Współczesną kobietę należy traktować głębiej i na szerszym podłożu! – zagrzmiał swego
czasu mistrz Wańkowicz wzbudzając zrozumiały entuzjazm słuchaczek, jako że wyszedł
z tym postulatem w trakcie jakiejś publicznej debaty przy udziale płci żeńskiej. Żart?
Oczywiście. Dziś jednak byłby wzięty serio.
Ruchy kobiece/feministyczne we współczesnym świecie są tak zideologizowane, że
praktycznie jakakolwiek rozmowa z nimi przypomina dyskusję Eskimosa z lemurem. Nie ma
jak się spotkać.
Problem praw kobiet i zagadnienia pochodne, są ważne, nawet bardzo. Nie da się jednak
niczego osiągnąć samemu ośmieszając temat. Jeśli bowiem, ulubiona do niedawna przeze
mnie komentatorka życia publicznego, prof. Środa, na proste pytanie: ile jest 2×2?
Odpowiada, że „wg. kobiet – 4!”, to rzecz poważna być przestaje.
Słucham z uwagą wypowiedzi walczących pań i zdumiewa mnie coś, co należy nazwać
karygodną amatorszczyzną. Kongres Kobiet to był popis celebrytek plus nijak do Polski
nieprzystające kalki sprowadzone bez składu i ładu z Zachodu.
Wystąpienia pań – polityczek obfitują w argumenty tak demagogiczne, że aż dziw bierze, że
żadna się nad nimi chwilę nie zastanowi. Swego czasu jak jeden mąż głosiły, że „kobiety w
polityce łagodzą obyczaje”. Proszę wybaczyć, ale wolałbym, by posłanki Beger, Kempa czy
Wróbel, niczego mi nie łagodziły. Czy jest ktoś, kto w obliczu tych nazwisk potraktuje taki
argument poważnie?
Równie oklepanym argumentem jest to, że „kobiety są lepiej wykształcone”. Oczywiście, bez
wyjaśnienia, że statystyka ta dotyczy ogółu społeczeństwa a nie konkretnych branż czy
stanowisk. Taki szwindel łatwo wykazać – kolejny argument chybiony.
Dużą popularnością cieszyły się na tegorocznej Manifie hasła typu :”mam cipkę”. Cieszy
mnie, oczywiście, fakt iż panie posiadły już tę skrywaną przed nimi wiedzę, ale śpieszę
zapewnić, że większe wrażenie na adresatach zrobiłby plakat: „mam rozum”. W odróżnieniu
od mężczyzn, którzy są głupi.
Założycielka Partii Kobiet mówi wprost:
Facetami trzeba manipulować. A manipuluje się przecież kimś głupszym. Z drugiej
strony, traktujemy mężczyznę jak najwyższe dobro, bo przynosi do domu pieniądze.
Takie rozdwojenie jest schizofreniczne i nieuczciwe. Oszukujemy się, nasze
partnerstwo jest chore. Nie na tym polega miłość.
Sądzę, że trudno będzie przekonać kogokolwiek, iż miłość polega na ciągłej walce i
wzajemnym wyliczaniu sobie czasu pracy
Kobieta pracuje w domu o 10 godzin więcej tygodniowo niż mężczyzna. Dlaczego się
na to godzimy? Dlaczego jesteśmy służącymi facetów? Same jesteśmy sobie winne.
Robimy małe ruchy, które pokazują, że zgadzamy się na bycie służącymi. Wytrę stół,
bo on nie zrobi tego porządnie. Od tego się zaczyna. Na nierównych zarobkach się
kończy. Oddychamy brakiem praw i demokracji.
Oczywiście, że polski model partnerstwa jest daleki od ideału, ale ideałem tym na pewno nie
jest para, która zamiast kochać się i szanować, prowadzi na bieżąco rachunkowość.
Rozumiem, że Gretkowska wolałaby jeść kolację na zaświnionym stole, niż wytrzeć go (bo
on porządnie tego nie zrobi), lub zwrócić partnerowi z uśmiechem uwagę, że dziś jego kolej
na porządki. Jeśli feministki będą propagować taki model partnerstwa, to ich skuteczność
będzie zerowa.
