Paracelsus, alchemia i filozofia hermetyczna
Autor tekstu: Eugeniusz Obarski
Alchemia nie jest wcale, jak to plotą liczni idioci, umiejętnością przemiany
niedoskonałych metali w srebro lub złoto, lecz tajemną sztuką i wiedzą,
która poprzez Ogień ukrytą siłę Natury wydobywa...
Taki już jest los nowych prawd, że zaczynają jako herezje, a kończą jako przesądy.
T.H. Huxley
[Język alchemii] jest ojczystym językiem kosmicznego marzenia.
Języka tego nauczyć się trzeba w taki sposób, w jaki został on wymarzony,
to znaczy w samotności. Nigdy nie jest się bardziej samotnym niż wtedy, gdy
się czyta alchemiczną księgę. Odnosi się wrażenie, że jest się „samym na świecie".
A wtedy natychmiast popada się w marzenie, że mówi się językiem początku świata.
Gaston Bachelard
Najlepszym lekiem jest miłość...
Paracelsus
Alchemia (arab. al-kimia, gr. chemeia), nauka tajemna, pojawiła się w czasach
starożytnych najpierw w Chinach, później w Mezopotamii, Indiach, Egipcie i Grecji. Rozwijała
się w cesarstwie bizantyjskim, aż wreszcie w VIII wieku została odkryta i przejęta przez
najeźdźców muzułmańskich. Dziwne są czasem drogi przepływu myśli, bo oto chińska alchemia
w XIV wieku dociera do Europy dzięki ekspansji świata islamskiego. Tak więc z Chin
zaczerpnęli alchemicy koncepcję tajemniczego środka, który powodował transformację
nieszlachetnych metali w złoto; szybko stał się on szeroko znany jako „kamień filozoficzny"
(łac. lapis philisophorum), „kamień mądrości"
. Od astrologów mezopotamskich pochodziła
zaś koncepcja, że wyboru najwłaściwszego terminu i pory przeprowadzania transmutacji trzeba
dokonać za pomocą metod astrologicznych. Żywiono bowiem przekonanie, że każdy metal
powiązany jest z odpowiednią planetą, stąd układ planet nie jest bez znaczenia dla pomyślnych
wyników przeprowadzanych eksperymentów.
Racjonalista.pl
Strona 1 z 9
Rycina z alchemicznego manuskryptu z 1572 r. — wyobrażenie wskrzeszonego smoka; celowo
hermetyczna symbolika (zrozumiała wyłącznie dla wtajemniczonych) ukazuje pewne
procedury laboratoryjne.
Świat wczesnochrześcijański rozwijał jatroteologię (gr. iatros = lekarz): choroba nie
była niczym innym, jak wyrazem boskiej woli, a uzdrowienie można było uzyskać
jedynie przez przebłagiwanie niebiańskich mocy uzdrawiających, jak również przez
zmianę swego dotychczasowego życia i powrót na ścieżkę pobożnych; bo czyż Bóg (w
Starym Testamencie) nie zsyłał plag i chorób na notorycznie niewierny naród
żydowski, aby go ukarać za przekraczanie boskich przykazań?
nowotestamentowy Bóg nie jest już uznawany przez teologów za sprawcę chorób, a
staje się nim, „kozioł ofiarny", diabeł, który dręczy grzeszników, zsyłając na nich nie
tylko wszelkie plagi, ale też mniej lub bardziej niebezpieczne dolegliwości zdrowotne
. Według nowych nauk jatroteologii cierpienie wynikające z choroby daje
możliwość czynienia pokuty przez człowieka nią dotkniętego. Za pierwowzór lekarza
uważano samego Zbawiciela. Czy wiele różniły się teorie i praktyki jatroteologii od
medycyny pierwotnej, która miała przecież zdecydowanie magiczny charakter?
Wydaje się, że nie tak bardzo. Medycy pierwotni, kierując się instynktem, stosowali to,
co uważano wówczas za skuteczne lekarstwa, a dawkowali je w oprawie magicznych
rytuałów. Leczeniu towarzyszyło uprawianie czarów, zaklęcia, odmawianie modlitw.
