CZESŁAW MIŁOSZ - WIERSZE
Na piew ptaka nad brzegami Potomaku
Miasto
Nad ruinami wstaje dzie , w drowny grajek pustym oknom gra,
ń
ę
Z g ow na bok schylon skoczne tony ze skrzypki wywodzi.
ł
ą
ą
A w oknie tylko niebo, go bi miga ma,
łę
ć
I tak w tej rannej ciszy wiat nowy si rodzi.
ś
ę
I wiatr, gdy struny drutów p k y, martwe drzwi otwiera,
ę ł
Na których klamce dot d pozosta niezmyty
ą
ł
lad r ki przepad ego bez wie ci bohatera,
Ś
ę
ł
ś
I toczy po pokoju dziewczyny zabitej
Sczesany z w osów puch.
ł
A serce bije. S uchaj. Jest w tym dziw nad dziwy,
ł
e ono trwa, gdy wszystkie oczy patrz - nowe,
Ż
ą
e wygrzeban spod cegie pokrywy,
Ż
ą
ł
Stopion w ogniu na drzwiach wieszaj podkow
ą
ą
ę
Na inne szcz cie. S uchaj. I rado , i wstyd
ęś
ł
ść
y jeszcze raz, na nieobesz ej ziemi,
Ż ć
ł
Powraca i lubowa , gdy zmarz y kasztan kwit ,
ć
ś
ć
ł
ł
Winy dawne odkupi czynami lepszemi.
ć
Bólu prawdziwy, s awo i nies awo,
ł
ł
Ty wielka, e godna jeste jedynie milczenia,
ż
ś
Brz kiem s ów pustych twego nie dotknie imienia,
ę
ł
Kto t skni , wie. Nie powie nic. Warszawo.
ę
ł
Poprzez w gierskie góry, sowieckie ugory
ę
Szli my do ciebie. Znamy te noce nieludzkie,
ś
Kiedy zg odnia ym oczom, przez otwarte chmury
ł
ł
Nie ty, lecz inne miasta jako stada judzkie
Jawi y si , skupione nad rzek w dolinach.
ł
ę
ą
Z ych mocarstw wiata by y przed nami granice,
ł
ś
ł
Krzywda ludzka i rozpacz, te same w innych piewa y j zykach,
ś
ł ę
W twarz nam wieci y azjatyckie, zm czone ksi yce,
ś
ł
ę
ęż
Lecz gdy my na siebie spojrzeli - twój wzrok nas spotyka .
ś
ł
O Bolesna. Na gruzach praskich graj ca kapela,
ą
Mosty w dymach i serce bij ce - i to wszystko.
ą
I los - jak niebo, kiedy si rozdziela
ę
Lini ognist .
ą
ą
e po raz drugi kszta t nam ludzki oblec dano
Ż
ł
I wita wiat em buchaj ce wieki,
ć ś
ł
ą
Ty, yj cy, nie pytaj tamtych, co to znaczy.
ż ą
Z pól, gdzie he my im rdzawi topniej ce niegi,
ł
ą
ą
ś
Z barykad, z placów traw zaros ych powstan ,
ą
ł
ą
ycia twojego aden ci z nich nie przebaczy.
Ż
ż
Grajku poranny, komu ty tak grasz,
Tam s schody bez domu i pi tra bez ywych.
ą
ę
ż
- Tobie gram, najpi kniejsze z urojonych miast
ę
I najsmutniejsze z prawdziwych.
1940
(Z tomiku "Oca len i e " , 1945)
Kraina poezj i
Do tej krainy id cie kami tonów,
ż ś ż
Z których si rodz spokojne muzyki,
ę
ą
Granic d wi ków jeszcze niespe nionych,
ą ż ę
ł
Zacz tych tylko.
ę
Je eli w noc czerwcow si rozlegnie
ż
ą ę
Brz k, chrab szcz w strun u skrzypiec uderzy
ę
ą
ę
Albo kot po klawiszach pazurkiem przebiegnie,
Mo esz im wierzy -
ż
ć
Id , nim umilkn .
ż
ą
Do tej krainy - w Trzech Króli, wieczorem,
Gdy na kominie jasny ogie bucha
ń
I rz dy rondli miedzianych o wietla,
ę
ś
A na ulicy nie nej tu za domem
ś
ż
ż
Huczy basetla.
Ledwo usypiasz, ju przy tobie staje
ż
Elf ma y, z ba ni zimowej norweskiej,
ł
ś
A wtedy miga niby baj po cianie
ś
P omyk niebieski.
ł
St pacie cicho, eby nie obudzi
ą
ż
ć
Rodziców, którzy pi w d bowym o u,
ś ą
ę
ł ż
1- w lot kominem! w ciemny wiat i czar
ś
Bia ego mrozu.
ł
Lot, lot. Noc w górze cicha i gwia dzista,
ż
W szronach na dole prze wituje sio o
ś
ł
I nagle wiosna. Na ró owych listkach
ż
Ksi yca ko o.
ęż
ł
Do tej krainy - lecz jak jest ona,
ąż
Wybudowana gdzie na zgas ych onach,
ś
ł
ł
Po ar ognistym mieczem wej cia strze e,
ż
ś
ż
Umar y gil wierka u jej bram,
ł
ć
Siedz z g ow na r kach polegli o nierze,
ą
ł
ą
ę
ż ł
Na miast ruinie rz dy lisich jam
ę
I mlecz, i wrzos na zapomnianych schronach.
Tam nie na góra jest pienist fal ,
ś
ż
ą
ą
Co trwa sekund na równinie mórz.
ę
Nim w g b upadnie, gdzie si per y pal ,
łą
ę
ł
ą
Trzmiel z tulipana strz nie ó ty kurz.
ąś
ż ł
Nim nowa fala, ksi ycem zwabiona,
ęż
Kl knie i czo o powoli pod wignie,
ę
ł
ż
Tysi colecie ludzkie jedno skona,
ą
A trzmiel w kielichu tulipana zniknie.
