Courths Mahler Jadwiga Pierścionek dla Rosemarie

background image

JADWIGA COURTHS-MAHLER

Pierścionek dla Rosemarie

Tłumaczył Paweł Łatko
Tytuł oryginału: Was ist mit Rosemarie? © Translation by Paweł Łatko
Znak firmowy Oficyny Wydawniczej „Akapit",
znaki firmowe serii wydawniczych „Akapitu" — zastrzeżone

MKJSKA BI5ŁI0TSSA PUBLICZNA ...

ZN. KLAS. 83 C-3

j

tafta *»^**mm NR i.MW \n<bi\

ISBN 83-85715-39-8
Projekt okładki i strony tytułowej Marek Mosiński
Redakcja^ L Jerzy Cieślak
Redakcja techniczni Lech Dobrzańsk'i
Korekta Elżbieta Ciągwa
Wydanie pierwsze. Wydawca: „Akapit" Oficyna Wydawnicza sp. z o.o. Katowice 1993. Ark.
druk. 8,5 Ark. wyd. 9,0 Druk i oprawa: Rzeszowskie Zakłady Graficzne Rzeszów, ul. płk. L.
Lisa-Kuli 19. Zam. 497/93
Luksusowy parowiec „Roland" opuścił cztery dni temu port w Jokohamie. Od razu trafił na
wietrzną pogodę i prawdziwą burzę na morzu. W końcu niebo się przejaśniło, a huraganowy
wiatr ucichł zupełnie. „Roland" płynął więc po gładkim oceanie, zmierzając do Honolulu,
gdzie powinien dopłynąć w dwunastym dniu po opuszczeniu Japonii.
Pasażerowie parowca zaczęli jeden po drugim wychodzić z kabin i spacerować po
pokładzie, na którym nie pokazywali się podczas burzy, cierpiąc na chorobę morską.
Wymęczeni, z pobladłymi jeszcze twarzami, próbowali uśmiechać się do siebie, gdy
zasiadali do pierwszego po burzy śniadania. Pogoda od rana ustabilizowała się i wszystko
wskazywało na to, że utrzyma się do końca podróży. Kapitan i oficerowie żartowali z
przestraszonymi jeszcze pasażerami, którzy odzyskiwali pomału humor. Życie na pokładzie
wracało do normy.
Na pokładzie pojawiły się leżaki i spragnieni słońca podróżni wylegli tłumnie, by odpocząć i
trochę się opalić.
Na uboczu-, z dala od rozbawionych pasażerów siedział starszy, liczący ponad pięćdziesiąt
lat mężczyzna. Towarzyszyła mu młoda dziewczyna. Oboje mieli zasępione miny. Byli to
inżynier Klaus Buchwald i jego córka, Rosemarie. Wracali z. Japonii, gdzie inżynier
nadzorował budowę kolei prowadzoną przez niemiecką firmę, w której zatrudniony był w
kraju.
Trasa ich podróży na drugi koniec globu wiodła tym razem przez Hawaje do San Francisco,
później koleją do Nowego Jorku i dalej

1

background image

statkiem do Hamburga. Po zakończeniu budowy inżynier Buchwald i jego córka postanowili
czym prędzej wracać do Niemiec, tym bardziej, że ojciec ostatnio nie czuł się najlepiej.
Podejrzewano, że nie był to wynik przemęczenia zbyt intensywną pracą, ale zapowiedź
poważniejszej choroby. W czasie pierwszych burzliwych dni na morzu stan zdrowia
inżyniera znacznie się pogorszył; lekarz okrętowy stwierdził, że pomóc może tylko operacja.
Klaus Buchwald liczył się z jej koniecznością, ale wolałby się jej poddać dopiero w
Niemczech. Tymczasem wszystko wskazywało na to, że będzie musiał wysiąść już w
Honolułu. Poradzono mu klinikę doktora Laane, chirurga słynnego w całych Stanach
Zjednoczonych, niezwykle zdolnego i skutecznego. Decyzja właściwie została już podjęta:
wysiądą w Honolułu, a do Niemiec wrócą dopiero po operacji i rehabilitacji.
Ojciec zwlekał z przekazaniem tej informacji córce, ale dziś musiał już to zrobić. Rosemarie
przestraszyła się, mimo że próbował pomniejszyć powagę swojej choroby i przekonać ją do
umiejętności doktora Laane.
— Nie zamartwiaj się tym, Rosemarie! Wprawdzie to nieprzewidziany kłopot, ale przecież
nie aż tak groźny. Zatrzymamy się na kilka tygodni w sanatorium doktora Laane, położonym
na pięknej plaży, i odpoczniemy trochę przed dalszą podróżą. Operacja nie będzie aż tak
ciężka i z pewnością doktor przeprowadzi ją już w pierwszych dniach. Później nabiorę sił i
zanim wrócimy do Niemiec, będę już zupełnie zdrów. Przypuszczam, że w tej sytuacji lepiej
nie czekać. Zobaczysz, drogie dziecko, że wszystko będzie dobrze — pocieszał córkę jak
mógł.
Czekająca go operacja nie była wprawdzie najtrudniejsza, ale nie była znów tak łatwa, jak
próbował ją przedstawić córce. Zawsze należało się liczyć z komplikacjami, ale istniała też
szansa na pełne wyleczenie.
Rosemarie była dzielną dziewczyną, o czym ojciec przekonał się w czasie ich pobytu w
Japonii. Teraz też szybko się otrząsnęła i zaczęła się zastanawiać, jak pomóc ojcu w tych
ciężkich chwilach.
Uśmiechnęła się i głaszcząc go po ręce rzekła najspokojniej, jak mogła:
— Jeżeli tej operacji nie można uniknąć, to oboje musimy zrobić wszystko, by się udała. W
Berlinie i tak byś nie odpoczął jak należy, bo ciągle zlecano by ci jakieś prace.
Westchnął z ulgą i przytaknął skinieniem głowy: — Pomogłaś zdjąć mi kamień z serca,
Rosemarie. Bałem się powiedzieć ci o tym, ale ty jesteś tak dzielna, że nie powinienem był
mieć
żadnych obaw.
Popatrzyli sobie w oczy i uśmiechnęli się. Dalsza rozmowa potoczyła
się już na inne tematy.
Rosemarie miała jeszcze jeden powód, by smucić się koniecznością przerwania podróży na
Hawajach. Otóż tym samym statkiem wracał do Niemiec inżynier Henryk Dewall, którego
firma przysłała do pomocy ojcu, gdy prace przy budowie kolei nabrały rozmachu. W obcym
kraju Rosemarie i Henryk bardzo się zaprzyjaźnili, a może było to nawet coś więcej. Nie

2

background image

rozmawiali o tym otwarcie. Oboje czuli, że los zetknął ich wprawdzie przypadkowo, ale już
na całe życie.
Na pokładzie parowca starali się oboje zachowywać normalnie, ale i tak ich czułe spojrzenia
nie umknęły uwagi dwojga pasażerów, wzbudzając ich zazdrość.
Henryk Dewall spodobał się młodej Amerykance, miss Grace Vautham, która przebywała w
Japonii przez pewien czas, by —jak sama mówiła — poznać u źródeł cywilizację tego kraju.
W istocie nie chodziło o żadne „studia", ale o jeszcze jeden kaprys tej bogatej,
ekscentrycznej dziewczyny, która z nudów wymyślała sobie coraz to dziwniejsze zajęcia.
Zawsze rzucała się na coś z wielkim zapałem, ale wkrótce zaczynało ją to nudzić i w
pośpiechu szukała innego obiektu zainteresowań. Wynajęła sobie damę do towarzystwa i
nie krępując się wcale jej obecnością, rzucała się w coraz to nowe przygody miłosne, a
missis Flint służyła jej jako zasłona w wypadku, gdy musiała się z jakiejś sytuacji wycofać.
W Jokohamie spotkała przypadkiem inżyniera Dewalla i dowiedziała się, że pokazuje się on
najczęściej z inżynierem Buch-waldem i jego córką. Za wszelką cenę postanowiła odnaleźć
tych
dwoje.
Nie było to trudne, bo pana Buchwalda, głównego budowniczego kolei niedaleko Jokohamy,
znali prawie wszyscy. Wiedziano też, że Henryk Dewall był jego najbliższym
współpracownikiem.
Niemiecki młody inżynier zainteresował Amerykankę o wiele bardziej niż japońska kultura, a
gdy dowiedziała się, że budowa zbliża się do końca i on wkrótce wyjedzie, nie zastanawiając
się długo, postanowiła

wyruszyć tym samym statkiem. Biedna missis Flint o mało nie dostała zawału serca. Miała
już dość Japonii i najchętniej wróciłaby do Nowego Jorku. Dlatego wyjazd do Niemiec wcale
jej nie ucieszył.
Szukając kontaktów z inżynierem Dewallem, miss Grace dotarła wreszcie do pana
Buchwalda i jego córki.
Od razu zauważyła, że Henryka i Rosemarie łączy coś więcej niż zwykła znajomość między
rodakami, co jednak w niczym nie wpłynęło na jej plany. Rosemarie nie należała do
biednych dziewcząt — ojciec nieźle zarabiał, ale w porównaniu z milionami Amerykanki jej
majątek był kroplą w morzu. Grace nie znała mężczyzny, który nie próbowałby jej poderwać
dowiedziawszy się, że jest taka bogata. Ten „piekielnie przystojny" młody inżynier na pewno
postąpi tak samo i bez wahania porzuci Rosemarie Buchwald. Chociaż, kto wie? W każdym
razie nawet jeżeli Henryk i Rosemarie już się zaręczyli, ona, Grace Vautham, zrobi
wszystko, by doprowadzić do rozdzielenia tych dwojga. Inżynier Dewall musi być jej.
W ciągu pierwszych burzliwych dni na statku Grace nie miała okazji spotkać Henryka, gdyż
zmożona chorobą morską niemal nie opuszczała swojej kabiny. Zdążyła jednak poznać
czwartego pasażera, niejakiego Kurta Wendlera, z zawodu jubilera, który wracał z Japonii,

3

background image

dokąd przybył w poszukiwaniu kamieni szlachetnych. Od chwili wejścia na pokład nie
spuszczał on rozmarzonych oczu z Rosemarie Buchwald.
Poznał ją w Jokohamie na przyjęciu dla Niemców. Dotychczas Kurt interesował się
wyłącznie pracą i zdobywaniem pieniędzy. Choć przekroczył już czterdziesty rok życia, ani
razu nie pomyślał o ożenku, ba, nawet nie próbował poznać żadnej dziewczyny. Nagle
jasnowłosa Rosemarie tak go oczarowała, że omal nie postradał zmysłów. Ona jednakże
najwyraźniej interesowała się inżynierem Dewallem, a na niego nie zwracała wcale uwagi.
Pozbyć się Henryka wcale nie będzie łatwo, ale przecież — podobnie jak Grace Vautham —
Kurt był świadom potęgi swoich pieniędzy. Sądził, że wystarczy pokazać Rosemarie, jak
wielkie szczęście czeka ją u jego boku, a rywal zostanie odprawiony z kwitkiem.
Morską burzę Kurt przeleżał w swojej kabinie, a kiepskie samopoczucie pogorszyło się
jeszcze, gdy zobaczył Henryka Dewalla w pełni sił,
odpornego na kołysanie statku i usługującego Rosemarie, również dzielnie opierającej się
chorobie morskiej. Grace też była wściekła.
Na szczęście burza ucichła. Wszyscy chorzy odzyskali na tyle siły, by opuścić kabiny i
zaczerpnąć świeżego powietrza na pokładzie, ponarzekać na swoje dolegliwości przed
znajomymi.
Ojciec z córką omawiali jeszcze szczegóły ich postoju w Honolulu, gdy inżynier Dewall
przyszedł z wiadomością, że do końca podróży pogoda zapowiada się równie piękna jak
dziś. Rosemarie spojrzała na niego ze smutkiem i westchnęła.
— Oby miał pan rację, panie Dewall. Nie chciałabym przeżyć podobnej burzy jeszcze raz.
Patrzyła na niego stalowoniebieskimi oczyma, w których pokazały
się łzy.
— Dlaczego tak bardzo się pani boi, panno Rosemarie? Przecież zniosła pani burzę tak
dzielnie. Czyżby strach przychodził po fakcie?
— Nie o mnie chodzi, panie Henryku, ale o ojca. Czuł się bardzo źle, a przed chwilą
powiedział mi, że musimy wysiąść w Honolulu, bo z operacją nie może czekać aż do
przyjazdu do Berlina.
— Jakże mi przykro! — wyszeptał Henryk. Usiadł między Rosemarie a jej ojcem i spytał: —
Sądzi pan, że ta operacja jest nieunikniona?
Inżynier Buchwald skinął głową:
— Niestety, mój drogi. Dalsze zwlekanie wydaje mi się nierozsądne. Wyłożył mu swoje
racje, a Henryk ze smutkiem spoglądał raz po raz
w zatroskaną twarz Rosemarie. Westchnął ciężko i rzekł:
— Cóż, nie śmiałbym panu sugerować czegokolwiek, ale będzie mi żal rozstać się z wami
w Honolulu. Gdybym nie musiał wracać do fabryki w wyznaczonym terminie, chętnie
zostałbym tutaj i pomagał pannie Rosemarie w czasie pańskiej choroby.
— Nie ma takiej potrzeby, panie inżynierze. Wie pan, że w kraju oczekują nas obu, a skoro
ja muszę zostać, roboty będzie miał pan za dwóch. W moim przypadku jest to konieczność,
ale wypocznę trochę i — choć z opóźnieniem — wrócę do pana w pełni sił. Pan zaś

4

background image

powinien czym prędzej przekazać zarządowi informacje z Japonii i przeprosić w moim
imieniu, że nie mogę zrobić tego osobiście.
— O to niech się pan nic martwi. Przecież pańskie zdrowie jest najważniejsze i panowie z
zarządu chyba to rozumieją.
— Tak też myślę. Mam nadzieję, że moja bezczynność nie potrwa długo. Jest tyle
ciekawych projektów do zrealizowania i chciałbym zabrać się za nie, będąc już w pełni sił.
Tych kilka tygodni zwłoki da się szybko odrobić. Tym bardziej, że budowę w Japonii
poprowadził pan znakomicie i zakończył przed czasem. A jak pan się dziś czuje?
— Gdy się nie ruszam, prawie nie czuję bólu, ale przy najmniejszym wysiłku staje się on nie
do zniesienia. Na szczęście skończyła się ta burza. Może zechciałby pan pospacerować
trochę z moją córką po pokładzie? Byłbym bardzo zobowiązany, bo biedaczka cały czas
tylko siedzi przy mnie, a młoda krew potrzebuje trochę ruchu.
Henryk Dowell zerwał się na równe nogi:
— Oczywiście, jeżeli tylko panna Rosemarie nie pogardzi moim towarzystwem.
Rosemarie popatrzyła z troską na ojca.
— Nie chciałabym zostawiać cię samego, tato.
— Idź, idź. Ja spróbuję uciąć sobie drzemkę.
Rosemarie wstała, położyła ojcu pod głowę poduszkę i okryła go szczelnie wełnianym
kocem.
— Przespaceruję się trochę. Ruch z pewnością Robrze mi zrobi. Uśmiechnął się i zamknął
oczy, udając, że już zasnął. Rosemarie i Henryk spacerowali obok siebie, przemierzając
pokład
bez słowa. Oboje nie mogli pogodzić się z myślą o rychłym rozstaniu. Henryk odezwał się
pierwszy.
— To bardzo smutna wiadomość, panno Rosemarie.
— Tak cieszyłam się, że będziemy we troje wracać do Niemiec, w pewnym stopniu
łagodziło to mój niepokój o stan zdrowia ojca. Poza tym w Japonii obaj byliście tak zajęci i
nie mieliście dla mnie zbyt wiele czasu, że miałam nadzieję na trochę rozrywki przynajmniej
podczas podróży. Niestety, ojciec trafi do sanatorium, a pan pojedzie dalej sam.
— Nie mogę się z tym pogodzić. Tak bardzo cieszyłem się na wyjazd z panią i ojcem.
Jestem pełen podziwu dla niego. Tak wiele mu zawdzięczam, jest on dla mnie wzorem do
naśladowania. To dzięki niemu wyjechałem przecież do Japonii, gdzie lepiej poznałem
samego siebie, gdzie byłem tak szczęśliwy, gdzie w końcu spotkałem panią. Nie mogę
uwierzyć, że za kilka dni będziemy musieli się rozstać, a pani
8 i
zostanie w Honolulu sama, bez opieki. Ojciec przykuty do łóżka nie
będzie mógł się panią opiekować.
Spojrzała na niego zasmuconymi oczyma. Serce biło jej mocno, a na
twarzy pojawił się rumieniec. Rzekła jednak całkiem spokojnie:

5

background image

— Cóż, dopóki ojciec będzie leżał w łóżku, będę musiała sobie radzić sama. Lekarz
okrętowy twierdzi, że nie potrwa to dłużej niż dwa tygodnie. Musimy jednak liczyć się z
trzema tygodniami. Współczuję panu, że w dalszej podróży będzie pan jedynym Niemcem
na pokładzie, chociaż nie —jest jeszcze ten jubiler, Kurt Wendler. Jednak, zdaje mi się, że
nie przypadł panu do gustu?
— Jeżeli mam być szczery, to wyjątkowy gbur.
Uśmiechnęła się.
— To surowa ocena! Dla mnie jest zawsze uprzejmy i nie pamiętam
go w złym nastroju.
Henryk uważał, że jubiler starał się przypodobać Rosemarie i robił to zbyt nachalnie, ale nie
powiedział teraz tego głośno, by się nie zdradzić, że jest o niego zazdrosny. Rzekł tylko:
— Nie cierpię tego typu ludzi i czasami potrafię być niesprawiedliwy.
— Zatem pan Wendler nie będzie idealnym towarzyszem podróży?
Uśmiechnął się złośliwie sam do siebie i odpowiedział:
— O nie! Będę go unikał jak diabła!
— Jest jednak tylu sympatycznych pasażerów...
— Ale ci najsympatyczniejsi wysiądą w Honolulu. Nikt nie będzie
w stanie ich zastąpić.
Nie odważyła się spojrzeć mu w oczy. Bała się tej tęsknoty i smutku, które zapewne z nich
wyzierały. Milczała przez chwilę, a potem
odezwała się po cichu:
— Mam tylko nadzieję, że niedługo zobaczymy się znowu, już w domu.
— To cała moja pociecha — westchnął. Nie pomyślałem o tym w pierwszej chwili.
Chciałbym jednak wiedzieć, czy, pomijając troskę o zdrowie ojca, jest pani choć trochę żal,
że nie pojedziemy dalej razem?
Popatrzyła mu prosto w oczy, zsunęła z głowy kaptur kurtki przeciwsztormowej, odsłaniając
jasnoblond loki, którymi natychmiast zaczął bawić się morski podmuch wiatru, i odezwała się
tak cicho, że ledwie słyszał jej słowa:
— Bardzo mi żal, ale sądziłam, że nie potrzebuję panu tego mówić. Podeszli do bariery i
zapatrzyli się w fale wciąż jeszcze na grzbietach
pokryte pianą.
Stali obok siebie w milczeniu. Henryk położył rękę na poręczy, a Rosemarie zwróciła znowu
uwagę na dziwny pierścień, który nosił na małym palcu. Wreszcie znalazła okazję, żeby o
niego spytać, a przy tym zmienić temat rozmowy na bardziej obojętny.
— Ma pan oryginalny sygnet, panie Henryku.
— Tak — rzekł prostując palce. — To dziedziczny klejnot naszej rodziny. Babka ze strony
matki dostała go od wuja, który jako badacz przemierzał przed laty Afrykę. Twierdził on, że
pierścień ten należał do murzyńskiego uzdrowiciela i posiadał niezwykłą moc magiczną:
chronił przed nieszczęściem każdego, kto włożył go na palec. Babka wierzyła w to i
przekazała pierścień jedynej córce, czyli mojej matce. Ta zaś wraz z błogosławieństwem

6

background image

ofiarowała go mnie, życząc, by zawsze przynosił mi szczęście. Twierdziła, że dzięki niemu
uniknęła wielu kłopotów i trosk. Były to ostatnie słowa mojej matki i dlatego nie rozstaję się z
tym sygnetem nigdy. W czarodziejską moc jakoś nie potrafię uwierzyć, uważam jednak, że
błogosławieństwo matki więcej znaczy niż jakiekolwiek czary. Któregoś dnia włożę ten
pierścień na palec kobiety, którą pokocham i która zechce zostać moją żoną.
— Ale wtedy on przestanie pana ochraniać.
— Będzie za to strzegł mojego najdroższego i najcenniejszego skarbu.
Rosemarie szukała odpowiedzi na te słowa, gdy jak spod ziemi zjawiła się tuż obok miss
Vautham w towarzystwie jubilera Wendlera.
— Podziwiacie igraszki delfinów? Pan Wendler twierdzi, że widział ich całe stado. Jeżeli nie
przeszkadzamy, moglibyśmy wypatrywać ich razem — rzekła Grace, rzucając kokieteryjne
spojrzenie na Henryka.
Zdenerwował się, ale odpowiedział ze spokojem:
— Nie przeszkadzacie państwo, ale delfinów też nie zobaczycie, przynajmniej nie teraz.
— Och, co za szkoda! Podobno zobaczenie ich z parowca przynosi szczęście.
— Tym bardziej mi przykro, że nie mogę pani pokazać choćby jednego, miss Vautham.
10
— Rozmawialiśmy przed chwilą z pani ojcem, panno Buchwald — odezwał się jubiler. —
Niestety, wspomniał, że będziecie musieli wysiąść w Honolulu.
Rosemarie odwróciła się.
— Tak. Ojciec musi niezwłocznie poddać się operacji.
— Coś takiego! To smutna wiadomość — rzekła miss Grace, ale w duchu ucieszyła się, że
w tak prosty sposób pozbędzie się rywalki. Spojrzała na Henryka i uśmiechnęła się.
— Będziemy się musieli jakoś pogodzić ze stratą tak miłego towarzystwa. Szkoda, że nie
może pani płynąć z nami.
— Bardzo żałuję, ale cóż robić?
— Gdybym miał trochę więcej czasu! Muszę być jednak w Berlinie w wyznaczonym dniu. W
przeciwnym razie służyłbym pani pomocą i towarzystwem — zaoferował się Wendler,
uśmiechając się do Rosemarie.
Henryk Dewall miał w tym momencie ochotę wyrzucić go za burtę. Co on sobie wyobraża,
podlizując się bezceremonialnie dziewczynie? Rosemarie odwzajemniła uśmiech i rzekła:
— W każdym razie dziękuję chociaż za dobre chęci. Wendler popatrzył na nią
rozmarzonym wzrokiem.
— Mam jednak nadzieję, że będę mógł pani pomóc w Berlinie. Zgłoszę się zaraz, gdy tylko
państwo wrócicie do domu.
— Będzie nam miło, panie Wendler — odparła Rosemarie, jak zwykle uprzejma i taktowna.
Henryk uważał, że zbyt łagodnie potraktowała tego „nachalnego fircyka" i aż musiał
zacisnąć pięści, by rzeczywiście nie wyrzucić go za burtę. Rosemarie nie przypuszczała,
że Henryk może być o niego zazdrosny. Kurt był dość przystojny i mógł podobać się
kobietom, ale dla niej był kimś zupełnie obojętnym, a chwilami wręcz uciążliwym. Chcąc

7

background image

uniknąć jego nachalności, starała się być uprzejma. Nie potrafiła zresztą okazać, że kogoś
nie lubi, że nie ma ochoty z kimś rozmawiać. Tłumaczyła sobie, że to nie jego wina, że się
jej nie podoba. Ona przypuszczalnie też wydaje się wielu ludziom niesympatyczna, a jakoś
nikt nie daje jej tego do
zrozumienia.
Z pewnością Kurt Wendler nie myślał tak o niej. Wręcz przeciwnie — wyobrażał sobie, że
jako jubiler ma szansę się jej spodobać. A czemuż
11
by nie? Bogaty i przystojny mężczyzna zawsze ma u kobiet powodzenie! One są tak
nieobliczalne.
Uśmieszek na ustach Wendlera tak zdenerwował Henryka, że ten odwrócił się plecami i
zaczął wpatrywać się w morze. Miss Vautham stała tuż obok oparta o balustradę, ale nie
przyglądała się falom, lecz sygnetowi na ręku Dewalla. Nie wspomniała jednak o nim ani
słowem, próbując bezskutecznie wciągnąć Henryka w rozmowę na różne tematy.
Denerwowała się coraz bardziej, widząc, że on wcale nie słucha jej słów, a cały czas z
niepokojem spogląda na Rosemarie. Całe szczęście, że musi ona zostać z ojcem w
Honolulu, bo inaczej naprawdę nie wiedziałaby, w jaki sposób rozłączyć ją z Henrykiem.
Jak zahipnotyzowana nie mogła oderwać wzroku od pierścienia, który Henryk nosił na
małym palcu. Jego dziwny kształt intrygował ją, choć sama nie wiedziała dlaczego.
Rozmawiali jeszcze przez chwilę, oczekując na zjawienie się delfinów. Rosemarie odwróciła
się nagle i rzekła:
— Wybaczcie państwo, ale muszę już wrócić do ojca.
Chciała odejść sama, Henryk jednak natychmiast stanął obok niej.
— Odprowadzę panią — rzekł i ukłonił się zdziwionej Grace. Wendler popatrzył na niego ze
wściekłością.
Grace, odgadując jego myśli, odezwała się z przekąsem:
— Ten ma więcej szczęścia od pana, panie Wendler!
— Co ma pani na myśli? — żachnął się.
— To co powiedziałam. Ta mała słodka Rosemarie wie, jak oczarować mężczyzn.
— Ja jeszcze nie powiedziałem ostatniego słowa — rzekł, nie kryjąc złości.
— Sądzę, że w porównaniu z tym biednym inżynierkiem jest pan w znacznie lepszej
sytuacji. Ja zresztą też.
Zdziwił się.
— Pani? Ach, czyżby pani... No tak! Inżynier spodobał się pani!
— Właśnie, tak jak panu spodobała się ponętna jasnowłosa Rosemarie i jej błyszczące
niczym gwiazdy oczy.
Zaniepokoił się nieco.
— Dlaczego pani mi to mówi?
12

8

background image

— Żeby panu uświadomić, że jedziemy na tym samym wózku. Bądźmy szczerzy, panie
Wendler, możemy sobie wiele pomóc nawzajem. Pomogę panu zdobyć piękną Rosemarie,
jeżeli pan uwolni od niej mojego inżyniera Dewalla. Jasne?
Na twarzy Wendlera pojawił się uśmiech, który przeszedł w grymas
nienawiści.
— Jasne! — zawołał. — Razem usuniemy z drogi wiele przeszkód!
— Bardzo na pana liczę. Musimy działać wspólnie, by nie dopuścić do bliższego związku
Henryka Dewalla i panny Buchwald. Czy nie
tak?
— Zgadzam się, miss Grace! — niemal krzyczał Wendler, a jego oczy aż płonęły z gniewu.
Nagle jakby ochłonął: — A jak to zrobimy?
— Już ja się tym zajmę. Przede wszystkim musimy wykorzystać szansę, jaką jest zejście
panny Buchwald z pokładu na Hawajach. Dla nas obojga jest to bardzo sprzyjająca
okoliczność.
Popatrzył na nią podejrzliwie.
— Dla pani, owszem, panno Vautham. Rosemarie przestanie kręcić się koło Dewalla, a pani
z łatwością go zdobędzie. A ja? W jaki sposób mam starać się o względy panny Buchwald?
— Zapomniał pan o naszej umowie? Gdy ja wyjdę za inżyniera Dewalla, panna Rosemarie
będzie wolna! W Berlinie będzie panu
0 wiele łatwiej podbić jej serce.
— Święta prawda! — ucieszył się. — Podpisuję się pod pani planem
1 zdaję się na jej pomysłowość, bo kobiety w tej dziedzinie są wytrawniejszymi
graczami od mężczyzn.
— Proszę mi całkowicie zaufać — odrzuciła dumnie głowę w tył — a dojdziemy do celu.
Przed wylądowaniem w Honolulu nie będziemy mieć wiele roboty, ale nie zostawimy tych
dwojga ani na chwilę samych. Do tego czasu mój plan będzie gotów aż do ostatniego
szczegółu.
— Jesteśmy więc wspólnikami?
— Jesteśmy — podała mu rękę. — I niech pan będzie ostrożny, by nie zdradzić nikomu
naszej tajemnicy.
— Oczywiście. A może byłoby lepiej, gdybyśmy się z nimi nie
spotykali zbyt często?
13
— To nie jest konieczne. Wręcz przeciwnie, powinniśmy udawać zaprzyjaźnionych. Inżynier
Dewall będzie zazdrosny. Mężczyźni nie lubią patrzeć, gdy ktoś nadskakuje ich wybrankom.
Jubiler skrzywił się swoim niby to uśmiechem.
— Rozumiem. Odegram swoją rolę tak, aby była pani zadowolona. Wspólnymi siłami jakoś
uporamy się z tym inżynierkiem.
Rozmawiali jeszcze przez chwilę, a potem razem zeszli pod pokład.
II

9

background image

Dni przed przybyciem do Honolulu minęły Rosemarie i Henrykowi niezwykle szybko.
Inżynier Buchwald nie ruszał się prawie ze swojego leżaka i stan jego zdrowia na szczęście
nie pogarszał się. Rosemarie opiekowała się nim troskliwie i nie opuszczała go ani na
chwilę, chyba że wyraźnie prosił, by pozostwić go samego. Wtedy z Henrykiem wychodzili
na pokład, uprawiali tam gry sportowe, spacerowali i korzystali z ostatnich chwil sam na
sam, mogli wymienić czułe spojrzenia, uściski dłoni i kilka niewiele znaczących słów,
wyraźnie jednak świadczących o uczuciach, jakie do siebie żywili.
W przeddzień dopłynięcia do Honolulu, wieczorem, Rosemarie nie chciała zostać sama w
kabinie. Wzięła płaszcz i wyszła na pokład. Spacerowała powoli tam i z powrotem i głęboko
wdychała rześkie wieczorne powietrze, patrząc ze smutkiem w dal. Jutro rozstanie się z
Henrykiem Dewallem. Na samą tę myśl poczuła ciężar na sercu, zwłaszcza że w ciągu
ostatnich dni miss Vautham wyraźnie kokietowała Henryka, nie odstępowała go na krok,
choć ciągle przebywała w towarzystwie Kurta Wendlera, który z kolei dzielił swoją uwagę
między nią a Rosemarie.
Stosunek Henryka do miss Vautham wydawał jej się zrozumiały. Był uprzejmy, jak dla
wszystkich zresztą kobiet, ale ona potrafiła stwarzać wrażenie, że łączy ich coś więcej.
Rosemarie posmutniała, wyobrażając sobie, jak Amerykanka będzie walczyć o Henryka, gdy
w dalszej
14
podróży zostanie z nim sama. On wprawdzie rozmawiał z Rosemarie zawsze bardziej czule
niż z Grace, ale nigdy nie powiedział niczego, co świadczyłoby o jego miłości. W ciągu
poprzednich dni nigdy nie byli ze sobą sam na sam przez dłuższą chwilę. Ciągle
przeszkadzała im Grace albo jubiler, albo też oboje razem. Zanosiło się na to, że jutro
pożegna się z Henrykiem, nie będąc pewna, czy on ją naprawdę kocha i czy spotkają się
jeszcze kiedyś. Oparła się o balustradę i popatrzyła na tarczę księżyca, który bladym,
chłodnym blaskiem rozświetlał bezchmurne niebo. Rosemarie zrobiło się tak smutno, że
pogrążona w myślach nie usłyszała, kiedy obok stanął Henryk Dewall. On także nie mógł
wytrzymać w kabinie i postanowił wyjść na spacer. Nie chciał obciążać swoimi
zmartwieniami Rosemarie, która i tak pełna była niepokoju o ojca. Nie mógł się przecież
oświadczyć, gdy ojciec i córka myśleli o czymś znacznie poważniejszym. Na szczęście
jubiler, o którego Henryk był zazdrosny, nie zostanie z Rosemarie na Hawajach. Kto jednak
może zaręczyć, że ona nie spotka kogoś innego?
Szamotał się z tą myślą, aż w końcu postanowił wyjść na pokład. Było już późno i prawie
wszyscy pasażerowie posnęli w kabinach, z wyjątkiem kilku, żywo rozprawiających przy
barze.
Ku wielkiej radości Henryk zobaczył Rosemarie opartą o balustradę. Księżyc rozświetlał jej
blond włosy i odbijał się w nich metalicznym blaskiem.
— Jeszcze pani nie śpi, Rosemarie? — spytał.
Przestraszyła się, a gdy popatrzyła mu w oczy, zobaczył, że płakała. Serce zaczęło mu
mocno bić.

10

background image

— Nie mogę zasnąć. W kabinie jest tak duszno, że postanowiłam zaczerpnąć trochę
świeżego powietrza.
— U mnie też, ale cieszę się, że zdecydowałem się na ten późny apacer. Będę mógł się z
panią spokojnie pożegnać, bo jutro chyba ani przez chwilę nie zostaniemy sami. Zwątpiłem
już, czy będę mógł bez świadków wyznać to, na czym mi najbardziej zależy. Ciągle ktoś
nam przeszkadza, a ten Wendler nie odstępuje pani na krok.
Uśmiechnęła się.
— Och, tak! Koniecznie chce zwrócić na siebie uwagę.
— Wcale mi się to nie podoba. Proszę mi szczerze powiedzieć, panno Rosemarie, czy pan
Wendler podoba się pani?
15
— Jest zabawny — rzekła z uśmiechem — i czasami udaje mu się odwrócić moje myśli od
choroby ojca. Jeżeli o to panu chodziło, podoba mi się.
— O to akurat nie mam do niego pretensji,— westchnął ciężko. Rosemarie popatrzyła mu w
oczy tak głęboko i tak czule, że poczuł,
jak spada kamień z jego serca. Nie mogła interesować się Wendlerem i spoglądać z taką
miłością na niego. Tego był pewien. Wziął ją za ręce.
— Bardzo mi żal, że jutro musimy się rozstać. Martwię się o panią. Nie chciałbym, żeby
między nami pozostały sprawy nie dopowiedziane. Pozwoli pani, że przypomnę opowieść o
pierścionku, który dostałem wraz z błogosławieństwem mojej matki. Proszę, niech go pani
weźmie jako amulet przynoszący szczęście. Wierzę, że będzie panią chronił od wszelkiego
zła i poprowadzi do ojczyzny, gdzie z utęsknieniem będę oczekiwać na wasz powrót.
Zdjął pierścień z palca i podał go na otwartej dłoni. Rosemarie poczuła napływającą do
policzków krew, gdyż przypomniała sobie słowa Henryka: „któregoś dnia włożę go na palec
kobiety, którą pokocham i która zechce zostać moją żoną".
Wiedziała, że ofiarowując go teraz, Henryk chce się oświadczyć. Musi to zrobić w ten
sposób, bo ze względu na chorobę ojca nie może go prosić oficjalnie o rękę córki. Nie chce
też rozstać się, nie dając znaku, że ją kocha. Spojrzała na niego z niepokojem.
— Jak odda mi pan pierścień, to nie będzie pana chronił — rzekła cicho i odwróciła wzrok.
— Gdy ochroni panią, osłoni też mnie, panno Rosemarie. Proszę go wziąć i nosić także w
moim imieniu. Będę spokojniejszy i zachowam choć trochę nadziei.
Podała mu rękę, a on delikatnie nałożył pierścień na jej palec. Stali tak chwilę bez słowa i
patrzyli sobie głęboko w oczy. Wiedzieli, że ta symboliczna ceremonia połączyła ich bardziej
niż głośne i uroczyste zaręczyny. Słowa nie były tu potrzebne. Nagle pogrążonych w
myślach zakochanych wyrwał brutalnie z zadumy znajomy głos miss Vautham.
— Ach, więc wy też nie możecie zasnąć? W kabinie jest tak duszno, że musiałam wyjść na
powietrze — wdzięczyła się Amerykanka, choć doskonale wiedziała, że jej zjawienie się
wcale nie ucieszyło Henryka i Rosemarie.
16

11

background image

Dewall opanował się pierwszy i rzekł spokojnie: — Świeże powietrze wyciągnęło nas także
na pokład. Panna Buchwald wpadła na ten pomysł pierwsza.
Rosemarie odgarnęła spadające na czoło włosy. Nie potrafiła ukryć zdenerwowania, w jakie
wprawiła ją obecność Grace, ale jednocześnie bardzo się cieszyła tym, co zaszło przed
chwilą między nią a Henrykiem. Z pewnością nie była o Amerykankę zazdrosna.
Uśmiechnęła się i rzekła: — Rzeczywiście, w kabinie można by się udusić. — Nie patrzyła
na Grace i nie zauważyła, jak tamta nagle osłupiała zobaczywszy na jej palcu pierścień,
który wielokrotnie widziała na ręku Henryka. A zatem, coś tu się przed chwilą zdarzyło.
Pannę Vautham ogarnęła tak silna zazdrość, że nie mogła wydobyć z siebie słowa. Oddać
Henryka Dewalla bez walki nie miała jednak zamiaru. Oparła się o poręcz i to śmiejąc się, to
opowiadając o byle czym, udawała, że nic się nie stało. Nagle wpadła na pomysł, jak ten
pierścień mógłby pomóc w realizacji jej planu.
Rosemarie i Henryk nie zwracali uwagi na hałaśliwą towarzyszkę ich nocnego spotkania.
Zajęci byli własnymi problemami, a nie mogąc o nich otwarcie rozmawiać, zdecydowali się
zejść do kabin. Ku wielkiemu niezadowoleniu miss Vautham ona pierwsza musiała się
pożegnać. Henryk i Rosemarie szli dalej korytarzem sami, trzymając się mocno za ręce i
patrząc z przejęciem sobie w oczy.
— Życzę szczęścia, Rosemarie, i cieszę się, że przyjęła pani mój sygnet. Będę o wiele
spokojniejszy.
— Dziękuję, Henryku, chociaż mam wyrzuty, że wyzbył się pan talizmanu — przynajmniej
do czasu, zanim go panu zwrócę.
— Jestem pewien, że trafił on do właściwych rąk — rzekł z przekonaniem.
Na końcu korytarza otworzyły się drzwi i ukazała się stewardesa. Henryk ukłonił się i
pocałował czule Rosemarie w rękę. Ona zaś szybko weszła do kabiny i zamknęła za sobą
drzwi.
Stewardesa poczekała chwilę, aż inżynier Dewall zniknął w swojej kajucie, po czym
zastukała do miss Vautham.
Grace stała przy bulaju i patrzyła na morze, po którym ślizgały się srebrzyste promienie
księżyca. W jej głowie kłębiły się setki myśli. Nienawiść, wywołana zazdrością o Rosemarie,
wprost odbierała jej zmysły. Nie miała wątpliwości, że dziś wieczorem doszło do cichych
2 — Pierścionek dla Rosemarie
17
zaręczyn. Świadczył o tym pierścień na ręku Rosemarie, ten sam, który Henryk cały czas
nosił, a teraz ofiarował go dziewczynie na znak wierności. Na szczęście, on też pomoże
Grace w rozdzieleniu tych dwojga, i to na zawsze.
Czasu miała niewiele, toteż zaraz po wejściu do swojej kabiny zadzwoniła po stewardesę.
Oczekując jej przybycia, obmyślała jeszcze szczegóły planu. Nie mogła zrezygnować z
Henryka, musi go mieć dla siebie, gdyż zawsze najbardziej pragnęła tego, co dla kogoś
innego stanowiło najcenniejszą wartość.

