Rozdział26
To była wielka strata czasu, powiedział Barrons i już więcej nie będzie mnie
eskortował aby mogła zobaczyć się ze starszą kobietą
Jak mógł coś takiego powiedzieć? Eksplodowałam! Dowiedziałam się dzisiaj jak
miała na imię moja matka! Znałam swoje nazwisko!
— Nazwiska to iluzję — warknął — Nonsensowne etykiety podchwycone przez
ludzi aby poprawiać im samopoczucie związane z ich nieuchwytną i słabowitą
egzystencją. Jestem tym. Jestem tamtym — kpił — Pochodzę stąd i stąd. Jestem …
czymkolwiek, to blah, blah do którego rościsz sobie prawo. Do ciężkiej cholery,
oszczędź mi
— Zaczynasz brzmieć niebezpiecznie podobnie do V'lane'a — pochodziłam z rodu
O'Connor, z jednej z sześciu najbardziej potężnych linii sidhe-seer, to miało dla mnie
znaczenie. Miałam grób babci który mogłam odwiedzać, mogłam zanieść jej kwiaty,
Mogłam powiedzieć jej ,że zemszczę się za nas wszystkie
— Nieistotne jest to skąd pochodzisz. To co się liczy to to dokąd zmierzasz. Nie
rozumiesz tego? Czy niczego nie udało mi się ciebie nauczyć?
— Wykłady — powiedziałam — Ogłuszają uszy
Wciąż kłóciliśmy się godziny później kiedy wprowadzał Hummera do garażu za
księgarnią.
— Po prostu nie podobało ci się to, że wiedziała coś na temat tego czym jesteś! —
oskarżyłam
— Stary worek wiejskich przesądów — kpił — Zagłodzony mózg z powodu
ziemniaczanego głodu
— Chyba pomyliły ci się wieki Barrons
Łypnął na mnie groźnie i zaczął coś przeliczać, potem powiedział — Co z tego? Ten
sam rezultat. Zagłodzona przez coś innego. Czytanie ślepych wizji, wykłady
zagłuszające uszy, moja dupa
Obydwoje wyskoczyliśmy z Hummera i zatrzasnęliśmy drzwi tak mocno ,że się
zakołysał
Pod moimi stopami, podłoga w garażu zadrżała
Beton naprawdę zadudnił, wprawiając w wibrację moje golenie, tak jak dźwięk
pochodzący od czegoś co mogło narodzić się tylko po drugiej stronie piekła, który
wypełniał powietrze
Wpatrywałam się w niego nad dachem Hummera. Cóż przynajmniej uzyskałam
odpowiedź na jedno ze swoich pytań. Cokolwiek było pod tym garażem nie było
Jericho Z. Barronsem.
— Co masz tam na dole Barrons? — Moje pytanie zostało praktycznie utopione
przez kolejne napuchnięte z bezradności, bolesne ujadanie. Dźwięk ten sprawiał ,że
chciałam uciekać, sprawiał ,że chciało mi się płakać
— Jedyny sposób w jaki kiedykolwiek może stać się to Twoją sprawą to gdyby
chodziło o książkę i to tą której potrzebujemy a tak nie jest więc się odpieprz —
wyszedł z garażu
Podążałam tuż za nim — 'Dobrze'
— Fiona — warknął
— Powiedziałam 'Dobrze' a nie Fiona — warknęłam do jego pleców
— Jericho, minęło zbyt dużo czasu — lekko akcentowany, kulturalny głos
powiedział
Wysunęłam się z poza niego. Wyglądała olśniewająco jak zawsze w opinającej
ciasno biodra spódnicy, bajecznych butach które podkreślały zgrabną linię jej długich
nóg i koronkowej bluzce która prezentowała zmysłowe wypukłości. Długi aksamitny
płaszcz trzymał się lekko na jej ramionach, powiewając lekko na nocnej bryzie
Zmysłowość wróżek widoczna w jej skórze. Kosztowne perfumy. Jej skóra bez skazy
jaśniejsza niż kiedykolwiek, bardziej przejrzysta, jej krwisto czerwona pomadka na
ustach, spojrzenie otwarcie seksualne
Moja włócznia natychmiast znalazła się w mojej dłoni
Była otoczona przez tuzin ochroniarzy Lorda Master odzianych w czerń i szkarłat
— Wygląda na to ,że nie jesteś na tyle ważna aby zasłużyć sobie na ochronę jaką
zapewniają książęta — powiedziałam chłodno
— Darroc jest zazdrosnym kochankiem — powiedziała lekko — Nie pozwala im
zbliżać się do mnie. Mówi mi jaką ulgą jest mieć w końcu w łóżku prawdziwą
kobietę po tym nijakim smaku dziecka które rozerwał na strzępy
Nabrałam gwałtownie powietrza i dźgnęłabym ją ale ręka Barronsa zamknęła się
wokół mojego nadgarstka jak stalowa obręcz
— Czego chcesz Fiona?
