Proces stawania się
szefem
LI NDA A. HI LL
NAWET DLA NAJZDOLNIEJSZYCH OSÓB proces stawania
się liderem jest ciężką, choć satysfakcjonującą podróżą, ciągłym
uczeniem się i sam orozwojem . Pierwszy sprawdzian na tej
drodze ma fundamentalne znaczenie — to stawanie się szefem
po raz pierwszy. Często przeoczamy ten moment, a szkoda, bo
próby związane z tym rytuałem przejścia m ają poważne kon
sekwencje zarówno dla danej osoby, jak i dla całej organizacji.
Autorka przez kilkanaście lat przyglądała się pracownikom
— szczególnie „gwiazdom" osiągającym wysokie wyniki —
którzy dokonywali poważnej zmiany w swojej karierze, prze
chodząc do zarządzania. Podczas gdy firmy stają się bardziej
oszczędne i dynamiczne, nowi menedżerowie opisują swoje
doświadczenia związane z obejmowaniem kierowniczych sta
nowisk jako coraz trudniejsze. Często jednak nie musiałyby
one być aż tak ciężkie, gdyby nie błędne pojmowanie swojej
roli przez menedżerów. Ci, którzy potrafią przyznać, że mylili się
w swoich założeniach, mają większe szanse na sukces.
8
H ill
N a przykład świeżo upieczeni m enedżerow ie często
zakładają, że kierownicze stanowisko zapewni im odpo
wiednią władzę i swobodę, aby mogli przeprowadzić najlepsze,
ich zdaniem, działania. Okazuje się jednak, że są uwikłani w sieć
relacji z podwładnymi, szefami, kolegami na równorzędnych
stanowiskach i innymi osobami, z których wszystkie stawiają
im twarde i często sprzeczne ze sobą żądania. „Właściwie nie
kontrolujesz niczego" — mówi jed en z nowych menedżerów.
Błędem jest także zakładanie, że nowi m enedżerow ie
odpowiadają jedynie za zapewnienie płynnego i bezproble
m owego przebiegu wszystkich operacji. Muszą sobie jednak
uświadomić, że są odpowiedzialni za rekomendowanie i ini
cjowanie zmian — czasami wychodzących poza zakres ich
kompetencji — które podniosą wydajność prowadzonych
przez nich zespołów.
Wielu nowych menedżerów niechętnie zwraca się o pomoc
do swoich szefów. Jednak kiedy już się na to zdecydują (często
z powodu widma nadciągającego kryzysu), z ulgą stwierdzają,
że przełożeni traktują ich pytania i potknięcia z większą tole
rancją, niż się spodziewali.
N
a W ET d l a n a j z d o l n i e j s z y c h o s ó b
proces stawania się lide
rem jest ciężką, choć satysfakcjonującą podróżą, ciągłym uczeniem
się i samorozwojem. Pierwszy sprawdzian na tej drodze ma funda
mentalne znaczenie — to stawanie się szefem po raz pierwszy.
Często przeoczamy ten moment, a szkoda, bo próby związane z tym
rytuałem przejścia mają poważne konsekwencje zarówno dla danej
osoby, jak i dla całej organizacji.
Kadrę zarządzającą nieodwołalnie kształtują jej pierwsze
stanowiska kierownicze. Po kilkudziesięciu latach ludzie ci wspo
minają te pierwsze miesiące jako transformujące doświadczenia,
Proces stawania się szefem
9
które uformowały ich filozofię i styl przywództwa w sposób na tyle
trwały, że może on towarzyszyć im i krępować ruchy przez całą
karierę zawodową. Organizacje ponoszą znaczne koszty finansowe
i kadrowe, kiedy osoba, którą awansowano ze względu na jej świet
ne wyniki indywidualne i kwalifikacje, nie poradzi sobie z dosto
sowaniem się do obowiązków związanych z zarządzaniem.
W tych porażkach nie ma nic dziwnego, jeśli weźmiemy pod
uwagę trudności przy obejmowaniu nowego stanowiska. Wystarczy
zapytać któregokolwiek z początkujących menedżerów o pierwsze
dni szefowania czy choćby poprosić przedstawiciela wyższej kadiy
kierowniczej o przypomnienie sobie swoich odczuć związanych
z rolą świeżo upieczonego menedżera. Jeśli odpowiedzą szczerze,
będzie to opowieść o dezorientacji i, w niektóiych przypadkach,
przytłaczającym zagubieniu. W nowej roli nie czuli się bynajmniej
tak, jak sobie wyobrażali. Wydawało im się, że jedna osoba nie jest
w stanie podołać temu ogromowi obowiązków. I bez względu na
zakres stanowiska nie wyglądało na to, że ma ono cokolwiek
wspólnego z przywództwem.
Pewien nowy menedżer oddziału firmy maklerskiej opisuje to
następująco: „Wiesz, jak ciężko jest być szefem, kiedy nie ma się nad
niczym kontroli? Aż trudno to wyrazić słowami. To takie uczucie,
jak to, czego doświadczasz, kiedy rodzi ci się dziecko. W dniu
X minus 1 jeszcze nie masz dziecka. W dniu X nagle jesteś matką
albo ojcem i masz wiedzieć wszystko o zajmowaniu się dziećmi”.
Znając znaczenie i trudność tego pierwszego sprawdzianu
przywództwa, wydaje się dziwne, że tak niewiele uwagi poświęcono
doświadczeniom nowych menedżerów i stojącym przed nimi wy
zwaniom. Półki uginają się od książek opisujących skutecznych,
odnoszących sukcesy liderów. Bardzo niewiele jest jednak pozycji,
które skupiałyby się na wyzwaniach związanych z uczeniem się,
jak być przywódcą, skierowanych zwłaszcza do menedżerów obej
mujących takie stanowisko po raz pierwszy.
io
H ill
Przez około 15 ostatnich lat przyglądałam się pracownikom,
którzy dokonują zasadniczej zmiany w swoim życiu zawodowym,
przechodząc na stanowiska kierownicze. Skoncentrowałam się
szczególnie na firmowych, „gwiazdach”, pracownikach osiągających
wysokie wyniki, awansowanych na menedżerów. Początkowo
stawiałam sobie za cel założenie forum, na którym nowi menedże
rowie mogliby własnymi słowami opowiedzieć o tym, na czym
polega uczenie się zarządzania. Śledziłam przebieg pierwszego roku
pracy 19 świeżo awansowanych menedżerów, starając się uzyskać
wgląd w ich subiektywne doświadczenia. Co było dla nich najtrud
niejsze? Czego musieli się nauczyć? W jaki sposób się tego nauczyli?
