Karol Kautsky – Bolszewizm w ślepym zaułku (1930 rok)

background image

Karol Kautsky

Bolszewizm

w ślepym zaułku

Samokształceniowe Koło Filozofii Marksistowskiej

WARSZAWA 2011

background image

Karol Kautsky – Bolszewizm w ślepym zaułku (1930 rok)

© Samokształceniowe Koło Filozofii Marksistowskiej

– 2 –

http://skfm.dyktatura.info/

„Bolszewizm w ślepym zaułku” („Der
Bolschewismus in der Sackgasse”) to
opublikowana w Berlinie w 1930 roku książka
Karola Kautsky’ego. Niniejsze wydanie jest
skróconym przekładem najważniejszych
fragmentów tej 150-stronicowej pracy.

Podstawa niniejszego wydania: Karl Kautsky,
„Bolszewizm w ślepym zaułku”, wyd. Ośrodek
Pracy Politycznej „Sigma” SZSP UW, seria
„Archiwum Lewicy”, Warszawa 1981.

Tłumaczenie z języka niemieckiego: J.Ł. Korekta
tłumaczenia: Piotr Strębski.

background image

Karol Kautsky – Bolszewizm w ślepym zaułku (1930 rok)

Najważniejszą cechą bolszewizmu jest jego odwaga. Jej przede wszystkim zawdzięcza on

fascynujące wrażenie, jakie wywierał i ciągle wywiera na tak wiele umysłów, których sympatie stoją po
stronie socjalizm. Jednak jest bardzo wiele odmian odwagi i nie mogą być tak samo oceniane.

Tak więc mamy, po pierwsze, godną podziwu odwagę ludzi, którzy poświęcają życie dla

wzniosłego celu, chociaż znają oczekujące ich trudności i niebezpieczeństwa. Mniej już godną podziwu
jest odwaga hazardzisty, wyrastająca z lekkomyślności i lenistwa. Brak mu wytrwałości, by w żmudnej i
nieustającej pracy przygotowywać sukces i woli zdawać się na swe szczęście, tak często wydaje mu się
nastręczać okazja, by bez wysiłku, za jednym zamachem zdobyć kolosalną wygraną, o ile odważy się
wszystko zaryzykować. Nie stoi wyżej odwaga, która wyrasta z niewiedzy i bez namysłu wybiera drogę,
nie będąc świadoma okropności na niej czyhających i przepaści, w jakie się zapada. Najniżej stoi odwaga,
będąca dzieckiem konsternacji i musu, która rzuca się w niebezpieczeństwo, gdyż nie widzi innej drogi,
by ratować się przed czyhającą ze wszystkich stron zagładą.

Gdy na jesieni 1917 roku Lenin przystępował do walki o pełnię władzy, ożywiała go przede

wszystkim odwaga pierwszego rodzaju, choć u wielu jego towarzyszy działać mogły nastroje hazardowe.
Gdy jednak, doszedłszy do władzy, dążył do tego, by w zacofanej Rosji przy pomocy terroru za jednym
zamachem zbudować wspólnotę, która miała stać wysoko ponad wszystkimi kulturalnymi państwami, by
w pełni rozwinięty socjalistyczny sposób produkcji przez noc wyczarować przed narodem, którego
ogromna większość, ponad 100 milionów, składała się z nadzwyczaj prymitywnie gospodarujących
chłopów i analfabetów, to było to niewątpliwie ogromnie śmiałe, ale odwagą tylko trzeciego rodzaju. I
jest już spora dawka naiwności w tym, gdy ktoś daje się w tej kwestii oczarować.

Ten szalony eksperyment nie może się skończyć niczym innym, niż straszliwym krachem. Nawet

największy geniusz nie mógłby go uniknąć. Wynika to z możliwości rozwiązania tego zadania w danych
warunkach i przy pomocy danych środków. Im bardziej jednak wyczuwalne jest bankructwo, tym
bardziej ujawnia się odwaga ostatniego rodzaju, odwaga zwątpienia. Podczas gdy masy robotnicze
szybko marnieją, coraz gigantyczniejsze stają się projekty, wykoncypowane po to, by się wydobyć z
bagna. Wszelako jednocześnie wzrasta i nerwowość, im bardziej ziemia pali się pod stopami. Im bardziej
gigantyczny projekt, tym krótszy czas dany na jego realizację, ale również większa i przemoc, wywierana
by wymusić dzieła, które urzeczywistnić by mogła tylko cudowna lampa Aladyna.

Zadziwia to, że nawet w zachodniej Europie są jeszcze ludzie, bardzo nawet wykształceni,

przekonani socjaldemokraci, mający poza tym bardzo negatywny stosunek do komunistów, którym
jednak, pomimo to imponują owe projekty ze względu na swą śmiałość. I w istocie tylko dlatego
imponują. Jak gdyby przy pomocy samej odwagi można było cokolwiek wytworzyć. Odwaga jest cnotą
na wojnie, ale w procesie produkcji niedaleko się z nią zajedzie. (...)

2. Rewolucja społeczna a przemysł

a) Rewolucja społeczno-polityczna

Mogliśmy właśnie zobaczyć, że w przeciwieństwie do rewolucji francuskiej z 1789 roku,

rewolucja rosyjska po roku 1918 doprowadziła nie do wzlotu, lecz do stopniowego upadku gospodarki
rolnej, owocując w szaleństwie kołchozowym. W Rosji rzeczywistym ratunkiem dla gospodarki rolnej
jest podniesienie wytwórczości jej przemysłu, gdyż tylko on może dostarczyć środków dla
intensywniejszej uprawy gleby. Tu tkwią korzenie zła. Jak jednak je wyrwać?

Zastanówmy się nad swoistością przemysłu Rosji Radzieckiej. Wojna światowa doprowadziła do

upadku nie tylko carat, ale wszystkie trzy wielkie monarchie militarne wschodniej Europy. Wszędzie
zakończyła się ona rewolucją polityczną, która wyniosła do steru państwowego partie proletariackie.
Dzięki nim pracownicy najemni uzyskali poważne polepszenie swej sytuacji: ośmiogodzinny dzień pracy,
początek demokracji przemysłowej poprzez zakładanie rad fabrycznych i zapomogi dla bezrobotnych.
Każda z tych reform bardzo wspierała związki zawodowe, ale z kolei one same po części wymagały
silnych związków zawodowych, o ile miały być w pełni przeprowadzone.

Jest wielu proletariuszy, szczególnie pośród komunistów, którym osiągnięcia te wydają się błędne,

jako że należy je traktować jako rewolucyjne, a to z tej przyczyny, że, po pierwsze, były dziełem

© Samokształceniowe Koło Filozofii Marksistowskiej

– 3 –

http://skfm.dyktatura.info/

background image

Karol Kautsky – Bolszewizm w ślepym zaułku (1930 rok)

przewrotu politycznego, po drugie, w przeciwieństwie do zwykłych reform społecznych, zostały
osiągnięte nie krok po kroku, lecz za jednym zamachem. Jeśli ktoś będzie je zestawiał nie z idealną
postacią państwa przyszłości, do którego dążymy, lecz z sytuacją, która istniała poprzednio, wtedy w
żaden sposób nie będzie mógł pomniejszać znaczenia tych efektów rewolucji. Polepszyły one sytuację
pracowników najemnych w niewielkim tylko stopniu, podobnie jak rzecz się miała ze zniesieniem
przymusu cechowego w rewolucji francuskiej.

W Rosji rewolucja robotników przyniosła te same zdobycze. Gdyby jakiś przewrót polityczny

dopuścił tam do steru partię pragnącą odebrać robotnikom te owoce rewolucji, to oczywiście oznaczałoby
to kontrrewolucję, do walki z którą musielibyśmy nawoływać. Obecnie wszelako nie widać tam nikogo,
kto zmierzałby do pogorszenia sytuacji robotników, wyjąwszy władców radzieckich. Ci pracują nad tym
od dawna.

Czyż nie jest to jednak złośliwe oszczerstwo? Czy w miejsce ośmiogodzinnego dnia pracy nie

wprowadzili oni siedmiu godzin? Czyż nie jest to znaczy postęp w porównaniu z tym, co osiągnięto w
krajach kapitalistycznych?

Byłoby tak w istocie, gdyby rzeczywiście miejsce ośmiogodzinnego zająć siedmiogodzinnym

dniem pracy. Ale wprowadzono nie siedmiogodzinny dzień pracy, lecz siedmiogodzinną zmianę roboczą,
a to jest coś zupełnie innego.

Wskazywałem już na wątpliwości co do siedmiogodzinnej pracy nocnej jako trwałego

rozwiązania. Ale nie to jest najgorsze w reformie dokonywanej w Rosji. Ogólnie oczekiwano, że każda
zmiana będzie uzupełniona o dodatkowy personel. Gdzie dotychczas pracowały dwie zmiany po osiem
godzin, w przyszłości liczba zatrudnionych zostanie zwiększona o jedną trzecią dla uzyskania trzeciej
siedmiogodzinnej zmiany. W rzeczywistości, nie ma o tym mowy. Jak to uzyskano, świadczy jeden z
wielu przykładów: przędzalni i tkalni Naro-Fomin: „Przed przejściem na dzień siedmiogodzinny pracę
miało 6577 robotników, po nim zatrudniono dodatkowo 1168 robotników i 1 października 1928 cała
załoga liczyła 8046 osoby. Jednak 1 października 1929 liczyła ona tylko 7363 robotników, a 1 grudnia
6558, zatem nieco mniej niż przed przejściem na siedmiogodzinny dzień”. O tym i podobnych
przypadkach poinformował organ Najwyższej Rady Gospodarki Narodowej „Za Industralizaciju”
(31.01.1930).

Stwierdzono zatem, że przy siedmiogodzinnej zmianie nie potrzeba więcej robotników niż

dotychczas i nowoprzyjętych zwolniono. W innych fabrykach, później przechodzących na
siedmiogodzinną zmianę, wykorzystano te doświadczenia i od początku nie powiększano liczby
pracujących. W efekcie ta sama ilość robotników na dobę musi harować nie 16 lecz 21 godzin, każdy
zatem nie 8 lecz 10½ godziny. Męka ich pracy zwiększyła się, a nie zmniejszyła. Są jeszcze inne metody,
by z robotników wycisnąć więcej godzin wydatkowanej pracy, ale zagłębianie się w detale
zaprowadziłoby nas zbyt daleko.

Siedmiogodzinna zmiana była powitana jako środek zaradczy przeciw ogromnemu bezrobociu,

wcale go jednak nie zmniejszyła. Brak pracy w państwie radzieckim, podobnie jak w państwach
kapitalistycznych, jest plagą proletariatu.

Czy jednak państw tych Rosja nie zawstydza przynajmniej zapomogą dla bezrobotnych? W

ostatnim roku sprawozdawczym, 1928/29, przeciętną miesięczną zapomogę dla bezrobotnego (zapomogę
dla całej rodziny) określono na 14,84 rubla, przy przeciętnym zarobku robotnika przemysłowego 74,33
rubla. Zatem w formie zapomogi bezrobotny otrzymywał 20% przeciętnej płacy. Nominalnie suma 15
rubli odpowiada 30 markom, w rzeczywistości odpowiednik jest o wiele niższy, gdyż na skutek polityki
inflacyjnej ostatnich lat zdolność nabywcza rubla w Rosji bardzo się obniżyła. W poprzednim roku
otrzymywał tam w formie zapomogi w przeciągu miesiąca mniej niż bezrobotny w Niemczech w
przeciągu tygodnia.

Przy takich sumach nie daleko zajdą bezrobotni, a to są przecież ci szczęśliwcy, którzy w nich

mogą uczestniczyć. Nie każdy bezrobotny ma prawo do zapomogi. Oblicza się, że w roku 1928/29
otrzymywało ją 713,500 bezrobotnych. Oficjalnie liczba ta jest podwyższana do 8,533,700, ale S.
Schwarz (w artykule „Komintern, Związek Radziecki i walka z bezrobociem” opublikowanym w 1930 w
organie rosyjskiej socjaldemokracji) wykazuje, że była ona o wiele niższa. Wszelako nawet oficjalnie
podawana liczba otrzymujących zapomogę jest daleko mniejsza od liczby zarejestrowanych

© Samokształceniowe Koło Filozofii Marksistowskiej

– 4 –

http://skfm.dyktatura.info/

background image

Karol Kautsky – Bolszewizm w ślepym zaułku (1930 rok)

bezrobotnych, jako że tę oficjalnie określono w roku 1928/29 na 1,223,700. Zatem wedle oficjalnych
obliczeń 70% spośród nich otrzymuje zapomogę; w rzeczywistości o wiele mniej. W roku bieżącym
liczba ta została jeszcze obniżona. Przeznaczone na ten cel pieniądze umożliwiają otrzymanie zapomogi
tylko 541,600 bezrobotnym!

Przy tym nie wszyscy bezrobotni są zarejestrowani. Niezwykle wielu odmówiono dowodów

pracy, a ponieważ nie ma ich w aktach, po prostu nie istnieją dla polityki społecznej Rosji Radzieckiej.
„Bez legitymacji związkowej nie można tutaj (w Rosji Radzieckiej) znaleźć pracy. Wszelako dla
bezrobotnego jest prawie niemożliwe zostać członkiem związku zawodowego. Zależy to od związku, czy
da bezrobotnemu legitymację lub pracę, czy też pozwoli mu umrzeć z głodu” (T. Dan, „Rosja Radziecka
taka, jaką jest”, Praga 1926).

W traktującym o bezrobociu artykule z publikowanego w Pradze po rosyjsku „Biuletynu

ekonomicznego” liczbę bezrobotnych w Rosji w roku 1928/29 oblicza się na 2,912,800, zatem prawie 3
miliony, przy 12 milionach pracowników najemnych. Zatem prawie ¼ byłaby pozbawiona pracy. W
zeszłym roku bezrobocie miało się obniżyć? Na jak długo?

Choćby jednak nawet tak rozpaczliwa była sytuacja bezrobotnych w dzisiejszej Rosji, o wiele

gorsza niż w wielu kapitalistycznych państwach Europy, i choćby tak bardzo pogarszała się z roku na rok,
to czy nie mają się lepiej przynajmniej ludzie, którzy znaleźli pracę? Widzieliśmy już, że z całą
pewnością nie pod względem czasu pracy, ile czy Rady Robotnicze nie panują nad procesem produkcji i
czy związki zawodowe nie są w Rosji potężniejsze, niż gdziekolwiek na świecie?

Rewolucja marcowa z 1917 przyniosła robotnikom Rosji pełną demokrację, a przez to i

możliwość tworzenia wielkich związków zawodowych. Jednocześnie powstały również Rady Robotnicze
jako czynniki władzy zarówno politycznej, jak i ekonomicznej. Powstały dzięki rewolucji
d e m o k r a t y c z n e j i istniały jako takie przed nadejściem bolszewizmu. Nie jemu zawdzięczały one
swą władzę, lecz przeciwnie, właśnie władza ich oraz żołnierzy i marynarzy w Piotrogrodzie – wtedy
jeszcze nie Leningradzie – dopiero dopomogła bolszewizmowi wspiąć się na wierzch.

Gdy ten się jednak poczuł już pewnie w nowej pozycji, niemiłą stała mu się każda wolna

organizacja państwowa, którą nie mógł biurokratycznie dyrygować. Te, których nie mógł wykorzystać,
lub które stawiały opór, zostały rozbite. Te, których potrzebował, jako że wspiął się na ich barkach,
próbował uczynić uległymi, a gdy mu się to udało – mogły dalej istnieć.

Dotyczy to związków zawodowych, stowarzyszeń, rad robotniczych. Istnieją one i działają do

dziś, odgrywając wielką rolę w życiu Rosji. Kto jednak nie da się zwieść trwaniu nazw i przyjrzy się
bliżej, ten odkryje, że wszystkie te instytucje stały się dziś przeciwieństwem tego, czym były u swych
początków: nie są już samodzielnymi organizacjami dla obrony interesów wolnych robotników, lecz
uległymi narzędziami biurokracji państwowej i panującej partii komunistycznej, użytkowanymi przez
kierownictwo z góry określające wynik ich debat. Kto na jakimkolwiek zebraniu przemawia przeciw
panującemu systemowi, lub przy jakichkolwiek wyborach występuje jako kandydat opozycji, przestaje
być wolnym człowiekiem. Następnego dnia chwyta go za kołnierz policja polityczna i może mówić o
szczęściu, jeśli zostaje wysłany na Wyspy Sołowieckie na Oceanie Lodowatym, a nie zostaje po prostu
postawiony pod ścianę.

Związki zawodowe i rady robotnicze są jeszcze tylko pomagierami rządu, a ich funkcja nie polega

już na tym, by ruch fabryki jak najbardziej dostosować do interesów robotników, lecz muszą one,
przeciwnie, w coraz większym stopniu każde pogorszenie funkcjonowania, przedłużenie czasu pracy,
intensyfikację pracy, obniżenie płac itp. wmawiać robotnikom i narzucać.

To właśnie wyrosło ze społeczno-politycznych zdobyczy rewolucji. I dlatego musimy znowu

zapytać: gdzie w tej sferze szukać rewolucji, a gdzie kontrrewolucji? Co jest tą kontrrewolucją, która
zagraża rewolucji, przed którą mamy rewolucji bronić?

b) Zniesienie prywatnej własności środków produkcji

Któż jednak będzie robił wiele hałasu wokół zdobyczy polityki społecznej? Są one przecież tylko

mizernymi reformami. Nie tutaj rywalizowała Rosja Radziecka z państwami kapitalistycznymi, lecz w
sferze prawdziwej rewolucji społecznej. Dowodzą tego czyny, na które nie odważyło się żadne inne

© Samokształceniowe Koło Filozofii Marksistowskiej

– 5 –

http://skfm.dyktatura.info/

background image

Karol Kautsky – Bolszewizm w ślepym zaułku (1930 rok)

państwo. Cofnęła się także przed nimi „burżuazyjna” rewolucja rosyjska 1917 roku i są one wyłącznym
dziełem bolszewizmu.

