Gazeta Polska - 26 wrze
śnia 1996
Rafa
ł A. Ziemkiewicz
Stosy k
łamstw o
Inkwizycji
Obraz
Świętej Inkwizycji, pokutujący w potocznej świadomości i bezustannie
ugruntowywany przez media, ma tyle samo wspólnego z historyczn
ą prawdą, ile
Ksi
ęstwo Mołdawii z serialu "Dynastia" z prawdziwą Mołdawią.
O
Świętej Inkwizycji słyszał każdy. Przy dziesiątkach okazji przywołuje się ją jako
symbol najstraszliwszego w dziejach cywilizacji masowego prze
śladowania,
fanatyzmu i kontroli my
śli. Liczni autorzy każą nam widzieć w niej historyczny
pierwowzór hitleryzmu i stalinizmu. Ka
żda napaść na Kościół i religię katolicką
obowi
ązkowo zawiera odwołanie do jakoby powszechnie znanych, a nie
odpokutowanych zbrodni
Świętego Officjum. O owych enigmatycznych zbrodniach
przypomina bez przerwy - ale i bez konkretów - prasa, filmy, literatura. Nawet
pornografia z lubo
ścią wyżywa się w kojarzeniu tortur z lochami Inkwizycji i
zakapturzonymi mnichami.
Kto by jednak chcia
ł ową najczarniejszą z legend skonfrontować z dziełami
historyków - nawet tych nie kryj
ących swej niechęci do Kościoła i religii - przeżyje
g
łębokie zdumienie, że wszystko było inaczej. Znajomość choćby tylko
podstawowych faktów ka
że stwierdzić, że cała ta wymyślona w ostatnich stuleciach
legenda okrutnej, fanatycznej i zbrodniczej Inkwizycji ma tyle wspólnego z
historyczn
ą prawdą, ile księstwo Mołdawii z serialu "Dynastia" z istniejącym
naprawd
ę państwem o takiej nazwie.
Nie twierdzimy tu,
że Inkwizycja nie istniała ani że poszczególni jej sędziowie nie
dopuszczali si
ę postępków, z dzisiejszego punktu widzenia, godnych głębokiego
ubolewania. Niektóre fakty z dziejów Inkwizycji, wyrwane z historycznego kontekstu,
budz
ą w dzisiejszym człowieku zrozumiały odruch sprzeciwu. Kłamstwo czarnej
legendy opiera si
ę jednak na całkowitym przeinaczeniu historycznego tła i proporcji.
W istocie bowiem, jak pisz
ą Jean i Guy Testasowie, na tle ogólnie panujących
obyczajów Inkwizycja by
ła najbardziej obiektywną instytucją swej epoki.
O wydarzeniach sprzed wieków nie mo
żna wyrokować nie znając mentalności
czasów, w których mia
ły miejsce, ani wypadków, które do nich doprowadziły.
Potoczna wiedza o Inkwizycji, ukszta
łtowana przez osiemnastowiecznych,
fanatycznych antykleryka
łów i rozbudowana przez ich następców, opiera się właśnie
na oderwanych faktach, przeinaczanych, wyolbrzymianych i obudowywanych ca
łkiem
fantastycznymi hipotezami. Co istotne, czarnej legendy Inkwizycji nie tworzyli
historycy, nawet najbardziej stronniczy.
Autorytetami od okrzyczanych zbrodni
Świętego Officjum stali się głównie
pisarze i scenarzy
ści, których nikt nigdy nie próbował rozliczać z rzetelności
czy obiektywizmu.
Czym w ogóle by
ła Inkwizycja? Czarna legenda każe widzieć w niej coś na kształt
ko
ścielnej tajnej policji, stojącej ponad prawem i dysponującej nieograniczonymi
prerogatywami do wi
ęzienia, torturowania i mordowania kogo tylko jej się spodobało.
W istocie za
ś Inkwizycja powołana została w chwili ogarniającego Europę kryzysu
spo
łecznego właśnie po to, aby położyć kres szerzącemu się bezprawiu, i, lepiej lub
gorzej, zadanie owo wype
łniła, oszczędzając staremu kontynentowi wielu krwawych
zawieruch.