Z jakich środków korzystali, aby łatwiej odnaleźć się na nowym
stanowisku i poradzić sobie z nowymi zadaniami?
Po tych początkowych badaniach, które opisałam w pierwszym
wydaniu książki Becoming a Manager z 1992 roku, dalej zajmo
wałam się tematem indywidualnej transformacji, która zachodzi,
kiedy ktoś zostaje szefem. Opracowałam studia przypadków do
tyczące nowych menedżerów pełniących różne funkcje w rozma
itych branżach, a także przygotowałam i prowadziłam programy
z zakresu przywództwa dla nowych menedżerów w firmach i orga
nizacjach non profit. W czasach, gdy firmy stają się bardziej oszczęd
ne i dynamiczne — gdy różne działy współpracują ze sobą, aby
zaoferować zintegrowane produkty i usługi, a firmy zawierają
różne sojusze strategiczne z dostawcami, klientami i konkurencją
— świeżo upieczeni menedżerowie opisują swoje pierwsze doświad
czenia jako coraz trudniejsze.
Podkreślmy tu, że te zmagania nowych menedżerów stanowią
regułę, nie wyjątek. Nie chodzi tu o niezaradnych menedżerów dzia
łających w dysfunkcjonalnych organizacjach. To zwykli ludzie stający
przed normalnymi problemami z przystosowaniem. Przeważającej
większości z nich udaje się przetrwać okres przejścia do nowej roli
i nauczyć się w niej funkcjonować. Wyobraźmy sobie jednak, ó ile byli
by efektywniejsi, gdyby ten przejściowy okres był mniej traumatyczny.
Proces stawania się szefem
11
Aby ułatwić nowym menedżerom zdanie tego pierwszego testu
przywództwa, musimy im pomóc w zrozumieniu zasadniczego
charakteru ich roli — tego, co to naprawdę znaczy być szefem.
Większość postrzega siebie jako menedżerów i liderów, stosuje
retorykę przywództwa i na pewno odczuwa jego ciężar. Ale nie
rozumie go.
Dlaczego tak trudno
nauczyć się zarządzać?
Jednym z pierwszych odkryć nowych menedżerów jest to, że ich
rola, z definicji będąca zadaniem ambitnym, okazuje się jeszcze
bardziej wymagająca, niż się spodziewali. Ze zdumieniem prze
konują się, że umiejętności i metody działania, potrzebne do osią
gnięcia sukcesu przez pracownika wnoszącego swój wkład indy
widualny i przez menedżera, zasadniczo się różnią — i że istnieje
luka pomiędzy ich obecnymi umiejętnościami a wymaganiami
ich nowej funkcji.
Na ich poprzednich stanowiskach sukces zależał głównie od ich
własnych poczynań oraz wiedzy fachowej. Natomiast jako mene
dżerowie są odpowiedzialni za opracowanie i realizację planu dzia
łań dla całego zespołu, a dotychczasowa kariera pracownika sku
pionego na indywidualnych wynikach nie przygotowała ich do tego.
Weźmy przypadek Michaela Jonesa, o którym wspomniałam
wcześniej, nowego menedżera oddziału firmy maklerskiej. (Per
sonalia osób występujących w tym artykule zostały zmienione).
Michael był maklerem od 13 lat, osiągał znakomite wyniki, byl
jednym z najdynamiczniejszych i najbardziej kreatywnych spe
cjalistów w swoim regionie. W jego firmie na nowych menedżerów
awansowano zazwyczaj pracowników na podstawie indywidualnych
osiągnięć i kompetencji, nikt nie czuł się więc zaskoczony, kiedy
dyrektor regionalny zaproponował Michaelowi rozważenie kariery
12
Hill
w kadrze zarządzającej. Michael byl przekonany, że wie, czego
trzeba, by być efektywnym menedżerem. Przy licznych okazjach
wspominał wręcz, że gdyby to on tu rządził, to potrafiłby poprawić
sytuację i warunki pracy w oddziale. Jednak w ciągu pierwszego
miesiąca na nowym stanowisku przeżywał momenty ostrej paniki;
wprowadzenie jego pomysłów w życie okazało się trudniejsze, niż
sobie wyobrażał. Uświadomił sobie, że został rzucony na głęboką
wodę i że nie ma powrotu.
Reakcja Michaela, chociaż jego samego zaskoczyła, nie jest
niczym niezwykłym. Przywództwa uczymy się poprzez działanie.
Nie da się nauczyć go w szkole. To sztuka, którą można opanować
głównie poprzez doświadczenia w trakcie pracy — zwłaszcza do
świadczenia negatywne, kiedy nowy menedżer, wychodząc poza
swoje bieżące umiejętności, działa metodą prób i błędów. Więk
szość awansowanych pracowników, którzy samodzielnie osiągali
doskonale wyniki, nie popełniła w swojej dotychczasowej karierze
wielu błędów, więc jest to dla nich czymś nowym. Ponadto niewielu
menedżerów zdaje sobie sprawę w tych stresujących momentach,
kiedy robią coś nie tak, że właśnie się uczą. Proces uczenia się za
chodzi stopniowo.
W miarę jak ten proces powoli postępuje — kiedy początkujący
menedżer pozbywa się mentalności i nawyków, które służyły mu
na pełnym sukcesów wcześniejszym etapie kariery — powstaje nowa
tożsamość zawodowa menedżera. Przyswaja on sobie nowy sposób
myślenia, a także odkrywa nowe sposoby mierzenia sukcesu
i czerpania satysfakcji z pracy. Jak można się spodziewać, taka
psychologiczna adaptacja jest wyczerpująca. Jak zauważył jeden
z nowych menedżerów: „Nie wiedziałem, że awans może być tak
bolesny”.