Albo czy zasadniczo różniła się jatroteologia od jatromagii, w której działanie lecznicze
jest również niewidzialne, również obywające się bez jakichkolwiek materialnych
ogniw pośrednich, a lecznicza siła sprawcza przenoszona jest — jak wierzono — przez
siły duchowe, dla których nie stanowi ograniczenia żadna odległość. Posługiwano się
metodą analogii (czerwone korale miałyby powstrzymywać upływ krwi), a także
rytuałami (czynności leczniczych należało dokonywać o określonej porze (np. podczas
pełni księżyca) bądź w ściśle ustalonym miejscu (np. w pobliżu cmentarza). Medycyna
starożytna również charakteryzowała się magicznym sposobem myślenia i
przypadkowym doborem leków. Natomiast medycyna antyczna wybrała zgoła
odmienną ścieżkę; odchodząc od magicznego i religijnego myślenia, którego trzymano
się wówczas kurczowo, podążyła w kierunku jasnego i jednoznacznie zdefiniowanego
zastosowania leków, sprawdzania doświadczalnie skutków ich stosowania oraz
wytężonych prób racjonalnego zrozumienia ich działania.
Jeszcze innym rodzajem „starej medycyny" była jatroastrologia (medycyna
astrologiczna), której podstawą było przekonanie o istnieniu wzajemnych oddziaływań
makrokosmosu (ciała niebieskie) i mikrokosmosu (człowieka). Powstanie choroby
można sprowadzić do pewnego, na ogół niekorzystnego układu i wpływu gwiazd.
Przypomnijmy, że starożytna sentencja alchemików brzmiała: „Mędrzec będzie rządził
gwiazdami". Jatroastrologię uprawiano już w starożytnej Mezopotamii, Egipcie, Grecji i
krajach arabskich. Od XVIII wieku w miarę rozwoju naukowej chemii i fizyki z wolna
traci swe znaczenie. Ale jak wiele rzeczy na tym świecie, nie znika bezpowrotnie...
Niekwestionowanym autorytetem w średniowieczu cieszyła się teoria mówiąca o
. Według niej powodem każdej choroby jest nieprawidłowa
cyrkulacja owych soków lub ich zanieczyszczenie. Dlatego dużą wagę przywiązywano
do metod ich odprowadzania. Stosowano więc odprowadzanie dolne (lewatywy) i
odprowadzanie górne (wymioty). Oczyszczaniu owemu towarzyszyło również
podawanie środków moczopędnych, przeczyszczających, napotnych, upuszczanie krwi,
przykładanie pijawek.
W czasach Paracelsusa (XVI wiek) nastąpił niesłychany rozkwit alchemii, zwanej też
sztuką królewską. Zwłaszcza Arabowie przyczynili się do jej rozwoju, ponieważ arabska
medycyna średniowieczna stała na znacznie wyższym poziomie i była o wiele bardziej
zaawansowana niż poprzedzająca ją wiedza z obszarów śródziemnomorskich, a ekspansja
muzułmańska przyczyniła się nie tylko do ożywionych kontaktów handlowych — handlowano
m.in. środkami leczniczymi (pharmacons) — lecz także do wymiany najprzeróżniejszej wiedzy
(w tym doświadczenia medycznego). Dzięki owemu przepływowi informacji medycyna
europejska stała się siłą rzeczy spadkobierczynią dziedzictwa medycznego wywodzącego się z
Mezopotamii, Indii, Persji, Syrii, Egiptu czy Grecji
. Alchemik, pradziad dzisiejszego
chemika, stawiał sobie taki oto cel: przez dokonywane przez siebie procesy sublimacji,
destylacji, trawienia, topienia i żarzenia najprzeróżniejszych materiałów i substancji pozyskać
tajemniczy „eliksir życia", życiodajne lekarstwo, panaceum na wszelkie choroby i
niedomagania, albo tzw. kwintesencję. Domeną, z której wywodziły się wysiłki alchemików, był
splot przemyśleń o podłożu filozoficznym, mistycznym i astrologicznym.
Najsłynniejsi XVI-wieczni przedstawiciele alchemii to Agrippa von Nettesheim
Salomon Trismosin (który pozostawił po sobie starannie zakodowaną hermetycznymi
symbolami recepturę Splendor Solis na wytworzenie kamienia filozoficznego i który ponoć
wynalazł eliksir życia) i niepomiernie bardziej słynny reprezentant alchemii, Philippus
Aureolus ?eophrastus Bombastus von Hohenheim, którego całe generacje alchemików znały
pod imieniem Paracelsus. Imię to sam wymyślił; krótkie wprawdzie, acz nieskromne nieco —
zapewne i po to, aby podkreślić, że przewyższa Celsusa, słynnego starożytnego lekarza,
Rzymianina (para w grece oznacza bowiem poza, dalej niż).