12

background image

Gdy stewardesa weszła, Grace odwróciła się. Wiedziała, że dziew-, czyna niedawno wyszła
za mąż, ale pracowała jeszcze, by jak najprędzej zarobić na kupno zakładu fryzjerskiego dla
męża, który również pływał na parowcu. Niestety, nie na „Rolandzie". Młodzi nie mogli się
doczekać spotkania w San Francisco i zamieszkania wreszcie razem. Miss Vautham
przypomniała sobie zwierzenia stewardesy i pomyślała, że nie odmówi ona drobnej przysługi
za odpowiednio wysoki napiwek. Przekonała się o tym wielokrotnie, gdyż zawsze chętnie
wykorzystywała służbę do rozgrywek.
Spojrzała stewardesie prosto w oczy i spytała bez ogródek:
— Chce pani zarobić tysiąc dolarów? Dziewczyna aż poczerwieniała z radości.
— Jeżeli jest taka możliwość, miss Vautham, to czemu nie?
— Skoro mówię, to znaczy, że jest.
— Och, proszę się nie gniewać. Zna pani moje plany, a tysiąc dolarów tylko przyśpieszyłoby
ich realizację.
— Dobrze, ale najpierw niech pani przysięgnie, że o tym, co teraz powiem, nie piśnie pani
ani słowa. Nikt nie powinien wiedzieć, że o coś panią prosiłam.
— Będę milczeć jak grób, panno Vautham.
— Proszę podejść bliżej, abym nie musiała głośno mówić. Chodzi tu o drobny żart,
właściwie zakład, więc niech się pani nie dziwi, że moja prośba jest trochę niezwykła.
— Ale, naprawdę... — rzekła dziewczyna, myśląc już tylko o tysiącu dolarów.
— Otóż, proszę posłuchać. Chodzi o pierścionek. Nie jest to cenny klejnot, ale bardzo
oryginalny. Ma kształt głowy orła, a obrączkę
18

tworzą rozłożone skrzydła tego ptaka. W miejscu oczu są osadzone dwa zielone kamienie,
wyglądające jak żywe. Dziś wieczorem założyła go jedna z panien z naszego towarzystwa,
panna Buchwald, a my założyliśmy się, że ktoś z nas wykradnie jej ten pierścionek, zanim
ona wysiądzie w Honolulu. Oczywiście, żeby nie przegrać zakładu, będzie bardzo pilnować
swojego klejnotu. Udało mi się ustalić, że zawsze rano panna Buchwald chodzi na basen, a
tam przecież nie zabierze biżuterii. Zostawi ją w kabinie, a pani ma zapasowy klucz. Stąd
moja propozycja: dam pani tysiąc dolarów, jeżeli wejdzie pani do tamtej kabiny i przynie-sifc
mi pierścionek. Jeżeli zaś nie uda się pani go znaleźć, dam tylko pięćdziesiąt dolarów za
fatygę. Chyba więc warto poszukać go dokładnie?
Stewardesa patrzyła przed siebie lekko zaniepokojona.
— A jeżeli się wyda, to zostanę oskarżona o kradzież.
— Niechże się pani nie boi — wtedy uwolnię panią z przysięgi. Powie pani, że wykonała
tylko moje polecenie, a ja nie zaprzeczę, że chodziło o zakład. To tylko zabawa, gra, ale
zależy mi na jej wygraniu. Daję ponadto pani słowo, że pierścień zostanie zwrócony
prawowitemu właścicielowi. Chyba rozwiałam już wszystkie wątpliwości, że nie chodzi tu o
żadne włamanie, ale o zwykły żart. Niemniej jednak proszę o tym nikomu nie mówić, zanim

13

background image

pani nie pozwolę, choćby nawet ktoś panią wypytywał, chyba że oskarżono by panią o
kradzież. Czy jeszcze ma
pani jakieś obawy?
Miała, ale nie mogła przecież zrezygnować z okazji zarobienia tysiąca dolarów. W razie
wpadki miss Vautham obiecała jej bronić, a dla tak wielkiej sumy warto było zaryzykować.
Zdecydowała się.
— Zrobię wszystko, co w mojej mocy, aby dostarczyć pani ten pierścień, panno Grace.
Rano, gdy panna Buchwald wyjdzie na basen, przeszukam jej kabinę i przyniosę pani
klejnot.
— Już się cieszę. Teraz może pani już iść. To wszystko.
— Dobranoc, miss Vautham. I dziękuję, że właśnie mnie pani
wybrała.
— Później pani podziękuje. Proszę już iść.
Stewardesa zamknęła za sobą drzwi. Najchętniej poszłaby już teraz po ten pierścionek, ale i
tak by go nie znalazła. Musiała poczekać do
rana.
III
Rosemarie weszła do kabiny i jeszcze zanim zamknęła drzwi, mocno przycisnęła
pierścionek podarowany przez Henryka do ust, a potem długo mu się przyglądała.
Westchnęła głęboko i zabrała się za pakowanie swoich rzeczy. Walizki ojca przygotowała już
wcześniej, bo on sam niewiele mógł zrobić, a ponieważ wiózł wiele przeróżych drobiazgów,
musiała wezwać do pomocy stewarda. Swoje ubrania i toalety spakuje sama, bez niczyjej
pomocy. W ciągu godziny była gotowa. Została tylko walizka z rzeczami potrzebnymi do
czasu opuszczenia statku.
Zmęczyła się trochę, więc czym prędzej pragnęła znaleźć się w łóżku.
Rękę z pierścionkiem przytuliła do policzka i zaczęła myśleć
0 Henryku. Była taka szczęśliwa. Teraz miss Vautham może sobie strzelać oczami — on już
należy do niej. Uspokojona tą myślą zasnęła bardzo szybko.
Wstała się wcześnie rano, bo przed zawinięciem statku do portu musiała jeszcze dopilnować
kilku spraw. Pocałowała znowu pierścionek
1 przytuliła go do serca. Za chwilę powinna wyjść na basen. Zebrała całą biżuterię i wyjęła
kasetkę. Włożyła do niej złoty łańcuszek z medalionem, w którym nosiła zdjęcie swojej
zmarłej matki, bransoletkę i pierścionek — dar od ojca, a także pierścień ofiarowany
wczoraj przez Henryka Dewalla. Zielone oczy orła spoglądały na nią jak żywe. Wzruszyła się
bardzo i zawahała się, czy włożyć go do szkatułki. W końcu zamknęła ją i odsunęła na
środek stołu, aby wskutek kołysania statku nie spadła przypadkiem na podłogę. Pierścionek
Henryka położyła obok.
Narzuciła na siebie płaszcz kąpielowy i pobiegła na basen. Po drodze spotkała Henryka,
który na powitanie uśmiechnął się serdecznie i pocałował czule w rękę. Zauważył, że zdjęła
pierścionek, i popatrzył ze zdziwieniem jej w oczy.

14

background image

20
— W wodzie mógłby mi ześlizgnąć się z palca. Chyba powinnam go nosić na łańcuszku na
szyi, by nie był widoczny. Ojciec z pewnością widział go na pana ręku i mógłby się
zaniepokoić. Teraz nie powinien się
denerwować.
— To rzeczywiście dobry pomysł, bo gdzież lepiej sprawowałby pierścień swoją magiczną
władzę, jak nie w pobliżu serca — rzekł Henryk bardzo wzruszony i odprowadził Rosemarie
aż do szatni basenu. Czekał cierpliwie, aż wróci.
Gdy tylko Rosemarie wyszła z kabiny, stewardesa, przemykając chyłkiem wzdłuż korytarza,
zakradła się pod drzwi i otworzyła je zapasowym kluczem. Zadanie zlecone przez
Amerykankę okazało się łatwiejsze, niż mogła przypuszczać. Gdy otwierała drzwi, statek
przechylił się od uderzenia bocznej fali i stało się to, czego obawiała się Rosemarie:
pierścionek stoczył się ze stołu, ale nie wpadł do otwartej walizki stojącej obok. Znalazł się
wprost pod nogami stewardesy. Podniosła go szybko, sprawdziła, czy odpowiada opisowi i
schowała do
kieszeni.
Miała więc klejnot i wcale go nie ukradła, tylko znalazła na podłodze. Tak tłumaczyła się
przed samą sobą. A że zdarzyło się to w kabinie Rosemarie Buchwald? Przecież mogła go
ona zgubić na korytarzu. Kto udowodni, że nie? Rozglądnęła się po kabinie i zauważyła
leżącą na stole szkatułkę. By uwiarygodnić zniknięcie pierścienia z orłem, rzuciła ten drugi
do walizki z ubraniami, a łańcuszek z medalionem przewiesiła przez krawędź stołu.
Zadowolona z siebie szybko opuściła kabinę. Nikt nie widział, gdy tam wchodziła, nikogo nie
było też na korytarzu, gdy wychodziła.
Pobiegła pod drzwi miss Vautham, ale te były zamknięte i nikt nie odpowiadał na pukanie.
Amerykanka poszła już na śniadanie i z przekazaniem klejnotu trzeba było poczekać, choć
najchętniej dziewczyna zamieniłaby go już teraz na obiecane tysiąc dolarów.
Grace rzeczywiście była już w restauracji. Zdziwiła się bardzo, że mimo wczesnej pory Kurt
Wendler był tam przed nią. Przysiadła się do niego i bez słowa powitania spytała:
Co, spać pan nie może, panie Wendler?
— Rzeczywiście, miss Vautham — westchnął ciężko. — Szlag mnie trafia, gdy pomyślę, że
panna Buchwald musi wysiąść. Postój potrwa aż
21
do wieczora, ale i tak jej już nie zobaczę, bo na pewno pojedzie z ojcem prosto do
sanatorium, a tam nie będzie miała czasu na rozmowy ze mną.
— Niestety, ale to prawda. Mam jednak nowinę dla pana. Chciałam przekazać ją jeszcze
wczoraj, gdy tylko się o tym dowiedziałam, ale było już późno i nie wypadało mi pana budzić.
— Czy coś się stało? — zaniepokoił się.
Opowiedziała mu, jak zaskoczyła w nocy Henryka i Rosemarie na pokładzie i o pierścionku,
który zawsze nosił, a wczoraj ofiarował dziewczynie.
Wendler zdenerwował się:

15

background image

— Do licha ciężkiego! To wygląda na ciche zaręczyny. Wyrzucę tego faceta za burtę.
Grace położyła mu rękę na ramieniu.
— Spokojnie, przyjacielu i wspólniku! Niech pan zauważy, że ja jestem dokładnie w takiej
samej sytuacji jak pan, a jeżeli mamy dojść do celu, musimy zachować spokój.
Patrzył na nią płonącymi oczyma.
— Jednak musi pani przyznać, że wszystko to wygląda na ciche zaręczyny.
— Zgoda, ale od zaręczyn do ślubu droga daleka. Zrobili to po cichu, bo — jak się
domyślam — panna Buchwald nie chce, żeby dowiedział się o tym ojciec. Albo nie chce go
denerwować w tym stanie, albo — co byłoby dla nas najkorzystniejsze — wie, że on nie
zgodzi się wydać jej za mąż za inżynierka bez grosza przy duszy. Pańskie szansę rosną,
panie Wendler, bo panu pieniędzy nie brakuje.
— Ale te zaręczyny trzeba by wpierw zerwać...
— I zerwiemy je. Fakt, że pan Dewall zaręczył się z ubogą dziewczyną, przekonuje mnie,
że nie jest on łowcą posagów i bez obaw mogę starać się o zdobycie jego serca.
— Od czego zamierza pani zacząć?
— Mam pewien plan. Proszę posłuchać. Zacznijmy od tego, że założyliśmy się, iż
zdobędziemy pewien pierścionek.
— Nic z tego nie rozumiem.
— Ja też nie, ale to na wypadek, gdyby mój plan się nie powiódł. Wtedy musielibyśmy kryć
stewardesę, którą namówiłam, żeby zdobyła w jakiś sposób pierścionek Rosemarie,
ofiarowany jej przez Henryka.
22
Nawet największy pochlebca nie odważyłby się powiedzieć, że Kurt Wendler zachował w
tym momencie zimną krew. Miss Vautham
uśmiechnęła się.
— Mój Boże! Niechżesz pan nie patrzy na mnie z wybałuszonymi oczyma. Mój plan
przewiduje zdobycie tego pierścienia, a stewardesa zrobi to za tysiąc dolarów, sądząc, że
chodzi o zwykły zakład. Ponadto musiałam uciszyć jej wyrzuty sumienia obietnicą, że klejnot
wróci do rąk prawowitego właściciela. Dziewczyna wyszła za mąż za fryzjera i oboje ciułają
każdy grosz, by w przyszłości kupić salon fryzjerski. Tysiąc dolarów w ich sytuacji to sporo
pieniędzy.
— Hm! Ale mimo wszystko to ryzykowne przedsięwzięcie...
— Coś widzę, że nie starcza panu odwagi, by pozbyć się inżyniera Dewalla. Zresztą, ze
sprawą pierścionka nie miał pan nic wspólnego. Pańska rola zacznie się, gdy go będziemy
już mieć w ręku.
Zaczerwienił się słysząc, że nazwała go tchórzem. Po chwili milczenia
spytał:
— Więc, co mam zrobić?
— Jeszcze dziś, zanim panna Buchwald opuści statek, musi pan udawać bardzo
zakochanego i ani na chwilę nie może jej pan zostawić sam na sam z inżynierem Dewallem.

16

background image

Na pożegnanie niech pan głośno powie: „do zobaczenia w Berlinie" i „dziękuję za wszystko",
tak głośno, aby Henryk to słyszał. Musi pan w te słowa włożyć jak najwięcej czułości.
— A po co to całe przedstawienie?
— Żeby pan Dewall pomyślał, że za jego plecami nawiązał pan z panną Buchwald bardzo
serdeczne stosunki. Będzie o pana tak zazdrosny, jak pan teraz o niego. Już się raz o to
niemal nie pobiliście.
— Chętnie dołożyłbym mu naprawdę. Czy to już wszystko?
— O nie! — zaśmiała się. — Pańska rola zacznie się dopiero po wypłynięciu statku z
Honolulu. Widzę jednak, że przyszła stewardesa i najwyraźniej chce ze mną rozmawiać.
Zatem niech pan pamięta o swojej roli: Dewall musi aż pękać z zazdrości, a Rosemarie nie
może zostać ani przez chwilę sama, dopóki nie zejdzie z pokładu. Dalsze szczegóły
omówimy później. Liczę na pana!
— Nie zawiodę pani, miss Vautham. Zrobię to z przyjemnością, choć dziwię się, że
zakochała się pani akurat w tym człowieku. Co on takiego ma, że kobiety biegną za nim na
oślep?
23

Grace omal nie wybuchnęła śmiechem.
— Pan chyba też nie narzeka na brak powodzenia. Niech pan popatrzy dookoła, jak
panienki strzelają oczami w pana stronę. A Rosemarie? Cóż, z pewnością ulegnie, gdy tylko
się dowie, że pan Dewall ożenił się z miss Vautham, a pan Wendler ma względem niej jak
najpoważniejsze zamiary.
— Życzę pani z całego serca, żeby tak się stało — rzekł, nie ukrywając zadowolenia.
Grace pożegnała się i szybko wyszła, próbując dogonić stewardesę. Bez słowa otworzyła
drzwi kabiny, po czym starannie i cicho zamknęła je za sobą. Spytała krótko:
— A więc?
Stewardesa wyjęła pierścień z kieszeni i podała go pannie Vautham.
— Oto on.
Grace chciała wziąć go do ręki, ale dziewczyna szybko zacisnęła dłoń.
— Obiecała mi pani tysiąc dolarów! Miss Vautham uśmiechnęła się drwiąco.
— Myśli pani, że nie dotrzymam słowa? Proszę poczekać, zaraz dam pani pieniądze.
Sięgnęła do szafki, gdzie leżały przygotowane banknoty i podała je stewardesie. Ta chwyciła
je skwapliwie, a drugą ręką położyła pierścień na stole. Grace wzięła go do ręki i rzekła
tryumfująco:
— A więc wygrałam zakład! Proszę mi opowiedzieć, jak pani to zrobiła.
Stewardesa przedstawiła szczegółowo cały przebieg zdarzeń, nie zapomniała też pochwalić
się, że na wszelki wypadek rozsypała pozostałą biżuterię. Zakończyła słowami:
— Panna Buchwald pomyśli, że pierścień ten leży gdzieś w walizce. Ma mało czasu i
zacznie go szukać dopiero w sanatorium. Czy dobrze zrobiłam, miss Vautham?
— Wyśmienicie! Spisała się pani doskonale i w zupełności zasłużyła pani na tę zapłatę.

17

background image

— Dziękuję z całego serca, panno Grace. Dzięki pani spełnienie moich marzeń wydaje się
znacznie bliższe.
— Czy pani wierzy w opatrzność boską?
24
— Oczywiście, bez bożej pomocy nic by mi się nie udało.
— Więc niech się pani modli, by i moje marzenie mogło się spełnić.
— To mogę pani obiecać, panno Vautham.
Odeszła szybko i ledwie zdążyła wrócić do swojej kabiny, już czekało na nią następne
wezwanie. Przeraziła się, gdy zobaczyła, że pochodzi z numeru panny Buchwald.
— Szuka pierścionka! — pomyślała i złapała się za serce. — Żeby tylko się nie zdradzić
miną. Czy aby na pewno chodziło o zakład? Zresztą, to nie jej sprawa — dostała już
pieniądze, a pierścionek nie jest aż tak drogocenny, zwykła prymitywna robota. W razie
czego i tak odpowiedzialność zrzuci na miss Yautham.
IV
Henryk Dewall odprowadził Rosemarie do drzwi jej kabiny i raz jeszcze pocałował w rękę.
Za pół godziny spotkają się w restauracji i zjedzą pożegnalne śniadanie wraz z ojcem.
Rosemarie otworzyła drzwi, oparła się o nie i zamknęła oczy. Stała tak przez chwilę, nie
chcąc zakłócić ogarniającego ją szczęścia. Niestety, myśl o nieuchronnie zbliżającej się
rozłące wracała z niezwykłym uporem. Dziewczyna otrząsnęła się i postanowiła spakować
resztę rzeczy. Najpierw pomyślała o pierścionku Henryka. Osłupiała, nie widząc go na stole,
ale zobaczyła też od razu zwisający przez krawędź łańcuszek z medalionem. Schyliła się
nad walizką i znalazła w niej pierścionek podarowany przez ojca. Drżącymi rękoma
przerzuciła leżące na wierzchu suknie. Skoro w walizce znalazł się jeden, musi tam być też
drugi. Odetchnęła z ulgą, ale niestety sygnetu Henryka nie znalazła. Pewnie zawieruszył się
między sukniami i zsunął w głąb walizki. Nie miała teraz czasu przepakowywać jej całej.
Poczuła się głupio, że tak lekkomyślnie zgubiła podarunek. Dobrze, że powiedziała
Henrykowi, że zawiesi pierścionek na łańcuszku i będzie go nosić pod suknią. Nie przyzna
się, że go zawieruszyła. Spojrzała na zegarek: nie,
25
nie zdąży przeszukać walizki; już musi się ubrać do wyjścia. Zrobiło się późno i trzeba czym
prędzej spakować ostatnie drobiazgi.
Gdy skończyła, rozglądnęła się jeszcze raz dokładnie po pustej niemal kabinie. Po
pierścionku nie było ani śladu, więc musiał być wewnątrz walizki. Przekonana, że tak jest w
istocie, Rosemarie zamknęła za sobą drzwi i poszła do salonu, gdzie podawano śniadanie.
Ojciec i Henryk siedzieli już przy stole. Pasażerowie żegnali się z nimi serdecznie, wśród
nich także miss Vautham i Kurt Wendler, którzy zajęli miejsce przy sąsiednim stoliku. Kurt ze
zbolałą miną rzucał tęskne spojrzenia ku Rosemarie. Henryk miał chęć rzucić się na niego z
pięściami. Zmarszczył czoło, na którym pojawiły się tętniące ze złości żyły, ale się opanował.
Postanowił, że policzy się z jubilerem dopiero po opuszczeniu przez Rosemarie statku.

18

background image

Tymczasem oboje zakochani nie mieli żadnej możliwości porozmawiania ze sobą, raz — ze
względu na obecność ojca, a dwa — ze względu na miss Vautham i Wendlera.
Przy pożegnaniu Kurt spojrzał na Rosemarie i z tajemniczą miną rzekł:
— No, to do szybkiego i szczęśliwego powrotu do Berlina! I dziękuję pani za wszystko ze
szczerego serca. Proszę pamiętać o mnie i do miłego zobaczenia zaraz po przybyciu do
Niemiec.
Henryka zalała krew, ale zacisnął pięści i postanowił zignorować wylewność tego głupka,
będąc przekonany, że i tak niczego nie wskóra u Rosemarie.
Kurt tymczasem zachowywał się tak, jakby to on był narzeczonym. Rosemarie patrzyła ze
współczuciem na zdenerwowanych mężczyzn i nie rozumiała ich zachowania. Widząc aż
trzęsącego się ze złości Henryka, poczerwieniała i wzruszyła ramionami, jakby chciała
powiedzieć: „Sama nie wiem, o co tamtemu chodzi".
Przed zejściem z pokładu Rosemarie podała Henrykowi obie ręce. Uścisnął je mocno. Długo
patrzyli sobie w oczy, nie mówiąc ani słowa.
— Do zobaczenia w kraju, Henryku — szepnęła wzruszona.
— Do zobaczenia, Rosemarie! — rzekł równie cicho i z przejęciem. Henryk stał na
pokładzie i machał ręką, dopóki inżynier Buchwald
i Rosemarie nie zniknęli w tłumie oczekujących na lądzie.
Chciał odprowadzić Rosemarie i ojca aż do sanatorium, ale pan Buchwald stanowczo
odmówił. Czuł się zmęczony pożegnaniami i naj-
26
wyraźniej chciał już to mieć za sobą. Henryk nie nalegał, bo sam w tej sytuacji nie postąpiłby
inaczej. Postanowił jednak, że w ciągu dnia wynajmie taksówkę i przynajmniej zobaczy, jak
to sanatorium wygląda. Obok niego stanął Kurt Wendler i bez przerwy wykrzykiwał:
— Do widzenia! Do zobaczenia, mój skarbie!
Henryk zacisnął pięści. Jak ten bezczelny typ śmie zwracać się tak do Rosemarie? Czyżby
miał ku temu jakieś podstawy? Miał ochotę spytać Wendlera wprost, ale zrezygnował.
Ostentacyjnie odszedł i stanął przy burcie z innej strony. Wendler tryumfował — Henryk
najwyraźniej był
0 niego zazdrosny, będzie się zadręczał, a więc pierwszy krok ku zemście został wykonany.
Miss Vautham stała z boku i obserwowała zachowanie obu Niemców, wyraźnie zadowolona
z Kurta Wendlera. Czekała, aż blady
1 przejęty Henryk odwróci się i podejdzie bliżej. Ten chciał ją ominąć, bo nie miał teraz
ochoty rozmawiać z kimkolwiek, ale ona zastąpiła mu drogę i patrząc mu ze smutkiem w
oczy, rzekła:
— Strasznie żałuję, że inżynier Buchwald i jego córka musieli nas opuścić. Tak do nich
przywykłam, zwłaszcza do sympatycznej Rosemarie. Mam nadzieję, że operacja się
powiedzie i dziewczyna przestanie martwić się o ojca.

19

background image

Przystanął, bo nagle zapragnął porozmawiać z kimś o Rosemarie, a miss Vautham mówiła o
niej tak ciepło i z uczuciem. Nie przypuszczał, że Amerykanka tylko zręcznie odgrywała
swoją wyuczoną rolę.
W trakcie rozmowy spytała, czy Henryk nie miałby ochoty zejść na ląd, by zwiedzić choć
trochę Honolulu. Zastanawiał się przez chwilę, ale w końcu odmówił, tłumacząc się, że w
ogóle nie opuści parowca, gdyż boli go głowa i najchętniej położy się w swojej kabinie. Miss
Vautham przekonywała, że na świeżym powietrzu ból szybciej minie, ale Henryk wiedział, że
w jej towarzystwie nie miałby chwili spokoju, by oswoić się z myślą o rozstaniu z Rosemarie.
— Mimo wszystko, wolę się zdrzemnąć, panno Vautham. Ale pan Wendler chętnie wybierze
się z panią na przejażdżkę po mieście.
Zrozumiała, że już nic nie wskóra. Jej plan wymagał po prostu czasu. Henryk musiał wpierw
ochłonąć, później dopiero można będzie odwrócić jego myśli od Rosemarie.
Uśmiechnęła się i rzekła:
27
— Pan Wendler w żaden sposób nie jest w stanie pana zastąpić, ale ostatecznie jemu też
potrzebna będzie pociecha. Po stracie panny Buchwald chyba nie pogardzi moim
towarzystwem.
Henryk zmarszczył brwi. Co do związków Wendlera z Rosemarie Amerykanka myliła się, to
oczywiste, ale dobrze się stało, że jubiler nie będzie miał okazji do zaczepiania jego
narzeczonej.
Pożegnał się z miss Vautham, a zobaczywszy Wendlera wciąż machającego ręką, choć w
porcie nie było już prawie nikogo, zazgrzytał zębami.
Grace podeszła do Kurta i kładąc mu rękę na ramieniu, rzekła z uśmiechem.
— No, niech już pan schowa tę chusteczkę, panie Wendler. Koniec pierwszego aktu!
— I jak wypadłem w swojej roli? — spytał odwróciwszy się.
— Znakomicie! Zejdziemy teraz na ląd i spokojnie wytłumaczę panu dalsze etapy mojego
planu.
— Z przyjemnością. Skoro nie ma już Rosemarie, lepszej towarzyszki niż pani chyba nie
znajdę.
— Tym bardziej, że znam Honolulu doskonale i przekona się pan, jak świetnie potrafię
oprowadzać zwiedzających.
— Prawda, przecież płynęła pani tą trasą do Japonii.
— Właśnie. Zatrzymałam się w Honolulu na kilka tygodni. Ale niech pan się już ubiera, bo
szkoda każdej chwili. Powiem tylko pani Flint, że nie będę jej potrzebować. Ucieszy się, bo,
jak ją znam, zaraz utnie sobie drzemkę. Spotkamy się tu za dziesięć minut.
— Przyjdę punktualnie.
Odwróciła się na pięcie i zostawiła go samego. W kabinie zmieniła suknię i poinformowała
panią Flint, że do odjazdu z portu może robić, co tylko zechce.
— Nareszcie wyśpię się do woli — ucieszyła się starsza pani.
— Prześpi pani połowę życia, missis Flint! — powiedziała z uśmiechem Grace.

20

background image

— Och, panienko! Niekiedy całymi nocami nie zmrużę oka, gdy wysiadają mi nerwy.
— Więc niech pani śpi spokojnie. Zejdę z panem Wendlerem na ląd, by się trochę zabawić.
Na statku nic się nie dzieje, a spać będę na starość. Do widzenia, pani Flint!
28
Spojrzała w lustrp i ucieszyła się swoim wyglądem. Pokręciła się jeszcze przez chwilę i
poszła do czekającego już Kurta Wendlera.
Po zejściu na ląd szli kawałek wzdłuż plaży, przyglądając się wczasowiczom. Miejscowe
kobiety chodziły z wieńcami kwiatów, witając każdego nowo przybyłego. Kielichy hibiskusa
na pół zwiędnięte nie wyglądały imponująco, ale wyspiarki nie wyglądały na zmartwione. W
każdej chwili mogły narwać ich całe naręcza. Kwiatów było wszędzie w bród. Martwiły się
jednak, bo goście niechętnie kupowali kwiaty, a jeszcze mniej chętnie dawali napiwki. W
pobliżu portu miasto niczym się nie wyróżniało: prawdziwy tygiel kultur i cywilizacji. Na plaży
pełno było tubylczej młodzieży — chłopców i dziewcząt — wszyscy skąpo odziani i pięknie
opaleni zażywali morskich uciech. Niektórzy z deskami w ręku czekali, aż jakiś bogaty
cudzoziemiec zapłaci im za pokaz ślizgów na grzbiecie fal. Dziewczęta, często bardzo
młode, też czekały, ale z zupełnie innego rodzaju ofertą.
Pasażerowie „Rolanda" przechadzali się mniej lub bardziej obwieszeni girlandami z kwiatów.
Inni, przejeżdżając wynajętymi samochodami, rzucali drobne monety w kierunku
wyciągających ku nim ręce
tubylców.
Miss Vautham kazała jechać do centrum miasta i po drodze pokazywała Wendlerowi różne
ciekawostki. Ulice wyglądały tam nadspodziewanie nowocześnie. Luksusowe pojazdy
przemykały wśród bogatych rezydencji i sąsiadujących z nimi lepianek. Pomiędzy
przechodniami można było zobaczyć zamożnych Amerykanów, którzy przyjechali tu na
kurację, ale głównie byli tam odziani w kolorowe stroje tubylcy, dziewczyny i kobiety z
kwiatami na szyi lub dużymi słomianymi kapeluszami na głowie. Gorące i ciężkie powietrze,
przemieszane z tumanami kurzu, z trudem pozwalało na oddychanie, ale wokół panowała
atmosfera radości i zabawy.
Turyści, wygodnie rozłożeni na miękkich siedzeniach samochodów, szukali szczęścia, które
jakoby tu na nich miało czekać.
Ludzie wszystkich ras, ba, wszystkich narodowości, tłoczyli się i patrzyli jedni na drugich,
jakby chcieli spytać: A ciebie co tu przygnało?
Miss Vautham głęboko wciągała ciężkie powietrze, chcąc nasycić się jego zagadkowym
zapachem i zapamiętać go na zawsze, ale czuła przy tym, jak odbiera ono jej siły i chęć do
dalszego zwiedzania.
29
Oboje mieli już dosyć i z wielką przyjemnością schronili się w nadmorskim hotelu, gdzie
zamierzali zjeść obiad. Po posiłku zaniepokojony nieco Wendler spytał:
— Czy nie zechciałaby pani zapoznać mnie z dalszymi planami? Grace rozmarzonym
wzrokiem śledziła akurat obłoczek dymu

21

background image

unoszący się z jej papierosa.
— O, tak! Chętnie. Dam panu wreszcie ten sławetny pierścień. Na razie proszę go schować
do kieszeni i uważać, żeby nie zginął. Bez niego mój plan byłby do niczego.
Wyjęła z torebki sygnet i dała Wendlerowi. Wziął go ze strachem i natychmiast schował.
— Gdy będziemy znów na pełnym morzu, założy pan ten pierścionek i zrobi wszystko, by
Henryk Dewall zwrócił nań uwagę.
— Przecież on go rozpozna! — przestraszył się.
— Właśnie powinien! Od razu spyta, w jaki sposób klejnot trafił do pana.
— I co mu powiem?
— Prawdę! Że dostał go pan od pewnej damy. Może pan dodać, że ona traktowała ten
pierścień jak^ dowód czyichś uczuć.
— Do licha! Ten porywczy inżynierek gotów się rzucić na mnie.
— Raczej się nie odważy. Pomyśli, że Rosemarie Buchwald prowadziła podwójną grę i on
został wystrychnięty na dudka.
Wendler potarł czoło, jakby zrobiło mu się gorąco.
— Czy aby na pewno? — spytał.
— Widzę, że pan się go boi.
Próbował się uśmiechnąć i nadrabiając miną rzekł: — Boi? Nie boję się nikogo, a już
najmniej inżyniera Dewalla.
Grace wiedziała, że gotów stchórzyć. Zaczęła go uspokajać, tłumaczyć dalsze
postępowanie, przekonywać, że nawet w razie niepowodzenia do niego nikt nie będzie miał
pretensji, bo <?na całą winę weźmie na siebie. Wyraźnie się uspokoił. Ona jednak nie dała
mu dojść do słowa, roztaczała bajeczne wizje ich dalszego życia, gdy już cały plan zostanie
zrealizowany. Zanim skończyła, Kurt był już zdecydowany iść na całego.
— W tych sprawach kobiety są niedościgłymi mistrzyniami — przyznał. — Świetnie to pani
wymyśliła. Wystarczy, że rozegramy jedną
50
kartę po drugiej, a mamy zwycięstwo w garści. W razie jakiejkolwiek wpadki możemy
wycofać się bez szwanku, twierdząc, że chodziło o zakład. Mam nadzieję, że do tego nie
dojdzie i oboje osiągniemy swój cel. Muszę się pani przyznać otwarcie, że jeszcze nigdy nie
zakochałem się tak mocno w żadnej kobiecie jak w tej słodziutkiej Rosemarie. A ona?
Będzie mi tylko wdzięczna, że uwolnię ją od kłopotliwego związku. W dzisiejszych czasach
wyjść za biedaka to prawdziwe nieszczęście. Przy mnie piękna Rosemarie będzie miała
wszystko: wysoką pozycję, najdroższą biżuterię, najmodniejsze stroje, a ja będę nosił ją na
rękach. Inżynier Dewall też nie powinien mieć do nas pretensji. Ożeni się z panną bogatą, a
do tego piękną, bardzo inteligentną i wesołą. Czyż nie mam
racji, panno Vautham?
— Oczywiście! — ucieszyła się, że wreszcie pozbył się wątpliwości. — Przecież to nasz
obowiązek ustrzec ich przed zrobieniem głupstwa. Kiedyś oboje nam za to podziękują.

22

background image

Grace zawsze potrafiła przedstawiać swoje plany tak, że wspólnicy bez mrugnięcia okiem
pomagali jej z wielkim zaangażowaniem. Wendler był gotów na wszystko, tym bardziej, że,
niezależnie od rezultatu, nie groziło mu żadne niebezpieczeństwo.
Najważniejsze zadanie miał już za sobą: Rosemarie i Dewall byli rozdzieleni, a złość
rywalowi minie, gdy wpadnie w sidła zastawione przez miss Vautham. Cieszył się z takiego
obrotu spraw, gdyż sam dopiero co doświadczył uczucia zazdrości. — Jak Kuba Bogu, tak
Bóg Kubie — pomyślał z satysfakcją.
Wrócili oboje na statek w doskonałych nastrojach, poprawionych jeszcze popołudniową
przejażdżką po Honolulu i okolicy.
Tymczasem Henryk Dewall zszedł na ląd jakieś pół godziny po wyjściu Kurta i Grace.
Dowiedział się, gdzie jest sanatorium doktora Laane i udał się tam piechotą, bo nie chciał
podjeżdżać samochodem, który z pewnością zostałby od razu zauważony. Zresztą, do kliniki
nie
było daleko.
Po drodze raz jeszcze próbował uporządkować przebieg wydarzeń z ostatnich dni i nawet
nie spostrzegł, kiedy znalazł się pomiędzy białymi budynkami sanatorium pięknie położonym
wśród zieleni i kwiatów. Odetchnął z ulgą. Rosemarie powinna być tu bezpieczna. Pacjenci
spacerowali po parku lub odpoczywali na leżakach. Wyglądali na
31
zadowolonych. Spojrzał na rzędy okien nad tarasem osłoniętym markizami i zastanawiał się,
czy Rosemarie dostała pokój z tej czy z drugiej strony. Chciałby ją zobaczyć przez chwilę,
choćby nawet z daleka. Gdy zauważył przechodzącego alejką pielęgniarza, wpadł na
pomysł, żeby przesłać Rosemarie ostatnie pozdrowienia. Przywołał go i poprosił o
przekazanie wiadomości pannie Buchwald, która dziś przybyła tu z ojcem. Hawajczyk
zgodził się, a przy okazji poinformował, że pomagał przy badaniach inżyniera Buchwalda i
wie, że pojutrze będzie on już operowany. Henryk nie pożałował mu sowitego napiwku.
Sięgnął po wizytówkę w ozdobnej kopercie, którą przygotował sobie jeszcze na statku,
napisał kilka słów i zaadresował na nazwisko panny Buchwald. Pielęgniarz obiecał, że
dostarczy przesyłkę jasnowłosej Niemce natychmiast.
Henryk szczęśliwy, że raz jeszcze udało mu się nawiązać kontakt z ukochaną dziewczyną,
odwrócił się i powoli ruszył w kierunku miasta. Na najbliższym postoju wsiadł do taksówki.
Kazał pokazać sobie miasto, ale przed wjazdem do portu poprosił kierowcę, by przejechał
obok sanatorium. W oknie na pierwszym piętrze zobaczył sylwetkę jasnowłosej dziewczyny,
Bezwiednie zawołał ją po imieniu. Odwróciła się i spojrzała w jego stronę. Była to
rzeczywiście Rosemarie. Pomachała mu ręką. Henryk dziękował losowi, że jeszcze raz mógł
zobaczyć ukochaną. Na sercu zrobiło mu się lżej, ale jednocześnie ogarnęła go wielka
tęsknota. Miał poczucie, że powinien tu zostać, dopóki ojciec nie odzyska sił po operacji i nie
zaopiekuje się córką, ale zaraz przypomniał sobie słowa inżyniera, że powinien czym
prędzej zgłosić się w fabryce. Nie zastanawiając się dłużej, wrócił na statek.

23

background image

Wkrótce potem wrócili też Grace i Kurt, ale nie spotkali Henryka, bo on od razu zamknął się
w swojej kabinie i leżąc na łóżku, rozmyślał o Rosemarie.
Następnego dnia rano parowiec wypłynął z Honolułu, a pasażerowie wylegli na pokład, by
popatrzeć na oddalający się ląd.
Henryk wyszedł także. W nocy prawie nie spał i czuł się bardzo nieswojo. Nie miał ochoty na
rozmowę z kimkolwiek, a już najmniej z miss Vautham i jubilerem. Gdy brzeg Hawajów
zniknął we mgle, szybko wrócił do kabiny i próbował zasnąć, by odrobić straconą noc.
32
Obudził się tuż przed kolacją. Ominął go obiad, ale dla młodego organizmu sen okazał się
ważniejszy.
Po wejściu do restauracji od razu uderzyło go puste miejsce przy stole po Rosemarie i jej
ojcu. Bez nich sala wydała mu się dziwnie pusta. Miał uczucie, jakby brakowało mu połowy
samego siebie. Prawie wszystkie stoliki były zajęte, cicho przygrywała orkiestra, a goście
bawili się znakomicie. Rozglądnął się dookoła. Miss Vautham machała do niego ręką.
Niestety, obok niej siedział Kurt Wendler i pani Flint. Z Grace mógłby przynajmniej
porozmawiać o Rosemarie, ale bezczelnego Wendlera, który tak nachalnie zalecał się do
niej i rzucał czułe słówka na pożegnanie, miał po dziurki w nosie.
Udał, że nie zauważył znaków panny Vautham. Znalazł wolny stolik nakryty tylko dla jednej
osoby. Zje tam sobie spokojnie, a potem wyjdzie na pokład pospacerować przy księżycu.
Pośpiesznie spożył posiłek, aby wyjść pierwszy z sali i nie dać się wciągnąć w rozmowę z
kimkolwiek. Znalazł na pokładzie ustronne miejsce przy poręczy oddzielającej pasażerów
pierwszej klasy od drugiej. Było stąd widać podróżnych siedzących w fotelach ustawionych
w dużej sali. Kilka par tańczyło w tłumie gości tłoczących się przy barze. Henryk pomyślał,
że przy swoich dochodach mógłby sobie pozwolić co najwyżej na bilet drugiej klasy, a tylko
dzięki inżynierowi Buchwaldowi znalazł się w pierwszej. Poczuł skurcz w okolicy żołądka na
myśl, że w żaden sposób nie będzie w stanie zapewnić Rosemarie choćby minimum
luksusu, jaki ma przy ojcu. Po powrocie z pewnością czeka go podwyżka, będzie pracować
pilnie i wytrwale, więc sytuacja finansowa nieco mu się polepszy. Być może zostanie
wkrótce głównym inżynierem. Dyrektorzy byli zadowoleni z jego osiągnięć i powierzali mu
coraz trudniejsze zadania. Inżynier Buchwald też go chwalił i obiecał, że poprze jego
nominację. W przyszłości Rosemarie nie powinna więc mieć
gorzej niż teraz.
Rozmyślania przerwał mu dolatujący z oddali głos miss Vautham. Po chwili zauważył
zbliżające się sylwetki. Grace nie była sama. Natrętny jubiler nie odstępował jej ani na krok.
Henryk zerwał się z fotela i schował w ciemnym zakątku w tej części pokładu, gdzie wstęp
dla pasażerów był zabroniony. Tam nikt go nie znajdzię^jŁdziś naprawdę nie miał ochoty na
rozmowy.
33

24

background image

Grace i Kurt najwyraźniej szukali właśnie jego. Zaglądali do najbardziej ustronnych
zakątków. Przeszli bardzo blisko kryjówki, ale nie dostrzegli go. Zastygnął w bezruchu.
Zamknął oczy, jakby wierzył, że skoro on nie widzi nikogo, jego też nikt nie zobaczy.
Rosemarie i ojciec zostali bardzo mile przyjęci w sanatorium. Doktor Laane od razu zbadał
nowego pacjenta i starał się ustalić przyczynę choroby. Operacja okazała się niezbędna,
gdyż tylko w ten sposób można było pomóc choremu.
Zabieg zaplanowano na pojutrze. Pan Buchwald cieszył się, że stanie się to tak prędko.
Rosemarie była przerażona. Lekarz, widząc jej niepokój, pocieszał ją, że ojciec będzie
znowu zdrów jak ryba, a w czasie operacji nie poczuje żadnego bólu. Zaśnie sobie głęboko,
a gdy się obudzi, to najpierw zobaczy jej twarz. Od sali operacyjnej kazał jej jednak trzymać
się z daleka. Nie protestowała. Gdy doktor odszedł, Rosemarie rzekła do ojca:
— Doktor Laane wydaje mi się bardzo rozsądnym człowiekiem, jednym z tych, co nie
obiecują byle czego, a potem się wycofują.
— Zgadzam się z tobą, córeczko — powiedział z uśmiechem. — Z pewnością możemy mu
zaufać. Nie przeczę, że wolałbym, by operował mnie niemiecki lekarz, ale cieszę się, bo już
teraz przestanę cierpieć i przed powrotem do kraju zdążę wypocząć.
Rosemarie wiedziała, że ojciec nie spał tej nocy, więc zaproponowała mu, by się zdrzemnął.
Ona tymczasem rozpakuje walizki.
O tym, że chciała czym prędzej odnaleźć pierścionek, nie wspomniała ojcu ani słowem.
Postanowiła, że powie mu o Henryku Dewall, dopiero gdy spotka się z nim w Niemczech.
Pomogła ojcu ułożyć się do snu i zamknęła się w swoim pokoju znajdującym się tuż obok.
34
\
Zaczęła od walizki, która w kabinie leżała otwarta pod stołem. Do niej wpadł medalion oraz
pierścionek ojca.
Choć przetrząsnęła każdą część garderoby z osobna, poszukiwanego klejnotu nie znalazła.
Patrzyła na pustą walizkę z przerażeniem i w poczuciu bezsilności opadła na fotel. Co stało
się z pierścionkiem, który miał ją chronić i osłaniać? Do tego był on własnością Henryka,
talizmanem, na którym spoczywało ostatnie błogosławieństwo jego matki... Dał jej go
przecież na dowód swoich głębokich
uczuć...
Z pewnością zguba ta oznaczała zły początek dla ich miłości. Serce podchodziło jej do
gardła. Jak wytłumaczy Henrykowi swoją nieuwagę, jak wyjaśni przyczynę zaginięcia
pierścionka? Może spadł na podłogę w kabinie i potoczył się w jakąś szczelinę, do której nie
zaglądnęła? Pielęgniarz przyniósł w tym momencie kartkę od Henryka. „Przesyłam raz
jeszcze pozdrowienia. Cokolwiek się stanie, proszę nie tracić odwagi. Życzę szanownemu
ojcu szybkiego powrotu do zdrowia. Chciałem przynajmniej popatrzyć na dom, w którym
teraz pani przebywa — budzi moje zaufanie. Uspokoiłem się. Głowa do góry, Rosemarie.
Niech Bóg Was prowadzi, on najlepiej wie, czego nam trzeba. Z najgłębszym poważaniem
Wasz Henryk Dewall".

