Wejrzenia bardzo czarny kot


Katarzyna Cholewińska
Wejrzenia
To nie była miłość od pierwszego wejrzenia. Ani od drugiego, trzeciego czy czwartego. Powód
był prosty.
Draco Malfoy jest rozpieszczonym, samolubnym i zarozumiałym dupkiem, który bynajmniej nie
zyskuje przy bliższym poznaniu. Co więcej, Draco Malfoy nie ma w sobie dosłownie nic, co w
jakikolwiek sposób rekompensowałoby jego wady. Nie otacza go przysłowiowy nimb tajemniczości; nie
jest wybitnie utalentowany; pod maską obojętności nie skrywa wrażliwej duszy artysty. Nie jest nawet
przystojny  chyba że ktoś gustuje w chorobliwie bladej karnacji i ostrych, agresywnych rysach twarzy,
albo nazywa się Pansy Parkinson i jest głupią krową.
To nie była miłość od pierwszego wejrzenia. I nic dziwnego. Jedynym, co wyróżnia Dracona
Malfoya z tłumu jest pewny siebie krok, wyniosłe spojrzenie i niezachwiane przekonanie, że cały świat
powinien mu być wdzięczny za to, że łaskawie jest  więc gdyby nie wielkie ego, utonąłby pewnie w
morzu innych, podobnych jemu, kretynów.
To nie była miłość od pierwszego wejrzenia. Draco Malfoy się o to postarał.
~*~*~*~
pierwsze
Astoria lubi myśleć, że poznała się na nim od razu, chociaż kiedy spotkali się po raz pierwszy,
miała tylko trzy latka, a jej wspomnienia z tamtego dnia są nie tylko niewyrazne, ale pewnie w połowie
zmyślone. Konsekwentnie jednak odmawia przyznania, że w pierwszej chwili sześcioletni Draco Malfoy
zaimponował jej tak, jak tylko małej dziewczynce może zaimponować starszy chłopiec, z którym
przyjazni się jej siostra.
To zauroczenie nie trwało jednak długo  nie więcej niż dwadzieścia minut, po których
znudzony zachowywaniem się grzecznie Draco urwał głowę jej ulubionej lalce. W odwecie Astoria
przylała mu dziecinną miotełką. Pamięta, że oboje byli potem długo strofowani przez swoich rodziców
za to, że nie potrafią się zachować jak na dobrze wychowane dzieci przystało.
Za plecami matki Draco Malfoy pokazał jej język.
~*~*~*~
drugie
Astoria jest święcie przekonana, że zawsze była bardzo dojrzała jak na swój wiek. Ale gdy
siedziała naburmuszona przy stole Slytherinu tuż po swoim przydziale, wściekła, że nikt nie zwraca na
nią uwagi, od dojrzałości była bardzo daleka. Dafne niemal natychmiast zapomniała o jej istnieniu,
pogrążając się w rozmowie ze swoją przyjaciółką, Pansy Parkinson. Pansy z kolei co kilka chwil
1
Wejrzenia
zagadywała siedzącego obok bladego, jasnowłosego chłopca, który z niewiadomych Astorii przyczyn
zdawał się stanowić centrum ślizgońskiego świata. O dziwo, pozostali pierwszoroczni wcale nie byli
zbulwersowani tym, że traktuje się ich jak powietrze. Z rozdziawionymi buziami wpatrywali się w
blondyna, który zamaszystymi gestami inscenizował jakieś przezabawne we własnym mniemaniu
wydarzenie.
Według Astorii jego pantomima była żałosna.
Założywszy ręce na piersi, wbiła w niego obrażone spojrzenie. Nie musiała pytać, kim jest 
tego domyśliła się od razu. Draco Malfoy, kolega jej siostry, był w końcu częstym tematem szkolnych
opowieści Dafne.
Astoria pamiętała go jako chudego sześciolatka, którego sprała kiedyś na jednym z przyjęć
matki.
 Podaj sok dyniowy, mała.  Usłyszała znudzony głos. Uniosła głowę i zmarszczyła brwi.
 Co?  zapytała, lekko zdezorientowana.
Draco Malfoy wpatrywał się w nią z najwyższą pogardą, pomieszaną teraz ze
zniecierpliwieniem.
 Podaj  powiedział wyraznie, jakby nie rozumiała po angielsku.  Sok. Dyniowy.
Ależ on pretensjonalnie przeciągał sylaby!
 Mówi się pro&  zaczęła, ale w tej chwili jakiś ciemnowłosy chłopiec, niewiele starszy od
niej, porwał dzbanek z sokiem sprzed jej nosa.
 Proszę, Malfoy.
Malfoy wziął od lizusa dzbanek, wpatrując się z irytacją w Astorię.
 Co to za smarkula?
 Młodsza siostra Dafne, nie pamiętasz?  odpowiedziała Pansy, również obdarzając
dziewczynkę nieprzychylnym spojrzeniem.
 Przepraszam za nią.  Dafne wzruszyła w odpowiedzi ramionami, a Astoria poczuła, że
rumieni się, ale nie ze wstydu. Jeszcze nigdy nie była na siostrę wściekła tak, jak teraz.  Dopiero
zaczyna.
Draco przewrócił oczami, prychnął lekceważąco i wrócił do swojego monologu, a otaczający go
Ślizgoni  do zachwytów nad jego żartami. A kiedy pół godziny pózniej profesor Dumbledore ogłosił,
że w Hogwarcie odbędzie się jakiś głupi turniej, dziewczynka została zupełnie zapomniana.
Ściśnięta pomiędzy dwoma osiłkami ze starszego roku Astoria żałowała, że nie ma pod ręką
miotły.
~*~*~*~
trzecie
Astoria uważa, że zna się na ludziach i że w swoich sądach nigdy się nie myli. Każdą osobę
traktuje jak jedyną w swoim rodzaju łamigłówkę, zakładając, że nie istnieją zagadki nierozwiązywalne. I
tu pewnie popełnia swój największy błąd.
Przepychała się przez zatłoczony korytarz  kilka osób jęknęło głośno, gdy dziewczynka
bezceremonialnie dzgnęła je w żebra kościstym łokciem, jednak ich ewentualne pretensje utonęły w
ogólnym hałasie. Ktoś krzyczał, skandował jakieś imiona, klaskał w dłonie, śmiał się głośno.
 Przepraszam!  stęknęła, popchnięta przez któregoś ze starszych Puchonów. Zmrużyła
oczy i z całej siły kopnęła go w piszczel. Dryblas wrzasnął z bólu, ale usunął się z drogi. Korzystając z
2
Katarzyna Cholewińska
okazji, która mogła się już nie powtórzyć, przemknęła obok niego, nie zaszczycając go ani jednym
spojrzeniem.
Stanęła na palcach, wypatrując Dafne  razem z resztą ich domu, stała oczywiście w
pierwszym rzędzie. Astoria przecisnęła się obok jeszcze kilku uczniów i w końcu znalazła się u boku
siostry, skąd mogła wreszcie spokojnie przyjrzeć się przyczynie całego zamieszania.
Natychmiast poczuła ukłucie zawodu. No tak. Mogła się tego spodziewać.
Potter i Malfoy, spleceni w niewątpliwie męskim, jakkolwiek mało przyjaznym uścisku, tarzali się
po podłodze, jednocześnie kopiąc, gryząc i wykręcając sobie nawzajem różne kończyny. Tuż obok, z
nieco większym powodzeniem, Crabbe i Goyle konsekwentnie okładali pięściami jakiegoś rudego
chudzielca. Dosłownie kilka chwil pózniej doszło do nieoczekiwanej zmiany w rozkładzie sił, bo na
pomoc temu ostatniemu rzuciło się jego dwóch braci. Różdżki walały się po ziemi zupełnie
zapomniane  chociaż znajdowały się w zasięgu rąk chłopców, żaden z nich nawet nie próbował
sięgnąć po swoją, zbyt zaabsorbowany radosnym praniem drugiego po pysku.
 O co poszło?  Astoria pociągnęła siostrę za rękaw jej szaty.
 Nie wiem.  Dafne wzruszyła ramionami.  Malfoy zawsze znajdzie jakiś powód 
dodała, przyglądając się spokojnie, jak Goyle powala jednego z blizniaków na ziemię.
