II RP: raj utracony, raj odzyskany
wtorek, 08 października 2013 18:56
Polska patrzy w przeszłość. To nie hasło wyborcze żadnej konkretnej partii. To całościowy
program od lat wdrażany przez różne partie przy wydatnym wsparciu mediów, szkoły, kościoła i
branży rozrywkowej. Polska patrzy w przeszłość: wałkuje historyczne daty bitew przegranych i
zwycięskich, powtarza godne i niegodne pamięci nazwiska zdrajców i bohaterów, uczestniczy w
niekończącym się spektaklu narodowej glorii i hańby.
Od ponad dwudziestu lat polskie życie publiczne kręci się wokół historii i pamięci. W myśl słów
prymasa Stefana Wyszyńskiego, że naród, który nie pamięta o swoich korzeniach, skazany jest
na zagładę, żyjemy historią - do tego stopnia, że główną atrakcją turystyczną ogłoszonej
"skokiem cywilizacyjnym" imprezy sportowej Euro 2012 okazały się... wycieczki po Muzeum
Powstania Warszawskiego. Żyjemy historią, choć rok 1989 wyznaczyć miał "nowy początek",
przynieść "nowe rozdanie". Grubą kreską oddzielić przeszłość, odciąć nas od tego, co było.
Nawet jeśli tak się stało, to zabiegowi resekcji poddano tylko ten fragment historii, który uznany
został za chory, wstydliwy. Wycięcie przeszłości komunistycznej, PRL-owskiej - niczym wrzodu
- odsłonić miało tkankę zdrową, żywą, pulsującą krwią narodu - pamięć o II RP.
Rozlewająca się w dyskursie publicznym po 1989 roku tęsknota za II RP, której przejawy
znajdziemy i w ogólnonarodowym celebrowaniu rocznic 11 listopada (odzyskanie
niepodległości) oraz 15 sierpnia (Bitwa Warszawska), i w wysypie (pop)kulturowych artefaktów
mających upamiętniać te wydarzenia (wystawy, publikacje popularnonaukowe, filmy, seriale), i
w nagłaśnianym przez media stylu życia elit coraz chętniej restaurujących stare ziemiańskie
dworki czy poszukujących arystokratycznych korzeni, to nic innego jak reakcja na komunizm i
PRL - wcielenie zła bądź tylko złego smaku. Wspominanie II RP jest tu tęsknotą za specyficzną
przeszłością - Arkadią, rajem, złotym wiekiem - wyczyszczoną z wszelkiego zła, skąpaną w
blasku potęgi i chwały. To do tej przeszłości z jej określoną tradycją i wartościami ma
nawiązywać młode kapitalistyczne państwo, którego kształt zaprojektowały elity po 1989 roku.
Naród zapominający o swojej historii jest skazany na zagładę - z tym memento polskie elity
przystąpiły do (re)konstruowania wzorców, które mamy nie tylko pielęgnować, ale i naśladować.
Historia jest w dyskursie publicznym istotna o tyle, o ile stanowi punkt odniesienia dla
teraźniejszości. Przywoływaniu momentów chwalebnych, wielkich - tych, które tworzą wniosły
obiekt pożądania - towarzyszy więc nieustanne przypominanie o tym, co mroczne, wstydliwe,
haniebne. To dlatego opowieść o II RP rozbrzmiewa przy akompaniamencie innej - opowieści o
PRL-u, "zbrodniczym totalitaryzmie", który cieniem spowił Arkadię. Pamięć o II RP godna jest
pielęgnacji, pamięć o PRL-u staje się wstydliwym wyrzutem, godnym co najwyżej
przemilczenia. Do wzorca przedwojennego mamy aspirować, od powojennego powinniśmy się
odciąć, potępić go.
Wzniosły obiekt pożądania
Tęsknota zasadza się na micie początku, złotego wieku, Arkadii, której zniszczenie - zawsze
dokonane z zewnątrz - można przezwyciężyć tylko w geście (od)tworzenia, pieczołowitej
1 / 7
II RP: raj utracony, raj odzyskany
wtorek, 08 października 2013 18:56
re-konstrukcji. Powrót do raju jest możliwy, choć żmudny, wymaga wysiłku.
Jak konstruowana jest opowieść o arkadyjskiej przeszłości? Jak wywołuje się przeszłość czy
raczej ją wytwarza?
