1
Autorska prezentacja założeń poniższej ekspertyzy oraz dyskusja odbędzie się
w Kielcach ( XVIII Międzynarodowy Salon Przemysłu Obronnego ; 8.09.2010 r. )
Wojciech Łuczak
T
rendy i oczekiwania Wojska Polskiego związane z nowymi technologiami i
produktami dla unowocześnienia pola walki a możliwości przemysłu
pancernego i amunicyjnego
Nikt nie może podważyć tezy, iż zdolność do szybkiej reakcji na zmiany środowiska
bezpieczeństwa jest jednym z decydujących czynników postrzegania mocy obronnej państwa,
a tym samym jego zdolności odstraszania potencjalnych przeciwników. To, w jaki sposób
każde europejskie państwo analizuje wnioski z działań militarnych toczonych na świecie i z
jakim zdecydowaniem wprowadza w życie wynikając z nich konieczne zmiany, modernizując
swój potencjał obronny, czyli siły zbrojne i przemysł zbrojeniowy – pojmowane razem, a nie
oddzielnie - jest to w oczywisty sposób także kryterium oceny jego prestiżu i znaczenia,
również w układzie sojuszniczym.
Także Polska – wschodzący gracz europejski, marzący o coraz odpowiedzialnych rolach w
układzie unijnym, podlega tym prawidłowościom.
Sprawność systemowa i organizacyjna – kluczem skutecznej modernizacji
Jeśli pragniemy, aby nasz głos liczył się coraz bardziej w dominującej grupie państw
europejskich musimy zatem wykazać zdolność szybkiej i właściwej oceny tego wszystkiego,
co związane jest ze zmianami środowiska bezpieczeństwa (w skali europejskiej, a także
globalnej) i przekładania tego wszystkiego na konkluzje natury militarno-organizacyjnej oraz
przemysłowo-technologicznej. Naturalnie warunkiem tego jest rozwinięcie i właściwe
skompletowanie oraz zintegrowanie odpowiednich organów analityczno-planistycznych
państwa, sił zbrojnych i przemysłu zbrojeniowego. I nadanie tej całej maszynerii
odpowiedniej sprawności działania. Choćby po to, aby spostrzeżenia i wnioski z 9 już lat
wojen w Iraku i w Afganistanie, w których żołnierze polscy biorą udział i płacą własną krwią
za błędy własne i systemu, mogły kształtować modernizację techniczną oraz organizacyjną
naszych sił zbrojnych. A także w odpowiedni sposób programować możliwości techniczne i
technologie przemysłu zbrojeniowego.
2
Oczywiście najważniejsze są pieniądze, odpowiednio wysokie kwoty przeznaczone na
modernizację jakościową sił zbrojnych, na badania i rozwój nowych rodzajów i systemów
uzbrojenia, a także na industrializację nowych rewolucyjnych pomysłów i rozwiązań. Ale
jeśli nawet zachowany zostanie parytet rocznych wydatków w skali 1,95 % PKB na potrzeby
obronne państwa, to kluczem do sprawności modernizacyjnej w sferze obronności jest
właściwa organizacja procesu od zauważenia potrzeb taktycznych i dostrzeżenia możliwości
nowych technologii do ich zaprogramowania i wprowadzenia do produkcji we właściwie
przygotowanym i gotowym do współpracy z siłami zbrojnymi przemyśle zbrojeniowym.
Jeśli nie doprowadzimy do sprawności tego całego systemu, modernizacja techniczna sił
zbrojnych będzie zbiorem chaotycznych nie powiązanych ze sobą przedsięwzięć,
rywalizujących o pieniądze różnych rodzajów sił zbrojnych. Jeśli zaś w radykalny sposób
zmniejszone zostaną wydatki obronne państwa w najbliższym czasie - ta sprawność na
skurczonym polu finansowym stanie się decydująca o przyszłości modernizacji armii i
przemysłu zbrojeniowego także.
Stałe forum dialogu militarno-technicznego potrzebne od zaraz
Niestety w materii właściwej organizacji współpracy MON i sił zbrojnych z własną
zbrojeniówką (której głównym właścicielem jest Skarb Państwa) mamy wiele do zrobienia.
