowałnocnejwizytynabasenie,aleterazzmieniłplany.Musi
wziąćsięwgarść,aleimbardziejsięstara,tymgorzejmutowy-
chodzi.

FlojeszczeniebyławDanTana’s,mimożeodkilkulatmiesz-

kaławLosAngeles.Niebyłabywalczyniąeleganckichlokaliinie
przepadałazaspotkaniamizinwestorami.

–Dobrzesięczujesz?–zapytałNate.
–Dlaczegomiałabymczućsięinaczej?
– Jeszcze przed chwilą cieszyłaś się z przejażdżki limuzyną,

aterazjesteśspiętaisztywna,jakbyśkijpołknęła.

–Nielubiępublicznychwystępów.
–Ktomówiopublice?
–Okej,przedobcymi.Tomniekrępuje.
–Podczaskonferencjiprasowejwypadłaśświetnie.
– Nie, nie wypadłam świetnie, za to ty wypadłeś jak należy.

Mogę przemawiać do lekarzy, piegniarek, ale przed audyto-
rium,któreniemanicwspólnegozmedycyną,mamochotępła-
kać.

–Todociebieniepodobne.

background image

–Cotymożeszotymwiedzieć?–obruszyłasię,alezarazsię

zmitygowała.–Przepraszam.

– Nie ma za co. Znamy się krótko, ale naprawdę trudno mi

uwierzyć,żeażtyleciętokosztuje.

–Uwierz,żetaksięczuję.–Zaczęłanerwowomachaćnogą.–

Niemamimnicdopowiedzeniaoprócz„Dajcienamkasę”.

Położył jej rękę na kolanie, rozpalając jej zmysły. Cofnął dłoń.

Drżenieustało,aonawyraźniesięzrelaksowała.Odkaszlła.

–Comamzrobić?Maszjakąśpropozycję?
–Wyobraźichsobienagolasa.
Zatkałoją,alebłyskwjegooczachmówił,żetobyłżart.
–Wariatzciebie.
Wzruszyłramionami.
–Niewidzędużejróżnicymiędzykonferencjąprasowąakola-

cjązinwestorami.Jesteśsilna.Postawiłaśmisięjużpierwszego
dnia.Niewielutopotrafi.

–Dlaczego?Niejesteśpotworem.
–Dziękuję.
–Dlaczegosiętymprzejmujesz?
–Niebałaśsięmnie?
–Nie.Dlaczegomiałabymsiębać?
–Przedchwiląpowiedziałaś,żepublicznewystąpieniakosztu

ciędużonerwów,aniedenerwowałaśsię,kiedymniezobaczyłaś
porazpierwszy?

Sercezabiłojejmocniej.Jasne,żesiędenerwowała.Okazałsię

zabójczoprzystojnymfacetem,któryniezwracauwaginakobie-
tytakiejakona.Aleonasiędotegonieprzyzna.Anidotego,że
iterazpanikuje.

–Nie,niedenerwowałamsię.Jesteśchirurgiemitylkojednym

facetem.

– Hm. Większość stażystów i młodych lekarzy podczas pierw-

szegokontaktuzemnąznerwówzapominajęzykawgębie.Mają
mniezazimnegopotwora.

–Popierwsze,trudnomiwtouwierzyć,podrugie,jestemjuż

po specjalizacji. Nie przejmuję się chłodem i szorstkością. Mój
ojciecbyłbiznesmenem,dyrektoremfirmy,dlawielupostrachem,
alemamanauczyłamnie,jakniedaćsobiewkaszędmuchać.

background image

Uśmiechnąłsię.
– Wobec tego nie powinnaś mieć problemów z kilkoma inwe-

storami.Pomyśloojcu.

–Mamimubliżaćpomandaryńsku,ażzgodząsięzrobićto,na

czymmizależy?–Roześmiałasięnawspomnienie,ilewysiłkuoj-
ciecwkładał,bynauczyćjąmandaryńskiego,alejąinteresowały
jedynieprzekleństwa.

Nate byłby przerażony, gdyby się dowiedział, co wyniosła

z tych lekcji. Rzecz jasna, teraz żałowała, że się nie nauczyła
mandaryńskiegoporządnie.

–Obawiamsię,żeubliżanieimosiągnęłobyprzeciwnyskutek.
Limuzynazwolniła,parkującprzedrestauracją.Spoglądającna

wejście,Floodetchnęła.Daszradę.

–Daszradę–powiedziałNate,czytającwjejmyślach.
–Możeniejapowinnamtorobić,aty.
– Nie. – Potrząsnął głową. – To ty jesteś ordynatorem trans-

plantologiiszpitalaHollywoodHills.

–Okej–westchnęła,aonpomógłjejwysiąśćzlimuzyny.Ujmu-

jąc jej dłoń, lekko ją uścisnął. Tego w tej chwili potrzebowała.
Wotumzaufaniaodczłowiekazasługucegonajejpodziw.

Tak,daradę.Musi.
Concierge poprowadził ich do wyściełanej skórą loży w odle-

głym rogu sali, gdzie czekali inwestorzy. Idąc, czuła na plecach
dłońNate’a.Przezcałyczasprzeszywałjądreszczykoczekiwa-
nia,acogorsza,NatebyłtakiatrakcyjnySzaleństwo.

–Witampaństwa,nazywamsięCecilMcKenzie.Cieszęsię,że

znaleźlipaństwodlanasczas.

–Witampana.–Podałamudłoń.
–TojestIanBrownstoneorazTravisFleming.–McKenziedo-

konałprezentacji.

Mężczyźnizalimiejsca,dopierogdyFlousiadła.
–Muszęprzyznać,żezaniepokoiłynasprzeciekiprasowedoty-

czącetegoincydentuwwaszymszpitalu–zacząłBrownstone.–
HollywoodHillsClinicszczycisiędbałościąoprywatnośćswoich
klientów.

– To był niefortunny incydent – wyjaśnił Nate. – Na szczęście

doktorChiuorazjajesteśmyparą.

background image

Poszłomutowyjątkowogładko.Miałwtymwprawę,zaśjejje-

dynymdoświadczeniembyłoobserwowanieojcawtrakciepoga-
duszekzkontrahentami.Pogaduszkiniebyływjejstylu.

–DoktorKingniezupełniezdawałsobiesprawę,jaksurowesą

naszeprzepisyzwiązanezochronąprywatnościpacjentów.

Inwestorzysięroześmiali.
– Cieszy nas, że ta sprawa została wyjaśniona. Jesteśmy też

pełniuznaniadlawaszejpropozycjiwykonanianieodpłatnieprze-
szczepienianerkimałejEvie.Chcielibyśmyusłyszećniecowięcej
otymprzypadku.

– Szpital Hollywood Hills współpracuje z Bright Hope Clinic.

Mamy nadzieję, że Eva będzie pierwszym dzieckiem, które na
tym skorzysta. Rzecz jasna, takie przypadki nagłośnione przez
media zrobią dobre wrażenie na klientach pełnopłatnych – po-
wiedziałNate.

Rozmawiał z inwestorami w wyjątkowo przekonucy sposób.

Starała się słuchać uważnie, ale przychodziło jej to z trudem.
Prawdęmówiąc,nudziło.Byłaprzekonana,żetychludzinieinte-
resująosiągnięciamedycynywtejdziedzinie,adlaniejtoliczyło
sięnajbardziej.

Orazcałatapodróż,bosamaprzeztoprzeszła.
Lepiejjednak,bynieinteresowałyichemocje.Emocjepacjenta

transplantologicznego,

bo

wtedy

musiałaby

opowiedzieć

Nate’owi,coczuła,atonazawszepozostaniejejtajemnicą.Bar-
dzoosobistąblizną.

Gdy uprzątnięto ze stołu przystawki, rozdzwoniła się jej ko-

mórka.Międzymiastowa.

– Muszę panów przeprosić. – Wstała od stołu, by przejść

wbardziejspokojnemiejscenieopodaltoalet.

–DoktorChiu,słucham.
– Dzwonię z banku narządów w sprawie waszego pacjenta,

Kyle’aFrancisa.

–Proszęmówić,słucham.
–Mamydlaniegonarządy.MusipaniprzyjechaćponiedoSan

Francisco.

Totachwila,magicznachwila,gdyktośdostajedrugąszansę,

aleteżchwilazadumy,boktośumarł.

background image

Zostawiającposobienajwiększydar.
–Będęzagodzinę.

background image

ROZDZIAŁÓSMY

Porozmowiezbankiemzadzwoniładokliniki,byprzygotowa-

nośmigłowiecdolotudoSanFrancisco.OrazbyKyle’owinieda-
wano nic do jedzenia przed operacją. Niebywałe szczęście, że
narządy dla niego znalazły się tak szybko. Co za ulga. Jednak
chwilępóźniejstrofowałasięzanieuzasadnionyoptymizm.Prze-
cieżniewie,czytoserceorazpłucabędązdolnedożycia,doki
samaichniezbada.Spokojnie,niespieszsię.

Mielijeszczetrochęczasu,booperacjęwyznaczonozagodzi-

nę, a narządy do przeszczepu wyjmuje się dopiero pod koniec.
Itoonasiętymzajmie.

Gdywróciładostołu,mężczyźniwstalizmiejsc.
– Panowie, bardzo mi przykro, ale sprawa jest nagła, więc

zdoktoremKingiemmusimywasopuścić.Itonatychmiast.Bar-
dzoprzepraszam.

Gdy Nate spojrzał na swoją komórkę, zauważyła, że dostał

esemesapotwierdzacegowiadomość,jakąionaotrzymała.

–Panowie,przepraszamy,alemusimykończyćnaszespotkanie.
– Rozumiemy – odpar McKenzie. – Proszę się nami nie przej-

mowaćiprzekazaćpaniRothsberg,żejesteśmyzainteresowani
dotrzymaniemzobowiązańwobecszpitalaHollywoodHills.

–Dziękuję.–Pożegnałasięznimiiodeszłatakszybko,jaktyl-

kopozwalałyjejobcasy.

Pięć minut później wsiedli do limuzyny. Nate polecił kierowcy,

byodwiózłichdoHollywoodHillsClinic.

– Śmigłowiec już czeka – powiedziała, niecierpliwie stukając

obcasem.–SzczęściesięuśmiechłodopanaFrancisa.

– Dobrze, że miałaś włączoną komórkę. Jestem zły na siebie,

żewyłączyłemdzwonek.

–Janigdygoniewyłączam,boniereagujęnawibracje.
Przez resztę drogi milczeli. Nie było o czym rozmawiać, bo

gdynarządyzostanąjużprzeszczepione,apacjentustabilizowa-

background image

ny, mistyfikacja nie będzie konieczna. Szkoda, bo polubiła
Nate’a,dobrzesięjejznimpracowało,aleobojezdawalisobie
sprawęzlimituczasowego.

Dobrze, że to się skończy. Będzie mogła wrócić do dawnego

życia.Rzucisięwwirpracy,przestaniemyślećodoktorzeKingu,
botozaprzątajejumysł.Natebowiemuświadomiłjej,jakbardzo
jest samotna. Z przykrością musiała przyznać, że będzie jej go
brakowało.

Gdylimuzynazatrzymałasięprzedwejściemdoszpitala,zrzu-

ciłaszpilkiipuściłasiębiegiemdoswojegogabinetu,bysięprze-
braćorazpobraćurządzeniedotransportupłuciserca.Nieza-
mknęładrzwi.

–Ooo!–zawołałNate.
Odwróciła się gwałtownie. Miała na sobie jedynie czerwo

koronkową bieliznę. Zorientowawszy się, pospiesznie zasłoniła
bliznębluzką.Jakmogłabyćtaknieostrożna?Przecieżnigdynie
przebiera się przy innych. Pilnowała tego nawet na stażu. Za-
wsze znajdowała jakiś pretekst, żeby gdzieś się ukryć. Nie ży-
czyłasobie,byktośzobaczyłjejbliznęipomyślał,żejestsłaba.

Nate wyraźnie speszony spoglądał w inną stronę, więc czym

prędzej włożyła strój operacyjny. Oby nie zauważył blizny. Nie
miała najmniejszej ochoty niczego wyjaśniać. Nie chciała, żeby
siędowiedział.

–Ocochodzi?–zapytała.
–Niespodziewałemsięstriptizu.
Wzruszyłaramionami.
–Dorośnij.Mamymałoczasu.
Całe szczęście, że w ostatniej chwili zasłoniła bliznę bluzką.

Aledlaczego?

Stchórzyła.NatetonieJohnny,widokbliznybygonieprzera-

ził. Dlaczego boi się mu powiedzieć? Mówił jej, że jest silna
iprzezchwilęmuwierzyła,aleterazwcalenieczułasięsilna.Ze
strachu,żeNatesięzorientuje,jakłatwomożnajązranić.

Spisanie listy rzeczy do zrobienia przed śmiercią wymaga od-

wagiorazsiły.Możnabyćodważnymisilnym,ukrywającpraw
przedjedynymczłowiekiem,którybytozrozumiał?Inielitował
sięnadnią.

background image

Jesteśtegopewna?
Brak pewności okazał się silniejszy, niż myślała. Przypominał,

że lepiej trwać w samotności. Chronić serce. Drugi raz czegoś
takiego by nie przeżyła. Mimo to wolałaby uwolnić się od lęku,
żektośsiędowieojejchorobie.Możegdybydzieliłasięswoimi
doświadczeniami,ludziezrozumielibyjejwięźorazwalkęożycie
pacjentów znajducych się na liście oczekucych. Być może
przeztostałabysięlepszymchirurgiem.

Amożebysięnadtobąlitowaliipodważalitwojeumiejętności.

Możebyuważali,żejesteśzbytemocjonalniezaangażowana,by
podejmowaćracjonalnedecyzje.

–Możebyśsięprzebrał?–warkła.
– Oczywiście. – Zamknął drzwi i zaczął się rozbierać. Na po-

czątekmarynarka.Rzuciłjąnakanapę.Potemkrawat,następnie
koszula

Nie gap się. Łatwo powiedzieć. Widziała go już półnagiego,

wobcisłychspodenkachnabasenie.

Przestań.Związaławłosywkońskiogon,poczymsięgnęłapo

identyfikatorikurtkęznadrukiemkliniki.

– Idę po urządzenie do transportu organów. Spotkamy się na

dowisku–rzuciła,niepatrzącwjegostronę.

Zdjąłbutyizacząłrozpinaćspodnie.
–Okej.
DziękiBogu.Ruszyłanaoddziałtransplantacyjny.Panowałtam

sporyrozgardiaszwzwiązkuzprzygotowaniamidooperacji.

Przystała w drzwiach do pokoju Kyle’a, wokół kręciło się

mnóstwopiegniarek,znaczniewięcejniżnormalnie.Zauważył
jąipowitałuśmiechem.

–Słuszniesiędomyślam,żesąnarządy?
Przytakła.
–Alepamiętaj,jeżeliniebędązdolnepodjąćswoichfunkcji

Nawetniepotrafiładokończyćtegozdania.Rozmawialiotymjuż
wcześniej.

Pokiwałgłową.
– Wiem. Może się to okazać jednym z tych falstartów, o któ-

rychmówiłaś.

Dotknęłajegodłoni.

background image

–LecęponiezdoktoremKingiem.Jakwydujemyzpowrotem

wLosAngeles,zostanieszprzewiezionynablokoperacyjny.Dok-
torKingusunieciurządzeniewspomagacepracęsercaipodłą-
czydopłucoserca.

Kyleuniósłdłoń.
–Tak,wiem.Jestemgotowy.
–Dozobaczenia.
PiegniarkapodałajejtabletzhistoriąKyle’aorazurządzenie

dotransportunarządów.Flowzięłagłębokiwdech,poczympo-
spieszyła na lądowisko, gdzie już na nią czekał Nate i śmigło-
wiec.

–Gotowa?–zawołał,przekrzykująchałasłopat.
–Gotowa.
Pomógłjejzaładowaćsprzęt,agdyzapięlipasy,śmigłowiecru-

szył w stronę lotniska, gdzie czekał prywatny odrzutowiec. Nie
rozmawiali,boitakhukwszystkobyzagłuszył.Napokładziesa-
molotuwymienialijedynieuwaginatematoperacjiKyle’aitrans-
portunarządów.Zgodniezproceduramimiałyzostaćprzekazane
Flo,którazkoleiprzekażejeNate’owi.Jegozadaniembyłoza-
bezpieczenieichstabilnościwtrakcietransportu.

Nie miała ochoty rozmawiać skupiona na zadaniu i modlitwie

o utrzymanie przy życiu pacjentów obdarowanych przez tego
jednego człowieka. Nie będąc osobą przesadnie religijną, za-
wszetakrobiła.

Gdysamolotwydował,błyskawicznieprzesiedlisiędokaret-

ki, która pomknęła do szpitala, gdzie dziesięć minut wcześniej
rozpoczęła się procedura sprawdzania stanu narządów meto
laparoskopową. Gdyby któryś z nich okazał się niezdolny do
funkcjonowania, poinformowano by o tym chirurga, a pacjent
wróciłbynalistęoczekucych.

Wierciła się niecierpliwie, gdy karetka mknęła ulicami San

Francisco, ale gdy spojrzała na Nate’a, ten zachowywał stoicki
spokój.Taktoprzynajmniejwyglądało.

–Niedenerwujeszsię?–zapytała.
–Dlaczegomiałbymsiędenerwować?Robiłemtowielerazy.
–Ajeżelinarządyokażąsiębezużyteczne?
Westchnął.

background image

– Byłoby bardzo źle, ale nic na to nie poradzę. Nie warto się

tymmartwićnazapas.Atydlaczegosiędenerwujesz?

– Bo to bardzo ważny klient. Wolałabym sama przeprowadzić

laparoskopię.–Niepotrafiłasięprzyznać,żezakażdymrazem
wpodobnejsytuacjimyśliotym,jakległawgruzachjejnadzieja,
gdynerkaokazałasięniezdolnadożycia.Tadruga,przeznaczo-
nadlainnegochorego,sięsprawdziła.

Małobrakowało,aznajdującsięnaliścieoczekucych,bynie

przeżyła.

Doskonale wiedziała, jak by wyglądała rozmowa z Kyle’em,

gdybyprzeznaczonedlaniegopłucaiserceokazałysięniezdolne
dofunkcjonowania.

Gdy tylko karetka się zatrzymała, puściła się biegiem na od-

działratunkowy.Podrodze,wpoczekalni,miłarodzinę.Pogrą-
żonąwrozpaczypośmiercikogośbliskiego.Tascenaprzeniosła
jązpowrotemnajejszpitalnełóżko.Jakprzezmgłęwidziałaza-
płakanychrodziców.Jejmyślipobiegłydojejdawcy.

