Rudolf Steiner Sedno kwestji społecznej

background image

Dr. Rudolf Steiner




SEDNO KWESTJI SPOŁECZNEJ




DIE KERNPUNKTE DER SOZIALEN FRAGE

in den Lebensnotwendigkeiten

der Ge gen wa rt und Zukunft.

GA 23







Spis rzeczy:

str.


Przedmowa i wstęp do nowego wydania . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 2

Uwagi o zamierzeniach niniejszej pracy . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 7

I. Prawdziwa postać kwestji społecznej w życiu nowoczesnej ludzkości . . . . . . . . . . . . . 9

II. Próby rozwiązania problemów i konieczności społecznych, w myśl wymagań życia . . 16

III. Kapitalizm i idee społeczne

. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 26

IV. Międzynarodowe stosunki organizmów społecznych . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 42

Aneks: Odezwa do Narodu Niemieckiego i całego Świata Kulturalnego . . . . . . . . . . . . . 47

Uwagi do polskiego wydania . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 49










Wydano staraniem Polskiego Towarzystwa Antropozoficznego

w autoryzowanym przekładzie M. O. i M. W. – Warszawa 1938


background image

2

PRZEDMOWA I WSTĘP DO NOWEGO WYDANIA.

Zadań, wysuniętych przez nowoczesne życie społeczne, nie zdoła poznać człowiek, który

przystępuje do nich z myślą o jakiejkolwiek utopji. Wychodząc z pewnych poglądów i uczuć,
możemy wierzyć, że takie czy inne urządzenia, które sobie obmyśliliśmy, uszczęśliwią ludzkość.
Wiara ta może nawet nabrać bojowej siły przekonywującej. A jednak z wiarą tego rodzaju można
łatwo przeoczyć to, co stanowi dziś istotę “kwestji” społecznej.

Twierdzenie powyższe nie trudno doprowadzić dziś do pozornego absurdu, wszakże pozostaje

ono słusznem. Przypuśćmy, że ktoś posiadł teoretycznie doskonałe “rozwiązanie” kwestji
społecznej. Pomimo to wierzyłby on w coś całkiem nierealnego, gdyby chciał narzucić ludzkości to
wymyślone przez siebie “rozwiązanie”. Nie żyjemy już bowiem w czasach, kiedy można mniemać,
że w ten sposób da się cośkolwiek zdziałać w życiu publicznem. Układ duszy ludzkiej nie jest taki,
żebyśmy w stosunku do życia społecznego mogli powiedzieć: oto macie człowieka, który wie, jakie
urządzenia społeczne są potrzebne; uczyńmy więc tak, jak on sądzi.

W taki sposób ludzie nie chcą wcale przyjmować idej społecznych. Z faktem tym liczy się

niniejsza praca, która znalazła już dość szerokie rozpowszechnienie. Ci z pośród czytelników, którzy
przypisali jej charakter utopijny, zgoła nie zrozumieli jej podstawowych zamierzeń. A najgłośniej
twierdzili to ci, którzy sami nie umieją myśleć inaczej, niż utopijnie. U innych dopatrują się tego, co
stanowi najbardziej istotną cechę ich własnych przyzwyczajeń myślowych.

Dla człowieka myślącego realnie należy już do doświadczeń w dziedzinie społecznej, że

jakakolwiek idea utopijna, choćby najbardziej przekonywująca, nie prowadzi do niczego. Jednak
wielu ludziom wydaje się, że np. w dziedzinie gospodarczej powinni szerzyć wśród swych bliźnich
takie idee. Muszą się jednak przekonać, że trudzą się napróżno. To, co głoszą, bliźnim na nic
przydać się nie może.

Fakt ten należałoby traktować jako nabyte doświadczenie, wskazuje on bowiem na ważny

objaw współczesnego życia publicznego, mianowicie na to, że myśli nasze są obce wymaganiom
rzeczywistości gospodarczej. Czyż można spodziewać się, że zdołamy opanować zawiłe stosunki
życia społecznego, jeśli przystępujemy doń z myśleniem, które jest obce temu życiu?

Zagadnienie to bynajmniej nie może liczyć na popularność. Wymaga bowiem przyznania się, że

myślimy w sposób obcy życiu. A jednak, jeżeli tego nie uczynimy, pozostaniemy również dalecy od
“kwestji społecznej”. Jedynie bowiem pod warunkiem, że zagadnienie to traktować będziemy jako
ważną sprawę całej współczesnej cywilizacji, uzyskamy jasną świadomość potrzeb życia
społecznego.

Kwestja ta wskazuje na sposób, w jaki ukształtowało się współczesne życie duchowe.

Ludzkość nowoczesna rozwinęła w taki sposób życie duchowe, że jest ono w wysokim stopniu
uzależnione od urządzeń państwowych i sił gospodarczych. Człowiek już od dzieciństwa otrzymuje
wychowanie i nauczanie państwowe. Może on korzystać z takiego tylko wychowania, na jakie
pozwalają warunki gospodarcze otoczenia, wśród którego wyrasta.

Możnaby mniemać, że dzięki temu wszyscy powinni być dobrze przystosowani do obecnych

warunków życiowych. Państwo bowiem ma możność kształtowania urządzeń, poświęconych
wychowaniu i nauczaniu, które stanowią podstawowy czynnik życia duchowego społeczeństwa, tak,
aby jak najlepiej służyły ogółowi. I również łatwo możnaby sądzić, że człowiek stanie się możliwie
najlepszym członkiem społeczności ludzkiej, jeżeli otrzyma wychowanie zgodnie z możliwościami
gospodarczemi, z których wyrósł, oraz jeżeli wychowanie postawi go na to stanowisko, które mu
wyznaczają owe możliwości gospodarcze.

Praca niniejsza podjąć musi niepopularne dziś zadanie wykazania, że przyczyną zamętu

naszego życia publicznego jest uzależnienie życia duchowego od państwa i sił gospodarczych. Ma
ona dowieść, że wyzwolenie życia duchowego z tej zależności stanowi część rozwiązania palącej
kwestji społecznej.

Książka niniejsza występuje zatem przeciw szeroko rozpowszechnionym błędom. Przejęcie

przez państwo działu wychowania i nauczania uważane jest oddawna za coś zbawiennego dla
postępu ludzkości. A ludzie myślący socjalistycznie nie mogą sobie nawet tej sprawy wyobrazić
inaczej, niż w ten sposób, że społeczeństwo ma wychowywać jednostkę na swoją modłę tak, aby
mu służyła.

Nie łatwo godzimy się na pogląd, który jest w tej dziedzinie bezwarunkowo konieczny,

background image

3

mianowicie, że w dziejowym rozwoju ludzkości w epokach późniejszych błędem stać się może to, co
we wcześniejszych było słuszne. Na to, aby życie ludzkości mogło ukształtować się nowocześnie,
konieczne było odebranie kierownictwa wychowania, a co zatem i kierownictwa duchowego życia
publicznego tym sferom, które zajmowały się tem w średniowieczu, oraz powierzenie tegoż
państwu. Ale dalsze utrzymywanie tego stanu rzeczy jest już ciężkim błędem społecznym.

Wyjaśni to pierwsza część niniejszej pracy. W ramach państwowych życie duchowe dorosło do

wolności; nie będzie jednak w stanie z niej korzystać we właściwy sposób, o ile nie nada mu się
całkowitego samorządu, życie duchowe w swej obecnej postaci wymaga, aby stanowiło całkiem
samodzielny składnik organizmu społecznego. Zarząd dziedziny wychowania i nauczania, z czego
przecież wyrasta całe życie duchowe, przejść musi w ręce ludzi, którzy sami wychowują i nauczają.
Czynniki państwowe lub gospodarcze nie powinny mieszać się do spraw tego kierownictwa słowem
lub czynem. Nauczaniu pedagog winien poświęcać tylko taką część swego czasu, aby
równocześnie mógł także zarządzać w swej dziedzinie pracy. Dzięki temu sam nauczyciel załatwiać
będzie sprawy związane z zarządzaniem tak samo, jak sam naucza i wychowuje. Rozporządzeń nie
będzie wydawał nikt, kto równocześnie nie jest sam czynny w żywem nauczaniu i wychowywaniu.
Żaden parlament, żaden dostojnik, który kiedyś, być może, był nauczycielem, ale obecnie już nim
nie jest, nie będą tu mieli głosu. To co w nauczaniu zdobywa się drogą bezpośredniego
doświadczenia, będzie wywierało wpływ także na sposób zarządzania. Wynika stąd naturalnie, że
warunki tego rodzaju sprzyjać będą rozwojowi rzeczowości i tężyzny zawodowej w możliwie
najwyższym stopniu.

Można zapewne zauważyć, że i przy takim samorządzie życia duchowego także nie wszystko

będzie doskonałe. Ale w życiu rzeczywistem nie można żądać doskonałości. Dążyć trzeba tylko do
realizowania rzeczy możliwie najlepszych. Zdolności, rozwijające się w człowieku-dziecku, będą
dopiero wówczas wzbogacały społeczeństwo, gdy pieczę nad niemi obejmą jednostki, które potrafią
opierać swe decyzje na motywach duchowych. Pogląd na to, jak dalece rozwijać należy dane
dziecko w tym czy owym kierunku, powstawać może jedynie w niezależnym zespole duchowym. I
on tylko jest powołany do decydowania o sposobie urzeczywistniania tych zamierzeń. Od tego
samorządu życie państwowe jakoteż i życie gospodarcze czerpać będą siły, których same nie są w
stanie wytworzyć, gdy na podstawie swych założeń kształtują także i życie duchowe.

Zgodnie z poglądem, wyłożonym w tej książce, sprawa urządzeń i programów uczelni, które

służą potrzebom państwa i życia gospodarczego, również winna spoczywać w rękach kierownictwa
niezależnego życia duchowego. Szkoły dla przyszłych prawników, handlowców, przemysłowców,
rolników też kształtować winno niezależne życie duchowe. Praca niniejsza musi z konieczności
wywołać wiele zastrzeżeń, gdy z jej założeń wyprowadzi się tę słuszną konsekwencję. Ale z czego
to wypływają owe zastrzeżenia? Rozpoznamy ich ducha antyspołecznego, gdy zdamy sobie sprawę
z tego, że, w gruncie rzeczy, wynikają one z nieuświadomionej wiary w niepraktyczność życiową
wychowawców. Niepodobna tedy oczekiwać po nich, że powołają do życia urządzenia, które we
właściwy sposób będą służyły praktycznym dziedzinom bytu. Takie urządzenia muszą pono tworzyć
ludzie, którzy sami biorą udział w życiu praktycznem; wychowawcy zaś mają tylko postępować
według linij wytycznych, które im zgóry narzucono.

Ten, kto tak myśli, nie spostrzega, że wychowawcy, którzy nie potrafią sami nadawać sobie linij

wytycznych, poczynając od najdrobniejszych szczegółów, a kończąc na rzeczach najważniejszych,
właśnie skutkiem tego stają się obcy życiu i niepraktyczni. Można narzucić im zasady, pochodzące
nawet od jednostek pozornie najbardziej związanych z życiem praktycznem, a jednak nigdy nie
wychowają oni ludzi życiowo prawdziwie praktycznych. Antyspołeczne stosunki powstają stąd, że w
życiu zbiorowem brak ludzi, którzyby, dzięki otrzymanemu wychowaniu, nauczyli się odczuwać
społecznie. Ludzi uspołecznionych wychowywać mogą jedynie pedagodzy, którzy sami posiadają
zmysł społeczny. Nigdy nie dotrzemy do sedna kwestji społecznej, jeśli nie uznamy spraw
wychowawczych i duchowych, jako jednego z jej najważniejszych składników. Stosunki
antyspołeczne powstają nietylko z winy urządzeń gospodarczych, ale także skutkiem tego, że ludzie
w ramach tych urządzeń postępują antyspołecznie. I powierzanie wychowania tudzież nauczania
młodzieży ludziom, których czyni się obcymi życiu, wskutek narzucania im zzewnątrz kierunku i
treści ich działania – jest rzeczą antyspołeczną.

Państwo otwiera wydziały prawne. Wymaga, aby wykładano tam zasady tego prawodawstwa,

na którem ono, ze swego punktu widzenia, oparło swą konstytucję i administrację. Instytucje zaś,
które powstaną całkowicie na gruncie niezależnego życia duchowego, czerpać będą treść

background image

4

prawodawstwa właśnie z tego życia. Państwo zasilane będzie tem, co mu to niezależne życie
duchowe przekaże; będą je zapładniały żywe idee, które jedynie z takiego źródła duchowego mogą
wypływać.

Ale w samej tej dziedzinie duchowej będą ludzie, którzy, każdy ze swego punktu widzenia,

oddadzą się życiu praktycznemu. Życiowo praktycznem nie może stać się to, co pochodzi z
urządzeń szkolnych wprowadzonych przez “praktyków”, i gdzie nauczają ludzie obcy życiu, ale
wyłącznie to, co dają wychowawcy, którzy rozumieją życie i praktyczność ze swego punktu
widzenia. O tem, jak zarządzanie niezależnem życiem duchowym winno kształtować się w
szczegółach, pomówimy w niniejszej pracy, przynajmniej w ogólnych zarysach.

Wśród ludzi, skłonnych do utopij, książka ta obudzi rozmaite wątpliwości. Zaniepokojeni artyści

i inni pracownicy umysłowi powiedzą: dobrze, ale czy talenty będą mogły rozwijać się lepiej wśród
tego niezależnego życia duchowego, niż w obecnych warunkach, kiedy znajdują się pod opieką
państwa i potęg gospodarczych? Tacy oponenci pamiętać winni, że praca niniejsza nie ma nic
wspólnego z utopją. Dlatego nigdzie nie znajdziemy w niej twierdzeń teoretycznych: to powinno być
tak urządzone, czy inaczej. Natomiast znaleźć w niej można pobudkę do tworzenia takich
społeczności ludzkich, któreby były zdolne we własnem współżyciu wytwarzać pożądane warunki
społeczne. Kto sądzi życie nie według teoretycznych uprzedzeń, lecz z własnych doświadczeń, ten
powie sobie: człowiek, który tworzy na podstawie swych niczem nieskrępowanych uzdolnień, będzie
wówczas mógł liczyć na właściwą ocenę swej działalności, kiedy powstanie niezależna społeczność
duchowa, która będzie wywierała wpływ na życie, kierując się wyłącznie własnemi założeniami.

“Kwestja społeczna” nie jest czemś, co w naszych czasach wyłoniło się z życia ludzkiego i co

grupka ludzi, czy też parlamenty będą mogły rozwiązać i wreszcie rozwiążą. Jest ona częścią
składową całej nowoczesnej cywilizacji i skoro już powstała, taką pozostanie. W każdym momencie
rozwoju dziejowego musi ją ludzkość na nowo rozwiązywać. Życie człowieka bowiem weszło w
ostatnich czasach w taką fazę, kiedy same urządzenia socjalne rodzą stale tendencje
antyspołeczne. Trzeba je nieustannie opanowywać na nowo. Podobnie jak organizm po pewnym
czasie po nasyceniu, znów powraca do stanu głodu, tak samo organizm społeczny z
uporządkowanych stosunków wpada w bezład. Na uporządkowanie stosunków społecznych niema
uniwersalnego lekarstwa podobnie, jak niema takiego pokarmu, któryby nasycił organizm raz na
zawsze. Ale ludzie tworzyć mogą takie spólnoty, których współdziałanie stale dawać będzie życiu
nowe impulsy w kierunku socjalnym. Taką spólnotą jest samorządny człon duchowy organizmu
społecznego.

Podobnie jak dla życia duchowego z doświadczeń teraźniejszości wyłania się wymaganie

autonomji społecznej, tak samo dla życia gospodarczego wypływa postulat pracy zrzeszeniowej.
Gospodarka społeczna składa się dziś z produkcji, obiegu i spożycia dóbr, które zaspakajają
potrzeby ludzkie. Każdego wiążą z życiem gospodarczem jego interesy; każdy musi się z niem
sprzęgnąć zapomocą takiego udziału w pracy, jaki jest dlań dostępny. Tylko sam człowiek może
wiedzieć i odczuwać, czego naprawdę potrzebuje; sam też, na zasadzie własnego zrozumienia
warunków życia społeczeństwa, musi rozstrzygać o tem, co powinien spełniać. Nie zawsze tak było
i jeszcze nie wszędzie tak jest, ale wśród cywilizowanych ludów świata zasadniczo panują takie
stosunki.

Z biegiem rozwoju ludzkości zasięg działania jednostek gospodarczych rozszerzył się. Z

zamkniętej gospodarki domowej rozwinęła się gospodarka miast, a z niej gospodarka narodowa.
Dziś stoimy wobec gospodarki światowej. Wprawdzie ze starego porządku wiele jeszcze pozostało
w nowym ustroju; w dawnem życiu natomiast tkwiło już w zarodku dużo elementów przyszłości. Ale
losy ludzkości zależne są od tego, że ta kolejność rozwojowowa w pewnych warunkach życiowych
uzyskała wpływ decydujący.

Nonsensem jest chcieć organizować siły gospodarcze jako abstrakcyjną spólnotę światową.

Poszczególne jednostki gospodarcze z biegiem rozwoju wytworzyły w szerokim zakresie gospodarki
państwowe. Wszakże twory państwowe powstały z działania innych jeszcze sił, nietylko
gospodarczych. Właśnie chęć przekształcenia państw w społeczności gospodarcze spowodowała
chaos czasów najnowszych. Życie gospodarcze dąży do kształtowania się na podstawie własnych
sił, niezależnie od urządzeń państwowych oraz od politycznego sposobu myślenia państwowego.
Ale w taki sposób będzie ono mogło ukształtować się tylko wtedy, gdy na czysto-gospodarczem
podłożu powstaną zrzeszenia, obejmujące przedstawicieli spożycia, obiegu i produkcji. Warunki
życiowe, same przez się, regulować będą rozmiary tych zrzeszeń. Za małe zrzeszenia byłyby zbyt

background image

5

kosztowne, za duże zaś – nie dość przejrzyste w pracy gospodarczej. Każdemu zrzeszeniu życiowe
potrzeby wskażą łatwo drogę do stałych stosunków z innemi zrzeszeniami. Nieuzasadnioną byłaby
obawa, że owe zrzeszenia będą krępowały tych członków, których warunki życia zmuszają do
częstych zmian miejsca zamieszkania. Znajdą oni łatwo drogę od jednego zrzeszenia do drugiego,
jeżeli takie przejścia powodować będą interesy gospodarcze, a nie przepisy państwowe. W
organizacji zrzeszeniowej dadzą się pomyśleć urządzenia, które działać będą z łatwością obiegu
pieniężnego.

Dzięki fachowości i rzeczowemu traktowaniu, w takiem zrzeszeniu panować może daleko idąca

harmonja interesów.

Nie prawa mają regulować produkcję, obieg i spożycie dóbr, ale sami ludzie, na podstawie

własnego, bezpośredniego orjentowania się w tem oraz własnych interesów. Udział w życiu
zrzeszeniowem umożliwi im zdobywanie w tym kierunku niezbędnego zrozumienia. Skutkiem tego,
że, drogą układów wzajemnych, poszczególne interesy muszą się wzajemnie wyrównywać, towary
uzyskają w obiegu swoje odpowiednie wartości. Taka współpraca z motywów gospodarczych
będzie czemś zupełnie innem, niż to, co odbywa się n. p. w nowoczesnych związkach zawodowych.
Związki te rozwijają swą działalność w życiu gospodarczem, ale nie powstają z przesłanek
gospodarczych. Są one naśladownictwem zasad, które ukształtowały się w nowych czasach, pod
wpływem racyj państwowych i politycznych. A więc politykuje się w tych związkach, zamiast
rozważać z punktu widzenia gospodarczego, jakie świadczenia jeden człowiek czynić winien
drugiemu. W owych zrzeszeniach zaś nie będą zasiadać “najemnicy”, którzy, z tytułu swej siły,
żądają od przedsiębiorcy możliwie wysokich płac. Będą natomiast tu współdziałali pracownicy
fizyczni z duchowymi kierownikami produkcji oraz ze spożywcami, zainteresowanymi daną gałęzią
wytwórczości, aby kształtować odpowiednio wzajemną wymianę świadczeń, przy pomocy
regulowania cen. Tego osiągnąć się nie da, parlamentując na zgromadzeniach. Od tej gadaniny
należałoby społeczeństwo uwolnić. Któż bowiem miałby pracować, jeśliby niezliczone zastępy ludzi
traciły czas na rozprawianiu o pracy? Drogą umów człowieka z człowiekiem, zrzeszenia ze
zrzeszeniem, wszystko to załatwiać się będzie obok pracy. Na to potrzeba jedynie, aby takie
porozumienie odpowiadało poglądom pracujących oraz interesom spożywców.

Nakreślony tu obraz nie jest utopją. Nie twierdzimy bowiem bynajmniej, że coś ma być

urządzone tak, czy inaczej. Wskazujemy jedynie na to, jak ludzie własne sprawy sami załatwiać
będą, działając przy pomocy zrzeszeń, odpowiadających ich zapatrywaniom i interesom.

O to, aby ludzie łączyli się w takie zespoły, troszczy się sama natura ludzka, o ile ingerencja

państwa nie stawia jej w tem przeszkód – natura bowiem budzi potrzeby. Prócz tego troszczyć się o
to będzie niezależne życie duchowe, ponieważ za jego sprawą powstawać będą takie właśnie
poglądy, jakie powinny działać w społeczeństwie. Człowiek, myślący na podstawie doświadczenia
życiowego, musi przyznać, że istnieje możliwość, by omawiane tu zrzeszenia powstały w każdej
chwili, że niema w tem nic utopijnego. Ich powstaniu nic nie stoi na przeszkodzie prócz tego, że
człowiek współczesny usiłuje “organizować” życie gospodarcze z zewnątrz, zasugestjowany ideą
“organizacji”. Od takiego organizowania, które z zewnątrz dąży do łączenia ludzi w celu produkcji,
różni się biegunowo organizacja gospodarcza, oparta na niezależnych zrzeszeniach. Na drodze
asocjacji człowiek łączy się z człowiekiem, a planowość całości wynika, dzięki zdrowemu
rozsądkowi jednostki.

Możnaby powiedzieć: na co się zda, że jakiś biedak zrzeszy się z człowiekiem majętnym?

Można uważać za lepsze “sprawiedliwe” regulowanie z zewnątrz całej produkcji i spożycia. Ale taka
zorganizowana regulacja krępowałaby siły twórcze jednostki i pozbawiałaby życie gospodarcze
tego, czego dostarczać mu mogą te twórcze siły. Niechajby ludzie, mimo wszelkich uprzedzeń,
uczynili raz próbę zrzeszenia się nawet w dzisiejszych czasach biedaków z bogaczami! Jeżeli nie
wmieszają się do tego żadne inne siły prócz gospodarczych, to z konieczności posiadający z
nieposiadającymi będą musieli wyrównywać wzajemne świadczenia. Dziś mówi się o tych rzeczach
nie na podstawie instynktów życiowych, które wypływają z doświadczenia, lecz pod wpływem
nastrojów i to powstających nie z potrzeb gospodarczych, lecz z interesów klasowych i innych.
Nastroje te zaś rozwijać się mogły dlatego, że, wobec coraz większej złożoności życia
gospodarczego, niepodobna było w ostatnich czasach nadążyć za niem przy pomocy idej
czysto-gospodarczych. Stało temu na przeszkodzie skrępowanie życia duchowego. Ludzie, czynni
w życiu gospodarczem, zakrzepli w rutynie; siły, kształtujące to życie, nie są dla nich przejrzyste.
Pracują, nie orjentując się w całokształcie życia ludzkiego. W zrzeszeniach zaś jeden od drugiego

background image

6

dowie się tego, co niezbędnie musi wiedzieć. Ludzie ci zdobędą doświadczenie o tem, co jest
gospodarczo możliwe dzięki temu, że każdy z nich przyniesie znajomość rzeczy i doświadczenie ze
swego odcinka pracy; decydować zaś będą wspólnie.

Podobnie jak w niezależnem życiu duchowem czynne są wyłącznie siły, które znajdują się w

niem samem, tak też i w systemie gospodarczym, opartym na zrzeszeniach, występować będą
wyłącznie wartości gospodarcze, które powstają dzięki tym zrzeszeniom. Każdy uświadomi sobie
zadania, jakie przypadają nań w dziedzinie gospodarczej, dzięki jego współżyciu z ludźmi, z którymi
jest zrzeszony gospodarczo. Skutkiem tego osiągnie on na sprawy ogólno-gospodarcze ściśle taki
wpływ, do jakiego będą go uprawniały jego świadczenia. W dalszych rozdziałach wyjaśnimy, w jaki
sposób ludzie niezdolni do pracy zostaną włączeni do życia gospodarczego. Chronić słabych od
przemocy potężnych może jedynie taki ustrój gospodarczy, który ukształtował się wyłącznie w
oparciu o swoje własne siły.

W ten sposób organizm społeczny rozłoży się na dwa samodzielne człony, które się wzajem

wspierają, dzięki temu, że każdy z nich posiada swój własny samorząd, oparty na właściwych sobie
siłach twórczych. Ale pomiędzy temi dwoma członami działać musi jeszcze trzeci. Jest nim właściwy
dział państwowy organizmu społecznego. W nim przychodzi do głosu wszystko to, co powinno
zależeć od sądu i odczucia każdego pełnoletniego obywatela. W niezależnem życiu duchowem
każdy bierze udział w miarę swych specjalnych uzdolnień, w życiu gospodarczem winien zajmować
takie stanowisko, jakie wynika z jego roli w zrzeszeniu. W prawno-politycznem zaś życiu państwa
dochodzi do głosu jego czysto ludzka istota, niezależnie od uzdolnień, które ma on możność
rozwijać w życiu duchowem, i niezależnie od wartości, jaką dobra, przez niego wytwarzane,
uzyskują w życiu gospodarczem opartem na zrzeszeniach.

W niniejszej książce wykazujemy, że zagadnienie pracy, jej czasu i rodzaju należy do

kompetencji działu prawno-politycznego. Tutaj wszyscy obywatele są równi, gdyż dział ten obejmuje
sprawy, co do których każdy człowiek posiada jednakową zdolność sądu. W tym członie organizmu
społecznego regulowane będą prawa i obowiązki obywateli.

Jedność tego organizmu jako całości powstanie z samodzielnego rozwoju jego trzech członów.

Praca niniejsza wykazuje jak drogą współdziałania powyższych trzech członów może się
ukształtować działalność kapitału ruchomego, środków produkcji, prawa użytkowania ziemi. Kto
chciałby “rozwiązać” kwestję społeczną zapomocą wymyślonego lub powstałego w jaki inny sposób
systemu gospodarowania, ten książki tej nie uzna za praktyczną. Ale kto pragnie na zasadzie
doświadczenia życiowego pobudzić ludzi do takiego współżycia, które najlepiej pozwoli poznać
zagadnienia społeczne i oddać się im, ten, być może, nie zaprzeczy, że dążenia autora są
naprawdę życiowe.

Książka ta po raz pierwszy ukazała się w druku w kwietniu 1919 r. Uzupełnieniem jej był szereg

artykułów, publikowanych w czasopiśmie “Dreigliederung des sozialen Organismus”, które
następnie zostały wydane w książce p. t. “In Ausführung der Dreigliederung des sozialen
Organismus”.

1

Łatwo zauważyć, że w obu tych pracach mniej się mówi o “celach” ruchu społecznego, niż o

drogach, po których kroczyć należy w życiu społecznem. Kto myśli na podstawie doświadczenia
życiowego, ten wie, że jeden i ten sam cel występować może w różnych postaciach. Tylko
człowiekowi żyjącemu w abstrakcjach myślowych wszystko przedstawia się w formie ściśle
zarysowanej. Gani on często to, co jest życiowe, gdyż uważa, że nie jest dostatecznie wyraźne i
dostatecznie “jasno” wyłożone. Wielu wśród nas, mających się za ludzi praktycznych, myśli takiemi
właśnie abstrakcjami. Nie liczą się oni z tem, że życie przybierać może najróżnorodniejsze formy, że
jest ono elementem płynnym. I kto chce za niem nadążyć, musi w myślach swoich i odczuciach
przystosować się do tej jego cechy płynności. Tylko taki sposób myślenia pozwala ujmować zadania
społeczne.

Z obserwacyj życia zdobyte zostały idee pracy niniejszej – oby też z tego stanowiska znalazły

zrozumienie!

1

Założona w kwietniu r. 1919 organizacja p. n. “Bund für Dreigliederung des sozialen Organismus" miała na

celu wprowadzenie w życie myśli, zawartych w tych pracach.

background image

7

UWAGI O ZAMIERZENIACH NINIEJSZEJ PRACY.

Dzisiejsze życie społeczne stawia przed nami poważne i rozległe zadania. Wyłaniają się

żądania nowego ukształtowania tego życia, wskazujące na konieczność szukania do rozwiązania
tych zagadnień nowych dróg, o jakich dotychczas nie myślano. Dziś znajdzie już, być może, posłuch
ten, kto na zasadzie doświadczeń życiowych, popartych przez obecny stan rzeczy, doszedł do
przekonania, że ów brak myślenia o koniecznych nowych drogach doprowadził do obecnego
zamętu społecznego. Na tem założeniu opierają się wywody niniejszej pracy. Ma ona mówić o tem,
co powinno nastąpić, aby żądania, jakie stawia dziś większa część ludzkości, sprowadzić do sfery
świadomej celu woli społecznej. Czy wymagania te podobają się albo nie poszczególnej jednostce,
nie ma to wielkiego wpływu na tworzenie się takiej woli. One istnieją i trzeba się z niemi liczyć, jak z
faktami życia społecznego. Powinni wziąć to pod uwagę ludzie, którym, z punktu widzenia osobistej
sytuacji życiowej, nie podoba się sposób, w jaki autor niniejszej pracy w swych wywodach traktuje
żądania proletarjatu, gdyż, zdaniem ich, zbyt jednostronnie wskazuje on na nie, jako na coś, z czem
wola społeczna musi się liczyć. Autor wszakże pragnąłby mówić na podstawie pełnej rzeczywistości
życia teraźniejszego, o ile jest ona dostępna jego poznaniu. Stoją mu przed oczami fatalne
następstwa w razie, gdyby człowiek nie zechciał dostrzec faktów, które wyłoniły się z życia
nowoczesnej ludzkości, i gdyby ignorował, liczącą się z temi faktami, wolę społeczną.

Mało zadowolone z wywodów autora będą przedewszystkiem te osoby, które uważają się za

praktyków życiowych w sensie, w jakim rozumiane jest dziś to pojęcie pod wpływem pewnych
ulubionych przyzwyczajeń myślowych. Powiedzą one, że z kart tych przemawia człowiek życiowo
niepraktyczny. Tymczasem autor mniema, że to one właśnie muszą przekształcić gruntownie swój
sposób myślenia. Sądzi on bowiem, że o błędnej praktyce życiowej tych ludzi świadczą
bezsprzeczne fakty, jakie obecnie ludzkość musi przeżywać. Te właśnie błędy poprowadziły do
fatalnych następstw. Zmuszeni oni będą uznać za praktyczne to, co wydawało im się fałszywym
idealizmem. Punkt wyjścia tej książki wydawać im się może chybiony z tego względu, że w
pierwszej jej części więcej jest mowa o życiu duchowem, aniżeli o życiu gospodarczem
nowoczesnej ludzkości. Na zasadzie poznania życia, zdobytego przez autora, musiał on dojść do
przekonania, że do popełnionych błędów dojdą niezliczone nowe, jeśli ludzie nie zdecydują się
kierować swej uwagi właśnie na życie duchowe.

Ale i ci, którzy w przeróżnych formach głoszą frazesy o konieczności wyrzeczenia się przez

ludzkość zainteresowań czysto-materjalnych i wkroczenia na drogę “ducha”, “idealizmu”, nie będą
zadowoleni z niniejszej pracy. Autor bowiem nie przywiązuje wagi do samego tylko wskazywania na
“duchowość” i nie prawi mglisto o świecie duchowym. Uznawać on może jedynie taką duchowość,
która staje się własną treścią życiową człowieka i skuteczność swą okazuje zarówno w
opanowywaniu praktycznych zadań codziennych, jak i w tworzeniu poglądu na świat i życie,
zaspakajającego potrzeby duszy. Nie to bowiem jest ważne, abyśmy o duchowości coś wiedzieli,
lub łudzili się, że coś wiemy, ale to, aby ta duchowość przejawiała się także w praktyce, przy
ujmowaniu zagadnień rzeczywistości. Wówczas towarzyszyłaby ona tej rzeczywistości nie tylko jako
coś dodatkowego, przeznaczonego wyłącznie dla wewnętrznego życia duszy.

Wywody tej pracy wydadzą się przeto ludziom “uduchowionym” bezduszne, “praktykom” zaś –

obce życiu. Autor natomiast jest przeświadczony, że współczesnemu życiu służyć może na swój
sposób, dzięki właśnie temu, że nie przytakuje ludziom obcym rzeczywistości, uważającym się dziś
za “praktyków”, a także, że nie może uznać deklamacji o duchowości, stwarzającej iluzje życiowe.