Niestety od wielu już lat odkładane powołanie do życia, na wzór większości dobrze
zorganizowanych państw europejskich - Urzędu Uzbrojenia lub Agencji Uzbrojenia,
koordynujących i integrujących techniczną modernizację całej sfery militarnej, ciała
dysponującego właściwymi dyrektorami odpowiedzialnymi za każdy z programów sprzętu –
się nie powiodło.
Niestety w okresie, kiedy doświadczenia z operacji w Iraku i Afganistanie powinny,
skatalogowane i właściwie opracowane stanowić podstawę dialogu sił zbrojnych z własnym
przemysłem zbrojeniowym, mocą nieodpowiedzialnych rozporządzeń zabroniono, pod
pretekstem zwalczania układów korupcyjnych, codziennych kontaktów wytwórców sprzętu
wojskowego z ich użytkownikami. Nie ma wątpliwości, że rozcięty w ten sposób związek
między wojskiem, a przemysłem należy przywrócić, znosząc całkowicie tak zwane
rozporządzenia antykorupcyjne z poprzedniej epoki MON. Powinno się także, wzorem
innych krajów europejskich, ustanowić rodzaj stałego forum, czy też platformy dialogu
militarno-technologicznego resortu obrony i wojska z własnym przemysłem. Jednak nie w
formie jednostkowych tzw. Dni Przemysłu. Powinny być to stałe, sformalizowane spotkania
3
kierownictwa sił zbrojnych z szefami ich rodzajów (wraz z ich sztabami) z liderami
przedsiębiorstw zbrojeniowych przynajmniej raz na pół roku. A także stałe, organizowane co
kwartał, spotkania oficerów odpowiedzialnych na poszczególne zdolności operacyjne i
możliwości bojowe z technologami, konstruktorami i bezpośrednimi kierownikami produkcji
spółek zbrojeniowych. Takie stałe forum dialogu militarno-technologicznego pozwoliłoby
szybciej reagować na - w oczywisty sposób zmieniające się - potrzeby modernizacyjne armii.
A z drugiej strony umożliwiłoby programującym oficerom Dobra poznanie praktycznych
możliwości technicznych własnej zbrojeniówki. Trudno zrozumieć - dlaczego własny,
narodowy przemysł obronny nie jest na bieżąco zapoznawany, oczywiście na zasadzie pełnej
poufności, z doświadczeniami zdobytymi krwawo podczas polskich operacji w Afganistanie.
Nie istnieje w każdym razie stała płaszczyzna dialogu na tym polu.
Nie ma wątpliwości, że siły zbrojne po okresie zachłyśnięcia się blichtrem zagranicznych,
importowanych systemów, przeżywają obecnie okres pewnego rozczarowania snutymi przez
obcych dostawców mirażami i wizjami współpracy (vide program F-16). Za wszystko trzeba
wysoko płacić, a za wiedzę i doświadczenie w szczególności. Obserwujemy więc w wojsku
czas refleksji i powrotu do właściwej oceny własnego przemysły zbrojeniowego. Praktycznie
wszyscy wysokiej rangi oficerowie indagowani w procesie przygotowania tego opracowania
deklarują, że przyszłe rodzaje nowoczesnego sprzętu wojskowego pragną odbierać od
polskich przedsiębiorstw. Nawet jeśli będą to systemy, które powstaną w wyniku zakupu
licencji, czy przyjęcia w różny sposób zagranicznych zaawansowanych technologii. Łatwiej,
skuteczniej i bardziej praktycznie uzgadnia się przecież problemy bieżącej eksploatacji
sprzętu, rytmiczności dostaw części zamiennych, serwisu i wreszcie łatwiej modernizuje go
mając przed sobą własnych menadżerów.
