Oddzielne szkoły dla chłopców i dziewcząt
Na całym świecie jest ich niewiele, bo raptem piędset. Ale liczba placówek niekoedukacyj-
nych rośnie. Czym się mogą pochwalid? Udowodnionymi już lepszymi wynikami nauczania i
opinią, że swoim wychowankom zapewniają bardziej dostosowane do ich naturalnych po-
trzeb warunki rozwoju.
Zarówno w Polsce jak i na świecie koedukacja uznawana jest za najbardziej naturalną formę
nauczania. Niewielu pamięta, że jeszcze sto lat temu istniały pensje tylko dla dziewcząt i
szkoły średnie wyłącznie dla chłopców.
- Dziś nauczanie zróżnicowane jest edukacją alternatywną - mówi siostra Ruth Jadwiga Kawa,
dyrektor Prywatnego Gimnazjum i Liceum Ogólnokształcącego Sióstr Nazaretanek w War-
szawie. - Ale przez wiele lat była formą tradycyjną. Trzeba pamiętad, że koedukacja jest dużo
młodsza, wprowadzono ją w latach 30. XX w.
Szkoły, które prowadzą rozdzielne kształcenie dla dziewcząt i chłopców, nazywa się po-
wszechnie szkołami niekoedukacyjnymi. Z taką nazwą nie zgadza się Janusz Wardak, dyrektor
Męskiej Szkoły Podstawowej i Gimnazjum "Żagle" w Warszawie: - My mówimy o edukacji
zróżnicowanej, niekoedukacja jest nazwą negatywną.
Zalety szkół zróżnicowanych
Według zwolenników nauczania zróżnicowanego, ma ono o wiele więcej zalet od nauczania
koedukacyjnego.
- Moim zdaniem, koedukacja szkodzi chłopcom i dziewczętom, bo ich rozwój przebiega ina-
czej. I bynajmniej nie chodzi tu tylko o różnice czasowe, chod one też są bardzo ważne - mó-
wi Artur Górecki, dyrektor Prywatnego Żeoskiego Gimnazjum i Liceum im. Cecylii Plater-
Zyberkówny w Warszawie. - Chłopcy na przykład w inny sposób odbierają bodźce wzrokowe i
słuchowe. Dostępne są wyniki badao, które to potwierdzają. Ci pedagodzy, którzy mają do-
świadczenie w nauczaniu w szkołach zróżnicowanych, są zgodni co tego, że takie różnice wy-
stępują.
O różnych metodach, które powinny byd dostosowane do płci, mówi także s. Ruth Kawa. Jak
podkreśla, badania potwierdzają, że do dziewcząt należy mówid ciszej, spokojniej, a do
chłopców bardziej zdecydowanie. Na jakośd kształcenia ma wpływ nawet temperatura.
Dziewczęta przy 20 stopniach C marzną i nie mogą się skupid. Z kolei dla chłopców 24 st. C,
idealne dla dziewcząt,, to temperatura męcząca: chce im się spad i są zmęczeni.
Janusz Wardak wskazuje na to, że różnice w zachowaniach dziewcząt i chłopców są natural-
ne, a szkoły koedukacyjne tych różnic nie uwzględniają: - W szkołach koedukacyjnych ocze-
kuje się, że chłopcy będą zachowywad się jak grzeczne dziewczęta, chodzid parami za rączkę,
mówid szeptem. Dla nich to jest bardzo trudne, bo mają poczucie, że będąc sobą, robią coś
złego.
- Nasz model pracy polega na tym, że kadra jest męska i w związku z tym nasz system pracy i
komunikowania się jest dostosowany do chłopców. Chłopcy potrzebują więcej ruchu niż
dziewczęta, mamy wiec dłuższą przerwę na wybieganie się, bo bez tego trudno im się skupid.
My też inaczej podchodzimy do tego, jako oni się ze sobą konkurują. Dla nas sytuacje, kiedy
chłopcy się poszturchują w granicach bezpieczeostwa, bez agresji, są normalne. Nie muszą
byd modelowo grzeczni, to jest normalne, że chłopcy ze sobą konkurują - tłumaczy dyr. War-
dak.
