Dodziuk Anna Pokochać siebie

background image

Dodziuk Anna - Pokocha

ć

siebie

Wydawnictwo „Intra”

Warszawa 1993

Psychologia podr

ę

czna cz

ęść

trzecia

Dzie

ń

dobry, mój kochany.

Znajd

ź

troch

ę

czasu na to, by by

ć

szcz

ęś

liwym!

Jeste

ś

cudem, który

ż

yje, Który rzeczywi

ś

cie istnieje na ziemi.

Jeste

ś

kim

ś

jedynym, niepowtarzalnym, nie mo

ż

na ci

ę

z nikim pomyli

ć

.

Czy wiesz o tym?

Dlaczego si

ę

nie zdumiewasz, nie podziwiasz, nie cieszysz si

ę

swym

istnieniem i istnieniem innych wokół ciebie?

Czy to tak oczywiste, czy to nic nadzwyczajnego,

ż

e

ż

yjesz,

ż

e mo

ż

esz

ż

y

ć

,

ż

e dano ci czas, aby

ś

ś

piewał i ta

ń

czył, czas, aby

ś

był szcz

ęś

liwy? (...)

Phil Bosmans: Nie zapomnij o rado

ś

ci.

Pallotinum Warszawa 1990

Serdecznie dzi

ę

kuj

ę

wszystkim, którzy przeczytali maszynopis i podzielili si

ę

ze mn

ą

swoimi uwagami: Agnieszce Korzeniewskiej, Mai Lis, Gra

ż

ynie Płachci

ń

skiej,

Piotrowi

Fijewskiemu,

Włodkowi

Kameckiemu,

a zwłaszcza

Andrzejowi

Goszczy

ń

skiemu, który od paru lat jest cierpliwym i ba-rdzo wnikliwym pierwszym

czytelnikiem tego, co przetłumacz

ę

lub napisz

ę

.

Wiesz, zajmuj

ę

si

ę

tym ju

ż

prawie 20 lat i ci

ą

gle nie mog

ę

si

ę

nadziwi

ć

. A

ż

trudno uwierzy

ć

, jak

ź

le ludzie my

ś

l

ą

o sobie i jak

ź

le sami siebie traktuj

ą

. Zrób mały

eksperyment: powiedz paru znajomym komplement, a zobaczysz, ile wysiłku wło

żą

w to,

ż

eby go „uniewa

ż

ni

ć

” - udowodni

ć

Ci,

ż

e s

ą

brzydsi i głupsi ni

ż

my

ś

lisz, a ciuch,

który Ci si

ę

spodobał, to stara szmata.

A co Ty robisz, kiedy kto

ś

Tobie powie co

ś

miłego albo Ci

ę

pochwali? Co Ci

wtedy przychodzi do głowy? Czy natychmiast zaczynasz szuka

ć

argumentów,

ż

eby

udowodni

ć

sobie,

ż

e to nieprawda? Je

ż

eli tak, to my

ś

l

ę

,

ż

e nie lubisz te

ż

patrze

ć

na

siebie w lustrze. Jedna moja kole

ż

anka wróciła po długich wakacjach na zabitej wsi

background image

w bardzo dobrym humorze i stwierdziła,

ż

e najlepszy był nie wspaniały las dookoła,

nie pi

ę

kny widok na Tatry ani zatrz

ę

sienie grzybów, które uwielbia zbiera

ć

- tylko fakt,

ż

e nie było tam lustra i przez dwa miesi

ą

ce nie musiała na siebie patrze

ć

. Chcesz

przygl

ą

da

ć

si

ę

temu dalej? Sprawd

ź

jeszcze co

ś

, tym razem u siebie. Zaznacz we

wła

ś

ciwych miejscach odpowiedzi na pytania i poł

ą

cz je lini

ą

tak,

ż

eby tworzyły

wykres.

Jakie uczucia odczuwasz do samego siebie?

W tym celu u

ż

yj poni

ż

szej skali skali:

1. Nigdy.

2. Wyj

ą

tkowo.

3. Rzadko.

4. Czasem.

5. Cz

ę

sto.

6. Prawie zawsze.

W stosunku do swoich uczu

ć

:

1. Miło

ść

, sympatia do samego siebie.

2. Uczucia mieszane (do samego siebie).

3. Niech

ęć

, nienawi

ść

do samego siebie.

Przeanalizuj swoje odpowiedzi. Po przeczytaniu ksi

ąż

ki odpowiedz ponownie

na postawione wy

ż

ej pytania.

Chciałam Ci

ę

prosi

ć

,

ż

eby

ś

to zrobił nie tylko dla siebie, ale i dla mnie. Mo

ż

e

si

ę

kiedy

ś

spotkamy, wtedy poprosz

ę

Ci

ę

,

ż

eby

ś

mi powiedział, czy była jaka

ś

ż

nica - je

ś

li tak, to znaczy,

ż

e udało mi si

ę

wpłyn

ąć

na zmian

ę

Twojego

autoportretu. A na tym mi zale

ż

y, bo mam taki oto ambitny zamiar:

ż

eby

ś

nie tylko

dowiedział si

ę

czego

ś

o sobie, ale te

ż

ż

e-by co

ś

si

ę

w Tobie zmieniło.

ś

eby Ci było

łatwiej i weselej

ż

y

ć

. W najwi

ę

kszym skrócie mo

ż

na to uj

ąć

tak. My

ś

lenie o sobie

mo

ż

e dodawa

ć

Ci skrzydeł, a mo

ż

e je obcina

ć

. Mo

ż

e by

ć

motorem, który dostarcza

Ci energii do

ż

ycia, realizowania przedsi

ę

wzi

ęć

, pomysłów i marze

ń

, a mo

ż

e by

ć

kul

ą

u nogi, baga

ż

em, z powodu którego wszystko przychodzi Ci z trudem, rzadko co

ś

si

ę

udaje, a marzenia nie spełniaj

ą

si

ę

nigdy. Najcz

ęś

ciej my

ś

limy o sobie

ź

le, chocia

ż

zwykle nie przyznajemy si

ę

do tego przed lud

ź

mi, a nawet przed sob

ą

. Poniewa

ż

wiele lat temu, zaczynaj

ą

c prac

ę

jako psycholog w poradni rodzinnej przekonałam

background image

si

ę

,

ż

e wszystkim moim pacjentom doskwiera złe mniemanie o sobie, zacz

ę

łam to

sprawdza

ć

u innych ludzi.

Ilekro

ć

miałam na ten temat wykład czy jakie

ś

spotkanie - a sprawa po-czucia

własnej warto

ś

ci jest moim hobby i mówiłam o tym do setek słucha-czy - zadawałam

zebranym pro

ś

ciutkie zadanie: prosiłam,

ż

eby doko

ń

czyli zdanie, składaj

ą

ce si

ę

z własnego imienia i słowa „jest”. W moim przypadku brzmiało to „Ania jest...”. Oni

mieli na „trzy-cztery” złapa

ć

pierwsz

ą

my

ś

l jaka odruchowo przyjdzie im do głowy.

Otó

ż

niezale

ż

nie od tego, czy byli to pacjenci, którzy mieli jakie

ś

kłopoty ze sob

ą

,

psycholodzy szkol

ą

cy si

ę

w lepszym pomaganiu innym czy te

ż

po prostu ludzie

zainteresowani poznawaniem siebie, którzy przyszli „z ulicy” do jakiego

ś

domu

kultury - zawsze reakcja była taka sama. Najpierw poruszenie, szmer, wyra

ź

ne

zaskoczenie na wielu twarzach, potem pełen napi

ę

cia

ś

miech albo smutek. Niektórzy

zaczynali niecierpliwie tr

ą

ca

ć

s

ą

siada,

ż

eby natychmiast zwierzy

ć

si

ę

ze swojego

odkrycia. Oczy-wi

ś

cie tak mocna reakcja pojawiała si

ę

nie u wszystkich, ale

u znacznej wi

ę

kszo

ś

ci. Znalazło si

ę

zawsze par

ę

osób na tyle odwa

ż

nych

i otwartych,

ż

eby podzieli

ć

si

ę

tym, co im wyszło.

Mogłoby si

ę

wydawa

ć

,

ż

e pojawi

ą

si

ę

tu głównie takie okre

ś

lenia, których

u

ż

ywamy zapytani o charakterystyk

ę

jakiej

ś

osoby. Kto to jest Kowalczyk? Młody

facet z Poznania, nauczyciel,

ż

onaty. Albo sprzedawczyni z naszego sklepu

osiedlowego, starsza pani. Jednak w

ś

ród setek odpowiedzi, jakie zdarzyło mi si

ę

słysze

ć

, zawód ani miejsce zamieszkania nie wyst

ę

powało nigdy, płe

ć

i wiek tylko

par

ę

razy, podobnie stan rodzinny. Okre

ś

lenia, jakie padały, to nie były informacje,

lecz oceny. I to oceny w znacznej wi

ę

kszo

ś

ci negatywne: „Piotrek jest głupi”, „Basia

jest brzydka”, „Józek jest do niczego”. Czasem bardziej rozwini

ę

te bardziej

szczegółowe - niektórym na przykład przychodziło do głowy zdanie „Krysia wszystko

gubi” albo „niczego nie potrafi doprowadzi

ć

do ko

ń

ca”. Robi

ę

ten eksperyment ju

ż

kilka lat i nadal szokuje mnie, jak du

ż

y jest procent osób z takimi negatywnymi

ocenami w

ś

ród zgromadzonych na dowolnej sali. No dobrze, nie ma si

ę

czemu

dziwi

ć

, kiedy siedz

ą

tam ludzie z jakimi

ś

problemami: alkoholowymi, mał

ż

e

ń

skimi,

z trudno

ś

ciami w szkole (daj

ę

takie przykłady, bo z kłopotami tego rodzaju

najcz

ęś

ciej miałam do czynienia). Ale równie

ż

kiedy grupy były dobierane pod innym

k

ą

tem - młodzie

ż

z warszawskiego klubu osiedlowego, studenci, dokształcaj

ą

cy si

ę

background image

pracownicy socjalni - zawsze okre

ś

lenia „na minus” przewa

ż

ały nad pozytywnymi

i była to przewaga mia

ż

d

żą

ca.

A co z Tob

ą

? Czy ju

ż

sprawdziłe

ś

, co masz w głowie na własny temat?

Mo

ż

esz powiedzie

ć

,

ż

e to si

ę

rozpisuje na całe mnóstwo ró

ż

nych szczegółowych

ocen. To znaczy: co my

ś

lisz o sobie jako o człowieku w ogóle albo jako o kobiecie

czy m

ęż

czy

ź

nie jakim jeste

ś

synem, jak

ą

matk

ą

, jakim pracownikiem. Jak gotujesz,

pływasz, całujesz, jak sobie radzisz w towarzystwie, czy umiesz zbiera

ć

grzyby, co

my

ś

lisz o własnych zdolno

ś

ciach do uczenia si

ę

j

ę

zyków obcych. To prawda,

w ka

ż

dym z tych obszarów masz jak

ąś

samoocen

ę

, my

ś

lisz o sobie dobrze albo

ź

le.

Ka

ż

dy z nich zreszt

ą

i niezliczone inne mo

ż

na by dzieli

ć

na jeszcze mniejsze cz

ą

stki.

Ale masz równie

ż

- jak ka

ż

dy - pewien syntetyczny obraz, jakie

ś

ogólne poczucie na

własny temat. U ameryka

ń

skiego psychoterapeuty Erica Berne’a nazywało si

ę

to

poczuciem, czy jestem O.K. czy nie O.K., czy jestem w porz

ą

dku, czy nie. Mo

ż

na

o tym mówi

ć

jeszcze inaczej, mianowicie: jaki mam stosunek do samego siebie? Czy

siebie akceptuj

ę

, lubi

ę

, kocham? Czy godz

ę

si

ę

na siebie takiego lub tak

ą

, jaka

jestem? Co jestem wart czy warta? (Niestety, mam z t

ą

ksi

ąż

k

ą

pewien kłopot

w zdaniach takich jak dwa poprzednie trudno za ka

ż

dym razem u

ż

ywa

ć

i rodzaju

m

ę

skiego, i

ż

e

ń

skiego. Po długich wahaniach zdecydowałam si

ę

konsekwentnie

zwraca

ć

si

ę

do Ciebie w rodzaju m

ę

skim, poniewa

ż

wszyscy jeste

ś

my

przyzwyczajeni do okre

ś

lonego sposobu czytania. Otó

ż

- jak my

ś

l

ę

- zdanie „jeste

ś

dobra” zostanie tylko przez kobiety odczytane jako skierowane do nich, za

ś

„jeste

ś

dobry” brzmi naturalnie zarówno dla m

ęż

czyzn, jak i dla kobiet. Andrzej, mój

przyjaciel i recenzent, któremu zwierzałam si

ę

z tej trudno

ś

ci, troch

ę

mnie pocieszył:

„Przecie

ż

zwracasz si

ę

do człowieka, a człowiek w naszym j

ę

zyku jest rodzaju

m

ę

skiego”). Mnie samej, musz

ę

Ci powiedzie

ć

, jako uzupełnienie zdania „Ania jest...”

przez wiele lat pojawiało si

ę

„głupia” albo „brzydka”. Mówi

ę

to, bo chc

ę

,

ż

eby było

jasne,

ż

e problem niskiej samooceny znam nie tylko z pracy z pacjentami

i psychologicznej literatury - gdzie ostatnio po

ś

wi

ę

ca si

ę

tej sprawie coraz wi

ę

cej

miejsca - ale te

ż

z własnych prze-

ż

y

ć

. Udało mi si

ę

wiele poprawi

ć

, mój autoportret

jest coraz lepszy. Z tym,

ż

e w trakcie tej niełatwej pracy uprzytomniłam sobie co

ś

wa

ż

ne-go:

ż

e negatywne my

ś

lenie o sobie to sprawa nie tylko indywidualna, ale

i społeczna. Mówi

ć

- i my

ś

le

ć

! - o sobie dobrze jest czym

ś

nieładnym, nietaktownym,

background image

tak nie wypada. Człowiek boi si

ę

,

ż

e zostanie uznany za chwalipi

ę

t

ę

, narazi si

ę

na

zarzut wywy

ż

szania si

ę

albo pychy. Nie ma zwyczaju nie tylko chwalenia siebie, ale

te

ż

innych. Skrytykowa

ć

, powiedzie

ć

„cał

ą

prawd

ę

prosto w oczy”, wytkn

ąć

ę

dy

i niedostatki - tak, to si

ę

ceni. Jeste

ś

my przesi

ą

kni

ę

ci takimi nawykami. Natomiast

rzadko kiedy spotykamy si

ę

z pochwał

ą

chwalenia, dostrzegania korzystnych cech

i otwartego wyra

ż

ania pozytywnych opinii o drugim człowieku. Dlatego nawet je

ś

li jak

powietrza potrzebujesz dobrego słowa,

ż

yczliwego zdania o sobie, uznania ze strony

innych, to sam uparcie im tego odmawiasz. I oto mamy do czynienia ze

społecze

ń

stwem pod tym wzgl

ę

dem dosłownie wygłodzonym.

Nie da si

ę

tego zmieni

ć

tak od razu, ale - jak mawiał pewien chi

ń

ski m

ę

drzec -

nawet droga o długo

ś

ci dziesi

ę

ciu tysi

ę

cy li zaczyna si

ę

od pierwszego kroku.

Napisałam t

ę

ksi

ąż

k

ę

dla tych, którzy chc

ą

go zrobi

ć

. Kilkana

ś

cie lat temu

pracowałam przez pewien czas w zespole jednego z najlepszych polskich

psychoterapeutów. Kiedy

ś

rozmawiali

ś

my o wypisaniu z o

ś

rodka pacjentki z nerwic

ą

,

której udało si

ę

podczas leczenia pozby

ć

przykrych objawów nieustannego l

ę

ku.

Pami

ę

tam smutne słowa szefa: „Ona jest młoda, ładna, inteligentna ale tak strasznie

ź

le my

ś

li o sobie. Anka, co ja mam zrobi

ć

?”

Wzi

ę

łam sobie to pytanie mocno do serca i przez nast

ę

pne pi

ę

tna

ś

cie lat

szukałam odpowiedzi na nie. Czytałam ksi

ąż

ki, analizowałam własne prze-

ż

ycia,

a przede wszystkim słuchałam ludzi, którzy zdecydowali si

ę

zajrze

ć

w siebie i co

ś

w sobie zmieni

ć

. Poszukiwania wci

ą

gały mnie coraz bardziej i nie wygl

ą

da na to,

ż

ebym miała ich zaprzesta

ć

, bo ci

ą

gle odnajduj

ę

jakie

ś

nowe cegiełki, z których

buduje si

ę

odpowied

ź

. W ka

ż

dym razie dzisiaj wiem ju

ż

na pewno,

ż

e niska

samoocena to jedna z najwa

ż

niejszych i najbardziej powszechnych ludzkich

dolegliwo

ś

ci.

Rozdział 1

Co naprawd

ę

my

ś

lisz o sobie?

Czy ju

ż

wiadomo, o czym wła

ś

ciwie mamy rozmawia

ć

? W j

ę

zyku

psychologicznym mówi si

ę

o poczuciu własnej warto

ś

ci, samoocenie albo obrazie

własnej osoby. I ka

ż

dy wie,

ż

e najogólniej chodzi o to, jak prze

ż

ywamy samych

siebie, czy my

ś

limy o sobie dobrze czy

ź

le, jaki jest nasz prywatny „wewn

ę

trzny

background image

autoportret”. Ale... co innego patrze

ć

z zewn

ą

trz, z dystansu, a co innego znale

źć

si

ę

w skórze człowieka z samopoczuciem typu „mniej ni

ż

zero”.

Skomplikowany autoportret Jestem głupia, zła i brzydka; do niczego si

ę

nie

nadaj

ę

, nic mi nigdy nie wychodzi; czy komu

ś

mo

ż

e zale

ż

e

ć

na kim

ś

takim jak ja? -

niestety, wi

ę

kszo

ść

ludzi przynajmniej czasami my

ś

li o sobie w ten sposób. Niektórzy

nawet zawsze. Najpierw spróbujemy połapa

ć

si

ę

w tym my

ś

leniu, przeanalizowa

ć

je

nieco dokładniej, rozło

ż

y

ć

na czynniki pierwsze - bowiem ka

ż

dy plan poprawy

sytuacji musi poprzedza

ć

rozeznanie czyli diagnoza. Masz wi

ę

c i Ty, jak ka

ż

dy, jak

ąś

ogóln

ą

samoocen

ę

. Malujesz swój auto-portret w ja

ś

niejszych lub ciemniejszych

barwach. Ale ten obraz jest oczywi

ś

cie znacznie bardziej skomplikowany, zło

ż

ony

z ró

ż

nych - je

ś

li tak mo

ż

na powiedzie

ć

- składników czy wymiarów. My

ś

l

ę

,

ż

e cztery

z nich s

ą

najwa

ż

niejsze:

- powierzchowno

ść

, wygl

ą

d zewn

ę

trzny, ciało - inteligencja, m

ą

dro

ść

,

zdolno

ś

ci - dobro

ć

, uczciwo

ść

, kwalifikacje moralne - jak

ą

jestem kobiet

ą

? jakim

m

ęż

czyzn

ą

?

Jest jeszcze pi

ą

ty wa

ż

ny wymiar co my

ś

l

ę

o sobie w obszarze „ja-inni”. Czy

ludzie mog

ą

mnie lubi

ć

? Czy warto ze mn

ą

by

ć

? Czy zasługuj

ę

na miło

ść

? Mo

ż

na

by

ć

przecie

ż

pi

ę

knym, m

ą

drym i dobrym, a mimo to czu

ć

si

ę

bardzo samotnie.

Jedna z moich przyjaciółek zwierzała mi si

ę

kiedy

ś

: „Jestem niebrzydka,

ż

yczliwie traktuj

ę

wszystkich i ch

ę

tnie im pomagam, głow

ę

mam te

ż

nie najgorsz

ą

,

nauka zawsze szła mi dobrze i w pracy osi

ą

gam spore sukcesy. Ale chyba mi czego

ś

wa

ż

nego brakuje. Prawie nie mam przyjaciół, znajomi o mnie zapominaj

ą

, m

ęż

czy

ź

ni

si

ę

mn

ą

nie interesuj

ą

. Strasznie mi tego brakuje”. Rozumiem j

ą

, pewnie i Ty j

ą

rozumiesz - trudno cieszy

ć

si

ę

ż

yciem bez dobrych kontaktów ze znajomymi,

przyjaciółmi, najbli

ż

szymi. Spróbuj

ę

zastanowi

ć

si

ę

przez chwil

ę

nad ka

ż

dym z tych

pi

ę

ciu obszarów - zach

ę

cam Ci

ę

do tego samego. Ale przedtem jeszcze par

ę

zda

ń

dla tych, którzy lubi

ą

rozwa

ż

a

ć

kwestie teoretyczne. Je

ż

eli Ciebie to nie interesuje,

po prostu opu

ść

ten kawałek i zacznij czyta

ć

dalej od nast

ę

pnego.

Dla tych, co lubi

ą

rozwa

ż

ania teoretyczne Czy obraz własnej osoby i poczucie

własnej warto

ś

ci to jest to samo, czy te

ż

co innego? - pytaj

ą

mnie czasami. Otó

ż

moim zdaniem, chocia

ż

na temat tego rozró

ż

nienia została napisana niejedna

ksi

ąż

ka, dla naszych potrzeb mo

ż

na u

ż

ywa

ć

tych dwóch poj

ęć

zamiennie. Co

background image

prawda poczucie własnej warto

ś

ci - i słycha

ć

to ju

ż

w samym sformułowaniu - jest

skojarzone z warto

ś

ciowaniem czyli my

ś

leniem o sobie dobrze albo

ź

le, z plusem

albo z minusem. Natomiast obraz własnej osoby mógłby by

ć

czym

ś

neutralnym

czym

ś

w rodzaju nieoceniaj

ą

cego samoopisu. Tylko

ż

e tak nie bywa. Człowiek jest

dla siebie zbyt wa

ż

nym tematem i sam siebie prze

ż

ywa w sposób ogromnie

zaanga

ż

owany. W zwi

ą

zku z tym, gdy próbujesz zrobi

ć

nawet najbardziej neutralny

opis, sporz

ą

dzi

ć

czysto informacyjny autoportret, to jest on taki tylko pozornie, bo do

ka

ż

dego jego elementu s

ą

doł

ą

czone jakie

ś

uczucia i oceny. Je

ś

li czytasz ten

fragment, to znaczy,

ż

e jeste

ś

dociekliwy i pewnie zechcesz na własnym przykładzie

sprawdzi

ć

, czy tak jest. Wypisz na kartce dziesi

ęć

cech, które charakteryzuj

ą

Ciebie

b

ą

d

ź

Twoj

ą

sytuacj

ę

, a potem dopisz do ka

ż

dej plus albo minus - w zale

ż

no

ś

ci od

tego, czy to dobrze czy

ź

le,

ż

e tak jest.

Drugie wa

ż

ne pytanie: jak si

ę

ma poczucie własnej warto

ś

ci do uczu

ć

wobec

siebie samego? Inaczej mówi

ą

c, idzie o to, czy siebie lubisz, czy nie lubisz. Ludzie

o niskiej samoocenie czy negatywnym obrazie własnej osoby nie lubi

ą

siebie, nie

maj

ą

do siebie zaufania, brakuje im pewno

ś

ci siebie, kiedy zabieraj

ą

si

ę

do zrobienia

czego

ś

albo kiedy kontaktuj

ą

si

ę

z innymi. Nie musi tak by

ć

w ka

ż

dej sytuacji ani we

wszystkich sprawach, ale generalnie tak wła

ś

nie jest.

Marzy mi si

ę

,

ż

eby kto

ś

skonstruował przyrz

ą

d do mierzenia samooceny. Taki

warto

ś

ciometr na jednym kra

ń

cu skali miałby totaln

ą

akceptacj

ę

: lubi

ę

siebie, kocham

siebie, w cało

ś

ci siebie akceptuj

ę

. Na drugim biegu-nie: w ogóle siebie nie lubi

ę

, nic

mi si

ę

w sobie nie podoba, uwa

ż

am,

ż

e zasługuj

ę

wył

ą

cznie na negatywne oceny we

wszystkich sprawach. Oczywi

ś

cie takie skrajne okazy nie wyst

ę

puj

ą

w przyrodzie,

wi

ę

c ani na jednym, ani na drugim ko

ń

cu skali mego przyrz

ą

du pomiarowego nie

znalazłby si

ę

ż

aden konkretny człowiek.

Na „lepszym” nie byłoby nikogo, poniewa

ż

ż

ne niesprzyjaj

ą

ce okoliczno

ś

ci

i przeszkody

ż

yciowe s

ą

informacj

ą

,

ż

e czego

ś

si

ę

nie mo

ż

e, nie wie, co

ś

si

ę

nie

udaje - i w wyniku zetkni

ę

cia z nimi nawet absolutnie jasny obraz samego siebie

musiałby ulec przyciemnieniu. Natomiast człowiek z drugiego bieguna, który niczego

by w sobie nie akceptował, niczego nie lubił,

ż

ywił do siebie wył

ą

cznie niech

ęć

, moim

zdaniem umarłby po prostu, pogr

ąż

ony w gł

ę

bokiej depresji i apatii. A wi

ę

c wszyscy

lokujemy si

ę

gdzie

ś

po

ś

rodku. Za

ś

przyrz

ą

d pomiarowy chciałabym mie

ć

, bo my

ś

l

ę

,

background image

ż

e ogólna samoocena stanowi fundament, na którym gorzej lub lepiej buduje si

ę

cały

gmach swojego

ż

ycia. No dobrze - zapytał mnie kiedy

ś

znajomy psycholog - ale czy

nie spotka-ła

ś

takich ludzi, którzy w zasadzie siebie akceptuj

ą

, ale jest jaki

ś

obszar,

którego nie toleruj

ą

, jaka

ś

cecha czy własno

ść

, której wr

ę

cz nienawidz

ą

i chcieliby j

ą

wyci

ąć

, usun

ąć

? Otó

ż

nie spotkałam. My

ś

l

ę

,

ż

e je

ś

li człowiek absolutnie odrzuca,

fundamentalnie nie akceptuje jakiego

ś

kawałka samego siebie, to ten fakt musi

rzutowa

ć

na cało

ść

. Ludzie z dobrym stosunkiem do siebie s

ą

tolerancyjni i ta

tolerancja obejmuje równie

ż

ich samych. Powiadaj

ą

: ja jestem w porz

ą

dku, a moje

słabo

ś

ci, wady czy nieudolno

ść

znosz

ę

i godz

ę

si

ę

z nimi albo próbuj

ę

je poprawia

ć

.

Ale do

ść

teoretyzowania. Wró

ć

my do samooceny w pi

ę

ciu najwa

ż

niejszych

wymiarach.

Nie ka

ż

da jest jak Wenus, nie ka

ż

dy jak Apollo Byłam kiedy

ś

uczestniczk

ą

grupy rozwoju osobistego dla kobiet, gdzie wa

ż

nym tematem - jak zwykle

w kobiecych grupach - była atrakcyjno

ść

fizyczna. Dla niektórych najwa

ż

niejsza była

twarz, dla innych zgrabna sylwetka. Przy bardziej szczegółowym rozwa

ż

aniu

kompleksów okazało si

ę

, i

ż

jednej zatruwa

ż

ycie fakt,

ż

e ma nie do

ść

szczupłe nogi,

drugiej - za du

ż

y brzuch i pupa, kolejnej - za mały biust (ta miała zreszt

ą

w grupie

swój „negatyw” - dziewczyn

ę

, która uwa

ż

ała za niewybaczaln

ą

wad

ę

swojej urody

biust zbyt wydatny). Miały jeszcze nie takie nosy, r

ę

ce, oczy, no i oczywi

ś

cie włosy.

Musz

ę

tutaj zrobi

ć

dygresj

ę

na temat włosów. Wyczytałam gdzie

ś

opis pracy

z grup

ą

młodzie

ż

y, w której co

ś

si

ę

zgadało na temat włosów. Nie było tam ani jednej

osoby, która akceptowałaby to, co ma na głowie. „Ludzie w tej grupie mieli włosy

najró

ż

niejsze: byli bruneci i szatyni, blondyni; o włosach prostych i kr

ę

conych, długich

i krótkich - nikomu nie podobały si

ę

takie, jakie ma. Wszyscy si

ę

ich wstydzili. Ka

ż

dy

próbował co

ś

z nimi zrobi

ć

, ale nikomu nic nie wychodziło. My

ś

l

ę

,

ż

e wszyscy

czujemy si

ę

nieswojo w sprawie swego wygl

ą

du zewn

ę

trznego i jako

ś

si

ę

to wi

ąż

e

z włosami. Włosy s

ą

ś

mieszne. Kupa czego

ś

takiego wyrasta ci z głowy. I masz co

ś

z nimi zrobi

ć

. S

ą

pewne reguły, których nale

ż

y przestrzega

ć

, tylko nikt dobrze nie wie

jakie”. (Tim Jackins: Wstyd - nie trzeba si

ę

z nim liczy

ć

, tylko odreagowywa

ć

.

„Nowiny Psychologiczne” nr 1-2 (66-67), 1990, s.161).

Zacz

ę

łam po cichu sprawdza

ć

i po paru latach musiałam zgodzi

ć

si

ę

z opini

ą

autora tamtego artykułu: prawie nie zdarzaj

ą

si

ę

ludzie - i kobiety, i m

ęż

czy

ź

ni -

background image

zadowoleni ze swoich włosów. I niemal całej reszty. Jestem pewna,

ż

e nie ma w

ś

ród

moich czytelników nikogo, kto nie uwa

ż

ał-by,

ż

e ma jak

ąś

fundamentaln

ą

skaz

ę

na

urodzie. Odstaj

ą

ce uszy czy za du

ż

e stopy to co

ś

, czym sami jeste

ś

my gotowi latami

zatruwa

ć

sobie

ż

ycie. I co ciekawe, obiektywno

ść

nie ma tu nic do rzeczy. Spotkałam

przy ró

ż

nych okazjach dziesi

ą

tki bardzo atrakcyjnych kobiet i m

ęż

czyzn, którzy

uwa

ż

ali,

ż

e s

ą

okropni. Na szcz

ęś

cie pracuj

ę

głównie z grupami i okazuje si

ę

,

ż

e je

ś

li

kilka osób w grupie wypowiada si

ę

o kim

ś

pozytyw-nie, to ów kto

ś

musi zmieni

ć

nastawienie do siebie, chocia

ż

troch

ę

uwierzy

ć

,

ż

e mo

ż

e si

ę

podoba

ć

. Tylko niestety

w

ż

yciu rzadko trafiaj

ą

si

ę

okazje pozbierania takich opinii o sobie.

Zreszt

ą

je

ż

eli spojrze

ć

na cał

ą

t

ę

spraw

ę

od innej strony, to okazuje si

ę

,

ż

e

prawie wszyscy powy

ż

ej pewnego wieku komu

ś

si

ę

w

ż

yciu bardzo spodobali.

Statystyka jest wysoce wymowna: dziewi

ęć

dziesi

ą

t par

ę

procent dorosłych wchodzi

w zwi

ą

zki mał

ż

e

ń

skie, a przecie

ż

zwykle m

ąż

czy

ż

ona nie jest pierwsz

ą

osob

ą

, która

zwróciła na nich uwag

ę

. Widocznie za długi nos albo nie taka sylwetka jeszcze

niczego nie przekre

ś

laj

ą

- wa

ż

ny jest cały człowiek.

W poradni mał

ż

e

ń

skiej wielokrotnie pytałam m

ęż

ów i

ż

ony, co im si

ę

pod-oba

u drugiej połowy, i najcz

ęś

ciej słyszałam: „Ona cała” albo „Wszystko mi w nim

odpowiada”. Zar

ę

czam,

ż

e nie przychodzili do mnie akurat mał

ż

onkowie nadzwyczaj

urodziwi, tylko zwyczajni ludzie, niekiedy niemłodzi, niekiedy sporej tuszy. I co

z tego? Ka

ż

dy z nas ma w głowie jaki

ś

ideał urody, zwykle bardzo odbiegaj

ą

cy od

własnego wygl

ą

du. Tymczasem dla oso-by, której si

ę

podobasz, atrakcyjne s

ą

cechy,

na jakie si

ę

emocjonalnie i erotycznie „uwarunkowała”. A mówi

ą

c pro

ś

ciej, z którymi

ma pozytywne skojarzenia.

Dla jednych b

ę

dzie to typ urody - wtedy kto

ś

z boku mo

ż

e na przykład

zauwa

ż

y

ć

,

ż

e kolejne dziewczyny Grzesia s

ą

do siebie dosy

ć

podobne, zawsze

blondynki bez biustu, o ostrych rysach i długim nosie. Innych najmocniej poci

ą

ga

sposób poruszania si

ę

albo głos. I podobno wszystkich - zapach, którego zwykle

w ogóle nie jeste

ś

my

ś

wiadomi. A wi

ę

c paradoksalnie: jaka

ś

dziewczyna mo

ż

e

zadr

ę

cza

ć

si

ę

tym,

ż

e ma grube nogi, gdy tym-czasem dla m

ęż

czyzny jej

ż

ycia

w wyniku okre

ś

lonego uwarunkowania erotycznego poci

ą

gaj

ą

ce s

ą

wył

ą

cznie kobiety

z grubymi nogami. W sprawie nóg, jak te

ż

innych rzekomo niewybaczalnych felerów

urody, polecam wszystkim opowiadanie Witolda Gombrowicza ze zbioru „Bakakaj”

background image

zatytułowane „Na kuchennych schodach” (Witold Gombrowicz „Bakakaj”, W:

„Dzieła” t. I, Wydawnictwo Literackie Kraków - Wrocław 1986). W skrócie:

jego bohatera, niesko

ń

czenie eleganckiego pana, wysoko postawionego

urz

ę

dnika Ministerstwa Spraw Zagranicznych latami fascynuj

ą

nogi sług do

wszystkiego, grube i pokraczne jak słupy, o potwornie rozklapanych sto-pach. Marzy

o nich i podgl

ą

da je ukradkiem, a z obrzydzeniem my

ś

li o no-gach własnej

ż

ony,

„gi

ę

tkich jak liana, długich, cienkich w p

ę

cinie”. Podsumowanie mo

ż

na zrobi

ć

banalne: je

ś

li chodzi o atrakcyjno

ść

zewn

ę

trzn

ą

, nie to ładne, co ładne, a co si

ę

komu podoba. To jak jest z Tob

ą

? Czy Ty te

ż

jeste

ś

w stanie spojrze

ć

na siebie od

tej strony tylko przez pryzmat za grubych nóg (je

ś

li jeste

ś

kobiet

ą

) albo zbyt słabo

umi

ęś

nionej klatki piersiowej (je

ś

li jeste

ś

m

ęż

czyzn

ą

)? A Twoje pi

ę

kne oczy?

A wyrazista, ładna twarz, niepowtarzalna, jedyna na

ś

wiecie? A r

ę

ce, które na pewno

chciałby malowa

ć

który

ś

ze starych holenderskich mistrzów albo rze

ź

bi

ć

Wit Stwosz?

Tym, którzy maj

ą

szczególne pretensje do losu,

ż

e nie wyposa

ż

ył ich

w ol

ś

niewaj

ą

c

ą

filmow

ą

urod

ę

, chc

ę

zaleci

ć

par

ę

minut rozmy

ś

la

ń

nad wygl

ą

dem

zewn

ę

trznym dwojga ludzi sukcesu. Dla zakompleksionych panów - Woody Allen,

mały,

ź

le zbudowany, łysiej

ą

cy okularnik, twarz

ż

e po

ż

al si

ę

Bo-

ż

e. A w

ż

yciu?

Wyre

ż

yserował i zagrał w kilkunastu filmach, które ogl

ą

da cały

ś

wiat, rozchwytywany

przez elit

ę

intelektualn

ą

i kulturaln

ą

USA oraz reszty kuli ziemskiej, bogaty do

obrzydliwo

ś

ci, romansował z niebywale pi

ę

knymi kobietami, przez kilkana

ś

cie lat

ż

onaty ze zjawiskowo

ś

liczn

ą

Mi

ą

Farrow (wła

ś

nie si

ę

z ni

ą

rozchodzi, o czym

plotkuje Ameryka i pół Europy). Dla pa

ń

- Barbara Streisand, niezgrabna,

nieregularne rysy, małe, jakby krzywe oczy i długi nieforemny nos. Co zrobiła z tym

wyposa

ż

eniem, chyba nie trzeba nikomu mówi

ć

. Niezwykle popularna aktorka, sama

robi filmy,

ś

piewa i mimo niemłodego wieku ci

ą

gle podbija serca setek nowych

wielbicieli.

Co wiesz? Co umiesz? Co potrafisz?

Intryguj

ą

ce, co te

ż

przychodzi Ci do głowy w odpowiedzi na te pytania. Nie

s

ą

dz

ę

,

ż

eby lawin

ą

napływały my

ś

li o niezliczonych talentach i umiej

ę

tno

ś

ciach.

Raczej dwa-trzy nie

ś

miałe pomysły, a i to ze znakami zapytania. Zawsze mnie

szokowało, jak wielu ludzi uwa

ż

a si

ę

za nieudolnych czy wr

ę

cz t

ę

pych. A ju

ż

prawie

ka

ż

dy jest zdania,

ż

e nie ma zdolno

ś

ci do matematyki, nie potrafi nauczy

ć

si

ę

background image

j

ę

zyków obcych i na pewno nie umie

ś

piewa

ć

.

