KatCantrell
Zasadajednejnocy
Tłumaczenie:
Katarzyna
Ciążyńska
ROZDZIAŁPIERWSZY
Wydział
turystyki
w Las Vegas pilnie potrzebował nowego
sloganu reklamowego. Dotychczasowy bowiem zapewniał
turystów, że ich przygody w Vegas pozostaną ich słodką
tajemnicą. Tymczasem to, co przydarzyło się w tym mieście
Hendrixowi Harrisowi, prześladowało go aż do jego domu
w Karolinie Północnej i trafiło do wszystkich znanych
człowiekowimediów.
Hendrix
niewiedział,cobymuteraznajskuteczniejpomogło
nabólgłowywywołanytymnieszczęsnymwydarzeniem–zwrot
poniesionychkosztów,zaklęcie,którewymazałobyVegaszjego
pamięci,czymożetabletkaaspiryny.
Musiał przyznać, że
paparazzo
idealnie uchwycił ich twarze,
jego i Rosalind Carpenter. Zdjęcie było erotyczne, lecz nie
pornograficzne – było oczywiste, że oboje są nadzy, a jednak
jakimścudemintymneczęściciałapozostałyzasłonięte.Dzięki
temu
zdjęcie
mogło
trafić
do
druku.
Ujęcie
było
niepowtarzalne.Niebrakowałonawetunoszącejsięnadwanną
pary.
Aprzezto,żefotografznalazłsięwodpowiednim
miejscuwe
właściwymczasie,Hendrixaopuściłoszczęście.
Byłprzekonany,że
matka
dostanie zawału, kiedy zobaczy go
nagiego w towarzystwie nagiej córki najbogatszego człowieka
w Karolinie Północnej. Zwłaszcza że gdy rozpoczynała
kampanię wyborczą, starając się o fotel gubernatora, prosiła
go,byzachowywałsięprzyzwoicie.
Okazało się jednak, że
nie
było żadnego zawału. Matka była
podekscytowana,żenawiązałtakbliskiestosunkizcórkąPaula
Carpentera. W emocjach stwierdziła, że ślub z Rosalind
wszystko naprawi i wymusiła na Hendriksie, by przyznał jej
rację. Doprawdy, cały ten skandal to jego wina i na nim
spoczywa obowiązek rozwiązania problemu. Takie właśnie
słowa od niej usłyszał. Bardzo wpływowi Carpenterowie byli
posiadaczami starej rodzinnej fortuny, co stanowiło miłą
równowagędlaHarrisów,którzywzbogacilisięwłasnąpracą.
Żaląc się w duchu, gdyż zbyt kochał i szanował matkę, by
głośno dać wyraz swojemu niezadowoleniu, Hendrix zaczął się
zastanawiać, jak skontaktować się z Roz. Ich igraszki w Vegas
niemiałydalszegociągu.Terazbędziemusiałjąprzekonać,że
planjegomatkibudziwniejszczeryzachwyt.
Nie
był przeciwny samej idei małżeństwa, zwłaszcza gdy
załatwiało więcej niż jeden problem. A zatem jego celem było
doprowadzenie do tego, by na pytanie: „Wyjdziesz za mnie?”,
Rozbezwahaniaodpowiedziała:„Tak”.
Kłopot w tym, że nie rozmawiał z nią od tamtej nocy,
a wówczas uzgodnili, że więcej się nie spotkają. Ale to drobny
szczegół.Boprzecieżdorzadkościnależałyprzeszkody,których
Hendrixniepokonywał.
Na
szczęście Roz nie zablokowała wszystkich programów,
które przekazywały jej dane jednej ze stron pozwalających
znaleźć poszukiwaną osobę za konkretną cenę. Hendrix
skorzystał z płatnej strony bez skrupułów, skoro okazała się
pomocna.
Podjechał
pod
budynek na Fayetteville Street, gdzie
mieszkała Rosalind. Przyjazd z szoferem, fanfarami i prasą
jeszczeprzedzałatwieniemsprawyniewydawałmusiędobrym
pomysłem,więcsamprowadziłsamochód.KiedyRozpowietak,
pokaże się mnóstwo oficjalnych zdjęć szczęśliwej pary. Na
którychobojebędąubrani.
Jego
matka nie doceniła ciężkiej pracy, jaką włożył w to, by
jego sześciopak nadawał się na rozkładówkę. Szkoda, że takie
świetne zdjęcie nocy z najgorętszą kobietą, jaką znał,
zaszkodziło kampanii matki, która kładła nacisk na wartości
rodzinne.
Wobec
pracowników ochrony budynku Hendrix użył swojego
uroku osobistego, dzięki któremu nieodmiennie zyskiwał
natychmiastowąsympatię.Swojądrogączęstoztegokorzystał.
Potem czekał cierpliwie, aż do windy wsiądzie ktoś, kto ma
dostęp do piętra Roz i kto zechce wysłuchać opowieści o jego
niedoli. Po kwadransie zapukał do drzwi Rosalind Carpenter.
Trzebajejprzyznać,żekiedyotworzyła,nawetniemrugnęła.
On
przeciwnie.
Do
diabła.Jakmógłzapomnieć,coznimrobiła?
Jej
seksapil zaatakował go jak fala, która rozbija się na
brzegu; nie wiedział, jak się spod niej wydostać, ale wcale się
tym nie przejmował, bo uwolnienie się było ostatnią rzeczą,
jaka chodziła mu po głowie. Był pod takim wrażeniem, że
musiał wziąć głęboki oddech. Roz zaczesała ciemny lok za
ucho, ściągnęła wargi i przyglądała mu się z chłodnym
rozbawieniem.
– Jesteś nieposłuszny – oznajmiła seksownym głosem,
opierającsięodrzwi.
–Maszkiepskąpamięć–odparłzuśmiechem.–
Przypominam
sobie, że spełniałem wszystkie twoje polecenia. Szybciej,
mocniej,odtyłu.Nieprzychodziminamyślanijedno,którego
bymniewykonał.
Uniosłabrwi.
– Poza tym, że nie będziemy powtarzać naszego spotkania
wVegas?
Boistniejąpowody,dlaktórychniepowinniśmysiętu
spotykać.Zgodziłeśsięzemną.
Hendrix
zbyłtouśmiechem.
– Cóż, skoro zamierzasz wchodzić w szczegóły.
To
prawda.
Aleprzecieżnatamtymspotkaniusięskończyło.
– Wobec
tego czemu zawdzięczam tę przyjemność? Może
powinnam ująć to inaczej, bo odnoszę wrażenie, że to nie jest
wizytatowarzyska.
Nie
było sensu tego przeciągać, gdyż oboje mieli żywotny
interes w tym, by wyciszyć skandal. Hendrix pozwolił sobie
jednakprzezchwilępodziwiaćRoz.
Podniecał
go
umysł Roz. Widziała rzeczy, których inni nie
dostrzegali.Wciążnierozumiał,dlaczegomusieliwybraćsiędo
Vegas,bypoznaćsiębliżej.
–Widziałaśzdjęcie–stwierdził.
–Takjakpołowawschodniegowybrzeża.Krążyodtygodnia.–
Zlustrowała go z góry na dół, zatrzymując po drodze wzrok,
jakby znalazła coś godnego uwagi. – Nie wiem, czemu
zpowodu
zdjęciamiałbyśmnienagleszukać.
Okolica, na
której zatrzymała spojrzenie, obudziła się do
życia, zelektryzowana wspomnieniem chwili, kiedy Hendrix
poznawałciałotejkobiety.
–Musimycośzrobićztwojąkiepskąpamięcią,
skoro
patrząc
natozdjęcie,niechcesztegonatychmiastpowtórzyć.
Skrzyżowała
ramiona
napiersi,naprzezroczystymtopie.
– Moja pamięć ma się dobrze. I nie mam problemu z tym,
żeby przyznać, że twoja opinia jest zasłużona. Za to nie ma
mowyopowtórce.Już
to
mówiłam.
Tak, mówiła. I to nieraz. Kiedy leżeli w łóżku i byli pod
prysznicem. To były całonocne igraszki, przez które Hendrix
omalniespóźniłsięnastępnegorankanaślubJonasa,swojego
przyjaciela. A jednak zostawił rozkoszną towarzyszkę i zdążył
na czas do kaplicy. Zakładając, że zgodnie z ustaleniami nigdy
więcejniezobaczyRoz.
Jego
matka, Helene Harris, zapewne przyszła gubernator
KarolinyPółnocnej,zmieniłajegomyślenie.Tydzieńzabrałomu
rozważenie konsekwencji skandalu i mniej więcej tyle samo
pogodzenie się z faktem, że ślub jest jedynym antidotum.
W tym momencie był już o tym przeświadczony. I pragnął
przekonaćdoślubuRoz.
– Tego
zdjęcia nie powinno być. Ale było, więc musimy
naprawić szkody. Ludzie mojej matki uważają, że byłoby
najlepiej, gdybyśmy się pobrali. Po wyborach możemy wziąć
cichyrozwód.
Roz
zaśmiałasię.
–Ludzie
twojejmatki,Hendrix?Totakiesłodkie.
–Jakby
twójojciecniemiałswoichludzi.
Carpenter
Furniturebyłauznawanazajednąznajbogatszych
firm na świecie. Ojciec Roz piastował stanowisko prezesa od
trzydziestu lat, kiedy to firma została założona. Miał swoich
ludzi.
Rozwjednej
chwilispoważniała.
– Ludzie
mojego ojca nie mają tak durnych pomysłów jak
małżeństwo, które ma załatwić nieistniejący problem. Ta
rozmowamnienudzi,jestemzajęta,więcwybacz.
–Nietakszybko.–Hendrixwsunąłnogęwdrzwi,nim
Rozje
zatrzasnęła.Porazmienićtaktykę.–Pozwól,żezaproszęcięna
drinka.Porozmawiamyjakrozsądnidorośliludzie.
–Tak.Tyialkohol
tosamrozsądek.
Ironia
wjejgłosiebyłataksłodka,żeniemógłpowstrzymać
uśmiechu.
–Właściwieprzyznałaś,że
doprowadzam
ciędoszaleństwa.
– Mam
dość. – Omal nie przytrzasnęła mu stopy, próbując
zamknąćdrzwi.
– Poczekaj, Roz
– odezwał się głosem, który mówił: Nie
możesz mi się oprzeć, nawet gdybyś chciała. – Daj mi pięć
minut, proszę. Potem możesz mi uciąć wszystkie palce, jeśli
zechcesz.
–Czy
słowomałżeństwopadniejeszczeraz?
Zawahałsię.
To
byłpowódjegowizyty.Aleonpotrzebowałjej
bardziej niż ona jego. Cała sztuka polega na tym, by się nie
zorientowała.
– To naprawdę taki wysiłek zastanowić się nad połączeniem
dwóch rodzin, które może przynieść korzyść wszystkim?
Zwłaszczawświetle
tegozdjęcia.
Jej
twarz nie złagodniała, ale widział, że zyskał jej uwagę.
Czyli
nie
ma
sensu
podkreślać
ich
wzajemnego
zainteresowania. Zapisał to w pamięci i sięgnął po logiczne
argumenty.
–Możesz
szczerze
powiedzieć, że nie odczułaś negatywnego
skutkunaszego…romansu?Bojaodczułem,inaczejbymtunie
stał. Wiem, umówiliśmy się, że nie będziemy się kontaktować,
alesytuacjasięzmieniła.
Choć
nie
powody,dlaktórychmielisięniespotykać.Bootym
zdecydowałinstynktsamozachowawczy.
On i Roz byli jak podpałka wrzucona do płonącego lasu.
Jednej nocy Hendrix przeżył z Roz więcej niż z dziesięcioma
innymi kobietami. Mimo to gdy wzeszło słońce, rozstali się.
Hendrix trzymał się zasady jednej nocy nie tylko z powodu
paktu, jaki zawarł na ostatnim roku uniwersytetu Duke’a.
Przysiągł wówczas, że nigdy się nie zakocha, ponieważ dość
razy w życiu został odtrącony, a najlepszym
sposobem na
uniknięcieodrzuceniajestunikaniebliskości.
Seks
lubił.Seksmusłużył.Bliskośćniewchodziławrachubę.
Tylkopodnaciskiemmatkiprzekalkulowałzłamanietejzasady
wprzypadkuRoz.
– Więc ślub miałby naprawić szkody? Z mojego punktu
widzenia to przez ciebie ten cały skandal. Co ja bym z tego
miała?
Jakby
nie była tą, która do niego podeszła na parkiecie
Calypso Room, rozbierając go spojrzeniem. Zakończenie
wieczoru było z góry przesądzone w chwili, gdy się dotknęli.
Przynajmniej nie zaprzeczyła, że paparazzi przysporzyli jej
kłopotów. Gdyby to zrobiła, przypomniałby jej, że gdzieś koło
drugiejnadranemwyznała,żeniechcedłużejbyćpostrzegana
jakoskandalistka.Zdjęciewwannieniemogłojejwtympomóc.
Małżeństwoprzeciwnie.
Ten
faktstanowiłelementjegostrategii.
–Zostaniesz
synowąprzyszłejgubernatorKarolinyPółnocnej.
Nierozumiem,dlaczegosięzastanawiasz.
– Też byś się zastanawiał. – Potrząsnęła głową. – Jestem
chorobliwieciekawa.Cotybędzieszztego
miał?
Uznanie. Szacunek. Coś,
co
trudno zdobyć w jego świecie.
Sieć sklepów tytoniowych jego rodziny to niezbyt szanowany
biznes,anadodatekHendrixbyłsynemczłowieka,którynigdy
gonieuznał.
Powiedziałjednak:
–Seks.
Przewróciłaoczami.
– Kłamiesz. Ostatnia rzecz, o jaką musiałbyś prosić, to naga
kobietawłóżku.
– To
zabrzmiało jak komplement. – Uniósł brwi. Jak ona go
przejrzała?
Najwyraźniej
tak
tojestzinteligentnymikobietami.
– To
nie był komplement. Uwodzenie nie jest prawdziwą
sztuką,kiedyzaczynaszodoszustwa.
Musiał się zaśmiać, chociaż
nie
był pewien, czy powinien
podziękowaćzadwuznacznykomplement.
– Nie odejdę bez odpowiedzi. Wyjdź za mnie, a skandal
ucichnie.
Pokręciłagłową,
jej
twarzprzeciąłszelmowskiuśmiech.
–Po
moimtrupie.
Po
tych słowach wypchnęła jego nogę i zamknęła drzwi
z cichym kliknięciem. Oniemiały patrzył na drzwi z drewna
o ładnych słojach. Rosalind Carpenter właśnie odrzuciła jego
oświadczyny. Choć celowo nie angażował w to emocji,
odrzuceniegozabolało.
Oparła się o zamknięte drzwi i zacisnęła powieki.
Małżeństwo. Z Hendrixem Harrisem. Gdyby nie rozumiała, po
co przyjechał z tak idiotycznym pomysłem, zadzwoniłaby na
policję,byzabralitegoszaleńcasprzedjejdrzwi.Aleonniebył
szalony, tylko zdesperowany, by rozwiązać problem. Podobnie
jakona.
Różnica polegała
na
tym, że jej ojciec nie pracował ze
„swoimiludźmi”,byjejpomóc.Siedziałwswojejwieżyzkości
słoniowej, w dalszym ciągu nią rozczarowany. Cóż, czasami
zdarzał jej się jakiś wybryk. Las Vegas to ten przypadek.
Naprawienie utraty wizerunku należało wyłącznie do niej
izamierzałatozrobić.Aleniepoprzezślubzczłowiekiem,który
wywołałtenskandal.
Jakby
małżeństwo mogło cokolwiek rozwiązać, zwłaszcza
z
Hendrixem,
który
cieszył
się
fatalną
reputacją.
Zainteresowała się nim tamtej szalonej nocy głównie po to, by
sprawdzić,jakrzeczywistośćmasiędolegendy.
Powinna
byławziąćnogizapaswchwili,gdygorozpoznała.
A tymczasem postawiła mu drinka. Nie można jej odmówić
talentudopakowaniasięwkłopoty.
Hendrix
należał do mężczyzn atrakcyjnych i niegrzecznych –
takich, do jakich miała słabość. Prawdziwe pytanie brzmiało:
Jakzdołałazatrzasnąćmudrzwiprzednosem,zamiastzaprosić
gonapowtórkęzrozrywki.
To
byłby fatalny pomysł. Vegas oznaczało dla niej koniec
pewnej epoki. Poleciała tam z przyjaciółką Lorą, by zaszaleć
wmiejscusłynącymztego,żeumożliwiatakiezachowaniebez
konsekwencji. To jej ostatnie szaleństwo, poinformowała
Hendrixa. Postaraj się, żebym je zapamiętała. Po powrocie do
prawdziwego świata zamierzała zrobić wszystko, by ojciec był
zniejdumny.
Tymczasem
trafiłanaproblem.
Powinna
go była rozwiązać, zanim pozwoliła Hendrixowi się
pocałować. Na samo wspomnienie jego wyjątkowego talentu
robiłojejsięgorąco.Przeklinającswojąsłabośćdourodziwych
złych chłopców, poszła się przebrać, by zrealizować swój plan
zadowoleniaojcanawłasnychwarunkach.
Małżeństwo.
Rosalind
Carpenter. Jedno z drugim nie pasuje
dosiebiepodżadnychwzględem,zwłaszczajakosposóbnato,
byojcieczacząłbyćzniejdumny.
Obserwowała,
jak
ojciec radził sobie z długą chorobą matki.
„Ażśmierćnasnierozłączy”tonieżart.Najlepszymsposobem
uniknięciatestowaniatejprzysięgijestjejnieskładać.
Roz
zdjęła sukienkę, którą miała na sobie podczas lunchu
z Lorą, i włożyła czarną spódnicę oraz jasnoniebieską bluzkę
zdługimrękawem,wktórychwyglądałajakbankowiec.Ułożyła
włosy w kok, walcząc z niesfornymi kosmykami. Popołudnie
miała wypełnione zadaniami związanymi ze stworzoną przez
siebieorganizacjącharytatywną.
Podjechała
przed
mały lokal z wejściem prosto z ulicy, który
pomógł jej wynająć współpracownik ojca. Nie było jeszcze
szyldu. To jeden z wielu szczegółów, którymi musi się zająć
w tym tygodniu. „Uśmiech Klauna” powstał z potrzeby jej
serca.Byćmożebyłteżformąterapii.
Klauni
wciąż ją przerażali, choć nie przyznałaby się, że
nabawiła się tej fobii, siedząc długimi godzinami przy łóżku
matki. A szczerze mówiąc, nie musiała się przed nikim
tłumaczyć.Ciekawskimmusiwystarczyć,żeRosalindCarperter
stworzyła organizację charytatywną, która szkoli klaunów do
pracywszpitalachdziecięcych.
Wzięła przykład z ojca i sprawiła sobie największe biurko,
jakieznalazławmagazyniefirmyCarpenterwpobliżulotniska.
Ojciec zawsze mawiał, by inwestować w jakość i kupować
meble odpowiednie do okoliczności, jakich oczekujemy, a nie
takie, które nam się podobają. By przetrwały do chwili, kiedy
urzeczywistnimyswojemarzenia.TafilozofiasłużyłaCarpenter
Furniture, więc Roz kupiła biurko, dzięki któremu czuła się
szefowąodnoszącegosukcesprzedsięwzięcia.
Zwerwązabrałasięzastospapierów,wypełniającformularze
zamówień. Z prowadzeniem organizacji wiązał się ogrom
kosztówogólnych,aponieważmiała
na
raziezerowyprzychód,
niemogłajeszczezatrudnićpracowników.
Ledwie
zaczęła pracę, dostała telefon z pierwszego szpitala,
zktórymsiękontaktowała.
–PaniSmith,taksięcieszę,żepaniąsłyszę–zaczęłagładko
Roz. – Chciałabym wiedzieć, jakie są pani wymagania, żeby
„UśmiechKlauna”znalazłsięnaliścieorganizacji,któremogą
pracowaćzdziećmiwpani
szpitalu.
–Mogłampanizaoszczędzićczasu,paniCarpenter–odparła
rozmówczyni chłodno. – Mamy już grupę klaunów, z którą
współpracujemy.
Nie
potrzebujemynikogowięcej.
Te
słowawprawiłyRozwzakłopotanie.
–Och,cóż,będziemyszczęśliwi,jeśli
znajdziemy
sięnaliście
rezerwowej. Na wypadek, gdyby ta druga grupa odwołała
spotkanie.
–Tosięwzasadzie
niezdarza–odparłakobieta.–Zresztąnie
uzgadniamyszczegółowychterminów.
To
niebyładobrarozmowa.Rozwłoskistanęłynakarku.
– Trudno mi uwierzyć, że nie przyda się pani dodatkowa
rozrywka na pediatrii. Mówimy o chorych dzieciach, które nie
chcą być w szpitalu. Może pani korzystać z moich klaunów na
zmianęztamtymi.
Długa
cisza
wsłuchawceniezapowiadałaniczegodobrego.
– Mówiąc szczerze, rada szpitala nie chciałaby mieć do
czynieniazorganizacją,którą
pani
kieruje–stwierdziławprost
pani Smith. – Oczekuje się od nas ujawnienia wszystkich
kontaktów pacjentów ze światem zewnętrznym, zwłaszcza
kiedy pacjentami są dzieci. Klauni muszą być dokładnie
sprawdzeni, żebyśmy mieli pewność, że nie narażamy
pacjentówna…nieodpowiedniwpływ.
Roz
zrobiło się gorąco, a potem zimno, kiedy słowa
rozmówczynidoniejdotarły.
– Rozumiem, że to ja jestem tym nieodpowiednim wpływem.
Wtakimrazieczymogęteżbyćszczeraispytać,
po
cosiępani
fatygowała,żebydomnieoddzwonić?
– Z szacunku dla pani ojca. Jeden z jego wiceprezesów
zasiada w naszej radzie, jeśli nie jest pani tego świadoma –
odparłacierpko.–Skoroosiągnęłyśmyporozumienie…
–Owszem.Dziękujęzaszczerość.–Rozzakończyłarozmowę
irzuciła
telefon
nabiurko.Ręcejejdrżały.
A ponieważ nieszczęścia chodzą parami, drzwi, które
zapomniała zamknąć na klucz, otworzyły się i do
jej koszmaru
wkroczyłznówHendrixHarris.
– Co tu robisz? – warknęła, zbyt wytrącona z równowagi, by
myślećodobrych
manierach,skorojużrazmupowiedziała,że
nie chce go więcej widzieć. – To jest prywatny lokal. Jak mnie
znalazłeś?
Hendrix
nonszalancko wszedł do środka i rozejrzał się
znieskrywanąciekawością.
– Jechałem za tobą, oczywiście. Ale nie chciałem ci
przeszkadzaćwrozmowie
telefonicznej.
– Wielkie
dzięki. – Sięgnęła po telefon, by zadzwonić na
policję. – Masz dwie sekundy, żeby stąd wyjść, inaczej złożę
skargę,żewtargnąłeśtusiłą.
Zamiast
szybkowynieśćsięzadrzwi,Hendrixokrążyłbiurko,
naruszającjejprywatnąprzestrzeń,iwyjąłjejzrękitelefon.
–Czemu
miałabyśrobićcośtakiego?Jesteśmyprzyjaciółmi.
Poczuła
pod
powiekamijakbyłzy.
–Nie
jesteśmyprzyjaciółmi.
Łzywobecności
Hendrixa.To
byłobyniewybaczalne.
–Możemybyćprzyjaciółmi–oznajmiłobojętnie.Okazałosię,
że
to
odpowiedniton,bypowstrzymaćłzy.–Przyjaciółmi,którzy
sobie pomagają. Nie dałaś mi wcześniej szansy, żebym ci
wyjaśnił,jakmożemysobiepomóc.
Pomoc. Tego
właśnie potrzebowała. Ale on nie musi tego
wiedzieć,anitego,jakabyłamuwdzięczna,żeznalazłsposób,
by pomóc jej odzyskać równowagę. Ani przez moment nie
wierzyła,żeniedostrzegłjejprzelotnejbezbronności.
Wciążczuła
dreszcze
po rozmowie z kobietą ze szpitala. Ale
jużjejniegrozi,żesięrozpadnie.
Wskazałagłowę
na
podłogęobokjegostóp.
–Tamjestgranica,którąprzekroczyłeśometr.
Problem
w tym, że podobało jej się, iż był tak blisko, oparty
biodremobiurko,awszystko,comiałnajlepszego,znajdowało
się na poziomie jej oczu. Mogłaby godzinami patrzeć na jego
nagośćinigdyniemiałabydośćznajdowanianowychsposobów
najejdocenienie.
Niestety
chybaczytałjejwmyślach.Nieruszyłsięzmiejsca.
Za to temperatura w pokoju wzrosła. A może tylko jej zrobiło
sięgorącowbliskimkontakcieztąśmiertelnąbronią?
Co
takiegobyłowjegopiwnychoczach,żetakjąprzenikały?
Wystarczyło, że na nią spojrzał, a już czuła motyle w brzuchu.
Czemu
nie
jest
odpychającym
brzydalem
z
garbem
ipowykręcanymistopami?
Co
prawda głupio byłoby sobie tego życzyć, bo gdyby tak
było, nie przespałaby się z nim w Vegas. Nagie igraszki
z mężczyzną zbudowanym jak Hendrix przywracały jej światu
równowagę–najednąnoc.
Teraz
płaciła cenę za chwilę hedonizmu. Choć ostateczny
kosztjeszczeniezostałokreślony.
Hendrix
odłożył jej telefon na biurko, słusznie zgadując, że
zyskałjejuwagęiżegroźbawyrzuceniagostraciłaaktualność.
Narazie.Wraziepotrzebybeztrudumogłagoodprawić.Albo
odsunąć się z krzesłem, by zajął lepszą pozycję. To solidne
biurko.Szkodabyłobynieprzetestowaćjegowytrzymałości.
– Skoro już tu jestem – podjął z akcentem z Karoliny
Północnej – powinnaś mnie wysłuchać. Nie wiem, jak
postrzegasz moją propozycję, ale chyba do ciebie nie dotarło,
żechodzioumowę.
To
akurat nie wpadło jej do głowy. Wyobrażała sobie przede
wszystkim wiele seksu. A przecież postanowiła się bez niego
obejść, ponieważ rozpoczęła nowy rozdział w życiu. Z drugiej
stronytakaumowamapewneinteresującemożliwości.
Skrzyżowała
ramiona
na piersi. Głównie po to, by trzymać
ręceprzysobie.
–Tylko
mówszybko.Mogęcipoświęcićpięćminut.
ROZDZIAŁDRUGI
Hendrixmiałrację,postanawiającjechaćzaRosalind.Tonie
do końca urządzone pomieszczenie z wejściem od ulicy miało
swoją historię, a on zamierzał poznać wszystkie jej tajemnice.
Przydamusiękażdainformacja,zwłaszczażezawaliłpierwszą
rundętychnegocjacji.
Splecione ramiona Roz mówiły mu, że to naprawdę są
negocjacje,itotakie,którychłatwoniewygra.Tobyłjegobłąd
przy pierwszym podejściu. Myślał, że chemia, która ich
wcześniejpołączyła,okażesięwystarczającąwalutąwymienną,
ale Roz szybko odebrała mu to złudzenie. A zatem w rundzie
drugiejmusizastosowaćinnątaktykę.
–Cotozamiejsce?–spytałzeszczerąciekawością.
MiałwgłowieobrazRozjakoimprezowiczki,którapozujedo
męskich magazynów i tańczy jak marzenie, które staje się
rzeczywistością. Tymczasem zamiast wyśledzić ją podczas
zakupów,zastałjąprzypracy.
To nie pasowało do jego wyobrażenia o Roz, więc chciał
poznaćprawdę,nimprzejdziedalej.
–Założyłamorganizacjęcharytatywną–oznajmiła.
Spodziewała się, że Hendrix się zaśmieje. Albo rzuci coś
niepoważnego.Aletegoniezrobił.
–Tofantastyczne.Itrudne.Brawo.
Lekkosięzaniepokoiła,aonniezamierzałprzepraszać,żego
to ucieszyło. Plan związany z ich ślubem powinien dać się
znacznie łatwiej sprzedać, nie pojmował więc, dlaczego tak
kiepsko mu to idzie. W Vegas Rosalind była łatwa – otwarta,
miła, gotowa do przygód. Wszystko to zamierzał wykorzystać,
tymczasemtecechygdzieśzniknęły.
Nie ma sprawy. Da radę. Firma Harris Family Tobacco
Lounge nie osiągnęłaby blisko pół miliona zysku, gdyby
Hendrixbałsięryzyka.
– Czym zajmuje się twoja organizacja? – spytał, wyobrażając
sobie wypożyczalnię używanych wieczorowych sukien. Musi
wiedzieć,
w
jakich
imprezach
charytatywnych
będzie
uczestniczyłjakojejmąż.
– Klaunami – odparła tak lakonicznie, że zastanowił się, czy
się nie przesłyszał. A jednak nie. I nie żartowała, sądząc z jej
zaciśniętychwarg.
– Chodzi o znajdowanie domów dla osieroconych klaunów? –
zgadłostrożnie,tylkopółżartem.
– Kretyn. – Przewróciła oczami, ale pojawił się w nich teraz
błysk,którypodobałmusięowielebardziejniżbezbronność.–
Moja organizacja szkoli klaunów do pracy z dziećmi
w szpitalach. Chorymi dziećmi, które trzeba rozweselić,
rozumiesz?
–Togodnepodziwu.–Wyglądałonato,żedlaniejtoważne,
a zatem i dla niego było to istotne jako coś, co mógł
wykorzystać. Spojrzał na gołe ściany, ciężkie ciemne biurko
iskórzanyfotelnakółkachpodzgrabnymsiedzeniemRoz.–Jak
mogęcipomóc?
Podejrzliwiewydęławargi,aonzapragnąłjąpocałować.
– Myślałam, że próbujesz przekonać mnie do małżeństwa –
powiedziałaironicznie.
–Tojednoitosamo,kochanie.–Odczekał,ażjegosłowado
niejdotrą.Jejwargiułożyłysięwchytryuśmiech.
–Zaczynamrozumieć.
Przysunąłsiędoniejodrobinę,alenieodsunęłasięzfotelem,
tylko chłodno podniosła na niego wzrok, niczego nie
zdradzając.Coznimnietak,żenaglesiępodniecił?
– Porozmawiaj ze mną. Co mogę zrobić w zamian za twój
podpisnaświadectwieślubu?
Uśmiechnęłasię.
–Powiedzmi,czemutodlaciebietakieważne.
Zdusiłprzekleństwo.Mógłsiętegospodziewać.
– Mówiłem ci. Moja mama jest nieszczęśliwa z powodu tego
zdjęcia,ajaniechcę,żebybyłanieszczęśliwa.
–Synekmamusi?
– Absolutnie. – Uśmiechnął się. Jaka kobieta nie dostrzeże
wartościmężczyzny,którykochaiszanujematkę?–Nicwtym
wstydliwego. Dorastaliśmy razem. Na pewno słyszałaś tę
historię.Urodziłamniejakopanna,itonastoletnia.
– Słyszałam. Więc chodzi tylko o to, żeby twoja mama była
szczęśliwa,tak?
Coś mu mówiło, że tego nie kupowała, co wymagało
odwrócenia jej uwagi. Ostatnią rzeczą, o jakiej chciał
rozmawiać, były jego własne powody, by nakłonić Roz do
zostaniapaniąHarris.
– Tak. Gdyby nie to, że jest środek wyborów, nie
prowadzilibyśmy tej rozmowy. Ale tak właśnie jest, a ja coś
schrzaniłem. Zrobię wszystko, żeby doprowadzić do naszej
umowy.Podajswojącenę.
–Poprośmamę,żebyzgodziłasięprzebraćsięzaklauna,aja
torozważę.
Zmrużyłoczy.Mierzylisięwzrokiem.
– To proste. Zbyt proste. Chyba nie chcesz, żebym zgadł, że
właściwie niczego tak nie pragniesz, jak znaleźć się znów
wmoimłóżku?
Śmiała się długo i dźwięcznie, a jej śmiech przyprawił go
ouciskwpiersiidużodużoniżej.
– Wygląda na to, że przemawia przez ciebie nieczyste
sumienie.Napewnoniewykorzystasztegowybiegu,żebymnie
znówuwieść?
– Czuję się urażony. – A jednak się uśmiechnął. – Cały dzień
mogę ci powtarzać, jak bardzo cię pragnę. Ale to jest
biznesowa propozycja. Dla korzyści, które nie mają nic
wspólnegozseksem.
– Próbujesz mi powiedzieć, że na czas naszego małżeństwa
porzuciłbyś inne kobiety? – Roz prychnęła. – Nie sądzę, że
jesteśdotegozdolny.