Prawda, rewolucja demokratyczna, podobnie jak bolszewicka, wywłaszczyła wielką własność. Ale

tylko zwycięska partia komunistyczna odważyła się na wywłaszczenie w kilku małych krokach kapitału,
wszelkiego kapitału. Rewolucja demokratyczna dała proletariuszom pełną wolność łączenia się w potężne
związki zawodowe i rady robotnicze, ale pełnię władzy państwowej ofiarował im dopiero zwycięski
bolszewizm. Prawdziwą rewolucją społeczną jest to, co on osiągnął. To ona jest zagrożona przez
kontrrewolucję, gdy on upada. Tak mówią bolszewicy.

Powstaje pytanie, czy jest ona tą rewolucją, której także my, socjaldemokraci, musimy bronić

przed kontrrewolucją?

Manifest Socjalistycznej Międzynarodówki Robotniczej stwierdza: „Zwycięstwo kontrrewolucji

byłoby straszną katastrofą nie tylko dla narodu Związku Radzieckiego, który zostałby oszukany co do
owoców jego wielkiej rewolucji, nie tylko dla klasy robotniczej Związku Radzieckiego, której heroiczna
walka okazałaby się daremna, lecz także dla ruchu robotniczego, dla demokracji i dla pokoju na całym
świecie”.

Czy dzisiaj doszliśmy wreszcie do tych „owoców wielkiej rewolucji”, które są tak bezgranicznie

wartościowe, że ich zniszczenie przez kontrrewolucję byłoby straszliwą katastrofą tak dla demokracji, jak
dla pokoju światowego?

W każdym razie to przynajmniej nie ulega wątpliwości, że rozpatrywane kwestie są szczególnie

charakterystyczne dla państwa bolszewickiego i że to, co ono w tym względzie zdziałało, byłoby
zagrożone w przypadku runięcia wszechwładzy komunizmu. Utrzymuje on, że realizuje opracowany
przez Marksa i Engelsa program, który wymagał zdobycia władzy politycznej przez proletariat i
uspołecznienia środków produkcji, a przynajmniej tych, które stanowią dziś własność kapitalistyczną. I
jedno i drugie, jest także celem socjaldemokracji. Nie mogliśmy się oczywiście pogodzić z metodami,
które zastosował bolszewizm. W kilku krokach przekazał on władzy państwa wszystkie, prócz całkiem
małych, przemysłowe ośrodki produkcyjne Rosji.

Oczywiście, jest całkiem możliwe za jednym zamachem dokonać czystej zmiany własności.

Jednak tylko wtedy, gdy nic nie zmienia się w prowadzeniu zakładu, wszystko pozostaje po staremu.
Gdyby uspołecznienie nie zmieniało nic prócz tego, iż na miejsce dotychczasowego właściciela
ustanowione jest państwo, z całą pewnością można by to natychmiast przeprowadzić bez trudności wobec
wszystkich fabryk. Trudności pojawiają się jednak już tam, gdzie właściciel był także kierownikiem
przedsiębiorstwa, co stanowiło regułę do czasu pojawienia się spółek akcyjnych. Samo przekształcenie
prywatnego zakładu w przedsiębiorstwo akcyjne nie zawsze okazuje się korzystne; związane jest to z
określonymi warunkami i musi być zawsze starannie przygotowane. To samo dotyczy upaństwowienia
zakładu. Stosunki własności można zmienić za jednym zamachem, ale nie stosunki produkcji. Ich
nieprzygotowana, gruntowna i gwałtowna zmiana w każdym przypadku powoduje głębokie zaburzenia i
często może prowadzić do ruiny zakładu.

W jeszcze większym stopniu dotyczy to zmiany funkcji zakładu, związanej z uspołecznieniem.

Nie ma on już służyć, jak w rękach kapitalistycznych, zdobywaniu zysku, lecz możliwie najlepszemu
zaspokajaniu potrzeb konsumentów i dostatkowi jego robotników. Wyniki jego działalności nie mają już
dogadzać kapitalistom, lecz konsumentom i robotnikom. Oznacza to głębokie zmiany w sytuacji
robotników i w ich uczestnictwie w kierowaniu zakładem, ale też i w jego polityce produkcyjnej.
Wszystko musi być dobrze przygotowane. W żadnej mierze nie jest możliwa w odniesieniu do każdej
gałęzi produkcji, każdego zakładu, każdej warstwy proletariatu. O ile jakaś część zakładów może być
natychmiast uspołeczniona, to inne muszą póki co dalej produkować na zasadach kapitalistycznych. Tego
nie będą jednak robili ich posiadacze, o ile narażeni są na niebezpieczeństwo, że pewnego pięknego dnia
ich przedsiębiorstwa zostaną skonfiskowane. Aby umożliwić to, iżby proces produkcji pomimo
przeprowadzanego uspołecznienia toczył się bez przeszkód, należy realizować je ostrożnie i tylko
stopniowo, a wywłaszczanym kapitalistom wypłacać odszkodowanie, nie ze względu na nich samych,
lecz z tej przyczyny, iż całkowite przerwanie procesu produkcji oznacza straszliwą klęskę, w istocie
większą jeszcze dla robotników niż dla kapitalistów.

© Samokształceniowe Koło Filozofii Marksistowskiej

– 6 –

http://skfm.dyktatura.info/

background image

Karol Kautsky – Bolszewizm w ślepym zaułku (1930 rok)

Wodzowie bolszewizmu okazali się tak wyzbyci jakiegokolwiek myślenia ekonomicznego, że

pozostali ślepi na te kwestie. Nie mogą powiedzieć, że my, socjaldemokraci, zdaliśmy sobie z tego
sprawę dopiero później, na gruncie ich doświadczeń. Już przed prawie 30 laty, w 1902 roku, mówiłem o
tym w broszurze „Die soziale Revolution” w rozdziale „Konfiskata czy wykup” (str. 75-78).

Jest możliwe, że w pierwszych miesiącach rządów bolszewickich natychmiastowa powszechna

konfiskata wszystkich fabryk była równie nieunikniona, jak równoległe działania przeciw wielkiej
własności ziemskiej. Być może wyzwoleni z kajdan przez upadek caratu proletariusze byli rzeczywiście
tak niezdyscyplinowani i nieuświadomieni, że nie można ich było pozyskać dla bardziej celowych form
uspołeczniania. Z całą pewnością, bolszewicy zawdzięczali swoje ówczesne dojście do władzy temu, że
przyzwalali na wszystko, czego chciały masy, czy było to rozsądne, czy też nie. Wszelako z pism Lenina
można wywnioskować, że szedł on naprzeciw otwierającym się przed nim zadaniom całkiem nieświadom
ich wielkości i że wierzył, iż najtrudniejsze problemy dają się z łatwością rozwiązywać. Tak doszedł on
do nacjonalizacji wszystkich ośrodków produkcyjnych, z wyjątkiem gospodarki rolnej. Była to z
pewnością metoda absolutnie barbarzyńska, prymitywna, sama przez się dowodząca niedojrzałości
stosunków. Nieunikniona mogła być metoda, ale nie oczekiwania, jakie wiązali z nią bolszewicy i jakimi
szczycili się jako swym wielkim osiągnięciem. Za to odpowiedzialni są tylko oni sami.

O ile wysoko rozwinięty socjalizm musi odrzucić takie metody, to nie jest jednak konieczne

przenoszenie tego i na rezultaty. Upaństwowienie całego przemysłowego aparatu produkcyjnego
dokonało się – z małymi wyjątkami tylko raz w Rosji. Czy przez to nie prześcignęła ona wszystkich
innych krajów na drodze do socjalizmu? Czy to nie tu mamy do czynienia z tą rewolucją, której obrona
przed kontrrewolucją jest obecnym zadaniem całego proletariatu socjalistycznego, wszystkich jego
organizacji, do jakich by szkół nie należały?

Tutaj kryje się wielkie nieporozumienie, przeciwko któremu występował już Engels przed ponad

pół wiekiem, w 1878, a które mimo to bardzo łatwo zakrada się między powierzchownie wykształconych
socjalistów: chodzi o przekonanie, iż każde upaństwowienie przemysłu jest równoznaczne z socjalizmem.
W swej książce „Pana Eugeniusza Dühringa przewrót w nauce” mówi on: „Ostatnio jednak, odkąd
Bismarck rzucił się na upaństwowienie, pojawił się swoisty, fałszywy socjalizm, tu i ówdzie wyradzający
się nawet w pewnego rodzaju służalczość, ogłaszający w s z e l k i e upaństwowienie, nawet
bismarckowskie, za socjalistyczne. Wszelako, gdyby wprowadzenie państwowego monopolu tytoniowego
było socjalizmem, to Napoleona i Metternicha wypadałoby zaliczyć do założycieli socjalizmu. Gdy
państwo belgijskie z bardzo przyziemnych pobudek politycznych i finansowych samo zbudowało swoje
główne linie kolejowe, gdy Bismarck bez żadnej konieczności ekonomicznej upaństwowił główne linie
kolejowe w Prusach po prostu po to, żeby móc je lepiej przygotować do wyzyskania w wypadku wojny,
po to żeby wychować urzędników kolejowych na trzodę głosującą za rządem, a przede wszystkim po to,
żeby sobie zapewnić nowe, niezależne od uchwał parlamentarnych źródło dochodów – to nie były to
bynajmniej kroki ku socjalizmowi ani bezpośrednie, ani pośrednie, ani świadome, ani nieświadome”.

Dopiero sposób wykorzystania zakładów państwowych decyduje o tym, czy upaństwowienie jest

zgodne z treścią socjalizmu, czy też nie. Ta domaga się dostatku i wolności pracującego narodu. Gdzie
celowi temu sprzyja upaństwowienie, musimy za nim obstawać. Gdzie upaństwowienie odwodzi od tego
celu, musimy je odrzucić.

Zgoda, akcja upaństwowienia w Rosji Radzieckiej z pewnością była zasadniczo różna od

bismarckowskiej i od samego początku była socjalistyczna w tej mierze, w jakiej miała za przesłankę
proletariat i była podejmowana w celu zwiększenia jego dostatku i wolności. Powstaje tylko pytanie, czy
udało się zamiar ten zrealizować i co faktycznie z tego wynikło.

Z początku nie brakowało robotnikom wolności w upaństwowionych przedsiębiorstwach Rosji.

Lenin i jego ludzie nawoływali robotników: Zajmujcie fabryki i kopalnie! Kierujcie nimi wedle swego
upodobania. Macie dość oleju w głowie, by sobie z tym poradzić. To wcale nie jest trudne! Była to w
istocie czysto bakuninowska idea. Odrobina marksizmu, którą domieszał do niej Lenin, nie polepszała
sprawy. W ujęciu anarchistycznym, fabryki powinny należeć do tych robotników, którzy w nich pracują.
Nie tego chciał Lenin. Fabryki powinny być własnością państwa, jednak kierowane powinny być bez
żadnego skrępowania przez robotników. Zatem obok anarchistycznej pełnej wolności mogli się jeszcze

© Samokształceniowe Koło Filozofii Marksistowskiej

– 7 –

http://skfm.dyktatura.info/

background image

Karol Kautsky – Bolszewizm w ślepym zaułku (1930 rok)

spodziewać, że państwo będzie im płacić pensje. To było jeszcze piękniejsze niż w anarchizmie, gdzie nie
było żadnego państwa, które troszczyłoby się o pensje.

„Fabryka Putiłowska otrzymała w pewnym okresie 96 milionów rubli dotacji państwowej. 66

milionów z tego zużyto na płace robocze, podczas gdy ogólna wartość produkcji nie przekroczyła jeszcze
15 milionów” (Gawronsky, „Bilans rosyjskiego bolszewizmu”, Berlin 1919).

Robotnicy faktycznie stwierdzali, że zadanie utrzymania fabryki w ruchu jest najprostszą rzeczą

na świecie. Aby uczynić swą agitację prawdziwie popularną, bolszewicy prowadzili ją prymitywnie i po
prostacku, tworząc ewangelię stwardniałej pięści roboczej, ewangelię i tak bliską zacofanej części
rosyjskiego proletariatu – a ta stanowiła jego większość. Nie tylko kapitaliści, ale i ludzie z
wykształceniem byli uważani za obmierzłych „panów” i niepotrzebnych darmozjadów – prześladowano
ich albo po prostu mordowano.

Rosyjskim masom robotniczym brakowało wszelkiej wiedzy, ale też i tej świadomej dyscypliny,

która jest niezbędna, jeśli wielki zakład ma dalej efektywnie produkować bez kapitalistycznego
przymusu. Najlepszą formą wpojenia masom robotniczym tej nauki i dyscypliny są związki zawodowe.
Pod tym względem w istocie przewyższają one partie socjalistyczne, którym zazwyczaj nie udaje się
ogarnąć w tak wysokim stopniu znacznej większości robotników. Rozwijający się przez dziesięciolecia
ruch związkowy stanowi nieodzowny warunek kształtowania materiału ludzkiego, który bez tego nie
będzie potrafił w świadomej dyscyplinie spełniać swych obowiązków produkcyjnych. Carat nie pozwolił
na powstanie w Rosji silnego ruchu związkowego. Dlatego większości robotników brakowało zupełnie
tego wstępnego przygotowania, bez którego niemożliwe jest produktywne wolne przedsiębiorstwo.

Wszelako nawet i największa dyscyplina związkowa nigdy nie zlikwiduje konieczności

kierowania zakładem. Jest ono jeszcze bardziej potrzebne w procesach cyrkulacji niż w procesach
produkcji. Z techniką w zakładzie robotnik dałby sobie od biedy radę. Nie może on jednak dalej
produkować bez stałego zaopatrzenia w surowce i materiały pomocnicze, a także w narzędzia i maszyny,
gdy te się już zużyją. Robotnicy nie mogą też wyżywić się produktami swego przedsiębiorstwa. Muszą je
wymieniać na potrzebne im artykuły spożywcze lub na pieniądze, aby zakupić za nie te artykuły. Wiele
mówi się o gospodarce planowej, która ma regulować wszystkie te procesy. Ponieważ jednak
nacjonalizacja dokonywała się chaotycznie, bez przygotowania i planu, i ponieważ jednocześnie
wyrzucone zostały z przedsiębiorstw te jedyne elementy, które byłyby w stanie zaprowadzić nieco
planowości w zaopatrzeniu i sprzedaży, więc wkrótce cały aparat produkcyjny został ogarnięty przez
straszliwy bałagan.

W (...) książce „Gospodarka narodowa Związku Radzieckiego” za oficjalnymi źródłami Jugow

podaje następujące wskaźniki produkcji brutto rosyjskiego wielkiego przemysłu (w cenach
przedwojennych):

Ruble

% roku 1913

1913

5 621 000 000

100

1916

6 831 000 000

121

1917

4 344 000 000

77

1920/21

981 000 000

17

Jugow dodaje: „W poszczególnych gałęziach przemysłu produkcja prawie całkowicie zastygła w

bezruchu. Wytop miedzi osiągnął 0,001%, wydobycie rud – 1,77 procenta, produkcja żeliwa – 2,4
procenta, produkcja z materiałów drzewnych – 2,3 procent”. Jako przyczyny tej dezorganizacji przemysłu
wskazuje Jugow „wojnę, rewolucję, wojnę domową i gwałtowne upaństwowienie”. Jakieś katastrofalne
uszczuplenie rozmiarów produkcji przez wojnę nie wynika z tych liczb. Rewolucja, naturalnie, zawsze
oznacza zakłócenie produkcji, jednak sama rewolucja demokratyczna nie ujawnia jeszcze, o ile liczby nie
kłamią, katastrofalnego regresu przemysłu. Pojawia się on dopiero w okresie wojny domowej i
„gwałtownego”, tzn. pospiesznego, chaotycznego, anarchicznego upaństwowienia.

© Samokształceniowe Koło Filozofii Marksistowskiej

– 8 –

http://skfm.dyktatura.info/

background image

Karol Kautsky – Bolszewizm w ślepym zaułku (1930 rok)

Przemysłowi groziło osiągnięcie kompletnego zastoju, jeżeli nie zostałby położony energicznie

kres anarchicznej sytuacji. Poprzez rozpędzenie narodowego zgromadzenia konstytucyjnego bolszewicy
doprowadzili do wojny domowej, w której zostali zwycięzcami. Wcześniej, w dużej mierze zdobyli
władzę dzięki temu, że armię, głęboko już nadwątloną przez bezskuteczną kilkuletnią wojnę,
doprowadzili do pełnego rozkładu i rozpłynięcia się. Wszelako podczas wojny domowej udało im się
stworzyć prężną i zdyscyplinowaną armię, która dała sobie radę z bandami kontrrewolucyjnych
„białogwardyjskich” generałów. Po stronie bolszewików stanęły masy chłopów i robotników, gdyż w
szeregach białej gwardii przeważały elementy, które chciały zlikwidować nie tylko bolszewizm, ale i całą
rewolucję rozpoczynającą się w marcu 1917.

Wystawienie tej armii jest jednym z najbardziej zdumiewających czynów w historii powszechnej,

tym bardziej zdumiewającym, że jego ożywczym duchem nie był fachowiec od spraw wojskowych, lecz
cywil, i to nie taki, który w zakresie swym sprawowałby praktycznie czynności organizacyjne, lecz
domorosły literat, Trocki. Nie mniej nie odżegnywał się przy tym od pomocy carskich generałów, co
przedstawia Garvy w swej pracy o czerwonym militaryzmie.

Bolszewizm był zawsze sprzysiężeniem na wzór blankistowskim, opartym na ślepym

posłuszeństwie członków wobec autokratycznych przywódców. Tutaj bolszewizm spotyka się z
militaryzmem. Stąd wynikają wszystkie jego osiągnięcia w sferach, gdzie można stosować metody
militarne. Przełamawszy anarchię militarną poprzez stworzenie armii opartej na żelaznej dyscyplinie,
bolszewicy zabrali się za przezwyciężenie przy pomocy tego samego środka anarchii w upaństwowionym
przemyśle.