Wspó
łczesnemu człowiekowi sam fakt potępiania przez Kościół herezji i zwalczania
ich usi
łuje się przedstawić jako rzecz z gruntu naganną, jak gdyby pierwowzór
totalitarnych tendencji do t
łumienia wolności myśli. Zapomina się przy tym, że religia
chrze
ścijańska stanowiła w państwach średniowiecznych podstawę społecznego
ładu, równie niekwestionowaną, jak dzisiaj demokracja i prawa obywatela. W
przypadku wi
ększości herezji zakwestionowanie owej ideologicznej podstawy było
środkiem służącym walce z ustrojem. Atak na dogmaty wiary zbiegał się
nierozdzielnie z atakiem na króla lub feudalnego pana, towarzyszy
ły mu zawsze
żądania natury politycznej, zazwyczaj także odwieczny postulat wszelkich rewolucji,
aby wymordowa
ć bogatych i rozdzielić ich mienie między biednych - czyli samych
heretyków. W formie sporów religijnych znajdowa
ły ujście konflikty o podłożu
ekonomicznym lub narodowo
ściowym, i to one właśnie nadawały tym konfliktom
temperatur
ę prowadzącą do okrucieństw.
Trzeba wyj
ątkowo złej woli, by kwestionować fakt, iż Kościół wczesnego
średniowiecza był wobec herezji bardzo wyrozumiały.
Jego reakcj
ą na rozmaite nauczania, kwestionujące ustalenia Kościoła, były z reguły
dyskusje, polemiki i synody, na których w
świetle Pisma Świętego starano się
znale
źć prawdziwe rozwiązanie spornych kwestii. Interwencje władz świeckich
zdarza
ły się sporadycznie, zazwyczaj wtedy, gdy pojawiało się realne
niebezpiecze
ństwo rozbicia jedności kościoła, co zagrażałoby także państwu.
Atmosfera wieku XII ró
żniła się jednak zasadniczo od stuleci poprzednich. Przede
wszystkim, nad chrze
ścijańską Europą zawisło śmiertelne niebezpieczeństwo Islamu.
Prowadzona z nim walka i ruch krucjatowy oraz zwi
ązana z tym spirala obustronnych
wojennych okrucie
ństw w ciągu kilku pokoleń pogrzebały średniowieczną tolerancję.
Zarazem stopniowe przemiany ekonomiczne zachwia
ły wewnętrznym pokojem,
pchaj
ąc zubożałe tłumy do rewolt, a feudałów do wyniszczających wojen domowych.
By
ło to stulecie nie notowanych od czasu wielkiej wędrówki ludów społecznych
napi
ęć, dzikich okrucieństw i obłędnych nierzadko ideologii, pragnących przewrócić
świat do góry nogami.
G
łoszenie takich ideologii spotykało się, z oczywistych względów, z ostrą reakcją
zagro
żonych władców. Pod hasłem walki z herezją stosowali oni coraz okrutniejsze
represje. Z drugiej strony, oskar
żenie o herezję było dobrym sposobem zniszczenia
przeciwnika lub wymówienia pos
łuszeństwa feudalnemu suwerenowi. Herezja stała
si
ę powszechnie nadużywanym orężem w politycznych rozgrywkach, często
pretekstem do zwyk
łych grabieży. Tradycyjnie wyrokowanie o herezji leżało w
kompetencjach biskupów, ale szybko przesta
ło to wystarczać - lokalni dostojnicy
Ko
ścioła byli nazbyt często zastraszani lub korumpowani przez feudałów.
Powo
łanie systemu obiektywnych sądów, podlegających bezpośrednio papieżowi,
w
ładnych ustalać, co rzeczywiście jest herezją, a co nie, było w tej sytuacji jedyną
mo
żliwością przeciwstawienia się ogarniającemu Europę chaosowi. Nieprzypadkowo
w dekrecie Papie
ża Grzegorza IX, określającym zasady funkcjonowania trybunałów
inkwizycyjnych, czytamy i
ż jednym z ich podstawowych celów ma być
niedopuszczenie do karania za herezj
ę osób niewinnych.