Bolesny — i stresujący. Nowi menedżerowie nieuchronnie stają
przed dwoma pytaniami: „Czy zarządzanie mi się spodoba?”
oraz „Czy będę w tym dobry?”. Oczywiście nie ma tu gotowych
Proces stawania się szefem
13
odpowiedzi; przychodzą one dopiero wraz z doświadczeniem.
Tym dwóm pytaniom często towarzyszy kolejne, jeszcze bardziej
niepokojące: „Kim się staję?”.
Błędne założenia nowego menedżera
Stawanie się szefem jest trudne, ale nie chciałabym przedstawiać
tego procesu w przesadnie ciemnych barwach. Z moich badań
wynika, że odnalezienie się na kierowniczym stanowisku niepo
trzebnie utrudniają błędne założenia nowych menedżerów doty
czące ich nowej roli. W ich koncepcjach na temat tego, co to zna
czy być menedżerem, tkwi nieco prawdy. Jednak ponieważ są to
idee uproszczone i niekompletne, na ich podstawie rodzą się nie
realne oczekiwania, które potem menedżerowie starają się pogo
dzić z rzeczywistością. Uświadomienie sobie poniższych mylnych
wyobrażeń — a niektóre z nich urastają prawie do rangi mitu,
sądząc po ich niemal powszechnej akceptacji — daje nowym
menedżerom znacznie większe szanse na sukces. (Porównanie
błędnych założeń z rzeczywistością przedstawia ramka „Przyczyny
niepowodzeń nowych menedżerów”).
M en edżerow ie m ają zn aczącą w ład zę. Proszeni o opisanie
swojej roli, menedżerowie zazwyczaj koncentrują się na wiążą
cych się z funkcją szefa prawach i przywilejach. Zakładają, że ta
pozycja zapewni im większą władzę, a wraz z nią zyskają więcej
swobody i autonomii, by robić to, co ich zdaniem jest dla organi
zacji najlepsze. Nie będą już, jak ujął to jeden z badanych, „obciążeni
wygórowanymi żądaniami innych”.
Żywiących takie przekonanie menedżerów czeka przykre zde
rzenie z rzeczywistością. Uczestnicy mojego badania zamiast zyski
wać władzę, czują się zamknięci w sieci powiązań i współzależno
ści. Zamiast odczuwać swobodę, czują się ograniczeni, zwłaszcza
14
H ill
jeśli byli przyzwyczajeni do względnej niezależności, jaką cieszyli
się jako firmowi „gwiazdorzy”. Tkwią w sieci relacji — nie tylko
z podwładnymi, ale także z szefami, współpracownikami na rów
norzędnych stanowiskach i innymi osobami w firmie i poza nią.
Przyczyny niepowodzeń nowych menedżerów
Początkujący menedżerowie często nie radzą sobie w nowej roli, przynajm
niej na wstępie, ponieważ podchodzą do niej poprzez pryzmat błędnych
założeń łub mitów na temat tego, co to znaczy być szefem. Ponieważ mity
te są niekompłetnymi uproszczeniami, poleganie na nich prowadzi nowych
menedżerów do zaniedbywania kluczowych obowiązków przywódczych.
Definiująca cecha
nowej roli
Ź ró dło siły
Pożądany efekt
Cele kierownicze
Główne wyzwanie
M it
W ładza
„T eraz b ędę m ieć sw obodę, b y
zrealizow ać sw oje p o m ysły”.
W ładza formalna
„W re sz c ie b ę d ę n a szc zy c ie
d ra b in y ”.
Kontrola
„P o d w ła d n i m u szą b y ć m i p o
słu szn i”.
Zarządzanie indywidualne
„M oja rola p oleg a n a zbudow a
niu relacji z p oszczególnym i
p od w ładn ym i” .
1
Utrzymywanie sprawnego
działania jednostki
„M oim zadan iem je s t zapew
n ienie bezp roblem ow ego p rze
b iegu op eracji”.
Rzeczywistość
Współzależność
„To, że ktoś, kto pracuje dla mnie,
m oże d oprow adzić d o m ojego
zwolnienia, uczy pokory”.
„Wszystko inne”
„Ludzie byli nieufni i trzeba było
zapracow ać n a ich uznanie”.
Zaangażowanie
„Posłuszeństw o nie rów na się
zaangażow aniu”.
Kierowanie zespołem
„M uszę stw orzyć kulturę orga
n iz a c y jn ą , k tó ra p o zw o li z e
sp o ło w i n a p ełn ą realizację jeg o
poten cjału ”.
Dokonywanie zmian, które
podniosą wydajność zespołu
„O dpow iadam za inicjow anie
zm ian m ających n a celu p o d
niesienie w ydajności zespołu”.
Proces stawania się szefem
' 15
Wszyscy oni stawiają im nieustępliwe, często sprzeczne ze sobą
żądania. W efekcie codziennością w pracy menedżera jest presja,
zabieganie i fragmentaryczność.
„Faktem jest, że tak naprawdę niczego się nie kontroluje — mówi
jeden z nowych menedżerów. — Czuję, że kontroluję sytuację tylko
wtedy, kiedy zamykam się w gabinecie, a wówczas mam z kolei
poczucie, że nie wykonuję swoich obowiązków, do których należy
bycie z ludźmi”. Inny zauważa: „To, że ktoś, kto dla mnie pracuje,
może doprowadzić do mojego zwolnienia, uczy pokory”.
Nowemu menedżerowi najbardziej mogą uprzykrzyć życie osoby
niepodlegające jego formalnemu zwierzchnictwu, na przykład
zewnętrzni dostawcy albo menedżerowie w innym oddziale. Sally
McDonald, wschodząca gwiazda w pewnej firmie chemicznej, objęła
stanowisko kierownicze w dziale rozwoju produktu, mając duże
nadzieje, doskonale referencje jako pracownica osiągająca
świetne wyniki indywidualne oraz szacunek dla kultury organi
zacyjnej firmy, a nawet, jak sądziła, pewną mądrość wyniesioną
z kursu dla liderów. Po trzech tygodniach doszła do ponurej kon
statacji: „Zostając menedżerem, nie stajesz się szefem. Stajesz się
zakładnikiem. W tej firmie jest wielu terrorystów, którzy próbują
mnie porwać”.