Nagle stojący najdalej uczniowie zaczęli się rozstępować, a tłum zainteresowanych 
gwałtownie rzednąć. Gdy nad ich głowami zamajaczył czubek nauczycielskiej tiary, Astoria zrozumiała,
skąd ta panika.
 Co tu się dzieje?!  Profesor McGonagall z trudem przekrzyczała ogólny gwar. Ogarnęła
korytarz jednym surowym spojrzeniem i, marszcząc brew, nabrała powietrze w płuca:  Potter!
Malfoy! Weasley! Crabbe! Goyle! Weasley! Weasley!  rozwrzeszczała się.  Siedmiu uczniów tej
szkoły zniżających się do pospolitej, mugolskiej bójki! Oburzające!...
Astorię zaciekawiło, czy McGonagall byłaby równie wściekła, gdyby użyli różdżek zamiast
pięści.
 Gryffindor i Slytherin tracą po trzydzieści punktów za każdego  nie przerywaj mi,
Weasley!  za każdego z was! Nie, nie obchodzi mnie, kto kogo sprowokował, Potter, obchodzi mnie,
kto dał się sprowokować. Możecie być pewni, że jeśli to się powtórzy jeszcze raz, zarobicie szlaban!...
Co złośliwsi zachichotali, przyglądając się, jak McGonagall piekli się i niemal puchnie z
wściekłości, podczas gdy z każdym jej słowem strofowani uczniowie zdawali się w sobie kurczyć.
Pozbierawszy się z ziemi, Gryfoni stanęli przed swoją opiekunką z głowami spuszczonymi w fałszywym
poczuciu winy. Za ich plecami Crabbe i Goyle próbowali ustać na chwiejnych nogach, a Malfoy skręcał
się z bólu, ale jak zwykle nie można było mieć pewności, czy przypadkiem nie udaje. Po chwili, która
uczniom zdawała się wiecznością, nauczycielka skończyła swoją tyradę. Dysząc ciężko ze złości i
poprawiając przekrzywioną tiarę, odwróciła się na pięcie i skierowała w stronę schodów.
W akcie ślizgońskiej solidarności Astoria musiała przyznać, że przy tym ostatnim manewrze
szata McGonagall nie załopotała nawet w połowie tak pięknie jak szata profesora Snape'a.
Koniec przedstawienia, pomyślała, widząc, jak wszyscy zaczynają rozchodzić się do klas i
pokojów wspólnych. Gryfoni, upewniwszy się, że McGonagall znajduje się już poza zasięgiem ich
głosów, wydali z siebie jakiś bliżej nieokreślony okrzyk zwycięstwa, po czym rzucili się poklepywać po
plecach Pottera i Weasleyów. Ci, lekko poobijani, ale uśmiechnięci, przyjmowali te dowody uwielbienia
ze stoickim spokojem, pojękując jedynie cicho, gdy ktoś nieostrożny uraził wyjątkowo posiniaczone
miejsce. W końcu szlama Granger rozgoniła wiwatujące towarzystwo, zarządzając wycieczkę do
skrzydła szpitalnego.
Tymczasem Pansy podbiegła truchtem do potłuczonego Malfoya, który, zwinięty w kłębek,
ciągle leżał na podłodze. Uklękła przy nim i, mówiąc coś szybko i niezrozumiale, wyciągnęła w jego
stronę ręce. Ślizgon odtrącił je jednak ze zniecierpliwieniem, wyraznie wściekły. Astoria nie mogła
3
Wejrzenia
powiedzieć, że go nie rozumie  jego poniżenie było absolutne nawet bez kłopotliwych oznak litości
ze strony przyjaciół.
 Po co on to robi?  zwróciła się do Dafne, która nie ruszyła się z miejsca, czekając, aż
Pansy da za wygraną, zostawi Malfoya w spokoju i razem z nią zejdzie na kolację.
 Hm?
 Po co on to robi?  powtórzyła natarczywie, zdecydowana uzyskać odpowiedz.
 Ale co?
 Po co ciągle prowokuje Pottera? Dlaczego go drażni, skoro Potter jest silniejszy i lepszy w
opeceemie*, i w ogóle?
Dafne wzruszyła tylko ramionami.
 Zawsze to robił. Nie lubi go. Dlaczego miałby przestać?
 Bo przegrywa  upierała się przy swoim Astoria, która wciąż nie widziała w takim
zachowaniu żadnej logiki.  I nic z tego nie ma. Zawsze kończy rozłożony na łopatki. Więc
dlaczego?...
 Co za różnica  przerwała jej starsza z sióstr Greengrass nieco znudzonym tonem, patrząc
obojętnie, jak Malfoy, odepchnąwszy zdecydowanie Pansy, gramoli się na nogi o własnych siłach 
skoro potem i tak wstaje?
~*~*~*~
czwarte
Kiedy ludzie pytają ją o wojnę, o ten rok, który spędziła w rządzonym przez Snape'a i
Carrowów Hogwarcie, Astoria wzrusza ramionami i odpowiada spokojnie, że nie było tak zle.
Wystarczyło się nie wychylać, mówi obojętnym tonem. Wystarczyło siedzieć cicho i nie podskakiwać
Carrowom, żeby móc żyć i uczyć się w miarę normalnie, ciągnie, ignorując potępiające spojrzenia, które
ludzie jej wówczas rzucają. Nie rozumie ich. Nie jest przecież wojenną bohaterką, małym ołowianym
żołnierzykiem Gwardii.
Ona nie chce pamiętać.
Dafne siedziała w wielkim, obitym zieloną skórą fotelu nieruchomo jak lalka i przez ułamek
sekundy Astoria bała się, że siostra nie żyje, że to któryś z nich posadził jej trupa w pokoju wspólnym
tak, jak barbarzyńscy władcy nabijali na pale głowy pokonanych wrogów. To przecież możliwe, święta
Kirke, Avada Kedavra nie zostawia żadnych widocznych śladów na ciele i gdyby nie oczy, gdyby nie te
straszne, martwe oczy ofiar, można by pomyśleć, że oni wszyscy tylko śpią.
Dafne uniosła głowę, spoglądając prosto na Astorię. Dziewczynka przełknęła ślinę i zmusiła się,
by nie podbiec do siostry, nie rzucić jej się w ramiona i nie wybuchnąć histerycznym płaczem. Właśnie
wyszła z obrony przed czarną magią, na której Amycus Carrow pochwalił ją za prawidłowe i skuteczne
rzucenie zaklęcia Cruciatus.
Poczuła falę mdłości. Postąpiła kilka sztywnych kroków, wciąż na nowo rozpamiętując wyraz
czystego, zwierzęcego przerażenia na twarzy małej Puchonki 
Świetnie, panno Greengrass, tylko proszę się jeszcze trochę bardziej skupić.
 niosący się echem po klasie wrzask bólu, obleśny uśmiech Carrowa i w ciągu kilku zaledwie
sekund była już na kolanach Dafne, wtulając dziecinnie pulchną buzię w jej szyję i przygryzając dolną
wargę tak mocno, że na języku poczuła metaliczny smak krwi.
4
Katarzyna Cholewińska
Starsza dziewczynka nie powiedziała nic  przytuliła ją tylko mocno i pocałowała w czoło,
zupełnie tak, jak zawsze całowała je na dobranoc mama, ale w tej chwili Astoria nie zamieniłaby Dafne
na nikogo na świecie, nawet na mamę, bez względu na to, jak bardzo za nią tęskniła.
 Wytrzymaj.  Usłyszała szept, a może jej się tylko tak zdawało.
Wierciła się przez chwilę jak kot, który szuka najwygodniejszej pozycji  Dafne jęknęła  po
czym przymknęła na chwilę powieki...
Obudził ją krzyk.
 Zamknij się, do jasnej cholery! Po prostu się zamknij!
 Odpieprz się ode mnie!
 Nie odpieprzę się, dopóki nie dotrze do ciebie, że to nie jest zabawa!...
Szyderczy śmiech.
 Przestań się śmiać, kretynie! Przestań, bo usłyszą!
Astoria otworzyła oczy.
Malfoy, blady jak śmierć, z oczami rozszerzonymi strachem, szarpał Zabiniego za poły jego
szkolnej szaty.
 Chcesz nas pozabijać?  wysyczał ciemnoskóremu chłopcu prosto w twarz. Blaise znowu
zaniósł się histerycznym, szalonym śmiechem.
 Blaise? Draco?  Pansy wstała od stolika, przy którym pracowała przez ostatnią godzinę. 