No wła

ś

nie, jak to jest z tym

ś

piewaniem? Chyba nie znalazłby si

ę

nikt

o zdrowych zmysłach, kto gotów byłby powiedzie

ć

o Luisie Armstrongu,

ż

e nie umiał

ś

piewa

ć

. A wiesz,

ż

e miał wrodzon

ą

wad

ę

strun głosowych i jego słynna chrypka to

nie maniera, nie sposób na słuchaczy ani wyrafinowanie artystyczne? Twierdz

ę

,

ż

e

masz lepszy głos od Armstronga, i w 99% nie myl

ę

si

ę

.

Jestem przekonana,

ż

e Twoje zdolno

ś

ci umysłowe s

ą

wielokrotnie wi

ę

ksze,

ni

ż

sobie wyobra

ż

asz. Sk

ą

d to wiem? Z obserwacji dzieci: wszystkie s

ą

zdolne,

twórcze, łatwo przyswajaj

ą

nowe wiadomo

ś

ci i łatwo je kojarz

ą

. Niestety, pó

ź

niej -

w za du

ż

ej grupie, w atmosferze konkurencji i ostre-go oceniania - zbyt cz

ę

sto

przestaj

ą

korzysta

ć

ze swoich mo

ż

liwo

ś

ci, zaczynaj

ą

ź

le reagowa

ć

na samo uczenie

si

ę

i pozornie głupiej

ą

. Pewien psycholog z małego miasteczka opowiadał mi, jak

robił sze

ś

ciolatkom wiejskim tak zwany test dojrzało

ś

ci szkolnej. Na jednym

z obrazków był królik bez oka, dzieciaki miały odpowiedzie

ć

na pytanie, czego mu

brakuje. Jaki

ś

bystry maluch powiedział,

ż

e ten królik nie ma

ż

arcia, wi

ę

c

ś

pi.

I oczywi

ś

cie w te

ś

cie dostał minus, bo odpowied

ź

przewidziana przez miejskich

autorów sprawdzianu była inna. Zawsze mi si

ę

przypomina ten królik bez oka i bez

ż

arcia, kiedy zastanawiam si

ę

nad tym, jak oduczano nas od my

ś

lenia.

Zwłaszcza

ż

e wszystkie sprawdziany odbywały si

ę

na pewno w atmosferze

napi

ę

cia i stresu. Tylko nieliczni w takiej sytuacji mobilizuj

ą

si

ę

i zaczynaj

ą

radzi

ć

sobie lepiej ni

ż

zwykle. Wi

ę

kszo

ść

ludzi gorzej si

ę

wtedy skupia, my

ś

l

ą

c głównie

o czekaj

ą

cym ich niepowodzeniu. A przecie

ż

bywa inaczej. Wielki pianista Artur

Rubinstein, jeden z nielicznych szcz

ęś

liwych geniuszy, w swoich pami

ę

tnikach

opowiada o tym, jak po raz pierwszy koncertował publicznie.

„Dla rodziców była to niełatwa decyzja, nie miałem jeszcze o

ś

miu lat (...).

Termin koncertu ustalono na 14 grudnia 1894. Rankiem tego dnia cały dom popadł

w stan najwy

ż

szego podniecenia i tylko ja byłem spokojny i zadowolony. Otrzymałem

wła

ś

nie pi

ę

kne, wspaniałe ubranko, z czarnego aksamitu z białym koronkowym

kołnierzykiem, tote

ż

czułem si

ę

okropnie wa

ż

ny. Koncert wypadł znakomicie (...).

Poniewa

ż

w garderobie artystów ju

ż

wcze

ś

niej zauwa

ż

yłem wielkie pudło

czekoladek, w nader szcz

ęś

liwym nastroju wykonałem sonat

ę

Mozarta, a tak

ż

e dwa

utwory Schuberta i Mendelssohna, publiczno

ść

za

ś

, zło

ż

ona głównie z członków

background image

mojej rodziny, ich przyjaciół, a tak

ż

e łódzkich melomanów (...) nagrodziła mnie

gor

ą

c

ą

owacj

ą

”. (Artur Rubinstein: Moje młode lata. Pa

ń

stwowe Wydawnictwo

Muzyczne, Warszawa 1976, s.17).

I w tej dziedzinie - podobnie jak w sprawach wygl

ą

du zewn

ę

trznego - bardziej

koncentrujemy si

ę

na brakach ni

ż

na tym, co nam wychodzi dobrze. Szkoda,

ż

e

ludzie prawie nie maj

ą

wspomnie

ń

podobnych do Rubinsteina.

Uczciwy, dobry, szlachetny Jak cz

ę

sto gryz

ą

Ci

ę

wyrzuty sumienia, co? Nie

tylko w zwi

ą

zku z tym, co zrobiłe

ś

wczoraj albo tydzie

ń

temu, ale te

ż

par

ę

miesi

ę

cy

czy par

ę

lat wstecz. Czy kiedy wyrz

ą

dzisz komu

ś

co

ś

złego, my

ś

lisz raczej: „Przy-kro

mi, zdarzyło si

ę

, musz

ę

przeprosi

ć

”, czy te

ż

zagł

ę

biasz si

ę

w bolesne rozwa

ż

ania

o tym,

ż

e jeste

ś

z gruntu zły? Gdyby przeci

ą

gn

ąć

lini

ę

od anioła do diabła i kaza

ć

Ci

umie

ś

ci

ć

si

ę

gdzie

ś

na niej w zale

ż

no

ś

ci od tego, ile masz z jednego i z drugiego,

gdzie wypadłoby Twoje miejsce? Mo

ż

e zawsze, kiedy tylko co

ś

si

ę

nie układa -

niekoniecznie Tobie, innym te

ż

- my

ś

lisz sobie: to wszystko przeze mnie. Mo

ż

e

czujesz si

ę

podobnie jak dziecko z rodziny alkoholika, którego samopoczucie tak

opisuje Janet Woititz, ameryka

ń

ska specjalistka od tego problemu:

„Nie mogłe

ś

si

ę

oprze

ć

wra

ż

eniu,

ż

e gdyby ci

ę

nie było, nie byłoby wszystkich

tych kłopotów. Matka nie walczyłaby z ojcem. Nie byłaby spi

ę

ta cały czas, nie

krzyczałaby, nie byłaby skłonna do wybuchów.

ś

ycie byłoby o niebo l

ż

ejsze, gdyby

ci

ę

po prostu nie było. Czułe

ś

si

ę

bardzo winny. W pewien sposób ju

ż

samo twoje

istnienie spowodowało t

ę

sytuacj

ę

: gdyby

ś

był lepszym dzieckiem, byłoby mniej

problemów. To wszystko przez ciebie, jednak najwidoczniej nie mogłe

ś

zrobi

ć

nic,

ż

eby zmieni

ć

ż

ycie na lepsze”. (Janet Woititz: Dorosłe Dzieci Alkoholików. IPZiT,

Warszawa 1992, s.13).

Wszyscy mamy sobie co

ś

do zarzucenia, chodz

ą

cych ideałów nie ma - i chyba

nawet byłyby niezno

ś

ne. Moja znajoma dopytywała si

ę

kiedy

ś

o pewnego

m

ęż

czyzn

ę

, nazwijmy go Józkiem, który jej si

ę

podobał, a ja go dobrze znałam.

Zacz

ę

łam opowiada

ć

o jego zaletach, nazbierało si

ę

tego sporo i na to ona poprosiła

mnie: „Znajd

ź

szybko jak

ąś

wad

ę

, bo zaraz Józek w ogóle przestanie mnie

interesowa

ć

”.

Chc

ę

opowiedzie

ć

o jednej rzeczy, która zawsze zdarza si

ę

w grupach, jakie

prowadz

ę

. Po pewnym czasie uczestnicy nabieraj

ą

zaufania do innych, coraz wi

ę

cej

background image

mówi

ą

o sobie, zaczynaj

ą

zdradza

ć

wstydliwe tajemnice. Ka

ż

dy jak

ąś

ma, nie

ż

yjemy

w

ś

ród

ś

wi

ę

tych, a niektórzy naprawd

ę

nie-

ź

le w

ż

yciu narozrabiali. Przyznaj

ą

si

ę

do

tego, bo chc

ą

sprawdzi

ć

, czy mimo to kto

ś

mo

ż

e ich jeszcze akceptowa

ć

, nie

pot

ę

pia

ć

, nie skre

ś

la

ć

całkiem. Nie maj

ą

ś

miało

ś

ci zapyta

ć

o to, patrz

ą

w podłog

ę

,

boj

ą

si

ę

rozejrze

ć

dookoła. Zach

ę

cam wtedy,

ż

eby taki winowajca podszedł do

ka

ż

dego członka grupy, zadał pytanie: „Co teraz o mnie my

ś

lisz?” i

ż

eby patrzył na

tego kogo pyta. Reakcje s

ą

ż

ne, ale najwi

ę

cej jest rozumiej

ą

cych i

ż

yczliwych typu:

„Wiem co

ś

o twoim

ż

yciu i my

ś

l

ę

,

ż

e trudno ci było po-st

ą

pi

ć

inaczej”, „Sama nieraz

robiłam podobne rzeczy, ale nie chc

ę

si

ę

tym dr

ę

czy

ć

do ko

ń

ca

ż

ycia”, „Znam ci

ę

i lubi

ę

, wi

ę

c nie przekonasz mnie,

ż

e jeste

ś

a

ż

taki okropny”.

Okazuje si

ę

,

ż

e je

ś

li człowiek sam si

ę

os

ą

dza, zwykle jest dla siebie znacznie

surowszy ni

ż

inni. Nie mówi

ę

tu o tych, którzy s

ą

zawsze pewni swojej racji i znajduj

ą

ż

norakie uzasadnienia dla własnych

ś

wi

ń

stw i podło

ś

ci. Mówi

ę

o osobach

z mizern

ą

samoocen

ą

moraln

ą

. Te nie s

ą

zbyt skłonne do uwzgl

ę

dniania

okoliczno

ś

ci łagodz

ą

cych, a swoje trudno

ś

ci i problemy widz

ą

jako wady czy skazy

moralne.

Jaka z ciebie kobieta? Jaki m

ęż

czyzna?

Wyobra

ź

sobie pierwsze spotkanie ksi

ę

cia i Kopciuszka, tylko bez interwencji

dobrej wró

ż

ki. Mo

ż

e ksi

ążę

nawet si

ę

i zakocha, ale Kopciuszek musi mie

ć

niebywał

ą

sił

ę

ducha,

ż

eby chocia

ż

na pi

ęć

minut przesta

ć

si

ę

zajmowa

ć

swoj

ą

podart

ą

sukienk

ą

i zaczerwienionymi od domowych prac r

ę

kami.

B

ę

dzie wi

ę

c albo zachowywa

ć

si

ę

nienaturalnie, próbuj

ą

c jako

ś

odci

ą

gn

ąć

uwag

ę

ksi

ę

cia od swego mizernego poło

ż

enia, albo wci

ąż

sprawdza

ć

, czy takie

umorusane zero jak ona naprawd

ę

podoba si

ę

temu wspaniałemu facetowi. Panna

Kopciuszek - tak samo jak jej m

ę

ski odpowiednik - pełna l

ę

ku i niepewna własnej

atrakcyjno

ś

ci nie b

ę

dzie w stanie zdoby

ć

si

ę

na spontaniczno

ść

, swobodnie dawa

ć

(„co godnego uwagi mogłabym mu da

ć

?”) ani bra

ć

(„có

ż

mo

ż

e si

ę

nale

ż

e

ć

komu

ś

tak

niepoci

ą

gaj

ą

cemu jak ja?”). Pami

ę

tasz zreszt

ą

, jakie plany miał Kopciuszek, zanim

nie pojawiła si

ę

wró

ż

ka? W ogóle nie zamierzał i

ść

na bal. Ty równie

ż

- jak Ci

ę

znam

- cz

ę

sto w ogóle nie wychodzisz z k

ą

ta, boisz si

ę

odezwa

ć

wyczekuj

ą

co podpierasz

ś

cian

ę

, zwłaszcza je

ś

li w pobli

ż

u jest kto

ś

bardzo dla Ciebie atrakcyjny. Zamiast

zachowa

ć

si

ę

jak paw, rozpuszy

ć

najpi

ę

kniejsze pióra swego ogona, chowasz si

ę

background image

albo uciekasz.

W dodatku na pewno masz w głowie szereg wyobra

ż

e

ń

o tym, jaka powinna

by

ć

kobieta i jaki powinien by

ć

m

ęż

czyzna. A te wyobra

ż

enia cz

ę

sto Ci

przeszkadzaj

ą

, bo zwykle nie pasuj

ą

do tego, jaka czy jaki jeste

ś

. Facet ma by

ć

silny,

twardy, pełen inicjatywy, niczym si

ę

nie przejmowa

ć

. Wi

ę

c pod gro

ź

b

ą

utraty

poczucia,

ż

e jest prawdziwym m

ęż

czyzn

ą

, nie mo

ż

e pozwoli

ć

sobie na mi

ę

kko

ść

i ciepło ani chwilow

ą

nawet słabo

ść

, chocia

ż

na pewno czasem bardzo tego

potrzebuje. Kobieta ma by

ć

ciepła, na pierwszym miejscu stawia

ć

miło

ść

i rodzin

ę

,

nie mo

ż

e by

ć

za m

ą

dra ani zbyt przedsi

ę

biorcza. Wi

ę

c boi si

ę

okaza

ć

zło

ść

czy

zachowa

ć

stanowczo nawet w obronie swoich najwa

ż

niejszych praw, nie wypada jej

za bardzo koncentrowa

ć

si

ę

na sprawach zawodowych, wiecznie ma wyrzuty

sumienia,

ż

e zaniedbuje rodzin

ę

.

Spotkałam u znajomych pewn

ą

pani

ą

z zagranicy,

ś

wietnego lekarza

o mi

ę

dzynarodowej sławie, któr

ą

zapraszano,

ż

eby jeszcze raz przyjechała do Polski,

tym razem na dłu

ż

ej. Bez zastanowienia odpowiedziała,

ż

e nie mo

ż

e tego zrobi

ć

swojej rodzinie. Poniewa

ż

miała najwyra

ź

niej ponad 60 lat, z czystej ciekawo

ś

ci

zapytałam o t

ę

rodzin

ę

. Ku mojemu zdziwieniu okazało si

ę

,

ż

e ma m

ęż

a, równie

ż

lekarza rozje

ż

d

ż

aj

ą

cego po

ś

wiecie i dwie zam

ęż

ne córki po trzydziestce, które

w dodatku mieszkaj

ą

w innym ni

ż

ona mie

ś

cie. Czyli w rzeczywisto

ś

ci pani profesor

nie miała ju

ż

absorbuj

ą

cych obowi

ą

zków rodzinnych, a jednak wci

ąż

gotowa była

czu

ć

si

ę

nie w porz

ą

dku jako kobieta,

ż

ona i matka.

Wiesz, tak naprawd

ę

nikt dobrze nie wie, na czym polega prawdziwa m

ę

sko

ść

i kobieco

ść

. D

ążą

c do tego,

ż

eby to u

ś

ci

ś

li

ć

, próbowano na ró

ż

ne sposoby bada

ć

wrodzone psychologiczne ró

ż

nice mi

ę

dzy płciami, ale wyniki zawsze wychodziły

sprzeczne i niepewne. Zwyczaje czy tradycja te

ż

nie dostarczaj

ą

jasnych

wskazówek,

raczej

-

tworz

ą

c

zdumiewaj

ą

ce

mieszanki

z d

ąż

eniem

do

nowoczesno

ś

ci - s

ą

ź

ródłem dodatkowego zam

ę

tu. A skoro nie ma jednego

wyra

ź

nego modelu m

ęż

czyzny i kobiety, dla mnie wynika z tego przynajmniej tyle:

masz wi

ę

cej do wyboru. Twoje cechy, skłonno

ś

ci, zachowania s

ą

wystarczaj

ą

co

m

ę

skie, nawet je

ś

li daleko od-biegasz od ideału sparta

ń

skiego wojownika,

i dostatecznie kobiece, nawet je

ś

li nie jeste

ś

wzorow

ą

stra

ż

niczk

ą

domowego

ogniska ani słodkim kobieci

ą

tkiem.

background image

W kontaktach z lud

ź

mi Jakie uczucia i my

ś

li towarzysz

ą

Ci, kiedy wybierasz

si

ę

gdzie

ś

z wizy-t

ą

? Co sobie wyobra

ż

asz, kiedy masz wkrótce spotka

ć

si

ę

z osob

ą

najbli

ż

sz

ą

Twemu sercu? Na pewno inaczej jest przed pierwsz

ą

randk

ą

, a inaczej po

dwudziestu latach mał

ż

e

ń

stwa. Ale czy jest to raczej radosne oczekiwanie miłego

kontaktu, czy ponure przewidywania czego

ś

przykrego? „Bezpiecznie czuj

ę

si

ę

tylko

wtedy, kiedy jestem sama. Jak tylko znajd

ę

si

ę

w towarzystwie, boj

ę

si

ę

,

ż

e si

ę

zbła

ź

ni

ę

, wykonam co

ś

nie tak i zrobi si

ę

głupia sytuacja. Ale znowu w ogóle nic nie

mówi

ć

i nie robi

ć

- te

ż

głupio. To mnie kompletnie parali

ż

uje” - tak napisała do mnie

kiedy

ś

Kasia, któr

ą

usiłowałam korespondencyjnie leczy

ć

z kompleksów. Niestety,

listowne poradnictwo nie jest zbyt skuteczne, bo

ż

eby si

ę

czego

ś

istotnego

dowiedzie

ć

o sobie w układzie „ja-inni”, potrzebne s

ą

informacje od tych innych.

Kasia mimo nie

ś

miało

ś

ci dała si

ę

przekona

ć

i znalazła si

ę

w jednej z prowadzonych

przeze mnie grup.

Poprosiłam j

ą

,

ż

eby zrobiła bilans swoich wad i zalet w kontaktach

mi

ę

dzyludzkich. Oczywi

ś

cie bukiet wad był daleko bogatszy i bardziej barwny ni

ż

nieliczne i mizerne zalety. A potem zrobiły

ś

my sprawdzian: dla kogo jej poszczególne

wady rzeczywi

ś

cie s

ą

wadami, komu s

ą

oboj

ę

tne, a kto uwa

ż

a je za zalety?

Katarzyna była bardzo zdziwiona. Paru osobom na przykład podobała si

ę

jej

nie

ś

miało

ść

i zahamowania. Kto

ś

powiedział,

ż

e lubi nie

ś

miałe dziewczyny, kto

ś

jeszcze okre

ś

lił t

ę

cech

ę

jako skromno

ść

, dwie osoby uznały,

ż

e to pasuje do niej.

Pami

ę

tam, jak si

ę

rozpogodziła, kiedy jeden chłopak, jej rówie

ś

nik, prawie na ni

ą

nakrzyczał:

„To co,

ż

e si

ę

nad wszystkim długo zastanawiasz? Nie znosz

ę

mówienia co

ś

lina na j

ę

zyk przyniesie. Ty jak si

ę

odezwiesz, to przynajmniej do sensu. Mówisz

mało, ale smacznie”. I tak było ze wszystkim oprócz obgryzania paznokci, którego nie

pochwalił nikt.

Czy Ty te

ż

stronisz od ludzi, jak kiedy

ś

Kasia? Pami

ę

taj, Tobie te

ż

- jak jej -

tylko wydaje si

ę

,

ż

e inni nie b

ę

d

ą

chcieli Ci

ę

zaakceptowa

ć

. Bzdura! Wi

ę

kszo

ść

z nich po prostu boi si

ę

tego samego co Ty i dlatego trzyma si

ę

na dystans.

Inne plusy i minusy Wiem,

ż

e to jeszcze nie wszystko w Twoim

skomplikowanym autoportrecie. Ka

ż

d

ą

z tych rzeczy mo

ż

na rozło

ż

y

ć

na szereg

mniejszych i wi

ę

kszych kawałków. Jedne z nich b

ę

d

ą

dla Ciebie bardzo wa

ż

ne, inne

background image

prawie bez znaczenia. Cz

ę

sto nawet nie w pełni zdajesz sobie spraw

ę

, ile tego jest.

Kiedy pogrzeba

ć

ę

biej, stworzy

ć

ludziom okazj

ę

,

ż

eby uwa

ż

niej rozejrzeli si

ę

w sobie pod k

ą

tem samooceny, wówczas kolejne nieakceptowane detale wyskakuj

ą

jak grzyby po deszczu. Najcz

ęś

ciej, niestety, nie równowa

ż

one przez plusy. Zrób

teraz swoj

ą

list

ę

. Nie tak,

ż

eby wypisywa

ć

wszystko, tylko pi

ęć

rzeczy, jakie Ci

najpierw przyjd

ą

do głowy. Nie my

ś

l zbyt długo, wa

ż

ne s

ą

pierwsze skojarzenia.

Natomiast w rubryce plusów mo

ż

esz si

ę

zastanawia

ć

dłu

ż

ej, bo podejrzewam,

ż

e nie

nawykłe

ś

do zauwa

ż

ania swoich mocnych stron i mo

ż

e b

ę

dzie to okazja,

ż

eby

ś

troch

ę

po

ć

wiczył t

ę

bardzo potrzebn

ą

umiej

ę

tno

ść

.

A oto lista:

I. W wygl

ą

dzie zewn

ę

trznym, we własnym ciele:

1) nie lubi

ę

w sobie (uwa

ż

am za swój minus): a... b... c... d... e...

2) lubi

ę

w sobie (uwa

ż

am za swój plus): a... b... c... d... e...

II. W swojej inteligencji, m

ą

dro

ś

ci, zdolno

ś

ciach:

1) nie lubi

ę

w sobie (uwa

ż

am za swój minus): a... b... c... d... e...

2) lubi

ę

w sobie (uwa

ż

am za swój plus): a... b... c... d... e...

III. W swoim charakterze, kwalifikacjach moralnych:

1) nie lubi

ę

w sobie (uwa

ż

am za swój minus): a... b... c... d... e...

2) lubi

ę

w sobie (uwa

ż

am za swój plus): a... b... c... d... e...

IV. Jako m

ęż

czyzna/kobieta 1) nie lubi

ę

w sobie (uwa

ż

am za swój minus):

a...

b...

c...

d...

e...

2) lubi

ę

w sobie (uwa

ż

am za swój plus):

a...

b...

c...

d...

e...

V. W zwi

ą

zkach z lud

ź

mi, byciu z nimi, kontaktach 1) nie lubi

ę

w sobie

background image

(uwa

ż

am za swój minus): a... b... c... d... e...

2) lubi

ę

w sobie (uwa

ż

am za swój plus): a... b... c... d... e...

VI. W innych wa

ż

nych dla mnie sprawach, które nie mieszcz

ą

si

ę

w tamtych

kategoriach 1) nie lubi

ę

w sobie (uwa

ż

am za swój minus):

a...

b...

c...

d...

e...

2) lubi

ę

w sobie (uwa

ż

am za swój plus):

a...

b...

c...

d...

e...

Ciekawe, czy co

ś

Ci

ę

zaskoczyło? Czy łatwiej było Ci pisa

ć

o plusach, czy

o minusach? Czy Twoje ogólne zdanie na własny temat wi

ąż

e si

ę

jako

ś

ze

szczególnymi ocenami?

Sytuacja

ż

yciowa a samoocena Chc

ę

jeszcze powiedzie

ć

o jednej rzeczy,

z której pewnie zdajesz sobie spraw

ę

, ale mo

ż

e nie do

ść

wyra

ź

nie. Samoocena nie

jest człowiekowi dana raz na zawsze. Zmienia si

ę

na przykład z wiekiem. Przypomnij

sobie, co było najwa

ż

niejsze w Twoim autoportrecie par

ę

lat wstecz, spróbuj

wyobrazi

ć

sobie co mo

ż

e wybi

ć

si

ę

na pierwszy plan za par

ę

lat. Dostałam list od

Małgosi dokładnie na ten temat. Pisała: „B

ę

d

ą

c młod

ą

dziewczyn

ą

strasznie si

ę

m

ę

czyłam. Zawsze mi si

ę

zdawało,

ż

e jestem nie-stosownie ubrana, inne dziewczyny

- one umiały zrobi

ć

si

ę

na bóstwo! W dodatku nie ta

ń

czyłam za dobrze. W ogóle

byłam strasznie zakompleksiona. Teraz przestałam si

ę

przejmowa

ć

tym, jak

wygl

ą

dam. Wa

ż

ne,

ż

eby ludzie mnie lubili i

ż

eby mie

ć

paru przyjaciół od serca.

Potrafi

ę

gada

ć

z nimi godzinami, pomagamy sobie nawzajem w trudnych chwilach.

Nie wyładniałam, nigdy nie byłam zbyt ładna, zreszt

ą

wiesz - lata lec

ą

. Ale chyba

zm

ą

drzałam i mniej si

ę

skupiam na sobie, a bardziej na innych. Mo

ż

e to jest mój

sposób na kompleksy?”

background image

Bez w

ą

tpienia na samoocen

ę

wpływa Twoja sytuacja

ż

yciowa, co najlepiej

wida

ć

, kiedy si

ę

gwałtownie zmienia. Przekonuj

ą

si

ę

o tym cho

ć

by wszyscy młodzi

rodzice, kiedy - wraz z pojawieniem si

ę

na

ś

wiecie ich pierwszego potomka -

zaczynaj

ą

liczy

ć

si

ę

umiej

ę

tno

ś

ci i dobra orientacja w sprawach pieluszek, kolek,

karmienia itd. itp. Na par

ę

tygodni albo miesi

ę

cy dla matki takie rzeczy staj

ą

si

ę

najwa

ż

niejsze we własnym autoportrecie, okre

ś

laj

ą

jego jasn

ą

lub ciemn

ą

tonacj

ę

.

A wszyscy ci, którzy ze wsi przenie

ś

li si

ę

do miasta i nagle okazało si

ę

,

ż

e

cała ich skomplikowana i obszerna wiedza o przyrodzie oraz zdolno

ś

ci do ci

ęż

kiego

wysiłku fizycznego specjalnie si

ę

nie licz

ą

? A m

ęż

czy

ź

ni, którzy wraz ze wzrostem

bezrobocia stracili prac

ę

i teraz musz

ą

jako

ś

odnale

źć

si

ę

w sytuacji, kiedy jedyn

ą

pracuj

ą

c

ą

osob

ą

w rodzinie jest

ż

ona?

Lepszy - gorszy czyli w pułapce bezustannych porówna

ń

Jeszcze siedziałe

ś

w wózku, siusiałe

ś

w pieluchy i niewiele rozumiałe

ś

z tego, co mówi

ą

doro

ś

li, a ju

ż

nad Twoj

ą

głow

ą

co chwila kto

ś

Ci

ę

do kogo

ś

porównywał: Piotrusiowi wyrósł z

ą

bek!

A mojemu Stasiowi jeszcze nie. A czy ju

ż

siada, czy ju

ż

staje, czy ju

ż

liczy do pi

ę

ciu,

bo moje ju

ż

do siedmiu?

ś

yjemy w społecze

ń

stwie, w którym od zera ucz

ą

nas

porównywania. Na pewno byłoby Ci łatwiej wymieni

ć

pi

ęć

dziesi

ą

t rzeczy, w których

jeste

ś

od innych lepszy albo gorszy, ni

ż

pi

ęć

takich, które s

ą

niepowtarzalne,

odr

ę

bne, jedyne na

ś

wiecie.

Takie my

ś

lenie w kategoriach „lepszy-gorszy” wrosło w nas do tego stopnia,

ż

e nie jeste

ś

my w stanie wyobrazi

ć

sobie innego podej

ś

cia do

ż

ycia. A przecie

ż

mo

ż

na. Z wykształcenia jestem etnografem, w zwi

ą

zku z tym miałam okazj

ę

-

oczywi

ś

cie poprzez lektur

ę

- przyjrze

ć

si

ę

na przykład południowo-ameryka

ń

skim

Indianom Zuni, opisywanym przez Ruth Benedict, słynn

ą

badaczk

ę

ludów

egzotycznych. Owi Zuni w ogóle ze sob

ą

nie rywalizuj

ą

. Podczas rytualnych

ś

wi

ą

t

urz

ą

dzaj

ą

biegi, w których wcale nie chodzi o to,

ż

eby wygra

ć

. Ka

ż

dy biegacz ma

dotrze

ć

do mety, natomiast nie stara si

ę

wyprzedzi

ć

innych.

Cz

ę

sto co

ś

podobnego dzieje si

ę

w grupach terapeutycznych, kiedy usiłujemy

wyeliminowa

ć

porównywanie, a w to miejsce wprowadzi

ć

koncentrowanie si

ę

na

swoich mocnych stronach. I okazuje si

ę

,

ż

e mo

ż

na my

ś

le

ć

w taki sposób: jestem

inny, niepodobny do nikogo na

ś

wiecie. W czym

ś

dobry, a nie lepszy; w czym

ś

marny, a nie gorszy. Albo jeszcze inaczej - nie jestem kiepski, tylko to jest moja

background image

trudno

ść

.

Jest jedna sytuacja, w której si

ę

nie porównuje, raczej przeciwnie - podkre

ś

la

jedyno

ść

i wyj

ą

tkowo

ść

. „Jest inna ni

ż

wszystkie”, „nikogo takiego jeszcze nie

spotkałam” - tak mówi

ą

zakochani. A wi

ę

c umiemy patrze

ć

te

ż

w ten sposób,

a wszyscy ci, którzy byli zakochani z wzajemno

ś

ci

ą

, wiedz

ą

, jak szcz

ęś

liwy mo

ż

e by

ć

człowiek, gdy nie obawia si

ę

porów-na

ń

.

I przeciwstawna sytuacja: z pracy odchodzi kto

ś

kogo wszyscy lubili i cenili,

a Ty przychodzisz na jego miejsce i masz wra

ż

enie,

ż

e ka

ż

dy Twój krok i ka

ż

de

odezwanie jest zestawiane z post

ę

powaniem owej nieobecnej osoby. Trudno si

ę

w takiej sytuacji wyrobi

ć

, prawda? Ka

ż

de „inaczej” oznacza „gorzej”, wszystko obraca

si

ę

na Twoj

ą

niekorzy

ść

.

Czy masz by

ć

ideałem?

Pełno jest wsz

ę

dzie dookoła nas ró

ż

nych wzorów doskonało

ś

ci, modeli do

na

ś

ladowania, które - je

ż

eli traktowane zbyt powa

ż

nie - potrafi

ą

popsu

ć

humor nawet

zadowolonym z siebie. Wkroczyli

ś

my w epok

ę

reklam i mam wra

ż

enie,

ż

e musi si

ę

to

ź

le odbija

ć

na poczuciu własnej warto

ś

ci wielu z nas. Bo która ma takie włosy

i sylwetk

ę

, jak Cindy Crawford, zach

ę

caj

ą

ca do kupowania szamponu firmy L’Oreal?

Który wygl

ą

da tak korzystnie jak facet z reklamy „Gilette - najlepsze dla m

ęż

czyzny”?

Nie sta

ć

Ci

ę

równie

ż

na nowy model Opla czy nawet Poloneza. Zapewne nie jeste

ś

i mo

ż

e nigdy nie b

ę

dziesz eleganckim biznesmenem korzystaj

ą

cym z komputera IBM

najnowszej generacji.

Ale czy tylko o to chodzi? Zastanów si

ę

dobrze: pragniesz mie

ć

hollywoodzk

ą

urod

ę

, umysł Einsteina i karier

ę

zawodow

ą

w tempie Alexis Colby czy po prostu

chcesz by

ć

szcz

ęś

liwy? Niejednokrotnie te reklamowane symbole powodzenia

i sukcesu wcale nie maj

ą

szcz

ęś

liwego

ż

ycia. Jestem przekonana,

ż

e Marylin

Monroe zamieniłaby si

ę

z niejedn

ą

szar

ą

myszk

ą

, dziewczyn

ą

z Pułtuska, która ma

kochaj

ą

cego m

ęż

a i udane dzieci. Wrócimy do tego jeszcze, a teraz posłuchaj: ka

ż

dy

z nas, a wi

ę

c i Ty, ma w sobie co

ś

niepowtarzalnego, jedynego na

ś

wiecie i przez to

cudowne-go i pi

ę

knego. Nikt nie jest ideałem, ale te

ż

nikt nie jest kompletnym zerem.

A wi

ę

c i Ty nie jeste

ś

. Spróbuj spojrze

ć

na to tak: cz

ę

sto my

ś

l

ę

o sobie

ź

le, ale to nie

jest obiektywna prawda, tylko moje wyobra

ż

enia. A skoro tak, to mog

ę

zacz

ąć

je

zmienia

ć

.

background image

Rozdział II

Co wynika z twojego my

ś

lenia We

ź

my sytuacj

ę

najprostsz

ą

, jaki

ś

sprawdzian

czy egzamin. Dostałe

ś

pierwsze pytanie, które nie bardzo Ci pasuje, i zmagaj

ą

c si

ę

z nim mo

ż

esz wpa

ść

- jak wóz na piaszczystej drodze w wy

ż

łobione koleiny - w jeden

z dwóch torów my

ś

lenia:

1. Na pewno nast

ę

pne pytanie b

ę

dzie gorsze i skompromituj

ę

si

ę

jeszcze

bardziej. Po co w ogóle si

ę

do tego zabierałem, skoro wiem,

ż

e jestem do niczego.

Ju

ż

tyle razy mi si

ę

nie powiodło. Dobrze pami

ę

tam, jak

ą

dałem plam

ę

w zeszły

wtorek. Mam coraz wi

ę

ksz

ą

pustk

ę

w głowie... Nic mi nie wyjdzie!

2. Zobaczymy, czy nast

ę

pne pytanie nie b

ę

dzie lepsze. Jestem całkiem nie

ź

le

przygotowany. Teraz trzeba tylko skupi

ć

si

ę

i nadrobi

ć

złe wra

ż

e-nie. Ju

ż

par

ę

razy

poradziłem sobie z du

ż

o trudniejsz

ą

sytuacj

ą

. Przecie

ż

nie dalej jak przedwczoraj

poszło mi tak dobrze. Musi si

ę

uda

ć

!

Nie musz

ę

mówi

ć

, kto ma wi

ę

ksze szanse. Lubi

ę

to porównanie, bo wła

ś

ciwie

we wszystkich

ż

yciowych sprawach jest podobnie, od projektu ugotowania zupy po

plan przebudowy

ś

wiata. Najpierw co

ś

zamierzamy - sami lub pod wpływem

oczekiwa

ń

innych ludzi - potem zastanawiamy si

ę

, jak nam to pójdzie, i ten

pesymizm albo optymizm wyznacza dalszy bieg zdarze

ń

. Idzie jak z płatka albo jak

po grudzie. Oczywi

ś

cie, tak zwane obiektywne okoliczno

ś

ci te

ż

maj

ą

znaczenie, ale

nasze nastawienie jest du

ż

o wa

ż

niejsze, ni

ż

na ogół s

ą

dzimy.

A mo

ż

e sam jeste

ś

autorem własnych niepowodze

ń

?

Jak to si

ę

dzieje? Otó

ż

najpierw uruchamiamy ła

ń

cuch wspomnie

ń

. Osoby,

które maj

ą

skłonno

ść

do dołowania si

ę

, przypominaj

ą

sobie swoje poprzednie

niepowodzenia i dosłownie zwieszaj

ą

nos na kwint

ę

. Do i tak ju

ż

ci

ęż

kiego baga

ż

u

przekonania o swoich nikłych szansach dodaj

ą

now

ą

cegł

ę

i znowu próbuj

ą

. Nadal

bez skutku, tyle

ż

e dalej jest im coraz ci

ęż

ej. Kolekcja niepowodze

ń

ro

ś

nie jak

toczona w dół kula ze

ś

niegu. A ci, którzy s

ą

nastawieni,

ż

e pójdzie dobrze? Ich

kolekcja składa si

ę

z kolorowych baloników - wspomnie

ń

udanych działa

ń

i sytuacji -

które ci

ą

gn

ą

ich do góry, ł

ą

cz

ą

c si

ę

w coraz wi

ę

kszy p

ę

k. Czyli im gorzej, tym gorzej,

a im lepiej, tym lepiej. Co jest przeciwie

ń

stwem nosa na kwint

ę

? Nos triumfalnie

skierowany ku górze.

Mówi

ę

zawsze,

ż

e człowiek ma wypisane na nosie to, co ma go spotka

ć

. I jest

background image

to - po ła

ń

cuchu wspomnie

ń

- druga tajemnica Twoich sukcesów i nie-powodze

ń

.

