Inkwizycja: Chrześcijańskie dziedzictwo Europy
Oryginał: www.racjonalista.pl/kk.php/s,2775
Papież Bonifacy VIII (1294-1303) postanawia, że "Każda istota ludzka podlega
władzy najwyższego kapłana w Rzymie." Życie każdej istoty ludzkiej, Kościół
zawłaszczył we własny depozyt, dowolnie nim rozporządzając...
Antoni Diana, konsultor inkwizycji dla królestwa Sycylii, pisze: "Czy
inkwizytorowie mogą występować przeciwko świeckim sędziom, jeśli ci łagodnie
postępują z heretykami, nie skazując ich na karę śmierci przez spalenie? Tak,
ponieważ sędziowie świeccy w stosunku do heretyków są właściwie tylko
funkcjonariuszami uprzednich wyroków, i - co za tym idzie - zobowiązani są skazać
heretyka na śmierć. Co się tyczy wykonania wyroku inkwizycji, świeccy sędziowie
pozbawieni są wszelkiego prawa samowolnego decydowania. Nie może być dla nich
dyrektywą w tym względzie znana prośba inkwizytorów przy przekazywaniu
winnych heretyków świeckiej władzy o miłosierne obchodzenie się z nimi,
umieszczaną jest bowiem ona tylko w celu usunięcia obawy sędziów kościelnych,
że staną się "nieregularnymi"... Inkwizytorzy mogą zmusić świeckich sędziów do
skazania heretyka na śmierć, bez obawy owej nieregularności. To wypływa z bulli
Urbana IV, Klemensa IV i Innocentego IV."
Z kolei Franciszek Pegna, teolog rzymski i wydawca słynnego "Podręcznika dla
inkwizytorów", taką stosuje wykładnię: "Wydając winnego świeckim sędziom,
inkwizytorzy wypowiadają tę prośbę o miłosierdzie, by nie wzbudzić pozoru
zezwolenia ze swej strony na przelanie krwi i nie stać się przez to nieregularnymi.
Covarruvias uważa za lepsze dla uniknięcia nieregularności, nie wydawanie
winowajcy w ręce świeckiej władzy, lecz osądzenie go w obecności sędziego
świeckiego i polecenie temu ostatniemu przeprowadzenie aktu stracenia. Muszę tu
nadmienić, co czujna pieczołowitość rzymskich papieży sprawiła dla uchylenia
inkwizytorów i konsultorów od nieregularności. Ponieważ na posiedzeniach
kongregacji rzymskiej, której członkami są prałaci, biskupi i kardynałowie,
zapadają często wyroki, pociągające za sobą okaleczenie członków, lub też śmierć
oskarżonego, więc nasz Najświętszy Pan, Paweł IV, postanowił dnia 29 kwietnia
1557 roku, dla uspokojenia wątpliwości sumienia członków inkwizycji, że wszyscy,
którzy go w urzędzie sędziego wspierają, mogą bez obawy cenzury lub
nieregularności, ferować wyroki, skazujące oskarżonych na tortury albo śmierć.
Ten dekret Pawła IV przypomniał Pius V. W myśl tych dekretów, załączona prośba
(o miłosierdzie) okazuje się właściwie zbędną, gdyż heretycy bywają wydawani w
ręce świeckiej władzy jedynie w celu uniknięcia przez inkwizytorów nieregularności,
(ad hoc, ut Inquisitores evitent irregularitatem), nie powinna być jednak
zaniedbywana, bo wskazane jest użycie możliwej ilości środków ku osiągnięciu
owego celu (uniknięcia nieregularności). Prośba jest wzbroniona, jeśli ma na celu
okazanie łaski dla heretyka, albo przeszkadzanie czuwającej nad nim surowości
prawa..." Nie ulega wątpliwości, że Kościół oddając heretyka w ręce władzy
świeckiej, energicznie domagając się od niej wykonania wyroku śmierci na
podsądnym, czynił to tylko z powodów "praktycznych", u podstaw których, leżała
owa "nieregularność".
Ludobójca katolicki, generalny inkwizytor papieski, Wielki Inkwizytor królestwa
Aragonii, Mikołaj Eymeric (XV w.) w odniesieniu do heretyków, zalecał:
§ 58. Wykluczona niech będzie litość dla dzieci, obecnych przy torturach ojca.
Albowiem dzieci prawem boskim i ludzkim odpowiadają za grzechy rodziców.
§ 123. Żadnych doniesień chociażby i bezpodstawnych nie wolno inkwizytorowi
wykreślać z księgi... Prawda może wyjść na jaw później...
§ 296. Przy odczytaniu protokołu w obecności oskarżonego, wolno i godzi się
opuścić nazwisko szpiega i indykatora... Oskarżony niech błądzi w domysłach...
§ 313 Dla stosowania tortury wystarczy zwykła chwiejność w zeznaniach
oskarżonego.
§ 319. Przy uwolnieniu oskarżonego od odpowiedzialności, należy wystrzegać
się uznania go za niewinnego... Dość jest powołać się na brak dostatecznych
dowodów winy.
§ 331. Odstępcy od Kościoła, którym ta zbrodnia została wykazaną, mimo
wszystkich obietnic i przyrzeczeń na przyszłość, będą wydani świeckiej
sprawiedliwości dla wydania i wykonania wyroku. Inkwizycja ogłasza, że w
oznaczonym miejscu i czasie, zbrodniarz będzie oddany w ręce władzy świeckiej i
obwieszcza ludowi, aby mógł być uroczystości obecnym, wysłuchał kazania
inkwizytora i uzyskał przez to zwykłe odpusty (40 dni dla widzów i słuchaczy, trzy
lata dla tych, którzy przyjmowali udział w tropieniu, sądzeniu i skazaniu heretyka i
również trzy lata odpustu dla tych, którzy wskażą nowych kacerzy).
§ 332. Winny, nad którym już zapadł wyrok, przeprowadzonym będzie na
miejsce męki. Towarzyszy mu tłum pobożnych, którzy się za niego modlą i nie
opuszczają go, dopóki nie odda duszy Panu Bogu.