Do tej krainy przyjmij zaproszenie,
Nie pytaj, jak si dzi ona nazywa,
ę
ś
Wiesz, przez jak gorzkie tam idzie si ciernie.
ę
Czy jest szcz liwa? Nie wiem, czy szcz liwa.
ęś
ęś
Jak pióro strza y, która pier przebi a,
ł
ś
ł
Drga, b yszczy w s o cu i barwy przybiera -
ł
ł ń
Z bólem na zawsze ta ziemia z czona
łą
I tylko smutek jej bramy otwiera.
Je eli kl ski zazna , dosi g lat
ż ś ę
ł
ę ł
Dojrza ych, patrz c na gruzy i zgliszcza,
ł
ą
I spustoszy a my li twe jak wiatr
ł
ś
Lito najczystsza,
ść
Je eli nie chcia mówi odt d nic,
ż ś
ł
ć
ą
Bo zapyta e - po co, czy to warto
ł ś
Straszliwy pos g, skamienia y krzy
ą
ł
ż
Ubiera farb ,
ć
ą
To wiedz, e ona blisko, e jest tu .
ż
ż ś
ż
I je li mówisz: egnaj mi na wieki -
ś
ż
Witaj odpowie echo z ziemskich puszcz,
Wstydliwa czu o obmyje powieki
ł ść
I ka de dawne po egnania s owo
ż
ż
ł
Jest jak witania dalekiego wst ka,
ś
ąż
Rosa o brzasku, czeremchy ga zka,
łą
A gdy op aka j - ona przed tob .
ś
ł
ł ą
ą
1942
(Z tomiku "Oca len i e " , 1945)
Walc
Ju lustra d wi k walca powoli obraca
ż
ż ę
I wiecznik ko uj c odp ywa w g b sal.
ś
ł ą
ł
łą
I patrz: sto wieczników we mg ach si zatacza,
ś
ł
ę
Sto luster odbija snuj cy si bal.
ą
ę
I py y ró owe jak p atki jab oni,
ł
ż
ł
ł
I skry, s oneczniki chwiej cych si tr b.
ł
ą
ę ą
Rozpi te szeroko jak krzy e w agonii
ę
ż
Szk o ramion, czer ramion, biel ramion i r k.
ł
ń
ą
I kr
w zmru one swe oczy wpatrzeni,
ążą
ż
A jedwab szele ci o nago , ach cyt...
ś
ść
I pióra, i per y w hucz cej przestrzeni,
ł
ą
I szepty, wo anie i zawrót, i rytm.
ł
Rok dziewi set dziesi . Ju bij zegary,
ęć
ęć
ż
ą
Lat cicho w klepsydrach przes cza si piach.
ą
ę
A przyjdzie czas gniewu, dope ni si miary
ż
ł ą
ę
I krzakiem ognistym mier stanie we drzwiach.
ś
ć
A gdzie tam daleko poeta si rodzi.
ś
ę
Nie dla nich, nie dla nich napisze ich pie .
śń
Do chat drog mleczn noc letnia podchodzi
ą
ą
I psami w olszynach zanosi si wie .
ę
ś
Cho nie ma go jeszcze i gdzie kiedy b dzie,
ć
ś
ś ę
Ty, pi kna, nie wiedz c ko yszesz si z nim.
ę
ą
ł
ę
I b dziesz tak ta czy na zawsze w legendzie,
ę
ń
ć
W ból wojen wpl tana, w trzask bitew i dym.
ą
To on, wynurzony z odm tu historii,
ę
Tak szepce ci w ucho i mówi: no patrz.
A czo o ma w smutku, w dalekich lat glorii
ł
I nie wiesz, czy piewa tak walc, czy twój p acz.
ś
ł
Sta tutaj przy oknie i uchyl zas ony,
ń
ł
W ol nieniu, widzeniu, na obcy spójrz wiat.
ś
ś
Walc pe za tu li mi z otymi st umiony
ł
ść
ł
ł
I w szyby zamieci zimowy dmie wiatr.
ą
Lodowe pole w brzasku żół t e j zorzy
W nagle rozdarte j nocy s ię otworzy ,
Tłumy biegnące wśród śmierte l ne j wrzawy,
Które j nie s ł y s z y s z , odgadujes z z ust .
Do gran i c nieba s ięga ją ce pole
Wre morders twami, krew śn ieg i rumien i ,
Na cia ł a skrzep ł e w spokoju kamieni
Dymiące s łońce rzuca ranny kurz .
Jest rzeka na wpół lodami przykry t a
1 niewoln i c ze na brzegach pochody,
Nad s iną chmurę, ponad czarne wody
W czerwonym s łońcu , błys k bata.
Tam, w tym pochodz ie , w milczącym szeregu ,
Patrz , to twój syn. Pol i c z ek przec i ę t y
Krwawi, on idz i e , małpio uśmiechn ię t y ,
Krzycz ! W niewoln i c tw ie szczęś l iwy .
Rozumiesz . Jest taka cie rp i en i a gran i ca ,
Za którą s ię uśmiech pogodny zaczyna ,
1 mija tak cz łowiek , i już zapomina,
O co miał walczyć i po co.
Jest tak ie olśn i en i e w bydlęcym spokoju ,
Gdy patrzy na chmury i gwiazdy , i zorze ,
Choć inn i umarl i , on umrzeć nie może
I wtedy powol i umiera .
Zapomnij. Nic nie ma prócz jasnej tej sali
I walca, i kwiatów, i wiate , i ech.
ś
ł
wieczników sto w lustrach ko ysz c si pali,
Ś
ł
ą
ę
I oczy, i usta, i wrzawa, i miech.
ś
Naprawd po ciebie nie si ga d o adna,
ę
ę
ł ń ż
Przed lustrem na palcach unosz c si sta .
ą
ę
ń
Na dworze jutrzenka i gwiazda poranna,
I dzwoni weso o dzwoneczki u sa .