Zasadniczy jest tu gest oczyszczenia przeszłości ze wszystkiego, co - wydobyte z jej wnętrza -
mogłoby rzucić na nią cień. Historia II RP zawsze jest więc opowieścią o wielkości i chwale
Polski, o honorze i odwadze jej elit, o właściwym im stylu i smaku, nigdy zaś o nierównościach
społecznych, analfabetyzmie, biedzie i zacofaniu. Z hucznych obchodów rocznic takich
wydarzeń jak odzyskanie niepodległości w 1918 roku czy zwycięstwo nad bolszewikami w 1920
roku wyłania się obraz Polski niezłomnej i wielkiej - nie tylko zmartwychwstałej, lecz także
odrodzonej w "wielkim stylu", nawiązującej do "najlepszych", bo szlacheckich tradycji, i
stawiającej bohaterski opór watasze ze wschodu. Obraz tej Polski, na którym próżno szukać
takich zjawisk, jak chociażby antysemityzm i antykomunizm, których przejawami były getto
ławkowe i Bereza Kartuska, a także zapędy imperialne (by przypomnieć tylko zajęcie Zaolzia
czy głośny w swoim czasie okrzyk "Wodzu, prowadź na Kowno"), ma budzić dumę,
przekonywać, że opowieści o potędze nie były tylko "senną marą", ale rzeczywistością,
brutalnie zdeptaną przez zewnętrznego wroga - faszyzm i komunizm (choć niekoniecznie w tej
kolejności). Państwo stoi na straży tej dumy, dba, by całemu społeczeństwu udzielił się
patriotyczny nastrój. Temu służą i wielkie uroczystości państwowe, i pielęgnowany troskliwie
"panteon bohaterów", który już wkrótce za sprawą stosownych ministerialnych rozporządzeń
będzie czczony na lekcjach historii, przedzierzgających się stopniowo w "lekcje patriotyzmu"
(1)
.
Jednak nie tylko politycy troskliwie polerują obraz II RP, dbając, by nie pojawiła się na nim
żadna rysa. Ważną rolę w tym procesie rekonstruowania historii czy raczej - jak pisze Eric
Hobsbawm - "wymyślania przeszłości" na potrzeby chwili obecnej odgrywają także media i
kultura popularna. Od lat telewizja i kino karmią nas opowieściami o dzielnych polskich ułanach,
szlacheckich chłopcach, którzy dzień i noc zajmowali się wyłącznie sprawą niepodległości,
obroną granic, walką i konspiracją ku chwale ojczyzny. Takie produkcje filmowe jak Bitwa
Warszawska 1920 czy seriale 1920. Wojna i miłość i Czas honoru umacniają czarno-białą wizję
historii, w której Polakom z "dziejowej konieczności" wypadło stać po stronie dobra, honoru,
wielkości i sławy, podczas gdy inni/obcy/wrogowie okazywali się wcieleniem zła, nikczemności,
tchórzostwa i słabości. Wyziera z tych produkcji - schematycznych do tego stopnia, że Bitwę
Warszawską 1920 okrzyknięto jednym z najgorszych filmów 2011 roku, a serial 1920. Wojna i
miłość zszedł z anteny po jednym tylko sezonie - obraz Polaka jako dzielnego rycerza
gotowego na śmierć w obronie ojczyzny i Polki - wiernej i cnotliwej "córy swego narodu". Nic
poza walką i poświęceniem wydaje się nie mieć znaczenia dla bohaterów tych seriali i filmów.
Seks, zabawa, codzienność - wszystko to blednie wobec tej wielkiej, wspaniałej przygody, jaką
okazuje się służba ojczyźnie.
W dodatku jest to przygoda z klasą, by nie powiedzieć klasowa. "Cichociemni" inteligenci z
Czasu honoru - najpopularniejszej historycznej produkcji ostatnich lat (Telewizja Polska
przystąpiła właśnie do emisji piątego sezonu serialu) - kreowani są na bohaterów, którzy zasady
kodeksu rycerskiego wyssali niewątpliwie z mlekiem matki; poraża ich nieskazitelność moralna i
estetyczna. Ich cool skórzane kurtki i hot oficerki, ich stylowe fryzury mogą z powodzeniem
wyznaczać trendy mody i urody wśród współczesnych nastolatków. Który chłopiec nie chciałby
2 / 7
II RP: raj utracony, raj odzyskany
wtorek, 08 października 2013 18:56
być jak Janek, Władek, Bronek czy Michał? Dawać dowodów męstwa, niezłomnej siły,
wierności idei? A w dodatku modnie wyglądać? Wojna to męska sprawa - igranie z
niebezpieczeństwem może być nie tylko podniecające, ale i szykowne. Lecz i dla kobiet
znajdzie się tu miejsce: do wyboru mamy rolę dzielnej łączniczki, pełnej poświęcenia Matki
Polki, a nawet żołnierki, choć z tym ostatnim "nie ma co przesadzać". Świętą zasadą "konspiry"
jest przecież "kobiecość" kobiet i "męskość" mężczyzn, a zatem wszystko, co "pomiędzy" czy
"poza" odpada z gry już na starcie.