§ 335. Gdyby kacerz, już przywiązany do ofiarnego słupa na stosie, wyraźnie
ujawniał żal i skruchę, to w drodze wyjątkowej łaski może być do Kościoła
przyłączony, tym niemniej spalony.
W § 369 Eymeric żąda, aby postępowanie odbywało się bez gadulstwa
adwokatów, w nieprzerwanym posiedzeniu, bezapelacyjnie z ograniczeniem liczby
świadków itd. - Heretyk recydywista okazujący skruchę - konkluduje Eymeric, -
gdyby żal jego był nawet bardzo wielki, zostanie wydany jako oporny w ręce
świeckie na stracenie.
Tomasz z Akwinu, "święty" doktor Kościoła, "książę scholastycyzmu", pisze:
"Gdy Kościół utracił nadzieję nawrócenia heretyka, wyłącz go przez ekskomunikę z
obcowania z innymi w trosce o ich dobro, i niezależnie od tego, przekazuje go
świeckiemu sądowi, aby ten przez śmierć usunął go ze świata. (...) Heretycy,
którzy okażą skruchę, zostaną wprawdzie dopuszczeni przez Kościół do pokuty,
życie jednak nie będzie im darowane."
Wspomniany już wcześniej papieski inkwizytor, Bernard Guidonis, pisze w
swoim "Podręczniku inkwizycji" do czego służy inkwizycja: "Celem inkwizycji jest
unicestwienie herezji, to zaś może być osiągnięte tylko przez usunięcie
heretyków... W dwojaki sposób mogą być heretycy usuwani: przez powrót swój na
łono katolicyzmu i przez wydanie ich świeckiemu sądowi, i - co za tym idzie - przez
spalenie ich na stosie."
Jezuici Adam Tanner, Paweł Laymann, Teofil Raynaud i Bellarmin, ci czterej
koryfeusze teologii i moralności jezuickiej, piszą: "Kara śmierci bywa wykonywaną
na heretykach przez władzę świecką, lecz z polecenia i na rozkaz władzy
kościelnej. Dlatego też zwierzchność świecka nie może uwolnić od tej kary,
heretyka, wydanego w jej ręce. Kara ta ma zastosowanie nie tylko względem tych
heretyków, którzy przedtem byli katolikami i jako dorośli odpadli od Kościoła, ale
również względem tych, co herezję z mlekiem matki wyssawszy, uporczywie jej
bronią. To jest ogólna zasada." (Tanner )
Z kolei Paweł Laymann, twierdzi: "Inkwizytorzy złośliwości heretyckiej nie stają
się nieregularnymi, jeśli niepoprawnego winnego wydają świeckiej władzy,
albowiem oni sami nie wydają wyroku śmierci i nie wykonują go, lecz pozostawiają
wykonanie świeckiej władzy, którą do tego mogą nawet zachęcić bez stania się
nieregularnymi."
Jezuita Teofil Raynaud, tak widzi moralną kwestię kary śmierci wobec
heretyków: "Kara śmierci nie jest karą za ciężką dla heretyków, będących
najwstrętniejszymi, a dla społeczeństwa najszkodliwszymi zbrodniarzami. Kościół
wprawdzie, stosownie do swej łagodności, nie wymierza jej tym z pośród
heretyków nie-recydywistów, którzy przed zapadnięciem wyroku nawracają się;
mogłoby tu jednak mieć miejsce dopatrzenie się jakiejkolwiek niesprawiedliwości.
Że palenie żywcem (vivicomburium), co słabym chrześcijanom wydaje się
okrucieństwem, jest karą sprawiedliwą za herezję, wskazuje stara praktyka, o
czym wspomina Castro."
W swoich moralno-teologicznych wywodach, jezuita Bellarmin, zdecydowanie
broni ludobójczych metod Kościoła. Dla uzasadnienia zbrodnii inkwizycji,
przywołuje Pismo św. Otóż, jego zdaniem, "Żadna krzywda nie stanie się
heretykowi, jeśli skazany będzie na śmierć przez Kościół, albo jeśli go ręka
duchowna zabije. Gdy Kościół nie podejmuje się zabójstwa osobiście, to nie
dlatego, że przez to dopuściłby się niesprawiedliwości, lecz, że to nie jest dla niego
odpowiednie. Że zaś heretycy zasługują na karę śmierci, wynika z Pisma św.
"Wszelkie zło zniesiesz z pośród siebie" (5 Mojż. XIII, 5). Trzeba zatem
powiedzieć: Kościół ma prawo wydać heretyka w ręce władzy świeckiej, a wówczas
może i powinien on zostać przez te chrześcijańską władze świecką na śmierć
skazany i przez chrześcijańskiego kata stracony." Ów wielebny jezuita w roku 1923
został beatyfikowany, a w 1931 r. - kanonizowany.
Kolejnym, urzędowym świadectwem Kościoła, jest "postanowienie" (instructio)
Kongregacji Świętej Rzymskiej Inkwizycji z 1657 roku, wydane dla inkwizytorów
papieskich. "Wydawanie w świeckie ręce" jest wyraźnie określone, jako
równoznaczne z karą śmierci, a mianowicie: "wyrok śmierci albo wydanie w
świeckie ręce: sententia ultimi suplicii sive traditio brachio saeculari."
Tak zwany "Ojciec Kościoła", św. Augustyn (354-430), którego dzieła stanowią
ideologiczną podporę rzymskiej religii, wyznał: "Nienawidzę, Boże, nieprzyjaciół
Twoich. Chwyć miecz obosieczny, a wyniszcz ich."
Obraz rozpaczy! Piekło stworzone przez Kościół zawładnęło światem!
- Cała niemal Europa - pisze Lecky - przez kilka wieków stale ociekała krwią,
skutkiem bezpośrednich podżegań duchowieństwa lub za pełną jego zgodą. Kościół
rzymski przelał więcej krwi niewinnej, niż jakakolwiek instytucja na świecie.