No nie, to jest obraźliwe. Za kogo ona go bierze? Nigdy nie
sypiał z dwiema kobietami równocześnie i nigdy do żadnej nie
dzwoniłporazdrugi,botakbyłołatwiej.
–Nieróbbłędu,Roz.Jestemcałkowiciezdolnydoporzucenia
innychkobiet,oilepodkoniecdniabędęwracałdociebie.
Na obraz czekającej na niego w drzwiach i witającej go
w seksownej bieliźnie Roz jego ciało odpowiedziało aprobatą.
Z dnia na dzień mógłby rzucić inne kobiety, gdyby zastąpiła je
Roz,ichętniezłamałbywtedyzasadę,byniespaćdwarazyztą
samą kobietą. Ta sytuacja była kompletnie inna, miała własny
zestaw zasad. Niech tylko przestanie gapić się na jej dekolt
iwrócimyślądotego,jakzałatwićteninteres.
–Powiemtowprost.Jesteśtakimkobieciarzem,żetrzymałbyś
się z dala od innych kobiet pod warunkiem, że będę cię
regularnieobsługiwać?–Zmarszczyłanos.–Powstrzymajmnie,
kiedyzacznęmówićomojejkorzyściztejumowy.
By ukryć ukłucie w piersi, które wywołał jej uszczypliwy
komentarz, przysiadł na biurku naprzeciwko Roz. Dzieliło ich
jakieś trzydzieści centymetrów, a napięcie w dużym stopniu
pozbawiło go rozsądku. Myślał o tym, by jej przypomnieć, do
czegopotrafijądoprowadzićsamątylkopieszczotąjęzyka.
Ostatecznieomiótłjątylkogorącymspojrzeniem.
– Kochanie, skorzystasz na tym. Już zapomniałaś, jak dobrze
znamtwojeciało?
–Potrafiszchoćprzezchwilęniemyślećoseksie?–spytała.–
Założyłabymsię,żenie.
–Potrafięrobićwszystko,nadczymsięskupię–odburknął.–
Ale żeby żyć bez seksu, potrzebowałbym sporej motywacji.
Którejmibrak.
Spojrzałananiegowyzywająco.
–Amójpodpisnaświadectwieślubuciwystarczy?
Wzdrygnąłsię,zanimnadtymzapanował,cojejpowiedziało,
żewytrąciłagozrównowagi.
– Proponowałabyś, żebym przez jakiś czas żył w celibacie
wramachjakiegośtestu?
– Och, nie myślałam o tym w ten sposób. – Ściągnęła wargi
prowokacyjnie, co jemu z kolei uzmysłowiło, że kłamała. – Po
prostu przez jakiś czas nie rozpinaj rozporka, a ja pokażę się
wuzgodnionymterminieipowiemtak.
–Naprawdę?Takistawiaszwarunek?
– Uhm. Cóż, no i kandydatkę na gubernatora w kostiumie
klauna.Niezapominajodzieciach.
Jejzadowolonyzsiebietoncośwnimporuszył.
– To idiotyczne. To znaczy mama z radością zabawiłaby się
w klauna, dla niej to też byłaby świetna reklama. Ale zero
seksu?Nawetztobą?Niemażadnegopowodu,żebyśsiętego
domagałapozatym,żebymnieukarać.
– Uważaj, Hendrix – zanuciła. – To zaczyna brzmieć, jakbyś
jednak miał z tym problem. O jakim czasie rozmawiamy?
Dwóchmiesiącach?
Dwa miesiące? Wpadał w lekką panikę na myśl o dwóch
tygodniach.Nie,niebyłerotomanem,jakmożnabysądzićzjej
słów. Seks był niezbędną taktyką w arsenale jego środków.
Tarczą przeciw bliskości, która pojawia się przelotnie, kiedy
człowiekniedośćsięprzedniąchroni.
GdybynieuprawiałseksuzRoz,comielibyrazemrobić?
–Myślę,żeważniejszepytaniebrzmi,czyciebienatostać–
odparł gładko. – Jesteś tą samą kobietą, która zgadzała się
zentuzjazmemnakażdyszalonypomysł,jakiprzychodziłmido
głowy w Vegas. A zatem, kochanie, ty też musisz nosić pas
cnoty.
– Cały sens tego małżeństwa ma polegać na naprawieniu
szkód, jakie zrobiło zdjęcie z Vegas. Więc zero seksu, z nikim.
Żadnychskandali.Albożadnego„tak”.
Ucisk,jakipoczułwpiersi,omalnieodebrałmutchu.Jeślita
wstrzemięźliwość jest dla niej tak istotna, jak mógłby jej
odmówić?
–Sześćtygodni–mruknął.–Będziemyzaręczeniprzezsześć
tygodni.Kiedysiępobierzemy,tazasadasięnieliczy.
– Zobaczymy. Mogę utrzymać moratorium na seks. Nie
pasujemy do siebie, Hendrix, więc nie udawajmy, że jest
inaczej.
Ledwie dokończyła to zdanie, bo Hendrix porwał ją
w ramiona, by jej pokazać, jak bardzo się myli. Przylegała do
niego jak fala rozlewająca się na piasku. Przycisnęła wargi do
jego ust. Jej pocałunek smakował nieziemsko, a on całował ją
do utraty tchu. Jak na kobietę, która właśnie mu oznajmiła, że
do siebie nie pasują, podchodziła do tego pocałunku
zentuzjazmem,któregoniedałosięzignorować.
Jejjęzyksprawił,żenogiomalsiępodnimnieugięły.Trzymał
się prosto tylko dzięki temu, że opierał się o masywne biurko.
Ta kobieta całowała jak szalona artystka. Co prawda nie był
tym zaskoczony, bo świetnie to pamiętał. Ale kiedy przesunął
rękę,bypołożyćdłońnajejpośladku,odsunęłasięgwałtownie.
–Dokądsięwybierasz?–zapytał.
– Do drugiej części pokoju. – Jej pierś unosiła się i opadała,
jakby
przebiegła
maraton.
On
także
miał
problem
zoddychaniem.–Pocotobyło,dodiabła?
–Chciałaśtegotakjakja.
– Więc chodziło tylko o to, żeby mi rzucić w twarz, że nie
mogęcisięoprzeć?
Wyglądała, jakby chciała cofnąć te słowa. Przyjrzał jej się
z nowym zainteresowaniem. Poczerwieniałe od pocałunku
wargi kusiły go, ale odpuścił. Pragnął zrozumieć tę nową
dynamikę,zanimznówzacznienaniąnaciskać.
– Stwierdziłaś, że do siebie nie pasujemy. Pomogłem ci
zobaczyć,żesięmylisz.
– Nic takiego nie mówiłam. Powiedziałam, że nasz związek
niemasensu.Dlategożezgadzamysięzbytdobrze.
– Mam problem ze zrozumieniem. – W Vegas zdecydowanie
sięzgadzali.Teraz,gdyznówpoczułjejsmak,byłzawiedziony,
żetakszybkotoprzerwała.
– Muszę się trzymać z dala od pierwszych stron gazet –
przypomniała mu. – Kiedy my tu rozmawiamy, za oknem
przechodzą ludzie, Hendrix. Przez ciebie całkiem o tym
zapomniałam. Koniec z całowaniem aż do ślubu. Możesz to
uznaćzaprzejawdobrychintencji.
Sprawabyłaboleśniejasna.Chciała,byjejudowodnił,żejest
dotegozdolny.
–Czylizrobimyto.Weźmiemyślub–doprecyzował.
– Z rozsądku. Kiedy sprawa zdjęcia ucichnie, weźmiemy
rozwód. Żadnych co by było gdyby, żadnych ale. – Objęła go
spojrzeniem, w którym wciąż widział pożądanie. – Zgoda? Czy
musimytozapisaćuadwokata?
– Możesz mi ufać – odparł. To ona zaproponowała, by
wstrzymali się od seksu. Czego się po nim spodziewała? Że
zmusi ją do pozostania w małżeństwie, by żyć w celibacie do
końcażycia?–Takdługo,jakdługomogęciufać.
–Jasięzgadzam.
Chciał
przypieczętować
to
uściskiem,
ale
jej
lekko
spanikowana mina kazała mu z tego zrezygnować. Nieważne.
Zawarli umowę, z wielkim trudem, bo była trudna. Ale było
warto. Teraz wynagrodzi matce problemy, których jej
przysporzył. A jeśli spodobał mu się pomysł, że będzie należeć
do starej zamożnej rodziny Carpenterów, nikomu nie powinno
toprzeszkadzać.
Musiterazwymyślić,jakzaręczyćsięzRoz,nieprzesadzając
zpoufałością.Chybapowinnitozrobićnaspacerzewparku.
Okres narzeczeństwa w niczym nie przypominał wyobrażeń
Roz. Oczywiście nie marzyła, że jej się to przydarzy. Jej
przyjaciółkaLorabyłazaręczonaprzezprawiepółroku,ibyłto
szalonyczaszaproszeńiprzymiareksukniślubnej.Ażdodnia,
gdy bez pukania wparowała do narzeczonego i zastała go
znagąbaristką,któraspieniałalattetegodraniawłóżkuLory.
Roz i Lora nadal nie zaglądały do kawiarni cztery przecznice
dalej,gdziepracowałatazłodziejkacudzychnarzeczonych.
WnarzeczeństwieRozbyłoowielemniejwzlotówiupadków,
a także mniej chaosu. Przez trzy dni. Rankiem czwartego dnia
Hendrix przysłał jej esemesa, pisząc, że do niej wpadnie,
aponieważtoniebyłopytanie,Rozwestchnęłaiubrałasię,na
próżno pragnąc cofnąć czas i wymazać z niego wycieczkę do
Vegas.Amożepowinnapragnąć,bywybrałysięzLorątamtego
wieczorudoinnegoklubuzamiastdoCalypsoRoom?
Albo udawać, że Hendrix nie zrobił z nią niczego na sto
cudownychgorszącychsposobów.
To właśnie z tego powodu to małżeństwo nie powinno dojść
doskutku.AlejakmogłaodrzucićHeleneHarriswroliklauna?
Żadenszpitalniezamknieprzedniądrzwi,a„UśmiechKlauna”
będziemiećdoskonałystart,itomimoreputacjiRoz.Tobędzie
świetna reklama dla kandydatki na fotel gubernatora i dla
raczkującej organizacji charytatywnej jednocześnie. A Roz nie
będzie zmuszona prosić ojca, by użył swoich wpływów, czego
pewnieitakbyniezrobił.
Poza tym raczej by umarła, niż przyznała się Hendrixowi, że
jej ojciec byłby zadowolony z bliskiej relacji z Helene Harris.
Był rozczarowany tym zdjęciem. Poślubienie mężczyzny, który
się na nim znajdował, przywróciłoby tej sytuacji odrobinę
przyzwoitości. Teraz Roz musiała tylko poinformować ojca, że
wychodzi za mąż. Ale najpierw musiała przyznać sama przed
sobą,żenaprawdęzgodziłasięnatoszaleństwo.
Dotąd łatwo było chować głowę w piasek. Ale kiedy Hendrix
zadzwoniłdomofonem,niemogłategodłużejrobić.
–Czytoniemojaukochana?–rzekłprzeciągle,gdyotworzyła
drzwi.
Zwykle nosił eleganckie garnitury, ale tego dnia wybrał
dżinsy, które wisiały mu na biodrach, oraz T-shirt, który
bezwstydniereklamowałto,cosiępodnimznajdowało.Równie
dobrzemógłbybyćnagi.
– Twoja ukochana nie siedzi i nie czeka, aż pokażesz się
wsobotę–oznajmiła.–Ajeślimamjużjakieśplany?
–Maszplany–odparłzuśmiechem.–Wszystkietwojeplany
przez kolejne sześć tygodni są naszymi planami, bo śluby nie
majązwyczajuwjakiśmagicznysposóborganizowaćsięsame.
Roz skrzyżowała ramiona i oparła się o framugę, jakby
mówiąc:Niewejdziesz,ajanieustąpię,więc…
– Zatrudnij organizatorkę ślubów. Nie mam zdania na temat
kwiatówanilokalu…
Nie kłamała. Ale jeszcze mniej niż wybierać kwiaty chciała
spędzać czas z Hendrixem. Jej silna wola jednak słabła, kiedy
poczułapłynącyodniegozapach,którydziałałjakafrodyzjak.
–Och,dajspokój.Będziemysiędobrzebawić.
Jegooczyzabłysły.Topowinnobyćnielegalne.Amożeraczej
jej reakcja powinna być zabroniona. Samym spojrzeniem
przyprawiałjąotakiedreszcze?
–Widać,żenaszewyobrażeniadobrejzabawytodwaświaty.
Do spojrzenia dołączył uśmiech, swoją śmiertelną broń. Do
ślubuabsolutniemusitrzymaćsięodniegozdaleka.
– Zdaje się, że pewnej nocy tak samo rozumieliśmy dobrą
zabawę.
Natychmiast sobie wszystko przypomniała. Jego wargi we
najbardziej nieoczekiwanych miejscach jej ciała. To było zbyt
wiele jak na sobotni poranek, i to po tym, kiedy zgodziła się
zostaćpaniąHarris.
–Prosiłam,żebyśmniewięcejniecałował–przypomniałamu
sztywno, choć zapewne dla niego brzmiało to równie
desperackocodlaniej.
Niedasięwciągnąćwjegoorbitę.Fantazjowałaopocałunku
w różnych niespodziewanych momentach – pod prysznicem,
myjąc zęby, przy śniadaniu, oglądając telewizję, oddychając.
Oczywiście roztropnie jest unikać kolejnych skandali, powinna
poważnie potraktować tę umowę. Nie miała dość skutecznych
środkówobronyprzedHendrixem.
Kiedyś Hendrix odejdzie. Nie wolno jej się angażować,
fizycznie ani emocjonalnie, a jedno w oczywisty sposób
prowadzi do drugiego. Ból związany ze stratą kogoś bliskiego
jest zbyt wielki i nigdy więcej do tego nie dopuści – dlatego
wolała seks. Nie miała pojęcia, co zrobi, kiedy już powie owo
sakramentalne„tak”.
–Ktomówiocałowaniu?–Hendrixuniósłbrwi.–Mówiliśmy
odefinicjidobrejzabawy.Pocałunekmusiałcięnieźlenakręcić,
skorowciążdoniegowracasz.
Przewróciłaoczami,byukryćpoczuciewiny.
–Pocoprzyszedłeś?
–Jesteśmyzaręczeni.Narzeczenispędzająrazemczas.
– Nasze narzeczeństwo nie jest prawdziwe. Nie czuję
specjalnejpotrzebyspędzaniaztobączasu.
–Cóż,pozwolęsobiesięniezgodzić–odparł,amelodiajego
głosu,takcharakterystycznadlaKarolinyPółnocnej,sączyłasię
przez jej żyły jak najlepsza brandy. – Nasz związek wymaga
rozgłosu, inaczej nie ma sensu. Ludzie muszą nas widzieć
razem. I to często. Kiedy ktoś o tobie pomyśli, automatycznie
powinienpomyślećtakżeomnie.Jesteśmyjakmasłoorzechowe
idżem.
–Todopieroporównanie!–Prychnęła,bysięniezaśmiaćani
nieuśmiechnąć.Botobygotylkozachęciłodotego,żebynadal
byłtakisłodki.–Czymjestem?
–Wybieraj–zasugerowałwielkodusznie,awtedyzdałasobie
sprawę,żedobrzesiębawi.
Jak on śmiał poprawić jej ponury nastrój? Ale było już za
późno. I to jest problem. Szczerze lubiła Hendrixa, inaczej nie
wyszłabyznimzCalypsoRoom.
– Pewnie chciałbyś wejść. – Wskazała głową na wnętrze
mieszkania. Kiedyś były to dwa mieszkania, kupiła oba
i zatrudniła ekipę remontową, by zrobić z nich jedno. Pewnie
w jakimś momencie będą zmuszeni porozmawiać o tym, gdzie
zamieszkają. Roz nie miała ochoty opuścić swoich czterech
ścian.
–Nie.Chciałbym,żebyśzemnąwyszła.–Chwyciłjązarękę
ipociągnął,ażznalazłasiępodrugiejstroniedrzwi.–Niktnie
może nas zobaczyć razem w twoim mieszkaniu. Poza tym nikt
tu nie przechodzi za oknem. Nie ma paparazzich ukrytych
wkrzakach.Mógłbymrozpiąćcibluzkęisprawdzić,cosiępod
niąkryje,iniktbysięniedowiedział.
Mówiąc to, przesunął palcem wzdłuż guzików, a Roz dostała
gęsiejskórki.
– Ale tego nie zrobisz – powiedziała bez tchu, przeklinając
swoją reakcję i Hendrixa, który wiedział, jak ją podniecić. –
Obiecałeś.
– Tak. – Kiwnął głową, puszczając do niej oko. – A ja
dotrzymujęsłowa.
Przypomnieniemuotejobietnicymiałobyćtarcząprzeciwjej
słabości, ale on wziął to poważnie. Był hedonistą najwyższej
próby, nieustająco niegrzecznym. A przynajmniej Roz tak go
zaszufladkowała, więc nie podobało jej się, że opuścił tę
szufladkę.
Potrząsnęła głową. Z pewnością nie powinni wchodzić do jej
mieszkania i zamykać drzwi. Choć w tym momencie
zapomniała, jak złymi konsekwencjami to groziło. Myślała
wyłącznie o dobrych rzeczach, które mogłyby się wydarzyć,
gdybygozaprosiła.
– Trzeba odwiedzić florystykę – zauważył nieświadomy
kierunku,wjakimpodążyłyjejmyśli.
–Tak,racja.–Tegowłaśniepotrzebowała.Odwróceniauwagi.
–Weźswójbagaż.
Podniosłananiegopytającywzrok.
–Tocoś,wczymwykobietynosicieswojeżycie.
Chyba powinna sobie zbadać głowę, skoro zwyczajna
rozmowazmężczyznąniepozwalajejlogiczniemyśleć.Wzięła
torebkęodMarcaJacobsaidołączyładoHendrixa,któryczekał
w holu, by jednak nie wpadł mu do głowy świetny pomysł
przetestowania swojej silnej woli za zamkniętymi drzwiami.
Z silną wolą Roz było kiepsko. Im dłużej zdoła to przed nim
ukryć,tymlepiej.
Hendrix zaprowadził ją do smukłego aston martina. Kiedy
usiadł za kierownicą, bestia zamruczała pod dotykiem jego
dłoni.
Nawet Roz słyszała o kwiaciarni, do której się wybierali.
Ekskluzywnej i rzucającej się w oczy. Kwiaciarnia „Kwiatowy
Raj” mieściła się w dzielnicy handlowej Roundtree nieopodal
centrum. Hendrix dwa razy objechał przecznicę, szukając
miejsca parkingowego, aż Roz chciała mu przypomnieć
o parkingu po drugiej stronie ulicy. W końcu zatrzymał się
iczekał,ażmatkaicórkawsiądądoswojegoauta.Oczywiście
chciał zaparkować przed wejściem, gdzie wszyscy mogli ich
zobaczyć.
Rozpozytywnieoceniałajegostrategicznyumysł.Atakżeto,
że jak dżentelmen okrążył samochód i otworzył jej drzwi,
a potem wyciągnął rękę, by pomóc jej podnieść się z niskiego
fotela. Później jednak nie puścił jej ręki, splótł palce z jej
palcami w sposób, którego nie powinna uznać za aż tak
naturalny.
Gdyweszlidośrodka,ucichłszumrozmówidziesięćparoczu
zwróciło się w ich stronę, w różnym stopniu ich rozpoznając.
Wniektórychspojrzeniachbyławyraźnaniechęć.Towłaśniena
aprobacie tych ludzi im zależało. Tych, którzy potępili ich
randkęwVegasjakoszokującą,niewłaściwączyskandaliczną.
Roz mimowolnie zacisnęła palce na jego dłoni, a on
odpowiedziałjejtymsamym.Jakbyjużtworzylizwiązek.Masło
orzechoweidżemprzeciwcałemuświatu.
Rozniezbytpewnietrzymałasięnanogach.Nigdywcześniej
jej się to nie zdarzyło. Nigdy nie chciała czuć się w parze
z żadnym mężczyzną. Czemu to tak wiele znaczy, kiedy razem
stawiali czoła światu? Dopiero niedawno w pełni do niej
dotarło, że rozpoczęcie nowego rozdziału w życiu oznacza
więcej niż naprawienie relacji z ojcem. Chodzi też o zmianę
opinii na jej temat, bo inaczej jej organizacja charytatywna
niewiele skorzysta na pomocy Helene. Gdy tylko Roz podpisze
papiery rozwodowe, znów pewne kręgi będą trzymały się od
niejnadystans.
Mimo rozmaitych przeszkód Hendrix przekonał ją do
małżeństwa jednym wejściem do kwiaciarni. Do czego jeszcze
jąprzekona?
Ztąmyślązerknęłananiego,mówiąccicho:
–Doroboty.
ROZDZIAŁTRZECI
W ramach przygotowań do spektakularnego przyjęcia
zaręczynowego Hendrix namówił Roz na kameralne spotkanie
wjegodomu.Tylkorodzinainajbliżsiprzyjaciele.Tomiałabyć
okazja do sprawdzenia, jak uda się ich małżeństwo. A także
szansanaspędzenierazemczasubezżadnejpresji.
Scena w kwiaciarni wyraźnie Roz wstrząsnęła. Te szepty
i nieprzyjazne spojrzenia kierowane w jej stronę! To nie
w porządku. Hendrix nie odczuł tak wielu negatywnych
skutków publikacji ich zdjęcia. Nikt nie odwracał od niego
wzrokunaulicy.Aleonbyłmężczyzną.Podwójnestandardynie
powinnyistnieć,ajednakistnieją.
Ktobypomyślał,żebędziemutakzależało,byRozczułasię
swobodnie w sytuacjach towarzyskich? Może to domowe
przyjęcie jej pomoże. Jeżeli nie, znajdzie inny sposób. Lekki
błysk w jej oczach, kiedy razem z florystyką wybierali
nieprzyzwoicie drogie kwiaty, coś w nim poruszył. Poświęcił
sporo czasu, by uwolnić się od tej emocji. Na próżno. A zatem
zrobiłtocozawsze.Poradziłsobieztym.
Firma cateringowa spisała się doskonale, choć miało to być
tylko niezobowiązujące spotkanie. Hendrix nigdy dotąd nie
występował w roli gospodarza. Nie licząc odwiedzin kumpli,
którzysiedzieliwokółstołuzpiwemichipsami.
Roz przyjechała samochodem, który po nią wysłał.
Zignorowałcichygłos,któryzniegokpił,gdystanąłwoknieod
frontu, by na nią patrzeć. A było na co patrzeć. Najpierw
pokazały się stopy w niebotycznie wysokich szpilkach, potem
kilometry nóg i wreszcie przylegająca do ciała czarna
koktajlowa
sukienka,
której
celem
jest
doprowadzenie
mężczyzndoszaleństwa.
Falujące ciemne włosy upięte były w kok, wokół twarzy
falowało kilka luźnych kosmyków. Nie widział seksowniejszej
fryzury.
Otworzył drzwi, zanim zapukała i oniemiał, kiedy chłodno
zlustrowałagospojrzeniemspodczarnychrzęs.
– Dziękuję za samochód. Trudno prowadzić w szpilkach –
oznajmiła.
Hendrixodchrząknął.
–Wyglądaszpysznie.
„Zachwycająco” zabrzmiałoby lepiej. Znaczyłoby, że widział
w życiu piękne kobiety, ale ona jest jedyna. Wręcz
zachwycająca. Dopóty, dopóki długo oboje uznają to za
korzystne. Wydawało się to dość wyrachowaną umową jak na
dwojeludzi,którzycałkiemniedawnospędzilirazemtakgorące
chwile.
Uśmiechnęła się, powoli unosząc kąciki pomalowanych
różowąszminkąwarg.
–Rozumiem,żetokomplement,choćdziwaczny.
– Naprawdę? To dziwne mówić o pięknej narzeczonej, że
wygląda tak pysznie, aż ma się ochotę ją zjeść? – spytał,
zerkającnaniąnamiętnie,conieuszłojejuwadze.
– Nie wolno ci tak mówić. – Odwróciła wzrok, by się
zdystansować,bopoczuła,jakprzeleciałamiędzynimiiskra.
– O nie, mówiłaś, że nie możemy się całować. Nie zgodziłem
się na ukrywanie swoich myśli. Jeżeli mam ochotę ci
powiedzieć,żemoimmarzeniemjestzsunąćtęsuknięztwoich
ramion i patrzeć, jak zostajesz naga, powiem to. A nawet
dodam, że czasami przez sen czuję twój smak i budzę się
z erekcją, której nie mogę się pozbyć, dopóki nie pofantazjuję
otobiepodprysznicem.
Roz się zaczerwieniła. Zażenowana jego słowami czy
zpoczuciawiny,bojejsięspodobały?Niemiałpojęcia.Nachylił
siękuniejiszepnął:
–Wierzmialbonie,mogęcipowiedzieć,cochcęztobąrobić.
Nawetjeślitegoniezrobię.
Wzdrygnęła się, kiedy za jej plecami trzasnęły drzwi
samochodu.
– Zaprosisz mnie do środka? – spytała, oglądając się przez
ramię.
To powinno być przyjęcia dla dwojga z zaleceniem, że
obowiązuje strój Adama i Ewy. Czemu zgodził się z jej
zastrzeżeniem, że do dnia ślubu mają się powstrzymać
zkontaktemfizycznym?TogłupieigdybyJonasijegożonaViv
dokładnie w tym momencie nie pojawili się na ścieżce
prowadzącej do jego drzwi, Hendrix inaczej porozmawiałby
znarzeczoną.TymczasemobjąłRozwpasie,gdypróbowałago
minąćwdrodzedosalonu.
– O nie, nie zrobisz tego, kochanie. Odwróć się i przywitaj
gości.Jesteśmyparą.
Uśmiechnęłasięsmutno.
–Jakmogłabymzapomnieć?
Jonas i Viv pobrali się w Vegas w tym samym czasie, kiedy
HendrixspędziłtamnoczRoz.
– Witajcie, to jest Roz – oznajmił Hendrix , co nie było
konieczne,gdyżmiałpewność,żegościejąrozpoznają.Jeślinie
z nieszczęsnego zdjęcia, to choćby po tym, że stała przytulona
dojegoboku.
VivuśmiechnęłasiędoRozipodałajejrękę.
–JestemVivKim.Miłomipoznać,nietylkodlatego,żecieszy
mnie każda okazja, kiedy mogę się pochwalić swoim nowym
nazwiskiem.
Rozzerknęłanajejmężazzaintrygowanąminą.
–Jesteścienowożeńcami?
TerazJonaswyciągnąłdoniejrękę.
– Świeżo po ślubie. Jonas Kim. Pozostałem przy swoim
nazwisku.
Hendrix omal nie przewrócił oczami, powstrzymał się tylko
przezwzglądnaprzyjaciela.
– Dzięki, że przyszliście. Bardzo się cieszymy z Roz, że
będziemyzwamiświętowaćnaszezaręczyny.Wejdźcie,proszę.
Poprowadził
ich
do
przestronnego
pomieszczenia
zaprojektowanegozmyśląopodobnychspotkaniach.Kupiłten
liczący sobie prawie tysiąc metrów kwadratowych dom
w Oakwood, by mieć coś swojego. Bycie właścicielem tego
domu napawało go dumą. Był to pomnik dawnej epoki,
odrestaurowany z miłością przez kogoś, kto miał oko do
szczegółówidoceniałtchnieniehistoriipłynąceztychmurów.
Viv usiadła obok Jonasa na kanapie i z zaciekawieniem
przenosiłaspojrzeniemiędzyHendrixemaRoz.
–Ustaliliściejużdatęślubu?
–Jeszczenie–odparłaRoz,aHendrixrównocześnierzekł:
–Zapięćtygodni.
Rozrzuciłamumiażdżącespojrzenie.
– Czekamy, aż wybierzemy miejsce, co może zdecydować
odacie.
Rozległ się dzwonek u drzwi. Tym razem przyjechała matka
Hendrixa, a zaraz za nią Paul Carpenter. Prawie wszyscy się
znali, więc nie trzeba było dokonywać wielu prezentacji. Jako
prezes Kim Electronics Jonas spotykał Carpentera na
rozmaitych pokazach i imprezach handlowych. Helene bywała
w cukierni Viv na Jones Street i głośno ją zachwalała. Za to
PauliHelenespotkalisięporazpierwszy.
Hendrix uniósł brwi, widząc ich miny, kiedy ściskali sobie
dłonie,alezapomniałotym,gdypojawiłasięLora,przyjaciółka
Roz.DrugiprzyjacielHendrixaWarrenGaringertegowieczoru
przyszedł sam, co ostatnio było jego standardem. Spóźnił się
całepółgodziny.
Dopiero po pewnym czasie Hendrix miał okazję skarcić
przyjacielazaspóźnienie.
– Tu jesteś – rzekł, gdy znalazł Warrena w gabinecie przed
jedną z wielu akwareli, które zdaniem dekoratora wnętrz
odzwierciedlałyduchategodomu.
Warren
schował
telefon
do
kieszeni.
Pracował
dziewięćdziesiąt
godzin
w
tygodniu,
prowadził
firmę
produkującą napoje energetyczne, którą założyła jego rodzina.
Hendrix nie sądził jednak, że to z powodu pracy przyjaciel
zmarszczyłczoło.
–Musiałemzadzwonić,wybacz.
–Szefzawszejestzajęty?–Hendrixkiwnąłgłową.–Chciałem
tylkosprawdzić,czysięnieukrywasz.
– Przyszedłem, prawda? – Warren przestał się marszczyć, po
czymznówsięskrzywił.–Najwyraźniejpostanowiłeśsięożenić
niezależnieodnaszejumowy.
Hendrixpohamowłwestchnienie.Jużtoprzerabiali.
–Umowajestważnaidlamnie,idlaJonasa.Wciążtrzymamy
sięrazem,niezależnieodwszystkiego,
Jonas,HendrixiWarrenpoznalisięnauniwersytecieDuke’a
i zaprzyjaźnili podczas pracy grupowej z czwartym studentem,
Marcusem Powellem. Razem imprezowali, jak to studenci, aż
Marcus zakochał się w kobiecie, która nie zasługiwała na jego
oddanie. Była oszustką i cheerleaderką, która lubiła igrać
z uczuciami mężczyzn. Wszyscy o tym wiedzieli. Wszyscy poza
Marcusem. Marcus bladł i marniał, aż w końcu jego złamane
serce pokonało rozum i jedynym rozwiązaniem wydało mu się
samobójstwo.Zszokowaniirozgoryczeniprzyjacieleprzysięgli,
że nigdy nie pozwolą, by kobieta doprowadziła ich do takiego
stanu.Zawarliumowę,żenigdysięniezakochają.
– Skoro umowa jest taka ważna, nie rozumiem, czemu
ryzykujesz złamanie jej małżeństwem – odparował Warren
zgoryczą,którejHendrixsięniespodziewał.
Obaj przenieśli wzrok na Jonasa, który do nich dołączył
zpiwemwręce.
– Spodziewałem się, że właśnie to obrabiacie. To mnie
powinieneśrobićwymówki,Warren,aniejemu.
Hendrix wziął piwo od Jonasa i posłał Warrenowi znaczące
spojrzenie, aż Warren westchnął i przyjął od niego butelkę.
Zozumieli, co to znaczy. To fajka pokoju. Jonas już złamał
umowę,zakochującsięwViv.Warrenźletoprzyjął.Uważał,że
Jonas ich zdradził. Wciąż się zastanawiali, jak w tej sytuacji
pozostaćkumplami.
–Jeślitocipoprawihumor–rzekłHendrix,kiedywypiłhaust
piwa–szansenato,żezakochamsięwRoz,sązerowe.Nawet
zsobąniesypiamy.
Jonaszakrztusiłsiępiwem.
–CzytoPrimaAprilis,czycośmnieominęło?
– Nie, naprawdę. – Hendrix spojrzał na przyjaciół, gdy ci
zaczęlisięśmiać.–Cowtymśmiesznego?
– Poznałeś kobietę, której nie możesz uwieść, i chcesz się
z nią ożenić? – Warren klepnął Hendrixa w plecy, wciąż się
podśmiewając.
–Zamknijsię–burknąłHendrix.Czemutoichtakrozbawiło?
–Świetnieobywamsiębezseksu.
–Oczywiście–rzekłprzeciągleJonas,jakbytosłowoskładało
sięzkilkunastusylab,akażdabyłaprzeładowanaironią.–Aja
wyglądamnaNorwega.
JonasbyłwpołowieKoreańczykiem.
