Roberts Alison Odwaga na pokaz

background image

Alison Roberts

Odwaga na pokaz

background image

ROZDZIAŁ PIERWSZY

– Hugo, wzywaja˛ pana do izby przyje˛c´! – zawołała

dyz˙urna piele˛gniarka, Megan.

– Juz˙ ide˛ – odparł doktor Hugo Patterson i zwracaja˛c

sie˛ do lez˙a˛cej w ło´z˙ku staruszki, dodał: – Nie ma wa˛tpli-
wos´ci, Nancy, złapała pani jaka˛s´ bakterie˛. W płucach
az˙ s´wiszczy. – Poklepał lez˙a˛ca˛ na kołdrze dłon´. – Po-
trzymamy pania˛ pod tlenem i zaaplikujemy antybio-
tyki. – Zerkna˛ł na Megan. – Zda˛z˙e˛ jeszcze przygotowac´
kroplo´wke˛?

– Chyba nie, bo sprawa jest raczej pilna. Lizzie mia-

ła dos´c´ zaniepokojony głos.

Wymienili spojrzenia. Byle błahostka nie była w sta-

nie wyprowadzic´ z ro´wnowagi przełoz˙onej piele˛gniarek
szpitala Lakeview. Hugo zapisał zalecenia w karcie cho-
roby, maja˛c nadzieje˛, z˙e jego dziewie˛c´dziesie˛cioletnia
pacjentka zwalczy zapalenie płuc.

– Wro´ce˛, jak tylko be˛de˛ mo´gł, Nancy – obiecał.
– Dzie˛kuje˛, złociutki. – Staruszka z trudem wydoby-

wała z siebie głos, ale jej serdeczny us´miech mo´wił
wszystko.

W drodze do izby przyje˛c´ Hugo zagadna˛ł Megan:
– A co z Nicola˛?
– Rozwarcie szes´c´ centymetro´w, a Nicola z trudem

wytrzymuje bo´l. Joan zaczyna sie˛ o nia˛ martwic´.

background image

– W takim razie zaraz zajrze˛ na porodowy.
Lakeview było niewielkim szpitalikiem, wie˛c przejs´-

cie z oddziału na oddział trwało chwile˛. Gdy Hugo
wszedł do izby przyje˛c´, zauwaz˙ył, z˙e Lizzie rozmawia
z jakims´ me˛z˙czyzna˛.

– Musi pan jak najszybciej odjechac´ – przekonywała

go surowym głosem. – Z podjazdu moga˛korzystac´ tylko
karetki.

– Nie ma mowy! Przeciez˙ to szpital, nie? A w auto-

busie czekaja˛ pacjenci. Sa˛ tu w ogo´le jacys´ lekarze?

– W czym moge˛ pomo´c? – zapytał spokojnie Hugo.

– Nazywam sie˛ Patterson.

– Jestem kierowca˛ autobusu – burkna˛ł me˛z˙czyzna.

– Wszyscy pasaz˙erowie maja˛ rozstro´j z˙oła˛dka.

– Na moje oko – wtra˛ciła Lizzie – to lekkie zatrucie

pokarmowe.

W tym momencie rozległ sie˛ dzwonek telefonu

i Annie, recepcjonistka, zawołała:

– Dzwoni pan Payne. Jest bardzo roztrze˛siony.
– W takim razie poczekaj chwile˛, Lizzie. Dowiem

sie˛ tylko, co sie˛ stało, i zaraz wprowadzisz mnie w szcze-
go´ły. – Hugo przeja˛ł słuchawke˛ od Annie. – Tu Hugo
Patterson. O co chodzi, panie Payne? – Przez chwile˛
słuchał w milczeniu, potem rzekł: – Prosze˛ sie˛ uspokoic´.
Jak długo jej nie ma? Zauwaz˙ył pan dzis´ jakies´ niepoko-
ja˛ce objawy? – Przez kilka sekund zno´w słuchał od-
powiedzi, a w kon´cu poradził: – Jes´li w cia˛gu kilkunastu
minut nie znajdzie pan z˙ony, prosze˛ zadzwonic´ na
policje˛. Postaram sie˛ takz˙e przysłac´ karetke˛.

Dopiero gdy odłoz˙ył słuchawke˛, spostrzegł, z˙e Lizzie

potrza˛sa głowa˛.

4

ODWAGA NA POKAZ

background image

– Nic z tego, wszystkie karetki sa˛ zaje˛te. Ostatnia˛

wysłalis´my do stacji wycia˛gu narciarskiego. Erin Wil-
loughby złamała re˛ke˛ podczas jazdy na snowboardzie.

– No nie! – zawołał Hugo. Nie po raz pierwszy

z˙ałował, z˙e pracuje w popularnym kurorcie. – Jak my
sobie poradzimy z tak nielicznym personelem?

– No włas´nie – przytakne˛ła ponuro Lizzie. –

A szczyt sezonu dopiero przed nami.

Hugo rozejrzał sie˛ po izbie przyje˛c´. Po gburowatym

kierowcy nie było s´ladu. Jego wzrok powe˛drował w kie-
runku podjazdu i stoja˛cego na nim autobusu. Wycho-
dzili z niego wyme˛czeni japon´scy turys´ci. Jedni trzyma-
li sie˛ za brzuch, inni nies´li w re˛kach papierowe torebki,
kto´rych najwyraz´niej uz˙ywali podczas jazdy. Lizzie po-
da˛z˙yła za wzrokiem Hugona i westchne˛ła.

– Mo´wiłam kierowcy, z˙e nie jestes´my w stanie

wszystkich przyja˛c´. Zadzwoniłam do ich lekarza hotelo-
wego z pros´ba˛ o pomoc. Na razie jedynie cze˛s´c´ pasaz˙e-
ro´w miała torsje, ale u z˙adnego nie stwierdzono odwod-
nienia.

Jeden po drugim turys´ci wchodzili do szpitala, kieru-

ja˛c sie˛ wprost do toalety.

– Przyprowadziłem wszystkich! – zawołał kierowca

z satysfakcja˛. – Wystarczy im dac´ jakies´ prochy, z˙eby
przestali wymiotowac´, i moz˙emy ruszac´ w droge˛.

– Wstrzymanie torsji tylko pogorszy ich stan – od-

parła chłodno Lizzie. – Wymioty pomagaja˛ pozbyc´ sie˛
toksyn z organizmu.

– A panu nic nie jest? – spytał Hugo, zwracaja˛c sie˛

do kierowcy.

5

ODWAGA NA POKAZ

background image

– Nic a nic. To pewnie dlatego, z˙e nie jadłem z nimi

tego morskiego s´win´stwa. Poszedłem do pubu i zamo´wi-
łem sobie porza˛dny lunch.

– Turys´ci jedli sushi – wyjas´niła Lizzie. – Po dwo´ch

godzinach wszyscy zacze˛li wykazywac´ symptomy za-
trucia.

Ich rozmowe˛ ponownie przerwał głos recepcjonistki:
– Zno´w dzwoni pan Payne. Znaleziono jego z˙one˛,

ale odmawia powrotu do domu. Nawet uderzyła me˛z˙a
w twarz.

– Wygla˛da na to, z˙e choroba Altzheimera pani Payne

pogłe˛bia sie˛ – zauwaz˙yła Lizzie.

– Tak – westchna˛ł Hugo. – Jej ma˛z˙ nie daje juz˙ sobie

rady. Mam wraz˙enie, z˙e trzeba szukac´ dla niej domu
opieki.

Jeden z młodych Japon´czyko´w je˛kna˛ł nagle roz-

dzieraja˛co i nachylił sie˛ gwałtownie nad jednym z plas-
tikowych wiader przygotowanych zapobiegawczo przez
personel szpitala.

– Jak tylko wro´ci karetka, trzeba ja˛ natychmiast

wysłac´ do pan´stwa Payne – polecił recepcjonistce Hu-
go, a odwracaja˛c sie˛ z przepraszaja˛cym us´miechem
do japon´skich turysto´w, dodał: – Niestety, musze˛ pan´-
stwa zostawic´ na chwile˛. Mamy włas´nie poro´d z kom-
plikacjami. – Potem zwro´cił sie˛ do Lizzie. – Jes´li stan
pacjento´w pogorszy sie˛, be˛de˛ potrzebował pomocy in-
nego lekarza.

Po wydarzeniach w izbie przyje˛c´ oddział połoz˙niczy

sprawiał na nim wraz˙enie oazy spokoju.

Na korytarzu spotkał połoz˙na˛, Joan Pringle. Miała na

sobie s´wiez˙utki biały kitel, a jej długie jasne włosy były

6

ODWAGA NA POKAZ

background image

starannie upie˛te na czubku głowy. Wygla˛dała na uoso-
bienie profesjonalizmu i kompetencji. Joan miała sym-
patyczne rysy twarzy, a jej niebieskie oczy przybierały
cze˛sto wyraz zadziwienia.

– W sama˛ pore˛, Hugo. Obawiam sie˛, z˙e petydyna

przestaje działac´, podobnie entonoks.

– W jakim stadium porodu jest pacjentka?
– Rozwarcie na siedem, moz˙e osiem centymetro´w.

To sytuacja sprzed dwudziestu minut, wie˛c nie sa˛dze˛,
z˙eby od tego czasu wiele sie˛ zmieniło. Jednak pacjentka
jest bardzo wycien´czona i moz˙e trzeba be˛dzie sprowo-
kowac´ poro´d. Jestem juz˙ przygotowana, ale zawołam
cie˛, kiedy uznam, z˙e nie dam sobie rady.

– Dobrze. Ciesze˛ sie˛, z˙e przynajmniej u ciebie wszy-

stko pod kontrola˛. W izbie przyje˛c´ mamy istny dom
wariato´w. Marze˛ juz˙, z˙eby nadszedł pia˛tek.

– Ja tez˙ – odparła Joan.
Widza˛c jej nies´miały us´miech, Hugo zawstydził sie˛.

Domys´lił sie˛, z˙e połoz˙na ma na mys´li ich pia˛tkowe
spotkania, on zas´ prozaicznie marzył o odpoczynku po
całym tygodniu pracy.

Odpowiedział jej serdecznym us´miechem, a potem

skierował sie˛ do pokoju pacjentki. Był to juz˙ drugi poro´d
Nicoli Cross. Na widok lekarza us´miechne˛ła sie˛.

– Ciesze˛ sie˛, z˙e nadal jest pan na dyz˙urze, doktorze.
– Nawet gdyby tak nie było, i tak bym wpadł do pani,

Nicky. Mieszkam na tyle blisko szpitala, z˙e w razie
potrzeby zawsze zda˛z˙e˛ na czas. Czasami z˙ałuje˛, z˙e nie
kupiłem domu nieco dalej, za zakolem jeziora.

– O ile wiem, kupił pan cze˛s´c´ farmy Spencero´w?

– Nicola z ulga˛ przyje˛ła moz˙liwos´c´ rozmowy na neu-

7

ODWAGA NA POKAZ

background image

tralny temat, dzie˛ki czemu mogła odwro´cic´ uwage˛ od
powracaja˛cych skurczo´w.

– Fakt, udało mi sie˛ kupic´ te˛ cze˛s´c´ nad jeziorem, na

kto´rej stały stare baraki dla postrzygaczy owiec i skład
wełny.

– Czy to prawda, z˙e jakas´ siec´ hoteli oferowała pani

Spencer miliony za te˛ farme˛? – wła˛czył sie˛ do rozmowy
Ben, ma˛z˙ Nicoli siedza˛cy obok z˙ony na ło´z˙ku.

– Trudno powiedziec´. Na pewno jednak zarobiłaby

o wiele wie˛cej, sprzedaja˛c farme˛ komus´ innemu niz˙
mnie. Tylko z˙e wiedziała, jak bardzo kocham to miejsce.
W zeszłym roku odziedziczyłem tez˙ jej psy. Moz˙e pani
Spencer chciała, aby doz˙yły swych lat w ulubionym
miejscu.

– Hugo dokonał adaptacji barako´w – wła˛czyła sie˛ do

rozmowy Joan – czynia˛c z nich uroczy domek.

Podeszła do umywalki i zacze˛ła myc´ re˛ce. Hugo

zastanawiał sie˛, czy aby nie dlatego, z˙e wspomniał
o psach. Mimo wielu odwaz˙nych wysiłko´w Joan z tru-
dem znosiła obecnos´c´ w domu zwierza˛t ze wzgle˛du na
ich mało higieniczne zwyczaje.

Nicola wyła˛czyła sie˛ z rozmowy. Pospiesznie włoz˙y-

ła na twarz maske˛ i zacze˛ła wcia˛gac´ głe˛bokie hausty
tlenu, staraja˛c sie˛ zapanowac´ nad bo´lem. Hugo prze-
czekał moment bolesnego skurczu i ja˛ zbadał.

– Rozwarcie niemal całkowite – poinformował mał-

z˙onko´w. – Na poro´d nie be˛dzie trzeba długo czekac´. To
oznacza jednak, z˙e nie moge˛ pani podac´ wie˛cej petydy-
ny, poniewaz˙ mogłoby to wpłyna˛c´ niekorzystnie na
system oddechowy dziecka.

– W takim razie obejdzie sie˛ bez – odparła zme˛czo-

8

ODWAGA NA POKAZ

background image

nym głosem Nicola. – Wytrzymam, byle tylko wiedziec´,
z˙e to juz˙ niedługo. – Ponownie je˛kne˛ła i włoz˙yła maske˛
tlenowa˛ na twarz.

– Miałem nadzieje˛, z˙e drugi poro´d be˛dzie łatwiejszy

– odezwał sie˛ cicho Ben, obejmuja˛c ramiona z˙ony.

Nicola s´cia˛gne˛ła maske˛.
– Faktem jest, z˙e pierwszy poro´d był okropny i boje˛

sie˛, z˙e tym razem be˛dzie podobnie – rzekła z rezygnacja˛.

Jej słowa sprawiły, z˙e Hugo postanowił działac´ jak

najszybciej. Wczes´niej jednak musiał sprawdzic´, co sie˛
dzieje w izbie przyje˛c´ oraz z Nancy.

Gdy opus´cił sale˛ porodowa˛, na korytarzu natkna˛ł sie˛

na matke˛ Nicoli i jej dwuletniego synka, kto´rego roz-
sadzała energia. Widac´ było, z˙e babcia z trudem sobie
z nim radzi.

– Juz˙ trzy razy pokazywałam Henry’emu parking

– westchne˛ła na widok lekarza – ale jemu cia˛gle mało.
Znacznie bardziej lubi sie˛ przygla˛dac´ startuja˛cym i la˛du-
ja˛cym samolotom, a tych jak na lekarstwo.

– Chce˛ jechac´ autobusem! – zawołał nagle chłopczyk.
Hugo zorientował sie˛, z˙e małemu chodzi o autobus,

kto´ry przywio´zł japon´skich turysto´w.

– Nie da rady. – Pokre˛cił głowa˛. – Niezbyt ładnie

w nim pachnie. – Potem zwro´cił sie˛ do babci chłop-
czyka: – Tylko patrzec´, jak jego siostrzyczka lub braci-
szek pojawia˛ sie˛ na s´wiecie. Postaram sie˛ asystowac´
przy porodzie.

Jednakz˙e obcho´d pozostałych pacjento´w zaja˛ł mu

wie˛cej czasu, niz˙ sie˛ spodziewał. Wpierw okazało sie˛,
z˙e Megan nie dała rady wkłuc´ sie˛ w kruche z˙yły starusz-
ki, by podła˛czyc´ kroplo´wke˛, i Hugo stracił pie˛tnas´cie

9

ODWAGA NA POKAZ

background image

minut, zanim zrobił to sam. Potem, gdy dotarł do izby
przyje˛c´, trafił na Erin, kto´ra czekała na niego wraz ze
Steve’em z pracowni rentgenologicznej. Hugo spojrzał
uwaz˙nie na podane przez technika zdje˛cie.

– Na szcze˛s´cie to nieskomplikowane złamanie –

mrukna˛ł do Erin. – Nie trzeba cie˛ wysyłac´ do wie˛kszego
szpitala. Jak mogłas´ nam to zrobic´? Nie zdajesz sobie
sprawy, z˙e mamy mało personelu?

– Przepraszam, Hugo. – Szeroki us´miech Erin kło´cił

sie˛ z powaga˛ jej sło´w. – Ale gdybys´ widział, jakie były
warunki do jazdy, sam bys´ szalał bez opamie˛tania.

Hugo pokiwał bez przekonania głowa˛. Nie było sensu

przypominac´ kolez˙ance, z˙e nie ma poje˛cia o jez´dzie na
snowboardzie.

Po zastosowaniu entonoksu Hugo i Lizzie ustawili

kos´c´ i włoz˙yli ramie˛ dziewczyny w gips.

– Dokon´cz opatrunek, Lizzie, i zro´bcie jeszcze jedno

przes´wietlenie, z˙eby zobaczyc´, czy ramie˛ jest prawid-
łowo nastawione.

– Oczywis´cie – przytakne˛ła siostra. – Czy mo´głby

pan jeszcze sprawdzic´, co z tymi japon´skimi turystami?

Hugo kiwna˛ł głowa˛ i przeszedł do miejsca, gdzie

siedzieli pasaz˙erowie autobusu. Kierowca pił herbate˛,
a bladzi Japon´czycy patrzyli na niego nieruchomym
wzrokiem.

– Z

˙

aden z pacjento´w nie wymiotował od ponad

dwudziestu minut – składała raport Annie. – Ale o stanie
ubikacji lepiej nie mo´wic´ – dodała zniz˙onym głosem.

– To chyba domys´lacie sie˛ pan´stwo, jak wygla˛da

autobus – mrukna˛ł kierowca, kon´cza˛c herbate˛. – Co´z˙
zrobic´, takie z˙ycie. Dzie˛kuje˛ za pomoc, panie doktorze.

10

ODWAGA NA POKAZ

background image

– Nie ma za co. Na wszelki wypadek prosze˛ nie

proponowac´ swoim podopiecznym skoko´w na bungy
czy wycieczki motoro´wka˛. Potrzeba im spokoju. W ho-
telu zaopiekuje sie˛ nimi lekarka.

Ida˛c korytarzem, Hugo wyjrzał przez okno. Szybko

zapadała noc, jak zwykle w zimie, a czerwonawa po-
s´wiata widoczna na poszarpanych szczytach go´r zapo-
wiadała mro´z.

Turys´ci be˛da˛ mieli jutro ogromna˛ frajde˛. A przede

wszystkim zawodnicy w jez´dzie na snowboardzie w sty-
lu wolnym. Pro´cz oczywis´cie Erin, kto´ra ze wzgle˛du na
kontuzje˛ została wykluczona z zawodo´w.

Hugo z ulga˛ odkrył, z˙e pod jego nieobecnos´c´ Joan

sama odebrała poro´d Nicoli. Gdy wszedł do jej pokoiku,
przywitał go wzrok rozpromienionych rodzico´w.

– Mamy co´rke˛ – oznajmił z duma˛ Ben. – Sam prze-

cia˛łem pe˛powine˛.

– Moje gratulacje, wspaniała dziewczynka! – zawo-

łał Hugo i fachowym okiem ocenił stan dziecka. – Wy-
bralis´cie juz˙ pan´stwo imie˛?

– Tak! – zawołał Henry. – Mannie!
– Melanie – poprawiła go Nicola. – Chciałbys´ poca-

łowac´ siostrzyczke˛, Henry?

– Nie, bo jest brudna.
– Jeszcze jej nie wyka˛palis´my – wtra˛ciła Joan, pat-

rza˛c na Hugona. – Ocena w skali Apgara po minucie
wynosiła dziewie˛c´, a po pie˛ciu i dziesie˛ciu minutach
dziesie˛c´.

– Wie˛c jest zdrowa jak rydz. – Hugo us´miechna˛ł sie˛

do obojga rodzico´w. – Jak tylko pan´stwo sie˛ nia˛ nacie-
szycie, zbadam ja˛ dokładnie.

11

ODWAGA NA POKAZ

background image

Po jakims´ czasie Nicola poczuła zme˛czenie, a Joan

zabrała dziecko, by je wyka˛pac´. Potem Hugo wreszcie
mo´gł je zbadac´. Z zadowoleniem stwierdził, z˙e dziew-
czynka pod kaz˙dym wzgle˛dem jest idealnie zdrowa.
Oddał malutka˛ Melanie Joan, kto´ra zawine˛ła ja˛ w pielu-
szke˛ i mie˛kkie białe przes´cieradło.

– Gdy patrze˛, jak zajmujesz sie˛ noworodkami – za-

uwaz˙ył Hugo – wydaje sie˛ to bardzo proste.

– Bo to jest bardzo proste. – Joan wzie˛ła dziewczyn-

ke˛ na re˛ce i us´miechne˛ła sie˛ do niej. – Czyz˙ nie jest
pie˛kna?

– Przecudna.
– Zdajesz sobie sprawe˛, z˙e odebrałam porody juz˙

ponad setki dzieci, odka˛d tu pracuje˛?

– No tak, to moz˙liwe... Jestes´ u nas prawie trzy lata.

Nie znudziła ci sie˛ ta praca?

– Alez˙ nie, uwielbiam ja˛!
Jednakz˙e w us´miechu Joan pojawiła sie˛ wyraz´na nut-

ka melancholii.

– Ale?
Joan zawahała sie˛. Rzuciła Hugonowi nies´miałe

spojrzenie i odparła z wahaniem:

– Czasami po prostu zastanawiam sie˛, ile jeszcze

przyjme˛ porodo´w, zanim be˛de˛ miała własne dziecko...

– Masz dopiero trzydzies´ci lat, Joan – Hugo starał sie˛

pokryc´ zmieszanie – i wiele czasu, aby zostac´ matka˛.

– Oczywis´cie – odparła z ocia˛ganiem. Widac´ było,

z˙e oczekiwała nieco innej odpowiedzi.

Ku jego uldze nagle zadzwonił pager.
– Musze˛ sie˛ dowiedziec´, co sie˛ dzieje – zawołał

pospiesznie. – Zajrze˛ do ciebie po´z´niej i przy okazji

12

ODWAGA NA POKAZ

background image

sprawdze˛, co z Nicola˛. Moz˙e uda nam sie˛ napic´ razem
kawy przed twoim wyjs´ciem?

– Raczej nie – odparła Joan, spogla˛daja˛c na zegar.

– O o´smej mam lekcje˛ malarstwa. Nie moge˛ sie˛ zno´w
spo´z´nic´.

– W takim razie postaram sie˛ uwina˛c´ raz dwa. Moz˙e

jeszcze cie˛ złapie˛.

Jednakz˙e wbrew obietnicy nie spieszył sie˛ z obcho-

dem. Temat poruszony przez Joan był dla niego zbyt
kre˛puja˛cy i na razie wolał do niego wracac´.

Stan Nancy nie pogarszał sie˛, i juz˙ to było plusem.

Erin dostała kolejne s´rodki us´mierzaja˛ce, przekazał jej
tez˙ instrukcje, jak obchodzic´ sie˛ ze złamanym ramie-
niem. Gdy w kon´cu wro´cił na oddział połoz˙niczy, Joan
juz˙ nie było.

– Dawno wyszła? – spytał jedna˛ z piele˛gniarek.
– Jakies´ dwadzies´cia minut temu.
– A jak sie˛ czuje Nicola?
– Smacznie s´pi. Podobnie jak jej co´reczka.
– W takim razie czas, z˙ebym i ja troche˛ odpocza˛ł.

Droga, kto´ra˛ Hugo jechał do domu, wiodła woko´ł

jeziora Wakatipu. Czuł, jak z kaz˙da˛ minuta˛ opada
z niego napie˛cie. Poziom stresu sie˛gał dzis´ wyz˙yn.
Kochał swoja˛prace˛ i na szcze˛s´cie podobnie me˛cza˛ce dni
nalez˙ały do rzadkos´ci, choc´ mo´gł sie˛ spodziewac´, z˙e
w najbliz˙szym czasie sytuacja sie˛ powto´rzy, poniewaz˙
był szczyt sezonu i do Queenstown turys´ci napływali
nieprzerwana˛ fala˛.

Nie działo sie˛ tak przypadkowo – Queenstown jako

jedyne miasteczko z Nowej Zelandii doła˛czyło do grona

13

ODWAGA NA POKAZ

background image

dwudziestu najprzyjaz´niejszych dla turysto´w miejsc na
s´wiecie.

Urzekało nie tylko zapieraja˛cymi dech w piersiach

widokami, ale takz˙e swoja˛ historia˛, legendami o nie-
gdysiejszych kopalniach złota. Waz˙na˛ atrakcje˛ stanowi-
ły takz˙e winnice, w kto´rych produkowano słynne wina.

Choc´ Queenstown zamieszkiwało zaledwie około

dwudziestu tysie˛cy mieszkan´co´w, w zimowym i letnim
szczycie sezonu przybywało tu drugie tyle turysto´w. Dla
personelu szpitala oznaczało to znacznie wie˛cej pracy,
czego Hugo dos´wiadczył dzis´ na własnej sko´rze.

Gdy skre˛cił w strone˛ domu, reflektory jego dz˙ipa

wychwyciły z mroku dwa przestraszone kro´liki. Us´mie-
chna˛ł sie˛ na ich widok i wysiadł z auta. Natychmiast
podbiegły do niego trzy dos´c´ leciwe psy, rados´nie go
witaja˛c i domagaja˛c sie˛ uwagi.

Sprawiedliwie wytargał kaz˙dego z nich za uszy, po

czym ruszył w strone˛ niskiego budynku usadowionego
niemal nad samym brzegiem jeziora.

Mimo przejmuja˛cego zimna zatrzymał sie˛ na chwile˛,

chłona˛c wzrokiem drz˙a˛ca˛ pos´wiate˛ ksie˛z˙yca na czarnej
powierzchni wody. Do rzeczywistos´ci przywro´cił go
ponaglaja˛cy skowyt psa. Przypomniał sobie, z˙e zwierze˛-
ta sa˛ głodne.

Wszedł do domu, podłoz˙ył do pieca troche˛ drewna,

a naste˛pnie nasypał karmy dla pso´w do trzech misek.
Wycia˛gaja˛c z lodo´wki resztki kolacji z poprzedniego
dnia, zauwaz˙ył po´ł butelki białego wina. Pomys´lał, z˙e
jeden kieliszek nie zaszkodzi, mimo iz˙ był na dyz˙urze.

Naste˛pnie sprawdził, czy na sekretarce ktos´ sie˛ nie

nagrał. Jedna z wiadomos´ci pochodziła od jego matki,

14

ODWAGA NA POKAZ

background image

ale Hugo nie był w nastroju, by akurat w tej chwili na nia˛
odpowiadac´.

Podgrzał kolacje˛ w mikrofalo´wce i z talerzem w re˛ku

usiadł w ulubionym sko´rzanym fotelu. Po kolacji, gdy
włas´nie zastanawiał sie˛, czy nie sie˛gna˛c´ po fachowe
czasopismo, zadzwonił telefon.

– Wreszcie jestes´, synku! Dzwoniłam do ciebie

wczes´niej – usłyszał głos matki.

– Tak, mamo, wiem – odparł, czuja˛c ukłucie winy.

– Odsłuchałem twoja˛ wiadomos´c´, ale miałem w pracy
straszny młyn i chciałem chwile˛ odsapna˛c´. Powiedz, co
tam u ciebie?

– Doskonale, dzie˛kuje˛. Zreszta˛ nie dzwonie˛, z˙eby

rozmawiac´ o sobie. – Matka zawiesiła znacza˛co głos.

– A o kim? – spytał zdziwiony.
– O Maggie Johnston – odparła pani Patterson, a on

mocniej zacisna˛ł słuchawke˛ w dłoni. – Jestes´ tam jesz-
cze, Hugo?

– Tak...
– Nie chcesz chyba powiedziec´, z˙e zapomniałes´

Maggie?

– Oczywis´cie, z˙e nie – odparł ostroz˙nie.
W przedłuz˙aja˛cej sie˛ ciszy poczuł, jak zalewa go fala

wspomnien´, po cze˛s´ci szcze˛s´liwych, po cze˛s´ci smut-
nych, przebłyski gorzkich doznan´, ale i radosnego s´mie-
chu – całego z˙ycia, kto´re juz˙ dawno za soba˛ zostawił.

– Pewnie nie wiesz – cia˛gne˛ła pani Patterson – ale

z matka˛ Maggie jestem w stałym kontakcie. Wczoraj
do mnie zadzwoniła, bo chciała pilnie porozmawiac´
o Maggie.

– Dlaczego? Stało sie˛ cos´?

15

ODWAGA NA POKAZ

background image

– Alez˙ nie, tylko w pia˛tek Maggie przyjez˙dz˙a do

Queenstown. Obiecałam, z˙e be˛dzie sie˛ mogła zatrzymac´
u ciebie.

– Co takiego? – Zerwał sie˛ z fotela. – Dlaczego to

zrobiłas´?

– Jak to dlaczego? – zdumiała sie˛ matka. – Przyjaz´-

nimy sie˛ od lat. Sa˛ jak rodzina. Przeciez˙ wiesz, jak
kiedys´ bylis´my sobie bliscy.

– Owszem, ale to było bardzo dawno.
Potrza˛sna˛ł głowa˛, jak gdyby nie dowierzał temu,

co usłyszał. Maggie zjawi sie˛ wkro´tce w Queenstown?
Ale po co?

– Czy ona przyjez˙dz˙a na narty? – dopytywał sie˛.
– Trudno powiedziec´. Nie pytałam, czy Maggie jez´-

dzi na nartach... Czy to waz˙ne?

– Alez˙ nie. Po prostu staram sie˛ dowiedziec´, co ja˛ tu

sprowadza.

– To proste. Dostała u was prace˛.
– Prace˛? – Zamilkł zdumiony i wycia˛gna˛ł butelke˛

z lodo´wki. – Jaka˛? Czym sie˛ zajmuje?

– Nie jestem pewna... – odparła matka. – O ile wiem,

kształciła sie˛ na piele˛gniarke˛.

Hugo omal nie palna˛ł sie˛ w czoło. No oczywis´cie.

Nagle struchlał i zacza˛ł sie˛ zastanawiac´ gora˛czkowo,
czy przypadkiem jego szpital nie poszukuje piele˛g-
niarek. Perspektywa pracy z Maggie napawała go co
najmniej niepokojem.

– Masz racje˛ – odparł po chwili. – Rzeczywis´cie

miała zostac´ piele˛gniarka˛. Ale chyba w kon´cu zdecydo-
wała sie˛ na inny zawo´d.

– Chyba rzeczywis´cie... – W głosie pani Patterson

16

ODWAGA NA POKAZ

background image

zabrzmiało wahanie. – Jej matka mo´wiła cos´ o prowa-
dzeniu pojazdo´w, ale to chyba zbyt cie˛z˙ki zawo´d dla
dziewczyny?

– Maggie nie jest juz˙ dziewczyna˛, mamo, tylko

dorosła˛ kobieta˛. – Dokonał w mys´lach błyskawicznych
obliczen´: on ma trzydzies´ci szes´c´ lat, natomiast Maggie
o szes´c´ lat mniej. – Ma trzydzies´ci lat, co oznacza, z˙e na
pewno sama potrafi znalez´c´ sobie mieszkanie. Poza tym
istnieja˛ motele, w kto´rych nawet w pełni sezonu moz˙na
znalez´c´ poko´j.

– Fakt, zreszta˛ to samo mo´wiła jej matka. Ale

powiedziałam jej, z˙eby sie˛ nie wygłupiała. Niby czemu
dziewczyna ma płacic´ sto dolaro´w za noc, skoro Hugo
ma dom i mieszka w nim samotnie.

Ostatnie słowo pani Patterson wyraz´nie podkres´liła.
– I jest mi z tym bardzo dobrze, mamo – rzekł

cierpliwie. – Cia˛gle ci powtarzam, z˙e jestem szcze˛s´liwy,
a sytuacja, w jakiej sie˛ znajduje˛, bardzo mi odpowiada.

– Co nie zmienia postaci rzeczy, z˙e mieszkasz sam,

kochanie. To nie jest naturalne w twoim wieku. Juz˙
dawno powinienes´ był sie˛ ustatkowac´ i załoz˙yc´ rodzine˛.
Czy zdajesz sobie sprawe˛, z˙e w naszym ko´łku brydz˙o-
wym tylko ja nie mam wnucza˛t?

– Staram sie˛, jak moge˛. Wierz mi, mamo!
– Moz˙e. Ale pamie˛taj, synku, z˙e mam siedemdzie-

sia˛t lat i nie staje˛ sie˛ młodsza.

– Wcale nie wygla˛dasz na tyle – powiedział szybko.

Miał nadzieje˛, z˙e komplement pomoz˙e mu zmienic´
temat. – Nadal chodzisz na zaje˛cia jogi?

– Jak najbardziej! Ale nie staraj sie˛ zmieniac´ tematu,

synku.

17

ODWAGA NA POKAZ

background image

– Nawet nie pro´buje˛... – westchna˛ł.
– Powiedz, jak długo widujesz sie˛ z ta˛ dziewczyna˛?

Jak ona ma na imie˛? Chyba Joan?

– Tak, Joan. Mniej wie˛cej od roku.
– I pobieracie sie˛?
– Decyzja o małz˙en´stwie nie moz˙e byc´ pochopna,

mamo.

– W przypadku moim i twojego ojca taka była,

i przez˙yłam z nim szesnas´cie wspaniałych lat.

W kro´tkotrwałej ciszy, kto´ra zapadła po słowach

matki, w pamie˛ci Hugona odz˙ył dramat przedwczesnej
s´mierci ojca, gdy Hugo miał zaledwie czternas´cie lat.

– Wierz mi, mamo, staram sie˛, jak moge˛. Ale znale-

zienie z˙ony i załoz˙enie rodziny to niełatwa sprawa.

– Gdyby Joan była odpowiednia˛ dziewczyna˛, na-

tychmiast bys´ sie˛ z nia˛ oz˙enił. Wygla˛da na to, z˙e musisz
szukac´ dalej.

– Nie mam czasu uganiac´ sie˛ za kobietami... – odparł

nieco z˙artobliwie, zbity z tropu spostrzegawczos´cia˛
matki.

Jej uwaga była wyja˛tkowo trafna. Zwia˛zek Hugona

z Joan, kto´ry włas´ciwie nie przekraczał ram przyjaz´ni,
powstał jako naturalna konsekwencja wspo´lnej pracy
w szpitalu i był na tyle sympatyczny, z˙e Hugo z ochota˛
w nim trwał. Az˙ do niedawna, a włas´ciwie do dzisiaj,
gdy Joan wspomniała o swej te˛sknocie do macierzyn´st-
wa. Teraz zas´ jego wa˛tpliwos´ci co do zwia˛zku z Joan
nasiliły sie˛ po słowach matki.

– O ile wiem, Maggie jest niezame˛z˙na – cia˛gne˛ła

matka.

Hugo wybuchna˛ł s´miechem.

18

ODWAGA NA POKAZ

background image

– Mamo, przeciez˙ Maggie jest... – Zamilkł, zastana-

wiaja˛c sie˛, co włas´ciwie chciał powiedziec´.

Na pewno nie to, z˙e gdy widział ja˛ po raz ostatni, była

niemal dzieckiem, poniewaz˙ włas´nie przed chwila˛ przy-
pomniał matce, z˙e Maggie ma juz˙ trzydzies´ci lat.

– Chciałem powiedziec´, z˙e Maggie była zawsze dla

mnie jak siostra, zbyt bliska, z˙eby widziec´ w niej po-
tencjalna˛ z˙one˛.

– No włas´nie. – W głosie pani Patterson zabrzmiała

nutka triumfu. – Dlatego nie powinienes´ miec´ obiekcji,
z˙eby ja˛ przenocowac´.

Je˛kna˛ł w duchu. Us´wiadomił sobie, z˙e jakkolwiek by

sie˛ bronił, matka zawsze znajdzie kontrargument.

– Zgoda – rzekł nieche˛tnie. – Przez jakis´ czas moz˙e

u mnie pomieszkac´.

– No widzisz. Wiedziałam, z˙e sie˛ ucieszysz.
– Tego nie powiedziałem...
– Jej matce spadnie kamien´ z serca. – Pani Patterson

zignorowała słowa syna. – Mam wraz˙enie, z˙e martwi sie˛
o nia˛ bardziej, niz˙ to pokazuje.

– Jakos´ nie jestem zdziwiony – mrukna˛ł Hugo.

19

ODWAGA NA POKAZ

background image

ROZDZIAŁ DRUGI

Nawierzchnie˛ drogi pokrywał zamarznie˛ty brudny

s´nieg.

Jada˛cy przed Maggie samocho´d wpadł nagle w po-

s´lizg. Obro´cił sie˛ woko´ł własnej osi i zarył z całym
impetem w zaspe˛.

Maggie delikatnie zahamowała, by i ja˛ nie spotkał

podobny los, i zjechała na pobocze – jak najdalej od
drogi, by nie uderzył w nia˛ kolejny przejez˙dz˙aja˛cy
samocho´d.

Zapaliła lampke˛ i wycia˛gne˛ła spod sterty rzeczy –

niemal całego swojego dobytku, kto´ry wiozła do Queen-
stown – apteczke˛ pierwszej pomocy. Potem wzie˛ła
telefon komo´rkowy i wystukała numer pogotowia, po-
daja˛c swoja˛ lokalizacje˛.

Gdy zauwaz˙yła z tyłu zbliz˙aja˛ce sie˛ auto, pomachała

re˛ka˛. Kierowca zatrzymał sie˛ tuz˙ obok, opuszczaja˛c
szybe˛.

– Czy ktos´ jest ranny? – spytał, wskazuja˛c oczami

rozbite auto.

– Jeszcze nie zda˛z˙yłam sprawdzic´. Prosze˛ na razie

wła˛czyc´ s´wiatła awaryjne, z˙eby nikt w pana nie uderzył.

– Wezwała pani karetke˛?
– Tak, juz˙ jest w drodze. Tymczasem sprawdze˛, czy

sama jakos´ moge˛ pomo´c. Prosze˛ sie˛ nie martwic´ – doda-

background image

ła, widza˛c badawcze spojrzenie kierowcy. – Jestem
piele˛gniarka˛.

Maggie podbiegła do rozbitego auta. Drzwi od strony

kierowcy były zablokowane. Za szyba˛ dojrzała prze-
straszona˛ twarz kobiety przygniecionej do siedzenia
poduszka˛ powietrzna˛. Zastukała w okno.

– Halo, słyszy mnie pani? – Kobieta odwro´ciła po-

woli głowe˛ w jej strone˛. – Prosze˛ opus´cic´ szybe˛.

Kobieta wykonała jej polecenie. Maggie wsune˛ła gło-

we˛ do s´rodka, by jak najwie˛cej zobaczyc´. W fotelu pa-
saz˙era, obok kobiety, siedział me˛z˙czyzna.

– Czy kto´res´ z pan´stwa jest ranne?
– Ja... Nie mam poje˛cia – wyja˛kała kobieta. – Nawet

nie wiem, co sie˛ stało.

– Uderzylis´cie pan´stwo w zaspe˛.
– O Boz˙e! – Kobieta zalała sie˛ łzami. – Moglis´my sie˛

zabic´.

– Ale na szcze˛s´cie nic sie˛ nie stało. Nazywam sie˛

Maggie Johnston i jestem piele˛gniarka˛. Prosze˛ sie˛ skon-
centrowac´ i powiedziec´, czy kto´res´ z pan´stwa czuje ja-
kis´ bo´l.

– Ja nie – odparła kobieta.
– Mnie boli kark i z trudem łapie˛ oddech – odparł

me˛z˙czyzna. – Poza tym krwawie˛, chyba zraniłem sie˛
w ramie˛.

– Prosze˛ siedziec´ bez ruchu – instruowała Maggie

i zerkne˛ła na ubranie pasaz˙era. Sa˛dza˛c po ilos´ci krwi,
rana nie była głe˛boka. Odetchne˛ła, po czym obejrzała
sie˛, słysza˛c za soba˛ jakis´ ruch. W jej strone˛ poda˛z˙ała
grupka kierowco´w, kto´rzy zatrzymali sie˛ w pobliz˙u
miejsca wypadku. – Czy ktos´ z pan´stwa ma łyz˙ke˛ do

21

ODWAGA NA POKAZ

background image

opon lub cos´ w tym rodzaju? Musze˛ otworzyc´ za-
blokowane drzwi.

– Ja spro´buje˛ – zaoferował sie˛ ogromny me˛z˙czyz-

na i podszedł do auta. Szarpna˛ł klamke˛, ale drzwi nie
poddały sie˛.