Jedn
ą z charakterystycznych cech antykatolickiej propagandy jest wybielanie
wszystkich historycznych przeciwników Ko
ścioła Rzymskiego. Człowiekowi
dzisiejszemu podsuwa si
ę prostacki, czarno - biały obraz historii. Wszyscy, którzy
kiedykolwiek z jakichkolwiek pozycji zwalczali katolicyzm, obsadzani s
ą w nim w roli
szlachetnych idealistów, prze
śladowanych za śmiałość myślenia przez fanatyczny,
żądny władzy i kierowany wyłącznie chęcią ugruntowania swej pozycji kler.
W taki wyidelizowany, kra
ńcowo odmienny od prawdy sposób przedstawia się
zw
łaszcza sektę Katarów, zwanych również Albigensami, głównego wroga Kościoła u
zarania Inkwizycji i bezpo
średnią przyczynę jej powołania. Doktryna Katarów
zak
ładała generalne potępienie dla świata, a nade wszystko dla ciała ludzkiego.
Świat był bowiem według "doskonałych" dziełem szatana, seks i prokreacja -
najgorsz
ą z możliwych zbrodnią, spędzanie płodu uczynkiem zalecanym, a jedyną
drog
ą ratunku dla grzeszników "oczyszczenie" przez rytualną śmierć głodową (osoby
wskazane przez katarskich przywódców zamurowywano w g
łodowym bunkrze,
zupe
łnie tak, jak czynili to kilka wieków później hitlerowcy). Sekciarze dopuszczali się
na katolikach, a zw
łaszcza na duchownych, masowych morderstw, które burzyły
krew wspó
łczesnych. I choć jest faktem, że potem dorównały im z nawiązką
okrucie
ństwa pacyfikujących Prowansję wojsk krzyżowych - złożonych głównie z od
pokole
ń śmiertelnie z południowcami skłóconych Normanów - to robienie z
Albigensów niewinnych owieczek jest doprawdy absurdem.
Ch
ęć wywołania u współczesnych odrazy i jednostronnego potępienia dla Kościoła
Rzymskiego ka
że także przemilczać prawdę o charakterze ruchów reformacyjnych i
ich przywódcach. Raczej nie wspomina si
ę o chorobliwej nienawiści Lutra do Żydów,
o jego licznych wezwaniach do pogromów oraz pismach, w których snu
ł plany
ca
łkowitego wyniszczenia i wypędzenia z Europy wyznawców judaizmu. Nie
wspomina si
ę o charakterystycznej i dla niego, i Jana Kalwina obsesji ścigania
czarownic. Co wi
ęcej, z wyjątkową perfidią przypisuje się "polowania na czarownice"
w
łaśnie Inkwizycji, co jest wierutną bzdurą.
To fakt,
że przed sądami inkwizycyjnymi stawali ludzie oskarżeni o czary. Kilkakrotnie
nawet, zw
łaszcza w późniejszym czasie, zapadały w takich sprawach wyroki
skazuj
ące. Częściej jednak Inkwizycja uniewinniała podejrzanych i powściągała
zap
ędy ludności; w jednym z procesów w Hiszpanii trybunał inkwizycyjny przyjął
nawet wyk
ładnię, na mocy której złożenie oskarżenia o czary mogło zostać uznane
za herezj
ę - co na długie lata zlikwidowało tam problem czarownic. W istocie właśnie
historia renesansowych "polowa
ń na czarownice" może być dowodem, że istnienie
Inkwizycji zapobieg
ło stoczeniu się krajów katolickich w otchłań zbiorowej histerii i
masowych morderstw, jak to si
ę stało w tej części Europy, gdzie podobnej wyższej
instancji zabrak
ło. Według szacunków Briana B. Levacka, zawartych w książce
"Polowanie na czarownice w Europie", w wieku XVI w ca
łej Europie spalono za czary
oko
ło 300 tysięcy osób, głównie kobiet. Dwie trzecie z nich zginęło w protestanckich
Niemczech, a oko
ło 70 tysięcy w oderwanej od Kościoła Anglii.
Je
śli szuka się w historii prawdy, nie amunicji do kampanii propagandowych, trzeba
zwróci
ć uwagę na fakt, że Inkwizycja w większości wypadków działała w atmosferze
antykatolickiego terroru, wojny, broni
ąc tradycyjnego porządku przed ewidentnie
zbrodniczymi rewolucjami. Nie od rzeczy jest pami
ętać, że wielu inkwizytorów
ponios
ło męczeńską śmierć, niektórzy z rąk heretyckich powstańców, inni z
polecenia w
ładców, dla których ci nieprzekupni i niezależni sędziowie byli często
przeszkod
ą.