25

background image

Rozpłakała się i przyłożyła kartkę do ust. Słowa te przepełniły czarę smutku, jakim napełniło
się jej serce. Strata pierścionka wydała jej się drobnostką w porównaniu z rozłąką z
Henrykiem i myślą, że on nigdy jej tego nie wybaczy. Ale przecież kochali się tak bardzo.
Czy nie powinna natychmiast wysłać mu na statek listu z informacją o zgubie?
— Jednak nie — pomyślała. Będzie się jeszcze bardziej martwił, czy jej
się coś nie stało.
Przyszedł przecież aż tu, by zobaczyć, czy sanatorium zapewnia odpowiednie warunki
pobytu. Podeszła do okna, ale jego już nie
było.
Jeszcze raz przerzuciła wszystkie rzeczy, bo — być może — pierścionek zaczepił się o
guzik albo wpadł za zakładkę sukni. Niestety
— zniknął bez śladu.
Stanęła przy oknie, jakby czekała, że Henryk jakimś cudem zjawi się znowu. I rzeczywiście:
po kilku godzinach usłyszała jego wołanie z przejeżdżającego samochodu. Pomachała mu,
a on odpowiedział.
35
Zniknął jednak szybko, a ją ogarnęła ogromna tęsknota za nim. Rzuciła się na fotel, ukryła
twarz w dłoniach i rozpłakała się. Nagle pomyślała, że ojciec zobaczy ślady łez i pomyśli, że
ich przyczyną jest strach i troska o niego. Będzie się niepotrzebnie martwił. Otrząsnęła się i
szybko zmyła twarz zimną wodą.
Nie spała całą noc, rozpatrując po sto razy każdą z możliwych wersji zaginięcia pierścionka.
Najbliższa prawdy wydawała jej się ta, że został on na statku. Postanowiła, że poczeka, aż
statek będzie płynął z powrotem do Japonii. Pójdzie do portu i poprosi kapitana, by pozwolił
jej wejść do kabiny, w której tu przypłynęła. Pierścionek mógł być tylko tam. Być może ktoś
go już znalazł i przekazał kapitanowi. Bardzo na to liczyła. Im częściej o tym myślała, tym
mocniej wierzyła, że odzyska utracony klejnot. Nie wolno jej teraz tracić nadziei ani tym
bardziej niepokoić Henryka.
Zajęła się rozpakowywaniem walizek ojca i układaniem jego rzeczy. Ojciec zachowywał
niezwykły spokój i opanowanie; w jego obecności także Rosemarie szybko wróciła do
równowagi.
W takiej atmosferze czas przed operacją upłynął im bardzo szybko. Pożegnali się bardzo
serdeczne przed drzwiami sali operacyjnej. Rosemarie czekała z niepokojem aż zabieg się
skończy. Nie potrafiła myśleć o niczym innym, jak o tym, czy zobaczy jeszcze ojca żywego.
Modliła się, by przynajmniej to życzenie się spełniło. Operacja przebiegła szybko i bez
komplikacji. Po operacji Rosemarie mogła być przy ojcu cały czas i opiekować się nim.
Starała się nie dopuścić, by denerwował się, nie widząc jej przy sobie, i niepotrzebnie
martwił o nią. Oczywiście, dzień i noc chorego nie odstępowała też jedna z pielęgniarek i
ona dbała o wszystkie potrzeby rekonwalescenta. Przy takiej opiece dwa tygodnie po
zabiegu pan Buchwald mógł już przez godzinę spacerować po sali. Był jeszcze bardzo
osłabiony, ale cieszył się, że odzyska zdrowie i będzie mógł wrócić do pracy. Wysłał

26

background image

telegram do fabryki informujący o szczęśliwym przebiegu operacji i kontynuacji podróży za
jakieś trzy tygodnie.
W miarę jak stan zdrowia ojca poprawiał się, Rosemarie coraz częściej sama zaczęła
wychodzić do miasta. Gdy tylko dowiedziała się, że parowiec zdążający do Japonii zawinął
do portu, zrobiła wszystko, by dostać się na jego pokład. Wcześniej poprosiła pielęgniarkę,
aby
36
zajęła się ojcem w czasie jej nieobecności. Jemu zaś powiedziała, że chce rozejrzeć się
trochę po mieście.
Ojciec prosił ją, by zachowała ostrożność, bo Hawaje to nie Niemcy, i można spotkać się tu
z nieznanymi gdzie indziej niebezpieczeństwami. Zwłaszcza nalegał, by ukryła swoje blond
włosy pod kapeluszem. Jego zdaniem, blondynki były tu narażone na częstsze zaczepki
łobuzów niż brunetki. Obiecała, że posłucha jego rady, a ponadto będzie chodzić tylko po
ulicach tłumnie uczęszczanych.
Za rogiem złapała taksówkę i kazała zawieźć się do portu. Chciała mieć jak najwięcej czasu
na przeszukanie kabiny. Od razu też prosiła
o spotkanie z kapitanem.
Oczekując na jego przybycie, zauważyła stewardesę, tę samą, która ukradła pierścionek dla
panny Vautham. Dziewczyna przestraszyła się rozpoznawszy Rosemarie, ale szybko
odzyskała równowagę, gdy ta przywitała się z nią bardzo uprzejmie. Wyznała Rosermarie,
że stewardesą będzie tylko do końca roku. Później zamieszka z mężem w San Francisco, a
ponieważ on jest fryzjerem, zamierzają prowadzić własny salon. Rosemarie życzyła jej
powodzenia. W tym czasie nadszedł steward, który przeprosił w imieniu kapitana, że jeszcze
przez piętnaście minut będzie on zajęty,- ale potem poświęci czas szanownemu gościowi.
Rosemarie pomyślała, że stewardesa sprzątała przecież jej kabinę, więc powinna coś
wiedzieć o pierścionku, jeżeli rzeczywiście tam zginął. Zatrzymała odchodzącą już
dziewczynę i rzekła po cichu:
— Czy mogłabym panią o coś spytać? Przyszłam tu specjalnie, bo wydaje mi się, że
zgubiłam w kabinie pierścionek. Jeszcze rano przed opuszczeniem statku miałam go w
ręku. Poszłam na basen, a gdy
wróciłam, już go nie było.
Stewardesa słuchała uważnie, a serce zaczynało jej bić coraz mocniej. Wiedziała przecież,
co się stało z pierścionkiem, ale udała, że się
zmartwiła.
— Czy to był drogocenny klejnot? — spytała.
— Dla kogoś obcego raczej nie — westchnęła — ale dla mnie miał ogromną wartość. Od
tego, czy go odnajdę zależy, być może, całe moje
życie.
Zabrzmiały te słowa tak żałośnie, że stewardesa się przeraziła.
— Aż tak? Niech Bóg zachowa!

27

background image

37
— Niestety. Najgorzej, że pierścionek nie był mój. Ktoś mi go powierzył, a jak mu go nie
zwrócę, to sama nie wiem, co się stanie. Był to klejnot jedyny w swoim rodzaju: w kształcie
głowy orła i rozpostartych skrzydeł. W miejscu oczu ptaka znajdowały się zielone kamienie
— szmaragdy, więc też nie najcenniejsze. Za znalezienie dałabym jednak podwójną
nagrodę, byleby tylko odzyskać ten pierścionek.
Stewardesa zrozumiała, że przedmiot ten miał dla Rosemarie ogromne znaczenie. Zaczęła
wątpić, czy miss Vautham mówiła prawdę, twierdząc, że chodziło o zakład. Chyba jednak
nie, ale złożyła obietnicę tamtej, że z nikim na ten temat nie będzie rozmawiać, o ile nie
zostanie posądzona o kradzież. Chciała, żeby Rosemarie zrobiła to teraz, a natychmiast
powiedziałaby jej o wszystkim, ale, niestety, młodej dziewczynie nawet na myśl nie przyszło,
żeby obwiniać kogokolwiek.
Stewardesa pokręciła głową.
— Chętnie wzięłabym tę nagrodę, panno Buchwald, ale pierścionka nikt nie znalazł.
Musiałabym o tym słyszeć, bo na statku takie wiadomości rozchodzą się niezwykle szybko.
Rosemarie patrzyła przed siebie coraz bardziej zasmucona.
— Jestem zrozpaczona, że nikt nie oddał zguby. Poproszę jeszcze kapitana, by pozwolił mi
wejść do tamtej kabiny. Być może pierścionek wtoczył się gdzieś do rogu i nikt go nie
zauważył. Boże, ja muszę go znaleźć, bo...
Nie mogła mówić dalej. Łzy popłynęły jej z oczu.
Stewardesa patrzyła na nią z politowaniem. — Czemu nie oskarży mnie o kradzież? —
pomyślała. — Wszystko bym jej powiedziała. Głośno zaś rzekła:
— Przykro mi, panno Buchwald, że ja tego pierścionka nie... nie mogę dać pani do ręki, ale
pomogę przy przeszukaniu kabiny, bo kapitan z pewnością się na to zgodzi.
Mówiła to zupełnie szczerze, bo gryzło ją sumienie, że zarobiła tysiąc dolarów, ale przy
okazji zniszczyła czyjeś szczęście. Jak mogła się na to zgodzić? Czy może wyrównać teraz
krzywdę?
Przypomniała sobie słowa miss Vautham, że pierścień zostanie zwrócony prawowitemu
właścicielowi i uspokoiła się trochę. Panna Buchwald odzyska więc swoją zgubę, choć
jeszcze nie teraz.
38
By zmienić temat rozmowy, spytała, czy ojciec był już operowany. Rosemarie zaczęła
opowiadać, ale cały czas spoglądała w stronę kajuty
kapitana.
Wreszcie wyszedł, przywitał się serdecznie, spytał o zdrowie ojca i powód jej wizyty.
Opowiedziała mu wszystko. Słuchał uważnie, a gdy Rosemarie skończyła, przez moment
podejrzliwie popatrzył na stewardesę. Nic nie wyczytał jednak w jej spojrzeniu. To go
przekonało o niewinności stewardesy. Zresztą kapitan był pewien, że nikt z obsługi na jego
statku nie kradł. Pasażerowie gubili nieraz o wiele cenniejsze przedmioty, a zawsze się
znajdowały. Na przeszukanie kabiny oczywiście się zgodził, polecił też stewardesie, by

28

background image

pomogła Rosemarie. Pożegnał się, przekazując pozdrowienia dla ojca i życzenia
powodzenia.
Poszukiwania nie dały żadnego rezultatu, jeżeli nie liczyć coraz większych wyrzutów
sumienia stewardesy, gdy patrzyła na coraz bledszą i smutniejszą pannę Buchwald.
Odprowadzając ją na pokład, rzekła:
— Proszę mi dać pani adres w Niemczech. Na świecie zdarzają się różne dziwne rzeczy, a
zaginione pierścionki potrafią się odnajdywać w przeróżnych miejscach. W pani kabinie ktoś
przecież podróżował. Mógł znaleźć pierścionek i nie wie, komu go zwrócić. Popytam, a
gdyby się odnalazł, natychmiast dam pani
znać.
Patrzyła na Rosemarie z taką pewnością, że zdoła jej pomóc, iż mimo wielkiego żalu
dziewczyna musiała się uśmiechnąć. A stewardesa postanowiła, że zdobędzie adres miss
Vautham i napisze do niej, by dotrzymała słowa i oddała pierścionek pannie Buchwald.
— Nieszczęsna błyskotka! — pomyślała. — Przez te głupie tysiąc dolarów nad naszym
salonem fryzjerskim zaciąży czyjaś krzywda. Miss Vautham z pewnością uknuła jakiś spisek.
Czy aby nie chodzi tu o tego przystojnego inżyniera, który często przebywał w towarzystwie
panny Buchwald? W czasie rejsu do San Francisco był tak smutny i przygnębiony. Ta zaś
jest tak załamana, jakby rzeczywiście zgubiła całe swoje szczęście. Chyba jednak
przyczyniłam się do czyichś łez. Gdyby Fredy się o tym dowiedział, z pewnością by mnie nie
pochwalił.
39
Przez kilka następnych dni pamiętała jeszcze o pierścionku Rosema-rie, ale potem
powiedziała sobie, że to nie jej wina, bo był to pomysł miss Vautham i to ona musi martwić
się, czy panna Buchwald odzyska szczęście czy nie.
VI
Henryk Dewall jeszcze długo po wypłynięciu z Honolulu nie mógł oswoić się z myślą, że
Rosemarie nie było już na statku. Unikał towarzystwa, siedział sam w kabinie, ale po kilku
dniach stwierdził, że takie postępowanie nie ma sensu, a poza tym chciał porozmawiać z
panną Vautham. Ona zaś, nie widząc go wśród gości, coraz bardziej się denerwowała. Gdy
wreszcie zobaczyła go na pokładzie, natychmiast podbiegła:
— Drogi pani inżynierze! Cieezę się, że pana znów widzę. Gdzież to się pan podziewał.
Chyba to nie choroba? Taki pan blady! — szczebiocąc bezceremonialnie chwyciła go pod
ramię.
— Nie najlepiej się czułem, panno Vautham, i nie byłbym dobrym kompanem do
towarzystwa. Wolałem się pomęczyć sam z sobą i nie pokazywać nikomu.
— Mam tylko nadzieję, że już się panu polepszyło. Jest taka piękna pogoda, chodźmy na
dłuższy spacer. Tak się cieszę z tego spotkania. Gdyby pan wiedział, jak się za panem
stęskniłam.
Najwyraźniej zaczynała się zalecać, ale Henryk słuchał jej słów obojętnie, a chwilami czuł
się nieswojo.

29

background image

— Pan Wendler starał się mnie rozweselić, jak mógł, ale wciąż było mi smutno, że pana nie
ma. Nie ma też pana Buchwalda i jego córki. Tworzyliśmy przecież krąg bliskich przyjaciół.
Dzięki Bogu, że został chociaż pan. W ten sposób zyskałam dwóch sympatycznych
kawalerów, którzy będą mi towarzyszyć w podróży do Niemiec.
— Zatem nie zmieniła pani planów, miss Vautham?
40
— Och, zawsze gdy coś zaplanuję, doprowadzam do celu. Dobrze się składa, że
pojedziemy razem z San Francisco do Nowego Jorku. Tam zatrzymamy się na kilka dni, a
panowie będą moimi gośćmi.
Miss Vautham chciała koniecznie pokazać Henrykowi swoją rezydencję, aby mógł zobaczyć,
co zyska wraz z jej ręką. On nadal jednak nie wykazywał żadnego zainteresowania
Amerykanką. Wręcz przeciwnie, nachalność kobiety bardzo go denerwowała. Rzekł więc
zdecydowanie,
ale zachowując spokój:
— Niestety, muszę odmówić, panno Vautham. Mam ograniczony czas podróży i chcę wrócić
do pracy w wyznaczonym terminie. W San Francisco, a potem w Nowym Jorku mogę zostać
tylko jeden
dzień.
W takim razie muszę się zadowolić tym jednym dniem, ale od
pomysłu goszczenia panów w moim domu nie odstąpię. Nie może mi pan sprawić zawodu.
Pan Wendler już się zgodził, a jeżeli pan uważa, że on mi wystarczy, to jest pan w błędzie.
Jest wprawdzie miłym i interesującym mężczyzną, ale gdzież mu do pana!?
— Nie znam pana Wendlera bliżej i trudno mi ocenić pani opinię o nim, jednak nie
chciałbym pani narzucać mojego pośpiesznego tempa
podróży.
— Bardzo mi ono odpowiada. Wprost nie mogę się doczekać dnia, gdy pokaże mi pan
Berlin. Nie znajdę chyba lepszego przewodnika niż
pan?
— Wątpię, czy znajdę na to czas. Od rana do wieczora będę zajęty
w fabryce.
— Jednak w nocy i w niedzielę pan nie pracuje?
— I to często! W moim zawodzie wciąż trzeba się dokształcać.
— Inżynier Buchwald miał rację, że jest pan pilnym i ciekawym wiedzy fachowcem. Bardzo
pana chwalił. Szkoda, że nie pracuje pan na własny rachunek. Ale nie wszystko da się
zrobić w ciągu jednego dnia. Chętnie pomogłabym panu założyć własną firmę.
Tym razem przesadziła. Henryk otrząsnął się z niesmakiem i rzekł
stanowczo:
— Proszę pani, nie należę do mężczyzn liczących na czyjąkolwiek pomoc, a już na pewno
nie na pieniądze kobiety. Cenię sobie tylko to, co zawdzięczam samemu sobie.
41

30

background image

— Więc nim zdąży pan cokolwiek osiągnąć, będzie pan stary i siwy. Inżynier Buchwald dał
z siebie wszystko, jest pracowity i zdolny, i do czego doszedł?
— Nic pani nie wie o jego dorobku, panno Vautham. W fabryce zajmuje bardzo
odpowiedzialne stanowisko i zawsze wywiązuje się ze swoich nawet najtrudniejszych zadań.
Cieszy się pełnym zaufaniem właścicieli naszej firmy. Chciałbym kiedyś osiągnąć
przynajmniej tyle co on, a czuję, że mnie na to stać.
Grace wiedziała, że musi zrezygnować z tego tematu. Ci Niemcy rzeczywiście są jacyś
dziwni i chcą do wszystkiego dochodzić o własnych siłach. Wtem przypomniała sobie o
Rosemarie. Chyba nadszedł czas, by wykorzystać pierścionek. Przy okazji rozmowy z
Henrykiem przekonała się, że jest on niezwykle upartym człowiekiem i zdobycie jego serca
nie będzie zadaniem łatwym, ale to ją tylko podniecało.
Uśmiechnęła się i spojrzała mu w twarz.
— Jest pan bardzo ambitny, inżynierze! Podziwiam pana i cieszę się, że poznałam tak
uczciwego mężczyznę. Proszę mi wierzyć: bogatej kobiecie wcale nie jest łatwo spotkać
porządnego człowieka. Głównie kręcą się wokół niej oszuści i łowcyposagów. Czasami
naprawdę można mieć wszystkiego dość.
Powiedziała to poważnie, niemal ze smutkiem, chcąc wzbudzić w nim odrobinę litości.
Zastanawiał się przez chwilę co odpowiedzieć.
— Niech pani nie traci nadziei, miss Vautham. Jest przecież wielu ludzi, którzy widzą w pani
nie tylko pieniądze. Są dumni i ambitni, więc trzymają się od pani z daleka, a tylko egoiści
garną się do niej i podlizują. Pani jest jednak mądrą i rozsądną kobietą i potrafi oddzielić
ziarno od plew.
— Nie zawsze. Czasami coś przysłoni mi wzrok i spotykają mnie rozczarowania. Chyba pan
rozumie moją radość, że wreszcie znalazłam kogoś, kto potrafi tak trzeźwo myśleć?
— Chyba mnie pani przecenia — powiedział śmiejąc się.
— W żadnym wypadku! Sądzę, że pan nie docenia samego siebie.
— Proszę mi nie schlebiać, panno Vautham, bo zacznę się rumienić,
o
— Skoro pana to krępuje, nie powiem już ani słowa o pańskich zaletach. Jednak musi pan
pamiętać, że ciągle o panu myślę i proszę
42

się nie dziwić, że tak się dobrze czuję w pana towarzystwie. Chętnie zgodzę się na szybkie
tempo podróży do Niemiec. Rozumiem, że pan się spieszy do pracy, chociaż nie ukrywam,
że wolałabym widzieć pana na czele wielkiego przedsiębiorstwa niż na stanowisku, które w
żadnym wypadku nie odpowiada pańskim wysokim kwalifikacjom.
— Każde stanowisko, gdzie jest się potrzebnym, jest dobre, panno Vautham. A takie właśnie
zajmuję.
Zorientowała się, że znów wróciła do tematu, który go denerwował, ale chciała mu dać do
zrozumienia, że może liczyć na cały jej majątek. Wiedziała, że Henryk — pomimo dumy i

31

background image

ambicji — będzie nad tym rozmyślać, jeżeli nie od razu, to na pewno od momentu, gdy
dowie się, że Rosemarie Buchwald flirtowała z kimś innym i złamała dane mu
słowo.
Rozmawiali jeszcze o wszystkim i o niczym, żartowali nawet, i Grace nie miała wątpliwości,
że udało jej się odwrócić jego myśli od Rosemarie.
Usiedli razem do stołu. Obecność pani Flint wydawała się Henrykowi rzeczą oczywistą, ale
na widok dosiadającego się Kurta Wend-lera wprost ogarnęła go wściekłość. Wciąż w
uszach mu brzmiały słowa tamtego: „Do zobaczenia, mój skarbie".
Zacisnął pięści, by nie uderzyć go prosto w twarz, i musiał się przemóc, by odpowiedzieć na
jego powitanie.
Kurt i Grace wymienili krótkie spojrzenie. Jubiler usiadł i dotknął kieszeni, w której schował
pierścionek, zamierzając włożyć go na palec we właściwym momencie. Minę miał
niewesołą, wyraźnie się czegoś bał, ale wspomnienie pięknej Rosemarie było tak silne, że
gotów był na każde niebezpieczeństwo.
Podano obiad. Miss Vautham prowadziła rozmowę tak zręcznie, że kilka razy Henryk musiał
odpowiedzieć na pytanie Wendlera, który w wielkim napięciu obserwował zachowanie
rywala, próbując odgadnąć jego nastrój i ewentualną reakcję.
Pamiętał o wskazówkach miss Vautham i czekał, aż ona da mu znak, kiedy powinien
sięgnąć po pierścionek. To mądra kobieta, więc bez wahania mógł spełniać jej polecenia,
tym bardziej, że w razie niepowodzenia obiecała wziąć całą winę ńa siebie — myślał.
Po posiłku goście powoli opuszczali jadalnię i wkrótce zostali w niej tylko oni czworo. Grace
mówiła bez przerwy i nikomu nie wypadało
43
wstać. Stewardowie obsługujący podróżnych zniknęli za kontuarem. Teraz oni zasiedli do
obiadu.
Wtem Grace dyskretnie mrugnęła do Wendlera. Ten ukradkiem wyjął z kieszeni pierścień i
włożył go sobie na mały palec. Wyprostował dłoń, uniósł ją i patrzył na nią tęsknym
wzrokiem. Potem, niby ukradkiem, pocałował klejnot tak, aby siedzący naprzeciw Henryk
mógł to zauważyć.
Dewall w pierwszej chwili nie zareagował, ale zielone oczy w główce orła błyszczały jak
żywe i przykuły jego uwagę. Przyjrzał się pierścieniowi, zerwał na równe nogi i patrząc
Wendlerowi w twarz, spytał ogromnie zdenerwowany:
Skąd pan ma ten pierścień, panie Wendler?
Kurt, uśmiechając się drwiąco, przyłożył sygnet do ust.
— Co za niedyskretne pytanie, panie inżynierze! Ale powiem panu: dostałem go od
dziewczyny na pamiątkę mile spędzonych chwil.
Henryk zrobił się blady jak trup, a ręka, którą opierał się o stół, trzęsła się jak w febrze.
— To kłamstwo!
Jubiler wstał z fotela. Najchę tniej schowałby się pod stół, by uniknąć straszliwego
spojrzenia Henryka. Łamiącym się głosem rzekł:

32

background image

— Zmuszony jestem prosić, żeby pan odwołał te słowa, panie inżynierze. Daję słowo
honoru, że pierścień ten dostałem od kobiety, której nazwiska z oczywistych względów nie
mogę wymienić. Przykro mi, że pana zdenerwowałem, ale klejnot ten jest mi bardzo drogi i
nie potrafię się z nim rozstać ani na chwilę. Pod koniec podróży albo wkrótce potem zwrócę
go tej damie, bo mam nadzieję, że będziemy już zawsze razem.
Henryk czuł się, jakby dostał obuchem w głowę, jakby podłoga usuwała mu się spod nóg.
Czy to możliwe, że Rosemarie udawała? Że go zdradziła? Ten bogacz mógł jej
zaimponować. Porównała go z nim i postawiła na jubilera. Pewnie podarował jej jakiś drogi
klejnot, więc ona dała mu ten pierścionek. To dlatego powiedziała, że będzie go nosić na
łańcuszku, pod suknią! Henryk szamotał się z myślami, szukając rozpaczliwie choć cienia
nadziei, którego mógłby się uchwycić. Słowom Wendlera nie uwierzył, ale był przecież
pierścień... Rosemarie poczerwieniała przy pożegnaniu, gdy tamten nadskakiwał jej aż do
obrzydzę-
44
nia. Pewnie nie wiedziała, jak się zachować wobec obu kochanków jednocześnie. Po
powrocie do Niemiec zwróciłaby mu pierścień bez słowa wyjaśnienia. Przecież nie można
powiedzieć, że się zaręczyli. On nawet nie powiedział jej głośno, co do niej czuje, nie
oświadczył się... Dał się oszukać? To niemożliwe! Pamiętał jej spojrzenia, jej głos. Jeżeli
więc Rosemarie zwiąże się lub już związała z kimś innym, jemu pozostanie pożegnać się z
nadzieją i pogodzić z myślą, że tak lekkomyślnie dał się
oszukać.
— Przepraszam najmocniej i zwracam honor, odwołuję oskarżenie o kłamstwo. Proszę
jednak o zwrot tego pierścionka. Należy do mnie. Kobiecie, której miał go pan oddać, może
pan powiedzieć, że już trafił
do moich rąk.
Słowa te z trudem przeszły mu przez usta, ale zaraz potem wyciągnął otwartą dłoń do
Wendlera. Ten w pierwszym odruchu gotów był oddać klejnot, przypomniał sobie jednak
dalszy ciąg swojej roli.
— Skąd mam wiedzieć, że pierścień rzeczywiście należy do pana?
— Proszę spojrzeć na wewnętrzną stronę obrączki. Pod główką orła znajdzie pan litery H.C.
i datę 1.07.1883. Moja babka nazywała się Helena Clemens, a w dniu wyrytym na
pierścionku wuj podarował jej go na pamiątkę powrotu z Afryki. Przekona się pan, że mówię
prawdę. ¦
Ociągając się Wendler zdjął klejnot z palca. Wiedział, że Dewall miał rację, ale musiał
udawać, że trudno mu w to uwierzyć. Oddając pierścień, spojrzał na miss Vautham.
Przyglądała się zajściu z zapartym tchem. Gdy zobaczyła śmiertelnie bladą twarz Henryka,
miała ochotę powiedzieć mu o intrydze, ale mogła być pewna, że straci go wtedy na zawsze,
że nigdy nie zostanie jego żoną. Dla własnego dobra musi zachować /imną krew. Jego
serce będzie należeć do niej, a piękna Rosemarie niech pokocha Wendlera.

33

background image

— No, na co pan jeszcze czeka, panie Wendler! Chyba nie każe pan drugi raz panu
inżynierowi prosić o swoją własność? Proszę mu oddać
pierścień!
Wendler skulił się.
— Skoro pani tak nalega... Proszę, panie Dewall. Przykro mi, że postawiłem pana w tak
niezręcznej sytuacji. Ale daję słowo honoru, że dostałem klejnot od pewnej damy i przy
najbliższej sposobności będę musiał prosić ją o wyjaśnienie.
45

Henryk uśmiechnął się gorzko.
— Z pewnością ono zadowoli pana, panie Wendler — powiedział. Po czym wziął pierścień i
włożył go sobie na palec, ukłonił się i rzekł:
— Proszę o wybaczenie, ale rozbolała mnie głowa i muszę wyjść na świeże powietrze.
Nie poszedł jednak na pokład. Wrócił do kabiny i próbował uporządkować myśli. Rosemarie
znajdzie jakieś sensowne wyjaśnienie, gdy jubiler spyta, czy rzeczywiście pierścień był
własnością Dewalla. Przy okazji dowie się też, że jej podwójna gra została zdemaskowana.
Dobrze, że nie będzie musiał wysłuchiwać jej kłamstw, które musiałaby wymyślić, zwracając
mu pierścień osobiście. Niech będzie szczęśliwa z tym bogaczem.
Czuł się przygnębiony i najchętniej zapomniałby o Rosemarie, ale obraz jej twarzy wciąż
stawał mu w pamięci. Próbował usprawiedliwić jej postępowanie. Ostatecznie, co mógł jej
zaofiarować? Długie lata oszczędzania i wyrzeczeń, liczenie się z każdym fenigiem. A ten
jubiler? Przy nim czekały ją wygody i luksus, kosztowna biżuteria, drogie suknie i beztroskie
życie. A jednak Henryk był pewien, że Rosemarie gotowa była pójść z nim i wcale nie
marzyła o żadnym luksusie. On też nie chciałby żadnej innej, choćby nawet rzuciła mu do
stóp wszystkie skarby świata. Miss Vautham dziś rano proponowała mu przecież cały swój
majątek. Nie dał się jednak skusić, ani przez chwilę się nie zawahał. A ona sprzedała swoje
uczucie tak łatwo!
Musi o niej zapomnieć i to jak najszybciej, aby nikt się nie domyślił, jak mocno został
zraniony. Już żadnej kobiecie nigdy nie uwierzy, choćby nie wiadomo jak słodko się
uśmiechała i patrzyła mu niewinnie w oczy.
Po wyjściu Henryka Dewalla troje jego znajomych siedziało przy stole bez słowa. Missis Flint
miała ochotę spytać, co tu się właściwie stało, ale po minie swojej pani odgadła, że lepiej się
teraz nie odzywać. Grace jednak po chwili odezwała się:
— Może się pani teraz zdrzemnąć, missis Flint. Ja tymczasem wyjdę z panem Wendlerem
na spacer.
Starsza pani odeszła bez słowa, a Wendler odezwał się nieco przestraszony:
— Do licha! Ale go wzięło! Nieomal zacząłem mu współczuć.
— Wiedziałam, że ma pan miękkie serce — rzekła Grace, uśmiechając się z drwiną — ale
w dążeniach do wytkniętego celu należy być twardym. On w końcu też pana nie oszczędzał,
gdy umierał pan z zazdrości.

34

background image

— Rzeczywiście, byłem zdruzgotany.
— No, to jesteście kwita. Na szczęście przez złamane serce jeszcze nikt nie umarł. Henryk i
Rosemarie też jakoś przeżyją, a dla nas otwiera się niepowtarzalna szansa. Zanim
dojedziemy do Niemiec, on musi być mój, a potem obiecuję zrobić wszystko, by nie spotkał
się więcej z Rosemarie. W ten sposób droga do niej stanie przed panem otworem. Gdyby
jednak mi się nie poszczęściło i oni oboje się spotkają, na pewno padnie pytanie o
pierścionek. Henryk zażąda od pana wyjaśnień. Może pan śmiało powiedzieć, że dostał go
pan ode mnie. Wtedy, niestety, będzie to moja przegrana. Gdy przyjdzie do mnie, powiem
mu wprost: Tak, dałam panu Wendlerowi ten pierścionek, który przypadkowo znalazłam na
korytarzu koło kabin. Chciałam sobie z niego zażartować i powiedziałam, żeby go traktował
jako dowód moich uczuć. Zwalę winę na mój kaprys. Powiem też, że nie wiedzieliśmy, do
kogo należał klejnot, że sądziliśmy, że nie posiada on żadnej wartości. Głowa do góry, panie
Wendler! Wygramy czy nie, nikt nam nie może zarzucić przestępstwa, a już na pewno nie
panu. Wierzę jednak, że wygramy. Ja nie poddam się tak łatwo, bo kocham tego mężczyznę
jak nikogo w życiu. I muszę go zdobyć.
Patrzył z podziwem w jej tryskające energią oczy.
— Do licha, panno Vautham! Niektórzy mężczyźni mogliby brać z pani przykład. Ja zrobię
to na pewno i będę walczyć o moją Rosemarie. Jest taka śliczna i powabna.
— Cieszę się, że będziemy wspólnie dążyć do celu. Teraz proszę jednak zostawić mnie
samą. Spróbuję pocieszyć trochę pana Dewalla. Dobrze byłoby, żeby pan przez jakiś czas
unikał jego towarzystwa. Lepiej nie denerwować go niepotrzebnie.
Rozumiem. Gdybym był pogrzebny, proszę dać znak. Nie proszony nie będę mu wchodził w
drogę. Życzę powodzenia — od niego zależy też moje szczęście.
Podali sobie ręce jak prawdziwi wspólnicy. Grace wyszła na pokład w poszukiwaniu
Henryka, ale nie znalazłszy go zrezygnowana wróciła
46
47
do kabiny. Dewall zaszył się w swojej kryjówce jak ranny zwierz i liże swoje rany —
pomyślała. — Rozpacza nad niewiernością Rosemarie. Uśmiechnęła się ze współczuciem,
bo kochała Henryka i chciałaby oszczędzić mu cierpienia, gdyby tylko znała inny sposób
zdobycia jego względów. Wkrótce jednak zapomni on o wszystkim, bo mężczyzna taki jak
on nie załamuje się przy pierwszym lepszym niepowodzeniu. Zacznie myśleć o sobie
chociażby po to, żeby zrobić na złość Rosemarie. A ta — zaraz po powrocie zaręczy się z
Wendlerem. Najbardziej zdenerwuje ją, jeżeli pokaże się z inną kobietą. A stara prawda
głosi, że zdradzony kochanek szybko zakochuje się, byleby tylko stworzyć mu ku temu
okazję.
i Oby Henryk tym razem znowu nie zamknął się w kabinie. Cztery spośród siedmiu dni
podróży z Honolulu do San Francisco były już bezpowrotnie stracone. Pozostałe musi
wykorzystać na wzbudzenie u niego zaufania na tyle, by zaczął szukać u niej pociechy w
swoich cierpieniach. Gdy to się uda, połowa sukcesu byłaby zapewniona.

35

background image

Ku jej wielkiej radości Henryk Dewall już wieczorem zjawił się na kolacji. Nie chciał pokazać,
że jest mięczakiem, zwłaszcza przed Wendlerem i miss Vautham, którzy wiedzieli o jego
związku z Rosemarie. Zrobił to jednak głównie dla siebie. Na korytarzu spotkał stewardesę.
Dziewczyna zwróciła uwagę na jego bladą twarz. Przypomniała sobie Henryka, gdy
rozmawiała z Rosemarie w czasie powrotnego rejsu do Japonii, kiedy tamta przyszła na
statek w poszukiwaniu pierścionka. Dziś stewardesa pokręciła tylko ze współczucia głową.
Miała ochotę spytać Amerykankę o rozstrzygnięcie zakładu, ale ta wyraźnie jej unikała, więc
nie zdobyła się na odwagę. Zresztą pieniądze dostała i wkrótce oboje z Fredym na zawsze
osiądą na lądzie, a to było dla niej najważniejsze.
Dostrzegłszy nadchodzącego Henryka miss Vautham podeszła do niego. Nie czekając na
powitanie, wzięła go pod ramię i szczebiącąc wesoło poprowadziła do swojego stolika, przy
którym siedziała już missis Flint. Widząc, że się zawahał, Grace szybko wyjaśniła:
— Proszę śmiało, panie inżynierze! Załatwiłam, żeby pan Wendler nie jadł dziś z nami.
Przykro mu, że w południe doszło między panami do nieporozumienia, i postanowił nie
narzucać panu swojej obecności, dopóki pan sam go o to nie poprosi.
48
— To będzie musiał długo poczekać. Od samego początku człowiek ten wydał mi się mało
sympatyczny — rzekł Henryk, nie kryjąc
niechęci.
Dzięki wysiłkom miss Vautham wkrótce przy stole zapanowała dosyć luźna atmosfera, a
Henryk dał się bez trudu wciągnąć w rozmowę. Zauważył przy tym, że Grace była mądrą i
inteligentną osobą, która zawsze potrafi znaleźć właściwe słowo, by wybrnąć z każdej
kłopotliwej sytuacji, choć czasami wydawała mu sie szorstka i mało kobieca. Ona
tymczasem z satysfakcją zauważyła, że krok po kroku udaje jej się zbliżyć do niego i
wkrótce będzie mogła cieszyć się zwycięstwem.
Jakże słabo znała Henryka Dewalla! Jego zainteresowanie nią wcale nie było większe niż
kimkolwiek z pozostałych na statku pasażerów. W miss Vautham widział tylko jednego z
nich, lecz nawet przez chwilę nie pomyślał o niej jako kobiecie. Nie myślał też utraconej
miłości zastępować nową. Był przekonany, że już nigdy nie będzie w stanie pokochać
żadnej kobiety, zaś ożenić się bez miłości po prostu by nie potrafił. Grace nie mogła
wiedzieć, że u Henryka nie ma żadnych szans. Ciągle wydawał jej się idealnym kandydatem
na męża. On traktował ją po rycersku, jak damę, ale ani razu nie przekroczył granicy
konwencjonalnego zachowania, chyba dlatego właśnie, że domyślał się jej uczuć.
Wzbudzała w nim litość, więc traktował ją serdeczniej niż
powinien.
Ostatnie dni podróży do San Francisco przebywali prawie cały czas razem. Henryk znosił jej
towarzystwo jak człowiek, który uczepił się szczątków rozbitej łodzi, by nie zatonąć na
pełnym morzu. W pewnym sensie był wdzięczny Grace, że oderwała go od jego smutnych
rozmyślań.

36

background image

Pogoda utrzymała się do czasu, aż parowiec wpłynął przez Złotą Bramę do portu w San
Francisco. Miss Vautham zaproponowała obu panom zwiedzenie miasta, które dobrze
znała, głownie z lepszej strony. Henryk Dewall przy okazji zapomni o swoim zmartwieniu,
gdy zobaczy tyle nowych i pięknych rzeczy — myślała.
4 — Pierścionek dla Rosemarie
VII
Mimo że miasto bardzo się Henrykowi podobało, nie chciał tam zostać dłużej niż jeden
dzień. Musiał wrócić do fabryki w wyznaczonym terminie. Próbował przekonać miss
Vautham, by przedłużyła swój pobyt, korzystając z towarzystwa pana Wendlera, który
będzie ją ochraniał w dalszej podróży, ale ona stanowczo oświadczyła, że pojedzie
wyłącznie z nim. Wymogła też przyrzeczenie, że dzień przerwy w Nowym Jorku spędzi on w
jej domu i zgodzi się na zwiedzanie miasta jej samochodem. Korzystając z telegrafu
zamówiła też bilety dla siebie i missis Flint na statek, którym Henryk miał płynąć z Ameryki
do Niemiec. Pan Wendler natomiast miał zostać w Nowym Jorku i przy okazji pobytu w tym
mieście pozałatwiać jakieś ważne interesy. Zamierzał zostać tam kilka tygodni.
W obecności Henryka panna Vautham rzekła jubilerowi:
— Być może spotka pan w Nowym Jorku inżyniera Buchwalda i jego córkę i razem wrócicie
do Niemiec?
— Właśnie na to liczę! — odparł.
Henryk zrozumiał, że Wendler i Rosemarie umówili się na to spotkanie już wcześniej.
Spojrzał na Wendlera ze złością, ale pocieszył się myślą, że już niedługo pozbędzie się jego
irytującego towarzystwa. Zostaną miss Vautham i missis Flint, ale one przynajmniej nie
wyprowadzają go z równowagi.
Podróż koleją z San Francisco do Nowego Jorku okazała się bardzo męcząca, mimo że
korzystali z salonki i wszystkich dostępnych wygód, Henryk podziwiał Grace, że tak dzielnie
znosiła trudy przejazdu i ani na chwilę nie traciła dobrego nastroju. Gotowa była uprzyjemnić
mu podróż za wszelką cenę, a gdy on głośno wyraził swoje zadowolenie, nie posiadała się
wprost ze szczęścia. i
Służba oczekiwała panny Vautham na dworcu i gdy tylko pociąg przyjechał, podróżni — nie
wiedząc nawet kiedy — znaleźli się w samochodzie, a kilka chwil później przed willą pięknie
położoną w dużym (jak na warunki nowojorskie) parku.
Pokoje Henryka i Wendlera, bardzo elegancko urządzone, czekały już na gości.
50
Po godzinnym odpoczynku wszyscy znaleźli się za suto zastawionym stołem, a każdy mógł
wybierać, co tylko zapragnął. Dosłownie nie brakowało tam niczego. Wendler był wprost
oczarowany, natomiast Henryk czuł się przytłoczony przepychem. Jubiler szybko oszacował
majątek panny Vautham i pomyślał, że ten inżynierek to prawdziwy szczęściarz, który w
dodatku jemu właśnie powinien dziękować, że pomógł mu złapać tak wspaniałą partię. —
Gdybym się tak nie zakochał w pięknej Rosemarie, warto byłoby stanąć z nim w szranki o
względy miss Vautham — dokończył poprzednią myśl.

