J ó z e f A u g u s t y n S J
Daj mi pi
IGNACJA SKA METODA MEDYTACJI
I.
ISTOTA I CEL KONTEMPLACJI
1.
Czym jest kontemplacja ewangeliczna?
2.
Cel kontemplacji ewangelicznej
3.
Kontemplacja domaga si trudu
4.
Bezpo rednie przygotowanie do kontemplacji
II.
METODA KONTEMPLACJI EWANGELICZNEJ
1.
Trzy akty strzeliste
2.
Metoda medytacji a metoda kontemplacji ewangelicznej
3.
Potrójna rozmowa
4.
Postawa cia a w kontemplacji
5.
Refleksja po kontemplacji
6.
Powtórzenia kontemplacji
WPROWADZENIA DO KONTEMPLACJI
III.
MODLITWA OFIAROWANIA SIEBIE JEZUSOWI
1.
Wi cej kocha
2.
Modlitwa ofiarowania
IV.
RABBI, GDZIE MIESZKASZ?
1.
Spotkanie w milczeniu
2.
Czego szukacie?
3.
Rabbi, gdzie mieszkasz?
4.
Chod cie, a zobaczycie!
5.
Chc i pragn na ladowa Jezusa
V.
WCIELENIE
1.
Zagro ony rodzaj ludzki
2.
Dokonajmy odkupienia
3.
Zwiastowanie
4.
Oto ja s
ebnica Pa ska!
VI.
NARODZENIE JEZUSA
1.
Panowanie na tronie Dawida
2.
Niebezpieczna podró
3.
Narodzenie w stajni
4.
Pok on pasterzy
VII.
DWUNASTOLETNI JEZUS
1.
Dom modlitwy
2.
Przys uchiwa si i zadawa im pytania
3.
By w tym, co nale y do Ojca
4.
Oni jednak nie zrozumieli
VIII.
YCIE UKRYTE
1.
Trzydzie ci lat w ukryciu
2.
Ubóstwo Nazaretu
3.
Praca Jezusa w Nazarecie
4.
Bezinteresowno w oddaniu si Ojcu
5.
Samotno Jezusa
IX.
DWA SZTANDARY
1.
Walka Jezusa z szatanem
2.
Sztandar szatana
3.
Sztandar Chrystusa
X.
TRZY PARY LUDZI
1.
Przypowie o trzech parach ludzi
2.
Postawa pierwszej pary ludzi
3.
Postawa drugiej pary ludzi
4.
Postawa trzeciej pary ludzi
XI.
CHRZEST JEZUSA
1.
Jezus przyj chrzest
2.
Bóg w Trójcy wi tej
3.
Jedno pomi dzy modlitw , dzia aniem Ducha wi tego i wype nianiem misji
XII.
OGOS AWIENI JESTE CIE — BIADA WAM
1.
Kim jest bogacz, a kim ubogi?
2.
B ogos awieni ubodzy — biada bogaczom
3.
Ubóstwo Jezusa
4.
Misterium Paschalne
XIII.
ODWAGI, JA JESTEM!
1.
Z inicjatywy Jezusa
2.
Zaanga owanie uczniów
3.
Wyszed na gór , aby si modli
4.
Odwagi, Ja jestem!
XIV.
WIERZ , ZARAD MEMU NIEDOWIARSTWU!
1.
O plemi niewierne, dopóki mam by z wami?
2.
Wszystko mo liwe jest dla tego, kto wierzy
3.
Zarad memu niedowiarstwu
XV.
BURZA NA JEZIORZE
1.
Jezus wszed do odzi
2.
Burza na jeziorze
3.
Sen Jezusa w odzi
4.
Moje do wiadczenie obecno ci Jezusa
5.
Cud uzdrowienia serca
6.
Kim e On jest?
XVI.
WOLNO
JEZUSA
1.
D enie do wolno ci
2.
Jezus Chrystus ród em wolno ci
3.
Wolno Jezusa wobec ycia doczesnego
4.
Wolno Jezusa wobec posiadania materialnego
5.
Wolno Jezusa wobec potrzeb cia a
6.
Wolno Jezusa wobec ludzkiej mi
ci
XVII.
DAJ MI PI
1.
Mi
wy czna
2.
Nasza s abo w relacji z Jezusem
3.
ywa woda
4.
Mi
darem z siebie
5.
Zawo aj swego m a
XVIII.
PO EGNANIE W BETANII
1.
Bóg kocha tych, którzy daj z rado ci
2.
Rozdra nienie Judasza
3.
Od czasu do czasu s
Bogu z przyjemno ci
XIX.
PRZEMIENIENIE NA GÓRZE
1.
Przemienienie na górze zapowiedzi tajemnic paschalnych
2.
Przez krzy do chwa y
3.
Misterium tremendum et fascinosum
4.
To jest mój Syn umi owany
5.
Nie nazywam was s ugami
6.
Aby rado wasza by a pe na
ROZWA ANIA REKOLEKCYJNE
XX.
WIADOMO
W ASNYCH UCZU
1.
Trzecie pomieszczenie
2.
Zd awiony wiat emocji
3.
Rezygnacja z kreowania rzeczywisto ci emocjonalnej
4.
Pokona opór
5.
Uzdrowienie uczu
6.
Mi
i karcenie
7.
Na mi
si nie zas uguje
8.
Odzyskiwanie zd awionych emocji
XXI.
DAR WOLI BO EJ
1.
Jezus szuka woli swojego Ojca
2.
Woli Bo ej trzeba szuka
3.
Pos usze stwo i zaanga owanie
4.
Dwa niebezpiecze stwa w szukaniu woli Bo ej
5.
Dzia anie Boga w cz owieku
XXII.
ROZEZNAWANIE DUCHOWE SZUKANIEM WOLI BO EJ
1.
Znaki rozeznawania woli Bo ej
2.
Natchnienia wewn trzne
3.
Jak post powa w chwilach w tpliwo ci?
4.
Cz owiek znakiem woli Bo ej
5.
Poznanie wiata a znaki woli Bo ej
XXIII.
ROZEZNAWANIE WA NYCH DECYZJI YCIOWYCH
1.
Zweryfikowa ludzki wymiar
2.
Zweryfikowa wymiar duchowy
3.
Przyj cie pomocy Ko cio a
4.
Metoda rozeznawania duchowego
5.
Zaanga owanie i czas
XXIV.
DROGA YCIA MA
SKIEGO
1.
Mi
a do mierci
2.
Ma
stwo drog do Boga
3.
P odno apostolskim wymiarem ma
stwa
XXV.
POWO ANIE DO CELIBATU
1.
Bez enni dla Królestwa niebieskiego
2.
Samotno w celibacie
3.
Potrzeba rozwoju w celibacie
4.
Pomoce w zachowaniu celibatu
XXVI.
EWANGELICZNE UBÓSTWO
1.
Wezwanie do ewangelicznego ubóstwa
2.
Sens ewangelicznego ubóstwa dzisiaj
3.
Ubogacenie si przez ubóstwo
4.
Sposoby praktykowania ewangelicznego ubóstwa
JAK MO NA WYKORZYSTA PROPONOWANE ROZWA ANIA?
1.
Dla odprawienia drugiego tygodnia wicze
2.
Dla odprawienia drugiego tygodnia w yciu codziennym
3.
Jako wprowadzenie do przed
onej modlitwy indywidualnej
IGNACJA SKA METODA MEDYTACJI
I. ISTOTA I CEL KONTEMPLACJI
1
W drugim tygodniu
wicze duchownych
w. Ignacy wprowadza nas w nowy sposób
modlitwy: w tak zwan kontemplacj ewangeliczn . Jej w
nie po wi cimy nasze obecne
rozwa ania.
1. Czym jest kontemplacja ewangeliczna?
Kontemplacja jest przede wszystkim szukaniem serdecznego, intymnego spotkania z Osob
Jezusa. Miejsce spotkania tworzy ewangeliczny opis ycia Jezusa w czterech Ewangeliach.
nie dlatego mówimy o kontemplacji ewangelicznej.
Ewangelie opowiadaj nam o ca ym yciu Jezusa: o Jego Wcieleniu, o yciu ukrytym,
o yciu publicznym, o Jego nauce oraz o Jego mierci i Zmartwychwstaniu.
Ziemskie ycie Jezusa, Jego cz owiecze stwo jest znakiem, jest sakramentem, który
umo liwia nam poznanie Tajemnicy samego Boga. Kto Mnie zobaczy , zobaczy tak e i Ojca
— powie Jezus (J 14, 9).
Patrz c na cz owiecze stwo Jezusa oczami cia a, mo emy widzie Jego Bóstwo oczami
duszy. Ca e ycie Jezusa, ka de Jego s owo i ka dy Jego gest opowiada nam Dobr Nowin .
Istotn tre tej Dobrej Nowiny stanowi niesko czona mi
Boga do nas.
Jezus objawia nam tajemnic mi
ci Boga nie tylko wtedy, gdy mówi o niej wprost.
Objawia nam j tak e wówczas, kiedy przebywa z lud mi, uzdrawia, pracuje; Jezus objawia
nam mi
Boga wtedy, gdy odpoczywa, modli si , spo ywa posi ki. Najwyra niej
przemawia do nas jednak wówczas, kiedy dla nas cierpi, umiera i zmartwychwstaje.
Pe nia Bóstwa obecna w yciu Jezusa u wi ca ka de Jego s owo, ka dy czyn, ka dy gest.
Ca a ludzka rzeczywisto dozna a w Jezusie u wi cenia. I dlatego wszystko, co opisuj
Ewangelie stanowi dla nas pouczenie o tym, kim my jeste my, kim mamy si stawa i jak
mamy
. Dzi ki Ewangelii odkrywamy cel i sens naszego ycia, odkrywamy nasz ludzk
to samo .
2. Cel kontemplacji ewangelicznej
Jako g ówny cel kontemplacji Ignacy przedstawia dog bne poznanie Pana, który dla mnie
sta si cz owiekiem, abym Go wi cej kocha i wi cej szed w Jego lady ( D, 104)
2
.
Pozna Pana Jezusa, to pozna Syna Bo ego, który sta si cz owiekiem — z mi
ci do
cz owieka. Poznanie Pana Jezusa ma prowadzi do mi owania Go. Poznana mi
zaprasza
nas do udzielenia odpowiedzi mi
ci na mi
.
Mi owanie za Pana Jezusa ma prowadzi do na ladowania Go w ca ym Jego yciu. Dzi ki
poznaniu, mi owaniu i na ladowaniu Chrystusa stajemy si podobni do Niego; stajemy si
obrazem Syna Bo ego (Rz 8, 29). Odzyskujemy w ten sposób pierwotne podobie stwo, które
zaszczepi w nas Pan Bóg w ogrodzie Eden w chwili stworzenia.
W
poznawaniu, mi owaniu i
na ladowaniu Jezusa nie chodzi jednak o
zewn trzne
upodobnienie si do Niego. Nie chodzi o jakie widoczne dla oka efekty ludzkiej przemiany.
Chodzi raczej o przebóstwienie ca ego naszego ycia. Przebóstwienie ycia rozpoczyna si
od przebóstwienia serca. Dzi ki przebóstwionemu sercu zaczynamy tak jak Jezus prze ywa ,
tak jak On my le , tak jak On decydowa i tak jak On dzia
.
Kszta towanie siebie na wzór Jezusa Chrystusa jest jednak nie tylko owocem silnej ludzkiej
woli, ale jest równie owocem wpatrywania si w
Jezusa, s uchania Go, wiernego
towarzyszenia Mu. Wytrwa a kontemplacja ewangeliczna powoli, ale dog bnie i skutecznie
przenika ca ego cz owieka. Kontemplacja daj c nam poznanie Jezusa, rozbudza w nas
pragnienie Jego mi
ci. P on ce za mi
ci serce cz owieka popycha go do ca kowitego
oddania si kochanej osobie i post powania wed ug jej pragnie . Tak wi c przemiana
zewn trzna cz owieka rodzi si jako owoc przemienionego serca i umys u, kszta towanego na
wzór serca Jezusa.
3. Kontemplacja domaga si trudu
Jezus nie wprowadza swoich uczniów w z udzenia, obiecuj c im atwe ycie. Z naciskiem
podkre la , e kto chce i za Nim, winien si zaprze samego siebie, wzi swój krzy i i
w Jego lady (por. Mt 16, 24). Przebóstwianie serca ludzkiego oznacza bolesne umieranie
starego cz owieka w nas.
Historia uczniów Jezusa — opisana w Ewangeliach — pokazuje nam, jak wielkie opory
towarzyszy y przemianie ich serc. Ale Jezus by bardzo cierpliwy i wyrozumia y dla nich.
Dopiero wierne kontemplowanie wszystkich s ów, gestów i czynów Jezusa pozwala nam
do wiadczy ewangelicznego paradoksu, e jarzmo umierania starego cz owieka jest s odkie,
lekkie i daje g boki pokój serca.
4. Bezpo rednie przygotowanie do kontemplacji
Bezpo rednio przed kontemplacj lub te w dniu poprzedzaj cym j mo emy po wi ci
kilkana cie minut na przygotowanie modlitwy. W czasie przygotowania wybrany fragment
z Ewangelii mo emy przeczyta kilka razy ró nymi metodami, podobnie jak to czynili my
w
przygotowaniu do medytacji w
pierwszym tygodniu
wicze duchownych. Oto
proponowane metody czytania.
Pierwsza metoda. Wybrany tekst czytamy w sposób ci
y, zdanie po zdaniu. Warto w ten
sposób przeczyta tekst dwa, trzy, a nawet wi cej razy. W tym sposobie czytania chodzi o to,
aby dobrze pozna tekst: jego tre , jego zawarto historyczn , jego przes anie duchowe.
Druga metoda czytania. Za drugim razem czytamy tekst wolniej, zatrzymuj c si krótko po
ka dym zdaniu. W drugim sposobie czytania nie chodzi nam o poznawanie, ale raczej
o smakowanie tego, co wcze niej poznali my. Koncentrujemy si przede wszystkim na
duchowym, nadprzyrodzonym wymiarze perykopy ewangelicznej.
Wreszcie trzecie metoda czytania. W tej metodzie zatrzymujemy si w dowolnym miejscu
dowoln ilo czasu. Trwamy w
wybranym zdaniu, s owie, my li tyle czasu, ile
potrzebujemy. Próbujemy uchwyci to, co nas najbardziej uderza, co przyci ga nasz uwag .
W tym sposobie czytania szukamy tych miejsc w naszym yciu, do których S owo Bo e
pragnie wyra niej i g biej przemówi . Pomoc w kontemplacji mo e by zanotowanie
pewnych my li, odczu , natchnie , które zrodz si w czasie przygotowania.
Kontemplacja wymaga wyciszenia wewn trznego. St d te
w. Ignacy radzi nam przed
modlitw uspokoi swego ducha siedz c lub chodz c, jak uznam za lepsze i rozwa
, dok d
si udaj i po co
D, 239). Zach ca nas tak e, aby od czy si od wszelkiej troski
doczesnej. Bardzo pomaga w dobrym prze yciu rekolekcji, aby na pocz tku powierzy
wszystkie sprawy Bogu i wej w nie lekkim sercem.
Podstawowe jednak przygotowanie do kontemplacji winno polega na rozbudzeniu w nas
ducha otwarto ci i hojno ci wobec Jezusa. Dzi ki takiej postawie serca mo emy Chrystusowi
w ofierze ca nasz wolno , aby On sam pos ugiwa si ni wedle naj wi tszej woli
swojej ( D, 106).
1
Rozwa ania nr I, II, IV–XIII, XIX — por. J. Augustyn, Rabbi, gdzie mieszkasz?, Wydawnictwo M, Kraków
1993. Rozwa anie nr III — por. J. Augustyn, Jak dokonywa wyborów, Wydawnictwo M, Kraków 1995.
Rozwa ania nr XX–XXIII — J. Augustyn, Jak szuka i znajdowa wol Bo , Wydawnictwo M, Kraków 1993.
Rozwa ania nr XXIV–XXV — por. J. Augustyn, Integracja seksualna, Wydawnictwo M, Kraków 1994.
Rozwa anie nr XXVI — por. J. Augustyn, Ubóstwo ewangeliczne, Wydawnictwo WAM, Kraków 1992.
2
w. Ignacy Loyola,
wiczenia duchowne (= D), WAM, Kraków 1991.
II. METODA KONTEMPLACJI EWANGELICZNEJ
Spróbujmy krótko opisa metod kontemplacji ewangelicznej. Kontemplacj ewangeliczn ,
podobnie zreszt jak medytacj , rozpoczynamy od trzech krótkich aktów strzelistych, które
nazywamy przygotowaniami.
1. Trzy akty strzeliste
Po pierwsze, prosi Boga, Pana naszego, aby wszystkie moje zamiary, decyzje i czyny by y
skierowane w sposób czysty do s
by i chwa y Jego Boskiego Majestatu ( d, 46). Jest to
w gruncie rzeczy pro ba o do wiadczenie wielkiej mi
ci, do której wzywa pierwsze
przykazanie:
dziesz mi owa Pana, Boga swego, ca ym swym sercem, ca swoj dusz ,
ca ym swym umys em i ca swoj moc (Mk 12, 30). Tylko cz owiek, który czuje si przez
Boga kochany i jednocze nie sam kocha Go ca ym sercem i ca dusz , cz owiek wolny
wobec rzeczy, mo e kierowa wszystkie zamiary, decyzje i czyny w sposób czysty do s
by
i chwa y Jezusa; mo e odda ca e ycie Bogu, poniewa do wiadcza Jego niesko czonej
mi
ci.
W drugim przygotowaniu mamy wyobrazi sobie konkretn scen ewangeliczn , która ma
by przez nas kontemplowana. Syn Bo y sta si Cz owiekiem. St d te mo emy Go widzie
naszymi ludzkimi oczyma, s ysze naszymi ludzkimi uszami, dotyka naszymi r koma.
Mo emy Go poznawa wszystkimi ludzkimi zmys ami. Jeste my zaproszeni tak e do tego,
aby Jezusa wewn trznie smakowa . Mo emy to czyni dzi ki temu, i sam ofiarowa nam
siebie jako pokarm i napój. Wszystkie podane w Ewangeliach fakty i wydarzenia maj swoje
miejsca materialne, swój konkretny czas, swój przebieg. S to opisy konkretnych zdarze
historycznych. Przywo anie konkretnego obrazu jest prac naszej wyobra ni. Je eli naszej
wyobra ni nie w czymy w modlitw , b dzie nam ona przeszkadza . B dzie bowiem rodzi
asne obrazy.
I trzeci akt strzelisty: prosi o to, czego chc i pragn . Tutaj prosi o dog bne poznanie
Pana, który dla mnie sta si cz owiekiem, abym Go wi cej kocha i wi cej szed w Jego lady
D, 104). Od naszej ludzkiej strony, do zjednoczenia z Jezusem prowadz nas przede
wszystkim nasze wewn trzne pragnienia. Pragnienie Jezusa staje si
ród em poznania Go,
mi owania i na ladowania.
Powoli, w wewn trznym milczeniu, mo liwie najg bszym, przyci gaj Chrystusa do siebie
gwa towno ci pragnienia. Ze wzrokiem utkwionym w dobro Boga mów: chc — zach ca
nas L. Cheneviere. Trzeba nam Jezusa przyci gn gwa towno ci pragnienia. Tylko
gwa townicy zdobywaj Królestwo Bo e. Od wielko ci naszych pragnie poznania,
pokochania i na ladowania Jezusa zale
b dzie owoc kontemplacji.
2. Metoda medytacji a metoda kontemplacji ewangelicznej
Czym ró ni si kontemplacja ewangeliczna od medytacji, któr odprawiali my w pierwszym
tygodniu
wicze duchownych? W medytacji podkre la si przede wszystkim prac pami ci
i rozumu. Przewa a w niej element my lenia i refleksji. Pokus medytacji mo e by
dyskutowanie ze S owem Bo ym. Zamiast konfrontowa si ze S owem Bo ym, nawraca
si pod Jego wp ywem, mo emy usi owa prowadzi ja owe rozwa ania intelektualne.
Pracuj c wi cej rozumem i pami ci , mo emy nieco pomija , zaniedbywa prac serca.
Modlitwa jest jednak przede wszystkim intymnym spotkaniem, dialogiem dwu serc: serca
cz owieka z Bo ym Sercem.
W drugim tygodniu
wicze duchownych usi ujemy w czy w ten dialog serc wszystkie
sfery naszej osobowo ci. Jeste my wi c zaproszeni do tego, aby w modlitwie odwo
si ju
nie tylko do pracy pami ci i rozumu, lecz tak e do pracy wyobra ni i zmys ów: do pracy
wzroku, s uchu, wewn trznego dotyku, wewn trznego smaku. W ten sposób zaczynamy
wszystkie sfery ludzkiej osoby w cza w intymny dialog z Bogiem. W kontemplacji
modlimy si ca ludzk osob . We wzorcowej kontemplacji o Wcieleniu w. Ignacy zach ca
nas, by w kontemplowanej scenie ewangelicznej widzie osoby, jedne po drugich; s ucha ,
co one mówi ; a potem patrze na to, co one czyni . I zastanowi si nad tym wszystkim, aby
jaki po ytek wyci gn
dla siebie ( D, 106–108).
Tak wi c w kontemplacji ewangelicznej pami i rozum zostaj jakby nieco wyciszone. Do
osu dochodz natomiast zmys y: wzrok, s uch, wewn trzny smak, wyobra nia oraz intuicja.
Odwo uj c si w
nie do wyobra ni i intuicji wchodzimy w stan pewnej kontemplatywnej
pasywno ci. Pasywno ci w kontemplacji nie nale y jednak myli z brakiem wewn trznego
zaanga owania i bierno ci .
Kontemplatywna pasywno polega na spokojnym ogl daniu osób bior cych udzia
w rozwa anej Tajemnicy; na modlitewnym ws uchiwaniu si w to, co one mówi ; na
wpatrywaniu si we wszystkie gesty, które czyni . Jest to wi c pewna forma uobecnienia
sobie kontemplowanej sceny ewangelicznej. W tym sposobie modlitwy chodzi najpierw
o nasz obecno w rozwa anej Ewangelii. Modlitwa, podobnie jak mi
, nie polega
w pierwszym rz dzie na robieniu czego . Polega na tym, by na ró ny sposób by tak
z Bogiem jak dwie osoby, które nawzajem troszcz si bardzo o siebie, s dla siebie
wzajemnie obecne — mówi P. Divarkar.
Osobowa wi z Jezusem, w której pos ugujemy si zmys ami, nie polega jedynie na
kontakcie zewn trznym i zmys owym. Zmys y zewn trzne: wzrok, s uch, dotyk, s
zmys om wewn trznym, duszy, sercu, intuicji. Zmys y s tylko j zykiem potrzebnym do
wypowiedzenia tego, co jest w
cz owieku najg bsze. Odwo anie si do zmys ów
w
kontakcie z
Jezusem ma nam pomóc w czy nas samych, ca nasz osob ,
w nawi zywanie intymnej jedno ci z Jezusem.
W kontemplacji o Narodzeniu Jezusa w. Ignacy podpowiada nam: Ja za sam stan si
ubo uchnym i niegodnym, patrz c na Jezusa, Maryi i Józefa, kontempluj c ich
i s
c im w ich potrzebach tak, jakbym tam znalaz si obecny z ca ym, jakie tylko jest
mo liwe, uszanowaniem i ze czci ( D, 114).
Od kontemplowanej sceny ewangelicznej trzeba nam nast pnie przej do osobistego ycia:
A potem wej w siebie samego, aby jaki po ytek duchowy wyci gn
— mówi w. Ignacy.
Patrz c na wi te osoby Jezusa, Maryi , Aposto ów, s uchaj c wypowiadanych przez nie
ów, obserwuj c ca kontemplowan scen , b dziemy pyta siebie: Kim jest Jezus
Chrystus? Jaki jest najg bsza prawda o Nim? Co w moim yciu przeszkadza Mu zamieszka
we mnie? Do czego On mnie zaprasza? Jak winno si zmienia moje ycie pod wp ywem
Jego Osoby, Jego nauki, a zw aszcza Jego mierci i Zmartwychwstania? Ca e spotkanie
z Jezusem winno odbywa si w serdecznym dialogu jakby przyjaciel mówi do przyjaciela,
jakby dziecko mówi o do ojca.
Jezus pragnie, aby nasze ycie by o ca kowicie podobne do Jego ycia. On pragnie, aby my
nie tylko dla Niego trudzili si , pracowali, modlili si , ale tak e dla Niego cierpieli. Chrystus
pragnie, aby my na ladowali Go w znoszeniu wszelkich krzywd i wszelkiej zniewagi i we
wszelkim ubóstwie ( D, 98). Jezus pragnie, aby my dla Niego i razem z Nim nie li swój
krzy , jak On sam dla Ojca i moc Ojca wzi swój.
3. Potrójna rozmowa
Na zako czenie ca ej kontemplacji ewangelicznej mo emy przeprowadzi potrójn
rozmow . Najpierw Matce Naj wi tszej przedstawi natchnienia, my li i pragnienia, które
zrodzi y si w czasie modlitwy. Nast pnie ca y owoc kontemplacji powierzy Jezusowi,
a przez Jezusa Bogu Ojcu; mo emy prosi , uwielbia , dzi kowa , przeprasza wed ug
naszych wewn trznych odczu i naszych wewn trznych potrzeb. Wszystko za czyni w tym
celu, aby g biej zjednoczy si z Jezusem, a w Jezusie z Ojcem.
Na pocz tku korzystania z tej nowej metody modlitwy, jak jest kontemplacja ewangeliczna,
mo emy czu si nieco skr powani. Mo emy te mie wra enie pewnej sztuczno ci. Ale
w miar korzystania z niej b dziemy uwalnia si stopniowo od tych odczu . B dziemy te
stopniowo tworzy sobie swoj w asn metod kontemplacji, dostosowan bardziej do
naszych konkretnych potrzeb i pragnie . Tak naprawd bowiem tyle jest sposobów
kontemplacji, ile jest osób kontempluj cych.
4. Postawa cia a w kontemplacji
Jak winni my przyjmowa postaw cia a na kontemplacji? w. Ignacy zach ca, aby
rozpocz kontemplacj w dowolnej postawie cia a: np. w postawie kl cz cej, le
c
krzy em, le c na wznak, siedz c lub stoj c. Zawsze jednak nale y stara si znale
postaw , która najbardziej odpowiada naszym wewn trznym potrzebom. Je li znajdziemy
odpowiedni postaw cia a, nie nale y jej zbyt atwo zmienia .
Zawsze modlimy si ca nasz osob ; nie tylko sercem, umys em, ale tak e ca ym cia em.
Cz owiek modl cy si ofiaruje Bogu na ofiar
yw , wi
i Bogu przyjemn nie tylko swoj
dusz , ale tak e i cia o. Chwali Boga nie tylko w sercu, ale tak e i w ciele. Jest to naturalna
konsekwencja faktu, i cia o stanowi integraln cz
cz owiecze stwa. Skoro yjemy
w ciele, winni my równie w czy nasze cia o w spotkanie i dialog z Bogiem.
Do fundamentalnych b dów zachodniej duchowo ci nale y przesadne podkre lanie momentu
duchowego przy równoczesnym gardzeniu bratem cia em. Pismo wi te zna ca ego cz owieka
i nie jest wrogie cia u — mówi H. Waldenfels. Winni my wi c modli si tak e postaw
cia a.
Z pomoc cia a mo emy na modlitwie wyra
nasze potrzeby, pragnienia, mo emy
przeprasza , mo emy dzi kowa , uwielbia . Trzeba nam jednak dobra w
ciw postaw
cia a do naszej konkretnej modlitwy i tre ci, które ona zawiera. Postaw cia a mo emy
z jednej strony wyrazi nasze do wiadczenia duchowe. Cia o staje si
zykiem, którym duch
wypowiada si przed Bogiem. Ale z drugiej strony samym cia em mo emy te wp ywa na
nasze serce i na ca y przebieg modlitwy. W modlitwie nie tylko duch mo e oddzia ywa na
cia o, ale tak e cia o mo e oddzia ywa na ducha. Cia o mo e pobudza ducha do dialogu
z Bogiem.
Postawa cia a nie powinna jednak koncentrowa na sobie naszej uwagi, nie mo e nam ona
przeszkadza w spotkaniu z Bogiem. Cia o w kontemplacji winno by s
ebne i pokorne.
Winno przyj
tak postaw wobec duszy, jak dusza przyjmuje wobec Stwórcy.
5. Refleksja po kontemplacji
Po ka dej kontemplacji jeste my zaproszeni do zrobienia tzw. refleksji. Na modlitwie nie
przygl damy si swojej modlitwie. Nie oceniamy jej. W kontemplacji potrzebujemy du ej
spontaniczno ci, przejrzysto ci duchowej. Przygl danie si sobie, ocenianie wszystkich
dzia
i gestów staje si ogromn przeszkod w intymnym dialogu z Bogiem. Dopiero po
modlitwie zadajemy sobie pytanie: Co mi pomaga w modlitwie? Co sprawia, e jestem
zadowolony z odbytej kontemplacji?
W naszej modlitwie nie trzeba jednak szuka najpierw braków i b dów, ale trzeba uczy si
dostrzega do wiadczenia pozytywne.
Czym Pan Jezus obdarzy mnie w tej kontemplacji? Co zrozumia em g biej, pe niej? Na ile
wzros o we mnie pragnienie mi owania Jezusa?
W refleksji pytamy si tak e, co sprawia, e jeste my zadowoleni z naszej kontemplacji?
Dostrze enie tego, co by o dobre w mojej modlitwie winno spontanicznie przerodzi si
w dzi kczynienie. Dopiero po dostrze eniu wszystkiego, co by o dobre w kontemplacji,
trzeba nam przej do braków i b dów naszej modlitwy.
Jedn z najwa niejszych rzeczy na modlitwie jest hojno , otwarto , szczero przed sob
samym i przed Bogiem. Na refleksji winni my wi c pyta si o nasz postaw otwarto ci,
szczero ci, o
g bi naszych pragnie , o
nasz wielkoduszno . Bóg okazuje si
wielkodusznym wobec wielkodusznych, hojnym wobec hojnych. Bóg nie mo e by
szczodrym wobec sk pców. Radosnego, hojnego, szczodrego dawc Bóg mi uje.
W refleksji pytamy równie o braki, zaniedbania, niewierno ci w naszej modlitwie.
Dostrzeganie naszych zaniedba , s abo ci i b dów winno spontanicznie przerodzi si
w modlitw przeproszenia oraz pro
o ask wi kszej wierno ci.
6. Powtórzenia kontemplacji
W
powtórzeniach kontemplacji nie powracamy do wszystkich tre ci z
poprzednich
kontemplacji, ale tylko do tych, które mia y dla nas szczególnie wa ne znaczenie.
W kontemplacjach powtórkowych wracamy do konkretnych pojedynczych s ów, gestów,
my li, odczu , natchnie , szczególnie wa nych w poprzedniej modlitwie. Poprzez cz ste
powtórzenia kontemplowane tajemnice zst puj z pami ci i rozumu do serca. Kontemplacja
powtórkowa w swej metodzie podobna jest do medytacji powtórkowej z pierwszego tygodnia
wicze duchownych
3
.
3
por. J. Augustyn, Adamie, gdzie jeste ?, Wydawnictwo M, Kraków 1996, rozdzia I.
III. MODLITWA OFIAROWANIA SIEBIE JEZUSOWI
Na pocz tku drugiego tygodnia
wicze duchownych Jezus zaprasza nas do ca kowitego
ofiarowania Mu siebie. w. Ignacy proponuje nam pi kn , ale jednocze nie bardzo trudn
modlitw .
Modlitwa ta ukazuje nam, i Jezus zaprasza nas do wielkiej intymnej jedno ci z Nim.
Owocem tej jedno ci maj by nie tyle pi kne prze ycia duchowe, ale przede wszystkim
na ladowanie Jezusa we wszystkim, tak e w tym co najtrudniejsze: w znoszeniu wszystkich
krzywd i wszelkiej zniewagi i we wszelkim ubóstwie.
A oto sama modlitwa, która zostaje poprzedzona krótkim wst pem:
Ci, którzy chcieliby wi cej kocha Jezusa i odznaczy si w Jego s
bie, nie tylko ofiaruj
si ca kowicie na trud, ale tak e dzia aj c przeciw w asnej zmys owo ci i przeciw swej
mi
ci cielesnej i wiatowej, z
z siebie ofiar tak mówi c:
Odwieczny Panie wszystkich rzeczy! Oto przy Twej askawej pomocy sk adam ofiarowanie
swoje w obliczu niesko czonej Dobroci Twojej i przed oczami chwalebnej Matki Twojej
i wszystkich wi tych dworu niebieskiego. O wiadczam, e chc i pragn i taka jest moja
dobrze rozwa ona decyzja, je li to tylko jest ku Twojej wi kszej s
bie i chwale, na ladowa
Ci w znoszeniu wszystkich krzywd i wszelkiej zniewagi i we wszelkim ubóstwie, tak
zewn trznym jak i duchowym, je li tylko naj wi tszy Majestat Twój zechce mi wybra
i przyj
do takiego rodzaju i stanu ycia ( D, 97–98).
Obraz dla obecnej medytacji: Chciejmy wyobrazi sobie siebie samych stoj cych przed
ca ym dworem niebieskim: przed obliczem Boga Ojca, Syna Bo ego oraz Ducha wi tego,
wobec Matki Naj wi tszej, anio ów i wszystkich wi tych. Przedstawmy sobie, i ca a
Trójca wi ta patrzy na nas z niesko czon mi
ci . Matka Naj wi tsza za , anio owie
i wszyscy wi ci wstawiaj si za nas u Boga.
Pro ba o owoc medytacji: Pro my Boga o ask wielkiej wra liwo ci i hojno ci serca,
aby my nie byli g usi na Jego wezwanie, lecz skorzy i pilni do przyj cia Jego zaproszenia.
Temu bowiem, który odprawia wiczenia — mówi Ignacy — wielce pomo e, je li wejdzie
w nie wielkodusznie i z hojno ci wzgl dem swego Stwórcy i Pana i z
y Mu w ofierze ca
sw wol i wolno , aby sam Bóg tak jego osob , jak i wszystkim, co posiada, pos ugiwa si
wedle naj wi tszej woli swojej ( D, 5).
1. Wi cej kocha
a) Modlitw ofiarowania mog przyj
jako w asn tylko ci, którzy chcieliby wi cej kocha
Jezusa i odznaczy si w Jego s
bie. Pragnienie mi owania Jezusa staje si warunkiem
pój cia za Jezusem, warunkiem na ladowania Go.
Jezus pragnie budowa ze swoimi uczniami partnerskie wi zi oparte na pe nej wolno ci
wewn trznej. Jezus nie chce od swoich uczniów uleg
ci opartej wy cznie na l ku
i niewolniczym podda stwie. Chrystus powo uj c swoich uczniów nigdy nie przymusza ich
do pój cia za sob . Zawsze odwo ywa si do ich pragnie oraz ich wewn trznej wolno ci.
Tym, których zaprasza , mówi : Je eli chcesz.... Je li chcesz osi gn
ycie, zachowaj
przykazania — powiedzia bogatemu m odzie cowi, kiedy ten pyta Go, w jaki sposób
móg by osi gn
ycie wieczne. Na dalsze pytania m odzie ca Jezus odpowiada: Je li chcesz
by doskona y, id , sprzedaj, co posiadasz, i rozdaj ubogim (...). Potem przyjd i chod za
Mn (Mt 19, 12).
Postawa na ladowania Jezusa realizuje si najpierw poprzez osobist wolno wewn trzn .
Wolno t oddajemy do dyspozycji Jezusa. Wymuszanie decyzji na sobie samym, czy tym
bardziej przymuszanie innych do decyzji, staje si
ród em zniewolenia, ród em
lekcewa enia i pogardy do swego ycia.
To w
nie ludzka wolno jest podstaw wszelkiego prawdziwie ludzkiego dzia ania.
Wolno cz owieka decyduje o jego szcz ciu. Jednym z najwi kszych nieszcz
cz owieka
jest zawsze zniewolenie; zarówno zniewolenie wewn trzne jak i zewn trzne.
St d te pierwsz trosk cz owieka przygotowuj cego si do pój cia za Jezusem winno by
zdobywanie wewn trznej wolno ci. Wolno , o której mówi Jezus, nie oznacza jednak
jakiej pustki przestrzennej. Nie oznacza te niezale no ci od wszystkiego i wszystkich.
Najwy sz form wolno ci wewn trznej jest ca kowite powierzenie si Bogu. Wolno , to
oddanie siebie Temu, który kocha mi
ci niesko czon . To w
nie On sam, absolutnie
wolny wewn trznie, najpe niej zwi za si z cz owiekiem i wyda si w jego r ce, poniewa
ukocha go odwieczn , Bosk mi
ci .
b) Oddanie si Jezusowi w mi
ci, na ladowanie Go domaga si nie tylko ludzkiej pracy,
wysi ku i trudu, ale tak e dzia ania przeciw
asnej zmys owo ci oraz przeciw swej mi
ci
cielesnej i wiatowej. Tylko dzi ki takiej postawie mo emy pe niej zdoby si na wi ksze
ofiarowanie swego ycia Chrystusowi. Tylko dzi ki takiej postawie mo liwe jest ca kowite
upodobnienie si do Niego.
Sam Jezus nigdy nie wprowadza swoich uczniów w z udzenie. Zawsze jasno ukazywa , i
pój cie za Nim domaga si cierpienia i krzy a. Je li kto chce pój za Mn , niech si zaprze
samego siebie, niech we mie krzy swój i niech Mnie na laduje (Mt 16, 13). Jezus objawia
w ten sposób paradoksaln logik Królestwa niebieskiego, które domaga si utraty swego
ycia, aby móc zyska nowe ycie z Chrystusem. Bo kto chce zachowa swoje ycie, straci je;
a kto straci swe ycie z Mego powodu, znajdzie je (Mt 16, 14).
Cierpienie i krzy po czone z na ladowaniem Jezusa wynikaj nie tylko z pokonywania
zewn trznych trudno ci czy prze ladowa , ale tak e z pokonania
asnej zmys owo ci,
z przezwyci enia w sobie mi
ci cielesnej i wiatowej. Wszelka po dliwo ludzka jest
pierwszym wrogiem pój cia za Jezusem. Wszystko bowiem, co jest na wiecie, a wi c:
po dliwo cia a, po dliwo oczu i pycha tego ycia nie pochodzi od Ojca, lecz od wiata
(1 J 2, 16).
I w
nie dlatego, i po dliwo ludzka nie pochodzi od Ojca, ale od wiata, nie mo e by
ona fundamentem prawdziwie ludzkiego ycia.
Mo emy w pe ni odda si Jezusowi na s
tylko wtedy, gdy do wiadczamy g bokiego
pragnienia zjednoczenia naszego ycia z Nim, kiedy z realizmem popatrzymy na siebie i to,
czym yjemy. Realizm ten ka e nam widzie , i zarówno
asna zmys owo jak i mi
wiatowa i cielesna ci gle jeszcze w nas mieszkaj i daj o sobie zna .
wiczenie 1. Przypomn sobie wszystkie najwa niejsze sprawy mojego ycia, które zajmuj
moj pami i serce; sprawy, które poch aniaj moje si y. Wypisz je sobie.
Nast pnie zastanowi si , ile miejsca w ród nich zajmuj
sprawy Jezusa. Czy móg bym
szczerze powiedzie , e wi cej Go kocham, e Jemu w
nie po wi cam wi cej pami ci,
serca, wi cej yciowych si ?
Czy móg bym powiedzie Jezusowi, i pragnienie ycia z Nim i dla Niego przewy sza
wszystkie inne ludzkie pragnienia? Czy nosz w sobie pragnienie, aby odznaczy si
w s
bie Jezusa? Jakie uczucia, my li, pragnienia rodz we mnie te pytania? Co chcia bym
Jezusowi powiedzie o moim oddaniu si Jemu?
wiczenie 2. Na ile jestem wiadom istnienia we mnie odruchów
asnej zmys owo ci oraz
mi
ci cielesnej i wiatowej? Na ile przyznaj si do nich w moich przygotowaniach do
spowiedzi, w codziennych rachunkach sumienia? W czym one si wyra aj : w jakich
postawach, sk onno ciach, zachowaniach, pragnieniach?
W jaki sposób do wiadczam oporu sk onno ci starego cz owieka wobec oddania si Jezusowi
i ycia wy cznie dla Niego? W jakiej formie opór ten si wyra a? Jakie uczucia, my li mu
towarzysz ? Co robi z tym oporem? Czy nie budzi on moich obaw? Czy nie uciekam od
niego? Czy pod jego wp ywem nie poddaj si zw tpieniu, zniech ceniu?
Przywo am chwile mojego ycia, kiedy w sposób szczególny do wiadcza em takich w
nie
oporów starego cz owieka. Spróbuj je nazwa , wypowiedzie przed sob , przed Bogiem.
Oddam Jezusowi wszystkie uczucia, my li, natchnienia, które zrodz si w czasie tej
modlitwy.
2. Modlitwa ofiarowania
a) Ofiarowanie si Jezusowi na s
mo e by dokonane tylko przy Jego askawej pomocy.
Jezus jest krzewem winnym, a my jeste my jedynie Jego latoro lami. Mo emy wi c
przynosi owoc tylko wówczas, kiedy trwamy w Nim. Beze Mnie nic nie mo ecie uczyni (J
15, 4) — powie nam Jezus bardzo wyra nie.
Ofiarowanie si Jezusowi na s
jest wi c aktem Jego aski, jest Jego darem. Trzeba nam
mie g bok
wiadomo tego faktu szczególnie wówczas, kiedy rodzi si w nas sprzeciw
wewn trzny wobec pe nego oddania si Chrystusowi i s
enia Mu. Sprzeciwu tego cz sto
nie planujemy i nie chcemy.
Nie powinni my si czu winni, je eli s
ba Jezusowi nie budzi w nas od samego pocz tku
emocjonalnego zachwytu i entuzjazmu, ale w
nie uczucia zniech cenia i oporu.
W mi
ci nie stosuje si nigdy przymusu. Przymus zabija mi
. Istot
ycia duchowego
jest do wiadczenie mi
ci: mi
ci Boga do nas i naszej mi
ci do Niego. Nie trzeba wi c
przymusza si , aby wzbudza w
sobie pragnienie s
enia Jezusowi. W
chwili
do wiadczania sprzeciwu wewn trznego, trzeba tylko prosi o pragnienie s
by. Nic wi cej.
Wraz z nasz modlitw zrodzi si w nas z Jego askaw pomoc g bsze pragnienie oddania
si Mu.
Je eli aktualnie nie ma w nas nawet tego pragnienia, zawsze mo emy prosi o pragnienie
pragnienia. Owo pragnienie pragnienia s
enia Jezusowi samorzutnie, jakby bez naszej
wiadomo ci, przemieni si w bezpo rednie pragnienie. Bezpo rednie pragnienie obejmie nie
tylko nasz rozum, ale tak e nasze serce, nasz emocjonalno .
b) Ofiarowanie si Jezusowi na s
jest bardzo wa nym wydarzeniem yciowym i winno
sta si dla nas prawdziwym wi tem. St d te
w. Ignacy, wzoruj c si na redniowiecznym
zwyczaju pasowania na rycerza, które dokonywa o si w
obecno ci ca ego dworu
królewskiego, zach ca nas, aby oddania si Jezusowi dokona w obecno ci ca ego dworu
niebieskiego: w obliczu niesko czonej Dobroci Bo ej, przed oczami chwalebnej Matki Jezusa
i wszystkich wi tych w niebie.
w. Ignacy, jeszcze przed swoim nawróceniem, sam prze
uroczyst chwil pasowania na
rycerza. Po swoim nawróceniu wzoruj c si na tamtym wydarzeniu, dokona uroczystego
po wi cenia si na s
Króla Wiecznego.
To przywo anie ca ego dworu niebieskiego w ofiarowaniu si Jezusowi nie jest jedynie
bogat dekoracj . Decyzja ycia dla Jezusa i na ladowania Go w Jego uni eniu i w Jego
krzy u, przekracza nasze ludzkie si y. St d te ofiarowanie si Jezusowi wobec Matki
Naj wi tszej i wszystkich wi tych staje si jednocze nie pro
o wstawiennictwo i pomoc.
W obecnej kontemplacji pro my wi c Matk Naj wi tsz i naszych wi tych patronów, aby
w czasie ca ych rekolekcji towarzyszyli nam w szukaniu obecno ci Jezusa, w przyjmowaniu
Jego mi
ci i w naszym rozpalaniu si w mi
ci do Niego.
c) To radykalne oddanie si Jezusowi, nie mo e by jakim nierozwa nym odruchem
emocjonalnym. Winno by ono podj te po d ugim namy le. Winno by te dobrze
przygotowane. Dopiero wtedy mo emy powiedzie jasno i wyra nie, e chc i pragn
ofiarowa si w pe ni Jezusowi i taka jest moja dobrze rozwa ona decyzja.
Oddanie si Chrystusowi na s
winno by nie tylko aktem dobrowolnym, ale tak e
aktem pe nym yciowego realizmu. Realizm ten przejawia si zarówno w wiadomo ci
asnej ludzkiej s abo ci, jak te w zdolno ci przewidzenia przynajmniej niektórych
przeszkód, jakie mo emy spotka w yciu. Codzienno sprawia bowiem, i oddanie si na
przestaje by
uroczystym wi tem, a staje si szar i monotonn rzeczywisto ci
yciow .
d) W dalszej cz ci modlitwy ofiarowania wyra amy gotowo na ladowania Jezusa
w znoszeniu wszystkich krzywd i wszelkiej zniewagi i we wszelkim ubóstwie, tak zewn trznym
jak i duchowym, je li tylko naj wi tszy Majestat Twój zechce mi wybra i przyj
do takiego
rodzaju i stanu ycia.
Zauwa my, i w modlitwie tej nie wspomina si o trudzie codziennej pracy, modlitwy,
o potrzebie skupienia wewn trznego, o wysi ku rozwi zywania ludzkich problemów. Taki
trud i wysi ek jest bowiem oczywisty sam z siebie.
Zreszt nasze trudzenie si w pracy, w modlitwie, w s
bie innym posiada nieraz posmak
ludzkiej przygody. Mo e by ono te nierzadko po ludzku bardzo przyjemne. I w
nie
dlatego nie mo e stanowi dla nas najwa niejszego i jedynego kryterium naszego oddania si
Jezusowi.
Wa nym kryterium naszego oddania si Jezusowi staje si przede wszystkim stosunek do
niezas
onej krzywdy i zniewagi, stosunek do krzy a. Takie cierpienia s jednak przeciwne
naszej naturze cielesnej i zmys owej. Jezus, cho w swej ludzkiej naturze nie by ska ony
mi
ci cielesn i wiatow , broni si bardzo mocno przed przyj ciem krzywd i zniewag,
które mia y spa na Niego podczas okrutnej m ki i mierci krzy owej.
Dla jasno ci powiedzmy wyra nie, i nie nale y szuka samemu krzywd i zniewag. Nie
by oby to zgodne z wol Jezusa, gdyby my sami bezmy lnie prowokowali upokorzenia
i krzywdy ze strony innych ludzi.
Modlitwa ofiarowania ma nas prowadzi do przyj cia postawy wewn trznej gotowo ci do
znoszenia krzywd i upokorze , które spadn na nas niezale nie od naszej woli, a nawet
wbrew niej.
Kiedy jednak my limy o wyra eniu takiej zgody, nierzadko rodzi si w nas gdzie na dnie
serca podejrzliwo , i po takim ofiarowaniu Bóg natychmiast spu ci na nas ca seri
hiobowych nieszcz
. Obawiamy si , i Pan Bóg zechce sprawdzi prawdziwo naszego
oddania.
Jest to jeden spo ród wielu naszych l ków i obaw. Nie wykluczamy, i Jezus rzeczywi cie
mo e nas kiedy zaprosi do szczególnego upodobnienia si do Niego poprzez znoszenie
szczególnych krzywd i upokorze . Jednak jako pierwszy dar naszego ofiarowania si Jemu
przychodzi zwykle coraz pe niejsza wolno wewn trzna.
Poprzez ofiarowanie si Jezusowi uwalniamy si od l ku przed tymi krzywdami
i upokorzeniami, które niesie nam codzienne ycie. Gotowo ci znoszenia krzywd i zniewag
domaga si nie tylko pój cie za Jezusem i na ladowanie Go, ale tak e codzienna mi
bli niego. We wspó yciu z innymi (w ka dym stanie ycia) potrzeba cho by minimalnej
zdolno ci znoszenia
krzywd i zniewag. Krzywdy i
zniewagi, jakich do wiadczamy
w relacjach mi dzyludzkich, wyp ywaj najcz ciej nie tyle z ludzkiej z
ci i przewrotno ci
(cho tej nie mo na wyklucza ), ile raczej z ludzkiej bezradno ci, ubóstwa i s abo ci.
Cz sto ranimy siebie nawzajem wbrew naszym najlepszym zamiarom. Paradoksalnie
najcz ciej i najg biej ranimy i krzywdzimy tych, których najbardziej kochamy. Decyzja
znoszenia wszelkich krzywd i wszelkiej zniewagi dla Jezusa sprawia, i nasze ycie z innymi
staje si spokojniejsze, bardziej harmonijne, szcz liwsze.
W modlitwie ofiarowania Jezus prosi nas, aby my oddali Jemu to, czym mogliby my zrani
i skrzywdzi siebie samych i naszych najbli szych. Tak wi c Jezus nie tyle ofiaruje nam
najpierw specjalne krzywdy i zniewagi, ale raczej zabiera nam te, które staj na naszej
drodze.
e) W
modlitwie ofiarowania zostajemy zaproszeni, aby wyrazi tak e gotowo
na ladowania Jezusa we wszelkim ubóstwie, tak zewn trznym jak i duchowym. Jednak takie
na ladowanie warunkuje wola samego Boga: je li tylko naj wi tszy Majestat zechce mi
wybra i przyj
do takiego rodzaju i stanu ycia. Je eli jakie upokorzenie, cierpienie
i ubóstwo nie by oby wol Jezusa, tym samym znoszenie ich traci oby znaczenie dla naszego
ycia duchowego.
W rozwa anej modlitwie zosta y wyró nione dwa rodzaje ubóstwa: zewn trzne i duchowe.
Z pewno ci nie mo emy zacie nia ubóstwa ewangelicznego do ubóstwa materialnego.
Ubóstwo jest pewnym ogo oceniem si cz owieka z tych ludzkich zabezpiecze , które broni
jego ycia doczesnego.
Ubóstwo nie oznacza wi c tylko brak posiadania zewn trznego, chocia ubóstwo materialne
mo e by dla cz owieka do wiadczeniem bardzo trudnym i mo e odgrywa wa
rol
w do wiadczeniu duchowym. Ale to nie my sami decydujemy si na dany rodzaj ubóstwa.
Przyjmujemy jedynie ten, które ofiaruje nam Jezus.
W historii Ko cio a odnajdujemy wi tych, którzy opu cili wszystko i w ca kowitym
ogo oceniu materialnym poszli za Jezusem; jednak Ko ció wynosi na o tarze tak e królów
i innych mo nych tego wiata, którzy — cho dysponowali wielkimi dobrami materialnymi
— byli wobec nich ca kowicie wolni. Ci bogaci wi ci prowadzili nieraz bardzo ubogi
sposób ycia. Swoich dóbr u ywali natomiast w s
bie innym.
W yciu duchowym licz si bowiem najpierw nie materialne czyny, cho by
najszlachetniejsze w swej zewn trznej formie, ale przede wszystkim postawa serca.
Ten sposób ycia nacechowany gotowo ci do znoszenia wszelkich krzywd i zniewag oraz
ubóstwa pochodzi z aski i wybrania samego Jezusa. Nasze dokonywanie wyboru w tym
zakresie jest de facto przyj ciem przez nas wyboru przygotowanego nam przez Jezusa.
Wewn trzna zgodno naszej woli z wol Jezusa sprawia, e przestaj istnie dwa wybory:
Jezusa i mój, pozostaje jeden zasadniczy wybór. Dzi ki takiej postawie serca cz owiek
jednoczy si z Chrystusem tak ci le, i
yje ju nie on sam, ale yje w nim sam Jezus.
wiczenie 1. Czy odczuwam potrzeb wewn trzn powierzenia si Jezusowi? Czy móg bym
powiedzie , e chc i pragn takiego oddania i jest to moja dobrze rozwa ona decyzja?
Czy mia em kiedy w moim yciu tak chwil , w której w uroczysty sposób odda em si
Jezusowi na Jego s
? Je eli tak, przypomn sobie t chwil , oraz ca atmosfer
duchow , która temu oddaniu towarzyszy a.
Co by o tre ci tego oddania? Co mog o mnie natchn do takiej modlitwy? Co chcia bym
Jezusowi powiedzie o moich obecnych pragnieniach oddania si Jemu?
wiczenie 2. Przypomn sobie kilka sytuacji, w których dozna em od kogo krzywdy lub
jakiego upokorzenia. Jaka by a moja pierwsza reakcja?
Jak reaguj na skrzywdzenie lub upokorzenie przez innych? Czy mam raczej sk onno do
zamykania si w sobie, obra ania si na innych, czy te przeciwnie, natychmiast reaguj
zgodnie z zasad
b za z b, upokorzenie za upokorzenie, krzywd za krzywd ?
Czy umiem przywo ywa codzienne upokorzenia na modlitwie? Czy z takiej modlitwy
wychodz bardziej pogodzony z sob oraz ze swoimi bra mi, czy te mo e bardziej
roz alony? Czy nie domagam si od Jezusa wyegzekwowania ludzkiej sprawiedliwo ci
pomi dzy mn a moim krzywdzicielem? Czy nie próbuj zmusza Jezusa, by stan po mojej
stronie przeciwko mojemu krzywdzicielowi?
Je eli dostrzeg w sobie cho by najmniejsz sk onno do manipulowania Jezusem,
wówczas b
prosi o g bsze poznanie siebie i ask skruchy, dzi ki której unikn
w przysz
ci wci gania Jezusa w moje nieuporz dkowania yciowe. Co dzisiaj chcia bym
powiedzie Jezusowi o moim w czaniu krzywd i upokorze w moje na ladowanie Go?
IV. RABBI, GDZIE MIESZKASZ ?
Nazajutrz Jan znowu sta w tym miejscu wraz z dwoma swoimi uczniami i gdy zobaczy
przechodz cego Jezusa, rzek : Oto Baranek Bo y. Dwaj uczniowie us yszeli, jak mówi ,
i poszli za Jezusem. Jezus za odwróciwszy si i ujrzawszy, e oni id za Nim, rzek do nich:
Czego szukacie? Oni powiedzieli do Niego: Rabbi, to znaczy Nauczycielu, gdzie mieszkasz?
Odpowiedzia im: Chod cie, a zobaczycie. Poszli wi c i zobaczyli, gdzie mieszka, i tego dnia
pozostali u Niego (J 1, 35–39).
Obraz dla obecnej kontemplacji: Wyobra my sobie Jana Chrzciciela, który najpierw patrzy
w stron Jezusa. Nast pnie za przywo uje dwóch uczniów i wskazuj c na Niego mówi: Oto
Baranek Bo y. Uczniowie pos uszni swojemu Mistrzowi id za Chrystusem. By mo e nawet
sz chwil id w milczeniu. Ws uchajmy si z uwag w t cisz pe
oczekiwania.
Pro ba o owoc kontemplacji: W obecnej kontemplacji, odwo uj c si do zach ty Ignacego,
mówmy Jezusowi, e chcemy zamieszka u Niego, e chcemy zadowala si tym samym
po ywieniem, które On spo ywa, pi ten sam napój, który On pije, odziewa si tak, jak On
si odziewa. Powiedzmy Jezusowi, i pragniemy z Nim za dnia pracowa i czuwa na
modlitwie noc . Pragniemy uczestniczy w Jego trudach, cierpieniach, upokorzeniach.
Chcemy dzieli Jego los we wszystkim (por. D, 93).
1. Spotkanie w milczeniu
Milczenie dwóch uczniów wyra a ich delikatno , nie mia
, oczekiwanie. Brak im
odwagi, by zbli
si bez zaproszenia do Mesjasza, którego wskaza Jan Chrzciciel.
Uczniowie wyczekuj inicjatywy Jezusa.
Milczenie uczniów przygotowuje ich do spotkania i dialogu. To w
nie dzi ki milczeniu
mo emy wyczu wag i g bi us yszanych s ów oraz mo emy nada w
ciwe znaczenie
owom, które sami wypowiadamy. Bez milczenia, ciszy, bez wewn trznego skupienia nie
jeste my w stanie zrozumie sensu s ów i nie jeste my te w stanie w
ciwie na nie
odpowiedzie .
Nasz dialog z Jezusem nie musi zawsze by wype niony s owami, tre ciami i poj ciami.
Mo e by równie nape niony cisz , skupieniem wewn trznym, oczekiwaniem. Jezus
przemawia do nas nie tylko s owami, ale tak e milczeniem. Je eli nasze s owa b
poprzedzone wewn trznym skupieniem i
cisz , b
bardziej wiarygodne, bardziej
prawdziwe.
Sam Jezus cz sto trwa i modli si tak e w milczeniu. Przypomnijmy sobie w tej
kontemplacji milczenie Jezusa w
ró nych okoliczno ciach Jego ycia: milczenie
bezbronnego Dzieci tka w óbku betlejemskim, milczenie w ramionach Matki, milczenie
przy pracy, milczenie na modlitwie, milczenie po ród Aposto ów, milczenie w czasie procesu
dowego przed Sanhedrynem, przed Pi atem, przed Herodem, milczenie Jezusa na krzy u,
milczenie Cia a zdj tego z krzy a, milczenie Jezusa Zmartwychwsta ego.
To samo milczenie Jezusa mo emy odnale
dzi w Jego Mistycznym Ciele — w Ko ciele;
w sakramentach wi tych, szczególnie za w Eucharystii; milczenie Jezusa w ludziach
chorych i cierpi cych, milczenie Jezusa w ludziach mordowanych i krzywdzonych przez
okrucie stwo wojen, milczenie Jezusa w prze ladowanych za wiar i sprawiedliwo ,
milczenie Jezusa w m czennikach wszystkich czasów. Kontemplujmy to milczenie Jezusa
i dzi kujmy Mu za nie. Wyra a ono bowiem Jego obecno , Jego otwarto , Jego delikatn
i dyskretn mi
.
Pro my równie o
pragnienie towarzyszenia Jezusowi nasz cisz i
skupieniem
wewn trznym w Jego milczeniu. Najwy szym sposobem kontemplacji Boga jest w
nie
nasze milczenie razem z milcz cym Jezusem. Pro my, aby my w chwilach zagubienia
i s abo ci szukali nie tylko trafnych s ów dla wyra enia naszych trudno ci, problemów
i prze
, ale tak e milczenia, ciszy i skupienia. Trwanie w milczeniu i ciszy mo e by dla
nas miejscem ukojenia w chwilach niepokoju, w udr kach wewn trznych, w smutku.
Trwanie w milczeniu przed Jezusem mo e sta si dla nas przygotowaniem do przyj cia Jego
owa.
2. Czego szukacie?
W pewnym momencie sam Jezus odwraca si i widz c ich wytrwa e kroczenie za Nim zadaje
im pytanie: Czego szukacie? S to pierwsze s owa, które Ewangelista Jan wk ada w usta
Chrystusa. Czego szukacie? — jest to centralne pytanie, które Chrystus zadaje ka demu
uczniowi, kiedy ten decyduje si szuka i na ladowa Go.
W tej kontemplacji ws uchajmy si w g os Jezusa pe en troski, mi
ci i prawdy. Jezus pyta
ka dego z nas osobi cie: Czego szukasz? Czy jeste
wiadom, dlaczego idziesz za Mn ?
Czego ode Mnie naprawd oczekujesz? Jakie pragnienia wi
esz z moim yciem, z moj
nauk , a zw aszcza z moj
mierci i zmartwychwstaniem? Dok d chcesz doj razem ze
Mn ?
Odkrycie najg bszej motywacji w pój ciu za Jezusem jest jednym z najwa niejszych zada
ucznia. W yciu duchowym bowiem licz si nie tylko same s owa, gesty i czyny, ale
zwi zane z nimi najg bsze motywacje serca. To serce nadaje sens i znaczenie wszystkim
dzia aniom cz owieka.
Jednym z podstawowych niebezpiecze stw ycia duchowego jest iluzja. Iluzja sprawia
bowiem, i szukanie Jezusa miesza si z szukaniem siebie samego.
Szukanie siebie samego mo e przybiera ró norodne formy zaspokajania w asnych ludzkich
potrzeb i pragnie . Mo emy szuka Chrystusa jak zg odnia e chleba rzesze, które bardziej
by y zainteresowane samym chlebem ni Jego królowaniem. Mo emy te szuka Jezusa jak
bogaty m odzieniec: nosi w sobie jakie wielkie m odzie cze idea y doskona
ci, ale by
zbyt zaj ty sob i swoim bogactwem. Nie potrafi zrozumie , e ycie prawdziwymi idea ami
wymaga wyrzeczenia, trudu, ofiary.
Nie mo na by z Jezusem i jednocze nie prowadzi wygodne i pe ne syto ci ycie bogacza.
Mo emy udzi si jak bogaty m odzieniec, mo emy mówi Jezusowi, i szukamy
i pragniemy Jego, a w rzeczywisto ci mo emy tak naprawd szuka tylko siebie samych
i swojej osobistej samorealizacji.
Nasze pój cie za Jezusem winno budowa na prawdzie. Na pocz tku naszego poznawania,
mi owania i na ladowania Jezusa nie musimy mie koniecznie niezwykle czystej, idealnej
motywacji. Wystarcza nam ta, któr mamy na dzi . Trzeba j pozna i przyj . I chocia
daleko jej do doskona
ci, to jednak wystarcza, aby wybra si w drog z Jezusem. Trwanie
z Nim, s uchanie Jego S owa, kontemplacja Jego Osoby, b dzie jednocze nie pog bia nasze
wewn trzne motywacje zwi zania z Nim.
Wielu m odych ludzi, analizuj c motywy swojego yciowego powo ania, (np. powo ania do
kap
stwa czy ycia zakonnego), czuje si mocno zaniepokojonych, kiedy odkrywa, e s
one uwik ane w ich ludzkie s abo ci, zranienia i grzechy.
Pytaj wówczas z niepokojem: Czy ja mam powo anie? Ludzkie ograniczenia, grzechy
i s abo ci nie przekre laj autentyczno ci powo ania. Ka de powo anie Boga jest darem,
który nie wyklucza s abo ci i ubóstwa. Powo any winien je jednak uwzgl dni w rozwijaniu
i realizacji otrzymanego wezwania Bo ego.
W obecnej kontemplacji pro my, aby my poznali, na czym naprawd opiera si nasze
pragnienie poznawania, mi owania i na ladowania Jezusa. Pro my, aby my nie obawiali si
naszych s abo ci i
ogranicze , które objawi nam niedoskona
naszych pragnie
duchowych. Z drugiej jednak strony pro my, aby my cenili sobie te pragnienia, które s ju
w nas.
3. Rabbi, gdzie mieszkasz?
Na pytanie Jezus: Czego szukacie? uczniowie, zgodnie ze swoj semick mentalno ci ,
odpowiadaj pytaniem: Rabbi, gdzie mieszkasz?
Towarzyszenie Jezusowi w milczeniu i ciszy rodzi w uczniach coraz g bsze zainteresowanie
Jezusem; zainteresowanie Jego yciem, Jego Osob , Jego mieszkaniem. To zainteresowanie
staje si ich si , motorem pój cia za Nim.
Bardzo wa ne jest pierwsze s owo odpowiedzi uczniów: Rabbi — Nauczycielu. W tym
owie zawiera si w jakim sensie odpowied : Szukamy Nauczyciela, szukamy Mistrza,
szukamy Pana. Szukamy Przewodnika. Szukamy Tego, który objawi nam, kim jeste my, jak
mamy
, jak mamy kocha .
Szukanie Jezusa oznacza zawsze de facto szukanie ca
ciowej wizji swojego ycia, jest
szukaniem w asnej to samo ci. St d te nasze szukanie Jezusa staje si tym bardziej
wytrwa e i wierne, im bardziej jeste my wiadomi potrzeby Nauczyciela, Przewodnika,
Lekarza dla naszego ycia.
Pytaniem: Gdzie mieszkasz? uczniowie w sposób niezwykle delikatny wyra aj pragnienie,
by mogli nie tylko pozna Jezusa jako Mistrza i Nauczyciela, ale równie , aby mogli
pozosta razem z Nim na sta e.
Uczniowie dyskretnie prosz Jezusa, aby mogli razem z Nim stworzy nie tylko jedn szko ,
ale tak e jeden dom. Chc uczy si nie tylko s uchaj c Jego nauki, ale tak e uczestnicz c
w Jego osobistym yciu.
Uczniowie chc zintegrowa ca e swoje ycie wokó jednego celu, wokó jednej osoby.
Wzorem osobowej to samo ci ma sta si dla nich Jezus.
A czego ja pragn od Jezusa? Czy moje pragnienia zwi zane z Osob Jezusa s rzeczywi cie
ci le okre lone? Czy rzeczywi cie pragn uporz dkowa ca e moje ycie wokó Osoby
Jezusa? Co w moim sposobie modlitwy, refleksji nad sob , w sposobie rachunku sumienia
wiadczy oby o tym, i Jezus jest wzorem mojej osobowej to samo ci; e chc ukszta towa
moje ycie w oparciu o Jego ycie?
Powierzmy Jezusowi owoc naszych refleksji i modlitwy: dzi kujmy Mu za rodz ce si w nas
pragnienia pe niejszego poznawania Go, ci lejszego zwi zania si z Nim oraz wierniejszego
na ladowania Jego ycia. Pro my, aby wiadomo naszej s abo ci nie tylko nie rodzi a
w nas zniech cenia, ale, wprost przeciwnie, przynagla a nas do wierniejszego szukania Go.
4. Chod cie, a zobaczycie!
Jezus nigdy nie pozostaje nieczu y na najg bsze t sknoty i pragnienia ludzkiego serca.
Zawsze na nie odpowiada. St d tak wiele znaczy ju samo zainteresowanie Osob i yciem
Jezusa, samo pragnienie poznawania Go, mi owania i na ladowania.
Pro my w tej kontemplacji raz jeszcze, aby my doceniali, piel gnowali i rozwijali w nas
pragnienia zwi zane z Osob i yciem Jezusa.
Jezus przyjmuj c i realizuj c pragnienia uczniów nie ods ania przed nimi ca ej ich
przysz
ci, ale zaprasza do wspólnej drogi. Chrystus mówi: Chod cie, a zobaczycie! Pragnie
utrwali w swoich uczniach pierwsze zaufanie, które okazali Mu nazywaj c go Rabbim. Id c
za Mn wiernie — zobaczycie, gdzie mieszkam, do wiadczycie mojej obecno ci, mojej
przyja ni, mojej mi
ci. Id c za Mn , zrozumiecie wszystko: kim Ja jestem, kim wy jeste cie,
jaki jest najwa niejszy cel waszego ycia.
Zauwa my, e w tej scenie powo ania uczniów Jezus nie wspomina jeszcze o misji, któr
pó niej im powierzy. Pragnie bowiem, aby na pocz tku ca swoj mi osn uwag uczniowie
skoncentrowali tylko na Jego Osobie; aby z wielk uwag ws uchiwali si w Jego S owa,
wpatrywali si w Jego czyny, nasycali si Jego obecno ci . Ucze nie po wi ci si
z oddaniem misji Jezusa, je eli nie przyjmie najpierw ca ym sercem Jego Osoby, Jego s ów
i czynów. Istot misji, jak Jezus powierza uczniom, wype nia w
nie Jego Osoba: Jego
ycie, nauka, mier i Zmartwychwstanie.
Istot
ycia chrze cija skiego nie jest najpierw praca apostolska, misyjna, cho by by a
podejmowana na bardzo odpowiedzialnych odcinkach. Istot
ycia chrze cija skiego jest
zwi zanie si z Jezusem, ca kowite powierzenie si Jemu. W tej kontemplacji pro my gor co
o jasn i g bok
wiadomo pierwsze stwa naszego bycia z Jezusem, naszego mieszkania
u Jezusa, przed dzia aniem dla Niego. Jezusowi nie chodzi najpierw o to, by my oddawali
Mu owoce naszego ycia, ale aby my oddali Mu ca e nasze ycie.
Gdyby w naszym yciu by o wi cej troski o prac dla Jezusa ni o mieszkanie z Jezusem,
atwo ryzykowaliby my popadni cie w herezj czynu — jak mówi Pius XII. Istota herezji
czynu polega na próbie zaspokajania w asnych ludzkich potrzeb przy pomocy pracy
apostolskiej. Je eli nie szukaliby my najpierw samego Jezusa, to wówczas dzia anie dla
Niego atwo mog oby sta si parawanem dla szukania siebie samych. Intensywno
i szczero naszej osobowej wi zi z Jezusem gwarantuje czysto intencji w naszej pos udze
bli nim.
5. Chc i pragn na ladowa Jezusa
Je li ucze Jezusa przyjmuje osobowe wo anie Mistrza i idzie za Nim, to tym samym musi
odwróci si od siebie samego.
Zauwa my, i ka dy z nas rodzi si z pi tnem samolubstwa i egocentryzmu. Od pierwszych
dni naszego ycia jeste my zamkni ci w sobie i jednocze nie niezdolni wyj z siebie
o w asnych si ach. Trudno ci i niepokoje trapi ce cz owieka codziennie z powodu jego
samolubstwa, niedo stwa, nieumiej tno ci i pychy — pisze T. Merton — wytwarzaj w nim
pragnienie, eby kto inny móg go prowadzi i wspomaga swoj rad .