Tam wszystko odbywa si

ę

w Twojej głowie: musisz zu

ż

y

ć

mnóstwo energii,

ż

eby

przebi

ć

si

ę

przez swoje negatywne nastawienie i ju

ż

nie tak wiele zostaje na samo

zadanie, które przed Tob

ą

stoi. Tu w gr

ę

wchodz

ą

inni ludzie, którzy czytaj

ą

z Twojego nosa. Zreszt

ą

nie tylko z nosa. Niska samoocena, niewiara we własne

mo

ż

liwo

ś

ci da si

ę

odczyta

ć

z wielu ró

ż

nych sygnałów, chocia

ż

by

ć

mo

ż

e nie zda-jesz

sobie z tego sprawy. Przyjrzyj si

ę

na przykład swojej sylwetce. Je

ś

li masz złe

mniemanie o sobie, pewnie nie nosisz dumnie wypi

ę

tej piersi, tylko raczej kulisz

ramiona. Pewnie masz skłonno

ść

do cofania brody i pochylania głowy, zamiast

obnosi

ć

j

ą

wyprostowan

ą

po królewsku. Mo

ż

e te

ż

trzymasz r

ę

ce blisko tułowia i nie

zagarniasz nimi

ś

wiata, tylko cz

ę

sto krzy

ż

ujesz na piersiach, jakby

ś

si

ę

chciał przed

nim osłoni

ć

. Bywa odwrotnie: chocia

ż

w

ś

rodku czujesz si

ę

bezradny jak małe

dziecko i tak naprawd

ę

nie wart uznania i uczucia - nadrabiasz min

ą

i postaw

ą

,

wypinasz pier

ś

, zadzierasz głow

ę

, mocno gestykulujesz. Wymowa niby inna ni

ż

u tych niepewnych i zahamowanych, ale tylko niektórzy daj

ą

si

ę

zwie

ść

pozorom. Bo

jednak cz

ę

sto mo

ż

na zauwa

ż

y

ć

,

ż

e Twoja przebojowo

ść

jest troszk

ę

przesadna czy

sztuczna,

ż

e jeste

ś

odrobin

ę

za sztywny albo ciut zbyt gło

ś

ny. Jakby

ś

to nie był Ty,

tylko maska czy przebranie, zza których chwilami przeziera co

ś

całkiem innego. Je

ś

li

tak wła

ś

nie funkcjonujesz - wewn

ą

trz niska samoocena, na zewn

ą

trz pewno

ść

siebie

i dobre samopoczucie - to jestem przekonana,

ż

e musi Ci

ę

to drogo kosztowa

ć

.

Płacisz ci

ą

głym napi

ę

ciem, albowiem wspinanie si

ę

na palce pochłania wiele energii

i na krótk

ą

met

ę

zwyczajnie m

ę

czy. A je

ś

li utrzymuje si

ę

przez dłu

ż

szy czas, mo

ż

e

si

ę

nawet niekorzystnie odbi

ć

na Twoim zdrowiu.

I drugi rodzaj kosztów: zamieszanie, jakie wywołuje Twoja niejednoznaczno

ść

u ludzi, którzy usiłuj

ą

Ci

ę

zrozumie

ć

. Gdyby kto

ś

nawet chciał da

ć

Ci to, czego

potrzebujesz, trudno mu b

ę

dzie odczyta

ć

, o co Ci wła

ś

ciwie chodzi. Mam przyjaciela

Filipa, który zało

ż

ył now

ą

firm

ę

i wpadł w - przej

ś

ciowe zreszt

ą

- tarapaty. Jego

dziewczyna

ż

aliła si

ę

kiedy

ś

,

ż

e chciałaby podtrzyma

ć

go na duchu ale nie umie tego

zrobi

ć

. Wyczuwa jego zn

ę

kanie i niepokój, natomiast Filip zachowuje si

ę

tak, jakby

wszystko spływało po nim jak woda po g

ę

si.

Pozostaj

ą

c jednak przy skulonych ramionach i nosie na kwint

ę

- to tylko

przykłady sygnałów, jakie bezwiednie dajesz innym. Jeden z nich jest szczególnie

background image

wa

ż

ny, to mianowicie, czy w kontaktach z lud

ź

mi patrzysz im w oczy. Osoby

niepewne siebie na ogół tego nie robi

ą

. Co wtedy prze

ż

ywa ten, na kogo nie

patrzysz? Najcz

ęś

ciej my

ś

li sobie: co

ś

tu jest nie w porz

ą

dku, chce co

ś

przede mn

ą

ukry

ć

, pewnie oszuka

ć

; a mo

ż

e, skoro unika kontaktu,

ź

le o mnie my

ś

li albo mnie

lekcewa

ż

y. Mało komu przychodzi do głowy,

ż

e to z nie

ś

miało

ś

ci czy za

ż

enowania.

Jak wiele mo

ż

e zmieni

ć

patrzenie w oczy, sprawdziłam w bardzo

niewdzi

ę

cznej sytuacji mi

ę

dzyludzkiej, mianowicie przy załatwianiu spraw

urz

ę

dowych. Najwi

ę

kszy formalista, dla którego normalnie klient czy petent to wróg,

je

ż

eli złapa

ć

jego wzrok - mi

ę

knie i zaczyna traktowa

ć

człowieka bardziej po ludzku.

Nie mówi

ę

ju

ż

o tym,

ż

e je

ś

li nie patrzysz, pozbawiasz si

ę

wielu bez-cennych

informacji, przede wszystkim nie dowiadujesz si

ę

, jaka jest reakcja na Ciebie i ró

ż

ne

Twoje zachowania. Miałam raz w prowadzonej przez siebie grupie przykład jak

z podr

ę

cznika. Był tam bardzo du

ż

y facet, Krystian, który bał si

ę

ludzi, i kiedy co

ś

od

nich chciał, zawsze patrzył sobie na buty. Zaproponowałam mu,

ż

eby podnosił wzrok,

ilekro

ć

zwraca si

ę

do innej osoby. I dokonało si

ę

wielkie odkrycie: Krystian stwierdził,

ż

e to oni si

ę

go boj

ą

. No, mo

ż

e nie wszyscy, ale spora cz

ęść

.

Wró

ć

my do sytuacji egzaminacyjnej maj

ą

c na uwadze,

ż

e całe

ż

ycie to je-den

wielki egzamin, bo - pami

ę

tasz, jak pisała Wiesława Szymborska - „nic dwa razy si

ę

nie zdarza i nie zdarzy. Z tej przyczyny zrodzili

ś

my si

ę

bez wprawy i pomrzemy bez

rutyny”. A wi

ę

c stajesz ze skulonymi ramionami i oczami wbitymi w podłog

ę

, a na

nosie masz wypisane,

ż

e na pewno Ci si

ę

nie uda. Egzaminator widzi to i Twoje

przekonanie przynajmniej w jakim

ś

stopniu mu si

ę

udziela. Czyli jeszcze zanim

cokolwiek si

ę

zacz-nie, ju

ż

ma do Ciebie nie najlepsze nastawienie. Ono z kolei

udziela si

ę

Tobie, kulisz si

ę

jeszcze bardziej i Twój sygnał,

ż

e spodziewasz si

ę

niepowodzenia, staje si

ę

wyra

ź

niejszy. I tak nastawiacie si

ę

nawzajem coraz gorzej

i gorzej.

Na szcz

ęś

cie w

ż

yciu nie jest a

ż

tak

ź

le. Specjalnie przesadziłam w tym opisie,

ż

eby wyra

ź

niej było wida

ć

, jak sam stajesz si

ę

ź

ródłem własnych kłopotów.

Namawiam Ci

ę

w tym miejscu na mały eksperyment: postaraj si

ę

par

ę

razy

w ró

ż

nych sytuacjach, kiedy czujesz si

ę

nieszczególnie, wyprostowa

ć

ramiona,

podnie

ść

głow

ę

i patrze

ć

prosto w oczy. Sprawd

ź

, czy to co

ś

zmienia, mo

ż

e si

ę

zach

ę

cisz do troch

ę

innego zachowania, ni

ż

dot

ą

d miałe

ś

w zwyczaju.

background image

Trudne pocz

ą

tki Pami

ę

tasz jak było, kiedy znalazłe

ś

si

ę

w nowej szkole albo

poszedłe

ś

na studia? Gdy zaczynałe

ś

now

ą

prac

ę

? Opowiadała mi znajoma

dziewczyna, jak czuła si

ę

przez par

ę

pierwszych tygodni w szkole za granic

ą

, dok

ą

d

wyjechali słu

ż

bowo jej rodzice: „Byłam kompletnie ogłupiała i zupełnie do niczego. Na

lekcjach jak przygłup, na prywatkach jak jaki

ś

raróg. Nie wiedziałam nawet, o czym

rozmawia

ć

na przerwach, co si

ę

odezwałam, to głupio. Byłam nie tak ubrana, inaczej

podnosiłam r

ę

k

ę

na lekcjach. Miałam wra

ż

enie,

ż

e nawet nogi i r

ę

ce mam nie takie.

Tak mi si

ę

wtedy wydawało. Z czasem zacz

ę

ło by

ć

lepiej, wci

ą

gn

ę

łam si

ę

”. Co jaki

ś

czas, bez wyje

ż

d

ż

ania, wszyscy trafiamy na sytuacje, w których czujemy si

ę

jak

w obcym kraju.

Ka

ż

da nowa sytuacja wymaga przystosowania, wszystkie pocz

ą

tki obfituj

ą

w niepowodzenia, bo poruszasz si

ę

po nieznanym gruncie bez rozeznania i wprawy.

Nic dziwnego,

ż

e reagujesz niepewno

ś

ci

ą

w

ą

tpliwo

ś

ciami na własny temat i zwykle

w konsekwencji pogarsza si

ę

Twój autoportret. Przypuszczam,

ż

e nie jeste

ś

wtedy

dla siebie zbyt dobry i nie fundujesz sobie okresu ochronnego, czasowej taryfy

ulgowej na wej

ś

cie w nowe układy. Pewnie z przykro

ś

ci

ą

stwierdzasz,

ż

e inni radz

ą

sobie lepiej, zazdro

ś

cisz im, a nawet jeste

ś

na nich zły.

Trudno bywa zwłaszcza wtedy, gdy oni znaj

ą

si

ę

od lat i du

ż

o ich ze sob

ą

ł

ą

czy. Naprawd

ę

nie do pozazdroszczenia jest sytuacja nowego pracownika

trafiaj

ą

cego do zgranego zespołu, nowej dziewczyny czy chłopaka wprowadzanego

do paczki starych przyjaciół swojej sympatii, mał

ż

onka przyje

ż

d

ż

aj

ą

cego z pierwsz

ą

wizyt

ą

do rodziny partnera. Oni

ś

miej

ą

si

ę

z jakiej

ś

zabawnej historii sprzed lat,

a Tobie wydaje si

ę

,

ż

e z Ciebie. Rozumiej

ą

si

ę

w pół słowa, przerzucaj

ą

doskonale

czytelnymi dla nich aluzjami, a Ty nic nie kojarzysz i czujesz si

ę

jak ostatni tuman.

Spokojnie! Mo

ż

esz by

ć

pewien,

ż

e to minie, je

ż

eli tylko nie zamkniesz si

ę

w sobie

i nie podejmiesz postanowienia,

ż

e si

ę

odcinasz i wycofujesz. To troch

ę

tak, jakby

ś

si

ę

znalazł w

ś

ród ludzi mówi

ą

cych w obcym j

ę

zyku i z czasem zacz

ą

ł si

ę

nim

posługiwa

ć

, najpierw słabo, a potem co-raz swobodniej. Wi

ę

c lepiej poprzygl

ą

daj si

ę

i troch

ę

poczekaj pami

ę

taj

ą

c,

ż

e na pocz

ą

tku pewna sztywno

ść

i niezr

ę

czno

ść

to

rzecz naturalna, a Twoje marne samopoczucie jest zrozumiałe i przej

ś

ciowe. Pół

biedy, kiedy chodzi o dalsz

ą

rodzin

ę

albo szkolnych kolegów Twojej drugiej połowy -

mo

ż

esz przesta

ć

si

ę

z nimi widywa

ć

. Ale je

ż

eli to jest nowa praca lub szkoła czy,

background image

powiedzmy, te

ś

ciowie? Trudno całkiem zerwa

ć

takie kontakty. Bywa,

ż

e decydujesz

si

ę

wówczas na co

ś

w rodzaju „emigracji wewn

ę

trznej”. Rezygnujesz z wł

ą

czania si

ę

we wspólne rozmowy i rozrywki, je

ż

eli to mo

ż

liwe siadasz w k

ą

cie, starasz si

ę

wyj

ść

jak najwcze

ś

niej. I mo

ż

e si

ę

to ci

ą

gn

ąć

latami, pogł

ę

biaj

ą

c Twoje poczucie,

ż

e jeste

ś

niewa

ż

ny, nielubiany, gorszy.

Pobrały si

ę

dwa zera A je

ś

li

ż

yjesz z kim

ś

pod jednym dachem i - jak dawniej

mówiono - dzielisz z nim lub ni

ą

stół i ło

ż

e? Pracuj

ą

c w poradni rodzinnej

zauwa

ż

yłam,

ż

e raz po raz powtarza si

ę

pewien rodzaj kłopotów, które trapi

ą

mał

ż

onków ze zł

ą

samoocen

ą

. Chc

ę

przedstawi

ć

je tutaj bardziej szczegółowo, bo

prawie wszyscy albo jeste

ś

my z kim

ś

w stałym zwi

ą

zku, albo b

ę

dziemy, albo - co

gorsza - ju

ż

mamy za sob

ą

rozpad takiego układu. Zacznijmy od konkretnej sytuacji,

bardzo prostej i typowej. Niech to b

ę

dzie Gosia i Andrzej, mo

ż

e po dwóch, mo

ż

e po

siedmiu latach mał

ż

e

ń

stwa. W ka

ż

dym razie zd

ąż

yli ju

ż

zapomnie

ć

o zalotach

i miodowym miesi

ą

cu, tkwi

ą

w prozie codziennego

ż

ycia: praca, gospodarstwo

domowe, pewnie te

ż

dzieci. On uwa

ż

a,

ż

e jest niezbyt atrakcyjnym m

ęż

czyzn

ą

i marnym m

ęż

em, ona nie czuje si

ę

ani ładna, ani poci

ą

gaj

ą

ca i stale ma do siebie

pretensje,

ż

e nie wywi

ą

zuje si

ę

na pi

ą

tk

ę

z roli

ż

ony (bo prowadzenie domu, prosz

ę

Pa

ń

stwa, to tak skomplikowane i wielow

ą

tkowe zadanie,

ż

e zawsze mo

ż

na znale

źć

co

ś

, co si

ę

zrobiło nie do

ść

dobrze). Punkt wyj

ś

cia we

ź

miemy banalny - on mówi do

niej: „Miła moja, zupa jest przesolona”. Bo rzeczywi

ś

cie jest.

Teraz zajmiemy si

ę

czytaniem w my

ś

lach. Kobieta, która dobrze czuje si

ę

w

ż

yciu, w swoim zwi

ą

zku i w roli gospodyni domowej, pomy

ś

li w takiej sytuacji:

„Przykro mi. Nast

ę

pnym razem, kiedy b

ę

d

ę

robi

ć

ogórkow

ą

, musz

ę

pami

ę

ta

ć

,

ż

eby

da

ć

mniej soli”. A nasza Gosia? Jej monolog wewn

ę

trzny wygl

ą

da zupełnie inaczej:

„Nie smakuje mu. Dobra

ż

ona potrafiłaby ugotowa

ć

tak, jak on lubi. Pewnie ma do

mnie jeszcze mas

ę

innych zastrze

ż

e

ń

i pretensji. Kto wie, czy w ogóle mu

odpowiadam. Mo

ż

e ju

ż

nie chce ze mn

ą

by

ć

?”. I tylko czeka,

ż

e Andrzej za chwil

ę

zacznie mówi

ć

o rozwodzie. A on powiedział jedynie,

ż

e zupa jest przesolona. Teraz

kolej na to,

ż

eby zajrze

ć

do głowy Andrzejowi. Gosia, u której jego niewinna uwaga

uruchomiła lawin

ę

mał

ż

e

ń

skich kompleksów, musi zrobi

ć

niezadowolon

ą

min

ę

, bo

przecie

ż

z jej punktu widzenia ju

ż

nie chodzi o zup

ę

, tylko o ostateczne rozstanie.

A on patrz

ą

c na t

ę

skrzywion

ą

buzi

ę

my

ś

li sobie: „Co

ś

jej złego zrobiłem, zaraz

background image

obrazi si

ę

i dojdzie do wniosku,

ż

e ma mnie po prostu dosy

ć

. To,

ż

e wyszła za takie

zero, wcale nie oznacza,

ż

e zawsze b

ę

dzie chciała ze mn

ą

by

ć

”. Jednym słowem on

te

ż

ju

ż

prawie pakuje walizki.

Tym razem - jak setki razy wcze

ś

niej i pó

ź

niej - rozejdzie si

ę

po ko

ś

-ciach.

Pewnie za par

ę

minut albo par

ę

godzin które

ś

z nich wykona jaki

ś

pojednawczy gest

i wszystko jako tako wróci do normy. Tylko

ż

e je

ś

li tak dzieje si

ę

cz

ę

sto, w pewnym

momencie ilo

ść

przejdzie w jako

ść

. Spójrzmy wi

ę

c na konsekwencje podobnych

sytuacji.

Po pierwsze - obydwoje zu

ż

ywaj

ą

du

żą

cz

ęść

swojej energii na ci

ą

głe

sprawdzanie. Z napi

ę

t

ą

uwag

ą

ś

ledz

ą

: jak jest w tej chwili? czy on jeszcze mnie

kocha? czy jej jeszcze na mnie zale

ż

y? I wtedy oczywi

ś

cie zawsze znajdzie si

ę

co

ś

,

co potwierdzi najczarniejsze przewidywania, jak cho

ć

by owa przesolona zupa.

Powiem wi

ę

cej, nawet niektóre oboj

ę

tne albo pozytywne uwagi mog

ą

by

ć

odbierane

jako negatywne. Załó

ż

my,

ż

e Gosia za-ło

ż

yła nowy opalacz, za

ś

Andrzej, któremu

si

ę

w nim spodobała, powie: „O masz dwucz

ęś

ciowy kostium”. A ona - pewna tego,

ż

e nie jest do

ść

zgrabna - nawet na niego nie spojrzy i nie zauwa

ż

y jego

zadowolonej miny, tylko pomy

ś

li: „No tak, chciał mi delikatnie da

ć

do zrozumienia,

ż

e

nie powinnam pokazywa

ć

brzucha. Ju

ż

mu si

ę

nie podobam”. Wobec nagromadzenia

podobnych niezrozumie

ń

i nieporozumie

ń

obydwoje staraj

ą

si

ę

unikn

ąć

zapalnych

tematów.

W ich sytuacji takimi szybko okazuj

ą

si

ę

wszystkie, które co

ś

mówi

ą

o drugiej

stronie. Inaczej mówi

ą

c, w ogóle przestaj

ą

ze sob

ą

rozmawia

ć

o sobie.

Po drugie - unikaj

ą

zwłaszcza okazywania wszelkich oznak niezadowolenia.

Andrzej na drugi raz gł

ę

boko si

ę

zastanowi, czy w ogóle mówi

ć

,

ż

e mu nie smakuje

zupa. W efekcie Gosia b

ę

dzie niewiele wiedzie

ć

o tym, co on lubi a czego nie, za

ś

Andrzej b

ę

dzie tłumił swoje niezadowolenie i godził si

ę

z sytuacj

ą

, która mu nie

odpowiada. Do czasu, poniewa

ż

kiedy uzbiera si

ę

tego du

ż

o i w ró

ż

nych

dziedzinach, jedno z nich pierwsze wy-buchnie. Wtedy to drugie, które te

ż

zd

ąż

yło

ju

ż

nagromadzi

ć

sporo urazy i pretensji, odpowie tym samym. I zacznie si

ę

co

ś

,

czego obydwoje nie rozumiej

ą

: wielka awantura z błahego powodu.

Po trzecie - ka

ż

da oznaka smutku, zło

ś

ci lub zniecierpliwienia Gosi jest

odbierana przez Andrzeja jako sygnał,

ż

e to on zrobił co

ś

nie tak,

ż

e „wszystko przez

background image

niego”. A Gosi

ę

mo

ż

e bole

ć

z

ą

b, mogły j

ą

spotka

ć

jakie

ś

przykro

ś

ci w pracy czy

zdenerwowa

ć

dzieci. I chce,

ż

eby j

ą

kto

ś

po-cieszył albo chocia

ż

wysłuchał, a tu

ś

lubny najdro

ż

szy te

ż

ju

ż

zd

ąż

ył wpa

ść

w przygn

ę

bienie b

ą

d

ź

irytacj

ę

pod wpływem

jej minorowej miny. Wi

ę

c traci ch

ęć

opowiadania temu ponuremu facetowi, co jej si

ę

dzi

ś

przykrego wydarzyło. To samo Andrzej: miał m

ę

cz

ą

cy dzie

ń

albo boli go głowa,

a Gosia ju

ż

jest pewna,

ż

e ma co

ś

do niej. Wi

ę

c na wszelki wypadek nie odzywa si

ę

i schodzi mu z drogi. W ten sposób zamiast wspiera

ć

si

ę

nawzajem w drobnych

i wi

ę

kszych kłopotach, oddalaj

ą

si

ę

od siebie. Po czwarte - obydwoje czekaj

ą

na

jakie

ś

potwierdzenie, dowarto

ś

ciowanie, przejaw uczucia drugiej strony, ale nie s

ą

zbyt skłonni wychyla

ć

si

ę

z tym sami. Nie zrobi

ę

tego, boj

ę

si

ę

,

ż

e mnie odtr

ą

ci -

my

ś

l

ą

. I tak czekaj

ą

obydwoje, nieraz latami, coraz bardziej utwierdzaj

ą

c si

ę

w poczuciu,

ż

e s

ą

niewa

ż

ni, niekochani, niezauwa

ż

ani. Po pi

ą

te - unikaj

ą

jak ognia

wyja

ś

niania tego, co si

ę

mi

ę

dzy nimi dzieje. Ka

ż

de z nich obawia si

ę

,

ż

e kiedy

cho

ć

by pi

ś

nie co

ś

na ten temat, dopiero wtedy druga strona zacznie si

ę

serio

zastanawia

ć

i niechybnie dojdzie do wniosku,

ż

e zrobiła

ż

yciowy bł

ą

d decyduj

ą

c si

ę

na ten zwi

ą

zek. Jest w tym co

ś

z my

ś

lenia magicznego (niektórzy nazywaj

ą

to strusi

ą

polityk

ą

): je

ś

li nie dotkn

ę

tej chwiejnej konstrukcji, jest szansa,

ż

e si

ę

utrzyma; ale jak

nieopatrznie rusz

ę

, a jest to gmach wzniesiony z chybotliwych, nie poł

ą

czonych ze

sob

ą

cegieł, to w ci

ą

gu paru sekund rozsypie si

ę

w gruzy.

Niestety, mał

ż

e

ń

stwom takim jak Gosia i Andrzej nie sprzyja te

ż

tradycja czy

zwyczaje rodzinne. Spodobało mi si

ę

podsumowanie, jakie zrobiła kiedy

ś

na moj

ą

pro

ś

b

ę

pewna pani: „Pochodz

ę

z rodziny, gdzie nawet pyta-nie ‘która godzina?’ było

zbyt osobiste”. W ich rodzinnych domach musiało by

ć

tak samo: doro

ś

li ani mi

ę

dzy

sob

ą

, ani z dzie

ć

mi nie rozmawiali o wzajemnych uczuciach, o

ż

alach i pretensjach,

nikt nikogo nie chwalił i nie zapewniał,

ż

e kocha. Sk

ą

d to wiem? Bo inaczej nie

mieliby tych kłopotów.

Zamiast zadr

ę

cza

ć

si

ę

w

ą

tpliwo

ś

ciami, mogliby zabra

ć

si

ę

do wyja

ś

niania

sytuacji i przekonaliby si

ę

szybko,

ż

e cała ta spirala rozkr

ę

caj

ą

ca si

ę

w ich głowach

jest absurdalna -

ż

e naprawd

ę

chodzi tylko o zup

ę

, a cał

ą

reszt

ę

kochaj

ą

nad

ż

ycie.

Wi

ę

c gdyby to ode mnie zale

ż

ało, od przedszkola wprowadziłabym nauk

ę

porozumiewania si

ę

z bliskimi. Kiedy pracowałam w poradni rodzinnej, miałam okazj

ę

towarzyszy

ć

wielu ludziom w próbach lepszego porozumiewania si

ę

ż

ałuj

ą

c,

ż

e

background image

spotkali

ś

my si

ę

tak pó

ź

no, gdy ju

ż

narosło mnóstwo przykrych „zaszło

ś

ci”.

Umawiałam si

ę

z ró

ż

nymi mał

ż

e

ń

stwami,

ż

e wprowadz

ą

u siebie zwyczaj

systematyczne-go rozmawiania o tym, jak im ze sob

ą

jest, co do siebie czuj

ą

,

z czego s

ą

zadowoleni, a z czego nie. Wiem, wiem, to takie sztuczne, ale chc

ę

podkre

ś

li

ć

,

ż

e ludzie, którzy maj

ą

du

ż

o l

ę

ków i w

ą

tpliwo

ś

ci - wynikaj

ą

cych z niskiej

samooceny - z pewno

ś

ci

ą

nie przestawi

ą

si

ę

spontanicznie na inny sposób

porozumiewania. Natomiast przy odpowiedniej zach

ę

cie mog

ą

popracowa

ć

nad

wyrobieniem sobie lepszych nawyków czy rutyny. Je

ś

li partnerzy wspólnie decyduj

ą

si

ę

na mówienie o tym, co si

ę

pomi

ę

dzy nimi dzieje, wtedy wiadomo,

ż

e nara

ż

aj

ą

si

ę

obydwoje, wi

ę

c powa

ż

nym i zasadniczym rozmowom przestaje towarzyszy

ć

atmosfera zagro

ż

enia, nikt nie musi si

ę

wychyla

ć

z inicjatyw

ą

, mo

ż

na nawet losowa

ć

,

kto zaczyna. W poradni dokładnie uzgadniali

ś

my,

ż

e na przykład we wtorki po

poło

ż

eniu dzieci spa

ć

zawsze przeznaczaj

ą

na ten cel po pół godziny lub trzy

kwadranse i obydwoje maj

ą

powiedzie

ć

, co złego i co dobrego spotkało ich ze strony

tego drugiego w minionym tygodniu.

Gdyby

ś

si

ę

zdecydował wprowadzi

ć

taki zwyczaj w swoim zwi

ą

zku, musisz

trzyma

ć

si

ę

kilku zasad. Trzeba pilnowa

ć

: a)

ż

eby nie sko

ń

czyło si

ę

na samym

postanowieniu; to naturalne,

ż

e - tak jak od ka

ż

dej trudnej rzeczy - b

ę

dziecie mieli

ch

ęć

si

ę

wykr

ę

ci

ć

; b)

ż

eby ka

ż

dy miał z góry uzgodnion

ą

ilo

ść

czasu, a potem

zmiana (np. Gosia kwadrans, Andrzej kwadrans, Gosia kwadrans, Andrzej kwadrans

- po dwóch-trzech próbach b

ę

dziecie wiedzieli, jaki czas jest dla Was

najwygodniejszy); c)

ż

eby w tych uzgodnionych ramach czasowych nie przerywa

ć

sobie nawzajem; d)

ż

eby mówi

ć

i o plusach, i o minusach, nawet gdyby na pocz

ą

tku

trzeba było wyszukiwa

ć

co

ś

na sił

ę

(jednym jest trudniej mówi

ć

o dobrym, innym

o złym, to te

ż

jest naturalne); e)

ż

eby zaczyna

ć

od

ż

alów i pretensji, a ko

ń

czy

ć

na

rzeczach pozytywnych, miłych, ciepłych.

Z czym jeszcze mog

ą

by

ć

kłopoty?

S

ą

dz

ę

,

ż

e miałe

ś

okazj

ę

stwierdzi

ć

to sam w ró

ż

nych sytuacjach: niekorzystne

my

ś

lenie o sobie jest samospełniaj

ą

cym si

ę

proroctwem. Nie jestem w stanie omówi

ć

rozlicznych dziedzin, w których mo

ż

e Ci

ę

hamowa

ć

i ogranicza

ć

, jednak musz

ę

po

ś

wi

ę

ci

ć

par

ę

słów przynajmniej nauce i pracy. Co do zdolno

ś

ci uczenia si

ę

- mam

spor

ą

wpraw

ę

w przebijaniu si

ę

przez uporczywe złe mniemanie o sobie osób

background image

ucz

ą

cych si

ę

j

ę

zyków obcych i pracy z komputerem. To równie dobre przykłady jak

ka

ż

de inne. We wmawianiu sobie,

ż

e „komputer to nie dla mnie” i „nigdy si

ę

tego nie

naucz

ę

” celuj

ą

kobiety. Je

ż

eli ju

ż

potrzeba albo ch

ęć

zmusi któr

ąś

z moich

zaprzyja

ź

nionych pa

ń

,

ż

eby jednak spróbowa

ć

, zaczynam od tego: „Ta maszyna nie

jest du

ż

o bardziej skomplikowana od pralki automatycznej. Umiesz j

ą

obsługiwa

ć

?

Je

ś

li tak, to z komputerem te

ż

dasz sobie rad

ę

”. Oczywi

ś

cie pocz

ą

tkowo nie wierz

ą

,

ale stopniowo - par

ę

prostych operacji,

ż

eby przekona

ć

si

ę

,

ż

e to skomplikowane

zwierz

ę

jest posłuszne - nabieraj

ą

pewno

ś

ci siebie. „Napisz co

ś

, wydrukujemy to”,

ż

eby mogły szybko zobaczy

ć

efekt swojej pracy. I jeszcze namawiam je do robienia

ę

dów,

ż

eby si

ę

z nimi oswoiły i przy samodzielnych próbach nie wpadały w totaln

ą

bezradno

ść

, kiedy co

ś

pójdzie nie tak. Z nauk

ą

j

ę

zyków jest podobnie. Jest mnóstwo

ludzi, którzy latami obiecuj

ą

sobie,

ż

e zabior

ą

si

ę

za angielski czy francuski, i nie

robi

ą

tego, bo nie wierz

ą

,

ż

e co

ś

im wyjdzie. Znam na to dwa sposoby proste i trzeci

pracochłonny. Pierwszy: we

ź

obcoj

ę

zyczn

ą

gazet

ę

i na dowolnej stronie (byle nie

z ogłoszeniami) znajd

ź

100 słów, które rozumiesz. Nie uda Ci si

ę

to po grecku czy po

w

ę

giersku, ale angielski, niemiecki, włoski, hiszpa

ń

ski, nawet holenderski czy

portugalski od razu stanie si

ę

bardziej przezroczysty.

Drugi sposób polega na tym,

ż

eby przed ka

ż

d

ą

lekcj

ą

czy odrabianiem za-da

ń

domowych powtórzy

ć

sobie kilka razy na głos (je

ś

li si

ę

boisz,

ż

e rodzina uzna Ci

ę

za

wariata, który gada sam do siebie, zrób to szeptem):

„Angielski sam wchodzi mi do głowy”. Je

ż

eli jeste

ś

zainteresowany innym

j

ę

zykiem, wstaw go w miejsce angielskiego.

I sposób trzeci: popro

ś

kogo

ś

,

ż

eby wskazał Ci prosty i niezbyt długi,

a interesuj

ą

cy dla Ciebie tekst, i przetłumacz go ze słownikiem. Mo

ż

e si

ę

okaza

ć

,

ż

e

satysfakcja ze zrozumienia czego

ś

, na czym Ci zale

ż

ało, jest wi

ę

ksza ni

ż

nieporadno

ść

j

ę

zykowa. Moje pokolenie z du

ż

ym skutkiem uczyło si

ę

angielskiego na

Beatlesach, a rosyjskiego na Okud

ż

awie. Opowiadam to wszystko,

ż

eby było wida

ć

,

co oznacza czy te

ż

z czego si

ę

składa owo „nie potrafi

ę

si

ę

tego nauczy

ć

”. Na

pierwszym miejscu oczywi

ś

cie króluje ogólne poczucie niemo

ż

no

ś

ci. Ale wa

ż

ne jest

te

ż

i to,

ż

e ani Twoi dotychczasowi nauczyciele, ani Ty sam nie mieli

ś

cie wprawy

w stopniowaniu trudno

ś

ci, wybieraniu na pocz

ą

tek zada

ń

, których dobre wy-konanie

zach

ę

ciłoby Ci

ę

do dalszych prób. Nie było te

ż

pomostu do czego

ś

, co ju

ż

umiesz.

background image

A poza tym nie miałe

ś

okazji prze

ż

y

ć

cho

ć

by niewielkiej satysfakcji zwi

ą

zanej

z wst

ę

pnym opanowaniem nowej umiej

ę

tno

ś

ci. Chc

ę

Ci na zako

ń

czenie tego w

ą

tku

powiedzie

ć

jedn

ą

rzecz:

ż

eby przekona

ć

mnie,

ż

e nie jeste

ś

w stanie czego

ś

si

ę

nauczy

ć

, musiałby

ś

zu

ż

y

ć

ba-rdzo du

ż

o energii i czasu. A my

ś

l

ę

,

ż

e i tak by Ci si

ę

nie udało. Teraz sprawa pracy. Odnosi si

ę

do niej to wszystko, co mówiłam

o trudnych pocz

ą

tkach. Na niepewno

ść

zwi

ą

zan

ą

z now

ą

sytuacj

ą

i nowymi

zadaniami nakłada si

ę

jeszcze co

ś

- powszechny niedobry zwyczaj,

ż

e przeło

ż

eni

niech

ę

tnie wyra

ż

aj

ą

uznanie, za to do

ść

skrupulatnie wytykaj

ą

ę

dy i z upodobaniem

gani

ą

. Je

ś

li ju

ż

i tak nie my

ś

lisz o sobie zbyt dobrze, pogr

ąż

asz si

ę

w tym jeszcze

bardziej. I cz

ę

sto nawet nie umiesz zobaczy

ć

, kiedy z nieporadnego nowicjusza

zmieniasz si

ę

w kompetentnego fachowca. A dopóki czujesz si

ę

„młodszym koleg

ą

”,

Twoi współpracownicy i zwierzchnicy te

ż

maj

ą

skłonno

ść

,

ż

eby Ci

ę

tak traktowa

ć

.

Mo

ż

e warto co pewien czas sprawdza

ć

to przekonanie?

Jednym z łatwo dost

ę

pnych sprawdzianów jest robienie od czasu do czasu -

co pół roku, co rok - bilansu własnych dokona

ń

. Szczegółowo i konkret-nie: kartka

papieru,

Twoje

prywatne

podliczenie,

ile

i czego

wykonałe

ś

w „okresie

sprawozdawczym”. Sama tak robi

ę

, bo mnie te

ż

nieraz przychodzi do głowy,

ż

e od

dłu

ż

szego czasu nic godnego uwagi nie zrobiłam. Musz

ę

powiedzie

ć

,

ż

e ilekro

ć

kogo

ś

namówiłam na takie sprawozdanie, zawsze ko

ń

czyło si

ę

radosnym

zaskoczeniem. A gdyby nawet wyszło Ci inaczej, przynajmniej b

ę

dziesz miał jak

ąś

miar

ę

, rozeznanie,

ż

e Twoje „nic nie zrobiłem” oznacza” o trzy za mało” w jednej

sprawie, „nie do

ść

starannie” w innej, a w pozostałych nie najgorzej. Zobacz,

ż

e to

zupełnie inny punkt wyj

ś

cia, gdyby

ś

chciał co

ś

zmieni

ć

. Najlepiej takie podliczenie

robi niepracuj

ą

cym matkom, które cz

ę

sto uwa

ż

aj

ą

,

ż

e czas przecieka im przez palce,

s

ą

ź

le zorganizowane i z ni-czym nie daj

ą

sobie rady. Je

ż

eli jeszcze krytykuje je

w tym duchu m

ąż

albo te

ś

ciowa, trudno przekona

ć

je inaczej ni

ż

robi

ą

c bilans czasu.

Mówi

ę

o tym przy okazji pracy, poniewa

ż

uwa

ż

am,

ż

e zajmowanie si

ę

małym

dzieckiem i domem to ci

ęż

ka i odpowiedzialna praca, niejednokrotnie trudniejsza ni

ż

zaj

ę

cia zawodowe.

W podsumowaniu chc

ę

przypomnie

ć

,

ż

e w ka

ż

dej z wymienionych dziedzin -

w mał

ż

e

ń

stwie, w nauce, w pracy - Twoje zdanie o sobie jest wa

ż

nym czynnikiem

sprawczym. Mówi

ą

c pro

ś

ciej, kiedy jest dobre, lepiej funkcjonujesz i Ty, i cz

ę

sto inni

background image

wokół Ciebie; kiedy jest złe, wyrabiasz si

ę

z reguły gorzej.

Podstawowa zasada post

ę

powania byłaby tutaj taka: nie ufaj swoim ogólnym

złym opiniom o sobie spróbuj je podwa

ż

a

ć

, zbieraj dowody na to,

ż

e nie masz racji,

kiedy si

ę

tak dołujesz.

Obiektywno

ść

nie ma tu nic do rzeczy Namawiam Ci

ę

,

ż

eby

ś

konkretnie

i szczegółowo analizował swoje prze

ś

wiadczenia na własny temat, poniewa

ż

przekonałam si

ę

,

ż

e niskie poczucie własnej warto

ś

ci w ró

ż

nych dziedzinach potrafi

mie

ć

niezbyt wiele wspólnego z obiektywn

ą

rzeczywisto

ś

ci

ą

sprowadzon

ą

wła

ś

nie do

namacalnych konkretów. Chc

ę

opowiedzie

ć

tu o dwóch przypadkach, kiedy kontrast

mi

ę

dzy ogóln

ą

ą

ocen

ą

a jej rozpisaniem na poszczególne elementy był wyj

ą

tkowo

dobrze widoczny.