Zastanawiałam się czy pamiętała ,że Barrons był najbardziej niebezpieczny kiedy
jego głos był taki miękki
Przez chwilę, kiedy spoglądała na Barronsa, zobaczyłam nie obawiającą się krytyki,
podatną na zranienie miłość w jej oczach. Widziałam ból, dumę, pragnienie które
nigdy nie przestanie jej pożerać. Widziałam miłość
Kochała Jericho Barronsa.
Nawet wtedy kiedy wyrzucił ją, za to ,że próbowała mnie zabić. Nawet po tym jak
związała się z Derekiem O'Bannionem a teraz z LM.
Nawet z mięsem Unseelie płynącym w jej żyłach, kochankiem najciemniejszych
mieszkańców nowego Dublina, wciąż kochała mężczyznę stojącego obok mnie i
zawsze będzie go kochała. Kochanie czegoś takiego jak Barrons było bólem którego
jej nie zazdrościłam
Pożerała jego twarz z delikatną troską, przeczesując jego ciało z nieskrywaną
adoracją
Wtedy jej spojrzenie zatrzymało się na jego dłoni zaciśniętej wokół mego ramienia, i
natychmiast opróżniło się z miłości i zapłonęło furią
— Jeszcze się nią nie znużyłeś. Rozczarowujesz mnie Jericho. Przebaczyłabym ci
te przemijające mrzonki, tak jak wybaczałam wiele innych rzeczy. Ale Ty posunąłeś
się za daleko, testując moją miłość do ciebie
— Nigdy nie prosiłem o Twoją miłość. Ostrzegałem cię przed tym wielokrotnie
Wyraz jej twarzy zmienił się, zrobiła się spięta i wysyczała — Ale wziąłeś wszystko
inne!Wydaje ci się ,że to działa w ten sposób? Może i ja przystawiłam sobie ten
pistolet do głowy, ale to Ty jesteś tym który wypełnił go kulami! Wydaje ci się ,że
kobieta może dać mężczyźnie wszystko, nie angażując w to swojego serca? Nie
jesteśmy skonstruowane w taki sposób!
— O nic nie prosiłem
— I nic nie dałeś — syknęła — Wiesz jakie to uczucie kiedy zdajesz sobie sprawę
,że jedyna osoba której powierzyłeś swoje serce nie miała żadnego?
— Co tu robisz Fiona? Chcesz pokazać mi ,że masz nowego kochanka? Chcesz
błagać o powrót do mego łóżka? Jest pełne i zawsze będzie. Chcesz przeprosić za
próbę zniszczenia jedynej szansy jaką miałem przez zabicie jej?
— Jedynej szansy jaką miałeś na co? — rzuciłam się na niego od razu. Jego złość na
to ,że prawie mnie zabiła w ogóle nie miała nic wspólnego ze mną tylko z faktem ,że
w jakiś sposób byłam jego jedyną szansą na coś?
Fiona spojrzała na mnie ostro, wtedy na Barronsa, i zaczęła się śmiać — Ach, co za
wyśmienita absurdalność! Ona wciąż nie wie! Och, Jericho! Nigdy się nie zmienisz,
prawda? Musisz tak bardzo się bać— Nagle, jej usta rozsunęły się w nagłym
westchnieniu jej twarz zamarła i upadła na ziemię, wyglądając na zaskoczoną i
zmieszaną. Jej dłonie podniosły się do góry ale nie dotarły do miejsca swojego
przeznaczenia. Opadła bezwładnie na bruk
Gapiłam się. Głęboko w jej klatce tkwił wbity nóż, prosto w jej sercu. Krew spływała
wokół niego. Nawet nie zauważyłam ,że Barrons go rzucił
— Zakładam ,że przyszła tu z jakąś wiadomością — powiedział zimno do jednego z
ochroniarzy
— Lord Master oczekuje tej tutaj — strażnik kiwnął w moim kierunku —
Powiedział ,że to jej ostatnia szansa
— Usuńcie to — Barrons zerknął na Fionę — Z mojej alei
Wciąż była nieprzytomna, ale nie pozostanie w tym stanie zbyt długo. Jej ciało było
tak przepełnione mięsem Unseelie ,że nawet nóż w sercu by jej nie zabił. Moc
ciemnych wróżek w jej krwi zaleczy obrażenia. Tylko moja włócznia mogłaby zabić
to czym teraz była. Albo jakakolwiek broń jakiej użył Barrons na księżniczce
wróżek. Ale jego nóż zdecydowanie skutecznie ją uciszył.
Co chciała powiedzieć? Czego nie wiedziałam a czego mógłby obawiać się
Barrons ,że się dowiem? Czym była ta 'wyśmienita absurdalność'?
Zerknęłam do góry na 'moją falę' tą którą wybrałam aby niosła mnie przez to
niebezpieczne morze. Czułam się jak dziecko skubiące płatki stokrotki, ufam mu, nie
ufam, ufam ,nie ufam
— I możecie powiedzieć Darrocowi — dodał Barrons — Że panna Lane jest moja.
Jeśli chce ją mieć, może cholernie dobrze przyjść i ją sobie wziąć
Tłumaczenie agaz.7@wp.pl