Aby właściwie programować konieczną modernizację techniczną 100-tys. armii
zawodowców w mundurach powinniśmy także, zatrudniając pozaresortowe środowiska
eksperckie, stworzyć wpierw prognozę potencjalnych zagrożeń kraju. I aktualizować ją co
kilka lat. Wehikułem takiego stałego procesu powinny się stać regularnie przygotowywane
edycje Strategicznego Przeglądu Obronnego. Procesem jego lustracji i analiz powinien być
wszakże poddanynie tylko sam resort obrony, ale cały organizm obronności państwa, a więc
również zasoby materiałowe i wytwórcze raju (także firm prywatnych), finanse i oczywiście
narodowy przemysł zbrojeniowy. W ten sposób będziemy mogli właściwe i racjonalnie,
zaprogramować, według ocen potrzeb bezpieczeństwa kraju, a nie kanonów mody
politycznej, odpowiedni dla danego stopnia rozwoju gospodarczego Polski poziom wydatków
4
modernizacyjnych oraz górny pułap naszego zaangażowania w sojusznicze przedsięwzięcia
zagraniczne. I odpowiedni kalendarz modernizacyjny trzonu naszej obronności – Wojsk
Lądowych, które ponoszą nadal największy ciężar działań wojennych w Afganistanie.
Afganistan – finansowy problem modernizacji
Należy zauważyć, że oczekiwania i potrzeby modernizacyjne Wojsk Lądowych są także
skutecznie hamowane przez skokowy nagły wzrost polskich wydatków na prowadzenie
działań w afgańskiej prowincji Ghazni, za której bezpieczeństwo sami wzięliśmy pełną
odpowiedzialność.
W 2007 wyasygnowaliśmy z kasy MON na nasze wojskowe zaangażowanie w afgańską
operację 339,4 mln zł, rok później – 399,8 mln, w 2009 temu ta kwota niemal się podwoiła
osiągając 789 mln zł, zaś rok obecny pobije wszelkie rekordy pułapem 1,901 mln zł.
Przy czym spora cześć pieniędzy, przeznaczanych na akcyjne, niemal paniczne dozbrajenie
kolejnych zmian naszego, liczącego już 2600 ludzi kontyngentu - ląduję, jako pilna potrzeba
operacyjna, w kieszeniach zagranicznych firm, a nie przedsiębiorstw polskiej zbrojeniówki.
Dzieje się to dlatego, że zakupów dokonuje się z reguły na zasadzie pomijania procedur
przetargowych pod hasłem pilnej potrzeby operacyjnej. Brakuje więc długofalowej pracy
MON i wojska z polską zbrojeniówką, która właściwie poinstruowana i na czas
poinformowana na pewno mogłaby dostarczyć sprzęt konieczny do stawiania czoła nowym
wyzwaniom afgańskim.
Klasycznym przykładem jest tu kwestia wyboru nowego, dobrze opancerzonego i
zabezpieczonego przed skutkami wybuchów min i improwizowanych ładunków
wybuchowych czterokołowego wozu patrolowego. Takiego, który mógłby zastąpić
niebezpieczne amerykańskie HMMV, które nadal są w rękach polskich żołnierzy w
Afganistanie. Kilkakrotnie MON budowało już wymagania stawiane takiemu pojazdowi.
Okazywały się one nie przystające do rzeczywistości. Kilkakrotnie niemal już uruchamiano
kolejne przetargi i je przekreślano. Kilka razy miano też zakupić z wolnej ręki takie wozy za
granicą. A przecież systematyczna praca z kilkoma wyspecjalizowanymi zakładami w kraju,
takimi jak ZM Bumar Łabędy, WZM S.A. w Siemianowicach Śląskich, AMZ Kutno, czy
OBRUM Gliwice - z pewnością przyniosłaby efekt w postaci polskiego lub spolonizowanego
wozu tego typu. A jeśli i to nie przyniosłoby efektów, można byłoby pomyśleć o zakupie
licencji na wybrany wóz. Po latach podchodów i przymiarek sprawa jest nadal daleka od
rozstrzygnięcia.
5
Podobnie rzecz się ma z ciężko opancerzonymi ciężarówkami – MRAP-ami (Mine Resistant
Ambush Protected) wozami, które chronią ludzkie życie w terenie zaminowanym i w
rejonach, gdzie stawia się pułapki za pomocą improwizowanych ładunków wybuchowych.