–Niemuszęsięprzedwamitłumaczyć–odparłHendrix.
Jonassączyłpiwoznamysłem.
– Cóż, skoro to ma być pozorowane małżeństwo, chyba
mądrzerobisz,rezygnujączseksu.Akuratjatorozumiem.
–Tomałżeństwoniebędziepozorowane–poprawiłHendrix.–
Moje
małżeństwo
z
Roz
będzie
prawdziwe
i
pełne
nieudawanegoseksu.
Zwłaszcza podróż poślubna. Zaglądał już na strony biur
podróży, szukając inspiracji. Miejsca, gdzie nikt by im nie
przeszkadzał podczas trwającej tydzień uczty przy szwedzkim
stole,gdzieRozbędziejedynymdaniem.
Jonasuniósłbrwi.
– Chcesz powiedzieć, że czekacie z seksem do ślubu? To
bardzoniekonwencjonalne,zwłaszczadlaciebie.
HendrixjużchciałprzypomniećJonasowi,żeledwozdążyłna
jego ślub. Że tylko cudem wygrzebał się z pościeli i zostawił
Roz,bydotrzećdokaplicyprzedzakończeniemceremonii.Coś
kazało mu ugryźć się w język i nie chwalić się tą eskapadą.
Może miało to coś wspólnego z ich założeniem, że jest
erotomanem? Szczerze mówiąc, podobnie zakładała Roz. Czy
nikt nie widzi w nim nic więcej? Czy wszyscy uważają, że nic
tylkoszukakolejnejkobiety,którąmógłbyuwieść?Zpewnością
miał dużo więcej do zaoferowania, i wcale go nie cieszyło, że
jegozasłużonaskądinądreputacjaprzesłoniłajegoinnecechy.
–Tak,jestemniekonwencjonalny–przyznał.
Terazmiałżelaznyargument,byudowodnićsobieiinnym,że
jestwstaniewstrzymaćsięodseksu.
Tego wieczoru ojciec uśmiechał się do Roz częściej niż
wciąguminionychpięciulatjejżycia.Choćzależałojejnajego
aprobacie, cała ta radosna atmosfera ją denerwowała. Paul
Carpenter prowadził wartą miliard dolarów firmę meblarską,
miał zakłady produkcyjne i salony meblowe na całym świecie.
Rzadkosięuśmiechał,zwłaszczadoRoz.
–Zawszepodobałmisiętendom–powiedziałdoniejnistąd,
nizowąd,kiedyobojeznaleźlisięprzyminibarze.
– Hendrix wspomniał, że znajduje się na liście Towarzystwa
Historycznego Raleigh jako jeden z najstarszych domów
wOakland.Jestnaprawdępiękny.
Pogawędka z ojcem na temat domu jej narzeczonego – to
prawie surrealne. Nieczęsto rozmawiali, być może dlatego, że
nieczęstodawałamudotegookazję.Polatachrozmówpełnych
ciężkich westchnień i znaczących sugestii ojca wolała
komunikowaćsięznimtylkowtedy,gdybyłotokonieczne.
Hendrix, Jonas i Warren gdzieś zniknęli, pewnie wznosili
toastwmęskimgronie,więcniebyłonikogo,ktozakłóciłbyjej
tęmiłąchwilę.
–Niewspominałaśotym,alebardzobymsięcieszył,gdybym
mógłpoprowadzićciędoołtarza–rzekłojciec.
Roz patrzyła na niemłodą, lecz wciąż przystojną twarz ojca.
Nigdy nie przyszło jej do głowy, że mógłby tego chcieć. Nigdy
nie byli blisko, nawet po śmierci matki. Wspólne patrzenie na
to,jakktoś,kogoobojekochali,jestpowolizabijanyprzezraka,
powinno było ich do siebie zbliżyć. Przez długi czas Roz była
zła, że tak się nie stało. Potem zaczęła się zastanawiać, czy
ojciec tak pogrążył się w żałobie, że zapomniał o córce, która
samamusiałasobieradzićzwłasnympoczuciemstraty.
W końcu postanowiła zaleczyć swoje rany w inny sposób,
doprowadzającdodalszegooziębieniastosunkówzojcem.Czy
to możliwe, że zgodą na ekstrawagancką propozycję Hendrixa
wymazałalataojcowskiegorozczarowania?
–Oczywiście.Byłobywspaniale.
Skoro miałaby przejść kościelną nawą, musi namówić
Hendrixa na przedłużenie okresu narzeczeństwa, ponieważ
z początku wyobrażała sobie, że stanie tylko przed sędzią
pokoju w sukience od Betsey Johnson i przypiętym do niej
bukiecikiem. Ale to już nieaktualne. Teraz ma iść nawą
prowadzona przez ojca. Czy odważy się mieć nadzieję, że to
nowypoczątekichrelacji?
– Nie byłam pewna, czy będziesz zadowolony, że poślubię
HendrixaHarrisa–rzekłaostrożnie,próbującocenić,jakmają
w nowej sytuacji wyglądać ich stosunki. Poinformowała ojca
o zaręczynach za pośrednictwem poczty głosowej, by nie
słyszećkolejnychsłówrozczarowaniajejwyborem.
–Uważam,żetobardzodobrze–odparłzentuzjazmem,który
rzadko słyszała w jego głosie. – Bardzo się cieszę, że się
ustatkujesz.
Czyli małżeństwo powstrzyma ją przed pakowaniem się
w kłopoty. Taki był podtekst jego słów, ale nie chciała psuć tej
chwili. Miała na sumieniu dość dyskusyjne decyzje, zresztą
inaczej nie musiałaby wychodzić za Hendrixa. Fakt, że ojcu
podobałsiętenruch,byłplusem.
– Ja też uważam, że to dla mnie dobre – oznajmiła, choć jej
powodyróżniłysięodjegopowodów.
– Zastanawiałem się, czy wasz ślub ma być przykrywką dla
tegofatalnegozdjęciawzwiązkuzkampaniąwyborcząHelene
Harris. – Ojciec sączył szkocką. – Jeśli tak, to słuszna decyzja.
Na dodatek bycie synową pani gubernator to same zyski. A ja
cieszę się, że przez to małżeństwo będę związany z rodziną
Harrisów.
–Aco,myślisz,żemogłabymszepnąćzatobąsłówko?
Skinąłgłową,nieświadomyjejironii.
– Rozważałem już wejście do polityki. To interesujące.
Pojawiasięwielemożliwości.
Niepowinnabyćzszokowana.Ajednakczułauciskwżołądku
namyśl,żeojcieccieszysięzjejślubutylkodlatego,żemógłby
towykorzystać.Czyojcuniewpadłodogłowy,żetegowieczoru
dopieropoznałaHeleneHarris?Żesamamogłaztegouzyskać
tylko parę korzyści? Pierwszą na jej liście była pani Harris
zpomalowanąnabiałotwarząiwzadużychbutach.
Wszyscy oczekiwali czegoś po tym związku. Nie miała
pojęcia, czemu to ją przygnębiało. Przecież ojciec nigdy dotąd
nie był z niej zadowolony. Myślała, że tym razem w końcu
nawiążąnormalnąrelację.
Oczywiście było inaczej. No i dobrze. Przywykła do strat, do
tymczasowego charakteru wszystkiego, co dobre, jeśli coś
takiego zdarzało się w jej życiu. To tylko kolejny powód, by
trzymaćwszystkichnadystans.
Ale Hendrix niemal natychmiast spowodował, że trudno jej
było dotrzymać tego przyrzeczenia. Znalazł ją w kuchni, gdzie
poszłalizaćrany.
–Oglądaszgarnki,żebymiugotowaćsmacznąkolację,kiedy
zostaniesz moją żonką? – Obszedł wyspę z marmurowym
blatemistanąłobokRoz.
–Natwoimmiejscupowstrzymałabymsięprzednazywaniem
mnie żonką – powiedziała chłodno, nie przesuwając się ani
ocentymetr.–Pozatymtoprywatnaimpreza.Wynośsię.
Miał czelność bez zaproszenia przekroczyć granice jej
prywatnej przestrzeni. Wystarczyłoby, żeby lekko poruszyła
biodrami,amożetylkowestchnęła,bysiędotknęli.
Zamiast się oburzyć, patrzył na nią, jego oczy pociemniały.
Byłzbytblisko,pachniałjakwspomnieniegrzechuiseksu.
–Co?–spytaławyzywająco.
Hendrix zaczesał kosmyk jej włosów za ucho. Ale dotyk był
tylko pretekstem, by jeszcze bardziej się zbliżyć. Kciukiem
głaskał jej brodę. W jakimś alternatywnym świecie Rosalind
Carpenterchciałaodepchnąćrękętegomężczyzny,bospoufalał
sięzniąnieproszony.Wtymświeciezamarławbezruchu,gdy
ująłjąpodbrodę.
Była pewna, że ją pocałuje. Czekała na to. Lekko się
pochyliła.Ontymczasemszepnąłjejdoucha:
–Powieszmi,cociętakzdenerwowało?
Jak śmiał ją tak podniecić, a jednocześnie odgadnąć powód,
dlaktóregoszukałasamotności?
–Niejestemzdenerwowana.–Pulsjejprzyspieszył,usiłowała
oddzielić jego dominującą bliskość od niesamowitej zdolności
czytaniajejwmyślach.–Lubiękuchnie.
Ioczywiścieprzykażdymjejoddechuocieralisięosiebie.
– Nie oszukasz mistrza – rzekł tak cicho, że musiała się
zbliżyć,bygousłyszeć.–Możeszokłamywaćprzyjaciółki,ojca,
aleniemnie.Jesteśmywtymrazem,ajaciępotrzebuję.
Człowiek, którego nie zamierzała dopuszczać zbyt blisko,
właśnie pokazał wyjątkową zdolność pokonywania barier, jakie
wokółsiebiepostawiła.Inieliczyłosię,żewcaleniechciał,by
jego słowa brzmiały tak, jakby mu była droga i jakby ją
wspierał.
Hendrix chciał, by trzymała się ich umowy i przestała
zachowywać się jak dziecko z powodu ojca, który spodziewał
się,żejejślubprzyniesiemujakieśkorzyści.Czytowłaśnienie
korzyści zadecydowały o tym małżeństwie? A jednak fakt, że
Hendrix odgadł subtelności jej nastroju, trafił w jej czułą
strunę.
Tozaśjązirytowało.Niepowinienjejtakłatworozgryźć.
– Tak. – Wysunęła do przodu biodra, aż trafiła na kształt,
któregoszukała.–Czuję,jakbardzomniepotrzebujesz.
– Ostrożnie. – Musnął wargami jej ucho. – Bo pomyślę, że
zachęcasz mnie do złamania obietnicy. Roz, którą znam, nie
grałabytaknieczysto,więczakładam,żechceszodwrócićmoją
uwagęodtego,cocięnaprawdęboli.
Objąłjąwpasieiprzytulił,dokładnietakjakchciała.
O czym to świadczy, że nie musiała mu mówić, czego
pragnie?
Przycisnął ją do blatu i zdawało się, że zamierzał wsunąć
nogęmiędzyjejuda.
– Nie pozwól, żeby przypadkowy komentarz cię zirytował.
Bądźduszątowarzystwa.
Rozzapiekłyoczy.OBoże,zarazsięrozpłacze.Cozniąjest,
że dwa zdania z ust takiego gracza jak Hendrix doprowadzają
jądołez?
– Masz rację – przyznała. – Pozwoliłam, żeby jakieś bzdury
zepsułymihumor.
Czemu ukrywa się w kuchni, kiedy w pokoju obok jest
impreza? Co ważniejsze, Hendrix dał jej pretekst, by uwolniła
sięzjegoobjęć.
Ajednaksięnieruszyła.
– Oczywiście, że mam rację – powiedział, a ona słyszała
uśmiech w jego głosie. – To przyjęcie to przygotowanie do
liczniejszychimprez,którebędziemymusieliprzetrwaćwciągu
następnych tygodni. Nie będą dla nas bardziej litościwi. Ale ja
cięnieopuszczę,będęciętrzymałzarękę.
– Masło orzechowe i dżem to gwarancja zwycięstwa –
mruknęła.Jejręceidealnieukładałysięnajegotalii.–Tylkoczy
musiszmnieobłapywaćjakośmiornicapodczastejrozmowy?
– Nie muszę. Ale w tej sukience doprowadzasz mnie do
szaleństwa i myślę tylko o tym, że pod koniec wieczoru nie
dane mi będzie jej zdjąć. Zasługuję na jakąś nagrodę za to
cierpienie.
Niepowinnojejtorozbawić.Zwłaszczażeczującprzyciśnięte
doniejciałoHendrixaodnosiławrażenie,żetoraczejpierwszy
aktniżfinał.
– Poza tym – kontynuował – zdawało mi się, że nie masz
ochotynawidownię.Gdybyterazktośtuwszedł,wycofałbysię
szybkozestrachu,żeprzeszkodziłkochankom.
Czy on zawsze ma rację? Nie chciała doceniać żadnej z jego
cech,zwłaszczatychniezwiązanychzseksem.
Nie powinna też tak wyraźnie przypominać sobie, co do niej
powiedział, kiedy tu przyjechała. Nigdy nie wstydził się
korzystać ze swoich warg w każdy możliwy sposób, jaki
przyszedłmudogłowy,awyobraźnimuniebrakowało.
To wystarczyło, by zaczęła myśleć. To ona domagała się
rezygnacji z seksu. Nie bez przyczyny. Przez tego mężczyznę
zapominała, jak się nazywa, a musi przecież zachować
rozsadek, bo inaczej tego nie przeżyje. Musi uruchomić
„Uśmiech Klauna”. Hendrix jest tylko środkiem służącym do
osiągnięciacelu.
–Odsuńsię–poprosiłazwysiłkiem.
–Mowyniema.–Ajednaksięcofnął,zabierajączsobąswe
cudowneciepło.
Znów doskonale ją wyczuł, zrobił krok do tyłu, gdy tylko
uznał,żezmieniłazdanie.Patrzyłnaniąrozpalonymwzrokiem,
aRozniewątpiła,żewystarczyłobyjednojejsłowo,byporwał
jąwramiona.
Dzięki temu poczuła się silniejsza. Dysponowała w tym
związku równą siłą co Hendrix. Ich związek nie powstał na
bazie ulotnych uczuć. Oboje mieli swój cel, ale żadnego z nich
się nie osiągnie, gdy któreś z nich zacznie rozgrzebywać stare
rany.
Hendrix rozumiał ją jak nikt inny, a ona nie miała ochoty
zastanawiaćsię,czyjejsiętopodoba.
–Jesteśmyparą,któramamoc.–Wyciągnęładoniegorękę.–
Więczachowujmysięjakprzystoitakiejparze.
ROZDZIAŁCZWARTY
Hendrix sączył jacka danielsa z lodem, stojąc obok kominka
wewschodniejczęścidomu,iżałował,żezapieczeniewgardle
niemożeobwinićwhisky.NiestetyzawdzięczałtoRoz.
Może też rozmowie z Jonasem i Warrenem, którzy mu
wytłumaczyli,żeichzdaniemcierpinanieuleczalnąsłabośćdo
płciprzeciwnej.
Mógłżyćbezseksu.Zcałąpewnością.Czynieodsunąłsięod
Roz, kiedy kazała mu to zrobić? Jeśli to nie był test jego
żelaznejwoli,tocomogłobynimbyć?Izdałgocelująco.
Czemu zatem wciąż był taki rozdrażniony? Gdy nie potrafił
oderwać wzroku od Roz, miał wrażenie, jakby chodziły po nim
mrówki. Zdawało mu się, że Roz, która właśnie rozmawiała
zjegomatką,rozświetlapokój.Icoztego,żektośprzyłapiego
na tym, jak się na nią gapi? Są zaręczeni i wolno mu na nią
patrzeć.Powiedziałbynawet,żejesttooczekiwane.
Nieoczekiwane było to, jak bardzo go rozzłościło, że ktoś
zdenerwował Roz. Nie podobało mu się, że wydawała się taka
krucha w jego ramionach. A jednak uwolniła się z jego objęć,
a on nie mógł tego odżałować, gdyż najchętniej nie odrywałby
odniejwarg.Tyleżeonategoniepotrzebowała.Onzresztąteż
nie.
Okej,potrzebował.Alechciałwszystkimudowodnić–ichyba
również sobie – że jest zdolny do zmiany stylu życiu. Gdyby to
zrobił,kiedymatkagootoprosiła,incydentwVegasniemiałby
miejsca,adosiecinietrafiłobyzdjęciejegonagichpośladków.
Paul Carpenter pojawił się w polu jego widzenia, a potem
zatrzymałobokniego,unoszącszklankę.
–Niemiałemdotądokazjiporozmawiaćztobąsamnasam.
–Tak,proszępana.
Hendrix przyglądał się starszemu mężczyźnie, którego
majątek i władza w przemyśle detalicznym przyćmiewały
niemal wszystkich. Harris Tobacco Lounge nie dało się
porównać z Carpenter Furniture. Zresztą palenie nie było już
w modzie tak jak w późnych latach osiemdziesiątych, kiedy
Helene ze swoim bratem zbudowali sieć sklepów. Hendrix
dołączył do firmy prawie rok po śmierci wuja Petera, a potem
pracował dziewięćdziesiąt godzin tygodniowo, by w ciągu
minionej
dekady
zwiększyć
jej
przychody.
Stopniowo
przejmowałteżodmatkikierowaniefirmą.
Ani przez chwilę nie zakładał jednak, że człowiek w rodzaju
Paula Carpentera szanuje jego pieniądze, niezależnie od tego,
jakciężkozmatkąnaniepracowali.
Carpenter przyglądał się Hendrixowi, mieszając w szklance
bursztynowypłynzkostkamilodu.
–Przypuszczam,żeniedługozostanieszmoimzięciem.
– Tak, proszę pana. – Czemu czuł się jak uczeń wezwany do
gabinetudyrektora?ZałożyłbysięoostatniegodolaraHarrisów,
żeCarpenternieuważagozadośćdobregodlaswojejcórki.–
Rozjestdlamnieważna.
Słowo „niekomfortowa” przestało pasować do tej sytuacji.
Hendrixprzeniósłciężarciałanadrugąnogę.Niepomogło.
–Dlamnieteżjestważna–odrzekłPaulzlekkimuśmiechem.
–Jakwiesz,odkądskończyłaosiemlat,jesteśmysami.
–Tak,Rozwspomniała,żejejmatkanieżyje.–Toichłączyło,
brakjednegorodzica.
AleCarpenternierzuciłtejinformacjiztegosamegopowodu
co Roz, która powiedziała to Hendrixowi, gdy w Vegas grali
wprawdęczywyzwanie,obrzucającsiężelkami.
–Przykromizpowodupańskiejstraty.
Wspomnienie gorącego ciała Roz z malinowym żelkiem
wpępkuwypłynęłonapowierzchnięzwiększąsiłąniżHendrix
się spodziewał, zważywszy na to, że niespełna kwadrans
wcześniejtrzymałjąwramionach.
Problem w tym, że była ubrana. I niedostępna. I pewnie
nawet gdyby mu było wolno podsadzić ją na blat i dostać się
pod sukienkę, wciąż pragnąłby jej do bólu. Tak było w Vegas.
Niemógłsięniąnasycić,bozawszebyłagotowanato,comiał
jejdozaproponowania.
Boże, co się z nim dzieje? Prowadzi rozmowę z przyszłym
teściem, a jedyne, o czym jest w stanie myśleć, to córka tego
człowieka w najbardziej nieprzyzwoitych scenach, jakie można
sobiewyobrazić.
Na jego twarzy pojawiło się coś, co można by nazwać
rumieńcem, gdyby był dziewczyną. Ale Hendrix nie znał
uczuciazażenowania.Niemiałsięczegowstydzić.Pozaparoma
skandalamizostatnichlat.TenzRozniebyłpierwszy.Onabyła
tylkonajbardziejtegowarta.
Paulskinąłgłowązpodziękowaniemzakondolencje.Hendrix
westchnął. Może gdyby myślał o czymś innym, na przykład
osamochodach,mógłbyudawać,żeerekcja,zktórązmagałsię
odprzyjściaRoz,wkońcuminie.
– Nie mam zwyczaju się wtrącać – rzekł Paul tonem, jakim
ludzie się odzywają, kiedy mają na myśli coś przeciwnego, niż
twierdzą.–Toniemójinteres.Alechcę,żebyświedział,żejeśli
poślubiaszRoz,żebyuciszyćskandal,popieramto.
– Pan… co? – Hendrix zaniemówił. Łyknął whisky, zakasłał,
apotemotarłzałzawioneoczy.
Paul Carpenter popiera małżeństwo Hendrixa z Roz! Jakby
Hendrix był mężczyzną, którego wybrałby dla swojej córki. To
byłorównieszokujące,coniewiarygodne.
PorazpierwszywżyciuHendrixzostałzaakceptowanyprzez
mężczyznę, który mógłby być jego ojcem, którego podziwiał,
i którego aprobaty nigdy by nie szukał. Bo nie spodziewał się,
żejąuzyska.
–Najwyższyczas,żebyRozwzięłaodpowiedzialnośćzaswoje
dyskusyjne decyzje, zwłaszcza te, które sprawiły tyle kłopotów
tobie i twojej matce podczas jej kampanii. Doceniam, że
okazaliściechęćtonaprawić.
Zadowolenie
Hendrixa
towarzyszące
pierwszemu
stwierdzeniuPaulaprysłojakbańkamydlana.
Chęć?JakbyRozgouwiodłaiumówiłasięzfotografem,żeby
zrobiłimzdjęcie.Jakbybyłniewinnąofiarąjejgłupoty.
Przez długą chwilę analizował słowa Paula. Do czasu, gdy
poczuł, że jest w stanie mu odpowiedzieć, nie rozwalając mu
szczęki.
–Dotangatrzebadwojga,proszępana.–Uniósłgłowę.–Roz
i ja jesteśmy partnerami. Ja sam podejmuję swoje decyzje
i może pan być pewny, że będę traktował Roz jak wspaniałą
cudownąkobietę.Botakawłaśniejest.
Uświadomił sobie, że relacja Roz z jej jedynym żyjącym
rodzicem nie przypomina jego relacji z matką. Matka go
kochała, nawet jeśli jego wybryki ją irytowały, i nigdy go nie
oceniała.AtenświętoszkowatydupekosądzałRoz.
Roz jest córką Paula i Paul powinien stać po jej stronie.
Hendrix spodziewał się co najwyżej wymówek, że sprowadził
jegocórkęnazłądrogę,cobyłobyzasadne.Tymczasempoczuł,
żemusiwziąćprysznic,apotemzabraćRozjaknajdalejodtego
człowieka,bywięcejjejnietknął.
– Cóż, tak czy owak jestem bardzo zadowolony, że tak to się
skończyło. Małżeństwo dobrze zrobi Roz. Może w końcu da
sobiespokójznagimirandkamiwwannie.
– Z całym należnym szacunkiem, proszę pana, ale mam
szczerąnadzieję,żenie.
Hendrix zakręcił się na pięcie i zostawił Paula przy kominku
zogłupiałąminą.BliskikontaktzCarpenterFurnitureitaknie
zagwarantuje mu miejsca wśród elit biznesowych w Karolinie
Północnej.
Znalazł Roz pogrążoną w rozmowie z Lorą w gabinecie
i wystarczyło mu pół sekundy, by ocenić jej nastrój. Już nie
wydawała się tak bezbronna. Chwycił ją za rękę, rzucił
przepraszającespojrzenieLorzeiwyciągnąłRozzpokoju.
–Cotywyprawiasz?–spytała,gdyznaleźlisięwholu.
–Tyijazrobimycośrazem.Itoubrani.
Wtedy zapamięta ją z chwili, która nie będzie miała nic
wspólnegozseksem.Obojetegopotrzebowali.
– Kochanie, robimy coś razem. Ubrani – odparła z ironią. –
Jesteśmynanaszymprzyjęciuzaręczynowym,zapomniałeś?
–Oczywiście,żenie–skłamał.Zapomniał,żeniemożetakpo
prostuwyjśćizabraćRoznarandkę.
Jużniedługowybiorąsięnamnóstworandekbezseksu.Będą
spędzać razem czas. Poznają się lepiej. Wtedy przestanie
myślećonagiejRozczterdzieścisiedemrazynaminutę.
Ale o jednej rzeczy nie mógł przestać myśleć – o tym, że nie
zdałby sobie sprawy ze zdenerwowania Roz, gdyby wolno mu
było się z nią kochać. Co jeszcze przegapił z tego powodu, że
spotkania z narzeczoną zaczynały się i kończyły pytaniem, jak
ją uwieść? Poczuł pustkę, która pozostała z nim przez resztę
wieczoru.
PopowrociedodomuRozwzięładługiprysznicznadzieją,że
przestanie myśleć o tym wieczorze. Nie mogła jednak pozbyć
sięzdumienia,jakiewywołałwniejHendrixwciągutychparu
godzin. Nigdy nie robił tego, czego się spodziewała. Ale to
akuratniebyłoniczymnowym.
Nowebyłoto,jakłatwojąnamówił,byumówiłasięznimna
randkę.
Tak, ich randka miała być publicznym spektaklem, który ma
pomócrozwiązaćichproblem.Gdybyukrywalisięwdomu,nie
zasługiwaliby na miano godnej szacunku pary. Tyle do niej
dotarło.
Ale na miłość boską… O czym będą rozmawiali? Roz nie
umawiałasięnarandki.Uprawiałasekszmężczyznami,którzy
się na tym znali. Nie miała w repertuarze rozmowy przy
świecach w eleganckiej restauracji. Z tym pierwszym sobie
radziła, z drugim nie. Jak zarazy unikała intymności
konwersacji.
Jeden gwarantowany sposób na to, by mężczyzna więcej do
ciebieniezadzwonił?Przespaćsięznim.Zawszedziała.Chyba
żetenmężczyznanazywasięHendrixHarris.
Perspektywarandkiznarzeczonympozwoliłajejprzynajmniej
pozbyć się niesmaku po spotkaniu z ojcem. Prawdę mówiąc,
Hendrix pomógł jej w tym już swoim zachowaniem w kuchni,
któredoceniałabardziej,niżchciałaprzyznać.
Nazajutrz rano przeglądała zawartość szafy, szukając czegoś
odpowiedniego na randkę z mężczyzną, który uciekł z sideł
połowy damskiej populacji Raleigh. Wiedziała, że wszystkie
oczybędąnaniąskierowane.
Jak to możliwe, że w garderobie o powierzchni ponad
siedemdziesięciu metrów kwadratowych nie ma ani jednej
rzeczy, którą mogłaby włożyć? Musi po pracy wybrać się na
zakupy.
Włożyła kostium, który nazywała „Ubraniem dla dorosłych”,
upięła włosy w kok, dzięki któremu wyglądała profesjonalnie,
i pojechała do „Uśmiechu Klauna”, żeby posiedzieć nad
papierami.
Kiedy zadzwonił telefon, w pierwszej chwili nie odebrała, bo
nieznałanumeruiniewypiładośćkawy,byznieśćodmowęod
kolejnegoszpitala.
Aleponieważbyławbiurzesama,wkońcuodebrała.
–Rosalind?–odezwałsiękobiecygłos.–MówiHeleneHarris.
Jaksięmasz?
Rozomalnieupuściłatelefonu.
–PaniHarris,dziękuję,umniewszystkowporządku.Bardzo
sięcieszęznaszegowczorajszegospotkania.
– Ja także. Poprosiłam Hendrixa o twój numer. Chyba nie
masz mi za złe. Chciałabym cię zaprosić na lunch, jeśli jesteś
wolna.
– Jestem – odparła nieco zbyt entuzjastycznie. Dzięki Bogu,
miała na sobie strój, który przyszła teściowa może
zaaprobować.–Dziękuję.Byłobybardzomiło.
Umówiły się w restauracji na Glenwood Avenue. Roz
zrezygnowałazzakupusukienkinarandkę,alenawetotymnie
myślała, ponieważ wybierała się na lunch z przyszłą teściową,
która
kandydowała
na
urząd
gubernatora
i
która
prawdopodobniezgodzisięprzebraćsięzaklauna.Przezgłowę
Rozprzelatywałydziesiątkimyśliibyłajużzdenerwowana.
Im bliżej było pory lunchu, tym bardziej bała się, że ze
zdenerwowania się rozchoruje. Zdjęcie przedstawiające, jak
wymiotujenakandydatkęnagubernatora,świetniedopełniłoby
tozHendrixemwwannie.
Pani Harris pojawiła się w restauracji pierwsza i czekała na
Roz obok szefa sali. Wyglądała dystyngowanie i nienagannie,
dokładnie tak, jak powinna wyglądać kobieta bez problemu
zarządzającastanem.
–Spóźniłamsię?–spytałaRoznapowitanie.
PaniHarriszaśmiałasię.
– Ani trochę. Przyjechałam wcześniej, żeby nie kazać ci
czekać.
– Och, cóż, to miłe, dziękuję. – Zaskoczona Roz ruszyła za
starsząkobietądostolikaprzyoknie,którywskazałimszef.
Kiedy szły między stolikami, dał się słyszeć znaczący szum
głosów.Gościenieszczędziliimspojrzeń.Wprzeciwieństwiedo
sytuacji w kwiaciarni, tu twarze nie marszczyły się
z niesmakiem, gdy ludzie ją rozpoznawali. Świat kręcił się tak
jakdotejpory,aludziewracalidojedzeniajakbynigdynic.
Rozusiadłaiotworzyłamenunawypadek,gdybymusiałasię
za czymś schować. Pani Harris złożyła dłonie na stoliku
i skupiła się na Roz z uśmiechem, który natychmiast
przypomniałjejHendrixa.
–Zazdroszczęci,żemożeszupinaćwłosy–powiedziałapani
Harrisnistąd,nizowąd,dotykającswoichjasnych,sięgających
ramion włosów. – Ja wyglądam jak Muppet. A ty zawsze
wyglądaszpięknie.
– Dziękuję – odparła Roz, bo wypadało coś powiedzieć, choć
miała wrażenie, że się powtarza. – Pani Harris, jeśli mogę być
szczera,
chciałabym
wiedzieć,
czemu
zawdzięczam
to
spotkanie. Czy życzy pani sobie, żebym przeczekała jakiś czas
wukryciu?Boja…
– Mów mi Helene, proszę. – Pani Harris wyciągnęła rękę. –
Pani Harris kandyduje na stanowisko gubernatora, słyszę to
przezcałydzień.Chętniezostawiamtowbiurze.
–WtakimrazieHelene.
Roz zamrugała. Czuła się dziwnie. Kiedy o tym pomyślała,
zdała sobie sprawę, że czuje się dziwnie od momentu, gdy
spojrzała w oczy Hendrixa w Calypso Room. Więc niby czemu
podczaslunchuzjegomatkąmiałabyczućsięinaczej?
– Przepraszam. Proszę do mnie mówić Roz. Rosalind to
staroświeckieimię,lepiejpasowałobydoosiemdziesięcioletniej
kobiety,któraniemajużwłasnychzębów.
Na szczęście Helene się zaśmiała, zamiast kręcić nosem jak
większość kobiet z towarzystwa w konfrontacji z poczuciem
humoruRoz.Dorastając,Rozniechodziłanabaledlasłodkich
szesnastolatek tak jak koleżanki z klasy, a jej brak manier
ujawniał się w najgorszych momentach. Ojciec był zbyt zajęty
ignorowaniem faktu, że ma córkę, by zauważyć, że wolała
wymykać się z domu i spotykać z dwudziestolatkami, którzy
jeździlinamotorach,niżchodzićnatańceiukończyćszkołę.
–Moimzdaniemtopiękneimię,alerozumiem,żeniezawsze
patrzymy na własne imię obiektywnie. – Pani Harris
machnięciemrękioddaliłakelnera,którystałobok.–Ileżosób
nazywa mnie Helen zamiast Helene. Dziecku wybrałam
oryginalne imię, które wszyscy wymawiają prawidłowo, a i tak
mamizazłe.
–Hendrixnielubiswojegoimienia?
Helene wzruszyła ramionami i pokręciła głową. Jej
diamentowekolczykizłapałyświatłożyrandola.
–Mówi,żeHendrixtokiepskimuzyk,któregosławazgasłaby
przed trzydziestką, gdyby nie przedawkował. To bluźnierstwo.
Tenczłowiektolegenda.
– On… uważa, że Jimi Hendrix to kiepski muzyk? – Roz
położyłaręcenapiersi,jakbydostałazawału,główniepoto,by
udać,żezgadzasięzHelene.
Oczywiście wiedziała, kim jest Hendrix, ale nie miała zdania
na jego temat. Poza tym nie dyskutuje się o gustach
muzycznych z kobietą, która najprawdopodobniej zasiądzie
wfotelugubernatora.
–Chybamuszęprzemyślećtenślub.