Co się stało?
Zabini odtrącił Malfoya bez najmniejszego trudu. Ten zachwiał się i prawie upadł.
 Co jest, Malfoy?  szydził Blaise.  Bez wsparcia Crabbe'a i Goyle'a nie jest już tak łatwo
pomiatać innymi, nie? A właśnie, gdzie ta twoja para troglodytów? Stawiam pięć galeonów, że właśnie
znęcają się nad jakimś zasmarkanym dzieciakiem. Albo odrabiają pracę domową z obrony przed czarną
magią, ale to akurat może być to samo. Jak myślisz?
 Zamknij się  wycedził przez zaciśnięte zęby jasnowłosy Ślizgon.  Na Merlina, zamknij
się, Zabini.
 Bo co? Nakablujesz?
Malfoy przygryzł wargę.
 Tak myślałem  stwierdził z wyższością Blaise, rzucając mu spojrzenie pełne pogardy. 
Nawet tego byś nie zrobił. A wiesz, dlaczego?  Nachylił się w stronę Dracona.  Bo jesteś tchórzem
 szepnął.
 Znalazł się Gryfon pierdolony  odparował Malfoy z lekkim rumieńcem wstydu.
 Jesteś tchórzem  ciągnął Zabini, jakby go w ogóle nie słyszał.  Całe życie się czegoś
boisz, odkąd pamiętasz, i pewnie nawet nie wyobrażasz sobie, jak to jest nie czuć strachu. Więc szczerze?
Nawet nie oczekuję, że zrozumiesz.
Malfoy popatrzył na niego z niekłamaną wściekłością.
 To ty nie rozumiesz&  powiedział głosem, który trząsł się lekko.
 Rozumiem doskonale.  Zabini wszedł mu w słowo.  Jesteś małym, zasranym gnojkiem,
który woli się płaszczyć przed jakimś psycholem, niż zaryzykować własną skórę.
Zapadła cisza. Przerażona Astoria zacisnęła oczy, mając nadzieję, że to wszystko tylko zły sen,
że gdy je otworzy, pogrążony w zielonkawym świetle pokój wspólny znowu wypełni cichy szmer
rozmów, szelest pergaminu i monotonne skrzypienie piór. Ale kiedy odważyła się spojrzeć ponownie,
Malfoy i Zabini nadal stali naprzeciw siebie, dysząc ciężko i zaciskając pięści, jeden lustrzanym odbiciem
drugiego.
 Co ty wyprawiasz?  szepnął w końcu Malfoy dziwnie zachrypniętym głosem.  Co ty, do
jasnej cholery, wyprawiasz? Zabini, przecież on... On ma rację, prawda? Zawsze miał i ty to wiesz.
Zabini, nie bądz idiotą. On wygra. Już wygrał. Czy naprawdę nie rozumiesz, że nie możesz... Że jest
wojna i...
5
Wejrzenia
 W dupie mam tę wojnę!  wybuchnął nagle Blaise.  Gówno mnie obchodzi, kto ma rację,
a jeszcze mniej, kto wygra! Ja jestem neutralny, Malfoy! Słyszysz?! Ja jestem pieprzoną Szwajcarią tej
szkoły!
A więc jednak to prawda, co mówiła Dafne, pomyślała Astoria, patrząc, jak Blaise obraca się na
pięcie i kieruje w stronę dormitorium. Zabini był zupełnie pozbawiony instynktu samozachowawczego.
Zabini nie potrafił się dostosować. Zabini nigdy nie wiedział, kiedy przestać. Zabini nie znosił, kiedy
mu rozkazywano. W związku z czym nikogo nie słuchał.
Zabini był idiotą.
Kiedy dobiegł ich odległy trzask drzwi, Malfoy drgnął, jakby wyrwano go z letargu.
Wyprostował się i spróbował odzyskać chociaż cień dawnej, charakterystycznej buty. Astoria nie
rozumiała, po co. Od zeszłego roku i tak nikt nie miał co do niego złudzeń.
 Jeżeli choćby słowo z tego, co zostało tu powiedziane, wyjdzie poza ten pokój 
powiedział, siląc się na spokój i obojętność  dowiem się, kto wygadał i go znajdę. A wtedy ten ktoś
bardzo pożałuje, że mi się postawił.
Astoria wiedziała, że gdyby komuś zależało na pogrążeniu Blaise'a, pusta grozba ze strony
siedemnastolatka, którego rodzina była zupełnie skończona, nie wystarczyłaby. Gdyby dzięki temu ktoś
chciał zyskać sympatię śmierciożerców, nie powstrzymałoby go nic, a już na pewno nie ktoś tak żałosny
jak Draco Malfoy, który nigdy nie potrafił się zdobyć na nic ponad podstawianie szlamom nogi na
korytarzach. Bez względu na to, myślała sennie Astoria, przytulając się znowu do siostry, że Malfoy miał
też w końcu rację.
Zabini był idiotą.
Dlatego kiedy nie wrócił następnego dnia z przepustki do Hogsmeade, prawie nie płakała.
~*~*~*~
piąte
W życiu Astorii zawsze było kilka stałych  miejsca, rzeczy, ludzie, którzy się nie zmieniali.
Astoria potrzebowała ich  na nich oparła całe swoje życie. Nic więc dziwnego, że gdy w pewnym
momencie tych stałych zabrakło, jej uporządkowany dotąd świat runął jak domek z kart.
Sama nie wie, kiedy dokładnie to się stało. Może wtedy, kiedy przeczytała w Proroku o
pierwszym procesie, w którym skazano kogoś z jej znajomych. Może wtedy, gdy ojciec odebrał
ministerialną sowę z pozwem o malwersacje finansowe. Może wtedy, gdy Dafne oświadczyła, że idzie
do pracy.
Ale tak naprawdę dopiero przemierzając brudne i ciemne uliczki Śmiertelnego Nokturnu,
Astoria zrozumiała, że jej dawne życie minęło bezpowrotnie. Trudno bowiem było o miejsce, do
którego pasowałaby mniej  panienka z dobrego domu w dzielnicy powojennej biedoty. Dziedziczka
nieistniejącej już fortuny starego rodu czystej krwi wśród przemytników, zapijaczonych weteranów
wojennych, żebraków, przestępców i innych wyrzutków, którzy nie odnalezli się w nowej rzeczywistości.
Astoria Greengrass, niepasujący fragment układanki, zle dobrane do reszty witraża szkiełko.
Ironia losu, pomyślała, otulając się szczelniej płaszczem. Chichot historii. Wyjątkowo złośliwy i
szyderczy.
Ciągle nie mogła się otrząsnąć z wrażenia, że śni. Otaczające ją krzywe, wąskie kamieniczki
tonęły w mroku, napisy na szyldach rozmywały się widocznie, światło latarni było słabe i rozedrgane 
6
Katarzyna Cholewińska
kontury tego świata były zatarte, niewyrazne, nierzeczywiste, a Nokturn wydawał się być całkowicie
opustoszały i wymarły.
 Astoria, idziesz?  zawołała Dafne, widząc, że siostra została nieco z tyłu. Sama miała już
rękę na klamce odrapanych, lekko uchylonych drzwi, spod których sączyła się cienka strużka światła.
Kiedy Astoria ją dogoniła, Dafne pchnęła je i razem weszły do środka.
Nokturn wydawał się być całkowicie opustoszały i wymarły. Nic bardziej mylnego.
Pogrążona w półmroku sala była prawie pełna. W powietrzu unosiła się gruba warstwa
ziołowego dymu, który wciskał się do nosa i oczu, przez pierwszych kilka sekund szczypiąc
niemiłosiernie. Astoria skrzywiła się mimowolnie  nigdy nie mogła zrozumieć, dlaczego czarodzieje
palą to odurzające, trujące zielsko. Ojciec zawsze powtarzał jej i Dafne, że wszelkie używki są dla
motłochu, a uzależniają się tylko ludzie słabej, chorej krwi. Gorszej niż ich własna.
 Tutaj!  Pansy pomachała dziewczynom, zapraszając je gestem do stolika. Obecność
Blaise'a i Millicenty nie była dla Astorii i Dafne zaskoczeniem. Dracona Malfoya  biorąc pod uwagę
fakt, że wyszedł z Azkabanu nie dalej jak miesiąc temu, zaraz po czym zniknął bez śladu  jak
najbardziej.
