J ó z e f A u g u s t y n S J
W Jego ranach
WPROWADZENIA DO KONTEMPLACJI EWANGELICZNYCH
I.
WST P DO KONTEMPLACJI M KI JEZUSA
1.
Powaga i dramat m ki i mierci Jezusa
2.
Ma a apokalipsa
3.
Jak kontemplowa m
i mier Jezusa?
4.
Miejcie te same uczucia, co Jezus Chrystus
5.
Mi
i pos usze stwo
6.
M ka Jezusa w naszym yciu
II.
OFIARA ABRAHAMA, IZAAKA I JEZUSA
1.
Czas spe nionych marze
2.
Abrahamie!
3.
Dialogowanie z Bogiem
4.
Potem wrócimy do was
III.
BARANA Z
W OFIERZE CA OPALNEJ ZAMIAST SWEGO SYNA
1.
Ojcze mój!
2.
Si gn po nó , aby zabi swego syna
3.
Nie podno r ki na ch opca i nie czy mu nic z ego
4.
Barana z
w ofierze ca opalnej zamiast swego syna
IV.
OSTATNIA WIECZERZA
1.
Judasz szuka sposobno ci, eby im Go wyda
2.
Gor co pragn em spo
t Pasch z wami
3.
amanie Chleba, b ogos awienie Kielicha
4.
To czy cie na moj pami tk !
5.
Sakrament kap
stwa
V.
UMYCIE NÓG APOSTO OM
1.
Panie, Ty chcesz mi umy nogi?
2.
Je eli ci nie umyj , nie b dziesz mia udzia u ze Mn
3.
Da em wam przyk ad
VI.
MODLITWA JEZUSA W OGRÓJCU
1.
Kuszenie Jezusa w Ogrójcu
2.
M ka Jezusa ród em pokoju i rado ci
3.
Kuszenie na Górze Oliwnej
4.
Dramatyczna walka i krwawy pot
5.
Modlitwa warunkiem zwyci stwa nad pokus
VII.
POJMANIE JEZUSA
1.
Jeden z Dwunastu
2.
Wydanie si w r ce nieprzyjació
3.
Przesta cie, dosy !
4.
Wyszli cie z mieczami i kijami jak na zbójc
5.
Ucieczka Aposto ów
VIII.
JEZUS PRZED WYSOK RAD
1.
Nocne przes uchanie
2.
Poranne przes uchanie i wyrok Wysokiej Rady
3.
Mesjasz, Syn Cz owieczy, Syn Bo y
IX.
ZAPARCIE SI PIOTRA
1.
Zapowied zdrady
2.
Nie znam tego Cz owieka
3.
Gorzko zap aka
X.
JEZUS PRZED PI ATEM
1.
Nienawi Sanhedrynu i strach Pi ata
2.
Jezus Królem
3.
Jezus wobec Pi ata
XI.
JEZUS PRZED HERODEM — JEZUS I BARABASZ
1.
Pokorne oblicze Boga
2.
Barabasz i Jezus
3.
Parodia s du
XII.
BICZOWANIE, UKORONOWANIE CIERNIEM
1.
Biczowanie Jezusa
2.
Koronowanie cierniem
3.
Oto Cz owiek!
4.
Skazany na mier
XIII.
DROGA KRZY OWA
1.
On sam d wiga krzy
2.
Szymon Cyrenejczyk
3.
P acz ce niewiasty
4.
Obna enie z szat
5.
Spodoba o si Panu zmia
Go cierpieniem
XIV.
UKRZY OWANIE JEZUSA
1.
Ukrzy owanie Jezusa
2.
Ojcze, przebacz im, bo nie wiedz , co czyni
3.
Co jest moim krzy em?
4.
Bo e mój, Bo e mój, czemu Mnie opu ci ?
XV.
JEZUS NA KRZY U
1.
Oto Matka twoja
2.
Kuszenie Jezusa na krzy u
3.
S d Boga nad wiatem
4.
Ekonomia Bo ego zbawienia
5.
Z
g ow na krzy u Jezusa
XVI.
MIER JEZUSA
1.
wiadkowie mierci Jezusa
2.
mier Jezusa
3.
Przebicie serca w óczni
XVII.
POGRZEB JEZUSA
1.
Martwe cia o Jezusa
2.
Pogrzeb Jezusa
XVIII.
KONTEMPLACJA CA EJ M KI JEZUSA
1.
Przemiana posiadania w ofiarowanie
2.
Pasywno Jezusa w czasie m ki i mierci
ROZWA ANIA REKOLEKCYJNE
XIX.
PRZYPOWIE
O WINNICY
1.
Za
enie winnicy
2.
Gdy nadszed czas zbiorów, pos
swoje s ugi
3.
W ko cu pos
swojego syna
4.
Mo liwo powiedzenia Bogu nie
5.
Co w
ciciel winnicy czyni z owymi rolnikami?
XX.
MOWA PO EGNALNA
1.
Trwanie w mi
ci Jezusa
2.
Trwanie we wzajemnej mi
ci
XXI.
EUCHARYSTIA SZKO
MI
CI
1.
Mi
mierzy si darem
2.
Miejsce pojednania
XXII.
YWA EUCHARYSTIA
1.
Wdzi czno
2.
Spe nianie pragnie
3.
Mi
ukrzy owana i zwyci ska
4.
Dawanie wiadectwa
XXIII.
EUCHARYSTIA RÓD EM SI Y I RADO CI
1.
Chleb grzeszników
2.
ród o rado ci
3.
Przygotowanie do Eucharystii
XXIV.
CIEMNA NOC MISTYKÓW I JEZUSA UKRZY OWANEGO
1.
wiadectwa mistyków
2.
Nasze duchowe udr ki
3.
Wspó uczestnictwo w cierpieniu Jezusa na krzy u
XXV.
POS USZE STWO EWANGELICZNE
1.
Pos usze stwo Jezusa
2.
Nauczy si pos usze stwa przez to, co wycierpia
3.
Kto was s ucha, Mnie s ucha
4.
Dwie p aszczyzny pos usze stwa
5.
Dynamiczne i statyczne rozumienie woli Bo ej
6.
Dojrzewanie do pos usze stwa
7.
Pos usze stwo zakonne
8.
Prze
ony
JAK MO NA WYKORZYSTA PROPONOWANE ROZWA ANIA?
1.
Dla odprawienia trzeciego tygodnia wicze
2.
Dla odprawienia trzeciego tygodnia w yciu codziennym
3.
Jako wprowadzenie do przed
onej modlitwy indywidualnej
WPROWADZENIA DO KONTEMPLACJI EWANGELICZNYCH
I. WST P DO KONTEMPLACJI M KI JEZUSA
1
Tak bowiem Bóg umi owa
wiat, e Syna swego Jednorodzonego da , aby ka dy, kto
w Niego wierzy, nie zgin , ale mia
ycie wieczne. Albowiem Bóg nie pos
swego Syna na
wiat po to, aby wiat pot pi , ale po to, by wiat zosta przez Niego zbawiony. Kto wierzy
w Niego, nie podlega pot pieniu; a kto nie wierzy, ju zosta pot piony, bo nie uwierzy
w imi Jednorodzonego Syna Bo ego (J 3, 16–18).
1. Powaga i dramat m ki i mierci Jezusa
Kontemplacja m ki Jezusa domaga si od nas ywej wiary, e wchodzimy w niepoj
dla
nas tajemnic , której sami nie potrafimy zg bi . Tajemnic m ki, mierci
i zmartwychwstania mo e nam jedynie objawi sam Chrystus. St d te
w. Ignacy zach ca
nas, aby prosi i pyta Jezusa, jak to On b
c Stwórc , do tego doszed , e sta si
cz owiekiem, a od ycia wiecznego przeszed do mierci doczesnej i do konania za moje
grzechy ( D, 53)
2
. Kontempluj c m
i mier Jezusa, winni my naprawd rozumie
powag i dramatyczno tego typu rozmy lania — mówi kardyna C. M. Martini.
Nie miertelny Król wieków, do którego nale y wszelka chwa a i cze (por. 1 Tm 1, 17)
zostaje upokorzony przez m
i mier , tak i mówi o sobie: Ja za jestem robak, a nie
cz owiek, po miewisko ludzkie i wzgardzony u ludu (Ps 22, 7).
Wcielony Bóg, najpi kniejszy z synów ludzkich, zostaje w m ce zmaltretowany, oszpecony
tak, i nie by o na co patrze , a wszyscy odwracali od Niego swoje twarze (por. Iz 53, 2–3).
Jedyny sprawiedliwy i
jedyny niewinny zostaje zaliczony w
poczet z oczy ców
i powieszony na drzewie ha by jako jeden z nich.
Najwierniejszy z ludzkich synów, który z najwi kszym oddaniem pe ni wol swojego Ojca
i Jemu s
, zostaje oskar ony i skazany jako blu nierca i grób Mu wyznaczono mi dzy
bezbo nymi (Iz 53, 9).
Bóg–Cz owiek, który ukocha wszystkich niesko czon Bosk mi
ci
do ko ca (por. J
13, 1), staje si ofiar ludzkiej nienawi ci i zemsty.
2. Ma a apokalipsa
H. U. von Balthasar, wielki teolog wspó czesny, aby ukaza dramatyzm rozwa
o m ce
i mierci Jezusa przytacza tekst ma ej apokalipsy Proroka Izajasza:
Groza i dó ,
i sid o na ciebie,
mieszka cu ziemi:
kto umknie przed krzykiem grozy,
wpadnie w dó ,
a kto si wydostanie z do u,
w sid a si omota!
Tak, upusty otworz si w górze
i podwaliny ziemi si zatrz
.
Ziemia rozpadnie si w drobne kawa ki,
ziemia p kaj c wybuchnie,
ziemia zadrgawszy zako ysze si ,
ziemia si mocno b dzie zatacza jak pijany
i jak budka na wietrze b dzie si chwia a;
grzech jej zaci
y nad ni tak,
upadnie
i ju nie powstanie.
Nast pi w ów dzie to,
Pan skarze wojsko niebieskie tam, w górze
i królów ziemskich tu — na dole.
Zostan zgromadzeni,
uwi zieni w lochu;
zamkni ci w wi zieniu,
a po wielu latach b
ukarani.
Ksi yc si zarumieni,
ce si zawstydzi,
bo zakróluje Pan Zast pów na górze Syjon
i w Jeruzalem:
wobec swych starców b dzie uwielbiony
(Iz 24, 17–23).
Tekst ten, podobny raczej do poezji, ni do realistycznego opisu, oddaje stan zagro enia,
w jakim znajduje si cz owiek. H. U. von Balthasar przytacza ma apokalips Izajasza, aby
przywo
dramatyzm cz owieka i uzasadni konieczno m ki i mierci Boga–Cz owieka.
Ten wielki teolog mówi: Je eli Bóg umiera, wszystko umiera, je eli s owo objawiaj ce Boga
w pewnym momencie milczy, ca y wiat milczy. mier Boga–Cz owieka i Jego milczenie
oddaje jedynie mier i milczenie cz owieka. Jezus Chrystus wchodzi bowiem w okrutn
i mier krzy ow nie ze wzgl du na siebie samego, ale tylko ze wzgl du na nas:
On d wiga nasze bole ci. (...)
Lecz On by przebity za nasze grzechy,
zdruzgotany za nasze winy.
Spad a Na ch osta zbawienna dla nas,
a w Jego ranach jest nasze zdrowie.
I dalej:
Pan zwali na Niego winy nas wszystkich. (...)
Za grzechy mego ludu zosta zbity na mier
(Iz 53, 4–6. 8).
Dramat m ki i mierci Syna Bo ego odzwierciedla wi c dramat cz owieka uwik anego
w grzech pierworodny i grzech osobisty. Powa na jest sytuacja ca ej ludzko ci, a w niej
ka dego z nas, skoro Bóg–Cz owiek musia przyj
na siebie tak okrutny los: musia wiele
wycierpie , by odrzuconym, wzgardzonym i ukrzy owanym (por. k 9, 22).
3. Jak kontemplowa m
i mier Jezusa?
Cierpi cy Jezus sam nas poucza, jak mamy kontemplowa Jego m
i mier krzy ow :
Nie p aczcie nade Mn , p aczcie raczej nad sob i nad waszymi dzie mi! (...) Bo je li
z zielonym drzewem to czyni , có si stanie z suchym? ( k 23, 28. 31).
w. Ignacy w
wiczeniach duchownych zach ca nas, aby my czyli rozwa ania m ki
i mierci Jezusa z
naszymi grzechami. Ka e nam
prosi o
bole , wspó czucie
i zawstydzenie, e z powodu mych grzechów Pan idzie na m
( D, 193).
W rozwa aniach m ki i mierci Jezusa trzeba nam przechodzi od kontemplacji ran Jezusa
do rozmy lania o naszych grzechach, które by y przyczyn Jego ran. W nieszcz ciu,
upokorzeniu i zranieniu Syna Bo ego winni my dostrzega nasze nieszcz cie, upokorzenie
i
zranienie grzechem cudzym i w asnym. M ka i mier Jezusa ma by dla nas
zwierciad em, w którym poznamy nasz dramatyczn sytuacj ; ma by równie si
w naszym d eniu do wolno ci, jak ofiaruje nam Bóg w swoim ukrzy owanym Synu.
owa, które Izajasz stosuje do cierpi cego S ugi, mo emy odnie tak e do nas samych.
Parafrazuj c s owa Proroka mo emy wi c mówi : Jak nieludzko przez grzech, cudzy
i osobisty, zosta oszpecony mój wygl d; moja posta jest niepodobna do ludzi. To grzechem
niszcz w sobie to, co jest najbardziej ludzkie. Z powodu grzechu nie ma we mnie adnego
wdzi ku, ani blasku, aby na mnie patrze , ani wygl du, abym si podoba . To z powodu
grzechu nie podobamy si sami sobie, nie podobamy si Bogu i nie podobamy si ludziom.
(por. Iz 53, 1nn).
W rozwa aniach o grzechu w. Ignacy ka e nam wyda okrzyk pe en zdziwienia, e
z powodu mojego grzechu ziemia sama (...) nie otworzy a si i nie poch on a mnie, tworz c
nowe piek o, abym na wieki doznawa w nim katuszy ( D, 60).
Kiedy odkryjemy powag i dramat m ki Jezusa, a tym samym powag i dramat naszej
sytuacji jako grzeszników, spontanicznie wyrwie si z naszego serca okrzyk: Nieszcz sny ja
cz owiek! Któ mnie wyzwoli z cia a, co wiedzie ku tej mierci? (Rz 7, 24). Któ mnie
wyzwoli z przepastnego do u, w który wpad em przez grzech? Któ mnie wyrwie z side ,
z niewoli grzechu, któr jestem omotany? Któ mnie podtrzyma, kiedy si zachwiej
i upadn ? (por. Iz 24, 17nn).
To w
nie kontemplacja m ki i mierci Jezusa ma zrodzi w nas te pytania i ona równie
ma nam udzieli na nie odpowiedzi. Kontemplacja m ki Jezusa sprawia, i do wiadczenie
powagi naszej sytuacji przeradza si w do wiadczenie zdziwienia, mi
ci i wdzi czno ci
wobec Jezusa za to, e On sam pozwoli przebi si za nasze grzechy, zdruzgota za nasze
winy, e to On obarczy si naszym cierpieniem i or duje za nami u Ojca (por. Iz 53, 5nn).
4. Miejcie te same uczucia, co Jezus Chrystus
wiadomi faktu, e m ka i mier Syna Bo ego jest wielk tajemnic wiary, wchodzimy
w ni pe ni ufno ci. Wierzymy bowiem, e towarzyszy nam b dzie Duch Jezusa Chrystusa.