37

background image

Dzień pobytu w Nowym Jorku upłynął na podziwianiu wspaniałości tego miasta i luksusów,
w jakie opływała panna Grace. Henryk nie miał wątpliwości, że chce ona na nim zrobić
wrażenie. I chyba zrobiła, skoro przez moment pomyślał, że wszystko to należałoby do
niego, gdyby tylko został jej mężem. A miał ku temu wszelkie szansę. Wystarczyło szepnąć
jedno słówko. Poczuł się nieswojo i nagle zaczął intensywnie myśleć o swojej pracy, o
wysiłku, jakiego wymagała, a która z pewnością szybko pozwoli mu zapomnieć o wszystkich
przykrościach. Cały ten luksus wydał mu się nonsensem w sytuacji, gdy miliony ludzi
poszukiwały pracy i cierpiały głód. Dziwny jest ten świat, gdzie z jednej strony nękani
bezrobociem ludzie gotowi byli kraść, a z drugiej ta kobieta mogła mieć wszystko, co można
kupić za pieniądze. Wszystko, prócz szczęścia. Najbiedniejszy z biednych znajdzie to,
czego ona, być może, nigdy w życiu nie zazna.
Nie miał czasu zastanawiać się nad tym dłużej, bo w Nowym Jorku czas biegł chyba
szybciej niż gdziekolwiek indziej. Po kilku tygodniach spokoju i ciszy pośpiech i hałaśliwość
nowojorczyków były wprost nie do zniesienia. San Francisco, zalane słońcem, czyste i
przestronne, zapamiętał Henryk jako miasto z bajki. Tutaj wszędzie gonitwa za pracą, pełno
handlarzy, ludzie zmęczeni i przygnębieni, bladzi, zdenerwowani... wszystko to wprawiło go
w przygnębienie. Czy życie w ogóle ma sens? Nastrój ten wynikał niewątpliwie ze
zmartwień, które leżały mu na sercu, a w takiej sytuacji trudno patrzeć na świat
z optymizmem.
Czuł się poniekąd winnym, że nie potrafi okazać wdzięczności za wszystko, co miss
Yautham dla niego zrobiła, i postanowił się przeła-
mać.
51
Gdy raz po raz dyskretnie pytała o wrażenia, wydusił wreszcie, że bardzo mu się podoba,
wręcz wszystko mu imponuje. Powiedział to jednak tylko przez grzeczność, a nie z
przekonania.
Kurt Wendler zaś był naprawdę zachwycony. Tu, w Nowym Jorku, liczyły się tylko pieniądze,
więc czul się w swoim żywiole. Oświadczył nawet, że gotów się w każdej chwili przenieść tu,
gdyby tylko wymagały tego interesy. Grace uśmiechnęła się i pomyślała, że prędzej chyba
dogadałaby się z Wendlerem niż z tym przepełnionym ideałami Dewallem. Ale pewnie
pokochała go dlatego, że tak bardzo różnił się od mężczyzn, których poznała dotychczas.
Po przejażdżce ulicami Nowego Jorku goście wrócili na podwieczorek do willi panny
Vautham. Potem wyszli na spacer po parku i plaży. Posiadłość znajdowała się na jednej z
wysepek w pobliżu miasta. Na zamieszkanie tu stać było tylko ludzi bardzo bogatych ze
względu na wysokie ceny gruntów.
Rodzice Grace umarli dość młodo, gdy ona zaledwie przekroczyła wiek dojrzałości. Sama
więc musiała zarządzać ogromnym majątkiem, który po nich odziedziczyła. A robiła to z
rozmachem i mogła sobie na wszystko pozwolić. Po raz pierwszy zdarzyło jej się, że
postanowiła zdobyć mężczyznę i ze zdziwieniem stwierdziła, że pieniądze tu nie grają

38

background image

żadnej roli. Było to dziwne uczucie. Z ręki wypadł jej najważniejszy argument, na który tak
bardzo liczyła: bogactwo nie zrobiło na Henryku żadnego wrażenia.
Podziwiał wprawdzie willę, park, ale nie potrafił ocenić ich wartości pieniężnej i ani przez
chwilę nie pomyślał, że chciałby być tu panem, a już najmniej za sprawą tej kobiety.
Ponieważ jej tak bardzo zależało na pokazaniu mu tego wszystkiego, on —jakby na przekór
— udawał obojętnego. Czasami tylko oblatywał go strach, że będzie kiedyś musiał
powiedzieć pannie Vautham, że cały jej wysiłek idzie na marne. Pocieszał się myślą, że, być
może, się myli, że całe to przedstawienie nie jest zorganizowane dla niego. ;
Wieczorem dom i park dosłownie tonęły w rzęsistym oświetleniu. Wydano prawdziwie
książęcą kolację, z której tak naprawdę to tylko Kurt Wendler był zadowolony. Henryk,
zasępiony, próbował policzyć, ilu to głodujących bezrobotnych mogłoby się pożywić przy tak
bogato zestawionym stole. Gdyby Grace mogła odczytać jego
52
myśli, musiałaby już teraz zrozumieć, że niepotrzebnie traci pieniądze
i czas.
Ale ona nie liczyła się z wydatkami. Jeszcze w San Francisco zamówiła telegraficznie,
suknie i futra, które chciała zabrać z Nowego Jorku do Niemiec i olśnić nimi nie tylko
Henryka, ale i cały Berlin. Nie odstąpi od oblężenia, dopóki twierdza nie padnie. Środków i
sposobów
ma dość.
Następnego dnia obie panie i Henryk znaleźli się na pokładzie parowca „Arkonia"
wypływającego do Hamburga. Odprowadził ich pan Wendler, który na dalszy okres swojego
pobytu w tym mieście przeniósł się do hotelu. Propozycję zamieszkania w willi panny Vaut-
ham stanowczo odrzucił. Żegnając się z nim, podała mu rękę i rzekła:
— Do zobaczenia w Berlinie, drogi panie Wendler! Mam nadzieję, że spotkamy się w miłym i
radosnym nastroju.
Wiedział, co miała na myśli, i całując jej dłoń, uśmiechnął się porozumiewawczo. Panowie
zaś pożegnali się zdawkowo. Henryk westchnął z ulgą i poszedł do swojej kabiny, gdzie
mógł zaznać trochę
spokoju.
„Arkonia" była luksusowym parowcem, znacznie większym i bardziej nowocześnie
urządzonym od „Rolanda", który kursował między Japonią a Kalifornią. Panna Vautham i
missis Flint zajmowały jedne z najdroższych kabin tuż obok siebie.
Henryk Dewall pojawił się dopiero w czasie kolacji. Jego wysoka, wysmukła postać i
bezbłędnie skrojony smoking nie uszły uwagi pasażerów siedzących już przy stole.
Oglądano się za nim, zewsząd padały pytania: kto to jest?
Nikt nie przypuszczał, że to zwykły inżynier, który podróżuje pierwszą klasą tylko dlatego, że
bilet opłaciła za niego firma.

39

background image

Miss Vautham, widząc powszechne zainteresowanie Henrykiem, wyraźnie się zaniepokoiła.
On, na szczęście, patrzył w jej stronę i nie mógł już udawać, że szuka miejsca przy innym
stole. Przyciągnęła go
wzrokiem.
Pierwsza pozdrowiła go i podała rękę do pocałowania.
— Kazałam przynieść tu pańskie nakrycie, panie inżynierze. Chyba się pan nie gniewa?
— Oczywiście, jeżeli takie jest pani życzenie.
53
L
Uśmiechnęła się, jakby chciała powiedzieć: chyba w to nie wątpisz?
Usiadł naprzeciwko pań. Grace ubrana była w bardzo wytworną suknię, w osobliwy sposób
uwypuklającą jej wszystkie wdzięki. Henryk nie mógł powstrzymać się przed
komplementem. Przyjęła go z uśmiechem:
— Cieszę się, że zwrócił pan wreszcie uwagę na moje stroje. Dotychczas jakby mnie pan
nie widział.
Zabrzmiało to jak wymówka. Musiał podjąć wyzwanie.
— Widziałem, panno Vautham, że zawsze jest pani ubrana elegancko i ze smakiem, ale
uważałem, że byłoby przesadą mówienie o rzeczach oczywistych. Dziś jednak wygląda pani
tak uroczo, że musiałem to skomentować.
— Miło mi, że się panu podobam — powiedziała tak czule, że aż się wzruszył.
Rozmowa toczyła się w radosnym nastroju. Wśród pasażerów było wielu znajomych miss
Vautbam, z którymi spotykała się w czasie częstych podróży. O niektórych opowiadała
Henrykowie zabawne historie, ale starannie dawała mu do zrozumienia, że myśli tylko o nim.
Odpowiadała na liczne pozdrowienia znajomych i nieznajomych, bo nie tylko Henryk Dewall
był obiektem powszechnego zainteresowania. Damy zwracały uwagę na toaletę miss
Vautham, a panowie usiłowali policzyć, ile też warte są perły i diamenty, na które mogła
sobie pozwolić tylko bardzo bogata kobieta.
Pani Flint ochoczo zabrała się do jedzenia. Pomyślała sobie, że być może dobre czasy dla
niej skończą się niebawem, bo gdy panna Grace wydzie za mąż, każe starszej pani szukać
sobie innego zajęcia. A że takie zamiary miała, było aż nadto oczywiste. Ten młody
niemiecki inżynier mógłby zawrócić w głowie najbardziej wybrednej pannie.
Miss Vautham rzeczywiście nie traciła czasu i bez żadnego skrępowania otwarcie flirtowała
z Henrykiem Dewallem. On zaś zadawał sobie niekiedy pytanie, dlaczego właściwie odrzuca
ofertę, jaką zgotoJ wał mu los? Gdyby ją pokochał, mógłby jej w zamian za bogactwo
ofiarować swoją miłość. Ale ożenić się dla pieniędzy czy z litości? Nie, tego nie potrafiłby
zrobić. Nie mógł się doczekać końca tej podróży, gdy wreszcie będzie mógł uciec od tej
kobiety. W Berlinie zajmie się pracą,
albo też firma wyśle go znowu za granicę lub chociaż do innej miejscowości w Niemczech.
Zniknie gdzieś bez śladu, a miss Vautham będzie musiała pogodzić się ze stratą, tak jak on
pogodził się z utratą Rosemarie.

40

background image

Z bólem serca Grace musiała przyznać, że pomimo ogromnych wysiłków nie zbliżyła się do
Henryka ani o cal. Im wyraźniej wyrażała swoje uczucia, tym bardziej zamykał się w sobie.
Pocieszała się myślą, że ciągle jeszcze nie może zapomnieć Rosemarie, i miała nadzieję,
że Wendler nie traci czasu. Może jeszcze w czasie podróży zaręczy się z tamtą. Oby nie
była tak uparta jak Henryk Dewall i nie odrzuciła nadarzającej się okazji wyjścia bogato za
mąż. Gdyby jednak tak się stało, to Grace nie wiedziałaby, co robić dalej. Nie potrafiłaby żyć
bez tego człowieka i na samą myśl o rozstaniu pogrążyła się w beznadziejnej rozpaczy.
Henryk zauważył jej cierpienie i zrobiło mu się jej żal. Jednak prócz współczucia niczego
więcej nie mógł jej ofiarować. Próbował różnymi sposobami przekonać ją, że nie są dla
siebie stworzeni. Radził, żeby zatrzymała się dłużej w Hamburgu i zwiedziła to interesujące
miasto. Ona jednak patrzyła na niego płonącymi z tęsknoty oczyma i potrząsnęła głową:
— Nie, jadę z panem do Berlina, jak sobie zaplanowałam. Hamburg obejrzę sobie w drodze
powrotnej.
W tej sytuacji Henryk nie miał innego wyjścia i musiał się zgodzić. Polecił jej luksusowy
hotel, gdzie miałaby zapewnione wszystkie wygody, zaprowadził na postój taksówek przed
berlińskim dworcem i pożegnał się.
— Nie odprowadzi mnie pan do hotelu? — spytała rozgoryczona.
— Przykro mi, panno Vautham, ale nie mogę pani towarzyszyć. Mam niewiele czasu i w
najbliższych dniach będą bardzo zajęty. Jeżeli znajdę wolną godzinę, zadzwonię do pani.
\ Taksówkarzowi dał znak, że może odjeżdżać. Blada i zdenerwowana Grace najwyraźniej
chciała coś powiedzieć przez szybę, ale samochód ruszył już z miejsca. Henryk wsiadł do
następnej taksówki.
Z westchnieniem oparł się o siedzenie. Zmartwił się, że nie ominie go spotkanie z panną
Vautham. Najlepiej byłoby, także dla niej, gdyby czym prędzej stąd wyjechała.
54
55
Pół godziny później stanął pod drzwiami swojego mieszkania, które gospodyni specjalnie
zatrzymała na czas jego nieobecności, gdyż był solidnym i uczciwym sublokatorem. W
pamięci przesunął mu się ciąg wydarzeń z ostatnich kilku miesięcy. Henryk miał wrażenie,
że przypomina sobie sen. Nie mógł uwierzyć, że wszystko to stało się naprawdę.
Patrzył na ulicę i zabieganych ludzi, jakby widział ich dopiero wczoraj, jakby nigdy stąd nie
wyjeżdżał, jakby nie wrócił aż tak odmieniony.
VIII
Rosemarie Buchwald cieszyła się z szybkiego powrotu ojca do zdrowia. Właściwie czuł się
już w pełni sił. Silny organizm zniósł trudy operacji bez szwanku i prócz lekkiego osłabienia
pan Buchwald nie odczuwał żadnych dolegliwości. Najważniejsze, że ustąpiły gwałtowne i
uporczywe bóle. Poruszał się całkiem swobodnie i nie mógł się doczekać powrotu do pracy.
Ojciec i córka nie rozstawali się ani na chwilę. Zwiedzali trochę Honolulu, czekając na
najbliższy statek do San Francisco. Czasami Rosemarie niespodziewanie wpadała w
smutny nastrój. Przypominała sobie, że będzie musiała wytłumaczyć okoliczności utraty

41

background image

pierścionka. Henryk wypomni jej, że tak lekkomyślnie potraktowała jego podarunek i nie
potrafiła go upilnować. Nie powinna go kłaść na stole w kabinie, zwłaszcza że zanim to
zrobiła, pomyślała, że może on spaść. Poczucie1 winy wyraźnie się nasilało. Zastanawiała
się, czy nie porozmawiać o tym z ojcem i nie spytać go o radę. Zawsze tak robiła, ale teraz
właściwie nie wiedziała, co mu powiedzieć. Henryk nie poprosił jej o rękę, nawet nie mówił
nic o miłości. Czy powinna pierwsza powiedzieć o tym ojcu? Raczej nie. On mógł przecież
zmienić zamiary i już uległ urokowi panny Vautham.
Już na samą tę myśl robiło jej się smutno. Miss Vautham była niezwykle bogatą kobietą. A
ona? Czym ona może mu zaimponować?
56
Został wprawdzie dość spory posag matki, z którego nie wzięła ani feniga, a który złożony w
banku przynosił regularne dochody w postaci odsetek.
Mogłaby z niego nieźle utrzymać siebie i męża. Henryk Dewall nie był zamożny, ale ona nie
była wcale biedna. Zresztą, czy on się tym w ogóle interesował? Z całą pewnością przy
wyborze żony nie kierowałby się ani jej pieniędzmi, ani majątkiem. Postąpiłby też tak samo
w stosunku do panny Vautham, która była nie tylko bogata, ale i ładna, inteligentna,
wesoła... Henryk przebywając blisko niej musiał to zauważyć. Czy oprze się jej, gdy ona,
Rosemarie, jest tak daleko?
Odpędziwszy te myśli, zastanawiała się, czy ona potrafiłaby zapomnieć o swojej miłości do
Henryka i pokochać kogoś innego. Była pewna, że nie, że nigdy nie odda swojego serca
innemu mężczyźnie. Nie mogłaby zdradzić; on by jej tego nie wybaczył. Zguba pierścionka
może się okazać jednak złą wróżbą dla ich przyszłości.
Mimo wszystko wiadomość, że ojciec może już wyruszyć w podróż, bardzo ją ucieszyła. W
czasie tygodniowego rejsu do San Francisco wypocznie na tyle, że przejazd koleją do
Nowego Jorku nie powinien mu sprawić kłopotów, a rejs do Hamburga nie będzie znów tak
męczący. Opuścili więc gościnne Hawaje. Rosemarie bardzo chciała płynąć tym samym
statkiem, którym przypłynęli do Japonii, bo wciąż liczyła, że ktoś odnalazł i oddał pierścionek
kapitanowi, jednakże, nie chcąc opóźniać wyjazdu, wsiedli na pierwszy nadarzający się
parowiec.
Doktor Buchwald rzeczywiście wypoczął. Odzyskał apetyt i mógł sobie pozwolić na
zjedzenie potraw, których od dawna nie śmiał brać do ust. Był znów energicznym i wesołym
mężczyzną jak przed laty.
W wagonie kolejowym też czuł się znakomicie i Rosemarie już niemal zapomniała o
niedawnych kłopotach z jego zdrowiem. Niestety, miała też więcej czasu na rozmyślania o
swoim zmartwieniu.
W Nowym Jorku zatrzymali się w hotelu poleconym przez kogoś spośród znajomych. Statek
do Niemiec odpływał za trzy dni, więc inżynier Buchwald mógł nadać telegram do swojej
fabryki z informacją o dokładnym terminie przyjazdu i powrotu do pracy.

42

background image

W hotelu czekała na oboje podróżnych niespodzianka: w hallu spotkali Kurta Wendlera.
Zerwał się na ich powitanie. Potrząsnął dłonią inżyniera, jakby chciał ją urwać, i nie mógł
znaleźć słów zachwytu
57
z tak nieoczekiwanego spotkania. Ucieszył się, że będą razem płynąć do Hamburga.
Rosemarie spytała o przyczynę jego opóźnionego wyjazdu z Nowego Jorku, a on zaczął
opowiadać od razu o wyjątkowo udanych interesach, które tu udało mu się w tym czasie
załatwić. . W pewnym sensie Rosemarie ucieszyła się ze spotkania z Wend-lerem. Liczyła,
że ma on wiadomości o Henryku. Rozmawiała z nim, nie kryjąc zadowolenia, co Kurt
odczytał jako dobrą wróżbę.
Robił wszystko, by niemal każdą godzinę spędzić w towarzystwie ojca i córki. Opowiedział o
podróży z Dewallem i panną Vautham,
0 gościnności, z jaką młoda Amerykanka przyjęła ich w swoim domu. Uparł się, że musi im
ten dom pokazać. Rosemarie zgodziła się chętnie, chcąc przy okazji dowiedzieć się jak
najwięcej o Henryku, co z kolei Kurt odczytał jako objaw zainteresowania swoją osobą. Nie
mógł się powstrzymać przed wyrażeniem zgryźliwej uwagi:
— Inżynier Dewall, gdy tylko zechce, może zrobić niezłą partię. Miss Vautham zakochała
się w nim do szaleństwa i, jeślt dobrze pójdzie, zastaniemy ich w Berlinie jako
^narzeczonych. Ma chłopak szczęście, nieprawdaż panno Buchwald? Zresztą, czemu się
dziwić? Jest obrotny
1 znalezienie bogatej panny nie stanowi dla niego żadnego probiemu. Byłby głupcem,
gdyby myślał inaczej. Przebijać się przez życie z marną inżynierską pensyjką to chyba nie w
jego stylu. Co pan o tym sądzi, panie Buchwald?
Ojciec Rosemarie słuchał go uważnie. Nie zwrócił uwagi, że córka pobladła i zaniepokojona
mrugała szybko oczami, bo nie przypuszczał, że cokolwiek łączy ją z Henrykiem. Nemniej
jednak zastanowił się chwilę, zanim rzekł ze spokojem, lecz zdecydowanie:
— Sądzę, że źle pan ocenił inżyniera Dewalla. Jeżeli nie kocha on? panny Vautham
naprawdę, to pod żadnym innym pozorem na świecie nie będzie się starał o jej rękę.
Bogactwo dziewczyny potraktowałby raczej jako przeszkodę w staraniu się o jej względy.
c
Wendler zaśmiał się: r
— Wybaczy pan, panie inżynierze, ale nie widział pan, w jakich warunkach ta młoda
Amerykanka mieszka. Bajecznych, po prostu bajecznych! Gdybym ja... gdyby moje serce
tak beznadziejnie nie związało się z inną dziewczyną — nie zawahałbym się ani przez
chwilę,
zakładając oczywiście, że ona zakochałaby się we mnie tak jak w inżynierze Dewallu.
Właściwie to nie rozumiem, co ona w nim widzi, ale nie tylko ona, bo ciągle któraś panna
wodzi za nim oczętami. Mało kto ma takie powodzenie, choć — co tu ukrywać, ha, ha... —
zdobyło się już niejedno kobiece serce. On zaś udaje, że go to nie interesuje, ale jestem
pewien, że panna Vautham nie ustąpi. To prawdziwa, rzec by można, diablica, a przy tym

43

background image

jaka piękna i inteligentna! Specjalnie pojechała za Henrykiem do Niemiec i uparła się, żeby
wsiąść na ten sam statek, zamiast odpocząć tu kilka drii. Jestem pewien, że w Berlinie
spotkamy ich oboje szczęśliwie zakochanych. Kto wie, czy nie trafimy akurat na wesele?
Szkoda byłoby przegapić takie święto, nieprawdaż, szanowni państwo? Pani i ja w pierwszej
parze drużbów? Chyba nam się to należy, skoro w pewnym sensie przyczyniliśmy się do ich
szczęścia. Niezły kawał, co? Ha, ha, ha! A jaka okazja do wygłoszenia toastu!
Śmiał się głośno i bez opamiętania.
Rosemarie zbierało się na płacz i musiała wytężyć całą swoją wolę, aby opanować nerwy.
Gdzie podziała się pewność, że Henryk pozostanie jej wierny w czasie całej podróży?
Uwierzyła mu i pozwoliła odjechać samemu z panną Vautham. Ale nieszczęścia spadły już
na nią przecież z chwilą zgubienia pierścionka. Czy nie powinna się wtedy opamiętać?
Henryk niczego jej nie obiecywał. Dał tylko swój talizman rzekomo przynoszący szczęście,
być może by uspokoić ją przed operacją ojca. Ot, ze współczucia i nic poza tym, a ona
zaczęła sobie robić jakieś nadzieje na coś więcej.
Kurt Wendler zdaje się nie mieć wątpliwości, że Henryk i miss Vautham już się zaręczyli.
Ojciec zaś wątpi, by jego współpracownik mógł ożenić się dla pieniędzy, tylko dla pieniędzy.
A jeżeli on zakochał się w Amerykance mimo wszystko? Pieniądze nie staną mu na
przeszkodzie, na pewno...
Trzy dni później ojciec z córką i Kurt Wendler byli już na statku odpływającym do Hamburga.
Jubiler nie odstępował ich na krok. Gdy tylko spostrzegł Rosemarie spacerującą samotnie
po pokładzie, zjawiał się jak spod ziemi i dobierając czułe słówka, prawił jej komplementy,
patrzył czule w oczy i wzdychał. Rosemarie miała go szczerze dość.
Pewnego dnia spytał, czy nie zechciałaby obejrzeć kolekcji pereł i szlachetnych kamieni,
które zakupił w Japonii. Zgodziła się. Kurt nie
58
59
przemyślał swojej propozycji do końca, bo przecież nie mógł pokazać tylu kosztowności w
miejscu publicznym, na oczach innych pasażerów. Wyjściem okazała się kabina inżyniera
Buchwalda. Ojciec dał córce klucz, gdyż sam wolał zostać na pokładzie. Powiedział, że nie
interesują go „damskie świecidełka".
— Oglądnij te cuda sama, córeczko. Ja się tymczasem zdrzemnę, a gdy się już napatrzysz,
przyjdź na górę i obudź mnie.
Gdyby pan Buchwald wiedział, jak Rosemarie ma dość uporczywych zalotów Wendlera, z
pewnością nie zostawiłby jej z nim samej, ale ona, nie chcąc go niepokoić, o niczym mu nie
powiedziała. Teraz nie miała innego wyjścia, jak spotkać się z Kurtem w kabinie ojca i
obejrzeć jego klejnoty. Zresztą, nawet gdyby odmówiła, i tak nie dałby jej spokoju.
Wendler był tak pewien swojej wartości w oczach inżyniera Buchwalda, że nawet się nie
zdziwił, gdy on zgodził się na spotkanie z nim córki w swojej własnej kabinie.
Zarozumialstwo utwierdziło jubilera w przekonaniu, że Rosemarie tylko czeka na jego
wyraźne oświadczyny. Nie wątpił też, że sprytnie ukmty plan powiódł się i ten nieszczęsny

44

background image

Henryk Dewall zniknął z pola walki, zaręczywszy się już na pewno z panną Vautham.
Zresztą, cóż Dewall miał do zaoferowania Rosemarie? On, to co innego? A skoro już los
spowodował tak szczęśliwy zbieg okoliczności, trzeba zdecydować się na ostateczne
rozstrzygnięcie.
Z uśmiechem na ustach otworzył przed Rosemarie piękną i kosztowną szkatułę wypełnioną
przeróżnymi klejnotami. Brał do ręki to jeden, to drugi przedmiot, zakładał klejnoty na jej
szyję, na palce i patrzył z podziwem.
Zachowywał się jak odpustowy kramarz.
— To dopiero cacko, co? Ślicznie wygląda przy pani jasnych włosach! Do ich koloru
najlepiej pasują rubiny albo jasne szafiry, oczywiście — z brylantami! A ten naszyjnik z pereł
— arcydzieło! Prawda, jaki miły w dotyku! I ta karnacja cery! Każdy klejnot wyglądałby na
niej zachwycająco. Obwieszałbym panią najpiękniejszymi kamieniami, panno Rosemarie.
Spełniłbym wszystkie pani życzenia. Miałaby pani ze mną dobrze, więc... jak będzie?
Wyprostowała się i odsunęła naszyjnik z pereł.
60
— Dla pana jestem tylko panną Buchwald i proszę o tym nie zapominać, panie Wendler, bo
— zdaje się, że pan przeholował.
— Jakżeż to, szanowna pani? Chyba pani nie sądzi, że chciałem panią obrazić, spoufalając
się nieco? Miałem poważny zamiar prosić panią o rękę, a nie wdawać się w przelotny flirt.
Co to, to nie! Kocham panią i proszę, aby pani została moją żoną.
Cofnęła się o krok.
— Pańska propozycja jest dla mnie zaszczytem, panie Wendler, ale z przykrością muszę
panu odmówić. Proszę zamknąć klejnoty w szkatułce. Obejrzałam je z przyjemnością, a
teraz chcę już pójść do ojca.
Patrzył na nią omal z wyrzutem.
— No, coś podobnego! Tym też pani gardzi? Kurt Wendler wart jest co najmniej dwa
miliony, prowadzi poważne interesy, ma piękną willę w dzielnicy Grunewald... I to dla pani
nic nie znaczy?
Rosemarie omal nie wy buchnęła śmiechem. Powstrzymała się jednak i spokojnie, ale
zdecydowanie rzekła:
— Mimo wszystko stanowczo odrzucam pańskie oświadczyny. Nie kocham pana i nigdy nie
wyjdę za mężczyznę, którego nie byłabym w stanie obdarzyć miłością.
Poczerwieniał po uszy.
— Miłością? A co pani może wiedzieć o miłości, panienko? W małżeństwie pojawia się ona
samoistnie. Tylko, że pani chodzi po głowie ten piękniś Dewall... On jednak zaręczy się z
panną Vautham i musi się pani z tym pogodzić.
Rosemarie aż pobladła:
— Nie wiem, co pan ma na myśli, panie Wendler. A o tym, kto chodzi mi po głowie,
decyduję ja sama i nic panu do tego. Udzieliłam odpowiedzi i proszę traktować ją poważnie.

45

background image

Skończmy już tę rozmowę! I jeszcze jedno: nie chciałabym przysparzać ojcu zmartwień,
więc proszę mu nie mówić o pańskiej propozycji. Proszę mieć to na uwadze!
— Aha! Boi się pani zarzutów ojca, że odtrąciła tak interesującego kandydata na męża? W
dzisiejszych, trudnych czasach biedne dziewczęta nie mają wielkiego wzięcia, chyba pani o
tym wie, i jeszcze nieraz pożałuje, że mi odmówiła. Ale stało się. Powtórnie prosić nie będę,
to gwoli ścisłości, a sądzę, że czegoś podobnego nie zaproponuje już pani nikt i nigdy.
61
Najwyraźniej odmowa doprowadziła go do furii i ujawniła w pełni małość charakteru.
Rosemarie podeszła do drzwi i otwierając je na
oścież rzekła:
— O swoim losie będę decydować sama! Nie chcę tylko martwić ojca, choć wiem, że zgodzi
się ze mną i nie zmusi mnie do poślubienia mężczyzny, którego nie kocham/Przepraszam,
jeżeli sprawiłam panu przykrość, ale inaczej postąpić nie mogłam. I tak pewnego dnia
pożałowałby pan, że ożenił się z biedną dziewczyną, zamiast poszukać
sobie lepszej partii.
Wrzucił klejnoty do szkatułki i przycisnął ją do piersi.
— Zostawiam panią, a ojcu proszę wytłumaczyć, dlaczego od dziś będę unikał waszego
towarzystwa. Ale pani pożałuje, że mnie odtrąciła!
Ukłonił się sztywno i przeszedł obok z dumnie podniesionym
czołem.
Rosemarie zamknęła drzwi. Usiadła w fotelu i potarła ręką czoło, jakby chciała wymazać z
pamięci scenę, jaka się tu przed chwilą rozegrała. Uparcie powracały stówa wypowiedziane
na temat jej uczuć do Henryka. Że chodzi jej po głowie... Wielki Boże! Gdyby tylko po
głowie! Przecież on zapadł głęboko w serce... Może się zdarzyć, że ożeni się on z panną
Vautham, jak twierdzi Wendler, ale to przecież nie powód, żeby wychodzić za jubilera. Jak
mogłaby żyć z Wendlerem, gdy całą duszą tęskni za Dewallem? Jeżeli nie on będzie jej
mężem, to nie będzie nim nikt inny — tego była pewna.
Co jednak powie ojcu, gdy zauważy on, że Wendler nagle unika ich towarzystwa? Chyba
najlepiej powiedzieć mu od razu wszystko, co jej
się przydarzyło.
Weszła do swojej kabiny, umyła twarz zimną wodą i pobiegła na pokład, gdzie odpoczywał
inżynier Buchwald. Przywitał ją z uśmiechem:
— No i co, córeńko, naoglądałaś się pięknych rzeczy?
— Tak, tato. Pan Wendler nakupił prześlicznych klejnotów i wszystkie mi pokazał — rzekła,
siadając obok ojca.
— A mojej małej Rosemarie zrobiło się żal, że nie może sobie
niczego kupić...
Przerwała mu, głaszcząc go po ręce.
62

46

background image

— Nie, kochany tatusiu. Wiesz przecież, że nie zależy mi na błyskotkach. Mogłam je
wszystkie mieć wraz z samym panem Wendlerem na dokładkę, ale odmówiłam.
— Chyba nie chcesz powiedzieć, że zaproponował ci małżeństwo? — rzekł zaskoczony i
wyprostował się w fotelu.
— Właśnie to zrobił.
— I ty odmówiłaś?
— Nie inaczej. Przecież go nie kocham, a wręcz przeciwnie — ledwo
go znoszę.
— Musiałby się zdarzyć cud, gdybyś się zgodziła! Nie byłby to mąż
dla mojej Rosemarie. To nie ta klasa.
— Więc nie gniewasz się na mnie?
— Skądże,moje dziecko! W tych sprawach nigdy niczego ci nie będę narzucać. Tu każdy
musi decydować sam za siebie.
— Dzięki, ojcze — pocałowała go w rękę. — Wiedziałam, że mnie zrozumiesz. Chciałam
najpierw nie mówić ci o tym, jak nie wspominałam o jego mniej lub bardziej nachalnych
zalotach, ale i tak byś zauważył, że nagle unika on naszego towarzystwa, i snułbyś
przeróżne
domysły.
— Specjalnie bym nie dociekał, moja droga — rzekł gładząc córkę po włosach — ale cieszę
się, że mi o wszystkim powiedziałaś. Widać nie
straciłem twojego zaufania.
Rosermarie poczerwieniała. Zastanawiała się, czy nie wykorzystać okazji i nie wyznać
prawdy o uczuciach do Henryka, ale od razu zrezygnowała, bo gdyby on rzeczywiście ożenił
się z panną Vautham, ojciec mógłby mieć do niego żal, a ich wzajemne stosunki służbowe
na pewno by się popsuły. Współpracują przecież na co dzień ittak powinno pozostać, nawet
gdyby Dewall związał się z tą Amerykanką.
Uścisnęła rękę ojca i rzekła czule:
— Na tobie nigdy się nie zawiodłam, ojcze. Wiem, że chcesz tylko mojego dobra i lepszego
przyjaciela niż ty chyba nie znajdę.
— Zawsze o tym pamiętaj, moja droga.
i Rozmawiali jeszcze przez chwilę, dopóki pokład nie zapełnił się spacerowiczami. Zaczęła
grać orkiestra i podano podwieczorek. Kilka par tańczyło na parkiecie, inni przekomarzali się
i bawili wesoło. Dzisiaj
63
wśród biesiadników nie było Kurta Wendlera. Siedział w swojej kabinie i gryzł się, że tyle
wysiłku i starań poszło na marne.
Następnego dnia pokazał się jednak, ale pannie Buchwald i jej ojcu ukłonił się z daleka, i
jakby nigdy nic wdał się w pogawędkę z innymi pasażerami. Na Statku plotki rozchodzą się
błyskawicznie, toteż Kurt był pewien, że znajdzie się jakaś dama, która zechce go pocieszyć
dowiedziawszy się o nieszczęściu, jakie nań spadło.

47

background image

Oczywiście, zaczął flirtować z pierwszą napotkaną. Rosemarie wymieniła porozumiewawcze
spojrzenie z ojcem, który uśmiechnąwszy się rzekł:
— Przynajmniej nie musisz się martwić, że pan Wendler umrze ze zgryzoty.
— Nawet mi to na myśl nie przyszło. Z pewnością uda mu się uszczęśliwić kogoś, kto lepiej
niż ja spełni jego oczekiwania.
Rosemarie poczuła wyraźną ulgę. Na Wendlera nie zwracała wcale uwagi, a każdą chwilę
poświęcała ojcu, który z każdym dniem odzyskiwał coraz więcej sił, jakby nie przebył tak
ciężkiej operacji i tak dalekiej podróży. i
Jednakże im bliżej byli celu, tym większy niepokój ogarniał Rosemarie. Kiedy spotka się z
Henrykiem? Co mu powie, gdy spyta ją o pierścionek? Na te pytania wciąż nie miała
gotowej odpowiedzi.
IX
Henryk Dewall zgłosił się w fabryce zaraz po powrocie do Berlina i ku wielkiemu
zadowoleniu miał od razu sporo pracy. Nie musiał szukać wymówki, unikając spotkań z
panną Vautham. Po kilku dniach postanowił jednak zadzwonić. W końcu wymagały tego
zasady dobrego zachowania.
Grace tymczasem, nie mając od niego żadnej wiadomości, całkowicie straciła dobre
samopoczucie. Zamierzała już nawet pojechać
do fabryki i odnaleźć go w miejscu pracy, ale doszła do wniosku, że mogłaby się wystawić
na pośmiewisko.
Missis Ftint przeżywała ciężkie chwile. Każda jej propozycja spotykała się ze
zdecydowanym oporem. Grace z zaczerwienionymi od łez oczyma nie ruszała sie z
hotelowego salonu i całą złość wyładowywała na biednej starszej pani. Nie potrafiła
pogodzić się z myślą, że tym razem jej życzenie się nie spełnia.
Gdy usłyszała, że dzwoni pan Dewall, zerwała się z fotela i wyrwała słuchawkę z rąk pani
Flint.
— To pan, inżynierze?
— Tak, panno Vautham. Proszę wybaczyć, że tak długo się nie odzywałem, ale przywalono
mnie robotą i dopiero dziś znalazłem chwilkę czasu, by przynajmniej zatelefonować.
— Och, rzeczywiście nie miał pan dla mnie czasu? — spytała szlochając.
Zrobiło mu się jej żal, ale przysiągł sobie, że tylko chłodne i zdecydowane postępowanie
pozwoli uwolnić się od niej raz na zawsze.
— Nie mogłem przecież dzwonić w środku nocy, panno Vautham. Dzień w dzień
pracowałem niemal do północy. Może mi pani wierzyć.
— Och, ta wstrętna durna fabryka! Jak ja jej nienawidzę! — wycedziła ze złością.
— Nie wolno pani tak mówić. Lubię swoją pracę.
— Niestety! — westchnęła. — Zatem praca więcej znaczy dla pana niż ja.
*
— Ona daje mi utrzymanie, panno Vautham — rzekł poważnie.
— A ja? Nic panu nie mogę dać?

48

background image

Zawahał się przez chwilę. Gdyby teraz zobaczył jej twarz, z pewnością by się przeraził.
— Niczego od pani nie żądam. Traktuję panią wyłącznie jako miłą i interesującą
towarzyszkę podróży.
— To tak niewiele w porównaniu z tym, czym jest dla pana praca. Milczał dłuższy czas, więc
spytała z niepokojem:
— Halo! Słyszy mnie pan?
— Słyszę, panno Vautham, ale, niestety, muszę się już wyłączyć. Chciałem tylko spytać o
zdrowie i o pierwsze wrażenia z Berlina.
64
5 — Pierścionek dla Rosemarie
65
— Nigdzie nie byłam. Czuję się tak osamotniona. Kiedy wreszcie pana zobaczę?
— W najbliższym czasie nie będzie to możliwe. Mam tyle pracy.
— A w niedzielę?
— Pracuję w domu, by jak najszybciej odrobić zaległości.
— Nie podał mi pan adresu. Mogłybyśmy pana odwiedzić z panią Flint.
Przestraszył się i szybko przerwał:
— To niemożliwe, panno Vautham. Mieszkam w tak skromnych warunkach, że nie
odważyłbym się przyjmować tam gości.
— A co pan zrobi, jeżeli mimo wszystko przyjdę z wizytą? — spytała wyraźnie rozłoszczona.
— Pozwoli pani, że nie odpowiem. Teraz już muszę kończyć tę rozmowę.
— Ale wpierw proszę powiedzieć, kiedy się spotkamy. Westchnął głęboko, zdziwiony jej
natarczywością. Nie potrafiła
utrzymać odpowiedniego dystansu nawet przez telefon. Co robić? Powiedzieć wprost, że nie
chcę sję z nią widzieć? Słowa te nie mogły przejść mu przez usta. W końcu rozmawiał z
kobietą, za nic w świecie nie pozwoliłby sobie na obcesowe potraktowanie niewiasty i
sprawienie jej bólu. Pomysł spotkania w teatrze wydał mu się najwłaściwszym wyjściem z
sytuacji.
— Zobaczę, czy pojutrze wieczorem nie uda mi się wyrwać. Moglibyśmy zaprosić też panią
Flint i razem pójść do teatru albo opery. Czy mam zamówić trzy bilety? Przyszedłbym tuż
przed spektaklem, więc spotkalibyśmy się już na widowni.
Była tak szczęśliwa, że zobaczy znów Henryka, że nawet nie próbowała pozbyć się pani
Flint. On pożegnał sie szybko i odłożył słuchawkę z uczuciem ulgi.
Grace stała jak porażona i wpatrywała się w aparat, a gdy pogodziła się z jego milczeniem,
czule pocałowała mikrofon i odwiesiła słuchawkę. Głęboko westchnąwszy opadła na fotel i
zamyśliła się nad przebiegiem rozmowy.
Nagle przypomniała sobie o trzech biletach, które miał kupie Henryk. A co, jeżeli przy jego
skromnych dochodach nie będzie go stać na wykupienie drogich miejsc w loży lub na
parterze? Być może
66

49

background image

tylko ze względu na brak pieniędzy unika spotkań z nią. Zawołała panią Flint.
— Czy mogłabym prosić panią o radę, moja droga pani Flint? Pan Dewall zaprosił nas do
opery. Ma czas dopiero pojutrze wieczorem, bo jest bardzo zajęty pracą w fabryce. Boję się,
żeby znowu mu coś nie przeszkodziło w spędzeniu tego wieczoru z nami. Wie pani, on jest
biednym człowiekiem, ale bardzo dumnym, i nie chce spotykać się z nami za często, bo
kosztowałoby go to zbyt dużo pieniędzy. Nie chciałabym, żeby rujnował się dla mnie. Jakby
tu załatwić sprawę tych biletów? On może je zamówić, ale ja wykupię dwa — dla pani i dla
mnie. Jego bilet zostanie nie zapłacony. Henryk powinien się ucieszyć, że nie musi płacić za
trzy karty, a tylko za jedną. Co pani o tym sądzi?
Pani Flint milczała przez chwilę. Dziwiła się, że tak bogata panna pierwszy raz martwi się o
tak drobny wydatek jak bilety do opery.
— Można by, panno Grace, kupić od razu wszystkie trzy miejscówki, powiedzmy przed
południem, i jedną posłać panu Dewalowi do domu.
— Gdybym to ja wiedziała, gdzie on mieszka! — zaśmiała się z goryczą młoda dziewczyna.
— Musi mieć przecież telefon.
— Chyba ma.
— No to wystarczy poszukać adresu w książce telefonicznej.
— Och! Co za wspaniały pomysł! Niech pani każe zaraz przynieść tu książkę.
Grace miała szczęście tym razem. Znalazła nie tylko adres inżyniera Dewalla, ale także
numer jego telefonu. Ucieszyła się jak dziecko: będzie mogła do niego dzwonić, kiedy tylko
zapragnie.
Postanowiła sprawdzić od razu, czy numer jest aktualny.
— Przepraszam, panie inżynierze, że przeszkadzam, ale chciałam spytać, czy już pan
zamówił te bilety do opery.
— Jeszcze nie, panno Vautham.
— Więc proszę pozwolić, że ja to zrobię. Pojadę do opery, obejrzę sobie plan widowni i
wybiorę miejsca, bo — widzi pan — ja najlepiej czuję się w loży. Chętnie wykupiłabym
oddzielną. Tak też postąpię, a panu prześlę bilet do domu.
67
— Dobrze, panno Vautham — rzekł Henryk zrezygnowany nieco, bo szybko przeliczył, ile
też wynajęcie loży mogłoby go kosztować. Dostrzegła jego wahanie i szybko dodała:
— Oczywiście, będzie pan moim gościem. Zapłaciłabym za całą lożę, nawet gdyby pan nie
mógł przyjść.
— Nie chciałbym nadużywać pani gościnności, panno Vautham. W Nowym Jorku nie
miałem wyboru...
— Ma pan okazję się zrewanżować i — powiedzmy — zaprosić mnie na herbatę.
— Och, nie ma mowy! Panna Vautham w moim skromnym mieszkaniu? Zapadłbym się ze
wstydu.
— Miałabym możliwość zobaczenia, jak mieszka niemiecki inżynier.

50

background image

— Muszę się głęboko zastanowić. Porozmawiamy o tym w operze. Pożegnał się szybko i
odwiesił słuchawkę. Grace uśmiechnęła się do
pani Flint:
— No i co? Dobrze to załatwiłam? Bardzo pani dziękuję za podsunięcie pomysłu. Jedźmy
od razu do opery, bo później możemy już nie dostać wolnych miejsc w loży.
Henryk usiadł w fotelu i bez ruchu patrzył przed siebie. Jak odwieść pannę Vautham od
zamiaru złożenia mu wizyty w domu? Za wszelką cenę wolałby tego uniknąć, bo nie miał
wątpliwości, że w ten sposób jego sytuacja tylko się pogorszy. Nagle uśmiechnął się gorzko.
Dlaczego właściwie tak broni się przed panną Vautham? Rosemarie Buchwald należała już
do przeszłości. Z pewnością jest już w drodze do Nowego Jorku, a tam czeka na nią
Wendler.
Tutaj zaś ta kobieta kocha go, gotowa ponieść każdą ofiarę. Jest także młoda i urocza i nie
posiadałaby się ze szczęścia, gdyby mogła zostać jego żoną. Za te swoje miliony mogłaby
go sobie kupić na własność. Pojechałby z nią do Nowego Jorku, gdzie z pewnością szybko
zapomniałby o swoich zasadach życiowych.
Gdyby tak można było po prostu sprzedać się kobiecie...
Rosemarie powinna mimo wszystko dostać nauczkę, że nie wolno bawić się czyimiś
uczuciami; powinna wiedzieć, że on też może postąpić dokładnie tak samo jak ona.
68
Henryk postanowił, że skończy z wszelkimi oporami i bezzwłocznie zaręczy się z panną
Vautham. Po co bronić się przed jej miłością, wysilać się na coraz inne wymówki. Właściwie
nie potrafiłby podać żadnej logicznej przyczyny swojego postępowania. Nie chciał tylko,
żeby ona myślała, że chce ją poślubić dla ogromnego majątku.
Bardzo taktownie rozegrała sprawę z biletami do opery. Nie chciała narażać go na wydatki,
na które mógłby sobie pozwolić kosztem wielkich wyrzeczeń. W operze siadał zawsze na
drugim albo nawet trzecim balkonie.
Zakochanego jednak odgrywać nie będzie, bo nie byłby w stanie okłamać panny Vautham.
Zanim poprosi ją o rękę, szczerze wyzna, że jego serce należało — nie: należy do innej
kobiety. Jeżeli ona mimo to będzie nalegać, on obieca, że postara się zapomnieć o tamtej i
wtedy... Nie!
Zerwał się, jakby chciał uciec od swoich myśli i z przerażeniem rozglądał się bezradnie po
swoim pokoju. Nie wyglądał zbyt imponująco. Obok stała otworem równie skromnie
umeblowana sypialnia. W razie potrzeby mógłby przyjąć pannę Vautham tylko tu. Z
pewnością nie przypuszcza ona, że niemiecki inżynier mieszka aż w tak prymitywnych
warunkach. Ale skoro sama zaproponowała wizytę, czemu miałby się wzbraniać? Wiedziała,
że jest biedny. Nie kłamał przecież i otwarcie wyznał, że podróż w pierwszej klasie opłaciła
za niego firma, w której pracował. Na pewno wizyta u niego nie była jedną z licznych
zachcianek Grace. Musiało to być coś więcej. On zaś nie miał już sił bronić się dłużej. Mógł
zdać się tylko na los szczęścia.