Jednym z g
łównych elementów czarnej legendy jest podkreślanie rzekomego
okrucie
ństwa Inkwizycji.
Sugeruje si
ę, jakoby Inkwizycja znała tylko jeden wyrok - śmierć na stosie, i jakoby
szafowa
ła nim bez umiaru. Sugeruje się, że całe postępowanie sądowe Inkwizycji
oparte by
ło na wyrafinowanych torturach. Twierdzi się wreszcie, że Inkwizytorami byli
ludzie o sadystycznych sk
łonnościach, fanatyczni mordercy i psychopaci, ogarnięci
mani
ą zabijania.
Do jakiego stopnia jest to sprzeczne z prawd
ą, najlepiej świadczą zaczerpnięte z
opracowa
ń historycznych liczby. Bernard Gui, jeden z ulubionych szwarccharakterów
antyinkwizycyjnej literatury, jako Inkwizytor Tuluzy w latach 1307 - 1323 wydawa
ł
średnio jeden wyrok śmierci na sto rozpatrywanych spraw (ściślej biorąc, była to
decyzja o przekazaniu oskar
żonego sądowi świeckiemu, albowiem Inkwizycja sama
wyroków
śmierci ferować wówczas nie miała prawa). Działo się to w samym sercu
nieformalnego "pa
ństwa" Albigensów, jeszcze wówczas aktywnych. Ten fakt dość
s
łabo przystaje do owego fanatyka, ogarniętego manią tropienia i palenia na stosie
s
ług szatana, jakiego znamy z kart "Imienia Róży" Umberto Eco.
Równie zaskakuj
ąco w porównaniu z czarną legendą wyglądają zapisane w
dokumentach efekty dzia
łalności okrzyczanej szczególnie okrutną i bezwzględną
Inkwizycji Hiszpa
ńskiej. Ustalenie dokładnych danych dla całej Hiszpanii jest rzeczą
sporn
ą, istnieją bowiem źródła dawne, choć o kilkaset lat późniejsze od Torquemady,
szacuj
ące liczbę spalonych na stosie przez Inkwizycję - w ciągu całej jej
kilkusetletniej dzia
łalności - nawet na trzydzieści tysięcy. Jest to największa z
kiedykolwiek rzuconych liczb; wymienia j
ą Juan Antonio Llorente, historyk
zdecydowanie niech
ętny Kościołowi, nie wskazując jednak żadnych konkretnych
źródeł tych danych. Nawet jeśli przyjąć tę liczbę bezkrytycznie, jak uczyniła to część
dawniejszych historyków, wydaje si
ę ona stosunkowo skromna w porównaniu z
osi
ągnięciami choćby republikańskich władz tejże Hiszpanii, które w czteroleciu
1936-39 zd
ążyły zgładzić ponad sześćdziesiąt tysięcy obywateli za takie zbrodnie,
jak arystokratyczne urodzenie, zbyt du
ży majątek, zbyt wysokie wykształcenie bądź
śluby zakonne.
Zupe
łnie inny jednak obraz wyłania się, kiedy sięgniemy do fragmentarycznie
zachowanych
źródeł z epoki. W uważanym za szczególnie "gorący" hiszpańskim
okr
ęgu Bajadoz w ciągu 106 lat (1493-1599) skazano na stos... 20 osób. Podobne
liczby zawieraj
ą dokumenty z innych archiwów. Według dzisiejszych szacunków,
sporz
ądzanych na podstawie źródeł z epoki, na ok. 50 tys. procesów, jakie odbyły się
przed trybuna
łami inkwizycyjnymi w całym kraju w latach 1560-1700 wydano mniej
ni
ż 500 wyroków śmierci - około jeden na sto.
Okres wcze
śniejszy, od roku 1484 do 1560, budzi więcej rozbieżności. Najbardziej
niekorzystne dla Torquemady szacunki historyków mówi
ą o stu tysiącach procesów i
oko
ło dwóch tysiącach wydanych wyroków śmierci (ich wykonywanie, o czym za
chwil
ę, nie jest jednak wcale pewną sprawą).