“Kwestję społeczną” rozpatruje niniejsza praca jako zagadnienie gospodarcze, prawne i

duchowe. Autor sądzi, że poznał, jak z potrzeb życia gospodarczego, prawnego i duchowego
wyłania się jej “prawdziwa postać”. Jedynie z tego rodzaju poznania wypłynąć mogą impulsy dla
zdrowego ukształtowania się tych trzech dziedzin ładu społecznego.

W dawnych czasach rozwoju ludzkości same instynkty społeczne troszczyły się o to, aby w

całokształcie życia zbiorowego rozczłonować te trzy dziedziny w sposób, jaki odpowiadał ówczesnej
naturze ludzkiej. Obecnie do tego rozczłonowania dążyć musi koniecznie celowo skierowana wola
społeczna. W czasach, dzielących ową dawną epokę od chwili obecnej, w krajach, które pod tym
względem wchodzą przedewszystkiem w rachubę, działały w sposób pogmatwany, stare instynkty
wraz z nową świadomością, a to już zupełnie nie odpowiada potrzebom współczesnej ludzkości. W
niejednym objawie, który uważa się dziś za celową myśl społeczna, żyją jeszcze w dalszym ciągu
dawne instynkty i to jest przyczyną słabości tego myślenia wobec żądań rzeczywistości. Wszystko

background image

8

co nie jest już dziś zdolne do życia, człowiek musi odrzucić i zrobić to gruntowniej, niż niejeden z
nas to sobie wyobraża.

Jak życie gospodarcze, prawne i duchowe powinno kształtować się według nowych wymagań

zdrowego ustroju społecznego, może – zdaniem autora – uświadomić sobie jedynie człowiek, który
zdobędzie się na dobrą wolę uznania doniosłości wyrażonych tu poglądów. Autor pragnąłby w tej
pracy poddać pod sąd ogółu to, co uważa za potrzebne powiedzieć o tem niezbędnem
przekształceniu. Pragnie on dać podnietę do znalezienia drogi, wiodącej ku celom społecznym,
zgodnym z obecną rzeczywistością i koniecznościami życia, mniema bowiem, że jedynie we
wskazanym kierunku możliwe jest przezwyciężenie fantastyki i utopizmu w dziedzinie woli
społecznej.

Kto jednak w tej pracy doszuka się czegoś utopijnego, tego autor chciałby prosić, aby rozważył,

jak bardzo – dzięki pewnym wyobrażeniom, które urabiamy sobie o możliwościach rozwojowych
ustroju społecznego – oddalamy się dziś od rzeczywistości i popadamy w fantazjowanie. I to jest
powodem, że za utopję bywają brane koncepcje pracy niniejszej, które wywodzą się z
rzeczywistości i doświadczenia życiowego. Niejeden dopatrzy się w tych wywodach czegoś
“abstrakcyjnego”, gdyż konkretne jest dla niego wyłącznie to, o czem przywykł myśleć, za
abstrakcyjne zaś uważa wszystko, o czem dotąd nie myślał, chociażby było konkretne.

2

Autor wie, że ludzie, trzymający się ślepo programów partyjnych, nie będą narazie zadowoleni z

jego wywodów. A jednak wierzy, że niebawem wielu z tych, co należą do stronnictw politycznych,
dojdzie do przekonania, że obecne fakty rozwojowe daleko już wyrosły ponad programy partyjne i
że wytworzenie sobie niezależnego od tych programów sądu o najbliższych celach woli społecznej
jest palącą koniecznością.

Rudolf Steiner.

W początkach kwietnia 1919 roku.

2

Autor unikał świadomie w swych rozważaniach ścisłego trzymania się terminologji, używanej w literaturze

ekonomicznej. Wie on dokładnie, które ustępy tej pracy “fachowy” ekonomista uzna za dyletantyzm. Taki sposób
wyrażania swych myśli wybrał on nie tylko dla tego, aby zrozumieli go ludzie, którzy nie znają naukowej literatury
ekonomiczno-społecznej, ale głównie z przeświadczenia, że większość z tego, co w tej literaturze uchodzi za
fachowe, w przyszłości okaże się jako jednostronne i niedostateczne, nawet pod względem formy. Ktoby sądził, że
autor powinien był też wspomnieć o ideach społecznych innych pisarzy, których myśli w tej, czy innej sprawie
wydają się być zgodne z wyżej wyłożonemi, tego proszę, aby rozważył, że istotną rzeczą w praktycznem
zastosowaniu danych impulsów są punkty wyjścia i drogi powstania omawianego poglądu, które autor zawdzięcza
kilkudziesięcioletniemu doświadczeniu, nie zaś tylko myślom w taki, czy inny sposób ukształtowanym. Jak widać z
rozdziału IV-go, autor rozmyślał nad praktycznem urzeczywistnieniem tych poglądów już wówczas, gdy pozornie
podobnych myśli o tej czy innej sprawie jeszcze nie zauważono.

background image

9

I.

PRAWDZIWA POSTAĆ KWESTJI SPOŁECZNEJ

W ŻYCIU NOWOCZESNEJ LUDZKOŚCI.

Czyż katastrofa wojny światowej nie ujawnia w faktach nowoczesnego ruchu społecznego, jak

bardzo niedostateczne były założenia myślowe, któremi ludzie łudzili się w ciągu dziesięcioleci, że
rozumieją wolę proletarjatu?

Do postawienia tego zagadnienia zmusza nas to, co z tłumionych dotychczas żądań

proletarjatu i w związku z niemi, wydobywa się na powierzchnię życia. Siły, które zwalczały te
żądania, poczęści zostały zniszczone. I jedynie człowiek, nie zdający sobie sprawy z tego, jak
niezmożone są tego rodzaju dążenia natury ludzkiej, mógłby pragnąć utrzymania nadal tego
samego ustosunkowania się owych sił do impulsów społecznych, ujawniających się w znacznej
części ludzkości.

Wiele osób, którym stanowisko życiowe dawało możność wpływania słowami czy to radą na siły

życia europejskiego, prące w r. 1914 ku katastrofie wojennej, ulegało co do tych sił największym
złudzeniom. Wierzyły, że zwycięztwo orężne ich kraju zdoła uspokoić wrzenia społeczne. Musiały
jednak później stwierdzić, że właśnie skutkiem ich takiego stanowiska popędy społeczne miały
możność ujawnienia się w całej pełni. Istotnie, ostatnia katastrofa światowa okazała się tem
wydarzeniem dziejowem, dzięki któremu owe skłonności nabrały pełni siły bojowej. W ostatnich
latach ciężkich przeciwności losu zarówno jednostki, stojące u steru rządów, jak i sfery kierownicze
były zmuszone uzależniać swe postępowanie od nastrojów socjalistycznych, nurtujących w
szerokich kołach ludności. Nieraz chętnie postąpionoby inaczej, gdyby można było się z tem nie
liczyć. W postaci, jaką przybrały współczesne wydarzenia, żyją nadal skutki tego wszystkiego.

A teraz, gdy to, co przez dziesiątki lat przygotowywało się w rozwoju ludzkości, wchodzi w fazę

rozstrzygającą, okazuje się tragicznem zrządzeniem losu, że myśli ludzkie, towarzyszące
powstawaniu tych faktów, do nich nie dorosły. Wielu ludzi, którzy poglądy swe kształtowali na
rozwoju tych faktów, by służyć żyjącemu w nich celowi społecznemu, stoją dziś zupełnie, albo
prawie zupełnie, bezsilni wobec zagadnień losowych, jakie stawia im faktyczny stan rzeczy.

Wprawdzie niejeden z nich jeszcze wierzy, że to, co oddawna uważał za konieczne, w celu

przekształcenia życia ludzkiego, urzeczywistni się i okaże dość silne, aby faktom, które domagają
się rozwiązania, nadać życiowo możliwy kierunek. Pominąć zaś można zupełnie tych, którzy jeszcze
teraz mniemają, że, naprzekór żądaniom poważnej części ludzkości, stary porządek da się
utrzymać. Wystarczy wziąć pod uwagę ludzi, przekonanych o konieczności nowego ukształtowania
życia. Niepodobna wszakże zaprzeczyć, że dawne poglądy partyjne błąkają się wśród nas, jakby
mumje, które odtrąca bieg wydarzeń. Ten stan rzeczy wymaga rozstrzygnięć, do jakich postarzałe
partje nie są przygotowane. Rozwijały się one wprawdzie równocześnie z faktami, ale nie nadążyły
za niemi ze swemi przyzwyczajeniami myślowemi. Przeświadczenie, że to, co powyżej
zaznaczyliśmy, wynika z obecnego biegu wydarzeń światowych, nie będzie chyba zarozumiałością
autora wobec poglądów, które dziś jeszcze są miarodajne. Wolno z tego wyciągnąć wniosek, że
właśnie nasza teraźniejszość będzie wraźliwa na próbę podkreślenia w życiu społecznem
nowoczesnej ludzkości tego, co dzięki swemu swoistemu charakterowi, pozostaje obce
przyzwyczajeniom myślowym nawet ludzi zorjentowanych społecznie, a także kierunków partyjnych.
Mogłoby bowiem okazać się, że tragizm, ujawniający się w próbach rozwiązania kwestji społecznej,
pochodzi właśnie z niezrozumienia istotnych dążeń proletarjatu. Z takiem niezrozumieniem
spotykamy się nawet u ludzi, których poglądy wyrosły z tych dążeń. Człowiek bowiem nie zawsze
wyrabia sobie właściwy sąd o swoich zamierzeniach.

Dlatego też uzasadnione okaże się pytanie: czego w istocie żąda współczesny ruch

proletarjacki? Czy dążenia jego są zgodne z tem, co zwykle mniemają zarówno proletarjusze, jak i
nieproletarjusze? Czy prawdziwa postać “kwestji socjalnej” objawia się w tem, co wielu ludzi o niej
myśli? Czy też może jest rzeczą niezbędną zupełnie inaczej skierować myślenie? Wobec tego
zagadnienia niepodobna zająć postawy bezstronnej, o ile los nie dał nam sposobności wniknięcia w
życie duchowe nowoczesnego proletarjatu, a zwłaszcza tego jego odłamu, który bierze najżywszy
udział w kształtowaniu obecnego ruchu społecznego.

Rozprawiano wiele o rozwoju współczesnej techniki i współczesnego kapitalizmu. Pytano, jak w

łonie tego rozwoju powstał dzisiejszy proletariat i jak, drogą postępu nowoczesnego życia
gospodarczego, doszedł on do swoich postulatów. Jest dużo słuszności w tem wszystkiem, co

background image

10

mówiono. Że to jednak nie rozstrzyga istoty rzeczy, jasno wynika dla każdego, kto nie dał się
zahypnotyzować poglądowi, jakoby warunki zewnętrzne nadawały życiu człowieka swoiste piętno.
Istota rzeczy objawia się temu, kto zachował nieuprzedzony wgląd w impulsy duszy, działające z
głębi wewnętrznych. Zapewne, żądania proletarjatu rozwinęły się w epoce techniki i kapitalizmu
nowoczesnego, ale zrozumienie tego faktu nie wyjaśnia jeszcze, co w tych dążeniach żyje jako
właściwe czysto-ludzkie impulsy. Dopóki zaś nie wnikniemy w życie tych impulsów, dopóty nie
zdołamy zbliżyć się do istotnej postaci “kwestji społecznej”.

Pewien termin, często powtarzany w świecie proletarjackim, może wywierać silne wrażenie na

każdym, kto umie wnikać w głębsze pobudki woli ludzkiej. Jest to powiedzenie, że współczesny
najemnik doszedł do “uświadomienia klasowego”. Już się on nie poddaje poniekąd instynktownie
nieświadomie impulsom innych klas; wie, że należy do odrębnej klasy i chce kształtować stosunek
tej swojej klasy do innych klas w życiu publicznem w sposób zgodny z jej interesami. Jeśli potrafimy
ujmować głębsze prądy duszy, to wyrażenie “uświadomiony klasowo”, tak, jak go używa
współczesny proletarjusz, wskaże nam najważniejsze fakty w społecznem rozumieniu życia tych
klas pracujących, które zrosły się z rozwojem nowoczesnej techniki i nowoczesnego kapitalizmu.
Musimy zwrócić uwagę przedewszystkiem na to, jak teorje naukowe o życiu gospodarczem i jego
stosunku do przeznaczeń ludzkich rozpaliły duszę proletarjatu. Tu właśnie dotykamy faktu, o którym
wiele osób, umiejących tylko myśleć o proletarjacie, ale nie razem z nim, posiada pogląd bardzo
mglisty, a wobec powagi ostatnich wydarzeń – szkodliwy. Mniemanie, że marksizm a w następstwie
pisarze proletarjaccy przewrócili w głowie “nieoświeconemu” robotnikowi, oraz tym podobne często
powtarzane frazesy, nie doprowadzą do tak dziś niezbędnego zrozumienia dziejowej sytuacji
świata. Podobne twierdzenie dowodzi braku woli do skierowania uwagi na momenty istotne we
współczesnym ruchu społecznym. A takim istotnym momentem jest przesnucie świadomości
klasowej proletarjatu pojęciami, których charakter zapożyczono z nowoczesnego rozwoju
naukowego. W tej świadomości działa w dalszym ciągu nastrój, który ożywiał mowę Lassala, na
temat “Nauka i Robotnicy”. Niejednemu z tych, co się uważają za “ludzi praktycznych”, takie sprawy
wydawać się mogą nieistotne. Wszakże ten, kto pragnie zdobyć rzeczywiście owocny pogląd na
współczesny ruch robotniczy, musi skierować na to swą uwagę. W żądaniach, jakie stawiają dziś
umiarkowane i radykalne koła proletarjackie, nie odzwierciadla się bynajmniej życie gospodarcze,
przekształcone w impulsy ludzkie, jak to sobie wielu wyobraża, lecz żyje w nich wiedza
gospodarcza, która opanowała świadomość proletarjatu. Występuje to nader wyraźnie w literaturze
ruchu robotniczego, zarówno w pracach naukowych jak i w dziennikarstwie. Zaprzeczać temu –
znaczyłoby zamykać oczy na fakty rzeczywiste. A faktem podstawowym, który warunkuje obecną
sytuację społeczną, jest to, że treść świadomości klasowej proletarjatu określają pojęcia naukowe.
Choćby robotnik, pracujący przy maszynie, był najbardziej daleki od “nauki”, słucha on wyjaśnień o
swem położeniu socjalnem od ludzi, którzy argumenty czerpią z tej “nauki”.

Wszelkie te rozważania o nowoczesnem życiu gospodarczem, o epoce maszynizmu, o

kapitaliźmie jakkolwiek przekonywająco przedstawiają podłoże ruchu robotniczego, to jednak
rozstrzygające wyjaśnienie obecnej sytuacji społecznej nie wynika bezpośrednio z faktu, że
robotnika postawiono przy maszynie i wprzęgnięto w ustrój kapitalistyczny. Wypływa to stąd
mianowicie, że pewne zupełnie określone myśli rozwinęły się w jego świadomości klasowej, w
związku z maszynizmem i uzależnieniem od gospodarki kapitalistycznej. Współczesne
przyzwyczajenia myślowe nie pozwalają, być może, wielu ludziom uznać w całej pełni doniosłości
tego faktu, a w jego podkreślaniu dopatrują się oni jedynie djalektycznej gry pojęć. Na to jest jedna
tylko odpowiedź: ludzie, którzy nie są w stanie dostrzegać rzeczy istotnych, nie mają żadnych
danych do twórczego udziału w życiu społecznem. Kto chce rozumieć ruch robotniczy, musi
przedewszystkiem wiedzieć, jak proletarjat myśli. Ruch proletarjacki bowiem, poczynając od jego
umiarkowanych dążeń reformatorskich, a kończąc na najbardziej niebezpiecznych zboczeniach,
tworzą nie “siły poza-ludzkie”, ani nie “impulsy gospodarcze”, lecz ludzie z ich wyobrażeniami i
impulsami woli.

Idee kierownicze i siły woli współczesnego ruchu społecznego leżą nie w tem, co maszyny i

kapitalizm wpoiły w świadomość proletarjatu. Ruch ten szukał swych źródeł myślowych w nowych
kierunkach naukowych, gdyż maszyna i kapitalizm nie były w stanie dać mu nic takiego, coby mogło
wlać w jego duszę treść godną człowieka. Taką treść rzemieślnik średniowieczny czerpał ze swego
zawodu. Dzięki temu, że jako człowiek swoje życiowe konsekwencje. Epoka techniki i kapitalizmu
dotknęła go inaczej, niż przedstawiciela klas przodujących. Ten pozostawał jeszcze w ustroju
życiowym, ukształtowanym przez impulsy, które dają duszy oparcie. Leżało w jego interesie, aby

background image

11

wszelkie nowoczesne zdobycze włączyć w ramy owego ustroju. Z tego zaś porządku życiowego
dusza proletarjacka została wyrwana. Ten porządek rzeczy nie był w stanie obudzić w niej poczucia,
któreby życie jej mogło prześwietlać treścią godną człowieka. Odczucie tego, kim jest on jako
człowiek, mógł dać proletarjuszowi jedynie pogląd na życie, pełen siły budzącej wiarę i powstały, jak
się zdawało, ze starego porządku świata. Był nim naukowy sposób myślenia.

Ta “naukowość” poglądów proletariatu, wywoła zapewne u niejednego czytelnika ironiczny

uśmiech. Kto pod “naukowością” nie umie wyobrazić sobie nic innego, jak uczoność, zdobywaną w
ciągu długoletniego przesiadywania w “zakładach naukowych”, i kto taką “uczoność” przeciwstawia
uświadomieniu najemnika, który “niczego się nie uczył”, może się uśmiechać. Uśmiechem zbywa on
fakty, które decydują o losach współczesnego życia. A fakty te świadczą o tem, że niejeden z
wysoce wykształconych ludzi żyje pomimo to w sposób nienaukowy, gdy tymczasem nieuczony
proletarjusz swój pogląd na życie opiera właśnie na nauce, której, być może, wcale nie posiada.
Człowiek wykształcony zdobył wiedzę i zamknął ją w jednej z przegródek wnętrza swej duszy. Ale
tkwi on wśród stosunków życiowych i według nich, a nie według nauki, orjentuje swoje uczucia.
Warunki zaś życiowe proletarjatu narzucają mu takie pojmowanie bytu, jakie odpowiada sposobowi
myślenia
tej nauki. Od tego, co inne klasy nazywają “naukowością” może on być bardzo daleki;
jednak jej kierunek pojęciowy nadaje orjentację jego życiu. Dla innych klas decydujące znaczenie
mają podstawy religijne, estetyczne, czy ogólno-duchowe; dla niego zaś wiarą życiową staje się
nauka, i to często w jej ostatecznych wynikach myślowych. Niejeden z przedstawicieli klas
“przodujących" uważa się za człowieka “oświeconego” i “wolnomyśliciela". Niewątpliwie w
wyobrażeniach jego żyją przekonania naukowe; w jego uczuciach jednak pulsują, w sposób dlań
niedostrzeżony, pozostałości tradycyjnej wiary.

Naukowy sposób myślenia nie przejął ze starego porządku świata świadomości, że myśl, będąc

natury duchowej, źródło swe posiada w świecie duchowym. Tego charakteru naukowości
współczesnej przedstawiciel klas przodujących mógł nie brać w rachubę, życie jego bowiem
przepełniają stare tradycje. Dla proletariusza zaś nie było to możliwe; jego bowiem nowa sytuacja
życiowa wykorzeniła mu dawne tradycje z jego duszy. Jako spuściznę po klasach panujących
przejął on naukowy pogląd na świat. Dziedzictwo to stało się podstawą jego poglądów na istotę
człowieka. Ale nie wiedział że ta “treść duchowa” jego duszy pochodzi z prawdziwego życia
duchowego. To, co proletarjat mógł przejąć od klas panujących, jako życie duchowe, wyrzekało się
swego pochodzenia z dziedziny ducha.

Wiem dobrze jakie wrażenie wywrą powyższe myśli na przedstawicielach proletarjatu, jak

również i na nieproletarjuszach, którzy, uważając się za “praktycznie” obeznanych z życiem, traktują
wszystko, o czem tu mowa, jako poglądy obce życiu. Fakty, które w obecnym stanie rzeczy
przychodzą na świecie do głosu, będą coraz bardziej wykazywały złudę tych zapatrywań. Kto potrafi
bezstronnie obserwować te fakty, musi spostrzec, że poglądowi na życie, który liczy się jedynie z ich
zewnętrzną stroną, dostępne są w końcu tylko takie wyobrażenia, które z rzeczywistością nie mają
już nic wspólnego. Panujące idee tak długo trzymały się “praktycznie” faktów, aż wreszcie zatraciły
wszelkie do nich podobieństwo. Pod tym względem katastrofa wojny światowej mogłaby mieć na
wiele osób wpływ wychowawczy. Jak bowiem wyobrażano sobie dalszy bieg wydarzeń? A co
nastąpiło? Czyż ma stać się coś podobnego z myśleniem społecznem?

Podobnie ze strony wyznawcy poglądu proletarjackiego słyszę w duchu zarzut, wypływający z

jego psychicznego nastawienia: oto więc mamy jeszcze jednego, który właściwie chciałby sedno
kwestji społecznej zwekslować na tory wygodniejsze dla umysłu burżuazyjnego. Otóż taki krytyk nie
dostrzega, w jaki sposób los zgotował mu jego dolę najmity, ani, jak usiłuje poruszać się w ramach
życia proletarjackiego ze swojem myśleniem odziedziczonem po klasach “panujących”. Żyje po
proletarjacku, ale myśli, jak przedstawiciel burżuazji. Nowe czasy wymagają bezwarunkowo, aby nie
tylko orjentować się w nowem życiu, ale również w nowych myślach. Naukowa metoda wyobrażania
sobie rzeczy wówczas dopiero zdoła stać się oparciem dla duszy, kiedy w swoisty sposób rozwinie
podobną siłę rozpędową przy kształtowaniu pełnego ludzkiej treści życia, jak to na swój sposób
czyniły dawne poglądy na świat.

Tak tedy wskazaną zostaje droga, która prowadzi do znalezienia prawdziwej postaci jednej z

części składowych nowoczesnego ruchu robotniczego. U kresu tej drogi z duszy proletarjackiej
rozbrzmiewa przekonanie: dążę do życia duchowego. Ale to życie duchowe jest ideologją, jest tylko
odbiciem w ludziach zewnętrznych wydarzeń świata; nie wypływa z odrębnej dziedziny duchowej.
Światopogląd proletarjacki odczuwa jako ideologję to, w co przekształciło się dawne życie duchowe,

background image

12

przechodząc do czasów nowożytnych. Żeby móc zrozumieć nastroje duszy proletarjackiej, trzeba
zdawać sobie sprawę z tego, jaki wpływ może wywrzeć pogląd, jakoby życie duchowe było
“ideologją”. Można na to zauważyć: ale co przeciętny robotnik wie o tych poglądach, które kołaczą
się mętnie po głowach jego przywódców, mniej lub więcej wykształconych? Kto tak mówi, ten w
słowach i czynach przechodzi mimo prawdziwego życia. Nie wie, co zaszło w życiu proletarjatu w
ostatnich dziesięcioleciach, nie wie, jakie nici snują się pomiędzy poglądem na życie duchowe jako
na ideologię, a żądaniami i czynami radykalnych socjalistów – których uważa za nieoświeconych –
jak również postępowaniem tych, którzy, idąc za głuchym popędem życiowym “robią rewolucję”.

W tem właśnie leży tragizm ujmowania współczesnych wymagań społecznych, że w wielu

kołach brak jest zupełnie zrozumienia tego, co z nastrojów duszy szerokich mas wydostaje się ma
powierzchnię życia; że nie widzimy tego, co naprawdę się dzieje w duszach ludzkich. Przedstawiciel
burżuazji z przerażeniem słucha żądań proletarjatu; dowiaduje się, że jedynie przez uspołecznienie
środków produkcji robotnik może uzyskać warunki bytu godne człowieka. Ale nie umie wyobrazić
sobie, jak to klasa społeczna, do której sam się zalicza, w okresie przejścia z dawnej epoki do nowej
nie tylko wprzęgła robotnika do pracy przy pomocy środków produkcji, nie będących jego
własnością, ale nadto pracy tej nie potrafiła nadać treści duchowej, krzepiącej duszę. Ludzie,
których poglądy i postępowanie w powyższy sposób mijają się z życiem, mogą zapewne
utrzymywać, że przecież robotnik pragnie tylko poprostu takich samych warunków bytu, jakiemi
cieszą się klasy posiadające. Jakąż więc rolę odgrywa tu treść duszy? Gdyby nawet sam robotnik
twierdził, że nic nie żąda od innych klas dla swej duszy, prócz tego, by go nie mogły nadal
wyzyskiwać; by tylko ustały różnice klasowe – byłoby to jednak dalekie od istoty kwestji społecznej.
Nie odsłaniałoby wcale jej prawdziwego oblicza. Jeśliby bowiem sfery pracujące były świadome
tego, że odziedziczyły po klasach panujących prawdziwą treść duchową, to stawiałyby swe żądania
społeczne w całkiem inny sposób, niż to czyni współczesny proletarjusz, nie widzący w
przekazanem mu życiu duchowem nic innego, jak tylko ideologję. Proletarjat ten jest przekonany o
ideologicznym charakterze życia duchowego, co powoduje, że staje się on coraz bardziej
nieszczęśliwy. A skutki tego nieszczęścia, których on sobie nie uświadamia, pomimo że je
intensywnie przeżywa, mają bez porównania większą doniosłość w obecnem życiu społecznem, niż
wszelkie, skądinąd uprawnione, żądania, zmierzające ku polepszeniu zewnętrznych warunków bytu.

Klasy panujące nie poczuwają się do tego, że stały się przyczyną powstania tej orjentacji

życiowej, która obecnie im się przeciwstawia w bojowych nastrojach proletarjatu. A jednak one są
sprawcami tego; przekazały bowiem proletarjatowi ze swego życia duchowego tylko to, co musi być
przezeń odczuwane jako ideologja.

Nowoczesnemu ruchowi społecznemu nadają istotną cechę nie żądania zmiany położenia

jednej klasy społecznej – jakkolwiek wydawaćby się to mogło naturalne – lecz sposób, w jaki
żądania tej zmiany z impulsów myślowych tej klasy przekształcają się w rzeczywistość. Spójrzmy
choć raz bez uprzedzeń na fakty z tego punktu widzenia. Dostrzeżemy wówczas, jak osoby,
zorjentowane po-proletarjacku, uśmiechają się drwiąco, gdy jest mowa o tych, którzy tem, czy owem
dążeniem duchowem, pragną przyczynić się do rozwiązania kwestji społecznej. Wyśmiewają to,
jako ideologję, czy też jałową teorję. Gdy wychodzi się ze świata myśli, z życia wyłącznie
duchowego, niepodobna – według ich mniemania – przyczynić się w czemkolwiek do rozwiązania
palących zagadnień społecznych doby obecnej. Ale jeżeli przyjrzymy się sprawie bliżej, to narzuci
się nam fakt, że właściwy nerw, właściwy impuls podstawowy współczesnego ruchu robotniczego
bynajmniej nie leży w tem, co dzisiejszy proletarjusz mówi, lecz w tem, co myśli.

Nowoczesny ruch robotniczy, jak, być może, żaden z pokrewnych mu ruchów na świecie,

poczęty został z myśli. Występuje to nadzwyczajnie jasno, gdy bliżej się temu przypatrywać. Nie jest
to tylko moim poglądem, zdobytym drogą rozmyślań o ruchu społecznym. Jeśli wolno mi dodać
uwagę o charakterze osobistym, muszę zaznaczyć, że przez długie lata wykładałem różne
przedmioty w robotniczej ogólno-kształcącej szkole. Poznałem tam, jak sądzę, to, co żyje w duszy
robotnika i ku czemu on dąży. Dało mi to także sposobność poznania impulsów, działających w
związkach robotniczych różnych zawodów i kierunków. Chcę przeto stwierdzić, że nie wychodzę
wyłącznie ze stanowiska teoretycznego, lecz wypowiadam to, co jak mniemam, zdobyłem na drodze
prawdziwego doświadczenia życiowego.

Kto poznał współczesny ruch proletarjacki tam, gdzie on wyrasta ze środowiska robotniczego –

co wśród przodujących sił intelektualnych zdarza się niestety bardzo rzadko, – ten zrozumie
doniosłość tego zjawiska, że pewien kierunek myślowy zawładnął w sposób niezmiernie intensywny

background image

13

duszami wielkich mas ludzkich. Dzisiejsza, tak minimalna możliwość wzajemnego zrozumienia się
klas społecznych utrudnia zajęcie postawy właściwej wobec problemów społecznych. Klasom
burżuazyjnym sprawia wielką trudność wniknięcie w duszę proletarjatu i zrozumienie jak do jego
jeszcze młodego intelektu może mieć dostęp taka koncepcja, jak Karola Marxa, która – niezależnie
od ustosunkowania się do jej treści – stawia myśleniu ludzkiemu najwyższe wymagania.

System myślowy K. Marxa jedni mogą oczywiście przyjąć, a inni odrzucić z przyczyn, które

wydają się jednakowo słuszne. Mógł on ulec rewizji przez tych, którzy, po zgonie K. Marxa i jego
przyjaciela F. Engelsa, ujmowali życie społeczne z innego punktu widzenia, niż ci przywódcy. Nie
zamierzam wcale zajmować się tu treścią marksizmu. Nie wydaje mi się to bynajmniej rzeczą
najważniejszą we współczesnym ruchu robotniczym. Najbardziej doniosły jest, zdaniem mojem,
fakt, że najpotężniejszym impulsem wśród klasy robotniczej okazał się system myślowy wogóle.
Można powiedzieć, że nigdy jeszcze ruch o charakterze praktycznym, ruch nawskroś życiowy,
związany z najcodzienniejszemi żądaniami ludzkiemi, nie opierał się na podstawie czysto-myślowej
tak, jak współczesny ruch proletarjacki. Jest to nawet poniekąd pierwszy na świecie ruch tego
rodzaju, który oparł się na podstawie czysto-naukowej. Ale na ten fakt należy zapatrywać się we
właściwy sposób. O ile uwzględnia się wszystko, co robotnik współczesny może świadomie
powiedzieć o swoich myślach, woli i uczuciach, to to, co zostało wyrażone w programach, przy
przenikliwej obserwacji życia, bynajmniej nie okaże się rzeczą najważniejszą.

Natomiast za moment istotnie ważny przyjąć należy to, że podstawy myślowe poglądu na życie,

które u innych klas społecznych wiążą się z jednym tylko członem ich psychiki, w odczuwaniu
proletarjatu stały się rozstrzygające dla całej istoty ludzkiej. Lecz proletarjusz nie może świadomie
uznać tego, co żyje w nim w ten sposób, za wewnętrzną rzeczywistość. Powstrzymuje go od tego
przekonanie, że życie myślowe zostało mu przekazane jako ideologja. Buduje w rzeczywistości swe
życie na myślach, jednak myśli te odczuwa jako nierzeczywistą ideologję. Niepodobna zrozumieć
poglądu robotniczego na życie i realizacji tegoż w postępowaniu jego przedstawicieli, jeśli nie
weźmiemy pod uwagę tego faktu w całej jego doniosłości dla nowoczesnego rozwoju ludzkiego.

Ze sposobu, w jaki przedstawiliśmy powyżej obecne duchowe życie robotnika, wynika jasno, że

jego charakterystyka zajmować musi pierwsze miejsce w obrazie prawdziwego oblicza ruchu
proletarjackiego. Jest bowiem rzeczą istotną, aby robotnik odczuwał przyczynę swej
niezadowalającej sytuacji życiowej, tudzież usiłował ją usunąć w taki sposób, aby życie duchowe
nadawało kierunek zarówno temu odczuwaniu, jak i tym dążeniom. A jednak dziś nie potrafi on
jeszcze reagować bez drwin lub gniewu na pogląd, że w tych duchowych podstawach ruchu
społecznego kryje się potężna siła rozpędowa. Jakże jednak mógłby on odczuwać życie duchowe w
tej roli, skoro musi traktować je jako ideologję? Nie można oczekiwać od życia duchowego, tak
odczuwanego, aby znalazło ono wyjście z sytuacji społecznej, która nadal pozostaje nie do
zniesienia. Nie tylko nauka, ale także sztuka i religja, moralność i prawo stały się dla współczesnego
robotnika ideologją, skutkiem jego naukowego sposobu myślenia. W tych gałęziach życia
duchowego nie widzi on nic z rzeczywistości, składającej się na jego byt, która mogłaby zaważyć na
jego życiu materjalnem i cośkolwiek doń dodać. Są one dlań jedynie odbłyskiem, czy odbiciem życia
materjalnego. Wprawdzie skoro już powstały, mogą w drodze okólnej oddziaływać znowu na życie
materjalne jako wyobrażenia lub impulsy woli, ale pierwotnie powstają właśnie z tego życia jako
twory ideologiczne. Nie mogą one nic dać z siebie, coby prowadziło do usuwania trudności
społecznych. To, co wiedzie do celu, powstać może jedynie w obrębie faktów materjalnych.

