background image

14 kwietnia 2004

Pożyteczni idioci z prawicy

Zaczęła się wielka i o ładnych parę lat spóźniona dyskusja, skąd wziął się Lepper i jak to w ogóle 

możliwe,   że   taki   prymitywny   cwaniaczek   i   ewidentny   oszust   nagle   zaczyna   wyrastać   na 
najpopularniejszego w Polsce polityka. A przecież to dopiero początek. Jeśli wybory będą się odwlekać, a 
Lepper   nie   popełni   jakiegoś   zasadniczego   błędu,   jego   popularność   będzie   rosła.   Górna   granica   tego 
wzrostu to mniej więcej 50 proc. Stwierdzam to na podstawie wieloletniej obserwacji  rozmaitych badań i 
sondaży, o  których  tu zresztą wielokrotnie pisywałem. Wynik „pięćdziesiąt parę proc.” powtarza się w 
nich regularnie; tylu  właśnie respondentów udziela ankieterom odpowiedzi świadczących  o skrajnym 
niezrozumieniu sytuacji swojej i kraju, braku odpowiedzialności, zwykłej wreszcie - nazywajmy to po 
imieniu - głupocie, tym gorszej, że idącej w parze z zadufaniem we własne umysłowe kompetencje. 
Pięćdziesiąt parę proc. to ci obywatele RP, którzy co roku w prostym badaniu „kto powinien rządzić 
Polską?” zakreślają arcyidiotyczną opcję „koalicja wszystkich istniejących partii”. To tylu, ile twierdziło, 
że  Kwaśniewski  jest wyższy  od Olechowskiego  i  lepiej   wykształcony od  Krzaklewskiego.   Tylu,   ilu 
gotowych jest wybrać na prezydenta Jolantę Kwaśniewską, bo taka ładna i dobra - i tak dalej.

Nie jest to żadna polska specyfika. Kiedy Białorusini demokratycznym werdyktem większości 

wyrzekli się niepodległości i obrali sobie na władcę absolutnego ponurego błazna, pocieszaliśmy się, że 
to kraj pastuchów - ale nasze poczucie wyższości, jak zwykle, było bezpodstawne. Na Litwie, która 
niepodległość odzyskała nie przy żadnym „okrągłym stole”, tylko po krwawo tłumionych rozruchach, 
ponad   połowa   wyborców   wciąż   popiera   odsuwanego   od   władzy   prezydenta   znikąd,   bardzo   w   typie 
Tymińskiego, mimo jego udowodnionych powiązań z KGB - i jest wielce możliwe, że odsunięty od 
władzy w konstytucyjnej procedurze parlamentarnej, zamiast odejść we wstydzie, stanie do wyborów raz 
jeszcze i ponownie je wygra. Na Słowacji, która w ostatnich miesiącach odniosła fantastyczny sukces w 
reformowaniu finansów państwa, wychynęło inne czerwone widmo, Mećiar - i to przechodząc do drugiej 
tury, przy minimalnej frekwencji, z facetem, kto wie, czy nie jeszcze gorszym, zresztą swym byłym 
współpracownikiem. A Bułgaria czy Rumunia? Skutki komunistycznej inżynierii społecznej: mordować 
inteligencję   i   przedsiębiorców,   karać   za   aktywność,   nagradzać   bierne   poddaństwo,   dławić   mądrego, 
podbechtywać i rozzuchwalać chama - nie mogły zniknąć jednego dnia.

Z drugiej strony - nie jest to żaden historyczny determinizm, któremu można się tylko biernie 

poddawać. Taki sam komunizm jak u nas panował w Czechach i na Węgrzech, jeszcze gorszy w Estonii, 
która konsekwentnie zarabia na pozycję nadbałtyckiego tygrysa. Nie jest tak, że „ach, geopolitycznymi 
racjami   jesteśmy   wyni”,   jak   kpił   poeta.   Buraczana   gęba   zerkająca   z  okładek   wszystkich   możliwych 
łamów   i   ekranów,   polityczny   bezład   i   rozpad,   w   jakim   wchodzimy   do   Unii   Europejskiej,   sejmowa 
eskalacja głupoty,  zbliżająca się granica, po przejściu której zaprzepaszczona zostanie znaczna część 
tego,  co  udało   się   po   1989   r.   osiągnąć   -   wszystko   to   skutek   długiej   serii   konkretnych   poczynań 
konkretnych osób i środowisk. Czas, by w końcu zabrały się one do rachunku sumienia.

Tak   zwana   „prawica”   czy   też   „centroprawica”,   czy   -   jak   chcą   niektórzy   -   „obóz 

niepodległościowy” też ma za co pokutować. Pisywałem o tym już wielokrotnie, ale napiszę jeszcze raz, 
żeby   zabrzmiało   odpowiednio   mocno.   Socjalistyczna   demagogia,   w   którą   się   prawica   stoczyła, 
histeryczna licytacja pomiędzy kanapowymi  partyjkami, która w bardziej stanowczy sposób zaneguje 
sens   wszelkich   zmian   rozpoczętych   po   „okrągłym   stole”,   która   bardziej   obelżywymi   słowami   zelży 
wolny rynek, kapitalizm i głośniej wrzeszczeć będzie o „zniszczeniu” i „wyprzedaniu” kraju przyczyniła 
się  do  zrehabilitowania   w  oczach  Polaka  peerelu   i  komunizmu   w  stopniu  nie  mniejszym   niż  toasty 
Michnika. A może bardziej, bo oddziałała na szerszy krąg odbiorców.     Skoro     Polskę „zniszczył” i 
„wyprzedał”   Balcerowicz,   to   logiczny   wniosek,   że   wcześniej   kwitła.   A   skoro   tę   kwitnącą   Polskę 
zniszczyła Solidarność, to logiczny wniosek, że trzeba głosować na komunę. A skoro SLD, okazało się, 
zdradził i stał się partią „liberalną” - to na Samoobronę. Prawicowi krzykacze zupełnie nie zauważyli, że - 
chrzaniąc o „złodziejskiej prywatyzacji" - moszczą drogę dla Millera i idącego jego śladem Leppera. I 
nawet nie mogą liczyć, że ten ostatni im za to podziękuje.


Document Outline