Jezus swoim zaproszeniem: Chod cie, a zobaczycie wzywa uczniów, aby odkryli
samolubstwo, niedo stwo, nieumiej tno i pych . Owo odkrycie sprawi, i spontanicznie
zapragn przyj
Jezusa jako Przewodnika, który ich poprowadzi; jako Lekarza, który ich
uleczy, jako Pasterza, który b dzie ich ochrania ; jako Mistrza, który b dzie ich uczy .
Nasza potrzeba Przewodnika, Mistrza, Lekarza wyp ywa wi c z sytuacji egzystencjalnej,
w jakiej si znajdujemy. St d te s owa Jezusa: Chod cie, a zobaczycie trzeba nam odkry
jako odpowied na nasze najg bsze potrzeby, pragnienia i t sknoty. Jezus nie przychodzi do
nas jako Kto z zewn trz. Potrzeba Jezusa mieszka w nas. Ona jest cz ci naszego ludzkiego
serca.
Je eli wyra amy pragnienie autentycznego na ladowania Jezusa w ca ym Jego yciu,
wówczas — podobnie jak On — winni my przyj
otwart postaw wobec zniewag
i upokorzenia, wobec cierpienia i krzy a oraz wobec ubóstwa i pos usze stwa. Nasze
zamieszkanie u Jezusa i powierzenie Mu ca ego naszego ycia wyra a si wi c w tym, i
pragniemy przyj
wszystko, co przyniesie nam kroczenie po Jego ladach. Jezus nie ka e
nam szuka cierpie , upokorze czy zniewag, ale po prostu ufnie przyj
te, które stan na
naszej drodze.
Jeszcze raz powró my do modlitwy ofiarowanej nam na drugi tydzie przez w. Ignacego
Loyol .
Odwieczny Panie wszystkich rzeczy. Oto przy Twej askawej pomocy sk adam ofiarowanie
swoje w obliczu niesko czonej Dobroci Twojej i przed oczami chwalebnej Matki Twojej
i wszystkich wi tych dworu niebieskiego. O wiadczam, e chc i pragn i taka jest moja
dobrze rozwa ona decyzja, je li to tylko jest ku Twojej wi kszej s
bie i chwale, na ladowa
Ci w znoszeniu wszystkich krzywd i wszelkiej zniewagi i we wszelkim ubóstwie, tak
zewn trznym jak i duchowym, je li tylko naj wi tszy Majestat Twój zechce mi wybra
i przyj
do takiego rodzaju i stanu ycia ( D 98).
V. WCIELENIE
W szóstym miesi cu pos
Bóg anio a Gabriela do miasta w Galilei, zwanego Nazaret, do
Dziewicy po lubionej m owi, imieniem Józef, z rodu Dawida; a Dziewicy by o na imi
Maryia. Anio wszed do Niej i rzek : B
pozdrowiona, pe na aski, Pan z Tob ,
ogos awiona jeste mi dzy niewiastami. Ona zmiesza a si na te s owa i rozwa
a, co
mia oby znaczy to pozdrowienie. Lecz anio rzek do Niej: Nie bój si , Maryio, znalaz
bowiem ask u Boga. Oto poczniesz i porodzisz Syna, któremu nadasz imi Jezus. B dzie On
wielki i b dzie nazwany Synem Najwy szego, a Pan Bóg da Mu tron Jego praojca, Dawida.
dzie panowa nad domem Jakuba na wieki, a Jego panowaniu nie b dzie ko ca. Na to
Maryia rzek a do anio a: Jak e si to stanie, skoro nie znam m a? Anio Jej odpowiedzia :
Duch wi ty zst pi na Ciebie i moc Najwy szego os oni Ci . Dlatego te
wi te, które si
narodzi, b dzie nazwane Synem Bo ym. A oto równie krewna Twoja, El bieta, pocz a
w swej staro ci syna i jest ju w szóstym miesi cu ta, która uchodzi za niep odn . Dla Boga
bowiem nie ma nic niemo liwego. Na to rzek a Maryia: Oto ja s
ebnica Pa ska, niech mi
si stanie wed ug twego s owa! Wtedy odszed od Niej anio ( k 1, 26–38).
Obraz dla obecnej kontemplacji: w. Ignacy zach ca nas, aby na pocz tku kontemplacji
o Wcieleniu przedstawi sobie dwie sceny. Najpierw wielki obszar i kr g wiata, na którym
mieszkaj tak liczne i tak ró ne ludy (por. D, 103). Zgodnie z t zach
wyobra my sobie
kul ziemsk z jej wszystkimi kontynentami zamieszka ymi przez miliardy osób w ca ej
historii ludzko ci. Po przedstawieniu sobie tego wielkiego obrazu jeste my zaproszeni, aby
ogl da w
naszej wyobra ni ma y domek nazareta ski, w
którym mieszka m oda
Dziewczyna Galilejska. Ona to w
nie przyjmuje Zwiastowanie: Wcielenie Syna Bo ego.
Pro ba o owoc kontemplacji: Pro my — jak zach ca nas Ignacy — o dog bne poznanie
Pana, który dla mnie sta si cz owiekiem, abym Go wi cej kocha i wi cej szed w Jego lady
D, 104).
1. Zagro ony rodzaj ludzki
w. Ignacy proponuje rozpocz cie kontemplacji Tajemnicy Wcielenia od ogl du rodzaju
ludzkiego w ca ej jego ró norodno ci, z wszystkimi dramatami w
ciwymi ludzkiemu yciu,
wraz z ca ym z em, które przez ludzko przep ywa.
Widzie osoby jedne po drugich. A najpierw te na obliczu ziemi, tak bardzo ró norodne
w stroju, sposobie bycia. Jedni s biali, inni czarni; jedni yj w pokoju, drudzy w stanie
wojny, jedni s zdrowi, drudzy chorzy, jedni p acz , drudzy si
miej , jedni si rodz ,
drudzy umieraj ... S ucha , co mówi osoby na obliczu ziemi, a mianowicie jak ze sob
rozmawiaj , jak przeklinaj i blu ni ... Potem patrze , co czyni osoby na powierzchni ziemi,
jak mianowicie bij si wzajemnie, zabijaj i id do piek a ( D, 106–108).
I chocia
w. Ignacy opisuje ludzko sprzed pi ciu wieków, jego charakterystyka nie
przestaje by dzi aktualna. Post p cywilizacyjny nie zniós dramatyzmu ludzkiego ycia na
ziemi, ale wr cz go pog bi . Post p techniczny — wbrew optymistycznym przewidywaniom
niektórych my licieli dziewi tnastego wieku — nie tylko nie przyniós powszechnego
szcz cia i dobrobytu ludzko ci, ale pog bi istniej ce ju konflikty, napi cia i niepokoje.
Rabunkowa gospodarka kierowana chciwo ci cz owieka powoduje takie zatrucie ziemi
i
takie zniszczenie rodowiska, e staje si ono w wielu regionach wiata nie do
zamieszkania. Z powodu brutalnej przewagi cz owieka uzbrojonego w technik nad przyrod
istnieje dzi realna mo liwo zniszczenia ycia na ziemi.
Post p techniczny zastosowany w wojnach zwi kszy zagro enie ludzko ci. Nigdy dot d
cz owiek nie osi gn tak koszmarnej perfekcji w zabijaniu, jak posiada dzisiaj. Bezlitosna
wzajemna rze na frontach pierwszej i drugiej wojny wiatowej, ludobójstwo O wi cimia
i Hiroszimy, katastrofa Czarnobyla — oto fakty, które dobitnie wiadcz , e dzi ludzie bij
si i zabijaj w rozmiarach dot d niespotykanych w historii.
Wiek dwudziesty naznaczony jest jeszcze inn wielk zbrodni dokonywan w majestacie
praw ustalanych przez parlamenty i rz dy: zabijaniem dzieci nienarodzonych. Technika
medyczna zosta a zastosowana nie tylko dla ratowania cz owieka, ale tak e dla zabijania
najbardziej bezbronnych, bo jeszcze nienarodzonych.
w. Ignacy ka e nam tak e s ucha , jak ludzie przeklinaj i blu ni . Równie blu nierstw
i przekle stw, jakie móg us ysze lub przeczyta
w. Ignacy, nie mo na porównywa z tymi,
których ludzko s ucha i czyta dzisiaj. Nihilistyczna mentalno wielu wspó czesnych
my licieli, twórców kultury i sztuki w sposób przewrotny odwraca porz dek rzeczy
nazywaj c z o dobrem, a dobro z em.
Niektórzy filozofowie zbuntowani przeciwko jakiejkolwiek idei Boga i jakiejkolwiek formie
religii stworzyli teologi
mierci Boga. Uk adaj koszmarne opowiadania i mity og aszaj ce
mier Boga. Jeden z nich, H. Heine, napisa : Nic nie mog o Boga uratowa . Czy nie
yszycie dzwonków? Na kolana! Nios sakramenty Bogu, który umiera. Komentuj c te s owa
R. Laurentin powie: Dzisiejszy szaleniec mówi: Bóg umar .
Byliby my w b dzie s dz c, i to szale cze wo anie pozostaje zupe nie bez echa w ludziach
zagubionych, zniech conych do ycia, w ludziach uwik anych w s abo ci i grzechy. Ka dy,
kto si dopuszcza nieprawo ci, nienawidzi wiat a (J 3, 20) i dlatego ch tnie skorzysta z tych
koszmarnych idei, aby zracjonalizowa i uzasadni sobie swoje nieuporz dkowane ycie.
W obecnej kontemplacji chciejmy sobie u wiadomi , i jeste my cz stk zagro onej
ludzko ci. Codziennie oddychamy zatrutym powietrzem, pijemy zatrut wod , spo ywamy
nierzadko ska one pokarmy. S to skutki grzechu, które spadaj na nas.
Pro my, aby my odkryli prawd , i my równie mamy jaki udzia w ca ym zagro eniu
ludzko ci przez nasz grzech osobisty. I chocia w wielu wypadkach trudno by oby nam
dopatrze si bezpo redniego zwi zku naszych grzechów z zagro eniami wspó czesnego
cz owieka, to jednak wiara w Ko ció , Mistyczne Cia o Jezusa pozwala nam zrozumie , i
ka dy grzech zwraca si nie tylko przeciwko Bogu, ale tak e przeciwko ludzko ci, przeciwko
nam samym. Pro my o g bokie odczucie, e nie tylko ca a ludzko , ale tak e ja sam
osobi cie potrzebuj mi osierdzia, potrzebuj zbawienia.
2. Dokonajmy odkupienia
Gdyby powy szy opis ludzko ci zawiera ca prawd o niej, by aby ona tragiczna. Ale tak
nie jest. Po kontemplacji ludzko ci jeste my zaproszeni do kontemplacji Trójcy wi tej,
która z mi
ci czuwa nad ca ym okr giem ziemi i z trosk
ledzi losy ka dego cz owieka.
Po drugie widzie i rozwa
jak trzy Osoby Boskie siedz na swojej królewskiej stolicy i jak
patrz na ca y okr g ziemi i na wszystkie ludy, które w za lepieniu umieraj ... S ucha , co
mówi Osoby Boskie, a mianowicie: Dokonajmy odkupienia rodzaju ludzkiego... oraz co
robi dokonuj c naj wi tszego Wcielenia ( D, 106–108).
Id c za rad Ignacego, kontemplujmy Boga, który patrzy z mi osierdziem na udr czon
ludzko . Stwórca nie pozostaje oboj tny wobec nieszcz cia cz owieka, wzrusza si jego
udr
i mówi: Dosy napatrzy em si na udr
ludu mego w Egipcie i nas ucha em si
narzeka jego na ciemi ców, znam wi c jego uciemi enie. Zst pi em, aby go wyrwa z r ki
Egiptu i wyprowadzi z tej ziemi do ziemi yznej i przestronnej — mówi Jahwe o Izraelu
ciemi onym w Egipcie (Wj 3, 7–8).
Ta w
nie lito Boga wobec cz owieka, wspó czucie dla jego cierpienia i udr ki staje si
zasadniczym ród em nieustannej ingerencji Boga w histori ludzko ci. To, co Bóg uczyni
dla ca ej ludzko ci, uczyni tak e dla ka dego z nas osobi cie.
W obecnej kontemplacji u wiadomi sobie, e jestem widziany i s yszany przez Boga, e On
wzrusza si moim uciemi eniem, zagubieniem i udr
wewn trzn . Pe en wspó czucia dla
mnie zst puje w swoim Synu Jezusie Chrystusie, aby okaza mi swoje mi osierdzie. Pro my,
aby my otwartym i wdzi cznym sercem przyj li Syna Bo ego jako wys annika Trójcy
wi tej.
3. Zwiastowanie
Po kontemplacji Boga, patrz cego mi osiernie na ca ludzko , w. Ignacy zach ca nas,
aby my kontemplowali Tajemnic Zwiastowania. W niej bowiem konkretnie spe nia si
postanowienie Trójcy Przenaj wi tszej: Dokonajmy odkupienia rodzaju ludzkiego.
a) W szóstym miesi cu pos
Bóg anio a Gabriela do miasta w Galilei, zwanego Nazaret, do
Dziewicy po lubionej m owi, imieniem Józef, z rodu Dawida, a Dziewicy by o na imi
Maryia ( k 1, 26). Dzia anie Boga, cho przekracza wszystko co ziemskie i ludzkie, dla
cz owieka przybiera konkretny wymiar historyczny. Anio Gabriel zostaje pos any do
konkretnego miasta, w konkretnym czasie i do konkretnej osoby: do Maryi. W ten sposób
dzia anie Boga staje si dla ludzko ci dostrzegalne, zauwa alne, mo liwe do przyj cia.
Dzi ki temu konkretnemu Bo emu dzia aniu mo emy unikn rozmytej religijno ci, która
bywa niekiedy sprowadzana do szukania jakiego wewn trznego nastroju, uniesienia
wewn trznego czy te do jakiego nieokre lonego stanu nirwany. Dzi ki konkretnemu,
historycznemu dzia aniu Boga duchowo chrze cija ska ma charakter wcielony. Przybiera
ona bardzo realistyczny, ziemski charakter. Tajemnica Wcielenia sprawia, i Bóg staje si
bardzo ludzki, staje si nam bardzo bliski. Kto widzi Jezusa, Boga–Cz owieka, widzi tak e
i Boga Ojca. Jezus jest Drog do poznania ca ej Tajemnicy Trójcy wi tej.
b) Anio wszed do Niej i rzek : B
pozdrowiona, pe na aski, Pan z Tob , b ogos awiona
jeste mi dzy niewiastami. S owa
pozdrowiona znacz równie : raduj si , wesel si .
Interwencja Boga w histori ludzko ci jest ród em niewymownej rado ci. Zapowiada
bowiem ostateczne zwyci stwo nad wszystkim, co jest ród em jej udr ki, jej cierpienia
i mierci .
Raduj si wielce, córko Syjonu — zach ca prorok Zachariasz — wo aj rado nie, córko
Jeruzalem. Oto Twój król idzie do Ciebie, sprawiedliwy i zwyci ski (Za 9, 9).
Ignacja ski, realistyczny ogl d nieszcz
cz owieka, spojrzenie w prawdzie na ca y dramat
ludzkiego ycia sprawia, i obiecany ratunek, obiecane zbawienie spontanicznie staje si
ród em rado ci. Pro my, aby my mogli wej w g bi rado ci p yn cej z Wcielenia. Sam
Bóg staje si cz owiekiem. Sam Bóg staje si jednym z nas. B dzie do nas podobnym we
wszystkim, oprócz grzechu. B dzie si trudzi , b dzie walczy razem z nami, aby wyrywa
nas z naszych nieszcz
, by skierowa nasze kroki na drog pokoju.
Pro my o do wiadczenie wewn trznej rado ci, e Bóg staje si Emmanuelem, Bogiem
z nami. Staje si nam tak bliski, i mo emy s ucha Jego S owa naszymi ludzkimi uszami,
mo emy patrze na Niego ludzkimi oczyma, mo emy Go dotyka , a nawet spo ywa Jego
Cia o pod postaciami chleba i wina.
c) Ale s owa, które mia y u Maryi wywo
rado , wzbudzi y zaniepokojenie i zadum :
Maryia zmiesza a si na te s owa i rozwa
a, co mia oby znaczy to pozdrowienie. Nawet
najbardziej czyste i wolne serce cz owieka, jakim jest serce Niepokalanej Dziewicy, nie jest
zdolne samo z siebie przyj
Boga. Ono dr y. Bo e dzia anie przerasta i przewy sza
cz owieka. Dr enie serca u wiadamia cz owiekowi, e Bóg ulepi cz owieka z prochu ziemi
i tchn w jego nozdrza tchnienie ycia (Rdz 2, 7).
Ta w
nie pe na trwogi reakcja Maryi ukazuje nam krucho ludzkiego serca. Ta krucho
serca wi e si z krucho ci mi
ci. Ka
ludzk mi
cechuje delikatno i krucho ,
poniewa mi
zale y od kruchej wolno ci cz owieka. Maryia bardziej ni ktokolwiek inny
rozumie, e pe nia aski, pe nia mi
ci, pe nia wolno ci przychodzi jako czysty dar Boga,
dar bezinteresowny, dar bezwarunkowy.
Cz owiek w aden sposób nie mo e sobie zapewni niezmienno ci swojej woli, nie mo e
otworzy si jedn decyzj woli — raz na zawsze — na ten dar. Krucho ludzkiej wolno ci
i ludzkiej mi
ci ka e nam dr
, l ka si boja ni Bo , aby nie utraci otrzymanego daru.
Nasza pewno wytrwania w otrzymanej asce, w mi
ci i w wolno ci wewn trznej mo e
opiera si jedynie na powierzeniu si Dawcy, na bezgranicznym zaufaniu Mu.
d) Nie bój si Maryio, znalaz
ask u Boga. Oto poczniesz i porodzisz Syna, któremu
nadasz imi Jezus.
Wys aniec Boga uspokaja serce Maryi, uspokaja serce ka dego cz owieka i w ten sposób
czyni je zdolnym do przyj cia aski. Bóg umacnia i utwierdza to, co w cz owieku jest
delikatne, kruche i wra liwe. Maryia znalaz a szczególn
ask u Boga nie tylko jako Matka
Syna Bo ego, ale jako Ta, która w pe ni powierzy a si Bogu. W Jej bezgranicznym zaufaniu
ka dy z nas mo e odnale
ask Boga. Maryia jest Po redniczk
ask. Ona daje Chrystusa
wszystkim, którzy Go szukaj .
Ws uchajmy si z uwag w s owa anio a: Nie bój si , znalaz
ask u Boga. Wezwanie to
w dzisiejszym wiecie brzmi szczególnie aktualnie.
Prze om wieku dwudziestego i dwudziestego pierwszego to czas zagro enia i l ku. Z jak
wielkim entuzjazmem zosta y przyj te proste s owa Jana Paw a II: Nie l kajcie si
wyg oszone w dniu inauguracji jego pontyfikatu. L k jest podstawowym wrogiem ca ej
ludzko ci i ka dego cz owieka. To w
nie wskutek l ku ludzie bij si wzajemnie, zabijaj ,
przeklinaj i blu ni . To w
nie z l ku, którego g ównym ród em jest odrzucenie i brak
mi
ci, rodzi si gniew i nienawi . Z l ku ludzie nie tylko — jak mówi w. Ignacy — id
do piek a, ale tworz sobie piek o na ziemi (por. D 106–108).
Pozwólmy si przekona anio owi, wys
cowi Bo emu, jak da a si przekona Maryia, e
obawa i l k nios z sob wielk pokus dla cz owieka. Pokus t trzeba dostrzec i podj
zmagania z ni .
Pro my przede wszystkim o zdemaskowanie neurotycznego l ku przed Bogiem. Bóg, nasz
Ojciec niebieski nie zagra a nam. On nie chce nas kr powa , ciemi
, kara . Wysy a do
nas swojego Jednorodzonego Syna, aby nas wyzwoli z
ki naszych nieprzyjació . Pragnie,
aby nasze ycie by o szcz liwe i pe ne pokoju. Pragnie, by my jako ludzie wolni mogli Mu
oddawa chwa w mi
ci i
Mu bez trwogi.
4. Oto ja s
ebnica Pa ska!
Pan Bóg da od Maryi przyj cia rzeczy przerastaj cych wszelkie ludzkie poj cie. Najpierw
domaga si wiary, e urodzi Syna bez udzia u m czyzny; po drugie domaga si wiary, e
Syn Jej b dzie nazwany Synem Najwy szego, a Pan Bóg da Mu tron Jego praojca, Dawida.
dzie panowa nad domem Jakuba na wieki, a Jego panowaniu nie b dzie ko ca.
Maryia nie rozumie do ko ca, co anio do Niej mówi. Nie jest w stanie sama rozezna
ofiarowanej Jej Dobrej Nowiny. I w
nie dlatego Maryia nawi zuje dialog z wys
cem
Jahwe. Maryia pragnie dokona rozeznania duchowego. W
nie dlatego prosi o wyja nienia,
prosi o pomoc: Jak e si to stanie, skoro nie znam m a?
Bóg rozumie doskonale trudno ci i w tpliwo ci m odej Dziewczyny Galilejskiej, która nagle
zosta a postawiona przed zadaniem, które J przerasta. Rozumie Jej ludzkie obawy
wyra enia zgody na t niezwyk rzeczywisto , do której przyj cia J zaprasza. St d te
udziela Jej wyja nie : Duch wi ty zst pi na Ciebie i moc Najwy szego os oni Ci . Dlatego
te
wi te, które si narodzi, b dzie nazwane Synem Bo ym.
Anio Jahwe pragn c jakby dodatkowo uwiarygodni swoje niezwyk e wie ci podaje Maryi
inn zaskakuj
informacj . Oto Jej krewna El bieta, bezp odna kobieta w podesz ym ju
wieku, pocz a w swej staro ci syna i jest ju w szóstym miesi cu.
Ustami anio a Bóg przypomina Maryi prawd , która by a przedmiotem wiary Izraela, e dla
Jahwe nie ma nic niemo liwego. Najwa niejszym niemal e faktem dla uwiarygodnienia tej
prawdy by o w historii Izraela przej cie przez morze such nog . Pan Bóg domagaj c si od
cz owieka rzeczy trudnych, pomaga mu jednak w uznaniu i przyj ciu tego, co po ludzku jest
niemo liwe.
Dzi ki otrzymanej pomocy Maryia podejmuje wiadom i woln decyzj : Niech mi si stanie
wed ug twego s owa! Maryia zawierza Bogu pewna pewno ci wiary, e Jahwe dzia a w Jej
yciu. I w
nie dlatego mówi: Oto ja s
ebnica Pa ska, niech mi si stanie wed ug twego
owa!
Maryia jest pewna interwencji Boga nie tylko w chwili Zwiastowania. Jest pewna tej
interwencji tak e we wszystkich innych najtrudniejszych i jednocze nie najwa niejszych
momentach swojego ycia. Jest pewna dzia ania Boga, kiedy rodzi Syna w stajni w Betlejem;
kiedy ucieka z Nim do Egiptu; jest pewna obecno ci mocy Boga, kiedy przez trzy dni szuka
Go w Jerozolimie jako dwunastoletniego Ch opca; jest pewna dzia ania Jahwe, kiedy stoi pod
krzy em, a pó niej trzyma w swoich ramionach martwe cia o Syna.
Maryia jest pewna dzia ania Jahwe, cho go do ko ca nie rozumie. Nie rozumiej c, wyra a
zgod . Nie rozumiej c ufnie powtarza: Niech mi si stanie wed ug twego s owa!
eby przyj Boga i Jego wol , nie trzeba chcie wszystkiego zrozumie . W jakim sensie
trzeba zrezygnowa z rozumienia intelektualnego. Zgoda na wol Boga zaczyna si w chwili,
kiedy rodzi si zaufanie do Niego. Zgoda na wol Bo
jest zgod na prac , na s
, na
wysi ek, na cierpienia. St d te Maryia mówi: Oto ja s
ebnica Pa ska.
Ale przyj cie woli Bo ej, to tak e otwarcie si na ród o rado ci. I w
nie dlatego anio
zaprasza Maryi :
pozdrowiona, to znaczy — raduj si , wesel si . Maryia w swoim
yciu nie tylko si trudzi, cierpi, ale tak e prze ywa wiele pi knych chwil rado ci.
Zauwa my w tej kontemplacji rado Maryi z Jej codziennego spotkania z Jahwe na
modlitwie, Jej rado z narodzin Syna, rado macierzy stwa. Zauwa my tak e pogodne
chwile ycia rodzinnego w Nazarecie. Kontemplujmy rado Maryi bycia Matk Mesjasza,
rado Zmartwychwstania, rado Zes ania Ducha wi tego, rado rodz cego si Ko cio a,
rado bycia wzi
z cia em i dusz do nieba.
Maryia w pe nieniu woli Bo ej nie szuka jednak rado ci dla niej samej. I cho przyjmuje j
z wdzi czno ci , pozostaje wobec niej wolna. W razie potrzeby umie z niej zrezygnowa .
Pro my w tej kontemplacji, aby pe na odwagi i ufno ci wiara Maryi pomaga a nam
pokonywa nasz niewiar , nasze codzienne zbytnie l ki o siebie, o swoj przysz
.
Pro my tak e, by rodzi o si w nas g bokie pragnienie powierzenia si Bogu na wzór Maryi.
Na zako czenie ca ej kontemplacji o Wcieleniu — zgodnie z zach
w. Ignacego (por. D
109) — rozmawiajmy najpierw z Matk Naj wi tsz . Pro my J , aby swoj pokorn wiar
i uleg
ci wobec Boga uczy a nas otwarto ci na Jego dzia anie w nas. Rozmawiajmy tak e
z Jezusem, prosz c Go, aby Tajemnica Jego Wcielenia otwiera a nas na niesko czon mi
Boga Ojca do nas. Boga Ojca za pro my, aby my dzi ki coraz g bszemu poznaniu Jego
Syna mogli Go wi cej kocha i wierniej na ladowa .
VI. NARODZENIE JEZUSA
W owym czasie wysz o rozporz dzenie Cezara Augusta, eby przeprowadzi spis ludno ci
w ca ym pa stwie. Pierwszy ten spis odby si wówczas, gdy wielkorz dc Syrii by
Kwiryniusz. Wybierali si wi c wszyscy, aby si da zapisa , ka dy do swego miasta. Uda
si tak e Józef z Galilei, z miasta Nazaret, do Judei, do miasta Dawidowego, zwanego
Betlejem, poniewa pochodzi z domu i rodu Dawida, eby si da zapisa z po lubion sobie
Maryi , która by a brzemienna. Kiedy tam przebywali, nadszed dla Maryi czas rozwi zania.
Porodzi a swego pierworodnego Syna, owin a Go w pieluszki i po
a w obie, gdy nie
by o dla nich miejsca w gospodzie.
W tej samej okolicy przebywali w polu pasterze i trzymali stra nocn nad swoj trzod .
Naraz stan przy nich anio Pa ski i chwa a Pa ska zewsz d ich o wieci a, tak e bardzo si
przestraszyli. Lecz anio rzek do nich: Nie bójcie si ! Oto zwiastuj wam rado wielk ,
która b dzie udzia em ca ego narodu: dzi w mie cie Dawida narodzi si wam Zbawiciel,
którym jest Mesjasz, Pan. A to b dzie znakiem dla was: znajdziecie Niemowl , owini te
w pieluszki i le
ce w obie. I nagle przy czy o si do anio a mnóstwo zast pów niebieskich,
które wielbi y Boga s owami: Chwa a Bogu na wysoko ciach, a na ziemi pokój ludziom Jego
upodobania.
Gdy anio owie odeszli od nich do nieba, pasterze mówili nawzajem do siebie: Pójd my do
Betlejem i zobaczmy, co si tam zdarzy o i o czym nam Pan oznajmi . Udali si te
z po piechem i znale li Maryi , Józefa i Niemowl , le
ce w obie. Gdy Je ujrzeli,
opowiedzieli o tym, co im zosta o objawione o tym Dzieci ciu. A wszyscy, którzy to s yszeli,
dziwili si temu, co im pasterze opowiadali. Lecz Maryia zachowywa a wszystkie te sprawy
i rozwa
a je w swoim sercu. A pasterze wrócili, wielbi c i wys awiaj c Boga za wszystko,
co s yszeli i widzieli, jak im to by o powiedziane ( k 2, 1–20).
Obraz dla obecnej kontemplacji: Wyobra my sobie najpierw Maryi i Józefa, którzy udaj
si z Nazaretu do Betlejem. Przygl dajmy si ich zm czeniu, ich utrudzeniu si w drodze.
Nast pnie za przedstawmy sobie grot betlejemsk , a w niej Maryi z Dzieci tkiem Jezus
i Józefem. Zauwa my te pasterzy, którzy przychodz odda pok on Jezusowi.
Pro ba o owoc kontemplacji: Pro my najpierw o g bok wiar , i Dzieci narodzone
z Maryi w grocie betlejemskiej jest Synem Bo ym. Pro my tak e o wielk wewn trzn
rado , e dzi ki Tajemnicy Wcielenia i Narodzenia Jezusa Bóg sta si jednym z nas, e
mamy tak atwy i prosty przyst p do Niego.
1. Panowanie na tronie Dawida
Anio Gabriel w czasie Zwiastowania zapowiedzia Maryi, e Pan Bóg da Jej Synowi tron
Jego praojca, Dawida ( k 1, 32). Od pocz tku opowiadania o Narodzeniu Jezusa Ewangelista
ukasz podkre la wype nienie si tej zapowiedzi. Z rozporz dzenia Cezara Augusta uda si
Józef z Galilei, z miasta Nazaret, do Judei, do miasta Dawidowego, zwanego Betlejem,
poniewa pochodzi z domu i rodu Dawida, eby da si zapisa z po lubion sobie Maryi .
Zauwa amy tutaj jeden z wielu paradoksów, którymi utkane s wszystkie Ewangelie. Syn
Bo y, który urodzi si w mie cie Dawida, w Betlejem i ma zasi
na jego tronie i panowa
na wieki, od pierwszych dni swoich narodzin b dzie poddanym w adzy okupanta
rzymskiego, Cezara Augusta.
Tak e samo miejsce urodzin Jezusa, cho zosta o przepowiedziane przez proroków, zdaje si
by wyznaczone w adz obcego imperatora. To na jego rozkaz Józef i Maryia musieli uda
si w podró , aby podda si powszechnemu spisowi ludno ci.
To w
nie zderzenie panowania Cezara w okupowanej Palestynie z narodzeniem Jezusa,
Króla Wszech wiata, ukazuje charakter Chrystusowego panowania. Od pierwszych dni ycia
na ziemi Bóg–Cz owiek ukazuje, i Jego w adza nie opiera si na przemocy, na sile i ucisku.
Jezus nie podporz dkowuje sobie wiata mieczem. Wiecie, e w adcy narodów uciskaj je,
a wielcy daj im odczu swoj w adz — mówi Jezus. Ale nie tak b dzie u was. Lecz kto by
mi dzy wami chcia sta si wielki, niech b dzie waszym s ug (Mt 20, 25–26). Panowanie
Chrystusa by o s
eniem: Nie przyszed , aby Mu s
ono, lecz aby s
i da swoje ycie
na okup za wielu (Mt 20, 28).
W obecnej kontemplacji oddajmy ho d Jezusowi jako Królowi. Uznajmy Jego Bosk w adz
nad ca ym Wszech wiatem. Uznajmy tak e Jego panowanie i w adz nad naszym yciem.
Wyra my wdzi czno za sposób Jego panowania. Pro my, aby my nie bali si nigdy Jego
adzy i aby my si nigdy przed ni nie bronili. Pro my tak e, by my mogli do wiadczy
odyczy panowania Jezusa.
2. Niebezpieczna podró
Uda si Józef z Galilei, z miasta Nazaret, do Judei (...) z po lubion sobie Maryi , która
by a brzemienna. Dla Matki oczekuj cej przyj cia na wiat Dziecka by a to bardzo
niebezpieczna podró . Ale podró do Betlejem, podj ta z rozkazu ziemskiego Cezara, mia a
by jednak realizowaniem Bo ych planów. Wymaga a wi c ca kowitego zaufania
i powierzenia si Jahwe.
Od chwili Zwiastowania Pan Bóg b dzie wymaga od Maryi pe nego zaufania. B dzie Ona
bowiem napotyka wiele bolesnych i zaskakuj cych, nierzadko tak e niezrozumia ych dla
Niej sytuacji. Ale w tych w
nie okoliczno ciach Maryia b dzie wykonywa swoj misj
ebnicy.
Istot Jej pos ugi jako
ebnicy Pa skiej nie b dzie najpierw zewn trzne dzia anie, ale
pos uga wiary. Wszystko, co Maryia b dzie robi , b dzie przejawem tej pos ugi wiary.
Odbywaj c niebezpieczn podró do Betlejem Maryia pe ni pos ug wiary. Tak e w ca ym
pó niejszym yciu przyjmuje w duchu pos ugi wiary wszystkie wydarzenia, w których
postawi J Opatrzno . Maryia nie broni si , nie ucieka, nie szuka zabezpiecze .
W obecnej modlitwie kontemplujmy podró Maryi i Józefa z Nazaretu do Betlejem.
Przygl dajmy si w sposób szczególny utrudzeniu i zm czeniu Maryi. Chciejmy dostrzec Jej
cicho i pokój. Zauwa my te
w. Józefa, który troszczy si o swoj Ma onk . Udziela Jej
jako Jej m wszelkiej koniecznej pomocy. Mo emy te wyobrazi sobie, w jaki sposób
Maryia i Józef modl si w czasie tej podró y, powierzaj c si nieustannie Jahwe.
A potem wej w siebie samego, aby jaki po ytek duchowny wyci gn
— mówi w. Ignacy
D, 114). Wejd my wi c w ca histori naszego ycia, by dostrzec te wydarzenia
i sytuacje, w których w sposób szczególny byli my zapraszani, aby zaufa Bogu; w których
byli my wzywani, aby da si Jemu prowadzi .
Pytajmy siebie, w jaki sposób odpowiadali my na to zaproszenie? Czy nie unikali my i nie
unikamy za wszelk cen sytuacji niepewno ci, ryzyka? Zauwa my, jak gor czkowo nieraz
szukamy ró norodnych zabezpiecze , w jaki sposób budujemy wokó siebie mury obronne.
Zwykle przeczuwamy dobrze, e brak zabezpieczenia, sytuacje niepewno ci, wystawianie si
na jakiekolwiek ryzyko jest bolesne, poniewa grozi g bszym zranieniem. A poniewa tkwi
w nas jaki naturalny l k przed ka dym zranieniem, st d nasze gor czkowe wr cz szukanie
bezpiecze stwa. Im g bsze s w nas obawy o siebie, tym bardziej gor czkowo i gwa townie
poszukujemy pewno ci i zabezpieczenia.
Je eli jednak kierujemy si cho troch poczuciem realizmu yciowego, to atwo
wiadomimy sobie, e wszelkie nasze ludzkie zabezpieczanie si pozostaje bardzo
wzgl dne. Wystarczy czasami ma a zmiana warunków zewn trznych, a ca y misternie
zbudowany system samoobrony i bezpiecze stwa, wali si jak domek z kart.
Stajemy si wówczas jeszcze bardziej bezbronni, bardziej podlegli zranieniu. Budowanie
ludzkiego bezpiecze stwa na ziemi nierzadko przypomina budowanie przez dzieci zamków
z piasku na pla y. Jeden przyp yw fali morskiej niszczy dorobek i trud wielu godzin.
Wspó czesne wojny potrafi równie w jednej chwili zniszczy dorobek dziesi tków
pokole .
Nie tylko pojedynczy cz owiek nie mo e zabezpieczy swojego ycia na ziemi. Tak e ca e
spo eczno ci, narody i ca a ludzko nie s w stanie zbudowa sobie trwa ego systemu
bezpiecze stwa. Ewangeliczni robotnicy, którzy buduj
nowoczesne obronne wie e
Jerozolimy, sami padaj pod ich gruzami. Wida w tym wyrazisty symbol bezradno ci
w szukaniu przez cz owieka bezpiecze stwa tutaj na ziemi. W kontek cie tej tragedii Jezus
powtarza znamienne s owa: Je eli si nie nawrócicie, wszyscy tak samo zginiecie (por. k 13,
1–5).
Te s owa nie przestaj by prawdziwe i dzisiaj. W naszych czasach cz owiek chc c
zbudowa doskona y system zabezpiecze i samoobrony, stworzy sobie jednocze nie
pu apk . Bro , która mia a go broni i zabezpiecza trwa y pokój, sta a si
ród em kolejnego
zagro enia. Wysi ki najwi kszych organizacji mi dzynarodowych okazuj si bezsilne
i bezskuteczne wobec nienawi ci, jak wyzwala zarówno u jednostek jak i u ca ych narodów
dza przemocy, odwetu, bogactwa czy w adzy. Cz owiek nie mo e zabezpieczy swojego
ycia na ziemi. Mo e je jedynie powierzy Bogu. Powierzenie ycia Bogu jest jedynym
mo liwym zabezpieczeniem go.
Odwo uj c si do naszej historii ycia chciejmy sobie przypomnie chwile, w których pada y
mury naszych zabezpiecze ; chwile, w których sami padali my ofiarami naszych systemów
zabezpieczaj cych. W tym kontek cie kontemplujmy Maryi brzemienn i Jej m a Józefa
podró uj cych do Betlejem w niepewno ci, po ród niebezpiecze stw, ale z ca ym zaufaniem
Bogu. Niech ich zaufanie b dzie dla nas wyzwaniem we wszystkich naszych trudnych
sytuacjach yciowych, szczególnie wówczas, kiedy sens naszego wysi ku, naszej modlitwy
i pracy pozostanie zakryty przed nami.
3. Narodzenie w stajni
Kiedy tam przebywali, nadszed dla Maryi czas rozwi zania. Porodzi a swego
pierworodnego Syna, owin a Go w pieluszki i po
a w obie, gdy nie by o dla nich
miejsca w gospodzie.
Najstarsza tradycja mówi nam, e Józef umie ci swoj
on w grocie, w jednej z owych grot,
jakich jeszcze dzi znajduje si w
Palestynie. Wzgórza Betlejem s nimi wprost
podziurawione. S
y one za stajnie dla byd a. w. Justyn m czennik, który pisa w drugim
wieku i doskonale zna teren, stwierdza to formalnie (H. Daniel–Rops). W grocie dla
zwierz t Maryia mog a znale cisz i spokój.
Sam ewangeliczny opis narodzenia Jezusa jest bardzo zwi
y i prosty. ukasz wspomina
jedynie o zwyczajnym ge cie owini cia Dzieci cia w pieluszki i z
enia Go w obie.
Wszystko za dzia o si w grocie dla byd a, poniewa zabrak o dla Syna Bo ego miejsca
w gospodzie.
W obecnej kontemplacji dostrze my niezwyk
miejsca Narodzenia Jezusa: stajni . Po
wielu wiekach — kierowany wielk mi
ci do Jezusa ubogiego — w. Franciszek z Asy u
na nowo odkry stajni , miejsce Narodzenia Chrystusa. Swoim odkryciem podzieli si ze
wiatem stwarzaj c teatr Narodzenia Jezusa — yw szopk . Tradycja szopki zachowa a si
w ca ym wiecie chrze cija skim a do naszych czasów. W obecnej kontemplacji chciejmy
jeszcze raz jakby na nowo zdziwi si miejscem urodzin Jezusa. Pan przyszed na wiat nie
ród z ota i srebra, lecz w ród b ota — powie w. Hieronim.
Syn Bo y rodzi si , jak ostatni ubogi — w grocie dla byd a. B dzie te umiera jak ostatni
ubogi — na drzewie ha by po ród z oczy ców i jako z oczy ca.
Pro my, aby my w tych dwu tajemnicach ewangelicznych, w narodzeniu w stajni oraz
w mierci na krzy u przeczuli sens i znaczenie ca ego ycia Jezusa. Jezus przychodzi jako
ubogi, aby nas swoim ubóstwem ubogaci . Znacie przecie
ask Pana naszego Jezusa
Chrystusa, który b
c bogaty, dla was sta si ubogim, aby was ubóstwem swoim ubogaci
(2 Kor 8, 9).
A oto jak w. Ignacy zach ca nas do kontemplacji Narodzenia Jezusa: Widzie osoby,
a mianowicie Pani nasz , i w. Józefa i Dzieci tko Jezus po Jego Narodzeniu. Ja za sam
stan si s
ubo uchnym, niegodnym, patrz c na nich, kontempluj c ich i s
c im w ich
potrzebach tak, jakbym tam znalaz si obecny, z
ca ym, jakie tylko jest mo liwe
uszanowaniem i ze czci . A potem wej w siebie samego, aby jaki po ytek duchowy
wyci gn
( D, 114).
Przyjmuj c t zach
Ignacego wpatrujmy si w Dzieci tko Jezus, Jego Matk , Józefa, m a
Maryi, wzbudzaj c wiar w Bóstwo Nowonarodzonego. Ten, którego z
ono w obie
w stajni, jest Stwórc nieba i ziemi, do Niego nale y wszelkie panowanie, moc i chwa a.
Dzi kujmy tak e Jezusowi za Jego niezwyk e Narodzenie, poprzez które ju od pierwszego
dnia swojego ycia na ziemi przyjmuje na siebie ca e nasze ubóstwo, n dz i wszystko to,
czym czujemy si przygnieceni i upokorzeni.
Pro my, aby my odkryli najg bszy sens Narodzenia Jezusa dla naszego osobistego ycia.
Niech nam w tym pomo e pi kny tekst o Narodzeniu Jezusa anonimowego Autora z IX
wieku. I
usznie, e Jezus rodzi si w drodze, bo przyszed , aby nam pokaza drog . Ten,
który przyszed , aby nam pokaza przestronno Królestwa, chcia narodzi si w ciasnym
óbku. Ten, który przyszed , aby da nam szat nie miertelno ci, chcia , by Go owini to nie
jedwabnymi pieluszkami, (...) ale najbiedniejszymi. Ten, który przyszed , aby nasze r ce
i nogi rozwi za do czynienia dobrych uczynków, pozwoli , aby Go z
ono w ciasnej
ko ysce. Co na to mamy powiedzie , bracia? Nale y zawo
z Psalmist : Có oddam Panu
za wszystko, co mi da ?
4. Pok on pasterzy
Ewangelicznym wzorem kontemplacji Nowonarodzonego Jezusa s pasterze. Kim oni byli?
W czasach Chrystusa w Palestynie pasterze nale eli do najni szej klasy spo ecznej b
cej
w ogólnej pogardzie. Mieli na ogó z opini . Uwa ani byli za ludzi nieuczciwych i z odziei.
To w
nie dla pogardzanych judejskich pasterzy rozja ni a si noc betlejemska. Oni jako
pierwsi zostaj zaproszeni do spotkania z Mesjaszem. Pasterze jako pierwsi oddaj chwa
Bogu–Cz owiekowi. Ubóstwo, prostota judejskich pasterzy sprawia, i spontanicznie, bez
oporów i w tpliwo ci zginaj kolana przed Panem nieba i ziemi le cym w obie w stajni.
Wprowadzaj c pasterzy na scen Narodzenia Jezusa, ukasz otwiera ca seri spotka
Chrystusa z ubogimi, z chorymi, z lud mi zniewolonymi moc z ego ducha, z grzesznikami,
z celnikami. Uznaj c nasze ubóstwo, s abo , nasz grzech, nasze zniewolenia, sta my
z pokor w szeregu ubogich i pogardzanych pasterzy. Razem z nimi oddajmy Jezusowi
pok on. Niech nam towarzyszy wiadomo , e przyszed nie do zdrowych i szcz liwych,
ale do tych, którzy si
le maj (por. k 5, 31).
W obecnej kontemplacji powró my na chwil do najtrudniejszych momentów naszego ycia,
kiedy nasze ycie w jaki sposób by o zagro one, kiedy czuli my si
le. Przywo ajmy je
tylko po to, aby g biej do wiadczy , e Jezus przyszed w
nie do nas. Trudne, bolesne
i upokarzaj ce do wiadczenia ludzkiego ycia s szczególnym miejscem Narodzenia Jezusa.
One przekonuj nas najpe niej o potrzebie otwarcia si na Tajemnic Wcielenia.
Pro my, aby nasze przebywanie z ubogimi pasterzami pomaga o nam poznawa i coraz
bardziej kocha ubogiego Jezusa, aby móc w ten sposób zrozumie Jego zaproszenie do
na ladowania Go w znoszeniu wszelkich krzywd i wszelkiej zniewagi i we wszelkim ubóstwie,
tak zewn trznym jak i duchowym ( D, 98).
Na zako czenie tej kontemplacji uwielbiajmy Tajemnic Wcielenia wraz ze w. Grzegorzem
z Nazjanzu, Ojcem Ko cio a. Chrystus si rodzi, wielbijmy Go. Chrystus z nieba przychodzi,
wyjd my Mu na spotkanie. Chrystus na ziemi, wznie my si na wy yny niebios! piewajcie
Panu wszystkie krainy! Niech cieszy si niebo i ziemia raduje, gdy Pan niebios staje si
mieszka cem ziemi. Chrystus przybra cia o, z dr eniem i rado ci wykrzykujcie: z dr eniem
z powodu grzechu, z rado ci z powodu nadziei. Kto nie sk ada ho du Temu, który jest od
pocz tku? Kto nie wielbi Tego, który jest na ko cu? Gotujcie drog Pa sk , ja za g osz
znaczenie tego dnia: Bezcielesny przyjmuje cia o. S owo przyjmuje materi . Niewidzialny
daje si widzie . Nietykalny daje si dotkn
. Bezczasowy poczyna si w czasie. Syn Boga
staje si cz owiekiem.
VII. DWUNASTOLETNI JEZUS
Rodzice Jego chodzili co roku do Jerozolimy na wi to Paschy. Gdy mia lat dwana cie,
udali si tam zwyczajem wi tecznym. Kiedy wracali po sko czonych uroczysto ciach, zosta
Jezus w
Jerozolimie, a
tego nie zauwa yli Jego Rodzice. Przypuszczaj c, e jest
w towarzystwie p tników, uszli dzie drogi i szukali Go w ród krewnych i znajomych. Gdy
Go nie znale li, wrócili do Jerozolimy szukaj c Go. Dopiero po trzech dniach odnale li Go
w wi tyni, gdzie siedzia mi dzy nauczycielami, przys uchiwa si im i zadawa pytania.
Wszyscy za , którzy Go s uchali, byli zdumieni bystro ci Jego umys u i odpowiedziami. Na
ten widok zdziwili si bardzo, a Jego Matka rzek a do Niego: Synu, czemu nam to uczyni ?
Oto ojciec Twój i ja z bólem serca szukali my Ciebie. Lecz On im odpowiedzia : Czemu cie
Mnie szukali? Czy nie wiedzieli cie, e powinienem by w tym, co nale y do mego Ojca? Oni
jednak nie zrozumieli tego, co im powiedzia . Potem poszed z nimi i wróci do Nazaretu;
i by im poddany. A Matka Jego chowa a wiernie wszystkie te wspomnienia w swym sercu.
Jezus za czyni post py w m dro ci, w latach i w asce u Boga i u ludzi ( k 2, 41–51).
Obraz dla obecnej kontemplacji: Przedstawmy sobie Jezusa siedz cego mi dzy
nauczycielami, przys uchuj cego si w skupieniu ich naukom oraz zadaj cego im pytania.
Dostrze my prostot i naturalno w zachowaniu Ch opca. Zauwa my podziw tych, którzy
Go s uchaj . S uchajmy pyta Jezusa i odpowiedzi udzielanych Mu przez uczonych.
Pro ba o owoc kontemplacji: Pro my najpierw, aby my wzorem dwunastoletniego Jezusa
pragn li wzrasta w m dro ci u Boga i ludzi. Pro my tak e o g bokie pragnienie
na ladowania Jezusa w byciu w tym, co nale y do Ojca. Módlmy si równie o wielk
wolno wewn trzn , dzi ki której mogliby my wszystko w czy w nasz wi z Bogiem.
1. Dom modlitwy
Opowiadanie o pobycie dwunastoletniego Jezusa w wi tyni Jerozolimskiej nie przedstawia
jedynie odizolowanego szczegó u w trzydziestoletniej historii ycia ukrytego w Nazarecie.
Z jednej strony zamyka ono Ewangeli Dzieci cych lat Jezusa. Z drugiej strony opowiadanie
to tworzy jakby przej cie do ycia publicznego.
Rodzice Jego chodzili co roku do Jerozolimy na wi to Paschy. Gdy mia lat dwana cie,
udali si tam zwyczajem wi tecznym. F. Mauriac mówi, e dwunastoletni yd nie jest ju
dzieckiem. W czasach Jezusa od dwunastego roku ycia m czyzna by dopuszczany do
ycia doros ych.
Celem pielgrzymki Jezusa i Jego Rodziców do Jerozolimy by y obchody wi t Paschy.
Pielgrzymi w drodze do wi tego Miasta modlili si , piewali Psalmy. Gdy po trzech dniach
drogi Jezus ujrza z dala z ote mury Jerozolimy, serce Jego ywo zabi o na jej widok.
Wysun si na czo o pochodu i wpatrzony w mury i spi trzone domy, i obwarowan
portykami wi tyni , góruj
nad miastem, szed ku niemu jak w transie, [szed ] ku stolicy
Dawidowej, któr przez tyle lat nosi w swoim sercu (R. Brandstaetter).
Jezus jako dorastaj cy Ch opiec, jak ka dy pobo ny yd, kocha
wi te Miasto, a w nim
w sposób szczególny wi tyni . Ze zdziwieniem i zachwytem przygl da si wielko ci
i pot dze tego miasta.
Po zako czonych uroczysto ciach, cho Jego Rodzice udali si w powrotn podró do
Nazaretu, On jeszcze przez trzy dni pozostaje w Jerozolimie, jakby chcia zatrzyma ca
dro i wi to , któr kry y mury wi tyni, jakby chcia si nacieszy pi knem miasta.
Kontemplujmy zachwyt dwunastoletniego Ch opca pi knem Jerozolimy, zachwyt wielk
wi tyni (której obwód liczy 1500 m.) odbudowan przez Heroda Wielkiego. Przebywanie
w niej by o dla Jezusa czasem wielkich duchowych wzrusze i do wiadcze . W wi tyni
Jezus by u siebie, w domu swojego Ojca.
W czasie ycia publicznego mi
do Jerozolimy, zagro onej jej w asn niewierno ci ,
wyci nie z Jego oczu zy alu i bólu. Jezus kocha wi te Miasto pomimo ca ej jego
nieprawo ci i grzechu. B dzie je upomina i karci , ale jednocze nie b dzie je kocha :
Jeruzalem, Jeruzalem! Ty zabijasz proroków i kamienujesz tych, którzy do ciebie s pos ani.
Ile razy chcia em zgromadzi twoje dzieci, jak ptak swoje piskl ta pod skrzyd a, a nie
chcieli cie ( k 13, 34).
Mi
Jezusa do Jerozolimy mo e naprowadzi nas na nasz mi
do Ko cio a. Ko ció
jest Now Jerozolim , Nowym Miastem, Now
wi tyni . Jak dla Jezusa wi tynia
Jerozolimska by a domem modlitwy, tak teraz dla nas tym miejscem jest Ko ció .
Orygenes pi knie czy szukanie przez Maryi i Józefa Jezusa w wi tyni z naszym
szukaniem i odkrywaniem Jezusa w Ko ciele: I szukaj c odnale li Go w wi tyni. Nie
w jakimkolwiek innym miejscu, lecz w wi tyni (...) po rodku uczonych, gdy ich s ucha
i zadawa im pytania. Ty wi c tak e szukaj Jezusa w Ko ciele Boga, szukaj w wi tyni, szukaj
Go po ród nauczycieli, którzy s w wi tyni i nie wychodz z niej; a gdy tak b dziesz szuka ,
odnajdziesz Go.
Dzi kujmy Jezusowi za Jego mi
do wi tego Miasta, dzi ki której uczy nas mi
ci do
Ko cio a. Pro my, aby s abo ci i grzechy Ko cio a, podobnie jak grzechy wi tego Miasta
dla Jezusa, nie by y powodem naszego zw tpienia i odrzucenia Go.
Wielki wspó czesny teolog, kardyna H. de Lubac w ksi ce Medytacje o Ko ciele pisanej
w czasach próbowania jego wierno ci Ko cio owi napisze: Nigdy Ko ció nie daje nam
bardziej Jezusa Chrystusa jak w
nie wtedy, gdy mamy okazj bycia jak On, w chwilach
ki.
2. Przys uchiwa si i zadawa im pytania
W kru gankach wi tyni otoczeni kr giem uczniów nauczali doktorzy i biegli w Zakonie.
Dzieci wciska y si mi dzy gromad s uchaczy; zdarza o si nawet, e pozwalano im stawia
pytania. Historyk Józef opowiada, e jako ch opiec uczestniczy w
tych turniejach
umys owych, a poniewa nie odznacza si skromno ci , dodaje nawet, e starsi kap ani
i wa niejsze osobisto ci miasta udawa y si do niego po dok adne wyja nienia zagadnie
Prawa. Mi dzy tymi doktorami i m drcami Izraela siedzia w
nie Jezus (H. Daniel–Rops).
Wbrew ogólnie przyj temu mniemaniu, zw aszcza w ikonografii, dwunastoletni Jezus nie
naucza w wi tyni, ale siedzi mi dzy nauczycielami, przys uchuje si im i zadaje im pytania.
Podziw budzi niezwyk a zdolno Jezusa wnikania w sens Pisma.
Profesor nauk biblijnych, D. Flusser, stwierdza, e dwunastoletni Jezus dyskutuj cy
z uczonymi w Pi mie jest podobny do dzisiejszego zdolnego studenta. Pytania, jak i ca e
zachowanie si Jezusa objawiaj Jego niezwyk m dro . Nie polega ona tylko na wiedzy,
nagromadzonych informacjach. M dro Jezusa polega przede wszystkim na odkrywaniu
znaczenia nauki proroków, których zapowiedzi mia wype ni swoim yciem.
Zauwa my, e Jezus — Bóg–Cz owiek — nie zdoby m dro ci przy pomocy jakiego
zewn trznego cudu, ale poprzez pokorn i uwa
prac .
ciwie Jezusa wychowa a Jego
asna natura, promienna, pot na — zauwa a E. Renan. Nauczy si czyta i pisa
prawdopodobnie wed ug metody, rozpowszechnionej na ca ym Wschodzie. Metoda ta
polega a na tym, e ch opcom daje si ksi
do r ki, a oni powtarzaj tekst rytmicznie,
chóralnie, a go zapami taj .
Dzi kujmy Jezusowi, e trudzi si w zdobywaniu m dro ci razem z nami i dla nas. Pro my,
aby Jego trud rozbudzi w nas pragnienie poznania S owa Bo ego, poznania wielkiej
Tradycji Ojców od czasów Abrahama a do naszych dni.
Patrz c na 12–letniego Jezusa pytajmy si , czy i my trudzimy si dla zdobycia prawdziwej
dro ci? Czy szukamy g bszego poznania naszej wiary, naszej historii zbawienia? Czy
szukamy nauki o Bogu, nauki o Jezusie? G boka wiara, nawet najbardziej prostego
cz owieka, nie jest nigdy wiar bezmy ln . Ludzie prostej, ale g bokiej wiary odruchowo
szukaj zg biania jej przez refleksj , lektur czy nawet systematyczne studium. Dzi kuj c
Jezusowi za Jego wzrastanie w m dro ci, pro my, aby my i my pragn li wzrasta w niej.
3. By w tym, co nale y do Ojca
Podczas, gdy Jezus siedzia mi dzy uczonymi, s ucha ich i zadawa im pytania, Jego
Rodzice z bólem serca szukali Go przez trzy dni. Po trzech dniach odnale li Go w wi tyni.
Na ten widok zdziwili si bardzo, a Jego Matka rzek a do Niego: Synu, czemu nam to
uczyni ? Oto ojciec Twój i ja z bólem serca szukali my Ciebie. Lecz On im odpowiedzia :
Czemu cie Mnie szukali? Czy nie wiedzieli cie, e powinienem by w tym, co nale y do
mego Ojca?
Odwo uj c si do ewangelicznego opowiadania, wyobra my sobie to wydarzenie.
Przedstawmy sobie najpierw Maryi i Józefa, którzy chodz po ca ej Jerozolimie i pytaj
o dwunastoletniego Ch opca. Opisuj , w jaki sposób by ubrany, jak wygl da. By mo e
wiele razy przychodz do wi tyni. A kto w trzecim dniu szukania zwróci im uwag , i
widzia Ch opca pomi dzy uczonymi.
Kontemplujmy najpierw zdziwienie Rodziców, pe ne wielu ró nych uczu : ból sprawiony
ucieczk Jezusa, rado z odnalezienia Go, zaskoczenie nieoczekiwanym Jego zachowaniem
i udzielon w asnym Rodzicom odpowiedzi . Ws uchajmy si w ten delikatny wyrzut Maryi,
w którym jest wiele cierpienia: Synu, czemu nam to uczyni ? Oto ojciec Twój i ja z bólem
serca szukali my Ciebie.
Bardzo pi knie t scen spotkania opisuje R. Brandstaetter: W tej w
nie chwili Miriam
i Josef spostrzegli Jezusa. Miriam w przyp ywie rado ci bieg a do Niego, by Go u cisn
.
Lecz Josef, urzeczony widokiem Ch opca w ród doktorów, przytrzymywa niewiast za rami
i zapomniawszy o niedawnym niepokoju, ch on w siebie Jego natchnione i m dre s owa.
Ale niewiasta, uwolniwszy swoje rami z m owej d oni, pobieg a po stopniach portyku,
roztr ci a doktorów i rzuci a si na szyj ukochanemu Synowi wo aj c: Jeszuo, dziecko moje,
czemu mi to uczyni ? Oto ojciec twój i ja szukali my ciebie.
Nast pnie kontemplujmy zachowanie Jezusa, Jego rado oraz wielki pokój w s owach
i gestach. Ws uchajmy si w wyja nienie Jego zachowania, w którym równie z pewnym
odcieniem wyrzutu t umaczy, i Rodzice powinni byli wiedzie , e Jego miejsce jest
w wi tyni — przed Ojcem: Czy nie wiedzieli cie, e powinienem by w tym, co nale y do
mego Ojca?
W tych pierwszych s owach zanotowanych w Ewangeliach, Jezus powo uje si na swojego
Ojca. H. Daniel–Rops twierdzi, i te pierwsze znane nam s owa Jezusa s twarde. Ujawnia
si w nich bowiem, i Jezus jest w pe ni wiadomy swej misji. W tych s owach zarysowuje
si wielkie pouczenie Ewangelii, e ten, kto chce i za Chrystusem, musi zerwa wszystkie,
cho by najdro sze w
y i przywi zania ludzkie.
Dwunastoletni Jezus w wi tyni zg bia co we wszystkich Pismach odnosi o si do Niego ( k
24, 27). Jezus wchodzi tak e w jak tajemnicz , mistyczn wi ze swoim Ojcem. Sam
Ojciec i Jego sprawy wype nia b
odt d ca ludzk Osob Jezusa: ca e Jego serce, ca y
Jego umys , ca Jego dusz , wszystkie Jego si y (por. Pwt 6, 5).
Wszystko inne zostanie zrelatywizowane. Zrelatywizowany zostanie tak e ból sprawiony
asnym Rodzicom. I w
nie dlatego 12–letni Jezus powie swojej Matce i przybranemu
Ojcu: Czemu cie Mnie szukali?
Oddanie si wy cznie do dyspozycji Ojca daje Jezusowi absolutn wolno wewn trzn .
Wolno wobec wszystkich ludzkich spraw; wolno wobec wszystkich ludzi, tak e wobec
asnej Matki i przybranego Ojca. W yciu Jezusa nie b dzie najmniejszego kompromisu.
Wszystko zostanie po wi cone sprawie Ojca niebieskiego. Ukoronowaniem ca ego oddania
si Jezusa swojemu Ojcu jest Jego modlitwa na krzy u: Ojcze, w Twoje r ce powierzam
ducha mojego ( k 23, 46).
Dzi kujmy Jezusowi za Jego ca kowite oddanie si sprawie Ojca. Pro my jednocze nie, aby
i dla nas by o coraz bardziej oczywiste, e sens naszego ycia odnajdziemy tylko w naszej
przynale no ci do Boga. Pro my tak e, aby nasze pragnienie bycia w tym, co nale y do Ojca,
rodzi o w nas wielk wolno wewn trzn : wolno wobec rzeczy i ludzi; wolno wobec
siebie samych; wolno wobec swoich s abo ci i talentów; wolno wobec tego, kim
jeste my i co posiadamy. Owa wolno pomo e w czy w relacj z Bogiem wszystkie,
nawet najtrudniejsze sprawy ycia.
4. Oni jednak nie zrozumieli
Czemu cie Mnie szukali? Czy nie wiedzieli cie, e powinienem by w tym, co nale y do mego
Ojca? Oni jednak nie zrozumieli tego, co im powiedzia .
Miriam i Josef — pisze R. Brandstaetter — us yszawszy te s owa powinni ulec
wewn trznemu wstrz sowi i w nag ym ol nieniu ujrze to wszystko, co si potem, po latach
wydarzy o. Ale nie ulegli temu wstrz sowi. Niczego nie ujrzeli. S owa, w których Jezus
podporz dkowa prawo ziemi nieub aganemu prawu niebios, nie zosta y przez Jego rodziców
zrozumiane. Miriam zachowa a je w pami ci, albowiem Elohim nie chcia , aby ich oczy
otworzone by y na to, co jeszcze powinno by przed nimi zakryte i utajone.
Pe ne poznanie spraw Ojca przez dwunastoletniego Jezusa ukasz przeciwstawia brakowi
poznania u Jego Rodziców. Ewangelista pokazuje, i Maryia i Józef nie mog przekroczy
wiary Starego Przymierza. Sami nie mog wyj poza Stare Przymierze. Nie mog zrozumie
Nowego, które ustanawia ich w asny Syn swoim przyj ciem na ziemi . Ten brak pe nego
poznania nie jest jednak adn win , nie jest bowiem brakiem na poziomie moralnym. Nie
rozumiej , poniewa nie by o im jeszcze dane zrozumie .
Z powodu braku pe nego zrozumienia ich wiara przechodzi a przez wiele trudno ci.
Wymaga a ca kowitego zaufania Jahwe, zaufania ich Synowi. Brak zrozumienia by dla nich
miejscem oczyszczenia wiary, miejscem jej wzrostu.
Maryia nie rozumia a tego, co mówi i czyni Jej Syn, ale nie w tpi a: chowa a wiernie
wszystkie te wspomnienia w swym sercu. Maryia domy la si bowiem, e jest On kim
wi kszym od cz owieka — pisze Orygenes — i dlatego zachowywa a wszystkie te s owa
w sercu swoim. Zachowywa a s owa Jezusa, ale nie jako s owa dwunastoletniego ch opca,
ale jako s owa Tego, który zosta pocz ty z Ducha wi tego; jako s owa Tego, którego
widzia a, jak wzrasta w m dro ci i w asce u Boga i ludzi.
Jak
bliska jest nam Maryia nie rozumiej ca s ów swojego Syna. Bliska, poniewa bardzo
podobna do nas. Nierzadko i my znajdujemy si w sytuacjach, które przerastaj nasze
mo liwo ci rozumienia. Nie rozumiemy tego, co dzieje si w nas i z nami. Wchodzimy
w jak niemo no wewn trznego poznania celowo ci i sensowno ci wielu naszych
do wiadcze
yciowych, wielu praw ycia ludzkiego, wielu prawd wiary. Wchodzimy
w jak
pustk poznawcz .
W jakim wewn trznym rozdarciu — jak Maryia i Józef — szukamy d ugo i z bólem serca.
A kiedy wreszcie znajdujemy to, czego szukali my, nie rozumiemy tego do ko ca. Jest to dla
nas zakryte. Nierzadko przed pewnymi prawdami naszej wiary stajemy jak przed murem,
którego w aden sposób nie jeste my w stanie przekroczy .
Odczuwamy wówczas wielk pokus odmówienia tym wydarzeniom, prawdom, prawom
jakiegokolwiek sensu, poniewa sami go nie widzimy. Je eli poszliby my za t pokus ,
wówczas przekre liliby my Bo e plany wobec naszego ycia. Odmówiliby my Bogu prawa
prowadzenia nas przez ycie. Uk adaliby my sobie ycie po swojemu.
Maryine rozwa anie w sercu niezrozumia ych wydarze prowadzi nas do odkrywania sensu
Tajemnicy. Tajemnica przechodzi przez trudne, bolesne i cz sto niejasne sytuacje yciowe.
Tajemnica Boga w yciu cz owieka nierzadko spe nia si poza jego osobistym rozumieniem.
Bóg nie ma obowi zku t umaczy si przed cz owiekiem ze swoich dzie dokonywanych
w jego yciu. Bóg domaga si zaufania.
Bóg nie dokona jednak niczego w yciu cz owieka bez jego wyra nego przyzwolenia.
W Maryi Bóg móg dokona wielkich rzeczy, tak e poza Jej osobistym rozumieniem, gdy
Ona pozwoli a Mu dzia
oddaj c si do Jego dyspozycji.
Na zako czenie rozmawiajmy najpierw z Matk Naj wi tsz prosz c J , aby przeprowadza a
nas przez trudne chwile, w których — jak Ona — nie b dziemy rozumieli tego, co mówi nam
Jej Syn.
Rozmawiajmy równie z dwunastoletnim Jezusem. Wraz z uczonymi podziwiajmy Jego
dro , Jego ca kowite oddanie si Ojcu oraz Jego pe
wolno . Pro my Go, aby mi
,
któr
ywimy do Niego, przynagla a nas do coraz pe niejszego poznawania Go oraz do coraz
wierniejszego na ladowania.
VIII. YCIE UKRYTE
A gdy wype nili wszystko wed ug Prawa Pa skiego, wrócili do Galilei, do swego miasta —
Nazaret. Dzieci za ros o i nabiera o mocy, nape niaj c si m dro ci , a aska Bo a
spoczywa a na Nim ( k 2, 39–40).
Potem poszed z nimi i wróci do Nazaretu; i by im poddany. (...) Jezus za czyni post py
w m dro ci, w latach i w asce u Boga i u ludzi ( k 2, 51–52).
Obraz dla obecnej kontemplacji: Przedstawmy sobie Jezusa jako dorastaj cego ch opca,
odzie ca, m czyzn . Wyobra my Go sobie na modlitwie w synagodze, w samotno ci na
onie przyrody, przy pracy. Przedstawmy Go sobie tak e w rozmowie z Rodzicami,
z rówie nikami, w rozmowie z s siadami itp.
Pro ba o owoc kontemplacji: Pro my Jezusa, aby Jego ukryte ycie by o dla nas wielk
szko bezinteresownego szukania wi zi z
Bogiem. Pro my tak e, aby atmosfera
nazareta skiego domu, pe na ludzkiego ciep a i yczliwo ci, udzieli a si tak e nam, by my
usi owali wprowadzi j w naszym otoczeniu: w naszej rodzinie, wspólnocie, w gronie
przyjació .
1. Trzydzie ci lat w ukryciu
Dwa krótkie fragmenty Ewangelii wg w. ukasza, które przeczytali my, opisuj nam
trzydzie ci lat ukrytego ycia Jezusa w Nazarecie. Oba opisy nie przekazuj nam praktycznie
adnych szczegó ów historycznych. Nie wspominaj o
do wiadczeniach dzieci stwa,
o wczesnych latach m odo ci. Nie mówi tak e nic o dojrza ym yciu Jezusa przed Jego
publiczn dzia alno ci . Wspominaj jedynie, i przebywa w Nazarecie i dobrze si
rozwija , jak ka de zdrowe, otoczone troskliw opiek i mi
ci rodziny dziecko.
A mimo to te dwie krótkie notatki posiadaj ogromne znaczenie. Ukazuj bowiem zwi le
dorastanie Jezusa do tego, kim b dzie On w czasie swojej publicznej dzia alno ci; kim b dzie
podczas swojej m ki i mierci.
Trzydzie ci lat ycia ukrytego w Nazarecie, w których z pozoru nic si nie dzia o, wype nia
ugie, pokorne i ciche wzrastanie Jezusa w asce u Boga i u ludzi. Przez trzy dziesi ciolecia
Chrystus uczy si ca kowitego oddawania si Ojcu, pe nienia Jego woli. Przez trzydzie ci lat
Jezus uczy si pokornej i cierpliwej s
by bli nim. D ugie lata ycia w ukryciu nie s mniej
wa ne ni trzy lata publicznej dzia alno ci.
Mieszka cy Nazaretu, którzy na co dzie przebywali z Jezusem, rozmawiali z Nim, modlili
si z Nim w synagodze, b
si dziwi podczas Jego publicznej dzia alno ci i b
pyta :
Sk d u Niego ta m dro i cuda? Czy nie jest On synem cie li? Czy Jego Matce nie jest na
imi Mariam, a Jego braciom Jakub, Józef, Szymon i Juda? Tak e Jego siostry czy nie yj
wszystkie u nas? Sk
e wi c ma to wszystko? I pow tpiewali o Nim (Mt 13, 54–57).
Jezus nie wyró nia si niczym nadzwyczajnym, co mia oby zapowiada Jego niezwyk
przysz
. St d to spontaniczne pytanie mieszka ców Nazaretu: Dlaczego wi c dzi jest On
taki inny, dlaczego dzi tak bardzo si wyró nia?
Zdziwienie i zaskoczenie mieszka ców Nazaretu wiadczy jedynie o ich nie wiadomo ci.
Nie mieli bowiem dost pu do tego, co dzia o si w Jezusie od pierwszych lat Jego ycia, a
do wyj cia z Nazaretu.
To d ugie i pokorne ycie Jezusa w ukryciu uczy nas wa nej prawdy o yciu duchowym
cz owieka: tajemnica Boga w nas wzrasta w ciszy. Tajemnica Boga w cz owieku wzrasta
w sposób niewidoczny dla ludzkiego oka. Wzrasta jak ziarno wrzucone w ziemi . Chocia na
zewn trz nie wida ziarna ani te jego wzrostu, to jednak w miar up ywu czasu do wiadcza
si jego owoców.