 Już wróciłeś?  zapytała konspiracyjnie Dafne, zajmując krzesło obok Pansy. Astoria
przewróciła oczami. Powściągliwość nigdy nie była najmocniejszą stroną jej siostry. Westchnąwszy,
również usiadła.  Gdzie byłeś? Co robiłeś? Dlaczego wyjecha...?  Dafne urwała nagle, stękając z
bólu. Rzuciła pełne wyrzutu spojrzenie siedzącej obok Pansy, która najwyrazniej ją kopnęła.
 Nie potrzebuję niańki, Parkinson  zauważył chłodno Malfoy, którego uwagi nie uszedł ten
incydent.  Sam potrafię powiedzieć Greengrass, żeby się odpieprzyła. Odpieprz się  warknął w
stronę Dafne, która tylko żachnęła się w odpowiedzi.
 Już o nic nie można zapytać? Byliśmy pewni, że posiedzisz we Francji co najmniej pół roku.
Wiesz, aż wszystko ucichnie.  Wzruszyła ramionami.
Malfoy nie odpowiedział, tylko zacisnął palce na swojej pustej już szklance, mimowolnie
chowając głowę w ramionach. Nie bez powodu matka wysłała go na kontynent zaraz po tym, jak
opuścił Azkaban. Draco był pierwszym ze śmierciożerców, który wyszedł na wolność. Dostał najniższy
wymiar kary  trzy lata  ze względu na okoliczności łagodzące. Wszyscy wiedzieli, że kiedy otrzymał
Znak, był niepełnoletni. O tym, że zrobił to pod grozbą śmierci, poświadczył sam Harry Potter.
Jego zeznania na korzyść Malfoyów były dla angielskich czarodziejów prawdziwym szokiem.
Potter skłonił Wizengamot nie tylko do złagodzenia wyroku Dracona, ale i do uniewinnienia Narcyzy.
A tylko dzięki pozostaniu na wolności udało się jej zapobiec konfiskacie majątku swojej rodziny. Z
zarekwirowanych dóbr popierającej Voldemorta arystokracji Ministerstwo planowało wypłacać
dożywotnie renty poszkodowanym w czasie wojny  dziennikarze Proroka Codziennego rozpisywali się
na temat tej genialnej polityki nowych władz, chętnie nazywając ją sprawiedliwością dziejową.
Nie byłoby to jednak możliwe, gdyby nie niezaprzeczalny wkład Narcyzy w zwycięstwo nad
Lordem Voldemortem  uratowała w końcu Harry'emu Potterowi życie. Tymczasem Draco nie zrobił
w czasie wojny nic, co przechyliłoby szalę procesu na jego korzyść. Każdy medal ma dwie strony i to,
co mogło zostać uznane za okoliczności łagodzące przez jednych, dla innych stanowiło dodatkowe
obciążenie. Inicjacja w wieku szesnastu lat, wpuszczenie śmierciożerców na teren Hogwartu,
przyczynienie się do śmierci Albusa Dumbledore'a, przebywanie w najbliższym otoczeniu Czarnego
Pana  o ile sędziowie, po mniej lub bardziej subtelnych naciskach ze strony Harry'ego Pottera, byli
skłonni spojrzeć na to z bardziej obiektywnego punktu widzenia, o tyle opinia publiczna była nieugięta.
Nie pomogły nawet zeznania tej wariatki Lovegood, według której Draco nigdy był okrutny ani w
stosunku do niej, ani do pozostałych więzniów przetrzymywanych w rezydencji Malfoyów.
Zapytana, czy oskarżony w jakikolwiek sposób im pomógł, Luna Lovegood nie odpowiedziała.
To ostatecznie przesądziło sprawę. Draco Malfoy musiał ponieść karę.
7
Wejrzenia
Astoria słyszała oczywiście różne plotki na temat środków, jakie ze swojej strony podjęła
Narcyza, aby pomóc synowi i mężowi. Co najdziwniejsze  jej starania nie odniosły żadnego skutku.
Astoria nie potrafiła zrozumieć, dlaczego. Wojna wojną, ale ludzie ludzmi. Pieniędzy potrzebują
przecież zawsze.
 Boją się  wytłumaczyła jej matka głosem lekko schrypniętym od alkoholu. Odkąd ojciec
przegrał proces, często zaglądała do kieliszka.  Boją się popełnić ten sam błąd, co poprzednio.
Dziecko, nawet nie wiesz, jak wielu z nich uniknęło wtedy więzienia. Nie dlatego, że ktokolwiek
uwierzył w te ich żałosne wymówki, oczywiście  gdyby to była prawda, Czarny Pan musiałby trzymać
pod Imperiusem jedną trzecią swoich śmierciożerców. W grę wchodziły wielkie pieniądze, skarbie 
szeptała coraz bardziej bełkotliwie.  Ale nic nie ma za darmo, za wszystko przyjdzie kiedyś zapłacić. I
po latach zapłacili. Tak dużo, że drugi raz nie byłoby ich już na to stać... Nie garb się, kochanie.
Ciasteczko?
Mimo wszystko, Draconowi się udało. Jego ojciec nie miał tyle szczęścia. Żaden z członków
Wizengamotu nie miał wątpliwości, że Lucjusz Malfoy  ponieważ z usług dementorów już nie
korzystano  zasłużył na dożywocie.
Astoria spodziewała się, że wyjście młodego Malfoya z więzienia będzie jedną z większych
sensacji ostatnich lat  pierwszy śmierciożerca, który odsiedział swój wyrok, dziedzic podupadającego
majątku, ktoś, kogo udział w wojnie nigdy nie został do końca wyjaśniony. Oczyma wyobrazni już
widziała te krzykliwe nagłówki i wywołujące wśród czarodziejskiej społeczności poruszenie
dramatyczne artykuły.
Nic takiego nie miało miejsca.
Astoria podejrzewała, że za wyciszeniem całej sprawy po raz kolejny stał Harry Potter,
prawdopodobnie jedyna osoba zdolna wpłynąć na dziennikarzy i zamknąć im usta. Jednak nie było
właściwie żadnego powodu, dla którego miałby, po raz kolejny zresztą, ujmować się za Malfoyem.
Może to jednak prawda, co o nim mówią, myślała wówczas Astoria, wpatrując się tępym wzrokiem w
przedostatnią stronę Proroka, na której drobnym druczkiem pojawiła się wzmianka o wypuszczeniu
Dracona Malfoya na wolność. Może on rzeczywiście jest zwyczajnie szlachetny. Uczciwy. Sprawiedliwy...
A może po prostu ciągle próbował spłacić swój dług wdzięczności wobec Narcyzy, bo z iście
bohaterskim  balansującym na granicy kretynizmu  uporem nie przyjmował do wiadomości, że
ktoś, kto pokonał najpotężniejszego czarnoksiężnika swoich czasów, nie może mieć długu w
społeczeństwie, które ma dług wobec niego.
Gryfoni.
Po podpisaniu odpowiednich papierów Malfoy zwyczajnie zniknął  rozpłynął się w
powietrzu. Gdyby nie pozostająca z nim z stałym kontakcie Pansy, siostry Greengrass jeszcze długo nie
wiedziałyby, że Draco został wysłany przez matkę na południe Francji, do dalekich krewnych swojego
ojca. Było to oczywiście zrozumiałe  bez względu na to, co pisała, a raczej czego nie pisała prasa,
Draco Malfoy nie był ulubioną postacią angielskich czarodziejów. Zdecydowanie lepiej dla wszystkich
zainteresowanych było, żeby przez pewien czas nie rzucał się w oczy.
Astoria zerknęła na Malfoya spod rzęs. Wyglądał zaskakująco normalnie jak na kogoś, kto
dopiero co wyszedł z pudła. Oczywiście, bez dementorów Azkaban nie był tym, czym kiedyś  znikła
nieopisana, pierwotna groza, zwierzęcy strach, wszechogarniające uczucie beznadziei. Zostało
więzienie. Magiczne, nie do sforsowania, ale tylko więzienie. Co nie znaczyło, że pobyt w nim należał
do najprzyjemniejszych.