Jedna to opowie

ść

Marka, pacjenta z grupy dla osób z nerwic

ą

, w której byłam

obserwatorem, kiedy uczyłam si

ę

swego zawodu. Otó

ż

Marek uwa

ż

ał,

ż

e jest nie

do

ść

sprawny fizycznie i wysportowany. Jego niedo

ś

cigłym wzorem był ojciec,

kapitan marynarki, któremu chciał zaimponowa

ć

. Zapytany, czy uprawiał kiedy

ś

jaki

ś

sport, Marek wymienił je

ź

dziectwo, pływanie i par

ę

innych dyscyplin, w których

osi

ą

gał bardzo dobre wyniki. Kiedy doszedł do tego,

ż

e zdobył mistrzostwo Polski

w skokach spadochronowych, grupa zacz

ę

ła si

ę

ś

mia

ć

. On w pierwszej chwili nie

zrozumiał, co ludzi tak bawi, wi

ę

c chichoc

ą

c zacz

ę

li mu tłumaczy

ć

,

ż

e wy

ż

ej

w m

ę

skich sportach wspi

ąć

si

ę

ju

ż

nie mo

ż

na.

Bohaterk

ą

drugiej sytuacji, te

ż

w grupie terapeutycznej, była Lusia,

trzydziestoletnia pracuj

ą

ca m

ęż

atka, matka dwojga dzieci. Płacz

ą

c oskar

ż

ała si

ę

o to,

ż

e jest wyrodn

ą

matk

ą

i zł

ą

ż

on

ą

, nie dba o dom i rodzin

ę

, po

ś

wi

ę

ca im za mało

czasu i stara

ń

. Na marginesie dodam,

ż

e pracowała na półtora etatu. Poprosiłam

Lusi

ę

,

ż

eby opowiedziała, jak wygl

ą

da jej powszedni dzie

ń

i sobota z niedziel

ą

,

szczegółowo, od rana do wieczora. W tej grupie było nas jeszcze pi

ęć

w podobnej

sytuacji, jednocze

ś

nie matek i pracownic. Wszystkie opowiedziały

ś

my o swoim

gospodarowaniu czasem i okazało si

ę

,

ż

e ka

ż

da - chocia

ż

ma tylko jedn

ą

prac

ę

-

po

ś

wi

ę

ca obowi

ą

zkom domowym i rodzicielskim mniej wi

ę

cej tyle samo czasu co

Lusia.

Mo

ż

na powiedzie

ć

,

ż

e tych dwoje to wyczynowcy. I rzeczywi

ś

cie, a mimo to

wynikom ich

ż

yciowych stara

ń

nie udało si

ę

przebi

ć

przez uporczywe

background image

prze

ś

wiadczenie,

ż

e nie sprawdzili si

ę

w wa

ż

nych dla siebie dziedzinach. Tym

bardziej trudno mi uwierzy

ć

,

ż

e uda si

ę

to w Twoim przypadku, skoro nie skaczesz ze

spadochronem i nie pracujesz na półtora etatu (troch

ę

si

ę

niepokoj

ę

, czy aby te

przykłady - powtarzam, wyj

ą

tkowe - znów nie wp

ę

dziły Ci

ę

w kompleksy).

Dlatego jeszcze raz namawiam Ci

ę

do sprawdzania swego ogólnego

mniemania o sobie za pomoc

ą

rozkładania go na czynniki pierwsze. Nic nie zrobiłe

ś

w tym tygodniu? Wypisz, czym si

ę

zajmowałe

ś

w ka

ż

dym kolejnym dniu. Zawsze

wszystko gubisz? Przypomnij sobie ostatnie trzy przypadki, kiedy Ci co

ś

zgin

ę

ło.

Jeste

ś

złym pracownikiem? Sprawd

ź

, ile razy i za co zganił Ci

ę

ostatnio szef. Mo

ż

e

uda Ci si

ę

prze

ś

ledzi

ć

to bardziej szczegółowo i konkretnie, a dzi

ę

ki temu bardziej

realistycznie - i w korzystniejszym

ś

wietle - zobaczy

ć

siebie.

Na wierzchu i pod spodem Chciałabym wspomnie

ć

o jeszcze jednej

konsekwencji niskiej samooceny, która chyba Ciebie nie dotyczy. Je

ś

li zabrałe

ś

si

ę

do czytania tej ksi

ąż

ki, to na pewno masz

ś

wiadomo

ść

swoich kłopotów i ch

ęć

zmiany. Natomiast sytuacja, któr

ą

teraz chc

ę

opisa

ć

, dotyczy ludzi nie

ś

wiadomych

swoich kompleksów. Chodzi mi o zarozumialców, szpanerów, zadufków - oso-by,

które za wszelk

ą

cen

ę

usiłuj

ą

udowodni

ć

swoj

ą

wy

ż

szo

ść

. Otó

ż

chc

ę

Ci zwróci

ć

uwag

ę

,

ż

e w gruncie rzeczy s

ą

do Ciebie podobni. Przypomina mi si

ę

Wi

ś

ka, która

nie dawała nikomu doj

ść

do słowa; Paweł, który zawsze wiedział lepiej; Monika

próbuj

ą

ca oczarowa

ć

wszystkich m

ęż

czyzn bez wyboru; Kuba zawsze gotowy,

ż

eby

lekcewa

żą

co wypowiedzie

ć

si

ę

o cudzych osi

ą

gni

ę

ciach, cho

ć

by to nawet była

nagroda Nobla. Zawsze my

ś

lałam o nich ze współczuciem. Skoro tak bardzo chcieli

udowodni

ć

całemu

ś

wiatu,

ż

e s

ą

lepsi - albo

ż

e inni s

ą

gorsi, co na jedno wychodzi -

to rozumiem,

ż

e sami bynajmniej nie byli o tym przekonani. Czuli si

ę

tak niepewnie,

ż

e a

ż

musieli zbudowa

ć

sobie cał

ą

sztuczn

ą

konstrukcj

ę

, teatr pozorów,

ż

eby

zasłoni

ć

przed lud

ź

mi swoje prawdziwe samopoczucie. Zreszt

ą

robili to nie ze złej

woli, tylko dlatego,

ż

e było im - tak jak Tobie - trudno ze sob

ą

wytrzyma

ć

. Z czasem

tak z

ż

yli si

ę

z odgrywan

ą

przez siebie rol

ą

,

ż

e stracili kontakt ze swoim wn

ę

trzem,

swoimi prawdziwymi prze

ż

yciami.

My

ś

l

ę

,

ż

e czasem im zazdro

ś

cisz łatwo

ś

ci, z jak

ą

przedstawiaj

ą

swoje zdanie,

siły przebicia i pewno

ś

ci siebie. Rzeczywi

ś

cie, z wieloma sytuacjami radz

ą

sobie

lepiej od Ciebie, ale czy lepiej si

ę

czuj

ą

? Nie jestem o tym przekonana. Wiem na

background image

pewno,

ż

e dopadaj

ą

ich załamania i depresje, nagle przestaj

ą

si

ę

wyrabia

ć

i wtedy

czuj

ą

si

ę

bardziej bezradni od Ciebie. A przede wszystkim kiepsko im si

ę

układaj

ą

kontakty z lud

ź

mi. Paradoksalnie, potrzebuj

ą

tego samego co Ty: uznania,

docenienia, po-chwały. A inni wcale si

ę

do tego nie kwapi

ą

. Sam pewnie wiesz,

ż

e

jak kto

ś

si

ę

wywy

ż

sza, masz go ochot

ę

nie pochwali

ć

, tylko

ś

ci

ą

gn

ąć

na ziemi

ę

,

przekłu

ć

szpilk

ą

jak balon,

ż

eby uszło powietrze. Ci, którzy naprawd

ę

siebie lubi

ą

,

znaj

ą

swoj

ą

warto

ść

i maj

ą

zaufanie do własnych mo

ż

liwo

ś

ci, nie musz

ą

si

ę

przed

nikim wykazywa

ć

. Nie potrzebuj

ą

ci

ą

głych potwierdze

ń

od innych, bo rzeczy

oczywiste nie wymagaj

ą

dowodów. S

ą

zwyczajnie skromni, nie musz

ą

te

ż

ukrywa

ć

wad i słabo

ś

ci,

ż

y

ć

z ci

ą

ą

obaw

ą

,

ż

e kto

ś

ich zdemaskuje. Ich spokój i harmonia

wewn

ę

trzna promieniuj

ą

na zewn

ą

trz, a ludzie lgn

ą

do nich i kochaj

ą

- zdawałoby si

ę

- za nic.

Prawie wszystko mo

ż

esz Ka

ż

dy z nas wykorzystuje tylko niewielki procent siły

swoich mi

ęś

ni i mo

ż

liwo

ś

ci swojego umysłu. I nie jest to moje pobo

ż

ne

ż

yczenie ani

wyraz ogólnej wiary w człowieka, tylko wynik

ż

mudnych i wieloletnich bada

ń

fizjologów. Jak s

ą

dz

ę

, osi

ą

gamy tak mało w stosunku do swoich mo

ż

liwo

ś

ci mi

ę

dzy

innymi dlatego,

ż

e brak nam wiary w ich ogrom i ró

ż

norako

ść

. Przez wiele lat

zgromadziłam niemał

ą

kolekcj

ę

opowie

ś

ci z literatury i z

ż

ycia o ludziach, którym

udało si

ę

dokona

ć

rzeczy niemo

ż

liwych. Joanna D’Arc zebrała wielk

ą

armi

ę

i poprowadziła j

ą

do walki, Ghandi bez prze-mocy uwolnił Indie od Anglików, Jacek

Kuro

ń

zapocz

ą

tkował ruch społeczny, dzi

ę

ki któremu run

ą

ł w Polsce ustrój

komunistyczny - to s

ą

przykłady szeroko znane.

Ale chc

ę

te

ż

wspomnie

ć

o kilku innych, znacznie skromniejszych, a rów-nie

nieprawdopodobnych. Mówi

ę

„nieprawdopodobnych”, poniewa

ż

zanim te osoby

zrobiły to, co zrobiły, wszystkim wokół wydawało si

ę

to niemo

ż

liwe. Jak cho

ć

by

Tadeusz Paciorek, psycholog wi

ę

zienny z Siedlec, który przez par

ę

lat dobijał si

ę

o wprowadzenie grup Anonimowych Alkoholików do zakładów karnych. Kto troch

ę

wie o polskim wi

ę

ziennictwie, przyzna,

ż

e taki pomysł całkiem niedawno musiał

wydawa

ć

si

ę

szalony. Dzisiaj mamy w Polsce ju

ż

kilkadziesi

ą

t grup AA za kratkami,

s

ą

nawet stosowne odgórne instrukcje ułatwiaj

ą

ce zakładanie nowych. Zawsze, kiedy

spotykam Tadeusza, mam wra

ż

enie,

ż

e kontaktuj

ę

si

ę

z człowiekiem, który przebił

głow

ą

mur.

background image

Inny przykład to Ewa Milewicz, kobieta po chorobie Heinego-Medina, której tak

trudno si

ę

porusza

ć

,

ż

e problemem dla niej jest nawet wej

ś

cie na schody. A jednak:

była w opozycji jeszcze przed Sierpniem 1980, w stanie wojennym aktywnie działała

w podziemiu, dzi

ś

jest w czołówce dziennikarzy „Gazety Wyborczej”. Ale najbardziej

Ewa zadziwiła mnie tym,

ż

e po wyj

ś

ciu za m

ąż

urodziła i wychowała dziecko, cho

ć

w jej sytuacji wydawało si

ę

to zamiarem ponad siły. Córka Ewy jest ju

ż

na studiach

i stanowi

ż

ywy dowód na to,

ż

e rzeczy niemo

ż

liwe s

ą

mo

ż

liwe. I wreszcie trzeci

przykład: Tadeusz Orłowski, niepełnosprawny zdobywca Tatr. Wybitny lekarz,

członek Polskiej Akademii Nauk, dzi

ś

ju

ż

starszy pan, nale

ż

ał do najlepszych

polskich taterników swojego pokolenia. Ma jedn

ą

nog

ę

krótsz

ą

, mocno utyka, a mimo

to dokonał pierwszych przej

ść

wielu dróg wspinaczkowych w Tatrach. Tak trudnych,

ż

e podobno w

ś

ród na-szych alpinistów kursuje powiedzenie: „Ja na drogi

Orłowskiego wol

ę

cho-dzi

ć

na drugiego” (bo wtedy spadanie jest mniej

niebezpieczne). My

ś

l

ę

,

ż

e kto inny na jego miejscu nawet by si

ę

nie wybrał na

dłu

ż

szy górski spacer.

Nie namawiam Ci

ę

tutaj,

ż

eby

ś

nastawiał si

ę

na przebudow

ę

ś

wiata albo

całkiem nie licz

ą

c si

ę

z okoliczno

ś

ciami porywał si

ę

z motyk

ą

na sło

ń

ce. Chc

ę

tylko

uprzytomni

ć

Ci,

ż

e zasadnicza ró

ż

nica pomi

ę

dzy tymi osobami a innymi jest taka,

ż

e

one wierzyły w mo

ż

liwo

ść

osi

ą

gni

ę

cia z pozoru nie-realnych celów. Chc

ę

korzystaj

ą

c

z ich przykładu przekona

ć

Ci

ę

,

ż

eby

ś

- zanim odruchowo, z nawyku powiesz o czym

ś

„to nie dla mnie” - zastanowił si

ę

nad tym. Mo

ż

e jednak warto zakre

ś

la

ć

swoje plany

ambitniej, a nawet du

ż

o ambitniej, ni

ż

masz w zwyczaju?

Rozdział III

O ładowaniu akumulatorów, nagrywaniu płyt i filtrach Gdyby Ci si

ę

zdawało,

ż

e

ten rozdział został przez pomyłk

ę

przeniesiony z innej ksi

ąż

ki, to chc

ę

Ci

ę

uspokoi

ć

,

ż

e jednak tak nie jest. Nadal b

ę

dziemy si

ę

zajmowa

ć

poczuciem własnej warto

ś

ci,

a konkretnie tym, jak ono si

ę

kształtuje. Po prostu czasem lubi

ę

porównywa

ć

mechanizmy psychologiczne do jakich

ś

urz

ą

dze

ń

, bo wtedy najwa

ż

niejsza zasada

funkcjonowania staje si

ę

lepiej widoczna - wpływy, jakim podlega psychika ludzka, s

ą

tak skomplikowane i ró

ż

norodne,

ż

e cz

ę

sto warto opisa

ć

co

ś

za pomoc

ą

pewnego

skrótu.

Akumulator jako model pojawił mi si

ę

tak dawno,

ż

e ju

ż

nawet nie pami

ę

tam

background image

kiedy. Na pewno było to w momencie, gdy czułam si

ę

wyczerpana, na resztkach

energii i bez szans na oparcie w kim

ś

z zewn

ą

trz, kto mógłby mi pomóc doładowa

ć

nieco nowych sił i optymizmu. Potem si

ę

okazało,

ż

e nie ja jedna mam podobne

skojarzenia, w ka

ż

dym razie dla bardzo wielu osób jest ono czytelnym i równie

wygodnym skrótem my

ś

lowym jak dla mnie. O czym

ś

w rodzaju zapisów czy te

ż

nagra

ń

w psychice człowieka mówi wielu autorów, a w j

ę

zyku potocznym te

ż

natrafiamy na wyra

ź

ne

ś

lady tego typu skojarze

ń

, kiedy mówimy,

ż

e co

ś

komu

ś

w duszy gra albo

ż

e stale powtarza star

ą

ś

piewk

ę

. Ta analogia przyda nam si

ę

te

ż

w nast

ę

pnym rozdziale, kiedy b

ę

d

ę

mówi

ć

o tym, jak wymazywa

ć

stare nagrania

i nagrywa

ć

czy zapisywa

ć

inny tekst - mo

ż

e melodi

ę

? - w miejsce starego, który nie

najlepiej Ci słu

ż

y. Za

ś

do filtrów dojdziemy w stosownym momencie. Wszystkie te

porównania czy modele maj

ą

swoje zalety (prostota, czytelno

ść

, łatwo

ść

przekazywania innym), ale te

ż

zasadnicz

ą

wad

ę

: nie do wszystkiego pasuj

ą

,

nadu

ż

ywane nie sprawdzaj

ą

si

ę

.

Je

ż

eli jeste

ś

jak gramofon...

Wró

ć

my do

ć

wiczenia z pocz

ą

tku - uzupełniania zdania „Ania jest...”. Jest to

najbardziej zwi

ę

zły i zarazem bardzo archaiczny opis Twego po-czucia własnej

warto

ś

ci. Jak ju

ż

mówiłam, mnie przez całe lata pojawiało si

ę

- mimo całkiem

niezłych zdolno

ś

ci intelektualnych - zdanie „Ania jest głupia”. I

ż

adne dobre stopnie,

sukcesy na studiach, rozpocz

ę

ty doktorat, nawet napisane ksi

ąż

ki nie potrafiły tego

zmieni

ć

. Dlaczego? Bo w głowie miałam - Ty te

ż

masz - jaki

ś

wcze

ś

niejszy zapis,

jakie

ś

prze

ś

wiadczenie na własny temat, twarde jak skała i jak skała odporne na

wpływy zewn

ę

trzne. Trudno je zmieni

ć

, bo pochodzi z najwcze

ś

niejszego okresu

ż

ycia, jeszcze z niemowl

ę

ctwa. Pami

ę

tasz film Disneya o

ś

pi

ą

cej królewnie? Jest tam

scena, kiedy trzy zacne grubiutkie wró

ż

ki pochylaj

ą

si

ę

nad kołysk

ą

królewskiej córki

i dotykaj

ą

c jej ró

ż

d

ż

kami przepowiada-j

ą

,

ż

e b

ę

dzie pi

ę

kna, dobra i m

ą

dra. Z nami

wszystkimi było podobnie: nad kołysk

ą

albo troch

ę

ź

niej jakie

ś

wa

ż

ne osoby

powiedziały nam, jacy b

ę

dziemy.

Mo

ż

e nie tyle powiedziały, co mówiły wiele razy i w ci

ą

gu wielu lat. Mo

ż

e nie

zawsze mówiły, tylko dawały do zrozumienia poprzez gest czy min

ę

, jak równie

ż

poprzez to, czego nie robiły. Dziesi

ą

tki razy we wspomnieniach z dzieci

ń

stwa, jakie

słyszałam w prowadzonych przez siebie grupach, powtarzały si

ę

gorzkie słowa: „Nikt

background image

mnie nigdy nie brał na kolana, nie przytulał, nie głaskał po głowie, nie chwalił”.

W pierwszych latach

ż

ycia - jedni mówi

ą

o pierwszym roku, inni o dwóch latach,

jeszcze inni o pi

ę

ciu albo nawet dłu

ż

ej - nagrało Ci si

ę

w głowie szereg płyt

z informacjami o tym, jaki jeste

ś

, o Twojej urodzie, zdolno

ś

ciach, mo

ż

liwo

ś

ciach.

We

ź

my sobie prosty przykład. Maluch postawił trzy klocki jeden na drugim

i przyszedł do mamy ze słowami: „Patrz, jaki zbudowałem pi

ę

kny pałac”. Rzecz

zreszt

ą

mogła dzia

ć

si

ę

znacznie wcze

ś

niej nie przyszedł, tylko przyczołgał si

ę

na

czworakach i nie powiedział, tylko spojrzał pytaj

ą

co. Od tego, co zrobi matka, zale

ż

y

teraz, jakie nagranie na własny temat zapisze si

ę

w głowie jej dziecka.

Rozpatrzmy kilka mo

ż

liwo

ś

ci zakładaj

ą

c,

ż

e tak wła

ś

nie matka reaguje cz

ę

sto,

na tyle cz

ę

sto,

ż

e u dziecka wytwarza si

ę

na tej podstawie prze-konanie o naturze

ś

wiata. Tak, tak, my

ś

l

ż

e nie przesadzam dla niemowlaka do roku czy półtora matka

stanowi prawie cały

ś

wiat, wi

ę

c to ona jest głównym

ź

ródłem poczucia,

ż

e ten

ś

wiat

jest

ż

yczliwy, godny zaufania, bezpieczny, czy te

ż

oboj

ę

tny albo wr

ę

cz szorstki

i wrogi. Mo

ż

liwo

ść

pierwsza - mama zaj

ę

ta czym innym nie zwraca uwagi na dziecko.

Skutek: wytwarza si

ę

u niego przekonanie,

ż

e „

ż

adne moje starania czy osi

ą

gni

ę

cia

nie maj

ą

znaczenia”.

Mo

ż

liwo

ść

druga - mama zirytowana na przykład na ojca albo bardzo

zmartwiona brakiem pieni

ę

dzy odburknie,

ż

eby da

ć

jej spokój. Skutek: powstaje

zapis,

ż

e „kiedy co

ś

mi wychodzi, inni złoszcz

ą

si

ę

i op

ę

dzaj

ą

ode mnie”.

Mo

ż

liwo

ść

trzecia - mama odezwie si

ę

lekcewa

żą

co: tylko trzy klocki? i stoj

ą

krzywo! Skutek: „

ż

ebym nie wiem jak si

ę

starał, nic godnego uwagi mi nie wyjdzie,

nie uda si

ę

zasłu

ż

y

ć

na uznanie”. Mo

ż

liwo

ść

czwarta - mama pochwali „

ś

licznie,

synku! „i pogłaszcze albo popatrzy z ciepł

ą

aprobat

ą

. Skutek: „warto si

ę

stara

ć

,

potrafi

ę

!”. Mo

ż

liwo

ść

pi

ą

ta (a wła

ś

ciwie cała gama mo

ż

liwo

ś

ci) - mama pochwali, ale

nawet nie spojrzy albo zrobi zniecierpliwion

ą

min

ę

. Skutek: niepewno

ść

dezorientacja

co do znaczenia ró

ż

nych sygnałów docieraj

ą

cych ze

ś

wiata, poczucie,

ż

e si

ę

ich nie

rozumie.

Naturalnie w rzeczywisto

ś

ci malutkie dziecko podlega najró

ż

norodniejszym

wpływom, zwykle ju

ż

od pocz

ą

tku otacza je kilka osób, a matka nie jest automatem

i zachowuje si

ę

raz tak, a raz inaczej. Mo

ż

na wi

ę

c raczej mówi

ć

o tym,

ż

e suma tych

wszystkich oddziaływa

ń

składa si

ę

na powstanie pewnej skłonno

ś

ci do odbierania

background image

ś

wiata. Sytuacja z klockami to celowe uproszczenie, zrobione po to,

ż

eby łatwiej było

zaobserwowa

ć

, jak kształtuje si

ę

poczucia własnej warto

ś

ci.

Wydaje mi si

ę

,

ż

e przywi

ą

zujemy zbyt mał

ą

wag

ę

do tego, w jakim stopniu i w

jaki sposób nasza własna historia odcisn

ę

ła si

ę

w nas i jak wpływa na tera

ź

niejszo

ść

.

Pozwól,

ż

e odb

ę

dziemy teraz t

ę

w

ę

drówk

ę

: od pocz

ą

tku

ż

ycia do dorosło

ś

ci.

Narodziny - najwa

ż

niejsza chwila w

ż

yciu Psychika noworodka to nieomal

ż

e

czysta, biała karta czy - je

ś

li wolisz - zestaw nowych płyt, na których jeszcze nic nie

zostało nagrane. Dlatego wszystko, co do Ciebie wówczas docierało, osadziło si

ę

bardzo gł

ę

boko, tworz

ą

c jakby fundament tego, jakim si

ę

staniesz. To, czego

dowiadujesz si

ę

o sobie, mo

ż

e pochodzi

ć

nawet z czasów jeszcze wcze

ś

niejszych.

W m

ą

dro

ś

ci ludowej zawsze było wiadomo,

ż

e kobieta w ci

ąż

y nie powinna ogl

ą

da

ć

strasznych widoków,

ż

e trzeba chroni

ć

j

ą

przed przykrymi prze

ż

yciami i dostarcza

ć

nie tylko dobrego jedzenia, ale te

ż

dobrych my

ś

li, otacza

ć

miło

ś

ci

ą

, za

ś

dookoła

powinno by

ć

du

ż

o pi

ę

knych rzeczy i muzyki.

Je

ż

eli lubisz racjonalne wyja

ś

nienia, to mo

ż

e przekonywaj

ą

co zabrzmi dla

Ciebie przypuszczenie,

ż

e zapewne jest to zjawisko o naturze biochemicznej: pod

wpływem pozytywnych bod

ź

ców, w dobrej atmosferze zmienia si

ę

wydzielanie

wewn

ę

trzne i do płodu przez p

ę

powin

ę

docieraj

ą

wraz z krwi

ą

matki inne substancje.

Wiele kobiet w ci

ąż

y odruchowo głaszcze si

ę

po brzuchu, niektóre rozmawiaj

ą

ze

swoim jeszcze nienarodzonym dzieckiem, co - dla mnie nie ulega w

ą

tpliwo

ś

ci -

dobrze robi takiemu małemu człowiekowi.

Z drugiej strony wiele kobiet, zwłaszcza w pierwszej ci

ąż

y, prze

ż

ywa bardzo

du

ż

o l

ę

ku i napi

ę

cia. Gdyby mogły si

ę

nim podzieli

ć

, opowiedzie

ć

komu

ś

o swoich

obawach, ju

ż

to miałoby dobroczynny, koj

ą

cy skutek. Mo

ż

e mogłyby usłysze

ć

co

ś

pocieszaj

ą

cego - wiem,

ż

e kilka uspokajaj

ą

cych słów potrafi radykalnie zmieni

ć

na

lepsze nastrój przyszłej matki. Jej naturalny obro

ń

ca i opiekun, przyszły ojciec, akurat

tutaj cz

ę

sto nie potrafi wiele pomóc, bo sam bardzo si

ę

boi i woli unika

ć

niepokoj

ą

cych tematów.

W dodatku wszyscy - niestety - jeste

ś

my wychowani w jakim

ś

fałszywym

kulcie macierzy

ń

stwa, który nakazuje kobiecie by

ć

zadowolon

ą

i szcz

ęś

liw

ą

w oczekiwaniu na dziecko (mówi si

ę

przecie

ż

„błogosławiony stan”), a nie pozwala

zdradza

ć

si

ę

z obawami i poczuciem dyskomfortu. Pozostaje wi

ę

c albo tłumi

ć

te

background image

uczucia, albo rozmawia

ć

o nich tylko z kobietami, które s

ą

b

ą

d

ź

były w podobnej

sytuacji. A ich opowie

ś

ci zwykle dodatkowo podsycaj

ą

l

ę

k.

Pami

ę

tam, jak pod koniec pierwszej ci

ąż

y zostałam wcze

ś

niej skierowana do

szpitala i głównie chowałam głow

ę

pod kołdr

ę

albo zasłaniałam si

ę

ksi

ąż

k

ą

(walkmanów jeszcze wtedy nie było),

ż

eby nie słysze

ć

tego, co mówi

ą

moje

współmieszkanki. Bo cały czas opowiadały tylko o smutnych, przykrych, okropnych

i przera

ź

liwych rzeczach, jakie zdarzyły si

ę

i mog

ą

zdarzy

ć

przy porodzie lub po nim.

Przyszła matka rzadko mo

ż

e da

ć

upust napi

ę

ciom i l

ę

kom, wi

ę

c nosi je

niejako w sobie razem z przyszłym dzieckiem. Dlatego nie jest rzadko

ś

ci

ą

sytuacja,

gdy ono, zanim si

ę

jeszcze urodzi - tak przynajmniej twierdz

ą

niektórzy, a ja si

ę

z nimi zgadzam - odbiera komunikat,

ż

e co

ś

w zwi

ą

zku z nim jest nie w porz

ą

dku.

Wreszcie poród, zwykle bardzo higieniczny, ale te

ż

bardzo przykry

i bezosobowy. Pierwsze wra

ż

enia, jakie atakuj

ą

dziecko przychodz

ą

ce na

ś

wiat

w szpitalu, to ostre

ś

wiatło, przera

ź

liwie gło

ś

ne d

ź

wi

ę

ki, straszne zmiany temperatury

i mechaniczne dotkni

ę

cia r

ą

k. To nie jest powita-nie oczekiwanego go

ś

cia, tylko

ta

ś

mowa obróbka: mycie, kr

ę

powanie na sztywno w kilka pieluch, zakraplanie

czego

ś

do oczu, zastrzyk. I przede wszystkim samotno

ść

. S

ą

ju

ż

miejsca na

ś

wiecie,

gdzie jest inaczej: dziecko rodzi si

ę

do r

ą

k ojca, który z czuło

ś

ci

ą

i trosk

ą

przenosi je

na brzuch matki. My

ś

l

ę

,

ż

e to zupełnie inny start w

ż

ycie. Przecie

ż

i tak noworodek

ma wystarczaj

ą

co trudne zadanie. Musi z przyjaznego i w stu procentach

dostosowanego do jego mo

ż

liwo

ś

ci

ś

rodowiska przenie

ść

si

ę

w takie, do którego on

ma si

ę

przystosowa

ć

. Musi nauczy

ć

si

ę

oddycha

ć

, ssa

ć

, opanowa

ć

regulacj

ę

temperatury - s

ą

to wszystko rzeczy, które wymagaj

ą

nieprawdopodobnego nakładu

energii i wyt

ęż

onego treningu. Je

ś

li kompletnie bezbronny maluszek nie ma wtedy

poczucia czyjej

ś

ciepłej obecno

ś

ci, oparcia,

ź

ródła ukojenia, to ju

ż

u samych

pocz

ą

tków nabiera przekonania,

ż

e nie jest wart opieki i troski,

ż

e nie zasługuje na

miło

ść

.

Stanowimy kolejne pokolenie takich szpitalnych noworodków i na pewno fakt,

ż

e jest w

ś

ród nas tak wiele osób o złej samoocenie, po cz

ęś

ci z tego wła

ś

nie wynika.

A swoj

ą

drog

ą

, ciekawa jestem, jakie b

ę

d

ą

dzieci rodzone bez l

ę

ku, w przy

ć

mionym

ś

wietle i cichych d

ź

wi

ę

kach łagodnej muzyki, nie odrywane od matki, której cały czas

towarzyszy kto

ś

bliski i kochaj

ą

cy.

background image

Czy wiesz co

ś

o tym, w jakiej atmosferze Ty przyszedłe

ś

na

ś

wiat? W do-mu

czy w szpitalu? Czy byłe

ś

dla rodziców wyczekiwanym go

ś

ciem, czy zb

ę

dnym

balastem? Chc

ę

si

ę

z Tob

ą

podzieli

ć

histori

ą

jednej z najbardziej promiennych osób,

jakie spotkałam w

ż

yciu, ameryka

ń

skiej terapeutki Heidi Schleifer.

Jej rodzice uciekli z hitlerowskiego obozu koncentracyjnego w Transylwanii

i po wielokilometrowej pieszej w

ę

drówce znale

ź

li si

ę

w miejscu, z którego cudem

przedostali si

ę

do Szwajcarii. Heidi opowiadała: „Przy-szłam tam na

ś

wiat dokładnie

w dniu, kiedy została wyzwolona Francja. Wszyscy szaleli z rado

ś

ci. Nieznajomi

rzucali si

ę

sobie na szyj

ę

, ludzie szli po ulicach obj

ę

ci, płakali ze szcz

ęś

cia,

ś

piewali -

a ja my

ś

lałam,

ż

e to wszystko na moj

ą

cze

ść

”.

Miło

ść

przenika przez skór

ę

To zdanie, które poraziło mnie swoj

ą

trafno

ś

ci

ą

,

pochodzi z artykułu w czasopi

ś

mie „Rodzice i Dziecko” (maj 1992), gdzie

wyczytałam,

ż

e w pro-porcji do wagi ciała niemowl

ę

ma około dwa razy wi

ę

ksz

ą

powierzchni

ę

skóry ni

ż

dorosły. I jeszcze: „Dla niemowl

ę

cia czuło

ś

ci ze strony matki

s

ą

warunkiem niezb

ę

dnym do

ż

ycia, poniewa

ż

ka

ż

de dotkni

ę

cie jest impulsem dla

mózgu i systemu nerwowego. Od dawna wiadomo,

ż

e rozwój dzieci, które nie s

ą

głaskane i pieszczone, jest gorszy. W skrajnych przypadkach brak kontaktu

fizycznego prowadzi

ć

mo

ż

e nawet do

ś

mierci”. Dlatego dawny zwyczaj noszenia

niemowlaka w chu

ś

cie na piersiach czy na plecach i nasze dzisiejsze nosidełka,

pozwalaj

ą

ce swobodnie porusza

ć

si

ę

z maluszkiem przytroczonym do brzucha lub

biodra, maj

ą

dobroczynne działanie. Instynktowna wiedza o wa

ż

no

ś

ci kontaktu

fizycznego sprawia,

ż

e cz

ę

sto ojcowie - mniej ni

ż

matki przej

ę

ci straszliwymi

bakteriami - kład

ą

sobie tak

ą

kruszynk

ę

na brzuch albo pier

ś

i tak sp

ę

dzaj

ą

z ni

ą

czas ku obopólnemu wielkiemu zadowoleniu.

Widziałe

ś

na pewno, jak matka albo babcia przewija lub ubiera dziecko. Je

ś

li

masz własne, czy zastanawiałe

ś

si

ę

, jak to robisz? Najcz

ęś

ciej jest to okazja do

pieszczot i czuło

ś

ci, ale niekiedy widuj

ę

mamy bardzo spi

ę

te albo zirytowane, kiedy

to robi

ą

. Zauwa

ż

yłam te

ż

,

ż

e znaczna cz

ęść

matek - nawet tych najczulszych - omija

ż

ne partie ciała, na przykład prawie nie dotyka dołu brzucha i narz

ą

dów płciowych,

chyba

ż

e podczas mycia.

Kiedy ju

ż

byłam tego

ś

wiadoma, zorientowałam si

ę

w pewnym momencie,

ż

e

przy przewijaniu mojej młodszej córki lepiej traktuj

ę

tył ni

ż

przód, o wiele rzadziej

background image

dotykaj

ą

c jej klatki piersiowej, brzuszka i podbrzusza. Starałam si

ę

to pó

ź

niej zmieni

ć

w obawie,

ż

eby moja mała nie została z informacj

ą

,

ż

e jedne kawałki jej ciała s

ą

lepsze, a inne gorsze. My

ś

l

ę

,

ż

e skoro miło

ść

przenika przez skór

ę

, niemowlaki

powinno si

ę

głaska

ć

od stóp do głów.

Wa

ż

ne jest nie tylko dotykanie, lecz cały sposób kontaktowania si

ę

, na

przykład noszenie na r

ę

kach: mo

ż

na jak oboj

ę

tny pakunek, a mo

ż

na czule, mi

ę

kko

i wygodnie. Wa

ż

nym

ź

ródłem informacji o sobie jest te

ż

dla malutkiego dziecka ton

głosu otaczaj

ą

cych je dorosłych. Tre

ś

ci by

ć

mo

ż

e jeszcze nie rozumie, ale sens

wyczuwa, głównie z tonu głosu. Zauwa

ż

yli

ś

cie,

ż

e matki, babcie, a cz

ę

sto i ojcowie,

kiedy maj

ą

poczucie,

ż

e nikt si

ę

im nie przysłuchuje, zaczynaj

ą

przemawia

ć

do

niemowlaków takim specjalnym, wysokim głosem? To „ciu-ciu-ciu” niektórych

ś

mieszy, ale jego główny odbiorca jest zachwycony, bo z tego czyta,

ż

e jest kochany,

ż

e lubi si

ę

z nim by

ć

.

Pomi

ę

dzy niemowl

ę

ciem a jego otoczeniem, zwłaszcza matk

ą

, wkrótce

wytwarza si

ę

odruchowy mechanizm porozumiewania si

ę

bez słów, odczytywania

stanów uczuciowych. Zwykle matka bardzo szybko uczy si

ę

,

ż

e kiedy jest spi

ę

ta,

zdenerwowana, pełna niepokoju albo zło

ś

ci, wtedy jej dziecko zaczyna by

ć

płaczliwe,

gorzej je, wyrywa si

ę

przy ubieraniu. W niedobrej atmosferze nawet karmienie piersi

ą

- tak wskazane dla dziecka zarówno ze wzgl

ę

du na warto

ść

pokarmu, jak i mo

ż

liwo

ść

najcudowniejszego dla niego kontaktu - mo

ż

e okaza

ć

si

ę

niekorzystne.

Wyczytałam gdzie

ś

kilkana

ś

cie lat temu sprawozdanie z bada

ń

ameryka

ń

skich

nad dwoma rodzajami

ż

łobków. Jedne - w bogatej dzielnicy, prowadzone były

niezwykle higienicznie i „naukowo”, z fachowymi piel

ę

gniarkami w charakterze

opiekunek. Drugie - w dzielnicy biedoty miały kiepskie warunki lokalowe i poziom

czysto

ś

ci, za

ś

dzie

ć

mi zajmowały si

ę

proste kobiety bez

ż

adnych kwalifikacji.

Piel

ę

gniarki w obawie przed infekcj

ą

starały si

ę

jak najmniej dotyka

ć

niemowlaków, a one mimo to bardzo du

ż

o chorowały, rozwijały si

ę

wolno, były

apatyczne. Natomiast w „gorszych”

ż

łobkach maluchy były wesołe, energiczne,

rozgarni

ę

te i zdrowe. O ile pami

ę

tam, wła

ś

nie te choroby spowodowały cał

ą

seri

ę

bada

ń

.