Ewangelia nie opisuje nam szczegó owo, co Jezus robi w Nazarecie. Odwo uj c si jednak
do znajomo ci codziennego ycia w Palestynie w czasach Chrystusa mo emy towarzyszy
Jezusowi w
Jego codziennej pracy, w
Jego modlitwie, przy posi kach rodzinnych,
w rozmowach z Maryi , z Józefem, w rozmowach z towarzyszami dzieci stwa.
Na zewn trz Jezus nie wyró nia si niczym szczególnym. By pobo nym, prawowiernym
ydem, jak wielu innych w Jego czasach. By podobny do swoich ziomków we wszystkim,
oprócz ich grzechów.
Jezus jako ma e dziecko uczy si chodzi , mówi ; uczy si podstawowych zachowa
i czynno ci cz owieka. Jako dorastaj cy ch opiec uczy si pracowa , modli , zapoznawa si
z Tor , pomaga swoim Rodzicom. Z pewno ci bawi si ze swoimi rówie nikami, jak
ka de zdrowe dziecko.
Usi ujmy przebi si przez nasze wyobra enia o Jezusie oparte o zachodni ikonografi . Zbyt
cz sto ukazuje nam ona Chrystusa w sposób sztywny, w sposób zbyt uroczysty. Proponuje
nam w Jezusie obraz ycia zbyt oddalonego od zwyczajnego, prostego, codziennego ycia
cz owieka.
Dzi kujmy Chrystusowi, i wszed w monotoni ludzkiego ycia. ycie Jezusa w Nazarecie
objawia nam, i monotonia codzienno ci nie musi by m cz ca czy tym bardziej niszcz ca.
Mo e sta si miejscem otwarcia na mi
; na mi
Boga, na mi
bli nich, na mi
siebie samego.
Monotonna codzienno mo e sta si miejscem przyjmowania i dawania istoty ludzkiego
ycia: mi
ci. W monotonnej codzienno ci mo na by szcz liwym. Do ludzkiego szcz cia
nie jest konieczny kolorowy — ale jak
cz sto pusty — wielki wiat zmys owych uciech
i wra
.
Pro my o g bokie poznanie wiary, e my równie jeste my zaproszeni w jakiej formie do
ycia ukrytego. Ka demu z nas Jezus ofiaruje
ycie ukryte. Niektórych wzywa do
ca kowitego ukrycia si w yciu zakonnym. Innych wzywa do ukrycia si w zacisze ycia
rodzinnego. Innych jeszcze wzywa do ukrycia si w samotno ci, która nie wi e si jednak
z adn prawnie ukszta towan wspólnot .
Ale nawet wówczas, kiedy posiadamy wa ne funkcje spo eczne i nie mo emy tak atwo
ukry si przed innymi, jeste my zaproszeni, aby od czasu do czasu ofiarowa sobie okresy
ycia ukrytego. Im wi ksza spoczywa na nas odpowiedzialno , tym bardziej potrzebujemy
chwil ycia ukrytego. Podobnie jak Jezus w czasie swojej publicznej dzia alno ci, równie
i my winni my oddala si na pustyni , aby szuka obecno ci Boga.
wiczenia duchowne,
które odprawiamy, s takim w
nie czasem ycia ukrytego.
Czasu ycia ukrytego, jaki otrzymujemy w darze, nie powinni my odbiera wy cznie jako
oczekiwania na pó niejsz aktywno zewn trzn . To, co dzieje si w nas w ukryciu, jest tak
samo wa ne, jak to, co dzieje si w ró nych formach zewn trznego, aktywnego dzia ania.
W obecnej kontemplacji dzi kujmy Jezusowi za Jego d ugie ycie ukryte. Dzi kujmy Mu, i
równie nas zaprasza do na ladowania Go w szukaniu ukrycia si przed wiatem, aby móc
pe niej i skuteczniej szuka Boga i Jego woli. Dzi kujmy Jezusowi za odradzaj ce si w nas
ci gle na nowo pragnienie ciszy, pragnienie g bszej modlitwy.
2. Ubóstwo Nazaretu
Nazaret z czasów Jezusa nie bardzo si ró ni o od dzisiejszego. Uliczki, w ród których igra
jako dzieci , posiadaj ten sam grunt kamienisty, a domki od domków s oddzielone takimi
samymi przej ciami. Dom Józefa by z pewno ci ca kiem podobny do owych dzisiejszych
dznych domów z kamienia. wiat o wpada o do nich jedynie przez otwarte drzwi. W jednej
wi kszej izbie mie ci o si wszystko. By a ona zarazem warsztatem, kuchni , sypialni . Na
ziemi roz
one materace a na nich kilka poduszek, dalej kilka naczy glinianych, skrzynia
malowana, narz dzia pracy — oto ca y dobytek. Oto w jaki sposób opisuje miasteczko
Nazaret znany badacz ycia w Palestynie w czasach Chrystusa, E. Renan.
Odwo uj c si do tego bardzo realistycznego opisu miasteczka Nazaret oraz domku,
w którym mieszka Jezus, kontemplujmy to ubogie i proste miejsce ycia ukrytego.
Dzi kujmy Chrystusowi za ubóstwo i prostot nazareta skiego domku. Jest ono jakby
przed
eniem ubóstwa stajenki betlejemskiej. Jezus sta si ubogi z w asnego wyboru. Sta
si w sposób szczególny podobny do ubogich we wszystkim, oprócz ich grzechów. Pro my
tak e, aby Jezus objawi nam, do jakiej formy ubóstwa zaprasza nas w naszym na ladowaniu
Go.
3. Praca Jezusa w Nazarecie
Jezus za czyni post py w m dro ci, w latach i w asce u Boga i u ludzi ( k 2, 52). M dro ,
w której wzrasta Jezus, oznacza najpierw do wiadczenie, umiej tno wykonywania
ró nych czynno ci. M drym w sensie biblijnym jest przede wszystkim robotnik, który zna
swój zawód; umie go dobrze wykonywa .
dro , w której wzrasta Jezus, dotyczy nie tylko zg biania Tradycji Ojców, znajomo ci
Biblii, sztuki czytania i pisania, ale równie znajomo ci zawodu. Jezus uczy si pracowa
jak ka de dziecko i ka dy dorastaj cy m odzieniec.
Jezus jako cz owiek ubogi ci
ko pracuje. W asnymi r kami zarabia na utrzymanie swoje
i na utrzymanie swoich najbli szych. Nauczanie Jezusa doskonale odzwierciedla Jego
do wiadczenie zdobyte przy pracy. Obrazy do swoich przypowie ci Jezus czerpie z pracy
mieszka ców Palestyny: z pracy w winnicy, z pracy na roli, z pracy pasterzy, z pracy kobiety
w domu, w pracy w handlu, przy budowie domu, z pracy rybaków. Do wiadczenie zwi zane
z tymi zawodami Jezus zdobywa podczas trzydziestu lat ycia ukrytego.
Równie pod k tem do wiadczenia zdobytego przy pracy Jezus patrzy na otaczaj
Go
przyrod i zjawiska atmosferyczne z ni zwi zane. Np. obserwacje nieba, o których mówi
Jezus, nie nawi zuj najpierw do poetycznego pi kna zachodów czy wschodów s
ca, ale
do obserwacji zmian pogody, tak wa nej dla rolnika: Gdy ujrzycie chmur podnosz
si na
zachodzie, zaraz mówicie: Deszcze idzie. I tak bywa. A gdy wiatr wieje z po udnia,
powiadacie: B dzie upa . I bywa ( k 12, 54–55). Nie znaczy wcale, i Jezus nie by wra liwy
na pi kno. Cz owiek ci
kiej pracy na roli nie zachwyca si jednak przede wszystkim
pi knem nieba, ale obserwuje je, gdy pragnie przewidzie pogod .
Chciejmy towarzyszy Jezusowi w Jego codziennej cichej i pokornej pracy. Chciejmy
dostrzec Jego zaanga owanie w prac , wielki pokój serca, rado przetwarzania wiata.
I chocia po dzie ach r k Jezusa w Nazarecie nie pozosta cho by najmniejszy lad (nawet
w zewn trznym opisie), to jednak praca Jego posiada wieczny sens.
Zewn trzny owoc, który da by si wymierzy , obliczy , opisa i zachowa dla ludzkiej
pami ci nie jest g ównym wyznacznikiem sensu i celu pracy. Praca wi kszo ci ludzi nie
przetrwa nawet ich w asnego ycia. Posiada ona nierzadko bardzo s
ebny, pokorny
charakter. Jej owoce przemijaj wraz z cz owiekiem.
Ludzka praca bywa tak e niszczona przez up ywaj cy czas, przez przyrod , przez
zawieruchy wojenne. Tylko praca niewielu zostaje utrwalona w ludzkiej pami ci lub te
w trwa ych dzie ach, które przetrwaj kilka pokole czy te wieków.
Jezus w swojej pracy sta si podobny do wi kszo ci ludzi. Jego praca nie zosta a opisana
i utrwalona ani w materialnych dzie ach, ani te w ludzkiej pami ci. Ewangelie nie
wspominaj nawet, jaki zawód wykonywa Jezus w Nazarecie. Analizuj c Jego nauczanie
egzegeci domy laj si , i wykonywa dwa zawody: cie li i rolnika.
Jezus swoj pokorn i s
ebn prac pomaga nam odkry inny, znacznie g bszy sens
ludzkiej pracy. Praca ludzka tworzy miejsce budowania wi zi, relacji mi dzyosobowej.
I cho zanika materialny lad po ludzkiej pracy, zanika ludzka pami o niej, to jednak jej
owoc zostaje utrwalony w wi zi z Bogiem Stwórc , w wi zi z bli nimi, w wi zi z sob
samym. Praca Jezusa w Nazarecie jest najpierw miejscem Jego spotkania z Ojcem, miejscem
Jego wspó pracy z Ojcem. Praca Jezusa wyra a te Jego spotkania z bli nimi. Jezus swoj
prac wyra a mi
i oddanie wobec bli nich. Jezus s
swoj prac Ojcu i braciom.
Kontempluj c z uwag prac Jezusa, przypatrzmy si tak e naszej pracy. Czym jest dla nas
praca? Na ile jest ona naszym miejscem budowania intymnej wi zi z Bogiem, miejscem
na ladowania Jezusa, miejscem s
by i oddania bli nim? Czy nie koncentrujemy si zbytnio
na zewn trznych owocach pracy, zaniedbuj c jej istot : budowanie wi zi mi dzyosobowych?
Czy do wiadczamy wewn trznej wolno ci wobec naszej pracy, wobec jej owoców? Czy
godzimy si z pokor na przemijanie owoców naszej pracy? Pro my, aby praca Jezusa by a
zwierciad em, w którym mo emy rozezna nasz stosunek do pracy.
4. Bezinteresowno w oddaniu si Ojcu
Trzydzie ci lat ukrytego ycia objawia przede wszystkim wi
mi
ci Jezusa, Syna Bo ego,
do swojego Ojca. Ukryte ycie Jezusa oznacza absolutn bezinteresowno w oddaniu si
Ojcu. ycie ukryte objawia odwieczny zwi zek Syna z Ojcem.
Jezus nie posiada ojca w sensie fizycznym. w. Józef sta si ojcem Jezusa wobec Prawa.
St d te nazywamy go przybranym ojcem. W wietle odwiecznej wi zi Syna z Ojcem
mo emy lepiej odczyta tajemnic dziewiczego pocz cia Jezusa, Syna Bo ego
w Niepokalanym onie Maryi.
Syn Bo y pragn mie tylko jednego Ojca: Ojca niebieskiego. Jezus sam te nie zak ada
rodziny, jak czyni to ka dy niemal yd. Najwa niejszy motyw celibatu Jezusa stanowi Jego
pragnienie bycia wy cznie Synem Ojca. Tak e w sensie fizycznym i doczesnym Jezus na
wieki chcia pozosta tylko Synem, jak od wieków by tylko Synem. Jezus nigdy nie
przedstawia si swoim uczniom jako ich Ojciec, ale jedynie jako ich Mistrz, ich Nauczyciel,
Mesjasz, Przyjaciel, Pan, Brat, Król.
W ci gu d ugich trzydziestu lat Jezus szuka przede wszystkim wi zi ze swoim Ojcem.
Trwanie w
obecno ci Ojca wyra a najwa niejszy sens i
cel ukrytego ycia.
Bezinteresowno Jezusa w szukaniu Ojca wiernie odzwierciedla bezinteresowno , z jak
od wieków Ojciec kocha swojego Syna, a Syn Ojca. Ukryte ycie Jezusa w Nazarecie
ods ania nam r bka Tajemnicy Trójcy wi tej. Istot tej Tajemnicy jest tak g boka wi
Ojca i Syna, i uobecnia si ona w Osobie Ducha wi tego.
ycie ukryte w Nazarecie zaprasza nas do tego, aby my uczyli si bezinteresowno ci
w oddaniu si Bogu i ludziom. Nierzadko nasze szukanie Jezusa jest jeszcze bardzo
naznaczone interesowno ci . W jaki pod wiadomy sposób prowadzimy nieraz swoisty
handel z Bogiem. Za nasze modlitwy, ofiary, spe nianie Jego przykaza oczekujemy, aby
odsuwa On od nas trudno ci, cierpienia, niepowodzenia yciowe. Domagamy si te
rajskiego spokoju, powodzenia, uznania ludzkiego, zaspokajania naszych potrzeb
i oczekiwa .
W obecnej kontemplacji pro my, aby ukryte ycie Syna Bo ego pomog o nam odkrywa
nasz nieu wiadomion interesowno . Pro my te , aby Jezus swoj bezinteresowno ci
w szukaniu Ojca zaprosi nas do wysi ku i ofiary w szukaniu bardziej bezinteresownej
postawy wobec Boga i ludzi.
5. Samotno Jezusa
W ukryciu, kiedy nie jeste my wystawieni na presj opinii spo ecznej, na rozliczne ludzkie
ale, pretensje, (ile by o ich w yciu publicznym Jezusa), mo emy ca energi swojego
serca po wi ci przebywaniu z Bogiem.
W Ko ciele zawsze istnieli chrze cijanie, którzy poci gni ci przyk adem Jezusa, porzucali
wszystko i udawali si na pustyni , wst powali do zakonów kontemplacyjnych, aby móc
po wi ci swoje ycie tylko jednemu: trwaniu przed Bogiem. Oczywi cie nie wszyscy
otrzymuj takie powo anie, ale wszystkim dane s chwile samotno ci, dzi ki którym mog
wej w g boki kontakt z Bogiem.
Je eli w yciu publicznym Jezus tak cz sto szuka samotno ci i d ugie nocne godziny sp dza
na rozmowie z Ojcem, to atwo sobie wyobrazi , e w czasie ukrytego ycia w Nazarecie
szuka jej tym bardziej. To w
nie w yciu ukrytym w Nazarecie Jezus nauczy si
i pokocha ten rodzaj samotno ci.
Kontemplujmy wi c samotno Jezusa podczas trzydziestu lat ukrytego ycia w Nazarecie;
samotno na onie przyrody, przy pracy, na modlitwie we w asnym domu, na modlitwie
w synagodze, samotno podczas corocznej podró y do Jerozolimy, samotno w wi tyni
podczas wi ta Paschy. Wpatrujmy si w Jego wewn trzny pokój i rado z bycia z Ojcem;
zauwa my te ogarniaj
Go nieraz trwog i l k. Ta trwoga i l k by y zapowiedzi udr ki
wewn trznej i krwawego potu w Ogrodzie Oliwnym. Trudno bowiem wyobrazi sobie, by
zmaganie Jezusa tu przed m
by o pierwszym i ostatnim w Jego yciu. Wiele razy Jezus
musia modli si s owami, które zanosi do Ojca w decyduj cym momencie ycia: Ojcze,
je eli chcesz, zabierz ode Mnie ten kielich! Jednak nie moja wola, lecz Twoja niech si stanie
k 22, 42).
Dzi kujmy Jezusowi za Jego samotno pe
obecno ci Ojca. Poprzez t samotno
zaprasza nas, aby my i my uczyli si do wiadcza prawdziwej samotno ci; w samotno ci tej
stawa b dziemy w prawdzie przed sob i przed Bogiem.
Niech samotno Jezusa os dza nasz pusty aktywizm, poprzez który usi ujemy zdobywa
uznanie we w asnych i w cudzych oczach. Aktywizm nierzadko staje si dla nas form
ucieczki od naszych prawdziwych problemów. Staje si narkotykiem. Miast budowa wi zi
z Bogiem i lud mi, raczej im przeszkadza. Kiedy zostajemy sami, nie wiemy nieraz, co ze
sob zrobi ; ogarnia nas wówczas uczucie pustki i niepokoju, od których uciekamy w coraz
to now aktywno . Chcie zmieni
wiat, jest niekiedy alibi, aby nie zmienia samego siebie
(A. Duval).
nie w chwilach prawdziwej samotno ci stajemy odwa nie twarz w twarz przed Bogiem
i przed sob . Nie mo emy by szczerzy wobec Boga, nie b
c najpierw szczerymi wobec
siebie. Na modlitwie Bóg pokazuje nam, kim jeste my, aby nast pnie móc nam pokaza , kim
winien by On sam dla nas.
Przebywanie w samotno ci przed Bogiem prowadzi do pe nej zgody na siebie samych, do
pe nego przyj cia naszego ycia takim, jakim ono jest; ycia z wszystkimi ograniczeniami
i ludzkimi zranieniami. Nie spotkamy Boga, je eli b dziemy ulega pokusie ucieczki przed
sob , przed w asnym niepokojem wewn trznym, przed naszymi duchowymi pragnieniami,
przed tym wszystkim, co kryje si w naszym sercu.
Cz owiek, który boi si siebie, b dzie równie ba si stan w samotno ci przed Bogiem.
Bóg bowiem zawsze ods oni nam najg bsze zamys y naszych serc. Bóg ods ania
cz owiekowi prawd o nim nie po to jednak, aby go upokarza . Bóg chce nam pokaza drog
wyj cia z naszych trudnych sytuacji, z naszych zau ków yciowych.
Samotno i cisza Nazaretu mo e sta si dla nas ród em pokoju, rado ci i pogodnego
przyjmowania naszego ycia. Mo e te sta si
ród em wewn trznej si y do zmagania si ,
by my wraz z Jezusem mogli pe ni zawsze wol naszego Ojca.
Na zako czenie rozmawiajmy z Jezusem ukrytym w
ciszy Nazaretu. Rozmawiajmy
z pierwszymi wiadkami ycia ukrytego Jezusa, jakimi byli Jego Matka Maryia oraz
przybrany ojciec. Pro my Maryi , aby ods ania a nam tajniki Jezusowego serca. Ona
najpe niej wyczuwa a, czego Jezus do wiadcza w ci gu d ugiego wzrastania w Nazarecie.
Pro my J , aby my — jak Ona — wiernie rozwa ali to, czego nie b dziemy mogli poj
i zrozumie .
Pro my tak e, aby udzieli a si nam atmosfera nazareta skiego domu, pe na ludzkiego ciep a
i yczliwo ci, ale tak e pe na wielkiej troski Jezusa i Jego Rodziców, aby zawsze by w tym,
co nale y do Ojca ( k 2, 49).
IX. DWA SZTANDARY
Nikt nie mo e dwom panom s
. Bo albo jednego b dzie nienawidzi , a drugiego b dzie
mi owa ; albo z jednym b dzie trzyma , a drugim wzgardzi. Nie mo ecie s
Bogu
i Mamonie. Dlatego powiadam wam: Nie troszczcie si zbytnio o swoje ycie, o to, co macie
je i pi , ani o swoje cia o, czym si macie przyodzia . Czy
ycie nie znaczy wi cej ni
pokarm, a cia o wi cej ni odzienie? Przypatrzcie si ptakom w powietrzu: nie siej ani
i nie zbieraj do spichrzów, a Ojciec wasz niebieski je ywi. Czy wy nie jeste cie wa niejsi
ni one? (Mt 6, 24–26).
Obraz dla obecnej medytacji: w. Ignacy zach ca nas, aby w tej medytacji wyobrazi sobie
dwa miejsca. Najpierw okolic Jerozolimy, która jest symbolem ycia, pokoju i rado ci.
Jezus wokó Jerozolimy gromadzi wszystkich swoich uczniów, przemawia do nich i wysy a
ich na ca y wiat. Nast pnie Autor
wicze duchownych zach ca nas, by wyobrazi sobie
tak e okolic Babilonu, miejsce z owrogie, uosobienie z a, grzechu i ludzkiej nieprawo ci.
W tym z owrogim miejscu gromadzi si ca y wiat z ych duchów (por. D, 138).
Pro ba o owoc medytacji: Prosi o to, czego chc — mówi w. Ignacy. Tutaj prosi
o poznanie podst pów z ego przywódcy oraz o pomoc, abym si ich ustrzeg ; dalej prosi
o poznanie prawdziwego ycia, do którego zaprasza nas Jezus Chrystus. Pro my tak e o ask
bokiego zwi zania si z Jezusem oraz coraz wierniejszego na ladowania Go (por. D,
139).
1. Walka Jezusa z szatanem
a) Chrystus i Antychryst
Szatan przedstawia sam siebie jako ksi cia tego wiata. Przypisuje sobie autorytet
i panowanie nad ludzko ci . Pozoruje posiadanie boskich przymiotów oraz posiadanie
boskiej w adzy nad wiatem.
Jezus demaskuje jednak szatana. Ukazuje bowiem, e
adca tego wiata nie ma nic
wspólnego z Bogiem prawdziwym: Nadchodzi bowiem w adca tego wiata. Nie ma on
jednak nic swego we Mnie (J 14, 30). Poniewa szatan przedstawia siebie fa szywie, równie
wszystkie jego obietnice s fa szywe. Istot pokusy z ego ducha jest dawanie fa szywych
obietnic.
Osobowo i misja szatana przedstawia dok adn odwrotno osobowo ci i misji Chrystusa.
St d te Biblia nazywa go Antychrystem. Któ za jest k amc , je li nie ten, kto zaprzecza, e
Jezus jest Mesjaszem? Ten w
nie jest Antychrystem, który nie uznaje Ojca i Syna — pisze
w. Jan (1 J 2, 22). Niektórzy teologowie stwierdzaj , e szatan — b
c odwrotno ci
Chrystusa — nie jest osob , ale anty–osob . Szatan jest owocem rozk adu osobowo ci, osoba
bowiem rodzi si z wi zi, z relacji. Tak e Osoby Boskie rodz siebie w relacji, w wi zi.
Szatan za b
c istot bezgranicznie samotn staje si anty–osob .
Misja Jezusa ma na celu nawi zanie wi zi z Bogiem; polega na zgromadzeniu w jedno
rozproszone dzieci Bo ych (por. J 11, 52). Jezus buduje wi zi. Jezus jednoczy. Jezus stwarza
wokó siebie komuni .
Misja szatana prowadzi do rozbijania i zrywania wi zi. Szatan nie jednoczy ludzi z sob , jest
bowiem niezdolny do budowania jakichkolwiek wi zi. Obiecuj c cz owiekowi bosk w adz
i panowanie (
dziecie jak bogowie) pragnie go wrzuci w wieczn i rozpaczliw samotno .
Istot piek a jest samotno , w której nie ma adnych wi zi. Komunia jest najwi kszym
wrogiem szatana.
Szatan jak cie towarzyszy Jezusowi w ca ym Jego yciu, od chwili narodzin a po mier na
krzy u. Kuszenie na pustyni jakby zbiera w jedno ca walk szatana z Jezusem i Jezusa
z szatanem.
Szatan, cho pokonywany przez Jezusa, ci gle jednak powraca. Scena kuszenia Jezusa na
pustyni ko czy si s owami: gdy diabe doko czy ca ego kuszenia, odst pi od Niego a do
czasu ( k 4, 13). Biblijny zwrot
do czasu odnosi si do m ki i mierci Jezusa. Opis m ki
rozpoczyna si wspomnieniem, e szatan wszed w Judasza ( k 22, 3). Powrót szatana
w chwili m ki i mierci Chrystusa jest jego ostatecznym atakiem na Niego. Atak ten
doprowadzi Jezusa na Krzy . To w
nie zwyci stwo z ego ducha doprowadzi go do
ostatecznej kl ski. Szatan, który na drzewie zwyci
, na drzewie równie zosta pokonany
(prefacja o Krzy u wi tym). Jezus prze ywa swoje ycie jako nieustann walk z moc
ego ducha. Dzi ki wi zi ze swoim Ojcem Jezus by
wiadom swojego zwyci stwa nad
mocami z a i ciemno ci.
Kuszenie Jezusa przez szatana i Jego walka z nim ukazuje nam, e nasze ycie jest tak e
zmaganiem i walk . Podlegamy temu samemu kuszeniu, które wymaga tej samej walki.
Ulegaliby my niebezpiecznemu z udzeniu lekcewa c dzia anie i
wp yw szatana.
Kontemplacja walki Jezusa ze z ym duchem sk ania nas do liczenia si z dzia aniem z ego
w naszym yciu.
Pro my Ducha wi tego o wiat o, aby my uczyli si m dro ci rozeznawania duchowego.
Ona bowiem pozwoli nam odró ni dzia anie Chrystusa od dzia ania Anty–Chrystusa. Ona
równie poka e nam, w jaki sposób zarówno szatan jak i Duch wi ty pos uguj si naszym
wewn trznym ubóstwem, nasz s abo ci i zranieniem, które w nas s . Szatan pos uguje si
tym wszystkim, aby nas doprowadzi do zguby. Duch wi ty za pos uguje si tym, aby nas
doprowadzi do Boga i Jego mi
ci.
b) Pe en Ducha wi tego
Pe en Ducha wi tego, powróci Jezus znad Jordanu i przebywa w Duchu wi tym na
pustyni czterdzie ci dni, gdzie by kuszony przez diab a ( k 4,1–2). Kuszenie Jezusa na
pustyni zosta o umieszczone po chrzcie w Jordanie, podczas którego otrzyma pe ni Ducha
wi tego. Otrzyma te zapewnienie Ojca, e jest Jego umi owanym Synem.
Jezus podejmuje wi c walk z
szatanem pe en mocy Ducha; podejmuje walk ze
wiadomo ci swojego wybrania i mi
ci swojego Ojca. Ten sam Duch wi ty, dzi ki
któremu Jezus zosta pocz ty w onie Matki, towarzyszy Mu teraz w chwili kuszenia. To
nie moc Ducha wi tego pozwala Jezusowi by wiernym misji powierzonej mu przez
Ojca; Duch wi ty pozwala Mu by wiernym roli ukochanego Syna. wiat o Ducha
wi tego pozwala Mu odkry zasadzki szatana. Jezus nie zmaga si z szatanem sam, ale
w jedno ci z Ojcem, w jedno ci z Duchem wi tym. Trzy Osoby Boskie staj po jednej
stronie walki. Trójca wi ta stanowi dla szatana fortec nie do zdobycia.
Jezus, kuszony przez szatana, u wiadamia nam, e mo emy zwyci
z ego jedynie t sam
moc , dzi ki której Syn Bo y go zwyci
. Musimy walczy z szatanem z t sam
wiadomo ci , z jak przyst powa do walki Jezus; ze wiadomo ci przybranych dzieci
Ojca; ze wiadomo ci jedno ci z Duchem wi tym. Nierzadko w naszym kuszeniu
koncentrujemy si na samej pokusie. atwo wówczas zapominamy o godno ci synów
Bo ych, zapominamy o mocy Ducha wi tego. Zapominaj c za o tym, nara amy si na
przyj cie rozumowania i
dro ci kusiciela.
dro z ego koncentruje cz owieka na rzeczy zakazanej, odwodzi go natomiast od relacji
osobowej. W kuszeniu zakazany owoc znajduje si w centrum ycia. Wydaje si by samym
ród em ycia. Tymczasem ród em
ycia jest wy cznie wi z Bogiem. To w relacji do
Stwórcy rodzi si prawdziwe ycie, tak jak ziemskie ycie cz owieka rodzi si w relacji
mi
ci kobiety i m czyzny.
koncentracj na zakazanej rzeczy dobrze obserwujemy w kuszeniu pierwszego cz owieka.
Kiedy zakazany owoc sta si przedmiotem kontemplacji pierwszego cz owieka, wówczas
wyda mu si
dobry do jedzenia, pi kny do podziwiania oraz konieczny do zdobycia
dro ci.
Nasza wi z Jezusem, a w Jezusie z Ojcem, pozwala nam przezwyci
koncentracj na
rzeczach. Wi z Jezusem pozwala nam zdemaskowa pokus
kontemplacji zakazanych
rzeczy.
Pro my w obecnej modlitwie, aby my poprzez osobow wi z Jezusem, poprzez s uchanie
Jego S owa, poprzez kontemplacj Jego czynów, uczyli si sztuki demaskowania pokusy
kontemplowania rzeczy. Istot pokusy nie jest bowiem zakazana rzecz, ale postawa serca,
które adoruje rzeczy zamiast adorowa Stwórc . Istot grzechu jest przed
enie rzeczy nad
wi z osob : z Osob Boga i z osob cz owieka.
2. Sztandar szatana
Przejd my teraz bezpo rednio do rozmy lania o dwóch sztandarach, które podaje nam w.
Ignacy. Jeden sztandar nale y do Chrystusa, najwy szego Wodza i Pana naszego, drugi za
do szatana, miertelnego wroga natury ludzkiej ( D, 136).
a) Cele dzia ania z ego ducha
w. Ignacy zach ca nas, aby widzie w wyobra ni przywódc wszystkich nieprzyjació na
wielkim polu babilo skim, siedz cego na wielkim tronie jakby z ognia i dymu, w postaci
straszliwej i budz cej groz ( D, 140). Ukazany obraz szatana przekazuje echo wielkich
redniowiecznych scen S du Ostatecznego. Natchnieniem dla tych scen by y bardziej sceny
biblijne, ni odwo anie si do wyobra ni ludowej.
W obecnym rozwa aniu pro my najpierw o g bok wiar , i rzeczywisto z ych duchów
jest straszliwa i budz ca groz , e szatan jest Wielkim Smokiem barwy ognia, maj cym
siedem g ów i dziesi
rogów (Ap 12, 3), który kr
y wokó cz owieka, szukaj c kogo po re
(por. 1 P 5, 8–9).
To wyobra enie szatana — oparte na Biblii — oddaje cel jego dzia ania: wieczna zatrata
cz owieka. Dla nie miertelno ci Bóg stworzy cz owieka — mówi Ksi ga M dro ci —
i uczyni go obrazem w asnej wieczno ci. A mier wesz a na wiat przez zawi diab a (Mdr
2, 23–24). Szatan sam b
c Zatrace cem (por. Ap 9, 11), pragnie zatraca i niszczy
wszelkie dobro i ycie wokó siebie.
Aby u wiadomi nam pe niej cel dzia ania szatana, w. Ignacy ka e rozwa
, w jaki sposób
zwo uje on niezliczon ilo z ych duchów i jak ich rozsy a (...) po ca ym wiecie, nie
pomijaj c adnej prowincji, adnego miejsca, adnego stanu, ani adnej poszczególnej osoby
D, 141).
Warto podkre li , e szatan interesuje si nie tylko ca ymi narodami, ale ka dym
pojedynczym cz owiekiem. Wielu mistrzów ycia duchowego twierdzi o, i ka dy cz owiek
ma swojego diabelskiego anio a stró a. Bójcie si tego, który (...) ma moc wtr ci do piek a
k 12, 5). Id c za t rad Jezusa, który wiele razy demaskowa podst pne dzia anie z ego
ducha, pro my o wewn trzny duchowy realizm. Realizm ten pozwoli nam widzie
zagro enie p yn ce ze strony Przeciwnika Boga i cz owieka.
Pro my tak e o wewn trzn odwag , dzi ki której b dziemy mogli unikn
jakiego
nerwicowego l ku przed szatanem. Ten w
nie l k sprawia, e drobne trudno ci yciowe
bywaj powi kszane do niezwyk ych rozmiarów i zagro
. Demaskowanie dzia ania
szatana to w
nie demaskowanie owego l ku. Szatan wobec cz owieka pos uguje si l kiem.
Jezus natomiast pos uguje si mi
ci , zaufaniem i nadziej .
b) Sposoby dzia ania szatana
w. Ignacy zach ca nas tak e do rozwa enia mowy, jak Przywódca z ych duchów napomina
swoich poddanych, aby zarzucali na ludzi swoje sieci. Najpierw maj ich kusi do chciwo ci
bogactw. Bogactwa za maj doprowadzi do zaszczytów i pró nej chwa y. Ostatecznym za
celem kuszenia jest bezmierna ludzka pycha (por. D, 142).
Zasadnicz metod dzia ania Z ego ducha jest zarzucanie sieci, a wi c podst p i k amstwo.
Szatan nigdy nie namawia cz owieka wprost do w asnej zguby. Czyni to pod pozorem
enia do dobra i szcz cia. Nawi zuj c do tej metody dzia ania szatana Biblia nazywa go
oszustem i uwodzicielem. Jezus za powie o nim, e jest
amc i ojcem wszelkiego k amstwa.
Ignacy, który sam do wiadczy wielkiego kuszenia szatana, ka e nam prosi o poznanie
podst pów z ego przywódcy i o pomoc, abym si ich ustrzeg ( D, 139). Pro my wi c
najpierw o pokorn zgod na fakt, i sami z naszymi ludzkimi si ami mo emy okaza si
bezbronni wobec przenikliwo ci upad ego ducha; nast pnie pro my tak e o duchow
przenikliwo , dzi ki której odkryjemy niewidoczne dla cia a, ale widoczne dla ducha —
zarzucane na nas — sie i
cuchy.
c) Od chciwo ci bogactw do bezmiernej pychy
Pierwsz sieci , zarzucan przez szatana na ludzi, jest chciwo bogactw ( D, 142). Jezus
wiele razy przestrzega przed chciwo ci : Uwa ajcie i strze cie si wszelkiej chciwo ci, bo
nawet gdy kto op ywa we wszystko, ycie jego nie jest zale ne od jego mienia ( k 12, 15).
Posiadanie bogactw nie stanowi jednak celu samego w sobie. Uwik anie ludzi w sieci
posiadania i zwi zanie ich
cuchami bogactwa s
y jedynie temu, aby tym atwiej doszli
do pró nej chwa y wiatowej i do zaszczytów, a potem do bezmiernej pychy ( D, 142).
Niebezpiecze stwo nie polega na samym posiadaniu, ale na pysznym uzale nianiu swojego
ycia od posiadania. ycie cz owieka pochodzi jako dar od samego Boga. W Jego
stwórczych r kach s jego losy. Cz owiek zniewolony posiadaniem atwo mo e ok amywa
siebie. Mo e bowiem s dzi , e jako i d ugo jego ycia zale y od wielko ci posiadanych
dóbr.
Wejd my w nasze ycie, aby odkry
pierwsz pokus — wielk ch posiadania.
Niekoniecznie musi chodzi o posiadanie materialne. S tak e inne rodzaje posiadania, od
których cz owiek mo e tak e uzale nia swoje ycie: posiadanie dobrej opinii, wielkiej
wiedzy, posiadanie w adzy, posiadanie ludzkiego uczucia, posiadanie przyjemno ci
zmys owych itp.
Nast pnie — odwo uj c si do naszego do wiadczenia — dostrze my, w jaki sposób
wiadomo posiadania wielu dóbr rodzi w nas pokus pychy: pokus wynoszenie si ponad
innych, pokus rywalizacji, pokus lekcewa enia innych, pokus liczenia przede wszystkim
na w asne mo liwo ci, pokus zamykania si w sobie, pokus niewiary w Opatrzno Bo
.
Pro my tak e o poznanie prawdziwego ycia, które ukazuje nam najwy szy i prawdziwy
Wódz Jezus Chrystus ( D, 139).
3. Sztandar Chrystusa
Dalej, w. Ignacy zach ca nas, aby rozwa
, jak Chrystus, Pan nasz, staje na wielkim polu
w okolicy Jerozolimy, na miejscu niskim, ca y pi kny i mi y ( D, 144). O ile szatan siada na
wielkim tronie, jakby z ognia i dymu, przybiera posta straszn , by budzi groz , to Chrystus
staje na miejscu niskim, ca y pi kny i mi y ( D, 140, 144). Mamy tu ukazany kontrast dwóch
rzeczywisto ci tak ró nych, jak ró ne mo e by piek o od nieba, mier od ycia, nienawi
od mi
ci, pycha od pokory.
Kontemplujmy w tej modlitwie niskie miejsca, w których pojawia si Chrystus na kartach
Ewangelii: stajenk betlejemsk , ubogi domek w Nazarecie, Pustyni Judzk , rozleg e pola
Galilei, Jezioro Genezaret, Ogród Getsemani.
Najni szym jednak miejscem Jezusa jest Jego krzy . Jest to miejsce niewolnika i z oczy cy.
Niskie miejsca, które zajmuje Jezus, wyra aj Jego Bosk pokor . To w
nie owa pokora
czyni Go pi knym i mi ym. Pi kna i mi a posta Jezusa objawia nam pi kne i mi e Oblicze
Ojca.
Pro my gor co, aby my w naszej wiadomo ci nie przypisywali Bogu cech budz cych groz
i l k. Módlmy si , aby my do wiadczali sercem, e dobry jest Pan, mi y, askawy i pi kny.
Pro my o ask demaskowania dzia ania z ego ducha w nas. Pro my, by my nie pozwolili si
straszy Bogiem. Z y duch bowiem pos uguj c si naszymi bolesnymi do wiadczeniami
yciowymi, ci gle straszy nas Bogiem i nie pozwala nam do wiadcza , jak dobry, mi y
i pi kny jest nasz Pan.
a) Oto ja, po lij mnie
Dalej, w. Ignacy ka e nam rozwa
, jak Chrystus, Pan ca ego wiata, wybiera sobie
Aposto ów i Uczniów i rozsy a ich po ca ym wiecie, aby rozsiewali Jego wi
nauk ( D,
145).
Chrystus pragnie dzieli si mi
ci , dobrem i pi knem z ka dym cz owiekiem. Nieustannie
rozbrzmiewaj s owa Jezusa: Id cie na ca y wiat i g
cie Ewangeli wszelkiemu stworzeniu
(Mk 16, 15).
W tym rozwa aniu chciejmy sobie najpierw uprzytomni , e Jezus wybra kiedy ludzi, aby
wys
ich do mnie. Oni zasiewali w moim sercu Jego wi
nauk . Je eli znajdujemy
w sobie cho by najmniejszy promyk wiary i mi
ci, to jest to owoc pracy tych w
nie ludzi.
Przypomnijmy sobie te osoby: najpierw tych, z którymi yli my wspólnie przez d ugi okres
czasu: rodziców, wychowawców, towarzyszy dzieci stwa, m odo ci. Przypomnijmy sobie
tak e tych, z którymi spotkali my si na krótko i jakby przypadkowo. Podzi kujmy Jezusowi
za tych ludzi jako za Jego uczniów, których On wys
do nas.
Ale Chrystus teraz pyta z kolei nas: Kogo mam pos
? Kto by Nam poszed ? Chciejmy
wyrazi gotowo bycia pos anymi przez Niego: Oto ja, po lij mnie (Iz 6, 8). Pro my, aby
Jezus przez swój Ko ció , jak równie przez wewn trzne natchnienia i znaki pokazywa nam
konkretnych ludzi i wspólnoty, rodowiska, do których nas posy a. Pro my tak e, aby my
w naszym wiadectwie dawanym Jezusowi nie rozsiewali w asnych pogl dów i opinii, lecz
tylko Jego wi
nauk .
b) Zaproszenie do ubóstwa
Dalej rozwa
mow , któr Chrystus, Pan nasz, kieruje do wszystkich swoich s ug
i przyjació , których posy a z misj , (...) aby pragn li wszystkim pomaga , poci gaj c ich
najpierw do najwy szego ubóstwa duchowego, a
je liby to si podoba o Boskiemu
Majestatowi i zechcia by ich do tego wybra , to tak e do ubóstwa zewn trznego ( D, 146).
Zapraszaj c swoich uczniów do pracy pod swoim sztandarem Chrystus nie rywalizuje
z szatanem w obiecywaniu tanich, atwo dost pnych rado ci i przyjemno ci. Jezus odwa nie,
w ca ej prawdzie, ukazuje trudn drog , która czeka wiernych Mu uczniów. Chrystus wzywa
najpierw do ubóstwa duchowego, to znaczy do wielkiej wolno ci wobec wszelkiego
posiadania.
Niektórych swoich uczniów Jezus powo uje nie tylko do wewn trznej wolno ci wobec
bogactwa, ale tak e do rzeczywistego ubóstwa. Rzeczywiste ubóstwo polega na wyrzeczeniu
si posiadania materialnego. Powo ani do ubóstwa czuj si przynaglani s owami swojego
Mistrza, swojego Przyjaciela: Id , sprzedaj, co posiadasz i rozdaj ubogim, a b dziesz mia
skarb w niebie (Mt 19, 21).
Powo anie do rzeczywistego ubóstwa mo e czy si z powo aniem do ycia zakonnego.
Ale nie jest to konieczne. Ewangeliczne ubóstwo mo na bowiem realizowa tak e w ka dym
innym stanie ycia. Wierny ucze winien przyj
ten rodzaj ubóstwa, do którego czuje si
wezwany przez swojego Mistrza.
Dzi kuj c Jezusowi za Jego ubogie ycie od chwili narodzenia w stajni a do momentu
odarcia ze wszystkiego na krzy u, pro my o pragnienie na ladowania Go. Pro my tak e
o otwarto wobec zaproszenia Jezusa do takiego rodzaju ubóstwa, do którego On sam nas
powo a.
c) Od ubóstwa do znoszenia zniewag i do pokory
Wraz z pragnieniem ubóstwa Jezus zaprasza nas do pragnienia zniewag i wzgardy, bo z tych
dwu rzeczy wynika pokora ( D, 146).
Po ludzku rzecz bior c jest to szalone pragnienie. Dla wielu wyda si g upstwem. Ubóstwo,
ludzka pogarda, zniewagi i poni enie s same w sobie cierpieniem, nieraz wielkim
cierpieniem. Nie mo na ich pragn dla nich samych. Mo na ich pragn tylko ze wzgl du
na ca kowite upodobnienie si do Chrystusa ubogiego i wzgardzonego, którego przyjmuje si
jako swojego Mistrza i Przyjaciela.
Jezus zaprasza nas do odwa nego przyjmowania ubóstwa, zniewag i wzgardy, aby my mogli
nauczy si Jego cicho ci i pokory: Uczcie si ode Mnie, bo jestem cichy i pokorny sercem
(Mt 11, 29).
My l o ubóstwie, a tym bardziej o upokorzeniach mo e budzi w nas wielki sprzeciw
wewn trzny. Nie dziwmy si temu. Jest to naturalna ludzka reakcja. Wraz ze wzrostem
mi
ci do Chrystusa On sam da nam pragnienie upodobnienia si do Niego w znoszeniu
wszelkich krzywd i wszelkiej zniewagi i we wszelkim ubóstwie ( D, 98).
Ca modlitw zako czmy potrójn rozmow : Pierwsza rozmowa skierowana do Pani
naszej, eby mi zyska a u Syna i Pana swego ask , aby mi przyj pod swój sztandar,
najpierw w najwy szym ubóstwie duchowym; a je liby si to podoba o Jego Boskiemu
Majestatowi i chcia by mi do tego wybra i przyj
, to niemniej i w ubóstwie zewn trznym.
Po drugie w znoszeniu zniewag i krzywd, abym Go w nich wi cej na ladowa , bylebym tylko
móg je znosi bez czyjegokolwiek grzechu i z upodobaniem Jego Boskiego Majestatu. (...)
Druga rozmowa. Prosi o to samo Syna, aby mi to uzyska u Ojca. (...)
Trzecia rozmowa. Prosi o to samo Ojca, eby mi tego udzieli ( D, 147).
X. TRZY PARY LUDZI
Znowu zacz naucza nad jeziorem i bardzo wielki t um ludzi zebra si przy Nim. Dlatego
wszed do odzi i usiad w niej pozostaj c na jeziorze, a ca y lud sta na brzegu jeziora. Uczy
ich wiele w przypowie ciach i mówi im w swojej nauce: S uchajcie: Oto siewca wyszed sia .
A gdy sia , jedno pad o na drog ; i przylecia y ptaki, i wydzioba y je. Inne pad o na miejsce
skaliste, gdzie nie mia o wiele ziemi, i wnet wzesz o, bo nie by o g boko w glebie. Lecz po
wschodzie s
ca przypali o si i nie maj c korzenia, usch o. Inne znów pad o mi dzy
ciernie, a ciernie wybuja y i zag uszy y je, tak e nie wyda o owocu. Inne w ko cu pad y na
ziemi
yzn , wzesz y, wyros y i wyda y plon: trzydziestokrotny, sze dziesi ciokrotny
i stokrotny. I doda : Kto ma uszy do s uchania, niechaj s ucha.
A gdy by sam, pytali Go ci, którzy przy Nim byli, razem z Dwunastoma, o przypowie . On
im odrzek : Wam dana jest tajemnica Królestwa Bo ego, dla tych za , którzy s poza wami,
wszystko dzieje si w przypowie ciach, aby patrzyli oczami, a nie widzieli, s uchali uszami,
a nie rozumieli, eby si nie nawrócili i nie by a im wydana tajemnica. I mówi im: Nie
rozumiecie tej przypowie ci? Jak e zrozumiecie inne przypowie ci? Siewca sieje s owo. A oto
ci posiani na drodze: u nich si sieje s owo, a skoro je us ysz , zaraz przychodzi szatan
i porywa s owo zasiane w nich. Podobnie na miejscach skalistych posiani s ci, którzy, gdy
us ysz s owo, natychmiast przyjmuj je z rado ci , lecz nie maj w sobie korzenia i s
niestali. Gdy potem przyjdzie ucisk lub prze ladowanie z powodu s owa, zaraz si za amuj .
inni, którzy s zasiani mi dzy ciernie: to s ci, którzy s uchaj wprawdzie s owa, lecz
troski tego wiata, u uda bogactwa i inne
dze wciskaj si i zag uszaj s owo, tak e zostaje
bezowocne. W ko cu na ziemi
yzn zostali posiani ci, którzy s uchaj s owa, przyjmuj je
i wydaj owoc: trzydziestokrotny, sze dziesi ciokrotny i stokrotny (Mk 4, 1–20).
Obraz dla obecnej medytacji: Odwo uj c si do przypowie ci o siewcy przedstawmy sobie
rolnika, który rzuca ziarno w gleb . Zauwa my ziarna padaj ce na drog , ziarna padaj ce na
miejsca skaliste, ziarna padaj ce mi dzy ciernie i chwasty i wreszcie ziarna, które padaj na
ziemi urodzajn .
Pro ba o owoc rozmy lania: Pro my najpierw o takie poznanie siebie, które pozwoli oby nam
dotkn wszystkich nieuporz dkowanych przywi za : ubitych i twardych miejsc oraz
chwastów i cierni naszego ycia. Te trudne, niekiedy wr cz bolesne miejsca naszego ycia,
uniemo liwiaj nam owocne przyj cie S owa Bo ego. Pro my tak e o wewn trzn hojno
serca, o ewangeliczny radykalizm, który pozwoli by nam otworzy si na s owo Jezusa.
Módlmy si tak e, by my poprzez S owo zwi zali si pe niej, intymniej z Osob Jezusa.
1. Przypowie o trzech parach ludzi
W niniejszym rozwa aniu stawiamy sobie dwa pytania: po pierwsze, czy jest w nas gotowo
do odrzucenia nieuporz dkowanego posiadania bogactw, pró nej chwa y i pychy; oraz
pytanie drugie, czy jest w nas gotowo do pój cia za Chrystusem i na ladowania Go
w ubóstwie, pokorze, w znoszeniu wszelkich zniewag i krzywd?
Aby nam u atwi odpowied na te pytania, w. Ignacy opowiada przypowie o Trzech
parach ludzi. Zach ca nas jednocze nie, by my z jej pomoc badali nasze najg bsze
pragnienia i przywi zania wewn trzne. Poprzez prób uto samienia si z zachowaniem
poszczególnych par mo emy odkry zdolno naszego serca do przyj cia trudnej drogi, jak
proponuje nam Chrystus.
Oto trzy pary ludzi staj przed problemem nieuporz dkowanego posiadania — mówi w.
Ignacy. Ka da z tych par zdoby a dziesi tysi cy dukatów. Ale uczyni a to nie licz c si
z wol Bo . Wszyscy oni chc si zbawi . Chc te znale Boga w pokoju duszy. Pragn
wi c zrzuci z siebie ci ar i przeszkod nieuporz dkowanego przywi zania do nabytych
pieni dzy (por. D, 150).
Zauwa my, i dziesi tysi cy dukatów
4
by o ogromn sum równ warto ci oko o
trzydziestu pi ciu kilogramów z ota. Z kontekstu wynika, i pieni dze te nie zosta y zdobyte
przez kradzie lub jakie inne oszustwo.
Gdyby pieni dze by y skradzione, rozwi zanie by oby proste. Zgodnie z zasad teologii
moralnej: Res clamat ad dominum, rzecz wo a swojego pana, nale
oby pieni dze zwróci
cicielowi. Pieni dze zosta y wprawdzie zdobyte w uczciwej grze ekonomicznej, ale bez
liczenia si z ostatecznym celem cz owieka, jakim jest d enie do zbawienia. Powy sza
przypowie ma jakby trzy ró ne zako czenia w zale no ci od trzech ró nych postaw.
2. Postawa pierwszej pary ludzi
Pierwsza para pragnie zrzuci z siebie przywi zanie do nabytej sumy pieni dzy, aby pe ni
wol Bo . Nie stosuje jednak w tym celu adnych rodków. Nie robi tego — jak mówi w.
Ignacy —
do godziny mierci (por. D, 153).
Postawa pierwszej pary ogranicza si do samego pragnienia wolno ci wewn trznej, za
którym nie idzie aden duchowy wysi ek. Ten brak pracy wewn trznej, brak pracy nad
swoim nawróceniem w postawie pierwszej pary trwa przez ca e ycie:
do godziny mierci.
W postawie tej ukrywa si ch s
enia dwom panom: Bogu i mamonie (Mt 6, 14).
W przypowie ci o siewcy Jezus porównuje t postaw serca do ziarna, które pada na drog .
Szybko wówczas nadlatuj ptaki i wydziobuj je (por. Mt 13, 4). Ewangelista Marek powie
za , i to szatan przychodzi i porywa zasiane s owo (Mk 4, 15).
Nieuporz dkowane przywi zania, nami tno ci i dze czyni z ludzkiego serca ugór, ubit
drog , na której ziarno nie mo e zapu ci najmniejszego cho by korzenia. Szatan korzysta
z tej sytuacji, aby wykra zasiane S owo. W ten sposób udaremnia owocowanie ziarna.
Ziarno, które pada na skraj drogi — mówi w. Efrem — jest obrazem niewdzi cznej duszy
cz owieka, którego jedyny talent nie wyda owocu z powodu jego winy. Ziemia, która
opó nia a si z przyj ciem nasienia, sta a si miejscem przechodnim dla niegodziwców i nie
by o w niej miejsca dla Mistrza — (dla Jezusa), aby wszed i ora , by rozbi jej twardo
i zasia na niej swe ziarno. Chrystus da Z emu rysy ptaków, bo porywa on nasienie.
Trwa e nieuporz dkowane przywi zania, które czyni serce cz owieka twardym jak ubita
droga, nie dotycz tylko posiadania materialnego. Mo e ono przejawia si równie w wielu
innych formach. Nierzadko inne formy nieuporz dkowanego posiadania s znacznie
trudniejsze do przezwyci enia.
Mo e to by np. jaki dwuznaczny, nieczysty zwi zek uczuciowy, lepe przywi zanie do
asnego zdania, niech do jakiej osoby, poczucie krzywdy, alu i gniewu, uwik anie
w problemy zmys owe, zbytnia troska o siebie i swoj przysz
, konsumpcyjny styl ycia,
na ogi itp.
Jedno miejsce w cz owieku ow adni te nami tno ci mo e sta si przyczó kiem dla
dzia ania szatana, który nieustannie wykrada S owo Bo e zasiane w duszy ludzkiej.
Postawa pierwszej pary ludzi sprawia, e nie chc oni rozpozna do ko ca swojego uwik ania
i tak naprawd nie chc go w sobie pokona
do godziny mierci. Gotowi s odda
wszystko inne, byle jednak nie zerwa z tym jednym szczególnym przywi zaniem. Postawa
pierwszej pary nierzadko czy si ze swoistym zak amaniem emocjonalnym i moralnym.
Wyra a si ono przez cz ste korzystanie z mechanizmów obronnych, szczególnie za
z mechanizmu racjonalizacji i projekcji. Przejawiaj si one w tym, e cz owiek uwik any
w swoje nami tno ci, z którymi nie chce w aden sposób zerwa , b dzie przedstawia sobie
i innym racje rozumowe, aby uzasadni s uszno ulegania swojej dzy. Negatywne skutki
swojego uwik ania cz sto usi uje te przerzuca na innych, obwiniaj c ich o swoje w asne
nieszcz cie.
Pro my gor co najpierw o takie poznanie siebie, które pozwoli oby nam dotkn wszystkich
nieuporz dkowanych przywi za , wszystkich naszych dz. To one czyni nasze serce
ubitym i
twardym miejscem, które uniemo liwia owocne przyj cie S owa Bo ego.
Odrzucenie za S owa sprawia, e wej cie w proces prawdziwego wewn trznego nawrócenia
staje si niemo liwe.
Pro my o odwag wej cia w nasz sytuacj egzystencjaln i o g bokie pragnienia duchowej
przemiany. Odwa ne oddawanie Bogu przywi za naszego serca mo e zrodzi w nas wielk
si wewn trzn . Si a ta pozwoli nam radykalnie zerwa z tym, co nas od Boga odgradza.
3. Postawa drugiej pary ludzi
Tak e druga para ludzi pragnie zrzuci z siebie przywi zanie. Chc to jednak uczyni w ten
sposób, aby zatrzyma dla siebie nabyt rzecz. Pragn , aby raczej Pan Bóg poszed za tym,
czego chc oni sami. Nie decyduj si na porzucenie nabytej rzeczy, nie chc te naprawd
post powa zgodnie z wol Bo (por. D, 154).
W postawie drugiej pary widzimy pewn inicjatyw i pewien wysi ek zmierzaj cy do
znalezienia jakiego wyj cia z powsta ej sytuacji konfliktu wewn trznego. Nie przejawia si
to jednak w jednoznacznym wyborze, lecz w podejmowaniu jedynie po owicznych rodków.
Z pomoc tych po owicznych rodków chcieliby oderwa si od przywi zania i jednocze nie
zachowa posiadane dobra.
W przypowie ci o siewcy Jezus porównuje t postaw do ziarna, które pada na ska
i mi dzy ciernie. Inne ziarno pad o na miejsce skaliste, gdzie nie mia o wiele ziemi i wnet
wzesz o, bo nie by o g boko w glebie. Lecz po wschodzie s
ca przypali o si i nie maj c
korzenia, usch o. Inne znów pad o mi dzy ciernie, a ciernie wybuja y i zag uszy y je, tak e
nie wyda o owocu.
Cech charakterystyczn tej drugiej postawy jest niesta
wewn trzna, zmienno
nastrojów i zachowa . Z tej zmienno ci p ynie niewierno us yszanemu s owu.
To o takiej w
nie postawie
wiadek wierny i prawdomówny prorokuje w Apokalipsie:
Znam twoje czyny, e ani zimny, ani gor cy nie jeste . Oby by zimny albo gor cy (Ap 3,
15). By
letnim, czyli ani zimnym, ani gor cym, to zatrzyma si w swoim rozwoju
duchowym; rozpocz
i nie doko czy ; powiedzie najpierw tak i zaraz dorzuci swoje ale.
W postawie drugiej pary istnieje jaka wewn trzna nieprzejrzysto , czy wr cz pewna forma
zak amania moralnego. Sprawia ona, i
atwo t umaczymy si przed sob i przed Bogiem
z naszych dwuznacznych zamiarów i decyzji. T umaczymy sobie: mimo wszystko co robi
w yciu duchowym, staram si by uczciwy, widoczne s przecie jakie znaki mojego
wysi ku. atwo uspokajamy swoje niepokoje wewn trzne i wyrzuty sumienia tym, i ziarno
jednak kie kuje. Skoncentrowani na samym kie kowaniu ziarna, zapominamy o potrzebie
dojrzewania, kwitni cia i wydawania owoców.
Je eli nawet ulegamy chwilowo takiemu dwuznacznemu rozumowaniu, to jednak nasze
zak amanie ma swoje granice. Przychodzi bowiem moment, w którym zaczynaj dochodzi
do g osu te uczucia i
my li, które ods aniaj nasze wewn trzne pó prawdy, nasze
ok amywanie siebie, nasze ok amywanie innych, próby ok amywania Boga.
Brak konsekwencji w naszej postawie sprawia, i zamiast szuka przyczyn naszych
przykrych i bolesnych stanów w nas samych, zaczynamy obwinia innych. Zamiast bada
gleb swego serca, zaczynamy oskar
bli nich, zaczynamy ich obwinia za nasz stan
nieszcz cia i niezadowolenia z siebie.
W obecnej kontemplacji pytajmy siebie o skaliste miejsca w naszym sercu; miejsca,
w których brak urodzajnej ziemi dla ziarna. Brak urodzajnej ziemi, to brak otwarto ci na
owo, brak pe nej szczero ci wewn trznej, brak skupienia wewn trznego, brak hojno ci
wobec Boga.
I chocia na nieurodzajnej ziemi ziarno nie mo e wyda owoców, bujnie rosn na niej
chwasty i ciernie. S to nieraz ludzkie nierozpoznane jeszcze wady, jakie g bokie
nierozwi zane problemy, stare niezagojone zranienia, jakie bole nie prze ywane na ogi
i przywi zania.
Ziarno S owa Bo ego, które w takiej sytuacji pada w serce cz owieka, staje si jego wielk
chwilow nadziej . Wzrasta szybko. Pierwsze dni, tygodnie, czy mo e nawet miesi ce
wzrastania (rzadziej ju lata) przynosz wiele duchowych pociesze , a nieraz wr cz euforii.
Niektórym osobom wydaje si wówczas, e ich problemy nagle gdzie znikn y. atwo
i szybko sk adaj deklaracje i wiadectwa swojego g bokiego wewn trznego uzdrowienia.
Wydaje im si bowiem, e problemy, które narasta y przez dziesi tki lat, nagle przemin y.
Czuj si wewn trznie wolne, pe ne pokoju i rado ci. Czas jednak ods ania, e wszystko to
wzrasta na ziemi p ytkiej, nieurodzajnej. Po pewnym czasie odczucia wewn trznego
uzdrowienia i przemiany nagle przechodz . Rodz si uczucia wr cz przeciwne. Powracaj
dawne niepokoje. Do starych l ków i
obaw dochodzi nierzadko uczucie kolejnego
rozczarowania sob , religi , bli nimi. Rodzi si nierzadko jeszcze wi ksza nieufno wobec
potrzeby szukania odpowiedniej pomocy ludzkiej i boskiej.
Z tej sytuacji zagubienia i jednocze nie uwik ania nie ma wyj cia, dopóki cz owiek nie
wiadomi sobie braku konsekwencji, jaki charakteryzuje postaw drugiej pary ludzi. W tej
postawie tkwi bowiem jaka radykalna niech do przemiany wewn trznej, niech
do
rzeczywistego nawrócenia duchowego.
w. Efrem komentuj c postaw drugiej pary stwierdza, e chocia twardo ziemi nie zosta a
jeszcze skruszona przez ork , to jednak Pan nie pozbawi jej swego nasienia.
ziemi s ci,
którzy odsuwaj nauk naszego Pana. Pomimo ziemi skalistej, pomimo ziemi zaro ni tej
krzewami i cierniami, Pan rzuca obficie swe ziarno na ziemi , aby nie mia a ona
usprawiedliwienia.
W obecnych rozwa aniach dzi kujmy najpierw Siewcy za Jego cierpliwo , wytrwa
i hojno w rzucaniu ziarna. Jest ona wyrazem Jego wielkiego zaufania ludzkiemu sercu.
Pro my równie o ask poznania naszej sytuacji wewn trznej. Przemiana serca zawsze
rozpoczyna si od poznania tego, co si w nim naprawd kryje. Dopiero z pe nego poznania,
z ask Boga, mo e zrodzi si wola przemiany. Poznanie i wola przemiany staj si dopiero
ród em wyborów i decyzji. Wybory i decyzje za staj si
ród em dzia ania.
4. Postawa trzeciej pary ludzi
Trzecia para pragnie zrzuci z siebie przywi zanie do rzeczy nabytej. W tym celu d
y
konsekwentnie do pe nej wolno ci wewn trznej. Pragnie wszystko czyni wed ug woli
Bo ej. Przed dokonaniem ostatecznego wyboru szuka pe nej wewn trznej wolno ci, aby
dzi ki niej post pi zgodnie z wol samego Boga (por. D, 155).
W przypowie ci o siewcy Jezus porównuje t postaw do ziarna, które pada na yzn
i
spulchnion ziemi . Ziarno kie kuje, wzrasta i
wydaje plon: trzydziestokrotny,
sze dziesi ciokrotny i stokrotny (por. Mk 4, 20).
Oto krótki komentarz w. Efrema do tych s ów: Ziemi dobr i t ust , s dusze, które
dzia aj w prawdzie, jak ci, którzy wszystko opu cili, by i za Chrystusem. A jednak mimo
jednoznacznie dobrej woli, ziemia dobra i t usta wydaje plon w sposób ró norodny: raz plon
trzydziestokrotny, raz sze dziesi ciokrotny, raz stokrotny. Wszystkie cz ci ziemi wydawa y
plon w rado ci wed ug swoich mo liwo ci, jak ci, którzy otrzymali pi talentów i zyskali
dziesi
, ka dy wed ug swych mo liwo ci.
Postawa trzeciej pary charakteryzuje si radykalizmem ewangelicznym. Cechuje j pe na
wolno wewn trzna, gotowo do po wi cenia, trudu i ofiary oraz poddanie swojej woli
Boga. W tej postawie osobiste uczucia i pragnienia poddaj si d eniu do wype nienia woli
samego Boga.
Przyj cie takiej postawy nie wymaga z naszej strony natychmiastowej nienaganno ci,
natychmiastowej doskona
ci moralnej. Potrzeba raczej wielkodusznej, hojnej i radykalnej
decyzji pój cia za Jezusem. Postawa ta w swej istocie jest z
eniem siebie w ofierze, aby
sam Jezus pos ugiwa si wszystkim, co posiadamy i czym jeste my wed ug swojej
naj wi tszej woli (por. D, 5).
Przyk ad takiej postawy daj nam uczniowie Jezusa. Kiedy us yszeli s owa Mistrza: Pójd cie
za Mn (Mk 1, 17–18), natychmiast zostawili wszystko i poszli za Nim. I cho daleka mia a
by jeszcze ich droga do pe nego zrozumienia, co znaczy prawdziwe poznawanie, mi owanie
i na ladowanie Mistrza, to jednak od samego pocz tku wykazuj bezkompromisow
gotowo oddania si Mu. Dzi ki ich radykalizmowi Jezus doprowadzi ich do pe nego
upodobnienia si do Niego, tak e w znoszeniu cierpienia, prze ladowania i krzy a.
Ca e rozwa anie zako czmy pi kn modlitw pisarza z XII wieku Nersesa Snorhali:
Stwardnia em jak ska a. Sta em si podobnym do drogi. Ciernie wiata mnie zd awi y
i uczyni y dusz moj bezowocn . Ale Ty, o Panie, Siewco dobry, spraw, by wzrasta a we
mnie ro lina S owa, bym przyniós owoc jeden z trzech: stokrotny, sze dziesi ciokrotny lub
trzydziestokrotny.
4
Dukat by z ot monet o ci arze oko o 3,5 g, bit od 1284 roku w Wenecji, pó niej tak e w innych
krajach Europy.
XI. CHRZEST JEZUSA
Wtedy przyszed Jezus z Galilei nad Jordan do Jana, eby przyj
chrzest od niego. Lecz Jan
powstrzymywa Go, mówi c: To ja potrzebuj chrztu od Ciebie, a Ty przychodzisz do mnie?
Jezus mu odpowiedzia : Pozwól teraz, bo tak godzi si nam wype ni wszystko, co
sprawiedliwe. Wtedy Mu ust pi . A gdy Jezus zosta ochrzczony, natychmiast wyszed z wody.
A oto otworzy y Mu si niebiosa i ujrza Ducha Bo ego zst puj cego jak go bic
i przychodz cego na Niego. A g os z nieba mówi : Ten jest mój Syn umi owany, w którym
mam upodobanie (Mt 3, 13–17).
Obraz dla obecnej kontemplacji: Przedstawmy sobie Jezusa, który przychodzi nad Jordan,
miesza si z t umem grzeszników, wchodzi do rzeki Jordan i zbli a si do Jana Chrzciciela,
aby otrzyma od niego chrzest. Nast pnie kontemplujmy sam chrzest Jezusa. Po chrzcie za
zobaczmy Ducha Bo ego zst puj cego jak go bic . Ws uchajmy si te w g os mówi cy
z nieba: Ten jest mój Syn umi owany, w którym mam upodobanie.
Pro ba o owoc kontemplacji: Pro my o ask przyj cia naszego chrztu jako wielkiego daru;
pro my tak e o ask rozumienia naszego synostwa w Bogu Ojcu, naszego braterstwa
w Chrystusie oraz naszej wi to ci w Duchu wi tym.
1. Jezus przyj chrzest
Wszyscy czterej Ewangeli ci zgodnie opisuj chrzest Jezusa w Jordanie. Umieszczaj go na
pocz tku Jego publicznej dzia alno ci. Od swojego chrztu Jezus rozpoczyna wype nianie
misji Proroka i Mesjasza.
Jak dla ca ego Ko cio a Zes anie Ducha wi tego by o momentem, od którego rozpocz a si
jego dzia alno , tak dla Chrystusa tym wydarzeniem by Jego chrzest w Jordanie. Chrzest
Jezusa to jakby pierwsze Zielone wi tki. W czasie swojego chrztu Chrystus otrzymuje
pe ni Ducha wi tego. Otrzymuje te potwierdzenie swojego Boskiego synostwa i swojego
wybrania przez Ojca.
Do mieszka ców Nazaretu Jezus b dzie mówi z moc : Duch Pa ski spoczywa na Mnie,
poniewa Mnie nama ci i pos
Mnie, abym ubogim niós dobr nowin , wi niom g osi
wolno , a niewidomym przejrzenie; abym uci nionych odsy
wolnymi ( k 4, 18).
Ko ció od samego pocz tku w swoim nauczaniu przywi zywa ogromn wag do chrztu
Jezusa w Jordanie, widzia w nim bowiem pierwowzór sakramentu chrztu. Ikonografia
chrze cija ska bardzo cz sto przedstawia a scen chrztu Jezusa. Scen t odnajdujemy
zarówno w sztuce wczesnochrze cija skiej, jak we wszystkich pó niejszych okresach historii
sztuki.
Chrzest Jezusa widnieje na freskach w katakumbach, na p askorze bach sarkofagów
rzymskich, w miniaturach najstarszych ksi g liturgicznych, w rze bach katedr gotyckich,
w malarstwie. Najstarsze dzie a sztuki przedstawiaj scen chrztu Jezusa w Jordanie
w sposób bardzo prosty, bez adnego przepychu i ceremonia u. Wielkie wydarzenia duchowe
rozgrywaj si zazwyczaj z du
prostot (H. Daniel–Rops).
Nasz modlitw rozpocznijmy od d
szej kontemplacji sceny chrztu Jezusa w Jordanie.
Odwo ajmy si przede wszystkim do opisu ewangelicznego. Mo emy opis ten ubogaci
wizj przedstawion na jakim znanym nam obrazie chrztu Jezusa: t umy ludzi otaczaj Jana
Chrzciciela. Cierpliwie oczekuj na jego chrzest. Do t umu dyskretnie do cza si Jezus.
Staje pomi dzy grzesznikami, którzy chc wyzna swoje winy i s abo ci przed Janem. W ten
sposób Jezus upodabnia si do grzesznego ludu. Przyjmuje bowiem na siebie wszystkie jego
grzechy, cho sam adnego grzechu nie pope ni . I to w
nie czyni Go podobnym do nas we
wszystkim, oprócz naszych grzechów.
Ale Jan Chrzciciel, podobnie jak Symeon w wi tyni Jerozolimskiej, za natchnieniem Ducha
rozpoznaje jednak w Jezusie Mesjasza. Spontanicznie protestuje, podobnie jak uczyni to
pó niej Piotr przed umyciem nóg przez Jezusa: To ja potrzebuj chrztu od Ciebie, a Ty
przychodzisz do mnie? Ale Chrystus wyja nia i uspokaja swego Poprzednika: Pozwól teraz,
bo tak godzi si nam wype ni wszystko, co sprawiedliwe.
W przeciwie stwie do Piotra w Wieczerniku, Jan Chrzciciel w swej pokorze nie broni si
dalej i pos usznie chrzci Jezusa wod . Ws uchajmy si w ten pi kny dialog Mesjasza z Jego
Poprzednikiem. Z dialogu tego przebija pokora, uleg
i uni enie wobec siebie nawzajem
oraz wobec Ojca niebieskiego. Nie wchodz c w
zb dne w
tym momencie analizy
egzegetyczne, kontemplujmy tak e
Ducha Bo ego zst puj cego jak go bic
i przychodz cego na Niego. Ze szczególn uwag przez d
sz chwil s uchajmy s ów, które
Ojciec wypowiada nad swoim Synem: Ten jest mój Syn umi owany, w którym mam
upodobanie.