Ekscytujące przygody inteligenckiej młodzieży w czasie drugiej wojny światowej tworzą
zrozumiały akord końcowy, zwieńczenie epopei międzywojennej Polski. Wszak przedstawiciele
tego pokolenia - pierwszego wychowanego w wolnym kraju i z uśmiechem na ustach ginącego
w powstaniu warszawskim - jawią się nie tylko jako "naturalni" spadkobiercy tradycji II RP, lecz
także jako obrońcy jej wartości (nie na darmo popularny serial nosi dumny tytuł - "Czas
honoru"). "Naturalne" (czy na pewno?) wydaje się więc, że dzisiejsza młodzież z zapartym
tchem śledzi przygody pokolenia swoich pradziadków i z zapałem oddaje im hołd, rysując
powstańcze graffiti na warszawskich murach i aktywnie uczestnicząc w atrakcjach
organizowanych przez Muzeum Powstania Warszawskiego. Tak oto, uzupełniając dzięki
mediom i kulturze popularnej swą wiedzę o przeszłości, nad której poprawnością czuwają dziś
nauczyciele, ministrowie, a nawet prezydent Bronisław Komorowski występujący z coraz to
nowszymi inicjatywami historycznymi
(2)
, młodzież włącza się w (re)produkowanie legendy o
honorze, dzielności, prawości - zrodzonych w II RP i brutalnie zdeptanych przez (zewnętrznego)
wroga.
A wroga tego we wspomnianych dziełach filmowych i telewizyjnych odmalowuje się
jednoznacznie: kulturalnym, choć bestialskim Niemcom przeciwstawia się bolszewicką "dzicz ze
wschodu", która niszczy kościoły, gwałci szlachcianki i oddaje mocz na polskich oficerów. Wróg
ze wschodu - bolszewik, komunista, który dorobił się w Polsce garstki fanatycznych wyznawców
- okazuje się zresztą w narracjach o II RP największym złem. Jego obcość uderza nie tylko w
poglądach (niebezpiecznie egalitarnych), lecz także w stylu bycia: to nieokrzesany pijaczyna,
który nie myje się i nie umie panować nad popędami. Ten przedstawiciel obcej, wrogiej
cywilizacji, barbarzyński Azjata nie ma (bo jakże?) szacunku dla "odwiecznych praw"
zachodniej Europy, której ostatnim przyczółkiem okazuje się międzywojenna Polska.
Duma elit - nasza duma
Zasadnicze pytanie brzmi: jaką cywilizację reprezentuje II RP? Przede wszystkim kulturę
ziemiańskich dworów, szczególnie mocno okrzepłych na "ziemiach wschodnich" - tej "wielkości
utraconej", którą opłakuje dziś miesięcznik Uważam Rze Historia; arystokracji będącej w
posiadaniu rozległych łąk, lasów, jezior oraz gruntów uprawnych obrabianych za półdarmo
przez rzesze niepiśmiennego chłopstwa; elit dzielących czas między bale, polowania, podróże
"do wód", towarzyskie skandale i plotki oraz niekończące się dysputy o ojczyźnie i patriotyzmie.
Taki przynajmniej obraz wyłania się z zalewających księgarskie półki opasłych tomów
wspomnień, sag rodzinnych, biografii i autobiografii szacownych polskich familii - Zollów,
Bliklów, Beylinów i wielu innych, którzy dla swej obecnej pozycji szukają legitymizacji w
międzywojennej historii, którzy tam upatrują swoich korzeni. To im II RP jawi się jako
bezpieczny dom, bajeczny ogród - raj brutalnie utracony i dopiero dziś, za sprawą osobistej,
3 / 7
II RP: raj utracony, raj odzyskany
wtorek, 08 października 2013 18:56
prywatnej opowieści, odzyskany (w 2002 roku kapituła NIKE nagrodziła Joannę
Olczak-Ronikier, autorkę tomu W ogrodzie pamięci poświęconego historii rodu Horwitzów oraz
jego potomków - Mortkowiczów i Beylinów). Pielęgnują oni wspomnienie tego raju, kultywują
określony jego obraz: rycerski etos splata się tu z arystokratycznym stylem i smakiem
przejawiającym się w upodobaniu do określonych lektur, muzyki, potraw, sposobu ubierania się,
dekorowania domu, wykonywanej pracy czy zawiązywanych znajomości.