Maggie ponownie zadzwoniła na pogotowie.
– Dzwonie˛ jeszcze raz w sprawie wypadku. W samo-

chodzie jest zablokowanych dwoje pasaz˙ero´w. Kobieta
chyba nie ma z˙adnych obraz˙en´, me˛z˙czyzna moz˙e miec´
uszkodzenie kre˛go´w szyjnych. Potrzebna jest straz˙ po-
z˙arna i sprze˛t od cie˛cia blachy, a takz˙e laweta.

Me˛z˙czyzna usiłuja˛cy otworzyc´ drzwi wczepił sie˛

teraz w rame˛ okna. Jedna˛ noga˛ zaparł sie˛ o bok auta
i z całych sił ponownie pocia˛gna˛ł. Tym razem drzwi
poddały sie˛ na tyle, z˙e szlochaja˛ca kobieta mogła
wygramolic´ sie˛ na zewna˛trz. Sprawiała wraz˙enie roz-
trze˛sionej. Maggie przekazała ja˛ pod opieke˛ kierowco´w,
sama zas´ otworzyła apteczke˛ i wcisne˛ła sie˛ ostroz˙nie do
s´rodka samochodu.

– Czy pana fotel jest tez˙ wyposaz˙ony w poduszke˛

powietrzna˛? – zapytała.

– Tak, ale jak widac´, nie zadziałała.
– Przynajmniej na razie... – odparła Maggie. Dobrze

wiedziała, z˙e wielu ratowniko´w przypłaciło z˙yciem
wadliwe funkcjonowanie poduszki powietrznej, kto´ra
otwierała sie˛ w tym momencie, gdy oni zajmowali sie˛
pacjentem. – Czy moz˙e pan opisac´, na czym polegaja˛
pana problemy z oddychaniem?

– Podczas wcia˛gania powietrza czuje˛ bo´l.
– Dobrze. Najpierw załoz˙e˛ panu kołnierz ortopedy-

czny, a po´z´niej pana osłucham. Jak sie˛ pan nazywa?

22

ODWAGA NA POKAZ

background image

– Colin James.
– Czy na cos´ sie˛ pan leczy? Na przykład serce, ast-

me˛, nadcis´nienie? – zacze˛ła wypytywac´ Maggie.

Do czasu przyjazdu karetki miała juz˙ pełna˛ informa-

cje˛ dotycza˛ca˛ obojga pasaz˙ero´w. Uzyskała niemal cał-
kowita˛pewnos´c´, z˙e z˙adne z nich nie odniosło wie˛kszych
obraz˙en´. Bo´l karku me˛z˙czyzny wzia˛ł sie˛ przypuszczal-
nie z uderzenia głowa˛ o zagło´wek, natomiast kłopoty
z oddychaniem wynikały przypuszczalnie z szoku.

Gdy nadjechała reszta ekipy ratowniczej, a Maggie

przekazała swoje spostrzez˙enia, notatki i nazwisko,
nagle znalazła sie˛ w centrum ogo´lnego zainteresowa-
nia. Gdy do grupki policjanto´w i załogi karetki zbliz˙ył
sie˛ jej dowo´dca, młody ratownik, jeden z policjanto´w
zawołał do niego:

– Miej sie˛ na bacznos´ci, Jason! Ta przystojna dama,

kto´ra zaopiekowała sie˛ pasaz˙erami, to Maggie Johnston,
nowa kierowniczka oddziału ratowniczego w Lakeview,
a wie˛c twoja szefowa!

– Ładne rzeczy! – Twarz piele˛gniarza rozjas´nił u-

s´miech. – Witamy w prowincji Otago, Maggie.

– Dzie˛kuje˛. Miło mi – odparła. – Nawiasem mo´wia˛c,

nie spodziewałam sie˛, z˙e na powitanie be˛de˛ musiała
kogos´ ratowac´. Oficjalnie zaczynam prace˛ dopiero
w poniedziałek. – Ukradkiem przyjrzała sie˛ swemu
przyszłemu podwładnemu. Nosił kro´tkie dredy, miał
inteligentna˛ twarz i sympatyczny us´miech. Wycia˛gne˛ła
dłon´.

Młody piele˛gniarz potrza˛sna˛ł nia˛ serdecznie.
– Nazywam sie˛ Jason Locke. Ska˛dina˛d, sa˛dza˛c

z twoich telefono´w na pogotowie, spodziewałem sie˛, z˙e

23

ODWAGA NA POKAZ

background image

na miejscu wypadku zastane˛ fachowca. Jak tam nasi
pacjenci?

– Bez zmian. Pani James wyszła z tej kolizji bez

szko´d. Jej ma˛z˙ ma bolesny kark, ale chyba z˙aden kra˛g
nie został uszkodzony. Na klatce piersiowej ma siniaki
od pasa, ale w płucach nie słychac´ szmero´w. Jama
brzuszna bez zmian, cis´nienie sto trzydzies´ci na dzie-
wie˛c´dziesia˛t. Na prawym przedramieniu ma niewielka˛
rane˛, kto´ra˛ juz˙ opatrzyłam, choc´ przypuszczalnie trzeba
be˛dzie załoz˙yc´ kilka szwo´w.

– Doskonale. – Jason kiwna˛ł głowa˛, potem zno´w

us´miechna˛ł sie˛ z˙artobliwie. – Skoro i tak wszystko
wiesz, to moz˙e wypełniłabys´ za mnie dokumenty?

– Az˙ tak z´le z personelem? – Maggie uniosła brwi.
– Az˙ tak z´le to nie, ale faktem jest, z˙e bardzo juz˙

czekalis´my na two´j przyjazd.

– To do rzeczy! Co mam robic´?
– Ja zajme˛ sie˛ noszami, a ty pomo´z˙ z wycia˛gnie˛ciem

pasaz˙era.

Gdy Maggie uporała sie˛ ze swym zadaniem, pomogła

takz˙e w wypełnieniu formularzy i zaproponowała, z˙e
pojedzie karetka˛ z pacjentami, jes´li ktos´ doprowadzi na
miejsce jej samocho´d.

– Dzie˛kuje˛ – odparł Jason. – Gdyby to był powaz˙ny

wypadek, na pewno skorzystałbym z propozycji, ale
w tej sytuacji dam sobie spokojnie rade˛ sam. Ty po tak
długiej podro´z˙y na pewno marzysz, z˙eby w kon´cu do-
jechac´ do miasteczka. Jutro zapraszam do stacji pogo-
towia i opowiem ci, co i jak.

– Rzeczywis´cie, chciałabym jak najszybciej znalez´c´

miejsce swojego tymczasowego noclegu. Boje˛ sie˛, z˙e

24

ODWAGA NA POKAZ

background image

zaraz sie˛ s´ciemni, a adres wydaje sie˛ nieco skompli-
kowany.

– Powiedz, gdzie to, moz˙e ci pomoge˛.
– Musze˛ znalez´c´ zakre˛t szes´c´ kilometro´w za szpita-

lem, potem pojechac´ Spencer Road i szukac´ domu nad
jeziorem.

– To pewnie stara farma, w kto´rej mieszka doktor

Hugo Patterson!

– Rzeczywis´cie, włas´nie u niego mam sie˛ zatrzymac´

– wyjas´niła. – Ska˛dina˛d to mo´j stary znajomy.

– Powaz˙nie? – Jason potrza˛sna˛głowa˛z niedowierza-

niem. – Ale ten s´wiat mały! Czy to dlatego przywiało cie˛
do pracy włas´nie u nas?

– Alez˙ nie. – Na us´miechnie˛tej twarzy Maggie poja-

wił sie˛ jakby przelotny wyraz smutku. – Po prostu
szcze˛s´liwy zbieg okolicznos´ci. – Tak rzeczywis´cie było.
Maggie nie miała poje˛cia, z˙e Hugo Patterson mieszka
w Queenstown, kiedy starała sie˛ tu o posade˛ szefa stacji
pogotowia.

Na szcze˛s´cie problem noclegu miała tymczasowo

rozwia˛zany, co wcale nie znaczy, z˙e nie czuła sie˛ skre˛-
powana perspektywa˛ zamieszkania z Hugonem. Tym
bardziej z˙e to nie była jego inicjatywa. Dopiero gdy
sprawe˛ wzie˛ły w swoje re˛ce ich matki, Hugo wysłał jej
serdeczne zaproszenie.

Az˙ za serdeczne, zdaniem Maggie. Bo skoro tak mu

zalez˙ało, by zno´w sie˛ z nia˛ spotkac´, dlaczego nie
kontaktował sie˛ z nia˛ przez całe dwanas´cie lat?

Trudno jej było tez˙ zgadna˛c´, dlaczego matka Hu-

gona uznała za konieczne poinformowanie jej, z˙e jej
syn jest nadal kawalerem i z˙e pozostaje w zwia˛zku

25

ODWAGA NA POKAZ

background image

z zupełnie nieodpowiednia˛ kobieta˛. Co´z˙ to ja˛, Mag-
gie, miałoby obchodzic´? Zaczynała sie˛ obawiac´, z˙e
wpla˛tuje sie˛ w sytuacje˛, kto´ra niekoniecznie moz˙e byc´
jej na re˛ke˛.

Ani odrobine˛ jednak nie z˙ałowała swojej impulsyw-

nej decyzji, by szukac´ pracy w zupełnie nowym zaka˛tku
Nowej Zelandii. Zbliz˙aja˛c sie˛ do Queenstown, patrzyła
z zapartym tchem na przepie˛kna˛ okolice˛. Nad malow-
niczymi jeziorami, z kto´rych najsłynniejsze to Wakatipu
o we˛z˙owych kształtach, wznosiły sie˛ majestatyczne
szczyty Południowych Alp.

Czytaja˛c w przewodniku o miejscu swojego pobytu,

Maggie dowiedziała sie˛, z˙e jezioro co pie˛c´ minut ,,od-
dycha’’ regularnymi przypływami i odpływami.

Maoryska legenda głosiła, z˙e jezioro powstało w za-

mierzchłych czasach, gdy pewien zły potwo´r został
podpalony w czasie snu, w wyniku czego z pobliskich
go´r spłyna˛ł cały s´nieg i lo´d, formuja˛c słynne jezioro,
kto´re miało az˙ osiemdziesia˛t kilometro´w długos´ci.

Ta wersja o pala˛cym oddechu olbrzyma odpowiadała

Maggie o wiele bardziej niz˙ wersja o tektonicznych
ruchach ziemi.

Pomys´lała, z˙e Hugo pewnie poda jej naukowe wyjas´-

nienie ,,oddychania’’ jeziora. Nie dlatego, by brakowało
mu wyobraz´ni czy poczucia humoru, lecz dlatego, z˙e
zawsze posiadał rozległa˛ wiedze˛ i moz˙na było mu
zaufac´.

Był dla niej wie˛cej niz˙ uosobieniem starszego brata.

We wczesnym z˙yciu Maggie Hugo był jedynym licza˛-
cym sie˛ me˛z˙czyzna˛ i kochała go ro´wnie mocno, jak jego
siostra Felicity. Ro´z˙nica wieku mie˛dzy nimi sprawiała,

26

ODWAGA NA POKAZ

background image

z˙e zawsze wydawał jej sie˛ dorosły i mogła na niego
liczyc´, ilekroc´ zachodziła potrzeba.

Hugo opiekował sie˛ dziewczynkami, pomagał w za-

daniach domowych, spokojnie znosił ich psoty i psiku-
sy, a w przypadku wie˛kszych przewin – wymierzał
sprawiedliwa˛ kare˛. Nigdy nie miała do niego o to
pretensji. Wiedziała, z˙e nie zgadzał sie˛ na pewne jej
zachowania z troski o nia˛. Troski i prawdziwie braters-
kiej miłos´ci.

Nawet jako dziewczynka wiedziała, z˙e z˙ywi do niego

podobne uczucie i tym boles´niej przez˙ywała niedostatki
swej urody: pulchna˛ sylwetke˛, pryszcze, aparat korek-
cyjny na ze˛bach. No i te odraz˙aja˛ce w kolorze włosy
o konsystencji drutu.

Maggie nigdy i nikomu nie przyznawała sie˛ do swojej

szczenie˛cej miłos´ci, nawet Felicity. S

´

mierc´ siostry Hu-

gona w sposo´b naturalny zakon´czyła ich kontakty.
Ostateczna wersja głosiła, z˙e Felicity ponosiła cze˛s´-
ciowa˛ odpowiedzialnos´c´ za swoja˛ tragedie˛, a Maggie
była zbyt zdruzgotana, by twierdzic´, z˙e było inaczej.

Byc´ moz˙e zaproszenie przez Hugona do jego domu

ma oznaczac´, z˙e tamte wydarzenia nalez˙a˛ juz˙ całkowi-
cie do przeszłos´ci i z˙e maja˛ szanse˛ odnalez´c´ ponownie
bliskos´c´?

Ta mys´l sprawiła jej przyjemnos´c´, ale spowodowała

niepoko´j, kto´ry trudno było przypisac´ jedynie perspek-
tywie powrotu do traumatycznej przeszłos´ci. Jej zdener-
wowanie przed spotkaniem z Hugonem po tylu latach
wynikało bezsprzecznie z duz˙o głe˛bszych powodo´w,
jednak na razie wolała ich nie analizowac´.

Nie mogła tez˙ powstrzymac´ ciekawos´ci, jak Hugo

27

ODWAGA NA POKAZ

background image

dzis´ wygla˛da. Jedyne jego zdje˛cie, kto´re miała, po-
chodziło sprzed pie˛tnastu lat. Czy wiek uja˛ł wyrazistos´ci
twarzy? Czy przerzedził ciemnobra˛zowe włosy? A mo-
z˙e zacza˛ł nosic´ okulary? Jakim me˛z˙czyzna˛ stał sie˛ Hugo
Patterson?

Dziewcze˛ce wspomnienia Maggie uczyniły z niego

heroiczna˛ postac´, z kto´ra˛ nie mo´gł sie˛ mierzyc´ z˙aden
me˛z˙czyzna. Co be˛dzie teraz, gdy po dwunastu latach ten
wyidealizowany obraz legnie w gruzach?

Jednakz˙e zdenerwowanie było stanem, kto´rego Mag-

gie nie tolerowała dłuz˙ej niz˙ przez chwile˛. O wiele
bliz˙sze jej było działanie, kto´rym przezwycie˛z˙ała kaz˙-
dy le˛k.

Moz˙e dlatego nigdy nie brakowało jej pewnos´ci

siebie w podejmowaniu nowych wyzwan´, na czym nie
zawsze dobrze wychodziła w dziecin´stwie i młodos´ci.
Z wiekiem nauczyła sie˛ roztropnos´ci i przewidywania
konsekwencji, a wie˛c i ma˛drego planowania – sta˛d
włas´nie decyzja o przyjez´dzie do Queenstown, po kto´-
rym wiele sobie obiecywała.

A teraz z rados´cia˛ mys´lała o nowej pracy, o wy-

zwaniu i satysfakcji, jakie ze soba˛ niosła. A takz˙e
o ponownym spotkaniu z Hugonem i szansie odnowie-
nia dawnej przyjaz´ni.

Kompleks szpitalny był łatwo zauwaz˙alny. Maggie

bez trudu spostrzegła takz˙e stacje˛ pogotowia. Jednakz˙e
nie zwolniła, aby przyjrzec´ im sie˛ lepiej, poniewaz˙
uznała, z˙e Hugo na pewno na nia˛ juz˙ czeka.

Po chwili odnalazła Spencer Road i zjazd na farme˛.

Na kon´cu dro´z˙ki znajdowało sie˛ jezioro, nad kto´rym
czuwał s´pia˛cy olbrzym, a na jego brzegu – dom. W nim

28

ODWAGA NA POKAZ

background image

zas´ mieszka me˛z˙czyzna, kto´rego za chwile˛ ma spotkac´.
I tego spotkania Maggie zacze˛ła sie˛ nagle mocno oba-
wiac´.

– Przepraszam, z˙e sie˛ spo´z´niłem – zawołał Hugo.

– Jaki fantastyczny zapach!

– Był jeszcze bardziej fantastyczny po´ł godziny

temu – odparła Joan nieco kwas´no, ale natychmiast sie˛
rozpromieniła, gdy Hugo ucałował ja˛ w policzek i wre˛-
czył butelke˛ wina.

– O, biały burgund! Doskonale pasuje do ryby.
– Spo´z´niłem sie˛ – tłumaczył tymczasem Hugo – bo

tuz˙ przed moim wyjs´ciem ze szpitala przywieziono
ofiary wypadku.

– Ano tak – przytakne˛ła Joan. – Cos´ powaz˙nego?
– Na szcze˛s´cie nie, ale wiesz, jak to jest: trzeba

zrobic´ przes´wietlenie, wszystko sprawdzic´, a potem
musiałem wpas´c´ na chwile˛ do domu...

Z westchnieniem ulgi opadł na sko´rzana˛ sofe˛ o kre-

mowej barwie. Po roku znajomos´ci z Joan w jej miesz-
kaniu czuł sie˛ niemal jak u siebie. Zanim zda˛z˙ył na dobre
sie˛ rozsia˛s´c´, Joan postawiła na stole dwa talerze.

– Po co musiałes´ zagla˛dac´ do domu? – zapytała.
– Spodziewałem sie˛ gos´cia. Znajomej – odparł tro-

che˛ niepewnie. – Jechała z bardzo daleka i nie chciałem,
z˙eby pocałowała klamke˛.

– Kto to taki?
– Maggie Johnston. Znajoma z dawnych lat. Kiedy

przyjechałem, jeszcze jej nie było, wie˛c zostawiłem na
drzwiach kartke˛ z informacja˛, z˙e drzwi sa˛ otwarte i ma
sie˛ czuc´ jak u siebie w domu.

29

ODWAGA NA POKAZ

background image

– Opowiedz mi cos´ o niej – poprosiła zaciekawiona

Joan.

– Jak mo´wiłem, jest to znajoma z dawnych lat. Moja

matka poprosiła mnie, z˙ebym ja˛ przyja˛ł w gos´cine˛ na
kilka dni.

– Aha. – Na ustach Joan pojawił sie˛ ponownie

us´miech. – Czyli to jakas´ kolez˙anka twojej matki?

– Niezupełnie – odparł i by zyskac´ na czasie, włoz˙ył

do ust ke˛s ryby. – Doskonała! A te małe zielone ku-
leczki? Co to?

– Kapary.
– Ano tak, małe wulkany smaku. Z

˙

ałuje˛, z˙e nie po-

trafie˛ tak doskonale gotowac´ jak ty.

– Dzie˛ki. – Pokiwała głowa˛. – A wracaja˛c do tej

Maggie. Co to znaczy, z˙e niezupełnie jest kolez˙anka˛
twojej matki?

Hugo stłumił westchnienie – nie udało mu sie˛ zmylic´

czujnos´ci Joan.

– Maggie jest dla mnie jak młodsza siostra. Była

najlepsza˛ przyjacio´łka˛ mojej rodzonej siostry, Felicity.
Kiedys´ były niemal jak bliz´niaczki.

– Nie wiedziałam, z˙e masz siostre˛.
– Bo nie mam – odparł z ocia˛ganiem. – Zgine˛ła

w wypadku samochodowym, kiedy miała osiemnas´cie lat.

– O Boz˙e! – Joan przykryła dłonia˛ usta. – Bardzo mi

przykro, Hugo.

– Przeciez˙ nie wiedziałas´ o tym. Nigdy ci o niej nie

mo´wiłem.

– W takim razie pewnie zno´w che˛tnie zobaczysz sie˛

z Maggie? – podsune˛ła ostroz˙nie.

– Se˛k w tym, z˙e nie wiem – odparł z namysłem. – Nie

30

ODWAGA NA POKAZ

background image

widziałem sie˛ z nia˛ od czasu, kiedy wraz z Felicity po-
jechały do Europy, czyli dwanas´cie lat temu.

– To włas´nie w Europie twoja siostra miała wypadek?
– Tak, w Grecji. Jechały samochodem, na kto´ry

wpadł autobus i rune˛ły ze stromego zbocza.

– Czy to Maggie prowadziła?
– Nie. – Hugo zmarszczył brwi. – Dlaczego tak

sa˛dzisz?

– Wpadło mi do głowy, z˙e moz˙e winisz Maggie za

ten wypadek. I dlatego tak długo sie˛ z nia˛ nie widziałes´,
i nie zachwyca cie˛ ponowne spotkanie z nia˛.

– Moz˙e to i racja... Jednak moge˛ obarczac´ ja˛ wina˛

jedynie za to, z˙e wyjazd do Europy był jej pomysłem. Co
zreszta˛ jest oczywiste.

– Dlaczego takie to oczywiste?
– Poniewaz˙ to zawsze ona wpadała na szalone po-

mysły, a Felicity ochoczo sie˛ na nie godziła. Z drugiej
strony Maggie potrzebowała Felicity, z˙eby urzeczywist-
niac´ swoje szalone plany. Bez podszeptu Maggie, Felici-
ty pewnie nie pojechałaby do Europy, choc´ oczywis´cie
nie mam pewnos´ci.

– I od czasu wypadku Maggie nie starała sie˛ z toba˛

skontaktowac´? Przeciez˙ musiała zdawac´ sobie sprawe˛,
jak druzgoca˛ca była dla ciebie s´mierc´ siostry.

– Na pewno. Tylko z˙e sama była załamana. – Hugo

dodał w mys´lach, z˙e i on nie starał sie˛ skontaktowac´
z Maggie. Zrobił tak dlatego, z˙e tylko w ten sposo´b mo´gł
sobie poradzic´ z tragedia˛ – sam, bez obecnos´ci osoby,
kto´ra mu przypominała kaz˙da˛wspo´lnie spe˛dzona˛chwile˛
z siostra˛. Po chwili dodał: – Maggie takz˙e bardzo mocno
ucierpiała w wypadku. Do tego stopnia, z˙e nie mogła

31

ODWAGA NA POKAZ

background image

przyjechac´ na pogrzeb Felicity. Po´z´niej kilka razy napi-
sała do mnie, ale jakos´ nie zdobyłem sie˛ na odpowiedz´.
I tak mijał czas. Z dni robiły sie˛ miesia˛ce, z miesie˛cy
lata, i obraz przeszłos´ci nieco sie˛ zatarł. Wydaje mi sie˛,
z˙e z˙adne z nas nie chciałoby do niej wracac´.

– To dlaczego teraz sie˛ zgodziłes´, z˙eby z toba˛ za-

mieszkała?

– Nie miałem wyjs´cia, bo zaoferowała jej to moja

matka. Wydaje mi sie˛ jednak, z˙e po takim czasie spot-
kanie z Maggie zniose˛ spokojnie. Do tamtych tragicz-
nych wydarzen´ w Grecji nabrałem juz˙ dystansu. Co
wcale nie znaczy, z˙e je wyrzuciłem z pamie˛ci. Dlatego
nigdy ci o nich nie wspomniałem.

– Rozumiem cie˛. – Joan pokiwała głowa˛. – I moz˙e

dobrze, z˙e ktos´ zamieszka z toba˛ na tym odludziu.
Byleby tylko Maggie nie zatrzymała sie˛ tam zbyt długo.
– Sie˛gne˛ła po srebrna˛ łyz˙ke˛. – Jeszcze troche˛ pstra˛ga?
Nie jest taki zły, prawda?

Dom był lekko os´wietlony, przez co sprawiał wraz˙e-

nie ciepłego i przytulnego. Ale takz˙e pustego. No, moz˙e
niezupełnie. Maggie przygla˛dała sie˛ z us´miechem trzem
psom, kto´re, gdy wysiadła z samochodu, natychmiast ja˛
otoczyły, we˛sza˛c podejrzliwie.

– Spokojnie, pieski, nie jestem włamywaczka˛. Mam

pozwolenie, aby tutaj wejs´c´. Zobaczcie. – Pomachała
arkusikiem papieru, kto´ry Hugo wywiesił dla niej na
drzwiach. – Jest tu wyraz´nie napisane, z˙e mam sie˛ czuc´
jak u siebie w domu. A takz˙e to, z˙e niebieska sypialnia
jest dla mnie. Dopisek głosi, z˙e na piecu stoi zupa, a wy
nie gryziecie.

32

ODWAGA NA POKAZ

background image

Wycia˛gne˛ła dłon´ i dotkne˛ła delikatnie jednego z bia-

ło-czarnych łbo´w. Pies ostentacyjnie sie˛ od niej odsuna˛ł.

– Mam nadzieje˛, z˙e wasz pan jest nieco bardziej

przyjazny. A moz˙e to on gryzie?

Udaja˛c, z˙e nic sobie nie robi z podejrzliwych psich

spojrzen´, Maggie szybko przekroczyła pro´g i rozejrzała
sie˛ po całym domu.

Gło´wne pomieszczenie, salonik, nie było wielkie, ale

wydawało sie˛ przestronne ze wzgle˛du na usytuowanie
mebli rozstawionych pod s´cianami, z˙eby nie zagracac´
s´rodka. Z jednej strony wiodła te˛dy droga do kuchni
i cze˛s´ci jadalnej, z drugiej do pokoiku z telewizorem.
Salonik zamykały szklane drzwi, teraz zasłonie˛te gruba˛
kotara˛ chronia˛ca˛ wne˛trze przed chłodem zimowej nocy.
To nie przeszkodziło Maggie wyobrazic´ sobie widoku,
kto´ry musiał sie˛ roztaczac´ z saloniku w letni ranek, gdy
nad jeziorem wstaje słon´ce.

Takz˙e w jej sypialni znajdowały sie˛ szklane drzwi,

kto´re wychodziły na długa˛ werande˛. Stały na niej
wiklinowe fotele, jakby nie moga˛c sie˛ doczekac´, az˙
zno´w zrobi sie˛ cieplej i ktos´ na nich usia˛dzie.

Dom Hugona wydawał sie˛ bardzo stary, pokryty

patyna˛ wieku. Szerokie deski podłogowe doskonale
harmonizowały z drewnianymi balami stanowia˛cymi
strop, kto´re wyłaniały sie˛ z białego gipsowego sufitu.
Z kolei obie łazienki i kuchnia wyposaz˙one były nowo-
czes´nie. Jedyny wyja˛tek stanowił stary piec na drewno,
na kto´rym stała smakowicie pachna˛ca zupa.

Dopiero teraz Maggie poczuła, jak jest zme˛czona.

Podro´z˙ zacze˛ła poprzedniego dnia, nocowała w Christ-
church. Mimo to pewnie dotarłaby do celu w dobrej

33

ODWAGA NA POKAZ

background image

formie, gdyby nie przerwa z powodu wypadku i konie-
cznos´ci udzielenia pomocy ofiarom, co mocno wypom-
powało ja˛ z energii.

Wycia˛gne˛ła z samochodu tylko najpotrzebniejsze

rzeczy i czym pre˛dzej wro´ciła do kuchni. Na drewnianej
desce obok piecyka lez˙ał smakowicie wygla˛daja˛cy bo-
chenek chleba. Maggie ukroiła sobie ogromna˛ pajde˛ i,
rozkoszuja˛c sie˛ pierwszym ke˛sem, nalała sobie miske˛
gora˛cej zupy.

Nagle zobaczyła wpatrzone w siebie oczy. Wpierw

dwie pary, potem trzy. Us´miechne˛ła sie˛ łobuzersko.

– Aha, wie˛c wcale nie jestem taka zła, jak trzymam

w re˛ku jedzenie, prawda?

Rozległ sie˛ stukot ogona o podłoge˛, potem drugi.

Maggie mogłaby przysia˛c, z˙e psy wymieniły mie˛dzy
soba˛ zawstydzone spojrzenia, zanim chyłkiem nie za-
cze˛ły sie˛ do niej zbliz˙ac´, przymilnie machaja˛c ogonami.
Maggie wycia˛gne˛ła w ich strone˛ kawałek chleba.

– No? Kto´ry be˛dzie taki odwaz˙ny?
Podaja˛c psom naste˛pny kawałek, miała nadzieje˛, z˙e

Hugo wro´ci do domu po kolacji. Bo inaczej z pewnos´cia˛
nie be˛dzie szcze˛s´liwy, gdy stwierdzi, z˙e zuz˙yła niemal
cały bochenek chleba w celu kupienia sobie psiej przy-
jaz´ni.

– Ale wcale nie musimy mu tego mo´wic´, prawda,

pieski? Udam, z˙e sama wszystko zjadłam.

Odstawiła pusty kubek i usiadła z podwinie˛tymi no-

gami w sko´rzanym fotelu. Zacze˛ła drapac´ psy za uszami
i z us´miechem patrzyła, jak z rozkoszy zamykaja˛ oczy.

Hugo wracał do domu o wiele po´z´niej, niz˙ zamierzał.

34

ODWAGA NA POKAZ

background image

Został u Joan nieco dłuz˙ej z powodu jakiegos´ nieokres´-
lonego poczucia winy. Na pewno nie dlatego, z˙e sie˛
spo´z´nił... Na pewno nie dlatego, z˙e miał gos´cic´ u siebie,
młoda˛ kobiete˛...

Czuł sie˛ w stosunku do Joan niewyraz´nie, poniewaz˙

coraz bardziej był przekonany, z˙e jego zwia˛zek z nia˛
przestaje miec´ sens. Włas´ciwie nie tyle zwia˛zek co
przyjaz´n´, poniewaz˙ nie ła˛czyła ich fizyczna wie˛z´. Mimo
z˙e spotykali sie˛ od roku, nie odczuwał che˛ci, by is´c´ z nia˛
do ło´z˙ka. Joan coraz cze˛s´ciej zauwaz˙ała z sarkazmem,
z˙e rozumie me˛ski romantyzm i delikatnos´c´, ale roczne
zaloty bez konsumpcji wydaja˛ jej sie˛ nieco za długie.

Teraz jednak, gdy wracał do domu, odczuwał zbyt

wielkie zme˛czenie, by sie˛ przejmowac´ nastrojem Joan.
Tym bardziej z˙e miał na głowie Maggie. Z pewnos´cia˛
Maggie przywozi ze soba˛ mase˛ wspomnien´, do kto´rych
starał sie˛ przez lata zdystansowac´. Us´wiadomił sobie
nagle, z˙e byc´ moz˙e dlatego tak ocia˛gał sie˛ z powrotem do
domu. Choc´by nie wiadomo jak udawał przed soba˛, był
zdenerwowany perspektywa˛ spotkania z Maggie.

Co go czeka? Czego moz˙e sie˛ spodziewac´? Czy

Maggie be˛dzie usiłowała wro´cic´ do ła˛cza˛cej ich w prze-
szłos´ci zaz˙yłos´ci? Nie chciał tego, by nie budzic´ boles-
nych wspomnien´.

Zastanawiał sie˛ tez˙, czy bardzo sie˛ zmieniła. Zawsze

była z˙ywa jak ogien´ i zawsze pakowała sie˛ w tarapaty.
Moz˙liwe jednak, z˙e z wiekiem dojrzała i jest inna niz˙
dawniej.

Gdy podjechał pod drzwi, dom wydawał mu sie˛

wyja˛tkowo cichy i spokojny, wre˛cz za spokojny. Zaraz,
gdzie sa˛ psy? Zwykle go witały, teraz nie ma po nich

35

ODWAGA NA POKAZ

background image

s´ladu. Nie słychac´ takz˙e Maggie. Moz˙e zme˛czyła sie˛
czekaniem i poszła spac´?

Po cichu przekroczył pro´g, by jej nie zbudzic´. Potem

na palcach wszedł do salonu i stana˛ł jak wryty.

Maggie rzeczywis´cie spała, ale nie w sypialni, lecz

skulona w kłe˛bek w wielkim fotelu. U jej sto´p, jak
samozwan´cza gwardia honorowa, lez˙ały dwa psy, w tym
Tuck, kto´ry nie akceptował z˙adnych nieznajomych.
Teraz – jak łagodny szczeniak – trzymał nos na siedzis-
ku obok dziewczyny. Co wie˛cej Lass, kto´ra była tak
nies´miała, z˙e Hugo całymi tygodniami zdobywał jej
zaufanie, lez˙ała najspokojniej w s´wiecie koło Maggie,
zwinie˛ta jak ona w kłe˛bek.

Przywitała pana wzrokiem pełnym poczucia winy

i przepraszaja˛co pomachała ogonem.

Poruszenie psa obudziło Maggie. Przez chwile˛ mru-

gała oczami zdezorientowana, nagle jej twarz oz˙ywiła
sie˛ w radosnym us´miechu. Zerwała sie˛ na ro´wne nogi.

– Hugo!
Brzmienie jej głosu wywołało w jego pamie˛ci miliar-

dy wspomnien´. Jak gdyby czas zatrzymał sie˛ w miejscu.
Zno´w słyszał dziewcze˛ce chichoty, w pamie˛ci stana˛ł mu
obraz dwo´ch dziewczynek, kto´re, choc´ bez przerwy mu
dokuczały, jednoczes´nie dzieliły sie˛ z nim tajemnicami
i szukały jego pomocy, gdy wpadały w kłopoty.

Teraz z tych dwo´ch dziewczynek została tylko Mag-

gie, lecz w jej oczach pojawiła sie˛ ta sama rados´c´. Hugo
wcia˛gna˛ł powietrze, staraja˛c sie˛ zapanowac´ nad emoc-
jami.

– Witaj, Maggie! To niesamowite, po tylu latach!

Ogromnie sie˛ ciesze˛.

36

ODWAGA NA POKAZ

background image

Ku jego zdziwieniu w jego słowach nie było s´ladu

fałszu. Otworzył ramiona i wtedy, ku swojej konster-
nacji, zauwaz˙ył w zielonych oczach Maggie ogromne
łzy.

W naste˛pnej chwili rzuciła mu sie˛ na szyje˛, obej-

muja˛c go z całych sił, a on poczuł nagle, z˙e powraca do
niego cze˛s´c´ jego z˙ycia, o kto´rym mys´lał, z˙e jest bezpo-
wrotnie stracone.

37

ODWAGA NA POKAZ

background image

ROZDZIAŁ TRZECI

– Alez˙ to fantastyczna dziewczyna! – zawołał kar-

diolog Donald Hamilton.

– Mmm... – mrukna˛ł Hugo, udaja˛c kompletny brak

zainteresowania.

– Jak sie˛ nazywa? – cia˛gna˛ł Donald.
– Maggie Johnston.
– I mo´wisz, z˙e jest piele˛gniarka˛?
– Włas´nie.
Obaj obserwowali Maggie przez okno. Było z nie-

go widac´ myjnie karetek, a w niej Maggie oraz Jasona
Locke’a. Maggie włas´nie prysne˛ła woda˛ z trzymane-
go w re˛ku szlauchu tuz˙ obok chłopaka. Zapewne zro-
biła to z premedytacja˛ – sa˛dza˛c po jej pisku i s´mie-
chu, gdy w odwecie Jason zamierzył sie˛ na nia˛ mok-
rym mopem.

– Chyba doskonale sie˛ bawi – zauwaz˙ył Donald.
– To w jej zwyczaju – odparł Hugo.
Nie zdawał sobie sprawy, z˙e w jego głosie zabrzmiał

ton zazdros´ci. Dlaczego to inni, a nie on odkrywali
w Maggie tyle wspaniałych cech: umieje˛tnos´c´ dostoso-
wywania sie˛ do sytuacji, talent do zdobywania sobie
przyjacio´ł, znajdowanie rados´ci w drobiazgach, choc´by
najbardziej trywialnych. I chyba najwaz˙niejsze – ogro-
mny wdzie˛k, kto´rym zjednywała sobie ludzi. Czyz˙ kto

background image

inny, myja˛c karetke˛, mo´gł wzbudzic´ tyle zainteresowa-
nia czy wre˛cz zachwytu?

– Wro´c´my do rzeczy – powiedział niemal szorstko,

widza˛c rozanielony wyraz twarzy kardiologa.

– A tak – ockna˛ł sie˛ Donald. – Chodzi o Charliego

Barkera. Badałem go dzisiaj. Bardzo sympatyczny.

– To prawda. Ale tez˙ bardzo chory. Ma siedem-

dziesia˛t dwa lata, a od dwo´ch czeka na wszczepienie
bajpaso´w. Jego stan zaczyna sie˛ pogarszac´.

– Niestety, to prawda – westchna˛ł Donald – i oba-

wiam sie˛, z˙e niewiele jestem w stanie zrobic´. Lista
czekaja˛cych na operacje ros´nie, poniewaz˙ co chwila
zdarza sie˛ jakis´ przypadek nie cierpia˛cy zwłoki. Staramy
sie˛ o zwie˛kszenie funduszy, z˙eby przeprowadzac´ wie˛cej
zabiego´w, ale dota˛d bezskutecznie. Pewnie nie stac´ go
na zapłacenie?

– O ile wiem, to nie.
– Postaram sie˛ go przesuna˛c´ na wyz˙sze miejsce, ale

sam wiesz, z˙e niewiele moge˛ obiecac´.

Hugo pokiwał głowa˛, po czym zapytał:
– Moz˙e znajdziesz chwilke˛ na kawe˛ przed odlotem

do Dunedin.

Donald spojrzał na zegarek.
– Przykro mi, ale chyba musze˛ is´c´ na lotnisko.
– Odprowadze˛ cie˛. Przyda mi sie˛ spacer.
Ku zdziwieniu Hugona zaraz po wyjs´ciu z budynku

Donald nieco zboczył. Hugo dopiero po chwili zorien-
tował sie˛, z˙e kardiolog wybrał okre˛z˙na˛ droge˛, by przejs´c´
koło stacji pogotowia, a przede wszystkim placyku, na
kto´rym Maggie i Jason myli karetki. Hugo nie miał
wyboru...

39

ODWAGA NA POKAZ

background image

– Maggie, pozwo´l – odezwał sie˛ do dziewczyny.

– To doktor Donald Hamilton, kardiolog z Dunedin,
kto´ry zajmuje sie˛ naszymi pacjentami. Donaldzie, to
Maggie Johnston, nasza nowa ratowniczka.

– Witam! – Maggie us´miechne˛ła sie˛ wesoło i wycia˛-

gne˛ła re˛ke˛ do kardiologa. Donald potrza˛sna˛ł nia˛ ocho-
czo. Oczy Hugona zwe˛ziły sie˛. Czy Donald musi tak
długo trzymac´ re˛ke˛ Maggie i gapic´ sie˛ na nia˛ tym za-
chwyconym wzrokiem?

– To miłe widziec´ nowa˛ twarz – trajkotał kardiolog.

– Jak sie˛ pani podoba w Queenstown?

– Jestem tu zaledwie kilka dni, ale z tego, co widze˛,

jest wspaniale. Jak cze˛sto pan nas odwiedza?

– Co miesia˛c, przynajmniej oficjalnie, bo jes´li tylko

nadarza sie˛ okazja, przylatuje˛ cze˛s´ciej. W Queenstown,
ze wzgle˛du na jego sławe˛, cze˛sto odbywaja˛ sie˛ konfe-
rencje, takz˙e lekarskie, co skrze˛tnie wykorzystuje˛.

– To rzeczywis´cie fantastyczne miejsce. Chyba

przez lata nie uda mi sie˛ poznac´ wszystkich atrakcji tych
okolic.

– Słysze˛ w pani głosie awanturnicza˛ nutke˛ – zauwa-

z˙ył z us´miechem Donald.

– Z

˙

yje sie˛ tylko raz! – zawołała Maggie. – Z

˙

ycie

powinno byc´ radosne, nie uwaz˙a pan?

– Jak najbardziej. – Donald energicznie pokiwał

głowa˛. Che˛tnie by kontynuował rozmowe˛, gdyby Mag-
gie nie dodała:

– Musze˛ sie˛ poz˙egnac´. Czeka na mnie go´ra papie-

ro´w. – Popatrzyła na Hugona. – O kto´rej wybierasz sie˛
do domu?

– Jak tylko be˛dziesz gotowa – odparł Hugo, zdaja˛c

40

ODWAGA NA POKAZ

background image

sobie sprawe˛ z badawczego spojrzenia, jakim obrzucił
go Donald. Ze zdumieniem zauwaz˙ył, z˙e zrobiło mu sie˛
przyjemnie na mys´l, iz˙ kardiolog uwaz˙a ich za pare˛.
– Sprawdze˛ tylko, co u Nancy, czy antybiotyki zacze˛ły
działac´, i jestem gotowy.

Ruszyli z Donaldem na lotnisko. Nie uszli kilku kro-

ko´w, gdy kardiolog spytał niecierpliwie:

– Wydawało mi sie˛, z˙e jestes´ z Joan Pringle.
– Bo to prawda.
– A teraz nagle słysze˛, z˙e zabierasz Maggie do domu.
Hugo miał ochote˛ pobawic´ sie˛ kosztem kardiologa,

gania˛c go za ws´cibstwo, ale uznał, z˙e moz˙e to przynies´c´
szkode˛ opinii dziewczyny.