Donios
chrztu Jezusa objawia nam donios
naszego chrztu, który jest pierwszym
darem, jaki Ko ció nam ofiarowa .
w. Chromacjusz z Akwilei w swojej homilii pi knie czy chrzest Jezusa z naszym chrztem:
On zanurzy si w wodzie, aby my zostali oczyszczeni z brudu win; On przyj k piel
odrodzenia, aby my si odrodzili z wody i Ducha wi tego. Tak wi c chrzest Chrystusa jest
obmyciem win naszych, jest odnowieniem ycia prowadz cego ku zbawieniu.
w. Grzegorz z Nazjanzu powie natomiast: Chrystus zostaje o wiecony, zosta my o wieceni
wraz z Nim; Chrystus zostaje w wodzie zanurzony, zejd my razem z Nim, aby my razem te
zostali wywy szeni.
W obecnej kontemplacji dzi kujmy Jezusowi za Jego Bosk pokor , dzi ki której ju na
samym pocz tku swojej publicznej dzia alno ci istniej c w postaci Bo ej, nie skorzysta ze
sposobno ci, aby na równi by z Bogiem. (...) A w zewn trznym przejawie, uznany za
cz owieka, uni
samego siebie i przyj chrzest razem z grzesznikami. Uni enie Jezusa nad
Jordanem jest zapowiedzi i obietnic Jego uni enia si
do mierci — i to mierci
krzy owej (Flp 2, 6–8).
Po kontemplacji chrztu Jezusa przejd my do kontemplacji naszego chrztu. Odwo uj c si do
znanych nam okoliczno ci naszego chrztu oraz do naszej wyobra ni, chciejmy przypomnie
sobie w asny chrzest. Wyobra my sobie najpierw ko ció parafialny, a w nim chrzcielnic ,
przy której zostali my ochrzczeni. Przywo ajmy te w pami ci naszych rodziców oraz
rodziców chrzestnych. Przedstawmy sobie ca ceremoni chrztu, szczególnie za sam
moment, w którym kap an polewa g ow wod , wymawiaj c: ... ja ciebie chrzcz w imi
Ojca i Syna, i Ducha wi tego.
By to moment, w którym Bóg Ojciec wypowiedzia nad nami s owa: Ty jest mój Syn
umi owany, w Tobie mam upodobanie (Mk 1, 11). W ten sposób Bóg Ojciec przyj nas jako
swoje przybrane dzieci, Chrystus uzna nas za swoich braci i przyjació , a Duch wi ty
uczyni z nas swoje mieszkanie.
Dzi kujmy za ten prosty, ale jednocze nie pe en tajemnicy gest Ko cio a ofiarowany nam
w imieniu Trójcy wi tej; gest maj cy decyduj ce znaczenie dla ca ego naszego ycia
duchowego.
Pro my gor co, aby zasiane na chrzcie ziarno synostwa Bo ego, braterstwa w Chrystusie
i wi to ci w Duchu wi tym zosta o przez nas przyj te; aby ziarno to ros o w nas, aby
wydawa o owoce przemiany i nawrócenia. Przepraszajmy tak e, e nie zawsze byli my
wiadomi wielko ci tajemnicy chrztu, e nie korzystali my w pe ni z tej aski.
2. Bóg w Trójcy wi tej
Duch wi ty, zst puj c na Jezusa w postaci go bicy, objawia istniej
jedno pomi dzy
trzema Osobami Boskimi: Ojcem, Synem i Duchem wi tym. A z nieba odezwa si g os:
Ty jest mój Syn umi owany, w Tobie mam upodobanie (Mk 1, 11).
Zwrot z nieba odezwa si g os w j zyku hebrajskim wyra a objawienie si Boga. Chrzest
Jezusa w Jordanie, ukazuj cy jedno pomi dzy Ojcem, Synem i Duchem wi tym, jest
nowym objawieniem si Boga. Jahwe znany dot d Izraelowi jako monoteistyczny Bóg,
ods ania teraz pe niej swoje Boskie Oblicze; objawia si jako Trójca, Wspólnota Mi
ci
Trzech Osób.
W rzeczywisto ci osobowe oblicze Boga — mówi kardyna J. Daniélou — ods ania si nam
jako oblicze trzech Osób: Ojca, Syna i Ducha wi tego. ycie Trójcy jest osobowe jedynie po
to, by by przekazywanym. Tajemnica daru mi
ci pomi dzy Osobami Trójcy jest wyrazem
Ich ycia. Ojciec odwiecznie udziela siebie Synowi we wszystkim, co posiada. Dzi ki temu
Syn jest doskona ym obrazem Ojca. Sama za mi
Ojca i Syna staje si rzeczywisto ci
osobow — Duchem wi tym. Duch wi ty jest jakby imieniem ycia Ojca i Syna.
Tajemnica Trójcy wi tej stanowi klucz do tajemnicy cz owieka. Ona ukazuje ród o, sens
i cel nie tylko ludzkiego istnienia, ale rzeczywisto ci wiata jako takiej. ród em wszystkiego
jest mi
. ród em wszystkiego jest wspólnota osób. Istot bytu jest mi
jako wspólnota
osób (por. J. Daniélou, Trójca wi ta i tajemnica egzystencji).
Zostali my stworzeni na podobie stwo Trójcy wi tej. Wi Ojca i Syna odbija si
w naszym sercu. To nasze podobie stwo do Trójcy uwidacznia si tak e w fakcie, e
rodzimy si z mi
ci ludzkiej; z mi
ci kobiety i m czyzny. Je eli cz owiek nie rodzi si
z prawdziwej mi
ci, ale przychodzi na wiat jako owoc przypadku, owoc nami tno ci,
wówczas jego dochodzenie do dojrza ej ludzkiej postawy jest trudniejsze, bardziej bolesne.
Niektórzy powiadaj , e istot bytu jest materia — twierdzi J. Daniélou. Inni, e jest ni
duch. Jeszcze inni, e istot bytu jest jednia. Wszyscy si myl . Istot bytu jest komunia
(Istot bytu jest mi
). To niezwyk e objawienia. Chrze cija skie ycie duchowe polega na
wprowadzeniu w sfer
ycia trynitarnego i stawaniu si przez to synem Ojca, bratem
Chrystusa, wi tyni Ducha. W ten sposób mo emy wej w zwi zek osobowy z Ojcem,
Synem i Duchem wi tym.
Najwy szym wzorem jedno ci z Bogiem oraz najwy szym wzorem jedno ci pomi dzy
lud mi jest Tajemnica Trójcy wi tej. Jezus powie swoim uczniom: Jak Mnie umi owa
Ojciec, tak i Ja was umi owa em. Wytrwajcie w mi
ci mojej! (J 15, 9).
Mi
Ojca z Synem stanowi wzór mi
ci pomi dzy Synem a Jego uczniami. W czasie
ostatniej wieczerzy Jezus modli si do swojego Ojca: Aby wszyscy stanowili jedno, jak Ty,
Ojcze, we Mnie (J 17, 21).
Dzi ki objawieniu si Trójcy Przenaj wi tszej nie tylko zostajemy dopuszczeni do poznania
tajemnicy Boga, ale tak e do poznania tajemnicy cz owieka, tajemnicy siebie samych.
Cz owiek poznaj c przez wiar Boga, poznaje tak e samego siebie. Jeste my bowiem
stworzeni na obraz i podobie stwo Trójcy.
Cz owiek bez wiary w Trójc nie mo e pozna i zrozumie do ko ca siebie samego,
poniewa bez Niej nie jest zdolny odczyta , co zosta o wypisane w jego sercu od chwili
stworzenia. Trójca wi ta jest kluczem do ludzkiego serca.
Nasze codzienne modlitwy i czynno ci liturgiczne najcz ciej rozpoczynamy: w imi Ojca
i Syna, i Ducha wi tego. Wiele znaków, np. znak krzy a, wykonujemy w nawi zaniu do
Tajemnicy Trójcy. Cz sto jednak s owa i
znaki te wykonujemy mechanicznie,
automatycznie, rutynowo. Brak nieraz w nich rzeczywistego do wiadczenia mi
ci Trójcy
wi tej. Pro my, aby zrodzi o si w nas g bokie pragnienie nape nienia tre ci tych
codziennych znaków, gestów i s ów. Pro my tak e Ojca, Syna i Ducha wi tego o ask
do wiadczania Ich nieustannej obecno ci i Ich dzia ania w naszym yciu.
Pierwszy krok ku zbudowaniu g bokiego ycia duchowego polega na przyj ciu mi
ci
Trójcy, która objawia si we Wcielonym Synu Bo ym. Otwarte serce Jezusa na krzy u
ukazuje otwarte serce Ojca, który pos
nam swojego Syna. Nasze ycie duchowe realizuje
si poprzez d ugie, cierpliwe i wierne wpatrywanie si w Jezusa. Dzi ki kontemplacji
Chrystusa mamy czu si kochani przez ca Trójc : Ojca, Syna i Ducha wi tego. Istot
misji Jezusa jest w czenie nas w odwieczn mi
Ojca do Syna.
Kontemplacja chrztu Jezusa i kontemplacja naszego chrztu zaprasza nas do poznawania
Tajemnicy Trójcy wi tej. Jest to tak e zaproszenie do wej cia w intymn jedno
z Osobami Trójcy na wzór jedno ci Ojca z Synem w Duchu wi tym.
Dzi kuj c za otrzymane zaproszenie, pro my jednocze nie, aby nie by o ono zag uszane czy
te lekcewa one przez nas; pro my, aby by o ono przyjmowane i realizowane z wiar .
Poznanie Trójcy prowadzi nas do poznania w asnego cz owiecze stwa, do poznania siebie
samych. Pro my wi c tak e o poznanie prawdy, e ostatecznym ród em poznania cz owieka
jest zawsze poznanie Boga.
3. Jedno pomi dzy modlitw , dzia aniem Ducha wi tego i wype nianiem misji
A gdy si modli , otworzy o si niebo i Duch wi ty zst pi na Niego, w postaci cielesnej niby
go bica, a z nieba odezwa si g os: Ty jest mój Syn umi owany, w Tobie mam upodobanie
k 3, 21–22).
W czasie chrztu Jezusa w Jordanie objawia si jedno trzech rzeczywisto ci: modlitwy,
dzia ania Ducha wi tego oraz wype niania misji.
Jedno
tej triady (modlitwy, dzia ania Ducha i misji) b dzie obecna w ca ym yciu Jezusa.
Pó niej za jedno ta b dzie obecna w ca ym yciu Jego Ko cio a. Tak e w opisie zes ania
Ducha wi tego (Dz 2, 1nn.) widzimy cis jedno modlitwy Aposto ów, dzia ania Ducha
wi tego oraz wype niania misji zleconej im przez Jezusa. Kiedy Aposto owie trwali na
modlitwie, zst pi na nich Duch wi ty i o ywieni Jego moc zacz li g osi Dobr Nowin
o Jezusie. Jedno t Dzieje Apostolskie dostrzegaj tak e w dzia alno ci Piotra i Jana. Kiedy
Aposto owie ci zostaj zatrzymani przez Sanhedryn, wówczas ca a wspólnota Ko cio a
zacz a si modli : Po tej modlitwie zadr
o miejsce, na którym byli zebrani, wszyscy zostali
nape nieni Duchem wi tym i g osili odwa nie s owo Bo e (Dz 4, 31).
Równie w naszym powo aniu chrze cija skim realizuje si ta sama jedno : modlitwy,
dzia ania Ducha oraz misji zleconej przez Jezusa. Jezus modl cy si po ród ludu nad
Jordanem zaprasza nas do modlitwy o dar Ducha wi tego. Jedynie On mo e by si
w wype nianiu naszego powo ania.
Jezus zapewnia nas, e nasze modlitwy b
wys uchane: Ojciec z nieba da Ducha wi tego
tym, którzy Go prosz ( k 11, 13). Wszystko inne, o co prosimy, mo e by tylko owocem
tego pierwszego i najwa niejszego daru: daru Ducha wi tego.
Pytajmy siebie: czy w naszej codzienno ci ycia duchowego istnieje jedno modlitwy,
dzia ania Ducha oraz realizowania naszego powo ania? Czy troszczymy si , aby wype nianie
misji rozpoczyna od modlitwy o dar Ducha?
Jedynie Duch wi ty mo e nam zapewni skuteczno i owocno naszego apostolskiego
trudu. Pytajmy siebie tak e, czy nieskuteczno i bezp odno wielu naszych dzia
nie
ynie z
braku modlitwy o
dar Ducha wi tego. Czy w
naszym zaanga owaniu
duszpasterskim nie przeceniamy naszych ludzkich si , naszego dzia ania, naszej pracy.
W ko cowej rozmowie dzi kujmy najpierw Bogu za dar chrztu. Dzi kujmy za zawarte
w nim zaproszenie do intymnej wi zi z Ojcem, Synem i Duchem wi tym. Jezusa za —
który pokornie staje w ród grzeszników, aby przyj chrzest — pro my, aby my otwierali si
jak On na dar Ducha wi tego. Pro my, aby my z Jego ask szukali pe nienia woli naszego
Ojca.
XII. B OGOS AWIENI JESTE CIE — BIADA WAM
On podniós oczy na swoich uczniów i mówi : B ogos awieni jeste cie wy, ubodzy, albowiem
do was nale y Królestwo Bo e. B ogos awieni wy, którzy teraz g odujecie, albowiem
dziecie nasyceni. B ogos awieni wy, którzy teraz p aczecie, albowiem mia si b dziecie.
ogos awieni b dziecie, gdy ludzie was znienawidz , i gdy was wy cz spo ród siebie, gdy
zel
was i z powodu Syna Cz owieczego podadz w pogard wasze imi jako niecne:
cieszcie si i radujcie w owym dniu, bo wielka jest wasza nagroda w niebie. Tak samo
bowiem przodkowie ich czynili prorokom.
Natomiast biada wam, bogaczom, bo odebrali cie ju pociech wasz . Biada wam, którzy
teraz jeste cie syci, albowiem g ód cierpie b dziecie. Biada wam, którzy si teraz miejecie,
albowiem smuci si i p aka b dziecie. Biada wam, gdy wszyscy ludzie chwali was b
.
Tak samo bowiem przodkowie ich czynili fa szywym prorokom ( k 6, 20–26).
Obraz dla obecnej kontemplacji: Przedstawmy sobie Jezusa nauczaj cego, który og asza
swoje b ogos awie stwa. Ws uchajmy si w Jego g os pe en mocy, stanowczo ci, ale tak e
pe en mi osierdzia i
dobroci. Zauwa my t umy, które s uchaj Jezusa z zachwytem
i fascynacj . Dostrze my ich podziw dla nauki Jezusa.
Pro ba o owoc rozmy lania: Pro my o ask rozumienia b ogos awie stw Jezusa oraz o ask
odkrycia przestróg zawartych w
Jezusowych
biada. Módlmy si tak e, by my
w b ogos awie stwach odkryli osobisty styl ycia samego Jezusa, do którego zaprasza
równie i nas.
1. Kim jest bogacz, a kim ubogi?
Wed ug Jezusowego biada, cz owiek bogaty posiada wszelk obfito materialnych dóbr.
Jest te zawsze syty. Nie tylko nigdy nie brakuje mu chleba, ale tak e za ywa pod dostatkiem
wszelkich ziemskich uciech. Bogacz bawi si i mieje. Zajmuje uprzywilejowan pozycj
w hierarchii spo ecznej. Dzi ki swojemu bogactwu posiada w adz i wp ywy. Doznaje wi c
czci, otacza go powszechny szacunek. Ludzie licz si z jego opini i zdaniem.
Dla okre lenia poj cia ewangelicznego bogacza posiadanie materialne czy pozycja spo eczna
nie s jednak najwa niejsze. O wiele wi cej znaczy postawa serca wobec Boga, wobec
bli nich i wobec siebie.
W duszy ewangelicznego bogacza miejsce Boga zajmuje bogactwo. Bogacz nie liczy si
z Bogiem. Nie liczy si te z lud mi. Ca nadziej pok ada w nagromadzonych dobrach
materialnych. One staj si jego si . One — w jego mniemaniu — daj mu poczucie
bezpiecze stwa. Fa szywie bowiem s dzi, i bogactwo jest ród em ycia.
Ewangeliczny bogacz z pogard odnosi si do ubogich, cho nierzadko swoje bogactwa
zdobywa przez wyzyskiwanie ich. Dobrym przyk adem bogacza w Ewangelii jest
upi
bogacz, który — pe en pychy — przemawia do siebie: Masz wielkie zasoby dóbr, na d ugie
lata z
one; odpoczywaj, jedz, pij i u ywaj! ( k 12, 19).
Kim natomiast jest wed ug Ewangelii cz owiek ubogi?
Ubogi to ten, któremu brakuje wszystkiego. Nie mo e zaspokoi swoich podstawowych
potrzeb materialnych. Poniewa brakuje mu chleba, do wiadcza g odu. Cz owiek ubogi
nierzadko cierpi choroby; cz owiek ubogi jest prze ladowany; cz owiek ubogi p acze.
Nie posiadaj c adnego bogactwa, nie mo e te zdoby jakiegokolwiek uznania spo ecznego.
Ubogi atwo staje si przedmiotem pogardy i odrzucenia. Ludzie nie licz si z jego zdaniem
i opini . Przyk adem cz owieka ubogiego wed ug Ewangelii jest azarz, który le y u bram
bogacza. Nie tylko g oduje, ale dotyka go tak e powszechna pogarda i lekcewa enie. Pragnie
nasyci si odpadkami ze sto u bogacza, lecz nikt nie chce mu us
. Tylko psy
przychodz i li jego wrzody (por. k 16, 21).
Poj cie ewangelicznego ubóstwa nie dotyczy jednak najpierw materialnego posiadania
i pozycji spo ecznej. Istot ewangelicznego ubóstwa stanowi postawa serca wobec Boga
i wobec ludzi; ewangeliczne ubóstwo polega na z
eniu ca ej nadziei w Bogu; chodzi w nim
o posiadanie wszystkiego u Boga.
Ewangeliczny cz owiek ubogi nie kieruje si
dz posiadania. Nie odbiera te bogaczom
dóbr przemoc . W swoim niedostatku i nieszcz ciu wo a o mi osierdzie do Pana. Wierzy
bowiem, e tylko On mo e go wys ucha : Oto biedak zawo
, a Jahwe go us ysza ,
i wybawi ze wszystkich ucisków (Ps 34, 7).
Rozwa aj c postaw bogacza i ubogiego pytajmy siebie: ku której z nich ci y nasze serce?
Nie nazywajmy siebie zbyt atwo ubogimi, nawet je eli doznajemy od czasu do czasu
pewnych braków materialnych.
W wiecie, w którym tak wielu ludzi umiera z g odu, nikt nie mo e pochopnie przyw aszcza
sobie tytu u ubogiego (Dekrety XXXII Kongregacji Generalnej Towarzystwa Jezusowego).
Nie twierd my zbyt szybko, i nie mamy nic wspólnego ze wiatem bogatych.
dza
posiadania, uczucie zazdro ci, wielkie pragnienie dóbr konsumpcyjnych demaskuj nasze
serce bogacza; serce, które mo e nieraz pragn oby powtórzy za ewangelicznym bogaczem:
Masz wielkie zasoby dóbr, na d ugie lata z
one; jedz, pij i u ywaj ( k 12, 19).
Pro my o oczyszczenie nas ze wszelkiej
dzy posiadania. Pro my o wewn trzne pragnienie
ewangelicznego ubóstwa, dzi ki któremu ubogie ycie Jezusa mogliby my uzna za nasz
yciowy idea .
2. B ogos awieni ubodzy — biada bogaczom
Oryginalno b ogos awie stw w Ewangelii w. ukasza wyra a si w tym, i s one podane
w opozycji do przestrogi: biada. Ka de b ogos awie stwo ma swoje negatywne odbicie
w biada: b ogos awieni jeste cie, wy, ubodzy — biada wam, bogacze; b ogos awieni wy,
którzy teraz g odujecie — biada wam, którzy teraz jeste cie syci; b ogos awieni wy, którzy
teraz p aczecie — biada wam, którzy teraz si
miejecie; b ogos awieni b dziecie, gdy ludzie
was znienawidz — biada wam, gdy wszyscy ludzie chwali was b
.
Opozycja wiata ubogich, g odnych, p acz cych i prze ladowanych w stosunku do wiata
bogatych, sytych, miej cych si i chwalonych nie posiada w Ewangelii charakteru
spo ecznego czy politycznego. Jezus nie g osi walki klas. Nie stosuje te zasady wielkich
tego wiata: dziel i rz
. Nie wzywa ludzi wydziedziczonych do rewolucyjnego przewrotu
spo ecznego.
Wszystkie rewolucje w historii ludzko ci by y jedynie zarzewiem przemocy, gwa tu
i ludobójstwa. Jezus by tego faktu wiadom bardziej ni ktokolwiek inny. Wojny, rozlew
ludzkiej krwi, gwa towne przewroty spo eczne os dzi jednym zdaniem: Wszyscy, którzy za
miecz chwytaj , od miecza gin (Mt 26, 52).
Gniew rodzi gniew, nienawi rodzi nienawi , gwa t rodzi gwa t, przemoc rodzi przemoc,
krew rodzi krew, mier rodzi mier . Jezusowe b ogos awie stwa i biada objawiaj nam
przede wszystkim opozycj , jaka istnieje w p aszczy nie duchowej.
Chrystus przynosi rewolucj duchow , rewolucj religijn . D y do wywrócenia istniej cego
nieporz dku spo ecznego, ale nie poprzez gwa t i przemoc. Jezus usi uje zmieni
wiat
poprzez pokonanie w ludzkim sercu grzechu, szczególnie za grzechu pychy, nienawi ci
i niewiary. Tak wi c to, co Jezus pokazuje nam na p aszczy nie spo ecznej, odzwierciedla
jednocze nie sytuacj ka dego ludzkiego serca.
Jezusowe biada opisuje starego cz owieka zranionego grzechem; cz owieka, który mieszka
w ka dym z nas. Ca ym swoim jestestwem cz owiek ten d
y do zmys owej uciechy, do
posiadania, do chwa y i do pychy. I cho d
enia te obiecuj mu szcz cie, s one jednak
udne i
k amliwe. D enie do nieograniczonej przyjemno ci i
chwa y ko czy si
nieszcz ciem, p aczem, gorycz , cierpieniem i mierci .
Jezusowe b ogos awie stwa opisuj natomiast nowego cz owieka. Tkwi on w nas jednak jako
nasze wyzwanie, jako nasze zadanie, jako nasza odpowiedzialno , jako nasze powo anie.
Nowy cz owiek w nas jest ziarnem S owa Bo ego wrzuconym w gleb serca. Ten nowy
cz owiek w nas wzrasta wspomagany zarówno ask Boga jak równie naszym wysi kiem,
wewn trzn prac i ofiar .
Nowy cz owiek musi bowiem przekroczy egocentryczne, zmys owe, pe ne pychy i l ku
enia starego cz owieka. Jest to do wiadczenie trudne i bolesne. Wi e si z odczuciem
odu, smutku, p aczu, poni enia. Jest to jednak do wiadczenie chwilowe i przej ciowe. G ód
przemienia si bowiem w syto , smutek w rado , p acz w miech, pogarda i poni enie
w chwa i uznanie. W ten sposób ucze Jezusa, który yje b ogos awie stwami, uczestniczy
w Misterium Paschalnym swojego Mistrza.
Jezus wzywa nas, aby my brali na siebie jarzmo b ogos awie stw, a wówczas dopiero
do wiadczymy, i Jego brzemi jest lekkie, a gorycz jest s odka (por. Mt 11, 29–30). Je eli
bierzemy na serio nasze pój cie za Jezusem, winni my odkry w nas oba sposoby my lenia.
One nieustannie w nas walcz o pierwsze miejsce. O wyniku tej walki decyduje jednak serce
— centrum ycia cz owieka.
Autentyczne ycie Ewangeli staje si
ród em prawdziwej rewolucji we wszystkich
dziedzinach ludzkiego ycia, tak e w dziedzinie spo ecznej. W Jezusowej rewolucji nie ma
jednak cienia przemocy i gwa tu. Bogaci staj si bra mi ubogich i dobrowolnie dziel si
z nimi tym, co posiadaj . Czyni tak dlatego, e przyjmuj Jezusa jako Pana swego ycia. Ci
wszyscy, co uwierzyli (w Jezusa), przebywali razem i wszystko mieli wspólne. Sprzedawali
maj tki i dobra i rozdzielali je ka demu wed ug potrzeby (Dz 2, 44–45). Czy ten nowy styl
ycia nie jest wywróceniem porz dku spo ecznego staro ytnego wiata?
3. Ubóstwo Jezusa
Jezus jako pierwszy wprowadzi w ycie g oszone przez siebie b ogos awie stwa.
ycie
Jezusa by o yciem cz owieka biednego — pisze H. Daniel–Rops. Mieszka zapewne w domu
bardzo skromnym, podobnym do tego, w którym anio odwiedzi Maryi , a Józef umie ci
swoj rodzin . Jego po ywienie by o po ywieniem ludu galilejskiego; sk ada o si
z j czmiennego chleba, z ma ej ilo ci mi sa, z jaj, kwa nego mleka, jarzyn, a w dni
wi teczne z pieczonych ryb, które u
niaj cia o cz owieka — jak mówili rabini. Czytaj c
przypowie ci ewangeliczne widzimy, e Jezus nigdy nie zbli
si do bogatych i mo nych tej
ziemi; o zbytku mówi z t tendencj do upraszczania, jak maj ludzie biedni. A gdy b dzie
opowiada o zgubionej drachmie, zapewne przypomni sobie, jak Jego Matka z lamp w r ku
szuka a w biednym domku ma ej zagubionej monety i jak si cieszy a, gdy j znalaz a. By o to
ycie przedziwnie proste i o tym nie nale y zapomina , gdy si patrzy na Mesjasza pe nego
chwa y i poci gaj cego za sob t um.
Jezus, cz owiek ubogi, przychodzi jako Mesjasz ubogich i w nich uznaje uprzywilejowanych
dziedziców Królestwa niebieskiego. Wype nia w ten sposób proroctwo psalmu 22: Ubodzy
jedli i nasyc si , chwali b
Pana ci, którzy Go szukaj . Wzywa ich na uczt
w Królestwie niebieskim: Wprowad tu ubogich, u omnych, niewidomych i chromych ( k 14,
21). Znakiem autentyczno ci mesja skiej misji Jezusa jest wype nienie zapowiedzi proroctwa
Izajasza: Duch Pa ski spoczywa na Mnie (...), abym ubogim niós dobr Nowin ( k 4, 18).
Jezus, Mesjasz ubogich, pozostaje ubogi przez ca e ycie — od narodzenia a po mier .
W obecnej kontemplacji przypomnijmy sobie ze czci najwa niejsze ewangeliczne sceny
ubogiego ycia Jezusa: ubóstwo Jego narodzenia w betlejemskiej grocie dla zwierz t,
niedostatek i braki materialne w czasie wygnania do Egiptu, ubogie dzieci stwo i m odo
Jezusa, ci
prac ubogiego robotnika w Nazarecie, skromne posi ki cz owieka biednego,
tu aczy styl ycia w czasie publicznej dzia alno ci. Przedstawmy sobie wreszcie najwi ksze
ubóstwo Jezusa: Jego odarcie ze wszystkiego — tak e z szat — w czasie m ki i mierci
krzy owej. Jezus w ten sposób przyj na siebie los wszystkich ubogich w ca ej historii
ludzko ci. Upodobni si do nich we wszystkim oprócz ich grzechów.
Istot ubóstwa Jezusa nie jest przede wszystkim skromny czy wr cz biedny, w sensie
materialnym, styl ycia. Ubóstwo materialne Jezusa symbolizuje Jego bogactwo wewn trzne
— to znaczy Jego ca kowite powierzenie si Ojcu i braciom. Mi
do Ojca jest istot
ubóstwa Jezusa. I w
nie dlatego w. Pawe stwierdzi, e Jezus ubogaca nas swoim
ubóstwem. Ubóstwo Jezusa jest miejscem Jego s
by. Ubóstwo Chrystusa czyni Go
ug
Jahwe.
Wzywaj c swoich uczniów do powierzenia si Bogu w sprawach troski o codzienny pokarm,
napój i
odzienie, Jezus opisuje jednocze nie swoje ca kowite zawierzenie Ojcu we
wszystkich sprawach ycia. Nie troszczcie si zbytnio o swoje ycie, o to, co macie je i pi ,
ani o swoje cia o, czym si macie przyodzia . Czy
ycie nie znaczy wi cej ni pokarm,
a cia o wi cej ni odzienie? (...) A o odzienie czemu si zbytnio troszczycie? (Mt 6, 25–28)
Je eli cz owiek powierzy si ca kowicie Bogu, wówczas wszystko co go otacza potwierdza
uszno jego zaufania do Stwórcy. Ca a przyroda, ro liny i zwierz ta, mówi mu
o prawdzie jego decyzji: Przypatrzcie si ptakom w powietrzu: nie siej ani
i nie zbieraj
do spichrzów, a Ojciec wasz niebieski je ywi. Czy wy nie jeste cie wa niejsi ni one?(...)
Przypatrzcie si liliom na polu, jak rosn : nie pracuj ani prz
. A powiadam wam: nawet
Salomon w ca ym swoim przepychu nie by tak ubrany jak jedna z nich. Je li wi c ziele na
polu, które dzi jest, a jutro do pieca b dzie wrzucone, Bóg tak przyodziewa, to czy nie tym
bardziej was, ma ej wiary? (Mt 6, 26–31)
Pro my gor co, aby my w b ogos awie stwach Jezusa odkryli Jego osobisty styl ycia.
Nauka Chrystusa odpowiada bowiem stylowi Jego w asnego ycia. Jezus w swoich
ogos awie stwach opowiada o sobie samym. Do wiadczenie mi
ci Jezusa do nas oraz
naszej mi
ci do Niego mo e wzbudzi w nas pragnienie nie tylko poznawania Jego stylu
ycia, ale tak e na ladowania go we wszystkim.
Pro my tak e o wielk mi
do Jezusa ubogiego. Módlmy si , aby mi
ta sta a si
ród em naszej si y i odwagi w na ladowaniu Jego zaufania Ojcu. Pro my, aby my —
patrz c na wiat oczami Jezusa — umieli odkrywa wezwanie do zaufania Bogu, wpisane
zarówno w nasze serce, jak te w ca y otaczaj cy nas wiat przyrody.
4. Misterium Paschalne
Ubóstwo i zwi zane z nim zy, cierpienie, poni enie i g ód, o których wspomina Jezus
w b ogos awie stwach, nie s jednak wiecznym i nieodwracalnym stanem cz owieka.
Równie bogactwo i p yn ca z niego ludzka chwa a oraz przyjemno ci zmys owe nie trwaj
bez ko ca.
Ka de
ogos awie stwo i ka de biada wypowiedziane przez Jezusa zapowiada radykalne
odwrócenie sytuacji: ubodzy otrzymaj Bo e Królestwo, bogaczom natomiast zostanie ono
odebrane; g oduj cy b
nasyceni, a bogacze g ód b
cierpieli; p acz cy mia si b
,
miej cy si za b
si smuci i p aka .
W hymnie Magnificat Maryia ukazuje nam Boga, który dokonuje radykalnego przewrotu
w wiecie ustanowionym przez cz owieka: Rozprasza ludzi pyszni cych si zamys ami serc
swoich. Str ca w adców z
tronu, wywy sza pokornych. G odnych nasyca dobrami,
a bogatych z niczym odprawia ( k 1, 51–53). Ten radykalny przewrót w hierarchii warto ci
ustalonej ludzkim sposobem my lenia i dzia ania znajduje si w centrum objawienia Bo ego.
Przewrót ten zapowiada przede wszystkim Misterium Paschalne. Chrystus uni
samego
siebie, stawszy si pos usznym a do mierci — i to mierci krzy owej. Dlatego te Bóg Go
nad wszystko wywy szy i darowa Mu imi ponad wszelkie imi (Flp 2, 8–9).
Ubóstwo, odrzucenie, poni enie Syna Bo ego staje si miejscem Jego wywy szenia i chwa y.
Jezus powieszony na drzewie ha by zmartwychwstaje i zasiada po prawicy swojego Ojca.
Oto jak Izajasz zapowiada t radykaln przemian w yciu S ugi Jahwe: On by przebity za
nasze grzechy, zdruzgotany za nasze winy. Spad a Na ch osta zbawienna dla nas, a w Jego
ranach jest nasze zdrowie. (...) Dlatego w nagrod przydziel Mu t umy, i posi dzie mo nych
jako zdobycz, za to, e siebie na mier ofiarowa (Iz 53, 5.12).
W obecnej modlitwie pro my ubogiego Jezusa, aby s uchanie Jego S owa, kontemplacja Jego
Osoby, uczestnictwo w Jego Misterium Paschalnym by o dla nas ród em dokonuj cej si
w nas przemiany w naszym sposobie my lenia, odczuwania, warto ciowania i dzia ania.
Pro my tak e, aby my umieli demaskowa w nas mentalno bogacza, ufaj cego jedynie
sobie, by móc wolnym sercem wi za si z Jezusem ubogim i razem z Nim powierza si
Ojcu.
XIII. ODWAGI, JA JESTEM!
Zaraz te przynagli uczniów, eby wsiedli do odzi i wyprzedzili Go na drugi brzeg, zanim
odprawi t umy. Gdy to uczyni , wyszed sam jeden na gór , aby si modli . Wieczór zapad ,
a On sam tam przebywa . ód za by a ju sporo stadiów oddalona od brzegu, miotana
falami, bo wiatr by przeciwny. Lecz o czwartej stra y nocnej przyszed do nich, krocz c po
jeziorze. Uczniowie, zobaczywszy Go krocz cego po jeziorze, zl kli si my
c, e to zjawa,
i ze strachu krzykn li. Jezus zaraz przemówi do nich: Odwagi! Ja jestem, nie bójcie si !
Na to odezwa si Piotr: Panie, je li to Ty jeste , ka mi przyj do siebie po wodzie! A On
rzek : Przyjd ! Piotr wyszed z odzi, i krocz c po wodzie, przyszed do Jezusa. Lecz na widok
silnego wiatru ul
si i gdy zacz ton
, krzykn : Panie, ratuj mnie! Jezus natychmiast
wyci gn r
i chwyci go, mówi c: Czemu zw tpi
, ma ej wiary? Gdy wsiedli do odzi,
wiatr si uciszy . Ci za , którzy byli w odzi, upadli przed Nim, mówi c: Prawdziwie jeste
Synem Bo ym (Mt 14, 22–33).
Jozue spe ni polecenie Moj esza i wyruszy do walki z Amalekitami. Moj esz, Aaron i Chur
wyszli na szczyt góry. Jak d ugo Moj esz trzyma r ce podniesione do góry, Izrael mia
przewag . Gdy za r ce opuszcza , mia przewag Amalekita. Gdy r ce Moj esza zdr twia y,
wzi li kamie i po
yli pod niego, i usiad na nim. Aaron za i Chur podparli jego r ce,
jeden z tej, a drugi z tamtej strony. W ten sposób a do zachodu s
ca by y r ce jego stale
wzniesione wysoko. I tak zdo
Jozue pokona Amalekitów i ich lud ostrzem miecza (Wj 17,
10–13).
Obraz dla obecnej kontemplacji: Przedstawmy sobie uczniów znajduj cych si w odzi na
Jeziorze Galilejskim po ród ciemno ci nocy. Ws uchajmy si w szum wiatru, w gro ne fale
jeziora uderzaj ce o ód . W oddali za zauwa my zbli aj
si ku odzi posta Jezusa.
Dostrze my zal knienie uczniów.
Pro ba o owoc kontemplacji: Pro my o g bokie pragnienie przyj cia inicjatywy i planów
Jezusa wobec naszego ycia. Pro my tak e, by my do wiadczyli wewn trznie, e jeste my
nieustannie obecni w Jego modlitwie, któr w naszym imieniu zanosi do Ojca.
1. Z inicjatywy Jezusa
W kontemplowanej perykopie ewangelicznej centraln postaci jest Chrystus. Do Niego
nale y inicjatywa. To On przynagla uczniów, aby wsiedli do odzi i wyprzedzili Go na drugi
brzeg. Sam natomiast rozsy a t umy nakarmione cudownie rozmno onym chlebem. Potem
udaje si samotnie na gór , aby si modli .
Kiedy na skutek przeciwnego wiatru, gwa townych fal i ciemno ci nocy zrodzi o si
w sercach uczniów zw tpienie i l k, Jezus przychodzi do nich i objawia si im jako ród o
ich odwagi i mocy.
W
obecnej modlitwie kontemplujmy z
uwag Jezusa, który podejmuje inicjatyw ;
obserwujmy wszystkie Jego gesty i dzia ania; ws uchajmy si w Jego s owa. Zauwa my,
w jaki sposób wysy a swoich uczniów na drugi brzeg, w jaki sposób modli si na górze.
Kontemplujmy te Jezusa, jak idzie po jeziorze, jak przemawia do Aposto ów, jak rozmawia
z Piotrem. W sposób szczególny zwró my uwag , jak Chrystus podaje Piotrowi r
, kiedy
ten tonie.
Pro my w tej kontemplacji, aby i w naszym yciu Jezus by centraln postaci ; pro my tak e
o pragnienie powierzenia Jemu ca ego naszego ycia. To w
nie do Niego nale y inicjatywa,
poniewa to On jako pierwszy kieruje naszym yciem. Nie my planujemy nasz przysz
;
my j jedynie odkrywamy i przyjmujemy. Wszelkie nasze wybory s jedynie akceptacj Jego
wyborów przygotowanych dla nas.
Pro my o g bokie pragnienie uczynienia Jezusa centrum naszego ycia. Pro my równie
o pragnienie pe nej gotowo ci w przyj ciu Jego inicjatywy, Jego planów. Módlmy si te
o wielk m dro , o duchow przenikliwo , dzi ki której mogliby my unikn przerzucania
na Jezusa naszych ludzkich tylko potrzeb, pragnie i oczekiwa . Pro my, aby my nie
przypisywali Jezusowi tego, co nie pochodzi od Niego, ale jedynie z nas samych.
2. Zaanga owanie uczniów
Po kontemplacji inicjatywy Jezusa w yciu uczniów zwró my uwag na ich zaanga owanie
i pos usze stwo. Uczniowie zaraz wsiedli do odzi i zacz li si przeprawia na drugi brzeg.
Kiedy oddalili si znacznie od brzegu, nagle zerwa si przeciwny wiatr, który miota odzi .
Kontemplujmy w modlitwie t niebezpieczn sytuacj , w jakiej znale li si uczniowie.
Zauwa my podnosz cy si przeciwny wiatr, przygl dajmy si wzrastaj cym falom,
dostrze my zapadaj ce ciemno ci nocy. W sercach uczniów budzi si niepokój, l k
i zw tpienie. Nie przestaj jednak p yn
na drugi brzeg, zgodnie z yczeniem Jezusa.
Zmagaj si zarówno z ywio ami przyrody, jak i z wewn trznymi odruchami niepewno ci,
ku i niewiary.
Oddanie Jezusowi inicjatywy w naszym yciu nie oznacza bynajmniej naszej bierno ci
i bezczynno ci. Aby przyj
zbawcze dzia anie Jezusa i dostosowa do niego nasze ycie,
konieczne jest nasze zaanga owanie, nasz wysi ek, nasza wola walki. Jezus ods ania uczniom
swoje plany, wysy a ich z misj , ale sam oddala si
na gór , jakby chcia si wycofa .
Zostawia uczniom pole dzia ania.
Jezus zawsze daje uczniom pole do dzia ania. Chrystus nie traktuje ich jak marionetki,
których ka dy gest zosta szczegó owo zaplanowany i wyre yserowany. Pos usze stwo
Jezusowi w naszym yciu ma zrodzi nasz inicjatyw , nasze zaanga owanie, nasz wol
zmagania.
Wola walki konieczna jest szczególnie wówczas, kiedy napotykamy na trudno ci, przeszkody
i niepowodzenia w wype nianiu zada danych nam przez Jezusa. Nasza postawa w takich
nie chwilach najpe niej objawia nasze zaanga owanie w realizacj inicjatywy Jezusa.
Obraz uczniów przeprawiaj cych si na drugi brzeg jeziora po ród ciemno ci nocy, po ród
wzburzonych fal i przeciwnego wiatru mo e by nam bardzo bliski. Ta metafora wiernie
oddaje nasze ycie, nasze codzienne zmagania, trudy i walki.
W
obecnej kontemplacji chciejmy sobie przypomnie nasze najwa niejsze zmagania
wewn trzne i walki duchowe w historii naszego ycia. Przypomnijmy sobie szczególnie te
walki i zmagania, które wydawa y si by naszym bezsilnym wios owaniem bez wiary
w dop yni cie do brzegu, wszystkie do wiadczenia smutku, zniech cenia, zw tpie czy mo e
nawet rozpaczy. Przywo ajmy w pami ci te momenty, w których czuli my si jak cz owiek
zagubiony po ród nocy, który zapomnia , i niebawem nadejdzie ranek.
Przypomnijmy sobie tak e wzburzone fale naszych nieuporz dkowanych uczu i nami tno ci
uderzaj cych w ód naszego ycia: wewn trzny gniew, z
, osamotnienie, smutek,
bezsiln irytacj , poczucie krzywdy, odrzucenia, niezrozumienie innych, ró norodne
po dania i g ody zmys owe itp.
Zauwa my, e w tych trudnych sytuacjach dalszy wysi ek, walka i trud wydawa y si nam
nieraz bezsensowne i bezowocne. Sk onni byli my wówczas zaprzeczy obecno ci Jezusa.
W duszy rodzi a si pokusa zw tpienia i ucieczki. Zapytajmy siebie, czy byli my w tych
trudnych chwilach wytrwali? Czy nie rezygnowali my atwo z dalszych zmaga i wysi ku?
Czy byli my wierni? Przepraszajmy Jezusa za nasz ma wiar , z powodu której ulegali my
by mo e uczuciom niepokoju, zw tpienia i l ku o siebie.
3. Wyszed na gór , aby si modli
Gdy to uczyni , wyszed sam jeden na gór , aby si modli . Wieczór zapad , a On sam tam
przebywa . Gdy uczniowie wys ani przez Jezusa zmagali si z ciemno ciami nocy, ze
wzburzonymi falami, z przeciwnym wiatrem, z w asnymi l kami i zw tpieniem, On sam
udaje si na modlitw . Modli si ca noc, a do czwartej stra y nocnej.
W naszej kontemplacji chciejmy przedstawi sobie Jezusa przebywaj cego w samotno ci na
górze. Ws uchajmy si w cisz nocy przerywan odg osami wydawanymi przez zwierz ta
prowadz ce nocne ycie. Wyobra my sobie, jak postaw cia a przyjmuje Jezus. Chciejmy
ws ucha si w s owa Jego modlitwy. Pro my, aby dane nam by o sercem i my
towarzyszy Jezusowi w Jego modlitwie zanoszonej za uczniów, którzy w tym samym czasie
zmagaj si na pe nym jeziorze. W czasie naszej kontemplacji chciejmy nasyci si ,
chciejmy ucieszy si pe nym sercem obrazem Jezusa modl cego si za nas na górze
w nocnych ciemno ciach.
Chrystus modl cy si na górze za uczniów podobny jest do Moj esza, który modli si za
swój lud, gdy ten walczy z Amalekitami. Gdy r ce Moj esza by y wyci gni te ku górze,
Izrael zwyci
. Gdy jego r ce ze zm czenia opada y, zwyci
nieprzyjaciel. Jezus nie
tylko naucza uczniów i daje im przyk ad doskona ej s
by Ojcu i ludziom, ale tak e
nieustannie modli si za nich.
Modlitwa za uczniów zanoszona podczas Ostatniej Wieczerzy jest ukoronowaniem tej
modlitwy, któr Jezus zanosi za nich ca e swoje ycie. Ojcze wi ty, zachowaj ich w Twoim
imieniu, które Mi da
, aby tak jak My stanowili jedno. Dopóki z nimi by em, zachowywa em
ich w Twoim imieniu, które Mi da
, i ustrzeg em ich, a nikt z nich nie zgin z wyj tkiem
syna zatracenia (J 17, 11–12).
Kontemplujmy Jezusa, który nieustannie modli si za swoich uczniów; modli si w nocy na
górze, modli si w wi tyni Jerozolimskiej, modli si w Wieczerniku, w Ogrójcu, modli si
na krzy u. A teraz nieustannie modli si za nas siedz c po prawicy swojego Ojca.
Dzi kujmy Mu za Jego wierne trwanie dla nas i za nas przed swoim Ojcem. Pro my, aby my
do wiadczyli wewn trznie, i jeste my nieustannie obecni w Jego modlitwie zanoszonej do
Ojca. Pro my tak e o g bok ufno w moc Jego wstawienniczej modlitwy.
Modlitwa Jezusa nie ogranicza si jedynie do krótkiego pobo nego westchnienia do Ojca, ale
jest d ugim wiernym trwaniem w Jego obecno ci. Patrz c na Jezusa, trwaj cego przed
Ojcem, pro my o pragnienie modlitwy rozumianej jako wierne trwanie przed Bogiem.
Swoim wiernym trwaniem przed Ojcem w nocnej samotno ci Chrystus uczy nas wytrwa ej,
przed
onej modlitwy.
Szczególnym miejscem, w którym spe nia si nasze bycie uczniami Jezusa, jest w
nie
modlitwa. Modlitwa, niezale nie od formy i metody, jest nasz najwa niejsz czynno ci . G.
Bernanos w dramacie Dialogi karmelitanek wk ada w
usta starej przeoryszy s owa
skierowane do kandydatki: Moja córko, nie jeste my przedsi biorstwem umartwienia, ani
przybytkami cnót, jeste my domami modlitwy. Tylko modlitwa usprawiedliwia nasze
istnienie. Kto nie wierzy w modlitw , mo e nas uwa
jedynie za oszustki albo paso yty.
Gdyby my to powiedzia y szczerze bezbo nikom, zrozumieliby nas lepiej.
Jezus to pierwszy dom modlitwy, namiot spotkania dla tych, którzy pragn zbli
si do
Ojca. To w
nie w Jezusie, przez Niego i w Nim my równie stajemy si domami modlitwy,
stajemy si namiotami spotkania z Ojcem.
Kontemplujmy Jezusa modl cego si za nas na górze. Pro my o wielkie pragnienie
na ladowania Go. Pro my o g bok
wiadomo , e istota ycia chrze cija skiego realizuje
si w mozolnym i wytrwa ym trwaniu na modlitwie.
Nasze trwanie przed Bogiem na wzór Jezusa nie mo e by jednak ucieczk od ycia; nie
mo e by szukaniem
ogiego spokoju. Trwanie przed Bogiem na modlitwie nie rozwi zuje
bynajmniej automatycznie naszych wewn trznych trudno ci, l ków i niepokojów.
G. Bernanos we wspomnianym dramacie mówi ustami jednej z sióstr zakonnych: Nasz dom
nie jest domem pokoju. To dom modlitwy. Osoby po wi cone Bogu nie gromadz si , aby
za ywa pokoju, lecz staraj si wyjedna go dla bli nich. Nie mamy czasu radowa si tym,
co dajemy.
Towarzyszenie Jezusowi na modlitwie, na ladowanie Go w dialogu z Ojcem zrodzi w nas
odwag na ladowania Go w ca ym Jego yciu, tak e w znoszeniu wszystkich krzywd
i wszelkiej zniewagi i we wszelkim ubóstwie, tak zewn trznym jak i duchowym, je li tylko
naj wi tszy Majestat Twój zechce mi wybra i przyj
do takiego rodzaju i stanu ycia ( D
98).
4. Odwagi, Ja jestem!
Lecz o czwartej stra y nocnej przyszed do nich krocz c po jeziorze. Uczniowie, zobaczywszy
Go krocz cego po jeziorze, zl kli si my
c, e to zjawa i ze strachu krzykn li. Jezus zaraz
przemówi do nich: Odwagi! Ja jestem, nie bójcie si !
Aposto owie zaanga owani w walk z przeciwnym wiatrem, ze wzburzonymi falami,
z ciemno ciami nocy nie rozpoznali Jezusa przychodz cego do nich po wodach jeziora.
Zbli aj cego si do nich Mistrza uznali za zjaw budz
strach. Poniewa ca otaczaj
ich rzeczywisto odbierali przez pryzmat w asnych obaw, równie na Jezusa patrzyli
poprzez w asne l ki. Okrzyk, jaki wyrwa si z ich ust, nie by wyrazem rado ci i zachwytu,
ale obawy i przera enia.
W obecnej kontemplacji chciejmy wpatrze si w Jezusa krocz cego po falach wzburzonego
jeziora. Zauwa my, jak Chrystus st pa po wodzie, a ona Go nie poch ania, ale unosi.
Zwró my tak e uwag na fale i silny wiatr, którym Jezus stawia czo a id c po wodach
jeziora. Przypatrzmy si l kowi uczniów, który zrodzi w nich na widok zbli aj cej si
postaci. Chciejmy ws ucha si w ich okrzyki pe ne niepokoju i przera enia.
Cz owiek, który yje w l kach i poddaje si im, fa szywie odczytuje ca otaczaj
go
rzeczywisto . Przykrawa j do subiektywnie prze ywanych zagro
. Cz owiekowi
pogr onemu we w asnych l kach, wszystko zagra a. Zagro eniem wydaje mu si tak e sam
Bóg. Jezus przychodz c do swoich uczniów pragnie rozproszy ich obawy i l ki: Odwagi! Ja
jestem, nie bójcie si !
Czego nie mamy si l ka ? — pyta Jan Pawe II w swojej ksi ce Przekroczy próg nadziei.
I odpowiada: Nie mamy si l ka prawdy o nas samych. T prawd zobaczy naocznie Piotr
pewnego dnia i powiedzia do Jezusa: Odejd ode mnie, Panie, bo jestem cz owiek grzeszny
k 5, 8).
Nie mamy si l ka prawdy o nas samych. Nie mamy si l ka prawdy o naszej s abo ci
i ludzkiej u omno ci, o naszej ma ej wierze; nie mamy si l ka prawdy o naszej ubogiej
i ma o bezinteresownej mi
ci; nie mamy si l ka prawdy o naszych wielorakich
uwik aniach moralnych, prawdy o naszych na ogach; nie mamy si l ka prawdy o naszych
zranieniach i skrzywdzeniach emocjonalnych.
Jezus przychodzi do nas po ród ciemno ci naszych nocy, aby pomóc nam ods oni i wyzna
prawd . Najpierw prawd o naszym zal knionym i zagubionym sercu, prawd pisan przez
ma e p. Ale ta w
nie prawda — przez ma e p — spontanicznie naprowadzi nas na Prawd
pisan przez du e P. Sam Jezus powie o sobie: Ja jestem Prawd .
Dopiero prawda o cz owieku w czno ci z Prawd o Bogu–Cz owieku daje pe ne
wyja nienie naszej sytuacji. Je eli odgrodziliby my si od Jezusa i zamkn li w nas samych,
wówczas prawda o s abo ci sta aby si jedynie pó –prawd , czy nawet wr cz k amstwem.
Mo e okaza si rzecz bardzo niebezpieczn ods anianie ran ludzkich s abo ci, je eli nie ma
w pobli u lekarza i lekarstwa. Mo emy bezpiecznie wyznawa nasze l ki, zagubienie,
omno ci moralne tylko w obecno ci Jezusa. Dostrzeganie s abo ci i grzeszno ci bez Jezusa
rodzi rozpacz. Cz owiek bez Boga staje si dla siebie piek em. Jezus, odwieczna Prawda,
wchodzi w sytuacj cz owieka i staje si jego si , jego odwag , ród em jego mi
ci,
ród em jego nadziei.
Z t w
nie si i odwag mo e on pokona zagro enia p yn ce z ludzkiej s abo ci,
grzeszno ci i l ku. Sam Chrystus jest bowiem moc cz owieka. Krocz c po wzburzonych
i niebezpiecznych falach Jezus pragnie przekona uczniów, e ma moc pokonywania
wszystkiego, co zagra a cz owiekowi.
W obecnej kontemplacji jeszcze raz wpatrujmy si w Jezusa zbli aj cego si do odzi
uczniów. Ws uchajmy si z wielk uwag w Jego s owa: Odwagi! Ja jestem, nie bójcie si !
Chciejmy je us ysze jako skierowane bezpo rednio i osobi cie do mnie w mojej konkretnej
sytuacji yciowej. Nic mi nie zagrozi, je eli dam wiar tym s owom Chrystusa, je eli
przyjm je jako obietnic mojego ycia. Kiedy bowiem przyjmiemy Jezusa do odzi naszego
ycia i pozwolimy, aby On sam ni kierowa , wówczas b dziemy wiadkami cudu uciszenia
burzy naszych wewn trznych zagro
i l ków.
Dzi ki obecno ci Jezusa zrozumiemy, e zwyczajne ludzkie trudno ci i dramaty, cho mog
by prze ywane bole nie, nie musz jednak rozbija nas wewn trznie i doprowadza do
egocentrycznego zamykania si w sobie. I chocia
ywio y dalej b
nieraz uderza w nas,
to jednak g boko prze ywana obecno Jezusa stanie si
ród em pokoju i si y.
W rozmowie ko cowej rozmawiajmy najpierw z Matk Naj wi tsz , prosz c J , aby
wyprosi a nam u Syna ask odwagi w chwilach trudnych. Ona, która przyj a z wiar s owa
anio a: Nie bój si , Maryio, znalaz
bowiem ask u Boga ( k 1, 30) — niech sama b dzie
dla nas wzorem odwagi rodz cej si z wiary.
Rozmawiajmy tak e z Jezusem jak z przyjacielem. Dzi kujmy Mu najpierw za Jego S owa:
Odwagi! Ja jestem, nie bójcie si ! Uznaj c za Jego Bóstwo padnijmy przed Nim i wraz
z uczniami wyznajmy wiar : Prawdziwie jeste Synem Bo ym.
Pro my tak e Boga Ojca, aby Jego niesko czona mi
objawiona nam w Jezusie
Chrystusie uspokaja a nasze zal knione serca i przekonywa a nas, e nasz Stwórca i Zbawca
nam nie zagra a.
XIV. WIERZ , ZARAD MEMU NIEDOWIARSTWU!
Gdy przyszli do uczniów, ujrzeli wielki t um wokó nich i uczonych w Pi mie, którzy
rozprawiali z nimi. Skoro Go zobaczyli, zaraz podziw ogarn ca y t um i przybiegaj c, witali
Go. On ich zapyta : O czym rozprawiacie z nimi? Odpowiedzia Mu jeden z t umu:
Nauczycielu, przyprowadzi em do Ciebie mojego syna, który ma ducha niemego. Ten,
gdziekolwiek go chwyci, rzuca nim, a on wtedy si pieni, zgrzyta z bami i dr twieje.
Powiedzia em Twoim uczniom, eby go wyrzucili, ale nie mogli. On za rzek do nich:
O plemi niewierne, dopóki mam by z wami? Dopóki mam was cierpie ? Przyprowad cie
go do Mnie! I przywiedli go do Niego. Na widok Jezusa duch zaraz pocz szarpa ch opca,
tak e upad na ziemi i tarza si z pian na ustach. Jezus zapyta ojca: Od jak dawna to mu
si zdarza? Ten za odrzek : Od dzieci stwa. I cz sto wrzuca go nawet w ogie i w wod ,
eby go zgubi . Lecz je li mo esz co, zlituj si nad nami i pomó nam! Jezus mu odrzek : Je li
mo esz? Wszystko mo liwe jest dla tego, kto wierzy. Natychmiast ojciec ch opca zawo
:
Wierz , zarad memu niedowiarstwu! A Jezus widz c, e t um si zbiega, rozkaza surowo
duchowi nieczystemu: Duchu niemy i g uchy, rozkazuj ci, wyjd z niego i nie wchod wi cej
w niego! A on krzykn i wyszed w ród gwa townych wstrz sów. Ch opiec za pozostawa
jak martwy, tak e wielu mówi o: On umar . Lecz Jezus uj go za r
i podniós , a on wsta .
Gdy przyszed do domu, uczniowie Go pytali na osobno ci: Dlaczego my nie mogli my go
wyrzuci ? Rzek im: Ten rodzaj mo na wyrzuci tylko modlitw i postem (Mk 9, 14–29).
Obraz dla obecnej kontemplacji: Przedstawmy sobie Jezusa a przed Nim ojca i jego chore
dziecko. Ch opiec jest pe en niepokoju, rzuca si na ziemi , tarza si , z ust p ynie mu piana.
Zauwa my, jak Chrystus zbli a si do niego i z moc wypowiada s owa: Duchu niemy
i g uchy, rozkazuj ci, wyjd z niego i nie wchod wi cej w niego!
Pro ba o owoc kontemplacji: Pro my Jezusa o g bokie do wiadczenie uwolnienia z naszych
zranie i niemocy; tak e tych zranie , które towarzysz nam od samego dzieci stwa.
1. O plemi niewierne, dopóki mam by z wami?
Jezus zst puje z Góry Przemienienia razem z trzema swoimi uczniami. U podnó a góry
pozostali uczniowie czekali na Mistrza. Podczas nieobecno ci Jezusa przyszed ojciec ze
swoim chorym synem, który mia ducha niemego. Ojciec chcia prosi Jezusa o uzdrowienia
ch opca. Skoro jednak nie zasta Chrystusa, poprosi o to Jego uczniów. Uczniowie przyj li
pro
ojca i usi owali dokona cudu uzdrowienia. Wokó zgromadzi si t um ludzi oraz
uczeni w Pi mie. Wszyscy obserwowali wysi ki uczniów. Chcieli by
wiadkami cudu.
Mo emy sobie wyobrazi , jak bardzo musia o zale
uczniom, aby ich próby okaza y si
skuteczne. Prawdopodobnie powtarzali jakie gesty i s owa, którymi pos ugiwa si Jezus:
wk adali r ce, dotykali chorego, modlili si nad nim.
Uczniowie czuli si zobowi zani nie tylko wobec ojca i chorego ch opca, ale tak e wobec
nieobecnego Mistrza. Przecie w Jego imieniu chcieli dokona uzdrowienia. Obawiali si , i
niepowodzenie skompromituje nie tylko ich samych, ale tak e Jezusa i Jego nauk .
Uczniowie byli bardzo przej ci i zaj ci swoj rol . Byli przej ci obserwuj cymi ich t umami,
uczonymi w
Pi mie, niepokojem ojca oraz cierpieniem ch opca. Ale im gorliwiej
wykonywali gesty i powtarzali s owa, tym bardziej zapominali o tym, co jest istot
uzdrowienia: zapominali o wierze w moc Boga. Zabrak o im ywej wiary.
Uczniowie prawdopodobnie kilka razy podejmowali próby uzdrowienia. Jednak ka da by a
bezskuteczna. Z powodu nieskuteczno ci ich dzia ania powsta y dyskusje i zamieszanie
w t umie. Przeciwników Jezusa z pewno ci musia o ucieszy niepowodzenie uczniów.
Dowodzili by mo e, i wszystkie dotychczasowe uzdrowienia Jezusa dokonywane by y
z pomoc z ych duchów (por. k 11, 19). Uczniowie poczuli si w obowi zku broni Jezusa.
Nie byli jednak w stanie zrozumie , dlaczego ich obecne próby by y bezskuteczne.
W t sytuacj wkracza sam Jezus. On ich zapyta : O czym rozprawiacie z nimi? Wówczas
ojciec ch opca krótko przedstawia ca spraw . Podaje objawy choroby swojego dziecka.
Stwierdza jednak, i interwencja uczniów by a bezskuteczna: Nauczycielu, przyprowadzi em
do Ciebie mojego syna, który ma ducha niemego. Ten, gdziekolwiek go chwyci, rzuca nim,
a on wtedy si pieni, zgrzyta z bami i dr twieje. Powiedzia em Twoim uczniom, eby go
wyrzucili, ale nie mogli.
Jezus nie pytaj c uczniów, w jaki sposób próbowali dokona uzdrowienia, jakie wykonywali
gesty, jakich u ywali s ów, od razu z
pewn niecierpliwo ci podaje przyczyny
bezskuteczno ci ich dzia ania: O plemi niewierne, dopóki mam by z wami? Dopóki mam
was cierpie ? Przyprowad cie go do Mnie!
Chciejmy z pomoc naszej wyobra ni wej w t scen . Wyobra my j sobie tak, jak opisuje
nam j Ewangelia. Widzie osoby. (...) Patrze na nie, kontempluj c je (...) tak, jakbym tam
znalaz si obecny, z ca ym, jakie tylko jest mo liwe, uszanowaniem i z czci ( D, 114).
Kontemplujmy w sposób szczególny zniecierpliwienie Jezusa. Ws uchajmy si w Jego trudne
owa: O plemi niewierne, dopóki mam by z wami? Dopóki mam was cierpie ? Te s owa
Jezus kieruje zarówno do ojca, do uczniów, jak i do t umu oraz uczonych w Pi mie.
Ws uchajmy si w nie z uwag . Pytajmy siebie, w jakich okoliczno ciach, w jakich
sytuacjach ycia Jezus móg by skierowa do mnie takie w
nie s owa?
Pytajmy siebie tak e, czy nie próbuj uzdrawia siebie samego o w asnych si ach, z czysto
ludzkiej motywacji: aby zadowoli siebie, aby zdoby
wiadomo , e jestem poprawny,
doskona y lub te by zyska aprobat innych. Jakie moje postawy, zachowania wiadczy yby
o takiej próbie?
Próba uzdrawiania siebie lub innych oparta tylko na ludzkich wysi kach b dzie zawsze
nieskuteczna, nawet gdyby my pomagali sobie gestami, s owami, modlitwami, praktykami
pokutnymi itp., które stosowa sam Jezus. Uzdrowienie jest owocem dzia aj cej w nas mocy
Bo ej, która przychodzi poprzez modlitw pro by, ja mu
i post. Te ludzkie dzia ania s
jednak wyrazem zaufania mocy Boga. To Bóg sam uzdrawia. Czyni to jednak dzi ki
zaufaniu, wierze i ofierze cz owieka.
O plemi niewierne, dopóki mam by z wami? Dopóki mam was cierpie ? Chciejmy
odpowiedzie Jezusowi na to pytanie z ca ym realizmem, licz c si z nasz s abo ci ,
z g bi naszego zranienia, z g bi naszej nieufno ci.
Dajmy Jezusowi odpowied :
, Jezu, zawsze z nami. Bez Ciebie nic dobrego uczyni nie
mo emy. Chciejmy odpowiedzie jak bezbronne, s abe, ale ufne dziecko, które zdaje sobie
spraw , i nie mo e liczy na siebie. Pro my Jezusa, aby cierpliwie znosi nasz niewiar ,
aby cierpliwie nas upomina , wychowywa , uczy zaufania i wiary.
2. Wszystko mo liwe jest dla tego, kto wierzy
Na pro
Jezusa przyprowadzono do Niego chorego ch opca. Sama blisko Jezusa zdawa a
si pogarsza stan ch opca: Na widok Jezusa duch zaraz pocz szarpa ch opca, tak e upad
na ziemi i tarza si z pian na ustach.
Ten bardzo przykry obraz musia wzbudza wspó czucie i lito . A kiedy Jezus rozkaza
duchowi niememu i g uchemu wyj z niego, on krzykn i wyszed w ród gwa townych
wstrz sów. Ch opiec pozostawa jak martwy, tak e wielu mówi o: On umar .
Kiedy Jezus zbli a si do tego, co jest w nas chore, wówczas z y duch — pos uguj c si
naszym zranieniem i s abo ci — jakby zdwaja swoje dzia anie. Chce przekona cz owieka,
e interwencja Jezusa mo e jedynie pogorszy istniej
ju sytuacj . Pragnie powiedzie
cz owiekowi: Nie ufaj Jezusowi. Jego dzia anie mo e ci jedynie zaszkodzi .
Wielu ludzi temu wierzy. Aby unikn chwilowego odczucia bólu zamykaj si w swoich
ranach i urazach. Broni si przed jak kolwiek pomoc z zewn trz. Swoje obronne
zachowania racjonalizuj retorycznym pytaniem: Po co jeszcze grzeba w przesz
ci? Czy to
co pomo e? Przyjmuj c tak l kow i obronn postaw , utrwalaj w sobie zranienia.
Dzia aj one wówczas g biej i skuteczniej; dzia aj bowiem poza ich wiadomo ci
i wolno ci .
Cz owiek, który pragnie uzdrowi swoj przesz
musi przebi si przez paniczny l k
przed chwilowo odczuwanym bólem. Otwieranie starych, zaschni tych ran zawsze sprawia
ból. Ale jest to ból przej ciowy, ból czasowy.
Ojciec ch opca nie zniech ci si bezskutecznymi próbami uczniów. Mi
do syna by a
ród em jego si y, jego odwagi. Jeszcze raz zwraca si wi c do Jezusa z
pro
o uzdrowienie ch opca. Wówczas Jezus zapyta ojca: Od jak dawna to mu si zdarza? Ten
za odrzek : Od dzieci stwa. Jest to bardzo ludzkie pytanie. Jezus zwraca w nim uwag na
histori choroby dziecka. Do cudu uzdrowienia nie by a potrzebna znajomo
przebiegu
choroby. Jezus zadaje jednak to pytanie, aby da ojcu mo liwo zwerbalizowania jego
ugiego cierpienia i bólu, aby da mu mo liwo wy alenia si przed Nim.
Ojciec podejmuje pytanie i opisuje przebieg choroby dziecka. Historia choroby syna jest
tak e histori jego cierpienia: Cz sto (duch niemy i g uchy) wrzuca go nawet w ogie i
w wod , eby go zgubi . Opis choroby ch opca ojciec ko czy szczer i serdeczn pro
:
Lecz je li mo esz co, zlituj si nad nami i pomó nam!
W obecnej kontemplacji, w kontek cie naszych zranie , s abo ci, na ogów chciejmy us ysze
Jezusowe pytanie: Od jak dawna to ci si zdarza? Od kiedy czujesz si taki zagubiony,
nieszcz liwy, nieufny, skrzywdzony, lekcewa ony, pogardzany, niekochany, odrzucony itp?
Tym pytaniem Jezus nie chce nas obna
, upokarza , poni
. Daje nam jedynie okazj ,
by my podzielili si tym, co nas boli, co jest ród em naszego cierpienia.
Odwo uj c si do tego pytania chciejmy sobie przypomnie histori naszej choroby: histori
naszego zagubienia, histori odrzucenia, histori na ogu itp.
Na pytanie: Od jak dawna mi si to zdarza? by mo e odpowiemy razem z ojcem ch opca:
Od dzieci stwa. Od zawsze. Jak si gam moj pami ci , zawsze by em w
nie taki. Nie
pami tam, abym czu si wolny, ufny, pe en pokoju, pe en rado ci.
Chciejmy wy ali si Jezusowi, wypowiedzie przed Nim jeszcze raz to, co jest naszym
zranieniem, bólem. Uczmy si modlitwy, która rozpoczyna si od wypowiedzenia tego, co
nas martwi, boli, krzywdzi. Nie mo emy jednak zako czy naszej modlitwy na aleniu si .
Podobnie jak ojciec chorego dziecka pro my: Lecz je li mo esz co, zlituj si nad nami
i pomó nam! Nie zostawiaj nas w takim stanie.
Jezus przyjmuj c pro
ojca, zwraca mu jednak uwag na nieufno , która pozostaje jeszcze
w jego sercu. Ojciec ch opca zdaje si mówi do Jezusa z cieniem w tpliwo ci: Twoi
uczniowie nie mogli uzdrowi mojego dziecka. A mo e Ty potrafisz?
Jezusowi wystarcza jednak sama pro ba. Cho przebija z niej jeszcze nieufno , to jednak
jest ona szczera i arliwa. Wychodz c od tej pro by pragnie najpierw uzdrowi wiar ojca:
Jezus mu odrzek : Je li mo esz? Wszystko mo liwe jest dla tego, kto wierzy.
Ka de uzdrowienie wewn trzne, niezale nie od tego, czego ono dotyczy, rozpoczyna si od
uzdrowienia wiary, od zbudowania zaufania do Boga, do bli nich i do siebie samego. Jezus
mówi otwarcie ojcu o jego nieufno ci, ale jednocze nie daje mu nadziej . Wszystko mo liwe
jest dla tego, kto wierzy.
To jedno zdanie Jezusa stoi w centrum rozwa anej Ewangelii. Jezus zwraca nam uwag , i
nie mo na do Boga mówi : Je eli mo esz... W takim sformu owaniu kryje si nieufno . Jest
ona wyrazem podejrzliwo ci wobec Boga. W naszej modlitwie o uzdrowienie trzeba zrobi
inne zastrze enie: Je eli chcesz. Je eli taka jest Twoja wola. Tak w
nie modli si
tr dowaty: Panie, je li chcesz, mo esz mnie oczy ci (Mt 8, 2).
W tak sformu owanej pro bie wyra a si wiara w moc Jezusa, a jednocze nie otwarto
wobec jego dzia ania i woli. Ja wiem, e Ty wszystko mo esz. Ale nie wiem, jaka jest Twoja
wola, jakie s Twoje zamiary wobec mnie. Nie chc dzia
wed ug w asnych pragnie
i planów, ale jedynie zgodnie z Twoj naj wi tsz wol .
Wszystko mo liwe jest dla tego, kto wierzy. Jezus pragnie powiedzie ojcu, e cud
uzdrowienia nie zale y tylko od samej mocy Boga, ale tak e od wiary cz owieka. Je eli
brakuje nam wiary, wówczas Bo a wszechmoc wobec nas b dzie bezsilna. Moc Bo a
pozostaje zwi zana dla tego, kto w ni nie wierzy. Bóg nie mo e nic zrobi w sercu
cz owieka, je eli ten zamykaj c si w sobie mówi Mu NIE. W swoim rodzinnym miasteczku
Jezus niewiele zdzia
cudów z powodu niedowiarstwa swoich wspó ziomków (Mt 13, 58).
Uzdrowienie poznanych ran, s abo ci i grzechów rozpoczyna si od uzdrowienia wiary
cz owieka. Je eli wierz , e mog przezwyci
moj nieufno , zamkni cie, obawy,
skrzywdzenia i l ki, wówczas jest mi to dane dzi ki asce Boga.
