GRABARZE POLSKIEJ NADZIEI 1980

background image

GRABARZE POLSKIEJ NADZIEI 1980-2005

Henryk Pająk

Przydałoby się nam kilkadziesiąt porcji polonu 210!... (B. żołnierz Kedywu AK)

LUBLIN 2007

MIT OBALENIA KOMUNIZMU PRZEZ „SOLIDARNOŚD"



Gdyby neo-bolszewicki globalizm nie wydał wyroku już na początku lat 70. na ich własny szataoski
twór pod nazwą Związku Sowieckiego, to nie byłoby żadnej ruchawki ani w 1976 roku (Radom), ani w
1980 roku w Lublinie, Gdaosku i pozostałych miastach. Po prostu nie byłoby „Solidarności". Wszystko
by się skooczyło na pałkach ZOMO, skrytobójczych morderstwach i więzieniach, a szacowna
zachodnia „demokracja" nie ruszyłaby palcem w obronie tej kolejnej demonstracji „polskiego
warcholstwa", tej „polskiej bohaterszczyzny".

Wałęsa pod pomnikiem stoczniowców powiedział: Tu zaczęła się globalizacja. Wcześniej powtarzał,
że to on obalił komunizm. Groteskowy błazen w piórkach bohatera narodowego już nikogo ani nie
szokuje, ani nie denerwuje, bo komików nie można traktowad poważnie, chod Komitet Nagrody
Nobla już wiele razy dał dowody, że z powodów politycznych musi nagradzad błaznów.

„Fenomen" Solidarności to fenomen bezbolesnego zwijania żydowskiego Sowłagru przez nowoczesny
syjonizm sowiecki i zachodni - to przyzwolenie na ten niby „fenomen polskiego zrywu",
prowokowany przez incydenty w rodzaju podwyżek cen na żywnośd, obcinanie norm produkcyjnych,
represjonowanie niepokornych „użytecznych durniów".

„Rozbiórkowe" działania amerykaoskiego żydolewactwa zaczęły się od wyścigu zbrojeo, jako jednego
z głównych elementów zapędzania Sowietów w zapaśd ekonomiczną i duszenie światowych cen ropy,
podstawowego dochodu ZSRR. Równoległym działaniem było sprowokowanie ich do zajęcia
Afganistanu pozorami zainteresowania USA Afganistanem, tworzenia tam własnej strefy
strategicznych wpływów. Sowieci dali się wciągnąd w tę grę i weszli, a ze strony anglo-brytyjskiej
„obserwatorem" tego procesu był m.in. „nasz" przyszły minister obrony interesów USA i Wielkiej
Brytanii - Radek (Radosław) Sikorski, wysłany tam w roli rzekomego reportera.

Twórcą niszczycielskiej dla Sowłagru „pierestrojki" nie był obecny gigant globalizmu, a wtedy
pierwszy gensek KPZR Michaił Gorbaczow, tylko Jurij Andropow, szef KGB, potem gensek KPZR. O
żydowskim pochodzeniu Andropowa pisali niektórzy autorzy rosyjscy już w latach 90., ale musieliśmy
czekad do czerwca 2006 roku, aby uzyskad oficjalne potwierdzenie tego na podstawie archiwów KGB
w rosyjskim programie telewizyjnym „Itogi" z 13 czerwca 2006 roku.

Andropow urodził sę 15 czerwca 1914 roku w Moskwie jako Grigorij Feinstein lub Flekenstein'. W
skrupulatnych archiwach Łubianki zachowała się fotografia jego majmełe, która zmarła w 1929 roku.
Jego ojciec to imigrant z Finlandii, już wtedy bogaty handlarz rosyjskimi diamentami. Zginął w 1919
roku w walkach z bolszewikami, stając po stronie białogwardzistów carskich.

Biografia Andropowa była przerabiana aż czterokrotnie i zapewne żadna z tych wersji nie oddaje całej
prawdy o tym „Konradzie Wallenrodzie" światowego żydostwa na szczytach sowieckiej władzy.
Przeróbek tych dokonywano w latach 30. w miarę pozyskiwania coraz to nowych dokumentów. W

background image

oficjalnej biografii Andropow jest synem kolejarza Władimira, z pochodzenia Osetyoca z guberni
Stawropolskiej. Światowe żydostwo znało jednak od początku jego kariery żydowskie pochodzenie
Andropowa i od jego wczesnej młodości metodycznie w niego „inwestowało", podobnie jak
przedtem „inwestowało" w setki innych ich pobratymców kreowanych do rządzenia sowieckim
Gułagiem. Taką kreaturą kreowaną następnie przez Andropowa okazał się Gorbaczow, jego pupil,
dyskretnie promowany z zadaniem wymierzenia ciosu śmierci bolszewickiemu bękartowi Żydów z
pokolenia ich ojców. W sposób tajemniczy, podobnie jak później Gorbaczowa, zwykle zaciekle żrące
się między sobą stado zbirów z sowieckiego Politbiura, „jednomyślnie" powołało Andropowa na
stanowisko pierwszego sekretarza KPZR.

Kariera Andropowa przebiegała jeszcze według tradycyjnego schematu i chronologii, natomiast
kariera Gorbaczowa wystrzeliła jak statek kosmiczny. W Sowłagrze wszystkie szczeble awansów były
ściśle ustalone i skodyfikowane. Tak pisał o tym schemacie awansów rosyjski autor Abdurachman
Awtorchanow w książce Od Andropowa do Gorbaczowa2:

Aby dotrzed do Politbiura czy Sekretariatu, chodby na stanowisko szefa wydziału KC lub jego zastępcy,
funkcjonariusz partyjny zaczynający swoją karierę jako, powiedzmy, sekretarza rajkomu w wieku lat
30, musi przejśd wszystkie szczeble drabiny partyjnej. Od sekretarza rajkomu, przez I sekretarza
gorkomu do sekretarza obkomu - wymaga to 20, a nawet 30 lat kariery na prowincji. Tak więc
kandydat w wieku 50-60 lat, o ile uzyska protekcję w KC pod warunkiem, że jego akta osobowe w KC i
dossier w KGB są absolutnie czyste, a on sam przewyższa swych najbliższych konkurentów pod
względem talentu organizacyjnego - dotrze wreszcie do owego, wedle wyrażenia Stalina, „aeropagu"
- do KC partii. Wynika stąd, że obecnie' to nie „młodzi" przejmują władzę na Kremlu, lecz „młodzi
starcy" mają zastąpid „starców zgrzybiałych", przy czym ich bagaż polityczny i duchowy jest
identyczny z tym, jakim dysponowali ich poprzednicy.
1. Taką alternatywną pisownię jego nazwiska podaje „Ojczyzna" w numerze VI z lipca-sierpnia 2006
roku, opierając się na wspomnianej audycji. „Itogi", własnośd żydowskiego „miliardera z niczego" -
Gusioskiego. To również właściciel takich pism i gazet jak: „Dziś", „Moskiewskij komsomolec",
„Moskiewska prawda", „Litieraturnaja gazeta". Gusioski jest we władzach żydowskiej loży „Bnai-
Brith". Zob.: Oleg Płatonow Rosja pod władzą masonerii wyd. Moska 2000, s. 71.

2. Wyd. ANTYK, 1989, s. 83.

Niemal natychmiast po śmierci już za życia zmumifikowanego Breżniewa, niewidzialne lobby
wypromowało Andropowa 10 listopada 1982 roku (w Polsce dobiegał kooca stan wojenny) na
stanowisko I Sekretarza KC KPZR, co było naruszeniem wszelkich standardów obowiązujących od
ponad pół wieku. Nie był taką sensacją wiek Andropowa - liczył wtedy 68 lat, to znaczy mieścił się w
formule „młodego starca". Odstępstwem, wręcz herezją partyjną było to, że na stanowisko Politbiura
„niewidzialni"- mianowali szefa KGB. Zawsze, bowiem aparat partyjny dominował nad aparatem
fizycznego terroru - nad GRU, NKWD, KGB.
Znawcy „dworskiej etykiety" w Imperium Zła otrzymali w ten sposób czytelny sygnał, że następuje
radykalne przesunięcie w hierarchizacji Olimpu władzy - pierwszy, jak się okaże rozstrzygający etap
kruszenia, Sowłagru. Oznaczało to, że dokonuje się zasadnicze przesuniecie dominacji w
nienaruszalnym dotąd trójkącie władzy: Partia, armia, KGB. I tylko nieliczni to przesunięcie mieli
szansę zrozumied właściwie - że władza radziecka jest już dostatecznie silnie spenetrowana przez
obce, czytaj syjonistyczne siły, aby mógł się tam dokonad taki właśnie wyłom, tak radykalne
przesunięcie centrum „dowodzenia". Teraz, dwierd wieku po tych roszadach, jesteśmy mądrzejsi o te
fakty, ale ich dedukcja w tamtym czasie wymagała wyjątkowej przenikliwości i znajomości sceny
politycznej w Sowiecji. Andropowowi jego zdalni i miejscowi protektorzy wyznaczyli rolę
gigantycznego młota pneumatycznego o niewyobrażalnej sile kruszenia moskiewskich skał. Istotne
jest to, że Andropow miał pełną świadomośd tego historycznego zlecenia, tej misji i podobną wiedzę
o mechanizmach, które go wyniosły na wierzchołek tradycyjnego trójkąta: partia, armia, KGB2.

background image

1. To „obecnie" dotyczy początków lat 90. Książka ukazała się po raz pierwszy w Paryżu w 1986 roku,
wydana przez masooską YMCA - Press.
2. Zwolennikiem „pierestrojki" stał się też Markus Wolff, z pochodzenia Żyd, szef enerdowskiego
wywiadu (HVA). W 1989 r. Wolff dobrowolnie odszedł z HVA i po cichu przeszedł na stronę frakcji
„reformatorskiej" NRD. Nagle pokochał prawdziwą wolnośd, równośd, braterstwo - jak pisał potem w
swoich „Wspomnieniach". Od pięciu lat jego nacyjny pobratymiec Andropow spoczywał w grobie, a
jego dusza w piekle, ale ta przemiana Wolffa (Wilka) w owieczkę, musiała rozpocząd się znacznie
wcześniej. Po 30 latach kierowania enerdowskim wywiadem osiadł w Izraelu, ojczyźnie jego
przodków.
Andropow rozpoczął strategiczny, wielokierunkowy proces przygotowywania „pierestrojki". Los
pozostawił mu niewiele czasu, a on wiedział dobrze, że prowadzi wyścig ze śmiercią. W chwili
nominacji był już ciężko chory na niewydolnośd nerek. I rzeczywiście, zmarł 9 lutego 1984 roku,
zaledwie po około 15 miesiącach panowania. W ostatnich miesiącach życia podobno był w swoim
gabinecie lub na jego zapleczu stale podłączony do aparatury dializującej nerki, a spiskowa teoria
podpowiada rzecz mało jednak prawdopodobną - że uśmiercono go jakimś skrytym
majsterkowaniem przy tej aparaturze.

Dopiero następne dziesięciolecie po jego śmierci wykazało, że Andro-pow zdążył jednak wykonad
swoje podstawowe zadanie - przekazad już pośmiertnie władzę nad Sowłagrem swemu od dawna
protegowanemu i awansowanemu Michaiłowi Gorbaczowowi. Podczas elekcji Gorbaczowa doszło do
niebywałej sytuacji. Całe Politbiuro, nagle nie wiedzied dlaczego, jednomyślnie wybrało Gorbaczowa
na genseka. I to w jakim stylu! Przebieg „konklawe", stał się jednym wielkim peanem na cześd w
istocie partyjnego przeciętniaka, jakim był wtedy Gorbaczow. Oto skróty kilku tych laudacji:
Griszyn7: Dlatego uważam, że nie mamy i nie możemy mied lepszej niż M. S. Gorbaczow
kandydatury na stanowisko Sekretarza Generalnego KC KPZR.
Romanow: Michaił Sergiejewicz Gorbaczow ma za sobą bogatą szkołę życia (...). To człowiek
wykształcony (...) chętnie udziela ludziom pomocy i darzy ich zaufaniem...
Czebrikow: Ton naszej dzisiejszej rozmowie nadał Andriej Andrijewicz Gromyko. Powiedział on
słusznie, że powinniśmy myśled o przyszłości (...). Uważam, że Michaił Siergiejewicz Gorbaczow
wywiąże się z tego z honorem. Za cechy te cenili tow. Gorbaczowa L. I. Breżniew, J. W. Andropow i K.
U. Czernienko...
To właśnie A. Gromyko zaproponował kandydaturę Gorbaczowa. Gromyko był wśród członków
Politbiura wciąż jeszcze groźnym rozgrywającym. Zapewne to on przemycał do Sowłagru pierwsze
miazmaty „odnowy" jako wieloletni delegat - ambasador w ONZ, gdzie ironicznie nazywano go
„Towarzyszem NIET!", bo na wszystko miał taką właśnie, jedyną odpowiedź.
1. Zob.: Władimir Bukowski: Moskiewski proces, wyd. polskie 1998, s. 291, Passim.
Diemiczew: Nieźle znają go także za granicą. O tym, że potrafi pracowad za granicą, świadczą
wyjazdy do Anglii, Kanady...
Gromyko: Także do Włoch.
Diemiczew: Michaił Siergiejewicz Gorbaczow jest otwarty na nowe prądy.
Ligaczow: (...) W dodatku posiada niewątpliwie wszystkie cechy niezbędne dla wybitnego działacza
politycznego. W dodatku ma jeszcze niespożyty zapas sił intelektualnych i fizycznych.
Nieoficjalnymi kanałami puszczono maskującą pogłoskę, że podczas wyboru Gorbaczowa trwała
„ostra walka", wybrano go niemal mniejszością głosów... W istocie wybór był tylko formalnym
„przyklepaniem" kandydatury Gorbaczowa. Autor wspomnianej książki Moskiewski proces
(„dysydent") pisząc z ironicznym sceptyzmem o Gorbaczowie, wskazywał na Andropowa jako jego
wielkiego protektora. Podkreślał zwłaszcza maestrię Andropowa w kreowaniu mitu „pierestrojki", ale
jak na „dysydenta" przystało, Bukowski ani słowem nie wspomniał o siłach, które wypromowały
samego Andropowa - o kręgach syjono-globalistów USA i Europy Zachodniej i Żydów rosyjskich. To
właśnie Gorbaczow, zausznik Andropowa, położył podwaliny pod rychłą lawinowo przebiegającą
„pierestojkę". To Andropow wykonawcą tej pierestrojki uczynił Gorbaczowa.

background image

Był to największy w historii sukces Zachodu w konfrontacji z coraz bardziej niesubordynowanym
potworem żydobolszewickiej rewolucji z 1917 roku.

Wkrótce potem protegowani Jelcyna i Gorbaczowa, Żydzi: Bierezowski, Chodorkowski, Gusioski,
Potanin, Wekselberg, Abramowicz, Awen, Lifszyc i kilkunastu innych „oligarchów", otrzymali
przyzwolenie na totalną grabież majątku narodowego Rosjan. Tak oto spłacono Żydom Zachodu
zaciągnięte długi różnorakiego poparcia, dokładnie tak samo, jak Lenin spłacił z nawiązką bankowi
Kuhn & Loeb wszystkie pożyczki, bez których Bolszewia pierwszych lat jej istnienia stałaby się wielkim
bankrutem. Wypłacił swym poplecznikom równowartośd 600 milionów dolarów w złocie. Pozostałe
złoto carskiej Rosji rozkradli indywidualnie.
Zakulisowe tajemnice tej groteskowej „pierestrojki" to jedyny klucz do zrozumienia tajnych
mechanizmów upadku Sowietów, a poprzez ten upadek, przez tę „pierestrojkę" - klucz do
zrozumienia łatwości, z jaką zachód bezkrwawo opanował Rosję posowiecką po 1990 r., tym samym
Polskę i pozostałe kraje demoludów.
W czterokrotnym preparowaniu życiorysu wspomagano Andropowa z zachodu, co jest pośrednim
dowodem, że to w niego „inwestowano" z dalekim rozbiegiem czasowym. Ukooczył tylko technikum
żeglugi śródlądowej. W 1930 roku wstąpił do Komsomołu. Członkiem partii został w 1939 roku. Tuż
potem skierowano go na stanowisko szefa Komsomołu w Karelo-Fioskiej SSR (1940-1944). Było
wykluczone, aby tak forowany Żyd poszedł na front z pepeszą w garści - to obowiązek
wielonarodowego mięsa armatniego ZSRR. Oficjalnie jednak Andropow musiał później mied
odpowiednio spreparowany życiorys wojenny - rzekomo brał udział w jakiejś partyzantce, tylko nikt
nie wie w jakiej, bo i kiedy mógł walczyd w partyzantce, jeżeli do 1944 roku sekretarzował
Komsomołowi w podbitej przez ZSRR Finlandii? W 1947 roku jest już sekretarzem KPZR w Karelii,
cztery lata później ściągają go do Moskwy, co było pierwszym warunkiem następnych awansów.
Skierowano go do pracy w KC partii.

Na krótko popadł w konflikt z G. Malenkowem, nie byle kim, bo formalnym następcą Stalina. Konflikt
nastał z rywalizacji pomiędzy Malenkowem a Michaiłem Susłowem. Malenkow zamierzał usunąd
sojusznika Susłowa - Atanasa Sneckusa ze stanowiska I Sekretarza KC KP Litwy. W tym celu wysłał
Andropowa do Wilna, aby wyszukał tam stosowne „haki" na Sneckusa. Andropow albo nie chciał
dogrzebad się do takich „haków", albo też działał w duecie z potężnym Susłowem, bo powrócił z Litwy
bez „haków", toteż Malenkow musiał zrezygnowad z usunięcia Sneckusa.

Na pewien czas to starcie Malenkow - Susłow lekko zachwiało karierą Andropowa. Malenkow
podobno spotkał Andropowa na korytarzu KC KPZR, ujął go za łokied i szepnął mu do ucha: Nigdy ci
tego nie zapomnę. Czy to prawda - nie wiadomo, nikt przecież nie usłyszał tego złowrogiego sze¬ptu,
ale dalsze fakty jakby to potwierdzały, bowiem wkrótce potem Andro¬pow został zwolniony z
aparatu partyjnego, następnie „zesłany" na boczny tor w roli ambasadora na Węgrzech na czas 1954-
1957.

Dla Węgrów okazał się „inwestycją" tragiczną. Starając się odzyskad łaski Kremla, Andropow wsławił
się krwawym stłumieniem powstania Imre Nogy'a w 1956 roku i osadzeniem u władzy Janosa Kadara.

Historycy węgierscy przyznają, że to Andropow jest głównym sprawcą masakry Węgrów.

Dojście do władzy Chruszczowa w ramach rzekomej „destalinizacji" otworzyło Andropowowi drogę
powrotu na Kreml. To wtedy jego kariera dostaje zaskakującego przyśpieszenia. Impulsem stała się
otwarta wojna wydana przez klikę Chruszczowa z kryptosyjonistami ulokowanymi w kręgach
decyzyjnych KC KPZR i w licznych republikach. Ta sowiecka wersja wojny „Chamów z Żydami", jak
wiemy, miała swój duplikat w Polsce, zakooczony krótkotrwałą klęską tych ostatnich w 1968 roku,
dwa lata później klęską duetu Gomułka - Moczar.

background image

W wyniku walki rosyjskich „Chamów i Żydów", Andropow w 1962 roku został członkiem Sekretariatu
KC KPZR i zajął miejsce Susłowa, co dowodzi, że jego wileoska wyprawa po „haki" na litewskiego
sprzymierzeoca Maleokowa nie była przypadkowa.