– Maggie zatrzymała sie˛ u mnie na jakis´ czas. Jes-

tes´my przyjacio´łmi z dawnych lat. Znam ja˛, odka˛d skon´-
czyła dwa latka.

– Naprawde˛? A teraz ile ma lat?
– Trzydzies´ci.
– I nie jest me˛z˙atka˛? Nie zauwaz˙yłem obra˛czki.
– Bo nie jest zame˛z˙na.
– A ma kogos´?
– Nie mam poje˛cia.
Tak rzeczywis´cie było. Ani on, ani Maggie nie

zwierzali sie˛ sobie ze swojego miłosnego z˙ycia, chociaz˙
miał wraz˙enie, z˙e Maggie wie o jego zwia˛zku z Joan.
Podczas tych kro´tkich chwil, kto´re ze soba˛ spe˛dzili,
w ogo´le nie poruszali spraw prywatnych, a zwłaszcza
przeszłos´ci. Rozmawiali na temat pracy, okolicy i to im
wystarczało.

– Jak długo ma u ciebie mieszkac´? – spytał Donald.
– Doka˛d nie znajdzie jakiegos´ mieszkania.

41

ODWAGA NA POKAZ

background image

– O tej porze roku, w pełni sezonu, nie be˛dzie to

łatwe – zauwaz˙ył kardiolog.

– Na pewno – przyznał Hugo – ale mnie ona nie

przeszkadza. Moz˙e mieszkac´ jak długo chce. – Hugo
nagle zacza˛ł miec´ dos´c´ tej rozmowy. – Powiedz, jak tam
twoja z˙ona i dzieci?

– Mys´lałem, z˙e wiesz – odparł przygaszonym gło-

sem Donald. – Rozstalis´my sie˛.

– Przykro mi to słyszec´ – odrzekł z zakłopotaniem

Hugo.

– Zdarza sie˛... – Donald machna˛ł re˛ka˛.
– Niestety. – Hugo pokiwał ponuro głowa˛, i nagle z˙al

mu sie˛ zrobiło kolegi. Poz˙egnał sie˛ z nim serdecznie
i wro´cił do szpitala. Na korytarzu spotkał Joan.

– Czy to moz˙e Donald Hamilton? Ten facet, z kto´-

rym przed chwila˛ rozmawiałes´? – spytała.

– Tak. Wydaje mi sie˛, z˙e Maggie zawro´ciła mu

w głowie.

– Powaz˙nie? O ile wiem, jest z˙onaty.
– Włas´nie sie˛ dowiedziałem, z˙e juz˙ nie.
– W takim razie nie moz˙na miec´ do niego pretensji,

z˙e interesuje sie˛ innymi kobietami.

– Rzeczywis´cie.
Hugo starał sie˛ skoncentrowac´ na rozmowie z Joan,

ale mys´lami był daleko. Dlaczego tak bardzo draz˙ni go
ryzyko, z˙e Donald i Maggie mogliby sie˛ zejs´c´?

Czas najwyz˙szy, by przestał czuc´ sie˛ odpowiedzialny

za szcze˛s´cie i bezpieczen´stwo Maggie, tak jak w cza-
sach, kiedy dorastała. Maggie ma prawo robic´, co chce,
i wia˛zac´ sie˛, z kim chce. Nie potrzebuje od niego rad
w stylu starszego brata.

42

ODWAGA NA POKAZ

background image

– To co? O sio´dmej, jak zwykle? – przerwała cisze˛

Joan.

– Prosze˛?
– W pia˛tek. – Na gładkim czole Joan pojawiła sie˛

zmarszczka. – Pytam, czy jak zwykle spotykamy sie˛ na
kolacji?

– Przykro mi, Joan, ale w ten pia˛tek nie dam rady.

Ekipa pogotowia przygotowuje powitalne przyje˛cie dla
Maggie, na kto´re zaprosiła takz˙e personel szpitala,
w tym i mnie. Obiecałem, z˙e przyjde˛. Mys´lałem, z˙e i ty
zostałas´ zaproszona?

– Bo zostałam. – Usta Joan s´cia˛gne˛ły sie˛ w wa˛ska˛

kreske˛. – Ale odmo´wiłam, tłumacza˛c, z˙e mam randke˛.

– Moz˙e jednak dasz sie˛ wycia˛gna˛c´? – namawiał

zmieszany Hugo. – Powinno byc´ fajnie.

Joan w zamys´leniu zaplatała palce.
– Włas´ciwie czemu nie? Najwyz˙szy czas, z˙ebym

poznała kobiete˛, z kto´ra˛ mieszkasz.

– Daj spoko´j. Przeciez˙ wcale z nia˛ nie mieszkam.
W tym momencie wpadła na nich us´miechnie˛ta

Maggie.

– Czas wracac´ do domu, Hugo. Nie wiem jak ty, ale

ja konam z głodu. – Nagle dostrzegła Joan. – O, prze-
praszam! Dzien´ dobry. Pani z pewnos´cia˛ jest Joan.

Hugo z trudem powstrzymał zdziwienie. Ska˛d u licha

Maggie mogła sie˛ domys´lic´, z kim rozmawia?

– Ma pani racje˛. – Joan zbliz˙yła sie˛ do Hugona, bio-

ra˛c go pod ramie˛. – Joan Pringle.

– Maggie Johnston. Bardzo mi miło. – Kobiety wy-

mieniły us´cisk dłoni.

Hugo zauwaz˙ył dziwny błysk w oczach Maggie. Znał

43

ODWAGA NA POKAZ

background image

go zbyt dobrze z dawnych lat, i nie interweniował.
Pospiesznie poz˙egnał sie˛ z Joan, wyjas´niaja˛c:

– Rzeczywis´cie, musimy juz˙ wracac´. Maggie złapała

gume˛, a ja musze˛ bawic´ sie˛ w jej szofera.

Gdy oboje odeszli, Joan przez chwile˛ jeszcze patrzyła

na nich. Nie miała poje˛cia, co mogło oznaczac´ to dziwne
spojrzenie Maggie.

– Przyznaj sie˛ – Hugo zerkna˛ł na Maggie spod oka

– ska˛d wiedziałas´, z˙e to Joan?

– Twoja matka mi powiedziała, z˙e ktos´ taki istnieje,

wie˛c nietrudno sie˛ było domys´lec´ – odparła niewinnym
tonem.

Zbyt niewinnym, jak na jego gust. Zerkna˛ł na nia˛

jeszcze podejrzliwiej.

– Co jeszcze matka ci powiedziała?
– Niewiele wie˛cej. – Maggie unikała jego wzroku,

mie˛dzy innymi dlatego, z˙e uznała Joan za chybiony
wybo´r.

Gdy s´ciskała jej dłon´, odniosła wraz˙enie, z˙e trzyma

w re˛ku s´nie˛ta˛ rybe˛. Takz˙e w oczach Joan było cos´
rybiego. Od razu zacze˛ła wa˛tpic´, czy ten zwia˛zek ma
przyszłos´c´. A nastro´j jej sie˛ zwarzył, bo uznała, z˙e Hugo
moz˙e byc´ innego zdania.

– Joan to bardzo miła osoba – rzekł niepewnie,

a mocniejszym głosem dodał: – I utalentowana. – Wska-
zał na akwarele˛ na s´cianie izby przyje˛c´. – To jej dzieło.

– Niezłe – oznajmiła z prawdziwym uznaniem Mag-

gie. – Trzeba przyznac´, z˙e malowac´ umie. A co potrafi
jeszcze?

– Jest doskonała˛ piele˛gniarka˛ i wykwalifikowana˛

44

ODWAGA NA POKAZ

background image

połoz˙na˛. Ma doskonała˛ re˛ke˛ do dzieci, a jej potrawy to
poezja.

– No, no. – Przez usta Maggie przemkna˛ł łobuzerski

us´miech. – To chyba doskonały materiał na z˙one˛.

– Jes´li moja matka kazała ci wysondowac´ mnie w tej

kwestii, a takz˙e jej wyte˛sknionych wnucza˛t, to daj sobie
spoko´j. Zawsze robie˛ to, co chce˛ i kiedy chce˛.

– Dobra maksyma – przyznała łagodnie Maggie.

– I jak najbardziej w moim stylu. – Wskoczyła do dz˙ipa
Hugona. – Kupimy cos´ gotowego na kolacje˛?

– Nie, dzis´ ja gotuje˛. Mam po uszy mroz˙onek.
Miał przepis na rybe˛ od Joan i z˙ywił nadzieje˛, z˙e

wyjdzie mu podobnie pyszna. Z jakichs´ jednak niewyja-
s´nionych powodo´w jego danie nie przypominało delicji
Joan. Pstra˛g był blady i wodnisty, a kapary wygla˛dały
jak przywie˛dły groszek. Jednak Maggie zdawała sie˛ ni-
czego nie zauwaz˙ac´.

– Doskonała sałata – zachwycała sie˛. – Zwłasz-

cza sos.

– Dzie˛kuje˛ – odburkna˛ł niewyraz´nie.
Wolał sie˛ nie przyznawac´, z˙e sos pochodził z puszki.

Obserwował spod oka Maggie, staraja˛c sie˛ wywnios-
kowac´ z jej miny, czy uwaz˙a rybe˛ za ro´wnie okropna˛ jak
on. Jednak nawet jes´li tak było, Maggie nie dawała tego
po sobie poznac´. Nagle przyłapał jej wzrok.

– Dlaczego tak sie˛ wpatrujesz w moje włosy?
– Damien padłby z zachwytu na ich widok – odparła

Maggie z łobuzerskim us´miechem.

– A kto´z˙ to, do diabła, jest Damien?
– Fryzjer z londyn´skiego East Endu. Zakochałam sie˛

w nim, ledwie przekroczyłam pro´g jego gabinetu.

45

ODWAGA NA POKAZ

background image

Hugo unio´sł tylko brwi. Takie zachowanie Maggie

nie było dla niego niespodzianka˛. Tymczasem ona
cia˛gne˛ła:

– Spiesze˛ dodac´, z˙e było to uczucie platoniczne.

A gdyby nie było, to i tak nie miałam specjalnych szans
u Damiena. Podobnie zreszta˛ jak kaz˙da inna kobieta.
Trzeba go było widziec´, jak po raz pierwszy zobaczył
moje włosy.

Wyraz twarzy Maggie uległ gwałtownej przemianie.

Odłoz˙yła widelec i imituja˛c niski głos fryzjera, rzekła:

– O Boze, moja dłoga! Jak pani wygła˛da!
Hugo nie mo´gł powstrzymac´ s´miechu.
– I co dalej? – ponaglał.
– Wzia˛ł sie˛ za moja˛ fryzure˛ i stworzył mnie na nowo.
– Nie bardzo rozumiem?
Oczy Maggie rozszerzyły sie˛ ze zdumienia.
– Nie pamie˛tasz, jak wygla˛dały moje włosy?
– No tak... – Przywołał z pamie˛ci wspomnienia.

Kartoflowaty nos Maggie, piegi, aparat na ze˛bach. No
i... No tak, teraz przypomniał sobie płomienne włosy
stercza˛ce na wszystkie strony. – Były, jak by to powie-
dziec´, lekko zmierzwione...

– Dzie˛kuje˛ za delikatnos´c´ – rzekła pogodnie. – Trud-

no w ogo´le było nazwac´ je włosami. I nie potrafiłam
sobie z nimi poradzic´. Kiedy s´cie˛łam je na kro´tko,
przypominały ryz˙owa˛ szczotke˛. Gdy je zapuszczałam,
sterczały na wszystkie strony i wygla˛dały, jakbym wsa-
dziła palec do kontaktu.

– Teraz sa˛ zupełnie inne. – Hugo patrzył z za-

chwytem na kaskade˛ kasztanowych kre˛conych włoso´w,
kto´re opadały Maggie na ramiona. Nagle poczuł nie-

46

ODWAGA NA POKAZ

background image

odparta˛ che˛c´, by je okre˛cic´ sobie woko´ł dłoni. Z trudem
przywołał sie˛ do porza˛dku.

Nie ma wa˛tpliwos´ci – Maggie bardzo sie˛ zmieniła.

Nic dziwnego, z˙e jej uroda tak poraziła Donalda Ha-
miltona.

– Dzie˛ki. – Us´miechne˛ła sie˛ promiennie.
Przez chwile˛ jedli w milczeniu.
– Ale, ale. – Nagle Hugo podnio´sł wzrok. – Nie

powiedziałas´ mi, dlaczego Damien byłby zachwycony
moimi włosami? Dlatego, z˙e sa˛ proste? Mys´lisz, z˙e
chciałby potraktowac´ je jaka˛s´ pomada˛, z˙eby sie˛ ,,tłoche˛
bałdziej kłe˛ciły’’?

Maggie zachichotała i potrza˛sne˛ła głowa˛.
– Na pewno nie. Raczej zaproponowałby ci cos´

w rodzaju wosku. Zwłaszcza na grzywke˛, z˙eby nie
opadała tak na oczy. Nie masz dos´c´ odgarniania jej
cia˛gle z czoła?

– No pewnie. Dlatego staram sie˛ regularnie chodzic´

do fryzjera. Niestety, w zeszłym tygodniu nie miałem
czasu, bo wezwano mnie do jakiegos´ wypadku.

– Alez˙ nie ma sensu ich s´cinac´ – przekonywała

Maggie – bo jednoczes´nie pozbyłbys´ sie˛ tych jasnych
loko´w, kto´re dodaja˛ ci uroku... A moz˙e to juz˙ siwizna?
Pamie˛taj, z˙e musisz dbac´ o włosy, po´ki jeszcze je masz.
Zaraz, ile to ty masz lat? Trzydzies´ci szes´c´? – Kiwna˛ł
głowa˛, z˙uja˛c intensywnie kawałek ryby. – No widzisz.
Niedługo pewnie zaczniesz łysiec´.

– Dzie˛ki za miłe słowo – odparł ponuro.
– Nie ma za co. – Łypne˛ła łobuzersko. – A w torebce

mam jakies´ mazidło, kto´re tymczasem mo´głbys´ wy-
pro´bowac´. Zgoda?

47

ODWAGA NA POKAZ

background image

– Przez trzydzies´ci szes´c´ lat radziłem sobie bez

mazideł. Dlaczego miałbym to robic´ teraz?

– A dlaczego nie? – Uniosła brwi ze zdumieniem.

– Moz˙e bys´ odkrył, z˙e taka odmiana ci odpowiada.
Przypomnij sobie, jak zmiana fryzury wpłyne˛ła na mo-
je z˙ycie.

– Moz˙liwe. Ro´z˙nica polega na tym, z˙e ja z mojego

z˙ycia jestem zadowolony.

– Jak chcesz – odparła niezmieszana. – Wspomniany

specyfik do włoso´w zostawiam w łazience na wypadek,
gdybys´ zmienił zdanie. – Wstała i z pustym talerzem
podeszła do lodo´wki. – Pewnie moje nadzieje sa˛ płonne
i nie znajde˛ u ciebie czekoladowych lodo´w?

– Oczywis´cie, z˙e nie. Lody sa˛ niezdrowe.
– W małych ilos´ciach maja˛ działanie terapeutyczne.

Powinienes´ to wiedziec´ jako lekarz – odburkne˛ła. – Tru-
dno. Jutro uzupełnie˛ zapasy, tym bardziej z˙e nie chce˛
wyjadac´ ci wszystkiego. Umawiamy sie˛, z˙e po´ki u ciebie
mieszkam, zakupy robimy na przemian, podobnie be˛-
dzie z gotowaniem. Tak wie˛c jutro moja kolej. Co lu-
bisz? Sushi? A moz˙e bardziej ne˛ci cie˛ kuchnia mek-
sykan´ska lub hinduska?

– Ja... – Hugo z trudem zbierał mys´li. – Wszystko

jedno, byle nie sushi. – W duchu zas´ dodał, z˙e po swojej
dzisiejszej potrawie na długo ma dos´c´ ryb we wszelkiej
postaci. – Zreszta˛, wole˛ gora˛ce posiłki.

– Doskonale. W takim razie mam pomysł, co jutro

ugotowac´.

Woda mineralna nie pomagała, choc´ pił ja˛ hektolit-

rami. Po pierwszym ke˛sie potrawy przygotowanej przez

48

ODWAGA NA POKAZ

background image

Maggie Hugo postawił oczy w słup i z trudem łapał
oddech.

– Co´z˙ to za diabelstwo? – wykrztusił.
– Chili – odparła spokojnie. Wzie˛ła sobie na talerz

naste˛pna˛ porcje˛ mielonego mie˛sa z fasola˛ i pomidora-
mi. – Przeciez˙ chciałes´ zjes´c´ cos´ gora˛cego.

– Gora˛cego, ale nie pala˛cego! – zaprotestował. – Od

twojego chili wypali mi wne˛trznos´ci.

– Nie przesadzaj. Chili jest doskonałe. Przyspiesza

metabolizm i spalanie kalorii. – Hugo tylko przewro´cił
oczami i wypił duszkiem naste˛pna˛ szklanke˛ wody. –
Bardzo mi przykro, z˙e tak na ciebie podziałała moja
potrawa. Ale jedzenie, jak i z˙ycie, bez odrobiny przy-
praw jest nudne i bezpłciowe. – Nagle zerwała sie˛ na
ro´wne nogi, jakby sobie cos´ przypomniała. – Zamiast
wody napij sie˛ jogurtu. Jest w lodo´wce.

Pokiwał z rezygnacja˛głowa˛i zacza˛ł jes´c´ podany przez

Maggie jogurt. Nie przepadał za jogurtem, ale przynaj-
mniej nie palił jak diabli. Przeciwnie, po chwili musiał
przyznac´, z˙e złagodził skutki ostrych przypraw.

– Chyba rzeczywis´cie działa – mrukna˛ł.
– Musi – odparła z przekonaniem Maggie. – Nau-

czyłam sie˛ w ten sposo´b stosowac´ jogurt w Indiach,
kiedy po raz pierwszy skosztowałam jednego z ich
lokalnych specjało´w. – Ponownie spojrzała na niego
i dodała łaskawie: – Nie musisz kon´czyc´ swojej porcji.
Moge˛ ci przygotowac´ cos´ innego.

– Nie, nie trzeba – odparł pos´piesznie. – Teraz, kiedy

juz˙ nie pali, jest nawet całkiem znos´ne.

– Miło mi to słyszec´. Ale obiecuje˛, z˙e naste˛pnym

razem ugotuje˛ mniej pikantne chili.

49

ODWAGA NA POKAZ

background image

– Be˛de˛ zobowia˛zany. A teraz opowiadaj, co tam

w pracy.

– Fantastycznie. Poznałam juz˙ niemal wszystkie za-

kamarki stacji i jej funkcjonowanie. Zauwaz˙yłam, z˙e
pomoc medyczna w Queenstown jest doskonale zor-
ganizowana. Dzis´ na przykład zostalis´my wezwani tyl-
ko raz, do jakiegos´ niefortunnego narciarza ze złamana˛
noga˛. A i tak niewiele mielis´my do roboty, poniewaz˙
kiedy dotarlis´my na miejsce, facet miał juz˙ noge˛ w gip-
sie. W zasadzie nasza rola ograniczyła sie˛ do przetrans-
portowania go do samolotu. O ile zda˛z˙yłam sie˛ zorien-
towac´, pogotowie nie ma tu zbyt wiele pracy. Bardzo sie˛
ciesze˛, bo włas´nie takiego spokojnego zaje˛cia szukałam.
Dos´c´ mam wielkomiejskich dramato´w i uczucia wy-
czerpania po kaz˙dym dyz˙urze. Po pracy marzyłam tylko
o tym, z˙eby odpocza˛c´ i sie˛ wyspac´. Tu znajde˛ czas na
inne rzeczy.

– Na przykład?
– Na przykład nauczanie wolontariuszy. Prace˛ nad

uproszczeniem procedur ratowniczych. Zajme˛ sie˛ tez˙
unowoczes´nieniem sprze˛tu.

– Wygla˛da na to, z˙e przy tak zapobiegliwej kierowni-

czce wasza administracja nie be˛dzie miała nic do roboty.

– Nie ma obawy, zadbam, z˙eby sie˛ nie nudzili.

Postaram sie˛ tez˙ odcia˛z˙yc´ troche˛ was, lekarzy. Jestem
przeszkolona do akcji ratowniczych przy uz˙yciu heliko-
ptero´w i jes´li zajdzie potrzeba, moge˛ latac´ zamiast was.

– To przynajmniej z mojej strony moz˙esz spodzie-

wac´ sie˛ wdzie˛cznos´ci. Panicznie boje˛ sie˛ latania.

– Strach to czasem dobra rzecz. Sprawia, z˙e z˙ycie

staje sie˛ interesuja˛ce.

50

ODWAGA NA POKAZ

background image

– Moz˙e – odparł w zamys´leniu. – Ale czy z˙ycie musi

byc´ interesuja˛ce, z˙eby je nazwac´ dobrym? – Rozmowa
o zagroz˙eniu zbliz˙yła ich niepostrzez˙enie do tematu,
kto´rego dotychczas unikali. Maggie zastanawiała sie˛
zdenerwowana, czy Hugo włas´nie teraz nie zacznie
mo´wic´ o Felicity. Na szcze˛s´cie on kontynuował rozpo-
cze˛ty wa˛tek. – Mnie chyba bardziej odpowiada poczucie
bezpieczen´stwa. – Zerkna˛ł na nia˛ z˙artobliwie. – Czy nie
pora, z˙ebys´ wyrosła ze swojej awanturniczej natury?

– Mo´wisz jak moja matka. – Maggie odwzajemniła

us´miech. – A poza tym przeciez˙ zmieniam sposo´b bycia.
Włas´nie dlatego tu przyjechałam, w poszukiwaniu ciszy
i spokoju.

– Niby tak – odparł nie przekonany. – Zobaczymy

tylko, co z tego wyniknie.

Nagle popatrzył na Maggie wzrokiem, kto´ry pamie˛-

tała z dziecin´stwa: surowym, jednoczes´nie pełnym tro-
ski i uczucia. Takz˙e i ona spojrzała na niego z powaga˛,
zaraz jednak rozes´miała sie˛ wesoło.

– Ano, zobaczymy!

51

ODWAGA NA POKAZ

background image

ROZDZIAŁ CZWARTY

Moz˙e rzeczywis´cie poczucie bezpieczen´stwa jest

milsze od ryzyka, mys´lała Maggie, patrza˛c w do´ł.

Helikopter, w kto´rym leciała, musiał zejs´c´ pod pułap

chmur i teraz niemal dotykał brzuchem s´niegu na
szczytach go´r. Maggie z trudem przestawiła mys´li na
przyjemniejsze tory. Wyjrzała przez okno i zauwaz˙yła
na jeziorze archaiczny parowiec.

– Ale statek! – zawołała.
– Niezwykły, prawda? – usłyszała w słuchawkach

głos Grahama Burgessa, pilota. – To ,,Earnslaw’’. Od
siedemdziesie˛ciu lat kursuje po jeziorze. Moz˙na sie˛ na
nim wybrac´ w rejs spacerowy.

– W takim razie juz˙ sie˛ pisze˛! – zawołała Maggie.

– Długo jeszcze be˛dzie trwała taka hus´tawka?

– Jaka˛s´ godzine˛.
– Mo´wi sie˛ trudno...
Usiłowała ukryc´ zdenerwowanie. Choc´ była przy-

zwyczajona do podobnych akcji ratowniczych, w tym
przypadku nie znała ani załogi, ani okolicy. W dodatku
owa go´rzysta kraina wydawała sie˛ o wiele bardziej nie-
bezpieczna niz˙ ta, do kto´rej przyzwyczaiła sie˛ w po-
przedniej pracy.

Zaczynała z˙ałowac´, z˙e tak sie˛ wszystkim chwaliła

swoim dos´wiadczeniem w lataniu helikopterami. Jak

background image

gdyby zgaduja˛c jej mys´li, odezwał sie˛ w tym samym
momencie drugi pilot, Sam:

– To szcze˛s´cie, z˙e trafił nam sie˛ ktos´ tak dos´wiad-

czony jak ty. Akcja ratownicza be˛dzie duz˙o łatwiejsza.

– Dzie˛kuje˛ – odparła Maggie, nadrabiaja˛c mina˛.
Staraja˛c sie˛ uspokoic´, przypomniała sobie szczego´ły

wypadku, do kto´rego zostali wezwani. Wiedziała, z˙e
chodzi o pechowego mys´liwego postrzelonego w klatke˛
piersiowa˛ podczas polowania. Na podstawie takiego
opisu nie miała poje˛cia, czego sie˛ spodziewac´. Na
pewno nie zostały uszkodzone gło´wne arterie woko´ł
serca, bo inaczej ofiara zgine˛łaby na miejscu. Jednak tak
czy owak, rana tego rodzaju zawsze stwarza ogromne
zagroz˙enie dla z˙ycia, chociaz˙by ze wzgle˛du na ryzyko
wewne˛trznego wylewu. Potrza˛sne˛ła głowa˛, nie moga˛c
zrozumiec´ nierozwagi me˛z˙czyzn.

– Cze˛sto wam sie˛ zdarza, z˙e mys´liwi biora˛ sie˛ na-

wzajem za tropiona˛ zwierzyne˛?

– Niestety! – odparł Sam. – Zwłaszcza w przypadku

turysto´w z zagranicy, kto´rzy zwykle sa˛ niedzielnymi
mys´liwymi. Wizja ustrzelenia jelenia sprawia, z˙e do-
staja˛ amoku i zapominaja˛ o podstawowej ostroz˙nos´ci.

Helikopter nieco zwolnił i zszedł niz˙ej.
– Powoli zbliz˙amy sie˛ do celu – oznajmił gło´wny

pilot.

– Zrozumiałam. Przygotowuje˛ sie˛ do wyjs´cia! – za-

wołała Maggie, staraja˛c sie˛, by nie zadrz˙ał jej głos.

Wzie˛ła głe˛boki oddech. Choc´ Graham był dos´wiad-

czonym pilotem, a Sam doskonale manewrował drabin-
ka˛ i kołowrotem słuz˙a˛cym do opuszczania ratowniko´w,
nie potrafiła stłumic´ le˛ku. Nieubłaganie zbliz˙ała sie˛

53

ODWAGA NA POKAZ

background image

chwila, gdy to ona stanie sie˛ najwaz˙niejszym członkiem
załogi. Zauwaz˙yła w powietrzu flary, kto´re koledzy
nieszcze˛snego mys´liwego wystrzelili do go´ry, by zwro´-
cic´ uwage˛ pilota.

– Jestes´my na miejscu – oznajmił z ulga˛ Graham.

– Wysokos´c´ trzysta metro´w. Schodzimy.

Maggie po raz kolejny sprawdziła zawartos´c´ pakun-

ku ze sprze˛tem ratowniczym. Sam wła˛czył panel kont-
rolny kołowrotu.

– Zeszlis´my na dwies´cie metro´w – os´wiadczył pilot.
Sam otworzył drzwi.
– Wypuszczam hak! – zawołał.
Nie było czasu na rozterki. Maggie musiała poste˛-

powac´ s´cis´le według procedury. Schwyciła sie˛ ogrom-
nego haka i poprawiła ekwipunek na plecach.

– Sto pie˛c´dziesia˛t metro´w! – zawołał Graham.
– Gotowa? – spytał Sam.
Choc´ nie dawał tego po sobie poznac´, był tak zdener-

wowany jak Maggie. Nie tylko ona znalazła sie˛ w sytua-
cji, gdy nie wiedziała, czego spodziewac´ sie˛ po wspo´ł-
towarzyszach. Sam i Graham tez˙ ryzykowali – jej brak
fachowos´ci moga˛ przypłacic´ z˙yciem. Wystarczyło, by
przez nieuwage˛ zahaczyła lina˛z hakiem o konary drzew,
a helikopter runie na ziemie˛. Zdaja˛c sobie sprawe˛,
o czym teraz mys´la˛, Maggie zebrała siły i kiwne˛ła gło-
wa˛. Potem ostroz˙nie przesune˛ła sie˛ do wyjs´cia i oparła
nogi na jednej z wa˛skich pło´z.

– Osiemdziesia˛t metro´w – wyliczał monotonnie Sam

ze wzrokiem wbitym w miejsce, gdzie czekał pacjent.
– Siedemdziesia˛t. Zaczynam wypuszczac´ line˛.

Maggie z trudem zmusiła sie˛ do oderwania od pło´z,

54

ODWAGA NA POKAZ

background image

kto´re dawały choc´ odrobine˛ bezpieczen´stwa. Poczuła,
jak z˙oła˛dek podchodzi jej do gardła, a w sekunde˛ po tym
szarpnie˛cie. Wisiała w powietrzu tylko na uprze˛z˙y.

Sam uruchomił powoli kołowro´t, opuszczaja˛c Mag-

gie coraz niz˙ej. Poprawiła umocowanie noszy oraz
ekwipunku i po raz pierwszy odwaz˙yła sie˛ spojrzec´
w do´ł.

Wprawdzie okolica była mocno zalesiona, jednak dla

dos´wiadczonego pilota i operatora kołowrotu nie stano-
wiło to przeszkody nie do pokonania. Helikopter zata-
czał nad miejscem wypadku niewielkie koła.

– Szukamy przes´witu mie˛dzy drzewami – usłyszała

w słuchawkach głos Sama. – Jak oceniasz dystans od
ziemi?

Jej nogi unosiły sie˛ tuz˙ nad wierzchołkami drzew.
– Jakies´ dziesie˛c´, pie˛tnas´cie metro´w – odparła. Sku-

piaja˛c uwage˛ na zbliz˙aja˛cej sie˛ ziemi, usiłowała jedno-
czes´nie unikac´ konaro´w pobliskich drzew, by sie˛ w nie
nie zapla˛tac´.

– Osiem metro´w – odezwała sie˛ sekunde˛ po´z´niej.

– Szes´c´, cztery...

Obniz˙ała sie˛ teraz ledwie zauwaz˙alnie, co było dowo-

dem kunsztu Sama. Wreszcie dotkne˛ła stopami ziemi.

Natychmiast odczepiła zabezpieczenia, kto´rymi by-

ła przymocowana do haka. Sprawdziwszy, czy jest wy-
swobodzona z linek i pasa bezpieczen´stwa, pomachała
re˛ka˛ w strone˛ helikoptera.

Sam natychmiast wcia˛gna˛ł line˛ na pokład, a helikopter

wznio´sł sie˛ do go´ry, czekaja˛c, az˙ Maggie zakon´czy swoja˛
cze˛s´c´ operacji ratunkowej. W tym momencie ruszyli w jej
strone˛ towarzysze nieszcze˛snego mys´liwego.

55

ODWAGA NA POKAZ

background image

– Prosze˛ zaja˛c´ sie˛ noszami! – krzykne˛ła do dwo´ch

z przodu. – Ja wezme˛ ekwipunek. Gdzie lez˙y ofiara?

– Pomie˛dzy drzewami, kawałeczek dalej. Jeden

z naszych kolego´w siedzi przy nim i tamuje krwotok.

– Leci z niego jak z fontanny – ostrzegł drugi

z me˛z˙czyzn, patrza˛c na Maggie z niedowierzaniem.
– Be˛dzie pani w stanie mu pomo´c?

– Zrobie˛, co w mojej mocy.

– I w jakim był stanie? – spytał Hugo, słuchaja˛c

relacji Maggie z ewakuacji mys´liwego.

– Niestety, w nie najlepszym.
Hugo siedział w swoim ulubionym fotelu, natomiast

Maggie na sofie z psami u swoich sto´p. Popijali lekkie
białe wino.

– Najpierw zauwaz˙yłam symptomy szoku i niesa-

mowicie niskie cis´nienie, siedemdziesia˛t pie˛c´ na czter-
dzies´ci. Załoz˙yłam mu maske˛ tlenowa˛, a naste˛pnie
zacze˛łam rozcinac´ ubranie, z˙eby ocenic´ rane˛. To dopie-
ro była zabawa. Wyobraz˙asz sobie, ile mys´liwy ma na
sobie warstw w s´rodku zimy?

– Az˙ nazbyt dobrze – odparł z roztargnieniem.
Oczami wyobraz´ni widział Maggie, kto´ra sama jedna

walczy o uratowanie rannego człowieka. W dodatku
robi to tuz˙ po spuszczeniu jej z helikoptera, co juz˙ samo
w sobie musiało byc´ targaja˛cym nerwy przez˙yciem.

Dos´wiadczał mieszanych uczuc´ – z jednej strony

podziwu dla jej odwagi oraz fachowos´ci, z drugiej de-
zaprobaty, z˙e naraz˙ała sie˛ na takie ryzyko.

– Rana wlotowa była po lewej stronie, dos´c´ nisko

– cia˛gne˛ła Maggie. – Uszkodziła kilka z˙eber i spowodo-

56

ODWAGA NA POKAZ

background image

wała obfity krwotok. Kula nieznacznie naruszyła płuca,
ale niestety w duz˙ym stopniu wa˛trobe˛ i s´ledzione˛.

– Ile czasu zaje˛ło ci opatrzenie ran?
– Dwanas´cie minut – odparła z duma˛. Zaciekawienie

Hugona sprawiało jej ogromna˛ przyjemnos´c´.

– Poszło tak szybko, poniewaz˙ poprosiłam o pomoc

kolego´w rannego. Raz dwa umies´cilis´my go na noszach
i helikopter zabrał go do Dunedin. Graham i Sam to
wspaniała załoga.

– W takim razie pogratulowac´, i tobie, i im. Ja nie

moge˛ pochwalic´ sie˛ podobnymi wyczynami. Moimi pa-
cjentami były dzisiaj niemowlaki z infekcja˛ ucha i sta-
ruszkowie z chronicznym zapaleniem oskrzeli.

– Naste˛pnym razem moz˙esz poleciec´ zamiast mnie.
– Dzie˛kuje˛ bardzo, nie skorzystam. – Przez chwile˛

przygla˛dał sie˛ Maggie bez słowa. – W ogo´le sie˛ nie
bałas´?

– Przeciwnie, ledwie z˙yłam ze strachu! – zawołała.

– Ale trwało to bardzo kro´tko. Bo kiedy skoncentro-
wałam sie˛ na ratowaniu pacjenta, strach mina˛ł. Zreszta˛
nie skarz˙e˛ sie˛. Zagroz˙enie sprawia, z˙e taka praca nigdy
nie staje sie˛ nudna.

– A jeszcze niedawno przekonywałas´ mnie, z˙e przy-

jechałas´ tu po cisze˛ i spoko´j – przypomniał z przeka˛sem
Hugo. – Nie potrafie˛ cie˛ zrozumiec´, Maggie. Czy cia˛gle
chcesz sie˛ naraz˙ac´ na ryzyko?

– Alez˙ nie. – Zamkne˛ła oczy i oparła głowe˛ na

oparciu sofy. – Wycofam sie˛ z ryzykownych sytuacji,
kiedy zajde˛ w cia˛z˙e˛.

Hugo wlepił w nia˛ zdumiony wzrok.
– Zamierzasz zajs´c´ w cia˛z˙e˛?

57

ODWAGA NA POKAZ

background image

Otworzyła oczy i popatrzyła na niego zdziwiona.
– Oczywis´cie. Zawsze chciałam miec´ dzieci.
– A kiedy dokładnie, jes´li wolno spytac´?
– Pewnie nie tak szybko, bo nie chce˛ byc´ samotna˛

matka˛. Poczekam, az˙ na horyzoncie pojawi sie˛ odpowie-
dni facet.

– A wie˛c nie ma jeszcze nikogo konkretnego? – spy-

tał u udawana˛ oboje˛tnos´cia˛.

– Nie. – Westchne˛ła lekko. – Jakis´ czas temu kre˛cił

sie˛ koło mnie taki jeden, ale sprawa sie˛ rozmyła.

– Dlaczego?
– Wspaniały facet, nieco starszy ode mnie, ale... –

Przygryzała w zamys´leniu dolna˛ warge˛. – Bardzo szyb-
ko okazało sie˛, z˙e jest nieznos´nym nudziarzem, bez
cienia skłonnos´ci do ryzyka. Co´z˙, nie moz˙na miec´
wszystkiego.

– To fakt.
Odczuwał w duchu wspo´łczucie dla partnera Maggie.

Jak ktokolwiek mo´gł marzyc´, by jej zaimponowac´, nie
maja˛c w sobie z˙yłki do przygo´d? Dobry Boz˙e, samo
dotrzymanie jej kroku w szalonych przedsie˛wzie˛ciach
było ogromnie trudne, a co dopiero chciec´ z nia˛ rywali-
zowac´. On nawet nie potrafił sobie wyobrazic´, z˙e byłby
w stanie zrobic´ cos´ takiego. Nagle napotkał spojrzenie
Maggie. Mimo z˙e była wyczerpana, jej oczy przybrały
zwykły dla niej, łobuzerski wyraz.

– Nie spiesze˛ sie˛ wie˛c ze znalezieniem naste˛pnego.

Bycie dziewica˛ całkiem mi odpowiada.

Omal nie zachłysna˛ł sie˛ winem. Nie tyle zdumiała go

otwartos´c´ wyznania Maggie, co raczej fakt, z˙e mogła
zachowac´ dziewictwo tak długo. Kobieta o tak oszała-

58

ODWAGA NA POKAZ

background image

miaja˛cym wygla˛dzie musiała byc´ nagabywana przez
tabuny me˛z˙czyzn.

Miał taka˛ mine˛, z˙e Maggie zachichotała.
– Widze˛, z˙e nie czytujesz odpowiednich czasopism.
– Z pewnos´cia˛ – odparł niepewnie, nie wiedza˛c, co

ona ma na mys´li. – Jes´li juz˙ mam czas na lekture˛, to
sie˛gam po czasopisma fachowe.

– Istnieje niewielka szansa, z˙e teoria o wto´rnym

dziewictwie pojawiła sie˛ na przykład w ,,Lancecie’’.
– Maggie poprawiła sie˛ na sofie. – W skro´cie chodzi o to,
z˙e jes´li ktos´ nie uprawia seksu przez ponad rok, staje sie˛
ponownie dziewica˛ lub prawiczkiem. W pewnym sensie
rodzi sie˛ na nowo.

Odchrza˛kna˛ł zmieszany. Dopiero teraz zdał sobie

sprawe˛, z˙e Maggie z˙artuje sobie z niego. Przypomniało
mu to podobne rozmowy z nia˛ i Felicity, kiedy obie
wystawiały go na pro´be˛ ro´z˙nego rodzaju z˙arcikami
dotycza˛cymi kobiecych spraw, czasami wre˛cz intym-
nych, sprawdzaja˛c, kiedy uda im sie˛ go zawstydzic´.
I dziasiaj zareagował podobnie jak wtedy – z całych sił
starał sie˛ zachowac´ godnos´c´.

– Robi sie˛ po´z´no – oznajmił sztywno. – Wyprowa-

dze˛ jeszcze psy, a potem kłade˛ sie˛ spac´.

– Ide˛ z toba˛ – oznajmiła i zeskoczyła z sofy. – Spacer

nad jeziorem dobrze mi zrobi.

– W takim razie wkładaj płaszcz i czapke˛. Na dwo-

rze pada s´nieg.

– Dobrze, tatku – rzuciła mu ze s´miechem i ubrała

sie˛ w pos´piechu.

Sprawdził, czy drzwiczki do piecyka sa˛ zamknie˛te,

i wszedł do holu. Omal sie˛ nie rozes´miał na widok

59

ODWAGA NA POKAZ

background image

Maggie i trzech pso´w. Przed chwila˛ sie˛ obudziły i teraz,
ziewaja˛c, kre˛ciły sie˛ koło jej no´g. Miał wraz˙enie, jak
gdyby nalez˙ała do ich gromadki i ro´wnie niecierpliwie
czekała na spacer.

Pomys´lał, z˙e mimo swojego dzielnego czynu pod-

czas ratowania mys´liwego i jej odwaz˙nych rozmo´w
o seksie Maggie nadal pozostaje dzieckiem. Mys´l, z˙e
sama miałaby miec´ dzieci, wydawała mu sie˛ niedorzecz-
na. Z drugiej strony, przeciez˙ ma dokładnie tyle lat co
Joan, a wie˛c jest dorosła.

Wyszli za pro´g i zanurzyli sie˛ w mroz´na˛ ciemnos´c´.

Maggie i psy z zachwytem patrzyli na wiruja˛ce płatki
s´niegu pojawiaja˛ce sie˛ w snopie latarki trzymanej przez
Hugona.