3. Zarad memu niedowiarstwu
Natychmiast ojciec ch opca zawo
: Wierz , zarad memu niedowiarstwu! Ojciec uznaje
i jednocze nie wyznaje istniej
w nim wewn trzn sprzeczno . Zdaje si mówi : Wierz ,
a jednak istnieje we mnie niewiara. Wierz , ale nie do ko ca. W chwilach powodzenia
yciowego wydaje mi si , e wierz . Ale w momentach kryzysu i trudno ci nachodzi mnie
niewiara.
Wiara jest warto ci dynamiczn . Wiara podlega nieustannemu rozwojowi. Od niewiary
i ma ej wiary przechodzi si stopniowo do coraz silniejszej i pe niejszej wiary. Ten wzrost
wiary w nas wymaga naszego wysi ku, zaanga owania, hojno ci serca. Wiary nie mo na
posi
raz na zawsze. Nie mo na jej utrwali w spi owym pos gu, jak mo na utrwali
kszta ty jakiego przedmiotu.
Nasza wiara to nieustanne odpowiadanie Bogu na Jego stwórcze i zbawcze dzia anie w nas.
Podobnie jak Bóg nieustannie rodzi nas i podtrzymuje w istnieniu, tak my nieustannie
rodzimy i podtrzymujemy w nas nasz wiar . Gdyby Bóg cho na chwil przesta
podtrzymywa nasze ycie, natychmiast zapadliby my si w nico .
To, co jeszcze wczoraj budzi o moje wi ksze zaufanie, dzi — przy zmianie zewn trznych
okoliczno ci, przy zmianie wewn trznych prze
— mo e rodzi podejrzliwo ,
zniech cenie, nieufno . Trudne czy wr cz bolesne sytuacje yciowe, prze ycia wewn trzne
wezwaniem do wi kszej wiary, s wezwaniem do oczyszczenia wiary.
Natychmiast ojciec ch opca zawo
: Wierz , zarad memu niedowiarstwu! Zauwa my
po piech ojca, który natychmiast kieruje swoj pro
o ask wzrostu wiary.
Aby nasza wiara mog a dojrze , Bóg nieraz dopuszcza na nas oczyszczaj ce do wiadczenia
yciowe. On sam nas w nie wprowadza i On sam z nich wyprowadza. Samo pragnienie wiary
jest decyzj serca, mo liw od zaraz, mo liw natychmiast. Dzi wierz tak, jak umiem.
Pragn jednak wi kszej, g bszej wiary. Prowad mnie, Panie, do wiary pe niejszej,
dojrzalszej.
Pragnienie zaufania, pragnienie wiary wystarcza, aby Jezus móg wkroczy ze swoj Bosk
moc . Jezus rozkaza surowo duchowi nieczystemu: Duchu niemy i g uchy, rozkazuj ci,
wyjd z niego i nie wchod wi cej w niego.
Interwencja Jezusa jest jasna, zdecydowana i mocna. Jest to interwencja skuteczna. Ale samo
wyj cie ducha niemego i g uchego jeszcze nie uleczy o chorego ch opca. Z y duch
opuszczaj c ch opca, z zemsty pozostawi go jak martwego. Wielu nawet mówi o: On umar .
Dopiero kiedy Jezus uj go za r
i podniós , on wsta .
Podanie r ki ch opcu przez Jezusa naprowadza nas na inny cud — wskrzeszenie
dwunastoletniej dziewczynki. Jezus uj wszy dziewczynk za r
, rzek do niej: Talitha kum,
to znaczy: Dziewczynko, mówi ci, wsta ! (Mk 5, 41). Ostatecznie to sam Jezus przywraca
cz owiekowi zdrowie, ycie. On daje cz owiekowi tchnienie ycia.
Pro my, aby my w tych rekolekcjach do wiadczyli mocy Jezusowej r ki, aby ona podnios a
nas, pod wign a, aby my dzi ki niej odczuli w sobie pe ni Jego ycia, pe ni Jego rado ci,
Jego pokoju. Pro my szczególnie, aby Jezus uzdrowi nasz ma wiar .
XV. BURZA NA JEZIORZE
Gdy wszed do odzi, poszli za Nim Jego uczniowie. Nagle zerwa a si gwa towna burza na
jeziorze, tak e fale zalewa y ód ; On za spa . Wtedy przyst pili do Niego i obudzili Go,
mówi c: Panie, ratuj, giniemy! A On im rzek : Czemu boja liwi jeste cie, ma ej wiary?
Potem wsta , rozkaza wichrom i jezioru i nasta a g boka cisza. A ludzie pytali zdumieni:
Kim e On jest, e nawet wichry i jezioro s Mu pos uszne? (Mt 8, 23–27)
Obraz dla obecnej kontemplacji: Przedstawmy sobie najpierw na jeziorze ód z uczniami
i Jezusem oraz zrywaj
si gwa town burz : szalej cy wiatr, wielkie fale, b yskawice.
Dostrze my niepokój uczniów. Dostrze my tak e Jezusa, który w tych okoliczno ciach pi.
Zauwa my, w jaki sposób uczniowie budz Jezusa. Obudzony ze snu Jezus najpierw
upomina uczniów: Czemu boja liwi jeste cie, ma ej wiary?, a potem ucisza burz na jeziorze.
Ws uchajmy si najpierw z uwag w s owa Jezusa, a nast pnie w cisz na jeziorze.
Pro ba o owoc kontemplacji: B dziemy prosi o g bok
wiadomo obecno ci Jezusa
w ka dej sytuacji naszego ycia, tak e wówczas, kiedy b dziemy czuli si przestraszeni
i zagubieni.
1. Jezus wszed do odzi
Gdy wszed do odzi, poszli za Nim Jego uczniowie. Zauwa my najpierw, e Jezus wchodzi
do odzi jako pierwszy. Uczniowie id za Jezusem. Jest to bardzo wa ne stwierdzenie
zarówno w
wymiarze naszego osobistego do wiadczenia duchowego, jak równie
w odniesieniu do dawania innym wiadectwa. Jezus zawsze idzie jako pierwszy. My
natomiast idziemy za Jezusem.
Jezus jako pierwszy wchodzi do ludzkiej odzi, a my idziemy za Nim, ledzimy Jego s owa,
Jego dzia anie, Jego ycie, Jego Osob . Ucze jedynie na laduje Jezusa, czyli idzie po
ladach swojego Mistrza.
Jeden z podstawowych b dów ycia duchowego i naszego apostolstwa polega na tym, i
usi ujemy wej do odzi ycia bez Jezusa; do odzi w asnego ycia lub te
ycia cudzego.
Jeste my wówczas kuszeni, aby samowolnie podejmowa pewne decyzje, kroki, dzia ania,
a nast pnie szuka potwierdzenia ich u Jezusa. Ale nasze plany, decyzje i dzia ania
podejmowane bez Jezusa nie sprawdz si . Stan si wcze niej czy pó niej ród em naszego
cierpienia i udr ki.
Zauwa my, e w Ewangeliach ód symbolizuje Ko ció . Nasze osobiste trwanie z Jezusem
tworzy ma y Ko ció w ramach wielkiej wspólnoty ca ego Ko cio a. Jestem cz stk wielkiej
wspólnoty Ko cio a. ycie ka dego z nas podobne jest wi c do ma ej upinki orzecha, która
ywa na brzegu jeziora.
W obecnej modlitwie dzi kujmy Jezusowi za dar wspólnoty Ko cio a. Dzi ki niej mo emy
do wiadcza obecno ci Jezusa, mo emy do wiadcza wzajemnej mi
ci, wzajemnej
pomocy i przyja ni. Dzi ki wspólnocie Ko cio a mo emy bezpiecznie przechodzi przez
ycie. Pro my, aby my czuli si
ywymi cz onkami Ko cio a; nie tylko tymi, którzy mog
czerpa ze skarbca Ko cio a, ale tak e i tymi, którzy mog dzieli si z innymi bra mi
w wierze tym, czego do wiadczaj .
2. Burza na jeziorze
Nagle zerwa a si gwa towna burza na jeziorze, tak e fale zalewa y ód ; On za spa . ód
Ko cio a do pewnego tylko stopnia zabezpiecza nas przed niebezpiecze stwami jeziora,
niebezpiecze stwami wiata. W przesz
ci istnia a tendencja, aby pokazywa Ko ció jako
jedyne bezpieczne miejsce na wiecie, miejsce wolne od niebezpiecze stw wiata. Jest to
obraz prawdziwy, ale tylko do pewnego stopnia. Ko ció nie tworzy nigdy miejsca ucieczki
od wiata. Ko ció znajduje si po ród wiata i pe ni misj dla jego zbawienia.
Nagle zerwa a si gwa towna burza. Gwa towna burza uderza w ód : w t wielk
ód
Ko cio a oraz w t ma
upin orzecha, jak jest moje ycie. Gwa towna burza to
zagro enie. Ko ció
yje po ród zagro
. Próba przedstawiania Ko cio a jako instytucji
wy czonej ze wiata, daj cej poczucie bezpiecze stwa, poniewa izoluje od zagro
istniej cych na wiecie, nie odpowiada rzeczywisto ci Ko cio a zamierzonej przez
Chrystusa. Jezus chcia innego Ko cio a: Ko cio a jako znaku czasu, jako znaku Jego
obecno ci na wiecie, Ko cio a jako znaku zbawienia, znaku nadziei dla wiata.
Wiele procesów cywilizacyjnych, które przetaczaj si dzisiaj przez ludzko w sposób
gwa towny jak burza, dotyka tak e Ko cio a. Procesy te uderzaj zarówno w Ko ció
Powszechny, jak równie w poszczególnych jego cz onków — w owe ma e upinki orzecha.
Dokonuj ce si przemiany cywilizacyjne, ich szybko i gwa towno nierzadko wytr ca nas
z dotychczasowego poczucia bezpiecze stwa i spokoju. Gwa towno przemian powoduje
nieraz wielk fal . Dzisiejsze przemiany s zagro eniem dla wielu tylko dlatego, e nie
nad aj za nimi. Czuj si wytr ceni z pewnej równowagi yciowej. Nie umiej dostosowa
si do rytmu przemian.
Ale tak e wielu m odych ludzi do wiadcza dzisiaj pokusy ucieczki od ycia. Form tej
ucieczki bywa tzw. alternatywny styl ycia: za ywanie narkotyków, nadu ywanie alkoholu,
ucieczka od zaanga owania zawodowego, ucieczka od za
enia rodziny, pusty zewn trzny
seks.
Ko ció nie mo e i nie chce izolowa si od tych m odych ludzi, którzy boj si
ycia
i w
nie dlatego tak bardzo agresywnie nastawieni s do wiata urz dzonego przez
doros ych. Ko ció
yje po ród wiata. Dzia a i otwiera si na wszystkich. Wychodzi do
zagubionego wspó czesnego cz owieka i ukazuje mu fundament, na którym mo na oprze
swoje ycie. I chocia rola Ko cio a wydaje si dzi trudniejsza i bardziej z
ona, to jednak
nie mo e i nie chce on obra
si na wiat oraz na gwa towno dokonuj cych si w nim
przemian.
Z drugiej strony trzeba nam jednak u wiadomi sobie, e gwa towne burze szalej tak e
w ka dym z nas. Nasze zranienia, nasze nami tno ci, nasze s abo ci s
bin morsk
istniej
w sercu cz owieka. Jest to zadatek na niesko czono nieba lub na otch
piek a
ludzkiego ycia.
Pro my w tej kontemplacji, aby my dostrzegli nasze morskie g biny, które jak wulkan mog
wybuchn w chwili zm czenia, chwilowego nieopanowania lub innych niesprzyjaj cych
okoliczno ci ycia.
Zagro enie burz ukrywa si g boko w ka dym z nas, tli si jak ar w popiele. Na zewn trz
nie mo na go dostrzec. Wystarczy jednak, e przyjdzie wi kszy wiatr, a niemal natychmiast
wybucha on ponownie nieopanowanym ogniem. Nagle ar ukryty w popio ach staje si
wielkim po arem, który niszczy wokó siebie wszystko. Najpierw niszczy samego siebie,
a pó niej niszczy innych.
W obecnej kontemplacji chciejmy podj
pytania dotycz ce mojego do wiadczenia burzy:
podwójnej burzy — tej wywo anej zewn trznymi okoliczno ciami oraz tej wewn trznej
powodowanej przez nasze morskie g biny. Zauwa my, w jaki sposób dotyka nas to, co
dzieje si na zewn trz nas: we wspó czesnej cywilizacji, w wiecie polityki, w yciu
spo ecznym, w yciu rodzinnym, w yciu wspólnoty ko cielnej. Zauwa my cz stotliwo
tych fal, ich wielko , ich gwa towno . Zauwa my, jak one wp ywaj na nas. Opowiedzmy
Jezusowi o tych falach, o l kach, o obawach, które one w nas rodz .
Uderzanie fal o ód naszego ycia bywa trudne i bolesne. St d te mo emy odczuwa
pokus , aby odgrodzi si od wiata zewn trznego. Pytajmy si , czy nie ulegamy tej pokusie?
Czy nie usi ujemy odcina si od wiata? Mo emy próbowa postawi wysok barier na
kraw dzi naszej odzi tak, by adna fala nas nie dosi
a. Czy nie próbujemy si izolowa od
ludzi: od cz onków rodziny, od wspólnoty, od towarzyszy pracy, od spo ecze stwa, od
wiata, od cywilizacji?
W obecnej kontemplacji dostrze my tak e nasze burze wewn trzne. Chciejmy zmierzy ich
gwa towno . Spróbujmy je nazwa , dostrzec ich ród a. Zauwa my, jak do wiadczenie
burzy wewn trznej nak ada si nieraz na do wiadczenie burzy zewn trznej. Zauwa my ca
nasz bezradno w takich chwilach. Pytajmy siebie, w jaki sposób usi ujemy uspokoi nasze
serce. Czy w takich momentach zwracamy si do Boga jako Pana, który rz dzi zarówno
niebem i ziemi , jak i ludzkim sercem? Czy uciekamy si w takich chwilach do modlitwy?
Czy szukamy zaufania i powierzenia si Opatrzno ci Bo ej?
Je eli chcemy udziela skutecznej pomocy bli nim, musimy przej przez osobiste
do wiadczenie burzy, aby pe niej i g biej móc ich rozumie . Bywa nieraz, i chcemy tanio
i powierzchownie pociesza innych usi uj c st umi ich burze wewn trzne. Ale im g biej
umimy swoje lub cudze burze, tym staj si one gwa towniejsze i coraz bardziej
niebezpieczne.
3. Sen Jezusa w odzi
Kiedy na jeziorze szala a burza i uczniowie byli pe ni niepokoju i l ku, Jezus spa w odzi.
Chrystus cho spa ze zm czenia, by jednak obecny w ród uczniów. Do Jezusa pi cego
w odzi mo emy odnie s owa Pie ni nad Pie niami: Ja pi , lecz serce me czuwa (Pnp 5, 2).
Jezus pi c czuwa dyskretnie, czuwa delikatnie, czuwa z oddali.
Na kartach Ewangelii mo emy odnale jakby podwójn obecno Jezusa. Z jednej strony
Chrystus dzia a, jest aktywny, jest zewn trznie zaanga owany. G osi Dobr Nowin ,
uzdrawia, wskrzesza umar ych, ucisza burz na morzu, karmi t umy chlebem, odwiedza
przyjació , rozmawia, pociesza, karci. W tym pierwszym sposobie obecno ci Jezusa atwo
dostrzega si Jego Bosk moc pracuj
w Jego cz owiecze stwie. Jego cz owiecze stwo
objawia wówczas Jego Bóstwo.
W Ewangelii spotykamy jednak tak e drug form obecno ci Jezusa. Jest to obecno
bardziej pasywna, jakby bierna, milcz ca; Chrystus oddala si od t umów i swoich uczniów
na nocn modlitw lub odpoczynek, s ucha, patrzy i obserwuje, pi; wycofuje si i ucieka,
kiedy przychodzi zagro enie.
Milcz ca i pasywna obecno Jezusa objawia si najpe niej w czasie Jego m ki i mierci.
Zachowuje si On jak cichy baranek tak e wówczas, kiedy jest obra any, maltretowany,
biczowany, cierniem koronowany, krzy owany. Jezus pokornie przyjmuje m
i mier
jako wol swojego Ojca. Gdy Jezus jest obecny w ów drugi sposób, Jego Bóstwo jakby
ukrywa si za zas on cz owiecze stwa; Jezus wydaje si wówczas by bezsilny. Chrystus
pi cy w odzi wydaje si by nieobecny.
W obecnej modlitwie kontemplujmy oba sposoby obecno ci. Patrzmy z uwag na Jezusa,
który dzia a, jest aktywny, spieszy si , przemawia z zaanga owaniem, uzdrawia, wyp dza
kupców ze wi tyni, gwa townie napomina, pociesza. Ale przypatrujmy si te z uwag
Chrystusowi trwaj cemu w milczeniu i ciszy, zamy lonemu, Temu, który p acze, wypoczywa
lub pi.
Popatrzmy tak e z uwag i mi
ci na Jezusa, który pozwala, aby Go obra ano, oskar ano,
wy miewano, biczowano, krzy owano. Pro my, aby sam Chrystus objawi nam pe ni swojej
obecno ci. Pro my te , aby my odkryli i docenili t drug obecno — bardziej niewidoczn ,
bardziej dyskretn . Pro my, by my poznali jej najg bszy sens i znaczenie dla naszego ycia
duchowego.
4. Moje do wiadczenie obecno ci Jezusa
Nasze do wiadczenie Jezusa posiada równie podwójny charakter. Z
jednej strony
do wiadczamy dzia ania Jezusa w sposób wyra ny, jasny, mocny, aktywny. Jego dzia aniu
i obecno ci towarzysz wówczas silne prze ycia emocjonalne, stany pocieszenia, pewno ci
wewn trznej, silnej nadziei i odwagi.
Pod wp ywem Jego obecno ci i Jego dzia ania rodz si w nas silne pragnienia wewn trzne,
podejmowane s wa ne decyzje yciowe, konkretne czyny i dzia ania. W takich chwilach
mocno do wiadczamy sensu i celu obecno ci Jezusa w naszym yciu. Mamy wówczas silne
poczucie bezpiecze stwa. Jasno i wyra nie widzimy, i nasza wiara w Jezusa ma sens i jest
— mówi c prostym j zykiem — bardzo przydatna do ycia.
W obecnej kontemplacji spróbujemy odkry t w
nie wyra
obecno Jezusa w naszym
yciu. Chciejmy dostrzec, zauwa
mocne uczucia, które towarzyszy y takiej obecno ci
Jezusa. By mo e by y to wa ne i prze omowe momenty ycia, chwile decyduj ce o kszta cie
ca ego ycia, chwile decyduj ce o kszta cie yciowego powo ania. Spróbujmy przywo
te
momenty obecno ci Jezusa, chciejmy je prze
ponownie. Spróbujmy jeszcze raz powróci
do tych g bokich prze
. Dzi kujmy Bogu za nie.
Z drugiej strony Jezus ofiaruje nam tak e inny rodzaj swojej obecno ci. Jest to obecno
cichego, pokornego Baranka Bo ego, na którym spe nia si proroctwo Izajasza: Dr czono
Go, lecz sam si da gn bi , nawet nie otworzy ust swoich. Jak baranek na rze prowadzony,
jak owca niema wobec strzyg cych j , tak On nie otworzy ust swoich (Iz 53, 7).
Przypomnijmy sobie te momenty naszego ycia, w których do wiadczyli my Jezusa jako
milcz cego Baranka Bo ego. By mo e wo ali my g
no o jaki znak, a On zdawa si by
uchy, nieobecny; by mo e prosili my usilnie o jaki cud, a On okaza si bezsilny. By
mo e prosili my o
uzdrowienie w asne lub kogo bli niego, a On zdawa si by
niewra liwy. Kiedy kto
pi, zdaje si nic nie s ysze , nic nie rozumie , nic nie czu . Takiej
milcz cej obecno ci Jezusa do wiadczy a bardzo bole nie kobieta kananejska. Kiedy usilnie
wo
a: Ulituj si nade mn , Panie, Synu Dawida! Moja córka jest ci ko dr czona przez
ego ducha. Lecz On nie odezwa si do niej ani s owem (Mt 15, 22–23).
Kiedy upinka orzecha naszego ycia jest zagro ona, wydaje si nam, e Jezus powinien by
obecny w sposób bardzo aktywny, widoczny dla naszego ludzkiego oka. S dzimy wówczas,
e powinien dzia
mocno i wyra nie. Wydaje si tak e, i konieczne s nam jasne znaki
i mocne gesty. Nie uspokaja nas sama obecno Jezusa jako cichego Baranka Bo ego.
Brakuje nam wówczas wyra nego oparcia w znakach zewn trznych, poniewa zbyt atwo
lekcewa ymy ciche i delikatne natchnienia wewn trzne. Odruchowo rodzi si wi c bunt
przeciwko tej biernej, pasywnej obecno ci Jezusa. Rodzi si te podejrzenie, i Jezus jest
nieczu y i niewra liwy. Jezus pi cy w odzi wydaje si by oboj tny na ludzki los.
Ewangelista Marek szczerze opisuje, i taka w
nie pretensjonalna i oskar aj ca by a
reakcja uczniów wobec Jezusa pi cego w odzi. Mówili oni do Niego: Panie, nic Ci to nie
obchodzi, e giniemy?
W chwilach zagro enia jeste my kuszeni, by uwierzy naszym odczuciom l ku, które
zapowiadaj nasz rych y koniec. Uczucia te mówi nam, e giniemy. Pod ich wp ywem
niecierpliwie budzimy Jezusa i usi ujemy Go przekona o potrzebie nag ej interwencji.
Chcemy dyktowa Mu, jak winien si zachowa ; kiedy i jak powinien przyj nam
z pomoc ; jakie gesty i znaki winien wykona itp. Z budzeniem Jezusa cz si nasze
pretensje i oskar enia. Zdajemy si powtarza za uczniami: Panie, nic Ci to nie obchodzi, e
giniemy?
Jezus pozwala si uczniom obudzi . I w tym w
nie fakcie przejawia si Jego Boska pokora.
Daje si przekona , e Jego milcz ca obecno uczniom ju nie wystarcza.
Chrystus ws uchuje si w s owa uczniów zarówno wtedy, kiedy wyra aj one pokorn , cich
i uleg pro
, jak i wtedy, kiedy s wyrazem ich alów, pretensji czy wr cz wewn trznego
buntu. Jezus wie, e chocia nie wiedz , co mówi , to jednak przemawiaj do Niego z ca ym
zaufaniem, na jakie ich w tym momencie sta .
Pro my o g bokie do wiadczenie Jezusa jako cichego Baranka. Pro my tak e o wiar , e
pomimo braku namacalnych dla nas znaków Jego aktywno ci w niektórych chwilach naszego
ycia, On jest obecny, On czuwa, On kocha, On dzia a. Przywo uj c w naszej pami ci
konkretne burze naszego ycia, wyra my wiar , i Chrystus by z nami obecny ze swoj
niesko czon mi
ci tak e wówczas, kiedy rodzi y si w nas odczucia oddalenia i obco ci.
5. Cud uzdrowienia serca
Zauwa my, w jaki sposób Jezus zaczyna dzia
, kiedy uczniowie Go obudzili. Nie zwraca
najpierw uwagi na zagro enia zewn trzne: na przeciwny wiatr, na wzburzone fale jeziora, na
wod zalewaj
ód . Jezus zwraca uwag na niewiar uczniów. Chrystus zaczyna dzia
,
ale nie wed ug programu uczniów. Najpierw mówi im o rzeczywistym zagro eniu, jakim jest
dla nich ich ma a wiara: Czemu boja liwi jeste cie, ma ej wiary? Pierwszym zagro eniem dla
cz owieka nie s niebezpiecze stwa p yn ce ze wiata zewn trznego, ale niebezpiecze stwa
yn ce z zal knionego i niewiernego serca. Pierwszym zagro eniem dla nas nie jest sama
burza, ale l kliwy sposób jej prze ywania. Pierwszym zagro eniem dla cz owieka jest jego
postawa odgradzania si od Boga i zamykania si w sobie samym.
Wewn trzna przemiana cz owieka nie rozpoczyna si od uciszenia zewn trznych fal, na które
cz sto nie mamy wp ywu, ale od uciszenia serca. Podstawowy b d, jaki nieraz pope niamy,
polega na tym, e w uzdrowieniu wewn trznym zaczynamy najpierw zwraca uwag na
zewn trzne reakcje, zachowania, odczucia. Usi ujemy najpierw zmieni rzeczy zewn trzne,
nie dotykaj c naszego serca.
Jezus ucisza burz na yczenie uczniów. Potem wsta , rozkaza wichrom, jezioru, i nasta a
boka cisza. Tego w
nie oczekiwali uczniowie. To wydawa o im si konieczne. I Jezus
uczyni to, o co Go usilnie prosili. Jezus mo e zrobi w nas tylko to, na co jeste my otwarci i
o co Go wyra nie prosimy. Jezus mo e uzdrowi w nas tylko to, co Mu przedstawiamy jako
przyczyn naszego nieszcz cia. Chrystus nie móg natomiast uzdrowi niewiary uczniów,
nie móg uzdrowi ich z ich l ków, poniewa nie do wiadczali jeszcze takiej potrzeby
w sobie. Na cud uzdrowienia serca z l ku jeszcze si nie otworzyli.
Cud uciszenia burzy na jeziorze jest jednak tylko rozwi zaniem dora nym, chwilowym.
Cisza na jeziorze nie sta a si wieczn cisz . Pan Jezus swoim jednorazowym uciszeniem
burzy nie zmieni praw przyrody. Zmiany warunków atmosferycznych powodowa y kolejne
burze. Uzdrowienia z chorób cia a, wskrzeszania umar ych by y tak e chwilowymi cudami.
Uzdrawiani i wskrzeszani do ycia umierali jak wszyscy inni ludzie.
Burze na jeziorze istnia y i b
istnie . Uczniowie nie rozumieli jednak, e problemem ich
ycia nie s burze na jeziorze, ale burze w ich zal knionych sercach. Jezus uciszy burz na
jeziorze, ale nie móg jeszcze uciszy serc Aposto ów. Ten zasadniczy cud dokona si
znacznie pó niej ju po Zmartwychwstaniu Mistrza.
O ile cud uciszenia burzy na jeziorze by dora ny, przej ciowy, o tyle cud uzdrowienia serca
móg by by cudem trwa ym. Kolejne burze na morzu ich ycia wywo ywa y kolejne l ki.
Natomiast uzdrowienie serca sprawi oby, e kolejne burze prze ywane by yby przez nich ju
inaczej; nie by yby bowiem okazj do objawiania si ich ludzkich l ków, ale okazj do
wzrostu ich ma ej wiary.
W obecnej kontemplacji pro my Jezusa, aby by dla nas pomoc i ratunkiem w chwilach
zagro enia i niepewno ci; pro my tak e, aby nieustannie leczy nasze serca z niewiary
i nieufno ci. Módlmy si równie , aby cud uzdrowienia serca by dla nas wa niejszy, ni
dora na pomoc w trudnych chwilach.
6. Kim e On jest?
Uczniowie pytaj : Kim e On jest, e nawet wichry i jeziora s Mu pos uszne? Fakt, e wichry
i jeziora s pos uszne swemu Stwórcy, jest prostym, jakby oczywistym cudem. Natura
nieo ywiona musi by pos uszna swojemu Panu.
Gdyby uczniowie prze yli burz w pe nym zaufaniu Jezusowi, wówczas mogliby zada inne
pytania: Kim e On jest, e cz owiek w swojej wolno ci jest Mu pos uszny i oddaje Mu ca e
swoje ycie? Kim e On jest, e mamy kocha Go ca ym swoim sercem, ca swoj dusz ,
ca ym swoim umys em? Kim e On jest, e mamy
tak, jak On yje? Kim e On jest, e Jego
ycie staje si dla nas najwy szym kryterium wszystkich wyborów, decyzji i planów ycia?
Pytanie: Kim e On jest, e nawet wichry i jezioro s Mu pos uszne? — jest pocz tkiem
innego pytania: Kim e On jest w moim yciu? Jakie zajmuje miejsce i jak spe nia On rol ?
Udzielmy Jezusowi odpowiedzi na te pytania zgodnie z tym, co dyktuje nam nasze serce.
Na zako czenie kontemplacji pro my Jezusa, aby nurtowa o nas wewn trzne pytanie: Kim e
On jest? Módlmy si , by pytanie to sta o si jedn z najwa niejszych spraw naszego ycia.
Pro my jednak, aby my w szukaniu odpowiedzi na nie umieli by nie tylko wierni, uczciwi
i ofiarni, ale tak e cierpliwi i pokorni. Odpowied na pytanie, kim jest Jezus, przyjdzie
bowiem nie tylko dzi ki naszym duchowym zmaganiom, ale w równej mierze dzi ki Jego
asce.
XVI. WOLNO
JEZUSA
Dlatego mi uje Mnie Ojciec, bo Ja ycie moje oddaj , aby je potem znów odzyska . Nikt Mi
go nie zabiera, lecz Ja od siebie je oddaj . Mam moc je odda i mam moc je znów odzyska .
Taki nakaz otrzyma em od mojego Ojca (J 10, 17–18).
Wtedy przyst pi kusiciel i rzek do Niego: Je li jeste Synem Bo ym, powiedz, eby te
kamienie sta y si chlebem. Lecz On mu odpar : Napisane jest: Nie samym chlebem yje
cz owiek, lecz ka dym s owem, które pochodzi z ust Bo ych. Wtedy wzi Go diabe do Miasta
wi tego, postawi na naro niku wi tyni i rzek Mu: Je li jeste Synem Bo ym, rzu si
w dó , jest przecie napisane: Anio om swoim rozka e o tobie, a na r kach nosi ci b
,
by przypadkiem nie urazi swej nogi o kamie . Odrzek mu Jezus: Ale jest napisane tak e:
Nie b dziesz wystawia na prób Pana, Boga swego. Jeszcze raz wzi Go diabe na bardzo
wysok gór , pokaza Mu wszystkie królestwa wiata oraz ich przepych i rzek do Niego:
Dam Ci to wszystko, je li upadniesz i oddasz mi pok on. Na to odrzek mu Jezus: Id precz,
szatanie! Jest bowiem napisane: Panu, Bogu swemu, b dziesz oddawa pok on i Jemu
samemu s
b dziesz. Wtedy opu ci Go diabe , a oto anio owie przyst pili i us ugiwali
Mu (Mt 4, 3–11).
Jezus mu odpowiedzia : Lisy maj nory i ptaki powietrzne — gniazda, lecz Syn Cz owieczy
nie ma miejsca, gdzie by g ow móg oprze ( k 9, 58).
Tak to, bracia, nie jeste my dzie mi niewolnicy, ale wolnej. Ku wolno ci wyswobodzi nas
Chrystus. A zatem trwajcie w niej i nie poddawajcie si na nowo pod jarzmo niewoli! (Ga 4,
31 — 5, 1).
Obraz dla obecnej kontemplacji: Przedstawmy sobie Jezusa kuszonego na pustyni, który
z wielk wewn trzn swobod odrzuca kolejne pokusy z ego ducha. Ws uchajmy si w s owa
Jezusa wypowiedziane z moc : Id precz, szatanie!
Pro ba o owoc rozmy lania: Pro my o wewn trzny podziw, adoracj dla wolno ci Jezusa: dla
Jego niezale no ci wewn trznej, dla Jego swobody wyra ania opinii, dla Jego wolno ci
wobec wszelkich zagro
, wobec jakichkolwiek ludzkich po da , nami tno ci czy l ków.
Pro my tak e, aby On sam ods oni nasze l ki o swoje ycie oraz da nam g bokie
pragnienie kroczenia drog wolno ci. Pro my o pragnienie ycia w wewn trznej wolno ci na
wzór wolnego Jezusa.
1. D
enie do wolno ci
enie do wolno ci jest jedn z podstawowych warto ci cz owieka. To w
nie w wolno ci
i dzi ki niej cz owiek realizuje swoje zasadnicze cele i d
enia. Najwa niejszym zadaniem
cz owieka jest zrozumienie troski Boga i szacunek dla wolno ci cz owieka — wolno ci,
najwy szego objawu troski Boga o cz owieka. (...) Szacunek dla cz owieka oznacza szacunek
dla wolno ci ludzkiej (A. J. Heschel).
Wolno w sposób istotny wi e si z inn podstawow warto ci cz owieka, jak jest
mi
. Nie mo na do wiadczy prawdziwej mi
ci bez do wiadczenia wolno ci. Wolno
stanowi integraln cz
mi
ci.
Wiek dwudziesty jawi si jako szczególny czas d
enia do wolno ci. Walka o wyzwolenie
narodowe i spo eczne oraz osobista wolno nabra y wielkiego znaczenia. Walka klasowa,
wyzwolenie klasowe sta y si poj ciami, które zdominowa y ycie spo eczne i polityczne
naszego dwudziestego wieku. Do wiadczenie cz owieka pokazuje jednak, e wyzwolenie
zewn trzne i zbiorowe pozostaje bardzo cz sto wyzwoleniem pozornym. Nierzadko bowiem
wyzwolenie spod jednej niewoli klasowej czy narodowej wprowadza te same narody i klasy
spo eczne w inne formy niewoli, nierzadko gorsze od pierwszej.
Próby wyzwolenia zewn trznego i zbiorowego mog tylko wówczas zosta ukoronowane
sukcesem, je eli poprzedzi je i b dzie im towarzyszy nieustannie wyzwolenie wewn trzne
i osobowe. Istot wyzwolenia wewn trznego jest pokonanie najpierw w sobie samym
wszelkich form niewoli.
Wolno ludzka nie polega jednak na jakiej absolutnej niezale no ci od kogokolwiek
i czegokolwiek. Wolno polega na ca kowitym zwi zaniu si z kim , przez kogo cz owiek
czuje si kochany i którego sam pragnie kocha . Wolno w sposób konieczny wi e si
z mi
ci . Ostatecznie ród o wolno ci spoczywa w samym Bogu, który jest niesko czon
mi
ci . Bóg jest absolutnie wolny, poniewa jest sam mi
ci . To On stworzy cz owieka
wolnym, aby — na laduj c samego Stwórc — móg przyjmowa i dawa mi
.
Obecne d enie do wolno ci zewn trznej i zbiorowej ods ania, i nasze czasy potrzebuj
ludzi zaanga owanych na drodze do wyzwolenia wewn trznego i osobowego. W procesie
wspó czesnego wyzwolenia chrze cijanie mog odegra niezwyk rol . Istot powo ania
chrze cija skiego jest bowiem powo anie do wolno ci dzieci Bo ych: Wy zatem, bracia,
jeste cie powo ani do wolno ci (Ga 5,13) — pisze w. Pawe .
Podstaw wolno ci chrze cijan tworzy wolno Jezusa Chrystusa. To w
nie dzi ki niej i
w
niej stajemy si lud mi wolnymi. Do wiadczenie osobistej wolno ci zdobywanej
w Chrystusie daje nam prawo wzywa innych, aby razem z nami kroczyli t sam drog .
2. Jezus Chrystus ród em wolno ci
Prawdziw wolno daje nam Bóg w Jezusie Chrystusie. On sam jest obrazem wiecznej
wolno ci Boga. Wolno stanowi jedn z podstawowych warto ci Jezusa, do której
nieustannie d
y i któr ci gle yje.
Ze wszystkich czterech Ewangelii przebija opis Cz owieka wolnego wolno ci absolutn .
Chrystus yje zarówno wolno ci zewn trzn , jak i wolno ci wewn trzn . Jezus nie poddaje
si presji rodowiska, w którym yje: presji rodziny, presji przyjació , presji uczniów, presji
opinii spo ecznej. Jezus nie poddaje si tak e presji w adzy religijnej czy politycznej.
Jezus nie ulega równie jakimkolwiek zniewoleniom wewn trznym, nie ulega adnym
przymusom uczuciowym i psychicznym. Jezus nie poddaje si l kowi o siebie, obawom
o swoj przysz
; nie ulega
dzy w adzy, po dliwo ci cia a czy jakiejkolwiek innej
nami tno ci.
Ca a osobowo Jezusa, Jego sposób ycia, my lenia, prze ywania i dzia ania oddaje si
jednej warto ci i
jednej Osobie: Ojcu. Jezus swoj wolno anga uje ca kowicie
i niepodzielnie w dzie o swojego Ojca.
Pro my, aby my mogli podziwia , adorowa wolno Jezusa: Jego niezale no wewn trzn ,
swobod w rozmowie ze wszystkimi lud mi, Jego wolno wobec zagro
i niepewno ci,
wolno wobec ludzkiego odrzucenia i innych zranie , wolno wobec jakichkolwiek
ludzkich po da i nami tno ci.
To w
nie wolno Jezusa sprawia, i Jego odpowiedzi dawane przeciwnikom budz ich
podziw. Dzi kujmy Jezusowi za dar Jego wolno ci, poprzez który ukazuje nam, na czym
polega nasza wolno . Dzi kujmy Mu za wezwanie do wolno ci poprzez poznawanie,
mi owanie i na ladowanie Go.
3. Wolno Jezusa wobec ycia doczesnego
Jezus w wype nianiu swojej misji nie ogl da si na opini ludzk . Nie ulega te
adnym
niesprawiedliwym szanta om ze strony w adz religijnych (por. Mk 12, 13–17). Tak e
wówczas, kiedy Sanhedryn przes dzi ju o Jego mierci, Jezus nie podda si l kowi o w asne
ycie. Otwarcie da wiadectwo o swojej misji mesja skiej, cho wie, i stanie si ono
zasadniczym motywem skazania Go na mier . Jezus zachowuje ca kowit wolno wobec
ycia ziemskiego. Niesprawiedliwy s d, brutalna m ka i mier staj si miejscem
realizowania absolutnej, Boskiej wolno ci Jezusa. Jezus powie, i nikt nie zabiera Mu ycia
przemoc , lecz On sam od siebie je oddaje. Mam moc je odda i mam moc je znów odzyska .
Taki nakaz otrzyma em od mojego Ojca (J 10, 17–18).
Wolno Jezusa wobec ycia fizycznego nie wyp ywa a z pogardy lub te z lekcewa
cego
stosunku do niego, ale z ca kowitej ufno ci do Ojca oraz z pragnienia pe nienia Jego woli.
Jezus ma g bok
wiadomo warto ci w asnego ycia. Jezus ceni swoje ycie ziemskie. Ale
ponad swoje ycie bardziej ceni Ojca i Jego wol . Ca kowita jedno z Ojcem, pragnienie
wykonania do ko ca Jego woli jest ród em wolno ci Jezusa wobec swojego ycia.
Rozwa aj c wolno Jezusa wobec ycia ziemskiego przypatrzmy si , jak bardzo bywamy
zniewoleni obaw o nasze ycie. Ów l k kieruje nieraz wielu naszymi odruchami, decyzjami
i dzia aniami. Pod wp ywem l ku o siebie pope niamy wiele b dów i grzechów, np.
tchórzliwie milczymy tam, gdzie nale
oby odwa nie zabra g os. Innym razem pod
wp ywem l ku mówimy du o i niepotrzebnie. Bronimy si bowiem tak e wtedy, kiedy nic
i nikt nam nie zagra a.
Pro my Jezusa, aby ods oni nam nasze l ki o swoje ycie, poniewa s one przejawem
naszego zniewolenia, naszej niewiary i koncentracji na sobie. Wzbudzajmy te w nas uczucia
wdzi czno ci i uwielbienia Boga za dar wolno ci objawiony nam w Jezusie Chrystusie.
Pro my równie , aby Jego wolno by a dla nas nieustannie wezwaniem. Pro my
o pragnienie wewn trznej wolno ci na wzór wolnego Jezusa.
4. Wolno Jezusa wobec posiadania materialnego
Ewangelie ukazuj nam te w Jezusie Cz owieka wolnego wobec posiadania materialnego.
Ubogie ycie w Nazarecie oraz ubogi styl ycia w drownego proroka jest sposobem
realizowania wolno ci w korzystaniu z wszelkich dóbr doczesnych. Jezus powie o sobie: lisy
maj nory i ptaki powietrzne — gniazda, lecz Syn Cz owieczy nie ma miejsca, gdzie by g ow
móg oprze (Mt 8, 20).
W postawie Jezusa wobec rzeczy nie ma jednak cienia manichejskiej pogardy dla materii.
Jezus nie lekcewa y potrzeby korzystania z dóbr. W modlitwie Ojcze nasz ka e nam prosi
Ojca niebieskiego: Chleba naszego powszedniego daj nam dzisiaj.
Jezus pozostaje wolny wobec zdobywania dóbr materialnych. Wie bowiem, i nie posiadanie
nadaje warto cz owiekowi. Nie mie , ale by stanowi ostateczne kryterium ludzkiej osoby.
Powi kszanie swoich zasobów materialnych nie zabezpiecza ycia, poniewa nawet gdy kto
op ywa we wszystko, ycie jego nie jest zale ne od jego mienia ( k 12, 15).
Swoj nauk Jezus wcieli w swój sposób my lenia, odczuwania i dzia ania pozostaj c
ca kowicie wolnym wobec jakiejkolwiek chciwo ci. Chrystus nazywa g upcem bogacza,
który z pomoc nagromadzonego maj tku chcia spot gowa , jakby zwielokrotni swoje
ycie. Bogacz s dzi , i przy pomocy bogactwa wyd
y swoje ycie. Bezrozumnie mówi
wi c do siebie: Masz wielkie zasoby dóbr na d ugie lata z
one; jedz, pij i u ywaj! Ale Jezus
nazywa go po prostu g upcem:
upcze, jeszcze tej nocy za daj twojej duszy od ciebie ( k
12, 19–20).
upota bogacza polega na szukaniu ycia w martwych rzeczach. Nawet gdy kto op ywa we
wszystko, ycie jego nie jest zale ne od jego mienia ( k 12, 15). ycie cz owieka nie zale y
od martwych przedmiotów, tak e wówczas, kiedy nagromadzi ich bardzo du o. Chciwo
pieni dza u wspó czesnego cz owieka jest najcz ciej prób zabezpieczenia swojego ycia.
Taki charakter posiada zarówno zach anna chciwo jednostek, jak równie pazerna
chciwo ekonomiczna bogatych narodów, które wykorzystuj narody biedniejsze od siebie
czyni c z nich wielki rynek zbytu dla w asnej nadprodukcji.
Je eli nasze w asne ycie nie zale y od naszego mienia, to tym bardziej wype nianie naszej
misji nie jest równie uzale nione od stanu posiadania. Nabywaj c rzeczy materialne,
korzystaj c z najnowszych rodków technicznych, nie mo emy nigdy zapomnie , e
w wype nianiu misji najwi cej znaczy nasze osobiste wiadectwo ycia oraz nasze osobiste
na ladowanie Jezusa Chrystusa.
Dzi kujmy Bogu za dar wolno ci Jezusa wobec wiata materii oraz ludzkiej
dzy
posiadania. Wolno wobec rzeczy sprawia, i to, co dla chciwych staje si miejscem
zniewolenia i grzechu, dla wolnych staje si miejscem szukania i znajdowania Boga. w.
Ignacy dzi ki swojej wolno ci wobec wiata odkry rzeczy jako miejsce obecno ci Boga.
Pro my o g bokie zrozumienie, na czym polega nasza osobista wolno wobec wiata
materii. Pro my tak e, aby my wyzbyli si z udzenia, e martwe rzeczy mog podtrzyma
i zabezpieczy nasze ycie doczesne. Pro my te o g bokie wnikni cie w prawd , e ycie
cz owieka zale y najpierw od Boga.
5. Wolno Jezusa wobec potrzeb cia a
Wtedy przyst pi kusiciel i rzek do Niego: Je li jeste Synem Bo ym, powiedz, eby te
kamienie sta y si chlebem. Lecz On mu odpar : Napisane jest: Nie samym chlebem yje
cz owiek, lecz ka dym s owem, które pochodzi z ust Bo ych (Mt 4, 3–4).
Czterdziestodniowy post Jezusa na pustyni, Jego cz ste i d ugie nocne czuwania na
modlitwie, niewygody zwi zane z yciem w drownego nauczyciela, Jego do wiadczenie
odu oraz wszystkie inne niewygody yciowe ukazuj nam cz owieka, którego potrzeby
cia a s podporz dkowane zjednoczeniu z Ojcem i wype nianiu Jego woli. Cia o Jezusa
zostaje poddane duchowi i jemu s
y.
Wolno Jezusa wobec potrzeb cia a nie wyra a si jednak w jakich uci
liwych i d ugich
postach i
praktykach pokutnych. Chrystus nie na laduje surowego ycia swojego
poprzednika, Jana Chrzciciela. Prowadzi ubogie ycie w drownego proroka, ale pozwala si
go ci wszystkim. W wolno ci wewn trznej je i pije to, czym Go cz stuj . Ten kontrast
pomi dzy stylem ycia Jana Chrzciciela a stylem ycia Jezusa pos
y Jego przeciwnikom za
pretekst do oskar enia Go, e jest ar okiem i pijakiem: Przyszed Syn Cz owieczy: je i pije;
a wy mówicie: Oto ar ok i pijak, przyjaciel celników i grzeszników ( k 7, 34).
Wolno Jezusa sprawia, i potrzeby cia a nie zatrzymuj Jego uwagi. Nie poch aniaj Jego
ludzkich energii ani wtedy, gdy cierpi g ód, ani gdy siada do obficie zastawionego sto u
u bogatego Zacheusza czy te Szymona Faryzeusza. Królestwo Bo e, to nie sprawa tego, co
si je i pije, ale to sprawiedliwo , pokój i rado w Duchu wi tym (Rz 14, 17).
Jezus, który prowadzi ycie pe ne Ducha, nie doznaje dokuczliwych g odów zmys owych.
My natomiast, w przeciwie stwie do Jezusa, do wiadczamy nierzadko nieopanowanych
odów naszych zmys ów. Ujawniaj si one mi dzy innymi w nadu ywaniu jedzenia i picia,
w nadu yciach seksualnych, w nadu ywaniu programów audiowizualnych, w alkoholizmie,
w narkomanii.
Nadu ycia te p yn jednak nie tyle z realizowania rzeczywistych potrzeb cia a, ale przede
wszystkim z pustki serca. Je eli cz owiek nie realizuje swoich najg bszych potrzeb ducha,
wówczas sfrustrowane pragnienia duchowe objawiaj si jakimi nieokre lonymi
niepokojami i g odami psychicznymi i zmys owymi. Te w
nie niepokoje i g ody trawi nas
i z eraj wewn trznie.
Podstawowym naszym b dem jest to, i nie analizuj c ich sensu, odruchowo usi ujemy je
uspokaja poprzez konsumpcje zmys owe. atwo tworzy si wówczas uzale nienie
zmys owe. Kiedy rzucamy si w wir dozna zmys owych, wtedy stopniowo doprowadzamy
si do stanów coraz wi kszego rozbicia psychicznego i duchowego. Tak tworz si w nas
destruktywne na ogi i uzale nienia psychiczne.
Wyprowadzenie nas z niewolniczego uzale nienia od dozna zmys owych nie mo e jednak
odbywa si wy cznie na drodze jakiego woluntaryzmu, si samej ludzkiej woli. Trzeba
najpierw rozpocz
od szukania sensu i celu swojego ycia. Moralizatorski ton, do którego
nierzadko si odwo ujemy w pracy wychowawczej, katechetycznej, kaznodziejskiej, a tak e
w pracy nad sob (powiniene , musisz), nie przyniesie adnego owocu, je eli nie zbudujemy
w sobie i w innych g bokich motywacji wewn trznych. Do wiadczenie pokazuje, i jest
praktycznie niemo liwe uleczy cz owieka z na ogów i uzale nie zmys owych, je eli nie
podejmuje i nie realizuje on swoich najg bszych potrzeb duchowych; je eli nie zakorzenia
swojego ycia w Bogu.
W obecnej kontemplacji pro my Jezusa, aby my odkrywali w sobie potrzeb coraz wi kszej
wolno ci wewn trznej: wolno ci wobec dozna cia a, wolno ci wobec posiadania
materialnego oraz wolno ci wobec swojego ziemskiego ycia. Pro my te o zrozumienie, e
wolno wewn trzna stanowi konieczny warunek dobrze prze ywanej wolno ci zewn trznej.
6. Wolno Jezusa wobec ludzkiej mi
ci
Nieskr powana wolno , z jak Jezus przebywa i rozmawia z kobietami i z m czyznami,
jest wiadectwem Jego czystego serca, które nie zawiera jakiejkolwiek po dliwo ci. Pe na
wolno Jezusa wobec mi
ci ma
skiej i rodzinnej, z której dobrowolnie rezygnuje,
wyra a Jego bezwarunkowe oddanie si Ojcu i pragnienie pe nienia Jego woli.
Wyrzeczenie si mi
ci ma
skiej i rodzicielskiej w celibacie pozostawia w cz owieku
jak g bok pustk uczuciow , któr mo e wype ni jedynie do wiadczenie synowskiej
mi
ci do Boga na wzór synowskiego oddania si Jezusa swojemu Ojcu.
w celibacie dla
Jezusa, z mi
ci do Jezusa, tak — ale Jezusa pe ni cego swe pos annictwo objawiania Ojca
wszystkim ludziom.
w celibacie, aby dawa
wiadectwo o czu
ci Ojca wobec
wszystkich ludzi, a zw aszcza ubogich i najmniejszych (M. Rondet).
Wolno Jezusa wobec ludzkiej mi
ci jest wielkim darem nie tylko dla yj cych
w celibacie, ale tak e dla osób realizuj cych mi
ma
sk i rodzicielsk . Czysto
Jezusa jest wzorem czystej mi
ci równie w ma
stwie i w rodzinie. W ludzkiej mi
ci
erotycznej i
seksualnej kryje si bowiem
niebezpieczna w adza, któr narzeczeni
i ma onkowie przyznaj sobie nawzajem. Z jednej strony mo e ona przemieni si w dar
i rezygnacj z siebie, ale te mo e przerodzi si w posiadanie i alienacj (M. Rondet).
Obserwuj c uwa nie relacje mi dzyosobowe, jakie istniej w
wielu ma
stwach
i rodzinach, atwo odkry , w jaki sposób w adza zwi zana z mi
ci ludzk prowadzi do
wzajemnego zniewalania siebie. Dominowanie emocjonalne jednego z ma onków nad
drugim, wzajemne ograniczanie swojej wolno ci oraz inne formy manipulowania sob — oto
najcz stsze przejawy nadu
zwi zanych z w adz , jak w mi
ci erotycznej ludzie
przyznaj sobie nawzajem. Nierzadko te ofiarami alienacji i posesywno ci w mi
ci
ma
skiej staj si dzieci.
W obecnej modlitwie dzi kujmy Jezusowi za Jego ca kowite oddanie si Ojcu, które sta o si
ród em Jego wolno ci wobec ludzkiej mi
ci. Pro my tak e, aby Jego powierzenie si Ojcu
by o dla nas wezwaniem do nieustannego szukania intymnego zjednoczenia z Bogiem,
z którego zrodzi si nasza wolno wobec ludzkiej mi
ci; wolno , dzi ki której b dziemy
mogli — zgodnie ze swoim stanem ycia — dawa
wiadectwo czu ej i delikatnej mi
ci
Boga do cz owieka.
XVII. DAJ MI PI
Przyby wi c do miasteczka samaryta skiego, zwanego Sychar, w pobli u pola, które niegdy
da Jakub synowi swemu, Józefowi. By o tam ród o Jakuba. Jezus zm czony drog siedzia
sobie przy studni. By o to oko o szóstej godziny. Nadesz a tam kobieta z Samarii, aby
zaczerpn
wody. Jezus rzek do niej: Daj Mi pi ! (...) Na to rzek a do Niego Samarytanka:
Jak
Ty b
c ydem prosisz mnie, Samarytank , bym Ci da a si napi ? (...) Jezus
odpowiedzia jej na to: O, gdyby zna a dar Bo y i wiedzia a, kim jest Ten, kto ci mówi: Daj
Mi si napi — prosi aby Go wówczas, a da by ci wody ywej. Powiedzia a do Niego
kobieta: Panie, nie masz czerpaka, a studnia jest g boka. Sk
e wi c we miesz wody
ywej? Czy Ty jeste wi kszy od ojca naszego Jakuba, który da nam t studni , z której pi
i on sam, i jego synowie i jego byd o? W odpowiedzi na to rzek do niej Jezus: Ka dy, kto pije
wod , znów b dzie pragn . Kto za b dzie pi wod , któr Ja mu dam, nie b dzie pragn
na wieki, lecz woda, któr Ja mu dam, stanie si w nim ród em wody wytryskuj cej ku yciu
wiecznemu. Rzek a do Niego kobieta: Daj mi tej wody, abym ju nie pragn a i nie
przychodzi a tu czerpa . A On jej odpowiedzia : Id , zawo aj swego m a i wró tutaj!
A kobieta odrzek a Mu na to: Nie mam m a. Rzek do niej Jezus: Dobrze powiedzia
: Nie
mam m a. Mia
bowiem pi ciu m ów, a ten, którego masz teraz, nie jest twoim m em.
To powiedzia
zgodnie z prawd (J 4, 5–18).
Obraz dla obecnej kontemplacji: Przedstawmy sobie Jezusa, który siedzi samotnie przy
studni Jakubowej oraz kobiet , która przychodzi do studni zaczerpn
wody. Kontemplujmy
rozmow Jezusa z kobiet . Dostrze my wielk wewn trzn wolno Chrystusa, z jak
rozmawia z ni . Ws uchajmy si z uwag w Jego s owa wypowiedziane do Samarytanki: Daj
Mi pi !
Pro ba o owoc kontemplacji: Pro my, aby my do wiadczyli wewn trznie, i Jezus pragnie
naszej mi
ci oraz e my równie t sknimy za Jego bezwarunkow , Bosk mi
ci . Pro my
tak e, aby my otwarli si na mi
Jezusa i jednocze nie chcieli odpowiedzie Mu mi
ci
na mi
.
1. Mi
wy czna
W Ewangelii w. Jana pragnienie wody wyra a pragnienie serca. Jezus mówi c do
Samarytanki: Daj Mi pi zaprasza j , aby odda a Mu ca e swoje ycie w mi
ci.
To wezwanie Jezus kieruje nie tylko do Samarytanki, ale do ka dego z nas. W tym wezwaniu
Chrystus domaga si bezwarunkowego oddania, oddania bez reszty.
W jednym s owie pragn wypowiedzianym tu przed mierci na krzy u (J 19, 28) Jezus
najpe niej wyrazi potrzeb swego Serca. W nim zawar ca y sens i cel swojego ziemskiego
ycia.
W wi zi z Jezusem nie chodzi wi c najpierw o nasz bezgrzeszno , nienaganno moraln
lub jak form twórczej samorealizacji. Jezus pragnie najpierw naszej mi
ci. W relacji
z Jezusem chodzi przede wszystkim o przyj cie Jego Osoby, a wraz z Ni Jego ycia
ukrytego, Jego ycia publicznego, Jego nauki oraz Jego mierci i Zmartwychwstania. Chodzi
o oblubie cze oddanie si najpierw Jemu.
Symbolem jedno ci ucznia z Jezusem jest jedno kobiety i m czyzny. Kobieta, ona
opuszcza dom matki i ojca i idzie zamieszka u swojego m a, w jego domu. Dom m a
staje si jej domem. Ucze Jezusa równie idzie mieszka u swojego Mistrza. Dom Mistrza
staje si domem ucznia.
Uczniowie Jana pytaj Jezusa: Nauczycielu — gdzie mieszkasz? Jezus im odpowie: Chod cie,
a zobaczycie. (...) I tego dnia pozostali u Niego (J 1, 38–39).
Dojrza a mi
ma
ska ma charakter wy czny. Pomi dzy dwoje kochaj cych si osób,
czyzn i kobiet , nie mo e wej nikt trzeci jako równorz dny partner. Mi
wy czna,
oblubie cza jest zawsze mi
ci zazdrosn . I tak w
nie mi
ci Bóg kocha Izraela: Pan
zapali si zazdrosn mi
ci ku swojej ziemi, i zmi owa si nad swoim ludem (Jl 2, 18).
Z tej zazdrosnej mi
ci Boga rodzi si przykazanie: Ja jestem Pan, twój Bóg, który ci
wywiód z ziemi egipskiej, z domu niewoli. Nie b dziesz mia cudzych bogów obok Mnie! Nie
dziesz czyni
adnej rze by ani adnego obrazu! (...) Nie b dziesz oddawa im pok onu i nie
dziesz im s
, poniewa Ja Pan, twój Bóg, jestem Bogiem zazdrosnym (Wj 20, 2–5).
Zazdrosna mi
Jezusa do nas domaga si równie z naszej strony mi
ci wy cznej.
Mi
ci do Jezusa nie mo na podzieli z kimkolwiek: z w asnymi rodzicami, z dzie mi, ze
wspó ma onkiem, z najlepszymi przyjació mi. Je li kto przychodzi do Mnie, a nie ma
w nienawi ci swego ojca i matki, ony i dzieci, braci i sióstr, nadto siebie samego, nie mo e
by moim uczniem ( k 14, 26).
W obecnej modlitwie pro my Jezusa, aby objawi nam swoj zazdrosn mi
, która nadaje
najpe niejszy sens i cel naszemu yciu. Pro my tak e, aby my mogli z zaufaniem przyj
j
i odpowiedzie na ni nasz zazdrosn mi
ci .
2. Nasza s abo w relacji z Jezusem
Na to rzek a do Niego Samarytanka: Jak
Ty b
c ydem prosisz mnie, Samarytank , bym
Ci da a si napi ?
Parafrazuj c s owa Samarytanki mo emy powiedzie do Jezusa: Jak
Ty, b
c Synem
Bo ym, zwracasz si do mnie grzesznika? Kiedy u wiadamiamy sobie w asn s abo ,
grzeszno , wówczas rodzi si w nas radykalne zw tpienie, czy nasza mi
do Jezusa,
nasza przyja
z Nim jest mo liwa. Czujemy si wówczas zablokowani w naszym dialogu
z Nim. Dzieje si tak tylko dlatego, e niew
ciwie pojmujemy nasz s abo moraln . Nie
miemy i nie mamy odwagi uwierzy , e Ojciec kocha nas jako grzeszników.
Karol de Foucauld wyzna kiedy , i przez d ugi czas b dnie do wiadcza w asnej
grzeszno ci. Mia em ochot mówi z Piotrem: Odejd ode mnie, Panie, bom jest cz owiek
grzeszny. Ale nie mówi ju tego wi cej. Teraz mówi inaczej: Zosta , Panie, ze mn , bom
jest cz owiek grzeszny. Moja n dza, moje niedoskona
ci, które pope nia em dzie i noc,
przeszkadza y mi w szukaniu Boga we mnie, ale teraz wiem, e moje grzechy nie s
przeszkod dla Bo ej mi
ci.
Niew
ciwe rozumienie naszej ludzkiej s abo ci mo e zamyka nas na mi
Boga.
Mo emy s dzi , e mi
jest niemo liwa, jak niemo liwy jest powrót zmar ego do ycia.
O tej w
nie niemo liwo ci mówi Marta, siostra azarza, w rozmowie z Jezusem: Panie, ju
cuchnie. Le y bowiem od czterech dni w grobie. Ale Jezus napomina Mart : Czy nie
powiedzia em ci, e je eli uwierzysz, ujrzysz chwa Bo ? (J 11, 39–40).
W relacj z Jezusem wchodzimy z naszymi zranieniami, niedoskona
ciami, z ca nasz
grzeszno ci , która cuchnie nieraz od d
szego ju czasu. Nasze s abo ci i grzechy s
cz ci naszej wi zi z Jezusem. Mówi c paradoksalnie, to dzi ki tej szcz liwej winie
mo emy do wiadczy naprawd potrzeby Jezusa w naszym yciu. S abo ludzka staje si
dla nas miejscem zbawienia, którego dokonuje w nas Jezus.
Docieraj c do naszej ludzkiej n dzy nie mo emy jednak traktowa Jezusa instrumentalnie.
Jezus nie jest por cznym narz dziem do rozwi zania naszych problemów, narz dziem
samorealizacji, sposobem dochodzenia do w asnej bezgrzeszno ci.
Gdyby w yciu duchowym pierwsz trosk by a nasza doskona
, wówczas istnia oby
niebezpiecze stwo rozmini cia si z Bogiem. Tak w
nie rozmin si z Bogiem faryzeusz
z przypowie ci o faryzeuszu i celniku. W swojej wiadomo ci by doskona y, ale odszed ze
wi tyni nie usprawiedliwiony (por k 18, 10nn). Zabrak o w jego relacji do Boga zaufania
i mi
ci.
Podobnie bogaty m odzieniec, cho zachowa wszystkie przykazania, odszed smutny, bo nie
odda si ca kowicie Jezusowi (por. k 18, 18). Pierwszym pragnieniem ucznia winno by
wi c ca kowite przyj cie mi
ci swego Mistrza i udzielenie na Jego mi
odpowiedzi
mi
ci. Uzdrowienie wewn trzne, doskona
osobista, pokonanie s abo ci b dzie
natomiast owocem do wiadczenia mi
ci.
W obecnej modlitwie pro my Jezusa, aby nasze wysi ki duchowe skoncentrowa y si przede
wszystkim wokó Jego Osoby, wokó Jego mi
ci oraz naszej odpowiedzi na t mi
.
Pro my tak e, aby my potrafili, w wietle tej mi
ci i dzi ki niej, zrelatywizowa wszystko
— tak e nasze braki, zranienia, niezadowolenie z siebie, grzechy. Je eli nasza ludzka s abo
stan aby w
centrum naszego ycia duchowego, wówczas Jezus sta by si jedynie
narz dziem w szukaniu naszych w asnych celów. Najszlachetniejsze ludzkie cele trac
znaczenie i sens, je eli nie s identyczne z planami Jezusa wobec nas.
3. ywa woda
O, gdyby zna a dar Bo y — mówi Jezus do Samarytanki — i wiedzia a, kim jest Ten, kto ci
mówi: Daj Mi si napi — prosi aby Go wówczas, a da by ci wody ywej.
Gdyby zna a dar Bo y..., to znaczy, gdyby rozpozna a mi
Boga. Mi
Boga do
cz owieka jest zawsze najwi kszym darem. Wszystkie inne dary s przejawem tego
pierwszego daru. Dar Jezusa Chrystusa objawia mi
Boga do cz owieka. Tak bowiem Bóg
umi owa
wiat, e Syna swego Jednorodzonego da , aby ka dy, kto w Niego wierzy, nie
zgin , ale mia
ycie wieczne (J 3, 16).
Cz owiek, który rozpozna Boga przychodz cego w Jezusie Chrystusie, odkrywa w sobie
niezaspokojone pragnienie mi
ci. Pragnienia tego nie mo e ugasi
adna ludzka
rzeczywisto na tej ziemi.
Jezus jako pierwszy prosi Samarytank : Daj Mi pi ! Najwa niejszym jednak celem tej
pro by jest u wiadomienie jej, i ona sama posiada w sobie niezaspokojone pragnienie
mi
ci. Swoim zaproszeniem Chrystus budzi w nas potrzeb niesko czonej mi
ci. Bóg jest
pe ni mi
ci. Mi
ci niesko czon , bezwarunkow . Naszym wysi kiem nie mo emy nic
do niej doda . Nie mo emy jej spot gowa , zwielokrotni .
Kiedy Jezus prosi nas: Daj Mi pi , to trzeba nam wówczas odpowiedzie pro
na Jego
pro
: To Ty najpierw, Jezu, daj mi pi . Ja bowiem jako pierwszy potrzebuj twojej mi
ci.
Tak w
nie Jan Chrzciciel mówi do Jezusa, kiedy Ten prosi go o chrzest: To ja potrzebuj
chrztu od Ciebie, a Ty przychodzisz do mnie? (Mt 3, 14) Trzeba nam modli si s owami:
Daj Mi pi , poniewa posiadasz wod
yw , poniewa sam jeste
ród em wody ywej.
Wod
yw w Biblii jest sam Bóg, Jego niesko czona mi
. W Starym Testamencie jest
ni Jahwe, w Nowym za Jezus Chrystus, Syn Bo y zes any nam przez Jahwe. Ustami
Proroka Jeremiasza Bóg skar y si na Izrael: Opu cili Mnie, ród o ywej wody, eby
wykopa sobie cysterny, cysterny pop kane, które nie utrzymuj wody (Jr 2, 13).
Do Samarytanki Jezus za powie: Ka dy, kto pije t wod , znów b dzie pragn . Kto za
dzie pi wod , któr Ja mu dam, nie b dzie pragn na wieki, lecz woda, któr Ja mu dam,
stanie si w nim ród em wody wytryskuj cej ku yciu wiecznemu.
Samarytanka nie wierzy jednak Jezusowi, poniewa nie rozumie Jego s ów. Z przekor mówi
wi c do Niego: Sk
e wi c we miesz wody ywej? Czy Ty jeste wi kszy od ojca naszego
Jakuba, który da nam t studni , z której pi i on sam, i jego synowie, i jego byd o?
Kobieta nie czuje potrzeby prosi o yw wod . Wydaje si jej, e ma wszystko, czego
pragnie. Posiada swoj wod . Ale woda ta pochodzi z pop kanych cystern. Dzi ki tej wodzie
jako wegetuje. Samarytanka posiada swoje ma e pocieszenia, swoje kompensacje, którymi
jako wype nia, a raczej zag usza to wielkie pragnienie ywej wody.
Je eli nie anga ujemy si w szukanie wody ywej, w szukanie Boga, wówczas odruchowo
anga ujemy si w szukanie ma ych przyjemno ci ludzkich, które spe niaj rol kompensacji.
I tak, nasza gor czkowa aktywno i d enie do sukcesu mog by form pocieszania si .
Mo emy wówczas mówi sobie, i nasze ycie posiada warto , poniewa zas uguje na
uznanie, na pochwa ludzk , poniewa osi gamy to, co uprzednio zamierzyli my.
Zatopienie si w codzienno , w szukanie drobnych przyjemno ci, w konsumpcyjn bierno
mo e równie poch ania nas a tak, e zapominamy ca kowicie o potrzebie szukania mi
ci
Boga. Nasze zwi zki emocjonalne, w których przyklejamy si do cz owieka, mog równie
zag uszeniu potrzeb duchowych. Jeste my nieraz tak bardzo zwi zani naszymi
kompensacjami, i nachodz nas obawy i l ki, e Pan Bóg mo e nam je zabra .
W
obecnej modlitwie pro my Jezusa, aby my pozwolili Mu zdemaskowa nasze
kompensacje, które sprawiaj , i tak atwo ulegamy z udzeniom. Pod ich wp ywem jeste my
sk onni mniema , e mi
Boga jest jakim ma ym dodatkiem do ycia, ale nie jego
centrum.
4. Mi
darem z siebie
Na pocz tku naszego ycia duchowego odruchowo oddajemy Bogu owoce naszego dzia ania,
naszej aktywno ci. A wi c ofiarowujemy nasz modlitw , nasz prac , nasz mi
bli niego, nasz czas, nasze drobne umartwienia i inne dary.
Samo ycie zatrzymujemy jednak dla siebie. Pod wiadomie uwa amy bowiem, i nasze ycie
nale y do nas. Uwa amy si za
cicieli, panów naszego ycia.
Je eli jeste my jednak wierni mi
ci Boga, przychodzi wówczas dzie , w którym Bóg
zaprasza nas, aby my oddali Mu nie tylko owoce, ale ca e drzewo: siebie samych. Prawdziwe
nawrócenie polega na oddaniu Bogu ca ego swego ycia.
Oddanie siebie samych Bogu jest jednak bardzo trudne. Domaga si bowiem pokonania
asnych l ków o siebie i swoj przysz
. Aby odda siebie Jezusowi, trzeba rzuci si
w przepa
Jego Opatrzno ci. Jezus pomaga nam w tym jednak bardzo skutecznie. Nieraz
czyni to poprzez przypadkowe wydarzenia i yciowe sytuacje. Cz ciej s to mo e
wydarzenia trudne czy wr cz bolesne. Niepowodzenie yciowe, choroba, stan za amania
i
depresji, odrzucenie naszej mi
ci przez kogo bliskiego — te i
tym podobne
do wiadczenia mog sta si wewn trznym bod cem do pe niejszego ofiarowanie siebie
Jezusowi.
Utrata ma ych pociesze , ma ych kompensacji, mo e nam niekiedy pomóc w odkryciu Boga
jako ród a wody ywej. Aby móc przyj
Boga jako jedyne ród o ycia, trzeba szczerze
uzna wszystko za strat ze wzgl du na Chrystusa.
5. Zawo aj swego m a
Kiedy Jezus objawi Samarytance, i jest yw wod , która mo e zaspokoi jej pragnienia,
zawo
a: Daj mi tej wody, abym ju nie pragn a i nie przychodzi a tu czerpa . Jezus jej
odpowiedzia : Id , zawo aj swego m a i wró tutaj. Samarytanka nie chcia a jednak dotyka
bolesnej dla siebie sprawy, któr by a wielo m czyzn w
jej yciu. Nie chcia a
zdemaskowa si przed Jezusem. Odpowiada wi c: Nie mam m a. Kobieta usi uje k ama .
Ale — jak to cz sto bywa w yciu — w
nie wówczas, kiedy usi uje k ama , mówi prawd .
Rzek do niej Jezus: Dobrze powiedzia
: Nie mam m a. Mia
bowiem pi ciu m ów,
a ten, którego masz teraz, nie jest twoim m em. To powiedzia
zgodnie z prawd .
Jezus ukazuje kobiecie, e nigdy naprawd nie kocha a adnego m czyzny, ale jedynie
wypo ycza a si im na jaki czas. I w
nie dlatego nie mo e nazwa do ko ca adnego
z nich swoim m em. W prawdziwej mi
ci ma
skiej istnieje bowiem ca kowite i pe ne
oddanie.
