Mather Anne Ukryte motywy

background image

ANNE MATHER

Ukryte

motywy

background image

ROZDZIAŁ PIERWSZY

- Nasza staruszka musiała kompletnie zidiocieć!

- rozsierdził się Robert Seton.

- Skąd! - sprzeciwił się jego bratanek. - Vinnie

dopilnowała, byś nie mógł jej postawić takiego zarzutu.

Gdy sporządzała testament, była całkowicie przy

zdrowych zmysłach, co poświadczają trzy orzeczenia

lekarskie.

- Nie musisz mi o tym przypominać - zirytował

się Robert. - Po prostu wyrażam swoje zdanie, które

na pewno podzieli większość akcjonariuszy. Na miłość

boską, Alex, zapisać swoje udziały Isabel Ashley! Czy

tak zachowuje się osoba rozsądna?

- Bez wątpienia Vinnie tak uważała - wtrącił Alex.

- Zawsze miała słabość do Isabel. Sądzę, że w ten

sposób chciała wyrównać rachunki.

- Jakie znowu rachunki?! Isabel opuściła naszą

rodzinę dokładnie z tym, z czym przyszła.

- Może Vinnie uważała, że to niezbyt uczciwe

rozwiązanie - wzruszył ramionami Alex.

- Co ty mi usiłujesz wmówić? - Robert popatrzył

na niego z niedowierzaniem. - Pochwalasz jej filan­

tropię? Nigdy bym nie pomyślał, że...

- Ktoś powinien odegrać rolę adwokata diabła

background image

6

UKRYTE MOTYWY

- zbył go Alex. Zaraz jednak wstał, jakby mu się

udzieliło zdenerwowanie wuja. - Jeżeli zamierzasz się

sprzeciwić wejściu Isabel do rady...

- Sprzeciwiam się!

- ...musisz rozważyć wszelkie aspekty tej sprawy.

- Czasami twoja prawnicza logika doprowadza

mnie do pasji - prychnął Robert. - Ta dziewucha to

oportunistka, co widać gołym okiem - walnął pięścią

w otwartą dłoń. - Powinienem był zakazać Vinnie

widywania się z nią. Nigdy sobie nie wybaczę, że

dopuściłem do takiej sytuacji.

Alex uniósł brew, wyrażając wątpliwość, czy wuj

byłby w stanie zakazać Vinnie czegokolwiek, potem

niespiesznie podszedł do wysokiego okna. Obrócony

plecami do pokoju, czerpał ukojenie z widoku roz­

ciągającego za witrażowymi szybami. Babka umarła,

a on nie życzył sobie, by humory wuja mąciły wciąż

żywy ból po jej stracie.

Na rozkwitającym wczesnym latem ogrodzie kładły

się długie cienie. Dalej widać było żywopłot i park

majątku Denby, ciągnący się ku Zatoce Peale i ujściu

rzeki Naze, która tworzyła wschodnią granicę posiad­

łości rodziny Denby.

Teraz już chyba Setonów, pomyślał ironicznie Alex.

Wraz ze śmiercią babki odszedł ostatni członek rodziny

jego matki. Virginia Denby przeżyła obie córki o ponad

dwie dekady, z tym światem zaś rozstała się w wieku

siedemdziesięciu siedmiu lat. Będzie mu jej ogromnie

brakować. Babcia była nieustraszoną starszą damą.

Kochał ją bardzo. Starała się zapełnić mu pustkę po

śmierci rodziców, gdy zaś dorastał i wkraczał w wiek

męski, stała się jego jedynym powiernikiem.

Pagórkowaty teren odsłaniał zaledwie trójkątny

skrawek morza, ale za to widok wypełniała panorama

pól i pastwisk. To tu Alex urodził się, tu jako dzieci

bawili się z Christopherem. Nawet teraz, choć przeniósł

background image

UKRYTE MOTYWY

7

się do Londynu, wciąż traktował Nazeby jako swoje

gniazdo rodzinne.

- Musisz się z nią spotkać - usłyszał za plecami

głos wuja. Odwrócił się i spojrzał na niego z niedo­

wierzaniem.

- Ja? Chyba żartujesz? Jak chcesz z nią rozmawiać,

to zrób to osobiście.

- Nie mogę. - W głosie Roberta zabrzmiała irytacja.

Potem, zmieniając taktykę, dodał przymilnie: - Pa­

miętasz, że zawsze mnie obwiniała za rozpad ich

małżeństwa. Gdybym ja do niej poszedł, pewnie

roześmiałaby mi się w nos. Sam wiesz, jaka to kobieta.

Jeżeli wymyśliła sobie, że zachowując te akcje, zniszczy

Koncern Denby, i mnie przy okazji, nigdy nie zgodzi

się na sprzedaż.

Alex musiał przyznać, że w słowach wuja kryło się

nieco prawdy. Isabel z całej duszy nienawidziła Roberta

Setona i oskarżała go o zwrócenie Chrisa przeciwko

niej. Nie zamierzał jednak włączać się w jakąkolwiek

akcję przeciwko tej kobiecie. Miał własne powody, by

gardzić Isabel Ashley i żadna perswazja wuja nie

mogłaby go nakłonić do odegrania roli emisariusza.

Niech zajmą się tym prawnicy koncernu, których

i tak jest aż nadto.

- Dlaczego nie poślesz do niej Chrisa? - spytał. Na

jego szczupłej, inteligentnej twarzy pojawił się szyderczy

grymas. Wuj zaklął.

- Oszalałeś?! - Starszy pan zacisnął pięści. - Nie

wiesz, że on wciąż coś do niej czuje? Na miłość boską,

Alex, jeszcze tylko tego brakowało, aby ta baba

znowu dorwała go w swoje łapy. Raz zdołał się

wymknąć z tej pułapki, ale za drugim razem może mu

się nie udać.

Alex poczuł, jak sztywnieje mu kark, pochylił więc

głowę.

- Wuju, nie możesz spodziewać się, że wykonam

background image

8

UKRYTE MOTYWY

za ciebie brudną robotę - oświadczył kategorycznie.

- Jeżeli nie chcesz zajmować się tą sprawą osobiście,

oddaj ją w ręce Johna Frazera albo Malcolma

Stansfielda. Za to biorą pieniądze.

- Też mógłbyś je brać. - Robert Seton aż podskoczył

na tę myśl. - Dobrze wiesz, że najgorętszym życzeniem

babki było, abyś zaczął pracować dla koncernu.

Sądzisz, że zapisałaby akcje Isabel, gdyby myślała, że

uda się nakłonić cię do zainteresowania się sprawami

firmy? Ubijmy interes. Namówisz Isabel do sprzedaży

udziałów, a będą twoje. Z największą przyjemnością

ujrzę cię na miejscu Vinnie w radzie nadzorczej.

- Niestety, nie.

Alex odmówił grzecznie, ale stanowczo. Wuj spojrzał

zawiedziony. Już od pięciu lat, od kiedy Alex ukończył

prawo, a później założył w Londynie własną agencję

konsultingową, na próżno usiłował przekonać go do

związania się z Denby. Alex bowiem za naturalnego

sukcesora wuja uważał jego syna Christophera, więc

mimo bliskich więzi rodzinnych wolał zachować

niezależność.

- Nie przyszło ci do głowy, że tego życzyłaby sobie

twoja matka? - nalegał wuj. - Wiem, że była młodszą

córką twojej babki i że twojego ojca nie interesowało

zbijanie majątku, ale, do diabła... Alex, on był moim

bratem i kiedy rozwalił samochód zabijając wszystkich

troje, w tym moją żonę, sytuacja się nieco zmieniła,

prawda?

- Doskonale pamiętam, jaki mam dług wobec ciebie

i Vinnie. Więc jeśli apelujesz do mojej lojalności

rodzinnej... - Alex mocniej zacisnął zęby.

- Ależ nie! - wtrącił pospiesznie Robert czując, że

nieco się zagalopował. - Wiesz, że zawsze pragnąłem

mieć syna takiego jak ty. Nie... nie przerywaj. To

prawda. Jesteś do mnie podobny, tak samo myślimy.

Sądzę, że masz więcej ze mnie niż Chris! To syn

background image

UKRYTE MOTYWY 9

swojej matki! Wykapany Denby. Rodzina ta podupa­

dła, gdyż płodziła całe pokolenia kluchowatych

mięczaków!

- Vinnie też nosiła nazwisko Denby! - wtrącił

Alex, ale wuj już się rozpędził.

- Tylko przez małżeństwo! A ponieważ moja żona

i twoja matka zginęły, nigdy się nie dowiemy, ile

zdziałałyby dla firmy! My jednak żyjemy, Alex! Ty

i ja wspólnie moglibyśmy przekształcić Denby w kon­

cern o zasięgu ogólnoświatowym. Już mamy udziały

w przemyśle górniczym w Brazylii i pewne perspektywy

w Kanadzie i w Stanach. Gdybyś przejął ode mnie

sprawy krajowe, mógłbym pojeździć po świecie

w poszukiwaniu kontraktów. Tekstylia Denby przestały

być podstawą naszego istnienia. Wiele lat temu

zdystansowały je Zakłady Mechaniczne i Elektroniczne.

Alex, wiesz, jak pragnę, byś ze mną pracował. Boję

się wręcz pomyśleć, co stałoby się z naszym koncernem,

gdyby przejął go Chris. A to nieuniknione, jeśli nie

będziesz miał dość rozumu, by mu odebrać firmę.

Alex skrzywił się.

- Chris jest twoim synem, wuju Robercie - za­

protestował.

Starszy pan nie stracił jednak rezonu.

- I co z tego? - spytał lekceważąco. - Nie twierdzę

wcale, że go nie kocham. Jest jedynakiem i bardzo mi

na nim zależy. Co nie znaczy, że nie dostrzegam jego

wad i nie zamartwiam się nimi. Chris nie nadaje się

na następnego prezesa Denby, Alex. A ty owszem.

I dobrze o tym wiesz!

Alex wracał do Londynu późnym wieczorem. Gdy

smukły, szary Ferrari połykał kilometry dzielące dom

przy Eaton Mews od Nazeby, Alex miał mnóstwo

czasu na przemyślenie słów wuja. Nieco zirytowany

doszedł do wniosku, że Robert Seton nie zawaha się

background image

10

UKRYTE MOTYWY

przed niczym, aby osiągnąć swój cel. Do pewnego

stopnia musiał się z nim zgodzić. Gdy nadejdzie pora,

Chris nie zdoła się nagiąć do ciężkiej pracy. Od ośmiu

lat trwonił pokaźne sumy zarabiane przez ojcowską

firmę, a chociaż figurował na liście płac, zajmował się

głównie hazardem. Nawet jednak w tej sytuacji Alex

nie sądził, iż on sam ma prawo rościć jakiekolwiek

pretensje do Koncernu Denby. Kiedy Robert Seton

brał ślub z siostrą jego matki, zakłady tekstylne

chyliły się ku upadkowi, gdyby nie Robert zapewne

zlicytowano by Nazeby. Dzięki jego mistrzostwu

ledwie wegetujące przedsiębiorstwo przekształciło

się w kwitnący koncern. Na domiar Alex zawsze

chciał stanąć na własnych nogach. Nie zadowoliłby

się czerpaniem z kieszeni wuja. Toteż gdy Chris

wyleciał z Oksfordu i obijał się po klubach i wy­

ścigach, Alex uzyskał magisterium z prawa. Pro­

ponowano mu wtedy liczne posady, on jednak

wybrał dalsze studia. Potem zaś, zamiast stać się

dobrze płatnym adwokatem, podjął pracę w firmie

konsultingowej i następne trzy lata uczył się zawiłości

funkcjonowania spółek i brytyjskiego systemu po­

datkowego.

W rezultacie, w wieku dwudziestu sześciu lat, mógł

założyć własną firmę, a teraz, jako dwudziesto-

dziewięciolatek, był właścicielem dobrze prosperującej

firmy. Dlatego też stosunkowo łatwo przychodziło

mu odrzucenie propozycji wuja. Nic go nie pchało do

Denby, a na dodatek za wszelką cenę chciał uniknąć

ponownego spotkania z Isabel Ashley. Tak mu się

przynajmniej wydawało.

Dziesięć dni później musiał zrewidować to przeko­

nanie. Gdy wrócił do biura z późnego lunchu, zastał

teleks z Nowego Jorku. Przeczytał go i natychmiast

chwycił za słuchawkę.

- O co chodzi? - spytał sekretarkę, która towarzy-

background image

UKRYTE MOTYWY

11

szyła wujowi w podróży. - Dostałem następującą

wiadomość: „Niezwłocznie spotkaj się z Ashley.

Odsprzedaje akcje Denby". Wuj wie, że odmówiłem

pośredniczenia w tej sprawie. Jest w biurze? Proszę

mnie z nim połączyć.

- Pan Seton bierze udział w posiedzeniu, nie mogę

mu więc przeszkadzać.

Alex, słysząc ową starą jak świat wymówkę, zacisnął

zęby.

- Przypuszczał, że pan zadzwoni, toteż polecił,

bym przekazała, iż sytuacja się zmieniła. Panna Ashley

widocznie zdecydowała się na odstąpienie udziałów.

A ponieważ pański wuj chwilowo przebywa poza

krajem, ma nadzieję, iż wystąpi pan w roli pośrednika.

- A dlaczego nie złożył tego w ręce prawników?

- spytał nieufnie Alex.

- Pan Seton nie wątpił, iż pan zrozumie, że w tak

delikatnej sprawie musi wystąpić członek rodziny...

- Byle nie Chris - przerwał. - W porządku, nie

omieszkam zamienić słówka z twoim szefem po jego

powrocie. Teraz mu przekaż, że nie pochwalam jego

metod.

- Ale spełni pan jego prośbę?

- A mam inny wybór? - westchnął niechętnie.

- Dobrze, zajmę się tym. Tylko niech się wuj nie

zdziwi, jeśli coś spaprzę. Jestem w złym humorze

i być może nie będę zbyt taktowny.

Dopiero późnym wieczorem, po powrocie do domu

z kolacji z klientem, Alex mógł spokojnie rozważyć

żądanie wuja.

Niechętnie o tym myślał. Okazało się, że eks-

-małżonka kuzyna wciąż jeszcze potrafi zakłócić spokój

jego duszy. Poza tym irytowało go, że wuj na siłę

pcha go w taką kabałę. Gdyby był mniej przywiązany

do Roberta, umyłby ręce i złożył robotę na barki

kogoś innego. Ale słowo się rzekło, nie mógł się

background image

12

UKRYTE MOTYWY

wycofać, zwłaszcza że chodziło o odzyskanie przez

rodzinę akcji babki.

Alex wziął prysznic, owinął ręcznikiem biodra

i wszedł do sypialni. Drugim ręcznikiem wytarł włosy,

odrzucił oba na dywan. Kiedy zawiązywał pasek

szlafroka, usłyszał pukanie do drzwi. Do pokoju

wsunął głowę siwiejący, starszawy mężczyzna.

Uśmiechnął się widząc pytający wzrok Alexa.

- Chciałem się upewnić, czy niczego panu nie

trzeba przed snem? - W uchylonych drzwiach pojawiła

się żylasta postać odziana w ciemny wełniany szlafrok

i piżamę w niebiesko-białe paski. - Wybierałem się

już do łóżka, ale pomyślałem, że jeśli jadł pan wczesną

kolację, to może pan zgłodniał.

- Dziękuję, ale nie, Kerry. - Alex spojrzał z sympatią

na pogodnego Irlandczyka. Od sześciu lat, od kiedy

Alex osiadł na swoim, Kerry O'Flynn opiekował się

nim na prośbę Roberta Setona. - Niczego mi nie

trzeba. I żeby uprzedzić twoje pytanie, nie zostawię

na dywanie wilgotnych ręczników.

- Nie mogę pozwolić, by pan po sobie sprzątał

- oświadczył dotknięty do żywego Kerry. Wkroczył

do sypialni, wepchnął ręczniki pod pachę. - Upiorę

je zaraz z rana, nim jeszcze pan wstanie. Chyba że

jest pan umówiony.

- Dziękuję. - Alex zdobył się na blady uśmiech.

- Ależ nie ma za co. Na pewno niczego pan nie

potrzebuje?

- Absolutnie.

- Świetnie. Wobec tego życzę dobrej nocy. Proszę

dobrze wypocząć. Wygląda pan na zmęczonego.

- Doprawdy?

Po wyjściu Irlandczyka poszedł do garderoby

i badawczo przyjrzał się w lustrze swojej twarzy.

Kerry miał rację. Nieprzespane, spędzone nad doku­

mentami noce nie pozostały bez śladu. Poza tym, po

background image

UKRYTE MOTYWY 13

ogłoszeniu woli babki w ogóle miał kłopoty z za­

śnięciem.

Przeciągnął dłońmi po brodzie. Trzeba by się ogolić,

ale co, do diabła. To może poczekać. Penny wróci

z Kuwejtu dopiero pod koniec przyszłego tygodnia,

a do tego czasu nieunikniona i irytująca rozmowa

z Isabel stanie się przeszłością.

Polecił dziś sekretarce, by skontaktowała się naza­

jutrz z Isabel. Im szybciej załatwi tę sprawę, tym lepiej.

Miał zbyt wiele pilnych bieżących prac, by odkładać to

w nieskończoność.

Akurat gdy wszedł, sekretarka wykręcała numer

Isabel. Dziwne, że jeszcze teraz potrafił podać z pamięci

jej telefon. Przez chwilę przerzucał pocztę, wreszcie

nacisnął intercom.

- Przykro mi, Alex - odezwała się Diana Laurence.

- Ale numer panny Ashley nie odpowiada. Chcesz,

bym, poszukała jej gdzie indziej?

- Och... - zaklął. Opanowując się błyskawicznie,

dodał: - Przepraszam. Nie wiem, jak można by się

inaczej z nią skontaktować. Później do tego wrócimy.

- Zgoda.

Diana pracowała z nim zbyt długo, aby poczuć się

dotknięta takim zachowaniem. Kiedy się rozłączyła,

Alex zirytowany opadł na skórzany fotel za biurkiem.

Bez trudu mógł podać drugi numer. Wiedział już od

półtora roku, że Isabel pracuje w agencji Jasona

Ferry'ego. Jednak nie chciał nikogo wtajemniczać

w swoje plany. Wolał zachować misję w sekrecie.

„Misja Straceńca", pomyślał ponuro. Oby tylko

Isabel nie wyjechała na jakiś zagraniczny kontrakt.

Diana zaanonsowała pierwszego w tym dniu klienta.

Alex polecił zaprosić go do gabinetu. Wieczorem

jeszcze raz zatelefonuje do Isabel, a jeśli jej wtedy nie

zastanie, z czystym sumieniem powiadomi Roberta,

iż nie był w stanie jej odszukać.

background image

14

UKRYTE MOTYWY

Zjadł lunch z przyjacielem z Oksfordu, po południu

w całkiem dobrym nastroju ruszył na inspekcję spółki

ze wschodniego Londynu.

Po powrocie do biura humor zdecydowanie mu się

pogorszył.

- Diana, spróbuj się jeszcze raz połączyć- polecił

przechodząc przez sekretariat.

Kiedy spytała:

- Z kim? - zgrzytnął niecierpliwie zębami.

- Jasne, że z Isabel Ashley - warknął. Potem

westchnął. - Przepraszam, miałem ciężki dzień.

Zapiszesz ten numer?

- Już go zanotowałam. Aha, zostawiłam ci na

biurku wiadomość. Twój kuzyn, Chris, dobijał się do

ciebie całe popołudnie.

- Chris? - Alex jęknął w duchu. Tylko tego

brakowało. Chris usiłujący wywąchać, czy rozmawiał

już z Isabel. Mimo całej niechęci, Alex musiał przyznać

w duchu rację wujowi Robertowi, że ponowne

spotkanie tych dwojga byłoby wielce niepożądane.

- I co mu powiedziałaś?

- Oczywiście, że jesteś w Walthamstow - odparła,

łącząc się z Isabel. - Mam sygnał. Podniesiesz

słuchawkę?

Alex zastanawiał się, potem pokręcił głową.

- Zaczekam. - Jakoś był przekonany, że Isabel nie

ma w domu. Czuł, że krótka rozmowa między nimi

nie załatwi sprawy.

Zdziwił się, gdy po paru sekundach ktoś odebrał

telefon. Diana spojrzała pytająco.

- Łącz w gabinecie.

Zamykając drzwi, słyszał głos sekretarki:

- Panna Ashley? Proszę poczekać chwileczkę, już

przełączam.

- Isabel? - Porwał słuchawkę. Puls zaczął mu bić

szybciej. Pewnie brak mi kondycji, bo skąd wzięłaby

background image

UKRYTE MOTYWY

15

się ta zadyszka, pomyślał rozeźlony. Przysiadając na

biurku wziął głęboki oddech. - Isabel? Tu Alex

Seton. Wuj prosił, bym się z tobą skontaktował.

background image

ROZDZIAŁ DRUGI

Telefon zabrzęczał akurat wtedy, gdy Isabel pako­

wała walizkę. To pewno Jason, gdyż nikt inny nie

dzwoniłby dzisiaj za kwadrans piąta i nie odrywałby

jej od tej czynności. Może chce odwołać wyjazd,

pomyślała z nadzieją, podnosząc słuchawkę. Teraz

właśnie, na tym zakręcie życia, z przyjemnością

obeszłaby się bez długiego weekendu w Szkocji.

Kobiecy głos wydawał się nieznajomy.

- Panna Ashley? - Nikt z agencji Jasona nie

zwracałby się do niej per „panno Ashley". - Proszę

poczekać chwileczkę, już przełączam.

Isabel oblizała wargi. Przez chwilę powróciła

myślami do onieśmielającej swoim przepychem kan­

celarii radcy prawnego Virginii Denby. Usłyszała, jak

adwokat rzeczowym tonem informuje ją, iż odzie­

dziczyła po starszej pani udziały w Koncernie Denby.

Instynktownie wyczuła, że ten telefon ma coś wspól­

nego z testamentem. Któż, poza Robertem Setonem,

mówiłby do niej „panno" Ashley, dając tym samym

do zrozumienia, że za jego właśnie przyczyną nie

łączą jej już żadne związki z rodziną Setonów?

Kusiło ją, by odłożyć bez słowa słuchawkę. Prawnicy

z koncernu zwrócili się już do jej adwokatów z pro-

background image

UKRYTE MOTYWY 17

pozycją odkupienia akcji po nieco zawyżonej cenie.

Odmowa najwyraźniej nie zadowoliła Roberta. Isabel

wiedziała doskonale, że Seton nie zawaha się przed

niczym, by tylko uniemożliwić jej spotkanie z Chrisem.

Gdybyż on wiedział...

- Isabel?

Na sam dźwięk tego aż nazbyt znajomego głosu

zadrżała jej ręka. Nie musiał wcale dodawać: „Tu

Alex Seton", gdyż natychmiast rozpoznała, kto mówi.

Teraz naprawdę była skłonna cisnąć słuchawkę.

Powstrzymała ją tylko myśl, że Vinnie spodziewała

się po niej większego hartu ducha.

- Alex - powitała go oschle. - Cóż za niespodzianka!

- Czyżby? Hm... wuj Robert przebywa za granicą,

więc prosił, bym wystąpił w jego imieniu.

- Któż się lepiej od ciebie do tego nadaje? - za­

drwiła. W słuchawce zaległa cisza. Zorientowała się,

że trafiła w newralgiczny punkt.

- Nieistotne. - Czuła, że Alex z trudem panuje nad

sobą. - Chciałbym spytać, czy mogłabyś jutro wpaść

do mnie do biura, powiedzmy o... - Usłyszała szelest

kartek. - Koło dwunastej trzydzieści?

- Obawiam się, że to niemożliwe. - Nagłe perspek­

tywa podróży do Szkocji wydała się ze wszech miar

pociągająca. - Wyjeżdżam na parę dni. Najwcześniej

więc dopiero... w środę.

- W przyszłą środę - wycedził Alex przez za­

ciśnięte zęby. Jego irytacja była prawie namacalna.

- Jasne.

- Mówię prawdę. - Z jakiegoś powodu Isabel

zależało, by jej wierzył. Nie powinien sądzić, że

obawia się stanąć z nim znowu twarzą w twarz.

Czeka ją to prędzej czy później. Jest przecież spad­

kobierczynią Vinnie. - Z samego rana ruszam do

Perth. Pracuję teraz w agencji Jasona Ferry'ego,

który wynajął na weekend zamek nad Loch Tay.

background image

18 UKRYTE MOTYWY

- Skrzyżowawszy przesądnie palce skłamała. - Zapo­

wiada się wspaniała impreza. Wprost nie potrafię się

doczekać.

- W maju? - zauważył sceptycznie Alex. - Mam

nadzieję, że się nie będziesz rozbierać.

Przygryzła wargi.

- Nigdy tego nie robię! - wybuchnęła. - I ty

powinieneś najlepiej o tym wiedzieć!

- Ludzie się zmieniają - odparł niedbale. Isabel

z przyjemnością spoliczkowałaby go. - Mogłem

przewidzieć, że niespodziewany uśmiech fortuny nie

skłoni cię do porzucenia profesji, którą rzekomo tak

nienawidziłaś.

- Cóż, to było jeszcze przed poznaniem familii

Setonów - przyznała złośliwie. - W porównaniu

z życiem wśród was zawód modelki to fraszka!

A kiedy poślubiłam Chrisa, nie pracowałam jeszcze

dla Jasona!

Alex pominął jej wybuch milczeniem, przestraszyła

się więc, czy nie przeciągnęła struny. Powinna już

nauczyć się rozmawiać z nim bez osobistych wycieczek.

Gdy dowiedziała się o hojności Virginii Denby,

postanowiła z godnością i kamienną twarzą stawić

czoło pozostałym spadkobiercom. A teraz niemal

z pazurami rzuciła się na Alexa. Jak gdyby rzeczywiście

była ambitną dziwką, za którą ją zawsze uważał.

- Tak czy inaczej - odezwała się rzeczowym tonem

- nie rozumiem, w jakim celu mielibyśmy się spotykać.

Mój prawnik znakomicie poradzi sobie ze wszystkimi

sprawami koncernu, a ty przecież nawet nie należysz

do rady...

- Tłumaczyłem ci już - przerwał jej Alex - że wuj

prosił, bym zajął się tą kwestią podczas jego nieobec­

ności, ponieważ zaś, choć nominalnie, jesteś członkiem

rodziny, wydaje się właściwsze załatwienie całej sprawy

mniej formalnie.

background image

UKRYTE MOTYWY

19

- Hm... a o jakiej to transakcji mówisz? - Isabel

osłupiała uniosła brwi.

Usłyszała westchnienie.

- Co? Nie wiesz?

- Nie. - Zmarszczyła czoło. - Czyżbym przeoczyła

coś w dokumentach?

- W dokumentach? - parsknął Alex. - Przestań

mnie łapać za słówka. Chodzi mi oczywiście o akcje

lady Denby. Chyba o nich nie zapomniałaś?

Isabel kurczowo przytrzymała się oparcia fotela.

Zawirowało jej w głowie.

- Jesteś tam?

Z trudem pozbierała myśli.

- Wydawało mi się, że jasno określiłam swoje

stanowisko. Babcia zapisała mi akcje. Ja zaś... zastosuję

się do jej ostatniej woli.

Alex odezwał się szorstko:

- Więc o czym właściwie mówimy?

Isabel przełknęła ślinę. Sama mogłaby zadać iden­

tyczne pytanie. Rzeczywiście, jeśli wuj poprosił go

o skontaktowanie się z nią, trudno byłoby znaleźć mu

zadowalającą odpowiedź. A może zadzwonił z własnej

woli? Tylko po co? Chyba nie wyobrażał sobie, że

nakłoni ją do odsprzedaży udziałów? Poczerwieniała

na samą myśl, że Alex mógł sądzić, iż przekonałby ją

łatwiej niż wuj.

- Powinieneś sam siebie o to spytać! - odpaliła.

Nie chciała dopuścić do tego, by zachowanie Alexa

wyprowadzało ją z równowagi, lecz mimo woli tak

właśnie reagowała na jego wrogość.

- Co to ma znaczyć? - odezwał się kąśliwie. Isabel

nie bacząc na nic zadrwiła:

- Nigdy nie potrafiłeś się ode mnie odczepić, co?

I to doprowadzało cię do pasji. Że poślubiłam Chrisa,

a nie ciebie!

Rzuciła słuchawkę nie czekając na odpowiedź.

background image

20

UKRYTE MOTYWY

Cokolwiek by powiedział, nie chciała tego słyszeć.

Może do chwili powrotu ze Szkocji cała sprawa

przycichnie. Najwyraźniej Alex próbował nakłonić ją

do pozbycia się akcji. Dziwne, przecież zarzekał się,

iż nie będzie się angażował w interesy Denbych.

Pewnie w końcu pogodził się ze swoim dziedzictwem.

Jego matka była z domu Denby, a sam Alex miał

zbyt wiele wspólnego z wujem, by ignorować więzy

krwi.

Potrząsnęła głową, chcąc pozbyć się niejasnego

uczucia niepokoju, potem poszła dokończyć pakowa­

nia. Na łóżku leżała otwarta walizka, a dziewczyna

nie potrafiła sobie przypomnieć, co już do niej włożyła.

Rozmowa z Alexem wzburzyła ją. Isabel nie mogła

skoncentrować się na tej prozaicznej czynności,

ponieważ w głowie aż jej huczało od słów Alexa.

Choć ten telefon na nowo rozbudził wątpliwości na

temat spadku, powinna, dla swego dobra, odrzucić je

bez pardonu.

W spakowanej walizce zostało wciąż sporo miejsca.

Znaczną część pięciodniowej sesji modelki spędzą

w strojach zapewnionych przez agencję, nawet maki­

jażem zajmie się fachowiec.

Isabel podeszła do toaletki, zastanowiła się przelotnie

nad doborem perfum. Oczywiście, ulubiona Nina

Ricci, ale na wieczór coś o intensywniejszym zapachu.

Po chwili uniosła głowę i popatrzyła na swoje odbicie

w lustrze.

Kiedy to po raz ostatni widziała któregoś z Setonów?

Trzy, cztery lata temu? A może później? Tak, przed

czterema laty zerwała wszelkie kontakty z tą rodziną.

Tylko cztery! A zdawałoby się, że minął cały wiek.

Tyle się wtedy zdarzyło, o tylu sprawach pragnęłaby

z całej duszy zapomnieć.

Z lustra spojrzały na nią ciemnoszare oczy, w ich

głębi ujrzała jakiś cień. Natychmiast jednak zniknął

background image

UKRYTE MOTYWY

21

pod wpływem determinacji. Nawet przed samą sobą

pragnęła ukryć wszelkie uczucia. Oczy o długich

rzęsach zawsze były jej największym atutem. Isabel

miała długi, lecz kształtny nos, i wystające kości

policzkowe, które były jej zmorą, szczególnie kiedy

za bardzo chudła. Po rozwodzie twarz dziewczyny

stała się niemal koścista, musiało upłynąć wiele

miesięcy, nim policzki się znowu wypełniły. Odrobinę

za szerokie usta, górna warga za wąska, dolna za

obfita. Ale zęby równe i białe, Jason zaś utrzymywał,

że zarys warg Isabel jest wielce zmysłowy.

Uśmiechnęła się smutno. Jason powiedziałby wszyst­

ko, żeby osiągnąć cel, a ostatnio zaczął w stosunku do

niej wykazywać zbyt wielką zaborczość. Żeby tylko nie

wynikły z tego jakieś kłopoty. Lubiła Jasona. Była mu

wdzięczna, że po rozwodzie dał jej szansę powrotu do

zawodu. Nie kochała go jednak. Zresztą, nikogo nie

darzyła tym uczuciem. Na miłość nie mogła sobie

pozwolić. Raz spróbowała i sparzyła się boleśnie.

Dochodziła szósta. Isabel pomyślała, że zasłużyła

na filiżankę kawy, przeszła więc przez salon do kuchni.

Mieszkanko nie było duże i nienajlepiej rozplanowane.

Mieszkała jednak sama, miała swoje miejsce, toteż

rzadko myślała o tych niedogodnościach. Był to jej

pierwszy prawdziwy dom.

Wychowała się bowiem w domu dziecka. Matka

porzuciła ją, gdy była zaledwie kilkudniowym niemow­

lęciem, zaś brzydka dziewczynka nie znalazła uznania

w oczach potencjalnych rodziców. Zbyt wysoka jak

na swój wiek, chuda, źle wypadała na tle niższych

i okrąglejszych maluchów. Gości sierocińca zrażały

także jej rude włosy, które podkreślały tylko bladą

cerę. Nie wydawała się też silna, a to, że była zdrowa

jak rydz, nikogo nie przekonywało. Dopiero w wieku

czternastu lat zaczęła nabierać ciała. Marchewkowe

włosy zyskały soczysty, kasztanowaty odcień, pociągłe

background image

22

UKRYTE MOTYWY

rysy wyszlachetniały, a chude nogi wyzgrabniały.

Brzydkie kaczątko przeistoczyło się w łabędzia, zaś

przełożeni ochronki nie wiedzieli, co z nim począć.

Naturalną koleją rzeczy została modelką. Tutaj

dopisało jej szczęście, gdyż któryś z opiekunów miał

koneksje w jednej z największych agencji. Nim Isabel

dobiegła dwudziestki, zdobyła już mocną pozycję

w reklamie. A potem poznała Chrisa, wyszła za niego

za mąż i w swojej naiwności wyobrażała sobie, że będą

żyli długo i szczęśliwie. Jakże okrutnie się pomyliła...

Z rozmyślań wyrwał ją dzwonek do drzwi. Nie był

to domofon, którego zwykle używali goście, a dzwonek

do drzwi wejściowych. Isabel z rozmysłem nie spou-

falała się z sąsiadami. Nie była wcale wyniosła, po

prostu zależało jej na zachowaniu prywatności. Dlatego

też, gdy dzwonek odezwał się powtórnie, w jej oczach

pojawił się wyraz zakłopotania.

Boże, nie jestem przygotowana na odwiedziny!

Szybko obrzuciła wzrokiem powyciągany dres, którego

nie zdjęła po gimnastyce. Bose stopy, twarz nie

muśnięta makijażem, rozwichrzone, potargane włosy.

Miała zamiar zaaplikować sobie maseczkę, poleniu-

chować w gorącej kąpieli, a potem przekąsić coś

oglądając w telewizji nocne kino. Któż to pragnie

zakłócić jej plany? Chyba tylko Jason. Zaciskając

z irytacją wargi pomaszerowała do drzwi.

Założyła łańcuch i nim otworzyła, spytała:

- Kto tam?

Cisza. Może gość zrezygnował i odszedł. Tylko

jeśli to Jason?

- Isabel? - odezwał się wreszcie czyjś głęboki,

męski głos, z całą pewnością nie należący do Jasona.

Isabel zatrzęsła się z oburzenia. - Otwórz! Nie

dokończyliśmy rozmowy!

Przełknęła ślinę, oparła plecami o drzwi. Alex!

Chyba się przesłyszała.

background image

UKRYTE MOTYWY 23

- Isabel! - zawołał z nieskrywanym rozdrażnieniem.

Oto cały Seton, pomyślała, jakże przekonany, że

wszyscy powinni mu się podporządkować. Czyżby

Alex naprawdę sądził, że może nieproszony wedrzeć

się w jej progi? Cóż za arogancja i buta!

- Isabel! Wiem, że tam jesteś. Nie masz odwagi

otworzyć? A może stosujesz się do czyjegoś polecenia?

Zacisnęła zęby. To absurd! Stoi tutaj dygocąc ze

strachu i pozwala, by z drugiej strony drzwi groził jej

najbardziej znienawidzony w świecie mężczyzna. Mylił

się. Isabel nie brak odwagi. I to wcale nie ze strachu

nie spieszno jej do tej rozmowy.

Odwróciła się, zwolniła zatrzask, mocując się z nim

zirytowana. Nie chciała, by Alex pomyślał, że wy­

prowadził ją z równowagi. Jednak dalej nie zdejmowała

łańcucha.

Drzwi uchyliły się. Isabel po raz pierwszy od czasu

rozwodu stanęła twarzą w twarz z kuzynem jej eks-

męża.

- Proszę, Alex! Jak miło! - powitała go drwiąco.

- Nie wiedziałam, że stałeś się włamywaczem. Cóż, jeśli

chodzi o Setonów, nic już mnie nie powinno zadziwić.

Alex wsparł się ramieniem o drzwi.

- Nie zamierzam tu sterczeć całą noc, Isabel

- odezwał się przyjaźnie. - Albo mnie wpuścisz, albo

zerwę łańcuch. Wolna wola, decyduj.

- Nie odważysz się.

- Czyżby? Spróbuj. Zaryzykuję twierdzenie, że masz

więcej ode mnie do stracenia. Pomyśl o sąsiadach.

Mogą nawet wezwać policję. Jaki to wstyd w tak

szacownym domu.

- Ty draniu!

- No, teraz bardziej przypominasz dawną Isabel.

- Wyprostował się. - Otwieraj.

Zatrzasnęła drzwi po to tylko, by zdjąć łańcuch

i wyłączyć alarm.

background image

24 UKRYTE MOTYWY

- Droga wolna - mruknęła. Odwróciła się do

salonu, potem zerknęła na Alexa przestępującego

próg jej mieszkania.

Nic się nie zmienił, pomyślała gorzko. Ona może

doznała wstrząsu, natomiast Alex Seton był jak zawsze

nieprzenikniony. Dobrze pamiętała te ciemne, niemal

czarne oczy okolone gęstymi rzęsami i osadzone

w twarzy zbyt surowej, by można ją nazwać przystojną.