Nie tylko nasz kontynent był teatrem działań Kościoła! Usilna praca jezuitów
oraz hiszpańskiej inkwizycji wydała owoce w postaci niezliczonej ilości ofiar w
Indiach, Meksyku i innych krajach Ameryki Południowej. Kiedy już nie można było
palić ludzi, to paliło się ich dzieła. Kościół zaprowadził krwawą cenzurę: "Karze
śmierci winien ulec zawsze każdy, ktokolwiek kupił książkę heretycką, lub ją
sprzedał, lub ją nawet sobie na własny tylko przepisał użytek." (Buckle)
- Wówczas, kiedy to nie znalazło się w Paryżu kilkudziesięciu duchownych
wierzących w Chrystusa, jak zauważa Palatynowa, matka Rejenta r. 1772, poszły
na stos pisma Rousseau, Diderota, dzieła Raynala, Lanjuinaisa, Lingueta,
"Pamiętniki" Beaumarchaise i wielka ilość innych. I gdy Kościół katolicki tłumił na
wielką skalę myśl ludzką, to wielka masa ludu, jako rekompensatę otrzymała
zamiast religii, księży, w dodatku pijanych. (Taine)
Co było wolno Kościołowi? Wszystko, dosłownie wszystko...! Kościół nie ma
skrupułów natury moralnej wobec działań papieskich komand śmierci, jakimi była
inkwizycja. W styczniowym numerze Analacta ecclesiastica Revue Romaine z roku
1895, miesięczniku polityczno-teologicznym, ozdobionym herbem papieskim,
wychodzącym w Rzymie pod redakcją "prałata domowego Jego Świątobliwości"
[_5_], księdza Feliksa Cadene, wybito z głowy całemu światu, aby Kościół miał
zamiar kiedykolwiek uczynić rachunek sumienia za swoje zbrodnie... "Znajdą się z
pewnością między synami ciemności tacy, co przeczytawszy ten wyrok z
wytrzeszczonymi oczyma, nabrzmiałymi policzkami i rozdętymi nozdrzami,
piorunować będą przeciwko tak zwanej niewyrozumiałości wieków średnich. Nie
potrzebujemy uzasadniać naszym czytelnikom całej bezsensowności tej głupiej
gadaniny... Kościelne i świeckie prawo łączyło się z zupełną słusznością przeciwko
temu rodzaju sykofantom, by wilki w owczej skórze nie pustoszyły trzody. Wilki
niechaj zostaną w towarzystwie wilków; gdy jednak, odziane w owczą skórę,
przychodzą jagnięta pożerać, należy je ogniem i mieczem wypędzać z owczarni...
Dalecy bądźmy od tego, byśmy mieli, zbałamuceni liberalizmem, udającym
roztropność, wynajdywać błahe przyczyny w celu obrony Inkwizycji. Precz z
twierdzeniem o ówczesnych stosunkach, o srogości obyczajów, o przesadnej
gorliwości, jak gdyby Kościół, święta Matka nasza, potrzebował usprawiedliwiać się
z postępków Inkwizycji w Hiszpanii lub gdziekolwiek indziej. Roztropnej czujności
Inkwizycji zawdzięcza Hiszpania spokój religijny i silną wiarę, zdobiącą jej lud. O
błogosławione niech będą płomienie stosów! One to - po wytraceniu niewielu
zupełnie zepsutych ludzi, - wyratowały tysiące dusz z czeluści błędu i wiecznego
potępienia; one zabezpieczyły społeczeństwa przed niezgodą i wojną domową.
Błogosławioną niech będzie pamięć Tomasza Torquemady, który przez roztropną
gorliwość i niewzruszoną stałość, nie zmuszając Żydów i niewiernych do przyjęcia
prawdziwej wiary, wstrzymywał wiernych za pomocą zbawiennego strachu i stosu
od odszczepieństwa, i tym sposobem większych i szlachetniejszych korzyści
ojczyźnie przysporzył, niż ich przyniosło zdobycie Indii".
Nie była to odosobniona opinia! Nie mniej wyraźnie, za aprobatą prowincjała
jezuitów oraz biskupa Sienny, wypowiada się profesor papieskiego uniwersytetu w
Rzymie, jezuita de Luca: "Stopniowo Kościół kroczył drogą prawodawstwa
karnego: naprzód wyklinał tylko, potem dodał kary pieniężne, następnie wygnanie,
wreszcie wprowadził, acz zmuszony do tego, karę śmierci. Ponieważ heretycy
lekceważyli sobie ekskomunikę i kary pieniężne, w więzieniu zaś i na wygnaniu
zarażali w dodatku innych, pozostawał zatem na nich jedyny skuteczny środek:
wysłanie ich na przynależne im miejsce... Że Kościół ma prawo, przynajmniej
pośrednio, nakładać karę śmierci, nie podlega dla teologów najmniejszej
wątpliwości, niektórzy z nich zaś wygłaszają nawet najostrzejsze nagany pod
adresem tych, którzy tego prawa Kościołowi zaprzeczają. Seuarez [_6_] mówi:
"należy to do nauki katolickiej, że Kościół może karać heretyków śmiercią.""
De Luca przytoczywszy niektóre nazwiska najznakomitszych teologów,
przyznających Kościołowi prawo karania śmiercią heretyków: kardynał Albitius, de
Lugo, Velencia, Bellarmin, Becanus, Suarez, Covaruvias, Alfons de Castro, Tomasz
z Akwinu, pisze dalej: "Pogląd tych teologów byłby jednak mylny, gdyby Kościół
nie mógł, przynajmniej pośrednio, wyznaczać kary śmierci. Również i bezpośrednie
wykonywanie kary śmierci winno być jego atrybucją i było nią w istocie. To
bezpośrednie wykonywanie kary śmierci bowiem, nie wymaga koniecznie, by
urzędnicy kościelni sami byli katami. Wystarcza, że Kościół wydaje wyrok śmierci;
tym sposobem władzy świeckiej przypada w udziale funkcja, od której nie wolno
jej się uchylić, dostarczania Kościołowi katów. Bo państwo, wraz ze swymi
książętami i wojskiem, jest tylko cząstką Kościoła. Dlatego Kościół może
przewodzić państwu i kierować nim stosownie do tego, co i jak uzna za potrzebne.
