Mitologia celtycka

background image

 

 

 

 

 

 

Rozdział I,  Walka z Firbolgami

 

uatha de Danaan, lud bogini Danu, albo, jak ich 
inaczej nazywano, Ludzie Dea, przybyli do Irlandii 
na skrzydłach wiatru.  
Nadeszli z północy, gdzie znajdowały się ich cztery 
miasta, stolice nauki: wielkie Falias i złociste Gorias,
oraz Finias i bogate Murias. W tych czterech 
miastach mieszkało czterech mędrców, którzy 
uczyli synów i córki Danu i przekazywali im wielką 

wiedzę. Tuatha de Danaan przywieźli ze sobą cztery skarby: Lia 
Fail ­ Kamień Waleczności zwany także Kamieniem 
Przeznaczenia, Miecz, Włócznię Zwycięstwa oraz Kocioł od 
którego nikt nigdy nie odszedł głodny.  
Wtedy królem Tuatha de Danaan był Nuada. Jego brat miał na imię 
Ogma. Był też Diancecht umiejący leczyć i Neit ­ bóg bitew oraz 
Credenus ­ rzemieślnik i Goibniu ­ kowal. Wśród kobiet 
dominowała Badb, bogini wojen oraz Macha, której głównym 
pożywieniem były głowy mężczyzn poległych w bitwie. Była także 
Morrigu, Wrona Bitew oraz trzy córki Dagdy: Eire, Fodhla i Banba, 
których imiona stały się później nazwami Irlandii. Eadon była 
opiekunką poetów, Brigit ­ kobietą poezji a poeci ją wielbili, gdyż 
poruszała się pięknie i dostojnie. Jedna połowa jej twarzy była 
szpetna, zaś druga połowa piękna. Jej imię znaczy tyle, co 
Breo­Saighit, Ognista Strzała. A wśród reszty kobiet było wiele 
cieni i wiele wielkich królowych, a Dana, zwana Matką Bogów, 
stała ponad nimi wszystkimi.  
Tuatha de Danaan wzięli trzy rzeczy za swoje symbole: pług, 
słońce oraz leszczynę, tak więc mówiło się, że Irlandia była 
podzielona pomiędzy te trzy rzeczy: Coll ­ leszczyna, Cecht ­ pług 
i Grian ­ słońce.  
Był to pierwszy dzień Beltaine, który teraz zwany jest May Day, 
kiedy Tuatha de Danaan wylądowali w zachodniej części 
Conachtu, ale Firbolgowie, którzy dotychczas zamieszkiwali 
Irlandię i pochodzili z południa, nie widzieli nic poza mgłą 
spowijającą wzgórza. Do króla Firbolgów Eochaida przyszli 
zwiadowcy z nowiną, że oto w Irlandii jest nowa rasa, ale nie 
wiadomo, czy przybyli z ziemi, niebios, czy z powietrza. Osiedlili 
się na Magh Rein. Zwiadowcy sądzili, że wiadomość ta wprawi 
Eochaida w zdumienie, ale tak się nie stało. Król miał już wcześniej

 

background image

sen, którego znaczenie wyjaśnili mu Druidzi: że niedługo Eochaid 
zyska nowego wroga. Król naradził się z doradcami i 
postanowiono, że zostanie wysłany żołnierz, aby porozmawiać z 
przybyszami. Wybrano Srenga, gdyż był wspaniałym 
wojownikiem. On zaś wziął swoją mocną, brązowo­czerwoną 
tarczę, dwie włócznie o grubych drzewcach, miecz i wyruszył z 
Teamhair na spotkanie Tuatha de Danaan do Magh Rein, lecz nim 
dotarł do celu zwiadowcy Tuatha de Danaan spostrzegli go i 
wysłali ku niemu wojownika imieniem Bres, z tarczą, mieczem i 
dwiema włóczniami. Tak więc dwaj wojownicy zbliżali się powoli 
do siebie a każdy bacznie obserwował drugiego, mierzył okiem 
broń przeciwnika dopóty, dopuki nie zbliżyli się do siebie na tyle, 
aby móc rozmawiać. Zatrzymali się i obaj wysunęli tarcze przed 
siebie, po czym uderzyli nimi silnie o ziemię i spojrzeli na siebie 
nawzajem ponad ich krawędziami. Bres przemówił pierwszy, a gdy 
Sreng usłyszał, że to był język irlandzki, ten sam, którym on 
władał, uspokoił się nieco. Podeszli do siebie jeszcze bliżej i 
zaczęli pytać jeden drugiego o rodzinę i pochodzenie. Po chwili 
odłożyli na bok tarcze, a wtedy Sreng powiedział, że najbardziej 
obawiał się ostrej włóczni Bresa, ten natomiast przyznał, że 
przestraszył się włóczni o grubym drzewcu Srenga i spytał się, 
czy właśnie taką bronią dysponują wszyscy z rodu Filbolgów. 
Wtedy Sreng zdjął z włóczni wszystkie wiązania, aby Bres mógł ją 
sobie lepiej obejrzeć: była bardzo mocna, ciężka i ostra. Sreng 
powiedział, że takie włócznie zowią się Craisech i przebijają 
tarcze, rozszarpują mięśnie i łamią kości, dlatego pchnięcie taką 
włócznią jest nie do wyleczenia. Spojrzał jednak Sreng na ostrą, 
cienką włócznię Bresa. W końcu wymienili się bronią, żeby każdy 
mógł dokładnie wiedzieć, czym włada drugi wojownik. Bres 
przekazał Srengowi wiadomość od Tuatha de Danaan: jeżeli 
Firbolgowie oddadzą im połowę Irlandii, lud bogini Danu weźmie ją
i pozostawi mieszkańców w pokoju. Lecz jeśli tak się nie stanie, 
będzie wojna. Jednak Bres i Sreng obiecali sobie, że cokolwiek 
zdarzy się w przyszłości, oni pozostaną przyjaciółmi.  
Sreng wrócił do Teamhair i przekazał wiadomość od Tuatha de 
Danaan oraz pokazał ich włócznię. Poradził swoim ludziom, żeby 
zgodzili się na podział kraju by uniknąć wojny z tymi, co mają broń
dużo lepszą od ich własnej, lecz Eochaid skonsultował się ze 
swoimi doradcami i w końcu rzekł:  
­ Nie oddamy połowy naszej ziemi obcym, bo jeśli tak uczynimy, 
oni wkrótce zapragną wziąć ją całą!  
Natomiast kiedy Bres wrócił do swoich ludzi, pokazał im ciężką 
włócznię Srenga i opowiedział, jacy silni i zawzięci są mieszkańcy 
tej ziemi, jak dobrze uzbrojeni, wszyscy pomyśleli że wobec tego 
na pewno będą chcieli walczyć. Dlatego też przenieśli się w inne, 
lepsze miejsce, dalej na zachód do Conachtu, osiedlili się tam, 
zbudowali mury i fosy na równinie Magh Nia, a za sobą mieli górę 
zwaną Belgata. A w czasie kiedy się przeprowadzali i budowali 
zabezpieczenia, trzy królowe: Badb, Macha i Morrigu udały się do 

background image

Teamhair, gdzie lud Firbolg przygotowywał się do bitwy. Mocą 
swych czarów przyniosły mgły i chmury ciemności, które spowiły 
cały Teamhair oraz sprowadziły ulewy ognia i krwi na ludzi tak, że 
nie mogli ani widzieć siebie nawzajem, ani ze sobą rozmawiać 
przez trzy dni. W końcu trzech Druidów Firbolg złamało ten czar. 

 

edenaście batalionów Firbolgów wyruszyło i zajęło 
miejsce po wschodniej stronie równiny Magh Nia. A 
Nuada, władca Tuatha de Danaan, wysłał swoich 
poetów, aby ponownie złożyli Eochnaidowi tę samą 
ofertę, co poprzednio: że Nuada zadowoli się 
połową kraju, jeśli ten zechce ją oddać. Król 
Eochaid zaproponował poetom, aby zapytali o to 
jego żołnierzy. Wojownicy nie zgodzili się. Wtedy 

posłańcy spytali ich, kiedy chcą zacząć bitwę.  
­ Musimy mieć trochę czasu ­ odrzekli ­ żeby uporządkować naszą 
broń, naostrzyć miecze i zrobić takie włócznie, jakimi wy 
dysponujecie.  
Zgodzono się przełożyć bitwę o kwartał.  
Kiedy bitwa się zaczęła był środek lata. Trzykroć po dziewięciu 
miotaczy Tuatha de Danaan stanęło przeciwko takiej samej liczbie 
miotaczy Firbolgów, z których wszyscy zostali zabici. Eochaid 
wysłał posłów do Nuady z pytaniem, czy chcą walczyć każdego 
dnia, czy co drugi dzień. Nuada powiedział, że bitwa będzie 
odbywać się każdego dnia a po obu stronach ma być zawsze ta 
sama liczba walczących. Eochaid zgodził się, lecz nie był zbytnio 
zadowolony z takiego obrotu sprawy, gdyż jego wojsko znacznie 
przewyższało liczebnie wojska Nuady. Bitwa trwała cztery dni, 
obie strony walczyły dzielnie i poległo wielu walecznych 
wojowników a ci, którzy dożywali wieczoru, byli leczeni przez 
medyków kąpielami ze wszelkiego rodzaju ziół leczniczych tak, 
aby następnego dnia byli znów gotowi do walki.  
Czwartego dnia Tuatha de Danaan zmusili Firbolgów do odwrotu. 
Podczas bitwy król Eochaid poczuł wielkie pragnienie i zszedł z 
pola bitwy poszukać czegoś do picia a trzykroć po pięćdziesięciu 
ludzi szło w jego obstawie. Jednak po trzykroć pięćdziesięciu 
wojowników Tuatha de Danaan podążyło za nimi aż doszli do 
strumienia zwanego Traigh Eothaile i tam stoczyli walkę, podczas 
której zginął Eochaid. Pochowano go tam i ułożono wielki stos 
kamieni na jego grobie.  
Kiedy z jedenastu batalionów Firbolgów zostało zaledwie 300 
ludzi ze Srengiem na czele, Nuada zaproponował im pokój i wybór 
pomiędzy 5 prowincjami Irlandii. Wybór Srenga padł na Connacht. 
I on i jego ludzie osiedlili się tam i tam wychowywali swoje 
potomstwo. Z tego rodu pochodził Ferdiad. który walczył z 
CuCullainem, oraz Erc, który go zabił. Bitwa na Maigh Nia była 
pierwszą stoczoną w Irlandii przez Tuatha de Danaan. A lud bogini 

background image

Danu zajął Teamhair i od tej pory była to ich siedziba.  