Draconowi daleko było do zapuszczonego, wychudzonego Syriusza Blacka, którego zdjęcia
Astoria widziała w dzieciństwie. Był wyższy i chudszy, niż go zapamiętała, rysy twarzy miał ostrzejsze,
kości policzkowe mocniej zarysowane, czoło wyższe, ale nie powinno jej to przecież dziwić  minęły
w końcu trzy lata. Wszyscy się zmieniali, każdy musiał kiedyś dorosnąć. To było naturalne. Astoria
właśnie tak chciała o tym myśleć.
8
Katarzyna Cholewińska
Zdecydowanie bezpieczniej było nie zastanawiać się nad jego dziwnie błyszczącymi,
podkrążonymi oczami; nie zwracać uwagi na jego przygarbione lekko plecy, drżenie dłoni, które
próbował ukryć, nerwowe spojrzenia, którymi omiatał gospodę.
Draco Malfoy miał dwadzieścia lat i przegrał swoje życie.
 Co chcecie do picia?  zapytał Blaise, przerywając niezręczne milczenie.
 Dla Astorii piwo kremowe  powiedziała szybko Dafne. Ta tylko przewróciła w irytacji
oczami.  A dla mnie avadę.
 Ja pójdę  zadeklarowała Astoria. Dafne zmrużyła podejrzliwie oczy.
 Tylko nie próbuj sobie niczego do tego kremowego dolać.  Pogroziła jej palcem.
 Morgano! Ja mam już prawie siedemnaście lat, przestań mnie wreszcie traktować jak dziecko!
 zaperzyła się Astoria, wstając od stołu tak energicznie, że mało nie przewróciła krzesła. Odwróciła
się na pięcie i skierowała w stronę baru.
 Przypilnować małej?  Millicenta roześmiała się. Astorię poczuła, że policzki palą ze
wstydu i upokorzenia.
 Masz kompleks młodszej siostry  zawyrokowała kiedyś Hiacynta Rookwood, jej koleżanka
z roku.  No bo zobacz, chodzisz za Dafne i jej znajomymi dosłownie wszędzie. Siadasz obok nich na
śniadaniu, chodzisz z nimi do Hogsmeade, w pokoju wspólnym odrabiasz lekcje przy ich stoliku&
Szkoda tylko, że lekcje masz z nami.
Hiacynta była oczywiście złośliwą i zawistną żmiją, zazdrosną, bo jej własny brat kazał jej się
trzymać od siebie z daleka pod grozbą klątwy. Ale to nie znaczyło, że nie miała racji.
Cholera. Cholera, cholera, cholera!
 Piwo kremowe i avadę  burknęła, wdrapując się na wysokie krzesło przy kontuarze.
Barman łypnął na nią podejrzliwie, ale spojrzała na niego tak chłodno i wyniośle, że w odpowiedzi
uniósł tylko brwi, po czym leniwie zabrał się do przygotowywania drinków.
 Jeszcze Ognistą  usłyszała za sobą znajomy głos, po którym rozpoznała Malfoya. Barman
kiwnął mu głową i zanurkował pod ladę, mrucząc coś pod nosem. Widząc, że to może trochę potrwać,
Draco wspiął się na krzesło obok.
Milczeli. Gdzieś z dołu dobiegał ich stukot szklanek i zduszone przekleństwa.
 Jestem pod wrażeniem  zaczął po chwili Malfoy. Astoria zmarszczyła czoło, nie
rozumiejąc, o czym mówi.
 Czego?  zapytała naiwnie.
 Minęło już czterdzieści sekund, a ty jeszcze o nic nie zapytałaś.
Dziewczyna prychnęła.
 Nie jestem taka wścibska jak Dafne.  W jej głosie słychać było zle skrywane zadowolenie.
Draco pokiwał głową.
 No. Taka ładna też nie.
 Przepraszam bardzo, ale co ma do rzeczy&
 Nic.
 Więc po co mi to mówisz?  Znowu była czerwona jak piwonia, Merlinie, czy ona ma
nienaturalnie mocno ukrwioną skórę twarzy, że się tak w kółko rumieni?
Malfoy wzruszył ramionami.
 Tak sobie.
Tak sobie. Czego się właściwie po nim spodziewała? Wewnętrznej przemiany?
Tymczasem Malfoy niefrasobliwie ciągnął dalej:
 Chciałem zobaczyć, czy dalej jesteś chorobliwie zazdrosna o Dafne.
 Nie jestem i nigdy nie byłam...
 Miło wiedzieć, że pewne rzeczy się nie zmieniają.
Zamilkła.
9
Wejrzenia
 Wszyscy się zmieniają  powiedziała w końcu powoli, nie wiedząc, do czego zmierza.
W odpowiedzi Draco zaśmiał się sucho.
 Wiem. Myślisz, że dlaczego siedzę przy tej obrzydliwie lepkiej ladzie i tracę czas na
idiotyczne rozmowy z jakąś smarkulą?
 Ja mam imię!
 Parkinson użala się nade mną bardziej niż moja własna matka, Zabini uważa się za
ostatniego sprawiedliwego, ponieważ udało mu się zwiać z Hogwartu, zanim otrzymał Znak, Bulstrode
udaje, że wcale nie ma do mnie żalu, bo wyszedłem przed jej ojcem i wujem. A twoja siostra  sama
widziałaś. Co się z nimi stało przez te trzy lata?  zapytał szeptem bardziej siebie niż ją.
 Wiele przeszliśmy  podjęła po chwili, ale Malfoy przerwał jej ze złością.
 Błagam, oszczędz mi dramatycznych historii o tym, jak Madame Rosmerta w Trzech
Miotłach nie chciała was obsłużyć!  prychnął. Astoria, wściekła, że z niej kpi, nie dawała za wygraną:
 Wyobraz sobie, jakie to uczucie...
 Rozmawiasz z kimś, kto ostatnie trzy lata spędził w celi trzy na trzy  syknął Draco,
nachylając się nad nią i mrużąc oczy.  Wyobraz sobie, jakie to jest uczucie.
Poczuła się tak strasznie zażenowana, że miała ochotę zapaść się pod ziemię. Ale to
oznaczałoby porażkę i przyznanie się do błędu, a do tego Astoria nie była fizycznie zdolna. Zacisnęła
więc tylko usta, wbiła wzrok w poplamione drewno baru i milczała.
 Człowieku, jesteś czarodziejem, czy nie?!  Malfoy niespodziewanie wydarł się na barmana,
który był w trakcie pieczołowitego wycierania ścierką wygrzebanych spod lady szklanek. Ten zamarł na
chwilę, łypnął na upierdliwego klienta spode łba, po czym wrócił do przerwanej czynności. Draco
potarł twarz nerwowym, nietypowym dla niego gestem.
 Zapomnij o tym, co powiedziałem  mruknął. Przez ułamek sekundy Astoria poczuła coś
na kształt satysfakcji  Malfoyowi było wstyd. Oczywiście, że było mu wstyd, powinno mu być wstyd, w
końcu to on, użalając się nad sobą, okazał publicznie słabość, nie ona. Zmarszczyła brwi. Nagle
przestało ją cieszyć jego upokorzenie.
Za dobrze je rozumiała.
 O czym?  zapytała lekko, przyglądając się ostentacyjnie swoim paznokciom. Nie
dostrzegła, jak na jego twarzy pojawia się cień uśmiechu. Ściągnął komicznie usta.
 O tym, że nie jesteś taka ładna jak Dafne  podjął, przeciągając idiotycznie sylaby. 
Naprawdę, to nie twoja wina. Nie ma o czym mówić.
Astoria niemal natychmiast zapomniała, dlaczego mu nie dokopała, kiedy miała okazję.
 Ty...  wycedziła przez zęby, zaciskając dłonie w pięści i szukając słów, które w pełni
oddałyby jej złość i poczucie krzywdy. Zanim jednak zdążyła wykrztusić z siebie przynajmniej jedną
inwektywę, barman postawił przed Draconem napełnioną na trzy palce szklankę Najlepszej Ognistej
Whisky Ogdena. Jasnowłosy czarodziej uniósł ją w dwóch palcach, krzywiąc się niemiłosiernie.
 To jest to, co przez ostatnich piętnaście minut polerowałeś ręcznie jak pierwszy lepszy
mugol?  W jego głosie było słychać niedowierzanie.
Czarodziej, przewracając oczami i wyraznie nie zwracając uwagi na niezadowolenie klienta,
podał Astorii kufel kremowego i zabrał się za przygotowywanie soczyście zielonego drinka dla Dafne.