Nawet je
śli uznamy te dane za prawdziwe, trzeba pamiętać, iż - znowu - inkwizycja
dzia
łała tutaj w warunkach podwójnej wojny, bowiem działaniom zbrojnym na
granicach towarzyszy
ły bardzo silne, mające właściwie znamiona wojny domowej,
napi
ęcia etniczne. Inkwizycja Hiszpańska, odmiennie niż w innych krajach, została
wmontowana w pa
ństwowy system sprawiedliwości i na polecenie królowej Izabelli
zajmowa
ła się nie tylko wykrywaniem sprzyjających Maurom agentur wśród
żydowskich conversos (które, wbrew twierdzeniom niektórych propagandystów,
faktycznie istnia
ły), ale także sądzeniem części przestępstw kryminalnych. Przed
trybuna
łami zreorganizowanej przez Torquemadę Inkwizycji stawiani byli złodzieje
ko
ściołów, koniokradzi, sodomici czy mordercy, których, co trzeba uwzględnić, spora
liczba znajduje si
ę zapewne wśród skazańców.
Bardzo dok
ładne dane zachowały się natomiast co do hiszpańskiej części "Nowego
Świata", gdzie, wedle legendy, inkwizytorzy mieli towarzyszyć okrutnym zdobywcom i
z krzy
żem w ręku dokonywać na Indianach krwawych masakr oraz palić ich na
stosach. W istocie np. w Meksyku pomi
ędzy rokiem 1574 a 1715 odbyło się... 39
egzekucji.
W
łaściwych proporcji nabierają te liczby dopiero na tle realiów epoki, w której - wedle
os
ławionego prawa Magdeburskiego - każdy sąd grodzki, złożony z najzupełniej
przypadkowych mieszczuchów i zadaj
ącego męki "mistrza", mógł wymierzyć 21
rodzajów "kwalifikowanej" (tj. po
łączonej ze specjalnymi torturami) śmierci za
przest
ępstwa takie, jak kradzież czy cudzołóstwo. W Strasburgu w samym tylko
pa
ździerniku 1582 skazano na stos 134 czarownice - dokładnie dwa razy więcej, niż
wynosi zsumowana liczba ofiar pi
ęciu największych auto da fe w dziejach Inkwizycji
Hiszpa
ńskiej. W księgach miejskich Genewy znajdujemy zapis, iż w 1545 Kalwin
kaza
ł tam spalić za czary - bez żadnego sądu - 31 osób.
Do dzi
ś zachowały się zapiski niektórych Inkwizytorów, których antykatolicka
propaganda wykreowa
ła na potwory w ludzkich skórach. Z owych zapisków wyzierają
jednak sylwetki nie zbrodniarzy, ale s
ędziów, pragnących przede wszystkim ustalić
prawd
ę.
W swoim podr
ęczniku dla inkwizytorów wspomniany już Bernard Gui uczy, że
Inkwizytor powinien "zawsze zachowa
ć spokój, nie dać się ponieść złości ani
oburzeniu... powinien nie zatwardza
ć swego serca i nie odmawiać zmniejszenia albo
z
łagodzenia kary zależnie od towarzyszących okoliczności... W przypadkach
w
ątpliwych powinien być ostrożny, powinien wysłuchiwać, dyskutować i badać, aby
doj
ść cierpliwie do światła prawdy".
Równie nie przystaj
ą do otaczającej autora legendy zachowane zapiski
znienawidzonego Tomasza Torquemady. Zredagowane przez niego Instrukcje pe
łne
s
ą napomnień, aby sędziowie nie ulegali gniewowi ani łatwym uproszczeniom, aby
pami
ętali o miłosierdziu i o tym, że ich celem jest zwalczanie grzechu, nie
grzeszników.
Na takich wskazówkach raczej nie wychowywali si
ę fanatyczni zbrodniarze. Niechętni
religii historycy zazwyczaj wszystkie te wskazania odsuwaj
ą na bok, z lekceważącą
kwalifikacj
ą "hipokryzja". Po cóż jednak miałby Torquemada udawać w swoich
prywatnych, w ogóle nie przeznaczonych dla niczyich oczu zapiskach, które pe
łne są
podobnych my
śli? Przed kim odgrywałby komedię, żyjąc w ascezie i przeznaczając
ca
ły majątek na wsparcie dla ubogich - w tym często dla rodzin osób skazanych
przez jego trybuna
ły? Przed swymi współczesnymi na pewno niczego odgrywać nie
musia
ł, a trudno podejrzewać, by przewidział encyklopedystów, oświeceniowy
antyklerykalizm i dzisiejsz
ą antykatolicką propagandę.