Nigdyniepoznajegonazwiska,alegdybyjepoznała,pojecha-

łabynawetnakoniecświata,tam,gdziezostałpochowany,bymu
podziękowaćzadrugąszansę.

–Panidoktor
Otrząsnęłasię.PrzedniąstałNate,arezydenttrzymałotwar-

tedrzwiprowadzącenapiętroblokuoperacyjnego.

–Przepraszam.–Nieobejrzałasięnatęrodzinę.Niemogła.
Przygotowującsię,zaszybąblokuoperacyjnegozobaczyłako-

lejkępacjentówoczekucychnanarządy.

–Będziedobrze–zapewniłjąNate.
–Jasne.Niezabardzolubiętęczęść.Jestemchirurgiemi

Niemiałasiłydokończyć,boniemalnajejoczachczyjeśżyciedo-
biegałokońca.

Wolałażycychdawców.Nerek,wątroby,aczasamipłuc,gdy

ktośdecydowałsięoddaćswojepłucobliskiejosobie.Zmiłości.
Byłowtymcośpięknego.Tachwilateżbyłapiękna,aledladaw-
cykończyłasięnieodwracalnie.

Nałożywszymaskę,weszłanablok.ZaniąNatezpojemnikiem

nanarządy.Byłagotowainiepozostawałojejnicinnegojakcze-
kać.Obserwowała,jakusuwanoorgany,przekazującjekolejnym

background image

odbiorcom,którzymielirozjechaćsięwróżnestronykraju.

–DoktorChiu,terazpani.–Chirurgprzesunąłsię,byzrobićjej

miejsce. Wzięła się do pracy, ale nie trwało to długo, tym bar-
dziejżejużwcześniejniestwierdzonoobjawówinfekcji.

Teraznależałowziernikowaniemzajrzećdopłuc.Szykującsię

docięcia,dostrzegłaciemnąplamkę.Zaklęłapodnosem,wyczu-
wając guz w tętnicy płucnej. Przyjrzawszy się sercu, zobaczyła,
jakmikroskopijnaciemnaplamkarośniewoczach.Rak.Stłumiła
mdłości.

– Biopsja. – Może to jednak nie rak, może narząd kwalifikuje

się do transplantacji. Podała próbki rezydentowi, który wybiegł
zblokudolaboratorium.

Toniejestrak.Toniemożebyćrak.
Uniosładłonie,zaciskajączęby.Natestanąłzanią.
–DoktorChiu,cosięstało?
–Popatrz.–Wskazałanaciemneplamy.
–Cholera.
Czułapieczeniepodpowiekami.Gdybytylkopłucabyłyuszko-

dzone,sercemógłbydostaćktośinny.Wjejprzypadkuwybórnie
wchodziłwrachubę,booperacjabyłajedna,aleorganizmKyle’a
niewytrzymałbydwóchodrębnychzabiegów.Kylewymagałjed-
nejoperacji,wtrakciektórejotrzymałbysercerazemzpłucami.

Czekając na odpowiedź, wpatrywała się w zegar. Dawca już

dłużejniemożebyćpodłączonydopłucoserca.Nawetjeżeliguz
niejestzłośliwy,narządystanąsiębezużyteczne,ponieważdaw-
cajestjużpozbawionyważnychnarządów.Wyścigzczasem.

Wróciłrezydent.
– Niestety, doktor Chiu – powiedział. – To czwarte stadium

raka płuc, a ognisko pierwotne znajduje się w sercu. W karcie
pacjenta nie ma o tym wzmianki, więc jest prawdopodobne, że
dawcaniewiedział,żemaraka.

Zacisnąwszypowieki,zaklęławduchu.
–Dziękuję.Proszęodłączyćdawcęodpłucoserca.
Rezydent przytaknął, a ona skupiła się na zamknięciu klatki

piersiowejzmarłego.

–Mogępaniązastąpić–zaproponowałrezydent.
– Nie, chcę sama to zrobić. – Nie zamierzała mu tłumaczyć,

background image

dlaczegotodlaniejtakieważne.Wtensposóbchciałapodzięko-
waćdawcyzajegopięknygest.

Podziękowaćtakżeswojemudawcyzadarżycia.
Takiepodziękowanietozamało.Otrzymawszytakidar,należy

żyćpełniążycia.Serceipłucaniekwalifikująsiędotransplanta-
cji. Obawiała się tego, bo było to zbyt piękne. Laparotomia nie
wykazała guza, bo był po drugiej stronie, ukryty, a nowotwór
jeszczeniezająłpłuc.

Nie zauważyła, kiedy Nate opuścił blok operacyjny, ale teraz

wrócił.

–OdwołałemoperacjęKyle’a.
Przytakła,nieprzerywającszycia.Gdynamonitorzeukazała

sięliniaprosta,tylkowestchnęła.

Takmiprzykro.PrzepraszaładawcęorazKyle’a.
– Czas zgonu dwudziesta druga trzydzieści pięć. – Ściągnęła

maskę,dłużejniemogącpowstrzymaćłez.–Doktorze,dokończy
panzamnie?MuszęwracaćdoLosAngelesipacjenta.

–Niemasprawy–odparłrezydent.
Wyszedłszy z sali, zdarła z siebie strój operacyjny, cisnęła go

dopojemnika,poczymgokopła.

Cholera.Takniepowinnobyć!
–Ococichodzi?–zapytałNate.
–Jakmyślisz,dlaczegojestemwściekła?!
–Flo,tosięzdarza.Dlaczegobierzesztodosiebie?
Energicznieszorowałaręce.
–Niebiorętegodosiebie.Tocholerniefrustruce.
Nieprawda.Bierzetodosiebie,bojąteżtospotkało.Iuwie-

rzyła wtedy, że musi umrzeć. Miała dosyć walki o życie. Żaden
czternastolatek nie powinien godzić się na śmierć. Ten dawca
przynajmniej uratował kilkanaście innych osób, oprócz jej pa-
cjenta.

Wrócilidokaretkizpustymirękami.
NiechciałapatrzećnarozczarowanieKyle’a.
–Porozmawiamznim–odezwałsięNate.
–Dzięki.–Wsiadaładokaretkizpoczuciemporażki.
–Przykromi,żetakbardzotoprzeżywasz.
–Dzięki.

background image

–Pomyśl,iluinnymtendawcauratowałżycie.
Uśmiechłasię.
–Tak,alejestmiprzykrozpowoduKyle’a.
– Będzie zachwycony, jak się dowie, że mu współczujesz. Za

którymśrazempowiedział,żemógłbyciępoderwać.

–Słucham?!
–Takpowiedział.Woli,kiedyty,anieja,przychodziszgozba-

dać.Groził,żemicięodbije.Nicztego.

Przykre,aleprawdziwe.Natenienależydoniejanionadonie-

go.Zrobiłosięjejprzykro,aleniewiedziaładlaczego.Natenie
możedoniejnależeć.

To tylko kwestia czasu. Nie wyjawi mu swojej tajemnicy. Nie

zaryzykujeponownie.

–Obawiamsię,żeitakgorozczaruję,odrzucającjegozaloty.
–O,czyżby?
–Nieumawiamsięzfacetamizezłamanymsercem.–Tomiał

byćżart,aleuśmiechNate’azgasł,jakbysprawiłamuprzykrość.

–Ha!–Niepowiedziałnicwięcej.
Niemiałazamiarurozwijaćtegowątku.Takbyłolepiej.Lepiej

sięnieangażować.

background image

ROZDZIAŁDZIEWIĄTY

TrzymałsięzdalaodFloprzeztydzień.Mimożeniepowinien

czućsięurażonyjejuwagą,żeniezadajesięzmężczyznamize
złamanym sercem, zabolało go to. Gdyby padła z innych ust,
uznałbytozażarcik,aletopowiedziałaFlo.Powinnotospłynąć
ponimjakpokaczce,boniemiałwobecniejżadnychzamiarów,
a jednak go ubodło, bo stopniowo do niego docierało, że mu na
niejzależy.Itogoprzerażało.

Jakudałojejsięprzebićmur,którymsięotoczył?Niepotrafił

na to odpowiedzieć, więc po nieudanej próbie pobrania narzą-
dówdlaKyle’apostanowiłtrzymaćsięodniejzdaleka.Zatempo
długiejrozmowiezKyle’emwieczorypoświęcałpracynaukowej,
awciągudniaunikałprzebywaniawjejgabinecie.Głównieprze-
siadywałwszpitalnejbibliotece.

Wieczoramipisałartykułynaukoweidużoczasuspędzałnaba-

senie, ale nawet tam prześladował go obraz Flo czekacej na
brzegu.

Pilnował się, powtarzając sobie, że nic go z nią nie łączy, ale

brakowałomujejtowarzystwa.Ichprzyjaźni.Todlategostałte-
razpoddrzwiamijejgabinetu,zastanawiającsię,czytamwejść.
Musiał to jednak zrobić, ponieważ dotarły do niego plotki, że
wichzwiązkuźlesiędzieje,że„zespółmarzeń”sięrozpada.

Freya też to zauważyła, a on właśnie od niej wyszedł. Tłuma-

czyłjej,żenictakiegosięniedzieje,aonpoprostujestbardzo
zaty.

–Drzwiniesązamkniętenaklucz.
Odwróciwszysię,ujrzałuśmiechniętąFlo.
–Potrafiszczłowiekazaskoczyć.
– Owszem. – Otworzyła szeroko drzwi. – Przecież to też twój

gabinet,więcmożesztuwchodzić,kiedychcesz.

–Tak,alesięzamyśliłem.
Gdy weszli do środka, zasiadła za biurkiem i położyła nogi na

background image

blacie.

–Przepraszam,żewyrwałamcięzzadumy.Jesteśtakbardzo

zaty,żerzadkosięwidujemy.

–Pracujęnadswoimibadaniami.
–Czegodotyczą?
– W skrócie sposobów regeneracji narządów oraz możliwości

zastosowaniarobotycznychrozwiązań.

Uniosławysokobrwi.
–Jestempodwrażeniem.Mnietoteżprzyszłodogłowy.
–Domyślamsię.Jesteśtakąsamąpasjonatkąchirurgiijakja.–

Kaszlnął.–WracamzespotkaniazFreją.Musimyporozmawiać.

–Spodziewałamsiętego.Teżzniąrozmawiałam.
– Coś się stało po naszym bezowocnym wyjeździe po narządy

dlaKyle’a.

–Toprawda.Zabardzosięprzełam.Przepraszam.–Unikała

jego wzroku, więc zaczął podejrzewać, że o czymś nie chce mu
powiedzieć.

–Okej,rozumiem.Mnieteżbyłociężko,ajeszczeciężejprze-

kazaćtoKyle’owi–przyznał.–Freyachce,żebyśmysiępokazali
publiczniejeszczeprzedjutrzejsząimpreządobroczynną.

–Zapomniałamotejgali.–Westchnęła.–Nienawidzęsięubie-

raćnatakieokazje.

–Inwestorzy,którychpoznaliśmy,organizujągalę,żebyzebrać

środki dla Bright Hope Clinic i rozpropagować dawstwo narzą-
dów.Musimysiępokazać.

–Wiem.–Wzruszyłaramionami.
– Więc uważam, że zanim się tam pokażemy, powinniśmy dzi-

siajgdzieśsięwybrać,żebymediaprzestałypisaćonaszymroz-
staniu.

–Orozstaniu?–Zaczerwieniłasię.–Dzisiaj,jasne.Copropo-

nujesz?

–Surfing.
–Poważnie?–Jejoczyzrobiłysięokrągłe.
–Surfingjestnatwojejliście?
–Nie,alemógłbybyć.Brzmitoobiecuco.
–Zerkłemnatwójrozkładdyżurów.Obojekończymyotrze-

ciej.MoglibyśmypojechaćnaplażęVenice,botoniedaleko.Tam

background image

bymcipokazałkilkarzeczy.

–Umieszsurfować?
–Niezapominaj,żewychowałemsięwKalifornii.Oczywiście,

żeumiemsurfować.WielesezonówletnichspędziłemnaVenice
Beach.WporównaniuzewspinaczkąnaEveresttobardzobez-
pieczne.

–Niemamtukostiumukąpielowego.
–Napewnocośkupiszwbutikachprzysamejplaży.Jateżnie

mamspodenek.

Uśmiechłasię.
–Okej.Dobrypomysł.Aleprzyznam,niepodejrzewałam,żeje-

steśsurferem.

–Dlaczego?
–Chybanielubiszryzyka.Niezrozummnieźle,alekiedyopo-

wiadałamowspinaczcegórskiej,wydałeśmisięwrogiemryzyka.

–Miałemprzyjaciółkę,któralubiłaryzykować.Ichybazaryzy-

kowałajedenrazzadużo.

–Corobiła?–zainteresowałasięFlo.
–Naprzykładjeździłanamotorzebezkasku.
–Jabymmiałakask.Nieprzepadamzaryzykiem.
–AlechceszwejśćnaEverest–zauważyłzuśmiechem.
–Byłeśtam?
–Nie.–Niemógłsięprzyznać,żekiedyśtoplanował.Wcza-

sach, kiedy żył na kradzi. Och, to było dawno. Teraz był chi-
rurgiemijużwiedział,jakieurazymożepowodowaćtakisposób
życia.

Czaszmienićtemat.
–Surfingniejestniebezpieczny,podwarunkiemżesięniepły-

wapodwieczór,kiedyżerująrekiny.

–Rekiny?–Usiadłaprosto.
– Nic ci się nie stanie. Muszę iść, bo obiecałem Jamesowi, że

zastąpię go na obchodzie. Spotkamy się za godzinę przed wej-
ściem.

Wychodził z uśmiechem na wargach, bo po raz kolejny Flo

przebiła się przez jego mur, sprawiła, że zapomniał, że już nie
bawią go takie rozrywki jak surfing, wspinaczka czy nawet wy-
jazdyzamiasto,żebypojeździćnatorze.

background image

TegoNate’ajużniema.Wyrzekłsięgolatatemu.Dlaczegonie

zaproponowałkolacjialbokina?

Dlatego,żetoniety.
Nonie.Odjakiegośczasutojednakty.Takprzynajmniejchciał

osobiemyśleć.Byłnasiebiezły,żegdyszłooFlo,okazałsięsła-
beuszem.Oto,żepozwoliłodezwaćsięfacetowi,jakimbyłdaw-
niej,boterazbyłkimśinnym.Tamtenfacettoprzeszłość.

Flowędrowałapobutikuzkostiumamiplażowymi.Alboraczej

luźno splecionymi kawałkami nitek. Już raz popełniła ten błąd,
obnażającsięprzedNate’em.Nigdywcześniejjejsiętonieprzy-
trafiło,boniechciała,byktokolwiekzobaczyłjejbliznę.Bowów-
czasodrazubywiedział,cotojest,boalbobyłbylekarzem,albo
zacząłbyzadawaćpytania,naktóreniechciałaodpowiadać.

Todlategoodsyłałajednąpodrugiejekspedientki,którepropo-

nowałyjejskąpebikini.

–Szukamspodenekoraztopuzakrywacegobrzuch.Jadęna

deskę.

Ekspedientkaściągnęłabrwi.
–Wtymbędziepanibardzoładnie–upierałasię.
– Możliwe, ale chcę mieć szorty i top. Dopiero kwiecień, jest

chłodno.

Ekspedientkaoddaliłasię,wzdychając.Natezniknąłwsąsied-

nim sklepie z akcesoriami dla mężczyzn i wypożyczalnią desek.
Obynaniąnieczekał.

–Inieżółte.Słyszałam,żeżółtykolorprzyciągarekiny.
Ekspedientkapodałajejcoś,cowyglądałojakjednoczęściowa

pianka.

–TakmówiąwAustralii.Usłyszałamotym,jakpojechałamtam

nastudia–przyznałaekspedientka.

–Zdecydowanieniechcębyćdlanichprzytą.
– Oto pianka jednoczęściowa dla pań, które wolą coś skrom-

niejszego.

–Biorę.Mogęprzymierzyć?
–Oczywiście.Przymierzalniesąwgłębi.
Flopospiesznieprzebrałasięwpiankę.Byłabardzowygodna,

a co najważniejsze, zakrywała bliznę. Włożyła swoje rzeczy do

background image

torbyiwyszłanazewnątrz.

Nateczekałprzysamochodzie.
–Słusznywybór,bojestchłodno–stwierdził.
–Dlategojąwybrałam.
Nieprawda.Aniprzezchwilęniemyślałaotemperaturzewody.

WLosAngeleszawszebyłociepło,aczasamiwręczniedoznie-
sieniaupalnie.

–Gotowa?
–Tylkowrzucętorbędobagażnika.–Trwałotoułameksekun-

dy.–Cozrobiszzkluczykami?

–Mojeautotomodelklasyczny.Niemawnimelektronicznych

gadżetów.–Przypiąłkluczykidospodenek.–Poproblemie.Któ-
rądeskęwybierasz?

–Byleniebyłażółta.
–Maszawersjędożółtego?
–Żółtyprzyciągarekiny.
–Ktocitopowiedział?
–Gdzieśtoprzeczytałam,aekspedientkatopotwierdziła.
Ześmiechempodałjejnieżółtądeskę.
–Idziemy,wariatko.
Pokazała mu język, po czym pobiegła w stronę wody. Dzięki

Bogunaplażybyło małoludzi,więcnie będzieczułasięgłupio,
jakspadniezdeski.

Gdy zatrzymała się na linii wody, Nate przykląkł przed nią

ichwyciłzakostkę.

–Cotyrobisz?!–przestraszyłasię.
–Oświadczamsię.
–Cotakiego?!
– Przypinam ci smycz, żeby deska nie odpłyła, jak z niej

spadniesz.

–Dziękizasłowazachęty.
–Jużsurfowałaś?–zapytał,zapinającsmycznaswojejkostce.
–Nie.
–Więcnapewnospadniesz.Dawnoniemiałemkontaktuzde-

ską,więcjateżnapewnospadnę.

Cojarobię,cojarobię?–pomyślała,wchodzącdowody.Ow-

szem, spisała listę rzeczy do zrobienia przed śmiercią, ale nie-

background image

wieleznichzrealizowała.

Możerodzicemielirację?Możeniepowinnategorobić?Onie,

nie stchórzy. Zdeterminowana stała w wodzie do pasa obok
Nate’a.

–Pokaż,jaktosięrobi.
–Okej.Połóżsięnadesce.Przezjakiśczaswiosłujrękami,ale

potemmusiszbardzoszybkosiępodnieść,żebyzłapaćfalę.Dasz
radę?

–Napewnomogęspróbować.
Naśladowała jego ruchy, ale gdy spróbowała stanąć, fala ze-

pchnęłajązdeski.Wynurzyłasię,plującwodąuczepionadeski.
Natepodpłynąłdoniej.