Nie mo´gł powstrzymac´ us´miechu. Maggie z pewnos´-

cia˛ nie nalez˙y do spokojnych ducho´w, ale nie chciał,
z˙eby była inna, bo wtedy przestałaby byc´ soba˛. Ze
zdumieniem odkrył w sobie zadowolenie, z˙e nie znalaz-
ła dota˛d nikogo, z kim chciałaby miec´ dzieci. A jeszcze
wie˛ksze, z˙e nie kochała sie˛ od ponad roku. Natychmiast
zbeształ sie˛ w duchu. Nie chciał, by takie mys´li chodziły
mu po głowie, a tym bardziej zastanawiac´ sie˛, dlaczego
sprawiaja˛ mu przyjemnos´c´.

Gdy naste˛pnego dnia Maggie wybierała sie˛ do szpi-

tala, okazało sie˛, z˙e jej małe autko nie poradzi sobie z za-
sypanymi drogami.

– W takim razie pojedziemy dz˙ipem – zaoferował

Hugo. – Mam dzisiaj całodzienny dyz˙ur.

Jechali do szpitala droga˛usłana˛białym całunem s´nie-

gu. S

´

wit błyskawicznie przemieniał sie˛ w dzien´. Mag-

60

ODWAGA NA POKAZ

background image

gie skierowała wzrok w strone˛ go´r, czekaja˛c, az˙ na ich
szczycie pojawi sie˛ pierwsza ro´z˙owa pos´wiata zwias-
tuja˛ca słon´ce.

Hugo rzucił jej ukradkowe spojrzenie, potem naste˛p-

ne. Miała lekko rozchylone usta i chłone˛ła z zachwytem
obraz okolicy, wodza˛c woko´ł roziskrzonym wzrokiem.

– Wprost nie do uwierzenia... – odezwała sie˛ naboz˙-

nym szeptem. – To chyba najpie˛kniejsze miejsce na
ziemi.

– Tak, jest tu niesłychanie pie˛knie – przyznał.
W duchu dodał, z˙e siedza˛ca obok niego dziewczyna

stanowi ro´wnie urokliwy widok. Nigdy by mu nie przy-
szło do głowy, z˙e Maggie przeistoczy sie˛ w tak pie˛kna˛
kobiete˛.

Uderzyło go, z˙e coraz cze˛s´ciej mys´li o niej włas´nie

w takich kategoriach. A przeciez˙ chodzi o Maggie, kto´ra˛
w dziecin´stwie otaczał opieka˛ jak młodsza˛ siostre˛, jak
Felicity. Chociaz˙ doznawał w stosunku do niej ro´z˙nych
uczuc´, przewaz˙ała sympatia. Jednak nie moz˙na ich było
nazwac´ przyjacio´łmi, poniewaz˙ dzieliła ich zbyt duz˙a
ro´z˙nica wieku.

Przypuszczalnie i Maggie miała tego s´wiadomos´c´,

bo chyba nie przypadkiem poprzedniego wieczoru na-
zwała go z˙artobliwie ,,tatkiem’’. Widac´ było dla niej
jasne, z˙e dzieli ich cała generacja. Mo´gł tez˙ podejrze-
wac´, z˙e choc´ on stanowi dla niej oparcie, pewnie wydaje
sie˛ jej nieskon´czenie nudny. Nie interesuja˛ go szalone
przygody, unika loto´w helikopterem, no i nie czytuje
popularnych czasopism dla kobiet opisuja˛cych wto´rne
dziewictwo.

Włas´ciwie Joan o wiele bardzie odpowiadała mu jako

61

ODWAGA NA POKAZ

background image

kobieta. Powaz˙na, poukładana, przewidywalna. Choc´
jednoczes´nie niezbyt pewna siebie, co sprawiało, z˙e
szukała potwierdzenia u niego niemal we wszystkim:
fryzura, ubio´r, poste˛powanie z pacjentami. A zwłaszcza
w malarstwie, co było tym dziwniejsze, z˙e wykazywała
naprawde˛ nietuzinkowy talent.

Nie tylko on uwaz˙ał Joan za zdolna˛ malarke˛, o czym

przekonał sie˛ jeszcze tego samego dnia. Towarzyszył
jednemu z odwiedzaja˛cych ich regularnie specjalis´cie,
pulmonologowi Lewisowi Evansowi. Gdy szli koryta-
rzem, Joan akurat wieszała na s´cianie swo´j obrazek.

– Dzien´ dobry – zawołała do nich. – Czy mo´głbys´ mi

pomo´c, Hugo? Zerknij, czy prosto wisi.

– Moim zdaniem, tak – odparł. – Ska˛dina˛d twoje

nowe dzieło wygla˛da wspaniale.

– Dzie˛kuje˛. Miło mi to słyszec´. A tobie jak sie˛ po-

doba, Lewis? – zagadne˛ła.

– Bardzo – odparł z entuzjazmem. – To chyba ten

stary parowiec pływaja˛cy po jeziorze?

– Owszem – przytakne˛ła z zadowoleniem Joan.
– Naprawde˛ sama go namalowałas´? – spytał z niedo-

wierzaniem Lewis.

– Jasne! – Joan pokras´niała.
– Jest naprawde˛ fantastyczny. Masz wielki talent.
– Dzie˛kuje˛. – Joan zerkne˛ła na Hugona, kto´ry us´mie-

chem dodał jej otuchy.

– Sprzedajesz swoje obrazki? – spytał Lewis.
– Nigdy jeszcze nie pro´bowałam...
– A chciałabys´?
Joan zals´niły oczy, a na jej ustach bła˛kał sie˛ nie-

s´miały, czaruja˛cy us´miech.

62

ODWAGA NA POKAZ

background image

– Chyba nie sa˛ az˙ tak dobre...
– Pozwole˛ sobie nie zgodzic´ sie˛ z toba˛ – odparł

Lewis. – Mam przyjaciela, kto´ry prowadzi galerie˛ w Du-
nedin. Na pewno podzieli moje zdanie. A moz˙e nawet
urza˛dzi ci wystawe˛?

– Jak sa˛dzisz, Hugo? – spytała niepewnie.
– Mys´le˛, z˙e powinnas´ spro´bowac´, jes´li masz ochote˛.
– A jez˙eli moje obrazki nie spodobaja˛ sie˛ gos´ciom

galerii?

– Na pewno sie˛ spodobaja˛ – odparli jednoczes´nie

Hugo i Lewis.

– Z

˙

eby cie˛ o tym przekonac´ – dodał Lewis – chciał-

bym prosic´ o jeden z obrazo´w, z˙eby go pokazac´ temu
znajomemu. Postaram sie˛ jak najszybciej zadzwonic´,
z˙eby przekazac´ jego opinie˛. – Us´miechna˛ł sie˛ do Joan.
– Pamie˛taj o moich słowach. Naprawde˛ masz talent. Do
widzenia.

Joan nie zapomniała o obietnicy Lewisa. Mys´l o wła-

snej wystawie zaprza˛tała cała˛ jej uwage˛, a gdy Hugo jak
zwykle zabrał ja˛w pia˛tkowy wieczo´r na kolacje˛, mo´wiła
tylko o niej.

– Strasznie sie˛ denerwuje˛ – wyznała.
– Musisz nabrac´ pewnos´ci siebie – zauwaz˙ył.
Pomys´lał, z˙e Maggie tak by nie zareagowała, lecz bez

wahania podje˛ła ryzyko. W przypadku sukcesu cieszy-
łaby sie˛ jak dziecko, w przypadku kle˛ski wzruszyłaby
ramionami. Taka postawa bardzo upraszcza z˙ycie. Kaz˙e
pro´bowac´ wszystkiego, co tylko moz˙na, i wynosic´ z tego
jak najwie˛cej pozytywnych dos´wiadczen´.

– Okazywanie pewnos´ci siebie opartej na zdolnos´-

63

ODWAGA NA POKAZ

background image

ciach moz˙e byc´ odczytane jako zarozumialstwo – od-
rzekła Joan, a Hugo miał wraz˙enie, jakby czytała w jego
mys´lach. – Szkoda, z˙e nie słyszałes´, jak Maggie opowia-
dała o wczorajszym wypadku i wycia˛ganiu ofiary z sa-
mochodu.

– Owszem, słyszałem. Ekipa pogotowia odwaliła

kawał dobrej roboty – stwierdził Hugo. – Pracowała na
mrozie i miała do czynienia z pacjentem, kto´ry miał
powaz˙ny uraz głowy i kre˛gosłupa. Wydobycie go z auta
to prawdziwy sukces.

– Moz˙e, ale z tego, jak Maggie opowiadała, moz˙na

by wnioskowac´, z˙e sama przeprowadziła cała˛ akcje˛ ra-
tunkowa˛.

– Bo włas´ciwie tak było – odparł spokojnie. – Mag-

gie jest dos´wiadczona˛ ratowniczka˛. W wielu przypad-
kach moz˙e z powodzeniem zasta˛pic´ lekarza, i tak włas´-
nie było wczoraj.

– Moz˙e i tak – przyznała nieche˛tnie Joan. – Tylko

skoro jest taka˛ profesjonalistka˛, to dlaczego pozwala
sobie na tak swobodny wygla˛d i nie zepnie choc´by
włoso´w?

Hugo us´miechna˛ł sie˛.
– Po prostu Maggie uwaz˙a, z˙e nie ma tak mocnej

wsta˛z˙ki czy spinki, kto´ra poradziłaby sobie z jej włosa-
mi. Skoro jednak jestes´ taka czuła na punkcie wygla˛du,
dlaczego nie przyczepiasz sie˛ do Jasona? Jakos´ nigdy
nie słyszałem, z˙eby nie podobały ci sie˛ jego dredy.

– To zupełnie inna sprawa – odparła Joan i nagle

popatrzyła na Hugona z dziwnym wyrazem twarzy.
– Włas´nie sobie us´wiadomiłam, z˙e twoje włosy wy-
gla˛daja˛ jakos´ inaczej.

64

ODWAGA NA POKAZ

background image

– Nie miałem czasu is´c´ do fryzjera, moz˙e dlatego.
– To dlaczego grzywka nie opada ci na oczy?
– Aha, o to chodzi. – Hugo poczuł lekkie zaz˙enowa-

nie. – To... odz˙ywka.

– Co takiego?
– Odz˙ywka do włoso´w. Pewnie nigdy bym po nia˛ nie

sie˛gna˛ł, ale Maggie zostawia kosmetyki w łazience
i dzis´ z ciekawos´ci jednego spro´bowałem.

– Tez˙ masz pomysły – mrukne˛ła. – A przy okazji, nie

znalazła sobie jeszcze mieszkania? Juz˙ przez trzy tygo-
dnie u ciebie siedzi. Ludzie zaczynaja˛ plotkowac´.

– Niech im po´jdzie na zdrowie – powiedział lekko

Hugo. Joan spojrzała na niego z dezaprobata˛, ale nic
sobie z tego nie robił. – Niech mo´wia˛, co chca˛, bo nie
mamy nic do ukrycia. A poza tym to moja sprawa, kogo
goszcze˛. – Joan milczała znacza˛co, daja˛c mu do zro-
zumienia, z˙e niezupełnie sie˛ z nim zgadza. – Maggie
szuka jakiegos´ lokum – odparł w kon´cu na jej milcza˛ca˛
wymo´wke˛. – W zeszłym tygodniu znalazła wymarzony
domek, ale potem dowiedziała sie˛, z˙e czynsz wynosi
szes´c´set dolaro´w tygodniowo. Nawet gdyby miała wspo´ł-
lokatorke˛, i tak byłoby za drogo.

– Niedaleko mnie jest wolne mieszkanie. Moge˛ po-

rozmawiac´ z włas´cicielem.

– Dobry pomysł – odparł z ocia˛ganiem.
Poczuł, z˙e bardzo by mu brakowało codziennej o-

becnos´ci Maggie. Widoku, gdy niezalez˙nie od pogody
biega na spacery z psami i gdy potem wraca zaro´z˙owio-
na, z roziskrzonymi oczami i rozwianymi włosami,
kto´rych nie ujarzmił z˙aden balsam. Jakos´ nie potrafił
sobie jej wyobrazic´ w zwykłym mieszkaniu.

65

ODWAGA NA POKAZ

background image

– Moz˙e w takim razie powiesz o tym Maggie sama?
– Z che˛cia˛. Jes´li tylko uda mi sie˛ przerwac´ potok jej

sło´w. Zgodzisz sie˛, z˙e uwielbia mo´wic´?

– To prawda... Pewnie niedługo od tego oszaleje˛.
– Jak my wszyscy... moz˙e opro´cz Lizzie. Przywia˛za-

ła sie˛ do Maggie i traktuje ja˛ jak co´rke˛. Włas´ciwie
Megan tez˙ uwaz˙a – mo´wiła z namysłem Joan – z˙e
Maggie jest fantastyczna.

– Zawsze umiała zjednywac´ sobie przyjacio´ł – od-

parł. – Pamie˛tam, jak kiedys´ przyszło za nia˛ do domu
całe przedszkole. Kiedy przedszkolanki czyms´ sie˛ zaje˛-
ły, zaprowadziła dzieci do siebie. Gdy wro´ciłem ze
szkoły, przed domem stały trzy wozy policyjne.

– Pewnie dlatego udało jej sie˛ wszystkich przekaba-

cic´ i namo´wic´ do poła˛czenia imprezy dobroczynnej
z balem maskowym.

– Musze˛ przyznac´ – stwierdził – z˙e pomysł z balem

maskowym tez˙ do mnie nie przemawia.

– No włas´nie – podsumowała wyraz´nie zadowolona

Joan. – Skoczymy do mnie? Wybrałam kilka obrazo´w
i chciałbym zasie˛gna˛c´ twojej opinii, kto´re z nich wy-
stawic´.

– Niestety, obawiam sie˛, z˙e powinienem wpas´c´ do

szpitala – odparł. – Nancy nie wygla˛dała najlepiej...

– Moge˛ pojechac´ tam z toba˛ i poczekac´ – zapro-

ponowała.

– Nie ma sensu, bo i tak musze˛ szybko wracac´ do

domu. Maggie gdzies´ wyparowała i trzeba wyprowa-
dzic´ psy.

– Wyparowała? Gdzie?
– Nie wiem. Moz˙e jej zniknie˛cie ma cos´ wspo´lnego

66

ODWAGA NA POKAZ

background image

z faktem, z˙e w Queenstown pojawił sie˛ zno´w nasz
kardiolog.

– Zdaje sie˛, z˙e nie jestes´ tym zachwycony?
– Jest dla niej nieco za stary...
– Przeciez˙ ma niewiele ponad czterdziestke˛. Lewis

Evans jest w podobnym wieku co Donald, i nadal jest
bardzo atrakcyjny.

Hugo zastanawiał sie˛, czy Joan stara sie˛ wzbudzic´

w nim zazdros´c´, czy po prostu mu dokuczyc´ za jego
zainteresowanie z˙yciem Maggie. Miał niejasne wraz˙e-
nie, z˙e i tak w oczach Joan juz˙ sie˛ pogra˛z˙ył. Nie tylko bez
przerwy wspominał Maggie, ale w dodatku nad towa-
rzystwo Joan stawiał koniecznos´c´ przebadania pacjentki
i wyprowadzenie pso´w na spacer. Mogło to wygla˛dac´ na
zwykła˛ wymo´wke˛ i Hugo us´wiadomił sobie z poczu-
ciem winy, z˙e taka chyba jest prawda.

– Moz˙e jednak mo´głbym wpas´c´ na mała˛ kawe˛ i zer-

kna˛c´ na twoje obrazki? – Starał sie˛ nadac´ głosowi ciepłe
brzmienie.

– Byłoby mi bardzo miło – odparła. Jes´li była zła, z˙e

jego wizyta ma trwac´ tak kro´tko, nie okazała tego.

Jemu zas´ przyszło do głowy, z˙e tak naprawde˛ Joan

nigdy nie starała sie˛ zburzyc´ dziela˛cej ich bariery. Wy-
powiedzi na temat jej wieku i che˛ci posiadania dzieci
niekoniecznie musiały miec´ na celu sprowokowanie go
do bardziej zdecydowanych działan´. Miał nadzieje˛, z˙e
tak jest. Joan była przyjemnym kompanem i pewnie
– jak sugerowała Maggie – doskonałym materiałem na
z˙one˛. Jednakz˙e on odkrył nagle, z˙e nie ma zamiaru tego
sprawdzac´.

Nurtowało go pytanie, kiedy doszedł do takiego

67

ODWAGA NA POKAZ

background image

wniosku i dlaczego. On sam sie˛ nie zmienił, podobnie
jak Joan – ostatecznie nie bez kozery uwaz˙ano ja˛ za
uosobienie statecznos´ci. Moz˙liwe, z˙e ma do niego pre-
tensje o goszczenie Maggie. Ale przeciez˙ wie, z˙e trak-
tuje ja˛ jak młodsza˛ siostre˛.

A jednak niewidzialna bariera mie˛dzy nimi cia˛gle

rosła. Co zas´ najdziwniejsze, wcale sie˛ tym nie martwił.

68

ODWAGA NA POKAZ

background image

ROZDZIAŁ PIA˛TY

– Czy mo´j nos jest tak czerwony, jak mi sie˛ wydaje?

– spytała z zaciekawieniem Maggie.

Hugo spojrzał na nia˛, odrywaja˛c sie˛ na chwile˛ od

jednego z pso´w, kto´rego włas´nie wycierał po spacerze
nad jeziorem.

– Owszem.
– Chyba go odmroziłam, nawet nie moge˛ sie˛ us´mie-

chac´. – Maggie wycierała Tucka, kto´ry ze stoickim
spokojem czekał, az˙ skon´czy. Nagle pies unio´sł pysk
i polizał ja˛ po twarzy. Maggie je˛kne˛ła i wytarła policzek
czystym rogiem re˛cznika.

– Dbasz o higiene˛ – rozes´miał sie˛ Hugo. – Mnie ich

lizanie nie przeszkadza.

– Ja tam wole˛ dbac´ o higiene˛ na swo´j sposo´b. Marze˛

o prysznicu, a takz˙e o płona˛cym kominku i talerzu
gora˛cej zupy. Przemarzłam na kos´c´.

– Rzeczywis´cie jest zimno, ale przynajmniej prze-

stał padac´ s´nieg. Po południu moz˙na by sie˛ wybrac´
wycia˛giem krzesełkowym na jakis´ szczyt. Widok
z go´r jest przepie˛kny, a poza tym jeszcze nie miałas´
okazji pojez´dzic´ na nartach. Skoro jednak jest ci
tak zimno, moz˙emy pojechac´ zamknie˛tymi wagoni-
kami do restauracji na szczycie i napic´ sie˛ gora˛cej
czekolady.

background image

– Nie masz nic lepszego do roboty, niz˙ zabierac´ mnie

na zwiedzanie okolicy?

Udał, z˙e sie˛ zastanawia.
– Niestety, nie.
– Dlaczego ,,niestety’’?
– Poniewaz˙ alternatywa˛, przynajmniej dla mnie, by-

łoby zaszycie sie˛ gdzies´ w ka˛cie z fachowymi gazetami.
Co jedynie utwierdziłoby cie˛ w przekonaniu, z˙e moje
z˙ycie jest niesłychanie nudne. Podobnie jak ja sam.

– Alez˙ wcale nie jestes´ nudny – zaprzeczyła gora˛co.

– Owszem, twoje reakcje sa˛ przewidywalne, ale wcale
nie jestes´ nudny. – Zamys´liła sie˛. – Potrafisz jez´dzic´ na
nartach?

– Tak sobie, a ty?
– Nigdy nie miałam nart na nogach – odparła i oczy

jej sie˛ zas´wieciły. – A to oznacza, z˙e czeka mnie nowa
wspaniała przygoda. Zastanawiam sie˛, czy w okolicy
znalazłby sie˛ jakis´ przystojny szwedzki instruktor, kto´ry
dałby mi kilka lekcji.

– Wcia˛z˙ to poszukiwanie emocji! – Hugo potrza˛sna˛ł

głowa˛. – Nie wystarczyła ci randka z Donaldem Hamil-
tonem?

– Alez˙ to nie była randka! – Maggie podeszła do

piecyka i kucne˛ła, by otworzyc´ drzwiczki. – Chyba po
prostu brakowało mu towarzystwa. Przyjechał na jaka˛s´
konferencje˛, ale zjawił sie˛ nieco wczes´niej, wie˛c mnie
zaprosił do restauracji. Chciał mnie takz˙e zabrac´ na
koktajl przed konferencja˛, ale odmo´wiłam. Tak wie˛c
do domu przyjechałam wczes´niej niz˙ ty. – Włoz˙yła
kolejne polano do piecyka. – Na marginesie, bardzo
po´z´no wro´ciłes´ ze spotkania z Joan. Widocznie twoja

70

ODWAGA NA POKAZ

background image

pani akuszerka ma głe˛bie˛ osobowos´ci, kto´rej jeszcze nie
odkryłam.

– Moz˙liwe – odparł wymijaja˛co. – Pamie˛taj poza

tym, z˙e jestes´my tylko dobrymi przyjacio´łmi.

– Chcesz powiedziec´, z˙e i ty jestes´ wto´rnym prawi-

czkiem?

– Niczego takiego nie chce˛ powiedziec´ – odparł

sztywno. – Przede wszystkim dlatego, z˙e to nie twoja
sprawa.

– Przepraszam. – Przygryzła wargi. Nie potrafiła

zrozumiec´, co ja˛ podkusiło, by zadac´ takie pytanie, co
nie zmieniało faktu, z˙e umierała z ciekawos´ci, jak to jest
z Hugonem i Joan. Sa˛dza˛c ze szpitalnych plotek, byli
niemal zare˛czeni. Maggie nie była zachwycona ta˛ wia-
domos´cia˛.

Gdyby sie˛ pobrali, to pewnie w zimowe popołudnie

siadywaliby w wysłuz˙onych fotelach i czytali. Mieliby
gromadke˛ dzieci o jasnych czuprynach, doskonale wy-
chowanych, kto´re takz˙e zatopione byłyby w lekturze lub
rysowały obrazki pocia˛go´w i wzgo´rz. Taka sielanka
byłaby sympatyczna, gdyby nie to, z˙e przy charakterach
Joan i Hugona bardzo szybko zamieniłaby sie˛ w nud-
ny rytuał. Hugo potrzebuje z˙ony, kto´ra pokazałaby mu
uroki z˙ycia.

Kogos´ takiego jak ona.
Ta mys´l zupełnie ja˛ zszokowała. Nawet w czasie

swojej szczenie˛cej miłos´ci do Hugona nigdy by jej nie
przyszło do głowy, z˙e mogłaby stanowic´ jego potencjal-
na˛ partnerke˛. Wydawał jej sie˛ z innego, całkowicie dla
niej niedoste˛pnego s´wiata. Starszy, inteligentniejszy,
atrakcyjny. Teraz jednak ta przepas´c´ mie˛dzy nimi jakby

71

ODWAGA NA POKAZ

background image

sie˛ zmniejszyła. Moz˙e to z powodu upływu czasu,
a moz˙e dlatego, z˙e byli partnerami na niwie zawodowej.

Hugo zauwaz˙ył, z˙e Maggie stara sie˛ ukryc´ zaz˙enowa-

nie. Na szcze˛s´cie niezre˛czna˛ cisze˛ przerwał dzwonek
telefonu.

– Odbiore˛. – Hugo poderwał sie˛ gwałtownie z fotela,

z ulga˛ znajduja˛c pretekst, by wyjs´c´ z pokoju. Wzia˛ł
słuchawke˛, przez chwile˛ słuchał i nagle zmarszczył
czoło. – Prosze˛ sie˛ uspokoic´, Betty. Kiedy ma˛z˙ poczuł
bo´l? Zaz˙ył nitrogliceryne˛? Ile razy? W takim razie
trzeba go przewiez´c´ do szpitala. Postaram sie˛ jak naj-
szybciej przysłac´ karetke˛, ja zas´ be˛de˛ czekał na pan´stwa
w szpitalu.

Odłoz˙ył słuchawke˛. Maggie stała tuz˙ za nim.
– Pacjent z bo´lem w piersiach? Podejrzewasz zawał?

– bardziej domys´liła sie˛, niz˙ spytała.

– Tak, to Charlie Barker, jeden z moich starych

pacjento´w. Juz˙ od dłuz˙szego czasu czeka na wszczepie-
nie bajpaso´w.

Hugo ponownie wzia˛ł słuchawke˛ do re˛ki.
– Musze˛ wysłac´ po niego karetke˛.
– W czasie weekendu w pogotowiu sa˛ tylko wolon-

tariusze. Ja pojade˛.

– Przeciez˙ nie jestes´ na dyz˙urze.
– To bez znaczenia. Wolontariuszom brakuje kwali-

fikacji do tego rodzaju wypadku. Jak daleko mieszkaja˛
Barkerowie?

– Jakies´ dwadzies´cia minut sta˛d.
Maggie juz˙ sie˛ ubierała.
– Zbieraj sie˛, Hugo, kaz˙da chwila jest cenna.
– Masz racje˛, juz˙ ide˛. – Uznał, z˙e nie ma sensu sie˛

72

ODWAGA NA POKAZ

background image

sprzeciwiac´. Co wie˛cej, w duchu cieszył sie˛ z jej to-
warzystwa. – Wez´miemy dz˙ipa, jest szybszy niz˙ twoje
auto.

Po chwili dotarli do stacji pogotowia. W drodze

Maggie wypytała szczego´łowo o historie˛ choroby Char-
liego: jakie brał leki, czy był alergikiem. Wyskoczyli
z dz˙ipa i wbiegli do stacji.

– Co sie˛ stało? – spytała zaskoczona wolontariuszka.
– Jeden z pacjento´w ma kłopoty z sercem – odparła

Maggie. – Wpadłam tylko po ekwipunek i jedziemy.
Czy przenos´ny defibrylator jest sprawny?

– Oczywis´cie. Czy chce pani, z˙ebys´my z nia˛ poje-

chali? – spytała druga z wolontariuszek.

– Dzie˛kuje˛. Mys´le˛, z˙e sobie poradzimy – odparł

Hugo.

– Lepiej zostan´cie w pogotowiu – dodała Maggie –

bo nie wiadomo, co jeszcze moz˙e sie˛ wydarzyc´.

Po chwili oboje siedzieli juz˙ w karetce. Hugona do-

słownie wcisne˛ło w fotel, gdy Maggie nacisne˛ła pedał
gazu do deski i z wyciem syreny pomkne˛ła w strone˛
gło´wnej drogi. Nie pierwszy raz siedział w karetce, ale
nigdy jeszcze tak nia˛ nie pe˛dził.

Jak tylko wyjechali na gło´wna˛ droge˛, Maggie wpadła

pomie˛dzy dwa autobusy, a potem wskoczyła w wolna˛
przestrzen´ obok jakiegos´ auta jada˛cego poboczem, by
przepus´cic´ karetke˛. Miejsca było tak niewiele, z˙e Hugo
zamkna˛ł oczy w przekonaniu, z˙e zaraz usłyszy chrze˛st
rozdzieranej blachy, jednakz˙e nic takiego nie nasta˛piło,
a gdy odwaz˙ył sie˛ unies´c´ powieki, mieli przed soba˛
pusta˛ droge˛.

Otworzył usta, by zwro´cic´ uwage˛ Maggie, z˙e szarz˙uje,

73

ODWAGA NA POKAZ

background image

jednakz˙e widza˛c jej koncentracje˛ i opanowanie, zrezyg-
nował. Wolał zreszta˛ nie ryzykowac´, z˙e ja˛ rozproszy
i rzeczywis´cie znajda˛ sie˛ w niebezpieczen´stwie.

– Musisz mnie pilotowac´ – rzuciła.
– Na razie jedz´ prosto. Za wzgo´rzem skre˛cisz w trze-

cia˛ przecznice˛ po prawej stronie.

Gdy zjechali z gło´wnej drogi i zbliz˙ali sie˛ do domu

pan´stwa Barkero´w, Maggie wyła˛czyła syrene˛.

– Lepiej ich nie straszyc´. Pewnie i tak juz˙ przeszli

swoje – wyjas´niła.

Podjechała pod drzwi wejs´ciowe, w kto´rych niemal

natychmiast pojawiła sie˛ pani Barker, starsza kobieta
o dos´c´ surowym wygla˛dzie. Maggie sie˛gne˛ła po ek-
wipunek.

– Co mam wzia˛c´? – dopytywał sie˛ Hugo.
– To – odparła, podaja˛c mu aparat do rozruchu serca.
Gdy wyskoczyła z karetki, trzymaja˛c w jednym re˛ku

sprze˛t ratunkowy, w drugim butle˛ z tlenem, Betty Barker
uniosła w zdumieniu brwi.

– To Maggie Johnston – wyjas´nił Hugo, widza˛c jej

zdziwienie. – Jest nasza˛ nowa˛ ratowniczka˛.

– Bardzo sie˛ ciesze˛, z˙e pan przyjechał – oparła Betty,

wyraz´nie podkres´laja˛c słowo ,,pan’’.

Jez˙eli Maggie poczuła sie˛ uraz˙ona, nie dała tego po

sobie poznac´. A Hugo specjalnie ocia˛gał sie˛ z zaje˛ciem
sie˛ swoim długoletnim pacjentem, by zobaczyc´ Maggie
w akcji.

Juz˙ w chwili, gdy dos´wiadczył na własnej sko´rze, jak

fachowym jest kierowca˛, zacza˛ł ja˛ widziec´ nagle w zu-
pełnie innym s´wietle. Profesjonalny, niemal chłodny
spoko´j, jakim emanowała zaro´wno w roli kierowcy, jak

74

ODWAGA NA POKAZ

background image

i ratowniczki, był dla niego całkowicie nowym rysem jej
osobowos´ci. Odnio´sł wraz˙enie, jakby ujrzał Maggie po
raz pierwszy w z˙yciu.

Ale nie było czasu na analizowanie doznan´. Ich pac-

jent czekał, siedza˛c przy kuchennym stole. Dla wpraw-
nych oczu juz˙ z daleka było widac´, z˙e stanowi klasycz-
ny przypadek ataku serca. Miał szara˛ twarz i zroszone
potem czoło.

Maggie złoz˙yła ekwipunek na stole, us´miechne˛ła sie˛

do niego ciepło i wycia˛gne˛ła plastikowa˛ maske˛ tlenowa˛.

– Dobry wieczo´r – rzekła łagodnym głosem. – Mam

na imie˛ Maggie i jestem ratowniczka˛. A pan to oczywis´-
cie Charlie Barker, prawda?

– Tak. Prosze˛ mi mo´wic´ Charlie – rzekł z wysiłkiem.
– Naprawde˛ moge˛ zwracac´ sie˛ do pana po imieniu?

– Przygotowuja˛c sprze˛t do podania tlenu, Maggie zaba-
wiała pacjenta rozmowa˛, by sie˛ rozluz´nił i choc´ na
chwile˛ zapomniał o bo´lu. – Zaraz podamy ci tlen,
Charlie, i postaramy sie˛ złagodzic´ bo´l. – Spojrzała na
Hugona. – Czy mo´głbys´ przygotowac´ aparat do EKG?

– Oczywis´cie. – Hugo otworzył torbe˛ i wycia˛gna˛ł

potrzebny sprze˛t. Słuchaja˛c rzeczowych pytan´ Maggie,
us´miechał sie˛ pod nosem.

– W kto´rym miejscu bo´l jest najsilniejszy, Charlie?
– Tutaj. – Pan Barker wskazał na mostek.
– Tylko w tym jednym miejscu?
– Takz˙e w lewym ramieniu i pod z˙uchwa˛.
Maggie zmierzyła pacjentowi cis´nienie.
– Sto czterdzies´ci na siedemdziesia˛t – oznajmiła.
Ponownie otworzyła podre˛czna˛ torbe˛ i zacze˛ła z niej

wyjmowac´ sprze˛t do kroplo´wki. Jednoczes´nie jakims´

75

ODWAGA NA POKAZ

background image

cudem dostrzegała dokładnie wszystko, co robi Hugo,
i teraz zacze˛ła go instruowac´ w podła˛czeniu aparatu
EKG.

– Biała elektroda po prawej stronie, czarna po lewej,

czerwona takz˙e po lewej, poniz˙ej pe˛pka.

– Dzie˛kuje˛. Taki przenos´ny sprze˛t jednak mocno

ro´z˙ni sie˛ od szpitalnego – wyjas´nił nieco speszony
Hugo, widza˛c pytaja˛cy wzrok pani Barker. Potarł z˙elem
odpowiednie miejsca na sko´rze pacjenta i przyczepił
wszystkie elektrody. W tym czasie Maggie podła˛czyła
kroplo´wke˛.

– Hugo powiedział mi, z˙e nie masz alergii na leki.

To prawda, Charlie?

– Z tego co wiem, tak.
– Doskonale. Dostaniesz zastrzyk z morfiny, kto´ry

powinien ci ulz˙yc´. – Delikatnie robiła zastrzyk, obser-
wuja˛c jednoczes´nie twarz Charliego. – Czy zmniejsza
sie˛ nate˛z˙enie bo´lu?

Ze skupionej twarzy Maggie Hugo wywnioskował,

z˙e zdaje sobie sprawe˛ ze stanu pacjenta. Było oczywiste,
z˙e atak serca nie uste˛puje, a zwolniony puls moz˙e zapo-
wiadac´ ryzyko zatrzymania akcji serca.

Hugo wycia˛gna˛ł telefon komo´rkowy i odszedł kilka

kroko´w w gła˛b pomieszczenia, by pan´stwo Barker go
nie usłyszeli. Poła˛czył sie˛ ze szpitalem i poprosił o przy-
gotowanie transportu do szpitala kardiologicznego
w Dunedin.

Gdy wro´cił, Maggie pakowała juz˙ sprze˛t.
– Czy zaz˙ywałes´ dzis´ aspiryne˛ lub podobny lek?
– Tak – odparła za me˛z˙a Betty. – Jak tylko Charlie

wstaje z ło´z˙ka, ma przygotowane wszystkie lekarstwa

76

ODWAGA NA POKAZ

background image

wraz z sokiem pomaran´czowym. I juz˙ moja w tym
głowa, z˙eby je zaz˙ył co do jednego. – Zmusiła sie˛ do
us´miechu. – Prawda, kochanie?

– Nie mam wyboru. – Charlie posłał z˙onie bolesny

us´miech. Widac´ było, z˙e stara sie˛ zaoszcze˛dzic´ jej
zmartwienia.

– Przygotuje˛ wo´zek – zaproponował Hugo. – Chyba

moz˙emy juz˙ wracac´ do szpitala.

– Alez˙ moge˛ po´js´c´ sam – obruszył sie˛ Charlie.

– Jestem za cie˛z˙ki dla takiej dziewuszki jak pani, a bo´l
juz˙ zelz˙ał.

– Nie ma mowy – odparła stanowczo Maggie i po-

słała Charliemu łobuzerski us´miech.

– Przyda mi sie˛ troche˛ gimnastyki. Pomys´l, jak

zwiotczałyby mi mie˛s´nie, gdyby wszyscy moi pacjenci
chcieli sami spacerowac´ do karetki. Betty, czy mogłaby
pani zapakowac´ dla me˛z˙a piz˙ame˛, szczoteczke˛ do ze˛-
bo´w, i tak dalej?

– Wszystko jest juz˙ gotowe – odparła Betty.
Maggie z pomoca˛ Hugona połoz˙yła pacjenta na wo´z-

ku i przypie˛ła go paskami.

– To dla ostroz˙nos´ci – wyjas´nił Hugo z us´miechem.

– Kiedy poczujesz, jak Maggie prowadzi, wszystko zro-
zumiesz.

– Mys´le˛, z˙e ona jest tak doskonałym kierowca˛, jak

i ratowniczka˛ – oznajmiła powaz˙nie Betty.

Maggie rzuciła Hugonowi rozbawione, ale i roz-

czulone spojrzenie. W cia˛gu naste˛pnej minuty wo´zek
z Charliem został umieszczony w karetce, a Hugo
i Maggie załoz˙yli pacjentowi maske˛ tlenowa˛ i pod-
ła˛czyli sprze˛t do monitorowania akcji serca. Betty

77

ODWAGA NA POKAZ

background image

usiadła na brzegu wo´zka, trzymaja˛c re˛ke˛ me˛z˙a. Obok
niej przysiadł Hugo, by mo´c na biez˙a˛co sprawdzac´ stan
pacjenta.

– Gotowi? – rzuciła do tyłu Maggie.
– Tak – odparł Hugo. – Ruszajmy. Helikopter pew-

nie juz˙ leci. Jak dojedziemy do szpitala, powinien na nas
czekac´.

Maggie ruszyła.
– Wysyłamy cie˛ do specjalistycznego szpitala w Du-

nedin. Przy odrobinie szcze˛s´cia nie tylko cie˛ wykuruja˛, ale
w kon´cu wszczepia˛ bajpasy – tłumaczył Hugo, dodaja˛c
z˙artobliwie: – Jak widzisz, atak serca to najlepszy sposo´b,
z˙eby w kon´cu znalez´c´ sie˛ na szczycie listy oczekuja˛cych.

Maggie jechała szybko, choc´ nie z taka˛ brawura˛ jak

poprzednio. Na lotnisko przybyli pie˛tnas´cie minut przed
helikopterem. Wykorzystali ten czas na ponowne prze-
badanie Charliego i wypełnienie dokumento´w. Naste˛p-
nie Maggie pomogła wsadzic´ pacjenta do helikoptera.
Gdy wro´ciła do karetki, Hugo siedział obok Betty i ja˛
obejmował.

– Jestem przeraz˙ona – mo´wiła cicho. Teraz, gdy nie

było przy niej me˛z˙a, nie musiała juz˙ udawac´ me˛z˙nej.
– Czy mo´j Charlie z tego wyjdzie?

– Pewne jest, z˙e ma˛z˙ nie podda sie˛ bez walki, a zajma˛

sie˛ nim najlepsi specjalis´ci. Mys´le˛, z˙e to powinno pania˛
uspokoic´. Prosze˛ sie˛ trzymac´ i dzwonic´, jak tylko cos´
be˛dzie pani wiedziała.

– Dobrze, obiecuje˛. Dzie˛kuje˛ za wszystko – szep-

ne˛ła, a zauwaz˙aja˛c obecnos´c´ Maggie, dodała: – Pani
ro´wniez˙, skarbie, za tak wspaniała˛ opieke˛. Mielis´my
szcze˛s´cie, z˙e to pani do nas przyjechała.

78

ODWAGA NA POKAZ

background image

– Nie ma za co dzie˛kowac´, Betty. – Maggie us´miech-

ne˛ła sie˛ serdecznie. – A teraz czas ruszac´, helikopter
czeka.

Maggie i Hugo stali na la˛dowisku, obserwuja˛c wzno-

sza˛cy sie˛ s´migłowiec.

– Szkoda, z˙e nie mogłem sie˛ z nimi zabrac´ – rzekł

Hugo.

– Jest w dobrych re˛kach – przekonywała Maggie. –

Niewiele bys´ pomo´gł, a tylko stracił czas.

– Ale przynajmniej mo´głbym podtrzymywac´ Betty

na duchu, bo inaczej gotowa zamartwic´ sie˛ na s´mierc´.

Wro´cili pod stacje˛ pogotowia. Maggie zostawiła

karetke˛ pod opieka˛ wolontariuszek i przesiadła sie˛ do
dz˙ipa.

– Do wszystkich pacjento´w jestes´ tak przywia˛zany?

– zapytała.

– Oczywis´cie, z˙e nie. Barkerowie maja˛ w moim ser-

cu szczego´lne miejsce.

– Czemu?
– Moz˙e dlatego, z˙e znam ich lepiej niz˙ innych pac-

jento´w. Charlie pomagał mi w pracach budowlanych
na farmie. Mordowalis´my sie˛ niemal przez rok, a Betty
bez przerwy do nas zagla˛dała. W ciepłe dni dotrzymy-
wała nam towarzystwa, robia˛c na drutach, a w chłodne
gotowała zupe˛. Mimo z˙e sa˛ małz˙en´stwem ponad pie˛c´-
dziesia˛t lat, najche˛tniej w ogo´le by sie˛ nie rozstawali.

– Jakie to pie˛kne – zauwaz˙yła cicho.
– Na pewno niezwykłe – potakna˛ł Hugo, wjez˙dz˙aja˛c

na gło´wna˛ droge˛. – I s´wiadczy o tym, z˙e wybo´r partnera
to piekielnie waz˙na sprawa. Choc´ moz˙e to szcze˛s´cie,
a nie s´wiadome działanie? Bo na przykład, patrza˛c na

79

ODWAGA NA POKAZ

background image

Betty i Charliego, trudno uwierzyc´, z˙e sa˛ tak dobranym
małz˙en´stwem. Wydaja˛ sie˛ jak woda i ogien´.

