O tym jak rozpoznać czy dziecko rozwija się prawidłowo rozmowa
z PAWŁEM ZAWITKOWSKIM, fizjoterapeutą NDT-Bobath
- Jak matka może rozpoznać, że jej maleńkie dziecko jest
zagrożone niepełnosprawnością?
- Od diagnozy i rozpoznawania są lekarze - najpierw robią to w
szpitalu, potem malucha ogląda pielęgniarka środowiskowa,
pediatra i ortopeda. Dziecko przechodzi więc przez gęste sito
i to ci ludzie powinni zwrócić uwagę na jakiekolwiek
nieprawidłowości. W rzeczywistości czasem okazuje się, że to
sito jest dziurawe. Zdarza się, że specjaliści, którzy
oglądają
dziecko,
nie
stwierdzają
deficytów
rozwojowych.
Tymczasem, potem okazuje się, że dziecko nie rozwija się tak
jak powinno. Wczesna diagnoza to niebywale trudna rzecz, ale
właśnie po to są konferencje, takie jak ta w Stalowej Woli by,
podobne przypadki pojawiały się jak najrzadziej lub w ogóle.
Rodzice mają przede wszystkim kochać i opiekować się swoim
dzieckiem, ale ich czujne oko często pomaga wcześnie wychwycić
nieprawidłowości w rozwoju dziecka.
- A jeśli matkę coś niepokoi, myśli, że może być z jej
dzieckiem nie tak. Jak ona może stwierdzić, że maluch nie
rozwija się prawidłowo, skoro lekarze to pominęli?
- Pierwszym objawem są kłopoty w pielęgnacji i opiece. Trudno
jest zmienić pieluchę, wykąpać malucha. Trudno jest utrzymać
dziecko,
uspokoić
je.
Niepokoi
nas,
ż
e
niemowlę
jest
nadaktywne, ciągle płaczące i niespokojne lub, przeciwnie,
bardzo apatyczne. Ciężko je „uruchomić”, zaangażować do
zabawy. Każdy taki niepokój i dyskomfort rodzica, to już powód
do konsultacji z lekarzem pediatrą. Jeśli rodzic się martwi,
to nikt z kadry medycznej nie ma prawa powiedzieć mu
„niepotrzebnie Pani do mnie przyszła”. Zaniepokojonym rodzicom
wybacza się wszystko, a szczególnie lęk o własne dziecko.
- Ile jest takich dzieci które trafiają do lekarzy, którzy nie
stwierdzają zagrożenia niepełnosprawnością. I potem okazuje
się, że gdyby była właściwa, szybka diagnoza i terapia, to te
dzieciaki mogłyby normalnie żyć.
- To jest nie do zmierzenia. Z doświadczenia wiem, że im
większe
miasto,
tym
większa
nadrozpoznawalność
takich
zagrożeń. Im mniejsza aglomeracja, czy mieścina tym większy
stopień nierozpoznawania takich zaburzeń. To nie chodzi o to,
ż
e w mniejszych ośrodkach pracują gorsi lekarze. Często to
superspecjaliści, są świetni. Problemem jest ich dostępność.
Jest ich mało i pracują daleko od pacjenta.
- Mówiąc wprost – jeśli ktoś urodzi takie „zagrożone” dziecko
na wsi, jest niemal pewne, że będzie ono niepełnosprawne,
tylko dlatego, że do dużego miasta jest daleko?
- To zależy od sytuacji, świadomości wagi problemu, możliwości
i determinacji rodziców. Do poradni gdzie pracuję, jeżdżą
ludzie
z
dziećmi
nawet
po
120
i
więcej
kilometrów.
Rehabilitujemy je, ale po takiej podróży maluchy są potwornie
zmęczone, wyprute z energii, pracują z nami na pół gwizdka.
Mówiąc brutalnie - jeśli ktoś ma dziecko z objawami zaburzeń
rozwojowych, i mieszka daleko od dobrych ośrodków medycznych,
to szanse na lepszy rozwój dziecka, na jego wyzdrowienie są,
ale maleją dramatycznie z każdym kilometrem odległości od
Poradni i szpitala.
Pod zdjęcie
Paweł
Zawitkowski.
Terapeuta,
konsultant
w
Klinice
Neonatologii i Intensywnej Terapii Noworodka w Instytucie
Matki i Dziecka w Warszawie. Autor książki z filmem na DVD –
„Co nieco o rozwoju dziecka”, „Poradnika Opieki i Pielęgnacji
Małego Dziecka” oraz wielu artykułów w magazynach dla rodziców
„Dziecko”, „Twoje Dziecko”, „Mamo To Ja”, „Mam Dziecko”,
„Olivia Baby”, „Rodzice”, „Dziecko Zakupy i My”. Częsty gość
programów telewizyjnych dla rodziców w TVN Style i TVP1. Jego
strona w Internecie: www.rozwojdziecka.pl.