Wkrótce potem Andropow został szefem KGB, a w 1973 roku członkiem Biura Politycznego KC KPZR.
Jednocześnie zachował tekę szefa KGB, co było ostatecznym przypieczętowaniem zwycięstwa
rosyjskich Żydów nad rosyjskimi chamami - tym razem cudzysłowy są tu zbyteczne.


Oznaczało to długi wstęp do rozbiórki Sowłagru, ale wtedy niewielu albo nikt nie mógł byd obdarzony
tak nadprzyrodzonym wizjonerstwem

- poza samym Andropowem i jego mocodawcami, aby zrozumied, do czego te zmiany zmierzają i kto
je inspiruje.

Tak oto Andropow uzyskał dwa klucze do demontażu Sowłagru

- władzę nad KGB i członkostwo w Biurze Politycznym KC KPZR.


Cieszył się jednocześnie dyskretną akceptacją Zachodu. Coraz wyraźniej kreowano go tam na
„liberała", starannie zapominając o tysiącach trupów węgierskich wyprodukowanych przez tego
„liberała" i o jego wielu zbrodniach w cichych, rutynowych działaniach KGB. Wtedy właśnie
rozpoczęło się metodyczne przenoszenie dowodzenia Sowłagrem z partii i armii do KGB, od dawna
naszpikowanego na wszystkich decyzyjnych stanowiskach rosyjskimi Żydami: po rozpadzie ZSRR aż 20
000 kagebistów wyższego szczebla wyjechało bezpośrednio do Izraela, uwożąc wiele miliardów dolar
ów w złocie, diamentach i samych dolarach, tudzież niewyobrażalnie bogatą wiedzę o tajemnicach
KGB i GRU. Ten proces podporządkowywania partii kagiebistom rozpoczął już Breżniew, zapewne
nieświadomie1, przywróceniem prawa KGB do szpiegowania (gromadzenia „haków") nie tylko na
członków Komitetu Centralnego, lecz również członków Politbiura, które to prawo odebrał im
Chruszczow. Pęczniejące tajne teczki członków Biura Politycznego czyniły z nich posłuszne narzędzia
w rękach Andropowa, co ułatwiało mu dokonywanie zmian partyjnych na szczytach Kremla i w
republikach. Doskonałym źródłem „haków" była powszechna, epidemiczna korupcja w kierownictwie
partii, co dodatkowo czyniło ich łatwymi ofiarami KGB.

Podobnie, chod nie na taką skalę działo się w armii. Armia Czerwona - jakkolwiek by ją oceniad -
zawsze była gwarantem potęgi i stabilności ZSRR, obiektem dumy narodowej Rosjan. Rosyjskie
dowództwo wojskowe już nie czerpało strawy duchowej z groteskowych szkoleo marksizmu-
leninizmu, tylko z wiecznie dlao żywej, acz nie manifestowanej wojskowo-patriotycznej historii
Wielkiej Rosji. Stalin wiedział co robił tuż przed wojną, niszcząc niemal doszczętnie stary korpus
oficerski Czerwonej Armii, podobnie wiedział co robid, gdy Niemcy parli na Stalingrad, a Moskwa i
Leningrad już były oblężone. Zrehabilitował wtedy rosyjską armię imperatorską, wielkomocarstwową
i jej słynnych dowódców, wydobył z łagrów niedobitych oficerów, a samą wojnę z hitlerowskimi
Niemcami nazwał dokładnie tak, jak zawsze w Rosji nazywano wojnę z 1812 roku: „Wielką Wojną
Ojczyźnianą". To przecież rosyjska armia wygrała wojnę z Napoleonem i Hitlerem, a nie KPZR, NKWD,
GRU. Przerażony widmem klęski, Stalin wydobył z łagrów gnijących tam hierarchów Cerkwi
Prawosławnej, kazał im podpisywad wspólne apele do wiernych i „narodu" (!) o wytrwanie w walce.

Armia była więc zawsze groźna dla kamaryli partyjno-kagiebowskiej jako realna siła fizyczna.

Sygnałem medialnym zapowiadającym zmiany, znów czytelnym tylko dla nielicznych, była niewinnie
wyglądająca reakcja „Prawdy" na śmierd genseka Czernienki. Należało oczekiwad, że wzorem śmierci

background image

poprzednich genseków, cała ta sowiecka „Trybuna Ludu" będzie przez najbliższe dni ociekad łzami.
„Prawda" tymczasem pozwoliła sobie na coś, za co przedtem redaktor naczelny wylądowałby w
łagrze za sabotaż. W dniu ogłoszenia śmierci Czernienki „Prawda" po pierwsze ukazała się bez czarnej
żałobnej ramki okalającej całą pierwszą kolumnę gazety, a co jeszcze bardziej niesłychane - bez
portretu Czernienki!

W zamian, na tejże pierwszej stronie ukazał się portret nowego genseka - Michaiła Gorbaczowa.
Rozkład tych akcentów był czytelny. Nigdy przedtem nie pozwalano sobie na takie poniżenie
zmarłego genseka. Stetryczały mamut Czernienko zmarł 10 marca 1985 roku. Jeszcze na dobre nie
ostygły jego zwłoki, jeszcze nie odbył się jego pogrzeb, a już wybrano i ogłoszono światu nowego
genseka - Michaiła Gorbaczowa. Nastąpiło to po zaledwie czterech godzinach od ogłoszenia śmierci
Czernienki. TASS podał to o godzinie 14, a już o 18 tego samego dnia - doniósł o wybraniu nowego
dyktatora. Nigdy dwa takie wydarzenia nie zbiegały się w tak krótkim czasie w długiej historii ZSRR.

1. Ożeniony z Żydówką, podobnie jak większośd rosyjskich „chamów" na szczytach władzy, nie
wyłączając Raisy Gorbaczowej.



Cytowany Awtorchanow stawiał w swojej książce całkiem przytomne pytanie:

Czy mogło się tak szybko zebrad pozaplanowe plenum KC, czyli ponad 400 osób rozrzuconych nie
tylko po gigantyczym kraju, ale i po świecie? Chyba tylko sputnikami można było ich zwieźd tak
szybko. Nawet sądząc z fotografii zbiorowej uczestników owego plenum podczas pożegnania zwłok
Czernienki (opublikowanej w „Prawdzie" 12.03.1985 r.), w Moskwie zebrało się nie więcej niż 200
osób1.



A tak Awtorchanow wyjaśnia ten fenomen komunikacyjny:

W rzeczywistości procedura wybrania Gorbaczowa wyglądała tak samo jak w przypadku jego
protektora, z tą różnicą, że Andropow zmuszony był dokonad po śmierci Breżniewa przewrotu
pałacowego przeciw prawnemu „kronpirinzowi" Czernience, a Gorbaczow dokonał tego przewrotu w
istocie jeszcze za życia swego poprzednika. Gromyko, który wniósł na plenum KC kandydaturę
Gorbaczowa, poinformował, że kierował on już Sekretariatem Generalnym KC KPZR, a pod
nieobecnośd Czernienki także posiedzeniami Politbiura. W ten sposób faktyczna władza nad
najwyższymi organami partii była już w rękach Gorbaczowa.

Po śmierci Breżniewa wśród jego potencjalnych następców typowano Konstantina Czernienkę,
Wiktora Griszyna i Władimira Szczerbickiego. Ważnym graczem zza kulis był w tych targach o schedę
po Breżniewie profesor Jewgienij Czazow, osobisty lekarz Breżniewa, z pochodzenia Żyd. Stwierdzał
on w swoich pamiętnikach, że pozostawał w bliskich kontaktach z Andropowem, co zresztą dziwid nie
może, a ten jako pierwszy otrzymał właśnie od Czazowa informację o śmierci Breżniewa. Odbyło się
to w ten sposób, że Czazow zatelefonował nocą do Andropowa z daczy Breżniewa i wypowiedział
tylko jedno słowo: „Już". Tak samo już nazajutrz rano okazało się, że Andropow został wyznaczony na
przewodniczącego ceremoniału pogrzebowego, co stanowiło rytualny sygnał, kogo właśnie
namaszczono na następcę zmarłego genseka.

Dyskusja i głosowanie były więc tylko formalnością przy dalece niepełnym składzie członków KC.

background image

Tak naprawdę, Andropow został namaszczony przez niewidzialne lobby wewnętrzne i zewnętrzne już
na kilka miesięcy przed śmiercią Breżniewa. Przygotowując się do tej sukcesji, dla uniknięcia
niekorzystnego wrażenia o skupieniu władzy Genseka i szefa KGB w jednej osobie, Andropow
zrezygnował z funkcji szefa KGB. Sukces miał zapewniony z dwóch powodów: dysponował bogatym
zbiorem „haków" na wszystkich przyszłych genseków i aktualnych członków Politbiura.

1. Tamże, s. 85.



„Haki" zbierano zapewne także poprzez penetrację innych wywiadów, którym zależało na osadzeniu
Andropowa na tronie genseka. Aparat polityczny, administracyjny i wojskowy ZSRR był wtedy już
straszliwie zdemoralizowany, „odideologizowany". Jego najważniejsi funkcjonariusze mieli za sobą
kariery w ambasadach paostw zachodnich, a tam czekały na nich niezliczone pokusy. No i poznali
słodką prawdę o życiu na wrażym Zachodzie. Erozja i korozja umysłów zrobiła swoje.

Tajna kolekcja „haków" plus jego ludzie rozstawieni w rządzie sprawiło, że Andropow wdarł się na
kolejny szczyt władzy - został Przewodniczącym Rady Najwyższej ZSRR.

Jeżeli aparat partyjno-administracyjny był stosunkowo podatny na szantażowanie przez zasoby
„hakowe", to nie jest jasne, czy one wystarczyły na podporządkowanie bandzie KGB generalicji armii,
która była mniej skompromitowana, zdemoralizowana, staranniej chroniona przez kontrwywiad GRU
przed wewnętrzną infiltracją.

Tak oto dochodzimy do kluczowego dla losów Polski pytania: dlaczego Armia Czerwona nie weszła do
Polski, aby zdusid narodową rebelię jeszcze przed wprowadzeniem stanu wojennego, jako
„pokojowej" alternatywy Jaruzelskiego?

Zaistniały na szczęście (?) niebagatelne przeciwwskazania. Dwa zwłaszcza:

— interwencja wojskowa oznaczałaby „siłowe" rozbicie „Solidarności" całkowicie już opanowanej
przez Żydów z KOR, stworzonego pod patronatem Zachodu tylko w tym właśnie celu, aby na
grzbietach robotników przejąd władzę z rąk „Chamów" przy pierwszej nadarzającej się okazji;

— wtedy awans Andropowa na stanowisko wszechwładnego genseka, przygotowywanego do tej roli
od dziesięcioleci, stałby się bardzo problematyczny.

Tak oto strategicznym a pilnym zadaniem Andropowa było niedopuszczenie do interwencji w Polsce.
Interwencja rozwiałaby plany osadzenia Gorbaczowa na stanowisku genseka. Planowana
„pierestrojka" by nie doszła do skutku w jakimś przewidywalnym czasie, a zamiast anihilacji Sowłagru,
łatwo mógł on przejśd w wojskową dyktaturę brutalnie pacyfikującą rozbudzone nadzieje narodów
Sowłagru. Generalicja znów by doszła do głosu.

Tak oto stanęła na historycznym zakręcie przyszłośd ZSRR, Polski, demoludów, a tym samym Europy i
nie tylko. Potem lansowano tezę, że Sowieci nie weszli, bowiem ugrzęźli po uszy w Afganistanie,
ponadto pułkownik Kuklioski zdradził Amerykanom plany wojskowe Układu Warszawskiego.

Niestety, przez szereg lat ulegał tej iluzji także niżej podpisany.

Przewidywania skutków interwencji powinny były pójśd tropem trzech przesłanek:

background image

— Sowieci byli uwikłani w Afganistanie „na pół gwizdka", wprawdzie ponosili kompromitujące porażki
prestiżowe, ale nie militarne, zdolne osłabid potęgę Armii Czerwonej;

— ich interwencja w Polsce była niemal skazana na sukces militarny, bo mało prawdopodobne, by
wojsko polskie podjęło walkę, zdominowa¬ne przez dowódców w roli agentów Moskwy. To stanie z
bronią u nogi gwarantował sam Jaruzelski jako dowódca armii, agent NKWD od 1944 roku. Sprawę
załatwiłoby kilka dywizji sowieckich, a ich rola sprowadzałaby się do opanowania garnizonów, lotnisk,
łączności oraz internowania dowództwa;

— wrzawa na Zachodzie przeszłaby w stan lodowatej zimnej wojny grożącej wojną na
niewyobrażalną skalę, ale to by tylko wzmocniło rolę dowództwa Armii Czerwonej - jedynej w tej
sytuacji obrooczyni ojczyzny światowego proletariatu.



Profesor Anatol Dnieprów trafnie rekapitulował tę sytuację:

Andropow był de facto głównym autorem radzieckiej pierestrojki. Jak wiadomo, to on wylansował na
lidera KPZR Michaiła Gorbaczowa. Andropow ściągnął z Kraju Stawropolskiego nikomu wtedy
nieznanego Gorbaczowa i wprowadził go z czasem do elity radzieckiego kierownictwa. Gorbaczow
realizował następnie plan demokratyzacji i otwarcia Związku Radzieckiego na świat...



To już wiemy, ale prof. Dnieprów dochodzi do wątku polskiego i tu już nie we wszystkim jest
obiektywny:

Za główną zasługę Andropowa uważa się dziś to, że za jego wstawiennictwem w 1981 roku nominację
na I sekretarza KC PZPR od L. Breżniewa otrzymał właśnie gen. Wojciech Jaruzelski. A to dzięki
Jaruzelskiemu polskie pokojowe reformy były przecież tak udane (no, kto by to pomyślał, że udane! -
H.P.). Jak wiadomo, Andropow był też zdecydowanym przeciwnikiem interwencji radzieckiej w
Polsce. Pamiętał zapewne wydarzenia w Budapeszcie w 1956 roku, gdzie był wówczas ambasadorem
ZSRR. Takiego tragicznego losu chciał niewątpliwie zaoszczędzid Warszawie. Dzięki podjętej przez
Breżniewa i Andropowa decyzji o wprowadzeniu stanu wojennego, którego przebiegiem tak
znakomicie kierował gen. Jaruzelski, Andropow uratował Polskę i utorował drogę do pokojowej
transformacji całego bloku socjalistycznego...


Andropow uratował Polskę? Przed czym? Przed masakrą? Uratował dla kogo? Czyżby scenariusz
węgierski sprzed 25 lat miałby się powtórzyd w 1981 roku, gdyby czerwona zaraza wdarła się do
Polski? Czyżby prof. Dnieprów (nazwisko od Dniepru?) nie wiedział, ile kilometrów dzieliło Budapeszt
od Berlina, a ile granicę zachodnią Polski od tegoż Berlina?

Prawdą jest natomiast, że to duet Breżniew - Andropow był autorem stanu wojennego, a hunta
Jaruzelskiego - Kiszczaka jego wykonawcą. Mijało się to rozwiązanie z oczekiwaniami generalicji
sowieckiej. Już zacierała ręce. „Krasnaja Zwiezda" - organ Armii Czerwonej już nazajutrz po oficjalnym
zarejestrowaniu „Solidarności", 16 listopada 1980 roku opublikował znamienny w intencjach artykuł
o wojnie polsko-sowieckiej z 1920 roku. Artykuł kooczył się słowami Lenina, którymi zapowiadano
oczekiwaną interwencję:

Wojna z Polską została nam narzucona.

background image

Wiele też mówią zmiany personalne w armii sowieckiej podjęte między grudniem 1980 a marcem
1981. Zaczęło się od dymisji dowódcy sił lądowych gen. Pawłowskiego i jego zastępcy do spraw
politycznych, generała Wasiagina. W następnym miesiącu z kluczowych stanowisk zostali usunięci
doświadczeni dowódcy ze wszystkich (oprócz jednego) okręgów wojskowych graniczących z Polską, a
ich miejsca zajęli generałowie przeniesieni znad granicy chioskiej!1 Wywiad amerykaoski ustalił
mylnie czy też celowo dezinformacyjnie - to rzecz drugorzędna - że wkroczenie armii sowieckiej jest
planowane na 15 grudnia. Dowódcom znad granicy chioskiej brakowało znajomości przy graniczą
polsko-sowieckiego, terenów w głębi Polski i wielu innych realiów.

W prasie sowieckiej ukazały się zasłony dymne usprawiedliwiające te wędrówki dowódców. Miały
rzekomo wystąpid poważne problemy w mobilizacji rekrutów. Wzywani do macierzystych jednostek
rezerwiści podobno masowo dezerterowali, z czym dotychczasowi dowódcy w rejonach
przygranicznych rzekomo nie mogli się uporad, należało więc odwoład tych fajtłapów. Doniesienia o
masowych dezercjach były prymitywną fikcją. Dezercje z armii Sowłagru były zawsze rzadkością, bo
kooczyły się dla delikwentów skutkami wręcz niewyobrażalnymi, włącznie z karą śmierci, toteż
mówienie o „masowych" dezercjach, które by poważnie osłabiały zdolnośd bojową armii, było
niepoważne.


1. Miała to byd powtórka taktyki inwazji na Węgry w październiku 1956 r. Ściągnięto wtedy oddziały i
dowódców ze wschodnich regionów ZSRR. Wielu sołdatów było przekonanych, że walczą „gdzieś" w
imperialistycznej Europie. Czołgiści strzelali z cekacmów gdzie popadnie. Posiekali kulami okna
polskiej ambasady, chod na frontonie budynku powiewał sztandar PRL, ale oni nie wiedzieli czyj to
sztandar. Dopiero jesienią 2006 roku „Gazeta Polska" opublikowała tajny raport ambasady opisujący
dokładnie zniszczenia w środku ambasady!



Wojskami dowodził wtedy marszałek Kulikow. Był on zdecydowany wkroczyd do Polski dwukrotnie, w
grudniu 1980 i marcu 1981. W obydwu okresach atak był odwoływany. Andropow czuwał nad tym
poprzez swoich ludzi w KC i generalicji. Miał swoich protegowanych na strategicznych stanowiskach
w armii i partii.