51

background image

Zawołał swoją gospodynię. Była to kobieta z mieszczańskiej rodziny, która okres świetności
miała już dawno za sobą. Dziś, by utrzymać dom, wdowa musiała wynajmować mieszkanie
lokatorom.
Gdy weszła, Henryk uśmiechnął się z zakłopotaniem.
— Przepraszam, pani Fiedler, że odrywam od zajęć, ale chciałem porozmawiać o czymś dla
mnie bardzo ważnym. Proszę usiąść.
Rozejrzała się z niepokojem.
o — Mam nadzieję, że nie chce pan zrezygnować z mieszkania, panie inżynierze.
- Nie, nie, pani Fiedler. Nie o tym myślałem.
69
— To chwała Bogu! Cieszę się, że po powrocie znów zamieszkał pan u mnie. Zawsze
traktuje mnie pan jak damę.
— Jakżeż mógłbym inaczej, pani Fiedler! Przecież to nie z własnej winy znalazła się pani w
trudnej sytuacji i w moich oczach niczego to nie zmienia. Wręcz przeciwnie —jestem pełen
podziwu, że tak dobrze pani sobie radzi.
— Ale chyba nie o tym chciał pan ze mną rozmawiać, panie inżynierze?
Uśmiechnął się.
— Rzeczywiście. Mam pewien kłopot. Otóż w podróży towarzyszyła mi między innymi
młoda Amerykanka i w czasie pobytu w Nowym Jorku gościła mnie w swoim domu. To
bardzo bogata osoba i bardzo wymagająca — podróżuje zawsze ze swoją damą do
towarzystwa — a przy tym trochę ekstrawagancka i kapryśna. Wbiła sobie do głowy, że w
ramach rewanżu powinienem ją zaprosić na podwieczorek. Koniecznie chce zobaczyć
mieszkanie przeciętnego niemieckiego inżyniera. Próbę odmowy skwitowałaby
posądzeniem o brak gościnności. I co ja mam zrobić, pani Fiedler? jVlam ją tu zaprosić wraz
z panią Flint? Byłoby mi zręczniej, gdyby pani przyszła także. Mógłbym o to prosić? A może
uważa pani, że taka wizyta w jakiś sposób byłaby zobowiązująca? Nie chciałbym, żeby
Amerykanka potraktowała ją jako próbę zbliżenia się do niej.
Pani Fiedler uśmiechnęła się.
W dzisiejszych czasach, gdy kobiety pracują zawodowo, na konwenanse już nikt prawie nie
zwraca uwagi. Przyjmując młodą Amerykankę u siebie, wcale nie musi mnie pan zapraszać,
ale jeżeli bardzo na tym panu zależy, chętnie przyjdę. A nie byłoby zręczniej przyjąć panie w
moim salonie? Urządziłabym go jak za dawnych czasów, a zastawie też się nic nie stanie,
gdy ją trochę przewietrzę i postawię na pięknym obrusie.
Uścisnął rękę starszej pani.
— Bardzo pani dziękuję, pani Fiedler! Daty jeszcze nie ustaliliśmy, ale będzie to
prawdopodobnie przyszła niedziela, gdyż całymi dniami jestem zajęty w fabryce.
— Dobrze, panie inżynierze! Wystarczy, że mi pan powie w sobotę, a zdążę przygotować
podwieczorek jak się patrzy.
70
— Jest pani niezwykle miła, pani Fiedler. Uśmiechnęła się.

52

background image

— Przy okazji i ja skorzystam, bo przypomnę sobie dawne lata. Amerykanek wprawdzie nie
przyjmowałam, ale najwyższy czas zacząć.
— Z pewnością nie rozczaruje pani — powiedział z uśmiechem i odprowadził gospodynię
do drzwi.
Nazajutrz dostarczono mu przez posłańca bilet do loży na operę Mozarta „Idomeneo".
Zadzwonił do panny Vautham, by jej podziękować.
Grace chciała od razu spytać, czy nie posłać po niego samochodu, który wypożyczyła na
czas pobytu w Berlinie, ale zrezygnowała, bo pewnie by się obraził. Przyjedzie jak zwykle
metrem, a stacja znajduje się tuż obok opery.
Henryk wszedł elegancko ubrany do loży, w której siedziała już panna Vautham wraz z panią
Flint. Usiadł w fotelu w drugim rzędzie i przywitał się z paniami. Grace raz po raz odwracała
się od niego i pytała o wszystko, co tylko znalazło się w zasięgu jej wzroku. By
odpowiedzieć, musiał się pochylić, a wtedy ich twarze znalazły się tak blisko, że patrzyli
sobie prosto w oczy. Henryk musiałby nie być mężczyzną, gdyby pozostał obojętny na jej
namiętne spojrzenia, na piękną suknię osłaniającą mlecznobiałe ramiona, na cudowny
zapach jej perfum.
Po raz pierwszy chyba nie patrzył na nią chłodnym i obojętnym wzrokiem. Czuła się tak
szczęśliwa, że radość wprost tryskała z jej roześmianych czarnych oczu.
Gdy bez żadnego wstępu zaprosił ją na niedzielny podwieczorek wraz z panią Flint,
dziewczyna niemal oszalała z zachwytu. ; — Dlaczego to zwariowane serce wciąż rwie się
do Rosemarie Buchwald? — pomyślał Henryk. — Jakże mógłbym być szczęśliwy, jak
wielkie szczęście mógłbym dać Grace, gdyby wyrzuciło ono z siebie tę zawiedzioną miłość!
ii Amerykanka w ogóle nie interesowała się operą. Myślami była zupełnie gdzie indziej.
Nigdy w życiu nie była tak zadowolona z siebie, bo wreszcie udało jej się wskrzesić pierwszą
iskierkę uczucia w sercu Henryka Devalla. Wprawdzie szybko zgasła, ale Grace była pewna,
71
że uda jej się rozpalić w nim ogień, gdy tylko będzie postępować rozsądnie i ostrożnie.
Po spektaklu pożegnali się szybko, ale panna Vautham już nie martwiła się z tego powodu.
Ciągle miała w pamięci ten błysk w jego oczach, gdy pochylił się ku niej przez oparcie fotela
w loży. Wyobrażała sobie, że za jakiś czas będzie tak patrzył na nią ciągle, gdy tylko zdoła
pozyskać jego uczucia.
Czas jednak naglił. Za kilka dni w Berlinie zjawi się jasnowłosa Rosemarie, a jeżeli Wendler
nie osiągnął tego, co zaplanował, to tu dziewczyna może być jeszcze groźniejszą
konkurentką niż na statku.
Do niedzieli Henryk nie odezwał się ani razu, a Grace też nie miała odwagi zadzwonić do
niego. Postanowiła dać mu trochę odpocząć od siebie.
W niedzielę, punktualnie o piątej, przed domem, w którym mieszkał inżynier Dewall,
zatrzymał się samochód. Wysiadły z niego dwie kobiety: Grace i pani Flint. Grace ubrana
była w obcisłą suknię, szczelnie przylegającą do jej pięknej figury, zapiętą wysoko pod szyję.

53

background image

Na ramionach miała narzucony próchowiec, który natychmiast oddała pokojówce, gdy ta
otworzyła drzwi mieszkania pani Fiedler.
Grace zachowywała się dość swobodnie, a w jej ruchach było coś z gibkości młodej pantery.
Henryk przywitał ją w przedpokoju i pocałował w rękę, skłoniwszy się głęboko. Zaraz też
dokonał prezentacji, bo pani Fiedler zjawiła się jak cień tuż za jego plecami. Z zachwytem
wpatrywała się w czarną kreację Amerykanki. Weszli wszyscy do salonu, gdzie czekał już
zastawiony do podwieczorku okrągły stolik. Grace rozglądnęła się po pokoju.
— Och, co za cudowne mieszkanie, panie inżynierze. Widzę, że chciał mnie pan odstraszyć
swoimi rzekomo skromnymi warunkami bytowania.
— Pani Fiedler była tak miła, że pozwoliła mi przyjąć panie w swoim salonie. Mój pokój
prezentuje się znacznie gorzej.
Udała rozczarowaną.
— A ja miałem nadzieję zobaczyć, jak mieszka niemiecki inżynier! Pokażę pani moje
pałace, ale póki co korzystajmy z królestwa, które
pani Fiedler nam stworzyła. Tak piękną zastawę można zobaczyć tylko tu.
72
— Ale swój pokój musi mi pan pokazać — upierała się.
— Czy wszystkie pani życzenia muszą się spełniać?
— Dotychczas moje prośby wykonywano bez szmerania.
— Mam nadzieję, że opatrzność o tym wie, bo w przeciwnym razie może panią spotkać
niejedno rozczarowanie.
— Właściwie, to zależy mi na spełnieniu tylko jednego życzenia — wyszeptała cicho z
wyraźnym bólem w głosie. Henryk zobaczył w jej oczach łzy. .. .
Należał do mężczyzn, których płacz kobiet wzruszał do głębi. Wziął ją za rękę i pogładził
czule, gdyż nie chciał, by rozpłakała się na dobre.
Grace doskonale wiedziała, że wreszcie udało jej się wzbudzić w nim jakieś uczucie i
musiała się opanować, żeby z radości nie rzucić mu się na szyję. Henryk nie miał o tym
pojęcia, ale zobaczywszy jej płonące namiętnością oczy, z przerażeniem cofnął rękę.
Chcąc zatuszować swoje zmieszanie, sięgnął po srebrną tackę z herbatnikami i poczęstował
nimi panie.
Dwie starsze damy najwyraźniej przypadły sobie do gustu i dzięki nim rozmowa toczyła się
szybko i w miłej atmosferze. Grace pomyślała, że można by częściej urządzać takie
spotkania. Byłyby one okazją do zobaczenia Henryka. Pani Fiedler przypomniała sobie
czasy, gdy błyszczała w towarzystwie. Po chwili zastanowienia Grace rzekła do pani Fiedler:
— Bardzo jestem pani wdzięczna za przyjęcie nas w pani mieszkaniu. Następnym razem
musimy się spotkać u mnie w hotelu. Inżynier Dewall przyprowadzi panią i zjemy razem
kolację. Oczywiście, przyślę samochód, bo przecież nie będziecie się fatygować tramwajem.
Pani Fiedler była zachwycona uprzejmością eleganckiej Amerykanki. Spojrzała na Henryka,
nie wiedząc, czy ma przyjąć zaproszenie. Skinął głową na znak zgody, bo wiedział, że w

54

background image

towarzystwie starszej pani nic groźnego w hotelu panny Vautham się nie zdarzy, a niech się
kobiecina ucieszy.
Dziękuję bardzo za zaproszenie, chętnie panie odwiedzę. ! Grace uśmiechnęła się, ale
kątem oka obserwowała reakcję Henryka. Był wyraźnie zadowolony, że sprawiła radość jego
gospodyni. Dla niego gotowa była zrobić jeszcze więcej. Ustalono termin kolacji
73
I
w hotelu, gdyż dla panny Vautham była to teraz sprawa najważniejsza. Dobrze, że Niemka
okazała się sympatyczną starszą damą. Z całą pewnością da się ona wykorzystać jako
łącznik między Henrykiem a nią. Gdy się zaprzyjaźnią, będzie mogła bywać w domu pani
Fiedler, nawet gdyby Henryk unikał spotkań jak przedtem.
— Byłoby nam miło, gdyby łaskawa pani mogła nam poświęcić trochę swojego czasu. Pani
Flint i ja nie znamy tu nikogo prócz pana Devalla, który jest zapracowany. Prawie nigdzie nie
wychodzimy. Mam wprawdzie listy polecające do mieszkających tu Amerykanów, ale nie
wiem, czy mogę na nich liczyć.
— Powinna pani zanieść swoje wizytówki do ambasady amerykańskiej — poradziła pani
Fiedler, której mąż pracował kiedyś w Ministerstwie Spraw Zagranicznych w Berlinie i
pomagał w kontaktach z cudzoziemcami.
— Zrobię to kiedyś. Teraz jednak nie zależy mi na wielkim kręgu znajomych. Mam ich dosyć
w Nowym Jorku, tu zaś chciałabym trochę' odpocząć. Gdyby pani miała wolny czas, chętnie
wykorzystałabym panią jako przewodnika po „nieście.
Kobieta rozglądała się bezradnie po pokoju, szukając spojrzenia Henryka. On, chociaż
zorientował się w grze panny Vautham, nie chciał odbierać starej kobiecie przyjemności
przeżycia kilku przyjemnych dni w wielkim świecie. Tym bardziej, że sam nie czuł się do
niczego zobowiązany. — Powinna się pani zgodzić, pani Fiedler. Byłaby to dla mnie wielka
wyręka, bo choć kiepski ze mnie przewodnik i tak nie miałbym dla pań zbyt wiele czasu.
Pani jako rodowita berlinianka zrobi to o wiele lepiej, a poza tym spacer też się przyda, bo
po całych dniach siedzi pani w domu — powiedział z uśmiechem.
Pani Fiedler nie posiadała się z radości.
— Jakżeż mogłabym się nie zgodzić, panno Vautham! Postaram się nie sprawić pani
zawodu.
— Och, w to nie wątpię. Szczegóły omówimy we wtorek wieczorem. Pan, panie inżynierze,
chyba nie zrzeknie się roli naszego kawalera i gdy tylko czas mu pozwoli, przyjdzie z panią
Fiedler? Samochód będzie czekał przed domem. Obiecał mi pan pokazać Sans-Souci,
gdzie rezydował największy król Prus.
Henryk skinął głową na potwierdzenie.
74
— Chętnie zabiorę się z wami zawsze, gdy będę wolny — tak jak obiecałem, panno
Vautham. To dla mnie prawdziwa przyjemność.

55

background image

W jej oczach błysnęła radość. Znowu usłyszała komplement, co zdarzało się nader rzadko.
Podwieczorek upłynął więc w atmosferze ogólnego zadowolenia.
Przed pożegnaniem Grace uparła się, żeby zobaczyć pokój Henryka. Jeżeli liczyła, że choć
na chwilę zostanie z nim sam na sam, to się pomyliła. Poprosił panią Fiedler, by
zaprowadziła gości do jego mieszkania. Gdy Amerykanka obrzuciła go gniewnym
spojrzeniem, rzekł spokojnie:
— Tak będzie lepiej.
Nie wiedziała, że po zajściu w operze on obiecał sobie nigdy nie dopuścić do sytuacji, w
której dałby się ponieść uczuciu litości.
Gdy obie panie wyszły, Henryk musiał wysłuchać zachwytów wygłoszonych przez jego
gospodynię. Kobieta nie mogła się nadziwić uprzejmości, elegancji i taktowi cudzoziemek.
Wzruszyła się na myśl o czekających ją miłych przeżyciach. On cały czas milczał, więc
spytała zaniepokojona:
— A może jest panu nie na rękę, że tak chętnie się zgodziłam?
— Skąd takie podejrzenie, pani Fiedler? Cieszę się, że znajomość ta dostarczy pani wiele
radości. Proszę ją wykorzystać, jednak coś musi mi pani obiecać.
— Co takiego, panie inżynierze?
— Że nie da się pani oczarować pannie Vautham. Gdy tylko zechce przyjść tutaj z wizytą,
zawsze niech pani mówi, że mnie nie ma w domu. Zgoda?
— Więc pan się nie chce z nią spotykać?
— O to chodzi.
— Co za szkoda! — westchnęła ciężko.
— Dlaczego pani tak uważa?
— Przecież ślepy by zauważył, że ona pana kocha! Nie spuszcza z pana oczu. A — sądzę
— musi być bogata, ma miliony dolarów... Tak chciałabym, żeby pan był szczęśliwy.
ai — Myśli pani — przerwał jej oburzony — że to takie szczęście, gdy bogata dama dzieli
się z majątkiem z ubogim inżynierem?
— Czemuż by nie?
75
— No to się nie zgadzamy. Dla mnie szczęściem byłoby dawanie kobiecie, którą kocham,
wszystkiego. Dosłownie wszystkiego, czego jej potrzeba, co sprawiałoby jej radość. Panny
Vautham po pierwsze nie kocham, a po drugie — jej bogactwo uważam za wielką
przeszkodę na drodze do małżeństwa. Być może, gdyby była równie biedna jak ja,
zdecydowałbym się z nią ożenić, chociażby dlatego, żeby z mojego powodu nie czuła się
nieszczęśliwa. Nigdy jednak nie ożenię się, by zdobyć czyjeś pieniądze. Proszę więc panią
o pomoc ze wszystkich sił, bym się nie pozwolił ponieść litości. Za żadne skarby niech pani
nie ułatwia pannie Vautham schwytania mnie w jej sieci. Proszę korzystać z wszystkich
przyjemności, jakie ona pani zaoferuje — stać ją na to — ale wszystkimi sposobami niech
mnie pani przed nią broni tak często, jak tylko się da.
Patrzyła na Henryka szeroko otwartymi oczyma.

56

background image

— Wielki Boże! Co za szkoda! Oczywiście, spełnię pańską prośbę, panie inżynierze. Czy w
tej sytuacji nie byłoby lepiej, gdybym odmówiła pannie Vautham? Ona zapewne liczy na coś
innego.
Wzruszył ramionami)
— Nie z pani winy spotka ją rozczarowanie. Proponuje zaś zajęcie, które na pewno sprawi
pani radość i z którego, wiem, wywiąże się pani znakomicie. Lepszej przewodniczki po
Berlinie i okolicach przecież by nie znalazła. Dla mnie też będzie to wielka wyręka, gdyż
nawet gdybym chciał, nie znajdę zbyt wiele czasu na wycieczki po mieście.
— Trochę mnie pan przekonał. Zgadzam się pana odciążyć i bez wyrzutów rzucę się w
zabawę, którą niespodziewanie podsunął mi los. Nie kryję, że bardzo mnie to cieszy.
Człowiek, który został zmuszony do życia w cieniu i rezygnacji z wszelkich uciech, nie
powinien się zastanawiać, gdy proponuje mu się trochę rozrywki.
— Brawo, droga pani Fiedler! Cieszę się, że dzięki mnie przeżyje pani kilka radosnych
chwil.
Pani Fiedler rzeczywiście mogła być wdzięczna swojemu sublokatorowi. Bawiła się jak za
dawnych czasów, a jedynym zmartwieniem starszej pani było to, że Henryk w ogóle nie
pytał, co robiły z uroczą Amerykanką.
Kolacja w hotelu wypadła nadzwyczaj udanie — przynajmniej w oczach pani Fiedler. Takiej
obfitości potraw nie widziała jeszcze nigdy
76
w życiu, a przy dobrym winie, którego nie brakowało, starsza pani zapomniała o wszystkich
swoich troskach. Stół zastawiono w salonie panny Vautham i już sam jego widok przyprawiał
o zawrót głowy. Nim jednak interesowały się głównie panie Fiedler i Flint. Inżynier Dewall
wydawał się niemal nieobecny i z rzadka tylko sięgał po sztućce, podobnie zresztą jak miss
Grace, która z reguły jadła niewiele, chcąc zachować smukłą sylwetkę. Tego wieczoru nie
miała w ogóle apetytu, a całą uwagę skupiła na Henryku. '.
Ubrana była w przepiękną suknię, odsłaniającą ramiona i powabną szyję. Jej zazwyczaj
wyzywające zachowanie dziś ustąpiło miejsca dziewczęcej wprost skromności, dzięki czemu
Henryk poczuł się mniej skrępowany i nie tak odruchowo buntowniczy jak przedtem. Ze
względu na obecność pani Fiedler pozwolił sobie nawet na parę komplementów pod
adresem gospodyni przyjęcia i widząc za każdym razem wielką wdzięczność w jej oczach,
czuł się zadowolony. Nie potrafiłby już z takim chłodem i obojętnością odrzucać każdego
gestu jej sympatii, ale w głębi duszy pragnął, żeby panna Vautham czym prędzej wyjechała
już z Berlina. Niemal bezwiednie spytał, jak długo zamierza tu pozostać. Grace jakby się
ocknęła i badawczo spojrzała mu w oczy.
— Czy to pana interesuje?
— Tak — odpowiedział, siląc się na uśmiech — ale spytałem tak mimochodem.
Zastanawiała się przez chwilę, a potem westchnęła głęboko: -*- Cóż, powiem panu
szczerze: zostanę tu tak długo, aż spełni się moje największe, marzenie, albo też zniknie
ostatnia nadzieja na jego realizację.

57

background image

— Zabrzmiało to jak przepowiednia — próbował zażartować.
— Gdyby istniała taka wróżka, która powiedziałaby mi prawdę o tym, co mnie czeka,
dałabym jej połowę mojego majątku. Sądzę jednak, że lepiej nie znać swojej przyszłości.
— Owszem, ale na niektóre pytania chciałbym znać odpowiedź już teraz.
Henryk w porę się zreflektował: musi zmienić temat. Sprytnie wciągnął do rozmowy
biesiadujące w najlepsze obie starsze panie.
Po kolacji hotelowi kelnerzy szybko uprzątnęli stół, a goście wygodnie rozsiedli się w
fotelach. Grace, moszcząc sobie siedzenie poduszkami, poprosiła Henryka o zapalenie jej
papierosa.
77
Nie mógł odmówić podstawowym obowiązkom kawalera, co więcej — zgodnie z nimi —
musiał usiąść obok damy. Starsze panie rozgościły się we wnęce pod oknem i popijając
aromatyczną kawę, wdały się w ożywioną dyskusję. Pani Fiedler nie zamierzała
zrezygnować z niczego, co niespodziewanie ofiarował jej los. Henryk zaś cieszył się z jej
obecności, tym bardziej że wyglądała na niestrudzoną biesiadniczkę i nic nie wskazywało na
to, żeby chciała szybko wracać do domu.
Młody inżynier rozmawiał z panną Vautham właściwie o niczym i za wszelką cenę starał się
unikać jej spojrzenia.
W końcu nadszedł czas pożegnania. Siedząc w samochodzie obok pani Fiedler, Henryk
podjął decyzję, że już dłużej nie będzie prowadził tej niebezpiecznej gry. Postanowił, że
wyjedzie natychmiast z Berlina, gdy tylko inżynier Buchwald z córką powrócą do domu. Do
fabryki dotarł już telegram, że operacja w Honolulu skończyła się szczęśliwie i wkrótce oboje
wyruszą w dalszą podróż do Hamburga.
Henryk mógł w przybliżeniu określić dzień ich przybycia. Przypomniał sobie o pierścionku,
który dał Rosemarie jako talizman, i uśmiechnął się gorzko. Jemu szczęścia nie przyniósł,
ale — być może — nie zawiódł jego wybranki? K.to wie, czy Rosemarie nie jest już
szczęśliwą narzeczoną bogatego jubilera?
Pani Fiedler cały czas zachwycała się cudowną kolacją, ale jej słowa nie dochodziły do uszu
Henryka. Nie słuchał, rozmyślając nad swoją sytuacją. Pierścionek uparcie stawał mu przed
oczyma i kusił, by jak w bajce odwrócić go, a tym samym zmienić niekorzystny przebieg
zdarzeń i zażądać spełnienia najskrytszego marzenia. To zaś było niezmienne: Rosemarie
musi być jego.
Gdy usiadł w swoim skromnym pokoju na tapczanie, wziął pierścień do ręki i patrząc w jego
zielone, żywo połyskujące oczka mówił:
— Czemu mnie zdradziłeś, fałszywy talizmanie? Jak mogłeś dopuścić do podarowania cię
komuś innemu na dowód miłości? Miłość? Nie! To niemożliwe, żeby Rosemarie kochała
tamtego. Miłością się tego nie wytłumaczy. Dała się złapać na blichtr i świecidełka jubilera.
Co zrobi, gdy dowie się od Wendlera, że pierścionek wrócił do niego? Czy chociaż się
zawstydzi na myśl, że igrała-jego uczuciami, gdy z taką czułością patrzyła, jak zakładał jej

58

background image

klejnot na palec? Może uśmiechnie się tylko z politowaniem nad głupcem, który uwierzył w
jej miłość. Powie mu
/ 78
wprost: „Pański pierścień przyniósł mi szczęście" i będzie udawała, że traktuje całą sprawę
jako zwyczajną przysługę towarzyską.
Na tę myśl zrobiło mu się gorąco. Skoczył do okna i otworzył je na oścież, by zaczerpnąć jak
najwięcej rześkiego wiosennego powietrza. Chodził w kółko po pokoju, walcząc z
przytłaczającymi go domysłami. W końcu jakoś się uspokoił.
W ciągu następnych dni pani Fiedler bezustannie donosiła mu o spotkaniach z panną
Vautham. Już nazajutrz po ich wspólnej kolacji w hotelu zjawiła się ona w domu Henryka z
naręczem kwiatów.
— Niech ozdobi nimi pani wszystkie pokoje — rzekła Grace, witając się z panią Fiedler — i
proszę nie zapomnieć o mieszkaniu pana Dewalla. Czy jest on u siebie? Chciałabym się z
nim przywitać.
Henryka na szczęście nie było w domu i pani Fiedler z czystym sumieniem mogła
powiedzieć, że o tej porze zawsze jest jeszcze w fabryce. Obiecała udekorować jego pokoje,
a nawet w obecności panny Grace wydała odpowiednie polecenia pokojówce.
Potem razem pojechały do Wannsee i przyległych zachodnich dzielnic miasta. Pani Fiedler
okazała się niezawodnym przewodnikiem obu Amerykanek. Bezbłędnie trafiła do jednej z
najokazalszych kawiarń, gdzie wypadło zjeść podwieczorek, który zresztą przeciągnął się aż
do wieczora. Żegnając się przed domem pani Fiedler, Grace spytała, czy Henryk
przypadkiem nie wrócił już z pracy. Czujna gospodyni zdecydowanie oświadczyła, że jej
sublokator ma tyle zajęć, że nadgodziny w fabryce należą wręcz do jego rozkładu dnia.
— Więc proszę go pozdrowić, gdy wróci, i przypomnieć mu, że w niedzielę obiecał pojechać
z nami do Sans-Souci. Niech nie próbuje się wykręcić. I proszę też spytać, kiedy ma wolny
wieczór, bo chciałabym pójść z nim do teatru. Panią oczywiście zapraszam także, droga
pani Fiedler.
Starej damie nie trzeba było tego dwa razy powtarzać. Uwielbiała spektakle. Obiecała, że
porozmawia z panem Dewallem jeszcze dziś, gdy tylko wróci.
j Grace podchwyciła propozycję.
pt — Bardzo dobrze, pani Fiedler! I niech on zaraz zadzwoni do mnie, to zdążę jutro
zamówić lożę. Proszę go od nas pozdrowić. Po obiedzie porwę panią znowu, jeżeli nie ma
pani nic przeciwko temu.
79
Gdzieżby miała! Już wcześniej Grace wspominała coś o zakupach i o tym, że liczy na nią,
bo z pewnością ona wie, gdzie są najlepsze sklepy. Takiej okazji pani Fiedler nie pozwoliłaby
sobie odebrać za nic w świecie. Przecież Amerykanka nie będzie wchodzić do byle jakiego
kramu i kupować ciuchy czy bibeloty!
Zarumieniona z podniecenia wdrapała się na drugie piętro do swojego mieszkania.
Pokojówka poinformowała ją, że inżynier Dewall już od kwadransa jest u siebie. Gospodyni

59

background image

zapukała do jego drzwi. Weszła nie czekając odpowiedzi. Zastała go pochylonego nad
rysunkami, które musiał skończyć do jutra. Uśmiechnął się, widząc jej promieniejącą
szczęściem twarz. Wskazując na kwiaty stojące na stoliku, spytał:
— Czy to aby nie pomysł panny Vautham?
— Oczywiście, panie inżynierze. Sama przyniosła ich cały snop. Poustawiałam je we
wszystkich pokojach. Mój Boże, myśli tylko o panu i stara się sprawić mu przyjemność.
Szkoda, że pana to nie interesuje.
— Tak, pani Fiedler, to rzeczywiście przykre. Ja też bardzo żałuję, proszę mi wierzyć, ale
człowiek nie jest panem swego serca.
— Aż się wyrywała, żeby wejść tu na górę i przynajmniej przywitać się z panem.
Powiedziałam jej jednak, że pracuje pan po godzinach.
— Dobrze pani zrobiła. Dziękuję bardzo. Jak udała się wycieczka? Nie trzeba było jej
zbytnio namawiać, by opowiedziała szczegółowo,
co ją dziś miłego spotkało i co ją jeszcze jutro czeka podczas zakupów.
— Będę się czuła jak milionerka, bo panna Vautham z pewnością każe pokazać sobie tylko
najdroższe i najelegantsze sklepy. Ach, byłabym zapomniała! Prosiła, żeby przez telefon
powiedział jej pan, który wieczór mógłby zarezerwować na wizytę w teatrze. Chce zamówić
całą lożę, bo zaprasza mnie także. Niech pan do niej zadzwoni i przekaże swoją decyzję.
Bardzo pana proszę.
Pokręcił głową.
— Wcale mi się to nie podoba, że muszę się na wszystko zgadzać.
— Niech się dziewczyna ucieszy, panie inżynierze. Jej wystarczy sama pańska obecność.
— Jednak w ten sposób ona nigdy nie odzyska rozsądku. Dla niej najlepiej byłoby,
gdybyśmy się więcej nie spotkali. Ja też mam już dość tego ciągłego wzbraniania się.
80
— Wierzę panu, ale ona musi wreszcie zrozumieć, że jej marzenia się nie spełnią i da panu
spokój.
— Oby miała pani rację. A co do teatru, to skoro pójdę z panią i obiema Amerykankami, nie
zgłaszam sprzeciwu. Jaką sztukę chciałaby pani zobaczyć?
— Ależ to nie do mnie należy decyzja, panie inżynierze!
— A jednak! Wiem przynajmniej, że mogę pani sprawić przyjemność, a mnie jest zupełnie
obojętne, gdzie pójdziemy. Proszę wybierać. Zdaję się na pani gust.
— Wielki Boże, gdyby mi ktoś w zeszłym tygodniu powiedział, że mnie spotka takie
szczęście, nigdy bym nie uwierzyła! Skoro więc mogę decydować, to pójdziemy do
Staatstheater. Z moim świętej pamięci mężem mieliśmy abonament na drugim balkonie. Tak
chciałabym tam być znowu.
— No to zobaczymy, co tam grają. Gdzie jest gazeta? Wybrano spektakl w sobotę
wieczorem. Wtedy pani Fiedler przypomniała sobie o kolejnej propozycji panny Vautham.
— Oj, byłabym zapomniała! Panna Vautham liczy na pański udział w niedzielnej wycieczce
do Sans-Souci. Z pewnością spyta o to, gdy pan do niej zadzwoni.

60

background image

Skrzywił się i wyraźnie niezadowolony rzekł.
— Jeszcze tego brakowało. Gdyby udało mi się jakoś ją przekonać, że nigdy między nami
do niczego nie dojdzie, może wreszcie wyjechałaby z Berlina. Nie uwolnię się od niej, dopóki
tu będzie.
— Ma pan oczywiście rację, ale ja, egoistka, nie miałabym nic przeciwko temu, żeby została
tu jak najdłużej. Długo nie zapomnę tych pięknych dni, które dzięki niej było mi dane
przeżyć.
Uśmiechnął się. i
— Życie już takie jest, że co dla jednych jest dobre, dla innych —jak najgorsze. Chciałbym,
żeby pani cieszyła się szczęściem jak najdłużej.
— Jest pan taki dobry, panie inżynierze! Dziękuję za wszystko.
— Zadzwonię do panny Vautham za chwilę, gdy tylko skończę moje rysunki. Zresztą, ona
nie powinna wiedzieć, że byłem już tak wcześnie w domu, gdyż następnym razem uprze się
i zechce zaczekać. Niech mi pani powie szczerze, pani Fiedler, czy zachowanie tej
dziewczyny nie wydaje się pani dziwne?
Wzruszyła ramionami.
6 — Pierścionek dla Rosemarie
81

— Cóż, panie inżynierze, w Ameryce dziewczyny są wychowywane inaczej, jak mówią —
nowocześnie. Wiedzą, że ich każde życzenie może być spełnione, gdy będą o to zabiegać i
usilnie się starać. Tak zresztą myślą wszyscy Amerykanie. Przygotuję teraz panu kolację.
Podać herbatę czy piwo?
Proszę o herbatę, pani Fiedler. Wczorajsze wino było chyba zbyt ciężkie dla mnie.
Uśmiechnęła się zakłopotana:
— Dla mnie też, ale zanim się spostrzegłam, nieźle sobie zdążyłam łyknąć — rzekła nieco
zawstydzona. Odwróciła się na pięcie i poszła do kuchni.
Panna Vautham naprawdę nie ułatwiała Henrykowi życia. Czasami miał już wszystkiego
dosyć i gotów był zgodzić się na jej zachcianki, byleby tylko dała mu spokój. Jakie zresztą
mógł mieć inne wyjście po tym, jak Rosemarie go porzuciła? Pozostało mu wybranie sobie
innej towarzyszki życia. Po co szukać daleko, skoro Grace tak bardzo go kochała, a ponadto
ofiarowywała mu majątek, dzięki któremu nie tylko poprawi sobie warunki życia, ale jeszcze
może pomóc innym. Bogactwo przecież to władza. Może uszczęśliwiać, jeżeli zostanie
właściwie spożytkowane. W przyszłości u boku Grace miałby taką możliwość, więc chyba
już najwyższy czas odrzucić wszelkie opory i pomyśleć
0 szczęściu innych, skoro na własne już liczyć nie może.
Z takim postanowieniem udawał się na kolejne spotkania z panną Vautham, ale gdy tylko
zobaczył jej płonące oczy, ściskało go w gardle, a przez usta z wielkim trudem przechodziły
tylko słowa banalne i niezbyt uprzejme.
Usiłował walczyć z samym sobą. Przekonywał siebie, że jej urok

61

background image

1 kobiecy wdzięk pozwolą mu po pewnym czasie zapomnieć o wciąż krwawiącej ranie, jaka
została zadana mu prosto w serce. Chciał, żeby stało się to czym prędzej i gotów był rzucić
się na oślep w ramiona Grace. Ale wtedy przychodziła nagła refleksja, że próbuje oszukać
nie tylko siebie, ale także tę kobietę. Nie będzie szczęśliwa mając świadomość, że on oddał
jej siebie, ale sercem i myślami jest z kimś innym.
Wracał wtedy do domu zupełnie załamany. Rzucał się na tapczan i modlił o cud, by
Rosemarie mogła wrócić i odbudować jego w siebie.
Dla Grace także były to ciężkie dni. Po każdej nieudanej próbie podbicia serca Henryka
chęć postawienia na swoim tylko się u niej wzmagała. Miłość, która w rzeczywistości była
już goryczą, i nieodparte dążenie do wytyczonego celu przybierały na sile. Do tego doszedł
strach
0 rozwój wydarzeń po bliskim przecież powrocie Rosemarie do Berlina. On ją wciąż kochał.
Inaczej nie opierałby się wszystkim próbom zbliżenia się do niego. Jeżeli wróci jako
narzeczona Kurta Wendlera, wszystko przybierze korzystny obrót. Henryk pogodzi się z
bezpowrotną utratą Rosemarie i prędzej czy później zwróci się ku Grace. Ale tamta może
być też tak twarda jak Henryk, i co wtedy? Przecież oni się spotkają. Ona zaprzeczy, że dała
pierścień Wendlerowi. Powie, że został jej skradziony, a on uwierzy. Albo nie. Może nie
wybaczyć jej, że tyle przez nią wycierpiał. Dojdzie do zerwania, ale czy Grace na tym zyska?
Z każdym dniem denerwowała się coraz bardziej, a całą złość wyładowywała na biednej
pani Flint. Starsza pani poskarżyła się nawet swojej niemieckiej przyjaciółce, gdy razem
siedziały przy herbacie w salonie panny Grace. Bała się straszliwych wybuchów gniewu
swojej podopiecznej. Pani Fiedler próbowała ją pocieszyć, ale przyznała od razu, że jest
bezsilna wobec uporu inżyniera Dewalla, który w bogactwie panny Vautham widzi
najistotniejszą przeszkodę do poślubienia jej.
Pani Flint wzruszyła ramionami.
> — Gdybym jej to powtórzyła, w obecnej sytuacji gotowa byłaby rozdać cały majątek. v
— Na Boga, niechże pani tego nie robi!
— Tak głupia to ja nie jestem. Znam Grace bardzo dobrze. Gdyby pan Dewall zgodził się
zostać jej mężem, ona szybko uporałaby się z tak zwaną miłością. Nie mogąc go zrozumieć,
zaczęłaby się po prostu nudzić. Dotyczy to zresztą jego także. Grace znalazłaby sobie inne,
trudne do zrealizowania marzenie i całą energię poświęciłaby na jego urzeczywistnienie.
Gdyby zaś pan Dewall jej w tym przeszkadzał, zaczęłaby go nienawidzić.
— Poważnie pani tak myśli?
1 s — Oczywiście, droga pani Fiedler. Mieszkam z nią ponad dziesięć lat, od czasów, gdy
żył jeszcze jej ojciec. Był takim samym ekscentrykiem jak ona, co zresztą przyczyniło się do
jego śmierci. Jako jeden
82
83
z pierwszych zainteresował się sportem lotniczym i kazał produkować w swojej fabryce
silniki do samolotów, na których chciał bić rekordy. Przy pierwszej próbie uległ wypadkowi.

62

background image

Trzy miesiące straszliwie się męczył, walcząc ze śmiercią, ale musiał się poddać. To po nim
Grace odziedziczyła tę nieodpartą chęć zdobywania rzeczy niemożliwych. Matka zaś była
cichą i spokojną kobietą. Po urodzeniu jedynego dziecka, właśnie Grace, nieustannie
chorowała. Córka odziedziczyła po matce niezwykłą dobroć, która czasami przeradza się w
słabość do ludzi, do których poczuje sympatię. Wtedy stara się uszczęśliwić ich za każdą
cenę, ale szybko rezygnuje, gdy stwierdzi, że została przez nich oszukana. Ma dziewczyna
trudny charakter i chyba nigdy nie zazna spokojnego szczęścia.
Pani Fiedler słuchała jak zauroczona. Teraz westchnęła głęboko.
— Tak, tak, kochana pani Fiedler, samo bogactwo szczęścia nie daje. Gotowa byłam
zazdrościć tej młodej damie, a widzę, że w samej rzeczy należałoby jej współczuć. Po tym,
co mi pani powiedziała, już nie będę żałować, że mój pan Henryk nie chce się z nią ożenić.
W tym małżeństwie na pewno nie byłby szczęśliwy.
— Ależ oczywiście! Ja to wiem najlepiej, ale co mogę poradzić? Musimy poczekać, aż
sprawy ułożą się same.
— Lepiej byłoby, gdyby tych dwoje nigdy się nie spotkało. Pani Flint uśmiechnęła się:
— O nie, moja droga pani Fiedler! Ona i tak znalazłaby kogoś równie nieosiągalnego jak
pan Henryk i też nie przebierałaby w środkach. Między nami mówiąc, to nie po raz pierwszy
tak się zawzięła na mężczyznę i z pewnością nie ostatni. Naprawdę czuje się szczęśliwa
tylko na etapie zdobywania; później, gdy osiągnie już swój cel, zaczyna się nudzić i
wszystko jej brzydnie.
Obie panie plotkowały jeszcze, gdy miss Vautham zadzwoniła na swoją opiekunkę, dając
znak, że będzie jej potrzebna.
Pani Fiedler nie mogła się doczekać, aż zasłyszane nowiny będzie mogła powtórzyć
Henrykowi. Słuchał jej uważnie, a gdy skończyła, rzekł:
Z pewnością pani Flint najlepiej zna swoją pracodawczynię, a informacja, że nie jestem
pierwszym, którego ona próbuje zdobyć, bardzo mnie ucieszyła. Dziękuję, że zechciała mi
pani o tym powiedzieć.
84
Czuję się bardziej swobodny i spadła mi z serca troska o Grace, o to, jak się zachowa, gdy
będzie musiała pogodzić się z moją zdecydowaną
odmową.
— I ja o tym myślałam, panie inżynierze. Widziałam, jak się męczy myślą, że nie potrafi
wzbudzić pańskiej miłości. Jednak po tym, co powiedziała pani Flint, jestem pewna, że nie
byłby pan szczęśliwy w tym
małżeństwie.
— Ja też tak sądzę, pani Fiedler.
— Po tej rozmowie Henryk czuł się wyraźnie odprężony. W czułych spojrzeniach Grace nie
widział już wyrazu głębokiej miłości, a tylko chęć spełnienia nieziszczalnego marzenia.
Pomyślał, że przyda jej się nauczka i wreszcie zrozumie, że nie każde jej życzenie musi się
spełnić.