 

Rozdział II,  Panowanie Bresa

 

odczas walki z Firbolgami Nuada stracił rękę. Wśród Tuatha de 
Danaan istniało prawo, według którego żaden mężczyzna z 
widoczną wadą fizyczną nie mógł być królem. Dlatego Nuada 
został usunięty z tronu. Na jego miejsce wybrano Bresa. Był on 
najurodziwszym ze wszystkich młodzieńców, więc każdy, kto 
chciał określić piękno jakiejś rzeczy musiał porównywać ją do 
urody Bresa. Jego matka pochodziła z Tuatha de Danaan i tylko 
ona jedna znała imię i pochodzenie jego ojca. Jednak rządy Bresa 
nie przyniosły szczęścia jego ludowi, gdyż Fomorianie, którzy 
mieszkali za morzem, lub, jak twierdzili niektórzy, pod jego 
powierzchnią, zaczęli nakładać podatki na Tuatha de Danaan.  
Fomorianie przybyli do Irlandii dużo wcześniej. Byli bardzo 
szpetnym ludem: mieli po jednej ręce, lub jednej nodze a dowodził 
nimi olbrzym razem ze swoją matką. Irlandia nie widziała nigdy 
bardziej przerażającej armii niż Fomorianie. Zaprzyjaźnili się co 
prawda z Firbolgami i nawet zdecydowali się pozostawić im 
Irlandię, lecz zawsze byli wrogo nastawieni do Tuatha de Danaan.  
Podatki nałożone przez Fomorian były ogromne: Tuatha de 
Danaan musieli oddawać trzecią część zboża i mleka oraz co 
trzecie dziecko. A Bres nie uczynił nic, co polepszyłoby los jego 
poddanych. Jakby tego było mało, Bres sam nałożył podatki na 
każdą rodzinę w Irlandii. Trzeba było oddawać tyle mleka, aby 
starczyło dla setki żołnierzy  
Bres miał jeszcze jedną wadę: był bardzo niegościnny i jego 
dowódcy skarżyli się, że w jego domu nigdy nie można było 
naostrzyć noży ani napić się piwa. W domu Bresa brakowało 
wesołości i zabawy: nie było poetów, harfiarzy, flecistów, kuglarzy 
ani błaznów. A co do zawodów, prób sił między wojownikami, 
które wszyscy zwykli byli oglądać, to nie organizowano ich już 
więcej, gdyż wszystkie siły zużywano na to, aby wykonywać za 
króla te prace, które należały do jego obowiązków.  
Dagda musiał zbudować rath, czyli fortyfikację, jaką wtedy 
budowano w Irlandii, a wokół niej wykopać rów. Praca ta bardzo 
męczyła Dagdę, do tego stopnia, że pewnego razu o mało co 
wszystkiego nie porzucił. Dagda spotkał kiedyś w pałacu króla 
niewidomego mężczyznę ­ Cridenbela o ciętym języku, który 
powiedział mu tak: "Ze względu na swoje dobre imię powinieneś 
oddawać mi trzy kęsy twojego jedzenia". I Dagda oddawał mu 
część swojego posiłku każdego wieczoru, a odbywało się to tak, 
że dla Cridenbela trzy kęsy stanowiły trzecią część jedzenia 
Dagdy.  
Pewnego dnia, gdy Dagda pracował kopiąc rów zobaczył swego 
syna Angusa Og podążającego w jego kierunku.  
­ Witaj ojcze ­ rzekł Angus ­ miło cię widzieć, lecz co się z tobą 

background image

dzieje? Nie wyglądasz najlepiej.  
­ Powód jest taki ­ westchnął Dagda ­ że każdego wieczoru ślepiec 
Cridenbel wymusza na mnie, abym oddawał mu część swego 
jedzenia.  
­ Poradzę ci coś, ojcze ­ powiedział Angus. Włożył dłoń do swej 
torby i wyjął z niej trzy kawałki złota i podał ojcu ­ włóż to złoto w tę
część jedzenia, którą dasz Cridenbelowi. Będą one najlepszym 
"kąskiem" z całego dania ­ uśmiechnął się ­ ślepiec od nich umrze,
jak tylko dostaną się do jego żołądka.  
Najbliższego wieczoru Dagda uczynił tak, jak mu poradził syn. I 
zaledwie Cridenbel połknął złoto ­ padł martwy. Kilkoro ludzi od 
razu pobiegło do króla z wieścią, że Dagda zabił ślepca dodając 
mu do jedzenia jakieś trujące zioło. Król w to uwierzył i zezłościł 
się na Dagdę i skazał go na śmierć. A Dagda powiedział:  
­ Nie sądzisz dobrze, mój królu ­ i opowiedział mu wszystko 
cytując dokładnie słowa Cridenbela: "daj mi trzy najlepsze kąski z 
twego dania" ­ a akurat tego wieczoru najlepszymi "kąskami" w 
daniu były trzy kawałki złota, więc mu je dałem.  
Wysłuchawszy Dagdy Bres nakazał rozciąć ciało Cridenbela, a 
kiedy znaleziono w jego wnętrzu trzy kawałki złota, był to dowód 
na to, że Dagda mówił prawdę.  
Następnego dnia Angus ponownie odwiedził ojca i rzekł mu:  
­ Niedługo skończysz pracę. Kiedy nadejdzie czas zapłaty nie 
bierz niczego, co będą ci ofiarować, dopóki bydło nie zostanie 
zagnane z pastwisk. Wtedy dopiero wybierz czarną jałówkę.  
I kiedy Dagda skończył pracę i zapytano go jakiego 
wynagrodzenia żąda, on powiedział tak, jak doradził mu syn, choć 
dla Bresa było to czyste szaleństwo. Sądził, że Dagda zechce 
dużo więcej za swój trud niż tylko jałówkę.  
Pewnego dnia do pałacu króla przybył Carpre ­ poeta. Dano mu do 
dyspozycji malutki domek bez mebli, gdzie nawet nie było łóżka 
ani możliwości rozpalenia ognia a na kolację przyniesiono mu 
jedynie trzy małe kawałki ciasta. Rano obudził się głodny i zły. 
Pomyślał sobie: "Bez posiłku ani mleka, bez światła, które 
rozświetliłoby ciemność nocy, bez godziwej zapłaty, niech takie 
będzie powodzenie Bresa". I od tamtego dnia pech ciągle 
prześladował Bresa. 

 

 
iedy Nuada stracił rękę w bitwie przez kilka dni leżał 
w gorączce leczony przez Diancechta. On też zrobił 
dla niego nową rękę, całą ze srebra z możliwością 
poruszania każdym palcem. Od tej chwili Nuada 
zyskał przydomek "Argat­Lamh", czyli Srebrnoręki.  
Syn Diancechta, Miach, także był lekarzem i to 
nawet lepszym w swoim fachu od ojca. Spotkał 

kiedyś chłopca który miał tylko jedno oko.  
­ Jeśli jesteś dobrym lekarzem ­ powiedział mu ­ dasz mi nowe oko 
na miejsce tego, które straciłem.  

background image

­ Mógłbym dać ci kocie oko ­ zaproponował Miach  
­ Zgadzam się ­ odrzekł młodzieniec  
Miach włożył więc chłopcu kocie oko na miejsce utraconego ale 
uprzedził go, że kiedy nocą ten będzie chciał odpocząć, nowe oko 
zostanie czujne na każdy pisk myszy, trzepot skrzydeł ptaka, 
każdy podmuch wiatru.. A w dzień, kiedy trzeba będzie 
wypatrywać wrogiej armii, kocie oko będzie pogrążone w 
głębokim śnie.  
Miachowi nie spodobał się sposób Diancechta, w jaki ten poradził 
sobie z przywróceniem sprawności Nuadzie. Wziął więc odcięte 
ramię Nuady i przyłożył je do jego barku wypowiadając słowa 
"staw do stawu, ścięgno do ścięgna". Trzy dni i trzy noce spędził 
czuwając przy Nuadzie. pierwszego dnia przyłożył mu rękę do 
boku, drugiego dnia do piersi, trzeciego dnia nałożył na niego 
zioła rosnące na mokradłach i w końcu Nuada został uzdrowiony.  
Rozdrażniło to Diancechta, który stał się zazdrosny o syna, że jest 
lepszym lekarzem niż on sam. Wziął miecz i uderzył nim Miacha aż 
rozciął mu mięśnie. Jako zdolny lekarz wyleczył go z obrażeń, lecz 
potem uderzył po raz drugi, tym razem łamiąc kości czaszki. 
Diancecht i tym razem był w stanie wyleczyć syna i uczynił to. Ale 
potem ciął go mieczem po raz trzeci i czwarty aż naruszył mózg. I 
Diancecht nie znał już lekarstwa na taką ranę. Miach umarł, a 
Diancecht pochował go. Na grobie Miacha wyrosło tyle rodzajów 
ziół ile miał stawów i ścięgien: trzysta sześćdziesiąt pięć. A 
Airmed, jego siostra, przyszła i rozciągnąwszy płaszcz na ziemi 
zebrała do niego wszystkie zioła układając je według ich 
właściwości leczniczych. Lecz Diancecht pomieszał je wszystkie 
tak, że po dziś dzień nikt nie zna właściwego przeznaczenia tych 
ziół.  
I kiedy Tuatha de Danaan zobaczyli Nuadę zdrowego, jakim był 
przed bitwą z Forbolgami, zebrali się w Teamhair i poprosili Bresa 
aby oddał tron Nuadzie. Bres zgodził się, co prawda, lecz bardzo 
się rozeźlił. Zaczął zastanawiać się jak mógłby zemścić się na tych,
którzy usunęli go z tronu i jak zebrać armię przeciwko nim. 
Poszedł do swojej matki, Eri, z prośbą, żeby mu wyjawiła imię i 
pochodzenie jego ojca. Eri opowiedziała mu, że jego ojciec jest z 
rodu Fomorian a na imię ma Elathan. Przybył do niej płynąc wielką,
srebrną łodzią poprzez spokojne morze przybrawszy postać 
młodzieńca o jasnych włosach. Jego ubranie było bardzo bogate, 
a na szyi miał pięć złotych pierścieni. Eri, która wcześniej nie 
zważała na zaloty mężczyzn z Tuatha de Danaan, teraz z ochotą 
ofiarowała swą miłość Elathanowi. On dał jej pierścień z prośbą, 
aby oddała go jedynie temu mężczyźnie, na którego palec będzie 
pasował. Potem odszedł równie tajemniczo jak się pojawił. Teraz 
Eri przyniosła ów pierścień Bresowi, a gdy ten włożył go na 
środkowy palec okazało się że pierścień pasuje doskonale.  
Bres ze swoją matką i kilkoma swoimi ludźmi wyruszyli do kraju 
Fomorian. Przybywszy na wielką równinę zobaczyli zebranych 
tam ludzi i podeszli do z nich.  

background image

­ Macie ze sobą psy myśliwskie? ­ spytano ich  
­ Owszem ­ odpowiedział Bres  
­ Zobaczymy, czy są lepsze od naszych ­ zaproponowali 
Fomorianie  
Porównano wszystkie psy i okazało się że psy Tuatha de Danaan 
są lepsze.  
­ A macie rącze konie? ­ spytano ponownie  
­ Oczywiście ­ odparł Bres  
Zorganizowano wyścig i konie Tuatha de Danaan okazały się 
szybsze od koni Fomorian.  
W końcu padło pytanie kto spośród przybyłych jest najlepszym 
wojownikiem. Wszyscy zgodnie orzekli, że jest nim Bres. Kiedy ten
wyciągnął rękę i położył dłoń na rękojeści swego miecza, Elathan, 
który stał pośród Fomorian, rozpoznał swój pierścień na palcu 
Bresa. Spytał więc, kim jest Bres, na co Eri odrzekła, że Bres jest 
ich wspólnym synem i opowiedziała całą jego historię.  
Zasmucił się Elathan i spytał:  
­ Co wygnało cię z kraju, gdzie byłeś królem?  
­ Nic poza moją własną niesprawiedliwością i surowością. 
Zabrałem ich majątek, dobytek, nawet jedzenie. Nikt nie nakładał 
na nich podatków zanim ja nie zostałem królem.  
­ To źle ­ odrzekł Elathan ­ jako król miałeś myśleć o ich 
bezpieczeństwie i dostatku, a nie tylko o tym, jak utrzymać władzę.
Ale czego szukasz tutaj, wśród Fomorian?  
­ Szukam ludzi, którzy zgodziliby się dla mnie walczyć. Chcę siłą 
zdobyć Irlandię.  
­ Nie masz prawa zabrać jej drogą niesprawiedliwości, jeśli nie 
potrafiłeś utrzymać jej dzięki sprawiedliwości.  
­ Jaką masz więc dla mnie radę?  
­ Idź do Balora EvilEye, naszego wodza. On tobie doradzi. 