Paracelsusowi nieśmiertelną sławę zapewniły jego rewelacyjne medykamenty i leki — ileż
to aptek na świecie do dziś nosi jego imię… Czy mogło być inaczej, skoro w dniu jego urodzin
Słońce znajdowało się w znaku Skorpiona, który, jak powiada stara tradycja, sprzyja lekarzom
i farmaceutom, wytwórcom leczniczych mikstur, jak również znawcom trucizn? Paracelsus
zapoczątkował laboratoryjną gałąź alchemii, zmierzającą ku nowoczesnej farmaceutyce opartej
na zdobyczach chemii, co nie przeszkadzało mu, jako wybitnemu alchemikowi, zgłębiać
arkanów alchemicznego mistycyzmu; nie odrzucał bowiem zupełnie możliwości uzyskania
najprawdziwszego złota metodą alchemicznej transmutacji. A mimo to uważał, że alchemicy
nie powinni tracić cennego czasu na poszukiwanie kamienia filozoficznego, lecz zająć się
wytwarzaniem skutecznych leków z substancji mineralnych, a nie jak dotychczas z roślin i ziół.
Nic więc dziwnego, iż pod ogromnym wpływem Paracelsusa alchemia popadła w pewnym
momencie dziejowym w niedające się rozwikłać sprzeczności.
Paracelsus urodził się 17 grudnia (podaje się też datę 10 listopada) 1493 roku w
miejscowości Einsiedeln nieopodal Zürichu (Szwajcaria). Jego ojciec (nb. nieślubny potomek
wielkiego mistrza Zakonu Joannitów, Jerzego von Hohenheima) był uznanym lekarzem, który
oprócz medycyny uprawiał też amatorsko filozofię przyrody. Nadając swemu synowi imię
Teofrasta, uczynił to na pamiątkę wielkiego botanika greckiego o tym samym imieniu — marzył
Racjonalista.pl
Strona 3 z 9
bowiem, aby jego syn
kontynuował wielkie dokonania
słynnych badaczy przyrody. A
przyroda niejako wdzierała się
do ich położonego samotnie w
głębokiej dolinie domostwa;
wokół ciągnęły się nieprzebyte
lasy, posępne góry, jeszcze
dalej złowrogie szczyty Alp —
można by powiedzieć, że w
miejscu
tym
Natura
przewyższała człowieka nie
tylko swym majestatem, ale
także nieubłaganą wolą... Od
ojca nauczył się młody Teofrast
nie tylko medycyny, ale i sporo
na temat astrologii, alchemii.
Ojciec zaopatrzył go też we
wszelkie
ważne
książki
medyczne i alchemiczne. I
ojciec właśnie jest jedynym
człowiekiem, którego później
wspomina
Paracelsus
z
miłością... Licząc sobie lat
czternaście (sic!), opuszcza
Paracelsus dom rodzinny i
odtąd,
wzorem
wielu
młodzieńców z tamtych czasów,
wędruje po świecie w
poszukiwaniu
wiedzy
medycznej. W wieku lat
szesnastu podejmuje studia na uniwersytecie w Bazylei; słucha też wykładów w Wiedniu,
Lipsku, Heidelbergu i innych renomowanych uczelniach tamtych czasów. Niestety, wszędzie
rozczarowany jest poziomem nauczania opartego na bezkrytycznym szacunku dla książkowej
wiedzy. W Würzburgu zostaje uczniem maga Trithemiusa
, z którego polecenia pracuje w
laboratorium bogatego alchemika i geologa w jednej osobie, Sigismunda Fuggera. Podróżuje
do Włoch (gdzie przez jakiś czas jest lekarzem wojskowym, a na uniwersytecie w Ferrarze w
1516 roku uzyskuje dyplom medyka
), Niemiec, Francji, Hiszpanii, Portugalii, Niderlandów,
Anglii, Szwecji, Danii, Rosji; odwiedza także Polskę, Litwę, Bałkany, dociera nawet do
Konstantynopola, a nawet do Egiptu, Arabii i Palestyny. Nieprzerwanie też leczy.