Jak kilka razy poprzednio, a tak często potem, także i tutaj bolszewizm rzucił się bezpośrednio od

jednego ekstremum do drugiego. Od bezgranicznej wolności w fabryce przeszedł do jak najściślejszej
dyscypliny, a w wielu przypadkach do formalnej militaryzacji. Lenin nie poszedł faktycznie tak daleko,
jak chciał tego Trocki. Niemniej robotnikom została narzucona daleko posunięta dyscyplina wynikająca –
co jest tutaj rzeczą decydującą – z ich podporządkowania urzędnikom nie wybieranym przez nich, a
przynajmniej od nich niezależnych, a wyznaczanym odgórnie przez dysponentów władzy państwowej. Od
tego czasu proces ten posunął się dalej; w coraz większym stopniu wszyscy obrani przez robotników
mężowie zaufania, którzy mogli mieć coś do powiedzenia w zakładzie, są zastępowani przez kierownicze
postacie, albo bezpośrednio wyznaczane przez władzę państwową, albo narzucone przez nią robotnikom.
Przenosi się to także na związki zawodowe i stowarzyszenia.

Obecnie urzędnicy państwowi kierują produkcją. Dawnym urzędnikom rewolucja nazbyt dała się

we znaki, aby mogli pałać do niej zapałem. Na tych zaś, którzy poddali się temu, co nieuniknione, patrzy
się podejrzliwie. Nie ma jednak wyboru, bez nich nie można by produkować. Trzeba im dawać
kierownicze funkcje. Tak dalece jak było to możliwe próbowano, naturalnie, powierzać kierownictwo
ludziom spośród starych komunistycznych towarzyszy. Czy mogli oni jednak ustrzec się od wszelkiej
korupcji i nadużyć, do jakich skłaniać mogły ich funkcje?

Silna demokracja w zakładzie i w życiu politycznym mogłaby temu przeszkodzić, mogłaby

spowodować, że żadne wykroczenie nie zostałoby ukryte i każde byłoby ukarane. Ale bolszewizm stawał
w coraz ostrzejszej opozycji wobec demokracji. Dążył do pełni władzy we wszystkich sferach życia
publicznego, a to nie dawało się pogodzić z demokracją, wymagając tych samych środków, które
stworzył już absolutyzm monarchiczny: armii i biurokracji poddanych wielkiej dyscyplinie. Te dwa
środki ujarzmiły i uczyniły posłusznym cały naród.

Wymuszone całkowite milczenie narodu czyni mało prawdopodobnym ujawnienie wykroczeń

popełnianych na kierowniczych stanowiskach. Reżim autokratyczny jest dlatego stale zmuszany do tego,
by w miejsce kontroli publicznej ustanawiać szczególne organa kontrolne, które ze swej strony same
muszą być kierowane. To wytwarza wieczną podejrzliwość i stałe szpiegowanie, uprawiane przez policję
polityczną, która z dobrym Bogiem dzieli własności wszechobecności i wszechmocy, czego nie można
powiedzieć o bezgranicznym miłosierdziu i wszechmądrości.

System radziecki, metody monarchistycznego absolutyzmu przenoszący z polityki także na sferę

przemysłu, coraz bardziej zwiększa uprawnienia kierowników zakładów wobec robotników, przy tym
jednak ich samych poddaje coraz dalszej kontroli i ograniczeniom ze strony instancji politycznych i
ekonomicznych, które uniemożliwiają jakąkolwiek ich inicjatywę, jakiekolwiek samodzielne posunięcie.

© Samokształceniowe Koło Filozofii Marksistowskiej

– 9 –

http://skfm.dyktatura.info/

background image

Karol Kautsky – Bolszewizm w ślepym zaułku (1930 rok)

Nawet najdrobniejsza zmiana w zakładzie wymaga niekończącej się korespondencji z instancjami
wyższymi. Ogromny aparat biurokratyczny został zbudowany w celu kontrolowania ludzi, którym
powierzono kierownicze funkcje w aparacie produkcyjnym. Rzeczywistym jednak efektem jest tylko
całkowite obezwładnienie tych ludzi i całego aparatu.

Ten nowy system biurokratycznego absolutyzmu władzy państwowej w przemyśle okazuje się nie

tak gwałtowny i niezdrowy jak uprzednia anarchia. Przynosi on lepsze rezultaty przy obecnym stanie
proletariackiej „duszy” Rosji. Aliści lepsze rezultaty są tylko mniej złe, a bynajmniej nie dobre. Nie tak
gwałtowne jest ich niszczące działanie. Choć jednak wolniej i na inny sposób, równie nieprzerwanie
rujnują one przemysł rosyjski. Nie dezorganizują go, lecz duszą w żelaznych okowach.

Podczas gdy we wszystkich krajach kapitalistycznych spustoszenia wojenne zostały już dawno

zaleczone i ogromnie wzrosła produkcyjność przemysłu, Rosja Radziecka, pomimo zakończenia wojny
światowej i wojny domowej, pomimo dziesięciu lat pokoju, dopiero w ostatnim czasie cieszyła się tym, iż
przemysł przekroczył poziom przedwojenny. A gdy udało się jej nadzwyczajnym wysiłkiem planu
dziesięcioletniego liczbowo zwiększyć produkcję, to dokonało się to przede wszystkim kosztem jakości
(...).

Statystycznie nie sposób, naturalnie, ująć, w jakim stopniu ilościowe zwiększenie produkcji

dokonane zostało dzięki pogorszeniu jakości. Jedno jest jednak pewne: zwiększenie produkcji zostało
osiągnięte metodami, które coraz bardziej obniżają chęć do pracy i zdolność do pracy robotników, które
zatem rujnują najistotniejszy czynnik produkcji: siłę roboczą. W najmniejszym stopniu nie zmieniają tego
gorejące cyfry statystyki Stalina. Zaś w sytuacji gwałtownego wzrostu ludności oznacza to powiększającą
się niezdolność rosyjskiego przemysłu do zaspokajania potrzeb kraju. Oznacza to wzrastające zubożenie.

To, co władcy radzieccy obiecywali, należy odnieść nie do braku dobrej woli, lecz do tego

zubożenia, jeśli wręcz nie należy od niego wychodzić. Z wielkimi planami wzięli się oni do dzieła, gdy
niespodziewanie doszli do władzy w 1917 roku. Były one całkowicie oparte na programie
socjaldemokratycznym, który był wspólny i dla rad i dla nich. To, że socjaldemokracje
zachodnioeuropejskie jeszcze go nie zrealizowały, bolszewicy przypisywali ich zdradzie i tchórzostwu,
jeśli nie wręcz służalczości wobec burżuazji. Sami chcieli teraz pokazać światu, co oznacza rewolucja
społeczna i jakich cudów potrafią dokazać.

Mieli jak najlepsze zamiary, mieli olbrzymie plany. Wszystko jednak rozbiło się o niemoc

upaństwowionego przemysłu. To koniec końców jest przyczyną nie tylko żałosnej rzeczywistości Rosji,
ale i niespokojnych zygzaków kursu jej władców, którzy w coraz krótszych przeciągach czasu dokonują
gwałtownych zwrotów politycznych i ekonomicznych, dotychczasową linię określając jako fałszywą i
wskazując zupełnie przeciwny kierunek, co nigdy nie wyprowadza ich z biedy, lecz tylko jeszcze głębiej
w niej pogrąża. Z Rosją Radziecką jest jak z chorym na febrę, który owładnięty przez nieznośny ból bez
przerwy przewraca się z boku na bok. Na którym by nie leżał, prawym czy lewym, choroba nie jest przez
to uleczona. Bezustannie go ona wyniszcza. Którego z bolszewickich sposobów kierowania
upaństwowionym przemysłem by nie wybrać, czy jest on naprawdę rewolucyjny, wyzwalający i
podźwigający proletariat?

Żaden z tych sposobów nie ma nic wspólnego z naszym socjaldemokratycznym celem. Nie

wymaga on bezwarunkowego upaństwowienia, lecz – jak mówili już Marks i Engels – uspołecznienie
przemysłu, co może się odbywać nie poprzez upaństwowienie, lecz poprzez podporządkowanie go
strukturom komunalnym i związkowym. Następnie jednak nasz program żąda uspołecznienia na drodze
demokratycznej. Demokratyczne państwo z pełnią demokratycznej kontroli i przy pełnej wolności działań
politycznych wszystkich jego obywateli, musi planowo przygotować uspołecznienie i przeprowadzić je w
zakładach również na gruncie demokracji, tzn. na gruncie demokratycznego kierowania zakładem, z
jednej strony przez robotników, z drugiej – przez konsumentów. To jest cel zasadniczo odmienny od
pozbawionych reguł i dyscypliny początków radzieckiego przemysłu, ale też i od biurokratycznego
skrępowania przemysłu, które znamionuje drugie stadium rosyjskich upaństwowionych zakładów.

Czy powinniśmy zatem określać jako rewolucję społeczną bolszewickie metody uspołecznienia,

skoro jesteśmy przekonani, że rujnują one i muszą rujnować sprawę proletariatu i jego rewolucji?
Gdybyśmy się nawet uwikłali w tę sprzeczność, to trzeba by przecież zdecydować, kiedy w Rosji zaczęła
się prawdziwa rewolucja społeczna. Czy był nią gwałt anarchiczny, czy biurokratyczny? Nie dają się one

© Samokształceniowe Koło Filozofii Marksistowskiej

– 10 –

http://skfm.dyktatura.info/

background image

Karol Kautsky – Bolszewizm w ślepym zaułku (1930 rok)

ze sobą pogodzić i jeden stanowi przeciwieństwo drugiego. Która z nich jest prawdziwą rewolucją, a
która kontrrewolucją? Czy też powinniśmy przyjąć, że wszystko, co bolszewicy robią, mamy za
rewolucję uważać i bronić – jak długo bolszewicy przy tym obstają, nie ważne, czy idą na prawo, czy na
lewo – z tej tylko przyczyny, że bolszewicy czynią to w imię rewolucji?

Widzimy, że w Rosji Radzieckiej prawdziwie zawikłana jest kwestia, co jest rewolucją, a co

kontrrewolucją.

c) Wydźwignięcie proletariatu jako klasy panującej

Bolszewicy są przekonani, że podobnie jak poprzez powszechne upaństwowienie środków

produkcji, w równie istotny sposób realizują program marksizmu poprzez miejsce, które przyznają
proletariatowi, pracownikom najemnym, w państwie, w produkcji, w społeczeństwie. Proletariat czynią
klasą panującą, mówią o dyktaturze proletariatu.

Czym proletariat zainteresował Marksa i Engelsa? Jak innych socjalistów, także i ich ku poglądom

socjalistycznym popchnęła nędza, którą widzieli wokół siebie i która ich oburzała. Odruch buntu
wzbudzała u nich nie tylko pożałowania godna sytuacja robotników, lecz wszelka nędza, wszelkie
zniewolenie. Niemniej w pierwszej połowie ubiegłego stulecia, istotnie, to nędza robotników narzucała
się najbardziej jaskrawo, a jako nowe zjawisko tym bardziej przyciągała ku sobie powszechną uwagę.
Wszelako Marks i Engels zajmowali się nie tylko sytuacją robotników. Pierwszy wielki przejaw biedy,
przeciw któremu Marks wystąpił publicznie (1843), stanowili chłopscy winogrodnicy znad Mozeli.
Pierwszym dokumentem Międzynarodówki, który Marks napisał w 1864 r. po inauguracyjnym
manifeście, były pozdrowienia dla Lincolna z okazji wyzwolenia czarnych niewolników.

Jeśli pomimo to zainteresowania naszych mistrzów związane były przede wszystkim z

proletariatem przemysłowym, to działo się tak ze względu na jego historyczną rolę, którą oni wykryli. U
żadnej innej z obserwowanych przez nich wyzyskiwanych, ujarzmionych i pozbawionych praw klas nie
mogli dostrzec zdolności do wyzwolenia samej siebie na drodze przewrotu społecznego. Nie jest do tego
zdolny ani lumpenproletariat, ani niewolnicy. Także pańszczyźnianym i pozostałym ujarzmionym
chłopom wolność musiała być przyniesiona dopiero z miast. Wszystkie wojny chłopskie zakończyły się
niepowodzeniem.

Zupełnie inny jest charakter miejskiego proletariatu przemysłowego. W warunkach produkcji

kapitalistycznej nie tylko wzrasta on szybciej niż pozostałe klasy i warstwy pracujące, ale znajduje też
lepsze warunki dla organizowania się i kształcenia. Zostaje on wyrwany przez kapitał z dotychczasowych
warunków, w których żyli jego przodkowie, jest mniej zdominowany przez tradycyjne poglądy, wolny od
przesądów i bardziej gotowy do przyswajania nowych idei. Już w ubiegłym stuleciu Marks i Engels
rozpoznali w proletariacie przemysłowym nie tylko jego aktualną nędzę, ale i jego przyszłą wielkość. Już
wówczas widzieli nabieraną przez niego w trakcie walki klasowej, dzięki stałemu wzrostowi wielkiego
przemysłu, zdolność i siłę do opanowania państwa i do przystosowania przy pomocy władzy państwowej
całego procesu produkcji do potrzeb proletariatu.

Nasi mistrzowie odkryli jednak jeszcze coś w proletariacie przemysłowym. Także przed nim

poszczególne klasy wznosiły się z upadku i zniewolenia do wolności i panowania. Jednak dotąd
oznaczało to nie zmniejszenie nędzy społecznej, lecz tylko wymianę ludzi, których była ona udziałem.
Wszelako proletariat jest najniższą ze wszystkich klas. Marks i Engels uważali, że mógłby on
wykorzystać władzę polityczną nie do tego, by wznieść się jako klasa panująca ponad inne klasy i by je
uciskać, lecz do tego, by położyć kres wszelkiemu panowaniu klasowemu, wszelkiemu ujarzmieniu.

Właśnie to wielkie historyczne zadanie czyni, w oczach marksistów, proletariat przemysłowy

szczególnie wartościowym. Ono jest także tym, co moralnie i intelektualnie wynosi go ponad wszystkie
inne klasy pracujące, a z punktu widzenia moralnego dopiero ono naprawdę wywyższa go ponad klasy
wyzyskujące. Jednocześnie przewyższa on je nawet intelektualnie dzięki swej zdolności do przyswajania
nowych idei. Wraz z wyższymi celami wzrasta człowiek.

Wzrasta jednak tylko o tyle, o ile stawia przed sobą większe cele lub je utrzymuje. Z początku

proletariat jest zepchnięty w tak nieludzkie i upodlające warunki, że stanowi najmniej świadomą,
najbardziej nieociosaną część ludności. Dopiero w trakcie swej walki klasowej, a przede wszystkim

© Samokształceniowe Koło Filozofii Marksistowskiej

– 11 –

http://skfm.dyktatura.info/

background image

Karol Kautsky – Bolszewizm w ślepym zaułku (1930 rok)

poprzez wzniosły cel wyzwolenia całej ludzkości, wydźwiga się on z błota, w którym jest pogrążony, by
wznieść się na najwyższe szczyty ludzkiego idealizmu.

Marks i Engels nie byli ślepymi adoratorami proletariatu dla niego samego. Nikt nie przedstawił w

sposób bardziej wstrząsający niż oni głębokiego upadku moralnego, w który pogrążył go szał wyzysku
kapitalistycznego. Nikt jednak także nie widział wyraźniej niż oni wielkości, do której proletariusze mogą
się wznieść, będąc jedyną klasą w społeczeństwie kapitalistycznym, która ma jeszcze wielkie ideały. Jego
interesy mają moc zarówno dla tych, którzy są najbardziej poniżeni i odczłowieczeni, jak i dla
proletariuszy natchnionych przez socjalistyczny ideał. Natomiast nic w nich nie było pociągającego dla
robotników, którym udało się wyrwać z biedy, ale którzy potem myśleli tylko o sobie i zdobytej siły nie
starali się wykorzystać dla podniesienia ludzi stojących niżej od nich do swego poziomu, lecz dla
zapewnienia, kosztem tych, którzy znajdowali się w gorszym położeniu, lepszej jednostkowej sytuacji
uprzywilejowanej arystokracji robotniczej. W jeszcze mniejszym stopniu jego interesy odpowiadały
proletariuszowi, który działa tylko w imię osobistego doraźnego zysku, jak by go nie przyszło zdobywać,
czy przez zaskarbianie sobie łask pojedynczych posiadaczy, czy przez ich rabowanie. Wszelkie tego
rodzaju sobkowskie poczynania musiały odbierać proletariatowi jego wielki cel, który wydźwignął go z
pierwotnego nieokrzesania i upadku, musiały go degradować moralnie i intelektualnie, musiały
pojedyncze jego części przekształcać z narzędzia powszechnego wyzwolenia w narzędzie ujarzmienia,
wytwarzając w ten sposób sytuację, która znowu umożliwiała ucisk całego proletariatu jako klasy.

Tak wielką wartość Marks i Engels wcześnie, przed wszystkimi innymi socjalistami, wiązali ze

związkami zawodowymi, przypatrywali się jednak niechętnie temu, jak w Anglii pojedyncze związki
zaczęły się zamykać, utrudniając dopływ nowych członków i wytwarzać arystokrację robotniczą. Tak
samo musimy i my ocenić dzisiaj politykę poszczególnych związków zawodowych w Ameryce
niedopuszczania Murzynów, czy ograniczania imigracji, czy też politykę białych robotników w Afryce
Południowej nie dopuszczających do równouprawnienia ekonomicznego i politycznego robotników
kolorowych. Z drugiej strony, nasze sympatie nie mogą również należeć do tych, niestety jeszcze zbyt
licznych robotników, którzy przyłączają się do żółtych związków zawodowych, czy zaprzedają się
organizacjom faszystowskim.

Ubiegamy się o polityczną władzę nie dla proletariatu jako takiego, lecz dla „uświadomionego

klasowo”, tzn. takiego, który osiągnął wiedzę o swym wielkim historycznym zadaniu. Dążymy do władzy
wykorzystując wagę większości w demokracji. Większość ta musi stać się udziałem proletariatu po części
dzięki rozwojowi ekonomicznemu, który w coraz większym stopniu formą dominującą czyni wielkie
zakłady, z drugiej strony dzięki zaufaniu, które partia świadomego klasowo proletariatu zdobędzie u
wszystkich uciśnionych z najróżniejszych klas, że walcząc o własne interesy klasowe, broni interesów
całej wyzyskiwanej i zniewolonej ludzkości.