On b dzie nas prowadzi . Bez Niego nie mogliby my wymówi nawet Imienia Jezus.
W naszej s abo ci i niezdolno ci wej cia w kontemplacj m ki przyczynia si b dzie za
nami Duch wi ty. Podobnie tak e Duch przychodzi z pomoc naszej s abo ci. Gdy bowiem
nie umiemy si modli tak, jak trzeba, sam Duch przyczynia si za nami w b aganiach,
których nie mo na wyrazi s owami (Rz 8, 26). Wchodzi b dziemy w tajemnice m ki
i mierci Jezusa wiadomi w asnej s abo ci, ale równie
wiadomi towarzysz cej nam mocy
Jezusa.
w. Pawe zach ca nas: Miejcie te same uczucia, co Jezus Chrystus. On, istniej c w postaci
Bo ej, nie skorzysta ze sposobno ci, aby na równi by z Bogiem, lecz ogo oci samego
siebie, przyj wszy posta s ugi, stawszy si podobnym do ludzi. A w zewn trznym przejawie,
uznany za cz owieka, uni
samego siebie, stawszy si pos usznym a do mierci i to mierci
krzy owej (Flp 2, 6–8).
Odwo uj c si do tej zach ty w. Paw a b dziemy patrze na Osob Jezusa, s ucha Jego
ów, wpatrywa si w
Jego gesty, wczuwa si w
Jego ludzkie i
Boskie serce.
W odkrywaniu za najg bszego znaczenia tego wszystkiego, co b dzie przedmiotem naszej
kontemplacji, trzeba nam b dzie bardziej zda si na pokorn pro
o ask poznania, ni
na w asne ludzkie rozumowanie, wysi ki intelektualne i wolitywne. Do takiej postawy
zach ca nas w. Ignacy, kiedy ka e nam prosi o bole , wspó czucie i zawstydzenie, e
z powodu mych grzechów Pan idzie na m
oraz o bole wespó z Chrystusem pe nym
bole ci, o udr
z Chrystusem udr czonym, o zy i m
wewn trzn z powodu tak wielkiej
ki, któr Chrystus wycierpia za mnie ( D, 193, 203).
5. Mi
i pos usze stwo
Najg bszym sensem m ki Jezusa nie jest najpierw fizyczne cierpienie, ale przede
wszystkim absolutne pos usze stwo swojemu Ojcu. Pos usze stwo Jezusa nie ma jednak
charakteru niewolniczej zale no ci i podda stwa, ale kieruje si wy cznie niesko czon
mi
ci Syna do Ojca. Syn poprzez swoj m
staje si pos usznym Ojcu a do mierci,
i to mierci krzy owej. I w tej w
nie mierci Jezus wyra a odwieczn synowsk mi
.
On sam powie, e nikt nie ma wi kszej mi
ci od tej, gdy kto
ycie swoje oddaje za
przyjació swoich (J 15, 13). Pierwszym Przyjacielem Jezusa, dla którego oddaje ycie jest
nie Jego Ojciec.
Cierpliwe, pokorne i odwa ne znoszenie nieludzkich cierpie fizycznych, maltretowania
psychicznego, upokorze , p ynie z pos usze stwa wobec Ojca. Jezus nie pragn cierpienia
dla niego samego. Wr cz przeciwnie. W modlitwie w Ogrójcu modli si o oddalenie kielicha
goryczy i m ki. Jezus pragn by jedynie pos uszny swojemu Ojcu. Dopiero wówczas,
kiedy poprzez wewn trzne wiat o do wiadcza, i wol Ojca jest, e Syn Cz owieczy musi
wiele wycierpie : b dzie odrzucony przez starszyzn , arcykap anów i uczonych w Pi mie;
dzie zabity, a trzeciego dnia zmartwychwstanie ( k 9, 22), wówczas przyjmuje kielich.
Pos usze stwo Jezusa osi ga szczyt w oddaniu ycia w r ce Ojca: W Twoje r ce powierzam
ducha mojego ( k 23, 46).
Wej cie w kontemplacj m ki, to wej cie w bezwarunkowe pos usze stwo Jezusa swojemu
Ojcu. Bardzo wa nym celem rozwa ania m ki i mierci Jezusa, obok wezwania do
nawrócenia z naszych grzechów, jest te rozbudzenie w nas pragnienia na ladowania Jezusa
w Jego pos usze stwie Ojcu.
Odkrycie niesko czonej mi
ci Ojca i
Syna, która objawia si w
m ce, mierci
i Zmartwychwstaniu Jezusa, staje si dla nas ród em naszego pos usze stwa i oddania. Aby
sta si pos usznym Bogu na wzór Jezusa, trzeba najpierw odkry Boga jako mi uj cego
Ojca. Bez odkrycia niesko czonej mi
ci, nasze pos usze stwo atwo mo e sprowadzi si
do zale no ci kierowanej jedynie strachem i chorym poczuciem winy. Taka zale no za
sprawia, i bardziej podobni jeste my do niewolników, ni do dzieci Bo ych.
Wej cie w kontemplacj m ki jest bardzo trudne, poniewa zak ada uznanie najpierw
niepos usze stwa Bogu: niepos usze stwa pierwszego cz owieka — Adama i naszego
osobistego niepos usze stwa. Grzech zawsze polega na niepos usze stwie. Dopiero kiedy
uznamy nasz grzech, nasze niepos usze stwo, mo emy zrozumie sens m ki i mierci
Jezusa: Jak przez niepos usze stwo jednego cz owieka wszyscy stali si grzesznikami, tak
przez pos usze stwo Jednego wszyscy stan si sprawiedliwymi (Rz 5, 19). Kontemplacja
ki nie tylko naprawia nasze niepos usze stwo, ale tak e uczy nas poddania ca ego
naszego ycia Bogu, na wzór poddania Syna swojemu Ojcu. To w
nie dzi ki
pos usze stwu Jezusa a do mierci i
to mierci krzy owej, mo emy sta si
sprawiedliwymi, to znaczy pos usznymi Bogu.
6. M ka Jezusa w naszym yciu
W rozwa aniu m ki i mierci Jezusa nie chodzi jedynie o rozwa anie historycznego
pos usze stwa Ojcu, historycznych wydarze , które mia y miejsce dwa tysi ce lat temu.
Rozwa anie historycznej m ki Jezusa pozwala jednocze nie odkrywa m
i mier Jezusa,
która nieustannie uobecnia si w ca ej ludzko ci, w ka dym cz owieku, w ka dym z nas.
Oto przyk ad. Rozmawia em kiedy z pewnym m odym cz owiekiem, onatym, z trójk
dzieci, bardzo zaanga owanym religijnie. Do pewnego momentu jego ycie toczy o si
spokojnie i cicho. Wydawa o mu si , i dzi ki jego gorliwej religijno ci Pan Bóg b ogos awi
mu w yciu osobistym i rodzinnym. Takie podej cie do wiary towarzyszy o mu jednak tylko
do momentu, kiedy jeden z jego bardzo bliskich przyjació zapad na ci
chorob i po
krótkim czasie umar . Pod wp ywem tego dramatycznego wydarzenia, co za ama o si
w tym cz owieku. Wpad w depresj . Wiara — w jego subiektywnym prze yciu — nagle
przesta a mie dla niego wi ksze znaczenie.
W tych trudnych dniach zrozumia em — mówi pó niej z bólem — e Bóg móg by dopu ci
to samo do wiadczenie i na mnie, na moj
on , na moje dzieci. Wówczas zbuntowa em si
wewn trznie. U wiadomi em sobie bowiem, e Bóg nie jest ju gwarantem mojego
ziemskiego poczucia bezpiecze stwa i zewn trznego ludzkiego szcz cia. Nagle te zda em
sobie spraw , jak bardzo jest mi obcy Jezus cierpi cy na krzy u, który zaprasza mnie do
na ladowania. Wewn trznie, cho tego nie chc , bardzo buntuj si przeciwko Bogu, który
dopuszcza czy wr cz, jak mi si niekiedy wydaje, sprawia cierpienie. To bolesne
do wiadczenie u wiadomi o mi, jak bardzo jestem skoncentrowany na sobie, swojej rodzinie
i jak daleka jest jeszcze moja droga do prawdziwej wiary w Jezusa ukrzy owanego
i Zmartwychwsta ego, jak daleka jest przede mn droga do prawdziwego pos usze stwa
Bogu.
Przed przyst pienie do rozwa ania m ki Jezusa musimy sobie u wiadomi , e o w asnych
ludzkich si ach nie jeste my w stanie jej dobrze prze
. St d te kontemplacj m ki
i mierci trzeba nam rozpoczyna od serdecznej pro by, aby my przez samego Jezusa zostali
zaproszeni do towarzyszenia Mu w Jego Drodze Krzy owej od uroczystej Wieczerzy
Paschalnej a do z
enia w Jego Cia a w grobie.
Przed ka
kontemplacj
w. Ignacy zach ca nas, by prosi o to, czego chc . Tutaj o to,
o co wypada prosi w czasie m ki, a mianowicie o bole wespó z Chrystusem pe nym
bole ci, o udr
serca z Chrystusem udr czonym, o zy i m
wewn trzn z powodu tak
wielkiej m ki, któr Chrystus wycierpia za mnie ( D, 203). Tylko bowiem sam Jezus mo e
nas dopu ci do tego.
W tej wst pnej modlitwie rekolekcyjnej pro my, aby my nie banalizowali rozwa
m ki
Jezusa sprowadzaj c je wy cznie do wzrusze emocjonalnych. Kontemplacja m ki
i mierci Jezusa nie mo e by podobna do ogl dania ciekawego filmu. I cho film mo e nas
wzruszy i mo emy o nim my le nawet przez kilka dni, to jednak nie zmienia on naszego
ycia.
Pro my, aby my z pomoc m ki Jezusa weszli otwartym sercem w nasz codzienno ;
by my z jej pomoc chcieli zadawa sobie szczere pytania: w jaki sposób reagujemy na
cierpienia, które nas dotykaj ; na upokorzenia, nies uszne pos dzenia, krzywdy i zniewagi,
szczególnie wówczas, gdy spadaj na nas niespodziewanie. Czy usi ujemy przyjmowa je
w duchu na ladowania Jezusa upokorzonego, nies usznie oskar onego, ubiczowanego,
cierniem ukoronowanego, Jezusa ukrzy owanego? Pro my tak e, aby my w
czasie
rozwa
m ki i mierci Jezusa Chrystusa mieli te same uczucia, co On. Módlmy si gor co,
aby m ka i mier Jezusa objawi y nam, e Bóg tak umi owa
wiat, e Syna swego
Jednorodzonego da , aby ka dy, kto w Niego wierzy, nie zgin , ale mia
ycie wieczne.
Albowiem Bóg nie pos
swego Syna na wiat po to, aby wiat pot pi , ale po to, by wiat
zosta przez Niego zbawiony (J 3, 16–17).
Panie, chcemy patrze na Ciebie, by pozna Ojca. Ty z krzy a nam objawiasz Ojca. Objaw
nam, Panie tajemnic krzy a. Spraw, aby my si go nie obawiali, by my z nim poznali Boga,
poznali Ciebie, Syna Ojca, by my poznali siebie, zbawionych grzeszników. Daruj nam
cz stk zrozumienia tajemnicy krzy a, który przeznaczy
dla ka dego z nas. Spraw, by
nasze ycie konsekwentnie post powa o za tym, co Ty nam dajesz pozna , a je li chcesz
sprawi , by my najpierw praktykowali, a potem poznali, uczy , eby my najpierw pokochali,
zanim zrozumiemy. Daj nam Twego Ducha poprzez Twoj
mier i
chwalebne
Zmartwychwstanie. Adorujemy Ci , obecnego w ród nas, ywego Zmartwychwsta ego,
chwalebnego przez wieki wieków. Amen (C. M. Martini).
Rozwa ania zako czmy modlitw
w. Ignacego z drugiego tygodnia
wicze duchownych.
Modlitwa ta stanowi fundament rozwa
m ki i mierci Jezusa: Odwieczny Panie
wszystkich rzeczy! Oto przy Twej askawej pomocy sk adam ofiarowanie swoje w obliczu
niesko czonej Dobroci Twojej i przed oczami chwalebnej Matki Twojej i wszystkich
wi tych dworu niebieskiego, o wiadczaj c, e chc i pragn i taka jest moja dobrze
rozwa ona decyzja, je li to tylko jest ku Twojej wi kszej s
bie i chwale, na ladowa Ci
w
znoszeniu wszystkich krzywd i
wszelkiej zniewagi i
we wszelkim ubóstwie, tak
zewn trznym jak i duchowym, je li tylko naj wi tszy Majestat Twój zechce mi wybra
i przyj
do takiego rodzaju i stanu ycia ( D, 98).
1
Ignacja ska metoda kontemplacji ewangelicznej zosta a przedstawiona w rozwa aniach drugiego tygodnia pt.
„Daj mi pi ” tego samego Autora. Rozwa ania nr I, II, — por. J. Augustyn, Jak szuka i znajdowa wol Bo ,
Wydawnictwo M, Kraków 1993. Rozwa ania nr IV–XII, XIV–XVI, XVIII — por. J. Augustyn, Rabbi, gdzie
mieszkasz?, Wydawnictwo M, Kraków 1993. Rozwa ania nr XXI–XXIII — por. J. Augustyn, ycie i Eucharystia,
Wydawnictwo M, Kraków 1993. Rozwa ania XXV — por. J. Augustyn, Pos usze stwo ewangeliczne,
Wydawnictwo WAM, Kraków 1992.
2
w. Ignacy Loyola,
wiczenia duchowne (= D), WAM, Kraków 1991.
II. OFIARA ABRAHAMA, IZAAKA I JEZUSA
Po tych wydarzeniach Bóg wystawi Abrahama na prób . Rzek do niego: Abrahamie! A gdy
on odpowiedzia : Oto jestem — powiedzia : We twego syna jedynego, którego mi ujesz,
Izaaka, id do kraju Moria i tam z
go w ofierze na jednym z pagórków, jaki ci wska .
Nazajutrz rano Abraham osiod
swego os a, zabra z sob dwóch swych ludzi i syna
Izaaka, nar ba drzewa do spalenia ofiary i ruszy w drog do miejscowo ci, o której mu
Bóg powiedzia .
Na trzeci dzie Abraham spojrzawszy, dostrzeg z daleka ow miejscowo . I wtedy rzek do
swych s ug: Zosta cie tu z os em, ja za i ch opiec pójdziemy tam, aby odda pok on Bogu,
a potem wrócimy do was (Rdz 22, 1–5).
Obraz dla obecnej kontemplacji: Przedstawmy sobie Abrahama, który z synem Izaakiem
oraz dwoma s ugami rusza w drog . Zauwa my tak e drzewo przygotowane przez
Abrahama do spalenia ofiary, które Patriarcha zabiera w drog . Kontemplujmy równie
zamy lonego Patriarch w czasie podró y.
Pro ba o owoc kontemplacji: B dziemy prosi o wielk szczero i otwarto w naszym
dialogu z Bogiem; b dziemy te prosi , by my w obliczu trudnych wymaga stawianych
nam przez Boga, nie obawiali si
wypowiada przed Nim wszystkiego, co le y nam na
sercu. Przedstawmy Mu zarówno nasze obawy, l ki i ca nasz trwog , jak te wszystkie
nasze duchowe pragnienia i szlachetne zamiary. Módlmy si , aby kontemplacja m ki
pozwoli a nam sprawdzi nasz wi z Jezusem oraz przyczyni a si do jej umocnienia
i pog bienia.