Widząc miny, jakie Malfoy robił, oglądając brudne szkło ze wszystkich stron, dziewczyna
prychnęła w swoje piwo i pobrudziła sobie nos sztywną pianą. Draco spojrzał na nią z ukosa i
uśmiechnął się krzywo, dokładnie tak, jak uśmiechał się w szkole, gdy planował wykręcić komuś
wyjątkowo paskudny numer.
 Barman, jeszcze jedną Ognistą!
Postawioną przed nim szklankę przesunął w stronę Astorii, której oczy zrobiły się wielkie jak
spodeczki.
10
Katarzyna Cholewińska
 Zwariowałeś?  syknęła, zerkając za siebie, żeby sprawdzić, czy Dafne akurat nie patrzy. 
Mnie nie wolno pić!
Draco uniósł komicznie brew.
 Przecież jesteś już prawie pełnoletnia.
Podpuszczał ją. Wyraznie ją podpuszczał. Ale jakoś dziwnie mało ją to obchodziło.
Malfoy chwycił swoją szklankę i wychylił ją jednym haustem. Astoria spróbowała zrobić to
samo, ale gdy tylko odrobina alkoholu znalazła się w jej gardle, odsunęła kieliszek od ust i rozkaszlała
się jak umierający na gruzlicę. Oczy jej zaszły łzami, cały przełyk piekł.
 Nie mówiłeś, że to takie mocne!  wycharczała, przełykając ślinę. W odpowiedzi Malfoy
wybuchnął śmiechem.
 Astoria? Malfoy?  Usłyszeli tuż za sobą karcący głos Dafne.  Co wy wyprawia& Malfoy!
Jasna cholera, czy ty próbujesz upić moją młodszą siostrzyczkę?!
Malfoy śmiał się.
~*~*~*~
szóste
Astoria zawsze twierdziła, że jest świetną obserwatorką, bystrą i obiektywną, której uwadze nie
umknie najdrobniejszy szczegół. Nie lubi jednak przyznawać, że czerpie perwersyjną przyjemność z
przyglądania się ludziom tak, jak niektórzy czarodzieje obserwują zachowania magicznych stworzeń.
Ministerialne przyjęcia były zawsze ważnym wydarzeniem towarzyskim, a zaproszeń nie
wysyłano byle komu. Tym bardziej Astoria powinna wziąć przykład z Dafne, z którą przyszła. Jej
siostra od razu wmieszała się w tłum, by skorzystać z szansy na zjednanie sobie kogo trzeba i powrót
do towarzystwa. Szansy, którą przecież dostały obie.
Astoria oparła się wygodniej o ścianę.
Spróbowała odszukać wzrokiem znajome twarze  nie było to trudne. Przytłaczającą
większość gości stanowiło młode pokolenie wojennych bohaterów: członkowie Gwardii Dumbledore'a
i Zakonu Feniksa, działacze czarodziejskiego podziemia, represjonowani.
I oni.
Przy końcu długiego, suto zastawionego stołu, Blaise i Pansy sączyli szampana w towarzystwie
młodych Longbottomów. Zwykle zamknięty w sobie i wycofany Blaise, który przejął po Slughornie
stanowisko Mistrza Eliksirów w Hogwarcie, żywo dyskutował o czymś z Neville'em. Profesor
zielarstwa, równie zaaferowany, w odpowiedzi potakiwał energicznie głową. Pansy, obracając
kryształowy kieliszek w palcach, przyglądała im się z irytacją, ale i lekkim rozbawieniem, co pewien
tylko czas rzucając pogardliwe spojrzenia jego nieco spłoszonej żonie, Hannie.
Astoria poszukała w tłumie Dafne. Szybko wyłowiła jej pyszną suknię w kolorze burgunda,
która przyciągała wzrok jak magnes. Starsza z sióstr Greengrass czarowała właśnie uśmiechami swojego
rozmówcę, postawnego, ale dużo od niej starszego mężczyznę. Astoria rozpoznała w nim Atreusa
Kingstone'a, szefa Departamentu Finansów i przełożonego Dafne. Zmarszczyła krytycznie brwi,
widząc, jak jej siostra niemal zawisła na ramieniu czarodzieja, zaśmiewając się z jego żartu.
 Znowu podpierasz ścianę?
Astoria wzruszyła ramionami. Nie musiała odwracać głowy, by wiedzieć, kto stoi obok.
 Obserwuję  odpowiedziała spokojnie, nie pokazując po sobie, jak bardzo ją zaskoczył
swoim pojawieniem się na bankiecie.
11
Wejrzenia
Draco Malfoy parsknął cicho.
 Nazywaj to sobie jak chcesz.
Milczała, patrząc, jak Kingstone prowadzi jej siostrę na parkiet.
 A ty co?  zwróciła się do Malfoya.  Nie powinieneś teraz podlizywać się jakiemuś
kretynowi z Ministerstwa?
 Po pierwsze, Malfoyowie nikomu się nie podlizują. To inni podlizują się Malfoyom 
odparował. Astoria prychnęła kpiąco.  A po drugie, nie mogę poświęcić całego wieczoru subtelnej
sztuce polityki. Ludzie zaczęliby gadać, że zależy mi tylko na wpływach w ministerstwie.
 Bo tak jest.
 Nie wszyscy muszą o tym wiedzieć.
Astoria uniosła brwi.
 Niektórzy z nas natomiast chcieliby wiedzieć, jakim cudem pierwszy parias czarodziejskiego
świata dostał zaproszenie na ministerialne przyjęcie, zorganizowane, nawiasem mówiąc, z okazji piątej
rocznicy drugiego upadku Czarnego Pana  powiedziała niewinnym, obojętnym tonem, chociaż
zżerała ją ciekawość. Wiedziała, że od mniej więcej roku Malfoy próbował nie tyle zrehabilitować
rodzinne nazwisko  bo po pierwsze nie bardzo było co rehabilitować, a po drugie, jak sam twierdził,
rehabilitację miał gdzieś  co odzyskać jego dawne znaczenie. Podobno ostatnio spotykał się z
właściwymi ludzmi, ciągnął za odpowiednie sznurki, wykorzystywał stare, rodowe koneksje. Ale z tego,
co wiedziała, dla opinii publicznej ciągle był śmierciożercą, który nawet nie odsiedział zasłużonej kary.
Astoria dziękowała Merlinowi, że jej własny ojciec nigdy nie zdecydował się oficjalnie wstąpić w
szeregi Tego, Którego Imienia Wciąż Nie Należało Wymawiać.
Spojrzała na Malfoya z ukosa. Oparty wygodnie o ścianę, z rękami założonymi na piersi i lekko
zgiętą w kolanie prawą nogą, Draco niemal sprawiał wrażenie człowieka pewnego siebie. Ale nie trzeba
było być specjalnie spostrzegawczym, by zauważyć dziwną sztywność w jego nieudolnie udającej
nonszalancję postawie, nienaturalną  nawet jak na niego  bladość i podkrążone, błyszczące
chorobliwie oczy. Astoria poczuła dziwny ucisk w sercu na myśl o tym, jak bardzo stara się
zachowywać... normalnie.
Szybko odwróciła wzrok. Nie chciała, żeby zobaczył w jej oczach litość.
Choć kryjąca się w jej wcześniejszym pytaniu insynuacja była oczywista, jasnowłosemu
czarodziejowi nawet powieka nie drgnęła.
 Pozostali z nas  zaczął, w kącikach jego ust czaił się cień wrednego uśmiechu  również
chcieliby to wiedzieć. O tych niektórych.  Spojrzał na nią wymownie. Zaczerwieniła się.
 Niektórzy z nas mają siostry, które uczciwie pracują& Co cię tak bawi, palancie? Daf żyły
sobie wypruwa, żebyśmy mogli żyć na jako takim poziomie! Dostała zaproszenie, bo jej się należało! I
wzięła ze sobą siostrę, bo wie, że rodzina jest najważniejsza&
 Proszę!  Malfoy uniósł dłonie w obronnym geście, łykając powietrze haustami i próbując
zdusić kolejny atak śmiechu.  Daruj mi tę mowę pochwalną na cześć najwspanialszej z sióstr!
Naprawdę, jestem wręcz oszołomiony ilością jej cnót, których nikt nigdy do tej pory nie zauważył&
 Może lepiej powiedz, skąd ty wziąłeś zaproszenie?  Głos Astorii ociekał jadem. 