Dopóki nowi menedżerowie nie odrzucą mitu władzy i nie za
akceptują realiów polegających na negocjowaniu w sieci współ
zależności, nie będą w stanie zapewnić skutecznego przywództwa.
Jak już wspomniano, wykracza to poza kierowanie zespołem
bezpośrednich podwładnych i wymaga także zarządzania kontek
stem, w którym działa zespół. Jeśli menedżerowie nie rozpoznają
i nie zbudują efektywnych relacji z kluczowymi osobami, od których
zależy ich zespól, zabraknie mu środków niezbędnych do realizacji
swoich zadań.
Nawet jeśli nowi menedżerowie doceniają znaczenie tych relacji,
często lekceważą je lub zaniedbują, aby skoncentrować się na za
daniu w większym stopniu wymagającym, jak się im wydaje, ich
i6
H ill
natychmiastowej uwagi, czyli kierowaniu swoimi bezpośrednimi
podwładnymi. Kiedy wreszcie zaakceptują rolę konstruktora sieci
kontaktów, często czują się przytłoczeni związanymi z nią wyma
ganiami. Poza tym negocjowanie z tymi innymi stronami ze sto
sunkowo słabej pozycji — bo taki los często jest udziałem nowych
menedżerów na dole hierarchii — staje się męczące.
Jednak korzyści z zarządzania tymi współzależnościami są
ogromne. Zajmująca się rozwojem działalności w dużym amery
kańskim koncernie medialnym Winona Finch opracowała biznes-
plan dotyczący wprowadzenia na rynek latynoamerykańskiej
edycji czasopisma dla nastolatków wydawanego przez jej firmę
w Stanach Zjednoczonych. Kiedy projekt został wstępnie zaak
ceptowany, Finch poprosiła, by to jej przyznano zarządzanie nim.
Przed nią i jej zespołem piętrzyły się przeszkody. Międzynarodowe
projekty nie cieszyły się przychylnością „góiy”, a przed ostatecznym
uzyskaniem funduszy Finch musiała zapewnić sobie umowy
z dystrybutorami regionalnymi reprezentującymi 20% rynku laty
noamerykańskiego — co nie było łatwym zadaniem w przypadku
niesprawdzonego pisma konkurującego o miejsce na ciasnych
półkach w kioskach. Aby kontrolować koszty, musiała polegać na
pracownikach działu sprzedaży hiszpańskojęzycznego wydania
sztandarowego magazynu dla kobiet publikowanego przez firmę,
przyzwyczajonych do sprzedawania zupełnie innego rodzaju
produktu.
Dwa lata wcześniej Winona pełniła tymczasowo obowiązki
menedżera, więc mimo gąszczu trudnych spraw, przez jaki musiała
się przedzierać przy realizacji nowego projektu, wiedziała, jak
duże znaczenie ma poświęcenie czasu i uwagi zarządzaniu rela
cjami ze swoimi przełożonymi i współpracownikami. Co dwa ty
godnie zbierała pisma wykonawcze od szefów jej działu i przeka
zywała je menedżerom w centrali. Aby poprawić komunikację
z kadrą magazynu kobiecego, zainicjowała regularne latynoame
Proces stawania się szefem.
17
rykańskie spotkania zarządu, podczas których kadra kierownicza
najwyższego szczebla ze światowych wydań pism, zarówno dla na
stolatków, jak i dla kobiet, mogła.omawiać strategię regionalną.
Mimo wcześniejszego doświadczenia odczuwała stres typowy
dla nowego menedżera: „To tak, jakby zdawać egzaminy 365 dni
w roku” — twierdzi. Nowe wydanie magazynu weszło jednak na
iynek w terminie i radziło sobie lepiej, niż przewidywały prognozy
wbiznesplanie.
A utorytet płynie z sam ej p ozycji m en edżera. Żeby nie było
nieporozumień: mimo ograniczających ich współzależności nowi
menedżerowie dysponują pewną władzą. Problem w tym, że więk
szość z nich żywi błędne przekonanie, iż ich autorytet opiera się na
władzy formalnej wynikającej z ich obecnej wysokiej — w każdym
razie relatywnie — pozycji w służbowej hierarchii. Wychodząc
z tego założenia, wielu menedżerów przyjmuje aktywne, auto
kratyczne podejście, nie dlatego, że tak się palą do egzekwowania
swojej nowej władzy nad ludźmi, ale dlatego, że wierzą, iż to naj
skuteczniejszy sposób uzyskania rezultatów.
Nowi menedżerowie szybko się jednak przekonują, że kiedy
każe się coś zrobić bezpośrednim podwładnym, ci niekoniecznie
wykonają polecenie. A im zdolniejszy pracownik, tym mniej chętnie
będzie po prostu wykonywać rozkazy. (Niektórzy ze świeżo upie
czonych menedżerów, naciskani, przyznają, że sami także nie zaw
sze słuchali swoich szefów).
Po kilku bolesnych doświadczeniach nowi menedżerowie uświa
damiają sobie z niepokojem, że źródłem ich siły jest, jak to ujął jeden
z nich, „wszystko inne” poza formalną władzą. To znaczy, że mene
dżer zyskuje autorytet dopiero wtedy, gdy zdobędzie wiarygodność
w oczach podwładnych, kolegów na równorzędnych stanowiskach
oraz przełożonych. „Po trzech miesiącach zdałem sobie sprawę, że na
wielu z moich pracowników nie mam żadnego wpływu — wspomi
na jeden z badanych menedżerów. — Jakbym mówił do siebie”.
Wielu początkujących menedżerów zaskakuje to, jak trudno
zdobyć szacunek i zaufanie innych. Są zdumieni i wręcz urażeni,
że ich wiedza fachowa i osiągnięcia nie mówią same za siebie.
Z moich badań wynika, że często także nie wiedzą, jakie cechy
składają się na wiarygodność.