Inteligencko-szlachecki habitus autorów wspomnień odciska się na przywoływanej przez nich
wizji II RP jako Arkadii, który to obraz z wyżyn zajmowanej aktualnie pozycji błogosławią jako
prawomocny.
Historia prywatna, mikrohistoria, przeszłość opowiedziana z perspektywy osobistej, intymnej -
cały ten nurt historii rekonstruowanej w oparciu o wspomnienia, który rzekomo idzie pod prąd
całościowej wizji dziejów czy wręcz "rozbija wielką historyczną narrację", stanowi w istocie jej
idealne dopełnienie. Portret II RP, jaki znamy z podręczników szkolnych i oficjalnych
uroczystości państwowych, znajduje potwierdzenie w relacjach "świadków epoki" i/lub
"dziedziców pamięci". Tam, gdzie niegdyś były tylko suche wyliczenia, procenty i proporcje -
nudna, bezosobowa statystyka bohaterstwa i/lub martyrologii narodu - dziś są "żywi ludzie", ich
namiętności, pragnienia, lęki. "Prawda" ich doświadczeń ma gwarantować prawdziwość
opisywanych zdarzeń, automatycznie uwalniać od kłopotliwych pytań o to, z jakiej perspektywy
opowiadana jest historia, jak jest konstruowana opowieść czy wreszcie czemu służy.
Wykreowani dzięki mediom na bohaterów masowej wyobraźni potomkowie dawnych
szlacheckich rodów urastają dziś do rangi jedynych prawomocnych narratorów minionych
wydarzeń, którzy siłą swego autorytetu legitymizują jedyną znaną (im) przeszłość - polską,
ziemiańską, katolicką, patriarchalną (Telewizja Polska od pewnego czasu emituje cykle
dokumentalne Saga rodów oraz Z herbem w nazwisku poświęcone szacownym polskim
familiom, których cechą wspólną i - jak się wydaje - jedyną zasługą jest przynależność do
warstw wyższych). Ich dostojna obecność w przestrzeni publicznej - znajdująca podbudowę w
publikacjach (pop)historycznych Sławomira Kopra o elitach II RP
(3)
oraz Mai i Jana Łozińskich
o życiu przedwojennego polskiego ziemiaństwa
(4)
- stanowi przedmiot kultu i aspiracji nowych polskich elit, tych ukonstytuowanych po 1989 roku.
Już dziś dziennikarze, aktorzy, pisarze, naukowcy, politycy - cała współczesna elita
intelektualna i artystyczna, a niekiedy tylko celebrycka, wykreowana na potrzeby chwili - na
wyścigi odrestaurowuje stare ziemiańskie dwory, poleruje odgrzebane gdzieś "rodowe srebra" i
pilnie uzupełnia swe drzewa genealogiczne.
Nie jest to zwykły snobizm elit. Ten gest szukania czy raczej dosztukowywania korzeni ma
określoną wymowę ideologiczną: jego rolą jest legitymizacja współczesnych elit, namaszczenie
ich na prawowitych spadkobierców szlacheckich tradycji, wartości, stylu życia. Rzucając w
twarz masom - ciągle na dorobku i ciągle niewyrobionym - swe szlachetne rodowody, srebra,
salonowe maniery, elity znaczą swoje terytorium, wyznaczają klasowe granice, które wciąż
uszczelniają. Ich zabezpieczeniu służy zaś nie co innego jak patriotyczno-heroiczna narracja,
która poprzez wytwarzanie narodowego poczucia wspólnoty, uczestnictwa we wspólnym dziele,
udziału we wspólnej dumie, maskuje w istocie interesy elit. To one są dziś nie tylko gwarantami
hegemonii dominującego dyskursu - narodowego, patriotycznego - lecz także głównym źródłem
jego reprodukcji.