Nie udało si

ę

znale

źć

ż

adnego czynnika o charakterze medycznym czy

higienicznym, który mógłby je powodowa

ć

. Domysły skierowano wi

ę

c w stron

ę

background image

psychologii i wtedy wyszło na jaw,

ż

e ciepłe, gadatliwe murzy

ń

skie nianie - które

skubały, głaskały, przewracały, przytulały, nosiły dzieci - s

ą

wła

ś

nie tym

poszukiwanym elementem zapewniaj

ą

cym zdrowie i dobre samopoczucie.

A zatem w tym okresie

ż

ycia, kiedy jeszcze nie potrafiłe

ś

porozumiewa

ć

si

ę

za

pomoc

ą

słów, wieloma innymi drogami docierały do Ciebie informacje kształtuj

ą

ce

Twój autoportret. Od tego, czy otaczała Ci

ę

wówczas atmosfera zadowolenia

i zachwytu, czy l

ę

ku, zło

ś

ci i napi

ę

cia, zale

ż

ało nie tylko to jak w niemowl

ę

ctwie

spałe

ś

i jadłe

ś

, płakałe

ś

czy nie, byłe

ś

zdrowy jak rydz czy chorowity, ale równie

ż

to,

jak si

ę

w pó

ź

niejszych latach czułe

ś

na

ś

wiecie i jak z tym jest dzisiaj. Inaczej

mówi

ą

c, z tamtego okresu pochodzi podstawowy zr

ą

b Twego poczucia,

ż

e

zasługujesz na miło

ść

i rado

ść

ż

ycia albo nie.

Musz

ę

tu zrobi

ć

jedn

ą

dygresj

ą

, przeznaczon

ą

zwłaszcza dla kobiet, które

maj

ą

do siebie pretensje,

ż

e za mało czasu po

ś

wi

ę

caj

ą

dziecku. Otó

ż

my

ś

l

ę

,

ż

e

lepsza od pełnego po

ś

wi

ę

cenia i ci

ą

głej obecno

ś

ci jest sytuacja, kiedy matka potrafi

zorganizowa

ć

sobie „wychodne”, skoro poczuje,

ż

e ma dosy

ć

opiekowania si

ę

swoj

ą

pociech

ą

i przesiadywania w domu. Zajmowanie si

ę

malutkim dzieckiem to ci

ęż

ka

praca i du

ż

y wysiłek psychiczny, który wymaga przerw na odpoczynek i zmian

ę

otoczenia. Je

ż

eli matka sobie tego nie zapewni, cz

ę

sto, chc

ą

c nie chc

ą

c, daje

dziecku od-czu

ć

,

ż

e jest nim zm

ę

czona. I mimo najlepszych intencji i najuczciwszych

stara

ń

zamiast komunikatu „dobrze mi z tob

ą

”, przekazuje co

ś

wr

ę

cz przeciwnego:

„jeste

ś

dla mnie ci

ęż

arem”, „m

ę

czysz mnie”, „zło

ś

cisz mnie”. Kiedy moja pierwsza

córka miała cztery miesi

ą

ce, a ja chciałam by

ć

idealn

ą

matk

ą

i byłam ju

ż

na ostatnich

nogach, m

ą

dra lekarka - pediatra, która si

ę

ni

ą

opiekowała, powiedziała do mnie:

„Niech pani zadba o siebie, zajmie si

ę

troch

ę

czym innym. Małej jest potrzebna

mama wypocz

ę

ta i zadowolona z

ż

ycia”.

mnie sta

ć

?

Odpowied

ź

na to pytanie kształtuje si

ę

nieco pó

ź

niej, w czasie, kiedy malutki

człowiek zaczyna zdobywa

ć

ś

wiat: uczy si

ę

siada

ć

, stawa

ć

i cho-dzi

ć

, posługiwa

ć

si

ę

przedmiotami, uruchamia

ć

urz

ą

dzenia. Wci

ąż

jeszcze jego osi

ą

gni

ę

cia i pora

ż

ki

zale

żą

od innych, ale w coraz wi

ę

kszym stopniu staje si

ę

aktywnym uczestnikiem,

a nie tylko obiektem ich zabiegów. Na przykładzie nauki chodzenia najlepiej wida

ć

,

jak powstaje poczucie „ja mog

ę

” - ta cz

ęść

samooceny, od której b

ę

dzie zale

ż

ała

background image

aktywno

ść

i inicjatywa, zdolno

ść

osi

ą

gania sukcesów i znoszenia niepowodze

ń

.

Dwuletni Krzy

ś

, o którym chc

ę

tu opowiedzie

ć

, jest dzieckiem chyba nie-typowym.

Włazi na kredens w kuchni i na pianino, w

ę

druje po por

ę

czach foteli, skacze

z murków i sprz

ę

tów prawie tak wysokich jak on sam. Prze-wraca si

ę

czasami przy

bieganiu, ale rzadko kiedy płacze. Musi si

ę

na-prawd

ę

porz

ą

dnie r

ą

bn

ąć

,

ż

eby

chciało mu si

ę

obwieszcza

ć

ś

wiatu gło

ś

nym rykiem,

ż

e co

ś

sobie złego zrobił.

Wyra

ź

nie ró

ż

ni si

ę

od swoich rówie

ś

ników sprawno

ś

ci

ą

fizyczn

ą

i

ś

miało

ś

ci

ą

.

Spytałam jego mam

ę

, sk

ą

d si

ę

bierze ta ró

ż

nica. A ona na to opowiedziała mi,

jak post

ę

puj

ą

słoniowe matki wzgl

ę

dem małych słoni, kiedy te maj

ą

si

ę

wygramoli

ć

z dołu albo wej

ść

na skarp

ę

. Wyczytała to gdzie

ś

i postanowiła przyj

ąć

jako reguł

ę

własnego post

ę

powania. Otó

ż

słoni

ą

tko samo wdrapuje si

ę

pod gór

ę

tak długo i na

tyle wysoko, jak da rad

ę

. I dopiero kiedy zaczyna si

ę

obsuwa

ć

, słonica podpycha je

tr

ą

b

ą

, ale delikatnie, tylko na tyle,

ż

eby starało si

ę

dalej. Pozwala mu nawet spada

ć

,

a z po-moc

ą

przychodzi dopiero wtedy, gdy zanosi si

ę

na to,

ż

e małe zrezygnuje.

Inaczej mówi

ą

c, pozwala mu przekona

ć

si

ę

, ile potrafi, i wykorzysta

ć

do maksimum

własne mo

ż

liwo

ś

ci.

„Wiesz - mówiła dalej - strasznie si

ę

o niego boj

ę

i dlatego staram si

ę

by

ć

w pobli

ż

u i w razie czego złapa

ć

w locie. Ale nie chc

ę

,

ż

eby wyrósł na tak

ą

niezdar

ę

jak ja. Mnie, kiedy byłam mała, mama albo babcia tak skutecznie chroniły przed

jakimkolwiek niebezpiecze

ń

stwem,

ż

e zawsze by-łam jaka

ś

taka nieruchawa

i nieporadna. Nie biegaj, bo upadniesz, nie skacz, bo si

ę

potłuczesz - bez przerwy

wbijali mi do głowy w dzieci

ń

stwie. Wbijali, a

ż

wbili chyba na zawsze.”

Cz

ę

sto doro

ś

li próbuj

ą

ochroni

ć

dziecko albo ułatwi

ć

ż

ycie jemu i sobie:

nakarmi

ę

ci

ę

, bo si

ę

ubrudzisz; dam pi

ć

, bo jeszcze rozlejesz; ubior

ę

, to b

ę

dzie

szybciej; przynios

ę

,

ż

eby ci nie było ci

ęż

ko. Na ró

ż

ne sposoby ograniczaj

ą

jego

d

ąż

enie do samodzielno

ś

ci. A do malucha, które-mu nie pozwala si

ę

próbowa

ć

,

dociera wyra

ź

ny komunikat,

ż

e „nie potrafisz, nie mo

ż

esz, tobie si

ę

nic nie uda”.

Lepiej nie prze

ż

ywa

ć

Chc

ę

tu powiedzie

ć

o jeszcze jednym fragmencie

autoportretu, który zaczyna kształtowa

ć

si

ę

na tyle wcze

ś

nie,

ż

e warto o nim mówi

ć

ju

ż

teraz, kiedy zastanawiamy si

ę

nad znaczeniem najwcze

ś

niejszego etapu

ż

ycia.

Chodzi mianowicie o to, co wolno, a czego nie wolno prze

ż

ywa

ć

. W tym miejscu

oddam głos

ś

wietnemu angielskiemu psychoterapeucie Robinowi Skynnerowi, który

background image

opisuje powstawanie wewn

ę

trznego zakazu prze

ż

ywania na przykładzie zło

ś

ci.

„(...) Nasz maluch stopniowo nabierze przekonania,

ż

e zło

ść

jest nie-dobra,

poniewa

ż

pozostała cz

ęść

jego rodziny czuje si

ę

w obliczu zło

ś

ci bardzo nieswojo,

niezr

ę

cznie i bardzo si

ę

jej wstydzi. (...) Taki komunikat dociera do dziecka raz po

raz. Widzi ono równie

ż

, jak bardzo jego zło

ść

smuci rodziców, jak wcale nie potrafi

ą

sobie z ni

ą

poradzi

ć

i jak ignoruj

ą

je albo odsuwaj

ą

si

ę

od niego czy nawet atakuj

ą

,

ilekro

ć

ono samo próbuje j

ą

okaza

ć

. Nie trzeba wiele czasu,

ż

eby dziecko te

ż

zacz

ę

ło prze

ż

ywa

ć

zło

ść

jako co

ś

niedobrego. Widzi przecie

ż

,

ż

e nie mo

ż

e by

ć

kochane, kiedy si

ę

w

ś

cieka, a poniewa

ż

wszystkie dzieci chc

ą

by

ć

kochane przez

rodziców, chc

ą

ich kocha

ć

i uszcz

ęś

liwia

ć

- stara si

ę

ukry

ć

przed nimi wszelkie

przejawy własnej zło

ś

ci.

Czyli kojarzy sobie zło

ść

z l

ę

kiem przed odrzuceniem, a to dla dziecka musi

by

ć

zagro

ż

eniem najgorszym z mo

ż

liwych. (...) W dodatku dziecko oczywi

ś

cie ma

jeszcze poczucie,

ż

e oszukuje, poniewa

ż

nie mo

ż

e by

ć

na-prawd

ę

sob

ą

. Czuje si

ę

w jakim

ś

stopniu odci

ę

te od rodziców, bo nie jest akceptowane w pełni - musi

udawa

ć

,

ż

e nie prze

ż

ywa zło

ś

ci. Ale oszukiwanie nie jest a

ż

tak złe, jak gro

ź

ba

kompletnego odrzucenia, wi

ę

c zapewne wybierze raczej to, by by

ć

fałszywym

i kochanym ni

ż

autentycznie sob

ą

, ale odrzuconym.

Czyli odt

ą

d, kiedy wydarzy si

ę

co

ś

, co rozzło

ś

ciłoby normalnego malucha, to

dziecko pohamuje swoj

ą

zło

ść

. A

ż

eby ukry

ć

j

ą

przed rodzicami. A nast

ę

pnie nauczy

si

ę

ukrywa

ć

j

ą

przed sob

ą

samym, gdy

ż

tylko w ten sposób zdoła zachowa

ć

poczucie,

ż

e jest warte miło

ś

ci. Zło

ść

jest czym

ś

a

ż

tak niedobrym,

ż

e w ogóle nie

mo

ż

e przyzna

ć

si

ę

do jej prze

ż

ywania, na-wet przed sob

ą

. Dlatego przyzwyczai si

ę

do niezauwa

ż

ania zło

ś

ci - nauczy si

ę

odcina

ć

od niej - w ko

ń

cu nabierze

przekonania,

ż

e jej tam wcale nie ma. (...)

W ka

ż

dej rodzinie niektóre uczucia s

ą

uwa

ż

ane za dobre, a niektóre za złe.

Złe umieszcza si

ę

za kurtyn

ą

i cała rodzina ma rodzaj cichej, ale bardzo wi

ążą

cej

umowy,

ż

e emocje ulokowane za kurtyn

ą

musz

ą

pozosta

ć

niezauwa

ż

one. Wszyscy

udaj

ą

,

ż

e ich tam nie ma. Wi

ę

c te

ż

ka

ż

de kolejne dziecko uczy si

ę

usuwa

ć

te same

rzeczy z pola widzenia. Zwyczaj odcinania si

ę

od nich jest przekazywany jak odra -

ani celowo, ani

ś

wiadomie, tote

ż

nikt nie wie,

ż

e si

ę

to dzieje”. (Robin Skynner, John

Cleese: „

ś

y

ć

w rodzinie i przetrwa

ć

”. Jacek Santorski & Co, Warszawa, 1992, s.38-

background image

39) A wi

ę

c w ró

ż

nych rodzinach dzieci ucz

ą

si

ę

,

ż

e nie wolno prze

ż

ywa

ć

,

a przynajmniej okazywa

ć

ż

nych uczu

ć

i tym sposobem staj

ą

si

ę

jakby oka-leczone

emocjonalnie. Ma to dwojaki wpływ na poczucie własnej warto

ś

ci. We

ź

my tym razem

jako przykład ból i rozpacz,

ż

eby pokaza

ć

, jakie skutki ma zakaz odczuwania. Po

pierwsze - kiedy zakazane uczucie pojawia si

ę

(a pojawia

ć

si

ę

musi, bo tak jest

skonstruowany człowiek,

ż

e reaguje bólem i rozpacz

ą

na przykład na rozstanie

z kochan

ą

osob

ą

czy pozbawienie wa

ż

nej dla siebie rzeczy), w

ś

lad za nim narasta

przekonanie,

ż

e jestem „nie w porz

ą

dku”, jestem „niedobry”.

Spróbuj sobie uprzytomni

ć

, ile razy w dzieci

ń

stwie musiałe

ś

jako

ś

zareagowa

ć

na to,

ż

e mama wychodzi,

ż

e trzeba wyjecha

ć

od babci,

ż

e ojca nie ma, gdy go

potrzebujesz. Albo tragedia, kiedy zgubiła si

ę

ulubiona zabawka - takich i podobnych

zdarze

ń

były dziesi

ą

tki. Je

ś

li otaczaj

ą

cy Ci

ę

doro

ś

li dawali Ci do zrozumienia,

ż

e nie

nale

ż

y płaka

ć

, bardzo cz

ę

sto musiałe

ś

mie

ć

poczucie,

ż

e nie jeste

ś

taki, jak trzeba,

skoro zbiera Ci si

ę

na płacz.

Po drugie - odcinaj

ą

c si

ę

od własnych bolesnych uczu

ć

musiałe

ś

straci

ć

zdolno

ść

rozpoznawania ich u innych i odpowiadania współczuciem. Chciałe

ś

by

ć

dobry, współczuj

ą

cy - wszystkie dzieci chc

ą

- ale jako

ś

Ci to nie wychodziło i zreszt

ą

nadal nie wychodzi. Nie wiesz, jak si

ę

zachowa

ć

, co powiedzie

ć

, kiedy przytuli

ć

,

zaproponowa

ć

pomoc. A czuj

ą

c si

ę

nieswojo z cudzym bólem, unikasz go i w ten

sposób oddalasz si

ę

od ludzi nawet bardzo Ci bliskich. I te

ż

dochodzisz do wniosku,

ż

e co

ś

musi by

ć

z Tob

ą

nie w porz

ą

dku, skoro Twoje kontakty s

ą

tak powierzchowne.

To samo mo

ż

na powiedzie

ć

o wielu rozmaitych uczuciach: zazdro

ś

ci, rado

ś

ci,

wstydzie i wszystkich innych. Odci

ę

cie od któregokolwiek - a trening w tej sprawie

zaczyna si

ę

bardzo wcze

ś

nie, jeszcze przed nauk

ą

siadania na nocniku - powoduje,

ż

e czujesz si

ę

gorszy i nie mo

ż

esz w pełni zaakceptowa

ć

siebie.

„Ka

ż

dy jest dzieckiem podszyty”

Takim wnioskiem ko

ń

czy si

ę

jedno z opowiada

ń

w moim ulubionym zbiorze

Gombrowicza zatytułowanym „Bakakaj”, który ju

ż

tutaj cytowałam. Oczywi

ś

cie

w pełni podzielam ten pogl

ą

d. To, co zostanie przekazane małemu dziecku przez

najbli

ż

sze otoczenie czyli rodzin

ę

, zapisuje si

ę

bardzo gł

ę

boko z dwóch powodów.

Po pierwsze - jest to zwykle najwcze

ś

niejszy i przez par

ę

lat jedyny model, jaki widzi

z bliska, najwa

ż

niejsza pula do-

ś

wiadcze

ń

i informacji, w tym oczywi

ś

cie równie

ż

background image

informacji na własny temat. Po drugie - rodzice s

ą

tak wa

ż

nymi osobami, od ich

opieki i miło

ś

ci zale

żą

dosłownie szanse przetrwania,

ż

e dzieci nie maj

ą

innego

wyj

ś

cia: musz

ą

dostosowa

ć

si

ę

do sposobu

ż

ycia i my

ś

lenia, jaki si

ę

im proponuje.

Wpływ rodziców mo

ż

e by

ć

bardzo wyra

ź

nie widoczny lub ogromnie subtelny:

od solidnego klapsa za to,

ż

e maluch dotkn

ą

ł pani

ą

w kolejce (na marginesie:

przyjrzyj si

ę

, jaki popłoch budzi u mamu

ś

„dotykalskie” dziecko i jaki to musi mie

ć

wpływ na pó

ź

niejsze trudno

ś

ci w kontaktach fizycznych) do bardziej uwa

ż

nego

spojrzenia, nieznacznego uniesienia brwi, kiedy zrobił co

ś

niestosownego.

Mo

ż

e to by

ć

bicie, ale mo

ż

e te

ż

by

ć

kara równie dotkliwa, mianowicie odmowa

miło

ś

ci. Je

ś

li nie sam, to u innych na pewno słyszałe

ś

zdanie:

„Jak nie zjesz zupki (nie wło

ż

ysz kapci, nie przestaniesz wrzeszcze

ć

, nie

pocałujesz cioci), mamusia nie b

ę

dzie ci

ę

kochała”. I znów, nie musi tego mówi

ć

,

wystarczy,

ż

e spojrzy w okre

ś

lony sposób, wzruszy ramionami, lekko si

ę

zmarszczy.

Taka „warunkowa miło

ść

” - jak si

ę

j

ą

okre

ś

la w niektórych podr

ę

cznikach

psychologii - jest niew

ą

tpliwie skuteczn

ą

metod

ą

uzyskiwania po

żą

danych

rezultatów. Jest łatwiejsza, mniej pracochłonna, szybsza ni

ż

przekonywa-nie,

zach

ę

ta, cierpliwe znoszenie złych humorów i ataków w

ś

ciekło

ś

ci, jakie inaczej

nieuchronnie wywołuj

ą

zakazy i nakazy nie po my

ś

li wychowanka. Tak jest

wygodniej: dzieci pełne l

ę

ku,

ż

e rodzice przestan

ą

je kocha

ć

, je

ż

eli b

ę

d

ą

nieposłuszne, nie buntuj

ą

si

ę

. S

ą

naturalnie gorsze rzeczy: maltretowanie, głodzenie,

całkowity brak zainteresowania i opieki. Ale uwa

ż

amy je za wynaturzenie i kiedy

wychodz

ą

na jaw, rodzicom odbiera si

ę

prawa rodzicielskie, a nawet stawia przed

s

ą

dem. Ju

ż

samo gro

ż

enie czym

ś

takim jest uwa

ż

ane za zn

ę

canie si

ę

nad

dzieckiem. Natomiast gro

ź

ba odebrania miło

ś

ci jest traktowana jako co

ś

całkiem

normalnego w arsenale podr

ę

cznych metod wychowawczych. A dla mnie to jeden

z najprzykrzejszych mo

ż

liwych widoków: mały człowiek idea-lnie grzeczny,

apatyczny, co chwila z niepokojem popatruj

ą

cy na rodzica, czy aby jest w porz

ą

dku.

To te

ż

jest prze

ś

wiadczenie, które mo

ż

e zapisa

ć

si

ę

w psychice na całe

dalsze

ż

ycie: miło

ść

, akceptacja, zainteresowanie to nie jest co

ś

, na co zasługujesz

sam przez si

ę

, Ty jako taki, z tego tylko powodu,

ż

e jeste

ś

; musisz na nie zarobi

ć

,

dostosowa

ć

si

ę

do okre

ś

lonych oczekiwa

ń

, by

ć

taki a nie inny. Do

ść

szybko stajesz

si

ę

własnym stra

ż

nikiem - psychologowie mówi

ą

,

ż

e „uwewn

ę

trzniasz” te wymagania.

background image

I sam zaczynasz si

ę

dołowa

ć

, kiedy tylko nie zdołasz utrzyma

ć

si

ę

w ramach, dawno

temu narzuconych Ci z zewn

ą

trz.

W poradni, kiedy zach

ę

całam ludzi do troch

ę

innych zachowa

ń

ni

ż

dot

ą

d,

cz

ę

sto miałam wra

ż

enie,

ż

e reaguj

ą

, jakby chodziło o naruszenie jakiego

ś

straszliwego tabu. Gdy mówiłam na przykład zaradnym, dzielnym kobietom,

z pogod

ą

znosz

ą

cym przeciwno

ś

ci losu,

ż

e mogłyby pokaza

ć

m

ęż

owi i dzieciom,

jakie w rzeczywisto

ś

ci s

ą

zm

ę

czone i zagonione - nieraz reagowały na te moje

sugestie autentycznym silnym l

ę

kiem. Po bli

ż

szym rozpatrzeniu okazywało si

ę

,

ż

e

boj

ą

si

ę

utraty uczu

ć

swoich bliskich, je

ś

li si

ę

zmieni

ą

; były przekonane,

ż

e s

ą

do

przyj

ę

cia tylko w tej jednej wersji. Zawsze w takiej sytuacji pytam: „A jak było u pani

w domu rodzinnym?” i w 99% tam odnajdujemy

ź

ródło owego l

ę

ku.

Zar

ę

czam Ci,

ż

e z Tob

ą

było tak samo. Te

ż

musiałe

ś

dostosowa

ć

si

ę

do

oczekiwa

ń

, uwewn

ę

trzni

ć

je i uzna

ć

,

ż

e wynik tego zabiegu to wła

ś

nie prawdziwy Ty.

Nie miałe

ś

innego

ź

ródła wiedzy o sobie i sił

ą

rzeczy mu-siałe

ś

uwierzy

ć

w to, co

wyczuwałe

ś

przez skór

ę

, odczytywałe

ś

z zachowania swoich najbli

ż

szych, słyszałe

ś

o sobie. Jednym słowem, Ty równie

ż

jeste

ś

dzieckiem podszyty.

Na Twoje pierwsze, najwcze

ś

niej zapisane w psychice przekonania na własny

temat z czasem zaczynaj

ą

nakłada

ć

si

ę

inne, które mog

ą

by

ć

zgodne lub sprzeczne

z tamtymi, mog

ą

je utrwala

ć

albo modyfikowa

ć

. Ale pó

ź

niejsze wpływy s

ą

zwykle

słabsze, gdy

ż

trafiaj

ą

na co

ś

, co ju

ż

jest nagrane. Owe istniej

ą

ce nagrania stanowi

ą

jakby filtr, który z wi

ę

ksz

ą

łatwo

ś

ci

ą

przepuszcza informacje podobne do ju

ż

zgromadzonych, za

ś

osłabia albo wr

ę

cz nie pozwala przedosta

ć

si

ę

tym, które

odbiegaj

ą

od istniej

ą

cego zapisu. Mo

ż

na tu u

ż

y

ć

te

ż

innego porównania:

ż

e jest to

rodzaj oku-larów, które s

ą

ż

owe albo ciemne i nadaj

ą

odpowiedni odcie

ń

wszystkie-mu, co widzimy.

Dlatego kto

ś

, kto nabrał przekonania,

ż

e jest okropny i nie da si

ę

na-wet lubi

ć

,

a có

ż

dopiero kocha

ć

, mo

ż

e latami by

ć

głuchy na szczere komplementy i nie

dostrzega

ć

dowodów sympatii. Troch

ę

tak, jakby klawisz „play” w jego magnetofonie

wcisn

ą

ł si

ę

na stałe i gra mu ci

ą

gle tylko „nikt mnie nie kocha, nikt mnie nie lubi”.

Nawet w przyjaznym otoczeniu nie rozstanie si

ę

z poczuciem,

ż

e tak naprawd

ę

wcale

nie jest dobrze, a swoim zachowaniem faktycznie b

ę

dzie zniech

ę

ca

ć

tych, którzy

zechc

ą

okaza

ć

mu

ż

yczliwo

ść

, miło

ść

czy uznanie.

background image

Ile razy mo

ż

na na przykład powiedzie

ć

: „podobasz mi si

ę

” albo „m

ą

drze

my

ś

lisz” komu

ś

, kto na ka

ż

dy taki tekst odwraca wzrok, krzywi si

ę

, chce odej

ść

,

odpowiada „nie wygłupiaj si

ę

” albo zastanawia, czego od niego chcesz? W ka

ż

dym

razie wida

ć

,

ż

e raczej nie sprawia mu to przyjemno

ś

ci, mo

ż

e nawet jest przykre.

Oczywi

ś

cie spróbujesz raz i drugi, ale potem zrezygnujesz. To jakby działanie wbrew

własnym potrzebom: osoby, które maj

ą

najgorsze zdanie o sobie i dlatego najmocniej

potrzebuj

ą

dowarto

ś

ciowania z zewn

ą

trz, najbardziej te

ż

od niego uciekaj

ą

i nawet

broni

ą

si

ę

.

Natomiast je

ś

li główny motyw nagrany na płycie jakiej

ś

osoby brzmi „jestem

sympatyczna i warta miło

ś

ci”, „dobrze mi idzie”, „ludzie mnie lubi

ą

”, to z łatwo

ś

ci

ą

zobaczy ona i usłyszy pozytywne sygnały z otoczenia, odpowie na nie i nast

ę

pnie

zbierze kolejne dowody, umacniaj

ą

ce j

ą

w poczuciu własnej warto

ś

ci.

Goebbels miał racj

ę

Szef hitlerowskiej propagandy twierdził,

ż

e dowolne

kłamstwo powtarzane wystarczaj

ą

co cz

ę

sto i uporczywie wchodzi ludziom do głowy.

Mówił co prawda o propagandzie politycznej, ale jestem gotowa posun

ąć

si

ę

do

stwierdzenia,

ż

e ró

ż

ne deprecjonuj

ą

ce bzdury, które uwa

ż

asz za prawd

ę

na swój

temat - przypomn

ę

:

ż

e jeste

ś

brzydki, niezdolny, niedobry, mało inteligentny, nie

nadajesz si

ę

do tego czy tamtego, a w trudnej sytuacji ju

ż

na pewno nie dasz sobie

rady - zostały Ci wmówione na takiej samej zasadzie, jak nazizm Niemcom.

Raz zdarzyło mi si

ę

słysze

ć

co

ś

podobnego w postaci rzeczywi

ś

cie zbli

ż

onej

do okupacyjnej szczekaczki. Przechodziłam ulic

ą

obok naro

ż

nego do-mu

i usłyszałam z okna na pierwszym pi

ę

trze straszny wrzask. W pierwszej chwili

s

ą

dziłam,

ż

e to awantura mał

ż

e

ń

ska, mo

ż

e m

ąż

wrócił do domu pijany. Brzmiało to

tak: „Co ty sobie my

ś

lisz, ty łajdaku! My

ś

lisz,

ż

e ja ci b

ę

d

ę

na wszystko pozwalała?

Co ty sobie wyobra

ż

asz? Mam ju

ż

przez ciebie kompletnie zdarte nerwy!”

I niespodziewane zako

ń

czenie: „Ile razy b

ę

dziesz jeszcze wychodził z kojca?” My

ś

l

ę

,

ż

e skoro on był w stanie wyj

ść

z kojca, to ju

ż

na pewno rozumiał, co si

ę

do niego

mówi. Normalnie brzmi to o wiele zno

ś

niej i dlatego mniej zauwa

ż

alnie. „Znowu

rozlałe

ś

mleko? Ale jeste

ś

niedorajda”, „Jak ty okropnie wygl

ą

dasz! Id

ź

si

ę

uczesz”,

„Dlaczego zawsze wszystko gubisz?”, „To nie do pomy

ś

lenia,

ż

eby tak brzydko

pisa

ć

” itd. itp. Musz

ę

podkre

ś

li

ć

to bardzo wyra

ź

nie: nie było w tym

ż

adnej złej woli.

Po prostu wszyscy my

ś

leli,

ż

e tak trze-ba, bo dziecko mo

ż

e si

ę

zepsu

ć

, wbi

ć

si

ę

background image

w dum

ę

, bo musi realistycznie ocenia

ć

swoje mo

ż

liwo

ś

ci, bo trzeba je odpowiednio

wychowa

ć

. A „odpowiednio” oznacza za pomoc

ą

wytykania bł

ę

dów, okazywania

niezadowolenia i pretensji, krytykowania.

Mam przed oczami pewn

ą

scen

ę

jak z filmu. Jedna z dziewczynek z mojej

dalszej rodziny była bardzo mała, siedziała w niemowl

ę

cym le

ż

aczku i za-kochany

w niej bez pami

ę

ci ojciec powtarzał: „Monisiu, jaka ty jeste

ś

ś

liczna, ja ciebie

uwielbiam, jaka ty jeste

ś

cudowna”. Na to weszła babcia i mówi: „Jak to dobrze,

ż

e

Monika jest jeszcze taka malutka. Ju

ż

niedługo nie b

ę

dzie mo

ż

na mówi

ć

do niej

takich rzeczy, bo si

ę

j

ą

zepsuje”.

Szkoda,

ż

e wychowali

ś

my si

ę

w takiej atmosferze. Przecie

ż

czuliby

ś

my si

ę

na

ś

wiecie zupełnie inaczej, gdyby od pocz

ą

tku towarzyszyły nam takie słowa, jakie na

co dzie

ń

słyszy Monika. Ju

ż

sobie wyobra

ż

am,

ż

e w tym miejscu kto

ś

mo

ż

e zgłosi

ć

sprzeciw,

ż

e dzieci akceptowane bez za-strze

ż

e

ń

wyrastaj

ą

na egoistów

przekonanych,

ż

e im si

ę

wszystko nale

ż

y i

ż

e maj

ą

wi

ę

ksze prawa od innych ludzi.

Takie my

ś

lenie - moim zdaniem - opiera si

ę

na nieporozumieniu: brak dyscypliny

i pozwalanie dziecku na wszystko myli si

ę

z jego dowarto

ś

ciowaniem.

Cz

ę

sto rodzicom, którzy postanowili wychowywa

ć

swoj

ą

pociech

ę

bez

hamulców - a wła

ś

ciwie nie wychowywa

ć

jej wcale - przy

ś

wieca szlachetna intencja,

ż

eby przypadkiem nie wytworzy

ć

u dziecka kompleksów. Nic bar-dziej mylnego.

Pozbawione

drogowskazów i reguł czuje si

ę

zdezorientowane

zagubione

i rzeczywi

ś

cie depcze ludziom po odciskach, poniewa

ż

nie wie,

ż

e im to

przeszkadza. A

ż

w ko

ń

cu - nawet je

ś

li rodzicom uda si

ę

wytrwa

ć

w takiej niezno

ś

nej

sytuacji - dowie si

ę

, kiedy ju

ż

wyjdzie spod rodzinnego ochronnego klosza,

ż

e inni

ludzie nie mog

ą

z nim wytrzyma

ć

. A wracaj

ą

c do Goebbelsa: paradoksalnie rodzina

jest najlepszym miejscem do wkładania dziecku bzdur do głowy. Zwłaszcza

ż

e ma

ono mizerne mo

ż

liwo

ś

ci sprawdzenia, czy to, co powtarzaj

ą

mu na okr

ą

gło i daj

ą

do

zrozumienia na ró

ż

ne sposoby, jest zgodne z prawd

ą

, czy od niej odbiega. I tak oto

olbrzymie mo

ż

liwo

ś

ci, z jakimi przychodzimy na

ś

wiat, s

ą

bardzo cz

ę

sto blokowane

zamiast rozwija

ć

si

ę

i rozkwita

ć

. Na zako

ń

czenie tego w

ą

tku chc

ę

opowiedzie

ć

co

ś

o sobie. Moja macocha z du

żą

pewno

ś

ci

ą

siebie mawiała do mnie: „

ś

aden

z Dodziuków nie miał zdolno

ś

ci artystycznych”. Nie wiem, mo

ż

e rzeczywi

ś

cie ich nie

miałam, ale nawet nie próbowałam si

ę

o tym przekona

ć

. Przez nast

ę

pne 30 lat nie

background image

rysowałam nawet dla własnej przyjemno

ś

ci, starannie omijałam w szkole, na studiach

i podczas wakacyjnych szale

ń

stw wszelkie inicjatywy teatralne czy kabaretowe, nie

zabierałam si

ę

do grania na

ż

adnym instrumencie, nie napisałam te

ż

chyba ani

jednego zdania, które byłoby blisko literatury.

W gronie kolegów Dzieciaki z podwórka, koledzy z klasy, Twoja paczka albo

chocia

ż

jeden dwóch przyjaciół, dziewczyny, chłopaki - z czasem to wszystko

zaczyna by

ć

coraz wa

ż

niejsze. Od ich opinii w coraz wi

ę

kszym stopniu zale

ż

y

poczucie własnej warto

ś

ci. Najwyra

ź

niej wida

ć

to w sytuacjach skrajnych: spotkałam

w

ż

yciu paru niedoszłych młodych samobójców, którzy postanowi-li sko

ń

czy

ć

ze

sob

ą

, bo zostali odtr

ą

ceni przez rówie

ś

ników. Ju

ż

od piaskownicy, od pierwszych

zabaw na podwórku ka

ż

dy z nas stan

ą

ł przed nowym zadaniem

ż

yciowym -

przystosowania si

ę

do rówie

ś

ników. Pami

ę

tasz, jak w gronie kolegów bardzo

chciałe

ś

mie

ć

to co inni i umie

ć

to co inni, nawet je

ś

li to wcale do Ciebie nie

pasowało? Mini, punkowe fryzury, muzyka, która doprowadzała do szału dorosłych,

i niezliczone inne rzeczy powodowały konflikty z rodzicami i poczucie,

ż

e je

ś

li Tobie

tak nie wolno, to jeste

ś

gorszy, bo Kasia czy Mietek wszystko ma i mo

ż

e. Opinia

kolegów, akceptacja z ich strony była wa

ż

niejsza, je

ś

li nie miałe

ś

oparcia w jakim-

takim albo jeszcze lepiej dobrym zdaniu o sobie samym. A

ż

eby je poprawi

ć

zyskuj

ą

c

ich uznanie, byłe

ś

gotów robi

ć

rzeczy, które nie podobały si

ę

dorosłym nara

ż

ały Ci

ę

na kary i które by

ć

mo

ż

e sam równie

ż

uwa

ż

ałe

ś

za niesłuszne. Kiedy si

ę

zastanawiam nad przyczyna-mi tak powszechnego w

ś

ród młodych ludzi palenia,

picia alkoholu, próbowania rozmaitych narkotyków, łamania prawa - my

ś

l

ę

,

ż

e robi

ą

to mimo po-t

ę

pienia społecznego głównie po to,

ż

eby podnie

ść

w ten sposób

poczucie własnej warto

ś

ci.

Pod tym wzgl

ę

dem nastoletni etap

ż

ycia to bardzo trudny czas. Nie b

ę

d

ę

si

ę

przy nim zatrzymywa

ć

dłu

ż

ej, bo o okresie dojrzewania i konflikcie pokole

ń

zostały

napisane całe tomy. My

ś

l

ę

,

ż

e jednym z cz

ęś

ciej prze

ż

ywanych wtedy uczu

ć

s

ą

niepewno

ść

i wstyd. Pami

ę

tam opowiadanie Gra

ż

yny o tym okresie jej

ż

ycia: „Nie

cierpi

ę

przypomina

ć

sobie, jak to wtedy było. Cały czas wydawało mi si

ę

,

ż

e robi

ę

co

ś

nie tak i byłam gotowa spali

ć

si

ę

ze wstydu. Oczywi

ś

cie było mi głupio,

ż

e

przestaj

ę

by

ć

komplet-nie płaska, ale tak samo głupio,

ż

e jeszcze nie mam du

ż

ych

piersi. Ze dwa lata musiałam si

ę

przełamywa

ć

,

ż

eby chodzi

ć

do szkoły, kiedy miałam

background image

okres, a poza tym starałam si

ę

nie wychodzi

ć

z domu, tak si

ę

wstydziłam. Jak nikt ze

mn

ą

nie ta

ń

czył, było mi okropnie wstyd, ale je

ż

eli jaki

ś

chłopak mnie poprosił,

robiłam si

ę

cała sztywna na my

ś

l,

ż

e wyjd

ę

na

ś

rodek i na pewno wszyscy b

ę

d

ą

na

mnie patrze

ć

. Mówi

ę

ci, po prostu koszmar!”