O ile wy
łaniające się ze źródeł postacie inkwizytorów zdumiewają, to przyjrzenie się
procedurom pracy trybuna
łów inkwizycyjnych w zestawieniu z czarną legendą wręcz
szokuje.
Wspominali
śmy już tutaj o dominującym w renesansowej Europie prawie
magdeburskim, wyj
ątkowo okrutnym, znającym jeden jedyny dowód - przyznanie się
oskar
żonego do winy, i jeden jedyny sposób zdobycia tegoż dowodu - tortury. Proces
przed zwyczajnym,
świeckim sądem czasów renesansu w ogromnej większości
przypadków by
ł sprawdzianem odporności podejrzanego na ból. Chronić go mogło
tylko wysokie urodzenie lub przynale
żność do grup mających własne sądy (jak np.
wojskowi). Zwyk
ły plebejusz, aby zostać uznanym za niewinnego, musiał wytrzymać
pi
ęciokrotne "palenia", czyli tortury. Nawiasem mówiąc, stąd pozostałe do dziś w
polszczy
źnie powiedzenie "pal go sześć" - w ustach prowadzącego przesłuchanie
oznacza
ło to ostatnią, szóstą kolejkę tortur, po której już bez dalszych indagacji
wypuszczano podejrzanego na wolno
ść.
W wypadku s
ądów inkwizycyjnych, żaden z ich sędziów nie miał wątpliwości, że jego
celem nie jest sk
łonienie oskarżonego, by się przyznał, ale ustalanie prawdy. Stąd
Inkwizycja przywróci
ła szereg instytucji nie znanych Europie od czasów antycznych
oraz doda
ła szereg nowych, przejętych później przez sądy świeckie i uważanych dziś
za nieod
łączny warunek wolności obywatelskich.
I tak, oskar
żony przed trybunałem inkwizycyjnym nie tylko mógł, ale na stanowcze
polecenie Grzegorza IX musia
ł korzystać z usług obrońcy - zawodowego prawnika.
Wyrok wydawa
ł wprawdzie zawodowy sędzia, ale miał w tym obowiązek
konsultowania si
ę z liczącą od kilku do dwudziestu osób ławą przysięgłych, którą
instrukcje
Świętego Officjum nakazywały wybierać spośród najbardziej szanowanych
miejscowych obywateli. A wreszcie, innowacja wr
ęcz rewolucyjna - oskarżonemu i
jego obro
ńcy sąd miał obowiązek udostępnić wszystkie zebrane dowody winy, wraz z
podaniem nazwisk zeznaj
ących przeciwko oskarżonemu świadków. Mówiąc
nawiasem, tym ostatnim grozi
ły bardzo surowe - do śmierci włącznie - kary w
wypadku udowodnienia fa
łszywych oskarżeń.
Od po
łowy wieku XIII inkwizytorom wolno było posyłać skazańca na tortury,
instrukcje jednak wyra
źnie zabraniały uwzględniania wydobytego na torturach
zeznania jako materia
łu dowodowego, stąd w praktyce nie korzystano z tej
mo
żliwości zbyt często. Zupełną nowością w historii była przyjęta właśnie przez
Inkwizycj
ę zasada, iż człowiek niepoczytalny nie może być sądzony ani karany. Stąd
wymogiem s
ądu była rozpoczynająca przewód obdukcja lekarska. Dokonujący jej
medyk móg
ł, stwierdziwszy zły stan zdrowia, zabronić stosowania tortur, a
stwierdzenie choroby psychicznej pods
ądnego automatycznie uwalniało go od
wszelkiej odpowiedzialno
ści.
Unikn
ąć kary można było zresztą także na wiele innych sposobów; instrukcje
Inkwizycji przewidywa
ły różnorakie formy łagodzenia wyroków i amnestii. Jeszcze w
ostatniej chwili przed egzekucj
ą skazany mógł publicznie ukorzyć się i uniknąć stosu.