Muszą zademonstrować swój charakter — zamiar prowadzenia
właściwych działań. Ma to szczególne znaczenie dla podwładnych,
którzy mają w zwyczaju analizowanie każdego zdania i gestu nowe
go szefa, doszukując się w nich oznak jego motywów. Bycie pod
dawanym takim drobiazgowym obserwacjom może deprymować.
„Wiedziałem, że jestem w porządku, i w pewien sposób oczeki
wałem, że ludzie mnie od razu zaakceptują — wyjawia jeden
z badanych menedżerów. — Ale pracownicy byli nieufni i trzeba
było naprawdę zapracować na ich uznanie”.
Menedżerowie muszą zademonstrować swoje kompetencje —
pokazać, że wiedzą, jak przeprowadzić właściwe działania. To może
nastręczyć problemów, bo nowi meńedżerowie początkowo czują
potrzebę udowodnienia swojej wiedzy i umiejętności technicznych,
które stanowiły podstawę ich sukcesu w pracy indywidualnej.
Chociaż dowody kompetencji technicznych odgrywają ważną rolę
w zdobyciu szacunku podwładnych, to jednak w ostatecznym
rozrachunku nie tego rodzaju kompetencji oczekują oni w pierw
szym rzędzie.
Kiedy Peter Isenberg objął kierownictwo w dziale transakcji pa
pierami wartościowymi w globalnym banku inwestycyjnym, zaczął
nadzorować zespół doświadczonych dealerów. Aby zdobyć wia
rygodność, przyjął aktywny styl zarządzania — osobiście uczest
niczył w ich działaniach, radził, żeby zamykali określone pozycje
albo wypróbowali nowe strategie transakcyjne. Pracownicy sta
wiali opór i domagali się uzasadnienia każdego polecenia. Zapa
nowała przykra atmosfera. Na komentarze nowego szefa dealerzy
odpowiadali lakonicznie i z rozdrażnieniem. Pewnego dnia Isenberg,
Proces stawania się szefem
19
który zdawał sobie sprawę ze swojej znikomej wiedzy o rynkach
zagranicznych, zadał jednemu z wysokich rangą pracowników
proste pytanie dotyczące wyceny. Dealer na kilka minut oderwał
się od swoich zajęć, aby wyjaśnić tę kwestię, i zaproponował, że
może ją dokładniej omówić pod koniec dnia pracy. „Kiedy prze
stałem cały czas mówić i zacząłem słuchać, zrozumiałem, że mogę
się wiele nauczyć od pracowników działu, a oni coraz rzadziej
kwestionowali moje polecenia” — opowiada Isenberg.
Usilne pragnienie popisania się kompetencjami technicznymi
podważyło jego wiarygodność w roli menedżera i lidera. Ingero
wanie w działania pracowników i próby rozwiązywania ich pro
blemów wzbudziły w nich wątpliwości co do jego kompetencji
kierowniczych. W oczach podwładnych stawał się „mikromene-
dżerem” starającym się decydować o najdrobniejszych sprawach,
z obsesją na punkcie kontrolowania innych, niezasługującym
na ich szacunek.
Nowi menedżerowie muszą także zademonstrować swoją silę
wpływów — zdolność do przeprowadzenia i realizacji właściwych
działań. „Nie ma nic gorszego, niż pracować dla bezsilnego szefa”
— mówi bezpośredni podwładny jednego z badanych przeze mnie
początkujących menedżerów. Zdobycie i utrzymanie wpływów
w organizacji jest szczególnie trudnym zadaniem, gdyż, jak już
wspomniałam, menedżerowie to „drobni szefowie” w firmie.
„Czułem, że złapałem Pana Boga za nogi, kiedy się dowiedziałem,
że wreszcie dostanę awans — opowiada jeden z nowych menedżerów.
— Myślałem, że znajdę się na szczycie drabiny, na którą tyle lat się
wspinałem. Ale potem nagle poczułem, że znowu jestem na samym
dole; tylko że tym razem nie wiadomo nawet, jakie są szczeble
i dokąd właściwie prowadzą”.
Ponownie widzimy tu, jak początkujący menedżer wpada
w pułapkę w postaci zbytniego polegania na swojej władzy formalnej
jako źródle wpływu. Zamiast tego powinien budować swoje wpływy
20
Hill
poprzez tworzenie sieci silnych, wzajemnie powiązanych, opartych
na wiarygodności i zaufaniu relacji w swoim zespole i całej orga
nizacji — kawałek po kawałku.
M en ed żero w ie m u szą k o n tro lo w ać sw o ich b ezp o śred
n ich pod w ładn ych. Większość nowych menedżerów, częściowo
z powodu poczucia niepewności w nieznanej roli, pragnie, by
podwładni im się podporządkowali. Boją się, że jeśli nie wyegze
kwują tego na samym początku, pracownicy wejdą im na głowę.
Często w celu zdobycia tej kontroli polegają w zbyt dużym stop
niu na swojej władzy formalnej — a skuteczność tej metody jest,
jak się już przekonaliśmy, co najmniej dyskusyjna.
Jednak nawet jeśli są w stanie uzyskać pewien stopień kontroli,
czy to poprzez władzę formalną, czy autorytet zdobyty z czasem,
osiągają fałszywe zwycięstwo. Posłuszeństwo nie równa się zaan
gażowaniu. Jeśli pracownikom brak będzie zaangażowania, nie
będą podejmować inicjatywy. A jeśli podwładni nie wykazują ini
cjatywy, menedżer nie może dokonywać efektywnego podziału
zadań. Bezpośredni podwładni nie będą podejmować skalkulo
wanego ryzyka prowadzącego do ciągłych zmian i rozwoju, czego
wymaga dzisiejsze niespokojne środowisko biznesowe.
Winona Finch, która kierowała wprowadzeniem na rynek
w Ameryce Łacińskiej magazynu dla nastolatków, wiedziała, że stoi
przed wyzwaniem wymagającym pełnego poparcia zę strony jej
zespołu. Właściwie przyznano jej to zadanie częściowo ze względu
na właściwy jej styl działania — jej przełożeni mieli nadzieję, że
zrekompensuje to jej brak doświadczenia na rynku latynoamery
kańskim i w zakresie odpowiedzialności za wynik finansowy.