Ostatnim sukcesem partyjnych dinozaurów było przepchnięcie żywej mumii (83 lata!) - Konstantina
Czernienki na stanowisko genseka. Pożył jeszcze na tym stanowisku tylko 13 miesięcy, o kilka
miesięcy krócej niż przedtem Andropow. W tym czasie śmiertelnie chory był już Dymitr Ustinow.
Gdyby armia zachowała swoje tradycyjne wpływy i pozycję, naturalnym jego następcą powinien był
zostad marszałek Nikołaj Ogarkow, najzdolniejszy z sowieckich generałów, a co ważniejsze, zwolennik
agresywnej, imperialnej polityki sowieckiego imperium. Jako szef sztabu armii, od 1977 roku kierował
się przekonaniem, że wobec spodziewanej utraty przez Związek Sowiecki przewagi nad NATO,
najlepszym rozwiązaniem pozostaje konfrontacja militarna na wybranym terenie. Konsekwentnie
zmierzając do takiej konfrontacji, rozkazał zestrzelid 1 września 1983 roku południowokoreaoski
samolot pasażerski KAL 007, pod pretekstem naruszenia przezeo przestrzeni powietrznej ZSRR,
podczas gdy takie naruszenie kwalifikowało się tylko do ostrego protestu dyplomatycznego.

Sukcesem Andropowa było takie osłabienie wpływów armii, że zanim w grudniu 1984 zmarł Ustinow,
zdołano przedtem usunąd „jastrzębia" Ogarkowa ze sztabu. Ministrem obrony został generał Siergiej
Sokołow człowiek niejako z „kapelusza", „z teczki", bowiem nigdy nie był on nawet członkiem
Politbiura. Ogarkowa natomiast „zesłano" do Legnicy, na całkiem boczny tor, skąd miał dowodzid
radzieckimi wojskami w Polsce i NRD'. Legnica okazała się ostatnim przydziałem dla Ogarkowa - zmarł
w 1994 roku. Ostatnim oficerem KGB, który go nadzorował w Legnicy, był płk NKWD Władimir Putin,
późniejszy prezydent osadzony na tym stanowisku przez skorumpowanego pijaczynę Jelcyna. W

background image

czasie słynnego puczu Janajewa w Moskwie poparł on i obronił Gorbaczowa, a najpewniej uratował
mu życie.

1. Dzięki tej nominacji, miał z nim kontakty gen. W. Jaruzelski. Oceniał Ogarkowa jako dowódcę
inteligentnego, a co dziwniejsze kulturalnego.



Po czerwcowym plenum KC KPZR w 1985 roku, ustaliło się twarde jądro władzy pomijające zwapniałe
Politbiuro. Wyłoniła się dyktatura bardzo wąskiej grupy, taki „dyrektoriat pięciu": gensek Gorbaczow,
„drugi gensek" Ligaczow i aż trzech generałów KGB - pierwszy zastępca szefa rządu Alijew,
przewodniczący KGB Czebrikow i minister spraw zagranicznych Szewardnadze, który w przyszłości
podobnie bezkolizyjnie ustąpi miejsca amerykaoskiemu agentowi wpływu Saakaszwilemu w Gruzji,
która tym samym stanie się kolejną strefą wpływów amerykaoskich. Z tego dyrektoriatu armia została
całkowicie wyłączona, co do złudzenia przypominało „dyrektoriat pięciu" z czasów Rewolucji
Francuskiej, dopóki Napoleon Bonaparte nie dokonał swego słynnego zamachu stanu poparty przez
masonerię, sprawcę Rewolucji Francuskiej już zdegustowaną jej makabrycznym rozpasaniem. W Rosji
w 1917 roku rządził podobny „dyrektoriat pięciu" pod wodzą żydomasona Aleksandra Kiereoskiego.
Rządził niedługo i oddał władzę bandzie Lenina -Trockiego.

Czebrikow podobnie jak Andropow, trafił do aparatu partyjnego z KGB. Podobnie zawodowymi
czekistami byli Alijew i Szewardndze. Nic by później nie wiedziano o zaistnieniu Alijewa i
Szewardnadze, gdyby nie wszechobecna instytucjonalna korupcja rozpleniona za czasów Breżniewa.
Wzorcowymi republikami były pod tym względem Azerbejdżan i Gruzja. Ich pierwsi sekretarze
Achundow i Mżawanadze zostali ostrzeżeni przez własnych policyjnych generałów, że albo będą
przymykad oko na korupcję, albo sami będą w niej uczestniczyd. Generałami tymi byli właśnie - w
Azerbejdżanie Alijew, a w Gruzji minister spraw wewnętrznych Szewardnadze. Popierał ich szef KGB
Andropow, który ich przeforsował na stanowiska pierwszych sekretarzy tych republik. Potem znaleźli
się w Politbiurze KC KPZR.

Samo mianowanie Szewardnadze ministrem spraw zagranicznych ZSRR przez Gorbaczowa, było
wyjątkowo śmiałym i dziwnym na tle praktyki w ZSRR posunięciem. Odsunął Gromykę z tego
stanowiska, co oznaczało kurs na „odprężenie" z Zachodem, a także przejęcie przez Gorbaczowa
kontroli nad polityką zagraniczną. Nominacja Szewardnadze na ministra spraw zagranicznych ZSRR
była szokiem dla sowieckiego korpusu dyplomatycznego, w którym nie brakowało wytrawnych
dyplomatów znających języki obce. Degradację Gromyki Gorbaczow osiągnął przez odebranie mu
stanowiska przewodniczącego Rady Najwyższej ZSRR. Bezceremonialnie pogonił z Biura Politycznego i
Sekretariatu KC kogoś, kto szkodził jedności aparatu partyjnego i policyjnego - będącego w pełni sił
swego rywala Romanowa, który go popierał na wspomnianym konklawe.

Tak naprawdę, to przygotowania do rozbiórki Sowietów rozpoczęły się już u progu lat 60. i nie w
samym ZSRR. Kongres USA w 1959 roku przyjął dalekosiężny plan rozbicia Sowłagru na 22 paostwa.
Rola śmiertelnych korników przypadła żydomasooskiej agenturze wewnątrz ZSRR, usytuowanej w
resortach siłowych i na szczytach KPZR.

W początkach lat 60. na Uniwersytecie Kolumbia rozpoczynali swoją karierę żydowscy prekursorzy
„pierestrojki" A. Jakowlew i O. Kaługin, wysokiej rangi funkcjonariusz NKWD, a pytanie o to, jak oni
się tam dostali, jak wyjechali za żelazną kurtynę, jest z gatunku pytao o swobodne wojaże „naszych"
prekursorów, takich jak Michnik, Geremek, Blumsztajn, J. T. Gross i dziesiątki innych KOR-ników.

Jakowlew i Kaługin należeli do kadrowych funkcjonariuszy KGB, co ujawnił w 1993 roku
przedstawiciel KGB W. Kriuczkow'. W połowie lat 60. Jakowlew w „Litieraturnoj Gazietie" otwarcie

background image

krytykował „nacjonalizm" rosyjski, występował antyrosyjsko i jakoś przechodziło mu to bezkarnie.
Jakowlew swobodnie podróżował do Kanady, gdzie wchodził w nieformalne układy z wpływowymi
przedstawicielami tamtejszej masonerii, na czele z premierem Kanady Pierre Trudeau.

W połowie lat 60.-70. we władzach centralnych KPZR uformowała się grupa agentów wpływu
pochodzenia żydowskiego: F. Burłaszkin, G. Szachnazarow, G. Gierasimow, Arbatow i Bowin. Czołową
postacią był w tej grupie Arbatow. Urodzony w 1923 roku, był członkiem KPZR nieprzerwanie od 1943
do 1991 roku. W latach 60. i 70. Arbatow był jednym z głównych zakulisowych rozgrywających w
polityce zagranicznej ZSRR, m.in. jako dyrektor Instytutu USA i Kanady. Zajmował zdecydowanie
proamerykaoskie stanowisko, o czym wtedy nie wiedziały jeszcze (rzekomo), sowieckie służby
wywiadowcze. Przyjacielem Ameryki stał się już w latach 70. Wtedy też ważnym tuzem
żydomasooskiej agentury wpływu okazał się słynny A. Sacharow i jego żona H. Bonner. Wtedy też
rozpoczynała się gra o globalną dominację międzynarodowego syjonizmu spod znaku loży Bnai-Brith,
Bilderberg Group i Komisji Trójstronnej, której współzałożycielem był „nasz" Zbigniew Brzezioski,
zakulisowy promotor wyboru kard. K. Wojtyły na papieża. Inną międzynarodową atrapą oligarchów
świata stał się słynny Klub Rzymski. Jego członkiem był późniejszy „rosyjski" premier i miliarder „z
niczego" J. Primakow (1972).

Wtedy właśnie harwardzki historyk żydowskiego pochodzenia Ryszard Pipes opracował dla
administracji prezydenta Reagana strategiczny program erozji sowieckiego molocha za pomocą
dywersji w takich dziedzinach, jak polityka międzynarodowa, kultura i ekonomia. Był to na razie
program „wojny propagandowej" o powolny demontaż ZSRR.


1. „Młoda Gwardia", 1992, nr 10 s. 84. Zob.: Oleg Płatonow: Rosja pod władzą masonerii, Moskwa
2000, s. 10. Passim.






Na gruncie polskim próbami siłowymi okazała się prowokacja z grudnia 1970 roku, zakooczona
masakrą stoczniowców Trójmiasta, potem w 1976 r. jednorazowa podwyżka cen żywości o 70 proc,
której wynikiem stały się zamieszki w Radomiu i innych miastach7. A jeszcze wcześniej - tzw.
„wydarzenia marcowe" 1968 w Warszawie oraz „praska wiosna" w Czechosłowacji. Wszystkie te
wydarzenia były koronkowo zorganizowanymi prowokacjami.

Na przełomie lat 70. - 80. agentura wpływu usadowiona na szczytach KC KPZR, KGB i GRU, w
ekonomii i polityce zagranicznej ma już zwarty program i funkcjonuje sprawnie. Umyka to uwadze
rzekomo wszechwiedzącym KGB i GRU, ale to już dziwid nie może, zwłaszcza w kontekście kariery
Andropowa, wkrótce Gorbaczowa.


1. Zob. rozdział: Jaruzelski wykaocza Gierka i gospodarkę.



„Zachód", czyli głównie USA, wyasygnował na „proces demokratyzacji" ZSRR 90 miliardów dolarów.
Te dolarowe dywizje szły głównie na wspieranie setek żydowskich agentów wpływu usadowionych
we wszystkich dziedzinach życia Sowłagru, w tym na nowoczesny sprzęt wywiadowczy, na instrukcje,
literaturę „drugiego (skąd my to znamy!) obiegu".

background image


W trakcie, a nawet już po pierestrojce, świat dziwił się tej „nagłej" bezkrwawej, pokojowej
transformacji, „demokratyzacji" ZSRR. Cudownej przemianie bestii w baranka.

Arbatow, przy ścisłej współpracy Gorbaczowa i Jakowlewa, zajął czołową rolę w kierowaniu
procesami „transformacji" ZSRR w masę upadłościową. Wokół Arbatowa skupili się inni czołowi
agenci wpływu, tacy jak Koroticz, Afanasjew, Popów, Primakow. Zwłaszcza Primakow, wkrótce
„milioner z niczego".

Dziwnym trafem, byli to w całości tego składu rosyjscy Żydzi, To jeszcze jeden, a tak naprawdę to
jedyny cud sowieckiej „pierestrojki". Dokłanie jak i u nas. „Nasza" pierestrojka to kalka tamtej.

W tym kręgu głównym rozgrywającym stawał się Gorbaczow. Charakterystyczne, że poza tym
kręgiem pozornie pozostawał Andropow. Nie kojarzono go ze spiskowcami. Przeciwnie, jeszcze
uchodził za twardogłowego stalinowca starej daty.

Partyjny aparat KPZR, czołowi działacze kultury i nauki, stanowili otoczkę, zewnętrzny pierścieo tego
rdzenia.

W Polsce już mieliśmy za sobą rzekomo spontaniczną eksplozję „Solidarności", umowę sierpniową,
stan wojenny, nikomu jeszcze nieznane tajne rozmowy Kuronia i Wałęsy z SB w sprawie przejęcia
władzy przez żydomasooski KOR, podczas gdy w ZSRR trwała gigantyczna praca agentury wpływu. W
latach 1989-1992 odbyło się w ZSRR ponad 50 „naukowych konferencji" w czołowych ośrodków ZSRR
- w Moskwie, Rydze, Leningradzie, Swierdłowsku, Woroneżu, Tallinie, Wilnie, Irkucku, Tomsku. W
samej Moskwie odbyło się sześd takich instruktażowych konferencji.

KGB i GRU nie reagowały. Straciły rewolucyjną czujnośd!

Oficjalnie wszyscy z mocą akcentowali, na czele z Gorbaczowem, „przewodnią" rolę partii.
Ukochane dziecko GRU, organizacja pod nazwą „Narodowy udział w demokracji" (przewodniczący A.
Wajnsztejn), finansowała działalnośd Instytutu Sacharowa, który propagował:

— 1984 r. - działalnośd na rzecz „praw człowieka"

— 1986 r. - działalnośd „wolnych uniwersytetów" (skąd my to znamy!).



W 1990 roku specjalny fundusz Kongresu USA finansuje działalnośd tzw. „Międzynarodowej
parlamentarnej grupy Wierchownogo Sowieta SSSR".'

Konsoliduje się czołówka przyszłego reżimu pijaczyny Jelcyna, marionetki żydowskich oligarchów:
Popow, Starowojtowa, Połtorianin, Muraszow, Stankiewicz, Gajdar, Boczarow, Jawlioskij, Bołdyriew,
Łukin, Czubajs, Nyjkin, Szabad, a także główni promotorzy wyboru Jelcyna na prezydenta: Urmanow,
Wiriutin, Rzeźnikow, Andrejewskaja, Nazarow oraz czołowi przedstawiciele prasy i telewizji.

I znów, dziwnym trafem, wszyscy, dokładnie wszyscy tu wymienieni mieli pochodzenie
„jerozolimskie".

Gorbaczow już jako gensek KPZR znał doskonale przebieg i programy szeroko zakrojonej
„pierestrojki" ZSRR w wykonaniu tej piątej kolumny. Nie sprzeciwiał się niczemu. Przeciwnie,
dyskretnie roztaczał nad tą robotą parasole ochronne. KGB go o tej kreciej robocie informowało

background image

wielokrotnie, bowiem ta machina wciąż jeszcze „rabotała" rzekomo proradziecko. W 1990 roku
meldował mu o tym przedstawiciel KGB Kriuczkow, o czym pisała „Sowietskaja Rossija" w 1992 (21 X)
i 1993 roku (29 V). Wydarzenia toczyły się już lawinowo. Do gry wchodzi Fundacja Sorosa i jego liczne
agentury „pozarządowe". Pilotują tę robotę tacy agenci wpływu jak J. Afanasjew redaktor naczelny
pisma „Znamia" -G. Bakłanow, ideolog pierestrojki Zasławskaja, sędzia Trybunału Konstytucyjnego
Ametystów.

W szóstym numerze pisma „Znamia" (1989) Soros już jawnie nawołuje do walki z rosyjskim
„nacjonalizmem", upatrując w nim wielkie niebezpieczeostwo dla światowych sił „demokracji".

I znów - identycznie w Polsce: „nacjonalizm", „szowinizm", „ksenofobia" i, ma się rozumied,
„antysemityzm".

Cała czołówka rosyjskiej „pierestrojki", to żydomasoneria. Pierwsze związki i kontakty żydowskich
liderów KPZR z masonerią zachodu, datują się na długo przed faktyczną pierestrojką, już w latach 60. i
70. Pierwszy kontakt z masonerią zachodu Gorbaczow nawiązał podczas prywatnego urlopu we
Włoszech, gdzie prężnie działały loże masooskie na czele ze słynną lożą „P-2". Jakowlew wszedł w
konspiracyjne związki z masonerią w Kanadzie. Spotykał się tam z masonem Pierre Trudeau,
premierem Kanady.

Pierwsze wzmianki o masooskiej inicjacji Gorbaczowa pojawiły się w 1988 roku w niemieckiej prasie i
w „Nowym rosyjskim słowie" z 4 października 1989 roku. Tam właśnie ukazały się zdjęcia
Grobaczowa z prezydentem G. Bushem (seniorem), przekazującymi wolnomularskim „braciom"
masooskie gesty nieznane „profanom".


1. Sowietskaja Rossija, 26 października 1992.



Do światowej masonerii Gorbaczow dołączył po wstąpieniu do Komisji Trójstronnej z inicjatywy
agenta Mossadu G. Sorosa1. To Soros finansował rosyjsko-amerykaoski fundusz pod nazwą
„Inicjatywa kulturalna". Bardzo kulturalna, jak wynikało z jej rezultatów.

Wśród funkcjonariuszy i beneficjentów Funduszu Sorosa znaleźli się m.in. tacy wpływowi rusofobi, jak
wspomniany Afanasjew, Makarow i Ametystow.

Gorbaczow stał się członkiem Komisji Trójstronnej w 1989 roku, ale główny, wręcz historyczny w
skutkach sabat światowej masonerii odbył się w Moskwie pod wodzą Dawida Rockefellera i członka
loży Bnai-Brith Henry Kissingera2 , światowej rangi żydomasona Valery'ego d'Esteinga Giscarda oraz
Nakasone. Ze strony rosyjskojęzycznej żydo-masonerii, oprócz Gorbaczowa, w tym masooskim zlocie
wzięli udział Jakowlew, Szewardnadze, Arbatow, Primakow, Miedwiediew i inni.

W rezultacie tajnego porozumienia, zostały wtedy opracowane dalekosiężne plany dekompozycji
ZSRR, długo jeszcze nieznane nawet liczącym się politykom i obserwatorom sceny politycznej w ZSRR.

Nie rozumieli oni tajnej istoty historycznego spotkania Gorbaczowa na Malcie, bastionie światowej
loży „Kawalerów Maltaoskich"3 z amerykaoskim prezydentem. Malta stała się miejscem kluczowych
ustaleo, które doprowadziły do demontażu Związku Sowieckiego i rzekomo spontanicznych
przewrotów w krajach „demoludów" sowieckich.

background image

Dodajmy, że Gorbaczow, Jakowlew, Szewardnadze (były szef KGB), Miedwiediew i Primakow, to
członkowie Politbiura KPZR, od których wychodziły wszystkie najważniejsze decyzje polityczne
Sowłagru.

Dodajmy także, że chronologicznie pierwszą strukturą masooską powołaną w ZSRR była loża
żydowska Bnai-Brith. W 1989 roku „L'Arche" - żydo-masooski periodyk wychodzący w Paryżu napisał,
że w Moskwie w dniach 23-29 października 1989 roku gościła delegacja francuskiego dystryktu tej
światowej loży żydowskiej Bnai-Brith, w składzie 21 przedstawicieli, na czele z prezydentem dystryktu
M. Aronem. W skład powołanego wtedy rosyjskiego dystryktu Bnai-Brith weszło 63 rosyjskich
wpływowych Żydów, faktycznych twórców „rosyjskiej" pierestrojki!


1. Z powodu powiązao z Mossadem, Soros został wydalony z Węgier, skąd pochodził, a także z
Rumunii i Czechosłowacji. Zob. O. Płatonow, op. cit., s. 23.

2. Jesienią 2006 roku - żyd-syjonista i mason (dod. red. polonica.net)- Kissinger został nieformalnym
doradcą papieża Benedykta XVI do spraw międzynarodowych.

3. Czołowymi masonami z loży Kawalerów Maltaoskich są: Jelcyn, Gorbaczow, Bierezowski,
Jakowlew, Abramowicz, Szewardnadcze, Lisowskij i Borodin.