Dwaj czołowi producenci takich wozów Navistar i BAE Systems połączeni z dwoma
polskimi ośrodkami przemysłu pancernego – ZM Bumar Łabędy i Hutą Stalowa Wola
zaoferowali MON możliwość uruchomienia licencyjnej produkcji swoich najnowszych
wozów w Polsce. Dla naszych sił zbrojnych i na eksport. Nasz kontyngent afgański otrzymał
jednak pojazdy amerykańskie poprzedniej generacji (za które oczywiście musimy zapłacić!),
z magazynowych nadwyżek, ponieważ US Army i US Marine Corps wprowadzają do akcji
nowe ich warianty, bardziej dostosowane do warunków afgańskiego pola walki...
10 brygad i ich sprzęt
Trzonem polskich wojsk lądowych będzie dziesięć brygad. Brygady nr 12, 17 i 21 mają być
jednostkami lekkimi, kołowymi, wyposażonymi w różne warianty KTO Rosomak, a także w
towarzyszące im wozy wsparcia ogniowego. Implikuje to zaprojektowanie i powstanie
pojazdów rozpoznania i dowodzenia (różnych szczebli), ale także specjalistycznych wozów
zwiadu inżynieryjnego i wsparcia technicznego budowanych na siemianowickiej platformie
transportera opancerzonego. W tej materii zakłady polskiego przemysłu zbrojeniowego
skupione wokół WZM S.A. – OBRUM Gliwice, Bumar Łabędy, ale także przedsiębiorstwa
zaawansowanych technologii przekazywania i przetwarzania informacji w postaci cyfrowej –
Radmor, WB Electronic, oraz Teldat, czy optoelektroniki – PCO - są w stanie sprostać
wszelkim oczekiwaniom i wyzwaniom nowoczesnego pola walki - pod warunkiem
rytmicznego finansowania programu. Warto zauważyć, że Siemianowice Śląskie są obecnie
największym na świecie centrum budowy i montażu KTO powstających w oparciu o
technologie fińskiej grupy Patria. Ponieważ linię produkcyjną w Hameenlinna w Finlandii
wygaszono, a załogę zwolniono. WZMS S.A. mają więc największe doświadczenie w
wytwarzaniu, serwisowaniu i modernizacji tej klasy wozów. Niestety niefortunnie
sformułowana umowa z fińskim dostawcą technologii stanowi, że każda zmiana pierwotnej
konstrukcji musi być uzgadniana, co oczywiście rodzi dodatkowe koszty. Trzeba o tym
pomyśleć negocjując podobne dokumenty w przyszłości.
Na szczęście całość przedsięwzięć związanych z KTO Rosomak ma formalny parasol
ochronny w postaci 13-tego programu operacyjnego modernizacji sił zbrojnych do 2018.
Przypomnijmy, że na wszystkie 14 programów operacyjnych w owym okresie powinna być
6
wyasygnowana kwota 30 mln zł. Co jednakże tylko pokryje prognozowane potrzeby
modernizacyjne wojska w 45%!
Istotne jest także, iż lekkie kołowe brygady na KTO Rosomak mają być wspierane przez
kompanie wsparcia ogniowego wyposażone w samobieżne moździerze 120 mm na
platformach KTO – efekt programu Rak, zainicjowanego przez Hutę Stalowa Wola. W
każdym batalionie bojowym ma być kompania wsparcia na wozach moździerzowych. Daje to
również podstawę do pracy przemysłu amunicyjnego nad całą rodziną nowoczesnych
inteligentnych granatów moździerzowych 120 mm. Taka amunicja, produkowana w Polsce
równocześnie w ZM Mesko w Skarżysku Kamiennej, czy w ZM Dezamet Nowa Dęba, jest
już w fazie koncepcyjnej. Najprawdopodobniej jej najnowsze technologie zostaną pozyskane
na zasadzie zakupu licencji od wiodących spółek zagranicznych. Podobnie rzecz się ma z
najnowszymi typami amunicji artyleryjskiej 155 mm. I tu także w grę wchodzi produkcja w
Polsce najbardziej zaawansowanych systemów amunicyjnych (także kierowanych pocisków
dużego zasięgu z gazogeneratorem dennym – nowość w Polsce!) za pomocą umów
licencyjnych.