1. Czas spe nionych marze
Opis próby Abrahama rozpoczyna si od s ów: po tych wydarzeniach, to znaczy po serii
zbawczych interwencji Boga w ycie Patriarchy. Interwencje te sprawi y, i ten stary ju
cz owiek poczu si szcz liwy i syty ycia. Szcz cie Abrahama dope ni o si wówczas,
kiedy przyszed na wiat upragniony syn, Izaak. Innym szcz liwym wydarzeniem by o
tak e ocalenie Izmaela, któremu Pan b ogos awi , oraz zawarcie pokoju z Abimelekiem. Te
wszystkie zbawcze wydarzenia wprowadzi y Abrahama na stare lata w czas spe niaj cych
si marze . Abrahamowi zacz o si wie dobrze. W
nie po ród tego szcz cia, które
przecie pochodzi o od Boga, o czym Abraham nigdy nie zapomina , Patriarcha zostaje
wystawiony na prób .
W yciu duchowym nie ma nigdy czasu spe nionych marze . Realizujemy bowiem nie tyle
nasze ludzkie marzenia, co zamiary i plany Boga, których nie mo na nigdy do ko ca
przewidzie . St d te , je eli dajemy si Bogu prowadzi , b dziemy ci gle na nowo
zaskakiwani nieoczekiwanymi wydarzeniami. Tak e sam Jezus, cho przewidywa , i
koniec Jego ycia b dzie gwa towny i dramatyczny, to jednak w ostatniej chwili, tu przez
rozpocz ciem m ki czuje si jakby zaskoczony jej nadej ciem. Modli si i prosi o oddalenie
zbli aj cego si kielicha goryczy.
W obecnej modlitwie chciejmy przypomnie sobie wszystkie interwencje Boga w naszym
yciu, które by y ród em ludzkiego powodzenia, naszego szcz cia. Ucieszmy si jeszcze
raz tym ludzkim dobrem, które otrzymali my od Boga. Dzi kujmy Mu za nie. Pro my
jednak, aby my nie wi zali celu i sensu ycia tylko z doczesnym powodzeniem w naszych
ludzkich sprawach. Pro my równie o otwarto , która uczyni aby nas gotowymi do
przyjmowania niemo liwego do przewidzenia Bo ego dzia ania.
2. Abrahamie!
Rzek (Jahwe) do niego: Abrahamie! Wymawiaj c imi cz owieka, Bóg powo uje go do
istnienia. Stwarza go. Imi jest zawsze pierwszym s owem skierowanym przez Boga do
cz owieka. Pos ugiwanie si imieniem nadaje osobowy charakter spotkaniu Stwórcy ze
stworzeniem.
W kolejnym — tym razem bardzo trudnym — spotkaniu Boga z Abrahamem, Jahwe
wymawiaj c jego imi , odwo uje si do ich osobowego zwi zku. Odwo uje si do
przyjacielskiej zale no ci, jaka istnia a pomi dzy nimi. Zale no ta wynika z zaufania,
z wzajemnego oddania i z mi
ci. Ta w
nie osobowa wi stanie si si Abrahama,
dzi ki której dokona rzeczy po ludzku niemo liwej. Zgodzi si z
w ofierze swojego
syna.
Zasadniczym ród em si y Jezusa b dzie tak e Jego osobowa wi z Ojcem. To w
nie na
wi b dzie powo ywa si Chrystus uzasadniaj c oddanie swojego ycia. Nikt Mi go
ycia) nie zabiera, lecz Ja od siebie je oddaj . Mam moc je odda i mam moc je znów
odzyska . Taki nakaz otrzyma em od mojego Ojca (J 10, 18).
Koniecznym warunkiem pe nego wej cia w
kontemplacj m ki, mierci
i Zmartwychwstania Jezusa jest g boka wi z Synem, a poprzez Niego z Ojcem. Tylko
dzi ki niej b dziemy do wiadcza najg bszego sensu wydarze , które w ludzkim wymiarze
bez sensu, poniewa prowadz ostatecznie do cierpienia i mierci. To w
nie wi
z Synem pozwoli nam przekroczy i zwyci
l k przed bólem i przed mierci .
W obecnej kontemplacji chciejmy u wiadomi sobie nasz wi z Jezusem, a w Jezusie
nasz wi z Ojcem. To w
nie dzi ki tej wi zi i dla jej pog bienia potrafimy znosi trudy,
zmagania i ofiary. To dzi ki niej potrafimy na ladowa Jezusa w znoszeniu wszystkich
krzywd i wszelkiej zniewagi i we wszelkim ubóstwie, tak zewn trznym jak i duchowym ( D,
98), je li tylko On sam zaprosi nas do takiego rodzaju i stanu ycia.
W obecnej modlitwie wyra my Ojcu oraz Jego Synowi wdzi czno za t wi . Pro my
tak e, aby kontemplacja M ki Pa skiej pozwoli a nam sprawdzi g bi tej wi zi oraz
przyczyni a si do jej utrwalenia i umocnienia.
3. Dialogowanie z Bogiem
Kiedy Abraham wyrazi pe
gotowo na przyj cie woli Jahwe s owami: Oto jestem,
otrzyma trudny, bolesny rozkaz: We twego syna jedynego, którego mi ujesz, Izaaka, id do
kraju Moria i tam z
go w ofierze na jednym z pagórków, jaki ci wska .
Takiego wezwania Abraham w aden sposób nie móg przewidzie . Uwzgl dniaj c ludzk
logik wydarze , któr jak ka dy cz owiek pos ugiwa si tak e Patriarcha, polecenie Boga
praktycznie mia o zniszczy dan mu obietnic , i w
nie w Izaaku stanie si ojcem
wielkiego narodu.
W rozkazie Jahwe podkre lona zostaje mi
Abrahama do swojego dziecka: we twego
syna jedynego, którego mi ujesz. W ten sposób Bóg chce powiedzie do Patriarchy:
Abrahamie, Ja dobrze wiem, kogo ci ka z
w ofierze. To nie jest pomy ka, to nie jest
te przypadek. Chc , by Mi odda tego, którego na ziemi kochasz najbardziej. Z pewno ci
Abraham by gotów odda wszystko, byle ocali
ycie Izaaka. Gotów by sam umrze
zamiast syna. Ale wezwanie Boga by o jednoznaczne.
Dlaczego Bóg si ga nieraz w
nie po to, do czego cz owiek po ludzku jest najbardziej
przywi zany, co daje mu najwi ksz ludzk , uczuciow satysfakcj ? Poniewa z mi
ci
emocjonaln , zamkni
w sobie samej, wi e si wielkie niebezpiecze stwo. Cz owiek
zwi zany wy cznie emocjonalnie z drug osob posiada pokusy, aby uzna j za swoj
asno ; aby samemu sta si dla niej bogiem oraz j uzna za swojego boga.
Wi ojca z synem mog a atwo przerodzi si w posiadanie. Abraham by tylko
cz owiekiem. On równie by nara ony na tak w
nie pokus uznania syna za swoj
asno . Ka da emocjonalna mi
, przywi zanie mo e sta si bo kiem, je eli cz owiek
zapomni o pierwszej swojej mi
ci, o pierwszym przykazaniu:
uchaj, Izraelu... b dziesz
mi owa Boga.
Bóg okre la nie tylko, kogo Abraham ma z
na ofiar , ale tak e w jakim miejscu, kiedy
i w jaki sposób. Jahwe w ten sposób chcia powiedzie Abrahamowi: Zaufaj Mi we
wszystkim; to Ja ci b
prowadzi . Nie dzia aj na w asn r
. W tym prowadzeniu jakby
zapowiada ocalenie: Je eli Mi zaufasz, nie zginiesz; jak do tej pory by em ci wierny, tak
samo pozostan nadal wierny.
Zauwa my, e Abraham dialoguj c z Bogiem nie targuje si z Nim, nie próbuje wymieni
ycia Izaaka na w asne ycie, na ycie Izmaela lub te na jak inn ofiar . To sam Bóg
wymieni pó niej ycie Izaaka za ycie przypadkowo znalezionego baranka. Moj esz, zanim
zgodzi si stan
na czele Narodu Wybranego, by wyprowadzi go z Egiptu, b dzie
targowa si , wr cz k óci si z Bogiem, d ugo i wytrwale. Kiedy w tej
ótni wyczerpie
wszystkie swoje argumenty, powie po prostu: Wybacz Panie, ale po lij kogo innego (Wj 4,
13). Dopiero pod wp ywem gniewu Bo ego po czonego z usiln perswazj Moj esz
w ko cu ulegnie. W podobny sposób b dzie si targowa wielu proroków, wielu wi tych,
zanim przyjmie Jego wol .
Bóg si nie dziwi, kiedy cz owiek targuje si i k óci z Nim. On wie, i Jego wezwania mog
budzi obawy, l ki, a nawet przera enie. Targowanie si z Bogiem jest trudn form
dialogowania z Nim. Im trudniejsze ycie, im trudniejsze powo anie cz owieka, tym
trudniejszy i bardziej bolesny bywa dialog z Bogiem. Trzeba nam modli si , aby my
w naszym dialogu z Bogiem byli zawsze szczerzy; aby my nie silili si na puste s owa,
gesty, które nie odzwierciedlaj naszej wewn trznej rzeczywisto ci. Bóg nie przyjmie
naszych szlachetnych, ale nieprawdziwych deklaracji. Jezus nie przyj hojnego zapewnienia
Piotra, i cho by przysz o mu umrze z Nim, nie opu ci swojego Mistrza. Przestrzeg go
natomiast przed zbytni pewno ci siebie zapowiadaj c jego trzykrotne zaparcie si .
Otwarto i wielkoduszno cz owieka wobec Boga nie mo e by tylko owocem jego
odczu emocjonalnych i wysi ku ludzkiej woli. Wielkoduszno jest owocem wewn trznego
otwarcia na ask . Wielkoduszno wobec Boga jest owocem modlitwy i zaufania. Sam Bóg
udzieli nam daru hojno ci, poniewa On sam jako pierwszy pragnie widzie nas w
nie
takimi: otwartymi, wielkodusznymi, hojnymi.
W jaki niepoj ty dla nas sposób w dramatycznej modlitwie w Ogrójcu Jezus wyprasza
u Ojca swoje oddanie si Mu, swoj hojno wobec Jego woli. Jezus staj c przed bolesnym
wezwaniem, nie obawia si pyta , dialogowa , dyskutowa z Ojcem o tym, jaka naprawd
jest Jego wola. I cho Jezus ca kowicie oddaje si Ojcu, to jednak nie zostaje Mu
oszcz dzony ból przyj cia Jego woli, trud zaufania. Modlitwa Jezusa w Ogrójcu zdaje si
by bardziej podobna do modlitwy Moj esza w chwili powo ywania go przez Boga, ni do
modlitwy Abrahama wystawionego na prób .
Pro my w tej kontemplacji, aby my podj li taki dialog z Bogiem, jaki dyktuje nam nasze
serce, nasze ycie. Módlmy si , aby my w obliczu trudnych wymaga
yciowych, trudnych
wezwa nie obawiali si wypowiada przed Panem tego wszystkiego, co le y nam na sercu.
Przedstawmy Mu nasz bunt wewn trzny, nasz trwog , l ki, obawy — s owem wszystkie
ludzkie zastrze enia, które sprawiaj , i nasze powierzenie si Bogu sprawia nam ci gle
jeszcze wiele trudno ci. Pro my tak e, aby my mieli odwag wypowiedzie równie
wszystkie nasze duchowe pragnienia i szlachetne zamiary, cho s one z czone z naszymi
wewn trznymi obawami.
4. Potem wrócimy do was
Nazajutrz rano Abraham osiod
swego os a, zabra z sob dwóch swych ludzi i syna
Izaaka, nar ba drzewa do spalenia ofiary i ruszy w drog do miejscowo ci, o której mu
Bóg powiedzia .
Przyjmuj c wezwanie Abraham przek ada je na konkretne czyny. Abraham przygotowuje
podró dok adnie. Pomy la o wszystkim. Tak e o drzewie, za pomoc którego ma spali
swoj ofiar . Drzewo to Abraham przygotowuje osobi cie. Pe nienie woli Bo ej rozpoczyna
si od konkretów codziennego ycia. S one nierzadko prozaiczne, ma o efektowne. S to
nieraz drobne gesty. Ale w
nie po ród tych drobiazgów przygotowuje si co bardzo
wa nego: oddanie siebie samego wraz z tym, co si posiada najcenniejszego.
Bywaj w naszym yciu takie chwile, kiedy musimy si zdobywa na wielkie ofiary
i wielkie czyny. Ale te wielkie b
niemo liwe bez tych drobnych. Mówi o tym sam Jezus:
Kto w drobnej rzeczy jest wierny... i w wielkiej b dzie wierny ( k 16, 10). Je eli nie
sprawdzamy si w chwilach decyduj cych i wa nych dla naszego ycia, to mo e w
nie
dlatego, i nie podj li my trudu wierno ci w rzeczach drobnych.
Na trzeci dzie Abraham, spojrzawszy, dostrzeg z daleka ow miejscowo . I wtedy rzek do
swych s ug: Zosta cie tu z os em, ja za i ch opiec pójdziemy tam, aby odda pok on Bogu,
a potem wrócimy do was.
Trudno nam sobie wyobrazi , co Abraham prze ywa podczas tych trzech dni. Z pewno ci
nie trwa w jakim nieludzkim stoickim spokoju. Abraham by cz owiekiem wra liwym,
dobrym m em, czu ym ojcem. Swojego syna Izaaka, zrodzonego ju w podesz ej staro ci,
owoc wielkiego zmi owania Jahwe, kocha ponad wszystko. Musia zmaga si z sob
w jaki niezwyk y sposób.
Trzy dni Abrahama w drodze s zapewne bardzo podobne do kilkugodzinnej udr ki Jezusa
w Ogrójcu. Podobne s tak e do trzech dni Maryi i Józefa, którzy z bólem serca szukali 12–
letniego Jezusa. Te trzy dni Abrahama wype nia nieustanny dialog z Bogiem. Powierza si
i prosi . W powierzeniu wyra
pro
, a w pro bie zawierzenie. Te trzy dni drogi
oczyszcza y wiar Patriarchy. Coraz pe niej i g biej rozumia , i musi zda si jedynie na
Boga i Jego zmi owanie.
Ale w ci gu tych trzech dni Abraham stawa si cz owiekiem coraz bardziej wolnym. Ta
wolno nie oddala a go jednak od syna. Nie czyni a go niewra liwym. Wolno
udoskonala a mi
ojca do syna. Abraham coraz bardziej kocha swojego syna.
Oczyszczenie wewn trzne cz owieka, prawdziwa wolno nie oddala nas od ludzi, od ycia.
Wprost przeciwnie, czyni nas bardziej wra liwymi, delikatnymi, otwartymi. Potrafimy
kocha naprawd tylko wówczas, kiedy jeste my naprawd wolni.
I wtedy (Abraham) rzek do swych s ug: Zosta cie tu z os em, ja za i ch opiec pójdziemy
tam, aby odda pok on Bogu, a potem wrócimy do was. Abraham nie zabiera na gór s ug.
Nie chce, aby ktokolwiek z ludzi by
wiadkiem tej jego niezwyk ej ofiary. To, czego Bóg
za da od Abrahama, by o jego wewn trzn , intymn i jednocze nie bardzo bolesn
spraw . S udzy nie zrozumieliby swojego pana. By mo e przeszkadzaliby mu nawet
w z
eniu ofiary. Sk adanie ofiary nie mo e by teatrem, w którym cz owiek wystawia
samego siebie na podziw i uznanie innych. Ofiara dokonuje si w cicho ci serca,
w zamkni tej izdebce (por. Mt 6, 6).