ą
ł
ń
(Warszawa, 1942)
(Z tomiku "Oca len i e " , 1945)
Campo di Fior i
W Rzymie na Campo di Fiori
Kosze oliwek i cytryn,
Bruk opryskany winem
I od amkami kwiatów.
ł
Ró owe owoce morza
ż
Sypi na sto y przekupnie,
ą
ł
Nar cza ciemnych winogron
ę
Padaj na puch brzoskwini.
ą
Tu na tym w a nie placu
ł ś
Spalono Giordana Bruna,
Kat p omie stosu za egn
ł
ń
ż
ął
W kole ciekawej gawiedzi.
A ledwo p omie przygasn ,
ł
ń
ął
Znów pe ne by y tawerny,
ł
ł
Kosze oliwek i cytryn
Nie li przekupnie na g owach.
ś
ł
Wspomnia em Campo di Fiori
ł
W Warszawie przy karuzeli,
W pogodny wieczór wiosenny,
Przy d wi kach skocznej muzyki,
ż ę
Salwy za murem getta
G uszy a skoczna melodia
ł
ł
I wzlatywa y pary
ł
Wysoko w pogodne niebo.
Czasem wiatr z domów p on cych
ł ą
Przynosi czarne latawce,
ł
apali p atki w powietrzu
Ł
ł
Jad cy na karuzeli.
ą
Rozwiewa suknie dziewczynom
ł
Ten wiatr od domów p on cych,
ł ą
mia y si t umy weso e
Ś
ł
ę ł
ł
W czas pi knej warszawskiej niedzieli.
ę
Mora kto mo e wyczyta,
ł
ś
ż
e lud warszawski czy rzymski
Ż
Handluje, bawi si , kocha
ę
Mijaj c m cze skie stosy.
ą
ę
ń
Inny kto mora wyczyta
ś
ł
O rzeczy ludzkich mijaniu,
O zapomnieniu, co ro nie,
ś
Nim jeszcze p omie przygasn .
ł
ń
ął
Ja jednak wtedy my la em
ś ł
O samotno ci gin cych.
ś
ą
O tym, e kiedy Giordano
ż
Wst powa na rusztowanie,
ę
ł
Nie znalaz w ludzkim j zyku
ł
ę
Ani jednego wyrazu,
Aby nim ludzko po egna ,
ść
ż
ć
T ludzko , która zostaje.
ę
ść
Ju biegli wychyla wino,
ż
ć
Sprzedawa bia e rozgwiazdy,
ć
ł
Kosze oliwek i cytryn
Nie li w weso ym gwarze
ś
ł
I by ju od nich odleg y,
ł
ż
ł
Jakby min y wieki,
ęł
A oni chwil czekali
ę
Na jego odlot w po arze.
ż
I ci gin cy, samotni,
ą
Ju zapomniani od wiata,
ż
ś
J zyk ich sta si nam obcy
ę
ł
ę
Jak j zyk dawnej planety.
ę
A wszystko b dzie legend
ż
ę
ą
I wtedy po wielu latach
Na nowym Campo di Fiori
Bunt wznieci s owo poety.
ł
(Warszawa, 1943)
(Z tomiku "Oca len i e " , 1945)
W Warszawie
Co czynisz na gruzach katedry
wi tego Jana, poeto,
Ś ę
W ten ciep y, wiosenny dzie ?
ł
ń
Co my lisz tutaj, gdzie wiatr
ś
Od Wis y wiej c rozwiewa
ł
ą
Czerwony py rumowiska?
ł
Przysi ga e , e nigdy nie b dziesz
ę ł ś ż
ę
P aczk a obn .
ł
ą ż ł
ą
Przysi ga e , e nigdy nie dotkniesz
ę ł ś ż
Ran wielkich swego narodu,
Aby nie zmieni ich w wi to ,
ć
ś ę ść
Przekl t wi to , co ciga
ę ą ś ę ść
ś
Przez dalsze wieki potomnych.
Ale ten p acz Antygony,
ł
Co szuka swojego brata,
To jest zaiste nad miarę
Wytrzyma o ci. A serce
ł ś
To kamie , w którym jak owad
ń
Zamkni ta jest ciemna mi o
ę
ł ść
Najnieszcz liwszej ziemi.
ęś
Nie chcia em kocha tak,
ł
ć
Nie by o to moim zamiarem.
ł
Nie chcia em litowa si tak,
ł
ć
ę
Nie by o to moim zamiarem.
ł
Moje pióro jest l ejsze
ż
Ni pióro kolibra. To brzemi
ż
ę
Nie jest na moje si y.
ł
Jak e mam mieszka w tym kraju.
ż
ć
Gdzie noga potr ca o ko ci
ą
ś
Niepogrzebane najbli szych?
ż
S ysz g osy, widz u miechy. Nie mog
ł
ę ł
ę ś
ę
Nic napisa , bo pi cioro r k
ć
ę
ą
Chwyta mi moje pióro
I ka e pisa ich dzieje,
ż
ć
Dzieje ich ycia i mierci.
ż
ś
Czy na to jestem stworzony,
ż
By zosta p aczk a obn ?
ć
ł
ą ż ł
ą
Ja chc opiewa festyny,
ę
ć
Radosne gaje, do których
Wprowadza mnie Szekspir. Zostawcie
ł
Poetom chwil rado ci,
ę
ś
Bo zginie wasz wiat.
ś
Szale stwo tak y bez u miechu
ń
ż ć
ś
I dwa powtarza wyrazy,
ć
Zwrócone do was, umarli,
Do was, których udzia em
ł
Mia o by wesele
ł
ć
Czynów, my li i cia a, pie ni, uczt.
ś
ł
ś
Dwa ocalone wyrazy:
Prawda i sprawiedliwo .
ść
(1945)
(Z tomiku "Oca len i e " , 1945)
Piosenka o końcu świata
W dzie ko ca wiata
ń
ń
ś
Pszczo a kr y nad kwiatem nasturcji,
ł
ąż
Rybak naprawia b yszcz c sie ,
ł
ą ą
ć
Skacz w morzu weso e delfiny,
ą
ł
M ode wróble czepiaj si rynny
ł
ą
ę
1 w ma z ot skór , jak powinien mie .