Jezusowi nie mo na jednak wypo yczy si na chwil , Jemu nie mo na odda si na jaki
czas. Jemu mo na tylko odda si bezwarunkowo, odda si do ko ca. Nie ma mi
ci na
jaki czas. Nie ma mi
ci na prób . Ten, którego masz teraz, nie jest twoim m em,
poniewa w tej relacji brakuje ca kowitego oddania si . Wszyscy m czy ni w yciu tej
kobiety byli jedynie kompensacj , prób wype nienia samotno ci i pustki ycia. Przechodz c
z
k jednego m czyzny do drugiego kobieta udaje mi
, udaje ycie ma
skie, stwarza
pozory oddania.
Mi
, dar z siebie, jest trwa a. Prawdziwe oddanie posiada znamiona dozgonno ci,
znamiona pe nej wierno ci. Mi
ci nie mo na odwo
. W Ksi dze Pie ni nad Pie niami
oblubienica mówi do oblubie ca: Po
mi jak piecz
na twoim sercu, jak piecz
na twoim
ramieniu, bo jak mier pot na jest mi
, a zazdro jej nieprzejednana jak Szeol, ar jej
to ar ognia, p omie Pa ski (Pnp 8, 6).
Na zako czenie ca ego rozwa ania pro my najpierw o g bokie pragnienie przyj cia mi
ci
Jezusa oraz udzielenia odpowiedzi mi
ci na Jego mi
. Pro my tak e, aby my
zdemaskowali w nas z jednej strony pokus podejrzliwo ci, mówi
, i mi
w naszym
yciu jest niemo liwa z powodu naszej s abo ci i grzeszno ci, z drugiej za pokus l ku
przed powierzeniem swojego ycia Jezusowi.
XVIII. PO EGNANIE W BETANII
Na sze dni przed Pasch Jezus przyby do Betanii, gdzie mieszka
azarz, którego Jezus
wskrzesi z martwych. Urz dzono tam dla Niego uczt . Marta pos ugiwa a, a azarz by
jednym z zasiadaj cych z Nim przy stole. Maria za wzi a funt szlachetnego i drogocennego
olejku nardowego i nama ci a Jezusowi nogi, a w osami swymi je otar a. A dom nape ni si
woni olejku. Na to rzek Judasz Iskariota, jeden z uczniów Jego, ten, który mia Go wyda :
Czemu to nie sprzedano tego olejku za trzysta denarów i nie rozdano ich ubogim? Powiedzia
za to nie dlatego, jakoby dba o biednych, ale poniewa by z odziejem, i maj c trzos
wykrada to, co sk adano. Na to Jezus powiedzia : Zostaw j ! Przechowa a to, aby Mnie
nama ci na dzie mojego pogrzebu. Bo ubogich zawsze macie u siebie, ale Mnie nie zawsze
macie (J 12, 1–8).
Obraz dla obecnej kontemplacji: Przedstawmy sobie najpierw Jezusa w domu azarza i jego
sióstr Marty i Marii, jak siedzi za sto em ze swoimi uczniami. Kontemplujmy nast pnie
niezwyk y gest Marii, jakim by o namaszczenie nóg Jezusa. Zauwa my jak Maria podchodzi
do Niego, wylewa na Jego nogi funt drogocennego olejku nardowego i namaszcza je,
a
nast pnie w osami swymi je wyciera. Poczujmy wo olejku. Dostrze my tak e
niezadowolonego Judasza, który z dezaprobat patrzy zarówno na Mari , jak i na Jezusa.
Pro ba o
owoc kontemplacji: Pro my o ask s
enia Jezusowi z wielk rado ci
i przyjemno ci wewn trzn . Pro my tak e, aby my cenili sobie nasze niepokoje sumienia
i przyjmowali je jako dar Boga, dzi ki któremu mo emy uwalnia si od naszych oporów
wobec Jezusa i Jego woli.
1. Bóg kocha tych, którzy daj z rado ci
w. Ignacy w
wiczeniach duchownych uczy nas modlitwy z tak zwanym zastosowaniem
zmys ów. Widzie osoby wzrokiem wyobra ni, rozwa aj c i kontempluj c w szczególno ci to,
co ich dotyczy. (...) S ucha uszami (wyobra ni), co mówi . (...) W cha i smakowa zmys em
chu i smaku (w wyobra ni) niesko czon s odycz i agodno Bóstwa, duszy i jej cnót
i innych rzeczy wedle okoliczno ci osoby, któr si kontempluje. (...) Dotyka zmys em
dotyku, tak np. obejmowa i ca owa miejsca, gdzie te osoby ( wi te) stawiaj kroki lub
siedz , a zawsze staraj c si o jaki po ytek z tego ( D, 122–125).
Niniejsz modlitw rozpocznijmy od takiej w
nie kontemplacji pobytu Jezusa w Betanii
z zastosowaniem zmys ów. Przedstawmy sobie to wydarzenie ewangeliczne odwo uj c si do
opisu, jaki daje nam w. Jan. Rodze stwo azarz, Marta i Maria zapraszaj przyjaciela domu
— Jezusa do siebie do Betanii. W czasie spotkania panuje przyjacielska, ale jednocze nie
bolesna atmosfera bliskiego ju rozstania. Marta us uguje go ciom, azarz — jako gospodarz
siedzi przy stole. W go cin zostali zaproszeni tak e Aposto owie. W pewnym momencie
Maria dokonuje niezwyk ego gestu, którym wyra a ho d, oddanie i mi
mieszka ców
domu wobec Jezusa. Bierze funt szlachetnego i drogocennego olejku nardowego i namaszcza
Jezusowi nogi i w osami swymi je ociera. Dom wype nia wo olejku. T uroczyst atmosfer
po egnania psuje jednak Judasz. G
no wyra a swoj dezaprobat wobec gestu Marii.
c w ród przyjació , Judasz zachowuje si jednak jak obcy. Nie rozumie i nie wyczuwa
atmosfery przyja ni i po egnania.
W opisanej scenie ewangelicznej staj naprzeciw siebie i konfrontuj si dwie postacie:
Maria oraz Judasz. Z jednej strony uderza wielka bezinteresowno Marii, jej szlachetno ,
jej wierne oddanie i spontaniczno jej serca, które nie liczy si z niczym; z drugiej strony
za ma ostkowo Judasza, jego zak amanie, jego podst p i chciwo .
Szlachetno i ofiarno Marii nape ni a dom przyjemn woni . Wo olejku jest symbolem
wielkiego serca Marii. Dobro , oddanie, zaufanie, mi
posiadaj swój zapach, swoj mi
wo . W yciorysach niektórych wi tych wspomina si , e z ich obecno ci (w czasie
ziemskiego ycia lub nawet po mierci) wi za si mi y zapach. Wielu czcicieli Ojca Pio
twierdzi, i jego obecno przynosi a z sob mi y zapach fio ków. w. Teresa od Dzieci tka
Jezus kojarzy nam si z zapachem ró .
W tej kontemplacji chciejmy odczu t mi wo olejku, którym nape ni si ca y dom.
Dobro jest mi e, pi kne. Ignacy w kontemplacji o Dwóch sztandarach zach ca nas, aby
rozwa
, jak Chrystus, Pan nasz, staje na wielkim polu w okolicy Jerozolimy, na miejscu
niskim, ca y pi kny i wdzi czny i mi y ( D, 144).
Nasze przepowiadanie Ewangelii winno przybiera zawsze tak form , aby pierwsze
odczucia i skojarzenia zwi zane z yciem duchowym by y mi e i przyjemne. W yciu
duchowym trzeba odnale to, co w. Augustyn nazwa delectatio victrix, zwyci skim
rozkoszowaniem si . Tylko przyjemno odnosi zwyci stwo nad przyjemno ci . Nigdy nie
odnosi si zwyci stwa nad przyjemno ci przez obowi zek. Przyjemno zawsze b dzie
pot niejsza ni obowi zek. To w
nie chce powiedzie
w. Augustyn: Przyjemno
pokonuje si tylko przez przyjemno . Ale delectatio victrix, boska rado , jest
przyjemno ci , która w istocie warta jest wi cej ni wszystkie przyjemno ci. Kiedy rezygnuje
si z przyjemno ci po to, by osi gn
rado , zyskuje si w
nie na p aszczy nie
przyjemno ci: Bóg kocha tych, którzy daj z rado ci . Tylu ludzi s
y Bogu jakby niech tnie.
Bóg chcia by od czasu do czasu by kochany z przyjemno ci , a nie tylko z obowi zku (J.
Daniélou).
Dzi kujmy Marii, siostrze azarza i Marty, za mi y zapach, który wywo
a swoj
szlachetn , bezinteresown mi
ci Jezusa. Nast pnie pytajmy siebie samych, na ile
do wiadczamy zwyci skiego rozkoszowania si w naszej wi zi z Jezusem. Czy nasza
codzienna modlitwa, Eucharystia, spowied , kierownictwo duchowe i inne praktyki duchowe
kojarz nam si najpierw z odczuciem przyjemno ci czy te z odczuciem przykrego
obowi zku? Czy w
chwilach wyrzeczenia, ofiary, trudu do wiadczamy zwyci skiego
rozkoszowania si , czy te mo e raczej uczucia alu, smutku, zniech cenia?
Pro my Jezusa o coraz pe niejsze odkrywanie przyjemnej woni p yn cej z naszej wi zi
z Nim. Nawet je eli ci y na nas wiele grzechów i s abo ci, trzeba nam rozpoczyna nasze
ycie duchowe od spotkania z Jezusem, który jest pi kny i wdzi czny i mi y ( D, 144).
To w
nie
przyjemne spotkanie z
Jezusem da nam odwag do zrezygnowania
z przyjemno ci cielesnych i zmys owych. Przyjemno (bowiem) pokonuje si tylko przez
przyjemno . (...) Je eli zaczynamy od przeciwnej strony, nigdy do niczego nie dojdziemy (J.
Daniélou).
2. Rozdra nienie Judasza
Mi y zapach bardzo drogiego olejku nardowego rozdra ni jednak Judasza. Z tego w
nie
rozdra nienia rodzi si jego pytanie: Czemu to nie sprzedano tego olejku za trzysta denarów
i nie rozdano ich ubogim? Judasz zadaje to pytanie w jaki
bezwstydny sposób, nie
wyczuwaj c mi ej przyjacielskiej atmosfery spotkania w Betanii oraz bliskiego rozstania
z Mistrzem.
Zauwa my, i przysz y zdrajca jest jedn z postaci najlepiej opisanych w Ewangeliach. Zdaje
si by równie cz sto wspominany jak w. Piotr. Jest to wa na uwaga. Ca a Ewangelia ma
nam bowiem s
. Tak e te jej fragmenty, które opowiadaj o Judaszu i jego zdradzie.
Judasz nie mo e by dla nas postaci , któr przywo uje si jedynie z pogard i obrzydzeniem.
Nie mo emy te wspomina tej postaci jedynie w kontek cie krytycznego ustosunkowania
si do innych osób. Jest postaci , z któr trzeba si konfrontowa . Posta Judasza jest
wyzwaniem, jest wielk przestrog .
w. Jan Aposto najpe niej wyczu i rozumia Judasza i najszerzej przedstawi go te w swej
Ewangelii. Przenikliwo duchowa Jana, która pozwoli a mu jako pierwszemu uwierzy
w Zmartwychwstanie (J 20, 8) i rozpozna Jezusa nad Jeziorem Galilejskim (J 21, 7),
pozwoli a mu te przeczu prawdziwy grzech Judasza. Czysto serca Jana jest ród em jego
mistycznej wra liwo ci na obecno dobra i z a, na obecno Jezusa i Judasza.
Kiedy dom nape ni si woni olejku, na to rzek Judasz Iskariota, jeden z uczniów Jego, ten,
który mia Go wyda : Czemu to nie sprzedano tego olejku za trzysta denarów i nie rozdano
ich ubogim? Uderza nie tylko wulgarna wprost chciwo Judasza, ale tak e jego zak amanie.
Swoj chciwo ukrywa za trosk o ubogich; maskuje j pozorami ofiarno ci oraz
szlachetnego altruizmu.
Trzysta denarów w czasach Jezusa by o stosunkowo du sum pieni dzy. By to ca oroczny
zarobek robotnika rolnego. Chciejmy si wczu w mentalno Judasza, który — podobnie
jak faryzeusze — jest chciwy na grosz (por. k 16, 14): oto zostaj zmarnowane tak wielkie
pieni dze! Ilu ubogich mo na by ucieszy rozdaj c takie pieni dze. Logika tego
rozumowania nie kieruje si jednak trosk o ubogich: Powiedzia za to nie dlatego, jakoby
dba o biednych, ale poniewa by z odziejem, i maj c trzos, wykrada to, co sk adano.
Szlachetno Judasza motywowa a jego chciwo . Wielkie pieni dze dla ubogich, to wi ksza
mo liwo zaspokojenia nami tno ci.
Judasz nie urodzi si jednak z odziejem i zdrajc . Cz owiek jedynie stopniowo i powoli
podlega procesowi demoralizacji. Trudno te sobie wyobrazi , aby od momentu powo ania
na Aposto a Judasz by ju z odziejem. Stawa si nim powoli poprzez kompromisy
z w asnym sumieniem.
Wszyscy nieustannie ulegamy wielu naszym s abo ciom. Codziennie wyznajemy, e bardzo
zgrzeszy em my
, mow , uczynkiem i zaniedbaniem. Ale pierwszym naszym problemem nie
jednak odruchy s abo ci i grzechu. Pierwszym problemem jest sposób ich prze ywania.
Grzech p yn cy z
ludzkiej u omno ci pope niany nawet codziennie, nie b dzie nas
demoralizowa , je eli b dziemy go szczerze — równie codziennie — uznawa i wyznawa
przed Bogiem, prosz c o mi osierdzie i przebaczenie.
Cz owieka nie demoralizuje sam grzech, ale tworzenie z grzechu normy post powania. Istota
demoralizacji cz owieka tkwi w czynieniu z w asnego grzechu swojego prawa. Cz owiek nie
ma prawa do grzechu. Grzech pozostaje zawsze wyrazem s abo ci, bezradno ci, zagubienia,
egoizmu. Ulegaj c grzechowi, trzeba najpierw przyzna si do niego jako do s abo ci
i nieprawo ci. Tylko wówczas nie b dzie on powodowa w nas stopniowego rozk adu
duchowego i demoralizacji.
ycie z nieczystym sumieniem najpierw w ma ych sprawach, a pó niej w coraz wi kszych,
bywa gro ne. Kompromisy z w asnym sumieniem demoralizuj nas. Mówi o tym Jezus: Kto
w drobnej rzeczy jest wierny, ten i w wielkiej b dzie wierny; a kto w drobnej rzeczy jest
nieuczciwy, ten i w wielkiej nieuczciwy b dzie. Je li wi c w zarz dzie niegodziw mamon
nie okazali cie si wierni, prawdziwe dobro kto wam powierzy? Je li w zarz dzie cudzym
dobrem nie okazali cie si wierni, kto wam da wasze? aden s uga nie mo e dwom panom
. Gdy albo jednego b dzie nienawidzi , a drugiego mi owa ; albo z tamtym b dzie
trzyma , a tym wzgardzi. Nie mo ecie s
Bogu i mamonie ( k 16, 10–12).
W obecnym rozwa aniu b
pyta siebie, jaki jest mój stosunek do grzechu? Czy nie
racjonalizuj go, nie uzasadniam, nie usprawiedliwiam? Czy z jakiej mojej s abo ci, cho by
najmniejszej, nie czyni mojego prawa? B
te prosi o wielk
ask rozeznania mojej
szczero ci i uczciwo ci wewn trznej w ocenie mojego stosunku do grzechu.
I chocia wydaje si , i w opisie ewangelicznym zosta a wyeksponowana chciwo Judasza
na pieni dze, to jednak nie ona odgrywa tutaj decyduj
rol . O wiele wa niejszym
powodem rozdra nienia Judasza by a jego niech i jaki wielki opór wewn trzny wobec
Jezusa. Judasz swoim pytaniem atakuje nie tylko kobiet marnuj
trzysta denarów, ale
tak e samego Jezusa.
W Judaszu drzemie jaka tajemnicza deprecjacja Jezusa, czy te wr cz pogarda dla Niego.
Szkoda mu by o dla Jezusa marnowa tak wielkich pieni dzy. Swoj odpowiedzi Jezus
broni nie tylko kobiety, ale broni tak e siebie samego: Zostaw j ! Przechowa a to, aby Mnie
nama ci na dzie mojego pogrzebu. Bo ubogich zawsze macie u siebie, ale Mnie nie zawsze
macie.
Szlachetny gest Marii mia wymiar prorocki. Jezus mówi, i Maria nama ci a Go na dzie
Jego pogrzebu. Ten niezwyk y prorocki gest jest b yskiem wiat a w mrokach, które
zaczynaj otacza Jezusa. Ale ka dy, kto si dopuszcza nieprawo ci, nienawidzi wiat a i nie
zbli a si do wiat a, aby nie pot piono jego uczynków. Kto spe nia wymagania prawdy,
zbli a si do wiat a, aby si okaza o, e jego uczynki s dokonane w Bogu (J 3, 20–21).
Judasz nienawidzi wiat a, poniewa
yje w nieprawo ci.
Pro my w tej medytacji o wielk szczero i uczciwo wewn trzn , która pozwoli nam
demaskowa najdrobniejsze nawet nieuczciwo ci wewn trzne, kompromisy, dwuznaczno ci
naszego sumienia. Pro my tak e, aby my cenili sobie nasze niepokoje dobrze uformowanego
sumienia i przyjmowali je jako ask Boga — g os Bo y. Módlmy si o umiej tno
odkrywania
bszego dna naszych zniewole , którym jest opór wobec Jezusa i Jego nauki.
3. Od czasu do czasu s
Bogu z przyjemno ci
W kontek cie postaci Judasza zauwa my, i
ycie duchowe domaga si od nas wielkiej
przejrzysto ci i jasno ci wewn trznej. Pierwszym prawem ycia duchowego jest uczciwo
wewn trzna, duchowa przejrzysto . Nie mo emy pozwoli , aby narasta y w
nas
dwuznaczne i zak amane postawy wobec siebie, wobec bli nich i wobec Boga. Jezus by by
bowiem coraz mniej obecny w naszym yciu. Mogliby my wówczas odprawia wiele
ró nych pobo nych wicze , ale by yby one jedynie zajmowaniem si sob samym.
W gruncie rzeczy nasze ycie wewn trzne — zauwa a kardyna J. Daniélou — cz sto jest
tylko jeszcze jednym sposobem zajmowania si sob , subtelniejszym, bardziej
wyrafinowanym, mniej prymitywnym, ale bardziej niebezpiecznym. Staje si wówczas po
prostu pewnego rodzaju analizowaniem samego siebie. By oby dla nas du o lepiej, gdyby my
si zaj li innymi, zamiast prowadzi
wiczenia duchowe, bo to przynajmniej wyprowadza oby
nas z siebie samych.
W zako czeniu kontemplacji módlmy si o tak przejrzysto serca, której wzorem jest w.
Jan Ewangelista. Ona pozwoli nam do wiadcza mi ej woni naszej przyja ni z Jezusem oraz
mi ej woni mi
ci braterskiej. Pro my tak e o wielk wolno wewn trzn wobec
wszystkich naszych s abo ci, u omno ci i
grzechów, dzi ki której mogliby my
w prawdzie. Z jednej strony postawa prawdy ka e nam uzna u omno i nie czyni z niej
prawa; z drugiej strony daje nam mo no przekraczania naszych s abo ci, dzi ki czemu
mogliby my do wiadcza zwyci skiego rozkoszowania si ( w. Augustyn).
W ko cowej cz ci medytacji pro my, aby my — zauwa aj c nasze sk onno ci do
zak amania — nie przera ali si . Nie trzeba nam dramatyzowa naszych ma ych
nieuczciwo ci i k amstw. Nie chciejmy ich jednak racjonalizowa , uzasadnia , t umaczy .
Wyja nieniem dla k amstwa jest uznanie go i wyznanie przed sob , bli nim i przed Bogiem.
W ka dej naszej sytuacji yciowej mo liwe jest wej cie na drog szczero ci i prawdy.
Módlmy si równie , aby my z postaw uczciwo ci i prawdy wewn trznej czyli zapa ,
entuzjazm i rado s
enia Bogu. Pro my o ask s
enia Bogu od czasu do czasu
z przyjemno ci , a nie tylko z obowi zku (J. Daniélou).
XIX. PRZEMIENIENIE NA GÓRZE
W jakie osiem dni po tych mowach wzi z sob Piotra, Jana i Jakuba i wyszed na gór ,
aby si modli . Gdy si modli , wygl d Jego twarzy si odmieni , a Jego odzienie sta o si
ni co bia e. A oto dwóch m ów rozmawia o z Nim. Byli to Moj esz i Eliasz. Ukazali si oni
w chwale i mówili o Jego odej ciu, którego mia dokona w Jerozolimie. Tymczasem Piotr
i towarzysze snem byli zmorzeni. Gdy si ockn li, ujrzeli Jego chwa i obydwóch m ów,
stoj cych przy Nim. Gdy oni odchodzili od Niego, Piotr rzek do Jezusa: Mistrzu, dobrze, e
tu jeste my. Postawimy trzy namioty: jeden dla Ciebie, jeden dla Moj esza i jeden dla
Eliasza. Nie wiedzia bowiem, co mówi. Gdy jeszcze to mówi , zjawi si ob ok i os oni ich;
zl kli si , gdy tamci weszli w ob ok. A z ob oku odezwa si g os: To jest Syn mój, Wybrany,
Jego s uchajcie. W chwili, gdy odezwa si ten g os, Jezus znalaz si sam. A oni zachowali
milczenie i w owym czasie nikomu nic nie oznajmiali o tym, co widzieli ( k 9, 28–36).
Obraz dla obecnej kontemplacji: Przedstawmy sobie Jezusa na górze Tabor: wygl d Jego
twarzy si odmieni , a Jego odzienie sta o si l ni co bia e. Zauwa my dwóch m ów, jak
rozmawiaj z Jezusem. Przygl dajmy si uczniom, którzy najpierw poddali si senno ci, ale
nast pnie trwaj w zachwycie i adoracji Przemienionego Jezusa. Ws uchajmy si w s owa
dochodz ce z ob oku: To jest Syn mój, Wybrany, Jego s uchajcie.
Pro ba o owoc kontemplacji: Pro my o pragnienie nawi zania takiej wi zi z Jezusem,
w której dochodzi aby do g osu ogromna fascynacja Jego Osob , Jego nauk i Jego
Tajemnic ; pro my tak e, aby my mogli by w naszym yciu pasjonatami Jego sprawy.
Módlmy si , by dane nam by o wej w tajemnic intymnego zwi zku Ojca z Synem
w Duchu wi tym. Pro my tak e, aby my poczuli si zaproszeni do udzia u w Ich
odwiecznej Boskiej mi
ci.
1. Przemienienie na górze zapowiedzi tajemnic paschalnych
Gdy dope ni si czas Jego wzi cia z tego wiata, postanowi uda si do Jerozolimy ( k 9,
51). Ale zanim Chrystus rozpocznie swoje wielkie wst powanie do Miasta wi tego,
w tajemniczej wizji otrzyma umocnienie dla siebie i swoich najbli szych uczniów: Piotra,
Jakuba i Jana.
Bóg nie dopuszcza na cz owieka krzy a przez zaskoczenie. Najpierw przygotowuje jego
serce objawiaj c mu swoj Bosk mi
. Ona staje si jego moc . Dzi ki niej cz owiek
dzie móg przyj prób i
przej przez ni zwyci sko. Przemienienie na górze
przygotowuje Jezusa i Jego uczniów do dramatycznych wydarze Misterium Paschalnego,
które maj nied ugo nast pi .
W tej kontemplacji dzi kujmy Bogu Ojcu za umocnienie i pocieszenie zes ane Jego
umi owanemu Synowi i Jego uczniom na górze Tabor. Pro my jednocze nie, aby my
otwierali si na umocnienie, jakie daje równie nam, przygotowuj c nas do d wigania
naszego misterium paschalnego. Je eli nie przyjmowaliby my Bo ego umocnienia, tak jak
nie przyj li go trzej Aposto owie na górze Tabor, poniewa posn li, wówczas byliby my
niezdolni d wiga ofiarowanego nam krzy a. Pod jego ci arem zrodzi by si w nas bunt,
zrodzi aby si rezygnacja i ch ucieczki. Taka by a równie pierwsza reakcja uczniów
w zetkni ciu si z m
i mierci ich Mistrza.
2. Przez krzy do chwa y
Gdy si modli , wygl d Jego twarzy si odmieni , a Jego odzienie sta o si l ni co bia e.
Modlitwa Jezusa objawia nam najpe niej Jego Osob , poniewa ods ania odwieczn jedno
Syna z Ojcem, Ich wspóln chwa . Do tej jedno ci z Ojcem w Duchu wi tym Jezus
pragnie dopu ci równie swoich umi owanych uczniów. Ale zanim Chrystus objawi im
w pe ni swoj chwa i zaprosi ich do uczestnictwa w niej, b dzie musia wiele wycierpie :
dzie odrzucony, (...) b dzie zabity, a trzeciego dnia zmartwychwstanie ( k 9, 22).
Chrystus ods ania uczniom swoj drog do chwa y, poniewa Jego droga stanie si tak e ich
drog . Ucze bowiem idzie ladami swojego Mistrza: Je li kto chce i za Mn , niech si
zaprze samego siebie, niech co dnia bierze krzy swój i niech Mnie na laduje! ( k 9, 23).
w. Ignacy zach ca nas, aby prosi — o ile to jest zgodne z wol Bo
— o ask
na ladowania Chrystusa w znoszeniu wszelkich krzywd i wszelkiej zniewagi i we wszelkim
ubóstwie tak zewn trznym jak i duchowym ( D, 98). Jak dla Jezusa w Jego trudnej drodze do
chwa y ród em si y by a Jego jedno z Ojcem, tak nasz si i moc b dzie wi z Nim.
Pro my zatem najpierw o g bokie pragnienie intymnej jedno ci z Chrystusem, a przez
Chrystusa z Ojcem.
3. Misterium tremendum et fascinosum
A oto dwóch m ów rozmawia o z Nim. Byli to Moj esz i Eliasz. Ukazali si oni w chwale
i mówili o Jego odej ciu, którego mia dokona w Jerozolimie. Tymczasem Piotr i towarzysze
snem byli zmorzeni. Kiedy si obudzili, ujrzeli chwa Jezusa. Szlachetny i porywczy Piotr
natychmiast zaczyna co mówi . Ale — jak zauwa a Ewangelista — nie wiedzia , co mówi.
Uczniowie, cho s
wiadkami tajemnicy, pozostaj jakby poza ni . Ich zachowanie
wiadczy o tym, i nie umieli jeszcze przekroczy progu prze ywanego misterium.
Koniecznym warunkiem wnikni cia w tajemnic Boga jest modlitewne trwanie w niej.
Przebicie si przez zewn trzno wymaga modlitewnego czuwania, wierno ci w naszym
trwaniu przed Bogiem. Aposto owie posn li nie tylko na Górze Przemienienia, ale tak e na
Górze Oliwnej. Równie i nam grozi ci gle usypianie siebie. Mo emy atwo poczu si
duchowo nape nieni, ubogaceni, zadowoleni z siebie, nie zdaj c sobie sprawy, e jest to tylko
nasze subiektywne, z udne odczucie, które nie znajduje odbicia w naszym do wiadczeniu
wewn trznym (por. Ap 3, 17).
Pomimo braku pe nego poznania Tajemnicy Chrystusa objawionej w
Przemienieniu,
uczniowie przeczuwaj jej wielko . Pod jej wp ywem prze ywaj szcz cie. Ulegaj jakiej
niezwyk ej fascynacji duchowej. Stwierdzaj : Dobrze, e tu jeste my. Chc budowa
namioty, aby zatrzyma t szcz liw chwil . Ale Piotr, który wysun tak propozycj
w imieniu uczniów, nie wiedzia , co mówi. Cz owiek swoim dzia aniem nie mo e zatrzyma
Boga, który mu si objawia. Nie mo e Go posi
na w asno . Mo e si jedynie na Niego
otwiera i przyjmowa Jego dzia anie.
Gdy Piotr jeszcze mówi , zjawi si ob ok i os oni ich; zl kli si , gdy tamci weszli w ob ok.
Obecno ob oku w j zyku biblijnym jest obecno ci samego Boga. To sam Bóg w ob oku
towarzyszy Izraelitom na pustyni. Fascynacji Tajemnic Boga objawiaj cego si w ob oku
towarzyszy jednocze nie wewn trzna trwoga uczniów. Przypomina ona trwog Izraelitów,
do których Jahwe przemawia na górze Synaj (por. Wj 20, 18).
Wielka intymno z Bogiem nie oznacza wyzbycia si boja ni Bo ej. Tajemnica Boga
posiada dla cz owieka jakby dwa oblicza i domaga si podwójnej postawy cz owieka.
Z jednej strony budzi fascynacj , zachwyt i ekstaz , z drugiej za rodzi boja
, trwog ,
wiadomo dystansu. Bóg zawsze pozostanie dla cz owieka misterium tremendum et
fascinosum.
Pro my o wielkie pragnienie nawi zania wi zi z Jezusem, pe nej fascynacji Jego Osob , Jego
nauk i Jego Tajemnic ; pro my, aby my mogli by pasjonatami Jego sprawy w naszym
yciu. Módlmy si równie , aby fascynacji Jezusem towarzyszy o do wiadczenie boja ni
i trwogi, które sprawi , i b dziemy zbli
si do Niego z nale ytym szacunkiem i ze czci .
4. To jest mój Syn umi owany
Gdy on jeszcze mówi , oto ob ok wietlany os oni ich, a z ob oku odezwa si g os: To jest
mój Syn umi owany, w którym mam upodobanie, Jego s uchajcie! (Mt 17, 5). Brak naszego
rozumienia tajemnicy Boga nie stanowi przeszkody dla Jego dzia ania w
nas.
Powiedzieliby my nawet, e jest wprost przeciwnie. Nasz brak rozumienia staje si
motywem Jego dzia ania. G os z nieba przybli a uczniom tajemnic Boga–Cz owieka.
Aposto owie, cho nie rozumieli Tajemnicy Boga, mimo to pragn li j pozna . Dzi ki temu
pragnieniu us yszeli i przyj li
os z nieba. Z nami bywa podobnie. Nierzadko budz si
w nas w tpliwo ci, bywamy zagubieni i zmorzeni snem. Taka nasza wewn trzna postawa nie
jest jednak przeszkod dla dzia ania Boga, o ile piel gnujemy w sobie pragnienie poznania
Go; o ile otwieramy si na Jego S owo.
Tre ci s owa, które Ojciec kieruje do swojego Syna, a w Nim do Jego uczniów, jest
zapewnienie o Jego odwiecznej mi
ci: To jest mój Syn umi owany, w którym mam
upodobanie, Jego s uchajcie (Mt 17, 5). Przed bolesnymi wydarzeniami, jakie czekaj Jezusa
w
Jerozolimie, otrzymuje On zapewnienie o
bezwarunkowej mi
ci swojego Ojca.
Uczniowie staj si
wiadkami uroczystego potwierdzenia tej mi
ci.
W obecnej kontemplacji chciejmy ws ucha si z uwag w s owa, które Ojciec wypowiada
do swojego Syna. Pro my, aby dane nam by o odczu w nich bezgraniczn mi
,
intymno zwi zania Ojca z Synem. Pro my tak e, aby my odkrywaj c g bi tych s ów
poczuli si zaproszeni do udzia u w odwiecznej mi
ci Ojca do Syna. Ojciec objawia swoj
mi
wobec Syna, aby Ten móg objawi j wobec nas samych. Prawd otrzyman od Ojca
Jezus przekazuje nam: Nazwa em was przyjació mi, albowiem oznajmi em wam wszystko, co
us ysza em od Ojca mego (J 15, 15). Dzi kujmy Jezusowi, i poprzez Tajemnic swojego
Przemienienia na górze wprowadza nas w Tajemnic mi
ci swojego Ojca.
5. Nie nazywam was s ugami
Umocnienie, które otrzyma od Ojca na górze Tabor, Jezus najwierniej przeka e swoim
umi owanym uczniom w czasie Ostatniej Wieczerzy. Zapewni ich o swojej przyja ni
i mi
ci
do ko ca: Ju was nie nazywam s ugami, bo s uga nie wie, co czyni pan jego, ale
nazwa em was przyjació mi, albowiem oznajmi em wam wszystko, co us ysza em od Ojca
mego (J 15, 15).
Jezus przez ca e ycie kocha swoich uczniów, a teraz tu przed mierci raz jeszcze
potwierdza t mi
. Ale podobnie jak na górze Tabor Ojciec wzywa uczniów do
pos usze stwa Synowi, tak w Wieczerniku On sam wzywa ich do pos usze stwa wobec
siebie: Wy jeste cie przyjació mi moimi, je eli czynicie to, co wam przykazuj (J 15, 14). Jak
znakiem mi
ci Syna do Ojca jest ca kowite pos usze stwo Ojcowskiej woli, tak równie
znakiem mi
ci uczniów wobec Mistrza jest pe nienie Jego przykaza . Przykazania Jezusa
jednak zawsze identyczne z wol Jego Ojca.
Ws uchuj c si w zapewnienie Jezusa, i jeste my Jego przyjació mi, pytajmy siebie, czy
do wiadczamy na co dzie Jego mi
ci, Jego przyja ni? Czy nasza mi
i przyja
z Jezusem wyra a si w pragnieniu pe nienia Jego przykaza ? Co chcieliby my powiedzie
Jezusowi o Jego przyja ni do nas i o naszej przyja ni do Niego?
6. Aby rado wasza by a pe na
Egzegeci podkre laj , i z opisu Przemienienia na górze Tabor promieniuje równie
atmosfera rado ci i chwa y. Atmosfera ta jest zapowiedzi i obietnic zmartwychwstania
Jezusa. Dwóch m ów z Góry Przemienienia przypomina dwóch m odzie ców, którzy
ukazali si kobietom przy pustym grobie Jezusa. Ich l ni ce szaty podobne s do l ni co
bia ego odzienia Chrystusa z góry Tabor. Ob ok, symbol chwa y Bo ej, os ania Jezusa na
Górze Przemienienia, jak i Zmartwychwsta ego wst puj cego do nieba.
Obietnic rado ci dan na górze Tabor Jezus podkre la równie w Wieczerniku: To wam
powiedzia em, aby rado moja w was by a i aby rado wasza by a pe na (J 15, 11).
Chrystus pragnie jeszcze raz powiedzie swoim umi owanym, i zbli aj ce si rozstanie
zrodzi wprawdzie smutek i ból, ale b dzie on przej ciowy. Tak e i wy teraz doznajecie
smutku — mówi Jezus. Roz ka, która jest ród em bólu dla obu stron, b dzie tylko
chwilowym do wiadczeniem: Znowu jednak was zobacz , i rozraduje si serce wasze,
a rado ci waszej nikt wam nie zdo a odebra (J 16, 22).
We wprowadzeniu w ycie duchowe mo e zbyt jednostronnie k adziemy nieraz nacisk na
do wiadczenia trudne i przykre: na walk ze z em, pokonywanie s abo ci, umartwienie,
noszenie ci arów i krzy a, zapieranie si siebie itp. Mo e nie do natomiast dostrzegamy
przyjemno i rado naszego spotkania z Jezusem: do wiadczenie pokoju, pocieszenia,
nadziei, entuzjazmu, mi
ci. I chocia do wiadczenie duchowe czy si zawsze z jarzmem
i niesieniem brzemienia, to jednak sam Jezus zapewnia nas, i jest to jarzmo lekkie, a ci
ar
odki. To w
nie do wiadczenie mi
ci i przyja ni czyni zno nym to, co w innych
okoliczno ciach okaza oby si tylko ci arem nie do uniesienia.
Kiedy Jezus przepowiada, i Jego uczniów czeka prze ladowanie i smutek, to natychmiast
dodaje , e ich smutek (...) zamieni si jednak w rado (J 16, 21). Nierzadko — wbrew
naszej woli i wysi kom — ogarnia nas strapienie, zniech cenie, poczucie bezsensu. Ale
w takiej sytuacji Jezus zach ca nas, aby my w tym stanie zwracali si do Niego: Pro cie,
a otrzymacie, aby rado wasza by a pe na (J 16, 24).
Tania zgoda na smutek i strapienie sprawiaj , e rado ci i pocieszenie oddalaj si od nas.
Je eli w naszym yciu dominowa yby stany przygn bienia i zniech cenia przez d ugi okres
czasu, to z ca pewno ci mogliby my powiedzie , i w naszej wi zi z Jezusem brakuje
jeszcze harmonii, adu i dojrza
ci.
Przyk adem niedojrza ej relacji, w której brak jest w
nie przyja ni i rado ci, mo e by
zwi zek syna pierworodnego z ojcem z przypowie ci o synu marnotrawnym ( k 15, 25–32).
I chocia starszy syn by przyk adnym grzecznym dzieckiem wykonuj cym wszystkie
rozkazy ojca, nie do wiadcza jednak rado ci z przebywania w jego domu. Z era y go
natomiast uczucia gniewu (rozgniewa si i nie chcia wej do domu), alu i pretensji wobec
ojca (oto tyle lat ci s
, i nigdy nie przekroczy em twojego rozkazu), chciwo ci (mnie nie
da
nigdy ko
cia) oraz zazdro ci wobec m odszego brata.
Autentyzm naszego ycia chrze cija skiego mierzy si do wiadczeniem wewn trznej
rado ci, któr w sposób spontaniczny dzielimy z innymi. Pytajmy zatem siebie: czy
do wiadczenie Jezusowej przyja ni rodzi w nas pe
rado ? Czy w moim do wiadczeniu
wiary nie koncentruj si przede wszystkim na tym, co przykre, bolesne, trudne? Czy
do wiadczam cho by w minimalnym stopniu, i jarzmo mojego ycia jest s odkie, a ci
ar
lekki?
Na zako czenie rozmawiajmy najpierw z Matk Naj wi tsz prosz c J , aby prowadzi a nas
przez wszystkie tajemnice ycia Jezusa, poprzez które sama przesz a: od radosnych tajemnic
Jego narodzenia, ycia ukrytego i publicznego, przez bolesne tajemnice Jego m ki i mierci
do chwalebnych tajemnic Jego Zmartwychwstania, Wniebowst pienia.
Rozmawiajmy tak e z Jezusem, wyra aj c pragnienie wiernego towarzyszenia Mu w ca ym
Jego yciu: tak e w Jego najtrudniejszych chwilach odrzucenia przez ludzi, wzgardy,
cierpienia i mierci. Pro my, aby chwa a Jego przemienionego oblicza by a dla nas obietnic
naszego uczestnictwa w Jego chwale.
W rozmowie z Bogiem Ojcem dzi kujmy Mu za powierzenie nam swojego umi owanego
Syna. Pro my tak e o ask wiernego pos usze stwa Jego czynom i s owom.
XX. WIADOMO
W ASNYCH UCZU
W
wiczeniach duchownych we wst pie do regu o rozeznawaniu duchowym w. Ignacy
Loyola pisze: Regu y s
ce do odczucia i rozeznania w pewnej mierze ró nych porusze ,
które dziej si w duszy: dobrych, aby je przyjmowa , z ych za , aby je odrzuca . ( D, 313)
Dla ukazania procesu szukania woli Bo ej w. Ignacy u ywa trzech poj
: 1) odczu , 2)
rozezna , 3) odrzuci — przyj
. S to czasowniki, które ukazuj kolejne etapy rozeznawania
i pe nienia woli Bo ej.
Proces szukania i znajdowania woli Bo ej domaga si wi c najpierw od nas odczucia, czyli
odkrycia
wiata uczu ; dopuszczenia do naszej wiadomo ci wszystkich porusze :
uporz dkowanych i nieuporz dkowanych, czystych i nieczystych. Chodzi zarówno o uczucia,
które mo emy atwo dostrzec, poniewa narzucaj si nam z ca si , (niemal w sposób
obsesyjny), jak równie i te bardziej ukryte, a czasami wprost zamaskowane, których
ods oni cie domaga si nie tylko uwa nej refleksji, ale tak e pomocy do wiadczonego
kierownika duchowego.
Szukanie woli Bo ej wymaga wi c od nas wielkiej szczero ci wobec nas samych, wymaga
po prostu stani cia w prawdzie. Szczero ta otwiera nas na wszystkie nasze uczuciowe
reakcje, tak e te, które w
ci gu historii naszego ycia zepchn li my w lochy
pod wiadomo ci. To w
nie nasze emocje s narz dziem, za pomoc którego mo emy
ods ania najg bsze ród a naszego sposobu my lenia, rozeznawania, decydowania
i dzia ania. Je eli otwarcie i szczerze wejdziemy w wiat naszych uczu , one przemówi do
nas i ods oni nam t prawd o nas samych, która umo liwia nam szukanie i znajdowanie
woli Bo ej w naszym yciu.
1. Trzecie pomieszczenie
Aby móc wchodzi w wiat naszych uczu , by móc je oczyszcza i uzdrawia , trzeba spe ni
pewne warunki. Jednym z nich jest wewn trzne odkrycie i akceptacja tej sfery naszej
osobowo ci, któr mogliby my nazwa umownie
trzecim pomieszczeniem,
trzeci
aszczyzn .
Ujmuj c rzecz schematycznie i z do znacznym uproszczeniem mo emy powiedzie , e
ka dy cz owiek yje i dzia a jakby w trzech pomieszczeniach, na trzech p aszczyznach.
Pierwsz z nich jest ca a sfera fizyczna, biologiczna cz owieka, której do wiadczamy dzi ki
naszym zmys om. Odczucie przyjemno ci, bólu, zm czenia czy innych trudnych nieraz do
opisania rodzajów do wiadcze w zmys ach zewn trznych, jest pewn form komunikacji
naszego osobowego ja z t pierwsz sfer , w której yjemy i która jest integraln cz ci
ludzkiej osobowo ci.
Jest to najbardziej zewn trzna, powierzchowna sfera naszej osobowo ci, co wcale nie znaczy,
e ma o wa na. Dzi ki naszemu yciu biologicznemu przynale ymy do wiata przyrody
i stanowimy jego cz
. Filozofia stwierdza: cz owiek to zwierz rozumne, i nie ma w tym
fakcie nic wstydliwego.
Akceptacja ludzkiego ycia domaga si pe nej akceptacji cia a z wszystkimi jego naturalnymi
zdolno ciami, funkcjami, potrzebami i ograniczeniami. Pierwszym i najbardziej wyra nym
przejawem nieakceptacji swojego ycia jest zawsze nieakceptacja pewnych potrzeb i funkcji
ludzkiego cia a.
Drugim pomieszczeniem, drug sfer , w której yje nasze ja osobowe, i które jednocze nie je
stanowi, jest ludzka wiadomo . Obejmuje ona nie tylko rozumowanie intelektualne, ale
tak e ca sfer do wiadcze serca poj tych w sensie najszerszym: odczu emocjonalnych
(przyjemnych i nieprzyjemnych), prze
estetycznych, duchowych. G bia wiadomo ci
cz owieka zale y oczywi cie od stopnia jego rozwoju intelektualnego, emocjonalnego,
duchowego. Rozwój cz owieka polega mi dzy innymi na rozwoju jego wiadomo ci
pojmowanej w sensie najg bszym.
W trzecim pomieszczeniu, trzeciej sferze, w której yje nasze osobowe ja, dokonuje si wiele
procesów, do których nie mamy jednak bezpo redniego dost pu przy pomocy naszej
wiadomo ci i woli. Jest to po prostu ca a nasza pod wiadomo rozumiana w sensie
najszerszym: pod wiadomo
psychologiczna i duchowa. Trzecie pomieszczenie to miejsce,
gdzie kszta tuj si i sk d wyp ywaj najg bsze duchowe pragnienia, jak równie najg bsze
duchowe zagro enia cz owieka. Jest to miejsce kszta towania si wewn trznych postaw
i zachowa cz owieka.
Jedno z podstawowych zagro
dla rozwoju duchowego polega na tym, i
trzecie
pomieszczenie mo e sta si
yciowym mietnikiem, do którego wrzuca si wszystko to, co
prze ywamy jako przykre, wstydliwe,
e i brzydkie, wszystko to, co jest przyczyn
bolesnych rozczarowa , co nas demaskuje we w asnych i cudzych oczach.
Mechanizm represji uczuciowej tkwi w nas g boko zakorzeniony, poniewa wyp ywa
z naszej krucho ci i podatno ci na zranienie, zw aszcza na zranienie w mi
ci. Odruchowo,
pod wiadomie uciekamy przed tym, co mog oby nas jeszcze g biej zrani . Metoda
zamykania si w sobie, represji i ucieczki przed tym, co boli, cho daje chwilowe wra enie
mierzenia bólu, de facto utrwala, przed
a i pog bia to cierpienie, które ju istnieje.
2. Zd awiony wiat emocji
Wielu rodziców i wychowawców pojmuje wychowanie dzieci przede wszystkim jako
wpajanie mechanizmu represji uczuciowej. Jako g ównego narz dzia takiego wychowania
ywa si prawnego systemu zakazów i nakazów. Dziecko wychowywane w takim systemie
nigdy nie odkrywa sensu w asnych postaw i zachowa , poniewa odkrywa jedynie nagrody
i kary, których rozdzielaniem zajmuje si autorytet maj cy nierzadko posta policjanta. Taka
forma wychowania odwo uje si przede wszystkim do l ku przed brakiem mi
ci
i odrzuceniem. Kara w wychowaniu dziecka ma sens wówczas, kiedy nie wyra a odrzucenia
emocjonalnego, ale ukazuje jedynie negatywne skutki pewnych zachowa dziecka.
Akceptacja i mi
nie powinna zale
od zachowania dziecka.
Dziecko wychowywane w systemie kar i nagród, od niemowl cych lat s yszy przede
wszystkim zakazy i nakazy, które najcz ciej uzasadnia si odwo aniem do poczucia
zagro enia. A
poniewa dziecko jest ma ym, bezradnym i bezbronnym cz owiekiem,
nietrudno wzbudzi w nim takie w
nie uczucia. I chocia postawienie dziecku wielu
ogranicze jest pewn konieczno ci , to jednak nie mog by one uzasadniane l kiem przed
odmow akceptacji i przyj cia, lecz przede wszystkim trosk i mi
ci , wyra an nie tyle
w s owach, ale przede wszystkim w postawie i zachowaniach.
Doro li cz sto mówi dziecku: nie wolno
ych i brzydkich rzeczy my le , mówi , robi , nie
wolno ich nawet odczuwa . Kiedy zakazane rzeczy pojawiaj si w polu zainteresowa
dziecka, d
y ono do jak najszybszego ich usuni cia. Cz sto zakazy te dotycz nie tylko
zachowania moralnego, ale zainteresowa dziecka zwi zanych z
jego naturalnymi
potrzebami. I tak np. zachowania dotycz ce higieny i ca ej sfery biologicznej nierzadko
klasyfikowane s w kategoriach moralnych
a i dobra, które bywaj nagradzane lub karane
postaw emocjonaln : przyj ciem lub odrzuceniem. Dziecko chc c by kochane musi wi c
awi wiele swoich najbardziej naturalnych odruchów i zainteresowa .
I tak zdarza si , e ca ymi latami, dziesi tkami lat wrzucamy do trzeciego pomieszczenia
bardzo wiele brzydkich,
ych, przykrych i bolesnych do wiadcze , których boimy si lub
wstydzimy na poziomie naszej wiadomo ci i których te g boko nie akceptujemy.
ównym uczuciem, które najcz ciej d awimy, jest ból odrzucenia i rozczarowanie brakiem
mi
ci i akceptacji osób, od których spodziewamy si mi
ci.
Jako pierwszy owoc takiej represji emocjonalnej pojawia si nieu wiadomiona postawa
wrogo ci i nienawi ci wobec siebie i wobec innych. Innym gorzkim owocem zd awionych
potrzeb i
pragnie mi
ci i
akceptacji jest ci
y smutek, zniech cenie do ycia,
zgorzknienie, agresja. Cz owiekowi, który zd awi swoje potrzeby mi
ci, nie chce si
,
poniewa istot
ycia jest w
nie mi
. Niemal wszystkimi krokami cz owieka
zd awionego emocjonalnie kieruje poczucie ni szo ci oraz ma o u wiadomione chore
poczucie winy i l ku. Pod wiadomie wymierza on sobie kary za spe nianie swoich
najbardziej ludzkich pragnie i potrzeb.
Cz owieka zd awionego emocjonalnie wype nia równie odczucie wrogo ci do innych. Je eli
nie sta go na otwarte atakowanie, wówczas dokonuje wewn trznie surowych os dów
moralnych. Cz owiek zd awiony ma w sobie policjanta psychicznego, który surowo
kontroluje, oskar a i os dza zarówno jego samego jak i jego bli nich.
Innym niszcz cym skutkiem zd awionych uczu jest zatrzymanie si procesu rozwoju
emocjonalnego cz owieka i utrwalenie niedojrza
ci. Ludzie z niedorozwojem uczu
próbuj nieraz kompensowa sobie w asn niedojrza
emocjonaln rozwijaniem swojej
inteligencji rozumu, bogactwem materialnym, karier , do wiadczeniami zmys owymi, itp.
Erudycja, stopnie naukowe, bogactwo, do wiadczenia zmys owe stanowi wówczas
w os dzie subiektywnym podstawowy probierz osobowej warto ci cz owieka. Jednak
wszystko to, co cz owiek posiada, bez posiadania wra liwo ci serca staje si zimnym
narz dziem, które mo e by u yte przeciwko sobie samemu i
przeciwko drugiemu
cz owiekowi, szczególnie wówczas, kiedy ywi si ku sobie i ku innym uczucia zd awionej
wrogo ci i nienawi ci.
W czasie rekolekcji, kiedy wielu ludzi po raz pierwszy u wiadamia sobie swoje w asne
nieuporz dkowane uczucia, zamaskowane nami tno ci, spontanicznie nasuwa si im pytanie,
które zadaj zwykle w czasie rozmowy indywidualnej z kierownikiem duchowym: Prosz
ojca, jak si tego pozby , jak to usun
, jak to w sobie zniszczy ? Odpowied brzmi:
w psychice ludzkiej nic nie da si zniszczy , wszystko natomiast trzeba akceptowa ,
porz dkowa , leczy , uzdrawia .
3. Rezygnacja z kreowania rzeczywisto ci emocjonalnej
Je eli poprzez ca histori naszego ycia powstawa y w nas pewne utrwalone zachowania
i postawy wewn trzne, pewne rysy naszego charakteru, to nie mog by one zniszczone,
usuni te, ale jedynie przekszta cone, oczyszczone i uleczone. Ch usuwania i niszczenia
w nas przykrych emocji, nieuporz dkowanych postaw i zachowa wewn trznych kryje
w sobie pragnienie kreowania w asnej rzeczywisto ci psychicznej i emocjonalnej. Kiedy nie
akceptujemy naszej emocjonalno ci i psychiki, wówczas odruchowo próbujemy stwarza je
wed ug naszych wyobra
, jakby nie licz c si z tymi, które ju otrzymali my przez nasze
wychowanie i w ci gu ca ej historii naszego ycia.
Rozwój emocjonalny i
duchowy cz owieka domaga si rezygnacji z
kreowania
rzeczywisto ci psychicznej i emocjonalnej. Ca y wiat naszych emocji winni my natomiast
porz dkowa , uzdrawia , leczy . Rzeczywisto emocjonalna i psychiczna naszego ycia jest
nam ju dana. Ona jest tak e naszym zadaniem, miejscem wspó pracy z Bogiem, miejscem
pe nienia Jego woli.
Rozwój emocjonalny cz owieka domaga si wi c pe nej prawdy o naszym zranieniu i
o naszym ludzkim ograniczeniu, domaga si pokory. Dla lepszego zrozumienia tego
przes ania pos
my si opowiadaniem A. de Mello:
Przypu my, e którego dnia kto puka do drzwi mego pokoju:
— Prosz wej — mówi . — Czy wolno zapyta kim Pan jest?
On za odpowiada:
— Jestem Napoleonem.
— Czy to nie ten Napoleon...
— Ten w
nie. Bonaparte. Cesarz Francji.
— Co te pan mówi! — odpowiadam i my
, e lepiej wobec tego faceta mie si na
baczno ci.
— Mo e Wasza Wysoko raczy usi
— mówi .
— S ysza em, e ksi dz nie le sobie radzi z rozwojem duchowym. Mam problem natury
duchowej. Obawiam si , e teraz trudniej mi b dzie ufa Bogu. Moja armia walczy w Rosji,
a ja sp dzam bezsenne noce, zastanawiaj c si , jak to si zako czy.
— No tak, Wasza Wysoko , móg bym co na to poradzi . Sugerowa bym raczej przeczytanie
rozdzia u szóstego wed ug Mateusza: Przypatrzcie si liliom na polu, jak rosn , nie pracuj
ani prz
.
W tym momencie zaczynam zastanawia si , kto jest bardziej szalony, ten facet, czy ja. Ale
brn dalej z tym lunatykiem.
Tak w
nie na pocz tku post puje wobec ciebie m dry guru. Towarzyszy ci, traktuj c serio
twoje problemy. Otrze kilka ez z twoich oczu. Jeste wariatem, ale jeszcze o tym nie wiesz.
Wkrótce musi nadej chwila, kiedy wytr ci ci z r ki bro i powie:
— Sko cz z tym. Nie jeste Napoleonem.
Aby wej twórczo w wiat ludzkich uczu , trzeba powiedzie sobie: Nie jestem
Napoleonem. Nie mog ju wi cej udawa . Jestem chory, poraniony, ubogi, zale ny, jestem
wariatem. Wej cie w wiat ludzkich uczu domaga si wi c od nas rezygnacji
z kszta towania siebie na w asny obraz i na w asne podobie stwo, z pogoni za w asn
wielko ci (Ps 131).
Wielkim niebezpiecze stwem ycia duchowego jest pos ugiwanie si pewnymi metodami,
technikami duchowymi dla przeprowadzenia w asnych ludzkich celów i wyobra
, a nie dla
szukania i znajdowania Boga i Jego woli. Uczciwe i g bokie wej cie we w asn sytuacj
egzystencjaln mo e nam pomóc odkry , jak bardzo potrzebujemy oczyszczenia
i uzdrowienia naszego serca.
Upomnienie Ko cio a w Laodycei jest przestrog dla ka dego, kto wchodzi na drog
ycia
duchowego: Ty bowiem mówisz: Jestem bogaty i wzbogaci em si , i niczego mi nie potrzeba,
a nie wiesz, e to ty jeste nieszcz sny i godzien lito ci, i biedny, i lepy, i nagi (Ap 3, 17).
Je eli nie sko cz z
udawaniem w
jakiejkolwiek formie i
nie wejd w wiat
nieuporz dkowanych i nieraz bardzo poranionych uczu , b
niezdolny do szukania,
rozeznawania i pe nienia woli Bo ej. Pe na wiadomo w asnych uczu oraz d enie do ich
uzdrowienia jest pocz tkiem ycia zgodnie z wol Bo .
4. Pokona opór
Aby móc wej w wiat w asnych uczu , szczególnie tych nieuporz dkowanych, trzeba
pokona najpierw opór wewn trzny, jaki rodzi si w nas, kiedy próbujemy zakwestionowa
nasz utrwalony obraz siebie samych, nasze zastarza e i skostnia e schematy my lowe,
schematy reagowania, prze ywania i odczuwania. Próba innego spojrzenia na siebie samego
domaga si od nas pewnego zdrowego dystansu do siebie, wolno ci wobec naszego
postrzegania naszej rzeczywisto ci psychicznej i emocjonalnej.
Wolno ci tej nie zdob dziemy jednak bez zgody na cierpienie i ból. Ból ten zwi zany jest
przede wszystkim z uznaniem, e jestem zraniony, poniewa by em cz owiekiem wielekro
odrzuconym i nie do kochanym. Odrzucenie i brak mi
ci wywo ywa y we mnie uczucia
wrogo ci i nienawi ci do siebie i do innych, które zosta y jednak w wi kszym czy mniejszym
stopniu zd awione, wrzucone do trzeciego pomieszczenia.
Kiedy jednak próbujemy spojrze
inaczej na siebie i to wszystko, co w nas jest, musimy
zrezygnowa z tego, co uwa ali my i uwa amy za nasze, moje, co przylgn o do nas nieraz
od wielu lat. Musimy tak e w jaki sposób zrezygnowa z zewn trznej opinii o nas samych,
do której tak e w jaki sposób jeste my przywi zani. To nasze, moje odczucie o nas samych
musimy po wi ci , ofiarowa za wi ksz spraw — prawd o sobie samych.
Oto przyk ad innego widzenia rzeczywisto ci psychicznej i emocjonalnej cz owieka. J.
Vanier, za
yciel wspólnoty L'arche dla upo ledzonych, który sp dzi z nimi ponad 30 lat,
daje takie wiadectwo: Wspólnie pracujemy, wspólnie jemy posi ki, piewamy i ta czymy.
Stopniowo odkrywamy jak ci nienormalni s w gruncie rzeczy ca kiem normalni, my
natomiast upo ledzeni. (...) Osoby z upo ledzeniem umys owym pozbawione s co prawda
zdolno ci my lenia abstrakcyjnego, jednak brak ten rekompensowany jest wyj tkowym
rozwojem emocjonalnym. Upo ledzony yje nie tyle w sferze rozumu, co serca. Jest
bezgranicznie ufny, swoj prostot
amie wszelkie konwencje. Np. Jean–Luc, jeden z moich
upo ledzonych przyjació , pewnego razu bra udzia w olimpiadzie specjalnej. Bliski by
otego medalu. Jednak gdy jego konkurent przewróci si na bie ni, Jean–Luc zatrzyma si ,
podniós go i wspólnie dobiegli do mety. Kto wi c bli szy jest pe ni cz owiecze stwa: on czy
tzw. cz owiek normalny?
To w
nie moje widzenie, które uwa
em za normalne i które by mo e dawa o mi pewn
(nieraz co prawda bardzo pozorn , poniewa opart na wrogo ci do siebie i innych)
stabilizacj psychiczn i emocjonaln , zostaje przeze mnie zakwestionowane. W ten sposób
zostaj jakby w pewnej pustce, pró ni, bez wyra nego oparcia w tym, co ju by o przeze
mnie wypróbowane. Brak oparcia w sobie samym wymusza na mnie opieranie si
i otwieranie na innych, zaufanie innym: Bogu i bli nim.
Opór wewn trzny, jaki rodzi si w nas, kiedy dotykamy naszych utrwalonych sposobów
my lenia, reagowania, zachowania, jest zjawiskiem bardzo pozytywnym, poniewa
potwierdza s uszno kierunku poszukiwania rozwi za naszych problemów, które by mo e
bardziej jeste my zdolni intuicyjnie przeczu ni okre li je i opisa s owami.
Silny opór wewn trzny, ujawniaj cy si zarówno w depresji jak i agresji (w nienawi ci tak
do siebie, jak i innych) ods ania wielk niech
cz owieka do wej cia w wiat w asnych
nieuporz dkowanych i niedojrza ych uczu . Opór ten jest odruchowym bronieniem si przed
dodatkowym cierpieniem.
Trzeba nam zdawa sobie spraw , e ból i cierpienie zwi zane z pokonywaniem w asnego
oporu wewn trznego s jednak zjawiskami przej ciowymi: Ka de negatywne uczucie mo na
wykorzysta w rozwoju wiadomo ci, w jej rozumieniu. Daje ci ono okazj , by odczu je
i popatrzy na nie od zewn trz. Pocz tkowo b dzie ci towarzyszy a depresja, ale zwi zek
mi dzy owymi negatywnymi uczuciami a depresj szybko zostanie rozci gni ty. Kiedy to
zrozumiesz, b dzie si pojawia coraz rzadziej, a w ko cu zaniknie. (A. de Mello). Pierwsze
pokonanie oporu wewn trznego jest de facto otwarciem si na dostrzeganie tego, co znajduje
si w naszym trzecim pomieszczeniu.
5. Uzdrowienie uczu
Oczyszczenie, uzdrowienie i
uporz dkowanie uczuciowe, które pozwala jednocze nie
odzyska ca sfer uczuciow cz owieka, jest integraln cz ci nawrócenia wewn trznego.
Dojrza a lub te raczej dojrzewaj ca uczuciowo staje si
fundamentem otwarcia si na
Osob i nauk Jezusa oraz na ca kowite zjednoczenie z Nim w krzy u i w chwale.
Poj cie oczyszczenia w odniesieniu do sfery uczuciowej cz owieka mo e by jednak nieco
myl ce. Oczyszczanie kojarzy si nam bowiem z usuwaniem i eliminowaniem nieczysto ci
i brudu. W psychice ludzkiej natomiast, podobnie jak w przyrodzie, nic nie da si zniszczy ,
usun , wyeliminowa . Jak nie mo emy w przyrodzie zniszczy nawet jednego atomu
(mo emy go jedynie rozbi ), tak te nie mo na zniszczy nawet najbardziej b ahego
do wiadczenia uczuciowego.
Zbytni nacisk woli na uczucia mo e prowadzi jedynie do represji uczuciowej. K. Rahner,
powo uj c si na w. Tomasza z Akwinu mówi, e jest czym niemo liwym t umienie
w cz owieku uczu . Represja uczu , spychanie ich do pod wiadomo ci nie ma sensu,
poniewa wychodz one na zewn trz w innej, zwykle gorszej postaci. Nierzadko np.
spotykamy ludzi zewn trznie bardzo poprawnych, u
onych, wprost nienagannych, ale
jednocze nie wewn trznie spi tych czy nawet mniej lub bardziej znerwicowanych. Tak
wysok cen p ac ci ludzie za swoj zewn trzn poprawno i nienaganno .
Cz stszym poj ciem, którego dzisiaj u ywa si na okre lenie porz dkowania emocjonalno ci
cz owieka, jest uzdrowienie. Ma ono g bsze pod
e biblijne. Poj cie oczyszczenia
nawi zuje bowiem bardziej do teologii Starego Testamentu, w którym czysto legalna by a
warunkiem dopuszczenia do kultu. Okre lenie czysto posiada charakter przede wszystkim
kultyczny, a tylko wtórnie przys uguj jej wymiary moralne albo duchowe (X. Leon–Dufour).
Nierzadko poj cie czysto ci i oczyszczenia kojarzy si niemal wy cznie z problemami natury
seksualnej. Wielu osobom zranionym g boko w tej dziedzinie, które w jaki bolesny sposób
walcz ze swym zranieniem, wydaje si , i usuni cie niedojrza
ci w dziedzinie czysto ci
seksualnej, jednocze nie rozwi zuje wszystkie problemy. Do wiadczenie natomiast
pokazuje, i problemy seksualne s przejawami innych, o wiele g bszych problemów
osobowych.
Nie rezygnuj c ca kowicie z poj cia oczyszczenia, nale y je jednak dope ni bardziej
biblijnym poj ciem: uzdrowienia. Uzdrowienie, uporz dkowanie w dziedzinie emocjonalnej
domaga si od cz owieka otwarcia trzeciego pomieszczenia. Próba ucieczki od czegokolwiek,
czego do wiadczyli my w naszej historii ycia, sprawi, i oczyszczenie i uzdrowienie b dzie
niepe ne i
fragmentaryczne. Wprowadzenie w ycie duchowe domaga si przyj cia
podstawowego stwierdzenia, e wszyscy wchodzimy w ycie duchowe jako chorzy,
poranieni, zagubieni, lepi.
Nierzadko si zdarza, i duszpasterstwo w ró nych formach (parafialne, katechetyczne,
rekolekcyjne, pi miennicze) koncentruje si na tym, by cz owieka udoskonali i uczyni go
tylko lepszym, poniewa zak ada, e w zasadzie jest on ju dobry. Natomiast Jezus stwierdzi
prosto, e nie potrzebuj lekarza zdrowi, ale ci, którzy si
le maj . Nie przyszed em wzywa
do nawrócenia sprawiedliwych, lecz grzeszników ( k 5, 31–32).
6. Mi
i karcenie
Urazowe reagowanie na krytyk , nieraz najbardziej s uszn , jak obserwujemy u siebie i
u innych, ukazuje jak bardzo jeste my nie wiadomi siebie i zamkni ci na to, co jest w nas,
w naszym trzecim pomieszczeniu. Nasze pragnienie szukania, rozeznawania i pe nienia woli
Bo ej domaga si od nas otwarto ci na konfrontacj i krytyk , otwarto ci na karcenie: Ja
wszystkich, których kocham, karc i wicz (Ap 3, 19). Nasze urazowe podej cie do krytyki
najcz ciej wynika z faktu, i czujemy si niekochani i odrzucani. Krytyk i karcenie cz sto
odbieramy jako nieakceptacj i odtr cenie. atwo podejrzewamy, i osoba, która wyra a
krytyczne zdanie o nas, robi to w
ych zamiarach.
Genezy takiej reakcji nale y szuka w wychowaniu i ca ej naszej historii ycia, w trakcie
której rzeczywi cie byli my nierzadko karceni bez mi
ci, a mo e nieraz i bez mi osierdzia.
W relacjach mi dzyludzkich to, co s absze, inne, odmienne bywa zwykle niemi osiernie
napi tnowane. Tak dzieje si od najm odszych lat. Ju ma e dzieci potrafi by okrutne dla
swoich odmiennych rówie ników; odmiennych w najogólniejszym sensie tego s owa.
Ja wszystkich, których kocham, karc i wicz (Ap 3, 19). Je eli otwieranie naszego trzeciego
pomieszczenia, które sta o si
yciowym mietnikiem, ma przynie dobre owoce, winno
dokonywa si przy jednoczesnym otwieraniu si na bezwarunkow akceptacj i mi
:
Boga i cz owieka. Bez do wiadczenia akceptacji i mi
ci wgl d w siebie bywa tylko
dodatkowym ranieniem siebie, które zwykle nie przynosi wi kszego po ytku. Otwieranie ran
ma sens tylko wówczas, kiedy wiemy, co nale y z nimi robi .
7. Na mi
si nie zas uguje
Zadaniem kierownika duchowego, terapeuty lub innej yczliwej i kompetentnej osoby, która
nam towarzyszy w
otwieraniu
trzeciego pomieszczenia, jest sta si
wiadkiem
bezwarunkowej mi
ci: Cokolwiek zobaczysz w twoim trzecim pomieszczeniu i cokolwiek mi
powiesz, b dziesz kochany. Wi cej nawet. Im trudniejsz jest twoja sytuacja, im bardziej
jeste poraniony, tym bardziej b dziesz kochany, poniewa twoje poranienia s
wiadectwem
tego, e nie by
do kochany. Moj mi
ci naprawi i ulecz twoje rany w mi
ci.
Boimy si otwarcia trzeciego pomieszczenia, które ods ania prawd o nas samych, poniewa
nie czujemy si kochani ani przez ludzi, ani przez Boga. Nie kochani przez innych, nie
kochamy samych siebie. Ods oni cie trzeciego pomieszczenia odbieramy jako przykre
i bolesne potwierdzenie, e nie jeste my warci czyjejkolwiek mi
ci.
I tu tkwi podstawowy b d w naszym pojmowaniu mi
ci i akceptacji. S dzimy bowiem, i
na mi
trzeba sobie zas
nienagannym zachowaniem, pracowito ci , dobr opini ,
brakiem wad, atrakcyjno ci zewn trzn . Tymczasem na prawdziw mi
si nie zas uguje,
na mi
trzeba si otworzy . Prawdziwa mi
jest darem. Bezwarunkowym darem.
Taka jest zawsze mi
Boga. Mi
ludzka bywa w jaki sposób uwarunkowana. Cz sto
bywa ona bardzo uwarunkowana. Od osób, które pragniemy obdarzy mi
ci , domagamy
si odpowiedniej postawy i odpowiednich zachowa . Je eli mnie kochasz, to powiniene ... —
czasami wprost mówimy w
nie w taki sposób, cz ciej jednak warunek ten bywa stawiany
w sposób bardziej ukryty i zamaskowany.
Przeczuwamy jednak pod wiadomie, i otwarcie trzeciego pomieszczenia, ods oni oby ca
nasz niezdolno do wype nienia warunków, jakie bywaj nam stawiane przez tych, którzy
chc nas darzy mi
ci . St d te udajemy przed sob i przed innymi, i jeste my gotowi
i zdolni wype ni te warunki, byle otrzyma to, czego pragniemy: akceptacj i mi
.
W takiej sytuacji, coraz wi kszemu zamkni ciu trzeciego pomieszczenia towarzyszy
najcz ciej nie wiadome lub te pó
wiadome tworzenie pozorów, które nierzadko
przyjmuj wprost nerwicow form .
Odkrywaniu siebie winno towarzyszy odkrywanie bezinteresownej mi
ci ludzi i Boga.
Cz owiek pragn cy otworzy na o cie
trzecie pomieszczenie, winien posiada mocne
oparcie w drugim cz owieku. Kiedy odkryje on ca
wewn trzn okropno swojego
zd awionego Ja, ten drugi pomo e mu przekroczy l k przed odrzuceniem.
Wewn trzna okropno i wstyd, który ona rodzi, stanowi g bokie cierpienie wynikaj ce
z braku do wiadczenia prawdziwej mi
ci. Cz owiek staje si
okropnym, czyli pe nym
nienawi ci, kiedy jest odrzucony i pozbawiony mi
ci. Odrzucenie rodzi w cz owieku
pragnienie zemsty. Im bardziej brutalnie bywa cz owiek odrzucony, tym gwa towniejsze
rodzi si pragnienie zemsty. Pragnienie zemsty jest jednak zbyt okropne, aby si do niego
przyzna . Bywa ono d awione, poniewa obawiamy si , e kiedy zostanie zdemaskowane,
zostaniemy jeszcze g biej odrzuceni.
Kiedy nie chcemy przyzna si do g bi naszego zranienia w mi
ci, wbrew sobie
przyjmujemy destrukcyjn postaw wobec siebie i wobec innych. Próbujemy przekona
siebie i innych, i na mi
ci ju nam nie zale y. Taka postawa nie jest jednak niczym innym,
jak tylko rozpaczliwym wo aniem o akceptacj i mi
.