Heleneuśmiechnęłasięszeroko.
– Wiedziałam, że cię polubię. – Helene przyglądała się Roz
przez chwilę, a potem dała znak kelnerowi. – Wolałabym
spędzić popołudnie na leniuchowaniu, ale obowiązki wzywają.
Zjedzmycoś.
Zabrzmiałotojakrozkaz,więcRozskinęłagłowąipróbowała
sięzrelaksować,kiedyHelenezamówiłasałatkęiwodę.Tonie
była hiszpańska inkwizycja, której się spodziewała, w każdym
raziejeszczenie.
Może nadejdzie po lunchu. Zamówiła sałatkę, chociaż
nienawidziła sałatek, ponieważ Helene zamówiła to samo, no
iłatwosięjąjadło.
To był główny powód jej zdenerwowania – chciała zdobyć
sympatięHelene,aleniemiałapojęcia,jaktozrobić.Aprzecież
Helenewłaśnieoznajmiła,żejąlubi.
Wypiła łyk wody, tęskniąc za kieliszkiem wina, lecz
zamówieniegobyłobywysoceniewłaściwe.
–Dziękuję–podjęłaHelene–żezgodziłaśsięnatenślub.To,
że jesteś chętna zrobić coś tak niekonwencjonalnego, żeby mi
pomóc,wielemówiotwoimcharakterze.
–Ja…–Rozniemiałapojęcia,jakzareagować.Powściągnęła
chęć pomasowania skroni, co zdradziłoby wszystkim, że
wypadłazrytmurozmowy.–Niemazaco.
Helenezuśmiechempoklepałająporęce.
– Moja droga, nie wiem, czy zamierzasz rzucić się do
ucieczki, czy zalać łzami. Zaprosiłam cię na lunch, ponieważ
chciałam cię poznać. Nie mam córki. Dopóki będziesz moją
córką,postarajmysię,żebynamsięukładało,dobrze?
PodpowiekamiRozpojawiłysięniespodziewanełzy.
– Nie mam matki – wypaliła. – To wszystko jest dla mnie
nowe.
Helenekiwnęłagłową.
– Rozumiem. Ja nie miałam dobrego kontaktu z matką.
Czasamizastanawiałamsię,czyniebyłobyłatwiej,gdybymnie
wydziedziczyła,zamiastbyćmnąnieustającorozczarowana.
Rozskinęłagłowązawstydzona,ocierającłzyserwetką,którą
wzięła z kolan. Nie taką rozmowę zamierzała prowadzić
z przyszłą teściową. Ani przez sekundę nie wierzyła, że
wyznanie:„ajawciążmyślętaksamowzwiązkuzmoimojcem”
byłoby najlepszym sposobem na pogłębienie relacji, o jaką
zdawałasięprosićHelene.
Historia Helene była jednak zaskakująco podobna do jej
historii. Jak blisko dopuści ją Helene na ich pierwszym
spotkaniusamnasam?
– Przykro mi z powodu tego zdjęcia – powiedziała żarliwie
Roz,tylkodlategożeHeleneniewezwałajejztegopowoduna
dywanik. Roz była w stałym konflikcie z ojcem, który zawsze
przybierał srogi ton, wyliczając jej grzechy, co ją natychmiast
irytowało.
Helene przyjęła przeprosiny skinieniem głowy i czekała, aż
kelner postawi na stoliku sałatki, a potem pochyliła się do
przodu.
– Możesz mi wierzyć, że wszyscy mamy za sobą wątpliwe
wyczyny. Ty po prostu miałaś to nieszczęście, że twój został
uwieczniony, do czego, szczerze mówiąc, wcale by nie doszło,
gdybyśniebyłaakuratzHendrixem.
Roz się z tym nie zgadzała. Jeśli chodzi o mężczyzn, pech
prześladował ją jak bezpański pies, który tylko czeka, by
zaatakować,kiedyspróbujegonakarmić.
– Niestety czasem trochę… zbyt entuzjastycznie podchodzę
domoichwyczynów.
– To twoja sprawa. Nieszczęście polega na tym, że mój syn
zapomniał o politycznych wrogach, którzy mają długie macki
iniewieleskrupułów.–Wzruszyłaramionami.
– Jest pani bardzo wyrozumiała – odparła Roz, lekko
marszczącczoło.–Większośćrodzicówniewybaczatakłatwo.
A w każdym razie Roz tego nie zaznała. Jej rodzice byli
surowi.
– Jestem tylko sobą, nie większością rodziców. Hendrix jest
moim życiem, kocham go bardziej, niż potrafię ci powiedzieć.
Onmnieuratował.–Heleneurwała,byzjeśćtrochęsałatki,ale
Roz nie śmiała jej przerwać. – Ja też mam za sobą szaloną
przeszłość.
Czy to jest chwila, kiedy należałoby powiedzieć: „Tak,
słyszałam,żebyłapanizbuntowanąnastolatką?”.Zwłaszczaże
dla Roz młodzieńczy bunt był tylko preludium do późniejszych
lat,kiedytestowałagranicecierpliwościojca.
– Zajście w ciążę w wielu lat siedemnastu było poważnym
otrzeźwieniem – podjęła Helene. – Bez tego dziecka nie
porzuciłabym autodestrukcyjnych zachowań. A spójrz na mnie
teraz. Stworzyłam firmę, która odniosła sukces. Hendrix
prowadzi ją, jakby się do tego urodził, a ja kandyduję na
stanowisko gubernatora. Czasami nie wiem, czym sobie na to
zasłużyłam.
OczyRozzaszłymgłą.Heleneotarłaswojeserwetką.
– Nie byłam pewna, co myśleć, kiedy mnie pani zaprosiła na
lunch. Ale w pierwszej dziesiątce moich przypuszczeń nie
mieściłosię,żebędziemyrazempłakać.
Heleneuśmiechnęłasięszerzej.Rozzwróciłauwagęnato,że
uśmiech prawie nie schodził z jej twarzy. Chciałaby się tego
nauczyć.ŻycieHeleneniebyłopasmemsukcesów.Posiadałaza
to wrodzoną cechę, która pozwalała jej być szczęśliwą
niezależnie od okoliczności. Z pewnością zyskiwała tym
sympatięwyborców.
Oczywiście jabłko nie pada daleko od jabłoni. Roz ceniła
w Hendriksie nie tylko talenty kochanka, ale też jego pogodny
charakter.
Zadrżałaiodsunęłanaboktemyśli,bofantazjowanieosynu
kobiety, z którą akurat siedziała w restauracji, było
nieuprzejme.
–Nieplanowałam,żedoprowadzęciędołez,kiedydociebie
dzwoniłam – wyznała Helene. – Tak się po prostu stało. Ale
bardzo się cieszę, że jesteś towarzyską płaczką. Nikt nie lubi
płakaćwsamotności.
To prawda, ale jeśli nie zmienią tematu, popłynie więcej łez,
pomyślała Roz. Ta wspaniała kobieta właśnie oznajmiła, że
chce, by Roz była dla niej córką, dopóki pozostanie żoną
Hendrixa. Roz chciała się tego uchwycić i trzymać się tego
mocno. Ale jak wszystko, co dobre w jej życiu, pewnego dnia
Helenezniknie.Iobojętnekiedytosięstanie,zawszebędzieto
zbyt szybko. Helene mogłaby być jej mentorką. Przyjaciółką.
Zastępcząmatką.
Samomyślenieotymbyłoprzytłaczającosmutne.
AleczyRozmogłabyodmówić?
Helenepomogłajejzatuszowaćskandalijużzatotylkobyła
jejwinnaszacunekilojalność.
Resztabyławielkimbonusem.
ROZDZIAŁPIĄTY
HendrixstałprzeddrzwiamiRoz.Przyjechał,byzabraćjąna
randkę.Czymógłjejlepiejudowodnić,żepotrafipowstrzymać
się przed wejściem do środka i zaspokojeniem swoich
erotycznychfantazji?
Kiedyzapukałdodrzwi,Rozotworzyłajeszeroko,ujawniając
widok,naktórymiłobyłopopatrzeć.Jejdekoltpowinienzostać
oprawionywramkiipowieszonynaścianieLuwru.
–Gdziemaszspodnie?–spytałschrypniętymgłosem.
Roz spuściła wzrok na długie nogi wychodzące spod czegoś,
cowyglądałonatunikę.
–Jakiespodnie?Tojestsukienka.
–Skorotakmówisz.
Niemógłjejzabraćnarandkęwtymstroju.Wciągusekundy
jego silna wola osłabnie. W historii nie odnotowano sukienki,
podktórąłatwiejbysiędostał,zwłaszczawboksiezwysokimi
ściankamiwkąciepogrążonejwpółmrokurestauracji.
W istocie jego silna wola już odfrunęła z przyjemnym dla
ucha świstem, a wszystkie jego dobre intencje obróciły się
wniwecz.Byłbliskipłaczu.
Nieprzechodźprzezpróg.Nieróbtego.
– Powiem ci to jasno. Jeśli pójdziesz w tej sukience, nie
odpowiadamzasiebie.
–Obiecałeś,żebędziesztrzymałręceprzysobieidotrzymasz
obietnicy. Ale chciałeś powiedzieć, że wstydziłbyś się mnie,
gdybymwniejposzła,tak?Notoolewamto,nieprzebioręsię.
Aha,zapowiadasięjedenztychwieczorów.
–Niewstydzęsię,żejestemztobąnagonazdjęciu.Terazteż
się nie wstydzę. Przestań przerzucać na mnie swoje problemy
ibierztorebkę.Jeślichcesznosićcośtakiego,comoimzdaniem
jestnielegalne,proszębardzo.
– Co z tobą? – zawołała przez ramię. – Zaprosiłeś mnie na
randkę.Jeślimaszbyćdlamnieniemiły,zradościązatrzasnęci
drzwiprzednosemizamówięcośnawynos.
Toniemożliwe.Całydzieńczekałnatęchwilę.
– Czemu tak trudno ci uwierzyć, że moje obiekcje dotyczą
wyłącznie tego, jak spektakularnie w niej wyglądasz? Powiedz
mi,coztobąjestnietak.
Uśmiechnęłasięimijającgo,ruszyładowindy.
– W Vegas nie miałeś problemu z moimi ciuchami. Co się
zmieniło? Tylko to, że jesteśmy zaręczeni. Chcesz, żebym
wyglądałajakprzystoinarzeczonejHarrisa.
–Niewkładajwmojeustasłów,którychniepowiedziałem.–
Drzwi windy zamknęły się, a oni zostali sami w przestrzeni,
która stawała się tym mniejsza, im dłużej Hendrix wciągał
zapachjejperfum.–WVegasnieobchodziłomnie,conasiebie
wkładasz, ponieważ to z ciebie ściągałem. Dzisiaj do tego nie
dojdzie, a jeśli naprawdę nie rozumiesz mojej ekstremalnej
seksualnejfrustracji,możesztosprawdzić.
Roz spuściła wzrok, a jej spojrzenie jeszcze odrobinę
zwiększyłobolesnąerekcję.
– Ja… Wiesz co? Nieważne. – Zacisnęła wargi i odwróciła
wzrok.
– Wyrzuć to z siebie, kochanie. Bo inaczej będę musiał
wyciągnąćtozciebiepocałunkiem.
–Co?–Zerknęłananiegozukosa.–Wnaszejumowieniema
klauzuli, które pozwala ci zdobywać informacje przy pomocy
pocałunku.
Wzruszyłramionami.
– Jak to się stało, że to ty wymyśliłaś zasady? Jeśli nie
będzieszzemnąszczera,będęmusiałwymyślićswoje.
Słysząc jej westchnienie, omal nie porwał jej w ramiona. Ale
potemRozoświadczyła:
–Tak,przenoszęnaciebieswojeproblemy–przyznała.
Hendrixprzeżyłtakiszokjakwkuchnipodczasichprzyjęcia
zaręczynowego–znówudałomusięzrobićpostępyzRoz.Była
tajemnicą,którąchętnieodkrywałbygodzinami.Musitylkobyć
bardziejkreatywny.
– Nie rób tego. Powiedz mi, co się dzieje, a potem
zaszalejemywmieście.
– Pewnie chciałbyś mieć żonę podobną do twojej mamy.
Inteligentną i utalentowaną. – Wzruszyła ramionami. – Ja taka
niejestem.Muszębyćsobą,nawetjeślinienadajęsięnatwoją
narzeczoną.
– Co to ma znaczyć? Oczywiście, że się nadajesz. Obawiasz
się porównania? – Nastąpiła długa znacząca cisza. – Żartujesz
sobie?Cośtakiegowogóleprzeszłociprzezmyśl?
Wzruszyłaramionami.
–Możemyotymzapomnieć?
To nie wchodziło w rachubę, podobnie jak rezygnacja
z randki. Ale najpierw powinni wyjaśnić sobie kilka spraw.
Windadotarłanaparter.Ruszylidosamochodu.
Zamiast otworzyć drzwi, Hendrix chwycił Roz i trzymał ją
przy masce w pułapce rąk. Czując jej ciepło, natychmiast
zapomniałowszystkimoprócztejkobiety.
– Już ci powiedziałam, co chciałeś wiedzieć. – Podniosła na
niego wzrok. – Co chcesz zrobić? Pocałować mnie mimo
wszystko?
– Nie ma potrzeby. – Przycisnął biodra do jej brzucha. – To
jestdowódA.BiCmusząpoczekać.
Ponieważdałjejsłowo.Jakimcudemtozaczęłotyledlaniego
znaczyć?Świetnaporanacośtakiegojakzasady.Zanimpoznał
Roz,nieprzestrzegałżadnychzasad.
– Tylko nie popełnij błędu. Potrzebujesz całowania –
stwierdził. – Ilekroć zaczniesz się martwić, czy jesteś
najbardziej olśniewającą kobietą w pokoju, pamiętaj, co dzieje
się z moim ciałem, kiedy cię przytulam. I żebyś nie śmiała
pytać,czyjesteśkobietą,którąchcęzabraćzsobądodomu.
– O to nigdy się nie martwiłam – odparła i kokieteryjnie
zatrzepotałarzęsami.–DoceniamdowódrzeczowyA.
Nie dość jednak, by uchylić klauzulę dotyczącą całowania.
Stała przyciśnięta do Hendrixa w sukience, która ledwie
zakrywała jej atuty, a jej wargi układały się w najsłodszy łuk,
który tak rozpaczliwie pragnął pocałować, że bał się o swoje
zdrowiepsychiczne.
Mimowszystkoznalazłwsobiesiłę,byzrobićkrokdotyłu.
– Daj mi znać, kiedy będziesz gotowa na resztę dowodów.
Zprzyjemnościącijezaprezentuję.
Czemutaksiętorturuje?
Bo zasłużył na karę. A jego matka zasługuje na kampanię
wolnąodatakówzpowoduwybrykówsyna.Byłjejtowinien.
Poza tym honorowe poślubienie Roz znaczyło dla niego
więcej,niżchciałbyprzyznać,jejczykomukolwiekinnemu.
Wsadziłnarzeczonądosamochoduiusiadłzakierownicą.Roz
pochyliła się nad konsolą, zajmując zbyt wiele miejsca w jego
przestrzeni.
– Ten fotel pomieści dwie osoby – mruknął, zamiast
uruchomićsilnik.
– Nie groź mi, jeśli nie planujesz spełnić swoich pogróżek –
odparowała i oparła brodę na dłoni, jakby zamierzała patrzeć
naniegoprzezcałąpodróż.–Dokądmniezabierasz?Chybanie
doRandolphRoom.Twojamamazaprosiłamnietamnalunch.
–Byłaśzmamąnalunchu?–Nicotymniewiedział.
A może napomknęła o tym minionego wieczoru, a jemu
wyleciało to z głowy przez całe to zamieszanie na przyjęciu
zaręczynowym i irytującą rozmowę z Carpenterem? Pamiętał,
żedałmatcenumerRoz,alezakładał,żechodziłooomówienie
kwestiizwiązanejzklaunami.
Matka zwykle mówiła mu, co planuje. Byli z Helene
partneramibiznesowymi,czasamidoradzałjejteżwkampanii.
Bylitakżeprzyjaciółmi,coludziomczęstowydawałosiędziwne,
więcrzadkootymmówił.
Oczywiście od czasu zdjęcia z Vegas matka była na niego
trochęzła.Ajednakgozabolało,żeichstosunkiniewróciłydo
normalności.
– Tak. Zadzwoniła do mnie i spytała, czy jestem wolna. Nie
mogłamodmówić.
–Niepowinnaś.Oczymrozmawiałyście?
–Takietambabskiesprawy.
Toznaczy:Nietwojasprawa.Hendrixuruchomiłsilnik,żeby
się czymś zająć, i nie wtrącać się w życie matki oraz
narzeczonej.
Przynajmniejterazzrozumiał,czemuRoztaknagledołączyła
do klubu miłośników Helene i przejęła się, jak wypada na tle
innychkobiet.
–Czyomówiłyściezmamąsprawęjejwystępuwroliklauna?
–Tobyłbezpiecznytemat.
– Nie. To znaczy wspomniała o tym, ale tylko po to, żeby
powiedzieć,żewtejchwiliniemaczasuiżebymjejzawracała
tym głowę podczas lunchu w przyszłym tygodniu. Naprawdę
powiedziała,żemamjejzawracaćgłowę.–Rozzaśmiałasię.–
Jakbym śmiała jej się narzucać! Mamo, mamo, możesz się
przebraćzaklauna?
Na dźwięk dziewczęcego głosu Roz i wspomnienie kolejnego
lunchuHendrixzareagowałzopóźnieniem.
–Umówiłyściesięznównalunch?
–Jasne,uznałyśmy,żetodlanasważnespotykaćsięnalunch
razwtygodniu.Maszztymjakiśproblem?
Tak,ogromny.Niepodobałomusię,żematkazaprzyjaźniasię
z Roz. Czemu? Skąd do diabła miałby wiedzieć? Po prostu mu
sięniepodobałosięijuż.
– Oczywiście, że nie. Tak tylko pytam, żeby podtrzymać
rozmowę.Mamysięlepiejpoznać,prawda?
– Tak mówiłeś – odparła z kolejnym uśmiechem, który
powiniengoskłonićdodbaniaoto,byuśmiechałasięczęściej.
Zamiast tego siedział sztywno w nastroju zarezerwowanym
na spotkania zarządu, które odbywały się w napiętej
atmosferze. Co z nim jest nie tak? Brak seksu daje mu się we
znaki?
W restauracji czekali w dyskretnym miejscu, aż szef sali
przygotuje stolik, ignorując wymowne spojrzenia pozostałych
gości. Roz nie denerwowała się już tak jak w kwiaciarni.
Hendrixuważałtozaswojezwycięstwo.
Plany weselne. O tym mogli porozmawiać. Zajęli miejsca,
a Hendrix poinformował kelnera o swoich preferencjach
wkwestiiwina.Potemspytał:
–Więcbędzieszsięspotykałazmamąrazwtygodniu?
Rozuniosłabrwi.
–Niedajecitospokoju,co?
Najwyraźniej.Zdusiłprzekleństwo.
Kiedyostatniomatkazaprosiłagonalunch?Wiekitemu.Na
pewnoniezdarzyłosiętoodczasuzdjęciazVegas.Asądził,że
zgodąnaślubwszystkonaprawił.
SiedziterazwrestauracjizRoz.Sązaręczeni.Ludziewidzieli
ich razem, a kelner dyskretnie zrobił im telefonem zdjęcie,
które z pewnością ukaże się w prasie z pozytywnym
komentarzem.Helenenapewnodoceniałakrokipodjęteprzed
Hendrixa w celu zalegalizowania związku z Roz, by odebrać
brońjejpolitycznymprzeciwnikom.
Poraprzestaćsiędąsać.
– To jest chwila, kiedy powinnaś wyjść ze mną do jakiegoś
ciemnegopokojuidotykaćmnietakjaklubię,żebymskupiłsię
naczymśinnymniżnatym,comisiedziwgłowie–oznajmił.
– Zrobiłabym to, gdyby pomogło. – Patrzyła na niego
nonszalancko. – Ale jestem dość pewna, że to działa tylko na
mnie. Wyjaśnij mi raczej, czemu widzisz zagrożenie w moim
lunchuztwojąmamą.
Leniwiesączącwino,byukryćpanikę,Hendrixodparł:
–Zagrożenietozamocnopowiedziane.
I jakże trafne. Jak mogła to odkryć, skoro on nie był tego
świadomy?Topoważnydzwonekalarmowy.
Nigdy w życiu nie przyszło mu do głowy, że małżeństwo
oznaczakoniecznośćdzieleniasięzkimśmatką.Takdługobyli
tylko we dwoje, że stworzyli nierozerwalny związek, jeszcze
silniejszypośmierciwujaPetera.ReakcjaHendrixabyłaczysto
egoistyczna,leczniezamierzałzaniąprzepraszać.
–Wtakimraziejakiesłowobardziejtupasuje?
Jeśli jeszcze nie czuł się przyparty do muru, jej
nieustępliwośćzpewnościądotegodoprowadzi.
–Zaciekawienie.
Wkurzony i spięty bardziej by pasowały. To idiotyczne. Bał
się,żeRozskradniemumatkę?
– Zaciekawienie faktem, dlaczego dwie kobiety, które się nie
znają i które wkrótce będą nosić to samo nazwisko, mają
ochotę zjeść razem lunch? – Patrzyła na niego znad brzegu
kieliszka.
– Chcesz zmienić nazwisko? – Ten wieczór obfitował
wrewelacje.
– Tak. Czemu nie? Ślub z tobą to jak karta wyjścia
z więzienia, więc równie dobrze mogę zadbać o to, żeby
wszyscy mieli jasność co do mojego związku z panią
gubernator.
–
Przecież
nazywasz
się
Carpenter.
–
Natychmiast
przypomniał sobie rozmowę z jej ojcem. Może dla Roz bycie
panią Carpenter to nic dobrego. Nietrudno zresztą odgadnąć
dlaczego.Możezasługiwałanato,byzmienićnazwisko.
Ująłjejdłoń,aonanieoponowała.
–Niepowinienemnaciebienapadaćtylkodlatego,żezjadłaś
lunchzmojąmamą.Wporządku,cieszęsię,żesiędogadujecie.
Roz skinęła głową. Atmosfera się poprawiła. Restauracja,
którą wybrał Hendrix, słynęła ze świetnego szefa kuchni,
a zamówione przez nich dania potwierdziły jego klasę. Jedli
i rozmawiali na bezpieczne tematy, toteż gdzieś w połowie
kolacjiHendrixpoczułsięzrelaksowany.
Dopierogdypokolacjiszlidosamochodu,uprzytomniłsobie,
żeRozjestnadalspięta.Czułpodpalcamisztywnemięśniejej
pleców. Okej, wcześniej zachował się skandalicznie. Czemu
zatem zgodziła się porzucić ten temat, jakby wszystko było
wporządku?Jakktoś,ktopocichuchowaurazę.
Gdyusiadłzakierownicą,zerknąłnaniąkątemoka.
–Karzeszmniemilczeniemzamojezbrodnie?
Patrzyłaprzezoknosamochodu.
– Nie bądź śmieszny. Nie jestem małą dziewczynką, żeby
bawićsięwtakierzeczy.
Hendrix wziął się w garść, by tego nie skomentować i nie
wspomnieć o zabawach dużych dziewczynek. Doświadczenie
nie przygotowało go do długoterminowych związków. Po raz
pierwszywpadłomudogłowy,żemożenienadajesięnamęża,
żedotądunikałstałychzwiązkównietylkozpowoduprzysięgi,
jakązłożyłrazemzWarrenemiJonasem,lecztakżedlatego,że
kiepskoradzisobiezemocjami.
Ajednaktarozmowawrównymstopniujakobietnicazłożona
Roz, że będzie trzymał ręce przy sobie, stanowiła miarę jego
charakteru.
Zajechałnapogrążonywpółmrokuparkingiwyłączyłsilnik,
apotemodwróciłsiędoRoz.
– Porozmawiaj ze mną, Roz. Widzę, że nadal jesteś
zdenerwowana.
– Zaprosiłeś mnie na randkę, żebyśmy lepiej się poznali.
Miałeś szansę wszystko mi powiedzieć, ale wolałeś tego nie
robić.Przynajmniejbądźzemnąszczery.Niepodobacisię,że
zaprzyjaźniam się z twoją mamą, bo nie jestem dość dobra,
żeby być twoją żoną. Zostałeś zmuszony do tego ślubu, bo
zostaliśmyprzyłapaniiwybuchłskandal.
Na moment zamknął oczy. Nie miał wymówki, że tego nie
przewidział. Roz zapewne powtarza jakieś zasłyszane frazy,
aonmimowoliwszedłnaminę.
Tak,niebyłmateriałemnamęża.Ograniczałsiędoseksu,bo
w tym był dobry, i unikał wszystkiego, co pachniało
intymnością,ponieważsobieztymnieradził.
– Roz, spójrz na mnie. – Kiedy go posłuchała, w ciemności
ledwie widział jej oczy. – Nie pozwól, żeby ośli upór twojego
ojca wpływał na twoją samoocenę. Nikt tu cię nie ocenia, nie
osądza.Byłemdrażliwytylkodlatego,żejestemdupkiem,który
nie lubi się dzielić. Długi czas mama należała tylko do mnie.
Tworzymy zespół. Nie chcę tego stracić, nie chcę, żeby to się
zmieniło,jeślity…No,tonaprawdębrzmifatalnie.
Uśmiechnęłasięzodrobinączułości.
–Nie,tobrzmiszczerze.Podobamisię.
– Jestem szczery – przyznał. Może tego nie sknoci. – Musisz
mi wierzyć, kiedy mówię, że moje zachowanie wypływa
z egoizmu połączonego z działaniem twojej sukienki. Poza tym
może mam fatalną skłonność do mówienia nieodpowiednich
rzeczywnieodpowiednimczasie.
Jej śmiech odbił się w nim echem, uwalniając go do resztek
napięcia.Musiałsiębardzopilnować,byniewyciągnąćdoniej
rąk. Powody, dla których chciał to zrobić, były złożone i nie
w pełni rozumiał tę chęć połączenia się z nią w sposób, który
niemiałnicwspólnegozseksem.
–Szczerośćjestnajlepszymrozwiązaniem,więcodpowiemci
tym samym. Nie pamiętam mojej mamy z czasów, kiedy była
zdrowa. Pamiętam ją tylko chorą, leżącą na szpitalnym łóżku,
umierającą.Dzisiajkobieta,którąpodziwiam,zaprosiłamniena
lunch. Fakt, że to twoja matka, nie jest nawet przyczyną, dla
której to tyle dla mnie znaczy. Zaczynasz rozumieć, czemu
trochęsięwkurzyłamtym,żetysięwkurzasz?
Zachowałsięjakdrańijednocześnieuderzałwbolesnerany
Roz. To nie był zwyczajny spór, jaki toczą normalne pary.
Ujawnialiwyjątkowotrudneemocje,którychHendrixunikał.
–Jeślicięprzeproszę,topomoże?
Uśmiechnęłasięszerzej.
–Może.
Dodiabła,czemutakwalczyztąnieludzkosilnąchęcią,byjej
dotknąć? Czubkami palców musnął linię jej brody, kciukiem
pogłaskałwargi.
–Przepraszam.
Nawet nie mrugnęła, tylko się przesunęła, a potem
podarowała mu najdłuższy i najsłodszy pocałunek, jakiego
doświadczył. Świat zniknął, była tylko Roz, a on pozwolił jej
pociągnąć to tak daleko, jak chciała, ponieważ pragnął
dowiedzieć się, kim ona tak naprawdę jest poza tym, że z tą
kobietąuprawiałsekswVegas.
Boże, potrzebował tego, potrzebował Roz. Oczekiwanie na
chwilę, gdy weźmie ją w ramiona, sprawiło, że pocałunek był
niemalodurzający.
Rozodsunęłasięidotknęłaczołemjegoczoła.
–Jateżprzepraszam.Zato,żebyłamtrudna.Aleniezato,że
cię pocałowałam. Musiałam ci przypomnieć, że jesteśmy parą.
Masłoorzechoweidżem.
Tak.Takwłaśniejest.Tojużnieprzysługa,którąrobiłmatce.
On i Roz razem zaczynają coś znaczyć. Nie był jeszcze pewien
co,alebyłotoowielebardziejprawdziwe,niżprzewidywał.
Nagle zabrakło mu powietrza. Nie wolno mu traktować Roz,
jakby byli parą. Jakby istniało prawdopodobieństwo czegoś
głębszego niż powierzchowny związek, który zaczyna się
ikończyseksem.
Roz chyba nie łudzi się, że to będzie coś więcej niż
małżeństwo z rozsądku? A może swoją gadaniną o randkach
i poznawaniu się zwiększył jej oczekiwania? A przy okazji
zniweczyłwłasne?
Na pewno nie. Może coś się popsuło z powodu zasad, które
wymyśliła. Rozwiązaniem był ślub i mnóstwo gorącego seksu.
Brak seksu po prostu ich oboje gubi. Kiedy znajdą się na
znajomymgruncie,naprawiwszystkoorgazmami,apotemnikt
niebędziemusiałjużzanicprzepraszać.
– Musimy ustalić datę ślubu i wybrać dla ciebie sukienkę –
stwierdził.
Imszybciej,tymlepiej.
ROZDZIAŁSZÓSTY
Jakimś cudem Hendrixowi udało się zaplanować ślub
w rekordowym czasie. Dla Roz jego motywacja była jasna.
Ustaliła, że do ślubu nie będą uprawiać seksu i nieświadomie
doprowadziła do tego, że przebywając razem, byli spięci
izirytowani.
Szczerze mówiąc, Roz też była tym zmęczona. Poza
pożądaniem i pragnieniem wyciszenia skandalu niewiele ich
łączyło.Jedynanieszczęsnanieudanarandkazakończyłasiędla
niej przypomnieniem, że nie potrafi tworzyć dobrych relacji
zludźmi,zwłaszczazmężczyznami.Byładobratylkowseksie.
Po jej cierpliwych zmaganiach z niespodziewaną paranoją
Hendrixa spowodowaną informacją, że umówiła się na lunch
zjegomatką,jedyne,nacobyłogostać,topowiedzenie:
–Kupmycisuknięślubną,żebymnareszciedostałto,naczym
mizależy.
Zgoda,niesąprawdziwądrużyną.TakąjakHendrixiHelene.
Ta świadomość była dla Roz bolesna. Chyba zaczęła już liczyć,
żezostanieczęściąwiększejcałości,atymczasemokazałosięto
iluzją.
Niepasowalidosiebie,amimowszystkozgodziłasięnaślub.
Bo to było rozsądne. Nie romantyczne. Na dłuższą metę mniej
bolesne.
Lubiła orgazmy jak każda kobieta, więc tak naprawdę to nic
złego,żepołączyłichseks.Gdybynietopoczucie,żesąblisko
czegoś
specjalnego,
które
przelotnie
pojawiło
się
wsamochodzie,apotemzniknęło.
Życie wymykało jej się spod kontroli tak szybko, że nie była
w stanie tego zatrzymać. Walczyła z tym, zatykając uszy
iudając,żenieplanujążadnegoślubu.Wszystkimzajmowałsię
Hendrix; w końcu, po czwartej próbie zaangażowania jej
wprzygotowaniadoślubu,cośdoniegodotarło.Pozakwiatami,
którejużwybrała,naprawdęjątonieobchodziło.
To wszystko nie miało znaczenia. Za kilka miesięcy się
rozwiodą.Melodiegranenaweseluumknąwszystkimzpamięci
wchwili,gdywybrzmiostatnianuta.
Ranek w dniu ślubu był jasny i pogodny, co należało do
rzadkości w Raleigh, gdzie zwykle ciepłu towarzyszy duża
wilgotność. Roz mogłaby spokojnie rozpuścić włosy, lecz
wyszywanyperłamistaniksukniwymagał,byjeupięła.Zwlokła
się z łóżka i starała się cieszyć dniem swojego ślubu.
Prawdopodobniejedynegowjejżyciu.
Lora przyjechała o dziewiątej, by ją zabrać do spa, gdzie
planowały spędzić ranek, ale Roz była smętna. Do diabła,
w jakim mogła być nastroju w dniu zaaranżowanego ślubu?
Przewiozła wcześniej część swoich rzeczy do domu Hendrixa
w Oakwood, gdzie zamierzali mieszkać parę miesięcy, co
najmniejdowyborów,kiedytozaobopólnązgodąoceniąswoją
sytuację.
Spa nie zrelaksowało Roz. Masażystka była niezręczna,
dziewczyna, która robiła jej depilację bikini woskiem, oparzyła
się i musiała szukać zastępstwa. Po zabiegach na twarz Roz
miała wrażenie, że skóra ją piecze i jest lekko wysuszona,
a makijaż nie chciał się trzymać. Od ponad piętnastu lat
używała podkładu. Dlaczego jej twarz nagle wyglądała jak
WielkiKanionwminiaturze?