ąż
ł ą
ę
ć
W dzie ko ca wiata
ń
ń
ś
Kobiety id polem pod parasolkami,
ą
Pijak zasypia na brzegu trawnika,
Nawo uj na ulicy sprzedawcy warzywa
ł ą
I ódka z ó tym aglem do wyspy podp ywa,
ł
ż ł
ż
ł
D wi k skrzypiec w powietrzu trwa
ż ę
I noc gwia dzist odmyka.
ż
ą
A którzy czekali b yskawic i gromów,
ł
S zawiedzeni.
ą
A którzy czekali znaków i archanielskich tr b,
ą
Nie wierz , e staje si ju .
ą ż
ę
ż
Dopóki s o ce i ksi yc s w górze,
ł ń
ęż
ą
Dopóki trzmiel nawiedza ró ,
żę
Dopóki dzieci ró owe si rodz ,
ż
ę
ą
Nikt nie wierzy, e staje si ju .
ż
ę
ż
Tylko siwy staruszek, który by by prorokiem,
ł
Ale nie jest prorokiem, bo ma inne zaj cie,
ę
Powiada przewi zuj c pomidory:
ą
ą
Innego ko ca wiata nie b dzie,
ń
ś
ę
Innego ko ca wiata nie b dzie.
ń
ś
ę
(Z tomiku "Oca len i e " , 1945)
Piosenka o porcelan ie
Ró owe moje spodeczki,
ż
Kwieciste fili anki,
ż
Le ce na brzegu rzeczki
żą
Tam k dy przesz y tanki.
ę
ł
Wietrzyk nad wami polata,
Puchy z pierzyny roni.
Na czarny lad opada
ś
Z amanej cie jab oni.
ł
ń
ł
Ziemia, gdzie spojrzysz, zas ana
ł
Bryzgami kruchej piany.
Niczego mi prosz pana
ę
Tak nie al jak porcelany.
ż
Zaledwie wstanie jutrzenka
Ponad widnokr g p aski
ą
ł
S ycha gdzie ziemia st ka
ł
ć
ę
Male kich spodeczków trzaski.
ń
Sny majstrów drogocenne,
Pióra zamarz ych ab dzi
ł
ł ę
Id w ruczaje podziemne
ą
I adnej o nich pami ci.
ż
ę
Wi c ledwo zerw si z rana
ę
ę ę
Mijam to zadumany.
Niczego mi prosz pana
ę
Tak nie al jak porcelany.
ż
Równina do brzegu s o ca
ł ń
Miazg skorupek pokryta.
ą
Ich warstwa rze ko chrupi ca
ś
ą
Pod mymi butami zgrzyta.
O wiecide ka wy p one
ś
ł
ł
Co radowa y cie barw
ł ś
ą
Teraz ach zaplamione
Brzydk zakrzep farb .
ą
łą
ą
Le na wie ych kurhanach
żą
ś
ż
Uszka i denka i dzbany.
Niczego mi prosz pana
ę
Tak nie al jak porcelany.
ż
(Waszyngton , 1949)
(Z tomiku "Świa t ł o dzienne " , 1953)
Na śpiew ptaka nad brzegami Potomaku
Kiedy zakwita magnoliowe drzewo
I park zielonym zm ca si ob okiem,
ą
ę
ł
S ysz twój piew nad brzegiem Potomaku
ł
ę
ś
W u pione p atkiem wi niowym wieczory.
ś
ł
ś
Wybacz mi, prosz , brak tego wzruszenia,
ę
Które prowadzi przemoc z powrotem
ą
W miejsca i wiosny dawno zapomniane,
Aby maluczkich uwodzi poeta
ł
Patriotycznym sentymentem, serce
Cisn st sknione i farbuj c zy
ął
ę
ą ł
Miesza dzieci stwo, m odo , okolice.
ł
ń
ł
ść
Mnie to niemi e. Po có mi wspomina
ł
ż
ć
ó te od li ci m odziutkich Ponary,
Ż ł
ś
ł
Zapach wilczego yka migda owy,
ł
ł
Echa po lasach od wrzasku cietrzewi?
Po có mi znowu i w te ciemne sale
ż
ść
Gimnazjum króla Zygmunta Augusta
Albo o sosny potr ca biczyskiem
ą
ć
Na drodze z Jaszun, jak ongi S owacki?
ł
Nad Mereczank nasze to zabawy
ą
By y, czy dworzan króla W adys awa,
ł
ł
ł
Nasze mi o ci i nasze rozstania
ł ś
Czy te mi o ci z pie ni Filomatów,
ż
ł ś
ś
Ju nie pami tam. Ptaku, wdzi czny ptaku,
ż
ę
ę
Ty, który dzisiaj piewasz mi to samo
ś
Co s ysza tutaj indyjski my liwy
ł
ł
ś
Stoj cy z ukiem na cie ce jeleni,
ą
ł
ś ż
Có mo esz wiedzie o zmianie pokole
ż
ż
ć
ń
I o nast pstwie form w ci gu jednego
ę
ą
Ludzkiego ycia? Tamte moje lady
ż
ś
Zatar nie tylko p d zim i jesieni.
ł
ę
Ja by em wiadkiem nieszcz , wiem co znaczy
ł
ś
ęść
ycie oszuka kolorem pami tek.
Ż
ć
ą
Rado nie s ucham twoich licznych nut
ś
ł
ś
Na wielkiej, wiosn odnowionej ziemi.
ą
Mój dom sekunda: w niej wiata pocz tek.
ś
ą
piewaj! Na per popielatych wód
Ś
łę
Syp ros pie ni z brzegów Potomaku!