– Przeciwien´stwa sie˛ przycia˛gaja˛.
– Tak, choc´ nie zawsze na dłuz˙sza˛ mete˛. W ich

przypadku wygla˛da to tak, z˙e Betty cia˛gle sie˛ martwi,
a Charlie podnosi ja˛ na duchu. Z kolei Charlie jest
w gora˛cej wodzie ka˛pany i pakuje sie˛ w ryzykowne
sytuacje. Betty mityguje go, s´cia˛ga na ziemie˛, i stara sie˛
nie dopus´cic´, z˙eby zrobił sobie krzywde˛.

– Ja bym tego nie zniosła! – zawołała z oburzeniem.
– Czego?
– Z

˙

eby ktos´ mnie mitygował i s´cia˛gał na ziemie˛.

– No tak! – parskna˛ł Hugo. – To juz˙ wiem, dlaczego

tamten facet nie miał szans.

– Kto´ry? – zdziwiła sie˛.
– Ten, kto´rego rzuciłas´ ponad rok temu.
– A, Brian! No tak, ten to dopiero potrafił s´cia˛gac´ na

ziemie˛. Nie mo´wia˛c o tym, z˙e chyba umarłby ze strachu,
gdyby jechał ze mna˛ z taka˛ szybkos´cia˛ jak dzis´.

Hugo poczuł kolejna˛ fale˛ sympatii i wspo´łczucia dla

byłego narzeczonego Maggie.

– Musze˛ przyznac´ – rzekł ostroz˙nie – z˙e i mnie

podczas jazdy serce podchodziło do gardła.

– Niepotrzebnie sie˛ bałes´ – odparła lekko. – Ostate-

cznie cos´ tam potrafie˛. A wracaja˛c do tej ostroz˙nos´ci
Briana... Moz˙e to kwestia wieku, macie mniej wie˛cej
tyle samo lat.

Hugo milczał. Mimo sympatii do dawnego partnera

Maggie nie był zachwycony tym poro´wnaniem.

– Na plus trzeba ci zaliczyc´, z˙e nie starałes´ sie˛ mnie

hamowac´ – dodała ze s´miechem. – Bardzo to sobie cenie˛.

80

ODWAGA NA POKAZ

background image

Tym razem odpowiedział jej us´miechem. Istnieje

szansa, z˙e nie jest takim ciamajda˛ i nudziarzem, jak sie˛
Maggie moz˙e wydawac´.

– A gdybym pro´bował, czy to by cokolwiek zmie-

niło?

– Oczywis´cie, z˙e nie!
– Sama widzisz. – Odwzajemnił jej us´miech, po

czym spowaz˙niał. – Nawiasem mo´wia˛c, s´wietnie sobie
radzisz nie tylko jako kierowca, lecz takz˙e jako ratow-
niczka. Doskonale sie˛ spisałas´ przy Charliem. Byłem
pod wraz˙eniem.

– Dzie˛kuje˛...
Dotarli do domu. Maggie weszła do s´rodka, staraja˛c

sie˛ panowac´ nad ruchami, poniewaz˙ po słowach Hugo-
na miała ochote˛ skakac´ z rados´ci. Nigdy jeszcze nie
usłyszała od niego podobnych komplemento´w. Co wie˛-
cej, w jego tonie pobrzmiewała jakas´ niezrozumiała
duma, co sprawiało jej szalona˛ przyjemnos´c´. Pokrywa-
ja˛c zmieszanie, zawołała:

– Brrr, alez˙ tu zimno. Trzeba jak najszybciej napalic´

w piecu i podgrzac´ zupe˛.

Po chwili siedzieli juz˙ na swoich miejscach i bez

pos´piechu jedli gora˛cy posiłek. Gdy skon´czyli, rozsiedli
sie˛ wygodnie, nie maja˛c najmniejszej ochoty opuszczac´
kre˛gu ciepła płyna˛cego od piecyka. Hugo zerkna˛ł za
okno.

– Chyba nie jest to pogoda na wło´czenie sie˛ po oko-

licy – zauwaz˙ył.

– Masz racje˛. – Maggie zrobiła przy sobie miejsce

dla Lass. – Włas´ciwie nie miałabym nic przeciwko
temu, z˙eby tym razem spe˛dzic´ popołudnie po twojemu.

81

ODWAGA NA POKAZ

background image

– W takim razie czuj sie˛ jak u siebie w domu. – Hugo

wskazał stos czasopism medycznych.

Zatopili sie˛ w lekturze. Po jakims´ czasie Maggie

stwierdziła ze zdumieniem, z˙e takie wspo´lne czytanie
jest niesamowicie przyjemne. Znalazła wiele interesuja˛-
cych dla siebie artykuło´w, a Hugo z najwie˛ksza˛ ochota˛
odpowiadał na jej pytania i uwagi.

Rozmawiali na ro´z˙ne tematy, zastanawiaja˛c sie˛ mie˛-

dzy innymi, jak radza˛ sobie Barkerowie w Dunedin. Ze
szpitala kardiologicznego nie otrzymali z˙adnej infor-
macji, totez˙ zaczynali sie˛ niepokoic´.

W kon´cu, koło pia˛tej, Hugo zdenerwował sie˛ nie na

z˙arty. Wzia˛ł za słuchawke˛ i zadzwonił do Dunedin.
Po chwili jego twarz rozjas´niła sie˛. Odłoz˙ył słuchawke˛
i zawołał:

– Charlie natychmiast po przylocie trafił na sto´ł

operacyjny. Nie tylko poradzono sobie z atakiem serca,
ale wszczepiono mu bajpasy. Juz˙ jest po zabiegu i lez˙y
na intensywnej terapii. Chyba wszystko przebiegło bez
zakło´cen´.

– To s´wietnie! – zawołała rozpromieniona Maggie.
– Nawet nie masz poje˛cia, jak sie˛ ciesze˛! – mo´wił

z oz˙ywieniem Hugo. – Trzeba to uczcic´. Co bys´ powie-
działa na kieliszek wina?

– Z najwie˛ksza˛ ochota˛.
Przyjemnie sie˛ siedziało przy kominku. Na dworze

było tak ponuro, z˙e nawet psy nie miały ochoty wy-
s´ciubic´ nosa.

– Za ciebie, Maggie. – Hugo wznio´sł kieliszek. – Za

two´j rewelacyjny pomysł, z˙eby przyjechac´ do Queens-
town.

82

ODWAGA NA POKAZ

background image

Z rados´cia˛ spełniła toast, po czym zawołała:
– A teraz za Charliego, za jego szybki powro´t do

zdrowia.

– A teraz – Hugo ponownie wznio´sł kieliszek – za

twoja˛mistrzowska˛jazde˛. Po takim dos´wiadczeniu doce-
niam wartos´c´ z˙ycia.

Ale ani on, ani Maggie nie podnies´li kieliszka do ust.

Nagle oboje spowaz˙nieli. Przez chwile˛ patrzyli na siebie
bez słowa, w kon´cu Maggie powiedziała cicho:

– Chciałam tylko, z˙ebys´ wiedział, z˙e to nie była

moja wina. Mo´wie˛ oczywis´cie o wypadku w Grecji...

– Wiem, Maggie. – Starał sie˛ nadac´ słowom jak

najwie˛cej ciepła.

– To nie była takz˙e wina Felicity... – cia˛gne˛ła od-

waz˙niej Maggie. – Autobus wypadł zza zakre˛tu prosto
na nas.

– To tez˙ wiem – powto´rzył łagodnie.
– Wiedz takz˙e, z˙e wyjazd do Aten nie był moim

pomysłem. Felicity uparła sie˛, z˙e chce zobaczyc´ Ak-
ropolis.

– To dla mnie nowa informacja... – Nie wiedział,

czemu odczuł tak ogromna˛ ulge˛.

– Mimo to przez cały czas wine˛ za wszystko przypi-

sywałam sobie – wyszeptała. – Wiem, z˙e ty tez˙...

– Nieprawda – odparł stanowczo. – Wierz mi.
– A jednak nie odpowiedziałes´ na z˙aden mo´j list!
– Przez jakis´ czas po prostu nie mogłem sie˛ po-

zbierac´. – Obracał kieliszek w dłoni, wpatruja˛c sie˛
w czerwony płyn. – Dlatego, z˙e to gło´wnie siebie
obwiniałem za całe zdarzenie. To ja miałem sie˛ opieko-
wac´ Felicity po s´mierci ojca. Mame˛ okre˛ciła sobie

83

ODWAGA NA POKAZ

background image

woko´ł paluszka, wie˛c to ja musiałem czuwac´, z˙eby nie
zrobiła jakiegos´ głupstwa. Starałem sie˛ wskazywac´ jej
potencjalne zagroz˙enia, ale...

– Ale ja psułam ci szyki – w oczach Maggie pojawiły

sie˛ łzy – bo cia˛gle namawiałam ja˛ na jakies´ głupstwa.

– Ja bym to uja˛ł inaczej. – Z trudem powstrzymał

wzruszenie. – Felicity nie mogła sie˛ od ciebie oderwac´,
zawsze doskonale sie˛ bawiłys´cie. Byłas´ wie˛c dla niej
dobrym, a nie złym duchem.

– No tak... Ale czasami cudem wychodziłys´my cało

z naszych szalonych zabaw – chlipne˛ła Maggie. – Pa-
mie˛tasz, jak kiedys´ uznałys´my, z˙e jestes´my wro´z˙kami
i pro´bowałys´my latac´ po pokoju? Dzie˛ki Bogu nic nam
sie˛ wtedy nie stało, mniej szcze˛s´cia miała jakas´ drogo-
cenna figurka.

– Porcelanowa pastereczka – przypomniał Hugo,

a na jego ustach pojawił sie˛ melancholijny us´miech.
– Schowałys´cie kawałki do pudełka po butach i wsune˛-
łys´cie je pod ło´z˙ko w mojej sypialni.

– A ty potem godzinami ja˛ sklejałes´. Udało ci sie˛ to

tak doskonale, z˙e mine˛ło wiele miesie˛cy, zanim matka
zorientowała sie˛, z˙e figurka jest rozbita.

– A pamie˛tasz, jak uznałys´cie, z˙e be˛dzie wam do

twarzy w czarnych włosach? Miałys´cie wtedy po dwa-
nas´cie lat.

– Rzeczywis´cie. – Maggie zachichotała. – Felicity

wygla˛dała jak wampirzyca, a moje włosy zrobiły sie˛
zgniłozielone.

– A to, jak pojechałys´cie do kina, spo´z´niłys´cie sie˛ na

autobus i wro´ciłys´cie autostopem?

– No pewnie! Byłes´ ws´ciekły jak nie wiem co.

84

ODWAGA NA POKAZ

background image

– Bo przeciez˙ mogłys´cie trafic´ na jakiegos´ szalen´ca!
– Bez obaw. Zanim wsiadłys´my, dokładnie sobie

obejrzałam, kto nas podwozi. Kierowca był siwowłosy
i miał koloratke˛.

– I oczywis´cie unikne˛łys´cie reprymendy, zaprasza-

ja˛c go potem do nas na herbate˛. Ksia˛dz tak przeja˛ł sie˛
swoja˛ rola˛, z˙e wygłosił kazanie o lekkomys´lnos´ci mło-
dych dam.

– Tak, pamie˛tam – rozes´miała sie˛. – Mys´lałam, z˙e

nigdy nie skon´czy. Musiałam sie˛ powstrzymywac´, z˙eby
nie patrzec´ na Felicity, bo chyba skonałybys´my ze
s´miechu, a ty jeszcze bardziej bys´ sie˛ zezłos´cił. – Mag-
gie urwała nagle. Jej us´miech znikł, z oczu popłyna˛ł
strumien´ łez. – Och, Hugo... Nawet nie masz poje˛cia,
jak za nia˛ te˛sknie˛.

Hugo pochylił sie˛ w strone˛ Maggie i mocno ja˛ obja˛ł.
– Ja takz˙e... – wyszeptał.
– Ciebie tez˙ mi bardzo brakowało – chlipała Maggie.

– Mys´lałam, z˙e winisz mnie za s´mierc´ Felicity i z˙e juz˙
nigdy nie be˛dziesz chciał mnie zobaczyc´.

– Juz˙ wiesz, z˙e tak nie było. Wiem takz˙e, kim byłas´

dla Felicity i co dla niej zrobiłas´. Kochała cie˛ z całego
serca. Przez˙yła z toba˛ najszcze˛s´liwsze chwile swojego
z˙ycia. Moz˙liwe, z˙e dzie˛ki tobie w cia˛gu swoich dzie-
wie˛tnastu lat doznała wie˛cej szcze˛s´cia niz˙ wiele oso´b
w cia˛gu całego z˙ycia.

Wtulaja˛c policzek we włosy Maggie, czuł ich oszała-

miaja˛cy zapach i mie˛kkos´c´.

– Mys´lisz, z˙e nasz bo´l po stracie Felicity kiedys´

zmaleje? – spytała cicho.

– Mys´le˛, z˙e tak – odparł łagodnie.

85

ODWAGA NA POKAZ

background image

– To było tak dawno temu, a wydaje sie˛, z˙e wczoraj...
– A jednak mine˛ło niemal dwanas´cie lat.
Nagle po raz pierwszy od przyjazdu Maggie Hugo

us´wiadomił sobie, ile w cia˛gu tego czasu sie˛ zmieniło.
Maggie nadal moz˙e oczekiwac´ od niego troski i pocie-
chy, jak w czasach, gdy była dzieckiem. Nadal tez˙ w jej
charakterze dominuje urocza nuta szalen´stwa. Jednak
teraz miał do czynienia z dorosła˛ kobieta˛, w dodatku
przes´liczna˛, i trzymanie jej w ramionach było dla niego
co najmniej kre˛puja˛ce. Inaczej tez˙ ja˛ postrzegał po tym,
jak zobaczył ja˛ w akcji jako kierowce˛ karetki i ratow-
niczke˛. Odnajdywał w niej teraz ma˛dros´c´, siłe˛ i pewnos´c´
siebie, kto´rych dawniej nie miała.

Bliskos´c´ Maggie stawała sie˛ coraz bardziej kre˛puja˛-

ca. Us´wiadomił sobie z zaz˙enowaniem, z˙e jego ciało
bardzo jednoznacznie reaguje na jej fizyczny powab.
Dotychczas jedynie dostrzegał jej atrakcyjnos´c´ jako
kobiety, teraz jej dos´wiadczał. Jednoczes´nie miał wra-
z˙enie, z˙e odkrywaja˛c seksualnos´c´ Maggie, jak gdyby
zdradza ich wspo´lne wspomnienia z lat młodos´ci.

Musiała zauwaz˙yc´ te˛ gre˛ uczuc´ na jego twarzy

i domys´liła sie˛ przynajmniej po cze˛s´ci, z czego wynika-
ła. Zwłaszcza gdy nagle dostrzegła w jego oczach
czujnos´c´ po tym, jak sie˛ przytulili. Widac´ us´wiadomił
sobie, z˙e oboje sa˛ doros´li i nie moz˙e jej traktowac´ tak
samo jak dawniej.

Takz˙e i ona us´wiadomiła sobie, z˙e w ich relacjach

zaszła jakas´ zmiana. Hugo przestał byc´ namiastka˛ star-
szego brata, a ona jego przyszywana˛siostrzyczka˛. Takz˙e
i ona odczuła poz˙a˛danie i zastanawiała sie˛, czy Hugo ma
ten sam problem. Mo´gł o tym s´wiadczyc´ błysk poz˙a˛da-

86

ODWAGA NA POKAZ

background image

nia, kto´ry zauwaz˙yła w jego oczach, ale był tak kro´tki,
z˙e moz˙e było to złudzenie.

Bardziej jednak było moz˙liwe, z˙e po prostu dokony-

wała projekcji budza˛cych sie˛ w niej uczuc´ z nadzieja˛, z˙e
Hugo je odwzajemni. Sa˛dza˛c po jego naste˛pnej reakcji,
ma na to niewielkie szanse. W jakims´ momencie gwał-
townie sie˛ od niej oderwał, niemal ja˛ odpychaja˛c. Od-
wro´cił sie˛ bez słowa i dołoz˙ył drewna do pieca, potem
gwizdna˛ł na psy.

– Czas na spacer, pieski! – zawołał z udana˛ beztros-

ka˛. – Trzeba łykna˛c´ troche˛ s´wiez˙ego powietrza, nawet
jes´li pada s´nieg.

Ale potrzebował s´wiez˙ego powietrza przede wszyst-

kim dla siebie, dlatego tym razem nie namawiał Maggie
na spacer. Mys´l, z˙e mogła dostrzec w jego twarzy
poz˙a˛danie, przeraz˙ała go. Biedna dziewczyna, widzi
w nim opiekuna, namiastke˛ starszego brata, a on omal
sie˛ na nia˛ nie rzucił! O nie, musi sie˛ postarac´, by Maggie
nadal czuła sie˛ z nim bezpieczna.

87

ODWAGA NA POKAZ

background image

ROZDZIAŁ SZO

´

STY

– Rzeczywis´cie, bardzo tu ładnie.
Maggie wygla˛dała z okna karetki na niewielkie

osiedle połoz˙one na skraju Queenstown. Był słoneczny
dzien´ i odbite od s´niegu s´wiatło sprawiało, z˙e budynki
wygla˛dały jak domki dla lalek. Podjechali do jednego
z nich.

– Jest wie˛kszy niz˙ sie˛ wydaje – wyjas´nił Jason.

Dwoma kołami stana˛ł na krawe˛z˙niku, by nie tamowac´
ruchu na wa˛skiej uliczce. – Ma cztery sypialnie. Chodz´
do s´rodka.

Mimo z˙e okolica podobała sie˛ Maggie, ruszyła za

Jasonem z ocia˛ganiem. Włas´ciwie ani razu nie stwier-
dziła wyraz´nie, z˙e jest zainteresowana wynaje˛ciem po-
koju w budynku, w kto´rym mieszka Jason, ale nie
chciała sprawiac´ mu przykros´ci.

– Zdaje sie˛, z˙e dos´c´ blisko sta˛d do kompleksu hand-

lowego – zauwaz˙yła.

– Wszystko mamy pod nosem. Nie trzeba nawet

gotowac´, bo w pobliz˙u jest mno´stwo knajpek, a jak
wypije sie˛ za duz˙o, moz˙na na piechote˛ wro´cic´. – Pus´cił
do Maggie oko.

– To rzeczywis´cie fajnie – odparła, bardziej z obowia˛-

zku niz˙ przekonania. Poczekała, az˙ Jason otworzy drzwi,
i spytała: – Nie jest tu aby czasami za głos´no w nocy?

background image

– Owszem, to dos´c´ rozrywkowa dzielnica. Queens-

town w ogo´le te˛tni z˙yciem, nie tylko w sezonie turys-
tycznym.

Nie odpowiedziała. Nie chciała wspominac´ przy

Jasonie, z˙e o wiele bardziej od gwarnego osiedla
pocia˛ga ja˛ cisza i spoko´j panuja˛ce woko´ł posiadłos´ci
Hugona.

Weszli do s´rodka. W gło´wnym pomieszczeniu, kto´re

wyraz´nie pełniło funkcje˛ salonu doste˛pnego dla wszyst-
kich lokatoro´w, natkne˛li sie˛ na me˛z˙czyzne˛ ubranego
jedynie w szorty. Był mniej wie˛cej w wieku Jasona,
wysoki, szczupły, jasnowłosy. Na widok gos´ci us´miech-
na˛ł sie˛, jego niebieskie oczy błysne˛ły. Maggie odniosła
wraz˙enie, z˙e patrzy na pogan´skiego boz˙ka.

– Czes´c´, Sven! – zawołał Jason. – Widze˛, z˙e juz˙

wstałes´. – Podał re˛ke˛ koledze i odwro´cił sie˛ do Maggie.
– To Sven, wprost ze Szwecji, instruktor jazdy na
nartach.

– Naprawde˛? – Maggie takz˙e sie˛ us´miechne˛ła, stara-

ja˛c sie˛ ukryc´ zmieszanie.

W uszach natychmiast zabrzmiał jej z˙art, kto´ry rzu-

ciła niedawno w obecnos´ci Hugona, o poszukiwaniu
przystojnego instruktora narciarskiego, najlepiej ze
Szwecji.

– Moz˙e Maggie wprowadzi sie˛ na miejsce Donny

– wyjas´nił Jason. – Fantastycznie, prawda?

– Fantastycznie – potwierdził Sven. Mocny skan-

dynawski akcent dodawał mu uroku. – Jez´dzisz na
nartach, Maggie?

– Jeszcze nie, ale chciałabym sie˛ nauczyc´.
– Co sie˛ stało, z˙e tak wczes´nie dzis´ wstałes´, Sven?

89

ODWAGA NA POKAZ

background image

– wtra˛cił Jason. – Zwykle zwlekasz sie˛ z ło´z˙ka około
południa.

– Lisa musiała is´c´ do pracy – wyjas´nił Sven ze

smutkiem – wie˛c wstałem razem z nia˛.

– Lisa to przyjacio´łka Svena – wytłumaczył Jason.
– Ach tak – mrukne˛ła Maggie i atrakcyjnos´c´ Svena

nagle w jej oczach zmalała.

Zacze˛ła rozgla˛dac´ sie˛ po pomieszczeniu. Przede

wszystkim uderzyła ja˛ ciasnota, było tez˙ dos´c´ zabałaga-
nione. Na podłodze walały sie˛ buty narciarskie i sterty
gazet. W zlewie lez˙ały brudne talerze.

– W tym tygodniu ja zajmuje˛ sie˛ sprza˛taniem – wyja-

s´nił Jason z grymasem, widza˛c jej spojrzenie – ale cia˛gle
cos´ mi wyskakuje.

– Nie przejmuj sie˛ – odparła Maggie. – Sama tez˙ nie

nalez˙e˛ do pedanto´w.

– Chodz´, pokaz˙e˛ ci ten wolny poko´j.
Przeszli na go´re˛, gdzie Jason wskazał jej drzwi.

Otworzyła je i wsune˛ła głowe˛ do s´rodka. Pod s´ciana˛ stał
rza˛d nart, a połowe˛ pokoju zajmował czyjs´ plecak. Okno
natomiast wychodziło na kubły ze s´mieciami z sa˛sied-
niej restauracji.

Maggie przypomniała sobie swoja˛ sypialnie˛ w domu

Hugona, z przeszklonymi drzwiami, za kto´rymi roz-
taczał sie˛ widok na jezioro i go´ry. Z trudem powstrzy-
mała westchnienie na mys´l, z˙e miałaby sie˛ stamta˛d
wyprowadzac´. Poczuła takz˙e dziwny ucisk w z˙oła˛dku,
kto´rego natury wolała nie dra˛z˙yc´. Zerkne˛ła na zegarek.

– Dzie˛ki za pokazanie pokoju i w ogo´le propozycje˛.

Musze˛ sobie to wszystko poukładac´. A po´ki co, chyba
czas wracac´ do pracy. Po kogo jedziemy?

90

ODWAGA NA POKAZ

background image

– Po Dulcie Payne. Jak pewnie wiesz, cia˛gle jej

szukamy lub ska˛ds´ przywozimy. – Jason wspia˛ł sie˛ na
miejsce kierowcy, Maggie usiadła obok. – Ma ponad
osiemdziesia˛tke˛ i cierpi na Alzheimera, jednak jej ma˛z˙
nie zgadza sie˛ na umieszczenie jej w domu opieki.
W dos´c´ regularnych odste˛pach czasu znika z domu
i potem wszyscy jej szukaja˛. Ostatnio nie poznała me˛z˙a,
nawet uderzyła go w twarz.

– Biedak – mrukne˛ła ze wspo´łczuciem. – O ile

wiem, pani Payne ma przejs´c´ w szpitalu dodatkowe
badania. Moz˙e zatrzymanie jej u nas na kilka dni to
jednak pierwszy krok przed umieszczeniem jej w domu
opieki?

– Na pewno nie. Stary Tom nigdy by sie˛ na to nie

zgodził. Powiedział kiedys´, z˙e z˙ona zajmowała sie˛ nim
przez całe z˙ycie, wie˛c teraz on be˛dzie sie˛ nia˛ opiekował
az˙ do kon´ca.

Wro´cili do stacji po potrzebne formularze. Gdy

Maggie zaje˛ta była przygotowaniami do wyjazdu,
w drzwiach ła˛cza˛cych pogotowie ze szpitalem stana˛ł
nagle Hugo.

Jego widok nie powinien był jej zdziwic´. Ostatecznie

wiedziała, z˙e ma dzis´ dyz˙ur, wie˛c dlaczego zabiło jej
raptownie serce i dlaczego unikała jego wzroku?

Oczywis´cie, doskonale znała odpowiedz´ na oba pyta-

nia, lecz nie chciała jej formułowac´ nawet we własnych
mys´lach. Ratuja˛c sie˛ przed okazaniem zmieszania, sku-
piła sie˛ na tematach zawodowych.

– Sprawa z pan´stwem Payne nie be˛dzie łatwa – rzekł

Hugo. – Tom nie chce oddac´ Dulcie do szpitala nawet
na kilka dni. Jednak ma chroniczne problemy z oddy-

91

ODWAGA NA POKAZ

background image

chaniem, kto´re ostatnio sie˛ nasiliły. Nie ma szans, z˙eby
w takim stanie poradził sobie z opieka˛ nad z˙ona˛.

– Czy twoim zdaniem Tom be˛dzie chciał przyjechac´

z nia˛ do szpitala? – spytała Maggie.

– Nawet na pewno, i to by nam ułatwiło zadanie.

Potem sam moge˛ odwiez´c´ go do domu.

– Doskonale – rzekła Maggie. – Tymczasem zaj-

miemy sie˛ nimi, jak umiemy. Jason s´wietnie sobie radzi
ze starszymi ludz´mi.

Po wyjs´ciu Hugona Maggie siedziała chwile˛ w zamy-

s´leniu. Nie mogła sie˛ otrza˛sna˛c´ z ponurego nastroju,
w kto´ry popadła po obejrzeniu z Jasonem swego potenc-
jalnego pokoju. Nie chodzi o to, z˙e mieszkanie jej nie
zachwycało, lecz o to, z˙e musi wyprowadzic´ sie˛ od
Hugona.

Nie poprawiało jej nastroju spostrzez˙enie, z˙e w obec-

nos´ci Hugona od pewnego czasu czuje skre˛powanie.
A dokładnie od tygodnia, od rozmowy o Felicity, kiedy
w ich relacjach nasta˛piła wyraz´na zmiana, zwłaszcza
gdy nagle przytulili sie˛ do siebie. Jedna˛ z cech tej
zmiany była taka sama bliskos´c´, jaka kiedys´ ich ła˛czyła.
Stali sie˛ zno´w jak rodzina, choc´ nie ła˛czyło ich z˙adne
pokrewien´stwo. I w tym tkwi zagroz˙enie, bo nie ma
naturalnej przeszkody płyna˛cej z wie˛zo´w krwi, kto´ra by
ich ratowała przed zapomnieniem sie˛.

Takie ryzyko istniało zwłaszcza w przypadku Mag-

gie, kto´ra˛ coraz cze˛s´ciej nawiedzały wspomnienia jej
szczenie˛cej miłos´ci do Hugona. Ilekroc´ go widziała,
dos´wiadczała podniecenia, kto´remu towarzyszyło znacz-
nie głe˛bsze uczucie. Choc´ starała sie˛ powstrzymac´,
coraz cze˛s´ciej tez˙ wodziła za nim oczami.

92

ODWAGA NA POKAZ

background image

Co gorsza, z uczuciem zaz˙enowania odkryła, z˙e

chłonie wzrokiem cała˛ jego postac´, obserwuja˛c na
przykład, jak opinaja˛ mu sie˛ na udach dz˙insy. Albo
przygla˛da sie˛ z lubos´cia˛ jego dłoniom, gdy czyta jakies´
czasopismo, i wyobraz˙ała sobie, jak te dłonie bła˛dza˛ po
jej ciele.

Hugo z pewnos´cia˛ ani podejrzewał, jakie nia˛ targaja˛

uczucia, poniewaz˙ nie ma szans, by je mo´gł odwzajemnic´,
a wie˛c nie wychodził poza role˛ przyszywanego starszego
brata. Poza tym był przeciez˙ zwia˛zany z Joan, a Maggie
nie miała zwyczaju kras´c´ innym kobietom me˛z˙czyzn.

Tak wie˛c to niespodziewane zauroczenie było jedy-

nie jej problemem i albo sobie z nim poradzi, albo be˛dzie
musiała jak najszybciej wyprowadzic´ sie˛ z domu nad
jeziorem, by nie naraz˙ac´ sie˛ na cia˛głe pokusy i emoc-
jonalne me˛ki.

Tymczasem musiała ratowac´ sie˛ strategia˛, kto´ra ni-

gdy jej nie zawodziła – koncentracja˛ na pracy.

Przegla˛daja˛c liste˛ potrzebnego wyposaz˙enia do stacji

pogotowia, kto´ra jak zwykle wydłuz˙ała sie˛ w nieskon´-
czonos´c´, Maggie przypomniała sobie, z˙e cze˛s´c´ pienie˛-
dzy moz˙e uda sie˛ zdobyc´ podczas balu poła˛czonego ze
zbieraniem datko´w na szpital i pogotowie. Perspekty-
wa balu skłoniła ja˛ takz˙e do rozwaz˙enia bardziej przy-
ziemnych spraw. Zostały zaledwie dwa tygodnie, a ona
jeszcze nie pomys´lała o kostiumie. Jako pomysłodaw-
czyni nie moz˙e sie˛ pojawic´ w byle czym.

Nie moz˙e tez˙ prosic´ o rade˛ Hugona, bo ten podcho-

dził do pomysłu balu z rezerwa˛. Gdy kilka dni wczes´-
niej spytała go, co zamierza włoz˙yc´, wzruszył ramiona-
mi i mrukna˛ł:

93

ODWAGA NA POKAZ

background image

– Nie mam poje˛cia. Joan cos´ wymys´li. Pewnie wypo-

z˙yczy jakies´ kostiumy dla mnie i dla siebie w Dunedin.

– Jak to? – Maggie potrza˛sne˛ła głowa˛, nie rozumie-

ja˛c. – Jest ci oboje˛tne, w co sie˛ ubierzesz?

– Yhm. Nienawidze˛ balo´w kostiumowych. Czyj to

w ogo´le był pomysł?

– Mo´j – przypomniała mu z lekko uraz˙ona˛mina˛– ale

nie przejmuj sie˛. Mys´le˛, z˙e Joan znajdzie cos´ odpowied-
niego. – Zachowanie Hugona rozdraz˙niło ja˛, wie˛c doda-
ła: – Najlepszy byłby dla ciebie stro´j Drakuli. Doskonale
bys´ sie˛ prezentował z ogromnymi wampirzymi ze˛bis-
kami i s´ciekaja˛ca˛ z nich krwia˛. Jednoczes´nie ubio´r
hrabiego wymaga fraka, wie˛c w tan´cu prezentowałbys´
sie˛ wys´mienicie.

– Moz˙e. Tylko z˙e ja nienawidze˛ tan´czyc´.
Maggie spojrzała na niego z niedowierzaniem. Jak

moz˙na nie lubic´ tan´czyc´? Moz˙e Hugo rzeczywis´cie jest
o wiele bardziej sztywny i ponury, niz˙ jej sie˛ zdawało?
W jej słowach brzmiała teraz otwarta złos´liwos´c´:

– Tym bardziej utwierdzam sie˛ w przekonaniu, z˙e

stro´j Drakuli byłby dla ciebie znakomity. Wypoz˙yczy-
my ci trumne˛ i wygodnie sobie w niej polez˙ysz, a inni
be˛da˛ sie˛ bawic´.

– Ciekawe, za kogo ty sie˛ przebierzesz? – odparował

Hugo, nie zbity z tropu. – Za Pipi Langstrump?

Maggie zastanawiała sie˛, czy to sugestia do jej nie-

sfornych włoso´w, kto´re rzeczywis´cie mogłyby sterczec´
na wszystkie strony, gdyby ich nie ujarzmiała odpowie-
dnimi specyfikami. Bardziej jednak podejrzewała, z˙e
Hugo ma na mys´li jej nieokiełzana˛ nature˛ – i to ja˛
zabolało.

94

ODWAGA NA POKAZ

background image

Czyz˙by z dawnych czaso´w pamie˛tał jedynie jej

nieodpowiedzialne, cze˛sto szczeniackie wyskoki? Czy
nadal uwaz˙a, z˙e jest niedojrzała i nie uznaje z˙adnych
ograniczen´?

Westchne˛ła. Pakuje sie˛ w niezłe tarapaty, skoro byle

z˙arcik Hugona wywołuje w niej taka˛ frustracje˛. Co
gorsza, w rozwia˛zaniu tej sytuacji zdana jest jedynie na
siebie. Istnieje jedno wyjs´cie: musi ochłona˛c´ w swym
afekcie, poniewaz˙ dzis´ – podobnie jak dawniej – nie ma
u Hugona najmniejszych szans.

Jej ponure rozmys´lania przerwał dzwonek telefonu.

Słysza˛c głos Donalda Hamiltona, szybko podje˛ła decy-
zje˛. Zapraszaja˛c go jako swojego partnera, zaoszcze˛dzi
sobie i Hugonowi niezre˛cznej sytuacji.

– Doskonały pomysł, Maggie! – zawołał przeje˛ty

Donald. – Mam poszukac´ dla ciebie jakiegos´ kostiumu
w Dunedin?

– Dzie˛kuje˛, mys´le˛, z˙e poradze˛ sobie sama. – Maggie

podobał sie˛ głos Donalda: głe˛boki, zmysłowy, pełen
ciepła. – Kilka lat temu brałam lekcje tan´ca brzucha.
Poprosze˛ matke˛, z˙eby przysłała mi kostium, kto´rego
wtedy uz˙ywałam. Przebiore˛ sie˛ za egzotyczna˛ tancerke˛
rodem z legendy o lampie Alladyna.

– Juz˙ sie˛ nie moge˛ doczekac´, kiedy cie˛ zobacze˛.

W takim razie postaram sie˛ znalez´c´ dla siebie cos´
w podobnym stylu. W przyszłym tygodniu przylatuje˛ do
was na konsultacje˛. Proponuje˛ wspo´lny lunch, to ob-
gadamy szczego´ły.

Wysiłek włoz˙ony w organizacje˛ balu okazał sie˛

zaskakuja˛co wielki. Hugo był mile zaskoczony odzewem

95

ODWAGA NA POKAZ

background image

lokalnej społecznos´ci. Dekoracje i os´wietlenie, jedzenie
i picie były najwyz˙szej klasy, a gos´ci i sponsoro´w
pojawiło sie˛ istne mrowie. Elegancki garnitur, kto´ry
zaproponowała mu Joan na bal kostiumowy, wydawał
mu sie˛ doskonałym i przemys´lanym wyborem. Z jednej
strony mo´gł tłumaczyc´, z˙e przebrał sie˛ za Jamesa Bonda,
z drugiej – unikna˛ł koniecznos´ci włoz˙enia jakiegos´
dziwacznego kostiumu, w kto´rym wygla˛dałby jak pajac.
Wybo´r Joan był doskonały takz˙e ze wzgle˛do´w praktycz-
nych – w czasie balu miał dyz˙ur, wie˛c w kaz˙dej chwili
mo´gł wro´cic´ do szpitala, nie wzbudzaja˛c sensacji ws´ro´d
pacjento´w.

Jednakz˙e teraz, gdy znalazł sie˛ w sali, poczuł sie˛

zupełnie nie na miejscu. Miał wraz˙enie, z˙e zno´w bardzo
mu blisko do kategorii nudziarzy, kto´rych Maggie nie
tolerowała. W otoczeniu ro´z˙nej mas´ci przebieran´co´w
bardziej przypominał wymuskanego kelnera niz˙ uczest-
nika balu kostiumowego.

Sterczał teraz samotnie jak palec w odprasowanym

garniturze, maja˛c w zasie˛gu re˛ki tabuny zakonnic, ksie˛-
z˙y i ro´z˙nych postaci historycznych i filmowych, a takz˙e
cała˛ menaz˙erie˛ zwierza˛t, diabło´w, cygano´w i innych
dziwacznych postaci. Dostrzegł nawet, jak jeden z jego
najbardziej konserwatywnych kolego´w przebrał sie˛ za
Frankensteina, a cicha i spokojna Megan włoz˙yła na
siebie frywolny fartuszek francuskiej pokojo´wki.

Z

˙

eby choc´ troche˛ pokryc´ zmieszanie, zacza˛ł roz-

gla˛dac´ sie˛ po sali. Szukał Maggie, kto´ra nie chciała mu
sie˛ przyznac´, jaki kostium włoz˙y, co tylko zwie˛kszyło
jego ciekawos´c´. Nagle usłyszał koło siebie czyjs´ zdu-
miony głos:

96

ODWAGA NA POKAZ

background image

– Dobry wieczo´r, panie doktorze. – Annie, młoda re-

cepcjonistka przebrana za klauna, przygla˛dała mu sie˛
z rozbawieniem. – Nie wiedział pan, z˙e to bal kos-
tiumowy?

– Alez˙ wiedziałem – wyja˛kał zmieszany. – Prze-

brałem sie˛ za Jamesa Bonda...

– Aha, rozumiem – oznajmiła Annie, choc´ z jej

twarzy nie znikał powa˛tpiewaja˛cy wyraz. Jednak nie
zda˛z˙yła nic dodac´, bo porwał ja˛ do tan´ca jakis´ dziko
wygla˛daja˛cy kowboj.

W chwile˛ po´z´niej u boku Hugona pojawił sie˛ prezes

zarza˛du szpitala.

– Wspaniały bal, prawda? Przy takim tłumie potenc-

jalnych sponsoro´w be˛dzie nas chyba stac´ na zakup
sprze˛tu USG?

– Całkiem moz˙liwe – zgodził sie˛ Hugo. – Nawet by

mi do głowy nie przyszło, z˙e bal be˛dzie sie˛ cieszył takim
zainteresowaniem.

Nie mo´gł nie zauwaz˙yc´, z˙e i prezes bił go na głowe˛

odwaga˛ w doborze stroju. Przebrał sie˛ za Henryka VIII
i w poro´wnaniu z wykwintnym strojem kro´la garnitur
Hugona jeszcze mniej przypominał jakikolwiek kostium.

– Zobacz, Hugo, wszyscy tan´cza˛ – zawołała Joan,

kto´ra nagle pojawiła sie˛ u jego boku.

– Tak, widze˛ – odparł – ale ja na razie spauzuje˛.

Widze˛ obok ciebie jakiegos´ ksie˛dza. Moz˙e jemu za-
proponujesz?

– To Lewis – rozes´miała sie˛ Joan i przywitała sie˛

z pulmonologiem.

Podczas gdy oni rozmawiali, Hugo ponownie rozej-

rzał sie˛ po sali. Dojrzał Jasona, kto´ry ze swoimi blond

97

ODWAGA NA POKAZ

background image

dredami udawał supermana. Obok niego kre˛ciła sie˛ Erin
nadal z re˛ka˛ w gipsie, co wygla˛dało interesuja˛co, zwaz˙y-
wszy z˙e przebrała sie˛ za kotke˛. A potem... potem do-
strzegł Maggie.

Dosłownie zaparło mu dech w piersiach, poniewaz˙

Maggie wygla˛dała cudownie. Była boso, paznokcie
u sto´p pomalowała na jaskrawoczerwony kolor. Kostki
zdobiły jej bransolety, na nogach zas´ powiewały obszer-
ne pantalony. Piersi okrywał jej stanik zdobiony boga-
to cekinami, a w pe˛pku skrzył sie˛ sztuczny kamien´. Wło-
sy miała rozpuszczone, co wraz z przez´roczystym welo-
nem okrywaja˛cym usta jeszcze bardziej podkres´lało
niesamowita˛ urode˛ jej oczu, ozdobionych egzotycznym
makijaz˙em.

Teraz dopiero zauwaz˙ył krocza˛cego u jej boku Araba

trzymaja˛cego ja˛ za re˛ke˛. Choc´ oboje znajdowali sie˛ dos´c´
daleko, wydawało mu sie˛, z˙e rozpoznaje w nim Donalda
Hamiltona. Odwro´cił wzrok. Nie chciał, by Maggie go
zauwaz˙yła. A zwłaszcza tego, z jakim zachwytem jej sie˛
przygla˛dał. Odchrza˛kna˛ł.

– Zgoda! – zawołał do Joan. – Zatan´czmy.
Orkiestra grała wspaniale, a parkiet był tak zatłoczo-

ny, z˙e nikt nie zwro´cił uwagi na nieco oryginalny styl
tan´ca Hugona. Po jakims´ czasie zaprowadził Joan do
baru, by sie˛ czegos´ napic´. W tym momencie ponownie
doła˛czył do nich Lewis.