Towszystkonerwy.Tylezależyodtegoślubu.Jejopinia.Los
„UśmiechuKlauna”.KampaniaHelene.Polityczneambicjeojca.
Może też gdzieś w głębi żywiła nadzieję, że sakramentalne
„Tak”wcudownysposóbzmienijejstosunkizojcem.
Toniezbrodniamiećnadzieję.
Na razie nic się nie zmieniło. Ojciec jak zwykle wyrażał
dezaprobatę wobec Roz, rzucając dwuznaczne komentarze na
temat swoich bliskich relacji z Helene. Do tego stopnia zepsuł
humorRoz,żeodwołałaostatnilunchzHelene,choćbardzonie
chciała tego stracić. Ale ponieważ na domiar złego Hendrix
zachowałsiędziwacznie,pomyślała,iżtakbędzielepiej.
Kiedy się pochyliła do lustra, by zrobić kreskę eyelinerem,
rękajejzadrżała.
Lorazerknęłananią.
–Wszystkowporządku?Odranajesteśzdenerwowana.
Cholera. Jeśli Lora to zauważyła, Hendrixowi też to nie
umknie. Może udałoby jej się po kryjomu wypić kieliszek
białegowina,nimruszynawądoołtarza?
–Panniemłodejwolno.
Przyjaciółkajejsięprzyjrzała.
– Przecież to nie jest prawdziwy ślub. Cały czas byłaś
spokojna,ateraztaknerwoworeagujesz.
– To jest prawdziwy ślub – poprawiła ją Roz zdumiona, że
przyjaciółka myśli inaczej. – I prawdziwe małżeństwo. Przyjmę
jego nazwisko. Będziemy spać w jednym łóżku. Chyba nic nie
możebyćbardziejprawdziwe.
Zostanie najprawdziwszą żoną, która będzie miała prawo
podpisywać się nazwiskiem Harris. Nagle nie wiedzieć czemu
to wszystko wydało jej się ryzykowną grą bez gwarancji
wygranej.
Lorawzruszyłaramionami.
– Ale nie jesteś zakochana. Nie porwał cię romantyczną
propozycją, której nie mogłaś się oprzeć. Właściwie jestem
zdziwiona, że się na to zgodziłaś. Nie zaplanowałaś tej
ceremonii.Zmusiłamcię,żebyśwybrałasuknięślubną.
To była smutna prawda. Ta wyliczanka trafnie opisywała
sytuację.
– Nigdy nie marzyłam o ślubie. Poślubię mężczyznę, który
radzi sobie w łóżku tak dobrze, że każdy mógłby mu
pozazdrościć. Kiedy się sobą zmęczymy, weźmiemy prawdziwy
rozwód.Tobiznes.Dlamnietoidealnemałżeństwo.
Będzietosobiepowtarzała,ażwtouwierzy.
Lora z uśmiechem machnęła w jej stronę szczoteczką do
tuszu.
–Skorotakmówisz…CzyHendrixmaprzyjaciela?
– Jasne. Przedstawię cię Warrenowi. Spodoba ci się –
zapewniła Roz, choć Lora nie spojrzałaby na mężczyznę, który
nie rozstaje się z telefonem. – Drugi przyjaciel Hendrixa jest
żonaty.
Jonas i Viv sprawiali wrażenie naprawdę zakochanej pary,
jakby oboje wierzyli, że znaleźli swoją drugą połówkę. Roz
myślała,żejeślikiedyśsięzakocha,będziedokładnietaksamo
i dlatego miała nadzieję, że nigdy się nie zakocha. Jej rodzice
byli szaleńczo zakochani. Obserwowanie ojca, który marniał
woczach,kiedyjejmatkaumierała,stanowiłodlaRozpoważne
ostrzeżenie. Miłość to ból. Wyobrażała sobie, że gdyby jej
ukochany odszedł, zostałaby sama do końca życia, tak jak
ojciec.
MałżeństwozHendrixembyłodlaniejideałem.
Hendrix przysłał limuzynę po pannę młodą i jej druhnę. Roz
rozłożyła białą, haftowaną perłami spódnicę na szerokim
skórzanym siedzeniu, które pomieściłoby cztery osoby. Nie
miała wielu przyjaciół, których mogłaby zaprosić. Miała
znajomych.
Wszyscy oni zostali zaproszeni na towarzyskie wydarzenie
sezonu, choć Roz nie oszukiwała się ani przez moment, że
przybędązinnegopowoduniżzchorobliwejciekawości.
Nagle pojawiła się przed nią kościelna brama i nogi same,
jakby bez jej świadomości, poniosły ją do przedsionka. Ojciec
czekał na nią zgodnie z umową, ale Roz nie mogła pozbyć się
uczucia,żeśni.
–Roz!–zawołałojciecnajejwidok.–Dobrzewyglądasz.
Jezu… Właśnie takie słowa pragnie usłyszeć panna młoda
wdniuślubu.
–Dzięki,tato.
Nigdyniebyłwylewny.Aleczychciałazbytwiele,oczekując
odrobinę uczucia w dniu, kiedy robiła coś, co mogło przynieść
munamacalnąkorzyść?
Ojciecpodałjejrękę.NadalbyłaRosalindCarpenter.Jeszcze
przezpółgodziny.
OBoże.Ajeślipopełniawielkibłąd?
Z wnętrza kościoła dobiegała muzyka, która zdaniem
Hendrixa miała dodać powagi ceremonii. To wydawało się
papierkiemlakmusowymwiększościjegodecyzjizwiązanychze
ślubem – jak bardzo coś jest poważne. Roz nigdy nie
pomyślałaby,żejesttakimtradycjonalistą,alekiedyotworzono
drzwi, przekonała się, jak wygląda prawdziwy ślub według
HendrixaHarrisa.
Pięciuset gości grzecznie podniosło się na nogi, odwracając
głowy, by ujrzeć pannę młodą. Powitała ją eksplozja barw, od
bukietów przy każdej ławce do licznych stojaków z koszami
kwiatów. Hendrix wybrał różowe kwiaty, by pasowały do sukni
Lory, ale nie ograniczył się do różu. Były tu lilie, które Roz
wybraławkwiaciarni,atakżeróże,tulipany,stokrotkiicoś,co
mogło być ostróżką. Ojciec jednak ruszył nawą, nim zdołała to
sprawdzić.
Wszystkie oczy były zwrócone na nią. Wyprostowała się, nie
przyglądała się niczemu, by nie widzieć, czy ją w milczeniu
osądzają, czy na ich twarzach maluje się współczucie. Na to
drugie się nie zgadzała. Nikt z obecnych nie miał pojęcia, jak
trudnybyłdlaniejtendzieńbezobecnościmatki.
Potem przeniosła wzrok ponad kwiatami. Na Hendrixa.
Patrzyła w jego jasnoorzechowe oczy, gdy ojciec przekazał ją
przyszłemumężowiwtradycyjnysposób.
Hendrix wziął ją za rękę, a pięćset osób za jej plecami
wjednejsekundziezniknęło.
–Jesteśpięknaażdobólu–powiedziałcicho.
Nogijejzmiękły,mocniejścisnęłajegorękę.
Takie słowa powinno się mówić pannie młodej w dniu jej
ślubu.
–Założęsię,żemówisztowszystkimpannommłodym.
Uśmiechnął się i odwrócił do pastora, prowadząc ją przez
całą ceremonię, jakby robił to już nieraz. Więc choć nerwy
wymazałyzjejpamięcipróbę,którąodbylipoprzedniegodnia,
ceremoniadobiegłakońca,nimRozzdążyłamrugnąć.
– Możesz pocałować pannę młodą – powiedział pastor,
awtedyRozzdałasobiesprawęzeswojegotaktycznegobłędu.
Musi pocałować Hendrixa. Do tej pory chroniły ją przed tym
ustaloneprzezniązasady.
Hendrix ujął jej twarz w dłonie, dając jej mnóstwo czasu do
namysłu. Nie było takiej potrzeby. Jej ciało płonęło pod
wpływemsamejsugestiinieuchronnegopocałunku.
Potem Hendrix pochylił głowę i przycisnął wargi do jej ust.
Nie mogła zrobić nic innego jak objąć go w pasie, bo inaczej
osunęłabysięnapodłogę.Aprzecieżtenpocałunekbyłledwie
cieniem ich wcześniejszych pocałunków, ale wystarczył, by
przywołaćwspomnienia,którewywołałyciarkinajejskórze.
Tak doskonale do siebie pasowali. Wszystko inne zniknęło –
zakłopotanie,nerwy.Namiętnośćbyłaczymś,coznałaizaczym
tęskniła. Jeżeli Hendrix spali ją tu żywcem, nie będzie musiała
myśleć o powodach, dla których to małżeństwo może się nie
udać.
Czuła, jak z każdą pieszczotą jego języka wewnętrzny
płomień rośnie. Do diabła, ten ogień nie wygasł w niej od
momentu, gdy Hendrix w Vegas go rozpalił. Całował po
mistrzowsku,ażniemalpłakałazpożądania.
Właśnie dlatego upierała się przy zasadzie zero pocałunków.
Zero seksu. Nie potrafiła mu się oprzeć nawet w kościele
pełnym ludzi. Jej ciało przeszło w odmienny, sprowokowany
przezHendrixastan,gdzienieistniejenicpróczpodstawowych
potrzeb. Dzięki Bogu, że dotąd stosował się do jej reguł, bo
inaczej trudno przewidzieć, jakie jeszcze skandale mogły
wybuchnąćprzedichślubem.
Tamyślwystarczyła,bywróciładorzeczywistości.Przerwała
pocałunek,słyszącdźwiękfletówiinstrumentówsmyczkowych.
Muzyka na wyjście. Teraz powinni ruszyć przed siebie
z uśmiechem. I jakimś cudem tak się stało. Potem przetrwała
pozowaniedomilionazdjęć,jazdęlimuzynąnaprzyjęcieijakiś
milionżyczeń.
Jedyne,czegopragnęła,tocałowaćsięznówzHendrixem.
Tłum na przyjęciu rozwiał jej nadzieje. W każdym momencie
co najmniej dziesięć osób naraz współzawodniczyło o ich
uwagę. Roz straciła rachubę, ile razy Hendrix przedstawiał ją
komuś ze świata biznesu. Ona nie bardzo miała komu go
przedstawić, co jej po raz kolejny uprzytomniło powody, dla
którychwłaśniewłożyłaobrączkę.
Kilka
minionych
lat
spędziła
na
zabawie,
która
w rzeczywistości stanowiła panaceum na ból z powodu straty
matki, którą zabrała choroba, a potem utraty ojca, którego
zabrała rozpacz i apatia. Skandale były wisienką na torcie jej
burzliwego życia, ale także powodem, przez który nie mogła
ruszyć naprzód z czymś tak godnym szacunku jak organizacja
charytatywna.
Jejmążwszystkozmieni.Jużzacząłzmieniać.
Nadeszła pora pierwszego tańca młodej pary. Hendrix, do
którego od chwili namiętnego pocałunku powiedziała ledwie
dwa słowa, porwał ją na parkiet. Zaczęli się kołysać w rytm
klasycznejmelodii,którejnigdybyniewybrała,choćpasowała
dotejokazji.
–Hej–szepnąłjejdoucha.–JaksięmapaniHarris?
– Nie wiem. Nie rozmawiałam z twoją mamą. – Kiedy się
zaśmiał, zrozumiała, że nie miał na myśli Helene. – Ha ha.
Jestemzmęczona.Tobyłdługidzień.
–Wiem.Dlategopytałem.Wydajeszsięrozkojarzona.
Odsunęłasięnieco,bynaniegospojrzeć.
–Spytajmniejeszczeraz.
Poczuła ciepło, widząc uśmiech w jego oczach, ale potem
uśmiech zastąpiło coś innego. Długą chwilę nie odrywali od
siebiewzroku.
–Jaksiępanima,paniHarris?
Nazwisko nie powinno tak wiele zmieniać. Jeśli już, powinno
zabrzmieć dla niej obco. Tymczasem czuła się z nim… dobrze.
Wzięłagłębokioddechipozwoliła,bytaświadomośćsięwniej
umocniła.PaniHarris.RosalindHarris.PaniRozHarris.
Podobałojejsię,jaktobrzmi.Możepowinnapoćwiczyćnowy
podpis. Może wtedy to nie byłby dla niej taki szok. Co innego
wiedzieć, że zmienia się nazwisko, a co innego usłyszeć, jak
ktoś zwraca się do nas, używając tego nowego nazwiska.
Zwłaszcza kiedy mężczyzna nosi to samo nazwisko, a ty jesteś
jegożoną.
–Jużlepiej–odparła.
Niedopowiedzenie. Hendrix postarał się, by ich ślub był
wydarzeniem sezonu. Czemu aktywniej nie uczestniczyła
wprzygotowaniach?
Zbyt emocjonalnie potraktowała porównanie ich związku do
masła orzechowego i dżemu, które nie mogą się bez siebie
obejść, a Hendrix w odpowiednim momencie sprowadził ją na
właściwą drogę, przypominając, co naprawdę robią. Miała mu
to za złe i odsunęła go od siebie, a potem wykorzystała jako
pretekst,byzabardzoniezbliżaćsięzjegomatką.
Cóż, już jej przeszło. Teraz są małżeństwem. Zasada zero
seksuprzestajeobowiązywać.Mogąspędzaćcałyczaswłóżku
i nigdy nie rozmawiać o matkach, maśle orzechowym ani na
żadeninnykontrowersyjnytemat.
– Było wspaniale – powiedziała szczerze. – Nawet się nie
spodziewałam.Dziękujęci.
–Ja…Niemazaco–odparłzaskoczony.–Cieszęsię,żecisię
podobało.Całąrobotęwykonałaorganizatorkaślubów.Jatylko
wszystkozatwierdzałem.
– Powinnam ci była pomóc. – Przez to, że tego nie zrobiła,
czuła się dziecinna i małostkowa. Mogła wykonać połowę tej
pracy, wtedy być może miałaby większe prawo do nazwiska
Harris.–Przepraszam.
PorazpierwszyodkatastrofalnejrandkiHendrixuśmiechnął
się do niej tak samo jak tamtej nocy w Vegas. Jakby znalazł
dzbanzłota,cenniejszyniżmusięwydawało.Lubiła,kiedytak
naniąpatrzył.
–Niemasprawy.
Wybrzmiały ostatnie nuty walca i popłynęła zmysłowa
melodia.
Hendrixobjąłjąmocniej.Tłumnaparkieciezgęstniał.
– Cieszę się korzyściami, jakie mi to przyniosło, więc
wszystkojestwporządku.
Cudownie było przytulać się do niego w tańcu. Czuła
rozchodzące się po jej ciele gorąco, aż końcówki jej nerwów
naprężyłysięwoczekiwaniu.
–Korzyściami?
–Popierwszetańcemzpannąmłodą–szepnąłiprzycisnąłją
mocniej.Głaskałjejtalięiłukbiodra.
Sukniaślubnawciążstanowiłaprzeszkodę,aRoztęskniłaza
dotykiem jego rąk w miejscach, które tak długo nie były
dotykane.
Taniec był jednak doskonałym pretekstem do tego, by
Hendrixmógłjejpubliczniedotykać.
–Mnieteżsiętopodoba.
– Minęło sporo czasu – zauważył – odkąd wolno mi było cię
taktrzymać.
A sądząc z jakże miłego ucisku, który czuła na brzuchu, ta
bliskośćoddziaływałananiegotaksamojaknanią.
–Dałeśradę.
– Nie było łatwo. Ale to już za nami. Mogę cię pocałować,
kiedy zechcę. – Żeby to udowodnić, musnął wargami jej szyję,
aonapoczuławybuchającepodskórąfajerwerki.
– To nie jest całowanie – mruknęła, powściągając
westchnienie,kiedychwyciłwargamikoniuszekjejucha.
–Powoli,wszystkopokolei.
–Pospieszsię.
Odsunąłsięiomiótłjąspojrzeniem,którebyłowtymsamym
stopniu oceną sytuacji, co powiedzeniem bez słów: Jeszcze
sekundaiwezmęciętu,natejpodłodze.
– Czy w ten sposób chciałaś oznajmić, że jesteś gotowa do
wyjścia?
– Nie możemy teraz wyjść – przypomniała mu, starając się
ignorowaćrozczarowaniewswoimgłosie.
Toichwesele,ajednocześniewydarzenietowarzyskie.Wokół
Helenetłoczyłasięgromadkaludzi,gruberybyzRaleighstały
przybarze.Gdybypaństwomłodziulotnilisiępokwadransieod
rozpoczęciaimprezy,niewyglądałobytodobrze.
– Racja – zgodził się i przygryzł wargę, powściągając
przekleństwo, które stanowiło lustrzane odbicie jej myśli. –
Potrzebujemy pozytywnych komentarzy, pochwał naszego
nadzwyczajprzyzwoitegoigodnegozachowania.
No właśnie. Zwłaszcza jeśli goście będą wygłaszać takie
pochwały w obecności jej ojca, który potrzebował zapewnień,
żeRozwyszłanaprostą,ajejzdjęciazgołymifacetaminależą
do przeszłości. Że od tej pory jedyny skandal łączony z jej
nazwiskiembędziedotyczyłpodanianieodpowiedniegowinana
przyjęciu,którawydadzązHendrixemdlakierownictwaHarris
TobaccoLounge.
–Więcmożeniewychodźmy–powiedziała,kiedywjejgłowie
zrodziłasięprzekonującaalternatywa.
OBoże,bardzojejpotrzebowała.Itoszybko.
NajejsłowaHendrixzrobiłchytrąminę.
–Możenie.Możetujest…jakieśpomieszczeniegospodarcze
natyłach?
–Zdrzwiami,którezamykająsięnaklucz.
Jegokciukznalazłsięnafragmenciejejodsłoniętychpleców.
Przesuwałnimwzdłużbrzegumateriału,ażtrafiłnasuwak.
– Jedno pociągnięcie i przeszlibyśmy do historii – stwierdził,
hipnotyzującjąobietnicąpiwnychoczu.
–Lepiejtuniezaczynaj–zasugerowałailekkosięzakołysała,
by otaczające ich pary odniosły wrażenie, że wciąż tańczą,
podczasgdywrzeczywistościjejuwagabyłaskupionanakońcu
sali,gdziedojrzaładwabardzoobiecującekorytarze.–Możesz
miećwięcejszczęścia,sprawdzając,jakłatwounieśćspódnicę.
– Pani Harris, podoba mi się pani tok myślenia. – Chwycił ją
zarękę,byopuścićparkiet.
Cóż, wyglądało na to, że miesiąc miodowy zaczyna się na
weselu. Roz nie miała problemu z tym, że spieszą do drzwi
kwadransporozpoczęciuimprezy,zakładając,żezakilkaminut
będą z powrotem. Czy seks po ślubie jest lepszy niż przed?
Zarazsięotymprzekona.
Ignorując gości, którzy coś do nich wołali, Roz podążała za
Hendrixem na poszukiwanie pomieszczenia z drzwiami
zamykanyminakluczczyzasuwę.Itakwdniuichślubuzdarzył
się prawdziwy cud. Tuż obok kuchni znaleźli pomieszczenie
pełneobrusówidekoracjistołu.Niktniewidział,jakwchodzili
do środka, a w każdym razie nikt ważny. Po drodze minęli
kelnera,któryudał,żeichniezauważył.Czybyłtodowódjego
dyskrecji czy faktu, że Hendrix i Roz byli członkami
wpływowych rodzin? Nie miała pojęcia i nic ją to nie
obchodziło.
Liczyło się tylko to, że drzwi miały zamek. Gdy je zamknęła,
znaleźli się w półmroku. Zanim zaczęła szukać włącznika,
Hendrix przyszpilił ją do drzwi i przycisnął wargi do jej ust.
Wsunąłkolanomiędzyjejnogi.Wustachpoczułajegojęzyk.
Ubrania zaczęły im przeszkadzać. Roz zabrała się za guziki
Hendrixa, przeklinając subtelności smokingu. Szkoda, że nie
mogła po prostu oderwać małych krążków od materiału, ale
przecież muszą wrócić do gości. Poddała się, wyciągnęła
koszulęHendrixazzapaskaodspodniiwsunęłapodniądłonie.
Przytulił się do niej jeszcze mocniej. Jej ręce znalazły się
wpułapce,więcprzesunęłasię,uniosłaspódnicęipożałowała,
że nie pozwoliła mu zdjąć sukni. Chciała czuć jego ręce na
całym ciele. Ale zaraz potem o tym zapomniała, bo Hendrix
wsunąłdłoniepodjejbiałekoronkowestringi.
– Chcę później zobaczyć te stringi – szepnął jej do ucha,
dotykająckoronkizamiastmiejsca,którenaniegoczekało.–Są
bardzomiłewdotyku.
–Ichybacięprzedczymśpowstrzymują–jęknęła,awtedyje
ściągnął.–Dotknijmnie,szybko.
Szybko, mocno, szaleńczo. Tego właśnie pragnęła, a nie
przemowy na temat jej bielizny. Już wiedziała, że seks
z Hendrixem jest świetny. Miała nadzieję, że ich do siebie
zbliży. Że nie będą z zakłopotaniem zastanawiać się, co tu
robią.
– Po co się spieszyć, pani Harris? – drażnił się z nią krótką
pieszczotą jej dekoltu, który zakrywało zbyt wiele drobnych
pereł,bytracićnatoczas.
–Zpowodugości,którzyczekają?–Mimowoliwygięłaplecy,
gdyjegopalceznalazłydrogępodciasnystaniksukni.
Potrzebowałazapomnienia,któretylkoonmógłjejzapewnić.
Żadneznichniebyłozainteresowaneemocjonalnąbliskością.
Hendrixpołożyłrękęnajejbrzuchu,aonazaczęłasięwiercić
znadzieją,żeprzesuniejąniżej.Spełniłjejnadzieję,alezdążał
do linii mety z powściągliwością, która doprowadzała ją do
szaleństwa.
Językiem pieścił ją w miejscach, których nie dotykał żaden
inny mężczyzna. A robiąc to, mówił takie rzeczy, że od razu
mogłaby szczytować. Pięćset osób za ścianą nie zdawało sobie
z tego sprawy, a Hendrix potrafił sprawić, że było to
odurzające.
–Hendrix–błagała.–Jaumieram.
–Jaumierałemcałymitygodniami–odparłizacząłgłaskaćjej
pośladki.Nietamgopotrzebowała.
Zakołysała biodrami, licząc, że Hendrix zrozumie, iż jest
oczekiwanygdzieindziej.
–Więctojestkarazato,żeniepozwoliłamcitegorobić?
– O nie, kochanie. To jest moja nagroda. Marzyłem o tym,
żebypoznawaćtwojeciałonastoinnychsposobów.Naprzykład
tak.
W końcu wsunął w nią palec. Roz jęknęła, bo był to jedyny
dźwięk, na jaki było ją stać. Rozsunęła nogi, natychmiast
pragnącwięcej,aonposłuszniewsunąłwniądrugipalec.
– Mógłbym tu zostać do końca świata – szepnął. – Ale
muszę…
Przeklął,boRozwłaśniewpychałarękęzapasekjegospodni,
zbytzaślepionapożądaniem,byzawracaćsobiegłowęzamkiem
błyskawicznym.Dotykałagoprzezbieliznęiniemiaładość.
–Jateżmuszę.
Zezłościłasię,gdyjejprzerwał.Niewiadomoskądwyciągnął
prezerwatywę,awtedydoceniłajegozapobiegliwość.Potemjej
umysł przestał funkcjonować. Gdy Hendrix wypełnił ją sobą,
zobaczyła wirujące gwiazdy. Dał jej wszystko, czego pragnęła.
Miaławrażenie,żesięgnąłjejduszy.
Nie wolno jej tak fantazjować. Oni tylko uprawiają seks. Jej
ciałooczekujemocnychpchnięć,aniepoezji.
Obejmując go nogami, wbiła palce w jego ramiona. Jeśli
nawet zostawi ślady, kto by się tym przejmował? Są
małżeństwem, nikt prócz niej nie zobaczy jego nagich ramion.
Żadnainnakobietanieujrzygogołego.Coniepowinnojejtak
cieszyćanityleznaczyć.Ajednakniemogłauciecodmyśli,że
teraztworzązespół,czymusiętopodobaczynie.
Noszą to samo nazwisko. Mieszkają w jednym domu. Maja
wspólne cele. Jeżeli mu się to nie podoba, powinien był
wymyślićinnyplan,bywyciszyćskandal.
Poruszając się ledwie zauważalnie, dotknął jej w tak
wrażliwym miejscu, aż łzy popłynęły jej z kącików oczu.
Popędzała go ruchem bioder, kiedy prowadził ich oboje
w stratosferę. Dusząc krzyk i wtulając twarz w smoking,
modliłasię,bynierozmazaćsobiemakijażuiniezostawićśladu
najegorękawie.
To byłaby oczywista wskazówka dla wszystkich, którzy
chcielibyjązauważyć.ARozpodobałosię,żeichspotkaniesam
nasamodbywasiępodosłonątajemnicy.
Zakołysała biodrami, aż poczuła napięcie, które tak lubiła.
Hendrix mocniej rozchylił jej uda. To była ta chwila. Zaraz
potem osunęła się bezwładnie w jego ramionach, a jego krzyk
oznajmił,żeontakżedotarłdocelu.
Dał im obojgu jakieś pięć sekund na to, by się otrząsnęli,
apotempostawiłjąnapodłodze.
– Świetne początki – oznajmiła, bo czuła, że na to czekał. –
Mogępowiedzieć,żejużsiętakniedenerwuję,choćdalekomi
dopełnegozadowolenia.
Tyle jeszcze zostało do odkrycia. A najlepsze, że ma na to
czas.Seksmałżeńskitonaprawdędużoplusów.
Nagle
ktoś
poruszył
klamką.
Roz
śmiertelnie
się
przestraszyła.
–Maszklucz?–zawołałgłoszzadrzwi.
OBoże.Wszystkosięzarazwyda.
ROZDZIAŁSIÓDMY
Gdzie się podziała jej bielizna? Roz spanikowała i nie była
wstaniemyśleć.
Znów ktoś nacisnął klamkę. Ktokolwiek to był, pewnie nie
miałpojęcia,żeznajdująsiętupaństwomłodzi.Alepewniejuż
szykowałaparatwtelefonie.Wszyscytakrobią.
Roz odskoczyła od drzwi i przyklękła. Po omacku szukała
majtek, suknia jak wielki biały kaftan bezpieczeństwa
przeszkadzała jej w poszukiwaniach. Hendrix nieporadnie
poprawiał na sobie ubranie. Dźwięk zasuwanego zamka
błyskawicznego zabrzmiał jak eksplozja. Ale przynajmniej
zapiął rozporek, więc jeśli ktoś sfotografuje tę schadzkę, nie
znajdzietunagości.
Raptem drzwi otworzyły się szeroko, zalewając światłem
małe pomieszczenie. Roz przypomniała sobie podobną przykrą
chwilę,tyleżewtedyliczyłasobielatdwadzieścia,aterazmiała
nasobiesuknięślubną,zaśmężczyzna,którychowałkoszulędo
spodni,właśniezłożyłswójpodpisnaświadectwieślubu.
Dwaj ubrani na biało kelnerzy wytrzeszczali oczy. Roz
chciałaby powiedzieć, że lata praktyki – bo nieraz została
przyłapanawmniejniżświetnejsytuacji–przygotowałyjąnatę
chwilę,ajednaktonigdyniebyłołatwe.
Mimo wszystko nie zamierzała czuć się zażenowana. Była
w
pełni
ubrana.
Małżeństwa
mają
prawo
przebywać
wzamkniętychpomieszczeniach,nieobawiającsięosądzania–
inaczej nie zadawałaby sobie tyle trudu, by przejść przez to
wszystko.Tokelnerzyimprzeszkodzili,anienaodwrót.
Natychmiast się wyprostowała, udając święte oburzenie,
i omal nie skręciła kostki, kiedy jedna ze szpilek ustawiła się
podniewłaściwymkątem.
–No…przepraszam–powiedziałkelnerzlewej,któryrównie
dobrze mógłby dodać do swoich słów hasztag #nie
przepraszam.
Minę miał taką, jakby zobaczył coś bardzo nieprzyzwoitego,
a Roz przeżyła moment przerażenia, bo nie udało jej się
zlokalizować majtek. Nerwowo poprawiła spódnicę. Hendrix
podszedłdoniejodtyłuiobjąłjąwpasie.
Oparła się o niego bardziej wdzięczna, niż miała do tego
prawo.
– Możecie dać nam chwilę? – rzekł Hendrix do kelnerów
i zaczekał, aż jeden z nich skinie głową, po czym zamknął im
drzwiprzednosem.
Czemuonaotymniepomyślała?
Kiedy Hendrix zapalił górne światło, od razu zobaczyli białe
koronkowe stringi. Zamiast pozwolić Roz sięgnąć po nie,
Hendrixująłjąpodbrodęipocałowałwusta.Niemiałotonic
wspólnego z seksem. Nie mogło. Na zewnątrz czekało dwu
mężczyzn,którzychcielidostaćsiędośrodka.
– Ja też nie jestem w pełni usatysfakcjonowany – oznajmił
Hendrix.
Rozkiwnęłagłową,niepojmując,czemutakrótkachwilatak
wieleznaczy.WkońcuHendrixjąpuściłibyligotowizmieszać
się znów z tłumem gości. Trzymając się za ręce, wyszli na
zewnątrz,zostawiajączasobąkelnerów.
Rozzdawałosię,żedłońmężaparzy.Nieprzypominałasobie,
kiedyostatnioktośtrzymałjązarękę.Niemaniczłegowtym,
że mąż i żona trzymają się za ręce. Tyle że to było takie…
nieoczekiwane.
– W porządku? – spytał cicho, gdy znaleźli się w korytarzu
prowadzącymdosali,gdzieodbywałosięprzyjęcie.Całąuwagę
skupił właśnie na niej, ale nim mu odpowiedziała, czy
zastanowiła się, czemu jego troska tak ją poruszyła, ktoś im
przeszkodził.
Poczuła napięcie w dłoni Hendrixa i odwróciła się. Jej ojciec
iHelenestalinakońcukorytarzazwyrazemkonsternacjiiulgi
natwarzach.
To właśnie dla nich wzięli ślub, który miał zatuszować
skandal. Teraz dla wszystkich było jasne, że Roz nie potrafi
oprzeć się Hendrixowi, że nie jest w stanie zaczekać na
bardziejodpowiedniachwilę,nimzostanieznimnaga.
– Trochę się niepokoiliśmy, bo nie mogliśmy was znaleźć –
oznajmiłaHelenezuśmiechem.
OjciecRozsięnieuśmiechał.Splótłramionanapiersi.Nawet
jeśliwszpilkachmogłaspojrzećmuprostowoczy,poczułasię
mała i skarcona, zanim otworzył usta. Poślubienie Hendrixa
było desperackim wysiłkiem, by zasłużyć na aprobatę ojca.
Wyglądałonato,żebyłtopróżnywysiłek.
– Cieszę się, że widzę was ubranych – rzekł ojciec i było
jasne,żezwracasiędocórki.
Usłyszała niewypowiedziane „tym razem”, co oczywiście
wprawiło ją w zażenowanie, które wcześniej, gdy zostali
nakryciprzezkelnerów,udałojejsięzwalczyć.DziękiBogu,że
tonierodziceotworzylitamtedrzwi.
–Właściwietojużniepańskiezmartwienie–rzekłHendrixdo
Carpentera.
Rozpotrząsnęłagłową.Naprawdęstanąłwjejobronie?
– To jest moje zmartwienie – poprawił go Carpenter. – To
małżeństwo nie gwarantuje, że skandal związany ze zdjęciami
ucichnie na dobre. A Roz jest niezła w dolewaniu oliwy do
ognia.
–Uważamjednak,żetoniepańskiezmartwienie–powtórzył
Hendrix,mocniejściskającjejdłoń.
Ostrzegałją,bysięniewtrącała?Itakniemogłasięodezwać.
Czuładławieniewgardle.
– Roz jest moją żoną – ciągnął Hendrix. – Ja odpowiadam
teraz za wyciszenie złej prasy, gdyby taka się pojawiła.
Zaopiekujęsięnią.
Okej,prawdopodobniezarazzalejesięłzami.
– Hendrix. – Czuła, że musi coś powiedzieć, lecz nie zdołała
wymyślićnicpozatymjednymsłowem.
Hendrix skinął głową matce i pociągnął Roz z dala od tej
inkwizycji,któramogłazrujnowaćdzieńjejślubu.