W jakim stopniu w odniesieniu do proletariatu zgadza się praktyka bolszewicka z tym

marksistowskim ujęciem? Przede wszystkim zlikwidowali oni cały prywatny wyzysk uprawiany przez
kapitalistów i wielkich posiadaczy ziemskich poprzez ich radykalną ekspropriację. Jak bardzo nie
należałoby krytykować metod, które były do tego wykorzystane, wynik wydaje się, koniec końców, ten
sam, do którego dąży również socjalizm zachodnioeuropejski. W istocie niemało towarzyszy
utrzymywało, że od komunistów różnimy się tylko co do metod, nie co do celu.

Widzieliśmy już, że nie można tego utrzymywać o upaństwowieniu, gdy jednak przyjrzeć się

rzeczy bliżej, to nie można również i o zniesieniu różnic klasowych. Ekspropriacja od samego początku
poszła za daleko. Tak na przykład, zniesienie różnicy klas na wsi o charakterze chłopskim wymagało, by
każdy otrzymał ilość ziemi wystarczającą na gospodarstwo. Na tej samej zasadzie postępowano w Gruzji.
Wielkiego posiadacza ziemskiego zamieniono tu w chłopa. Żadna rodzina nie mogła posiadać więcej niż
15 dziesięcin gruntu (jedna dziesięcina – trochę więcej niż hektar). Inaczej w Rosji. Tutaj posiadaczom po
prostu zabrano wszystko, całą ich ziemię i cały inwentarz, tak że stało się dla nich niemożliwe
prowadzenie choćby najmniejszego gospodarstwa. A ponadto odebrano im mieszkania, wszystkie
pieniądze, a nawet rzeczy niezbędne do życia: ubrania, bieliznę. Zamieniono ich nie w chłopów, lecz w
żebraków. Wcale nie było to zgodne z programem markowskim, który domagał się zniesienia prywatnej
własności środków produkcji, nie zaś środków osobistej konsumpcji. Tak samo jak posiadaczy ziemskich,
wywłaszczano też kapitalistów: zajęto nie tylko ich środki produkcji, lecz również ich środki konsumpcji.

© Samokształceniowe Koło Filozofii Marksistowskiej

– 12 –

http://skfm.dyktatura.info/

background image

Karol Kautsky – Bolszewizm w ślepym zaułku (1930 rok)

Można by argumentować, że w czasie rewolucji, gdy masy zrzucają pęta, nie można postępować

ściśle według programu. Przeciw temu trzeba stwierdzić, że w wieku XIX w ramach żadnego
rewolucyjnego ruchu proletariatu przemysłowego w Europie Zachodniej nie zdarzały się grabieże.
Przeciwnie, właśnie proletariusze traktowali takie postępki jako nikczemne. Nie tylko nie godzili się na
nie, lecz także przeszkadzali lumpenproletariatowi w takich hulankach. Skoro rosyjski proletariat
postępował inaczej, to świadczy to albo o tym, że nie osiągnął wyżyn, na których francuski proletariat stał
już przed stu laty, albo też o tym, że partia bolszewicka odrzuciła skrupuły i do władzy dopuściła swe
najbardziej nieposkromione elementy. Potwierdza się to także dzisiaj. „Oddziały uderzeniowe”, wysyłane
przez bolszewików na wieś w celu jej „odkułaczenia”, w dziesięć lat po okresie wojny domowej grabiły
tam chłopów tak, jak w czasach „komunizmu wojennego” – posiadaczy ziemskich i kapitalistów. Nie jest
jednak tak, iżby burżuazyjny sposób życia nie był już w Rosji tolerowany, tyle że jest on ograniczony do
partii komunistycznej.

Co się tyczy „burżujów”, to nie zadowolono się tym, że pozbawiono ich władzy nad środkami

produkcji i obrabowano ze wszelkich luksusów, co mogłoby uzyskać sens rewolucyjny, gdyby
rozgrywało się na drodze racjonalnej i bez nadmiernej bezwzględności. Nie zadowolono się także tym, że
odebrano im ponadto lub zniszczono także wszystkie dobra kulturalne, książki, instrumenty muzyczne,
dzieła sztuki. Bardzo często byli nawet ogołacani z rzeczy najpotrzebniejszych, jeśli nie po prostu
zabijani. Ale nie wystarczało nawet zepchnięcie w szeregi najnędzniejszego lumpenproletariatu.
Wyzwolenie proletariatu wymagało widocznie czegoś więcej. Dawni burżuje zostali nie tylko zepchnięci
w najskrajniejszą nędzę, ale też całkowicie wyjęci spod prawa. Pozbawiono ich nie tylko wszelkich praw
politycznych, ale też i wszelkich praw obywatelskich, pozostawiając bezbronnymi wobec wszelkiej
samowoli. Nie było to bynajmniej tylko wymierzenie kary dotychczasowym gnębicielom. Dotknęło to nie
tylko kapitalistów i posiadaczy ziemskich, lecz każdego, kto został uznany za „burżuja”, Burżuazja jest
jednak warstwą społeczną, a nie kategorią ekonomiczną. Kapitalista czy posiadacz ziemski są ściśle
zdefiniowanymi zjawiskami społecznymi o określonych funkcjach ekonomicznych. Wszelako pojęcie
burżua jest o wiele mniej określone. Ogranicza się je niekiedy do kapitalisty, w przeciwstawieniu do
posiadacza ziemskiego, o ile należy on do szlachty. Z drugiej strony, często określa się tak każdego, kto
wiedzie „burżuazyjny” sposób życia, skądkolwiek by nie pochodziły jego dochody, czy z posiadania
kapitału, czy z własności ziemskiej, czy z własnej pracy jako intelektualisty, lekarza, inżyniera,
nauczyciela, artysty, urzędnika czy adwokata. W tym sensie burżujem jest każdy, kto nie jest obdarzony
stwardniałą robociarską pięścią. Wszyscy tego rodzaju „burżuje”, w odwet za ich dotychczasowy sposób
życia, który wynosił ich ponad proletariat, zostali pozbawieni praw i poddani maltretowaniu, choćby
nawet wykonywali byli i wykonywali pracę bardzo pożyteczną dla społeczeństwa. Nie tylko własność, ale
i wykształcenie stało się przestępstwem – jeśli było udziałem niekomunistów. A były one traktowane jako
przestępstwo nie tylko w burzliwe dni wojny domowej. Nie są one przestępstwami, które nie podlegają
przedawnieniu i także dzisiaj powodują wyjęcie spod prawa. Gdy potrzebowano, jak to się często
zdarzało, przymusowych robotników do wykonania odpychających prac, to wyszukiwano ich tylko
pośród dawnych burżua – także starych, słabych, chorych. Gdy brak było żywności i racjonowano ją,
wydając tylko na kartki, otrzymywali je jedynie robotnicy, ale nie dawni burżua. Ci mogą zdychać z
głodu, kto by się troszczył o takich przestępców?

A wszyscy ci wygnańcy ze społeczeństwa radzieckiego są przestępcami z u r o d z e n i a , co do

których zakłada się, że swą zbrodniczą naturę dalej przekazują w genach. Dzieci kapitalistów i
intelektualistów są w różnym stopniu pozbawione praw jak ich rodzice. Gdy w szkole brak miejsca, co
zdarza się w Rosji Radzieckiej aż nazbyt często, jako że ilość ich jest absolutnie niewystarczająca, dzieci
„burżujów”, o ile w ogóle zostały dopuszczone, muszą się wynosić.

Czy jednak burżuje nie są sobie sami winni? Dlaczego nie pójdą jako robotnicy do fabryki? Jest

rzeczą jasną, że praca tego rodzaju nie jest rzeczą łatwą dla naukowca czy pisarza, wszelako wielu z nich
z radością przeszłoby do takiej pracy, gdyby tylko mogli! Praca zarobkowa jest w Rosji Radzieckiej
uprzywilejowana zawodem, który swych przywilejów, jak każda faworyzowana warstwa, strzeże przez to,
iż zamyka dostęp. Kto chce być robotnikiem, musi być przyjęty do związku zawodowego. Który z nich
jednak przyjmie burżuja? Chciałby być proletariuszem, ale musi być proletariuszem bezrobotnym,
pozbawionym wszystkich praw proletariackich, odciętym od jakiejkolwiek zapomogi dla bezrobotnych!

© Samokształceniowe Koło Filozofii Marksistowskiej

– 13 –

http://skfm.dyktatura.info/

background image

Karol Kautsky – Bolszewizm w ślepym zaułku (1930 rok)

Wyniesienie wzwyż proletariatu w państwie radzieckim dokonało się zatem poprzez to, że ci, którzy stoją
poniżej, stanowią warstwę pariasów czy helotów – warstwę nie najmniejszą pośród ludności miejskiej. A
obecnie także na wsi rozszerza się ona bardzo od czasu, gdy tam „zlikwidowano kułactwo” w ten sam
sposób, w jaki dziesięć lat wcześniej „zlikwidowano burżuazję” w miastach.

Czy jest jakikolwiek prawdziwy socjalista, który nie musi protestować przeciw istnieniu takiej

warstwy najjaskrawszej nędzy i najgłębszej rozpaczy? I czy nie musi się on ze szczególnym wstrętem
odwracać od rządu, który taką nędzę i taką rozpacz wytwarza planowo i z premedytacją? Czy możemy tak
grubiańskie wystawianie wszelkich socjalistycznych uczuć na urągowisko tylko dlatego aprobować, że
dzięki niemu robotnicy uzyskują uprzywilejowaną pozycję?

Przy tym owa uprzywilejowana pozycja proletariatu okazuje się bardzo wątpliwa. Z

e k o n o m i c z n e g o p u n k t u w i d z e n i a , sytuacja rosyjskich robotników w ostatnich latach
zdecydowanie pogorszyła się, z całą pewnością, gdy porównywać ją z sytuacją robotników w krajach
kapitalistycznych, dla wielu jednak także w porównaniu z Rosją z okresu przedwojennego. A sytuacja
proletariatu musi się coraz bardziej pogarszać, im bardziej zawodzi spętany biurokratycznie przemysł
państwowy. Wprawdzie wzniósł się on s p o ł e c z n i e , ale tylko o tyle, o ile członkowie klas i warstw,
które do czasu przewrotu bolszewickiego stały wyżej od niego na drabinie społecznej, obecnie znajdują
się poniżej niego, o ile w ogóle egzystują. Osiągnął to jednak nie poprzez swe szybsze wznoszenie się od
nich, lecz tylko dzięki temu, że ich sytuacja pogarszała się o wiele bardziej niż jego. Wobec nich
proletariat czuje się wywyższony i może mu to dawać swoistą satysfakcję, wiążąc go nawet z reżimem
radzieckim, któremu zawdzięcza ten specyficzny rodzaj wypromowania. Naturalnie nawet najbardziej
zaślepiony proletariusz musi na koniec spostrzec, że wobec ciągłego ubożenia Rosji Radzieckiej jego
arystokratyczna pozycja jest nader wątpliwej natury i uniemożliwia mu jakikolwiek prawdziwy awans.

Robotnicy stanowią w Rosji Radzieckiej swego rodzaju szlachtę, a właściwie jej najniższą

warstwę szaraczków szlacheckich. W wielu krajach feudalnych pędzi ona smutny żywot, zmuszona
często wzniosłymi uczuciami arystokratycznymi zagłuszać burczenie w pustym żołądku. Jak w krajach
feudalnych, tak i w Rosji Radzieckiej stoi ponad nią magnateria. W państwie radzieckim tworzy ją
rządząca nim partia komunistyczna. Jej członkom wolno poruszać się bardziej swobodnie niż
„poddanym”, zakładać pisma, gromadzić majątki, prowadzić burżuazyjny sposób życia. Nie jest on w
Rosji stanowczo zakazany, lecz tylko dla starej burżuazji i jej potomków. Komuniści są klasą panującą,
dowolnie manipulującą resztą narodu, stanowiąc niewiele więcej niż jego jeden procent. Naturalnie,
jeszcze bardziej zazdrośnie strzegą oni swych niesłychanych przywilejów niż pracujący proletariusze swej
wyróżnionej pozycji.

W innych krajach do związku zawodowego czy partii przyjmowany jest każdy, kto gotów jest

przestrzegać ich rezolucji i wypełniać je. W Rosji tylko z trudem są przyjmowani do związku
zawodowego dawni chłopi lub burżuje. Jeszcze trudniejsze jest przyjęcie do partii komunistycznej, a jej
członkostwo nigdy nie jest poręczne. Nieustannie odbywają się „czystki”. Tutaj tkwi zasadnicza różnica
między arystokracją radziecką a arystokracją feudalną. Tamta opierała się na prawie dziedziczenia i
nadawała głowie państwa znaczne prawa, często umożliwiające opozycję wobec niej poprzez użyczanie
jej godności i niezależności nie tylko masom ludowym, lecz także i monarchom.

W Rosji Radzieckiej nikt nie ma prawa do miejsca, na którym się znajduje. Jego pozycja zależy

nie od zaufania ludności i od jej wolnego wyboru, jak w demokracji, lecz od zaufania i łaski tych, którzy
stoją na szczycie państwa. Stanowi go nie jakaś dziedziczna dynastia, lecz klika, która zawładnęła całym
aparatem radzieckim, armią, biurokracją, policją polityczną, i przy jego pomocy nie tylko związki
zawodowe i rady, lecz i partię komunistyczną podporządkowała sobie po dyktatorsku, to znaczy z
bezgraniczną samowolą. Do jakiego stopnia, to pokazał niedawno los Trockiego, najważniejszego po
Leninie wodza bolszewizmu, który wraz z nim najbardziej przyczynił się do zwycięstwa tej partii.

Pośród straszliwych rzeczy w Rosji Radzieckiej najbardziej przerażająca jest właśnie bezgraniczna

samowola, najbardziej degradująca cały naród. Moralna wielkość proletariatu wyrasta z wielkości jego
historycznego zadania: zgotować kres wszelkiemu zniewoleniu i wyzyskowi. Traci on swą wielkość, staje
się małostkowy, bezduszny i nieokrzesany, gdy z bojownika o wolność ludzkości przekształca się we
władcę innych, w obrońcę własnych przywilejów. Te efekty dają się już zauważyć w proletariacie
rosyjskim. Poprzez swą historyczną sytuację w czasach caratu jego walcząca część była zmuszona

© Samokształceniowe Koło Filozofii Marksistowskiej

– 14 –

http://skfm.dyktatura.info/

background image

Karol Kautsky – Bolszewizm w ślepym zaułku (1930 rok)

stawiać przed sobą szczególnie wysokie cele. To uczyniło z rosyjskich bojowników postacie wręcz
przykładowe dla całej międzynarodówki socjalistycznej. W wyniku przewrotu bolszewickiego proletariat
Rosji znalazł się w sytuacji, w której jego czynna sympatia wobec wszystkich nieposiadających i
uciemiężonych przemieniła się w brutalną zawiść i mściwość wobec ciężko cierpiących ludzi, których on
sam zepchnął między pariasów i helotów.

Od tego czasu zmienia się psychika robotnika rosyjskiego. Sama prasa Rosji Radzieckiej coraz

częściej informuje z zatroskaniem o wzrastającym grubiaństwie i tępocie proletariatu, o rosnącym
pijaństwie, prześladowaniu żydowskich współobywateli, pogardzie dla kobiet.

Wszelako jeszcze gorsza jest przemiana w charakterze partii komunistycznej. Przedtem

bolszewicy stali na tym samym poziomie moralnym i kulturalnym, co inni socjaliści rosyjscy. Niektórzy
spośród nich mieli wielu przyjaciół, lubiano ich i darzono sympatią. Spośród tych starych bolszewików,
których była tylko garstka, niewielu już działa w partii komunistycznej. Wielu z nich zmarło, wielu
innych zrozumiało, że rzeczy nie mogą dalej toczyć się tak, jak dotąd. Niektórzy, rozczarowani, wycofali
się, innych odstawiono na bok. Co najwyżej niektórzy z tych krytycznie nastawionych towarzyszy są
ciągle jeszcze tolerowani jak konie defiladowe, na stanowiskach nie mających żadnego znaczenia
politycznego ani ekonomicznego. Kto nie chce się zadowolić taką pasywną rolą i chce czynnie działać w
opozycji, ten jest prześladowany lub po prostu zabijany, gdy nie dzieje się to na widoku. Kto chce
uniknąć takich ewentualności, a odczuwa zbyt silną potrzebę działania, by pozostać bezczynnym, temu
nie pozostaje nic innego niż wypierać się swych prawdziwych poglądów, a często potępiać je i korzyć się
za nie. W ten sposób komunizm stał się prawdziwą szkołą pozbywania się charakteru.

Do tego dołącza się brak skrupułów w wyborze środków walki, o którym już wcześniej prawił

Lenin, a zwłaszcza okłamywanie nawet własnych towarzyszy. Im gorzej przedstawiała się rzeczywista
sytuacja Rosji Radzieckiej, tym bardziej niezbędne dla utrzymania się komunizmu było zakłamanie.

Skoro oddziaływania te w coraz większej mierze prowadziły wielu starych komunistów, którzy

ciągle jeszcze byli czynni w partii, do moralnego i intelektualnego upadku, to jeszcze bardziej dotknęło to
o wiele większej liczby nowych komunistów. Pomiędzy nimi znajduje się niewątpliwie wielu ludzi
uczciwych, którzy wierzą we wszystkie słowa swego wodza. Ale wielką i stale wzrastającą większość
pośród nich stanowią karierowicze, którzy rozpoczynają swą drogę życiową w partii na tych samych
nizinach, na które ich starsi towarzysze spadają dopiero po długich i dotkliwych bojach.

Poddani o wiele mniej licznym ograniczeniom, wyposażeni w o wiele większą władzę niż masy

robotników najemnych, komuniści w zwiększonej skali pomnażają błędy podupadającego proletariatu.
Dodają do nich zakłamanie, jak i psią służalczość wobec przełożonych, od których samowoli ich
egzystencja zależy w o wiele większym stopniu niż w przypadku prostych „bezpartyjnych” robotników.