W tym samym czasie powołali przedstawicielstwa (filie) Bnai-Brith w Wilnie i Rydze, a w późniejszym
czasie w Petersburgu, Kijowie, Odessie, Niżnym Nowogrodzie i Nowosybirsku'.

Najważniejsi członkowie rosyjskojęzycznej loży Bnai-Brith, poza Gorbaczowem to: miliarder z niczego
Gusioskij, Łużkow, Smoleoskij, Szajewicz, Chodorkowski (odsiaduje ośmioletni wyrok za miliardowe
grabieże podatkowych należności za ropę i gaz), Fridman, Awien i Hajt.

Te ekskluzywną sitwę światowej rangi żydomasonów z Bnai-Brith uzupełnią potem następni giganci
Bnai-Brith i innych rytów: Czernomyrdin, Gajdar, Czubajs, Jawlinskij, Niemców, późniejszy premier
Kirijenko, Hakamada i Fiedorow.

Wymieomy jeszcze „rosyjskich przyjaciół" Wielkiego Wschodu Francji. Są to: Łużkow, Primakow,
Karaganow, Lebied (zginął w „wypadku" helikoptera).

Członkami „Wielkiego Turana" (masonerii islamskiej) są: Szaimujew, Auszew i znani przywódcy
czeczeoscy Maschadow i Basajew.

Takie to były kulisy, tacy to byli twórcy „rosyjskiej" pierestrojki, pod którą podwaliny położył Żyd
Andropow i kontynuował jego protegowany Gorbaczow.

Nasze rozważania o „cudzie" bezkrwawej pierestrojki zakooczymy rolą Jana Pawła II w tej
międzynarodowej operacji „zwijania" Sowłagru. W książce Nowotwory Watykanu wykazaliśmy, że
promotorem tej nominacji było światowe żydostwo ze wspomnianych dykasterii masooskich, na
czele ze Zbigniewem Brzezioskim, H. Kissingerem, D. Rockefellerem, przy współudziale kilku
watykaoskich kardynałów żydowskiego pochodzenia. Kardynał Karol Wojtyła odbył promocyjne,
nieoficjalne podróże do USA i Kanady, podejmowany m.in. przez masona Trudeau. W tym czasie
ministrem do spraw wielokulturowości był w rządzie Trudeau polskojęzyczny „szlachcic jerozolimski"
senator Stanly Haidasz. Odbywał on spotkania z kard. Karolem Wojtyłą także w prywatnym gronie
kanadyjskich Żydów.

background image


Jedno z takich spotkao dokumentujemy fotografią nigdzie dotąd nie publikowaną. (patrz poniżej -
red. polonica.net)

Po wyborze kard. K. Wojtyły, senator Haidasz i Zbigniew Brzezioski byli pierwszymi gośdmi nowego
papieża Jana Pawła II.

1. Zwródmy uwagę na zbieżnośd czasową tych wydarzeo z „polskim" Okrągłym Stołem z lutego 1989
roku.

Senator Haidasz to Wielki Mistrz Zakonu Maltaoskiego Szpitalników, wyjątkowo wpływowej w
Kościele Katolickim loży masooskiej udającej szlachetne cele humanitarne i charytatywne, jak zresztą
każda loża masooska. Na wniosek senatora Haidasza, Senat Kanady wysłał gratulacje Janowi Pawłowi
II z okazji jego wyboru na papieża. Ówczesny sekretarz stanu Stolicy Apostolskiej, wybitny mason
watykaoski kard. J. Villot1 przysłał senatorowi Haidaszowi podziękowanie za tę inicjatywę.

Historia XX wieku wciąż bezskutecznie czeka na definitywne ustalenie zleceniodawców zamachu na
Jana Pawła II 13 maja 1981 roku. Papież sam stwierdził, że Agca był tylko wykonawcą zlecenia. Kim
więc byli zleceniodawcy? Czy służby specjalne Andropowa? On sam? Jeżeli tak, to kłóci się ten
zamach z rolą Andropowa jako zakulisowego wodza „rosyjskiej" pierestrojki. Czyżby więc był ten
zamach rezultatem niesubordynacji KGB wobec wodza? Wszak Jan Paweł II spełniał kluczową rolę w
tajnych działaniach na rzecz demontażu Sowłagru. Po cóż więc zamach na zwolennika pierestrojki?

Same pytania i ani jednej przekonującej odpowiedzi2.

Tak oto Gorbaczow - „pierestrojkowicz" z nadania Andropowa całkowicie zapanował na Kremlu i
mógł przystąpid - etapami - do rozbiórki Sowłagru, a tym samym do odpadania demoludów od
„matiuszki". Odbywad się to musiało w miarę bezkolizyjnie. Efektem tego było w Polsce zamrożenie
na całe 8-9 lat „demokratyzacji", dzięki stanowi wojennemu, a przedtem metodycznemu wyrzucaniu
z „Solidarności" jej prawdziwych przywódców i założycieli, przez żydowskich sprzymierzeoców
Zachodu i Gorbaczowa, na czele z „bandą czterech"
- Michnikiem, Kuroniem, Mazowieckim i Geremkiem. Szło im jak po sznurku, od Moskwy po Berlin
Wschodni, bo mieli w cuglach Wałęsę.

Dopiero po takim „wstępie" wyjaśnia się, dlaczego na stanowisko rzekomo głównego rozgrywającego
w „Solidarności" desygnowano Wałęsę, oscylatora pomiędzy Bezpieką a „Solidarnością", który
niszczył i wyrzucał ze Związku radykalniejszych „gojów", bo przeszkadzali w „pokojowej
transformacji" Polski i całego bloku, bo myśleli i działali w kategoriach dobra robotników, Polski, a
tamci w kategoriach żydolewackiego internacjonału.

Jednocześnie otrzymujemy pośrednią odpowiedź na dotąd nie rozstrzygnięte pytanie: czy Jaruzelski i
Kiszczak musieli wprowadzid stan wojenny?


1. Posądzany o otrucie papieża Jana Pawła I.

2. Szerzej i więcej na te fascynujące pytania - w książce autora" Rosja we krwi i nafcie, która się ukaże
latem 2007.



background image


I na drugie pytanie: czy Sowieci weszliby do Polski, gdyby Jaruzelski odmówił „towarzyszom
radzieckim" wprowadzenia stanu wojennego?

Przesłanki wyłożone w tym rozdziale wskazują na to, że:

- Jaruzelski musiał wprowadzid stan wojenny. W przeciwnym razie jego los byłby nie do
pozazdroszczenia.

Musiał wprowadzid stan wojenny również dlatego, że nigdy w całej swojej karierze, w żadnej sprawie,
nawet nieskooczenie mniej ważnej niż stan wojenny, nie powiedział swym kremlowskim
mocodawcom: „NIET!"

Gdyby nawet odmówił, to Sowieci i tak by nie weszli, czego gwarantem był sam Andropow i totalnie
zażydzone struktury KGB, przygotowane przez Andropowa do historycznej rozbiórki Sowłagru decyzją
światowego syjonizmu, któremu w budowaniu wszechświatowego globalizmu w miejsce
wszechświatowego komunizmu, już od dawna przeszkadzał skostniały stalinowski aparat partyjnych
mamutów z czasów rewolucji żydo-bolszewickiej 1917 roku.

Niewprowadzenie stanu wojennego spowodowałoby niekontrolowaną erozję władzy sowieckiej w
Polsce metodą strajków, interwencji ZOMO, ogólnego chaosu, ale bez siłowej kontrrewolucji.
Zmierzalibyśmy do tego samego finału jak po stanie wojennym - do Okrągłego Stołu.

W latach 1980-1981 Jaruzelski stał się postacią w pewnym sensie tragiczną: gdyby odmówił, jego nie
tylko kariera starego agenta NKWD, ale i jego życie byłoby realnie zagrożone. Towarzysze radzieccy
wszak umieli te sprawy załatwiad bezszelestnie, a zdrada światowej ojczyzny proletariatu zwykle
kooczyła się strzałem w tył głowy lub spożyciem „ciastka z kremlem".

Generał Jaruzelski jak zwykle mijał się z prawdą wmawiając Polakom, że stan wojenny był mniejszym
złem niż wejście „Wani" i że Sowieci stawiali to wejście jako nieuniknioną alternatywę rezygnacji ze
stanu wojennego. Z omówionych tu powodów Andropow i potem jego masooski następca
Gorbaczow nigdy by się nie zdecydowali na rozpętanie w Polsce „drugich Węgier" z 1956 roku czy
Czechosłowacji z 1968 roku.

Czy jednak Jaruzelski, Kiszczak i pozostali z esbecko-wojskowej hunty wiedzieli, co tak naprawdę
dzieje się podskórnie w Sowłagrze? To mianowicie, że zachodzą tam zasadnicze przesunięcia sił na
korzyśd pełnej dominacji KGB i władca imperium Andropow całkowicie wykluczył zbrojną
interwencję, bo to by naruszyło dominację KGB i oddało władzę i dawną rangę armii, nadto
zamroziłoby na czas nieokreślony od dawna zaplanowaną „pierestrojkę"?
Na to pytanie nie otrzymamy odpowiedzi nawet od samego Jaruzelskiego, bo krętactwo i
kłamstwo stanowiło podstawowy rys jego osobowości. Można jednak pokusid się o założenie, że
rządząca klika jednak nie rozumiała tej dalekosiężnej strategii i celu Kremla, jego głównego lokatora.
Reżim sowiecki jeszcze za czasów „wczesnego" Gorbaczowa przynajmniej werbalnie kreował bowiem
pozory kontynuacji stalinowskiego monolitu. Gorbaczow w ówczesnych wystąpieniach posługiwał się
twardą retoryką stalinizmu. Mówił o wiecznie żywym komunizmie, o nieuchronnej klęsce kapitalizmu.
W tym samym tonie paplała „Prawda".

Jaruzelski mógł śledzid dośd czytelne personalne przegrupowania sił na korzyśd KGB, czy jednak już
wtedy trafnie rozpoznawał ich dalekosiężny cel, jakim był pokojowy demontaż Sowłagru siłami
zażydzonego, agenturalnego KGB i partii, będącej już tylko atrapą dawnej KPZR?

background image

Można w to wątpid, ale pewności brak. Propagandową retorykę swych kremlowskich mocodawców
Jaruzelski zawsze przyjmował jako nieodwołalne prawdy.

Utwierdzad go w tym mogła zwłaszcza retoryka Gorbaczowa. Jeszcze na dwa tygodnie przed XXVII
zjazdem KPZR, w wywiadzie dla komunistycznego francuskiego „L'Humanite", Gorbaczow stanowczo
zapewniał, że w ZSRR nie istniał żaden stalinizm:

- Stalinizm to pojęcie wymyślone przez wrogów komunizmu, aby oczerniad ZSRR i cały socjalizm1.

Te słowa padały pięd lat po wprowadzeniu stanu wojennego!

Jeszcze bardziej betonowo przemawiali generałowie Andropowa i on sam aż do swojej śmierci w
1984 roku. Tak więc Jaruzelski mógł wierzyd w tamten i późniejszy bełkot Andropowa i globalisty
Gorbaczowa. Tym bardziej, że był to miód na jego serce, stalinowca oddanego komunizmowi na
śmierd i zakłamane do kooca życie. Przecież wszystko zależało, w tym jego życie, od trwałości i potęgi
Wielkiego Brata.
Gadając o niezniszczalności komunizmu, Gorbaczow w tym samym czasie czynił wiele na rzecz
rozbiórki światowej ojczyzny proletariatu. Potwierdził to swoją postawą już po pomyślnym
zakooczeniu swej misji, nagle zamieniając się w ideowego, fanatycznego piewcę globalizmu,
wolności, „demokracji", wolnego rynku, uniwersalnego masooskiego „Humanizmu" i New Age.

1. „Prawda", 8 lutego 1986.


W „Newsweeku" z 19 września 1998 roku, kiedy już dawno opadły z niego maski werbalne, a ze
Związku Sowieckiego żelazna kurtyna, Gorbaczow ogłosił swoje credo:

Rozwój świata jest możliwy tylko przy poszukiwaniu konsensusu dla wspólnego budowania, tak jak
my (globaliści - H.P.) kroczymy do Nowego Porządku Świata. To o czym mówimy, jest jednością w
różnorodności1.

Gorbaczow otrzymał od rządu amerykaoskiego, w podziękowaniu za pokojowe rozbicie Związku
Sowieckiego ranczo po byłej bazie wojskowej w Presidio koło San Francisco w Kalifornii. Logo tego
presidio jest identyczne z masooskim logo tzw. Zjednoczonej Inicjatywy. Gorbaczow został
prezydentem Międzynarodowego Zielonego Krzyża (Green Cross International) - globalistycznej
organizacji Zielonych. Logo tego Międzynarodowego Zielonego Krzyża jest identyczne z logo
organizacji pod nazwą United Religions Initiative...

Ciekawe, że „humanistyczny" wspólnotowy żargon globalizmu zaczynał już opanowywad pozornie
niereformowalny „późny" Breżniew, może dzięki temu, że jego żoną była Żydówka rosyjska, a może
działały nao fluidy Andropowa i jego niewidzialnych a nietykalnych protektorów zagranicznych i
wewnętrznych. Breżniew jednak nie mógł byd tak otwarty, jak wiele lat później Gorbaczow.

Łączył jednak mantrę socjalizmu z czymś nowym:
Sowieckie społeczeostwo jest urzeczywistnioną ideą proletariackiego i socjalistycznego humanizmu2.

Wiemy aż do bólu, co oznaczał w praktyce ten proletariacki i socjalistyczny „humanizm": dziesiątki
milionów ofiar żydobolszewickiego terroru w Sowłagrze.

Gdybyśmy się wdali w lekturę przemówieo generała Jaruzelskiego z tamtych czasów aż po
Rakowskiego: Sztandar Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej wyprowadzid, otrzymalibyśmy wielce
pouczające podobieostwo do tamtych schematów oficjalnego żargonu naszych okupantów. Należał,

background image

bowiem Jaruzelski do niereformowalnych twardogłowych, a jego sztywna sylwetka jakby na zawsze
dopasowała się do gorsetu duchowego. Poszedł na konfrontację z narodem, godząc się nawet z
odstraszającą masakrą górników kopalni „Wujek", co było zresztą całkowicie zbędne, nadto stało w
jawnej sprzeczności z nawoływaniem do spokoju, rozwagi, jedności.

Generał Kiszczak był jego twardogłowym alter ego. Masakra „Wujka" wynikała z ich bolszewickiej,
agenturalnej do szpiku kości formacji duchowej: utopid we krwi, rozdeptad, rozjechad gąsienicami
czołgów jak na Węgrzech i w Czechosłowacji, chod jednocześnie wiedzieli, że zwyczajna blokada
kopalni „Wujek" w zupełności by wystarczyła do jej neutralizacji. Gdyby Jaruzelski był inny niż
Kiszczak i jego armia zbirów z ZOMO, MO i SB, to zrobiłby wszystko, aby z wysokości swego
stanowiska skutecznie powściągad „jastrzębi" i prowokatorów Kiszczaka i jego samego. Mord na
księdzu Jerzym Popiełuszce był oczywistą prowokacją od nich niezależną, obliczoną na wściekłośd
katolickiego narodu, na radykalizację nastrojów właśnie uciszanych przez konstruktywną opozycję
„bandy czterech": Kuronia, Michnika, Geremka i Mazowieckiego pod wodzą generała Kiszczaka.

No właśnie:, kto zatem stał za tym mordem? Gdyby stali Kiszczak z Jaruzelskim, byłaby to akcja
samobójcza. Oni przecież wiedzieli, że nastrojów katolickiego narodu nie ucisza się mordowaniem
kapłanów, jak w latach 1945-1955.

Czy więc Grzegorz Piotrowski - „szlachcic jerozolimski" działał ponad głowami Jaruzelskiego i
Kiszczaka, chod za wiedzą różnych Pietruszków i Płatków, dających Piotrowskiemu jedynie logistyczną
osłonę?

Na co mógł liczyd sowiecki potwór zlecając mord na popularnym kapłanie, jeżeli wiemy już, że
zależało mu na łagodnej transformacji ZSRR i demoludów?

Co więcej - po śmierci Jana Pawła II prokuratura i sąd włoski, które prowadziły śledztwo i skazały Ali
Agcę, zaczęły jawnie oskarżad KGB o zlecenie zamachu na papieża, podczas gdy przez 20 lat ustalenia
kooczyły się na „bułgarskim śladzie". Czy Andropow mógł skorzystad na tej śmierci? Z pewnością tak,
lecz ryzyko było straszliwe!

Czymś innym był mord na księdzu Popiełuszce, dokonany w Polsce, co nieuchronnie wskazywało na
domniemanych policyjno-esbeckich zleceniodawców. Breżniew i potem Andropow jawnie
przypisywali nominację kard. Wojtyły na papieża Zbigniewowi Brzezioskiemu i jego wpływom, o czym
pisałem w książce Nowotwory Watykanu. Potwierdził to sam Brzezioski, w wywiadzie dla
kanadyjskiego filmu biograficznego o Janie Pawle II. Papież powiedział do niego po konklawe: Ty mnie
wybrałeś, więc musisz mnie odwiedzid.

Po upływie dwierdwiecza wiemy o tych dwóch zbrodniach niemal tyle samo co wtedy - nadal nie
znamy zleceniodawców. Znamy tylko „rękę i miecz".

Żydowskie przysłowie mówi: Nie sztuką jest rzucid w kogoś kamieniem, sztuką jest szybko schowad
rękę.

Zleceniodawcy schowali ją z szybkością światła!

1. World progress is onlypossible trough a searchfor universal human as we moveforward to a new
world order... What we are talking about... is unily in diwrsity.

2. Przekład z przekładu angielskiego Denissa Laurence Cudd'ego: Secular Humanizm... w „Christian
World Report", wrzesieo 1989.

background image



Ten sam Jaruzelski, który jeszcze w latach 70. patronował usuwaniu Żydów z armii, w stanie
wojennym i potem radykalnie przestawił azymuty na służalczośd wobec nowych panów. Pod groźbą
izolacji reżimu w kręgach politycznych i gospodarczych Zachodu, zaczął usłużnie zabiegad o
akceptację wpływowych kręgów żydowskich w Europie i na świecie.

Występował, jako przyjaciel Żydów, który rozgromił pierwszą „Solidarnośd", gdyż była „antysemicka",
„nacjonalistyczna". Sprzyjała kreowaniu takiego obrazu „otwartego" na Zachód Jaruzelskiego jego
komitywa z Michnikiem. Starając się zyskad poparcie światowego lobby, Jaruzelski oskarżał Polaków o
„antysemityzm", co było szczególną podłością tego zdrajcy i zaprzaoca polskości. Są tego
przynajmniej dwa nikczemne przykłady. Jeden z nich podaje osławiony Aleksander Smolar, zaciekły
wróg polskości na łamach podziemnego „Aneksu" z 1986 roku (nr 41-42, s. 121)'. Potwierdzał takie
przykłady żydowski publicysta z USA Michael Kaufman w książce Mad dreams saving grace, Poland: A
Nation in Conspiracy, New York 1989, s. 17P. Kaufman opisał tam zachowanie Jaruzelskiego w czasie
wizyty w Polsce prezesa Światowego Kongresu Żydów Edgara Bronfmana. Pisał, że rządowi oficjele
wciąż powtarzali oskarżenia, że Solidarnośd wyrażała antysemickie poglądy i postawy. Tak oto sami
światowej rangi Żydzi - syjoniści potwierdzali, że w zniszczeniu pierwszej „Solidarności" hunta
Jaruzelsko-Kiszczkowa sprzęgła swoje wysiłki z polskojęzycznymi Żydami w walce z „Solidarnością", z
jej twórcami, a nurt ten reprezentowała właśnie „banda czterech" - Kuroo, Geremek, Mazowiecki,
Michnik i cały KOR, bastion późniejszej Unii Demokratycznej i Unii Wolności.