Spośród wszystkich mężczyzn jeden Alex przerastał

ją o dobre dziesięć centymetrów, zaś smukłą sylwetkę

zawdzięczał raczej świetnej przemianie materii niż

ciężkim ćwiczeniom fizycznym. Unikał czynnego

uprawiania sportów, choć pływał regularnie w jednym

z londyńskich klubów. Był bogaty, osiągnął sukces,

kobiety lgnęły do niego jak pszczoły do miodu. Isabel

przekonała się na własnej skórze o tym, że był

pozbawiony skrupułów.

Wszedł do salonu z rękami niedbale wepchniętymi

w kieszenie marynarki. Uważnie rozejrzał się wokół.

Ciekawe, co sądzi o jej skromnym dobytku. Przywykł

do pomieszczeń o innym standardzie. W porównaniu

z przestronną elegancją Nazeby, mieszkanie to musi

wydawać się obskurną klitką. Cóż, większość mebli

pochodziła z wyprzedaży, ponieważ kupno mieszkania

wyczerpało jej zasoby finansowe.

- Czego chcesz? - spytała ostro, uznawszy, że

najlepszą obroną będzie atak. Alex otaksował ją

wzrokiem.

- Nie zmieniłaś się, co Isabel? - zauważył. Do­

słyszała w jego głosie nutę gniewnego zawodu. - Nie

podejrzewałem cię nigdy o jakieś głębsze uczucia.

Dlatego też wydaje się nieprawdopodobne, abyś aż

tak omotała Vinnie.

Wzięła głęboki oddech.

- Ach, więc temu zawdzięczam wizytę? Chcesz

porozmawiać o babci? - Wzruszyła ramionami. - To

background image

UKRYTE MOTYWY 25

była wspaniała starsza dama, a ja ją ogromnie kocha­

łam. Cóż tu dodać?

- Kochałaś ją? - Alex wydął wargi. - Oszczędź mi

tego, proszę! Ty potrafisz kochać wyłącznie siebie!

Ani Chrisa, ani wuja!

- Mylisz się. Kochałam Vinnie - przerwała mu

rozwścieczona. Dopiero gdy zdała sobie sprawę, że

Alex ją zepchnął do defensywy, zdobyła się na ironiczny

uśmiech. - A o co ci chodzi? Jesteś zazdrosny?

Przelotny rumieniec na jego twarzy wynagrodził

ten wysiłek: No tak, pomyślała ponuro, tylko tak

trzeba z nim postępować. Nie jest to łatwe, ale jakąż

daje satysfakcję!

- Miałem rację, nic się nie zmieniłaś - prychnął,

przygważdżając ją wzrokiem. -Niemoralna piękność.

I egoistka do szpiku kości. Dzięki Bogu, Chris miał

dość oleju w głowie, by cię rzucić. Chociaż do tej

pory nie związał się z nikim innym, ostatecznie jest

szczęśliwy.

Isabel zesztywniała. Nie okazała jednak, jak głęboko

zraniły ją słowa Alexa. Cóż, słyszała to już przedtem.

Miała okazję przywyknąć do takich oskarżeń. Minęło

jednak sporo czasu, więc nie potrafiła natychmiast

przystąpić do obrony.

- Nie przyszedłem tutaj, aby kontynuować dawne

spory.

Isabel wzruszyła ramionami.

- Chcesz w ich miejsce wzniecać nowe? - spytała

prowokująco, odczuwając przelotną satysfakcję z kolej­

nego, drobnego zwycięstwa.

- Chcę porozmawiać o zmianie powziętych przez

ciebie w głębi duszy postanowień - poprawił ją

z krzywym uśmieszkiem. - Chociaż wątpię, czy ją

w ogóle posiadasz. No to może... o zmianie twojej

decyzji? O tym, dlaczego po porozumieniu się z wujem,

demonstrujesz teraz całkiem odmienną postawę.

background image

26 UKRYTE MOTYWY

- Słucham? - zamrugała powiekami.

Alex spojrzał na nią znużony.

- Skończmy ten cyrk, zgoda? Postaw warunki,

a spróbuję ich dotrzymać. Wuj Robert zapłaci każdą

cenę, by tylko odzyskać akcje. Wymień sumę. Twój

ruch.

- Wierz albo nie, ale nie mam zielonego pojęcia,

o czym ty właściwie mówisz.

- Nie wierzę. - Alex zakołysał się na piętach.

- Isabel, to jedyny temat, na jaki jeszcze możemy

rozmawiać. Doskonale wiesz, o czym mówię.

Potrząsnęła przecząco głową.

- Dobra, potrafię zrozumieć, że przyszedłeś tu, by

nakłonić mnie do odsprzedania udziałów, ale nie

pojmuję, co wspólnego ma z tym twój wuj. Kontak­

towałam się z nim jedynie za pośrednictwem praw­

ników.

- Tak? - zrobił wymowną pauzę. Potem wyciągnął

rękę z kieszeni i przesunął po gęstych, ciemnych

włosach na karku. - Hm, tego mi wuj nie powiedział,

ale to bez znaczenia. Najwyraźniej twoi prawnicy

zasugerowali, że jesteś skłonna omówić tę sprawę. No

więc, określ swoje warunki. Porozmawiam z wujem

i wpadnę do ciebie jutro... albo w przyszłym tygodniu,

jeżeli wybierasz się gdzieś na weekend.

- Jeżeli...? - Isabel z wysiłkiem pohamowała

oburzenie. - Alex, przykro mi, ale ja dalej nie wiem,

o co ci chodzi.

- Kłamiesz!

- Nie! - Jego upór doprowadził ją do furii. - Wracaj

lepiej do wuja i przekonaj się, jaką on prowadzi grę.

Ja się z nim nie porozumiewałam. Ani moi radcy

prawni. Co więcej, wierzę ci w tym samym stopniu,

co ty mnie.

- Twierdzisz, że nigdy nie chciałaś odsprzedać

udziałów? - zmierzył ją złym wzrokiem.

background image

UKRYTE MOTYWY

27

Kiwnęła głową.

- Zgadza się.

- Wobec tego, skąd wuj...?

Przez mgnienie błysk zrozumienia zagościł na jego

twarzy. Jednak natychmiast opadła maska.

Isabel nie potrafiła odgadnąć jego myśli.

- Lepiej już pójdę - oznajmił krótko, wyciągając

drugą rękę z kieszeni i zapinając marynarkę. - Chyba

wprowadzono mnie w błąd. Widocznie opatrznie

odczytałem wiadomość od wuja. Pewnie miał tylko

nadzieję, że się opamiętałaś. Vinnie zapisała ci akcje,

ale nigdy nie przypuszczała, iż je zachowasz.

- Zapewne wuj sądził, że tobie powiedzie się

lepiej! - krzyknęła pogardliwie, oburzona tym, że

Alex, nie bacząc na okoliczności, wciąż trzyma stronę

Roberta. Przez ułamek sekundy wydawało się jej, że

przejrzał na oczy i zaczęła mu szczerze współczuć.

Okazało się, że jednak szybko zapanował nad emoc­

jami, identyfikując się z postawą człowieka po­

zbawionego sumienia.

- Nie zamierzam dyskutować z tobą o intencjach

wuja - oświadczył Alex idąc do drzwi. Isabel patrzyła

za nim i zastanawiała się, czy rzeczywiście jest taki

niewzruszony. Na jego miejscu wściekałaby się, on

natomiast był jak z kamienia.

- No to fatygowałeś się na próżno - stwierdziła

cicho. - Wuj Robert musi śmiać się z nas w kułak.

Przecież nie mógł wierzyć w powodzenie twojej misji.

Czyżby nie podejrzewał, że mnie nienawidzisz?

Na twarzy Alexa pojawił się zacięty grymas.

- Przesadzasz, Isabel - odpalił, otwierając drzwi,

i - Żeby kogoś nienawidzić, trzeba najpierw żywić dla

niego jakieś uczucia. Dzięki Bogu, mnie to nie dotyczy.

Podziwiałem twoją urodę, ale nie pragnąłem cię i na

tym polegał twój błąd.

- To kłamstwo. - Isabel wstrzymała oddech.

background image

28

UKRYTE MOTYWY

- Obawiam się, że nie. Zatrzymaj swoje akcje.

Wepchnij je sobie pod poduszkę. Powinno ci to

dodać pewności siebie, ponieważ oceniasz ludzi wedle

stanu ich konta.

Zatrzasnął drzwi. Isabel powstrzymała się, by nie

rzucić się za nim i nie rozorać mu paznokciami

twarzy. Ale tylko zamknęła zatrzask, założyła łańcuch,

jak gdyby te czynności mogły odgrodzić ją od myślenia.

Co, oczywiście, było niemożliwe. W mieszkaniu unosił

się wciąż ledwie uchwytny zapach jego płynu po

goleniu lub mydła. Mimo otwartych okien czuła go

jeszcze kładąc się do łóżka.

background image

ROZDZIAŁ TRZECI

- Twój kuzyn chce się z tobą zobaczyć, Alex.

Mam go wpuścić?

Z intercomu dobiegał głos Diany Laurence. Alex

westchnął zniecierpliwiony.

- Po co?

- Po co tu przyszedł, czy po co mam go wpuścić?

- spytała rzeczowo, słysząc rozdrażnienie w głosie

szefa. - Tego nie wiem. Mam go wybadać?

- O której jest następne spotkanie?

- Nie ma żadnego.

- Wiem dobrze - uciął. - Daj nam... powiedzmy...

kwadrans, potem mnie odwołaj, zgoda?

- Wedle życzenia - potaknęła niechętnie. - No

więc? Mam go wpuścić? Orientujesz się chyba, że

mógł słyszeć naszą rozmowę?

- Tylko ciebie - sprecyzował Alex. - W porządku,

Diana. Skoro musisz... Ale nie zapominaj, tylko

piętnaście minut.

Kiedy Christopher wszedł do gabinetu, Alex odłożył

akta, które właśnie studiował. Wsunął do szuflady

kalkulator i wstał na powitanie byłego męża Isabel

Ashley. Irytowało go, że wciąż w ten sposób myśli

o Chrisie.

background image

30 UKRYTE MOTYWY

- Siadaj - poprosił. - Czemu zawdzięczam tę

przyjemność? A może to wizyta towarzyska?

Christopher Seton roześmiał się i opadł na fotel.

Założył nogę na nogę, oparł niedbale dłonie na

kolanach. Podobnie jak jego kuzyn, miał na sobie

trzyczęściowy garnitur, tyle że o wiele bardziej

ekstrawagancki. Barwne ubranie Chrisa nie dziwiłoby

na wyścigach. W biurze było niestosowne.

Ostatnio rzadko się widywali. Nie unikał kuzyna,

gdy spotykali się w Nazeby, zachowywali się wobec

siebie uprzejmie. Mieli jednak świadomość, że niewiele

mają ze sobą wspólnego, a historia z Isabel jeszcze

pogłębiła tę przepaść.

- Jak się masz? - spytał Chris.

Alex zdołał zamaskować niechęć.

- Znakomicie. A ty?

- Jak najlepiej. - Chris skrzywił się. - Częściej

przegrywam niż wygrywam, ale to żadna nowość. Po

prostu, zabijam czas. Sam powinieneś spróbować.

- To nie w moim stylu, Chris. Wiesz, że wolę

pewniejsze sposoby zarabiania na życie.

- A, tak. - Lekko obrzękła twarz Chrisa przybrała

znajomy wyraz. - Poczciwy, stary Alex! Wzór dla

wszystkich. Chłopie, musisz włączyć trochę luzu, inaczej

tato przerobi cię na swój obraz i podobieństwo. Jesteś

jego pupilkiem. Nie mam przy tobie żadnych szans.

Alex westchnął.

- To nieprawda, Chris.

- Czyżby? - spojrzał na niego chytrze. - Nie

mówiłbyś tak, gdybyś widział ojca. Ta przepychanka

z Isabel zwaliła go z nóg.

- Ach, więc o to chodzi! - stwierdził z niechęcią

Alex. - Ojciec cię tu przysłał, abyś usprawiedliwił

jego postępek. W rzeczywistości wcale nie uważasz,

że jestem pupilem Roberta. To tylko podstęp, aby

zaskarbić sobie moje współczucie.

background image

UKRYTE MOTYWY

31

- Czyżbym był zdolny do czegoś takiego? - wes­

tchnął teatralnie Chris.

Alex znał na wylot kuzyna.

- Za godziwą zapłatę, owszem.

- To nie fair!

Alex przez chwilę przyglądał mu się z rezygnacją,

potem potrząsnął głową.

- No i cóż on mówi!

- Kto? Tato?

- A któżby?

Chris strzepnął niewidzialny pyłek z mankietu,

potem wyrecytował starannie:

- Ojciec jest ogromnie zmartwiony, Alex. Zraniłeś

jego uczucia. Nie przywykł do takiego traktowania.

- Przeżyje.

- A w dodatku to wszystko przez Isabel! - spojrzał

z niedowierzaniem. - Przecież wolno nam chyba

uciec się do każdego podstępu, aby tylko odzyskać

akcje. Nie pojmuję, jak Vinnie mogła nam wyciąć

taki kawał. Ja powinienem po niej dziedziczyć, ja

jeden. Dlaczego babka sporządziła taki testament?

Alex zacisnął wargi.

- Może w ramach zadośćuczynienia? - zadrwił.

Chris dopiero po chwili uniósł głowę.

- Też mi dowcip - wymamrotał, zrozumiawszy, że

Alex kpi. - Cóż, mimo wszystko uważam, że zachowujesz

się nagannie. Wiesz, że tacie chodzi o dobro koncernu.

Ty zaś, tak samo jak ja, odziedziczysz w nim udział.

- Nie dbam o to - odpalił kategorycznie Alex.

- Koncern Denby w całości należy do ciebie. A teraz,

jeśli już skończyłeś, pozwolisz, że wrócę do pracy.

- Jaka ona teraz jest?

Niespodziewana zmiana tematu wytrąciła Alexa

z równowagi. Poczuł, jak oblewa go rumieniec.

- Kto taki? - spytał, choć doskonale wiedział,

o kogo tamtemu chodzi.

background image

32

UKRYTE MOTYWY

Chris oblizał wargi.

- Isabel. Czy bardzo się zmieniła?

- Hm... niespecjalnie - przyznał niechętnie. - Przy­

było jej kilka lat, jak i nam wszystkim.

- A... a dalej jest taka piękna? - Chris nachylił się

w przód.

- Jeżeli gustujesz w tym typie urody. - Wziął

głęboki oddech. - Po co ci to, Chris? Co cię obchodzi

jej wygląd?

- Nie obchodzi. A przynajmniej nie bardzo.

- Znowu rozparł się w fotelu. Alexa świerzbiły

ręce, żeby go po prostu wyrzucić z gabinetu. - Musisz

jednak przyznać, że nieźle wybrałem. Kiedy się

gdzieś z nią pokazywałem, ludzie się oglądali. Szcze­

gólnie faceci. Zazdrościli mi. - Potrząsnął głową.

- Szkoda!

Alex z trudem zachował spokój.

- Chris - powiedział groźnie i uczynił wymowny

gest. Gość szybko poderwał się na nogi.

- Dobra, dobra, już idę. Nie mogę od czasu do

czasu pozwolić sobie na wspólne wspominki? Przecież

trudno mi było przewidzieć, że Isabel okaże się

superdziwką. Chwała Bogu, że i ciebie nie opętała.

Wystarczy, że ze mnie zrobiła jelenia. Wyobraź sobie,

jak byś się czuł na moim miejscu.

Alex zacisnął wargi w linijkę.

- Nie jest w moim typie.

- Piękne dzięki. Rozumiem, że to wyrazy współ­

czucia - prychnął Chris.

- Dobrze wiesz, co mam na myśli.

Chris wstał. Był niższy od kuzyna.

- Chyba tak - przyznał. - A co mam przekazać

ojcu? Zamierzasz pozwolić, by was ta krowa skłóciła?

- Chris... - jęknął Alex.

- Cóż, przeczucie cię nie myliło. To był powód

mojej wizyty. Staruszek ostatnio zachowuje się jak

background image

UKRYTE MOTYWY

33

zraniony niedźwiedź. Prawnicy Isabel w ogóle nie

chcą z nim rozmawiać i traktują niczym zapo­

wietrzonego! Nie dociera do ciebie, że kierowały

nim szlachetne pobudki? Odwiedź ojca, Alex. Zanieś

gałązkę oliwną!

Po południu prośbę Chrisa wsparła Penny Hollister.

Penny, stewardesa w Middle European Airlines,

już poprzedniego dnia wróciła z Kuwejtu. Dopiero

teraz mogli się jednak spotkać, ponieważ Alex miał

wcześniej umówioną kolację z klientem. Gdy znaleźli

się w przytulnej włoskiej knajpce niedaleko mieszkania

Alexa na Knightsbridge, powiadomił dziewczynę, że

wspólny wyjazd na weekend do Nazeby nie dojdzie

do skutku. Nie wdawał się w szczegóły spotkania

z byłą żoną kuzyna, jednak musiał wyjaśnić Penny,

po co w ogóle tam poszedł.

- Cóż, podejrzewam, że wbrew opinii lekarzy twoja

babka musiała mieć jakiegoś bzika - stwierdziła

rozczarowana Penny. - Co chciała tym udowodnić?

Przecież kuzyn rozwiódł się z tą kobietą, tak? Więc

dlaczego sporządzać testament na korzyść kogoś, kto

nie należy już do rodziny?

Alex niechętnie słuchał Penny. Nie podobało mu

się, że określiła babkę jako osobę dotkniętą starczą

demencją. Toteż z ulgą powitał kelnera z zamówionym

daniem.

- A przy okazji, jak ona jest? - spytała Penny,

owijając wokół widelca spaghetti.

- To kobieta - odparł po chwili wymijająco.

- Wiem. - Penny skrzywiła się z żartobliwą na­

ganą. - Ale jak wygląda? Ładna, przystojna? Musi

mieć w sobie coś, skoro wpadła w oko twojemu

kuzynowi.

Alex wolałby nie poruszać tego tematu. Nie chciał

jednak wzbudzać podejrzeń, że jest do Isabel uprze-

background image

34 UKRYTE MOTYWY

dzony. Akurat Penny nie powinna myśleć, iż jest

w tę sprawę osobiście zaangażowany.

- Hm... Trochę jesteście podobne - zauważył, choć

w głębi ducha musiał przyznać, że Penny jest zaledwie

bladą kopią tamtej. Isabel miała kasztanowate włosy,

Penny bursztynowe, oczy Penny były orzechowe,

Isabel szarozielone, usta Isabel - szerokie i zmysłowe,

Penny przeciętne...

- Podobne? - spojrzała zalotnie. - To ciekawe!

Opowiedz mi coś więcej.

- Nie ma niczego do dodania. - Może prócz tego,

że Isabel była wyższa, szczuplejsza.

- Nie lubisz jej, prawda? - zagadywała Penny,

głaszcząc ponad stołem jego dłoń. Wyczuła irytację

Alexa i chciała poprawić mu humor. - Jeżeli cię to

denerwuje, to nie pisnę już słówka. Tylko czy warto

było dla niej poróżnić się z wujem?

- Jedno z drugim nie ma nic wspólnego. Moja

opinia o Isabel nie miała wpływu na spór z wujem.

Pewnie w końcu dojdziemy z Robertem do porozu­

mienia.

- Ale nie przed najbliższym weekendem - jęknęła

Penny żałośnie. - Niech piekło pochłonie Isabel Ashley.

Razem z twoją babką!

Alex pominął jej wybuch milczeniem. Wdzięczny

był za zmianę tematu. Przez jakiś czas gawędzili

o czymś obojętnym, jednak gdy czekali na podanie

koniaku, Penny niespodziewanie spytała:

- A co ona robi?

- Kto? - upewnił się, choć doskonale wiedział.

Mimo widocznej irytacji Alexa Penny nie potrafiła

powściągnąć ciekawości.

- Isabel Ashley. Nie wściekaj się. Po prostu mnie

to intryguje. A może ona wcale nie musi zarabiać na

życie?

- Jest modelką - wyjaśnił sucho. - Dla pism

background image

UKRYTE MOTYWY 35

ilustrowanych, katalogów, czasem pokazuje się w re­

klamach telewizyjnych. Wystarczy?

- Rozpoznałabym jej twarz? - Penny szerzej ot­

worzyła oczy.

- Wątpię. To żadna gwiazda. Takich jak ona

jest na pęczki. I tylko nieliczne robią karierę.

- Racja - zamyśliła się Penny. - Mimo wszystko

jednak... Trafiła na twojego kuzyna.

- Owszem - potaknął Alex drwiąco. Jednym

haustem dopił brandy. - Jedziemy? Nim zacznę

podejrzewać, że to z powodu Chrisa tak bardzo

pragniesz spędzić weekend w Nazeby.

- Gdybyż to o to chodziło! - wykrzyknęła później,

kiedy uwieszona ramienia Alexa szła do samochodu.

- Wiesz, że go poznałam - wykrzywiła się. - On nie

jest w moim typie. Ma taki mdły wyraz twarzy,

prawda?

Alex otwierając Ferrari spojrzał na nią pobłażliwie.

- Hm, do tej pory obraziłaś moją babkę i kuzyna?

Kto następny?

- Przepraszam - zaczerwieniła się Penny. - Nie

chciałam, byś pomyślał, że interesuję się Chrisem.

Intryguje mnie jego eks-żona. Nie opowiedziałeś mi

jeszcze, dlaczego rozpadło się ich małżeństwo.

- Kiedy indziej - zbył ją. - Odwiozę cię do domu,

potem muszę wziąć się do pracy.

Penny wydłużyła się mina.

- Nie wpadniesz do mnie?

- Nie dziś. Muszę przygotować sprawozdanie na

jutro, a jestem dopiero w połowie.

- Mogłeś powiedzieć wcześniej. Zamówiłabym

jedzenie do domu i umyła włosy - nadąsała się

dziewczyna.

- Ja chyba mam większe powody do narzekania.

- Właśnie że nie. Przede wszystkim, diabli wzięli

weekend, bo posprzeczałeś się z wujem, a teraz jeszcze

background image

36 UKRYTE MOTYWY

nie masz czasu iść ze mną do łóżka, bo musisz pisać

jakieś głupie sprawozdanie! Mam więc chyba prawo

narzekać!

- Już dobrze, dobrze! Wobec tego chodźmy do

łóżka - zgodził się Alex obojętnie. - Ale zaraz potem

muszę wracać...

- Nie musisz!

- Sprawozdanie nie napisze się samo.

- Nie o to mi chodzi - prychnęła. - Jeżeli myślisz,

że pozwolę ci się wykorzystywać...

- Wykorzystujemy się nawzajem - zgasił ją.

- Uzgodniliśmy, że zawsze na pierwszym miejscu

stawiamy pracę. Ja nie zgłaszam pretensji, kiedy

nagle lecisz do Kairu, Bahrajnu lub do Europy.

Dlaczego więc się złościsz, gdy mówię, że mam

obowiązki?

- Bo dopiero co wróciłam ze Środkowego Wschodu

- rozogniła się. - I nie byliśmy ze sobą od ponad

tygodnia! Potrzebuję cię, Alex!

- Przykro mi.

- Akurat! - Odsunęła się od niego gwałtownie.

- Ciekawe, dlaczego ty tego samego nie czujesz? Skąd

mogę wiedzieć, co robisz, kiedy wyjeżdżam za granicę?

Możesz mieć jakąś inną babę. Nigdy nic nie wiadomo.

Alex westchnął ciężko.

- Nie bądź śmieszna.

- Ach, tak! Chciałabym ci wierzyć!

- Co to ma za znaczenie? - spytał znużony. - Ja

nie stawiam ci żadnych warunków.

- Rzeczywiście, nie stawiasz - odpaliła gorzko.

- Więc jakie mam z tego wyciągnąć wnioski? Że jest

ktoś inny?

Alex odpowiedział z kamienną miną:

- Nie wydaje mi się, by wchodziło to w zakres

naszej umowy.

- Więc jest! - krzyknęła łzawo.

background image

UKRYTE MOTYWY

37

- Tego nie twierdzę. - Wjechał na dziedziniec domu,

w którym mieszkała Penny, i zaparkował. - Czy mi

uwierzysz, jeśli zaprzeczę?

- Jeżeli mamy sobie ufać... - przełknęła ślinę.

- Ufność zostaw dzieciakom. I tym szczęśliwcom,

którzy znajdują partnera na całe życie. To nie dla

nas. Oboje zdecydowaliśmy się zachować swoją

niezależność.

- A gdybym zmieniła zdanie? - Penny zadrżały

wargi.

- Ale ja nie zmieniłem - uciął brutalnie. Wysiadł,

obszedł samochód i otworzył jej drzwiczki. - Do

widzenia, Penny. Dobranoc.

Zasiadał już za kierownicą, kiedy dziewczyna

zreflektowała się.

- Kiedy się znowu zobaczymy?

- Zadzwonię - przyrzekł wymijająco, a potem czym

prędzej odjechał.

Gdy wrócił na Eton Mews, Kerry był jeszcze na

nogach. Na widok swojego pryncypała uniósł krzaczas­

te brwi.

- Ranny z pana ptaszek, nie ma co - zdziwił się.

Wyłączył telewizor i podążył za Alexem do kuchni.

- Co mogę podać? Kawę? Herbatę? A może coś

mocniejszego? Mamy butelkę wody ognistej przywie­

zionej przez pańskiego wuja z Brazylii.

- Wystarczy cola. - Alex wyjął puszkę z lodówki.

- Nie jestem też głodny. Jadłem kolację. Muszę

jeszcze popracować.

- Aha. - Kerry kiwnął głową.

Alex wypił połowę coli, otarł usta i spojrzał srogo

na małego człowieczka.

- Aha co?

Kerry wyprostował się nieco zakłopotany.

- No, że wrócił pan tak wcześnie - wycofał się.

- Bo ma pan pracę. Przypuszczałem, że spędzi pan...

background image

38 UKRYTE MOTYWY

- To przestań przypuszczać, Kerry. - Alex minął

go w drodze do gabinetu. - Nie chcę, by mi prze­

szkadzano, rozumiesz? Zobaczymy się rano.

- Tak, proszę pana.

Wykrzywiwszy wargi Kerry patrzył za znikającym

w drzwiach swojego sanktuarium chlebodawcą. Na

jego rozum, to nie praca dręczyła Alexa tego wieczoru.

Albo panu Setonowi zupełnie coś innego zaprzątało

głowę, albo Kerry jest głąbem kapuścianym.

W głębi duszy Alex skłaniał się ku podobnym

wnioskom. Zasiadał przy biurku ze świadomością, że

praca była tylko pretekstem. Owszem, miał sporządzić

sprawozdanie, ale wcale nie pilne. Uprzedził klienta,

że może mu to zająć kilka dni. Dlaczego właśnie dziś

nie chciał iść do Penny? Przecież od pół roku ich

związek całkowicie go zadowalał.

Myśl, że niedawne spotkanie z Isabel Ashley

zaważyło na tej decyzji, wydawała się śmieszna. Był

może wytrącony z równowagi, z pewnością zły, jednak

daleko mu było do śmiechu.

Rozluźnił krawat, cisnął go zniecierpliwiony na

biurko. Nagle elegancko urządzony gabinet przestał

go cieszyć swoim widokiem, zaś światło lampy,

odbijające się od lśniącego mahoniu jeszcze tylko

podkreślało jego niepokój.

Nie miał nastroju do pracy. Właściwie to na nic nie

miał ochoty. Dobrze jednak wiedział, że nie może

pozwolić sobie na wspomnienia. Zacisnął zęby i sięgnął

po schludnie ułożony plik dokumentów. W pracy

zawsze znajdował ukojenie. Kiedy więc później Kerry

ośmielił się wsunąć do gabinetu głowę, zobaczył

chlebodawcę pochłoniętego skomplikowaną analizą

budżetu.

Nazajutrz rano do Alexa zadzwonił Robert Seton.

- Mam łączyć? - spytała Diana, pamiętając wczoraj-

background image

UKRYTE MOTYWY 39

szy zły humor szefa wywołany wizytą kuzyna. - O je­

denastej masz spotkanie.

Alex zastanowił się.

- Niech będzie - zdecydował po chwili. - W po­

rządku, łącz.

Wuj najwyraźniej był zachwycony tym drobnym

triumfem.

- Czyżby to znak, że mi wybaczyłeś?! - wykrzyknął.

Alex poczuł wstręt do samego siebie. - Chris mówił,

że był u ciebie. Wiesz, zwykle nie pochwalam, jak

wtyka nos w nie swoje sprawy, ale w tym wypadku

muszę zrewidować opinię.

Alex przygryzł wargę. Wiedział doskonale, iż na

decyzję rozmowy z wujem w większej mierze wpłynęła

nieprzespana noc niż interwencja kuzyna. Ale przecież

nie wyzna Robertowi, iż Isabel Ashley spędziła mu

sen z powiek.

- Czego sobie wuj życzy? Za cztery minuty mam

umówione spotkanie. Nie chcę być nieuprzejmy, ale

czas mnie nagli.

- Wiem, jaki jesteś zapracowany. - Robert był

w ugodowym nastroju. - Nie zajmę ci więcej niż parę

chwil. Mówiąc krótko, oczekuję cię w ten weekend

w Nazeby. Oczywiście, razem z twoją uroczą przyjaciół­

ką. Chris nie może doczekać się jej wizyty. Mówi, że

to cudowna dziewczyna.

- Obawiam się, że to niemożliwe. Coś... coś mi

wypadło. Przepraszam.

- Więc mi nie wybaczyłeś - westchnął Robert.

- To nie ma nic wspólnego ze sprawą Isabel - uciął

Alex. - Jedynie...

- Czyż mogę ci wierzyć? - w głos wuja wkradły się

rozpaczliwe nuty. - Alex, kiedy się widzieliśmy po raz

ostatni, ostro wygarnąłeś, co sądzisz o mnie i moim

postępowaniu. Zgoda. Może postąpiłem nieelegancko.

Może wysłałem cię do tej kobiety w nadziei, że osiągniesz

background image

40 UKRYTE MOTYWY

sukces tam, gdzie ja poniosłem klęskę. Isabel zawsze miała

do ciebie słabość. Naprawdę, czy to aż tak niegodziwe?

- Owszem - stwierdził Alex nieprzejednanie.

- Cóż... skoro tak sądzisz. Ale tworzymy rodzinę.

Nie możemy pozwolić, by ta kobieta nas poróżniła.

Proszę zatem, powiedz, że mi wybaczyłeś. Z całego

serca pragnę cię zobaczyć.

- W jakim celu?

Robert odetchnął ciężko.

- Ó co ci chodzi?

Alex ważył słowa.

- Być może o posiedzenie rady nadzorczej w przy­

szłym tygodniu.

Na chwilę zapadła wymowna cisza.

Zbiera myśli, stwierdził Alex-ironicznie. Wuj musi

być bardziej zdesperowany, niż mu się wydaje.

Wyraźnie przeoczył fakt, że jego bratanek, jako

doradca finansowy koncernu, regularnie otrzymywał

biuletyny dotyczące spraw firmy. Stąd wiedział

o wtorkowym posiedzeniu.

- Cóż - odezwał się bezbarwnym tonem Robert.

- Mogę zaprosić cię, by zasięgnąć twojej opinii.

- W ramach godzin urzędowania - podkreślił Alex.

- Och, daj spokój - powiedział łamiącym się głosem

wuj. - Niektóre twoje sprawy wykraczają poza godziny

pracy. Nie możesz poświęcić mi tego jednego week­

endu? Naprawdę muszę się ciebie poradzić.

Alex odezwał się dopiero po chwili.

- No to, o co chodzi?

- Mówiłeś chyba, że oczekujesz klienta?

- Owszem.

- Cóż, nasza rozmowa może zabrać nam więcej niż

parę minut. - Robert odchrząknął. - Zjedzmy wspólnie

dziś wieczór kolację. Wtedy spokojnie pogadamy.

- Przykro mi, ale jestem już umówiony - zbył go

kategorycznie Alex. - Jeżeli mógłbyś przyjechać jutro...

background image

UKRYTE MOTYWY

41

- Wobec tego spotkajmy się na lunchu - za­

proponował wuj. - A może lunch też masz zajęty?

Alex, co ty próbujesz mi zasugerować? Nie uważasz,

że jesteś mi winien tych kilka chwil?

Alex chętnie odparłby, że nie, zwyciężyło jednak

przywiązanie do wuja. Toteż o wpół do pierwszej

przekroczył próg ekskluzywnej restauracji na Soho

i przy barze dołączył do czekającego już Roberta.

- Gin z tonikiem? - zaproponował starszy pan,

podnosząc swoją szklaneczkę.

Alex jednak pokręcił przecząco głową.

- Woda mineralna Perriera - poprosił, zajmując

sąsiedni stołek. - Mam przed sobą ciężkie popołudnie.

Robert skrzywił się, ale złożył zamówienie, potem

spojrzał na bratanka z niekłamaną ulgą.

- Aż trudno wyrazić, jak bardzo się cieszę, że cię

widzę. I że położymy kres wszelkim nieporozumieniom,

prawda? - zaryzykował.

Alex zmarszczył drwiąco brwi, po chwili nachylił

głowę.

- Chyba tak - przyznał sucho. - Jeżeli nie zamie­

rzasz znowu ubabrać mnie w brudnej robocie.

- To wcale nie było tak. Wiesz dobrze, co mną

kierowało. Jeżeli Isabel kogokolwiek posłucha, to

tylko ciebie.

- Z góry odmawiałem wejścia w tę grę - przypom­

niał mu ostro Alex. Wciąż ściskało go w dołku na

myśl o zastawionej przez wuja pułapce. - Słuchaj,

jeśli chodzi o Isabel Ashley, to musisz się z tym po

prostu pogodzić.

- Nie mogę. - Robert uderzył pięścią w blat

w milczącym proteście. - Nie masz pojęcia, co ta

kobieta usiłuje, mi zrobić.

Alex siłą woli opanował zniecierpliwienie. Odwrócił

wzrok ku dyskretnie oświetlonej restauracji. Powinien

zawczasu przewidzieć, że Robert będzie starał się

background image

42

UKRYTE MOTYWY

wykorzystać okazję. Ta historia najwyraźniej nie

dawała mu spokoju. Nerwowo kręcił szklaneczką.

Z całej postaci emanowało napięcie, na które wpływ

miała nie tylko rozmowa z bratankiem. Owszem,

potrzebował Alexa, ale jeszcze bardziej kogoś, komu

mógłby się zwierzyć.

- A zatem? - ruszyło go sumienie. - Powiedz mi.

Co Isabel zrobiła?

- Naprawdę chcesz wiedzieć? Nie kpisz?

- Przecież pytam - westchnął zrezygnowany.

- W porządku. - Robert wziął głęboki oddech.

- Dobrze, powiem. Blokuje fuzję Zakładów Far­

maceutycznych Mattleya z Koncernem Denby.

Alex zmarszczył brwi. - Blokuje? Jakim cudem?

- Nie wierzysz mi? - zdenerwował się Robert.

Alex, zrozumiawszy, że przeholował, poprosił, by

wuj mówił dalej.

- To proste. Postawi przeciw mnie swoje udziały,

o czym uprzedzili jej prawnicy jeszcze przed wtor­

kowym posiedzeniem.

- Przecież Vinnie miała zaledwie... piętnaście procent

akcji, zgadza się? - zdziwił się Alex.

Robert jęknął.

- Po śmierci twojej ciotki Ellen oddałem babce jej

akcje - wyznał gorzko. - Vinnie straciła obie córki,

więc choć w ten sposób chciałem ją pocieszyć.

Zakładałem, że gdy i Vinnie odejdzie, udziały wrócą

na łono rodziny. - Potrząsnął głową. - A ona tak mi

się odwdzięczyła!

- To dlatego...

- ... dlatego tak się zdenerwowałem przy odczytaniu

testamentu? Owszem. To był dla mnie cios.

- Do przepchnięcia sprawy z Mattleyem potrzeba

ci siedemdziesiąt pięć procent.

- Co do joty.

- Ile akcji posiada Isabel?

background image

UKRYTE MOTYWY 43

- Trzydzieści.

- Trzydzieści? - osłupiał Alex.

- Właśnie - wzdrygnął się Robert. - Sam jestem

sobie winny. Gdybym nie był tak głupio sentymentalny,

nie doszłoby do tej sytuacji. Dlatego potrzebuję twojej

pomocy. Nie żądam, byś angażował się osobiście, ale

przecież możesz mi służyć radą!

background image

ROZDZIAŁ CZWARTY

Minęła pierwsza, gdy Isabel pospiesznie wpadła do

restauracji. Całe przedpołudnie spędziła w salonie

piękności. Zmieniła fryzurę. Włosy zebrane w luźny

węzeł spływały rudymi, jedwabistymi pasmami na

kołnierz granatowego żakietu, pod którym miała

fioletową, obcisłą sukienkę. Nawet bez pantofli na

wysokich obcasach zwracała powszechną uwagę.

Isabel nie dbała o powodzenie. W ogóle nie

zauważyła, że swoim wejściem wywołała jakiekolwiek

poruszenie. Lata przepracowane w zawodzie modelki

nauczyły ją obojętności dla natarczywych spojrzeń.

Teraz zaprzątała ją tylko myśl, że Jason czeka na nią

już pół godziny.

- Wiem - mruknęła żałośnie w odpowiedzi na jego

wyrzuty. - Spóźniłam się. Ale nie ze swojej winy.

Jason Ferry popatrzył na nią surowo.

- Wobec tego z czyjej? - spytał zimno. - Nie

wmawiaj mi, że dopiero co wyszłaś od fryzjera.

- Właśnie tak - zaprotestowała. - Sam wiesz, jak

trudno o tej porze złapać taksówkę. Kiedy mi się

wreszcie udało, to utknęliśmy w korku na Charing

Cross.