 

 

 
 

 

 

 

 

 

Rozdział I,  Nadejście Lugha

o niefortunnym panowaniu Bresa 
Nuada Srebrnoręki wrócił na tron 
w Teamhair. W mieście było 

 

background image

dwóch odźwiernych. Kiedy jeden z nich stał na 
straży wrót Teamhair, zapukał do nich młody 
człowiek i poprosił odźwiernego, żeby 
zaprowadził go do króla.  
­ A coś ty za jeden? ­ spytał odźwierny  
­ Jestem Lugh, syn Ciana z Tuatha de Danaan i 
Eithne, córki Balora Fomoriana ­ odrzekł ­ i 
mlecznym synem Taillte, córki króla z Wielkiej 
Równiny.  
­ A jaki jest twój zawód? ­ spytał odźwierny ­ bo 
tutaj nie wpuszczamy nikogo, kto sam na siebie 
nie potrafi zarobić.  
­ Co za pytanie, jestem stolarzem ­ odparł Lugh.  
­ Nie potrzebujemy stolarzy, mamy już jednego: 
Luchtara.  
­ Wobec tego jestem kowalem  
­ Mamy też kowala, Columa Cuaillemecha  
­ W takim razie jestem przywódcą.  
­ To też nie ma dla nas żadnego znaczenia, mamy 
Ogmę, królewskiego brata.  
­ No to jestem harfiarzem ­ Lugh nie dawał za 
wygraną  
­ Znowu nie trafiłeś, mamy harfiarza. To Abhean.  
­ Jestem poetą ­ ponownie spróbował Lugh ­ i 
bardem.  
­ Mamy już i poetę i barda: Erca, syna Ethamana.  
­ No i jestem magiem... ­ upierał się młodzieniec.  
­ Też bez pożytku dla nas, mamy wielu 
znakomitych magów.  
­ ... i lekarzem...  
­ Naszym lekarzem jest Diancecht.  
­ ... i umiem wykuwać mosiądz.  
­ Mamy już takiego, to Credne Cerd, nie 
potrzebujemy ciebie.  
­ No dobrze, to idź i spytaj króla, czy ktokolwiek z 
jego ludzi umie robić te wszystkie rzeczy naraz, a 
jeśli taki się znajdzie, to odejdę stąd.  
Odźwierny poszedł do Nuady i opowiedział mu 
wszystko:  
­ U wrót miasta stoi młody człowiek ­ mówił ­ i 
chyba powinien nazywać się Ildánach ­ Mistrz 
Wszelkiego Rzemiosła, gdyż potrafi robić 
wszystko to, co każdy człowiek z twojej świty, 
panie.  
­ Zagraj z nim w szachy ­ zaproponował Nuada.  
Wyniesiono więc szachy na dwór a Lugh wygrał 
wszystkie partie. Gdy doniesiono o tym Nuadzie, 
ten powiedział:  
­ Niech wejdzie, gdyż nigdy nikt taki jak on nie 

background image

zawitał do Teamhair.  
Odźwierny wpuścił Lugha do domu króla. 
Znajdował się tam wielki kamień, do którego 
poruszenia trzeba było dwudziestu wołów. Ogma 
podniósł go i wyrzucił tak daleko, że spadł poza 
grodzenia Teamhair ­ to było wyzwanie dla 
Lugha. A Lugh odrzucił kamień tak, że spoczął na
samym środku domu króla. Lugh grał potem na 
harfie, sprawiał, że słuchający śmiali się i płakali, 
aż uśpił ich kołysanką. I kiedy Nuada zobaczył ile 
rzeczy potrafi Lugh, pomyślał że dzięki jego 
umiejętnościom mógłby wyciągnąć swój lud 
spod tyranii Fomorian i uwolnić się od obowiązku
płacenia im podatków. Oddał więc tron Lughowi 
na okres 13 dni. 

 

 oto historia narodzin Lugha:  
Kiedy Fomorianie przybyli do 
Irlandii Balor EvilEye mieszkał na 
Wyspie Szklanej Wieży. 
Niebezpiecznie było podpływać 
statkiem w pobliże tej wyspy, gdyż 
Fomorianie mogli go zająć. 
Powiadają, że synowie Nemeda 

przepływali kiedyś obok tej wyspy i widzieli wieżę
ze szkła stojącą pośrodku morza, a w wieży coś, 
co przypominało ludzi. Wypłynęli więc naprzeciw 
im mając w pogotowiu zaklęcia atakujące. 
Fomorianie także odpowiedzieli atakiem. Kiedy 
synowie Nemeda znaleźli się już całkiem blisko 
wieży ­ ona znikła. Pomyśleli, że została 
zniszczona. Wtedy urosła nad nimi gigantyczna 
fala i zatopiła wszystkie statki. A wieża stała tak, 
jak przedtem.  
Powodem, dla którego Balor zyskał przydomek 
EvilEye, czyli "Złe Oko", był fakt, iż jedno jego 
oko miało moc zabijania. Nikt nie mógł spojrzeć w
źrenicę Balora i przeżyć. Posiadł tę moc, kiedy 
pewnego razu przechodził obok domu Druida 
swego ojca, który rzucał właśnie śmiertelne 
zaklęcia. Okno domu było otwarte, więc Balor 
spojrzał do środka. Wtedy dym powstały ze 
śmiertelnego zaklęcia podniósł się i wpadł do oka
Balora. Od tamtego czasu Balor musiał trzymać je
zamknięte, chyba że chciał uśmiercić wroga. 
Wtedy ludzie towarzyszący Balorowi musieli 
podnosić mu powiekę żelaznym pierścieniem.  
Raz Druid przepowiedział Balorowi, że umrze z 
ręki swego wnuka. Balor miał tylko jedno 

background image

dziecko: córkę imieniem Eithne. Po przepowiedni 
Druida Balor zamknął ją w Wieży na wyspie 
razem z dwunastoma kobietami, żeby ją strzegły i 
nakazał, aby Eithne nigdy nie zobaczyła 
mężczyzny, ani nawet żeby nie usłyszała 
męskiego imienia.  
Zamknięta w wieży Eithne wyrosła na przepiękną 
pannę i czasami mogła widzieć mężczyznę w 
swoich snach. Lecz kiedy pytała o mężczyzn 
inne kobiety, te nie dawały żadnej odpowiedzi. 
Balor nie bał się więc o swoje życie i grabił i 
rabował tak, jak to czynił dotychczas, zajmując 
każdy statek jaki pojawił się w pobliżu i czasem 
wybierając się na ląd, żeby niszczyć.  
W tym czasie, w miejscu zwanym Druim na Teine,
żyło trzech braci z Tuatha de Danaan. Byli to: 
Goibniu, Samthainn i Cian. Cian był właścicielem 
ziemskim a Goibniu sławnym kowalem. Cian był 
w posiadaniu dorodnej krowy o imieniu Glas 
Gaibhnenn. Wielu ludzi chciało mieć ją na 
własność, więc musiała być pilnowana dzień i 
noc. Pewnego razu Cian chciał zrobić kilka 
mieczy, więc poszedł do kuźni Goibniu. 
Oczywiście, zabrał ze sobą Glas Gaibhnenn. Gdy 
przyszedł na miejsce zastał tam swojego 
drugiego brata Samthainna, który także chciał 
zrobić sobie nową broń. Cian poprosił go, aby 
popilnował mu krowy podczas gdy ten będzie 
rozmawiał wewnątrz kuźni z Goibniu.  
Balor także bardzo chciał zdobyć Glas 
Gaibhnenn, lecz nigdy nie mógł się nawet do niej 
zbliżyć. Ale teraz nadarzyła się okazja. Przybrał 
postać małego, rudowłosego chłopca i zagadał 
do Samthainna, że słyszał na własne uszy iż Cian 
i Goibniu chcą użyć wszystką stal na swoje 
własne miecze.  
­ Nie oszukają mnie tak łatwo! ­ odrzekł 
Samthainn ­ popilnuj tej krowy, chłopcze, a ja 
wejdę do kuźni i porozmawiam ze swoimi braćmi. 
Z tymi słowy gniewnie wkroczył do budynku. 
Balor natychmiast uciekł razem z Glas Gaibhnenn
na swoją wyspę. Gdy Cian zobaczył co się stało, 
nie był w stanie zrobić nic więcej, jak zganić brata
i pójść spróbować odebrać Balorowi skradzioną 
krowę, choć nie miał pojęcia, jak tego dokona. W 
końcu poszedł do druida i spytał go o radę. Ten 
odrzekł, że dopóki Balor żyje nic nie może zostać 
mu odebrane. Przecież nikt nie przeżyje 
śmiertelnego spojrzenia Balora.  

background image

Cian poszedł więc do druidki Birog z Gór i 
poprosił ją o pomoc. Birog przebrała go w 
kobiece ubranie i przeniosła przez morze 
podmuchem wiatru, aż do wieży, gdzie 
przebywała Eithne. Poprosiła także kobiety 
mieszkające w wieży, aby dały schronienie tej 
szlachetnej "królowej", która ocalała ze statku, a 
kobiety nie chciały odmówić pomocy nikomu z 
Tuatha de Danaan. Wtedy Birog za pomocą 
czarów wszystkie je uśpiła, a Cian poszedł 
porozmawiać z Eithne. Kiedy dziewczyna go 
ujrzała rozpoznała twarz ze swoich snów. 
Dlatego zgodziła się ofiarować Cianowi swoją 
miłość. Niedługo potem Cian znikną z wieży 
znów niesiony podmuchem wiatru.  
A kiedy nadszedł czas, Eithne urodziła syna. 
Balor, dowiedziawszy się o tym, nakazał swym 
ludziom zawinąć dziecko w sukno, spiąć materiał 
szpilkami i wrzucić do morza. Ale kiedy żołnierze 
nieśli dziecko, szpilka wysunęła się z materiału a 
dziecko wyślizgnęło się z sukna i wpadło do 
wody. Wszyscy myśleli, że utonęło, lecz druidka 
Birog przyprowadziła je czarami przez fale aż do 
jego ojca ­ Ciana, który oddał go Taillte do 
karmienia. 