W 1526 roku Paracelsus zostaje lekarzem miejskim w Bazylei oraz profesorem tutejszego
uniwersytetu. Sprawiły to liczne sukcesy i sława nowatorskiego medyka. Jest jednak
Paracelsus nader niekonwencjonalnym, kontrowersyjnym wręcz wykładowcą: zadziwia swych
uniwersyteckich konserwatywnych kolegów tym, że wykłada po niemiecku, czyli w „języku sług
i dziewek służebnych", a nie — co było wówczas regułą — po łacinie. Nie używa też
przysługującej mu togi, tradycyjnego czerwonego stroju doktorskiego, lecz ubiera się niczym
prosty chłop i pojawia się na wykładach w zniszczonym, „bardzo prywatnym" ubraniu lub
przywdziewa zwykły laboratoryjny kitel, w którym paraduje również po ulicach Bazylei. Mało
tego, tematy swoich wykładów umieszcza na uniwersyteckiej tablicy ogłoszeń i zaprasza na nie
wszystkich mieszkańców miasta, a nie tylko studentów. Dzięki temu w auli można było spotkać
obok żaków także „cały nieokrzesany tłum złożony z cyrulików, alchemików, cyganów i
wszelakiej maści szarlatanów". Trzeba przyznać, że owa niekonwencjonalna postawa
Paracelsusa spowodowała niemal natychmiast wzrost liczby studentów wydziału medycznego.
Miał więc ich Paracelsus wkrótce ponad trzydziestu, a trzeba pamiętać, iż w tamtych czasach
ogólna liczba studentów na uniwersytecie w Bazylei rzadko kiedy sięgała stu osób...
W połowie XVI wieku ówczesna wiedza medyczna opierała się prawie wyłącznie na
, Galena z Pergaminu
filozofów — Avicenny (980-1037) i Averroesa (1126-1198). Nie do pomyślenia było wówczas
powątpiewać w ich nauki czy je kwestionować. A jednak znalazł się ktoś, kto bez wahania to
Wszechpotężny Kamień Filozoficzny, Doskonałe Słońce
Mędrców. Rysunek z XVII w.
uczynił. Tym kimś był Szwajcar Paracelsus, najbardziej znany farmaceuta minionego
tysiąclecia, człowiek, któremu i współczesna nauka zawdzięcza wiele. Na rynku w Bazylei miało
swego czasu miejsce dziwne wydarzenie. Widzimy tam Paracelsusa, (profesora medycyny na
tamtejszym uniwersytecie i lekarza miejskiego, którym został tu w wieku trzydziestu trzech
lat), stojącego przed wielkim mosiężnym pojemnikiem, w którym płonie węgiel drzewny,
trzymającego w jednej ręce dzieła Avicenny, w drugiej Galena, wrzucającego książki w ogień i
sypiącego weń siarkę i saletrę potasową, co powoduje, iż ogień wybucha w górę wielkimi
płomieniami. Paracelsus paląc owe książki, jednocześnie szydzi z wszystkich lekarzy idących w
ślady Galena i Avicenny, a nawet w ferworze obrzuca wyzwiskami wielkiego Greka i Araba. Nie
szczędzi też obelg i inwektyw pod adresem swych zapiekłych przeciwników. Być może ów
dziwny lekarz miejski po prostu za dużo wypił? Mówiono o nim przecież, że bywa „zawsze
pijany i zawsze przytomny" (nb. to on wymyślił termin alkohol). Paracelsus krzyczy więc na
rynku w Bazylei, tyle ze złością, ile w uniesieniu: „Wasz Galen, Avicenna i wszyscy ich
naśladowcy wiedzą mniej niż zapinki moich trzewików. Jestem królem lekarzy i mogę wam
udowodnić to, czego wy nie możecie. To nie gwiazdy uczyniły mnie medykiem, lecz Bóg. Nie
potrzebuję przeciw wam wdziewać kolczugi ani nosić tarczy, ponieważ nie jesteście
dostatecznie uczeni, aby obalić choćby jedno moje słowo. Każdy mały włosek na moim karku
wie więcej niż wy, a moja broda ma więcej doświadczenia niż wszystkie wasze kolegia! [...]
Chodźcie tu i słuchajcie, szarlatani, którzy macie nade mną przewagę tylko dzięki
niezasłużonemu autorytetowi, jakim się cieszycie! Gdy umrę, pokażą się moi uczniowie, którzy
w końcu wyciągną na światło dzienne całą głupotę waszych pigułek!". Dzieje się to 24 czerwca
1527 roku, w dzień świętego Jana, w Bazylei, mieście, któremu przyjdzie jeszcze nie jedno
zobaczyć. Tu bowiem trzy wieki później zaczyna wykładać dwudziestopięcioletni „antychryst",
Fryderyk Nietzsche, zaproszony przez radę miejską do objęcia katedry filologii klasycznej na
miejscowym uniwersytecie (i pomyśleć, że bywają takie okresy w historii, kiedy ludzie nie
kierują się presupozycjami, uprzedzeniami!). Nietzsche, podobnie zresztą jak Paracelsus,
wkrótce porzuca karierę uniwersytecką. Prowadzi żywot wędrowca: tuła się samotnie po
hotelach i pensjonatach Europy, dużo pisze. Zadziwiająca zbieżność...