8. Odzyskiwanie zd awionych emocji
Przebudzenie to duchowo . Ludzie najcz ciej pi , nie zdaj c sobie z tego sprawy. Rodz
si pogr eni we nie, yj
ni c, nie budz si zawieraj c ma
stwa. P odz dzieci we nie
i umieraj nie budz c si ani razu. Pozbawiaj si tym samym mo liwo ci rozumienia
niezwyk
ci i pi kna ludzkiej egzystencji. (...) Wi kszo ludzi twierdzi, e pragnie jak
najszybciej opu ci przedszkole, ale nie wierz im. Nie mówi prawdy. Jedyne, czego
naprawd chc , to to, by naprawi im popsute zabawki. Oddaj mi moj
on , przyjmij mnie
znowu do pracy, oddaj mi moje pieni dze, zwró mi moj wcze niejsz reputacj . Tego
nie naprawd chc .
Psychologowie twierdz , e ludzie chorzy w istocie rzeczy nie chc naprawd wyzdrowie .
W chorobie jest im dobrze. Oczekuj ulgi, ale nie powrotu do zdrowia, leczenie bowiem jest
bolesne i wymaga wyrzecze . Przebudzenie, jak wiadomo, nie jest rzecz najprzyjemniejsz .
W
ku jest ciep o i wygodnie. Budzenie irytuje nas (A. de Mello).
Odzyskiwanie zagubionych uczu rozpoczyna si od wzbudzenia w sobie rzeczywistego
pragnienia bycia uzdrowionym, przekroczenia w asnego egocentryzmu i
podj cia
odpowiedzialno ci za w asne ycie, takie jakie zosta o mi ono dane. Tylko dzi ki takiemu
pragnieniu cz owiek b dzie w stanie stawi czo a wszystkim negatywnym emocjom, które
mu towarzyszy w ca ym procesie uzdrawiania ze wszystkich zranie .
Próbuj c odkry samego siebie, odzyska zagubiony wiat emocjonalny, nale y zada sobie
pytanie, czy jeste my gotowi zap aci cen trudu a nawet bólu zwi zanego z tym procesem.
Czy rzeczywi cie chcemy prawdziwego emocjonalnego przebudzenia?
Gdyby my nie chcieli zna pe nej prawdy o nas samych, o naszym trzecim pomieszczeniu,
istnia aby wielka obawa, i zamiast woli Bo ej mo emy pe ni w asn wol . Cz owiekowi
nie znaj cemu w asnego wiata uczu grozi zawsze iluzja duchowa. Uczciwo wewn trzna,
pe na prawda o sobie jest pierwszym krokiem do Boga i Jego woli.
XXI. DAR WOLI BO EJ
1. Jezus szuka woli swojego Ojca
Je eli prze ledzimy uwa nie wszystkie Ewangelie, to atwo dostrze emy, i troska
o pe nienie woli Ojca by a podstawow trosk Jezusa. Jezus nazywa j swoim pokarmem.
Jezus yje dzi ki woli swojego Ojca. Znamy bardzo ostr reakcj Jezusa na s owa Piotra,
który chcia Go odwie od pragnienia pe nienia woli Ojca: Zejd Mi z oczu szatanie! Jeste
Mi zawad , bo my lisz nie na sposób Bo y, lecz na ludzki (Mt 16, 23). Jezus wyra nie
przeciwstawia my lenie na sposób Bo y my leniu ludzkiemu.
I chocia wola Ojca dla Jezusa by a tak wa na, to jednak nie by o Mu atwo j znale . By
mo e traktujemy czasami Jezusa w
taki sposób, jakby wola Ojca by a w
Nim
zaprogramowana; jakby Jezus zna j doskonale od chwili Wcielenia i nie musia jej szuka ,
lecz tylko j wype nia . B dnie chyba s dzimy, i ca y trud Jezusa polega tylko na
pe nieniu woli Ojca, któr bez wysi ku odnajdywa w swym yciu.
Tymczasem wiele faktów z ycia Chrystusa mówi nam zupe nie co innego. Jezus musia
szuka z niema ym trudem woli swojego Ojca, jak ka dy inny cz owiek. Kontemplacja
modlitwy w Ogrójcu, pe nej bólu, napi
i niepokojów, pokazuje nam, ile wysi ku
i cierpienia kosztowa o Jezusa znalezienie odpowiedzi na pytanie, jaka jest wola Ojca.
Pro ba: Ojcze, je li chcesz, zabierz ode Mnie ten kielich. Jednak nie moja wola, lecz Twoja
niech si stanie! ( k 22, 42) ods ania, ile by o w sercu Jezusa niepewno ci w odniesieniu do
czekaj cych Go dramatycznych wydarze . Krwawy pot s cz cy si na ziemi ods ania, jak
bolesne by o dla Jezusa znalezienie odpowiedzi na pytania o wol swojego Ojca.
Mo emy przypuszcza , i w yciu Chrystusa nie by a to jedyna tak bolesna modlitwa,
podczas której pyta On swojego Ojca o Jego wol . Podobnie Jezus modli si chyba
opuszczaj c Nazaret po 30 latach ukrytego ycia, podczas 40–dniowego postu na pustyni
przed rozpocz ciem publicznej dzia alno ci, przed dokonaniem wyboru dwunastu Aposto ów
czy przed innymi decyduj cymi wydarzeniami w Jego yciu.
Ewangeli ci wspominaj wiele razy, i Jezus sp dza ca noc na modlitwie lub te wstawa
wcze nie rano i udawa si na miejsce pustynne, aby si modli . S owa Listu do
Hebrajczyków, które mówi nam, e Jezus by do wiadczony we wszystkim na nasze
podobie stwo, z wyj tkiem grzechu (Hbr 4, 15) daj nam mocn podstaw biblijn do
stwierdzenia, e Jezus by do nas podobny nie tylko w trudzie pe nienia woli Ojca, ale tak e
w trudzie szukania jej w codzienno ci ycia.
2. Woli Bo ej trzeba szuka
Woli Bo ej nie otrzymujemy raz na zawsze — na ca histori naszego ycia — ale objawia
si nam ona stopniowo w miar naszego wzrastania duchowego i emocjonalnego. I chocia
pewne zasadnicze powo ania yciowe, np. stan ycia, s ofiarowane cz owiekowi w sposób
definitywny — raz na zawsze, to jednak wola Bo a w nich si nie wyczerpuje, ale znacznie
je przerasta. Bóg kieruje do cz owieka ci gle nowe wezwania. Wyp ywaj one z osobistych
potrzeb i pragnie cz owieka oraz z potrzeb Królestwa Bo ego, które jest po ród nas.
Nasza zdolno szukania i pe nienia woli Bo ej jest najpierw darem, który otrzymujemy od
Boga, dopiero na drugim miejscu naszym zadaniem i wysi kiem — naszym darem dla Niego.
W krytycznych sytuacjach yciowych zawieramy nieraz z Bogiem swoiste uk ady, w których
za wys uchanie wa nej dla nas pro by proponujemy Bogu zrealizowanie jakiego trudnego
dla nas postanowienia, które z góry — najcz ciej bez adnego rozeznania — przyjmujemy
jako Jego wol .
Nie wykluczaj c tego, i sam Bóg mo e da cz owiekowi natchnienie do zawarcia takiego
uk adu, trzeba jednak stwierdzi , i najcz ciej uk ad ten wyp ywa z bardzo kupieckiego
podej cia do naszej relacji z Bogiem. Wydaje si nam, e na wszystko trzeba sobie u Boga
zas
.
Szukanie i pe nienie woli Bo ej domaga si od cz owieka najpierw odkrycia prawdziwego
obrazu Boga, który zawsze jako pierwszy daje cz owiekowi wszystko. Nasze pe nienie woli
Bo ej jest przyjmowaniem i oddawaniem Bogu tego, co wcze niej otrzymali my. Chory
obraz Boga sprawia, i chore równie jest nasze szukanie woli Bo ej.
3. Pos usze stwo i zaanga owanie
Kiedy rozwa amy problem pe nienia woli Bo ej, powstaje wiele pyta : Jak szuka woli
Bo ej w naszym zabieganym yciu? Jakich u ywa
rodków i metod? Jakie stosowa
kryteria dla odró nienia woli Bo ej od naszej ludzkiej woli, a nawet od woli z ego ducha?
Jakie s znaki woli Bo ej? Jak rol mo e odegra drugi cz owiek w szukaniu i znajdywaniu
woli Bo ej? Na te i inne wa ne pytania b dziemy próbowali szuka odpowiedzi w naszych
rozwa aniach.
Podkre lmy najpierw, e woli Bo ej trzeba szuka . Ona jest nam nie tylko dana, ale równie
i zadana przez Boga. Pan Bóg domaga si od nas zaanga owania wszystkich ludzkich si , aby
odnale Jego wol . Z umi owaniem Boga wi e si w sposób konieczny umi owanie Jego
woli.
Do niedawna wielu ludziom wydawa o si , e najwa niejsz cnot w Ko ciele jest bierne
pos usze stwo. Pos usze stwo to ogranicza o si do
pokornego przyjmowania
i wykonywania tego, co inni zdecydowali. I chocia postawa taka wymaga od cz owieka
równie pewnego wewn trznego samozaparcia, to mo e by jednocze nie bardzo wygodna.
Cz owiek przyjmuj cy tak w
nie wygodn postaw nie czuje si zobowi zany wchodzi
w trudny nieraz proces szukania i rozeznawania woli Bo ej. Czuje si bowiem wyr czony
przez innych, najcz ciej przez prze
onych. W razie ich b dnej decyzji lub innej pomy ki
cz owiek biernie pos uszny mo e czu si zadowolony, i nie by a to jego wina, poniewa on
sam nie decydowa , ale wykonywa jedynie decyzje innych.
Cz owiek, dla którego najwa niejsz i bodaj e jedyn
cnot jest bierne pos usze stwo,
dzie jednak zawsze pracowa w Ko ciele jak na cudzym. Niestety nasze parafie, klasztory
i inne ró norodne wspólnoty ko cielne s pe ne takich w
nie ludzi. Podobni s oni do
pierworodnego syna z przypowie ci o synu marnotrawnym. Cho zawsze przebywa
w rodzicielskim domu i wiernie wykonywa ojcowskie rozkazy, to jednak ywi wiele
urazów i pretensji do ojca i do brata. Obowi zki by y dla niego tylko ci arem, a jedynym
jego marzeniem by a zabawa z przyjació mi. Nie umia si cieszy mi
ci ojca i nie czu si
w jego domu jak u siebie. Nie dostrzega bowiem w woli ojca jego bezwarunkowej mi
ci.
Widzia w niej jedynie twarde rozkazy, które spe nia z niewolnicz uleg
ci .
Je eli cz owiek nie podejmuje samodzielnie i w pe nej wolno ci wa nych decyzji yciowych,
ale pozwala si jedynie popycha przez fakty yciowe lub przez innych ludzi, nie jest
w stanie autentycznie zaanga owa si w szukanie, rozeznawanie i pe nienie woli Bo ej. Nie
poczuje si nigdy w Ko ciele jak we
asnym domu. To w
nie samodzielne i osobiste
decyzje czyni cz owieka dojrza ym i odpowiedzialnym za siebie i innych. Dla wielu
samodzielno kojarzy si jednak z l kiem.
Obok cnoty pos usze stwa do szukania i pe nienia woli Bo ej potrzeba tak e cnoty
zaanga owania i odpowiedzialno ci; odpowiedzialno ci za wszystko, co dzieje si w naszym
yciu. Pe na odpowiedzialno za w asne ycie prowadzi do odpowiedzialno ci za innych.
Brak odpowiedzialno ci za siebie czyni cz owieka niezdolnym do odpowiedzialno ci za
drugich.
Istot szukania i pe nienia woli Bo ej tworzy w
nie odpowiedzialno . Odpowiedzialno
czyli odpowiadanie na wezwanie Bo e. Do tej w
nie postawy odpowiedzialno ci wzywa
dzi Ko ció nie tylko hierarchi ko cieln , ale tak e wieckich. Jan Pawe II w Adhortacji
Christifideles Laici, komentuj c zaproszenie Jezusa: Id cie i wy do mojej winnicy, pisze:
To wezwanie Pana Jezusa nie przestaje rozbrzmiewa w dziejach. Dotyczy ono nie tylko
biskupów, kap anów, zakonników i zakonnic, ale wszystkich, tak e wieckich. Pan Bóg wzywa
ich osobi cie i powierza im do spe nienia misj w Ko ciele i w wiecie. Jako cz onkowie
Ko cio a wieccy posiadaj powo anie i misj g osicieli Ewangelii. Do wype nienia tej misji
zobowi zuj ich sakramenty chrze cija skiej inicjacji.
Postawa odpowiedzialno ci i zaanga owania wymaga, aby my nie tylko sami zadawali sobie
pytanie: Jak szuka i znajdowa wol Bo ?, ale by my tak e innym w tym pomagali. Je eli
poczujemy smak
ycia wol Bo , smak oddania si i pracy dla Chrystusa, zapragniemy
tak e uczy innych szukania i pe nienia woli Bo ej. Wola Boga jest bowiem ród em dobra
i szcz cia dla ka dego cz owieka.
4. Dwa niebezpiecze stwa w szukaniu woli Bo ej
W szukaniu i znajdywaniu woli Bo ej istniej dwa zasadnicze niebezpiecze stwa. Pierwsze
polega na odwo ywaniu si tylko do samego dzia ania Bo ego, przy jednoczesnym pomijaniu
trudu szukania jej ze strony cz owieka. Drugie za niebezpiecze stwo przeakcentowuje
dzia anie ludzkie przy jednoczesnym lekcewa eniu dzia ania Boga.
Wielu ludzi wierz cych uwa a, e ich spontaniczne i bezrefleksyjne odczucie woli Bo ej
wyra a rzeczywist wol Pana Boga. Zwykle nie widz oni potrzeby rozeznawania swoich
subiektywnych odczu , ale pragn jedynie wprowadza je w ycie. W takim podej ciu
znalezienie woli Bo ej wydaje si bardzo proste i oczywiste. Trud polega jedynie na jej
wype nianiu.
Takie rozumienie szukania woli Bo ej wyp ywa najcz ciej z braku podstawowego wgl du
w wiat w asnych emocji i prze
. Subiektywizm wielu nieuporz dkowanych uczu bywa
wówczas racjonalizowany i przypisywany woli Pana Boga. Wielu ludziom niepewnym
siebie, dla których rozeznanie i podejmowanie decyzji jest bardzo trudne, wydaje si , e
znalezienie woli Bo ej wymaga jakiego
duchowego chwytu. Nierzadko sami na swój
asny u ytek tworz sobie pewne chwyty. Odkryt przez siebie metod szukania woli Bo ej
proponuj czasami tak e innym.
Tak metod mo e by dla tych osób, np. przypadkowo us yszana opinia, jakie zewn trzne
wydarzenie. Niekiedy mo e to by jaki w
nie chwyt, np. otwarcie Pisma w.
w przypadkowym miejscu i znalezienie odpowiedniego cytatu biblijnego. Jak niebezpieczne
mog by takie w
nie stworzone przez siebie samego duchowe chwyty, mo e pokaza nam
jeden fakt z ycia w. Ignacego Loyoli. Odwo ajmy si do jego w asnego opowiadania (w
trzeciej osobie) zawartego w Opowie ci pielgrzyma.
Po drodze, kiedy Ignacy udawa si do Nawarry, przy czy si do niego pewien Maur jad cy
na mule. Wdawszy si w rozmow zacz li mówi o Naj wi tszej Pannie. Maur powiedzia , e
ch tnie przyjmuje, i Maryia Dziewica pocz a Syna bez udzia u m czyzny, ale e rodz c
pozosta a dziewicz , w to nie móg uwierzy . Ró ne za argumenty, jakie mu ze swej strony
poddawa Ignacy, nie mog y go przekona . Wreszcie Maur ruszy naprzód z
takim
po piechem, e Ignacy wnet straci go z oczu. Zatopi si w my lach nad tym, co zasz o
mi dzy nim a Maurem.
Zdawa o mu si , e le zrobi pozwalaj c mówi Maurowi takie rzeczy o Naj wi tszej Pannie.
dzi wi c, e jest obowi zany pom ci t zniewag Jej czci. I powsta o w nim wtedy
pragnienie, aby ruszy na poszukiwanie Maura i zada mu kilka ciosów sztyletem za to, co
mówi . D ugo walczy z tym pragnieniem.
(...) Gdy ju by znu ony badaniem tego, jak nale
oby post pi , nie znajduj c pewno ci, na
co si zdecydowa , powzi takie postanowienie; oto pozwoli mulicy i wolno bez cugli a
do miejsca, gdzie drogi si rozdziela y. Je eli mulica pójdzie drog do wioski, odszuka
Maura i zada mu cios sztyletem; je eli za b dzie si trzyma g ównej drogi, zostawi go
w spokoju. Zrobi tak, jak postanowi , a Pan nasz zrz dzi , e mulica trzyma a si g ównej
drogi.
Wspominaj c to wydarzenie i ca y pierwszy okres swojego nawrócenia w. Ignacy stwierdza,
chc c dokona wielkich, ale zewn trznych rzeczy dla Boga nie zwraca uwagi na adne
rzeczy wewn trzne, nie pojmowa te , czym jest pokora, ani mi
, ani cierpliwo , ani
roztropno .
Zauwa my, i
w. Ignacy stosuje t dziwn metod rozeznania woli Bo ej w momencie, gdy
ju by znu ony badaniem tego, jak nale
oby post pi i nie znalaz w sobie do pewno ci
siebie, by zdecydowa , co powinien uczyni . Powy sze opowiadanie w. Ignacy przytacza,
aby lepiej mo na by o zrozumie , jak Pan nasz post powa z t dusz
lep jeszcze, chocia
ywion wielkimi pragnieniami s
enia Bogu.
Jednym z najwi kszych wrogów szukania i pe nienia woli Bo ej w nas jest niepewno
siebie, l k przed zaanga owaniem, l k przed ryzykiem podejmowania decyzji. Wielkim
wrogiem szukania i pe nienia woli Bo ej jest tak e brak g bszego wgl du we w asne
nieuporz dkowane emocje. Emocje te, je eli nie s rozpoznane, za lepiaj cz owieka i staj
si wówczas zasadniczym motywem ludzkich wyborów, decyzji i dzia
.
O pe nieniu woli Bo ej ch tnie czytaj i s uchaj nieraz ludzie bardzo niepewni siebie, którzy
spodziewaj si znale
jak
metod , w
nie chwyt duchowy, który pomóg by im
poprawnie i zabezpieczy si przed pope nianiem bolesnych nieraz b dów i pomy ek. L k
o siebie, brak zdecydowania, niepewno nie mog by jednak zasadniczymi motywami
szukania woli Bo ej.
Refleksja nad pytaniem: Jak szuka i znajdowa wol Bo ? ma nas prowadzi do
pe niejszego zaanga owania oraz do podejmowania odpowiedzialno ci za nasze ycie, jak
równie za ycie ludzi, których Bóg postawi na naszej drodze. Wielkie pragnienie ycia
wol Boga winno by nasz odpowiedzi na zaufanie i mi
Boga do nas. To w
nie
pokorna zale no od Boga oparta najpierw na mi
ci, a nie na l ku, ka e nam przyjmowa
wol Bo jako dar. Dar woli Bo ej wskazuje najpewniejsz drog do naszego osobistego
szcz cia.
Wola Bo a nie mo e by wi c miejscem ucieczki dla ludzi niepewnych siebie i l kaj cych
si
ycia. Zdarza si i to chyba nierzadko, i zwrotem wola Bo a pos ugujemy si w tym
celu, aby ukry w asn niepewno , zagubienie i l k przed zaanga owaniem. Pe nienie woli
Bo ej domaga si od nas trudu zmagania i walki z w asnymi l kami, niepewno ci
i nie wiadom potrzeb zabezpieczenia si za wszelk cen .
Pokonuj c i przezwyci aj c l k o siebie, poczucie zagro enia jeste my w stanie wej
w twórczy niepokój i pytanie: jak szuka i pe ni wol Bo w naszym yciu. Gdyby bowiem
ca a nasza energia yciowa by a skierowana jedynie na samoobron , wówczas nie
mieliby my ju si , by podejmowa trud szukania i pe nienia woli Bo ej.
Drugie niebezpiecze stwo w szukaniu i znajdowaniu woli Bo ej polega na odwo ywaniu si
tylko do ludzkiego dzia ania. W takim sposobie my lenia dzia anie ludzkie uto samia si
z wol Bo . W tej postawie ukrywa si fa szywe za
enie, i Bóg zawsze chce tego, czego
chce cz owiek.
W takim rozumieniu woli Bo ej cz owiek yje wed ug w asnej woli. Sam planuje swoje
ycie, a nast pnie ofiaruje swoj wol Panu Bogu. Oczekuje wówczas, aby Bóg
ogos awi
to, co sam zdecydowa dla siebie. Przypomina to kuku cze jajo podrzucone Bogu przez
cz owieka. I chocia Bóg w swoim szacunku do cz owieka i do jego wolno ci jest zmuszony
do tolerowania takiego post powania, to jednak nie jest to postawa, której Ojciec niebieski
oczekuje od swoich dzieci. Niewierno woli Bo ej uderza nie tylko w Boga, ale przede
wszystkim w samego cz owieka.
W szukaniu i znajdowaniu woli Bo ej musz spotka si dwa zasadnicze elementy: dzia anie
Boga oraz ludzki wysi ek. Konieczne s oba elementy. Wszelkie b dy w szukaniu
i pe nieniu woli Bo ej wynikaj z niedoceniania, pomniejszania lub wr cz lekcewa enia
jednego z tych dwu elementów. Wszechmocnym dzia aniem Boga mo emy próbowa
usprawiedliwia w asn niech do dokonywania dojrza ych wyborów oraz l k przed
zaanga owaniem i podejmowaniem decyzji. Z drugiej za strony le rozumianym darem
wolno ci mo emy racjonalizowa nasz samowol i dzia anie pod wp ywem w asnych tylko
nieuporz dkowanych pragnie i potrzeb.
Szukanie, rozeznawanie i pe nienie woli Bo ej wymaga pe nej harmonii dzia ania Boga
i dzia ania cz owieka. Dobre rozumienie tej harmonii wymaga naszej refleksji, modlitwy
a przede wszystkim otwarcia si na dzia anie Boga. Harmonia dzia ania Bo ego i ludzkiego
jest bowiem jedn z wielkich tajemnic naszej wiary. T harmoni dzia ania Bo ego i wysi ku
ludzkiego w szukaniu i znajdowaniu woli Bo ej pi knie ujmuje w. Ignacy w znanej
sentencji: Tak ufaj Bogu, jakby ca e powodzenie spraw zale
o tylko od Boga; tak jednak
dok adaj wszelkich stara , jakby ty sam mia to wszystko zdzia
, a Bóg nic zgo a.
5. Dzia anie Boga w cz owieku
Podstawowym za
eniem w szukaniu i znajdowaniu woli Bo ej jest wiara w nieustanne
dzia anie Boga w naszym yciu. Bóg ma swój odwieczny plan wobec ka dego cz owieka
i pragnie, aby zosta on przyj ty i zrealizowany. Celem tego planu jest dobro i szcz cie
cz owieka. Woli Bo ej cz owiek nie tworzy dla siebie, ale jej szuka, a znalaz szy j ,
przyjmuje jako w asn . Wola Bo a istnieje bowiem od za
enia wiata w Boskim planie
zbawienia. Wpisuje si ona w najg bsze ludzkie pragnienia, w ca histori naszego ycia,
a tak e w okoliczno ci zewn trzne, w jakich yjemy.
Podstaw szukania i znajdowania woli Bo ej jest wi c g bokie wewn trzne przekonanie
o nieustannym dzia aniu Boga w yciu cz owieka. To sam Bóg kieruj c si swoj odwieczn
mi
ci da cz owiekowi tchnienie ycia. I to, co rozpocz w cz owieku w chwili
stworzenia, nieustannie kontynuuje. Bóg jest wierny nawet wbrew niewierno ci cz owieka.
Istot szukania woli Bo ej jest wi c cierpliwe odszukiwanie przez cz owieka z pomoc
znaków dzie a, które On sam w nas kiedy rozpocz .
Rozeznawanie duchowe polega na odkrywaniu wierno ci Stwórcy wobec swojego
stworzenia. To w
nie wierno Boga cz owiekowi ka e Mu ci gle na nowo potwierdza
swoj mi
do niego poprzez konkretne znaki.
Szukanie woli Bo ej z jednej strony jest odkrywaniem wierno ci Boga do cz owieka
w konkretach ludzkiej historii, z drugiej za jest sposobem odpowiadania Mu nasz ludzk
wierno ci na Jego wierno . Nie mo emy by Bogu wierni bez rozeznawania duchowego,
bez ci
ego odkrywania Jego woli objawianej nam przez Jego Ducha.
Bóg, który nieustannie wszystko czyni nowym, wzywa cz owieka do zrywania starych
wi zów. Stare wi zy kr puj nieraz cz owieka i przeszkadzaj mu w jego drodze do Boga.
Wychodz c z naszych ludzkich upodoba i predyspozycji chcieliby my niekiedy i
w naszym yciu duchowym w okre lonym przez nas kierunku, ale Duch wi ty prowadzi
nas now drog ; ka e nam zrywa z tym, co do tej pory zbudowali my w yciu
wewn trznym i dzi ki czemu czujemy si by mo e pewniejsi siebie, poniewa mamy si na
czym oprze .
Celem zerwania starych wi zów jest pe niejsza wolno cz owieka, która umo liwia mu
wi ksze otwarcie si na dzia anie Boga. Je eli cz owiek zatrzyma by si na swoich
dotychczasowych osi gni ciach, ryzykowa by zatrzymanie si w swojej drodze do Boga.
Kiedy mamy wra enie, i jeste my syci, bogaci duchowo, to nie zawsze musi to by przejaw
naszego wielkiego wzrostu duchowego. Nasze wra enie mo e by przejawem pozornych
post pów duchowych.
Wielu wi tych daje nam przyk ad odwa nego zrywania starych wi zów. Przyjrzyjmy si
Abrahamowi. Ju w podesz ym wieku Bóg mówi do niego: Wyjd z twojej ziemi rodzinnej i
z domu twego ojca do kraju, który ci uka (Rdz 12, 1). Wi zy z Ur Chaldejskim, rodzinnym
miastem, wi zy z w asnym klanem zostaj zerwane. Abraham udaje si do ziemi obiecanej,
któr Bóg mia mu dopiero ukaza . Bóg domaga si od Abrahama zaufania Jego wezwaniu.
Zaproszenie do wyj cia z rodzinnego kraju by o tylko jedn z wielu prób, którymi patriarcha
dzie do wiadczany nieraz bardzo dotkliwie i bole nie przez ca e ycie. Wezwania do
zrywania kolejnych starych wi zów b
przychodzi w miar wzrostu wiary Abrahama.
Bóg wzywa do zrywania starych wi zów, poniewa cz owiek potrzebuje tego do swego
wzrostu duchowego. Bóg prowadzi nas podobnie jak ojciec rodziny prowadzi swego syna.
Uczy on swoje dziecko ci gle nowych sprawno ci, zach caj c je jednocze nie, aby
zostawia o to, co ju dobrze zna. Nierzadko bywamy wzywani przez Boga do tego, aby
po wi ci i odda Mu to, co jest dla nas ju jasno okre lone i pewne. W ten sposób Bóg
stwarza nam mo liwo , by my mogli pój dalej, wzrasta . Taka jest pedagogika Bo a.
Zrywanie starych wi zów uczy nas coraz wi kszego zaufania Bogu i powierzania si Jego
woli. Na pytanie uczniów: Nauczycielu, gdzie mieszkasz? Jezus nie precyzuje miejsca
zamieszkania, ale wzywa jedynie: Chod cie, a zobaczycie (J 1, 38–39). Domaga si od
uczniów opuszczenia dotychczasowego zamieszkania i powierzenia si Jego prowadzeniu.
Bóg domaga si od nas wiary, i Jego prowadzenie jest dla nas dobre, nawet je eli nieraz
bywa trudne i bolesne. Celem dzia ania Bo ego w nas jest jednak zawsze rado i pokój. Bóg
pragnie, aby my mieli w sobie pe
rado .
XXII. ROZEZNAWANIE DUCHOWE SZUKANIEM WOLI BO EJ
1. Znaki rozeznawania woli Bo ej
Pan Bóg objawia cz owiekowi swoj wol poprzez znaki. W rozeznawaniu duchowym
cz owiek nie tworzy sobie znaków woli Bo ej. Odkrywa i przyjmuje te, które s mu dane.
Wszystkie znaki woli Bo ej, cho bywaj nieraz trudne do odczytania, zawsze mog by
odkryte przez cz owieka. Znakom tym bowiem towarzyszy wiat o Ducha wi tego
konieczne do ich rozpoznania.
Du ym niebezpiecze stwem w yciu duchowym jest tworzenie sobie samemu znaków
dzia ania Bo ego. S to wówczas sztuczne znaki, które wprowadzaj cz owieka w wiat iluzji
duchowej. w. Augustyn stwierdza, i stwarzanie sobie iluzji duchowej nale y, obok pychy,
do najci szych grzechów.
Zewn trzne znaki woli Bo ej, które dostrzegamy w naszym yciu, maj
cis e powi zanie
z wewn trznymi natchnieniami. Ostatecznym miejscem szukania i znajdowania woli Bo ej
jest zawsze serce cz owieka. Znaki zewn trzne maj nas naprowadza na to, co Bóg objawia
nam poprzez nasze serce. Interpretacja znaków zewn trznych dokonuje si zawsze
w ludzkim sercu. To serce ludzkie przyjmuje Bo e wezwania i ono na nie odpowiada.
Znaki dzia ania Bo ego w yciu cz owieka nazywamy tak e znakami czasu. Wola Bo a
w yciu cz owieka wi e si bowiem zawsze z jego czasem. Znaki te zmieniaj si wraz ze
zmian sytuacji cz owieka. Dokonuj si pod wp ywem czasu. Konieczno szukania
i rozeznawania woli Bo ej wynika w
nie ze zmian, jakim podlega cz owiek w czasie.
W nowym czasie Bóg daje cz owiekowi nowe wezwania; wezwania bardziej dostosowane do
zmian, jakie w nim si dokonuj . Czujno w modlitwie, do której tak usilnie wzywa Jezus,
zwi zana jest w
nie z up ywem czasu, jakiemu podlega cz owiek i Królestwo Bo e, które
w nim jest (por. k 17, 21).
Ka de dzia anie Boga w nas podlega rozeznaniu duchowemu. W sprawach wa nych dla
ycia samo subiektywne odczucie wewn trzne jeszcze nie wystarcza. St d te udzielanie si
Boga duszy ludzkiej, poprzez które przekazuje swoj wol , czy si zawsze z mo liwo ci
obiektywnego rozeznania tego dzia ania.
2. Natchnienia wewn trzne
Same zewn trzne znaki, nawet gdyby by y bardzo wyra ne, nie mog by nigdy jedynym
i ostatecznym kryterium szukania i pe nienia woli Bo ej. Rola znaków zewn trznych polega
przede wszystkim na naprowadzaniu nas na odkrycie znaków wewn trznych — natchnie
duchowych, poprzez które Pan Bóg zaprasza cz owieka do pe nienia Jego woli.
Odwo ajmy si do przyk adu uczniów id cych do Emaus. Z jednej strony otrzymuj oni
bardzo konkretny zewn trzny znak: obecno
przygodnego w drowca, który towarzyszy im
w ich podró y, rozmawia z nimi, poucza ich. Z drugiej strony za do wiadczaj natchnie
wewn trznych, które u wiadomili sobie dopiero po znikni ciu towarzysza podró y sprzed ich
oczu. B
wówczas dawa sobie wzajemnie wiadectwo wewn trznego dzia ania Bo ego
w ich sercach: Czy serce nie pa
o w nas, kiedy rozmawia z nami w drodze i Pisma nam
wyja nia ? ( k 24, 32). Pa aj ce serce w Biblii oznacza dzia anie Ducha wi tego.
Skuteczno zewn trznych znaków dzia ania Bo ego, nawet tych najbardziej wyrazistych,
zale y zawsze od uleg
ci cz owieka wobec dzia ania Ducha wi tego w sercu cz owieka.
Misja Jezusa, cho by a potwierdzana niezwyk ymi znakami i cudami, nie zosta a przyj ta
przez wielu ludzi, którzy byli wiadkami tych znaków. Ich serca by y zamkni te na
wewn trzne dzia anie Boga.
Czym jest natchnienie wewn trzne?
Trudno opisa istot natchnienia wewn trznego, poniewa dotykamy w nim tajemnicy Boga
dzia aj cego w cz owieku. Wszelkie schematy, ludzkie uj cia i opisy b
zawsze zbyt
ubogie, aby wyrazi tajemnic dzia ania Stwórcy w stworzeniu. Ponadto do wiadczenie
dzia ania Boga w cz owieku pozostaje zawsze bardzo indywidualne i osobiste.
Ale pomimo tych zastrze
wszystkie natchnienia, pragnienia wewn trzne posiadaj pewne
wspólne cechy, poniewa udziela ich ten sam Bóg. Tak e natura ludzka w swej istocie jest
zawsze jedna i ta sama. Najg bsze pragnienia s równie wspólne wszystkim ludziom.
Natchnienie wewn trzne wyra a jakie poci ganie cz owieka przez Boga, jest form ,
zaproszeniem do udzia u w Jego mi
ci, jest jak duchow fascynacj Stwórc , form
zakochania si w Nim. Jest to zawsze owoc dzia ania Jego Ducha w nas. Ka de duchowe
pragnienie, nie tylko te wielkie i gor ce, ale tak e te codzienne ma e natchnienia do dobrego,
maj w sobie co ostatecznego, s zaproszeniem do udzia u w pe ni ycia w Bogu, w pe ni
Jego mi
ci.
Nie zawsze jednak do wiadczenie bycia poci ganym przez Boga jest dla cz owieka od razu
jasne i jednoznaczne. Nierzadko (szczególnie u pocz tkuj cych w yciu duchowym) mo e
by ono zmieszane z
pragnieniami tylko ludzkimi. Te za zwykle powi zane s
z podstawowymi potrzebami i l kami cz owieka.
Bóg zaprasza nas jednak do uczestnictwa w swojej mi
ci tak e wówczas, kiedy jeste my
abi i grzeszni. To w
nie dzi ki duchowym pragnieniom, które otrzymujemy od Boga,
mo emy przekracza nasze s abo ci i zniewolenia.
Nasze wewn trzne natchnienia w jakim sensie zawsze domagaj si oczyszczenia. Odkrycie
samego Boga, który poci ga i
wzywa cz owieka, przychodzi stopniowo w
miar
wewn trznego dojrzewania cz owieka. Natchnienia i pragnienia duchowe, cho s zawsze
w jakim stopniu powi zane z potrzebami czysto ludzkimi, to jednak nie wyp ywaj jedynie
z nich. Ludzkie potrzeby cielesne nie s nigdy ród em natchnie
duchowych. Potrzeby
cielesne s
ród em zmys owych g odów. Natchnienia za s zawsze darem Ducha. St d te
nazywamy je duchowymi, tzn. pochodz cymi od Ducha wi tego.
Cho natchnienia wewn trzne s nierzadko zmieszane z ludzkimi odczuciami, l kami,
zranieniami, to jednak ostatecznie zawsze je przerastaj . Cz owiek wewn trznie poci gany
przez Boga do wiadcza, i jego duchowe pragnienia nie pochodz od niego, ale s
ask ; s
darem; s w jakim stopniu niezale ne od jego ludzkiej woli.
Natchnienia wewn trzne nie zniewalaj cz owieka, nie determinuj jego dzia ania. Nawet
je eli s bardzo wyra ne i mocne, zawsze s tylko wewn trznym zaproszeniem Pana Boga.
Natomiast ludzkie g ody wyp ywaj ce z naturalnych potrzeb cz owieka, z jego l ków,
konfliktów i zranie , odznaczaj si jakim przymusem psychicznym. Cz owiek dzia aj cy
pod ich wp ywem nie do wiadcza wolno ci, ale czuje si przymuszany przez swoje potrzeby.
Wolno wewn trzna wobec natchnie jest jednym z najwa niejszych kryteriów dla
rozeznania ich autentyczno ci.
W swoim poci ganiu cz owieka ku sobie Bóg nie pos uguje si nigdy l kiem i przymusem
psychicznym. By oby to sprzeczne z ludzk wolno ci , któr On sam nas obdarowa .
W natchnieniu i pragnieniu wewn trznym otrzymanym od Boga zawiera si zawsze
uszanowanie dla ludzkiej wolno ci.
Natchnienia i pragnienia duchowe cz owieka zawieraj w sobie zawsze w jakiej formie
warunek, zastrze enie: Je eli chcesz.... Do wiadczaj c natchnie wewn trznych cz owiek
czuje, i nie musi ich przyjmowa , cho bardzo pragnie i za nimi.
Innym wa nym kryterium rozeznania autentyczno ci natchnienia wewn trznego jest zdatno
duchowa i emocjonalna do jego spe nienia. Bóg nie daje pragnie , natchnie , które
przekracza yby mo liwo ci wype nienia ich przez cz owieka. Cz owiek powo ywany przez
Boga do wype nienia okre lonego zadania czy funkcji, winien do wiadcza wewn trznie, i
jest zdolny do wype nienia tego, do czego czuje si wzywany.
Nie wystarcza jednak rozeznanie wy cznie osobiste. Odczucie subiektywne mo e by
myl ce, st d te konieczne jest poddanie si ocenie wspólnoty Ko cio a, w ramach której
realizuje si swoje natchnienia. Sposób rozeznania wspólnoty zale y oczywi cie od rodzaju
powo ania. Ale nawet bardzo osobiste natchnienia i pragnienia, które s
najpierw
rozwijaniu osobistej doskona
ci, winny by rozeznawane w kontakcie z kierownikiem
duchowym.
Zdolno duchowa i emocjonalna do wykonywania danego powo ania nie musi pojawia si
od samego pocz tku w ostatecznej, dojrza ej formie. Ta zdolno mo e znajdowa si
w jakiej zacz tkowej postaci. B dzie ona dojrzewa wraz z rozwojem cz owieka. St d te
nie sprzeciwiaj si autentyczno ci powo ania nawet znaczne trudno ci, w tpliwo ci i l ki,
które powo ywany napotyka w swoim yciu. Pragnienie przezwyci enia ich, by móc
realizowa powo anie, potwierdza jego autentyczno .
W powo aniu, które wi e si z odpowiedzialno ci za innych, np. w powo aniu do
kap
stwa czy ma
stwa, wa nym elementem zdolno ci psychofizycznej jest pewna
sta
emocjonalna. Sta
emocjonalna oznacza tutaj zdolno do wiernego wype niania
przyj tych zobowi za . Zmienno emocjonalna, niesta
psychiczna, nad któr si nie
panuje, by aby zagro eniem dla dokonywanego wyboru. Zagro enie dla wyboru oznacza
jednocze nie zagro enie dla ludzi, za których przyjmuje si odpowiedzialno . St d te przed
podj ciem nieodwracalnej decyzji cz owiek winien stawi czo a swoim problemom.
Innym bardzo wa nym kryterium autentyczno ci natchnie jest altruizm ukryty w nich.
Altruizm, to ukierunkowanie na bli niego. Natchnienia, które by yby skierowane na
realizacj w asnych egoistycznych potrzeb, nie mog yby pochodzi od Boga. Bóg nigdy nie
zamyka cz owieka, ale zawsze otwiera go na mi
innych ludzi.
W prawdziwym Bo ym powo aniu nie mo e chodzi jednak o altruizm deklaratywny, ale
o rzeczywiste otwarcie si na innych. Nie musi to by altruizm dojrza y. Rozwój duchowy
cz owieka b dzie rozwija w nim otwarcie si na Boga i ludzi.
Kryterium zdatno ci psychofizycznej i kryterium altruizmu w rozeznaniu autentyczno ci
powo ania, natchnienia duchowego s bardzo wa ne tak e dlatego, e mog by mierzone
metodami psychologicznymi. I chocia do samego natchnienia czy powo ania Bo ego nie
mo na przyk ada
adnych metod psychologicznych, to jednak metody te mo na stosowa
w rozpoznaniu zdatno ci do realizacji powo ania.
3. Jak post powa w chwilach w tpliwo ci?
Jak post powa w wypadku istnienia powa nych w tpliwo ci dotycz cych powo ania,
natchnienia Bo ego? Zaznaczmy najpierw, e w tpliwo ci s czym naturalnym w ka dym
rodzaju powo ania, w
ka dym rodzaju wezwania Bo ego. Im wa niejsze i
bardziej
odpowiedzialne powo anie, tym zwykle istniej wi ksze w tpliwo ci.
Pewien rodzaj w tpliwo ci odno nie powo ania wynika z realistycznego spojrzenia na
wymagania i zadania z nim zwi zane. By oby rzecz nadzwyczajn , gdyby cz owiek maj cy
podj wa
decyzj
yciow , nie ywi nigdy najmniejszych w tpliwo ci i waha .
Wówczas rodzi oby si pytanie, sk d pochodzi ta niezwyk a pewno siebie.
Co robi w sytuacji, kiedy rodz si w tpliwo ci odno nie natchnienia Bo ego, powo ania?
Najpierw nale y zbada ich cz stotliwo oraz okoliczno ci, w jakich si pojawiaj . Na
przyk ad w tpliwo ci rodz ce si jedynie pod wp ywem napotykanych trudno ci na drodze
realizacji powo ania nie s wystarczaj cym kryterium, aby móc z niego zrezygnowa .
Wahania i w tpliwo ci w chwilach trudno ci mog
wiadczy jedynie o braku pewno ci
siebie lub te mog by wyrazem niewiary w swoje w asne mo liwo ci. W takiej sytuacji
nale y podj najpierw prób pokonania ujawniaj cych si trudno ci. Dopiero pó niej mo na
pyta o autentyczno samego powo ania.
Je eli wahania odno nie powo ania, natchnienia Bo ego powtarza yby si systematycznie
przez d
szy okres, nie mog by one lekcewa one. Trzeba wówczas szuka prawdziwych
róde trwaj cych w tpliwo ci. Nie powinno si podejmowa wa nych i wi
cych decyzji
yciowych w chwilach wielkich w tpliwo ci.
W takiej sytuacji konieczny by by jednak g bszy wgl d w siebie i w asn histori
ycia, aby
móc odkry prawdziwe ród o tych w tpliwo ci. Wgl d ten dokonuje si nie tylko poprzez
autoanaliz , ale tak e poprzez kierownictwo duchowe, w którym odnajdujemy potwierdzenie
refleksji nad sob .
W chwilach wielkich w tpliwo ci nale y te wstrzyma si z podejmowaniem decyzji,
których nie mo na odwo
, np. wyboru stanu ycia: ma
stwa, kap
stwa. Je eli
powo anie czy natchnienie Bo e jest autentyczne, to wraz z jego rozwojem i realizacj
tpliwo ci zwykle ust puj . Je eli nawet nie ust puj ca kowicie, to stopniowo zmienia si
ich nat enie i cz stotliwo . Coraz wi ksza dojrza
emocjonalna i duchowa prowadzi do
coraz wi kszej pewno ci wewn trznej w odniesieniu do s uszno ci realizowanego pragnienia.
Podkre lmy jednak raz jeszcze, e istniej ce w tpliwo ci, problemy, pewne odczucie l ku
czy te przymusu psychicznego nie oznacza bynajmniej, i dane natchnienie, powo anie nie
pochodzi od Boga. W podejmowaniu wa nych decyzji yciowych, jak równie w samym
przygotowywaniu si do nich, potrzebny jest pewien wewn trzny spokój i równowaga. St d
te , aby rozezna autentyczno swojego powo ania, potrzebujemy najpierw wewn trznego
uspokojenia. Polega ono mi dzy innymi na uwolnieniu si od tyranii w asnych l ków,
przymusów i
zdobyciu pewnego stopnia wolno ci wewn trznej. Wej cie we w asne
problemy, przezwyci anie ich rodzi wi ksz wolno wewn trzn .
W
szukaniu, rozeznawaniu i
pe nieniu woli Bo ej nale y unika zbyt szybkiego
warto ciowania i wydawania atwych wyroków zarówno o swoich w asnych, jak tym bardziej
o cudzych powo aniach i ró norakich pragnieniach wewn trznych. Ostro no i rozwaga
w ocenie natchnie wewn trznych winna p yn zarówno z uszanowania dla woli Bo ej, jak
równie dla ludzkiej wolno ci.
4. Cz owiek znakiem woli Bo ej
Szczególnym jednak znakiem dzia ania Bo ego dla cz owieka b dzie drugi cz owiek,
poniewa ze wszystkich stworze on jest najbardziej podobny do Boga. Bogu jest jakby
atwiej dotrze do cz owieka pos uguj c si jego bli nim.
W najbardziej ogólnym sensie ka dy cz owiek przychodzi do nas jako znak Boga. Ka dy
bowiem nosi w sobie obraz i podobie stwo Bo e. Cz sto pozostaje to jednak bardziej
yczeniem ni do wiadczan rzeczywisto ci . Podobie stwo i obraz Boga s w nas nierzadko
bardzo zamazane i niejasne. Ale mimo wszystko ka dy cz owiek mo e naprowadza nas na
Boga oraz Jego wol . Aby to by o mo liwe trzeba przedrze si nieraz poprzez wszystkie
ludzkie zagubienia.
Mo emy by znakiem Bo ego dzia ania dla drugich najpierw poprzez sam nasz obecno :
nasz styl ycia, wi zi emocjonalne, wykonywana praca, nasze ycie duchowe, modlitwa —
wszystko to mo e by przepojone obecno ci i dzia aniem Pana Boga.
Cz owiek staje si znakiem dzia ania Bo ego tak e dzi ki otrzymanemu powo aniu, jakiej
szczególnej misji zleconej mu przez Boga. Funkcja patriarchy, proroka, króla, kap ana by a
powierzana wybranym przez Boga ludziom. Byli to ludzie–znaki.
My tak e jeste my powo ani do bycia znakiem woli Bo ej poprzez wykonywan funkcj
i ró norakie zadania yciowe, jakie Bóg stawia nam na drodze, np. kap
stwo, ma
stwo,
ycie zakonne, ojcostwo i
macierzy stwo fizyczne lub duchowe, dziewictwo, ycie
w ubóstwie, cierpienie, itd.
Cz owiek przepojony wiar staje si znakiem dla wszystkich, którzy z nim si stykaj .
Wszyscy jeste my powo ani, aby sta si takimi w
nie znakami dla drugich. W samym
powo aniu chrze cija skim zawiera si powo anie do bycia wiadkiem mi
ci Boga do
cz owieka, wiadkiem Jego woli.
5. Poznanie wiata a znaki woli Bo ej
Zewn trzne znaki woli Bo ej s wpisane w histori ludzko ci, histori kultury, cywilizacji,
w której cz owiek yje. Bóg liczy si z naszym poznaniem i rozumieniem cz owieka i wiata.
W objawianiu swojej woli Bóg bierze pod uwag stopie ludzkiego rozwoju. G bsze
i pe niejsze rozumienie przez cz owieka rzeczywisto ci duchowej i materialnej wiata,
w którym on yje, sprawia, i Bóg mo e pe niej u ywa go dla objawienia swojej woli.
Oto przyk ad. W czasach Starego i Nowego Testamentu, a nawet nieco pó niej, ludzkie sny
nierzadko by y interpretowane jako znaki woli Bo ej, na przyk ad sen Józefa Egipskiego, sen
Józefa, m a Marii, sen trzech M drców. Jeszcze w czasach redniowiecza, jak pisze J.
Green w ksi ce Brat Franciszek, w. Franciszek z Asy u i papie Innocenty III rozeznawali
i szukali woli Bo ej odwo uj c si do w asnych snów.
Chocia w naszych czasach niektórzy nadal odwo uj si do snów w szukaniu woli Bo ej, to
jednak sny nie s ju dzisiaj tak wyra nymi znakami Bo ego dzia ania, jak by o to mo e
w przesz
ci. I chocia my równie mo emy w szukaniu woli Bo ej odwo ywa si do
naszych snów, jak czyni o to wielu wi tych, to jednak takie znaki wymaga yby g bokiego
rozeznania. Prorocze sny wymagaj potwierdzenia przez inne znaki bardziej jednoznaczne
i budz ce dzi wi ksz wiarygodno .
A oto inny przyk ad, jak bardzo znaki woli Bo ej wpisane s w zmieniaj cy si
wiat oraz
w samo rozumienie rzeczywisto ci materialnej i duchowej cz owieka. W przesz
ci
cz owiek mia
cis y kontakt z przyrod .
bardzo blisko niej i by wobec niej bezbronny.
Cz sto nie umia interpretowa podstawowych jej zjawisk: ywio ów, pór roku,
gwa townych zmian atmosferycznych, pot gi mórz i gór. W
tych czasach przyroda
przemawia a do cz owieka bardziej wyrazi cie. By a ona nieraz bardzo czytelnym znakiem
dzia ania Bo ego. Nierzadko wielkie zjawiska przyrody, np. trz sienia ziemi czy za mienia
ca, by y znakami, nosicielami woli Bo ej. Bóg objawia si niekiedy w ród pot
nych
grzmotów, trz sienia ziemi lub te w agodnym szumie wiatru. Nigdy jednak ani ydzi, ani
chrze cijanie nie uwa ali zjawisk przyrody za bóstwa.
Dzisiejszy cz owiek swoimi interpretacjami naukowymi odar z tajemnicy zjawiska przyrody.
Uwa a je za co zwyczajnego. Nadal jednak nie jest w stanie nad nimi panowa i pozostaje
wobec nich bezbronny. Dzisiejszemu cz owiekowi trudno spontanicznie dopatrywa si
w nich cudów, znaków dzia ania Bo ego. Dzisiejszemu cz owiekowi potrzebny by by umys
i serce dziecka odkrywaj cego wiat pierwszy raz. Takie w
nie spojrzenie na wiat mia
w.
Franciszek z Asy u. Cz owiek wspó czesny musia by przezwyci
naukowe my lenie, aby
na nowo móg odkry dzia anie i blisko Boga w wiecie przyrody. Przyroda jest przecie
dzie em Boga i dzi ki temu jest tak e miejscem nieustannego Jego dzia ania.
Cz owiek ze swoimi osi gni ciami technicznymi stawia dzisiaj przed sob jakby nowe pola
dzia ania Bo ego i nowy rodzaj znaków. Pan Bóg u ywa ich dla objawiania swojej woli. Bóg
pos uguje si wszystkim, tak e nasz cywilizacj , aby nam ods oni swój odwieczny plan
i swoje pragnienia wobec nas. Znakami dzia ania Bo ego mog sta si dzisiaj niesamowite
osi gni cia techniczne cz owieka. Bóg przemawia do nas dzisiaj nie mniej wyra nie i jasno
przez kl ski ekologiczne, zagro enia atomowe czy przez inne zagro enia cywilizacyjne, ni
dawniej przemawia przez zagro enia wynik e z trz sienia ziemi czy nag ych i gwa townych
zmian atmosferycznych.
Trzeba nam uczy si odczytywa rzeczywisto
wiata zewn trznego jako miejsce Bo ej
obecno ci i Bo ego dzia ania. Cz owiek wierz cy winien jednak strzec si pewnego
prymitywizmu w
rozeznawaniu znaków dzia ania Bo ego w wiecie materialnym.
Prymitywizm ten polega g ównie na uto samianiu dozna emocjonalnych wynikaj cych
z zewn trznego ogl du wiata, z do wiadczeniem obecno ci Boga i z Jego dzia aniem.
Doznania estetyczne, prze ycia emocjonalne mog naprowadza cz owieka na
do wiadczenie dzia ania Bo ego, te jednak ca kowicie je przekraczaj .
XXIII. ROZEZNAWANIE WA NYCH DECYZJI YCIOWYCH
1. Zweryfikowa ludzki wymiar
Je eli chcemy podejmowa rozs dne i dobre decyzje w wa nych ludzkich sprawach, trzeba
nam najpierw przygl da si i ocenia nasz dojrza
uczuciow . Musimy bowiem pyta
si czy posiadamy odpowiedni stopie dojrza
ci, aby w sposób odpowiedzialny podj
dan decyzj i przyj
wszystkie zadania i funkcje z ni zwi zane.
Jednym z wa nych znaków dojrza
ci jest wiadomo swoich uczu oraz wolno wobec
nich.
W rozeznawaniu duchowym trzeba nam tak e uwzgl dni ca nasz dotychczasow histori
ycia oraz wszystko to, co z niej wynosimy: stopie dojrza
ci uczuciowej i duchowej,
wszystkie uwarunkowania wyp ywaj ce z do wiadcze rodzinnych, rodowiskowych. Ca a
przesz
cz owieka wp ywa na aktualn jego dojrza
emocjonaln i duchow .
Nie mo emy odczyta dzia ania Bo ego w naszym yciu nie uwzgl dniaj c wp ywu, jaki
wywiera na nas ca a nasza historia ycia. Bóg nie tylko liczy si z nasz histori
ycia, ale
sam w niej dzia a i pracuje. To w
nie w naszej historii i poprzez nasz histori Bóg objawia
nam swoj wol . To wszystko, co prze
em, czego do wiadczy em w moim yciu,
wszystkie moje aktualne s abo ci i zalety s punktem wyj cia dla rozeznawania duchowego.
Jako ludzie mamy wiele ogranicze , problemów. Je eli chcemy dokonywa uczciwie
rozeznawania duchowego, winni my by ich wiadomi i uwzgl dnia je w procesie
podejmowania decyzji. Ograniczenia i s abo ci ludzkie nie s przeszkod w szukaniu
i znajdowaniu woli Bo ej, o ile jeste my ich wiadomi i pragniemy je pokonywa .
Gdyby my szukaj c woli Bo ej nie byli wiadomi naszych ogranicze , s abo ci i wad,
wówczas byliby my niezdolni do rozeznania duchowego.
Rozeznawanie duchowe wymaga zdolno ci powierzania swoich s abo ci, b dów i grzechów
Panu Bogu. Trzeba przyj ca nasz przesz
, niezale nie od tego, jaka ona by a, i odda
bez reszty Bogu. Pan Bóg objawiaj c nam swoj wol , liczy si z nasz ludzk s abo ci ;
zarówno t dzisiejsz jak i z przesz
ci.
k przed przesz
ci , ucieczka od niej czyni aby nas niezdolnymi do prawdziwego
rozeznania duchowego. W yciu ka dego z
nas istnieje cis a zale no pomi dzy
przesz
ci , tera niejszo ci a
przysz
ci . Rozeznawanie duchowe domaga si te
stawienia czo a wszystkim naszym problemom. Przyst puj c do rozeznania duchowego,
winni my by
wiadomi, i sami mo emy si myli w odczytywaniu naszych odczu
i emocji. Mo e w nas istnie rozd wi k pomi dzy motywacjami, jakie deklarujemy, a tymi,
które w nas naprawd dzia aj .
Bez u wiadomienia sobie wszystkich naszych emocji, które w nas dzia aj oraz bez nabrania
dystansu do nich, nie mo na dokonywa rozeznawania. Nieu wiadomione reakcje uczuciowe
by yby dla nas przeszkod w odczytaniu duchowych porusze i pragnie .
Rozeznawanie duchowe jest analiz duchow , ale zawsze bardzo ci le czy si z nasz
emocjonalno ci . Uczucia s nie tylko elementami naszego ycia psychicznego, ale tak e
istotnymi elementami ycia duchowego.
Otwarto i szczero w poznawaniu naszych emocji jest jakim wst pnym krokiem do
przyj cia woli Bo ej. Je eli brakowa oby nam zgody na nasz ludzk s abo , na ludzkie
ograniczenia, tym samym istnia aby w nas pewna niezdolno do przyj cia woli Bo ej.
Pierwszym krokiem do rzeczywistego przyj cia woli Bo ej jest przyj cie siebie samego,
swojego ycia, takim jakie ono jest w danej chwili. Je eli byliby my bardzo zniewoleni
asnymi problemami, wówczas nie mogliby my dokonywa rozeznania duchowego,
poniewa nie mieliby my potrzebnej nam wolno ci wewn trznej dla przyj cia woli Bo ej.
Zgoda na siebie i swoj ludzk sytuacj oznacza jednocze nie odej cie od siebie. To w
nie
odej cie od siebie jest warunkiem przyj cia Boga i Jego woli. Je eli ludzkie problemy
w rozeznaniu duchowym zosta yby pomini te, zaniedbane lub zlekcewa one, wówczas
ryzykowaliby my kszta towanie w sobie duchowo ci bez cia a, nie–ludzkiej, oderwanej od
ludzkiej osoby, ryzykowaliby my rozwijanie w nas iluzji.
Rozeznawanie duchowe wymaga tak e pewnego uspokojenia wewn trznego. Je eli
znajdowaliby my si w stanie jakiego zniech cenia, depresji, smutku, wielkiego strapienia
duchowego, nie posiadaj c jednocze nie nale ytego dystansu do tych uczu , wówczas
winni my uzbroi si w cierpliwo . Trzeba by poczeka na bardziej stosowny czas dla
rozeznania duchowego i podj cia decyzji.
Aby stan smutku, zniech cenia móg sta si znakiem czasu w szukaniu woli Bo ej, winien
zosta przezwyci ony. ycie pod wp ywem strapienia stanowi przeszkod dla rozeznawania
duchowego. Uniemo liwia bowiem obiektywne widzenie siebie oraz sytuacji, w jakiej si
znajdujemy.
Po ród wielu uwarunkowa rozeznania duchowego trzeba zwróci tak e uwag na zdrowie.
Nie mo emy dokonywa rozeznania, zw aszcza je eli chodzi o wa ne decyzje, w jakim
wielkim zm czeniu psychicznym czy wyczerpaniu fizycznym.
2. Zweryfikowa wymiar duchowy
Nie mo emy te dokonywa rozeznania duchowego, je eli nie ma w nas rzeczywistego ycia
duchowego. Bez mocnych fundamentów ycia duchowego w szukaniu, rozeznawaniu
i pe nieniu woli Bo ej atwo ulegamy iluzji. Im pe niejsze i g bsze jest ycie duchowe, tym
pe niejsza mo liwo poznania woli Boga. Jako
ycia duchowego gwarantuje jako
rozeznawania duchowego.
Gdyby my nie szukali Boga i pe nienia Jego woli, ale tylko siebie samych, to próba
rozeznania duchowego by aby pewn pomy
. Nawet gdyby my znale li wol Bo , np.
w decyzji prze
onego, to i tak jej nie przyjmiemy. Ogarnie nas raczej wewn trzna irytacja,
zniech cenie i smutek. Nie b dzie to jednak smutek dla wzrostu duchowego. Smutek
ewangelicznego bogatego m odzie ca nie zbli
go do Jezusa, ale wr cz przeciwnie —
oddali go od Niego.
Wej cie w rozeznawanie duchowe wymaga od nas rzeczywistego pragnienia i otwarto ci na
wol Bo . Nie chodzi jednak o
otwarto deklaratywn , otwarto we w asnych
subiektywnych odczuciach. Rozeznawanie duchowe, szukanie i znajdowanie woli Bo ej
rozpoczyna si od zakwestionowania tego, czego ja chc i pragn moj tylko ludzk wol .
Rozeznanie duchowe stawia nam pytania: Czy moje pragnienia i plany kieruj si wol Bo ,
czy tylko tym, co jest we mnie? Czy wzrasta we mnie pragnienie dostosowywania mojego
ycia do woli Bo ej? Czy pragn odda moje ycie w r ce Boga, aby wszystko by o zgodne
z Jego wol ? Czy nie stawiam Panu Bogu warunków w przyjmowaniu Jego woli?
Ta w
nie zdolno do kwestionowania siebie jest jednym ze znaków gotowo ci do
dokonywania rzeczywistego rozeznawania duchowego. W rozeznawaniu duchowym nie
chodzi bowiem najpierw o zewn trzn , jakby techniczn aplikacj pewnej metody, ale
o proces wewn trznego nawrócenia dokonuj cy si w ludzkim sercu. Jednym z wa nych
kryteriów rzeczywistego pragnienia szukania woli Bo ej jest tak e zdolno cz owieka do
modlitwy przed
onej; zdolno do trwania przed Bogiem i ws uchiwania si w Jego
natchnienia.
3. Przyj cie pomocy Ko cio a
Podkre lmy z pewnym naciskiem rol kierownictwa duchowego w rozeznawaniu woli Bo ej.
Nie chodzi jednak najpierw o dobre rady roztropnego i do wiadczonego cz owieka.
W
rozeznawaniu duchowym kierownik duchowy pe ni najpierw rol
wiadka, który
przygl da si i rozeznaje osobist prac penitenta. Odwo uj c si do oceny swojego
sumienia, kierownik duchowy potwierdza owoce osobistego rozeznania. Czyni to nie we
asnym imieniu, ale w imieniu Ko cio a. Wierzymy, i Duch wi ty anga uje si poprzez
autentyczne kierownictwo duchowe, aby potwierdzi szukanie i pe nienie woli Bo ej.
Wra liwo na Boga tak u kierownika jak i u penitenta sprawia, i wspólnie odkrywaj wol
Bo . Odkry mog wspólnie, ale podj decyzj pe nienia woli Bo ej mo e tylko sam
zainteresowany. Wyra ne namawianie i popychanie penitenta do podj cia decyzji, zw aszcza
wówczas, gdy czuje si bardzo niepewny i zagubiony, jest zawsze pewnym nadu yciem.
Im silniejszy by by nacisk psychiczny, tym wi ksze by oby nadu ycie. Dotyczy to zw aszcza
takich decyzji, których nie mo na odwo
, np. zawarcie ma
stwa, przyj cie wi ce
kap
skich, z
enie lubów zakonnych, itp. Chwilowe uspokojenie cz owieka niepewnego
siebie, który pod czyim naciskiem wreszcie podj decyzj , mo e by bardzo zwodnicze.
Nierozwi zane problemy i zagubienie zwykle wracaj jak bumerang, nawet po kilku latach,
nieraz z jeszcze wi ksz si .
Dlaczego potrzebujemy pomocy kierownika duchowego w szukaniu woli Bo ej? Poniewa
zamkni ci w sobie atwo ulegamy iluzji w asnych nami tno ci i z ego ducha dzia aj cego
w nich. Dzia anie naszych nami tno ci i z ego ducha dzia aj cego w nich, je eli ma by
skutecznie pokonane, winno by ujawnione przed Ko cio em: przed spowiednikiem,
kierownikiem duchowym lub — jak mówi w. Ignacy — jak
osob duchown , która zna
podst py z ego ducha. Otwarto przed Ko cio em pozwala nam jasno widzie nasz
sytuacj . w. Ignacy mocno wierzy , e w szczero ci cz owieka przed przedstawicielem
Ko cio a dzia a Pan Bóg.
Dobre kierownictwo duchowe daje nam t wewn trzn pewno , i nie kierujemy si jakimi
nieuporz dkowanymi i nie wiadomymi motywami wewn trznymi, ale pragnieniem szukania
i pe nienia woli Bo ej. Podst py i namowy, które z y duch chce i pragnie, eby zosta y
przyj te i zachowane w tajemnicy, s zawsze przeciwne woli Bo ej, chocia wydaj si by
cz sto do niej podobne.
4. Metoda rozeznawania duchowego
Rozeznawanie duchowe jest pewn funkcj
ycia duchowego, istniej
obok innych funkcji,
np. s uchania S owa Bo ego. Dzi ki tym funkcjom ycie duchowe cz owieka staje si
przejrzyste i mo e si rozwija . Mo emy wzrasta duchowo, mo emy wzrasta w mi
ci
i wolno ci tylko wówczas, kiedy jasno widzimy (nie tylko rozumem, ale przede wszystkim
sercem). Uporz dkowane — jasne widzenie otwiera drog do uporz dkowanego, jasnego
dzia ania. Nie mo emy dzia
w sposób uporz dkowany, po Bo emu, je eli nie ogl damy
ca ej rzeczywisto ci w sposób uporz dkowany — zgodny z wol Bo .
Widzenie duchowe jest kontemplacj , za dzia anie, konkretne zaanga owanie yciowe,
wcielaniem w ycie owoców kontemplacji. Pomi dzy
widzeniem duchowym, czyli
kontemplacj a dzia aniem, czyli zaanga owaniem yciowym le y w
nie rozeznawanie
duchowe.
Rozeznawanie duchowe zapewnia yciu duchowemu sta
i wierno . Nie mo emy by
wierni Bogu bez rozeznawania duchowego. Wierno wymaga nas uchiwania Boga, który
objawia nam swoj wol .
Trzeba mie jednak wiadomo , e rozeznawanie duchowe nie polega na mechanicznym
stosowaniu jakiej metody. Mechaniczne stosowanie metody nie rozwi e nigdy naszych
osobistych problemów. Rozeznawanie duchowe, szukanie i znajdowanie woli Bo ej jest
do wiadczeniem wewn trznego nawrócenia w tych okoliczno ciach i warunkach, w jakich
stawia nas sam Pan Bóg.
Rozeznawanie duchowe nie mo e te by jak spontaniczn , odruchow ocen ludzkich
sytuacji; ocen nieustannie improwizowan . Rozeznanie duchowe tworzy pewien proces.
Proces ten winien by dobrze przygotowany. Przygotowanie to jest konieczne zarówno
wtedy, gdy chodzi o wa ne i wielkie decyzje yciowe, jak równie wówczas, kiedy chodzi
o codzienne, zdawa by si mog o ma e decyzje. Te ma e decyzje s nieraz bardzo wa ne dla
ycia duchowego. Nasze ycie duchowe sk ada si zwykle z takich w
nie codziennych
ma ych decyzji.
Podobnie jak nie mo na si modli bez przyj cia jakiej cho by najprostszej metody
modlitwy, tak te nie mo na dokonywa rozeznania duchowego bez okre lonej metody.
A oto pewna propozycja metody indywidualnego rozeznawania duchowego. Mo e by ona
dostosowywana do osobistych potrzeb i mo liwo ci ka dego z nas.
a) Pierwszy wa ny etap rozeznania duchowego to zbieranie informacji. Przed przyst pieniem
do rozeznawania duchowego w jakiej sprawie, trzeba najpierw zebra wszystkie informacje
mog ce w nim odgrywa jak rol . Je eli nie ma wszystkich informacji koniecznych do
podj cia decyzji, wówczas decyzja zawsze b dzie w jaki sposób przypadkowa.
Poprzez osobist refleksj , modlitw , skupienie trzeba samemu popatrze na rozeznawan
spraw z ró nych punktów widzenia. Nieraz trzeba uwzgl dni ca dotychczasow histori
ycia oraz wszystko to, co z niej si wynosi: stopie dojrza
ci ludzkiej, ycie duchowe,
zranienia, l ki. Trzeba umie dostrzec, jak rol w decyzji b
odgrywa y nasze cechy
charakteru, przyzwyczajenia, s abo ci i wady itd. Zbieranie informacji polega tak e na
umiej tno ci przewidywania trudno ci, które mo emy spotka w realizacji decyzji.
Zbieranie informacji jest to ludzka praca, w której praca Ducha wi tego nie jest nieobecna.
Je eli brakowa oby nam podstawowych informacji o
naszej sytuacji yciowej,
uwarunkowaniach wynikaj cych z naszej historii ycia czy te informacji o powo aniu, które
pragniemy realizowa , wówczas ryzykowaliby my podejmowanie z
w asnej winy
fa szywych decyzji. Zbieranie informacji wymaga nieraz wielkiego trudu, ale jest to cena,
jak trzeba zap aci za dobre decyzje yciowe.
b) Drugi wa ny etap, element rozeznania duchowego to osobista modlitwa i refleksja nad
decyzj . W rozeznawaniu duchowym modlitwa i osobista refleksja winny i w parze. S one
konieczne. Rozeznawanie polega mi dzy innymi na zadawaniu sobie pytania: Jakie s racje,
aby przyj i realizowa rodz ce si we mnie pragnienie — natchnienie? Jakie mog by
racje, aby je odrzuci ?
Modlitwa nie s
y tylko temu, aby prze uwa racje zdobyte poprzez ludzkie rozumowanie.
W czasie modlitwy mo emy otrzymywa nowe racje — nowe motywacje, które przychodz
jako owoc dzia ania Ducha wi tego w nas. Modlitwa mo e rozja nia to, co dla nas
w czasie ludzkiego rozwa ania pozostaje mo e niejasne i dwuznaczne. Racje za i racje
przeciw jakiej decyzji lub wyborowi nie maj by przejawem potrzeb czysto ludzkich,
nieuporz dkowanych pragnie i uczu . Nasze najg bsze motywacje wyboru winny wyra
pragnienie szukania i znalezienia woli Boga.
W rozeznaniu duchowym nawet to, co wydaje si by oczywiste i po ludzku jasne, winno by
przez nas zakwestionowane i poddane próbie. By mo e po rozeznaniu decyzja b dzie taka
sama jak przed rozeznaniem. W szukaniu woli Bo ej liczy si nie tylko sama decyzja, ale
tak e motywacje, dla których bywa ona podj ta. Ju przez samo zakwestionowanie
istniej cych decyzji i ich motywacji, zostaj one pog bione. I chocia decyzja nie musi si
zmieni , to jednak mo e zosta ona oczyszczona z jakich nieuporz dkowanych ludzkich
potrzeb.
c) Trzeci wa ny element rozeznania duchowego, to analiza wewn trznych porusze .
Modlitwie i refleksji winna towarzyszy analiza naszych stanów duchowych. Rozeznanie
uczu , które nam towarzysz , jest jednym z podstawowych kryteriów dla poznania
autentyczno ci naszych pragnie , porusze i wezwa . Aby podj
dobr decyzj , trzeba mie
wiadomo swoich uczu : z jakich róde one w nas pochodz i do jakich celów prowadz .
Przypomnijmy, i ogromn pomoc w
analizowaniu naszych uczu jest zawsze
wypowiadanie ich przed kierownikiem duchowym.