ę
ś
(Waszyngton , 1947)
(Z tomiku "Świa t ł o dzienne " , 1953)
W praojcach swoich pogrzebani
des nobles insensés
Ensevelis dans leurs anc tres
ě
André Chénier
Przegrali dom swój. nieg zawia granice,
Ś
ł
Od Petersburga sz y z piszcza k roty.
ł
ł ą
I azjatycki ko wszed w ich stolic .
ń
ł
ę
Na pikach styg a krew gniewnej ho oty.
ł
ł
Powstali w boju, przegrali powstanie
Bo ludu swego w por si ul kli.
ę
ę
ę
Wiatr gna ich w niegi, niós po oceanie
ł
ś
ł
I ni si noc blask wisielczej p tli.
ś ł ę
ą
ę
Car im na przekór ch opów oswobodzi .
ł
ł
Pieni dz zbudowa ku nie i warsztaty.
ą
ł
ż
Pó nagi bandos do fabryk uchodzi
ł
ł
I w obce kraje bieg od kurnej chaty.
ł
Znów mieli pa stwo, ale krótko trwa o.
ń
ł
Konie u a skie pl sa y w paradzie.
ł ń
ą ł
Zmienili w chwalb co mog o by chwa .
ę
ł
ć
łą
I cie i mier na dziejach im si k adzie.
ń
ś
ć
ę ł
Moskal czo gami wjecha w gruzy miasta,
ł
ł
Prawa im dawa i wk ada obro .
ł
ł
ł
żę
Prowincja nowa w Imperium ju wrasta
ż
Nios c w daninie w giel, t uszcz i zbo e.
ą
ę
ł
ż
Przeklina lud, a b azny mu piewaj
ł
ś
ą
e nigdy nie by tak jak dzisiaj wolny.
Ż
ł
I szuka znaków co si w niebie pal :
ę
ą
Pokój s u alstwa? Czy zag ada wojny?
ł ż
ł
Oni tymczasem, dr c w jaskiniach cieni,
żą
S dz , nie wiedz c e ju os dzeni.
ą ą
ą ż
ż
ą
Przyp.1: d e s n o b 1 e s i n s e n s e s ... (franc. ) - szlachta
nierozumna, zapatrzona w swoich przodków.
(Z tomiku "Świa t ł o dzienne " , 1953)
Na śmierć Tadeusza Borowskiego
Borowski zdradzi . Uciek tam gdzie móg .
ł
ł
ł
Przed sob widzia g adk cian Wschodu,
ą
ł ł
ą ś
ę
Za sob mury polskie Ciemnogrodu.
ą
Co mo e wtedy cz owiek? Drobny stuk
ż
ł
Serca tak ma o znaczy. Wi zie O wi cimia
ł
ę
ń ś ę
Szcz liwszy by , kiedy w podarku niós
ęś
ł
ł
Mitigal, siark swojej ukochanej.
ę
Naga, w gor czce, ranami okryta,
ą
On kl ka przy niej, zawsze takiej samej
ę ł
Dla mi uj cych oczu. A nad nimi trwa
ł ą
ł
Dym ludzki, czarna rzeka, dym nad Birkenau.
Ludzi ocali . Da im niebo czyste
ć
ć
I ad na ziemi. Da im umys jasny.
ł
ć
ł
Nad kraj ubogi, nad Wart i Wis
ę
łę
Wznie uki wiate i strzec, by nie zgas y.
ść ł
ś
ł
ł
Ludzi ocali . I za to marzenie
ć
Jest obrachunek. Sztylet by zatruty
ł
Mówi kronikarz. Wchodzi mi dzy cienie
ł
ę
Od jadu mii, od ziarna cykuty,
ż
I Majakowski. Noc, do siebie strzela.
I nie masz, nie masz wtedy przyjaciela.
Wi c gaz otworzy i twarz do ciany
ę
ł
ą
ś
Odwróci si i w mroczne wieki min .
ł
ę
ął
Toczy y nie n pian oceany,
ł ś
ż ą
ę
Ob ok pod ksi yc piór bia o rozwin .
ł
ęż
ł ść
ął
Milcz ca trwa a g adka ciana Wschodu
ą
ł
ł
ś
I miech si zerwa w murach Ciemnogrodu.
ś
ę
ł
(Z tomiku "Świa t ł o dzienne " , 1953)
Zaklęc ie
Pi kny jest ludzki rozum i niezwyci ony.
ę
ęż
Ani krata, ni drut, ni oddanie ksi ek na przemia ,
ąż
ł
Ani wyrok banicji nie mog nic przeciw niemu.
ą
On ustanawia w j zyku powszechne idee
ę
I prowadzi nam r k , wi c piszemy z wielkiej litery
ę ę
ę
Prawda i Sprawiedliwo , a z ma ej k amstwo i krzywda.
ść
ł
ł
On ponad to, co jest, wynosi, co by powinno,
ć
Nieprzyjaciel rozpaczy, przyjaciel nadziei.
On nie zna yda ni Greka, niewolnika ni pana,
Ż
W zarz d oddaj c nam wspólne gospodarstwo wiata.
ą
ą
ś
On z plugawego zgie ku dr czonych wyrazów
ł
ę
Ocala zdania surowe i jasne.
On mówi nam, e wszystko jest ci gle nowe pod s o cem,
ż
ą
ł ń
Otwiera d o zakrzep tego, co ju by o
ł ń
łą
ż
ł
Pi kna i bardzo m oda jest Filo-Sofija
ę
ł
I sprzymierzona z ni poezja w s u bie Dobrego.
ą
ł ż
Natura ledwo wczoraj wi ci a ich narodziny,
ś ę ł
Wie o tym górom przynios y jednoro ec i echo.
ść
ł
ż
S awna b dzie ich przyja , ich czas nie ma granic.
ł
ę
żń
Ich wrogowie wydali siebie na zniszczenie.