- Mogłaś zadzwonić - upierał się nierozsądnie

background image

UKRYTE MOTYWY

45

Jason. Skinął na kelnera. - Claud, dwie lampki

białego wina. Jedna z lodem.

Podczas gdy Jason składał zamówienie, Isabel

zdjąwszy żakiet usiadła wygodnie. Przywykła do tego,

że fotograf nie miał zwyczaju pytać, na co by miała

ochotę. Przyzwyczaiła się też do jego despotyzmu,

a teraz z ulgą przyjęła fakt, że nie urządził sceny. Pod

wieloma względami był to dziwny człowiek. Niekiedy

wybuchowy jak dziecko, innym razem ogromnie

uprzejmy i uważający. Zapamiętywał się w pracy, bez

wytchnienia dążył do zapewnienia sukcesu swoim

modelkom. Jednocześnie potrafił być uparty i niecier­

pliwy, obrażający się o byle co i wyładowujący humory

na tym, kto mu akurat wpadł pod rękę.

Był przystojny, choć Isabel nigdy nie przepadała za

zwalistymi blondynami. Pomijając fakt, że mężczyźni

przestali ją w ogóle interesować, Jason zbyt przypo­

minał jej byłego męża. Obawiała się, żeby za zabor­

czością, którą zaczął wobec niej okazywać, nie kryły

się inne motywy.

- Cóż, przynajmniej sesja w salonie była udana

- zauważył, ujmując dłoń dziewczyny pod pretekstem

obejrzenia paznokci. Kciukiem musnął fiołkoworóżowy

lakier, potem uniósł jej palce do swoich ust. - Przep­

raszam za opryskliwość. Po prostu niepokoiłem się

o ciebie.

Isabel uśmiechnęła się i cofnęła rękę.

- Nic się nie stało. - Wzięła szklaneczkę i aby

uniknąć natarczywego wzroku Jasona, spojrzała na

salę - prosto w oczy Alexa Setona.

Słowo „zdziwienie" byłoby nieodpowiednie dla

określenia jej stanu ducha. Doznała wstrząsu, ska­

mieniała, wściekła, że Alex się tutaj znalazł. Do tej

pory nigdy tu nie zaglądał. Nasuwało się więc oczywiste

przypuszczenie, że ta obecność wcale nie jest przypad­

kowa. Ale dlaczego? Co chciał zyskać? Po ich

background image

46

UKRYTE MOTYWY

niedawnym spotkaniu zupełnie się tego nie spodziewała.

Gdy jednak zobaczyła, w czyim jest towarzystwie, nie

mogło być żadnych wątpliwości.

Z twarzy dziewczyny odpłynęła krew i choć błys­

kawicznie odwróciła wzrok, Jason zauważył jej

konsternację. Ściągnął brwi.

- Co się stało? - zaniepokoił się. - Coś złego? Źle

się czujesz? Mów.

- Nic, nic. - Nie chciała zwracać jego uwagi na

Setonów. - Trochę... mi słabo. Pewnie z głodu. Co

zamówimy?

- Nie oszukujesz? - Jason zmarszczył czoło.

Zmierzyła go chłodnym spojrzeniem.

- Nie mam zwyczaju kłamać - oświadczyła, unosząc

szklaneczkę do ust. Przekonała Jasona, ale czuła na

sobie czyjś inny wzrok - wrogi, taksujący.

- W porządku. - Jason musiał jej uwierzyć. Wziął

kartę dań, przebiegł ją oczami. - A na co miałabyś

apetyt?

- Witaj, Isabel.

Dziewczyna usłyszała tak znienawidzony, a je­

dnocześnie pociągający głos. Na twarzy Jasona

odbiła się wyraźna niechęć, Isabel musiała jednak

przywitać mężczyznę, który przystanął przy ich

stoliku.

- Alex - odezwała się zimno, nie kryjąc niezado­

wolenia. Ku jej irytacji uśmiechnął się.

- To przecież Ferry, nie mylę się? - zwrócił się do

Jasona. - Pan mnie pewnie nie pamięta, ale poznaliśmy

się na imprezie dobroczynnej. Był pan z Yvonne

Hemmingway, a ja z jej kuzynką, Meryl French. Nazywam

się Alex Seton. Isabel była żoną mojego kuzyna.

Jason musiał wstać, by uścisnąć wyciągniętą ku

sobie dłoń. Isabel aż zdrętwiała. Alex nie był na ogół

tak uprzejmy. W grę wchodziły więc jakieś podejrzane

motywy.

background image

UKRYTE MOTYWY

47

Ledwo słyszała odpowiedź Jasona. Alex po chwili

odezwał się do niej:

- Mam nadzieję, że ci nie przeszkadzam. Ale właśnie

rozmawialiśmy o tobie z wujem. Chcielibyśmy zaprosić

cię... was oboje... na drinka.

- Chyba żartujesz! - wlepiła w niego pełen niedo­

wierzania wzrok.

- Dlaczego? - Miał ciemne, nieprzeniknione oczy.

- Przecież fakt, że odeszłaś z naszej rodziny, nie

wyklucza przyjacielskich kontaktów. Wiem, że były

między nami nieporozumienia, ale należy to już

do przeszłości. My... to znaczy wuj Robert i ja...

chcielibyśmy wybudować między nami most. Nie

wyszłabyś nam naprzeciw?

- Nie wierzę. Setonowie burzą mosty, a nie budują!

Alex zaniemówił, a wtedy, ku zdziwieniu dziewczyny,

z pomocą ruszył mu Jason.

- Isabel - skarcił ją łagodnie. - Przecież ten

pan chce ci tylko okazać przyjaźń. - Usiadł, ujął

ją za rękę. Obdarzył Alexa przepraszającym uśmie­

chem. - Obawiam się, że ona się nie najlepiej

czuje. Kilka minut temu bałem się nawet, że ze­

mdleje...

- Przestań mówić o mnie, jakby mnie tu nie było,

dobra? - przerwała rozzłoszczona, wyrywając dłoń.

Wziąwszy głęboki oddech zmusiła się do spojrzenia

na Alexa. - Dziękuję bardzo, ale nie zamierzam mieć

nic wspólnego ani z tobą, ani z twoim wujem! Nie

czuję się źle, po prostu mnie mdli, jeżeli rozumiesz, co

mam na myśli.

Alex nie zmienił wyrazu twarzy, jedynie w jego

oczach mignął jakby cień gniewu. Odszedł do swojego

stolika wzruszywszy z rezygnacją ramionami. Isabel

będzie musiała zaś wytłumaczyć się Ferry'emu ze

swojego zachowania.

- Cóż - odezwał się Jason, jak tylko Alex oddalił

background image

48 UKRYTE MOTYWY

się poza zasięg głosu. - Nie było to rozsądne, zgodzisz

się? Dlaczego nie powiedziałaś, że twój eks-mąż jest

z rodziny Setonów? Mój Boże, a ja sądziłem, że to

jakiś drobny kupiec.

Isabel nagle poczuła się znużona.

- Cóż to ma za znaczenie? - odcięła się pragnąc,

by Jason po prostu o wszystkim zapomniał. Zdecy­

dowanym ruchem sięgnęła po menu. - Mieliśmy coś

wybrać.

Ale Jason nie słuchał.

- Tekstylia Denby - ciągnął z niedowierzaniem.

- Wiesz, że wydają własny katalog. Bardzo wytworna

konfekcja, przeznaczona specjalnie na rynek amerykań­

ski. Agencja Ferry powinna podpisać z nimi kontrakt.

- Nie, Jason - zaprzeczyła kategorycznie.

Zrobił kwaśną minę.

- Nie?

- Właśnie nie.

- Dla ciebie to wciąż bolesna sprawa? - spytał

patrząc czujnie. Isabel westchnęła.

- Raczej... przykra - poprawiła go zwięźle. - Może

zmienimy temat? Zajmijmy się jedzeniem, dobrze?

Na siłę zdołała przełknąć mus z łososia i sałatkę.

Zachowywała się tak, żeby przekonać Jasona, iż

tamte przeżycia nic już dla niej nie znaczą.

Alex i Robert Setonowie wyszli dużo wcześniej.

Odczuła ulgę, gdy zniknęły wrogie spojrzenia. Od

tamtej chwili o wiele łatwiej przyszło udawać pewność

siebie. Miała nadzieję, że Jason nie będzie miał nic

przeciwko temu, jeżeli nie będzie chciała więcej tu jadać.

Dzięki Bogu, Ferry miał zajęte popołudnie, nie

musiała więc szukać wymówki, żeby umknąć do

domu. Propozycja, by się spotkali później i omówili

planowany wyjazd do Paryża, była trudniejsza do

zbycia. Jednak Isabel do ostatniej chwili zwlekała

z odpowiedzią, a Jasona gonił już czas.

background image

UKRYTE MOTYWY

49

- Dobrze. W takim razie zobaczymy się jutro

w studiu - poddał się. Przystojne rysy twarzy wykrzywił

mu grymas wściekłości. - A nie spóźnij się znowu. Bo

zerwę z tobą kontrakt.

Już miała odpalić: „Wolna droga", ale zreflektowała

się. Nie ma powodu, by napięcie wywołane spotkaniem

Alexa Setona i jego wuja wpłynęło na jej profesjonalne

układy. A tak właśnie się stało. Och, Jason potrafił

być nieznośny, a jego zaborczość stawała się kłopot­

liwa. Isabel przekonała się jednak, że znajdowała

z nim wspólny język. Nie warto byłoby poświęcać

dobrze płatnego zajęcia tylko po to, aby zademonst­

rować swoją niezależność.

Wyszła na Oxford Street, wezwała taksówkę,

podała swój adres na Dorset Place. Cóż za ulga,

że można się nareszcie odprężyć. Miała wątpliwości,

czy akcje Vinnie naprawdę warte są aż takiego

zachodu. To za ich przyczyną Alex ją prześladował.

Przyjacielska i uprzejma postawa była tylko pozą,

za którą kryły się rzeczywiste motywy. Szantażowali

ją, grozili jej. Alex nawet wtargnął do jej mieszkania,

by nakłonić ją do odstąpienia spadku. Na próżno.

Prawnicy Isabel grzecznie, ale stanowczo ucięli wszel­

kie próby przejęcia akcji. Toteż Setonowie uciekli

się do innej taktyki - zaczęli udawać, że przychodzą

z gałązką oliwną.

Isabel potrząsnęła głową. Dlaczego Vinnie tak

postąpiła? Dlaczego delikatnie, niemniej stanowczo

związała ją znowu z rodziną byłego męża? Podczas

okropnych, bolesnych dni po zerwaniu małżeństwa

Vinnie była jedyną jej powierniczką i jedyną osobą,

do której mogła się zwrócić o pomoc. Babcia musiała

więc rozumieć, co będzie czuła Isabel, gdy przyjdzie

jej na nowo wejść w kontakt z Robertem. Jeżeli zaś

pragnęła w ten sposób dać jej okazję do zemsty,

powinna była się wcześniej zapytać.

background image

50

UKRYTE MOTYWY

Dorset Place przecinało aleję wiodącą naokoło

Regent's Park. Okna zmodernizowanego wiktoriań­

skiego domu, na którego górnym piętrze mieszkała

Isabel, wychodziły na pola krykietowe, a otwarta

przestrzeń stanowiła jedną z zalet apartamentu. Była

to stosunkowo cicha okolica a ponieważ Isabel zdarzało

się pracować do późna w nocy, mogła się spokojnie

przespać w dzień. Sąsiedzi, jak zauważył ironicznie

Alex, tworzyli konserwatywną społeczność. Choć Isabel

znała ich wszystkich z widzenia, sama wciąż stanowiła

dla nich zagadkę.

Tuż po trzeciej weszła do mieszkania, zdjęła pantofle

i na bosaka podreptała do salonu. Rzuciwszy żakiet

na sofę, powędrowała do sypialni, by przebrać się

w coś wygodniejszego.

Sypialnia była jedynym pomieszczeniem w całym

mieszkaniu, które Isabel urządziła dając upust fantazji.

Dzisiaj jednak nawet ten przytulny pokój nie mógł

poprawić nastroju dziewczyny. Wciąż targały nią

wątpliwości, czy dobrze robi, niepokoiło niejasne

przeczucie, że dąży do zemsty, a przecież nie należała

do osób mściwych. Dopiero za sprawą testamentu

Vinnie postanowiła odpłacić się Robertowi Setonowi

za cały ból i upokorzenie, których od niego zaznała.

Dotąd nie chciała wspominać Chrisa ani Alexa,

a w miarę upływu czasu zaczynała wierzyć, że tamten

rozdział życia został na zawsze zamknięty. Wmówiła

sobie nawet, że nie nadaje się do małżeństwa. Przyjaźń

z Jasonem tylko utwierdziła ją w tym mniemaniu.

Wyjęła z szafy dres, wciągnęła powypychane żółte

spodnie. Potem przez głowę wsunęła bluzę i poszukała

tenisówek. Przy tej czynności potargała włosy, co

skwitowała bezradnym skrzywieniem warg. Przy­

trzymała je elastyczną opaską, odetchnęła głęboko,

zabrała klucze i wyszła z mieszkania.

Był chłodny maj. Niewielu spacerowiczów po-

background image

UKRYTE MOTYWY

51

dziwiało kwitnące w parku tulipany. Isabel okrążała

staw. W znajomym otoczeniu zaczęła się nieco

odprężać. Kiedy pokonywała biegiem główną alejkę,

odzyskała niemal spokój ducha. Wtem wzrok jej padł

na szare Ferrari zaparkowane tuż przed jej domem.

Stanęła jak wryta.

Alex! - pomyślała niespokojnie. A może Chris?

Gwałtownie chwyciła powietrze. Pewnie to ktoś

zupełnie inny. Czy jednak lokatorzy tych skromnych

przecież apartamentów mogli pozwolić sobie na taki

samochód? Prawdopodobnie nie znali nawet nikogo,

kto mógłby być właścicielem ferrari.

Westchnęła. Dlaczego zachowuje się tak głupio?

Jakieś auto zaparkowane na Dorset Place nie musi

czegokolwiek oznaczać. Fakt, że Alex jeździł podob­

nym samochodem, o niczym nie świadczy.

Mimo wszystko, podchodząc bliżej, zwolniła kroku.

Dopiero gdy przekonała się, że w środku nie ma nikogo,

uspokoiła się trochę. Idąc po schodach nie mogła pozbyć

się lęku, że przed jej drzwiami czeka jakiś nieproszony gość.

Ponieważ na piętrze było pusto, skarciła się za

swoją zarozumiałość. Nie była aż tak ważna.

Rozejrzała się, wyjęła klucze i otworzyła drzwi.

Wemknęła się szybko do środka, zabezpieczyła zatrzask

i założyła łańcuch. Zupełnie jak Fort Knox, zadumała

się ponuro i pewnym krokiem weszła do salonu.

Mężczyzna, stojący niedbale w niszy okiennej

i wyglądający na park, odwrócił się słysząc jej kroki.

Początkowe przerażenie Isabel szybko ustąpiło miejsca

palącej niechęci.

- Jak... jak się tutaj odstałeś?

Przycisnęła klucze do piersi, Alex zaś drwiąco

wykrzywił wargi. Potem sięgnął do kieszeni spodni

i zademonstrował klucz, kołysząc go w palcach.

- Z dziecinną łatwością. Powinnaś już wiedzieć, że

zwykle dostaję to, czego chcę.

background image

52 UKRYTE MOTYWY

Isabel skuliła się pod jego taksującym spojrzeniem.

- Powinnam była zaufać swojemu przeczuciu - po­

wiedziała gorzko. - Gdy zobaczyłam na dole samo­

chód, powinnam wiedzieć, że w pobliżu czai się wróg!

Alex zacisnął usta. Nic nie powiedział. Podszedł do

sofy i usiadł.

- Dziękuję, usiądę sobie - oświadczył gładko,

zajmując miejsce pośrodku i rozpościerając ramiona

po obu stronach oparcia. - Owszem, chętnie się

czegoś napiję.

- Wynoś się!

Tyle tylko zdołała z siebie wykrztusić. Alex, jak

zresztą się spodziewała, ani drgnął. Opanowany,

rozluźniony, chłodnym, pobłażliwym wzrokiem przy­

glądał się zdenerwowanej dziewczynie.

Myśl! - nakazała sobie gwałtownie, gdyż lada

moment mogło ją obezwładnić uczucie niemocy. Alex

zachowa wszelkie atuty w ręku tak długo jak ona

będzie napastliwa. Potrafił ją zdystansować w każdej

potyczce słownej. Jedyna szansa leżała więc w tym,

by obrócić jego gniew przeciw niemu samemu, a nie

da się tego dokonać tupiąc nogami.

- Chyba się zgrzałaś - zauważył ironicznie.

Zachowaj spokój, przestrzegła się ostro. I nie

przejmuj się, że próbuje złowić cię na haczyk.

Mimo wszystko nie potrafiła zlekceważyć ani jego

obecności, ani własnych, sprzecznych uczuć. Alex

siedział w rozpiętej marynarce. Jedwabna koszula

rozpięta w jednym miejscu odsłaniała opalone, mus­

kularne ciało. Ten widok wbrew jej woli przywoływał

wspomnienia. Isabel błyskawicznie odwróciła oczy,

nim Seton zdążył zauważyć jej zmieszanie.

- Może... kawy? - spytała ostrym tonem. Gdy

dopiero po chwili usłyszała odpowiedź, poczuła

przelotną sastysfakcję.

- Zgoda - potaknął wreszcie, już odrobinę mniej

background image

UKRYTE MOTYWY

53

pewnym tonem. Isabel, idąc do kuchni, odetchnęła

z triumfem.

Był to jednak triumf przedwczesny. Kiedy na­

stawiła wodę i wsypała kawę do filtra, w drzwiach

stanął Alex, wsparł się o futrynę i patrzył na nią

nieruchomym spojrzeniem. Isabel niemal rozsypała

kawę na blat.

- Dlaczego moja babcia zapisała ci te akcje? - spytał

niespodziewanie. Dziewczyna spłonęła rumieńcem.

- Dobrze znała wuja Roberta. Była niezwykle przenik­

liwą kobietą. Dlaczego nie zostawiła ci po prostu

pieniędzy?

Pytanie było na pozór rozsądne. Jeżeli weźmie je za

dobrą monetę, zdoła zachować się z godnością.

Dlaczego Vinnie zapisała jej akcje? Ba, sama chciałyby

to wiedzieć.

- Nie mam pojęcia - stwierdziła, ustawiając fajan­

sowe filiżanki i spodeczki. - Śmietanka, cukier? Bo

nie pamiętani.

- Czyżby? - Ależ się wyprostował. - Cukier, bez

śmietanki - poinformował ją sztywno. - Musisz

wiedzieć więcej, niż chcesz ujawnić. Czy zagrabienie

części fortuny Denbych to był twój pomysł?

- Mój pomysł? - Isabel podniosła głos, opanowała

się jednak w porę. - Oczywiście nie - zaprzeczyła

mniej porywczo, ustawiając zastawę na małej srebrnej

tacy. - Ciasto? Zdaje się, mam jeszcze kawałek.

Alex w odpowiedzi wciągnął tylko powietrze i od­

wrócił się. Isabel zajęła się czajnikiem. Drżały jej ręce

i musiała powycierać rozchlapaną wodę. Miała jednak

poczucie sukcesu. Jeżeli zdoła tak dalej postępować

z Setonami, nie musi się już obawiać żadnego z nich.

Zaniosła tacę do salonu. Alex zajął poprzednie

miejsce na sofie. Gdyby usiadła obok, znalazłaby się

niebezpiecznie blisko jego smukłego ciała. Dla niej

pozostał więc fotel naprzeciwko.

background image

54

UKRYTE MOTYWY

Przez kilka minut Isabel skupiła się na podawaniu

kawy. Potem jednak musiała już spojrzeć mu w oczy.

- Znasz... Jasona? - spytała z udawanym zacieka­

wieniem. Alex pochylił głowę.

- Przelotnie - przyznał.

Isabel dotknęła językiem górnej wargi,

- To znakomity fotografik.

- Oczywiście.

- Pracuję dla niego od półtora roku.

- Doprawdy?

- Tak. — Rozluźniła się odrobinę. To łatwiejsze niż

myślała. Jeżeli tylko uda się jej podtrzymać tę rozmowę

do momentu, kiedy Alex dopije kawę, będzie się

musiał pożegnać. - Kilka tygodni temu mieliśmy

plener w Szkocji. Och... ale ty wiesz. Było bardzo

zabawnie. Oczywiście, nie najlepsza pogoda, ale

weekend spędziliśmy w starym zamku...

- Dlaczego, Isabel?

Pytanie Alexa natychmiast ją uciszyło, ale potem

odezwała się niewinnym tonem:

- Co dlaczego?

- Dlaczego ta cała gra? - uściślił, nie zwracając

uwagi na kawę. Usiadł na krawędzi sofy, zwiesił ręce

między nogami. - Kogo usiłujesz zranić? Roberta?

Chrisa?... Mnie?

- Pochlebiasz sobie.

- Naprawdę? - spojrzał na nią uważnie. - Cóż to

się mawia o wzgardzonej kobiecie?

- Wzgardzonej? - Jego bezczelność doprowadzała ją

do pasji. Isabel zawrzała krew w żyłach, z trudem

oparła się chęci wyrzucenia go za drzwi. I chociaż nie

potrafiła usiedzieć spokojnie, to wstała z godną podzi­

wu samokontrolą. - Wzgardzona kobieta - powtórzyła.

- Och, Alex! Ty rzeczywiście siebie przeceniasz!

Alex też się podniósł, twarz pociemniała mu

z gniewu.

background image

UKRYTE MOTYWY

55

- Igrasz z ogniem, co, Isabel? - warknął. - Cóż,

w takim razie miej się na baczności. Możesz się

jeszcze sparzyć!

- Aż się trzęsę ze strachu! - I tak naprawdę było,

tyle że on się nigdy o tym nie dowie. - Już nigdy mnie

więcej nie przestraszysz, Alex.

Przez jego twarz przemknął jakiś nieodgadniony

skurcz.

- Nie próbuję ci grozić. Przyszedłem tutaj w nadziei

uporządkowania bałaganu, jaki pozostawiła po sobie

Vinnie.

- Czyżby? - Isabel nie potrafiła pohamować ironii.

- I, jak sądzę, ma tego dowieść twoje wtargnięcie do

mojego mieszkania.

- Wcale się tu nie włamywałem! - syknął.

- A ja nie dawałam ci kluczy.

- Nie. Wiedziałem, że nie wpuściłabyś mnie dob­

rowolnie.

- Co powinno ci dać do myślenia. Uzmysłowić,

jakie uczucia żywię wobec Setonów - odcięła się

pogardliwie.

- Isabel, ja nie chcę z tobą wojny. - Alex przeciągnął

smukłymi palcami po zaczesanych w tył, jedwabistych,

ciemnych włosach.

- Więc odejdź.

- Naprawdę takie jest twoje życzenie?

- Naprawdę? - roześmiała się ironicznie. - A wąt­

pisz?

- Nie uważasz, że warto by się zachowywać

rozsądnie?

- A ileż rozsądku okazał twój wuj? - prychnęła.

- A Chris?

- Więc to vendetta - stwierdził Alex. - Jasne.

Powinienem był od początku wiedzieć.

- Co ty tam wiesz!

Drżała, nie mogąc dłużej wytrzymać jego spojrzenia.

background image

56

UKRYTE MOTYWY

Odwróciła się. Podeszła do okna, spojrzała na park,

tak przyjazny zaledwie parę minut temu. Boże,

pomyślała z bólem. Więc znowu muszę z nim walczyć.

Za wszelką cenę usiłowała do tego nie dopuścić, lecz

Alex, jak zwykle, wyprowadził ją z równowagi. Teraz

nie uwierzy, iż nie kierują nią osobiste pobudki. On

trwał w przekonaniu, że Isabel pragnie zemsty za

rozwód z Chrisem.

- Mam więc powiadomić wuja, że nie ma żadnych

szans na odzyskanie akcji?

Isabel zesztywniała. A potem usłyszała jego głos

tuż za plecami. Dopiero wtedy zdała sobie sprawę, iż

przeszedł przez salon.

- Idiotka! - stwierdził chrapliwie, choć w jego

głosie nie dało się słyszeć nagany. - Te udziały znaczą

dla ciebie tyle, co nic. Robert zaś słono zapłaci za ich

odkupienie. Za taką sumę mogłabyś przez resztę

życia pławić się w luksusie!

Przywoławszy cały swój hart ducha odpaliła:

- Tak, jak ty?

Stali tuż obok siebie. Isabel czuła, że ta bliskość

jest równie denerwująca dla niego, jak i dla niej.

- Owszem... chyba. - Spostrzegła żyłę pulsującą

na jego skroni. Przełknął ślinę. - Mogłabyś przynaj­

mniej się nad tym poważnie zastanowić. Byłabyś

w stanie założyć nawet własną agencję, zamiast

pracować dla tego pomyleńca, Ferry'ego.

Wsparła się dłońmi o drewniany parapet.

- Ty prawie go nie znasz.

- Moje kontakty z Jasonem nie mają tutaj nic do

rzeczy. Słuchaj, może zapomnielibyśmy o przeszłości

i skoncentrowali się na dniu dzisiejszym. Zarabiasz

na utrzymanie, ale przecież ci się nie przelewa, prawda?

Hm... twoje mieszkanie jest całkiem miłe, ale mogłabyś

sprawić sobie coś lepszego.

Isabel dopiekły jego słowa, była jednak gotowa

background image

UKRYTE MOTYWY 57

puścić je mimo uszu. Pojęła bowiem, że karta się

znowu odwróciła, że Alex, mimo całej szorstkości,

odczuwał równie silnie jak ona ich bliskość.

- Wciąż mieszkasz w tamtym apartamencie? - spy­

tała cicho, świadoma, że jej nabrzmiewające piersi są

doskonale widoczne pod bawełnianym dresem. Alex

na pewno zwrócił na to uwagę, choć starał się nie

spuszczać wzroku z jej twarzy.

- To absolutnie nieistotne - odparł ostro. Rozchyliła

usta na tę kolejną oznakę jego zmieszania. - Isabel,

nie próbuję ciebie zwieść. Po prostu chcę, byś

zastanowiła się, co i dlaczego tracisz. Chcesz po­

krzyżować plany wuja? Do tej pory znakomicie radził

sobie z Denby. Kiedy przejmował firmę, znajdowała

się na granicy bankructwa. Gdyby nie on, babcia nie

mogłaby ci zapisać żadnych akcji. A może chcesz się

przyczynić do upadku Denby? Skoro tak, to pomyśl

o wszystkich niewinnych ludziach, którzy w razie

twojego triumfu znajdą się na bruku.

Drgnęła niespokojnie.

- Wiesz, rzeczywiście powinieneś wykorzystać swój

dyplom prawnika - orzekła, z trudem siląc się na

drwinę. - Byłbyś cennym nabytkiem dla palestry.

Masz argumenty nie do zbicia.

Przygwoździł ją wzrokiem.

- A ciebie przekonałem?

- Do czego? - spytała prowokująco.

- Do sprzedaży akcji. Wiesz dobrze, o co mi

chodzi. No więc? Jaka będzie twoja odpowiedź?

Uniosła ramiona.

- Hm... pomyślę. - A potem, jakby spostrzegłszy

pyłek na jego kołnierzu, wyciągnęła rękę i musnęła

świetny materiał.

- Cóż ty, do diabła, wyprawiasz? - warknął Alex,

chwytając ją za rękę i odpychając. Spojrzała urażona.

- To boli!

background image

58 UKRYTE MOTYWY

- Powinno! - stwierdził bezlitośnie. - Nie kuś mnie!

- A robię to? - odcięła się, pocierając bolący

nadgarstek. Alex zaklął.

- Co robisz?

- Kuszę - palnęła, ciesząc się z jego zmieszania.

Odwrócił się w milczeniu.

- Proponuję, abyś zawiadomiła wuja o swojej decyzji

- stwierdził, ruszając ku drzwiom. Isabel bez za­

stanowienia podążyła za nim.

Przecisnąwszy się obok, doskoczyła do drzwi

wcześniej. Wsparła się o nie plecami i popatrzyła

prosto w twarz Alexa, jak gdyby miała nadzieję, że

zatrzyma go siłą.

- O co chodzi, Alex? - zadrwiła. - Boisz się

odpowiedzieć na moje pytanie?

- Nie rób z siebie idiotki - przystanął w pewnej

odległości. - Zejdź mi z drogi!

- To zmuś mnie! - Dopiero kiedy wypowiedziała

te słowa, pojęła, jakie były głupie.

Wcześniej opanowało ją przemożne pragnienie, by

upokorzyć go równie boleśnie, jak on upokorzył ją

w przeszłości. Zamiast pozwolić mu odejść, natarła

na niego, musiał ją więc pochwycić.

- Isabel! - wymówił z rozpaczą jej imię. Korzystając

z chwilowej słabości Alexa, wyrwała się, wspięła na

palce i musnęła językiem jego podbródek.

Zesztywniał, złapał ją za ramiona, odepchnął. Nie

opierała się, zadowolona z postępów, jakie dotąd

zrobiła, by udowodnić, że nie jest mu tak obojętna,

jak usiłował to okazać. Słyszała jego przyspieszony

oddech, czuła piżmowy zapach męskiego ciała. Wciąg­

nęła go głęboko, upajając się zwycięstwem.

Jednak przedwcześnie gratulowała sobie sukcesu.

Przeoczyła groźny błysk w oczach Alexa. Przed

sekundą to ona była napastnikiem, po chwili toczyła

już zupełnie inną walkę.

background image

UKRYTE MOTYWY

59

- Jeśli tego chcesz - wychrypiał Alex, przygar­

niając ją ku sobie. - Cóż... nie mam nic przeciw. - Nim

zdołała zaprotestować, zamknął jej usta pocałunkiem.

Trwało to tylko moment. Odchyliła się i zrobiła

krok w tył. Nie było to zbyt rozsądne, gdyż za

plecami poczuła drzwi. Znalazła się w potrzasku,

a Alex, z wyraźną satysfakcją, znowu przygwoździł ją

pocałunkiem.

Zacisnęła zęby, usiłowała wepchnąć kolano między

jego uda, na próżno jednak. Przycisnął ją do drzwi,

ujął szyję w dłonie.

Chciała go ugryźć, ale gdy rozchyliła zęby, Alex

natychmiast wsunął język między jej wargi, smakując

wilgotne ciepło jej ust. Dłonie, które przedtem zadawały

ból, zaczęły zmysłowo pieścić jej szyję.

Isabel oddychała z trudem pod naporem pocałun­

ków. Czuła tylko smak i zapach Alexa. Namiętność,

którą w niej wyzwolił, uświadomiła jej, jak niewiele

brakuje, by całkowicie się poddała. Chciała z nim

walczyć, chciała uciec przed tym zamachem na jej

niezależność. Jednak im dłużej Alex trzymał ją

w ramionach, tym bardziej słabł jej opór, a przewaga

fizyczna wykluczała wyrwanie się siłą.

Dłonie Alexa zsunęły się z jej szyi po drżących

ramionach, zaciskając się powyżej łokci. Przygarnął

ją bliżej, oplótł jej ramionami swoje biodra. Nie

przestawał przy tym całować. Na próżno usiłowała

przywołać całą niechęć do niego, Alex zwyciężał,

zmuszając ją do równie gorącej pieszczoty.

Parzyło ją jego rozpalone ciało. Alex wargami

muskał jej policzki. Dłońmi przesunął po nabrzmiałych

piersiach, potarł sutki, objął w pasie. Gdy między jej

nogi wdarło się jego udo, oparła się bezsilnie o drzwi.

Przycisnął ją jeszcze mocniej i objął jej krągłe pośladki.

- Boże - mruknął, przygarniając ją do siebie. - Już

zapomniałem, jaka jesteś dobra!

background image

60

UKRYTE MOTYWY

Ten pełen udręki, a zarazem drwiny ton był jak

policzek. Zabolały nie tyle same słowa, choć i te były

obrzydliwe. Miała przecież panować nad sytuacją,

a tymczasem pozwoliła, by on przejął inicjatywę.

Wyrwała się z ramion Alexa.

- Wynoś się! - wykrzyczała. Alex nie stracił głowy.

- Chyba trochę na to za późno, co? - Zmierzył ją

ironicznym spojrzeniem. Nawet nie usiłował ukryć

swojego pożądania. Isabel zadrżała.

- Spadaj! - powtórzyła, nie bacząc, jak on to może

zinterpretować. Wciąż nie potrafiła się mu oprzeć.

Musiała przywołać więc cały hart ducha, by odzyskać

nad sobą panowanie.

- Świetnie. - Wziął głęboki oddech, wyprostował

się. Potem, ubiegając wszelkie jej próby, by go poniżyć,

dodał: - Zdecydowałaś już, co zrobisz z akcjami?

- Ty... ty draniu!

- Tak czy nie?

- Boże, Alex, jak ja cię nienawidzę!

- Hm, rozumiem, że to oznacza „nie" - stwierdził,

kierując się niespiesznie do wyjścia. - Przekażę twoją

odmowę.

Na próżno usiłowała znaleźć jakąś ciętą ripostę,

gdy otwierał zatrzask i zdejmował łańcuch. Kiedy

drzwi zamknęły się z hukiem, Isabel zrozumiała, że

Alexowi znowu udało się zrobić z niej idiotkę.

background image

ROZDZIAŁ PIĄTY

Isabel wciągnęła obcisłą granatową spódnicę, usi­

łowała zasunąć suwak. Gdy się zaciął, zaklęła cicho.

Akurat wtedy do garderoby weszła Laureen Bishop.

- Spokojnie, spokojnie - skarciła ją, zrzucając

pantofle na wysokich obcasach i masując kostki nóg.

- Powiedziałaś mu i on się zgodził. Myśl pozytywnie,

Isabel. Helen z rozkoszą pojedzie zamiast ciebie do

Madrytu. Jason pogodzi się z tym. Jak zawsze, zresztą.

Isabel westchnęła.

- Przecież mówiłam mu już w zeszłym tygodniu, że

w czwartek wypada posiedzenie rady nadzorczej.

Powinien pamiętać. Jason na ogół nie zapomina

o takich rzeczach.

- Może miał nadzieję, że zmienisz zdanie - wtrąciła

lekko Laureen i nachyliła się do lustra, by podziwiać

swoją cerę. - Sądzisz, że to dobry makijaż? Maxine

mówiła, że tak, ale ja nie jestem pewna.

- Maxine powie wszystko, czego chce Jason - ucięła

Isabel. Nie miała nastroju na takie pogawędki. - Jak

mogłabym opuścić to posiedzenie? Muszę przecież

tam pójść, by trzymać rękę na pulsie.

Laureen westchnęła, przysiadła na toaletce. Po­

trząsnęła głową.

background image

62 UKRYTE MOTYWY

- A cóż to ma za znaczenie? Zdaje się, że sporzą­

dzają z takich narad protokoły.

- Owszem.

- No właśnie.

- Tylko, że ja chcę tam być. To... ważne, bym tam

poszła. Tego właśnie spodziewałaby się lady Denby.

- Lady Denby - powtórzyła Laureen, kiwając

głową. - Czy to ta starsza pani, która zapisała ci akcje?

- Zgadza się. - Isabel przygryzła wargę, potem

dodała niechętnie. - To babka mojego eks-męża.

- Aha. Jakież to niesamowite.

- Niesamowite?

- No tak. - Laureen spojrzała chytrze. - Rodzina

męża na ogół nie zapisuje majątku byłym żonom.

- Och! - Isabel zaczerwieniła się. - Cóż... przyjaź­

niłyśmy się z Vinnie.

- Vinnie?

- Lady Denby.

- Rozumiem. - Laureen wzruszyła jednak ramio­

nami, jakby niczego nie pojmowała. - Więc w czwartek

spotkasz się z byłym mężem.

- Chyba tak - przyznała Isabel po chwili. Akurat

tej ewentualności nie brała pod uwagę.

- Dlatego Jason jest taki rozdrażniony - zauważyła

przebiegle Laureen, a spostrzegłszy zdumione spoj­

rzenie koleżanki dodała: - Wszyscy wiemy, co do

ciebie czuje. Zresztą, nie robi z tego zbyt wielkiej

tajemnicy.

- Och! - Isabel potrząsnęła głową. - Nie wiedziałam.

Mam nadzieję, że jest inaczej. Lubię Jasona, ale...

- ...ale to nie eks-małżonek?

- Nie! - odparła porywczo. - Nie o to chodzi.

Chris nie ma tu nic do rzeczy. Nasze małżeństwo to...

to była pomyłka. Byłam młoda, imponował mi.

- Schyliła się po pantofle. - Wtedy wydawało mi się

to niezłym pomysłem.

background image

UKRYTE MOTYWY

63

Laureen zmarszczyła brwi.

- Jak długo byliście razem?

- Dwa lata. - Wiedziała, że tamta nie potrafi

pohamować ciekawości.

- I co się stało? Trafił się ktoś trzeci?

Isabel wyprostowała się. Dlatego właśnie utrzymy­

wała dystans wobec pewnych ludzi. Nie chciała narażać

się na podobne pytania.

- Kto trzeci? - spytała oschle. Laureen westchnęła.

- Rozwiedliście się - przypomniała jej. - No dobrze.

Nie mówmy już o tym. - Odwróciła się. - Muszę się

przebrać.

Isabel chwyciła torbę. Laureen słynęła z długiego

języka. Isabel nie życzyła sobie, żeby jej prywatne

życie stało się publiczną tajemnicą. Wyszła tylnym

wejściem, by uniknąć spotkania z Jasonem.

Miała dla siebie co najmniej tydzień. W środę

Jason, Laureen, Helen Rogers i jeszcze dwie dziewczyny

wylecą do Madrytu. Spędzą tam około pięciu dni.