Zauwa my jeszcze jedno niezwyk e stwierdzenie Abrahama wypowiedziane do s ug,
w momencie, w którym udawa si ze swoim synem na ofiarnicz gór : Pójdziemy tam, (...)
a potem wrócimy do was. Wrócimy: ja i mój syn. Czy by Abraham wierzy , e Bóg
przywróci ycie Izaakowi, kiedy zabije go i z
y w ofierze? W
nie tak wierzy Abraham.
Mówi o tym List do Hebrajczyków: Przez wiar Abraham, wystawiony na prób , ofiarowa
Izaaka, i to jedynego syna sk ada na ofiar , on, który otrzyma obietnic , któremu
powiedziane by o: z Izaaka b dzie dla ciebie potomstwo. Pomy la bowiem, i Bóg mocen
wskrzesi tak e umar ych, i dlatego odzyska go (Hbr 11, 17–19).
W obecnej kontemplacji chciejmy towarzyszy Abrahamowi w jego trzydniowej podró y.
Zrozumienie jego wewn trznych do wiadcze bardzo przybli y nam to, co dzia o si
w sercu Jezusa podczas Jego m ki i mierci. Podobnie jak Abraham, tak i Jezus b dzie
czy cierpienie i ból z ca kowitym zaufaniem Ojcu.
Powierzenie swojego ycia Bogu zarówno przez Abrahama, jak przez Jezusa by o tak
wielkie, i obaj spodziewali si otrzyma od Niego to, co po ludzku by o absolutnie
niemo liwe: przywrócenie zmar emu ycia. O ile Abraham jedynie niejasno przeczuwa ,
w jaki sposób Jahwe przywróci ycie jego synowi, o tyle Jezus z ca kowit pewno ci
zapowiada swoje powstanie z
martwych:
Oni zabij Go, ale trzeciego dnia
zmartwychwstanie — mówi jednoznacznie do swoich uczniów (Mt 17, 23). Po swoim
Zmartwychwstaniu Chrystus b dzie domaga si od nich, aby przypomnieli sobie
wielokrotne zapowiedzi Jego powstania z martwych: Dlaczego szukacie yj cego w ród
umar ych? — pytaj anio owie niewiast u pustego grobu. Nie ma Go tutaj; zmartwychwsta .
Przypomnijcie sobie, jak wam mówi , b
c jeszcze w Galilei: Syn Cz owieczy musi by
wydany w r ce grzeszników i ukrzy owany, lecz trzeciego dnia zmartwychwstanie. Wtedy
przypomnia y sobie Jego s owa i wróci y od grobu, oznajmi y to wszystko Jedenastu
i wszystkim pozosta ym ( k 24, 5–9).
Pro my, aby my w
naszych do wiadczeniach próby umieli przebija si przez
do wiadczenie udr ki wewn trznej, cierpienia, bólu fizycznego, aby móc odkry zapowied
ocalenia. Nasze serce musi by wolne cho by w minimalnym stopniu, aby mog o skierowa
si ku Bogu w pokornej pro bie o pomoc. Kontemplacja w asnego cierpienia, bólu, poczucia
skrzywdzenia, wewn trznego alu sprawia, i nie jeste my w stanie otworzy si na
przychodz ce z góry zbawienie.
III. BARANA Z
W OFIERZE CA OPALNEJ ZAMIAST SWEGO SYNA
Abraham zabrawszy drwa do spalenia ofiary w
je na syna swego Izaaka, wzi do r ki
ogie i nó , po czym obaj si oddalili. Izaak odezwa si do swego ojca Abrahama: Ojcze
mój! A gdy ten rzek : Oto jestem, mój synu — zapyta : Oto ogie i drwa, a gdzie jest jagni
na ca opalenie? Abraham odpowiedzia : Bóg upatrzy sobie jagni na ca opalenie, synu mój.
I szli obydwaj dalej. A gdy przyszli na to miejsce, które Bóg wskaza , Abraham zbudowa
tam o tarz, u
na nim drwa i zwi zawszy syna swego Izaaka po
go na tych drwach
na o tarzu. Potem Abraham si gn r
po nó , aby zabi swego syna.
Ale wtedy Anio Jahwe zawo
do niego z nieba i rzek : Abrahamie, Abrahamie! A on rzek :
Oto jestem. Anio powiedzia mu: Nie podno r ki na ch opca i nie czy mu nic z ego! Teraz
pozna em, e boisz si Boga, bo nie odmówi
Mi nawet twego jedynego syna.
Abraham, obejrzawszy si poza siebie, spostrzeg barana uwik anego rogami w zaro lach.
Poszed wi c, wzi barana i z
w ofierze ca opalnej zamiast swego syna. I da Abraham
miejscu temu nazw Jahwe widzi. St d to mówi si dzisiaj: Na wzgórzu Jahwe si ukazuje.
Po czym Anio Jahwe przemówi g
no z nieba do Abrahama po raz drugi: Przysi gam na
siebie, wyrocznia Jahwe, e poniewa uczyni
to, i nie oszcz dzi
syna twego jedynego,
ci b ogos awi i dam ci potomstwo tak liczne jak gwiazdy na niebie i jak ziarnka piasku
na wybrze u morza; potomkowie twoi zdob
warownie swych nieprzyjació . Wszystkie
ludy ziemi b
sobie yczy szcz cia na wzór twego potomstwa, dlatego e us ucha
mego rozkazu (Rdz 22, 6–18).
Obraz dla obecnej kontemplacji: Przedstawmy sobie o tarz, a na nim drzewo i zwi zanego
Izaaka. Dostrze my tak e dramatyczny gest Abrahama, który bierze do r ki nó i zamierza
zabi syna. Ws uchajmy si w s owa wys
ca Bo ego, które zatrzymuj r
Patriarchy:
Nie podno r ki na ch opca i nie czy mu nic z ego! Teraz pozna em, e boisz si Boga, bo
nie odmówi
Mi nawet twego jedynego syna. Dalej kontemplujmy barana pal cego si na
tarzu zamiast Izaaka.
Pro ba o owoc kontemplacji: Pro my o wewn trzne przekonanie wiary, i w najtrudniejszej
sytuacji Bóg ma dla nas wyj cie. Pro my tak e o wewn trzne odczucie, i ostatecznym
celem ka dego Bo ego dzia ania jest nasze szcz cie. Tylko g bokie przekonanie wiary, i
w woli Bo ej zawiera si nasze dobro, mo e sprawi , e staje si ona przedmiotem naszych
pragnie i t sknot.
1. Ojcze mój!
Abraham wk ada na ramiona syna drzewo do spalenia ofiary, a sam bierze nó i ogie . Izaak
nios cy drzewo, na którym ma zosta spalony, przypomina nam Jezusa, który niesie swój
krzy , na którym sam zostanie powieszony. Zasadnicza ró nica mi dzy nimi polega jednak
na tym, i Jezus by
wiadom, e umrze na drzewie krzy a i dobrowolnie przyj t ofiar .
Izaak idzie za w ca kowitej nie wiadomo ci czuj c si bezpiecznie u boku swojego ojca.
Z jego dzieci cej nie wiadomo ci i z zaufania, jakim ch opiec darzy ojca, wywi zuje si
pomi dzy nimi serdeczny dialog. Ukazuje on ich wzajemne zaufanie i serdeczno .
Ojcze mój! — zwraca si Izaak do Abrahama. Te serdeczne s owa Izaaka skierowane do
ojca przywo uj nam na pami modlitw Jezusa w czasie m ki. Jezus równie b dzie wo
do swojego Ojca. To w
nie swojemu Ojcu tu przed swoj
mierci powierzy
umi owanych uczniów: Ojcze, chc , aby tak e ci, których Mi da
, byli ze Mn tam, gdzie
Ja jestem, aby widzieli chwa moj , któr Mi da
, bo umi owa
Mnie przed za
eniem
wiata (J 17, 24). Tu przed m
w Ogrójcu Jezus b dzie wo
do Ojca i b dzie b aga Go
o ratunek: Ojcze, je li chcesz, zabierz ode Mnie ten kielich! Jednak nie moja wola, lecz
Twoja niech si stanie ( k 22, 42). Umieraj c za na krzy u b dzie równie wzywa Ojca:
dzie prosi Go o przebaczenie dla swoich winowajców: Ojcze, przebacz im, bo nie wiedz ,
co czyni ( k 23, 34), a tu
mierci powierzy si ostatecznie w Jego r ce: Ojcze, w Twoje
ce powierzam ducha mojego ( k 23, 46).
Ojcze mój! (...) Oto ogie i drwa, a gdzie jest jagni na ca opalenie? — pyta Izaak swojego
ojca Abrahama. Odpowied Patriarchy mo e budzi nasz wielki podziw: Bóg upatrzy sobie
jagni na ca opalenie, synu mój. W odpowiedzi danej synowi z jednej strony przebija ca e
zaufanie Abrahama do Jahwe, z drugiej za delikatno i czu
ojcowskiej mi
ci wobec
syna. Ta sama bolesna rzeczywisto , która w
pytaniu syna wywo uje niepokój
i wewn trzne rozdarcie, w odpowiedzi Abrahama tchnie wewn trznym pokojem, harmoni
i jedno ci . Odpowied ta ods ania, i w czasie tej ci
kiej próby Abraham w jaki
tajemniczy sposób umie czy sprawy ludzkie ze sprawami Boskimi: naturaln ojcowsk
mi
do syna z synowskim oddaniem si i powierzeniem si swojemu Bogu Jahwe.
Sam Jezus do wiadczy równie wewn trznej sprzeczno ci pomi dzy swoim naturalnym
ludzkim pragnieniem ycia (Jezus umieraj c by m odym cz owiekiem — mia jedynie 33
lata), a wol swojego Ojca, aby odda
ycie na ofiar za wielu. W do wiadczeniu tej
wewn trznej sprzeczno ci Jezus modli si do swojego Ojca: Ojcze, (...) nie moja wola, lecz
Twoja niech si stanie! ( k 22, 42). Jezus zdaje si na Ojca jak Abraham zda si na Jahwe.
W obecnej kontemplacji przywo ajmy nasze sytuacje wewn trznego rozdarcia, sytuacje
konfliktowe, w
których do wiadczamy sprzeczno ci pomi dzy naszymi ludzkimi
pragnieniami i potrzebami a wierno ci Bogu i Jego woli. Zauwa my, e sprzeczno ci te,
podobnie jak u Izaaka, budzi y nasz niepokój, poczucie jakiego wewn trznego rozdwojenia,
smutek, gniew na siebie i na innych. Pytajmy siebie, co robili my w takich sytuacjach? Jakie
by y nasze pierwsze reakcje? Jakie podejmowali my postanowienia? Czy nasze reakcje
i decyzje by y cho troch podobne do reakcji i decyzji Abrahama i Jezusa?
Pro my, aby my w naszych sytuacjach konfliktowych, w pozornych sprzeczno ciach
pomi dzy tym, co ludzkie i Boskie, nie poddawali si zniech ceniu, smutkowi czy wr cz
rozpaczy, ale szukali odpowiedzi poprzez zawierzenie Bogu. Pro my o wewn trzne
przekonanie wiary, i z ka dej najtrudniejszej sytuacji Bóg mocen jest znale
dla nas
wyj cie.
2. Si gn po nó , aby zabi swego syna
I cho istnieje ludzka sprzeczno pomi dzy obietnic zwi zan z Izaakiem a rozkazem
Jahwe, to jednak Abraham z elazn konsekwencj wykonuje wszystkie czynno ci, aby
syna w ofierze: buduje o tarz, uk ada drewno, wi e syna, k adzie go na o tarzu
i wreszcie si ga po nó . Nie s to gesty teatralne. Abraham nie udaje. Chce by pos usznym
do ko ca. Abraham z jednej strony otrzymuje obietnic , i w Izaaku stanie si wielkim
narodem, z drugiej strony za otrzymuje polecenie z
enia syna w ofierze. Pe nienie woli
Bo ej wymaga wiary, zaufania w Bo e dzia anie, wiary, e jest ono spójne. Bóg nie dzia a
chaotycznie, przypadkowo. Nie odwo uje te nigdy raz danej obietnicy. Nie przeczy sobie
samemu w swoim dzia aniu, nawet je eli takie s zewn trzne pozory.
W tym w
nie momencie, kiedy Abraham by ju gotów odda Bogu syna — nie w tpi c
jednak w spe nienie obietnicy — przychodzi ocalenie. Jest to sta y sposób zachowania si
Boga. Taka jest Jego pedagogika wobec cz owieka, który powierzy si Jemu bez reszty.
Przypomina mi si tutaj rekolekcyjne do wiadczenie pewnego bardzo m odego cz owieka,
niemal jeszcze ch opca. Mia wiele neurotycznych niepokojów i l ków, które m czy y go od
samego dzieci stwa. Analizuj c swoj histori
ycia atwo odkry ich ród a. Ale chocia
by
wiadom genezy swoich l ków, nie umia sobie z nimi radzi . L ki te dopada y go
niekiedy jak s py odbieraj c mu rado , odwag i ch do ycia. Cz sto czu si zagubiony,
bezradny i bezbronny. Pewnego wieczoru podczas rekolekcji, po udaniu si na spoczynek
ogarn go jeden z tych neurotycznych l ków, z powodu których sp dza niekiedy bezsenne
noce. Tego wieczoru, uzbrojony w ró ne informacje i metody walki z l kiem, postanowi
zmaga si z nim konsekwentnie. Nie chcia mu si podda . Wsta z
ka, zacz jeszcze
raz czyta rekolekcyjn broszur o l ku, eby sobie u wiadomi raz jeszcze, e s to tylko
jego w asne subiektywne i neurotyczne odczucia. Niewiele to pomaga o. Nie móg si
uspokoi . Dalej si gn po regu y o rozeznawaniu duchowym w. Ignacego Loyoli, by
pe niej u wiadomi sobie, e jego l k nie pochodzi od Pana Boga i to nie On dr czy go nim.
Ale i ta duchowa wiedza o l ku nie uspokoi a go wcale.
Zacz usilnie si modli przez d
szy czas. Wreszcie zm czony swoj walk i modlitw ,
rozczarowany swoimi nowymi umiej tno ciami zmagania si z l kiem, zrezygnowa
i spontanicznie powiedzia do Boga: Je eli mam si tak m czy ca noc, niech tak b dzie.
Nie jest to pierwszy raz. I w tym w
nie momencie l k go opu ci . Poczu si nagle, jakby
cudownie, uwolniony od zmory l ku. Czu , e zwyci
— nie on sam, ale Bóg w nim. Aby
podzi kowa za to do wiadczenie, ubra si i w rodku nocy poszed do kaplicy, by
odprawi Drog Krzy ow . Po powrocie do pokoju, jak wyzna , zasn
jak kamie .
Z pewno ci nie nale y tego do wiadczenia interpretowa zbyt atwo, jako ca kowitego
i pe nego pokonania ca ej postawy l kowej. By o to pojedyncze zwyci stwo. L k opanuje go
jeszcze nie raz. Nie by a to wygrana wojna, ale jedynie ma a bitwa. W odczuciu tego
odego cz owieka by to jednak moment decyduj cy. To jedno prze ycie odebra jako
wielk obietnic , i mo e wygrywa nie tylko drobne bitwy, ale ca e wojny. Stwierdzi :
k
nie musi mn rz dzi .