Kierownicze klasy ludzkości przekazały proletarjatowi nowoczesne życie duchowe w formie,

która pozbawiła je mocy w świadomości tej klasy. Gdy szuka się sił, które mogą przynieść
rozwiązanie kwestji społecznej, trzeba przedewszystkiem zrozumieć powyższy fakt. Gdyby obecny
stan rzeczy trwać miał nadal, życie duchowe skazane byłoby na bezradność wobec postulatów
społecznych teraźniejszości i przyszłości. Większa część współczesnego proletarjatu jest istotnie
przeświadczona o tej bezradności; znalazło to swój wyraz w koncepcjach marksowskich i im
podobnych. Powiadają, że nowoczesne życie gospodarcze z dawniejszych form wyłoniło obecną –
kapitalistyczną. Rozwój ten wtrącił proletarjat w położenie nie do zniesienia. l rozwój ten ma
postępować dalej; zapomocą sił działających w samym kapitaliźmie ma zadać mu cios śmiertelny, a
z tego upadku wyniknie pono wyzwolenie proletarjatu. Temu przeświadczeniu nowsi myśliciele
socjalistyczni odjęli charakter fatalistyczny, jakiego nabrał był dla pewnej grupy marksistów. Istota
rzeczy wszakże pozostała i tutaj bez zmiany. Wyraża się to w tem, jakoby dla człowieka, który
pragnie myśleć prawdziwie socjalistycznie, niepodobieństwem byłoby zgodzić się, że gdyby
gdziekolwiek z impulsów chwili bieżącej, ze źródeł rzeczywistości duchowej ujawniło się mocne

background image

14

życie duszy, stanowiące dla niej podporę, promieniowałaby zeń siła, któraby nadała właściwą
podnietę także i ruchowi społecznemu.

Właśnie ta niemożność pokładania tego rodzaju nadzieji w obecnem życiu duchowem nadaje

podstawowy nastrój duszy człowiekowi współczesnemu, zmuszonemu do proletarjackich warunków
życia. Potrzeba mu więc życia duchowego, z któregoby promieniowała siła, dająca jego duszy
poczucie godności ludzkiej. Wówczas bowiem, gdy wciągnięty został do ustroju kapitalistycznego,
najgłębsze potrzeby jego duszy wskazywały mu na takie życie duchowe. Ale wartości duchowe,
przekazane mu przez klasy kierownicze jako ideologja, spustoszyły jego duszę. Działająca w
żądaniach współczesnego proletarjatu tęsknota za innym stosunkiem do życia duchowego, niż
możliwy jest w obecnym ustroju, nadaje współczesnemu ruchowi społecznemu jego siłę
kierowniczą. Ale ani burżuazja, ani proletarjat nie zrozumiały tego faktu we właściwy sposób.
Albowiem nieproletarjacka część ludzkości nie cierpi z powodu ideologicznego charakteru życia
duchowego, który sama spowodowała. Proletarjat zaś cierpi skutkiem tego. Życie duchowe o
charakterze ideologicznym, które odziedziczył, pozbawiło go wiary w krzepiącą siłę wartości
duchowych, jako takich. Od zrozumienia tego faktu zależy możność znalezienia drogi, która
wyprowadzi ludzkość z obecnego chaosu społecznego. Dostęp do niej został zamknięty z winy
ustroju społecznego, który powstał pod wpływem klas panujących w zaraniu nowożytnych form
gospodarczych. Musi być zdobyta siła, aby dostęp ten znów umożliwić.

Skoro ludzie potrafią odczuć we właściwy sposób doniosłość faktu, że tam, gdzie życie

duchowe działa jako ideologja, społeczność ludzka pozbawiona zostaje siły, nadającej organizmowi
zbiorowemu zdolność do życia, będą zmuszeni przemyśleć na nowo to, co myśleli dotychczas w tej
dziedzinie. Organizm obecny choruje skutkiem bezsilności życia duchowego. A choroba zaostrza
się w miarę tego, jak wzbraniamy się przyznać jej istnienie. Dzięki zaś przyznaniu tego faktu,
zdobędziemy odpowiednie podłoże do rozwinięcia myślenia, zdolnego do ujęcia ruchu społecznego.

Robotnik współczesny mniema, że dotyka jednej z podstawowych sił swej duszy, gdy mówi o

swem uświadomieniu klasowem. W istocie jednak od chwili, kiedy go wprzęgnięto do ustroju
kapitalistycznego, poszukuje on życia duchowego, któreby dawało mu pokrzepienie duszy oraz
świadomość godności ludzkiej. Świadomości tej dać mu nie może życie duchowe, odczuwane jako
ideologja. Poszukiwał on takiej świadomości, wreszcie zastąpił to, czego nie mógł znaleźć,
świadomością klasową, zrodzoną z życia gospodarczego.

Jak gdyby jakaś potężna siła sugestyjna skierowała wzrok proletarjusza wyłącznie na życie

gospodarcze. I odtąd nie jest już zdolny wierzyć, aby poza niem w dziedzinie ducha, czy duszy mógł
powstać impuls do tego, co z konieczności nastąpić musi w dziedzinie społecznej. Wierzy on, że
jedynie przez rozwój życia gospodarczego, pozbawionego współdziałania ducha i duszy, da się
osiągnąć taki stan, jaki on odczuwa za godny człowieka. W ten sposób zmuszony został do
szukania ratunku dla siebie w przekształceniu wyłącznie życia gospodarczego. Narzucono mu
pogląd, że jedynie skutkiem reformy życia gospodarczego zaniknie wszelkie zło, które wyrządza
działalność przedsiębiorstw prywatnych, egoizm kapitalistów i niemożność dla poszczególnego
przedsiębiorcy zaspokojenia wymagań godności ludzkiej, jakie żyją w duszy robotnika. W ten
sposób najemnik współczesny przyszedł do przekonania, że jedynem zbawieniem dla organizmu
współczesnego byłoby powierzenie prywatnych środków produkcji przedsiębiorstwom społecznym,
a nawet oddanie ich na własność społeczną. Taki pogląd powstał skutkiem odwrócenia uwagi od
wszystkiego, co dotyczy duszy i ducha, oraz skierowania jej wyłącznie na procesy
czysto-gospodarcze.

Stąd powstały te wszelkie sprzeczności, jakie znajdujemy we współczesnym ruchu

robotniczym. Najemnik współczesny mniema, że z gospodarstwa, z samego życia gospodarczego
rozwinąć się musi to wszystko, co wreszcie zapewni mu pełnię jego praw, jako człowieka. A o tę
pełnię praw walczy. Wśród jego dążeń występuje jednak coś takiego, co w każdym razie nie może
być wynikiem wyłącznie samego gospodarowania. Jest to rzecz doniosła, pełna wymowy, że
właśnie w samym ośrodku zagadnień społecznych, powstałych z konieczności rozwojowych doby
obecnej, występuje zjawisko, o którem się mniema, że jest wynikiem życia gospodarczego; lecz ono
nigdy nie mogło wyłącznie z niego wypływać. Leży to raczej na linji rozwojowej, wiodącej poprzez
niewolnictwo starożytne i poddaństwo feodalne do nowoczesnego proletarjatu. Podobnie, jak w
ostatnich czasach ukształtował się obieg towarów i pieniędzy, kapitał, własność, sprawa agrarna
itp., w ramach życia gospodarczego powstało również to zjawisko, o którem nie mówi się wyraźnie,
ani którego proletarjat nie może odczuć świadomie, a jednak stanowi ono właściwy podstawowy

background image

15

impuls jego woli społecznej. Chodzi, mianowicie, o to, że dzisiejszy ustrój kapitalistyczny w swej
dziedzinie zna, w gruncie rzeczy, wyłącznie towary. Ma do czynienia z kształtowaniem się ich
wartości w organizmie gospodarczym. A w nowoczesnym ustroju kapitalistycznym towarem stało się
coś, co robotnik odczuwa, że towarem być nie powinno.

Trzeba sobie wreszcie uświadomić, że jednym z podstawowych i mocnych czynników całego

ruchu robotniczego jest, żyjąca w instynktach, w podświadomych odczuciach najemnika, odraza do
sprzedawania przedsiębiorcy swej siły roboczej tak samo, jak na rynku sprzedaje się wszelkie
towary. Odczuwa on odrazę do tego, że pracą jego na rynku rządzi prawo podaży i popytu
podobnie, jak prawu temu podlega wszelki towar. Gdy więc zrozumiemy, jakie znaczenie w
nowoczesnym ruchu społecznym ma ów wstręt do traktowania pracy, jako towaru, jeżeli bez
uprzedzeń zdamy sobie sprawę z tego, że moment, który tu działa, nie jest uwzględniany dość
dobitnie i radykalnie nawet w teorjach socjalistycznych – wówczas obok pierwszego impulsu: życia
duchowego, odczuwanego jako ideologja, odkryjemy drugi, o którym powiedzieć należy, że on to
właśnie czyni dziś kwestję społeczną tak naglącą, a nawet palącą.

W starożytności istnieli niewolnicy. Cały człowiek był sprzedawany jako towar. Nieco mniej, ale

w każdym razie część istoty ludzkiej, była również włączana do procesów gospodarczych przez
poddaństwo. Kapitalizm stał się potęgą, która jeszcze w dalszym ciągu narzuca charakter towaru
pewnej części istoty ludzkiej, mianowicie, jej sile roboczej. Bynajmniej nie twierdzę, że faktu tego
dotąd nie dostrzeżono. Przeciwnie, w teraźniejszem życiu zbiorowem odczucie to stanowi fakt
podstawowy i jest niezmiernie ważkim czynnikiem ruchu społecznego. Ale rozpatruje się go
wyłącznie z punktu widzenia gospodarczego. Sprawę traktowania pracy, jako towaru, stawia się
wyłącznie na płaszczyźnie gospodarczej. Mniema się, że z samego życia gospodarczego muszą
wyłonić się siły i one to wywołają taki stan rzeczy, dzięki któremu proletarjat nie będzie odczuwał
włączenia swej siły roboczej do organizmu społecznego, jako coś poniżającego. Widzimy jak
współczesna forma gospodarki wyłoniła się w nowej fazie rozwoju ludzkości i jak nadała ona pracy
ludzkiej charakter towaru. Ale nie dostrzegamy tej właściwości życia gospodarczego, że wszystko,
co zostaje doń włączone, musi z konieczności nabierać cech towaru. Życie gospodarcze polega na
wytwarzaniu i celowem zużywaniu towarów. Niepodobna więc siły roboczej człowieka pozbawić
charakteru towaru, jeśli się nie znajdzie sposobu oderwania jej od procesu gospodarczego. Wysiłek
ku przekształceniu procesu gospodarczego winien pójść nie w kierunku doprowadzenia w nim pracy
do korzystania z jej własnych praw, ale ku temu jak znaleźć sposób, aby wyłączyć ją z tego procesu
i oddać pod kierownictwo sił, któreby nie utożsamiały jej z towarem. Proletarjat tęskni do takiego
ustroju gospodarczego, w którym praca jego zajmie należne jej stanowisko. Tęskni doń dlatego, bo
nie dostrzega, że charakter towaru, narzucony jego pracy, pochodzi skutkiem jej całkowitego
wprzęgnięcia w proces gospodarczy. Skutkiem tego, że procesowi temu musi dostarczać swą siłę
roboczą, pogrąża się weń całą swą istotą ludzką. Proces gospodarczy zaś na mocy swoistego mu
charakteru, będzie zawsze dążył do wykorzystania w najbardziej celowy sposób siły roboczej tak
samo, jak zużywa krążące w nim towary, dopóki regulowanie warunków pracy należeć będzie do
jego własnej dziedziny. Mamy więc wzrok skierowany wyłącznie na siły gospodarcze. Potęga
nowoczesnego życia ekonomicznego hypnotyzuje nas. Tą drogą nie znajdzie się nigdy sposobu na
to, aby siła robocza przestała być towarem. Albowiem wszelkie inne formy gospodarki także
nadawałyby pracy charakter towaru, z tą tylko różnicą, że w zmienionej formie. Zagadnienia pracy w
jej prawdziwej postaci niepodobna uczynić częścią kwestji socjalnej, dopóki nie zrozumie się, że w
życiu gospodarczem wytwarzanie, wymiana i spożycie towarów odbywa się według praw,
ustanawianych z punktu widzenia interesów, których władza nie powinna rozciągać się na siłę
roboczą.

Myśl współczesna nie nauczyła się jeszcze rozróżniać zupełnie odmiennych sposobów

włączania się do życia gospodarczego dwóch rzeczy: z jednej strony tego, co jest związane z
człowiekiem, jako jego siła pracy, z drugiej zaś – tego, co, zgodnie ze swem pochodzeniem,
niezwiązane z człowiekiem, porusza się po drogach, po jakich musi krążyć towar od swego
powstania aż do spożycia. Jeżeli, dzięki zdrowemu myśleniu działającemu w tym kierunku, ujawni
się prawdziwa postać zagadnienia pracy – to równocześnie wyjaśni się też, jakie stanowisko w
zdrowym organizmie społecznym zająć winno życie gospodarcze.

Już z tego widać, że “kwestja społeczna” rozpada się na trzy odrębne kwestje. Zadaniem

pierwszej jest wskazanie zdrowej postaci życia duchowego w organizmie społecznym; przedmiot
drugiej stanowi stosunek do pracy i włączenie jej do życia społecznego we właściwy sposób, trzecia
zaś ma na celu wyjaśnienie, jak czynnik gospodarczy winien działać w tem życiu zbiorowem.

background image

16

II.

PRÓBY ROZWIĄZANIA PROBLEMÓW I KONIECZNOŚCI SPOŁECZNYCH,

W MYŚL WYMAGAŃ ŻYCIA.

To, co w nowych czasach doprowadziło sprawę społeczną do jej szczególnej postaci, można

scharakteryzować w ten sposób: życie gospodarcze, dźwignięte przez technikę oraz współczesny
kapitalizm działały z pewną naturalną koniecznością, wnosząc do dzisiejszej społeczności pewien
ład wewnętrzny. Te zdobycze techniki i kapitalizmu nie tylko pochłonęły uwagę ludzi, lecz
równocześnie odwróciły ją od innych dziedzin, od innych członów organizmu społecznego. O ile ten
organizm ma być zdrów, świadomość społeczna koniecznie musi wyznaczyć i tym członom
prawidłową działalność.

Niechaj mi będzie wolno wziąć za punkt wyjścia porównanie, aby jasno wyrazić to, co mam tu

właśnie scharakteryzować, jako pobudkę do wyczerpującego i wszechstronnego zbadania kwestji
społecznej. Zastrzegam się jednak, że nie należy nadawać temu porównaniu żadnego innego
znaczenia; ma ono być tylko porównaniem. Taka analogja może dopomóc myśli ludzkiej, nadając jej
należyty kierunek, do wyrobienia sobie poglądu na sprawę uzdrowienia organizmu społecznego.
Rozpatrując z obranego tu punktu widzenia najbardziej skomplikowany organizm naturalny –
organizm ludzki, musimy zwrócić uwagę na to, że w istocie, wykazuje on istnienie trzech systemów,
działających obok siebie, z których każdy posiada pewną samodzielność. Systemy te określić
można, jak następuje: pierwszy z nich obejmuje życie nerwów i zmysłów. Możnaby go też nazwać
systemem głowy od najważniejszej części ciała, w której życie nerwów i zmysłów jest do pewnego
stopnia scentralizowane.

Za drugi człon organizmu ludzkiego należy przyjąć, o ile chcemy zdobyć prawdziwe jego

zrozumienie, to, co nazwałbym systemem rytmicznym. Składa się on z oddychania i obiegu krwi, a
więc ze wszystkiego, co wyraża się w procesach rytmicznych tego organizmu.

Trzecim systemem będzie wreszcie to wszystko, co jako organa i funkcje ma związek z

właściwą przemianą materji.

W tych trzech systemach zawarte jest wszystko, co w zdrowy sposób utrzymuje ogólny proces

życiowy człowieka, o ile ich wzajemny stosunek jest należycie skoordynowany.

3

W mojej książce p. t. “Von Seelenrätzeln”, usiłowałem w pełnej zgodności z tem, co badania

przyrodnicze mają już w tej sprawie do powiedzenia, przedstawić, na razie przynajmniej szkicowo,
tę trójczłonność organizmu człowieka. Świadom jestem, że w najbliższej przyszłości biologja,
fizjologja i cała wiedza przyrodnicza zmierzać będą do tego rodzaju badań organizmu ludzkiego,
które pozwolą przejrzeć jak te trzy części składowe: system głowy, system krążenia albo klatki
piersiowej oraz system przemiany materji, utrzymują w równowadze ogólne procesy w organizmie
ludzkim. A wszystko to dzięki temu, że działają z pewną samodzielnością, że nie ma w tym
organizmie absolutnej centralizacji i że każdy system posiada odrębny, swoisty stosunek do świata
zewnętrznego. System głowy – przez zmysły, system krążenia, czyli rytmiczny, – przez oddychanie,
zaś system przemiany materji – przez organa odżywiania oraz ruchu.

Metody przyrodoznawstwa nie stoją jeszcze dziś na takim poziomie, aby to, co tu zaznaczyłem,

a co z założeń wiedzy duchowej stosować próbuję do nauk przyrodniczych, mogło już teraz liczyć
na ogólne uznanie wśród przyrodników, jakby to z punktu widzenia postępu poznania było
pożądane. To znaczy, że nasze przyzwyczajenia myślowe, nasz cały sposób przedstawiania sobie
świata nie są jeszcze całkowicie dostosowane do tego, co np. w organizmie ludzkim ujawnia się
jako wewnętrzna istota działania przyrody. Możnaby na to zauważyć: poczekajmy, a nauki
przyrodnicze zczasem osiągną swój ideał, dojdą zapewne kiedyś do podobnego sposobu patrzenia
na rzeczy. Ale, gdy chodzi o rozważania, dotyczące organizmu społecznego, a zwłaszcza jego
funkcjonowania – to z tem nie można czekać. Świadomość conajmniej instynktowną tego, co jest
potrzebne, muszą mieć nie tylko fachowcy, ale wszystkie dusze ludzkie, albowiem każda z nich

3

Nie należy rozumieć powyższego rozczłonowania jako rozgraniczenia przestrzennego w organizmie

ludzkim, lecz jako podział według czynności (funkcyj) organizmu. Terminu “system głowy” używać należy wyłącznie
w tem rozumieniu, że w głowie scentralizowane jest przeważnie życie nerwów i zmysłów. Ale w głowie odbywają
się, oczywiście, również zjawiska rytmiczne i przemiany materji, podobnie jak w innych częściach ciała działa
system nerwowo-zmysłowy. Pomimo to te trzy rodzaje czynności są, co do swej istoty, ściśle wyodrębnione.

background image

17

bierze udział w życiu organizmu społecznego. Zdrowy sposób myślenia i odczuwania, zdrowa wola i
pragnienie kształtowania organizmu społecznego mogą rozwinąć się jedynie wówczas, gdy zdawać
sobie będziemy sprawę choćby mniej lub więcej instynktownie, że, o ile organizm społeczny ma być
zdrów, musi być, podobnie jak organizm naturalny, również trójczłonowy.

Od czasu kiedy Schäffle napisał swą książkę o budowie organizmu społecznego, próbowano

doszukiwać się analogji pomiędzy organizacją istoty żywej – powiedzmy organizacją człowieka – a
społeczeństwem ludzkiem, jako takiem. Usiłowano wykazać czem są w organizmie komórki,
kompleksy komórek, czy tkanki! Jeszcze niedawno wyszła książka Merey'a pod tyt. “Weltmutation”,
w której pewne fakty i prawa przyrodnicze zostały poprostu przeniesione na domniemany organizm
społeczeństwa ludzkiego. Otóż z tem wszystkiem, z tą całą grą analogij, nie ma absolutnie nic
wspólnego to, o co tu chodzi. A ktoby mniemał, że i w naszych rozważaniach nadużywa się analogij
pomiędzy organizmem naturalnym a społecznym, da jedynie dowód, że nie wniknął w ducha tych
rozważań. Nie dążymy bowiem tutaj do przeflancowania jakiejś prawdy z dziedziny faktów
przyrodniczych do organizmu społecznego, ale chodzi o coś całkiem innego. Chodzi, mianowicie, o
to, aby człowiek, rozpatrując organizm naturalny, nauczył się myśleć o możliwościach życia i
odczuwać je, a następnie, aby ten sposób odczuwania stosował do organizmu społecznego. Jeżeli,
jak się to często zdarza, przenosimy poprostu na społeczeństwo to, co, według naszego
mniemania, nauczyliśmy się z obserwacji organizmu naturalnego, – okazujemy tem tylko brak chęci
do przyswojenia sobie zdolności badania organizmu społecznego, na podstawie swoistych jego
praw z samodzielnością, jaka jest niezbędna dla zrozumienia przyrody. Zajmijmy tylko względem
organizmu społecznego, jako czegoś samodzielnego, postawę objektywną, w celu odczucia jego
własnych praw; postawę, jaką przyrodnik zajmuje względem organizmu naturalnego – a wówczas,
wobec wagi zadania, zaniechamy wszelkiej taniej analogji.

Mniemaćby też można, że wywody niniejsze opierają się na wierze, że organizm społeczny

winniśmy “budować” według jakiejś “suchej” teorji, zapożyczonej od przyrodoznawstwa. Taka myśl
jednak jest od autora daleka, jak tylko być może. Chodzi mu o zwrócenie uwagi na coś zupełnie
innego. Współczesny kryzys dziejowy ludzkości wymaga, aby w duszy każdego człowieka
powstawały pewne odczucia, by wychowanie i szkoła pobudzały go do tych uczuć tak samo, jak
dziś szkoła daje mu możność opanowania czterech działań arytmetycznych. To, z czego wynikały
stare formy organizmu społecznego bez świadomego udziału sił duchowych człowieka, w
przyszłości już nie będzie działało. Nowe impulsy rozwojowe, których wprowadzenia do życia
ludzkiego domaga się teraźniejszość, cechuje wymaganie, aby wspomniane odczucia obowiązywały
każdą jednostkę, podobnie, jak już oddawna obowiązuje ją pewne wykształcenie szkolne. Człowiek,
zgodnie z wymaganiem czasów obecnych, musi nauczyć się odczuwać, w jaki sposób siły
organizmu społecznego muszą działać, aby uczynić go zdolnym do życia. Niezbędną staje się
świadomość, że bez takiego nastawienia duszy, udział w tym organizmie byłby czemś niezdrowem,
antyspołecznem.

Słyszy się dziś o “socjalizacji”, jako o konieczności naszych czasów. Socjalizacja ta nie uzdrowi

organizmu społecznego, lecz przeciwnie stać się może nawet, jako fuszerski zabieg leczniczy,
procesem zniszczenia, jeżeli do serc ludzkich, do dusz ludzkich nie dotrze choćby instynktowne
poznanie konieczności rozczłonowania organizmu społecznego na trzy dziedziny. Organizm ten,
jeśli ma funkcjonować w sposób zdrowy, musi rozwinąć prawidłowo takie trzy człony.

Jeden z tych członów – to życie gospodarcze. Od niego rozpoczynamy nasze rozważania, a to

dlatego, że, dzięki nowoczesnej technice i kapitalizmowi, ukształtowało się ono wyraźnie w
organizmie społecznym jako panujące nad wszelkiemi innemi dziedzinami. Życie gospodarcze musi
być w organizmie społecznym członem samodzielnym, właściwie względnie samodzielnym tak, jak
względnie samodzielny jest system nerwowo-zmysłowy w organizmie ludzkim. Ma ono do czynienia
z tem wszystkiem, co dotyczy wytwórczości, obiegu i spożycia towarów.

Za drugi człon organizmu społecznego uważać należy życie publiczno-prawne, czyli właściwe

życie polityczne. Należy doń wszystko, co, w sensie dawnych koncepcyj prawnych, określićby
można, jako właściwe życie państwowe. Podczas gdy życie gospodarcze obejmuje to wszystko, co
człowiek czerpie z przyrody i z własnej swej wytwórczości, a zatem towary, ich krążenie i spożycie,
to ten drugi człon organizmu społecznego służyć może tylko temu, co, wypływając z pra-głębi
czysto-ludzkich, odnosi się do stosunków człowieka do człowieka. Dla poznania części składowych
organizmu społecznego jest rzeczą istotną uświadomić sobie różnicę, jaka istnieje pomiędzy
systemem prawa publicznego, który ma do czynienia wyłącznie ze stosunkami, zachodzącemi

background image

18

pomiędzy ludźmi, a systemem gospodarczym, gdzie odbywa się wyłącznie wytwarzanie, obieg i
spożycie towarów. Trzeba tę różnicę w życiu odczuwać, aby na skutek tego życie gospodarcze
wyodrębniało się od życia prawnego, tak, jak w organizmie ludzkim czynność płuc, w celu
przetwarzania zewnętrznego powietrza, wyodrębnia się od procesów życia nerwowo-zmysłowego.

Jako trzeci człon, który narówni z dwoma poprzedniemi zająć winien stanowisko samodzielne,

uważać należy to wszystko, co odnosi się do życia duchowego. Ponieważ określenie “kultura
duchowa”, albo wszystko to, co odnosi się do życia duchowego, nie jest bynajmniej dokładne,
powiedziećby można ściślej: wszystko, co pochodzi z przyrodzonych uzdolnień indywidualnych i co
zasilać musi organizm społeczny na podstawie tych naturalnych uzdolnień indywidualnych, zarówno
duchowych jak i fizycznych.

Pierwszy system, gospodarczy, ma do czynienia ze wszystkiem tem, co istnieć musi, aby

człowiek mógł regulować swój stosunek materjalny do świata zewnętrznego. Drugi dotyczy tego, co
organizm społeczny musi koniecznie w sobie zawierać ze względu na stosunki między ludźmi.
Trzeci zaś obejmuje wszystko, co wytryska z poszczególnych indywidualności i powinno włączać się
do organizmu społecznego.

Jest rzeczą niewątpliwą, że nowoczesna technika i nowoczesny kapitalizm nadały swoiste

piętno życiu społecznemu, zwłaszcza w nowszych czasach. Niemniejszą prawdą i koniecznością
jest również, aby rany, które ten stan rzeczy zadał organizmowi społecznemu, zagoiło właściwe
ustosunkowanie się ludzi, ich zbiorowego życia do trzech członów tego organizmu. Życie
gospodarcze, poprostu samo z siebie, wytworzyło w ostatnich czasach całkiem określone formy.
Skutkiem tego, że działalności jego nie przeciwstawiała się żadna inna, zajęło ono w życiu ludzkiem
szczególnie potężną pozycję. Oba pozostałe człony organizmu społecznego nie były dotychczas
zdolne z taką samą łatwością wprząc się doń w odpowiedni sposób, zgodnie ze swemi własnemi
prawami. Stało się więc konieczne, aby każdy człowiek, idąc za swem odczuwaniem rzeczy,
przystąpił do pracy nad rozczłonowaniem społecznem, każdy na swojem stanowisku, gdziekolwiek
się w danym czasie znajduje. W myśl bowiem omawianej tu próby rozwiązania kwestji społecznej,
każdy ma pewne zadanie do spełnienia dziś i w najbliższej przyszłości.

Pierwszy człon organizmu społecznego, życie gospodarcze, opiera się przedewszystkiem na

podłożu przyrody, podobnie, jak punktem wyjścia dla rozwoju człowieka są fizyczne i duchowe
zdolności jego organizmu, od których uzależnione jest to, do czego zdoła on dojść przy pomocy
wychowania i wykształcenia. To podłoże naturalne wyciska poprostu swoje piętno na życiu
gospodarczem, a tem samem na całym organizmie społecznym. Te warunki materjalne są dane i
niepodobna, aby uległy one zasadniczej zmianie, skutkiem takiej czy innej organizacji społecznej,
lub socjalizacji. Trzeba przyjąć je za podstawę życia społecznego tak, jak wychowanie każdego
człowieka opierać się musi na jego różnorodnych zdolnościach, na jego przyrodzonej tężyznie
fizycznej i duchowej. Wszelkie próby socjalizacji, wszelkie wysiłki, zmierzające do nadania
współżyciu ludzi ukształtowania gospodarczego, liczyć się muszą z podłożem naturalnem. U
podstawy bowiem wszelkiego obiegu dóbr, wszelkiej pracy, jak również każdego przejawu życia
duchowego znajduje się to, co, jako elementarny pra-czynnik, wiąże człowieka z określoną piędzią
ziemi. Zależność organizmu społecznego od podłoża naturalnego należy uwzględnić tak samo, jak
w dziedzinie nauczania liczyć się trzeba z uzdolnieniami jednostki. Najłatwiej uprzytomnią to nam
krańcowe wypadki. Wystarczy n. p. zwrócić uwagę na to, że w pewnych krajach, gdzie banany
stanowią główne pożywienie człowieka, niezbędna praca gospodarcza ogranicza się do transportu
tych owoców z miejsc pochodzenia do punktów przeznaczenia, aby uczynić je artykułem gotowym
do spożycia. Jeżeli porównamy ilość pracy ludzkiej, którą poświęcić trzeba, aby banany dostarczyć
spożywcy, z tą ilością pracy, jaką pochłania uprawa pszenicy n. p. w naszych warunkach
środkowo-europejskich, okaże się, że banany wymagają conajmniej trzysta razy mniej pracy, niż
pszenica.

Niewątpliwie jest to przykład krańcowy. Jednak różnice w ilościach niezbędnej pracy, zależnie

od warunków podłoża naturalnego, występują we wszelkich gałęziach produkcji, spotykanych w
różnych krajach Europy. Różnice te wprawdzie nie ujawniają się w sposób tak jaskrawy, jak w
wypadku bananów i pszenicy, niemniej jednak istnieją. Tak tedy z samej istoty organizmu
gospodarczego wypływa, że ilość pracy ludzkiej, której wymaga proces gospodarczy, zależy od
podłoża naturalnego. Wystarczy następujące porównanie: w Niemczech na gruntach
średnio-urodzajnych zbiory pszenicy dają plon siedmio-ośmiokrotny, w Chile – dwunastokrotny, w
północnym

Meksyku

siedemnastokrotny,

w

Peru

dwudziestokrotny

(Jentsch.

background image

19

“Volkswirtschaftslehre”, str. 64).

Cały ten kompleks ściśle ze sobą związanych zjawisk, obejmujący wszystko to, co zaczyna się

od stosunku człowieka do przyrody i ujawnia się dalej w tem, co musi on czynić, aby przetworzyć
dar przyrody w produkt gotowy do spożycia – i to wyłącznie tylko te procesy – tworzą w zdrowym
organizmie społecznym jego człon gospodarczy. Zajmuje on w nim takie stanowisko, jakie w
organizmie ludzkim głowa, od której uwarunkowane są uzdolnienia indywidualne. Podobnie jak
system głowy zależny jest od działania klatki piersiowej, tak samo system gospodarczy zależny jest
od pracy ludzkiej. Ale tak, jak głowa nie jest w stanie samodzielnie regulować oddychania, tak samo
siły czynne w życiu gospodarczem nie powinny regulować organizacji pracy ludzkiej.

Człowieka z życiem gospodarczem wiąże jego interes osobisty, którego podłoże stanowią

potrzeby jego ducha i duszy. Jak zadośćuczynić temu w sposób najbardziej celowy, aby organizm
gospodarczy możliwie najlepiej zaspokajał potrzeby wszystkich, a równocześnie, aby każdy
zajmował w życiu gospodarczem stanowisko najbardziej użyteczne? Zagadnienie to musi zostać
rozwiązane praktycznie w urządzeniach gospodarczych. Rozwiązanie to jest możliwe tylko pod
warunkiem, że potrzeby będą mogły ujawniać się naprawdę swobodnie oraz, że obudzi się wola i
możność czynienia tego, co jest niezbędne dla ich zaspokajania. Budzenie się zaś potrzeb leży
poza obrębem dziedziny gospodarczej. Powstają one wraz z rozwojem duszy i ciała istoty ludzkiej.
Zadaniem życia gospodarczego jest organizowanie urządzeń, celem zaspokajania tych potrzeb.
Urządzenia te nie powinny mieć do czynienia z niczem innem, jak tylko z wytwarzaniem i wymianą
towarów, to znaczy dóbr, które nabierają wartości dzięki potrzebom ludzkim. Towar ma wartość
dzięki temu, kto go zużywa. Skutkiem tego, iż towarowi wartość nadają spożywcy, zajmuje on w
organizmie społecznym zupełnie odrębną pozycję, niż wszystko inne, co ma wartość dla człowieka,
jako członka tego organizmu. Należy bezstronnie przypatrzeć się życiu gospodarczemu, w którego
skład wchodzi produkcja, wymiana i konsumcja towarów. Wówczas nie ograniczymy się tylko do
zaobserwowania istotnej różnicy, jaka istnieje między stosunkiem człowieka do człowieka, gdy
jeden dla drugiego wytwarza towary, a tem wszystkiem, co opierać się musi na gruncie prawnym.
Od obserwacji przejdziemy do żądań praktycznych, do całkowitego wyodrębnienia w organizmie
społecznym życia prawnego od gospodarczego. Z działalności w ramach jedynie urządzeń,
służących wytwarzaniu i wymianie dóbr, nie mogą bezpośrednio rodzić się możliwie najlepsze
impulsy dla stosunków prawnych, jakie winny panować między ludźmi. W obrębie urządzeń
gospodarczych zwraca się człowiek do człowieka, gdyż jeden służy potrzebom drugiego; na gruncie
zaś prawnym stosunki pomiędzy ludźmi są zasadniczo odmienne.