Więcej na temat zalet nauczania zróżnicowanego przeczytacie w tekście "Naukowe tak dla
Wysoki poziom nauki
Nasi rozmówcy przekonują, że klasy różnopłciowe zapewniają lepsze efekty nauczania. Ja-
nusz Wardak mówi:
- Uważa się, że w szkole podstawowej i gimnazjum dziewczęta są o dwa lata lepsze niż chłop-
cy, szczególnie z przedmiotów humanistycznych i języków. Chłopcy są lepsi z przedmiotów
ścisłych i dziewczęta szybko to zauważają. Ponieważ nie mogą byd tak dobre, jak chłopcy,
przestają się starad. A w szkołach zróżnicowanych, gdzie nie ma możliwości takich porównao,
dziewczęta nie zniechęcają się. Dużo absolwentek szkół zróżnicowanych wybiera studia
techniczne, bo te dysproporcje się na studiach wyrównują. Z kolei chłopcy uważają pewne
przedmioty za "niemęskie" - jak muzyka czy plastyka, ale chętnie oddają się im, jeśli nie ma
dziewcząt, przed którymi mogliby się popisywad.
Takie samo zdanie ma s. Ruth: - Klasy zróżnicowane dają lepsze efekty kształcenia, bo elimi-
nują popisywanie się, ściganie. Pomagają przełamywad pewne stereotypy. Uważa się, że
dziewczęta są gorsze w przedmiotach ścisłych od chłopców, ale to nie prawda. Dziewczęta
mają te same talenty, tylko później zaczynają je rozwijad.
Najbardziej dosadnie ujmuje rzecz o. Paweł Mynarz, dyrektor Męskiego Liceum Ogólno-
kształcącego św. Bernarda Ojców Cystersów w Krakowie: - Badania potwierdziły, że chłopcy
uczą się inaczej od dziewczynek, a nasi chłopcy nie rozpraszają się obecnością dziewcząt,
skupiają się bardziej na nauce.
Badania potwierdzają doświadczenie
Okazuje się, że opinie te znajdują potwierdzenie w najnowszych badaniach.
- To nie są tylko nasze odosobnione wyobrażenia - przekonuje dyr. Artur Górecki. - Ale wyni-
ka to z badao przeprowadzonych przez Uniwersytet Kalifornijski dwa lata temu. Wyniki wy-
raźnie pokazują, że dziewczęta ze szkół zróżnicowanych osiągają lepsze wyniki na egzami-
nach zewnętrznych, bardziej wierzą w swoje umiejętności - także w tych dziedzinach, które
tradycyjnie uważa się męskie, jak matematyka czy informatyka. Inne badania potwierdziły, że
dziewczęta ze szkół żeoskich uzyskują na maturze średnio o 43 punkty więcej niż ich koleżan-
ki ze szkół koedukacyjnych.
- Kolejne badania - kontynuuje dyr. Górecki - przeprowadzono w 2001 r. w Australii. Przeba-
dano 270 tys. studentów i okazało się, że ci pochodzący ze szkół zróżnicowanych mieli o 15-
20 proc. lepsze wyniki niż ich koledzy ze szkół koedukacyjnych. Te argumenty czasem nie są
przyjmowane, ze względu na uwarunkowania ideologiczne. Dziś próbuje się mówid, że nie
ma różnic między płciami, że są one tylko wytworem kultury. Ale jesteśmy różni i my staramy
się tak dobierad metody pracy dydaktycznej i wychowawczej, żeby były jak najlepsze dla każ-
dej płci.
Nie jest również prawdą, że szkoły zróżnicowane odcinają dzieci od kontaktu z płcią przeciw-
ną, specjalnie dobierając kadrę tak, by stanowiły ją same kobiety, bądź sami mężczyźni.
- U nas pracują panowie i są oni bardzo pożądani - mówi s. Ruth. - Na 60 osób 20 proc. to
siostry, mamy też 7 panów. W domu dziewczęta potrzebują ojca, w szkole również potrzebu-
ją kontaktu z mężczyznami. My, siostry, jesteśmy bardzo zadowolone z tego, że uczymy w
szkole dla dziewcząt. Jesteśmy przygotowane do pracy wychowawczej, ale lepiej spełniamy
się jako nauczycielki dziewcząt, bo lepiej rozumiemy ich wrażliwośd i problemy niż problemy
chłopców.
Zgoda na rekrutację
Szkoły zróżnicowane są zazwyczaj placówkami prywatnymi, więc trafiają do nich dzieci, któ-
rych rodzice zdecydowali się na taką formę kształcenia. Jednak dyrektorzy szkół zgodnie
przyznają, że jeśli dziecko nie godzi się na uczęszczanie do szkoły, nie powinno się go zmu-
szad.