63

background image

Od tej pory w czasie ich spotkań Henryk czuł się swobodnie i w pełni panował nad sobą.
Grace zauważyła tę zmianę, zwłaszcza spokój, z jakim reagował na jej prowokujące
wyznania. Zrozumiała, że na litość już go nie zdobędzie i zastanawiała się skąd nagle u
niego taki brak czułości. Straciła pewność siebie i zaczynała trzeźwo myśleć, jednakże na
myśl, że marzenie może się nie spełnić, ze zdwojoną energią rzucała
się do działania.
Pewnego wieczoru, gdy oboje znaleźli się sami, nie zważając na nic, rzuciła mu się w
ramiona. Gdyby pani Fiedler nie uprzedziła Henryka, że nie jest on pierwszym mężczyzną, z
którym Grace postąpiła w ten sposób, chyba w tym momencie by uległ. Ale on chwycił ją
mocno za ramiona i posadził w fotelu.
— Byłaby pani upadła, panno Vautham. Czy żle się pani poczuła?
— spytał, siląc się na obojętność.
Patrzyła na niego z wyrzutem, blada jak ściana, i wycedziła przez
zęby:
— Co z pana za mężczyzna! Ma pan serce z kamienia. Czy pan nie
widzi, co się ze mną dzieje? Cofnął się o krok i rzekł:
— Mam nadzieję, że traktuje mnie pani jak człowieka uczciwego, który nie zamierza
wykorzystywać chwilowego pani zauroczenia.
— A może ja właśnie chciałam, żeby pan to wykorzystał? — spytała, nie panując nad sobą.
85
W tej sytuacji moja pomoc może okazać się niewystarczająca. Czy mam zawołać panią
Flint?
Nie czekając na odpowiedź, pociągnął za dzwonek. Obie starsze panie zjawiły się na
zawołanie, a Henryk rzekł spokojnie:
— Panna Vautham źle się poczuła. Proszę jej pomóc, pani Flint. A my — zwrócił się do
swojej gospodyni — pójdziemy już, żeby panna Grace mogła odpocząć.
Pani Fiedler pożegnała się oszołomiona, a jej głównym zmartwieniem było to, że nawet nie
zdążyła spróbować smacznego ciasta czekającego już na stole.
W czasie gdy Henryk podał rękę pannie Grace, ona nie odważyła się spojrzeć mu w twarz.
Wtedy zrobiło mu się jej żal.
— Życzę z całego serca szybkiego powrotu do zdrowia. Zadzwonię do pani później.
Nie odpowiedziała, patrząc nieruchomo przed siebie. Jego zachowanie podziałało na nią jak
kubeł zimnej wody rozlany na rozżarzone do czerwoności węgle.
X
Gdy rozgrywała się ta scena między Henrykiem a panną Vautham> parowiec, na którym
płynęła Rosemarie i jej ojciec, przybijał właśnie do portu w Hamburgu.
Pasażerowie, goiowi do zejścia na ląd, gromadzili się już na pokładzie. Kurt Wendler stal w
tłumie i z ożywieniem z kimś dyskutował, rzucając w stronę Rosemarie pełne wyrzutów
spojrzenia. Po podstawieniu schodów wszyscy ruszyli ku wyjściu. Inżynier Buchwald
przytrzymywał córkę:

64

background image

— Nie musimy się spieszyć, Rosemarie. Poczekajmy, aż zrobi się luźniej.
Wendler, chcąc nie chcąc, musiał przejść obok nich. Ukłonił się sztywno i nie wiedząc jak się
zachować, szybko wmieszał się w tłum.
Rosemarie i ojciec przenocowali w Hamburgu i dopiero nazajutrz przybyli do Berlina.
Zatrzymali się w hotelu, gdyż nie używane od dwóch lat mieszkanie należało najpierw
doprowadzić do porządku.
Następnego dnia, gdy ojciec poszedł z rana do fabryki, Rosemarie udała się do ich domu.
Dozorczyni przywitała ją z radością i poinformowała, że już od wczoraj przyjmuje kwiaty od
znajomych i przyjaciół.
Rosemarie poprosiła o zaniesienie ich od razu do mieszkania. Windą wjechała na drugie
piętro, otworzyła zamki w drzwiach i weszła do przedpokoju. Wszystko stało na miejscu,
jakby nikt stąd nigdy nie wyjeżdżał. Tylko na meblach zalegała cieniutka warstwa kurzu.
Rosemarie odetchnęła z ulgą, bo spodziewała się, że czekają sporo roboty. Po chwili zjawiła
się dozorczyni z kwiatami. Dziewczyna z niecierpliwością przerzucała wizytówki. Chciała
odnaleźć tę najważniejszą — od Henryka Dewalla.
Kobieta musiała aż trzy razy wspinać się na górę, zanim uporała się z wszystkimi
wiązankami. Przynosząc ostatnią, rzekła z uśmiechem.
— To są już wszystkie! Możecie tera, panienko, poustawiać je po izbach. Chcecie,
żebych wom pomogła? Nie mom nic pilnego do roboty.
Rosemarie uśmiechnęła się, myśląc o czymś zupełnie innym. Nie dostała od Henryka ani
kwiatów, ani pozdrowień, a przecież musiał wiedzieć, że wróciła już wczoraj. Może czekał,
aż wyprowadzą się z hotelu? Na pewno spotka się dziś z ojcem w fabryce. Ochłonęła nieco
i rzekła.
— Jeżeli, ma pani czas, to chętnie się zgadzam, pani Różo. Każda pomoc mi się przyda.
Mogłaby pani pootwierać okna?
Dozorczyni zabrała się do pracy.
— Tu ani nie wyglądo na to, że przez dwa lata żoden nie wycieroł kurzu. Ino te okna — z
tymi będzie co robić. Od ulicy są czarne. Na meblach nie ma tego wiele, o, ani mi się ręka
nie pobrudziła. Nie ma co gadać, trza się brać za sprzątanie.
Rosemarie prawie jej nie słuchała. Czuła się przygnębiona. Kwiaty od Henryka na pewno
dodałyby jej otuchy, zwłaszcza że przypomniała sobie o pierścionku. Jak się wytłumaczy?
Przygnębiona zagadnęła panią Różę:
86
87
— Muszę poszukać kogoś do służby. Będę potrzebowała pokojówki i kucharki. Nie zna pani
kogoś godnego zaufania, pani Różo?
— Juści, że znom! Ta Maria, co u wos służyła przedtem, od pierwszego musi odejść i już
mnie się radziła, czy coś dla niej nie mom. Byłaby rada, gdyby mogła wrócić. Dobrze jej tu
było. Nie chcielibyście, żeby przyszła?

65

background image

— Och, bardzo chętnie, pani Różo. Do pierwszego zostały jeszcze trzy dni, a mam
nadzieję, że pani pomoże mi do tego czasu.
— Przecie nie zostawię wos samą! Marii dom zaroz znać. Ta się ucieszy! A co z tą
kucharką? Pamiętocie tę Bertę, co odeszła od wos pięć lot temu? Wyciepła tego męża, bo
zaczął lotać za innymi i wszystkie pieniądze przepijał. Na pewno by chciała do wos przyjść.
Napiszę do niej kartkę.
— Mogę to zrobić sama, pani Różo, ale musi mi pani dać jej adres. Rosemarie ucieszyła się
bardzo, że w tak prosty sposób udało jej się
rozwiązać problem służby. Napisała krótki list do Berty i wręczyła go pani Róży. Wtem ktoś
zadzwonił do drzwi. Dozorczyni wróciła po chwili z naręczem kwiatów. Niestety, i tym razem
nie były od Henryka, a od jednego z przyjaciół ojca. Rosemarie posmutniała. Szybko
wytłumaczyła sobie jednak, że Henryk zapewne chce przynieść kwiaty osobiście. Zajęła się
sprzątaniem.
— A co zrobimy z gotowaniem do czasu, zanim przyjedzie Berta? — przypomniała sobie
pani Róża.
— Jakieś wyjście się znajdzie. Przez kilka dni możemy z ojcem jeść w restauracji. Dziś
spotkamy się w hotelu, gdzie wynajmujemy pokój. Myślałam, że doprowadzenie mieszkania
do porządku zajmie mi więcej czasu, ale widzę możliwość przeprowadzenia się tu od zaraz.
Porozmawiam o tym z ojcem.
— A juści! Tu mocie takie wygody, a będziecie płacić drogie pokoje w hotelu.
Pani Róża zmiotła kurze, a potem zabrała się za czyszczenie okien. Bez przerwy przy tym
opowiadała o wszystkim, co w czasie nieobecności Rosemarie zdarzyło się w sąsiedztwie.
Nie zauważyła, że dziewczyna wcale jej nie słucha.
Po kilku godzinach mieszkanie zostało z grubsza wysprzątane, a pozostałe prace mogły
poczekać do czasu przyjęcia służącej.
88

Rosemarie pojechała taksówką do hotelu. Miała nadzieję, że ojciec przyszedł już z pracy i
czeka tam wraz z Henrykiem. Uspokoiła się, bo była pewna, że tak właśnie się stanie.
Niestety, ojciec siedział w hallu sam. Pobladła na jego widok. Spotkanie z Henrykiem w
obecności ojca byłoby jej bardzo na rękę, gdyż nie musiałaby natychmiast tłumaczyć się z
zagubienia pierścionka. Dlaczego on nie przyszedł? Dlaczego nie przysłał nawet
pozdrowień?
— I co tam słychać w fabryce?/—-spytała niepewnie.
— W porządku, moje dziecko. Tylko, że czeka już na mnie sporo roboty.
— Chyba się tym nie martwisz?
— No pewnie. A jak tam nasze mieszkanie?
Opowiedziała mu pokrótce o wszystkim. Ucieszył się, że jeszcze dziś może wrócić do domu
i że Rosemarie odnalazła dawne służące. Zasiedli do stołu, a ona z bijącym sercem
wyczekiwała, aż ojciec powie coś o Henryku. Dopiero przy deserze pan Buchwald rzekł:

66

background image

— Omal nie zapomniałem przekazać ci pozdrowień od pana Dewalla; spotkałem go w
kreślarni.
— A co u niego słychać? — spytała skwapliwie. Zdziwiła się, że przesłał tylko pozdrowienia.
— Podróż, zdaje się, zniósł dobrze, ale wyraźnie schudł, a oczy jakby straciły swój dawny
blask. Twierdzi jednak, że nic mu nie dolega.
Zajęła się deserem, ale łzy cisnęły jej się do oczu i z trudem przełykała kawałki smacznego
ciasta.
Pozdrowienia to tak niewiele. A właściwie, na co liczyła? Poprzez ojca nie mógł przecież
przekazać niczego więcej, ale zapowiedzieć, że wkrótce przyjdzie, by przywitać się
osobiście — mógł. Jej by to wystarczyło. Czemu się tak denerwowała? Czyżby dręczyły ją
wyrzuty sumienia z powodu utraty pierścionka? Kiedyś przecież się spotkają. A jeżeli nie?
Ciekawe, czy panna Vautham jest jeszcze w Berlinie. Rosemarie miała chęć spytać o to
ojca, ale szybko zrezygnowała, bojąc się, że sprowokuje to dalsze pytania. Ojciec potrafił
zresztą odgadywać jej myśli, jakby miała je wypisane na czole.
Żeby czasami nie doszło do rozmowy na ten temat, zaczęła opowiadać o mieszkaniu, o
przysłanych kwiatach i uprzejmości pani Róży.
89
Po obiedzie ojciec rzekł:
— Najważniejsze, że nie musimy rozpakowywać walizek w hotelu i możemy zrobić to już w
domu. O ciebie też będę spokojniejszy, a skupię się wyłącznie na pracy. Tyle się zmieniło,
że wiele spraw rozpoczyna się jakby od początku.
— Doskonale cię rozumiem, tato. Zanim kucharka rozpocznie pracę, obiad będziemy jeść
na mieście, pozostałe posiłki przygotuję sama.
— Dobrze, moje dziecko. Zaraz zapłacę rachunek i możemy pędzić do domu.
Pojechali taksówką. Ojciec nie zabawił długo: wrócił do fabryki. Rosemarie przy pomocy
pani Róży rozpakowywała walizki. Dozor-czyni rozmawiała już z Marią, która na wieść o
możliwości powrotu na służbę u inżyniera Buchwalda rzekomo „skokała z radości aż do
sufitu". Od pierwszego przyjdzie na pewno.
Przyniesiono kolejny bukiet kwiatów, ale i tym razem nie był od Henryka. On najwyraźniej
zadowolił się przesłaniem pozdrowień i uważał, że to wystarczy.
Gdyby gadatliwa pani H^óża zostawiła teraz Rosemarie samą, ona z pewnością nie
potrafiłaby powstrzymać cisnących się do oczu łez.
Tymczasem od powrotu do Berlina minął już tydzień. Obie służące podjęły pracę i cały dom
funkcjonował nie gorzej niż przed wyjazdem gospodarzy do Japonii. Rosemarie omawiała z
kucharką jadłospis, listę niezbędnych zakupów i sama starała się robić jak najwięcej, by nie
mieć czasu na rozmyślania o swoich kłopotach. Przed ojcem zachowywała spokój i
opanowanie, zaś on, zajęty pracą, niemal nie zwracał na córkę uwagi. O Henryku wspomniał
tylko jeden raz. Przydzielono go do jego zespołu, z czego obaj byli bardo zadowoleni,
ponieważ współpracowali już w Japonii i w pewnym sensie się zaprzyjaźnili. Rosemarie
chętnie posłuchałaby o nim czegoś więcej, ale ojciec zmienił temat.

67

background image

Henryk Dewall dowiedział się o powrocie Rosemarie od inżyniera Buchwalda i miał ochotę
od razu spytać go, jak mają się sprawy z Kurtem Wendlerem i kiedy zamierza oficjalnie
ogłosić zaręczyny córki. Uznał jednak, że rozmowa na ten temat byłaby z jego strony
nietaktem i ograniczył się do pytań ściśle zawodowych.
90
Od tamtego pamiętnego wieczoru nie widział się z panną Vautham. Następnego dnia ona
zjawiła się u pani Fiedler, zabrała ją na przejażdżkę, a po powrocie wprosiła się na herbatę.
Henryk wracał akurat z pracy i gdy zobaczył zbliżający się samochód, szybko zamknął się w
swoim pokoju. Nie byłby w stanie odeprzeć kolejnego ataku Amerykanki, chociaż od czasu,
gdy dowiedział się, że jej nie chodzi o miłość tylko o zdobycie czegoś nieosiągalnego,
poczuł się znacznie pewniej i jej gorączkowym staraniom potrafił przeciwstawić chłodny
spokój. Spotkań w cztery oczy wolał jednak unikać:
Siedział cicho i nasłuchiwał, kiedy wreszcie trzy damy przestaną plotkować. Usłyszał
wyraźnie słowa panny Vautham, gdy w korytarzu żegnała się z panią Fiedler:
— Proszę więc powiedzieć panu Dewallowi, gdy tylko wróci, że muszę się z nim zobaczyć
w bardzo ważnej sprawie. Niech zadzwoni do hotelu i powie, kiedy mogę go spotkać. Nie
zapomni pani, prawda?
— Skądże, panno Vautham. Na pewno mu powiem.
Henryk poczekał, aż usłyszy zamykanie drzwi na parterze, potem ukradkiem podszedł do
okna, by upewnić się, czy Amerykanki wsiadły do samochodu i odjechały. Uchylił drzwi na
korytarz i zobaczył stojącą tam panią Fiedler. Uśmiechała się triumfająco:
— Wiedziałam, że pan już wrócił, ale na szczęście pannie Vautham nie przyszło to do
głowy.
Gospodyni przekazała mu jej prośbę.
— Słyszałem ją już przez drzwi, pani Fiedler, i, szczerze mówiąc, wcale mi nie zależy na
tym spotkaniu. Kiedyż ona w końcu wyjedzie? Nie mówiła nic na ten temat?
— Nie, o tym nie. Ale zauważyłam, że zwiedzanie Berlina wcale jej już nie bawi i wyraźnie
straciła humor. Szkoda mi tej biednej pani Flint. Cokolwiek próbuje zrobić, zaraz tamta się
na nią złości. Tak się cieszyłam, że mnie zapraszają, a teraz najchętniej bym im odmówiła.
— To czemu pani tego nie zrobi?
— Wiem, że jej chodzi tylko o pana, a nie o mnie. Wciąż wypytuje o wszystko, a gdy nie
usłyszy tego, co chce, od razu się denerwuje. Jestem jej wdzięczna i nigdy nie zapomnę
tych pięknych dni, ale teraz mam już naprawdę dosyć jej humorów. Drobne przysługi, o jakie
mnie prosi, może jej świadczyć ktokolwiek. Wybrała moją osobę, bo myśli, że ja
91
będę opowiadać o panu i zapraszać ją do mojego domu. Czuję, jak w duchu na mnie
pomstuje, gdy mówię jej, że pan jeszcze nie wrócił. Wczoraj spytała mnie wprost, czy
bywają u pana jakieś kobiety. Odpowiedziałam, że ona jest tą jedyną, która kiedykolwiek
przekroczyła próg pańskiego mieszkania. Zresztą wcale nie kłamałam. Jak już

68

background image

wspomniałam, skoro panu na tym nie zależy, od dziś nie będę się z nią spotykać. Chyba, że
nie uda mi się wykręcić...
— Wierzę, że wymówkę zawsze pani znajdzie. Na mnie proszę nie zwracać uwagi, ale
widzę, że zdecydowanie muszę skończyć tę sprawę. Dalej tak być nie może. W najbliższym
czasie nie będę mógł się nią zająć. Mój szef, inżynier Buchwald, wrócił z podróży i dopóki
razem nie uporządkujemy wszystkich zaległości, muszę być do jego dyspozycji. Niech pani
zadzwoni do panny Vautham i powtórzy jej moje słowa. Od czasu do czasu ja także
zadzwonię, by się upewnić, czy nie straciła już cierpliwości. Później, gdy uporam się ze
sprawami zawodowymi, umówię się z nią i powiem otwarcie, że w moim i jej interesie leży
jak najszybsze zerwanie naszej znajomości.
— To chyba najrozsądniejsze wyjście, panie Henryku. Zadzwonię do niej za chwilę. Kiedyś
bardzo chciałam, żeby miss Vautham pozostała tu na zawsze, ale teraz widzę, że byłyby z
nią kłopoty, i to nie tylko dla pana.
Pani Fiedler zamówiła rozmowę do hotelu, a gdy Grace podniosła słuchawkę, powiedziała:
— Przekazałam panu Dewallowi pani prośbę, ale on jest tak zajęty, że nawet nie ma czasu
zatelefonować. Bardzo przeprasza, chciałby się usprawiedliwić, jednak na osobiste
spotkanie musi pani cierpliwie poczekać. Dziś właśnie wrócił po długiej nieobecności szef
inżyniera Dewalla i obaj panowie mają tyle spraw służbowych do załatwienia, że pan Henryk
prawie nie wraca do domu. Gdy jednak się ze wszystkim upora, obiecuje, że zadzwoni do
pani.
Wypowiedziawszy te słowa jednym tchem, pani Fiedler zamilkła. W słuchawce słyszała tylko
głębokie westchnienia panny Yautham, która odezwała się po dłuższej chwili, wyraźnie
tłumiąc zdenerwowanie.
— Dziękuję za wiadomość, pani Fiedler. Proszę pozdrowić pana Dewalla i powiedzieć mu,
że uzbroję się w cierpliwość. Nie będzie to
92
łatwe. On zrozumie, co mam na myśli, zwłaszcza po tym, co się ostatnio zdarzyło. Proszę
mu powtórzyć, że dopóki on nie zdecyduje się na rozmowę, ja nie będę mu się naprzykrzać.
Obiecuję, bo ostatnio dałam się ponieść nerwom.
— Wszystko mu to powiem, panno Vautham. Między nami mówiąc, mnie też się zdawało,
że po tym zasłabnięciu pani ciągle jeszcze nie odzyskała sił. Berlińskie powietrze widać nie
jest najlepsze. Przede wszystkim powinna pani dobrze wypocząć przez kilka dni.
Po chwili milczenia Grace odezwała się już innym tonem:
— Chyba ma pani rację, ale z Berlina na razie wyjechać nie mogę. Wpierw muszę
porozmawiać z inżynierem Dewallem. Odpoczynek rzeczywiście mi się przyda. Zadzwonię
do pani, gdy się pozbieram. Wyjedziemy wtedy gdzieś na wycieczkę.
— A więc do usłyszenia, panno Vautham.
— Do widzenia, pani Fiedler.
Henryk odetchnął z wyraźną ulgą, gdy gospodyni powtórzyła mu słowo po słowie całą
rozmowę z Amerykanką.

69

background image

Następnego dnia rano siedział nad rysunkami*w kreślarni, gdy wszedł inżynier Buchwald.
Na jego widok Henryk poczuł dziwny niepokój. Czy nie usłyszy za chwilę wiadomości o
zaręczynach Rosema-rie z Kurtem Wendlerem?
Inżynier nie wspomniał jednak ani słowem o córce. Nie wypadało spytać wprost, więc
Henryk zagadnął go o przebieg operacji i o dalszy przebieg podróży.
Pan Buchwald tym razem nie był zbyt rozmowny. Henryk nie wytrzymał wreszcie i spytał:
— A w Nowym Jorku nie spotkaliście pana Kurta Wendlera? Postanowił zostać tam dłużej,
pozałatwiać jakieś interesy i poczekać na państwa, by popłynąć do Niemiec tym samym
statkiem co wy.
Patrzył z napięciem w twarz ojca Rosemarie i zauważył pojawiający się na niej dziwny
uśmiech.
— Tak, spotkaliśmy się i płynęliśmy do Hamburga tym samym parowcem.
Henryk czuł się jak po uderzeniu obuchem w głowę. Tajemniczy uśmiech szefa mógł
oznaczać tylko jedno: — O naszej podróży z Kurtem Wendlerem nie powinieneś wiedzieć
wszystkiego. Innymi słowy,
93
doszło do zaręczyn Rosemarie z jubilerem, ale na razie jest to jeszcze tajemnicą.
Panowie rozmawiali więc tylko na tematy zawodowe. Przy pożegnaniu Henryk poprosił
szefa bardzo oficjalnie o przekazanie córce pozdrowień. Musiał to zrobić, żeby nie zostać
posądzonym o brak dobrego wychowania, zaś ani pan Buchwald, ani Rosemarie nie powinni
się domyślić, ile go te słowa kosztowały. On z kolei nie wiedział, że sprawił Rosemarie
ogromną przykrość, ograniczając się jedynie do przekazania pozdrowień.
W ciągu kilku następnych dni obaj panowie byli tak zajęci, że nie mieli czasu na rozmowy na
inne tematy prócz zawodowych. Wracali do domu około północy.
Henryk bez przerwy myślał o Rosemarie. Każdego ranka, witając się z jej ojcem, drżał ze
strachu, że ten poinformuje go, że córka wychodzi za mąż. Wieczorem oddychał z ulgą jak
skazaniec, któremu darowano jeszcze jeden dzień przed wykonaniem wyroku.
XI
Panna Vautham rzeczywiście się uspokoiła, ale to, co przeżywała, trudno było opisać.
Po tym, jak dała się ponieść uczuciom i rzuciła się na szyję Henrykowi, a on z chłodnym
spokojem ją odepchnął, nie mogła się pozbyć strachu przed kolejnym rozczarowaniem.
Pierwszy raz w życiu zdała sobie sprawę, że jej pragnienie może się nie spełnić. Załamała
się w pierwszej chwili i czuła narastającą nienawiść do upartego Niemca.
Ani przez chwilę nie miała wyrzutów sumienia, że przecież to ona wciągnęła go w intrygę z
Wendlerem. Uważała, że ma pełne prawo wszelkimi sposobami walczyć o mężczyznę,
którego pokochała. Kochała? Czy rzeczywiście to, co czuła, było miłością? Zastanowiła się
prżeż chwilę i postanowiła nie oszukiwać samej siebie.
94
— Miłość czy nienawiść — wszystko mi jedno, ale muszę go mieć. Nie zniosę porażki. Na
to jestem zbyt dumna. Nie poddam się i nie ustąpię tej głupiej niemieckiej gęsi tylko dlatego,

70

background image

że, jak jej się zdaje, ma ładniejszą buźkę. Jak ona śmie się ze mną równać! Co ona może
zaoferować Henrykowi? Czy on rzeczywiście jest tak głupi i nie rozumie, co oznaczają moje
pieniądze w jego ręku? Ponadto nie jestem przecież ani brzydka, ani głupkowata. Iluż to
mężczyzn czołgało się już u moich stóp, a żadnemu nie pozwoliłam dotknąć nawet rąbka
mojej sukni. Niewielu zdołało zadowolić mój gust, ale ich także odprawiałam z kwitkiem.
Tymczasem mam już dwadzieścia sześć lat, a z nikim się nie związałam na stałe. A gdy
wreszcie znalazłam tego jedynego, któremu gotowa jestem oddać siebie i wszystko, co
posiadam, muszę pogodzić się z jego odmową? Czy muszę wypić ten kielich goryczy tylko
dlatego, że jasnowłosa Rosemarie stanęła mi na przeszkodzie?
Być może jednak Wendler wykorzystał okazję i zdobył jej rękę. Ona nie jest pewnie taka
głupia jak Henryk Dewall i woli bogatego frajera niż ubogiego amanta. A co właściwie udało
się mnie osiągnąć od dnia, gdy w Honolulu zostałam z Henrykiem sama?
Czy on w ogóle jest mężczyzną? Czy on zwrócił kiedykolwiek na mnie uwagę? Tak, raz —
wtedy w operze w jego-oczach pojawił się błysk zainteresowania. Ale dlaczego tak szybko
zgasł?
Pogrążona w rozmyślaniach siedziała w salonie sama. Pani Flint wyszła po drobne zakupy.
Ktoś zapukał do drzwi. Wszedł lokaj, trzymając na tacy czyjąś wizytówkę. Grace sięgnęła po
nią niechętnie, ale przeczytawszy nazwisko skoczyła na równe nogi.
— Proszę natychmiast wprowadzić!
Gość zjawił się po chwili; był nim Kurt Wendler.
Z zapartym tchem blada z emocji Grace podała mu rękę.
— Jak udała się podróż, panie Wendler?
Wskazała ręką fotel, a sama usiadła naprzeciwko. Kurt uśmiechał się nieco zakłopotany.
— Zależy, co pani ma na myśli, panno Vautham! Miała ochotę uderzyć go w twarz.
.-i — Przecież pan dobrze wie. Rosemarie Buchwald jest już w Berlinie j chciałabym
wiedzieć, czy udało się panu zdobyć jej rękę. Spojrzał na Grace roziskrzonymi oczami.
95
— Wyszedłbym na kompletnego idiotę, panno Vautham.
— Jak to? — wrzasnęła.
— Dopiero po pani odjeździe zdałem sobie sprawę, że uganiam się za wróblem, a
pozwoliłem ulecieć rajskiemu ptakowi.
Westchnęła ciężko i z rezygnacją.
— Co też przyszło panu do głowy, żeby pannę Buchwald porównywać do wróbla! Kto
zatem, pana zdaniem, jest owym ślicznym rajskim ptakiem?
— Naprawdę nie domyśla się pani, droga panno Grace? Dopiero po pani odjeździe
otworzyły mi się oczy. Z tęsknoty za panią omal nie umarłem.
— Czy to ma oznaczać, że Rosemarie dała panu kosza?
— Skąd takie przypuszczenie?
— Bo tylko odtrącony kochanek może tak nienawidzić przedmiot swoich niedawnych
westchnień.

71

background image

— Ależ, najdroższa panno Grace, zaraz po pani wyjeździe zrozumiałem, że moje serce
padło ofiarą pomyłki. Mimo wszystko chciałem dopomóc pani szczęściu i uwolnić od rywalki,
choć — muszę przyznać — nie zabrałem się do tego zbyt ochoczo. Cały czas myślałem
tylko o pani. Na szczęście tamta mi odmówiła.
Grace westchnęła głęboko, nieomal jęknęła.
— Niech pan przestanie błaznować, panie Wendler! Nie musimy sobie prawić wzajemnie
komplementów, bo zbyt dobrze się znamy. Gdy piękna Rosemarie wystawiła pana do wiatru,
z zimnym wyrachowaniem zaczął się pan rozglądać za lepszą kandydatką. I wpadł pan na
pomysł, że Grace Vautham nie byłaby najgorsza, gdyby tylko pogodzić się z jej kaprysami.
Co?
— Ależ, nie tak, droga panno Grace! Przykro mi słuchać, jak pani o sobie mówi takie rzeczy.
Ja znam panią jako interesującą, wesołą dziewczynę i nie mam wątpliwości, że się w takiej
zakochałem.
Obrzuciła go piorunującym spojrzeniem.
— Ja naprawdę nie mam nastroju do żartów. Porozmawiajmy poważnie. Czy mam
rozumieć, że nasz plan wziął w łeb?
— Można tak to ująć. Wiem, że jestem winien, ale nie potrafiłem przekonywająco zalecać
się do Rosemarie, gdyż myślami byłem cały czas przy pani — rzekł jeszcze poważniej niż
przedtem.
96
Oparła głowę na dłoniach i nieruchomo patrzyła przed siebie.
— Nie, nie, panie Wendler. My nie powinniśmy się wzajemnie oszukiwać. Rosemarie
Buchwald odmówiła, bo jej się pan nie spodobał — to po pierwsze, a po drugie — jest inna
niż przypuszczaliśmy. Ona jednak kocha Dewalla i woli z nim dzielić biedę i kłopoty niż z
panem, czy z kimś innym opływać w dostatki. Czegoś takiego ludzie naszego pokroju nigdy
nie rozumieją. Henryk zaś kochają tak samo i niezmiennie. Mam jednak niewielką nadzieję,
że on w końcu uwierzy w podarowanie tego pierścionka panu przez jego'ukochaną. Jeśli się
nie pomyliłam, to mam jeszcze szansę.
Zmarszczył brwi i spojrzał jej prosto w oczy. Więc wciąż pani kocha tego Dewalla?
— Czasami sama nie wiem, czy go kocham, czy nienawidzę. Jeżeli nawet jest to miłość, to
z całą pewnością nie taka, jaką darzy go Rosemarie Buchwald. Oczywiście, nie mogłabym
dać mu wszystkiego, ale podzielić się z nim tym, co mam — czemu nie? Nie wiem też, jak
długo potrafiłabym znosić jego obecność, gdy moje oczarowanie nim w końcu minie. Nie
wątpię, że pewnego dnia po prostu by mi się znudził.
— Bo jako kobieta impulsywna nie znosi pani monotonii. To musi być strasznie męczące
żyć z człowiekiem, który ciągle stawia jakieś wymagania, ciągle o coś prosi. -Tak byłoby z
pewnością z Rosemarie. Tacy ludzie potrafią wykończyć nerwowo każdego, kto przyzwyczaił
się do życia na luzie, jakie my prowadzimy.
Odgarnęła włosy spadające jej na czoło.

72

background image

— Nieraz o tym myślałam. Jednak — może pan to nazwać egoizmem — gotowa jestem
zrobić wszystko, by zdobyć Henryka. Chociażby tylko po to, aby odpłacić mu za wszystkie
przykrości, jakie mi sprawił. Nawet pan nie wie, co ja przez niego wycierpiałam. Zdeptał
moją dumę, gdy ja w beznadziei rzuciłam mu się na szyję. Raz tylko popatrzył na mnie jak
na kobietę a nie jak na przedmiot. Gdzieś jednak musiałam popełnić błąd, bo potem to już
stawał się coraz bardziej obcy i nieprzystępny. Przeżyłam straszne rzeczy i czasami wręcz
nienawidzę tego człowieka, ale nie przestaję walczyć, bo dzięki temu czuję, że jeszcze coś
znaczę. Powiedziałam panu wszystko, a wie pan dlaczego?
7 — Pierścionek dla Rozemarie
97
"
Spojrzał na nią zdumiony. Jeszcze nigdy nie widział jej tak podniecająco pięknej.
— Nie wiem i musiałbym się zastanowić.
— Bo chcę pana ostrzec, gdyby rzeczywiście zamierzał się we mnie zakochać. Jeszcze się
to nie stało, ale może się zdarzyć, gdy już pan pogodzi się z odmową panny Buchwald.
Poniekąd pasowalibyśmy do siebie. Pan jest bogaty, a ja też nie biedna, jednak raczej niech
pan nie próbuje, bo niewiele na tym zyska. Za bardzo jesteśmy podobni, a swoim
wyznaniem chyba sprowadziłam pana na ziemię.
Potrząsnął głową i spojrzał na nią płomiennym wzrokiem.
— O, nie! Wcale mnie pani nie odstraszyła, wręcz przeciwnie: moje marzenie zdobycia pani
jeszcze się wzmogło. Szczerze mówiąc, nie kocham pani tak jak tamtą jasnowłosą
dziewczynę. Pani mnie po prostu interesuje i to od samego początku naszej znajomości.
Jestem przekonany, że razem byłoby nam bardzo dobrze. Nie mielibyśmy względem siebie
żadnych złudzeń, nie zadręczalibyśmy się wzajemnie z powodu niespełnialnych oczekiwań.
Każde z nas wie, na co stać partnera i rozumie jego postępowanie. Takiego zrozumienia nie
znajdzie pani u inżyniera Dewalla ani ja u Rosemarie Buchwald. A pani bardzo mi się
podoba i nie wątpię, że życie obok niej będzie o wiele ciekawsze niż byłoby u boku tej małej
Niemki. Nie chcę niczego obiecywać, ale powiem tylko tyle: będzie pani ze mnie
zadowolona. Udowodnię też, w jakim stopniu potrafię docenić pani decyzje i nie będę się
sprzeciwiać ostatniej próbie, którą chce pani podjąć, by zdobyć Henryka Dewalla. Proszę
dokończyć swoją grę. Wiem, że należy pani do kobiet, które nie lubią odkładać w połowie
raz rozpoczętego przedsięwzięcia. Gdyby jednak pani przegrała, proszę pamiętać, że ja
jestem gotów przyjść z pomocą. Rozumiem panią doskonale, więc wierzę, że potrafię
złagodzić gorycz porażki. Nie domagam się żadnych obietnic, zostawiam pani wolną rękę,
ale proszę zawsze pamiętać, że istnieje ktoś — zdrowy, przystojny i równie bogaty jak pani
— kto potrafi panią zrozumieć i podziwia taką, jaka jest ze wszystkimi wadami i kaprysami.
Właściwie niczego więcej nie chciałem powiedzieć.
Grace słuchała go uważnie, nie kryjąc narastającego zaskoczenia. Najwyraźniej nie
doceniała tego człowieka, gdy uważała go za mało rozgarniętego fajtłapę. Okazało się, że
potrafi rozumować mądrze

73

background image

98
i przekonywająco, odgadując przy tym jej najsekretniejsze zamysły. Patrzyła na niego,
zastanawiając się, czy rzeczywiście mógłby ją pocieszyć, gdy Henryk da jej ostateczną i
zdecydowanie negatywną odpowiedź. Kurt nie kłamał: rozumiał ją, był też przystojny, chyba
nawet ładniejszy od Henryka. Ubierał się gustownie i modnie, ale bez rzucającej się w oczy
ekstrawagancji. W każdym razie dobrze się stało, że znalazł się w pobliżu ktoś, z kim bez
ogródek będzie mogła rozmawiać o wszystkich swoich problemach. ;
Chwilę zastanawiała się. Wreszcie uśmiechnęła się lekko i rzekła:
— Dobrze pan przetasował karty, panie Wendler, i wyciągnął akurat tę, której się najmniej
spodziewałam. Zapomniał pan jednak o czymś, co zmusi pana do zajęcia jednoznacznego
stanowiska w chwili, gdy ostatecznie zrezygnuję z Henryka Dewalla.
— Co pani ma na myśli?
' — Spisek, który razem uknuliśmy, by zdobyć dla siebie osoby, które rzekomo
kochaliśmy. Pan już wie, że wybranka zdecydowanie odrzuciła pańskie uczucie, więc dla
pana gra się skończyła. Ja, być może, też przegram, ale mam jeszcze ostatnią kartę do
rozegrania. Przysunął swoje krzesło bliżej i uśmiechnął się:
— Cieszę się, że coś jednak nas łączy, a w pewnym stopniu czuję się dumny, będąc pani
wspólnikiem. Cierpliwie poczekam, aż rzuci pani swój ostatni atut na stół. Udowodnię tym
samym, że jestem uczciwym partnerem, bo chcąc uniemożliwić pani wygraną, mógłbym
zdradzić Rosemarie Buchwald szczegóły spisku, który przeciwko niej uknuliśmy. Ona z
pewnością powiedziałaby o wszystkim Dewallowi i oboje, których w tak przemyślny sposób
udało nam się rozdzielić, natychmiast rzuciliby się sobie w ramiona. Oczywiście, nie zrobię
tego i poczekam, aż pani przyjdzie do mnie dobrowolnie. Henryk i Rosemarie jeszcze przez
jakiś czas będą sobie schodzić z drogi; on — bo posądzają o zdradę, ona — bo czuje się
winna z powodu zgubienia pierścionka. Nie wie przecież, że został ukradziony. Potrwa to
jeszcze jakiś czas, więc może pani spokojnie rozgrywać swoją ostatnią kartę, a w razie
potrzeby służę pomocą — oto moja ręka! Jeżeli uda się pani zdobyć Dewalla, nie będę
rozpaczał: zawód miłosny na szczęście nie powoduje śmierci, ale mówię otwarcie, że będę
się szczerze cieszył, gdy pani przegra, bo moje szansę na zdobycie pani znacznie wzrosną.
99 >
Słuchała go, patrząc nieruchomo przed siebie. Ogarnęło ją uczucie podobne do tęsknoty za
kimś bardzo bliskim, kimś kogo pragnęła, którego rysy zaczęły jakby wyłaniać się z oddali.
Czy był nim Henryk Dewall, wymarzony ideał, czy Kurt Wendler, odwołujący się do
rozsądku? Ten pierwszy ciągle stawiałby przed nią wymagania, których nie chciałaby lub nie
mogła spełnić. Drugi zaś okazywałby wyrozumiałość. Nie byłoby to życie na wyżynach
szczęścia, jakiego oczekiwała od Henryka, a jedynie spokojna wędrówka po utartych
szlakach.
Westchnęła głęboko, po czym, ociągając się nieco, rzekła niezdecydowanie:
— Muszę dokładnie przemyśleć każde słowo, które od pana usłyszałam. Dał się pan poznać
z zupełnie innej strony, jednakże dalekiej od mojego ideału. Ale czy ja odpowiadam

74

background image

czyjemuś ideałowi? Chyba nie, więc muszę się zastanowić. Jeżeli uda mi się przeżyć
zatonięcie statku moich marzeń, to niewykluczone, że przyłączę się do rozbitka, który
proponuje mi miejsce na swojej bezludnej wyspie. Teraz jednak nie podejmę żadnej decyzji i
chciałabym zostać sama.
Podała mu rękę. Kurt podniósł ją do ust i ucałował nabożnie. Grace Vautham podobała mu
się bardziej niż kiedykolwiek przedtem, i to niezależnie od ogromnego majątku, jakim
dysponowała.
Gdy wyszedł, ona rzuciła się na kanapę i ukryła twarz w dłoniach. Z Henryka nie zrezygnuje,
ale wie przynajmniej, że gdy on ją odrzuci, nie pozostanie całkiem sama.
Leżała bez ruchu, zamyślona, aż pani Flint wróciła z zakupów. Ku jej wielkiej radości młoda
dama wyraźnie odzyskała dobry humor.
Wendler każdego dnia przysyłał bukiet kwiatów, ale bez najmniejszej chociażby karteczki.
Grace raz cieszyła się, innym razem wybuchała złością, ale chwile radości zdecydowanie
górowały już nad momentami rozpaczy. Za wszelką cenę starała się zachować spokój, gdyż
ciągle miała nadzieję, że w ten sposób uda jej się osiągnąć wymarzony cel.
XII
Inżynierowie Dewall i Buchwald po kilku dniach wytężonej pracy zdołali wreszcie
uporządkować sprawy nagromadzone w czasie ich nieobecności w fabryce. Henryk
przeniósł się do zespołu ojca Rosema-rie, z czego obaj byłi bardzo zadowoleni, gdyż
podczas pobytu w Japonii doskonale się rozumieli i dobrze im. się razem pracowało.
Wracając wieczorem do domu, pan Buchwald zagadnął Henryka:
— Nie miałby pan ochoty zjeść z nami kolacji? Córka bardzo by się ucieszyła. Nie
oczekując gościa, niczego specjalnego nie przygotuje, ale wiem, że pod tym względem nie
jest pan wymagający.
Henryk szukał gorączkowo jakiejś wymówki, ale w końcu pomyślał, że spotkanie z
Rosemarie i tak go nie ominie, a najwyższy już czas, by wyjaśnić zaistniałe okoliczności.
Może chce osobiście zawiadomić go o zaręczynach z Wendlerem? Im prędzej, tym lepiej...
— Dziękuję za zaproszenie, panie inżynierze — odpowiedział niezbyt zdecydowanie.
— Ależ się Rosemarie ucieszy! Ostatnio jakby zamknęła się w sobie. Zagubiła gdzieś
wesoły nastrój z podróży, a zwłaszcza z Japonii, i prawie z nikim się nie widuje.
Prawie z nikim? Słowa te wbiły się w myśli Henryka jak ciernie. Prawie... czy to oznacza, że
z wyjątkiem Kurta Wendlera?
Nie miał czasu na zastanawianie się, bo pan Buchwald zagadnął go na tematy zawodowe.
Wkrótce potem stanęli pod drzwiami jego mieszkania. Otworzyła służąca.
Sięgnęła po płaszcz inżyniera Buchwalda, ale on, uśmiechając się, rzekł:
— Poradzimy sobie sami, Mario. Niech pani uprzedzi córkę, że przyprowadziłem gościa i
potrzebne będzie jeszcze jedno nakrycie. Ale bez pośpiechu. Posiedzimy trochę w moim
gabinecie.
Rosemarie właśnie chciała wyjść na powitanie ojca, gdy służąca wbiegła do pokoju i dając
znaki rękoma, szepnęła jej do ucha:

75

background image

— Pan Buchwald nie jest sam, panienko! Mamy gościa! Rosemarie westchnęła cicho, bo
nie miała wątpliwości, że mógł to
być tylko Henryk, o którym ojciec ostatnio często wspominał, że
101

przeniósł się na stałe do jego pracowni. Maria, widząc zakłopotanie swojej pani, próbowała
ją uspokoić.
— Pani ojciec mówił, żeby się nie przejmować i dostawić tylko jedno nakrycie. Panowie
weszli tymczasem do gabinetu.
Rosemarie ochłonęła szybko. Na spotkanie z Henrykiem czekała od dawna, a skoro już do
niego doszło, nie mogła tracić zimnej krwi.
— Niech Berta ugotuje jeszcze kilka jaj i doda majonezu do sałatki, którą naszykowała na
jutro. Szprotów dziś nie podamy, na przystawkę wystarczy łosoś i sardynki. Pieczeni na
drugie jest dosyć. O napojach niech zadecyduje ojciec. Proszę więc zmienić nakrycia, a ja
zaraz przyjdę.
Pobiegła do swojego pokoju. Czekała na tę wizytę, ale też się jej bała. Musiała się trochę
uspokoić, by nie dać poznać po sobie, że jest zdenerwowana. Gdyby przypadkiem Henryk
przyznał się do zaręczyn z panną Vautham, nie powinna wybuchnąć płaczem. Nie może mu
też czynić wyrzutów, że tak długo się nie pokazywał, ograniczając się jedynie do
przekazania pozdrowień. Być może znajdzie się chwila, żeby porozmawiać w cztery oczy i
opowiedzieć mu o przygodzie z pierścionkiem. Spróbuje przekonać go, żeby nie traktował
straty przez nią pierścionka zbyt poważnie. Przypomni mu, że ona przyjęła pierścień tylko ze
względu na konieczność pozostania w obcym kraju i chorobę ojca, nie myśląc o klejnocie
jako prezencie zaręczynowym. Decyzja będzie więc zależała od zachowania Henryka; ojciec
w żadnym wypadku nie powinien wiedzieć o niczym.
Podeszła do lustra, machinalnie przygładziła włosy, ale zauważyła, że w białej bluzce
wygląda wyjątkowo blado. Potarła energicznie policzki. Schodząc do gabinetu ojca miała
wrażenie, że idzie na szafot.
Henryk wstał na powitanie i ukłonił się sztywno.
— Musi mi pani wybaczyć, że bez zapowiedzi wtargnąłem do waszego domu, ale pan
Buchwald zapewniał mnie, że nie sprawię kłopotu. W roboczym ubraniu nie powinno się
składać wizyt.
Jego słowa zabrzmiały tak oficjalnie, że Rosemarie aż zadrżały nogi. Nie potrafiła wydusić z
siebie niczego poza sztywną formułką:
— To się zdarza, panie inżynierze — a zwracając się do ojca, dodała szybko:
— Siadajmy do stołu, ojcze. A co proponujesz podać do picia?
102
— Lekkie mozelskie wino będzie najlepsze, córeczko. Obiecałem inżynierowi Dewallowi, że
czeka go zwyczajną, domowa kolacja.