Mniemaćby można, że temu wyodrębnieniu, którego wymaga życie, stałoby się zadość, gdyby

w ramach urządzeń gospodarczych troszczono się również o prawa, jakie winny obowiązywać
między ludźmi, objętymi sferą gospodarczą w ich wzajemnych stosunkach. Takie mniemanie mija
się jednak z rzeczywistością życia. Stosunki prawne, jakie powinny istnieć pomiędzy ludźmi, mogą
układać się we właściwy sposób jedynie w sferze nie-gospodarczej, na gruncie całkowicie od niej
wyodrębnionym. Dlatego to w zdrowym organizmie społecznym obok dziedziny gospodarczej
rozwijać się musi w zupełnej samodzielności inna dziedzina, gdzie powstają i są regulowane prawa
jednego człowieka w stosunku do drugiego. A to życie prawne stanowi właściwą sferę polityczną
państwa. Gdy zaś z prawodawstwem i zarządzeniami państwa ludzie mieszają swe osobiste
interesy, którym służyć muszą w sferze gospodarczej, to prawa, które w tych warunkach powstają,
są jedynie odbiciem tych interesów gospodarczych. Państwo, które samo gospodaruje, zatraca
zdolność do regulowania życia prawnego. Albowiem jego zarządzenia i instytucje muszą służyć
zapotrzebowaniu na towary, a w ten sposób spychają na dalszy plan impulsy, organizujące życie
prawne.

Obok życia gospodarczego zdrowy organizm społeczny wymaga, jako drugiego członu,

samodzielnego życia prawno-politycznego. W samodzielnym organie gospodarczym ludzie przy
pomocy sił gospodarczych stworzą urządzenia, które służyć będą, możliwie jak najlepiej,
wytwarzaniu i wymianie towarów. W organie zaś polityczno-państwowym powstaną instytucje, w
celu regulowania wzajemnego stosunku pomiędzy ludźmi i ich grupami w sposób odpowiadający
poczuciu prawnemu człowieka.

Żeby dojść do postulatu całkowitego wyodrębnienia państwa od dziedziny gospodarczej,

spojrzeć musimy na tę sprawę z głębi prawdziwego życia ludzkiego. Takiego punktu widzenia nie
zajmie człowiek, który chce związać życie gospodarcze z życiem prawnem. Ludzie, czynni w
dziedzinie gospodarczej, posiadają, oczywiście, poczucie prawa, ale wówczas jedynie będą mogli

background image

20

kierować się w sprawach ustawodawczych i administracyjnych wyłącznie tem poczuciem, nie zaś
osobistym interesem gospodarczym, gdy temi sprawami zajmować się będą na gruncie państwa,
jako organu prawnego. Ten dział zaś, jako taki, nie będzie brał bezpośrednio udziału w życiu
gospodarczem. Posiadać on będzie własne ciało ustawodawcze i administracyjne, działające na
zasadach nowoczesnej świadomości prawnej, a więc opierając się na impulsach, które zwiemy dziś
demokratycznemi. Dziedzina gospodarcza, na podstawie impulsów, wypływających z życia
gospodarczego, wytworzy własne korporacje ustawodawcze i administracyjne. Niezbędne stosunki
pomiędzy zarządami obu dziedzin: państwa i gospodarki będą miały mniej więcej taki charakter, jaki
obecnie istnieje pomiędzy rządami państw suwerennych. Dzięki takiemu rozczłonowaniu, organa te
będą mogły wzajemnie na siebie oddziaływać we właściwy sposób. Oddziaływanie zaś to jest
zahamowane, o ile każda dziedzina sama usiłuje rozwijać u siebie to, co powinna otrzymywać od
drugiej.

Z jednej strony więc życie gospodarcze jest uzależnione od warunków podłoża naturalnego

(klimatu, położenia geograficznego, bogactw naturalnych i t. d.) z drugiej zaś warunkują je stosunki
prawne, które ustanawia państwo pomiędzy gospodarującymi ludźmi i ich grupami. W ten sposób
zakreślone są granice tego, co może i powinna obejmować działalność gospodarcza. Podobnie, jak
przyroda stwarza pra-warunki, które człowiek musi przyjąć jako rzecz daną i na nich budować swą
gospodarkę, tak samo w zdrowym organizmie społecznym to wszystko, co w dziedzinie
gospodarczej stanowi stosunek prawny człowieka do człowieka, winien regulować dział prawmy,
który, na równi z podłożem naturalnem, przeciwstawia się życiu gospodarczemu, jako czynnik
samodzielny.

W organizmie społecznym, który ukształtował się w dotychczasowym rozwoju historycznym

ludzkości i stał się, na skutek rozkwitu techniki i nowoczesnego kapitalizmu, czynnikiem nadającym
charakterystyczne znamię ruchowi społecznemu, życie gospodarcze zajmuje znacznie więcej
miejsca, niż w zdrowych warunkach zajmowaćby winno. W obrocie gospodarczym, gdzie powinny
znajdować się wyłącznie towary, obiega dziś także siła pracy ludzkiej, obiega również prawo. To też
w gospodarce, opartej na podziale pracy można dziś wymieniać nie tylko towar na towar, ale także
towar na pracę ludzką, tudzież towar na prawo. (Towarem nazywam każdą rzecz, która, dzięki
pracy ludzkiej, stała się zdatną do użytku tam, dokąd człowiek ją dostarczył. Określenie to
niejednemu ekonomiście wydać się może rażąco niedostateczne, niemniej jednak jest pożyteczne w
celu porozumienia się co do zakresu życia gospodarczego).

4

Gdy ktoś drogą kupna staje się

posiadaczem kawałka gruntu, to w tym akcie widzieć musimy wymianę ziemi na towar, zamiast
którego występuje tu pieniądz kupującego. Ziemia sama w sobie nie odgrywa jednak w życiu
gospodarczem roli towaru. Wchodzi ona do organizmu społecznego na mocy prawa, które pozwala
człowiekowi użytkować grunt. Prawo to jest czemś zasadniczo rożnem od stosunku producenta do
wytworu jego pracy. Ten stosunek bowiem, zgodnie ze swą istotą, nie wkracza bynajmniej do sfery
zależności pomiędzy ludźmi, która powstaje, gdy komuś przysługuje wyłączne prawo użytkowania
kawałka gruntu. Właściciel ziemi uzależnia od siebie ludzi, którzy muszą w pracy na roli szukać
środków utrzymania lub też tam zamieszkiwać. Przy wymianie wzajemnej rzeczywistych towarów,
które wytwarzamy, czy też spożywamy, nie powstaje pomiędzy ludźmi zależność tego rodzaju.

Dla umysłu nieuprzedzonego stanie się jasnem, że ten fakt życiowy musi znaleźć odpowiedni

wyraz w urządzeniach zdrowego organizmu społecznego. Dopóki w życiu gospodarczem wymienia
się tylko towar na towar, wartość ich kształtuje się niezależnie od stosunków prawnych, jakie istnieją
pomiędzy jednostkami i grupami. Skoro jednak towar wymieniam na prawo, sam stosunek prawny
pomiędzy ludźmi zostaje tem dotknięty. Nie chodzi tu o wymianę samą w sobie. Jest ona
niezbędnym elementem życiowym obecnego, opartego na podziale pracy, organizmu społecznego.
Lecz ważne jest to, że przy wymianie prawa na towar samo prawo, o ile powstaje w obrębie życia
gospodarczego, staje się skutkiem tego towarem. Zapobiec temu może jedynie powstanie w
organizmie społecznym urządzeń, mających wyłącznie na celu, jak najbardziej celowy obieg
towarów, a ponadto – urządzeń regulujących prawa wytwórców, pośredników i spożywców, które
powstają przy wymianie towarów. Te prawa w istocie swej nie różnią się wcale od innych praw,
niezbędnych w stosunkach pomiędzy ludźmi, które są zupełnie niezależne od wymiany towarów.
Gdy skutkiem sprzedaży jakiegoś towaru narażam mego bliźniego na stratę, lub też oddaję mu

4

W wywodach, które służyć mają życiu, nie chodzi o definicje, wywodzące się z jakiejś teorji, ale właśnie o

idee, uzmysławiające to, co w rzeczywistości odgrywa pełną i żywotną rolę. Termin “towar”, użyty w powyższym
sensie, wskazuje na coś, co człowiek przeżywa. Jakiekolwiek inne pojęcie o “towarze”, albo coś ze swej treści
opuszcza, albo dodaje, tak, że pojęciu temu nic odpowiada rzeczywista istota zjawisk życiowych.

background image

21

przysługę, to należy to do tej samej dziedziny życia społecznego, co szkodzenie mu czy
dopomaganie jakimkolwiek innym czynem lub zaniechaniem tegoż, nie wyrażającym się
bezpośrednio w wymianie towarów.

W życiu jednostki zbiegają się działania urządzeń prawnych oraz gospodarki. W zdrowym

organizmie społecznym muszą one płynąć z dwóch różnych źródeł. Kierownicy organizacyj
gospodarczych zdobywać będą potrzebną orjentację drogą specjalnego wykształcenia tudzież
praktycznych doświadczeń w danej gałęzi gospodarczej. W organizacji prawnej zaś za pomocą
prawa i administracji urzeczywistniać się będzie w stosunkach pomiędzy jednostkami i zespołami to,
czego domaga się poczucie sprawiedliwości. Organizacja gospodarcza pobudzi jednostki, mające
podobne interesy zawodowe, spożywcze, czy też jakiekolwiek inne do zawiązywania zrzeszeń,
których wzajemne stosunki wytworzą całość życia gospodarczego. Będzie ona oparta na zasadach
zrzeszeniowych oraz na stosunkach zrzeszeń pomiędzy sobą. Zrzeszenia te zajmą się wyłącznie
działalnością gospodarczą. Podstawy prawne dla swej działalności otrzymają od organizacji
prawnej. Jeżeli zrzeszenia gospodarcze mieć będą możność obrony swych interesów
gospodarczych za pomocą własnych organów przedstawicielskich i kierowniczych, nie będą
odczuwały potrzeby wywalczania sobie wpływu na prawodawstwo i zarządzenia państwowe (n. p.
jako

związek

rolników,

partja

przemysłowców,

lub

gospodarczo

nastawiona

partja

socjaldemokratyczna), aby zdobywać tam to, czego nie mogą osiągnąć w ramach życia
gospodarczego. A gdy państwo, jako organ prawny, nie będzie czynne w żadnym dziale gospodarki
społecznej, zajmie się wyłącznie tworzeniem urządzeń ugruntowanych na poczuciu prawnem swych
obywateli. I nawet jeśli w organie przedstawicielskim państwa zasiadać będą ci sami ludzie, którzy
są czynni w życiu gospodarzem – co jest łatwo zrozumiałe – to, dzięki rozczłonowaniu, dział
gospodarczy nie będzie wywierał na dział prawny wpływu, podkopującego zdrowie organizmu
społecznego. A tak właśnie dzieje się wówczas, kiedy organizacja prawna zawiaduje sama
gałęziami gospodarstwa i kiedy przedstawiciele życia gospodarczego w izbach ustawodawczych
uchwalają prawa z pobudek ekonomicznych.

Typowym przykładem pomieszania życia gospodarczego z prawnem może służyć państwo

austryjackie w latach sześćdziesiątych XIX-go stulecia. Członkowie parlamentu tego kraju byli
wybierani z czterech działów gospodarczych: wielkiej własności rolnej, izb handlowych, miast, osad i
ośrodków fabrycznych oraz gmin wiejskich. Widać stąd, jak przy ustanawianiu takiego składu ciał
przedstawicielskich kierowano się zasadą, że życie prawne winno wynikać z istniejących stosunków
gospodarczych. Zapewne, że do rozpadu Austrji przyczyniły się walnie siły odśrodkowe jej różnych
narodowości. Jest jednak rzeczą niewątpliwą, że gdyby organizacja prawna miała możność
rozwinięcia swego działania obok organizacji gospodarczej, doprowadziłaby do nowego
ukształtowania organizmu społecznego na podstawie poczucia prawnego, coby umożliwiło
współżycie owych narodowości.

Człowiek współczesny, interesujący się życiem publicznem, zwraca zazwyczaj swą uwagę na

sprawy o drugorzędnem znaczeniu społecznem; na mocy bowiem przyzwyczajeń myślowych
traktuje on organizm społeczny jako twór jednolity. Dla takiego tworu niepodobna wynaleźć wogóle
odpowiedniego systemu wyborczego, gdyż przy każdym systemie interesy gospodarcze muszą się
kłócić w izbach ustawodawczych z impulsami prawnemi. A w konsekwencji tarcia te prowadzić
muszą do wstrząsów organizmu społecznego. Obecnie, jako niezbędny cel życia publicznego
należy postawić w pierwszym rzędzie dążenie do gruntownego wyodrębnienia życia gospodarczego
i organizacji prawnej. Skoro ta reforma wejdzie w życie, wyodrębnione organizacje potrafią znaleźć
ze swych własnych założeń najlepszy sposób wybierania swych ustawodawców i administratorów.
Problem systemu wyborczego, aczkolwiek posiada zasadnicze znaczenie, to jednak wobec
zagadnień, domagających się dziś rozstrzygnięcia, schodzi na drugi plan. Tam, gdzie dawne
stosunki jeszcze się utrzymują, należałoby dążyć do ich przekształcenia w myśl omawianego
rozczłonowania. Tam zaś, gdzie się już rozpadły lub znajdują się w trakcie rozkładu, jednostki i
grupy ludzi powinny podjąć inicjatywę nowego ich kształtowania we wspomnianym kierunku.
Przekształcenie życia publicznego z dnia na dzień nawet rozsądni socjaliści uważają za mrzonkę.
Spodziewają się oni, że uzdrowienie społeczne, do którego dążą, nastąpi drogą stopniowych
rzeczowych przekształceń. Że jednak dziejowe siły rozwoju ludzkości domagają się skierowania
całej rozumnej woli ku stworzeniu nowego porządku społecznego, o tem uczą każdego
nieuprzedzonego człowieka niezmiernie wymowne fakty.

Ten, kto za “praktycznie wykonalne” uważa jedynie to, do czego przywykł w swym ciasnym

widnokręgu myślowym, zaliczy wyłożone tu poglądy do rzeczy “niepraktycznych”. O ile taki

background image

22

człowiek, mając możność wywierania wpływu na jakąbądź dziedzinę życia, nie zmieni swoich
poglądów, to będzie działał nie ku uzdrowieniu organizmu społecznego, ale przeciwnie w kierunku
dalszego pogłębiania jego choroby tak samo, jak ludzie tegoż pokroju myślowego przyczynili się do
wytworzenia obecnego stanu rzeczy.

Dążenie kierowniczych sfer ludzkości do upaństwowienia pewnych gałęzi gospodarczych

(poczta, koleje żelazne itp.) muszą ustąpić koncepcji wprost przeciwnej: wyłączenia z dziedziny
polityczno-państwowej wszystkiego, co dotyczy gospodarowania. Ludzie ożywieni dobrą wolą,
którzy wierzą, że zmierzają ku uzdrowieniu organizmu społecznego wyciągają z tych dążeń do
upaństwowienia najdalej idące wnioski. W dziedzinie gospodarczej żądają oni uspołecznienia
wszelkich środków produkcji. Zdrowy rozwój, ich zdaniem, nada życiu gospodarczemu
samodzielność, państwu politycznemu zaś – zdolność oddziaływania za pomocą aparatu prawnego
na organizm gospodarczy w taki sposób, żeby poszczególna jednostka nie odczuwała swego
włączenia do organizmu społecznego, jako sprzecznego z jej poczuciem prawa.

Możemy się przekonać o ile przedstawione tu myśli znajdują grunt w rzeczywistem życiu

ludzkiem, jeśli skierujemy uwagę na pracę, którą człowiek przy pomocy sił fizycznych wykonywa dla
organizmu społecznego. W ustroju kapitalistycznym do organizmu społecznego włączono pracę w
taki sposób, że przedsiębiorca nabywa ją od robotnika, jak towar. Odbywa się wymiana pieniądza
(reprezentującego towary) na pracę. Ale w rzeczywistości wymiana tego rodzaju nie jest możliwa.
Rzecz odbywa się tylko pozornie.

5

W rzeczywistości przedsiębiorca nabywa od robotnika towary,

których powstanie wymaga jego pracy. Z równowartości tego towaru robotnik otrzymuje jedną
część, przedsiębiorca zaś drugą. Wytwarzanie towarów jest wynikiem współdziałania przedsiębiorcy
z robotnikiem. Dopiero produkt tego wspólnego działania wchodzi do obiegu gospodarczego. Przy
wytwarzaniu niezbędny jest stosunek prawny pomiędzy przedsiębiorcą a robotnikiem. W ustroju
kapitalistycznym jednak stosunek ten przybrać może postać, która jest wyrazem przewagi
gospodarczej przedsiębiorcy nad robotnikiem. W zdrowym organizmie społecznym stanie się rzeczą
jasną, że praca nie może być przedmiotem kupna. Praca bowiem nie może uzyskać w porównaniu z
towarem wartości gospodarczej. Wartości takiej nabiera dopiero wytworzony dzięki pracy towar w
stosunku do innych towarów. Sprawę jakości i ilości pracy, która obowiązywać winna każdego
obywatela na rzecz organizmu społecznego, należy regulować na podstawie jego uzdolnień oraz
warunków, odpowiadających godności człowieka. Postulat ten będzie mógł być spełniony jedynie
wówczas, gdy normowanie pracy znajdować się będzie w rękach państwowych, niezależnie od
kierownictwa organizacyj gospodarczych.

Dzięki temu normowaniu, towar otrzyma podstawę swej wartości, która daje się porównać z

inną podstawą, wynikającą z warunków naturalnych. Podobnie jak wartość jakiegobądź towaru
wzrasta w porównaniu z innemi na skutek większych trudności wydobywania surowca, tak samo
wartość ta zależeć winna od rodzaju i ilości pracy, którą będzie wolno poświęcać, na jego
wytworzenie zgodnie z przepisami prawnemi.

6

W ten sposób z dwóch stron życie gospodarcze poddane jest niezbędnym warunkom: od

podłoża naturalnego, które człowiek musi przyjąć jako rzecz daną, tudzież od podstawy prawnej,
która winna powstawać z poczucia prawa na gruncie polityczno-państwowym, niezależnym od życia
gospodarczego.

Nie trudno dostrzec, że przy takim kierunku organizacji społecznej dobrobyt gospodarczy

będzie wzrastał lub malał, zależnie od normowanej przez świadomość prawną ilości wykonywanej
pracy. Tylko takie uzależnienie zamożności jest niezbędne w zdrowym organizmie społecznym i ono
jedynie może zapobiec, by życie gospodarcze nie wyzyskiwało człowieka, inaczej odczuwa on swój
byt jako niegodny istoty ludzkiej. A taki stan rzeczy jest istotną przyczyną wszelkich wstrząsów w
organizmie społecznym.

Na wypadek zaś zbytniego ograniczenia dobrobytu społecznego ze strony prawnej, będzie

można stosować podobne środki, jak celem ulepszenia podłoża naturalnego. Wydajność gruntu

5

Zjawiska życiowe mogą być nie tylko błędnie wyjaśniane, ale również mogą odbywać się niezgodnie z

prawdą. Pieniądz i praca nie są wartościami, które dają się wymieniać, lecz jedynie pieniądz i wytwór pracy. Jeżeli
zatem wzamian za pracę daję pieniądz, fałszuję rzeczywistość. Wywołuję zjawisko pozorne. W rzeczywistości
bowiem pieniądz można dawać wyłącznie wzamian za wytwór pracy.

6

Taki stosunek pracy do porządku prawnego spowoduje, że zrzeszenia gospodarcze będą musiały się liczyć

z tem, co jest “słuszne” (sprawiedliwe) jako z niezbędnem założeniem. Dzięki temu organizacja gospodarcza
będzie uzależniona od człowieka, nie zaś odwrotnie: człowiek od organizacji gospodarczej.

background image

23

mało urodzajnego podnieść można przy pomocy środków technicznych – podobnie w razie zbyt
silnego spadku dobrobytu można będzie wprowadzić zmiany w systemie pracy i jej normach. Zmian
tych jednak nie powinien dyktować bezpośrednio obieg gospodarczy, lecz muszą one wynikać z
rozważań na gruncie prawnym, niezależnym od życia gospodarczego.

Na wszystko, co w organizmie społecznym powstaje pod wpływem życia gospodarczego oraz

świadomości prawnej, oddziaływują siły, pochodzące z trzeciego źródła, mianowicie, z
indywidualnych uzdolnień jednostki. Ta dziedzina obejmuje wszystko: od najwyższych poczynań
duchowych aż do mniejszej czy większej zdolności człowieka do świadczeń, które służą
społeczeństwu. To, co pochodzi z tego źródła, musi przenikać do organizmu społecznego w całkiem
inny sposób, niż to, co się przejawia w wymianie towarów, lub też powstaje z życia państwowego.
Istnieje jedna tylko możliwość, aby to przenikanie odbywało się w sposób zdrowy: pozostawienie
tego swobodnej wraźliwości człowieka oraz impulsom, pochodzącym z samych zdolności
indywidualnych. Jeżeli na działalność ludzką wynikłą z tych uzdolnień sztucznie oddziaływa
dziedzina gospodarcza, lub organizacja państwowa, to pozbawiają one ją w znacznym stopniu
prawdziwej podstawy jej własnego życia. Taką podstawę tworzyć może wyłącznie siła, którą
działalność ludzka musi rozwijać samorzutnie. Jeżeli zapotrzebowanie na świadczenia tego rodzaju
będzie uzależnione bezpośrednio od życia gospodarczego lub też zorganizowane państwowo, to
swobodna wraźliwość człowieka zostanie skrępowana. Tymczasem jedynie ona potrafi wprowadzać
wartości duchowe w zdrowej formie do organizmu społecznego. Dla życia duchowego, w którym
niezliczonemi nićmi związany jest rozwój innych indywidualnych uzdolnień ludzkich, istnieje jedna
tylko możliwość zdrowego rozwoju, mianowicie, pozostawienie jego twórczości własnym impulsom;
ci wszyscy zaś, którzy korzystają z owoców tej twórczości, winni okazywać dla niej pełne
zrozumienie.

Wskazanych tu warunków zdrowego rozwoju duchowego obecnie nie dostrzega się, gdyż jasny

wgląd w te sprawy mąci spojenie się znacznej części życia duchowego z państwowem życiem
politycznem. Nastąpiło to w ciągu ostatnich stuleci i przywykliśmy już do tego. Mówi się wprawdzie o
“niezależności wiedzy i nauczania”, ale uważa się za rzecz zrozumiałą samo przez się, że państwo
zarządza tą “niezależną wiedzą” i tem “niezależnem nauczaniem”. Nie wyczuwa się wcale, jak
skutkiem tego państwo uzależnia życie duchowe od swych potrzeb. Panuje przekonanie, że
państwo stwarza tylko uczelnie, a ci, którzy obejmują katedry, mają możność rozwijania
niezależnego życia duchowego. Przywykłszy do takiego poglądu, nie bierze się pod uwagę, jak
ściśle treść życia duchowego wiąże się z najwewnętrzniejszą istotą człowieka i jak rozwój tego życia
jedynie wówczas może być niezależny, gdy nie łączy się ono z organizmem społecznym za pomocą
żadnych innych impulsów prócz tych, które pochodzą z niego samego. Wspomniane stopienie się
jego z życiem państwowem wycisnęło w ostatnich stuleciach swe znamię nie tylko na sposobie
zarządzania nauką oraz na związanem z nią życiu duchowem, ale również i na samej ich treści. Na
twórczość w zakresie matematyki lub fizyki, państwo nie może oczywiście wywierać bezpośrednio
wpływu. Ale pomyślmy o historji, o innych naukach humanistycznych. Czyż nie stały się one
odbiciem tego, co powstało ze związania się ich przedstawicieli z życiem państwa i jego
potrzebami? Właśnie skutkiem tego narzuconego im charakteru proletarjat odczuł współczesne
poglądy nauki na życie duchowe jako ideologję. Dostrzegł on, że potrzeby państwa, które
uwzględniają interesy klas wyższych, narzucają myśli ludzkiej pewien charakter. Myślące rzesze
proletarjackie widziały w niej odzwierciadlenie interesów materjalnych i walk tych interesów. To
zrodziło w nich odczucie jakoby całe życie duchowe było jedynie ideologją, odbiciem gospodarczej
organizacji społeczeństwa.

Taki pogląd, pustoszący życie duchowe, ustępuje z chwilą, kiedy człowiek może odczuć, że w

dziedzinie duchowej panuje rzeczywistość, zawierająca swą własną treść, wyrastającą ponad
zewnętrzne życie materjalne. Niepodobna tego odczuć, gdy życie duchowe nie ma swobodnego
rozwoju i możności rządzenia się z własnych pobudek w organizacji społecznej. Tylko pod
warunkiem wolności i samorządu życia duchowego, przedstawiciele jego mieć będą siłę nadania mu
odpowiedniej wagi w społeczeństwie. Sztuka, nauka, pogląd na świat i wszystko, z tem związane,
wymaga takiego samodzielnego stanowiska w społeczności ludzkiej. W życiu duchowem bowiem
wszystko jest ze sobą powiązane. Wolność poszczególnej jednostki nie jest możliwa bez wolności
innych. I jakkolwiek potrzeby państwa nie wywierają bezpośrednio wpływu na treść matematyki lub
fizyki, to jednak, o ile państwo zarządza dziedzinami życia duchowego, rozstrzyganie kwestyj,
dotyczących tego, co w nich należy rozwijać, co ludzie sądzą o ich wartości, jaki wpływ wywiera ich
pielęgnowanie na ogólną kulturę duchową i wiele innych spraw zależeć będzie od tych potrzeb.

background image

24

Inaczej ma się rzecz, gdy nauczyciel szkoły początkowej podlega wpływom życia państwowego, a
inaczej gdy otrzymuje impulsy od samoistnej organizacji duchowej. Socjaldemokracja i w tej
dziedzinie przęjęła jedynie spuściznę przyzwyczajeń i szablonów myślowych po sferach
kierowniczych. Uważa ona za ideał podporządkowanie życia duchowego organizmowi
społecznemu, zbudowanemu na podłożu gospodarczem. Gdyby ten cel osiągnęła, mogłaby kroczyć
dalej jedynie po drodze, na której życie duchowe zatraca swą wartość. Żądając, by religia była
sprawą wyłącznie osobistą jednostki, socjaldemokracja zbyt jednostronnie ujęła to słuszne
poczucie. Całe bowiem życie duchowe w zdrowym organizmie społecznym winno być w stosunku
do państwa i gospodarki “sprawą osobistą” w powyższem znaczeniu. Ale, wysuwając ów postulat,
partja ta nie wychodzi bynajmniej z założenia, że tą drogą wartościom duchowym zapewni się w
organizmie społecznym pozycję, umożliwiającą im pożądany wyższy rozwój, niż to jest możliwe pod
opieką państwa. Organizm społeczny, według jej przekonania, powinien własnemi środkami
pielęgnować jedynie to, co stanowi dla niego potrzebę życiową. A taką potrzebą owa religijna treść
duchowa jakoby wcale nie jest. W ten sposób jednostronnie usunięta z życia publicznego jedna,
dziedzina duchowa nie może rozwijać się pomyślnie, o ile inne dziedziny życia duchowego
pozostają skrępowane. Religijność nowoczesnej ludzkości, łącznie z całem wyzwolonem życiem
duchowem, rozwinie siłę, dającą pokrzepienie duszy.

Nie tylko sama twórczość duchowa, ale także i sposób, w jaki ludzkość z niej korzysta, opierać

się musi na nieskrępowanej potrzebie duszy. Nauczyciele, artyści i t. d., będący na swych
stanowiskach w bezpośrednim kontakcie z prawodawstwem i zarządzeniami, które wypływają
wyłącznie z samego życia duchowego i jego impulsów, potrafią swą twórczością rozbudzić u ludzi
zainteresowanie. Państwo zaś, działające ze swych własnych założeń, chronić będzie każdego
obywatela od przymusu nadmiernej pracy, zapewniając mu prawo do korzystania z wolnego czasu,
co obudzi w nim zrozumienie dla wartości duchowych. Ludzie, którzy uważają się za “praktyków
życiowych” powiedzą, może, że jeżeli państwo będzie troszczyło się o wolny czas dla swych
obywateli, a uczęszczanie do szkoły pozostawi ich uznaniu, to poświęcą oni te godziny wolne od
pracy na pijaństwo i nastąpi powrót do analfabetyzmu. Możnaby tym pesymistom poradzić, aby
poczekali na to, co się będzie działo, kiedy świat wyzwoli się z pod ich wpływu. Zbyt często kierują
się oni pewnem uczuciem, które im podszeptuje myśl, jak to oni sami spędzają swe wolne chwile i
czemu zawdzięczają, że zdobyli “nieco wykształcenia”. Nie mogą oni liczyć się z tą płomienną siłą,
rozpalającą dusze, jakiej udziela organizmowi społecznemu życie duchowe naprawdę samodzielne,
albowiem ta skrępowana myśl, jaką znają, nigdy nie mogła oddziaływać ma nich w podobny sposób.

Zarówno państwo polityczne, jak i życie gospodarcze otrzymywać będą niezbędny dla nich

dopływ wartości duchowych od autonomicznej dziedziny duchowej. Praktyczne wykształcenie w
zakresie gospodarczym, również dopiero przy swobodnym współudziale organizacji duchowej,
będzie zdolne rozwinąć pełnię swych sił. Ludzie odpowiednio wykształceni mieć będą możność
ożywienia zdobytych doświadczeń na polu gospodarczem, dzięki sile płynącej z wyzwolonych
wartości duchowych. Pracownicy o bogatem doświadczeniu gospodarczem znajdą dostęp do
organizacji duchowej i będą w niej oddziaływali twórczo na wszystko, co takiego zapłodnienia
wymaga.

Dzięki takiemu swobodnemu oddziaływaniu wartości duchowych na państwo, powstaną w nim

niezbędne, zdrowe poglądy. Pod wpływem tych wartości przedstawiciel pracy fizycznej uświadomi
sobie z zadowoleniem rolę, jaką jego praca odgrywa w organizmie społecznym. Dojdzie do
przekonania, że społeczeństwo nie mogłoby go utrzymać, gdyby nie istniało kierownictwo,
organizujące w sposób celowy pracę fizyczną. Potrafi on odczuć istniejącą współzależność
pomiędzy swą własną pracą a siłami organizującemi, mającemi swe źródło w zdolnościach
indywidualnych. Na gruncie państwowym będzie kształtował prawa, które zapewnią mu udział w
dochodzie z wytworów jego pracy, tudzież dobrowolnie dostarczać będzie organizacjom duchowym
środków w celu umożliwienia powstawania wartości duchowych, z jakich korzysta. W dziedzinie
życia duchowego twórcy jego wartości będą mieli możność utrzymywania się ze swych świadczeń.
To, co w sferze duchowej człowiek uprawia sam dla siebie, pozostaje jego sprawą najściślej
prywatną, za to zaś, co wytwarza dla społeczeństwa, będzie otrzymywał dobrowolne wynagrodzenie
od tych, którzy odczuwają potrzebę tych wartości duchowych. O ile wynagrodzenie z tego źródła
okaże się dla kogoś niedostateczne, będzie on musiał szukać zatrudnienia bądź w dziedzinie
państwowej, bądź też gospodarczej.

Idee, zasilające życie gospodarcze w zakresie techniki, mają swe źródło w dziedzinie ducha.

Pochodzą one stamtąd również i wtedy, gdy bezpośrednio powstają w głowach przedstawicieli życia

background image

25

państwowego lub gospodarczego. Stamtąd też płyną wszelkie idee organizacyjne i siły, które
zapładniają życie gospodarcze i państwowe. Kompensata za ten dopływ do obu dziedzin
społecznych odbywać się będzie również drogą dobrowolnego wynagradzania ze strony
konsumentów tych wartości, bądź też według postanowień prawa, wydawanych przez państwo.
Środki finansowe, niezbędne państwu na pokrycie kosztów jego utrzymania, pobierać ono będzie na
zasadzie prawa podatkowego. Prawo to wyniknie ze sharmonizowania wymagań świadomości
prawnej z możliwościami życia gospodarczego.

W zdrowym ustroju społecznym obok organizacji politycznej i gospodarczej działać musi

samoistna organizacja duchowa. Na trójczłonowość całości organizmu społecznego wskazuje
kierunek rozwojowy sił nowoczesnej ludzkości. Dopóki do kierowania życiem społecznem
wystarczały siły instynktowne znacznej części ludzkości, dążenie do takiego niewątpliwego
rozczłonowania jeszcze nie występowało. W stanie pewnego przytłumienia życia społecznego
współdziałało ze sobą wszystko to, co, w gruncie rzeczy, zawsze pochodziło z trzech źródeł. Czasy
nowe wymagają od człowieka, aby zajął świadome stanowisko w organizmie społecznym.
Świadomość ta wówczas jedynie będzie mogła zdrowo kształtować postępowanie i całe życie
ludzkie, jeśli zda sobie sprawę z tych trzech kierunków. Ku tej orjentacji dąży współczesna ludzkość
z podświadomych głębi swej duszy, a to, co wyżywa się w ruchu społecznym, jest tylko mętnym
odblaskiem tego dążenia.