4 / 7
II RP: raj utracony, raj odzyskany
wtorek, 08 października 2013 18:56
Odwołanie do tradycji II RP, szukanie tam korzeni współczesnej polskiej demokracji, pełni
jednak jeszcze inną rolę oprócz legitymizowania pozycji elit: ustanawia wzorzec prestiżu, do
którego masy mają aspirować. Programy rozrywkowe, takie jak Lekcje stylu Jolanty
Kwaśniewskiej czy Kuchenne rewolucje Magdy Gessler, których istotą jest transformacja
"przeciętnego Polaka" w "stylowego Europejczyka", sprowadzają się w istocie do
reprodukowania habitusu warstw wyższych. Niekiedy tylko w dystyngowany sposób pouczani i
łajani (przez byłą Pierwszą Damę), innym zaś razem ostro rugani i upokarzani (przez obecną
Pierwszą Restauratorkę), Polacy za sprawą tych produkcji mozolnie przeistaczają się ze
"zwykłych zjadaczy chleba" w wykwintnych konsumentów arystokratycznych smaków
(dosłownie i w przenośni). "Uczę Polaków stylu" - mówi Kwaśniewska, a za wzór stawia nam
rodzimą i obcą arystokrację. "Dbam o dobry gust kulinarny Polaków" - wtóruje jej Gessler i
wskazuje swój ideał: krakowski, przedwojenny
(5)
. Za pomocą dyscyplinujących praktyk -
systemu nagród (pochwała, aprobata, rekomendacja) i kar (wyśmiewanie, piętnowanie,
wykluczanie) - przedwojenny styl i smak modowy, kulinarny, dekoratorski zyskuje status obiektu
pożądania mas, staje się wzorcem prestiżu, do którego mają one aspirować. Tam, gdzie nie
handluje się rzeczami, przedmiotami, ale marzeniami, snami, II RP staje się towarem idealnym:
fantazją elit sprzedawaną milionom.
Opuścić raj
Tematem jednego z pierwszych numerów miesięcznika Uważam Rze Historia stała się II RP -
bez zbędnych komentarzy okrzyknięta "naszą dumą". Autorzy za oczywistą uznali "wielkość"
międzywojennej Polski, o której świadczyć miały "nowoczesna armia", "rozbudowany przemysł"
(szczególnie zbrojeniowy), a przede wszystkim "niezłomność elit" - "z zasadami", "etosem",
"honorowych". Takich elit - konkludowali - próżno szukać we współczesnej Polsce. To one
stanowiły "sól polskiej ziemi", "kwiat narodu" i bez nich "naród polski jest dziś tylko cieniem
narodu, zamieszkującego w latach 20. i 30. mniej więcej to samo terytorium": "Stalin
przebudował nasze społeczeństwo tak, że na wierzch wypłynęły męty. Pomimo upływu trzech
pokoleń nadal borykamy się ze skutkami społecznej inżynierii" - pisze Piotr Zychowicz
(6)
. Ten
sam, który wydał książkę Pakt Ribbentrop - Beck (2012), gdzie boleje nad niepodpisanym nigdy
układem o współpracy między sanacyjną Polską i hitlerowskimi Niemcami.
Jaki jest sens tak opowiedzianej historii II RP i zestawienie opowieści o niej z nakreślonym w
ciemnych barwach portretem współczesnej Polski?
W prawicowej narracji II RP jawi się jako ideał, wzór, który mamy pielęgnować i naśladować
(stąd nie znajdziemy w tej opowieści mrocznych stron przedwojennej Polski; wszystko, co złe,
przyszło przecież później - z nazizmem, a bardziej jeszcze z komunizmem
(7)
). To jednak wzór
niedościgły, któremu nigdy w pełni nie dorównamy, a przynajmniej nie wszyscy. Stopień
poszanowania tradycji i wartości II RP ma wyznaczać naszą wartość jako narodu. Każdy, kto
wyłamie się z porządku kultywowania narodowych świętości, stanie się automatycznie
podejrzany, napiętnowany jako "stary komuch", "zdegenerowany lewak", "zgniły liberał",
"zepsuty gej", "zwariowana feministka" itd. Dotyczy to zarówno zwykłych obywateli, jak i elit:
stosunek do historii zmienia się w narzędzie dyscyplinowania nas wszystkich, sprawdzian, od
wyniku którego zależy uznanie wspólnoty lub jego brak.