Przywo ajmy w
tej modlitwie kilka momentów bardzo krytycznych, w
których
do wiadczyli my w asnej bezradno ci i ludzkiej niemocy, momentów, które domaga y si
od nas bezwarunkowego powierzenia si Bogu. Zauwa my sprzeczno istniej
pomi dzy
pragnieniem powierzenia Bogu naszego ycia, a oporem wynikaj cym z l ku i obawy
o siebie, z naszej ma oduszno ci, egoizmu, z niewiary, z przywi zania do rzeczy, do ludzi.
Jakie by y nasze decyzje serca w tych trudnych i decyduj cych chwilach? Co w nas
zwyci
o? Czy w naszych wyborach serca byli my podobni cho troch do Abrahama, do
Jezusa czy do tego m odego cz owieka, o którym wspominali my?
3. Nie podno r ki na ch opca i nie czy mu nic z ego
Wezwanie skierowane do Abrahama — z
enie syna w ofierze — wpisuje si w ca y
kontekst kulturowy i religijny czasów, w których
Patriarcha. Narody Palestyny owych
czasów, sk ada y na ofiar bogom swoje dzieci. Interpretacja tej próby w naszym kontek cie
kulturowym i religijnym jest nieporozumieniem. Zgorszenie wielu humanistów i innych
obro ców cz owieka t prób zes an przez Boga na Abrahama, jest nie tylko wyrazem
braku rozumienia kulturowych uwarunkowa ludzkich zachowa , ale tak e wyrazem
pewnej ob udy. Bóg jest dawc
ycia ludzkiego, Panem tego ycia i ma prawo za
da go
od cz owieka.
Wezwania Bo e, cho s zawsze wpisane w kontekst kulturowy, w którym cz owiek yje, to
jednocze nie go przekraczaj . Bóg koryguje i poprawia cz owieka. Bóg pog bia i rozwija
pojmowanie ofiary przez cz owieka. Wszelkie zewn trzne ofiary s tylko pomoc ,
symbolem ofiary serca — skruchy serca. Moj ofiar , Bo e, duch skruszony, nie gardzisz,
Bo e, sercem pokornym i skruszonym (Ps 51, 19).
W szczytowym momencie próby, podobnie jak na jej pocz tku, Jahwe wzywa Patriarch po
imieniu. Tym razem wzywa dwukrotnie: Abrahamie, Abrahamie! Wzywa wi c mocniej.
Wyra niej odwo uje si do ich wzajemnej przyja ni. W ka dym swoim dzia aniu Bóg
odwo uje si do intymnej wi zi, jaka czy Go z cz owiekiem. Czyni to zarówno wtedy,
kiedy cz owieka poddaje próbie i zabiera mu pocieszenie duchowe i odczuwaln mi
,
(por. D, 322) jak równie wówczas, kiedy go ocala, pociesza, podnosi i zbawia. Bóg
zawsze dzia a z mi
ci.
Nie podno r ki na ch opca i nie czy mu nic z ego! — mówi Anio w imieniu Jahwe.
Zabicie Izaaka by oby z em. M ka i mier Jezusa sama w sobie jest z em. Nasze smutki,
strapienia, choroby, cierpienia i mier same w sobie s z em. Bóg nie ma upodobania w z u.
Bóg go nie pragnie. Z o, cierpienie i mier jest tak samo dramatem Boga jak i dramatem
cz owieka. Ten dramat cz owieka Bóg–Cz owiek wzi na siebie: On si obarczy naszym
cierpieniem, On d wiga nasze bole ci (Iz 53, 4).
Ale to z o samo w sobie mo e by wykorzystane przez Boga jako miejsce spotkania, jako
szczególna okazja do zbudowania jeszcze g bszej wi zi zaufania i mi
ci. To, co jest samo
w sobie z e, mo e sta si miejscem oczyszczenia cz owieka. Je eli Bóg dopuszcza
o na
nas, to w tym celu, aby my poznali, kim On jest dla nas i na czym polega nasz zwi zek
z Nim.
W obecnej kontemplacji przywo ajmy raz jeszcze w naszej wyobra ni t dramatyczn
chwil , w której Abraham pos uszny Jahwe pragnie z
na ofiar Izaaka. Zauwa my
determinacj Patriarchy. Jest ona bowiem znakiem i zapowiedzi determinacji Boga–Ojca
i wyrazem Jego niesko czonej mi
ci do cz owieka–grzesznika: On, który nawet w asnego
Syna nie oszcz dzi , ale Go za nas wszystkich wyda , jak e mia by wraz z Nim i wszystkiego
nam nie darowa ? (Rz 8, 32).
Pro my w tej kontemplacji o m dro Abrahama, o m dro Jezusa, która pozwoli nam
przeczu sens trudnych do wiadcze
yciowych: tych, w których sami uczestniczymy, jak
równie i tych, które dosi gaj osób nam bliskich. Pro my, aby my nie usprawiedliwiali
Boga w jaki tani sposób z powodu cierpienia, mierci i z a, jakie istniej na wiecie. Tanie
umaczenie Boga sp aszcza zarówno obraz Boga, jak te sam ludzk rzeczywisto .
Pro my tak e, by my nie ulegali równie niebezpiecznej pokusie oskar ania Boga i czynienia
Go osobi cie i bezpo rednio odpowiedzialnym za ka de z o istniej ce na wiecie. Ka de z o,
które ostatecznie zawsze pozostanie dla nas jak tajemnic , wi e si z ludzkim grzechem:
grzechem pierworodnym oraz z naszym grzechem osobistym.
4. Barana z
w ofierze ca opalnej zamiast swego syna
Abraham, obejrzawszy si poza siebie, spostrzeg barana uwik anego rogami w zaro lach.
Poszed wi c, wzi barana i z
w ofierze ca opalnej zamiast swego syna.
Izaak ocala . Ojcowie Ko cio a widzieli w ocaleniu Izaaka proroctwo odnosz ce si do
ka dego cz owieka. Ka dy z nas ocala tylko dlatego, e Jezus Chrystus, Baranek Bo y,
odda si za nas w ca opalnej ofierze na krzy u. Zagubiona owca, baranek uwik any
w zaro lach, z jednej strony symbolizuje grzesznika uwik anego w grzechu, ale z drugiej
strony jest tak e obrazem Boga–Cz owieka, który sam dobrowolnie uwik
si w ludzk
nieprawo bior c na siebie jej tragiczne skutki. Poprzez Wcielenie dokonuje si
uto samienie grzesznika z Jezusem. Syn Bo y staj c si cz owiekiem staje si pierwszym
grzesznikiem, nie poprzez grzechy osobiste, ale poprzez skutki wszystkich naszych
grzechów, które spad y na Niego: On by przebity za nasze grzechy, zdruzgotany za nasze
winy. Spad a Na ch osta zbawienna dla nas (Iz 53, 5).
I da Abraham miejscu temu nazw Jahwe widzi. St d to mówi si dzisiaj: Na wzgórzu
Jahwe si ukazuje. Miejsce ofiarowania Izaaka, podobnie jak miejsce ukrzy owania Jezusa,
dzi ki interwencji Boga, staje si jednocze nie miejscem ocalenia ycia, miejscem
zmartwychwstania.
Jahwe widzi wszystko. Wszystko w naszym yciu dzieje si pod czu ym, widz cym okiem
Boga. Poprzez trudno ci i ludzkie s abo ci On sam nas prowadzi do ycia. Poprzez krzy
i mier prowadzi nas do zmartwychwstania. Wyra enie Jahwe widzi jest innym nazwaniem
Bo ej Opatrzno ci. Do wiadczenie próby pozwala zawsze jednocze nie do wiadczy
Bo ego wejrzenia, do wiadczy Bo ej Opatrzno ci.
Na wzgórzu Jahwe si ukazuje. Pan ukazuje si — objawia si cz owiekowi w tym miejscu,
w którym cz owiek przyjmie najtrudniejsz Jego wol i zaufa jej bez reszty. Wola Bo a jest
zawsze miejscem objawiania si Boga cz owiekowi; wola Bo a jest miejscem spe nienia si
obietnicy danej cz owiekowi przez Boga.
Góra Moria, na której Abraham wype ni wol Jahwe, jak równie góra Golgota, na której
Jezus wype ni wol swojego Ojca staj si górami obietnicy. Do Abrahama Jahwe mówi:
Przysi gam na siebie, wyrocznia Jahwe, e poniewa uczyni
to, i nie oszcz dzi
syna
twego jedynego, b
ci b ogos awi i dam ci potomstwo tak liczne jak gwiazdy na niebie...
Wszystkie ludy ziemi b
sobie yczy szcz cia na wzór twego potomstwa, dlatego, e
us ucha
mego rozkazu. Sam Bóg gwarantuje spe nienie si tej obietnicy. Bóg yciem
swojego Jednorodzonego Syna gwarantuje, e spe ni si to, co obiecuje. A poniewa
cz owiek i tak Bogu nie uwierzy , Bóg–Cz owiek odda
ycie dla uwiarygodnienia swojej
obietnicy. Jezus Chrystus, Jego mier i Zmartwychwstanie, jest spe nieniem przysi gi Boga
Jahwe danej Abrahamowi i jego potomstwu.
Jezus na górze Golgocie równie otrzymuje obietnic : Po udr kach swej duszy, ujrzy wiat o
i nim si nasyci. Zacny mój S uga usprawiedliwi wielu. (...) Dlatego w nagrod przydziel
Mu t umy, i posi dzie mo nych jako zdobycz, za to, e Siebie na mier ofiarowa i policzony
zosta pomi dzy przest pców (Iz 53, 11–12).
Ale Jezus Chrystus, który otrzymuje obietnic , jednocze nie j spe nia. Tajemnica
Zmartwychwstania, Wniebowst pienia, Zes ania Ducha wi tego, tajemnica Ko cio a jest
spe nieniem obietnicy Boga danej cz owiekowi. Obietnica dana Abrahamowi jest t sam
obietnic , któr Jahwe powtórzy pó niej Izaakowi oraz jego synowi Jakubowi. Jest to ta
sama obietnica, któr otrzyma tak e król Dawid, Salomon, wszyscy prorocy. T sam
obietnic otrzyma Maryia, Aposto owie. T sam obietnic otrzymuje dzi ka dy z nas.
Jezus Chrystus nie tylko otrzymuje obietnic , ale On sam j ostatecznie spe nia. On sam
staje si obietnic . To jednocze nie w Abrahamie i w Jezusie Chrystusie Bóg
ogos awi
ka demu cz owiekowi. W Abrahamie i w Jezusie Chrystusie wszystkie ludy ziemi ycz
sobie szcz cia.
Pro my w tej kontemplacji o wewn trzne odczucie, i ka da Bo a obietnica i ka de Jego
dzia anie ma na celu ostatecznie szcz cie cz owieka. Tylko g bokie przekonanie wiary, i
w ka dej woli Bo ej ukrywa si nasze szcz cie, mo e sprawi , e staje si ona
przedmiotem naszych pragnie i t sknot. wi ci, ludzie do ko ca oddani Bogu, s
szcz liwi ju na ziemi. Dawali temu nieraz wiadectwo w
nie w
momentach
najwi kszych prób i do wiadcze wewn trznych, podobnych do próby Abrahama i Jezusa.
Cierpienie zwi zane z
wyrzekaniem si siebie i
w asnej woli nie czyni o ich
nieszcz liwymi. Pro my o wewn trzne poznanie prawdy ewangelicznego paradoksu, e
Jezusowe jarzmo jest s odkie, a Jego brzemi lekkie (por. Mt 11, 30).
IV. OSTATNIA WIECZERZA
Nadchodzi a uroczysto Prza ników, tak zwana Pascha. Arcykap ani i uczeni w Pi mie
szukali sposobu, jak by Go zabi , gdy bali si ludu. Wtedy szatan wszed w Judasza,
zwanego Iskariot , który by jednym z Dwunastu. Poszed wi c i umówi si z arcykap anami
i dowódcami stra y, jak ma im Go wyda . Ucieszyli si i u
yli si z nim, e dadz mu
pieni dze. On zgodzi si i szuka sposobno ci, eby im Go wyda bez wiedzy t umu. Tak
nadszed dzie Prza ników, w którym nale
o ofiarowa Pasch . Jezus pos
Piotra i Jana
z poleceniem: Id cie i przygotujcie nam Pasch , by my mogli j spo
. Oni Go zapytali:
Gdzie chcesz, aby my j przygotowali? Odpowiedzia im: Oto gdy wejdziecie do miasta,
spotka si z wami cz owiek nios cy dzban wody. Id cie za nim do domu, do którego wejdzie,
i powiecie gospodarzowi: Nauczyciel pyta ci : Gdzie jest izba, w której móg bym spo
Pasch z moimi uczniami? On wska e wam sal du , us an ; tam przygotujecie. Oni poszli,
znale li tak, jak im powiedzia , i przygotowali Pasch . A gdy nadesz a pora, zaj miejsce
u sto u i Aposto owie z Nim. Wtedy rzek do nich: Gor co pragn em spo
t Pasch
z wami, zanim b
cierpia . Albowiem powiadam wam: Ju jej spo ywa nie b
, a si
spe ni w Królestwie Bo ym. Potem wzi kielich i odmówiwszy dzi kczynienie rzek : We cie
go i podzielcie mi dzy siebie; albowiem powiadam wam: odt d nie b
ju pi z owocu
winnego krzewu, a przyjdzie Królestwo Bo e. Nast pnie wzi chleb, odmówiwszy
dzi kczynienie po ama go i poda mówi c: To jest Cia o moje, które za was b dzie wydane:
to czy cie na moj pami tk ! Tak samo i kielich po wieczerzy, mówi c: Ten kielich to Nowe
Przymierze we Krwi mojej, która za was b dzie wylana ( k 22, 1–20).
Obraz dla obecnej kontemplacji: Przedstawmy sobie Ostatni Wieczerz Jezusa wraz z Jego
uczniami. Chciejmy skupi nasz uwag na momencie ustanowienia Eucharystii. Zauwa my
jak Jezus bierze chleb, odmawia dzi kczynienie, amie go i podaje uczniom mówi c: To jest
Cia o moje, które za was b dzie wydane. Nast pnie bierze kielich z winem, równie
ogos awi, podaje uczniom mówi c: Ten kielich to Nowe Przymierze we Krwi mojej.
Pro ba o owoc kontemplacji: B dziemy prosi o ask uczestniczenia z Jezusem w Jego
ce i mierci, by my mogli razem z Nim do wiadczy tego, co dzia o si w Jego sercu
w tych dramatycznych dla Niego chwilach. Pro my tak e, aby my kontempluj c m
poznali wierno Jezusa swojemu Ojcu oraz aby my poznali Jego niesko czon mi
do
swoich uczniów. B dziemy te prosi o wielk mi
do Eucharystii, by Msza w.,
Komunia w. i adoracja Naj wi tszego Sakramentu sta y si dla nas ród em intymnego
zjednoczenia z Bogiem oraz ród em coraz pe niejszej mi
ci braterskiej.
1. Judasz szuka sposobno ci, eby im Go wyda
Kiedy Judasz Iskariota do czy w charakterze zdrajcy do spisku Sanhedrynu przeciw
Jezusowi, wszystko by o gotowe, aby Chrystusa aresztowa . Szukano jedynie okazji, aby
uczyni to bez wywo ywania zamieszek. Jezus bowiem mia ci gle wielu zwolenników
ród ludu. Judasz, jeden z Dwunastu, maj c bezpo redni dost p do Mistrza o ka dej porze
dnia i nocy, postanowi u atwi faryzeuszom uwi zienie Jezusa i sam szuka sposobno ci,
eby im Go wyda bez wiedzy t umu ( k 22, 6). W takiej atmosferze zdrady i osaczenia
Jezus i Jego uczniowie mieli wspólnie spo
Wieczerz Paschaln .