Z innych założeń, niż te, wśród których żyjemy, z głębokich pokładów natury ludzkiej rozległ się

u schyłku XVIII-go stulecia głos, domagający się nowego ukształtowania organizmu społecznego.
Hasłem tych przemian były trzy słowa: Braterstwo, Równość, Wolność! Otóż, kto bezstronnie i ze
zdrowem poczuciem człowieczeństwa wniknie w rzeczywistość rozwoju ludzkiego, ten, oczywiście,
musi ustosunkować się z pełnem zrozumieniem do wszystkiego, co wyrażają te słowa. A jednak
znaleźli się w XIX-em stuleciu wnikliwi myśliciele, którzy zadali sobie trud, by dowieść, że
urzeczywistnienie idej Braterstwa, Równości i Wolności w jednolitem społeczeństwie nie jest
możliwe. Twierdzili, że, gdyby te trzy impulsy miały urzeczywistnić się w organizmie społecznym,
musiałyby znaleźć się ze sobą w sprzeczności. Z wielką przenikliwością dowiedli oni np. że przy
realizacji równości niepodobna byłoby zapewnić niemniej koniecznej, przyrodzonej każdej istocie
ludzkiej wolności. Trzeba przyznać rację tym, którzy podnoszą tę sprzeczność, a jednak
równocześnie, o ile czujemy po ludzku, niepodobna nie mieć sympatji dla każdego z tych trzech
ideałów.

Sprzeczność ta pochodzi stąd, że prawdziwe znaczenie społeczne tych trzech ideałów

występuje dopiero po zrozumieniu konieczności rozczłonowania organizmu społecznego. Owe trzy
człony nie powinny być ze sobą spojone i scentralizowane w jakimś teoretycznym, abstrakcyjnym
parlamencie lub innem ciele zbiorowem. Mają one być żywą rzeczywistością. Każdy z tych trzech
działów należy scentralizować w nim samym, a z ich żywej, wspólnej i równoległej działalności
powstać może dopiero jedność organizmu społecznego, jako całości. W rzeczywistem życiu bowiem
pozorne przeciwieństwa składają się właśnie na jedność. Dlatego też dopiero wówczas będziemy
mogli dojść do prawdziwego ujęcia życia organizmu społecznego, gdy zdołamy przeniknąć
rzeczywiste jego ukształtowanie pod względem braterstwa, równości i wolności. Przekonamy się
wówczas, że współdziałanie ludzi w życiu gospodarczem opierać się winno na braterstwie, które
powstaje dzięki zrzeszaniu się. W drugim członie, w systemie prawa publicznego, gdzie mamy do
czynienia z czysto ludzkiemi stosunkami człowieka do człowieka, dążyć należy do urzeczywistniania
idei równości. A w dziedzinie duchowej, która w organizmie społecznym zachowuje względną
niezależność, chodzi o realizację impulsu wolności. W takim ujęciu ukazuje się rzeczywista wartość
tych trzech ideałów. Nie mogą one jednak zrealizować się w chaotycznem życiu zbiorowem, gdyż
odpowiednim gruntem jest dla nich jedynie zdrowy, trójczłonowy organizm społeczny, żaden
abstrakcyjnie scentralizowany twór narodowy nie może urzeczywistnić w swoim nieładzie ideałów
wolności, równości i braterstwa; każdy natomiast z trzech członów organizmu społecznego może
czerpać swe siły z jednego z tych impulsów i wówczas będzie mógł współdziałać w sposób owocny
z pozostałemi członami.

Ludzie, którzy przy końcu XVIII-go wieku rozwinęli sztandar Wolności, Równości i Braterstwa,

także ci, którzy później poszli ich śladami, odczuwali niewyraźnie tendencje rozwojowe nowych
czasów. Jednak nie potrafili przezwyciężyć w sobie wiary w jednolite państwo. Z punktu widzenia
takiego państwa te ich trzy idee są pełne sprzeczności. Pomimo to nie wyrzekli się ich, gdyż w
podświadomych głębiach ich dusz działał pęd ku trójczłonowości organizmu społecznego, gdzie ta
troistość ideowa może dopiero utworzyć wyższą jedność. Życie współczesne wymową swych faktów

background image

26

domaga się, aby siły rozwojowe nowożytnej ludzkości, prące ku rozczłonowaniu organizmu
społecznego, stały się świadomą wolą społeczną.

III.

KAPITALIZM I IDEE SPOŁECZNE.

(Kapitał i praca ludzka).

Niepodobna wyrobić sobie właściwego sądu o tem, co należy przedsięwziąć w życiu zbiorowem

wobec alarmujących nas wydarzeń, o ile brak nam woli oparcia tego sądu na wniknięciu w
podstawowe siły organizmu społecznego. Usiłowaliśmy uczynić to w poprzednich rozdziałach
niniejszej pracy. Opierając się na poglądzie, zdobytym w wąskim kręgu obserwacyj, niepodobna
znaleźć już dziś środków do owocnego działania. Wszystko to, co ujawnia ruch społeczny, dowodzi,
że zaburzenia dotknęły podstaw tego organizmu, a bynajmniej nie tylko jego powierzchni. To też
koniecznem jest zdobycie takich poglądów, któreby również docierały do podstaw.

Gdy mowa dziś o kapitale i kapitaliźmie, dotyka się tego, co proletarjat współczesny uważa za

przyczynę swego pognębienia. Do owocnego poglądu na sposób, w jaki kapitał działa dodatnio, czy
też hamująco w procesach organizmu społecznego, dojść będziemy mogli dopiero wówczas, gdy
uwzględnimy, jak indywidualne zdolności ludzkie, system prawny oraz siły gospodarcze tworzą i
zużywają kapitał.

Gdy zaś mowa o pracy ludzkiej, ma się na myśli to, co, łącznie z podłożem naturalnem życia

gospodarczego tudzież z kapitałem, tworzy wartości gospodarcze oraz zapomocą czego robotnik
uświadamia sobie swe położenie społeczne. Pogląd na to, jakie miejsce należy się pracy w
organizmie społecznym, aby poczucie ludzkiej godności u robotnika było szanowane, wyłonić się
może jedynie pod warunkiem, że weźmiemy pod uwagę stosunek, w jakim znajduje się praca
człowieka; po pierwsze, do rozwoju zdolności indywidualnych, po wtóre zaś – do poczucia
prawnego.

Całkiem słusznie stawiamy pytanie: co jest dziś najbardziej palące do zrobienia, aby zaspokoić

żądania ruchu społecznego, ale i tych najpilniejszych zadań nie potrafimy wypełnić owocnie, jeżeli
nie będziemy wiedzieli, w jakim stosunku to, co ma być wykonane, znajdować się winno do podstaw
zdrowego organizmu społecznego. Wiedząc zaś to, potrafimy dostrzec zadania, które wypływają z
rzeczywistości, na każdem stanowisku, na jakiem zostaliśmy postawieni, lub które zdołaliśmy zająć.
Zdobyciu poglądu tego rodzaju, o jakim tu mowa, przeciwstawia się, wprowadzając w błąd myśl
nieuprzedzoną, to, co w ciągu długiego czasu przeszło z woli ludzkiej do urządzeń społecznych.
Ludzie zżyli się do tego stopnia z temi urządzeniami, że na ich podstawie wyrabiają sobie pogląd na
to, co w nich zachować, a co zmienić należy. Myśl naszą, dostosowujemy do tych faktów, gdy
tymczasem ona przecież właśnie winna je opanować. Dziś jednak już koniecznie musimy
zrozumieć, że niepodobna w inny sposób zdobyć poglądu, któryby dorósł do rzeczywistości, jak
przez powrót do pra-myśli (Urgedanken), stanowiących podstawę wszelkich urządzeń społecznych.

Jeżeli nam brak właściwych źródeł, skąd do organizmu społecznego stale przypływałyby siły,

wytryskujące z tych twórczych idej, to urządzenia społeczne przybierają formy, które nie sprzyjają
rozwojowi życia, lecz przeciwnie hamują to życie. Ale te idee społeczne żyją stale w impulsach
instynktownych człowieka w stanie mniej lub więcej podświadomym, nawet wówczas, gdy nasze
zupełnie świadome myśli błądzą i stwarzają, lub już stworzyły fakty, będące zaporami dla życia. I
właśnie te pra-myśli, które przejawiają się w sposób chaotyczny w stosunku do świata faktów,
hamujących życie, są tem, co w sposób jawny lub zamaskowany dochodzi do głosu w zaburzeniach
rewolucyjnych organizmu społecznego. Te wstrząsy dadzą się uniknąć jedynie wtedy, gdy organizm
społeczny ukształtuje się tak, że będzie zawsze zdolny do stwierdzenia, gdyby gdziekolwiek
zachodziły odchylenia od urządzeń wskazanych przez owe pra-myśli, i gdy jednocześnie posiadać
będzie możliwość przeciwdziałania tym odchyleniom, zanim nie staną się fatalną mocą.

W naszych czasach odchylenia od wymagań owych zasadniczych idej społecznych w szerokim

zakresie życia ludzkiego osiągnęły poważne rozmiary. A życie impulsów, zrodzonych przez te idee,
ujawnia się w duszy ludzkiej w formie krytyki pełnych wymowy faktów, zachodzących w organizmie
społecznym w ostatnich stuleciach. Niezbędną jest przeto dobra wola, by powrócić w sposób
zdecydowany do tych społecznych pra-myśli oraz zrozumieć, jak dziś właśnie szkodliwe jest
pomijanie ich w życiu ludzkiem, jako “niepraktycznych” ogólników. Życie i postulaty proletarjatu są

background image

27

żywą krytyką tego, co w ostatnich czasach uczyniono z organizmu społecznego. Zadaniem tedy
naszych czasów jest przeciwdziałanie jednostronnej krytyce przez to, że w społecznej pra-myśli
odnajdziemy kierunek, w którym mamy świadomie zwracać fakty. Minął już bowiem ten okres, kiedy
ludzkości starczyć mogło to, co dotąd osiągała przy pomocy kierownictwa instynktownego.

Jednym z kardynalnych zagadnień wyłaniających się ze współczesnej krytyki jest to, w jaki

sposób byłoby możliwe usunięcie wyzysku proletarjatu przez kapitał prywatny. Posiadacz lub
zarządzający kapitałem ma możność użycia pracy fizycznej robotnika by służyła temu, co zamyśla
produkować. W stosunkach społecznych, powstających ze współdziałania kapitału i pracy ludzkiej,
rozróżniać należy trzy ogniwa: działalność przedsiębiorcy, która opierać się winna na podłożu
zdolności indywidualnych jednostki, lub ich zespołów; stosunek przedsiębiorcy do robotnika, który
koniecznie powinien być stosunkiem prawnym; wreszcie samo wytwarzanie dóbr, które w obrocie
gospodarczym uzyskują wartość towarów. Działalność przedsiębiorcy w organizmie społecznym
może odbywać się w zdrowy sposób jedynie wówczas, gdy w życiu tego organizmu czynne są siły,
które pozwalają uzdolnieniom indywidualnym przejawiać się w możliwie najpełniejszy sposób. Aby
mogło to nastąpić, musi istnieć w organizmie społecznym dziedzina, która jednostce obdarzonej
zdolnościami pozostawia swobodną inicjatywę czynienia z nich użytku, innym zaś ludziom,
rozumiejącym rzecz, pozwala zdolności te swobodnie oceniać. Widzimy zatem, że ta działalność
społeczna człowieka, gdzie zachodzi użycie kapitału, należy do dziedziny organizmu społecznego,
w której życie duchowe troszczy się o prawodawstwo i zarząd. Jeśli do tej dziedziny wtrąca się
państwo ze swoją polityką, to z konieczności musi ono wykazywać brak zrozumienia dla zdolności
indywidualnych. Państwo bowiem musi opierać się na założeniu, że każdy człowiek ma jednakowe
prawo do życia i musi ono założenie to realizować. Winno ono również dawać każdemu
obywatelowi możność wypowiadania się. Dla zadań, jakie spełnia państwo polityczne, jest bez
znaczenia czy odnosi się ono ze zrozumieniem do zdolności indywidualnych obywatela, czy też nie.
Z tego też powodu to wszystko, co odbywa się w jego obrębie, nie powinno wywierać jakiegokolwiek
wpływu na działanie indywidualnych uzdolnień ludzkich.

Również i widoki na korzyści gospodarcze nie powinny decydować tam, gdzie działają

zdolności indywidualne przy pomocy kapitału. Niejeden z obrońców kapitalizmu przypisuje
korzyściom tym ogromne znaczenie, mniemając, że jedynie one mogą być motorem do
uruchomienia tych zdolności. Jako ludzie “praktyczni” powołują się oni na “niedoskonałość” natury
ludzkiej, którą, jak sądzą, znają dobrze. Rzeczywiście w ustroju, który doprowadził do stanu
obecnego, bodziec korzyści materjalnych niewątpliwie nabrał ogromnego znaczenia, ale właśnie ten
fakt jest w nie małym stopniu przyczyną stosunków, jakie przeżywamy obecnie. Stosunki te naglą
do rozwinięcia innego bodźca pobudzającego zdolności indywidualne. Powinien on rodzić się ze
zrozumienia idei społecznej, pod wpływem zdrowego życia duchowego. Wychowanie, szkoła, dzięki
mocy, którą czerpać będą z niezależnego życia duchowego, udostępnią człowiekowi, skutkiem
właśnie wspomnianego zrozumienia, urzeczywistnienie tego, ku czemu prą jego zdolności
indywidualne.

Takie mniemanie dalekie jest od marzycielstwa, które niewątpliwie wyrządziło nieobliczalne

szkody w dziedzinie woli społecznej, jak również i w innych dziedzinach. Pogląd bowiem, o którym
mowa, nie polega, jak widać z powyższego, na złudnej wierze w to, że “duch ludzki” zdziałać może
cuda, o ile ci, którzy mniemają, że są nim obdarzeni, będą o nim jak najwięcej rozprawiali, lecz
wypływa on z obserwacyj swobodnego współdziałania ludzi w dziedzinie duchowej. Współdziałanie
to z istoty swej nabiera cech społecznych, o ile ma możność rozwijania się naprawdę niezależnie.

Te cechy społeczne nie mogły się dotychczas ujawnić jedynie skutkiem uzależnienia życia

duchowego. Siły duchowe ukształtowały się w taki sposób wśród sfer kierowniczych, że działanie
ich zamykało się antyspołecznie w obrębie pewnych ograniczonych kół. Owoce ich twórczości
można było udostępnić warstwom proletarjackim, jedynie w sposób sztuczny. Warstwy te nie miały
możności czerpania z życia duchowego jakichkolwiek sił, które stanowią pokrzepienie dla duszy,
gdyż nie brały one rzeczywiście udziału w powstawaniu tych dóbr duchowych. Instytucje, mające na
celu “oświatę ludową”, “udostępnienie ludowi sztuki” i t. p., nie są naprawdę środkami
rozpowszechniania wartości duchowych wśród ludu, dopóki mają one taki charakter, jaki przybrały
w czasach ostatnich. “Lud” bowiem nie bierze wewnętrznego udziału swą istotą ludzką w życiu tych
wartości duchowych. Umożliwia mu się jedynie spoglądanie na nie jakby od zewnątrz.

A to, co dotyczy życia duchowego w ściślejszym sensie, ma również znaczenie w tych

przejawach działalności duchowej, które przy pomocy kapitału sięgają do dziedziny gospodarczej.

background image

28

W zdrowym organizmie społecznym najemnik, pracujący przy maszynie, nie powinien być zajęty
wyłącznie jej obsługą, podczas gdy sam tylko przedsiębiorca zna losy wyprodukowanych towarów w
obiegu gospodarczym. Robotnik w pełnem zrozumieniu uświadamiać sobie winien własny
współudział w życiu społecznem, wynikający z tego, że pracuje przy wytwarzaniu dóbr.
Przedsiębiorca powinien zwoływać regularnie narady z pracownikami, któreby zaliczano do spraw
również niezbędnych dla fabryki, jak samą pracę, a to w celu rozwijania kręgu wspólnych
wyobrażeń, zarówno u tych, którzy pracę organizują, jak i u tych, którzy jej dostarczają. Zdrowe
oddziaływanie tego, rodzaju będzie budziło w robotniku zrozumienie, że należyte spełniane funkcyj
zawiadywania kapitałem jest rzeczą pomyślną dla organizmu społecznego, a przez to i dla niego
samego, jako jego członka. Dla przedsiębiorcy taka dobrowolna jawność prowadzenia
przedsiębiorstwa będzie bodźcem do wzorowego postępowania.

Nie doceniać tego może jedynie człowiek, który nie rozumie doniosłości wspólnych przeżyć

wewnętrznych przy zbiorowej pracy. Kto zaś to rozumie, dostrzeże również jak bardzo sprzyjającym
dla wydajności produkcji byłoby kierownictwo gospodarki opartej na kapitale, gdyby czerpało swe
idee z niezależnego życia duchowego. Jedynie przy takiem założeniu możliwe jest zastąpienie
obecnego stosunku człowieka do kapitału i wzrostu tegoż – który to stosunek opiera się wyłącznie
na motywie zysku – rzeczowem zainteresowaniem się samą sprawą wytwarzania dóbr i
świadczenia usług.

Współcześni socjaliści dążą do przekazania społeczeństwu zarządu środkami produkcji. To, co

w tych dążeniach jest uzasadnione, da się osiągnąć jedynie drogą powierzenia tego zarządu
ludziom czynnym w dziedzinie niezależnego życia duchowego. Uniemożliwi to przymus
gospodarczy, odczuwany jako poniżający człowieka. Przymus ten wywiera kapitał, kiedy działalność
swą rozwija z sił wyłącznie gospodarczych. I wówczas zdolności człowieka nie będą paczyły się, co
jest rzeczą nieuniknioną, gdy zarządza niemi państwo polityczne.

Dochód z zatrudniania kapitału i zdolności indywidualnych, podobnie jak z wszelkich usług

natury duchowej, musi być w zdrowym organizmie społecznym zarówno rezultatem swobodnej
inicjatywy działającego człowieka, jak i dobrowolnego zainteresowania ludzi, którzy pożądają tych
świadczeń. W tej dziedzinie pozostawić należy swobodnej inicjatywie pracownika oznaczenie
wynagrodzenia, jakiego żąda za swą pracę, zależnie od przygotowań, kosztów i t. p., których ona
wymaga. Zadośćuczynić tym żądaniom będzie można jedynie o tyle, o ile jego świadczenia obudzą
dla siebie zrozumienie.

Dzięki urządzeniom społecznym, zgodnym z powyższemi wytycznemi, powstanie grunt dla

istotnie niezależnego układu stosunków pomiędzy kierownikiem a wykonawcą pracy. Stosunek ten
nie będzie polegał na wynagrodzeniu towarem (względnie pieniędzmi) za pracę, ale na ustaleniu
udziału należnego każdej z obu stron, wytwarzających wspólnie towar, w wynikach pracy.

To, co w organizmie społecznym dokonywa się za pomocą kapitału, zależy w swej istocie od

sposobu działania w nim zdolności indywidualnych. Właściwe impulsy rozwojowe tych uzdolnień nie
mogą pochodzić skądinąd, jak tylko z niezależnego życia duchowego. Nawet w takim organizmie
społecznym, gdzie rozwój uzdolnień uzależniony jest od państwa lub sił gospodarczych, wszelką
prawdziwą twórczą produkcyjność, wymagającą kapitału, zawdzięczamy tym indywidualnym,
niezależnym siłom, które zdołały przebić się poprzez krępujące je urządzenia. Tylko, że w takich
warunkach rozwój ich nie może być zdrowy. Stosunki, które sprawiają, że siła pracy człowieka musi
stawać się towarem, wynikły nie skutkiem swobodnego rozwoju zdolności indywidualnych,
działających przy pomocy kapitału, lecz drogą ujarzmienia tych sił przez państwo lub obieg
gospodarczy. Bezstronne wniknięcie w tę sprawę stanowi w obecnych czasach niezbędne założenie
dla tego wszystkiego, czego należy dokonać w dziedzinie organizacji społecznej. W ostatnich
czasach bowiem powstał przesąd, że reformy, mające uzdrowić organizm społeczny, muszą
pochodzić od państwa, lub od życia gospodarczego. Jeżeli będziemy kroczyli dalej po drodze
wytkniętej przez ten przesąd, urządzenia, które powstaną, nie poprowadzą ludzkości ku celom, do
jakich dąży, lecz przeciwnie – ku nieograniczonemu spotęgowaniu ucisku, od którego pragnie się
ona wyzwolić.

O kapitalizmie nauczono się myśleć w czasach, kiedy wtrącił on już organizm społeczny w

chorobę. Przeżywamy proces patologiczny; rozumiemy, że trzeba mu przeciwdziałać. Ale należy
wiedzieć więcej. Koniecznem jest uświadomić sobie, że źródło choroby tkwi w tem, że obieg
gospodarczy pochłania siły, czynne w kapitale. Jedynie człowiek, nie poddający się złudnemu
poglądowi, jakoby myśl zarządzania kapitałem przez wyzwolone życie duchowe miała być

background image

29

“niepraktycznym idealizmem”, może działać w kierunku, którego obecnie zaczynają się energicznie
domagać siły rozwojowe ludzkości.

Dziś wprawdzie jesteśmy słabo przygotowani do tego, aby ideę społeczną, która ma skierować

kapitalizm na zdrowe tory, powiązać bezpośrednio z życiem duchowem. Nawiązujemy do tego, co
wchodzi w obręb życia gospodarczego. Widzimy, jak nowoczesna produkcja towarów doprowadziła
do wielkiego przemysłu, a ten do obecnych form kapitalizmu. Tę formę gospodarczą winna zastąpić
spółdzielczość, pracująca w celu zaspakajania potrzeb wytwórców. Ale ponieważ, oczywiście,
pragnie się utrzymać przytem nowoczesną technikę produkcji, żąda się połączenia wszystkich
placówek przemysłowych w jedno wielkie stowarzyszenie. Panuje mniemanie, że w takiem
zrzeszeniu, gdzie każdy produkować będzie na zlecenie społeczności, nie będzie wyzysku,
niepodobna bowiem, aby społeczeństwo wyzyskiwało samo siebie. A ponieważ pragniemy, czy też
jesteśmy zmuszeni nawiązywać do tego, co już istnieje, zwracamy się ku współczesnemu państwu
z myślą przekształcenia go w taką wszystko obejmującą organizację.

Nie dostrzega się przytem, że rezultaty oczekiwane od zrzeszenia tego rodzaju, tem trudniej

dadzą się osiągnąć, im większe będą jego rozmiary. O ile zdolności indywidualne nie odegrają w
organizacji zrzeszeniowej tej roli, jaką tu wskazaliśmy, to wspólne zarządzanie pracą nie
doprowadzi do uzdrowienia organizmu społecznego.

Brak zdrowego poglądu na udział życia duchowego w organizmie społecznym, pochodzi stąd,

że obecnie ludzie przywykli wyobrażać sobie pierwiastek duchowy jako coś niezmiernie dalekiego
od wszystkiego, co materjalne i praktyczne. Wyłożony tu pogląd, że w działaniu kapitału na terenie
gospodarczym widzieć musimy przejaw pewnej dziedziny życia duchowego, niejednemu wyda się
wręcz śmieszny. Będzie to dziwaczne zarówno dla przedstawicieli dotychczasowych klas
kierowniczych, jak i dla myślicieli socjalistycznych. Aby zrozumieć znaczenie dla uzdrowienia
organizmu społecznego tego, co się w ten sposób ośmiesza, należy zwrócić uwagę na pewne
współczesne prądy myślowe, które, jakkolwiek wypływają z rzetelnych w swoim rodzaju impulsów
duszy, niemniej jednak hamują powstawanie prawdziwie społecznego sposobu myślenia wszędzie,
dokąd docierają.

Te prądy myślowe stronią, mniej lub więcej nieświadomie, od tego, co daje właściwą siłę

rozpędową przeżyciom wewnętrznym. Dążą one do zdobycia poglądu na świat, do życia duszy, do
myślenia, poznania naukowego, ale w taki sposób, że to wszystko stanowi jakby wysepkę w
całokształcie życia człowieka. Skutkiem tego nie są one w stanie przerzucić pomostu pomiędzy tem
wszystkiem a życiem, do którego wprzęga człowieka codzienność. Widzimy, jak w mniemaniu wielu
współczesnych, należy do “wewnętrznej dystynkcji” rozmyślanie, choćby nawet w sposób
abstrakcyjno-szkolny, o różnych problemach etyczno-religijnych na niebosiężnych wyżynach
marzeń. Możemy obserwować, jak ludzie rozmyślają o sposobie doskonalenia się, o tem, jak
człowiek winien miłować swych bliźnich, jak może zdobyć łaskę “wewnętrznej treści życia”. Ale
stwierdzamy przytem całkowitą bezsilność urzeczywistniania wszystkiego tego, co się uważa za
dobre, pełne miłości, życzliwe, słuszne, moralne w warunkach otaczających człowieka, a więc w
jego życiu codziennem, w działaniu kapitału, płacy roboczej, spożyciu, produkcji, obiegu towarów,
kredycie, bankach i giełdzie.

Można dostrzec, jak dwa prądy światowe płyną obok siebie także w przyzwyczajeniach

myślowych człowieka. Jeden z nich usiłuje trzymać się jak gdyby na wyżynach bosko-duchowych i
nie pragnie wcale budować pomostu pomiędzy impulsami duchowemi a życiem codziennem. Drugi
zaś prąd – żyje bezmyślnie w codzienności. Ale życie – to nierozdzielna jedność. Pomyślnie
rozwijać się będzie mogło dopiero wówczas, gdy poruszające je siły natury etyczno-religijnej będą
oddziaływały na najcodzienniejsze pospolite sprawy, te właśnie, które wielu ludziom wydają się
mniej podniosłe. Jeżeli bowiem zaniedbujemy połączenia tych dwu dziedzin, to w życiu religijnem,
moralnem oraz w myśleniu społecznem wpadamy w czyste marzycielstwo, całkiem obce
rzeczywistości codziennej. I wówczas ta rzeczywistość mści się w pewien sposób. Człowiek bowiem
wtedy pod wpływem impulsu “duchowego” dąży do wszelkich możliwych ideałów, do wszystkiego,
co nazywa “dobrem”. Natomiast jako pozbawionym “ducha” oddaje się instynktom,
przeciwstawiającym się tym “ideałom”, a które stanowią podstawę zwykłych codziennych potrzeb
życiowych, zaspokajanych w dziedzinie gospodarczej. Nieznaną mu jest jakakolwiek droga realna,
wiodąca od pojęcia duchowości do spraw dnia powszedniego. Skutkiem tego to życie codzienne
przybiera postać, nie mającą nic wspólnego z impulsami etycznemi wzniosłych wyżyn duszy i
ducha. Ale wtedy codzienność mści się w ten sposób, że życie etyczno-religijne staje się

background image

30

kłamstwem wewnętrznem w życiu człowieka, gdyż niepostrzeżenie stroni od powszedniości, od
bezpośredniej praktyki życiowej.

Jak liczni są dziś ludzie, którzy z motywów pewnego etyczno-religijnego dostojeństwa,

wykazują najlepszą wolę ku dobremu współżyciu z bliźnimi i pragną okazać to jak najlepszemi
uczynkami. Zaniedbują oni jednak kształcenia w sobie wrażliwości, któraby to naprawdę
umożliwiała, gdyż nie potrafią przyswoić sobie wyobrażeń społecznych, urabiających praktyczne
przyzwyczajenia życiowe.

Do tej kategorji należą ci, co w tym dla świata historycznym momencie, kiedy problemy

społeczne stały się tak palące, przeciwstawiają się hamująco prawdziwej praktyce życiowej, są
bowiem marzycielami, mimo, iż uważają się za ludzi praktycznych. Szerzą oni taki np. pogląd: ludzie
muszą się wznieść ponad materjalizm, ponad zewnętrzny świat fizyczny, które wtrąciły ich w
katastrofę wojny światowej i w całe to nieszczęście; muszą więc zwrócić się ku duchowemu
ujmowaniu życia. Wskazując w ten sposób drogi ku życiu duchowemu, nie przestają powoływać się
na jednostki, które w przeszłości otaczano czcią z racji ich uduchowionego sposobu myślenia. Ale
człowiek, który właśnie usiłuje wskazywać, że to, co duch ludzki musi dokonać w życiu naprawdę
praktycznem, jest niezbędne w niemniejszym stopniu, jak wytwarzanie chleba powszedniego,
spotka się z uwagą, że obecnie najważniejszą rzeczą jest znów doprowadzić ogół do uznania
czynnika duchowego. Dziś jednak chodzi o to, aby przy pomocy sił duchowych odnaleźć linje
wytyczne uzdrowienia organizmu społecznego. A do tego nie wystarcza zajmować się tylko
odświętnie sprawami duchowemi. Światło duchowe musi koniecznie przenikać cały byt codzienny.
Skłonność do szukania dla życia “duchowego” dróg pobocznych doprowadziła do tego, że sfery,
dzierżące dotychczas w swych rękach ster rządów, są zadowolone z warunków społecznych, które
wywołały obecny stan rzeczy.

Obecnie w życiu społecznem ściśle związane są ze sobą dwie rzeczy: zarządzanie kapitałem w

produkcji towarów oraz własność środków produkcji, czyli także kapitału. A jednak stosunek
człowieka do kapitału w obu tych formach jest całkiem różny pod względem działania, jakie to
wywiera na organizm społeczny. Zarządzanie kapitałem na podstawie zdolności indywidualnych,
zastosowane celowo, wzmaga dobrobyt organizmu społecznego, co jest zgodne z interesem
wszystkich, należących do tego organizmu. W jakiemkolwiek położeniu znajduje się człowiek, jest
on zawsze zainteresowany w tem, aby wypływające z natury ludzkiej indywidualne zdolności, które
celowo współdziałają przy powstawaniu dóbr niezbędnych w życiu ludzkiem, nie marnowały się. Ale
rozwój tych zdolności wymaga, aby obdarzeni niemi ludzie z własnej swobodnej inicjatywy
pobudzali je do działania. To, co z tych źródeł nie ma możności wypływać swobodnie, zostaje jakby
odjęte pomyślności ogółu, a przynajmniej do pewnego stopnia. Kapitał jednak jest środkiem,
umożliwiającym aktywizację takich zdolności w rozległych dziedzinach życia społecznego.
Najistotniejszy interes każdego człowieka w ramach organizmu społecznego wymaga, aby w
pewnym kierunku uzdolnione jednostki, lub szczególnie nadające się do określonych prac zespoły
miały możność rozporządzania kapitałem według własnej inicjatywy. Każdy obywatel, od
pracownika umysłowego do rękodzielnika, o ile bez uprzedzeń rozumie własny interes, musi sobie
powiedzieć: chciałbym, żeby dostateczna liczba, zdolnych jednostek lub zespołów mogła nie tylko
swobodnie dysponować kapitałem, ale aby także miała możność dojścia z własnej inicjatywy do
posiadania kapitału. Jedynie bowiem oni mogą sądzić o tem, jak przy pomocy kapitału, ich
indywidualne zdolności potrafią celowo wytwarzać dobra dla organizmu społecznego.

W ramach niniejszej książki nie ma potrzeby przedstawiać, jak z biegiem rozwoju ludzkości, w

związku z działaniem indywidualnych uzdolnień ludzkich, własność prywatna wyłoniła się z pośród
innych form posiadania w organizmie społecznym. Własność ta kształtowała się aż do ostatnich
czasów pod wpływem podziału pracy. Omówimy tutaj obecny stan rzeczy tudzież jego nieodzowny
dalszy rozwój.

Jakkolwiek własność prywatna powstała drogą przemocy, podbojów itp., jest ona również

wynikiem twórczości społecznej, związanej z indywidualnemi zdolnościami ludzi. Wszakże, zdaniem
myślicieli socjalistycznych, usunięcie ucisku, wywieranego przez własność prywatną, jest możliwe
jedynie drogą przekształcenia jej we własność społeczną. Przyczem stawiają oni sprawę w sposób
następujący: jak można przeszkodzić powstawaniu prywatnej własności środków produkcji, aby
położyć kres uciskowi, który ona wywiera na klasy nieposiadające? Kto tak stawia sprawę, nie
uwzględnia faktu, że organizm społeczny znajduje się w stanie nieprzerwanego powstawania i
rozrostu.
W stosunku do czegoś, co się rozwija, nie należy pytać, jak je najlepiej urządzić mamy,

background image

31

aby dzięki temu pozostało na przyszłość w takim stanie, jaki uznaliśmy za doskonały? Myśleć w taki
sposób można jedynie o rzeczy, która, poczynając od pewnego momentu, działa dalej zasadniczo w
niezmienny sposób. Nie stosuje się to do organizmu społecznego. Wszystko, co w nim powstaje,
podlega ciągłym zmianom w procesie samego życia. Jeżeli tedy chcemy nadać mu najlepszą,
według naszego mniemania, formę, w którejby miał nadal trwać, podkopujemy warunki jego
istnienia.