–Bardzodobrze.Prawieudałocisięstanąć.
–Totrudniejsze,niżmyślałam.
–Ostrzegałemcię.Maszdosyć?
–Niemamowy.
Tużprzedzachodemsłońcaudałosięjejstanąćnadesceido-

płynąćprawiedosamegobrzegu,gdzieczekałnaniąNate.Zde-
skamipodpachąruszylitam,gdzieleżałyichręczniki.Zmęczona
opadłanapiasek.

– Nogi mam jak z galarety. – Marzyła się jej drzemka na cie-

płympiasku.

–PoszłocilepiejniżSereniezapierwszymrazem.–Naglespo-

ważniał.

–KimjesttaSerena?
–Przyjaciółka.Nieżyje.
–Ta,któraniedoczekałaorganów?
–Tak.Ta,którakochałaryzyko.
–Myślę,żechciałażyćpełniążycia.
–Uhm.–Cośsięzmieniło.Wjednejchwilicieszyłsię,żeuczy

Flosurfingu,alezarazpotemwspomniałSerenęijejśmierć.

Flozastanawiałasię,czySerenabyładlaniegokimświęcejniż

przyjaciółką.Poczułaukłuciezazdrości,chociażniepowinnabyć
zazdrosnaojegoprzeszłość.

Nawetniesąrazem.
Jego kochanki to nie jej problem, pod warunkiem że nie mają

wpływu na tę farsę, w której ona i Nate są parą. Nie wolno jej

background image

zapominać,żetomistyfikacja,aletonietakieproste,bozabar-
dzolubispędzaćznimczas.

–Dzięki,żemnietuprzywiozłeś,żebynauczyćmniesurfować.

Bardzomisiępodobało.

–Zaczekajtu,pójdędowypożyczalnioddaćdeski.Zarazwra-

cam.

Zasłuchana w szum fal podziwiała zachód słońca. Przymknęła

oczy.JakispokójPrzypomniałysięjejwakacje,którespędzała
z rodzicami na Wyspie Whidbey, i pewien bardzo słoneczny
dzień.Chybanajszczęśliwszywjejżyciu.Tegodniacałarodzina
promieniała. Wszyscy zapomnieli o jej chorobie. Bawili się jak
normalni ludzie, którzy nie muszą dzielić dnia między szpital
ipracę.Gdyotworzyłaoczy,słońcejużzaszło.Poczułagłód.

–Flo,weźręcznik.Chodźmyopłukaćsięzsoli.
Gdygozobaczyła,ażjązatkało.Zsunąłzramionpiankę,obna-

żającumięśnionytors,awpoświaciezachodujegoopaloneciało
lśniłoniczymzbrązu.

Szybkopomyśloczymśinnym.Nicztego.
– Okej. – Miała nadzieję, że nie usłyszał drżenia jej głosu.

Zręcznikiempodpachąruszyłakuprysznicomoboksklepuiwy-
pożyczalnisprzętu.

Gdystanąłpodstrumieniamiwody,niemogłaoderwaćodniego

wzroku,alegdyszarpłazalinkęsąsiedniegoprysznica,nicsię
niestało.

–Niedziała?
–Natowygląda–odparła,usiłującniepatrzećnaniego.–Za-

czekam,ażskończysz.

–Niewygłupiajsię.–Przyciągnąłjądosiebie,nimzdążyłaza-

reagować. Jego ręce zaczęły zmywać z niej słoną wodę. Potem
rozwiązałjejkońskiogon,przeczesującpalcamiwłosy.Zesztyw-
niała.

Jeszczenikttakjejniedotykał.
Wpewnejchwiliująłjejtwarzwdłonietak,bynaniegospoj-

rzała. Jak zahipnotyzowana wpatrywała się w jego niebieskie
oczy.Pocałujmnie.

Nie,niemożemunatopozwolić.Tobyłobyniewporządku,bo

miałapewność,żepocałunekprowadziłbydoczegoświęcej.Bar-

background image

dzotegopragnęła.Nocypełnejnamiętności.Pragnęłategoroz-
paczliwie,alebyłbytobardzonierozsądnyruch.

Odwróciławzrokiwyszłaspodprysznica.
–Wystarczytegodobrego.
Nateodkaszlnął.
–Uhm,fajniebyło.Odwiozęciędodomu.
–Super.–Podniosłaręcznik,poczymwłożyłaklapki.
Nate zarzucił sobie ręcznik na szyję, ale w drodze do auta

wziąłjązarękę.

–Corobisz?!
–Fotoreporterzynieśpią–rzuciłpółgłosem.–Todlategowcią-

gnąłemciępodswójprysznic.

Zobaczyłaichkątemoka.Odgrywająkomedię,atabliskośćto

jedyniejejwyobraźnia.Takmiałobyć,alemimotozrobiłosięjej
przykro.

background image

ROZDZIAŁDZIESIĄTY

–Ototenznanylekarz,októrymodranamówicałeHollywo-

od.

Nate pokręcił głową. Kyle nie wyglądał dobrze, najwyraźniej

urządzenie wspomagace jego serce przestawało działać szyb-
ciej, niż Nate sądził. Teraz Kyle był podłączony do tlenu przez
całądobę.

–Takiepowitaniechybaminiepochlebia.
–Przestań–prychnąłKyle.–Niewierzę.Odranatrąbiąotym

wszystkiegazety.

–Jakto?
Kyle rzucił mu kolorowy magazyn, a tam zdjęcia Nate’a i Flo

nadeskach.Ipodpis:„GocechwilemedykówKyle’aFrancisa”.

Świętaprawda.Wmawiałsobie,żewciągnąłjąpodswójprysz-

nictylkodlatego,żezauważyłwycelowanewnichaparatyfoto-
graficzne, ale gdy znalazła się tak blisko, nie był w stanie po-
wstrzymaćerekcji.

Instynktownierozpuściłjejwłosy.Chciałjąpocałować.Alegdy-

bytozrobił,bezchwiliwahaniawziąłbyjąpodtymprysznicem.
Niespodobałamusiętakautratakontroli.Wolałotymnawetnie
myśleć.Amatormocnychwrażeńnależałdoprzeszłości.

–Onajestbardzoseksowna–drążyłKyle.–Szczęściarzzcie-

bie.Cowięcej,jestinteligentna.

–Dzięki.–Poczułukłuciezazdrości,żefacettakijakKylenazy-

waFloseksowną.

Icoztego?Onaniejesttwoja.
Odsunąłodsiebiezaborczemyśli.
–Przyszedłemsiędowiedzieć,couciebie.
–Coumnie?–żachnąłsięKyle.–Serio?
–Kyle,musiszsiętrzymać.Wiem,żetomęczy
Kyległośnowestchnął.
–Naprawdęwiesz,żetomęczy?Kiedykolwiekczekałeśnaja-

background image

kieśnarządy?

–Wpewnymsensie.Odjakiegośczasuczekamrazemztobą.
–Hmpewnietak.Staramsię,jakmogę,staram.
Natepołożyłmudłońnaramieniu.
–Wiem,stary.
–Jakiemaszplanynawieczór?–zapytałKyle.
–Chcesiępanzemnąumówić,panieFrancis?
–Ha!Możnatakpowiedzieć.Wpadnieszwieczorem,żebydo-

trzymaćmitowarzystwa?

– Nie mogę. Wieczorem udajemy się z doktor Chiu na galę.

Muszęwypożyczyćsmoking.

–Wypożyczyć?–oburzyłsięKyle.
– Tak. Nie zabrałem z sobą smokinga. Nie spodziewałem się,

żebędziemitupotrzebny.

–Podajmikomórkę.
Kylewybrałjakiśnumer.
–Cześć,Martin,mówiKyle.Tak,trzymamsię.Posłuchaj,zrób

mi drobną przysługę. Mój lekarz potrzebuje na dzisiejszy wie-
czórsmokinga.Wisząwmojejgarderobie.Przywieźkilkanajlep-
szych, żebyśmy mu coś dobrali. Super. Dzięki. – Zakończył roz-
mowę.–Sprawazałatwiona,paniedoktorze.

–Ktotobył?
–Martin,mójasystent.Nigdyniewkładamdwarazytegosa-

mego smokinga. Pod koniec roku oddaję je na różne licytacje
charytatywne.

–Kyle,dziękuję.Jestemciogromniezobowiązany.
–Niemasprawy.Poproszępiegniarkę,żebycięzawiadomiła,

jakMartintudotrze,alespełnijprośbękonacegoipokażmisię
w tym, który wybierzesz. No i chciałbym też zobaczyć zdjęcie
doktorChiuwwieczorowejkreacji.

–Wybijtosobiezgłowy.
Odwróciwszysię,zobaczył,żedopokojuweszłaFlo.Uśmiech-

łasięciepłodopacjenta.

–Jaksiędzisiajczujesz?
–Umieram.
Splotłaprzedsobąramiona.
–Kyle,zdodziemytenarządy.

background image

–Wiem,aleczyniemogętegotrochęwykorzystać?–Posłałjej

uśmiech, który sprawiał, że pod jego wielbicielkami uginały się
kolana.–DoktorChiu,anitrochęmipaniniewspółczuje?

–Anitrochę.Nieżaliłycisiępiegniarki,żejestempodła?Nic

mnienierusza.

–Trudnowtouwierzyć.–Omiótłobojeuśmiechem.
Sprawdziłajegoparametry.
– Później przyjdzie do ciebie doktor King, a jak będziesz

grzeczny,tomożecisiępokażęwsukniwieczorowej.Przebio
siętutaj,boszpitalzałatwiłdlawszystkichlimuzyny.Będzieoka-
zjaprzejechaćsięzafriko.

–Sprytne.–Kylesprawiałwrażeniezmęczonego.
–Prześpijsię–powiedziałNate.–Wpadnępóźniej.
–Cootymmyślisz?–zapytałaNate’a,gdywyszlizsali.
–Żemusibyćoperowanyjaknajprędzej.Liczyłem,żewszcze-

pieniewspomaganiasercaokażesiębardziejskuteczne.

Energicznymruchemwsułaręcedokieszenifartucha.
–Tak,pomagasercu,aleobciążapłuca.Zkażdymdniempra-

cujągorzej.Niechcęgointubować,bopozostałenarządydługo
tegoniewytrzymają.Istniejewysokieryzykowystąpieniazespo-
łuciasnotyprzedziałóworazniewydolnościwielonarządowej.

Nate tylko westchnął. Kyle to porządny facet. Supergwiazda,

ale też dobry człowiek. Po czterdziestce. To zdecydowanie za
młodo,byumierać,bojestsięnaliścieoczekucych.

To spotkało Serenę. Obrażenia były tak rozległe, że jedynym

ratunkiem było nowe serce. Jednak mogła nie przeżyć operacji
przeszczepienia z powodu doznanych obrażeń. Potem doszło do
niewydolnościwielonarządowejizmarła,nimpojął,cosiędzieje.

–Pomyślałeśoswojejprzyjaciółce?
–Dlaczegoprzyszłocitodogłowy?
–Twojamina.Nieodziedziczyłampotaciesztukirozmawiania

zbiznesmenami,alenauczyłamsięczytaćludzi.

– Tak. – Westchnął. – Myślałem o niej. Kyle znalazł się w po-

dobnejsytuacji.Niemogępatrzeć,jakcierpi.Jakczekaipowoli
umiera,ajawiem,jaktemuzaradzić.Mógłbymgouratować,ale
brakujemidwóchskładników.

–Czujętosamo.Czekaniezpoczuciembezradnościjestkosz-

background image

marne.

–Bezradność.Nienawidzębezradności.
–Naszczęściejutropopołudniuudasięnamuratowaćkomuś

życie.

–Evie?
– Mamy zielone światło. Jej matka jest gotowa i wszystko zo-

stałosprawdzonekilkarazy.Operacjajutro.

–Okej.Jakmałasięczuje?
–Wporządku.Boisięisłusznie,alenieprzewidujękomplika-

cji.–Zerkłanazegarek.–Pójdęjuż,boprzedimpreząmuszę
zajrzeć do kilku pacjentów. Spotkamy się przed wyjściem
uKyle’a?

–Wydawałomisię,żepowiedziałaś,żebywybiłtosobiezgło-

wy.Zmieniłaśzdanie?ChceszzrobićwrażenienagwieździeHol-
lywood?

Roześmiałasię.
–Nie.Pozwolęmutrochęwykorzystaćjegopołożenie.
–Rozumiem.–Uśmiechnąłsię.–Widzimysięuniegooczwar-

tej.Zapytamygo,jaknależysięzachowaćnatakiejgali.

Przytaknąwszy,oddaliłasię.Nateprzegarnąłwłosypalcami,po

czym ruszył do biblioteki. Potrzebował chwili dla siebie, by się
zresetować przed imprezą. Przeczuwał, że przetrwanie jej bę-
dziegodużokosztowało,apozatymniecieszyłagoperspektywa
wystąpienia w smokingu Kyle’a ani mierzenia przed nim kolej-
nychsmokingów.

Niebyłotowjegostylu,alelepszetoniżwypożyczalnia.

–Martin,myślę,żetenleżynajlepiej.Cotynato?
Natepoprawiłmankietyiwygładziłrękaw.
– Tak, leży idealnie – przyznał Martin. – Miałeś go na sobie

wzeszłymroku.

Nateuniósłbrwi.
–Odbierałeśwnimnagrodę?
– Owszem. – Kyle wymownie się uśmiechnął. – Więc to jest

szczęśliwysmoking,jeśliwiesz,comamnamyśli.

– Kyle, jestem twoim lekarzem od paru lat. Zawsze wiem, co

masz na myśli. – Poprawiając muchę, przeglądał się w lustrze

background image

wluksusowejłazienceKyle’a.

Okej, da radę. Czuł się niepewnie, ale to tylko jeden wieczór.

JużrazwidziałFlowwytwornejkreacji,więctymrazemniebę-
dzieinaczej.

–Przyszłatwojatowarzyszka!–zawołałKyle.
Wyszedłszyzłazienki,Natestanąłjakwryty.Niebyłprzygoto-

wanynato,coczekałojegozmysły.SpodziewałsięzobaczyćFlo
wsukni,alenacośtakiegogotówniebył.Zamurowałogokom-
pletnie.

Sprawiała wrażenie lekko onieśmielonej. Czarne włosy miała

zaczesane na jedną stronę, ale to jej suknia odła mu mowę.
Szara,powłóczysta,zkoronkowągórąpodkreślacąjejkształty.
Gdysięodwróciła,jegooczomukazałysięnagieplecy.

–Doktorku,podobacisię?–zapytałKyle.
tem oka Nate dostrzegł jego szeroki uśmiech. Normalnie

jegopodziwdlaFlobygodrażnił,aletymrazemniewidziałani
Kyle’a,aniMartina,nikogo.

PożerałwzrokiemFlo.Poczuł,żeprzepadł.

Drżała jak liść, modląc się, by Nate nie zauważył, jak bardzo

siędenerwuje.Niebyłaprzekonanacodosukni,aleFreyająna
nią nawiła. Pierwszy raz w życiu miała na sobie coś tak od-
ważnego.

Nie zaliczyła balu maturalnego, więc praktycznie nigdy nie

miałaokazjiwłożyćtakiejkreacji.Wcaleniedlategożerodzice
bylibyprzeciwni,gdybyktośjązaprosił.

NadodatekpeszyłjąteżNate,bogdywyszedłzłazienki,nie

spodziewała się ujrzeć go w smokingu. Widywała go w garnitu-
rze,aledesignerskismokingsprawił,żesercezabiłojejmocniej.

–Jakcisiępodoba?–powtórzyłazaKyle’em.–Nieprzesadzi-

łam?

–Nie,napewnonie.–Podszedłszybliżej,ująłjejrękę.–Fanta-

stycznie.Wyglądaszoszałamiaco.–Gdypocałowałjejpalce,
poczuła,jakzakipiaławniejkrew.

–Dziękuję–wykrztusiła,odzyskawszygłos.
–Idziemy?–Podałjejramię.
–Tak.

background image

– Bawcie się dobrze – zawołał za nimi Kyle. – Doktorku, gdy-

bymniebyłprzykutydołóżka,odbiłbymcidoktorChiu,więcle-
piej

Niedowiedziałasię,coKylechciałpowiedzieć,bodrzwijużsię

zanimizamknęły.UśmiechnatwarzyNate’akazałsięjejroze-
śmiać.

Zbliżając się do wyjścia, przed którym stał rząd limuzyn, do-

strzegłaFreyę,JamesaorazMilę.

– Pięknie wyglądasz – szepła jej do ucha Freya. Nawet Ja-

mesprzyglądałsięjejzniekłamanympodziwem.

Wyszli na zewnątrz, gdzie czekała na nich osobna limuzyna.

Dla „zespołu marzeń” jacego na galę dobroczynną na rzecz
BrightHopeClinicorazwieluprzyszłychoperacjiprzeszczepie-
nianarządów.

Zatemwypadało,byprzybylinagalęosobno,niewrazzresz

VIP-ów z Hollywood Hills Clinic. Flo poczuła się prawie jak
gwiazda.Szoferotworzyłdrzwi,aNatepomógłFlousadowićsię
na tylnej kanapie, usiadł obok niej, po czym ujął jej nadgarstek,
bypoliczyćtętno.Namomentzabrakłojejtchu.

–Kylemadobrygust,jeślichodziosmokingi–wykrztusiła.
Popatrzyłposobie,wygładzającklapęmarynarki.
– No, ze znanego domu mody. Poza tym to w nim w zeszłym

rokuodbierałnagrodę.

–Za„It’sanHonestTruth”?
–Chybatak.Nieoglądałem.Aty?
–Topięknyfilmopodziemnejkolei.Płakałamjakbóbr.
–Muszęgoobejrzeć.
–Możemypóźniejobejrzećgorazem.
–Aleniedzisiaj–odparł,uśmiechającsię.–Dzisiajwieczorem

nieplanujęoglądaćtelewizji.Musimybyćwformieprzedjutrzej-
sząoperacją.

Przytakła. Przez moment się łudziła, że sugerował co inne-

go,alenibydlaczego?Przecieżtowszystkotomistyfikacja.Dał
jej to do zrozumienia poprzedniego dnia na plaży. Jednak gdyby
chciałpójśćzniądołóżka,niemiałabynicprzeciwkotemu.

Zapragnęła skosztować zakazanego owocu, przeżyć ten mo-

mentcielesnejbliskości,doświadczyćmężczyzny.Miałanadzieję,

background image

żestaniesiętopotym,jakjemuorazwszystkimzebranymopo-
wie,iledlaniejznaczytransplantologia.