Zerknęłananiego.
–Dziękuję.Niemusiałeśtegorobić.
Posłałjejenigmatycznyuśmiech.
– Musiałem i zrobiłem. Twój ojciec powinien być z ciebie
dumny,anierzucaćcięnapożarciewilkom.
– Nigdy nie doceniał mojej zdolności do zachowania
równowagipodczasseksunastojąco.
Hendrix zaśmiał się, a Roz chyba pierwszy raz tego dnia
odetchnęłaswobodniej.
– Ja doceniam. – Uniósł brwi i poprowadził ją do sali, gdzie
zostaliwchłonięciprzeztłumgości,zktórychniktniezauważył
ichchwilowegobraku.
WymianazdańzojcempotwierdziłasłusznośćdecyzjiRoz,by
poślubićHendrixa.Zgodziłasięnatenślubpoczęścipoto,by
zyskać aprobatę człowieka, który raz za razem pokazywał jej,
że nie jest w stanie zasłużyć na jego szacunek. Hendrix nie
pozwolił,byojciecjąobrażał.
Możeonateżpowinnamusiępostawić.
I właśnie wtedy zaczęła szczerze cieszyć się dniem swojego
ślubu.
WprzeciwieństwiedokomentarzyPaulaCarpenterazdawało
się, że ślub w dużym stopniu przyczynił się do załagodzenia
skandalu. Niemiłe spojrzenia rzucane ukradkiem na Roz
w kwiaciarni czy niechęć w spojrzeniach gości restauracji na
ich pierwszej randce poszły w zapomnienie. Teraz było
mnóstwo uśmiechów i gratulacji, wiele osób chciało z nimi
porozmawiać.
Hendrixwiedział,żewzięlizRozślub,byHelene,kandydatka
na stanowisko gubernatora, nie musiała obawiać się
dodatkowych ataków. Czym innym jednak była ta świadomość,
a czym innym obserwowanie na bieżąco tego, co się dzieje.
Zwłaszcza gdy zaczął podejrzewać, że tak zwane dobre
towarzystwo postrzegało jego związek z niegrzeczną córką
Carpenterajakowyraz„złegosmaku”.
Azatempostanowiłtonaprawić:toonrobiłtodlaRoz,anie
na odwrót. Czy istnieje większe szaleństwo? Świetnie się czuł,
udzielając reprymendy jej ojcu. Nikt nie zasługuje na to, żeby
być osądzanym za zdrowy apetyt seksualny, gdy jego partner
jestdorosłąosobąopodobnychpotrzebach.
Chciał jak najszybciej opuścić ten lokal i w domu zadbać
o niezapomniane wspomnienia z dnia weselnego, w domu,
gdzie jego żona będzie mogła robić to, na co jej przyjdzie
ochota.
–Chodźmy–szepnąłdouchaRoz.–Jużchybamiliongodzin
udzielamysiętowarzysko.
–Wiesz,żemnieteżtoprzeszłoprzezmyśl?
– Naprawdę? – Erekcja była tak gwałtowna, aż w głowie mu
sięzakręciło.
– Tak. A może wcześniej nie zauważyłeś, że jeszcze nie
skończyłam?
HendrixpomachałdomatkiichwyciłRozzarękę.Ruszylido
limuzyny,któracierpliwieczekałaprzykrawężnikuprzedNorth
RidgeCountryClub.
Jazdadodomutrwałaowielezadługo–całedziesięćminut,
podczas których Hendrix trzymał ręce przy sobie jak grzeczny
chłopiec,ponieważtymrazemniechciałsięspieszyć.
Tyle że jego żona pachniała tak bosko i przytuliła się do
niego, a jej palce odbywały wędrówkę po jego kolanach.
Kosmyki ciemnych włosów Roz wymknęły się z koka, a on
myślał tylko o tym, że kiedy już się w niej zagłębi, sam
wyciągniekilkakolejnychkosmyków.
Kiedy limuzyna zaparkowała przed domem, oświetlonym
przezgosposięnapowitanie,Hendrixzacząłtracićcierpliwość.
–Dośrodka–rzucił.–Szybko.
Ażebybyłoszybciej,wziąłjąnaręceiprzeniósłprzezpróg,
botakwłaśnierobiąmałżonkowiewdniuślubu.Rozobjęłago
szyję, a potem testowała jego cierpliwość, przygryzając
koniuszekjegoucha.Doprowadziładotego,żesiępotknął,ale
natychmiast odzyskał równowagę. Nie mógł przecież upuścić
swejświeżopoślubionejżony.
– Jeśli nie chcesz, żeby nasza noc poślubna została
upamiętnionawycieczkąnaoddziałratunkowy,sugeruję,żebyś
wytrzymałajeszczepięćsekund–poradziłjej,coonawdużym
stopniuzignorowała.
Hendrixprzyspieszyłkroku.
Nie było mowy, by w stanie takiego podniecenia pokonał
schodyzRoznarękach,awięcpostawiłjąnaziemiipopchnął
nagórę.
Pierwszawpadładosypialni.Hendrixwszedłzaniąizamknął
drzwi. W Vegas przestrzegali niepisanej zasady, że mogą
kochać się gdzie popadnie, nie tylko w łóżku. Jego sypialnię
urządzał profesjonalista, znajdowały się w niej solidne meble
wodcieniuespresso.ŻadenznichniepochodziłodCarpentera.
Roz w białej sukni wyglądała olśniewająco. Jej pełne wargi
nie
potrzebowały
szminki,
by
wyglądać
luksusowo
i zapraszająco. A jej oczy… były jednocześnie przejrzyste
itajemnicze.
Czy kiedykolwiek będzie miał dość podziwiania jej twarzy?
A gdyby z jakiegoś powodu dłużej pozostali małżeństwem
i miałby okazję patrzeć, jak Roz się starzeje? Pewnego dnia
mógłbysięobudzićizadaćsobiepytanie,gdziesiępodziałajej
uroda. A jednak się tego nie spodziewał. Bo w środku Roz
pozostaniesobą,anatymnajbardziejmuzależało.
A przecież miało chodzić o pożądanie. Jego myśli za bardzo
skręciły w stronę bliskości, której starannie unikał. Problem
w tym, że nie od razu zabrali się do dzieła. Seks czystą
przyjemnościąeliminujewszelkiezbędnerozważania.Kiedyon
byłzajętytworzeniemsonetówkuczciżony,onastałaipatrzyła
naniego,jakbystraciłrozum.
Najwyraźniejodrobinęoszalał.Nacoczeka?
Obrócił pannę młodą plecami do siebie, rozpiął zamek
błyskawiczny. Pozbawiona ramiączek suknia zsunęła się,
odsłaniając plecy. Pochylił się i przyłożył do nich wargi,
przesuwającjewdół,ażdotarłdodołeczkanadpośladkami.Po
to tu przyjechali. Po niezapomnianą rozkosz. A ten głos, który
sięwnimodezwał?
Im szybciej dotrze do miejsca, w którym nie był w stanie
myśleć, tym szybciej znikną myśli, których nie powinien do
siebiedopuszczać.
Zsunął jej suknię z bioder. Seksowne stringi, których dotąd
tylko dotykał, tworzyły literę V między pośladkami, wskazując
drogę do raju. Hendrix jęknął, przypominając sobie, ile czasu
poświęcił temu miejscu w Vegas. Z całą pewnością było warte
powtórki.
Klęknął, wsunął język pod pasek koronki i przesuwał nim
wdółiwgórę,jednocześniegładziłudaRoz,azakończyłswoją
podróż między pośladkami. Wtedy nogi Roz zaczęły drżeć,
zpodnieceniaalbozwyczerpania.Późniejdotegowróci.
Teraz jego świeżo poślubiona żona potrzebowała większej
wygody.Aonmiałnatomnóstwopomysłów.
Wziął ją znów na ręce, co bez krępującej ruchy sukni było
o wiele łatwiejsze. I dużo przyjemniejsze, gdyż mógł do woli
patrzećnajejnagiepiersi.
Położyłjąnałóżkuizacząłsięrozbierać,zdumiony,żeznalazł
w sobie dość siły woli, by się nie spieszyć. Druga skarpetka
trafiła na podłogę. Uznanie w oczach Roz jeszcze bardziej go
podnieciło.
Gimnastyka w pomieszczeniu gospodarczym ani trochę nie
zmniejszyła jego pożądania. Wszedł na łóżko i pocałunkami
wyznaczałdrogędopiersiRoz.Kiedyleciutkoprzygryzłsutek,
głośnowciągnęłapowietrze.
Miałajedwabistąskórę.Ibyłatakapodniecona.
W pewnej chwili uniosła biodra i omal nie uderzyła nimi
wjegoczłonek.Poczuł,żemusinatychmiastsięwniejznaleźć.
Jej ciało błagało, by uwolnił je od napięcia, dając mu ścisłe
instrukcje.
Ajednaksiępowstrzymał.
Chwyciłjązabiodraicałowałjejbrzuchażdosklepieniaud.
Wciąż zakrywały ją koronkowe stringi, i choć były wyjątkowo
zmysłowe,musiałsięichpozbyć.
Potem rozsunął jej nogi. Doprowadzała go do szaleństwa,
poruszającbiodrami.
– Pocałuj mnie – poleciła schrypniętym głosem. – Od tygodni
marzęotwoimzręcznymjęzyku.
Taki komplement wystarczył, by Hendrix wziął się do dzieła.
To jego żona, wilgotna i gotowa. Dla niego. A doświadczenie
byłoniemalmetafizyczne.Czemuniktnamniemówi,żezwykły
aktzłożeniapodpisunapapierzematakieznaczenie?
Do języka Hendrix dołączył palec. Roz zacisnęła uda,
zakołysała się, a wreszcie krzyknęła tak głośno, że jej krzyk
odbił się w nim echem. Takiego krzyku mógłby słuchać na
okrągło.Potemusiadła,zaskakującgo,żetakszybkodosiebie
doszła,odepchnęłagoiprzewróciła.Tymrazemtoonaznalazła
sięnagórze.
Wyglądałonato,żebędzieciągdalszy.Niemógłsięskarżyć,
kiedyścisnęłagoudami.Dotejporyniezdjęłabiałychszpilek,
które znalazły się teraz po dwu stronach jego ud, i wcale od
razu na nim nie usiadła. Ale przecież nie chciał się spieszyć.
Policzkimiałazaczerwienione.Kiedyspojrzałananiegozgóry,
pomyślał, że jest najpiękniejszą kobietą, jaką kiedykolwiek
widział, z tym błyskiem zaspokojenia w oczach, które mógł
sobieprzypisać.
Chciałtopowtórzyć.Itonieraz.
Wyciągnąłdoniejręce,leczpokręciłagłową,mocnościskając
go udami. Splotła palce z jego palcami, żeby jej nie dotykał.
Ważyłatyleconic,łatwobyłobysięodniejuwolnić,aleHendrix
był jednak ciekawy, co jej chodzi po głowie, skoro oczekiwała,
żebędzieleżałnieruchomo.
Dowiedział się tego, gdy uwolniła jego palce i przesunęła
dłonie w dół jego piersi i brzucha. Kiedy ujęła jego członek,
miałwrażenie,żeniemaczymoddychać.
Zacisnął powieki, bał się, że natychmiast eksploduje. W jej
dłoni. Nie okazała mu litości, tylko nieco się cofnęła, by nad
nim uklęknąć, spojrzała mu w oczy, a potem pochyliła głowę.
Widokjejjęzykaomalgonierozbroił.
Czuł,jakwniejpulsujeiztrudemtowytrzymywał.Wymagało
toodniegojakiejśnadzwyczajnejmocy,niemiałnawetpojęcia,
żejąposiada.
Tyleżejegożonaposiadaławłasnemoce.
– No no, kochanie – odezwał się ochryple, próbując się
uwolnić.
Wodpowiedziwciągnęłagogłębiej,aonodniósłwrażenie,że
zmieniastanskupieniaileżałbezwładny.
– Proszę – błagał, gdy język Roz okrążał go niezgodnie
z ruchem wskazówek zegara, i to tak szybko, że czuł gorąco
w palcach stóp. Głowa opadła mu na łóżko, nogi zesztywniały
inaprawdęjużniewiedział,ocojąbłaga–żebyprzestałaczy
żebykontynuowała.
Sama podjęła decyzję, mrucząc jak kot i masując go aż do
finału.Hendrixbyłzbytwykończony,bysięporuszyć.
– Z podziękowaniem za to, że przestrzegałeś zasad –
oznajmiła z zadowolonym z siebie śmiechem. – Zasłużyłeś na
jakieśdziesięćwięcej.
Gdyby wiedział, że taka będzie nagroda za to, że udowodnił
sobieicałemuświatu,iżmożeżyćbezseksu,przyszłobymuto
owielełatwiej.Nieotwierającoczu,skinąłgłową.
–Masznatomojepozwolenie.
–Ha,niepowiedziałam,żetobędzieodrazu.
Zamilkła, a cisza wydała mu się tak ciężka, że podniósł
powieki. Roz siedziała wygodnie między jego udami, z jedną
nogą na jego łydce i łokciem wspartym obok jego biodra. To
była najbardziej erotyczna poza, jaką dotąd widział. Co wiele
mówiło,zważywszynazdjęcie,któregoRozbyłagwiazdą.
–Dziękuję–powiedziała.–Zato,copowiedziałeśdomojego
ojca.
Jej mina była enigmatyczna. Patrzył na nią, szukając
wskazówki,comaterazpowiedzieć.„Niemazaco”zdawałosię
zbyt mało znaczące, zważywszy na jej ton. Poza tym nie miał
ochotynatęrozmową,kiedybyłwłóżkuznagąkobietą.
Tyle że to nie była byle jaka naga kobieta, której nie
zamierzałwięcejwidzieć.
To była Roz. I wszystko wskazywało na to, że następnego
ranka obudzi się obok niej. Będzie się tak budził przez wiele
ranków. Nie miał pojęcia, jak uniknąć znaczących podtekstów,
które mogą się pojawić w rozmowach w przerwach między
chwilamiprzyjemności.
Może należy doprowadzić do tego, by nie było między nimi
nic prócz namiętności. Chyba jeszcze wystarczająco jej nie
rozgrzał, skoro była w stanie myśleć o tym, co działo się za
muramitegopokoju.
–Porozmawiajmyotympóźniej,dobrze?–zaproponował.
Zaczął wyjmować szpilki z koka. Powoli włosy opadały jej na
ramiona i enigmatyczny, powściągliwy wyraz twarzy znikł. Tak
jestlepiej.Onateżzasłużyłanadziesięćorgazmów.
– Dzisiaj nadrabiamy stracony czas – oznajmił, kiedy spadła
ostatnia szpilka. – Myślałem, że po Vegas już nigdy cię nie
zobaczę.Nieumiemkłamać.Chciałemcięzobaczyć.
Czemutopowiedział?Mielisobieoszczędzićtakichwyznań.
Rozzamrugałaiprawieniezauważalnieuniosłakącikiwarg.
– Chciałabym powiedzieć, że o tobie zapomniałam.
Próbowałam,alesięnieudało.
No i proszę. Teraz są małżeństwem. Roz tak pasowała do
szufladki „gorący romans”, w której ją zamknął, że ta nowa
sytuacja z trudem mieściła mu się w głowie. Oczywiście
zdarzałysiękobiety,zktórymispotkałsięwięcejniżraz,jednak
nie przypominał sobie żadnej twarzy. Tymczasem w ciągu
minionego miesiąca Roz do tego stopnia zawładnęła jego
myślami,żeprzestraszyłsię,iżciężkobędzieoniejzapomnieć,
kiedysięrozwiodą.
Chwycił ją za ramiona, a Roz pocałowała go namiętnie.
Rozsunęłanogi,bynanimusiąść,tymrazemdokładnietakjak
pragnął.Najwyraźniejonateżuznała,żedośćgadania.
W ferworze namiętności ich wargi nie mogły się od siebie
oderwać.Tymrazemniemusielizwalniać.AHendrixniechciał
zmarnować tej okazji. Pół sekundy zajęło mu sięgnięcie po
prezerwatywę, którą trzymał w szufladzie nocnej szafki
woczekiwaniunanocpoślubną.PotemprzewróciłRoznaplecy.
Potrzebowała zapomnienia. On mógł jej to dać. Przyciskając
wargi do jej ust, pieścił ją wszędzie tam, gdzie sięgnęły jego
ręce. Roz zacisnęła palce na jego członku i zabrała mu
prezerwatywę. Zabezpieczyła go, nie szczędząc mu przy tym
pieszczot.
Spojrzał jej w oczy. Czekała na niego niecierpliwie, ale nie
przejmowała inicjatywy, pozwalała mu działać w jego własnym
tempie.
Tak, dorównywała mu pod każdym względem. Pasowała do
niego. Przez chwilę patrzyli sobie w oczy. Potem Hendrix
zagłębił się w niej i nawet pieszczota jej warg nie równała się
jedwabistości, którą teraz poczuł. Wciągnęła go głębiej,
obejmującgonogami,bygotamzatrzymać.
Wkońcujednakmusiałsięporuszyć.Rozzaciskałasięnanim
raz za razem. Zbliżała się do drugiego orgazmu. Jej oczy były
takciemneiogromne,żewnichzatonąłznadzieją,iżnigdynie
wypłynienapowierzchnię.
Eksplodowali jednocześnie i dopiero po chwili, gdy leżeli
objęci, Hendrix sobie uświadomił, że kochali się w pozycji
misjonarskiej. Mógłby powiedzieć, że nie znosi tej pozycji, ale
z Roz, jego żoną, wydawała się słuszna. Odsuwając włosy z jej
twarzy, poczuł w piersi jakieś ciepło. Roz pocałowała go
wskrońiwtuliłasięwniego.
Chybanigdydotądnieczułsiętakzaspokojony,aprzecieżnie
kochali się wiele razy. Dotąd zawsze ilość była jego celem, ale
najwyraźniej
ważniejsza
jest
jakość.
Dlatego,
że
są
małżeństwem? Dlatego, że przed nimi wiele takich nocy, więc
nie musi zaspokajać apetytu w ciągu paru godzin? Jakkolwiek
było,czułsięinaczej.Ipodobałomusięto.
To był wciąż niezbadany teren i nie do końca wiedział, co
z tym zrobić. Seks nie zmniejszył współczynnika intymności.
A on zawsze wzbraniał się przed intymnością, gdyż źle znosił
odrzucenie, a raczej nie miał ochoty przekonać się, jak to
zniesie.
Ojciec tak całkowicie go odrzucił, że Hendrix przez większą
częśćżycianienawidziłczłowieka,któregonawetniepoznał.To
dlatego z taką łatwością zawarł pakt z Jonasem i Warrenem.
Nie miał ochoty się dowiedzieć, o ile bardziej bolałoby
odrzucenieprzezkogoś,kogobykochał.JednakRozokazałasię
świetną partnerką. Może zatem powinien związać się z nią
trochębliżej…
Przytulił ją mocniej i przykrył ich kołdrą. Tamtej nocy
w Vegas nie zmrużyli oka, a zatem to będzie ich pierwsza
wspólnieprzespananoc.Budzeniesięobokkobietybyłoczymś,
czego dotąd unikał, ale powitanie nowego dnia z Roz bardzo
musiępodobało.
Jeżeli „bliżej” się nie sprawdzi, zgodnie z planem wezmą
rozwód. To był eksperyment, przed którym nie mógł się
powstrzymać, choć nigdy dotąd nie powiedziałby, że tego
pragnie.
ROZDZIAŁÓSMY
Hendrix i Roz postanowili nie wyjeżdżać w podróż poślubną
głównie dlatego, że pary zazwyczaj tak robią. Ale także z tego
powodu, że cztery dni po ich ślubie Helene zaplanowała
imprezę,podczasktórejzamierzałazebraćwiększączęśćkwoty
niezbędnejdoprowadzeniekampaniiażdowyborów.
Heleneprosiłaich,bysiępojawili,byniewyglądałonato,że
się ukrywają, a Roz nie potrafiła znaleźć jednej dobrej
wymówki. Chociaż usilnie jej szukała, gdyż duża impreza
z mnóstwem okazji, by poczuła, że wciąż nie zasługuje na
nazwiskoHarris,zbytniojejniepociągała.
Po południu Hendrix przyjechał wcześniej z pracy, niosąc
torbę z logo ekskluzywnego butiku z damską odzieżą. Roz
spojrzałananiązaintrygowana.
–Maszzamiarwystępowaćwrewiidragqueen,ajanicotym
niewiem?–spytała,siedzącnakanapieprzyokniesypialni.To
była ogromna sypialnia w ogromnym domu, który wydawał się
pusty, kiedy nie było w nim jej męża. Pewnie dlatego, że dom
byłjegowłasnością.
Tak w każdym razie sobie mówiła, by nie zastanawiać się,
czemutęsknizaHendrixem.Czemumyślionimcałymidniami
iczemutylkochwilamitemyślidotycząseksu.
–Może.–Poruszyłbrwiami.–Zobaczmy,czypasuje.
Spomiędzywarstwbibuływyjąłsuknięiprzyłożyłjądosiebie.
Była zachwycająca. Czerwona, ze złotą klamrą w talii, która
zbierałamateriał.
– Chyba na mnie będzie wyglądała lepiej niż na tobie –
stwierdziła Roz. – Czy w ten subtelny sposób chcesz mnie
zachęcićdospotkaniazgrubymirybamizKarolinyPółnocnej?
Posłałjejuśmiech,któryprzyspieszyłjejtętno.
–Apodziałało?
Otak,podziałało,alenietakjakmyślał.
– Pod warunkiem, że pasuje do moich złotych butów. –
Wyciągnęła rękę po suknię, ponieważ impreza wydawała się
nieunikniona. – Zmierzę ją. Ale włożę ją tylko dlatego, że ty ją
wybrałeś.
Jedwabprzelewałsięprzezręcejakwoda.Sukniamiałajedno
ramię odkryte i opadała do ziemi kaskadami czerwieni.
Pasowała na nią, jakby była dla niej uszyta. Wysokie rozcięcie
wystarczająco odsłaniało nogę, by unieść niejedne brwi. Roz
miałanadzieję,żeHendrixzniegoskorzysta,byjejdotknąćpod
stolikiem.
–Wyglądaszolśniewająco–rzekł,ajegooczylśniłydumą.
–Maszdobrygust–odparła.
Nie rozumiała, dlaczego komplement sprawił jej taką
przyjemność. Żaden mężczyzna nigdy nie kupił jej sukienki.
Nigdy tego nie pragnęła i od nikogo innego nie przyjęłaby
takiegopodarunku.
Oczywiście gest Hendrixa miał ukryty cel. Chciał, żeby mu
towarzyszyła podczas urządzonej przez matkę imprezy, a teraz
nie mogła już użyć wymówki „nie mam co na siebie włożyć”.
Mimo to nie miała mu tego za złe. Suknia była jak marzenie,
dowodząc,żejejmążzwracauwagęnadetale,asposób,wjaki
naniąpatrzył,sprawił,żeczułasiępożądanajaknigdydotąd.
Właściwie spodziewała się, że weźmie ją w objęcia, ale on
zaczął opowiadać o jakimś zdarzeniu w pracy, zdjął garnitur,
a potem poszedł wziąć prysznic. Szkoda. Chętnie by się
spóźniła,aleonniemiałtakiegozamiaru.
Podczas jazdy limuzyną zaczęła się denerwować. Na ich
ślubieobyłosiębezniechętnychspojrzeń.Aletamwystępowała
w roli panny młodej, więc to dość normalne, że ludzie
traktowalijąprzyjaźnie.ImprezaHelenetocałkieminnabajka.
Roz
rzadko
uczestniczyła
w
podobnych
towarzyskich
zgromadzeniach.Niebezpowodu.
Odważyła się na to tylko dla Helene. I dlatego, że Hendrix
kupiłjejtęsuknię.
– Zdenerwowana? – spytał, kiedy wysiedli z auta. – Będę cię
trzymałzarękę.
– Powinieneś – przypomniała mu. – Jesteśmy małżeństwem
imusimydbaćoto,żebywszyscybylitegoświadomi.
Splótłpalcezjejpalcamiiuśmiechnąłsię,jakbydzielilijakąś
tajemnicę.
–Robiętotakżedlatego,żechcę.
Te słowa ją uspokoiły. Na jakieś dwie minuty. Bo właśnie po
dwóch minutach dostrzegła ojca, a nie miała pojęcia, że go tu
zastanie.Oczywiściepostarałsięozaproszenie.AmożeHelene
zaprosiłagozwłasnejwoli.
Rozpoczułalódwpiersi.
–Ciekawe,czyjesttujakieśmałepomieszczeniegospodarcze
–szepnęłamężowidoucha.Moglibyodrazuspędzićtamjakąś
godzinę,zanimktokolwiekzauważyłbyichprzyjście.
Wtedyniebyłobyzamieszaniazpowoduichzniknięcia,aona
by się zrelaksowała, zanim zderzy się z ewentualnymi
krytycznymispojrzeniamiikomentarzami.
Hendrix uśmiechnął się do kilku osób i otoczył Roz
ramieniem. Obejmował ją w bardzo przyzwoity i pełen
szacunkusposób.
–Możepotemtosprawdzimy.
– Może powinniśmy teraz sprawdzić. – Objęła go w pasie,
pozwalając swojej ręce nieco się przesunąć, by mu
przypomnieć,żenajlepiejjestwtedy,kiedypłonązpożądania.
Zamiast posłać jej uśmiech, który zdradziłby wszystkim jego
niegrzecznemyśli,Hendrixpociągnąłjądoukrytejwpółmroku
wnęki. Och, ta wnęka miała możliwości. Nie posiadała drzwi,
ale można uznać, że zapewniała prywatność. Roz rozpięła
mężowi smoking, oceniając, do jakiego stopnia mogą się nim
osłonić,gdybyHendrixniepotrafiłutrzymaćrąkprzysobie.
Ale on tylko splótł palce z jej palcami i odsunął od siebie jej
ręce.
–Roz,dajspokój.
Niezabrzmiałotojakpreludiumdorozkoszy.
–Staramsię,aleminiepomagasz.
– Czemu zawsze musimy kochać się w miejscach
publicznych?
Patrzyłananiegozotwartymiustami.
–Chybarobięcośnietak,skoromusiszotopytać.
– Mówię poważnie. – Ich palce pozostały splecione, Hendrix
uniósł jej dłoń do warg i czule ją pocałował. – Nikt na świecie
niepodniecamnietakjakty.Nierozmawiamyotym,czyjesteś
w stanie mnie podniecić, ale dlaczego próbujesz to robić
podczasprzyjęciamojejmatki?
Poczuławyrzutysumienia.
– Chyba dreszczyk emocji minął. I to na początku
małżeństwa.Myślałam,żenieminieconajmniejprzezpierwszy
rok.
Hendrixprzewróciłoczami.
– Właśnie ci powiedziałem, że ta rozmowa nie dotyczy tego,
jak bardzo cię pożądam. Usiłuję odgadnąć, skąd u ciebie ta
autodestrukcyjna potrzeba uprawiania seksu w miejscu
publicznym.Przecieżwłaśnietozmusiłonasdoślubu.
Więcteraztojejwina?
–Wtamtejwanniebyłonasdwoje,Hendrix.
– I to z własnej woli – rzucił szybko, co jeszcze bardziej ją
zirytowało. – Nie oskarżam cię. Nie opierałem się, kiedy mnie
zaciągnęłaśdotegomagazynupodczasślubu.Aleterazmówię
nie.Zaczekaj.
Mocniejścisnąłjejpalce,słuszniezgadując,żeRozzamierza
uciec.
–Kochanie,posłuchajmnie.
Byłatakbardzoniewsosie,żegoposłuchała,niezależnieod
świadomości,żeniespodobajejsięto,comiałdopowiedzenia.
–Takbardzomniepragniesz,żeniemożeszztympoczekać?
– spytał. – To wspaniale. Ja też cię pragnę. Problem w tym, że
obojewykorzystujemytojakoodwrócenieuwagi.Odżycia,od…
samniewiem.Aleniechcęjużtegorobić.
Żarliwość, z jaką to mówił, dotknęła w niej czegoś tak
głęboko,żeażzabolało.
–Nictakiegonierobię.
Niezgadzałsięztym.
–Robisz.Jesteśmyulepieniztejsamejgliny.Czemuobojetak
chętniezdecydowaliśmysięnaślub?Bosięrozumiemy.
O Boże. To bolesna prawda. Jeśli Hendrix doprowadzi ją do
łez,nigdymutegoniewybaczy.Malowałasięprzezpółgodziny.
–Cochceszpowiedzieć?
Jegouśmiechwcalejejnieuspokoił.
– Żebyśmy się kochali za zamkniętymi drzwiami. Dowiedzmy
się,kimnaprawdęmożemydlasiebiebyćpozatym,żejesteśmy
dlasiebienawzajemucieczką.
– Czyli już nie będziemy mieli szansy na publiczne
upokorzenie?
Pokręciłgłową.
–Nie.Przestańunikaćbliskościibądźzemnąszczera.
Tobyłnajgorszypomysł,jakidotądusłyszała.
– Nie mówisz tylko o nowej zasadzie zabraniającej seksu
wmiejscachpublicznych,prawda?
– Nie wiem, o czym mówię. – Zaśmiał się z zażenowaniem
i w końcu puścił jej rękę. Przeczesał włosy palcami. – Wiem
tylko, że mama prosiła mnie, żebym się ożenił, żeby nie
atakowanojejpodczaskampanii,ajaniebyłemwstaniemyśleć
oniczyminnymjaktylkootym,żebysięztobąprzespać.Potem
podjęliśmy decyzję, że rezygnujemy z seksu do dnia ślubu.
Wtedy naprawdę się zastanowiłem, kim chcę być, kiedy
dorosnę. Niezaspokojonym seksualnie graczem, który nie
potrafi się kontrolować? Nie, nie chcę być takim facetem. Nie
ztobą.
Rozosłupiała,alejegotwarzsięniezmieniła.Nadalpoważnie
mówił o zmianach. Jakby chciał być lepszym człowiekiem, i to
dla niej. To było… Nie potrafiła tego nazwać, nie miała
doświadczeniazczymśpodobnym.
–Więccoteraz?–szepnęła.
Przechyliłgłowę,ichczołasiędotknęły.
– Jesteśmy tutaj spodziewanymi gośćmi. Czy możemy to
zaliczyć,apotemporozmawiać?
Uniósł głowę, ich wargi znalazły się blisko siebie. Pocałunek
nie miał nic wspólnego z seksem. To było słodkie
podsumowanie ich rozmowy. Z odrobiną czułości i odrobiną
skrępowania,takie,ojakimnawetniemarzyła.
Okazało się, że Roz wcale nie potrzebowała orgazmu, by się
zrelaksować. Zgodnie z obietnicą Hendrix trzymał ją za rękę
i przez cały wieczór jej nie opuszczał. W stronę Roz nie
popłynął ani jeden uszczypliwy komentarz. Czy to dlatego, że
Hendrixtrzymałjązdalaodojca–nacozwróciłauwagęizaco
była mu wdzięczna – czy dlatego, że małżeństwo faktycznie
zmieniłoopinięnaichtemat?Nieznałaodpowiedzi.
Zakończyłatenwieczórwstanieeuforii.Nawetseksniemógł
konkurowaćzwdzięcznością,jakączuła,kiedyjechalidodomu
Hendrixa.Doichdomu.Boprzezjakiśczastomabyćichdom.
Chybamaprawogotaknazywać?
–Moimzdaniemtobyłsukces,niesądzipan,panieHarris?–
spytała,kiedyotworzyłdrzwi.
– Wybacz, nie usłyszałem niczego poza panie Harris. –
Przycisnąłjądoschodów,kładącręcenajejbiodrach.
– Podoba ci się, jak mówię do ciebie panie Harris? Mogę to
robićczęściej.
–Nalegam.
Kiedy znaleźli się w sypialni, posadził ją na łóżku i uklęknął
u jej stóp, po czym zdjął jej buty, powoli odpinając paski.
Wreszcie jeden, a potem drugi but znalazł się na podłodze.
Hendrixuniósłjejstopędowarg.
To było tak nieoczekiwane, że prawie się zdenerwowała, aż
musiałacośpowiedzieć,byprzerwaćdziwnenapięcie.
–Przetrwaliśmytoprzyjęcie.Czyterazporozmawiamy?
–Uhm–mruknął,przesuwającwargiwzdłużjejłydki.
To była akurat ta noga, którą niemal do kości biodrowej
odsłaniałorozcięciesukni.
– Najpierw – podjął – powiem ci, że doprowadzasz mnie do
szaleństwa.Słuchaszmnie?