Cały ten żałosny upadek z wyniosłych wyżyn jest nieuniknioną konsekwencją warunków

społecznych, które wytworzyło zwycięstwo bolszewizmu. Co w tym upadku i w społecznych podziałach
Rosji Radzieckiej, które go wytwarzają, mamy uważać za rewolucję, której winniśmy przytaknąć i
bronić?

3. Rewolucja polityczna

a) Rewolucja 1917 r.

Rewolucja społeczna wyrasta z rewolucji politycznej, zwrotnie oddziałuje jednak później na nią.

Polityczna i społeczna sytuacja danego państwa pozostają w ścisłym związku wzajemnym. Przy tym
jednakże sytuacja polityczna jest bardziej przejrzysta, łatwiejsza do zrozumienia niż społeczna, gdyż jej
podstawy skupiają się w niewielkich prawach lub dekretach. Zmiany w politycznym ustroju Rosji
najwyraźniej pokazują przekształcenia w jej stosunkach społecznych.

Druga rewolucja rosyjska wybuchła 13 marca (według ówczesnego rosyjskiego kalendarza 28

lutego) 1917 r., gdy trwała wojna światowa, jako skutek straszliwej nędzy wywołanej przez tę wojnę, jak
i rozkładu dyscypliny w wojsku znużonym bezskutecznymi walkami i w wołaniu o pokój łączącym się z
masami robotniczymi i chłopskimi. Niezgoda armii na walkę z „wewnętrznym wrogiem” doprowadziła
do upadku caratu. Za jednym zamachem, i to w stopniu bardziej radykalnym, udało się to, co pierwsza

© Samokształceniowe Koło Filozofii Marksistowskiej

– 15 –

http://skfm.dyktatura.info/

background image

Karol Kautsky – Bolszewizm w ślepym zaułku (1930 rok)

rewolucja rosyjska 1905 r. osiągnęła tylko w niepełny sposób: zwycięstwo rozległej demokracji
politycznej. Stworzyła ona republikę demokratyczną, której konstytucję miało opracować ustawodawcze
zgromadzenie narodowe. Zebrało się ono w styczniu 1918 r., wybrane w powszechnych i równych
wyborach. Partie socjalistyczne zdobyły w nich zdecydowaną większość. Spośród 36 milionów oddanych
głosów 21 milionów padło na socjalistów-rewolucjonistów, 9 – na bolszewików, niecałe 2 miliony na
mieńszewików, a reszta, około 4 milionów, na różne partie burżuazyjne. Wyraźnie stojąca na usługach
robotników i chłopów demokracja musiała powstać jako wynik prac tego zgromadzenia narodowego. Nie
udało mu się jednak rozwinąć swej działalności. Na samym początku zostało rozbite wojskową pięścią,
która zakończyła też rewolucję demokratyczną.

Nieszczęściem Rosji było to, że rewolucja wybuchnęła tam wcześniej niż w Niemczech i na

terenie Austrii. W militarnych monarchiach Habsburgów i Hohenzollernów zbiegła się ona z końcem
wojny. W Rosji rząd carski został obalony w trakcie wojny. Kwestia stanowiska wobec wojny, która
podzieliła Międzynarodówkę Socjalistyczną i odebrała jej możliwość działania, także w demokracji
rosyjskiej wywołała głębokie różnice, nie pokrywała się bynajmniej z opozycjami klasowymi. Dokonała
ona rozłamu także pośród socjaldemokratów i socjalistów – rewolucjonistów. Naturalnie, każdy pragnął
pokoju, ale jak do niego dotrzeć i do jakiego pokoju? W tym tkwiła wielka trudność, jako że militarny
upadek caratu ośmielił kierowników państwowych i wojskowych w Niemczech i Austrii do rozszerzenia
celów wojennych, co stronie zachodniej tym natarczywiej narzucało konieczność wytrwania aż do
powalenia państw centralnych. Jak w tej sytuacji osiągnąć „pokój bez aneksji i kontrybucji”, którego
domagali się socjaliści?

Tylko bolszewicy mieli odwagę, by po prostu żądać, aby armia rozwiązała się i otworzyła granice

rosyjskie dla armii niemieckich, austriackich i tureckich. Oczekiwali, że odpowiedzią na taką zuchwałość
będzie rozwiązanie także innych armii i rewolucja światowa. Gdyby przewidzieli, że efektem ich polityki
będzie jednak pokój w Brześciu litewskim (luty 1918 r.) i nieskrępowany przemarsz Niemców przez
Ukrainę aż po Gruzję, wtedy być może nieco mniej energicznie parliby w lecie 1917 roku do rozwiązania
armii.

Nie rewolucja światowa uratowała wówczas zbolszewizowaną Rosję, lecz zwycięstwo ententy.

Chciała ona wprawdzie kontynuować kontrrewolucyjne działania Niemców i Turków w Rosji, jednak
państwa zachodnie były terytorialnie zbyt odległe od obszarów rosyjskich, a znużenie wojną w ich
oddziałach zbyt wielkie, by były one w stanie podjąć energiczną ofensywę o takich celach, że w żaden
sposób nie dałoby się jej przedstawić jako obrony przed obcym zagrożeniem. Niemniej trwała inwazja
obcych wojsk na Rosję, co wraz z wojną domową zmusiło także i bolszewików, ciągle jeszcze
prowadzących rozwiązywanie armii, do przejścia do budowy nowego narzędzia wojennego. Wpierw
jednak hasło natychmiastowego rozwiązania armii przysporzyło im wielkiej popularności pośród
robotników i chłopów, a przede wszystkim pośród samych żołnierzy. Popularność ta wzrosła jeszcze, gdy
bolszewicy zachęcili robotników i chłopów do pozbawionego jakiegokolwiek ładu opanowywania
wszelkiej własności, jaką mogli pochwycić, w sytuacji, gdy inne partie socjalistyczne również wprawdzie
chciały przeprowadzić wywłaszczenie wielkich posiadaczy ziemskich i możliwie jak najdalsze
uspołecznienie przemysłu kapitalistycznego, jednak nie bez reguł, lecz rozważnie, na podstawie
opracowanego planu. Niemniej, jak bardzo nie wzrosłaby przez to popularność bolszewików w
porównaniu z innymi partiami socjalistycznymi, to nie zdobyli jednak większości pośród chłopów, a
nawet robotników przemysłowych. A w każdym razie nie na wsi, najwyżej w pojedynczych miastach.

Na pierwszym Ogólnorosyjskim Kongresie Rad Robotniczych i Żołnierskich (czerwiec 1917 r.)

spośród 770 delegatów, którzy podawali informacje o swej przynależności partyjnej, 285 określiło się
jako socjaliści-rewolucjoniści, 248 jako mieńszewicy, 105 jako bolszewicy, 32 jako internacjonaliści
(mieńszewicy o sympatiach bolszewickich). Pozostało jeszcze 73 socjalistów, którzy nie należeli do
żadnej frakcji. O rozkładzie głosów przy wyborach do Zgromadzenia Konstytucyjnego mówiliśmy
wcześniej. Przedstawiał się on podobnie, przy znacznie zmniejszonym udziale mieńszewików. Ci
stanowili partię robotników przemysłowych, a nie chłopów (poza Gruzją). Nawet pośród żołnierzy,
którzy tak bardzo pragnęli powrócić do domu, bolszewicy nie zdobyli większości w wyborach: tylko
około 1 800 000 na 4 500 000 głosów, 38%.

© Samokształceniowe Koło Filozofii Marksistowskiej

– 16 –

http://skfm.dyktatura.info/

background image

Karol Kautsky – Bolszewizm w ślepym zaułku (1930 rok)

Ale dysponowali oni jednym: organizacją partyjną, która już przed wojną była zbudowana jako

organizacja konspiracyjna na żelaznej dyscyplinie członków i bezwzględnemu podporządkowaniu
wodzowi – Leninowi. Wojna zdezorganizowała aparat państwowy i armię, ale także i partie rewolucyjnej
demokracji. Podczas rewolucji zdobyły one wielu zwolenników, byli oni jednak zupełnie nie powiązani
ze sobą. Zresztą same partie socjalistyczne dzieliły się nie tylko wobec kwestii wojny, lecz i wobec
problemu udziału w rządzie koalicyjnym, który był konieczny wobec braku partii przewyższającej
liczebnie wszystkie inne. Pośród mieńszewików frondą wobec większości partyjnej byli internacjonaliści,
pośród eserowców to samo stanowisko zajmowała ich lewica. Tylko bolszewikom udało się w sposób
zdyscyplinowany zorganizować napływających zwolenników, a przez to zdobyć przewagę nad innymi
partiami socjalistycznymi.

Nie wystarczałoby to jednak, by na gruncie demokratycznym zdobyli wyłączną władzę metodami

parlamentarnymi. Gdy zdali sobie z tego sprawę, mieli już gotową inną broń, która mogła im zapewnić
zwycięstwo.

Podobnie jak z robotnikami i chłopami rzecz miała się z żołnierzami: jak tamci, a nawet w

większym stopniu, stanowili oni chaotyczną masę, z którą nie bardzo wiedziały jak poczynać sobie inne
partie socjalistyczne. Także tutaj bolszewicy pokazali swoją wyższość. A jednak otrzymali oni mniej niż
40% głosów całej armii. „W tym ponad 60% głosów na froncie północnym i ponad 70% na zachodnim, to
znaczy w oddziałach, które znajdowały się najbliżej wielkich miast i zadecydowały o przebiegu
późniejszych wydarzeń” (W. Woytinsky, „Die Welt in Zahlen”, VII, str. 27).

Pośród popierających ich oddziałów bolszewicy chcieli zdobyć odpowiednio wielu ochotników,

którzy niezależnie od trudów wojny, gotowi byliby dalej ją prowadzić. Rozstrzygającym czynem, który
zapewnił bolszewikom przewagę nad innymi partiami socjalistycznymi, a w końcu i całkowitą władzę w
państwie, było wpojenie im od nowa dyscypliny. Od samego początku władza ta nie polegała na zaufaniu
większości chłopów i robotników, lecz na dysponowaniu najsilniejszymi batalionami.

Pod koniec października 1917 roku miał odbyć się drugi Wszechrosyjski Kongres Rad. W

międzyczasie jednak bolszewicy znacznie umocnili się militarnie. Rozpoczęli w Petersburgu zbrojne
powstanie przeciw Rządowi Tymczasowemu i zwyciężyli w nim. Dopiero teraz mógł zebrać się drugi
Wszechrosyjski Kongres Rad. Ponieważ należący do mieńszewików i socjalistycznych rewolucjonistów
delegaci Rad Robotniczych nie zgodzili się na obradowanie pod dyktatem uzbrojonej władzy państwowej,
bolszewicy osiągnęli teraz swój cel: spośród 690 delegatów, którzy wzięli udział w Kongresie, 390 było
bolszewikami, prócz tego było 179 lewicowych socjalrewolucjonistów i 35 mieńszewickich
internacjonalistów; resztę stanowili pojedynczy fanatyści. Część internacjonalistów opuściła kongres
jeszcze podczas obrad, druga część pozostała „w interesie jednolitego frontu rewolucyjnego”, głosowała
jednak przeciw przekazaniu władzy właśnie ustanowionemu Rządowi Radzieckiemu – ustanowionemu
nie przez Rady, lecz przez żołnierzy, których bolszewicy pozyskali sobie. Ci zorganizowali jeszcze
wybory do Narodowego Zgromadzenia Konstytucyjnego. Lenin nie bardzo mógł temu przeszkodzić, jako
że sam się tego najgłośniej domagał i inne partie oskarżał o to, że piętrzyły trudności na drodze do
wyborów. Gdy jednak większość wyborców opowiedziała się przeciw bolszewikom, wydany został
wyrok śmierci na Zgromadzenie Konstytucyjne. Zaraz po zebraniu się (18 stycznia 1918 r.) zostało ono
rozpędzone przez bolszewickich marynarzy i żołnierzy. Ponieważ teraz bolszewicy mieli w rękach aparat
władzy, inne partie nie dysponowały już zbrojnymi siłami w stolicy. Zamach stanu z 7 listopada 1917 r.
wywołał jeszcze krwawe walki uliczne w Piotrogrodzie (wówczas jeszcze nie Leningradzie). Zamach
stanu z 18 stycznia 1918 r. napotkał na równie słaby opór, jak wcześniej Napoleon Bonaparte 18
brumaire’a (9 listopada 1799 r.) we Francji.

Nie wszyscy wtedy uchwycili natychmiast znaczenie dla rewolucji obalenia Dyrektoriatu przez

Napoleona. Nie widziano jeszcze jasno, że z szeregów rewolucyjnych wyrósł nowy rząd, skierowany
przeciw dotychczasowej rewolucji. Dopiero gdy zwieńczyło się to cesarstwem Bonapartego (kwiecień
1804 r.), to znaczenie kontrrewolucyjne zostało powszechnie dostrzeżone. Podobnie tylko nieliczni
zrozumieli natychmiast kontrrewolucyjne znaczenie zamachów stanu z listopada (października) 1917 i
stycznia 1918 r. Jeszcze dzisiaj są socjaliści, którzy całkiem zapomnieli, że w roku 1917 była w Rosji
rewolucja marcowa (lutowa), która ustanowiła republikę demokratyczną. Niemało spośród nich sądzi
nawet, że właściwa rewolucja rozpoczęła się dopiero wraz z zamachami stanu, które uśmierciły republikę

© Samokształceniowe Koło Filozofii Marksistowskiej

– 17 –

http://skfm.dyktatura.info/

background image

Karol Kautsky – Bolszewizm w ślepym zaułku (1930 rok)

demokratyczną. Demokratyczne partie Rosji, prawie wyłącznie partie o charakterze chłopskim i
robotniczym, były w tym czasie w sytuacji o tyle trudniejszej, że jednocześnie siły militarne wrogów
zwracały się przeciw niej z prawa i z lewa.

Chociaż rewolucję z marca 1917 r. można po większej części sprowadzić do rebelii pojedynczych

oddziałów i chociaż od tego momentu gwałtowanie postępował naprzód rozkład dyscypliny wojskowej,
to jednak ciągle jeszcze były formacje, które dowódcom wydawały się niezawodne. Głównodowodzący
armii rosyjskiej, generał Korniłow, już w sierpnia 1917 r. próbował wykorzystać takie formacje, aby
obalić demokratyczny jeszcze wówczas rząd i nie tylko przywrócić dyscyplinę w armii, ale też, o ile to
możliwe, także i stare państwo. Uderzył 26 sierpnia, ale powstanie wkrótce się załamało, Korniłow
ogromnie przecenił wierność oddziałów, którymi dowodził. Zachwiać ją było tym łatwiej, że wszystkie
żywotne siły w kraju opowiedziały się po stronie rządu i wybranego przez pierwszy Wszechrosyjski
Kongres Rad Centralnego Komitetu Wykonawczego Rad, tak że powstanie Korniłowa było zupełnie
izolowane i szybko upadło: „(Był to) wierny historyczny pierwowzór późniejszego przebiegu puczu
Kappa w Niemczech” (El. Hurwitz, „Geschichte der jüngsten russischen Revolution”, str. 122).

Pucz nie pozostał jednak bez efektów. Pokazał on jakie niebezpieczeństwo zagraża rewolucji ze

strony oficerów i ich popleczników. Popchnęło to wielu zagorzałych rewolucjonistów do obozu
bolszewickiego nie dlatego, by podzielali ich poglądy, lecz ponieważ w ich organizacjach militarnych
upatrywali jedynej solidnej podpory rewolucji. Tym, co socjaldemokraci w Niemczech i w Austrii
zrozumieli dopiero później, czego w Rosji w 1917 r. – w przeciwieństwie do bolszewików – nie
uchwycili jeszcze jasno mieńszewicy i socjaliści-rewolucjoniści, była kwestia i dziś mało zaprzątająca
międzynarodowy proletariat: w momencie, gdy nie ma już armii opartej na trwałej dyscyplinie i partie się
zbroją, także demokratyczni socjaliści muszą energicznie organizować swe oddziały obronne, jak bardzo
nie mierziłoby ich rozstrzyganie różnic politycznych przy pomocy zbrojnej przemocy. Tylko
mieńszewicy w Gruzji wcześnie zrozumieli czego wymagała ówczesna sytuacja. Już 5 września 1917 r.
stworzyli oni w Tyflisie Gwardię Robotniczą, złożoną z wypróbowanych, zorganizowanych towarzyszy.
W pozostałych częściach Rosji demokratyczni socjaliści musieli ciężko odpokutować swą bezbronność.
Natomiast bolszewickie możliwości obronne oddziaływały przyciągająco na wielu rewolucjonistów
innych kierunków, zwłaszcza na lewicowych eserowców.

Po rozpędzeniu Konstytuanty walka partyjna w państwie rosyjskim przyjęła w pełni postać wojny

domowej. Znowu do walki z rewolucją stanęli generałowie, „białogwardziści” i normalne bandy. Bez
parlamentu, bez wolności prasy i słowa, organizacje i stowarzyszenia nie mogły inaczej przeciwstawiać
się władzy państwowej jak z bronią w ręku. Sami bolszewicy wychwalali wojnę domową jako najwyższą
formę budowania społeczeństwa.

Jak w Niemczech i w Austrii i innych jeszcze krajach, także i w Rosji niekończące przeciąganie

się wojny nie tylko przyniosło straszliwe znużenie, ale też wielu młodym ludziom odebrało jakąkolwiek
chęć do pokojowej pracy. Z jednej strony odnajdujemy w szerokich masach najgłębszy wstręt do
wszelkiego kontaktu z bronią, ale obok tego mamy pojedyncze lecz liczne przypadki ludzi, częściowo
fantastów, częściowo próżniaków, którzy nabyli duszy prawdziwie żołdackiej, rozglądając się tylko za
bójkami i rabunkami i zbiegając się wokół każdego herszta bandy, który siły takie werbował.