Ten wyjazd dawał Helen, najmłodszej z modelek,

dużą szansę.

Jason nie zdołał przekonać Isabel nawet groźbą.

Była gotowa zrezygnować z pozycji głównej modelki

agencji. Już dwa dni temu uprzedziła Jasona, że

nieodwołalnie weźmie udział w posiedzeniu rady

nadzorczej.

Nie miała zamiaru poróżnić się z nim. Była

wdzięczna Jasonowi, że pomógł jej po rozwodzie

wrócić do zawodu modelki. Uznał, że warto w nią

zainwestować, miała wobec niego zobowiązania.

Isabel uświadomiła sobie, że zostały jej niecałe dwa

dni na zapoznanie się z dostępną literaturą dotyczącą

Koncernu Denby i Zakładów Farmaceutycznych

Mattleya. Od początku pragnęła pokrzyżować Rober-

towi Setonowi plany wchłonięcia mniejszej firmy.

Dopiero teraz jednak pojęła, iż podczas posiedzenia

background image

64

UKRYTE MOTYWY

będzie musiała odeprzeć atak oponentów. Alex

uzmysłowił jej, co może stać się z pracownikami.

Możliwe więc, że wyświadczy przysługę Zakładom

Mattleya. Rozważając wszystkie za i przeciw, rzeczy­

wiście miała taką nadzieję.

Tak czy siak, sama myśl o Alexie jeszcze tylko

utwierdziła ją w powziętym zamiarze. Czyniła sobie

gorzkie wymówki, że dopuściła do tamtej sytuacji.

A taka była pewna, że bez trudu sobie z nim poradzi,

że zdoła nad sobą zapanować. Może gdyby nie

doprowadziła Alexa do pasji, nie napastowałby jej

tak brutalnie. Stracił głowę...

Rzeczywiście, stracił, przypomniała sobie z pełną

ironii satysfakcją, jadąc samochodem ze studia na

Greek Street do domu na Dorset Place. Alex nie

mógłby temu zaprzeczyć. I to nie pierwszy raz,

przypomniała sobie niechętnie. Gdyby nie Alex,

prawdopodobnie nigdy nie poślubiłaby Crisa. Duma

jest złym doradcą. Isabel zaś uległa jej podszeptom.

Pochlebiała jej adoracja Chrisa Setona. Poznali się

na bankiecie dla prasy. Ona reprezentowała agencję,

dla której wówczas pracowała, on pojawił się z modelką

zatrudnioną w konkurencyjnej firmie. Poczuła się

wyróżniona, gdy stała się obiektem jego awansów.

Nawet wtedy przyszły spadkobierca Koncernu Denby

był jedną z najlepszych partii. Z natury rzeczy Isabel

musiało to imponować.

Tak czy owak, Chris okazał się wspaniałym kom­

panem. Umawiała się z nim, lekceważąc ostrzeżenia

przyjaciół. Sądziła, że się w nim nie zakocha. Lata

spędzone w sierocińcu nauczyły ją nie poddawać się

zbyt łatwo uczuciom. Chociaż lubiła Chrisa, nie

zamierzała traktować go zbyt poważnie. Dopóki nie

poznała jego ojca i... kuzyna, Alexa. Od tamtej chwili

stanęła w szranki z życiem...

W bibliotece nie znalazła zbyt wielu informacji

background image

\

UKRYTE MOTYWY 65

o Zakładach Mattleya. Owszem, sporo wiadomości

dotyczyło Koncernu Denby, lecz mniejszą firmę

skwitowano zaledwie skąpą charakterystykę.

Posiedzenie rady miało się odbyć w siedzibie koncer­

nu w Londynie, w strzelistym wieżowcu tuż przy

Strandzie. Isabel wiedziała, że biura Roberta znajdują

się na samej górze i łączą się z salą konferencyjną.

W czwartek rano niemal żałowała, że nie pozbyła

się akcji. Oszczędziłaby sobie tylu rozterek. Co zyska,

wystawiając się na tak ciężką próbę? Może Vinnie

spodziewała się, że Isabel odsprzeda udziały? Może

w ten właśnie sposób pragnęła dziewczynie zrekom­

pensować ciężkie przejścia?

Isabel przeczuwała jednak, iż starsza pani oczekiwała

od niej czegoś więcej. Vinnie z jakichś tajemniczych

powodów chciała ją związać z koncernem. A jeżeli

istniały ukryte motywy, niewątpliwie we właściwym

czasie wyjdą na wierzch.

Na posiedzenie ubrała się szczególnie starannie.

Przez chwilę miała zamiar nałożyć na siebie coś tak

prowokującego, co zaszokowałoby członków rady.

Jednak szybko porzuciła tę pokusę. Taka demonstracja

potwierdziłaby opinię, którą rozpowszechniał o niej

Robert Seton. Stworzyłaby mu idealną okazję do

poniżenia jej w oczach członków rady. A ona musiała

przekonać ich o swojej wiarogodności.

Mając to na uwadze wybrała beżową, dopasowaną

i elegancką spódnicę, bursztynowego koloru, jedwabną

koszulową bluzkę i komponujący się z tym wszystkim

krawat. Prosty krój ubioru podkreślał jej wdzięk.

Brązowe pantofle na wysokich obcasach dopełniały

całości. Włosy splotła w ścisły węzeł i uznała swój

wygląd za zadowalający. Mimo to pudrując policzki

cała drżała. Miała bowiem stanąć oko w oko z Chrisem

i jego ojcem i choć dzielnie wmawiała sobie, że jest

inaczej, bardzo się tego spotkania lękała.

background image

66 UKRYTE MOTYWY

Podjechała taksówką, drzwi otworzył portier w liberii

i tak oto znalazła się w biurowcu Denby. Tylko

spokojnie, nakazała sobie, wchodząc do pierwszej

nadjeżdżającej windy. Cóż było do stracenia? Już

nigdy żaden członek tej rodziny nie zdoła cię zranić.

Dopiero na dziesiątym piętrze dosiadły się dwie

młode sekretarki. Nie zwróciły na Isabel najmniejszej

uwagi, pochłonięte jakimiś plotkami. Gdy jednak

padło imię Alexa, Isabel poczuła się nieswojo.

- Wiesz, słyszałam, że on się z nią rozwiódł, bo

romansowała z jego kuzynem - paplała jedna z dziew­

cząt. Zauważyła Isabel i zniżyła nieco głos. - Wiesz,

Tracy, o kogo mi chodzi. Widziałaś go. O Alexa Setona!

- Coś ty! - Oczy drugiej pannicy rozszerzyły się,

Isabel natomiast zaczęła się przysłuchiwać osłupiała.

- Myślisz, że to prawda?

- Nie wiem. - Sekretarka zrobiła wymowną minę.

- Ale ja nie miałabym nic przeciwko takiemu związ­

kowi. Szkoda, że to nie Alex jest synem starego

Setona. Wyobraź sobie, taki przystojny i jeszcze

miałby taki majątek!

- Cóż... pan Chris też jest niczego sobie - mruknęła

Tracy. - Zawsze grzecznie się wita. Nie zadziera

nosa. Jest doprawdy uroczy.

- Chociaż to nie Mel Gibson, co? - stwierdziła

ironicznie druga i dodała ledwie słyszalnym szeptem:

- Poza tym, mówi się...

Isabel nie dane było jednak tego wysłuchać, gdyż

drzwi się otworzyły na piętnastym piętrze i obie dziewczyny

wysiadły. W samą porę, pomyślała widząc w lustrze

swoją spłonioną twarz. Nietrudno było odgadnąć, o kim

tamte mówiły i choć plotki były wyssane z palca,

nieprzyjemnie znowu stać się ich obiektem.

Chwilę później winda przystanęła na osiemnastym

piętrze. Isabel musiała wkroczyć prosto na teren biur

Roberta Setona.

background image

UKRYTE MOTYWY 67

Natychmiast ją rozpoznano. Pulchna, niewysoka

sekretarka bez trudu zidentyfikowała dziewczynę.

Podniosła się zza biurka z przyjacielskim uśmiechem.

- Pani Seton! - wykrzyknęła, niepomna, że Isabel

rozwiodła się z Chrisem już prawie dwa lata temu.

- Cudownie znowu panią widzieć. Jak się pani miewa?

Wygląda pani świetnie.

Isabel wzięła głęboki oddech i ruszyła na jej

spotkanie.

- Panna Ashley - poprawiła ją. - Mnie również

miło cię widzieć, Susan. Wciąż zapracowana po uszy?

- Jak zawsze - potaknęła Susan Lightfoot, wzru­

szając ramionami. - Nie wszyscy możemy wieść tak

ekscytujące życie jak pani... pani... panno Ashley.

Widuję pani zdjęcia w gazetach i magazynach. Jest

pani sławna. Tylko że chyba to już nie dla mnie.

Isabel uśmiechnęła się tylko, wiedząc, że pani

Lightfoot w rzeczywistości nie jest tak dobroduszna,

na jaką wygląda. Zbyt długo pracowała dla Roberta

Setona, by żywić jakiekolwiek przyjazne uczucia wobec

jego byłej synowej. Chociaż zdawała się promieniować

życzliwością, jej słowa podszyte były nutą dezaprobaty.

- Napije się pani kawy? - pytała, poprosiwszy

Isabel, by usiadła i poczekała, aż ona zawiadomi

szefa o jej przybyciu. Isabel odmówiła.

- Może lepiej pójdę prosto do sali konferencyjnej.

- Odruchowo zacisnęła palce na torebce. - Spodziewają

się mnie.

- Och, tak, wiem, oczywiście. - Susan Lightfoot

nie dała się zbić z pantałyku. - Tylko że pozostali

członkowie rady jeszcze się nie pojawili, a pan Seton

jest akurat zajęty.

Isabel westchnęła.

- Mimo wszystko wolę zaczekać w sali. - A nie

wysiadywać tutaj jak pierwszy lepszy petent. Ciekawe,

jak zachowałaby się w podobnej sytuacji lady Denby.

background image

68

UKRYTE MOTYWY

Ach, Vinnie nie należała do osób, którym kazano by

wyczekiwać. Gdyby się pojawiła, jej zięć co tchu

wybiegłby na powitanie.

Susan speszyła się, ale niewiele mogła zrobić. Chyba

to nic złego, by najświeższy członek rady oswoił się

z otoczeniem? Przecież nie było tam żadnych poufnych

dokumentów.

- Proszę za mną - zgodziła się w końcu. Gestem

poprosiła, by Isabel podążyła za nią korytarzem

wyłożonym mięsistym dywanem. Isabel dobrze znała

drogę, zignorowała jednak tę drobną uszczypliwość.

Mijając gabinet Roberta mimowolnie zesztywniała.

Jego głos przenikał nawet solidne mury. Isabel

gotowała się na mającą nastąpić nieuchronnie kon­

frontację.

Sala narad była w miarę przestronna. Długi,

prostokątny stół okolony czternastoma fotelami, przy

każdym miejscu zupełnie nowy notatnik i wieczne

pióro.

- Zawiadomię pana Setona o pani przybyciu

- oznajmiła lodowatym tonem Susan. Oto sposób,

w jaki człowiek przysparza sobie wrogów, pomyślała

kwaśno Isabel. Ale gdyby pozwoliła zastraszyć się

Susan, to jakie by miała szanse z samym Robertem

Setonem?

Kładąc na stole torebkę stłumiła narastające uczucie

paniki. Nalała sobie kawy i właśnie ją sączyła, gdy

otworzyły się drzwi. Odwróciwszy się, ujrzała w progu

eks-męża. Trudno powiedzieć, które z nich było

bardziej zaskoczone. Najwidoczniej pani Lightfoot

gdzieś odeszła i nie ostrzegła Chrisa.

Ku swojemu zdumieniu, Isabel nie była zbyt

poruszona tym spotkaniem. Nie potępiała Chrisa tak

ostro, jak jego ojca czy Alexa i raczej nim gardziła niż

go nienawidziła.

- Susan nie powiedziała ci, że tu jestem? - spytała,

background image

UKRYTE MOTYWY

69

gdy Chris wahał się, niepewny, jak ma się zachować.

Pokręcił przecząco głową.

- Nie było jej w pokoju - wyjaśnił, wkraczając

z dererminacją na salę. - Hm... pijesz kawę. Może

bym się dołączył.

- Mleko? Dwie łyżeczki cukru? - upewniła się

Isabel, biorąc dzbanek. Chris zamknął drzwi i potaknął.

- Pamiętasz! - zdumiał się, a jego blada twarz

lekko poróżowiała. - Hm... cóż... miło cię znowu

widzieć, Isabel. Często myślałem, jak sobie radzisz.

Ze słów Vinnie wywnioskowałem, że nie byłabyś

zachwycona, gdybym cię sam o to zapytał.

Wzruszyła ramionami. Trudno było żywić do niego

urazę.

- Było, minęło, Chris - stwierdziła, słodząc mu

kawę. - Każde z nas ma już swoje własne życie, jak

powiadała Vinnie.

Zaśmiał się smętnie i wziął filiżankę.

- Rewelacyjnie wyglądasz! Zdjęcia nie oddają nawet

dziesiątej twej urody. Wybaczysz, oczywiście, że to

mówię.

- Ależ tak - uśmiechnęła się ironicznie. - Przytyłeś

nieco.

- Wiem, wiem! - skrzywił się. - Nie musisz mi tego

przypominać. To zmora mojego życia.

- Już nie cherubin, raczej satyr - zauważyła

lekko, przypominając ich dawny wspólny żart. Chris

jęknął.

- Dla utrzymania formy potrzebna mi, zdaje się,

dobra partnerka - zażartował. Z twarzy Isabel zniknął

uśmiech.

- Czyżby? - docięła mu, patrząc prosto w oczy.

Szybko odwróciła wzrok, ponieważ dostrzegła w nich

niepewność.

- Słuchaj... nie wracajmy do tego wszystkiego

- zaprotestował, idąc do okna. Stanął obok dziew-

background image

70

UKRYTE MOTYWY

czyny, która spoglądała w dół na rozległą panoramę

miasta. - Do diabła, Isabel, wiesz, że nie jestem

panem siebie. Nigdy nie byłem. Boże... jakżebym

chciał znaleźć się na miejscu Alexa! On przynajmniej

wie, czego chce od życia!

- Nie mów tak. - Spojrzała na niego niechętnie,

potem potrząsnęła głową. - Nie porównuj się z Alexem!

Przecież to nie twoja wina, że jesteś, jaki jesteś. Alex

wyzuty jest z sumienia.

- Myślałem, że go podziwiasz.

- Wiem, co myślałeś, i nie zamierzam wyprowadzać

cię z błędu - westchnęła. - Ale chciałam wyrwać się

z tej rodziny, Chris. Musiałam to zrobić, gdyż inaczej

straciłabym szacunek dla samej siebie.

- Brawo!

Pełna drwiny pochwała i wątłe oklaski natychmiast

ją otrzeźwiły. Pochłonięta własnymi myślami niemal

zapomniała, gdzie jest. I wtedy właśnie przez drzwi

prowadzące do gabinetu wkroczył Robert Seton.

Stanął, przyglądając się im badawczo zmrużonymi

oczami.

Ale to nie prezes rady nadzorczej Koncernu Denby

przykuł uwagę Isabel. Ledwie zdołała zmobilizować

siły na stawienie czoła lodowatej niechęci, kiedy tuż

za Robertem na salę wszedł drugi mężczyzna. Wysoki,

ciemny, w garniturze podkreślającym opaleniznę, stanął

u boku wuja. Widać było łączące ich podobieństwo.

- Nie masz chyba nic przeciwko temu, by Alex

uczestniczył w naradzie, Isabel? - spytał Robert,

podchodząc ku niej z wyciągniętą ręką. Z satysfakcją

spostrzegł, że udało mu się speszyć dziewczynę.

Uścisnął jej zimną dłoń.

Isabel jednym ruchem wyszarpnęła palce, zacisnęła

jedną pięść w drugiej, jakby sparzyło ją dotknięcie

Setona. Temu człowiekowi brak wszelkich skrupułów,

pomyślała, zła na siebie, że dała się tak podejść.

background image

UKRYTE MOTYWY 71

Alex nawet nie pofatygował się, by ją powitać,

uniósł tylko nieznacznie brwi. Nalał sobie kawy, z nie

ukrywaną obojętnością popatrując po pozostałych.

Podobnie jak Robert całkowicie panował nad sobą.

Isabel chętnie dowiedziałaby się, czy napomknął

wujowi o ich spotkaniu. Gdyby tylko wierzyła, iż coś

na tym zyska, sama natychmiast opowiedziałaby mu

o wszystkim. Ale bała się, że zrobi z siebie idiotkę,

więc nie zaryzykowała.

- Czyż to nie miło? - zauważył Robert, dodając

synowi otuchy poklepywaniem po plecach. - Po tylu

latach znowu razem. Mam nadzieję, że Vinnie to

wszystko widzi. Tego przecież pragnęła.

Isabel wzięła głęboki oddech, potem nie zwracając

uwagi na zaniepokojoną minę Chrisa, powiedziała:

- Ciekawe, czy byłaby taka uszczęśliwiona, panie

Seton, gdyby wiedziała, że usiłuje pan pokrzyżować

jej wolę. - I, ośmielona, dodała: - Przykro mi, że nie

skorzystałam z pańskiej oferty odkupienia akcji. Ale

miałam wrażenie, że winna to jestem lady Denby.

Twarz Roberta pociemniała.

- Nie rób ze mnie idioty! - warknął. - Dobrze

wiemy, jak zdołałaś owinąć sobie babcię wokół palca!

Masz w nosie Koncern Denby! Myślisz tylko o sobie.

Bez względu na opinie lekarzy, nikt mnie nie przekona,

że Vinnie była przy zdrowych zmysłach zapisując ci

akcje. Boże, musiała upaść na głowę! Ty nawet nie

jesteś członkiem rodziny!

Isabel niemal zagotowała się ze złości, ale nim

zdołała znaleźć właściwą odpowiedź na to oskarżenie,

wtrącił się Chris.

- Tato, nie denerwuj się! - zawołał przysuwając się

do niego. Ostentacyjnie zademostrował swoje poparcie.

- Jeżeli będziesz z niej szydził, uprze się i za nic nie

odda udziałów. Powinieneś podejść do niej psycho­

logicznie. Tak jak ja.

background image

72

UKRYTE MOTYWY

- Dlatego właśnie byłeś dla mnie taki miły, Chris?

- Isabel wydęła wargi, dotknięta tym, że Chris tak

łatwo zmienił front. - Powinnam się była domyślić,

co się za tym kryło. Zawsze grałeś na dwie strony.

- Nie sądzę, byśmy cokolwiek osiągnęli dzięki tej

jałowej sprzeczce - wtrącił stanowczo Alex, odstawiając

filiżankę i wpychając dłonie do kieszeni. - Bez względu

na to, co się wam wydaje, faktem jest, że babcia

postanowiła zapisać akcje właśnie Isabel. Więc zamiast

marnować czas, zajmijmy się przekonaniem Isabel, że

fuzja z Mattleyem przyniesie nam wszystkim korzyść.

background image

ROZDZIAŁ SZÓSTY

- No proszę... udało się! - triumfował Robert

Seton wracając do gabinetu. - Alex, chłopcze, jesteś

genialny! Zawsze to mówiłem! Nalegam, byś pozwolił

mi dzisiaj zaprosić się na kolację.

- Tak, Alex, świetnie sobie poradziłeś - zawtórował

kuzyn. - Naprawdę, zapędziłeś ją w kozi róg! Gdy

przyszło do głosowania, nie miała żadnych szans.

- Wytłumaczyłem tylko, co dla zarządu Mattleya

znaczy fuzja z nami. - Alexowi nie zależało na

pochwałach, ale wuj nie dawał za wygraną.

- Ale jak to jej powiedziałeś. - Robert sięgnął po

cygaro. - Chris ma rację. Znalazła się w matni.

Pojęła, że jeśli zgłosi weto, wystąpią przeciw niej

wszyscy akcjonariusze.

- Cóż, może gdybyś zawczasu wszystko jej wyjaśnił,

nie znaleźlibyśmy się w takim impasie - przyciął mu

Alex, ściągając ze znużeniem ramiona. - Zdaje się, po

obu stronach zabrakło chęci porozumienia. Kiedy

doszło do sedna sprawy, Isabel zrozumiała, na czym

rzecz polega.

- Myślisz, że by mnie posłuchała? - oburzył się

Robert. - Cholera, człowieku, wszyscy trzej wiemy

doskonale, że sukces zawdzięczamy właśnie twojej

background image

7 UKRYTE MOTYWY

elokwencji. Nie pomniejszaj swoich zasług, Alex. Jeżeli

Isabel znalazła się w głupiej sytuacji, tym lepiej.

- Co dokładnie ma to znaczyć?

- Tata przypomina tylko, że to Isabel rozpoczęła

walkę, a nie my - wtrącił Chris w obronie ojca.

Alex zacisnął wargi.

- Rozumiem jedno, to my puściliśmy machinę

w ruch usiłując odkupić akcje - zauważył cierpko.

- Może gdybyśmy nie zdradzali się tak otwarcie

w sprawie Mattleya, nie byłoby kwestii.

- Chyba w to nie wierzysz! - prychnął pogardliwie

Chris. - Mój Boże, kiedy odczytano testament babci,

byłeś równie wściekły jak my wszyscy! A po tym, co

ona usiłowała z tobą zrobić...

- Ani słowa więcej! - odezwał się cicho Alex.

- Wydawałeś się bardzo zajęty Isabel, kiedy weszliśmy

z twoim ojcem na salę. Ciekawe, o czym z nią

rozmawiałeś? Isabel wyraźnie sądziła, że udzielisz jej

poparcia.

- Bzdura! - rozognił się Chris. - Ona... ta cała

Isabel... usiłowała mnie podkupić. Oczywiście, wyjaś­

niłem jej dobitnie, do czego jestem zobowiązany, że

siłą rzeczy poprę ojca i tak dalej. Ale to jej nie

powstrzymało. Mówię wam, gdybyście nie pojawili

się w porę, kto wie, do czego by...

- Kłamiesz! - Alex chwycił go za klapy.

- Zmiłuj się, Alex! - Robert ruszył zza biurka, by

ich rozdzielić. - Dlaczego to cię tak dotknęło? Cholera,

odkąd ta kobieta pojawiła się w naszej rodzinie,

mamy same kłopoty! Nie możesz spodziewać się, że

Chris będzie taktowny. Nie po tym, jak z nim postąpiła.

Alex zacisnął zęby.

- Przepraszam - wymamrotał, przygładził dłonią

włosy, odwrócił się. - Mam po uszy całej tej sprawy!

- Jak my wszyscy - parsknął jego kuzyn. Trzęsącymi

się rękoma usiłował doprowadzić do porządku ubranie.

74

background image

UKRYTE MOTYWY

75

- Nie ma powodu, żebyś na mnie wyładowywał swoje

humory! Irytujesz się, iż to nie tobie Vinnie zapisała

swoje udziały!

Alex odwrócił się, ale wuj stanął mu na drodze.

- Dosyć - rozzłościł się. - Chris, albo zachowasz

dla siebie swoje uwagi, albo w przyszłości sam

będziesz płacił swoje rachunki. Alex, mamy do

omówienia nie cierpiące zwłoki sprawy. Więc spokój,

dobrze? Wciąż nie usłyszałem, czy przyjmujesz za­

proszenie na kolację?

- Obawiam się, że to niemożliwe - odparł z wymu­

szonym żalem Alex. - Hm... umówiłem się na wpół

do dziewiątej z klientem. Przykro mi, ale musimy

odłożyć kolację na później.

- Więc może wpadniesz na weekend do Nazeby?

- zaproponował skwapliwie Robert. - Nie mogłeś

tydzień temu, to może teraz? Nie spodziewam się

gości. Będziemy tylko we własnym gronie. Pogramy

sobie w golfa. Może nawet popływamy łódką, jeśli

dopisze pogoda...

Alex westchnął.

- Sam nie wiem...

- A co ze mną? - zirytował się Chris. - Czy mnie

także zapraszasz? A może planujesz tete-a-tete?

- Nie bądź osłem - zbył go niecierpliwie ojciec.

- Przecież Nazeby to twój dom. Czyż trzeba cię

specjalnie zapraszać? - Westchnął ciężko. - Ale, o ile

pamiętam, mówiłeś, że wybierasz się na wyścigi do

Newcastle. Może także zmieniłeś plany?

- Co ma znaczyć to „także"? - rzucił się Chris.

- Czy mam rozumieć, że dajesz wiarę Alexowi i nie

przyjmujesz mojej wersji wydarzeń?

Robert potrząsnął głową.

- Tego nie powiedziałem.

- Akurat!

- Muszę już iść - przerwał im Alex. - Później

background image

76 UKRYTE MOTYWY

skontaktuję się z wujem w sprawie weekendu. Jeżeli

będę wolny, dam znać.

Z ulgą opuszczał biurowiec Denby. Była tak piękna

pogoda, że postanowił wrócić do biura pieszo.

W połowie drogi zaczął jednak żałować decyzji.

Spacer skłaniał do rozmyślań. A tak bardzo pragnął

zapomieć o przedpołudniowej radzie i o tym, co czuł,

kiedy ujrzał Isabel i Chrisa razem. Nade wszystko

jednak nie chciał myśleć o pokonanej Isabel. Sama

niedawno mówiła mu, że powinien być adwokatem.

Cóż, może to racja. Nie powinien jednak mieć

wyrzutów sumienia, że wykorzystując swoje umiejęt­

ności zrobił z niej idiotkę.

Westchnął, rozejrzał się niewesoło, próbując zmie­

nić tok swoich myśli. Ale młode kobiety w letnich

sukienkach pchające przed sobą wózki przypominały

mu, co mógł posiadać, a co zaprzepaścił po pie­

rwszym spotkaniu z Isabel. Ileż to lat minęło od

ich poznania w Nazeby? Pięć, sześć? Wystarczająco

dużo, by o wszystkim zapomnieć, by otrząsnąć

się z przeszłości.

Wciąż dręczyła go myśl, że pierwsze spojrzenie na

przyszłą żonę kuzyna tak boleśnie go poruszyło.

Chciał o tym i o niej zapomnieć, ale nie pozwalały na

to okoliczności. Od momentu rozstania Chrisa z Isabel

myślał o dziewczynie od czasu do czasu. Wiedział, co

się z nią działo i co porabiała. Kiedy zaczynał zbyt

ciepło ją wspominać, przywoływał postać Chrisa.

Wiedział, że za życia babci Isabel często się z nią

spotykała. Vinnie nigdy jednak nie poruszała tego

tematu.

Śmierć babci wiele zmieniła, choćby status Isabel

w rodzinie. Vinnie, zapisując jej akcje, z powodzeniem

wplątała na długo byłą żonę wnuka w sprawy

Koncernu Denby i Setonów. Zadrwiła z Alexa, który

postanowił więcej nie widzieć dziewczyny i raz na

background image

UKRYTE MOTYWY

77

zawsze odgrodzić się od myśli o niej. Teraz znowu

wtargnęła w jego życie. Nie przyszedłby na posiedzenie

rady, gdyby nie podświadoma chęć zobaczenia Isabel.

Pragnął ją ujrzeć, by utwierdzić się w przekonaniu, że

to, co zdarzyło się między nimi, nigdy się nie powtórzy.

Ale Alexowi wciąż krew uderzyła do głowy, gdy

wspomniał scenę, na którą się z Robertem natknęli:

Isabel i Chris tuż obok siebie, zatopieni w rozmowie.

Przypomniał mu się tamten dzień, gdy wpadł na nich

w bibliotece...

Wtedy też było lato. Rano rozpętała się burza.

Alex wyjeżdżał z Londynu w dobrym nastroju.

Rozmowa wstępna u Storeya i Heathcliffa przebiegła

nieźle, więc miał wszelkie powody, by spodziewać

się, że przyjmą go do swego grona. Nadzieja ta

okazała się trafna, gdyż Arnold Heathcliffe za­

dzwonił później z wieścią, że Alex został przyjęty

do pracy.

Wszedł do domu rozglądając się za wujem lub

babką, by podzielić się nowiną. W bibliotece jednak

zastał Chrisa i jego nową przyjaciółkę, przebojową

młodą dziewczynę. Od kilku tygodni wuj Robert

mocno na nią narzekał.

Alex wmawiał sobie, że dlatego właśnie ta scena

wzbudziła w nim tak silne emocje. Przecież widok

tych dwojga nie powinien go w ogóle poruszyć.

Ogarnęło go uczucie silnej niechęci do tej pary, tak

przemożne, że z trudem zachował się uprzejmie.

Kiedy teraz o tym myślał, to w ogóle wątpił, czy

Chris, tak zajęty Isabel, zwrócił uwagę na reakcję

kuzyna. Zbyt mu się wtedy spieszyło, by zaprezentować

dziewczynę.

Alex musiał przyznać w duchu, że Isabel okazała

się inna niż sądził. Po kąśliwych uwagach wuja na

temat jej sukcesów jako modelki spodziewał się zastać

albo pulchną blondynę, albo kościstą brunetkę. Isabel

background image

78 UKRYTE MOTYWY

była wysoka, szczupła, o niespotykanym kolorze

ciemnorudych loków, krótszych niż teraz, niemniej

wyjątkowo kobiecych. Nieskazitelna, brzoskwinio-

woalabastrowa cera. Szerokie usta, wydatny, lecz

uroczy nos, ciemnoszare oczy okolone długimi,

podwiniętymi rzęsami o złotawych końcach. Głos

miała miękki, melodyjny, odrobinę ochrypły. Nic

dziwnego, że Chris był nią oczarowany.

Stosunek Alexa do Isabel nie był jednoznaczny.

Kiedy okazało się, że Chris postanowił poślubić tę

dziewczynę, niespodziewanie zaczął popierać Roberta.

Myśl, że kuzyn weźmie ślub z Isabel, dręczyła go

bardziej niż się spodziewał i gdyby był w stanie

zmienić decyzję kuzyna, uczyniłby to bez wahania.

Chris postawił na swoim. Zakochał się, albo tak

mu się wydawało. Postanowił ożenić się z Isabel,

nawet jeśli ojciec zabierze mu pensję.

Vinnie, babka Alexa, miała mniej zdecydowany

pogląd na sprawę małżeństwa Chrisa. Polubiła Isabel.

Nawet bardzo. Nie popierała specjalnie tego związku,

choć gdy stał się już faktem, udzieliła swojego

błogosławieństwa.

Ostatecznie i Robert Seton się poddał. Mimo

wszystkich wad swojego jedynaka kochał go ogromnie.

Datę ślubu wyznaczono na jesień. Alex sądził, iż

wujem powodowała nadzieja zostania dziadkiem.

Pozostawało mu więc jedynie się z tym pogodzić.

Potem, pewnego ranka, gdzieś na początku paź­

dziernika, Chris zadzwonił do Alexa. Czy mógłby mu

wyświadczyć przysługę? Miał po południu jechać po

Isabel do Londynu, ale coś mu wypadło. Niespodzie­

wanie w Nazeby zjawił się stary szkolny przyjaciel

i Chris nie chciałby go odprawiać bez obiadu.

A ponieważ dzisiaj jest piątek, Alex zaś i tak się tutaj

wybiera na weekend, może mógłby podjechać po

Isabel do studia i ją zabrać? Chris będzie wdzięczny

background image

UKRYTE MOTYWY 79

do grobowej deski, gdyż wybawi go z niezręcznej

sytuacji.

Alex musiał się zgodzić. Nie miał żadnej wymówki.

Przystał na weekend w Nazeby głównie dlatego, że

miejscowy proboszcz miał przeprowadzić próbę ślubu

i obecność Alexa była nieodzowna.

Kiedy podjechał pod studio, Isabel już czekała.

Najwyraźniej wiedziała o wszystkim, gdyż bez zdzi­

wienia przyjęła pojawienie się czarnego porsche'a.

Wsiadła nie czekając, aż Alex wysiądzie i otworzy jej

drzwiczki. Torbę podróżną ustawiła między nogami,

sięgnęła po pas bezpieczeństwa i uśmiechnęła się

uprzejmie do Alexa.

- Dzięki - powiedziała, opierając się o siedzenie.

- Mam nadzieję, że nie był to dla ciebie kłopot.

Alexa kusiło, by potaknąć, powstrzymał się jednak.

Od Nazeby dzieliły ich dobre dwie godziny jazdy,

więc mimo całej niechęci do dziewczyny, nie chciał

zaczynać podróży od kłótni.

Wypowiedział jakąś banalną uwagę o ruchu ulicz­

nym, żeby nadać ich rozmowie obojętny ton.

Każdym nerwem czuł obecność tej młodej kobiety,

mimo wyraźnie okazywanego jej braku zaintere­

sowania. Chociaż ledwie rzucił na nią wzrokiem,

wiedział dobrze, jak wygląda i jak jest ubrana.

Nie założyła nic specjalnego na podróż. Miała

na sobie trykotową minisukienkę i fiołkoworóżowe

rajstopy. Zauważył piękną, perłową cerę bez ma­

kijażu. Jedynie fryzura była ekstrawagancka. Fryzjer

zaplótł niesforne loki w niezliczone cienkie wa­

rkoczyki, z których każdy ozdabiały paciorki, brzę­

czące przy najmniejszym poruszeniu. Dźwięk był

tak niezwykły, że Alex z początku odruchowo szukał

jego źródła.

- Hm... więc Chris gości szkolnego przyjaciela?

- spytała, gdy Alex przebił się przez zatłoczone centrum

background image

80

UKRYTE MOTYWY

Londynu. Wyraźnie i ona pragnęła zapomnieć o wzaje­

mnej niechęci, przynajmniej na czas podróży.

- Chyba tak. - Natychmiast zdał sobie sprawę, iż

jego głos zabrzmiał mniej serdecznie. - Chris ma

wielu przyjaciół z Haveringham.

- Haveringham - Isabel pochwyciła ostatnie słowo.

- To szkoła publiczna, prawda?

- W hrabstwie Buckingham - wyjaśnił Alex. - To

piękny region Anglii. Znasz go? Czy może bardziej

odpowiada ci Londyn?

Uświadomił sobie, że mówi tonem protekcjonalnym,

ale nic nie umiał na to poradzić. Im dłużej rozmawiał

z Isabel, tym bardziej chciał ją poniżyć. Sam nie

rozumiał, dlaczego tak go irytowała.

- Nie, nie znam Buckingham - wyznała. - Ale

i w Londynie mieszkam niedawno. Urodziłam się

w hrabstwie Lincoln. Dopiero po podjęciu pracy

przeniosłam się na dobre do stolicy.

Alex niechętnie przyjął to do wiadomości. Jakoś

założył, że dziewczyna od zawsze mieszkała w Lon­

dynie. Wyrobił już sobie zdanie na jej temat, toteż

zbiła go z tropu informacja, że coś jednak przeoczył.

- W której części hrabstwa? - spytał, wmawiając

sobie, iż jego zainteresowanie jest czysto grzecznoś­

ciowe.

Isabel zerknęła na niego z ukosa.

- Nie jestem pewna - przyznała gorzko. - Widzisz,

wychowywałam się w sierocińcu. Nigdy nie poznałam

rodziców. Matka porzuciła mnie, gdy miałam zaledwie

kilka dni.

Alex osłupiał. Nic dziwnego, że Chris ledwie

napomknął, iż rodzice Isabel nie żyją, więc nie będą

na ich ślubie. Gdyby Robert wiedział, że dziewczyna

jest sierotą, mógłby położyć kres zapędom syna.

-. Jesteś zszokowany? - spytała.

Alex z trudem zbierał myśli.

background image

UKRYTE MOTYWY

81

- Zdziwiony - stwierdził po chwili. Potem dodał

z przymusem: - Próbowałaś kiedykolwiek odszukać

rodziców?

Potrząsnęła głową.

- Nigdy. Uznałam, że jeśli matka mogła porzucić

własną córkę, to nie warto jej odnajdywać.

- A ojciec? Nie starałaś się nawet wpaść na jego

ślad?

Westchnęła.

- Prawdopodobnie nie miał najmniejszego pojęcia

o moim istnieniu. Osiemnaście lat temu ludzie byli

daleko mniej liberalni niż teraz. Matka pewnie urodziła

mnie potajemnie. Przyszłam na świat przez pomyłkę.

Czy warto do tego wracać?

Alex wzruszył ramionami.

- Filozofujesz.

- Jestem praktyczna - sprecyzowała cicho. A potem

roześmiała się niewesoło. - Zupełnie nie wiem, dlaczego

ci się zwierzam. Jak to mówią na policji, gdy kogoś

aresztują: „Cokolwiek powiesz, może być wykorzystane

przeciwko tobie"? Zamierzasz powtórzyć wszystko

wujowi? Dać mu jeszcze jeden argument przeciwko

mnie i małżeństwu z Chrisem?

Zmroził ją spojrzeniem.

- Jeżeli Chris mu tego nie powiedział, to ja też nie

mam powodu.

- Chociaż jesteś jego pupilem? - ciągnęła otwarcie.

- Ma może innego syna i dziedzica, ale właśnie

z twoim zdaniem liczy się, prawda? To ty utwierdziłeś

wuja w jego niechęci do mnie.

- To znaczy? - zacisnął wargi.

- Co? - speszyła się na chwilę.

- Moje zdanie o tobie. Jakie ono jest?

- Och... - Pochyliła głowę, zabrzęczały warkoczyki.

- Nie lubisz mnie. Nigdy nie lubiłeś. Cóż... z wzajem­

nością. Nie musisz zaprzeczać.

background image

82 UKRYTE MOTYWY

Alex zacisnął dłonie na kierownicy.

- Nic o mnie nie wiesz.

- Owszem, sporo. - Odetchnęła, spojrzała na niego.