Mając dookoła tylu wrogów - w szeregach własnych, w wojsku, Bezpiece, w KOR i w zachodnim
syjonizmie - „Solidarnośd" musiało spotkad to, co ją spotkało - rozbicie od wewnątrz, eliminacja jej
twórców o narodowym, robotniczym rodowodzie. Ciąg dalszy, czyli skutki tej zmasowanej dywersji,
sabotażu, pałek ZOMO i pałek propagandy medialnej polskojęzycznej i zachodniej - już znamy.

Zapamiętajmy, więc Jaruzelskiemu ten jego zakłamany, koniunkturalny filosemityzm, jego marsz po
trupie pierwszej „Solidarności" i po trupach wielu jej działaczy. Był do kooca, przez całą swoją karierę
agenta NKWD bezwzględny wobec słabych, śliski jak glista wobec aktualnie silniejszych - wobec
żydostwa sowieckiego i potem zachodniego. Z takimi można było wypid wiadra gorzałki, a potem
nagle zobaczyd noże wyciągnięte zza cholew walonek...

Z jednym tylko - „historycznym" wyjątkiem - obradami Okrągłego Stołu i spiskowaniem w gabinetach
SB, jak to robili Kuroo, Wałęsa. Protokoły rozmów Kuronia z esbekiem Janem Lesiakiem, sądzonym w
2006 roku za „inwigilację prawicy", publicysta Stanisław Michalkiewicz nazwał „protokołami mędrca
Kuronia", co było werbalnym nawiązaniem do słynnych „Protokołów Mędrców Syjonu". Ale cóż,
Michalkiewicz to przecież „antysemita", więc człek niewiarygodny.

1. Zob. J. R. Nowak: Antypolski separatyzm, „Nasz Dziennik", 3 października 2006.

2. Tamże.

DRUGIE DNO PIERESTROJKI


Dokopywaniem się do prawdziwych przyczyn i celów sowieckiej pierestrojki zajmuje się niewielu
analityków, a wszyscy są porażeni wirusem politycznej poprawności. Skutek jest taki, że jeżeli nawet
trafnie niektórzy z nich rozpoznawali oszukaoczą taktykę i retorykę pierestrojki, to jednak zatrzymują
się w połowie drogi. Uważają, albo udają że tak uważają, iż „długi marsz" sowieckiego komunizmu do
„wspólnego domu europejskiego" (slogany zarówno Breżniewa, Szewardnadze i głównie
Gorbaczowa) był jedynie Fatalną fikcją1, kamuflażem, genialną mimikrą, oszustwem, a najdokładniej
to koniem trojaoskim, w którym niereformowalny bolszewizm chciał wcisnąd się do owego

background image

„wspólnego domu europejskiego". Albo jeszcze inaczej - przenieśd Sowłagier na Zachód.
Połowicznośd tych „analiz" tkwi w pomijaniu roli prawdziwych sprawców i organizatorów tej
pierestrojki - Żydów sowieckich i zachodnioeuropejskich, zwłaszcza amerykaoskich.

W tę samą mieliznę dał się wciągnąd analityk owej pierestrojki Dariusz Rohnka w książce (zob.
przypis) wydanej w Poznaniu w 2000 roku niemal konspiracyjnie, własnym sumptem, w szacie
graficznej typowej dla literatury drugiego obiegu z lat 80. I taki właśnie drugoobiegowy był los tej
książki - konia z rzędem temu, kto ją zdybie nawet w bibliotekach wojewódzkich!

Powód zesłania tej książki do łagru niepoprawności politycznej jest prosty - Rohnka wykazuje, że
gorbaczowizm wprawdzie doskonale przebrał się w szatki i piórka żalu i ekspiacji za zbrodnie
bolszewizmu traktowane, jako czas błędów i wypaczeo, wyraził szczery żal i chęd pokuty, ale w
konfesjonał rozgrzeszająco już z daleka pukał sowieciarzom szeroko pojęty „zachód", na czele ze
Stanami Zjednoczonymi. Bo tenże zachód, słusznym zdaniem Rohnki, to zakamuflowany endemiczny
socjalizm, komunizm, trockizm z jego nieśmiertelną ideą walki permanentnej o światowe, nie tylko
europejskie zwycięstwo komunizmu, przybranego teraz w owe szatki demokracji, socjaldemokracji,
pokojowego współistnienia, odprężenia, walki o pokój.

1. Dariusz Rohnka: Fatalna fikcja. Nowe oblicze bolszewizmu - stary wzór. Poznao 2000.
Uznanie „demokratycznego" Zachodu za komunizm w nowej wersji, za nowy totalitaryzm, to grzech
główny Dariusza Rohnki wobec politycznej poprawności, ale i jego poraziła poprawnośd polityczna:
nigdzie nie znajdziemy w jego studium nawet nieśmiałej sugestii, że po obydwu stronach tej
gigantycznej, światowej pseudobarykady stali ludzie tej samej nacji - Żydzi. To przecież oni w Związku
Sowieckim montowali „pierestrojki" w czasach, kiedy się nikomu jeszcze o tym nie zaśniło, a w tym
zbożnym dziele wspierali ich pobratymcy usytuowani we wszystkich decyzyjnych strukturach władzy
na zachodzie: w rządach, organizacjach „pozarządowych" potężniejących korporacjach
przemysłowych i światowych żydowskich finansach. Rohnka streszczając program gorbaczowizmu,
cytując jego stałe mantry propagandowe, jak m.in. „walkę z rasizmem, ksenofobią", nigdy nie
wymieni słowa „antysemityzm". A to przecież klucz do tych, którzy pchali Związek Sowiecki do
wspólnego łagru europejskiego.

Jednym z niesamowitych trików sowieckich harcowników pierestrojki jeszcze przed Gorbaczowem,
było organizowanie przez KGB i bezpieki paostw obozu socjalistycznego tzw „opozycji", kreowanie
„dysydentów", całych nielegalnych organizacji politycznych, etc. Cel tych prowokacji był podwójny:

— uprzedzid powstawanie prawdziwych narodowych organizacji opozycyjnych i odpowiednio
ukierunkowad ich programy;

— stworzyd przez to pozory, że system sowiecki jest już słabowity, bo nie potrafi poradzid sobie w
swój wypróbowany sposób z takimi „dysydentami" i związkami dysydentów.

Poletkiem doświadczalnym, a wkrótce wzorcowym, był „dysydentyzm" w Polsce. Drogą takiej właśnie
prowokacji zrodził się m.in. żydowski KOR.
Setki postkoszernych „opozycjonistów" wywodziły się z twardego jądra stalinizmu, beriowszczyzny w
Związku Sowieckim i bermanowszczyzny w Polsce: synale prominentów komunistycznych. Oni nie
ginęli w podejrzanych okolicznościach, jak setki naiwnych gojów. Oni pisali prace magisterskie w
„więzieniach" (jak Michnik), oni spotykali się potajemnie z Bezpieką jak Kuroo. (podkr. i kolor red.
polonica.net)
I oni wreszcie, co jest ostatecznym dowodem na tę mimikrę „opozycji demokratycznej" - stawali się
potem władcami zdemokratyzowanych demoludów, czego znów znakomitym, niedoścignionym
przykładem stała się Polska „posierpniowa". I znów dziwnym trafem, głównymi rozgrywającymi stali
się odtąd funkcjonariusze niedawnego aparatu terroru, którzy mając szafy spuchniętego od

background image

dowodów agenturalności świecznikowych „opozycjonistów", bezwzględnie nimi sterowali, a sami
przeskakiwali na lukratywne stanowiska i pozycje właścicielskie w najcenniejszych perełkach majątku
narodowego, zamienianego właśnie w masę upadłościową przez „opozycję" z KOR i okolic.

Te ponure prawidłowości postaramy się udokumentowad w szeregu odrębnych rozdziałów tej pracy.

Publicysta Stanisław Michalkiewicz w artykule Pocałunek Almanzora,1 relacjonuje swoją rozmowę ze
znanym publicystą politycznym Gwidonem Sormanem na temat „opozycji" w krajach demoludów,
heroicznie bijących się o wolnośd i demokrację w tychże demoludach. Sorman opowiadał, że ilekrod
prezydent Mitterand (jeden z czołowych masonów europejskich, kryptokomunista pod przykrywką
socjalisty), odwiedzał kraje socjalistyczne, to zawsze życzył sobie spożyd śniadanie z jakimś
miejscowym dysydentem. W Bułgarii powstał kłopot:

-, Kiedy miał odwiedzid Bułgarię, ambasada francuska w Sofii gorączkowo poszukiwała jakiegoś
dysydenta, ale bezskutecznie. W desperacji ambasador zwrócił się do tamtejszego MSW, które, od-
powiedziało, że żadnych dysydentów w Bułgarii nie ma. Aliści po paru godzinach zadzwonił telefon z
MSW, że dysydent jest. Dostarczono go więc na śniadanie. Potem, już po „aksamitnej rewolucji" w
Bułgarii, ten „dysydent śniadaniowy", właśnie, jako sławny dysydent, został wysokim dygnitarzem
paostwowym.

Wypisz-wymaluj jak w Polsce. Z tą jednak różnicą, że u nas mieliśmy wprost zatrzęsienie takich
„dysydentów". Nic to dziwnego, wszak pierestrojka pokojowa w demoludach miała się zacząd w
Polsce. W 1956 roku na pierestrojki, na „transformacje ustrojowe" i zwijanie Sowłagru było jeszcze
dalece za wcześnie, a jednak zafundowano nam preludium, coś w rodzaju „rozpoznania bojem", czyli
krwawe wydarzenia czerwcowo-październikowe. Sprowokowała je Służba Bezpieczeostwa, a
niepodważalnym dowodem na to były liczne „piegi" od kul na budynku SB, atakowanym i spalonym
przez tłum. Skąd „tłum" miał broo?

Gdyby prezydent Mitterand zażyczył sobie podczas wizyty w ZSRR spożyd śniadanie z udziałem
jakiegoś wybitnego sowieckiego „dysydenta", zapewne zasiadłby z nim Andrzej Sacharow. To wręcz
pokazowy, reprezentacyjny „dysydent". Sumienie demokracji. Męczennik za demokratyzację
Sowłagru, a jednocześnie wielki zwolennik tzw. ustrojowej konwergencji, o której za chwilę. Jego rola
jako świecznikowego „dysydenta" została wpisana przez KGB w długofalowe cele sowieckiej strategii,
w tenże „długi marsz"1.

1. „Najwyższy Czas" nr 7, 17 II 2001. Almanzor: ar.: al.-Manzur - „Zwycięski", przydomek wielu
muzułmaoskich władców i wodzów, zwłaszcza drugiego kalifa Abbasydów - Abu abdallah al. Mansur
(754-75) i hadżiba (naczelnika dworu) kalifatu Kordoby, wroga chrześcijan. Imię Almanzora utrwalił A.
Mickiewicz w balladzie „Alpuhara" z poematu Konrad Wallenrod (1828). Zob.: W. Kopalioski Słownik
mitów i tradycji kultury, 1987, s. 33.

W całej „dysydenckiej" publicystyce Sacharowa, współtwórcy bomby wodorowej, nie znajdziemy
niczego, co by mogło wtedy szkodzid Sowietom. Jako popularyzator tzw. „teorii konwergencji", która
przyniosła mu sławę może większą niż bomba wodorowa, mógł zaszokowad każdego wnikliwego
czytelnika zasadami owej konwergencji. Zaskoczenie wynikało z dychotomii pomiędzy jego oficjalnym
statusem „dysydenta pod nadzorem", a tym co pisał:

- Narastająca w krajach socjalistycznych walka ideowa między siłami stalinizmu i maoizmu z jednaj
strony i realistycznie zorientowanej siłami komunistycznej lewicy leninowskiej i „lewych
zachodniowców", doprowadzi do zasadniczego rozgraniczenia ideowego w skali międzynarodowej,
paostwowej i wewnętrzno-partyjnej...

background image

Zatrzymajmy się przy tej sekwencji wywodów Sacharowa. Okazuje się, że Sacharow nie widział „w
krajach socjalistycznych", po naszemu demoludach, „narastającej walki" o wyzwolenie spod okupacji
sowieckiej, tylko walkę ideową pomiędzy stalinistami a leninowską „konstruktywną lewicą" i „lewymi
zachodniowcami". Polecam pamięci Czytelnika tę frazę Sacharowa, gdy polskojęzyczna „lewica
leninowska", a ściślej trockistowska pod wodzą J. Kuronia, Michnika i pozostałych z KOR, będzie
starała się ucywilizowad polski komunizm, nadawad mu „ludzką twarz"; przebudowywad a nie
niszczyd.

Starsi pamiętają to słynne Kuronia: - Nie palcie Komitetów! Zakładajcie własne!

Kuroo wiedział, że płynie na licencjonowanej przez Bezpiekę fali przemian, teorii konwergencji znanej
wtedy tylko takim jak on, Michnik i Geremek, którzy na tajnych konwentyklach w ścisłym gronie
Schaffów Kołakowskich, Żółkiewskich, a potem podczas szkoleo na zachodzie, dokąd wyjeżdżali bez
najmniejszych przeszkód, poznawali tajniki zbliżającej się walki nie o zniszczenie komunizmu i
Sowłagru światowego proletariatu, tylko o jego pokojową przebudowę, pierestrojkę. Kuroo i jego
paka w łonie pierwszej Solidarności lali oliwę na wzburzone fale polskiej nadziei na wolnośd, a
wspierał ich w tej robocie posłuszny „zdalnie sterowany" ciemniak Lech Wałęsa. Pacyfikowali strajki,
wolne związki zawodowe, usuwali po kolei radykalnych patriotycznych gojów ze struktur gdaoskiej
Solidarności; siali pomówienia i oszczerstwa na nich; niszczyli związkową drukarnię - krwiobieg każdej
rewolty sięgający dalej i głębiej niż zakładowy radiowęzeł. Wykażemy to w następnych rozdziałach.
Nawet dziś, 25 lat później, dotyka się tylko powierzchni tej roli „kuroniady".


1. O tej roli Sacharowa pisze Anatolij Golicyn w książce New Lies for Old.

Nazywa się ją „trockistowską", czyli optującą za permanentną rewolucją Bronszteina-Trockiego.
Można by to od biedy uznad za prawdę, gdyby ze słowa rewolucja usunąd przedrostek re, aby zostało
ewolucja! Pierestrojka, a w jej trakcie - konwergencja.

Sacharow: - Proces ten doprowadzi zarówno w Związku Sowieckim, jak i w innych krajach
socjalistycznych, do systemu wielopartyjnego i ostrej walki ideologicznej, do polemik, a w
następstwie do ideowego zwycięstwa realistów, do utrwalenia orientacji na pokojowe
współistnienie...1
Sacharow nawołuje, więc do powstania systemu wielopartyjnego, a to przecież stanowi podstawę
każdej pseudodemokracji zachodniej, bo wielopartyjnośd to warunek mącenia w partiach i między
partiami na korzyśd niewidzialnych sterników, co także wykażemy dalej na przykładzie losów tzw.
partii prawicowych po 1990 roku w Polsce. O jakich to „realistach" mówi Sacharow, których
zwycięstwo w przyszłości jest jego zdaniem nieuchronne? Są nimi wszyscy „realiści", przekonani, że
tak dalej byd nie może, a ZSRR musi się zdemokratyzowad na wzór zachodni.

W następnym akapicie Sacharow nie pozostawia już żadnych złudzeo: Stany Zjednoczone muszą się
stad paostwem komunistycznym, a to samo przecież głosił towarzysz Lenin, prawiąc o nieuchronności
nastania zrazu „Stanów Zjednoczonych Europy", a następnie „Stanów Zjednoczonych Świata". Tę
mantrę będzie powtarzał do znudzenia Gorbaczow już w roli byłego genseka, masona - globalisty.

Sacharow: - Natarczywe postulaty życiowe społecznego postępu i pokojowego współistnienia, nacisk
wewnętrznych sił postępowych (klasy robotniczej i inteligencji) i przykład krajów socjalistycznych
doprowadzi w Stanach Zjednoczonych i innych krajach kapitalistycznych do zwycięstwa lewicowego,
reformistycznego skrzydła burżuazji, która w swej działalności przejmie program zbieżności z
socjalizmem, to znaczy pójdzie na reformy społeczne, pokojowe współistnienie i współpracę z
socjalizmem w skali ogólnoświatowej oraz na wprowadzenie zmian strukturalnych do zasady

background image

własności prywatnej. Częścią tego programu będzie poważne zwiększenie roli inteligencji i walka z
siłami rasizmu i militaryzmu...
Jakiego rasizmu? Jaki ma związek „walka z siłami rasizmu" z walką o zmiany strukturalne, z walką z
militaryzmem? Komu, jakiej to „rasie" zagraża rasizm tak radykalnie, że Sacharow w swym memoriale
musi go napiętnowad z takim zdecydowaniem? Czy aby nie chodzi tu tylko i wyłącznie o rasizm
„antysemicki", bo przecież i on sam jest stuprocentowym rosyjskojęzycznym Żydem. Sacharow nie
mógł sobie otwarcie pozwolid na użycie słowa „antysemityzm".

1. Andrej Sacharow: Rozmyślania... Zob.: D. Rohnka, passim.

To by rażąco osłabiło uniwersalizm jego wołania o walkę z „rasizmem", uczyniło ją partykularną
prywatą na rzecz nowej rasy panów.

Wreszcie pada słowo „konwergencja":
- Konwergencja socjalistyczna doprowadzi do wygładzenia różnic strukturalno-społecznych, do
rozpowszechnienia się wolności intelektualnej, rozwoju nauki i sił wytwórczych, powstanie rząd
światowy, osłabną narodowe przeciwieostwa...

Tu Sacharow wykłada karty na stół i kawę na ławę: celem jest „powstanie rządu światowego" i
„osłabienie narodowych przeciwieostw" - czytaj: zniszczenie paostw narodowych, rzekomo
odwiecznego zarzewia wojen.

Na początek uściślijmy treśd słowa „konwergencja". Pochodzi ono od średniowieczno-łacioskiego
słowa convergo - skłaniam się ku czemuś: zbieżnośd, tworzenie zbieżności. W odniesieniu do
konwergencji komunizmu i kapitalizmu oznacza to wzajemne zbliżenie postaw, idei, systemów
ekonomicznych, struktur własnościowych. Nie tylko zbliżenie: wzajemne przenikanie, wymiana
polityczno-gospodarczo-ideowych pryncypiów komunizmu i kapitalizmu. Dzięki temu powstanie
nowa jakośd; pośrednia, inna od obydwu w praktyce ustrojowej i gospodarczej „trzecia droga". Ani
komunistyczna ani kapitalistyczna, taki sobie klon z probówki, twór in vitro.