76

background image

— Zatem proszę do jadalni. Z pewnością jesteście głodni! Poszła po wino, a nogi ciążyły jej
jakby były z ołowiu. Miała ochotę
krzyczeć z rozpaczy, że Henryk przyjął ją tak chłodno i że ona nie potrafiła powiedzieć
niczego więcej poza kilkoma ogólnikami. On tymczasem w jej zachowaniu odczytał
wyłącznie poczucie winy.
Siedzieli przy stole naprzeciwko siebie, a inżynier Buchwald nie mógł się nadziwić, że oboje
wymieniali jedynie słowa oficjalne, pełne grzeczności. W Japonii i w czasie podróży
gawędzili przecież całymi godzinami. Czyżby tu zaczęli nagle przestrzegać sztywnych zasad
towarzyskich? Szkoda, ale nic na to nie mógł poradzić.
Rosemarie wpatrywała się uparcie w swój talerz, chcąc uniknąć spojrzeń Henryka. On cały
czas zastanawiał się, czy Kurt Wendler już jej powiedział, że musiał oddać pierścionek
prawowitemu właścicielowi. Sądząc z jej zachowania, musiało tak się stać, bo czym można
wytłumaczyć taką rezerwę, jaką mu teraz okazywała?
Dzięki ogromnym wysiłkom inżyniera Buchwalda atmosfera przy stole nieco się rozluźniła i
Rosemarie zdecydowała się od czasu do czasu spojrzeć na Henryka. Z miną pełną dumy
podała mu filiżankę z herbatą i nagle — patrząc na wyciągniętą ku niej rękę — zbladła jak
ściana: z pierścionka na jego palcu mrugnęły porozumiewawczo skrzące się zielonkawo
kamienie w główce orła. Omal nie upuściła spodka. Henryk zdążył go przytrzymać. Zobaczył
jej szeroko otwarte oczy wpatrzone w pierścień. Uśmiechnął się, chcąc zbanalizować jej
zakłopotanie, a przy okazji nie musiał ukrywać zadowolenia, że Wendler nie zdążył jej
powiedzieć o odebraniu mu pierścionka. Przypomniał sobie też słowa tamtego, że
Rosemarie prosiła go, by nosił pierścionek potajemnie. Skoro nie dotrzymał obietnicy, nic
dziwnego, że Henryk odebrał mu swoją własność.
Wreszcie Rosemarie zdobyła się na odwagę, spojrzała mu w oczy i przestraszyła się ich
bolesnego spojrzenia.
Boże, gdyby teraz mogli zostać sami! Z wielkim wysiłkiem wydusiła z siebie odpowiedź na
pytanie ojca, dlaczego tak nagle pobladła.
— Rozbolała mnie głowa, tato, ale już mi przechodzi. Ojciec pogłaskał ją po ręku.
103
— Odczuwasz zmiany ciśnienia, moje dziecko. Siedzisz cały czas w mieszkaniu, zamiast
pospacerować na świeżym powietrzu.
To chyba nie jest główną przyczyną, ojcze — szepnęła, ledwie poruszając pobladłymi
wargami.
— Zauważyłem, że od naszego powrotu jesteś coraz bledsza i w nie najlepszym humorze.
— Cóż, zmiana klimatu. Nałożysz sobie jeszcze sałatki? Obojgu młodym kolacja ciągnęła
się w nieskończoność. Chcieli czym
prędzej zostać sami, by w spokoju, każde z osobna, przemyśleć wydarzenia tego wieczoru.
Gdy w końcu Henryk wyszedł pożegnany przez Rosemarie chłodno i oficjalnie, oboje
odetchnęli z ulgą. Ona powiedziała tylko ojcu dobranoc i szybko zamknęła się w swojej

77

background image

sypialni. Głowa pękała jej od kotłujących myśli, z których jedna powracała z dręczącą wprost
natarczywością: jakim sposobem Henryk Dewall odzyskał swój pierścień?
Widząc go na jego palcu Rosemarie omal nie zemdlała. Zatem nie stracił klejnotu z jej winy,
ale gdzie i kiedy mógł go odzyskać? Pierwsza odpowiedź, jaka przyszła jej do głowy,
sugerowała, że Henryk przypadkowo znalazł leżący na podłodze pierścień. W życiu takie
historie się zdarzają. Poniewierający się po ziemi klejnot musiał go zdenerwować.
Wywnioskował, że jej na nim nie zależało. Wyraźnie świadczyło o tym jego pełne wyrzutu
spojrzenie, jakim obrzucił ją, gdy tak gwałtownie zareagowała na widok pierścienia na jego
palcu. By ją ukarać za zlekceważenia jego talizmanu, odpłacił jej teraz podobną
obojętnością. Grace Vautham miała więc ułatwione zadanie. Do zaręczyn jednak raczej nie
doszło, gdyż w przeciwnym razie Henryk darowałby już pierścień tamtej.
Nie zmrużyła oka przez całą noc, zastanawiając się, co powinna teraz zrobić. Czy
zignorować zajście, nie żądać wyjaśnień i nie próbować się wytłumaczyć? A może jednak
jasno przedstawić okoliczności zaginięcia pierścionka? Nie potrafiła wybrać żadnej z tych
możliwości. Duma nie pozwalała milczeć, ale skoro on nie zadał sobie trudu, by spytać,
dlaczego ona nie nosi jego klejnotu, głupio zrobiłaby, stawiając to pytanie pierwsza. Gotów
pomyśleć, że chce go zatrzymać siłą. Miłość jednak podpowiadała, że należy wszystko
wyjaśnić i spytać, w jaki sposób odzyskał pierścionek.
104
'
Rano podczas śniadania ojciec zaniepokoił się zmęczeniem i bladością córki i spytał, czy nie
powinna udać się do lekarza. Z wymuszonym uśmiechem pocieszyła go, twierdząc, że czuje
się dobrze.
— Ależ, tato! Wczoraj sam przekonywałeś mnie, że to wpływ zmiany klimatu. Ponadto
muszę się przyzwyczaić do normalnego rytmu zajęć, bo skończyły się czasy, gdy mogłam
nie myśleć o obowiązkach. Pomału wszystko się ułoży i nie martw się zbytnio o moje
samopoczucie. Ty pracujesz nadmiernie, a jakoś się przyzwyczaiłeś i wyglądasz bardziej
rześko niż przed wyjazdem.
— Masz rację, moje dziecko, po operacji czuję się jak nowo narodzony. Ten hawajski lekarz
pozszywał mnie znakomicie, a przyznaję, że w pewnym momencie poważnie w niego
wątpiłem.
— Prawdę mówiąc i ja się bałam... Chyba dopiero teraz zaczynam odczuwać skutki tamtych
przeżyć i w domowym zaciszu dają one o sobie znać w dwójnasób.
— Moje dziecko, czemu wreszcie nie zaczniesz myśleć o sobie? Czemu nie odwiedzisz
swoich dawnych koleżanek? Obiecuję, że gdy uporządkuję wszystkie służbowe zaległości,
zaczniemy chodzić do opery i teatru. — Nie spiesz się, tato. Teraz i tak nie jest pora na
wizyty towarzyskie. Wszyscy planują już wakacyjne podróże, a do zimy z pewnością
ochłonę na tyle, że z trudem uda ci się zatrzymać mnie w domu — próbowała żartować.
Uśmiechnął się i wyszedł do pracy. Rosemarie westchnęła ciężko, gdy tylko zamknął za
sobą drzwi.

78

background image

Henryk też nie spał tej nocy. Dręczyły go jednak zupełnie inne myśli. Dlaczego Rosemarie
przeraziła się zobaczywszy pierścionek na jego ręku? Czy Wendjer złamał dane jej słowo,
gdy ofiarowała mu klejnot należący do kogoś innego? Być może z tej przyczyny nie doszło
do ich zaręczyn.
Chciał spytać o to wprost, ale Rosemarie zmieszałaby się jeszcze bardziej. Znalazłaby się w
niezręcznej sytuacji i gorączkowo szukałaby jakiejś wymówki. Nie zniósłby jej mętnych
wykrętów, a prawdy i tak nie odważyłaby się powiedzieć.
Wstał rano zmęczony i blady. Ze złością pomyślał o pannie Vautham. Dziś w zasadzie
mógłby się z nią umówić, gdyż zaplanowane zajęcia w fabryce powinny się skończyć około
piątej, ale psy-
105

chicznie nie był przygotowany do spotkania. Postanowił przełożyć je na jutro.
Gdy jednak wieczorem wrócił do domu, czekała go niespodzianka.
Panna Vautham nie czekała, aż inżynier Dewall zadzwoni. Wsiadła do samochodu, a
zaskoczonej pani Fiedler oświadczyła, że nie ruszy się z jej domu, dopóki Henryk nie wróci z
fabryki.
Biedna kobieta szukała wszelkich możliwych sposobów pozbycia się intruza, jednak
bezskutecznie. Wreszcie zdecydowała się wyjść na zakupy. Grace wstała i najspokojniej w
świecie rzekła:
— To proszę otworzyć mi drzwi do pokoju pana Dewalla. Mogę poczekać w jego
mieszkaniu, jeszcze dziś muszę z nim porozmawiać.
Pani Fiedler nie pozostało nic innego, jak wpuścić Amerykankę do salonu swojego
sublokatora. Wychodząc wypadało przeprosić ją za niedotrzymanie towarzystwa!
Missis Flint została w hotelu i martwiła się o swoją podopieczną, bo jeszcze nigdy nie
widziała jej tak zdenerwowanej.
Ona tymczasem, zdecydowana na wszystko, stała przy oknie w pokoju Henryka i w napięciu
obserwowała przechodniów na ulicy.
Gdyby mogła zrjrzeć za róg, zobaczyłaby tam chodzącą tam i z powrotem panią Fiedler,
która gdy tylko dostrzegła z daleka wysoką postać inżyniera Dewalla, rzuciła się biegiem w
jego stronę.
— Czekam tu na pana, panie Henryku — rzekła zdyszana.
— Czy coś się stało? — zaniepokoił się. Pokiwała smętnie głową.
— Ano, stało się! Miss Vautham przyszła pół godziny temu. Gdy mówiłam jej, że pan wróci
późno, uparła się i postanowiła mimo wszystko poczekać — wyjaśniła, opowiadając po kolei
przebieg zdarzeń.
Henryk spoważniał.
— Dziękuję pani za wszystko. Jutro i tak chciałem porozmawiać z panną Vautham, jednak
dziś miałem zamiar odpocząć. Skoro ona przyszła już dziś, poddaję się. Im wcześniej, tym
lepiej.

79

background image

Spojrzała na niego zatroskana.
— Ale na miły Bóg, niech pan będzie ostrożny, panie Henryku. Z tą kobietą nigdy nie
wiadomo, co wymyśli. Tyle ostatnio czyta się w gazetach o różnych zabójstwach.
106
— Troska o mnie podsuwa pani fantastyczne rozwiązania, ale obiecuję, że nie zrobię
żadnego głupstwa. Na wszelki wypadek proszę wrócić ze mną, pani Flint z pewnością się
ucieszy.
— Ależ ona została w hotelu!
— Henryk zmarszczył brwi.
— Najwyraźniej Grace chce rozmawiać ze mną bez świadków. Niech jednak pani będzie w
pobliżu.
— Dobrze, panie Henryku, ale niech pan idzie pierwszy. Ona siedzi w oknie, aby nie
przegapić pańskiego powrotu. Lepiej, żeby nie wiedziała, iż się spotkaliśmy.
— Racja! Okażę wielkie zdziwienie, widząc ją w moim mieszkaniu. Proszę mocno trzasnąć
drzwiami na korytarzu, aby Grace wiedziała, że pani też już wróciła.
Kilka minut później Henryk otworzył drzwi do swojego mieszkania i odegrał rolę niezwykle
zaskoczonego.
— Panna Vautham? Tu, w moim pokoju? Dlaczego nie czeka pani u mojej gospodyni.
Gdzie pani Flint?
— W hotelu! A pani Fiedler wyszła na zakupy i dlatego czekam tu w tym pokoju, bo muszę
pilnie z panem porozmawiać.
Ukłonił się, pocałował ją w rękę i rzekł jak mógł najspokojniej:
— Pierwszy raz udało mi się wrócić do domu o normalnej porze. Zawsze wracam około
północy, więc, na szczęście, nie czekała pani zbyt długo. Chciałem zresztą zaraz zadzwonić
i umówić się na jutro, na piątą.
Zdjęła rękawiczki i kapelusz, rzuciła je na parapet i westchnęła głęboko.
— Nie mogłam już dłużej czekać. Chcę wreszcie z panem porozmawiać.
Spojrzał ze współczuciem na jej bladą z przejęcia twarz. W korytarzu z głośnym hukiem
trzasnęły drzwi. Henryk przesunął fotel i usiadł naprzeciwko Grace, patrząc na nią poważnie
i z dobrocią.
— Słucham, panno Vautham. O czym chce mi pani powiedzieć. Później chętnie i ja wyrzucę
z siebie wszystko, co gnębi mnie od dawna.
Patrzyła mu odważnie prosto w oczy.
— Nie będę się rozwodzić, panie inżynierze. Proszę się też nie dziwić, że składam panu nie
taką znowu zwyczajną propozycję. Nie daje
707
I
mi pan szans, ale dalej tak być nie może. Proszę pana o rękę! Niech się pan nie przeraża i
nie denerwuje moim mało kobiecym postępowaniem. Moim zdaniem, nie ma powodu, żeby
kobieta nie mogła oświadczyć się pierwsza. Od dawna pan wie, że go kocham i że zrobiłam

80

background image

wszystko, by pana o tym przekonać. Spotykałam się z wyraźnym oporem aż do tamtego
wieczoru w operze. Wie pan o czym myślę. Skinął głową, a ona spytała podniecona:
— Dlaczego stało się to tylko raz? Dlaczego właśnie wtedy zrozumiał pan, że jestem
kobietą, której bardzo na panu zależy?
— Odpowiem pani szczerze. Właśnie wtedy zrobiło mi się pani żal. Od razu jednak zdałem
sobie sprawę, że litość nie wystarczy, by związać się z kobietą taką jak pani. Musiałbym
czuć do pani coś więcej, coś, co pozwoliłoby mi zapomnieć o jej bogactwie.
Poruszyła się.
— A więc była to zaledwie litość i nic więcej. A gdybym nie była taką zamożną damą?
Być może tamtego wieczoru poprosiłbym panią o rękę. Popatrzyła na niego z wyrzutem.
— Zatem odpycha mnie pan, bo jestem bogata? Was, mężczyzn, czasami trudno
zrozumieć. A gdybym podzieliła mój majątek dokładnie na pół i oddała panu bez żadnych
zobowiązań jedną z tych części do wyłącznej dyspozycji? Bylibyśmy jednakowo bogaci. Czy
wtedy zgodziłby się pan zostać moim mężem?
Wziął ją delikatnie za rękę i pogładził.
— Panno Vautham, pani zaczyna wymyślać niestworzone rzeczy, tracąc przy tym zdrowy
rozsądek. Gdybym się zgodził, pani pierwsza poczułaby do mnie pogardę i wyrzekła się
uczucia, którym mnie pani teraz darzy. Jeżeli jest to rzeczywiście miłość, to nie wierzę, żeby
pozwoliła pani na takie poniżenie mnie. Pani nie umie przegrywać i jest to jedyny powód, dla
którego chce mnie pani skłonić do małżeństwa. Gdybym ustąpił, oboje bylibyśmy bardzo
nieszczęśliwi i wkrótce zaczęlibyśmy szukać sposobu uwolnienia się od siebie. Pani ode
mnie także. Nie jestem mężczyzną, który rozumiałby panią i którego pani mogłaby także
rozumieć. Proszę to sobie jasno uświadomić i nie zatruwać sobie życia. Nie wolno pani
gniewać się na mnie, że odrzucam tak intratną propozycję małżeństwa.
108
Wzruszyła się niemal, słysząc te same słowa, które niedawno wypowiedział Kurt Wendler,
tyle że w jego ustach brzmiały ono bardziej przekonywaj ąco.
— Spróbowałam ostatni raz zmienić pańską decyzję. Wiem teraz, że to mi się nie uda i
poznałam też tego przyczynę.
— Przyczynę? Co pani ma na myśli?
— Kocha pan inną kobietę, do której pan wciąż wraca, mimo natarczywych prób z mojej
strony, by pan o niej zapomniał. Jest pan po prostu mężczyzną. Gdy prawdziwy mężczyzna
nie kocha, to będzie się opierać każdej pokusie, choćby była tak ponętna jak moje
propozycje.
Zawahał się przez chwilę, a potem rzekł:
— Możliwe, że ma pani rację, ale tamtą straciłem już bezpowrotnie. Trudno mi się z tym
pogodzić. Mówię otwarcie, bo chcę, żeby pani wiedziała, że nie przez tamtą nie zgodziłem
się na to małżeństwo. Wierzę, że jest pani dobrą kobietą, tyle że nie dla mnie. Mam
nadzieję, że po dzisiejszej rozmowie odzyska pani wiarę w siebie. O mnie niech pani szybko
zapomni. Życzę pani tego

81

background image

Powoli wkładała rękawiczki i kapelusz.
— Nie przyjdzie mi to łatwo, zwłaszcza że jest pan moim pierwszym nie spełnionym
marzeniem i takim pozostanie na zawsze.
Uśmiechnął się.
— „Spełnione każde marzenie wydaje się marnym i odsłania granice ludzkich możliwości"
— mawiał pewien mędrzec, panno Vautham. Proszę o tym pamiętać, bo, być może,
powstrzyma to panią przed dążeniem za wszelką cenę do spełnienia wszystkich życzeń.
Wyjęła z torebki notatnik.
— Niech mi pan wpisze tę sentencję.
— Uśmiechnął się, a na końcu dopisał: „Pannie Vautham na pamiątkę jej nie spełnionego
życzenia — Henryk Dewall".
Przeczytała i podała mu rękę.
— Dziękuję panu i cieszę się, że rozstajemy się w przyjacielskiej atmosferze. Spróbuję nie
myśleć o panu z uwielbieniem. Postaram się oswoić z myślą, że czasami nie spełnione
marzenie bardziej cieszy niż postawienie na swoim. Jeszcze pan o mnie usłyszy, bo nie tak
prędko wyjadę z Berlina. Jest tu mężczyzna, który gotów jest iść obok mnie,
109
a nie tak jak pan — wzlatywać nade mną. Godzi się wziąć mnie taką, jaka jestem, kocha
mnie nie bardziej niż ja jego — najważniejsze, że nie zostanę sama. Życzę szczęścia, panie
inżynierze! Pocałował ją w rękę.
— I ja z całego serca życzę szczęścia, panno Vautham; rad jestem, że rozstajemy się w
zgodzie.
— Dla mnie to wielka ulga.
— Pani samochód odjechał, panno Vautham. Czy pozwoli pani, że odprowadzę ją do
postoju taksówek?
— A więc przespacerujemy się już jako przyjaciele. Chodźmy! Ubrał się szybko, zanim
Grace pożegnała się z panią Fiedler.
W milczeniu zeszli po schodach. Nie zauważyli, że po drugiej stronie ulicy przemknęła
drobna postać dziewczyny, która na ich widok skuliła się i pobladła jak płótno. Rosemarie
Buchwald wracała od modystki mieszkającej przy tej samej ulicy. Wiedziała, że Henryk
wynajmuje tam pokój, ale nie przypuszczała, że może dojść do spotkania, A jednak...
Wychodził z domu z Grace Vautham. Na powitanie uchylił kapelusz. Amerykanka ledwie
skinęła głową. Rosemarie z wysiłkiem zmusiła się do odpowiedzi. Przyśpieszyła kroku, ale
jej nogi jakby stąpały w powietrzu.
Henryk zaczerwienił się. Co ona sobie pomyślała, widząc miss Vautham wychodzącą z jego
mieszkania? Miał jednak na myśli głównie reputację młodej Amerykanki.
Gdy Rosemarie zniknęła, Grace spytała:
— Czy nie była to Rosemarie Buchwald?
— Tak, panno Vautham. I ze względu na panią, jest mi niezręcznie, że widziała nas
wychodzących z mojego domu.

82

background image

Zaśmiała się głośno.
— Była tak przestraszona, że aż pobladła. Chyba jednak nie ze względu na obrazę
moralności?
— Mimo to jest mi głupio. Nie chciałem pani narażać na plotki.
— Mnie one najmniej obchodzą — zaśmiała się znowu. — Oby tylko pan nie miał jakichś
kłopotów.
— Ja? O to bym się nie martwił — bronił się niezręcznie. Zatrzymał przejeżdżającą
taksówkę i podał kierowcy nazwę hotelu.
Pożegnał się z Grace i pomógł wsiąść do samochodu.
110
W drodze do domu myślał tylko o tym, dlaczego Rosemarie tak się przestraszyła na widok
Grace wychodzącej z jego domu i dlaczego tak zbladła?
Żadna logiczna odpowiedź nie przychodziła mu do głowy. Nie docierało też do jego
świadomości, że sprawę z Amerykanką ma już nareszcie załatwioną. Nie przypuszczał, że
pójdzie z nią tak gładko, a choć bezceremonialną propozycją małżeńatwa nieco go
zaszokowała, musiał przyznać, że zachowała się z klasą.
XIII
Dla Rosemarie niespodziewane spotkanie z Henrykiem i Grace było ogromnym szokiem.
Nie miała pretensji do Amerykanki, że odwiedza mężczyzn w ich mieszkaniu, ale nie mogła
pogodzić się z myślą, że tamta jednak dopięła swego i Henryk wcale się z tym nie kryje.
Teraz wiedziała już na pewno, że go straciła na zawsze i zgasła w niej ostatnia iskierka
nadziei.
Przez kilka następnych dni zupełnie nie mogła dojść do siebie i ojciec zaczął poważnie
martwić się o stan jej zdrowia.
Minął tydzień. W sobotę rano pan Buchwald zaproponował córce wyjście do filharmonii,
jednak ona, skarżąc się na ból głowy, nalegała, by poszedł sam. Cieszył się na ten koncert,
toteż chcąc nie chcąc zgodził się. Rosemarie uznała to za kolejną oznakę całkowitego
powrotu ojca do zdrowia.
Około jedenastej ktoś zadzwonił do drzwi. Maria poszła otworzyć i po chwili przyniosła
wiadomość, że inżynier Dewall chciałby pilnie spotkać się z panem Buchwaldem.
Powiedziała mu, że wyszedł do filharmonii, a w domu jest tylko panna Rosemarie. Prosi
więc o rozmowę z panienką.
W pierwszym odruchu chciała go odprawić, ale w końcu kiedyś i tak będzie musiała wyjaśnić
mu sprawę pierścionka, więc zgodziła się przyjąć nieoczekiwanego gościa.
111
— Dobrze, Mario, proszę wprowadzić pana Dewalla do pokoju. Zaraz tam przyjdę.
Służąca wyszła, a Rosemarie złapała się za serce i gorączkowo próbowała pozbierać myśli.
Pewnie przyszedł się wytłumaczyć z wczorajszej wizyty panny Vautham w jego mieszkaniu,
co oznacza, że w dalszym ciągu czuje się wobec Rosemarie w jakiś sposób zobowiązany.

83

background image

Zatem musi ona zachować spokój. Nie może dać poznać po sobie, co naprawdę czuje; musi
pamiętać o swojej dumie. O pierścionek spyta
mimo wszystko.
Weszła do salonu. Henryk nie usiadł. Stał i wpatrywał się w wiszący na ścianie obraz. Teraz
podszedł i ukłonił się:
— Proszę wybaczyć, panno Buchwald, że ośmielam się niepokoić panią o tej porze, ale
skoro nie zastałem pani ojca, postanowiłem nie zmarnować okazji do porozmawiania z
panią bez świadków.
Opadła na fotel, a ruchem ręki wskazała, żeby on usiadł naprzeciwko.
— Cieszę się z tego bardzo, bo ja także chciałam zamienić z panem
kilka słów. ti
— Niech więc pani zacznie, panno Buchwald. Zacisnęła ręce, jakby szukając oparcia.
— A więc: jakim sposobem ten pierścionek znów znalazł się w pana
ręku.
Spojrzał na nią zdziwiony:
— Pani naprawdę nie wie?
— Po cóż bym pytała? — odpowiedziała, ledwie poruszając bladymi wargami. Wyglądała
tak żałośnie, że Henrykowi zrobiło się jej żal. Ochłonął jednak i rzekł chłodno:
Odebrałem go mężczyźnie, któremu wręczyła pani ten klejnot na dowód swoich uczuć.
Zareagowała bardziej zdziwieniem niż strachem.
— Nie rozumiem, o czym pan mówi!
— Zażądałem od pana Wendlera zwrotu mojej własności. Przecież nie jemu darowałem
pierścień, by go chronił jako talizman, ale pani. Nie mogłem postąpić inaczej.
Rosemarie nerwowo pocierała dłonią czoło.
112
— Dalej niczego nie rozumiem. Dlaczego Wendler nosił pański sygnet?
Wzruszył ramionami.
— Wiem, że pani zabroniła mu go nosić publicznie, ale on nie dotrzymał przyrzeczenia.
Zauważyłem swój pierścień na jego ręku, gdy całował go ukradkiem. Wyjaśnił mi, że dostał
go od pani na dowód łączących was uczuć.
— Ode mnie? — niemal krzyknęła.
— Powiedział wprawdzie: od jednej damy, ale skoro ofiarowałem ten klejnot pani, nie
mogłem przypuszczać, by Wendler myślał o innej kobiecie.
— I pan... pan w to uwierzył? — spytała ledwie słyszalnym głosem.
— A co miałem zrobić? — zdenerwował się. Miał przecież na palcu mój pierścień. Na Boga,
niechże pani w końcu wyjaśni, jakim cudem Wendler go zdobył!
Skuliła się w swoim fotelu.
— Przed zejściem z pokładu w Honolulu poszłam na basen. W tym czasie ktoś ukradł mi
pierścionek.

84

background image

Opowiedziała mu szczegółowo o całym zajściu i swoich przeżyciach po tym, jak w
sanatorium nie znalazła klejnotu w swojej walizce. Wspomniała, że w drodze powrotnej
parowca do Japonii próbowała ze stewardesą raz jeszcze przeszukać swoją kabinę.
— Bez skutku — westchnęła głęboko. — Cały czas miałam wyrzuty sumienia, że zgubiłam
pański talizman, w dodatku pobłogosławiony przez pana matkę. Bałam się spotkania, a gdy
do niego doszło pański chłód w stosunku do mnie uznałam za należną mi karę. Może pan
sobie wyobrazić, co przeżyłam zobaczywszy klejnot na pańskim palcu w chwili, gdy ja
ciągle szukałam sposobności, by wytłumaczyć się z jego zagubienia. Nie wiedziałam, jak
odeprzeć zarzut, że niezbyt starannie go chroniłam.
Słuchał niczym rażony piorunem. Gdy skończyła, pochylił się i rzekł cicho:
— Panno Rosemarie, gdyby pani wiedziała, co się teraz ze mną dzieje! •Odsunęła się.
— Teraz już i tak jest za późno. Uwierzył pan Wendlerowi, któremu chodziło o głupi żart,
albo coś znacznie gorszego. Nie będę zaprzeczać,
8 — Pierścionek dla Rosemarie
113
w czasie podróży do Hamburga proponował mi małżeństwo, ale mu odmówiłam. Pan zaś
dał mu się zwieść i uległ czarowi panny Vautham. Czy oczekuje pan, że złożę gratulacje z
okazji zaręczyn? — uśmiechnęła się, nie kryjąc rozczarowania.
Miał ochotę ją wycałować. Wziął ją za obie ręce i przyciągnął do siebie.
— To nieprawda, Rosemarie! Zaręczyłem się z panną Vautham tak jak pani z Wendlerem.
Mimo wszystkich przykrości, które jakoby były pani winą, moje serce nie przestawało
tęsknić. Nie mogłem pogodzić się z myślą, że na statku Wendler może doprowadzić do
zerwania naszego związku. Wbiłem sobie do głowy, że raczej wybierze pani bogatego
jubilera niż biednego jak mysz kościelna inżyniera. Mój Boże, dlaczego, Rosemarie,
musieliśmy oboje tak wiele wycierpieć? Czy po to, by teraz mógł zdarzyć się cud?
Rzeczywiście, czuję się jak w siódmym niebie, wiedząc, że niczemu nie jest pani winna.
Spojrzała na niego z iskierką nadziei w oczach.
— Ale jeszcze wczoraj widziałam pannę Vautham wychodzącą z pańskiego mieszkania.
— Tak, Rosemarie, ale chcę panią uspokoić i proszę o zaufanie. Panna Vautham czyniła
najprzeróżniejsze wysiłki, by doprowadzić do małżeństwa ze "mną. Wczoraj przyszła i
zaproponowała mi połowę swojego majątku pod warunkiem jednak, że się z nią ożenię.
Powiedziałem jej wprost, że oddałem już serce innej kobiecie. I jest to prawda, Rosemarie,
choć uważałem, że zostałem zdradzony. Z panną Vautham rozstaliśmy się na zawsze, a ona
oświadczyła, że wkrótce wyjdzie za mąż za kogoś innego. Czy pani mi wierzy, Rosemarie?
— Tak, wierzę w każde pańskie słowo — rzekła cicho. Popatrzył głęboko jej w oczy, przytulił
mocno i pocałował w usta.
Świat wokół nich zawirował. Zapomnieli o wszystkim, co wycierpieli, wiedząc, że znów
należą tylko do siebie. Gdy ochłonęli nieco z wrażenia, Henryk zdjął pierścień i założył go na
palec Rosemarie.

85

background image

— Tym razem już na zawsze — rzek^wzruszony i pocałował ją. Nagle przypomniał sobie o
Wendlerze i zdenerwował się.
— Zaraz do niego pójdę. Musi się wytłumaczyć, dlaczego z zimną krwią narażał na
niebezpieczeństwo nasze szczęście. Chyba rozumiem jego zamiary. Zauważył, że coś nas
łączy, a chcąc zdobyć ciebie,
114
próbował usunąć mnie z gry. Najpierw wmówił mi, że mnie zdradziłaś. Omal mu się nie
udało, bo gdybym rzeczywiście nie kochał mojej małej Rosemarie, bezmyślnie
zatrzasnąłbym za sobą drzwi.
— Powinniśmy już o tym zapomnieć, Henryku — rzekła uśmiechając się — choć bardzo
zależy mi na zdemaskowaniu nieuczciwej gry, a tym samym na odzyskaniu w pełni twego
zaufania.
— Nie mam już żadnych wątpliwości, Rosemarie. Wystarczą mi twoje słowa. Byłem zły na
pierścionekvże sprawił nam tyle kłopotów,ale w końcu i on się „zrehabilitował''. Wierzę, że
odtąd będzie przynosił nam szczęście.
Rosemarie ucałowała klejnot.
— Będę go dobrze pilnować, żeby się znowu gdzieś nie zawieruszył. Patrzyli na siebie w
milczeniu. Nagle Henryk zerwał się i rzekł:
— Idę do Wendlera. Zanim poproszę ojca o twoją rękę, chcę, żeby tamten się wytłumaczył.
Postąpił nieuczciwie i powinien odpokutować za wzbudzenie we mnie podejrzeń co do
ciebie.
Objęła go isuścisnęła.
— Nie narażaj się na niebezpieczeństwo, Henryku. Odgarnął włosy opadające jej na czoło.
— Nie bój się. Będę cały czas myśleć o tobie. Czy to nie wystarczy?
— Na razie tak, ale nie każ mi zbyt długo czekać. Zadzwoń, gdy tylko wrócisz do domu.
Obiecuję. Niewykluczone, że przyjdę jeszcze dziś prosić ojca o twoją rękę. Boje się, że nie
zechce oddać jej takiemu biedakowi jak ja. Nie czeka nas dostatnie życie, Rosemarie. Oboje
nic prawie nie mamy.
— Z milionami panny Vautham nie mogę konkurować — uśmiechnęła się'lekko ironicznie —
ale nie jestem znów tak biedna, jak myślisz. Po matce odziedziczyłam okrągłą sumkę i
właściwie niczego nie będziemy musieli sobie odmawiać. Ty też nie na zawsze pozostaniesz
początkującym inżynierem. Ojciec wiąże z tobą wielkie nadzieje.
— Cieszę się, że nie jesteś zdana wyłącznie na moje dochody. Wierzę jednak, że pewnego
dnia będę w stanie spełnić każde twoje życzenie i wtedy dopiero będę naprawdę szczęśliwy.
Muszę już iść, bo ojciec może wrócić lada moment, a chciałbym wcześniej wyjaśnić sprawę
z Wendlerem.
115
Pożegnali się czule. Rosemarie stanęła w oknie, by jeszcze przez chwilę popatrzeć na
ukochanego, zanim zniknie za rogiem ulicy.

86

background image

Panna Vautham po rozmowie z Henrykiem zamknęła się w swoim pokoju i długi czas nie
chciała rozmawiać z panią Flint, odmawiając przyjmowania posiłków, a nawet herbaty.
Toczyła walkę ze swoimi myślami. Czy zrobi dobrze, godząc się na małżeństwo z
Wendlerem?
Wielokrotnie analizowała słowa zapisane przez Henryka: „Spełnione każde marzenie wydaje
się marnym i odsłania granice ludzkich możliwości". Były jakby skierowane wprost do niej.
Zawsze do czegoś uparcie dążyła i wierzyła, że osiągnie cel, będzie naprawdę szczęśliwa.
Tymczasem spotkało ją rozczarowanie, bo miała wrażenie, że stać ją na coś większego. Tak
samo niewątpliwie stałoby się z Henrykiem. Lepiej, że do tego nie doszło. Musiała jeszcze
raz wrócić myślami do tej rozmowy, żeby odzyskać zachwianą równowagę i spokój. Nigdy
nie czuła się tak przygnębiona i osamotniona.
Zadzwoniła do Wendlera.
— Mówi Grace Vautham — rzekła, gdy podniósł słuchawkę.
— No, wreszcie! Bałem się, że pani o mnie zapomniała.
— Naprawdę?
— Słowo honoru, panno Grace! Z godziny na godzinę moja tęsknota "ża panią rośnie.
Wcale nie przesadzam...
— Spróbuję panu wierzyć. Nie wpadłby pan do mnie na herbatę?
— Nie widzę przeszkód, które mogłyby mnie powstrzymać. Dziękuję za zaproszenie. O
której godzinie?
— Piąta odpowiada panu?
— Przyjdę punktualnie.
— A zatem, do zobaczenia.
— Do miłego, panno Grace, i mam nadzieję szczęśliwego.
Po skończeniu rozmowy, Grace stała przez chwilę z zamkniętymi oczyma. Potem rzekła
sama do siebie;
— Skoro nie może to być Henryk Dewall, nikogo lepszego od Wendlera nie znajdę.
,,Spelnione każde marzenie wydaje się marnym..." Jej marzenie nie spełni się, ale przetrwa
w pamięci jako coś wielkiego.
Do podwieczorku przygotowała się niezwykle starannie. Wybrała najlepszą kreację, kazała
się uczesać, uszminkowała usta i wymalowała dokładnie oczy. Uśmiechnęła się do swojego
odbicia w lustrze:
116
— Obojętne, czy oczaruję Wendlera, czy kogoś innego. Zawsze zachwyt mężczyzny
wprawia mnie w dobry nastrój.
Pani Flint otrzymała polecenie, by po powitaniu Kurta Wendlera wycofać się dyskretnie pod
jakimkolwiek pozorem. Zgodziła się chętnie, gdyż w duchu cieszyła się, że sprawa Henryka
Dewalla przestała wreszcie zaprzątać umysł jej pracodawczyni.

87

background image

Punktualnie o piątej Kurt zjawił się w salonie i zastał Grace wygodnie leżącą na kanapie.
Uniosła się nieco, podając mu rękę na powitanie. Pochylił się, by ją pocałować.
Rozanielonym wzrokiem ogarnął smukłą sylwetkę powabnej Amerykanki.
Z panią Flint przywitał się raczej chłodno. Najwyraźniej jej obecność nie była mu na rękę.
Gdy starsza pani zniknęła niepostrzeżenie, odetchnął z ulgą. Obsypał natychmiast Grace
mnóstwem komplementów.
Jego podniecenie udzieliło się także jej. Nie broniła się, gdyż wcale nie ułatwiłoby to
podjęcia przez nią ostatecznej decyzji. Kurt Wendler rzeczywiście rozumiał ją jak nikt inny.
Okazywał jej to, czego najbardziej potrzebowała: wielki podziw. Grace przyznała mu się do
ostatecznej porażki w boju o Henryka Dewalla. Powiedziała mu też, że w swoim ogromnym
bogactwie czuje się osamotniona i dlatego gotowa jest przyjąć oświadczyny Kurta. Jeżeli
jemu to nie przeszkadza, zgadza się zostać jego żoną.
Przekonywał ją, że nie pożałuje swojej decyzji, że on zrobi wszystko, by u jego boku była
naprawdę szczęśliwa. Może na nim polegać. Związki takie jak ich, zawarte dobrowolnie i
oparte na wzajemnym zrozumieniu, wierności i obronie interesów, są zawsze trwałe, a
często także szczęśliwe.
Grace^adzwoniła na panią Flint, chcąc zawiadomić ją pierwszą o właśnie zawartych,
zaręczynach. Kobieta była tak zaskoczona niespodziewaną decyzją swojej podopiecznej, że
nie potrafiła wydobyć z siebie słowa. Nikt zresztą nie życzył sobie jej opinii. Kurt postanowił
powoli likwidować swoje interesy w Niemczech, by zaraz po ślubie móc przenieść się z żoną
do Nowego Jorku. Był tym wprost zachwycony, zwłaszcza że oprócz znanej mu już willi
Grace posiadała inne posiadłości, którymi on mógłby zarządzać. Amerykanka nie potrafiłaby
żyć w Niemczech. Kurt nawet nie próbował jej przekonywać do pozostania.
117
Sam czuł się obywatelem świata, prowadził interesy w różnych krajach i w zasadzie było mu
obojętne, w którym zamieszka na stałe. Obiecał Grace, że w każdą dłuższą podróż
służbową zabierze ją także. Będąc piękną kobietą, nadaje się znakomicie do prezentowania
najcenniejszych klejnotów.
A będzie miała ku temu wiele okazji. Jako jubiler Kurt bywał zapraszany przez
najbogatszych ludzi w wielu krajach, nawet do rezydencji koronowanych głów. Niektórych
Grace będzie mogła poznać już w czasie uroczystości zaręczynowych.
Missis Flint słuchała słów Wendlera jak opowieści z tysiąca i jednej nocy. Bardzo się
ucieszyła, że nie straci swojej posady nawet gdy panna Vautham wyjdzie za mąż.
Zamieszka w jej willi w Nowym Jorku i zajmie się prowadzeniem domu. Z pewnością będzie
to o wiele spokojniejsze zajęcie dla starszej pani niż tułanie się z kapryśną panną po całym
świecie.
Gdy narzeczeni znów zostali sami, Grace spytała uśmiechając się:
— Jak myślisz, Kurt, czy nie powinniśmy wyjawić inżynierowi Dewallowi naszego spisku,
aby i on odnalazł swoje szczęście u boku jasnowłosej Rosemarie? Oboje byli sobie tak
wierni, mimo że w dość brutalny sposób próbowaliśmy ich rozdzielić.