Do spraw zwi zanych z przygotowaniem Paschy Jezus wybra najbardziej zaufanych: Piotra
i Jana, i im poleci przygotowa Ostatni Wieczerz . Oni Go zapytali: Gdzie chcesz, aby my
przygotowali? Odpowiedzia im: Oto gdy wejdziecie do miasta, spotka si z wami
cz owiek nios cy dzban wody. Id cie za nim do domu, do którego wejdzie, i powiecie
gospodarzowi: Nauczyciel pyta ci : Gdzie jest izba, w której móg bym spo
Pasch
z moimi uczniami? On wska e wam sal du
, us an ; tam przygotujecie. ( k 22, 9–12).
W taki oto zakonspirowany sposób Jezus wskazuje miejsce uczty, aby Judasz nie móg
powiadomi o nim wrogów Jezusa. Chrystus pragn udaremni w ten sposób swoje
aresztowanie przed odbyciem uczty lub te w czasie jej trwania.
Chciejmy wczu si w t atmosfer zagro enia i spisku, która otacza a Jezusa przed Ostatni
Wieczerz . Zauwa my, e Jezus nie podejmuje adnych kroków, aby zdemaskowa zdrajc
i w ten sposób udaremni ca y spisek. Jezus, Bóg–Cz owiek, zna wszystkie wydarzenia,
przez które b dzie musia przej . On jakby sam kieruje nimi; wchodzi w nie dobrowolnie.
Chrystus pozwala si osaczy przez wrogów, a najbli szemu uczniowi nie przeszkadza, aby
Go zdradzi . W ten sposób spe nia si wola Ojca.
Pro my, aby my przenikn li naszym sercem oddanie i wierno Jezusa swojemu Ojcu oraz
aby my poznali Jego niesko czon mi
do swoich uczniów (tak e do Judasza) i Jego
mi osierdzie wobec wszystkich nieprzyjació .
2. Gor co pragn em spo
t Pasch z wami
Dla ydów Pascha by a najpi kniejszym i najbardziej czystym wi tem. Obchodzili j tak,
jak nakaza im Bóg w czasach niewoli egipskiej (J.–P. Roux). Pascha by a tak e centralnym
wi tem, wokó którego skupia o si ca e ycie religijne Narodu Wybranego. Ka dy yd
skni za Pasch i wyczekiwa jej. Równie Jezus t skni za t Ostatni Pasch . Daje temu
wyraz na samym pocz tku Wieczerzy: A gdy nadesz a pora, zaj miejsce u sto u
i Aposto owie z Nim. Wtedy rzek do nich: Gor co pragn em spo
t Pasch z wami,
zanim b
cierpia . Albowiem powiadam wam: Ju jej spo ywa nie b
a si spe ni
w Królestwie Bo ym ( k 22, 14–16).
Wreszcie nadesz a pora, godzina (por. J 13, 1) oczekiwana przez Jezusa z jak niezwyk
Bosk mi
ci i ludzk udr
(por. k 12, 50). Mówi o niej swoim uczniom wiele razy,
ale oni nie zrozumieli tego powiedzenia; by o ono zakryte przed nimi tak, e go nie poj li ( k
9, 45). Jezus karci wprawdzie swoich uczniów za ten brak zrozumienia, ale nie zniech ca
si . Z cierpliwo ci przypomina im o maj cej nadej
godzinie przej cia z tego wiata do
Ojca, poniewa zaufa swoim umi owanym uczniom do ko ca, jak Ojciec zaufa Jemu. To
mi
Jezusa do uczniów kaza a Mu wierzy , e nadejdzie tak e dla nich czas zrozumienia
tajemnicy Jego m ki, mierci i Zmartwychwstania.
Gdy (...) zaj miejsce u sto u i Aposto owie z Nim: Jezus nie zwraca ju uwagi na s abo
uczniów, która za kilka godzin jeszcze raz objawi si z ca moc . W najtrudniejszym
momencie wszyscy Go opuszcz . W tym momencie jednak Jezus pragnie ca kowicie
otworzy swoje serce przed uczniami objawiaj c im swoj mi
: Gor co pragn em
spo
t Pasch z wami, zanim b
cierpia . Ten krótki czas, jaki im pozosta , pragnie
sp dzi z nimi w ca kowitej jedno ci, mi
ci i pokoju.
Uroczysty czas uczty paschalnej, czas przyja ni i wzajemnej mi
ci staje si zapowiedzi
wiecznego przebywania razem z uczniami w Królestwie Bo ym. Ta wieczerza jest ostatni
tutaj na ziemi i nie b dzie ju innej, a przyjdzie ta wieczna, w Królestwie niebieskim.
Kontemplujmy Jezusa zasiadaj cego z uczniami do Ostatniej Wieczerzy. Chciejmy wczu
si w ten uroczysty, podnios y nastrój, nad którym unosi si jednak ci
ka atmosfera
bliskiego rozstania i niepewno ci uczniów. Do czaj c do grona Dwunastu poczujmy si
zaproszeni do sto u. Ws uchujmy si w s owa Jezusa, przypatrujmy si Jego postawie, Jego
gestom. Przyjmijmy z rado ci s owa: Gor co pragn em spo
t Pasch z wami. Te
owa Chrystus powtarza nam w ka dej Eucharystii, która jest uobecnieniem Ostatniej
Wieczerzy.
Dzi kujmy Jezusowi za Jego gor ce pragnienie spo ywania Paschy z nami. Pro my
równie , aby my nigdy nie zoboj tnieli na t mi
, by Jego zaproszenie budzi o w nas
ci
y niepokój serca: nienasycon t sknot za Jego niesko czon , odwieczn mi
ci .
Módlmy si tak e o g bokie przekonanie wewn trzne, i gor ca mi
Boga do nas nie
ulega zniweczeniu czy pomniejszeniu wskutek naszych ludzkich s abo ci. Mi
Boga nie
zale y od naszej ludzkiej u omno ci i biedy.
3. amanie Chleba, b ogos awienie Kielicha
W czasie uroczystego posi ku paschalnego Jezus odmawia z uczniami przepisane modlitwy.
Spo yli wspólnie baranka paschalnego przygotowanego wed ug szczegó owego przepisu;
spo ywano te niekwaszony chleb, kosztowano wina, gorzkich zió oraz czerwonego sosu
przyrz dzanego w starodawny sposób. Spo ywanie potraw, picie wina i zió odbywa o si
wed ug ci le okre lonej kolejno ci i wed ug przepisanego rytua u.
Kiedy jednak zako czono przepisan uczt , Jezus wzi chleb, odmówiwszy dzi kczynienie
po ama go i poda mówi c: To jest Cia o moje, które za was b dzie wydane: to czy cie na
moj pami tk ! Tak samo i kielich po wieczerzy, mówi c: Ten kielich to Nowe Przymierze
we Krwi mojej, która za was b dzie wylana. Wszystkie modlitwy i gesty w czasie Paschy
ydowskiej, które wykonywa ojciec rodziny czy mistrz wspólnoty, by y okre lone przez
prawo i nale
o trzyma si ich bardzo wiernie. St d te niema ym zaskoczeniem dla
uczniów musia y by te dwa nowe w swej tre ci obrz dy: amanie chleba i
ogos awienie
kielicha.
Uczniowie jedli podany im po amany chleb, który uobecnia wydane i po amane przez
straszliw m
i mier krzy ow Cia o Jezusa. Pili tak e
ogos awione wino,
uobecniaj ce w sposób realny wylan za nich krew Syna Bo ego.
mier Jezusa, która
nast pi a kilka godzin pó niej na Kalwarii, ju si dokona a w momencie ustanowienia
Eucharystii, w czasie absolutnym, mistycznym (J.–P. Roux). W ten sposób Bóg–Cz owiek
w czasie Ostatniej Wieczerzy, antycypuje to, co ma si wnet rozegra . Wyda ju
w Wieczerniku swe ycie na ofiar za nasze grzechy (por. Iz 53, 10).
Co rozumieli uczniowie, którzy przed chwil spo ywali to Cia o i t Krew? — pyta F.
Mauriac. Syn Cz owieczy by z nimi przy stole i jednocze nie ka dy z nich czu Go w sobie
samym, czu , jak pulsuje yciem, jak goreje niby p omie , który jest orze wieniem i rozkosz .
Po raz pierwszy na tym wiecie dokona si cud posiadania Tego, którego si umi owa o,
wcielenia si w Niego, ywienia si Nim, zjednoczenia si z Jego istot , przekszta cenia si
w Jego yw mi
.
W
obecnej kontemplacji pro my gor co, aby my przezwyci aj c przyzwyczajenie,
os uchanie czy mo e nawet pewn religijn rutyn , pozwolili Jezusowi ods oni przed nami
bka wielkiej tajemnicy wiary, która w niej jest ukryta. Módlmy si , aby i w nas dokona si
cud posiadania Tego, którego pragniemy mi owa , wcielenia si w Niego, ywienia si Nim,
zjednoczenia si z Jego istot , przekszta cenia si w Jego yw mi
(F. Mauriac).
4. To czy cie na moj pami tk !
Po dokonaniu amania chleba i
ogos awieniu kielicha Jezus poleca uczniom: To czy cie
na moj pami tk ! Ko ció wype nia te s owa Jezusa w sposób dos owny. W obrz dzie
Mszy w. kap an bierze najpierw kawa ek niekwaszonego chleba, jakiego ydzi u ywali
w czasie Paschy, i powtarza nad nim s owa Jezusa: To jest Cia o moje... Nast pnie bierze
odrobin wina zmieszanego z kilku kroplami wody i mówi: To jest Krew moja... Wierzymy
mocno, e poprzez powtórzenie przez kap ana tych prostych s ów i gestów Jezusa
uobecniamy w sposób rzeczywisty Jego mier krzy ow i Jego Zmartwychwstanie.
Wierzymy równie , i ten sakramentalny znak dokonuje równie rzeczywistej przemiany
chleba w Cia o Jezusa, a wina w Jego Krew. Przemienione chleb i wino spo ywane przez
nas staje si nasz
komuni , ród em najg bszego zjednoczenia z Jezusem oraz mi dzy
bra mi.
W
obecnej kontemplacji obejmijmy pami ci i
wyobra ni nasze uczestnictwo
w Eucharystii w ci gu ca ego naszego ycia. W sposób szczególny chciejmy powróci do
prze ycia pierwszej Komunii wi tej. Przywo ajmy ca atmosfer
wi ta, rado ci
i yczliwo ci tego dnia. Je eli to mo liwe, odszukajmy zdj cia z Pierwszej Komunii w.,
aby w ten sposób pomóc sobie w przywo aniu tej atmosfery. W tym kontek cie dzi kujmy
Jezusowi za Jego eucharystyczn obecno w tym dniu i w ca ym naszym pó niejszym
yciu.
Zauwa my jednak, e nasze uczestnictwo we Mszy w. nie zawsze by o naznaczone
atmosfer mi
ci, rado ci i wi ta. By o ono niekiedy uwik ane w ludzk s abo ,
w
lenistwo, w
rutyn , brak uwagi i
skupienia. Przepro my Jezusa, i tak cz sto
przyst powali my do sprawowania Jego Pami tki z ma wiar i bez wi kszego wysi ku
duchowego. Pro my Go o wielk mi
do Eucharystii. Pro my tak e, aby Msza w.,
Komunia w. i adoracja Naj wi tszego Sakramentu sta y si dla nas ród em intymnego
zjednoczenia z Bogiem oraz ród em coraz pe niejszej wzajemnej mi
ci braterskiej.
5. Sakrament kap
stwa
Ostatnia Wieczerza jest momentem ustanowienia nie tylko sakramentu Eucharystii, ale
równie sakramentu kap
stwa. To do swoich umi owanych uczniów Jezus powiedzia : To
czy cie na moj pami tk ! W ten sposób zostali ustanowieni pierwszymi szafarzami
Eucharystii.
A oto dwa pi kne wiadectwa Ojców Ko cio a, które mog nam pomóc zrozumie wielko
i g bi tajemnicy hierarchicznego kap
stwa: Kap ani s po rednikami pomi dzy Bogiem
a cz owiekiem, a przez swe s owa odp dzaj niegodziwo spo ród ludzi. Klucz mi osierdzia
Bo ego zosta z
ony w ich r ce i rozdzielaj
ycie ludziom wedle swej woli. Umocni a ich
moc ukryta, (...) aby mogli wykaza w sposób widzialny mi
Boga. (...) Sw mi
okaza
On w sakramencie, który przekaza istotom ziemskim, aby dzi ki temu darowi ludzie umieli
wspó czu innym ludziom. Swój dar pot ny przekaza kap anom Ko cio a, aby nim
umacniali s abych ludzi, którzy zawinili przez grzech.
O kap anie, jak wielk jest funkcja, któr sprawujesz, jak e czcigodni s szafarze ognia
i ducha! Któ wyrazi w sposób dostateczny wielko twego urz du, przekraczaj cego swoj
moc istoty niebieskie. (...) Anio jest kim wielkim, (...) ale je li porówna twoje pos ugi do
jego, to jest od ciebie mniejszy. Serafin jest wi ty, Cherubin jest pi kny (...) Gabriel jest
chwalebny, Micha jest wielki — ich imi jest ju tego wiadectwem, a jednak w ka dej
chwili k aniaj si przed tajemnic z
on w twoje r ce. (...) Z mi
ci poddaj si woli
ukrytej w sprawowanych przez ciebie tajemnicach i czcz funkcje przez ciebie spe niane. (...)
Podziwiajmy wielko twego urz du pe nego majestatu, który podda swej mocy niebo
i ziemi . Kap ani Ko cio a otrzymali moc na ziemi i rozkazuj bytom niebieskim i ziemskim
(Narsai, 502 r.).
w. Jan Chryzostom napomina natomiast, aby nasze ycie by o zgodne z wielko ci
powo ania, które nam zosta o dane:
uchajmy my kap ani i ci, którzy s im poddani,
jakiego my dost pili zaszczytu, s uchajmy i dr yjmy! Da nam bowiem na spo ycie swoje
wi te Cia o, siebie samego da nam na ofiar . Jak e si usprawiedliwiamy, je li po takim
pokarmie dopuszczamy si takich grzechów, gdy po ywaj c Baranka, stajemy si wilkami,
gdy po ywaj c Baranka, stajemy si
ar oczni jak lwy? Ta bowiem tajemnica Eucharystii
wymaga, aby my byli wolni nie tylko od zdzierstwa, ale nawet od ma ej nieprzyja ni. Ta
tajemnica jest tajemnic pokoju i nie pozwala, aby my przywi zywali si do bogactw. Je li
bowiem on nie oszcz dzi siebie samego, to na co zas ugiwaliby my, gdyby my dbali
o maj tek, a nie dbali o dusz , dla której On siebie nie szcz dzi ?
W
obecnej kontemplacji chciejmy sobie przypomnie wszystkich kap anów, który
towarzyszyli i nadal towarzysz nam w naszej drodze duchowej. Podzi kujmy Jezusowi za
ich pos ug , za ich prac , za ich trud. Módlmy si za nich, aby wiadectwo ich s owa by o
zgodne ze wiadectwem ich ycia, aby odpowiadali hojnie na swoje powo anie.
Je eli natomiast jeste my sami kap anami lub te przygotowujemy si do tej pos ugi,
chciejmy wej w ca histori naszego powo ania kap
skiego i z tej perspektywy zadajmy
sobie kilka zasadniczych pyta : Czy jestem wdzi czny Bogu za dar powo ania? Czy
piel gnuj w moim yciu intymny, oblubie czy zwi zek z Jezusem? W jaki sposób moje
kap
stwo wp ywa na moje codzienne ycie: na moj modlitw , pos ug bli nim,
sprawowan Eucharysti ? Czy staj si podobny do Jezusa ubogiego, czystego
i pos usznego Ojcu?
