Rafał Ziemkiewicz Felietony Manipuła Kingi D

background image

Manipuła Kingi D.

Przez uprzejmość nie czytywałem cotygodniowych wypowiedzi (użyć w tym kontekście słowa

„felieton" byłoby uchybieniem wobec klasyków tej formy literackiej, od Prusa po Kisiela) Kingi Dunin
na tamach „ Wysokich Obcasów", dopóki moja prywatna wywiadownia nie doniosła, że znana feministka
raczyła obrać sobie za cel ataku właśnie mnie. Staranna lektura wskazanego kawałka nie posunęła mnie
wiele dalej - jest tam o mnie, bo pada moje nazwisko, analiza towarzyszących mu przymiotników
wskazuje, że nie jestem tam chwalony, a nawet przeciwnie, ale o co właściwie konkretnie się Kindze
Dunin rozchodzi, nijak się z tej powikłanej jak obustronne zapalenie płuc tekstowizny wyrozumieć mi nie
udało. Pewnie na tym właśnie polega ten okrzyczany postmodernizm.

Udało mi się wyłowić trzy watki. Pierwszy, że jestem słoniem - co jest nieprawdą oczywistą,

prędzej już wielbłądem. Drugi, że nie lubię kobiet, co też jest nieprawdą, mogę na to przedstawić
licznych świadków pici właściwej. Wątek trzeci jest ciekawszy i warto mu poświęcić parę słów.

Otóż tekst zaczyna autorka przywołaniem jakiegoś swojego, jak pisze, niegdyś bliskiego

przyjaciela, a obecnie „prominentnego polityka ", który miał jej kiedyś w chwili szczerości wyłożyć
swoją filozofię życiową: „trzeba, jak g..., płynąć zawsze z prądem". Po czym, bez jakichś szczególnych
pasaży uzasadniających ów wstęp, przechodzi do mojej skromnej osoby. Ze niby - zastanowiłem się - ja
płynę, jak ta brzydka z nazwy substancja, z prądem? Gdybym miot taki zwyczaj, to - proszę wybaczyć -
przy tym poziomie profesjonalnym, jaki udało mi się osiągnąć, nie miałbym, jak sądzę, większego
kłopotu z zostaniem gwiazdorem działu publicystyki „ Gazety Wyborczej", a gdybym zechciał, to i jej
kobiecego dodatku. Że tak się nie dzieje, że publikuję w kilkudziesięciu tysiącach, a nie kilkuset, to
wyłącznie kwestia mojej awersji do postępowania redaktora Michnika (pewnie zresztą odwzajemnionej),
głoszonych przez niego jedynie słusznych poglądów i klaki, jaką się otacza. Jeśli nie zostałem
wpływowym dziennikarzem telewizyjnym, to też nie dlatego, żebym nie wiedział, jak się zachować przed
kamerą czy przeprowadzić wywiad z jakimś postem albo ministrem. Nie, żebym sobie krzywdował -
doskonale się orientuję w prawach tego targu, który określa, ile można przewiązać ze swych poglądów, w
jakim nakładzie w zależności od chwili, zdobytej pozycji i szeregu innych czynników. We własnej ocenie
targuję się nieźle i żadnego poważnego wyboru profesjonalnego nie zdarzyło mi się żałować. Można mi
pewnie postawić setki zarzutów, ale tak idiotycznego, jak zrobiła to Kinga Dunin, na pewno nie.

Wzruszyłem więc ramionami i wydało mi się, że sprawa nic więcej nie jest warta, dopóki nie

znalazłem w pewnym portalu internetowym wypowiedzi faceta, który, powołując się na autorytet Kingi
Dunin (i na fakt, że nie wysłałem do „ Obcasów" sprostowania), przypisuje mi bezczelnie ów idiotyczny i
chamski cytat o g... i jego naśladowaniu, retorycznie pytając, jak kogoś, kto wyznaje takie zasady, można
w ogóle traktować poważnie.

Wygrzebałem z kosza wspomniany felieton, rozprostowałem starannie, wczytałem się raz

jeszcze... Nikt, kto mnie zna, nie podejrzewa, abym kiedykolwiek był bliskim przyjacielem autorki, a
dziś prominentnym politykiem. Ale kto mnie zna? Pewne grono osób, które rozumie, co czyta, odbiera
jakieś argumenty i jest w stanieje rozważyć. Grono z pewnością mniej liczne niż zasięg „ Wysokich
Obcasów ". Tekst zaś jest tak poplątany, że mniej uważny czytelnik - a w końcu nie jest to dodatek dla
intelektualistów - kojarzy kompromitujący cytat ze mną. A potem działa już głuchy telefon.
Gdybym nie znał Kingi Dunin, podejrzewałbym, że zrobiła to tak celowo, z przebiegłości. Ale nawet jeśli
dokonana przypadkowo, jej manipulacja wydaje się pouczającym przykładem, jak poruszać się w epoce
masowej komunikacji. W końcu kto sprawdzi, że posłanka Boba tak naprawdę nigdy nie użyła zwrotu
„przypadkowe społeczeństwo"? Ważne, że całej rzeszy ludzi - tych mniej rozgarniętych, ale w
demokracji tacy właśnie decydują - wbito te słowa do głów jako narzucające się, pawłowowskie
skojarzenie z jej nazwiskiem. Nic, poza powtórzeniem fałszywego skojarzenia kilkaset razy w telewizji,
radiu i komentarzach prasowych, nie jest potrzebne do tego, aby w oczach tych samych ludzi zrobić ze
mnie konformistę. A z Kingi Dunin, jak od dawna się o to stara, i garstki jej nawiedzonych sióstr po
ideologii, prześladowane przez cały świat i pozbawiane
głosu, samotne bojowniczki o wolność i tolerancję.


Document Outline


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Kolejność spraw, e BUKA, Ziemkiewicz Rafal A - Felietony, Rafał Ziemkiewicz - felietony
Rafał Ziemkiewicz Felietony Ostatki Millerowe
Rafał Ziemkiewicz Felietony Witajcie w rynsztoku
Rafał Ziemkiewicz Felietony Laickie państwa wyznaniowe
Rafał Ziemkiewicz Felietony Miller się cieszy
Rafał Ziemkiewicz Felietony Zapomniany rozbiór
Rafał Ziemkiewicz Felietony Ściema
Rafał Ziemkiewicz Felietony Dwumonolog
Rafał Ziemkiewicz Felietony Apologia bezruchu
Rafał Ziemkiewicz Felietony Misja Sergiusza K
Rafał Ziemkiewicz Felietony Pożyteczni idioci z prawicy
Rafał Ziemkiewicz Felietony Jasna strona absencji
Rafał Ziemkiewicz Felietony Trzymaj się Saddam
Rafał Ziemkiewicz Felietony Popaprany świat
Rafał Ziemkiewicz Felietony Taniec z figurami
Rafał Ziemkiewicz Felietony Lepper w systemie argentyńskim
Rafał Ziemkiewicz Felietony Mafia w genach
Rafał Ziemkiewicz Felietony Okropne nowiny
Rafał Ziemkiewicz Felietony Perpetuum mobile

więcej podobnych podstron