Okazuje się, że idei konwergencji komunizmu i kapitalizmu nie wymyślił ani Sacharow, ani
Gorbaczow, ani tym bardziej enkawudziści Andropow i Szewardnadze. Istniała ona od dawna,
szczególnie modna w okresie „rewolucji 68", a kiedy pokolenie tej rewolucji symbolizowanej przez
Clintona, francuskiego Żyda Cohn-Bendita, u nas przez polskojęzycznych Kuroniów i Michników
doszło do władzy, konwergencja stała się ciałem, przerażającą rzeczywistością zwłaszcza
współczesnej Europy, a szczególnie w skutkach dramatyczną w Polsce.

Faktycznym ojcem idei konwergencji był pozornie zapomniany Antonio Gramsci (1891-1937), włoski
komunista, filozof, politolog, wraz z Palmiro Togliattim1 współtwórca i pierwszy przywódca Włoskiej
Partii Komunistycznej. W 1929 roku aresztowany przez rząd Mussoliniego i skazany na 20 lat
więzienia, resztę życia spędził w celi. Tam pisał, ale presja odosobnienia, warunki więziennie nie
pozwalały mu stworzyd zwartego systemu nowego marksizmu, ale wystarczająco jasno skodyfikował
nieuchronną jego zdaniem koniecznośd konwergencji komunizmu i kapitalizmu i w wyniku tego -
przeobrażenie kapitalizmu w zmodyfikowany komunizm.

1. Palmiro Togliatti (1893-1964): od 1927 r. sekr. gen. WPK, od 1925 członek Kom. Wykonawczego
Kominternu, w latach 1926-44 na emigracji we Francji i ZSRR, dzięki czemu uniknął losu Gramsciego.
Zwolennik parlamentarnych metod przechodzenia do socjalizmu, co u jego przyjaciela Gramsciego
zaowocowało teorią konwergencji. Gramsci i Togliatti mieli korzenie żydowskie.

background image

Ujmując najkrócej, Gramsci jest prekursorem współczesnego globalizmu na bazie pogodzonych,
skonwertowanych, sklonowanych „genetycznie" (programowo) dwóch pozornych przeciwieostw -
komunizmu i kapitalizmu.
Idee Gramsciego zwyciężają zza jego grobu. Dzisiejszy świat to nic innego jak „uszlachetniony",
skonwertowany komunizm i kapitalizm - docelowa realizacja marzeo Gramsciego: światowy rząd,
globalizacja w każdej dziedzinie, unifikacja i terror politycznej poprawności przestrzeganej niejako
dobrowolnie, bez prymitywnych łagrów, więzieo, egzekucji i fizycznych form terroru.
To przecież obecna Unia Europejska. To obecna Polska, ale to wszystko stanowi zaledwie namiastkę
tego, co czeka nasze wnuki.
W 1920 roku Gramsci współorganizował tzw. turyoskie rady fabryczne, które w przyszłości miały stad
się organami władzy proletariatu. Nastąpiły represje, a po dojściu do władzy Mussoliniego, Gramsci
salwował się rejteradą do Moskwy. Tam, Gramsci zrażony żydobolszewskim terrorem, postawił na
głowie cały teoretyczny marksizm-leninizm. Uznał, że to nie byt - jak w marksizmie - kształtuje
świadomośd, tylko odwrotnie - to świadomośd determinuje byt. Stąd jego taktyczny wniosek, że
rewolucja nie może się ograniczyd do obalenia rządów i tępego terroru. Musi odnieśd zwycięstwo
przede wszystkim w sferze świadomości, wartości; złamad kulturową, intelektualną dominację klasy
rządzącej. Powinien, więc byd prowadzony długofalowy „Długi marsz", wojna pozycyjna. Wojna o
umysły i postawy1.

Do takich wniosków skłoniła Gramsciego obserwacja roli chrześcijaostwa, w nim zwłaszcza Kościoła
katolickiego we Włoszech. W tym katolickim paostwie społeczeostwo miało od dziewiętnastu wieków
wszczepione katolickie antyciała odrzucające wszystko, co nie mieściło się w Dekalogu, w
odwiecznych kanonach wartości. Komunistów, którzy by zdołali obalid siłą władzę paostwa
katolickiego, czekała izolacja, masowy, w tym nawet zbrojny opór, a złamany, mógłby przejśd w
bierne formy oporu, w „emigrację wewnętrzną" - dokładnie taką, jak to miało miejsce w katolickiej
Polsce w latach 1944-1990, co Gramsci mógł obserwowad już tylko z czeluści piekieł, gdzie jego dusza
wylądowała niechybnie jako śmiertelny wróg chrześcijaostwa.

1. A. Gramsci: Pisma wybrane, W-wa 1961. Charakterystyczne, że to właśnie u progu lat 60. zostały w
Polsce wydane jego Pisma. To wtedy w Związku Sowieckim potajemnie kiełkowały praktyczne
działania na rzecz „konwergencji". Zapewne najbardziej uważni czytelnicy jego „ teorii" nie zdawali
sobie wtedy sprawy z tego, że przyjdzie im oraz ich dzieciom żyd w warunkach praktycznego
zwycięstwa „konwergencji".

Pisał:
- Cóż może przeciwstawid klasa nowatorska temu gigantycznemu kompleksowi szaoców i fortyfikacji
klasy panującej? Musi mu przeciwstawid ducha rozłamu, czyli stopniowego zdobywania własnej
świadomości historycznej, ducha rozłamu... wszystko to wymaga stopniowej pracy ideologicznej, a
pierwszym jej warunkiem jest dokładna znajomośd terenu badao (światopoglądu chrześcijaoskiego -
H.P.) i w ogóle wszelkie dawne (dawno powstałe, ale wciąż istniejące - H.P.) koncepcje świata (...),
Niezmordowanie powtarzad własne argumenty (...), powtarzanie jest bowiem środkiem
dydaktycznym, działającym najskuteczniej na umysłowośd ludu (...). Nasza doktryna nie jest doktryną
zbuntowanych niewolników, jest to doktryna władców, którzy w codziennym trudzie przygotowują
broo, by zapanowad nad światem.

Zapanowad nad światem - tod to przecież duch trockizmu-leninizmu, wiecznie żywy, tylko
modernizowany na bolesnych przykładach bezowocności terroru żydobolszewickiego. No i ten duch
rozłamu! Oszczędzimy Czytelnikowi cytowania licznych fragmentów osławionych Protokołów
Mędrców Syjonu, powstałych przed narodzinami Gramsciego - mamy tam apologetykę owego ducha
rozłamu we wszystkich dziedzinach życia gojów, a już szczególnie w sferze ducha i w jego bastionie -
katolicyzmie.

background image

Tak oto otrzymujemy pouczającą lekcję totalnej destrukcji w cywilizacji chrześcijaoskiej, wtedy
jeszcze tylko zachodniej. Klatki tego filmu odwijają się nam wstecznie, cofamy się w czasie, ale idea
jest ta sama i tożsama.
Zacznijmy od współczesności:
— dzisiejszy globalizm, bezkrwawy eurołagier, wojna z chrześcijaostwem na wszystkich frontach w
już post-chrześcijaoskiej Europie zachodniej;

— w latach 60. rodzi się idea „zwijania" Sowłagru jako nieudacznika w opanowywaniu świata przez
jedynie słuszną doktrynę - to już Stalin ją zdradził, porzucając ideę wojny permanentnej o władzę nad
światem. Otorbił ZSRR żelazną kurtyną i stamtąd siał destrukcję, która nie mogła odnieśd sukcesu,
bowiem na przeszkodzie stały chrześcijaoskie kanony milionów Europejczyków i nie tylko;

— następna klatka filmu - Lenin i Trocki. Postawili na prymitywny krwawy terror, zresztą do tego
poniekąd zmuszeni, bowiem masa bezwładności carskiego prawosławnego narodu była zbyt wielka, a
czas zbyt naglił, aby bawid się w jakiś „długi marsz do mózgów": preferowali strzały w tył głowy;

— szerzej widział zadania komunizmu Trocki, stawiał na rewolucję nie skokową tylko permanentną, o
skali terroru przewyższającej wszystko co dotąd widziała i przeżyła ludzkośd. Ale mózgi gojów -
jeszcze nie roztrzaskane strzałami w tył głowy - a było ich ponad sto milionów w samej Rosji -
funkcjonowały według starych wartości, według starego rosyjskiego ducha.

Oleg Płatonow w książce Pod władzą Bestii1 pisał:
- Rosja rozpadła się na większośd narodu, głównie włościan, nosicieli tysiącletniej tradycji rosyjskiej
cywilizacji. Druga częśd to ogłupione hasłami pacyfistycznymi i socjalnymi 5-10 proc. ludności,
składające się z przeciwników rosyjskiego duchowego i religijnego dziedzictwa i agresywnych
mniejszości, głównie Żydów.

Rozpad dokonał się według schematu, który w XIX wieku przepowiedział Fiodor Dostojewski w
Biesach. Symbolizował to Wierchowienski - przestępców, sadystów i morderców uosobionych w
postaci Fiedki Katorżnego.
Dalej Płatonow przypomina jednym a informuje innych, że zwycięska żydowska szumowina
skoncentrowała się na rozbijaniu tradycyjnych struktur paostwa uosobionych w Cerkwi
prawosławnej, co na tamtym etapie dokładnie wpisywało się w późniejsze postulaty Gramsciego:
struktury paostwa należy rozbid nie tracąc czasu, ale potem czeka ich „długi marsz" do umysłów.
Leninowcy-trockiści wybrali krótszą drogę - nagany i strzały w tył głowy. To błąd i droga donikąd
według Gramsciego.

Płatonow:
- Władzę w Rosji przechwyciła grupa masooskich spiskowców, przyjąwszy nazwę „Wremiennogo
prawitielstwa" - Rządu Tymczasowego2. Na zjeździe (marzec 1917 - przyp. H.P.) postulowano
oficjalne ujawnienie masooskiej władzy nad Rosją i wejście we współpracę z lożami innych paostw.
Sprzeciwili się temu ujawnieniu starzy rosyjscy masoni, żądając pełnego utajnienia obecności
masonów we władzach. Wszyscy członkowie Rządu Tymczasowego, poza Kartasewem i
Wierchowskim, byli wolnomularzami...

A był to zaledwie wstęp, przedsionek piekła, pucz masooski, który wkrótce ustąpił leninowskim
rzeźnikom na masową ludobójczą skalę.
Tego Gremsci nie mógł akceptowad. Nie z humanitaryzmu, tylko bezsensu takiej taktyki. Zadanie miał
zresztą ułatwione. Pisał z dystansu kilkunastu lat praktyki żydobolszewickiej i w dalekiej Italii, tym
gigantycznym muzeum humanizmu, sztuki, starożytności. I religii katolickiej.

background image

1. Pod włastiu zwieria. Z cyklu Spisek przeciwko Rosji. Moskwa. Ałgoritm 2005.

2. Rządu żydo-masona Aleksandra Kiereoskiego (1881-1970).

Od wczesnych lat 60. dzieła Gramsciego, jego koncepcje konwergencji nagle ożyły. Stały się bardzo
popularne, bo jego idea konwergencji komunizmu i kapitalizmu zaczęła „długi marsz" ze wschodu na
zachód i z zachodu na wschód. Gramsci „odkrył" bowiem prawidłowośd socjologiczną banalnie
oczywistą - ogromną, rozstrzygającą rolę instytucji i instancji pozarządowych, takich jak religijne,
społeczne, kulturowe. Twierdził, że warunkiem trwałego zwycięstwa komunizmu jest zapanowanie w
tych właśnie obszarach, w płaszczyźnie ducha, postaw, przekonao, poglądów. W tym celu jest
niezbędny wspomniany „długi marsz" przez instytucje. Jakimi szlakami? Którędy? Odpowiadał -
właśnie poprzez instytucje kreujące postawy i poglądy - przez media, których tak jeszcze nikt nie
nazywał; przez uniwersytety, centra władzy i kultury.
A wszystko po to, aby zniszczyd, poddad erozji tradycyjne fundamenty stabilności narodowej i
kulturowej, głównie właśnie religię katolicką i w ogóle chrześcijaoską, a w nich tradycyjną moralnośd,
rodzinę, harmonię międzypokoleniową.
Rozejrzyjmy się dokładniej po obecnej rzeczywistości. Czyż gramscizm nie święci pełni swego
zwycięstwa? Rzeczywistośd przełomu wieków czyni z Gramsciego najskuteczniejszego komunistę XX
wieku: religia, zwłaszcza katolicka dogorywa w kruchtach opustoszałych kościołów i dusz, chod w
Polsce jeszcze trzyma się całkiem mocno, a co czyni ją właśnie w Polsce przedmiotem fanatycznych
ataków. Na instytucję rodziny idą ataki ze wszystkich stron; m.in. poprzez feminizm mający odebrad
kobiecie rolę matki, żony, westalki domowych ognisk. Skłócanie, antagonizowanie dzieci z rodzicami,
rodziców z dziedmi, proklamowanie „praw dziecka", odbieranie rodzicom wpływu na wychowanie,
kult szkolnego „luzu", obowiązkowe nauczanie o „seksie" i jak ostatnio w Europie zachodniej - o
homoseksualizmie jako czymś „naturalnym".

Niszczycielski pochód gramscizmu trwa już ponad trzydzieści lat. Stanowi ideologię elit. To one,
poprzez swoją potęgę wcielają go w życie, atakują tam, gdzie ojciec jest jeszcze ojcem, matka matką,
dziecko dzieckiem rodziców i cała trójka stanowi integralną komórkę społeczną o formacji narodowej,
chrześcijaoskiej.
Wielopłaszczyznowa erozja chrześcijaostwa, zwłaszcza katolicyzmu, trwająca nieprzerwanie od
czasów Soboru Watykaoskiego II osiągnęła takie rozmiary i skutki, że z pewnością przekroczyła ona
najśmielsze marzenia Gramsciego i antykościelnych tajnych dykasterii.
Tragicznym w skutkach faktem jest odejście ostatnich papieży od ich fundamentalnej obrony
Kościoła, przed niszczycielskimi nowinkami. Obserwuje się w ciągu ostatnich czterdziestu lat
prowadzone na wielką skalę wprowadzanie niszczycielskich innowacji właśnie przez papieży. Czasową
granicą demarkacyjną był przedsoborowy stan Kościoła. Trwał on w stanie rozkwitu. Nie wymagał
żadnych zmian.

Obecny papież Benedykt XVI, były wieloletni prefekt Kongregacji Doktryny Wiary, w 1988 roku
przyznał:
- Sobór Watykaoski nie jest traktowany, jako częśd całej żywej tradycji Kościoła, lecz jako koniec
Tradycji, jako nowy początek startujący z punktu zerowego.
Widział to już papież Paweł VI, co jednak nie skutkowało najmniejszymi próbami ratowania Kościoła
przed destrukcją. Stwierdzał on już w 1968 roku, że Kościół znajduje się w stanie autodestrukcji, a
więc sam Kościół niszczy swoje fundamenty, a jego niszczyciele znajdują się wewnątrz, a nie zewnątrz
Kościoła.
Autodestrukcja prowadzana przez wielu hierarchów Kościoła miała charakter wyjątkowo podstępny.
Formalnie nie odrzucono żadnego przed-soborowego dogmatu, żadnego artykułu doktryny wiary. I
oto nagle, w ciągu zaledwie kilku lat po Soborze II dokonały się radykalne, wręcz rewolucyjne zmiany
w Kościele, wszystkie usprawiedliwiane „duchem soborowym", „otwarciem" na współczesny świat.
Nikt w Kościele nie daje do dziś przekonującej diagnozy przyczyn katastroficznego porzucenia stanu

background image

kapłaostwa i szat zakonnych przez dziesiątki tysięcy księży, zakonników i zakonnic. W samym Kościele
rozpanoszyli się jawni heretycy -teologowie i nikt ich nie usiłował ani dyscyplinowad, ani
ekskomunikowad, poza jednym H. Küngiem, któremu zakazano wykładów w uczelniach katolickich.
W awangardzie nowinkarstwa soborowego znajdował się ówczesny kardynał Karol Wojtyła, który
wśród ojców soborowych cieszył się zadziwiającą sympatią i poparciem, Jego postawy i propozycje
były wybitnie antytradycyjne.
W amerykaoskim „Commonweal", tuż przed beatyfikacją papieży Jana XXIII i Piusa IX w 2000 roku,
tak oto zbilansowano liberalizm Jana Pawła II i podsumowano jego niszczycielski pontyfikat:
- Wielki absurd nadchodzącego wydarzenia (beatyfikacji wspomnianych papieży - H.P.) może byd
wychwycony, gdy rozpoznamy to, że zarówno Jan XXIII jak i Pius IX byliby potępieni za swe idee i za
swoje słowa, jeśli by je wyznali w czasie, gdy Pius X był u władzy'.

To, co zewnętrzni wrogowie Kościoła nie zdołali osiągnąd od wieków, w ciągu kilku dziesięcioleci
uczynili jego wrogowie wewnętrzni. Oto w skrócie opis gruzów, w jakie zamieniono Kościół i wiarę w
ciągu zaledwie 40 lat, realizując m.in. „długi marsz" do nihilizmu.
1. „Commenweal", 12 sierpnia 2000. Cytuje autor eseju na ten temat Lech Maziakowski w Bibule,
pi¬śmie wychodzącym w Waszyngtonie, z kwietnia 2004, numer 18.


Nowa liturgia, w tym głównie Msza Święta nie ma żadnego umocowania w Tradycji. Liturgia w
nowym „rycie", w językach narodowych, z kapłanem tyłem do Tabernakulum, z Sakramentem
przyjmowanym na stojąco, potem „na rękę":
— Prawdziwa destrukcja tradycyjnej Mszy św. w tradycyjnym rzymskim rycie, stanowi całkowitą
destrukcję wiary...1
— Zniszczenie szacunku dla Najświętszego Sakramentu, Jego transcendentnego przesłania -
poprzez komunię na rękę, świeckich szafarzy i szafarki.
— Brutalna likwidacja łaciny we Mszy Św. - uniwersalnego języka wspólnoty Kościoła. Minęło
zaledwie kilka lat od czasu Soboru, gdy papież Paweł VI zakazał Mszy łacioskiej, trydenckiej.
— „Ekumenizm" jako niszczycielskie narzędzie protestantyzacji Ko¬ścioła katolickiego, a poprzez tę
protestantyzację - jego judaizację. Przykładem są wspólne modły z odszczepieocami, sekciarzami i
inny¬mi „religiami", uprawiane w Asyżu przez Jana Pawła II. To przekreślenie nienaruszalności
zasady Extra ecclesia nulla est salus, przejawiające się zwłaszcza w „dialogu" katolicko-żydowskim.
Pius XI w encyklice Mortalium animos pisał, że tzw. spotkania międzyreligijne katolików z
wyznawcami innych religii są „zawsze zabronione":
- Jednośd może powstad tylko z jednego autorytetu nauczycielskiego, Jednego prawa wiary, jednej
wiary Chrześcijan.