Jednym z warunków rozwoju organizmu społecznego jest, aby jednostki, mogącej służyć

ogółowi swemi zdolnościami, nie pozbawiać możności czynienia tego z jej własnej, niezależnej
inicjatywy. Tam, gdzie taka działalność wymaga rozporządzania środkami produkcji, zapory,
stawiane tej inicjatywie, przyniosłyby szkodę dobru ogólnemu. Zazwyczaj wysuwany w tej sprawie
argument, że przedsiębiorca musi mieć, jako bodziec dla swej działalności, widoki na zysk,
związany z własnością środków produkcji, nie ma tu znaczenia. Kierunek bowiem myśli, z którego
wypływa wyłożony w tej książce pogląd na dalszy rozwój stosunków społecznych, widzi możliwość
usunięcia tego rodzaju pobudek drogą wyzwolenia życia duchowego z zależności politycznej i
gospodarczej. Wyzwolone życie duchowe samo z siebie rozwijać będzie zrozumienie społeczne,
stąd zaś wynikną bodźce zupełnie innej natury, niż te, które opierają się na widokach korzyści
materjalnych. Ale nie o to jedynie chodzi, z jakich powodów ludzie są przywiązani do prywatnego
władania środkami produkcji, ale o to, co lepiej odpowiada warunkom życiowym organizmu
społecznego: rozporządzanie środkami produkcji w sposób nieskrępowany, czy też regulowany
przez społeczeństwo. Przytem należy zawsze pamiętać, że przy rozważaniach warunków
życiowych obecnego organizmu społecznego, nie należy brać pod uwagę tego, co istniało, według
naszego mniemania, w społeczeństwach pierwotnych, ale wyłącznie to, co odpowiada obecnemu
szczeblowi rozwoju ludzkości.

Na dzisiejszym stopniu rozwojowym zdolności indywidualne nie mogą działać owocnie przy

pomocy kapitału, o ile nie mają możności swobodnego rozporządzania nim w obiegu
gospodarczym. Płodna działalność w zakresie produkcji wymaga zapewnienia jej nieskrępowanej
dyspozycji kapitałem, nie z racji korzyści, jakie to przynosi poszczególnej jednostce lub zespołowi,
ale dlatego, że w ten sposób najlepiej służyć ona może ogółowi, o ile zmysł społeczny towarzyszy
temu w sposób celowy.

Człowiek związany jest poniekąd z tem, co produkuje sam, lub razem z innymi ludźmi w

podobny sposób, jak ze sprawnością organów własnego ciała. Ograniczenie wolności
rozporządzania środkami produkcji porównać można do krępowania człowieka w swobodnem
posługiwaniu się członkami jego ciała.

Otóż własność prywatna nie jest niczem innem, jak pośrednikiem takiego właśnie swobodnego

rozporządzania. Przy rozpatrywaniu własności prywatnej ważne jest dla organizmu społecznego to
tylko, żeby właściciel posiadał prawo rozporządzania nią według własnej inicjatywy. W życiu
społecznem połączone są ze sobą, jak widzimy, dwie rzeczy, które mają całkiem odmienne dlań
znaczenie: swobodne rozporządzanie kapitałem, jako podstawą wytwarzania społecznego, oraz
stosunek prawny człowieka, rozporządzającego kapitałem względem wszystkich pozostałych ludzi,
którzy skutkiem tego pozbawieni są możności korzystania z tego kapitału.

Do szkodliwych następstw społecznych prowadzi nie pierwotne prawo swobodnego

rozporządzania kapitałem, lecz jedynie dalsze trwanie w mocy tego prawa także i wówczas, kiedy
już przestały istnieć warunki wiążące w sposób celowy to prawo ze zdolnościami ludzkiemi. Kto w
organizmie społecznym widzi twór żywy, rozwijający się, zrozumie, o co tu chodzi. Będzie szukał
możliwości takiego zarządzania tem, co z jednej strony służy życiu, aby z drugiej strony nie stawało
się to dlań szkodliwe. Wszystko, co żyje, żadną miarą nie może być urządzone w sposób, któryby
zapobiegał powstawaniu także pewnych szkodliwych przejawów w procesie swego rozwoju. I jeżeli
sami mamy współpracować z czemś, znajdującem się w procesie powstawania, tak, jak nas do tego
zmusza organizm społeczny, to nasze zadanie nie może bynajmniej polegać na niedopuszczaniu do
wytworzenia się jakiegoś koniecznego urządzenia z obawy przed jego ujemnemi następstwami.
Tem bowiem podkopuje się możliwości rozwojowe organizmu społecznego. Chodzi jedynie o to, aby
interwenjować we właściwym momencie, kiedy celowe urządzenia przekształcą się w szkodliwe.

Zdolnościom indywidualnym należy pozostawić możność swobodnego rozporządzania

kapitałem; lecz związane z nim prawo własności trzeba móc zmieniać w chwili, kiedy staje się
środkiem bezprawnej przemocy. W naszych czasach urządzenia, uwzględniające ten postulat,
istnieją jedynie w stosunku do t. zw. prawa autorskiego. Po pewnym czasie po zgonie autora

background image

32

przechodzi ono na własność społeczeństwa. Urządzenie to opiera się na zasadzie zgodnej w istotą
współżycia ludzkiego. Jakkolwiek bowiem powstanie jakiejś wartości czysto duchowej wiąże się
ściśle z indywidualnemi zdolnościami człowieka, to jednak wartość ta stanowi rezultat współżycia
społecznego i w odpowiednim momencie powinna doń powrócić. Nie inaczej rzecz się ma z innemi
rodzajami własności. Nieodzownym warunkiem tego, aby jednostka przy pomocy własności, mogła
wytwarzać coś dla ogółu, jest współdziałanie tegoż ogółu. Prawo swobodnego rozporządzania
własnością nie może być przeto oddzielone od interesu społeczeństwa. Nie chodzi więc o
znalezienie sposobu zniesienia prawa posiadania kapitału, ale o to, aby zarządzanie nim odbywało
się w sposób dla społeczeństwa najbardziej pożyteczny.

Otóż taki sposób znaleźć można w trójczłonowym organizmie społecznym. Złączeni w tym

organizmie ludzie działają jako całość, zapomocą członu prawno-państwowego. Aktywizacja
zdolności indywidualnych należy do organizacji duchowej.

Dla każdego, kto jest obdarzony zmysłem rzeczywistości i nie pozwala, opanować się

subjektywnym sądom, teorjom, życzeniom itp., wszystko w organizmie społecznym wykazuje
konieczność układu trójczłonowego. Przedewszystkiem jednak konieczność tę ujawnia zagadnienie,
dotyczące stosunku zdolności ludzkich do kapitału, jako podstawy gospodarczej, tudzież do prawa
własności tego kapitału. Państwo nie powinno stawiać przeszkód powstawaniu własności prywatnej
i zawiadywaniu nią dopóty, dopóki zdolności indywidualne pozostają związane z kapitałem w
sposób pomyślny dla całości organizmu społecznego. W stosunku do własności prywatnej państwo
spełniać będzie rolę ściśle prawną. Nigdy nie będzie przejmowało jej w swoje posiadanie,
ograniczając się do wydawania zarządzeń, aby w odpowiednim momencie nastąpiło przekazanie
danego objektu takiej jednostce lub zespołowi, które, dzięki swym właściwościom indywidualnym,
ustosunkują się doń w sposób pożądany. Będzie to korzystne dla organizmu społecznego z dwóch
całkiem różnych względów. Państwo, mające do czynienia z tem, co wszystkich ludzi jednakowo
dotyczy, dzięki swym demokratycznym zasadom, potrafi czuwać nad tem, aby prawo własności nie
stało się z biegiem czasu bezprawiem. Skutkiem tego, że państwo nie będzie samo zarządzało
własnością, lecz troszczyć się będzie jedynie o przekazywanie jej indywidualnym zdolnościom
ludzkim, zdołają one rozwinąć w pełni swe owocne siły na pożytek całości organizmu społecznego.
Przy takiej organizacji prawa własności oraz zawiadywania nią, pozostawać ona będzie w jednym
ręku tylko tak długo, jak to okaże się celowe. Przypuszczalnie zarządzenia państwowe co do
przechodzenia własności z rąk do rąk będą ulegały z biegiem czasu dużym zmianom. Dziś, kiedy w
szerokich kołach zapanowała głęboka nieufność do wszelkiej własności prywatnej, myśli się o
radykalnem przekształceniu jej we własność kolektywną. Ale gdybyśmy na tej drodze poszli dość
daleko, przekonalibyśmy się, jak skrępowałoby to możliwości rozwojowe organizmu społecznego.
Nauczeni doświadczeniem ludzie obraliby później inną drogę. Byłoby jednak bezsprzecznie lepiej
wprowadzić już obecnie urządzenia, któreby, w duchu powyższych wywodów, zapewniły zdrowie
organizmowi społecznemu.

Dopóki jednostka, oddzielnie lub w zespole, kieruje działalnością produkcyjną przy pomocy

zgromadzonego przez nią kapitału, dopóty mieć powinna prawo rozporządzania przyrostem
pierwotnego kapitału zakładowego, o ile ten przyrost przeznacza się na dalszy rozwój produkcji.
Skoro tylko jednostka ta przestanie spełniać swe funkcje kierownicze, kapitał winien przejść do rąk
innej osoby, czy zespołu, aby umożliwić prowadzenie podobnej lub innej placówki wytwórczej,
służącej organizmowi społecznemu. Również i kwoty uzyskane z produkcji, a nie przeznaczone na
jej rozbudowę, winny być odrazu kierowane na tę drogę. Za własność osobistą zarządzającego
uważać należy to tylko, co przypada mu na zasadzie warunków, jakie, ze względu na swe zdolności
indywidualne, uznał za właściwe postawić przy obejmowaniu tego stanowiska. Uzasadnienie tych
żądań opiera się na tem, że dzięki zaufaniu, jakiem się cieszy, powierzano mu zarządzanie pewnym
kapitałem. Jeżeli zarządzający swą działalnością przyczynił się do powiększenia, kapitału, to na
jego korzyść powinna przypaść taka część tego przyrostu, aby jego pierwotne dochody powiększyły
się procentowo w tym samym stopniu, w jakim powiększył się kapitał.

Kapitał zakładowy przedsiębiorstwa, zgodnie z wolą pierwotnych jego właścicieli, może przejść

w ręce nowego zarządzającego wraz z wszelkiemi ciążącemi nań zobowiązaniami, albo także do
nich powrócić wówczas, gdy pierwszy kierownik nie będzie mógł, albo też nie będzie chciał spełniać
nadal tych zadań.

Przy takiem urządzeniu mamy do czynienia z przekazywaniem praw. Ustalanie form prawnych

tego przekazywania będzie zadaniem organizacji prawno-państwowej. Również należeć doń będzie

background image

33

czuwanie nad ich wykonywaniem, oraz zarządzanie temi sprawami. Przewidywać można, że
rozporządzenia, normujące przekazywanie własności, przybierać będą różne formy, zależnie od
poczucia świadomości prawnej. Sposób wyobrażania sobie rzeczy jaki tu wyłożyliśmy, musi być
zgodny z rzeczywistością, nie może więc wskazywać nic więcej ponad kierunek, w jakim
wspomniane urządzenia mogłyby się rozwijać. Jeżeli w tym duchu postępować będziemy ze
zrozumieniem rzeczy, to zawsze w każdym konkretnym wypadku znajdziemy celowy sposób
działania. Przy poszukiwaniu tedy właściwego rozwiązania w życiu praktycznem należy zawsze
uwzględniać szczególne warunki i ducha samej rzeczy. Im bardziej czyjś sposób myślenia
odpowiada rzeczywistości, tem mniej skłonny on będzie w poszczególnym wypadku do narzucania
jakichkolwiek zgóry powziętych przepisów i reguł. I takie, czy inne rozwiązanie wyłoni się samo w
sposób wyraźny, właśnie jako konieczność z samego ducha tego rodzaju myślenia. Stąd też
wyniknie przeświadczenie, że państwo, zawiadując przekazywaniem praw własności, nigdy nie
powinno samo przejmować funkcji rozporządzania kapitałem. Ma się ono troszczyć wyłącznie o to,
aby wybór jednostki lub grupy, w których ręce zostaje przekazany kapitał, uzasadniały zdolności
indywidualne wybranych. Z tego założenia wychodząc, obowiązywać winna przedewszystkiem
ogólna zasada, że każdy, kto z powyższych względów chce przekazać swój kapitał, ma prawo sam
decydować o swoim następcy. Będzie mu pozostawiona możność wyznaczenia osoby, czy też
grupy osób, albo przekazania owego prawa jakiejś korporacji, należącej do organizacji życia
duchowego. Kto bowiem oddał organizmowi społecznemu usługi celowem zarządzaniem kapitałami,
ten również, dzięki swym indywidualnym zdolnościom, potrafi ze zrozumieniem społecznem
zadecydować o dalszych losach tych kapitałów. Poszanowanie tej zasady będzie dla organizmu
społecznego bardziej pożyteczne, niż jej ignorowanie i pozostawianie regulowania tych spraw
osobom, które nie są z niemi w bezpośrednim związku.

Takie regulowanie praw własności będzie stosowane do kapitałów, przekraczających pewną

sumę, a zgromadzonych przy pomocy środków produkcji, łącznie z ziemią, przez jednostkę czy
grupę osób, które to kapitały nie przeszły we własność prywatną z tytułu pierwotnego
wynagrodzenia indywidualnych uzdolnień.

Dochody z tego źródła oraz wszelkie oszczędności, pochodzące z własnej pracy, do chwili

zgonu ich właściciela, lub do pewnego późniejszego terminu, pozostają w jego osobistem
posiadaniu, względnie jego potomków. Do tego też czasu ciułacz, o ile przekazał swe oszczędności
na cele produkcyjne, otrzymywać będzie oprocentowanie pewnej wysokości, wynikające z poczucia
prawnego, według stopy ustalanej przez państwo. W ustroju społecznym, opartym na powyższych
zasadach, możliwe będzie ścisłe rozgraniczenie dochodów, które zawdzięcza się działalności przy
pomocy środków produkcji, od tych, których źródłem są zaoszczędzone kwoty, zdobyte pracą
osobistą (fizyczną i duchową). Takie rozgraniczenie zgodne jest z poczuciem prawnem oraz z
interesem społeczeństwa. Oszczędności osobiste, przekazane celom wytwórczości, służą dobru
powszechnemu. To bowiem jedynie umożliwia zdolnościom indywidualnym kierowanie produkcją.
Przyrost, jakiego doznaje kapitał dzięki środkom produkcji – po potrąceniu uprawnionego
oprocentowania – zawdzięcza swe powstanie współdziałaniu całego organizmu społecznego.
Powinien więc doń powrócić w opisany sposób. Zadanie członu prawnego ograniczy się do
wydawania zarządzeń, aby przekazywanie kapitałów odbywało się w powyższy sposób, ale nie
będzie należało do jego kompetencyj rozstrzyganie do jakiej gałęzi produkcji natury materjalnej, czy
duchowej przekazany, czy też pochodzący z oszczędności kapitał ma być użyty. Prowadziłoby to
bowiem do tyranji państwa nad dziedziną produkcji duchowej i materialnej. Indywidualne zdolności
ludzkie będą kierowały temi sprawami w sposób najbardziej korzystny dla organizmu społecznego.
W razie zaś, jeśli ktoś nie zechce sam wybrać swego następcy w zawiadywaniu kapitałem, który
powstał dzięki jego działalności, będzie mógł przekazać to prawo którejbądź korporacji, należącej
do dziedziny duchowej.

Również i majątek, pochodzący z oszczędności wraz z odsetkami, przejdzie po śmierci jego

właściciela lub nieco później, na mocy jego ostatniej woli, wyłącznie w ręce takiej jednostki lub grupy
osób, które są czynne w wytwórczości natury duchowej lub materjalnej; nie otrzyma zaś go nigdy
człowiek nieprodukcyjny, u którego kapitał przekształciłby się w rentę. Jeżeli właściciel nie ma
możności dokonania wyboru bezpośrednio, będzie uprawniony także i w tym wypadku do
przekazania prawa rozporządzania tym majątkiem korporacji z dziedziny duchowej. Jedynie
wówczas, gdy właściciel nie pozostawi pod tym względem żadnych dyspozycyj, wyręczy go
państwo, które powierzy dokonanie wyboru organizacji duchowej.

Przy takiem unormowaniu ustroju społecznego uwzględniona będzie zarówno swobodna

background image

34

inicjatywa jednostki, jak i interes ogółu, który uzyska pełne zadośćuczynienie właśnie skutkiem tego,
że inicjatywa ta będzie mu służyła. Każdy, kto pracę swą powierzy kierownictwu innego człowieka,
przy takiem urządzeniu będzie miał przeświadczenie, że to, co wspólnie z nim wytwarza, zostaje
użyte w sposób najbardziej owocny dla organizmu społecznego, a zatem także i dla niego samego.
W tak pomyślanym porządku społecznym powstanie: po pierwsze, zgodny ze zdrowem poczuciem
człowieka stosunek pomiędzy sprawiedliwie regulowanem prawem rozporządzania kapitałem,
ucieleśnionym w środkach produkcji, a pracą ludzką; po wtóre zaś, – zdrowy stosunek pomiędzy
cenami towarów wytwarzanych przez oba te czynniki.

W tem przedstawieniu rzeczy niejeden znajdzie zapewne niedoskonałości. Mniejsza o nie!

Myślenie zgodne z rzeczywistością nie kusi się o kreślenie “programów”, któreby były doskonałe raz
na zawsze. Ono wyznacza tylko kierunek, w jakim należy pracować. Podane tu zarysy służyć mają
jedynie za przykład, oświetlający bliżej ten kierunek. Możnaby przykład ten udoskonalać. O ile tylko
nastąpi to w zaznaczonym kierunku, będzie można osiągnąć cel owocny.

Przy pomocy takich urządzeń dadzą się sharmonizować uzasadnione impulsy osobiste, lub

rodzinne ze względami na dobro powszechne. Pokusa, aby swój majątek przekazać jeszcze za
życia swemu potomstwu, niewątpliwie działać będzie bardzo silnie. Potomstwo to możnaby nawet
wychować na jednostki pozornie produktywne, niedorównujące jednak pod względem dzielności
innym, któreby powinny właśnie zająć ich miejsce. Wszakże w ustroju, gdzieby działały wspomniane
urządzenia, pokusę tę możnaby osłabić do minimum. Wystarczyłoby bowiem, aby państwo wydało
zarządzenie, w myśl którego majątek przekazany członkowi rodziny, musiałby bezwarunkowo
przejść do rozporządzenia jakiejś korporacji duchowej po pewnym czasie od chwili zgonu jego
pierwotnego właściciela. Albo też w jakiś inny sposób prawo będzie mogło zapobiec obchodzeniu
powyższej zasady. Państwo będzie troszczyło się jedynie o to, żeby takie przekazanie majątku
nastąpiło. Wybór zaś obywatela, który przejmie spadek, dokona odpowiednia instytucja duchowa.
Wprowadzenie w życie takich założeń rozbudzi w rodzicach zrozumienie potrzeby wychowywania i
kształcenia swych dzieci na jednostki społecznie pożyteczne. Przestaną oni wyrządzać
społeczeństwu szkodę, skutkiem pozostawiania kapitałów jednostkom nieprodukcyjnym. Człowiek,
ożywiony prawdziwym zmysłem społecznym, nie może pragnąć, aby kapitał, z którym związał swoją
pracę, dostał się następnie w ręce osób, lub grup, które nie usprawiedliwiają tego swemi
uzdolnieniami.

Nikt nie zaliczy powyższych wywodów do czystej utopji, o ile tylko ma poczucie tego, co jest

naprawdę praktycznie wykonalne. Wskazujemy tu bowiem na urządzenia, które bezpośrednio
powstać mogą z obecnie istniejących na każdem miejscu. Trzeba tylko pogodzić się z tem, że
państwo musi rezygnować stopniowo z zarządzania zarówno życiem duchowem jako też i
gospodarczem. Nie powinno więc ono przeciwdziałać, gdy zacznie się urzeczywistniać to, co stać
się powinno, mianowicie, gdy powstawać będą szkoły prywatne, a życie gospodarcze oprze się
samorzutnie na własnych podstawach. Nie ma jednak potrzeby zamykać z dnia na dzień szkół
państwowych, ani likwidować państwowych urządzeń gospodarczych. W miarę urzeczywistniania
skromnych być może zaczątków, dostrzeżemy możliwości stopniowej redukcji aparatu
państwowego w dziedzinie oświaty i gospodarki. Potrzeba jednak przedewszystkiem, aby jednostki,
które są przeświadczone o słuszności powyższych lub pokrewnych idej, zajęły się ich
rozpowszechnianiem. Jeżeli idee te znajdą zrozumienie, to obudzą zaufanie do możliwości
zdrowego przekształcenia obecnych stosunków w taki sposób aby pozbawić je ich cech ujemnych.
Takie zaufanie jest jednak jedynem źródłem, z którego płynąć może naprawdę zdrowy rozwój. Kto
bowiem zdobędzie to zaufanie, będzie musiał uświadomić sobie sposób, w jaki nowe urządzenia
dadzą się praktycznie nawiązać do dotychczasowych. Istotną cechą idej, które tu rozwijamy, wydaje
się być właśnie to, że ku lepszej przyszłości nie dążymy przez niszczenie rzeczy istniejących w
stopniu jeszcze większym, niż to już dzieje się obecnie, ale realizujemy te idee, budując dalej na
tem, co już istnieje, w przeświadczeniu, że, budując, burzymy wszystko, co niezdrowe.
Uświadamianie, któreby nie budziło zaufania w tym kierunku, nie osiągnęłoby celu, jaki
bezwarunkowo osiągnąć trzeba: taki dalszy rozwój, przy którym nie będzie się marnowało, lecz
troskliwie chroniło wartość dóbr, wytworzonych dotychczas przez ludzi, oraz nabytych zdolności.
Nawet człowiek myślący radykalnie może również nabrać zaufania do takiego przekształcenia
społecznego, które oszczędza odziedziczone wartości. Musi on tylko zapoznać się z ideami,
zdolnemi rzeczywiście zapoczątkować zdrowy rozwój. Będzie też musiał zrozumieć, że żadna klasa
obywateli, któraby doszła do władzy, nie zdoła usunąć zła, o ile jej impulsów nie będą przenikały
idee, darzące organizm społeczny zdrowiem i zdolnościami do życia. Wątpić czy dostateczna liczba

background image

35

ludzi wykaże zrozumienie dla takich idej, nawet wśród obecnego chaosu – o ile tylko szerzeniu ich
poświęci się dostateczną energję – znaczyłoby nie wierzyć we wrażliwość natury ludzkiej na impulsy
zdrowe i społecznie celowe. Nie należałoby wogóle stawiać tego pytania o możliwości zwątpienia;
trzeba natomiast postawić pytanie inne; co czynić, aby jak najprędzej spotęgować świadomość idej,
które budzą zaufanie.

Skutecznemu rozpowszechnianiu przedstawionych tu idej przeciwdziałać będzie na razie to, że

współczesne przyzwyczajenia myślowe nie dojdą z niemi do ładu z dwóch zasadniczych przyczyn:
albo podniesiony będzie w jakiejkolwiek formie zarzut, że niepodobna wyobrazić sobie możliwości
rozdarcia jednolitego życia społecznego, bo przecież opisane tu trzy dziedziny są zawsze ze sobą w
rzeczywistości złączone; albo też wysuną twierdzenie, że i w państwie jednolitem każdy z tych
trzech działów osiągnąć może również niezbędne samodzielne znaczenie i że właściwie pogląd
powyższy zawiera mrzonki ideowe, nie mające nic wspólnego z rzeczywistością.

Pierwszy zarzut wynika z myślenia niezgodnego z rzeczywistością. Przyjmuje się, że ludzie,

współżyjący ze sobą, są zdolni wytworzyć jedność życia dopiero wówczas, gdy zostanie ona
wprowadzona drogą zarządzeń. Czegoś wręcz przeciwnego wymaga jednak rzeczywistość
życiowa. Jedność powstać winna jako rezultat, muszą ją wkońcu wytworzyć działania, zbiegające
się z różnych stron. Ewolucja czasów ostatnich biegła naprzekór tej idei, zgodnej z rzeczywistością.
Dlatego buntowało się to, co w ludziach żyje, przeciwko “porządkowi”, narzuconemu z zewnątrz i
doprowadziło społeczeństwo do obecnego stanu.

Drugi przesąd pochodzi z niemożności dostrzeżenia radykalnej różnicy, istniejącej w sposobie

działania każdego z trzech członów organizmu społecznego. Nie widzi się tego, jak człowiek
ustosunkowuje się w szczególny sposób do każdego z tych trzech działów, które jedynie wówczas
mają możność rozwijania swych właściwości, gdy w rzeczywistem życiu znajdą dla siebie grunt,
gdzie każdy z nich będzie mógł kształtować się odrębnie od dwóch pozostałych, aby z nimi
współdziałać. Jeden z poglądów przeszłości, pogląd fizjokratów, głosił, że zarządzania gospodarcze
państwa, albo przeciwdziałają samorzutnemu rozwojowi życia ekonomicznego i wówczas są
szkodliwe, albo też dążą one w tym samym kierunku, co samo życie, gdy nie jest krępowane, a
wtedy są zbyteczne. Teoretycznie pogląd ten został przezwyciężony, ale jako przyzwyczajenie
myślowe błąka się jeszcze dotychczas, szerząc spustoszenie w głowach ludzkich. Panuje
mniemanie, że jeżeli jakiś dział życia unormujemy według właściwych mu praw, to z dziedziny tej już
wszystko powinno wyniknąć, co jest niezbędne dla całokształtu życia. Jeśliby np. zdołano
uregulować życie gospodarcze w taki sposób, aby ludzie normy te odczuwali jako zadowalające, to
z tego uporządkowanego podłoża winny jakoby wyniknąć zdrowe warunki również i dla życia
prawnego oraz duchowego. Nie jest to jednak możliwe. Jedynie człowiek, który myśli w sposób obcy
rzeczywistości, może uważać to za ziszczalne. Obieg gospodarczy nie zawiera w sobie nic takiego,
coby samorzutnie stanowiło pobudkę do regulowania stosunku człowieka do człowieka, w sposób
zgodny ze świadomością prawną. I jeżeli stosunek ten zechcemy wyprowadzić z motywów
gospodarczych, to proces gospodarczy wchłonie całkowicie człowieka wraz z jego pracą i prawem
rozporządzania środkami produkcji. Staje się on kółkiem takiego życia gospodarczego, które działa
jak mechanizm. Życie gospodarcze posiada tendencję do poruszania się stale w jednym kierunku,
wymaga więc ono interwencji z innej strony. Nie wtedy zarządzenia prawne są pożyteczne, kiedy
idą w kierunku, który wytycza życie gospodarcze, ani też nie wtedy są szkodliwe, gdy mu się
przeciwstawiają. I dopiero wówczas człowiek zajmie w życiu gospodarczem stanowisko,
odpowiadające jego godności, kiedy prawa, mające na widoku wyłącznie człowieka, jako takiego,
będą bezustannie modyfikowały samorzutny kierunek życia gospodarczego. I tylko wtedy życie
gospodarcze mieć będzie możność rozwijania się w sposób dla człowieka pomyślny, gdy
indywidualne zdolności ludzkie wyrastać będą ze swoistego podłoża i zapewnią temu życiu stały
dopływ sił, których ono samo z siebie nie jest zdolne wytworzyć.

Zdumiewający jest fakt, że tylko w dziedzinie życia czysto zewnętrznego łatwo dostrzega się

korzyści podziału pracy. Nikt nie zechce utrzymywać, że krawiec, aby mieć mleko, powinien
koniecznie sam hodować krowę. Gdy chodzi natomiast o bardziej rozległą dziedzinę życia, ogół
sądzi, że tylko jednolity ustrój może być dla niej zbawienny.

● ● ●

Że społeczny kierunek myślowy, zgodny z rzeczywistem życiem, musi właśnie zewsząd

wywołać zarzuty – jest zrozumiałe samo przez się. Rzeczywiste bowiem życie wytwarza
przeciwieństwa. I kto nadąża myślą za tem życiem, musi pragnąć wyrównywania jego sprzeczności,

background image

36

tkwiących w wytworzonych przezeń urządzeniach, zapomocą innych urządzeń. Nie wolno mu łudzić
się, że jakieś urządzenie, które wyobraża sobie jako “idealne”, w razie urzeczywistnienia, nie
wykaże żadnych sprzeczności. Żądanie współczesnego socjalizmu, aby nowoczesne urządzenia,
służące do wytwarzania w celach osobistego zysku, zastąpić innemi, któreby wytwarzały dobra dla
zaspakajania potrzeb ogółu, jest całkowicie uzasadnione. Ale ten właśnie, kto żądanie to w
zupełności
uznaje, nie będzie mógł zgodzić się z ostatecznym wnioskiem tego socjalizmu, że zatem
środki produkcji muszą przejść z rąk prywatnych we władanie wspólne. Przeciwnie, będzie on
musiał dojść do całkiem innego wniosku, mianowicie, że to, co wyprodukowano prywatnie, dzięki
zdolnościom indywidualnym, musi we właściwy sposób być oddane do użytku ogółu.

Nowoczesna gospodarka ujawnia tendencję do tworzenia zysków drogą masowej produkcji. W

przyszłości zaś trzeba będzie dążyć do tego, aby przy pomocy zrzeszeń i, wychodząc z potrzeb
spożywcy, znaleźć najlepsze sposoby produkcji, tudzież drogi wiodące od producenta do
konsumenta. Urządzenia prawne stać będą na straży tego, aby każda wytwórnia pozostawała
dopóty tylko pod zarządem jakiejś osoby lub grupy osób, dopóki to usprawiedliwiają ich zdolności
indywidualne. Zamiast wspólnej własności środków produkcji, będziemy mieli obieg ich w
organizmie społecznym, doprowadzający je stale do ludzi, którzy, dzięki swym zdolnościom, potrafią
w najlepszy sposób czynić z nich użytek dla dobra powszechnego. W ten sposób pomiędzy
jednostką a środkami produkcji powstawać będzie na pewien czas taki stosunek, jaki dotychczas
istniał w warunkach prywatnej własności. Albowiem tym to środkom produkcji kierownik
przedsiębiorstwa i jego zastępcy zawdzięczać będą, że zdolności ich przyniosą im dochody,
odpowiednie do ich wymagań. Nie zaniedbają oni, o ile możności, udoskonalać produkcję, bo,
aczkolwiek wzrost tejże nie przyniesie im całkowitego przyrostu czystego dochodu, to jednak pewną
jego część. Zysk bowiem, w myśl tego cośmy powiedzieli wyżej, przechodzi na ogół nie w całości,
lecz dopiero po odliczeniu na rzecz wytwórcy pewnego procentu z powodu zwiększonej produkcji. Z
ducha poprzednich wywodów wynika również, że w razie kurczenia się produkcji dochód wytwórcy
ma się zmniejszać w takim samym stopniu, w jakim ulega powiększeniu przy jej wzroście. W
każdym razie jednak dochody kierownika przedsiębiorstwa mieć będą swe źródło w jego
działalności duchowej, nie zaś w zysku, wynikającym ze współdziałania sił życia zbiorowego.

Będzie można przekonać się, że skutkiem urzeczywistnienia takich idej społecznych,

urządzenia, które istnieją obecnie, nabiorą zupełnie nowego znaczenia, a własność przestanie być
tem, czem była dotychczas. Nie powróci ona też do przeżytej już formy własności wspólnej,
przybierze natomiast całkiem nową postać. Objekty własności dostaną się w nurt życia
społecznego. Jednostka nie będzie mogła rozporządzać się niemi do swych prywatnych celów ze
szkodą dla ogółu, ale też i ogół nie będzie mógł rządzić się biurokratycznie ze szkodą dla jednostki;
natomiast odpowiedni człowiek znajdzie zawsze dostęp do własności, aby przy jej pomocy służyć
ogółowi.

Dzięki urzeczywistnieniu tych impulsów, które sprawę produkcji postawią na zdrowych

podstawach i uchronią organizm społeczny od niebezpieczeństw kryzysów, może rozwijać się
zrozumienie dobra powszechnego. Zarząd, mający do czynienia wyłącznie z obiegiem
gospodarczym, będzie miał również możność niezbędnego wyrównywania zakłóceń, powstających
w tym obiegu. Jeżeli np. jakieś przedsiębiorstwo, uznane za społecznie pożyteczne, nie będzie w
stanie wypłacać swym wierzycielom odsetek od ich wkładów oszczędnościowych, pochodzących z
pracy, będzie ono mogło uzyskać pomoc od innych placówek gospodarczych, za zgodą wszystkich
osób, biorących w nich udział. Zamknięty w sobie obieg gospodarczy, otrzymujący zzewnątrz
podstawy prawne oraz korzystający ze stałego dopływu ujawniających się indywidualnych zdolności
ludzkich, będzie miał do czynienia wyłącznie z gospodarowaniem. Pozwoli to na taki podział dóbr,
który każdemu zapewni to, co w miarę dobrobytu społecznego sprawiedliwie mu się należy. Jeśli
zaś korzystać będzie pozornie z większych dochodów, to jedynie dlatego, że to “więcej”, dzięki jego
indywidualnym zdolnościom, przyniesie korzyści ogółowi.