– Zapomniałem ci cos´ powiedziec´, Joan! – zawołał.

– Chodzi o twoje obrazy i o wystawe˛.

Podczas gdy Joan i Lewis omawiali swoje sprawy,

Hugo ponownie rozejrzał sie˛ po sali. Nie miał prob-
lemo´w ze znalezieniem Maggie. Woko´ł niej utworzyło

98

ODWAGA NA POKAZ

background image

sie˛ grono entuzjasto´w patrza˛cych, jak wykonuje taniec
brzucha. Tan´czyła z typowa˛ dla siebie urocza˛ non-
szalancja˛ i rados´cia˛ z˙ycia, z jakimi podchodziła do
wie˛kszos´ci spraw.

Tak jak sie˛ domys´lał, towarzysza˛cym jej Arabem był

Donald Hamilton. Skonstatowanie tego faktu natych-
miast popsuło mu nastro´j. Jednakz˙e nie miał czasu na
analizowanie swych emocji, poniewaz˙ zabrze˛czał jego
telefon komo´rkowy. Recepcjonistka ze szpitala.

– Bardzo mi przykro – zawołał do Joan i Lewisa – ale

musze˛ was zostawic´. Jestem na dyz˙urze i włas´nie mnie
wezwano.

– O nie! – Joan załamała re˛ce. – Zabawa dopiero sie˛

zaczyna, a ja w dodatku sie˛ dowiedziałam, z˙e jeden
z moich obrazo´w został kupiony.

– To fantastycznie. Gratuluje˛ z całego serca. A teraz

naprawde˛ przepraszam, musze˛ pe˛dzic´. Postaram sie˛
wro´cic´ na tyle szybko, z˙eby odwiez´c´ cie˛ do domu.

– Nie trzeba, nie chciałabym zawracac´ ci głowy.

Poprosze˛ Lewisa, dobrze?

– Alez˙ prosze˛! – zawołał Lewis i napełnił kieliszek

Joan szampanem.

– Mys´le˛, z˙e moz˙esz wzia˛c´ do domu Maggie – zasu-

gerowała Joan.

– Ska˛d ten pomysł? – Hugo zamrugał zaskoczony.
– Jak by ci to powiedziec´... – Joan spojrzała w bok.

– Dowiedziałam sie˛ włas´nie od Lewisa, z˙e Donald wca-
le nie jest rozwiedziony. Z

˙

ona rzeczywis´cie go rzuciła,

ale zno´w sa˛ razem.

– To prawda – wtra˛cił Lewis. – Nie dalej niz˙ w ze-

szłym tygodniu jadłem z nimi kolacje˛.

99

ODWAGA NA POKAZ

background image

– Uwaz˙am, z˙e powinienes´ cos´ zrobic´ w tej materii

– kontynuowała Joan – zanim sprawy tych dwojga nie
zajda˛ za daleko.

– Przede wszystkim nie wiemy, w jakim kierunku

zmierza ich zwia˛zek – zauwaz˙ył Hugo – a poza tym
chyba nie mamy prawa wtra˛cac´ sie˛ w ich sprawy. A te-
raz wybaczcie...

Hugo z ulga˛ opuszczał bal, a z jeszcze wie˛ksza˛ kon´-

czył rozmowe˛ o Maggie.

Okazało sie˛, z˙e przypadek, do kto´rego go wezwano,

nie nalez˙ał do powaz˙nych. Czekała na niego pacjentka
w s´rednim wieku, kto´ra skarz˙yła sie˛ na potworny bo´l
głowy. Po zbadaniu jej i wykluczeniu powaz˙niejszych
neurologicznych schorzen´ Hugo uznał, z˙e to przypusz-
czalnie silna migrena. Kobieta sie˛ uspokoiła, usłyszaw-
szy taka˛ diagnoze˛, jednakz˙e z ulga˛ przyje˛ła propozycje˛,
by zostac´ na obserwacji.

Skoro juz˙ przyjechał do szpitala, jak zwykle zaj-

rzał do Nancy. Na jego widok wykrzykne˛ła ze zdu-
mienia.

– Dobry Boz˙e! Co´z˙ pan tutaj robi o tak po´z´nej porze?

Czy wydarzył sie˛ jakis´ wypadek?

– Mam dyz˙ur, wezwano mnie do izby przyje˛c´. Na

szcze˛s´cie nic powaz˙nego. Pomys´lałem wie˛c, z˙e spraw-
dze˛, co u pani.

– Wszystko po staremu. Czuje˛ sie˛ znacznie lepiej i to

mi wystarczy. – Przyjrzała mu sie˛ uwaz˙niej. – Jakos´
dziwnie jest pan ubrany.

– Wracam z balu – wyjas´nił.
– Chyba niezbyt udanego – zauwaz˙yła Nancy.

100

ODWAGA NA POKAZ

background image

Hugo us´miechna˛ł sie˛. Nancy dostrzegała rzeczy, kto´-

rych inni nawet nie podejrzewali. Z wiekiem zdobyła nie
tylko dos´wiadczenie, ale i prawdziwa˛ ma˛dros´c´.

– Ma pani racje˛, che˛tnie stamta˛d zwiałem. Czułem

sie˛ tam nieswojo, zupełnie nie na miejscu – wyjas´nił,
zaskoczony swoja˛otwartos´cia˛. – Prawde˛ mo´wia˛c, wszy-
scy pro´cz mnie przyszli w kostiumach, jak przystało na
bal przebieran´co´w.

– Wie˛c dlaczego pan sie˛ nie przebrał?
– Nie wiem. – Zamys´lił sie˛. – Zawsze uwaz˙ałem, z˙e

bale kostiumowe to głupota, w dodatku z˙enuja˛ca. Dzis´
zacza˛łem sie˛ zastanawiac´, czy z powodu swojego roz-
sa˛dku, kto´rym tak sie˛ dotychczas chlubiłem, czegos´
w z˙yciu nie trace˛.

Nancy poklepała go po dłoni.
– Sekret polega na tym, z˙e trzeba byc´ rozsa˛dnym dla

innych, a nie dla siebie. – Hugo przez chwile˛ rozwaz˙ał
jej słowa. Moz˙liwe, z˙e tak długo był ostoja˛ i uosobie-
niem rozsa˛dku dla innych, z˙e stało sie˛ to jego druga˛ na-
tura˛. – Bycie rozsa˛dnym nie jest złe – cia˛gne˛ła łagod-
nie Nancy. – Ale powygłupianie sie˛ od czasu do czasu
nikomu nie zaszkodzi. Z

˙

ycie jest kro´tsze niz˙ sie˛ wydaje,

trzeba z niego czerpac´ gars´ciami.

Hugo miał wraz˙enie, jak gdyby słyszał Maggie, tylko

w starszym wydaniu. Odwzajemnił serdeczny us´miech
Nancy.

– Dzie˛kuje˛ pani za ma˛dra˛ rade˛, a teraz zno´w musze˛

byc´ bardzo rozsa˛dny i poprosic´, by postarała sie˛ pani
zasna˛c´.

Hugo czuł sie˛ zbyt zme˛czony, by wracac´ na bal.

Z nadzieja˛, z˙e Donald Hamilton zatroszczy sie˛ o swoja˛

101

ODWAGA NA POKAZ

background image

partnerke˛ i odwiezie ja˛, gdy impreza sie˛ skon´czy, wsiadł
do auta i ruszył do domu.

Choc´ dochodziła druga, Maggie jeszcze nie było.

Pomys´lał gorzko, z˙e moz˙e znajduje sie˛ teraz w jakims´
pokoju hotelowym z Donaldem Hamiltonem.

Małz˙en´skie problemy Donalda ani go zie˛biły, ani

grzały. Inaczej jednak przedstawiała sie˛ sprawa z Mag-
gie. Jej los był dla niego niezmiernie waz˙ny. O wiele
bardziej niz˙ chciałby sie˛ do tego przyznac´.

Dygotała z zimna. Ubio´r tancerki jest z pewnos´cia˛

ogromnie atrakcyjny, ale nie nadaje sie˛ do dłuz˙szego
noszenia w s´rodku zimy. Z ulga˛ zobaczyła, z˙e Hugo
zostawił rozpalony piec, by mogła sie˛ ogrzac´. Jego
troska ja˛ wzruszyła.

Nagle ze zdumieniem odkryła, z˙e wcale nie poszedł

spac´. Siedział w fotelu i patrzył na nia˛ ze sroga˛ mina˛.

– Jest trzecia nad ranem – warkna˛ł. – Gdzies´ ty, do

diabła, sie˛ podziewała?

– Przeciez˙ doskonale wiesz – odparła zaskoczona.

– Chyba nie czekałes´ na mnie?

– Wyobraz´ sobie, z˙e tak!
– Przepraszam, ale po jakie licho?
Teraz z kolei on nie rozumiał jej zdumienia. Jest

rzecza˛ naturalna˛, z˙e sie˛ niepokoił. Nadal był poruszony
i nie potrafił nad tym zapanowac´, zwłaszcza gdy na nia˛
patrzył – stała przed nim po´łnaga i w po´łmroku wy-
gla˛dała jeszcze bardziej atrakcyjnie.

– Czekałem, bo sie˛ o ciebie niepokoiłem – rzekł

w kon´cu spokojniej. – A poza tym chciałbym ci cos´
powiedziec´.

102

ODWAGA NA POKAZ

background image

– Co takiego?
– Donald nie jest rozwiedziony.
– Wiem – odparła. – Jest w separacji.
– To dlaczego nadal mieszka z z˙ona˛?
Uniosła dumnie głowe˛. Donald okazał sie˛ na tyle

doskonałym towarzyszem, z˙e choc´ na moment zapom-
niała o Hugonie. Wykazał sie˛ tez˙ taktem i gdy odrzuciła
jego zaproszenie do pokoju na kieliszek wina, wie˛cej jej
nie nagabywał.

Wzbudziło to jej szacunek, a Hugo nie ma prawa z´le

go osa˛dzac´. W dodatku traktuje ja˛ jak nastolatke˛, kto´ra
musi sie˛ tłumaczyc´ z po´z´nego powrotu do domu.

– Wybacz, ale to, co robie˛, nie jest twoja˛ sprawa˛.
– Owszem, jest, poniewaz˙ lez˙y mi na sercu twoje

dobro.

– A mnie twoje – odparowała – ale nie odwaz˙yłabym

sie˛ ci powiedziec´, jak nieodpowiednia jest dla ciebie
Joan.

– Bo to nieprawda.
– Mam inne zdanie.
– Przynajmniej ona nie pozostaje z nikim w zwia˛zku

małz˙en´skim.

– Moz˙e podobnie jest z Donaldem? A nawet gdyby

było inaczej, sama sie˛ o tym przekonam – cia˛gne˛ła
Maggie ze złos´cia˛. – Na miłos´c´ boska˛, Hugo, nie po-
trzebuje˛ nian´ki. Nie jestem twoja˛ siostrzyczka˛.

Zapadła cisza. Maggie wiedziała, z˙e jej słowa za-

brzmiały ostro, lecz w kon´cu musiały pas´c´. Po chwili
dodała łagodniej:

– Juz˙ jestem dorosła, Hugo. Moge˛ robic´, co chce˛

i kiedy chce˛. Podobnie jak ty.

103

ODWAGA NA POKAZ

background image

Podeszła do niego i szybko cmokne˛ła go w usta.

Potem najzwyczajniej w s´wiecie odwro´ciła sie˛ i ruszyła
w strone˛ drzwi. W progu zatrzymała sie˛ i przerywaja˛c
martwa˛ cisze˛, powiedziała lekko:

– Dobrej nocy. S

´

pij dobrze.

104

ODWAGA NA POKAZ

background image

ROZDZIAŁ SIO

´

DMY

Dobrze jej mo´wic´ ,,s´pij dobrze’’, mys´lał ponuro.
Mo´głby mo´wic´ o szcze˛s´ciu, gdyby w ogo´le zmruz˙ył

oczy. Jeszcze nigdy nie czuł sie˛ tak poruszony.

Nie chodziło o pocałunek. Odczytał go jako che˛c´ po-

kazania przez Maggie, z˙e jest dorosła i moz˙e robic´, co
chce. Jednak ten pocałunek wywołał w nim burze˛ e-
mocjonalna˛, kto´ra zatrze˛sła fundamentami budowanymi
przez całe z˙ycie.

Nie potrafił sprecyzowac´, co dokładnie sie˛ stało.

Wiedział tylko, z˙e jego s´wiat zaczyna sie˛ chwiac´. Musi
jak najszybciej znalez´c´ przyczyne˛ i ja˛ usuna˛c´. Maggie
pewnie nie ma poje˛cia, jak jej pocałunek podziałał.
Całowała go i obejmowała tysia˛ce razy w z˙yciu i przy-
puszczalnie nie widziała ro´z˙nicy pomie˛dzy cmoknie˛-
ciem go w policzek czy w usta.

Dlaczego wie˛c dla niego stanowi to taka˛ ro´z˙nice˛

i dlaczego nigdy nie poczuł nic podobnego, gdy całował
Joan czy jaka˛kolwiek inna˛ kobiete˛? Je˛kna˛ł z bezsilnej
złos´ci.

Poz˙a˛da Maggie. Nie moz˙e sie˛ dłuz˙ej okłamywac´, z˙e

jest inaczej. Tylko jak to sie˛ zacze˛ło? Przypuszczalnie
wtedy, gdy po raz pierwszy dostrzegł, jak atrakcyjna˛
kobieta˛ sie˛ stała. Taka reakcja jest oczywista chyba
u kaz˙dego me˛z˙czyzny. Jednak mniej oczywiste wydaje

background image

sie˛ spostrzez˙enie, z˙e jego poz˙a˛danie przekracza zwykłe
normy. Jak to ma sobie wytłumaczyc´? Gorzej jeszcze
– jak to zaakceptowac´?

Co ma do diabła pocza˛c´? Przeciez˙ nie moz˙e unikac´

Maggie. Mieszka z nia˛ pod jednym dachem, codziennie
rano widzi jej rozespane oczy i zmierzwione włosy,
kto´rych nie dotkna˛ł jeszcze grzebien´. A gdy przygoto-
wywał sie˛ do snu, takz˙e i wtedy towarzyszył mu jej
widok, jak siedzi skulona na sofie i czyta. Niepostrze-
z˙enie stała sie˛ cze˛s´cia˛ jego domu i całego s´wiata.

Czy ma z pełna˛ szczeros´cia˛ powiedziec´ jej, co do

niej czuje i poprosic´, by poszukała innego mieszkania?
Nie. Przyznanie sie˛, z˙e jej poz˙a˛da, zniszczyłoby zaufa-
nie i przyjaz´n´, kto´ra ich ła˛czyła. Maggie z pewnos´cia˛
doznałaby szoku, a jednoczes´nie straciłaby cos´ bardzo
waz˙nego – przekonanie, z˙e ma u boku kogos´ w rodzaju
brata. Takie poczucie pustki mogłoby ja˛ sprowokowac´
do rzucenia sie˛ w ramiona pierwszego lepszego me˛z˙-
czyzny.

Oczywis´cie, natychmiast pomys´lał o Donaldzie. Czy

całowała go? Czy to niemiłe uczucie, kto´rego teraz
dos´wiadcza, to zazdros´c´? Zaczerpna˛ł gwałtownie po-
wietrza. Nie, to tylko głe˛boki niepoko´j. Obawa, z˙e
Maggie pakuje sie˛ w kolejne kłopoty, jak wiele razy
dota˛d. I gdyby teraz zamieszkała osobno, nie byłby
w stanie uchronic´ jej przed nimi.

W takim razie wszystko musi zostac´ po staremu.

Poz˙a˛danie jest uczuciem przejs´ciowym i tak intensyw-
nym, z˙e pewnie szybko sie˛ wypali. Jes´li starannie je
ukryje, nic nie zagrozi jego przyjaz´ni z Maggie.

106

ODWAGA NA POKAZ

background image

– Jak ci sie˛ spało? – spytała rano, gdy wszedł do

kuchni. Wygla˛dała jak zwykle rados´nie i s´wiez˙o.

– Doskonale, dzie˛kuje˛ – skłamał. Teraz dopiero do-

strzegł, z˙e Maggie cos´ energicznie miesza w garnku.

– A co´z˙ ty, u licha, gotujesz?
– Owsianke˛, w sam raz na zimowy poranek.
– Owsianke˛? Przeciez˙ to najokropniejsza potrawa

na s´wiecie, nie sa˛dzisz?

– Wcale nie. Kiedy sie˛ doda bra˛zowy cukier i bita˛

s´mietane˛, jest pycha. – Przyjrzała mu sie˛ uwaz˙nie. –
Wygla˛dasz na zme˛czonego i niewyspanego.

– Nie, dobrze sie˛ czuje˛ – zaprzeczył słabo.
– Zjedz troche˛ bitej s´mietany, to ci sie˛ poprawi

nastro´j. – Nabrała na palec białego puchu i wsune˛ła go
do ust. – Ale pyszne!

Hugo zamkna˛ł oczy. Przeszył go dreszcz, podobnie

jak wczoraj, gdy Maggie go pocałowała. Musi natych-
miast skupic´ mys´li na czyms´ innym. Zacza˛ł kartkowac´
jakies´ pismo.

– Mam zaległos´ci w lekturze. Chciałbym tez˙ opisac´

kilka ciekawych przypadko´w, z kto´rymi miałem do
czynienia. Moz˙liwe, z˙e po dyz˙urze zatrzymam sie˛ nieco
dłuz˙ej w szpitalu.

Była to jedyna wymo´wka, kto´ra mu w tej chwili

przyszła do głowy, lecz na razie – po´ki nie upora sie˛
z burza˛ uczuc´ – wolał unikac´ bliskos´ci Maggie.

Po s´niadaniu szybko sie˛ z nia˛ poz˙egnał i w ponurym

nastroju pojechał do szpitala. Jednodniowa ucieczka nie
moz˙e przynies´c´ rozwia˛zania. Zastanawiał sie˛, jakie ma
opcje.

Moz˙e wyjechac´ z Queenstown, ma sporo zaległego

107

ODWAGA NA POKAZ

background image

urlopu badawczego i moz˙e go spe˛dzic´ gdziekolwiek
w s´wiecie. Tylko czy w ten sposo´b zapomni o Maggie?

Włas´ciwie nie musiał sobie odpowiadac´ – miał stu-

procentowa˛ pewnos´c´, z˙e be˛dzie zz˙erac´ go te˛sknota i z˙e
kaz˙dego dnia be˛dzie marzył, z˙eby byc´ wraz z nia˛.

Moz˙e w takim razie powinien bardziej zaangaz˙owac´

sie˛ w zwia˛zek z Joan? Lecz to by oznaczało, z˙e traktuje
ja˛ instrumentalnie, a na to nie pozwalała mu przyzwo-
itos´c´. Chyba z˙e... Chyba z˙e jego zwia˛zek z Joan nie tyle
sie˛ pogłe˛bi, co podryfuje w innym kierunku.

Skoro tak bardzo wytra˛ciła go z ro´wnowagi s´wiado-

mos´c´, z˙e poz˙a˛da Maggie, moz˙e to uczucie osłabnie, gdy
zacznie poz˙a˛dac´ innej kobiety. Moz˙e tak gora˛ce prag-
nienie Maggie wzie˛ło sie˛ z prostego faktu, z˙e od
dłuz˙szego czasu nie był w fizycznym zwia˛zku z z˙adna˛
kobieta˛? Gdyby zacza˛ł spe˛dzac´ wie˛cej czasu z Joan,
moz˙e i ona wzbudziłaby w nim poz˙a˛danie. Ostatecznie
nalez˙y do bardzo atrakcyjnych kobiet.

Jednoczes´nie Maggie koniecznie powinna dostrzec

zmiane˛ jego stosunku do Joan. On zas´ uzyska w ten
sposo´b dwie rzeczy: Joan upewni sie˛, z˙e ich zwia˛zek
moz˙e nabrac´ innego wymiaru, Maggie zas´ dowie sie˛, z˙e
Hugo nie wykorzysta swej roli, jaka˛ pełni w jej z˙yciu, do
egoistycznych celo´w i z˙e nie straci w nim przyjaciela, na
kto´rego zawsze moz˙e liczyc´.

Tak, najwaz˙niejsze to piele˛gnowac´ te˛ ich przyjaz´n´,

bo to chyba najwie˛kszy dar, jaki od losu otrzymali.
Maggie ła˛czy go z przeszłos´cia˛ i nie chciał tej wie˛zi
stracic´. Moga˛ zno´w spokojnie rozmawiac´ o Felicity.

Wspominanie jej stało sie˛ czyms´ naturalnym, ponie-

waz˙ oboje ja˛ kochali. A teraz, gdy juz˙ wyjas´nili sobie

108

ODWAGA NA POKAZ

background image

dawne nieporozumienia, mogli rozmawiac´ o Felicity
bez bo´lu.

Ale zalez˙ało mu na podtrzymaniu przyjaz´ni z Maggie

takz˙e z innych powodo´w. Maggie reprezentowała pe-
wien styl z˙ycia, kto´ry dotychczas był mu obcy, a miano-
wicie lubiła podejmowac´ ryzyko. Co wie˛cej, Maggie
uczyła go takz˙e rados´ci z˙ycia, cieszenia sie˛ drobiaz-
gami, a taki dar mało kto posiada.

Niepokoiło go tylko jedno. Czy moz˙liwe, z˙e jego

relacje z Maggie ogranicza˛ sie˛ do przyjaz´ni? I co be˛-
dzie, jes´li mimo wysiłko´w z jego strony zwia˛zek z Joan
nie wypali, a on nadal be˛dzie marzył tylko o Maggie?
Pomys´lał, z˙e musi jak najszybciej ustalic´, co włas´ciwie
czuje do Maggie, czy jest szansa, z˙e pozostana˛ przy-
jacio´łmi.

Nadszedł czwartek. Maggie przywiozła na sygnale

rodza˛ca˛ kobiete˛, Marie Jessop, kto´ra była w trzydzies-
tym szo´stym tygodniu cia˛z˙y. Poczuła nagle skurcze
i zauwaz˙yła krwawienie, wie˛c natychmiast wezwała
karetke˛. Zanim Maggie i Jason przywiez´li ja˛ do szpitala,
krwotok ustał, jednakz˙e skurcze powtarzały sie˛ juz˙ co
pie˛c´ minut.

Joan i Hugo byli mocno zaniepokojeni stanem pac-

jentki. W dodatku zrobiło sie˛ lekkie zamieszanie, ponie-
waz˙ wraz z Marie przyjechały jej dzieci – bliz´niaki
Christopher i Max oraz dwuletnia Michelle.

– Nie moz˙na było ich zostawic´ – wyjas´niła Maggie.

– Ma˛z˙ jest kierowca˛ cie˛z˙aro´wki i wyjechał w trase˛.

Joan przygotowała aparature˛ do zbadania Marie.

Zaje˛ła sie˛ tez˙ dziec´mi, wzdychaja˛c z rezygnacja˛.

109

ODWAGA NA POKAZ

background image

– Dzieci moga˛ posiedziec´ w poczekalni – zapropo-

nowała. – Jest tam pełno zabawek, a na razie Christopher
i Max moga˛ zaopiekowac´ sie˛ siostra˛, po´ki nie znaj-
dziemy kogos´ z personelu.

– Nie! – krzykne˛li chłopcy ro´wnoczes´nie. – Zosta-

niemy z mamusia˛.

Tymczasem Hugo pomagał Maggie przenies´c´ Marie

do ło´z˙ka.

– Skurcze nadal co pie˛c´ minut – relacjonowała Mag-

gie. – Straciła sporo krwi.

– A tak prosiłam me˛z˙a, z˙eby dzis´ nie jechał – je˛czała

Marie. – Czułam, z˙e cos´ sie˛ wydarzy.

Tymczasem dzieci nabierały coraz wie˛kszej s´miało-

s´ci, a gdy Jason chciał przetransportowac´ wo´zek z jednej
sali do drugiej, chłopcy uczepili sie˛ ko´łek.

– Michelle juz˙ jechała. Teraz na nas kolej!
Widza˛c, co sie˛ dzieje, Joan zaproponowała Maggie:
– Ja zajme˛ sie˛ Marie, a moz˙e ty zabrałabys´ dzieci do

poczekalni?

– A nie moga˛ zostac´ ze mna˛? – wła˛czyła sie˛ Marie.

– Wolałabym miec´ je na oku.

– No dobrze – westchna˛ł Hugo. – Przyniose˛ zabawki

z poczekalni i niech posiedza˛ sobie w ka˛cie pokoju.

– W takim razie ja wracam do karetki – powiedział

Jason – a Maggie na wszelki wypadek niech z wami
zostanie.

– Dzie˛kuje˛, tak be˛dzie najrozsa˛dniej – odparła.
Miała intuicyjne wraz˙enie, z˙e lepiej byc´ na miejscu.

Joan nie wygla˛dała na szcze˛s´liwa˛, widza˛c, z˙e po salce
kre˛ca˛ sie˛ dzieci.

Maggie pomogła Marie sie˛ przebrac´ i posadziła ja˛ na

110

ODWAGA NA POKAZ

background image

szpitalnym ło´z˙ku. Tymczasem Christopher znalazł sie˛
przy umywalce, z całych sił pocia˛gna˛ł za ra˛czke˛ i silny
strumien´ wody uderzył z całym impetem w s´cianki,
opryskuja˛c zaro´wno jego, jak i brata. Obaj chłopcy
zachichotali zachwyceni.

– Chyba jednak trzeba skoczyc´ po te zabawki – za-

uwaz˙yła Maggie. – Moz˙e ja to zrobie˛?

– Byłbym bardzo wdzie˛czny – powiedział Hugo.
Widac´ było, z˙e wzmagaja˛cy sie˛ chaos mocno go de-

koncentruje, a stan pacjentki stawał sie˛ zbyt powaz˙ny,
by mo´gł ryzykowac´ bła˛d. Po zbadaniu Marie stwierdził,
z˙e akcja porodowa przebiega bez komplikacji. W nor-
malnych okolicznos´ciach Joan doskonale poradziłaby
sobie bez niego, dzis´ jednak brakowało jej spokoju,
zapewne z powodu obecnos´ci dzieci.

Chrisopher włas´nie wpadł na nowy pomysł i co

chwila chował sie˛ za zasłona˛, wzbudzaja˛c piskliwy
chichot swej siostrzyczki. Z kolei Max wczołgał sie˛ pod
krzesło, staraja˛c sie˛ zwro´cic´ na siebie uwage˛ matki.

Joan spojrzała z rozpacza˛ na dzieci, wycia˛gne˛ła

Maksa spod krzesła i postawiła go na nogi. Potem wzie˛ła
za re˛ke˛ Christophera i zaprowadziła obu chłopco´w do
ka˛cika, gdzie Maggie włas´nie rozstawiała zabawki.

– Siedz´cie tutaj spokojnie i sie˛ bawcie – poleciła.

– Jak be˛dziecie grzeczni, dostaniecie loda, a jak nie
– schyliła sie˛, by dobrze ja˛ słyszeli – to obiecuje˛ wam
klapsa.

Hugo znieruchomiał. Na szcze˛s´cie Marie nie słyszała

Joan. Natomiast na pewno usłyszeli ja˛ obaj chłopcy, bo
z przeraz˙ona˛ mina˛ usiedli sztywno w ka˛cie. Po chwili
doła˛czyła do nich siostra. Maggie, kto´ra przygotowywała

111

ODWAGA NA POKAZ

background image

dla nich zabawki, uniosła brwi i wymieniła z Hugonem
znacza˛ce spojrzenie, ale nie rzekła ani słowa.

Po chwili chłopcy odzyskali pewnos´c´ siebie i z ka˛ci-

ka zacza˛ł dobiegac´ coraz wie˛kszy hałas. Joan odeszła od
ło´z˙ka pacjentki i zbliz˙yła sie˛ do Maggie.

– Moz˙e bys´ sie˛ jednak nimi zaje˛ła? – rzuciła ostro.
Gdy Joan wro´ciła do pacjentki, Maggie poszeptała

cos´ z dziec´mi. Potem wzie˛ła Michelle na re˛ce i ruszyła
do wyjs´cia, prowadza˛c za soba˛ obu chłopco´w, na kto´-
rych twarzach widac´ było zachwyt i podniecenie. W se-
kunde˛ po tym Hugo i Joan zapomnieli o całym incyden-
cie, poniewaz˙ akcja porodowa wchodziła w ostatni etap,
a jej efektem było przyjs´cie na s´wiat kolejnej co´reczki
Marie.

Gdy pacjentce juz˙ nic nie groziło, Hugo przypomniał

sobie o dzieciach i Maggie. Zacza˛ł ich szukac´ po całym
szpitalu, lecz nikt ich nie widział. Powoli narastała
w nim irytacja. Miał na głowie mno´stwo spraw, a teraz
musi sie˛ bawic´ w detektywa.

To, niestety, jest podobne do Maggie. Poste˛powac´

według jakiegos´ szalonego planu, nie zastanawiaja˛c sie˛,
jaki to moz˙e miec´ wpływ na innych. Nagle us´wiadomił
sobie, z˙e ta sytuacja cos´ mu przypomina. No tak... Po-
dobne zdarzenie miało miejsce wiele lat temu, gdy Mag-
gie była jeszcze dzieckiem i przyprowadziła do domu
całe przedszkole. Dzieci szybko ogołociły lodo´wke˛ ze
wszystkiego, co sie˛ dało zjes´c´.

Nie zwlekaja˛c, ruszył zdecydowanym krokiem

w strone˛ szpitalnej kuchni. Tak jak sie˛ spodziewał,
znalazł tu cała˛ czwo´rke˛, a Ethel – kuchmistrzyni – przy-
gla˛dała sie˛ całej scenie z rozbawieniem. Christopher

112

ODWAGA NA POKAZ

background image

i Max stali przy stole, mieszaja˛c cos´ zapamie˛tale w ogro-
mnej misce, natomiast Maggie i Michelle wrzucały do
s´rodka czekoladowe wio´rki.

– Potrzeba nam ogromnie duz˙o czekolady – Hugo

usłyszał głos Maggie. – Jest zdrowa jak nie wiem co.

– Ale tylko w małych dawkach – rzucił od drzwi.
Maggie obejrzała sie˛ i przywitała go us´miechem.
– Chciałem wam powiedziec´ – Hugo zwro´cił sie˛ do

bliz´niako´w – z˙e macie druga˛ siostrzyczke˛ i mamusia
bardzo chciałaby wam ja˛ pokazac´.

– Ale my nie chcemy is´c´ do mamusi – poinformował

go spokojnie Max. – Chcemy zostac´ z Maggie.

– No włas´nie – dodał powaz˙nie Chris. – Bo nie chce-

my dostac´ klapsa.

– Nie dostaniecie – przekonywał Hugo, marszcza˛c

brwi.

Pomys´lał, z˙e Joan nigdy nie powiedziałaby czegos´

podobnego, gdyby nie ogromny stres i zdenerwowanie.
Przeciez˙ wiele razy widział, jak doskonale radzi sobie
z dziec´mi i ile okazuje im serca. Wiedział tez˙, z˙e ilekroc´
zachodzi potrzeba, Joan potrafi zachowac´ ład i porza˛dek
we wszystkim, co robi, i taka˛ ceche˛ trudno przecenic´.
Z kolei talent Maggie do szybkiego zjednywała sobie
dzieci stanowi idealna˛ ceche˛ niani lub łagodnej cioci,
lecz niepodobna wyobrazic´ ja˛sobie w roli matki. Domo-
we ognisko szybko przemieniłoby sie˛ w cyrk lub dom
wariato´w.

– Wierze˛, z˙e wolałybys´cie zostac´ tutaj – odparł,

odwracaja˛c sie˛ do dzieci – trzeba jednak wracac´ do
mamusi.

– Jeszcze chwila, juz˙ prawie kon´czymy! – zawołała

113

ODWAGA NA POKAZ

background image

Maggie. – Moz˙e bys´ na razie sam wro´cił do Marie
i powiedział, z˙e za kilka minut do was doła˛czymy,
przynosza˛c herbate˛ i ciasteczka zrobione własnore˛cznie
przez jej dzieci?

– No dobrze – mrukna˛ł.
Uznał, z˙e nie ma sensu stawiac´ na swoim.

Mijał kolejny dzien´. Hugo us´wiadomił sobie, z˙e ani

o krok nie posuna˛ł sie˛ ze swoim planem, by przemienic´
przyjaz´n´ z Joan w gora˛cy romans. Zdecydował, z˙e
trzeba działac´ szybko. Pech w tym, z˙e najbliz˙szy week-
end nie wchodził w gre˛, poniewaz˙ Joan wyjez˙dz˙a do
Dunedin, by pokazac´ włas´cicielowi galerii kilka swoich
prac.

Nie mieli tez˙ okazji spotkac´ sie˛ po jej powrocie, bo

naste˛pnego dnia zadzwoniła do niego do domu z prze-
prosinami, wyjas´niaja˛c, z˙e nagle zachorowała jej matka.

– Mam nadzieje˛, z˙e to nic powaz˙nego? – zmartwił

sie˛ Hugo, obserwuja˛c, jak Maggie krza˛ta sie˛ po kuchni.
– Gdybym mo´gł pomo´c, jestem do dyspozycji.

– Dzie˛kuje˛, jakos´ sobie poradze˛ – odparła Joan. – To

chyba zwykłe przezie˛bienie.

– Miejmy nadzieje˛. Zapomniałem spytac´, jak ci po-

szło w Dunedin?

– Doskonale! Włas´cicielowi ogromnie podobały sie˛

moje dzieła. Chciałabym cie˛ zaprosic´ na wystawe˛ w so-
bote˛ o pia˛tej. Nawet nie masz poje˛cia, jaka jestem
podniecona.

– Domys´lam sie˛. Bardzo sie˛ ciesze˛, z˙e ci sie˛ udało

przebic´, Joan. – Zerkna˛ł w kierunku Maggie.

Teraz lez˙ała na podłodze przed kominkiem, jedna˛

114

ODWAGA NA POKAZ

background image

re˛ka˛ przygarniaja˛c Lass, druga˛ drapia˛c Tucka po brzu-
chu. Pomys´lał, z˙e zaproszenie na wystawe˛ to dobra
okazja na realizacje˛ planu. Zwłaszcza z˙e zatrzymaja˛ sie˛
w Dunedin na noc.

– W sobote˛, powiadasz? Zgoda, przyjade˛.

115

ODWAGA NA POKAZ

background image

ROZDZIAŁ O

´

SMY

W sobote˛ rano okazało sie˛, z˙e drogi nadal sa˛ pokryte

grubo szronem.

– Chyba nie jestes´ na tyle nierozsa˛dny, z˙eby je-

chac´ tak wczes´nie? – zapytała Maggie, wygla˛daja˛c
przez okno. – Na drogach jest jedna wielka s´liz-
gawica.

– Masz racje˛, poczekam do południa. Do Dunedin sa˛

cztery godziny jazdy, powinienem zda˛z˙yc´ na pocza˛tek
wystawy.

– Pod twoja˛ nieobecnos´c´ zajme˛ sie˛ gospodarstwem,

a takz˙e twoja˛ psia˛ rodzina˛. – Maggie spojrzała na
zwierzaki, kto´re zacze˛ły z zapałem merdac´ ogonami.
– Prawda, pieski?

Hugo us´miechna˛ł sie˛ melancholijnie. Wcale nie miał

ochoty jechac´. Przez chwile˛ zmywali naczynia w mil-
czeniu. Gdy skon´czyli, Maggie zaproponowała:

– Ubieraj sie˛. Wyskoczymy z psami na spacer. Juz˙

sie˛ nie moga˛ doczekac´, widzisz?

Obejrzał sie˛ za siebie. Jego trzy leciwe psy stały pod

drzwiami. Na widok Maggie oz˙ywiły sie˛, a jeden z nich,
Seth, wydał cos´ w rodzaju cichego radosnego szczek-
nie˛cia. Maggie rozes´miała sie˛ i uniosła wyz˙ej trzymana˛
w re˛ku torbe˛.

– Spokojnie. To nie dla was – poinformowała swo´j

background image

psi klub wielbicieli. – To dla rybek. Powinnys´cie juz˙ to
wiedziec´.

Hugo z us´miechem pokre˛cił głowa˛ i zacza˛ł wkładac´

ciepłe ubranie. Nadal nie potrafił zrozumiec´, jak to sie˛
dzieje, z˙e najbardziej prozaiczny aspekt z˙ycia staje sie˛
czyms´ niezwykłym, gdy bierze w nim udział Maggie.

Postanowił jej pokazac´ malownicze pejzaz˙e, jakie

potrafi tworzyc´ gruby szron – białe kwadraty na siatce
ogrodzenia, konary drzew i krzaki pokryte biała˛ zmarz-
lina˛ niczym puchem. Wydawało mu sie˛, z˙e szronowe
dzieła sztuki nigdy jeszcze nie osia˛gne˛ły takiej perfek-
cji. Moz˙e dlatego, z˙e miał u swojego boku Maggie?

– Czuje˛ sie˛ jak w krainie Narni! – wołała Maggie,

chłona˛c z zachwytem otaczaja˛cy ich krajobraz. – Tylko
czekac´, jak zza wzgo´rza wyłoni sie˛ biała wiedz´ma na
saniach, machnie ro´z˙dz˙ka˛ i zamieni nas w kamien´.

Us´miechna˛ł sie˛ w duchu. Pomys´lał, z˙e wiedz´ma

musiałaby miec´ pote˛z˙na˛ ro´z˙dz˙ke˛, z˙eby unieruchomic´
kogos´ tak pełnego z˙ycia jak Maggie.

– No, dos´c´ tego ogla˛dania! – zawołał. – Czas na

codzienny spacer nad jeziorem, skoro chciałas´ nakar-
mic´ ryby.

Lekka bryza marszczyła powierzchnie˛ jeziora, a uno-

sza˛ce sie˛ opary mgły nadawały mu tajemniczy charak-
ter. Jednoczes´nie sprawiały, z˙e trudno było odro´z˙nic´
brzeg od miejsca, w kto´rym zaczynało sie˛ jezioro.

– Nie zbliz˙aj sie˛ do brzegu – ostrzegł Hugo. – Jest

piekielnie s´lisko.

– Dobrze, dobrze. Nie martw sie˛.
Przed pojawieniem sie˛ Maggie nigdy nie przyszłoby

mu do głowy, z˙eby zima˛ karmic´ pstra˛gi. Uwaz˙ał, z˙e to

117

ODWAGA NA POKAZ

background image

niemoz˙liwe, bo ryby musza˛ tkwic´ w letargu. Lecz
Maggie sie˛ uparła i od kilku tygodni dzien´ w dzien´
rzucała rybom okruszki chleba. Jej wysiłki w kon´cu
przyniosły efekt, tak jak dzis´.

– Sa˛! Widze˛ je. Cztery, nie, szes´c´ pstra˛go´w! – wołała

w podnieceniu.

– To doskonale, ale uwaz˙aj – powto´rnie ostrzegł

Hugo.

Stała na niewielkim pomos´cie, a obok niej czatowały

psy w nadziei, z˙e jakis´ kawałek chleba dostanie sie˛ im.

– No, ostatnia porcja! – Zamachne˛ła sie˛ i rzuciła

gars´c´ chleba w strone˛ wody. Cze˛s´c´ nie dotarła do celu,
lecz spadła na pomost. Psy w jednej chwili rzuciły sie˛ po
zdobycz.

– Lass! – krzykna˛ł Hugo. – Seth, Tuck, wracajcie!
Zagwizdał z całych sił. Tuck i Seth nieche˛tnie po-

słuchały, natomiast Lass nie. Juz˙ sie˛gała pyskiem kawał-
ko´w chleba, gdy nagle jej łapa pos´lizne˛ła sie˛. Rozległ sie˛
plusk i pies znikna˛ł pod powierzchnia˛ wody.

– Lass! – krzykne˛ła przeraz˙ona Maggie. – O Boz˙e!
– Sto´j, Maggie! – krzykna˛ł ro´wnie rozpaczliwie.
W ułamku sekundy domys´lił sie˛, co Maggie zamie-

rza, ale było za po´z´no. Wprawdzie Lass wynurzyła sie˛
i zacze˛ła płyna˛c´ do brzegu, ale Maggie tego nie widziała
i ruszyła w kierunku, gdzie pies znikna˛ł.