 

 kiedy Lugh przybył do Teamhair i 
postanowił przyłączyć się do 
oddziału swego ojca i stanąć 
przeciwko Fomorianom. Wybrał 
ciche, ustronne miejsce w Grellach
Dollaid i razem z Nuadą, Dagdą, 
Ogmą, Goibniu i Diancechtem 
przygotowywali plany natarcia na 

Fomorian. Wszystko odbywało się w sekrecie tak,
aby wrogowie niczego nie podejrzewali. Później 
miejsce ich spotkań nazwano "Szept ludu Bogini 
Danu". W końcu postanowili rozstać się na 
równo trzy lata i każdy udał się w wybranym 
przez siebie kierunku. Lugh wrócił do swych 
przyjaciół.  
Jakiś czas potem Nuada zorganizował zebranie 
na wzgórzu Uisnech po zachodniej stronie 
Teamhair. Zaraz ujrzeli zbrojną kompanię 
podążającą w ich kierunku od wschodu. Na czele 
jechał młody człowiek, a jego twarz tak jaśniała, 
że nie można było na nią bezpośrednio patrzeć. 
Kiedy kompania podjechała bliżej, można już 
było w dowódcy rozpoznać Lugha Lamh­Fada, 

background image

czyli Długorękiego, który powrócił razem ze 
swymi przyjaciółmi i mlecznymi braćmi. Dosiadał 
klaczy szybkiej jak chłodny, wiosenny wiatr, 
która mogła galopować przez morze jakby to był 
suchy ląd i na której grzbiecie nie mógł zginąć 
żaden jeździec. Lugh miał na sobie zbroję 
chroniącą go przed ciosami, hełm ozdobiony 
dwoma szlachetnymi kamieniami na przodzie i 
jednym z tyłu. A kiedy zdjął hełm odsłaniał czoło 
jasne jak słońce w letni dzień. Jego bronią był 
miecz Freagartach, czyli The Answerer 
(Odpowiadający). Nikt kto został nim zraniony nie 
uchodził z życiem. Wobec niego nawet 
najwaleczniejszy żołnierz stawał się słaby jak 
kobieta albo noworodek.  
Lugh ze swoimi ludźmi zbliżył się do miejsca, 
gdzie stał Król Irlandii ze swoim oddziałem i 
przywitał się. Zaraz potem ujrzeli następną grupę 
ludzi podążającą w ich kierunku. Było to dziewięć 
razy dziewięciu posłańców Fomorian, którzy 
przyszli odebrać podatki. Podeszli do miejsca, 
gdzie zatrzymał się Nuada, a ten razem ze swymi 
ludźmi powstał na przywitanie Fomorian, chociaż 
nie zrobił tego, gdy przybył Lugh.  
Ten odezwał się więc:  
­ Czemu powstajecie przed tą gburowatą, 
niechlujną bandą i oddajecie im pokłon, a nie 
uczyniliście tego wobec mnie i mojego oddziału? 
­ Musieliśmy ­ odparł Nuada ­ oni nie zawahaliby 
się zabić nawet dziecka, gdyby ośmieliło się 
siedzieć w ich obecności.  
­ Na mą duszę, sam mam ogromną ochotę ich 
pozabijać ­ rzekł Lugh i z tymi słowy rzucił się do 
ataku na Fomorian. Ranił i zabijał aż została przy 
życiu tylko dziewiąta część ich kompanii.  
­ Zabiłbym was tak, jak pozostałych ­ przemówił 
do nich Lugh ­ ale wolę odesłać was do waszego 
kraju niż posłać tam moich własnych ludzi.  
Dziewięciu pozostałych przy życiu Fomorian 
wyruszyło więc w drogę powrotną do Lochlann i 
opowiedzieli wszystkim jak młody, uzdolniony 
chłopak zabił prawie wszystkich poborców 
podatkowych.  
­ I tylko dlatego darował nam życie ­ dokończyli 
opowieść ­ żebyśmy mogli wam o tym 
opowiedzieć.  
­ Wiecie, kim jest ten człowiek? ­ spytał Balor.  
­ Ja wiem ­ odezwała się Ceithlenn, jego żona ­ to 
syn naszej córki. A było przepowiedziane ­ 

background image

dodała­ że w momencie kiedy on pojawi się w 
Irlandii, my na zawsze stracimy swoją pozycję w 
tym kraju.  
Zwołano radę w której zasiedli dowódcy 
fomorscy, poeci, druidzi a przewodził im Balor 
razem z Ceithlenn, swoją żoną. I właśnie to był 
ten czas, gdy do Balora przybył Bres z prośbą o 
pomoc.  
­ Pojadę do Irlandii ­ mówił ­ z siedmioma 
batalionami konnych jeźdźców fomorskich i 
wypowiem wojnę temu Ildánach ­ Mistrzowi 
Wszelkiego Rzemiosła. Przyniosę ci jego głowę.  
­ Uczyń tak, nadajesz się do tego ­ uznali 
wszyscy.  
­ Niech zbudują dla mnie statki ­ rozkazał Bres ­ i 
napełnią je żywnością i wodą pitną.  
Bez zwłoki zaczęto przygotowania. Zbudowano 
statki, napełniono je żywnością i wodą pitną oraz 
zebrano armię dla Bresa. Zrobiona dla nich broń i 
zbroje i wysłano do Irlandii. Balor odprowadził 
ich aż do przystani i rzekł:  
­ Bij się z Ildánachem i przynieś mi jego głowę. 
Potem przywiąż wyspę do swoich okrętów i 
niech woda zniszczy to miejsce. Zabierz ją na 
północ tak, aby już nikt z Ludzi Dea nie odnalazł 
jej do końca swych dni.  

 

Rozdział II,  Synowie Tuireanna

 

ak tylko Fomorianie zaatakowali 
pierwsze terytoria Irlandii niszcząc 
EasDara, Lugh doniósł o tym 
Nuadzie.  
­ Teraz jedyne, czego potrzebuję ­ 
rzekł mu ­ to twoja pomoc, abym 
mógł z nimi walczyć.  
Ale Nuada nie chciał pomścić 

Bodb Dearga, gdyż sprawa nie dotyczyła jego 
bezpośrednio. Lughowi nie spodobało się 
zachowanie króla. opuścił więc Teamhair udając 
się na zachód. Pewnego dnia zobaczył trzech 
mężczyzn jadących znaprzeciwka: swojego 
ojca: Ciana o jego braci: Cu i Ceithena. Gdy się 
zbliżyli pozdrowił ich.  
­ Jaki jest powód twej tak wczesnej podróży? ­ 
spytali Lugha  
­ Fomorianie zaatakowali Irlandię, zniszczyli 
EasDara. Wierzę, że pomożecie mi z nimi 

background image

walczyć.  
­ Gdy dojdzie do bitwy, Lugh, każdy z nas 
odeprze atak setki Fomorian, aby chronić ciebie.  
­ Dzięki wam, ale myślę, że moglibyście pomóc mi
już teraz. Niech każdy z was zbierze ludzi, ilu 
tylko zdoła, i przyprowadzi ich do mnie.  
Cu i Ceithen wyruszyli więc na południe szukać 
chętnych do obrony kraju, a Cian podążył na 
północ. gdy dotarł da równiny Muirthemne 
zobaczył daleko przed sobą trzech uzbrojonych 
mężczyzn. Rozpoznał w nich synów Tuirenna, 
wnuków Ogmy: Briana, Iuchara i Iucharbę . Te 
dwie rodziny: Tuirenna i Cainte zawsze żyły ze 
sobą w nieustannej wrogości i nienawiści, więc 
pewnym było, że spotkanie Ciana z synami 
Tuireanna doprowadzi do bijatyki.  
"Gdyby byli ze mną moi dwaj bracie ­ pomyślał 
sobie Cian ­ z pewnością nie bałbym się stawić 
czoła synom Tuireanna. Ale skoro jestem sam, 
najlepiej dla mnie, jeśli zejdę im z oczu".  
Ujrzał stado świń pasących się nieopodal i 
zamienił się w jedną z nich za pomocą druidzkiej 
różdżki. Wtedy Brian Tuireann rzekł do swych 
braci:  
­ Widzieliście tego człowieka który jeszcze przed 
chwilą szedł przed nami?  
­ Widzieliśmy ­ odrzekli  
­ A wiecie, co tak nagle go stąd zabrało?  
­ Nie, nie zauważyliśmy tego.  
­ Że też nie zwracacie najmniejszej uwagi na to, 
co się dzieje dookoła zwłaszcza, że jesteśmy w 
stanie wojny! ­ zdenerwował się Brian ­ ja wiem, 
co się stało z tym człowiekiem: użył druidzkiej 
różdżki aby zmienić się w jednego z tych 
wieprzów ryjących nieopodal. I kimkolwiek jest 
ten człowiek, nie jest on naszym przyjacielem.  
­ Brian, te świnie należą do kogoś z Tuatha de 
Danaan i nawet jeśli zabijemy je wszystkie, ta 
zaczarowana może uciec.  
­ Że też jesteście takimi idiotami! ­ syknął Brian ­ 
nie umiecie odróżnić prawdziwego zwierzęcia od 
zaczarowanego ­ mówiąc to wyciągnął druidzką 
różdżkę i jej uderzeniem zamienił swoich braci w 
charty, które natychmiast głośnym ujadaniem 
wypłoszyły zaczarowaną świnię ze stada. Brian 
chwycił włócznię, wycelował w zwierzę, rzucił i 
trafił. Zraniony Cian wydał najpierw zwierzęcy 
skowyt bólu, ale zaraz odezwał się ludzkim 
głosem:  

background image

­ źle uczyniłeś raniąc mnie włócznią.  
­ Oh, widzę, że umiesz mówić po ludzku ­ zakpił 
Brian  
­ Gdyż, w rzeczy samej, byłem człowiekiem. 
jestem Cian, syn Cainte... oszczędź mnie, proszę. 
­ Przysięgam na wszystkich bogów ­ rzekł Brian ­ 
że jeśli nawet życie wróciłoby do ciebie 
siedmiokrotnie, zabrałbym je od ciebie za każdym
razem.  
­ Jeśli tak, to przynajmniej pozwól mi przybrać na 
powrót moją własną postać zanim umrę.  
­ Ależ oczywiście... gdyż o wiele łatwiej mi zabić 
człowieka niźli wieprza.  
Gdy Cian przybrał ludzką postać poprosił 
ponownie:  
­ Oszczędź mnie teraz...  
­ Nigdy!  
­ Słuchaj więc, Brianie! Gdybyś zabił mnie kiedy 
byłem zwierzęciem nie poniósłbyś żadnych 
konsekwencji. Ale jeśli zabijesz mnie jako 
człowieka... to zobaczysz: nikt nigdy nie zapłacił i 
nie zapłaci tak wysokiej ceny za swój postępek 
jak ty! Za śmierć żadnego człowieka nie będzie 
wymierzona tak wysoka kara jak za moją! A te 
ręce, które mnie zabiją, będą same świadczyć o 
tym czynie przed moim synem!  
­ Nie zabijemy ciebie żadną bronią ­ rzekł Brian ­ 
lecz kamieniami które leżą tu dookoła.  
I wtedy Brian i jego bracia zaczęli gwałtownie i 
wściekle rzucać w Ciana kamieniami tak długo, 
aż z Ciana pozostały jedynie krwawiące zwłoki ze 
skórą zdartą do mięśni i z połamanymi kośćmi. 
Brian z braćmi próbowali pogrzebać jego ciało na 
głębokość równą wzrostowi człowieka, lecz 
ziemia nie chciała go przyjąć. Sześć razy 
synowie Tuireanna zakopywali ciało Ciana i 
sześć razy ziemia oddawała je z powrotem. 
Dopiero za siódmym razem ziemia przyjęła 
zwłoki. Wtedy Brian z braćmi ruszyli w dalszą 
drogę aby przyłączyć się do Lugha w bitwie 
przeciw Fomorianom. 