- Nawet nie starasz się tego ukryć. Myślisz, że

wychodzę na Chrisa dla pieniędzy. Gardzisz moim

zawodem i nie podoba ci się mój wygląd.

- Ależ ty nie masz zawodu - opanował się z trudem.

- Rozbieranie się przed obiektywem trudno traktować

jako poważną pracą.

- Wcale się nie rozbieram - zaprzeczyła wściekle

Isabel.

- Mogłabyś, za odpowiednią stawkę - rzucił

bezlitośnie Alex.

Zmierzyła go bezsilnym spojrzeniem. Miała ochotę

uderzyć go w twarz. Powstrzymała się tylko dlatego,

że prowadził samochód.

Zapadła długa chwila milczenia. Isabel odwróciła

się i kolanami wsparła o drzwi. Alex zaś usiłował

skupić się na prowadzeniu samochodu, co zwykle

sprawiało mu sporo satysfakcji. Jednak nie potrafił

powstrzymać się przed zerkaniem na smukłe palce,

zaciśnięte w pięści na kolanach, łagodną linię ud.

Prowokowała go skąpa sukienka, choć nie przypusz­

czał, by Isabel zdawała sobie z tego sprawę. Ubierała

się z tą samą nie wymuszoną elegancją, z jaką się

poruszała. Musiał przyznać, że dziewczyna jest ob­

darzona wrodzonym wdziękiem, który oddziaływał

na jego zmysły.

Za Winchester skręcili z autostrady w węższą,

dwupasmową drogę, prowadzącą przez malownicze,

senne wioski hrabstwa Hamp.

Alex świetnie znał tę trasę. Mógł wybrać ruchliwszą,

główną szosę, wolał jednak spokojną drogę, szczególnie

w piątkowe popołudnie.

Isabel zauważyła, że zboczyli. Wpatrywała się

w drogowskazy, zastanawiała się niespokojnie, gdzie

background image

UKRYTE MOTYWY 83

Alex ją wiezie. On zaś domyślał się, że z Chrisem

nigdy tędy nie jechała. Uśmiechnął się krzywo. Może

Isabel boi się, że ją porywa na rozkaz wuja?

- Jeszcze niecałe dwadzieścia kilometrów - powia­

domił ją wreszcie, czując, że powinien uspokoić

dziewczynę.

Isabel obróciła ku niemu szare oczy.

- Tak?

- Naprawdę - zapewnił ją szorstko. - Ta droga

jest może dłuższa, ale za to mniej zatłoczona. I - dodał

- o wiele bardziej malownicza.

Isabel wzruszyła ramionami.

- A czy ja się skarżę?

Alexowi krew uderzyła do głowy.

- Spodziewać się po tobie uprzejmości to doprawdy

zbyt wielkie wymaganie.

- Uprzejmości! - wpadła mu w słowo. Utkwiła

w nim pełen pogardy wzrok. - Po tym, co mi

powiedziałeś? Ty arogancki draniu! Gdyby nie to, że

Chris uważa cię za cudownego faceta, nigdy więcej

nie odezwałabym się do ciebie.

Alex niemal instynktownie przydusił hamulce. Prawie

zatkało go ze złości. Bez namysłu zjechał na trawiaste

pobocze, nie bacząc, że może wpaść w jakąś koleinę.

Koła porsche'a zabuksowały na śliskiej trawie, samo­

chód jednak stanął po kilku szarpnięciach.

Alex odwrócił się do Isabel ze wściekłością, z trudem

opanowując się, by jej nie uderzyć.

- Skoro tak, proponuję, byś dostała się do Nazeby

własnym przemysłem! - Zaciskał dłonie na kierownicy.

- Wysiadaj! Na pewno znajdziesz lepszego kierowcę!

Isabel zbladła.

- Chyba nie mówisz poważnie? - rozejrzała się.

Dostrzegł, że nerwowo przełyka ślinę. - Ja nawet nie

wiem, gdzie jesteśmy.

- Mniej więcej dziewiętnaście kilometrów od Nazeby,,

background image

84

UKRYTE MOTYWY

- poinformował ją obcesowo. - Dokładnie kilometr

od miejsca, w którym mówiłem ci, gdzie się znajdujemy.

Przeraża cię to? Osobę o takich wątpliwych... talentach?

- Przecież tego nie zrobisz? - Wstrzymała oddech.

- Przekonasz się.

- A co powiesz Chrisowi? - Pociągnęła nosem.

- Może nic. Być może zrezygnuję ze swojego udziału

w weselu i zawrócę do Londynu.

Wlepiła w niego oczy. - Nie odważysz się.

- Czyżby?

Wytrzymał jej spojrzenie. Chyba posunął się za

daleko, bo Isabel poddała się.

- W porządku - oznajmiła niepokojąco bezbarw­

nym tonem. - Dam sobie radę. - Pokręciła głową.

- Istnieją przecież autobusy i pociągi. Obejdę się bez

twojej łaski.

Otworzyła szarpnięciem drzwiczki, wyrzuciła na

pobocze torbę i ruszyła w ślad za nią. Alex zrozumiał,

iż dziewczyna rzeczywiście myśli, że ją tutaj porzuci

i pojął, iż mimo kipiącej w nim niechęci nie może

tego zrobić. Co powiedziałby Chris? Ale nie tylko

reakcja kuzyna kazała mu się zreflektować. Przecież

nie mógł zostawić dziewczyny na łasce losu. Do

tego chmurzyło się, zbliżał się wieczór i nadciągała

burza.

- Zapomnij o tym - powiedział oschle. Przytrzymał

ją za ramię.

Isabel odwróciła się.

- Zabierz rękę - nakazała lodowatym tonem, choć

oczy jej ciskały płomienie. - Nie sądź, że skoro wrócił

ci rozsądek, to możesz mną manipulować. Nie ja

prosiłam cię, byś mnie podwoził. Chris na to nalegał.

A ja, głupia, myślałam, że może chcesz się ze mną

zaprzyjaźnić. Myliłam się. Powinnam rozumieć, że na

tyle jesteś podobny do wuja, by być wyzutym

z wszelkiej życzliwości!

background image

UKRYTE MOTYWY

85

Alex zacisnął usta.

- Powiedziałem: „zapomnij". A teraz daruj sobie

to przedstawienie i podnieś torbę. Mamy jeszcze

przed sobą parę kilometrów, a chciałbym wziąć przed

kolacją prysznic.

- Ja ci nie zabraniam - odparła niedbale. Nie

ruszyła się jednak, więc Alex westchnąwszy niecierp­

liwie uznał, iż sam musi się pofatygować.

Ale jak tylko puścił ramię dziewczyny, ta niczym

błyskawica wypadła z samochodu. Gdy usiłował ją

pochwycić, nadział się na drążek skrzyni biegów.

Nim się pozbierał, Isabel porwała torbę i przedarła

się przez dziurę w żywopłocie okalającym najbliższe

pole.

- Isabel! - Rozwścieczony do ostatnich granic puścił

się w pościg. - Cholera, co ty wyprawiasz?

Gdy pokonał żywopłot, Isabel wyprzedziła go już

o dobre sto metrów. W marynarkę wczepiły mu się

kolce, mankiety spodni miał wilgotne od rosy. Niech

no tylko dostanę ją w swoje ręce... - przyrzekł sobie.

Groźbami jednak jej nie zawróci, więc klnąc wściekle

ruszył za dziewczyną.

Chociaż wystartowała pierwsza, on miał buty na

płaskim obcasie i dawał dłuższe susy. Isabel potknęła

się i ugrzęzła w lepkiej glinie. Straciła równowagę

i runęła w błotniste bajoro.

Alex dopadł ją w chwili, gdy usiłowała się podnieść.

Mimo całej złości nie mógł opanować śmiechu. Isabel

wyglądała tak żałośnie, upaćkana błotem. Co zabaw­

niejsze, było to jakby zadośćuczynienie.

- Nie ruszaj się - powiedział. - Możesz się znowu

przewrócić. - Wyjął z kieszeni jakieś papiery, pióro

i portfel i rzucił elegancką marynarkę w gliniankę.

- Wejdź na nią. Ja stoję na całkiem suchym gruncie.

- Ale co z marynarką? - Isabel wzięła głęboki

oddech.

background image

86 UKRYTE MOTYWY

- Mam drugą na zmianę. Rób, co mówię. A może

wolisz zostać w tym błocie? Wolna wola.

Obrzuciła go zrezygnowanym spojrzeniem.

- No dobrze - zgodziła się. Potem, nie bez ociąga­

nia, stąpnęła na wykwintny jedwab podszewki. Po

chwili znalazła się obok Alexa. - Dziękuję.

- Wyglądasz okropnie - pokręcił głową.

- Wiem. - Popatrzyła na siebie smętnie. - Co

począć? Co ja powiem Chrisowi?

- A co ja mu powiem? - spytał sucho Alex.

- Musimy coś wymyślić. Ale najpierw trzeba się zająć

twoimi rękami i nogami.

- Damy radę? - zwątpiła.

Alex niespodziewanie dla siebie uśmiechnął się.

- Chyba tak. Może nie zauważyłaś, ale do tej

sadzawki wpada strumyk. Jak dopisze nam szczęście,

to woda okaże się czysta. Zimna, ale czysta.

I tak było. Isabel bez pruderii ściągnęła rajstopy

i płukała je w strumyku, podczas gdy Alex starał się

oczyścić jej pantofle.

Obmywszy ręce i stopy Isabel wstała i popatrzyła

na swego wybawcę.

- Włożę je do torby - wskazała na rajstopy.

Wzdrygnęła się. - A torba bardzo zabrudzona?

Usiłowałam trzymać ją jak najdalej od gliny.

- Już ją oczyściłem, a gdy wyschnie, nie będzie ani

śladu. - Alex podał jej pantofle i sięgnął po torbę.

- W porządku? Możemy iść? Czy dalej zamierzasz

dostać się do Nazeby autostopem?

- O co ci chodzi? - wykrzywiła wargi.

Alex poczuł, że traci nad sobą panowanie.

- Myślę, że powinniśmy wracać do samochodu,

nim ktoś go ukradnie - powiedział. - Ruszaj. I uważaj,

gdzie stawiasz nogi.

Isabel boso, bez obcasów, wydawała się niższa,

bardziej krucha. Alex musiał przypominać sobie, kim

background image

UKRYTE MOTYWY 87

ona jest, gdyż dawniejszą niechęć zastąpiły zgoła inne

uczucia. Bose nogi Isabel były niepokojąco piękne,

długie, smukłe. Nie mógł oderwać od niej wzroku.

Poczuł narastające podniecenie. Od lat widok kobiety

nie wywołał tak silnej reakcji. Zły na siebie, okrążył

samochód.

Tym razem schował jej torbę do bagażnika. Gdyby

postąpił tak wcześniej, nic by się pewnie nie stało.

Dziewczyna prawdopodobnie nie rzuciłaby się do

ucieczki. Nie byłaby tak niezależna, pomyślał z go­

ryczą.

- Gdzie marynarka? - spytała, siadając obok.

Alex obejrzał się przez ramię.

- W bagażniku, razem z torbą - odparł. Pragnął,

by zamknęła drzwi i by wreszcie ruszyli w drogę.

Teraz ogromnie spieszyło mu się do Nazeby. Chciał

bowiem uciec przed tym, do czego od tak dawna nie

potrafił się przed sobą przyznać.

- Czysta? - ciągnęła, uważnie oglądając pantofle.

Uśmiechnęła się smętnie. - Powinieneś wystawić mi

rachunek.

- Może tak zrobię - uciął ostro wbrew swojej woli.

Na miłość boską, dlaczego ona nie zamyka tych

przeklętych drzwi. Z każdą sekundą sytuacja coraz

bardziej wymykała mu się spod kontroli. Westchnął.

- Nie jest ci zimno?

- Troszeczkę. A bo co?

- To może wreszcie zamknęłabyś drzwi i ruszymy?

Isabel zdziwiła się.

- Och... przepraszam. Włożę najpierw pantofle.

Potem zdecyduję, co zrobię.

Później przeklinał własną niecierpliwość. Mógł był

poczekać, aż dziewczyna schyli się i włoży te piekielne

buty. Ale on sięgnął ku drzwiczkom, a kiedy Isabel

wyprostowała się, jego ramię znalazło się za jej plecami.

Nie wiadomo, które z nich było bardziej zaskoczone.

background image

88

UKRYTE MOTYWY

Czy on, że wpakował się w taką pułapkę, czy ona, gdy

zobaczyła jego twarz tuż przy swojej. Tak czy siak,

efekt był podobny, przez ułamek sekundy oboje zastygli

w bezruchu. Alex zaczął gwałtownie oddychać, przesu­

nął oczy ze spłoszonej, zaczerwienionej buzi Isabel na

jej raptownie unoszące się piersi, nabrzmiewające pod

cienką bawełną. Podświadomie rozchylił wargi, ogar­

nięty przemożną ochotą, by ją pocałować.

Dziewczyna odezwała się pierwsza, głosem dużo

wyższym niż zwykle. Oderwał oczy od jej piersi.

~ Nie, Alex - wykrztusiła.

Z tego, jak wymówiła jego imię, zorientował się, że

jest równie jak on wzburzona.

- Dlaczego? - spytał, przygarniając ją bliżej.

Przesunął dłoń z ramienia ku ciepłej wypukłości.

- Bo nam nie wolno - wydyszała.

On jednak nie posłuchał. Miała tak cudowne piersi.

Kiedy Isabel otworzyła usta w proteście, zamknął je

swoimi.

Z początku wyrywała się, usiłowała odchylić twarz,

odpychała go pięściami. Gdyby nie tablica rozdzielcza,

także by kopała. Lecz Alex, głuchy i ślepy na jej

zaklęcia, dążył jedynie do tego, by odczuła równie

silną namiętność. I udało mu się. A przynajmniej

takie odniósł wrażenie. Gdy przestała się z nim zmagać,

zaciskać zęby, Alexa ogarnęła nie znana dotąd rozkosz.

Kuszące wargi Isabel ofiarowały bezgraniczną słodycz,

a kiedy zetknęły się ich języki, uczucie to pogłębiło się

jeszcze.

Zapomniał, kim była i dlaczego wiezie ją do Nazeby.

Myśl, że jest narzeczoną kuzyna i jest dla niego

owocem zakazanym, nie peszyła go. Przeciwnie,

ośmielała. Isabel nie kochała Chrisa, nie mogła kochać

Chrisa, jeśli tak całowała. Przestała go odpychać.

Oplotła dłońmi jego szyję, a gdy objął jej piersi,

przycisnęła się tak mocno, że aż zabrakło mu tchu.

background image

UKRYTE MOTYWY

89

Pragnął jej. Boże, jak jej pragnął! Pocałunek był

tylko namiastką rozkoszy, którą mogli przeżyć.

Bogu dzięki, zaczynało się zmierzchać. Nikt nie

zobaczy, gdy będą się kochali.

Opuścił niżej dłoń, pieszcząc drżącą wypukłość

brzucha dziewczyny, potem wśliznął się pod kuszący

rąbek spódnicy. Gdy sięgnął między jej nogi, rozchyliła

je w oczekiwaniu. Pieszczotliwie dotarł aż do samego

wilgotnego środka jej ciała. Pachniała rozkosznie,

ciepłą, miękką kobiecością. Siłą woli powstrzymywał

się, by nie posiąść jej od razu. Kiedy drobne ząbki

ukąsiły go w ucho, jęknął...

- Isabel - wychrypiał, zatapiając twarz w zagłębieniu

jej szyi, słysząc pobrzękiwanie paciorków, czując jej

gorącą skórę...

background image

ROZDZIAŁ SIÓDMY

Aż podskoczyli, gdy ktoś nagle zapukał w okno.

Alex podniósł głowę i stwierdził z ulgą, że szyby

zaparowały i z zewnątrz widać tylko dwie niewyraźne

sylwetki. Zaraz jednak zapalono latarkę, więc szybko

uchylił okno.

- Proszę pana, wszystko w porządku?

Nim zdążył zareagować, do samochodu wsunął

głowę policjant w hełmie. Z zazdrością popatrzył na

dwójkę pasażerów. Alex poczuł się niczym piętnasto­

latek, przyłapany na obściskiwaniu dziewczyny na

tylnym siedzeniu jednego z Land Roverów wuja.

Za jego plecami Isabel gorączkowo poprawiała

ubranie. No cóż, dawno już wyrósł z młodzieńczych

lat, a Isabel nie była łatwą zdobyczą.

- Hm... w absolutnym - odparł, rozumiejąc, że tak

będzie najlepiej. Należy tylko się modlić, by policjant

nie rozpoznał numerów rejestracyjnych. Wszystkie

auta będące własnością rodziny Setonów miały

specjalne tablice, toteż bez trudu można by ziden­

tyfikować kierowcę.

- A u pani, panienko? - Policjant przesunął światło

latarki na Isabel. Zesztywniała.

- Też... oczywiście. Zrobiło mi się trochę niedobrze,

background image

UKRYTE MOTYWY 91

więc się zatrzymaliśmy. Ale teraz czuję się już lepiej.

Dziękuję panu.

- W porządku. - Policjant poklepał dach samo­

chodu i wyprostował się, wyraźnie zadowolony, że ta

para nie zamierza gorszyć okolicznych parafian.

- Dobrze, nie będę już państwa dłużej zatrzymywał.

Miłego wieczoru, ale proszę pamiętać, by nie prowadzić

po alkoholu.

- Dziękujemy.

Alex odpowiedział krótko, z ogromną ulgą, że go

nie rozpoznano. Przekręcił kluczyk. Interwencja

policjanta przywróciła mu przytomność. Boże, pomyś­

lał z niedowierzaniem, w porę zebrało mi się na

amory w samochodzie! Od studenckich czasów nie

kochał się w aucie. Musiał postradać zmysły.

A jednak dalej bardzo silnie odczuwał bliskość

dziewczyny. Niepokoiło go to. Przecież to narzeczona

Chrisa! Chyba zwariował!

Co z Isabel? O czym teraz myśli? Cóż, wina leżała po

obu stronach. Nie opierała się zbyt gwałtownie. Prze­

ciwnie. Protestowała jakby dla zachowania pozorów,

a potem przyjęła go z wielką ochotą, odpowiadając

taką namiętnością, jakiej nigdy by się nie spodziewał.

Zacisnął dłonie na kierownicy. Cholera, dlaczego

Isabel milczy? Musi zdawać sobie sprawę, co on

czuje. A może jest bardziej ode mnie doświadczona

w tych sprawach, pomyślał gorzko. Może dlatego tak

łatwo zdławił jej opór? Gdyż nie z nim pierwszym

zabawiała się od chwili swoich zaręczyn?

- Powiesz Chrisowi? - przemówiła wreszcie.

Okazując demonstracyjnie zniecierpliwienie, Alex

wykrzywił wargi.

- A ty? - odpowiedział pytaniem na pytanie,

utkwiwszy wzrok w oświetlonej reflektorami drodze,

- Oczywiście, nie - odparła, wykręcając palce.

- To... to nie powinno się nigdy zdarzyć.

background image

92 UKRYTE MOTYWY

- Zgadza się - potwierdził, choć w głębi duszy

myślał zupełnie ci innego. - Sądzę, że z różnych

względów ta cała historia nie powinna wyjść na jaw.

- Nie prosiłam cię, byś mnie dotykał!

- Ale też nie opierałaś się specjalnie - zgasił ją,

czując jednocześnie do siebie wstręt. - Cóż, nie ma

obaw. Nie zniszczę Christowi jego ideału. Pozwolę,

byś sama to uczyniła.

- Będę wdzięczna.

Wypowiedziała to ledwie słyszalnym szeptem. Alex

poczuł się podle. Nie powinien obciążać jej całą winą.

Ale co, do diabła, spierał się z sobą, Isabel na to

zasługiwała. Była piękna, ale niewierna, ponętna, lecz

niemoralna, pociągająca i absolutnie wyprana z wy­

rzutów sumienia.

Weekend w Nazeby okazał się koszmarny. Coś się

w nim buntowało, gdy patrzył na Isabel i adorującego

ją Chrisa. Torturą stały się przygotowania do ślubu.

Podczas bezsennych nocy tłumaczył sobie, że przecież

jej nie kocha. Jednak jej pragnął. Tak gorąco, że

niemal był gotów zerwać na zawsze przyjaźń z Chrisem.

Coś mu mówiło, że gdyby poszedł do jej pokoju

i chciał dopełnić tego, co zaczęli w samochodzie.

Isabel nie odtrąciłaby go. Ta świadomość nie pozwalała

mu zasnąć. Wiedział, że wuj nie wziąłby mu tego za

złe. Przeciwnie, nie posiadałby się ze szczęścia, gdyby

dostarczył mu pretekstu do zerwania zaręczyn. Wy­

starczyłby cień podejrzenia, że Isabel kocha innego

mężczyznę.

. Alex jednak nie uczynił nic, co pokrzyżowałoby

przygotowania do wesela. Trzymał się, na ile to było

możliwe, z dala. Chris sam odwiózł narzeczoną do

Londynu, Alex zaś został w Nazeby jeszcze jeden

dzień, aby ukoić nerwy. Spostrzegł niepokój babki,

ale nie mógł jej przecież wyjawić, co go dręczy.

Pozwolił, by wyciągnęła własne wnioski, podobnie

background image

UKRYTE MOTYWY

93

bowiem jak wnuk z rezerwą odnosiła się do zbliżającej

się uroczystości.

Do Londynu wrócił wreszcie we wtorek po południu,

następne trzy dni spędził zmagając się z przemożnym

pragnieniem ponownego ujrzenia Isabel. W piątek

poprzedzający dzień wesela opuścił go spokój. Wpadł

do pubu znajdującego się nie opodal jego biura,

a potem pojechał taksówką na Stanton Street i wspiął

się po schodach do mieszkania, które Isabel dzieliła

z dwiema koleżankami. Nie dbał o to, czy go ktoś

zobaczy.

Isabel była sama. Prasowała sukienkę na jutro.

Otworzyła drzwi, najwyraźniej spodziewając się

kogoś innego.

- Alex! - wykrzyknęła.

Przez sekundę wydawało mu się, że w jej szarych

oczach mignął błysk ulgi. Ale potem zorientowała się,

że pił i chciała mu zatrzasnąć drzwi pod nosem.

Alex był pod rauszem, ale zachował refleks. Zdążył

wsunąć stopę w drzwi.

- Cóż to... nie przyjmiesz przyszłego szwagra? Nie

zaprosisz go na drinka? Że... żeby uczcić tę smętną

uroczystość?

Trochę plątał mu się język. Zrozumiał, że Isabel

wszystkiego się domyśliła. Nawet w tak niedbałym

stroju i z potarganymi włosami, była nieodparcie

pociągająca.

- Czego chcesz?

- A czego mogę chcieć, Isabel? - Zamknął za sobą

drzwi. - Ciebie, oczywiście. Ty też mnie pragniesz,

prawda?

- Ja? Ciebie? Żartujesz chyba.

Szyderstwo powinno go otrzeźwić, był jednak głuchy

na wszystko.

- Czyżby? - Ruszył do mieszkania, przystając przed

deską do prasowania. - Nie sądzę. Oboje wiemy, o co

background image

94 UKRYTE MOTYWY

chodzi, a skoro jesteśmy sami, nie widzę powodu, by

z tego nie skorzystać.

Isabel parsknęła niewesołym śmiechem.

- Oszalałeś! Jesteś pijany! Wracaj do domu i weź

prysznic. Najlepiej zimny!

- Nie drwij ze mnie - przestrzegł ją ochryple.

Potrząsnął niecierpliwie głową, pojmując, że alkohol

tylko pogłębił jego irytację.

- Do domu! - powtórzyła, usiłując przesunąć deskę

i nie zrzucić żelazka. - Nie wiesz, co robisz! Czy Chris

nie czeka na ciebie? Nie mieliście spędzić razem

wieczoru?

Jeśli sądzi, że imię Chrisa wróci mi przytomność, to

się grubo myli, pomyślał gorzko Alex, chwytając ją za

ramiona. Sama świadomość, że Chris ma prawo ją tak

dotykać, rozniecała płomień zazdrości, a kiedy wyobra­

żał sobie, jak się kochają, targało nim obrzydzenie.

- Zabieraj łapy! - krzyknęła, uchylając się przed

pieszczotą jego rąk. - Opanuj się! Oszalałeś!

Boże, jak cudownie ją znowu dotykać, jak dobrze

czuć jej ciepło. Im gwałtowniej się wyrywała, tym

bardziej jej pożądał. Zsunął dłonie wzdłuż ramion,

pleców, przygarnął do siebie.

Uniósł głowę, ponaglany pragnieniem, by jeszcze

raz posmakować jej warg.

Poraził go piekielny ból szyi, niemal pozbawił

przytomności. Krzyknął. Nie wiedział, kiedy puścił

Isabel, nie pamiętał, w jaki sposób uderzył się o deskę

do prasowania. Chwycił dłonią za oparzone miejsce

i zatoczył się na drzwi. Pierwsze, co zobaczył, to

przerażony wzrok dziewczyny i łzy płynące po jej

twarzy. Rzuciła się ku niemu rozpaczliwie, by opatrzyć

ranę.

Ale on już oprzytomniał. Zniknęły wszelkie uczucia

- prócz wściekłości. Jak Isabel śmiała zamachnąć się

na niego żelazkiem, jak śmiała podnieść na niego rękę.

background image

UKRYTE MOTYWY

95

Zrobiła to jednak. Ona, nikt inny, i wciąż trzymała

w rękach ten wredny przedmiot. Wreszcie odstawiła

żelazko i wyciągnęła do Alexa drżące dłonie. Była

równie jak on przerażona.

- Alex... wybacz, proszę!

Alex jednak daleki był od współczucia.

- Daruj sobie! Dobrze wiedziałaś, co robisz, i po­

winienem być ci za to wdzięczny. Miałaś rację. Upiłem

się. To się zdarza. Inaczej nie przyszedłbym do ciebie.

No cóż... - odwrócił się ku drzwiom. - Udało ci się.

Widać masz w tym wprawę.

Ślub był dla Alexa bardzo gorzkim przeżyciem.

Ruszał się niczym automat, pozbawiony wszelkich

uczuć. Opatrunek na szyi sprowokował uwagi wuja

i Chrisa, zbył ich jednak mówiąc, że po pijanemu

zaciął się przy goleniu.

Ślub, zdaniem Alexa, powinien ostatecznie położyć

kres jego zainteresowaniu Isabel. Powziął w tej sprawie

mocne postanowienie.

Kiedy jednak Isabel i Chris wrócili po miodowym

miesiącu, dobre chęci Alexa zostały poddane ciężkiej

próbie. Isabel była blada, zdenerwowana, szczuplejsza

niż dawniej. Unikała jego wzroku, stała się jakaś

napięta, nieswoja.

Chris natomiast był taki jak zawsze. Zabiegał o nią

bardziej, niż wtedy kiedy była jego narzeczoną. Stało

się więc jasne, że jeśli ktoś w tym związku jest winny,

to tylko ona.

Po kilku miesiącach wuj zwierzył się Alexowi, że

Isabel chce unieważnienia małżeństwa.

- Wyobraź sobie, że przyszła z tym do mnie!

- oburzał się Robert. - Do rodzonego ojca tego

chłopca!

Gdy Alex zasugerował, że może separacja byłaby

dla wszystkich zainteresowanych najlepszym roz-

background image

96

UKRYTE MOTYWY

wiązaniem, wuj stwierdził kategorycznie, że to nie

wchodzi w rachubę.

- Dziewczyna wróci do Londynu i będzie opowiadać

na prawo i lewo, że to Chris ponosi winę za rozkład

małżeństwa. Muszę pomyśleć o innym rozwiązaniu.

Alex niekiedy zastanawiał się, dlaczego Isabel nie

odeszła już wtedy. Przecież nie mogli zatrzymać jej

w Nazeby siłą.

Potem zaś, z łaski Opatrzności, sytuacja rozwiązała

się sama. Wspominając to, Alex na nowo poczuł

przypływ wściekłości, która ogarnęła go wtedy,

gdy Robert powiedział mu o wyczynach Isabel.

Początkowo nie chciał wierzyć, Z czasem pogodził

się z tym. Nigdy nie spotkał tamtego mężczyzny.

Wiedział tylko, że był to jakiś znajomy Chrisa.

Ów mężczyzna wyświadczył mu niechcący przysługę.

Dziewczyna stała się dla niego niemal obcym czło­

wiekiem.

Ale przeszłość w dziwny sposób odżywała. Dzisiejsze

spotkanie z Isabel przekonało go, iż nie była mu

obojętna. Gardził sobą za to. Na posiedzeniu rady

zapędził Isabel w kozi róg.

I chociaż uczynił to w słusznej sprawie, czuł się jak

drań, który wykorzystał słabszego przeciwnika.

- Chyba nie bardzo ci poszło na radzie - mruknęła

sekretarka widząc jego minę.

- Szczerze mówiąc, odnieśliśmy niemały sukces

- odparł sucho, kierując się prosto do gabinetu.

- Wychodzisz na lunch, Diana? Możesz iść już teraz,

nie będziesz mi potrzebna.

- Dobrze. - Diana nie potrafiła jednak zapanować

nad swoją ciekawością, więc Alex nie zdziwił się

specjalnie, gdy dodała: - Mimo wszystko twój wuj

zdobył kontrolę nad Zakładami Mattleya?

- Mimo wszystko - zgodził się ironicznie.

Zamknął za sobą drzwi. Nie mógł jednak odgrodzić

background image

UKRYTE MOTYWY

97

się od życia i od Isabel. Wypił drinka, czego na ogół

nie robił w porze lunchu. Nie mógł zapomnieć jej

pożegnalnego spojrzenia.

Cóż ona o nim myślała? Prawdopodobnie gardziła

nim za to, że podporządkował się Robertowi. Zawsze

uważała go za sługusa wuja, a ostatnie wydarzenia

utwierdziły ją tylko w tym przekonaniu.

No i co z tego? - rozzłościł się. To wciąż ta sama

Isabel, która go uwodziła, a potem odepchnęła,

zdradzała swojego męża, następnie zaś zwróciła się

do Alexa, by stanął w jej obronie. Nie miała zahamo­

wań. Alex powinien usunąć ją ze swojej pamięci.

Zabrzęczał telefon. Alex odczekał chwilę, spodzie­

wając się, że odbierze go Diana, potem przypomniał

sobie, że sam wysłał ją na lunch.

- Słucham, Seton - warknął, podnosząc słuchawkę.

Nagle zapragnął gorąco, by był to głos Isabel.

Ale ten szczebiot z pewnością nie przypominał jej

głosu.

- Alex? Alex, kochanie to ty? Miałeś do mnie

zadzwonić. Chyba jeszcze o mnie nie zapomniałeś?

Udało mu się zdusić gwałtowne rozczarowanie.

- Penny - powiedział, usilnie starając się nadać

swoim słowom ciepłe tony. - Cóż za niespodzianka!

Myślałem, że jesteś poza krajem.

- Bo byłam - odparła z naciskiem. - Wczoraj

wieczorem wróciłam z Kairu i ponieważ nie zastałam

od ciebie żadnej wiadomości, zaczęłam się niepokoić.

Zobaczymy się, Alex, prawda? Chyba nie chcesz,

żebyśmy się naprawdę rozstali?

Wziął głęboki oddech. Korciło go, by zbyć ją

zdawkowymi przeprosinami. Nie miał nastroju na

sprzeczkę z Penny, zaś wiązanie się z nią od nowa nie

wydawało się najrozsądniejsze.

Ale potem pomyślał o pustym wieczorze, który

zapewne spędziłby z inną, jeszcze mniej interesującą

background image

98

UKRYTE MOTYWY

niż Penny kobietą i zmienił zamiar. Może tego mi

właśnie trzeba, pomyślał. Spędzę noc z Penny i może

zapomnę o Isabel na jakiś czas. Jedno jest pewne,

z Penny czy bez niej, i tak by nie zasnął, tej zaś

zależało na nim, przynajmniej tak twierdziła...

background image

ROZDZIAŁ ÓSMY

Był deszczowy sobotni poranek. Isabel stała w oknie

i popijała kawę. Zastanawiała się, jaka może być

pogoda w Madrycie. Pewnie ciepła i słoneczna.

Z pewnością lepsza niż w Londynie. Przypuszczała,

że Laureen, Helen i pozostałe dziewczęta cudownie

się bawią. Słońce, piękne stroje i godziwy zarobek.

Westchnęła. Cóż, nie jest z nimi ze swojej winy.

Jason był wściekły, gdy uparła się zostać w Anglii.

Zdawała sobie sprawę, że o mały włos nie wyrzucił jej

z pracy. Był jednak praktyczny i lubił ją. Wreszcie

więc, chociaż z wielkimi oporami, zgodził się.

Rozpamiętywała, czy warto było ryzykować utratę

pracy i przyjaźni Jasona tylko po to, by Alex raz

jeszcze miał okazję wystrychnąć ją na dudka. Dla

Isabel posiedzenie rady zakończyło się fiaskiem.

Wszystkie przemyślne plany, by zniszczyć Roberta

Setona, spełzły na niczym. W momencie, kiedy Alex

zaczął wyliczać korzyści płynące dla Zakładów Mat-

tleya z fuzji z Koncernem Denby, zrozumiała, że stoi

na straconej pozycji. Mała firma tonęła w długach

i potrzebowała natychmiastowego finansowego wspar­

cia. W przeciwnym razie ponad pięciuset pracowników

straciłoby pracę. W dodatku Denby dysponowało

background image

100 UKRYTE MOTYWY

laboratoriami i chciało inwestować w przemysł che­

miczny. Isabel nie miała więc żadnych argumentów.

Kiedy doszło do głosowania, musiała się poddać,

cierpiąc przy tym na myśl, że niechcący przyczyniła

się do niewątpliwego sukcesu Roberta Setona.

To było bardzo bolesne doświadczenie. Dała się

wymanewrować, choć uczciwie biorąc, nie mogłaby

powiedzieć, iż triumf sprawił Alexowi satysfakcję. On

tylko zaprezentował fakty, Isabel zaś, ponaglana przez

pozostałych członków rady, nie potrafiła wymyślić

żadnej uzasadnionej wątpliwości.

Porażka ta całkowicie ją wykończyła. Trzeba było

wyjechać z Jasonem, pomyślała ponuro. Powinna

przewidzieć, że traci tylko czas, usiłując rzucić na

kolana Roberta Setona. Jakie miała szanse przeciwko

tak zjednoczonym siłom? Żadne. Nie wygrałaby nawet

wtedy, gdyby racja była po jej stronie

Przygnębiona odwróciła się od okna, niechętnym

wzrokiem obrzucając salonik. Czym zapełnić dzisiejszy

dzień? Oczywiście, w domu jest zawsze coś do zrobie­

nia, ale nie było zbytniego bałaganu. Mogłaby pójść na

spacer, ale przecież padał deszcz. No więc... co? Fryzjer?

Zakupy? Skrzywiła się. Musi przecież coś jeść, więc

prawdopodobnie to najlepsze rozwiązanie. Mogłaby

pojechać na West End i kupić pasztet u Fortnuma

i Masonsa. Należy się jej jakaś rekompesata za Madryt.

Teraz przynajmniej było ją na to stać! Radca prawny

powiadomił ją, że dywidendy z akcji Koncernu Denby

są takie, że mogłaby do końca życia nie pracować. Czy

o to właśnie chodziło Vinnie?

Myśl o lady Denby przypomniała początek całej

historii. Isabel odniosła filiżankę do kuchni, poszła

do sypialni i rzuciła się na nie posłane łóżko.

- W jakie zagnałaś mnie sieci, Vinnie? - spytała na

głos. Położyła się na brzuchu, oparła głowę na

złożonych ramionach.

background image

UKRYTE MOTYWY

101

Do czego zmierzała starsza pani zapisując jej akcje?

Przecież nie żywiła jakiejkolwiek nadziei, iż w ten

sposób połączy ją na nowo z Chrisem. Przeciwnie,

właśnie babcia pomogła jej opuścić Nazeby i wspierała

ją finansowo do czasu, kiedy dziewczyna znalazła

sobie pracę. Oczywiście, zwróciła dług co do pensa,

to nie tłumaczyło jednak późniejszej hojności lady

Denby.

Isabel westchnęła. Dwa lata w Nazeby bez przyjaźni

Vinnie byłyby jeszcze bardziej koszmarne. Babcia

okazała się jej jedyną stronniczką, choć Isabel odkryła

to dopiero po pewnym czasie. Robert Seton nigdy jej

nie polubił. Nigdy nie chciał, by wyszła za Chrisa

i wcale nie usiłował tego ukryć. Myślała, że sam Chris

okaże się jej przyjacielem, a nie tylko mężem, on

jednak nikczemnie ją zdradził. Alex zaś... Alex...

Przełknęła ślinę. Układy z kuzynem Chrisa nigdy

nie były najprostsze. Od chwili, w której Alex zaskoczył

ich w bibliotece, stanowił dla Isabel kompletną

zagadkę. Nie pojmowała, dlaczego powziął wobec

niej tak instynktowną niechęć, ale za wszelką cenę

unikał jej towarzystwa. Niepokoiło ją ogromnie, że

mimo to stał się dla niej kimś ważnym. Nie chciała

tak silnie odczuwać jego obecności, gdy tylko znalazł

się w pobliżu. Przecież wyraźnie okazywał swoją

wrogość. Ale zawiodły ją zmysły. Od samego początku

czuła do Alexa niewytłumaczalny pociąg.

Aż wreszcie nadeszło to pamiętne popołudnie

i wspólna podróż do Nazeby. Dotąd nie podejrzewała,

że i Alex widzi w niej kogoś więcej niż tylko intruza.