Ważne jest, że program Rak, obejmujący integrację w Hucie Stalowa Wola kołowych wozów
opancerzonych Rosomak ze stalowolskimi wieżami moździerzowymi 120 mm, a także
podobny program wykreowania ciężkich kompanii wsparcia na wozach gąsienicowych
(MTLB plus wieża z moździerzem 120 mm) - ma wsparcie finansowe MON. I w zasadzie jest
już realizowany bez przeszkód.
Lekkie brygady kołowe i ciężkie brygady na gąsienicach wspierać powinna także własna
mobilna artyleria – kołowa i gąsienicowa. Odpowiednie środki zawarto w 11-tym programie
operacyjnym modernizacji sił zbrojnych. I tu także krajowy przemysł zbrojeniowy jest w
stanie dostarczyć armii kompletne systemy artyleryjskie, których integratorem i dostawcą
będzie Centrum Produkcji Wojskowej Huty Stalowa Wola (CPW HSW). Gąsienicowy
dywizjonowy (12 dział w dywizjonie) moduł ogniowy Krab/Regina budowany będzie bazując
na podwoziu zaprojektowanym w OBRUM Gliwice, połączonym z wieżą z działem – dziełem
CPW HSW. |Leki kołowy moduł ogniowy 155 mm – Kryl powstanie najprawdopodobniej
poprzez głęboką polonizację zachodniego systemu i jego posadowienie na podwoziu
ciężarówki Jelcz. Zaawansowane negocjacje na ten temat toczą CPW HSW i francuska
państwowa spółka Nexter – producent kołowego zestawu artyleryjskiego 155 mm Cezar.
Korporacja Nexter jest także zainteresowana współpracą z polskim przemysłem amunicyjnym
i ewentualnym przekazaniem mu technologii kierowanych pocisków kalibru 155 mm.
7
Odnotować trzeba zamówienie 48 gąsienicowych haubic Krab, które wystarczą dla
ukompletowania wstępnego jedynie 4 modułów dywizjonowych polskiej artylerii dużego
zasięgu.
Koniecznie trzeba jednak zauważyć, że do kompletu w obu programów artleryjskich –
gąsienicowym i kołowym brakuje pojazdów dowodzenia i rozpoznania oraz planu
zintegrowania tego sprzętu z wprowadzonym już do linii polskim systemem
zautomatyzowanego kierowania ogniem Topaz – dzieła spółki WB Electronics. Warto zaś
zauważyć, że najnowocześniejszy artyleryjski zestaw WP – samobieżne haubice Dana kalibru
152 mm niemal w całości (dysponujemy 111 działami na podwoziach kołowych)
zintegrowane są z systemem Topaz i mogą prowadzić ogień w wyćwiczonym już w
warunkach poligonowych elektronicznym, zautomatyzowanym trybie działania. Jest to
ewenement na militarną skalę europejską – efekt systematycznych prac najskuteczniejszej
polskiej firmy prywatnej branży zbrojeniowej – ożarowskiej WB Electronics. Mało kto w
Polsce zdaje sobie sprawę, że dzięki szerokiemu przyjęciu Topaza jesteśmy pod tym
względem liczbowo nowocześniejsi od armii francuskiej i od nieporównanie potężniejszej
artylerii amerykańskiej!
System polonizacji zaawansowanych rozwiązań zagranicznych lub też umiejętnie
prowadzona polityka zakupu licencji w połączeniu z pracami polskich konstruktorów
pozwolą, jak wszystko na to wskazuje, uruchomić w Polsce produkcję nowoczesnych
rodzajów perspektywicznej amunicji 120 mm (łącznie z kierowaną). Dla użytkowanych w
Wojskach Lądowych czołgów Leopard 2A4 oraz dla posługujących się armatami tego
samego kalibru - przyszłościowych wozów wsparcia ogniowego, które powstaną z
demonstratora technologii polskiej platformy bojowej XXI wieku – zaprojektowanego i
wykonanego przez OBRUM Gliwice.