V. UMYCIE NÓG APOSTO OM
By o to przed wi tem Paschy. Jezus wiedz c, e nadesz a Jego godzina przej cia z tego
wiata do Ojca, umi owawszy swoich na wiecie, do ko ca ich umi owa . W czasie
wieczerzy, gdy diabe ju nak oni serce Judasza Iskarioty, syna Szymona, aby Go wyda ,
wiedz c, e Ojciec da Mu wszystko w r ce oraz e od Boga wyszed i do Boga idzie, wsta
od wieczerzy i z
szaty. A wzi wszy prze cierad o nim si przepasa . Potem nala wody
do miednicy. I zacz umywa uczniom nogi i ociera prze cierad em, którym by
przepasany. Podszed wi c do Szymona Piotra, a on rzek do Niego: Panie, Ty chcesz mi
umy nogi? Jezus mu odpowiedzia : Tego, co Ja czyni , ty teraz nie rozumiesz, ale pó niej
dziesz to wiedzia . Rzek do Niego Piotr: Nie, nigdy mi nie b dziesz nóg umywa .
Odpowiedzia mu Jezus: Je li ci nie umyj , nie b dziesz mia udzia u ze Mn . Rzek do
Niego Szymon Piotr: Panie, nie tylko nogi moje, ale i r ce, i g ow ! Powiedzia do niego
Jezus: Wyk pany potrzebuje tylko nogi sobie umy , bo ca y jest czysty. I wy jeste cie czy ci,
ale nie wszyscy. Wiedzia bowiem, kto Go wyda, dlatego powiedzia : Nie wszyscy jeste cie
czy ci. A kiedy im umy nogi, przywdzia szaty i znów zaj miejsce przy stole, rzek do nich:
Czy rozumiecie, co wam uczyni em? Wy Mnie nazywacie Nauczycielem i Panem i dobrze
mówicie, bo nim jestem. Je eli wi c Ja, Pan i Nauczyciel, umy em wam nogi, to i wy cie
powinni sobie nawzajem umywa nogi. Da em wam bowiem przyk ad, aby cie i wy tak
czynili, jak Ja wam uczyni em (J 13, 1–15).
Obraz dla obecnej kontemplacji: Przedstawimy sobie Jezusa, który wstaje od wieczerzy,
zdejmuje wierzchni szat , bierze prze cierad o, przepasuje si nim. Nast pnie nalewa wody
do miednicy. Podchodzi do uczniów i zaczyna im umywa nogi. Ws uchajmy si te
w s owa Jezusa: Je eli ci nie umyj , nie b dziesz mia udzia u ze Mn .
Pro ba o owoc kontemplacji: B dziemy prosi , aby my w ge cie umycia nóg przez Jezusa
odkryli tajemnic pokory Boga wobec cz owieka oraz tajemnic delikatno ci i krucho ci
Jego Boskiej mi
ci wobec ka dego z nas. Pro my o pokorne uznanie, i tak e nasze
do wiadczenie mi
ci jest kruche, poniewa buduje na naszej kruchej wolno ci. Módlmy
si , aby my coraz odwa niej otwierali si na mi
, by my umieli o ni prosi : prosi
o przyj cie mi
ci i o ofiarowanie jej nam.
1. Panie, Ty chcesz mi umy nogi?
W obecnej kontemplacji powrócimy do jednego szczegó u Ostatniej Wieczerzy, który
stosunkowo szeroko opisuje w. Jan Ewangelista: do umycia nóg uczniom przez Jezusa.
Umywanie nóg by o prost czynno ci wykonywan nieraz wielokrotnie w ci gu dnia.
W umyciu nóg w czasie Ostatniej Wieczerzy nie by oby nic nadzwyczajnego, gdyby nie to,
e gestu tego dokona w
nie Jezus. Umywanie nóg by o bowiem nisk pos ug , któr
zwyczajnie wykonywali tylko niewolnicy (por. 1 Sam 25, 41). Na pewno nigdy nie
wykonywa jej w rodzinie ojciec rodziny, a we wspólnocie mistrz wspólnoty.
Tym niezwyk ym gestem Chrystus objawia uczniom t sam tajemnic Boskiej mi
ci,
któr wyrazi podczas tej samej Wieczerzy poprzez ustanowienie Eucharystii. Egzegeci
podkre laj , e umycie nóg Aposto om zast puje u w. Jana opis ustanowienia Eucharystii,
którego brakuje w jego Ewangelii. Zarówno poprzez umycie nóg, jak i poprzez Eucharysti
Jezus pragnie zapewni umi owanych uczniów o swojej niesko czonej mi
ci: mi
ci
do ko ca. T mi
ci darzy ka dego z nich, niezale nie od tego, kim jest w danej chwili.
Jezus nie patrzy teraz na swoich uczniów przez pryzmat ich opornych serc, przez pryzmat
ich niewierno ci, która nied ugo jeszcze raz objawi si z ca moc .
Jezus dobrze wie, e w czasie zagubienia si uczniów w dniu Jego m ki, do wiadczenie
Jego mi
ci b dzie dla nich oparciem. Jego mi
b dzie ich nadziej . Jezus wie równie ,
wiat o Jego mi
ci rozproszy ciemno ci z czone z Jego cierpieniem, poni eniem,
z Jego okrutn
mierci na krzy u. To w
nie do wiadczenie mi
ci Jezusa uchroni
uczniów przed ostatecznym zw tpieniem i rozpacz .
Jezus wiedz c, e nadesz a Jego godzina przej cia z tego wiata do Ojca, umi owawszy
swoich na wiecie, do ko ca ich umi owa . Godzina przej cia staje si godzin najwi kszego
i najbardziej wyra nego wiadectwa o mi
ci Boga do cz owieka. W chwili poprzedzaj cej
przej cie Jezus nie chcia u ywa samych s ów. Do s ów Mistrza Jego uczniowie ju si
troch przyzwyczaili. Jezus chcia u
mocnego i bardzo wyrazistego znaku; znaku, który
wzbudzaj c zdziwienie i zaskoczenie, zostanie zapami tany przez uczniów na zawsze.
Jezus wsta od wieczerzy i z
szaty. A wzi wszy prze cierad o nim si przepasa . Potem
nala wody do miednicy. I zacz umywa uczniom nogi i ociera prze cierad em, którym by
przepasany. W obecnej modlitwie przypatrujmy si ze zdziwieniem ka demu gestowi
Jezusa: patrzmy, jak Jezus wstaje od sto u, zdejmuje wierzchni szat , przepasuje si
szerokim p ótnem, nalewa wody do miednicy, bierze j i podchodzi do ka dego z uczniów
i umywa mu nogi.
Zauwa my proste i naturalne zachowanie si Jezusa oraz zdziwienie i zaskoczenie uczniów.
Ka dy z nich zadaje sobie pytanie, co On robi? Piotr daje wyraz swojemu zaskoczeniu
i zdziwieniu: Panie, Ty chcesz mi umy nogi? (...) Nie, nigdy mi nie b dziesz nóg umywa .
Zdziwienie Piotra i innych Aposto ów pi knie opisuje Cyryllonas, syryjski pisarz z V w.:
Pan ochoczo umywa uczniom nogi i z radosnym obliczem im s
. Uj ich stopy, a nie
sp on y, umywa je i nie zaj y si p omieniem, oczy ci ich ze ladów wysi ku i zm czenia
i umocni na drog . Przyst pi do Szymona, ten zaniepokojony powsta i pocz b aga :
Anio owie w niebie okrywaj swe nogi z boja ni , e mog sp on
, a Ty, Panie przyszed
obj
nogi Szymona i s
mu. (...) Ty, Panie, chcesz mi umy nogi? Któ mo e spokojnie
tego s ucha ? Ty, Panie, chcesz mi umy nogi: Jak to przyjmie ziemia? Wie o Twoim
czynie zadziwi wszak wszystkich. Ta wiadomo z ziemi nasyci duchy niebieskie.
Tym niezwyk ym gestem Jezus pragnie jeszcze raz powiedzie uczniom to, co ju im
wielokrotnie mówi s owami: Kocham ka dego z was, kocham mi
ci pe
, absolutn .
Oddaj si z mi
ci ka demu z was. Uni am si jak niewolnik, aby wam s
. Wyniszczam
asne ycie, aby cie wy mogli
. Kl kam przed wami w pokorze, aby was prosi
o przyj cie mojej mi
ci. Ty Piotrze, Janie, Judaszu, Mateuszu, jeste teraz panem mojej
mi
ci i mo esz zrobi z ni , co zechcesz. Prosz ci jednak, aby j przyj . Prosz ci , ale
nie zmuszam ci do tego. Prawdziwa mi
bowiem jest zawsze pokorna. Ona nigdy nie
ywa przemocy i gwa tu. Ona nigdy nie zniewala. Prawdziwa mi
zawsze daje wolno .
To w
nie mi
Jezusa, który kl czy u stóp Aposto ów, objawia nam delikatno
i krucho mi
ci, ka dej mi
ci. Tak e mi
ci Boga. Mi
jest delikatna i krucha,
poniewa mo na j zlekcewa
, odrzuci . Tak e t najwi ksz — mi
Boga, odwo uj c
si do swojej wolno ci cz owiek mo e zlekcewa
i odrzuci . Odrzucaj c j , g boko j
ranimy. Ka da mi
podlega zranieniu. Równie mi
Boga do cz owieka podlega
zranieniu.
Piotr nie chce, aby Jezus umy mu nogi, poniewa nie umie i nie chce zgodzi si na
krucho i delikatno mi
ci Boga do cz owieka. Nie umie przyj
prawdy, i jego Mistrz
pozwoli si raczej ukrzy owa , ni z amie ludzk wolno . Piotr nie chce przyj
bezradno ci Boga wobec z ego u ycia wolno ci przez cz owieka.
Pro my w obecnej kontemplacji o odczucie tajemnicy delikatno ci i krucho ci ka dej
mi
ci. Pro my, aby my umieli nieustannie rozeznawa zmienno naszych uczu ,
pragnie i
nastrojów wewn trznych, które mog sta si przyczyn zlekcewa enia
objawiaj cej si w naszym yciu mi
ci: mi
ci Boga i ludzkiej mi
ci. Pro my tak e
o pokorne uznanie, i nasze do wiadczenie mi
ci budowane jest na wolno ci. Nikt nie
mo e nam narzuci mi
ci, nawet sam Bóg. Ale my równie nie mo emy da mi
ci od
nikogo. Mo emy si jedynie na ni otwiera , mo emy jedynie o ni prosi . Módlmy si ,
aby my umieli otwiera si na mi
, aby my umieli o ni prosi : prosi o przyj cie mi
ci
i o ofiarowanie nam jej. Daj mi jedynie mi
Tw i ask , albowiem to mi wystarcza ( D,
234).
W
obecnej kontemplacji zwró my szczególn uwag , e Jezus umywa nogi tak e
Judaszowi. Judasz nie broni si jednak przed tym niezwyk ym gestem. Uni enie si Mistrza
przed nim by o dla niego jeszcze jednym dowodem Jego bezradno ci. Judasz utwierdzi si ,
nie mo e na ladowa Kogo tak naiwnego. Judasz reprezentuje postaw si y, yciowego
sprytu, cwaniactwa, które ka e mu na wszystkim zarabia . Ucze ten — korzystaj c ze swej
wolno ci — zrani Jezusa w Jego mi
ci. Odrzucona mi
zawsze cierpi. Tak e
odrzucona mi
Boga cierpi.
Cyryllonas tak komentuje umycie nóg Judasza przez Jezusa: Jezus zbli
si z mi
ci , tak
samo do wszystkich. Przyst pi te do Judasza i umy mu nogi. J
a ziemia, cho jest bez
ust. Podnios y g os na ten widok kamienie w murach. Spu ci em g ow , us ysza em g os
aczu. Przera aj ca mowa wysz a z ust owieczek: co bardziej podziwia i na kogo patrze .
Podwójne zdziwienie w nas si rodzi. Czy o tym my le , który siedz c, knuje zabójstwo
i zdrad , czy o tym, który pe en mi osierdzia myje nogi zbrodniarza. Dziwili si bardzo, gdy
ka Pa ska tkn a zdrajcy. Nie wyjawi Mistrz jego z
ci, lecz odniós si do niego jak do
innych.
W obecnej kontemplacji przygl dajmy si , w jaki sposób Jezus umywa nogi innym
Aposto om. Zauwa my w sposób szczególny, jak Jezus umywa nogi Judaszowi. Jest to
bowiem dla nas niezwyk y znak mi
ci, mi
ci a do mierci i to mierci krzy owej.
Umycie nóg Judaszowi przez Jezusa wciela w ycie przykazanie mi
ci nieprzyjació .
2. Je eli ci nie umyj , nie b dziesz mia udzia u ze Mn
Tego, co Ja czyni , ty teraz nie rozumiesz, ale pó niej to b dziesz wiedzia — mówi Jezus do
Piotra. Chciejmy uzna z pokor , e równie i my nie rozumiemy do ko ca ofiarowanej nam
przez Jezusa mi
ci, e cz sto nie widzimy i nie rozumiemy tego, co On robi z nami i dla
nas. Przyczyn braku dostrzegania i rozumienia mi
ci jest, podobnie jak w przypadku
Piotra, fa szywy obraz Boga. Nierzadko upieramy si jak Piotr: Nie, nigdy mi nie b dziesz
umywa nóg.
Ale co naprawd skrywa si za sprzeciwem Piotra? Ca swoj postaw Piotr móg by
wyrazi w s owach: Nie potrzebuj , Panie, Twojego uni enia, nie potrzebuj Twojej pos ugi.
Ja sam dam sobie rad . Trzeba mi mo e jedynie troch wi cej popracowa nad sob . Troch
wi cej si wysili , itp. Ale Jezus wyja nia Piotrowi: Je eli ci nie umyj , nie b dziesz mia
udzia u ze Mn . Nie, Piotrze, nie dasz sobie rady. Twoje przekonanie o w asnych
mo liwo ciach jest fa szywe. Je eli nie pozwolisz, abym ci us
, je eli nie pozwolisz, abym
umar za ciebie, nie wytrwasz w mojej mi
ci, nie b dziesz mia udzia u ze Mn . Je eli si
to nie stanie, zwró Mi powierzone przeze Mnie klucze. Je li si to nie stanie, odj ta ci
dzie w adza. Je li si to nie stanie, nie mo esz by moim uczniem. Je li si to nie stanie,
nie b dziesz móg kosztowa mego cia a (Cyryllonas).
Piotr pozwoli umy sobie nogi, wi cej, prosi nawet o umycie mu r k i g owy. Pos ug
Jezusa przyj szczerze, ale by a to szczero pozbawiona g bi. Piotr nie zna bowiem
naprawd swojego serca, jeszcze bardzo uwik anego w ludzk dum . W swoim zadufaniu
Piotr jeszcze raz b dzie usi owa zbawi ju nie tylko siebie samego, ale tak e Jezusa.
W Ogrodzie Oliwnym b dzie chcia mieczem oddali godzin Jezusa. Jezus nie b dzie go
ju strofowa , jak czyni to przedtem. Przypomni mu jedynie, e jest to metoda ludzi tego
wiata; metoda pozbawiona sensu, poniewa wszyscy, którzy za miecz chwytaj , od miecza
gin (Mt 26, 52). Miecz powi ksza jedynie z o obecne w wiecie.