Och, Chris opowiadał, że kuzyn ma dziewcząt na

pęczki, że kobiety uganiają się za nim. Isabel jednak,

choć sama pod wrażeniem, nie podejrzewała go

o wrażliwość. Uważała go za zimnego faceta, podob­

nego do wuja Roberta, który prawdopodobnie wyko­

rzystuje kobiety dla zaspokojenia swoich potrzeb, nie

background image

102 UKRYTE MOTYWY

angażując się uczuciowo. Był sztywny i ironiczny,

doszła więc do wniosku, że będąc w jej towarzystwie

trzyma się na baczności.

W tym przekonaniu utwierdziło ją zachowanie

Alexa na początku eskapady. Był odpychający i drwią­

cy, chociaż gdy opowiedziała mu o swoich rodzicach,

okazał cień współczucia. Nie rozumiała, dlaczego mu

się zwierzyła. Przecież nawet Chrisowi nie pisnęła na

ten temat ani słówka, a zdradzenie się przed Alexem

wydawało się szczytem głupoty. Ale stało się, a on

nigdy nie wydał jej sekretu wujowi.

Był to jednak drobiazg w porównaniu z tym, co się

zdarzyło później. Uraził ją swoim grubiaństwem.

Miałam rację, upewniła się, przypomniawszy sobie

tamtą kłótnię. Potem, pod wpływem impulsu, rzuciła

się do ucieczki.

Gdyby zastanowiła się choć sekundę, zrozumiałaby,

że postąpiła nierozsądnie. Alex mógł odjechać i aż

strach pomyśleć, co mogłoby się stać. Spędziła później

wiele bezsennych nocy rozpamiętując to wydarzenie.

Wtedy jednak straciła cały rozsądek. Teraz zaś,

wspominając, jak Alex przedzierał się przez żywopłot,

musiała się uśmiechnąć. Tak niecodzienny był to

widok: wymuskany zazwyczaj Alexander Seton z potar­

ganymi włosami, w poszarpanej marynarce. Gdyby

sama nie była wtedy w opłakanym stanie, pękałaby

ze śmiechu. Ale przynajmniej za maską dostrzegła

twarz żywego człowieka. Kiedy się do niej uśmiechnął,

mocniej zabiło jej serce.

Był miły, lecz gdy wrócili do samochodu, wszystko

potoczyło się nie tak, jak trzeba. Gdy ją dotknął, gdy

poczuła na piersiach smukłe, długie palce, nie znalazła

dość sił, by go odepchnąć. Na początku słabo

protestowała, zacisnęła usta. Na próżno. W głębi

duszy przecież go pragnęła i on to jakoś odgadł.

Kiedy ją zaczął całować, zareagowała tak namiętnie,

background image

UKRYTE MOTYWY 103

aż się sama przeraziła. Przy Chrisie nigdy czegoś

takiego nie czuła, nigdy nie całował jej w taki sposób.

Jego pieszczoty wywołały jęk rozkoszy.

Pocałunki nie wystarczały. Pragnęła czegoś więcej.

Pragnęła go całego. Wiedziała, że i on chce się z nią

kochać. Gorączkowe muśnięcia dłonią dawały tego

zmysłowy przedsmak. Kiedy im przeszkodzono, Isabel

niemal popłakała się z uczucia zawodu.

Potem, gdy policjant wreszcie skończył inspekcję,

poczuła się niby sprzedajna dziewka, gotowa wskoczyć

na tylne siedzenie każdego samochodu. Alex natomiast

znowu przeistoczył się w zimnego, zachowującego

dystans wroga.

Kiedy ruszyli w dalszą drogę, Isabel z przerażeniem

zaczęła się zastanawiać, czy cała ta scena nie była

z góry ukartowana przez Roberta Setona, który

chciał udowodnić, że Isabel jest mało warta. Jednak

gdy spytała Alexa, czy zamierza opowiedzieć o wszys-

tkim Chrisowi, zaprzeczył. O ile jej wiadomo, nigdy

tego nie uczynił.

Weekend w Nazeby okazał się trudny dla nich

obojga. Aż do tamtej pory Isabel nie miała żadnych

wątpliwości co do swojego związku z Chrisem. Ślub

był za pasem i nie mogła już nic zmienić. Poza tym

Chris był bardzo czuły. Zdołała sobie wmówić, że

epizod z Alexem to tylko chwilowe zapomnienie.

Była przekonana, że Alex pociągał ją jedynie

fizycznie. Kiedy pojawił się u niej w wieczór poprze­

dzający wesele, bez wahania chciała go wyrzucić. Był

pijany i arogancki i, dopóki jej nie dotknął, niegroźny.

Ale potem wziął ją w ramiona. Przeraziła się, że jak

tylko ją pocałuje, zgasi cały jej opór. Gdyby już była

mężatką, powtarzała sobie rozpaczliwie, nie lgnęłaby

tak do Alexa. Gdyby się już kochali z Chrisem, nie

pragnęłaby tak mężczyzny, który przecież chce jej

wyłącznie do łóżka.

background image

104 UKRYTE MOTYWY

Wstrzemięźliwość Chrisa wydawała się jej rozczulają­

ca i staroświecka. Czuła, że musi to uszanować.

Pociąg do kuzyna Chrisa tym bardziej zasługiwał

na naganę. Kiedy Alex zaczął ją napastować, odezwał

się w niej instynkt samozachowawczy. Musi go od

siebie odepchnąć, uciec przed nim, nim nad sobą

straci kontrolę.

Bez namysłu chwyciła żelazko, nie przypuszczając

nawet, że sam jego ciężar zrobi swoje. A kiedy Alex

zawył z bólu i zatoczył się, niemal oszalała z przera­

żenia. Gdyby wtedy pozwolił się jej opatrzyć, sprawy

mogłyby przybrać całkiem odmienny obrót.

Oczywiście, nie zrezygnowała ze ślubu. Duma, ten

zły doradca, zaprowadziła Isabel przed ołtarz. Nie

miała zamiaru dać satysfakcji Robertowi Setonowi,

poza tym chciała przytrzeć nosa Alexowi.

Pokręciła głową. Jakże wtedy była głupia! Ale

przekonała się o tym dopiero w noc poślubną. A kiedy

wrócili po miesiącu miodowym, była roztrzęsiona

i przygnębiona w poczuciu żałosnej świadomości, iż

poślubiła niewłaściwego człowieka.

Gdy tylko znalazła się w Anglii, usiłowała zerwać

nieudane małżeństwo. Nie chciała prosić Chrisa i udała

się do jego ojca błagając o anulowanie ślubu. On

jednak wpadł w furię, gdy ośmieliła się wytłumaczyć,

na czym polega nieszczęście. Zarzucił jej kłamstwo.

Chris jest absolutnie normalny, to jego syn i żadna

striptizerka nie wystawi go na pośmiewisko.

Zagroził także, że jeśli Isabel spróbuje opuścić

Nazeby, dopilnuje, by już nigdy nie dostała pracy.

Wierzyła mu. Robert Seton nie rzucał pogróżek na

wiatr. Jego rywale przekonali się o tym na własnej

skórze. Chris pokpiwał z ojca, ale ona w najśmielszych

marzeniach nie spodziewała się, że ta bezwzględność

obróci się przeciwko niej. Zszokowana, przerażona,

niedoświadczona, bez pieniędzy, była bezradna.

background image

UKRYTE MOTYWY

105

Rozważała, czy mino wszystko nie zlekceważyć

pogróżek Roberta i nie uciec, ale jakoś nigdy nie

nadarzyła się okazja. Przy tym duma, z powodu

której znalazła się w tej sytuacji, uniemożliwiała jej

wszelkie próby nadania małżeństwu właściwego ob­

licza. Chris na swój sposób ją kochał. Albo tak się jej

wydawało.

Z perspektywy czasu zrozumiała, że była po prostu

słaba. Pozwoliła Setonowi manipulować sobą, nie

podjęła prawdziwej walki o odzyskanie niezależności.

Sprzedała ją za pieniądze, zaś lojalność wobec Chrisa

wprawiła ją w jakiś stan bezwładu. Dopiero gdy

widziała Alexa, uzmysłowiała sobie, jakim jest tchó­

rzem.

Oczywiście, usprawiedliwiała siebie samą. Ktoś,

kto wzrastał w spartańskich warunkach sierocińca,

musiał docenić luksus posiadania własnego pokoju

w jednej z najpiękniejszych wiejskich rezydencji Anglii.

I jeszcze była Vinnie, która starała się osłodzić jej

życie. Z jakichś powodów lady Denby roztoczyła nad

nią opiekuńcze skrzydła. Isabel nigdy się jej nie

zwierzała. Mimo to starsza pani domyślała się

powodów konfliktu.

Teraz lata spędzone w Nazeby wydawały się złym

snem. Koszmar dopełnił się, gdy nakryła Chrisa

w łóżku z Jerroldem Palmerem.

Wzdrygnęła się. To była chyba najwstrętńiejsza

chwila z całych tych dwóch lat, gorsza nawet od tej;

w której wstrząśnięta czytała pozew rozwodowy,

wymieniający Palmera jako j e j kochanka.

Zastanawiała się wtedy, jak Robertowi Setonowi

udało się nakłonić Palmera do uczestnictwa w takim

szachrajstwie. Szybko jednak uzyskała odpowiedź.

Najwyraźniej Jerroldowi równie jak Chrisowi zależało,

by ich skłonności homoseksualne nie wyszły na jaw. Ich

wspólne świadectwo okazało się dla Isabel miażdżące.

background image

106

UKRYTE MOTYWY

Nie mogła pojąć, że ojciec Chrisa mógł posunąć się

tak daleko nawet w obronie syna. Powinna jednak

zrozumieć, że gdy w grę wchodziło rodowe nazwisko,

Robert Seton nie cofał się przed niczym.

Oczywiście, błagała Chrisa, by zmienił zeznania, by

wyznał prawdę i oczyścił ją z zarzutów. Mogą się

rozwieść, przekonywała. W każdej chwili anulować

małżeństwo. Niech tylko przemówi.

Lecz Chris nie chciał jej słuchać. Prawdopodobnie

działał w myśl instrukcji ojca i tydzień po złożeniu

pozwu wyjechał na kontynent. Nie zostawił adresu

i porzucił Isabel na pastwę losu. Nie było nawet

Vinnie, która bawiła w Australii, w Melbourne,

u starego przyjaciela. Poza tym wypadki następowały

tak szybko, że nim zdążyłaby wrócić do Anglii,

byłoby za późno na jakąkolwiek interwencję.

Isabel pozostało więc zaapelować do jedynego czło­

wieka - Alexa. Tylko on spośród wszystkich znanych

jej osób miał dość wpływów... i sposobów, by jej bronić.

Isabel bowiem nie dysponowała gotówką na adwokata.

Od chwili, w której wpadła na pomysł, by poroz­

mawiać z Alexem, tylko o tym myślała. Przemierzając

opustoszałe pokoje Nazeby wmawiała sobie, że jeśli

on pozna prawdę, okaże jej współczucie. Uwielbiała

Nazeby, ale podczas tamtych okropnych dni zaczęła

je nienawidzić. Zrozumiała, że Robert zostawił ją

tutaj po to, by okazać, jak jest bezsilna wobec potęgi

Setonów.

Tak czy inaczej, była zdecydowana skontaktować

się z Alexem. Pomyślała, że świadectwo lekarskie

może obrócić wniwecz kłamstwo Chrisa. Z pewnością,

jeśli wyzna Alexowi prawdę, ten nie odmówi jej

pomocy. Nawet po tym wszystkim, co się między

nimi dwojgiem wydarzyło, ufała mu. To prawda, że

był pupilem wuja, ale zawsze miał własne zdanie.

Nazajutrz pojechała do Londynu należącym do

background image

UKRYTE MOTYWY 107

rezydencji Audi. Nikt nie usiłował jej zatrzymywać.

Seton dał Isabel sześć tygodni na znalezienie sobie

lokum, służba więc pewnie uważała, iż wyruszyła na

poszukiwanie mieszkania.

Nigdy nie odwiedzała Alexa, wiedziała jednak, że

mieszkał w wieżowcu opodal Hyde Parku. Na wizytę

wybrała sobotnie przedpołudnie, w nadziei, że łatwiej

zastanie go w domu. Pójście do biura wydawało się

zbyt oficjalne. Poza tym nie chciała, by któryś

z urzędników powiadomił Roberta Setona.

Z Nazeby wyjechała wcześnie i jeszcze przed wpół

do dziesiątej pchnęła przeszklone drzwi Romsey Court.

Z opowieści Chrisa wiedziała, że apartament Alexa

znajduje się na piętnastym piętrze. Nie spodziewała

się jednak, iż budynku pilnują strażnicy.

Wszystkich wchodzących bacznie lustrował siedzący

za biurkiem w hallu umundurowany mężczyzna. Isabel

pod jego podejrzliwym wzrokiem poczuła się niczym

intruz.

- Hm... chciałabym odwiedzić pana Setona - wyjaś­

niła. Strażnik uniósł się. - Pana Alexa Setona.

Apartament numer 1504.

Mężczyzna przez chwilę przyglądał się jej uważnie.

- Proszę - wskazał windy. - Powiadomię kamer­

dynera, że za chwilę pan Seton będzie miał gościa.

- Dziękuję.

Isabel obawiała się czegoś gorszego. Tamten mógł

zapytać ją o nazwisko, a nie miała żadnej pewności,

czy w tych okolicznościach Alex zgodziłby się ją

przyjąć. Strażnik jednak okazał się niegroźny. Może

z kamerdynerem będzie musiała się zmierzyć-

Nieduży Irlandczyk, który na jej dzwonek pospieszył

do drzwi, nie był ani silny, ani przerażający. Widząc

w jego oczach niekłamane zdumienie, znowu uznała

za stosowne wyjaśnić cel swojej wizyty.

- Chciałabym... zobaczyć się z Alexem - powiedziała

background image

108 UKRYTE MOTYWY

speszona następną nieprzyjazną twarzą. Gdyby wie­

działa, jakie napotka trudności, w ogóle zrezygnowała­

by z przyjazdu.

- A czy pan Seton oczekuje panienki? - spytał

majordomus tonem kogoś, kto z góry potrafi przewi­

dzieć odpowiedź. Isabel westchnęła.

- Pani. Pani Seton. Nie, nie spodziewa się, ale

sądzę, że mnie przyjmie.

Zabawne było widzieć, jak rzednieje mu mina,

dziewczyna była jednak zbyt spięta. Niecierpliwie

czekała na jakąkolwiek oznakę rozpoznania. Och,

cóż by dała, by nie musieć uciekać się do tego sposobu!

- Żona pana Christophera? - upewnił się po chwili

Irlandczyk.

- Wystarczy pani Seton - uściśliła ostro, zerkając

ponad jego ramieniem w głąb oświetlonego salonu.

- Mogę wejść? Zdaje się, pan Alex jest w domu.

Kerry O'Flynn zrobił gwałtownie krok w tył.

- Owszem, proszę - przyzwolił, najwyraźniej niepew­

ny, czy może trzymać dziewczynę w progu, kiedy

będzie anonsował wizytę. - Proszę dalej. Dam znać

panu Setonowi. Chyba już wstał. Śniadanie podawałem

jakiś czas temu.

- Wciąż leży w łóżku? - zdumiała się, wkraczając

na lśniący parkiet. Irlandczyk kiwnął głową, zamykając

drzwi.

- Cóż, pracuje do późnej nocy. Jeżeli pani zechce

tu poczekać, pani Seton, sprawdzę, czy pan Alex jest

już na nogach.

Isabel rozglądała się ciekawie po eleganckim salonie,

kiedy wyczuła czyjąś obecność. Odwróciła się, spo­

dziewając się kamerdynera, gotowego zasypać ją

tysiącem wymówek. Natknęła się jednak na Alexa,

wyraźnie niezbyt zachwyconego jej odwiedzinami.

Nawet w sięgającym kolan granatowym szlafroku na

gołym ciele prezentował się groźnie i nieprzystępnie,

background image

UKRYTE MOTYWY 109

Isabel zaś, która widziała go po raz pierwszy od

wielu miesięcy, poczuła zdradziecki przypływ uczuć.

- Och, Alex! - oblizała wargi. - Dziękuję, że

zgodziłeś się ze mną zobaczyć.

- Nie miałem wielkiego wyboru! Skoro tu wtarg­

nęłaś! - zauważył z kamienną miną. - Czego chcesz,

Isabel? Chrisa u mnie nie ma. Nie dysponuję także

jego adresem, jeśli ci o to chodzi.

Wzięła głęboki oddech.

- Wcale nie przyszłam rozpytywać o Chrisa.

- Przerwała, by zapanować nad drżeniem w głosie.

- Wierz mi, nie interesuje mnie, gdzie on jest,

a szczególnie z kim. Przyszłam porozmawiać z tobą.

Powinnam to zrobić już dawno temu.

- Doprawdy? - Alex ściągnął brwi.

- Tak. - Zrobiła w jego stronę krok. - Och, Alex,

dlaczego dopuściłeś do mojego małżeństwa z Chrisem?

Dlaczego mnie nie powstrzymałeś, kiedy miałeś okazję?

- Ja miałem okazję! - Brwi Alexa uniosły się

w niekłamanym zdumieniu. - Isabel, powody, dla

których poślubiłaś mojego kuzyna, nie miały ze mną

nic wspólnego. Nie mogłem i nie chciałem odradzać

ci małżeństwa.

- Nieprawda! - przygryzła w rozpaczy wargi.

- Zapewniam cię...

- Och, zdobądź się choć raz w życiu na szczerość!

- krzyknęła. - Mogłeś to zrobić. Wiesz o tym równie

dobrze jak ja. Oboje zachowaliśmy się niczym głupcy,

a teraz... teraz ja za to płacę.

Alex zmierzył ją jadowitym spojrzeniem.

- Chyba Chris płaci, jeśli chodzi o ścisłość - zau­

ważył lodowatym tonem. - Mam nadzieję, że nie

usiłujesz mnie winić... za swój romans z Jerroldem

Palmerem...

- Nigdy nie miałam żadnego romansu! - przerwała

mu desperacko. - Alex, to Chris miał! Nie ja! Twój

background image

1 1 0 UKRYTE MOTYWY

wuj wykręcił kota ogonem. Aby mnie wrobić, a ochro­

nić swojego cennego synalka!

Alex patrzył na nią wzgardliwie.

- Twierdzisz, że Chris to wszystko wymyślił?

- potrząsnął głową. - Nie wierzę ci!

- Nie, ja chcę tylko wyjaśnić...

- Aha, więc nie wymyślił...

- Nie! Alex, ty nic nie rozumiesz!

- Cóż, po raz pierwszy, odkąd przyszłaś, nie mijasz

się z prawdą - zgodził się opryskliwie. - Lepiej

odejdź. Nie mamy sobie nic więcej do powiedzenia.

Isabel pokręciła głową. Nie mogła pojąć, że Alex

nawet nie chce jej wysłuchać.

- Proszę - błagała. - Musisz mi uwierzyć. Ja

niczego złego nie zrobiłam.

- Tracisz czas! - zacisnął wargi. - Zapomnij, że

w ogóle się znaliśmy! Dobrze wiem, że jesteś istotą

pozbawioną wszelkich skrupułów. Każdy, kto za­

chowałby się tak jak ty w wigilię własnego ślubu...

- To nie była moja wina!

- Czyja wobec tego?

- To ty do mnie przyszedłeś, Alex!

- Gdyż zorientowałem się, jakie z ciebie ziółko,

a zrobiłbym wszystko, by ochronić Chrisa...

- Nie!

- Tak - potwierdził twardo. - Mój Boże! I ty masz

czelność prosić mnie o wyciągnięcie z tarapatów,

w jakie się sama wpakowałaś!- Nie brak ci tupetu.

- Alex...

- To, iż nie przestrzegłem Chrisa, że jesteś małą

dziwką, nie znaczy, że miałbym ochotę cię bronić.

Chryste, nie rozumiem, jak on w ogóle mógł tak długo

cię tolerować. Ja od razu przejrzałem cię na wylot.

Jeżeli nie wystarczy ci jeden mężczyzna, powinnaś mieć

na tyle przyzwoitości, by odejść, zamiast przyprawiać

Chrisowi rogi z jego własnym przyjacielem.

background image

UKRYTE MOTYWY 1 1 1

Isabel skoczyła ku niemu. Przepełniały ją jedno­

cześnie ból, udręka i gorzkie rozczarowanie, musiała

choć trochę tego z siebie wyrzucić, inaczej postradałaby

zmysły.

- Ty... ty bydlaku! - zaszlochała. Wyleciała jej

z głowy myśl o świadectwie lekarskim, które łatwo

mogłoby oczyścić jej imię. Teraz myślała tylko o tym,

że Alex jest jej wrogiem i że on naprawdę uwierzył

w kłamstwo Chrisa.

Alex nie był przygotowany na atak. Nim zdołał

nad nią zapanować, zdążyła rozorać mu paznokciami

skórę klatki piersiowej a nawet kopnąć. Dysponował

jednak refleksem, przewyższał ją siłą, więc szybko

unieruchomił jej ręce. Isabel zostały tylko obelgi.

- Drań! - mamrotała bezradnie, oczy jej przepełniły

piekące łzy. Alex stłumił przekleństwo i uwolnił ją.

- Lepiej stąd odejdź.

Odwróciła się, ocierając dłonią oczy. Nie mogła

nawet na niego spojrzeć. Świadomość, że Alex nią

gardzi, dopełniła czary goryczy.

Nie pamięta, jak dotarła do Nazeby. Musiała wracać

samochodem, gdyż nazajutrz Audi stał w garażu.

Zapakowała do niego swój skromny dobytek, zo­

stawiając wszystkie kosztowne stroje kupione po ślubie

z Chrisem.

Uzgodniła z ochmistrzynią, jak zwróci samochód

i opuściła Nazeby na zawsze. Tydzień później wynajęła

pokój na Bayswater, i miała nadzieję, że zasiłek dla

bezrobotnych pozwoli jej przetrwać, dopóki nie

znajdzie pracy.

Gdy lady Denby po powrocie z Australii odkryła,

co zaszło, odwiedziła Isabel. Nakłoniła ją, by pozwoliła

wynająć sobie skromne mieszkanko. Vinnie wprawdzie

wolałaby coś większego od dwóch pokoi na Earl's

Court, ale Isabel była stanowcza, więc lady Denby

uszanowała życzenie dziewczyny.

background image

1 1 2 UKRYTE MOTYWY

Isabel westchnęła. Babka Chrisa nie zadawała

żadnych pytań. Nie wspominała nawet jego imienia,

nie dopytywała się o Jerrolda Palmera. Wolała, aby

Isabel sama o wszystkim opowiedziała. Dopiero po

wielu miesiącach dziewczyna wyznała, iż to nie jej

należy przypisać winę.

Nawet wtedy wystrzegała się, by nie stawiać żadnych

zarzutów eks-mężowi. Pamiętała reakcje jego ojca

i kuzyna, obawiała się, że i babka jej nie uwierzy. Ale

Vinnie powstrzymała się od pochopnej oceny, a kiedy

poznała już całą prawdę, przytuliła serdecznie dziew­

czynę, by pocieszyć ją chociaż w ten sposób. Dopiero

po ogłoszeniu ostatniej woli lady Denby, Isabel

zrozumiała, że starsza pani dała wiarę jej słowom.

Legat w postaci akcji wydawał się bezapelacyjnym

uniewinnieniem. Czyżby dlatego pragnęła zachować

je za wszelką cenę? Gdyż stanowiły dowód, iż jednak

ktoś jej zaufał?

background image

ROZDZIAŁ DZIEWIĄTY

Isabel wsuwała nogawki skórzanych spodni do

wysokich butów, kiedy zabrzęczał domofon. Zmarsz­

czyła brwi, skończyła naciągać drugi but, potem

podniosła słuchawkę. Nie miała pojęcia, kto to mógł

być. Jason, na pewno nie skrócił pobytu w Hiszpanii.

- Tak?

- Isabel?

Aż się skurczyła, słysząc głos Alexa. Alex? Czego

on chce? Dopiero przed chwilą otrząsnęła się z boles­

nych wspomnień. Był ostatnim, którego chciała

zobaczyć.

Przełknęła ślinę i odezwała się możliwie obojętnym

tonem.

- Tak? W jakiej sprawie?

- Mogę wejść?

Zatkało ją.

- Nie sądzę, by był to dobry pomysł - ucięła

chłodno. - Jeżeli chcesz rozmawiać o akcjach, propo­

nuję, żebyś skontaktował się z moim doradcą...

- Nie chodzi mi wcale o akcje - przerwał ochrypłym

głosem. - Chcę z tobą porozmawiać. Wolałbym tego

nie robić, stojąc w deszczu...

- Jeżeli chodzi o radę nadzorczą... - zawahała się.

background image

114

UKRYTE MOTYWY

- Powtarzam, to nie ma nic wspólnego ze sprawami

Koncernu Denby! - westchnął. - Proszę.

Isabel otworzyła usta. Alex mówiący „proszę"!

Zapisać sadzą w kominie. Swoją drogą, ciekawe, co

go sprowadziło w sobotnie przedpołudnie. Takie

postępowanie nie pasowało do niego.

- Hm... dobrze - zgodziła się wreszcie. Nacisnęła

guzik. - Pchnij drzwi. Otwieram.

Gdy pokonywał schody, otworzyła drzwi na oścież,

i stanęła w niszy okiennej. Mając za plecami światło,

zyskiwała chwilową przewagę, choć w ten ponury

dzień była ona niewielka.

Alex dotarł do drzwi, potem zerknąwszy do środka

wszedł i zamknął je za sobą. Kiedy zajmował się

zatrzaskiem, Isabel przyjrzała mu się. Mimo mocnego

postanowienia, że zachowa dystans, dziewczyna zrozu­

miała, iż w jego obecności traci całą pewność siebie.

Musiał spacerować na deszczu, gdyż miał wilgotne,

pozlepiane włosy. Jej wzrok przykuła szczupła twarz,

z której patrzyły niepokojące, czarne oczy.

- Isabel - powiedział na powitanie. Rozpiął kurtkę.

- Co za poranek!

- Okropny - zgodziła się. - Właśnie wybierałam

się na zakupy, ale z przyjemnością to odłożę.

- Na twoim miejscu w ogóle zrezygnowałbym

- stwierdził, krzywiąc się. - West End jest tak zapchany,

że nie znajdziesz miejsca do parkowania.

- Chciałam pojechać taksówką - wzruszyła ramio­

nami.

- Aha - kiwnął głową. - Czy to konieczne?

- Zakupy? Przecież muszę coś jeść.

- Rozumiem - zwiesił głowę. A potem ku jej

zdumieniu dodał: - Moglibyśmy zjeść coś wspólnie.

- Z tobą? - wyrwało się dziewczynie, nim zdążyła

się pohamować. Spostrzegła, że Alex cofnął się słysząc

niedowierzanie w jej głosie.

background image

UKRYTE MOTYWY 1 1 5

- Nawet dranie jadają - zauważył sucho. Isabel ze

zdziwieniem ujrzała cień rumieńca na jego twarzy.

- Ja... nie... -zachowanie Alexa speszyło ją. Mogła

sobie wyobrazić każdy powód jego wizyty, tylko nie

chęć zaproszenia jej do restauracji. - Sama nie wiem...

Teraz Alex wzruszył ramionami. Zauważyła, że

z kołnierza kurtki skapuje woda, przyniosła więc

z łazienki ręcznik.

- Proszę. I może zdejmij kurtkę.

- Dziękuję. - Isabel siłą musiała odrywać wzrok

od szczupłego muskularnego ciała widocznego pod

jasnoniebieską koszulą. Gdy wycierał włosy, założyła

ręce i obróciła twarz do okna. To lepsze niż przypat­

rywanie się Alexowi, pomyślała. Była spięta. Idiotka,

wmawiała wciąż sobie, że go nienawidzi. Być może,

było tak kiedyś. Teraz jej napięcie brało się z całkiem

innego źródła.

- No i?

Odwróciła ku niemu twarz, spostrzegła, że na powrót

włożył kurtkę. Z potarganymi włosami, z kropelkami

deszczu na rzęsach wydawał się niepokojąco przy­

stępny. Zbyt przystępny, przestrzegła się. Przywykła

widzieć jego oficjalne oblicze, a prywatna twarz

okazywała się bardzo ludzka.

Przełknęła ślinę, zmusiła do uśmiechu.

- Wprost nie do wiary, że przyszedłeś w sobotę

rano po to tylko, by zaproponować mi lunch - oświad­

czyła lekko, stwierdzając z ulgą, że w jej głosie

zabrzmiało więcej pewności siebie, niż jej w istocie

miała. Gdyby Alex wiedział, że rozbroiła ją sama

myśl o wspólnym lunchu, nie żywiłby wątpliwości, iż

prędzej czy później nakłoni ją do sprzedaży akcji.

- Bo wcale tak nie jest. - Isabel tylko ogromnym

wysiłkiem woli nie przestała się uśmiechać. Powinnam

była to wiedzieć, pomyślała gorzko. Dla Alexa Setona

każdy dzień to dzień pracy. Sposobem dostał się do

background image

116

UKRYTE MOTYWY

jej mieszkania, ale już na miejscu nie miał powodu, by

dalej udawać.

Znowu przełknęła ślinę, zdławiła rozczarowanie.

- Cóż, wobec tego sugeruję... - zaczęła ochryple,

on jednak jej przerwał.

- Przyszedłem prosić cię o wybaczenie. - Osłupiała.

- To, czego dopuściłem się w czwartek, było sprzeczne

z etyką zawodową. Powinienem przed posiedzeniem

przesłać ci odpowiednie materiały. Przejąłem metody

Roberta i zastawiłem na ciebie pułapkę. Nie ma na to

usprawiedliwienia, ale chciałbym, abyś wiedziała, że

od tamtej pory podle się czuję.

Isabel była zadowolona, że stoi pod oknem, gdyż

mogła się wesprzeć o parapet. Wydawało się jej, że

Alex niczym jej już nie zadziwi. Te słowa jednak tak

kłóciły się z charakterem Alexa, że nie potrafiła

zrozumieć, co zmiękczyło serce pana Setona.

- Toteż - odezwał się po chwili - mogę chociaż

zaprosić cię na lunch. Zgodzisz się?

- Czy to wuj cię przysłał... - uczyniła bezradny gest.

- Nie.

- A może to jakiś nowy podstęp, by wkraść się

w moje zaufanie?

- Nie - zaprzeczył kategorycznie. - Wierz lub nie,

ale przyszedłem tu wyłącznie z własnej woli. Zapew­

niam cię, że wuj nie pochwaliłby tego.

W to akurat bez trudu uwierzyła. Wyobraziła sobie

wściekłość Roberta Setona na wieść, że jego pupil

brata się z „wrogiem".

- Cóż, wdzięczna jestem za szczerość i doceniam

ten gest, ale naprawdę nie musisz fatygować się

zaproszeniem mnie na lunch...

Alex zacisnął wargi.

- Nie muszę - zgodził się bezbarwnym tonem.

- Chcę!

- Dlaczego? - oblizała wargi.

background image

UKRYTE MOTYWY

117

- Mówiłem już.

- W ramach zadośćuczynienia?

- Tak.

- Więc powtarzam, że nie ma potrzeby. - Zebrawszy

się w sobie, spojrzała mu prosto w oczy. - Wolałabym

nie przysparzać ci kłopotów.

- A jeżeli ja tego właśnie chcę? - W ciemnych

oczach dostrzegła napięcie.

- Trudno mi uwierzyć. - Isabel wstrzymała oddech.

- Tak? Cóż nic nie stoi na przeszkodzie, byś się

zgodziła.

- Alex...

- Isabel?

Zacisnęła wargi.

- Przecież ty nawet mnie nie lubisz! - zaprostes-

towała.

- Siebie także - skomentował sucho. - Ale rzeczy­

wiście oboje powinniśmy coś zjeść i nie widzę powodu,

dlaczego nie moglibyśmy zrobić tego razem. Jak

myślisz?

Mogłaby wymienić kilkanaście istotnych powodów.

Choćby ten, że w jego obecności była spięta i zdener­

wowana. No cóż, chyba jednak bezpieczniej siedzieć

z Alexem w restauracji niż w jej własnym salonie.

Wiedziała już, czym może się to skończyć.

- Zgoda - powiedziała wreszcie, gardząc własną

słabością. - Zjem z tobą lunch. Ale potem...

- Może na razie skupmy się na tym jednym, dobrze?

- zaproponował, ledwie dostrzegalnie marszcząc czoło.

- No co, idziemy?

Zawahała się. Boty na płaskich obcasach i skórzane

spodnie pasowały na włóczęgę po sklepach, nie

nadawały się jednak do restauracji, którą Alex

prawdopodobnie wybierze. Podobnie włosy, zaplecione

w warkocz. Jedynie kremowa jedwabna bluzka była

do zaakceptowania.

sip A43

background image

1 1 8 UKRYTE MOTYWY

- Dla mnie wyglądasz doskonale - stwierdził

niespodziewanie Alex, jakby czytając w jej myślach.

- Chodźmy, włóż tylko jakiś płaszcz. Żebyś nie zmokła.

Isabel musnęła jeszcze tuszem rzęsy, a beżowym

cieniem powieki. Miała tak wspaniałą karnację, że

nie potrzebowała mocnego makijażu. Efekt i tak był

znakomity.

- Jestem gotowa. - Wyszła z sypialni i zauważyła,

że Alex nie ruszył się ani o krok. Związała paskiem

zielony prochowiec. Idąc z Alexem ku drzwiom

uprzytomniła sobie, że po raz pierwszy ją gdziekolwiek

zaprosił. Popatrzyła na niego niemal bojaźliwie.

Ferrari stał zaparkowany kilkanaście metrów dalej,

Isabel poczekała więc w sieni, Alex zaś puścił się ku

niemu sprintem. Otworzył drzwiczki, wskoczył do

środka, natychmiast zapalił silnik i podjechał po

dziewczynę.

Gdy uchylił drzwiczki, opuściła schronienie. Kiedy

zajmowała miejsce, wróciło niemiłe wspomnienie ich

ostatniej wspólnej podróży.

- W porządku? - Alex spojrzał na nią miękkim

i aż niepokojąco czułym wzrokiem. Nigdy dotąd nie

spotkała się z taką opiekuńczością z jego strony.

Boże, pomyślała, zaciskając wargi, na pewno znowu

dam zrobić z siebie idiotkę.

Alex miał rację, ulice były zatłoczone. Ludzie

przesiedli się do własnych środków lokomocji chcąc

zaoszczędzić sobie wyczekiwania na przystankach.

Jazda do centrum Londynu okazała się koszmarem.

Alex panował jednak nad sytuacją, więc Isabel

rozsiadła się wygodnie. Nawet przy takiej pogodzie

samochód Alexa zwracał uwagę.

- Angielskie lato - mruknęła ponuro, gdy znowu

utknęli w korku. - Powinnam jednak wyjechać do

Hiszpanii.

Alex zerknął na nią.

background image

UKRYTE MOTYWY

119

- Do Hiszpanii?

- Do Madrytu - uściśliła. - Miałam brać udział

w sesji plenerowej zorganizowanej przez Jasona.

Alex zmarszczył brwi.

- Więc dlaczego cię tam nie ma?

Skrzywiła się.

- Nie uwierzysz... ze względu na posiedzenie rady

nadzorczej.

Przez chwilę panowało milczenie, potem Alex zapytał

z niedowierzaniem:

- Zrezygnowałaś z Hiszpanii na rzecz rady?

- Zgadza się - wzruszyła ramionami. - Idiotyczne,

co? Jason złościł się nie na żarty.

Alex pokonał następne skrzyżowanie, potem zagad­

nął jakby od niechcenia:

- Spędzasz z tym Ferrym wiele czasu, co?

Odwróciła wzrok.

- Trochę - przyznała ostrożnie. - Jesteśmy przyja­

ciółmi. Okazał mi sporo sympatii i niemało mu

zawdzięczam.

- Jak dużo?

To pytanie miało swój podtekst. Isabel jednak

potraktowała je jako dobrą monetę.

- Zaryzykował i dał mi pracę, kiedy nikt inny się

nie kwapił - wyjaśniła spokojnie. - Agencja, dla

której pracowałam przed... ślubem, nawet nie chciała

o mnie słyszeć. Woleli młodsze dziewczyny, a nie

dwudziestopięcioletnią rozwódkę, która zapomniała,

jak w ogóle trzeba się ruszać.

- A zapomniałaś? - zmarszczył brwi.

- Owszem - odparła poważnie. - Sprawne pozo­

wanie to rezultat ciężkich ćwiczeń. Nie można tak po

prostu przyjść z ulicy i zostać modelką.

We wzroku Alexa pojawił się cień kpiny.

- Więc mimo wszystko to zawód.

- Tłumaczyłam ci już kiedyś - przypomniała mu

background image

120 UKRYTE MOTYWY

ostro, potem uspokoiła się. Dzisiaj Alex nie zarzucał

na nią sieci. Był wprost niewiarogodnie miły. Podej­

rzanie miły, przestrzegła się surowo. Cóż to się mówi

o lisim uśmiechu?

Dopiero gdy przejeżdżali most Hammersmith, zo­

rientowała się, że wcale nie zmierzają w stronę

West Endu. Wcześniej uznała, że Alex lepiej zna

Londyn, a poza tym niewiele mogła dostrzec zza

zalanych deszczem szyb.

- Gdzie my jedziemy? - spytała dość łagodnie,

sądząc, że wiezie ją do jakiejś podmiejskiej gospody.

- Zdaje się, opuszczamy miasto.

- Zgadza się. - Rzucił jej pełne otuchy spojrzenie.

- Opowiedz, co byś robiła w tym całym Madrycie?

Przygryzła wargę. Kusiło ją, by stanowczo zażądać

odpowiedzi na swoje pytanie, nie chciała jednak rwać

świeżo nawiązanej nici porozumienia.