Rozległ sie˛ głos´ny plusk. W przeciwien´stwie do psa

Maggie miała na sobie cie˛z˙kie zimowe ubranie i buty,
kto´re w mgnieniu oka pocia˛gne˛ły ja˛w do´ł. Szok, jakiego
doznała, wpadaja˛c do lodowatej wody, sparaliz˙ował jej
ruchy. Miała wraz˙enie, z˙e czas sie˛ zatrzymał i nie posuwa
sie˛ ani o centymetr, pro´buja˛c wypłyna˛c´ na powierzchnie˛.

118

ODWAGA NA POKAZ

background image

Co sie˛ dzieje? Dlaczego tak opornie jej to idzie?

Przeciez˙ jezioro nie jest głe˛bokie. Domys´lała sie˛, z˙e to
wraz˙enie bezruchu bierze sie˛ z panicznego le˛ku.

W kon´cu wynurzyła głowe˛. Zauwaz˙yła, z˙e Lass

płynie dzielnie do brzegu. A takz˙e z˙e w strone˛ jeziora
biegnie Hugo, by skoczyc´ jej na ratunek.

– Nic mi nie jest! – zawołała. – Zostan´ na brzegu,

Hugo. – Lodowata temperatura paraliz˙owała jej oddech.
Po kaz˙dych kilku ruchach musiała sie˛ zatrzymywac´, ale
w kon´cu sie˛gne˛ła stopami dna. – Juz˙ jestem, widzisz!

Brodziła w strone˛ brzegu, pomagaja˛c sobie dłon´mi.

Hugo wbiegł do wody i złapał ja˛ za re˛ke˛. W tym
momencie Maggie poczuła, z˙e zaczyna dygotac´. Wie-
działa, z˙e to nie przelewki. Hugo chwycił ja˛ w ostatniej
chwili, ratuja˛c przed upadkiem.

– Ty wariatko! – wrzasna˛ł ws´ciekły.
– Przepraszam – wyja˛kała, szcze˛kaja˛c ze˛bami.

Z prawdziwym niepokojem odkrywała u siebie kolejne
symptomy mocnego wyzie˛bienia organizmu. Dłonie
i stopy miała juz˙ dre˛twe, nie ustawały tez˙ problemy
z oddychaniem. Choc´ wydostała sie˛ z wody, temperatu-
ra jej ciała nadal spadała.

Po chwili Hugo wpadł do domu, ale nie zatrzymał sie˛

koło pieca.

– Gdzie mnie niesiesz? – wykrztusiła Maggie.
– Pod gora˛cy prysznic – odwarkna˛ł.
Posadził ja˛ na desce klozetowej i odkre˛cił maksymal-

ny strumien´ gora˛cej wody.

– Rozbieraj sie˛.
– Alez˙...
– Z

˙

adnych ale! – warkna˛ł. – Masz poje˛cie, jaka

119

ODWAGA NA POKAZ

background image

zimna jest woda w jeziorze? A na zewna˛trz nadal trzyma
mro´z. Chyba nie musze˛ ci wyjas´niac´, czym jest hipoter-
mia?

Wolała nie wdawac´ sie˛ w dyskusje˛. Podniosła re˛ce

z cie˛z˙kimi od wody re˛kawicami, ale nie mogła ruszyc´
nawet palcem.

– Hugo! – je˛kne˛ła z rozpacza˛. – Nie moge˛.
Zakla˛ł i zacza˛ł ja˛ szybko rozbierac´. Sytuacja była tak

dramatyczna, a ona tak przeraz˙ona, z˙e nie mys´lała
o wstydzie. Z przeraz˙eniem zerkne˛ła na palce u sto´p.
Były trupio blade, co jeszcze bardziej sie˛ uwidaczniało
przy czerwonym lakierze, kto´rym pomalowała paznok-
cie, wybieraja˛c sie˛ na bal.

Gdy s´cia˛gał z niej sztywne od wody dz˙insy, miała

wraz˙enie, z˙e zdziera z niej sko´re˛. Widza˛c, z˙e jego palce
sa˛ zbyt zgrabiałe z zimna, by poradzic´ sobie z zapie˛ciem
bluzki, po prostu gwałtownie ja˛ rozerwał. Guziki poto-
czyły sie˛ po podłodze z chrze˛stem. Potem natychmiast
podnio´sł Maggie i zaprowadził ja˛ w strone˛ kabiny.

– Właz´! – zawołał. – Bielizna moz˙e zostac´. Siedz´ tak

długo, az˙ zrobi ci sie˛ ciepło.

Po kilku minutach Maggie zawołała:
– Juz˙ nie mam zdre˛twiałych sto´p i dłoni. Sko´ra za-

czyna sie˛ ro´z˙owic´.

– W takim razie wyjdz´ i wysusz sie˛ dokładnie. Da-

łem ci do ło´z˙ka elektryczny koc. Nie moz˙na dopus´cic´,
z˙eby temperatura ciała spadła jeszcze bardziej.

Zawinie˛ta w re˛czniki przybiegła do sypialni, z tru-

dem panuja˛c nad nadal sztywnymi nogami.

– Dobrze. Gdzie masz pidz˙ame˛ lub koszule˛ nocna˛?
– Nie uz˙ywam – odparła.

120

ODWAGA NA POKAZ

background image

Patrza˛c nieco w bok, szybkim ruchem zerwała re˛cz-

nik i wskoczyła pod koc. Hugo wcia˛gna˛ł gwałtownie
powietrze. Jes´li dotychczas uwaz˙ał, z˙e Maggie na niego
nie działa, to widok jej zgrabnych no´g i je˛drnych piersi
całkowicie zachwiał ta˛wiara˛. Musi jak najszybciej uciec
z jej pokoju, najpierw jednak sprawdzi, czy na pewno
nic juz˙ jej nie grozi.

Czuja˛c, jak wreszcie zaczyna sie˛ rozgrzewac´, Maggie

zaproponowała sennie:

– Wskakuj ze mna˛ do ło´z˙ka, Hugo.
– Co takiego? Maggie!
– Przeciez˙ tez˙ przemarzłes´. Nawet nie zda˛z˙yłes´ s´cia˛-

gna˛c´ mokrych spodni.

– Zaraz to zrobie˛.
– Zro´b to teraz.
Jaka˛s´ cze˛s´cia˛ swojego umysłu Maggie zastanawiała

sie˛, co prowokuje ja˛ do takich sło´w, ale nie potrafiła sie˛
skupic´. To, z˙e unikne˛ła cudem s´mierci, wprawiło ja˛
w dziwny stan.

Nie obchodziło ja˛, czy Hugo wie, co do niego czuje.

Wie˛cej nawet, chciała, by sie˛ dowiedział, z˙e go kocha.
A przede wszystkim, by odwzajemnił jej uczucia. Nic
innego w tym momencie sie˛ nie liczy.

– Prosze˛, Hugo. – Ze˛by zno´w zacze˛ły jej szcze˛kac´.
Pomys´lał, z˙e nie czas na umoralniaja˛ce gadki. Mag-

gie chyba rzeczywis´cie potrzebuje jego obecnos´ci. Po
swoim wypadku, kto´ry mo´gł skon´czyc´ sie˛ tragicznie,
pragnie emocjonalnego ciepła, czyjegos´ dotyku. A kto´z˙
moz˙e ofiarowac´ jej wie˛cej niz˙ on – człowiek, kto´rego
zawsze uwaz˙ała za starszego brata?

Istniał tez˙ inny powo´d. Rzeczywis´cie musiał jak

121

ODWAGA NA POKAZ

background image

najszybciej s´cia˛gna˛c´ dz˙insy, bo nogi juz˙ zupełnie mu
zdre˛twiały, a wolał na razie nie zostawiac´ Maggie samej
w obawie, z˙e jej stan sie˛ pogorszy.

– Zgoda, ale tylko na minutke˛, az˙ ogrzeje˛ nogi.
Z Maggie natychmiast uleciała sennos´c´, uste˛puja˛c

miejsca podnieceniu. Ilez˙ razy marzyła o takiej chwili.
Wprawdzie niezupełnie tak ja˛ sobie wyobraz˙ała, ale
nawet taka rzeczywistos´c´ jest lepsza niz˙ tysia˛ce marzen´.
Po chwili Hugo połoz˙ył sie˛ obok i mocno ja˛ obja˛ł.

Zawsze wiedziała, z˙e w podobnej chwili, z głowa˛ na

jego silnym ramieniu, be˛dzie sie˛ czuła włas´nie tak
cudownie. Z rozkoszy przymkne˛ła oczy i wsune˛ła dłon´
pod jego koszule˛.

Czuja˛c jej dotyk, Hugo zacisna˛ł ze˛by i chwycił jej

re˛ke˛. Wiedział, z˙e inaczej mogłoby sie˛ skon´czyc´ bar-
dzo z´le.

Tylko dlaczego on tak sie˛ torturuje? Przeciez˙ poz˙a˛da

Maggie az˙ do bo´lu, a taka sytuacja daje mu pretekst, by
przytulac´ ja˛ ile sił. Czy miał jednak pewnos´c´, z˙e na tym
sie˛ skon´czy?

– Alez˙ milutko... – wymruczała.
Hugo tylko westchna˛ł i nadal mocno trzymał jej re˛ke˛.

Bał sie˛, z˙e gdyby ja˛ pus´cił, przesune˛łaby sie˛ w inne
miejsce i Maggie natychmiast by odkryła, jak ogromna˛
fizyczna˛ przyjemnos´c´ mu sprawia. Odchrza˛kna˛ł i, stara-
ja˛c sie˛ nadac´ głosowi beznamie˛tne brzmienie, spytał:

– Cieplej juz˙, Maggie?
– Tak, ale czuje˛ sie˛ troche˛ dziwnie.
– W jakim sensie?
– Morzy mnie sen.
– To normalne po takim szoku. Sen dobrze ci zrobi.

122

ODWAGA NA POKAZ

background image

– Ale ja nie czuje˛ sie˛ zme˛czona – zaprotestowała.

– Dlatego włas´nie to dziwne. Czuje˛ sie˛ podniecona.

Mocniej zacisna˛ł ze˛by, czuja˛c, z˙e Maggie jeszcze

bardziej sie˛ w niego wtula. Miał wraz˙enie, jak gdyby
komo´rki jego ciała poła˛czyły sie˛ z komo´rkami ciała
Maggie w jednym harmonijnym i cudownym doznaniu
przyjemnos´ci.

Musi jak najszybciej wycofac´ sie˛ z tego ło´z˙ka, zanim

zrobi cos´, czego oboje be˛da˛ z˙ałowali.

Maggie natychmiast wyczuła, z˙e cos´ jest nie tak.
– Chyba nie masz zamiaru wstawac´? Nadal jest mi

zimno.

– Moz˙e w takim razie nie jest to najlepszy sposo´b na

rozgrzanie cie˛?

– Przeciwnie. – Maggie uwolniła dłon´ i przejechała

nia˛ powoli po jego klatce piersiowej, az˙ do pasa.

Zebrał wszystkie siły, by zwalczyc´ pokuse˛ i nie

odpowiedziec´ na pieszczote˛. Musiał wzia˛c´ sie˛ w gars´c´.
Fizyczny i psychiczny wstrza˛s sprawiły, z˙e Maggie
zachowuje sie˛ jak odurzona. On przeciez˙ nie moz˙e tego
wykorzystywac´.

– Zbyt wiele przeszlis´my razem, Maggie – rzekł

ostroz˙nie. – Ła˛czy nas masa wspomnien´ i cudowna
przyjaz´n´. Seks moz˙e to wszystko zniszczyc´, co wcale
nie znaczy, z˙e nie miałbym ochoty. Waz˙ne tez˙, z˙e
moglibys´my kogos´ skrzywdzic´.

– Jak to? – Zbierała mys´li. Czyz˙by mu chodziło

o Donalda? Przeciez˙ Donald nic dla niej nie znaczy.

– Chodzi o Joan – sprecyzował Hugo.
Zastanawiał sie˛, czy bardziej stara sie˛ przekonac´

siebie czy Maggie. Jednak musi znalez´c´ jakies´ wyjs´cie,

123

ODWAGA NA POKAZ

background image

a przypomnienie o istnieniu Joan daje mu moz˙liwos´c´
ochronienia Maggie przed sama˛ soba˛ i przed nim.

Nie pomylił sie˛.
– Masz racje˛, nie pomys´lałam o niej. – Odsune˛ła sie˛

od niego. – Przepraszam, Hugo. Zapomnij o tych wszys-
tkich bzdurach, kto´re powiedziałam.

– Juz˙ zapomniałem – rzekł pospiesznie. – Cieplej?
– Tak. – Mocno zamkne˛ła oczy. – Teraz chyba rze-

czywis´cie sie˛ zdrzemne˛.

– Dobry pomysł.
Ostroz˙nie wysuna˛ł sie˛ spod koca i natychmiast po-

czuł otaczaja˛cy go chło´d. Jednak chło´d, jaki czuł w ser-
cu, był jeszcze intensywniejszy. Schylił sie˛ po swoje
spodnie i nagle zatrzymał w po´ł ruchu.

– Pozostajemy przyjacio´łmi, Maggie?
– Oczywis´cie – odparła sennym głosem, po czym

odwro´ciła sie˛ plecami i dodała: – Jestes´my przyjacio´ł-
mi, Hugo.

Przez kilka naste˛pnych dni sprawdzał, czy niebez-

pieczna przygoda nad jeziorem nie spowodowała jakie-
gos´ stałego uszczerbku na zdrowiu Maggie.

– Jestes´ pewna, z˙e nic ci nie jest? – dopytywał sie˛.

– Nie odczuwasz objawo´w zapalenia płuc czy czegos´
podobnego?

– Nie, wszystko dobrze. Nie widziałes´ gdzies´ moich

buto´w?

– Lez˙a˛ pod stołem.
– A gdziez˙by indziej! – mrukne˛ła z sarkazmem. –

Alez˙ ze mnie bałaganiara. Chyba komus´ tak porza˛dne-
mu jak ty trudno ze mna˛ wytrzymac´?

124

ODWAGA NA POKAZ

background image

– Nie narzekam, wre˛cz przeciwnie – odparł łagod-

nie, niemal pieszczotliwie.

Ta deklaracja i jej forma były chyba jedyna˛ aluzja˛ do

sytuacji sprzed kilku dni, gdy znalez´li sie˛ razem w ło´z˙ku.
Kro´tka cisza, kto´ra nasta˛piła, us´wiadomiła obojgu, z˙e
pamie˛taja˛ kaz˙de słowo i kaz˙dy ruch z tamtego dnia.

– Czy Joan dzisiaj wraca? – spytała w kon´cu Maggie,

zmieniaja˛c temat.

– Chyba nie. Stan jej matki nie polepszył sie˛.
– Mam nadzieje˛, z˙e nie jest ws´ciekła z powodu two-

jej nieobecnos´ci na wystawie?

– Nie. Wyjas´niłem, co sie˛ stało.
– To s´wietnie.
Maggie nadrabiała mina˛, staraja˛c sie˛ nie pokazywac´,

z˙e zwia˛zek Hugona z Joan wcale nie jest jej oboje˛tny.
Jednoczes´nie dre˛czyła ja˛ gorzka mys´l, z˙e gdyby Hugo
poro´wnywał ja˛ z Joan, musiałaby wypas´c´ bardzo blado,
jako wzo´r nieodpowiedzialnos´ci. Taka postrzelona mło-
da ge˛s´, mimo wieku. Tak, w poro´wnaniu z nia˛ Joan jest
uosobieniem dojrzałos´ci, tak wie˛c i ona musi pokazac´,
z˙e ta cecha nie jest jej obca.

– Postanowiłam wynaja˛c´ poko´j w mieszkaniu Ja-

sona – oznajmiła. Starała sie˛ mo´wic´ swobodnie, ale jej
głos zabrzmiał nieco piskliwie. Odchrza˛kne˛ła i juz˙
swoim zwykłym tonem dodała: – Wyprowadzam sie˛
w pia˛tek.

– Jestes´ pewna, z˙e to dobra decyzja? – spytał Hugo,

czuja˛c nagły ucisk w z˙oła˛dku.

Unikała jego wzroku, uwaz˙ała bowiem, z˙e to bardzo

zła decyzja. Lecz nie chciała dłuz˙ej cierpiec´, przebywa-
ja˛c w tym samym mieszkaniu co Hugo, kochaja˛c go tak

125

ODWAGA NA POKAZ

background image

bardzo i wiedza˛c, z˙e on nigdy nie odwzajemni jej
uczucia.

Po wypadku nad jeziorem stało sie˛ dla niej jasne, z˙e

jej obecnos´c´ w tym domu jest dla Hugona kre˛puja˛ca.
Wyczuwała w nim takie samo napie˛cie i zdenerwowanie
jak pierwszego dnia, gdy tu przyjechała. Wtedy jednak
ich z´ro´dłem były niewyjas´nione fakty z przeszłos´ci do-
tycza˛cej jego siostry.

Tym razem czuła sie˛ podobnie, poniewaz˙ go kocha-

ła, jednak on zwia˛zany był z inna˛. I choc´ z pewnos´cia˛
kochał ja˛, Maggie, to tylko jak siostre˛, nie jak kobiete˛.
Nie ma wie˛c szans, by to sie˛ zmieniło, tylko z˙e Hugo jest
zbyt delikatny, by jej to os´wiadczyc´, ona zas´ wstydziła-
by sie˛ spytac´ go wprost.

– Tak, mys´le˛, z˙e to dobra decyzja – odparła i z uda-

wanym entuzjazmem dodała: – Uwaz˙am, z˙e be˛dzie
fantastycznie. Pewnie przez cały czas be˛dziemy orga-
nizowali imprezy.

– No tak. – Pokiwał głowa˛. – Z

˙

ycie pełne wydarzen´

to ostatecznie two´j z˙ywioł.

– Włas´nie – odparła z us´miechem i natychmiast

odwro´ciła głowe˛, bo czuła, z˙e jeszcze chwila, a wybuch-
nie płaczem.

Tak, przekonywała sama˛ siebie, pora nauczyc´ sie˛

dojrzałos´ci. Na pewno sobie poradzi. Musi.

Okazało sie˛, z˙e przyzwyczajenie sie˛ do nowej sytua-

cji poszło łatwiej, niz˙ przypuszczała. Przede wszystkim
oderwała sie˛ mys´lami od Hugona, a to było najwaz˙niej-
sze. Nowa sytuacja pomogła jej takz˙e sprecyzowac´
własne da˛z˙enia i odczucia.

126

ODWAGA NA POKAZ

background image

Kiedy kilka dni po´z´niej Donald zaproponował jej

wspo´lny lunch, odparła:

– Przykro mi, Donaldzie, nic z tego. Nie sa˛dze˛, z˙eby

to sie˛ spodobało twojej z˙onie.

– Alez˙ jestes´my w separacji, juz˙ ci mo´wiłem!
– Ja słyszałam inaczej.
Donald przez chwile˛ milczał.
– No dobrze, be˛de˛ z toba˛ szczery, Maggie. Nadal

mieszkam z z˙ona˛, ale jedynie tymczasowo. Mielis´my
pewne problemy i nadal je mamy, wie˛c nie ma szans na
scementowanie naszego zwia˛zku.

– Wcale mnie to nie dziwi – odparła chłodno – a ja

nie mam ochoty stac´ sie˛ kolejnym problemem w wa-
szym małz˙en´stwie, kto´ry tym bardziej by wam to
uniemoz˙liwił.

Tak zdecydowane załatwienie sprawy mniej ja˛cieszy-

ło, niz˙ oczekiwała. Us´wiadomiła sobie, z˙e odprawienie
Donalda niczego nie zmieniło. Cia˛gle be˛dzie odprawiała
kolejnych me˛z˙czyzn, poniewaz˙ z˙aden z nich nie ma szans
w poro´wnaniu z Hugonem Pattersonem.

Wesoła i beztroska atmosfera panuja˛ca w nowym

mieszkaniu bardzo dobrze jej robiła, jednak nie potrafiła
wypełnic´ pustki, kto´ra ja˛ osaczyła po wyprowadzce od
Hugona.

Upłyna˛ł juz˙ tydzien´. W tym czasie rzadko widywała

go takz˙e w pracy, co tylko zwie˛kszało jej te˛sknote˛.
Pokonanie tego uczucia okazało sie˛ trudniejsze, niz˙ sie˛
spodziewała, wie˛c pozostawało jej jedynie przeczekac´
najgorszy okres.

W czwartek siedziała na dyz˙urze z Jasonem. Nagle

zadzwonił telefon. Jason podnio´sł słuchawke˛ i je˛kna˛ł.

127

ODWAGA NA POKAZ

background image

– Znowu Dulcie Payne. Nie ma jej od godziny.

Trzeba szybko ruszyc´ w teren, z˙eby sie˛ nie nabawiła
hipotermii.

Maggie i Jason wsiedli do karetki i wyruszyli na

poszukiwania. Dulcie Payne znaleziono dopiero koło
o´smej. Lez˙ała na cmentarzu ze złamanym nadgarstkiem
i była mocno wyzie˛biona. Maggie i Jason natychmiast
sie˛ nia˛ zaje˛li, a po powrocie do szpitala oddali ja˛ w re˛ce
radiologa i Hugona, kto´ry akurat pełnił dyz˙ur. Gdy Hugo
wraz z Maggie czekali na zdje˛cia, doła˛czył do nich ma˛z˙
Dulcie, Tom.

– Re˛ke˛ pan´skiej z˙ony wsadzilis´my juz˙ w gips – ode-

zwał sie˛ Hugo – a teraz staramy sie˛, z˙eby temperatura
jej ciała wro´ciła do normy. Wyliz˙e sie˛ z tego, ale czas
najwyz˙szy porozmawiac´ o przyszłos´ci. To nie moz˙e
dłuz˙ej trwac´. Nie dacie sobie rady.

– Nie chce˛ oddawac´ jej do domu opieki – powiedział

cicho Tom i po jego pobruz˙dz˙onych policzkach spłyne˛-
ły łzy.

Maggie wzie˛ła go za dłon´.
– Prosze˛ nam wierzyc´, Tom, wiemy, jaka to trudna

decyzja. Kocha pan Dulcie i chciałby pan przychylic´ jej
nieba. – Tom pokiwał głowa˛. Wolna˛ re˛ka˛ wycia˛gna˛ł
z kieszeni ogromna˛ chusteczke˛ i wytarł nos. – Ona tez˙
pana kocha, choc´ czasami nie jest w stanie tego sobie
przypomniec´. A skoro pana kocha, chciałaby dla pana
jak najlepiej, prawda?

– To fakt, zawsze sie˛ o mnie troszczyła – odparł Tom

łamia˛cym sie˛ głosem. – Zawsze o mnie dbała. Jestes´my
razem szes´c´dziesia˛t lat. Nie chce˛ sie˛ z nia˛ rozstawac´.

– Moz˙e nie be˛dzie trzeba – rzekła Maggie i zwro´ciła

128

ODWAGA NA POKAZ

background image

głowe˛ w strone˛ Hugona. – Czy macie tu gdzies´ w po-
bliz˙u osiedla dla emeryto´w ze stała˛ opieka˛ medyczna˛?

– Owszem. – Hugo spojrzał na nia˛ bystro. – Jedno

z nich jest niedaleko szpitala.

– Sa˛ tam mieszkania dla małz˙en´stw?
– Tak, tylko z˙e ogromnie drogie.
– To niewaz˙ne. – Twarz Toma pojas´niała. – Mam

pienia˛dze. Tylko najpierw musiałbym obejrzec´ to miej-
sce, zanim podejme˛ decyzje˛.

– W takim razie pojedz´my razem – zaproponowała

Maggie. – Mam dos´wiadczenie i nosa w takich spra-
wach. Zgłosze˛ sie˛ do pana za kilka dni, tylko poznam
szczego´ły. A na razie do widzenia, musze˛ biec do siebie.

Przez chwile˛ obaj me˛z˙czyz´ni spogla˛dali za Maggie.

Po raz pierwszy od długiego czasu na ustach Toma
pojawił sie˛ us´miech.

– Alez˙ to przemiła dziewczyna – mo´wił zachwyco-

ny. – Przypomina mi moja˛ Dulcie sprzed szes´c´dziesie˛-
ciu lat.

Hugo tylko pokiwał głowa˛. Wcia˛z˙ jeszcze nie ochło-

na˛ł ze zdumienia, widza˛c, w jak ma˛dry, a jednoczes´nie
taktowny sposo´b Maggie poradziła sobie z trudnym
problemem.

Tym bardziej us´wiadomił sobie ogromna˛pustke˛, jaka˛

odczuwał od dnia, gdy wyprowadziła sie˛ z jego domu.

129

ODWAGA NA POKAZ

background image

ROZDZIAŁ DZIEWIA˛TY

– Witaj, Joan, miło cie˛ zno´w zobaczyc´.
– Witaj, Hugo.
– A juz˙ sie˛ bałem, z˙e nigdy nie wro´cisz.
– Powaz˙nie? – Joan rozes´miała sie˛. – Siadaj, zrobie˛

kawe˛.

Zdawał sobie sprawe˛, z˙e jego us´miech jest nieco

wymuszony. Teraz, gdy zobaczył Joan po dłuz˙szym
czasie, us´wiadomił sobie, z˙e nie wyobraz˙a sobie tej
kobiety u swojego boku. Musiał jasno postawic´ sprawe˛
i nie wiedział, jak to zrobic´, by jej nie zranic´. Zawsze
starał sie˛ poste˛powac´ uczciwie, a poza tym ła˛czyła go
z Joan prawdziwa przyjaz´n´.

Siadaja˛c na sofie, przesuna˛ł na bok sporych roz-

miaro´w walizke˛.

– Musiałas´ przywiez´c´ mase˛ rzeczy. Wygla˛da, jakbys´

sie˛ pakowała.

– Bo tak jest w istocie. – Joan postawiła przed nim

filiz˙anke˛ kawy. – Musimy porozmawiac´, Hugo.

Kiwna˛ł głowa˛. Włas´nie to samo miał jej zapropono-

wac´. Zdziwił go tylko wyraz jej twarzy. Czyz˙by domys´-
lała sie˛, co jej chciał zakomunikowac´? A moz˙e chodzi
o cos´ innego? Moz˙e Joan ma jakis´ problem?

– Nadal martwisz sie˛ o matke˛?
– Nie, na szcze˛s´cie czuje sie˛ juz˙ lepiej. Chodzi o cos´

background image

innego... – Joan zawiesiła głos. – Chciałam ci oznajmic´,
z˙e podczas naszej wczorajszej rozmowy telefonicznej
nie byłam do kon´ca z toba˛ szczera.

– To znaczy? – Hugo gubił sie˛ w domysłach, o co

Joan chodzi, tym bardziej z˙e miała niezwykle powaz˙na˛
mine˛.

– Jestes´my przyjacio´łmi, prawda, Hugo? – odezwała

sie˛ w kon´cu z wahaniem.

– Oczywis´cie. Nawet bardzo dobrymi.
– A przyjaciele powinni byc´ ze soba˛ szczerzy, zgo-

dzisz sie˛ ze mna˛?

– Najzupełniej – potwierdził.
Odpowiadał ostroz˙nie, staraja˛c sie˛ dociec, w jakim

kierunku zmierza ta rozmowa. Moz˙e podczas swej
nieobecnos´ci w Queenstown Joan doszła do podobnych
wniosko´w co on, z˙e albo ich znajomos´c´ przeistoczy sie˛
w pełny zwia˛zek kobiety i me˛z˙czyzny, albo ogranicza˛
sie˛ tylko do przyjaz´ni?

– Se˛k w tym – cia˛gne˛ła Joan – z˙e nie wyszlis´my poza

ramy przyjaz´ni.

– To prawda. Miałem jednak nadzieje˛, z˙e z czasem

nam sie˛ to uda.

– Podobnie jak ja. No i nie udało sie˛.
– Na to wygla˛da... – Hugo waz˙ył słowa. – Bardzo cie˛

lubie˛, Joan, i podziwiam zaro´wno za prace˛ w szpitalu,
jak i talent malarski.

– Dzie˛kuje˛ za miłe słowa. Nie zmienia to faktu, z˙e po

prostu sie˛ nie kochamy.

– No tak... – przyznał, zaskoczony niezwykła˛ bezpo-

s´rednios´cia˛ Joan. – Pewne jest natomiast, z˙e bardzo sie˛
lubimy...

131

ODWAGA NA POKAZ

background image

– Lubienie kogos´ to nie to samo co miłos´c´. – Joan

posłała mu słaby us´miech. – Wielu ludziom sie˛ wydaje,
z˙e tak jest, wie˛c sie˛ pobieraja˛ i cze˛sto ich małz˙en´stwa
okazuja˛ sie˛ udane. Mnie taka perspektywa wydaje sie˛
smutna, poniewaz˙ gdy pozna sie˛ prawdziwe uczucie,
trudno zgodzic´ sie˛ na mniej. W kto´ryms´ momencie
naszej znajomos´ci mys´lałam nawet, z˙e cie˛ kocham...
Teraz wiem, z˙e tak nie było.

– Ska˛d ta pewnos´c´? – spytał, lecz nagle dostrzegł

w oczach Joan błysk, kto´rego nie znał, i domys´lił sie˛
prawdy, zanim odpowiedziała. – Poniewaz˙ kochasz ko-
gos´ innego, czy tak?

– Włas´nie...
– Lewisa Evansa?
Pokiwała głowa˛.
– Nie wiem, jak to sie˛ stało, Hugo. Moz˙liwe, z˙e cos´

mie˛dzy nami zacze˛ło sie˛ juz˙ na balu lub nawet nieco
wczes´niej, kiedy podziwiał moje obrazy. Potem, pod-
czas wystawy, zaopiekował sie˛ mna˛, kiedy zobaczył, jak
jestem rozczarowana, z˙e nie przyjechałes´. Po wernisaz˙u
zaprosił mnie na kolacje˛, a po kilku dniach os´wiadczył
mi sie˛. Przyje˛łam jego os´wiadczyny, Hugo.

– W takim razie moje serdeczne gratulacje. – Nie

miał poje˛cia, co w takiej sytuacji mo´gł innego powie-
dziec´. – Mam nadzieje˛, z˙e be˛dziecie szcze˛s´liwi.

Joan s´cisne˛ła go lekko za re˛ke˛.
– Nie martw sie˛, ty tez˙ sobie kogos´ znajdziesz. Za-

kochasz sie˛ i tak jak ja odkryjesz, czym jest prawdziwa
miłos´c´.

Siedział w milczeniu. Powinien czuc´ ulge˛, poniewaz˙

Joan zaoszcze˛dziła mu trudnych wyjas´nien´. Widza˛c

132

ODWAGA NA POKAZ

background image

jednak, jak jest szcze˛s´liwa, odkrył ku swojemu zdumie-
niu, z˙e jej zazdros´ci. Zazdros´ci Joan, poniewaz˙ znalazła
miłos´c´.

– Moz˙e i mnie uda sie˛ w kon´cu spotkac´ kogos´ od-

powiedniego... – wyrwało mu sie˛ bezwiednie.

– Z pewnos´cia˛ – odparła zdecydowanie Joan – a wte-

dy zobaczysz, z˙e ani przez chwile˛ nie be˛dziesz chciał
byc´ bez tej osoby. Z

˙

e bez przerwy be˛dziesz o niej mys´lał

i za nia˛ te˛sknił, jes´li cos´ was rozdzieli.

Słuchaja˛c Joan, Hugo us´wiadomił sobie nagle, z˙e

bardzo te˛skni za Maggie, z˙e przez cały czas o niej mys´li
i z˙e ani na chwile˛ nie chce bez niej byc´. Tymczasem Joan
cia˛gne˛ła:

– Osoba, kto´ra˛ kochasz, bez przerwy be˛dzie cie˛ roz-

s´mieszac´, choc´ to, co be˛dzie mo´wic´, niekoniecznie be˛-
dzie wydawac´ sie˛ s´mieszne innym.

Maggie bez przerwy mnie rozs´miesza, mys´lał Hugo.

W ostatnich tygodniach, gdy mieszkali razem, s´miał sie˛
cze˛s´ciej i che˛tniej niz˙ przez wiele ostatnich lat.

– I nie be˛dziesz sie˛ zastanawiał przez rok – zakon´-

czyła Joan z lekka˛ przygana˛ w głosie – czy is´c´ z ta˛ osoba˛
do ło´z˙ka.

– Masz racje˛... – westchna˛ł.
– A na koniec zwro´ce˛ ci jeszcze uwage˛ – powie-

działa lekko Joan – z˙e nie musisz szukac´ daleko. Mag-
gie cie˛ kocha.

– Oczywis´cie, z˙e mnie kocha – odparł Hugo – jak

siostra starszego brata. I podobnie ja ja˛ kocham. Ale to
nie ten rodzaj miłos´ci, o kto´rym teraz mo´wisz.

– Alez˙ ten, ten! – przekonywała go ze s´miechem.

– Kiedy ja˛ spotkałam po raz pierwszy i zobaczyłam, jak

133

ODWAGA NA POKAZ

background image

na ciebie patrzy, poczułam ukłucie zazdros´ci. Wtedy nie
wiedziałam, dlaczego, teraz juz˙ wiem, poniewaz˙ tak samo
ja patrze˛ na Lewisa, kiedy rozmawia z inna˛ kobieta˛. To,
co Maggie czuje do ciebie, dalekie jest od platonicznej
miłos´ci, uwierz mi. Zreszta˛ to naturalne, bo Maggie nie
jest twoja˛ siostra˛ i z pewnos´cia˛ nie chce nia˛ byc´.

– Nawet gdyby rzeczywis´cie Maggie mnie kochała,

to nasz zwia˛zek nie miałby szans. Ona doprowadziłaby
mnie do szału. Jest nieodpowiedzialna, lekkomys´lna,
a w dodatku straszna z niej bałaganiara. – Us´miechna˛ł
sie˛ melancholijnie. – Czasami jest zupełnie nieznos´na,
jak dziecko.

– Moz˙e wie˛c potrzebuje kogos´ takiego jak ty?
– Moz˙liwe – przyznał.
Jednoczes´nie pomys´lał, z˙e jego ocena Maggie jest

jednostronna i bardzo niesprawiedliwa. Poniewaz˙ w pra-
cy jest szczytem profesjonalizmu i odpowiedzialnos´ci,
a poza tym ma mase˛ cech, kto´re ro´wnowaz˙a˛jej niedosta-
tki: jest odwaz˙na, fascynuja˛ca i urocza. Jest po prostu...
soba˛.

– Nie moz˙liwe, tylko na pewno! – zawołała z prze-

konaniem Joan i odprowadziła go do drzwi.

W progu us´ciskała go i spytała:
– Nadal jestes´my przyjacio´łmi, Hugo?
– Oczywis´cie, Joan.
Jada˛c dz˙ipem, zastanawiał sie˛ nad ta˛rozmowa˛. Poku-

sa, by uwierzyc´ w to, co mo´wiła Joan, była ogromna.

Przeciez˙ to Maggie poprosiła go, by sie˛ z nia˛ połoz˙ył

do ło´z˙ka po tym, jak wpadła do jeziora, i po jej
zachowaniu mo´gł wnioskowac´, z˙e nie skon´czyłoby sie˛
na tym.

134

ODWAGA NA POKAZ

background image

Wo´wczas, w przekonaniu, z˙e czyni tak dla dobra

obojga, udało mu sie˛ wywina˛c´ z niezre˛cznej sytuacji, bo
przypomniał o swym zwia˛zku z Joan. Ale co be˛dzie
jutro, gdy po szpitalu rozejdzie sie˛ wies´c´ o jej zare˛czy-
nach z Lewisem? Nie be˛dzie juz˙ przeszkody, kto´ra
broniłaby jemu i Maggie zbliz˙enia. Pod warunkiem, z˙e
Maggie takz˙e be˛dzie tego chciała.

Na mys´l, z˙e mogłoby byc´ inaczej, ogarne˛ła go pani-

ka. Miał ochote˛ zawro´cic´ w strone˛ domu Maggie, by
natychmiast wybadac´, jaka byłaby jej reakcja, gdyby jej
powiedział, z˙e istnieje szansa na ich zwia˛zek.

Jednakz˙e wia˛z˙e sie˛ z tym pewne ryzyko. Jes´li Joan sie˛

myli, to jego wyznanie miłos´ci moz˙e go os´mieszyc´.
Przeciez˙ tak naprawde˛ nic nie wskazywało na to, by
Maggie była w nim zadurzona – pro´cz, oczywis´cie,
sytuacji po wypadku nad jeziorem, kto´ra˛ tłumaczył jej
oszołomieniem.

Przeciwnie, zbyt wiele przemawiało za tym, z˙e jest

dla Maggie nieodpowiedni, z˙e ona szuka kogos´ zupeł-
nie innego. Kogos´, kto by nie s´cia˛gał jej na ziemie˛, nie
torpedował szalonych pomysło´w. W tym sensie on, po-
dobnie jak poprzedni partner Maggie, musi wydawac´ sie˛
jej okropnym nudziarzem.

Jego wa˛tpliwos´ci z minuty na minute˛ rosły. Skoro

Maggie go kocha, jak twierdzi Joan, to dlaczego sie˛
wyprowadziła? Czyz˙ nie był to wyraz´ny sygnał, z˙e jego
towarzystwo jej nie odpowiada?

Westchna˛ł i z cie˛z˙kim sercem jechał dalej. Obiecał

sobie tylko, z˙e jutro postara sie˛ porozmawiac´ z Maggie
i jes´li to moz˙liwe, wyjas´nic´ sytuacje˛, bo me˛czenie sie˛ tak
dłuz˙ej zaczynało byc´ ponad jego siły.

135

ODWAGA NA POKAZ

background image

Upłyne˛ły trzy dni od czasu, gdy Maggie widziała go

po raz ostatni. Po wyprowadzce z domku nad jeziorem
siła˛ rzeczy ich kontakty uległy ograniczeniu.

Nie widywała go takz˙e w szpitalu i wre˛cz szukała

pretekstu, by choc´ na moment sie˛ z nim spotkac´. Nie
mogła jednakz˙e odwiedzic´ go bez waz˙nego powodu,
poniewaz˙ dowiedziała sie˛, jak wszyscy, o zare˛czynach
Joan z Lewisem i nie chciała, by Hugo zinterpretował jej
wizyte˛ jako wyraz wspo´łczucia lub sondaz˙u, czy u jego
boku jest juz˙ wolne miejsce.

Jej rozmys´lania przerwał brze˛czyk telefonu.
Dzwoniła Marie Jessop. Jej miesie˛czna co´reczka

miała jakies´ dolegliwos´ci, kto´re mocno ja˛ niepokoiły.
Sama nie mogła przyjechac´ do szpitala, bo jak zwykle jej
ma˛z˙ był w trasie, a ona miała na głowie czwo´rke˛ dzieci.

Maggie i Jason natychmiast wsiedli do karetki i po

chwili witali sie˛ z Marie.

Na widok Maggie dwuletnia Michelle podbiegła do

niej z otwartymi ramionami, a bliz´niaki Christopher
i Max zawołali:

– Ciasteczka! Chcemy zno´w piec ciasteczka!
– Dzis´ nie da rady – odparła z us´miechem.
Pogłaskała obu chłopco´w po jasnych czuprynach

i zwro´ciła sie˛ do Marie:

– Co sie˛ dzieje?
– Opowiem wszystko w drodze – zaproponowała

Marie.

Wzie˛ła co´reczke˛ na re˛ce i, zostawiwszy starsze dzieci

pod opieka˛ sa˛siada, wsiadła do karetki.

– Przede wszystkim martwi mnie gora˛czka Lucy i to,

z˙e nie moge˛ dociec objawo´w.

136

ODWAGA NA POKAZ

background image

Jedynie tyle zda˛z˙yła wyjas´nic´, bo dojechali do szpita-

la, gdzie czekał juz˙ Hugo.

Spojrzenia Maggie i Hugona spotkały sie˛ na kro´tka˛

chwile˛. Maggie wydawało sie˛, z˙e w jego wzroku zauwa-
z˙a błysk rados´ci, kto´ra ogarne˛ła takz˙e ja˛. Nie miała
jednak czasu, by utwierdzic´ sie˛ w swym przekonaniu,
poniewaz˙ trzeba sie˛ było zaja˛c´ chora˛ dziewczynka˛.

– Prosze˛ opowiedziec´ – Hugo zwro´cił sie˛ do Marie

– co sie˛ dokładnie dzieje?

– Od rana mała jest nieswoja. Płacze, nie ma apetytu

i jest apatyczna.

– W dodatku ma przyspieszona˛ akcje˛ serca i dos´c´

wysoka˛ temperature˛ – wła˛czyła sie˛ Maggie. – Az˙
trzydzies´ci dziewie˛c´ i po´ł stopnia. Jednoczes´nie brak
szmero´w w płucach, nie ma tez˙ oznak zatrucia pokar-
mowego, wymioto´w czy biegunki.