● ● ●

W organizmie społecznym, ukształtowanym zgodnie z przedstawionemi tu wyobrażeniami,

środki finansowe, niezbędne na utrzymanie urządzeń prawnych, będą normowane na podstawie
porozumienia pomiędzy zarządami organizmu prawnego i gospodarczego. Fundusze zaś na
potrzeby organizacji duchowej wpływać będą od poszczególnych osób, biorących udział w
organizmie społecznym, na zasadzie dobrowolnego porozumienia. Ta organizacja duchowa opierać
się będzie na zdrowych podstawach, dzięki temu, że indywidualna inicjatywa jednostek, zdolnych do

background image

37

pracy duchowej, dochodzić będzie do głosu w wolnem współzawodnictwie.

Jedynie w takim organizmie społecznym kierownictwo działu prawnego znajdzie niezbędne

zrozumienie dla sprawiedliwego podziału dóbr. Organizm gospodarczy, który korzystać będzie z
pracy ludzkiej nie w zależności od potrzeb poszczególnych gałęzi produkcji, ale wyłącznie w
granicach dopuszczalnych przez prawo, będzie wyznaczał wartość dóbr według świadczeń ludzi.
Nie dopuści do tego, aby wytwarzano takie dobra, których wartość powstaje bez liczenia się z
dobrobytem i godnością człowieka. Taki organizm będzie ustanawiał prawa, wynikające z czysto
ludzkich stosunków. Dzieciom przysługiwać będzie prawo do nauki. Robotnik, ojciec rodziny,
otrzymywać będzie wyższe wynagrodzenie, niż robotnik samotny. To “więcej” otrzyma on przy
pomocy urządzeń, które powstaną na drodze porozumienia wszystkich trzech organizacyj
społecznych. Urządzenia te będą mogły realizować prawo do nauki w ten sposób, że kierownictwo
działu gospodarczego oznaczy, na podstawie ogólnego położenia gospodarczego, wysokość
środków, które będzie można przeznaczyć na nauczanie; dział zaś prawno-państwowy, zgodnie z
opinją organizacji duchowej, ustanowi prawa poszczególnej jednostki.

Znów wypada zaznaczyć, że w duchu myślenia zgodnego z rzeczywistością, uwagi tego

rodzaju mają wyłącznie na celu wskazanie, jakby na przykładzie, kierunku, w jakim takie urządzenia
rozwijaćby się mogły. Jest rzeczą bardzo możliwą, że w poszczególnych wypadkach zupełnie inne
urządzenia uznane będą za właściwe. Ale to “właściwe” da się jedynie odnaleźć na drodze
celowego współdziałania trzech samodzielnych członów organizmu społecznego. Sposób myślenia,
na którym opierają się powyższe rozważania – w przeciwieństwie do tego, co dziś uchodzi za
praktyczne, ale w istocie nim nie jest, – dąży do urządzeń naprawdę praktycznych, mianowicie, do
takiego rozczłonowania organizmu społecznego, któreby pobudzało żyjących w nim ludzi do
postępowania celowego pod względem społecznym.

Podobnie jak dzieci korzystają z prawa do nauki, tak starcom, inwalidom, wdowom i chorym

przysługuje prawo do zaopatrzenia. Środki finansowe na te cele powinny dopływać do obiegu w
organizmie społecznym w ten sam sposób, jak wspomniane fundusze na nauczanie tych, którzy
jeszcze niezdolni są do zarobkowania. Istotną cechę tych wszystkich urządzeń stanowi to, że
ustalanie wysokości dochodu osób, które same nie zarobkują, nie powinno wynikać ze stanu życia
gospodarczego, lecz naodwrót, życie gospodarcze musi być pod tym względem uzależnione od
orzeczeń świadomości prawnej. Pracujący w danym organizmie gospodarczym korzystać będą z
tem mniejszej części dochodu z własnej pracy, im więcej przeznaczy się zeń na rzecz
niezarobkujących. Ale to “mniej” obciążać będzie równomiernie wszystkich, biorących udział w
organizmie społecznym, o ile omawiane tu impulsy społeczne zostaną zrealizowane. Dzięki
wyodrębnieniu spraw państwowych z życia gospodarczego, zagadnienie wychowania młodzieży
oraz zaopatrzenia niezdolnych do pracy – co stanowi powszechny problem ludzkości – wejdą
rzeczywiście do programu działania, ponieważ dziedzina prawna obejmie te sprawy, w których
mogą zabierać głos wszyscy pełnoletni obywatele.

Organizm społeczny, ukształtowany według rozwijanych tu wyobrażeń, będzie przekazywał

nadwyżkę wydajności pracy jednostek szczególnie uzdolnionych na rzecz ogółu, tak samo, jak od
tegoż ogółu czerpać będzie środki na pokrycie niedoborów wydajności pracowników mniej
uzdolnionych, w celu zapewnienia im uprawnionego poziomu utrzymania. “Nadwartość” nie będzie
obracana na nieusprawiedliwione używanie jednostek, lecz na wzmożenie sił, które organizmowi
społecznemu przysporzą dóbr duchowych lub materjalnych, a także na pielęgnowanie tego, co z
łona tego organizmu powstaje, a nie może mu odrazu bezpośrednio służyć.

Kto byłby skłonny mniemać, że wyodrębnienie trzech członów organizmu społecznego posiada

jedynie wartość ideową, że może wyniknąć “samo przez się” w jednolicie ukształtowanym
organizmie państwowym czy też w państwie, obejmującem zrzeszenia gospodarcze, które są oparte
na wspólnej własności środków produkcji – ten powinien zwrócić uwagę na szczególny charakter
urządzeń społecznych, jakie powstać muszą przy urzeczywistnianiu trójczłonowej organizacji.
Ustanawianie pieniędzy, jako prawnego środka płatniczego, naprzykład, nie będzie należało do
funkcji władz państwowych. Będzie to zadanie kierownictwa organizacji gospodarczej. Pieniądz
bowiem w zdrowym organizmie społecznym nie może być niczem innem, jak przekazem na towary
wytworzone przez innych ludzi, a które mamy prawo otrzymać z ogólnego obrotu, dzięki temu, że
sami wprowadziliśmy doń dobra przez nas wyprodukowane. Dzięki obiegowi pieniężnemu obszar
gospodarczy staje się jednolitem gospodarstwem. Za pośrednictwem całości życia gospodarczego
każdy wytwarza dla każdego. W dziedzinie gospodarczej mamy do czynienia wyłącznie z

background image

38

wartościami towarów. W tej dziedzinie charakteru towaru nabierają również świadczenia,
powstające w dziedzinie duchowej tudzież w dziedzinie państwowej. Świadczenia, których
nauczyciel udziela swym uczniom, są dla obiegu gospodarczego towarem. Nauczycielowi nie płaci
się za jego zdolności indywidualne, podobnie jak nie płaci się robotnikowi za siłę, użytą do pracy.
Obaj mogą otrzymywać wynagrodzenie jedynie za to, co pochodzi od nich i w obiegu gospodarczym
staje się towarem. Jak musi działać swobodna, inicjatywa oraz prawo, aby powstał towar, leży to
poza obrębem obiegu gospodarczego tak samo, jak oddziaływanie sił przyrody na plony zboża przy
zbiorach obfitych czy skąpych. Zarówno organizacja duchowa, jak i państwo są z punktu widzenia
swych świadczeń producentami towarów. Tylko, że to, co one produkują, w ich własnych
dziedzinach nie jest towarem; staje się nim dopiero wówczas, gdy dostaje się do obiegu
gospodarczego. Organizacje te nie gospodarują we własnych dziedzinach, lecz ich świadczeniami
rozporządza kierownictwo organizacji gospodarczej.

Wartość czysto-gospodarcza danego towaru (lub usługi), o ile wyraża się ona w pieniądzach

jako jej równoważniku, zależeć będzie od celowości zarządzeń organizacji gospodarczej. Od
działalności jej zarządu uzależnione będą wyniki gospodarcze opierające się na podstawach
prawnej i duchowej, wytworzonych przez oba tamte człony organizmu społecznego. Wówczas
wartość pieniężna towaru będzie wyrazem tego, że w aparacie gospodarczym organizmu
społecznego wyprodukowano ten towar w ilości, odpowiadającej potrzebom. O ile założenia
przedstawione w tej pracy urzeczywistnią się, to w organizmie gospodarczym decydującym stanie
się nie impuls, dążący wyłącznie do powiększania produkcji gwoli gromadzenia bogactw, lecz
wytwarzanie stosować się będzie do potrzeb ludzkich, dzięki współpracy zrzeszeń spółdzielczych,
które powstaną i łączyć się będą ze sobą w przeróżny sposób. Skutkiem tego wytworzy się w
organizmie społecznym odpowiadający tym potrzebom stosunek pomiędzy wartością pieniężną a
urządzeniami produkcyjnemi.

7

Pieniądz w zdrowym organizmie społecznym będzie istotnie tylko miernikiem wartości. Poza

każdą bowiem monetą, czy banknotem ukrywa się świadczenie w postaci towaru, wzamian którego
dojść można jedynie do otrzymania pieniądza. Z samej istoty takich stosunków staną się konieczne
urządzenia, które pozbawiać będą pieniądze wartości dla ich posiadacza z chwilą, w której utracą
one wyżej wymieniony charakter. Na urządzenia tego rodzaju już poprzednio zwróciliśmy uwagę.
Pieniądze po pewnym określonym czasie przechodzić będą w odpowiedniej formie ma rzecz ogółu.
Aby zaś pieniądze, które nie są zatrudnione w wytwórczości, nie były przetrzymywane przez ich
posiadaczy drogą obchodzenia zarządzeń organizacji gospodarczej, wskazaniem będzie
przeprowadzać od czasu do czasu nowe bicie monet, albo nową emisję banknotów. Z takiego
układu stosunków bezwątpienia wyniknie między innemi również i to, że oprocentowanie kapitału
będzie z biegiem lat stale się zmniejszało. Pieniądz podlegać będzie zużyciu tak samo, jak
zużywają się towary. Jednak takie zarządzenie będzie całkowicie usprawiedliwione.

“Procenty od procentów” nie będą dopuszczalne. Kto złożył oszczędności, musiał wprawdzie

wykonać jakąś pracę, uprawniającą go do żądania w przyszłości pewnego równoważnika w
towarach tak, jak jego teraźniejsze świadczenia dają mu prawo do wymiany na inne równoważne
świadczenia. Jednak roszczenia takie mogą być uznane tylko do pewnych granic. Albowiem
uprawnienia, pochodzące z przeszłości, można zaspakajać jedynie świadczeniami pracy
teraźniejszej. Roszczeniom tego rodzaju nie wolno stać się środkiem przemocy gospodarczej.
Urzeczywistnienie powyższych założeń postawi sprawę walutową na zdrowych podstawach.
Niezależnie bowiem od tego, jak skutkiem innych warunków kształtuje się forma pieniądza: waluta w
rękach kierownictwa całego organizmu gospodarczego stanie się rozsądnem narzędziem obrotu.
Państwo nie rozwiąże nigdy sprawy walutowej w sposób zadowalający zapomocą ustaw. Państwa

7

Jedynie, dzięki takiemu zarządzaniu organizmem społecznym, jakie powstaje z nieskrępowanego

współdziałania trzech jego członów, może wyniknąć zdrowy stosunek wzajemny pomiędzy cenami wytwarzanych
dóbr. Musi się on tak układać, żeby pracujący otrzymywał za wytwór swej pracy taką równowartość, któraby
pozwoliła mu zaspokajać wszystkie jego potrzeby, oraz potrzeby jego rodziny aż do czasu, kiedy wytworzy nowy
produkt tego samego rodzaju. Takiego wzajemnego ustosunkowania się cen niepodobna normować drogą
rozporządzeń urzędowych. Może ono wyniknąć jedynie jako rezultat żywego współdziałania zrzeszeń, czynnych w
organizmie społecznym, ale wyniknie dopiero wtedy, gdy to współdziałanie oprze się na zdrowej współpracy
wszystkich trzech członów tego organizmu. I musi to nastąpić z taką samą pewnością, jak wytrzymałość mostu jest
niezawodnym wynikiem konstrukcji, zgodnej z prawami matematyki i mechaniki. Można, oczywiście, wysunąć
zarzut, że życie społeczne nie podlega swym prawom w taki sam sposób, jak most. Ale takiego zarzutu nie postawi
ten, kto spostrzegł, że w niniejszej pracy, jako podłoże życia społecznego, pomyślane są właśnie prawa żywe, nie
zaś matematyczne.

background image

39

współczesne zdołają sprawę tę rozwiązać dopiero wówczas, gdy same zrezygnują z jej rozwiązania
i przekażą ją wyodrębnionemu organizmowi gospodarczemu.

● ● ●

Wiele się rozprawia o nowoczesnym podziale pracy, o jego wpływie na ekonomję czasu,

podniesienie jakości towarów, ich wymianę i t. p., ale mało zwraca się uwagi na wpływ, jaki podział
pracy wywarł na stosunek poszczególnego człowieka do wytworu jego pracy. Kto pracuje w
społeczeństwie, opartem na podziale pracy, ten właściwie nigdy sam nie zdobywa dla siebie
środków do życia, ale je otrzymuje dzięki pracy ogółu ludzi, czynnych w organizmie społecznym.
Krawiec, który sporządził ubranie dla własnego użytku, znajduje się doń w całkiem innym stosunku,
niż człowiek pierwotny, który sam dla siebie wytwarza wszystko, czego potrzebuje. Krawiec szyje
dla siebie ubranie w tym celu, aby móc robić ubrania dla innych. Wartość, jaką jego własne ubranie
dlań przedstawia, zależy w zupełności od świadczeń na jego korzyść innych ludzi. Ubranie jest dla
niego właściwie środkiem produkcji. Niejeden powie, że są to tylko finezje pojęciowe. O ile jednak
zwróci uwagę na kształtowanie się wartości towarów w obiegu gospodarczym, nie będzie mógł
myśleć w ten sposób. Zrozumie bowiem wówczas, że w organizmie gospodarczym, opartym na
podziale pracy, niepodobieństwem jest pracować dla siebie. Każdy z nas może pracować tylko dla
innych, wszyscy zaś ci inni – dla każdego z nas. Tak samo jak niepodobna samego siebie zjeść, nie
można również pracować samemu dla siebie. Ale można tworzyć urządzenia, które przeczą istocie
podziału pracy. Dzieje się to wówczas, gdy wytwarzanie dóbr skierowane jest wyłącznie w celu
przekazywania na własność prywatną poszczególnym jednostkom rezultatów ich działalności, które
przecież zawdzięczają one wyłącznie stanowisku, jakie zajmują w organizmie społecznym. Podział
pracy wymaga takiej organizacji społeczeństwa, aby każdy żył w niem zgodnie z ogólnemi
warunkami tego organizmu jako całości. Podział pracy zatem wyłącza gospodarczo egoizm. Jeżeli
pomimo to egoizm utrzymuje się w postaci przywilejów klasowych itp., powoduje to stan pod
względem społecznym nie do zniesienia, co musi doprowadzać do wstrząsów. W takich stosunkach
żyjemy dzisiaj. Niejednemu wyda się, być może, bez znaczenia żądanie, aby stosunki prawne i inne
odpowiadały podziałowi pracy, wolnemu od egoizmu. Ale niech wyciągnie konsekwencje ze swych
założeń: wówczas nic wogóle nie możnaby zrobić; ruch społeczny nie doprowadziłby do niczego.
Jeżeli rzeczywistości odmawia się jej praw, niepodobieństwem jest, aby ten ruch zdziałał cośkolwiek
pożytecznego. Kierunek myślenia, przyświecający niniejszej pracy, dąży do ułożenia działalności
człowieka w organizmie społecznym w sposób, wynikający z warunków życiowych tego organizmu.

● ● ●

Kto potrafi kształtować swe poglądy jedynie na zasadzie takich urządzeń, do których przywykł,

przerazi się, słysząc, że regulowanie stosunku pomiędzy kierownikiem przedsiębiorstwa a
robotnikiem ma być wydzielone z organizmu gospodarczego. Wyda mu się bowiem, że takie
wyodrębnienie prowadzi z konieczności do dewaluacji pieniądza i nawrotu do prymitywnych form
gospodarczych. (Dr Rathenau w książce swej “Nach der Flut” broni tego poglądu, który z jego
punktu

widzenia

wydaje

się

usprawiedliwiony).

Lecz

powyższemu

niebezpieczeństwu

przeciwdziałać będzie trójczłonowy układ organizmu społecznego. Samodzielny organizm
gospodarczy łącznie z organizmem prawnym zupełnie wyodrębnią stosunki pieniężne od
stosunków, dotyczących pracy, które będą oparte na prawie. Stosunki prawne nie będą mogły
wywierać bezpośrednio wpływu na stosunki pieniężne. Te ostatnie bowiem będą wynikiem
zarządzeń organizacji gospodarczej. Stosunek prawny pomiędzy kierownikiem przedsiębiorstwa a
robotnikiem nie będzie mógł wyrażać się jednostronnie w wartości pieniężnej, gdyż po usunięciu
płacy najemnej, która wyraża stosunek wymienny pomiędzy towarem a siłą pracy, ta wartość
pieniężna stanie się wyłącznie miarą wzajemnej wartości towarów (i usług). Rozważając skutki, jakie
trójczłonowy układ pociągnie za sobą w organizmie społecznym, musimy dojść do przeświadczenia,
że takich urządzeń, do jakich to doprowadzi, nie znały dotychczasowe formy ustrojów państwowych.

Dzięki zaś tym urządzeniom usunięte zostanie to, co dziś odczuwamy jako walkę klas. Walkę tę

bowiem powoduje wtłoczenie płacy roboczej w obrót gospodarczy. Praca niniejsza daje obraz
takiego ukształtowania organizmu społecznego, w którym pojęcie płacy roboczej ulegnie zmianom
niemniejszym niż dawne pojęcie własności. Ale skutkiem tego przekształcenia, stosunki pomiędzy
ludźmi nabiorą form bardziej zdolnych do życia. Tylko dla powierzchownego sądu może wydawać
się, że zrealizowanie powyższego nie pociągnie innych zmian prócz tych, iż płacę za czas zastąpi
płaca od sztuki. Jednostronny pogląd na tę sprawę prowadzi, być może, do takiego wniosku. Ale
takiego jednostronnego poglądu nie przedstawiamy tutaj. Rozpatrujemy natomiast konieczność

background image

40

zastąpienia dotychczasowych form wynagrodzenia za pracę, opartych na umowie, podziałem
wyników wspólnej działalności kierownika i robotników w związku z całokształtem urządzeń
organizmu społecznego.
Kto część dochodu przedsiębiorstwa, przypadającą na robotnika, uważa
za płacę akordową, nie dostrzega, że taka “płaca akordowa” (która jednak właściwie nie jest płacą)
wyraża się w wartości rezultatu pracy w taki sposób, że położenie społeczne robotnika w stosunku
do reszty społeczeństwa układa się całkiem inaczej, niż przy jednostronnie uwarunkowanej
gospodarczo przewadze klasowej. W ten sposób spełni się żądanie zaprzestania walki klas.

Kto zaś jest wyznawcą poglądu, cieszącego się popularnością, zwłaszcza w kołach

socjalistycznych, jakoby sam rozwój przynieść miał rozwiązanie kwestji społecznej tudzież jakoby
nie należało narzucać koncepcyj, które mają być urzeczywistnione, temu trzeba zwrócić uwagę, że
zapewne rozwój musi przynieść to, co jest konieczne, ale w organizmie społecznym impulsy
myślowe człowieka są rzeczywistościami. A gdy z biegiem czasu urzeczywistni się to, co dziś może
być jedynie przedmiotem rozmyślań, wówczas takie ziszczenie będzie właśnie zawarte w rozwoju. A
ci, którzy liczą się jedynie z “rozwojem”, a nie z powstawaniem płodnych idej, niechaj zaczekają ze
swym sądem aż do czasu, kiedy to, co dziś jest myślą, stanie się “rozwojem”. Tylko, że wtedy
będzie może już zapóźno na dokonanie pewnych rzeczy, których już wymagają dzisiejsze warunki.
Niepodobna obserwować objektywnie rozwoju społecznego tak, jak obserwujemy przyrodę. Rozwój
społeczny trzeba powodować. Z tego względu fatalną rzeczą, jest dla zdrowego myślenia
społecznego, że przeciwstawia mu się panujące obecnie poglądy, które żądają “dowodów” dla
wykazania tego, co jest społecznie konieczne tak, jak w przyrodoznawstwie stosuje się metodę
“dowodzenia”. “Dowód” w społecznem ujęciu życia ujawnić się może jedynie człowiekowi, który w
poglądach swoich uwzględnia nie tylko to, co istnieje, ale także to, co tkwi w zarodku w impulsach
ludzkich – często niedostrzeżone – i co prze do realizacji.

● ● ●

Jednym z wyników trójczłonowej organizacji społeczeństwa, który wykaże, jak jej założenia

wypływają z samej istoty życia społecznego ludzkości, będzie oderwanie sądownictwa od urządzeń
państwowych. Do kompetencji organów państwowych należeć będzie ustanawianie praw, jakie
mają obowiązywać jednostki i grupy w ich wzajemnych stosunkach. Wydawanie natomiast wyroków
sądowych przypadnie urządzeniom organizacji duchowej. Orzekanie o winie jest w znacznym
stopniu uzależnione od tego, czy sędzia ma możność odczucia i zrozumienia indywidualnego
położenia podsądnego. Warunki te mogą być spełnione tylko wtedy, gdy zaufanie, jakim ludzie
darzą urządzenia organizacji duchowej, będzie również istniało do ustanawianych sądów.
Prawdopodobnie zarząd organizacji duchowej wyznaczać będzie sędziów z różnych zawodów
dziedziny duchowej, a po upływie pewnego czasu powrócą oni znowu do swych zajęć zawodowych.
Wówczas każdy obywatel mieć będzie, w pewnych granicach, możność wyboru z pośród sędziów,
wyznaczonych na przeciąg pięciu czy dziesięciu lat, tego, do którego czuje dostateczne zaufanie, by
poddać się jego wyrokowi w sprawie karnej czy cywilnej. W okręgu miejsca zamieszkania każdego
obywatela będzie zawsze dostateczna liczba sędziów, aby umożliwić taki swobodny wybór.
Skarżący więc zwracałby się zawsze do tego sędziego, którego wybrał oskarżony.

Pomyślmy, jak doniosłe byłoby takie urządzenie w dawnej monarchji Austro-Węgierskiej. W

dzielnicach mieszanych pod względem językowym oskarżony jakiejkolwiek narodowości miałby
możność obrania na swego sędziego – rodaka. Kto znał dawne stosunki w Austrji, zrozumie, w
jakim stopniu takie urządzenie przyczyniłoby się do wyrównania tarć, wynikających ze współżycia
odrębnych narodowości. I nie tylko na sprawy narodościowe, ale także na inne rozległe dziedziny
życia wpływ urządzeń tego rodzaju byłby dodatni.

Do pomocy wybieranym w ten sposób sędziom i sądom delegowanoby urzędników,

specjalistów w dziedzinie prawnej. Oni również byliby wyznaczani przez organizację duchową, lecz
nie wykonywaliby sami czynności sędziowskich. Ta sama organizacja powoływałaby do życia sądy
apelacyjne.

Istotną cechę ustroju opartego na powyższych założeniach stanowić będzie to, że sędzia

potrafi głębiej wejrzeć w przyzwyczajenia i uczucia oskarżonego, gdyż poza urzędowaniem
sędziowskiem, któremu poświęci tylko pewien okres czasu, będzie obeznany ze sferą życia
obwinionego.

Zdrowy organizm społeczny we wszelkich swych urządzeniach rozwijać będzie u swych

obywateli poczucie społeczne, a więc i sądownictwo nie będzie pozbawione tego wpływu.
Wykonanie wyroków będzie należało do funkcyj działu prawnego.

background image

41

● ● ●

Na razie nie ma potrzeby omawiania innych urządzeń poza wspomnianemi, które, w razie

realizacji powyższych zasad, stałyby się konieczne w innych dziedzinach życia. Opisanie ich
wymagałoby tu, rzecz naturalna, o wiele więcej miejsca.

Z przedstawionych tu poszczególnych urządzeń życiowych wynika, że ideą, z której zostały

wyprowadzone, nie ma nic wspólnego – jak to możnaby mniemać i jak to faktycznie przypuszczano
tu i ówdzie na moich wykładach, poświęconych tej sprawie – ze wznowieniem trzech stanów:
żywicieli, wojowników i mędrców (Nährstand, Wehrstand und Lehrstand). To, do czego się tu
zmierza, jest przeciwieństwem ustroju stanowego. Ludzie nie będą podzieleni społecznie ani na
klasy, ani na stany; natomiast sam organizm społeczny zostanie rozczłonowany. Dzięki temu
właśnie człowiek będzie mógł być naprawdę człowiekiem. Rozczłonowanie to bowiem sprawi, że
człowiek z każdym z trzech działów będzie życiowo związany. Z działem organizmu społecznego, w
którym pracuje zawodowo, wiązać go będą sprawy rzeczowe, z pozostałemi zaś utrzymywać będzie
żywe stosunki, gdyż ustrój ten będzie go do tego pobudzał. Trójczłonowy zatem będzie organizm
społeczny, tworzący wyodrębnioną podstawę życia ludzkiego, każdy zaś człowiek, jako taki, stanie
się łącznikiem pomiędzy jego trzema członami.

background image

42

IV.

MIĘDZYNARODOWE STOSUNKI ORGANIZMÓW SPOŁECZNYCH.

Wewnętrzne rozczłonowanie zdrowego organizmu społecznego spowoduje również

trójczłonowość stosunków międzynarodowych. Każda z trzech dziedzin ustosunkuje się
samodzielnie do odpowiednich dziedzin innych organizmów społecznych. Na stosunki gospodarcze
pomiędzy dwoma krajami nie będą bezpośrednio wywierały wpływu stosunki prawno-polityczne,
istniejące pomiędzy ich rządami.

8

I odwrotnie, stosunki pomiędzy temi rządami kształtować się

będą, w pewnych granicach, całkiem niezależnie od stosunków gospodarczych. Dzięki
niezależnemu powstawaniu tych stosunków, w razie konfliktów będą one zdolne działać
wyrównująco. Pomiędzy poszczególnemi organizmami gospodarczemi wytworzą się skutkiem tego
sploty interesów, które sprawią, że dla współżycia ludzi granice terytorjalne już nie będą miały
wielkiego znaczenia.

Organizacje duchowe poszczególnych krajów zawiążą między sobą stosunki, wynikające

jedynie ze wspólnoty życia duchowego całej ludzkości. Życie duchowe, uniezależnione od państwa,
oparte na sobie samem, wytworzy stosunki, które nie są możliwe wówczas, gdy ocena działalności
duchowej zależy nie od kierownictwa instytucyj duchowych, ale od władz państwowych. Pod tym
względem nie ma żadnej różnicy pomiędzy usługami, które wyświadcza nauka, mająca
bezsprzecznie międzynarodowy charakter, a tem co wytwarzają inne dziedziny duchowe. Do
dziedziny duchowej należy także mowa ojczysta narodu i wszystko, co jest z nią bezpośrednio
związane. Sama świadomość narodowa należy również do tej dziedziny. Ludność pewnego obszaru
językowego nie wpadnie w nienaturalne konflikty z innemi, o ile nie zechce wywierać nacisku przez
swą organizację państwową lub potęgę gospodarczą w celu wzmożenia wpływów swej kultury
narodowej. Jeżeli dana kultura narodowa w porównaniu z inną posiada większą siłę ekspansji i
twórczości duchowej – rozszerzanie się jej będzie usprawiedliwione i może odbywać się na drodze
pokojowej, o ile urządzenia, służące temu celowi, zależne będą wyłącznie od organizacji duchowej.

Obecnie trójczłonowość organizmu społecznego dozna jeszcze silnego oporu ze strony skupień

ludzkich, które rozwinęły się na podłożu wspólnej mowy i kultury narodowej. Opór ten jednak musi
załamać się wobec celu, jaki ludzkość, jako całość, zmuszona będzie sobie stawiać coraz bardziej
świadomie. Ludzkość odczuje, że każda jej cząstka wówczas tylko zdoła osiągnąć byt naprawdę
godny człowieka, gdy zwiąże się w sposób żywotny z wszystkiemi pozostałemi częściami. Obok
innych impulsów przyrodzonych skupienia narodowe stanowią przyczyny ukształtowania się w
dziejach zespołów prawnych i gospodarczych. Ale siły, powodujące wzrost kultury narodowej,
powinny rozwijać się we wzajemnem na siebie oddziaływaniu, niehamowane przez stosunki, jakie
powstają pomiędzy organizacjami państwowemi i kompleksami gospodarczemi. Osiągnie się to
wówczas, gdy skupienia narodowe przeprowadzą trójczłonowość w ramach swych organizmów
społecznych w taki sposób, aby każdy z ich członów mógł samodzielnie rozwijać swe stosunki z
innemi organizmami społecznemi.

Pomiędzy narodami, państwami i ciałami gospodarczemi powstaną skutkiem tego

wielokształtne powiązania, które każdą cząstkę ludzkości skojarzą z pozostałemi w taki sposób, że
każda z nich w swym własnym interesie odczuwać będzie życie innych. Z elementarnych impulsów,
zgodnych z rzeczywistością, powstanie Związek Narodów. Nie będzie potrzeba “ustanawiać” go z
góry, na podstawie jednostronnych poglądów prawnych.

9

Każdy, kto myśli realnie, musi przypisać szczególne znaczenie okoliczności, że aczkolwiek

wyłożone tu cele mają znaczenie dla całej ludzkości, to jednak każdy poszczególny organizm
społeczny może je realizować niezależnie od tego, jak na razie ustosunkują się do tej sprawy inne
kraje. Jeżeli którykolwiek organizm społeczny rozczłonuje się naturalnym porządkiem rzeczy na te
trzy dziedziny, przedstawiciele ich, jako jednolite korporacje będą mieli możność nawiązania

8

Kto podniesie zarzut, że jednak stosunki prawne i gospodarcze w rzeczywistości tworzą całość i niepodobna

ich od siebie wyodrębnić, nie zdaje sobie sprawy z istoty rozczłonowania, o którem tu mowa. W ogólnym procesie
wymiany działają, oczywiście, te dwa rodzaje stosunków jako całość. Ale jest zupełnie co innego, gdy kształtujemy
ustawodawstwo, wychodząc z potrzeb gospodarczych, czy też z elementarnego poczucia prawa i temu, co stąd
powstaje, pozwalamy współdziałać z życiem gospodarczem.

9

Kto w sprawach tych dopatruje się “utopji”, nie dostrzega, że w istocie rzeczywistość życiowa zmierza do

tych urządzeń, które on uważa za utopijne, i że zło, które powstaje w tej rzeczywistości, pochodzi właśnie z braku
tych urządzeń.

background image

43

stosunków międzynarodowych z innemi organizmami nawet wówczas, jeżeli trójczłonowość nie
została tam jeszcze wprowadzona. Kraj, który pod względem trójczłonowości wyprzedzi inne,
będzie działał dla wspólnego celu całej ludzkości. To, co musi być dokonane, dokona w znacznie
większym stopniu siła, która wykazuje w życiu cel, mający swe źródło w prawdziwych impulsach
ludzkości, aniżeli wszelkie uchwały kongresów czy pertraktacje dyplomatyczne. Cel ten został
pomyślany na podstawie rzeczywistości i w życiu realnem da się osiągnąć w każdej zbiorowości
ludzkiej.