 

 
atomiast Lugh po rozstaniu się z ojcem pojechał 
dalej na zachód, do wzgórz, które później 
nazwano Gainech i Ilgainech. Tam skrzyknął 
ludzi aby walczyli u jego boku. Podążając dalej 
dotarli do równiny MaghMor an Aonaigh, gdzie 
Fomorianie rozbili swoje obozy. Bres, który nimi 

background image

dowodził, spojrzawszy na horyzont zaniepokoił 
się dziwacznym zjawiskiem:  
­ To dziwne ­ powiedział druidom ­ słońce wstaje 
od zachodniej strony, a nie od wschodniej, jak 
zwykle bywało.  
­ Lepiej dla nas, gdyby to było tylko słońce ­ 
westchnął druid  
­ Jeśli to nie słońce, cóż więc takiego? ­ spytał 
Bres  
­ To Lugh, panie, syn Eithne. Jego twarz jaśnieje 
niczym wschodzące słońce.  
Gdy Lugh dotarł do obozu Fomorian pozdrowił 
ich.  
­ Dlaczego przychodzisz tutaj i pozdrawiasz nas, 
jakbyś był przyjacielem? ­ spytał go jeden z 
Fomorian  
­ Gdyż połowa krwi w moich żyłach pochodzi z 
Tuatha de Danaan, a druga połowa, od was, 
Fomorianie. Przybyłem, aby odebrać wam 
mleczne krowy, które zabraliście ludziom Danu.  
­ Chyba żartujesz sobie z nas ­ rozzłościł się 
Fomorianin ­ nigdy ci ich nie oddamy!  
Lugh nie odpowiedział, tylko polecił swoim 
ludziom rozbić obóz w pobliżu. Przez trzy dni i 
trzy noce nic się nie stało, aż czwartego dnia na 
miejsce przybyli Jeźdźcy z Sidhe: dwa tysiące 
dziewięciuset żołnierzy pod dowództwem Bodb 
Dearga, syna Dagdy.  
­ Dlaczego tu tak spokojnie? Czemu zwlekasz z 
wypowiedzeniem bitwy, Lugh? ­ spytał Bodb 
Dearg  
­ Czekałem tylko na was.  
I tak połączone siły Lugha i żołnierzy z Sidhe 
stawiły czoła oddziałom Fomorian. Najpierw 
ustawiono gęsto tarcze tworząc jednolite 
grodzenie, potem setki włóczni ze świstem 
przecinały powietrze a klingi mieczy migotały 
odbijając słoneczne promienie tak, że zdawało 
się iż setki płomieni powstały nad głowami 
walczących. Wtem Lugh zobaczył namiot Bresa 
oraz żołnierzy, którzy stali na straży i 
natychmiast ich zaatakował. Walczył wściekle aż 
do momentu kiedy żaden z nich nie został przy 
życiu. Gdy Bres to zobaczył bez chwili namysłu 
poddał się Lughowi.  
­ Daruj mi życie tym razem ­ poprosił Lugha ­ a 
obiecuję, że przyprowadzę do Ciebie całą rasę 
Fomorian, żebyś mógł z nimi walczyć. 
Przysięgam na księżyc i słońce, na ziemię i 

background image

morze.  
Lugh darował życie Bresowi a wtedy druidzi 
fomorscy także chcieli się jemu poddać, na co 
Lugh odparł:  
­ Na mą duszę, jeśli wszyscy Fomorianie 
poddadzą mi się teraz, nie będę miał z kim 
walczyć.  
I Bres razem ze swymi druidami opuścili równinę 
MaghMor an Aonaigh.  
Po skończonej bitwie Lugh spotkał się z dwoma 
swoimi krewniakami i spytał się, czy widzieli jego 
ojca, Ciana, podczas bitwy.  
­ Nie widzieliśmy ­ odrzekli  
­ Jestem pewien iż mój ojciec nie żyje ­ 
powiedział Lugh ­ i przysięgam że dopóki nie 
dowiem się co było przyczyną jego śmierci nie 
tknę jedzenia ani napoju.  
Wyruszył tedy w drogę a za nim podążyli 
Jeźdźcy z Sidhe. Dotarli do miejsca gdzie Cian 
spotkał Briana i jego braci. Gdy tylko Lugh 
dotknął stopami ziemi w której pochowany był 
Cian, ta przemówiła do niego:  
­ Wielkie niebezpieczeństwo czekało tu na twego 
ojca, Lugh, przybrał on postać zwierzęcia kiedy 
spotkał synów Tuireanna, ale zabili go w jego 
własnym kształcie.  
Lugh znalazł dokładne miejsce gdzie Brian z 
braćmi pogrzebali Ciana. Odkopawszy ciało ojca 
ujrzał że jest całe w ranach.  
­ Dlaczego dopiero teraz... ­ zapłakał Lugh 
trzymając ciało ojca w ramionach ­ dlaczego teraz
jestem tutaj, kiedy jest już za późno? Moje oczy 
nie widzą, uszy nie potrafią słyszeć, moje serce 
nie bije a krew zastygła w moich żyłach z żalu. 
Dlaczego nie było mnie tutaj gdy to wszystko się 
działo? Straszna rzecz się stała! ­ krzyknął do 
swoich ludzi ­ gdyż synowie Dany zdradzają się 
nawzajem! Czeka nas zguba... Irlandia nigdy nie 
będzie wolna od zdrady, od zachodu na wschód, 
od północy na południe...  
Zakopano ponownie ciało Ciana w ziemi, 
ustawiono kamień na jego grobie i wyryto na nim 
napis pismem oghamicznym.  
­ To wzgórze ­ rzekł Lugh ­ przyjmie od dzisiaj 
imię ojca mego, Ciana. A że synowie Tuireanna 
byli sprawcami tej zbrodni, zgryzota i cierpienie 
spadnie na nich i na ich potomków... krew 
zastygła w mych żyłach, a serce nie bije z żalu że 
Cian, człowiek tak mężny, nie żyje...  

background image

Wyruszyli w końcu w drogę powrotną do 
Teamhair, a Lugh poprosił wszystkich aby nie 
zdradzili się słowem że wiedzą o śmierci Ciana i 
jego mordercach, dopóki on sam nie ogłosi 
prawdy. 

 

Wróciwszy do Teamhair Lugh zasiadł na miejscu 
obok Nuady. Spojrzał na ludzi zgromadzonych w 
sali i wśród nich zobaczył trzech synów 
Tuireanna. Byli oni najzręczniejszymi a także 
najurodziwszymi ze swojego rodu.  
Lugh rozkazał potrząsnąć Łańcuchem Milczenia i 
wszyscy na sali się uciszyli.  
­ O czym tak rozprawiacie, Danaanowie? ­ spytał 
Lugh  
­ O tobie, w rzeczy samej ­ odrzekli  
­ Mam do was pewne pytanie: jak każdy z was 
zemściłby się na człowieku, który zabił jego ojca?
Po sali przeszedł szmer zdumienia.  
­ Czyżby takie nieszczęście spotkało ciebie, 
Lugh? ­ spytał jeden z zebranych  
­ W rzeczy samej ­ potwierdził Lugh ­ i nawet 
mogę wskazać ludzi, którzy dokonali tego 
nikczemnego czynu, gdyż znajdują się w tej sali! I
oni sami najlepiej wiedzą w jaki sposób zadali 
śmierć memu ojcu!  
­ Gdybym schwytał mordercę swego ojca ­ wtrącił
się Nuada ­ nie zabiłbym go od razu, tylko 
każdego dnia odcinałbym po jednej kończynie aż 
do momentu kiedy by umarł.  
Zebrani, a w tym synowie Tuireanna, zgodzili się 
z Nuadą  
­ Mego ojca zabiło troje ludzi! ­ krzyknął Lugh ­ ale
ja każę zapłacić w inny sposób za jego śmierć... 
lecz jeśli się nie zgodzą... nie złamię tradycji 
gwarantującej wszystkim bezpieczeństwo w tym 
domu, ale wówczas ci trzej musieliby czym 
prędzej opuścić Teamhair zanim bym ich dopadł! 
­ Gdybym to ja był mordercą ojca twego, Lugh ­ 
powiedział Nuada ­ chętnie zgodziłbym się na 
twoje warunki, wydają się być uczciwe.  
­ To o nas mówi Lugh ­ zaszeptali między sobą 
młodsi bracia Tuireann ­ powinniśmy przyznać 
się do winy  
­ Trochę się tego obawiam ­ powiedział Brian ­ on 
właśnie tego od nas oczekuje. Chce, żebyśmy się 
przyznali tu, przed wszystkimi. Nigdy nie pozwoli 
nam odejść bez zadośćuczynienia.  
­ Jednak powinniśmy się przyznać. A ty będziesz 

background image

mówił, Brian, bo jesteś najstarszy  
Wtedy Brian wystąpił i rzekł:  
­ To o mnie i o moich braciach mówisz, Lugh, i 
myślisz, że zabiliśmy twego ojca. Nie uczyniliśmy 
tego, lecz gotowi jesteśmy zapłacić za jego 
śmierć tak, jakbyśmy byli jej winni.  
­ A ja przyjmę od was zapłatę. Powiem wam jakie 
są moje warunki. Jeżeli będzie to dla was za 
dużo, część długu zostanie wam odjęta.  
­ Słuchamy zatem ­ rzekli bracia  
­ Oto czego żądam: trzech jabłek, skóry knura, 
włóczni, dwóch koni i rydwanu, siedmiu świń, 
szczenięcia, rożna oraz trzech okrzyków. Jeśli to 
dla was za dużo możecie zrezygnować z części 
zapłaty  
­ To nie jest za dużo ­ powiedział Brian ­ sto razy 
tyle nie byłoby zbyt wiele. Ale, jak mi się zdaje, w 
twoim żądaniu tkwi jakiś podstęp, wydaje się że 
niewiele wymagasz.  
­ Wymagam więcej, niż ci się wydaje. Daję ci 
słowo Tuatha de Danaan że niczego więcej 
żądać nie będę ponad to, co wymieniłem. Daj mi 
teraz takie samo przyrzeczenie dotrzymania 
umowy jakie ja tobie dałem.  
­ Nie wymagaj specjalnie ode mnie przysięgi. 
Słowo syna Tuireanna jest więcej warte niż 
przyrzeczenie kogokolwiek innego.  
­ Nie wystarczy mi twoje słowo! Często się 
zdarzało, że go nie dotrzymywałeś!  
Zatem król Nuada, a także Bodb Dearg i jeszcze 
kilku dowódców poświadczyło za braćmi 
Tuireann.  
­ A teraz powiem wam ­ rzekł Lugh ­ o jakie 
konkretnie przedmioty mi chodzi. Trzy jabłka o 
które prosiłem to owoce jabłoni rosnącej w 
Ogrodzie na Wschodzie świata, są one 
najpiękniejsze ze wszystkich owoców na 
świecie, mają kolor złota, rozmiar głowy 
miesięcznego niemowlęcia, smak miodu a 
spożywającemu je dają siłę i leczą rany i nie 
zmniejszają swej objętości gdy się je ugryzie.  
Skóra o którą mi chodzi należy do Tuisa, króla 
Grecji i ma ona moc uzdrawiania z wszelakich ran
i chorób. A wiecie, skąd wzięła się ta skóra? ­ 
Lugh nachylił się do słuchających ­ otóż w 
greckich lasach żył knur. Ilekroć przekroczył on 
strumień, woda w tym strumieniu zamieniała się 
po dziewięciu dniach w wino. Ponadto każdy, 
którego rana została skropiona winem z takiego 