Była nie tylko znana ze swojej przenikliwości myślenia, ale także
z ciepłego, pełnego sympatii stosunku do innych. Podczas trwa
nia projektu z powodzeniem wykorzystała te naturalne zdolności
w rozwijaniu swojej filozofii i stylu przywództwa.
Proces stawania się szefem
21
Aby uzyskać od zespołu żądane efekty, zamiast polegać na
władzy formalnej, wywierała na niego wpływ, tworząc kulturę
dialogu. W rezultacie powstała forma organizacji, w której pra
cownicy czuli inspirację, zaangażowanie i odpowiedzialność za
realizację wizji firmy. „Winona była sympatyczna i wyrozumiała
— mówi jeden z jej podwładnych. — Ale potrafiła drążyć jakąś
kwestię kolejnymi pytaniami, aby dojść do sedna sprawy. Ktoś coś
jej mówił, ona to powtarzała i w ten sposób wszyscy mieli stu
procentową jasność co do poruszanych kwestii. Kiedy już otrzy
mała informację i wiedziała, co dana osoba robi, trzeba było być
w tym konsekwentnym. Potrafiła powiedzieć: »Była mowa o X.
Dlaczego robisz Y? Jestem zdezorientowana<<”. Była wymagająca,
ale nie żądała, by pracownicy tańczyli, jak im zagra. Jej podwładni
z zaangażowaniem realizowali cele zespołu, bo otrzymywali od
niej inspirację, a nie rozkazy.
Im bardziej menedżerowie są gotowi do takiego dzielenia się
swoją władzą z podwładnymi, tym.większy mają zwykle na nich
wpływ. Kiedy kierują zespołem w sposób umożliwiający pracow
nikom podejmowanie inicjatywy, budują swoją wiarygodność.
M en ed żero w ie m u szą k o n ce n tro w a ć się n a tw o rz e n iu
dobrych relacji indyw idualnych. Zarządzanie współzależno-
ściami i sprawowanie władzy nieformalnej, płynącej z osobistej
wiarygodności, wymaga od nowych menedżerów zbudowania relacji
zaufania, wpływów i wzajemnych oczekiwań z wieloma różnymi
osobami. Często udaje się to osiągnąć poprzez stworzenie owocnych
relacji personalnych. Jednak nowy menedżer musi przede wszystkim
znaleźć sposób na opanowanie i spożytkowanie energii zespołu.
Samo koncentrowanie się na indywidualnych relacjach z poszczegól
nymi członkami może osłabić ten proces.
W pierwszym roku pracy wielu początkujących menedżerów
nie dostrzega swoich obowiązków w zakresie budowania zespołu,
nie mówiąc już o wywiązywaniu się z nich. Uważają, że ich rola
22
Hill
W zarządzaniu ludźmi polega na budowaniu jak najefektywniejszych
relacji z każdym podwładnym z osobna, myląc zarządzanie zespo
łem z kierowaniem poszczególnymi jego członkami.
Skupiają się przede wszystkim na wynikach indywidualnych
i nie zwracają większej uwagi na wydajność i kulturę organizacyjną
zespołu. Bardzo rzadko polegają na forach grupowych podczas
identyfikowania i rozwiązywania problemów. Niektórzy zbyt wiele
czasu poświęcają wąskiej grupie zaufanych pracowników, często
tych, którzy okazują im największe poparcie. Nowi menedżerowie
zwykle rozpatrują kwestie problematyczne, nawet te z konsekwen
cjami dla całego zespołu, w interakcjach z pojedynczymi osobami.
W efekcie podejmują decyzje oparte na niepotrzebnie ograniczo
nych informacjach.
W pierwszym tygodniu pracy Rogera Collinsa na stanowisku
menedżera ds. sprzedaży w pewnej teksaskiej firmie z branży
oprogramowania komputerowego jeden z podwładnych zwrócił
się do niego z prośbą o przyznanie mu miejsca parkingowego,
które właśnie się zwolniło. Handlowiec ten pracował w firmie od
pięciu lat, więc Collins, chcąc dobrze zacząć relację z takim wete
ranem, odparł: „Jasne, czemu nie?”. Godzinę później do gabinetu
Collinsa wparował inny handlowiec, generujący duże zyski dla
firmy, i zaczął grozić odejściem. Okazało się, że zacienione miejsce
parkingowe stanowiło obiekt pożądania z powodów pragmatycznych
i symbolicznych, zaś Collins lekką ręką oddał je osobie powszechnie
uważanej za niekompetentną. Dla firmowego gwiazdora decyzja
menedżera była nie do pomyślenia.
Collins rozwiązał w końcu ten, jego zdaniem, trywialny problem
— stwierdził: „Nie takimi sprawami mam się martwić” — ale zaczął
rozumieć, że każda decyzja dotycząca jednego pracownika wpływa
na cały zespół, Wcześniej wychodził z założenia, że jeśli będzie
mógł zbudować dobrą relację z każdą odpowiadającą przed nim
osobą, cały zespół będzie funkcjonował bez zarzutu. Teraz prze
konał się, że nadzorowanie każdego z pracowników to nie to samo,
Proces stawania się szefem
23
co kierowanie zespołem. W moich badaniach ciągle słyszę od
nowych menedżerów o sytuacjach, kiedy to zrobili wyjątek dla
jednego podwładnego — zazwyczaj w celu nawiązania z nim
pozytywnej relacji — ale w końcu żałowali tego kroku ze względu
na jego nieprzewidziane negatywne konsekwencje. Szczególnie
trudno może być to pojąć rzutkim osobom, które potrafiły dużo
osiągnąć samodzielnie.
Kiedy nowi menedżerowie skupiają się wyłącznie na relacjach
indywidualnych, zaniedbują fundamentalny aspekt efektywnego
przywództwa: wykorzystanie zbiorowej energii grupy do podnie
sienia indywidualnych wyników i zaangażowania. Poprzez kształ
towanie kultury organizacyjnej zespołu — jego norm i wartości
— lider może rozbudzić zdolności jego poszczególnych członków.