[_7_] Ofiarowanie na przykład ze strony państwa materialnej siły dla zabicia
heretyka, jest koniecznym środkiem dla zbawienia dusz wierzących chrześcijan...
Jeśli ktoś został skazany przez Kościół na wygnanie, to każdemu wolno go było
zabić. Władza świecka pod karą ekskomuniki musiała wydanego jej przez Kościół
heretyka, uśmiercić i to bez badania wyroku kościelnego... Państwo jest
obowiązane każdego heretyka karać śmiercią na rozkaz i żądanie Kościoła;
państwo nie ma prawa wydanego mu przez Kościół heretyka od tej kary uwolnić.
Na karę śmierci zasługują nie tylko ci, co jako dorośli do, od wiary odpadli, lecz i
ci, co z mlekiem matki herezje wyssawszy, uporczywie przy niej obstają. Tam,
gdzie kara owa istnieje, podlegają jej wszyscy, choćby pragnęli znowu się
nawrócić, również i ci, którzy, acz napomnieni, w herezji trwają. Heretycy, którzy
należeli do Kościoła, mogą być zmuszeni przez Kościół za pomocą kar cielesnych, a
nawet pod grozą kary śmierci do przyjęcia na powrót prawdziwej wiary. Tego uczą
dzisiaj za św. Tomaszem z Akwinu, wszyscy teolodzy."
Jeszcze w roku 1902 berlińska "Germania", główny organ partii "Centrum", w
numerze z 24 maja, powołując się na wyżej przytoczone słowa Tomasza z Akwinu,
nazywa herezję wyrzeczeniem się uznanej prawdy, oraz "przestępstwem samym w
sobie, godnym śmierci" i dodaje: "tego trzeba się trzymać."
Katolicki biskup, Hefele z Rottenburga, miał rację pisząc 3 grudnia 1870 roku:
"Nie na chęciach zaiste zbywa hierarchii, jeśli w XIX wieku nie będą znowu
stawiane stosy."
Hrabia, św. Tomasz z Akwinu (1225-1274), twierdzi, że "herezja jest grzechem,
za który powinno się nie tylko grzesznika wyłączyć z Kościoła przez ekskomunikę,
ale także ze świata, przez śmierć."
Mateusz: "Słyszeliście, iż rzeczono starym: Nie będziesz zabijał; a ktokolwiek by
zabił, będzie winien sądu."(5.21)
Św. Tomasz hrabia z Akwinu, jakby w odpowiedzi, głosi: "Gdy Kościół nie ma
więcej żadnej nadziei nawrócenia heretyka, wyrzuca on go, troszcząc się o dobro
innych, poza obręb swej społeczności za pomocą wyklęcia i nadto oddaje go w ręce
władzy świeckiej, aby ta za pomocą śmierci usunęła go ze świata."
Mateusz: "Błogosławieni miłosierni, albowiem oni miłosierdzia dostąpią." (5.7)
Papież Innocenty III (1198-1216): "Żadne miłosierdzie nie powinno
powstrzymywać od tych surowych środków, albowiem często według przykazań
boskich karze się dzieci za grzechy rodziców." (Eymeric)
Mateusz: "Czcij ojca twego i matkę; i kto by złorzeczył ojcu albo matce,
śmiercią niechaj umrze." (15.4)
Mikołaj Eymeric: "Żona, dziecko, sługa mogą świadczyć przeciwko
oskarżonemu, a nie na korzyść jego, albowiem właśnie ich świadectwo przeciwko
oskarżonemu jest bardzo miarodajne."
Katolicyzm?! Owszem, istnieje coś takiego w chrześcijaństwie, ale to tylko
herezja, a nie szlachetne czyny, a tym bardziej ewangelia...
Kara śmierci przez spalenie sięga czasów cesarzy Teodozjusza I Wielkiego
(379-395) i Justyniana (527-565). Co prawda już w roku 385 w Hiszpanii stracono
oskarżonego o herezję, ale nie można przyjmować, że inkwizycja powstała w
tamtym okresie.
Przypomnę, że Fryderyk II ogłosił w dniu koronacji, 22 listopada 1220 roku,
której dokonał papież Honoriusz III (1216-1227), ustawy przeciwko heretykom.
Poza licznymi karami, mówi się tam, że "skazuje na wygnanie obrońców i
zwolenników heretyków i pozbawia ich praw społecznych." W konstytucji z roku
1238 Fryderyk precyzuje rodzaj kary śmierci w stosunku do heretyków:
"Postanawiamy, aby zbrodnia herezji i jakiejkolwiek przeklętej sekty była zaliczana
do zbrodni publicznych. Postanawiamy, aby heretycy byli karani śmiercią, aby
żywcem na widoku publicznym paleni byli w płomieniach." Konstytucja Commissi z
roku 1238 powiada, że wszyscy heretycy potępieni przez Kościół mają być wydani
władzy świeckiej, celem ukarania. Z granic państwa ma być wypleniona herezja, a
wprowadzona "prawdziwa" wiara. Pod szczególną opieka cesarza zostają ci, którzy
zwalczają herezję. Podobne prawa wydał cesarz Henryk VII w roku 1312.
Papież Honoriusz III (1216-1227) w ogłoszonym w roku 1226 oficjalnym zbiorze
dekretaliów "Compilatio qarta" umieścił zapisy odnoszące się do heretyków, które
zawarte były w ustawie cesarskiej z roku 1220. Następujący po sobie papieże,
wydają kolejne bulle, którymi uzasadnia się działania inkwizycji, oraz
wyszczególnia prawa, na podstawie których działa. Inicjatorem krwawych praw
przeciwko heretykom, wydanych przez cesarza Fryderyka II jest papież Grzegorz
IX (1227-1241), który w Niemczech przez swoich inkwizytorów (Konrad z
Marburga), ogniem i mieczem tępił heretyków.
Konstytucje cesarza Fryderyka przeciwko heretykom, na bardzo długo stały się
kanonem, stosowanym przez świeckich władców. Były one zamieszczane w
licznych statutach królewskich i książęcych, państwowych i miejskich. Także
papieże powoływali się na nie, mobilizując świeckich władców do działania, oraz
żądali umieszczenia ich w swoich statutach państwowych pod groźbą ekskomuniki.