(Z tomiku "Mia s t o bez imien ia " , 1969)
Sposób
Tak wra liwy na zapach szpitali i koszar, na nieodwo alno poni enia
ż
ł
ść
ż
e powinien bym by sp dzi ycie w korkowej celi, szcz kaj c
Ż
ł
ę
ć ż
ę
ą
z bami
ę
Od nieznajomych przodków dosta em rozwag i upór, wi c wynalaz em
ł
ę
ę
ł
sposób
Rytmiczne ko ysanie s ów uk adanych, powtarzanych na ulicy,
ł
ł
ł
w autobusie, w barach, na drogach
A tym bardziej w pó nie rannych godzin, kiedy wiadomo wynurza
łś
ś
ść
si jak diabelska góra
ę
Ale umia em to robi tylko po polsku, w j zyku, którego nikt nie
ł
ć
ę
rozumie, chyba twardog owi zawodowcy stadionu w Wabash albo
ł
Milwaukee
I gdybym móg nie mówi , nie mówi bym nic, bo nie by o mi oboj tne
ł
ć
ł
ł
ę
e zwracam si do nikogo.
ż
ę
(Z tomiku "Mia s t o bez imien ia " , 1969)
Ars poet i ca ?
Zawsze t skni em do formy bardziej pojemnej,
ę
ł
która nie by aby zanadto poezj ani zanadto proz
ł
ą
ą
i pozwoli aby si porozumie nie nara aj c nikogo,
ł
ę
ć
ż ą
autora ni czytelnika, na m ki wy szego rz du.
ę
ż
ę
W samej istocie poezji jest co nieprzystojnego:
ś
powstaje z nas rzecz, o której nie wiedzieli my, e w nas jest,
ś
ż
wi c mrugamy oczami, jakby wyskoczy z nas tygrys
ę
ł
i sta w wietle, ogonem bij c si po bokach.
ł
ś
ą
ę
Dlatego s usznie si mówi, e dyktuje poezj dajmonion,
ł
ę
ż
ę
cho przesadza si utrzymuj c, e jest na pewno anio em.
ć
ę
ą
ż
ł
Trudno poj , sk d si bierze ta duma poetów,
ąć
ą
ę
je eli wstyd im nieraz, e wida ich s abo .
ż
ż
ć
ł
ść
Jaki rozumny cz owiek zechce by pa stwem demonów,
ł
ć
ń
które rz dz nim jak u siebie, przemawiaj mnóstwem j zyków,
ą ą
ą
ę
a jakby nie dosy im by o skra jego usta i r k
ć
ł
ść
ę ę
próbuj dla swojej wygody zmienia jego los?
ą
ć
Poniewa co chorobliwe jest dzisiaj cenione,
ż
kto mo e my le , e tylko artuj
ś
ż
ś ć ż
ż
ę
albo e wynalaz em jeszcze jeden sposób,
ż
ł
eby wychwala Sztuk z pomoc ironii.
ż
ć
ę
ą
By czas, kiedy czytano tylko m dre ksi ki
ł
ą
ąż
pomagaj ce znosi ból oraz nieszcz cie.
ą
ć
ęś
To jednak nie to samo, co zagl da w tysi c
ą
ć
ą
dzie pochodz cych prosto z psychiatrycznej kliniki.
ł
ą
A przecie wiat jest inny ni si nam wydaje
ś
ż
ę
i my jeste my inni ni w naszym bredzeniu.
ś
ż
Ludzie wi c zachowuj milcz c uczciwo ,
ę
ą
ą ą
ść
tak zyskuj c szacunek krewnych i s siadów.
ą
ą
Ten po ytek z poezji, e nam przypomina
ż
ż
jak trudno jest pozosta t sam osob ,
ć ą
ą
ą
bo dom nasz jest otwarty, we drzwiach nie ma klucza
a niewidzialni go cie wchodz i wychodz .
ś
ą
ą
Co tutaj opowiadam, poezj , zgoda, nie jest.
ą
Bo wiersze wolno pisa rzadko i niech tnie,
ć
ę
pod niezno nym przymusem i tylko z nadziej ,
ś
ą
e dobre, nie z e duchy maj w nas instrument.
ż
ł
ą
(Z tomiku "Mia s t o bez imien ia " , 1969)
Moja wierna mowo
Moja wierna mowo,
s u y em tobie.
ł ż ł
Co noc stawia em przed tob miseczki z kolorami,
ł
ą
eby mia a i brzoz i konika polnego i gila
ż
ś
ł
ę
zachowanych w mojej pami ci.
ę
Trwa o to du o lat.
ł
ż
By a moj ojczyzn bo zabrak o innej.
ł ś
ą
ą
ł
My la em e b dziesz tak e po redniczk
ś ł
ż
ę
ż
ś
ą
pomi dzy mn i dobrymi lud mi,
ę
ą
ż
cho by ich by o dwudziestu, dziesi ciu,
ć
ł
ę
albo nie urodzili si jeszcze.
ę
Teraz przyznaj si do zw tpienia.
ę
ę
ą
S chwile kiedy wydaje si e zmarnowa em ycie.
ą
ę ż
ł
ż
Bo ty jeste mow upodlonych,
ś
ą
mow nierozumnych i nienawidz cych
ą
ą
siebie bardziej mo e ni innych narodów,
ż
ż
mow konfidentów,
ą
mow pomieszanych,
ą
chorych na w asn niewinno .
ł
ą
ść
Ale bez ciebie kim jestem.
Tylko szkolarzem gdzie w odleg ym kraju,
ś
ł
a success, bez l ku i poni e .
ę
ż ń
No tak, kim jestem bez ciebie.
Filozofem takim jak ka dy.
ż
Rozumiem, to ma by moje wychowanie:
ć
gloria indywidualno ci odj ta,
ś
ę
Grzesznikowi z moralitetu
czerwony dywan pod cie a Wielki Chwa ,
ś
ł
ł
a w tym samym czasie latarnia magiczna
rzuca na p ótno obrazy ludzkiej i boskiej udr ki.
ł
ę
Moja wierna mowo,
mo e to jednak ja musz ciebie ratowa .