Wsunął rękę pod suknię. Spodziewała się, że zrobi to pod
stolikiem, kiedy jedli kolację. Wyobrażała sobie, jak ją to
podnieci, kiedy będą ją otaczali członkowie miejscowej
śmietanki towarzyskiej. Ale właściwie to było podniecające
zpowodumężczyzny,któryjąpieścił.Takjakmówił,przeniesie
życia seksualnego za zamknięte drzwi domu to była nowa
jakość.
–Słyszęcię–szepnęła.–Powiedzmicoświęcej.
Przesunął palce jeszcze wyżej, zdążając w stronę jej fig,
a potem pod nie zanurkował. Głośno wciągnęła powietrze,
automatycznierozsuwającnogi.
– Wiesz, jak trudno było ci się oprzeć na tej imprezie? –
spytał.
– Wydaje mi się, że całkiem łatwo – odparła i natychmiast
poczułasięjaksamolubnajędza.
–Nieprawda–odrzekł,zamiastzganićjązauszczypliwość.–
Co najmniej przez połowę wieczoru chodziłem z erekcją. Ta
suknia… Nie mogę jej zdjąć. – Przeszył ją spojrzeniem tak
namiętnym, że natychmiast zrobiła się wilgotna. Potem
przesunął ją na skraj łóżka, rozsunął jej nogi i obdarował ją
najdłuższym pocałunkiem. Miała wrażenie, jakby podłożył pod
nią ogień. Pieszcząc ją, zamknął oczy. Nie mogła oderwać
wzrokuodjegotwarzy.
To był też najbardziej intymny pocałunek, jaki mógł jej
ofiarować. Orgazm był o wiele silniejszy także dlatego, że
pozwoliłjejpatrzeć,jaknaniegodziała.Wciążjejpowtarzał,że
za nią szaleje, a ona go słuchała. Gdy wyszeptała jego imię,
zdawało jej się, że rozpadła się na milion niemożliwych do
odzyskaniakawałków.
Podniósł powieki i ujrzał, jak Roz gdzieś odpływa. Strasznie
żałował,żenieodpływarazemznią.
–Kochajsięzemną–poprosiłacicho.
Rozebrałsięszybko,alekiedyponiąsięgnął,pociągnęłago,
by znalazł się w tej samej pozycji, w której ona była przed
chwilą,apotem,wciążniezdejmującsukni,usiadłananim.
– Może już nigdy jej nie zdejmę – powiedziała, dotykając
zasłoniętymisukniąpiersiamijegotorsu.
Wyjęłaprezerwatywęzfałdsukniwpasie,gdziewcześniejją
ukryłaznadzieją,żenaprzyjęciuznajdąjednakjakąśkryjówkę.
W oczach Hendrixa widziała zgodę. Jego spojrzenie
pociemniało,gdydojrzał,coRoztrzymawdłoni.
–Widzę,żeposzłaśnaprzyjęcieprzygotowana.
–Tak.Alejestokej.Naszwieczórmiałwłaśnietakwyglądać.
–Niewiedziała,jakjąprzekonał,aleczuła,żewszystkojestjak
należy.Ajeślisięmyliła,niechciałategowiedzieć.
Zabezpieczyła go, a zaraz potem znalazł się w niej tak
głęboko,żeniezostałomiejscananicinnego.Patrzyłjejwoczy
inieprzerywałkontaktunawetgdyjąobjął,bytrzymaćjąprzy
sobie. To była najbardziej intymna pozycja, w jakiej Roz
znalazłasięzdrugimczłowiekiem.
A kiedy rozpoczęli zmysłowy taniec, było jeszcze lepiej.
Odchyliłagłowę,Hendrixprzycisnąłwargidojejszyi.Mówiłjej,
jaki jest szczęśliwy i jaka ona jest seksowna. Te słowa
spotęgowałyjejdoznania.
Orgazmnadszedł,zanimsobieuświadomiła,żesięzbliża.Był
cichszy i głębszy niż poprzedni. Bardziej wszechobejmujący.
Hendrixdoszedłrazemznią.Jużwiedziała,żegdybyuprawiali
sekswjakimśkącie,wmiejscupublicznym,nigdybysiętaknie
stało.
Toprzeniosłoichzwiązeknakolejnypoziom.
Hendrix wziął ją na ręce, a potem postawił, by wreszcie ją
rozebrać.Późniejleżeliprzytulenipodkołdrą.Nieopierałasię.
Chciała, żeby to wszystko było tak prawdziwe, jak się
wydawało, ale kiedy w ciemności słuchała oddechu męża, jej
oczyniechciałysięzamknąć.
Nic z tego nie przetrwa. Zapomniała o tym, pozwalając
Hendrixowi udowodnić, że mogą kochać się za zamkniętymi
drzwiami.Zapomniała,żestalisięsobiebliscynadługo,zanim
podpisali jakiekolwiek papiery, a ona dała się porwać pięknu,
którejejpokazał.
Dotąd wykorzystywała seks jako taktykę unikania bliskości.
Bonigdyniechciałaznaleźćsięwmiejscu,wjakimwłaśniesię
znalazła.
Pewnegodniasięrozwiodą.Niewolnojejotymzapominać.
Straciła wszystko, co było dla niej ważne, tak samo straci
Hendrixa. To nie początek nowego etapu w jej życiu, tylko
kontynuacjadawnego,któramiałozłamaćjejserce.
ROZDZIAŁDZIEWIĄTY
Helene pojawiła się w biurze z lunchem zamówionym
w firmie cateringowej, zyskując wdzięczność pracowników.
Zwłaszcza że rzadko się tam pokazywała. Hendrix nie wtrącał
się w jej drobne ekstrawagancje, w końcu choć matka już
dawno ustanowiła go prezesem, firma wciąż należała do niej.
Kiedysałatkazniknęła,apracownicywrócilizabiurka,Hendrix
skrzyżowałręcenapiersiioparłsięoblat.
–Cojest?–zwróciłsiędomatki.–Dostałaśhojnądarowiznę?
Matka uniosła kąciki warg w uśmiechu, dzięki któremu
zawszeczuł,żetworządrużynę.
Co prawda uśmiechała się do wszystkich, nie znał drugiej
osobyotakpogodnymusposobieniu,alewciążbyłajegomatką,
aonniewysłowienieceniłsobieichwięź.
–PaulCarpenterrzuciłminabiurkopięćmilionów.Niemasz
ztymnicwspólnego,prawda?
Wzruszyłramionami,żałując,żeniemożetegonazwaćaktem
szlachetności, bo Paul przypuszczalnie oczekuje czegoś
w zamian. Z początku cieszył się ze związku z rodziną, która
reprezentuje starą fortunę. Niestety przekonał się, że teść
miliardertodupek.
– Ale skąd. Nie podoba mi się, jak traktuje Roz. Może sobie
przypominasz, że dałem mu to do zrozumienia, kiedy
widzieliśmysięostatnionatwoimprzyjęciu.
–Cóż,niejestjedynymczłowiekiem,którychętniesiędzieli.
To przyjęcia okazało się wielkim sukcesem. Wpadłam ci
podziękować,żewytrzymałeśzestaruszkami.
Żachnął się. Helene miała niespożytą energię, była
wspaniałomyślna i wciąż mogła być przykładem dla kobiet
połowęodniejmłodszych.
– Jesteś ode mnie tylko siedemnaście lat starsza, więc
przestańmówićostaruszkach.Apozatymniemazaco.
– Wiesz, co to znaczy, prawda? Twoje małżeństwo z Roz
wyciszyłoskandal.Mamdużepoparcie,więcchybacisięudało.
Niewiem,jakcidziękowaćzatowyjątkowepoświęcenie.
Uśmiechnął się, by ukryć lekko przyspieszone tętno. Matka
mówi, że osiągnęli cel o wiele szybciej, niż się spodziewali.
Takie słowa padają, gdy coś się kończy. A on nie chciał w ten
sposóbmyślećoswoimmałżeństwie.
–Całaprzyjemnośćpomojejstronie.
Helenezatkałasobieuszy,udającrozdrażnienie.
–Tymrazemzachowajswojeżycieintymnedlasiebie.
–Staramsię.–Itoskutecznie.Niemógłuwierzyć,jakłatwo
pogłębił związek z Roz. Było niemal zbyt dobrze, by to było
prawdą. Zbyt dobrze, by mówić o zakończeniu. – Naprawdę
lubięRoz.
Boże, zachowuje się jak nastolatek. Dorosły mężczyzna
potrafi znaleźć lepsze słowa, by opisać, co czuje na myśl
o żonie. Ale co miał powiedzieć o kobiecie, przy której budził
się każdego ranka? Albo o tym, że jeszcze nie rozumie,
dlaczegonieuciekaodtegomałżeństwa?
–Widzę–stwierdziłapogodniematka.–Mamsięzniąteraz
spotkać.Chceszzemnąjechać?
Automatycznieuniósłbrwi.
–JedzieszzobaczyćsięzRoz?
Helene i jego żona już nie umawiały się na lunch, choć
Hendrix powtarzał Roz, że nie ma nic przeciwko jej przyjaźni
zHelene.Czuł,żeprzerwałtękiełkującąrelacjęzbytwcześnie.
Ale skoro postanowiły poprawić stosunki, które on zepsuł, nie
chciałsiędotegomieszać.
– Tak – potwierdziła. – Nie mogę tego w nieskończoność
odkładać,więcdziśprzebioręsięzaklauna.
– Media będą zachwycone – odrzekł, a ona przytaknęła
skinieniemgłowy.
–Natoliczę.Powinienbyćniezłycyrk.
Zaśmiał się zadowolony, że nadal potrafią razem żartować.
Nigdy się nie cenzurował, rozmawiając z matką. Była jedyną
osobą,zktórączułsięnaprawdęsobą.
No,możeniejedyną.MógłteżbyćsobązRoz.Zwykleuważał
na to, co mówi do kobiet, bo kto chciałby budzić fałszywe
nadzieje? Relacja z Roz od początku wymagała absolutnej
uczciwości i był to aspekt ich relacji, którego dotąd nie
doceniał.
Gdyby nazajutrz obudził z przekonaniem, że nadeszła pora
złożyć papiery rozwodowe, Roz by się na to zgodziła. Ta
świadomośćdawałamupoczuciewolności.
Niedawałomutakiegopoczuciapozwolenienarozwód,które
właśnie otrzymał od matki. Bo nie był jeszcze gotowy o tym
myśleć. Zresztą Helene chyba też wolałaby, by pozostali
małżeństwem nieco dłużej, aby mieć absolutną pewność, że
znówniezepsujątego,conaprawili.
– Muszę przyznać, że jestem zaintrygowany tym pomysłem –
powiedział. – Ale mam prezentację na temat restrukturyzacji
łańcuchadostawimuszęzrobićprzeglądmagazynów.
Helenezmarszczyłanos.
–Nudy.
– Owszem, nudy. Bycie prezesem to nie kolorowe peruki
i kwiaty tryskające wodą. – Podobnie jak bycie politycznym
kandydatem,aleHelenewiedziała,żeżartował.
– To plus bycia prezesem. – Popchnęła go przed sobą. –
Możesz zostawić nudy na inny dzień i zobaczyć mnie w roli
klauna.Robiętowszlachetnymcelu.Atymaszokazjępokazać
się z twoją piękną żoną, która przygotowała sesję zdjęciową,
gdziewszyscybędąnietyleubrani,coprzebrani.
Spotkanie z Roz w środku dnia tylko dlatego, że miał na to
ochotę, bardzo do niego przemawiało, nawet nie chciał
zastanawiać się dlaczego. Na dodatek ma szansę zobaczyć,
czym na co dzień zajmuje się Roz. Był ciekaw jej pracy.
Zpowodu…klaunów.Totakadziwnapasja.
–Okej.–Zapiąłmarynarkę.–Pozwól…
–Niewejdzieszdogabinetu,bonigdystamtądniewyjdziesz.
– Helene wzięła go pod ramię. – Pojedziemy moim
samochodem.Potemcięodwieziemy.
I tak Hendrix znalazł się w szpitalu Presbyterian z matką
przebraną za klauna. Oddział dziecięcy był dość hałaśliwym
miejscem, a także depresyjnym. Łatwo było się przekonać,
czemu klaun może tam wnieść choć odrobinę radości. Oby
nigdy nie musiał przeżywać tego, co te rodziny. Zapisał sobie
w pamięci, by wypisać Roz czek. Już dawno powinien był to
zrobić.
Zerknął na nią kątem oka. Jego żona była skupiona i tak
spiętajaknigdy,włączająctoślubczyspotkaniezojcem.
Albo nie była zadowolona, że towarzyszył matce, albo
martwiłasię,żecośpójdzienietak,astawkąbyłopowodzenie
jejfirmy.
Kiedy Helene zabawiała dzieci pluszakami, które przyniosła
do szpitala w wielkiej torbie, Hendrix zbliżył się do Roz, która
jeszcze nie dała znać, że go widzi. Nie, nie był urażony, nic
podobnego.
– Hej – powiedział cicho, świadomy obecności dwóch ekip
telewizyjnych, które dokumentowały starania kandydatki na
fotelgubernatorawnietypowejdlaniejroli.
–Hej.–Rozzacisnęławargi.
Tak, była spięta, a on miał na końcu języka, by poszukali
jakiegośpomieszczenia,gdziemogłabysięrozluźnić.Alejużnie
bylitamtąparą,więcmusiałradzićsobieinaczej.
–Przeszkadzacimojaobecność?
– Co? – Zerknęła na niego, po czym wróciła spojrzeniem do
Helene.–Nie,nieprzeszkadza.Towolnykraj.
Takie rzeczy mówi się, kiedy coś nam przeszkadza, ale nie
chcemy,byinniotymwiedzieli.
–Maszzaciasnebuty?–spytał,ależartjejnierozbawił.
–Toważnasprawa,Hendrix.Mamprawosiędenerwować.
Spędziłzadużoczasuwjejtowarzystwie,byuznaćjejsłowa
zaprawdziwe.Niebyłazdenerwowana.Tylkospięta.
– Świetnie sobie radzi – zauważył, wskazując na matkę. –
Chodźmynakawę.
Roz wyglądała, jakby bała się choć na sekundę spuścić
Helenezoczu.
–Niemogę.Losmojejorganizacjiwisinawłosku.
– Wisi na włosku? – powtórzył. – Czyli jeśli mama się nie
popisze, wszystko się zawali? Przecież wiesz, że nikt nie
zabierzecitwoichklaunówtylkodlatego,żemamanierozbawi
dzieci.
Poruszyła ramionami, jakby nie mogła znaleźć wygodnej
pozycji.
–Możenie.Alemożewszystkoupadniezinnychpowodów.
–Napewnonieprzezciebie.
– A właśnie że tak – syknęła. – Jak sądzisz, czemu w ogóle
potrzebuję twojej matki? Nie dlatego, że dzieci chcą poznać
kobietę,którawstyczniumożezostaćgubernatorem.
– Zostanie – poprawił ją automatycznie. W końcu ożenił się,
żebyzapewnićmatcepowodzenie.Fakt,żemałżeństwozaczęło
znaczyćdlaniegoowiele,więcejbyłniedoprzewidzenia.–No
to po co Helene tu przyjechała, jeśli nie po to, żeby zabawić
choredzieci?
Rozzamknęłaoczy,wzięłakilkagłębokichoddechów.
–Prawdęmówiąc,mamochotęnakawę.
Choćbyłpewien,żetotylkosposób,byuniknąćodpowiedzi,
objął ją w pasie i wyprowadził z pokoju. W końcu to on
zaproponowałkawę,choćniepoto,bydaćjejpretekst.Trochę
źle się czuł, wiedząc, że Roz coś przed nim ukrywa, skoro on
starałsiębyćzniąszczery.
Chciałwiedzieć,ocochodzi.Chciałjąpoznać.Niechciałsię
zniąrozstać,jeszczenie.
Zamiast zabrać ją do baru, gdzie kawa jest słaba i chłodna,
kazałszoferowipodjechaćpokawędonajbliższegoStarbucksa,
a potem znalazł cichy kąt na hałaśliwym dziecięcym oddziale.
PozwoliłRozwybraćmiejsceiusiadłnaprzeciwkoniej.
Wyjrzałaprzezokno.Skromnafryzuranieodebrałablaskujej
twarzy. Kiedy opuszczał ją tego ranka, leżała w łóżku. Długie
włosyzakrywałyjejramiona.
Niesądziłjednak,byjejsięspodobało,gdybyterazwyciągnął
jejszpilkizkoka.
–Kawazarazbędzie.
Kiwnęłagłową.
–Dzięki.
–Oczymchceszrozmawiać?
Zacisnęławargi.
–Niemamochotyrozmawiać.
– Roz, ja nie gryzę. Jeśli chcesz porozmawiać, jestem tutaj.
Jeślinie,posiedźmytuchwilę,ażsięuspokoisz.Potemwrócimy
iniktsięniezorientuje,żemiałaśnapadlęku.
–Napadlęku?Taktowygląda?OBoże.Czyktóraśzkamerto
uchwyciła?Oczywiście,żetak.Sątuwszędziei…
– Kochanie, oddychaj spokojnie. – Ujął jej dłonie i głaskał jej
nadgarstki,
zastanawiając
się,
co
takiego
mimowolnie
uruchomił swoim komentarzem. – Oddychaj. Roz, spójrz na
mnie.
Posłuchała go. Jej źrenice były powiększone. Coś ją
przestraszyło.Aleoddychałatak,jakjejkazał,choćtakmocno
ściskała jego ręce, że z pewnością zostawi ślad, zwłaszcza
w miejscu, gdzie jej obrączka wbijała się w jego palec.
Nieważne.Niezamierzałjejpuścić.
Szofer pojawił się z dwoma latte, postawił je na stoliku
i szybko się oddalił. Hendrix zignorował biało-zielone kubki,
patrząc na swoją biało-zieloną żonę, która, jeśli się nie mylił,
byłabliskaatakunudności.
–No…–Jakbytudelikatniespytać,czychciałabywspomnieć
o pozytywnym wyniku testu ciążowego? – Słabo ci? Zawołać
lekarza?
Ajeślinaprawdębyławciąży?Wciągusekundyprzezgłowę
przeleciało mu tysiąc innych możliwości, ale tylko niektóre
znichmogłybudzićpanikę.Inneniebyłytakniemiłe.
–OBoże,nie.Niezawracajnikomugłowy.Nicminiejest.
–Oczywiście–odparłiznówpomasowałjejnadgarstki.–Ale
może powiesz mi, czemu siedzimy w tym kącie i nie pijemy
gorącejkawy?
Zabrałarękęiobjęłakubek,wypiłaparęłykówisztuczniesię
uśmiechnęła.
–Widzisz?Piję.
– Wciąż nie wiem, co się z tobą dzieje. Roz, jesteśmy
małżeństwem. Dotykałem cię w najbardziej intymnych
miejscach. Robiłem z tobą najbardziej nieprzyzwoite rzeczy.
Wczoraj zasnęłaś w moich objęciach. Czy to nie jest dowodem
zaufania?Nicztego,copowiesz,niezmieni…
–Bojęsięklaunów.
O Boże. Powiedziała to i nie miała się gdzie schować.
Wyjawiła swój największy sekret, a co gorsza, zrobiła to
wpołowiesesjizdjęciowejdla„UśmiechuKlauna”.
Hendrix się nie roześmiał. A powinien. Nie ma powodu bać
sięklaunów.Zwłaszczakiedywkostiumieklaunawystępujejej
teściowa.Liczyłanawet,żewidokHelenewprzebraniuklauna
wyleczy ją z tego szaleństwa, które tylko się pogłębiło, kiedy
zmusiłasiędobliskiegokontaktuzeźródłemswojegolęku.
–Okej.–Hendrixzabrałjejzrękikubekiznówująłjejdłoń.
Jakby wiedział, że rozpaczliwie tego potrzebowała, ale nie
potrafiłapoprosić.–Nietakiejodpowiedzisięspodziewałem.
–Tak,wiem.–Jejuśmiechmiałukryćfakt,żenajchętniejby
sięrozpłakała.–Niespodziewałamsię,żetopowiem.Wiem,że
togłupie.
Potrząsnąłgłową.
–Nie,głupiejestto,żeukrywasztoprzedemną.Powiedz,co
mogędlaciebiezrobić,kochanie.
W tym momencie jej serce tak zabiło, jakby chciało uciec
z
piersi.
Teraz
dopiero
zakręciło
jej
się
w
głowie
ipotrzebowałabylekarza,bynaprawiłto,cozepsułHendrix.
– Trzymaj mnie za rękę – odparła, bo co innego miała
powiedzieć, gdy jego słowa mogły co najwyżej doprowadzić ją
dołez.
–Trzymam.Iniepuszczę.
Zrobi to, ponieważ był Harrisem, bohaterem jej bajki, który
broniłjejprzedojcemimiałtakdobrąrelacjęzeswojąmatką,
że zgodził się poślubić szaloną córkę Carpentera bez żadnych,
jak się zdawało, korzyści osobistych. Nigdy nie powiedziałaby,
żekogośtakiegopragnie,choćtakwłaśniebyło.
Ale przynajmniej nie miała już wrażenia, że stoi na skraju
przepaści.Byławstanieoddychać.DziękiHendrixowi.
– Założyłam „Uśmiech Klauna”, bo nie chciałam się więcej
bać.
Hendrix nawet nie mrugnął, kiedy wyjawiła swój drugi
sekret,atakżejejnieprzerywał.
–Naprawdęmyślałam,żesięuda.
–Stawianieczoławłasnymlękomtodobrypomysł–przyznał
izamilkł,jakbychciałwskazać,żeterazjejkolej.
Byłwtymnaprawdędobry,aRozdoceniałatęumiejętność.
Podzieliła się z nim wspomnieniem z czasu, kiedy była
ośmioletnią dziewczynką, która straciła cały semestr w szkole,
boniktniepotrafiłjejpowiedzieć,żeniepowinnasiedziećprzy
łóżkuumierającejmatki.
Na początku próbowali. Niania woziła ją do szkoły, ale zaraz
potem dostawała telefon od dyrektorki, że Roz znów uciekła.
Na szczęście ojciec znajdował ją w szpitalu, nim angażowano
policję. Zakazał jej ucieczek ze szkoły, co tylko rozpaliło jej
potrzebębyciazmatkąiprzeciwstawieniasięojcu.Ucieczkize
szkoły weszły jej w krew. Później robiła to, by spotykać się
chłopcamidwarazyodniejstarszymi.
Opowiadała to Hendrixowi, niczego nie ukrywając, bo
zasługiwałnato,bywiedzieć,cosięzniądzieje.
–Mamabyłatakachora–wspominała,ocierającłzy.–Chemia
byłaprawiegorszaodraka,aoni,klauni,przychodzili,żebyją
zabraćnazabieg.Niechciałamjejpuścić.
Zadrżała mimo woli. Hendrix głaskał jej nadgarstek
wmiejscu,gdzieczułjejpuls.
–Codzienniekiedysiedziałamprzyjejłóżkuitrzymałamjąza
rękę,wyobrażałamsobie,żepomagamwyciągnąćtruciznęzjej
ciała. Nie pozwalali mi chodzić z nią na zabiegi, a kiedy
wracała,wyglądała,jakbywyssalizniejznówwięcejżycia.
Opowiedzenie
tego
wszystkiego
nie
pomagało.
Lęki
powróciły. Roz mówiła, jak dwóch klaunów z szerokimi
sztucznymi uśmiechami i balonami siłą wyciągnęło jej rękę
z ręki matki. Byli zatrudnieni przez administrację szpitala, by
trzymaćjązdalaodmatki,kiedypersonelchciałsięniązająć.
Jako racjonalny dorosły człowiek rozumiała to. Ale skojarzenie
odejścia matki z klaunami z czasem nie straciło na sile. Tak
powiedziałjejpsycholog.
–Terazwieszomniewszystko,conajgorsze.
Zamiast odpowiedzieć, otarł łzy z jej policzka, wciąż
trzymając jej dłoń drugą ręką. Jego siła była niesamowita,
posiadał wszystkie wymagane przez nią cechy idealnego
mężczyzny.
Coonaznimzrobi?
Zapewne się rozwiedzie. Serce ją zabolało na myśl, że jego
siła,siłajegospokoju,dziękiktórejterazsiętrzymała,niejest
jejdananastałe.
– Chcesz powiedzieć, że najgorszą rzeczą, jaka cię dotyczy
jestto,żemaszzasobątraumatycznedoświadczenia,aklauni
stanowią ich część? Przerwij mi, jak dotrę do miejsca, kiedy
powinienemrzucićkamieniem.
Roz przewróciła oczami. O dziwo jego żarty pozwoliły jej
zapanowaćnademocjamiiwziąćgłębokioddech.
–Okej,tonietosamococudzołóstwo.Aletojestprawdziwe,
przerażającei…
–Tocoś,zczymmusimysobieporadzić–wtrącił,patrzącna
niązewspółczuciemiczułością.–Iporadzimysobie.Wiesz,jak
większość ludzi radzi sobie z lękami? Uciekają od nich. A ty
założyłaś organizację charytatywną, żeby poradzić sobie
zlękiem.Żadenczłowiekniezrobiłnamnietakiegowrażenia.
ZoczuRozznówpopłynęłyłzy.
–Toniedziała,jeśliniezauważyłeś.
Pokręciłgłową.
– Nieważne. Spróbujemy czegoś innego. Ważne, że jesteś
wspaniałaitwojeniepowodzeniategoniezmienią.
Niezrobiłanicwspaniałego.Onprzeciwnie.
–Chybaniejestemwstanietamwrócić.
Kiwającgłową,Hendrixścisnąłjejdłoń.
–Wiem.Alechcesztozrobić.
Jakim cudem tak świetnie ją rozumiał? To było równie
irytujące,cowyjątkowe.Totakżeznaczyło,żewjegoobecności
musi się pilnować, bo inaczej Hendrix zobaczy jej wzruszenie.
Siedział z nią w jakimś kącie na oddziale dziecięcym i trzymał
ją za rękę, zamiast zajmować się swoją wartą miliony dolarów
firmą.
– Raczej powinnam – poprawiła go. – To moja organizacja,
któradziękitwojejmatcezyskujewiarygodność.
Chyba
nie
musiała
tłumaczyć,
dlaczego
brak
jej
wiarogodności. Hendrix wiedział, że skandal rzuca cień na
wszystko–niezależnieodtego,czynatozasłużyłeś.
–Mampomysł–odezwałsię.–Możetysamaprzebierzeszsię
zaklauna?
– Co? – Świetnie go słyszała, co więcej dostrzegała w tym
sens, a jednak lęk dominował. – Miałabym się przebrać
ipomalować?
– Tak. – Wzruszył ramionami. – Może nie jesteś w stanie
pozbyć się tego lęku, bo jesteś za daleko. Trzeba znaleźć się
wśrodkuirozbroićgoodśrodka.
–Tak,jasne,botytakrobisz.
Jej ironia go nie zraziła. Przekrzywił głowę i spojrzał jej
woczy,amożenawetwgłąbjejduszy.
–Ożeniłemsięztobą,prawda?
Zanim zdołała przepchnąć przez ściśnięte gardło jedno
z wielu pytań, jakie cisnęły jej się na usta, przerwał im
współpracownik Helene. No i dobrze. Zabrnęli za daleko,
a przecież powinna zachowywać dystans. Ostatnia rzecz, jaką
chciała usłyszeć od Hendrixa, to informacja, że przeraża go
utrata
niezależności,
lecz
dzięki
zaplanowanemu
i nieuchronnemu rozwodowi jest w stanie panować nad tym
lękiem. Nietrudno było sobie wyobrazić, jak Hendrix odhacza
kolejnedniichmałżeństwa.
Bardzo trudno było jej za to wyobrazić sobie, co się z nią
stanie,kiedynadejdziedzieńrozstania.
Było jasne, że straci Hendrixa. Im dłużej z nim pozostanie,
tym trudniej będzie jej udawać, że się w nim nie zakochała.
Powinnajużterazzacząćleczyćrany.
ROZDZIAŁDZIESIĄTY
Nie miał szansy dokończyć rozmowy z Roz. Występ Helene
w roli klauna zakończył się niespodziewanie, gdy stan jednego
zmałychpacjentównaglesiępogorszył.Personelszpitalakazał
wszystkim wyjść, a spokojna, acz stanowcza pielęgniarka
zapewniłaHelene,żektośpoinformujejąostaniechłopca,gdy
tylkobędziecoświadomo.
I tak dzień zakończył się posępną nutą. Hendrix nie mógł
przestać myśleć o opowieści Roz, o tym, jak krótkie jest życie
i jak wrócić do rozmowy z żoną. Jego własne lęki, o których
napomknął,byływciążżywe,takjakwcześniej,nimzgodziłsię
natomałżeństwo.
Mimo wszystko chciał spróbować. Właśnie z Roz. Chciał jej
powiedzieć,żeźleznosiodrzucenie.AleRoznalegała,bywrócił
do firmy z matką, chciała pojechać do swojego małego biura
i dokończyć jakąś robotę papierkową. Nie był głupi. Dał jej do
myśleniaichciałazostaćsama.
Nie mógł jednak zmuszać jej do rozmowy, do której nie była
gotowa.
Wrócił do firmy, ale nie mógł się skoncentrować, więc
postanowiłpojechaćwcześniejdodomu.Jaknazłośćnadrodze
ekspresowejtrafiłnakoszmarnekorki.
Nie zastał Roz w domu. Krążył po nim, zastanawiając się,
kiedy, do diabła, jego dom zamienił się w takie mauzoleum, że
nie potrafił już być w nim sam. Mieszkał tu sam od wielu lat.
Rzadkosprowadzałdodomukobiety.Roznależaładowyjątków
podwielomawzględami.
Zanim w końcu łaskawie się pojawiła, zjadł na stojąco
w kuchni miskę płatków, naskoczył na gosposię, która śmiała
zasugerować, że powinien jeść przy pustym stole w jadalni
i przestawił meble w salonie, z którego skorzystał tylko raz
wminionymroku–podczasprzyjęciazaręczynowego.
Innymisłowyniezrobiłnickonstruktywnego.
Słyszączgrzytkluczawzamku,podbiegłdodrzwiiotworzył
je szeroko, nim Roz zdążyła to zrobić. Przestraszona ściskała
kluczwwyciągniętejręce.
– Czekałem na ciebie – wyjaśnił. – Nie mówiłaś, że będziesz
takpóźno.
Najejtwarzydojrzałzdziwienie.
–Miałamcięuprzedzić?
– Nie. Nie musisz się meldować. – Zirytowany cofnął się, by
mogławejśćdośrodka.–Toniezmojegopowoduwróciłaśtak
późno,prawda?
– Z powodu naszej rozmowy? Nie. Dałeś mi radę, którą
doceniam.Wielerzeczywtobiedoceniam.
–Jateżdoceniamwtobiewielerzeczy.Askorootymmowa:
mamastwierdziła,żejejszansewyglądająnaprawdędobrze.Jej
zdaniemnaszemałżeństwospełniłoswójcel.
Rozruszyłanaschody,wołającprzezramię:
–Toświetnie.
Poczuł ukłucie niepokoju, choć pewnie nieuzasadnione.
Powinien się wycofać, ale nie mógł się powstrzymać i poszedł
zaRoz.Tarozmowabyłazbytważna,byjąprzekładać.
– Tak. Wszystko układa się zgodnie z naszym planem.
Pieniądze na kampanię płyną nieprzerwanie. Mama pomogła
twojejorganizacjiichoćjeszczenieznamyrezultatów…
Rozweszładosypialniiusiadłanałóżku.
– Miałam telefony od trzech szpitali zainteresowanych
współpracą. Helene zgodziła się jeszcze raz wystąpić w roli
klauna.
–Tochybadobrze?
– Tak, dobrze. – Na moment zamknęła oczy. – Helene jest
zadowolona.Powiedziałamito,kiedydoniejzadzwoniłam,więc
chybaporaporozmawiaćonaszejstrategiiwyjścia.
Strategiiwyjścia?
–Masznamyślirozwód?
Mówiącto,poczułgoryczwustach.Słoworozwódodbiłosię
echemwjegopiersi.Niepodobałomusięuczuciepustki,jakie
wywołało.Niechciałrozwodu.Jeszczenieteraz.Niewyobrażał
sobie, że mógłby rozstać się z Roz, ale nie chciał powiedzieć
tegowprost.Zwielupowodów.
Podniosła na niego wzrok i chyba po raz pierwszy, odkąd
weszładodomu,spojrzałamuwoczy.
– Pomyślałam, że będzie dla mnie lepiej, jak wrócę do
swojegomieszkania.Tęsknięzanim.Tendomjestładny,alenie
jestmój.
Kiwnął głową, choć nie wiedział, dlaczego. Do diabła, jeśli
Roz woli, by mieszkali u niej, wystarczy to powiedzieć.