background image

strumienia zostawał wyleczony. Greccy kapłani 
powiedzieli, że to nie za sprawą samego knura, 
lecz jego skóry. Złapano więc go i oskórowano. 
Sądzę, że trudno będzie wam odebrać ją Tuisowi 
­ miał tę skórę od zawsze.  
Włócznia, o której wspomniałem, to Luim, należy 
ona do króla Persji. Jej grot zawsze jest 
zanurzony w naczyniu z lodowatą wodą, aby nie 
rozżarzył się do białości i nie spalił wszystkiego 
dookoła. Też bardzo trudno będzie wam ją 
zdobyć.  
Teraz powiem wam o koniach i rydwanie. Należą 
one do Dobara, króla Siogair. Konie są rącze i 
galopują przez morskie fale jakby był to suchy 
ląd, zaś rydwan jest najmocniejszy i najbardziej 
opływowy w kształcie ze wszystkich rydwanów 
świata.  
Siedem świń o które prosiłem należą do Easala, 
króla Colún na h'Órge. Jeśli zarżnie się je 
wieczorem rano znów są żywe a człowiek, który 
zjadł ich mięso jest wolny od wszelkich chorób.  
Co do szczeniaka: jest nim Fail­Inis należący do 
króla Ioruaidh ­ Zimnego Kraju. I wszystkie dzikie 
bestie padają pod wzrokiem tego szczenięcia a 
jest ono piękniejsze niźli ogniste słońce. Będzie 
wam trudno zdobyć tego szczeniaka.  
Wspomniałem o rożnie ­ pilnują go kobiety z Iris 
Cenn­fhinne. A co do trzech okrzyków: muszą 
być one wydane na wzgórzu Miochaoina. 
Miochaoin i jego trzej synowie zobowiązali się że 
nigdy nie dopuszczą aby w tym miejscu 
podniesiono głos. Mój ojciec był ich przyjacielem 
i nawet jeśli ja wam wybaczę jego śmierć, oni 
nigdy wam tego nie odpuszczą. Jeżeli nawet 
przeżyjecie wszystkie niebezpieczeństwa i 
dotrzecie do Miochaoina, tam dosięgnie was 
ramię sprawiedliwości! Oto wszystko, czego 
żądam ­ zakończył Lugh  
Strach i rozpacz zagościły w sercach braci 
Tuireann gdy usłyszeli te słowa. Wszyscy troje 
poszli do swego ojca i powiedzieli mu o grzywnie 
jaka została na nich nałożona.  
­ Złe wieści przynosicie mi, synowie ­ rzekł 
Tuireann ­ droga do tych czarodziejskich 
przedmiotów prowadzi do waszej zguby. Jednak 
Lugh sam chce wam pomóc a wiecie, że żaden 
człowiek nie byłby w stanie ich zdobyć bez 
pomocy Lugha albo Manannana. Idźcie więc do 
Lugha i poproście go, żeby pożyczył wam 

background image

Aonbharra, konia Manannana jeżeli zależy mu na 
tym, abyście spłacili swój dług. Ale on wam 
odmówi twierdząc, że koń nie jest jego 
własnością i że nie będzie pożyczał tego, co jemu 
samemu zostało pożyczone. Poproście wtedy o 
łódź Manannana Scuabtuine. Lugh wam nie 
odmówi a ta łódź będzie wam bardziej przydatna 
niż koń.  
Poszli bracia do Lugha, pozdrowili go i 
powiedzieli, że nie zdołają wypełnić jego poleceń 
bez jego własnej pomocy i w związku z tym chcą 
pożyczyć jego konia, Aonbharra.  
­ Nie jestem jego właścicielem ­ odrzekł Lugh ­ a 
nie będę pożyczał niczego, co zostało mi 
pożyczone.  
­ Jeśli tak, to daj nam na tę podróż Scuabtuine.  
­ Zgoda, możecie ją wziąć  
Bracia wrócili do swego ojca i siostry Ethne i 
powiedzieli im, że zdobyli łódź.  
­ Jednak niewiele poprawia to waszą sytuację ­ 
rzekł Tuireann ­ Lugh potrzebuje każdej z tych 
rzeczy, aby przeprowadzić wojnę z Fomorianami, 
ale przede wszystkim chce waszej śmierci.  
Bracia Tuireann razem z siostrą Ethne wyruszyli 
do Brugh na Boinn, gdzie była zacumowana 
Scuabtuine, zostawiając swego ojca 
pogrążonego w smutku. Gdy dotarli na miejsce 
Brian wszedł do łodzi, żeby ją sobie obejrzeć.  
­ Tu jest zaledwie tyle miejsca żeby pomieścić 
dwie osoby ­ rzekł Brian z rezygnacją i począł 
obwiniać się za naiwność.  
­ Nie obwiniaj siebie ­ rzekła mu siostra ­ mój 
najdroższy bracie, źle zrobiłeś zabijając ojca 
Lugha. Ale jakakolwiek krzywda ciebie spotka nie 
będzie ona zasłużona.  
­ Nie mów tak, Ethne, jesteśmy dobrymi i 
odważnymi ludźmi. I wolę setki razy zginąć w 
walce niż umrzeć posądzony o tchórzostwo.  
­ Mój największy smutek ma źródło w tym ­ rzekła 
Ethne ­ że muszę żegnać ciebie, opuszczającego 
rodzinny kraj.  
Bracia wypchnęli łódź na fale i wypłynęli na 
morze, zostawiając za sobą piękne i czyste jak 
kryształ wybrzeże Irlandii.  
­ Gdzie popłyniemy najpierw? ­ spytali młodsi 
bracia Tuireann  
­ Poszukajmy jabłek ­ zaproponował Brian ­ gdyż 
one jako pierwsze były wymienione przez Lugha. 

background image

Prosimy więc ciebie, Scuabtuine, zabierz nas do 
ogrodu na Wschodzie świata! 

 

cuabtuine była posłuszna jego prośbie i poniosła 
ich poprzez zielono­niebieskie fale, ponad 
niezmierzonymi głębinami aż do portu na 
Wschodzie świata.  
­ Jaki macie pomysł żeby się tam dostać? ­ spytał
Brian gdy dotarli na miejsce ­ królewscy żołnierze
razem z nim samym na czele pilnują tego ogrodu 
przez całe dnie i noce.  
­ Cóż innego możemy zrobić jak otwarcie ich 
zaatakować i zdobyć jabłka, albo polec w walce. 
Nawet jeśli uciekniemy i unikniemy 
niebezpieczeństwa tutaj, to spotka nas ono gdzie 
indziej  
­ Chyba nie chcecie, bracia, żeby opowiadano o 
nas jak o tchórzach albo szaleńcach. Czy nie 
lepiej żeby bardowie w pieśniach chwalili naszą 
odwagę i spryt? Zdobędziemy jabłka i nie 
będziemy musieli walczyć we trójkę z całym 
oddziałem. Zamienię nas w szybkie jastrzębie i 
będziemy krążyć nad ogrodem. Strażnicy zaczną 
strzelać do nas z łuków i rzucać włóczniami, lecz 
my będziemy stale poza ich zasięgiem aż do 
momentu, kiedy skończą się włócznie i strzały. 
Wtedy zniżymy lot i każdy z nas porwie z jabłoni 
po jednym owocu.  
Brian dotknął braci i siebie druidzką różdżką, 
zamienili się w piękne jastrzębie i wzlecieli 
wysoko ponad ogród. Strażnicy zobaczyli ich i 
zaczęli strzelać do nich z łuków i rzucać 
włóczniami, lecz bracia zaklęci w ptaki byli ciągle 
poza ich zasięgiem i pozostali tak dopóty, dopóki 
wszystkie włócznie nie zostały wyrzucone a 
strzały wystrzelone z łuków. Wtedy Brian, Iuchar i
Iucharba złożyli skrzydła i zanurkowali szybko, 
chwycili w locie jabłka i trzymając je w szponach 
odlecieli nie odnosząc najmniejszej rany.  
W mieście przylegającym do ogrodu natychmiast 
zawrzało od nowin i plotek. Król tego miasta miał 
trzy przebiegłe córki, które zamieniły się w sokoły
i ruszyły w pogoń za braćmi Tuireann. Gdy ich 
dogoniły, lecących nad powierzchnią morza, 
zaczęły rzucać w nich magiczne błyskawice 
przypalając im pióra i parząc skórę.  
­ Ratuj nas, Brianie! ­ Krzyknęli Iuchar i Iucharba ­
bo inaczej spłoniemy wśród błyskawic!  
Brian ponownie użył druidzkiej różdżki i zmienił 

background image

siebie i braci w białe łabędzie, które szybko 
zniżyły lot i usiadły na wodzie a sokoły 
zrezygnowały z pogoni. Wtedy bracia spokojnie 
wrócili na swoją łódź. 

 

zgodnili że teraz popłyną do Grecji po skórę 
knura. Gdy dotarli na miejsce Brian spytał braci:  
­ W jakiej postaci pokażemy się im tym razem?  
­Jakiej, jeśli nie naszej własnej? ­ odparli bracia  
­ Nie dokładnie tak ­ pokręcił głową Brian ­ 
przedstawimy się im jako irlandzcy poeci, 
zdobędziemy ich szacunek i poważanie.  
­ Nie będzie to łatwe ­ zauważyli młodsi bracia ­ 
nie znamy żadnych pieśni czy poematów, ani też 
nie umiemy ich tworzyć.  
Jednak zapukali do bram miasta i przedstawili 
siebie strażnikowi jako poetów z Irlandii i 
powiedzieli, że mają ułożony poemat specjalnie 
dla króla Tuisa.  
­ Wpuścić ich ­ rozkazał Tuis gdy przekazano mu 
wiadomość o przybyszach ­ gdyż podróżowali 
tak długo i z tak daleka aby wygłosić przede mną 
poemat.  
Potem rozkazał służbie aby wniosła na 
dziedziniec wszystkie kosztowności po to, żeby 
podróżnicy mogli potem rozpowiadać że nie ma 
na całym świecie miejsca piękniejszego niż dwór 
króla Tuisa.  
Jak tylko Brian, Iuchar i Iucharba weszli na ów 
dziedziniec zostali ugoszczeni miłym słowem i 
napojami. Pomyśleli, że nigdzie indziej nie 
widzieli dworu tak dużego i dostatniego jak tutaj i 
że nigdzie nie spotkali się z tak uprzejmym 
powitaniem.  
Wpierw greccy poeci wygłaszali swe utwory 
przed królem. Wtedy Brian szepnął do swych 
braci:  
­ Teraz wy wystąpcie i wygłoście poemat.  
­ Nie mamy poematu ­ mruknął Iuchar ­ i nie proś 
nas o żaden poemat, bo już ci powiedzieliśmy, że 
ani żadnego nie znamy, ani nie umiemy napisać.  
­ Proponowaliśmy tobie ­ wtrącił Iucharba ­ żeby 
zdobyć to, co chcemy siłą, jeśli jesteśmy od nich 
silniejsi, a jeśli nie, to polec w walce.  
­ W ten sposób poematu nie ułożycie ­ pokręcił 
głową Brian i wstał. 

 

"Wspaniały królu, Tuisie,  

Godzien jesteś, aby chwalić cię  

background image

Za twoją mądrość, siłę i szczodrość,  

Dlatego w nagrodę zechcę dostać  

Czarodziejską skórę dzika.  

Żadna armia nie zdoła  

Oprzeć się wzburzonym falom morza  

Dlatego proszę cię, Tuisie  

O czarodziejską skórę dzika" 

 

­ Ładny poemat ­ powiedział król ­ ale nie 
rozumiem jego znaczenia.  
­ Wytłumaczę ci go ­ powiedział Brian ­ Masz, 
królu, w swoim posiadaniu skórę z 
czarodziejskiego dzika, która ma przedziwną 
właściwość leczenia ran. Ją właśnie chcę dostać 
jako zapłatę za swój poemat, a słowa " żadna 
armia nie zdoła oprzeć się wzburzonym falom 
morza"... my jesteśmy jak wzburzone fale, Tuisie, 
i twoja armia jest równie wobec nas bezsilna jak 
wobec morskich odmętów.  
­ Nagrodziłbym cię za twój poemat ­ rzekł król ­ 
gdybyś tak często nie wspominał w nim o mojej 
skórze z dzika. Nie jesteś dobrym dyplomatą, 
poeto. Nie oddałbym tej skóry ani najbardziej 
utalentowanemu poecie świata, ani 
największemu mędrcowi, ani najwaleczniejszemu 
wojownikowi. Jednakże otrzymasz godziwą 
zapłatę: dam ci trzy razy tyle złota ile pomieści 
owa skóra o której tak często wspominałeś w 
swoim poemacie.  
­ Niech bogowie mają ciebie w swej pieczy ­ rzekł 
Brian ­ zdaję sobie sprawę z tego, że nie proszę o 
błahostkę. Jeśli ma się stać tak, jak sobie 
życzysz, Tuisie, pozwól, że ja i moi bracia 
będziemy obecni przy odmierzaniu złota.  
Tuis zgodził się i posłał braci razem ze swoimi 
sługami do skarbca.  
­ Odmierzcie wpierw złoto dla moich braci ­ 
rozkazał sługom Brian, jak tylko znaleźli się na 
miejscu ­ a potem dla mnie największą część, 
gdyż to ja jestem autorem poematu.  
Lecz jak tylko słudzy przynieśli skórę Brian 
błyskawicznym ruchem wyrwał im ją z rąk i zadał 
cios mieczem najbliżej stojącemu mężczyźnie 
rozpłatając go na połowy. Brian narzucił na siebie
skórę i razem z braćmi wybiegł ze skarbca i 
ruszył przez dziedziniec zabijając każdego, kto 
stanął mu na drodze.  
Kiedy już cała służba Tuisa i wszyscy jego 
wartownicy zostali zabici bądź silnie ranieni, do 

background image

walki z Brianem stanął sam król, który po krótkim 
pojedynku padł martwy. 