88

background image

Potarł ręką czoło.
— Myślałem już o tym, ale gdy odsłonimy przed Dewallem nasze sekretne karty, on —
raptus jakich mało — gotów zażądać satysfakcji. Pojedynki w dzisiejszych czasach przestały
być modne, ale w wyjątkowych sytuacjach podobno jeszcze się zdarzają. Rozumiesz chyba,
że jestem zbyt szczęśliwy, aby teraz dać się zastrzelić jak kaczka w sitowiu.
Spojrzała na niego przestraszona.
— Mogłoby to się zdarzyć naprawdę?
— Oczywiście
Pokręciła energicznie głową.
— O, nie! W żadnym wypadku nie chciałabym cię stracić. Pozwól, że ja się zajmę
Dewallem. Do mnie chyba nie będzie strzelał, nawet gdy się dowie, że cały spisek uknułam
tylko ja. Zresztą, tak było w istocie.
— Ale ja ci pomagałem, więc jestem tak samo winien.
— Przesadzasz. Był to mój pomysł, który tobie nigdy nie przyszedłby do głowy. Właściwie
możemy postąpić zgodnie z naszym planem: gdy
118
Henryk oskarży cię o kradzież pierścionka, powiedz mu, że dostałeś go ode mnie. Później ja
sobie jakoś z nim poradzę. Kurt wyraźnie się przestraszył.
— Wcale mi się to nie podoba, że zamierzasz z nim rozmawiać. Wciąż uważam go za
groźnego konkurenta.
— O niego możesz być spokojny. Stwarzałam mu o wiele bardziej niebezpieczne sytuacje,
a on nie zbliżył się do mnie nawet o milimetr. Nie mam zamiaru przechodzić kolejnych
katuszy. Zachowam go jednak w pamięci jako wspomnienie zawiedzionej miłości.
Chwycił ją za rękę i pocałował czule.
— Bardzo bym mu zazdrościł, gdyby wcześniej stał się twoją spełnioną miłością. Zastanów
się więc, jak moglibyśmy wynagrodzić mu krzywdę, którą oboje mu wyrządziliśmy. Jesteś
mądrą kobietą i zdaję się
na twoją decyzję.
— Wiesz, Kurt, to cudowne uczucie móc bez obaw odsłonić przed tobą swoje ciemne
oblicze, wiedząc, że nie spotka się z twoim
potępieniem.
— Ależ, Grace! Jesteśmy przecież tylko ludźmi, nie aniołami. Najbardziej podobasz mi się
właśnie taka, jaka jesteś naprawdę i to tym mocniej, im lepiej cię poznaję.
Gdy Kurt pożegnał się i wyszedł, Grace jeszcze raz zamyśliła się nad swoją sytuacją. Czy
była zadowolona z obrotu spraw? Wniosek wydawał się prosty: życie z Wendlerem na
pewno będzie wygodniejsze i nie tak stresujące, jak byłoby w przypadku Henryka. Musiała
jednakże zrezygnować z wymarzonego ideału mężczyzny. A coż ona, trzeźwo myśląca _
Amerykanka, chciała zrobić z niemieckim ideałem? Pod wieloma względami musiałaby się
ograniczać i walczyć z jego zasadami. Długo by tego nie wytrzymała. Szkoda, że tak bardzo
się różnili, bo niespełnione marzenie... Ale „Spełnione każde marzenie wydaje się marnym i

89

background image

odsłania granice ludzkich możliwości". Była to trafna sentencja, o której powinna zawsze
pamiętać.
Zadowolona z podjętych decyzji, Grace momentalnie zasnęła.
XIV
Henryk po wyjściu od Rosemarie poprosił w najbliższej restauracji
0 książkę telefoniczną i odszukał adres mieszkania Wendlera. Wsiadł w taksówkę i kazał
się tam zawieźć. Służącego, który otworzył mu drzwi, poprosił o widzenie z panem
Wendlerem w bardzo pilnej sprawie i podał mu swoją wizytówkę.
Wendler siedział przy stole ubrany w czarną, jedwabną piżamę
1 kończył spóźnione nieco śniadanie. Zamierzał przeglądnąć poranne gazety, gdy lokaj
podał mu wizytówkę Dewalla. Odczytawszy nazwisko zawahał się. Z czym tamten
przychodzi? Czy rozmawiał już z Rosemarie i wie, że to nie ona dała mu ten pierścionek?
Co zrobić?
Przypomniał sobie wczorajszą decyzję Grace Vautham i rzekł lokajowi:
— Proszę wprowadzić pana Dewalla do gabinetu i przeprosić, że chwilkę będzie musiał na
mnie poczekać.
Ubrał się pospiesznie i wszedł do pracowni. Henryk stał na środku i przywitał go groźnym
spojrzeniem. Wendler wyciągnął do niego rękę.
— Och, pan Dewall! Cieszę się ze spotkania. Co u pana słychać? Henryk zlekceważył jego
powitalny gest i skłonił się lekko. Wendler
nie miął wątpliwości, że jego gość dowiedział się już prawdy. Grał jednak swoją rolę do
końca, patrząc ze zdziwieniem na Dewalla.
— Czym mogę panu służyć? — spytał oficjalnie, chowając ukradkiem wyciągniętą
niepotrzebnie dłoń.
— Mam tylko jedno pytanie, panie Wendler: jak pan śmiał mi powiedzieć, że dostał pan
pierścionek od Rosemarie Buchwald jako dowód jej miłości?
Kurt z szeroko otwartymi oczyma patrzył na podsuniętą mu pod nos pięść Henryka i
potrząsając głową, wzruszył ramionami.
— O czym pan mówi, panie inżynierze? Nigdy w życiu nie mówiłem panu, że pierścionek
dostałem od panny Buchwald!
— Ale powiedział pan, że od pewnej damy. A skoro ja podczas zaręczyn włożyłem ten
klejnot na palec panny Buchwald, mogłem przypuszczać, że mówi pan o niej.
120
Wendler uniósł obie ręce.
— Wielki Boże! Co za okropne nieporozumienie! Nigdy od panny Buchwald nie dostałem
żadnego pierścionka, a nawet nie ośmieliłbym się tego domagać. Fakt, że w czasie podróży
próbowałem ją poprosić
0 rękę, ale był tó akt rozpaczy po tym, jak moje oświadczyny zostały odrzucone przez
kobietę, która dała mi ten pierścień. Chciałem jej zrobić na złość — wyjaśnił Kurt wyraźnie
wzburzony.

90

background image

Henryk słuchał zupełnie zbity z tropu.
— Mówi pan, że to inna kobieta dała panu ten klejnot. Mógłbym poznać jej nazwisko.
— Oczywiście. Nie muszę niczego ukrywać: panna Grace Vautham. Henryk zaniemówił.
— To niemożliwe! Siedziała przecież obok nas, gdy zażądałem zwrotu mojej własności i nie
odezwała się ani słowem.
— Też się zdziwiłem, ale nie mogłem wyjawić jej nazwiska, gdyż darowała mi klejnot w
wielkiej tajemnicy.
— Dziwne. Później pan też nie pytał, dlaczego Grace dysponowała pierścionkiem nie
należącym do niej?
Wendler wzruszył ramionami.
— Sądziłem, że chciała mi spłatać głupi żart. Obraziłem się nawet
1 przez kilka dni schodziłem jej z drogi. Czułem się też niezręcznie wobec pana.
Henryk przenikliwym wzrokiem wpatrywał się w twarz Wendlera, ale widząc w niej tylko
zdziwienie, uwierzył, że mówił on prawdę.
— Przez zwykłe, jak pan mówi, nieporozumienie o mało nie doszło do. tragedii dwojga
ludzi i tylko zbiegowi okoliczności można zawdzięczać, że sprawa się wyjaśniła.
Pańskie oświadczenie na statku spowodowało, że uwierzyłem w podwójną grę Rosemarie
Buchwald.
— Och, paniK inżynierze! Skąd taki brak zaufania do panny Rosemarie? To chodząca
szczerość i uczciwość! Gdyby pan słyszał, z jakim zdecydowaniem i chłodem odrzuciła moje
oświadczyny, a starałem się ukazać siebie w jak najlepszym świetle. Całe szczęście, że
wszystko się między wami wyjaśniło. A o pierścionek niech pan najlepiej spyta pannę
Vautham. Ona wszystko panu wyjaśni. Przypuszczam, że to zwykły banalny przypadek.
Przy okazji chciałbym panu przekazać
121
wiadomość dotyczącą panny Vautham, która zostanie ogłoszona dopiero za kilka dni, ale
skoro pan spotka się z Grace, nie widzę powodu, żeby o tym nie powiedzieć.
Henryk nie zwracał już uwagi na jego słowa. Najwyraźniej Kurt
Wendler nie był winien afery z pierścionkiem. Wywołała ją Grace
-Vautham, by rozdzielić go z Rosemarie. Poczuł narastający gniew.
Jednocześnie zrozumiał, że skrzywdził Wendlera, więc, podając mu
rękę, rzekł:
— Przepraszam, że tak bezceremonialnie naskoczyłem na pana, ale mam nadzieję, że pan
rozumie, dlaczego wyjaśnienia szukałem właśnie tu. Upewniłem się przy okazji, że moja
narzeczona jest całkiem niewinna. Mimo to muszę spytać pannę Vautham, w jaki sposób
zdobyła pierścionek i dlaczego ofiarowała go panu.
Wendler poczerwieniał i najchętniej od razu by się przyznał, że on też uczestniczył w spisku.
Ostatecznie uznał, że to i tak niewiele by zmieniło, a Grace i bez tego poradzi sobie z
wyjaśnieniami.
Trzymając rękę Dewalla, powiedział:

91

background image

— Niechcący przyczyniłem się do nieporozumień między panem a narzeczoną i dlatego
bardzo proszę o wybaczenie. Szczerze żałuję i w moim imieniu proszę przekazać pannie
Rosemarie najserdeczniejsze przeprosiny. Oboje zasłużyliście sobie na szczęście, którego
wam z całego serca życzę. Mam nadzieję, że wyjaśnienia panny Vautham zadowolą pana, a
niebawem dowie się pan, dlaczego mnie również na tym bardzo zależy.
Henryk nie podchwycił sugestii Wendlera. Czuł coraz większy żal do Grace, że przez nią
Rosemarie musiała tyle wycierpieć. Że i jemu przysporzyła trosk, gotów był zapomnieć, ale
dlaczego Rosemarie?
Wsiadł do taksówki i pojechał do hotelu panny Vautham.
Wendler tymczasem zadzwonił do narzeczonej i bez ogródek powiedział:
— Muszę cię ostrzec, Grace. Inżynier Dewall zaraz zjawi się u ciebie. Rozmawiał już z
Rosemarie i przyszedł do mnie wyrównać rachunki. Zgodnie z umową powiedziałem mu, że
kobietą, która ofiarowała mi pierścień, była panna Vautham a nie panna Buchwald. Teraz
jedzie po twoje wyjaśnienie. O naszych zaręczynach mu nie mówiłem. Ty zrobisz to we
właściwym momencie. Muszę przyznać,
122
że w pierwszej chwili struchlałem, gdy ze wściekłości nawet nie podał mi ręki. Czuję się
nieco winnym, ale mam nadzieję, że uda ci się go udobruchać. W razie potrzeby jestem
gotów wziąć część winy na siebie. Pamiętaj... (
Milczała przez chwilę, a potem rzekła spokojnie:
— Nie, Kurt. Sądzę, że nie będzie takiej potrzeby. Załatwię to sama.
— Życzę ci powodzenia, Grace. Czy w dalszym ciągu uważasz, że postąpiłaś słusznie,
godząc się wyjść za mnie?
— Tak, Kurt, i jestem tego coraz bardziej pewna. Cieszę się, a ty przestań się już martwić.
Chcesz powiedzieć mi coś jeszcze?
— Że tęsknię za tobą, i to mocno. Pewnego dnia zupełnie oszaleję i zakocham się po same
uszy.
— Aż tak?
— Och, Grace! Nie moglibyśmy dziś zjeść obiadu u ciebie? Panią Flint odeślemy, by się
zdrzemnęła. Nie jesteśmy dziećmi, żeby musiała nas cały czas pilnować.
— Zobaczę, co da się zrobić. Spotkamy się przy obiedzie.
— Ogromne dzięki. Jesteś wprost cudowna i nieoceniona.
— Zbyt łatwo ci ulegam, Kurt. Powinieneś mnie dłużej prosić.
— Przyzv/yczaję się i będę o tym pamiętać. Zatem, do zobaczenia. Stop! Jeszcze coś:
nasze karty zaręczynowe są już gotowe.
— Przynieś mi jedną. Chcę ją wręczyć komuś specjalnemu.
— Jak sobie życzysz, kochanie. Kończę już, bo nie zdążysz przygotować się do wizyty.
Spraw się dobrze, żebyśmy wreszcie pozbyli się tego kłopotu.
— Postaram się. Do zobaczenia, Kurt.

92

background image

Grace nie zdążyła nawet pomyśleć, co powie Henrykowi, gdy on stanął w drzwiach jej
salonu.
Siedziała w fotelu i patrzyła na niego bez słowa. Był blady i zmieszany, jakby nie wiedział, od
czego zacząć.
— Panno Vautham — odezwał się — przychodzę w bardzo ważnej sprawie. Byłem już u
pana Wendlera, by wyjaśnił mi okoliczności, w jakich rzekomo otrzymał mój pierścionek od
panny Buchwald. Pani była świadkiem naszej rozmowy na statku, gdy mu odebrałem
klejnot. Nie zwróciłem wtedy uwagi na fakt, że użył on słów „od pewnej damy", a nie od
Rosemarie Buchwald. Dopiero dziś zrozumiałem swoją
123
pomyłkę, ale jednocześnie dowiedziałem się, że to pani właśnie dała ten sygnet panu
Wendlerowi. Czy to prawda?
Spojrzała na niego. Była blada, ale nie zdenerwowana.
— Tak, panie Henryku. To prawda. Proszę jednak, niech pan usiądzie.
— Dziękuję. Wolę stać. Chcę tylko wiedzieć, jak pierścionek ten trafił do pani rąk.
— Nie widzę powodu, żeby robić z tego tajemnicę. Znalazłam go na pokładzie. Nikt go nie
szukał, a ponieważ nie wyglądał na drogocenny, postanowiłam zrobić kawał panu
Wendlerowi i darowałam mu rzekomy klejnot, by potajemnie nosił go blisko serca.
Przyznaję, że był to głupi żart.
— A nie przyszło pani do głowy, żeby poszukać jego właściciela?
— Nie starałam się zbytnio, gdyż potraktowałam go jako dziecinną zabawkę. Miał taki
dziwny kształt, a ja najwyraźniej nie potrafię docenić wartości przedmiotów podrabianych.
— Dla kogoś taki drobiazg może być tylko bezwartościową imitacją, dla innych zaś jest
bezcennym talizmanem. Tak było i w tym przypadku, ponieważ z tym pierścionkiem
związane jest błogosławieństwo mojej matki.
— Nie mogłam przecież o tym wiedzieć. I tak cenną rzecz pan po prostu zgubił?
Ja nie. Dałem go pewnej damie na znak naszych potajemnych zaręczyn. Ona opuściła
statek w Honolulu, a wkrótce potem zobaczyłem swój talizman na palcu Wendlera.
Poczułem się zdradzony. Gdyby nie przypadkowe spotkanie, rzekłbym nawet zrządzenie
niebios, nigdy nie dowiedziałbym się prawdy i podejrzewałbym moją ukochaną o zdradę. A
ona tamtego ranka, idąc na basen, zdjęła pierścionek, żeby nie zgubić go w wodzie, i
zostawiła w kabinie. Wróciwszy, nie znalazła go na miejscu ani na podłodze, więc
pomyślała, że spadł do otwartej walizki z garderobą. Dopiero na lądzie przeszukała ją
dokładnie, a nie znalazłszy pierścionka udała się do portu, by przetrząsnąć jeszcze raz
kabinę parowca wracającego już do Japonii. Pomagała jej stewardesa, ale, niestety, zguby
nie odnaleziono.
Grace zmieszała się nieco, słysząc o stewardesie, ale szybko wróciła do równowagi.
124

93

background image

— To rzeczywiście pech! Z tego, co pan powiedział na początku, wnioskuję, że cały czas
mówi pan o Rosemarie Buchwald? — spytała, nie mogąc poskromić nagłego nawrotu
zazdrości o jasnowłosą Niemkę.
— Nie miałem zamiaru tego ukrywać. Powiem więcej: jeszcze dziś poproszę oficjalnie ojca
Rosemarie o jej rękę. Zaręczyny woleliśmy utrzymać w tajemnicy, bo pana Buchwalda
czekała ciężka operacja.
Popatrzyła na niego rozmarzonym wzrokiem.
— Szczęśliwa ta Rosemarie! Dla tak wielkiego szczęścia warto czasami trochę pocierpieć.
Zrobiło mu się jej żal, ale szybko przypomniał sobie cel tej wizyty.
— Obiecałem narzeczonej, że wyjaśnię zagadkę z pierścionkiem, więc proszę opowiedzieć
dokładnie, gdzie go pani znalazła.
Grace udawała, że usiłuje się skupić:
— Muszę sobie wszystko po kolei przypomnieć. Tak, na pewno pierścionek leżał na
korytarzu i chyba pod drzwiami kabiny panny Buchwald.
— Zadam więc kolejne pytanie.
— Proszę bardzo.
— Dlaczego nie sprostowała pani mojej pomyłki w momencie, gdy odbierałem pierścionek
Wendlerowi? Była przecież pani świadkiem tego incydentu.
— Nie wiedziałam, co robić — westchnęła ciężko. — Proszę pamiętać, że Kurt poważnie
potraktował mój żart i uważał pierścionek za dowód mojej miłości. Ja z kolei — pan przecież
dobrze wie — robiłam wszystko, by zdobyć pana dla siebie. Gdybym wtedy powiedziała, że
Wendler dostał .klejnot ode mnie, nie mogłabym już liczyć na pana przychylność. Być może,
gdybym znała historię pierścionka i jego związek z Rosemarie, postąpiłabym inaczej.
Chociaż nie jestem pewna, bo byłabym o.pana jeszcze bardziej zazdrosna.
— Przynajmniej jest pani szczera, panno Vautham. Nie chcę już zabierać pani czasu. Czy
mogę się pożegnać?
Nie wiedziała, co odpowiedzieć. On ukłonił się i podszedł do drzwi. Grace zawołała:
— Panie Henryku!
— Przystanął i odwrócił się.
— Coś jeszcze, panno Vautham?
125
Odgarnęła włosy opadające jej na czoło.
— Proszę zostać na chwilę. Chcę coś panu powiedzieć, ale musi pan usiąść, bo stojąc tak
sztywno przede mną, odbiera mi pan odwagę do szczerego wyznania.
Wahał się, ale po chwili usiadł na fotelu naprzeciwko Grace.
— Słucham więc.
— Okłamałam pana, panie inżynierze — westchnęła. Wzruszył ramionami i uśmiechnął się.
— Wiedziałem o tym od początku.
— Skąd mógł pan wiedzieć? — zerwała się oburzona.
— Pochwaliłem pani szczerość licząc, że obudzę sumienie.

94

background image

— Otwarcie jednak nie mógł pan powiedzieć, że mi nie wierzy?
— Nie chciałem pani zawstydzać. Zamknęła oczy i bezwładnie opadła na fotel.
— Byłam pewna, że przed panem niczego nie da się ukryć. Dziękuję, że nie próbował pan
wyciągnąć ze mnie prawdy siłą. Powiem ją zatem bez przymusu. Wiedziałam, że
pierścionek należy do pana. Nosił go pan na palcu. Gdy pewnego dnia zobaczyłam go na
ręku Rosemarie Buchwałd, ogarnęła mnie taka zazdrość, że nie przestawałam rozmyślać
nad planem rozdzielenia was. Nie mogłam pogodzić się z faktem, że tej małej Niemce
szczęście przychodzi tak łatwo, podczas gdy ja muszę o nie walczyć, wytężając całą swoją
pomysłowość. Przekupiłam stewardesę, która marzyła o otwarciu salonu fryzjerskiego dla
męża. Za cenę tysiąca dolarów namówiłam ją do wykradzenia pierścionka z kabiny panny
Buchwald. Powiedziałam jej, że chodzi o zakład, grę towarzyską. Dziewczyna weszła do
kabiny Rosemarie, gdy tamta pływała w basenie. Wskutek kołysań statku klejnoty rozsypały
się po kabinie i stewardesa nie miała żadnych kłopotów z odnalezieniem pierścionka, o który
ją prosiłam. Bez większego wysiłku zarobiła swoje tysiąc dolarów.
Spojrzała na zasępioną twarz Henryka. Rozmawiał już z Wend-lerem, a gdy teraz dowie się,
że brał on udział w spisku, gotów się na nim zemścić. Obiecała, że weźmie całą winę na
siebie.
— Namówiłam Wendlera, żeby wziął ode mnie pierścionek i przy nadarzającej się okazji
pochwalił się nim przed panem. Rosemarie tymczasem opuściła pokład i nie miała
możliwości zawiadomić pana o utracie klejnotu. Mój plan rozwijał się tak, jak chciałam. Pan
uwierzył
126
w zdradę Rosemarie, a ja uwierzyłam, że nic nie stoi na przeszkodzie, by zdobyć pana
względy. Zmusiłam Wendlera do pozostania w Nowym Jorku i towarzyszenia Rosemarie w
jej podróży do Hamburga. Nie uwzględniłam jednak faktu, że oboje jesteście sobie tak
bezgranicznie wierni. Wendler dostał kosza od razu, a ja — sam pan najlepiej wie — też
poniosłam sromotną klęskę. Uważam, że za swój postępek zostałam już dostatecznie
ukarana. Teraz zna pan całą prawdę. Próbowałam zmyślać, ale zrozumiałam, że kłamiąc
poniżam się jeszcze bardziej. Kochałam pana i nie potrafiłabym żyć z myślą, że nie
powiedziałam prawdy. Nie wiem, czy wolno mi prosić o wybaczenie...
— Wiem, ile pani wycierpiała przeze mnie, więc chętnie pani wybaczam, ale proszę
pamiętać o moich cierpieniach także. Dzięki Bogu, cała ta historia dobrze się skończyła.
— A nie boi się pan, że sentencja, którą wpisał pan do mojego notatnika, może dotyczyć
także pana? „Spełnione każde marzenie wydaje się marnym..."
— „Gdzie miłość, tam tylko nadzieja i nie ma miejsca na strach" — to też cytat, chociaż nie
wiem z czego.
Grace westchnęła:
— Szczęśliwa ta Rosemarie! Jeżeli po tym, co jej pan o mnie powie, zechce jeszcze mnie
znać, proszę przekazać jej moje najserdeczniejsze życzenia. Jako zwyciężczyni tej wojny o
pana może czuć do mnie pogardę.

95

background image

— To nie leży w jej stylu, panno Vautham. Pożegnam się, bo ona już pewnie niecierpliwie
na mnie czeka.
Wstała i spojrzała mu odważnie w oczy.
— Żegnam i życzę wiele szczęścia. Na odchodnym podzielę się z panem moją dobrą
nowiną: zaraz i do mnie przyjdzie narzeczony. Dwa wzgardzone serca szybko lgną do
siebie. Tak stało się ze mną i Kurtem Wendlerem. Pogodziliśmy się z tym, że się nie
kochamy, a jedynie doskonale rozumiemy. On wie o mnie wszystko, ja o nim też, i
pobierzemy się, nie czyniąc sobie żadnych iluzji, oboje zadowoleni z takiego obrotu sprawy.
Jutro roześlemy zawiadomienia o naszych zaręczynach. Cieszę się, że panu mogłam
powiedzieć to osobiście. Nie chcę, żeby pan pomyślał, że rzucam się w ramiona raz
jednego, raz drugiego mężczyzny. Szukam tylko swojego miejsca na ziemi.
Podał jej rękę i pochylił się, by ją ucałować.
127
— Pozwoli pani, że złożę najserdeczniejsze życzenia. Świadomość, że nie ma pani do mnie
żalu, to prawdziwa ulga.
W jej oczach zakręciły się łzy.
— Dziękuję bardzo. Czy potrafi mi pan wybaczyć próbę zmącenia waszego szczęścia?
— Będę się starał. Nie chcę i nie wolno mi pani osądzać.
Bez słowa podała mu rękę i dała znak, że chce zostać sama. Bała się, że zupełnie straci
panowanie nad sobą. Henryk wyszedł.
Grace stała pośrodku pokoju jak osłupiała. Jeszcze raz uświadomiła sobie wagę uczuć, jakie
żywiła do tego mężczyzny. Otrząsnęła się: życie musi ułożyć sobie bez niego. Dobrze, że
wyznała mu całą prawdę. Poczuła wyraźną ulgę w sercu.
Kurt Wendler zjawił się wkrótce potem. Opowiedziała mu szczegółowo przebieg rozmowy z
Henrykiem, a on nie krył swojego podziwu. Raz po raz całował ją czule i głaskał po ręku,
obiecując, że zawsze będzie pomagał jej w ciężkich chwilach. Grace szybko się uspokoiła,
ale rzuciwszy mu się w ramiona rozpłakała się, dając upust trzymanym na wodzy nerwom.
XV
Rosemarie po wyjściu Henryka długo nie mogła dojść do siebie, nie mogła uwierzyć, że
wszystkie nieporozumienia zostały już wyjaśnione. Przebieg rozmowy Henryka z
Wendlerem wzbudzał pewien niepokój. Tamten twierdził, że dostał pierścionek od kobiety.
Czy skłamał z pełną świadomością? Wątpliwość ta rzucała się długim cieniem na radość
dziewczyny. Bała się, że w sposób nieprzewidziany ich szczęście może zostać zburzone.
Ojciec wrócił z koncertu bardzo zadowolony i oczarowany muzyką. Żałował, że Rosemarie
nie mogła pójść z nim.
— A jak twoja głowa? Nie przestaje boleć? — spytał, głaszcząc delikatnie rękę córki. Objęła
go za szyję.
128
— Na szczęście tak. Był tu pan Dewall i chciał z tobą rozmawiać.
— Och, szkoda, że się rozminęliśmy.

96

background image

Nie spojrzała nawet na ojca, bo wiedziała, że od razu odgadłby zmianę jej nastroju.
— Pewnie zaraz tu będzie, gdyż pytał o godzinę twojego powrotu. Pan Buchwald nie mógł
się oprzeć wrażeniu, że Rosemarie czymś się
denerwuje.
— Jeżeli przyjdzie przed obiadem, powinniśmy go poprosić do stołu. Nie uważasz,
Rosemarie?'
Poczerwieniała jak burak. Już dawno podejrzewał, że córkę coś łączy z młodym inżynierem,
ale ostatnio oboje odnosili się do siebie z wielkim dystansem, wręcz chłodno. Coś musiało
się zdarzyć, jednak najwyraźniej dzisiaj znaleźli jakieś rozwiązanie ich problemu. Rosemarie
ucieszyła się z propozycji ojca, a reszty dowie się na pewno od Henryka.
Oczekiwanie na niego przedłużało się w nieskończoność, ale wreszcie zadzwonił do drzwi.
Służąca wprowadziła go do salonu. Henryk liczył, że będzie choć przez chwilę z Rosemarie
sam na sam.
Udało się. Pan Buchwald nie zdążył* przebrać się po koncercie i zaraz po powitaniu gościa
udał się do swojego pokoju. Rosemarie cierpliwie czekała, aż ojciec wyjdzie. Henryk wziął ją
za ręce i rzekł:
— Wszystko się wyjaśniło, Rosemarie. Więcej chyba nie zdążę ci powiedzieć przed
powrotem ojca, a o szczegółach powiem w jego obecności, bo nie zamierzam dalej ukrywać,
że się kochamy. Chyba się ze mną zgadzasz?
— Tak, Henryku, zwłaszcza że nie potrafię przed ojcem niczego zataić. Powiemy mu o nas.
Żałował,, że się rozminęliście, a gdy powiedziałam, że przyjdziesz przed obiadem, nalegał,
żebym cię zaprosiła do stołu. Mam nadzieję, że zostaniesz.
Uśmiechnęła się tak radośnie,że Henryk nie mógł się powstrzymać, by jej nie pocałować.
Pokrótce wyjaśnił, że to nie Wendler, ale panna Vautham uknuła całą intrygę. Nie starał się
zbytnio jej za to oskarżać, ale też niczego nie zataił. Rosemarie, wysłuchawszy do końca,
westchnęła:
— Cieszę się, Henryku, że między nami nie ma już żadnych niewyjaśnionych spraw, a do
panny Yautham nie czuję nawet urazy.
9 — Pierścionek dla Rozemarie
129

Jeżeli cię kochała, to musi teraz bardzo cierpieć. Powinniśmy jej wybaczyć.
— Kochana jesteś, Rosemarie. Wiedziałem, że tak postąpisz. W tym momencie zjawił się
pan Buchwald.
— Przepraszam, że kazałem na siebie czekać. Mam nadzieję, że nie przynosi pan złych
wiadomości?
Rosemarie wyszła, tłumacząc się koniecznością doglądnięcia przygotowań do obiadu. Gdy
obaj mężczyźni zostali sami, Henryk podszedł do swojego zwierzchnika i zaczął poważnie:

97

background image

— Szanowny panie inżynierze, nie przynoszę złych wiadomości i nie chciałbym, żeby tak
odebrał pan tę, którą zaraz przekażę. Kocham pańską córkę, a Rosemarie kocha mnie. Czy
zgodzi się pan na nasze małżeństwo?
Inżynier Buchwald był wyraźnie zaskoczony. Obserwował tych dwoje od dłuższego czasu,
ale nie zauważył, żeby Henryk zalecał się do Rosemarie na tyle, żeby prosić ojej rękę.
Zamyślił się i patrzył poważnie Henrykowi prosto w oczy. Ten miał wrażenie, że zaraz padnie
pytanie, czy ma dostateczne środki na utrzymanie rodziny. Żeby temu zapobiec, szybko
dodał.
— Wiem, panie inżynierze, że pospieszyłem się ze swoją decyzją nie zapewniwszy sobie
odpowiedniej pozycji finansowej. Nie odważyłbym się pana prosić, gdyby nie ciężka próba,
jaką niedawno przeszliśmy z Rosemarie. Dziś nie mamy już żadnych wątpliwości, że się
kochamy i chcemy czym prędzej się pobrać.
Pan Buchwald uścisnął dłoń Henryka.
— Gdybym kiedykolwiek musiał powierzyć moją córkę czyjejś opiece, bez wahania
wybrałbym pana, panie Henryku. Miałem dość czasu, by go poznać i wiem, czego mogę
oczekiwać, wiem, że jest pan człowiekiem odpowiedzialnym. O to, czy utrzyma pan rodzinę
z niewielkich obecnie dochodów, wcale bym się nie martwił. Rosemarie jest moim jedynym
dzieckiem. Komuż miałbym pomagać, jak nie jej? Poza tym, drogi Henryku, pan dopiero
zaczyna karierę i to całkiem udanie, skoro do Japonii wysłano pana, a nie kogoś z dłuższym
stażem. Zgadzam się na wasze małżeństwo. Niech Bóg Was błogosławi.
Uścisnęli sobie serdecznie ręce. Rosemarie weszła akurat do salonu i nie czekając na
wyjaśnienia rzuciła się ojcu na szyję.
130
— Tak, tak! Teraz już wiem, że twoje blade oblicze i uporczywe bóle głowy miały związek z
tym tu obecnym młodym człowiekiem. Zamierzasz więc rzucić starego ojca dla tego
młodego człowieka?
— Och, tato! Wiesz, że kocham cię bardziej niż kogokolwiek na świecie. Trudno mi
pogodzić się z myślą o rozstaniu z tobą, ale przecież będę w pobliżu i w każdej chwili
możemy być razem.
Pogłaskał ją po policzku.
— Pamiętaj jednak, że każdą (Jecyzję będziesz musiała uzgodnić z mężem, moje dziecko.
— Z Henrykiem potrafimy dogadać się w każdej sprawie, więc na pewno co do ciebie też,
nieprawda Henryku? — spytała, podając mu rękę. • ' '
Henryk przytulił ją do siebie.
— Oczywiście, moja- droga. Widzisz, jak bardzo lubię i szanuję twojego ojca, więc nie
chciałbym mu zabierać córki, wręcz przeciwnie — chciałbym zostać jego synem.
— I co ty na to, ojcze? — zawołała Rosemarie.
Pan Buchwald objął przytulonych do siebie narzeczonych.

98

background image

— Zapędziliście mnie w kozi róg. Chodźmy lepiej do stołu i porozmawiajmy o wszystkim w
spokoju. Nie wiem nic o ciężkiej próbie, jaką przeszły wasze uczucia. Musicie mi o tym
opowiedzieć.
Przeszli do jadalni. Pan Buchwald kazał służącej schłodzić butelkę szampana.
— Pewnie pani o tym nie wie, Mario, ale mamy narzeczonych na obiedzie, więc trzeba to
uczcić. Najlepiej niech pani dostawi dwie szklaneczki, bo sądzę, że zechcecie obie z Bertą
przyłączyć się do toastu.
Maria złożyła życzenia młodej parze i szybko pobiegła podzielić się nowiną z kucharką.
Po obiedzie podano kawę, przy której Henryk opowiedział panu Buchwaldowi o przygodzie z
pierścionkiem. Starszy pan słuchał uważnie, a potem wziął przyszłego zięcia za rękę i
mocno uścisnął.
— Gdybym miał jeszcze choćby najmniejszą wątpliwość, czy zgodzić się na małżeństwo
mojej córki z tobą, to twoja postawa w czasie całej tej afery z pierścionkiem rozwiałaby ją
całkowicie. Odrzuciwszy taką partię jak panna Vautham udowodniłeś, że kochasz
Rosemarie
131
naprawdę, choć miałeś prawo wątpić w szczerość jej uczuć. Podobnie oceniam zachowanie
mojej córki wobec Wendlera. Nastała cisza. Pierwsza odezwała się Rosemarie.
— Wiesz, tato, myślałam nieraz, co można by zrobić, żebyś po naszym ślubie nie został
sam. Dowiedziałam się, że mieszkanie nad nami wkrótce będzie wolne. Można by je
wynająć. Mieszkalibyśmy z Henrykiem tuż nad tobą. Maria może zostać u ciebie. Zna twoje
przyzwyczajenia i zachcianki lepiej niż ja. W razie potrzeby bylibyśmy pod ręką, a każdą
wolną chwilę moglibyśmy spędzać razem. Nie czułbyś się osamotniony, a z Henrykiem
moglibyście czasami popracować nawet do północy, nie wychodząc z domu. Jak ci się
podoba mój pomysł, tato?
— Jest wyśmienity, córeczko. Chyba od razu zadzwonię do zarządcy domu, żeby
przypadkiem nie przyjmował innego lokatora.
Poszedł do swojego gabinetu, ale nie zatelefonował od razu, gdyż pomyślał, że młodzi
wcale się nie pogniewają, jeżeli zostawi ich teraz na chwilę samych.
Henryk podszedł do Rosemarie. Przytuliła się do niego i pocałowała go w usta. Patrzyli
sobie głęboko w oczy, całowali się i szeptali czułe słówka. Świat wokół nich przestał istnieć.
Liczyły się tylko uściski ich rąk, gorące pocałunki i spojrzenia, z których niezbicie wynikało,
że wreszcie odnaleźli pełnię swojego szczęścia. Stali jeszcze w objęciach, gdy wszedł
ojciec.
— No, załatwiłem. Jak tylko mieszkanie się zwolni, możecie się wprowadzić — rzekł z
uśmiechem, patrząc z zachwytem na podekscytowane twarze obojga zakochanych.
We troje zaczęli układać plany na najbliższą przyszłość.
Rosemarie musiała się uporać przede wszystkim zakupami do swojego nowego
gospodarstwa. Henryk wieczorami przychodził z pracy razem z ojcem. Tak mijały im
tygodnie w szczęściu i radości. Ojciec nie mógł się nadziwić zmianie nastroju Rosemarie.

99

background image

Cieszył się tym ogromnie i okazywał jej tyle miłości, że Henryk nieomal był zazdrosny.
Rozpoczęło się ciche współzawodnictwo o względy Rosemarie, ale ona potrafiła obdzielić
swoimi uczuciami obu i żaden nie mógł się skarżyć, że jest zaniedbywany.
O pannie Vautham i Kurcie Wendlerze wiedzieli tylko to, co przeczytali w zawiadomieniach o
zaręczynach.
132

Grace i Kurt postanowili nie czekać ze ślubem. Zgodnie z życzeniem narzeczonej główne
uroczystości miały się odbyć w Nowym Jorku. Chciała jak najprędzej opuścić Berlin, gdzie
dosłownie wszystko kojarzyło jej się z Henrykiem Dewallem. Termin wyjazdu ustalono na
koniec przyszłego tygodnia.
Henryk dowiedział się o tym od pani Fiedler, której pani Flint złożyła pożegnalną wizytę.
Amerykanka była bardzo zadowolona z decyzji swojej podopiecznej, bo wreszcie nie będzie
musiała włóczyć się z nią po świecie. Odpocznie sobie w jej willi, którą będzie zarządzać,
zaś Grace —jeżeli gdziekolwiek pojedzie — nie ruszy się bez męża. Zdaniem pani Flint,
lepszego męża niż Kurt Wendler panna Grace znaleźć nie mogła. Rozumieli się wprost
idealnie.
Ich ślub w Nowym Jorku został zaplanowany z wielkim przepychem, godnym pozycji obojga
narzeczonych. Pani Fiedler, słysząc
0 tych przygotowaniach, nie mogła odżałować, że jej nie zaproszono. Pani Flint obiecała
jednak, że wszystko dokładnie opisze, nie tylko zresztą o ślubie, ale też o innych
wydarzeniach w Ameryce.
Henryk, dowiedziawszy się o wyjeździe panny Vautham, bardzo się ucieszył. Był wrażliwym
człowiekiem i myśl, że odrzucił czyjąś miłość, wciąż nie dawała mu spokoju. Grace Vautham
mimo swoich słabości
1 wad nie zasługiwała na odtrącenie. Bardzo Henryka ucieszyło, że znalazła wreszcie
odpowiedniego partnera.
Powiedział o tym Rosemarie. Ona też nie kryła swojej radości. Teraz cały ocean oddzielał
Henryka od Grace i nieobliczalna Amerykanka drugi raz tak łatwo nie porwie się na jej
szczęście.
Z korespondencji pani Fiedler i Flint prowadzonej przez długie lata Henryk dowiedział się, że
pani Wendler wiodło się bardzo dobrze. Po roku urodziła córeczkę, z której oboje z mężem
byli niezwykle dumni, a Grace obiecywała, że wychowa ją na grzeczną i rozsądną panienkę,
zupełnie niepodobną do siebie. Całą swoją energię poświęciła córce. Kurt też okazał się
wzorowym ojcem i czułym mężem.
Siedzibę swojej firmy przeniósł do Nowego Jorku, pozostawiając w Berlinie niewielki oddział,
którym kierował zaufany dawny współpracownik. Raz w roku Kurt Wendler przyjeżdżał z
żoną do Niemiec. Grace zresztą towarzyszyła mu we wszystkich podróżach, zabierając
także córkę, co niekiedy sprawiało obojgu sporo kłopotów. Kurt znosił
133

100

background image

1
je cierpliwie, bo nie wyobrażał sobie rozstania z małą nawet na kilka tygodni.
Ślub Henryka i Rosemarie odbył się na początku lipca. W czasie ich podróży poślubnej,
mieszkanie wynajęte piętro wyżej zostało wyremontowane i wyposażone. Pan Buchwald
zadbał, aby niczego tam nie brakowało. Po powrocie młodzi mogli zamieszkać już u siebie.
Na stole oczekiwała ich przesyłka zaadresowana w Nowym Jorku. Wewnątrz znajdował się
naszyjnik z pereł i wizytówka od Grace. Pisała: „Droga pani Dewall, proszę przyjąć te perły
jako mój prezent z okazji Waszego ślubu. Niech każda perełka oznacza jedną łzę, którą
wylałam z powodu wyrządzonej Warn krzywdy. Chcę, żeby Pani nosiła ten naszyjnik na
znak, że w swojej wyrozumiałości wybaczyła mi mój występek. Niech on choć trochę
wynagrodzi niesprawiedliwość. Ludzie szczęśliwi potrafią być wspaniałomyślni i tym się
różnią od zawiedzionych. Życzę z całego serca, żeby Wasze szczęście trwało wiecznie.
Wasza pełna skruchy Grace".
Rosemarie ze łzami w oczach podała perły i kartkę mężowi:
— Co mam z nimi zrobić, Henryku? Nie wypada mi przyjąć tak kosztownego prezentu.
Jeżeli je odeślę, skrzywdzę tę kobietę, której jedyną winą było to, że zakochała się w tobie.
Pocałował ją.
Spokojnie możesz przyjąć prezent, Rosemarie! Grace Wendler chce w ten sposób pozbyć
się wyrzutów sumienia. Pomóżmy jej, tym bardziej, że nic nas to nie kosztuje. Wyślij jej
krótkie podziękowanie i sprawa będzie załatwiona. A ona ma rację, że szczęśliwi ludzie
potrafią być wspaniałomyślni. Ty chyba jesteś szczęśliwa, Rosemarie?
— Czy ktokolwiek może być jeszcze szczęśliwszy niż ja? — rzekła cicho.
Patrzyli sobie głęboko w oczy, a ich usta zwarły się w długim, namiętnym pocałunku.
KONIEC
UNIPROJECT Sp. z o.o. 00-490 Warszawa, ul. Wiejska 12 tel. 29-87-65; fax 21-40-32
poleca swoje wydawnictwa
zwierciadło
kupując ,,Zwierciadło" — zyskujesz przyjaciela
Nasze pismo
— rozumie Twoje problemy
— wyczuwa marzenia
— odpręża, zaciekawia, doradza
Wraz z nim przyjdą do Ciebie: psycholog, architekt, kosmetyczka, lekarze różnych
specjalności.
Z naszego horoskopu odczytasz swoją przyszłość.
W SPRZEDAŻY
Kalendarz — mój pierwszy rok na 1993/94 rok
Poradnik dla młodej matki pragnącej wychować zdrowe dziecko — 100 porad lekarza,
psychologa, doświadczonej matki.
KSIĄŻKI

101

background image

Kochałam, zdradziłam, nie żałuję
z autentycznymi zwierzeniami kobiet, nadesłanymi na konkurs dla szczerych i odważnych
pn. „Moja niewierność", ogłoszony przez miesięcznik „Zwierciadło" (cena hurtowa 12.000 zł.)
„Pierwsze kroki w Ameryce"
Jak zdobyć kartę stałego pobytu?
Jak załatwić ubezpieczenie?
Ile kosztuje wynajęcie mieszkania?
Co zrobić, aby dziecko mogło podjąć studia?
Na te i wiele innych pytań znajdziesz 'odpowiedź w przewodniku wydanym przez redakcję
magazynu „Zwierciadło". Jesteśmy pewni, ze nasze wydawnictwo stanie się dla Państwa
niezbędne podczas pobytu w Ameryce.
MBP Zabrze
nr inw.: K1 - 18264
F 1 NIEM.

102


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Courths Mahler Jadwiga Tajemnica rubinowego pierścienia (Zbrodnia na zamku Truenfelds)(Gryzelda)
Courths Mahler Jadwiga Wojenna zona
Courths Mahler Jadwiga Dzieci szczęścia
Courths Mahler Jadwiga Gdyby życzenia zabijały
Courths Mahler Jadwiga I będę ci wierna aż do śmierci
Courths Mahler Jadwiga Zagadka w jej życiu
Courths Mahler Jadwiga Odzyskany Klejnot
Courths Mahler Jadwiga Sprzedane dusze
Courths Mahler Jadwiga Zareczynowy naszyjnik
Courths Mahler Jadwiga Zakładniczka
Courths Mahler Jadwiga Miłosne wyznanie doktora Rodena
Courths Mahler Jadwiga Przez cierpienie do szczęścia
Courths Mahler Jadwiga Czarodziejskie ręce
Courths Mahler Jadwiga Malzenstwo Felicji 2
Courths Mahler Jadwiga Za winy matki

więcej podobnych podstron