– Dzie˛kuje˛, Maggie. – Hugo posłał jej us´miech

i odwro´cił sie˛ do Marie. – Zaraz obejrzymy pani
co´reczke˛. Prosze˛ usia˛s´c´ na kozetce i trzymac´ ja˛ w ra-
mionach.

– Moz˙e zostane˛ – zaproponowała Maggie. – Jestem

juz˙ po dyz˙urze i che˛tnie pomoge˛.

– Byłbym ci bardzo wdzie˛czny – odparł z zadowole-

niem Hugo.

Maggie juz˙ niemal zapomniała, jaki ma wyraz twa-

rzy, gdy sie˛ us´miecha. Jednoczes´nie podziwiała jego
fachowos´c´ i sposo´b obchodzenia sie˛ z malutka˛ pacjent-
ka˛. Trzymał dziewczynke˛ w ramionach jak najdroz˙szy
skarb.

Maggie poczuła ucisk w gardle. Te˛skniła za Hugo-

nem bardziej, niz˙ jej sie˛ zdawało.

137

ODWAGA NA POKAZ

background image

– Gora˛czka jest rzeczywis´cie wysoka – przyznał

Hugo, zbadawszy dziewczynke˛ – lecz na razie trudno
jednoznacznie stwierdzic´ jej przyczyny.

– Nie jest to, nie daj Boz˙e, zapalenie opon mo´zgo-

wych? – spytała Marie z przeraz˙eniem.

– Zrobimy dodatkowe badania, z˙eby sie˛ upewnic´,

ale raczej wykluczam taka˛ moz˙liwos´c´ – odparł uspoka-
jaja˛co Hugo.

– Gdybym miała takie podejrzenie – wła˛czyła sie˛

Maggie – pe˛dziłabym do szpitala na złamanie karku.

Hugo podnio´sł wzrok i us´miechna˛ł sie˛ porozumiewa-

wczo do Marie.

– Prosze˛ sie˛ cieszyc´, z˙e to pania˛ omine˛ło. Kiedy

Maggie siedzi za ko´łkiem i wła˛cza syrene˛ alarmowa˛,
wste˛puje w nia˛ prawdziwy diabeł. – W kro´tkim spoj-
rzeniu, kto´re jej rzucił, było tyle ciepła i uznania, z˙e
Maggie cudem opanowała zmieszanie. – Wygla˛da na to,
z˙e Lucy ma jaka˛s´ infekcje˛ – cia˛gna˛ł powaz˙niejszym
tonem. – Trzeba zrobic´ badania krwi i moczu, a takz˙e
wymaz z gardła. Niestety, potrzebna be˛dzie takz˙e punk-
cja, z˙eby wykluczyc´ zapalenie opon.

– O nie! – wykrzykne˛ła Marie z pobladła˛ twarza˛.
– Prosze˛ sie˛ nie przejmowac´ – uspokoił ja˛ łagodnie.

– Zabieg nie jest ani groz´ny, ani bolesny. W dodatku
damy jej miejscowe znieczulenie, wie˛c nic nie poczuje.
To raczej na pewno infekcja, a kiedy juz˙ be˛dziemy mie-
li wyniki, podamy co´reczce antybiotyk w kroplo´wce.
Poprosimy Maggie, z˙eby sie˛ tym zaje˛ła. Zanim została
ratowniczka˛, pracowała jako piele˛gniarka pediatryczna.
Pomoz˙esz mi, Maggie, prawda? – Zwro´cił na nia˛ pytaja˛-
cy wzrok.

138

ODWAGA NA POKAZ

background image

– Oczywis´cie.
Maggie zrobiło sie˛ ciepło koło serca. Zdawała sobie

sprawe˛, z˙e Hugo mo´głby poprosic´ o pomoc kogos´
z personelu, a jednak wybrał ja˛. Us´miechne˛ła sie˛ do
Marie.

– Prosze˛ sie˛ nie martwic´. Zajmiemy sie˛ Lucy naj-

lepiej jak moz˙na.

Wykonanie testo´w okazało sie˛ dos´c´ pracochłonne,

a zrobienie punkcji tak malutkiemu dziecku wymagało
ogromnej koncentracji. Nie było wie˛c mowy, by Maggie
i Hugo mogli porozmawiac´ na tematy bardziej osobiste.
Gdy w kon´cu skon´czyli, Hugo zagadna˛ł:

– Przydałaby ci sie˛ filiz˙anka kawy. Masz jeszcze

troche˛ czasu?

– Owszem. – Z trudem zdobywała sie˛ na lekki ton.
Przeciez˙ o takiej chwili marzyła od kilku dni.
Ida˛c obok niego korytarzem, czuła, jak wali jej serce.

Nie miała wa˛tpliwos´ci, z˙e ucieszył sie˛ na jej widok.

Jeszcze bardziej uradowało ja˛ spostrzez˙enie, z˙e ani

troche˛ nie wydaje sie˛ przygne˛biony zerwaniem z Joan.
Czy to jednak oznacza, z˙e goto´w jest do nowego zwia˛z-
ku, zwłaszcza z nia˛?

– Kon´czysz juz˙ dyz˙ur? – zapytała.
– Jeszcze nie. Musze˛ poczekac´ na wyniki Lucy.

Sama wiesz, z˙e infekcja u tak małego dziecka moz˙e byc´
groz´na. Nie jestem pewien, czy nie przyjdzie mi spe˛dzic´
w szpitalu całej nocy.

– Moz˙e w takim razie pojade˛ do ciebie, nakarmie˛

psy, a potem wyprowadze˛ je na spacer? Nie martw sie˛
– dorzuciła szybko – robie˛ to z czystego egoizmu.
Ogromnie za nimi te˛sknie˛.

139

ODWAGA NA POKAZ

background image

– A one za toba˛ – rzekł markotnie Hugo. – Odka˛d

wyjechałas´, mam wraz˙enie, z˙e sie˛ postarzały o kilka lat.

– Daj spoko´j! – parskne˛ła, kryja˛c zmieszanie. – Mie-

szkałam z wami zaledwie kilka tygodni. To zbyt kro´tki
okres, z˙eby zmienic´ czyjes´ z˙ycie.

– Moje zmieniłas´ – powiedział cicho.
Jak gdyby na jakis´ niewidoczny sygnał nagle oboje

przystane˛li, odwro´cili sie˛ do siebie i stoja˛c w milczeniu
w pustym, ska˛po os´wietlonym korytarzu patrzyli sobie
w oczy.

Maggie miała wraz˙enie, jak gdyby za sprawa˛ jakiejs´

tajemnej siły powietrze woko´ł nich naelektryzowało sie˛
i oz˙yło.

– Te˛sknie˛ za toba˛, Maggie – wyszeptał Hugo.
Wyraz jego oczu poruszył ja˛ do głe˛bi, a słowa do-

tkne˛ły jakiejs´ jej cza˛stki, do kto´rej nikt jeszcze nie miał
doste˛pu. Odniosła wraz˙enie, z˙e cały s´wiat wstrzymuje
oddech, czekaja˛c wraz z nia˛ na naste˛pne słowa. W kon´-
cu Hugo powiedział ledwie słyszalnie:

– Mys´le˛... Mys´le˛, z˙e cie˛ kocham.
Przez chwile˛ nie mogła wydobyc´ głosu. Wpatrywała

sie˛ w twarz Hugona i powtarzała w mys´lach jego słowa.
W kon´cu zaczerpne˛ła powietrza i łamia˛cym sie˛ głosem
spytała:

– Mys´lisz... To znaczy, z˙e nie wiesz na pewno?
– Alez˙ tak, wiem! – zawołał.
Czuł narastaja˛ca˛ panike˛. Nadeszła przeciez˙ chwila,

na kto´ra˛ czekał. Musi podja˛c´ ryzyko. Nie ma juz˙
z˙adnych zobowia˛zan´ wobec Joan, moz˙e kochac´ Maggie
pełnym uczuciem me˛z˙czyzny do kobiety, a tu nagle
zaczyna przeraz˙ac´ go mys´l, z˙e Maggie nie pragnie go tak

140

ODWAGA NA POKAZ

background image

bardzo jak on jej. Albo z˙e nieostroz˙nym słowem lub
zachowaniem moz˙e zniszczyc´ cos´, czego juz˙ nigdy
w z˙yciu nie dos´wiadczy.

– Wiesz, z˙e zawsze kochałem cie˛ jak siostre˛ – po-

spiesznie mo´wił dalej – a teraz kocham cie˛ jak kobiete˛.
Nie wyobraz˙am sobie bez ciebie z˙ycia. Pragne˛ cie˛
bardziej, niz˙ to moz˙na wyrazic´, lecz z powodu naszego
siostrzano-braterskiego układu uwaz˙ałem, z˙e to uczucie
jest nie ma miejscu. No i nie wiedziałem, czy i ty mnie
pragniesz...

– Och... – Na ustach Maggie pojawił sie˛ łobuzerski

us´miech. – Ten problem łatwo moz˙na rozwia˛zac´.

– Jak? – Miał wraz˙enie, z˙e nie wytrzyma juz˙ dłuz˙ej

napie˛cia.

Us´miech Maggie znikł, a jej twarz stała sie˛ tak

skupiona i powaz˙na jak wtedy, gdy zajmowała sie˛
pacjentami.

– Trudno wyrazic´, jaka jestem szcze˛s´liwa, Hugo

– powiedziała cicho. – Poniewaz˙ i ja cie˛ kocham. Od
zawsze.

Widza˛c jej roziskrzone oczy, marzył, by wycia˛gna˛c´

re˛ke˛, zanurzyc´ palce w jej kasztanowe loki i dotkna˛c´
wargami jej ust. Wiedział, z˙e Maggie pragnie tego
samego, czuł to. Otaczaja˛ce ich elektryzuja˛ce napie˛cie
miało swoje z´ro´dło w poz˙a˛daniu i nie byłoby tak silne,
gdyby emanowało jedynie z niego. Powstrzymał sie˛, by
jej nie obja˛c´ z całych sił, lecz wymagało to ogromnego
wysiłku.

– Nie chciałbym niczego zepsuc´ – powiedział zdu-

szonym głosem – stracic´ tego, co juz˙ mamy, Maggie.
Poczucia, z˙e jestes´my przyjacio´łmi, wre˛cz rodzina˛, bo to

141

ODWAGA NA POKAZ

background image

bezcenny dar. Mam na mys´li emocjonalne bezpieczen´st-
wo, poczucie akceptacji, wie˛z´, kto´rej nic nie moz˙e
zniszczyc´.

– I nie stracimy tego! – zapewniła go gora˛co. – Po-

niewaz˙ ta wie˛z´ jest cze˛s´cia˛ nas juz˙ na zawsze. Zostaja˛c
kochankami, tylko ja˛ wzmocnimy i nadamy nowy wy-
miar naszej przyjaz´ni.

Kochankowie...
Samo to słowo wzbudziło w nim dreszcz, gdy pomys´-

lał o sobie i Maggie. Nadal jednak nie miał pewnos´ci,
czy powinni uczynic´ ten krok.

– Bardzo bym tego pragna˛ł... jednak nie chciałbym

tłumic´ twojej z˙ywotnos´ci, powstrzymywac´ szalonych
pomysło´w, z kto´rych słyniesz, bo szybko bys´ mnie
znienawidziła.

– Ja zas´ nie chciałabym cie˛ denerwowac´ swoimi

nieodpowiedzialnymi wyskokami. – Us´miechne˛ła sie˛.
– Moz˙e uda nam sie˛ znalez´c´ wspo´lny grunt?

– Innymi słowy, ty be˛dziesz wymys´lac´ ro´z˙ne fantas-

tyczne rzeczy, a moim zadaniem, jako nadwornego
nudziarza, be˛dzie torpedowanie twoich pomysło´w, czy
tak?

– Cos´ w tym stylu. – W oczach Maggie zno´w pojawił

sie˛ ten łobuzerski błysk, kto´ry tak uwielbiał. – Jeden
z tych pomysło´w włas´nie przyszedł mi do głowy. Chce˛,
z˙ebys´ mnie pocałował. Tu, w tej chwili.

– A ja twoim zdaniem powinienem odpowiedziec´,

z˙e byłoby to zachowanie niegodne dorosłych oso´b.

Maggie milczała. Ich spojrzenia spotkały sie˛. W tym

samym momencie Hugo zanurzył palce w jej włosy,
przesuna˛ł pieszczotliwie dłonia˛ po jej karku, a ona

142

ODWAGA NA POKAZ

background image

zarzuciła mu re˛ce na szyje˛, przycia˛gaja˛c go z całych sił
do siebie. Ich usta spotkały sie˛ delikatnie i na kro´tko,
potem jeszcze raz.

Po chwili oderwali sie˛ od siebie i zacze˛li taksowac´ sie˛

wzrokiem, jak gdyby zobaczyli sie˛ po raz pierwszy.

A potem całowali sie˛ ponownie, tym razem bardzo

długo i namie˛tnie. Oboje mieli wraz˙enie, z˙e nikt nigdy
tak sie˛ jeszcze nie całował.

143

ODWAGA NA POKAZ

background image

ROZDZIAŁ DZIESIA˛TY

Wiedziała, z˙e ten pocałunek zapamie˛ta na zawsze.

Stoja˛c przed lustrem w łazience, przesune˛ła palcami po
wargach. Na wspomnienie dotyku ust Hugona przeszył
ja˛ dreszcz. Marzyła o tym, z˙e ich pocałunek be˛dzie
cudowny, ale nie podejrzewała, z˙e az˙ takie wywrze na
niej wraz˙enie.

A to był jedynie pocałunek.
Niedługo, moz˙e nawet dzis´ wieczorem, ich znajo-

mos´c´ przybierze inny wymiar, co niesie z soba˛ obietnice˛
niezbadanych rozkoszy. Nie ma sie˛ jednak co spieszyc´.

Czas, gdy poła˛cza˛ sie˛ w pełnym zwia˛zku kobiety

i me˛z˙czyzny, nadejdzie naturalnie, jak ich pierwszy
pocałunek. I doznaja˛ podobnego uczucia spełnienia
i wszechogarniaja˛cej harmonii.

Tak, kochała Hugona. Zawsze tak było i zawsze

be˛dzie. Kochała go za inteligencje˛, poczucie humoru,
a nawet za to jego rozsa˛dne podejs´cie do z˙ycia – ponie-
waz˙ dzie˛ki temu był jak skała. Dawał poczucie moc-
nego, solidnego oparcia. Zawsze moz˙na było na niego
liczyc´ – na jego opieke˛, na wskazo´wki i pomoc, gdy cos´
poszło nie tak.

Kiedy go przekonywała o moz˙liwos´ci znalezienia

wspo´lnego gruntu, nie były to czcze słowa. Rzeczywis´-
cie uwaz˙ała, z˙e moz˙e duz˙o skorzystac´ na rozsa˛dku

background image

Hugona i jego wywaz˙onej ocenie sytuacji. Ona zas´ moz˙e
wnies´c´ w jego s´wiat oz˙ywienie, sprawic´, by nigdy nie
przeistoczył sie˛ w nudnego sztywniaka. Ujmuja˛c rzecz
symbolicznie, nie pozwoli, by Hugo kiedykolwiek po-
jawił sie˛ na balu przebieran´co´w w nieskazitelnym gar-
niturze.

Nie potrafiła przewidziec´, na ile taki układ sie˛ spraw-

dzi. Jednego była pewna: zostana˛ ze soba˛ do kon´ca
z˙ycia, be˛da˛ mieli gromadke˛ dzieci i sfore˛ pso´w i nadal
be˛da˛ mieszkac´ nad jeziorem pomie˛dzy go´rami, kto´re
pokochała tak samo jak Hugona.

Gdy kon´czyła, do drzwi łazienki zastukał Jason.
– Po południu robimy wypad w go´ry! – zawołał. –

Erin i Micky chca˛ spro´bowac´ jazdy na skuterze s´niez˙-
nym. Przyła˛czysz sie˛?

– Jade˛ odwiedzic´ Hugona. – Maggie starała sie˛, by

jej głos brzmiał naturalnie. – Wyskoczymy z psami na
spacer.

– Hm, ekscytuja˛cy pomysł – mrukna˛ł Jason.
Maggie us´miechne˛ła sie˛. Ska˛d Jason moz˙e miec´

poje˛cie, z˙e spacer z Hugonem jest dla niej najbardziej
ekscytuja˛ca˛ rzecza˛ pod słon´cem? Jej samej wydawało
sie˛ to dziwne, z˙e tak zwykła czynnos´c´ przyprawia ja˛
o bicie serca.

Spotkanie ze znajomymi nie pocia˛gało jej takz˙e z in-

nych wzgle˛do´w. Chciała byc´ z Hugonem sama. Jego
obecnos´c´ wystarcza jej za cały s´wiat.

Gdy dojez˙dz˙ała do domku nad jeziorem, z trudem

panowała nad podnieceniem. Hugo otworzył drzwi, lecz
zanim zda˛z˙ył cos´ powiedziec´, w strone˛ Maggie rzuciły
sie˛ trzy oszalałe z rados´ci psy.

145

ODWAGA NA POKAZ

background image

W kon´cu, gdy umilkł jazgot, Hugo oznajmił:
– Włas´nie miałem telefon ze szpitala, z˙e mam wol-

ne. Okazało sie˛, z˙e Lucy ma lekkie zakaz˙enie dro´g
moczowych. Zaleciłem odpowiedni antybiotyk i juz˙ jest
lepiej. Tak wie˛c jestem całkowicie do twojej dyspozycji
– zakon´czył z szerokim us´miechem.

Ton jego głosu i błysk w oczach sprawiły, z˙e Maggie

zrobiło sie˛ gora˛co. Oboje wiedzieli, z˙e krok po kroku
zbliz˙aja˛ sie˛ do momentu, gdy zostana˛ kochankami.

Intensywnos´c´ oczekiwania i zwia˛zane z nim pod-

niecenie były tak wielkie, z˙e Maggie chyba po raz
pierwszy w z˙yciu poczuła onies´mielenie i musiała
odwro´cic´ głowe˛, aby unikna˛c´ pala˛cego wzroku Hugona.

– Mys´lałam... – wyja˛kała – z˙e po´jdziemy z psami na

spacer...

– Juz˙ je wyprowadziłem. – Jego głos brzmiał dziw-

nie głucho, totez˙ domys´liła sie˛, z˙e czuje sie˛ ro´wnie
nieswojo jak ona. – W ramach poszukiwania wspo´lnego
gruntu pomys´lałem, z˙e masz ochote˛ na cos´ bardziej
ryzykownego, niz˙ wyprowadzanie pso´w na spacer. Tak
wie˛c proponuje˛ gdzies´ wyskoczyc´, a potem... – tym
razem zmieszany odwro´cił wzrok – a potem wro´cimy do
domu, zjemy kolacje˛, napijemy sie˛ dobrego wina i...

Nie musiał kon´czyc´. Oboje wiedzieli, co sie˛ stanie

potem, na dywanie przed kominkiem czy moz˙e w ło´z˙ku.
Pewnos´c´, z˙e taki be˛dzie finał dzisiejszego dnia, po-
działała na nich kre˛puja˛co. Napie˛cie płyna˛ce z oczeki-
wania było ogromnie przyjemne, choc´ szarpało nerwy.
Ale nie było wyboru.

Nie potrafili, ot tak, rzucic´ sie˛ od razu na siebie

w s´wietle dnia.

146

ODWAGA NA POKAZ

background image

Maggie podchwyciła spojrzenie Hugona i domys´liła

sie˛, z˙e on jest takiego samego zdania. Przypomniała
sobie, co przed chwila˛ powiedział o wspo´lnym wypa-
dzie. Pomys´lała, z˙e włas´ciwie to dobre rozwia˛zanie.

Powinni spe˛dzic´ troche˛ czasu ze soba˛, by odwaz˙yc´ sie˛

na krok, kto´ry ich dzieli od fizycznego spełnienia.

Ska˛dina˛d bardzo ja˛ zaskoczyła ta gotowos´c´ z jego

strony, by dostarczyc´ jej rozrywki, czy nawet ryzyka,
kosztem swojego spokoju, i tym bardziej go za to
kochała.

– To co bys´ chciał zrobic´? – spytała Maggie. – Po-

skakac´ na bungy?

Przyja˛ł jej z˙art z kamienna˛ twarza˛.
– Jes´li włas´nie na to masz ochote˛, z przyjemnos´cia˛!
– Nie – odrzekła ze s´miechem – z˙artowałam. Chcia-

łam tylko sprawdzic´, jak daleko sie˛ga twoje pos´wie˛ce-
nie. Moz˙e bys´my sie˛ wybrali pojez´dzic´ na skuterze
s´niez˙nym razem z Jasonem i Erin?

– A chciałabys´?
– Tak naprawde˛, to nie. Chciałabym byc´ dzisiaj tyl-

ko z toba˛.

– A ja z toba˛. – Jego twarz wyraz´nie pojas´niała.

– W takim razie wez´my cos´ do jedzenia i wyskoczmy na
spacer w go´ry.

– Doskonały pomysł.
– Trzeba tylko sprawdzic´ rozkład jazdy kolejki.
– Przeciez˙ mo´wiłes´, z˙e chcesz byc´ tylko ze mna˛?

Moz˙emy pojechac´ autem.

– Ale... – Nie dokon´czył mys´li.
Jazda autem w go´rach w zimie jest bardzo niebez-

pieczna. Z drugiej strony wypad kolejka˛ go´rska˛ musi

147

ODWAGA NA POKAZ

background image

wydawac´ sie˛ Maggie piekielnie prozaiczny, a on z ca-
łych sił starał sie˛ jej udowodnic´, z˙e nie zanudzi sie˛ przy
nim na s´mierc´.

– Masz racje˛, ale ty prowadzisz – dodał. – Jestes´

lepszym kierowca˛ ode mnie, a na szcze˛s´cie nie masz pod
re˛ka˛ syreny alarmowej, wie˛c nie ryzykuje˛, z˙e poniesie
cie˛ fantazja.

– Zgoda, w takim razie bierzemy dz˙ipa. Be˛dziemy

w nim bezpieczni jak w domu przed kominkiem.

Okazało sie˛ jednak, z˙e nie mogli jechac´ dz˙ipem.

Hugo nie domkna˛ł drzwi i pala˛ce sie˛ przez cała˛ noc
s´wiatełko wyczerpało akumulator.

– W takim razie musimy wzia˛c´ two´j samocho´d –

os´wiadczył Hugo.

Spojrzała na niego niespokojnie. Czy on zdaje sobie

sprawe˛, jak niebezpieczna jest jazda jej niewielkim au-
tem po oblodzonej go´rskiej drodze?

– Na pewno?
– Oczywis´cie.
– Jestes´ absolutnie wspaniały, Hugo! W takim razie

wskakujemy do samochodu i jazda.

Wzia˛ł z soba˛ przewodnik i podczas jazdy opisywał

Maggie wszystkie ciekawsze miejsca. Ona wolała jed-
nak nie rozgla˛dac´ sie˛ zanadto, poniewaz˙ jako profes-
jonalny kierowca wiedziała, co oznacza jazda s´liska˛
go´rska˛ droga˛.

Zwłaszcza gdy przebiega ona nad kanionem, kto´rego

brzegi na dodatek były pokryte s´niegiem i zaspami, co
nie pozwalało stwierdzic´, gdzie dokładnie kon´czy sie˛
droga, a zaczyna przepas´c´.

148

ODWAGA NA POKAZ

background image

Maggie wiedziała tylko, z˙e po´ki koncentruje uwage˛

na jez´dzie i w miare˛ moz˙liwos´ci trzyma sie˛ s´rodka drogi,
sa˛ bezpieczni.

Co pewien czas przystawali, by w spokoju obejrzec´

jakies´ szczego´lnie malownicze miejsce.

Maggie najbardziej podobały sie˛ kaskady zrobione

przed laty przez poszukiwaczy złota.

– Shotover River, na kto´ra˛ patrzysz – wyjas´nił Hugo

– uznawano za najbogatsza˛ w złoto rzeke˛ na s´wiecie.

– Szkoda, z˙e nie mamy dz˙ipa – zauwaz˙yła Maggie.

– Pojechalibys´my jeszcze wyz˙ej.

– Wyprawimy sie˛ na sam szczyt innego dnia. Mog-

libys´my oczywis´cie po´js´c´ na piechote˛, ale zaje˛łoby to
jakies´ dwie godziny, i wro´cilibys´my do samochodu
o zmierzchu. A nawet z takim mistrzem kierownicy jak
ty bałbym sie˛ wracac´ po ciemku.

– Masz racje˛. Mnie z kolei nie pocia˛ga wycieczka

przy takim mrozie. To co, wracamy?

– Tak. Nie wiem jak ty, ale ja nabrałem ogromnego

apetytu.

Nie wiedziała, jak interpretowac´ jego słowa, zwłasz-

cza z˙e uja˛ł jej dłon´ i lekko us´cisna˛ł. Miała wraz˙enie, z˙e
Hugo wcale nie mys´li o jedzeniu.

– Ja ro´wniez˙ – odrzekła cicho. – Wracajmy.
Przypuszczalnie to mys´l o tym, co ich czeka po po-

wrocie, sprawiła, z˙e Maggie tym razem jechała nieco
szybciej. Moz˙liwe tez˙, z˙e rozpraszała ja˛ bliskos´c´ Hugo-
na. A moz˙e denerwowała ja˛ niewielka moc samochodu,
kto´ry na wzniesieniach ledwie pia˛ł sie˛ w go´re˛. Tak czy
owak, Maggie cze˛sto naciskała pedał gazu.

Teraz włas´nie z wyciem silnika wjez˙dz˙ała na kolejne

149

ODWAGA NA POKAZ

background image

wzniesienie. Nie zorientowała sie˛, z˙e potem droga opada
gwałtownie w do´ł, totez˙ po przejechaniu szczytu roz-
pe˛dzony samocho´d pognał do przodu.

Wolała nie ryzykowac´ gwałtownego hamowania

w obawie przed pos´lizgiem. Zanim pomys´lała, co ro-
bic´ dalej, lewe koła wjechały na pas s´niegu tuz˙ obok
urwiska. Kierownica zupełnie przestała reagowac´ na jej
ruchy. Samocho´d uderzył bokiem w zaspe˛ i zacza˛ł sie˛
obracac´.

Maggie wiedziała, z˙e nie ma juz˙ nadziei. Przednie

koła zjechały całkowicie z drogi. Podwozie auta za-
szorowało po s´niegu zmieszanym ze z˙wirem, a jego
przo´d nieubłaganie skierował sie˛ w strone˛ przepas´ci.

Wszystko wydarzyło sie˛ zbyt szybko, by poczuła

strach, a tym bardziej, by mogła zareagowac´, nawet
gdyby było to moz˙liwe. Z całych sił chwyciła Hugona za
re˛ke˛ i zamkne˛ła oczy. Przez głowe˛ przemkne˛ła jej mys´l,
z˙e jes´li maja˛ zgina˛c´, to zgina˛ razem.

– Maggie – usłyszała po chwili jego głos. Był dziw-

nie spokojny i opanowany. – Kochanie, otwo´rz oczy.

Zmusiła sie˛ do podniesienia powiek, ale pocza˛tkowo

nie potrafiła zinterpretowac´ tego, co ujrzała.

Odwro´ciła głowe˛ i poczuła nagle kołysza˛cy ruch,

kto´ry przyprawił ja˛ o ciarki.

– Nie ruszaj sie˛ – poprosił Hugo. – Postaraj sie˛, z˙eby

ci nie drgna˛ł nawet muskuł. Zatrzymalis´my sie˛ na samej
krawe˛dzi. Przednimi kołami wystajemy nad przepas´c´. Na
razie nic nam nie grozi, ale musimy ogromnie uwaz˙ac´.

– O Boz˙e! – je˛kne˛ła w kon´cu Maggie. – Co ja na-

robiłam? Przepraszam cie˛, Hugo...

– Za nic sie˛ nie win´. – Mimo grozy sytuacji głos

150

ODWAGA NA POKAZ

background image

Hugona brzmiał spokojnie i koja˛co. – Z

˙

yjemy i to jest

najwaz˙niejsze. A teraz słuchaj...

– Tak... – wyja˛kała potulnie.
– Musimy obcia˛z˙yc´ tył samochodu. Najpierw ode-

pniemy pasy bezpieczen´stwa, tylko powolutku, potem
jeszcze ostroz˙niej odchylimy oparcia maksymalnie do
tyłu. Zgoda?

– Zgoda – odrzekła z trudem.
Na mys´l o tym, co by sie˛ stało, gdyby cie˛z˙ar samo-

chodu z przodu sie˛ zwie˛kszył, poczuła, jak po plecach
spływa jej stro´z˙ka potu.

Hugo powoli pus´cił jej dłon´ i z najwie˛ksza˛ ostroz˙nos´-

cia˛ odpia˛ł pas bezpieczen´stwa. Maggie poszła w jego
s´lady, lecz nie potrafiła powstrzymac´ drz˙enia.

– Spokojnie, skarbie. Nic nam nie be˛dzie. – Mimo

grozy sytuacji ani na chwile˛ nie tracił spokoju i opano-
wania. – Teraz powoli sie˛gnij do lewarka pod siedze-
niem i delikatnie unies´ go do go´ry, a potem oprzyj sie˛
powoli całymi plecami na oparciu fotela.

Gdy Maggie zesztywniałymi dłon´mi wykonywała

polecenie, takz˙e i Hugo zacza˛ł powoli odchylac´ sie˛ do
tyłu. Po chwili obydwoje znalez´li sie˛ niemal w pozycji
lez˙a˛cej.

W tym momencie rozległ sie˛ chrze˛st tocza˛cych sie˛

spod podwozia kamieni, a Maggie miała wraz˙enie, z˙e ze
strachu oszaleje.

– Spokojnie, nic sie˛ nie stało – szepna˛ł uspokajaja˛co.

– A teraz słuchaj dalej. Powoli przeczołgamy sie˛ na tył
samochodu.

– Jak to? Po co? – wyja˛kała przeraz˙ona. – Nie mo-

z˙emy poczekac´, az˙ nadejdzie pomoc?

151

ODWAGA NA POKAZ

background image

– A ile samochodo´w mijalis´my dzis´ po drodze,

Maggie?

– Z

˙

adnego... – wyszeptała.

A to oznacza, z˙e sa˛ zdani na własne siły.
– Widzisz wie˛c – mo´wił dalej – z˙e musimy sami

wydobyc´ sie˛ z tarapato´w.

Miała ochote˛ krzyczec´ z ws´ciekłos´ci i strachu. To ona

wpakowała ich w takie tarapaty. W dodatku strach zbyt
mocno ja˛ paraliz˙ował, by mogła samodzielnie mys´lec´
i działac´.

– Poradzisz sobie, kochanie – mo´wił koja˛cym gło-

sem Hugo, widza˛c wyraz jej twarzy. – Oboje sobie
poradzimy.

Ruszyła do tyłu pierwsza. Mimo z˙e przesuwała sie˛

centymetr po centymetrze, poczuła, z˙e samocho´d drgna˛ł
i ponownie usłyszała potworny zgrzyt podwozia o z˙wir.

Gdy w kon´cu dotarła na tylne siedzenie, przez chwile˛

oboje nasłuchiwali z zapartym tchem, czy zgrzyt sie˛ nie
powto´rzy. Na szcze˛s´cie auto stało nieruchomo.

– Teraz ja przesune˛ sie˛ do ciebie – rzekł Hugo

po´łgłosem – potem rozbijemy szybe˛ i wydostaniemy sie˛
na zewna˛trz.

Gdy zacza˛ł przesuwac´ sie˛ powolutku do tyłu, auto

zno´w lekko sie˛ zakołysało. Maggie zadrz˙ała, z trudem
łapia˛c oddech. Pragne˛ła z całych sił, by Hugo znalazł sie˛
juz˙ przy niej. Jego spoko´j i pewnos´c´ siebie dodałyby jej
sił, a słowa wyszeptane do ucha – odwagi.

Jednakz˙e szybko odkryli, z˙e z tyłu samochodu jest za

mało miejsca dla dwo´ch oso´b. Trzeba było zmienic´ plan.

– Musisz wybic´ okno, kochanie – powiedział cicho.
– Ale nie mam czym!

152

ODWAGA NA POKAZ

background image

– Z tyłu powinna byc´ apteczka. Nie masz w niej

czegos´ metalowego? Na przykład latarki?

Maggie nawet nie drgne˛ła. Bała sie˛ ruszyc´ choc´by

o milimetr.

– Skarbie, musisz to zrobic´ – szeptał Hugo. – Uda ci

sie˛, zobaczysz.

Wzie˛ła sie˛ w gars´c´ i wymacała apteczke˛. W tym

momencie z jej ust wydobył sie˛ nerwowy s´miech.

– Włas´nie sobie us´wiadomiłam, z˙e w apteczce mam

zbijak do okien. Jak mogłam zapomniec´?

Wymierzyła dokładnie w ro´g okna i uderzyła, stara-

ja˛c sie˛, by impet uderzenia nie rozkołysał samochodu.
Z ulga˛ usłyszeli zgrzyt ostrza wbijaja˛cego sie˛ w szybe˛,
choc´ sam odgłos w napie˛tej ciszy zabrzmiał jak wy-
strzał, a Maggie instynktownie sie˛ skuliła.

Przy kolejnym uderzeniu szyba rozprysła sie˛ na

kawałki. Samocho´d drgna˛ł minimalnie, i tym razem
takz˙e głos Hugona lekko zadrz˙ał.

– Doskonała robota – przyznał. – Jeszcze troche˛,

i be˛dziemy wolni.

Maggie usune˛ła wszystkie stercza˛ce fragmenty szkła.

Na umo´wiony znak zacze˛ła powoli wypełzac´ przez
okno, a Hugo ro´wnoczes´nie przesuwał sie˛ na miejsce,
kto´re ona zwalniała.

Musieli zachowac´ skoordynowany jednostajny ruch,

by zapobiec rozkołysaniu samochodu. Poza tym w chwi-
li, gdy Maggie wyskoczy z auta, tył musi byc´ obcia˛z˙ony
co najmniej tak samo jak poprzednio.

Gdy upewniła sie˛, z˙e Hugo jest tuz˙ za nia˛, wysune˛ła

sie˛ z auta i wyla˛dowała na drodze.

W oknie pojawiła sie˛ głowa Hugona. Jego ruch

153

ODWAGA NA POKAZ

background image

spowodował, z˙e auto lekko sie˛ zachybotało. Hugo po-
czuł, z˙e jedna jego stopa uwie˛zła mie˛dzy fotelami.

W ostatniej sekundzie przekre˛cił sie˛ na bok, uwal-

niaja˛c noge˛ i wysuwaja˛c sie˛ jednoczes´nie z samochodu.
W tym momencie auto rune˛ło w przepas´c´.

Lez˙a˛c na drodze, słyszeli huk blachy uderzaja˛cej o ka-

mienie i łoskot spadaja˛cej lawiny. Po chwili dobiegło
ich echo odbite od s´ciany kanionu, jak gdyby i po dru-
giej stronie wydarzył sie˛ podobny wypadek.

Hałas był tak potworny, z˙e Maggie skuliła sie˛ ze

strachu. Hugo obja˛ł ja˛ i przytulił twarz do jej policzka,
az˙ ucichł ostatni przeraz˙aja˛cy dz´wie˛k.

Przez chwile˛ jeszcze lez˙eli, boja˛c sie˛ poruszyc´, wcze-

pieni w siebie tak, jakby nadal zagraz˙ało im niebez-
pieczen´stwo.

Po paru sekundach ciałem Maggie wstrza˛sna˛ł szloch.

Zacze˛ła sie˛ reakcja na chwile grozy.

– Jestes´ cała? – spytał Hugo.
Nie była w stanie wydusic´ słowa. Pokiwała tylko

głowa˛. Widza˛c, co sie˛ z nia˛ dzieje, Hugo zamilkł.
Trzymał ja˛ w ramionach, szepcza˛c uspokajaja˛ce ser-
deczne słowa, az˙ powoli sie˛ uspokajała.

– Omal nie doprowadziłam do tragedii – powiedzia-

ła łamia˛cym sie˛ głosem. – Nie wiem, jak cie˛ prze-
praszac´...

– Nie musisz. To był wpadek, Maggie. Najwaz˙niej-

sze, z˙e z˙yjemy. Nie wiem jak ty, ale ja bardzo lubie˛ ten
stan. Co wie˛cej, nigdy jeszcze nie cieszyłem sie˛ tak
bardzo z z˙ycia.

Us´miechna˛ł sie˛, ale lekkie drz˙enie głosu zdradzało,

z˙e z trudem dochodzi do siebie.

154

ODWAGA NA POKAZ

background image

– Moge˛ tylko obiecac´ – mo´wiła Maggie – z˙e od teraz

we wszystkim be˛de˛ sie˛ ciebie słuchała. Be˛de˛ tak rozsa˛d-
na, z˙e mnie nie poznasz.

– Lepiej nie. – Us´miechna˛ł sie˛ i pocałował ja˛ delikat-

nie. – Kocham cie˛ taka˛, jaka jestes´, i ufam, z˙e pomoz˙esz
mi cieszyc´ sie˛ pełnia˛ z˙ycia.

– Pod warunkiem, z˙e be˛dziesz studził moje pomysły.

Jak widac´, bywam groz´na.

– Tylko czasami – odparł ciepło. – W takim razie be˛de˛

czuwał, z˙eby chronic´ cie˛ przed niebezpieczen´stwem.

– Obiecujesz?
– Obiecuje˛. I niech to be˛dzie nasza umowa: ty

postarasz sie˛, z˙eby nasze z˙ycie było interesuja˛ce, a ja,
z˙eby było bezpieczne. Pasujemy do siebie jak ulał.

Przytuliła sie˛ do niego jeszcze mocniej. Zupełnie nie

czuła chłodu zapadaja˛cego zmierzchu.

– Co teraz? – zapytała.
– Zadzwonie˛ na policje˛ i zaczniemy schodzic´ w do´ł,

z˙eby sie˛ rozgrzac´.

Pomo´gł jej podnies´c´ sie˛ na nogi. Czuła, z˙e kolana

nadal ma jak z waty. Spojrzała w miejsce, w kto´rym
jeszcze przed chwila˛ stał samocho´d, i z trudem stłumiła
ponowna˛ fale˛ przeraz˙enia.

– Omal nie zgine˛lis´my... – wyszeptała.
Hugo obja˛ł ja˛ ramieniem.
– Przynajmniej zgine˛libys´my razem. – Odwro´cił

Maggie do siebie i pocałował z czułos´cia˛. – Nie chciał-
bym bez ciebie z˙yc´, kochanie. To była pierwsza mys´l,
kto´ra mi zas´witała w głowie podczas tego wypadku.

– Teraz mnie masz, i to na wieki. Zawsze tak było,

choc´ kiedys´ tego nie chciałes´.

155

ODWAGA NA POKAZ

background image

– To sie˛ zmieniło. Postaram sie˛ pokazac´ ci, jak bar-

dzo. Poczekaj tylko, az˙ wro´cimy do domu. Do naszego
domu – jego us´miech rozszerzył sie˛ – i do naszego
ło´z˙ka.

– Juz˙ nie moge˛ sie˛ doczekac´ – szepne˛ła. – Moz˙e

w takim razie chodz´my szybciej. Mam nadzieje˛, z˙e nie
zme˛czymy sie˛ za bardzo, zanim dotrzemy do domu.

Ich spojrzenia spotkały sie˛. Wiedzieli, z˙e nigdy sie˛

nie zme˛cza˛. Rozes´miali sie˛ i schwyciwszy sie˛ za re˛ce,
zacze˛li ostroz˙nie schodzic´ w do´ł.

Unikne˛li s´mierci. Razem.
A teraz zamierzali z˙yc´.
Ro´wniez˙ razem.

156

ODWAGA NA POKAZ


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
459 Roberts Alison Na równych prawach
099 Roberts Alison Jedna szansa na milion
Uczucia na pokaz
Veblen próżniactwo na pokaz
analiza i ocena zagrozen na pokaz, BHP, Różne
Serdecznie zapraszamy na pokaz stołów wigilijnych
Stopy na pokaz(1)
Sheckley Robert Najszczęśliwszy człowiek na świecie
165 Roberts Alison Prawdziwy tata
383 Roberts Alison Dobrana para
Roberts Alison Długa noc
Roberts Alison Cisza w eterze
Roberts Alison Bohater mimo woli 2
300 Roberts Alison Miłość ponad wszystko
363 Roberts Alison Rajska wyspa

więcej podobnych podstron