Zbrojna walka partii zakończyłaby się z pewnością dużo szybciej, gdyby każda z nich opierała się

tylko na bezinteresownych, oddanych towarzyszach. Dopływ natur żołdackich, które pozostawiła wojna,
przedłużył wojnę domową. Obecnie wewnątrz Rosji także to zostało spustoszone, co oszczędziła
nieprzyjacielska inwazja. Liczba walczących zwiększyła się jeszcze przez to, że wszystkie strony
odwoływały się do jeńców wojennych. Spośród jeńców znajdujących się w Rosji, niemało Czechów
zaciągnęło się do „legionów” do walki z Austrią, a następnie utworzyli oni front przeciw bolszewizmowi.
Ten z kolei ogłosił się przyjacielem niemieckich jeńców wojennych, z których wielu służyło w „Armii
Czerwonej”, część dobrowolnie, część – z musu.

Tragiczna była sytuacja w ówczesnych walkach socjaldemokratów i innych niebolszewickich

socjalistów. Nie mogli oni przyłączyć się do bolszewików, którzy właśnie rozpędzili konstytuantę, znieśli
w państwie wszelką wolność, zamknęli wszystkie drogi dla moralnego, intelektualnego i ekonomicznego
rozwoju proletariatu, którzy gotowi byli ukatrupić jak wściekłego psa każdego socjalistę, który nie chciał
się dobrowolnie podporządkować ich kierownictwu. Czy mogli jednak przejść na stronę przeciwną?

© Samokształceniowe Koło Filozofii Marksistowskiej

– 18 –

http://skfm.dyktatura.info/

background image

Karol Kautsky – Bolszewizm w ślepym zaułku (1930 rok)

Istotnie, przeciwnicy bolszewików często określali jako swój cel przywrócenie demokracji i

narodowego zgromadzenia konstytucyjnego. Wszelako w walce zbrojnej dominowali nie politycy, lecz
oficerowie. Stary korpus oficerski, o carskich arystokratycznych, kapitalistycznych skłonnościach,
stanowił zasadniczy czynnik wystąpień przeciw bolszewikom, które wybuchły pomiędzy 1918 a 1920 r.
Dowodzili nimi wyżsi oficerowie starej armii, po generale Korniłowie i jego następcy Aleksiejewie
pojawili się wkrótce generał Denikin, admirał Kołczak i na koniec generał Wrangel. Gdzie tylko panowie
ci zwyciężali, natychmiast ukazywali swe reakcyjne oblicze. Gdzie tylko socjaliści i demokraci dali się
zwieść wolnościowym hasłom generalskim i przechodzili na ich stronę, kończyło się to gorzkim
rozczarowaniem, a często – gorącą nienawiścią.

Wielka liczba socjalistów i demokratów nie mogła podczas wojny domowej przyłączyć się z

czystym sumieniem ani do jednej, ani do drugiej strony. Wszelako ówcześnie w Rosji trudno było inaczej
aktywnie działać politycznie, niż z bronią w ręku. To obezwładniło na politycznej scenie
socjaldemokratów i inne zbliżone do nich partie podczas ówczesnych walk. Można było stanąć tylko po
jednej lub po drugiej stronie. Wszelako zwycięstwo oficerów, od Korniłowa zaczynając, a na Wranglu
kończąc, groziło powrotem starych rządów. Natomiast bolszewicy nie ukazali jeszcze wówczas
konsekwencji swego zamachu stanu. Wydawali się rzecznikami nowej własności chłopskiej, w tej mierze,
w jakiej się ona ukształtowała poprzez podział gruntów wielkich posiadaczy. Wydawali się obrońcami
Rad Robotniczych, które przyniosły pracownikom najemnym wolność oraz przewagę polityczną i
społeczną nad kapitalistami. Wszystkie zgubne strony bolszewizmu, jego terror, jego wszechwładza
policji, jego zniesienie wolności politycznych i upadek ekonomiczny, wszystko to wydawało się
rezultatem wojny domowej i miało zniknąć wraz z nią.

Do tego, dla podtrzymania wrogich bolszewikom generałów nieprzyjazne rządy kapitalistyczne

kazały swym oddziałom, Anglikom, Francuzom, Włochom, Japończykom, wmaszerować do Rosji, gdy
odparta została inwazja niemiecka. Oddziały polskie przekroczyły granice rosyjskie już pod koniec 1919
r., a w kwietniu 1920 doszło do prawdziwej wojny między Rosją i Polską, wojny prowadzonej ze
zmiennym szczęściem, w której armia bolszewicka odniosła najpierw znaczne zwycięstwa, by później
doznać dotkliwych porażek. Lenin zakończył wojnę dzięki ustępstwom, aby nie mieć związanych rąk w
walce z Wranglem, z którym uporał się już teraz szybko (listopad 1920 r.).

Dlatego bolszewicy wydawali się jedyną siłą w Rosji zdolną obronić proletariuszy i chłopów

przed powrotem ich dawnych kapitalistycznych, arystokratycznych, biurokratycznych ciemiężców i
wyzyskiwaczy i odeprzeć inwazję z zewnątrz. Jeśli kiedykolwiek, to właśnie wtedy pozyskali dla siebie
większość ludności państwa rosyjskiego. Utrzymywali wprawdzie, że zawsze rzeczy tak się miały, lecz
nawet w dniach swej największej popularności przezornie wzbraniali się przed tym, by podjąć próbę i
rozpisać wolne wybory dla całej ludności.

b) Konstytucja Radziecka

Dzięki zamachowi stanu z października-listopada 1917 i wystąpieniu mieńszewików i

prawicowych socjalrewolucjonistów, bolszewicy doprowadzili do takiego Kongresu Rad, na którym byli
reprezentowani tylko oni i tolerowani przez nich socjaliści, tacy jak np. lewicowi socjalrewolucjoniści.
Sojusz z nimi rozpadł się po tym, gdy bolszewicy stworzyli specjalne organizacje dla „biedoty wiejskiej”
i przeciwstawili się ubogim chłopom po kapitulacji rządu radzieckiego przed Rzeszą niemiecką. Opozycja
lewicowych socjalrewolucjonistów wobec bolszewików miała szybki i żałosny koniec (lipiec 1918 r.).

Od tego momentu mieli oni nieograniczoną władzę w Radach. Znalazło to wyraz w konstytucji

państwa radzieckiego, która została przyjęta na piątym Wszechrosyjskim Kongresie Rad 10 lipca 1918 r.

Pozornie ugruntowuje ona nie wszechwładzę partii komunistycznej, lecz panowanie proletariatu.

Wszechrosyjski Kongres Rad stał się najwyższą instancją Republiki. Składa się on z reprezentantów
robotników miejskich i ludności wiejskiej. Już tu wprowadzono różnicę na niekorzyść chłopów, choć w
sposób zamaskowany. W miastach jeden mandatariusz przypada na 25000 w y b o r c ó w , na wsi – na
125000 m i e s z k a ń c ó w . Dlaczego liczby mandatariuszy nie określono i tu i tam na podstawie bądź
to wyborców bądź mieszkańców? Trudno dla tego znaleźć inne uzasadnienie niż to, by mniej wyraźnym
uczynić pokrzywdzenie chłopów. Prawo wyborcze przyznano obywatelom obu płci, mającym powyżej 18

© Samokształceniowe Koło Filozofii Marksistowskiej

– 19 –

http://skfm.dyktatura.info/

background image

Karol Kautsky – Bolszewizm w ślepym zaułku (1930 rok)

lat. Ponieważ prawie wszyscy dorośli mieszkańcy wsi uzyskali prawo wyborcze, na 125000 mieszkańców
przypada tu więcej niż 25000 wyborców, prawdopodobnie około 70000. Tak więc konstytucja gwarantuje
proletariatowi miejskiemu prawo wyborcze w dwu lub trójnasób bardziej rzeczywiste niż chłopom.

Pomiędzy robotnikami i chłopami występuje nie dająca się określić statystycznie, bynajmniej

jednak nie nieliczna grupa, którą całkowicie pozbawiono prawa wyborczego. Aliści przywilej wyborczy
robotników znaczy niewiele. Wszystkie fortele, mające na celu zduszenie głosu narodu i niedopuszczenie
do jego ujawnienia się w wyborach, które reakcja wymyśliła po roku 1848, gdy nie mogła się odważyć na
otwarte zniesienie prawa wyborczego, zostały wiernie skopiowane przez bolszewików. Przynajmniej w
tym względzie okazali się oni pojętnym uczniem cywilizacji zachodniej, choć tylko co do jej jawnie
kontrrewolucyjnych aspektów.

Jak w pruskim trójklasowym prawie wyborczym, wybory są jawne i pośrednie. Robotnicy i chłopi

wybierają przedstawicieli na Wszechrosyjski Kongres Rad nie bezpośrednio, lecz pośrednio. I nawet nie
dokonują tego prawyborcy. Delegaci na Wszechrosyjski Kongres Rad wybierani są z jednej strony przez
rady większych miast, z drugiej – przez gubernialne kongresy rad. Kongresy gubernialne są wybierane
znowu przez rady większych miast – które w ten sposób uzyskują podwójne pośrednie prawo wybierania
Kongresu Wszechrosyjskiego – i przez rady okręgowe. Te pochodzą z wyborów odbywających się w
radach mniejszych miast i w radach obwodowych. Te ostatnie wybierane są przez rady wiejskie.

Jak świetne efekty daje to drobiazgowo wykoncypowane prawo wyborcze pokazują liczby, które

przytaczamy za interesującym studium tego zagadnienia w cytowanym już 7 tomie „Welt in Zahlen”
Voytinsky’ego. W roku 1924 w radach obwodowych było ponad 64% urzędników państwowych, wobec
zaledwie 8% robotników. W tym samym roku członkowie partii komunistycznej stanowili w radach
wiejskich 8%, w radach obwodowych – 20%, w radach okręgowych 58%, w radach gubernialnych 68%.
We Wszechrosyjskim Kongresie, na koniec, niekomuniści – bezpartyjni – stanowią znikomą cząstkę.
Dopiero tu wybiera się Komitet Centralny, liczący 485 członków. Jakie zatem skomplikowane,
wielokrotne przesiewanie chłopskich kandydatów na delegatów! Przy zasadzie jawnych wyborów już to
musiałoby znakomicie wystarczać, by za każdym razem uniemożliwiać jawną opozycję w radach przeciw
rządowi. Do tego dołącza się jednak jeszcze dokonane wkrótce po listopadowym zamachu stanu
zlikwidowanie całej niekomunistycznej prasy, rozwiązanie wszystkich wolnych zrzeszeń, także tych
stowarzyszeń i związków, które nie pozwoliły się zdegradować do roli ślepego narzędzia w rękach
komunistów, jak też brak formalnej ochrony kandydatów i delegatów, którym w żadnej mierze nie
zapewnia się immunitetu. W miejsce tego zapanowała wszechwładza policji politycznej, a także
ustanowiono trybunały rewolucyjne, które nie były „krępowane żadnymi ustaleniami w wyborze środków
przeciw kontrrewolucji, sabotażowi itd.” (Dekret KC z 17 czerwca 1918 r.). Ponieważ pod
„kontrrewolucję”, „sabotaż”, a w szczególności „itd.”, może być podciągnięte wszystko, w ten sposób
zostało ogłoszone wyjęcie spod prawa wszelkiej opozycji. Odtąd stało się niemożliwe, by kandydatem
czy delegatem był ktoś inny niż komunista lub osoba tolerowana przez partię komunistyczną, jakiś
zdeklarowany działacz opozycyjny.

Prawo wyborcze jest farsą, jeśli nie ma reprezentujących odmienne kierunki kandydatów, między

którymi można się decydować. Konstrukcja prawa wyborczego ma jeszcze tylko ten cel, by wpoić
robotnikom wiarę, że w systemie radzieckim są klasą panującą. I radzieckie prawo wyborcze spełnia to
zadanie, przynajmniej wobec dusz naiwnych, pośród których można znaleźć wielu szacownych poetów i
myślicieli, nie tylko w Rosji, ale i w reszcie świata.

Sławetne prawo wyborcze osiąga ekstremum w stwierdzeniach, które całkowicie pozostawiają

wolnemu uznaniu urzędników radzieckich to, kto i przez kogo będzie wybierany. W tym względzie
Konstytucja stwierdza (§ 70): „Szczegóły trybu wyborów, takie jak udział związków i innych organizacji
robotniczych, są ustalane przez lokalne rady na podstawie instrukcji Wszechrosyjskiego Centralnego
Komitetu Wykonawczego”. Rząd zatem sam ustala wedle swego widzimisię, jak będzie się wybierało. A
zgodnie ze swymi kompetencjami może on każdego nie tylko wykluczyć z listy kandydatów, lecz także
pozbawić czynnego prawa wyborczego, jako że konstytucja zawiera jasne i jednoznaczne stwierdzenia
tylko w odniesieniu do osób, którym w każdym przypadku odbiera się czynne i bierne prawo wyborcze.
Należą do nich nie tylko kapitaliści, mnisi, dawni politycy, obłąkani, lecz także kupcy, do których

© Samokształceniowe Koło Filozofii Marksistowskiej

– 20 –

http://skfm.dyktatura.info/

background image

Karol Kautsky – Bolszewizm w ślepym zaułku (1930 rok)

oczywiście zaliczają się też ubodzy domokrążcy. Uprawnieni do głosowania określeni są także niezbyt
jasno jako ci, „których środki do życia pochodzą z produktywnej i użytecznej społecznie pracy”.

Kto nie pracuje, może utracić prawo wyborcze. Trzeba tylko zdjąć ze stanowisk niewygodnych

ludzi, by zostali pozbawieni prawa wyborczego. A czym jest produktywna i użyteczna praca? Czy
„burżua” wykonują taką pracę? Notabene, w Rosji nie ma już kapitalistów i posiadaczy ziemskich,
wszyscy zostali wywłaszczeni. W zależności od okoliczności jako nieproduktywni pracownicy mogą być
jednak potraktowani inżynierowie lub nauczyciele akademiccy.

Samowola, dla której określenia te otwierają drzwi na oścież, najwyraźniej uwidacznia się w

odniesieniu do ludności wiejskiej. Był czas, gdy panom na Kremlu odpowiadało to, by wszystkich
chłopów, takie zamożnych, zaliczyć do pracowników produktywnych i użytecznych, nadając im prawo
wyborcze. Przeważnie jednak wykluczano z tego tych, którzy byli dobrze sytuowani. Czasami
odmawiano prawa wyborczego także średnim chłopom, ograniczając je do „biedoty wiejskiej”, tzn. do
tych, którym brak jest ziemi i inwentarza na to choćby, by wyprodukować środki żywnościowe na
utrzymanie samych siebie. Co więcej, epidemia kołchozowa doprowadziła gdzieniegdzie do tego, że
także „biedotę wiejską” pozbawia się prawa wyborczego – jak i reszty ich dobytku – gdy oponuje przeciw
kołchozom. Tutaj w sposób najbardziej jaskrawy przejawia się samowola partii komunistycznej i jej
rządów, samowola, której poddana jest cała ludność Rosji Radzieckiej.

Zresztą rady – a w konsekwencji i wybory do nich – utraciły ostatnio jakiekolwiek znaczenie.

Władza polityczna nadawana jest nie przez rady lecz przez partię komunistyczną. To „politbiuro” jest
najwyższą instancją dla stanowienia praw i zarządzania państwem. Centralny Komitet Wykonawczy rad
utracił wszelkie rzeczywiste znaczenie. Konstytucja radziecka jest jedną jeszcze fikcją. Na ostatnim
zjeździe partii komunistycznej w Moskwie Krylenko oświadczył wprost: „Prawa radzieckie to nic innego
niż polecenia partii”.

Także i tu musimy zapytać, które z tych stwierdzeń mamy traktować jako rewolucyjne, a które

jako kontrrewolucyjne? Gdzie kryje się tu rewolucja, której mamy bronić przed grożącą kontrrewolucją?

c) Demokratyzacja rad

Liczni z nas rewolucyjnego elementu konstytucji radzieckiej szukają w miejscu, jakie przyznaje

ona robotnikom i ich radom. Nie widzą oni, że społeczne i polityczne uprzywilejowanie robotników w
Rosji Radzieckiej jest okupione ich moralną, intelektualną i ekonomiczną degradacją i ich
podporządkowaniem bezgranicznej samowoli pojedynczej sekty organizacyjnej: komunistów. Mam
nadzieję, iż pokazałem wyżej, że elementy te nie zbiegają się ze sobą przypadkowo, lecz pozostają ze
sobą w ścisłym związku.

Przy tym niepowodzeniem muszą skończyć się wszystkie próby uratowania konstytucji

radzieckiej poprzez oczyszczenie jej z wad. Próba taka byłaby usiłowaniem demokratyzacji tej
konstytucji.

Znaczna część moich mieńszewickich przyjaciół wkrótce już po rozpędzeniu konstytuanty

wyrzekła się tego nieaktualnego hasła. Natychmiast wystąpił przeciwko niemu Paweł Axelrod. Także
dzisiaj słuszne jest to, co powiedział on przeciw „demokratyzacji rad” (por. jego „Observations sur la
tactique dea socialistes dans la lutte contre le bolschevisme”, Paris 1921).

A jednak wydaje się, że dążenia takie nie całkowicie zostały zarzucone. Ostatnia odezwa

Socjalistycznej Międzynarodówki Robotniczej mogła być interpretowana nawet w tym sensie. Czytamy
tam: „Narodom Związku Radzieckiego musi być przywrócona wolność, która dla robotników i chłopów
jest równie nieodzowna jak powietrze i woda”. A dalej żąda się: „Wolności słowa! Wolności organizacji!
Wolnych i tajnych wyborów!”. Szczególnie brzmi to, że wolność ma być nieodzowna tylko dla
robotników i chłopów, nie zaś dla wszystkich ludzi. A dalej: dlaczego żąda się tylko wolnych i tajnych
wyborów, nie zaś – powszechnego i równego prawa wyborczego? Nawet program bolszewików jeszcze w
czasach, gdy rozpędzili oni Konstytuantę domagał się „powszechnego, równego, bezpośredniego, tajnego
prawa wyborczego”.