Na sztandarach morderczej Inkwizycji widniał budujący napis: "Bójcie się Boga i
składajcie Mu cześć, albowiem zbliża się godzina Jego sądu". Cała Europa, wzdłuż i
wszerz, od czasów zapanowania chrześcijaństwa widziała płonące stosy, na których
żywcem płonęli, jakże często, niewinni ludzie! Nie oszczędzano nikogo! Mordowano
starców, dzieci i kobiety, nawet brzemienne. Podpuszczano żony przeciwko
mężom, mężów przeciw żonom. Dzieci namawiano, aby denuncjowały rodziców.
Robiono użytek z tajemnicy spowiedzi. Palono żywcem, gotowano, rozrywano
rozpalonymi obcęgami, wbijano na dzidy, żywcem grzebano. Ba, nie oszczędzano
nawet zwłok!
Papież Innocenty IV (1243-1254) bullą z 15 maja 1252, sankcjonuje metody
inkwizycji, oraz aprobuje stosowanie tortur i karę śmierci. Ponadto zobowiązał
dzieci, aby donosiły na swoich rodziców, którzy nie wykazywali mocnej i głębokiej
wiary. Torturowanie ofiar było na porządku dziennym, a wymyślne sposoby
zadawania ludziom cierpień, stały się szczególną formą współzawodnictwa. Opat
de Chayla, inspektor misji inkwizytorskiej, ciągle doskonalił się "w rzemiośle"
katowania ofiar. Na lekcjach poglądowych uczył księży i towarzyszących
urzędników, jak zrywać paznokcie lub wbijać pod nie ostre drzazgi. Instruował
oprawców, jak przywiązywać karmiącą matkę do drzewa w pewnym oddaleniu od
niemowlęcia, któremu nie mogła pomóc, kiedy płakało.
Papieże zadbali o uspokojenie sumień oprawców i wydających wyroki na
heretyków. Paweł IV (1555-1559) dekretem z 29 kwietnia 1557 roku, orzeka: -
Ponieważ zdarza się często, że w kongregacjach, które zajmują się sprawą herezji,
obecne są osoby duchowne, często biskupi, arcybiskupi, nawet kardynałowie i
bywa tak, że z ich głosowania bądź wyroku wynika kalectwo, przelanie krwi, a
nawet śmierć, My, dla bezpieczeństwa i spokoju ich sumień, udzielamy im władzy
nie tylko wydawania postanowień dotyczących badania i tortury, ale także władzy
wydawania wyroków z karą okaleczenia, przelania krwi i śmierci włącznie, i to bez
popadania w jakiekolwiek cenzury i nieprawidłowości z tego powodu.
Tenże papież 28 października 1557 r. a priori udzielił rozgrzeszenia wszystkim
członkom świętej inkwizycji, aby bez skrupułów oraz wyrzutów sumienia pełnili
swoje powinności. Po Pawle IV, kolejni papieże wydają stosowne ustawy
nakazujące torturowanie ofiar.
Szczególny przywilej inkwizytorski mieli dominikanie, ustanowieni w roku 1216
przez papieża Honoriusza III (1216-1227), oraz franciszkanie (1209r.).
Przedstawiciele tych zakonów, funkcjonujący w strukturach inkwizycji, podlegali
bezpośrednio papieżowi, poza którym nikt nie miał nad nimi żadnej władzy, ani
kontroli. Dominikanie (Domini canes - pańskie psy) mieli najpotężniejszą władzę i
niebezpieczną broń w ręku. Były to prawa inkwizytorskie, nadane im przez Stolicę
Apostolską... "Mogą wykładać prawa kościelne, pozbawiać urzędów, zaszczytów i
beneficjów nie tylko dzieci heretyków, lecz także dzieci tych, którzy swoje urzędy,
zaszczyty albo beneficja otrzymali od heretyków, oraz domy sąsiednie; mogą
wszędzie żądać siły zbrojnej dla wykonania swej woli i swych wyroków; mogą
występować przeciw wszystkim zakonom, pomimo ich przywilejów, przeciw
prałatom i biskupom heretyckim; zależą jedynie od Stolicy Apostolskiej".
Do obowiązków inkwizytora należało m.in. powiadomić świeckie władze o
terminie i miejscu egzekucji. Ogłaszał on wszem i wobec, że ci, którzy wezmą
udział w widowisku palenia na stosie, dostąpią zwykłego odpustu. Inkwizytor miał
prawo udzielić 40 dni odpustu wszystkim obecnym przy egzekucji. Tak więc nawet
za bierny udział w zbrodnii, Kościół darował grzesznikom ich grzechy. Trzy lata
odpuszczenia grzechów mieli ci, którzy przyczynili się do wskazania, pojmania
heretyka lub jego skazania... Co rok ogłaszano w kościołach uroczyste edykty,
nawołujące do donosicielstwa. Przypominano, że wierni mają obowiązek
informowania przedstawicieli inkwizycji w ciągu 10 dni o wszelkich znanych im
przypadkach występowania przeciwko świętej wierze, papieżowi, Kościołowi lub
samej inkwizycji.
Zakon Franciszkanów dla potrzeb swoich inkwizytorów, wydał "Karno-sądowy
przewodnik dla zakonu Braci Mniejszych św. Franciszka w celu wykonywania w
święty sposób sprawiedliwości." Mówi się tam m.in. o sposobie przesłuchania
podejrzanego oraz torturach.
W roku 1693 ukazała się w Rzymie książka pt. "Praktyka urzędu świętej
inkwizycji czyli święty arsenał". Autor, inkwizytor dominikanin T. Menghini, pisze,
aby oskarżonego, który nie chce przyznać się do winy lub nie chce zeznawać,
"wprowadzić do izby tortur", w której "najprzewielebniejszy biskup i czcigodny
Ojciec inkwizytor jeszcze raz go zapytują. Jeżeli się nie przyzna, rozbiera się go i
rozpoczyna tortury." Ten świątobliwy sadysta wymienia m.in. torturę palenia nóg:
Nagie nogi oskarżonego pociągano szmalcem, poczym wystawiano je na działanie
silnego ognia. Gdy męczony bardzo cierpiał, wstawiano między nogi a ogień deskę
i zapytywano, czy się przyznaje do winy. Jeżeli się przyznał, przestawano go
męczyć, a jeżeli nie, tortury rozpoczynano na nowo. Dopuszczalne, według
Menghiniego, było biczowanie dzieci, jeżeli wymagało tego dobro śledztwa.