 

racia Tuireann odpoczęli po 
wyczerpującej walce, po czym 
podjęli na nowo swoją wędrówkę. 
Podjęli decyzję że pojadą teraz po 
czarodziejską włócznię do króla 
Persji. Wsiedli więc do łodzi i 
odpłynęli zostawiając za sobą 
modre strumienie Grecji i nie 

zatrzymali się ani na chwilę, aż dopłynęli do celu. 
­ Zastosujemy ten sam wybieg ­ rzucił propozycję 
Brian ­ znów przedstawimy się im jako poeci.  
­ Dobry pomysł ­ poparli go tym razem bracia ­ 
ostatnim razem mieliśmy sporo szczęścia, może 
teraz też się uda...  
Bracia, jako irlandzcy poeci zostali przyjęci przez 
króla Persji równie hojnie i serdecznie, co w 
poprzednim państwie. Podobnie jak na dworze w 
Grecji, tak i tutaj urządzono ucztę, gdzie poeci 
dawali popis swojego kunsztu. Wreszcie 
przyszła kolej na Briana. Wstał i rzekł te słowa: 

 

"Jest taka włócznia  

Dla której nie ma zbyt wielkich  

Wojen ani bitew.  

Sama rwie się do walki  

A grot jej,  

Osadzony na drzewcu  

Ze szlachetnego drzewa,  

Rozgrzany do czerwoności  

Spala wszystko dookoła.  

Nie ma zbyt niebezpiecznych bitew  

Dla wojownika  

Posiadającego tę włócznię" 

 

­ To piękny wiersz ­ rzekł król ­ ale nie rozumiem 
dlaczego jest w nim mowa o mojej włóczni? 
Wytłumacz mi to, poeto z Irlandii!  
­ Jako zapłatę za mój poemat chcę właśnie twoją 
włócznię, królu, to dlatego.  
­ Jak śmiesz prosić mnie o coś takiego! ­ 
zdenerwował się król ­ nie każę ciebie zabić 
jedynie z szacunku, jaki żywię do poezji!  
Wtedy Brian, upewniwszy się, że ma pod ręką 
czarodziejskie jabłko z Ogrodu na Wschodzie, 
przebiegł przestrzeń dzielącą go od króla i 
uderzył go mieczem tak silnie, że rozpłatał mu 

background image

czaszkę a jego mózg zbryzgał podest, na którym 
stał tron. Słudzy i strażnicy rzucili się na młodych
Irlandczyków, lecz bracia byli doskonałymi 
wojownikami i zdołali pokonać wszystkich, co do 
jednego.  
Gdy cały dziedziniec został zbroczony krwią i 
zakryty ciałami martwych Persów, bracia 
odnaleźli magiczną włócznię, której grot był 
zanurzony w kotle z lodowatą wodą, aby nie 
spalił wszystkiego dookoła. 

 

o krótkim odpoczynku bracia wyruszyli na wyspę 
Siogair po konie i rydwan o które prosił Lugh.  
­ Tym razem zrobimy tak ­ powiedział Brian gdy 
dotarli na miejsce ­ będziemy podawać się za 
irlandzkich najemników. Najmiemy się u króla, 
zdobędziemy jego zaufanie i w ten sposób 
dowiemy się gdzie trzymane są konie i rydwan.  
Gdy stanęli przed królem złożyli mu pokłon, a na 
pytanie kim są, odrzekli:  
­ Jesteśmy wojownikami z Irlandii i sprzedajemy 
swe usługi wszystkim wielkim monarchom 
kontynentu.  
­ Czy chcecie zostać tu jakiś czas i służyć u 
mnie? ­ spytał król  
­ Taki mieliśmy zamiar.  
Bracia mieszkali w Siogair przez ponad miesiąc, 
ale o miejscu ukrycia koni i rydwanu wiedzieli 
akurat tyle, co w dniu przyjazdu. Wreszcie Brian 
powiedział braciom:  
­ W ten sposób niczego nie zdziałamy. Musimy 
pójść do króla i zapowiedzieć mu, że opuścimy 
jego i jego kraj na zawsze, jeśli nie pokaże nam 
owych koni i rydwanu.  
Tak też uczynili.  
­ Chcę ci oznajmić ­ rzekł Brian do króla, jak tylko 
przed nim stanął ­ że w Irlandii tacy utalentowani 
wojownicy jak my zawsze mieli zaufanie i 
szacunek swoich pracodawców. Zawsze strzegli 
ważnych ludzi, stali przy nich i słyszeli każde 
słowo, każdy szept ulatujący z ich warg. 
Powierzano im wszystkie sekrety. Tutaj, jak 
widzę, panują jednak inne zwyczaje. Masz 
bowiem cudowne konie i rydwan, najlepsze na 
świecie, ale nie pozwolono nam ich obejrzeć.  
­ Wielka byłaby to dla mnie strata ­ rzekł król ­ 
gdybyście porzucili u mnie służbę z tak błahego 
powodu. Zwłaszcza że pokazałbym wam owe 
konie i rydwan już pierwszego dnia, jak tu 

background image

przybyliście, gdybym tylko wiedział że wam na 
tym tak zależy. Możecie obejrzeć je sobie teraz, 
jeśli sobie tego życzycie.  
Z tymi słowy król posłał służbę po konie. 
Przyprowadzono je, od razu zaprzęgnięte w 
rydwan. Umiały biec tak szybko jak wieje 
chłodny, wiosenny wiatr, a morskie fale były dla 
nich równie stabilnym podłożem co solidny trakt. 
Brian najpierw powoli podszedł do koni, udawał, 
że się im przygląda, że podziwia ich linię i raptem 
skoczywszy na rydwan zrzucił z niego woźnicę, 
który upadając roztrzaskał sobie głowę o 
kamienie. Drugim błyskawicznym ruchem rzucił 
w króla włócznią, którą zdobył od Persów, 
przebijając mu serce. Iuchar i Iucharba zabili 
jeszcze kilku ludzi którzy stanęli im na drodze, po 
czym wskoczyli na rydwan i wszyscy troje uciekli 
z Siogair.  
­ Pojedziemy teraz do Easala, króla Colún na 
h'Órge ­ oznajmił Brian ­ i zdobędziemy od niego 
siedem warchlaków, wedle rozkazu Lugha. 

 

o mieszkańców Colún na h'Órge 
doszła już wieść o tym, jak młodzi, 
odważni Irlandczycy desperacko 
podejmują próby wywiązania się z 
umowy danej człowiekowi 
zwanemu Ildánach. Doszło do 
niech, że tam, gdzie zawitali bracia 
Tuireann, pozostawili po sobie 

śmierć i zniszczenie. Król Easal wyszedł na 
spotkanie braciom Tuireann. Gdy ich łódź 
przybiła do brzegu przywitał się z nimi i spytał, 
czy prawdą są te wszystkie szalone opowieści o 
trzech braciach z Irlandii.  
­ Oczywiście, że są prawdziwe ­ parsknął Brian ­ i 
nie obchodzi mnie to, co teraz zrobisz, ani co 
sobie o nas pomyślisz.  
­ A co macie przywieźć z mojego kraju?  
­ Siedem wieprzków należy do Ciebie, Easalu ­ 
rzekł Brian ­ zdobycie ich dla Lugha jest częścią 
naszego zadania.  
­ A jak zamierzacie je ode mnie zdobyć?  
­ Jeśli nie oddałbyś ich dobrowolnie jesteśmy 
gotowi stoczyć walkę z tobą i twoimi ludźmi, w 
trakcie której na pewno byś zginął, a my 
odpłynęlibyśmy z tym po co przybyliśmy. Jeśli 
jednak oddasz nam wieprzki z własnej woli 
będziemy ci za to bardzo wdzięczni.  

background image

­ Szkoda by było wszczynać walkę z tak błahego 
powodu ­ zauważył Easal.  
­ Rzeczywiście, szkoda ­ rzekł już nieco znużony 
Brian.  
Easal nachylił się ku swoim doradcom i po 
szeptanej wymianie zdań oznajmił głośno 
Irlandczykom, że odda im siedem świń z własnej, 
nieprzymuszonej woli.  
­ Wieści o waszych odważnych czynach szybko 
się rozchodzą ­ oznajmił ­ jak słyszałem nikt do 
tej pory z wami nie wygrał. Wyszliście zwycięsko 
z każdej bitwy a przecież nie mieliście za 
przeciwników amatorów. Wolę oddać wam moje 
świnie po dobroci, bo wiem, że gdybym się nie 
zgodził, pozabijalibyście mnie i moich ludzi i po 
prostu zabralibyście to, po co żeście tu przybyli.  
Bracia ukłonili się królowi w podzięce. Byli mile 
zaskoczeni, że po tylu trudnościach ktoś 
wreszcie poszedł im na rękę. Cieszyli się, że nie 
muszą znowu przechodzić przez piekło walki z 
której na pewno nie wyszliby bez uszczerbku.  
Easal zaprosił ich do swoich komnat, ugościł ich 
wyborną kolacją i dał najlepsze miejsca do 
spania, a z samego rana na rozkaz króla 
dostarczono braciom siedem świń.  
­ Cieszymy się, królu ­ rzekł Brian ­ że dajesz nam 
je z własnej woli. Po raz pierwszy nie musimy bić 
się o to, po co przybyliśmy.  
I Brian w podzięce ułożył dla króla przepiękny 
poemat chwalący szczodrość i mądrość Easala.  
­ Gdzie się teraz wybieracie, synowie Tuireanna? 
­ spytał potem Easal.  
­ Jedziemy do Ioruaidh skąd musimy przywieść 
szczenię które zowie się Fail­Inis.  
­ Mam do was prośbę: chciałbym pojechać z 
wami. Moja córka jest żoną króla tego kraju. Mam 
nadzieję przekonać go żeby oddał wam swoje 
szczenię bez walki.  
­ Chętnie zabierzemy cię ze sobą, Easalu, będzie 
to dla nas zaszczyt ­ odrzekli bracia. 