Oczywiście, nikt w Socjalistycznej Międzynarodówce Robotniczej nie myśli o tym, by żądania

tego wyrzec się. Czy jednak powinni jacyś towarzysze mniemać, że dla Rosji trzeba zrobić wyjątek? Jak

© Samokształceniowe Koło Filozofii Marksistowskiej

– 21 –

http://skfm.dyktatura.info/

background image

Karol Kautsky – Bolszewizm w ślepym zaułku (1930 rok)

gdyby tutaj, jak wszędzie, nie musiała na skutek szczególnych przywilejów klasa korumpować się i
stawać zależną od tych czynników, które owych przywilejów udzielają i ich strzegą.

Hasło „demokratyzacji rad” jest sprzeczne samo w sobie. Oznacza ono demokratyzację pewnej

uprzywilejowanej arystokracji. A może sądzi się, że rady obejmują całość ludności? Skąd jednak wtedy
odraza do prostego powszechnego prawa wyborczego, a predylekcja do sztucznego systemu
radzieckiego?

Strach może przed głosami byłych kapitalistów i obszarników? Oni jednak wywierali dotychczas

wpływ polityczny nie przez kartki wyborcze, które sami wrzucali – tych zawsze było bardzo niewiele –
lecz poprzez moc swych pieniędzy. To one, a nie powszechne i równe prawo wyborcze dawało im siłę
polityczną. Zaś w dwójnasób absurdalnym jest unieszkodliwianie polityczne kapitalistów i obszarników
poprzez odebranie im prawa wyborczego tam, gdzie zostali oni wywłaszczeni, nie istnieją już zatem jako
klasa, a jako jednostki utracili wszelkie środki oddziaływania na społeczeństwo.

Ale przecież do burżuazji zalicza się też ludzi z wyższym wykształceniem. Tego nie można

skonfiskować. A lepiej wykształceni łatwo zdobywają wielki wpływ na tych, którzy są mniej wyuczeni.
System radziecki zwraca się przede wszystkim przeciw ludziom z wykształceniem, jako że daje
możliwość zamknięcia im wszystkim ust i pozbawienia kontaktów z proletariatem – o ile nie myślą na
sposób komunistyczny lub nie dają się sterować przez komunistów.

Do demokratyzacji należy także ścisłe określenie praw jednostki wobec posiadaczy i

reprezentantów władzy państwowej. W autokracji i arystokracji prawa takie odnoszą się tylko do
niższych klas i warstw, wyższe nie są przez nie związane. W demokracji zasady te dla władzy oznaczają
nie tylko prawa, dla obywateli nie tylko obowiązki. Dają one obywatelowi ściśle określone prawa, które
może on wykorzystać przeciw odgórnym uzurpacjom.

System radziecki nie daje się pogodzić z taką prawną ochroną jednostki przeciw nadużyciom

władzy. Jeszcze w 1919 r. w swej polemizującej ze mną pracy Lenin stwierdził: „Dyktatura – to władza
opierająca się bezpośrednio na przemocy, nie związana żadnymi ustawami” („Rewolucja proletariacka a
renegat Kautsky”, Dzieła, t. 28, str. 237). W systemie radzieckim ta nieskrępowana władza przypada w
udziale klasie panów, komunistom, przeciw masom ludowym. A jeszcze większa nieskrępowana władza
dana jest najwyższym władcom w Komitecie Centralnym przeciw narodowi i komunistom.

Demokratyzacja rad musi zacząć się od jednoznacznie określonej ordynacji wyborczej do rad.

Jeśli nie miała by ona być pozbawiona sensu, to musi dawać prawo wyborcze całej społeczności
pracujących i chcących pracować. W obecnych warunkach prawo takie stałoby się w Rosji faktycznie
powszechnym i równym. I podobnie, każda próba przyznania robotnikom i chłopom większej wolności
musi prowadzić do nadania tej wolności całemu narodowi. Czy można przyznać wolność prasy tylko
robotnikom i ubogim chłopom? Czy nikt poza nimi nie powinien pisać do gazet i czytać ich?
Demokratyzacja rad jest wewnętrznie sprzecznym pomysłem, który nie może zastąpić naszego żądania
demokracji dla wszystkich.

Niemniej hasło to mogłoby mieć historyczne znaczenie. Wobec kolejnych niepowodzeń systemu

komunistycznego hasło to mogłoby może prędzej zjednać część proletariatu rosyjskiego niż hasło
powszechnego prawa wyborczego. Człowiek jest już z natury swej konserwatywny, i nawet gdy jest
rewolucjonistą woli – o ile chce budować coś nowego, a nie tylko burzyć – trzyma się tego, co istnieje, i
to przekształca. Tak więc hasło demokratyzacji rad mogłoby być punktem wyjścia dla położenia kresu
panowaniu komunistycznemu. Gdzie żądanie takie pojawia się spontanicznie, może być korzystne
popieranie go. Dobrze jest jednak przy tym mieć jasną świadomość, że taka demokratyzacja nie może
doprowadzić do ulepszenia systemu radzieckiego. Jej znaczenie polegałoby na tym, że na skutek swej
antynomiczności popychałaby ku pełnej i czystej demokracji.

A mamy wszelkie powody, by podkreślać, że taka demokracja jest naszym celem politycznym.
Nie możemy zapominać, że proletariat nie może rozwiązać wielkich historycznych zadań, jakie

nakłada nań jego usytuowanie społeczne, bez współpracy intelektualistów: nauka i robotnik, jak mówił
Lassalle. Tylko proletariat może dać ruchowi socjalistycznemu tę siłę społeczną, bez której nie będzie
mógł zwyciężyć. Tylko ludzie wykształceni, którzy sympatyzują z nim i jego celami, mogą zdobyć i
rozszerzyć to głębokie rozumienie, które jest konieczne, by ruch proletariacki nie błąkał się w

© Samokształceniowe Koło Filozofii Marksistowskiej

– 22 –

http://skfm.dyktatura.info/

background image

Karol Kautsky – Bolszewizm w ślepym zaułku (1930 rok)

ciemnościach, lecz postępował naprzód w sposób jasno określony i bez reszty dopełnił swego
zwycięstwa.

Jak często już podkreślałem, intelektualiści nie są klasą, lecz warstwą, która dotychczas po

większej części była zależna od kapitalistów, ale nie jest z nimi związana żadnymi interesami klasowymi.
Im wyżej wznosi się proletariat, tym bardziej przyciągająco oddziałuje on na intelektualistów i tym więcej
spośród nich przyłącza się do niego. Jednym z najważniejszych zadań socjaldemokracji jest wspieranie
tego procesu.

W Rosji, ze względu na to, że wskutek zacofania politycznego intelektualiści byli tam w

szczególnie intensywnej opozycji, jak również że wskutek szczególnego zacofania kapitału proletariat,
zwłaszcza w ostatnim dziesięcioleciu przed wojną, ogromnie go przewyższał, zainteresowania
intelektualistów sprawami proletariackimi były większe niż w krajach zachodnich. A jednocześnie o
wiele bardziej jeszcze potrzebował ich proletariat wobec straszliwej ciemnoty ludności pracującej,
spowodowanej brakiem szkół i gazet. Nigdzie nie jest tak bardzo możliwa ścisła współpraca szerokich
warstw inteligencji z proletariatem, nigdzie nie jest to bardziej potrzebne, nigdzie nie może przynieść
lepszych owoców niż w Rosji.

Rewolucja marcowa 1917 r. otworzyła dla tego jak najlepsze perspektywy, jak tylko skończy się

nieszczęsna wojna. Obydwa bolszewickie zamachy stanu z listopada 1917 i stycznia 1918 roku brutalnie
przerwały tę współpracę, napełniając proletariat nienawiścią i podejrzliwością wobec tych
intelektualistów, którzy nie przysięgali sztandarowi komunistycznemu. Wszystkich tych intelektualistów
komuniści traktowali jak przestępców. Przez to krótkowzroczny frakcyjny egoizm bolszewików
doprowadził do głębokiego podziału między dwiema najbardziej rozwiniętymi siłami rosyjskimi, których
współpraca była koniecznym warunkiem uzyskania z rewolucji rosyjskiej tych owoców, które tylko one
mogły w ogólnej sytuacji Rosji spożyć.

Jedno z najważniejszych zadań prawdziwych rewolucjonistów rosyjskich polega na tym, by

zlikwidować te nieszczęsne hamulce i przeszkody rewolucji. Jest to niemożliwe na gruncie systemu
radzieckiego, który pozbawia praw każdego intelektualistę nie poniżającego się do roli posłusznego
narzędzia dyktatury. Tylko ustanowienie pełnej równości demokratycznej może pokonać przepaść między
intelektualistami i proletariatem, którą ze szkodą dla obu stron wytworzyła bolszewicka przemoc. Nie
możemy pozostawiać żadnej wątpliwości co do tego, że w sprzyjających okolicznościach musimy hasło
demokratyzacji rad wykorzystywać jako p r z e j ś c i o w e do pełnej demokracji, nigdy jednak nie
możemy go zaakceptować jako paliatywu takiej demokracji.

d) Jakobini czy bonapartyści

Rozpatrywaliśmy system radziecki z różnych stron: ekonomicznej, społecznej, politycznej.

Nigdzie jednak nie udało nam się zauważyć postępu w stosunku do tego, co zdobyła lub zapoczątkowała
rewolucja rosyjska w okresie od marca 1917 r. do bolszewickiego zamachu stanu, a co stało się punktem
wyjścia dla gwałtownego wzlotu Rosji i jej klasy robotniczej. To, co bolszewicy dodali od siebie , było w
ich intencjach, a jeszcze bardziej w ich frazeologii, czymś niezmiernie wspaniałym. W rzeczywistości
okazuje się to hamulcem, ograniczeniem, balastem dla tego wszystkiego, czego rewolucja dokonała do
momentu zdobycia władzy przez bolszewików. Przez długi czas nie zgadzało się z tym wielu
rewolucjonistów, także w naszych szeregach. Jednak z roku na rok zmniejsza się liczba tych, którzy
zaprzeczają stałemu upadkowi Rosji we wszystkich dziedzinach w reżimie radzieckim. Fakty aż zbyt
wymownie przemawiają do każdego, kto nie będąc zaciętym iluzjonerem jest podatny na ich mowę.

Czy w tej sytuacji nie ma się jednak prawa określić oddziaływania bolszewików jako

kontrrewolucyjnego? Przyjaciele bolszewizmu, nie potrafiący przedstawić żadnych faktów na jego
korzyść, pomagają sobie przykładem historycznym i wskazują na Wielką Rewolucję Francuską. Teraz
dzieje się tak samo, jak wtedy. Po 1789, obok konstytucyjnych monarchistów byli cherlawi
rewolucjoniści: żyrondyści. W 1917 r. odpowiadają im socjalrewolucjoniści i mieńszewicy. Ponad nich
wyrośli prawdziwi rewolucjoniści, którzy działali z dostateczną siłą i energią, by rewolucję doprowadzić
do zwycięstwa. Od 1792 do 1794 byli nimi ludzie budzący trwogę: jakobini, „Góra”. Nikt nie określiłby
ich jako kontrrewolucjonistów. A tym, czym wtedy byli jakobini, dziś są bolszewicy.

© Samokształceniowe Koło Filozofii Marksistowskiej

– 23 –

http://skfm.dyktatura.info/

background image

Karol Kautsky – Bolszewizm w ślepym zaułku (1930 rok)

Trzeba na to odrzec, że przykład nie stanowi żadnego dowodu. Przy zestawieniu dwóch

podobnych procesów, jeden może w jaśniejszym świetle przedstawić drugi. Przykład może być jednak
także bardzo zwodniczy, jeśli skupiając uwagę tylko na elementach powierzchownych, używa się go bez
poświęcenia dostatecznej uwagi nie tylko temu, co wspólne, lecz i temu, co różne. Jakobinów już to
odróżnia od bolszewików, że byli oni partią burżuazyjną, czy drobnoburżuazyjną, a nie socjalistyczną, dla
której nie było miejsca pod koniec XVIII wieku. Ale i warunki, które wyniosły tamtych, były w latach
1792-1793 zupełnie odmienne od tych, które dopomogły bolszewikom usadowić się na szczycie. Istotnie,
w obydwu przypadkach mamy do czynienia z wojną. Wszelako w 1792 r. wyrosła ona z rewolucji,
natomiast w 1917 – rewolucja z wojny. Ci, którzy budzili grozę podczas wielkiej rewolucji francuskiej,
swą siłę czerpali z tego, że w warunkach naporu zewnętrznego wroga prowadzili wojnę w sposób
najbardziej energiczny i zdeterminowany. Ci z 1917, rozpędzający konstytuantę, siłę swą czerpali z tego,
że w sposób najbardziej zdecydowany i zdeterminowany nie tylko domagali się kapitulacji wobec wroga
narodu, lecz i doprowadzili do niej. Terror w rewolucji francuskiej był konsekwencją nie rewolucji, lecz
wojny. Skończył się, gdy tylko ustało zagrożenie Francji przez wroga zewnętrznego, a trwał tylko przez
dwa lata. Należałoby zatem oczekiwać, że w podobny sposób terror w Rosji ustanie, gdy tylko skończy
się era wojny domowej i „komunizmu wojennego”. Pokój przyniósłby prawdziwe uzdrowienie
gospodarki, zakończenie dyktatury w ekonomii i polityce. Wtedy właśnie pojawiła się idea
demokratyzacji rad.

Wiemy jednak, że rzecz ułożyła się całkiem inaczej. W systemie bolszewickim terror nie jest

bynajmniej środkiem tylko wojennym. Przeciwnie, przez dziesięć lat pokoju od roku 1920 umacniał się
coraz bardziej.

Po kapitulacji ostatniej białej armii był moment, gdy wydawało się, że następuje zmiana. Wojna

domowa i ruina ekonomiczna spowodowały taką nędzę, że nawet wielu z bolszewików straciło wiarę w
swych przywódców i zwróciło się przeciw nim. To było przyczyną generalnego strajku pod koniec lutego
1921 r. w Petersburgu i Moskwie, a także powstania doborowych oddziałów bolszewików, którym
zawdzięczali oni po większej części swe dotychczasowe zwycięstwa: marynarzy stacjonujących w
Kronsztadzie (koło Piotrogrodu). Utrzymywanie się terroru, czyli opartego na przemocy samowładztwa
komunistów nad całą ludnością pracującą, okazało się nie do zniesienia. 27 lutego między strajkującymi
krążyła proklamacja następującej treści: „Konieczna jest gruntowna zmiana całej polityki rządu; w
pierwszym rzędzie robotnicy i chłopi muszą uzyskać wolność. Nie chcą oni podążać za kierownictwem
bolszewickim, a chcą sami decydować o swym losie. Oto czego musicie żądać natychmiast i w
zorganizowanej formie: uwolnienie wszystkich uwięzionych socjalistów i bezpartyjnych robotników,
zniesienie stanu oblężenia, wolność słowa, prasy i zgromadzeń dla wszystkich klas pracujących. Wolne
nowe wybory do komitetów fabrycznych, związków zawodowych i rad. Organizujcie zebrania,
ogłaszajcie rezolucje, wysyłajcie do władz swe delegacje, starajcie się przeprowadzić swoją wolę”.
Proklamacja ta była wyraźnie dziełem tego kierunku mieńszewickiego, który chciał ograniczyć się do
demokratyzacji rad. Nie ma w niej ani słowa o konstytuancie, nie żąda się w niej powszechnej amnestii
politycznej, a tylko uwolnienia socjalistów i bezpartyjnych robotników. Na koniec, robotników nawołuje
się tylko do demonstrowania i składania petycji.

Niemniej także realizacja tych żądań stanowiłaby wielki postęp. Komuniści czuli, że ich monopol

partyjny w państwie jest zagrożony. „Illustrierte Geschichte der Russischen Revolution 1917” (Berlin,
Villi Munzenberg, 1928), w której przedrukowana jest ta i jeszcze jedna proklamacja (prawdopodobnie
socjalistów-rewolucjonistów), zauważa przy tym: „Nie jest wcale dziwne, że mieńszewicy i socjaliści-
rewolucjoniści przygotowywali takie ulotki. Tak było i wcześniej. Nowym było to, że były czytane i że
istotnie wywierały wrażenie. Rząd radziecki wyczuwał w tych nowych wydarzeniach wielkie polityczne
niebezpieczeństwo, które wydawało się zagrażać dziełu klasy robotniczej”. „Dzieło klasy robotniczej” w
komunistycznej frazeologii oznacza: dzieło partii bolszewickiej pod dyktatorskim kierownictwem.
Niebezpieczeństwo stało się jeszcze poważniejsze, gdy za sprawę wolności robotników i chłopów wzięli
się marynarze. Nie posłali oni delegatów do władz, lecz postąpili tak, jak ich tego nauczyli Lenin i
Trocki: chwycili za broń. Byli rzecznikami nie proletariatu miejskiego, lecz chłopów. Cytowana przed
chwilą książka stwierdza, że byli „przebranymi za marynarzy parobkami” (str. 566). Za „Informacjami
komitetu rewolucyjnego”, wydawanymi przez powstańców kronsztadzkich, „Illustrierte Geschichte...”

© Samokształceniowe Koło Filozofii Marksistowskiej

– 24 –

http://skfm.dyktatura.info/

background image

Karol Kautsky – Bolszewizm w ślepym zaułku (1930 rok)

przytacza szereg wypowiedzi, wskazujących jak głęboka była już wtedy na wsi, wnet po usunięciu
białogwardyjskiego zagrożenia, nienawiść do bolszewików. Rzeczą charakterystyczną i ważną dla
zrozumienia dzisiejszej sytuacji w Rosji jest to, że chłopi burzyli się przede wszystkim przeciw
zakładaniu faworyzowanych wielkich przedsiębiorstw na wsi. Marynarz Kotelow pisał: „Ze swych
splamionych krwią mównic krzyczą, że ziemia należy do chłopów, a fabryki do robotników. Tymczasem
komuniści zorganizowali wszędzie (dwory) komunistyczne, wybierając do tego najlepsze kawałki ziemi i
sadowiąc się na grzbiecie ubogich chłopów gorzej i ciężej, niż przedtem czynili to obszarnicy”. Warto
przytoczyć jeszcze następujące zdanie: „Powstało nowe poddaństwo komunistyczne. C h ł o p stał się w
gospodarstwie radzieckim niewolnikiem, r o b o t n i k w fabryce – najemnikiem. I n t e l i g e n c j a
p r a c u j ą c a –wyginęła”. Tak w roku 1921 chłopi oceniali dobrodziejstwa, które przynieśli im
bolszewicy.