Kościół lubował się w paleniu skazańców z powodów pragmatycznych. Spalenie
heretyka na stosie było dla niego, jak i innych grzeszników przedsmakiem tego, co
czeka ich po śmierci, kiedy znajdą się w czeluściach piekielnych. Voltaire dzieje
papieskiego wyznania scharakteryzował krótko: "Chrześcijaństwo uwiło stryczek i
wykuło sztylet na bliźnich w Chrystusie."
*
Osobnym rozdziałem Księgi Zbrodni na Ludzkości dokonanych przez Kościół
papieski, są procesy o czary.
- Religia przede wszystkim zapoczątkowała ów cały skandal prześladowania
czarownic. - pisze Józef von Gorres. - Papieże, głównie Innocenty VIII, dali hasło.
Wtedy wystąpiła inkwizycja, jak zgłodniała lwica szukając, kogo by pożarła.
Utworzenie z wiary w czarownice, a następnie z ich potwornych prześladowań,
obłędnego systemu teologicznego, jest niezaprzeczalną religijno-kulturalną
"zasługą" papiestwa i jego morderczego kleru..
- Tylko po ujawnieniu, że wiara w czarownice była podtrzymywana przez
potężny autorytet Kościoła, zatraca się zagadkowy charakter faktu, iż podobne
obłąkanie władać mogło przez całe wieki umysłem ludzi, nawet wykształconych.
(Riezler)
O rozmiarach zbrodnii popełnionych na "czarownicach", można dowiedzieć się
od Paramy, inkwizytora papieskiego na Sycylii: "Nie powinno się pomijać
milczeniem, jak wielce św. Inkwizycja przysłużyła się rodzajowi ludzkiemu przez
spalenie niezmiernej ilości czarownic. W ciągu 150 lat spłonęło dzięki niej w
Hiszpanii, Włoszech i Niemczech, przynajmniej 30.000 czarownic. Gdyby były uszły
kary, wyrządziłyby światu wiele zła."
- Wiara w czarownice - pisze Wacher - utrwalała się począwszy od XIII wieku i
to głównie za przyczyną Kościoła. Stopniowo przyjął on tezę o możności i
rzeczywistości związku i płciowego obcowania z duchami piekielnymi, nauczał o
tym i na skutek tego wierzenia owo w XV wieku było już ogólnie
rozpowszechnione. Zaszlibyśmy za daleko, przypisując bulli papieża Innocentego
VIII i "Młotowi na czarownice" (Hexenhammer) wprowadzenie procesów czarownic
w Niemczech; odgrywają one jednak wielką i poważną rolę w ich historii. Procesy
owe, uzasadnione winą związku i obcowania z diabłem, wtedy dopiero
zaaklimatyzowały się w Niemczech. Bulla i książka ta, dały główny bodziec do
wyszukiwania takich właśnie czarownic.
Inny badacz niemiecki, Hinschius, pisze na temat procesów o czary: "Zwrot
następuje począwszy od XIII wieku, do którego to czasu tylko sam Kościół
nakładał kary na czary i czarnoksięstwo, nie traktując ich jako herezji i nie
domagając się świeckiej kary za nie. Początkowo istniały w Kościele równorzędne
dwa poglądy. Jeden uważał czarownictwo za błąd antychrześcijański, pochodzący z
czasów pogańskich, drugi przypuszczał rzeczywiste istnienie świata złych duchów.
Ostatni ten pogląd zyskał pierwszeństwo, dzięki głównie działalności mianowanych
wówczas świeżo inkwizytorów i utworzonych sądów na heretyków, którym
(inkwizytorom i sądom) wkrótce, w połowie XIII wieku, mogła patronować powaga
Tomasza z Akwinu, należącego, na podobieństwo wielu inkwizytorów, do zakonu
dominikanów. Na tle ogólnej koncepcji czarów uwydatnia się w tym okresie pojęcie
specjalnego przestępstwa, czarownictwa (maleficium), tj. związku z diabłem, z
czym zazwyczaj zwykło się łączyć obcowanie płciowe z diabłem, jak również
uczestnictwo w jazdach i sabatach czarownic. Kościół katolicki zatem, w
szczególności zaś inkwizycja, ożywiły na nowo wierzenia w czarownice. Do wieku
XV prześladowano czarownice wszędzie, gdzie tylko pojawiła się inkwizycja. W
latach osiemdziesiątych XV wieku dotychczasowy zabobon ludowy zamienia się
trwale w wiarę teologiczną w czarownice, opartą na powadze Kościoła, i wtedy
rozpoczyna się okres procesów przeciwko czarownicom z całą ich grozą i
nieludzkością. Doszło do tego, że papieże całkowicie stanęli na stanowisku swych
poprzedników odnośnie do wiary w czarownice, w szczególności Innocentego VIII.
Tak: Aleksander VI (1494), Juliusz I (1507), Adrian VI (1523), Leon X (1521),
Klemens VII (1524). Na skutek tego, inkwizytorzy, prześladując czarownice, czynili
to pod osłoną powagi papieskiej oraz "Młota czarownic" i znajdowali zawsze, w
razie jakiegokolwiek oporu, poparcie w Rzymie."
Na długo przed narodzinami protestantyzmu, we krwi heretyków i czarownic
kąpał się papieski Kościół. Jeden z protestanckich historyków Kościoła podkreślił,
że "Reformacja XVI w. niestety żadnej nie zaprowadziła zmiany w tym strasznym
postępowaniu, które raczej w XVII w. dopiero dosięgło najwyższego rozwoju".
W podobnym tonie sprawę prześladowań opisywał inny historyk, Soldan..