- Och, pracowała, jak sądzę - stwierdziła, wzru­

szając ramionami. - Prawdopodobnie byłoby gorąco,

ale mogłabym popływać. To jeden z plusów mieszkania

w hotelu. Zawsze znajdzie się jakiś basen, więc my...

to znaczy, ja wraz z resztą dziewcząt... staramy się

maksymalnie z tego korzystać.

- A Ferry? - rzucił cicho Alex! - Dołącza do was?

Isabel zawahała się.

- Czasami.

- Często?

- Niekiedy. - Odwróciła wzrok ku oknu. - Gdzie

jesteśmy?

- Czy ty go kochasz? - spytał. Odwróciła się,

spojrzała mu w oczy.

- Nie!

- Na pewno?

- Oczywiście. - Poczuła, że się rumieni. - Tak czy

owak, to moja prywatna sprawa. Zgadzasz się?

Wzruszył ramionami.

background image

UKRYTE MOTYWY 1 2 1

- Która godzina? - zaciekawił się, całkowicie

zmieniając temat. Isabel rozzłościła się.

- Kwadrans po dwunastej - automatycznie zerknęła

na swój zegarek, potem ostentacyjnie na zegar

samochodowy. - Nie tak?

- Tak. - Uśmiechnął się. - Wobec tego powinniśmy

zdążyć na późny lunch.

Zamajaczyło skrzyżowanie z szosą M3. Isabel nagle

poczuła skurcz w dołku. To droga do Nazeby! Zrobiło

się jej niedobrze. Boże, Alex musi ją wieźć do wuja!

A ona uwierzyła, że chce ją przeprosić.

- Zatrzymaj się - rozkazała, sięgając do pasa

bezpieczeństwa. Przeklinała w myśli swą łatwowierność.

Dlaczego wobec Alexa zawsze okazywała się taka

słaba? Odpowiedź znała aż za dobrze, co przecież

niczego nie zmieniało.

Ferrari jednakże nie zwolnił, Isabel miała zaś

na tyle rozsądku, by nie wyskakiwać przy tej szy­

bkości. Nie była kaskaderką, a modelką. Gdyby

złamała sobie coś przy skoku, cała jej kariera

runęłaby w gruzy.

- Alex, proszę. - Choć gardziła sobą za błagalny

ton, za nic nie chciała znowu stanąć twarzą w twarz

z Robertem Setonem. - Nie rób mi tego. - Szarpała

pasek torebki. Alex, zjeżdżając na boczną drogę,

potrząsnął niecierpliwie głową.

- A jak ci się wydaje, gdzie cię wiozę? - spytał,

naciskając pedał gazu. Isabel zapadła się w fotelu.

- Do Nazeby - odparła stłumionym głosem, za­

stanawiając się, dlaczego nawet teraz nie potrafi się

zdobyć na nienawiść. - Zgadza się, prawda? Tam

właśnie zdążamy. Boże, jak mogłam ci uwierzyć,

kiedy twierdziłeś, że chcesz mnie jedynie przeprosić!

Alex uśmiechnął się.

- O, wy „małej wiary"! - zacytował kpiąco,

poprawiając się na siedzeniu. - A jak sądzisz, dlaczego

background image

122 UKRYTE MOTYWY

wiozę cię właśnie do Nazeby? Żeby ukoronować

wysiłki wuja Roberta?

Pociągnęła nosem.

- Coś w tym rodzaju. A jakie to ma znaczenie. Nie

zamierzam w ogóle wysiadać z samochodu, będziesz

więc musiał odwieźć mnie z powrotem.

Alex parsknął z rozbawieniem.

- Gdybym ci jednak powiedział, że będziemy sami?

Że wuj jest w Ameryce Południowej i prócz pani

Cowie i służby nie ma w Nazeby nikogo? Co wtedy?

Isabel zatkało.

- Żartujesz?

- Dlaczego?

- Dlatego że... Po co tam właśnie?

- Może chciałbym zapomnieć o przykrych wspo­

mnieniach - powiedział miękko. - Nazeby wcale nie

jest takie straszne. I - uśmiechnął się - tam też jest

basen. O ile mnie pamięć nie zawodzi, to korzystałaś

z niego częściej niż ktokolwiek z nas.

Wlepiła w niego oczy.

- Skąd wiesz?

- W tych rzadkich chwilach, kiedy bywałem w Naze­

by, obserwowałem cię. Wiesz, że ściana dzieląca basen

od oranżerii zrobiona jest ze szkła, przez które można

obserwować kogoś samemu nie będąc widzianym.

Zamrugała oczami.

- Ale z jakiego powodu... chciałeś na mnie w ogóle

patrzeć?

- Podglądactwo, a cóżby innego? - odpalił obce­

sowo. - Hm, teraz trochę późno pytać, ale pojedziesz

ze mną? Dzwoniłem do pani Cowie. Oczekuje nas.

Wciąż padało, kiedy dojechali do bramy wiodącej do

posiadłości Denby. Gdy ferrari z chrzęstem opon

zatrzymał się na żwirowanym podjeździe, pani Cowie,

ochmistrzyni, otworzyła drzwi. Nawet jeśli była zdu-

background image

UKRYTE MOTYWY 123

miona widząc byłą żonę syna pana tego domu, staranne

wychowanie nie pozwoliło jej tego okazać. Po uprzej­

mym powitaniu wymówiła się obowiązkami, Alex zaś

z wyraźną satysfakcją wprowadził Isabel do hallu.

- Dlaczego to robisz? - spytała dziewczyna ściszo­

nym głosem. Alex uśmiechnął się.

- Może zdjęłabyś płaszcz i odświeżyła się po

podróży? - zaproponował, zamiast udzielić wyjaśnień.

- Znasz dom, więc czuj się jak u siebie. Zmienię

ubranie, bo jestem cały mokry.

Isabel przygryzła wargę, wciąż nie wierząc, że są

tylko sami. Ale gdy Alex ruszył na górę po krętych,

wysłanych dywanem schodach, a potem stanął patrząc

na nią z galerii, zdusiła w sobie niepokój i podążyła

za nim, drżąc pod wpływem narzucających się nieuch­

ronnie wspomnień.

- Skorzystaj z tego pokoju. - Alex otworzył drzwi

i Isabel, ociągając się, weszła do środka. Był to jeden

z eleganckich apartamentów gościnnych, w którym

mieszkała w tamtych pamiętnych, bolesnych dniach

przed opuszczeniem Nazeby. Ale teraz znajome

otoczenie nie wyprowadzało jej z równowagi.

- To nie potrwa długo - dodał Alex, gdy Isabel

podeszła do okna. - Zdejmij płaszcz. Tutaj jest

wystarczająco ciepło.

Kiedy wrócił, zastał Isabel wciąż w tej samej pozie.

Podszedł do niej, niepokojąco przystojny, w zielono­

żółtej koszulce i bawełnianych szortach.

- Nie ma sensu się ubierać, skoro idziemy popływać

- wyjaśnił widząc zdziwienie w jej oczach. - Nie

martw się. Znajdziemy ci odpowiedni kostium. W prze­

bieralni wisi ich całe mnóstwo. Wuj Robert pilnuje,

by gościom niczego nie brakowało.

- Wiem - odpowiedziała z lekką ironią.

Alex wykrzywił wargi w uśmiechu.

- Dobrze, już dobrze, nie wymienię więcej jego

background image

124 UKRYTE MOTYWY

imienia. - Sięgnął do paska Isabel, rozwiązał go.

- Odprężysz się wreszcie czy nie?

Zaczęła szybciej oddychać w odpowiedzi na tę

niespodziewaną i zdecydowanie władczą poufałość.

Nie dotykał jej dawno i dlatego cała zadrżała.

- Chcę... chcę umyć ręce - powiedziała ostro,

zdejmując płaszcz i upuszczając go na podłogę.

- Zobaczymy się za kilka minut na dole.

- Jak sobie życzysz. - Nachylił się, podniósł płaszcz,

odłożył na łóżko. - Czekam na ciebie w oranżerii.

Pomyślałem, że właśnie tam możemy coś przekąsić

przed basenem.

Isabel dwukrotnie myła dłonie, ale gdy schodziła

na dół, wciąż były spocone. Wmawiała sobie, że to

z powodu okropnych wspomnień. Wiedziała jednak,

jaka jest prawda. Początkowo czuła się w Nazeby

stosunkowo dobrze. Nawet odkrycie związku Chrisa

z Jerroldem Palmerem nie wpłynęło na pogorszenie

atmosfery. Dopiero pod sam koniec zaczęła nienawi-

dzieć tę posiadłość, gdyż symbolizowała jej bezsilność.

Teraz rozumiała, że dom nie był niczemu winny.

Oranżeria sąsiadowała z pokojem śniadaniowym

i jak zwykle przypominała ogród. Pani Cowie przy­

gotowała zimny bufet na bocznym stoliku. Wędliny

i sałatki, homar, pucharki z owocami polanymi bitą

śmietaną. Okrągły stół ze szklanym blatem nakryto

na dwie osoby, w kubełku z lodem chłodziła się

butelka reńskiego wina. Isabel, która już zapomniała,

o tak luksusowym życiu, poczuła się nieswojo. To

wszystko było takie znajome, a jednocześnie obce.

Do oranżerii przylegało solarium. Basen otaczały

ruchome szklane ściany i dzięki temu można było

pływać bez względu na pogodę. Teraz je zasunięto.

Gdy niezdecydowana stanęła przy stole, z przebieral­

ni przy basenie wyszedł Alex. Na jej widok uśmiechnął

się promiennie.

background image

UKRYTE MOTYWY

125

- Szukałem właśnie dla ciebie kostiumu - zawołał

obchodząc basen i pokonując dwa kamienne schodki

wiodące do oranżerii. - Chcesz popływać teraz czy

później?

Oblizała wargi.

- Och... później chyba - powiedziała speszona.

- Zgoda. - Wyjął butelkę wina, napełnił dwa

kieliszki. - Proszę - wręczył jej jeden. - Za lepsze

czasy, co? Wypij. Na pewno ci będzie smakować.

Chłodny płyn smakował wspaniale.

- Cudowne - odpowiedziała na pytające spojrzenie

Alexa. - To także - dodała, odwracając siłą wzrok ku

mieniącemu się kolorami bufetowi. - Pani Cowie

zadała sobie wiele trudu. Czy... czy ona wiedziała,

kto z tobą przyjedzie?

Alex upił kolejny łyk, potem nachylił głowę.

- Tak, wiedziała. Ale powstrzymała się od wszelkich

komentarzy. Nie potrzebuję niczyjej zgody, aby cię tu

przywieźć. To także mój dom i zapraszam, kogo mi

się podoba.

Isabel spojrzała na swój kieliszek.

- A gdyby twój wuj nie wyjechał?

Alex uśmiechnął się kpiąco.

- To nie przyjechałabyś - odparł, odstawiając wino.

- Chyba że taka by była twoja wola. Wtedy, śmiem

twierdzić, wuj musiałby się z tym pogodzić.

- Alex... - westchnęła.

- Może zjedlibyśmy coś? - zaproponował, od­

bierając jej kieliszek i kierując ją w stronę stołu.

- Bierz, na co masz ochotę. Pani Cowie będzie

gderać, jeżeli nie docenimy należycie jej wysiłków.

background image

ROZDZIAŁ DZIESIĄTY

Prawdę mówiąc, Isabel nie była specjalnie głodna.

Wciąż nie mogła się odprężyć. Nerwy miała napięte

jak postronki. Nawet przypadkowe dotknięcie Alexa

przyprawiało ją o drżenie. Z trudem trzymała na

wodzy swoje zmysły. Bliskość Alexa oszałamiała.

Jednakże po dwóch kieliszkach poczuła się bardziej

swobodnie. Zjadła płatek włoskiej szynki na plastrze

melona, i salaterkę truskawek z bitą śmietaną i nawet

niespeszyła się, gdy Alex otarł jej z warg smużkę

kremu, a potem oblizał palce. Rozluźniła się i czuła

się niedorzecznie szczęśliwa. Dopiero gdy weszła jedna

z pokojówek, by posprzątać, i poznała ją, przypomniała

sobie, gdzie jest i co robi.

- Alex - zaczęła cicho, kiedy służąca zabrała brudne

naczynia. - Dlaczego? Dlaczego tutaj? Wiesz, że twój

wuj nie pochwaliłby tego.

- Chyba powinniśmy iść do sauny - odezwał się,

zmieniając temat. Odsunął krzesło, wstał. - Włączyłem

zawczasu grzejnik, powinno się już dostatecznie

nagrzać.

Isabel popatrzyła na niego, potrząsnęła głową.

- Sauna! - powtórzyła. - Zaraz po jedzeniu!

- Nie ma lepszego sposobu na oczyszczenie or-

background image

UKRYTE MOTYWY 127

ganizmu z alkoholu - uśmiechnął się szeroko. - To

co, idziemy razem? Miejsca mamy mnóstwo.

- Chyba nie.

- Dlaczego?

- Cóż... - wzruszyła ramionami. - Jest wystarczająco

parno.

- Dobrze. Więc popływajmy - zgodził się łatwo.

- Woda jest dosyć chłodna. Nie, nie mów teraz, że

musisz strawić lunch. Nie zjadłaś zbyt wiele.

Przygryzła wargę.

- W porządku. Jeśli tego właśnie chcesz.

- Wydawało mi się, że to ty chciałaś - przypomniał

jej żartobliwie. - Wspominałaś chyba coś o hotelowych

basenach...

- Dobrze, już dobrze - westchnęła. Wstała. - Z któ­

rej kabiny mogę skorzystać?

- Z której chcesz. Kostium zostawiłem ci w pierw­

szej, a ponieważ sam nie potrzebuję się przebierać,

możesz wybrać każdą.

Isabel wykrzywiła wargi.

- Dlaczego miałabym to zrobić?

- Nie wiem - spojrzał na nią z ukosa. - Może

podejrzewasz, że kierują mną jakieś ukryte pobudki.

Że, na przykład, wywierciłem dziurkę w ścianie.

Musiała się uśmiechnąć.

- Za chwilę wracam. - Przeszła przez oranżerię,

w dół po schodach w stronę basenu, który był niemal

olimpijskich rozmiarów, z trampoliną, słupkami

i zjeżdżalnią, wyłożony bladozielonymi kafelkami.

Dlatego woda wydawała się jedwabista, zachwycająco

przejrzysta.

Przebieralnie były przestronne i dobrze wyposażone.

Prysznic, toaletka, boazeria na ścianach. Alex pod

lustrem zostawił jej cały zestaw kostiumów. Prze­

glądając je Isabel spostrzegła, że są o wiele bardziej

skąpe od tych, które by sama wybrała. Nie kupowała

background image

128 UKRYTE MOTYWY

jednak takiego stroju od ponad roku. Może teraz

właśnie takie są modne.

Zdecydowała się wreszcie na jednoczęściowy, czarny

z błękitnymi i bursztynowymi wstawkami. Był najmniej

rzucający się w oczy, chociaż głębokie wycięcia

krępowały Isabel.

Alex był już w wodzie. Ściągnął koszulkę i teraz

ćwiczył crawl. Wyczuł obecność dziewczyny, uniósł

głowę i szybko do niej podpłynął.

- Coś nie tak? - spytał, obejmując ją. Isabel stłumiła

wątpliwości.

- Nie. - Gdy oparł się o brzeg basenu, Isabel

zrozumiała, że jej wstydliwość tylko przyciąga jego

uwagę. - Jaka woda?

- Wskocz i przekonaj się sama. - Wyciągnął rękę.

Bała się jej dotknąć.

- Wszystko w swoim czasie - odparła siadając na

krawędzi i zanurzając stopę. - Boże, jaka lodowata!

A mówiłeś, że tylko orzeźwiająca!

- Owszem, kiedy już jesteś w środku - upierał się,

kładąc na plecach i rozpościerając ramiona. - No,

wskakuj! Jest cudownie!

Słońce próbowało przedrzeć się przez nisko wiszące

chmury, oblewając basen mglistym blaskiem. Rzeczy­

wiście, luksus, pomyślała Isabel smętnie. Nie mogła

wprost uwierzyć, że się tutaj znalazła. Czy naprawdę

kiedyś uważała, że to wszystko się jej należy? Być

może, gdyby poślubiła Alexa, a nie Chrisa nie

traktowałaby tego jako zadośćuczynienie?

Ześlizgnęła się do wody. Było głębiej, niż pamiętała.

Ponad półtora metra w płytszym końcu. Basen pod

trampoliną i słupkami miał prawie pięć metrów.

Kiedy Alex podpłynął, wstrzymała oddech, on zaś,

nie zważając na protesty, chwycił ją za rękę i pociągnął

na środek basenu. Straciła grunt pod nogami. Sapnęła

rozzłoszczona.

background image

UKRYTE MOTYWY 129

- Chcesz mnie utopić? - krzyknęła, kiedy ją puścił

i musiała przebierać nogami, by utrzymać się na

powierzchni.

- Coś ty... przecież sam widziałem, że umiesz pływać

- odciął się kpiąco. - No, czyż nie wspaniale? O wiele

lepiej niż wędzić się całe popołudnie w zadymionej

restauracji.

Isabel westchnęła.

- Czy dlatego...

- Po prostu ciesz się życiem - przerwał jej stanowczo.

- W mojej obecności nikt cię tutaj nie skrzywdzi. Jasne?

Nie pozostało jej nic innego, niż upajać się chwilą.

Alex robił wszystko, co w jego mocy, aby jej w tym

pomóc. Był doskonałym pływakiem. Uwielbiał wodę,

tak jak Isabel. Krótka kąpiel przeciągnęła się ponad

godzinę.

Gdy wreszcie poskarżyła się na zmęczenie i wdrapała

na brzeg, nogi miała jak z waty. Zmęczona, położyła

się na materacu nie zważając na swój wygląd.

Wycisnęła warkocz, wsparła się na łokciach, zgięła

nogę, odchyliła głowę do tyłu.

- Straciłaś kondycję - zauważył Alex. Jego cień

zamajaczył w promieniach słońca. Isabel otworzyła

oczy. Stał obok, patrząc na nią. Mokre kąpielówki

oblepiały mu biodra. - Zwróciłaś uwagę, że nie

powiedziałem „formę"? - dodał kpiąco. - Bo to

mijałoby się z prawdą. Zawsze byłaś piękna, Isabel.

W tym jednym punkcie całkowicie zgadzaliśmy się

z Chrisem.

Isabel wróciła czujność. Alex po raz pierwszy

wymienił imię Chrisa. Nieważne, czy miał taki zamiar,

ale natychmiast zepsuł jej humor.

Usiadła.

- Lepiej się ubiorę. - Chciała wstać, ale powstrzymał

ją kładąc rękę na ramieniu.

- Jeszcze nie czas - powiedział, przyciągając drugi

background image

130 UKRYTE MOTYWY

materac. Potem usiadł, spojrzał jej prosto w oczy.

- Musimy porozmawiać.

- Tak? - Mimo iż opiła się wody, poczuła nie­

spodziewanie, jak zaschło jej w gardle. - Nie sądzę,

byśmy mieli o czym mówić, Alex.

- Wprost przeciwnie - stwierdził miękko. - Chcesz

przecież wiedzieć, w jakim celu cię tutaj przywiozłem.

Czy mogę ci to wytłumaczyć?

Odsunęła ramię. Wolała, by jej nie dotykał. Alex

natychmiast zabrał dłoń. Siedział po turecku, nie

zwracając uwagi na krople wody, skapujące mu

z włosów na pierś.

- Myślałam... że po to, by wymazać z pamięci

niemiłe wspomnienia - odparowała szyderczo. Alex

wykrzywił się w uśmiechu. - Nie powiesz chyba, że

chcesz doprowadzić do pojednania między mną

a Chrisem?

- Dlaczego miałbym tego chcieć? - spytał sarkastycz­

nie. - Nie jestem aż tak szlachetny. Chris miał już swoja

szansę i ją zaprzepaścił. Ja zaś nie chcę iść w jego ślady.

Isabel przełknęła ślinę.

- Nie wiem, do czego pijesz.

- Mam wrażenie, że wiesz dobrze. - Miał niepoko­

jąco uważne spojrzenie. - Prawdę mówiąc, wydaje mi

się, że zrozumiałaś to od samego początku. Jak to

mówią, od nienawiści tylko krok do miłości...

- Nie! - Serce jej biło jak oszalałe. Oderwała oczy

od Alexa i chwiejnie stanęła na nogi. - Nie muszę

tego wysłuchiwać. Idę się ubrać.

- Wystraszyłaś się? - spytał, gdy zmierzała do

przebieralni. Zatrzymała się. Świadomość, że z taką

łatwością przewiduje jej reakcje, dopiekła jej do żywego.

- Nie... wystraszona - zaprzeczyła ochryple. - Może

zdumiona. Nigdy nie przypuszczałam, że dożyję dnia,

w którym niewzruszony Alex Seton będzie prawił

komunały.

background image

UKRYTE MOTYWY 1 3 1

Wargi Alexa zadrgały, odwrócił się, wsparł na

łokciach i spojrzał na dziewczynę.

- Nie jestem z kamienia, Isabel - wyznał z wymu­

szonym uśmiechem. - Może niecierpliwy, z całą

pewnością zawiedziony. Ale nie beznamiętny. A przy­

najmniej nie, jeśli chodzi o ciebie.

Z trudem złapała oddech.

- Nie potrafię w to uwierzyć.

- W co nie potrafisz uwierzyć?

- Nie wierzę, że naprawdę mówisz szczerze. Wielkie

nieba, zaledwie przedwczoraj, z całą bezwzględnością

zrobiłeś ze mnie idiotkę.

- Nie idiotkę - poprawił ją spokojnie. - Tylko

ignorantkę. To wszystko. I przeprosiłem cię.

- Uważasz, że to załatwia sprawę?

- Nie. - Wyprostował się. - Próbuję tylko wy­

jaśnić ci, w jak... w jak niezręcznej sytuacji się

znajduję.

Isabel potrząsnęła głową.

- W ten właśnie sposób chcesz pozbyć się wyrzutów

sumienia? - spytała pogardliwie. - Nazywając swoją

pozycję niezręczną?

Alex westchnął, wstał zgrabnie.

- Nie potrafiłbym... uśpić sumienia, nawet gdybym

chciał - odezwał się gwałtownie. - To nas do niczego

nie doprowadzi...

- Nas? - prychnęła.

- Owszem, nas - potwierdził, podchodząc bliżej.

- Isabel, świetnie wiesz, o czym mówię.

Cofnęła się.

- Nie, wcale nie wiem.

- Wiesz. - Ostrożnie ważył słowa. - Od chwili,

w której odwiedziłem cię przed posiedzeniem, nie

potrafię zbliżyć się do żadnej innej kobiety.

Isabel wydęła wargi.

- A cóż to ma oznaczać?

background image

132

UKRYTE MOTYWY

Alex na sekundę przymknął oczy, a kiedy je znowu

otworzył, Isabel była od niego już o dobre dwa metry.

- Hm - nerwowo wzruszyła ramionami. - Czego

się spodziewasz? Współczucia?

Alex zacisnął usta.

- W porządku - odwrócił się. - Jeżeli chcesz tak

postępować, wolna droga. Ubierz się. Wezmę prysznic

i odwiozę cię do miasta.

- Poczekaj! - krzyknęła, nim zdążyła pomyśleć.

Alex zawahał się, ale w końcu znowu się na nią

spojrzał.

- Tak?

Oblizała wargi.

- Dlaczego... dlaczego zaprosiłeś mnie tutaj na

lunch?

Uniósł brwi.

- Naprawdę chcesz wiedzieć, czy to tylko wstęp do

kolejnej złośliwości?

Usiłowała oddychać spokojnie.

- Rzeczywiście chcę wiedzieć.

Ruszył ku niej.

- Gdyż, wbrew wszystkiemu, co mówiłem i robiłem,

miałaś całkowitą rację. Pragnę cię i chyba zawsze

pragnąłem.

- To znaczy? - zadrżała.

- To znaczy - podszedł blisko - że od chwili,

w której zobaczyłem was z Chrisem w bibliotece,

moje uczucia były zawsze wyraźnie określone.

Potrząsnęła głową, na kafelki spadły krople z mok­

rego warkocza.

- Ależ ty mnie nienawidzisz! - zaprotestowała.

- Powiedziałem, że moje uczucia są wyraźnie

określone - przypomniał miękko, odgarniając jej

z czoła mokre pasmo włosów. - Znienawidziłem cię,

bo poślubiłaś Chrisa. Jego zresztą też, ale nad tym

uczuciem potrafiłem zapanować.

background image

UKRYTE MOTYWY 133

Zamrugała powiekami, spojrzała na niego oszoło­

miona.

- A... tamtego wieczoru, gdy wiozłeś mnie tutaj

z Londynu...

- Chyba wiesz, co wtedy czułem - mruknął. Schylił

głowę, musnął ustami jej nagie ramię. - Gdyby nam

nie przeszkodził policjant, kochałbym cię bez wahania.

Przeszył ją dreszcz.

- Żałuję, że do tego nie doszło - szepnęła żarliwie.

Alex przygarnął ją do siebie.

- Ja również - przyznał smakując słodycz jej warg.

Całował ją mocno, delikatnie, ucząc się pięknego

zarysu jej warg. Nie było w tym pośpiechu, ponaglenia,

by zaspokoić zmysły. Była to po prostu namiętna

zapowiedź rozkoszy, jąka może się stać ich udziałem.

Nawet dłonie pieszczące kibić dziewczyny nie czyniły

nic, co by ją wprawiło w zmieszanie. Alex zadowolił

się poznawaniem jej ust, policzków, rzęs, zagłębienia

za uchem, a kiedy znowu odszukał wargi, Isabel

tęskniła już za czymś więcej.

Pocałowała go gorąco, oplotła ramionami szyję

Alexa, przyciskając się do niego z całych sił. Tak

cudownie było czuć jego muskularne ciało. Dopiero

gdy nagimi piersiami dotknęła jego piersi, zdała sobie

sprawę, że Alex zsunął w dół ramiączka jej kostiumu.

- A... a jeśli ktoś wejdzie? - wyjąkała, gdy obej­

mował dłońmi krągłe półkule jej pośladków. Uśmiech­

nął się.

- Nic mnie to nie obchodzi - wyznał, nachylając

wargi ku różanemu sutkowi. - Ale nie denerwuj się

- dodał, gdy się szarpnęła - nikt nie przyjdzie. Nie

ośmieli się.

- Jesteś pewny? - zatrzepotała się, przestępując

z nogi na nogę. Alex, kiwnąwszy głową, znowu

odnalazł jej wargi.

- Jestem - potwierdził, ujmując twarz dziewczyny

background image

134

UKRYTE MOTYWY

w dłonie i pocierając czołem o czoło. - Poza tym, nie

mamy się czego wstydzić. Tym razem nie jesteś już

mężatką.

Mimo oszołomienia, w jakie wprawiły ją pocałunki,

beztroskie słowa Alexa przebiły się do jej świadomości.

- Tym... tym razem? - powtórzyła, nic nie rozu­

miejąc. - Dlaczego... tym razem? Nie byłam zamężna,

gdy...

- Zapomnij o tym...

Rozmowa była ostatnią rzeczą, jakiej pragnął w tej

chwili Alex, Isabel jednak z sekundy na sekundę

myślała coraz precyzyjniej.

- Kiedy, Alex? - spytała stanowczo. - Czy kiedykol­

wiek przedtem to robiliśmy? Nigdy nie zdradziłam

Chrisa, przenigdy! Wiesz o tym. A może nie?

Pozwolił odsunąć się dziewczynie na wyciągnięcie

ręki.

- Ze mną rzeczywiście nie - przyznał cicho, pieszcząc

jej ramię. - Kochanie, to doprawdy nie ma zna...

- Dla mnie ma znaczenie! - krzyknęła, wyrywając

się. - Ty... ty wciąż w to wierzysz? W mój romans

z Jerroldem Palmerem?

Alex skulił się w sobie.

- Isabel, nie ma potrzeby o tym mówić...

- Wręcz przeciwnie!

- W jakim celu? - westchnął. - Słuchaj, potrafię

pojąć, że nie pasowaliście do siebie z Chrisem.

A wiedząc, co sam do ciebie czuję, potrafię nawet

zrozumieć, że będąc kobietą z krwi i kości po­

trzebowałaś kogoś...

- Jesteś nadzwyczaj wspaniałomyślny! - Isabel

zdławiła szloch. Alex wciąż jej nie wierzył. Nigdy jej

nie uwierzył. Gotowy był uczynić z niej swoją kochankę

w przekonaniu, że sypiała z Jerroldem Palmerem!

- Isabel... Isabel... - usiłował jej wszystko wy­

tłumaczyć. - Czy ty nic nie pojmujesz? To dla mnie

background image

UKRYTE MOTYWY

135

nie ma znaczenia. Boże, a dlaczego, twoim zdaniem,

w czasie twojego małżeństwa trzymałem się z dala od

Nazeby! Bo wiedziałem, że nie jesteś szczęśliwa

z Chrisem, a bałem się, że jeśli będę cię widywał, to

mógłbym zniszczyć nas oboje.

Isabel gorączkowo próbowała naciągnąć górę

kostiumu.

- A może to ja wszystko zniszczyłam? - zachłysnęła

się. Tak trzęsły się jej dłonie, że nie mogła sobie

poradzić. Westchnąwszy niecierpliwie, Alex podszedł

do niej.

- Daj - powiedział szorstko - ja to zrobię.

Dziewczyna była bardzo zdenerwowana.

- Trzymaj się z dala! - Chciała odskoczyć, ale

pośliznęła się i runęła plecami do basenu.

W normalnych okolicznościach sam upadek do

wody nie byłby niczym niebezpiecznym. Ale w tym

stanie Isabel nie zdążyła odpowiednio ułożyć ciała.

Zakrztusiła się, poczuła ostry ból w płucach.

Jak przez mgłę przypominała sobie, że Alex wyciąg­

nął ją na brzeg i przewiesił przez kolano, by wylać

wodę z płuc. Gdy oprzytomniała, zorientowała się, że

leży w chłodnej jedwabistej pościeli, na miękkim

materacu.

Zamrugała oczami, rozejrzała się i ujrzała Alexa,

który leżał obok niej. Zaczęła gwałtowniej oddychać.

- Gdzie... gdzie jestem? - Miodowobrązowe ściany

i złociste, jedwabne draperie nie były jej znane.

Alex uśmiechnął się.

- W łóżku - wyjaśnił. Zauważyła, że zmienił mokre

kąpielówki na bawełniane spodnie. Tors był nagi

i w ogóle Alex wyglądał bardzo pociągająco.

- To wiem - odparła. Gdy przełknęła ślinę, trochę

zabolało ją gardło. - Ale w czyim? To nie ten pokój,

w którym wcześniej byłam.

background image

136

UKRYTE MOTYWY

- W moim, jeśli chodzi o ścisłość - poinformował

ją rzeczowo. - Ale nie wpadaj w panikę. Wydawało

mi się tylko, że wolałabyś zachować dyskrecję. Więc

przyniosłem cię tutaj, żebyś wróciła do sił.

Isabel wstrzymała oddech.

- Ależ ja jestem mokra.

- Owszem - wzruszył ramionami. - Nie byłabyś

chyba zachwycona, gdybym cię rozebrał.

- To prawda. - Uniosła się na łokciach i rozejrzała

wokół. - Dlaczego nie położyłeś mnie na ręczniku?

Kostium przemoczy pościel.

- Nie chciałem - odparł szczerze, wygładzając dłonią

satynowe prześcieradło. - Chciałem natomiast zoba­

czyć, jak wyglądasz w mojej pościeli. Ręcznik popsułby

cały efekt.

Słowa Alexa nabrały nieoczekiwanie erotycznego

zabarwienia. Nie potrafiła powstrzymać pytania.

- I?

Ciemne oczy Alexa popatrzyły na nią z podziwem.

- Wolałbym oglądać cię nagą - wyznał z zapierającą

dech szczerością. Nim się zorientowała, nachylił głowę

i zakrył jej usta pocałunkiem.

Był inny niż poprzednie. Gwałtowny, zmysłowy.

Dawał przedsmak tego, co Alex mógł jej ofiarować.

Jej opór stopniał.

Podniosła ręce, by pochwycić wilgotne, gęste włosy,

zdecydowaną siłą odepchnąć jego głowę. Nie była

jednak do tego zdolna. Dłonie przesunęły się bezwolnie

po jego szyi, karku, jedwabistych włosach. Przyciągnęła

go do siebie.

- Alex! - zdołała wyjąkać drżącym głosem, gdy

poczuła, jak ściąga z niej kostium, ale protest był

daremny. Obsypał ciało dziewczyny obezwładniającymi

pocałunkami.

Isabel oddała się zmysłowej rozkoszy kochania.

Zapomniała o wszystkim. Całe wahanie rozbroiła

background image

UKRYTE MOTYWY 137

rozpalona przez Alexa namiętność. Nikt nigdy jej tak

nie całował, nie pieścił. Nagle wszystko, co do tej

pory czuła, okazało się właściwe i na miejscu.

Zdawało się, nie ma zakamarka ciała, do którego

by nie dotarł. Nie uświadamiała sobie początkowo,

że on też jest nagi. Przez sekundę speszyła się, czując

jego nogi tuż przy swoich, ale w głowie tak wirowało

jej od pocałunków, że pozbyła się wszelkiej pruderii.

- Jesteś piękna! -jęknął ochryple, zanurzając twarz

pomiędzy piersi dziewczyny. Potem ujął je w dłonie

i zaczął ssać tak żarliwie, że Isabel przeczuła cud

spełnienia.

Gdy Alex przesunął wargi ku jej talii i płaskiemu

brzuchowi, zatopiła palce w jego włosach, jak gdyby

chciała go powstrzymać, ale zmysłowa pieszczota

przeniosła ją w niebotyczne rejony ekstazy. Alex

pobudzał każdy rozpłomieniony skrawek jej ciała,

a kiedy sięgnął ud, zadrżała spazmatycznie.

- Teraz... chyba... - powiedział gardłowym tonem,

przykrywając Isabel swoim ciałem. Z nieskończoną

czułością rozchylił jej nogi, wszedł w nią, a na

chwilę przed pojawieniem się bólu, poczuła go

w sobie całego.

I potem wcale nie chciała się cofnąć, nawet gdy

Alex ją puścił. Tego właśnie pragnęła. Kochać się

tylko i wyłącznie z Alexem.

W sekundzie, w której w nią wszedł, zdała sobie

sprawę, że powinna była się wcześniej przyznać do

braku doświadczenia. Miała za sobą odpowiednie

lektury, ale rzeczywistość okazała się inna. Mimo iż

usiłowała stłumić krzyk, Alex był zbyt doświadczony,

by nie zrozumieć, co się stało.

Kilka sekund później wtulił w nią twarz, leżał

kompletnie nieruchomo, a gdy ból ucichł, Isabel

zaczęła świtać nadzieja, że może się jej upiekło, Wtedy

jednak, jęknąwszy z udręką, Alex odwrócił ku sobie

background image

138 UKRYTE MOTYWY

jej twarz. Zobaczyła minę pełną głębokiego zdumienia

i niepokoju.

- Powinnaś mi była powiedzieć! - wybuchnął. Isabel

wiedziała, iż wielokrotnie usiłowała to zrobić, ale

powstrzymała się od wymówek. Objęła go ramionami

i przygarnęła do siebie. Rozmyślnie prowokująco

wsunęła język między jego zęby, przesunęła dłoń na

jego pośladki. Jęknął, gdyż zmysły brały nad nim górę.

- Isabel - wymruczał, gdy stopą delikatnie pieściła

jego łydkę. Wyprężyła się ku niemu.

- Myślałam, że mnie pragniesz - szepnęła niewinnie,

drażniąc palcem jego sutek. Alex przymknął oczy.

- Bo cię pragnę! Pragnę! - wyznał z udręką i, dając

się ponieść uczuciom, zakrył ustami jej wargi...

background image

ROZDZIAŁ JEDENASTY

- Chyba nie mówisz tego poważnie, Isabel! - Jason

wbił w nią pełen niedowierzania wzrok. Nie zdołał

ukryć rozczarowania. Jakież to dla niego typowe,

pomyślała Isabel. Sądził, że wie lepiej, co jest dla niej

dobre.

- Owszem - potwierdziła stanowczo, siadając na

sofie i zakładając nogę na nogę - Jason, męczysz się

na próżno! Nigdy nie wrócę do zawodu modelki!

- Nie mów tak! - westchnął, rozkładając ręce.

- Isabel, kiedy... kiedy już będzie po wszystkim,

poczujesz się zupełnie inaczej, uwierz mi. Szybko

znudzi ci się to idylliczne, wiejskie życie.

- Nie sądzę.

Wyjrzała przez okno wiejskiego domku. Wokół

rozpościerały się pola, przecięte kanałem. Farmer

orał ziemię, przygotowując ją pod oziminę, monotonny

warkot traktora był taki swojski. Ten widok pozwolił

jej opanować zdenerwowanie, które na ogół Jasona

wnosił w jej życie. A myśl o przemijaniu pór roku

jeszcze bardziej utwierdziła dziewczynę w postano­

wieniu, aby zostać tu na zawsze. Może to jakiś zew

krwi, zastanowiła się. Bez wątpienia ów zakątek

Norfolk graniczący z hrabstwem Lincoln miał dla

background image

140 UKRYTE MOTYWY

niej nieodparty urok. A może zadecydował fakt, że

stać ją było na wynajęcie tego domku... I odległość...

oraz trudny dojazd z Londynu znakomicie odpowia­

dały jej zamiarom.

Jason gniewnie rozdął nozdrza.