Racjonalista.pl
Strona 5 z 9
Obraz ducha. Ilustracja z książki L. Turneyssena (uczeń Paracelsusa), Quinta essentia, Lipsk
1574.
Paląc książki uznanych autorytetów medycznych i odsądzając ich od czci i wiary,
dokonuje Paracelsus niejako symbolicznego dopełnienia innego swego burzycielskiego
gestu. Otóż 9 czerwca 1527 roku napisał tekst zatytułowany Intimatio (Wyznanie)
[badacze nazywają go Programem Bazylejskim], którego adresatami byli jego
studenci. Występuje w nim otwarcie przeciw skostniałym i dogmatycznym poglądom
ówczesnej akademickiej medycyny, zapowiadając rozprawę nie tylko z „błędami
przeszłości", ale i z niewolniczym, bezkrytycznym przywiązaniem do medycznych
poglądów zawartych w dziełach starożytnych autorów, przede wszystkim Hipokratesa,
Avicenny, Galena. Najwyraźniej szło nowe...
Można zaryzykować stwierdzenie, iż
medycyna swoją dojrzałość osiągnęła
dopiero w XVIII i XIX wieku i „uwolniła
się w końcu od uciążliwego dziedzictwa
Galena" (Paracelsus). Do pojawienia się
poważnych wątpliwości w istotnych
punktach teorii Galena przyczyniło się
zresztą już wcześniej coraz częstsze
wykonywanie sekcji zwłok i wysiłki
ówczesnego świata medycznego na
rzecz systematyzacji anatomii
patologicznej. Racjonalizm, którym
charakteryzowało się Oświecenie,
zawitał również na ścieżki farmacji.
Ówczesnym problemem było to, że stosowanie leków (mających mocne działanie
uboczne) przynosiło często toksyczne konsekwencje. Powód był prozaiczny: brak
możliwości wyizolowania aktywnych substancji składowych leków. Trzeba też uczciwie
przyznać, że jednym z ambiwalentnych następstw racjonalizmu Oświecenia był więc
nie tylko okresowy spadek zaufania do nowych leków, ale i zaprzestanie prac nad
wieloma z nich, a były to często leki naprawdę ważne i odkrywcze.
Uniwersytecka kariera Paracelsusa nie trwa długo. Jego ustawiczne utarczki z władzami
Bazylei odnoszą ten skutek, iż także i resztę życia spędza Paracelsus na nieustannych
podróżach, nie mogąc i nie potrafiąc nigdzie zagrzać miejsca na dłużej; przede wszystkim z
racji swego krewkiego temperamentu, a nie tylko z powodu wyznawanych
nonkonformistycznych poglądów medycznych. Podczas kolejnych wędrówek Paracelsus pisze
traktaty, pracuje nad doskonaleniem swej metody w alchemii i medycynie, którą określa
mianem sztuki spagirycznej (gr. spao = dzielić i ágeion = jednoczyć). Istotą owej sztuki było
— mówiąc najprościej — rozkładanie ciał złożonych na składniki i ponowne ich tworzenie przez
łączenie części składowych. Najczęściej podróżuje konno ze swoją słynną torbą skórzaną, w
której wozi rękopisy i najpotrzebniejsze przybory do doświadczeń chemicznych, oraz z wielkim
mieczem o rękojeści zakończonej kulą, która wydrążona wewnątrz służyła do przechowywania
lekarstw dla chorych — ponoć ukrywał tu łagodzące cierpienia pigułki opium. Ludzie mu
nieprzyjaźni i złośliwi twierdzili, że Paracelsus w tej kuli wozi diabła, z którym bez dwóch zdań
pozostaje w zmowie. W czasie licznych podróży towarzyszy Paracelsusowi wzrastający rozgłos i
sława — ratuje zdrowie, a często i życie wielu możnych ówczesnego świata uznanych przez ich
nadwornych medyków za śmiertelnie chorych. Ponoć skutecznie wyleczył sławnego Erazma z
Rotterdamu cierpiącego na podagrę i niedomagania żołądkowe.