T
ę ostatnią karę stosowano jednak rzadko. Trybunały wymierzały głównie rozmaite
kary kanoniczne, nak
ładały grzywny, nakazywały noszenie znaków hańby, wreszcie
udzia
ł w "obrzędzie pojednania" - auto da f?. Wiele przeinaczeń dotyczących
Inkwizycji Hiszpa
ńskiej opiera się na kłamliwym utożsamieniu tego ostatniego
obrz
ędu ze spaleniem na stosie. W istocie w większości wypadków miał on charakter
ca
łkowicie bezkrwawy - jego punktem kulminacyjnym było zapalenie... świec,
trzymanych przez wyznaj
ących swe winy nawróconych heretyków. Gdy przyjęło się
łączyć auto da fe z quemadero (stosem), liczba spalonych stanowiła z reguły kilka
procent ogólnej liczby pokutników; w du
żych auto da fe z udziałem ponad stu
skazanych, bywa
ło ich kilku, bardzo rzadko kilkunastu. Wystarczyło jednak, dzięki
prymitywnej manipulacji s
łownikowej, utożsamić zapisane w dokumentach liczby
uczestników auto da fe z liczb
ą spalonych na stosie, a już liczba rzekomych ofiar
"inkwizycyjnego terroru" zosta
ła w potocznej świadomości pomnożona
kilkunastokrotnie.
Przymierzmy wiedz
ę, którą na temat Inkwizycji dysponujemy, do tła epoki. Do rzezi,
jakie w tym czasie urz
ądzali katolikom Henryk VIII lub Cromwell (Robert Steel w
szanowanym dziele Social England pisze wr
ęcz: "W Anglii liczba powieszonych za
herezj
ę przewyższa trzydzieści do czterdziestu razy analogiczne dane dla
dzia
łalności Inkwizycji Hiszpańskiej"). Do morderstw dokonywanych przez Luteran i
Hugenotów, do praktyki ówczesnego prawa karnego. Nawet szczególnie pono
ć
"krwawa" Inkwizycja Hiszpa
ńska prezentuje się na ich tle niezwykle skromnie. Tym
bardziej,
że przecież Inkwizycja w większości wypadków spełniała zadanie, dla
którego j
ą powołano - ocaliła spójność i byt katolickich królestw, zapobiegła wielu
rewolucjom, rzeziom, wojnom domowym i masowym zbrodniom. Trzeba o tym
koniecznie pami
ętać, zanim przystąpi się do wyliczania w jej dziejach rzeczy, których
cz
łowiek dwudziestego wieku nie akceptuje.
Tym bardziej trudno o jakiekolwiek porównanie dzia
łalności Inkwizycji ze zbrodniami
Rewolucji Francuskiej, kiedy to tylko w ci
ągu dwóch lat (1792 - 94) zamordowano
36.000 ludzi, w tym 12.000 bez
żadnego w ogóle wyroku sądowego. Trudno znaleźć
jakiekolwiek proporcje pomi
ędzy działalnością Inkwizycji a krwawą pacyfikacją
katolickiej Wandei, czy ze zbrodniami Komuny Paryskiej, nie mówi
ąc już o stu
kilkudziesi
ęciu milionach ofiar dwudziestowiecznego komunizmu.
Mimo to nie s
łyszy się jakoś, aby komuś, kto odwołuje się do idei praw człowieka i
obywatela, do wolno
ści, równości i braterstwa, do sprawiedliwości społecznej albo
republikanizmu, kazano wstydzi
ć się i bić w piersi za owe miliony grobów, jakie po
sobie te idee pozostawi
ły. Natomiast kilkuset skazanych przez Inkwizycję
Hiszpa
ńską, w cudowny sposób pomnożonych do dziesiątek, a nawet już setek (!)
tysi
ęcy, jest bezustannie przywołanych jako argument przeciwko katolicyzmowi i przy
ka
żdej okazji opatrywanych żądaniem jakichś specjalnych ekspiacji oraz pokut.
Ten stan rzeczy b
ędzie się utrzymywał tak długo, jak długo pozwolimy naszym
wspó
łczesnym trwać w historycznej ignorancji na ten temat. Przekazanie im prawdy
o Inkwizycji i po
łożenie kresu czarnej legendzie pozostaje wielkim zadaniem dla
historyków i publicystów.
(Rafa
ł A. Ziemkiewicz)