Na Soborze Florenckim (1438) dekretowano:
- Poganie, Żydzi, heretycy i schizmatycy są poza Kościołem katolickim i jako tacy nie mogą wziąd
udziału w życiu wiecznym, chyba, że przed śmiercią dołączą do jedynego prawdziwego Kościoła
Jezusa Chrystusa: Kościoła Katolickiego.


Jak więc - zapytajmy otwarcie - zostałby potraktowany przez Ojców florenckiego soboru, Jan Paweł II,
animator takich „spotkao międzyreligijnych"?
- Nowa ewangelizacja to wylęgarnia przeróżnych nurtów i ruchów „neokatechumenalnych",
„charyzmatycznych".
- Zuchwała akceptacja teologii tzw. „uniwersalnego zbawienia".

1. Klaus Gamber, zob. Bibuła, s. 8.
- Powszechny proces modyfikowania Pisma Świętego, eliminujący „niepoprawne" wersety,
negatywne wobec żydów1.

background image


- „Demokratyzacja Kościoła" - odmawianie papieżowi Władzy Piotrowej, za czym zaciekle
gardłowali tacy heretycy, jak Hans Küng, o. Karl Rahner, o. Y. Congar i wielu innych.

- Zamienianie teologii w socjologię, czyli antropocentryczne rozu-mienie człowieka i przypisywanie
mu boskości.

- Redefinicja pojęcia misji katolickich: z walki o dusze pozostające poza Kościołem, w pojęcie
humanitarnej pomocy, czyli odrzucenie Apostolstwa Kościoła katolickiego.

- Likwidacja muzyki polifonicznej wraz z chorałem gregoriaoskim, jako fundamentem muzyki
liturgicznej w Kościele. Promuje się modernistyczną kakofonię zamiast muzyki polifonicznej, która
„uzmysławiała majestat miejsca i świętośd obrzędów" - jak powiedział papież Pius IX w 1928 roku.
Chorał i polifonię zastąpiono muzyką „nowoczesną" z rockiem, popem, big-beatem i gitarami, nie
wyłączając radosnych pląsów przed ołtarzem podczas Mszy św.

- Nowa estetyka kościołów - niszczenie odwiecznych elementów architektury wnętrz świątyo,
które tworzyły atmosferę skupienia, kontemplacji, majestatu Wiary. Dzisiejsze kościoły
przypominają hale, baraki, sale sportowe i widowiskowe. W środku brak ławek (składane krzesła),
klęczników, konfesjonałów, rzeźb i obrazów wyrugowanych pod pretekstem walki z kultem
„idolatrii". Ołtarz ustąpił stołowi biesiadnemu, bo Msza św. to już nie mistyka Przemienienia
Paoskiego, tylko biesiada „na pamiątkę" Ostatniej Wieczerzy. Rozwalono, zwłaszcza w USA
dostojne ołtarze, zniszczono wystrój wnętrz kościelnych, poniszczono wiekowe witraże - wszystko
za milczącą zgodą Stolicy Apostolskiej w czasach pontyfikatu Jana Pawła II.

- Homoseksualizm i pederastia, molestowanie dzieci, to plaga stanowiąca ostatni gwóźdź do
trumny Kościoła katolickiego. Rzymskokatolicka diecezja Davenport w USA, 11 października 2006
roku ogłosiła swoje bankructwo. To już czwarta diecezja w Stanach Zjednoczonych, która nie jest w
stanie spłacid należności z tytułu zasądzonych odszkodowao dla ofiar molestowania seksualnego
przez księży.

Ordynariusz tej diecezji biskup William Franklin poprosił wiernych o modlitwę w intencji diecezji
mówiąc:
- Mimo dobrej pracy wykonywanej przez wiernych diecezji w zwiastowaniu Ewangelii o Jezusie
Chrystusie, zarówno w przeszłości, jak i teraźniejszości znajdujemy się obecnie na rozdrożu z powodu
czynów oraz ich zaniechania przez ludzi, którzy spowodowali wielką tragedię w życiu wielu członków
naszego Kościoła.

Następnie sam podał się do dymisji.

1. Polskojęzyczny ks. prof. M. Czajkowski (anty-ksiądz - polonica.net) domagał się zmiany tytułów
niektórych rozdziałów i podrozdziałów Pisma Świętego.
Wspomniana diecezja ma jeszcze przed sobą 25 następnych spraw sądowych z tytułu molestowania
dzieci. „Bohaterem" jednej z nich był ordynariusz Sioux City bp Lawrence Soens. Miał molestowad 15
chłopców.

Oto liczby obrazujące „długi marsz" katolików amerykaoskich do „nowego Kościoła":

— 72 proc. katolików twierdzi, że można byd dobrym katolikiem nie przestrzegając nauczania
Kościoła w sprawach tzw. regulacji poczęd.

— 65 procent nie zgadza się z nauczaniem Kościoła w sprawach rozwodów i powtórnych małżeostw.

background image


— 53 proc. amerykaoskich „katolików" nie zgadza się z Kościołem w sprawach „aborcji".

— co czwarty nie wierzy w Zmartwychwstanie. Przerażające są postawy „katolickich" nauczycieli w
USA:

— aż 90 proc. amerykaoskich nauczycieli szkół podstawowych mieniących się katolikami nie zgadza
się z nauczaniem Kościoła w sprawie stosowania antykoncepcji.

— 79 procent z nich nie wierzy w działanie Ducha Św. przy spisywaniu Ewangelii.

— 57 proc. nauczycieli uważa, że kapłaostwo nie musi byd przypisane tylko mężczyznom.

— 26 proc. nie wierzy w życie pozagrobowe.

— 13 proc. nie wierzy w Zmartwychwstanie.

— 9 proc. nie wierzy w boskośd Chrystusa.

— 2 procent nie wierzy w Boga!

Przy wzrastającej liczbie nominalnych „katolików" w USA, w latach 1965-2002 liczba księży
zmniejszyła się o 22 proc. Z 30.992 księży katolickich w USA w 2000 roku, tylko 27 tysięcy pracowało
w parafiach i aż 16 tysięcy z nich pochodziło z obcych krajów. Praktycznie więc te 16 tysięcy kapłanów
było w USA na misjach! W 1965 roku w USA był tylko jeden procent parafii bez księdza, a w 2002
roku liczba parafii bez księży wzrosła o 500 proc. Pomiędzy latami 1965 a 2002 spadek liczby
kandydatów do kapłaostwa wyniósł 90 proc!

Wystarczy? Chyba tak. Długi marsz przez instytucje w ramach konwergencji kapitalizmu w komunizm
i komunizmu w kapitalizm, zakooczył się w połowie drogi - w Europie Zachodniej. Tam jest jeszcze
gorzej. Gramsci zwyciężył.

Ku pokrzepieniu serc przywołajmy słowa Prymasa Tysiąclecia Stefana Wyszyoskiego:

- Kościół posoborowy (...), Kościół, którego Credo staje się elastyczne, a mentalnośd
relatywistyczna (...). Kościół na papierze, a bez Tablic Dziesięciorga Przykazao! Kościół, który
zamyka oczy na widok grzechu, a za wadę uważa bycie tradycyjnym, zacofanym,
nienowoczesnym1.

Na pogrzebie Prymasa Tysiąclecia nie krzyczano: Santo subito! Nie było takich transparentów. Ten
Prymas już wtedy był nienowoczesny. Staroświecki, tradycjonalistyczny. Nie pasował do gramscizmu
w Kościele, do tajfunu „aggiornamento" - otwarcia. Stał obok długiego marszu przez instytucje
Kościoła. Patrzył na to z przerażeniem.

Kiedy czyta się oceny skutków „długiego marszu przez instytucje" w Ameryce, wypowiadane przez
zatrwożonych duchownych i normalnych czyli niezależnych analityków, odruchowo nasuwa się
podobieostwo z ofensywą „długiego marszu" przez Polskę, chod skala inwazji na Kościół w Polsce, to
zaledwie zapowiedź spustoszeo, jakie nas czekają nieuchronnie, bo pod rygorem wdrażania nihilizmu
Unii Europejskiej, tej nowoczesnej formy eurołagru komunistycznego.

Oto jezuicki teolog, członek Fundacji im. kardynała Mindszentiego o. John A. Hardon:

background image

- Pod koniec dwudziestego wieku obserwujemy najpoważniejszy kryzys chrześcijaostwa w historii. W
mojej ocenie, w centrum tego kryzysu znajduje się głęboka penetracja marksizmu w życie naszego
kraju. Myślę, że mogę powiedzied jeszcze więcej. Nasza Ojczyzna jest paostwem marksistowskim. Czy
mogę to powiedzied jeszcze mocniej? Stany Zjednoczone Ameryki są najpotężniejszym
marksistowskim paostwem na świecie2.

Ktoś by pomyślał, że ten Gramsciego „długi marsz przez instytucje" omijał instytucje kościelne. Wręcz
przeciwnie - właśnie upodobał sobie marsz przez instytucje kościelne. Ponurym przykładem jest
doktrynalna kondycja np. Zakonu Jezuitów, co szeroko przedstawiłem w książce Nowotwory
Watykanu. Od tego czasu marsz ku samozagładzie tego zgromadzenia zakonnego trwa z coraz
większą, coraz bardziej diaboliczną siłą i rozpasaniem.

Oto prestiżowy jezuicki Georgetown University w Waszyngtonie: kardynał Francis Arizne, prefekt
watykaoskiej Kongregacji Kultu Bożego i Dyscypliny Sakramentów, wygłasza tam 17 maja 2003 roku
odczyt, w którym potępia homoseksualizm. Kadra profesorska uniwersytetu na znak protestu jak
jeden mąż opuściła salę wykładową, następnie 70 profesorów w liście otwartym zaatakowało
kardynała i nauczanie Kościoła w aspekcie zboczeo homoseksualnych, które przecież expressis verbis
są potępione w Ewangelii i to kilkakrotnie.

1. W homilii wygłoszonej w katedrze warszawskiej 9 kwietnia 1974 r.
2. John A. Hardon: Marxisms influence in the USA Today. Mindszenty Report, sierpieo 1998. Cytuje D.
Rohnka.

Tacy są dzisiejsi jezuici, przynajmniej amerykaoscy, niegdyś intelektualna elita całego Kościoła
katolickiego!1

W osobnym rozdziale o niszczycielskiej roli prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego w „Trzeciej RP"
informujemy, że po zakooczeniu jego tragicznej dla Polski prezydentury, został zaproszony na cykl
wykładów przez tenże Georgetown University, gdzie przedtem uczone gawędy wygłaszali czołowi
globaliści, wrogowie Kościoła i paostw narodowych, propagatorzy homoseksualizmu i podobna
fauna.

Ojciec Hardon stwierdził, że najbardziej zaciekłe ataki idą w USA w stronę instytucji rodziny poprzez
propagowanie i wdrażanie tzw. emancypacji kobiet, rozumianej jako ich „prawo" do wycofywania się
z życia rodzinnego i opieki nad dziedmi oraz na rzecz niszczenia niegdyś niezbywalnych praw rodziców
do wychowania swych dzieci. Pamiętamy, jak za niedawnych rządów SLD przez cztery lata szalały
znane aż do obrzydzenia „cioty rewolucji" obyczajowej w rodzaju Szyszkowskiej, Senyszyn, Jarugi-
Nowackiej (szły w pochodzie homoseksualistów w Warszawie) i Małgorzaty Blidy. To zaledwie
początek. Hannibal (dopiero) antę portas.

Paul Weyrich, prezes Fundacji Kongresu Wolności (ale tej prawdziwej), pisał w liście do sympatyków
organizacji:

- Ideologia politycznej poprawności, która otwarcie wzywa do zniszczenia naszej tradycyjnej kultury,
tak dalece zawładnęła naszym życiem politycznym, naszymi instytucjami („marsz przez instytucje" się
kłania - H.P.), że jej zgubny wpływ dotarł nawet do instytucji Kościoła. Całkowicie opanowała
środowisko akademickie (...). Zwolennicy politycznej poprawności, którą bardziej trafnie można
określid jako „kulturowy marksizm".

Gorbaczow już, jako były gensek Sowłagru mógł stwierdzid, że społeczeostwo amerykaoskie dojrzało
do zmian. I wiedział, co mówi. Gramsciego „długi marsz przez instytucje" do tego czasu zrobił swoje:

background image

homoseksualizm, aborcja, eutanazja, „śmierd religii", antropologiczna konwergencja człowieka w
Boga, to historyczny sukces ideowych spadkobierców Marksa, Lenina i Gramsciego. Gorbaczow:
- Potrzebujemy nowego społeczeostwa, nowej cywilizacji i konwergencji wszystkich elementów
najlepszych w obu systemach.


1. Zob.: Bibuła, Waszyngton, kwiecieo 2004 roku, numer 18, s. 21.

Gorbaczow mówił to podczas telewizyjnego programu „Larry King Live" w listopadzie 1994 roku, a
Gramsci gdyby mógł, biłby mu brawo w piekle. Brytyjska premier M. Thatcher, po „babsku"
konserwatywna, czuła co się świeci, gdy mówiła o zagrożeniach ze strony paneuropejskiego molocha,
federacji paostw połączonych wspólną konstytucją, wspólnym prezydentem, wspólnym parlamentem
i rządem. To koniec suwerennych paostw1:

Realizują się Trockiego „Sowieckie Stany Zjednoczone Europy".
To samo powtórzył Michaił Gorbaczow, poszerzając rojenia Trockiego na obszary od Atlantyku aż po
wybrzeża Pacyfiku.

Dalekosiężny plan „pierestrojki" zdradził Zachodowi Anatolij Golicyn, kiedy w grudniu 1961 roku, jako
major KGB zgłosił się do ambasady amerykaoskiej w Helsinkach i poprosił o azyl polityczny.
Golicyn zgłosił się do Franka Friberga, szefa misji CIA w Helsinkach jako major KGB Anatolij
Michajłowicz Klimów. Stało się to 15 grudnia 1961 roku. Wkrótce obaj zostali przewiezieni
specjalnym samolotem CIA do tajnej siedziby CIA w okolicach Frankfurtu.
Klimów, to fałszywe nazwisko Anatolij a Golicyna. W Helsinkach pełnił funkcję oficera kontrwywiadu
w misji KGB pod przykrywką funkcji drugiego sekretarza ambasady. Jego ucieczka była rzekomo
spowodowana konfliktem, w jaki popadł ze swym przełożonym, pułkownikiem Żenikowem na tle
krytycznego raportu sporządzonego przez Golicyna dla Centrali w Moskwie na temat pracy
rezydentury w Finlandii2. Centrala KGB rzekomo odpowiedziała, że ma się nie mieszad do tych spraw
i siedzied cicho. To oznaczało koniec kariery, rychłe odwołanie do Moskwy.

Golicyn był absolwentem Wyższej Szkoły Dyplomacji przy Uniwersytecie Marksizmu-Leninizmu oraz
Wyższej Szkoły Wywiadu KGB (kontrwywiad). Pełnił m.in. funkcję szefa departamentu kontrwywiadu
przeciwko USA w Centrali; był rezydentem w Wiedniu, a po powrocie - w latach 1958-1960 głównym
analitykiem do spraw NATO. Wydał kilka książek do użytku wewnętrznego na temat zasad pracy
wywiadu i kontrwywiadu. Inteligentny, wyniosły, znający języki ewoluował w kierunku raczej
naukowca niż agenta wywiadu. Przesłuchujący go wysocy rangą oficerowie CIA i FBI byli w dużym
kłopocie, aby odcedzid jego prawdziwe informacje od fantazyjnych zmyśleo, które byli skłonni
przyjmowad jako próby dezinformacji, a nie naturalnych skłonności Golicyna do konfabulacji.


1. M. Thatcher: Wykład z 29 września 1988.
2. Sebastian Rybarczyk: Demony CIA. Częśd II. Zob.:

http://www.abonet.com.pl/ypl/arty-

kul.php?art/id=

1376-token. Także w: Józef Darski: O dezinformacji komunistycznej, W-wa 1989 oraz:

Anatolij Golicyn: New Lies for Old, Londyn 1984 r.

Odpowiedzialnym za rozmowy z Golicynem był spec od tajnych operacji w Dziale Planowania Richard
Helms, a wspierali go w tym Raymond Rocca - szef analityków kontrwywiadu CIA Newtona („Scotty"),
Miller i sam szef szefów - Angleton. Golicyn domagał się bezpośredniej rozmowy z prezydentem
Kennedym, ale się tego nie doczekał. Kilka lat później spotkał się z jego bratem Bobim.

Główne rewelacje Golicyna sprowadzały się do czterech wątków:

background image

— KGB przygotowała dalekosiężną strategię pokonania demokracji zachodniej bez walki militarnej

— wywiady paostw NATO są spenetrowane przez zdrajców pracujących dla KGB

— KGB wyśle fałszywych dezerterów z zadaniem skompromitowania wiedzy Golicyna oraz jego
samego

— KGB planuje zamach na jednego z przywódców Zachodu. Czołową rolę w bezkrwawej inwazji na
demokracje zachodnie KGB przypisał dezinformacji.

Golicyn wyszczególnił główne kierunki tej dezinformacji:

— powołanie frontów politycznych z zadaniem współdziałania między komunistami a socjalistami i
socjaldemokratami Zachodniej Europy, a także komunistami i nacjonalistami w krajach Trzeciego
Świata i aktualizację działao na rzecz wyparcia USA z Europy

— wyparcie krajów Zachodu z Afryki i Azji, w przyszłości także z Ameryki Łacioskiej

— istniejącą równowagę sił militarnych przechylid na korzyśd Związku Sowieckiego

— wywołanie sztucznych konfliktów w bloku sowieckim - między ZSRR a Jugosławią, ZSRR a Rumunią,
ZSRR a Chinami

— stworzenie teorii rzekomej walki na Kremlu pomiędzy „gołębiami" i „jastrzębiami"

— tworzenie stałego wrażenia, że komunizm się reformuje i demokratyzuje.

Nie był gołosłowny. Dostarczył dziesiątki dokumentów i analiz z powołanego w 1959 roku
Departamentu „D" KGB, przemianowanego potem na Służbę „A" w I Zarządzie Głównym (wywiad).