5 / 7
II RP: raj utracony, raj odzyskany
wtorek, 08 października 2013 18:56
Walka o to uznanie toczy się od ponad dwudziestu lat. Podejmują ją nawet ci, po których - jak
po lewicy, feministkach, gejach i lesbijkach, mniejszościach etnicznych - spodziewać by się
można było pewnej dozy krytycyzmu wobec tradycji II RP, wrażliwości na przewinienia
międzywojennej Polski. Tymczasem oni także dają się od czasu do czasu wciągnąć w ten
sprawdzian z "historycznej poprawności", pojedynek na "ojczyzny i patriotyzmy". Nie inaczej
było w listopadzie 2011 roku, kiedy środowiska "Gazety Wyborczej" i "Krytyki Politycznej"
zorganizowały w Warszawie wiec "Kolorowa Niepodległa", który miał stanowić odpowiedź na
prawicowe obchody Dnia Niepodległości. Tak było również w sierpniu 2012 roku, kiedy jeden z
działaczy warszawskiego SLD zaproponował, by w stolicy powstało muzeum Bitwy
Warszawskiej upamiętniające zwycięstwo polskiej armii nad bolszewikami.
W żadnym z tych przypadków próba "ukradzenia" prawicy patriotycznej narracji nie powiodła
się, gdyż wykonane one zostały w polu dominującego dyskursu. Prawica nie ma monopolu na
opowiadanie historii, ale każda bezkrytyczna próba snucia wciąż tej samej historycznej
opowieści - jedynie ze zmianą znaków wartości lub uzupełnieniem jej o głosy dotąd słabiej
słyszane (np. kobiet) - umacnia pozycję prawicowego hegemona. Jak długo będziemy wracać
do II RP - nawet bocznymi ścieżkami, z dala od głównego traktu - jako do "początku", "raju, z
któregośmy wszyscy", tak długo pracować będziemy na tę hegemonię. Dobrze by było więc
wreszcie ów "raj" opuścić.
Agnieszka Mrozik, "Bez Dogmatu", nr 93
PRZYPISY
(1)
Minister edukacji narodowej Krystyna Szumilas zaproponowała w pierwszej połowie 2012
roku, by licealne podręczniki do historii zostały uzupełnione o "Ojczysty Panteon" - listę
narodowych bohaterów, których nazwiska będzie musiał znać każdy absolwent szkoły średniej.
Por. A. Pezda, "MEN kapituluje - mamy Ojczysty Panteon", wyborcza.pl, 12.06.2012.
(2)
W sierpniu 2012 roku prezydent Bronisław Komorowski zaproponował utworzenie muzeum
ofiar terroru komunistycznego. Por. "Prezydent Komorowski: zbudujmy muzeum ofiar terroru
komunistycznego", wyborcza.pl, 18.08.2012.
(3)
Por. S. Koper, Życie prywatne elit Drugiej Rzeczypospolitej, Warszawa 2009; Afery i
skandale Drugiej Rzeczypospolitej, Warszawa 2011; Wpływowe kobiety Drugiej
Rzeczypospolitej, Warszawa 2011; Polskie piekiełko. Obrazy z życia elit emigracyjnych
1939-1945, Warszawa 2012.
(4)
Por. M. Łozińska, J. Łoziński, Narty, dancing, brydż w kurortach Drugiej Rzeczypospolitej,
Warszawa 2010; W przedwojennej Polsce. Życie codzienne i niecodzienne, Warszawa 2011; M.
Łozińska, Smaki dwudziestolecia. Zwyczaje kulinarne, bale i bankiety, Warszawa 2011; W
ziemiańskim dworze. Codzienność, obyczaje, święta, zabawy, Warszawa 2011.
(5)
Przy okazji otwarcia na początku 2012 roku nowych restauracji w Krakowie Gessler
6 / 7
II RP: raj utracony, raj odzyskany
wtorek, 08 października 2013 18:56
zdradziła, że jej marzeniem jest przywrócenie w nich atmosfery przedwojennego Krakowa: "To
jest moja fantazja na temat tego Krakowa, który był przed wojną, który kocham i ubóstwiam".
Co za tydzień, TVN, kwiecień 2012.
(6)
P. Zychowicz, "II RP: nasza duma", Uważam Rze Historia, nr 2, maj 2012, s. 9.
(7)
Por. P. Prekiel, "II RP - duma elit", przegląd-socjalistyczny.pl, lipiec 2012.
7 / 7