Taka sama polityka militarno-przemysłowa, której naczelnym kierunkiem ma być polonizacja
- powinna stać się drogowskazem dla wytwarzania w naszym kraju każdego rodzaju nowej i
awangardowej amunicji, której potrzebować będzie Wojsko Polskie XXI wieku. Łącznie z
rakietami, które dzięki programowi Homar, zapewnić nam mają precyzyjne rażenie celów
oddalonych nawet o 300 km od miejsca odpalenia.
Sprzęt dla ciężkich brygad – czyli polska platforma bojowa XXI wieku
7 z 10 naszych brygad Wojsk Lądowych XXI wielu ma być jednostkami ciężkimi,
gąsienicowymi. Wymiana ich podstawowego sprzętu bojowego - jakim są dzisiaj BWP-1,
8
pojazdy tkwiące korzeniami w rzeczywistości lat sześćdziesiątych XX wieku, obecnie już
anachroniczne w drugiej dekadzie obecnego stulecia - staje się sprawą coraz bardziej pilną.
Wojska Lądowe dysponują dziś 1063 BWP. Dla nowoczesnych polskich ciężkich brygad XXI
wieku potrzeba byłoby nie mniej niż 500 nowych bojowych wozów piechoty i 300 wozów
wsparcia ogniowego uzbrojonych w działa 120 mm i ppk. I kto wie, czy nie wyposażonych
we własne bezpilotowce jeżdżące i latające, które służyłyby nie tylko do zwiadu, ale i do
walki... Wszystkie powinny być uodpornione na zagrożenie minowe, odporne za wybuchy
improwizowanych ładunków bojowych, wyposażone w cyfrowe systemy zobrazowania
sytuacji bojowej i zautomatyzowanego dowodzenia, a przede wszystkim wyekwipowane w
konieczność obecnego stulenia – systemy aktywnej obrony przed pociskami rakietowymi i
rdzeniowymi przeciwnika.
Za rekordowo małą w skali Europy i świata kwotę 17,1 mln zł – wyasygnowanych nota bene
nie przez MON, a resort nauki, demonstrator technologii takiego polskiego wozu w wariancie
wsparcia ogniowego z bezzałogową wieżą z działem 120 mm powstał w OBRUM Gliwice.
Do zespołu jego twórców dołączyły niemal wszystkie liczące się polskie przedsiębiorstwa
zbrojeniowe. I nie tylko. Powstał unikalny team renomowanych spółek zagranicznych
gotowych oddać swoje systemy na służbę polskiemu pojazdowi. Tak uczyniła szwajcarska
grupa RUAG - instalując lekkie działo 120 mm, tak zrobił izraelski państwowy koncern
Rafael - zaopatrując wóz w jedyny seryjnie produkowany na świece system samoobrony
aktywnej -Trophy.
Los sprawił, że na tym polu działania technicznego znajdujemy się niemal w tym samym
punkcie, co US Army, czy wojska brytyjskie, należałoby przeto przyjąć, że jest to
przełomowy dziejowy moment dla całej grupy polskich spółek branży pancernej,
artyleryjskiej i amunicyjnej. A program polskiej platformy XXI wieku, po otoczeniu go
wsparciem i ochroną MON - w postaci przyznania mu statusu oficjalnego 15 przedsięwzięcia
modernizacyjnego sił zbrojnych - powinien się stać podstawą odrodzenia technologicznego,
naszej zbrojeniówki, a w przyszłości jej awansu i ekspansji.
Warto przyjrzeć się sprzyjającemu nam kontekstowi bieżących zdarzeń na światowych
rynkach pancernych.
W europejskim i amerykańskim anturażu
Oficjalnie na początku 2009 sekretarz obrony – Robert Gates ogłosił koniec programu
załogowych pojazdów pancernych zakrojonego na 150 mld dolarów FCS (Future Combat
9
Systems). Pentagon i US Army wprowadziły zaś nowe, zupełnie wówczas niejasne pojęcie –
Ground Combat Vehicle (GCV). Stopniowo je precyzowano od zeszłej jesieni. Skrót GCV
symbolizować miał i nowy pojazd i program, w którym od początku, intencjonalnie miano
skorzystać, za pomocą zaatlantyckich związków amerykańskich korporacji z europejskich
pomysłów i rewolucyjnych technologii pancernych Starego Świata, a zwłaszcza z rozwiązań
niemieckiej Pumy. Dla obu niemieckich potentatów – KMW i Rheinmetalla, rywali
połączonych w Pumie, nadeszła epokowa szansa. Ale nie tylko dla nich.