Metody osiągania tych celów:

— infiltracja służb wywiadowczych przeciwnika

— pozyskiwanie i szkolenie agentów wpływu w mediach, uniwersytetach i innych ośrodkach
opiniotwórczych („marsz przez instytucje")

— wspieranie ruchów pacyfistycznych, czyli osławiona „walka o pokój"

— kreowanie kontrolowanej „opozycji"

— inicjatywy rozbrojeniowe pod pretekstem „walki o pokój"

Rewelacje Golicyna potwierdzone w całości przez wydarzenia w następnych dwóch dziesięcioleciach,
przyjmowano wtedy nieufnie, może z powodu trudności w odcedzaniu jego fantazji od faktów.
Rezerwę zachowała zwłaszcza FBI, kiedy to w czerwcu 1962 roku spotkali się z nim: szef
kontrwywiadu FBI do spraw sowieckich Don Moor, jego zastępca William Branigan, William Sullivan -
szef działu wywiadowczego i jedyny w tym gronie, znający język rosyjski pracownik tego działu Aleks
Potanin. CIA reprezentował Angleton. Golicyn mówił ponad godzinę, lecz agenci FBI pozostali
sceptyczni. W raporcie z tej rozmowy znalazły się wyłącznie negatywne opinie o samym Golicynie i
jego „teoriach". Moor uznał go za faceta nieprzystępnego, odmawiającego pełnej współpracy z FBI.

background image

Za agenta, który wie bardzo wiele, ale to „wiele" zachowującego dla siebie, na później1. Golicyn
nalegał na spotkanie z Hooverem, szefem FBI, ale się nie doczekał. A przecież Golicyn rozpoznał i
podał im nazwiska wszystkich agentów KGB z ambasady w Waszyngtonie i stałego przedstawicielstwa
ZSRR w ONZ. Wspomniał też o kilku innych, ale wiedzę o nich zachował dla siebie na kilka dalszych
miesięcy. Poinformował, że do Anglii przybył Rosjanin, który osiadł blisko lotniska i planuje w
przyszłości akcje sabotażowe. Anglicy poszli tym tropem i wytypowali podejrzanego. Okazał się nim
niejaki Sokołow-Grant ożeniony z Brytyjką Rosjanin, przybyły tam pięd lat przedtem, ale ustalono, że
Sokołów nie był poszukiwanym szpiegiem, albo dopiero znajdował się na liście KGB do werbunku i na
skutek tego został zapamiętany przez Golicyna.

Strategię dezinformacji opracował były szef KGB Aleksander Szelepin. Polegała na stwarzaniu
pozorów, że ZSRR jest słaby i rozbity wewnętrznie, w demoludach wrze podskórnie, piętrzą się
trudności ekonomiczne, zatem ZSRR z konieczności porzucił imperialne ambicje, a światu zagraża
tylko partyjny poststalinowski beton...
Golicyn zapowiedział rządy Breżniewa, interwencję w Afganistanie, akcje przeciwko „dysydentom"
zostaną potępione, podobnie jak rządy Noyotnego2. Partia podejmie reformy ekonomiczne na wzór
jugosłowiaoskich lub całkiem zachodnich. Otwarte zostaną kluby polityczne dla bezpartyjnych.
Czołowi „dysydenci" powołają jedną lub więcej partii alternatywnych pozorujących wielopartyjnośd.
Cenzura zostanie ograniczona. Pojawią się kontrowersyjne książki, filmy, sztuki teatralne. Do ZSRR
powróci z Zachodu wielu autorów. Obywatele uzyskają większe możliwości podróżowania do Europy
zachodniej.


1. Słusznie uznał, że jeśli „wystrzela" całą amunicję, zostanie odsunięty na boczny tor.
2. Antonin Novotny, pierwszy sekretarz KC KP Czechosłowacji i prezydent, od czasów
przedwojennych agent Kominternu, w 1948 roku (luty), przyczynił się do zdławienia próby obalenia
ustroju komunistycznego, powtórzonej 20 lal później z podobnym skutkiem.

Golicyn „przewidział" także pojawienie się Gorbaczowa. Nie jego konkretnie, lecz genseka, który
obierze szeroki kurs na liberalizację i zbliżenie z Zachodem. Określił go mianem sowieckiego
Dubczeka1. Wybuchnie fałszywa walka wewnętrzna o władzę, Andropowa zastąpi młody gensek,
który będzie intensywnie kontynuował liberalizację.

Wiemy teraz, że tym gensekiem okazał się Gorbaczow, pupil Andropowa kreowany do tej roli od
dawna. Wyłania się zatem kluczowe pytanie:

— czy Golicyn wiedział, że wszystkie te przemiany nie będą w gruncie rzeczy mistyfikacją, zasłoną
dymną, tą właśnie „dezinformacją", tylko autentycznym ruchem, marszem ZSRR na Zachód, który
właśnie rozpoczynał swój marsz „na wschód", ku marksizmowi w nowym wydaniu, „z ludzką twarzą",
w ramach tejże konwergencji, która za kilka lat stanie się sztandarowym modelem młodzieżowych
ruchów kontestacyjnych w 1968 roku?

Jeżeli Golicyn wiedział, że nie będą to żadne mistyfikacje tylko autentyczna pierestrojka, co
potwierdziła praktyka następnych 20-30 lat, to zapewne poinformował o tym swych rozmówców z
CIA i FBI, ale ta super tajna informacja nigdy dotąd nie przeniknęła do mediów, do wiadomości
milionów ludzi śledzących ze zdumieniem późniejszą pierestrojkę i „głasnost", zakrawające na istny
cud!

Czy więc - postawmy to pytanie jako zuchwałą hipotezę - Golicyn wcale nie „zbiegł" na zachód, tylko
został tam wysłany celem przekazania tej super tajnej tajemnicy już wtedy dogadującego się ze sobą
Wschodu i Zachodu, czyli globalistów z obydwu stron tej pozorowanej barykady? Słabym punktem
takiej hipotezy jest ujawnienie przez Golicyna zbyt wielu tajemnic ówczesnego Sowłagru. Ale, z

background image

drugiej strony patrząc, to ujawnienie znakomicie go uwierzytelniało w oczach starych szulerów z CIA i
FBI. Coś za coś. Stara zasada wywiadów.

W akcjach dezinformacji miały wziąd udział zarówno służby specjalne, jak też środowiska
opiniotwórcze oraz celowo organizowana i kontrolowana „opozycja", ruch „dysydencki".

1. Aleksander Dubczek (Dubdek 1921-1992). Od 1929 do 1938 przebywał z rodzicami w Moskwie,
agent sowiecki, od 1939 r. członek KPCz, 1968-1969 I Sekretarz KP Czechosłowacji, inicjator „praskiej
wiosny" sprowokowanej przez Zachód, podobnie jak „wydarzeo marcowych" w Polsce. Po interwencji
sowiecko-polskiej wywieziony do Moskwy, lecz nie zamordowany.


Analitykom tych tajnych planów zdawało się, że to pułapka (jak D. Rohnkemu), tymczasem był to
świadomie podjęty „długi marsz" skompromitowanego bolszewizmu ku bramom kapitalizmu, długi
marsz z gałązką pokoju, ale na warunkach wzajemnej konwergencji. Proklamowano „odprężenie",
czyli zawieszenie ognia jako warunek wspólnego marszu ku sobie po wyjściu z okopów. Zachód (USA)
rewanżował się pomocą materialną i finansową - płynęły szerokim strumieniem pożyczki i zboże.
Gierek także brał pożyczki i jego dworzanie z pewnością nie domyślali się, skąd ta nagła szczodrośd
niedawnego wroga. Henry Kissinger w wywiadzie udzielonym Radkowi Sikorskiemu wprawdzie
twierdził, że była to świadoma polityka „kija i marchewki", ale tak naprawdę, był to „haracz" za
oszukaoczą maskę „ludzkiej twarzy" sowieckiego komunizmu. W 1980 roku doradca ekonomiczny
Gorbaczowa Abel Angabegian przedstawił mu dane, z których wynikało, że wzrost gospodarczy
Sowietów jest zerowy. Osiem lat później CIA ustaliła, że informacje te były celowo fałszywe,
dezinformujące - ale kogo dezinformujące?

Kiedy my w Polsce w 1981 roku liczyliśmy na śmiertelne zmagania Sowiecji z „demokratycznym"
Zachodem, Breżniew podczas wizyty w Niemczech powiedział jakże obiecująco?

- Cokolwiek by nas dzieliło, mieszkamy we wspólnym europejskim domu1.

W tym samym czasie zadawaliśmy sobie dramatyczne pytanie: Wejdą czy nie wejdą?! Po co jednak
mieliby wchodzid na gąsienicach czołgów do tego „wspólnego europejskiego domu?"

Za czasów Gorbaczowa ten „wspólny europejski dom" stał się monotonnym sloganem, skwapliwie
podchwyconym przez zachodnioeuropejską elitę elit, która już wiedziała co jest „grane" na szczytach.
Formuły o „wspólnym europejskim domu" po raz pierwszy użył Gorbaczow podczas przemówienia w
brytyjskiej Izbie Gmin - był 1984 rok.
A my musieliśmy jeszcze czekad ponad cztery lata, aby wtajemniczeni w bezpieczniacką
„konwergencję" polityczni oszuści zasiedli do Okrągłego Stołu i udawali, że spierają się ze swymi
„starszymi bradmi" o kształt przyszłej Polski. Był on tymczasem zaklepany na zachodzie już co
najmniej przed dziesięciu laty i to w szczegółach. Oficjalnie natomiast Gorbaczow nadal krytykował
USA;

- (...) Głęboka, mądra i humanistyczna europejska kultura cofa się przed prymitywnymi rozgrywkami
pełnymi przemocy i pornografii2.



1. Zob.:

http://.antyk.org.pl/ojczyzna/unia/zatrute-źródła-6.htm

2. Tamże.

background image



Co wkrótce nie przeszkodziło mu w przeniesieniu się na stałe do kraju tego prymitywizmu i
pornografii.

Nadchodziła integracja Rosji z Europą. Reagan z Gorbaczowem dobili targu: my was pokochamy, a wy
zgodzicie się na zjednoczenie Niemiec.

A nam się wciąż wydawało, że Rubikonem jest zgoda na Wolne Związki Zawodowe w Polsce,
współwładza „Solidarności" z komunistami, „konstruktywnej opozycji" z „konstruktywną lewicą".
Od Europy zjednoczonej po Pacyfik, od wspólnego domu europejskiego Gorbaczow szybko
ewoluował na piewcę zjednoczonego globalizmu, rządu światowego. Już w 1992 roku oznajmił:

- Świat staje się świadom faktu, że nieodzowne jest tworzenie form globalnej administracji, w których
uczestniczyliby wszyscy członkowie międzynarodowej społeczności.

Tym samym potrzebne są formy globalnego systemu bezpieczeostwa. I natychmiast w te same
globalistyczne tony uderzył Edward Szewardnadze, były szef KGB, zwany w Gruzji „rzeźnikiem z
Tbilisi". Uznał, że nieunikniona staje się racjonalna organizacja ludzkiej egzystencji
(egzystencjonalista!) na poziomie globalnym:

- Po raz pierwszy zaczynamy uświadamiad sobie koniecznośd regulowania wielu aspektów ludzkiej
egzystencji na poziomie globalnym.

I o dziwo, w te same tony uderzył sławny „dysydent" sowiecki Sacharow - co już znamy. Ofiara
systemu i jego żandarmi nagle podają sobie ręce we wspólnym marszu do Europy i globalnego
zjednoczenia.
Konwergencja, spotkanie w połowie drogi po wyjściu z okopów stało się faktem. I nikogo już nie
dziwiło, a powinno, że już w 1975 roku w helsioskiej pierwszej Konferencji Bezpieczeostwa i
Współpracy w Europie (KBWE) Związek Sowiecki został zaproszony do tej organizacji na prawach
wspólnego głosu pod warunkiem respektowania „praw człowieka" w krzepkim jeszcze Sowłagrze. O
prawach człowieka w ZSRR szybko zapomniano, natomiast Sowiety skutecznie w tym czasie
przezbroiły się, uzyskując przewagę militarną nad Zachodem. Dokument helsioski san-kcjonował rolę
ZSRR, jako głównego hegemona w Europie. Jałta i Poczdam w nowej odsłonie.

Idea europejskiej struktury „obronnej”, (przed kim?) zrodziła się jeszcze wcześniej i wyszła z głowy
Breżniewa. Nakłonił on swego wezyra, rumuoskiego Nicolae Ceaucescu, aby w maju 1968 roku
podczas wizyty generała de Gaulle'a w Bukareszcie, zaproponował francuskiemu prezydentowi to
właśnie - utworzenie paneuropejskiej struktury obronnej. Kiedy Reagan rok później składał wizytę w
Rumunii rzekomo znajdującej się w gniewnej niełasce Kremla, Ceaucescu złożył Reaganowi tę samą
propozycję?
Sformułowania o „Europie od Atlantyku do Uralu" po raz pierwszy użył de Gaulle w okresie Zimnej
Wojny, ale uczynił to tylko na złośd Stanom Zjednoczonym, pragnął bowiem wyzwolid się spod
przemożnej kurateli USA w Europie. Podchwycił to Gorbaczow wiele lat później, lecz w jakże innej
intencji i konstelacji politycznej.
Dziś wspólny europejski dom jest aktualny jak nigdy, ale już w innej konfiguracji strategicznej.
Wspólny dom od Atlantyku do Uralu buduje Unia Europejska czyli jej lokomotywa - Niemcy i także w
coraz wyraźniejszej opozycji do USA, czego namacalnym dowodem jest rosyjsko-niemiecka rura
gazowa pod dnem Bałtyku, „zaklepana" bez zgody Unii Europejskiej i na przekór Stanom
Zjednoczonym oraz jej skundlonemu wasalowi - rządowi „Czwartej RP". Ten nowy pakt Ribbentrop -
Mołotow poszedł tak ostentacyjnie na całośd, że Niemcy mają stad się jedynym redystrybutorem
rosyjskiego gazu do innych paostw Unii!

background image


A mówią, że historia się nie powtarza. I rzekomo nigdy nie wchodzi się do tej samej rzeki.

Zbrojni w tę wiedzę o tajnych porozumieniach wielkich tego świata, możemy wreszcie przejśd do
polskiej tragifarsy pod nazwą „Solidarnośd". Do groteskowego mitu o obaleniu komunizmu za
pomocą „spontaniczne¬go" zrywu stoczniowców. I mitu o Wałęsie - jednoosobowym pogromcy
komunizmu.

Przechodzimy do „Trzeciej RP", w której komuniści nic nie stracili, a zyskali miliardy, podobnie jak
żydokomuniści sowieccy, którzy w piorunującym tempie przechwycili ponad 50 procent zasobów
finansowych upadłego molocha, jego nieprzebrane bogactwa naturalne z ropą i gazem na czele.
Pierestrojka żydowskich enkawudzistów i kagiebistów sowieckich w światłych demokratów-
globalistów-milionerów, została skopiowana w PRL-bis.
Jakie to proste. I jakie smutne.

Tamci nurkują ze swoich ekskluzywnych jachtów na Morzu Śródziemnym w rejonach rajów
podatkowych, a miliony rosyjskich i polskich gojów nurkują w śmietnikach. Z piekła dochodzi chichot
Lenina, Marksa, a nade wszystko Gramsciego.

Golicyn zapowiedział, że główną rolę w kontrolowanych pierestrojkach będzie grała bezpieka.
Wiedział co mówił.
Właśnie rozpoczynał się wewnętrzny „długi marsz" KGB do władzy nad Sowłagrem, nad partią i
wojskiem. „Proroctwo" Golicyna w pełni potwierdziło się na gruncie polskiej pierestrojki. Drogę do
Okrągłego Stołu od samego początku torowała Bezpieka, organizując, kontrolując ruch
solidarnościowy od wewnątrz i majstrując Okrągły Stół.

Można z sarkazmem stwierdzid, że drogę do „wolności" tak naprawdę utorowała nam Bezpieka.
Trudno w to uwierzyd, ale tak właśnie było. Najlepszym tego potwierdzeniem są gorzkie żale Edwarda
Gierka i premiera Piotra Jaroszewicza w następnym rozdziale.

W sobotnio-niedzielnym dodatku „Dziennika" - „Europa" z 3 marca 2007 roku, charakteryzowali
Rosję Putina dwaj adwersarze: politolog Gleb Pawłowski - profesor Uniwersytetu Moskiewskiego -
zwolennik Putina oraz Władimir Bukowski, znany „dysydent", autor wielu książek demaskujących
Sowiecję, zdecydowany przeciwnik „putinizmu". Wśród przeciwstawnych ocen w jednym się zgadzali,
a uściślił to W. Bukowski:

- Unia Europejska została wymyślona po to, by socjaliści z zachodu i komuniści mogli się zjednoczyd.
Po to przygotowywano tę konwergencję...

Bukowski jest w takim samym stopniu przeciwnikiem Unii Europejskiej, jak i współczesnej Rosji
symbolizowanej przez Putina. Obaj natomiast pośrednio potwierdzili „proroctwa" Golicyna z
pierwszej połowy lat 60. o zbliżającej się konwergencji dwóch rzekomo wrogich sobie systemów
gospodarczych, politycznych i ideologicznych - kapitalizmu i komunizmu sowieckiego.

Natomiast ani jeden z tych znawców Rosji sowieckiej i posowieckiej nie odważył się postawie kropki
nad „i" by stwierdzid, że tak naprawdę nie było rządnej „konwergencji", żadnego wyjścia z okopów i
spotkania w połowie drogi. Była to jednostronna dalekosiężnie zaplanowana inwazja syjonistycznego
globalizmu na Rosję, jej ponowne opanowanie i rozgrabienie. Konwergencja miała swój dokładny
odpowiednik w posoborowej konwergencji religii, zwanej „ekumenizmem". W praktyce była to
inwazja na dogmaty wiary chrześcijaoskiej, jej totalne niszczenie przez relatywizację. Chrześcijaostwo
wyszło z okopów z gałązką „dialogu", a tamci zasypali je dywanowym ogniem modernistycznego
nowinkarstwa. A działo się to dokładnie jednocześnie z „konwergencją" bolszewickiego Sowłagru.

background image


Jesteśmy w trakcie konwersji tekstu książki i opracowywania wersji internetowej - redakcja
polonica.net
z pełnym poszanowaniem i respektem dla autorów, wydawców i praw autorskich, w dzisiejszych
czasach powszechnego przemilczania i fałszowania historii i faktów historycznych, uważamy za
szczególnie ważną powinnośd i obowiązek rozpowszechniania informacji, celem edukacji i
uświadamiania, oraz bezpardonowej walki z owymi przemilczeniami i fałszami.

wersje internetową przygotowała, opracowała i fotografiami opatrzyła Polonica.net

Polski Związek Patriotyczny

Katolicko-Narodowy Ruch Oporu kontrjudaizacji i kontrdepolonizacji
O.R.K.A.N.


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
GRABARZE POLSKIEJ NADZIEI 1980 z
GRABARZE POLSKIEJ NADZIEI 1980 Henryk Pajak
GRABARZE POLSKIEJ NADZIEI 1980 OCR Henryk Pajak
GRABARZE POLSKIEJ NADZIEI 1980 Henryk Pajak
Henryk Pająk Grabarze polskiej nadziei
Krótkie ściągi, POCZATKI III RP, PRZYCZYNY POLSKIEGO SIERPNIA 1980-16 X 1978 wybór Karola Wojtyły na
Krótkie ściągi, PRZYCZYNY POLSKIEGO SIERPNIA 1980, PRZYCZYNY POLSKIEGO SIERPNIA 1980-16 X 1978 wybór
solidarność grabarzem Polski
Dzieje sztuki polskiej 1890 1980 w zarysie
Henryk Pająk Grabarze Polski
solidarność grabarzem Polski
Mostek cielęcy z nadzieniem polskim
Kurczak z nadzieniem polskim
Ja Bydło plany bezpieki w latach 1980 PLANOWANY ROZBIOR POLSKI, Czarna Ksiega Komunizmu
Praca Zbiorowa Ksiądz polski Wiara, nadzieja i skandale

więcej podobnych podstron