Tu chciałabym na chwil

ę

wróci

ć

do analogii z gramofonem. Przez pierwsze

lata

ż

ycia zd

ąż

yła si

ę

ju

ż

nagra

ć

cała płytoteka i w zale

ż

no

ś

ci od sytuacji zaczyna si

ę

odtwarza

ć

ta lub inna płyta. Nawet je

ś

li kto

ś

ma w przewadze te gorsze, to przecie

ż

nie graj

ą

mu one w głowie cały czas: kiedy si

ę

k

ą

pie, czyta ksi

ąż

k

ę

, rozmawia

z sympatyczn

ą

ciotk

ą

, robi co

ś

, co lubi, gramofon mo

ż

e milcze

ć

b

ą

d

ź

snu

ć

przyjemn

ą

melodi

ę

. Natomiast w momentach napi

ęć

, niepowodze

ń

, w nowych lub

niejasnych okoliczno

ś

ciach albo gdy dzieje si

ę

co

ś

, co przypomina poprzednie

przykre sytuacje - wtedy ciszej lub gło

ś

niej wł

ą

cza si

ę

jedna z płyt z negatywnym

nagraniem.

Zawieszenie mi

ę

dzy dzieci

ń

stwem a dorosło

ś

ci

ą

, zmiany fizjologiczne,

ujawniaj

ą

ce si

ę

potrzeby seksualne, pierwsze niepewne próby kontaktów

erotycznych - wszystko to sprzyja szczególnie cz

ę

stemu przywoływaniu tych zapisów

czy nagra

ń

, które nie nale

żą

do przyjemnych. Pami

ę

tasz, jak bałe

ś

si

ę

wówczas

ś

mieszno

ś

ci? Je

ż

eli kto

ś

si

ę

ś

miał albo cho

ć

by u

ś

miechał, a Ty nie wiedziałe

ś

,

z jakiego powodu, wtedy zawsze domy

ś

lałe

ś

si

ę

,

ż

e z Ciebie - i pewnie Ci to zostało

do dzi

ś

. Cz

ę

sto u

ś

miecham si

ę

do ludzi albo

ś

miej

ę

z rado

ś

ci na ich widok i ju

ż

jestem przygotowana na pytanie: „Ze mnie si

ę

ś

miejesz?”, bo cz

ę

sto zdarza mi si

ę

je

słysze

ć

. Cierpliwie tłumacz

ę

: „To nie z ciebie, tylko do ciebie”. A wtedy rzeczywi

ś

cie

wy

ś

miewali

ś

cie si

ę

z siebie nawzajem, poniewa

ż

to był sposób,

ż

eby zagłuszy

ć

własny wstyd i obaw

ę

przed

ś

mieszno

ś

ci

ą

, wygl

ą

da

ć

na bardziej pewnych siebie.

Szczególnie trudn

ą

sytuacj

ę

w

ś

ród rówie

ś

ników, dojmuj

ą

ce poczucie,

ż

e s

ą

gorsi, maj

ą

młodzi ludzie z biednych rodzin. Krysia wspomina: „Miałam marne ciuchy,

wi

ę

kszo

ść

z darów. Szli

ś

my gdzie

ś

wszyscy i klasa mnie wy-pchn

ę

ła na jezdni

ę

.

Powiedzieli,

ż

e nie mog

ę

z nimi i

ść

, bo wygl

ą

dam jak ze wsi. Poszłam w drug

ą

stron

ę

i dostałam od nauczyciela nagan

ę

za odda-lanie si

ę

od klasy”.

Je

ż

eli byłe

ś

biedniejszy od kolegów, z innego

ś

rodowiska ni

ż

wi

ę

kszo

ść

z nich, je

ż

eli wyró

ż

niałe

ś

si

ę

jako

ś

fizycznie albo interesowałe

ś

zupełnie czym innym

ni

ż

oni - dawali Ci to bole

ś

nie odczu

ć

. I Twój autoportret po ka

ż

dym takim

background image

do

ś

wiadczeniu wydatnie si

ę

pogarszał.

Lepiej si

ę

nie wychyla

ć

czyli szkoła dla przeci

ę

tniaków Rzadko spotykam

ludzi, którzy maj

ą

dobre wspomnienia ze szkoły. Pami

ę

taj

ą

raczej nauczycieli, którzy

si

ę

czepiali, kary za nieprzygotowanie jakich

ś

zada

ń

domowych czy niewła

ś

ciwe

zachowanie, konieczno

ść

naginania si

ę

do wymaga

ń

, w których nie widzieli sensu.

Z ich opowie

ś

ci wyłania si

ę

obraz szkoły, w której chodziło raczej o to,

ż

eby

przyłapa

ć

na czym

ś

ucznia, ni

ż

ż

eby czego

ś

go nauczy

ć

. Byłam całkiem dobr

ą

uczennic

ą

, ale mnie te

ż

towarzyszyło poczucie,

ż

e potencjalnie jestem stale nie

w po-rz

ą

dku i w ka

ż

dej chwili mo

ż

e to wyj

ść

na jaw. Z do

ść

poka

ź

nej wiedzy

psychologicznej o funkcjonowaniu grup wiadomo,

ż

e osoba prowadz

ą

ca grup

ę

mo

ż

e

przytomnie kontaktowa

ć

si

ę

najwy

ż

ej z kilkunastoma osobami. Powy

ż

ej tego progu

ju

ż

nie sposób podchodzi

ć

do ka

ż

dego indywidualnie, orientowa

ć

si

ę

w jego

mo

ż

liwo

ś

ciach, nawet trudno utrzyma

ć

w pami

ę

ci podstawowe informacje

o poszczególnych osobach. Jak liczne były klasy, do których Ty chodziłe

ś

? Moje

miewały po 30-35 osób, w najwi

ę

kszej było nas 56. Sił

ą

rzeczy byli

ś

my dla

nauczycieli niesforn

ą

i niezró

ż

nicowan

ą

gromad

ą

, któr

ą

trzeba było utrzyma

ć

w ryzach i wystawi

ć

stopnie, a nie uczy

ć

i wychowywa

ć

.

Dla rodziców i prawie wszystkich nauczycieli wła

ś

nie stopnie były

najwa

ż

niejsze. Rozumiem,

ż

e w szkole musi istnie

ć

pewien jednolity system ocen,

ale ten, z którym mieli

ś

my do czynienia, był wyj

ą

tkowo niefortunny. Okre

ś

lał zestaw

stereotypowych umiej

ę

tno

ś

ci i wiadomo

ś

ci, a cała procedura oceniania polegała na

przystawianiu kolejnych uczniów do gotowego, bardzo sztywnego szablonu. Je

ś

li do

niego pasowałe

ś

- to dobrze, a je

ś

li nie - musiałe

ś

strawi

ć

swoj

ą

porcj

ę

upokorze

ń

i informacji, jaki to jeste

ś

kiepski.

Mieli

ś

my w liceum chłopaka, niezwykle zdolnego chemika. Uchodził w

ś

ród nas

za geniusza, był pupilem pana od chemii, ale najbardziej rzucało si

ę

w oczy -

pami

ę

tam to wyra

ź

nie do dzisiaj -

ż

e jest strasznie smutny. Miał ci

ęż

kie

ż

ycie

z innymi nauczycielami, z trudem przechodził z klasy do klasy i ledwie zdał matur

ę

.

Jako

ś

niezwykle wcze

ś

nie w olimpiadzie chemicznej zaszedł tak wysoko,

ż

eby bez

egzaminów dosta

ć

si

ę

na studia. Spotkałam go potem jeszcze par

ę

razy i z

przyjemno

ś

ci

ą

stwierdziłam,

ż

e bardzo poweselał.

Nasz model szkoły w gruncie rzeczy najbardziej lubi takich, którzy s

ą

background image

niekłopotliwi i układni. Podsłuchałam kiedy

ś

odbieraj

ą

c córk

ę

ze szkoły, jak

nauczycielka z zachwytem mówiła do innej matki: „Kasia była dzisiaj taka grzeczna,

taka grzeczna, jakby jej w ogóle nie było”. Ile musieli si

ę

nacierpie

ć

ci, którzy

odwa

ż

yli si

ę

zaistnie

ć

na lekcjach na swój własny sposób, przeciwstawi

ć

si

ę

nauczycielom. Jeden z twórców obecnej reformy naszego systemu o

ś

wiaty

opowiadał mi,

ż

e przebrn

ą

ł cał

ą

szkoł

ę

z opini

ą

„ucze

ń

arogancki”, bo miewał własne

zdanie. Tak, w szkole nie starano si

ę

o to,

ż

eby

ś

my

ś

lał o sobie dobrze, nabrał

zaufania do własnych mo

ż

liwo

ś

ci czy

ż

eby

ś

miał okazj

ę

przekona

ć

si

ę

, jakie s

ą

Twoje mocne strony.

Dorówna

ć

idolom Jako pracownik poradni rodzinnej miałam wiele lat temu

okazj

ę

ogl

ą

da

ć

szwedzki film „J

ę

zyk miło

ś

ci”, sponsorowany przez Królewskie

Towarzystwo Wychowania Seksualnego. W filmie czwórka lekarzy i pedagogów

omawiała rozmaite aspekty o

ś

wiaty seksualnej dla młodzie

ż

y, a poszczególne tematy

były ilustrowane krótkimi scenkami. Szwedzi s

ą

- zgodnie z powszechnym

przekonaniem -

ś

mielsi od nas w mówieniu o seksie i pokazywaniu go na ekranie, ale

wra

ż

enie zrobiło na mnie całkiem co innego. Oto na przykład siedz

ą

tam na ławce

młodzi ludzie pieszcz

ą

c si

ę

i całuj

ą

c, on ma tr

ą

-dzik, a ona odci

ś

ni

ę

ty na ramieniu

ś

lad po rami

ą

czku od stanika. Albo pokazany tam fragment seksu mał

ż

e

ń

skiego:

dosy

ć

za

ż

ywna pani w wałkach na głowie, ze

ś

ladami kremu na twarzy idzie do łó

ż

ka

z łysiej

ą

cym panem z brzuszkiem w mało efektownej pi

ż

amie i skarpetkach.

ś

adnego

retuszu,

ż

adnego upi

ę

kszania - specjalnie po to,

ż

eby było wida

ć

,

ż

e ci ludzie s

ą

zwyczajni. Wła

ś

nie to mnie zafrapowało: ró

ż

nica mi

ę

dzy tym, co widziałam,

a gładkimi, wypiel

ę

gnowanymi, idealnie pi

ę

kny-mi ciałami, jakie normalnie ogl

ą

damy

na ekranie. Film, reklamy, ilustrowane tygodniki atakuj

ą

nas takimi wizerunkami, do

jakich mógłby si

ę

porównywa

ć

najwy

ż

ej jeden czy jedna na tysi

ą

c.

Jaki to ma zwi

ą

zek z poczuciem własnej warto

ś

ci? Ano taki,

ż

e Twoje nogi

w porównaniu z długo

ś

ci

ą

nóg lalki Barbie czy Julii Roberts musz

ą

wygl

ą

da

ć

pokracznie, a mi

ęś

nie Schwarzeneggera mog

ą

wp

ę

dzi

ć

w kompleksy nawet

kulturyst

ę

. Inaczej mówi

ą

c, film i reklama s

ą

dla wi

ę

kszo

ś

ci z nas - zwłaszcza we

wczesnej młodo

ś

ci - nie tylko wzorem do na

ś

ladowania, ale te

ż

ź

ródłem ci

ą

głej

frustracji, poniewa

ż

do tak wygórowanych, idealnych modeli nie sposób si

ę

doci

ą

gn

ąć

.

background image

„Mieszka

ń

cy masowej wyobra

ź

ni”, jak ich nazywał Krzysztof Teodor Toeplitz,

osoby przedstawiane w telewizji i prasie to przecie

ż

ci najlepsi, najwybitniejsi,

rekordzi

ś

ci, ludzie sukcesu. W dodatku s

ą

wspaniali w tak ró

ż

nych dziedzinach: jedni

zdobywaj

ą

medale olimpijskie, inni nagrody Nobla, a jeszcze inni filmowe Oskary.

W cicho

ś

ci ducha zazdro

ś

cili

ś

my im wszystkim, zwykle zapominaj

ą

c,

ż

e ci

najpi

ę

kniejsi czy najlepiej wysportowani na ogół nie s

ą

tytanami intelektu, sławom

z ekranu nie musi układa

ć

si

ę

ż

ycie osobiste, a wielcy arty

ś

ci mo

ż

e przez wiele lat

klepali bied

ę

czekaj

ą

c na uznanie.

Na pewno byłoby znakomicie mie

ć

naraz ol

ś

niewaj

ą

c

ą

urod

ę

, salomonow

ą

m

ą

dro

ść

, wszechstronne zdolno

ś

ci Leonarda da Vinci, mnóstwo siły i zr

ę

czno

ś

ci

oraz zdolno

ś

ci do robienia

ś

wietnych interesów. Tylko

ż

e tak po prostu nie bywa,

cho

ć

bardzo by

ś

my tego chcieli. Jedynie nieliczni w wieku parunastu lat s

ą

na tyle

pewni siebie,

ż

eby my

ś

le

ć

: „Mnie te

ż

na wiele sta

ć

, b

ę

d

ę

d

ąż

y

ć

do tego,

ż

eby co

ś

niezwykłe-go zrealizowa

ć

w przyszło

ś

ci”. Wi

ę

kszo

ść

czuje si

ę

raczej przytłoczona

takim zmasowanym atakiem doskonało

ś

ci i z góry poddaje si

ę

, nawet nie próbuj

ą

c

oceni

ć

, w jakiej dziedzinie ma szanse powodzenia i jak du

ż

e s

ą

te szanse. Mo

ż

e

posuwam si

ę

za daleko, ale mam wra

ż

enie,

ż

e

ś

rodki masowego przekazu

przyczyniaj

ą

si

ę

do powstawania u wi

ę

kszo

ś

ci z nas postawy rezygnacji

i niemo

ż

no

ś

ci.

Z czym wchodzimy w dorosłe

ż

ycie?

Mój kolega z poradni rodzinnej - znany Ci mo

ż

e z telewizyjnych „Rozmów

intymnych” - Andrzej Komorowski mówi,

ż

e wszystkiemu s

ą

winne duchy. Duch to

kto

ś

(lub co

ś

), kto (lub co) ju

ż

nie istnieje, ale pojawia si

ę

w bezcielesnej postaci,

ż

eby zakłóca

ć

ż

ycie tym, co

ż

yj

ą

. Nasze złe duchy to

ś

lady przeszło

ś

ci, które

utrwaliły

si

ę

w psychice

w dawnych

i pó

ź

niejszych

latach

i w

pewnych

okoliczno

ś

ciach ujawniaj

ą

si

ę

, utrudniaj

ą

c nam funkcjonowanie. Cz

ę

sto prawie nie

kontaktujemy si

ę

z realn

ą

rzeczywisto

ś

ci

ą

, tylko wła

ś

nie z duchami.

Wczasy, wesoła zabawa, Magda siedzi w k

ą

cie i nie wł

ą

cza si

ę

ani do

rozmów, ani do ta

ń

ców - straciła cały impet towarzyski, od kiedy paczka jej chłopaka

przez rok usilnie udowadniała jej,

ż

e do nich nie pasuje. Tamtych ludzi w

ś

ród

rozbawionych wczasowiczów nie ma, ale Magd

ę

te duchy nieomal

ż

e parali

ż

uj

ą

.

Oldze nie układa si

ę

współ

ż

ycie seksualne z m

ęż

em, bo zawsze w intymnych

background image

momentach nie mo

ż

e odczepi

ć

si

ę

od poczucia,

ż

e ma brzydkie ciało a takie

przekonanie towarzyszy jej, odk

ą

d siebie pami

ę

ta - przez ostatnie dwadzie

ś

cia par

ę

lat zmieniła si

ę

bardzo, jest ładnie zbudowan

ą

, zgrabn

ą

kobiet

ą

, ale duchy s

ą

silniejsze od zapewnie

ń

m

ęż

a,

ż

e jest dla niego bardzo poci

ą

gaj

ą

ca.

Te duchy szepc

ą

nam do ucha swój własny tekst, nie pozwalaj

ą

c usłysze

ć

informacji docieraj

ą

cych z zewn

ą

trz. Ustawiaj

ą

si

ę

pomi

ę

dzy nami a

ś

wiatem,

zniekształcaj

ą

c jego obraz jak w krzywym zwierciadle. S

ą

ź

ródłem takiego my

ś

lenia,

które w wielu dziedzinach zmniejsza nasze

ż

yciowe szanse. W psychice jak

w przyrodzie nic nie ginie, wszystkie jej warstwy - ta ukształtowana w chwili narodzin,

we wczesnym dzieci

ń

stwie, w latach przedszkolnych i szkolnych w młodo

ś

ci - trwaj

ą

w utajeniu i zawsze co

ś

mo

ż

e nas cofn

ąć

do której

ś

z nich, wywoła

ć

jakiego

ś

ducha.

Inaczej mówi

ą

c, je

ż

eli byłe

ś

nie do

ść

tulonym niemowlakiem, nie chwalonym

maluchem, wiecznie sztorcowanym dzieckiem, wy

ś

miewanym młodym człowiekiem -

to nadal jeste

ś

nimi wszystkimi naraz. Pewnie dzisiaj, jako dorosła osoba, umiesz to

nie

ź

le ukrywa

ć

i przed innymi, i cz

ę

sto przed samym sob

ą

. Ale potrzeba ciepłego

fizycznego kontaktu, dobrego słowa, szacunku, uznania, jednym słowem

dowarto

ś

ciowania na ró

ż

ne sposoby nie da si

ę

zagłuszy

ć

i nieraz daje o sobie zna

ć

.

A wtedy jest Ci przeogromnie smutno, bo nie wierzysz,

ż

e mo

ż

esz dosta

ć

w

ż

yciu to,

czego Ci zawsze brakowało.

Ju

ż

czas,

ż

eby zobaczy

ć

, czy jest to mo

ż

liwe. A je

ś

li tak, to jak to zrobi

ć

?

Szcz

ęś

liwie ró

ż

nego rodzaju pomoc psychologiczna w postaci grupowego treningu,

konsultacji indywidualnych, warsztatów psychologicznych zaczyna by

ć

troch

ę

bardziej dost

ę

pna wi

ę

c je

ś

li masz tak

ą

mo

ż

liwo

ść

i wystarczaj

ą

co du

ż

o determinacji,

mo

ż

esz poszuka

ć

fachowców i zgłosi

ć

si

ę

do nich. Jest te

ż

par

ę

„domowych”

sposobów, pomocnych w zmianie autoportretu na lepszy. O nich mówi nast

ę

pny,

ostatni ju

ż

rozdział.

Rozdział IV

Ka

ż

de brzydkie kacz

ą

tko mo

ż

e zosta

ć

łab

ę

dziem Nieraz w rozmowach albo

po wykładach o poczuciu własnej warto

ś

ci, którym z uporem maniaka zajmuj

ę

si

ę

od

lat, pada pytanie: no dobrze, a co w sytuacji, kiedy kto

ś

rzeczywi

ś

cie nic nie potrafi,

naprawd

ę

jest głupi albo brzydki? Co wtedy?

background image

Czy co

ś

tu da si

ę

zmieni

ć

?

Otó

ż

w tej sprawie mam bardzo skrajne stanowisko: głupi mo

ż

e sta

ć

si

ę

m

ą

drym, z brzydkiego potrafi zrobi

ć

si

ę

pi

ę

kny, a najwi

ę

ksza niedorajda mo

ż

e

zmieni

ć

si

ę

w sprawn

ą

,

ś

wietnie funkcjonuj

ą

c

ą

osob

ę

. Sk

ą

d to wiem? Bo widziałam

wiele takich cudownych przemian na własne oczy. Negatywne cechy charakteru

i umysłu czy brzydki wygl

ą

d to skutek przykrych prze-

ż

y

ć

, które si

ę

w człowieku

zapisały, a wi

ę

c mog

ą

si

ę

te

ż

„odpisa

ć

”. Powiem wi

ę

cej, Ty te

ż

to widziałe

ś

, tylko

mo

ż

e nie przyszło Ci do głowy,

ż

eby popatrze

ć

od tej strony. We

ź

my dwa przykłady,

kiedy zmiana sytuacji jest tak wyra

ź

na,

ż

e mo

ż

na wyrobi

ć

sobie jakie

ś

poj

ę

cie o skali

mo

ż

liwych przeobra

ż

e

ń

. Gdy wychowanek domu dziecka trafia do dobrej rodziny

adopcyjnej i po paru miesi

ą

cach z apatycznego, niezgrabnego, jakby oci

ęż

ałego

umysłowo mruka robi si

ę

ż

ywe, wesołe, zgrabne i przem

ą

drzałe stworzenie. Albo

kobieta, któr

ą

rzucił ukochany m

ąż

: gwałtownie postarzała si

ę

i zbrzydła, zgorzkniała,

przestała radzi

ć

sobie nawet z nie-skomplikowanymi zadaniami

ż

yciowymi. I nagle -

jakby nie ta sama, znów ładna, pogodna, energiczna, bo prze

ż

ywa now

ą

miło

ść

.

Mówi

ę

o tym, poniewa

ż

chc

ę

,

ż

eby

ś

sobie uprzytomnił,

ż

e i z Tob

ą

wcale nie jest tak

beznadziejnie, jak my

ś

lisz.

ś

eby Ci

ę

jeszcze troch

ę

poprzekonywa

ć

, chc

ę

si

ę

zatrzyma

ć

przy pi

ę

knie i brzydocie. Bo có

ż

to jest brzydki człowiek? Mam wra

ż

enie,

ż

e taki, który ma gorycz, strach, wstyd, ból, zło

ść

czy wstr

ę

t na stałe wypisane na

twarzy, jakby zastygłe na niej. Wi

ę

c kiedy zmieni si

ę

co

ś

w jego wn

ę

trzu, w sposobie

prze

ż

ywania uczu

ć

i nastawieniu do

ś

wiata, to łagodniej

ą

ostre rysy, k

ą

ciki ust

unosz

ą

si

ę

do góry, zmarszczki i bruzdy wokół ust rozprostowuj

ą

si

ę

. Twarz przestaje

mie

ć

martwy, białoszary odcie

ń

, nabiera ciepłego, ró

ż

owego koloru, oczy zaczynaj

ą

by

ć

du

ż

e i błyszcz

ą

ce.

Bardzo cz

ę

sto ludzie maj

ą

l

ę

k wypisany na twarzy w ten sposób,

ż

e ich oczy

robi

ą

wra

ż

enie bardzo małych. Wydaje si

ę

,

ż

e to konstrukcja powiek, zostaj

ą

tylko

w

ą

skie szparki. Ale - widziałam to wielokrotnie i uwielbiam ten widok - w

ż

yczliwym

otoczeniu, w

ś

ród dobrych uczu

ć

, w atmosferze bezpiecze

ń

stwa, kiedy mo

ż

na by

ć

sob

ą

bez obawy,

ż

e kto

ś

skrytykuje, ukarze, wykpi, nagle okazuje si

ę

,

ż

e ten sam

człowiek ma du

ż

e, błyszcz

ą

ce oczy. Zamiast dawnej brzydoty wszyscy dookoła

zaczynaj

ą

dostrzega

ć

, jaki jest pi

ę

kny.

Bo pi

ę

kno to nic innego jak harmonia wewn

ę

trzna i

ż

ywy, nieskr

ę

powany

background image

przypływ uczu

ć

. Przyjrzyj si

ę

dzieciom: s

ą

takie ró

ż

ne i wszystkie takie ładne, kiedy

cał

ą

gam

ę

ż

norodnych prze

ż

y

ć

wida

ć

na ich twarzach i jasne jest,

ż

e to co

wewn

ą

trz i co na zewn

ą

trz pozostaje ze sob

ą

w zgodzie. Kiedy si

ę

odzyskuje ten

dzieci

ę

cy, bezpo

ś

redni sposób prze

ż

ywania - wszyscy staj

ą

si

ę

pi

ę

kni. Brzydkich po

prostu nie ma. Albo inna cecha, o której my

ś

lisz,

ż

e nie da si

ę

jej zmieni

ć

: głos. Tyle

razy słyszałam, jak pod wpływem wewn

ę

trznych zmian - wi

ę

kszej pewno

ś

ci i wiary

w siebie, wzrostu poczucia,

ż

e mog

ę

kocha

ć

i by

ć

kochany - wysokie, piskliwe głosy

zmieniały si

ę

w gł

ę

bokie, d

ź

wi

ę

czne, niskie, pełne wyrazu. I nikt mnie nie przekona

o tym,

ż

e to nale

ż

y do wrodzonego wyposa

ż

enia człowieka.

Podobnie jest z wieloma cechami, o których my

ś

lisz,

ż

e to Twoja natura czy

charakter. Ja w ogóle uwa

ż

am,

ż

e charakteru nie ma, poniewa

ż

wiele razy w

ż

yciu

widziałam, jak w wyniku psychoterapii albo korzystnych zmian sytuacji

ż

yciowej

zaj

ą

ce zamieniaj

ą

si

ę

w lwy, a z je

ż

ozwierzy robi

ą

si

ę

goł

ą

bki.

Z natury jeste

ś

skryty? Ju

ż

taki masz charakter,

ż

e wolisz nie ryzykowa

ć

?

Skłonno

ść

do podporz

ą

dkowania si

ę

i bierno

ść

to cechy Twojej osobowo

ś

ci?

Z do

ś

wiadczenia wiem,

ż

e charakter, osobowo

ść

, natura człowieka nie s

ą

mu dane

raz na zawsze i traktowanie ró

ż

nych swoich cech w ten sposób, opisywanie ich za

pomoc

ą

takich poj

ęć

stanowi tylko wyraz naszej niemo

ż

no

ś

ci uwierzenia, jak bardzo

mo

ż

emy si

ę

zmieni

ć

.

Nie b

ą

d

ź

taki pewny, najpierw spróbuj Prawd

ę

mówi

ą

c zale

ż

ałoby mi na tym,

ż

eby

ś

jak najwi

ę

cej swoich prze-

ś

wiadcze

ń

o sobie samym postawił pod znakiem

zapytania. I oczywi

ś

cie

ż

e-by

ś

zacz

ą

ł je testowa

ć

czynnie czyli przez

eksperymentowanie. Nie potrafisz czego

ś

? A kto powiedział? Spróbuj, a gdy nie

wyjdzie, spróbuj jeszcze raz. Jestem w tej szcz

ęś

liwej sytuacji,

ż

e zajmuj

ę

si

ę

pomaganiem ludziom w zmianie. Dlatego mam okazj

ę

bardzo cz

ę

sto słysze

ć

: „Nigdy

nie przypuszczałem,

ż

e uda mi si

ę

...”

Czasami taka zmiana b

ę

dzie wymagała inwestycji i czasu. Ale przecie

ż

je

ż

eli

nie zaczniesz, na pewno Ci nie wyjdzie. Przypominam: ka

ż

dy człowiek ma wielkie

niewykorzystane rezerwy - u

ż

ytkujemy tylko kilkana

ś

cie procent swojej siły

mi

ęś

niowej i kilka procent mo

ż

liwo

ś

ci swego mózgu. A wi

ę

c wmawianie sobie

bezradno

ś

ci, bezsilno

ś

ci i niemo

ż

no

ś

ci nie ma

ż

adnego realnego uzasadnienia.

Jedno z rozwi

ą

za

ń

polega na tym,

ż

eby prze-sta

ć

zastanawia

ć

si

ę

nad swoim

background image

potencjałem, tylko zrobi

ć

z niego u

ż

ytek, przej

ść

od teoretyzowania na ten temat do

eksperymentowania. Ale do tego musisz zapewni

ć

sobie dobre warunki zewn

ę

trzne

i wewn

ę

trzne. Wsparcie z zewn

ą

trz to kto

ś

, z kim mo

ż

esz podzieli

ć

si

ę

swoimi

trudno

ś

ciami i niepowodzeniami. Mo

ż

e to by

ć

osoba z rodziny, przyjaciel, własne

dziecko, je

ż

eli nie jest bardzo małe. Jedna z moich znajomych po-szła teraz do nowej

pracy w pr

ęż

nej firmie z wymagaj

ą

cym szefem. I umówiła si

ę

ze swoj

ą

siostr

ą

,

ż

e

b

ę

dzie j

ą

„wykorzystywa

ć

”: dzwoni

ć

nawet codziennie i opowiada

ć

, jak jej idzie. Bała

si

ę

,

ż

e bez tego zjedz

ą

j

ą

obawy i niepewno

ść

, które przestaj

ą

by

ć

tak dolegliwe,

je

ż

eli mo

ż

na da

ć

im upust.

Za

ś

warunki wewn

ę

trzne to przekształcenie własnego nastawienia czyli

ś

wiadoma, celowa zmiana negatywnego my

ś

lenia o sobie na pozytywne. Mam tu ma

my

ś

li głównie afirmacje.

Człowiek jest automatem samosteruj

ą

cym Tłumacz

ę

to od dawna ludziom,

z którymi pracuj

ę

: na co si

ę

nastawisz, to najprawdopodobniej uzyskasz. Dla

wi

ę

kszo

ś

ci z nas stałym, uwa

ż

anym za naturalny nawykiem jest ci

ą

głe wmawianie

sobie niekorzystnych tre

ś

ci. Mo

ż

na ten proces odwróci

ć

i kaza

ć

mu działa

ć

na swoj

ą

korzy

ść

- inaczej mówi

ą

c, równie skuteczne jest wmawianie sobie informacji

pozytywnych. Mo

ż

na nazywa

ć

to z łaci

ń

ska autosugesti

ą

.

Jest

to

metoda

znana

od

staro

ż

ytno

ś

ci,

a współcze

ś

nie

szeroko

wykorzystywana (chyba najbardziej popularny przykład to wprowadzanie siebie

w stan relaksu). Osoby od lat posługuj

ą

ce si

ę

ni

ą

do wprowadzania gł

ę

bokich zmian

w

ż

yciu opracowały wiele szczegółowych technik jej stosowania. Jedn

ą

z nich - prac

ę

z afirmacjami - zamierzam przedstawi

ć

tutaj na podstawie ksi

ąż

ki Sondry Ray

„Zasługuj

ę

na miło

ść

”. Sondra, która jest tak

ą

sam

ą

optymistk

ą

jak ja, w rozdziale

zatytułowanym „Pot

ę

ga afirmacji” pisze:

„Afirmacja to pozytywna my

ś

l któr

ą

si

ę

ś

wiadomie wybiera,

ż

eby zaszczepi

ć

j

ą

w swoim umy

ś

le w celu uzyskania po

żą

danego wyniku. Innymi słowy, robisz tak

celowo dostarczasz swojej psychice okre

ś

lonych tre

ś

ci. Na pewno mo

ż

e ona

wykreowa

ć

wszystko, co zechcesz, je

ż

eli tylko dasz jej szans

ę

. Przez powtarzanie

mo

ż

esz zasili

ć

je pozytywnymi my

ś

lami i osi

ą

gn

ąć

po

żą

dany przez siebie cel. S

ą

ż

ne sposoby posługiwania si

ę

afirmacja-mi.

Chyba najprostsz

ą

i najbardziej skuteczn

ą

, metod

ą

, z jak

ą

si

ę

zetkn

ę

-łam, jest

background image

przepisanie ka

ż

dej afirmacji 10 czy 20 razy na kartce papieru i zostawienie miejsca

po prawej stronie na reakcje (...). Kiedy afirmacja jest ju

ż

napisana po lewej stronie,

wtedy na prawej połowie kartki notuje si

ę

wszystkie my

ś

li, uwagi, prze

ś

wiadczenia,

l

ę

ki i inne emocje - wszystko, co mo

ż

e przyj

ść

do głowy. Powtarzaj afirmacj

ę

i obserwuj, jak zmienia si

ę

reakcja po prawej stronie. Afirmacja o du

ż

ej mocy jest

w stanie wydoby

ć

wszystkie negatywne my

ś

li i uczucia tkwi

ą

ce gł

ę

boko

w pod

ś

wiadomo

ś

ci. A wtedy powstaje szansa odkrycia, co przeszkadzało Ci

osi

ą

gn

ąć

cel. Systematyczne przerabianie afirmacji b

ę

dzie wywiera

ć

wpływ na Twoj

ą

psychik

ę

, wymazuj

ą

c stare schematy my

ś

lowe i powoduj

ą

c trwałe po

żą

dane zmiany

w Twoim

ż

yciu!

(...) Za ka

ż

dym razem za pomoc

ą

afirmacji udawało mi si

ę

odsłoni

ć

jakie

ś

negatywne decyzje, które podj

ę

łam w bardzo wczesnym okresie swego

ż

ycia.

Zmieniaj

ą

c te postanowienia nagle poczułam si

ę

uwolniona od własnej przeszło

ś

ci.

Nabrałam odwagi,

ż

eby zaj

ąć

si

ę

rzeczami, które w cicho

ś

ci ducha zawsze chciałam

robi

ć

. Stałam si

ę

niezale

ż

na materialnie. Całkiem przestałam chorowa

ć

. A moje

zwi

ą

zki z m

ęż

czyznami s

ą

teraz trwałe, wszechstronnie mnie wzbogacaj

ą

i nie

wymagaj

ą

ż

adnego wysiłku. Jak łatwo sobie wyobrazi

ć

, te zmiany tak mnie

zafascynowały,

ż

e wprost nie mogłam si

ę

doczeka

ć

, kiedy podziel

ę

si

ę

nimi

z przyjaciółmi i wreszcie z klientami. Zacz

ę

łam uwa

ż

niej słucha

ć

, co ludzie do mnie

mówi

ą

, dostrzega

ć

ich negatywne my

ś

li, przerabia

ć

je na pozytywne i t

ą

metod

ą

dobiera

ć

dla nich afirmacje. Dotychczas nie zdarzyło mi si

ę

stwierdzi

ć

,

ż

eby ta

technika zawiodła wobec kogo

ś

, kto j

ą

zastosował”. (Sondra Ray: „Zasługuj

ę

na

miło

ść

. Jak dzi

ę

ki afirmacjom poprawi

ć

swoje

ż

ycie osobiste i seksualne. Agencja

Wydawnicza Jacek Santorski & Co, Warszawa 1991, s.8-10)

Jeszcze par

ę

uwag technicznych i przykład,

ż

eby

ś

mógł lepiej zobaczy

ć

, jak

posługiwa

ć

si

ę

afirmacjami. Otó

ż

trzeba je pisa

ć

codziennie, mniej wa

ż

ne przez kilka

dni, a zasadnicze, fundamentalne nawet miesi

ą

c i dłu

ż

ej. Jestem stosunkowo

ś

wie

ż

ym kierowc

ą

i na pocz

ą

tku uło

ż

yłam sobie afirmacj

ę

„Ja, Ania, prowadz

ą

c

samochód czuj

ę

si

ę

pewnie i bezpiecznie”. Mniej wi

ę

cej po tygodniu zacz

ę

ła działa

ć

:

przestałam si

ę

oci

ą

ga

ć

z wy-chodzeniem z domu, kiedy miałam pojecha

ć

gdzie

ś

samochodem, i ju

ż

nie dr

ę

czyły mnie wizje strasznych wypadków, którym ulegam.

Teraz niekiedy ten sam l

ę

k odzywa si

ę

znowu, ale

ż

eby ust

ą

pił, wystarczy kilkakrotne

background image

powtórzenie albo napisanie tamtej afirmacji.

Warto na pocz

ą

tku przez par

ę

dni - zgodnie z sugesti

ą

Sondry Ray - dzieli

ć

kartk

ę

na dwie cz

ęś

ci i na drugim kawałku po ka

ż

dej afirmacji zapisywa

ć

reakcje.

Nast

ę

pnie wybra

ć

z tych reakcji dwie-trzy najwa

ż

niejsze, przerobi

ć

na afirmacje

i doł

ą

czy

ć

do pierwszej, wyj

ś

ciowej. Czas na przykład. Poniewa

ż

ostatnio nie

najlepiej si

ę

czuj

ę

, zacz

ę

łam dzisiaj od napisania 15 razy nast

ę

puj

ą

cej afirmacji: Ja,

Ania, z dnia na dzie

ń

czuj

ę

si

ę

lepiej, odzyskuj

ę

form

ę

i energi

ę

do pracy. Reakcje:

Bzdura, przecie

ż

to nie zale

ż

y ode mnie; Dopiero b

ę

d

ę

musiała si

ę

nam

ę

czy

ć

, je

ś

li

zaczn

ę

pracowa

ć

na pełny gaz; A czy to w ogóle war-to? Po co?; I tak nie zarobi

ę

tyle, ile mi si

ę

nale

ż

y; Znowu b

ę

d

ę

musiała udawa

ć

pogodn

ą

i wesoł

ą

. Jak jestem

chora, to przynajmniej mog

ę

mie

ć

smutn

ą

min

ę

; Mo

ż

e to jednak lepiej nie chorowa

ć

;

Wła

ś

ciwie lubi

ę

, jak mi dobrze idzie; To wcale niezły pomysł.

W zanotowanych z prawej strony reakcjach jest materiał na kilka nast

ę

pnych

afirmacji, które mog

ę

doł

ą

czy

ć

do ju

ż

napisanej. S

ą

to: „Moje zdrowie i dobra forma

zale

żą

ode mnie”, „Ja, Ania, zawsze mog

ę

zrobi

ć

sobie przerw

ę

w pracy i odpocz

ąć

„To, co robi

ę

, jest sensowne i po

ż

yteczne”, „Zasługuj

ę

na godziwe wynagrodzenie

i takie b

ę

d

ę

dostawa

ć

”, „Ja, Ania, mam prawo by

ć

smutna i zła równie

ż

kiedy jestem

zdrowa”. Wybrałam do dalszej pracy t

ę

o wypoczywaniu i ostatni

ą

, bo wydaj

ą

mi si

ę

najwa

ż

niejsze.