Natestraciłukochaną.Ontozrozumie.
Nie mogła dłużej tego w sobie trzymać. Jeżeli ma się mu od-

dać,niemożedłużejukrywaćblizny.Musibyćdzielna,musimu
powiedzieć,żejestbiorcąnerkiodzmarłegodawcy.Czekającna
nią,otarłasięośmierć,więcdlategopostanowiłacieszyćsięży-
ciem.

Nadszedłczaszdobyćsięnaodwagę.
Nate to nie Johnny. Powie mu. Inaczej jej lista rzeczy do zro-

bienia nie będzie miała sensu. Podejmowanie ryzyka i robienie
rzeczyszalonychtojedno,aleniebędziewiernasobie,ukrywa-
jąctęczęśćsiebie,zktórejjestdumna.

Dłużejniemożnatakżyć.Chceżyć,chcedoświadczać.Imieć

mężczyznę,którybędziejąkochał.Niewyobrażałasobielepsze-
go partnera od Nate’a. Darzy go zaufaniem i lubi, więc nawet
gdyby z jednej wspólnej nocy nie wynikło nic na przyszłość, zo-
stanąjejwspomnienia.

Podróż do hotelu Beverly Hills nie trwała długo, więc gdy

wkrótceszoferotworzyłdrzwilimuzyny,znaleźlisięnaczerwo-
nym dywanie. Na tę noc wynato cały hotel tak, by każdy miał
swój pokój i nikt nie musiał prowadzić po alkoholu. Dla Flo nie
stanowiłotoproblemu,ponieważzpowoduprzeszczepunietyka-
ła alkoholu. Nie brakowało jej go, nawet nie miała ochoty go
kosztować.

Poczuła na karku dłoń Nate’a. Fala goca, jaka ją ogarła,

sprawiła,żezadrżała.Poprowadziłjąprzezszpalerfotoreporte-
rów na podwyższenie, gdzie fotografowano gości na tle ścianki
znazwiskamisponsorów.

Uśmiechłasię,gdypozującdozdjęcia,Nateobjąłjąwtalii.

„Zespółmarzeń”.Siła,zktórąnależysięliczyć.

Potempoprowadzonoichdosalibalowej.Wstrzymałaoddech.

Podsufitemujrzałażyrandolztysięcybiałychkwiatóworazmi-
goczącychświatełek.

Wszędzie były kwiaty na przemian ze światełkami. Po raz

pierwszy w życiu zobaczyła tak eleganckie wnętrze. Przypadły
immiejscaprzystoleinwestorów.

background image

Kolacja była wyśmienita, ale ją najbardziej cieszyło, że znala-

złasięzNate’emwtakpięknymmiejscu.Gdypodanoszampana,
poprosiłaowodę,niezwracającuwaginazdziwionespojrzenia.
Liczyłosiętylkoto,żezachwilęzwrócisiędobogatychisław-
nychludzizprośbąopieniądzenaszczytnycel.Orazodarowi-
znę w postaci ich narządów i publicznie wyjaśni, dlaczego to
robi.

Była zmęczona przemilczaniem swojej historii biorcy, odkąd

ztegopowodurzuciłjąmężczyzna,któregokochała.WięcNate
wkrótcepoznaprawdę.ItakwyjedziezKalifornii,aleonadłużej
niemożetegoukrywać.

–Dziękujemywszystkimzaprzybycie–zagaiłaFreya.–Szpital

HollywoodHillsmazaszczytpołączyćsiłyzBrightHopeClinic.
Mamynadzieję,żenadalbędziemymogliwspieraćtęfantastycz-
ną organizację w udostępnianiu pomocy medycznej potrzebu-
cym.

Gromkieoklaski.
– Naszym pierwszym zabiegiem będzie przeszczepienie nerki

niezamożnej dziewczynce, a o przedstawienie zagadnienia daw-
stwanarządówpoproszędoktorFlorenceChiu,głównegotrans-
plantologaszpitalaHollywoodHills.

Floodetchnęłagłębokoiwstałaodstołu,byprzejśćnapodium.

Oślepiona blaskiem żyrandoli nie widziała gości, tylko jed
twarz,jednąosobę.Nate’a.

–Witampaństwa.Jestemszefowązespołutransplantologiczne-

go szpitala Hollywood Hills. Jestem też biorcą narządu. – Głos
lekkojejdrżał,byłabliskałez,boupłyłodużoczasu,odkiedy
wiła o tym bez strachu przed konsekwencjami. – Urodziłam
sięprzedwcześnieidlategozawszemiałamkłopotyzezdrowiem.
Wwiekudziesięciulatzemdlałam,alekarzewykryliwadęmojej
jedynejfunkcjonucejnerki.Będącnaliścieoczekucych,przez
lata byłam dializowana. Dwukrotnie byłam bliska operacji, ale
dwarazyokazałosię,żealbopróbakrzyżowadaładodatniwy-
nik,albonarządniekwalifikowałsiędotransplantacji.

Miałam czternaście lat i w bardzo ciężkim stanie leżałam

wszpitalu,kiedymójlekarzotrzymałtelefonzbankunarządów.
Młody człowiek zginął w wypadku drogowym, ale miał kar

background image

dawcy.Jestemdzisiajzwamidziękiniemu,więcproszęwas,wy-
pełnijciedeklaracjędawcy.Otrzymałamdrugąszansęipostano-
wiłamzostaćchirurgiem,żebypomagaćtakimjakjaiEvaMarti-
nez.Lekarzerobiąwszystko,żebyratowaćżycie,alewyteżmo-
żecie,wyrażajączgodęnapobranienarządówpośmierci.Zasta-
nówcie się też nad wsparciem finansowym Bright Hope Clinic
ibadańnaukowychwdziedzinietransplantologii.Miejmynadzie-
ję,żezajakiśczasdawcyniebędąpotrzebni,bozaistniejąinne
możliwościratowaniażyciapacjentówzlistyoczekucych.Dzię-
kujęzauwagęiżyczęudanegowieczoru.

Zapanowałaciszajakmakiemzasiał,alechwilępóźniejrozle-

głysięgromkiebrawa.Flopoczułauciskwgardle.

ZerkłanaNate’a.Wstałzmiejscainastocobiłjejbrawo.

Niezamierzałwychodzić.

I,coważniejsze,niespoglądałnaniązlitością.
Zeszłazpodium,byuścisnąćdłoń,Frei,MiliorazJamesowi,po

czymstałaprzedNate’em.Uniósłjejdłońdowarg,byjąpoca-
łować. Jako że kolacja dobiegła końca, orkiestra zaczęła grać,
więc goście powoli przechodzili na parkiet. Objąwszy ją, popro-
wadziłjąwtymsamymkierunku.Tańczącwjegoramionach,wi-
działatylkojego,wduchudziękującBogu,żejejwyznaniegonie
odstraszyło.

–Todlategonietykaszalkoholu.
–Tak.
–Dlaczegowcześniejotymniepowiedziałaś?
–Żebynienarażaćsięnalitośćztwojejstrony.
–Wcalesięnadtobąnielituję.Jestempełenpodziwu–szepnął

jejdoucha.

Oto pierwszy mężczyzna, który się nad nią nie lituje. Czuła

uciskwgardle,alepostanowiłasięnierozpłakać.

–Dziękuję–wykrztusiła.
–Terazwszystkorozumiem–powiedział.–Dotejporyniewie-

działem,cootobiemyśleć.Towyjaśnia,dlaczegotaksięprze-
łaś, gdy narządy dla Kyle’a okazały się nieprzydatne. Bo sama
tegodoświadczyłaś.

–Tak.
–Irozumieszmójból.Mimożestraciłemukochaną,sambyłem

background image

okrokodśmierci.

–Toteżjeststrata.
– W tej chwili jej nie odczuwam – szepnął. – To, że jestem tu

ztobą,sprawia,żeczużesięodrodziłem.

Serce waliło jej jak młotem, pożądanie rozpalało krew. Jeżeli

niezdecydujesięteraz,topewniejużnigdytegoniezrobi.

–Wtejchwiliniechcęotymrozmawiać.–Pocałowałago,nim

zdążyłodpowiedzieć.

Tenpocałunekbyłzaproszeniem,bojedyne,czegopragnęła,to

byćrazemznim.Żebysprawił,byzapomniałaoprzeszczepionej
nerce,olatachchorobyiprzymusowymstaniunauboczu.Wtym
momenciechciałażyć.

Odwzajemniłpocałunek,jeszczemocniejjąprzytulając.Poraz

pierwszypożądałakogośażtakbardzo.

Oparłgłowęojejczoło.
–Flo
– Nic nie mów. – Wzięła go za rękę i sprowadziła z parkietu.

Niktjużniezwracałnanichuwagi.Tonajlepszymoment,byopu-
ścićtowarzystwo.

W windzie całował ją namiętnie, mocno do siebie przytulając,

by poczuła, jak bardzo jej pożąda. Przyprawiło ją to o zawrót
głowy.

Pragnąłjejtaksamojakonajego.Gdybyniebylitakszczelnie

ubrani,gdybyniebyłotomiejscepubliczne,przyłabygowtym
holu, ale marzyła, żeby to się stało bez pośpiechu. Chciała się
cieszyćtymichwilami,boprzecieżtoniemaprzyszłości.

Zpowodujejrokowania.
Gdyjechaliwindą,szumiałojejwuszach.Tosięstanienapraw-

dę. Winda się zatrzymała. Flo pociągnęła Nate’a w kierunku
swojegopokoju,otworzyładrzwiiwłączyłaświatło.Tylkojed
lampę.Niemogłasiędoczekać.

–Florence
– Nathaniel – To wystarczyło, by znowu znalazła się w jego

ramionach.Słowabyłyzbędne,boobojewiedzieli,żechcątego
samego.Gdyzatrzymałasięprzedłóżkiem,stanąłzanią,byroz-
piąć zapięcie na jej szyi i drugie, w talii, po czym zsunął z niej
suknię.

background image

–Jakapiękna–wyszeptał,całującjąwramię.
Stała tylko w halce i szpilkach. Nie miała stanika, ponieważ

sukniabyłaprzezroczysta.Kiedyśbyłabyprzestraszona,aletym
razemniczegosięniebała.

Pragnęłatego.Zdjęłahalkę.Gdyodwróciłjąkusobie,jejdło-

nieinstynktowniezsułysięniżej,byjakzawszezasłonićbliznę
na brzuchu, ale on chwycił ją za nadgarstki i przytrzymał. Dla
niejtabliznabyłaohydnaistanowiładowódsłabości.Żepokazu-
jecałemuświatu,jakjestniedoskonała.Alektojestdoskonały?

–Niemusiszjejzasłaniać.–Zaskoczyłją,klękającicałującbli-

znę.–Onajestczęściąciebie.Sprawia,żejesteśsilna.

Łza spłyła jej po policzku. Przed Nate’em jeszcze nikt nie

sprawił,żepoczułasiępiękna.Starłtęłzę.

–Niepłacz.
–Normalnieniepłaczę,aleprzytobieniepotrafięsiępohamo-

wać.

–Jesteśsilna,silniejsza,niżmyślałem.
Gdycałowałjąnamiętnie,zaczęłagorozbierać,pewna,żenie

ma dla niej odwrotu. Zaczęła od marynarki, potem rozwiązała
muchę.Chciałajaknajszybciejrozpiąćguzikikoszuli,bypoczuć
podpalcamijegonagitors.

Całując ją, przytrzymał jej dłonie. To rozpaliło ją jeszcze bar-

dziej.Chwilępóźniejjegowargizsułysięzjejwargnapiersi.
Zaskoczonawstrzymałaoddech.Niespodziewałasię,żetomoże
byćażtakprzyjemne.Nigdytegoniedoświadczyła.Byławpraw-
dziedziewicą,alewcześniejspotykałasięzmężczyznami,jednak
żadentakbardzoniepobudziłjejzmysłowychdoznań.

–Pragnęcię,bardzo.–Jejwłasnesłowajązaskoczyły,aletaka

byłaprawda.Pchnęłagowstronęłóżka.

–Niespieszsiętak.Niemamzabezpieczenia–wyszeptał,wtu-

lająctwarzwjejszyję.–Całujeszmnietak,żenawetotymnie
pomyślałem.Flo,pożądamcię,aletegosięniespodziewałem.

Spojrzałanajegomarynarkę,którąwcześniejrzuciłanapodło-

gę,złanasiebie,żesamaotymniepomyślała,aledostrzegłafo-
lięwystacązjejwewnętrznejkieszonki.

–Atotoco?
Obejrzałsięprzezramię,poczympokręciłgłową.

background image

–Kyle.Tojegosmoking.
–Niesądzę,żebymiałcośprzeciwkotemu–powiedziałaura-

dowana.

–Małomnietoobchodzi.Niebędęgopytałozdanie.Wezmę,

cozechcę.–Pochwyciłjąwramiona,agdykładłjąnałóżku,po-
gładziłagopotorsie.

Przysiadłobok,byzrzucićkoszulę.Terazdzieliłyichtylkojego

spodnieibielizna.Ledwiekawałkimateriałów.

– Muszę coś ci wyznać – wyszeptała, gdy skubał wargami jej

szyję.–Jestemdziewicą.

Gdyznieruchomiał,pomyślała,żejejdziewictwomożesięoka-

zać poważnym problemem. Nie niepewna przyszłość z powodu
przeszczepionejnerki,leczto,żeNateniejestprzygotowanyna
defloracjętrzydziestoparoletniejkobiety.

–Jakto?–Niekryłniedowierzania.
Zaczerwieniła się zawstydzona, ale chciała mu oszczędzić za-

skoczenia.Sambytoodkrył.

–Chceszwyjść?
–Skądże,alewgłowiemisięniemieści,żekobietatakpiękna

iatrakcyjnajestdziewicą.

– Trudno mi komukolwiek zaufać na tyle, żeby opowiedzieć

oswojejprzeszłości.Cieszęsię,żejąpoznałeśiżeczekałam.

–Będędelikatny.–Musnąłjąwargami.
Westchnęła, a on wstał. Jak zauroczona patrzyła, jak się roz-

bierał,jakstanąłprzedniąnagi.Nareszcietosięstanie,pomy-
ślała. Wróciwszy do niej, zdjął z niej bieliznę, po czym mocno
przytulił.

–Niedenerwujsię–szepnąłmiędzypocałunkami.
–Wcalesięniedenerwuję.
Pogładziłjąpopoliczku,jeszczerazpocałował,zsuwającdłoń

coraz niżej. Zapłoła, domagając się więcej i więcej pieszczot,
pragnącgo.

–Flo,chcesztego?–wykrztusiłjakiśczaspóźniej.
–Tak.
Wchodzącwnią,wpatrywałsięwjejoczy.Skrzywiłasięlekko,

ale ten ból był niczym w porównaniu z przeróżnymi zabiegami,
jakieprzeszławżyciu.

background image

–Przepraszam.
–Ajanie.–Pocałowałago,poddającsięruchomjegociała.Nie

spieszył się, a ona oplotła go ramionami, by być jeszcze bliżej,
żebywszedłwniąjeszczegłębiej.

Nareszciepoczuła,żeżyje.Niewyobrażałasobiedotychczas,

żetakiedoznaniasąmożliwe,żekiedyśichdoświadczy.Czekała
na to, ale jedyny mężczyzna, na którym naprawdę jej zależało,
zwinął żagle, poznawszy jej przeszłość, a ona nie należała do
tychdziewczyn,któretenpierwszyrazchciałybyprzeżyćzkimś
przypadkowym.

MimożejejzażyłośćzNate’embyłafikcją,boNatemiałznik-

nąć z jej życia wraz z Kyle’em, była szczęśliwa, że doświadcza
tegopierwszegorazuwłaśnieznim.Ufałamu.Amożetomiłość?

Odsułaodsiebietęmyśl.Wjejżyciuniemamiejscanami-

łość.Licząsiętylkotechwile.

Chciałasięnimidelektować.GdyruchyNate’astałysięszyb-

sze,wpewnymmomenciezjejustwyrwałsiękrzykrozkoszy,po
czym Nate też eksplodował. Zsunął się z niej i ją objął. Oparła
mugłowęnapiersiizasłuchanawszalonebiciejegoserca,napa-
wałasiętąwyjątkowąchwilą.

background image

ROZDZIAŁJEDENASTY

Nate zasnął wtulony we Flo. Nie planował spędzić z nią całej

nocy.NieprzydarzyłomusiętoodczasówSerenyinachwilęza-
pomniał, jak dobrze jest mieć kogoś, zasypiać u jego boku, sły-
szeć, jak oddycha. Mieć świadomość, że się żyje, a nie jest się
dręczącymnasupiorem.

PrzyglądałsięśpiącejFlo.Dosypialniprzezzasłonywdarłsię

promieńsłońca,aprzezdrzwibalkonowepodmuchyciepłejbry-
zy,aleonaniebyłategoświadoma.

Gdytakleżała,wydałamusiępiękna:hebanowewłosyrozrzu-

cone na poduszce, lekko rozchylone wargi i delikatna dłoń spo-
czywacanapiersi.Tobyłachwilasłabości,nicwięcej.Niebę-
dzie dalszego ciągu, mimo że tak bardzo jej pragnie. Wróciło
wspomnienie, gdy się z nią połączył opleciony jej ramionami, jej
delikatnewargi,paznokciewbitewjegoplecy,gdywzapamięta-
niustarałsięrozpalićjąjeszczebardziej.

Poruszyła się, otworzyła oczy, a spojrzawszy na niego, się za-

czerwieniła.

–Dzieńdobry.
–Dzieńdobry.Mamnadzieję,żecięnieobudziłem.
–Nie,nieobudziłeś.Niemyślałam,żetujesteś.Przezchwi

niewiedziałamnawet,kimjesteś.

–Jużomniezapomniałaś–zauważył.
–Skądże.Dawnoniespałamtakdobrze.–Przeciągnęłasię,po

czymułożyłanaboku.–Któragodzina?

–Szósta.Wcześnie.
–Hm,wcześnieurwaliśmysięzgali.–Cichosięzaśmiała.–Je-

stempewna,żesięnamdostanie,jakpojawimysięwszpitalu.

–Pewnietak.Niedługomusimytampojechać.Dzisiajjestważ-

nydzień.OperacjaEvy.

–Uhm.–Przytakła.
–Jaksięczujesz?

background image

–Dobrze.
Pokiwał głową. Był nią zafascynowany, ale nabrało to sensu,

gdylicznymgościomzebranymnasaliwyjaśniła,dlaczegopowin-
nizostaćdawcaminarządów,dlaczegoniepijealkoholuorazdla-
czego tak dobrze rozumie swoich pacjentów. Dlaczego głęboko
przeżywakażdyzgoniskądbierzesięjejempatia.Wtedydotar-
ło do niego, skąd wzięła się jej lista rzeczy do zrobienia przed
śmierciąidlaczegoczęstomówi,żeczasucieka.