ż
ę
ć
Wi c b d dalej stawia przed tob miseczki z kolorami
ę
ę ę
ć
ą
jasnymi i czystymi je eli to mo liwe,
ż
ż
bo w nieszcz ciu potrzebny jaki ad czy pi kno.
ęś
ś ł
ę
(Z tomiku "Mia s t o bez imien ia " , 1969)
Tak mało
Tak ma o powiedzia em.
ł
ł
Krótkie dni.
Krótkie dni,
Krótkie noce,
Krótkie lata.
Tak ma o powiedzia em,
ł
ł
Nie zd y em.
ąż ł
Serce moje zm czy o si
ę
ł
ę
Zachwytem,
Rozpacz ,
ą
Gorliwo ci ,
ś ą
Nadziej .
ą
Paszcza lewiatana
Zamyka si na mnie.
ę
Nagi le a em na brzegach
ż ł
Bezludnych wysp.
Porwa mnie w otch a ze sob
ł
ł ń
ą
Bia y wieloryb wiata.
ł
ś
I teraz nie wiem,
Co by o prawdziwe.
ł
(Z tomiku "Gdz ie wschodz i s łońce i kędy zapada" ,
1974)
Dar
Dzie taki szcz liwy,
ń
ęś
Mg a opad a wcze nie, pracowa em w ogrodzie.
ł
ł
ś
ł
Kolibry przystawa y nad kwiatem kaprifolium.
ł
Nie by o na ziemi rzeczy, któr chcia bym mie .
ł
ą
ł
ć
Nie zna em nikogo, komu warto by oby zazdro ci .
ł
ł
ś ć
Co przydarzy o si z ego zapomnia em.
ł
ę ł
ł
Nie wstydzi em si my le , e by em, kim jestem.
ł
ę
ś ć ż
ł
Nie czu em w ciele adnego bólu.
ł
ż
Prostuj c si , widzia em niebieskie morze i agle.
ą
ę
ł
ż
(Z tomiku "Gdz ie wschodz i s łońce i kędy zapada" ,
1974)
Stwarzanie świata
Niebianie w Biurze Projektów wybuchaj miechem,
ą ś
Bo jeden z nich narysowa je a.
ł
ż
Inny, eby nie zosta w tyle, piewaczk soprano -
ż
ć
ś
ę
Rz sy, biust, loki, du o loków.
ę
ż
Jest to wspania a zabawa w oceanie musuj cej energii,
ł
ą
W ród klasków, wy adowa zapowiadaj cych elektryczno .
ś
ł
ń
ą
ść
Bulgoc kub y groto-farby, groto-p dzle pracuj ,
ą
ł
ę
ą
Pot ny wir niemal e galaktyk za prawie-oknami
ęż
ż
I nie do wiadczaj ca chmur czysta jasno .
ś
ą
ść
Dm w konchy, kozio kuj w niby-przestrzeni,
ą
ł
ą
W swoim kraju archetypów, siódmym niebie.
Ziemia ju prawie gotowa, jej rzeki b yszcz ,
ż
ł
ą
Bory j porastaj , i ka de stworzenie z osobna
ą
ą
ż
Czeka na swoj nazw , i grom przechadza si
ą
ę
ę
Stronami, a stada w trawach nie podnosz g owy.
ą ł
Wyistoczaj si miasta, w skie ulice,
ą
ę
ą
Nocnik wylewany z okna, bielizna.
I zaraz autostrady na lotnisko,
Pomnik na skrzy owaniu, park, stadion,
ż
Dla tysi cy kiedy wstaj i rycz : gola!
ę
ą
ą
Wynale d ugo , szeroko , wysoko ,
żć ł
ść
ść
ść
Dwa razy dwa i si ci enia,
łę
ąż
To i tak dosy , a tu jeszcze: majtki
ć
Z koronk , hipopotam, dziób tukana,
ą
Okropnymi z bami je cy si pas cnoty,
ę
żą
ę
Ryba m ot, nisko sklepiony he m,
ł
ł
No i czas, to jest podzia na b dzie i by o.
ł
ę
ł
Gloria, gloria piewaj istniej ce rzeczy.
ś
ą
ą
To s ysz c, Mozart siada za piano forte
ł
ą
I komponuje muzyk , która ju by a gotowa
ę
ż
ł
Wcze niej ni on sam urodzi si w Salzburgu.
ś
ż
ł
ę
Gdyby tylko to wszystko trwa o. Ale gdzie tam.
ł
ż
Mieni si , mija, kr y w ba ce mydlanej
ę
ąż
ń
Razem z inwokacj Niebian do miertelnych:
ą
ś
"O lekkie plemi , jak e si nad tob nie litowa !
ę
ż
ę
ą
ć
Twoje kolorowe szmaty, twoje ta ce,
ń
Niby to wyuzdane a tylko a osne,
ż ł
Lustra w których zostaje twarz z kolczykami,
Malowane powieki, rz sy u udne.
ę
ł
Tak nie mie nic prócz mi osnego wi ta!
ć
ł
ś ę
Jaka s aba obrona przeciw otch ani!"
ł
ł
A s o ce wschodzi i s o ce zachodzi.
ł ń
ł ń
A s o ce wschodzi i s o ce zachodzi.
ł ń
ł ń
Kiedy oni biegaj , biegaj .
ą
ą
(Z tomiku "Da l s z e okol i c e " , 1991)
Młodość
Twoja nieszcz liwa i g upia m odo .
ęś
ł
ł
ść
Twoje przybycie z prowincji do miasta.
Zapotnia e szyby tramwajów, ruchliwa n dza w t umie.
ł
ę
ł
Przera enie kiedy wszed e do lokalu, który dla ciebie za drogi.
ż
ł ś
Ale wszystko za drogie. Za wysokie.
Ci tutaj musz spostrzec twoje nieobycie
ą
I niemodne ubranie i niezgrabno .
ść
Nie by o nikogo, kto by przy tobie stan i powiedzia :
ł
ął
ł
- Jeste adnym ch opcem,
ś ł
ł
Jeste silny i zdrów,
ś
Twoje nieszcz cia s urojone.