- Nawet reformacja nie złamała tej choroby. Luter, Zwingli, Kalwin, walczyli
przeciw większym i mniejszym naroślom (..) protestanci z katolikami szli w zawody
w tej bezmyślnej prześladowczej zaciekłości. Różne odłamy protestantyzmu nie
wzgardziły katolickimi, sprawdzonymi w praktyce, metodami zwalczania herezji.
Oni byli także krwawo nietolerancyjni i zabijali bliźnich odmiennej wiary. Lecz ich
fanatyzm, był na ogół udziałem jednostek: Luter, Kalwin czy Elżbieta, królowa
Anglii. Papież Pius V (1566-1572) uznany w Kościele za "świętego", nie mogąc
dosięgnąć łapami swojej Inkwizycji angielskiej królowej, Elżbiety, zorganizował na
nią zamach...
Nietolerancja Kalwina w niczym nie ustępowała rzymskiemu Kościołowi. W
Genewie w latach 1542-1564 za odstępstwa od obowiązujących poglądów Kalwina,
spalono 58 osób, a 76 skazano na wygnanie. Natomiast ściganie czarownic było na
porządku dziennym. Palono je na stosach na mocy wyroków sądowych. Procesy
zamieniały się w farsę: podstawiano fałszywych świadków, oskarżeni nie mieli
prawa do obrony, ale mieli za to obowiązek przyjąć straszne tortury, którym ich
poddawano.
Tragiczna jest historia hiszpańskiego lekarza, Michała Serveta (1511-1553).
Poczciwiec, wierząc naiwnie w zasadę wolności badań religijnych, na swój sposób
tłumaczył Pismo św. Napisał dzieło "Odnowa chrześcijańska", w którym oskarżył
m.in. Kalwina i jego doktrynę o predestynacji. Nawiązał nawet z nim listowny
kontakt i przedstawił krytyczne uwagi do jego dzieła "Institutions chrétiennes
religionis". Servet przeczył wielu twierdzeniom ("prawdom"), które Kalwin umieścił
w swoim wyznaniu. Tego Kalwinowi było za wiele. Wpadł we wściekłość i
oświadczył, że gdyby Servet "przyjechał do Genewy, to nie ścierpiałbym, o ile tylko
mój wpływ miałby znaczenie, aby stąd wyszedł żywy." Poprzysiągł zemstę
swojemu adwersarzowi. W końcu Michała Serveta aresztowano, ale że wcześniej
uleczył córkę jakiegoś urzędnika, ten z wdzięczności ułatwił mu ucieczkę z
więzienia. Jednak po jakimś czasie, (nie wiadomo w jakim celu!), Servet
potajemnie wrócił do Genewy. Został rozpoznany w jednym z kościołów i
natychmiast pochwycony przez miejscową inkwizycję. Kalwin słowa dotrzymał.
Spalił Michała Serveta żywcem na wolnym ogniu w roku 1553 pośród nieopisanych
mąk, za "ubliżenie tajemnicy Trójcy świętej". Czołowi ideolodzy protestantyzmu:
Melanchton, Bullinger i Bucer gorąco gratulowali władzom genewskim i osobiście
Kalwinowi tej zbawiennej dla wiary, surowości, którą zastosowano wobec tego
"bydlęcia", Michała Serveta.
Luter również nie był zbyt tolerancyjny, ale zawdzięczał to katolickiej
mentalności, którą przesiąkł za młodu. Był ofiarą tego systemu religijnego.
Ulegając błędom i pokusom, przejął praktyki Kościoła rzymskiego, i zaczął
stopniowo być mniej pobłażliwy. Dla anabaptystów żądał kary wygnania, a później
nawet kary śmierci. Podobnie zapatrywał się na kalwinów, katolików i
antytrynitarzy (nie uznających Trójcy św.). Uważał, że tylko "jego" wyznanie jest
jedynie ważne, słuszne, i tylko ono prowadzi do szczęścia na ziemi i w niebie.
Żądał od władz państwowych opieki i ochrony "swojej" religii, ale jednocześnie
odmawiał tego prawa, innym. Był wrogo nastawiony do Żydów. Nie brakowało mu
cech despoty. Jeden z protestanckich teologów, Bullinger, pisał o nim, że: "...
odsyłał do diabła tych wszystkich, którzy mu się całkowicie nie oddawali." Był w
swoich pismach czasami rubaszny i prostacki. Lżył i poniżał swoich przeciwników,
ośmieszał i kompromitował, a nawet nie wahał się im zarzucać, że walczą z nim
jedynie dla obrony własnych przywilejów i korzyści. Luter do końca życia nie
wyzbył się wiary w stosunki czarownic z diabłami. Żądał, aby z całą surowością
karano czarownice i wiedźmy, które, jak mówił, był gotów "własną ręką podpalić".
Walter-Scott w pracy "O Kalwinie i kalwinach", powiada, że "najbardziej ze
wszystkich niewzruszenie wierzyli w istnienie czarów." Jeden z pastorów
protestanckich, Naogeorgus, autor satyrycznych poezji przeciwko katolicyzmowi, w
roku 1562 uznał trzy kobiety w Esslingen za czarownice i wymógł na władzy, aby
wzięto je na tortury.
Katolicki ksiądz, Fryderyk v. Spee (1595-1635) był przez wiele lat
spowiednikiem ofiar skazanych na śmierć, którym towarzyszył na stos. W książce
"Cautio criminalis" opisał przewrotną i niesprawiedliwą ówczesną procedurę
śledczo-sądową.. "Więcej dziś zajmuje umysły myśl o diable, aniżeli myśl o Bogu.