M en edżerow ie m u szą zap ew n ić sp ra w n y p rze b ie g o p e
racji. Jak w wielu mitach związanych z rolą menedżera, w tym
także tkwi trochę prawdy, jest on jednak mylący, gdyż mówi tylko
0 części problemu. Dopilnowanie, by wszystkie operacje przebie
gały bezproblemowo, to niezwykle trudne zadanie, wymagające
od menedżera rozgrywania wielu piłek jednocześnie przez cały czas.
W istocie utrzymywanie status quo może pochłonąć cały czas
1 energię początkującego menedżera.
Jednak nowi menedżerowie muszą sobie także zdawać sprawę
z tego, że są odpowiedzialni za rekomendowanie i inicjowanie
zmian, które podniosą wydajność ich zespołu. Często — co więk
szości początkujących menedżerów wydaje się zaskakujące —
oznacza to kwestionowanie procesów lub struktur organizacyj
nych znajdujących się ponad i poza obszarem ich władzy formal
nej. Dopiero kiedy zrozumieją ten aspekt swojej pracy, zaczną
naprawdę wywiązywać się z obowiązków przywódcy. (Patrz ramka
„I jeszcze jedno — stwórz warunki dla swojego sukcesu” na końcu
artykułu).
24
Hill
W istocie większość nowych menedżerów postrzega siebie jako
punkty docelowe zmian organizacyjnych, bo wraz ze swoimi ze
społami wdrażają zmiany zlecone z góry. Nie widzą siebie w roli
sprawców zmian. Hierarchiczny sposób myślenia i fiksacja na
punkcie autorytetu władzy płynącej z samego bycia szefem spra
wiają, że stosują zbyt wąską definicję swoich obowiązków. W kon
sekwencji o niepowodzenia swojego zespołu często obwiniają
wadliwe systemy oraz bezpośrednio za nie odpowiedzialnych
zwierzchników i czekają, aż inni rozwiążą problemy.
Jest to jednak zasadniczy brak zrozumienia dla roli menedże
rów w organizacji. Aby umożliwić swojemu zespołowi osiągnięcie
sukcesu, muszą oni proponować zmiany, zarówno pozostające
w zakresie ich obowiązków, jak i wychodzące poza niego. Muszą
pracować nad zmianą kontekstu, w jakim działają ich zespoły, nie
zwracaj ąc uwagi na swój brak władzy formalnej.
Takie szersze spojrzenie przynosi korzyści zarówno firmie, jak
i nowemu menedżerowi. Organizacje cały czas potrzebują nowej
energii, muszą się stale przekształcać. Mogą sprostać tym wyzwa
niom tylko wtedy, gdy mają kadry skutecznych liderów zdolnych
zarówno do zarządzania zawiłościami status quo, jak i do inicjo
wania zmian.
Nowi menedżerowie nie są sami
Przechodząc przez trudny i zniechęcający proces stawania się szefem,
nowi menedżerowie mogą zdobyć ogromną przewagę, jeśli nauczą
się rozpoznawać te wskazane powyżej błędne założenia. Jednak
ze względu na złożony charakter swoich nowych obowiązków nie
unikną błędów przy dopasowywaniu kolejnych kawałków do mene
dżerskiej układanki.— a popełnianie błędów, chociaż bardzo ważne
Proces stawania się szefem
25
w procesie uczenia się, nie należy do przyjemności. Przekształcanie
ich tożsamości zawodowej będzie dla nich bolesne. Starając się
nauczyć nowej roli, często będą mieć poczucie osamotnienia.
Niestety, z moich badań można wnioskować, że niewielu począt- .
kujących menedżerów prosi o pomoc. Częściowo wynika to z jeszcze
jednego błędnego założenia — szef ma mieć gotową odpowiedź
na wszystko, więc jeśli nowy menedżer szuka pomocy, musi to
niechybnie oznaczać, że jego awans był pomyłką. Doświadczeni
menedżerowie wiedzą oczywiście, że nikt nie zna wszystkich
odpowiedzi. Mądrość przychodzi z czasem i doświadczeniem.
A jak pokazują niezliczone badania, nauka w trakcie wykonywania
obowiązków przychodzi łatwiej, jeśli można korzystać ze wsparcia
oraz pomocy kolegów i przełożonych.
Początkujący menedżerowie nie zwracają się do innych o pomoc
także dlatego, że dostrzegają niebezpieczeństwa (czasem bardziej
wyimaginowane niż realne) wchodzenia w takie relacje. Kiedy ktoś
opowiada o swoich obawach, błędach i niedociągnięciach kolegom
ze swojej części firmy, istnieje ryzyko, że wykorzystają oni te
informacje przeciwko niemu. To samo dotyczy dzielenia się swoimi
problemami z przełożonym. Konflikt między rolą oceniającego
i uczącego się to dylemat stary jak świat. Nowi menedżerowie muszą
więc szukać wsparcia w twórczy sposób. Mogą na przykład zwrócić
się do kolegów pełniących inne funkcje, z innego regionu bądź
w ogóle zinnej organizacji. Problem z szefami trudno dobrze roz
wiązać, ale,można go złagodzić. A z lekcji tej mogą skorzystać nie
tylko początkujący menedżerowie, ale także doświadczeni szefowie.
Nowy menedżer unika zwracania się o radę do swojego bez
pośredniego przełożonego, bo widzi w nim raczej zagrożenie dla
swojego rozwoju, a nie sprzymierzeńca. Ponieważ boi się kary za
błędy i niepowodzenia, opiera się przed szukaniem pomocy, która
mogłaby takim błędom zapobiec, nawet jeśli jej rozpaczliwie po
trzebuje. Jeden z początkujących menedżerów tak to opisuje:
26
Hill
„Z jednej strony wiem, że powinienem częściej zwracać się
do mojego szefa, bo po to on jest. Ma doświadczenie, a ja zapewne
jestem mu winien to, żeby mówić mu, co się dzieje. Pewnie miałby
jakieś dobre rady. Ale dzielenie się z nim problemami nie jest
bezpieczne. Szef to wielka niewiadoma. Jeśli będziesz zadawać za
dużo pytań, może stracić do ciebie zaufanie i pomyśleć, że nie
radzisz sobie najlepiej. Może zobaczyć, że kontrola trochę wymy
ka ci się z rąk, a wtedy naprawdę będziesz mieć ciężko. Bo zaraz
zrobi »nalot«, zacznie zadawać mnóstwo pytań na temat tego,
co robisz, i zanim się obejrzysz, już zacznie we wszystko ingerować.