- Nie wolno zapominad, że dziewczynki mają wybór - podkreśla s. Ruth. - W naszej szkole jest
gimnazjum i liceum, dziewczęta przychodzą z podstawówek katolickich i innych szkół. Oczy-
wiście, na zdanie gimnazjalistek często duży wpływ mają rodzice, ale jeśli widzę na rozmowie
rekrutacyjnej, że dziewczynka nie chce się u nas uczyd i jest ofiarą rodzinnego przymusu, to
jej nie przyjmuję. Dziewczynki muszą zaakceptowad szkołę, bo inaczej nie będą w niej szczę-
śliwe. A licealistki już na pewno powinny sobie szkołę wybrad same.
Potwierdza to o. Paweł Mynarz: - Kiedy uczeo przychodzi na rozmowę kwalifikacyjną, zawsze
pytamy go o motywację, o to, dlaczego chce się u nas uczyd. Jeśli widzę, że ma opory, infor-
muję rodziców, że powinni zastanowid się nad inną szkołą, bo taki uczeo może się w szkole
nie odnaleźd lub powodowad kłopoty.
Zdarza się tak, że dzieci nie odnajdują się w szkole zróżnicowanej, wtedy sugeruje się przeno-
siny dziecka.
Szkoły zróżnicowane są na ogół mniejszymi placówkami, gdzie kładzie się duży nacisk na kon-
takt rodziców z nauczycielami.
- U nas rzadko zdarza się, żeby rodzic nie przyszedł na wywiadówkę - mówi o. Mynarz. - Ale
te wywiadówki wyglądają inaczej niż w tradycyjnej szkole. Spotkania są w soboty, przychodzą
wszyscy nauczyciele i każdy rodzic rozmawia indywidualnie z każdym nauczycielem. Oma-
wiane są osiągnięcia i trudności.
Szkoła zróżnicowana, szkoła religijna
Zjawiska przemocy szkolnej, to nie tylko szykanowanie ofiar (ang. mobbing), ale także tyrani-
zowanie ich (bullying), czyli towarzyszące agresji psychicznej akty przemocy fizycznej w
obecności "widzów" - podkreśla pedagog Jolanta Smuniewska.
Większośd szkół zróżnicowanych to szkoły wyznaniowe, co nie znaczy, że nie są przyjmowane
dzieci różnych wyznao, a nawet niewierzące. Potwierdza to s. Ruth: - Warunkiem przyjęcia
do szkoły jest akceptacja jej Statutu.
Podobnego zdania jest o. Mynarz: - Jeśli zdarzyłby się uczeo niewierzący i chciałby podjąd u
nas naukę, a przy tym zgodziłby się akceptowad regulamin, mógłby zostad przyjęty.
Często jednak szkoły nie są prowadzone przez organy kościelne. - Istnieją świeckie, prywatne
szkoły niekoedukacyjne - mówi Artur Górecki. - Nasza szkoła jest szkołą katolicką, ale prowa-
dzoną przez świeckich nauczycieli, nie organy kościelne. Chod trzeba zaznaczyd, że badania
pokazują, że szkoły katolickie mają bardzo wysoki poziom nauczania i chodby w USA nawet
niewierzący rodzice zapisują swoje dzieci do katolickich szkół. Jednak trzeba zaznaczyd, że
szkoły zróżnicowane to nie zawsze szkoły wyznaniowe.
Nowa moda?
Może się okazad, że zainteresowanie nauczaniem zróżnicowanym jest tylko trendem, jednak
większośd naszych rozmówców mówi, że nauczanie takie zyskuje sobie coraz więcej zwolen-
ników.
- Trend ten może okazad się modą, ale raczej jest zwycięstwem zdrowego rozsądku - przy-
puszcza s. Ruth. - Powstaje coraz więcej takich szkół, przede wszystkim w USA, ale także w
Anglii i we Francji. Te szkoły uważa się, dzięki wysokiemu poziomowi edukacji, za szkoły eli-
tarne.
- Nasze szkoły są zróżnicowane i spersonalizowane - podkreśla Janusz Wardak. - Kształtujemy
charaktery, nie zależy nam wyłącznie na przekazywaniu wiedzy. Nie oznacza to, że nie da się
pracowad z grupach niezróżnicowanych, ale my proponujemy rodzicom jakiś wybór. Chcemy
pokazad, że to niepopularne rozwiązanie ma liczne zalety, że uwzględnia różnice. Nie jeste-
śmy reakcją na modę. My po prostu wierzymy, że jest to dobry model, i że będzie się on w
Polsce rozwijał. Ale na pewno nie będzie modelem powszechnym...