Mamusia napisała do Harry'ego Pottera, że jej biednego synka nikt w Ministerstwie nie kocha?
Draco pobladł ze złości, a ona z trudem powstrzymała zwycięski uśmiech.
 Morgano! Powiedz, Malfoy, jakie to uczucie mieć matkę, której bohater magicznego świata
zawdzięcza życie? Pewnie fajne, co? A jakie to uczucie wiedzieć, że samemu zawdzięcza się niemal
wszystko wspomnianemu bohaterowi? Hm?
Blondyn spiorunował ją wzrokiem.
 Fantastyczne  wycedził.
Przewróciła oczami.
12
Katarzyna Cholewińska
 Przestań się zachowywać jak rozkapryszona pannica  zwróciła mu uwagę w pełni
świadoma, że ponieważ to ona wyszła z tej potyczki zwycięsko, to łatwo jej mówić.  Skąd
wytrzasnąłeś zaproszenie? Czy może w ogóle go nie masz i wkradłeś się tu tylnym wejściem? Blaise
wspominał, że masz w zwyczaju wpraszać się na zamknięte imprezy.
 Może twoja ukochana siostra musi dawać sobą pomiatać urzędnikom niskiej rangi pięć dni w
tygodniu  Malfoy wyprostował się, robiąc ważną minę  ale nazwiska niektórych z nas jeszcze coś
znaczą.
 Mhm, w większości przypadków mniej więcej to samo, co smocze łajno.
 Uważaj, Greengrass, bo&
 Bo co?  zapytała wyzywającym tonem.
Draco spoglądał na nią przez chwilę, szukając najwyrazniej argumentu, za użycie którego nie
trafiłby do Azkabanu w trybie przyspieszonym.
 Bo się na ciebie obrażę.
Roześmiała się.
Wciąż chichocząc, chwyciła kieliszek szampana, lewitowany przez niewidzialnego skrzata, i
umoczyła w nim usta. Poczuła, że Malfoy, który wyraznie zapomniał już o jej niezbyt eleganckiej
uwadze, nachyla się ku niej dyskretnie.
 Boot się na ciebie gapi  szepnął konspiracyjnie.
Astoria nie mogła powstrzymać uśmiechu.
 Wiem.
Malfoy spojrzał na nią badawczo. Gdyby odwróciła na chwilę wzrok od centrum sali,
zobaczyłaby, jak marszczy brwi, wyraznie czymś rozdrażniony.
 Na twoim miejscu postarałabym się sprawiać wrażenie nieco bardziej zadowolonego z tego,
że tu jesteś  zaczęła, nie podejmując tematu Terry'ego Boota i jego natarczywego spojrzenia.
 Hm?
Astoria ściągnęła kpiąco usta.
 Potterowie właśnie przyszli.
Przy wejściu zrobiło się nagle wyjątkowo tłoczno, a sala zadudniła od oklasków i wiwatów.
Astoria nie mogła sobie odmówić tej przyjemności i zerknęła na Malfoya.
 Pieprzony gwiazdor  warknął, najwyrazniej wściekły.  Zawsze musi robić wokół siebie
szum i zgrywać bohatera&
 Jest bohaterem.
 & zbawca magicznego świata od siedmiu boleści&
 Jest zbawcą magicznego świata. I pewnie nie tylko.
 & święty Potter, cholerny wzór cnót&
 Jest&  Zmarszczyła czoło.  Hm.
Malfoy zdawał się nie słyszeć jej komentarzy. Był całkowicie pochłonięty nieco monotonnym
wymyślaniem Potterowi od ostatnich kretynów. Tymczasem czarnowłosy czarodziej przepychał się
przez pełen uwielbienia tłum, ciągnąc ze sobą roześmianą żonę. Po chwili było już jasne, że zmierzał w
kierunku Longbottomów. Astoria obserwowała, jak przy okazji wita się również z Zabinimi. Blaise
skinął mu sztywno głową, ale z jego twarzy jak zwykle nie dało się nic wyczytać. Pansy natomiast
wykrzywiła się w jakimś dziwnym grymasie, wyglądając, jakby ktoś oblał ją nierozcieńczonym sokiem z
czyrakobulwy. W końcu jednak wydusiła z siebie coś na kształt powitania.
 Dobra, Greengrass, idziemy  westchnął Malfoy cierpiętniczo, łapiąc ją za rękę.
 Że co proszę?
 Że proszę idziemy. Nie ociągaj się.
 O co chodzi? Nie mów mi, że chcesz się z nimi witać?
W odpowiedzi parsknął śmiechem.
13
Wejrzenia
 Odbiło ci? Nie mam najmniejszego zamiaru.
 Więc co& ?
 Idziemy na parkiet.
Znowu szarpnął ją za rękę, ale Astoria nie ruszyła się ani na krok, jakby wrosła w ziemię.
 Co?  zapytała z niedowierzaniem.
 Idziemy  Malfoy zaczął powoli, cedząc słowa.  Na. Parkiet. Czy masz jakieś problemy
ze słuchem?
 A co będziemy na tym parkiecie robić?
 Tańczyć, idiotko. Będziemy tańczyć.  Przekrzywił głowę, nasłuchując, jak zmienia się
melodia.  Wygląda na to, że walca  orzekł w końcu.
 Ale po co?
Uśmiechnął się ironicznie.
 Żeby sprawiać wrażenie zadowolonych z tego, że tu jesteśmy.
~*~*~*~
siódme
Odkąd pamięta, Astoria zawsze była samowystarczalna. Nigdy nie potrzebowała nikogo i
niczego, najlepiej się czuła w swoim własnym towarzystwie, nie polegała na innych i nie była od nich
zależna. Jak kot, myśli, zadowolona z tego porównania.
 Spózniłeś się  karci Malfoya, jakby był nieposłusznym dzieckiem.  Czekam na ciebie od
dwudziestu minut.
 I tak właśnie powinno być  odpowiada jej Draco, wyraznie z siebie zadowolony.  Ciesz
się, że w ogóle tu jestem. Nie mam pojęcia, od kiedy to odpowiadam na histeryczne sowy małych
dziewczynek i wychodzę z domu w środku nocy, żeby szlajać się po mugolskich parkach.
Astoria też nie ma pojęcia. Woli się nad tym nie zastanawiać.
Malfoy może sobie mówić, co chce, ale dla Astorii St. James's Park nocą jest jednym z
najmagiczniejszych miejsc w obu Londynach. Zamknięty o tej porze dla zwykłych ludzi, zawsze stoi
otworem dla nich, bo przecież czarodzieja nie może powstrzymać zwykła kłódka, brama czy
przysypiający na posterunku strażnik. Nocami mają więc park cały dla siebie; nocami mogą wsłuchiwać
się w ciszę, zmąconą jedynie odległym gwarem nigdy nieśpiącego miasta; nocami spacerują po
brukowanych alejkach, wdychając rześkie powietrze; nocami są wreszcie wolni i mają święty spokój, i
nie muszą się pilnować, uważać na każde słowo, grać porządnych obywateli czarodziejskiego świata,
pokornych synów marnotrawnych. Często tu przychodzą.
 & w ogóle mnie słuchasz?
Astoria mruga, wyrwana z zamyślenia, odwraca wzrok od stawu, którego tafla mieni się
wszystkimi odcieniami srebra i granatu i spogląda na Malfoya.
 Mówiłeś coś?
Czarodziej ściąga usta.
 Nie przyszedłem tu na piknik pod gwiazdami, Greengrass. O czym chciałaś porozmawiać? I
streszczaj się, nie mam tyle czasu, żeby&
 Ona z nim sypia.
Już. W końcu to powiedziała. Nie było to nawet takie trudne, chociaż początkowo słowa nie
chciały jej przejść przez gardło. Przygląda się Malfoyowi uważnie. Czeka, aż na jego twarzy pojawi się
14
Katarzyna Cholewińska
wyraz zaskoczenia, niedowierzania, obrzydzenia. Czeka na próżno. Malfoy odwraca od niej wzrok  jak
zwykle tchórzliwie  i milczy, a to milczenie jest wymowniejsze od wszelkich słów.
 Wiedziałeś  stwierdza Astoria, czując gorący rumieniec  złości? wstydu?  na
policzkach i karku.
Malfoy wzrusza ramionami, wciąż unikając jej wzroku.
 Wszyscy wiedzieli.