Kto śledził wydarzenia ostatnich dziesięcioleci w życiu narodów i państw z punktu widzenia, jaki

tu obraliśmy, mógł zdać sobie sprawę z tego, jak te w biegu dziejów wytworzone twory państwowe z
ich centralizacją życia duchowego, prawnego i gospodarczego doprowadziły do takich stosunków
międzynarodowych, które siłą rzeczy parły ku katastrofie. Ale taki obserwator mógł również
dostrzec, jak siły przeciwstawne, pochodzące z nieuświadomionych impulsów ludzkich, wskazują na
trójczłonowość. Stanie się ona środkiem leczniczym przeciwko wstrząsom, które spowodował
fanatyzm jednolitości. Ale nastawienie życiowe “miarodajnych sfer kierowniczych ludzkości” nie
pozwoliło im dostrzec tego, co się oddawna przygotowywało. Jeszcze na wiosnę i w początkach lata
1914 roku można było słyszeć oświadczenia “mężów stanu”, że dzięki wysiłkom rządów, według
przewidywań ludzkich pokój w Europie jest zapewniony. “Dygnitarze” ci zupełnie nie zdawali sobie
sprawy z tego, że słowa ich i czyny nie miały już nic wspólnego z biegiem rzeczywistych wydarzeń.
A jednak uchodzili oni za “praktyków”. Za “fantastę” natomiast uważany był człowiek, który, jak autor
niniejszej pracy, wbrew opinji “mężów stanu” wyrobił sobie w ciągu ostatnich dziesięcioleci
odmienne zapatrywania i wypowiadał je jeszcze na wiele miesięcy przed katastrofą wojenną wśród
szczupłego grona słuchaczy w Wiedniu. (Szersze audytorjum byłoby go niezawodnie wyśmiało). O
grożącem niebezpieczeństwie mówił on mniej więcej tak: Panujące obecnie tendencje życiowe będą
coraz bardziej wzmagały się na siłach, aż wreszcie same siebie zniszczą. Kto wzrokiem duchowym
przenika życie społeczne, dostrzega, jak wszędzie powstają skłonności do tworzenia się strasznych
wrzodów społecznych. Budzi się w nim wielka troska o kulturę ludzkości. Jest to rzecz okropna,
działająca tak przygnębiająco, że nawet gdybyśmy potrafili stłumić w sobie wszelki entuzjazm do
poznawania zjawisk życiowych drogą wiedzy duchowej, musielibyśmy uderzyć na alarm, wskazując
całemu światu środki lecznicze. O ile organizm społeczny rozwijać się będzie dalej tak, jak
dotychczas, wywiąże się stan chorobliwy kultury, podobny do tworzenia się raka w organizmie
ludzkim. Tymczasem pogląd na świat kół panujących wytworzył ma tem podłożu życia – którego
one nie mogły i nie chciały dostrzec – impulsy, prowadzące do niewłaściwych zarządzeń, zamiast
takich, któreby ugruntowały zaufanie wśród różnych ugrupowań ludzkich.

Kto mniema, że wśród bezpośrednich przyczyn obecnej katastrofy wojennej, społeczne

konieczności życiowe nie odegrały żadnej roli, zastanowić się winien nad tem, co wynikłoby z
politycznych impulsów państw, które parły ku wojnie, gdyby ich “mężowie stanu” byli uwzględnili te
konieczności społeczne w zakresie swej woli. Niechże rozważy także, czego dałoby się uniknąć,
gdyby w swym czasie te osobistości były skierowały swą wolę na inny cel, niż na gromadzenie
materjału palnego, który musiał wreszcie doprowadzić do eksplozji.

Jeżeli ową chorobę raka, która w ciągu ostatnich dziesięcioleci toczyła stosunki pomiędzy

państwami, uważać będziemy za konsekwencję społecznej postawy sfer kierowniczych ludzkości,
zrozumiemy, jak pewien myśliciel, ożywiony ogólno-ludzkiemi zainteresowaniami duchowemi,
obserwując przejawy woli tych sfer, już w r. 1888 mógł powiedzieć: “Cel ten – to uczynić całą
ludzkość w jej ostatecznym rozwoju społecznością braterską, gdzie ludzie, powodując się jedynie
najszlachetniejszemi pobudkami, kroczyliby wspólnie naprzód. Kto śledzi dzieje, chociażby tylko na
mapie Europy, może dojść do przeświadczenia, że w naszej najbliższej przyszłości musi dojść do
ogólnego mordowania się wzajem narodów. Jedynie myśl o konieczności odnalezienia drogi do
prawdziwych wartości życia ludzkiego, pozwoli zachować wiarę w godność człowieka. A myśli tej
niepodobna pogodzić z niesłychanemi zbrojeniami u nas i u naszych sąsiadów. Wierzę w nią jednak
i musi ona nam przyświecać, o ile nie uznamy za coś lepszego zakończenia życia ludzkiego
zbiorowem samobójstwem, skutkiem powziętego wspólnie postanowienia w oficjalnie wyznaczonym
dniu”. (Tak pisał Hermann Grimm w r. 1888 w swej książce: “Aus den letzten fünf Jahren”, str. 46).
Czemże innem były “zbrojenia wojenne”, jeśli nie dążeniem do utrzymania nadal państw jako
ustrojów jednolitych, mimo, że, wobec współczesnego rozwoju, forma ta stała się zaprzeczeniem
istoty zdrowego współżycia narodów? A takie zdrowe współżycie można osiągnąć jedynie w
organizmie społecznym, który ukształtuje się zgodnie z nowoczesnemi koniecznościami życiowemi.

Już zgórą od pół wieku austrjacko-węgierski kompleks państwowy domagał się nowego

background image

44

ukształtowania. Jego życie duchowe, będące wyrazem mieszanego składu państwa pod względem
narodowościowym, wymagało formy, dla której zaporę stanowiło państwo jednolite, ukształtowane
pod wpływem przestarzałych impulsów. Konflikt serbsko-austrjacki, jako punkt wyjścia katastrofy
światowej, jest najlepszym dowodem, że granice polityczne tego jednolitego państwa od pewnego
momentu dziejów powinny były przestać być granicami kulturalnego życia jego narodów. Gdyby
życie duchowe, oparte na sobie samem, niezależne od państwa i jego granic, miało możność
rozwijania się poza te granice w sposób harmonijny z celami narodów – konflikt, który miał swe
źródło w życiu duchowem, nie musiałby wyładować się koniecznie w katastrofie politycznej. Ale
rozwój tego rodzaju wydawał się zupełną niemożliwością, a nawet absurdem każdemu, kto w
Austro-Węgrzech mniemał, że myśli zgodnie z “racją stanu”. Przyzwyczajenia bowiem myślowe tych
ludzi nie dopuszczały innego poglądu, jak tylko ten, że granice państwowe muszą się zlewać z
granicami spólnot narodowych. Uznanie możności powstawania ponad granicami politycznemi
organizacyj życia duchowego, obejmujących szkolnictwo i inne gałęzie działalności duchowej, było
czemś niedopuszczalnem dla ich rutyny myślowej. A przecież właśnie to rozwiązanie, uchodzące za
coś “nie do pomyślenia”, jest wymaganiem czasów nowych w życiu międzynarodowem. Człowiek,
myślący praktycznie, nie powinien zniechęcać się pozorną niemożliwością i mniemać, że
wprowadzanie urządzeń w myśl tych wymagań, natknie się na niezwalczone trudności – przeciwnie,
trzeba właśnie, aby kierował swe wysiłki do ich przezwyciężania. Zamiast nadawania myśleniu
“mężów stanu” kierunku zgodnego z wymogami nowoczesnemi, usiłowano tworzyć urządzenia,
które, naprzekór tym wymaganiom, miały utrzymywać jednolitą postać państwa. Skutkiem tego takie
państwo stawało się tworem coraz bardziej obcym życiu. I znalazło się ono w drugiem
dziesięcioleciu XX-go wieku przed alternatywą: albo oczekiwać swego końca, wobec
niepodobieństwa utrzymania nadal swej dawnej formy, albo też powierzchownie ratować
bankructwo ustroju wewnętrznego drogą przemocy, którą dawało się uzasadnić stanem wojennym.
W 1914 r. austrjacko-węgierscy “mężowie stanu” nie mieli innego wyboru: albo mogli skierować swe
wysiłki ku tworzeniu warunków realizacji zdrowego organizmu społecznego i oświadczyć to światu
jako swą wolę, zdolną wzbudzić nowe zaufanie, albo też zmuszeni byli rozpętać wojnę w celu
utrzymania dawnego stanu rzeczy. Myśleć więc sprawiedliwie o winie za to, co się stało w roku
1914, można tylko wówczas, gdy uwzględnia się to głębsze podłoże wypadków. Wobec wielu
narodowości, jakie wchodziły w skład monarchji austrjacko-węgierskiej, jej przedewszystkiem
postawione było dziejowe zadanie ukształtowania zdrowego organizmu społecznego. Zadania tego
nie zrozumiano. Ten grzech przeciwko duchowi dziejów wpędził Austro-Węgry w wojnę.

A Rzesza Niemiecka? Powstała ona w okresie, kiedy nowoczesne żądania zdrowego

organizmu społecznego zmierzały ku swemu urzeczywistnieniu. To urzeczywistnienie mogło
stanowić dla niej rację istnienia. Impulsy społeczne skupiły się w tem państwie
środkowo-europejskiem, jakby w środowisku przeznaczonem do tego posłannictwa dziejowego.
Myślenie społeczne występowało tu i ówdzie; ale w państwie niemieckiem przybrało ono postać
szczególną, która pozwalała rozpoznać dokąd zmierza. To powinno było nadać temu państwu cel
pracy i przed jego przywódcami postawić te problemy. Gdyby nowo założone państwo otrzymało
taką treść dla swej pracy, jakiej wymagały same siły dziejowe, dowiodłoby ono racji bytu swego
istnienia w nowoczesnem współżyciu narodów. Ale zamiast przystąpić z tem posłannictwem do
wielkich zagadnień, zadowolono się reformami społecznemi, dostosowanemi do potrzeb dnia
bieżącego i cieszono się, gdy zagranica podziwiała wzorowość tych reform. A obok tego opierano
coraz więcej światową moc narodu na formach, pochodzących z najbardziej przestarzałych pojęć o
potędze i splendorze państwowym. Ukształtowano państwo, które podobnie jak austro-węgierski
twór, było w zasadniczej sprzeczności z tem, co historycznie zapowiadało się w siłach narodu. Sił
tych nie dostrzegali wcale jego sternicy. Ustrój państwowy według ich pojęcia mógł opierać się
jedynie na sile militarnej. To zaś, czego wymagały dzieje nowoczesne, musiałoby opierać się na
urzeczywistnieniu impulsów, zmierzających do budowy zdrowego organizmu społecznego. Gdyby
go zrealizowano, państwo niemieckie znalazłoby się w innej sytuacji wśród narodów, niż było w r.
1914. Polityka niemiecka, skutkiem niezrozumienia nowoczesnych wymagań życia narodowego,
stanęła na martwym punkcie. Polityka ta w ciągu ostatnich dziesięcioleci nie dostrzegła nic z
dojrzewających wydarzeń. Zajmowała się ona wszystkiem, co nie leżało w zakresie rozwoju sił
nowoczesnych i co, skutkiem tego braku treści, musiało “runąć, jak domek z kart”.

Gdyby zechciano ściśle zbadać i przedstawić światu fakty, które zaszły w miarodajnych kołach

Berlina w końcu lipca i pierwszego sierpnia 1914, powstałby wierny obraz tego, co jako tragiczny los
państwa niemieckiego wyłoniło się z biegu wydarzeń. To, co się wówczas działo, mało jest jeszcze

background image

45

znane zarówno w kraju, jak i zagranicą. Kto to wszystko poznał, wie, jak ówczesna polityka,
niemiecka była podobna do domku z kart i jak, osiągnowszy martwy punkt swej działalności,
musiała całkowicie przekazać władzom wojskowym decyzję w sprawie, czy i jak rozpocząć wojnę.
Czynniki, decydujące w sferach wojskowych, nie mogły, z militarnego punktu widzenia, postąpić
inaczej, niż postąpiły
, gdyż z tego punktu widzenia sytuacja mogła przedstawiać się tylko tak, jak
one ją widziały. Doprowadzono bowiem do takiej sytuacji, że jakakolwiek inicjatywa poza sferami
wojskowemi nie była już możliwa. Wszystko to byłoby dziś faktem historycznie ustalonym, gdyby
znalazł się człowiek, któryby zagłębił i wydobył na światło dzienne wydarzenia, zaszłe w Berlinie w
końcu lipca i 1-go sierpnia, a zwłaszcza to wszystko, co się wydarzyło 31-go lipca i 1-go sierpnia.
Wciąż jeszcze ulegamy złudzeniu, że, o ile znamy wcześniejsze fakty przygotowawcze, poznanie
owych wydarzeń nic dać nam nie może. Nie wolno jednak ich pomijać, jeżeli chcemy poruszać t. zw.
obecnie “zagadnienie winy”. Zapewne, że też i w inny sposób zapoznać się można z przyczynami,
które istniały o wiele wcześniej, ale poznanie ostatnich wydarzeń wskazuje, w jaki sposób te
przyczyny wywarły działanie.

Poglądy, które wówczas wciągnęły sterników Niemiec do wojny, w dalszym ciągu działały

zgubnie. Stały się one opinją publiczną. Nie dopuściły one, aby u ludzi, dzierżących w swych rękach
władzę, rozwinęło się nawet w tych strasznych latach po gorzkich doświadczeniach zrozumienie
tego, co wtrąciło kraj w położenie tragiczne. Licząc na wrażliwość, jaką wydarzenia wojenne
powinny były obudzić, autor niniejszych rozważań usiłował, w momencie zdawało się najbardziej
odpowiednim, zapoznać z ideą zdrowego organizmu społecznego te osobistości w Niemczech i
Austrji, których wpływ mógł był jeszcze spowodować uznanie tych impulsów. Jednostki, które
odnosiły się uczciwie do losów narodu niemieckiego, brały wówczas udział w tej akcji. Ale wysiłki te
okazały się daremne. Rutyna myślowa wzbraniała się przed przyjęciem impulsów, które dla
wyobrażeń, zorjentowanych wyłącznie militarystycznie, wydawały się niezdatne do niczego.
Znajdowano w tem co najwyżej oddzielenie szkoły od Kościoła. Tak, to byłoby już coś. Po tym
właśnie szlaku biegły już oddawna myśli ludzi nastawionych “państwowo”, ale niepodobna było
nadać im kierunku bardziej skutecznego. Ludzie życzliwi radzili mi, żebym myśli te “opublikował”. W
owej chwili rada ta była najmniej celowa. Cóżby to pomogło, gdyby w dziedzinie “literatury” wśród
wielu innych zagadnień poruszył ktoś sprawę tych impulsów i to jakiś szary cywil? Przecież, zgodnie
z naturą tych impulsów, znaczenie ich zależało wówczas tylko od tego, skąd zostaną wysunięte.
Gdyby był wystąpił z niemi odpowiedni autorytet, narody środkowo-europejskie dostrzegłyby
możliwość urzeczywistnienia zmian, odpowiadających ich skłonnościom, mniej lub więcej
uświadomionym. A narody rosyjskiego Wschodu w tym momencie napewno zorjentowałyby się w
możności zniesienie caratu w imię tych nowych idej. Wątpić w to mógłby jedynie ten, kto nie zna tej
wrażliwości na zdrowe idee społeczne, jaką posiada młody jeszcze intelekt Wschodu europejskiego.
Zamiast deklaracji, w myśl tych idej, podyktowano pokój w Brześciu n/B.

Fakt, że myślenie w duchu militarnym nie było w stanie odwrócić katastrofy Europy środkowej i

wschodniej, mógł ukryć się właśnie tylko przed takiem myśleniem. Przyczyną klęski narodu
niemieckiego było to, że nie chciano uwierzyć w możliwość zapobieżenia katastrofie. Nikt nie chciał
widzieć, że ludzie, którzy mieli prawo rozstrzygania o wszystkiem, zupełnie nie rozumieli
konieczności dziejowych. Kto je choć trochę rozumiał, ten wiedział też, że wśród narodów
anglo-saskich znajdują się jednostki, zdające sobie sprawę z tego, co nurtowało w siłach środkowej
i wschodniej Europy. Można było poznać przeświadczenie tych osób, że w tych częściach Europy
dojrzewa coś, co musi wyładować się w potężnych przewrotach społecznych. Takie przewroty, jak
mniemano, dla narodów anglo-saskich nie były już ani dziejowo-konieczne, ani możliwe. Zgodnie z
tym poglądem kierowano własną politykę. Natomiast w środkowej i wschodniej Europie nic nie
wiedziano o tem wszystkiem i stosowano stare metody w ten sposób, że wreszcie wszystko runąć
musiało, jak “domek z kart”. Grunt pod nogami mogła wówczas mieć jedynie polityka,
uwzględniająca fakt, że w krajach anglo-saskich liczono się z temi koniecznościami dziejowemi na
wielką skalę i w sposób samo przez się zrozumiały z angielskiego punktu widzenia. Zachęta jednak
do takiej zmiany polityki wydawała się, zwłaszcza “dyplomatom”, czemś najzupełniej zbytecznem.

Zamiast prowadzić politykę, któraby mogła wpłynąć dodatnio również i na Europę środkową i

wschodnią przed wybuchem wojny światowej, szachując posunięcia w wielkim stylu polityki
angielskiej, kroczono dalej ścieżką udeptaną przez dyplomatów. Z gorzkiego doświadczenia
okropności wojennych nie potrafiono wyciągnąć nauki o konieczności przeciwstawienia zadaniu,
które światu postawiła Ameryka w swych politycznych enuncjacjach, innego problemu, własnego
problemu Europy, zrodzonego z jej własnych sił życiowych. A koncepcję, wysuniętą przez Wilsona z

background image

46

amerykańskiego punktu widzenia, można byłoby pogodzić z tą, która, jako impuls duchowy Europy,
dałaby o sobie znać wśród huku armat. Wobec konieczności dziejowych wszelkie inne pertraktacje
były pustą gadaniną.

Ale ludziom, których fala wypadków wyniosła w Rzeszy niemieckiej na stanowiska naczelne,

zbywało na zdolnościach do postawienia sobie zadań, uwzględniających nowe prądy, budzące się
w życiu ludzkości. I dlatego to jesień r. 1918 musiała przynieść to, co przyniosła. Załamaniu się siły
militarnej towarzyszyła kapitulacja duchowa. Zamiast zdobyć się wówczas przynajmniej na
zamanifestowanie z woli Europy impulsów duchowych narodu niemieckiego, nie uczyniono nic poza
podporządkowaniem się czternastu punktom Wilsona. Wobec Wilsona znalazły się Niemcy, które
nie miały nic do powiedzenia od siebie. Jakkolwiek Wilson wyobrażał sobie swoje czternaście
punktów, mógł on był Niemcom przyjść z pomocą jedynie w tem, ku czemu one same dążyły. Musiał
przeto czekać na ujawnienie się tej woli. Nicość polityki niemieckiej na początku wojny uzupełniła
nicość tejże polityki w październiku r. 1918 tudzież okropna kapitulacja duchowa za sprawą
człowieka, w którym wielu pokładało w Niemczech ostatnie nadzieje.

Na sytuację w Europie środkowej złożyły się: brak wiary w światło kierownicze sił dziejowych,

tudzież odraza do uwzględniania impulsów, płynących z poznania współzależności duchowych.
Obecnie na skutek katastrofy wojennej, wytworzyła się nowa sytuacja. Charakteryzuje ją istnienie
idei impulsów społecznych ludzkości, jak je przedstawiliśmy w pracy niniejszej. Te impulsy
społeczne mają swą wymowę, która stawia przed całym światem cywilizowanym swoje zadanie,
Czyż myśl o tem, co się musi stać, ma dziś znów wobec społecznych zagadnień dojść do martwego
punktu, tak samo, jak to uczyniła w obliczu ówczesnych zadań polityka środkowo-europejska w r.
1914? Kraje, które wobec aktualnych wówczas spraw mogły się były trzymać na uboczu, nie
powinny obecnie postępować w ten sam sposób względem kwestji społecznej. W stosunku do tego
problemu nie powinno być ani przeciwników politycznych, ani ludzi obojętnych; trzeba, aby cała
ludzkość zjednoczyła się w powszechnem działaniu, czujna na ducha czasu i stosująca doń swe
postępowanie.

Z przedstawionych w tej pracy zamierzeń czytelnik zrozumie dlaczego już nieco wcześniej

autor jej napisał “Odezwę do Narodu Niemieckiego i całego Świata Kulturalnego”, zamieszczoną w
rozdziale następnym. Odezwę tę ogłosił światu, a przedewszystkiem narodowi niemieckiemu
komitet, który tę sprawę dobrze rozumiał. Dziś mamy już odmienne warunki, niż wówczas, kiedy
rzeczy te można było poruszać tylko w węższych kołach. Wcześniejsze opublikowanie uczyniłoby z
nich niechybnie “literaturę”. Dziś podanie tych rzeczy do powszechnej wiadomości powinno
spowodować to, co do niedawna nie było możliwe, mianowicie, zjednanie tej idei ludzi rozumnych,
pragnących pracować w jej duchu, jeśli uznają, że zasługuje na zrozumienie i realizację. To
bowiem, co obecnie powstać winno, może powstać jedynie za sprawą takich ludzi.

background image

47

ANEKS.

ODEZWA DO NARODU NIEMIECKIEGO I CAŁEGO ŚWIATA KULTURALNEGO.

Naród niemiecki był przeświadczony, że jego, przed pół wiekiem wydźwignięte, państwo

posiada budowę trwałą po wsze czasy. W sierpniu 1914 r., stojąc wobec rozpętania katastrofy
wojennej, mniemał, że państwo to okaże się niezwyciężone. Dziś stoi nad jego gruzami. Po takiem
doświadczeniu musi nastąpić opamiętanie. Doświadczenie to bowiem wykazało, że poglądy
panujące w ciągu pół wieku, a zwłaszcza powszechna opinja w latach wojennych były błędem,
którego następstwa okazały się tragiczne. Gdzież szukać przyczyn tego fatalnego błędu? Pytanie to
powinno zmusić członków narodu niemieckiego do zastanowienia się nad sobą. Możliwość jego
zdolności do życia zależy od tego, czy znajdzie siłę na takie zastanowienie się. Przyszłość narodu
niemieckiego zależy od tego, czy potrafi on z całą powagą zadać sobie pytanie: w jaki sposób
popełniłem ten błąd? Jeżeli uczyni to dziś, uświadomi sobie, że przed pół wiekiem stworzył
wprawdzie swe państwo, lecz zaniedbał postawić przed nim zadania, wypływającego z istotnej
treści niemieckiego ducha narodowego.

Założono państwo. W pierwszych czasach jego istnienia usiłowano regulować jego wewnętrzne

możliwości rozwojowe, zgodnie z wymogami, jakie ujawniały się z roku na rok ze starych tradycyj i
nowych potrzeb. Następnie zabrano się do umacniania i wzmagania jego zewnętrznej potęgi,
opartej na siłach materjalnych. Połączono z tem zarządzenia, mające na celu zaspokajanie
nowoczesnych żądań socjalnych. Wprawdzie tą drogą uwzględniono niejedno z tego, co doba
obecna wykazała jako konieczność, ale nie przyświecał temu wielki cel, jaki winien się wyłonić z
poznania sił rozwojowych, ku którym współczesna ludzkość musi się koniecznie zwrócić. W ten
sposób państwo niemieckie weszło do spólnoty światowej, nie posiadając istotnego celu,
usprawiedliwiającego jego byt. Przebieg zawieruchy wojennej wykazał to bardzo boleśnie. Do chwili
jej wybuchu cały świat poza-niemiecki nie mógł dostrzec w postępowaniu Rzeszy nic takiego, coby
budziło przekonanie, że sternicy tego państwa spełniają posłannictwo dziejowe, któremu nie godzi
się przeciwdziałać. Niezdolność tych przywódców do uświadomienia sobie podobnej misji musiała
doprowadzić państwa poza-niemieckie do poglądu, który dla ludzi orjentujących się naprawdę w
sytuacji, stanowi głębszą przyczynę upadku Niemiec.

Otóż, bezstronne uświadomienie sobie tego stanu rzeczy byłoby nieskończenie ważne dla

narodu niemieckiego. W nieszczęściu powinno było powstać to zrozumienie, którego nie wykazano
w ostatniem pięćdziesięcioleciu. Drobne troski, o najbliższy dzień powszedni powinien był zastąpić
szeroki pogląd na życie, któryby potęgą myśli dążył do poznania sił rozwojowych współczesnej
ludzkości i poświęcił im wolę pełną odwagi. Musiałoby ustać to małostkowe dążenie do
obezwładniania, jako niepraktycznych idealistów, wszystkich tych, którzy kierują swą uwagę na owe
siły rozwojowe. Musiałaby ustąpić zarozumiałość i pycha osób, uważających się za praktyków
życiowych, które spowodowały jednak nieszczęście, zasłaniając ciasnotę swych mózgów
płaszczykiem rzekomej praktyczności. Należało także uwzględnić to wszystko, co ludzie, okrzyczani
za idealistów, lecz myślący, w gruncie rzeczy, naprawdę życiowo, mieli do powiedzenia o
nowoczesnych potrzebach rozwojowych.

“Praktycy” wszelkich kierunków dostrzegali wprawdzie od dawna pojawienie się całkiem

nowych postulatów ludzkości. Ale żądaniom tym chcieli uczynić zadość w ramach przyzwyczajeń
myślowych i urządzeń, przekazanych przez dawne czasy. Żądania te wysunęło nowoczesne życie
gospodarcze. Zaspokojenie ich na drodze inicjatywy prywatnej wydawało się niemożliwe.
Zastąpienie przedsiębiorczości prywatnej – społeczną w poszczególnych dziedzinach narzucało się
jednej klasie społecznej, jako konieczność. Postulat ten urzeczywistniono tam, gdzie, zdaniem tej
klasy, wydawało się to korzystne. Radykalne przekształcenie wszelkiej inicjatywy prywatnej w
społeczną stało się celem innej klasy, która, skutkiem rozwoju nowoczesnej gospodarki, nie widzi
swego interesu w utrzymaniu dotychczasowej przedsiębiorczości prywatnej.

Wszelkie dążenia, które zmierzały dotąd do zaspokojenia nowoczesnych postulatów ludzkości,

opierają się na wspólnem podłożu. Prą one ku uspołecznieniu prywatnej własności i liczą na to, że
przejmą ją ciała publiczne (państwo, gmina). Te ciała jednak powstały z założeń, nie mających nic
wspólnego z owemi postulatami. Lub też bierze się pod uwagę nowsze formy organizacyjne (np.
spółdzielnie), które utworzyły się niezupełnie w sensie tych nowych żądań, lecz wedle
odziedziczonych przyzwyczajeń myślowych, jako naśladownictwo starych form.

W rzeczywistości jednak żadna organizacja, utworzona na modłę takich starych przyzwyczajeń

background image

48

myślenia, nie może podjąć się tego, czego się po niej spodziewamy. Siły czasu prą ku takiej
strukturze społecznej, któraby miała na widoku zupełnie coś innego, niż ma obecna. Dotychczas
formy współżycia społecznego powstawały po większej części z instynktów socjalnych ludzkości.
Przeniknięcie ich sił pełnią świadomości – oto zadanie czasów naszych.

Organizm społeczny, tak samo jak naturalny, składa się z członów. I podobnie jak organizm

naturalny musi myśleć zapomocą głowy, nie zaś płuc, tak też i organizm społeczny wymaga
rozczłonowania na układy. Żaden z nich nie może podejmować się funkcji innego, natomiast każdy
musi współdziałać z pozostałemi, utrzymując własną samodzielność.

Życie gospodarcze może rozwijać się pomyślnie jedynie wówczas, gdy kształtuje się według

własnych sił i praw, jako samodzielny człon organizmu społecznego i w swej dziedzinie nie
dopuszcza zamętu, który powstaje skutkiem tego, że pozwala się w niem rządzić siłom innego
członu tegoż organizmu, mianowicie, politycznego. Dział państwowo-polityczny zaś powinien
rozwijać się w pełnej samodzielności, obok działu gospodarczego tak, jak w organizmie naturalnym
system oddychania obok systemu nerwowo-zmysłowego. Niepodobna osiągnąć zdrowego
współdziałania obu tych członów drogą regulowania ich z jednego centrum władzy prawodawczej i
administracyjnej, lecz każdy z nich mieć musi w tym celu własne organa, które będą ze sobą żywo
współdziałały. Albowiem system polityczny niszczy życie gospodarcze, gdy chce przejąć jego
funkcje. System gospodarczy zaś traci swe siły życiowe, gdy bierze się do polityki.

Te dwa systemy organizmu społecznego uzupełnić musi trzeci, ukształtowany zupełnie

samodzielnie według własnych możliwości życiowych – mianowicie, twórczość duchowa. Wchodzi
ona również i do obu poprzednich systemów, które otrzymują jej podniety od organizacji duchowej,
posiadającej własne organa zarządzające. Trzeci ten dział nie może być przez oba tamte
zarządzany, ani podlegać ich wpływom w inny sposób, niż tak, jak oddziaływują na siebie
poszczególne organa, działające obok siebie w całokształcie organizmu naturalnego.

To, co powiedzieliśmy tu o koniecznościach organizmu społecznego, można już dziś uzasadnić

naukowo i rozwinąć ze wszelkiemi szczegółami. W niniejszych rozważaniach mogliśmy nakreślić
jedynie wytyczne dla wszystkich tych, którzy skłaniają się do uznania tych konieczności.

Powstanie Rzeszy Niemieckiej przypadło na okres, kiedy te konieczności już się ujawniły

współczesnej ludzkości. Kierownicy państwa nie potrafili postawić przed niem zadania,
wynikającego ze zrozumienia tych konieczności. Takie zrozumienie zapewniłoby państwu nie tylko
spoistość wewnętrzną, lecz nadałoby również jego polityce zagranicznej uzasadniony kierunek.
Dzięki takiej polityce naród niemiecki miałby możność współżycia z innemi narodami.

W nieszczęściu ludzie powinniby przecież dorosnąć do poznania. Trzeba skierować wolę ku

ukształtowaniu organizmu społecznego, zdolnego do życia. Wobec świata zewnętrznego nie
powinnyby występować te Niemcy, które już nie istniały, lecz przedstawiciele dziedziny duchowej,
politycznej i gospodarczej, jako samodzielne delegacje. Im to należało pertraktować z tymi, co
zwyciężyli te Niemcy, które, na skutek poplątania trzech członów swego organizmu, wyrodziły się w
twór społeczny, niezdolny do życia.

Przeczuwamy już objekcje “praktyków”, którzy rozwodzić się będą nad złożonością tego, co tu

było powiedziane. Dla nich samo już myślenie o współdziałaniu tych trzech członów byłoby
uciążliwe, nie chcą bowiem nic wiedzieć o prawdziwych żądaniach życia, lecz wszystko
dostosowują sobie wygodnie według wymagań własnego myślenia. Powinni jednak zrozumieć, że
albo będą musieli podporządkować swe myślenie wymogom rzeczywistości, albo też, nie
wyciągnąwszy żadnej nauki z nieszczęścia, wzmagać będą w nieskończoność sprowadzone już
klęski dalszemi katastrofami.

Dr. Rudolf Steiner

background image

49

UWAGI DO POLSKIEGO WYDANIA.

Kto w dziedzinie wydawniczej poszukuje przedewszystkiem nowości, będzie zapewne niemile

ździwiony, że praca, którą w przekładzie udostępniamy społeczeństwu polskiemu, w oryginale
ukazała się niemal przed dwudziestu laty (1919 r.).

Czynimy to w przeświadczeniu, że podstawowe myśli i impulsy, w tej pracy zawarte, nic nie

straciły na swem znaczeniu i aktualności, bodaj raczej wręcz odwrotnie. Albowiem minione dwa
dziesiątki lat przyniosły bogaty plon gorzkich rozczarowań i smutnych doświadczeń,
potwierdzających bezpłodność wszelkich utopijnych, nie opartych na głębszej rzeczywistości
idealizmów i sztucznych programów. A tymczasem ogrom piętrzących się trudności i zawiłość
problemów, oczekujących rozwiązania, ciągle się dalej groźnie potęguje.

Czytelnikowi, któryby czuł potrzebę pracowania dalej w kierunku niniejszej pracy, należy

zwrócić uwagę na inne prace społeczno-ekonomiczne Dr. R. Steinera, a przedewszystkiem na
“Kurs Ekonomji Społecznej”, wydany w przekładzie polskim w 1935 r., a także na broszurę Dr. Emila
Anderegga, działacza samorządu kantonalnego w St. Gallen, p. tyt. “Wirtschaftliche Verständigung”,
która stanowi próbę praktycznego zastosowania założeń układu trójczłonowego do życia
społeczno-gospodarczego Szwajcarji.

M. O.

Warszawa, 12 listopada 1938 r.








LISTA MAILOWA ANTROPOZOFIA

Osoby zainteresowane zagadnieniem trójczłonowości organizmu społecznego

oraz filozofią Rudolfa Steinera zapraszamy do udziału w liście mailowej Antropozofia.

http://g roups.ya hoo. com/g roup/antropo zof ia/


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Rudolf Steiner Sedno kwestii społecznej
Rudolf Steiner Sedno kwestii społecznej
Rudolf Steiner Sedno kwestii społecznej
SEDNO KWESTJI SPOŁECZNEJ
Steiner Rudolf Sedno Kwesti Spolecznej
Steiner Rudolf Sedno kwestii społecznej
Steiner Rudolf - Prawda i Nauka, Dr Rudolf Steiner
Steiner Rudolf - Prawda i Nauka, Dr Rudolf Steiner
Roz 7 - Pedagogika Rudolfa Steinera, Pedagogika Rudolfa Steinera
281 Imelda Chłodna, Rudolfa Steinera antropozoficzna nauka o wychowaniu
Zarys teorii poznania w światopoglądzie Goethego, Rudolf Steiner
Miłość, dobro i zło w myśli Rudolfa Steinera
7. Pedagogika Rudolfa Steinera
Wiedza tajemna czyli poznanie wyższych światów, Rudolf Steiner
Praktyczne ksztalcenie myslenia, Rudolf Steiner
Calendar of the Soul, Rudolf Steiner
pedagogika, Roz 7 - Pedagogika Rudolfa Steinera, Pedagogika Rudolfa Steinera

więcej podobnych podstron