ęś
ą
Nie zazdro ci by tenorowi w palcie z wielb dziej we ny,
ś ł ś
łą
ł
Gdyby zna jego strach i wiedzia , jak zginie.
ś
ł
ł
Ruda, z powodu której prze ywasz m ki,
ż
ę
Tak wydaje ci si pi kna, jest lalk w ogniu,
ę
ę
ą
Nie rozumiesz, co krzyczy ustami pajaca.
Kszta t kapeluszy, krój Bukiem, twarze w lustrach
ł
B dziesz pami ta niejasno, jak co co by o dawno
ę
ę ć
ś
ł
Albo zostaje ze snu.
Dom, do którego zbli asz si z dr eniem,
ż
ę
ż
Apartament, który ciebie ol niewa,
ś
Patrz, na tym miejscu d wigi uprz taj gruz.
ż
ą
ą
Ty z kolei b dziesz mie , posiada , zabezpiecza ,
ę
ć
ć
ć
Mog c wreszcie by dumny, kiedy nie ma z czego.
ą
ć
Spe ni si twoje yczenia, obrócisz si wtedy
ł ą
ę
ż
ę
Ku czasowi utkanemu z dymu i mg y.
ł
Ku mieni cej si tkaninie jednodniowych ywotów,
ą
ę
ż
Która faluje, wznosi si i opada jak niezmienne morze.
ę
Ksi ki, które czyta e , nie b d wi cej potrzebne,
ąż
ł ś
ę ą
ę
Szuka e odpowiedzi, y e bez odpowiedzi.
ł ś
ż ł ś
B dziesz i ulicami jarz cych si stolic po udnia
ę
ść
ą
ę
ł
Przywrócony twoim pocz tkom, widz c w zachwyceniu
ą
ą
Biel ogrodu, kiedy w nocy spad pierwszy nieg.
ł
ś
(Z tomiku "Da l s z e okol i c e " , 1991)
Sens
- Kiedy umr , zobacz podszewk wiata.
ę
ę
ę ś
Drug stron , za ptakiem, gór i zachodem s o ca.
ą
ę
ą
ł ń
Wzywaj ce odczytania prawdziwe znaczenie.
ą
Co nie zgadza o si , b dzie si zgadza o.
ł
ę
ę
ę
ł
Co by o niepoj te, b dzie poj te.
ł
ę
ę
ę
- A je eli nie ma podszewki wiata?
ż
ś
Je eli drozd na ga zi nie jest wcale znakiem
ż
łę
Tylko drozdem na ga zi, je eli dzie i noc
łę
ż
ń
Nast puj po sobie nie dbaj c o sens
ę
ą
ą
I nie ma nic na ziemi, prócz tej ziemi?
Gdyby tak by o, to jednak zostanie
ł
S owo raz obudzone przez nietrwa e usta,
ł
ł
Które biegnie i biegnie, pose niestrudzony,
ł
Na mi dzygwiezdne pola, w ko owrót galaktyk
ę
ł
I protestuje, wo a, krzyczy.
ł
(Z tomiku "Da l s z e okol i c e " , 1991)
Który skrzywdzi łe ś
Który skrzywdzi e cz owieka prostego
ł ś
ł
miechem nad krzywd jego wybuchaj c,
Ś
ą
ą
Gromad b aznów ko o siebie maj c
ę ł
ł
ą
Na pomieszanie dobrego i z ego,
ł
Cho by przed tob wszyscy si sk onili
ć
ą
ę
ł
Cnot i m dro tobie przypisuj c,
ę
ą
ść
ą
Z ote medale na twoj cze kuj c,
ł
ą
ść
ą
Radzi e jeszcze jeden dzie prze yli,
ż
ń
ż
Nie b d bezpieczny. Poeta pami ta.
ą ż
ę
Mo esz go zabi - narodzi si nowy.
ż
ć
ę
Spisane b d czyny i rozmowy.
ę ą
Lepszy dla ciebie by by wit zimowy
ł
ś
I sznur i ga pod ci arem zgi ta.
łąż
ęż
ę
(Waszyngton, 1950)
(Z tomiku "Świa t ł o dzienne " , 1953)
Jak powinno być w niebie
Jak powinno by w niebie wiem, bo tam bywa em.
ć
ł
U jego rzeki. S ysz c jego ptaki.
ł
ą
W jego sezonie: latem, zaraz po wschodzie s o ca.
ł ń
Zrywa em si i bieg em do moich tysi cznych prac,
ł
ę
ł
ą
A ogród by nadziemski, dany wyobra ni.
ł
ż
ycie sp dzi em uk adaj c rytmiczne zakl cia,
Ż
ę
ł
ł
ą
ę
Tego co ze mn si dzia o nie bardzo wiadomy
ą
ę
ł
ś
Ale d
c, cigaj c bez ustanku
ążą
ś
ą
Nazw i form . My l , e ruch krwi
ę
ę
ś ę ż
Tam powinien by dalej triumfalnym ruchem
ć
Wy szego, e tak powiem, stopnia. e zapach lewkonii
ż
ż
Ż
I nasturcja i pszczo a i bucz cy trzmiel,
ł
ą
Czy sama ich esencja, mocniejsza ni tutaj,
ż
Musz tak samo wzywa do sedna, w sam rodek
ą
ć
ś
Za labiryntem rzeczy. Bo jak eby umys
ż
ł
Móg zaprzesta pogoni, od Niesko czonego
ł
ć
ń
Bior c oczarowanie, dziwno , obietnic ?
ą
ść
ę
Ale gdzie b dzie ona, droga nam miertelno ?
ę
ś
ść
Gdzie czas, który nas niszczy i razem ocala?
To ju za trudne dla mnie. Pokój wieczny
ż
Nie móg by mie poranków i wieczorów.
ł
ć
A to ju dostatecznie mówi przeciw niemu.
ż
I z by sobie na tym po amie teolog.
ę
ł
(Z tomiku "Kron i k i " , 1987)