Astoria czuje zawroty głowy. Jeżeli zemdleje tu i teraz, w obecności Dracona Malfoya, jeżeli
osunie się na ławkę jak jakaś pieprzona mimoza uzależniona od soli trzezwiących, to go zabije.
 Wszyscy  powtarza za nim jak papuga, ale musi coś powiedzieć.  Chcesz mi powiedzieć,
że wszyscy o tym wiedzą? Wszyscy wiedzą, że moja siostra puszcza się jak ostatnia dziwka ze swoim
żonatym szefem?
Malfoy nadal milczy. Nie dziwi mu się  co, do jasnej cholery, mógłby jej teraz powiedzieć?
 Dlaczego nikt&  zaczyna, walcząc z łzami, które nieproszone cisną się do oczu.
 A jaki to miało sens?  wchodzi jej w słowo Draco, wciąż wpatrzony przed siebie. 
Przecież było dla nas jasne, że ty zwyczajnie nie chcesz tego wiedzieć.
Astoria otwiera usta do bardzo nieeleganckiego i niecenzuralnego wrzasku, ale Malfoy nie daje
jej dojść do słowa.
 Na Salazara, przecież to było oczywiste! Te wszystkie zaproszenia, które wam posyłał, nagły
awans Dafne, przeprowadzka do lepszego mieszkania, drogie prezenty&  wyrzuca z siebie jeden
grzech za drugim.  Trzeba było być ślepym, żeby się nie domyślić, o co w tym tak naprawdę
chodziło!&
Nieprawda. Nieprawda, nieprawda, nieprawda! Astoria nie jest ślepa. Astoria zna się na ludziach i
nigdy się co do nich nie myli. Oczywiście, że widziała te znaczące spojrzenia, niby przypadkowe
muśnięcia dłoni, zalotne uśmiechy i rumieńce, ale to miała być przecież gra, to wszystko miała być tylko
gra Dafne, która od początku planowała owinąć sobie szefa wokół palca i bezwzględnie wykorzystać
jego zauroczenie, a potem śmiać się razem z Pansy z głupoty kretyna, który myślał, że taki prosty cham
jak on mógłby zdobyć taką kobietę jak ona.
Plan Dafne przewidywał kłamstwa, oszustwa i manipulację. Ale przecież nie miało być w nim
upokorzenia.
Astorio Greengrass, jesteś idiotką.
Malfoy przygląda jej się z niepokojem, a ona ma ochotę się roześmiać. Boi się, Draco Malfoy
zwyczajnie boi się jej ataku histerii, którego się nie spodziewał. Nie dziwi jej to. Zawsze miała wrażenie,
że jego wrażliwość uczuciowa mogłaby się zmieścić w łyżeczce od herbaty.
 Jak ona mogła?  Astoria, uspokoiwszy się choć trochę kilkoma głębokimi wdechami,
mówi z najwyższym obrzydzeniem.  Jak ona mogła nam to zrobić? Gdyby rodzice wiedzieli&
Merlinie, to by ich zabiło. Świadomość tego, że ich córka zachowuje się nie lepiej niż prostytutka...
 Powiesz im?
Astoria milczy bardzo długo. Kątem oka widzi, że Malfoy nerwowo przeczesuje jasne włosy
dłonią, po czym mówi w końcu dziwnym głosem:
 Jest wojna.
 Wojna już dawno się skończyła.  Astoria kręci głową.
 Nie dla nas. Przecież o tym wiesz.
 Ale nawet na wojnie są jakieś granice.  Dziewczyna pokonuje ściśnięte gardło.  Są jakieś
zasady, reguły, które mówią, co wolno, a czego nie&  urywa, czując na sobie jego badawczy wzrok.
 Jaka ty jesteś jeszcze młoda.
Nieprawda, nie jest młoda. Ma dziewiętnaście lat i czuje się starsza od własnej matki.
 Oprócz tego, że jesteś totalną kretynką  dodaje szybko, jakby sobie przypomniał, że nie
obraził jej przez całych dziesięć minut. Głupi epitet sprawia, że znowu chce jej się płakać, bo Draco
15
Wejrzenia
Malfoy właśnie pobił swój życiowy rekord w byciu uprzejmym, a co to za popaprany świat, w którym
Draco Malfoy nie wyzywa swojego rozmówcy w co drugim zdaniu?
 Poza tym, język powinien ci stanąć kołkiem w gardle za pieprzenie takich sentymentalnych
głupot  ciągnie, usilnie próbując zatrzeć dobre wrażenie, które przez przypadek mógł na niej
wywrzeć.  Granice, zasady, reguły? Slytherin w grobie się przewraca! Co z ciebie za Ślizgonka? 
szydzi dalej, a z każdym słowem jest coraz pewniejszy siebie. Ostatni argument wyrywa ją z otępienia.
 Lepsza od Dafne  warczy, starając się otrzeć podejrzanie wilgotne oczy wierzchem dłoni
tak, by Malfoy tego nie widział.  Ja pamiętam, kim jestem. Nigdy, nigdy nie sprzedałabym się tak
jak&
 Co słychać u Boota?
Pozornie niewinne pytanie jest jak policzek. Astoria cofa się gwałtownie, jakby odrzucona jego
impetem i przez chwilę nieuwagi pozwala, by na jej twarzy pojawiły się całkiem niewłaściwe emocje. W
ułamku sekundy znów nad sobą panuje  tym razem jej reakcji nie można nic zarzucić:
 Jak śmiesz porównywać&
 Sytuacja wydaje mi się dość analogiczna.
 To zle ci się wydaje.
 O?
 Kingstone ma żonę i dzieci, których nie zostawi. Nigdy. Nie wiem, co Dafne sobie wyobraża,
w świecie jakich urojeń żyje, ale nie zostanie żoną szefa Departamentu Finansów. Nie w tym wcieleniu,
bo ten stary sukinsyn nigdy nie narazi się na taki skandal. Zgodzisz się mną, prawda? I tutaj właśnie ja i
Dafne się różnimy. Bo widzisz, Malfoy, w przeciwieństwie do Atreusa Kingstone'a, Terry Boot się ze
mną ożeni.
Malfoy patrzy na nią uważnie, praktycznie przewierca ją spojrzeniem swoich szarych oczu; jego i
tak wąskie usta zaciskają się w jeszcze cieńszą linię.
 Moje kondolencje  mówi z trudem.
Astoria wie, że powinna na to jakoś zareagować. Powinna go pewnie przekląć  zresztą nie
pierwszy raz tej nocy; powinna coś powiedzieć, jakoś się bronić, natychmiast deportować się do domu.
Ale zamiast tego siedzi nieruchomo na ławce w mugolskim parku i ściska dłonie na podołku tak
mocno, że aż bieleją jej kłykcie i nie mówi nic.
Moje również, myśli.
Każdej innej osobie niepokojącym wydałby się fakt, że Draco Malfoy nie podejmuje tematu,
chociaż ma idealną okazję, by kogoś poniżyć i zranić. A jednak nie szydzi, nie uśmiecha się złośliwie i
nie obraża  właściwie nie mówi nic. Siedzi tylko obok niej na ławce w mugolskim parku i patrzy
nieruchomo przed siebie, może na rozmigotaną taflę wody, a może gdzieś dalej.
Ramię przy ramieniu, tak blisko, że prawie się dotykają.
Każdej innej osobie wydałoby się to podejrzane, ale Astoria wie, że chociaż Draco Malfoy był i
jest zwyczajnym dupkiem, to mimo wszystko rozumie, on jeden ją rozumie i na razie to musi
wystarczyć im obojgu.
Fin.
16
*
fonetyczny zapis skrótu OPCM  obrona przed czarną magią


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Kobieta po przejściach, mężczyzna z przeszłością bardzo czarny kot
II Zła krew bardzo czarny kot
Cena wielkości bardzo czarny kot
I Wszystko będzie dobrze bardzo czarny kot
III Grzechy naszych ojców bardzo czarny kot
Druga po prawej, a potem prosto, aż do świtu bardzo czarny kot
Idiotka bardzo czarny kot
Wystawa bardzo czarny kot
Graal bardzo czarny kot
Zginilizna bardzo czarny kot
Lekcja historii bardzo czarny kot
Między ustami a brzegiem pucharu bardzo czarny kot
Czasami bardzo czarny kot
Romantyczność bardzo czarny kot
Czarny kot

więcej podobnych podstron