Paracelsus jest twórcą tzw. jatrochemii, nowej dziedziny i postaci alchemii, albowiem
bardziej niż możliwością uzyskania złota i srebra dzięki transmutacji, czym zajmowali się
dotychczas wszyscy alchemicy, zainteresowany był poznaniem właściwości i mocy nowych
medykamentów. Interesowała go produkcja lekarstw na bazie chemii, co było — można rzec —
w owych czasach prawdziwą rewolucją, ponieważ ówcześni lekarze, jak i cała średniowieczna i
wczesnonowożytna farmaceutyka, używali niemal wyłącznie leków pochodzenia roślinnego. Tak
więc wprowadzenie i propagowanie przez Paracelsusa leków chemicznych było zapewne
najważniejszą z przyczyn konfliktu między nim a środowiskiem medycznym w kraju ojczystym.
Ilustracja z książki Paracelsusa Von der
Artzney..., Augsburg 1537.
Ów konflikt był powodem jego wędrówek po krajach Europy, podczas których rozpowszechniał
swe poglądy jako wędrowny lekarz, będąc tam uważany najczęściej za „cudotwórcę". Mało kto
bowiem zdawał sobie wówczas sprawę, iż Paracelsus jest oryginalnym myślicielem i filozofem
formatu Heraklita, Sokratesa, Platona czy Buddy, rzadko kto konstatował, iż jest on
jednocześnie praktykiem stosującym w leczeniu wyjątkowo owocną syntezę myśli
neoplatońskiej (której podstawą było wcielenie idei w Naturę) oraz nauki ewangelicznej.
Przypisy:
Adam Schröter (1525-1572), Łużyczanin, poeta polsko-łaciński, badacz alchemii,
gorący zwolennik nauk Paracelsusa, tłumacz jego dzieł na łacinę oraz ich polski
wydawca (1569 r.; fundatorem edycji był wojewoda sieradzki, Olbracht Łaski, który
zetknął się z alchemią we Florencji i sam także prowadził wieloletnie badania
alchemiczne). W przedmowie do De praeparationibus Paracelsusa napisał: "czym był
Erazm [z Rotterdamu] w swej miłej łacińskiej wymowie, tym samym stał się Teofrast
dla odnowienia medycyny".
Tajemny katalizator przemiany (transmutacji) metali nieszlachetnych w złoto,
zwany także czerwoną tynkturą lub piątą esencją, sporządzano z rtęci, soli morskiej,
siarki, arsenu, siarczku antymonu, dodawano nieco kamienia winnego, węgla,
bituminu, a także złota oraz innych metali. Prażono tę mieszaninę, trawiono i
destylowano przez wiele tygodni, substancja wielokrotnie zmieniała barwy, aż
wreszcie otrzymywano ciemnoczerwony, krystaliczny proszek ("nasienie", "ferment
złota"), który - według wierzeń - dodany w proporcji nawet 1:10 000 do roztopionego
ołowiu, miedzi lub cyny przemieniał je w złoto. Inne przekazy mówią, iż otrzymywano
grudkę o intensywnie czerwonej barwie, z wyglądu przypominającą rubin. Nic więc
dziwnego, że alchemicy całego świata dokładali usilnych starań, aby go pozyskać; tym
bardziej iż wierzono, że w wypadku jego połknięcia zapewniał nieśmiertelność.
Termin ten oznacza również najwyższą mądrość, oświecenie lub oświeconego
człowieka, który praktykuje po to, aby osiągnąć doskonałą osobowość. Według filozofii
hermetycznej moment znalezienia kamienia filozoficznego jest czasem drugich
narodzin człowieka; w języku alchemii oznacza to uwolnienie perły z otchłani
ciemności i znalezienie iskry boskiej w mroku.
"Jeśli wiernie będziesz słuchał głosu twego Boga, Jahwe, i będziesz wykonywał to,
co jest słuszne w oczach Jego, jeśli będziesz dawał posłuch Jego przykazaniom i
strzegł wszystkich Jego praw, to nie ukarzę cię żadną z tych plag, jakie zesłałem na
Egipt, bo Ja, Jahwe, chcę być twoim lekarzem" [II Mojż. XV, 26].