Inteligencja albo wyginęła, albo pędziła żywot helotów. Co do robotników, Lenin wierzył, że już

szybko się z nimi upora. Respektował jednak chłopów i armię. Udało się wprawdzie krwawo stłumić
powstanie w Kronsztadzie, ostrzeżenie jednak nie poszło na marne. Jak dotąd jedynym środkiem
wywierania nacisku na bolszewików okazało się zbrojne powstanie lub jego groźba – powstanie
„parobków przebranych za marynarzy” lub żołnierzy. Tak było w marcu 1921 z Leninem, tak w marcu
1930 r. ze Stalinem.

W odpowiedzi na powstanie Lenin ogłosił „nową politykę ekonomiczną”. Rozluźniła ona cugle

dyktatury w dziedzinie produkcji towarowej i handlu towarami w mieście i na wsi. „Odtąd «komunizm»,
po trzech latach jego realizacji, w imię której setki tysięcy ludzi poszły do więzień, obozów
koncentracyjnych, piwnic CzeKa, a stamtąd na śmierć, nie jest już określany jako «socjalistyczne dzieło
budowy», lecz jako smutna konieczność narzucona przez wojnę domową jako «komunizm wojenny»” (T.
Dan, „Sowjetrussland, wie er wirklich ist”, Praga 1926). Bardzo jednak mylili się ci, którzy sądzili, że
teraz zaczyna się era wolnego ruchu robotniczego nie tylko w sferze produkcji, lecz także polityki.

Nawet w dziedzinie ekonomii nowa wolność niewiele była warta i nie trwała długo: była tylko

„chwilą przerwy”. Co prawda, bolszewicy chętnie udzielali koncesji obcemu kapitałowi, przywabiając go
ku Rosji, gdyż tam bardziej go potrzebowali, im większych porażek doznawał własny przemysł. Nie
chcieli jednak i nie mogli wyrzec się samowolnych rządów, by nie utracić panowania. Zaś bez
zabezpieczenia własności nie ma akumulacji i inwestycji kapitałowych.

NEP był zjawiskiem przejściowym i dlatego także pobudzenie ekonomiczne, które spowodował,

musiało być tylko nader krótkotrwałe. Im bardziej jednak ono malało i oddalało się, tym bardziej na nowo
wzrastała bieda, tym gwałtowniej jeden po drugim przychodziły najdziksze eksperymenty w mieście i na
wsi, którym jedno tylko było wspólne: stały wzrost ucisku robotników i chłopów, obniżanie płac,
intensyfikacja pracy, różnorodne wydłużanie czasu pracy i grabież żyjących w dostatku chłopów, którym
z początku zabierano sprzęty i inwentarz, a później też ziemię, przy czym granica, od której liczy się
dostatek, jest coraz bardziej obniżana. Oto konsekwencje Kronsztadu po stronie ekonomicznej. Po stronie
politycznej konsekwencji tych nie stanowiło chwilowe polepszenie, lecz nawet natychmiastowe
pogorszenie. Bolszewicy zobaczyli z przerażeniem, że idee mieńszewików i socjalrewolucjonistów
znowu zaczynają oddziaływać na robotników i chłopów, gdy tylko klasom tym udało się posłyszeć wolną
mowę. Za wszelką cenę należało temu przeszkodzić. Hermetyczne odcięcie robotników i chłopów od
dopływu świeżego powietrza było teraz przeprowadzone z większą jeszcze bojaźnią i konsekwencją.
Zamknięto przed nimi nawet najmniejszą możliwość informacji innej niż podawana przez prasę i
mówców partii komunistycznej. Efekty tego systematycznego separowania i kłamstwa mają zgubny
duchowy wpływ nie tylko na podwładnych, lecz i na samych władców. Rzesze komunistów w Rosji
również czytają tylko prasę komunistyczną i świat przedstawiają sobie tak, jak tam jest odmalowany. W
jaki sposób mogą oni prowadzić rozumną i celową politykę?

Masy powinny dowiadywać się tylko o tym, co odpowiada władcom. Ci z kolei co najwyżej co do

swych podwładnych o tym informują, co ich zwierzchnicy chcą usłyszeć. Autokrata, który informacje o
świecie otrzymuje tylko od swych dworków, będzie zawsze okłamywany. Zawsze dotąd wychodziło to na
szkodę rządzonego w ten sposób państwa. Najbardziej jednak zagraża to rządowi, jaki by nie był jego
charakter, który powstaje na drodze przewrotu rewolucyjnego i który nie mogąc się oprzeć na żadnej
tradycji musi działać w czasie burzliwych zawieruch. Im bardziej wzrastają jego trudności, tym częściej

© Samokształceniowe Koło Filozofii Marksistowskiej

– 25 –

http://skfm.dyktatura.info/

background image

Karol Kautsky – Bolszewizm w ślepym zaułku (1930 rok)

znajduje on tylko jeden polityczny sposób utrzymania się: terroryzm. To, co w rewolucji francuskiej było
wynikiem wojny w momencie największego zagrożenia przez zewnętrznego nieprzyjaciela, dla władców
Rosji Radzieckiej stało się koniecznością, wyrastającą z warunków ich życia i nie zmniejsza się dzięki
pokojowi, lecz coraz bardziej zwiększa.

Mowa, w której Lenin 11 marca 1921 r. obwieścił nową politykę ekonomiczną, kończy się

słowami: „Socjalistów jednak trzeba trzymać w więzieniach” (T. Dan, „Sowjetrussland, wie es wirklich
ist”, s. 34)

1

.

W początkach swej działalności w rewolucji 1917 roku bolszewicy mogli wydawać się podobni

do jakobinów, choć były przy tym poważne różnice. Jednak od swego zamachu stanu coraz bardziej
oddalali się od swej pierwotnej bazy, jako że przez noc przyjęli nowy, całkowicie sprzeczny z
dotychczasowym, program. Jakobini nigdy nie dokonali takiego zwrotu. Pozostali wierni idei parlamentu
i powszechnych, równych wyborów.

To całkiem inna partia, nie jakobini, choć wyrosła z rewolucji nie miała żadnych skrupułów

natychmiast wyrzucając cały swój program za burtę, gdy tylko nadarzyła się okazja, aby w ten sposób
dojść do władzy i utrzymać się przy niej. Była to partia b o n a p a r t y s t ó w .

Jeśli już chce się dokonywać porównań między ostatnią rewolucją rosyjską a pierwszą rewolucją

francuską, to bolszewików najprędzej można zestawić z bonapartystami, a nie z jakobinami. Ci pierwsi
nie stanowili, jak drudzy, krótkotrwałej organizacji władzy, powstałej w przejściowej, nienormalnej
sytuacji, lecz utworzyli trwały ustrój państwowy, działający i w czasie pokoju i w czasie wojny.

W Wielkiej Rewolucji Francuskiej były dwa rodzaje kontrrewolucjonistów. Pośród nich

najliczniejsi – co zrozumiałe – byli wygnani władcy, członkowie dynastii burbońskiej, jak też
arystokracja i duchowni, którzy pragnęli powrócić do dawnej władzy i wyzysku. Kontrrewolucjoniści
tego rodzaju istnieją przy każdej rewolucji.

Obok nich powstaje jednak w odpowiednich warunkach – a takie zaistniały we Francji podczas

rewolucji – element kontrrewolucyjny, wyrastający z samej rewolucji.

Natychmiast po obaleniu starego reżimu, w którym spętane były różne uciskane i wyzyskiwane

klasy i warstwy, podejmują one wzajemną walkę. Może wtedy dojść do sytuacji, gdy jedna z
rewolucyjnych klas czy partii zdobywa taką przewagę nad innymi, że monopolizuje dla siebie owoce
rewolucji, skazując wszystkich pozostałych rewolucjonistów na tę samą bezsilność i bezruch, w których
tkwili jeszcze przed rewolucją. W ten sposób zniweczona zostaje rewolucja dla większej części klas
rewolucyjnych.

Gdybyśmy w Wielkiej Rewolucji Francuskiej jako najbardziej naturalną odmianą

kontrrewolucjonistów określili legitymistów, zwolenników prawowitej monarchii, to jako
kontrrewolucjonistów pochodzących z samej rewolucji trzeba określić bonapartystów, co pochodzi od
imienia ich przywódcy, generała Napoleona Bonaparte, którego w końcu uczynili cesarzem.
Przeciwieństwo między legitymistyczną i bonapartystyczną kontrrewolucją powtórzyło się we Francji po
upadku rewolucji 1848 roku.

Te dwa rodzaje kontrrewolucji różnią się między innymi tym, że naturalni kontrrewolucjoniści

jawnie jako tacy występują, jak rzecz się miała w Austrii i Prusach w roku 1849. Natomiast forma
bonapartystyczna w miarę możliwości zachowuje pozę rewolucyjną i wielokrotnie jej rzecznicy sami nie
są w pełni świadomi jej kontrrewolucyjnych funkcji. Lata trwało zanim Napoleon Pierwszy posunął się
do wstąpienia na tron cesarski – został cesarzem na życzenie narodu, na drodze narodowego referendum,
które miało miejsce w maju 1804, na podstawie którego w grudniu tego roku nałożył koronę. Gdyby nie
próżność, do końca życia mógłby piastować zdobytą 18 brumaire’a godność konsula republiki,
prowadząc te same kontrrewolucyjne działania, które podejmował jako cesarz, a mimo to przez cały świat
byłby uznany za rewolucjonistę, nie zaś kontrrewolucjonistę.

Bonapartystyczna forma kontrrewolucji nie jest więc tak łatwo rozpoznawana jak forma naturalna.

W swych początkach ma jeszcze wiele wspólnego z prawdziwą rewolucją i może stanowić jej
kontynuację, a w części i udoskonalenie. Niemniej zawsze opiera się na ucisku części rewolucjonistów i z
tego względu im dłużej trwa, tym bardziej musi odsłaniać swój kontrrewolucyjny charakter.

1

W wystąpieniach Lenina na X Zjeździe RKP(b) nie ma takiego, ani zbliżonego sformułowania. Zjazd odbywał się w dniach

8-16 marca 1921 r. – Przyp. red.

© Samokształceniowe Koło Filozofii Marksistowskiej

– 26 –

http://skfm.dyktatura.info/

background image

Karol Kautsky – Bolszewizm w ślepym zaułku (1930 rok)

Tak było we Francji w czasach jej Wielkiej Rewolucji. Tak jest teraz w Rosji od roku 1917. Do

prób prostej kontrrewolucji doszło na początku: powstania „białogwardzistów” Korniłowa, Denikina,
Kołczaka, Wrangla. Czy jest to jednak jedyny rodzaj kontrrewolucji, który się ujawnił? Manifest
egzekutywy Socjalistycznej Międzynarodówki Robotniczej mówi tylko o „białych
kontrrewolucjonistach”, przed którymi należy bronić rewolucji rosyjskiej, nie wspominając o
kontrrewolucji bonapartystycznej.

Podnoszą się obecnie liczne głosy mieńszewickie wskazujące na to, że bolszewizmowi grozi

wyrodzenie się w nowy bonapartyzm. Czy jednak dopiero teraz zagraża to niebezpieczeństwo? Czy dużo
wcześniej bolszewizm nie stał się prawdziwym bonapartyzmem po swych zamachach stanu z listopada
1917 i stycznia 1918 r.? Czyż nie ogranicza od tego czasu coraz bardziej swobody ruchu robotniczego i
chłopskiego, przedtem, u swych początków, wyjąwszy spod prawa wszystkich intelektualistów, którzy
nie należeli do jego obozu? Cóż jeszcze ma zrobić Stalin, by dojść do bonapartyzmu? Może ktoś sądzi, że
zostanie to osiągnięte dopiero, gdy Stalin pozwoli się koronować na cara? Od wybuchu Wielkiej
Rewolucji Francuskiej upłynęło prawie półtora stulecia. Nie był to czas pomyślny dla monarchii
dziedzicznych. Prawie żadna z nowopowstałych od tego czasu monarchii nie trwała długo, wiele spośród
starych zniknęło. Nawet Mussolini nie uważa, by warto się trudzić dla ustanowienia nowej dynastii. Czy
przez to przestał być reprezentantem najbardziej zajadłej kontrrewolucji? Faszyzm jednak jest tylko
odpowiednikiem bolszewizmu, Mussolini – tylko błaznem Lenina.

Punkt wyjścia był naturalnie tutaj zupełnie inny niż tam. Faszyzm pokazuje, że bolszewickie

metody dyktatury mogą być wykorzystane również dobrze do kneblowania proletariatu, jak do
kneblowania jego przeciwnika. Porównując stwierdzamy jednak, że to, co od samego początku jest
z a m i a r e m faszyzmu, spętanie wszelkiej swobody ruchu proletariackiego, w bolszewizmie staje się
nieuniknionym r e z u l t a t e m . Metody bolszewickie nie tylko m o g ą , ale m u s z ą w sposób
nieuchronny prowadzić do ujarzmienia proletariatu, przynajmniej tam, gdzie przemysł i rolnictwo
podupadają i sytuacja klas pracujących w mieście i na wsi staje się przez to nie do zniesienia. Z kolei ten
upadek ekonomiczny jest nieuniknioną konsekwencją wszelkiego bolszewicko-faszystowskiego
ujarzmienia aparatu produkcyjnego.

Bonapartystyczne, czy – jeśli kto woli – faszystowskie zwyrodnienie bolszewizmu nie jest zatem

niebezpieczeństwem, które zagraża w odległej przyszłości, lecz jest sytuacją, w której znajduje się Rosja
już od prawie dziesięciolecia. Wrogość robotników i chłopów, do której w sposób naturalny
doprowadziły metody bolszewickie, rozwijała się wprawdzie z początku stopniowo, w ostatnich latach
osiągnęła jednak tak groźne rozmiary, że obecnie, w kontekście czyhającego pełnego załamania się
rolnictwa, zagraża systemowi bolszewickiemu taką katastrofą, o której mówiliśmy już na wstępie, a która
czyni koniecznym pilniejsze niż kiedykolwiek zajmowanie się sytuacją Rosji.

Zawiłość i wieloznaczność, które od kilku lat ma w Rosji pojęcie rewolucji, wzmagają się jeszcze

przez to, że są tu dwa rodzaje kontrrewolucji: prosty, czyli „białogwardyjski”, i bonapartystowski, czyli
faszystowsko-bolszewicki. Jeśli stoi się na stanowisku demokratycznego socjalizmu, trzeba naturalnie
walczyć z obydwoma. Należy wszelako przyjąć, że w każdym momencie kieruje się wszystkie siły
przeciw temu rodzajowi kontrrewolucji, który jest właśnie przy władzy, nie zaś przeciw temu, którego
nadejście jest tylko lękliwie oczekiwane, a wcale jeszcze nie stwierdzone. Republikanie francuscy pod
Napoleonem nie myśleli o rezygnacji z walki z cesarstwem z tej tylko przyczyny, że również i ono wojuje
z legitymistami.

Najczęściej zauważa się przy tym, że kontrrewolucja wyrastająca z rewolucji jest daleko silniejsza

i prowadzona przez bardziej energiczne warstwy niż prosta kontrrewolucja, jako że jej rzecznicy utracili
wszystkie swe siły życiowe jeszcze przed przewrotem, który ich obalił. O ile potężniejsze było cesarstwo
Napoleona I niż królestwo Ludwika XVI, czy wielce reakcyjne królestwo Ludwika XVIII lub Karola X,
by obalić Napoleona, musiała się przeciw niemu sprzymierzyć cała Europa. Walki uliczne proletariatu
paryskiego przepędziły Burbonów w ciągu trzech dni.

Niemniej pozycja Stalina jest daleko mniej pewna niż kiedyś Napoleona. Tamten wszystkie siły,

jakie miał do dyspozycji, wykorzystał na to, by pobić i obrabować wrogów Francji. Stalin wszystkie
środki gwałtu, jakie miał do dyspozycji, wykorzystał do tego tylko, by pokonać i obrabować robotników i

© Samokształceniowe Koło Filozofii Marksistowskiej

– 27 –

http://skfm.dyktatura.info/

background image

Karol Kautsky – Bolszewizm w ślepym zaułku (1930 rok)

chłopów Rosji. Ogromnie zmniejsza to zagrożenie całej reszty Europy przed tą odmianą bonapartyzmu.
Niemniej dla Rosji stało się to najgorszą, najbardziej jaskrawą formą przejawiania się kontrrewolucji (...).

© Samokształceniowe Koło Filozofii Marksistowskiej

– 28 –

http://skfm.dyktatura.info/


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Karol Kautsky – Z dziejów Kościoła katolickiego (1888 rok)
Karol Kautsky – Z dziejów Kościoła katolickiego (1888 rok)
Frey Jana W ślepym zaułku wolności Dzieci ulicy
Ernst Bloch – Ślady (1930 rok)
Karol Marks – Krytyka Programu Gotajskiego (1875 rok)
Karol Kautsky, Nauki ekonomiczne Karola Marksa
Karol Marks – Płaca, cena i zysk (1865 rok)
karol Kautsky z dziejów kościoła katolickiego
Frey Jana W slepym zaulku wolnosci
§ Frey Jana W ślepym zaułku wolności
Karl Korsch – Stan obecny problemu „Marksizmu i filozofii” Także antykrytyka (1930 rok)
Z dziejow kosciola katolickiego Karol Kautsky
Z dziejów Kościoła Katolickiego Karol Kautsky
Farmakokinetyka, Farmacja, II rok farmacji, I semstr, fizyczna, Fizyczna, Sprawozdania z fizycznej 1
Adsorpcja, Farmacja, II rok farmacji, I semstr, fizyczna, Fizyczna, Sprawozdania z fizycznej 1, Spra
Przewodnictwo elektrolitów, Farmacja, II rok farmacji, I semstr, fizyczna, Fizyczna, Sprawozdania z
Ogniwa galwaniczne, Farmacja, II rok farmacji, I semstr, fizyczna, Fizyczna, Sprawozdania z fizyczne

więcej podobnych podstron