Analiza porusze wewn trznych jest prac , w któr anga uje si zarówno nasza ludzka
emocjonalno jak i nasza duchowo .
d) Czwarty element rozeznania duchowego to podj cie decyzji. Podj cie decyzji jest zawsze
zaanga owaniem si wobec Boga i przed Bogiem. Chocia
ja sam moj wolno ci
podejmuj decyzj , to jednak w pewnym sensie nie jest to mój wybór, ale wybór Boga dla
mnie, Jego wola dla mojego ycia.
W naszej decyzji spotykaj si w jaki tajemniczy sposób nasze zaanga owanie i nasza
osobista wolno z dzia aniem Pana Boga w nas. Dobra decyzja sprowadza si zawsze do
spotkania woli Boga z wol cz owieka, spotkania wolno ci cz owieka z wolno ci Pana
Boga.
To, co Pan Bóg chce i pragnie dla nas, nie jest podyktowane jakim kaprysem, ale wyp ywa
z Jego pragnienia wi kszego dobra dla cz owieka.
Wiele naszych decyzji mo e by po ludzku bardzo trudnych. Mo emy mie
wiadomo , e
to, na co si decydujemy, jest bolesne. Mo emy jednak wewn trznie do wiadcza , i nie
mo emy zdecydowa inaczej, poniewa wiemy, e tak w
nie chce Bóg.
Je eli decyzje s podejmowane z wielk uczciwo ci wewn trzn , to wraz z trudem i bólem
decyzji, z
czasem przychodzi pokój. Pokój ten nie jest b ogim odpoczynkiem, ale
do wiadczeniem mi
ci Pana Boga. Ca y proces rozeznawania duchowego —
podejmowania decyzji wie czymy ofiarowaniem naszego wyboru Panu Bogu.
e) Wiele naszych decyzji, odnosz cych si do dzia ania apostolskiego, ycia wspólnotowego,
rodzinnego winno znale potwierdzenie w decyzji przedstawiciela Ko cio a: w decyzji
prze
onego, kierownika duchowego, proboszcza, biskupa itp. Osobiste rozeznanie
duchowe jest zawsze dla przedstawiciela Ko cio a pomoc w jego rozeznawaniu woli Bo ej.
Podj ta decyzja nie polega na programowaniu maszyny. Gdyby decyzja nie potwierdza a si
w yciu, to trzeba by od nowa rozezna jej s uszno . Cz owiek mo e si pomyli w swoim
wyborze.
dy w rozeznawaniu nie s jednak strat czasu i energii ludzkich. W ten sposób nabieramy
stopniowo do wiadczenia w rozeznawaniu duchowym. Osobiste do wiadczenie b dzie tak e
punktem wyj cia w pomocy w rozeznawaniu, jakiej b dziemy udziela innym.
Ale, co robi , kiedy dojdziemy do przekonania, i w jakiej wa nej decyzji kierowali my si
nieczystymi motywami, np. l kami o siebie, wygodnictwem czy niezdrowymi ambicjami?
W takiej sytuacji w. Ignacy radzi:
eby ten, co dokona wyboru w sposób nienale yty
i nieuporz dkowany, tj. nie bez wp ywu uczu i przywi za nieuporz dkowanych, eby
owa za to i stara si wie
ycie dobre w ramach tego swego wyboru ( D, 172).
Rozwa anie b dów pope nionych w
przesz
ci, poddawanie si niesmakowi,
podtrzymywanie alu i pretensji do siebie lub innych osób, jest dzia aniem bezp odnym
i ja owym. Takie post powanie nie odmieni sytuacji cz owieka. w. Ignacy zach ca do
wyra enia alu wobec Boga. Zach ca tak e do modlitwy o akceptacj przyj tego wyboru.
Zdarza si , e pod wp ywem prze ywanych trudno ci w obranym stanie ycia, wracamy
(nieraz wprost obsesyjnie) do my li, i by oby lepiej, gdyby my wybrali inn drog
ycia.
Takie my li s nierzadko pokus ucieczki od trudno ci ycia zwi zanych ze swoim stanem,
którego ju odmieni nie mo na.
5. Zaanga owanie i czas
Rozeznawanie duchowe, szukanie i znajdowanie woli Bo ej nie mo e ograniczy si do
pojedynczych decyzji w wa nych chwilach ycia, ale winno by pewnym procesem
dokonuj cym si w yciu duchowym. Decyzje podejmowane w prze omowych momentach
ycia osobistego powinny by naturaln konsekwencj nieustannego szukania woli Bo ej we
wszystkich do wiadczeniach yciowych. Oczywi cie tak rozumiane rozeznawanie wymaga
od cz owieka ogromnego wewn trznego zaanga owania i czasu.
Najpierw zaanga owania. Ucze Jezusa winien nieustannie mobilizowa si do szukania
Boga i Jego woli poprzez rodki ludzkie i duchowe, jakie posiada do swojej dyspozycji:
modlitw osobist , refleksj , kierownictwo duchowe czy te inne duchowe rozmowy.
Rozeznanie duchowe wymaga tak e czasu. Bóg da nam czas na szukanie, rozeznawanie
i pe nienie swojej woli. My winni my ofiarowa sobie cierpliwo . Dzie a Bo e dokonuj si
w czasie okre lonym przez Niego. Czas Boga jest zawsze dostosowany do czasu cz owieka
— do jego wzrostu wewn trznego. Pan Bóg nie stworzy wszystkiego w ostatecznym,
uko czonym i nienagannym stanie, ale da nam moc wzrastania i czas do wzrastania.
By stworzeniem na ziemi, to wej w czas — w dojrzewanie dokonuj ce si w czasie. ycie
duchowe cz owieka ma swój rytm. Trzeba ten rytm uszanowa i wej w niego w wolno ci.
W szukaniu woli Bo ej trzeba jasno rozró nia duchowe pragnienia od pragnie ludzkiej
po dliwo ci, która natychmiast chce wszystko rozwi za tylko dlatego, i nie jest w stanie
zgodzi si na w asn s abo i na trud walki z ni zwi zany.
Zauwa my tak e, i rozeznawania duchowego nie mo na uto samia z ocen wynikaj
z ludzkiej roztropno ci. Szukanie i znajdowanie woli Bo ej cho liczy si z ludzk
roztropno ci , to jednak nie ogranicza si do niej.
W rozeznawaniu chodzi przede wszystkim o szukanie samego Boga i Jego woli. Nierzadko
rozeznanie duchowe przekracza ludzk roztropno , poniewa Bóg powo uje cz owieka tak e
do dokonywania dzie , które wydaj si by
upstwem dla m drców tego wiata: Skoro
bowiem wiat przez m dro nie pozna Boga w m dro ci Bo ej, spodoba o si Bogu przez
upstwo g oszenia s owa zbawi wierz cych (1 Kor 1,21).
Rozeznawanie duchowe jest wyrazem dorastania do dojrza ej wiary. Rozeznanie w ród tylu
ró nych g osów
osu Boga, wymaga od nas dojrza
ci ludzkiej i duchowej. Tylko ten, kto
wiernie i wytrwale ws uchuje si w S owo Bo e, kto ci gle szuka Boga, b dzie zdolny
rozpozna dzia anie i wol Boga w swoim yciu.
XXIV. DROGA YCIA MA
SKIEGO
Mi
w yciu cz owieka mo e realizowa si zarówno poprzez ma
stwo, jak poprzez
celibat. Wybór stanu ycia jest jednym z najwa niejszych wyborów cz owieka. Celem
drugiego tygodnia
wicze duchownych, szczególnie dla ludzi m odych, jest mi dzy innymi
przygotowanie si do podj cia dojrza ej decyzji w sprawie wyboru stanu ycia. Dla ludzi za ,
którzy dokonali takiego wyboru, drugi tydzie mo e by okazj do reformy w zakresie
realizacji swojego stanu ycia.
1. Mi
a do mierci
Mi
ma
ska jest wielk naturaln potrzeb cz owieka. Nigdy nie da si jej zast pi
najsilniejszymi i najpi kniejszymi przyja niami. W adnej bowiem przyja ni nie ma
ca kowitego oddania si ani wy czno ci, które cechuj mi
narzecze sk i ma
sk .
Do zbudowania dojrza ej wi zi narzecze skiej i ma
skiej potrzeba dobrej znajomo ci
siebie i osoby kochanej, potrzeba te dobrej znajomo ci praw, którymi si rz dzi m sko
i kobieco . Bardzo wiele trudno ci prze ywanych najpierw przez narzeczonych, a pó niej
ma onków wynika nierzadko z braku zrozumienia wzajemnych odniesie do siebie: swoich
wzajemnych potrzeb, pragnie i oczekiwa . Chodzi o potrzeby i pragnienia na wszystkich
aszczyznach: duchowej, uczuciowej i fizycznej.
Nie jeste my w
stanie omówi tutaj wszystkich problemów dotycz cych ycia
narzecze skiego, ma
skiego i rodzinnego. Napisano na ten temat wiele dobrych ksi
ek.
Mo emy z nich skorzysta . Chcemy jedynie podkre li , e poznanie praw i potrzeb, którymi
rz dzi si w asna emocjonalno i emocjonalno osoby kochanej, jest jakim podstawowym
obowi zkiem dla obu stron.
Tylko znaj c dobrze siebie i drugiego mo na wiadomie i z przekonaniem powiedzie :
lubuj ci mi
, wierno i uczciwo ma
sk a do mierci. Wyra enie
do mierci
zakre la nie tylko fizyczny czas mi
ci, tzn. mier fizyczn . Wyra enie
do mierci
oznacza tak e mier duchow , czyli ca kowite zaparcie si siebie dla osoby kochanej na
wzór Chrystusa. Ma onkowie maj si kocha tak, jak Chrystus nas umi owa .
Ludzie przygotowuj cy si do ycia w ma
stwie winni kszta towa w sobie zdolno
rozumienia i prze ywania w sobie uczu , pragnie i potrzeb drugiego. Tylko wówczas
ma
stwo mo e by zwi zkiem sta ym i szcz liwym.
Rozumienie drugiego, wspó –odczuwanie wymaga od nas pewnej dojrza
ci emocjonalnej
i duchowej; wymaga te nabierania dystansu do siebie: do swoich pragnie i potrzeb oraz
zdolno ci ponoszenia ofiar na rzecz osoby kochanej.
Miar autentycznej mi
ci pomi dzy narzeczonymi czy ma onkami jest nie tylko
do wiadczenie zauroczenia emocjonalnego, ale tak e gotowo umierania dla siebie, dla
swoich potrzeb i pragnie , by móc pe niej
dla drugiego. Prawdziwa mi
wymaga
wspó –odczuwania z kochan osob . Do wiadczenie pokazuje niezbicie, i zakochanie jest
uczuciem zmiennym i niesta ym. Budowanie zwi zku ma
skiego tylko na zakochaniu nie
gwarantuje mu adnej trwa
ci.
2. Ma
stwo drog do Boga
Je eli usi ujemy kocha innych ofiarnie i z ca ym oddaniem, szybko dochodzimy do granic
naszych mo liwo ci. Granice te zakre laj mi dzy innymi zmienno nastrojów i uczu ,
osobiste zranienia nabyte w ci gu ycia, nasz egoizm i inne s abo ci. Do szybko
odkrywamy w nas jak fundamentaln niezdolno do ca kowitego oddania si w mi
ci;
odkrywamy j szczególnie wówczas, kiedy nie spotykamy si z pe
wzajemno ci .
wiadamiaj c sobie t nasz niezdolno , do wiadczamy potrzeby otwarcia si na Kogo
wi kszego; na Kogo kto móg by nas uzdolni do pe nej mi
ci. Prawdziwe trwanie w Bogu
gwarantuje nam dopiero prawdziwe trwanie w mi
ci. Sam Bóg jest bowiem ród em ka dej
autentycznej mi
ci.
Dotykanie granic ludzkiej mi
ci prowadzi nas cz sto do rozczarowania mi
ci kochanej
osoby, z któr wi zali my nadzieje na pe ne szcz cie. Jest to do wiadczenie bardzo bolesne.
Trudno pogodzi si z faktem, i cz owiek, którego kocham, nie mo e do ko ca spe ni
moich pragnie i oczekiwa . Ale bolesne jest i to, e ja sam nie mog zrealizowa
wszystkich pragnie i potrzeb osoby, która mnie kocha.
nie bolesne do wiadczenie ma jednak swoje ogromne znaczenie dla ma onków. Dzi ki
niemu mog odkry ograniczono ludzkiej mi
ci oraz potrzeb otwarcia si na
niesko czon Mi
— mi
samego Boga. Angielski my liciel, C. S. Lewis stwierdza, e
przyrodzone mi
ci nie mog osi gn zbawienia o w asnych si ach.
Tak wi c z jednej strony do wiadczenie Boga prowadzi ma onków do pe niejszej mi
ci
ma
skiej, z drugiej za strony do wiadczenie ich wzajemnej mi
ci ma
skiej otwiera
ich na Bosk mi
.
Ma onkowie yj cy prawdziw mi
ci , w miar wewn trznego duchowego rozwoju,
dochodz do przekonania, e ponad trosk o wype nienie ich wzajemnych pragnie winni
razem stara si wype nia pragnienia Boga.
Bóg, który jest ród em i gwarantem ludzkiej mi
ci, wzywa ma onków, aby razem zd
ali
do Niego. Wed ug Bo ego zamiaru, ma
stwo stanowi drog do Boga. D enie do Boga
i do pe nienia Jego woli dokonuje si w yciu ma
skim poprzez wzajemne oddanie si
sobie. ona szuka Boga nie tylko wspólnie ze swoim m em, ale tak e w swoim m
u.
I odwrotnie. M
szuka Pana Boga nie tylko razem ze swoj
on , ale tak e w swojej onie.
Im prawdziwsza jest ich mi
, tym pe niej i g biej prowadzi ich ona do mi
ci Boga
odkrywanego w sobie nawzajem.
Ma
stwo to jedyny zwi zek mi dzyludzki, który zosta przez Boga u wi cony
sakramentalnym znakiem: sakramentem ma
stwa. Poprzez sakrament ma
stwa Bóg
wyra a swoje pragnienie, by ma onkowie, z czeni wspóln mi
ci , zd ali do Niego
razem. M dany jest onie jako towarzysz i pomocnik w drodze do Boga, tak samo ona jest
dana m owi jako pomoc w szukaniu Stwórcy. Szukanie Boga i wype nianie Jego pragnie
dokonuje si w yciu ma onków poprzez ich ycie wspólne.
To wspólne zmierzanie do Boga winno wyra
si równie w konkretnych znakach.
Z pewno ci jednym z takich znaków ich ma
skiej wierno ci Bogu mo e by wspólna
modlitwa. Je eli ma onkowie wspólnie yj , wspólnie si martwi , ciesz , smuc , cierpi , to
przecie jest rzecz bardzo naturaln , e tak e wspólnie si modl . Wspólnota modlitwy
mo e z czy ich bardziej ni jakiekolwiek inne wspólne do wiadczenie. Wewn trzna
krucho cz owieka sprawia, e nawet najbardziej kochaj cy si ludzie atwo rani siebie
nawzajem. Nieporozumienia, konflikty, ró nice zda s codziennym chlebem najbardziej
udanych ma onków. Modlitwa jest w takich momentach wzajemnym zaproszeniem do
przebaczenia, jedno ci i zgody.
Ale co robi , kiedy dostrzega si pewn rozbie no ma onków w pogl dach i w postawie
w sprawach religijnych? Co robi , kiedy m nie akceptuje religijno ci ony czy te
odwrotnie?
Z pewno ci ma onkowie nie mog zmusza siebie do wykonywania praktyk, które by yby
sprzeczne z ich sumieniem. Ka dy cz owiek odpowiada sam, i tylko sam, przed Bogiem.
Nawet najbardziej kochaj cy si ma onkowie nie mog siebie zast powa i wyr cza
w odpowiedzialno ci wobec w asnego sumienia. Ka dy cz owiek umiera sam i sam staje
przed Bogiem.
Ale nawet wówczas, kiedy istniej rozbie no ci religijne, nie oznacza to, i ma onkowie
przestaj kroczy do Boga razem. w. Pawe pisze, e m niewierz cy u wi ca si dzi ki
swojej onie, a niewierz ca ona osi ga wi to przez wierz cego m a (por. 1 Kor 7, 12–
14).
3. P odno apostolskim wymiarem ma
stwa
Wzajemne oddanie si sobie staje si w ma
stwie ród em nowego ycia. Nowe ycie
rodzi si jako owoc mi
ci i staje si nieustannym wiadkiem wzajemnej mi
ci. P odno
fizyczna ma swój g boki sens tylko wówczas, kiedy czy si z p odno ci psychiczn
i duchow .
odno fizyczna przypadkowa i niechciana mo e sta si
ród em wielu cierpie i zranie .
Jest to cierpienie nie tylko dla samych rodziców, ale przede wszystkim dla ich dziecka.
W psychologii rozwojowej podkre la si , e zaburzenia w rozwoju dzieci i m odzie y maj
swoje ród o w braku mi
ci i bezpiecze stwa w rodzinie. Dziecko uczy si kocha i ceni
swoje ycie poprzez uczestnictwo we wzajemnej mi
ci swoich rodziców. Dziecko uczy si
trudzi i ponosi ofiary dla drugich, na laduj c wzajemne trudzenie si i ofiarno swoich
rodziców.
Trzeba podkre li wag wspólnej mi
ci obu rodziców do dziecka. Mi
do dziecka ojca
i matki, którzy yj w konflikcie pomi dzy sob , nie tylko nie zaspokaja jego potrzeby
mi
ci i bezpiecze stwa, ale niekiedy mo e nawet g boko je rani . Ma to miejsce
szczególnie wówczas, kiedy rodzice sk óceni ze sob rywalizuj o uczucia dziecka. Rodzice
wychowuj swoje dzieci przede wszystkim poprzez wzajemn mi
. Ona staje si dla
dziecka wiadectwem prawdziwej mi
ci i miejscem wzrostu w mi
ci. Na tym polega
apostolski wymiar mi
ci ma
skiej.
Dziecko potrzebuje wzajemnej mi
ci rodziców nie tylko w okresie dzieci stwa, ale tak e
w okresach pó niejszych, zw aszcza w okresie dorastania i m odo ci. M ody cz owiek
z niema ym trudem szuka autentycznych warto ci. Przechodzi ró ne wewn trzne kryzysy,
nierzadko tak e za amania. We wzajemnej mi
ci rodziców mo e odnale dla siebie mocne
oparcie. Z
pomoc ich mi
ci mo e stawi czo a wszystkim niebezpiecze stwom
zwi zanym z trudnym okresem ycia.
Podkre lana przez m odego cz owieka potrzeba niezale no ci wyra a nie tyle ch
rzeczywistego oderwania si od mi
ci rodziców, ale raczej potrzeb samodzielnego
potwierdzenia si w yciu. Potwierdzenie to dokonuje si poprzez nawi zywanie nowych
pozarodzinnych relacji.
W miar dorastania zale no dziecka od rodziców winna przekszta ca si stopniowo
w coraz bardziej samodzielne i odpowiedzialne decydowanie o sobie. W adza rodziców nad
dzieckiem winna przeradza si w dobrze rozumiane partnerstwo. Je eli relacje pomi dzy
samymi rodzicami ulegaj zak óceniom, to zawsze w jaki sposób cierpi na tym tak e
relacje pomi dzy dzie mi a rodzicami.
Poprzez wzajemn mi
rodzice przekazuj dziecku nie tylko ludzkie warto ci, ale tak e
ucz je postawy g bokiego zaufania i powierzania si Bogu. Wzajemna mi
rodziców jest
pierwszym fundamentem prawdziwej mi
ci cz owieka do Boga. Zranienie w zaufaniu do
asnych rodziców rzuca cie na zaufanie cz owieka do Boga. Sam Bóg objawiaj c swoj
mi
do cz owieka odwo uje si do ludzkiej mi
ci, zw aszcza do mi
ci rodzicielskiej.
Biblia wiele razy mówi, e Bóg kocha nas jak matka i jak ojciec. Jezus ka e nam nazywa
Boga naszym Ojcem.
Kochaj cy si wzajemnie rodzice daj dzieciom nie tylko wiadectwo mi
ci ludzkiej, ale
tak e wiadectwo mi
ci samego Boga: s oni dla dziecka obrazem mi
ci Boga. W taki
oto sposób realizuj si w ich yciu s owa Ksi gi Rodzaju: stworzy Bóg cz owieka na swój
obraz, na obraz Bo y go stworzy : stworzy m czyzn i niewiast (Rdz 1, 27).
XXV. POWO ANIE DO CELIBATU
1. Bez enni dla Królestwa niebieskiego
Powo anie cz owieka do ycia w mi
ci realizuje si nie tylko w ma
stwie, ale tak e
w celibacie, czyli w stanie bez ennym. Celibat mo na okre li jako form mi
ci, która
wyklucza jednak mi
erotyczn i seksualn .
Je eli cz owiek rezygnuje z tej tak bardzo naturalnej formy kochania, jak jest ma
stwo,
to jego decyzja mo e by usprawiedliwiona tylko ze wzgl du na mi
pe niejsz . Czysto
rodzi si nie z braku mi
ci, ale z nadmiaru mi
ci — mówi Rabindranath Tagore. ycie
w celibacie nie mo e by wyrazem egoizmu cz owieka, który boi si trudów ycia
ma
skiego i rodzinnego.
Celibat obrany jako pe niejsza forma kochania jest charyzmatem, jest darem samego Boga,
jest powo aniem. Nie wszystkim ten charyzmat jest dany. Jezus powie, e s tacy bez enni,
którzy dla Królestwa niebieskiego sami zostali bez enni. Kto mo e poj
, niech pojmuje (Mt
19, 12). Celibat sam w sobie, jako stan bez enno ci, jest rezygnacj z ludzkiej mi
ci
ma
skiej i rodzicielskiej. Jest wi c pewnym brakiem. Jego warto wyp ywa przede
wszystkim z motywacji, dla której zostaje wybrany: dla Królestwa niebieskiego.
Aby
autentycznie celibatem, nie wystarczy przyj
go tylko jako warunku koniecznego
do kap
stwa czy ycia zakonnego. Kap an, kleryk, osoba zakonna winni odkry w celibacie
warto , której pragn ze wzgl du na Królestwo Bo e. Je eli celibat przyjmuje si tylko jako
konieczno
yciow , wówczas w sytuacji trudno ci atwo dochodzi do niewierno ci.
Niewierno w celibacie wyp ywa zwykle z braku g bszej motywacji w przyj ciu tego
stanu. Tylko silna motywacja religijna daje cz owiekowi mo liwo stawiania czo a
nieustannie odradzaj cym si pragnieniom zwi zanym z mi
ci erotyczn i seksualn .
2. Samotno w celibacie
Z celibatem w sposób nieroz czny wi e si samotno . Nieraz bywa ona bardzo bolesna.
Ale w
nie ta bolesna samotno mo e sta si miejscem szczególnego spotkania cz owieka
z Bogiem.
O ile dla ma onków szczególnym miejscem spotkania z Bogiem jest ich mi
ma
ska
i rodzicielska, to dla cz owieka yj cego w celibacie tym szczególnym miejscem jest w
nie
wewn trzna samotno . Celibat ma bowiem warto wówczas, kiedy w pust przestrze , jaka
powstaje po rezygnacji z zawarcia ma
stwa, cz owiek wprowadza Boga: Cz owiek
bez enny troszczy si o sprawy Pana, o to, jak by si przypodoba Panu — mówi w. Pawe
(1 Kor 7, 32).
W celibacie dobrowolnie wyrzekamy si przynale no ci do jednej osoby, do jednej kobiety,
do jednego m czyzny, aby móc nale
tylko do Boga. Kiedy dwoje ludzi mówi sobie przed
Bogiem: Bior sobie ciebie za m a, za on i lubuj ci mi
, wierno i uczciwo
ma
sk , to tym samym wyra aj pe ne oddanie si sobie. Odt d nic ich nie mo e oddzieli
do mierci.
Podobnie celibat dla Królestwa niebieskiego wyra a pragnienie bezwarunkowego oddania si
Chrystusowi:
do mierci. To
do mierci w celibacie równie nie oznacza tylko mierci
fizycznej. Jest to tak e mier dla swoich potrzeb i pragnie zwi zanych z ludzk mi
ci .
Dokonuje si to jednak za cen ofiary z siebie: ukrzy owania siebie z Chrystusem. Dawniej
dobrze wyra
to symboliczny obrz d nakrycia czarnym ca unem osób sk adaj cych
wieczyst profesj zakonn .
Wspólnota oraz mocne przyja nie mog okaza si wielk pomoc w zachowaniu czysto ci.
Ale i one nie usuwaj do ko ca samotno ci. Cz owiek yj cy w celibacie winien kierowa
swoimi potrzebami uczuciowymi i ofiarowa je Bogu. W ten sposób samotno , nieraz
trudna, staje si szko mi
ci Boga.
3. Potrzeba rozwoju w celibacie
Celibat podj ty dobrowolnie ze wzgl du na Królestwo Bo e nie kr puje i nie zuba a mi
ci
cz owieka. Wprost przeciwnie, czyni go bardziej wolnym. Sobór Watyka ski II stwierdza, e
czysto w sposób szczególny daje wolno ludzkiemu sercu, by bardziej rozgorza o mi
ci
do Boga.
Celibat nie niszczy jednak w cz owieku naturalnych potrzeb zwi zanych z m sko ci
i kobieco ci . Nie eliminuje pragnienia wzajemnego dope niania si z osob p ci odmiennej
we wszystkich p aszczyznach: duchowej, psychicznej i fizycznej.
W celibacie energie zwi zane z ludzk seksualno ci nie powinny by d awione, spychane
do pod wiadomo ci, ale wiadomie akceptowane i anga owane na p aszczy nie duchowej.
Dzi ki nim cz owiek mo e rozgorze pe niejsz mi
ci do Boga i do bli niego.
Celibat nie zosta nam jednak ofiarowany jako dojrza y owoc. Jest dany raczej jako ziarno,
które podlega rozwojowi. Jest darem, który podlega nieustannemu rozwojowi. Osoba
przyjmuj ca ten dar, winna go piel gnowa i doskonali . Proces doskonalenia daru czystej
mi
ci w
celibacie domaga si ofiarnej pracy nad swoimi ludzkimi potrzebami
i pragnieniami. W ten sposób stopniowo oczyszcza si serce ludzkie (por. Dekrety XXXI
Kongregacji Generalnej Towarzystwa Jezusowego).
Celibat, b
c warto ci realizowan w ludzkiej krucho ci, naznaczony jest nierzadko
omno ci i s abo ci . Realizowany przez konkretnych ludzi nieraz powa nie oddala si od
idea u. Decyzja ycia w celibacie dla Królestwa niebieskiego nie rozwi zuje bowiem
automatycznie wszystkich problemów zwi zanych z
emocjonalno ci i
seksualno ci
cz owieka.
Zmaganie si o oczyszczenie serca, jak pokazuje nam do wiadczenie, nie zawsze jest wolne
od pewnych upadków. Cz owiek yj cy w celibacie nie przestaje bowiem podlega takim
samym pokusom, jakim podlegaj inni m
czy ni i kobiety: przede wszystkim pokusie
koncentracji na sobie i ulegania swoim nieuporz dkowanym potrzebom. Celibat jako dar
samego Boga jest szans g bokiego rozwoju osobowego. Je eli jednak szansa ta nie zostaje
wykorzystana, zwykle staje si wielkim niebezpiecze stwem. Cz owiek wówczas pogr
a si
w sobie i swoich egoistycznych pragnieniach i d eniach.
Egoizm ten mo e wyra
si mi dzy innymi w
rozwijaniu pragnie i
wyobra
seksualnych, w nawi zywaniu wi zi erotycznych, w powrocie do niedojrza ych form
autoerotyzmu. S abo i u omno w dziedzinie celibatu prze ywa si tym bole niej, i
zdarza si ona najcz ciej wbrew dobrej woli i pragnieniu pe niejszego oddania si Bogu.
W przypadku trudno ci w celibacie nie wystarczy odwo
si tylko do w asnej dobrej woli,
zw aszcza wówczas, kiedy maj one przewlek y charakter.
4. Pomoce w zachowaniu celibatu
Pami taj c o naszej u omno ci towarzysz cej nieod cznie rozwojowi czystej mi
ci od
odych lat a do pó nej staro ci nie mo emy zapomnie o zasadach ascetycznych
ustalonych przez Ko ció . Stosowanie tych zasad wymagaj dzisiaj nie mniej ni dawniej
niebezpiecze stwa gro ce czysto ci — pisze o. P. Arrupe.
omno towarzysz ca rozwojowi czystej mi
ci nie mo e sta si powodem do
zniech cenia, jak to nierzadko ma miejsce. Ka da u omno winna by traktowana jako
wyzwanie do wierniejszego korzystania z zasad ascetycznych Ko cio a.
Pierwszym rodkiem w rozwoju czystej mi
ci jest g bokie ycie modlitwy. Bez za
ej,
oblubie czej wi zi z
Bogiem zachowanie i
rozwój czysto ci staje si zadaniem
przekraczaj cym si y cz owieka.
Do wiadczenie pokazuje, i nic poza Bogiem i Jego mi
ci nie mo e ukoi serca, które
dobrowolnie pozbawia si mi
ci ma
skiej. Do dojrza ego zachowania celibatu
niewystarczaj ca okazuje si nawet najbardziej idealistycznie poj ta przyja
, mi
bli niego czy jaka aktywno spo eczna i duszpasterska. To w
nie dzi ki wi zi z Bogiem
cz owiek yj cy w celibacie jest w stanie przekracza odradzaj ce si nieustannie pragnienia
zwi zane z ludzk mi
ci .
Innym bardzo wa nym rodkiem do zachowania celibatu jest kierownictwo duchowe.
W przypadku prze ywanych trudno ci w celibacie jest ono wprost konieczne. W okresie
przygotowania do kap
stwa i ycia zakonnego m ody cz owiek cz sto nie umie jeszcze
nabiera odpowiedniego dystansu do w asnych prze
, potrzeb i pragnie w dziedzinie
erotycznej i seksualnej. Dyskretna i szczera rozmowa z kierownikiem duchowym mo e
uchroni m odego cz owieka przed l kami lub te iluzjami, które tak atwo wkradaj si w t
delikatn dziedzin ludzkiego ycia.
Bardzo pomocnym rodkiem w rozwoju czystej mi
ci od m odych lat a do pó nej staro ci
jest tak e trud wiernego wype niania powierzonych obowi zków oraz przyjmowanie
z pokor ci arów, które niesie samo ycie. Wymaga to niew tpliwie od nas du ej
wewn trznej dyscypliny. Ale w
nie ta dyscyplina pozwala nam ukierunkowywa wszystkie
zasadnicze ludzkie energie ku s
bie Bogu i cz owiekowi.
Szczególnie wa nym rodkiem do zachowania i rozwoju czysto ci jest piel gnowanie ycia
wspólnotowego i g bokich przyja ni. Sobór podkre la, e atwiej zachowa czysto , gdy
ród cz onków wspólnoty kap
skiej czy zakonnej panuje prawdziwa mi
braterska
i piel gnuje si dobre przyja nie.
Przyja
w celibacie winna by jednak pojmowana w
ciwie. Nie mog cechowa j
znamiona posesywno ci emocjonalnej. W przyja ni nie nale y si do jednego cz owieka.
Prawdziwa przyja
nie jest relacj mi
ci wy cznej, ale otwiera si na innych. Mi
wy czna w relacjach mi dzyludzkich zarezerwowana jest tylko dla mi
ci ma
skiej.
W celibacie mi
wy czn ofiaruje si tylko Bogu.
Cz owiek yj cy w celibacie pozostaje wolny wobec wszystkich. Nikogo nie chce posiada
wy cznie dla siebie. Nie pozwala te nikomu si zniewoli . Jest wolny od uczuciowego
zwi zania si z jedn osob , aby by pe niej dla wszystkich. Mo e z wielk wolno ci , bez
ku i ciasnoty nawi zywa dojrza e wi zi ze wszystkimi, tak z m czyznami jak i
z kobietami.
Kieruje si przy tym nie tylko w asnymi pragnieniami i potrzebami, ale tak e dobrem
bli niego. Cz owiek yj cy dojrza ym celibatem wolny jest równie od z udze , które tak
bardzo atwo zakradaj si w dziedzin ludzkiej mi
ci.
Cz owiek yj cy w celibacie winien by
wiadom najpierw swoich uczu , jakie rodz si
w nim w relacjach mi dzyludzkich. Winien jednak równie rozeznawa uczucia osób, po ród
których yje, aby nie stwarza pozorów wi zania si z nimi i ofiarowania im swoich uczu .
Osoby pragn ce
w celibacie krzywdz niekiedy innych, poniewa nie s
wiadome
uczu , jakie budz w innych swoim niedojrza ym zachowaniem.
Stwarzanie pozorów ofiarowania komu sta ego uczucia, zw aszcza wówczas, gdy ten kto
boko go potrzebuje, mo e by nie wiadomym, ale bardzo bolesnym ranieniem drugiego.
Zawód i niespe nianie oczekiwa staje si wówczas ród em wielkiego nieraz cierpienia.
St d te osobie yj cej w celibacie potrzeba ogromnej przejrzysto ci we wszystkich relacjach
przyja ni, aby nie stwarza z udnych oczekiwa zarówno u siebie jak i u innych.
eby
sam na sam z Bogiem w celibacie — pisze T. Merton — musisz naprawd umie
w samotno ci. A nie zniesiesz jej z pewno ci , je eli t sknota za ni zrodzi a si
z zawiedzionego pragnienia ludzkiej mi
ci. Mówi c bez ogródek próba sp dzenia ycia
w celibacie — musi okaza si beznadziejna, je eli masz tam gry si my
, e nikt ci nie
kocha. Musisz umie pomija ca t dziedzin ludzkich uczu i po prostu ukocha ca y wiat
w Bogu. Wszystkich bli nich za musisz obj
t sam czyst mi
ci . Nie mo esz da od
nich adnych dowodów przywi zania. Nie mo esz te troszczy si o to, czy ich kiedykolwiek
doznasz. Je eli s dzisz, e to jest atwe, zapewniam ci , e si bardzo mylisz.
XXVI. EWANGELICZNE UBÓSTWO
1. Wezwanie do ewangelicznego ubóstwa
owa Jezusa: Id , sprzedaj, co posiadasz, i rozdaj ubogim, (...) potem przyjd i cho za Mn
(Mt 19, 21) — skierowane s nie tylko do zakonników. Jezus kieruje je do wszystkich,
którzy chcieliby wi cej Go kocha i odznaczy si w s
eniu Mu. Jezusowe zaproszenie do
ewangelicznego ubóstwa w przesz
ci by o rezerwowane niemal wy cznie dla zakonników.
Jednak e zarówno w przesz
ci jak i dzisiaj, wiele osób wieckich i duchownych pragnie
idea em ewangelicznego ubóstwa. Pragnienie to rodzi si w uczniach Jezusa w miar ich
coraz wi kszej za
ci z Mistrzem. Ucze zakochany w swoim Mistrzu spontanicznie
zadaje sobie pytanie: Jak mog upodobni si do Jezusa ubogiego?
Pragnienie ewangelicznego ubóstwa nie jest tylko owocem wysi ku cz owieka. P ynie przede
wszystkim z zaproszenia Jezusa, jest owocem dzia ania Jezusa w duszy cz owieka.
Ewangeliczne ubóstwo jest osobistym wyborem, ale zawsze w odpowiedzi na wezwanie
Chrystusa. Nie mo na si woli przymusi si do ubóstwa. Ubóstwo podj te pod przymusem
by oby jedynie kr puj cym ci arem. Ci ar ten nie ubogaca by wewn trznie cz owieka i nie
zbli
by go do Jezusa.
2. Sens ewangelicznego ubóstwa dzisiaj
Sens i istot ewangelicznego ubóstwa dobrze ukazuje nam przypowie o bogaczu. Bogacz
zgromadziwszy wiele dóbr powiedzia do siebie: Masz wielkie zasoby dóbr, na d ugie lata
one; odpoczywaj, jedz, pij i u ywaj! Jezus zaraz dodaje: Lecz Bóg rzek do niego:
upcze, jeszcze tej nocy za daj twojej duszy od ciebie ( k 12, 19–20). S owa bogacza
skierowane do niego samego w przypowie ci s przeciwstawione S owu Bo emu.
Bogacz — odwo uj c si do swojego bogactwa — pragnie decydowa sam o swoim losie.
Ale to przecie Bóg ostatecznie decyduje o losie cz owieka. Przypowie przestrzega nas
przed prób zabezpieczania swojego ycia przy pomocy dóbr materialnych.
Pan Jezus nie kwestionuje w tej przypowie ci znaczenia samego bogactwa, ale jedynie
zniewolenie ludzkiego serca bogactwem. Cz owiek, który nie nagromadzi wielkich dóbr
materialnych, nie staje si ubogim w sensie ewangelicznym przez ich brak.
Do wiadczaj c biedy materialnej, prze ywaj c ró ne braki, cz owiek mo e jednocze nie
mie serce chciwego bogacza. Mo e go bowiem trawi wewn trzna chciwo i zazdro .
Niemal wszystkie rewolucje spo eczne rodzi y si z nienawi ci klasowej biednych do
bogatych. Opiera y si przy tym na ich zazdro ci, zach anno ci i ch ci zemsty.
Wprawdzie tyran dobrobytu trzyma nas wszystkich mocno w szponach — stwierdza P. van
Breemen — to jednak biedacy s jego najwi kszymi ofiarami. Reklama telewizyjna dzia a
du o skuteczniej w rodowisku biednych ni bogatych. Ludzie bogaci na podstawie w asnych
prze
dobrze wiedz , e ka dy dzie nie mo e by us any ró ami. Maj
wiadomo , e
mog korzysta z luksusów i jednocze nie cierpie z powodu ró nych nieszcz
. Najcz ciej
cz owiek biedny, za lepiony
dz posiadania, nie u wiadamia sobie tego. Marzy o wi kszej
ilo ci pieni dzy, aby mie dost p do wi kszych przyjemno ci. S dzi bowiem, e one przynios
mu szcz cie.
Dobrowolne ubóstwo ewangeliczne mo e ukaza tak e ludziom biednym materialnie, jak
niewiele potrzeba, aby by prawdziwie szcz liwym. Tylko ubóstwo wybrane dobrowolnie,
mo e by dla cz owieka ród em wolno ci wewn trznej.
3. Ubogacenie si przez ubóstwo
Jezus dobrowolnie wybra ubóstwo ze wzgl du na nas. Nasz odpowiedzi mo e by
dobrowolne ubóstwo wybrane dla Niego. Motywem tej wymiany jest tylko mi
i oddanie.
Bez mi
ci do Jezusa ubóstwo sta oby si bezsensownym i dokuczliwym brakiem, którego
nale
oby si pozby za wszelk cen . Gdybym rozda na ja mu
ca maj tno , lecz
mi
ci bym nie mia , nic bym nie zyska (1 Kor 13, 3) — powie w. Pawe .
Ewangeliczne ubóstwo ma prowadzi nas do ubogacenia wewn trznego. Jezus b
c
bogatym, dla nas sta si ubogim, aby nas ubóstwem swoim ubogaci (2 Kor 8, 9).
W niektórych rodowiskach spo ecznych mo na wyra nie zaobserwowa pewn zale no :
im wi ksze ubóstwo duchowe, tym wi kszy nacisk k adzie si na bogactwo materialne.
Posiadanie ma podkre la wielko i niezale no osoby. Celem otaczania si materialnym
bogactwem i luksusem jest cz sto nie tyle ch wygodnego ycia, ile pragnienie pokazania
swojej si y i w adzy.
Pierwszym motywem ewangelicznego ubóstwa ma by przede wszystkim pragnienie
na ladowania Chrystusa ubogiego i upodobnienie si do Niego. Wzorem ubóstwa jest sam
Jezus Chrystus, który dla nas sta si ubogi, aby nas ubóstwem swoim ubogaci .
Upodobnienie si do Jezusa nie polega jednak najpierw na zewn trznym upodobnieniu si .
W ewangelicznym ubóstwie chodzi o ca kowite oddanie serca Bogu i oparcie swojego ycia
tylko na Nim, na wzór Jezusa oddanego swojemu Ojcu.
Ubogacenie si przez ubóstwo rozpoczyna si od zdobywania coraz wi kszej wolno ci
wobec wszystkiego, co kr puje i zniewala cz owieka. Chciwo , zazdro i inne nami tno ci
zwi zane z posiadaniem, mog by
ród em wielkiego niepokoju i cierpienia. Cz owiek,
nawet bardzo bogaty, ow adni ty dz posiadania, potrafi zatru sobie ycie tak e wówczas,
kiedy op ywa we wszystko.
Ubogacenie przez ubóstwo polega wi c mi dzy innymi na uwolnieniu si od zbytniej troski
o siebie, zdobyciu wewn trznego pokoju, rado ci ycia, pe niejszym zawierzeniu Bogu.
Wolno wobec rzeczy materialnych sprawia równie , i cz owiek mo e rado nie i bez
najmniejszego poczucia winy korzysta z dóbr ziemskich.
Do wiadczenie ewangelicznego ubóstwa tworzy w nas jakby szersz
przestrze , tworzy
wi cej miejsca w
naszym sercu na sprawy duchowe. Je eli ca energi
yciow
po wi caliby my na pogo za dobrami oraz na ich konsumowanie, zatracaliby my wówczas
stopniowo wra liwo duchow . Nie mo na dwom panom s
— mówi Jezus. Ubogacenie
si przez ubóstwo to przyj cie Jezusa jako jedynego Pana naszego ycia.
Ubogacenie si przez ubóstwo to tak e uwolnienie si od dr cz cych cz owieka l ków.
Ubóstwo uczy nas, i bogactwo nie jest adnym lekarstwem na l k przed bezradno ci
i zagubieniem. Nie mo na bogactwem uspokoi l ku przed cierpieniem i mierci . Nie
mo na za pieni dze kupi sobie yczliwo ci i mi
ci innych. Przy pomocy pieni dzy nie da
si uspokoi stanów zniech cenia i depresji.
Ubogacenie przez ubóstwo to odkrycie zaufania do Boga jako jedynego Lekarza i jedynego
lekarstwa na wszystkie najtrudniejsze sytuacje ludzkie. Powierzenie si cz owieka Bogu
wyprowadza nas ze zbytniego l ku o nas i nasze ycie.
Poprzez zaufanie Bogu pokonujemy nasz bezradno . Wyj cie z ka dej sytuacji znajdujemy
w Nim. On staje si dla nas ród em wewn trznej mocy, która pozwala stawi czo a nawet
najwi kszym zagro eniom. Cz owiek yj cy ewangelicznym ubóstwem zdobywa beztrosk
ptaków niebieskich, wewn trzny spokój i pi kno lilii polnych.
4. Sposoby praktykowania ewangelicznego ubóstwa
Podstaw rozwa
o
sposobach praktykowania ubóstwa jest soborowy
Dekret
o przystosowanej odnowie ycia zakonnego (Perfectae caritatis). I cho nauka ta odnosi si
najpierw do zakonników, to jednak poprzez nich zaproszenie do praktykowania ubóstwa
Sobór kieruje do wszystkich chrze cijan. Zakonnicy nie yj dla siebie, lecz dla innych.
Sobór stwierdza, i dobrowolne ubóstwo wybrane ze wzgl du na Chrystusa zakonnicy
powinni gorliwie praktykowa . Winni te szuka nowych form wyra ania go we
wspó czesnym wiecie. Ewangeliczne ubóstwo — stwierdza tak e Sobór — jest dzi bardzo
cenionym znakiem.
Oto najwa niejsze przejawy ewangelicznego ubóstwa, które wymienia Sobór:
po pierwsze: poddanie si powszechnemu prawu pracy, która staje si
ród em utrzymania
siebie i ród em pomagania innym;
po drugie: odrzucenie nadmiernej troski o sprawy materialne a powierzenie si Opatrzno ci;
po trzecie: dzielenie si tym, co si posiada z lud mi ubogimi oraz szukanie kontaktu
i solidarno ci z nimi;
po czwarte: unikanie wszelkiego pozoru zbytku, niegromadzenie maj tku i wystrzeganie si
nieumiarkowanego zysku;
po pi te: zale no od innych w korzystaniu z dóbr materialnych.
Przejd my teraz do bardziej szczegó owego omówienia form ewangelicznego ubóstwa
zaproponowanych przez Sobór.
a) Poddanie si powszechnemu prawu pracy zostaje wymienione jako pierwszy przejaw
ewangelicznego ubóstwa.
Podstawow form wyra ania ubóstwa w
wiekach przesz ych — zw aszcza przez
zakonników — by o ebranie. Wielkie wspólnoty zakonne, jak np. franciszka skie,
nazywano zakonami ebrz cymi.
form ubóstwa praktykowali jednak nie tylko zakonnicy, ale tak e wielu wieckich. Sam
Ignacy Loyola tu po swoim nawróceniu przez d ugi czas utrzymywa si z ebrania.
Ko ció nie rezygnuje z ebrania jako przejawu ubóstwa. W wielu wspólnotach ko cielnych,
tak e dzisiaj si ga si po t tradycyjn form praktykowania ubóstwa. W naszym zachodnim
wiecie dobrobytu i wolno ci cz owieka, ebranie jako forma ewangelicznego ubóstwa jest
mo e bardziej wymagaj ce i znacznie trudniejsze ni w przesz
ci.
Jezus praktykowa obie formy ubóstwa. W Nazarecie ci
ko pracowa na swoje utrzymanie
i na utrzymanie swoich najbli szych. W czasie publicznej dzia alno ci On sam i Jego
uczniowie utrzymywali si z ofiar otrzymanych od ludzi. By a to forma ebrania.
Ko ció zach ca nas dzi do wyra ania naszego podobie stwa do Chrystusa ubogiego
najpierw poprzez prac na swoje w asne utrzymanie. Codzienna praca pozwala tak e
na ladowa Chrystusa ubogiego, który ca e ycie ci ko pracowa ; pracowa jako
rzemie lnik, jako rolnik czy te jako w drowny nauczyciel. Cz owiek ubogi musi ci
ko
pracowa na swój chleb. Tylko bogaty mo e sobie pozwoli na luksus bezczynno ci i na
korzystanie z dóbr nie zdobytych w pocie czo a.
Poddanie si powszechnemu prawu pracy jest tak e form wspó pracy ze Stwórc .
W szczególny sposób mo emy wspó pracowa z Bogiem przez prac apostolsk . Poprzez ni
wype niamy polecenie Chrystusa: Odt d ludzi owi b dziesz. Zadajmy sobie kilka pyta
odnosz cych si do tej formy naszego ubóstwa:
Czy praca nie jest dla nas z em koniecznym?
Czy nie uciekamy od pracy? Czy nie zrzucamy jej na naszych najbli szych? Czy praca jest
dla nas form s
enia bli nim?
Ale z drugiej strony pytajmy tak e, czy nie uciekamy w zapracowanie? Czy nie ma w nas
pokusy pracoholika, który wszystkie swoje problemy d awi poprzez przepracowywanie si ?
Na ile nasz codzienn prac traktujemy jako form wspó pracy z Bogiem, jako sposób
na ladowania Chrystusa? Czy nasza praca staje si
miejscem naszego ycia duchowego,
naszego codziennego spotkania z Bogiem?
b) Odrzucenie nadmiernej troski o sprawy materialne i powierzenie si Opatrzno ci — oto
drugi przejaw praktykowania ewangelicznego ubóstwa. Jezus nie tylko wzywa uczniów do
zaufania Bogu w trosce o zaspokajanie potrzeb materialnych, ale sam do wiadcza ubóstwa
i nieustannie powierza si swojemu Ojcu.
Zarówno samo ycie Jezusa, jak i Jego m ka i mier s
wiadectwem ca kowitego
powierzenia si Opatrzno ci. M ka i mier Jezusa s szczytem Jego ubóstwa. S te
najwyra niejszym zaproszeniem nas do na ladowania Jego ubogiego ycia. Jezus poprzez
i mier stopniowo obna a si ze wszystkiego, co posiada.
Odrzucenie zbytniej troski oznacza przezwyci anie rodz cego si odruchowo niepokoju
zwi zanego z niepewno ci ekonomiczn jutra. Cz owiek ubogi jest przyzwyczajony do tego,
do wiadcza wielu, nieraz bardzo dokuczliwych braków.
Szczególnym wyrazem ubóstwa jest powierzenie si Opatrzno ci w
ka dej sytuacji:
w dostatku i w niedostatku, w obfito ci i w brakach. Pi knie wiadectwo powierzenia si
Opatrzno ci daje nam w. Pawe : Ja bowiem nauczy em si wystarcza sobie w warunkach,
w jakich jestem. Umiem cierpie bied , umiem i obfitowa . Do wszystkich w ogóle warunków
jestem zaprawiony: i by sytym i g ód cierpie , obfitowa i doznawa niedostatku. Wszystko
mog w Tym, który mnie umacnia (Flp 4, 11–13). Ta postawa w. Paw a, pe na wolno ci
wewn trznej, by a owocem jego ca kowitego powierzenia si Opatrzno ci.
Inn cech tego powierzenia si Opatrzno ci jest wdzi czno wobec Boga i ludzi za
wszystko. Ducha wdzi czno ci odkrywamy równie u w. Paw a: Stwierdzam, e wszystko
mam i to w obfito ci: jestem w ca ej pe ni zaopatrzony, otrzymawszy (...) od was wdzi czn
wo , ofiar przyjemn , mi Bogu. (...) Bogu za i Ojcu naszemu chwa a na wieki wieków.
Amen (Flp 4, 18–20). Pomoc otrzyman od Filipian w. Pawe nazywa wdzi czn woni .
Sam te wyra a wdzi czno Bogu za otrzyman pomoc.
Cz owiek ubogi wie, e sam z siebie nic nie posiada, ale wszystko otrzymuje od Boga. Ka dy
najmniejszy dar przyjmuje jako wyraz hojno ci i dobroci Boga.
Równie ludzka dobro , yczliwo budzi u cz owieka ubogiego wdzi czno . Ubogi uznaje
z pokor swoj zale no od ludzi. Ale nie czuje si ni bynajmniej zniewolony. Zdaje sobie
bowiem spraw , e cz owiek jest tylko po rednikiem, a nie ród em dobroci. Ostatecznie
wszystko otrzymujemy od Boga.
Tylko cz owiek, który zaufa swojemu bogactwu, jest pe en pychy, wynios
ci. Ta pycha
rodzi si z oparcia si o swoje bogactwo. Cz owiek bogaty nie umie by wdzi cznym,
poniewa s dzi, i wszystko zawdzi cza tylko sobie: swojej pracy, przemy lno ci,
zapobiegliwo ci. Bogactwo mo e sta si przeszkod do wej cia do Królestwa, poniewa
sk ania do opierania si na sobie, a odwodzi od zaufania Bogu.
W kontek cie tych rozwa
mo emy sobie zada kilka pyta dotycz cych naszego stosunku
do pieni dzy i innych rzeczy materialnych:
Czy móg bym za w. Paw em powtórzy , i
umiem cierpie bied ? Czy umiem znosi
cierpliwie jakie braki materialne lub inne niedogodno ci zwi zane z codziennym yciem?
Czy umiem obfitowa w dobra materialne? Czy umiem korzysta z nich spontanicznie i
w wolno ci i cieszy si nimi? Czy mam wiadomo , i dobra materialne s darem Pana
Boga i darem ludzi? Czy umiem by za te dobra wdzi czny Bogu i ludziom?
c) Dzielenie si tym, co si posiada, z lud mi ubogimi, szukanie czno ci w solidarno ci
z nimi — oto inny przejaw ewangelicznego ubóstwa.
Wolno od przywi zania do dóbr sprawia, i mo emy ch tnie dzieli si tym, co posiadamy
z ubo szymi i bardziej potrzebuj cymi od nas. Im wi ksze by oby nasze przywi zanie do
rzeczy i pieni dzy, z tym wi kszym oporem dzieliliby my si z innymi.
Dzielenie si z bardziej potrzebuj cymi od nas nie powinno by traktowane jako z o
konieczne. Mo liwo dzielenia si z innymi jest darem samego Jezusa. Dziel c si
z
ubo szymi, dzielimy si z
Jezusem.
Wszystko, co uczynili cie jednemu z
tych
najmniejszych, Mnie cie uczynili (Mt 25. 40). Sprzeciwialiby my si naszemu powo aniu
chrze cijan, gdyby my odmawiali pomocy cz owiekowi, który prosi nas o ni . Jezus mówi:
Daj temu, kto ci prosi, i nie odwracaj si od tego, kto chce po yczy od ciebie (Mt 5, 42).
Sobór zwraca nam uwag , e nie tylko powinni my dzieli si z ubogimi tym, co posiadamy,
ale tak e szuka z nimi kontaktu. Celem takiego kontaktu jest solidaryzowanie si z nimi.
Ale mo emy zapyta , z jakimi ubogimi lud mi winni my si solidaryzowa ? Z pewno ci
nie chodzi tylko o ludzi, którzy z wyci gni
r
prosz o materialn zapomog . Wobec
takich ubogich atwiej jest okaza si dobrym. Poj cie ubogiego trzeba nam rozszerzy na
ludzi zagubionych psychicznie, znerwicowanych, upo ledzonych, uzale nionych od alkoholu
czy narkotyków.
Wychodzenie do tych ludzi i solidaryzowanie si z nimi sprawia cz sto tym wi cej trudno ci,
e w pierwszym zetkni ciu si z nimi odrzucaj oni wszelkie gesty okazywanej im pomocy
i zainteresowania. Trzeba wówczas pokona ich uprzedzenia i nieufno wobec ludzi.
Zwró my uwag , i nie tylko ubodzy potrzebuj naszej solidarno ci. Tak e i nam samym jest
ona potrzebna. Ubodzy ods aniaj bowiem dobrze to, kim my sami jeste my. Ludzie ubodzy,
upo ledzeni umys owo, znerwicowani, z którymi mamy jaki kontakt, zwykle czuj nasz l k
wobec nich. Nieraz uciekamy od takich ludzi, poniewa obawiamy si , i ods oni oni
prawd o naszym wewn trznym ubóstwie. Nasza wynios
czy paternalizm wobec ubogich
jest prób postawienia si ponad nimi.
Kiko Arguello na obrazie Dobrego Pasterza, który wr czy Janowi Paw owi II, umie ci
napis: Strze cie si , aby cie nie gardzili kimkolwiek z moich najmniejszych. Za nich bowiem
sam wyci gn em r ce swoje na krzy u.
O. Romano w ksi ce Mój Chrystus po amany pisze: Powinni cie mie wi cej Chrystusów
po amanych. Niech krzycz do was zawsze swoimi po amanymi cz onkami i
swoj
bezkszta tn twarz ; niech krzycz o bólu i tragedii mojej drugiej m ki w moich braciach,
w ludziach.
W ubogich Chrystus jest po amany. Ale je eli naprawd zbli ymy si do Chrystusa, to
odkryjemy, jak bardzo sami wewn trznie jeste my po amani. Do wiadczymy te
wewn trznej potrzeby Jego pomocy.
Ta w
nie czno z ubogimi mo e sta si szczególnym wiadectwem dla dzisiejszego
wiata. Dzi nie mo emy nikogo zadziwi wielkimi osi gni ciami naukowymi, kompetencj .
Dzisiaj mo emy zadziwi
wiat bezinteresown , czyst i ofiarn mi
ci ; mi
ci , która
oddaje wszystko, niczego w zamian nie
daj c. Tym w
nie zadziwi a wiat prosta
zakonnica, Matka Teresa z Kalkuty. Tym tak e zadziwi
wiat Jean Vanier zamieszkuj c pod
jednym dachem z upo ledzonymi umys owo.
A teraz zadajmy sobie kilka pyta na temat naszego stosunku do ludzi ubogich i biednych:
Czy jestem wra liwy na ludzk bied , cierpienie, poni enie? Czy dostrzegam ludzi ubogich
i potrzebuj cych pomocy wokó siebie? Czy nie uciekam od nich? Czy usi uj wychodzi im
naprzeciw? Czy staram si im w jaki sposób pomaga ? ? Czy szukam jakiej formy
kontaktu i solidarno ci z nimi? Czy dziel si posiadanymi dobrami z ubo szymi ode mnie?
Czy bliskie s mi s owa Jezusa: Wszystko, co uczynili cie jednemu z tych najmniejszych,
Mnie cie uczynili (Mt 25, 40)? Czy do wiadczam, i Jezus objawia si w sposób szczególny
w ludziach biednych i ubogich?
d) Unikanie wszelkiego pozoru zbytku, niegromadzenie maj tku oraz wystrzeganie si
nieumiarkowanego zysku — oto dalsze przejawy ewangelicznego ubóstwa. W unikaniu
zbytku, niegromadzeniu maj tku przejawia si przede wszystkim pokora cz owieka. Zbytek,
przepych, luksus s
y nie tylko u yciu zmys owemu, ale przede wszystkim ludzkiej pysze.
W naszej wspó czesnej cywilizacji sposobem obrony przed bezradno ci i lekcewa eniem
innych jest nieraz d
enie do posiadania. Bogactwo zapewnia w adz i szacunek innych.
Irracjonalna pogo za bogactwem jest u nas tak powszechna — mówi K. Horney — e
jedynie dokonuj c porówna z innymi kulturami zdajemy sobie spraw z tego, e nie jest to
instynkt ogólnoludzki. Stan posiadania chroni cz owieka przed obaw , e mo e zubo
,
popa w n dz i by uzale nionym od innych. Strach przed takimi sytuacjami mo e dzia
jako bicz zmuszaj cy cz owieka do bezustannej pogoni za pieni dzem.
ród em owego nerwicowego d enia do bogactwa w dzisiejszym wiecie jest l k przed
bezradno ci , przed lekcewa eniem innych, przed zubo eniem, przed zale no ci od innych.
nie dlatego, e l ki popychaj dzisiejszego cz owieka do pogoni za posiadaniem, Sobór
stwierdza, e ewangeliczne ubóstwo jest znakiem cenionym dzi w sposób szczególny.
Dobrowolne ubóstwo ma pokaza ludziom yj cym w l kach, e mo na przezwyci
w nas owo chore d
enie do posiadania.
Zdobycie bogactwa nie uspakaja bynajmniej ludzkich l ków. Wr cz przeciwnie. Jeszcze je
pot guje. Do istniej cych ju l ków dochodzi l k przed utrat tego, co si posiada.
A teraz zadajmy sobie kilka pyta na temat naszego stosunku do rzeczy materialnych:
Czy nie ulegam jakiej formie chciwo ci pieni dzy lub innych rzeczy materialnych? Czy nie
ulegam pokusie gromadzenia maj tku? Czy w mojej pracy i dzia alno ci nie szukam
nieumiarkowanego zysku?
Czy nie poddaj si l kom zwi zanym z
brakami materialnymi? Czy nie próbuj
zabezpiecza si przez gromadzenie dóbr materialnych? Czy jestem wolny wobec pieni dzy
i innych rzeczy, z których korzystam na co dzie ? Czy unikam wszelkiego pozoru zbytku?
e) I jeszcze jedna forma praktykowania ubóstwa, na któr wskazuje Sobór: zale no od
innych w
korzystaniu z
dóbr materialnych. W yciu zakonnym, w
którym zasady
praktykowania ubóstwa ci le okre la prawo, b dzie to zale no od prze
onych.
Zale no od innych w korzystaniu z dóbr wyra a pokorne poddanie si Bogu. Zakonnik
prosi o wszystko prze
onego, poniewa wie, e wszystko jest darem Bo ym. Prze
ony
jest wiadkiem Boga, który obdarza nas wszystkimi swoimi darami. Ale tak e w yciu
ma
skim i rodzinnym istnieje podobna zale no od innych w korzystaniu z dóbr, cho
ma ona nieco inny charakter. Polega ona nie tyle na jakiej zale no ci prawnej, ale jest
sposobem szukania jedno ci i wzajemnego obdarzania si tym, co si posiada. Wspólne
dzielenie si dobrami materialnymi staje si wówczas symbolem daru serca.
Zapytam siebie, czy do wiadczam w jakiej formie zale no ci od innych w korzystaniu
z dóbr materialnych? Czy nie marnotrawi dóbr materialnych? Czy nie
dam dla siebie
jakich przywilejów materialnych we wspólnocie, w której yj ?
ogos awieni ubodzy w duchu, albowiem do nich nale y Królestwo niebieskie (Mt 5, 3).
Jak e daleki jest nasz wiat od zrozumienia, e ten tylko jest szcz liwy, kto jest ubogi
w duchu — mówi P. van Breemen.
Nie tylko wiatu jest trudno zrozumie b ogos awie stwo dotycz ce ubogich w duchu.
Równie nam przychodzi to z trudem. Lekcewa enie ubóstwa lub te formalizm, z jakim go
praktykujemy, sprawia, e trudno nam dostrzec ukryte w nim b ogos awie stwo.
Na ladowanie Jezusa wymaga wyzbywania si tego wszystkiego, co nie mo e nas zbawi .
Wymaga pokornego przyj cia prawdy, e sami przy pomocy stworze , nie mo emy ocali
swego ycia, poniewa
ycie cz owieka nie jest zale ne od jego mienia ( k 12, 15). Wszyscy,
którzy czuj si uczniami Jezusa, zaproszeni s do ubóstwa. Jest ono bowiem konsekwencj
przyj cia Jego Osoby i Jego nauki. Z Chrystusem i dla Niego rezygnujemy z opierania si na
posiadaniu materialnym i na posiadaniu w adzy, aby móc oprze si tylko na woli naszego
Ojca, który jest w niebie.
JAK MO NA WYKORZYSTA PROPONOWANE ROZWA ANIA?
1. Dla odprawienia drugiego tygodnia
wicze
a) Warunki odprawienia o miodniowych rekolekcji ignacja skich drugiego tygodnia
Niniejszymi rozwa aniami mo na pos
si do odprawienia pe nych o miodniowych
rekolekcji ignacja skich drugiego tygodnia.
Je eli rekolektant pragnie uczyni
wiczenia duchowne szko
ycia wewn trznego, dobrze
jest kolejne tygodnie odprawia w odst pach mniej wi cej jednego roku. Czas pomi dzy
kolejnymi tygodniami
wicze trzeba wówczas wype ni stopniowym pog bianiem
prze ytych tre ci przyj tych w trakcie dni rekolekcyjnych. Podstaw odprawienia drugiego
tygodnia jest uprzednie prze ycie pierwszego tygodnia, w którym dokona o si rzeczywiste
do wiadczenie w asnego grzechu oraz mi osierdzia Bo ego
5
.
Pierwszym warunkiem odprawienia rekolekcji ignacja skich jest odej cie od swojego
codziennego zaanga owania przez zmian miejsca. w. Ignacy zach ca, aby na czas wicze
uda si do innego domu lub te przynajmniej zamieszka w innym pokoju. W ten sposób
mo emy oderwa si od swojej codzienno ci yciowej i pe niej odda si modlitwie
rekolekcyjnej. Drugim wa nym warunkiem jest nawi zanie kontaktu z do wiadczonym
kierownikiem duchowym, który towarzyszy by odprawiaj cemu drugi tydzie poprzez
codzienne rozmowy indywidualne. Usilnie zach ca si , aby nie odprawia o miodniowych
rekolekcji ignacja skich (z pe nym milczeniem i
wyciszeniem wewn trznym) bez
kierownictwa duchowego. Dotyczy to szczególnie osób, które posiadaj g bsze problemy
emocjonalne czy te psychiczne. Wchodzenie w siebie domaga si gruntownego rozeznania
swoich stanów duchowych poprzez kierownictwo duchowe. Trzecim warunkiem jest wej cie
w pe ne milczenie i wyciszenie wewn trzne po czone z hojnym zaanga owaniem si w ca y
program rekolekcji.
b) Szczegó owy program o miodniowych rekolekcji
Dla tych, którzy chcieliby w oparciu o niniejsz ksi
odprawi 8–dniowe rekolekcje
drugiego tygodnia
wicze z pe nym milczeniem oraz z indywidualnych kierownictwem,
podajemy poni ej szczegó owy plan korzystania z proponowanych rozwa
. Jest on
odzwierciedleniem programu proponowanego w domach rekolekcyjnych, w których udziela
si
wicze duchownych w. Ignacego Loyoli.
DZIE ROZPOCZ CIA:
po po udniu I. ISTOTA I CEL KONTEMPLACJI
II. METODA KONTEMPLACJI EWANGELICZNEJ
wieczorem III. MODLITWA OFIAROWANIA SIEBIE JEZUSOWI
DZIE 1
rano IV. RABBI, GDZIE MIESZKASZ?
w po udnie XX. WIADOMO
W ASNYCH UCZU
wieczorem V. WCIELENIE
DZIE 2
rano VI. NARODZENIE JEZUSA
w po udnie XXI. DAR WOLI BO EJ
wieczorem VII. DWUNASTOLETNI JEZUS
DZIE 3
rano VIII. YCIE UKRYTE
w po udnie XXII. ROZEZNAWANIE DUCHOWE SZUKANIEM WOLI BO EJ
wieczorem IX. DWA SZTANDARY
DZIE 4
rano X. TRZY PARY LUDZI
w po udnie XXIII. ROZEZNAWANIE WA NYCH DECYZJI YCIOWYCH
wieczorem XI. CHRZEST JEZUSA
DZIE 5
rano XII. B OGOS AWIENI JESTE CIE — BIADA WAM
w po udnie XXIV. DROGA YCIA MA
SKIEGO lub
XXV. POWO ANIE DO CELIBATU
wieczorem XIII. ODWAGI, JA JESTEM!
DZIE 6
rano XIV. WIERZ , ZARAD MEMU NIEDOWIARSTWU!
w po udnie XXVI. EWANGELICZNE UBÓSTWO
wieczorem XV. BURZA NA JEZIORZE
DZIE 7
rano XVI. WOLNO
JEZUSA
w po udnie XVII. DAJ MI PI
wieczorem XVIII. PO EGNANIE W BETANII
DZIE 8
rano XIX. PRZEMIENIENIE NA GÓRZE
w po udnie ZAKO CZENIE REKOLEKCJI
c) Propozycja programu dnia rekolekcyjnego
Poni ej podajemy tak e program dnia w czasie 8–dniowych rekolekcji ignacja skich
odprawianych w pe nym milczeniu. Program zawiera trzy kontemplacje, które poprzedzone
zostaj przygotowaniem i zako czone tzw. refleksj po kontemplacji. Czwarta kontemplacja
na zako czenie dnia, (bez przygotowania i bez refleksji) jest pewnym podsumowaniem dnia
w bezpo redniej rozmowie z Bogiem. Je eli to mo liwe, zach ca si do odprawiania czwartej
kontemplacji przed Naj wi tszym Sakramentem.
Zach ca si tak e, aby — o ile to mo liwe — uczestniczy codziennie w Eucharystii oraz
korzysta codziennie z rozmowy indywidualnej z kierownikiem duchowym.
Proponowany program nie powinien by traktowany w
sposób sztywny. Mo e by
dostosowywany do osobistych okoliczno ci. D ugo kontemplacji oraz ca y sposób
realizacji programu winien by rozeznany z kierownikiem duchowym.
7.00 kontemplacja I
9.00 lektura wprowadzenia do kontemplacji
— przygotowanie osobiste do kontemplacji
— kontemplacja II
— refleksja po kontemplacji
12.00 lektura rozwa ania rekolekcyjnego
15.00 kontemplacja powtórkowa
— przygotowanie osobiste do kontemplacji
— kontemplacja III (powtórkowa)
— refleksja po kontemplacji
19.00 kontemplacja IV (powtórkowa)
(bez przygotowania i bez refleksji)
20.00 lektura wprowadzenia do kontemplacji porannej
przed snem — rachunek sumienia
— przygotowanie osobiste do kontemplacji porannej
2. Dla odprawienia drugiego tygodnia w yciu codziennym
Z pomoc niniejszych rozwa
mo na równie odprawi drugi tydzie
wicze w yciu
codziennym. Ten sposób odprawienia
wicze nie wymaga odej cia od codziennego
zaanga owania w ycie zawodowe, rodzinne, wspólnotowe. Pozostaj c w codziennych
warunkach mo emy odprawia kolejne tygodnie
wicze . Takie
wiczenia domagaj si
jednak zapewnienia sobie sta ego czasu ma modlitw . Rytm modlitwy rekolekcyjnej
w
wiczeniach duchownych w yciu codziennym winien by dobrze przemy lany
i uzgodniony z kierownikiem duchowym. Jednorazowy blok czasu po wi cony na skupienie,
refleksj , lektur i modlitw rekolekcyjn winien trwa od jednej do dwóch godzin,
w zale no ci od mo liwo ci czasowych oraz intensywno ci odprawiania
wicze . Tak e
w tym sposobie odprawiania drugiego tygodnia konieczne by oby kierownictwo duchowe.
Spotkania z kierownikiem mog jednak odbywa si rzadziej, np. raz w tygodniu. I chocia
wyciszenie wewn trzne mia oby nieco inny charakter ni z rekolekcjach o miodniowych, to
jednak na czas
wicze w yciu codziennym nale
oby równie szuka wi kszego
skupienia wewn trznego, np. poprzez rezygnacj z ogl dania programów telewizyjnych.
3. Jako wprowadzenie do przed
onej modlitwy indywidualnej
Niniejsze rozwa ania mog równie by potraktowane jako wprowadzenia do przed
onej
modlitwy osobistej lub wspólnotowej. Nie jest wówczas rzecz konieczn tworzenie
specjalnych warunków modlitwy. Nie jest te konieczne kierownictwo duchowe. By oby
jednak rzecz wa
, aby Czytelnik rozeznawa uczucia, natchnienia i pragnienia, które b
rodzi si w nim.
Wreszcie mo emy korzysta z tych rozwa
tak e na zasadzie lektury duchowej. Nie
musimy wówczas czu si zobowi zani do regularnej modlitwy w oparciu o przedstawione
tre ci.
5
Rozwa ania pierwszego tygodnia tego samego Autora nosz tytu Adamie, gdzie jeste ?