Uważano też, że niebiosa i ziemię zaludniają najprzeróżniejsze duchy, których
dziełem są nie tylko burze, huragany, gradobicia, powodzie i trzęsienia ziemi, lecz
także zarazy, choroby, pomory. Człowiek nie musi tych duchów wcale przebłagiwać,
bo jest w stanie ujarzmić ich niszczycielską moc za pomocą określonych znaków,
dzięki właściwościom niektórych kamieni lub odpowiednim zaklęciom i obrzędom;
myśli takie znajdujemy u pisarzy kościelnych, m.in. u św. Augustyna w jego Państwie
Bożym, u Tertuliana, Euzebiusza, Orygenesa. "Gdybyśmy mogli wyjaśnić naturę
skutecznych imion, którymi posługują się mędrcy Egiptu i magowie perscy, [...]
moglibyśmy dowieść, że magia nie jest rzeczą bez wartości, jak twierdzili Arystoteles i
Epikur, lecz że polega na swoich racjach" [Orygenes, Przeciw Celsusowi].
Humory (łac. wilgoć), ciecze organiczne; koncepcja "czterech humorów" mających
determinować także osobowość człowieka pochodzi od Hipokratesa z Kos; humorami
są: krew - sanguis, zielona wydzielina żółci - cholera, czarna wydzielina żółci -
melancolia i śluz - phlegma.
Warto pamiętać, że rozwój medycyny hellenistycznej rozpoczął się od Heriofilosa i
Erasistratosa (IV i III wiek p.n.e.). Bardzo ważnym dziełem, które powstało w tym
okresie była Hylika, znana też jako De materia medica, napisana w połowie I wieku
n.e., prawdopodobnie w latach 77 i 78, przez Dioskuridesa z Anazarbos, który opisał
Racjonalista.pl
Strona 7 z 9
kilkaset roślin, ponad sto produktów zwierzęcych i minerałów, które mają decydujące
znaczenie dla farmacji i ziołolecznictwa. Dzieło Dioskuridesa, już wtedy całkowicie
pozbawione przesądów (sic!), było uznawane przez szesnaście stuleci.
Heinrich Cornelius Agrippa von Nettesheim (1486-1535), niemiecki alchemik,
lekarz i filozof. Napisał Filozofię tajemną, dzieło cieszące się wielkim
zainteresowaniem. Ukazał w nim swoje pragnienie zreformowania magii, pragnął
magię wcześniejszą, tradycyjną, uczynić nauką empiryczną i oprzeć ją na ideach
zawartych w Fizyce Arystotelesa, astronomii Ptolemeusza, filozofii neoplatońskiej i
żydowskiej kabale. Wprowadził też pojęcie magii naturalnej, tj. takiej, której
najgłębsze tajemnice wywodzą się z królestwa Natury, a ona sama ma działać na
moce bezosobowe. Pisze o nim C.G. Jung (Rebis czyli kamień filozofów, s. 358): "Nic
tak dobrze nie charakteryzuje eksplozywnego, buntowniczego i obiecującego nastroju
ducha tamtych czasów, które daleko wyprzedziły protestantyzm, antycypując wiek
XIX, jak motto do księgi Agrippy De incertitudine et vanitate scientiarum (1527): "Ten
Agrippa nie oszczędza nikogo; gardzi, wie, nie wie, płacze, śmieje się, gniewa, lży,
chwyta wszystko; on sam jest filozofem, demonem, bohaterem, bogiem, wszystkim".
Opat Johann Trithemius (właśc. Johann von Heidenberg, 1462-1516) cieszył się
sławą najgłośniejszego maga w Niemczech. Wywarł olbrzymi wpływ na rozwój
renesansowej magii, w tym jej rytualno-demonicznego odgałęzienia. Wprowadził
Paracelsusa w nauki tajemne.
Podobno Paracelsus był jedyną osobą, która mogła to potwierdzić.
Hipokrates (460-377 p.n.e.), lekarz grecki, zwany ojcem medycyny. Założył i
prowadził szkołę medyczną na wyspie Kos. Dużo pisał, lecz z biegiem czasu jego
pisma traciły swój pierwotny magiczny charakter. Hipokrates przydał medycynie
greckiej ducha prawdziwej nauki, oparł ją na etycznych ideałach (znana przysięga
lekarska, zwana jego imieniem: primum non nocere = przede wszystkim nie
szkodzić). Stworzył podwaliny dla racjonalnego i empirycznego myślenia o medycynie.
Hipokrates, także jego następcy pozostawili po sobie dzieła, zebrane w sto lat po
śmierci twórcy medycyny, znane pod ogólną nazwą Corpus Hippocraticum. Składały
się nań 53 księgi opierające się na teorii czterech elementów: ognia, wody, powietrza i
ziemi. Zwolennicy Hipokratesa uważali chorobę za wynik zachwiania równowagi pracy
organizmu ludzkiego, leczenie rozumieli jako sztukę przywracania tejże równowagi,
wypracowane metody terapeutyczne stosowano począwszy od dietetyki, środków
farmaceutycznych, aż do psychoterapii. Wiele koncepcji Hipokratesa zachowało swą
aktualność aż do dnia dzisiejszego.