Parytet. Słowo, które zrobiło karierę. Bzdura, a jednak sprzedaje się świetnie, ma w sobie
pozorną logikę, pachnie sprawiedliwością, nowoczesnością. Mistrzostwo marketingowe.
Dotąd żaden z polityków nie śmiał otwarcie powiedzieć, że to idiotyzm (jak wszystkie
sztuczne konstrukcje społeczne).
Wystarczy pomyśleć, co by się stało , gdybyśmy taką rzecz wprowadzili w życie. Mogłoby
się zdarzyć, że jakaś partia ma 8 doskonałych kandydatek do wstawienia na listy. Niestety,
miejsc tylko 12, a więc połowa MUSI przypaść mężczyznom. Zamiast więc dwóch świetnych
pań, musi wstawić dwóch bęcwałów tylko dlatego, by zachować parytet. Niewiarygodne?
Ależ jak najbardziej wiarygodne. Świadectwa przychodzą z krajów tak chętnie
wskazywanych przez feministki jako wzór.
44 młode Szwedki nie dostały się na medycynę będąc na egzaminie lepsze od swych kolegów
tylko dlatego, że… limit żeńskich miejsc się wyczerpał. Oczywiście, jako prawdziwe
feministki oddały sprawę do sądu i …wygrały.
Kiedy wygodnie to parytet, a kiedy on działa przeciw nam, idziemy do sądu? Dziwne, że o
tych faktach żadna z walczących pań nie mówi. Błąd. Nic tak źle nie robi „sprawie” jak łatwa
do wytknięcia nieuczciwość argumentacji.
Wnioski nasuwają się same. Jedyną skuteczną drogą jest dyskusja serio, mająca na celu
rozwiązanie istniejących problemów, nie zaś krzyk i hałas toczony w myśl hasła „kto kogo”.
Mężczyźni może i są głupsi, ale czytać potrafią. Pomijanie faktów niewygodnych, ewidentne
przeinaczenia historyczne i statystyczne przywoływane jako argumenty, zapracują przeciw
Wam.
Istnieją rzeczywiste i poważne przyczyny, zgodne z kierunkiem rozwoju procesu
historycznego, by model stosunków damsko – męskich się zmieniał. I zmieni się, od tego nie
ma odwrotu. Hałas Manify z jej cyrkową oprawą zamiast uczciwej i rzeczowej dyskusji,
może jedynie ten proces opóźnić.
Jerzy Łukaszewski
* * *
Kobiety cierpią przez równouprawnienie
Szwecja
chce zrezygnować z parytetu na uczelniach.
Szwecja zmieni prawo, które nakazuje szkołom wyższym stosować parytet podczas
przyjmowania chętnych na studia. Okazuje się, że przez przepisy obowiązujące w
tym kraju od 2003 roku, kobiety
nie mają szans studiować na wielu kierunkach. Nie
są przyjmowane, bo uczelnie muszą dbać o równą liczbę studentek i studentów.
Szwedzki rząd już przygotował projekt nowej ustawy, niebawem dokument będzie
konsultowany społecznie. Minister szkolnictwa wyższego i nauki - Tobias Krantz -
twierdzi, że tylko wtedy kobiety będą miały szansę na zdobycie wyższego
wykształcenia - donosi "Dagens Nyheter".
Paradoksalnie -
przeszkadzają w tym przepisy, które początkowo miały chronić
interesy kobiet
. Coraz więcej z nich nie może studiować chociażby weterynarii,
Dzieje się tak, mimo że uzyskują na egzaminach lepsze
Plany szwedzkiego rządu to także pokłosie głośnych spraw sądowych. 44 młodym
Szwedkom przyznano ostatnio po 35 tysięcy koron odszkodowania za
uniemożliwienie studiowania weterynarii. Wcześniej o dyskryminację władze
uniw
ersytetu w Lund oskarżyła grupa grupa 31 absolwentek liceum, które chciały
studiować medycynę - przypomina thelocal.se.