–Tatwojalistarzeczydozrobienia
–Interesujecięmojalista?–zapytała.
–Tak.Dlaczegojąspisałaś?Dlahecyczynapoważnie?
–Napoważnie.Całedzieciństwospędziłamtrzymananaubo-

czuróżnychciekawychwydarzeńzpowodunadopiekuńczychro-
dziców, którzy uważali, że zaraz się rozsypię. Więc zaczęłam
układać listę rzeczy, które chciałabym zrobić, jak będę dorosła.
Niewielepunktówzrealizowałam,bowiększośćczasuzabrałami
naukaipraca.Aleczasgoni.Ryzykowystąpieniakomplikacjijest
wysokie.Ktowie,ilemiczasuzostało?–Zaczęłasięubierać.

Ktowie,ilemiczasuzostało?
–Flo,chybazdajeszsobiesprawę,żejeżeliotrzymałaśtęner-

kęwwiekulatczternastu,tomaszsięcałkiemdobrze.Żyjesz.

– Tak, wiem. – Związywała włosy w koński ogon. – Ale i tak

chcężyćjaknajpełniej,dokimamtakąszansę.

–Cojeszczeznajdujesięnatwojejliście?Wiem,żeprowadze-

niesamochodu.

Spojrzałananiegoprzezramię.
–Naprawdęchceszwiedzieć?
–Oczywiście.
– Wiesz też, że chciałabym spróbować wspinaczki. Na przy-

kład na Everest albo wejść na Annapurnę. Chciałabym przeje-
chaćnamotorzeAfrykęalbopopływaćzrekinami.

–Zaraz,zaraz.Jakposzliśmysurfować,bałaśsięrekinów.
Uśmiechłasię.
–Toprawda,alebyłabymwklatce.
Słuchał tego wszystkiego ze świadomością, że sam tego do-

świadczył,więcznałzwiązaneztymryzykoiniebyłwstaniepo-
jąć,dlaczegoonachcetorobić.Dostaładrugąszansę,więcdla-

background image

czegochcejązmarnować,ryzykując?

–ChcęteżwspiąćsięnaElCapitanwYosemite.
Poczułsilnyskurczżołądka,boprzypomniałomuto,jakwiele

lat wstecz w połowie granitowej ściany ręka Sereny wyśliznęła
musięzuściskuiSerenaruławprzepaść.Namyśl,żeFlomo-
głaby się tam znaleźć, poczuł na plecach zimny pot. Mogłaby
spaść i umrzeć. Jak Serena. I co by wtedy zrobił? Związane
ztymemocjetakgoprzerażały,żewręczintuicyjniewycofałsię
głębiejwobrębmuru,jakimsięotoczył.

Tenmurbyłpoto,bychronićgoprzedrozpaczą,boczegośta-

kiegoniechciałdoświadczyćporazdrugi.

ElCapitantozbytniebezpieczne.Poprosturyzykowanieżycia

dla tych głupot z listy jest niebezpieczne. Dlaczego ona musi to
robić?

Nietwojasprawa.
Flo chce wszystko zaprzepaścić, ale nie może jej tego powie-

dzieć,botoniejegoproblem.Nicdlasiebienieznaczą.Całata
farsamanacelubudowanierenomyHollywoodHillsClinic.Jak
jużwszystkozostaniezrobionedlaKyle’aiEvy,wracadoNowe-
go Jorku. Tam jest jego miejsce. Poza tym, przygoda z kole
zpracyprawdopodobniejestnajejliście,aleonniechceotym
wiedzieć.Takbędzielepiej.

Napewno?Ofiarowałacidziewictwo.
Kiedyśmusiałasięodtegouwolnić.Poprostupadłonaniego.

Powinienbyłodwić,niepozwolić,bygopocałowała.Powinien
byćsilniejszy.

– Widzę, że twoja lista jest bardzo konkretna. – Podniósł się

złóżkaizacząłubierać.Czuł,żeFlobaczniegoobserwuje.

–Nate,wszystkowporządku?
–Oczywiście.Muszętylkowziąćpryszniciprzedoperacjązer-

knąćdoliteratury.–Zapiąłspodnie.–Możeutnęsobiedrzemkę,
bosięniewyspałem.

Skwitowałatośmiechem,poczymwłożyłasuknię,którąmiała

nasobiewieczorem.Miałarzeczynazmianę,alechciałatrochę
przedłużyćwspomnienietegowszystkiego,cowydarzyłosiętak
niedawno.

–Możeszzapiąć?

background image

–Oczywiście.–Starałsięniezapominać,żeFloniejestdlanie-

go, więc pospiesznie zapiął zatrzaski, które kilka godzin wcze-
śniejrozpinałwwielkimpośpiechu.Odsunąłsięnadwakroki,bo
czuł, że jeśli nie narzuci między nimi dystansu, znowu wpadnie
wtęsłodkąpułapkę.

Odwróciłasięidotknęłajegopoliczka.
–Jeszczerazdziękizatęnoc.Cieszęsię,żetobyłeśty.
–Jateżsięcieszę.
Czyżby?
– Mam nadzieję, że wiesz, że niczego więcej od ciebie nie

oczekuję.Janie

–Wiem–wszedłjejwsłowo.–Itodoceniam.
Chybajejtonieprzekonało,aleniechciałspędzićcałegodnia

na roztrząsaniu tego. Nie miał na to czasu. Co się stało, to się
nieodstanie,aonmusizająćsięsobą.Potrafi?

Floweszładoszpitala.Wcześniejzhotelupojechaładosiebie,

wzięłaprysznic,zdrzemłasię,poczymwypiłamocnąkawę,by
miećsiłydowalki,czylioperacjiEvy.

Niemogłazawieśćdziewczynki.
Zrobiwszystko,byjejnowanerkasięprzyła,aczkolwieknie

odniejtozależy.Odrzuceniasięzdarzają,aledołożystarań,by
Evieniezabrakłosiłdowalki.

W drodze do gabinetu zauważyła Nate’a. Siedział w pokoju

piegniarek i wpisywał coś na tablecie. Obok kilka dziewczyn
pożerałogowzrokiem.

Trudnosięimdziwić,pomyślała.
Jej samej wystarczyło na niego popatrzeć, by kolana się pod

niąugięły.Zwłaszczateraz,kiedypoznała,cokryjesiępodstro-
jemoperacyjnym.Pamiętaciepłojegociała,uczucie,gdyznalazł
sięmiędzyjejudami,jegodłoniewewłosachwchwiliekstazy.

Dotejporyniewyobrażalnej.
Jej ciało zareagowało na samo to wspomnienie. Przestraszyła

się.Byłazadowolona,żetoNatejestjejpierwszymmężczyzną.
Tegochciała,więcutwierdzałasięwprzekonaniu,żetowyłącz-
niekrótkotrwałyromans,nicpozatym.Aleimczęściejtosobie
powtarzała,tymbardziejabsurdalnejejsiętowydawało.Niewy-

background image

kluczone,żejejsercepopełniawielkibłąd.

Bodlaniejtocoświęcejniżprzygoda.Przerażace.
Toniemożebyćnicwięcej.Przyjaźniąsięirazempracują.To

tyle.Wiedząotymodsamegopoczątku.Nicinnegoniewchodzi
w grę. Gdyby chciała czegoś więcej, mogłaby się sparzyć. Nie
nauczyłasię,żewjejżyciuniemamiejscanamiłośćaninazaan-
gażowanieemocjonalnepozanajbliższąrodziną?

Natejestwporządkuinieprzeszkadzamujejprzeszczepiona

nerka,aleonaznafakty.Wie,żejejczasjestpoliczony.Zczasem
Nateodejdziedokobietyobardziejprzewidywalnejprzyszłości.

Więc nie, między nimi nie może być nic więcej, nawet gdyby

w duchu szczerze tego pragnęła. Z trudem oderwała od niego
wzrokistarającsię,byniktjejniezauważył,przemknęładoswo-
jegogabinetu.Potrzebowałakilkuminut,bysięprzygotowaćdo
operacjiEvy.Bozależałoodniejbardzodużo.

Miałatobyćpierwszaoperacjaprzeszczepieniazorganizowa-

nawspólnymisiłamiszpitalaHollywoodHillsorazBrightHope.
Słyszała o pewnych zaszłościach między Rothsbergami i Milą
Brightman,chodziłoojakiśślub,alenicwięcejotymniewiedzia-
ła.Czułajedynie,żemusibyćwnajlepszejformie.

Tobardzoważnaoperacjaiwszyscybędąjąobserwować.Zo-

rientowałasię,żeinformacjaoniejposzładalekopozaLosAnge-
les.Nadowódmiałaprzysłanegotegodniae-mailaodojcaoraz
liczne esemesy od matki. To jej pozwoliło zorientować się, jak
szerokimechemodbiłasięinformacjaooperacji.

Rodziców nie interesowała operacja ani czy sobie poradzi.

Chcielijedyniesiędowiedzieć,kimjestNateidlaczegonicimnie
powiedziała o tej zażyłości. Mogłaby ukryć przed nimi prawdę?
Ona nie kłamie. Ale w kwestii „zażyłości” z Nate’em nie ma
oczymmówić,bonictakiegoniema.

Doprawdy?Możeicośjest,zjejstrony,alewolałasiędotego

nieprzyznawać.Niemożepoddawaćsięemocjom,bowjejżyciu
niemadlanichmiejsca.

Weszładogabinetuizasiadłazabiurkiem.Diodamigoczącana

komórcezapowiadałaesemesyodrodzicówinietylko.Teostat-
nie na pewno od różnych gazet i kolorowych magazynów.
Wszystkiezapewnedomagałysięinformacjinatematstanuzdro-

background image

wia Kyle’a oraz jej romansu z Nate’em. Nie miała czasu na nie
odpowiadać.

Aniochoty.Nietegodnia.
–Byłemciekaw,kiedysięzjawisz.–Natewszedłdogabinetu.
–Ucięłamsobiedrzemkę.Takjakmiradziłeś.
–Nieprzeczę.–Położyłtabletnabiurku,poczymusiadłnaka-

napie.–Jesteśgotowadozabiegu?

–Takmisięwydaje–odparła.–Aty?
– Oczywiście. Rano trochę popływałem, żeby się wyciszyć.

Przeszczepiłem dziesiątki nerek, ale dzisiaj Nie wiem dlacze-
go,ciągleczujęsięspięty.Jakbymznalazłsiępodpresją.

–Doskonaletorozumiem,boczujęsiępodobnie.–Usiadławy-

godniejwfotelu.–Zależyodnasbardzodużo.

Przytaknął.
–Flo,tanoc
– Nie chcę o tym rozmawiać, nie teraz. Chcę się skoncentro-

waćnaEvie.

–Rozumiem.Maszjakieśinformacjezbankudawców?
–DlaKyle’a?Nie,żadnej.–Potarłatwarzdłonią.–Byłeśunie-

go?

Wodpowiedzipodałjejtablet.
–Tosąwynikijegoostatnichbadań–powiedział.–Nienajlep-

sze.

Opuściła wzrok na ekran. Wyniki badań wykonanych godzi

wcześniej.Stanpacjentazdecydowaniesiępogarszał.Cholera.

–Onpotrzebujetychnarządów.
Natekiwałgłową.
–Nawczoraj.Jaktewskaźnikidalejbędątakrosły,dojdziedo

niewydolnościwielonarządowej,awtedyjużbędziemybezradni.
Naszpacjentumrze.

–Iwszyscybędąmielipretensjędonas–jękła.–Comożemy

zrobić?

–Nic.Jesteśmyskazaninaczekanie.Tonajtrudniejsze.Będzie-

mybadaćkrew,monitorowaćgoispróbujemybyćdobrejmyśli.

–Nietracićnadziei?
– Tak, to też. – Uśmiechnął się do niej. Zniewalaco. Jaki on

jestczarucy!

background image

Niemyśltakonim.Opanujsię!
–Wtejsytuacjitrudnoowiarę,trudnobezczynnieczekać,aż

ktośumrze,żebynaszpacjentdostałszansęnaprzedłużenieży-
cia.–Nienawidziłategoaspektupracy.

–Toprawda.–Jegorezerwabyławyczuwalna.Unikałjejwzro-

kuitosięjejniespodobało.

Powinnaśbyćzadowolona,żesięnadtobąnielituje.
–Jakwidzisztęoperację?Ustaliliśmyjużplan,alenierozma-

wialiśmyoszczełach.

Pokiwałgłową.
–Wyobrażamsobie,żejapobioręnerkę,atyjąwszczepisz.
– Będą w tej samej sali operacyjnej?- zapytała Flo. – Nasza

salajestnatyleduża,żepomieściobydwieibezterminowojest
domojejdyspozycji.

–Tomisiępodoba.Skracawędrówkęnerki,atoograniczary-

zyko skażenia i innych komplikacji. Ta nerka to dla Evy idealna
szansa.

Flosięuśmiechła.
–Czyżby?Niezapominaj,żetotychciałeśczekaćnazmarłego

dawcę.

–Pamiętamimuszęprzyznaćcirację.
–Powtórzto.
– Muszę przyznać ci rację – powiedział i śmiejąc się, wzniósł

oczydonieba.

–Wiedziałamodsamegopoczątku.
–Takiplanciodpowiada?–zapytałNate.
–Tak.Poinformujęzespół.–Wstała.–Jeżelimatojakiekolwiek

znaczenie,cieszęsię,żebędzieszzemnądzisiajprzystole.Bę-
dzie mi łatwiej operować, mając wsparcie tak wyśmienitego
transplantologa.

–Dousług.
Skiłamugłową,poczympospieszniewyszłazgabinetu.Gdy-

byzostaładłużej,mogłabypowiedziećzadużo.Nawetto,docze-
goniechciałaprzyznaćsięprzedsobą.Żejestokrokodtego,by
gopokochać.

Obiecałasobie,żetegoniepowie,gdysiękochali.
Ha!Łatwopowiedzieć.

background image

ROZDZIAŁDWUNASTY

FlostaławdrzwiachpokojuEvy,wokółktórejkręciłysiępie-

gniarki przygotowuce ją do operacji. Dziewczynka sprawiała
wrażenieprzerażonej.Flowiedziała,comałaczuje.WHollywo-
odHillsprzeprowadziłasetkioperacjiprzeszczepienianarządów
iczęstopełniłarolękonsultanta.Przeszczepiałateżnerkizarów-
noodżywych,jakizmarłychdawców.Alezawszebyłytoosoby
dorosłe.

Nie operowała dziecka od rezydentury, ale nawet wtedy, ope-

rując dziecko, ani razu nie występowała w roli pierwszego chi-
rurga.Istniejąpewnetechniczneróżnice.Evamadwanaścielat,
więccałaprocedurabędzietakasamajakwprzypadkudorosłe-
go, ale Eva jest wcześniakiem. Może mieć węższe naczynia
krwionośne,atowymagainnegopodejścia.JednakFlodowiesię
tegodopieropootwarciujamybrzusznej.

Nerkamatkibędziemiałarozmiarydorosłejnerki,którazosta-

niewszczepionawtymsamymmiejscucouFlo,bliskodnamied-
nicy.Ztechnicznegopunktuwidzenianiepowinnotoprzysparzać
najmniejszychtrudności.TegoFlobyłapewna,aleokazałosię,że
emocjonalniejestzdecydowanietrudniejsze,niżsobiewyobraża-
ła.

Musiszzniąporozmawiać.
Odetchnęłagłębiej,bydodaćsobieodwagi,iweszładopokoju.

Piegniarkitymczasemzrobiły,codonichnależało,więcmogły
jużzostawićjesame.Floprzysiadłanałóżku.

–Eva,wolnosiębać–powiedziała.
–Wolno?–Dziewczynkaspojrzałajejwoczy.
–Oczywiście,alezapewniamcię,żebędziedobrze.Poczujesz

sięzdrowsza.

–Skądpaniwie?–Wzruszenieramion.
Flouniosłabrzegbluzy.
–Jakmiałamczternaścielat,teżleżałamnatakimszpitalnym

background image

łóżkuiczekałamnanerkę.

–Pani?
–Tak.Alemojamamaanitataniemoglimijejdać,więcczeka-

łam bardzo długo. Byłam o krok od śmierci, czekając na kogoś,
czyja nerka będzie dla mnie dobra. Masz dużo szczęścia, że
dawcąmożezostaćtwojamama.

–Alejaniechcę,żebymamębolało.
Floujęłajejdłoń.
–Przezjakiśczasbędziejąbolało.Ciebieteż,alemamacier-

piałabyowielebardziej, gdybytegoniezrobiła, atobiecoś się
stało.

Evasięrozpłakała,więcFlojąprzytuliła.
–Będziedobrze.Ranysięzagojąibędzieciemiałytozasobą.

Chcę,żebyśwtedycośdlamniezrobiła.

–Cotakiego?–Evaotarłałzy.
–Chcę,żebyścieszyłasiężyciemizmieniałaświatnalepsze.
–Jak?
Flowzruszyłaramionami.
–Samazdecydujesz.Jazostałamchirurgiem,żebypomagaćlu-

dziomtakimjaktyija.Odteraztwojaprzyszłośćbędziewtwo-
ichrękach,bodziękimamiemaszjąprzedsobą.

– Pani doktor, jesteśmy gotowi zabrać Evę – oznajmił sanita-

riusz.

Floprzytakła.
– Niedługo znowu się zobaczymy, a potem przywitam cię po

drugiejstronie.Pomyśltylko,pożegnaszsięzdializamiibędziesz
mogła uprawiać niektóre sporty, nauczysz się prowadzić samo-
chód,tańczyć.

–Fajnie.–Dziewczynkaszerokosięuśmiechła.
Floruszyłanapiętro,gdzieznajdowałsięblokoperacyjny.Ta-

kie operacje zawsze są obarczone pewnym ryzykiem. Zawsze.
PrzeszczepionynarządmożezawieśćalboorganizmEvyodrzuci
nerkęmatki.Flojednakbyładobrejmyśli.

Odsetekudanychprzeszczepieńnarządówpobranychodczłon-

ków rodziny był zdecydowanie wyższy niż w przypadku narzą-
dówodosóbzmarłych.PozatymmiałazaufaniedoNate’a,który
miałpobraćnerkępaniMartinez.Tużpojegoprzyjeździezasię-

background image

gnęła o nim informacji, zaznajomiła się z jego działalnością na-
ukową.Przyokazjiodkryła,żeNatepotrafipobraćnerkęmeto-
dą laparoskopową. Zdawała sobie sprawę, że to ogromne wy-
zwanie, ale dzięki tej metodzie rekonwalescencja matki Evy
skrócisięopołowę.

