Bo psycholog miaø na godz. 17
Agnieszka Domanowska 2014-02-26, ostatnia aktualizacja 2014-02-25 19:55:45
- To mój syn w trumnie - Agnieszce trz s si r ce, gdy wyci ga komórk . - Zostawiøam go pod opiek
specjalistów, a zastaøam powieszonego na prze cieradle.
Sebastian miaø 16 lat. Uczyø si w Suwaøkach w Zespole Szkóø Technicznych. W szkole nie mówiø zbyt wiele o sobie, a
ju na pewno nie o swoich problemach. A byøo ich sporo. Niezaradna matka, brak mieszkania. Razem z trzema
siostrami byø w ró nych o rodkach pomocy, schroniskach dla samotnych matek, mieszkali w ogródkach dziaøkowych i w
opuszczonych budynkach. Wiosn ubiegøego roku przyjechali do Suwaøk, wynaj li jeden pokój. Miaøo by ju dobrze.
Nie mo emy w spokoju popøaka
Pøocicznopod Suwaøkami. To tutaj mieszka matka Agnieszki i jej rodze stwo. W niewielkim mieszkaniu w sumie pi
dorosøych osób. Po tym, co si staøo, przygarn li te Agnieszk z dzie mi. Drzwi do mieszkania otwiera Ala.
- Czy wy nie rozumiecie, e my mamy ju was dosy , e nie mamy czasu na to, by popøaka po Sebastianie, bo caøy
czas jaka
telewizja
chce z nami rozmawia , dobijaj si do nas dziennikarze - krzyczy dziewczyna. - A pani to sk d w
ogóle? A ma pani
samochód
? - zmienia ton. - Bo my musimy do Suwaøk pojecha , a autobus rzadko je dzi. Tylko e to
w sumie trzy osoby. Jak nas podwieziecie, to Agnieszka z wami porozmawia.
Po kilku minutach wychodzi Agnieszka i jej dwie møodsze siostry. Wsiadaj do samochodu.
- Najpierw do szkoøy do Sebastiana, a pó niej do tego cholernego o rodka - mówi Natalia. - Gdyby my wiedzieli, e tak
si to sko czy, to na pewno nie ci galiby my dziennikarzy, ale z drugiej strony nie mo na byøo tego tak zostawi .
Przecie to chodzi o naszego Sebastiana. Wie pani co? Ja to jestem ju jednym wielkim kø bkiem nerwów. O! Znowu za
nami jedzie kolejna telewizja - Natalia mówi niemal przez caø drog , na przemian z Al . Agnieszka - szczupøa
blondynka o zniszczonej cerze, z brakami w uz bieniu - mówi niewiele:
- Ja... Ja nie rozumiem tego wszystkiego. 16 lat go chowaøam. Kochaøam. miaø si ze mn , gotowaø ze mn . Opiekowaø
si siostrami i jak byøo trzeba, to mn te . Przy mnie nie staøa mu si krzywda ani razu, a pod opiek specjalistów taka
tragedia.
Prosz mi wierzy , nie dziaøo si dobrze
Co miesi c z opieki spoøecznej Agnieszka dostawaøa okoøo dwóch tysi cy zøotych,
dzieci
miaøy zapewnione i opøacone
obiady. Dochodziøy te zasiøki jednorazowe, na przykøad na opaø.
- Mo e kokosy to nie byøy, ale chyba mo na byøo si z tego skromnie utrzyma , a przynajmniej opøaci czynsz - mówi
Wiesøawa Kwaterska, wicedyrektor Miejskiego O rodka Pomocy Spoøecznej w Suwaøkach.
Niestety, Agnieszka czynszu nie pøaciøa. Umowa na mieszkanie wygasøa 1 grudnia ubiegøego roku. Nie wyprowadziøa
si , bo nie miaøa dok d. 31 grudnia trafiøa razem z dzie mi do suwalskiego o rodka interwencji, gdzie przez pewien czas
mog mieszka osoby w trudnej sytuacji.
Agnieszka: - Mówili, e nawet trzy miesi ce, a mo e i døu ej. Dopóki czego nie znajd .
W tym samym czasie s d wydaø postanowienie o umieszczeniu trojga jej dzieci w placówce wychowawczej,
najmøodszego - w rodzinie zast pczej.
- Post powanie wykazaøo, e pani Agnieszka jest osob niewydoln wychowawczo. Nie zapewniaøa swoim dzieciom
podstawowych potrzeb yciowych. Ta sytuacja trwaøa, i przez kilkana cie lat si nie zmieniaøa - mówi Marcin Walczuk,
rzecznik S du Okr gowego w Suwaøkach. - Prosz mi wierzy , tam nie dziaøo si dobrze. Ta
kobieta
od ponad
dziesi ciu lat byøa osob bezdomn . Mieli my mnóstwo sygnaøów ze szkóø, e dzieci s zaniedbywane, a niewielkie
pieni dze, jakimi dysponowaøa, nie byøy przeznaczane na utrzymanie. Na co szøy? To ju przemilcz ... Umieszczenie
trójki starszych dzieci w o rodku byøo jedyn szans na to, by tego rodze stwa nie rozdziela . Nie znalazøa si rodzina
zast pcza, która zgodziøaby si na wzi cie caøej czwórki.