Chc

ę

tu przytoczy

ć

jeszcze par

ę

przykładów afirmacji z ksi

ąż

ki Sondry Ray,

ż

eby pokaza

ć

,

ż

e nie musz

ą

one - jak te dotychczas cytowane - słu

ż

y

ć

dora

ź

nym,

w

ą

skim celom. Moje ulubione to oczywi

ś

cie tytułowa „Zasługuj

ę

na miło

ść

i dotycz

ą

ce bezpo

ś

rednio poczucia własnej warto

ś

ci:

Ja..., z dnia na dzie

ń

lubi

ę

siebie coraz bardziej.

Ja..., jestem tak udana,

ż

e mog

ę

podoba

ć

si

ę

ka

ż

demu.

Ja..., staram si

ę

teraz by

ć

dobry dla siebie.

Ja..., nie jestem pechowcem, tylko wyj

ą

tkowym szcz

ęś

ciarzem. I jeszcze dwie

- przepraszam za ten natłok - dla dwóch specjalnych kategorii czytelników. Pierwsza

dla tych, którzy s

ą

zdania,

ż

e maj

ą

nad-miarow

ą

tusz

ę

i musz

ą

si

ę

odchudza

ć

:

„Wszystko, co zjem, przysparza mi zdrowia i urody”. Druga dla osób samotnych,

nieszcz

ęś

liwych z powodu braku partnera: „Ja..., jestem teraz gotów,

ż

eby w moim

ż

yciu zjawiła si

ę

taka kobieta, jakiej zawsze pragn

ą

łem” albo „...taki m

ęż

czyzna,

background image

o jakim marz

ę

”.

Mogłabym, prawd

ę

mówi

ą

c, po

ś

wi

ę

ci

ć

sprawie afirmacji cał

ą

ksi

ąż

k

ę

, wi

ę

c

musz

ę

si

ę

cho

ć

troch

ę

ogranicza

ć

. Dlatego jeszcze tylko kilka słów o sposobach ich

układania i stosowania. Afirmacji nie trzeba daleko szuka

ć

: sprawd

ź

, co o sobie

my

ś

lisz i zamie

ń

my

ś

li negatywne na pozytywne. „Nie potrafi

ę

...” na „coraz lepiej mi

idzie...”, „nie zasługuj

ę

...” na „jestem wart...”, „nikt mnie nie lubi” na „wszyscy kochaj

ą

mnie i ubiegaj

ą

si

ę

o mnie”.

Dalej: z afirmacjami jest jak z aspiryn

ą

- nie za

ż

ywane nie skutkuj

ą

. Chcesz

mie

ć

efekty, pisz je. Mo

ż

na te

ż

powtarza

ć

w my

ś

li lub jeszcze lepiej gło

ś

no,

zwłaszcza w chwilach, kiedy masz woln

ą

głow

ę

i zaj

ę

te r

ę

ce, na przykład przy

zmywaniu naczy

ń

albo goleniu. Jazda autobusem, stanie w kolejce to te

ż

dogodne

momenty. Z tym

ż

e pisanie daje lepsze skutki, bo anga

ż

uje wi

ę

cej zmysłów. Dobrze

jest równie

ż

nagra

ć

sobie afirmacje na magnetofon - mog

ą

by

ć

tak

ż

e w trzeciej

osobie (na przykład „Kasia jest bardzo zgrabna”), bo w takiej formie docierały do nas

negatywne komunikaty - i słucha

ć

cho

ć

by w łó

ż

ku przed snem.

Oprócz afirmacji Uwa

ż

am,

ż

e afirmacje s

ą

najskuteczniejsz

ą

z „domowych” -

nie wymagaj

ą

cych pomocy psychoterapeuty - metod przekształcania swojego

my

ś

lenia, a w

ś

lad za nim i

ż

ycia. Ale chc

ę

krótko powiedzie

ć

te

ż

o innych

sposobach, bo mo

ż

e akurat który

ś

z nich Ci si

ę

przyda. Pierwszy to chwali

ć

siebie

samego. Po raz kolejny namawiam do tego,

ż

eby bra

ć

przykład z dzieci. Cz

ę

sto

podsłuchuj

ę

własne i nieraz zdarza mi si

ę

słysze

ć

podniecony szept: „Udało si

ę

!

Udało!” albo „Ale mi fajnie wyszło!”. Podejrzewam,

ż

e jeste

ś

z tych, co za

niepowodzenia obwiniaj

ą

tylko siebie, natomiast swoje sukcesy skłonni s

ą

uwa

ż

a

ć

za

dzieło przypadku albo innych ludzi. Dlatego zach

ę

cam Ci

ę

,

ż

eby

ś

nie zostawiał

ż

adnego, nawet drobnego powodzenia bez pochwalenia si

ę

za nie. Mo

ż

esz nie

doczeka

ć

si

ę

uznania od innych - pami

ę

tasz, co mówiłam o niedobrej tradycji, która

ka

ż

e unika

ć

pochwał, rezerwuj

ą

c je tylko na wielkie okazje. Zreszt

ą

o niektórych

Twoich sukcesach wiesz tylko Ty sam. Z trudem przychodzi Ci załatwianie spraw

w urz

ę

dach, a dzisiaj zdobyłe

ś

dwa papierki; nie umiesz zmusi

ć

si

ę

do odpisywania

na listy, ale wysłałe

ś

kartk

ę

z pozdrowieniami; zwykle ubieranie dzieci trwa długo

i denerwujesz si

ę

przy tym, teraz poszło Ci spokojnie i sprawnie. Nie s

ą

to oczywi

ś

cie

wielkie wydarzenia i nawet trudno byłoby dopomina

ć

si

ę

,

ż

eby kto

ś

je zauwa

ż

ył. Ale

background image

Ty wiesz i mo

ż

esz nie pozostawia

ć

ich bez skwitowania ja-kim

ś

wyrazem uznania dla

siebie samego.

Mo

ż

esz posun

ąć

si

ę

o krok dalej w dbaniu o siebie. Otó

ż

Ty sam mo

ż

esz

dawa

ć

sobie nagrody i sam pociesza

ć

si

ę

w trudnych chwilach. Je

ż

eli co

ś

Ci si

ę

udało - przeszedłe

ś

trudny sprawdzian, załatwiłe

ś

sobie prac

ę

, zdobyłe

ś

si

ę

na

powiedzenie wa

ż

nej osobie,

ż

e nie chcesz by

ć

przez ni

ą

ź

le traktowany, sko

ń

czyłe

ś

robi

ć

półk

ę

zacz

ę

t

ą

dwa miesi

ą

ce temu - koniecznie wymy

ś

l dla siebie jak

ąś

nagrod

ę

. To nie musi by

ć

nic wielkiego: kup sobie ładne skarpetki lub wymarzon

ą

ksi

ąż

k

ę

, zjedz lodowego Snickersa albo pi

ę

kn

ą

brzoskwini

ę

, id

ź

na mało ambitny film

czy do wesołego miasteczka. Wa

ż

ne,

ż

eby to było co

ś

, co lubisz, i

ż

eby było jasne,

ż

e to w nagrod

ę

.

Teraz od drugiej strony: spotkało Ci

ę

co

ś

przykrego. Bolesne borowanie

u dentysty, niemiła rozmowa z narzeczonym, pomin

ę

li Ci

ę

przy awansach

i podwy

ż

ce, znowu zabrali si

ę

do kucia

ś

cian w Twoim bloku, jeste

ś

w dołku

psychicznym bez wyra

ź

nego powodu - taktyka ta sama. Zrób co

ś

, co sprawi Ci

przyjemno

ść

, zadbaj o siebie. Sprawdziłam na sobie i innych, to działa! Agatka, moja

młoda przyjaciółka, kobieta w wieku pó

ź

no-szkolnym, a wi

ę

c bez własnych

ź

ródeł

dochodu, kupuje sobie w takich chwilach na po-cieszenie ładn

ą

chusteczk

ę

do nosa.

Wszystkie te pochwały i nagrody zmierzaj

ą

do jednego:

ż

eby

ś

sam sobie

udowodnił,

ż

e jeste

ś

wa

ż

ny. A kiedy ju

ż

przestaniesz mie

ć

siebie za nic i zaczniesz

dobrze traktowa

ć

, inni na pewno si

ę

doł

ą

cz

ą

. To znana prawidłowo

ść

: kiedy chcesz

zmieni

ć

na lepsze nastawienie

ś

wiata zewn

ę

trznego, zacznij od stosunku do samego

siebie.

Inna mo

ż

liwo

ść

zmiany my

ś

lenia na własny temat to koncentracja na swoich

mocnych stronach. Je

ś

li zatruwa Ci

ż

ycie fakt,

ż

e masz brzydkie nogi to znajd

ź

jedn

ą

lub dwie cechy, które Ci si

ę

u siebie podobaj

ą

i zacznij trening przeciwstawiania si

ę

my

ś

lom o nogach za pomoc

ą

zdania: „Ale przecie

ż

mam pi

ę

kne oczy i ładne r

ę

ce”.

Dla my

ś

li „nie umiem gotowa

ć

” przeciwwag

ą

mo

ż

e by

ć

„jednak dobrze sprz

ą

tam”,

a lekarstwem na „jestem marnym pracownikiem” - „za to dobr

ą

matk

ą

”. Masz wtedy

szans

ę

poprawi

ć

bilans, rozpami

ę

tywanie minusów przynajmniej w pewnym stopniu

równowa

żą

c przypomnieniem o plusach.

Znam jeszcze jeden, dora

ź

ny sposób usuwania złych my

ś

li ze

ś

wiadomo

ś

ci.

background image

Jest on tak prosty,

ż

e przedstawiam go z pewnym za

ż

enowaniem. Otó

ż

gdy tylko

pojawi

ą

si

ę

w głowie, trzeba zacz

ąć

ś

piewa

ć

albo chocia

ż

by nuci

ć

jak

ąś

melodi

ę

. I ta

technika - jak dwie poprzednie - wykorzystuje tak

ą

oto cech

ę

ludzkiego umysłu:

w naszej

ś

wiadomo

ś

ci mo

ż

e zmie

ś

ci

ć

si

ę

naraz tylko jedna my

ś

l. Kiedy zaczynasz

my

ś

le

ć

o czym innym, to sił

ą

rzeczy wyrzucasz z głowy to, co było tam poprzednio.

Wła

ś

nie dlatego mo

ż

na sterowa

ć

swoim my

ś

leniem, przestawia

ć

je na lepsze tory.

Przecie

ż

mo

ż

na si

ę

upomnie

ć

Czy wiesz,

ż

e mo

ż

esz si

ę

upomnie

ć

o aprobat

ę

i docenienie, kiedy uwa

ż

asz,

ż

e Ci si

ę

nale

ż

y? Rozumiem, boisz si

ę

,

ż

e kto

ś

Ci

ę

zgasi i zamiast ciepłej,

ż

yczliwej reakcji zostaniesz potraktowany zimno i pogardliwie.

Rzeczywi

ś

cie ryzykujesz, ale s

ą

mo

ż

liwo

ś

ci zmniejszenia ryzyka. Jeden ze

sposobów to zacz

ąć

od rzeczy, których jeste

ś

absolutnie pewien. Asekurujesz si

ę

w ten sposób, bo zdanie innych mo

ż

e Ci

ę

zrani

ć

tylko wtedy, gdy sam masz

w

ą

tpliwo

ś

ci. Gdyby Ci kto

ś

powiedział,

ż

e masz zielone włosy, pomy

ś

lałby

ś

,

ż

e to

wariat, chocia

ż

pewnie na wszelki wypadek zerkn

ą

łby

ś

w lustro. Inny sposób polega

na tym,

ż

eby nie pyta

ć

, tylko zwraca

ć

si

ę

o potwierdzenie. Nie „Czy mi w tym

ładnie?”, tylko „Zobacz, jak mi w tym do twarzy!”. Nie „Smakuje wam?”, tylko

„Ugotowałam dzisiaj dla was pyszn

ą

zup

ę

”. Nie „Jak mi poszło?” tylko „Uwa

ż

am,

ż

e

mi poszło

ś

wietnie”. Albo jeszcze bardziej wprost: „Prosz

ę

mnie pochwali

ć

”. Warto

zainwestowa

ć

pewien wysiłek w tym kierunku zwłaszcza w kontaktach z lud

ź

mi,

z którymi jeste

ś

na codzie

ń

: z rodzin

ą

, kolegami z pracy, z dzie

ć

mi. Z pocz

ą

tku

b

ę

dziesz si

ę

czu

ć

głupio, ale z czasem najpewniej zdołasz ich nauczy

ć

,

ż

eby Ci

ę

chwalili. Spróbuj raz-drugi, mo

ż

e wyniki b

ę

d

ą

zach

ę

caj

ą

ce. Tylko nie zapominaj

o tym,

ż

e ich te

ż

trzeba chwali

ć

, je

ś

li maj

ą

si

ę

przyzwyczai

ć

do takiego stylu

Waszych wzajemnych stosunków.

Opowiadała mi pewna kobieta, jak latami cierpiała z tego powodu,

ż

e jej

m

ęż

czy

ź

ni - ojciec, m

ąż

i syn - wiecznie krytykowali pieczołowicie przygotowywane

dla nich obiady. Có

ż

poradzi

ć

, wła

ś

nie tutaj miała ulokowane ambicje i ich

niezadowolenie stawiało pod znakiem zapytania jej samopoczucie w roli córki,

ż

ony

i matki. Miała mnóstwo pracy w domu i zaj

ęć

zawodowych, wi

ę

c tym bardziej

oczekiwała,

ż

e doceni

ą

jej starania. Doradziłam jej taktyk

ę

opisan

ą

przed chwil

ą

i udało si

ę

! Ojciec po raz pierwszy po obiedzie - zamiast z ponurym wyrazem twarzy

odsun

ąć

od siebie talerz - powiedział „dzi

ę

kuj

ę

”, czym wprawił j

ą

w radosne

background image

osłupienie. M

ąż

zacz

ą

ł zjawia

ć

si

ę

w kuchni, gdzie jadali, z pytaniem: „Co mamy

dzisiaj dobrego na obiad?”. A syn coraz rzadziej mówi „nie lubi

ę

” albo „nie b

ę

d

ę

tego

jadł”.

Pami

ę

tam inny, bardzo wymowny przykład mego przyjaciela z dawnej pracy,

niesłychanie zdolnego i ogromnie pracowitego, ale wiecznie skwaszonego, poniewa

ż

- jak twierdził - nikt nigdy nie wyra

ż

ał si

ę

dobrze o tym, co zrobił, i wszyscy traktowali

go jak klasycznego młodszego koleg

ę

. Zbieg okoliczno

ś

ci sprawił,

ż

e kilkakrotnie

podczas dyskusji w zespole musiał u

ż

y

ć

jako argumentu informacji o swoich

kompetencjach i przypomnie

ć

par

ę

najlepszych rzeczy, jakie wykonał. Inni słuchali

tego z szacunkiem i uwag

ą

i chyba czego

ś

go to nauczyło, bo zamiast zło

ś

ci

ć

si

ę

w k

ą

cie zacz

ą

ł od czasu do czasu spokojnie przypomina

ć

, co potrafi. Po paru

miesi

ą

cach uprzytomniłam sobie,

ż

e po sfrustrowanym młodszym koledze nie zostało

ś

ladu, a w swoim gronie mamy współpracownika pewnego swoich racji i otoczonego

uznaniem.

Nie puszczaj mimo uszu tego, co mówi

ą

inni Pami

ę

tasz, co mówiłam o filtrach,

które lepiej przepuszczaj

ą

te informacje z zewn

ą

trz, które s

ą

zgodne z Twoim

wcze

ś

niejszym nastawieniem? Je

ś

li uwa

ż

asz,

ż

e jeste

ś

nie w porz

ą

dku, nie taki jak

nale

ż

y, wówczas wyłapujesz z otoczenia głównie sygnały, które to potwierdzaj

ą

. Ale

skoro ju

ż

o tym wiesz, mo

ż

esz

ś

wiadomie nastawi

ć

si

ę

na odbiór tych słabiej

słyszalnych czyli lepszych i nawet je wzmacnia

ć

. Byłe

ś

na przyj

ę

ciu, cz

ęść

obecnych

potraktowała Ci

ę

oboj

ę

tnie, ale nie-którzy wyra

ź

nie ucieszyli si

ę

na Twój widok.

Przypomnij sobie, kto był zadowolony przy poprzedniej podobnej okazji i kiedy

jeszcze miałe

ś

po-czucie,

ż

e jeste

ś

mile widziany. Panie niech sumiennie

kolekcjonuj

ą

przejawy m

ę

skiego zainteresowania, do prób nawi

ą

zania rozmowy

w poci

ą

gu wł

ą

cznie. Pechowcy niech zrobi

ą

rejestr sytuacji, kiedy fortuna

u

ś

miechn

ę

ła si

ę

do nich. Musisz u

ś

wiadomi

ć

sobie, co naprawd

ę

mówi

ą

i daj

ą

Ci do

zrozumienia ludzie na Twój temat.

Po prostu potrzebujesz - jak ka

ż

dy - aktualnych informacji o sobie, je

ś

li masz

przesta

ć

polega

ć

na tym, co t

ę

po i uporczywie odtwarza si

ę

na Twojej starej płycie.

Nie jest łatwo zapyta

ć

drugiego człowieka: „Jak ci ze mn

ą

jest?” albo „Czy mnie

lubisz? A za co?”. Zdarzaj

ą

si

ę

jednak takie momenty szczerych nocnych rozmów

z przyjacielem czy długiej wspólnej podró

ż

y, kiedy mo

ż

na o to zagadn

ąć

. A ju

ż

na

background image

pewno warto, nawet bez specjalnego pretekstu, dowiadywa

ć

si

ę

o to od najbli

ż

szych

i kochanych. Tylko nie w momentach napi

ę

cia czy zło

ś

ci, bo wtedy gór

ę

musz

ą

wzi

ąć

pretensje.

Takie „informacje zwrotne” od innych s

ą

jedn

ą

z najwa

ż

niejszych technik

zmiany autoportretu stosowanych w grupowej psychoterapii. Jestem pod

ś

wie

ż

ym

wra

ż

eniem z ostatniego weekendu: spotkali

ś

my si

ę

z grup

ą

trze

ź

wych alkoholików

i ich

ż

on z pewnego Klubu Abstynenta, którzy od paru lat przyja

ź

ni

ą

si

ę

ze sob

ą

i

ż

yj

ą

- tak to okre

ś

lali - jak w rodzinie. Zaproponowali

ś

my im na zako

ń

czenie,

ż

eby ka

ż

dy

wysłuchał od wszystkich członków grupy informacji o dwóch rzeczach, jakie si

ę

w nim podobaj

ą

, i dwóch, które si

ę

nie podobaj

ą

. Troch

ę

si

ę

tego bali, ale pó

ź

niej

wszyscy byli uszcz

ęś

liwieni. Mówili,

ż

e mimo dobrej znajomo

ś

ci i cz

ę

stych kontaktów

jeszcze nigdy nie dowiedzieli si

ę

tyle o sobie i

ż

e nie przypuszczali, jak dobrze inni

o nich my

ś

l

ą

.

W naturalnych, nieterapeutycznych sytuacjach prawie nigdy nie ma do te-go

okazji. Czasami na obozach harcerskich czy Oazach robi si

ę

podsumowanie dnia

z podzi

ę

kowaniem dla tych, którzy co

ś

dobrego dzisiaj dla mnie zrobili. Niektóre

mał

ż

e

ń

stwa zachowały z czasów pierwszego zakochania zwyczaj mówienia sobie

o miło

ś

ci i wa

ż

no

ś

ci dla siebie nawzajem. Niekiedy przegl

ą

du wspólnej przeszło

ś

ci

dokonuj

ą

osoby sposobi

ą

ce si

ę

do

ś

mierci. S

ą

to wszystko rzadkie, wyj

ą

tkowe

sytuacje. Normalnie jeste

ś

skazany na domysły albo przypadkowe strz

ę

pki

informacji. Mog

ę

Ci

ę

tylko zach

ę

ca

ć

: nie zamykaj oczu i uszu. Nawet z tych

strz

ę

pków da si

ę

zło

ż

y

ć

obraz bardziej prawdziwy ni

ż

Twoje utrwalone dawno te-mu

prze

ś

wiadczenie. Wa

ż

ne jest nie tylko to, co mo

ż

esz usłysze

ć

, ale przede wszystkim

inne sygnały - oczy rozja

ś

nione na Twój widok, oznaki troski i pami

ę

ci,

ż

ywe

zainteresowanie słuchacza, kiedy mówisz o sobie.

„Wymazywanie” starych nagra

ń

Sposoby, o których dot

ą

d była mowa,

polegały na wprowadzaniu nowych tre

ś

ci w miejsce starych niekorzystnych. Teraz

chc

ę

opowiedzie

ć

o tym, jak mo

ż

na usuwa

ć

obci

ąż

enia z przeszło

ś

ci. Tam

ś

wie

ż

y

zapis nakładał si

ę

na dawny, tu idzie o jego wymazanie. A

ż

eby mogło do tego doj

ść

,

musimy mie

ć

mo

ż

liwo

ść

odreagowania przykrych prze

ż

y

ć

zwi

ą

zanych z okre

ś

lonym

zdarzeniem czy seri

ą

zdarze

ń

z przeszło

ś

ci.

Owo odreagowanie polega na ujawnieniu uczu

ć

, którym dot

ą

d nie pozwalałe

ś

background image

doj

ść

do głosu. Załó

ż

my,

ż

e kiedy byłe

ś

mały, musiałe

ś

na jaki

ś

czas rozsta

ć

si

ę

z matk

ą

, poniewa

ż

poszła do szpitala. Nie mogłe

ś

wtedy smuci

ć

si

ę

, płaka

ć

i protestowa

ć

, bo doro

ś

li wokół Ciebie - ojciec, babcia, inni krewni - sami byli

zdenerwowani i smutni i starali si

ę

jak najszybciej Ci

ę

uspokoi

ć

. Stłumiłe

ś

wi

ę

c swoje

bolesne uczucia, które latami tkwiły ukryte w zakamarkach Twojej psychiki,

pozostawiaj

ą

c Ci

ę

w poczuciu,

ż

e widocznie nie jeste

ś

a

ż

tak wa

ż

ny, skoro mo

ż

na

Ci

ę

niespodziewanie opu

ś

ci

ć

.

Gdyby

ś

chciał dzisiaj stworzy

ć

sobie okazj

ę

do odreagowania skutków

tamtych zdarze

ń

- a w konsekwencji zmieni

ć

to poczucie, które zatruwa Ci

ż

ycie -

musiałby

ś

nie tylko opowiada

ć

o tym, pewnie wiele razy, ale te

ż

wypłaka

ć

cały ból,

jaki wtedy prze

ż

ywałe

ś

. Czasami robimy to w samotno

ś

ci, łkaj

ą

c w poduszk

ę

,

czasami ogl

ą

daj

ą

c film, w którym los bohaterów jako

ś

przypomina nasz własny. Ale

najbardziej pomocna w odreagowaniu jest

ż

yczliwa obecno

ść

innego człowieka, który

jest uwa

ż

ny i skoncentrowany na Tobie, rozumie Ci

ę

i nie stara si

ę

uspokoi

ć

. Trudno

o kogo

ś

takiego, zreszt

ą

samemu te

ż

niełatwo si

ę

zdecydowa

ć

, bo od male

ń

ko

ś

ci

konsekwentnie uczono nas powstrzymywania si

ę

od płaczu. Kiedy si

ę

uderzyłe

ś

albo

spotkała Ci

ę

inna przykro

ść

, doro

ś

li na wyprzódki zaczynali Ci

ę

uspokaja

ć

.

„W jednych rodzinach ów tekst mógł brzmie

ć

tak: ‘No ju

ż

, no ju

ż

, nie płacz

(buju, buju). No ju

ż

, no ju

ż

, nie płacz, nie płacz’. W innych słyszeli

ś

cie co

ś

w rodzaju:

‘W porz

ą

dku, synu, we

ź

si

ę

w gar

ść

! Nie ma co płaka

ć

nic ci z tego nie przyjdzie. Co

si

ę

stało, to si

ę

nie odstanie. Ju

ż

, w porz

ą

dku!’ itd.

Inne wersje, jakie znacie z własnego do

ś

wiadczenia albo z opowiada

ń

, to

mi

ę

dzy innymi: ‘Cicho b

ą

d

ź

! Przesta

ń

płaka

ć

albo tak dostaniesz,

ż

e na-prawd

ę

b

ę

dziesz miał powód do płaczu’; ‘Prosz

ę

ci

ę

, przesta

ń

płaka

ć

, bo robisz mamie

przykro

ść

’; ‘Patrz, jaki ładny obrazek!

Ś

liczny, prawda? Lepiej sobie obejrze

ć

ładny

obrazek ni

ż

płaka

ć

, prawda?’ W miłych lub szorstkich słowach i tonie zmuszano

ka

ż

dego z nas, kiedy co

ś

nas zraniło, do hamowania uzdrawiaj

ą

cych procesów.

Zwykle pojedyncza wymówka nie wystarczała do powstrzymania nast

ę

pnych prób

pozbycia si

ę

cierpienia; ale za ka

ż

dym razem nieodwołalnie zdarzało si

ę

to samo:

kiedy zwracali

ś

my si

ę

do jakiej

ś

osoby, zaczynali

ś

my odreagowywa

ć

i uwalnia

ć

si

ę

od doznanego bólu, kto

ś

mówił - najcz

ęś

ciej ten dorosły, u którego szukali

ś

my

wsparcia -

ż

e powinni

ś

my stłumi

ć

swoje uczucia i nie obnosi

ć

si

ę

z nimi”. (Harvey

background image

Jackins: W pełni ludzkich mo

ż

liwo

ś

ci. Teoria Wzajemnego Pomagania. Rational

Island Publishers, Seattle /w druku/, s. 78-79).

Rzadko mo

ż

na usłysze

ć

: „Wypłacz si

ę

, b

ę

dzie ci l

ż

ej”. Raczej wszyscy wokół

nawet w przypadku wielkiego nieszcz

ęś

cia namawiaj

ą

,

ż

eby wzi

ąć

si

ę

w gar

ść

, zaj

ąć

czym innym, obnosi

ć

pogodn

ą

twarz. Nawet mówienie o bólu czy cierpieniu jest na

ogół

ź

le widziane. Dobry słuchacz - taki, który nie wy

ś

mieje i nie zbagatelizuje, nie

b

ę

dzie wtr

ą

ca

ć

si

ę

ze swoimi kłopotami, podsuwa

ć

rozwi

ą

za

ń

, ocenia

ć

ani zmienia

ć

tematu - zdarza si

ę

niezwykle rzadko. A wła

ś

nie tego potrzebujemy: nie tylko

wypłaka

ć

ale i wypowiedzie

ć

swój smutek, gorycz, l

ę

k. Bowiem mówienie, je

ś

li

towarzysz

ą

mu emocje, jest równie

ż

form

ą

odreagowania.

Podobnie

ś

miech. Ogl

ą

daj

ą

c komedie Chaplina nie zdajemy sobie sprawy,

ż

e

za

ś

miewaj

ą

c si

ę

do rozpuku odreagowujemy wstyd, l

ę

k przed o

ś

mieszeniem,

rozmaite obawy i napi

ę

cia. Mówimy nawet „nerwowy chichot” o takim

ś

miechu, który

słu

ż

y wyrzucaniu z siebie napi

ę

cia. A pami

ę

tasz, jak bez ko

ń

ca zarykiwali

ś

cie si

ę

z byle czego wieczorami na kolonii albo innym zbiorowym wyje

ź

dzie? Wiadomo,

ż

e

po takim „seansie

ś

miechu” człowiek czuje si

ę

znacznie lepiej.

Zdarzyło Ci si

ę

te

ż

na pewno nieraz zetkn

ąć

z odreagowaniem zło

ś

ci.

Klasyczny przykład to facet obsztorcowany przez szefa, który po powrocie z pracy

pod dowolnym pretekstem zaczyna w

ś

cieka

ć

si

ę

na domowników. Sam zreszt

ą

wiesz, co si

ę

dzieje, kiedy powiedzmy w urz

ę

dzie zostałe

ś

potraktowany jak

ś

mie

ć

:

wewn

ę

trzne ci

ś

nienie,

ż

eby wyrzuci

ć

z siebie zło

ść

jest tak du

ż

e,

ż

e niecierpliwie

szukasz słuchacza, przed którym mógłby

ś

ciska

ć

si

ę

, wymachiwa

ć

r

ę

kami,

pokrzykiwa

ć

.

Wreszcie dr

ż

enie, które jest odreagowaniem l

ę

ku. Kiedy si

ę

dzieje co

ś

strasznego - albo chwil

ę

ź

niej, gdy zagro

ż

enie mija i ju

ż

mo

ż

na skupi

ć

si

ę

na sobie

- czasem dr

żą

nam kolana lub trz

ę

sie si

ę

broda, jakby

ś

my szcz

ę

kali z

ę

bami. Mamy

tak mocno wbudowany zakaz pozwalania sobie na co

ś

takiego,

ż

e zdarza si

ę

nam

nie przestrzega

ć

go tylko w sytuacjach rzeczywi

ś

cie skrajnych: podczas po

ż

aru,

napadu, wypadku. Dlatego ten rodzaj odreagowania mo

ż

na zobaczy

ć

cz

ęś

ciej

w grupie terapeutycznej, gdzie ka

ż

dy rodzaj prze

ż

ywania jest dopuszczalny, ni

ż

w

ż

yciu. Skoro wiadomo ju

ż

, na czym polega odreagowanie, chc

ę

jeszcze poradzi

ć

Ci, jak z niego korzysta

ć

. Otó

ż

przede wszystkim - nie powstrzymywa

ć

, je

ś

li tylko

background image

warunki na nie pozwalaj

ą

. Osobi

ś

cie bardzo broni

ę

swojego prawa do płaczu i tego

samego domagam si

ę

dla moich dzieci. Je

ż

eli trafi

ę

w kinie na „wyciskacz łez”,

staram si

ę

pój

ść

drugi raz w celach leczniczych. Moi domownicy, przyjaciele,

współpracownicy przyzwyczaili si

ę

do tego,

ż

e cz

ę

sto płacz

ę

. Kiedy kto

ś

usiłuje

uspokoi

ć

któr

ąś

z moich płacz

ą

cych córek, cierpliwie tłumacz

ę

,

ż

eby nie

przeszkadza

ć

, bo jest im to potrzebne. Nie jest stosownym momentem narada

u kierownika ani imieniny cioci, ale sam ze sob

ą

czy z bliskim człowiekiem mo

ż

esz

pozwoli

ć

sobie na łzy, bo one uzdrawiaj

ą

.

Ten lecz

ą

cy mechanizm odreagowania, powoduj

ą

cy wymazywanie starych

zapisów w Twojej psychice, jest naturalny i odruchowy. Kolejny raz odwołam si

ę

do

tego, jak zachowuj

ą

si

ę

małe dzieci, zanim zostan

ą

nauczone po-wstrzymywania

naturalnych reakcji. Płacz

ą

całym ciałem, wrzeszcz

ą

wymachuj

ą

c r

ę

kami i nogami,

za

ś

miewaj

ą

si

ę

do rozpuku, lata im broda, a kiedy ju

ż

potrafi

ą

mówi

ć

i spotka je co

ś

przykrego, s

ą

gotowe gada

ć

, gada

ć

i gada

ć

. Zanim nie naucz

ą

si

ę

,

ż

e to brzydko, nie

wypada i w ogóle bez sensu.

Na szcz

ęś

cie zdolno

ść

do odreagowania mo

ż

na odzyska

ć

. Wystarczy da

ć

mu

szans

ę

, czyli zapewni

ć

sobie dobrego słuchacza i bezpieczne warunki (

ż

eby nikt nie

podgl

ą

dał, nie przerywał itp.), a odreagowanie przyjdzie samo, je

ż

eli zdecydujesz si

ę

poruszy

ć

jaki

ś

bolesny temat z przeszło

ś

ci. Mo

ż

e by

ć

konkretny, je

ś

li na przykład

byłe

ś

bity lub upokarzany jako dziecko i zechcesz o tym komu

ś

szczegółowo

opowiedzie

ć

. Mo

ż

e te

ż

by

ć

ogólny: opowie

ść

o Twoim

ż

yciu, dzieci

ń

stwie, rodzinie,

o przykrych zdarzeniach, dotkliwych stratach czy pora

ż

kach.

Twoja m

ą

dra psychika sama wybierze z tego ogólnego tematu takie w

ą

tki,

które potrzebujesz odreagowa

ć

. Gdyby

ś

spróbował, przekonałby

ś

si

ę

,

ż

e opowie

ść

na ten sam temat za ka

ż

dym razem b

ę

dzie inna. Dlatego je

ś

li widzisz,

ż

e kto

ś

bliski

mówi o czym

ś

z przej

ę

ciem i zbacza z zapowiedzianego tematu, nie trzeba zwraca

ć

mu uwagi - najpewniej zdrowy instynkt prowadzi go we wła

ś

ciw

ą

stron

ę

. Od siebie

te

ż

nie musisz w podobnych sytuacjach wymaga

ć

ż

elaznej logiki, bo kieruje Tob

ą

logika emocjonalna. Prawie zawsze w grupach, które prowadz

ę

, próbuj

ę

uczy

ć

ludzi

odreagowywania obci

ąż

e

ń

z przeszło

ś

ci. Najpierw ustalamy temat, na przykład

„Kiedy byłem dzieckiem...”. Potem prosz

ę

ich,

ż

eby usiedli w parach i uzgodnili, kto

z nich b

ę

dzie mówił pierwszy, a kto drugi.

ś

eby nast

ę

pnie po-dzielili dost

ę

pny czas

background image

na pół - 10-15 minut to ju

ż

jest warto

ś

ciowy kawałek czasu - i

ż

eby najpierw jedna

osoba opowiadała, a druga patrzyła na ni

ą

i słuchała nie przerywaj

ą

c, nie komentuj

ą

c

i nie radz

ą

c (dobrze jest te

ż

wzi

ąć

mówi

ą

cego za r

ę

k

ę

). Za

ś

po upływie pierwszej

cz

ęś

ci umówionego czasu maj

ą

zamieni

ć

si

ę

rolami.

Zawsze znajd

ą

si

ę

jakie

ś

osoby, które protestuj

ą

,

ż

e kwadrans to dla nich za

du

ż

o, a potem dziwi

ą

si

ę

,

ż

e to ju

ż

koniec. Widz

ę

, jak bardzo brakuje im tego,

ż

eby

wyrzuci

ć

z siebie swoj

ą

trudn

ą

przeszło

ść

jak czasem

ż

ywo gestykuluj

ą

,

ś

miej

ą

si

ę

albo ocieraj

ą

łzy. I zawsze mówi

ą

,

ż

e im to przynosi ulg

ę

. Niejednokrotnie długo

w noc rozmawiaj

ą

ze sob

ą

da-lej, ju

ż

poza grup

ą

.

Cz

ę

sto zdarzało mi si

ę

równie

ż

zaleca

ć

co

ś

podobnego parom mał

ż

e

ń

skim:

dwa razy w tygodniu po poło

ż

eniu dzieci spa

ć

mieli - ka

ż

de przez pół godziny -

opowiada

ć

drugiemu histori

ę

swego

ż

ycia rozpoczynaj

ą

c od najwcze

ś

niejszych

wspomnie

ń

. Liczyłam nie tylko na to,

ż

e w

ś

wietle przeszło

ś

ci ró

ż

ne pozornie

nieuzasadnione zachowania i reakcje partnera stan

ą

si

ę

zrozumiałe. Uwa

ż

am

równie

ż

,

ż

e jest to okazja do odreagowania uczu

ć

, które - zalegaj

ą

c w psychice od

dawna - utrudniaj

ą

im wzajemne kontakty.

Pami

ę

tam pacjentk

ę

, której m

ąż

bardzo si

ę

zło

ś

cił,

ż

e po zmroku zawsze

pro

ś

b

ą

i gro

ź

b

ą

zatrzymuje go w domu - widział za tym brak zaufania i podejrzenie

o niewierno

ść

. Zrozumiał,

ż

e ona si

ę

zwyczajnie boi, dopiero kiedy odnale

ź

li

ś

my w jej

ż

yciorysie straszn

ą

wojenn

ą

noc, gdy jako kilkuletnia dziewczynka z młodszym

bratem i babci

ą

, w domu oddalonym od wsi, przez par

ę

godzin w poczuciu pełnej

bezsilno

ś

ci słuchała dobijania si

ę

do drzwi jakiego

ś

m

ęż

czyzny.