Jej hospitalizacja potrwa dwa do czterech dni w porównaniu

z sześcioma tygodniami, gdy operacja polega na otwarciu jamy
brzusznej. Początkowo nie mieli pewności, czy laparoskopia
wchodziwgrę,alepozbadaniukobietyNateorzekł,żeniewidzi
przeciwwskazań.PaniMartinezokazałasięidealnąkandydatką.

Sala operacyjna była na tyle przestronna, że w jednym końcu

mogłapracowaćFlo,wdrugimNate.

Przeszładoumywalni,gdziezastałaNate’a.
–Jaksięmanaszamałapacjentka?–zapytał.
– Boi się, ale to zrozumiałe. Obiecałam jej, że wszystko się

uda.

–Normalnieniepowiedziałbymtegopacjentowi,zważywszyna

różnorakie zmienne, ale tym razem jestem nastawiony optymi-
stycznie.

–Niewchodzisięwdrogęniedźwiedzicyzmłodym.
–Tootochodzi?
–Oczywiście–odparłaześmiechem.–Wszpitaludziecięcym,

gdziemnieoperowano,zmojąmamąkażdysięliczył.

–Rozumiem.Ztobąteżnależysięliczyć.–Sięgnąłporęcznik

papierowy. – Myślę, że pójdzie gładko. Mam spore doświadcze-
nie.

–Wiemcośotym.
Tymrazemtoonsięroześmiał.
–Miałemnamyślilaparoskopię.
Flo spojrzała przez szybę na panią Martinez. Kobieta leżała

zzamkniętymioczamiiporuszaławargami.Dopieroułamekse-
kundypóźniejFlozorientowałasię,żematkaEvysięmodli.

–Widzimysięwsali–powiedziałNate,znikajączadrzwiami.
Flo kończyła mycie, też na swój sposób się modląc. Musi się

udać. Obiecała to Evie. Gdy dziewczynkę wwieziono do sali, ta
naułameksekundychwyciłajązarękę,zanimwózekprzetoczył
siędodrugiejpołowysali.

background image

Piegniarka podała Flo fartuch i nałożyła jej rękawiczki. Flo

podeszładozapłakanejpaniMartinez.

–Toja,doktorChiu.
Kobietapodniosławzrok.
–Przepraszamzałzy.
–Niemazacoprzepraszać.Będziedobrze.Jazrobięwszyst-

kodlaEvy,adoktorNatedlapani.Evatozniesie.Jakja.

–Pani?
–Tak.Byłamtylkodwalatastarszaodniej.
Pani Martinez pokiwała głową. Flo zaś przeszła do stołu, na

którymleżałaEva.PaniMartinezotrzymałaznieczulenieogólne,
po czym Nate wziął się do pracy. Odpowiedzialność z tę część
operacji leżała w jego rękach. Do jej zadań należało przygoto-
waćbiorczyniętak,byotrzymawszynerkę,odrazumogłasięza-
braćzajejwszczepienie.

–Panidoktor?–zapytałaEvaprzezmaskętlenową.
–Jestemtu.Zacznijliczyć,boczaszasnąć.–TerazFlozwróci-

łasiędopiegniarki.–Cewnik,błękitmetylenowyorazcefazoli-
na.Chcęwidziećpęcherz,żebynieuszkodzićjelitaalbootrzew-
nej.

-Takjest.
Czekając,ażpiegniarkawykonapolecenie,Flowróciławspo-

mnieniamidoczasów,kiedysamaznalazłasięnastoleoperacyj-
nym. Eva jest w znacznie lepszym położeniu. Ale ty pokonałaś
wszystkieprzeciwności.

Wzięłasiędopracy.Najważniejszetodaćtemudzieckuszan

na życie. Tak, by na konferencję prasową następnego dnia Flo
mogławejśćzpodniesionymczołemioznajmić,żepierwszaope-
racja przeszczepienia nerki przeprowadzona we współpracy
szpitalaHollywoodHillszBrightHopezakończyłasięsukcesem
orazżematkaicórkaczująsiędobrze.Tamyśltowarzyszyłajej
podczas przygotowywania miejsca przeszczepienia. W pewnej
chwiliusłyszała:

– Idę z nerką. – W jej stronę szedł rezydent z Bright Hope

znerkąwpojemnikuwypełnionymlodem.

Piękna zdrowa nerka matki wkrótce zostanie przeszczepiona

córce.PaniMartinezdałaEvieżycie.Porazdrugi.

background image

Asystucy jej rezydent przejął pojemnik z nerką, obmył ją,

przygotowując tak, by Flo mogła ją wszczepić w nietypowym
miejscu, ponieważ naczynia krwionośne biodrowe Evy okazały
sięzamałe.Niewielkazmianaplanu,aleztymFloszybkosobie
poradziła.

– Podaję nerkę – zameldował rezydent, ostrożnie przekazując

jejnarząd.

Piękny i jakże ważny. Cudowny dar, jaki i ona otrzymała.

WswoimczasieEvateżtodoceni.

Floprzystąpiładożmudnegoprocesuzespalania.Żyłyitętnice

Evybyłybardzodelikatne,amatczynanerkacałkiemspora,ale
ona sprawi, że będzie działała. Po drugiej stronie stołu stanął
Nate.

–Mogęciasystować?
–JakpaniMartinez?
– W drodze na oddział pooperacyjny. Wszystko poszło jak

zpłatka.

DziękiBogu.
–Możeszmipomagać.Mabardzomałenaczyniakrwionośne.

Miałam nadzieję, że będą większe, bo to dwunastolatka, ale to
jednazkonsekwencjiwcześniactwa.

Natepochyliłsięnadpacjentką.
–Świetnieciidzie.Jużprawiekończysz.–Nieprzestawałdo-

dawaćjejotuchyiczuwałnadstanemEvy.

Gdy skończyła, nerka nabrała koloru, po czym strzeliła stru-

mieniemmoczu.Działa!

–Gratuluję!–ucieszyłsięNate,acałyzespółzacząłbićbrawo.
WidokpracucejnerkidogłębiporuszyłFlo.
–Zamykamy.
Zali się tym wspólnie, pilnując, by wszystko znalazło się na

właściwymmiejscu.PozałożeniuopatrunkuuciskowegoEvazo-
stała przewieziona na oddział intensywnej opieki. Widok moczu
sprawił,żeFlomiałaochotękrzyczećzradości,bobyłtoznak,
że operacja się udała, ale Evę czekał jeszcze pobyt na oddziale
reanimacyjnym, by lekarze mogli się upewnić, że nie doszło do
odrzucenianerki,powstaniaskrzepulubzwężenianaczyńkrwio-
nośnych. Było jeszcze wiele elementów ryzyka, ale na razie był

background image

topierwszykrokwdobrymkierunku.

PrzedEvąjeszczedługadrogaitodlategoFlowolaławstrzy-

maćsięzjakimkolwiekoświadczeniemnatematjejstanudopo-
południanastępnegodnia.

Pozatymterazpadałaznóg.Zrzuciłazsiebiestrójoperacyjny,

maseczkę oraz rękawiczki, po czym zaczęła się myć. Nate do
niejdołączył.

–Wykonałpan,doktorze,kawałdobrejroboty–powiedziała.
–Usuwanienerkidawcytołatwizna.Twojaczęśćbyłazdecy-

dowanietrudniejsza.

– Za to twój zabieg trudniejszy technicznie. Nie pomniejszaj

swoichzasług.

Uśmiechnąłsię,wycierającręce.
–Jaktouczcimy?
–Oczymmówisz?
–Trzebauczcićtensukces.
–Copowiesznapizzęumnie?Normalnienikogodosiebienie

zapraszam,alejestemwykończonainiemamsiłypedałowaćdo
domu.

– I dlatego mnie zapraszasz? – Parsknął śmiechem. – Nie ma

sprawy.Możnaitak.

–Dzięki.–Wrzuciłaręcznikdopojemnika.–ZajrzędoEvyna

oiomieiwydamzalecenia.Potempizza.

Przytaknął.
–Dozobaczeniazagodzinęprzedszpitalem.

Cotyrobisz?–pomyślał,patrzączaodchodzącą.
Nie miał zielonego pocia, co robi. Po tej nocy, kiedy stracił

kontrolę,przysiągłsobie,żecośtakiegojużnigdysięniepowtó-
rzy.Przecieżniesąparą.

Przysiągłsobie,żejużniebędziesurfowania,jazdyautemczy

przygódjednejnocy.

Wychodziłzoddziałuzłynasiebie,żepozwoliłFloprzebićmur,

jakimtakskrupulatniesięotoczył.Przyszłojejtowyjątkowoła-
two. Tego wieczoru to się nie powtórzy. Jest co celebrować, bo
udałosięimuratowaćżyciedziecku,przeszczepiającmunerkę.
MożeuczcićtozFlojakoprzyjaciel,niktwięcej.

background image

Późniejbędziemusiałpamiętać,bywytrwaćwswympostano-

wieniu.Iniezapominać,pocoznalazłsięwLosAngelesorazże
pobytwKaliforniijesttymczasowy.ŻycieczekananiegowNo-
wymJorku.

Samotneżycie.Alenainneniezasłużył.Wmłodościbyłlekko-

myślny, co doprowadziło do tego, że ktoś zginął. Samotność to
pokuta,którączynizpokorą.

Takbyłodotejpory.

background image

ROZDZIAŁTRZYNASTY

–ByłeśupaniMartinez?–zapytałaFlo,przeszukująclodówkę.
–Oczywiście.–Przysiadłprzywyspie.
MieszkanieFlobyłomałe,aniewielkistolikzasłanyliteratu

medyczną i gazetami, na szczęście poukładanymi w sterty. Naj-
wyraźniejFlodobrzesięczuławtakimzorganizowanymbałaga-
nie. Byli skazani na spożywanie uroczystej kolacji przy kuchen-
nymblacie.Możnaitak.

Jakbędziemuniewygodnie,niebędziemiałpretekstu,byocią-

gaćsięzwyjściemalbozostać.

–Jaksięczuje?
– Ulżyło jej. – Uśmiechnął się na wspomnienie, jak opowiadał

jejoprzebieguoperacji. Żecórkajeststabilna ileżyna oiomie
pediatrycznym, gdzie jest monitorowana. Radość na jej twarzy
byładlaniegonajwiększązapłatą.

Mimotoion,iFlopołożyliprzedsobąkomórki,gotowirzucić

wszystkonawezwaniezeszpitala,żezEvąlubjejmatkądzieje
się coś niedobrego. Albo że znalazły się narządy dla Kyle’a, bo
jego stan nieubłaganie się pogarszał. Jego czas się kończył, co
smuciłoNate’a.

Od dawna miał go pod opieką i obserwowanie, jak powoli ga-

śnie, wprawiało go w przygnębienie. Bardzo mu zależało, by te
narządysięznalazły,aletraciłnadzieję.Orazcierpliwość.Chciał,
by Kyle dostał nowe serce oraz płuca, by nie umarł i żeby on
mógłwreszciewrócićdoNowegoJorku.WKaliforniidopadłogo
zbytwieleduchówprzeszłości.

Iprzykrychwspomnień.Pozatymchciałsięznaleźćjaknajda-

lejodFlo.Odległośćwyjdzieimnadobre.

–Możebyćlemoniadawinogronowa?Tonietosamocowino,

aleniemogępićwina.

– Oczywiście. Ale wiesz, że od czasu do czasu możesz wypić

trochęalkoholu?

background image

–Wiem.–Wzruszyłaramionami.–Tylecomniejwięcejwjed-

nym piwie, ale wolę nie ryzykować. Alkohol podnosi ciśnienie,
ajachcęjaknajdłużejkorzystaćznerek.

Nalaładoszklankilemoniadęwkolorzewina.
– Czuję się jak dziesięciolatek na wakacjach. – Upił łyk i się

skrzywił.–Smakdokładnietensam.

– Nie jest zły. – Wyła z kieszeni kartkę papieru i położyła

przednim.

–Cotojest?
–Punktnamojejliścierzeczydozrobienia.To,cochciałabym

zrobić dla uczczenia operacji Evy. Powiedziałam jej, że jak wy-
zdrowieje,musiżyćodważnie.

Skóramuścierpła,gdyrozprostowawszykartkę,ujrzałzdjęcie

ElCapitan,wysokiejnakilometrformacjiskalnejwparkunaro-
dowym.Wróciłowspomnienietamtejdramatycznejchwilisprzed
dziesięciulat.

„Serena,trzymajsię,niepuszczaj!”.
„Niemogę,niemogę”.
Zmiąłkartkę,starającsięuciszyćkrzykrozrywacymuczasz-

kę.

–Cotyrobisz?!
–Słabypomysł.
–Dlaczego?
–Botonajwyższapionowaściana.Tysiącmetrowa.Zdajeszso-

biesprawę,jakniebezpiecznajesttakawspinaczka?

–Zdajęsobiesprawę,alemnóstwoludzijąpokonuje.
– Doświadczonych wspinaczy. Ale nawet oni się zabijają! –

krzyknął.

Czyonategonierozumie?!Dostaładrugąszansę,amarząsię

jej ryzykowne wyczyny. Dlaczego chce ryzykować to drugie ży-
cie? Dostała szansę w odróżnieniu od Sereny. Ta kobieta to sa-
mobójczyni.

Samigrałeśześmiercią.
–Dlaczegosięwściekasz?
–Dlaczegożycieciniemiłe?
Zaskoczonaażsięcofła.
–Uważasz,żeżycieminiemiłe?

background image

– Tak. Dostałaś drugą szansę, więc dlaczego chcesz ryzyko-

wać,robiącrzeczytakniebezpieczne?Pocowogólecitalista?

–Boniewiem,jakdługobędężyła–żachłasię.
Teraztoonsięspeszył.
–Jużtosłyszałem.Oczymtymówisz?Dostałaśnerkę.Taner-

kaszwankuje?

– Nie, ale sam wiesz, jak wysokie jest ryzyko niewydolności.

Jakdługofunkcjonujechorynarząd?Przeżyłamzniąjużpiętna-
ścielat.Mójczassiękurczy.

–Czytysłyszysz,cowygadujesz?Przeżyłaśpiętnaścielatbez

żadnych komplikacji. Dlaczego chcesz ryzykować zdrowie, ro-
biącdurneniebezpiecznerzeczy?Niepijeszalkoholu.Toznacz-
niebezpieczniejszeodwspinaczkinaElCapitan.Narażaszswoje
życie.

Poczuła się, jakby ją spoliczkował. Wydawało jej się, że Nate

zrozumiejejchęćspróbowaniaczegośnowego.Powiedziałamu,
żecałedzieciństwospędziłapodkloszemjakoobserwatorka,ni-
gdyjakouczestniczka.Wydawałosięjej,żenielitujesięnadnią,
ale się pomyliła, bo traktuje ją jak figurkę z porcelany. Jakby
wkażdejchwilimiałasięrozsypać,cieszącsiężyciem.

–Nienarażamżycia.Chcęzniegokorzystaćtakdługo,jakbę-

dzietomożliwe.

– Życie przed tobą, ale żyjąc ryzykownie, możesz je znacznie

skrócić.Chceszpodziękowaćdawcy,zabijającsię?

Tłamsiją,taksamojakrodzice.Właśniedlategomiłośćjestnie

dlaniej.Pokochaszkogośinagletaosobachceprzejąćkontro
nadtwoimżyciem.

–Jakmożesz?!Nieznaszmnie.
–Nieznam?
–Nieznasz.Staramsiężyćjaknajpełniej.Ryzykującżycie,nie

jestemniewdzięczna.

–Myliszsię,bonierozumieszkonsekwencji.
–Atyrozumiesz?
–Tak.–Miejscegniewunajegotwarzyzająłsmutek.
–Przykromizpowodutwojejprzyjaciółki,któraniedoczekała

organów,aletonietosamo.

background image

–Czyżby?Niepostępowałabytaklekkomyślnie.
– Nie jestem lekkomyślna. Nie zrozumiesz tego, bo jesteś

sztywny i opanowany. Mówiłeś, że kiedyś się wspinałeś, to dla-
czegodalejsięniewspinasz?

Westchnąłciężko.
– Przed studiami żyłem tak jak ty. Kręciło mnie ryzyko. Im

większe,tymlepiej.PodobniejakSerenę,mojądziewczynę.Byli-
śmyuzależnieniodadrenaliny.Mieliśmyogromnedoświadczenie
jako wspinacze skałkowi. Regularnie trenowaliśmy zjazdy. Do
czasu.

ZaktórymśrazemwpołowieścianyElCapitanpuściłkarabiń-

czyk,którymSerenabyłaprzypięta.Spadławprzepaść.Zmarła
w szpitalu z powodu obrażeń wielonarządowych. Potrzebowała
transplantacji,alezracjibardzociężkiegostanuznalazłasięna
końculisty.Zgiłaprzezemnie.Niepamiętam,czysprawdziłem
całynaszsprzętjaknależy.Dlategoszkodamarnowaćżycie,ro-
biącgłupieryzykownerzeczy.Dlajednegozastrzykuadrenaliny
szkodażycia.

Towyznaniejązasmuciło,bopoczuła,jakogromnydotejpory

dźwigał ciężar winy i jak bardzo go to zmieniło. Wydawało się
jej,żestarasięjąpowstrzymaćzlitościnadniąjakjejrodzice,
bouważa,żejestsłabafizycznie,ajemuszłoocośinnego.

Bałsięonią.Ibyłnaniązły.
Twierdził,żemarnujeżycie,jakbymiałobyćkrótkie.Możliwe,

żemiałrację,aleonteżmarnowałżycie,pozwalającsięgnębić
demonom przeszłości, chowając się za murem poczucia winy
ismutku.

Śmierć Sereny to niewyobrażalna tragedia, ale ograniczając

się,onteżdużotraci.NaścianiezwanejElCapitanzgiłydwie
osoby,SerenaiNate.

–Flo,przedtobąprzyszłość.Nieryzykuj,porywającsięnacoś

głupiego–warknął.

–Iktotomówi?
–Jakmamtorozumieć?
–Japrzynajmniejstaramsiężyć.
–Toniejestżycie.
– Nazywasz życiem chowanie się za poczuciem winy i odma-

background image

wianiesobieprawadoszczęścia?Możesampowinieneśzacząć
żyćodnowa,zdecydowaćsięnacośryzykownego.

Nie odpowiedział. Po prostu wyszedł, trzasnąwszy drzwiami.

Westchnęła. Było jej przykro, że mu to powiedziała, ale i ona
usłyszałaodniegosporogorzkichsłów.Mimotomiałrację.