A co o pomyśle szkół niekoedukacyjnych sądzi specjalista? Przeczytasz w tekście pt.: "Czy
upowszechniad szkoły niekoedukacyjne?"
Katarzyna Pruszkowska
***
Naukowe tak dla nauczania zróżnicowanego
Przeprowadzone w wielu krajach anglojęzycznych badania pokazują, że nauczanie zróżnico-
wane może byd odpowiedzią na wiele problemów, z jakimi boryka się współczesna szkoła.
Nauczanie zróżnicowane nadal jest w Polsce traktowane jako nowośd. Tymczasem na świecie
już od dłuższego czasu prowadzone są badania, które jednoznacznie pokazują, że ma ono
wiele zalet dla uczniów obojga płci.
Nie dla wypowiedzi dziewcząt
W 1993 r. Myra i David Sadker, Amerykanie zajmujący się badaniami nad edukacją w Stanach
Zjednoczonych, opublikowali raport "Failing in Fairness: How America's Schools Cheat Girls".
Badacze doszli do wniosku, że w szkole koedukacyjnej:
- chłopcy częściej zabierali głos; dziewczętom, które również chciały się wypowiedzied, przy-
pominano, że powinny najpierw się zgłosid i czekad na swoją kolej, chłopcy natomiast wymu-
szali ją krzykiem;
- nauczyciele bardziej cenili (krytykowali, zachęcali do dyskusji) wypowiedzi chłopców; wy-
powiedzi dziewcząt pomijali milczeniem lub krótko podsumowywali;
- chłopców zachęcano, by samodzielnie rozwiązywali problemy, dziewczętom od razu wska-
zywano odpowiedzi.
Podobne wyniki uzyskali badacze z Uniwersytetu w Cambridge, którzy analizowali wyniki 4-
letnich badao nad edukacją zróżnicowaną. Opublikowane w 2005 r. podsumowanie badao
potwierdziło, że dziewczęta uczęszczające do szkół żeoskich miały lepsze stopnie i lepiej ra-
dziły sobie na egzaminach z nauk ścisłych od dziewcząt ze szkół koedukacyjnych.
Z kolei badania przeprowadzone w 1990 r. przez zespół Lee & Marks dowiodły, że absol-
wentki szkół żeoskich częściej decydowały się na podjęcie dalszej nauki i lepiej radziły sobie
na studiach.
Chłopcy grzeczni jak dziewczynki?
Z opublikowanego w 1998 r. raportu "The Hidden Suffering of Boys in the Classroom", autor-
stwa Williama Pollacka, pracownika Harvard Medical School, wynika, że w klasach koeduka-
cyjnych:
- problemy z czytaniem i pisaniem wśród chłopców są często ignorowane;
- nauczyciele mają tendencję do ignorowania uczud chłopców, przyjmując, że tylko dziewczę-
ta mają prawo do wyrażania emocji;
- typowe dla chłopców zachowania, jak bieganie czy przepychanie się, są uznawane za przy-
kład złego zachowania i karane.
Zaskakujące statystyki
Badacze z Uniwersytetu Stetson na Florydzie porównali wyniki koocowych egzaminów FCAT
(Florida Comprehensive Assessment Test) wśród uczniów szkół koedukacyjnych i zróżnico-
wanych. Wyniki pokazują, że dziewczęta ze szkół żeoskich uzyskiwały o 16 proc. lepsze wyni-
ki od koleżanek ze szkół koedukacyjnych, a wyniki chłopców ze szkół męskich były lepsze aż o
49 proc.
Z kolei kalifornijski departament edukacji, w raporcie "Fact Sheet: Single Gender Academies
Pilot Program", zawarł najważniejsze zalety edukacji zróżnicowanej:
- w szkołach niekoedukacyjnych mniej dzieci odchodzi ze szkoły z powodu trudności w na-
uce;
- szkoły koedukacyjne zmniejszają poziom niezdrowej rywalizacji i agresji między uczniami;
- rodzice dzieci ze szkół zróżnicowanych są bardziej zaangażowani w życie szkoły i wychowa-
nie szkolne dziecka.
Oprac. KP