Umówiłam si

ę

z nimi,

ż

e on b

ę

dzie wykorzystywał swoje pół godziny na

mówienie o tym, o czym zechce, za

ś

ona - zaapelowałam do niego o cierpliwo

ść

-

b

ę

dzie za ka

ż

dym razem opowiada

ć

tamto zdarzenie tak szczegółowo, jak tylko

zdoła sobie przypomnie

ć

. Potrzeba było pi

ę

ciu czy sze

ś

ciu razy,

ż

eby przestała ba

ć

si

ę

zostawa

ć

sama w domu kiedy jest ciemno. Nawiasem mówi

ą

c, przy okazji

pozbyła si

ę

te

ż

bezsenno

ś

ci, która dr

ę

czyła j

ą

zawsze, ilekro

ć

m

ąż

wyje

ż

d

ż

w delegacj

ę

, do czego wcze

ś

niej si

ę

nie przyznawała, boj

ą

c si

ę

pos

ą

dzenia

o zazdro

ść

. Gdyby

ś

chciał skorzysta

ć

z tego sposobu, musisz przestrzega

ć

paru

reguł. Przede wszystkim uzgodnij z osob

ą

, któr

ą

upatrzyłe

ś

sobie na słuchacza, czy

akurat ma czas i woln

ą

głow

ę

. „Chciałbym Ci opowiedzie

ć

co

ś

o sobie. Masz dla

background image

mnie pół godziny? Chodzi mi tylko o to,

ż

eby

ś

mnie wy-słuchał” - z grubsza tak

mogłoby wygl

ą

da

ć

to uzgodnienie. Poza tym trzy-maj si

ę

wyznaczonego czasu. Na

ko

ń

cu podzi

ę

kuj za wysłuchanie i zaproponuj,

ż

e teraz lub w innej umówionej chwili

Ty jeste

ś

gotów zrewan

ż

owa

ć

si

ę

tym samym.

Wiesz, zawsze marzyłam o tym,

ż

eby wydosta

ć

si

ę

spod władzy duchów

przeszło

ś

ci i wzi

ąć

swoje

ż

ycie we własne r

ę

ce. Okazało si

ę

,

ż

e wiedza

o odreagowaniu i sposobach przestawiania si

ę

na pozytywne my

ś

lenie, zwłaszcza

o afirmacjach, umo

ż

liwia mi to w coraz wi

ę

kszym stopniu. Mo

ż

e Ty te

ż

spróbujesz?

Kolejnym krokiem - po zadbaniu o swoje wewn

ę

trzne nastawienia - mo

ż

e by

ć

zaj

ę

cie

si

ę

tym, co jest na zewn

ą

trz, mianowicie

ś

rodowiskiem, w jakim przebywasz.

Truj

ą

ce otoczenie Zaczn

ę

od historii mojej przyjaciółki Misi, która przez

ostatnie par

ę

lat chodzi do pracy jak na

ś

ci

ę

cie. Zawsze si

ę

denerwuje, rozmy

ś

la, co

j

ą

tam złego spotka, rozpami

ę

tuje nieprzychylne uwagi kole

ż

anek. Cz

ę

sto mam

wra

ż

enie,

ż

e po powrocie do domu nie rozstaje si

ę

z tamtymi problemami, które

nawet we

ś

nie jako

ś

j

ą

gn

ę

bi

ą

. Zreszt

ą

kiepsko sypia i w nocy zastanawia si

ę

, jak

powinna ustawi

ć

si

ę

wobec szefowej. Cała sprawa nabrała ju

ż

niemal rozmiarów

obsesji. Ale na wszelkie moje sugestie,

ż

e-by rozejrzała si

ę

za inn

ą

prac

ą

, Misia

reaguje

ź

le. Jest podobnie bezradna wobec te

ś

ciów: utrzymuje z nimi regularne

kontakty, mimo

ż

e nie s

ą

dla niej w

ż

adnym stopniu buduj

ą

ce. Zawsze jest na-ra

ż

ona

na uszczypliwe uwagi, próby udowodnienia,

ż

e wszystkie jej pomysły na

ż

ycie s

ą

bez

sensu,

ż

e

ź

le wychowuje dziecko, a jeszcze na dodatek nie umie si

ę

ubra

ć

. Co tu

mówi

ć

o wizytach - obowi

ą

zkowo co tydzie

ń

nie-dzielny obiad - kiedy ka

ż

dy telefon

te

ś

ciowej wytr

ą

ca j

ą

z równowagi na par

ę

godzin. Przy czym takie telefony bywaj

ą

prawie codziennie, a czasem kilka razy w ci

ą

gu dnia.

Jedyna rada, jak

ą

mam dla Misi i osób jej podobnych, to odci

ąć

si

ę

od

truj

ą

cych wpływów. Najpierw trzeba rozejrze

ć

si

ę

dookoła i sprawdzi

ć

: czy ludzie,

z którymi si

ę

widuj

ę

, pomagaj

ą

mi my

ś

le

ć

o sobie dobrze, czy wr

ę

cz przeciwnie.

Czasami trudno bywa nawet zacz

ąć

zastanawia

ć

si

ę

nad tym, bo nasze prawdziwe

odczucia przesłania jaki

ś

ogólnie słuszny pogl

ą

d, na przykład: jak mo

ż

e mi by

ć

ź

le

u rodziców, przecie

ż

dziecku u mamy zawsze musi by

ć

dobrze; albo: Nowakowie to

tacy kulturalni ludzie, powinni

ś

my si

ę

z nimi widywa

ć

. Nieraz ci

ęż

ko si

ę

przebi

ć

przez

tego typu przekonania.

background image

ś

eby odró

ż

ni

ć

„truj

ą

ce” otoczenie od „po

ż

ywnego”, musisz zada

ć

sobie dwa

pytania. Pierwsze: co w danym miejscu słysz

ę

na swój temat, jakie komunikaty do

mnie docieraj

ą

? Je

ż

eli głównie typu „

ź

le post

ę

pujesz”, „głupio my

ś

lisz”, „brzydko

wygl

ą

dasz” oraz pretensje i pouczenia; je

ś

li spotyka Ci

ę

tam głównie brak

zrozumienia i nigdy nikt nie staje po Twojej stronie - zastanów si

ę

, czy czasem nie

warto zrezygnowa

ć

z tych kontaktów albo przynajmniej powa

ż

nie je ograniczy

ć

.

Druga wa

ż

na kwestia: jak reagujesz na towarzystwo tych ludzi lub tej osoby. Czy na

przykład masz poczucie,

ż

e jeste

ś

ci

ęż

ki czy lekki? Czy cz

ę

sto boli Ci

ę

wtedy głowa

albo brzuch? Czy kto

ś

Ci

ę

tam uwa

ż

nie słucha? Czy s

ą

jakie

ś

wyra

ź

ne oznaki

zadowolenia,

kiedy

si

ę

pojawiasz?

U siebie

zaobserwowałam

pewn

ą

charakterystyczn

ą

reakcj

ę

: w miejscach, które mi nie słu

żą

, mam zwolnione ruchy,

tak jakby było mi trudno podnie

ść

r

ę

k

ę

czy nog

ę

. Kiedy si

ę

na tym łapi

ę

, zaczynam

uwa

ż

nie przygl

ą

da

ć

si

ę

całej tej sytuacji i zastanawia

ć

, czy mam tam jeszcze zosta

ć

,

czy raczej wyj

ść

.

Szczególnie trudno odci

ąć

si

ę

od truj

ą

cych wpływów szerszego kr

ę

gu

rodzinnego: rodziców, te

ś

ciów, dalszych krewnych. Cz

ę

sto widz

ę

, jak zupełnie

doro

ś

li, samodzielni ludzie, którzy maj

ą

ju

ż

własne potomstwo, zachowuj

ą

si

ę

tak,

jakby dali im uprawnienia do wtr

ą

cania si

ę

i swobodnego wyra

ż

ania swoich

niepochlebnych opinii. Jakby istniała cicha umowa,

ż

e rodzinie nie mo

ż

na w tym

miejscu powiedzie

ć

„stop, nie

ż

ycz

ę

sobie te-go”. I zdecydowa

ć

,

ż

e do podtrzymania

wi

ę

zi rodzinnych wystarczy Bo

ż

e Narodzenie i Wielkanoc plus mo

ż

e jeszcze imieniny

dziadka. Przeczytałam kiedy

ś

stosy pami

ę

tników, przysłane na konkurs „Moje

mał

ż

e

ń

stwo i rodzina” i utkwił mi w pami

ę

ci jeden z nich. Młoda m

ęż

atka pisała, jak

par

ę

razy w tygodniu przychodzi do niej te

ś

ciowa, zagl

ą

da we wszystkie k

ą

ty, nawet

do garnków i do szaf, nie szcz

ę

dz

ą

c cierpkich uwag. Musz

ę

powiedzie

ć

,

ż

e dla mnie

ta historia zabrzmiała naprawd

ę

przera

ż

aj

ą

co. W podobnych przypadkach zach

ę

cam

Ci

ę

do kierowania si

ę

zasad

ą

uj

ę

t

ą

w angielskim przysłowiu „Mój dom to moja

twierdza”. Masz mo

ż

liwo

ść

wyboru, mo

ż

esz tam wpuszcza

ć

tylko swoich

sprzymierze

ń

ców. A je

ś

li zdecydujesz si

ę

pozwoli

ć

wej

ść

komu innemu, to na

wyra

ź

nie okre

ś

lonych przez Ciebie zasadach. Prosz

ę

bardzo, herbata albo kawa, po-

bawi

ć

si

ę

z dzieckiem ale naprawd

ę

ś

wiat si

ę

nie zawali, je

ż

eli powiesz:

„Kuchnia i sypialnia nie jest dla go

ś

ci” albo „O szóstej mamy co

ś

wa

ż

ne-go do

background image

zrobienia, wi

ę

c serdecznie zapraszam do za dziesi

ęć

szósta, a potem ju

ż

musimy

zaj

ąć

si

ę

naszymi sprawami”. I o 17.50 przypomnie

ć

,

ż

e taka była umowa.

Boisz si

ę

narazi

ć

, je

ż

eli zrobisz co

ś

takiego? Przecie

ż

naprawd

ę

nic nie tracisz

- z pewno

ś

ci

ą

chodzi o kogo

ś

, kto i tak niezbyt Ci

ę

szanuje (a mo

ż

e zacznie, kiedy

oka

ż

e si

ę

,

ż

e nie mo

ż

e swobodnie chodzi

ć

Ci po głowie?). W rzeczywisto

ś

ci grozi Ci

nie to,

ż

e stracisz dobr

ą

opini

ę

, tylko złudzenie,

ż

e uda Ci si

ę

na ni

ą

zasłu

ż

y

ć

.

Rozmawiaj

ą

c z lud

ź

mi przekonałam si

ę

,

ż

e najtrudniej ograniczy

ć

kontakty

z własnymi rodzicami. I nie tylko z powodu normy społecznej czy te

ż

obyczaju. Do

ponawiania kontaktów, które ju

ż

tyle razy okazały si

ę

truj

ą

ce, przyci

ą

ga nas jak

magnes nadzieja,

ż

e uda si

ę

otrzyma

ć

od nich co

ś

, czego si

ę

nie dostało

w dzieci

ń

stwie. Mo

ż

e teraz zauwa

żą

, doceni

ą

, zaczn

ą

kocha

ć

? Cz

ę

sto nie do ko

ń

ca

zdajemy sobie spraw

ę

,

ż

e takie dziecinne nadzieje na otrzymanie miło

ś

ci i uznania

przetrwały do dzi

ś

. Tylko

ż

e skoro przez tyle lat ich spełnienie si

ę

nie powiodło, to

trudno - trzeba rozsta

ć

si

ę

z iluzjami i zacz

ąć

szuka

ć

gdzie indziej.

Jak zapewni

ć

sobie wsparcie?

W tej sprawie masz zapewne bardzo słab

ą

wyobra

ź

ni

ę

, poniewa

ż

- jak

przypuszczam - rzadko kiedy kto

ś

Ci

ę

rozumnie wspierał. Teoretycznie wiemy,

ż

e od

tego mamy przyjaciół, ukochanych czy rodziców,

ż

eby byli gotowi pomóc,

podbudowa

ć

, doda

ć

otuchy. W praktyce bywa z tym bardzo ró

ż

nie. Zawsze

zazdro

ś

ciłam ludziom, których najbli

ż

si poczuwali si

ę

do towarzyszenia im

w trudnych sytuacjach: chodzili z nimi do dentysty, tkwili na korytarzu podczas

egzaminów - im trudniejszy moment, tym wi

ę

ksz

ą

otaczali trosk

ą

i

ż

yczliwo

ś

ci

ą

.

Niestety, w moim otoczeniu cz

ęś

ciej spotykam wyznawców zasady „ka

ż

dy

powinien radzi

ć

sobie sam”. Je

ż

eli dorastałe

ś

w takim przekonaniu, to nic dziwnego,

ż

e kiedy dzisiaj masz kłopoty albo chandr

ę

, wstyd Ci nie tylko poprosi

ć

o pomoc

(cho

ć

by „pob

ą

d

ź

troch

ę

ze mn

ą

, bo jest mi smutno”), ale nawet przyzna

ć

si

ę

,

ż

e co

ś

Ci

ę

gn

ę

bi. To pierwsza bariera utrudniaj

ą

ca otrzymanie wsparcia. Zapominasz o tym,

ż

e wszyscy - nawet najwspanialsze okazy doskonałego zdrowia psychicznego - maj

ą

swoje „dołki”, załamania, momenty bezradno

ś

ci i beznadziejno

ś

ci. Drug

ą

barier

ą

jest

prze

ś

wiadczenie,

ż

e nie jeste

ś

tego wart i nic Ci si

ę

nie nale

ż

y. To oczywisty

nonsens: wsparcie nale

ż

y Ci si

ę

po prostu dlatego,

ż

e go potrzebujesz - i nie

wymaga to

ż

adnych dodatkowych uzasadnie

ń

.

background image

Wreszcie trzecia bariera - poczucie,

ż

e wokół Ciebie nie ma nikogo, kto byłby

gotów zainteresowa

ć

si

ę

Twoim samopoczuciem, po

ś

wi

ę

ci

ć

Ci troch

ę

czasu, kto Ci

ę

naprawd

ę

lubi czy kocha.

ś

e nie ma

ż

adnego grona ludzi, w którym Ty autentyczny,

ze swoimi kłopotami i problemami mógłby

ś

znale

źć

dla siebie miejsce. Słyszałam to

dziesi

ą

tki razy i tyle

ż

razy zach

ę

całam do rozpocz

ę

cia poszukiwa

ń

i prób.

I przekonałam si

ę

,

ż

e kiedy człowiek jest gotów przyzna

ć

si

ę

przed sob

ą

,

ż

e

potrzebuje innych ludzi, i zacz-nie si

ę

rozgl

ą

da

ć

- inni wyczuwaj

ą

to i zbli

ż

aj

ą

si

ę

do

niego. Wi

ę

c je

ś

li potrzebujesz dobrych, dowarto

ś

ciowuj

ą

cych kontaktów, a masz ich

mało albo nie masz wcale, to najpierw zrób przegl

ą

d swoich starych oraz obecnych

znajomo

ś

ci i przyja

ź

ni,

ż

eby sprawdzi

ć

, czy nie warto nie-których z nich odnowi

ć

albo

wzmocni

ć

. Miła kole

ż

anka szkolna ma dwójk

ę

małych dzieci i nie chcesz sprawia

ć

jej

dodatkowych kłopotów? Ale

ż

nie-wykluczone,

ż

e ona marzy,

ż

eby kto

ś

wpadł do niej

pogada

ć

. U kuzyna, którego lubisz, nie byłe

ś

ju

ż

trzy lata i czujesz si

ę

nie

w porz

ą

dku? Całkiem mo

ż

liwe,

ż

e jemu te

ż

jest przykro,

ż

e si

ę

nie widujecie. Ch

ę

tnie

zaprosiłby

ś

na imieniny par

ę

osób z pracy, ale nie ma takiego zwyczaju. To dlaczego

Ty nie miałby

ś

go wprowadzi

ć

?

Rozejrzyj si

ę

, popróbuj, włó

ż

w to troch

ę

wysiłku. Nastaw si

ę

,

ż

e nie wszystkie

próby pójd

ą

Ci równie dobrze, pewnie si

ę

zdarzy par

ę

niewypałów. Cała sztuka

polega na stworzeniu sobie mo

ż

liwo

ś

ci wyboru, bo przecie

ż

wida

ć

, kogo Twoja

obecno

ść

cieszy, a komu ci

ąż

y. Tylko pami

ę

taj,

ż

e inni te

ż

mog

ą

mie

ć

kompleksy,

wi

ę

c musisz zdoby

ć

si

ę

na troch

ę

inicjatywy: zapyta

ć

, czy mo

ż

esz wpa

ść

,

zaproponowa

ć

kaw

ę

u siebie, zaprosi

ć

na spacer.

Jest tutaj jeszcze jedna wa

ż

na rzecz: nie tylko nie rób drugiemu, co Tobie

niemiło, ale i odwrotnie - rób to, co byłoby miłe dla Ciebie. Chcesz,

ż

eby kto

ś

był

z Tob

ą

szczery i otwarty, wi

ę

c pierwszy zdob

ą

d

ź

si

ę

na szczero

ść

. Chcesz,

ż

eby Ci

ę

wysłuchał, wi

ę

c zacznij od uwa

ż

nego słuchania. Chcesz usłysze

ć

co

ś

ż

yczliwego

o sobie, wi

ę

c sam raz i drugi powiedz co

ś

miłego. Mo

ż

e efekty nie b

ę

d

ą

natychmiastowe, ale wkrótce przekonasz si

ę

,

ż

e to skutkuje.

Zadbaj o swoich bliskich, a oni zadbaj

ą

o ciebie Czasami trudno w to

uwierzy

ć

, zwłaszcza je

ż

eli tkwisz w mał

ż

e

ń

stwie, gdzie uczucie wygl

ą

da na mocno

ju

ż

wystygłe albo te

ż

toczy si

ę

nieustaj

ą

ca wojna; je

ś

li z rodzin

ą

czujesz si

ę

obco;

je

ż

eli Twoje dzieci s

ą

z Tob

ą

w ostrym konflikcie. Wiem to na pewno: poza

background image

nielicznymi wyj

ą

tkami dowarto

ś

ciowanie bliskich osób zmienia sytuacj

ę

na lepsze.

Chc

ę

Ci za-proponowa

ć

par

ę

- zreszt

ą

do

ść

oczywistych - sposobów jak to robi

ć

.

Z jednym zastrze

ż

eniem:

ż

adnego fałszu, bo wtedy najbardziej finezyjne metody nie

skutkuj

ą

.

Nawet w bardzo wrogich układach s

ą

lepsze momenty, kiedy ciepło my

ś

lisz

o drugiej osobie, czujesz, jak wa

ż

na jest dla Ciebie, co

ś

Ci si

ę

szczególnie spodobało

albo Ci

ę

uj

ę

ło. Nie chodzi o manipulacj

ę

, tylko o ujawnianie pozytywnych rzeczy,

które przychodz

ą

Ci do głowy, a które dot

ą

d miałe

ś

w zwyczaju zachowywa

ć

dla

siebie.

Musz

ę

si

ę

tu pochwali

ć

najmniej pracochłonnym sukcesem, jaki odniosłam

w poradni rodzinnej. Przyszła do mnie pani po pi

ęć

dziesi

ą

tce, o do

ść

przeci

ę

tnej

powierzchowno

ś

ci i poka

ź

nej tuszy. Skar

ż

yła si

ę

,

ż

e m

ąż

zacz

ą

ł znika

ć

z domu,

prawie z ni

ą

nie rozmawia, burcz

ą

tylko na siebie i obrzucaj

ą

si

ę

pretensjami.

Doradziłam jej,

ż

eby go czasem pochwaliła, powiedziała co

ś

miłego, zatroszczyła si

ę

troch

ę

o niego (z zastrze

ż

eniem jak wy

ż

ej). Pani znikn

ę

ła i pojawiła si

ę

znowu po pół

roku, tym razem w sprawie konfliktów z dorosł

ą

córk

ą

zreszt

ą

niezbyt gł

ę

bokich. Przy

okazji opowiedziała mi o czym

ś

, co zakrawało niemal na cud: zastosowała si

ę

do

moich wskaza

ń

i m

ąż

zupełnie si

ę

odmienił. Znów przesiaduje w domu, jest grzeczny

i miły, powtarza,

ż

e j

ą

kocha, i... nosi na r

ę

kach. Mo

ż

e zechcesz skorzysta

ć

z podobnych sposobów dowarto

ś

ciowania swoich bliskich. Przede wszystkim mów

im rzeczy dobre i miłe, kiedy tylko przyjd

ą

Ci na my

ś

l. Najpierw b

ę

d

ą

mo

ż

e nieufni,

mo

ż

e pomy

ś

l

ą

,

ż

e co

ś

chcesz za to uzyska

ć

albo zatuszowa

ć

jakie

ś

swoje

przewinienie (

ż

onom w pierwszej kolejno

ś

ci przychodzi do głowy,

ż

e skoro m

ąż

jest

taki podejrzanie miły i prawi komplementy, to pewnie wykonał skok w bok). Ale po

pewnym czasie zobaczysz, jacy s

ą

uszcz

ęś

liwieni.

Drugim wa

ż

nym sposobem dowarto

ś

ciowania s

ą

ciepłe gesty. Ka

ż

dy człowiek

potrzebuje - wiesz o tym dobrze, kiedy chodzi o Ciebie, a przecie

ż

oni maj

ą

podobne

potrzeby - pogłaskania, przytulenia czy cho

ć

by przyjaznego poklepania albo wzi

ę

cia

za łokie

ć

. Boisz si

ę

tak bez okazji? Nie wiesz, jak si

ę

przełama

ć

? Mo

ż

esz jemu czy

jej oprze

ć

głow

ę

na ramieniu przy wspólnym ogl

ą

daniu telewizji albo usi

ąść

rami

ę

w rami

ę

jad

ą

c gdzie

ś

autobusem. Pomalutku, bezpiecznie.

Dobrze jest równie

ż

troch

ę

zadba

ć

o najbli

ż

szych. Przygotowa

ć

albo ku-pi

ć

background image

co

ś

, co szczególnie lubi

ą

. Moja starsza córka za najwy

ż

szy dowód miło

ś

ci uwa

ż

a to,

ż

e czasami przynosz

ę

jej polskie „Bravo” albo inne czasopismo z rockowymi

zespołami. Warto zapewni

ć

czasami odrobin

ę

komfortu: poda

ć

gor

ą

c

ą

herbat

ę

, kiedy

wróci zzi

ę

bni

ę

ty, chocia

ż

mógłby obsłu

ż

y

ć

si

ę

sam; zaproponowa

ć

półgodzinn

ą

drzemk

ę

, kiedy ona wygl

ą

da na zm

ę

czon

ą

; je

ś

li ma smutn

ą

min

ę

, zapyta

ć

, czy

czego

ś

nie potrzebuje. My

ś

l

ę

,

ż

e bardzo wa

ż

ne jest tak

ż

e okazywanie autentycznego

zainteresowania i uwagi. Banalne „jak tam dzisiaj?” czy „jak ci poszło?” poł

ą

czone

z uwa

ż

nym spojrzeniem i gotowo

ś

ci

ą

wysłuchania odpowiedzi mo

ż

e by

ć

bardzo

przekonywaj

ą

cym sygnałem. Tak samo powiedzenie,

ż

e widzisz, w jakim nastroju

jest druga strona „Chyba ci

ę

zmartwiło to, co powiedziałem”, „Widz

ę

,

ż

e jeste

ś

dzisiaj

bardzo zdenerwowana”, „To miło,

ż

e masz taki dobry humor”.

Zdaj

ę

sobie spraw

ę

, jak trudno jest zrealizowa

ć

ka

ż

d

ą

z tych sugestii.

Zwłaszcza je

ż

eli nie masz

ż

adnego treningu czy nawyku w tej dziedzinie:

nie jeste

ś

zbyt wylewny ani „dotykalski”, mało si

ę

orientujesz w potrzebach

i upodobaniach swoich bliskich, boisz si

ę

,

ż

e odrzuc

ą

Twoj

ą

trosk

ę

i zainteresowanie.

Niemniej moim zdaniem warto zacz

ąć

, bo cz

ę

sto nawet drobna zmiana wystarczy,

ż

eby uruchomi

ć

proces „ocieplania” całego układu. Inaczej mówi

ą

c, jest spora

szansa,

ż

e je

ś

li zrobisz pierwszy krok czy raczej par

ę

kroków,

ż

eby dowarto

ś

ciowa

ć

najbli

ż

szych, to po pewnym czasie oni zaczn

ą

odpowiada

ć

tym samym.

Co to znaczy „kocha

ć

siebie”?

Wszystko, o czym mówiłam w tym rozdziale zmierzało do jednego celu:

ż

e-by

ś

si

ę

zapoznał z paroma sposobami zmiany własnej samooceny na lepsz

ą

.

ś

eby

poprawiło si

ę

Twoje nastawienie do siebie samego czyli

ż

eby

ś

bar-dziej siebie polubił

czy nawet pokochał.

Cytowana tu niedawno Sondra Ray pisze, i

ż

ludzie cz

ę

sto tak

ź

le o sobie

my

ś

l

ą

,

ż

e nawet nie rozumiej

ą

, na czym ma polega

ć

taka miło

ść

do samego siebie.

I proponuje swoje rozumienie:

Kocha

ć

siebie to chwali

ć

siebie i werbalnie wyra

ż

a

ć

dla siebie uznanie.

Kocha

ć

siebie to akceptowa

ć

wszystkie swoje działania.

Kocha

ć

siebie to mie

ć

zaufanie do swoich mo

ż

liwo

ś

ci.

Kocha

ć

siebie to sprawia

ć

sobie przyjemno

ść

bez poczucia winy.

Kocha

ć

siebie to kocha

ć

swoje ciało i zachwyca

ć

si

ę

swoim pi

ę

knem. Kocha

ć

background image

siebie to dawa

ć

sobie to, czego pragniesz z poczuciem,

ż

e na to zasługujesz.

Kocha

ć

siebie to pozwala

ć

sobie na wygrywanie. Kocha

ć

siebie to dopuszcza

ć

do siebie innych zamiast godzi

ć

si

ę

na samotno

ść

.

Kocha

ć

siebie to kierowa

ć

si

ę

własn

ą

intuicj

ą

.

Kocha

ć

siebie to odpowiedzialnie tworzy

ć

swoje własne zasady.

Kocha

ć

siebie to dostrzega

ć

własn

ą

doskonało

ść

.

Kocha

ć

siebie to sobie przypisywa

ć

zasługi za to, co si

ę

zrobiło.

Kocha

ć

siebie to otacza

ć

si

ę

pi

ę

knem.

Kocha

ć

siebie to pozwoli

ć

sobie na zamo

ż

no

ść

zamiast

ż

y

ć

w biedzie.

Kocha

ć

siebie to otoczy

ć

si

ę

mnóstwem przyjaciół.

Kocha

ć

siebie to nagradza

ć

si

ę

i nigdy si

ę

nie karci

ć

.

Kocha

ć

siebie to mie

ć

do siebie zaufanie.

Kocha

ć

siebie to karmi

ć

si

ę

dobrym po

ż

ywieniem i dobrymi my

ś

lami.

Kocha

ć

siebie to otacza

ć

si

ę

lud

ź

mi, których obecno

ść

ci słu

ż

y.

Kocha

ć

siebie to czerpa

ć

rado

ść

z aktywno

ś

ci seksualnej.

Kocha

ć

siebie to cz

ę

sto dawa

ć

sobie robi

ć

masa

ż

.

Kocha

ć

siebie to uwa

ż

a

ć

siebie za równego innym.

Kocha

ć

siebie to wybacza

ć

sobie.

Kocha

ć

siebie to pozwala

ć

na czuło

ść

.

Kocha

ć

siebie to by

ć

dla siebie autorytetem zamiast cedowa

ć

to na kogo

innego.

Kocha

ć

siebie to rozwija

ć

swoje twórcze impulsy.

Kocha

ć

siebie to cały czas dobrze si

ę

bawi

ć

.

Kocha

ć

siebie to przemawia

ć

do siebie naprawd

ę

łagodnie i czule.

Kocha

ć

siebie to sta

ć

si

ę

własnym, akceptuj

ą

cym rodzicem wewn

ę

trznym.

Gdyby

ś

do tego momentu jeszcze nie wiedział jak zabra

ć

si

ę

do kochania siebie

samego, masz tu prawdziw

ą

kopalni

ę

pomysłów.

Mo

ż

e by

ć

inaczej Niew

ą

tpliwie byłoby lepiej, gdyby

ś

wiat był inaczej

urz

ą

dzony: gdyby

ś

był otoczony wył

ą

cznie

ż

yczliwymi lud

ź

mi, pomocnymi

i wspieraj

ą

cymi, pełnymi uznania dla Twoich zalet i uroków, ale te

ż

wyrozumienia dla

słabo

ś

ci i felerów. Pomy

ś

lałam,

ż

e na koniec mogłabym Ci

ę

zach

ę

ci

ć

do tego,

ż

eby

ś

nie czekał, a

ż

tak b

ę

dzie, tylko zabrał si

ę

do zmieniania

ś

wiata - zacz

ą

ł traktowa

ć

background image

innych tak, jak sam chciałby

ś

by

ć

traktowany. Mo

ż

esz zacz

ąć

od siebie i swoich

najbli

ż

szych, swojego miejsca pracy czy nauki.

ś

e nic Ci nie wyjdzie w pojedynk

ę

?

Dookoła masz pełno sojuszników, chocia

ż

zapewne oni sami jeszcze o tym nie

wiedz

ą

. Kto mo

ż

e by

ć

Twoim sprzymierze

ń

cem? Ka

ż

dy. Przecie

ż

wszyscy -

podobnie jak Ty - marz

ą

o tym,

ż

eby przesta

ć

si

ę

chowa

ć

i odgradza

ć

od innych,

ż

eby spotyka

ć

si

ę

z akceptacj

ą

i miło

ś

ci

ą

. Tylko

ż

e kto

ś

musi zacz

ąć

i nie ma

ż

adnego powodu,

ż

eby

ś

to nie był Ty.

Jak ju

ż

mówiłam, próbuj

ę

co

ś

robi

ć

na tym polu od kilkunastu lat i mam

poczucie,

ż

e moje starania nie id

ą

na marne. Wiem te

ż

,

ż

e jestem jedn

ą

z wielu

osób, które działaj

ą

w tym samym kierunku: lecz

ą

c ludzi, wychowuj

ą

c dzieci, tworz

ą

c

sztuk

ę

, wykonuj

ą

c inne zawody - robi

ą

to wszystko w taki sposób,

ż

e ka

ż

dy, kto si

ę

z nimi styka, czuje si

ę

potem lepszy i lepiej traktuje siebie i innych. Kr

ą

g si

ę

poszerza, bo kto

ś

, kto bar-dziej kocha siebie, jest te

ż

bardziej zdolny do obdarzania

miło

ś

ci

ą

innych.

Na koniec chc

ę

Ci opowiedzie

ć

bajk

ę

, któr

ą

słyszałam po raz pierwszy ponad

20 lat temu. Nie wiem, kto jest jej autorem i sk

ą

d pochodzi, ale mam nadziej

ę

,

ż

e -

jak wszystkie bajki - jest wspólnym dobrem, z którego wolno swobodnie korzysta

ć

.

Wahałam si

ę

troch

ę

, czy umie

ś

ci

ć

j

ą

tutaj, bo dotychczas opowiadałam j

ą

tylko

ludziom zaprzyja

ź

nionym i bliskim, a Ciebie przecie

ż

nie znam. Ale przypomniałam

sobie,

ż

e to nieładnie by

ć

sk

ą

pym i postanowiłam podzieli

ć

si

ę

z Tob

ą

.

Bajka o ciepłym i puchatym W pewnym mie

ś

cie wszyscy byli zdrowi

i szcz

ęś

liwi. Ka

ż

dy z jego mieszka

ń

ców, kiedy si

ę

urodził, dostawał woreczek

z Ciepłym i Puchatym, które miało to do siebie,

ż

e im wi

ę

cej rozdawało si

ę

go innym,

tym wi

ę

cej przybywało. Dlatego wszyscy swobodnie obdarowywali si

ę

nawzajem

Ciepłym i Puchatym wiedz

ą

c,

ż

e nigdy go nie zabraknie. Matki dawały Ciepłe

i Puchate dzieciom, kiedy wracały do domu;

ż

ony i m

ęż

owie wr

ę

czali je sobie na

powitanie, po powrocie z pracy, przed snem; nauczyciele rozdawali w szkole,

s

ą

siedzi na ulicy i w sklepie, znajomi przy ka

ż

dym spotkaniu; nawet gro

ź

ny szef

w pracy nierzadko si

ę

gał do swojego woreczka z Ciepłym i Puchatym. Jak ju

ż

mówiłam, nikt tam nie chorował i nie umierał, a szcz

ęś

cie i rado

ść

mieszkały we

wszystkich rodzinach.

Pewnego dnia do miasta sprowadziła si

ę

zła czarownica, która

ż

yła ze

background image

sprzedawania ludziom leków i zakl

ęć

przeciw ró

ż

nym chorobom i nieszcz

ęś

ciom.

Szybko zrozumiała,

ż

e nic tu nie zarobi, wi

ę

c postanowiła działa

ć

. Poszła do jednej

młodej kobiety i w najgł

ę

bszej tajemnicy powiedziała jej,

ż

eby nie szafowała zbytnio

swoim Ciepłym i Puchatym, bo si

ę

sko

ń

czy, i

ż

eby uprzedziła o tym swoich bliskich.

Kobieta schowała swój woreczek gł

ę

boko na dno szafy i do tego samego namówiła

m

ęż

a i dzieci. Stopniowo wiadomo

ść

rozeszła si

ę

po całym mie

ś

cie, ludzie

poukrywali Ciepłe i Puchate, gdzie kto mógł. Wkrótce zacz

ę

ły si

ę

tam szerzy

ć

choroby i nieszcz

ęś

cia, coraz wi

ę

cej ludzi zacz

ę

ło umiera

ć

.

Czarownica z pocz

ą

tku cieszyła si

ę

bardzo: drzwi jej domu na dalekim

przedmie

ś

ciu nie zamykały si

ę

. Lecz wkrótce wyszło na jaw,

ż

e jej specyfiki nie

pomagaj

ą

i ludzie przychodzili, coraz rzadziej. Zacz

ę

ła wi

ę

c sprzedawa

ć

Zimne

i Kolczaste, co troch

ę

pomagało, bo przecie

ż

był to - wprawdzie nie najlepszy - ale

zawsze jaki

ś

kontakt. Ju

ż

nie umierali tak szybko, jednak ich

ż

ycie toczyło si

ę

w

ś

ród

chorób i nieszcz

ęść

. I byłoby tak mo

ż

e do dzi

ś

, gdyby do miasta nie przyjechała

pewna kobieta, która nie znała argumentów czarownicy. Zgodnie ze swoimi

zwyczajami zacz

ę

ła całymi gar

ś

ciami obdziela

ć

Ciepłym i Puchatym dzieci

i s

ą

siadów. Z pocz

ą

tku ludzie dziwili si

ę

i nawet nie bardzo chcieli przyjmowa

ć

- bali

si

ę

,

ż

e b

ę

d

ą

musieli odda

ć

. Ale kto by tam upilnował dzieci! Brały, cieszyły si

ę

i kiedy

ś

jedno z drugim powyci

ą

gały ze schowków swoje woreczki i znów jak dawniej

zacz

ę

ły rozdawa

ć

.

Jeszcze nie wiemy, czym si

ę

sko

ń

czy ta bajka. Jak b

ę

dzie dalej, zale

ż

y od

Ciebie.

Post scriptum Od Agnieszki i Lucyny, dwóch uroczych dziewczyn i

ś

wietnych

terapeutek dowiedziałam si

ę

, co Albert Einstein uwa

ż

ał za najwi

ę

ksze odkrycie

swego

ż

ycia. Mylisz si

ę

, je

ś

li s

ą

dzisz pochopnie,

ż

e teori

ę

wzgl

ę

dno

ś

ci. Otó

ż

pewien

dziennikarz zapytał o to wielkiego uczonego pod koniec jego

ż

ycia i usłyszał od

Einsteina: najwa

ż

niejsze, co odkryłem, to

ż

e Wszech

ś

wiat jest łaskawy Autorka,

Anna Dodziuk, od blisko 20 lat zajmuje si

ę

poradnictwem, treningiem

psychologicznym, psychoterapi

ą

oraz uczeniem pomocy psychologicznej. Pracuje

w Instytucie Psychologii Zdrowia i Trze

ź

wo

ś

ci w Warszawie, głównie z grupami

trze

ź

wych

alkoholików

i członków

ich

rodzin.

Po-przednio

w Poradni

Przedmał

ż

e

ń

skiej i Rodzinnej Towarzystwa Planowania Rodziny zajmowała si

ę

background image

indywidualnym poradnictwem i psychoterapi

ą

dla par.

Uko

ń

czyła studia etnograficzne. Ma 45 lat, wychowuje dwie córki.


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Dodziuk Anna Pokochać siebie
Dodziuk Anna Pokochać siebie
Dodziuk Anna Pokochac siebie 2
Dodziuk Anna Pokochać siebie
Dodziuk Anna Pokochac siebie
Dodziuk Anna Pokochac siebie
Dodziuk Anna Pokochac siebie
Dodziuk Anna Pokochać siebie
Dodziuk Anna Pokochac siebie
Dodziuk Anna Pokochac siebie 2
Dodziuk Anna Pokochac siebie
Dodziuk Anna Pokochac siebie
Dodziuk Anna Psychologia podreczna 03 Pokochac siebiez

więcej podobnych podstron