Zdarzy się gdzieś jakie nieszczęście: długie deszcze panują, nieurodzaj, susza,
pomór na bydło, choroby, nagłej śmierci wypadki, pożary, i tym podobne rzeczy,
zaraz się to nazywa: czarownice temu winne! Zwykłym biegiem rzeczy dojdzie ktoś
do majątku - czarodziejstwo. Będzie ktoś pobożny, gorliwie odmówi różaniec,
pilnie do kościoła uczęszcza - zaraz się mówi: diabeł spokoju mu nie daje! Im
gwałtowniej i natarczywiej sędzia jaki wnika w sprawę o czary, tym więcej
wychwalają jego zapał dla sprawiedliwości; każe aresztować jaką pierwszą lepszą
niewiastę, najczęściej bogatą jaka wdowę, na którą z głupoty albo ze złości
puszczono jaką plotkę: jeżeli życie jej było naganne, mówi się wtedy: jedna złość
chodzi w parze z drugą (i uważa się ją za czarownice); jeżeli była bez zarzutu, to
się powiada: pod płaszczykiem uczciwości chce ukryć swe stosunki z szatanem, (i
uważa się ją także za czarownicę); przeczy - daje się ją na tortury, aby ją do
przyznania się zmusić. Nie ma ona - naturalnie - żadnego obrońcy, bo nikt by się
nie odważył jej bronić, ściągnąłby bowiem na siebie podejrzenie o czary. Jeżeli
przy pierwszym użyciu tortury przyzna się do winy, będzie spalona - nie przyzna
się, męczarnie będą zwiększone. Jeżeli, szalejąc z bólu, uczyni jakie zeznanie,
pytają się natychmiast o wspólników diabelskich jej czynności! Tych zaraz
pociągają i w ten sam sposób męczą. Bywało, że w miejscach kaźni ogień nigdy
nie wygasał. Nie bronił żaden stan, ani płeć, ani wiek. Zarówno lekkomyślnie
skazywano na stosy siedmio lub dziewięcioletnie dzieci, jak starców, na progu
wieczności stojących. Tak rosła liczba nieszczęśliwych uznanych winnymi, że całe
wsie, całe okolice opustoszały."
Prawdziwa epidemia oskarżeń i procesy o czary, zapanowała w Marchii
Brandenburskiej z chwilą zaprowadzenia tam protestantyzmu. Niemiecki historyk,
Raumer pisze, że "Najstarsza źródłowa wiadomość o czarach (i o karach na
czarownice w Marchii) pochodzi z czasów Kurfürsta Joachima II, który pierwszy z
książąt brandeburskich przyjął protestantyzm w r. 1539."
Bodaj ostatnią ofiarą inkwizycji Kościoła katolickiego była "podprzełożona"
klasztoru Unterzell w Würtzburgu, którą spalono na stosie w 1749 roku. Natomiast
w Anglii, jeszczew roku 1783 skazano jakiegoś konowała na "próbę wody", a w
holenderskiej miejscowości Delden, w roku 1823 przeprowadzono pewną staruszkę
przez "próbę czarów". W końcu procesy o czary zostały zaniechane, i tym samym
wszystkim kobietom przywrócono prawo do starości.
Przypomnę słowa papieża Urbana II (1088-1099) wciągnięte do prawa
kanonicznego, które mają tym większe znaczenie, gdyż są urzędową odpowiedzią
papieża na oficjalne zapytanie biskupa Godofreda z Lukki: "Nie uważamy za
morderców tych, którzy oburzając się na ekskomunikowanych, z wielkiej gorliwości
dla katolickiej Matki, Kościoła, niektórych z nich zabili"...
Przypisy:
[_5_] Papieża Leona XIII (1878-1903).
[_6_] Jeden z najwybitniejszych teologów zakonu jezuitów.
[_7_] Ten fragment oddaje istotę Polski współczesnej, w której państwo nie
tylko, że stoi na straży interesów papieskiego Kościoła, ale z premedytacją pcha
dzieci i młodzież w okowy katolickiej indoktrynacji.
Contents Copyright (c) 2000-2004 by Mariusz Agnosiewicz
Programming Copyright (c) 2001-2004 Michał Przech
Design & Graphics Copyright (c) 2002 Ailinon
Autorem tej witryny jest Michał Przech/MIkO Soft, zwany niżej Autorem.
Właścicielem witryny są Mariusz Agnosiewicz oraz Autor.
Żadana część niniejszych opracowań nie może być wykorzystywana w celach
komercyjnych, bez uprzedniej pisemnej zgody Właściciela, który zastrzega sobie
niniejszym wszelkie prawa, przewidzaiane w przepisach szczególnych, oraz zgodnie
z prawem cywilnym i handlowym, w szczególności z tytułu praw autorskich,
wynalazczych, znaków towarowych do tej witryny i jakiejkolwiek ich części.
Wszystkie strony tego serwisu, wliczając w to strukturę podkatalogów, skrypty
JavaScript oraz inne programy komputerowe, zostały wytworzone i są
administrowane przez Autora. Stanowią one wyłączną własność Właściciela.
Właściciel zastrzega sobie prawo do okresowych modyfikacji zawartości tej witryny
oraz niniejszych Praw Autorskich bez uprzedniego powiadomienia. Jeżeli nie
akceptujesz tej polityki możesz nie odwiedzać tej witryny i nie korzystać z jej
zasobów.
Informacje zawarte na tej witrynie przeznaczone są do użytku prywatnego osób
odwiedzających te strony. Można je pobierać, drukować i przeglądać jedynie w
celach informacyjnych, to znaczy bez czerpania z tego tytułu korzyści finansowych
lub pobierania wynagrodzenia w dowolej formie. Modyfikacja zawartości stron oraz
skryptów jest zabroniona. Niniejszym udziela sie zgody na swobodne kopiowanie
dokumentów serwisu Racjonalista.pl tak w formie elektronicznej, jak i drukowanej,
w celach innych niz handlowe, z zachowaniem tej informacji.
Plik PDF, który czytasz, może być rozpowszechniany jedynie w formie oryginalnej,
w jakiej występuje na witrynie.
Plik ten nie może być traktowany jako oficjalna lub oryginalna wersja tekstu, jaki
zawiera.
Treść tego zapisu stosuje się do wersji zarówno polsko jak i angielskojęzycznych
serwisu pod domenami Racjonalista.pl, TheRationalist.org, TheRationalist.eu.org,
Neutrum.Racjonalista.pl oraz Neutrum.eu.org.
Wszelkie pytania proszę kierować do info@racjonalista.pl