W czerwcu 2009 specjalny zespół ekspertów Pentagonu zebrał i opracował pierwszą wersję
wymagań stawianych nowemu pojazdowi. Jesienią ubiegłego roku US Army zaprezentowała
grupie 100 przemysłowców swój fragmentaryczny wizerunek GCV. Kolejne zebranie w tej
sprawie zorganizowano w Waszyngtonie w lutym 2010. A już 25 lutego rozesłano do spółek
zaproszenia do składania ofert – RFP z 60-dniowym terminem ich przedkładania.
Nowy wóz ma być fundamentem (podobnie jak w Polsce!) odmłodzenia sprzętu brygadowych
grup bojowych (Brigade Combat Teams - BCT). Miałby zatem wyprzeć wszystkie bwp
Bradley i pozostałe starsze typy gąsienicowych pojazdów armii (w siłach zbrojnych USA
służy nadal 6300 niemal muzealnych już M113!), a dalej także i kołowe Strykery. Można
śmiało liczyć, że spośród 16 tys. obecnych wozów bojowych US program objąłby na razie do
2020 co najmniej 1200 pojazdów, ale w przyszłości szacować by go można na dziesięć razy
więcej!
Tak, czy inaczej u podstaw programu GCV legły doświadczenia dziewięciu już lat
amerykańskich wojen w Iraku i Afganistanie, na których obecne bwp Bradley z aluminiowym
pancerzem zawiodły i to mocno. Nowy wóz ma więc być szybki, odporny na miny i
improwizowane ładunki wybuchowe na poziomie MRAP-a, a jednocześnie nie może być 70-
tonowym mastodontem (Bradley waży 36 ton, a nowy bwp Marines – 38 ton). Dyskusja
publiczna na temat masy podzieliła nawet sztab US Army. Przeciął ją tuż przed Eurosatory
jego szef gen. William Casey mówiąc, że projekt musi pójść na dietę odchudzającą...
Pojazd ma być mniej więcej 50-tonowy, bardzo szybki (co najmniej powyżej 50 km/h) i
powinien się zmieścić do ładowni C-17. W wariancie bwp, który ma być pierwszym z całej
rodziny pojazdów, powinien być uzbrojony w armatę szybkostrzelną, ppk, ale także w nowe
typy broni nie zabijającej, do paraliżowania wrogiego tłumu. Wśród systemów ochrony
będzie aktywny system zwalczania pocisków. System wymiany informacji i dowodzenia
umożliwić ma transmisję danych z szybkością 6 giga na sekundę. Wymaga się instalacji
bardzo sprawnych generatorów prądu, bo 9-osobowy desant (plus 3 żołnierzy obsługi wozu)
10
powinien na życzenie w każdej chwili podładowywać swoje własne indywidualne
akumulatory Land Warriorów ze specjalnych zewnętrznych gniazd pojazdu.
Teoretycznie mamy więc do czynienia z największym programem pancernym naszych
czasów. Wedle ostrożnych szacunków jego całkowita wartość wyniesie od 40 do 50 mld
USD. W preliminarzu budżetowym na rok finansowy 2011 – FY2011 (rozpoczyna się już w
październiku 2010) przewidziano 934 mln USD na GCV spośród 2,5 mld USD ulokowanych
na modernizację sprzętu Brigade Combat Teams.
Jesienią 2010 US Army zawrzeć ma kontrakty na 27-miesięczną, tak zwaną Technology
Development Phase (etap rozwoju techniczego) z trzema zespołami konkurujących
przedsiębiorstw, które przedstawiły swoje propozycje. Potem na początku 2013 wojsko
wybrać ma z przedłożonych projektów jeden lub dwa do realizacji, czyli budowy prototypów
etapu określonego jako Engineering & Manufacturing Development. Dziś mówi się o testach
porównawczych 12 walczących ze sobą pojazdów i wyborze zwycięzcy w końcu 2017. W
2018 pierwszy seryjny wóz opuścić ma zakłady triumfatora. Pod koniec 2018 pierwszy
batalion eksperymentalny GCV (29 pojazdów) ma być gotów do działań próbnych w polu, a
w 2019 podczas ćwiczeń sprawdzona ma być cała brygada (62 wozy). Ostateczna decyzja o
uruchomieniu seryjnej produkcji na pełną skalę przewidywana jest w 2020.