 

Przygotowano więc królewski statek i wyruszono 
w podróż bez chwili zwłoki. Gdy dotarli do 
przepięknych brzegów Ioruaidh na ich powitanie 
wyszedł król ze swoim wojskiem. Pierwszy na 
brzeg wyszedł Easal pokojowym gestem 
pozdrawiając swego zięcia i opowiedział mu 
historię braci Tuireann od początku do końca.  
­ Co przywiodło ich do mego kraju? ­ spytał król  

background image

­ Chcą mieć twojego szczeniaka, Fail­Inis ­ 
wytłumaczył mu Easal.  
­ To był głupi pomysł, Easalu, przyjeżdżać tu z 
nimi i prosić mnie o coś takiego! ­ rozgniewał się 
młody król ­ jeszcze nikomu bogowie tak nie 
pobłogosławili, żeby zdołał zabrać mi moje 
szczenię czy to siłą, czy prośbą.  
­ Dobrze ci radzę, oddaj im Fail­Inis ­ prosił Easal ­
zabili już tylu królów i ich żołnierzy że ty ze 
swoim wojskiem nie będziecie dla nich dużą 
przeszkodą na drodze do zdobycia tego psa.  
Lecz Easal na próżno strzępił sobie język, jego 
zięć był uparty. Wrócił więc na statek i powiedział 
braciom, że niestety nie dostaną szczenięcia bez 
walki. Na te słowa Brian, Iuchar i Iucharba dobyli 
mieczy i wyzwali armię Ioruaidh do bitwy. Obie 
strony walczyły zawzięcie i z pełnym 
profesjonalizmem lecz po chwili szala 
zwycięstwa zaczęła przechylać się w stronę 
Irlandczyków. Iuchar i Iucharba walczyli obok 
siebie, a za nimi, odwrócony plecami do swoich 
braci, walczył Brian. Tak rozdzielili dwa szeregi 
wojska i osłabili ich siły. Równocześnie taki układ
umożliwił Brianowi dotarcie do samego króla. 
Zraniwszy go zaprowadził przed oblicze Easala.  
­ Oto twój zięć, Easalu... przysięgam na swój 
honor i męstwo, że dużo łatwiej byłoby mi zabić 
go trzy razy niż przyprowadzić go tutaj żywego.  
Tak więc król Ioruaidh, upokorzony, musiał 
oddać Fail­Inis synom Tuireanna. Bracia 
pożegnali serdecznie Easala i popłynęli w dalszą 
drogę. 

 

ymczasem w Teamhair druidzi za 
pomocą czarów pokazywali 
Lughowi wszystkie czyny synów 
Tuireanna. Zebrali już do tej pory 
wszystkie przedmioty niezbędne 
Lughowi do walki z Fomorianami. 
Aby szybciej wejść w ich 
posiadanie Lugh rzucił czar 

zapomnienia, który dopadłszy dzielnych braci 
sprowadził na nich wielką, bolesną tęsknotę za 
Irlandią a także sprawił, że zapomnieli o reszcie 
swojej powinności wobec Lugha. Nie zwlekając 
ni chwili bracia zawrócili swą czarodziejską łódź i 
popłynęli do domu.  
Jak tylko bracia przybyli do Brugh na Boinn 
powiadomiono o tym Lugha, który czym prędzej 

background image

zamknął się w Teamhair, przywdział lekką zbroję i
upewnił się, że ma pod ręką broń. Na powitanie 
braci wyszedł Nuada i reszta Tuatha de Danaan.  
­ Witajcie, synowie Tuireanna! ­ zawołał król ­ czy 
zdobyliście już wszystko o co prosił Lugh?  
­ Tak jest, mamy wszystko ze sobą ­ odparł 
dumnie Brian ­ ale... gdzie jest Lugh? ­ spytał 
rozglądając się na wszystkie strony ­ 
chcielibyśmy wręczyć mu to osobiście.  
­ Był tu jeszcze przed chwilą ­ odparł Nuada i 
posłał kilku ludzi, żeby znaleźli Lugha, ale 
poszukiwania okazały się bezowocne.  
­ Domyślam się, gdzie się ukrył. Wiedział bardzo 
dobrze, że wracamy do Irlandii mając w swoim 
posiadaniu tę całą czarodziejską broń ­ 
uśmiechną się Brian ze złośliwą satysfakcją ­ 
dlatego nas unika. Boi się nas.  
Wysłano więc poprzez posłańców wiadomość 
dla Lugha, że bracia Tuireann chcą oddać mu 
obiecane przedmioty, ale Lugh jedynie rozkazał, 
aby zostały one oddane Nuadzie. Dopiero wtedy 
wpuszczono braci do Teamhair a Lugh wyszedł 
im na spotkanie.  
­ Oto jest zapłata za śmierć człowieka ­ 
powiedział gdy Nuada przekazał mu trzy jabłka, 
skórę, siedem świń, rydwan z końmi i szczeniaka 
­ jakiej nikt nigdy nie poniósł i nie poniesie. Ale... 
to jeszcze nie wszystko, synowie Tuireanna, aby 
wyrównać nasze rachunki. Czyżbyście 
zapomnieli o czarodziejskim rożnie i trzech 
okrzykach? Tego jeszcze nie otrzymałem!  
Gdy Lugh wymówił te słowa czar rzucony na 
braci przestał działać i uświadomili sobie, że to 
jeszcze nie koniec niebezpieczeństw, że jeszcze 
raz muszą opuścić Irlandię. Pogrążeni w 
rozpaczy poszli do domu swego ojca i 
opowiedzieli mu o swoich przygodach, o 
niebezpieczeństwach jakie przeżyli i o tym, jak w 
końcu Lugh ich nieuczciwie potraktował. 
Następnego dnia, z samego rana, wsiedli z 
powrotem na Scuabtuine. Żegnała ich siostra 
Eithne.  
­ Bracie mój, najdroższy Brianie, przeklinam los, 
który każe mi się z tobą rozstawać. Obawiam się, 
że nawet jak wyjdziesz cało ze wszystkich 
niebezpieczeństw i wrócisz tu żywy, nie spodoba 
się to Lughowi i każe ciebie zabić. Nie będę 
mogła przestać o tym myśleć. Z każdą chwilą mój 
smutek i strach rosną, Brianie.  

background image

Brian bez słowa ucałował siostrę, po czym razem 
z braćmi wypłynął łodzią na wzburzone fale. 

 

ch podróż do tajemniczej, podwodnej wyspy, Inis 
Cenn­fhinne, trwała cały kwartał. Wreszcie dotarli 
na miejsce. Brian rozebrał się i wskoczył do 
wody. Długo nurkował rozglądając się za 
miastem kobiet, o którym mówił Lugh, aż w 
końcu udało mu się dopłynąć do niewielkiego 
dziedzińca. Faktycznie, siedziały tam same 
kobiety które zdawały się wcale nie zwracać 
uwagi na przybysza, tak były zajęte 
szydełkowaniem i haftowaniem przepięknych, 
skomplikowanych wzorów. Pośrodku dziedzińca 
znajdował się rożen. Gdy tylko Brian go dojrzał, 
bez chwili wahania przeszedł pomiędzy pannami, 
chwycił go w garść i już miał zamiar wynieść go 
stąd, gdy nagle rozległ się perlisty śmiech. To 
wszystkie kobiety przerwały robótki i zanosiły się 
od śmiechu. W końcu jedna z nich, stłumiwszy 
chichot, powiedziała:  
­ Odważnych czynów się podejmujesz, Brianie. 
Nawet, gdyby byli tu z tobą twoi bracia nie 
pokonalibyście ani jednej z nas, a każda z nas 
mogłaby z łatwością pokonać was trzech. Ale 
skoro pomimo tego odważyłeś się zabrać nam 
rożen... proszę, jest twój! W nagrodę za twoje 
męstwo.  
Brian ukłonił się grzecznie pannom i czym 
prędzej wrócił na łódź gdzie Iuchar i Iucharba z 
niecierpliwością czekali na jego powrót. Gdy 
tylko go ujrzeli wynurzającego się z morskich 
głębin i trzymającego w ręce rożen wznieśli 
radosny okrzyk.  
Teraz pozostało im ostatnie, najbardziej 
niebezpieczne z zadań: oddanie trzech 
okrzyków na wzgórzu Miochaoina, gdzie nie 
wolno było wznieść swego głosu powyżej 
szeptu.  
Po dotarciu na miejsce bracia wyszli z łodzi na 
ląd. Na spotkanie wyszedł im Miochaoin i zaczął 
walczyć z Brianem. Obydwaj byli doskonałymi 
wojownikami, walczyli więc długo i zaciekle 
niczym dwa lwy, dopóki Miochaoin nie padł 
martwy z ręki Briana. Wtedy do walki stanęło 
trzech jego synów: Corc, Conn i Aedh. Każdy z 
nich rzucił włócznią raniąc śmiertelnie synów 
Tuireanna, jednak oni zdążyli jeszcze rzucić 
swoje włócznie i synowie Miochaoina padli 

background image

martwi na ziemię.  
Brian spojrzał na swoich braci.  
­ Umieramy, Brianie ­ odrzekli Iuchar i Iucharba z 
wysiłkiem  
­ Spróbujmy wstać ­ powiedział Brian ciężko 
podnosząc się z ziemi ­ musimy oddać godnie te 
trzy okrzyki, bracia.  
Wstali z trudem, obficie krwawiąc od zadanych im
ran i ostatkiem sił krzyknęli tak głośno, jak tylko 
zdołali. Gdy przebrzmiały ostatnie echa, wrócili 
na czarodziejską Scuabtuine, położyli się na jej 
pokładzie i pozwolili by sama zaniosła ich do 
domu, do Irlandii.  
Bracia długo leżeli w półświadomości, nie mając 
siły się ruszyć, aż w końcu Brian spojrzał na 
horyzont i rzekł:  
­ Widzę dom naszego ojca... i Teamhair, bracia.  
­ Irlandia... ­ szepnął Iuchar  
­ Podnieś nas trochę, Brianie ­ poprosił Iucharba ­
oprzyj nasze głowy na swoim ramieniu, abyśmy 
mogli zobaczyć Irlandię, zanim umrzemy.  
Gdy dobili do brzegu, wyszli na ląd i tam spotkali 
się ze swoim ojcem.  
­ Idź, ojcze ­ powiedział Brian ­ do Lugha, zanieś 
mu ten rożen i powiedz, że oddaliśmy trzy 
okrzyki na wzgórzu Miochaoina, spłaciliśmy więc 
cały dług wobec niego... poproś go, niech teraz 
użyczy nam owej skóry z dzika, żebyśmy mogli 
uleczyć swoje rany... i pospiesz się, ojcze, bo 
niedługo umrzemy...  
Tuireann poszedł do Lugha, zaniósł mu rożen i 
wiadomość od swoich synów, ale Lugh odmówił 
udzielenia pomocy. Brain, dowiedziawszy się o 
tym nie stracił jeszcze nadziei. Poprosił ojca, aby 
zaniósł go do Teamhair, aby Brian mógł 
osobiście prosić Lugha o pomoc, lecz Lugh 
ponownie odmówił, za nic mając poświęcenie i 
cierpienie dzielnych braci i ich ojca. Wróciwszy z 
powrotem nad brzeg morza Brian położył się 
obok swoich braci i wszyscy troje umarli w tym 
samym momencie. Tuireann zmarł zaraz potem, z 
rozpaczy i zgryzoty, a Eithne pochowała ich 
wszystkich we wspólnym grobie. 

 

 

background image

 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Leksykon mitologii celtyckiej Bogowie
Mitologia celtycka, 5.Tuatha de Danann
Mitologia celtycka, 3.Okrągły stół
Mitologia celtycka 2, ►►Mitologie
Mitologia celtycka 1a, Mitologia
Mitologia celtycka, ►►Mitologie
Mitologia celtycka
Mitologia celtycka, 4.Druidzi
Mitologia celtycka
Mitologia celtycka, 1.Wstęp
Mitologia, Sandemo Matt - Mitologia celtycka
Leksykon mitologii celtyckiej Bogowie
Mitologia celtycka boginie i bogowie
Mitologia celtycka
Celtyckie tradycje, Nauka, Mitologia

więcej podobnych podstron