Podniosła z podłogi zmięte zdjęcie. Czy rzeczywiście chce się

wspiąćnatępionowąścianę?

Nie,niemusi.Wpisałająnalistę,bowydawałasięnajbardziej

ekstremalnymwyczynem,najakijąstać.Natesłuszniesiędopy-
tywał,dlaczegoupierasięprzyczymś,cojestpozajejzasięgiem.
Ale może po ostrym treningu by się jej to udało. Może jednak
Natemasłuszność?

Czy aż tak bardzo zależy jej na pokazaniu całemu światu, co

potrafi, ponieważ przez wiele lat nic nie było jej wolno, że jest
gotowa ryzykować ten cenny dar, jaki otrzymała? W pogoni za
tym zniechęca do siebie wszystkich, łącznie z człowiekiem, któ-
regopokochała.

Odkrycie,żejestzakochanawNacie,mimożewcaletegonie

chciała,niąwstrząsnęła.Boisiętakbardzo,żekierujenimlitość
albochęćkontrolowaniajej,żegoodtrąca.Rozpłakałasię.

Przeztylelatmyślała,żeżyjepełniążycia,podczasgdybyłoto

jedyniezłudzenie.

Tejnocydługoniemogłazasnąć,więcwróciładoszpitalaispę-

dziłaresztęczasu,czuwającprzyłóżkuEvy.Dobrzesięzłożyło,
żeniezjawiłsiętamNate.

Potym,cozaszło,wątpiła,czyjeszczebędziemiałaokazjęspo-

tkaćsięznimpozaszpitalem,udając,żesąrazem.Pozatymchy-
bajużprzekonaliotymmedia,boichzainteresowaniewyraźnie
osłabło.

Niebyłooczympisać.Żadnychskandali.
WszyscyczekalinaorganydlaKyle’aFrancisa.
Dzięki Bogu przed nią tylko konferencja prasowa poświęcona

operacjiEvy.Zanosiłosię,żebędziemiaładoprzekazaniasame
dobre wiadomości. Niepokoiło ją jedynie, czy potrafi zachować
twarzprzedNate’em.Zbicymsercemweszładosaliprasowej,
gdzieczekałynaniąFreyaiMiaorazgarstkadziennikarzy.

background image

Uścisnęłaimdłonie,gestemdającdozrozumienia,żeoperacja

siępowiodła,żeprzynosidobrewieści.Rozejrzałasię,alenieza-
uważyłaNate’a.

Poczułasięrozczarowana.
Gdyweszłanapodium,gwarucichł.
–Witampaństwa.Wczorajwieczoremokołogodzinydziewięt-

nastej Eva oraz pani Martinez, jej matka, zostały przewiezione
na blok operacyjny szpitala Hollywood Hills, gdzie przeprowa-
dzono operację przeszczepienia nerki. Laparoskopowy zabieg
pobranianerkiwykonałdoktorKing.Wporównaniuzprocedu
polegacąnaotwarciupowłokbrzusznychbyłtobardzoprosty
zabieg.

W chwili gdy padło nazwisko King, drzwi się uchyliły i wszedł

Nate.Znieprzeniknionąminąstanąłpodścianą.

Niezwracajnaniegouwagi.
– Ja natomiast wykonałam zespolenie nerki z aortą oraz żyłą

głównądolnąEvyMartinez.

–Czymożepaniwyjaśnić,dlaczegowybranotęmetodę,anie

zespolenieztętnicąbiodrową?

– Ponieważ jak na pacjenta w jej wieku naczynia krwionośne

byłyzbytmałe.

Reporterskwapliwiezanotowałodpowiedź.
– Eva dochodzi do siebie na oddziale intensywnej opieki, a jej

rokowaniejestbardzodobre.

Gdyrozległysiębrawa,Natepodszedłbliżej.
Boże,obyniechodziłooEvę.
–Bardzoprzepraszam,żeprzerywam.DoktorChiu,mogępa-

niąprosićnachwileczkę?

Wyłączyłamikrofon,aonpochyliłsię,byszepnąćjejdoucha:
–SąnarządydlaKyle’a.–Topowiedziawszy,odwróciłsię,jak-

byniechciałstaćbliskoniej,poczymwyszedł.

Zapadłacisza,wszystkiespojrzeniaskupiłysięnaniej.
–Przepraszam,alemuszęwyjść.Dziękujępaństwu.–Pospiesz-

nieopuściłasalę,ignorującpytania,czychodzioKyle’a.Zostawi-
łaztympasztetemFreyęiMilę.Onezrobiątolepiej.

Wtejchwilionamaważniejszezadanie.
Kyle’owizostałoniewieleżycia,rozpaczliwiepotrzebujenowe-

background image

gosercaorazpłuc.

Boże,spraw,bytymrazemokazałysięsprawne.
Na szczęście, ponieważ znajdowały się na drugim końcu mia-

sta,będziemogłajeocenićosobiście.

Nateczekałnaniąnakorytarzu.
–PrzygotujęKyle’adooperacji,tyzajmijsięnarządami–rzu-

cił,poczympodałjejkomórkę.–Zostawiłaśjąnabiurku.Prze-
gapiłabyśtelefonzbankunarządów.

–Przepraszamidziękuję.
–Zadzwoń,jakjużbędzieszjemiała–powiedział,niepatrząc

nanią.–Karetkaczekaprzedszpitalem.

Nimzdążyłacośpowiedzieć,energicznymkrokiemoddaliłsię,

byprzygotowaćpacjentadooperacji,więcskierowałasiędood-
powiednio wyposażonej karetki. Ledwie wsiadła, kierowca włą-
czyłsygnał.

Jechałazbocymsercem,aleczegoinnegomogłasięspodzie-

wać?Zmarnowałaszansę.PooperacjiKyle’aNatewrócidoNo-
wegoJorkuiwątpliwe,byjeszczekiedyśgozobaczyła.

Serce mu pękało, gdy patrzył na Flo. Tego dnia zamierzał za-

chowaćdystans,aledostałesemesazbankunarządów,więcmu-
siałsięzniązobaczyć.

Na pociechę miał dobrą wiadomość dla Kyle’a. Jego pacjent

otrzymałkolejnąszansę.

–Cześć,doktorku–wyszeptałKyle.
– Przynoszę dobre wieści. Mamy narządy. Doktor Chiu już po

niepojechała.Tylkonadrugikoniecmiasta,tymrazemsąbliżej.
Trzebacięprzygotować.

Kylesłabosięuśmiechnął.
–Super,aleniedziwsię,żenieskaczęzradości.Niedałbym

rady.Ledwiedyszę.

–Rozumiem,niefatygujsię.
–Dotejporyminiepowiedziałeś,czysmokingsięsprawdził.
–Naprawdę?–NatewolałbyuniknąćtematuFlo.
–Tak.Powiedz,cosięstało?
–Pojechaliśmynagalę,żebyzdobyćśrodki.
Kylewzniósłoczydonieba.

background image

– Dobra, dobra. Od samego początku między wami iskrzy.

Chceszmiwmówić,żenicsięniewydarzyło?

Natepokręciłgłową.
–Niechcęotymrozmawiać.
–Domyślamsię.Jakbyło?
–Musimypobraćcikrew,zanimpojedzieszdosalioperacyjnej.
–Niezmieniajtematu.Dlaczegoniechceszpowiedzieć,cocię

łączyzdoktorChiu?

–Bonicnasniełączy.Tobyłamistyfikacja.Pocałowałemjąraz

nadachu,zarazpowydowaniu,apotemmusiałemudawać,że
zniąjestem.Nicsięzatymniekryje.

Kylezmrużyłoczy.
–Nieumieszkłamać,doktorku.Tobienaniejzależy.
Świętaprawda.Nawetwięcejniżzależy.KochaFlo.Kochajej

siłę. Mimo że nie ufa przeszczepionej nerce, stara się czerpać
z życia pełnymi garściami, a on co robi? Ukrywa się za murem
poczuciawiny.

–Nie.
–Niewiem,dlaczegoniechceszsięprzyznać,kiedy–Urwał,

naglewiotczejąc.

–Kyle?
Monitoryoszalały,anaekraniepokazałasięliniaprosta.
–Kyle,nie!–Natewezwałposiłki,obniżyłłóżko,poczymprzy-

stąpił do reanimacji. Defibrylator nie wchodził w rachubę z po-
wodu wszczepionego urządzenia wspomagacego pracę lewej
komory serca. Wydając polecenia, kontynuował uciskanie klatki
piersiowej.

Kylenieprzeżyjeoperacji.Nie,niedopuści,byprzyjaciel,jego

pacjent,umarł.Niemamowy.

Monitorzarejestrowałtętno,alegdyNatezaprzestawałakcji,

zanikałoponownie.Cholera!

Gdyzadzwoniłjegotelefon,odebrałagopiegniarka.
–Doktorze,dzwonidoktorChiu.ManarządydlapanaFrancisa

iprosioprzewiezieniegonabokoperacyjny.

Zaklął po nosem, po czym nie przerywając masażu, usiadł na

łóżkuKyle’a.

–Wieźcienasnablok.Natychmiast!

background image

ProsiłBoga,byFlozdążyła.

background image

ROZDZIAŁCZTERNASTY

W drodze powrotnej dowiedziała się, że Kyle stracił przytom-

ność. Biegnąc na blok operacyjny, krzyczała, żeby usuwano się
jej z drogi. Dotarłszy na miejsce, dowiedziała się, że Kyle jest
stabilny,aNatejużotwieraserce.

Umyłasięiweszładosalioperacyjnej.Jedenzmłodszychchi-

rurgówzająłsięprzygotowaniemnarządówdoprzeszczepienia.
Gdypodeszładostołuoperacyjnego,Natewłaśnieusuwałurzą-
dzeniewspomagace.

–Narządywporządku?–zapytał,niepodnoszącwzroku.
–Tak.
Kiwnąłgłową.
– Najpierw wyjmiemy serce, potem płuca. Przed nami długa

droga.

–Wiem–szepła.–Posłuchaj
–Nieteraz.SkoncentrujmysięnaKyle’u.
–Rozumiem.–Załapozycjęasystyiobserwowałagozgorz-

ko-słodkim smutkiem, bo zbliżał się dzień, kiedy Nate wyjedzie,
więcjużgoniezobaczy.

Mimożenapoczątkuniepodobałsięjejpomysłudawaniapary

dlawzmocnieniapozycjiHollywoodHills,minionetygodnienale-
żałydonajbardziejudanychwjejżyciu.Odtakdawnanosiłasię
zlistąrzeczydozrobieniaprzedśmiercią,aleanirazuzniejnie
skorzystała,dokiniepoznałaNate’a.Nierobiłzniąnicryzy-
kownego, ale nie traktował jej jak ofiary. Zachęcał ją, nie oba-
wiającsię,żeladamomentsięrozsypie.Całkieminaczejniżro-
dzice.

Samotnośćjejniedokuczała,bobyłotołatwiejszeniżryzyko-

waniebóluserca,oczymjużmiałaokazjęsięprzekonać,alete-
raz,gdypoznałaprawdziwysmakbyciazkimśkochanym,czuła,
żebędziejejtegobrakowało.

Bardzodługoprzyjdziejejżyćsamotnie.

background image

Skupsię!Usunąwszyurządzeniewspomagacelewąkomorę,

przystąpilidowyjmowaniachoregoserca.Kylezostałpodłączony
dopłucosercairozpoczęłosięusuwaniepłuc.Gdypodanoimna-
rządydawcy,Flozałasięzespalaniempłuc,aNateserca.

Pracowali w milczeniu, jakby od lat razem wykonywali takie

operacje.Kylestraciłdużokrwi,aleprzygotowanoodpowiednią
ilośćkrwidotransfuzji.

Mimo że trwało to osiem godzin, nadzana adrenaliną nie

czuła zmęczenia. W przerwach wzmacniała się espresso, które
czekałonanichzadrzwiamisali.

–Odłączyćpłucoserce–rzuciłNateimodlącsięwduchu,spoj-

rzałnaFlo.

Obysięudało.
NoweserceKyle’anabrałokoloruizaczęłobić,apłucaporu-

szaćsięwmiaręoddychania.Gdyrozległysięoklaski,Flosięro-
ześmiała.

Zauważyła,żeiNatepodmaskąsięuśmiechał.
–Czaszamknąćpowłoki,panidoktor.
–Wrzeczysamej.
Następnie umocowano dreny i przewieziono pacjenta do sali

pooperacyjnej.Wrazieproblemówmiałzostaćprzewiezionyna
oddziałreanimacyjny.Floanisięśniłojechaćdodomu.Postano-
wiłaprzezcałąnocczuwaćprzypacjencie.Zrzuciłafartuch,by
sięumyć.

–Zostanęprzynim–oznajmiłNate.–Tomójpacjent.
–Jesteśpewien?Mogęzostać.
– To jest mój pacjent – powtórzył. – Chcę go monitorować,

akiedypozwolinatojegostan,zabioręgodoNowegoJorku.Ta-
kie jest jego życzenie. Życzył sobie rekonwalescencję przecho-
dzićwłaśnietam.Tamteżmieszkająjegorodzice.

–Udałosięnamuniknąćrozgłosu,alepowinniśmyspotkaćsię

zFreyąiMiląnatematkonferencjiprasowej–zauważyłaFlo.

–Tysięniepokażesz?
–Nie.
Westchnął.
– Cokolwiek to znaczy, jestem zadowolony, że byłaś ze mną

przytejoperacji.

background image

Piekłojąpodpowiekami,alesięnierozpłakała.
–Jateż.
Wyszedł z umywalni, zostawiając ją pochyloną nad umywalką,

doktórejkapałyjejłzy.Łzyulgiiżalu.

Niechciała,byodchodził,alesamawszystkopopsuła.Więcdo-

brze, że wyszedł. Poza tym czy można kochać kogoś, kto nie
chce być kochany? Mężczyznę uczepionego przeszłości, który
dźwigabrzemiępoczuciawiny?

Nie,niemożna.

Niepofatygowałsięprzebraćaniogolić,sprawdziłjedynie,czy

jego strój jest czysty. Jeśli tak bardzo domagają się konferencji
potym,jakdopierocoodszedłodstołupoośmiogodzinnejopera-
cji,tomogągozobaczyćwtakimstanie.

Wszedłdosaliiodrazu,oślepionybłyskamifleszy,zająłmiej-

scenapodium.

–Dziękujęzazainteresowanie.Jaksięzapewnepaństwoorien-

tują, dawca dla pana Francisa znalazł się czterdzieści minut od
szpitala Hollywood Hills. Doktor Chiu przetransportowała jego
serceipłuca.PousunięciupanuFrancisowiurządzeniawspoma-
gacego pracę lewej komory doktor Chiu oraz ja usuliśmy
uszkodzoneserceipłuca,poczymwszczepiliśmynowenarządy.

–Jakdługotrwałaoperacja?
–Osiemgodzin.PanFrancisprzezjakiśczasbędzieprzebywał

naoddzialeintensywnejopieki.

–Jakiesąrokowania?ZdążyzadebiutowaćnaBroadwayu?
– W tej chwili jest stabilny. Więcej będziemy w stanie powie-

dzieć za dwie doby – wyjaśnił Nate. – Co do debiutu na Broad-
wayu,tonależyodłożyćgonapóźniej.Powrótdozdrowiabędzie
długi i do końca życia pan Francis będzie na lekach immunosu-
presyjnych.

–GdziejestdoktorChiu?–zawołałktośwtłumie.
Gdy Nate spojrzał w tę stronę, zauważył, że Flo, w miejskim

ubraniu,niepostrzeżenieweszładosali.

Poczuł,jakpulsująmuskronie.
Dlaczego musiał wszystko popsuć? Dlaczego Flo tak pragnie

ryzyka? Nieznośna była świadomość, że w jej obecności traci

background image

kontrolę.Musitrzymaćsięodniejzdaleka,mimożejąkocha.

–DoktorChiuczuwaprzynaszympacjencie.
– Co się stanie z waszym związkiem, kiedy pan Francis wróci

doNowegoJorku?Czytokoniec„zespołumarzeń”?

– Będziemy mieli okazję sprawdzić, jak to wygląda na odle-

głość. – Popatrzył tam, gdzie stała, ale zobaczył tylko jej plecy.
Wyszłazsali.

Dobijałogo,żesprawiajejcierpienie.
Dlaczegomusitorobić?Przecieżjąkocha.
Tobyłoto.Onajestzdecydowanażyćjaknajpełniej,aonnie,

boboisięspojrzećwprzyszłość,porazdrugistracićukocha
osobę.Musichronićswojeserce.

– Skoro nie ma więcej pytań dotyczących pana Francisa, po-

zwolę sobie wrócić na oddział. – Pod tym pretekstem wybiegł
zsaliwnadziei,żedogoniFlo.

Niestety.Zakląłcicho,poczymruszyłnaoiom.Jużnamiejscu

skontrolował parametry Kyle’a, który nadal był zaintubowany.
Wszystkobyłowporządku.Jaknakogoś,ktowłaśnieprzeszedł
operacjęprzeszczepieniasercaorazpłuc,jegostanbyłdobry.

Przypomniało mu się, jak serce Kyle’a stało w jego rękach.

Ułameksekundy,astraciłbyprzyjaciela.

„Sereno,wróćdomnie”.
Alegdyjątrzymałwramionach,jejsercejużniebiło.Nic,ci-

szaitylkogłoslekarzastwierdzacegoczaszgonu.

Flo w jego ramionach żyje. Jest blisko. Serena na pewno by

chciała,żebydalejcieszyłsiężyciem.Niepodobałbysięjejtaki,
jakibyłprzezostatniedziesięćlat.

Serenatryskałażyciem.RwałasiędożyciajakFlo,aonnigdy

niepodcinałjejskrzydeł,niezarzucałegoizmu,bonarażażycie.
WprzypadkuFlozachowałsięinaczej.

Flo,któratakdzielnie walczyożycie.Flo zasługujenato,by

żyć jak chce, a on nie ma prawa jej od tego odwodzić. Bo nie
chcestracićFlo,takjakstraciłSerenę.

Otosednosprawy.Wątpiłjednak,czymajeszczejakieśszanse

potym,jakjąpotraktował.Niebyłteżpewien,czywystarczymu
odwagipozwolićjej,byprowadziłażycietakie,najakiezasłuży-
ła.Możetoilepiejdlanich,żewkrótcewyjedzie?

background image

Nie widziała go od trzech dni. Myślała, że wrócił do Nowego

Jorku,aleodFrei dowiedziałasię,żenadal jestwLosAngeles.
Ipełnidyżurykiedyindziejniżona.

Może przez to będzie jej lżej, niż gdyby wyjechał na dobre.