Galen z Pergaminu (131-200 n.e.) usystematyzował wiedzę medyczną,
wprowadził do niej naukowe kanony. Jest autorem wielkiego (14 ksiąg) dzieła De
methodo medendi przekazującego "wiedzę o tym, co należy zrobić w każdym
przypadku". Mimo iż Galen pisał w sposób bardzo zawiły i niejednoznaczny (a
pozostawił po sobie ponad 200 prac), to jego nauki przetrwały aż do Oświecenia jako
"niepodważalne" prawdy naukowo-medyczne. Po śmierci Galena przez wieki całe
starano się uporządkować owe prace, by móc korzystać z jego wiedzy w szkołach
medycznych. Wyciągi z ksiąg Galena z początku pisane były po... arabsku (język
masa'il) i nazywane wówczas Eisagoge. Dopiero w XI wieku przetłumaczono je na
łacinę, dlatego w Europie znane były pod nazwą Isagoge Ioannitii.
Filozof religii, kulturoznawca, wydawca, założyciel i redaktor programowy wydawnictwa
Thesaurus-Press (1990-1996), aktualnie reaktywowanego (Thesaurus, Łódź-Wrocław),
redaktor programowy byłej "Wiedzy Tajemnej" i Wydawnictwa Wrocławskiego, muzyk
(płyty: z M. Grechutą, „Droga za widnokres” – 1972, „Magia obłoków” – 1974; z L.
Janerką: „Historia podwodna” – 1986), publicysta, współpracownik wielu pism. Publikuje
także pod pseudonimem Eugo. Mieszka we Wrocławiu.
(Publikacja: 14-02-2004)
(http://www.racjonalista.pl/kk.php/s,3252)
Contents Copyright
©
2000-2008 by Mariusz Agnosiewicz
Programming Copyright
©
2001-2008 Michał Przech
Autorem tej witryny jest Michał Przech, zwany niżej Autorem.
Właścicielem witryny są Mariusz Agnosiewicz oraz Autor.
Żadna część niniejszych opracowań nie może być wykorzystywana w celach
komercyjnych, bez uprzedniej pisemnej zgody Właściciela, który zastrzega sobie
niniejszym wszelkie prawa, przewidziane
w przepisach szczególnych, oraz zgodnie z prawem cywilnym i handlowym,
w szczególności z tytułu praw autorskich, wynalazczych, znaków towarowych
do tej witryny i jakiejkolwiek ich części.
Wszystkie strony tego serwisu, wliczając w to strukturę podkatalogów, skrypty
JavaScript oraz inne programy komputerowe, zostały wytworzone i są administrowane
przez Autora. Stanowią one wyłączną własność Właściciela. Właściciel zastrzega sobie
prawo do okresowych modyfikacji zawartości tej witryny oraz opisu niniejszych Praw
Autorskich bez uprzedniego powiadomienia. Jeżeli nie akceptujesz tej polityki możesz
nie odwiedzać tej witryny i nie korzystać z jej zasobów.
Informacje zawarte na tej witrynie przeznaczone są do użytku prywatnego osób
odwiedzających te strony. Można je pobierać, drukować i przeglądać jedynie w celach
informacyjnych, bez czerpania z tego tytułu korzyści finansowych lub pobierania
wynagrodzenia w dowolnej formie. Modyfikacja zawartości stron oraz skryptów jest
zabroniona. Niniejszym udziela się zgody na swobodne kopiowanie dokumentów
serwisu Racjonalista.pl tak w formie elektronicznej, jak i drukowanej, w celach innych
niż handlowe, z zachowaniem tej informacji.
Plik PDF, który czytasz, może być rozpowszechniany jedynie w formie oryginalnej,
w jakiej występuje na witrynie. Plik ten nie może być traktowany jako oficjalna
lub oryginalna wersja tekstu, jaki zawiera.
Treść tego zapisu stosuje się do wersji zarówno polsko jak i angielskojęzycznych
serwisu pod domenami Racjonalista.pl, TheRationalist.eu.org oraz Neutrum.eu.org.
Wszelkie pytania prosimy kierować do
Racjonalista.pl
Strona 9 z 9