- Nie uważasz, że zachowujesz się nieco lekkomyś­

lnie? A jak przytrafi ci się coś złego? Zakopałaś się na

tym odludziu. Co zrobisz, gdy się na przykład źle

poczujesz?

- Jest przecież telefon - ucięła, wskazując aparat

stojący w rogu parapetu. Jason wypowiedział na głos

jej własne wątpliwości. Isabel nie lękała się choroby,

zawsze cieszyła się doskonałym zdrowiem i nie to

dręczyło ją od kilku tygodni. Bała się samotnych

nocy. Nawet świadomość, że zaledwie kilka metrów

dalej stała plebania, nie podnosiła jej na duchu.

- Tak czy siak - Jason podniósł głos - wcześniej

czy później, będziesz musiała wrócić do miasta.

- Uczynił niecierpliwy gest. - Chociażby dostaniesz

zaproszenie na posiedzenie rady nadzorczej Koncernu

Denby.

Isabel zwiesiła głowę.

- Prawdę powiedziawszy, myślę o pozbyciu się akcji.

- Pozbyciu się akcji?! - Jason osłupiał. - Po tym

wszystkim, co mówiłaś?

- Wiem, wiem - wzruszyła ramionami. - Ale nie

chcę już mieć do czynienia z żadnym z Setonów. Gdy

sprzedam udziały, otrzymam na to gwarancję.

Jason parsknął.

- Idiotka!

- Możliwe.

- Robert Seton z pewnością nie pospieszy z wyra­

zami wdzięczności.

- Wcale się tego nie spodziewam.

- Zamierzasz jednak dać mu pierwszeństwo zakupu.

- Prawdopodobnie.

background image

UKRYTE MOTYWY 1 4 1

Potrząsnął z niedowierzaniem głową.

- Oszalałaś! Wystaw je na licytację. Niech o nie

walczy jak każdy śmiertelnik.

- Nie sądzę, aby to spodobało się Vinnie.

- Vinnie! - pluł jadem Jason. - Przypuszczam, że

zdajesz sobie sprawę, iż to twoja ukochana Vinnie

jest odpowiedzialna za wszystko, co ci się przydarzyło.

Nie spotkałabyś ponownie Alexa Setona, gdyby nie

jej testament.

Isabel wstała. Szczupła, gotowa się bronić figurka

w długiej zamszowej spódnicy i bluzce o szerokich

rękawach.

- Wolałabym nie dyskutować na ten temat - oświad­

czyła, przeszła przez pokój i zniknęła w przyległej

kuchence. - Napijesz się kawy? Niestety, nie mam nic

mocniejszego.

Jason bezsilnie zgrzytnął zębami. Isabel powzięła

decyzję, a on doskonale wiedział, iż żadne jego

argumenty nie mogłyby wpłynąć na zmianę jej

postanowienia.

- Dziękuję - powiedział wpychając dłonie do

kieszeni sztruksowej marynarki. - Muszę już lecieć.

Zostawiłem rzeczy w hotelu w Spalding. Chciałbym

je zabrać przed powrotem do miasta.

- Aha. - Isabel pojawiła się w drzwiach kuchni,

wsparła szczupłą dłoń o futrynę. - Cóż... dziękuję, że

mnie odwiedziłeś.

- Cała przyjemność po mojej stronie - zadrwił.

- Uważaj na siebie, Isabel. Pamiętaj, gdybyś zmieniła

zdanie, jestem do twojej dyspozycji.

Pocałowała go w policzek.

- Dzięki - mruknęła, muskając dłonią klapę jego

marynarki. - Chciałabym... żeby się wszystko potoczyło

inaczej.

- Owszem. Ja także - zadrwił, odsuwając ją od

siebie stanowczo. - Będziemy w kontakcie. Ciao!

background image

142 UKRYTE MOTYWY

Patrzyła, jak odjeżdża. Koła mercedesa wzbijały na

bitej drodze tumany kurzu. Od tygodni już nie padało,

więc trakt prowadzący ku głównej drodze był spękany

i zapylony. Lipiec był mokry, natomiast sierpień

i wrzesień suche; teraz, na początku października,

farmerzy zaczęli narzekać na suszę.

Spojrzała na zachmurzone niebo i pomyślała, że

może ich modlitwy o deszcz wkrótce się spełnią.

Zanosiło się na burzę, wiszące nisko nad horyzontem

chmury były żółtawe.

Isabel wróciła do domu i zamknęła za sobą drzwi.

Oparłszy się o nie, pomyślała z pewnym żalem, że

Jason już pewnie nie wróci.

Od kiedy tu zamieszkała, odwiedzał ją kilkakrotnie.

Podejrzewała, iż zawsze kierowała nim nadzieja, że

przywoła ją do opamiętania. Ale dziś, kiedy dowiedział

się tego, do czego mu się przyznała, chyba wreszcie

wszystko zrozumiał. Isabel przyjęła to z ulgą, chociaż

jednocześnie odczuwała żal. Był przecież oddanym

przyjacielem, lepszym niż na to zasługiwała. Może

w ciągu najbliższego pół roku raz jeszcze przemyśli

decyzję.

Ale teraz powrót do Londynu, gdzie mogłaby

natknąć się na Alexa, który zorientowałby się, co się

święci, był niemożliwy. Jeśli sprawy potoczyłyby się

inaczej, istniałyby rozmaite wyjścia z tej sytuacji. Ale

nie widywali się. Jason zaś pomógł jej zachować sekret.

Podeszła do kominka, dołożyła polano do ognia.

Właściwie nie było zimno, ale domek miał grube

mury, więc nawet w największe upały paliła w ko­

minku.

Zgłodniała. Minęło już wpół do piątej, postanowiła

zatem zjeść podwieczorek. Ostatnio chciało się jej jeść

o najdziwniejszych porach. Ponieważ mieszkała sama,

zwykle podporządkowywała się wiejskiemu rytmowi

życia.

background image

UKRYTE MOTYWY 143

Zaopatrywała się głównie w wiosce, do Spalding

jeździła tylko w razie najwyższej konieczności. Wiedziała,

że wzbudza ciekawość tutejszych mieszkańców, zdołała

jednak utrzymać dystans. Jedyną osobą, z którą odbyła

długą rozmowę, był miejscowy proboszcz. Poinfor­

mowała też lekarza, że ma stałe źródło dochodów.

Zaraz potem usprawiedliwiała się przed sobą, że uczyniła

to, by uspokoić sąsiadów, iż nie jest osobą podejrzaną.

Prawda była jednak taka, że nie życzyła sobie czyj-

egokolwiek współczucia. Bez wątpienia duży wpływ na

to miały koszmarne wspomnienia z dzieciństwa.

Po podwieczorku wyszła na spacer. Ostatnio wiele

spacerowała, zastanawiała się nawet, czyby nie wziąć

psa. Byłby dobrym towarzyszem, a także pretekstem

do samotnych przechadzek. Samotne eskapady mogły

okazać się niebezpieczne. Isabel nie miała jednak

w Norfolk służby i musiała sama dbać o swoje

mieszkanie. Bała się, że pies będzie bardzo brudził.

Może później, kiedy zdecyduje się na kupno dużego

domu.

Wróciła, gdy już zmierzchało. Zamknęła drzwi na

klucz i zaciągnęła kotary. Nie zapalała światła przy

nie zasłoniętych oknach. Tej superostrożności nauczyło

ją życie w wielkim mieście.

Zasłony odgradzały ją od nocy, nad moczarami

z głuchym łoskotem przetaczała się burza, a w domku

zrobiło się przytulnie. Isabel rozdmuchała ogień na

kominku, włączyła radio, potem poszła do kuchni

przygotować kąpiel.

Łazienka znajdowała się na parterze. Ktoś, pewnie

poprzedni lokator, przerobił spiżarnię na łazienkę.,

Choć instalacja była nowoczesna, zostawiono kamien­

ną podłogę. Nie umywało się to do wanny z biczami

wodnymi w jej londyńskim apartamencie. Odsunęła

od siebie myśl o tym, co będzie w zimie, i szybko się

rozebrała.

background image

144

UKRYTE MOTYWY

Siedząc w wannie zapomniała o otoczeniu. Zanurzyła

się w ciepłej wodzie i odgrodziła od świata. Pomyślała

z bólem, iż nosi dziecko Alexa. Jakież to dziwne, nie

chciała już więcej spotkać ojca dziecka, a od razu

pokochała tę drobinę rozwijającą się w jej łonie.

Westchnęła. Wizyty Jasona przywodziły takie myśli.

Czy raczej wydobywały na wierzch wspomnienia,

które wolałaby wyrzucić na dobre z pamięci. Kiedy

Jason miał pierwszy raz przyjechać, Isabel spodziewała

się w głębi duszy, że wraz z nim pojawi się Alex.

Później jednak zrozumiała, jak płonna to była nadzieja.

Gdyby tylko znała myśli Alexa wtedy, gdy odlatywał

do Ameryki Południowej. Czy jedynie z powodu

zbiegu okoliczności wyjechał nazajutrz po ich wizycie

w Nazeby? I właściwie dlaczego pojechał? Przecież

nie miał nic wspólnego z interesami wuja.

Za wszelką cenę usiłowała znaleźć odpowiedź. Na

próżno. Alex wyjechał bez pożegnania. Niemal trzy

tygodnie bez skutku czekała na jakiś znak.

Potrząsnęła głową. Wydawało się jej... naprawdę

myślała, iż to, że była niewinna, przekonało Alexa

o kłamstwie Chrisa. Stanowiło dowód. Toteż począt­

kowo sądziła, że wybrał się do Ameryki Południowej,

aby rzucić wujowi w twarz prawdę. Ale mijały dni

i tygodnie, a Alex się nie odzywał. Musiała więc

zaakceptować bezlitosną rzeczywistość: może i ją

pożądał, natomiast jej niewinność była dla niego bez

znaczenia.

Przecież właściwie sam się do tego przyznał, kiedy

całował ją nad basenem. Obojętnie przyjął wybuch

gniewu dziewczyny, kiedy zorientowała się, że uwierzył

w jej romans z Jerroldem Palmerem. Pragnął jej i był

gotów, chociaż niezbyt chętnie, zaakceptować fakt,

że miała kiedyś kochanka.

Pokręciła głową. Teraz rozumiała, że powinna go

wcześniej rozszyfrować. Powinna pamiętać, iż za

background image

UKRYTE MOTYWY

145

bardzo był podobny do wuja, by nagle aż tak się

zmienił. Posiadł ją - uczciwie czy podstępem - a potem

przestał się nią interesować.

Gdy uświadomiła sobie, że już nigdy go nie zobaczy,

coś ścisnęło ją w gardle. Tak bardzo pragnęła

o wszystkim zapomnieć, ale wspomnienia, zawsze

jednakowo bolały. Lecz Isabel z dnia na dzień stawała

się silniejsza. Tym razem nawet powstrzymała się

przed wypytywaniem Jasona, czy nie spotkał Alexa.

Tyle razy słyszała odpowiedź odmowną, że wreszcie

musiała spojrzeć prawdzie w oczy.

Alex wyjechał, gdyż był to najłatwiejszy sposób

zerwania między nimi wszelkich kontaktów. Musiał

bowiem zdawać sobie sprawę, że po pełnym namięt­

ności pierwszym spotkaniu, Isabel mogłaby pragnąć

stale się z nim widywać. Więc po prostu opuścił kraj,

by oszczędzić sobie banalnych wymówek.

Westchnęła. Nawet teraz trudno jej było uwierzyć,

że Alex nie przeżył równie mocno jak ona tamtego

popołudnia. Wydawał się tak szczery, kochali się aż

do późnego wieczora. Prawda, że niewiele mówili.

Isabel uważała, że potem będą mieli na to dużo

czasu. Wtedy nie mogła nasycić się miłością Alexa.

Kochali się wielokrotnie, w przerwach drzemali

w swoich ramionach. Pierwsze niefortunne doświadcze­

nie przesłoniła późniejsza ekstaza. Alex był taki czuły.

Jak zawsze na myśl o nim zadrżała. Po doświadcze­

niach z Chrisem żyła w przekonaniu, że jest oziębła,

przy Alexie jednak wspinała się na niedosiężne szczyty.

Uczyli się swoich ciał z taką sumiennością, w którą

teraz trudno było uwierzyć. Alex nie miał żadnych

zahamowań, pozwolił jej robić, co tylko pragnęła.

A ona w jego ramionach zapomniała o całym wstydzie.

Wreszcie przerwała im pani Cowie, pukając do

drzwi z pytaniem, czy Alex zostanie na kolacji. Isabel

miała nadzieję, że tak, on jednak odmówił.

background image

146

UKRYTE MOTYWY

- Zjemy coś w Londynie - zawołał, a potem kochał

Isabel raz jeszcze, w uszach dźwięczały im kroki

odchodzącej gospodyni.

Gdy wracali do miasta, oboje byli zdenerwowani.

Isabel nie wiedziała, co powiedzieć. Wypadki potoczyły

się tak szybko. Nie potrafiła wyobrazić sobie rozmowy

o swoim nieudanym małżeństwie, a była ona przecież

konieczna.

Potem, kiedy dotarli do jej apartamentu i zbierała

się w sobie, by zaprosić Alexa na górę i raz na zawsze

wszystko wyjaśnić, ujrzała czekającego przed drzwiami

Jasona. Skończył zdjęcia wcześniej niż planował, więc

przyszedł wyciągnąć ją na kolację. Dodał, że czeka

już ponad godzinę w przekonaniu, iż prędzej czy

później Isabel musi wrócić. Nie miała wyboru,

wypadało zaprosić go do środka. Alex odszedł, rzucając

zdawkowe słowa pożegnania.

Nazajutrz automatyczna sekretarka nagrała wia­

domość od Alexa. Była krótka, boleśnie wstrząsająca.

Rannym samolotem wylatuje do Rio de Janeiro.

Skontaktuje się z nią po powrocie.

Oczywiście, nie zrobił tego. Chociaż wiedziała, że

musiał wrócić do Londynu, nie uczynił nic, by się

z nią spotkać. Natomiast ona była zbyt dumna, by

sięgnąć po słuchawkę. Minął tydzień, potem drugi,

gdy nadszedł trzeci, powzięła pewne podejrzenia.

Wkrótce się potwierdziły. Szalone godziny miłości

zaowocowały ciążą: po sześciu rozpaczliwych latach

pustki wreszcie będzie miała dziecko.

Wtedy właśnie zdecydowała się na przeprowadzkę.

Z początku nie wyjawiła Jasonowi powodu, powiedzia­

ła tylko tyle, że przeżyła krótki, nieszczęśliwy romans

z Alexem i musi się po nim pozbierać w samotności.

Jason okazał się zadziwiająco zgodny. Podejrzewała,

że nie aprobował jej związku z kimkolwiek z rodziny

eks-męża i prawdopodobnie sądził, iż kilkutygodniowe

background image

UKRYTE MOTYWY

147

wakacje położą temu kres. Nie miał najmniejszego

pojęcia, że mieszkanie w domku na obrzeżach hrabstwa

Lincoln okaże się dla Isabel tak atrakcyjne. Dopiero

pod koniec sierpnia zorientował się, że dziewczyna

zamierza porzucić zawód modelki. Od tamtej chwili

wyparował z niego cały entuzjazm.

Do dziecka przyznała mu się dopiero dzisiaj,

a zrobiła to tylko dlatego, że nie chciał uwierzyć w jej

decyzję porzucenia kariery. Westchnęła. W zasadzie

nie pogodził się z tym ostatecznie. Pewnie uważał, że

po połogu Isabel błyskawicznie wróci rozum. Może

i tak, wzruszyła ramionami i przesunęła delikatnie

dłonią po lekko wypukłym brzuchu. Ona jednak była

innego zdania. Tego dziecka matka nigdy nie porzuci,

nie ona.

Wychodziła właśnie z wanny, gdy usłyszała stukot

skrzynki na listy. Najpierw się wystraszyła, potem

odetchnęła, przypuszczając, że otrzymała parafialną

gazetkę albo jakąś inną miejscową ulotkę. Ale gdy

hałas się powtórzył, zrozumiała, że za drzwiami ktoś

jest.

Owinęła się szczelnie ręcznikiem i na bosaka cicho

przeszła przez salonik, błogosławiąc swój zwyczaj

zaciągania zasłon przed zapaleniem światła. Ten ktoś

nie zorientuje się, że jest sama jak palec. Chyba że ją

zna. Zbyt wiele naczytała się o samotnych kobietach

zamordowanych w dziwnych okolicznościach. Co

naprawdę wie o mieszkańcach wioski? Jak dobrze

zna proboszcza?

- Isabel? Isabel, jesteś tam?

Znajomy głos niemal ściął ją z nóg. Osłabła chwyciła

się oparcia sofy, przekonana, że musi mieć halucynacje.

Alex! Przecież to nie może być Alex! To złudzenie!

Tak. Na pewno. Alex nawet nie wiedział, gdzie jej

szukać.

- Czy to pan... Baynes? - spytała słabo, przyciskając

background image

148 UKRYTE MOTYWY

ręcznik do piersi. Po chwili tajemniczy głos znowu

przemówił:

- Nie, to żaden pan Baynes! To Alex! Na miłość

boską, otwórz te drzwi! Rozpętała się burza!

Wahała się, rozdarta sprzecznymi uczuciami.

- Isabel...

- Dobrze już, dobrze, idę! - zawołała. Podeszła do

drzwi, podniosła blokadę i przekręciła klucz. Gdy

Alex wszedł do środka, ukryła się w cieniu.

Zamknęła za nim, zażenowana swoim skąpym

strojem. W kąpieli można było wspominać popołudnie

w Nazeby i ich ówczesną bliskość. Ale od tamtej pory

minęły już trzy miesiące i żar namiętności dawno

wygasł.

Alex zatrzymał się przy kominku, niecierpliwym

wzrokiem wodził po jej małym królestwie. Najwyraźniej

nie tego się spodziewał. Ciekawe, może oczekiwał, że

sprawi sobie dom podobny do rezydencji jego wuja.

Domek Marsh, z dymiącym od czasu do czasu

kominem i niskim sufitem, daleki był od luksusu.

Potem Alex odwrócił się i spojrzał na nią. Zdziwiona

zauważyła, że wygląda na zmęczonego. Dostrzegła,

że zeszczuplał. Śmieszne, pomyślała, on chudnie, a ja

przybieram na wadze. Jest w tym jakiś morał, jeśli

tylko potrafi się go rozszyfrować.

- Bawię cię? - spytał, widząc jej uśmiech. - Jeżeli

to ma być jakiś żart, to podziel się nim ze mną.

Isabel błyskawicznie oprzytomniała.

- Co tutaj robisz, Alex? - spytała idąc od drzwi

z nieoczekiwaną pewnością siebie. - Skąd wiedziałeś,

gdzie mnie znaleźć? Może wreszcie ci przyszło do

głowy, by spytać Jasona?

Po ciemnej twarzy Alexa przemknął skurcz.

- Wreszcie? - spytał ochryple. - Czy wreszcie

pomyślałem o spytaniu Ferry'ego? Może cię to

zainteresuje, ale pytałem twojego przyjaciela co

background image

UKRYTE MOTYWY 149

najmniej tuzin razy. I zawsze otrzymywałem tę samą

odpowiedź, że nie życzysz sobie mnie widzieć.

- Nie! - Isabel zamrugała powiekami.

- Co znaczy to „nie"?

- Jason... on by tego nie zrobił.

- Nie? - w głosie Alexa zabrzmiała lekka uraza.

- Nie zataił przede mną twojego adresu? A owszem.

Ten drań za to zapłaci, wierz mi.

- Nie, ja... - uczyniła w jego kierunku kilka kroków

przygryzając wargi. Nic nie rozumiała. Jason za

każdym razem twierdził, że Alex jej nie szukał. Wierzyła

mu, bo i czemu nie? - Jason... - nie potrafiła tego

wyjąkać. - Twierdzisz, że pytałeś o mnie Jasona?

- Powtarzam: tak.

- Ale... dlaczego?

- Dlaczego? - zdumiał się. - Ty nie wiesz?

Cofnęła się o krok.

- To musi być jakieś nieporozumienie.

- Akurat! - Alex oddychał gwałtownie. - Niech no

tylko dostanę w ręce tego Jasona Ferry...

- Och, błagam! - Isabel potrząsnęła głową. - Nie

mów tak. Ja... ty... musiałeś powiedzieć coś, co

sprawiło, że Jason myślał, iż chcesz mnie skrzy­

wdzić...

- Skrzywdzić ciebie! - spiorunował ją wzrokiem.

- Mój Boże! Mnie się wydaje, że to ty jesteś specjalistką

od wyrządzania krzywdy! Przynajmniej w moim

wypadku.

Zadrżała, choć wcale nie było jej zimno. Wprost

nie do wiary, że tutaj, w tym salonie, stoi Alex, który

na dodatek twierdzi, że usiłował ją odnaleźć. Nie, nie

odważy się w to uwierzyć. Już i tak za wiele wycierpiała.

- Zimno ci? - spytał odwracając zatroskany wzrok

ku smolnym szczapom. - Co robisz, żeby ogrzać to

miejsce? Lepiej włóż coś na siebie.

- Mój... szlafrok jest w łazience - wyjaśniła. - Za

background image

150 UKRYTE MOTYWY

tobą - dodała, widząc, że Alex spogląda w górę na

schody. - Za kuchnią.

Zawahał się, ale potem, uczyniwszy niecierpliwy

gest, ruszył w tamtą stronę.

- Proszę - za chwilę podał Isabel zielony welurowy

szlafrok. - Zdejmij ręcznik. Przyrzekam, że odwrócę

wzrok.

Patrzył jednak. Isabel wiedziała o tym. Nawet

stojąc tyłem czuła na plecach jego spojrzenie.

- Dzięki - powiedziała wreszcie, zawiązując pasek

i stając po drugiej stronie kominka. - Hm... napijesz

się kawy? Niestety, nie mam alkoholu.

- Nie? A to szkoda. Wychyliłbym kieliszek.

- Cóż, wobec tego...

- Ale nie kawę - zapewnił ją. - Nie fatyguj się.

Mogę poczekać.

- Jeżeli Jason nie zdradził ci, gdzie jestem, to

jak...? - złożyła razem dłonie.

- Tego nie twierdziłem - przerwał jej Alex. - Mówi­

łem tylko, że pytałem go o to kilkanaście razy, a on nie

chciał puścić farby. Dzisiaj nie miał wyboru. Dopadłem

go w Spalding. Zdaje się zrozumiał, że gra skończona.

- Nie wierzę - potrząsnęła głową.

- Nie możesz uwierzyć? Czy nie chcesz?

Westchnęła.

- Dlaczego miałby postąpić w ten sposób?

- Jaki? Trzymając mnie z dala od ciebie? - warknął

Alex. - Sądzę, że z zazdrości. Dobrze znam to uczucie,

wierz mi.

Isabel z trudem złapała oddech.

- Ale... wyjechałeś przecież do Brazylii.

- Zgadza się. Nazajutrz po naszym wypadzie do

Nazeby. Nie myślisz chyba, że o tym zapomniałem.

Oblizała wargi.

- Obiecałeś po powrocie skontaktować się ze mną.

- Tak.

background image

UKRYTE MOTYWY

151

- I nie zrobiłeś tego.

- Czego? Nie wróciłem? Wiem. Mogę to wyjaśnić...

- Nie... nie zadzwoniłeś do mnie. Trzy tygodnie na

próżno czekałam na telefon.

- Więcej niż trzy tygodnie - wyznał ciężko. - Cztery.

Trudno prowadzić intymne rozmowy na taką odleg­

łość.

- To... to znaczy, że wciąż byłeś w Brazylii! - wlepiła

w niego wzrok.

- Dowiedziałabyś się o tym, gdybyś zechciała

zadzwonić do mojego biura - wzruszył ramionami.

- Wiem, że mogłem napisać. Nawet dwa razy

próbowałem, ale darłem listy. Bałem się, że zbyt wiele

obiecuję sobie po naszym związku, a nie uśmiechało

mi się powtórnie robić z siebie głupca. A gdy po

powrocie zorientowałem się, że zniknęłaś, prawie

uwierzyłem, że miałem rację.

- Nie rozumiem.

- Cóż, wobec tego oboje nic nie rozumiemy

- stwierdził drwiąco. - Chcesz, żebym ci wszystko

wyjaśnił, czy może znowu się mylę?

- Opowiedz mi po prostu, co się stało - szepnęła

niskim głosem. - Chcę wiedzieć.

- Może usiądziesz? - zaproponował szorstko,

widząc, jak dziewczyna drży. Isabel posłusznie osunęła

się na sofę. Rzeczywiście, nogi miała jak z waty.

- W porządku. - Alex rozpiął suwak kurtki

i wepchnął dłonie do kieszeni spodni. - Nie spodoba

ci się to, ale prawdziwym powodem, dla którego nie

zadzwoniłem do ciebie, była prośba wuja, bym tego

nie robił. Wydawało mi się, że mimo wszystko choć

tyle jestem mu winien.

W oczy Isabel wkradła się czujność.

- Zrobiłeś, o co cię prosił wuj? Aha, rozumiem.

- Niczego nie rozumiesz - wtrącił gwałtownie

i przykucnął przed kominkiem. - Kiedy leciałem do

background image

152 UKRYTE MOTYWY

Rio, chciałem wujowi wszystko wygarnąć. Wydawało

mi się, że byłbym zdolny go zabić. Na miejscu jednak

przekonałem się, że Chris nieomal mnie wyręczył.

- Chris? - Isabel zmarszczyła brwi.

- Zgadza się. - Ujął jej dłoń w swoje ręce.

- Pamiętasz ten romans z Palmerem? O który

ciebie winiłem? Cóż... - urwał. - Chris związał

się z kimś w Kalifornii, z kimś, kto miał mniej

skrupułów od Palmera i kto zrobił zdjęcia i wysłał

je Robertowi.

- Czy to znaczy... - Isabel zabrakło tchu.

- Dobrze wiesz. - Alex zwiesił głowę. - Od wuja

zażądano pół miliona dolarów. Tego wieczoru, gdy

przyleciałem do Rio, wuj miał poważny wylew.

- Nie!

- Owszem!

- Ale w gazetach nie było żadnej wzmianki...

- Zgadza się. To moja robota - przyznał ponuro

Alex. - Nikt nie mógł dowiedzieć się, co się stało,

a szczególnie Chris. Wuj Robert bał się śmiertelnie,

że kiedy Chris się zorientuje, to wykorzysta okazję

i pod jego nieobecność przejmie zarząd koncernu.

Jakoś udało się nam ukryć chorobę pod pozorem

udaru cieplnego do czasu, aż mogłem Roberta

przewieźć do Anglii.

- A teraz? Jak on się czuje?

- Jest częściowo sparaliżowany - wyjaśnił bezbar­

wnym głosem Alex. - Mówi, ale niewyraźnie. Lekarz

utrzymuje, że prawdopodobnie na resztę życia skazany

jest na wózek inwalidzki. Kłopot polega na tym, że

zmienił testament. Od... od tamtej historii nawet nie

chce widzieć Chrisa. Pragnie, abym to ja przejął

Koncern Denby. Sam nie wiem, co począć.

Isabel spojrzała na niego bezradnie.

- Czy Chris wie?

- O ojcu? Czy o testamencie?

background image

UKRYTE MOTYWY

153

- O tym i o tym.

- Owszem. Teraz już tak.

- I?

- Cóż, najpierw załamał się. Z obu powodów.

Później... się z tym pogodził. Rozważa, czyby nie

przenieść się na stałe do Stanów. Mimo przykrego

doświadczenia podoba mu się w Ameryce. W Ka­

lifornii prócz wrogów ma także przyjaciół. Poradzi

sobie.

- A szantażysta? Musiałeś mu zapłacić? - Isabel

zrobiła okrągłe oczy.

- Wuj chyba chciał. Ja natomiast dałem znać policji.

Mają niezłą wprawę w podobnych przypadkach.

Wszystko załatwiono bezszmerowo. Szantażysta okazał

się amatorem.

- Ach... to dlatego nie odezwałeś się do mnie?

- Właśnie - nie spuszczał z niej wzroku. - Wiem,

że myślałaś o mnie jak najgorzej, ale cóż mogłem

uczynić? Stało się to możliwe dopiero po powrocie do

Anglii. Pocieszałem się tylko, że przed nami jeszcze

całe życie. Ale gdy wróciłem, ciebie już nie było...

- Och, Alex...

- A ten łobuz fotografik nie chciał zdradzić, gdzie

jesteś. Nawet dzisiaj się wykręcał.

- Dzisiaj? - zamrugała powiekami. - Nic nie

pojmuję! Coś ty robił w Spalding?

- Nie uwierzysz, ale szukałem ciebie.

- Jak...

- Słuchaj, setki razy wydzwaniałem do ciebie do

domu i wiedziałem, że ten drań wciąż się z tobą

widuje. Mój informator powiadomił mnie, że wczoraj

stracił trop Jasona gdzieś w Spalding. Przyjechałem

więc dziś rano i wędrowałem, pokazując twoje zdjęcie.

Byłem pewny, że ktoś cię musiał zapamiętać. Twoja

twarz jest znana.

- Rozumiem. Ale kiedy spotkałeś się z Jasonem?

background image

154 UKRYTE MOTYWY

- Mniej więcej dwie godziny temu. Przycisnąłem go

do muru, plótł coś, że szukał plenerów. Wreszcie chyba

pojął, że nie żartuję. Tak czy siak, po ostrej wymianie

zdań zgodziłem się, by zrobił fotosy do jesiennego

katalogu Tekstyliów Denby i pod tym warunkiem

podał mi twój adres.

- Interesował się tym katalogiem od chwili, w której

dowiedział się, że się znamy! - wykrzyknęła. Alex zaś

skrzywił się.

- No i co z tego? To niewielka cena za odnalezienie

ciebie. Powiedz mi tylko, że chciałaś, bym cię odszukał,

a uznam, że to umiarkowana cena.

- Och, Alex! - szepnęła, przytulając się i obejmując

go ramionami. - Chciałam... tak bardzo.

Pociągnął ją na sofę, przytulił stęskniony.

- Ja też - wymruczał szukając wargami jej ust.

- Czułem się tak, jakbym odsiadywał wyrok, a ty

zwróciłaś mi wolność...

Minęło sporo czasu, nim znowu zaczęli rozmawiać.

Gdy Alex wstał, by dorzucić drew do ognia, Isabel

uśmiechnęła się.

- Mam nadzieję, że pan Baynes nie wybierze się

dzisiaj z wizytą - mruknęła, pieszczotliwie przesuwając

palcami po plecach Alexa. - Nie jesteś stosownie

ubrany, by poznawać moich sąsiadów. Odnoszę także

wrażenie, że nie pochwaliłby tego, co robimy.

- A kim, u diabła, jest ten cały pan Baynes?

- To tylko proboszcz. Okazał mi wiele przyjaźni,

choć, zdaje się, podejrzewa, że się ukrywam.

- Miał rację - przypomniał jej Alex. - Mój Boże,

kiedy po powrocie z Ameryki odkryłem, że zniknęłaś,

myślałem, że oszaleję.

- Naprawdę? A tamtego wieczoru, gdy wracaliśmy

z Nazeby, nie mogłeś doczekać się, kiedy się mnie

pozbędziesz.

background image

UKRYTE MOTYWY 155

- Tamtego wieczoru zbyt pochłaniały mnie myśli

o tym, co się zdarzyło. Nie potrafiłem uwierzyć, że

tak długo dałem się wodzić za nos. Więc jeśli

zamknąłem się w sobie, to musisz pamiętać, że

przewróciłaś do góry nogami cały mój świat.

- W jaki sposób? - zmarszczyła brwi.

- Och... - westchnął. - Przez sześć lat walczyłem

z uczuciem do ciebie. Wreszcie uznałem, iż wyznam

ci prawdę. Widzisz, jaki byłem szlachetny? Udało mi

się wmówić sobie, że moją urazę za twój związek

z Chrisem równoważy romans z Palmerem, a że

wszystko to odeszło w przeszłość, moglibyśmy zbu­

dować wspólnie przyszłość. Rozumiesz, że potrzebne

mi było takie samousprawiedliwienie? Bez tego

dręczyłbym się, że zmarnotrawiłem sześć lat, że jeśli

od początku wyznałbym ci miłość, może nigdy nie

wyszłabyś za Chrisa!

- Och, Alex!

- Wiem - pogładził ją po policzku. - Byłem

głupcem. Teraz to widzę. Ale tamtego wieczoru

dalej potrzebowałem kozła ofiarnego i padło na

Roberta.

- On... on o wszystkim wiedział - przymknęła oczy.

- To także stało się jasne. Wierz mi, nie poddał się

łatwo. Jak tylko mógł mówić, spytałem go wprost.

Musiał wtedy przyznać, że błagałaś go o unieważnienie

małżeństwa.

- Nienawidził mnie od początku - zadrżała.

- Teraz pozbył się tego uczucia. Gdybym nawet

jutro przedstawił cię jako moją żonę, powitałby cię

z otwartymi ramionami.

- Wątpię. - Isabel zamrugała nagle i spojrzała na

niego. - Coś ty powiedział?

- Powiedziałem, że gdybym przedstawił cię jako

żonę, powitałby cię z otwartymi ramionami - uśmiech­

nął się.

background image

156 UKRYTE MOTYWY

- Ale ja myślałam... Cóż, to się jeszcze zobaczy...

- To nie jesteś wcale pewna, czy mnie poślubisz?

- parsknął zduszonym śmiechem.

- Więc ty... mówisz...

- Że jeśli zostaniesz moją żoną, wuj nie będzie

protestował. No i? Mam paść przed tobą na kolana?

Isabel przygarnęła go bliżej.

- Nie ma takiej potrzeby - odparła drżącym głosem.

- Och, jak ja cię kocham!

- Więc tak czy nie? - mruknął wtulony w jej usta.

- Tak - szepnęła. - Tylko jest jeszcze jedna sprawa...

- Wiem. - Alex odsunął się, spojrzał na nią.

Spłoniła się.

- Wiesz?

- Martwisz się, że zostanę prezesem rady nadzorczej

- powiedział cicho. - To jeszcze nie przesądzone. Nie

wiem, jaką podejmę decyzję. Chciałbym o tym

porozmawiać, ale mamy mnóstwo czasu. Jeśli wolisz,

bym się wycofał...

- Nie o to chodzi - wpadła mu w słowo. - To

znaczy... to ważne, ale ja myślę o czymś innym.

Alex zmarszczył brwi.

- O czym? Powtarzam, że Chris opuszcza Anglię.

- Nie chodzi wcale o Chrisa.

- Wobec tego, o... - zdumiał się. - Chyba że

o twoje udziały. Możesz je zatrzymać...

Potrząsnęła przecząco głową.

- Nie, Alex, to nie akcje. Możesz je wziąć z po­

wrotem. I tak miałam ci je zaoferować.

- Więc jeśli ani koncern, ani Chris, ani akcje...

- spojrzał nic nie pojmując. - Nie... nie jesteś chyba

chora. Zaszyłaś się tu, bo nie chciałaś, bym się

dowiedział? Kochanie, znajdziemy specjalistów...

- Nie jestem chora - parsknęła urywanym śmie­

chem. - Daj mi wreszcie powiedzieć! Jestem w ciąży.

Będziemy mieć dziecko.

background image

UKRYTE MOTYWY 157

- Dziecko! - wlepił w nią wzrok, potem przesunął

oczy na jej pełne piersi i lekko zaokrąglony brzuch.

- Boże! Dziecko! Dlatego się ukryłaś?

- Częściowo tak - kiwnęła głową.

- A jaki był inny powód? - spytał poważnie.

- Sam wiesz. Kocham cię, więc nie potrafiłam

znieść myśli, iż będę cię widywać w przekonaniu, że

nie odwzajemniasz mojego uczucia.

- Miałaś mi o tym powiedzieć? - Oczy Alexa

pociemniały.

- Bałam się, że możesz nie uwierzyć, iż jest twoje.

- Och, miłość, miłość! - jęknął Alex. Ukrył twarz

we włosach dziewczyny. - Wierzę. Nie potrafię tylko

pojąć, że straciłem tyle lat.

- Cóż, może nie powinniśmy marnować ich więcej

- zauważyła słodko, pieszcząc jego gładkie ramiona.

Alex potaknął.

- Nie sądzisz, że ten cały twój pan Baynes mógłby

udzielić nam ślubu? - spytał naglącym tonem. - Jako

przyszły ojciec wolałbym, abyś jak najszybciej uczyniła

ze mnie porządnego człowieka.

Uśmiechnęła się.

- Wiesz, tak sobie myślę, czy nie do tego dążyła

Vinnie zapisując mi akcje.

Alex przytulił ją mocniej.

- Może się nie mylisz. Zawsze uważałem, że nasza

starsza pani była dużo bardziej spostrzegawcza niż

ktokolwiek z nas wszystkich.

KONIEC


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
03 Mather Anne Tajemnica Sary
267 Mather Anne Surowy jedwab
Mather, Anne The Spaniards Seduction
Mather Anne Surowy jedwab
Mather Anne Podróż do Rio
Mather, Anne Burning Inheritance
Mather Anne Surowy jedwab
266 Mather Anne Wenezuelski milioner
195 Mather Anne Małżeństwo z Grekiem
Mather Anne Spotkanie na Karaibach 4
267 Mather Anne Surowy jedwab
Harlequin Orchidea 007 Mather Anne Taniec skorpiona
Matherová Anne Indiskrétnost 2B 1092
Anne Mather Wenezuelski milioner
Anne Mather Pokusa
Anne Mather Act of Possession [HP 810, MB 2376] (v1 0) (docx)
Anne Mather The Pleasure and the Pain [HP 4, MBS 403, MB 546] (docx)
Anne Mather An All Consuming Passion [HP 899, MB 2511] (docx)
Anne Mather Pokusa

więcej podobnych podstron