Jednakzbólemsercapatrzyłanabiałąkanapęwswoimgabine-
cieijegostaranniezłożonyfartuchorazstrójoperacyjny.

Kiedyśwydawałosięjej,żekogośkocha,aletoniebyłapraw-

da.SmutekporozstaniuzJohnnymnijaksięmiałdotego,coczu-
łateraz.Musistądwyjść.

Ruszyładowejścianaoddziałintensywnejopieki,gdziewdal-

szym ciągu przebywał Kyle. Niedługo, jeśli będzie czuł się do-
brze, miał wrócić do swojego szpitalnego apartamentu. Nate’a
niezauważyła,więcweszładopokoju.

Otworzyłoczyisięuśmiechnął,aleilekkoskrzywił.Chciałjej

pokazać, że nic go nie boli. Piegniarki jej doniosły, że zgrywa
chojraka.

–Jaksiępandzisiajczuje?–Powitałagouśmiechem.
–Wydajemisię,żejesteśmypoimieniu.
–Kyle,jaksiędzisiajczujesz?
– Jestem cały obolały – odparł, zniżywszy głos. – I zmęczony.

Chybanigdynieczułemtakiegozmęczenia.

– Twój organizm stara się oswoić z nowym sercem i płucami.

Tonietakiełatwe.

–Podobno.Twoimzdaniem,jakposzło?
Przysiadławnogachłóżka.
–Takdobrze,jakoczekiwałam.Niemaszżadnychobjawówod-

rzucenia ani innych powikłań pooperacyjnych. Sądzę, że jak nic
się nie zmieni, będziesz mógł wrócić do swojego apartamentu,
azamiesiącdoNowegoJorku.

–Och–Kyleniekryłrozczarowania.
–Wiem,żemiałeśzadebiutowaćnaBroadwayu,ale
–Nie,nieotochodzi.–Kyleostrożniekaszlnął.–Jestemprze-

rażonyzpowodutegodaru,którydostałem.

Ścisnęło ją za gardło. Doskonale rozumiała, co Kyle czuje.

Samawielokrotnietegodoświadczała.

–Tak,tojesttakidar,zaktóryniemakomupodziękować.Dar

jakżadeninny.

background image

Kyleprzytaknął.
–Właśnie.Co,jeżelicośsięstanie?
–Niedasiężyć,takgdybając.Nękałomnietoprzezwielelat.

– Westchnęła. – W wieku czternastu lat dostałam nową ner
i byłam ogromnie wdzięczna za tę drugą szansę, ale żyłam
w strachu przed śmiercią. Czułam, że jeżeli mam umrzeć, to
musi się stać na moich warunkach, bo nie zgadzałam się, żeby
decydowałotymprzeszczepionynarząd.

–Miałaśtransplantację?
–Tak,więcwiem,coczujesz.Ciężarświadomości,żemaszna-

rządpobranyodosoby,któraumarła.Tocośwyjątkowocennego
i, Kyle, nie chciałabym, żebyś go roztrwonił. Żyj jak najpełniej.
Nie odtrącaj tych, których kochasz, bo nie jest wykluczone, że
umrzesz.Niktniewie,jakdługodrugaszansasięsprawdza,ale
drugieżyciewsamotnościNiewartotakżyć.

PopoliczkuKyle’aspłyłałza.
–Otóżto.Iletowytrzyma?
–Niewiem.–Wzruszyłaramionami.–Jesttyleróżnychczynni-

ków Ale myślę, że jak będziesz dbał o siebie i ten wspaniały
dar,będzieszżyłcałkiemdługo.

–Tenstrachmija?–zapytał.
–Nie,niemija,alejaksięmakogoś,ktonaskochazwzajem-

nością,towartosięstarać.

–Dziękuję,panidoktor.
–Flo,zapomniałeś?
–Flo–powtórzyłzuśmiechem.–Alejakniemasznicprzeciw-

ko temu, wolę nazywać cię Florence. Kiedyś zakochałem się
wdziewczyniezFlorencji.Tobyłamiłośćmojegożycia.

–Cosięzniąstało?
–Pozwoliłemjejodejść.Tomójnajwiększybłąd,aleBroadway

musinaraziepoczekać.Myślę,żejakstanęnanogi,wybioręsię
doWłoch,żebytędziewczynęodszukać.

–Kyle,życzęciszybkiegopowrotudozdrowia.–Wyszłazpo-

koju,byniezacząćkrzyczeć.

Bardzo chciała dostać drugą szansę, by powiedzieć Nate’owi,

co czuje i że go pragnie oraz obiecać, że nie będzie wystawiać
swojego życia na ryzyko. Od tylu lat twierdziła, że nie pozwoli,

background image

by ktoś nią kierował, mówił, co jej wolno, a co nie, ale praw
wiąc,tomałoważne.Najważniejszajestmiłość.

Najważniejsze to nie odtrącać tych, którzy cię kochają. Życie

nicniejestwartebezmiłości.

Stojąc z boku, patrzył za odchodzącą Flo. Szła ze zwieszo

głową, z rękami w kieszeniach w kierunku swojego gabinetu.
Gdy ją poznał, z dumnie uniesioną głową przemierzała biegiem
szpitalnekorytarze.

TaFlomataksamojakonzłamaneserce.
NajpierwchciałzbadaćKyle’a,apotemzobaczyćsięzFlo,by

sięzniąpożegnaćijeszczerazpodziękować,alekiedypodszedł
do drzwi pokoju Kyle’a na oddziale intensywnej opieki, usłyszał
zwierzeniaFlo.

wiłaotychsamychemocjach,jakietargałynimsamym.On

teżsiębał.Długożyłzpoczuciemwinyiwciągłymstrachu,ale
tak nie można żyć. Flo obawiała się czegoś innego, ale to też
strach.Niegodziłasię,bystrachniąkierował,aonsobienato
pozwolił.

Kocha ją. I jeśli mu wybaczy, chce spędzić z nią resztę życia.

WięczamiastzajśćdoKyle’a,pobiegłzanią.

–DoktorChiu!
Przystałazaskoczona.
–Doktorze,myślałam,żepanjużwyszedł.
–Nie,pracowałemwbibliotece.Możemyporozmawiać?
Gdyskiłagłową,wziąłjąpodramięipoprowadziłdogabine-

tu.Zamknąłzasobądrzwi.

–Flo,przepraszam–szepnął.
–Zaco?
–Przepraszam,żepróbowałemcięograniczać.
–Nate–westchnęła–nictakiegoniezrobiłeś.
– Nieprawda. Ja spanikowałem, kiedy powiedziałaś, że

chceszsięwspiąćnaElCapitan.Niemogłemcięstracić.Niepo
tym,jakstraciłemSerenę.Nieprzeżyłbymtego.

–Jakto?
– Florence Chiu, kocham cię. Myślę, że pokochałem cię od

pierwszegowejrzenia,aleniedopuszczałemdosiebietejmyśli.

background image

–Aleitakmożeszmniestracić.
Potrząsnąłgłową.
–Trudno.Znamryzyko,aleinteresujemnie,cosięmożewyda-

rzyć. Wątpię, żeby coś złego stało się twojej nerce, ale nawet
wtedybędęprzytobie.Niezamierzamnigdziewyjeżdżać.Zosta-
jęwLosAngeles.Dziękitobieznowuchcemisiężyć.Uratowa-
łaśmnie.

– Wydawało mi się, że cię zniechęciłam. Wszystkich zniechę-

cam.Wydawałomisię,żemuszęcośudowadniaćtądurnąlistą,
ale nie mam nic do udowadniania. Zamiast sercem, kierowałam
sięstrachem.

Nateotoczyłjąramionamiimocnoprzytulił.
–Flo,kochamcię.Inigdziesięniewybieram.
–Jateżciękocham.
Niewypuszczającjejzobjęć,pocałowałją.Flożyje,jesttutaj,

jest przy nim. Prawdą stało się coś, co miało być mistyfikacją,
dlategożeosobnik,jakimbyłprzedlaty,októrymjużzapomniał,
wymknąłsięijąpocałował.Kiedyusłyszał,żemaudawaćjejko-
chanka,przestraszyłsię,boprzeczuwał,żeczęstozniąprzeby-
wając,zakochasięwniej.Alezobaczyłwniejsiebie.

IzaskniłzadawnymNate’em.
Przyniejczułsiębardziejsobą,więcniezamierzałpozwolićjej

odejść.

Oparłszymugłowęnapiersi,westchnęła.
–Coteraz?Romansnaodległość?
– Nie. Rozważam przeprowadzkę do Los Angeles. James za-

proponowałmipracę.

–Naprawdę?
Przytaknął.
–Pozatymprzydałybymisięwakacje.
–Wakacje?Nieznamtakiegosłowa.
–Więcmusiszjepoznać.Uważam,żejakKylebędziestabilny,

należą się nam dwa tygodnie wolnego. Odtransportujemy go do
Nowego Jorku, pomożemy mu się urządzić, przeorganizujemy
mójpersonel,apotemsamochodemwrócimydoKalifornii.Coty
nato?

–PrzejedziemyprzezcałeStany?

background image

Przytaknął.
–Tobyłonatwojejliście.
–Nawetoniejniewspominaj.Tobyłodobredlakogoś,ktomy-

ślałośmierci,amójczasjeszczesięniekończy.

–Agdybyśmyspisaliantylistę?
–Antylistę?
–Listęrzeczydozrobienia,pókiżyjemy.
–Tomisiępodoba.–Roześmiałasię.–Tolepszeodmojejlisty.

Tyjesteślepszy.

background image

EPILOG

Rokpóźniej

Odetchnęła głęboko, stając na szczycie Whistlers Mountain

wParkuNarodowymJasper.NiebyłtowprawdzieEverest,zato
najwyższewzniesienie,najakiesięwspięła.Upajałasięwysoko-
ścią,lodowatympowietrzemiwidokiemciągnącymsiękilometra-
mi.

Przytulona do Nate’a spoglądała w dół na miasteczko Jasper

położonewdolinie.

–Ononaprawdęmakształtlitery„J”–zauważyła.–Niechciało

misięwtowierzyć,kiedypoinformowałanasotymrecepcjonist-
kawhotelu.

–Ach,tyniedowiarku.
– Ufam ludziom. – Cofła się o krok. – Ale przyznam, że za-

chowujeszsiępodejrzanie.

–Wcalenie.Widzisz,jesteśnieufna.
–Boostatnioczęstomniezaskakujesz,atodociebieniepodob-

ne.–Uśmiechłasię.–Dziwimnietwojabrawura.

–Toniemanicwspólnegozryzykiem.Chceszpowiedzieć,że

niepodobacisiętaniespodzianka?

Zarzuciłamuręcenaszyję.
–PodobamisiętaniespodziewanawyprawadoKanadyipodo-

bamisię,żeweszliśmynatenszczyt,chociażniebyłotobardzo
trudne.

–Pomyślałem,żeprzejażdżkakolejkątoteżatrakcja.
–Domekzwannąnapełnianąwodązgocegoźródłateżjest

super,aletochybalekkaprzesada.Kylepodsunąłcitenpomysł?

–Tak.Znawłaścicielainamtozałatwił.–Pocałowałjąwczu-

bekgłowy.–Żebysięodwdzięczyćzauratowanieżycia.Grate-
raznaBroadwayu,aledałsobiespokójześpiewaniemitańcze-
niem.

background image

–Bardzogolubię,aleuważam,żeśpiewanieitańczeniemoże

sobiedarować.Tylkomutegoniepowtarzaj.

–Niepowtórzę,bobysięzałamał.Wdalszymciągusięodgra-

ża,żemicięodbije.

–Niechtylkospróbuje.
Odkąd Nate dołączył do zespołu szpitala Hollywood Hills,

a wieść o udanych operacjach Kyle’a i Evy rozeszła się po Sta-
nach, do Los Angeles ciągnęły tłumy klientów pragnących, by
operowałich„zespółmarzeń”.Tobyłszalonyokres.

OdwieźliKyle’asamolotemdoNowegoJorkuizamknęliklini

Nate’a.Wdrodzepowrotnej,tymrazemsamochodem,zwiedzili
mnóstwo turystycznych atrakcji. Nawet zatrzymali się na jeden
dzieńwLasVegas,skądudalisiędoSeattle,byNatepoznałjej
rodzicóworaz,oczywiście,sędzinǎinai.

Odziwo,rodzicegozaaprobowali,chociażdawniejuważali,że

zracjichorobyniepowinnaznikimsięwiązać.Najwyraźniejito
przeszłodohistorii,boprzyliNate’azotwartymiramionami.

Onteżichpolubił.
Z Seattle ruszyli do San Francisco, do jego rodziców. Bardzo

się denerwowała przed tym spotkaniem, ale oboje okazali się
fantastyczni.PopowrociedoLosAngelesznaleźliwiększelokum
bliżej szpitala. Po czym rzucili się w wir pracy. I nawzajem nie
pozabijali.

Niesamowityrok.
Stojąc na szczycie Whistlers, pomyślała, że nie była to praw-

dziwawspinaczka,atylkowejścienaszczytodstacjikolejkiiże
muszą to być trudne chwile dla Nate’a, zważywszy jego dawne
wyczyny.Aleliczyłsięgest.

– Dziękuję, że mnie tu przyprowadziłeś – Zawahała się, bo

Nateprzedniąukląkł.–Cocotyrobisz?

–Proszęcięorękę.
– Aha, jak wtedy, kiedy surfowaliśmy. Wybieramy się na lodo-

wiecichceszmizapiąćjakąślinkę?

Popatrzyłnaniądziwnie.
–Nie,niejakwtedy.
–Jakto?Ty?
Wręcetrzymałpudełeczko.

background image

–Flo,tosąoświadczyny.
–Proponujeszmimałżeństwo?
– Tak. Przed wyjazdem poprosiłem twojego ojca o zgodę. Do-

staliśmy ich błogosławieństwo. Pytanie tylko, czy chcesz zostać
mojążoną?

Jak zaczarowana wpatrywała się w pierścionek z brylantem.

Tegosięniespodziewała.Nigdyniebrałapoduwagę.Odłojej
mowę,więctylkoprzytakła,aonwsunąłjejpierścioneknapa-
lec.

–Zakładam,żechcesz.
–Tak,zdecydowanietak.
–Kochamcię,Flo.Wróciłaśmiżycie,pokazałaś,żewartożyć.

Przyprowadziłem cię na tę górę, miejsce nowe dla ciebie i dla
mnie,żebycisięoświadczyć.

–No,nareszciemamdowód,żemojepodejrzenianiebyłybez-

podstawne – powiedziała, zapatrzona w iskrzący się w słońcu
brylant.

–Jakto?
–Czułam,żecośknujesz.Alenieto.
Przygarnąłjądosiebie.
–Wiązałosiętozdużymryzykiem–przyznał.–Twójtatapal-

nął mi długie kazanie, potem musiałem negocjować z twoim ro-
dzeństwem.Naszczęściezmamąinǎinaiposzłogładko.

–Mimotozaryzykowałeś.
–Zchęciąsiępodejmętegoryzyka,jakimjesteśty,bowmoim

życiuniemanicpewniejszegoodciebieiniezależnieodtego,co
przyniesieprzyszłość,chcębyćztobądokońca.

–Ajaztobą.Coterazmizaproponujesz?
– Podróż do Las Vegas, a potem uciekniemy, żeby uniknąć ro-

dzinnejimprezy.

Flowybuchłaśmiechem.
–Tomisiępodoba!Jestemza.Alechybaprzeztopopsująsię

twojestosunkizmoimirodzicamiibabciami.

– Sama nǎinai podsuła mi ten pomysł – odparł z szerokim

uśmiechem.

–KiedyruszamydoLasVegas?–zapytałaroześmiana.
–Jutro.Wszystkojużzałatwiłem.

background image

–Byłeśpewien,żesięzgodzę?
–Tak,podłemtoryzyko.

background image

Tytułoryginału:PerfectRivals
Pierwszewydanie:HarlequinMills&BoonLimited,2016
Redaktorserii:EwaGodycka
Korekta:UrszulaGołębiewska

©2016byHarlequinBooksS.A.
©forthePolisheditionbyHarperCollinsPolskasp.zo.o.Warszawa2017

WydanieniniejszezostałoopublikowanenalicencjiHarlequinBooksS.A.
Wszystkie prawa zastrzeżone, łącznie z prawem reprodukcji części lub całości
dzieławjakiejkolwiekformie.
Wszystkiepostaciewtejksiążcesąfikcyjne.
Jakiekolwiekpodobieństwodoosóbrzeczywistych–żywychiumarłych–jestcałko-
wicieprzypadkowe.
HarlequiniHarlequinMedicalsązastrzeżonymiznakaminależącymidoHarlequ-
inEnterprisesLimitedizostałyużytenajegolicencji.
HarperCollinsPolskajestzastrzeżonymznakiemnależącymdoHarperCollinsPu-
blishers,LLC.Nazwaiznakniemogąbyćwykorzystanebezzgodywłaściciela.
IlustracjanaokładcewykorzystanazazgodąHarlequinBooksS.A.
Wszystkieprawazastrzeżone.

HarperCollinsPolskasp.zo.o.
02-516Warszawa,ul.Starościńska1B,lokal24-25

www.harlequin.pl

ISBN:978-83-276-2979-1

KonwersjadoformatuMOBI:
LegimiSp.zo.o.

background image

Spistreści

Stronatytułowa
Rozdziałpierwszy
Rozdziałdrugi
Rozdziałtrzeci
Rozdziałczwarty
Rozdziałpiąty
Rozdziałszósty
Rozdziałsiódmy
Rozdziałósmy
Rozdziałdziewiąty
Rozdziałdziesiąty
Rozdziałjedenasty
Rozdziałdwunasty
Rozdziałtrzynasty
Rozdziałczternasty
Epilog
Stronaredakcyjna


Document Outline


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Taksówkarz z Nowego Jorku napisał
Bianchin Helen Testament z Nowego Jorku 2
Światła Nowego Jorku Jennie Lucas
CSI Kryminalne zagadki Nowego Jorku s 06 (2009 2010)
Fox Susan Narzeczona z Nowego Jorku(1)
SZCZĘŚLIWEGO NOWEGO JORKU A GADOWSKI
Coronavirus prawdziwe dane z Nowego Jorku
400 tysięcy osób ewakuuje się z Nowego Jorku
Ruttan Amy Szalona noc w Las Vegas
Światła Nowego Jorku Jennie Lucas
Artur Gadowski Szczęśliwego Nowego Jorku
Williams Cathy Noc w Nowym Jorku (2007) Rafael&Amy
Oh Yum! 13 Amy Ruttan Love Thy Neighbor ( MWYM )
Amy Ruttan Magiczny pocałunek

więcej podobnych podstron