Zgodziłby się na to. Wybrali ten dom na swój małżeński
eksperymentzewzględunajegohistoryczneznaczenie,atakże
prawdopodobieństwo,żebędączęstopodejmowaćgości.
Ta możliwość wciąż istniała, więc ich rozmowa była
przedwczesna.
Zresztątegowieczoruniedostanąrozwodu.
Nie był jednak pewien, czy to jego największy problem.
Rozwód był tylko symbolem tego, co nadchodziło szybciej, niż
sięspodziewał–końcaichzwiązku.
–Kiedychciałabyśsięwyprowadzić?
Wzruszyłaramionami.
–Możejutro.Nikttaknaprawdęniezwracajużnanasuwagi,
odkąd uchodzimy za szanowaną parę. Nikt by nawet nie
zauważył,żejużtuniemieszkam.
– Nie wiadomo. – Hendrix czuł pierwsze oznaki paniki. Roz
byłajużjednąnogązadrzwiami,aonniemiałanisekundyna
to, by wymyślić, jak ją zatrzymać. – Uważam, że zbyt wczesne
rozstanie to błąd. Niewykluczone, że jeszcze nas poproszą,
żebyśmy wzięli udział w jakiejś imprezie mamy. Gdybyśmy nie
pojawilisiętamjakopara,wyglądałobytodziwnie.
Potarłaczoło,jakbyrozbolałajągłową.
– Podczas rozmowy z twoją mamą odniosłam wrażenie, że
wszystkojestwporządku.Możejużniemuszętumieszkać.
Możenadalciępotrzebuję,pomyślał.
A jednak nie potrafił powiedzieć tego na głos. Co by było,
gdybyodparła:„Notofatalnie”albosięroześmiała?GdybyRoz
na nim zależało tak samo jak jemu na niej, nie wspominałaby
orozwodzie.
Po raz pierwszy nie potrafił jej przejrzeć, a skupiał na niej
całąuwagę.NaRoz,nienajejbieliźnie.
Nie potrzebował bólu w piersi, by zdać sobie sprawę, że to,
cosięwłaśniedzieje,nosiwszelkieznamionakońca.
Czy stało się tak dlatego, że z menu ich małżeństwa usunął
seks w miejscach publicznych? Bardzo w to wątpił. Byłby to
mało zabawny paradoks, gdyby zrujnował ich relację, za
wszelkącenęwystrzegającsięskandalu.Ożeniłsięzatrakcyjną
namiętną kobietą. Ich małżeństwo zostało zbudowane na
seksie. Przysiągłby, że dla niego to najlepsze rozwiązanie. Dla
Roztobyłonajwyraźniejzamało.
Czego potrzebowała? O ironio, nawet z nią o tym nie
rozmawiał.Nieumiałjejpowiedzieć:„Zakochujęsięwtobie”.
Mógł albo zgodzić się na zakończenie związku, albo wyznać
jej swoje uczucia, które przypuszczalnie by odrzuciła. Nie
akceptowałżadnegoztychrozwiązań.
– Nie musimy jeszcze się rozwodzić. Po co ten pośpiech?
Czemu z tym nie poczekać? – Mówił zwyczajnie, jakby nie był
spięty.
Rozspojrzałananiego.
–Tylkowjakimcelu?
Nowłaśnie,wjakimcelu?Bólwpiersistałsięniemalniedo
zniesienia.Czynieczułaaniodrobinysmutkunamyśl,żestraci
cośdobrego?Przecieżniczłegomiędzynimisięniedziało.
–Lubimyspędzaćzsobączas.
–Chciałeśpowiedzieć,żelubimyseks.
– Tak, oczywiście. – Widząc jej minę, zrozumiał, że nie
powinienprzytakiwać.–Alenietylko.
Seks był dla nich ważny. Od tego zaczęła się ich znajomość.
Zastanowiłsię,czyjestmiędzynimicoświęcej.
Tak,dużowięcej,choćtylkozjegostrony.Rozniesprawiała
wrażeniazainteresowanejjegouczuciami,niewyglądałoteżna
to,byzechciałajeodwzajemnić.
–Niemogę,Hendrix–powiedziałatylko.
Ajegoświatsięrozpadł.
To właśnie było odrzucenie, przed którym tak się bronił.
Jedynym plusem było to, że Roz nie miała świadomości, ile te
trzysłowadlaniegoznaczą.
Toniejejwina,żemiałnadzieję,iżztegomałżeństwawyjdzie
coś poważnego. Ani że się rozczarował. To jego wina. Musi
wejśćwrolę,którąmunapisała:czychcezostaćbyłymmężem
RosalindCarpenter,czyteżnie.
NaszczęściedziesięcioletniaprzyjaźńzJonasemiWarrenem
niebyłazagrożona.Przyjaźńmuwystarczy.Idiotycznapotrzeba
prawdziwegozwiązkuzRozbyłatylkomrzonką.
Nie wracali do tego tematu, nie wrócili też do relacji, jaka
łączyła ich przez krótki czas po ślubie. Hendrix źle znosił ten
dystans,byłnasiebiezły,żejesttakimtchórzem.Byłwściekły,
że Roz na pozór wcale się tym nie przejmuje. Gdy nadszedł
weekend,rozstaniestałosięrzeczywistością.
GdyRozsiępakowała,wyniósłsięzdomu.Bezcelujeździłpo
Raleigh, aż zajechał przed dom matki na Cowper Drive, który
pomagałjejwybrać.Byłasobota,więcistniałasporaszansa,że
matka właśnie przecina jakąś wstęgę albo całuje jakieś dzieci.
Na wszelki wypadek wysłał jej eesemesa i po raz pierwszy od
dłuższego czasu los się do niego uśmiechnął. Matka była
wdomu.
Zadzwonił do drzwi. Otworzył mu Brookes, szef ochrony.
Hendrixskinąłgłowąmężczyźnie,któregoosobiściesprawdził,
zanim pozwolił mu zbliżyć się do Helene. Brookes okazał się
niezawodny. Hendrix podejrzewał, że Helene i Brookesa łączy
coświęcejniżrelacjasłużbowa,alematkatemuzaprzeczała.
Niepodobałamusiękoniecznośćdzieleniasięzkimśmatką,
coudowodniłjużprzyokazjijejspotkańzRoz.Musiwspomnieć
matce, że zdał sobie sprawę ze swojego egoizmu i że powinna
jednakumawiaćsięnarandki,niezważającnaułomnościsyna.
– Witaj! – zawołała matka, wychodząc z gabinetu w letnim
kostiumie bez jednego zagniecenia. – Za pół godziny muszę
wyjśćnabrunch.Chceszmitowarzyszyć?
Wzruszył ramionami. Co innego ma do roboty poza
przyglądaniem się, jak traci najlepsze, co mu się w życiu
przydarzyło?
–Wyobrażamsobiegorszepomysły.
Matkaściągnęłabrwi.
–Cosięstało,kochanie?
–Czemucośmiałobysięstać?
Helene subtelnie dała znak ochroniarzowi, który wyniósł się
dodrugiegopokoju.
– Cieszę się, że cię widzę, ale kiedy wpadasz w sobotę
imówisz,żerandkazwłasnąmatkątocośdobrego,zaczynam
sięmartwić.Cosiędzieje?PokłóciłeśsięzRoz?
–Nie.–Żebydoszłodokłótni,musiistniećróżnicazdań,aon
się z nią zgadzał. Nie widział sensu w kontynuowaniu tej
małżeńskiej farsy. – Mówisz, że twoja kampania ma się
świetnie, więc skoro problem został rozwiązany, naturalną
konkluzjąjestchybamójszybkirozwód?
Pozatymbyłpewien,żesensacjeżołądkowe,jakiedawałymu
się we znaki, świadczą o słuszności jego przekonania, że nie
wolno iść do łóżka dwa razy z tą samą kobietą. Lepiej nie
sprzeciwiaćsiędecyzjiRozorozstaniu.Coinnegomiałzrobić?
Otworzyć się na odtrącenie, przez które Marcus popadł
wdepresję?
Przyjaciele nie mieliby dla niego cienia litości. Może Jonas
okazałby trochę zrozumienia, gdyby Hendrix znalazł kobietę
odwzajemniająca jego uczucia, tak jak jemu się przydarzyło.
Warren nawet nie dopuściłby go do głosu. Hendrix musiałby
sobieradzićzestratąRoziprzyjaciół.
Matkaprzechyliłagłowę.
– Skończyłeś z Roz i pomyślałeś, że do końca życia będziesz
spędzałczaszmamą?
–Jasne.Cowtymzłego?
On i matka tworzyli drużynę. Może nie taką jak masło
orzechowe i dżem, a jednak lepszą, ponieważ wytrwali całe
lata, kiedy żadne z nich nie miało nikogo innego. Matka nigdy
bygonieodtrąciła.
Nie miała też własnego życia. Hendrix poczuł wyrzuty
sumienianamyśl,żestałosiętakczęściowozjegowiny.
–JaknaHarrisajesteśgłupi–oznajmiłachłodno.–Mówiłam
i tobie, i Roz, że moja kampania ma się dobrze, ponieważ nie
chcę,żebymiałajakiśwpływnawaszzwiązek.
– Cóż, moje gratulacje. Teraz nie mamy powodu pozostawać
małżeństwem.Jakiegoinnegorezultatusięspodziewałaś?
–Prawdziwegomałżeństwa.Niewpadłamnapomysłwaszego
ślubu tylko po to, żeby uratować swoją kampanię. To jest
ogromny plus i szczerze go doceniam. Ale chcę cię widzieć
szczęśliwego. Roz jest dla ciebie stworzona, kochanie.
Zobaczyłamtonatymzdjęciu.
–To,cowidziałaś,nazywasięchemią–odparł,nimskrywana
nadzieja dopuściła myśl, że ominął coś kluczowego w całym
tymskomplikowanymscenariuszu.–Tegonamniebrak.Alenie
manicinnego.
– Może skutecznie sam siebie okłamujesz, ale ja obserwuję
cię od trzydziestu lat. Widziałam was razem. Słuchałam, jak
Rozotobiemówi.Jestdużowięcej.
Zjegostronyowszem.
– Nieważne – burknął. – Roz się wycofuje. Powiedziała mi
jasno, że to koniec. Chyba nie sugerujesz, że mam przykuć ją
łańcuchemwpiwnicy.Muszęzaakceptowaćjejdecyzję.
Zirytowana Helene zacisnęła dłonie i wsparła je biodrach,
i choć Hendrix przerósł ją w wieku siedemnastu lat, zdawało
się,żenadnimgóruje.
– Czyli tak. Powiedziałeś jej, że ożeniłeś się z nią, żeby
wyciszyć skandal, ale teraz chcesz się przekonać, jak wam
będzie razem, bo się w niej zakochałeś. A ona odpowiedziała:
Zapomnijotym,tokoniec?
Przestąpiłznoginanogę.
–No.Mniejwięcej.Chociażniecałkiem.
Araczejcałkieminaczej.Roznieusłyszałaodniegotychsłów.
Gdybydałjejtęszansę,mogłabygoodrzucić.Aktochciałbysię
spotkaćzodrzuceniem?
– Nie powiedziałeś jej tego, tak? – spytała matka na pozór
łagodnie.
–Źleznoszęodrzucenie.
–Zadzwońnanumertelefonuzaufania.Czekatamdlaciebie
wiadomośćzostatniejchwili.
Usłyszał jej ironię. Fakt, że nie wyjawił swoich uczuć Roz,
oznaczał,żeniemusisięmierzyćzjejreakcją.Wolałukryćsię
wdomumatki.
Całeżycietęskniłzabliskościąnaśmierćiżycie,icałeżycie
przedniąuciekał.
– Nie radzisz sobie z tym, ponieważ nie masz żadnego
doświadczenia–podjęłamatka.–Niktniechcezostaćzraniony.
Ale Roz cię uszczęśliwiła, a nie unieszczęśliwiła. Czemu nie
chceszotoszczęściewalczyć?
–Mójojciec…–Niewspominałotymdraniuodpiętnastulat
iterazteżniemiałochoty,zwłaszczażematkazacisnęławargi.
– Odrzucił mnie, a nawet mnie nie znał. Czy jeśli powiem Roz,
żechcęzniązostać,aonaodmówi,będziedużogorzej?
–Pozwól,żezadamciinnepytanie.Jakbardzoterazboli?
Potwornie.Bardziejniżchciałprzyznać.
–Mniejwięcejjakciągłybólbrzucha.
Helenepomasowałamuramiętak,jaktylkomatkapotrafi.
– Tak samo będzie, jak ci odmówi. Nie będzie gorzej. Ale
jeżelinieodmówi,oilebędzielepiej?Pamiętajteż,żeojcieccię
nie odrzucił. On mnie odrzucił. Ciebie jeszcze nie było na
świecie, nie mógł spojrzeć ci w twarz i powiedzieć, że cię nie
chce. Nie możesz popełniać błędów dlatego, że ktoś inny je
popełniał.
–Uważasz,żezrobiębłąd,pozwalającRozodejść?–Wduchu
słyszałgłośne„tak”,zagłuszającetrafneargumentymatki.
– Ważne, czy ty tak uważasz. Nie zachęcałabym cię do
poślubienia Roz, gdybym nie sądziła, że w tym jest potencjał.
Jestem zdumiona, że dotąd tego nie pojąłeś. – Matka urwała,
a on na nią zerknął i zobaczył łzy w kącikach oczu. – Kiedy
myślisz, że twoje dziecko już cię nie zaskoczy… Naprawdę
zrobiłeśtotylkodlamnie?
– Oczywiście. Cóż, z początku. Jesteś jedyną matką, jaką
mam, i jesteś najlepsza. Czemu nie miałbym spełnić twojej
prośby?
– Dobra odpowiedź. – Uśmiechnęła się przez łzy, a potem
odwróciła.–AterazjedźdodomuipoprośRoz,żebyprzestała
siępakować,bomaszjejcośważnegodopowiedzenia.Zróbto
dla mnie, a kiedyś będziemy się z tego śmiać, że o mały włos
wszystkiegoniezawaliłeś.
Jej nastrój poprawił się tak szybko, aż zakręciło mu się
w głowie. Zrobił dwa kroki w stronę drzwi, a potem się
zatrzymał.
–Ajeśli…
–„Ajeśli”jestdlafrajerów,którzyniezasługująnanazwisko
Harris.–Pchnęłagododrzwi.–Niewychowałamtchórzainie
będę usatysfakcjonowana, dopóki nie doczekam wnuków.
Pamiętajotym.
Dzieci. Powróciły do niego emocje ze szpitala, gdy
podejrzewał, że atak nudności Roz nie ma nic wspólnego
zklaunami.Tomógłbyćrozstrzygającyargument.
– Mam ci zrobić kolejną przysługę? Małżeństwo ci nie
wystarczy?
–Nie.Cowięcej,tobieteżnie.Pospieszsię,muszęlecieć.
Matka zamknęła za nim drzwi, a on ruszył do samochodu,
zanim pozwolił sobie na uśmiech. Helene jest niepowtarzalna.
Takateżjestjegożona.Musizaryzykowaćiwyznać,codoniej
czuje,inaczejnigdysobietegoniewybaczy.
Miałnadzieję,żezastanieRozwdomuiprzekonają,bytam
zostałanadobreinazłe.Nazawsze.
Firma od przeprowadzek sprawnie zajęła się pudłami
z ubraniami, butami i innymi rzeczami osobistymi, które Roz
zabrałazsobą,wprowadzającsiędoHendrixa.
Hendrixwcześniejwyszedłzdomu,pewnieświętowałrychłe
odzyskanie wolności. No i dobrze. Może wyjść bez długiego
pożegnania, które wycisnęłoby z jej oczu dodatkowe łzy. Dwa
pierwsze ataki płaczu tego ranka pozbawiły ją tej niewielkiej
ilościenergii,jakajejpozostałapopakowaniupudeł.
Co się z nią dzieje? Przecież nie istnieje scenariusz
zakładający, że to małżeństwo będzie trwało. Czemu to tak
bardzo boli? Bo nie przygotowała się na ten koniec? Może
dlatego,żekoniecnadszedłtakszybko,prawiebezprotestuze
strony mężczyzny, którego poślubiła, a ona naiwnie zaczęła
miećnadzieję,żeokażesięinaczej.
To właśnie problem. Zakochała się w tych krótkich
cudownychchwilachubokuHendrixaizapomniała,żewkrótce
znikną,jakwieleinnychrzeczywjejżyciu.
Nie pozostało jej nic innego, jak wrócić do swojego
mieszkania.Tyleżekiedywsiadładosamochodu,wciążjechała
przed
siebie.
Pracownicy
firmy
przewozowej
byli
profesjonalistamiiniepotrzebowalijejnadzoru.
Bardziej przyda się w „Uśmiechu Klauna”. Promocja, którą
zawdzięczała Helene, przerosła jej najśmielsze oczekiwania.
Kiedy została panią Harris, automatycznie znalazła się
wmiejscuniedostępnymdlaCarpenterów.
Niestety czekające na biurku papiery nie przyciągnęły jej
uwagi. Krążyła po małym biurze, aż w końcu wylądowała
w magazynie. Który przydałoby się uporządkować. Po wizycie
Helene kostiumy i kosmetyki do makijażu leżały rozrzucone
bylegdzie.Zwykleuruchamiałykoszmarnewspomnienia.Teraz
Roz była w tak fatalnym nastroju, że nawet peruki
i wielobarwne kaftany jej nie przeszkadzały. Były tylko
kostiumami, które łatwo się wkłada i zdejmuje. Wzięła jedną
zperukiwłożyłająnagłowę.
Widzisz? To łatwe. Nie tak przerażające. To tylko sztuczne
lokiworyginalnymkolorze.
W jednej chwili opadła na podłogę i schowała twarz
wdłoniach,jakbyciężartegowszystkiegojąprzygniótł.
To nie klauni odebrali jej matkę. To rak ją zabrał. Nikt
z czerwonym nosem nie zmusił jej ojca, by przestał się nią
interesować – chyba że zrobiła coś, czego nie akceptował, bo
wtedy interesował się nią ponad miarę. To pikantne zdjęcie,
anieśmiesznezadużebutywpakowałyjąwkłopoty.
To nie klauni byli jej problemem, lecz ona sama. Tyle winy
przypisała złemu losowi, który okrutnie potraktował ją
w dzieciństwie, że właściwie pozwoliła zrujnować sobie życie.
Coś dobrego stało się dopiero wtedy, kiedy szczęśliwy traf
podsunąłjejjaknatacyHendrixaHarrisa.
Nie chciała kończyć tego związku. Nie chciała też żyć
w śmiertelnym strachu, że mężczyzna, którego poślubiła,
zacznie dla niej zbyt wiele znaczyć. Przede wszystkim chciała
siędowiedzieć,jaktojestbudzićsiękażdegorankaobokkogoś,
dokogosięnależy.Kogoś,ktojąkocha.
Byłatakskupionanawypatrywaniubomby,któraspadniena
jej szczęście, że nie wzięła pod uwagę, iż taka bomba nie
istnieje.Hendrixpowiedziałprzecież,żemogąodłożyćrozwód,
ale ona sobie wmówiła, że lepiej to zakończyć, niż przekonać
się, co będzie, jeśli przestanie zakładać najgorsze. Może
mogliby pozostać małżeństwem jeszcze przez kilka tygodni.
Lepiejsiępoznać.Zobaczyć,coczasprzyniesie.
Gdybybyłobok,powiedziałabymu,żetegowłaśniepragnie.
Otworzyły się drzwi biura i jednocześnie odezwał się
dzwonek. Świetnie, znów zapomniała zamknąć je na klucz.
Musi o tym pamiętać albo przenieść biuro w bezpieczniejsze
miejsce.Tukażdymógłwejśćprostozulicy.
Gdy wyjrzała z magazynu z telefonem w ręce na wypadek,
gdybymusiałazadzwonićna911,telefonwyśliznąłjejsięzręki
iupadłnaparkiet.
W drzwiach stał Hendrix, jakby przywołała go myślami. Na
twarzy miał ten sam uśmiech, który ją oczarował na parkiecie
CalypsoRoommilionylattemu,gdyujrzałagoporazpierwszy.
– Hendrix Harris – powiedziała i wtedy, i teraz, choć nie
zdawałasobiesprawy,żemówitonagłos.
–RosalindHarris–odparł.Toakuratniebyłysłowa,któreod
niegousłyszaławVegas,aletaksamozakręciłyjejwgłowie.–
Podobamisiętwojafryzura.
Uniosła ręce i dotknęła peruki. O Boże. Zaczęła ją
zdejmować,alepotemmachnęłaręką.
–Ćwiczę.
–Chceszbyćklaunem?
Pokręciłagłową.
–Stawiamczołamoimlękom.Skądwiedziałeś,żetujestem?
To było tylko pierwsze z wielu pytań, które nie chciały
przecisnąćsięprzezjejgardło.Hendrixbyłtakblisko,aonanie
mogłagodotknąć.
– Nie wiedziałem. Pojechałem do twojego mieszkania, ale ci
goście od przeprowadzek powiedzieli, że cię tam nie widzieli.
Więc postanowiłem sprawdzić tutaj. Zobaczyłem na zewnątrz
twójsamochód.
– Szukałeś mnie? Zabawne. Ja… – Nie musi mu wszystkiego
mówić.Niemiałapojęcia,jaksięzachować.Kiedypragnęła,by
się zjawił, żeby mu powiedzieć, co czuje, nie sądziła, że to się
naprawdęzdarzy.–Mogłeśzadzwonić.
– Nie byłem pewien, co powiedzieć. Jeździłem w kółko,
miałem czas się przygotować. – Znów się uśmiechnął. – Chyba
obojedziśćwiczymy.
Wzruszyłoją,żeteżbyłzdenerwowany.
– Ćwiczyłeś coś w rodzaju: „Obserwowanie mojej mamy
wszpitaluuświadomiłomi,żeodzawszemarzyłem,żebyzostać
klaunem?”Botodasięzrobić.
Zamiast się zaśmiać czy rzucić jakiś żart, pogłaskał palcem
jejpoliczek.
– Myślałem raczej o tym, że wszystko schrzaniłem
i pozwoliłem ci się spakować i odejść, choć wcale tego nie
chciałem.
Rozzamarła.Tylkojejsercewaliłojakszalone.
–Niechciałeś?
Potrząsnąłgłową,wciążpatrzącjejwoczy.
– Jesteś moim masłem orzechowym i moim dżemem. Bez
ciebie mam dwie bezużyteczne kromki chleba, które smakują
jak wióry. Chcę się przekonać, jakim bylibyśmy małżeństwem
bez tego całego dodatkowego bagażu. Oczywiście nie będę
naciskał. – Zawahał się. Wyglądał tak nieszczęśliwie, że Roz
bała się, iż przestanie mówić te piękne słowa. – Próbuję ci
powiedzieć,żechcę…
– Kocham cię – wypaliła. O Boże. Czemu nie może przestać
zachowywać się jak idiotka? – Ja też nie chcę na ciebie
naciskać…
– Ja też cię kocham – wtrącił, a ona była prawie pewna, że
obojemajątaksamoosłupiałąminę.–Nicniepowiedziałem.
–Boteżjesteśgłupi?–Chybapowinnazamilknąć.–Toznaczy
jajestem.Niety.Bałamsię,żecięstracę…
– Nie, masz rację – zgodził się. – Jestem kompletnym idiotą.
Bojęsięodrzuceniaistaramsięunikać…
– Ja nigdy… to znaczy nigdy bym nie odrzuciła… – Poza tą
chwilą, kiedy mu oświadczyła, że nie może zostać. Mogła
zostać. A gdyby jej nie szukał? Straciłaby najcenniejszą rzecz,
jakajejsięwżyciuprzytrafiła.–Powinnambyłacipowiedzieć,
żesięwtobiezakochałamiżeniechcęrozwodu.
Wjegospojrzeniupojawiłasięczułość.
– Zabawne, bo ja chciałem ci powiedzieć dokładnie to samo.
Ukradłaś mi moją kwestię, którą tak starannie sobie
przygotowałem,jeżdżącpomieście.
– Czyli żadne z nas nie chce rozwodu. Kochamy się
i pozostaniemy małżeństwem, tak? – To brzmiało zbyt pięknie,
żeby było prawdą. Musi się uspokoić i zachowywać się jak
dorosłyczłowiek,któryradzisobiezwłasnymżyciem.–Trudno
miuwierzyć,żewszystko,codobre,naglesięnieskończy.
Nie powiedziała wszystkiego, bo chciała, by jej przerwał
własnymiwyznaniami.Aletaksięniestało.Hendrixwyciągnął
rękę,akiedyjąchwyciła,jegouściskbyłlepszyniżjakikolwiek
inny jego dotyk. Dodawał jej otuchy i wyrażał akceptację. Był
dowodem solidarności. Jestem tu i nigdzie się nie wybieram,
mówiłHendrixbezsłów.
Natychmiast uległa emocjom i zaczęła mówić o tym, jak
klauni,rak,buntimałżeństwo–wszystkotopołączyłosięwjej
głowie.Iżejużniczegosięnieboi.Wskazałanaperukę.
– Pokonałam lęk. Dzięki tobie. To dlatego cię kocham.
Izmilionainnychpowodów.
Oczywiście nie chciała go stracić, ale wierzyła, że nawet
gdybydotegodoszło,znalazłabysposób,bydaćsobieradę.
–Mojakolej.–Hendrixzdjąłjejperukęiwłożyłjąnagłowę.–
Rozumiem, że to jest uznana metoda rozprawienia się z całym
złem,tak?
Skinęłagłową,łzypłynęłyjejpopoliczkach.
–Wyglądaszjakkretyn.
Uśmiechnąłsięipoklepałrudekręconewłosy.
– Wyglądam jak mężczyzna, który w końcu znalazł klucz do
tego, jak poradzić sobie z własną głupotą. O mały włos nie
oddałemciębezwalki.Byłemprzekonany,żejeślipowiemci,co
czuję,odpowiesz:Dziękuję,nie.Jestemwszoku,żezrobiłaśto
pierwsza.
–Nieżałuję.
– Będę się tylko upierał, żebyś od tej pory pozwalała mi
pierwszemumówić:Kochamcię.
– To o wiele lepsza umowa małżeńska niż ta pierwsza, którą
miproponowałeś.Zgadzamsię.-Rozwyjęłazkieszeniobrączkę
orazpierścionekizpowagąmujepodała.–Ażśmierćnasnie
rozłączy?
Lepiej żeby tak było. Nie była seryjną żoną. To miało być na
zawsze, a ona nie miała cienia wątpliwości, że będzie go
kochałaażdośmierci.
Hendrix wsunął obrączkę na jej palec i tym razem było to
tysiącrazybardziejznacząceniżpodczasceremoniiślubnej.
–Tak.
EPILOG
JonasiWarrensiedzielijużwnarożnymboksie,kiedypojawił
się Hendrix – spóźniony, ponieważ żona niechętnie wypuściła
gospodprysznica.
– Znajomy widok – zażartował, patrząc na Warrena i usiadł
obokJonasa.–Jakzwykleznosemwtelefonie.
Warren podniósł wzrok znad ekranu i natychmiast do niego
wrócił.
–Lubięmojąpracę.Niebędęzatoprzepraszał.
– Ja też lubię moją pracę, ale lubię też rozmawiać z żywymi
ludźmi – odparł Hendrix świadomy, że stara się zyskać na
czasie.–Możebyśtegospróbował?
Warrenzwestchnieniemodłożyłtelefonekranemdodołu.
–Mammilionnierozwiązanychspraw,aleokej.Jakijesttemat
nadziś,chłopaki?PogadamyomeczuHornetsów?
Hendrix sięgnął po piwo i zaraz potem je odstawił. Musi to
powiedziećwprost.
–NierozwodzęsięzRoz.
Przez twarz Warrena przemknęła chmura, zaś Jonas zaczął
sięśmiać.
– Wiedziałem. – Warren schował twarz w dłoniach. –
Zakochałeśsięwniej,tak?
– To nic takiego. – Hendrix świetnie wiedział, że dla
przyjacielatoważnasprawa.–Jonasteżsięzakochał.
Warrenwypiłpiwododnaigłośnoodstawiłszklankę.
–Iobajpoważnienadwyrężaciemójgenwybaczania.
–Dlamnietoteżbyłszok,jeślicitopomoże.
–Niepomoże.
JonaspołożyłrękęnaramieniuWarrena.
– Kiedy znajdziesz się w tej samej sytuacji, zobaczysz, jak
trudnojestwalczyćzuczuciami.
– Nigdy nie złamię naszej umowy – oświadczył Warren,
podnoszącgłos.–Niezawarliśmyjejbezprzyczyny.Kompletnie
nieszanujeciepamięciMarcusa.
Marcus zachował się jak tchórz. Hendrix dopiero niedawno
zaczął inaczej myśleć o tym, co się kiedyś stało. Widział
wlustrzetwarztchórzadośćdługo,bydojśćdowniosku,żeto
niemiłośćjestproblemem.Wiedziałjużtrochęlepiej,czymjest
tchórzostwo.
–Możepowinniśmypogadaćotychprzyczynach.
Zamiast przytaknąć, Warren wyszedł z boksu i schował
telefondokieszeni.
–Terazniemogę.
Hendrix i Jonas odprowadzali go wzrokiem, gdy opuszczał
bar szybkim krokiem, jakby go ktoś gonił. Trudno jest radzić
sobiezodrzuceniem.Hendrixbyłwtymcorazlepszy,bojużnie
byłtchórzem.ByłHarrisem,synemswojejmatki.Helenemiała
twardycharakterkobietyzPołudniaiwychowałagojaknależy,
a Hendrix, choć nie znał ojca, wyrósł na przyzwoitego
człowieka.Nigdywięcejniebędzietłumaczyłwłasnychbłędów
postępowaniemojca.
–Witajwklubie.–Jonasstuknąłsięznimszklankąiwypiliza
swojemałżeństwa.
– Dzięki. Niestety bycie członkiem klubu oznacza, że
wolałbymterazsiedziećwdomuzżoną.
Jonassięuśmiechnął.
–Świetniecięrozumiem.
Hendrixdotarłdodomuwrekordowymtempie.Doichdomu.
Roz znów się do niego wprowadziła i wystawiła swoje
mieszkanie na sprzedaż, choć wiele razy jej powtarzał, że
chętnieuniejzamieszka.
Znalazłjąwsypialni,włóżku.Nagą.
–Myślałam,żenigdyniewrócisz–powiedziała.–Chciałamci
wysłaćselfie.
– Więc nasz kolejny skandal to będzie wyciek zdjęcia
ztelefonu.
Jegoubraniawylądowałynapodłodzewpółminuty.
–Konieczeskandalami.Jesteśmyszanowanymmałżeństwem,
prawda?–Zapiszczała,kiedyobróciłjąnabrzuch.
– Tylko w miejscach publicznych. Za zamkniętymi drzwiami
wszystkojestmożliwe.
Rozzadrżałapodwpływempieszczotyjegojęzyka.
– Widzisz, co ze mną robisz? Przez ciebie uzależniłam się od
seksu. Przed ślubem kandydowałam do miana najbardziej
świętoszkowatejnarzeczonejnaświecie.
–Nieżałujętejzmiany.–Obróciłjąznównaplecy,bochciał
patrzećjejwoczy,kiedybędąsiękochać.
Odnajdywałwnichmiłość,dziękiktórejmógłpowiedzieć,że
najlepsząrzecząwbyciumężemjestposiadanietakiejżonyjak
Roz.
Tytułoryginału:OneNightStandBride
Pierwszewydanie:HarlequinDesire,2017
Redaktorserii:EwaGodycka
©2017byKatCantrell
©forthePolisheditionbyHarperCollinsPolskasp.zo.o.,Warszawa2018
WydanieniniejszezostałoopublikowanenalicencjiHarlequinBooksS.A.
Wszystkieprawazastrzeżone,łączniezprawemreprodukcjiczęścilubcałościdzieł
wjakiejkolwiekformie.
Wszystkie postacie w tej książce są fikcyjne. Jakiekolwiek podobieństwo do osób
rzeczywistych–żywychlubumarłych–jestcałkowicieprzypadkowe.
Harlequin i Harlequin (nazwa serii) są zastrzeżonymi znakami należącymi do
HarlequinEnterprisesLimitedizostałyużytenajegolicencji.
HarperCollins Polska jest zastrzeżonym znakiem należącym do HarperCollins
Publishers,LLC.Nazwaiznakniemogąbyćwykorzystanebezzgodywłaściciela.
IlustracjanaokładcewykorzystanazazgodąHarlequinBooksS.A.
Wszystkieprawazastrzeżone.
HarperCollinssp.zo.o.
02-516Warszawa,ul.Starościńska1Blokal24-25
ISBN9788327640284
KonwersjadoformatuEPUB:
LegimiS.A.