Poszedø na gór i si powiesiø
Do 7 stycznia Agnieszka mieszkaøa w o rodku interwencji kryzysowej. Tego dnia dzieci miaøy trafi do placówki i zosta
bez matki.
- Poszøam odebra córk ze szkoøy. To do daleko, wi c mi troch zeszøo - mówi Agnieszka.
Kiedy matki nie byøo w o rodku, Sebastian dowiedziaø si od urz dnika, e zostanie z ni rozdzielony. Poszedø na gór . -
Nikomu nic nie za witaøo w gøowie, nikt nie poszedø za nim. Ja wróciøam i pytam, gdzie jest moje
dziecko
. A pani
kierownik mówi, e poszedø. Ja do jednego pokoju, do drugiego, do jednej øazienki... Znalazøam go w drugiej. Wisiaø na
prze cieradle. Zbiegøam na dóø, narobiøam krzyku. Byø tam jaki m czyzna, wszedø na gór do tej øazienki, ale nawet nie
podszedø do Sebastiana, nawet go nie odci ø. Mo e jeszcze jaka reanimacja by pomogøa, ale nikt si nie ruszyø -
opowiada Agnieszka. - Przyjechaøo pogotowie, zabraø go zakøad, a ja w tej øazience zostaøam sama. Nikt mi nie pomógø.
Wybøagaøam, eby zadzwonili po starsz córk , eby ta zabraøa møodsz . Przecie ona to wszystko razem ze mn
widziaøa.
Zabrakøo empatii i psychologa
- Ta tragedia nie powinna si wydarzy - uwa a Marek Michalak, rzecznik praw dziecka, który kontroluje placówk . - To
na pewno nie jest rodzina patologiczna. Matka jest niezaradna, ale to przecie nie patologia.
Z akt wynika, e dzieci s zwi zane z matk , a najbardziej zwi zany byø Sebastian.
- Ta nieporadno nie musiaøa by trwaøa i przy dobrej pomocy, m drym wsparciu i wspóøpracy ró nych instytucji
samotna matka z dzie mi mogøa sobie poradzi . Tego wszystkiego zabrakøo. Rozmow , w której Sebastian dowiedziaø
si o rozdzieleniu go z matk , rzecznik praw dziecka skomentowaø tak:
Strona 1 z 2
Bo psycholog miaø na godz. 17
2014-02-26
http://wyborcza.pl/2029020,87648,15525943.html
- Przy takiej rozmowie powinien by psycholog, i to wysokiej klasy. Takiej osoby zabrakøo.
MOPS: To zbieg tragicznych okoliczno ci
W suwalskim MOPS zastajemy Wiesøaw Kwatersk , wicedyrektork .
- Teraz nie mog , mam kontrol za kontrol , nie dam rady dzisiaj, ale warunki, jakie s w o rodku, s bardzo dobre.
Mo na zobaczy , bo mamy si czym pochwali .
Dlaczego przy Sebastianie nie byøo psychologa?
- Ja nie twierdz , e nic si nie staøo. I z caøym przekonaniem mówi tej rodzinie: przepraszam. Ale byø to splot
tragicznych wydarze . My nie jeste my specjalistycznym o rodkiem, psycholo ka pracuje u nas na póø etatu. Tej pani
dzie wcze niej sko czyø si urlop, a do pracy miaøa przyj na godzin 17. Wcze niej kierownik placówki, gdzie miaøy
trafi dzieci, przyszedø do o rodka, bo chciaø zaproponowa obiady, które ju dla nich byøy uwzgl dnione. Sebastian by
mo e skojarzyø, e to oznacza ju rozdzielenie z matk , a mo e tak naprawd staøo si co innego. Wydaje mi si , e
ten chøopiec tak zwyczajnie i po ludzku si wstydziø. Wstydziø si przed kolegami w szkole, e mieszka najpierw w
o rodku, pó niej w placówce. Wcze niej przecie tuøali si Bóg wie gdzie i jak... A pani Agnieszka te nie jest osob
krystaliczn , jak pokazuj to teraz w telewizjach. Nieformalne zwi zki z ró nymi m czyznami, alkohol. Czy to nie miaøo
wpøywu na tego møodego czøowieka? Podejrzewam, e ogromny. Ale dziennikarzom najøatwiej przyjecha i
jednoznacznie wyda na nas wyrok. Przecie nie ma okre lonych przepisów, kto i jak ma odbiera dzieci rodzicom, kto
ma w tym uczestniczy . I mam nadziej , e mier tego chøopca ka e wszystkim wyci gn wnioski. My jako placówka
zatrudnimy wi cej psychologów.
Tekst pochodzi z serwisu Wyborcza.pl -
http://wyborcza.pl/0,0.html
© Agora SA
Strona 2 z 2
Bo psycholog miaø na godz. 17
2014-02-26
http://wyborcza.pl/2029020,87648,15525943.html