Paryski salon zbrojeniowy Eurostary 2010 (14 – 18 czerwca 2010) stał się w oczywisty
sposób teatrem gry trzech zespołów rywalizujących o GCV przy szerokiej opiniotwórczej
publiczności. W szranki stają bowiem BAE Systems wespół z Northropem Grummanem
(odpowiedzialny za podsystemy i wektronikę), General Dynamics razem z Lockheedem
Martinem (systemy wieżowe i uzbrojenie), Raytheonem (system obrony aktywnej,
optoelektronika i integracja systemów) i MTU Detroit Diesel (napęd i przekładnie). Jednak
zdaniem amerykańskich anlityków prawdziwie czarnym koniem jest trzecia formacja
skupiająca dotychczasowych integratorów programu FCS – SAIC (Science Applications
International Corporation) oraz Boeinga i niemieckie asy z rękawa – Rheinmetalla z KMW,
czyli zespół Pumy.
Adam S. Horton – menadżer międzynarodowego programu Bradleya i Gary Morris – jeden z
szefów rozwoju biznesu projektów Soldier & Vehicle Solutions z amerykańskiego domu
technologii BAE Systems powiedzieli w Paryżu, że jeszcze nie wiadomo jaki będzie wóz tej
grupy. Najprawdopodobniej wykorzystane zostaną tylko pewne rozwiązania techniczne
CV90, ale pojazd będzie zupełnie nowy i zamerykanizowany.
11
Tymczasem B. Christopher A. Brown – dyrektor General Dynamics Land Systems
odpowiedzialny za planowanie i strategię związków biznesu – jest także szefem programu
GCV korporacji - miał ciekawe dla wieści dla polskiego przemysłu. Według jego informacji,
propozycja GDLS nie będzie, jak się oczekiwało, budowana na zwykłej modernizacji i
przebudowie europejskich bwp ASCOD/ Ulan/Pizarro (w których posiadanie weszli
Amerykanie po licznych fuzjach kapitałowych i przejęciach w Europie). W zakładach w
Michigan od zera powstać ma bowiem zupełnie nowy typowo amerykański wóz tylko w
małym stopniu wykorzystujący technologie tych ostatnich. Robimy wszystko od początku –
powiedział Brown – jeśli więc polski przemysł zbrojeniowy, który, jak wiemy pracuje nad
waszym wozem bojowym przyszłości, chciałby z nami współpracować – jesteśmy otwarci na
wszelkie propozycje i rozmowy. Siądźmy i podyskutujmy o tym, co możemy zrobić razem.
Furtka do rozmów z gliwickim OBRUM i Grupą Bumar została więc w Paryżu uchylona.
Brown wie już, że demonstrator technologii polskiej platformy XXI wieku, tworzonej w
Gliwicach zadebiutuje na MSPO 2010 w Kielcach. Amerykanie zaś mogą skorzystać także i z
naszych pomysłów. Los dał nam niebywałą szansę. Po raz pierwszy w historii polskiego
przemysłu pancernego coś naszego może być także użyteczne po drugiej stronie Atlantyku.
Nie po raz pierwszy okazało się, że nasza myśl techniczna, idee i rozwiązania korespondują z
najnowszymi na świecie trendami. Problem w tym, aby to właściwie wesprzeć politycznie i
finansowo, spożytkować i wykorzystać. Czy nasi obecni decydenci okażą się na tyle dojrzali,
aby zrozumieć, że takiej okazji nie powinno się zmarnować? Czy nie czas na rewizję poglądu
o zapóźnieniu cywilizacyjnym polskiej zbrojeniówki?
Wojciech Łuczak
Autor jest wydawcą miesięcznika RAPORT-wojsko, technika, obronność
Wiceprezesem grupy wydawniczej Agencja Lotnicza ALTAIR