To bardzo niezręczna sytuacja. Szef to ostatnia osoba, do której
zwróciłbym się o pomoc”.
Takie obawy często bywają uzasadnione. Wielu początkujących
menedżerów żałowało prób nawiązania mentorskiej relacji ze swoim
szefem. „Nie ośmielam się nawet zadać pytania, które można by
było wziąć za naiwne albo głupie — mówi jeden z nich. — Kiedyś
go o coś zapytałem, a jego reakcja była taka, że poczułem się jak
przedszkolak. Jakby powiedział: »To była najgłupsza rzecz, jaką
słyszałem. O co ci, na Boga, chodziło?«”.
W ten sposób zaprzepaszczona zostaje okazja dla nowego
menedżera, jego szefa i całej firmy. Przełożony początkującego
menedżera traci szansę na wpłynięcie na jego wstępne koncepcje
i błędne założenia dotyczące nowego stanowiska i sposobów po
dejścia do niego. A nowy menedżer traci szansę na skorzystanie
z aktywów organizacyjnych — od zasobów finansowych po informa
cje o priorytetach kadry zarządzającej wyższego szczebla — które
przełożony mógłby mu zapewnić.
Kiedy nowy menedżer może stworzyć dobrą relację ze swoim
szefem, wiele się może zmienić na lepsze — chociaż niekoniecznie
tak, jakby menedżer tego oczekiwał. Z moich badań wynika, że mniej
więcej połowa nowych menedżerów zwraca się w końcu o pomoc
do swojego szefa, często z powodu widma nadciągającego kryzysu.
Wielu z ulgą się przekonuje, że przełożony traktuje ich pytania
Proces stawania się szefem
27
z, większą wyrozumiałością, niż się spodziewali. „Rozumiał, że
jeszcze się uczę, i wychodził ze skóry, żeby okazać mi wszelką
pomoc” — wspomina jeden z badanych.
Czasami najlepsi mentorzy mogą wydawać się z pozoru mało
pomocni. Jedna z badanych menedżerek wspomina, jak uczyła
się od swojej bezpośredniej przełożonej: „Jest wymagająca, ale
cieszy się opinią szefowej, która pomaga pracownikom w rozwoju,
a nie rzuca ich psom na pożarcie. Ale po pierwszych 60 dniach wcale
nie byłam tego taka pewna. Wszystko było strasznie trudne, a ja
czułam frustrację, ale ona nie zaoferowała mi pomocy. Doprowa
dzało mnie to do szału. Na moje pytanie odpowiadała pytaniem.
Nie dostawałam żadnych odpowiedzi. Aż w końcu zrozumiałam,
o co jej chodzi. Musiałam przychodzić do niej z jakimiś pomysłami
dotyczącymi tego, jak poradzić sobie z daną sytuacją, a wtedy ona
je ze mną omawiała. Poświęcała mi mnóstwo czasu”.
„ Jej doświadczenie wyraźnie pokazuje, dlaczego szefowie po
czątkujących menedżerów powinni zrozumieć — albo po prostu
sobie przypomnieć — jak trudne jest objęcie kierowniczego sta
nowiska po raz pierwszy. Pomaganie nowemu menedżerowi
w odniesieniu sukcesu przyniesie korzyści nie tylko jemu. Jego po
wodzenie ma także ogromne znaczenie dla sukcesu całej organizacji.
I jeszcze jedno
— stwórz warunki dla swojego sukcesu
NOW I MENEDŻEROW IE CZĘSTO ODKRYWAJĄ, ponie
wczasie, że oczekuje się od nich czegoś więcej niż tylko za
pewnienia sprawnego funkcjonowania ich zespołu w tej chwili
Muszą także proponować i inicjować zmiany, dzięki którym
kierowane przez nich grupy pracowników b ę d ą mogły być
jeszcze lepsze w przyszłości.
28
Hill
Nowy menedżer ds. marketingu w firmie telekomunikacyj
nej, nazwijmy go John Delhorne, odkrył, że jeg o poprzednik
nie dokonał inwestycji o kluczowym znaczeniu. John próbował
więc przy licznych okazjach przekonać swojego bezpośredniego
przełożonego do zwiększenia budżetu marketingu. Przedstawił
także propozycję zakupu now ego systemu informacyjnego,
który umożliwiłby jego zespołowi optymalizację inicjatyw marke
tingowych. Kiedy nie udało mu się przekonać szefa, by przyznał
mu więcej pieniędzy, przycichł i skupił się na zmianach wewnątrz
zespołu, aby podnieść je g o wydajność tak, jak było to moż
liwe w danych okolicznościach. W ydawało się to rozsądnym
krokiem, zwłaszcza że relacja Delhorne'a z szefem, który co
raz dłużej nie odpisywał na jego e-maile, stawała się napięta.
Kiedy nie zrealizowano określonych celów, dyrektor g e
neralny bezceremonialnie zwolnił Delhorne'a za, jak mu oznaj
miono, brak aktywnej postawy. Delhorne zebrał od dyrektora
generalnego cięgi za to, że „siedział z założonymi rękami i nie
poprosił go o pom oc" w staraniach o fundusze potrzebne
do osiągnięcia sukcesu na ważnym nowym rynku. Dotknięty
i zszokowany Delhorne uważał, że spotkała go ze strony dy
rektora rażąca niesprawiedliwość. Odparł, że to nie jego wina,'
iż firmowe procedury planowania strategicznego i budżetowania
są wadliwe. O dpow iedź dyrektora: Delhorne miał obowiązek
stworzyć warunki dla swojego sukcesu.
ARTYKUŁ PO RAZ PIERWSZY UKAZAŁ SIĘ W NUMERZE ZE STYCZNIA 2007 ROKU.
PRZEDRUK R0701D; HBR ONPOINT 1723