Dopiero trzykrotne zaparcie si Jezusa powali Piotra ostatecznie, rzuci go na kolana przed
Jezusem. Pewny siebie Piotr zap acze jak dziecko. Raz na zawsze zw tpi w swoje w asne
si y. Zobaczy w ko cu swoje pyszne serce. Pozwoli Jezusowi obs
si . Pozwoli
naprawd
umy sobie nogi. Przyjmie Jezusow
mier jako znak Jego przebaczaj cej
mi
ci.
W obecnej kontemplacji chciejmy usi
po ród Aposto ów. Wyobra my sobie, i Jezus
podchodzi do nas i tak e nam umywa nogi. Przyjmijmy ten gest bez oporu, bez buntu.
Dzi kujmy Jezusowi za niego. Jezus czyni to niezale nie od tego, kim jestem i jak Go
kocham. Na umycie nóg niczym sobie nie zas
em. Jest mi ono ofiarowane ca kowicie
dobrowolnie.
Jezus pragnie mi us
niezale nie od tego, co tkwi w moim sercu: czy jest ono niewinne
i wierne jak serce Jana, czy te jest zadufane w sobie i strachliwe jak serce Piotra, czy te
nieufne jak serce Tomasza, czy nawet sk onne do zdrady jak serce Judasza. Jezus kl ka
przede mn i b aga mnie, abym przyj Jego pos ug ; prosi mnie, abym odda Mu moje
grzechy. Prosi mnie o to, by móg umrze dla mnie. U wiadomi sobie, e oto jestem panem
Jego mi
ci. On czyni si moim s ug . Mog t mi
zlekcewa
i odrzuci ; mog
stwierdzi , e jej nie potrzebuj , e sam dam sobie rad . Wi cej, mog j nawet oskar
.
Cz owiek mo e wszystko zrobi z Bogiem, który kl ka u jego stóp.
Przyznajmy z pokor , e nie rozumiemy tego, co Pan robi dla nas. Pomimo tego przyjmijmy
Jego pos ug z zaufaniem i wdzi czno ci . Jezus daje nam obietnic , e kiedy zrozumiemy
to, co On robi teraz dla nas. Cz owiek nie musi zrozumie Boga, aby Go przyj
. Aby móc
przyj mi
Bo
, trzeba jej najpierw zaufa . Zrozumienie mi
ci przychodzi wraz z jej
przyj ciem i zaufaniem jej.
Panie, Ty chcesz mi umy nogi? Powtórzmy Jezusowi te s owa Piotra, ale niech nie b
one
wyrazem oporu i sprzeciwu, ale zdziwienia, które zamienia si w adoracj i wdzi czno .
Ws uchajmy si w odpowied Jezusa: Tak, chc ci umy nogi, chc ci us
Moj
mierci
na krzy u, chc odda Moje ycie za ciebie. Chc ci przekona raz na zawsze, jak bardzo
ci kocham i jak bardzo zale y Mi na twojej mi
ci.
3. Da em wam przyk ad
A kiedy im umy nogi, przywdzia szaty i znów zaj miejsce przy stole, rzek do nich: Czy
rozumiecie, co wam uczyni em? Wy Mnie nazywacie Nauczycielem i Panem i dobrze
mówicie, bo nim jestem. Je eli wi c Ja, Pan i Nauczyciel, umy em wam nogi, to i wy cie
powinni sobie nawzajem umywa nogi. Da em wam bowiem przyk ad, aby cie i wy tak
czynili, jak Ja wam uczyni em.
Jezus pragnie nas przekona o swojej mi
ci po to, aby my — nape nieni ni — mi owali
si tak, jak On sam nas umi owa . Winni cie sobie nawzajem nogi umywa , winni cie
w pokorze pos ugiwa sobie nawzajem, przekonywa si o swojej wzajemnej mi
ci,
umiera jedni dla drugich. Po tym poznali my mi
, e On odda za nas ycie swoje. My
tak e winni my odda
ycie za braci (1 J 3, 16). To w
nie mi
do braci najpe niej
wiadczy, na ile pozwolili my Jezusowi umy sobie nogi, na ile pozwolili my obs
si
Bogu, na ile prawdziwe jest nasze przyj cie mierci Jezusa poniesionej za nasze grzechy.
Wzajemna mi
uczniów nie mo e ró ni si od mi
ci Jezusa. To jest moje przykazanie,
aby cie si wzajemnie mi owali, tak jak Ja was umi owa em (J 15, 12). Nie chodzi
o jak kolwiek mi
, ale o mi
na wzór Jezusa. W
nie ta mi
, na wzór mi
ci
Jezusa ma by znakiem, po którym ludzie spoza Ko cio a, poganie, poznaj nas uczniów
Jezusa.
W
dzisiejszym wiecie nienawi ci, odwetu i
przemocy uczniowie Jezusa maj si
wyró nia . Chrze cijanin ma ukaza
yciem, e mi
trudna i ofiarna jest mo liwa. Nie
pokochamy jednak cz owieka, który nas krzywdzi, upokarza, lekcewa y i wykorzystuje,
je eli najpierw nie pozwolimy umy sobie nóg, je eli nie wyrazimy zgody, aby Jezus umar
za nasze grzechy. B dziemy w stanie pokocha ka dego wroga, je eli uznamy, e jako
grzesznicy sami byli my nieprzyjació mi Boga, a On nas przygarn i odda za nas swoje
ycie.
Pan umy nogi uczniom i nakaza im mi
: widzicie, jak wam s
em i co poleci em! Oto
was umy em i oczy ci em, rado nie przeto id cie do Ko cio a, st pajcie po z ym bez obaw,
deptajcie mia o g ow w a! Zd ajcie drog sw bez l ku, g
cie po miastach wasze
owo. Siejcie Ewangeli w krajach, zaszczepiajcie mi
w sercach ludzi! G
cie
Ewangeli przed królami, objawiajcie sw wiar przed s dziami. Oto Ja, Bóg wasz,
uni
em si i s
em wam, by przygotowa Pasch doskona i uweseli oblicze ca ego
wiata (Cyryllonas).
W zako czeniu obecnej kontemplacji jeszcze raz wyobra
sobie, i Jezus podchodzi tak e
do mnie osobi cie i umywa mi nogi. B
kontemplowa ka dy Jego gest, ka dy Jego ruch.
Poddam si najpierw temu, co Jezus dla mnie czyni, nast pnie opowiem Jezusowi
o wszystkich odczuciach i pragnieniach, które zrodz si w sercu pod wp ywem tego
niezwyk ego gestu mi
ci i pokory. Umycie nóg Aposto om i nam niech b dzie znakiem
powierzenia si mi
ci Boga i pro
o Jego mi
.
Zabierz, Panie i przyjmij
ca wolno moj ,
pami moj i rozum,
i wol m ca ,
cokolwiek mam i posiadam.
Ty mi to wszystko da
–
Tobie to, Panie, oddaj .
Twoje jest wszystko.
Rozporz dzaj tym w pe ni
wedle swojej woli.
Daj mi jedynie
mi
tw i ask ,
albowiem to mi wystarcza.
Amen ( D, 234).
VI. MODLITWA JEZUSA W OGRÓJCU
Potem wyszed i uda si , wed ug zwyczaju, na Gór Oliwn ; towarzyszyli Mu tak e
uczniowie. Gdy przyszed na miejsce, rzek do nich: Módlcie si , aby cie nie ulegli pokusie.
A sam oddali si od nich na odleg
jakby rzutu kamieniem, upad na kolana i modli si
tymi s owami: Ojcze, je li chcesz, zabierz ode Mnie ten kielich! Jednak nie moja wola, lecz
Twoja niech si stanie! Wtedy ukaza Mu si anio z nieba i umacnia Go. Pogr
ony
w udr ce jeszcze usilniej si modli , a Jego pot by jak g ste krople krwi, s cz ce si na
ziemi . Gdy wsta od modlitwy i przyszed do uczniów, zasta ich pi cych ze smutku. Rzek
do nich: Czemu picie? Wsta cie i módlcie si , aby cie nie ulegli pokusie ( k 22, 39–46).
Obraz dla obecnej kontemplacji: Przedstawmy sobie Jezusa kl cz cego na modlitwie
w Ogrójcu w ciemno ciach nocnych. W bliskiej odleg
ci uczniowie s zmorzeni snem.
Dostrze my krwawy pot, który sp ywa po twarzy Jezusa. Zauwa my te krople krwawego
potu padaj ce na ziemi . Ws uchajmy si z uwag w s owa modlitwy: Ojcze, je li chcesz,
zabierz ode Mnie ten kielich! Jednak nie moja wola, lecz Twoja niech si stanie!
Pro ba o
owoc kontemplacji: Pro my, aby my w ród naszych rozlicznych pokus
na ladowali gor ce pragnienie Jezusa pe nienia we wszystkim woli Ojca. Pro my tak e
o
wielkie pragnienie modlitwy. Tylko bowiem modlitwa zapewni nam ostateczne
zwyci stwo nad wszelkimi si ami, które opieraj si w nas Bogu.
1. Kuszenie Jezusa w Ogrójcu
Po spo yciu Paschy i po ostatnich pouczeniach Jezus udaje si na Gór Oliwn . Towarzysz
Mu tak e Jego uczniowie. Wst puj c na Gór Oliwn Jezus realizuje ostatni etap swojego
wielkiego wst powania do Jerozolimy, które rozpocz tajemnic Przemienienia na górze
Tabor. W nied ugim czasie mia o si dokona to, co Jezus zapowiada wielokrotnie: Oto
idziemy do Jerozolimy i spe ni si wszystko, co napisali prorocy o Synu Cz owieczym.
Zostanie wydany w r ce pogan, b dzie wyszydzony, zel ony i opluty; ubiczuj Go i zabij ,
a trzeciego dnia zmartwychwstanie. Oni jednak nic z tego nie zrozumieli. Rzecz ta by a
zakryta przed nimi i nie pojmowali tego, o czym by a mowa ( k 18, 31–34). Przedtem
uczniowie nie rozumieli sensu zapowiedzi, a teraz nie przeczuwali blisko ci zapowiadanych
wydarze . Ale mimo braku rozumienia towarzysz Jezusowi w tym ostatnim odcinku drogi,
jak wcze niej towarzyszyli Mu podczas ca ego Jego wst powania do Jerozolimy.
Uczniowie id wiernie ladami Mistrza. Je eli nawet powodowani l kiem opuszcz
chwilowo swojego Mistrza i rozprosz si jak owce bez pasterza, to jednak po Jego
Zmartwychwstaniu na powrót zgromadz si razem wokó Niego. W jedno ci na modlitwie
te oczekiwa zes ania Ducha wi tego. Ich mier m cze ska b dzie na ladowaniem
gwa townej mierci krzy owej Mistrza. Tak spe ni si s owa Jezusa: Pami tajcie na s owo,
które do was powiedzia em: S uga nie jest wi kszy od swego pana. Je eli Mnie
prze ladowali, to i was b
prze ladowa . Je eli moje s owo zachowali, to i wasze b
zachowywa (J 15, 20).
I chocia w yciu uczniów by y chwile s abo ci, niewierno ci i upadków, a nawet jak
w wypadku Piotra — zaparcie si Jezusa, to jednak w ich na ladowaniu Mistrza istnieje
pewna ci
. I w
nie owa ci
jest istotna. Ona pozwala kontynuowa pój cie za
Jezusem pomimo chwil niewierno ci.
Równie i w naszym yciu chwile u omno ci, poszczególne upadki nie przekre laj naszej
zasadniczej wierno ci Jezusowi. Je eli jeste my wiadomi naszych niewierno ci, uznajemy
i wyznajemy je przed Nim, On patrzy na nas z mi osierdziem, jak patrzy na Piotra i swoich
zagubionych uczniów. Tak e i w naszym yciu duchowym liczy si przede wszystkim owa
ci
bycia z Jezusem, która nie zostaje przekre lona chwil niewierno ci. Kontempluj c
Mistrza i Jego uczniów towarzysz cych Mu na Gór Oliwn , dzi kujmy Jezusowi za to, i
równie nam da g bokie pragnienie bycia wiernymi Mu. Wypowiedzmy przed Jezusem
nasze pragnienie coraz pe niejszego poznawania Go, kochania oraz coraz wierniejszego
wst powania w Jego lady. Pro my, aby pragnienie to w nas nieustannie ros o. Pro my
tak e, aby my z odwag przyznawali si do chwil s abo ci, aby one nie rzuca y si cieniem
na nasz wierno Jezusowi.
2. M ka Jezusa ród em pokoju i rado ci
Jezus dociera na Gór Oliwn , z której nie ma ju powrotu. Z tego miejsca zostanie zabrany
przemoc przez swoich nieprzyjació . Na Górze Oliwnej rozpoczyna si godzina Jezusa. Dla
tej godziny przyszed na wiat. Do tej jednej godziny przygotowywa si ca e swoje ycie.
Na Górze Oliwnej Jezus nie tylko rozpocznie m
, ale tak e z tego samego miejsca —
z Góry Oliwnej — po swoim Zmartwychwstaniu wst pi do Ojca, aby zasi
po Jego
prawicy.
Tak wi c ju sam pocz tek m ki Jezusa zapowiada Jego przysz chwa . I chocia
w trzecim tygodniu
wicze duchownych rozwa amy m
i mier Jezusa na krzy u, to
jednak nieustannie mamy wiadomo , i rozwa ania te dotycz Jezusa
Zmartwychwsta ego. Kontemplacja m ki bez perspektywy zmartwychwstania by aby
jedynie zanurzaniem si w jakiej ciemnej tragedii, pe nej smutku i zw tpienia. Rozwa ania
o m ce i mierci Jezusa, cho trudne i bolesne, dzi ki zmartwychwstaniu oczyszczaj nasze
serca, przynosz nam pokój, rodz wewn trzn rado . Ten zwi zek m ki i mierci Jezusa
z Jego Zmartwychwstaniem doskonale ukazuje sztuka wczesnochrze cija ska. Na freskach
katakumb, na sarkofagach, na mozaikach bazylik pierwszych wieków nie znajdujemy
drastycznych scen m ki i mierci Jezusa. Jezus cierpi cy i umieraj cy na krzy u jest
jednocze nie ukazany, jako zwyci zca jako triumfuj cy Pan i w adca. Oto przyk ad. Na
jednym z sarkofagów rzymskich z czwartego wieku w scenie koronowania cierniem
nierz
nak ada Jezusowi na g ow wieniec laurowy, a nie koron cierniow . Wieniec taki wr cza a
bogini Wiktoria zwyci skiemu wodzowi wracaj cemu z wojny. W innej scenie tego samego
sarkofagu Jezus wst puj cy na Golgot niesie krzy , ale nie jako drzewo ha by, na którym
zostanie powieszony, a raczej jako sztandar zwyci stwa nad wrogami. Te sceny m ki
przedstawione w
sztuce wczesnochrze cija skiej ucz nas duchowego, mistycznego
odczytywania i prze ywania m ki i mierci Jezusa.
Rozwa ania, w
których b dziemy
czy m
Jezusa z
Jego chwalebnym
Zmartwychwstaniem nie b
nas przygniata swoim ci arem, ale b
prowadzi do
nadziei, b
nam dawa wewn trzne pocieszenie. Kontemplacja cierpie Jezusa uka e nam
wprawdzie wielko naszego grzechu, ale tylko po to, aby my mogli lepiej do wiadczy
niesko czonego mi osierdzia Bo ego, które objawia si w ca ym przej ciu paschalnym
Jezusa. Rozwa ania m ki uka nam tak e drog na ladowania Jezusa. Je eli pragniemy
pój za Jezusem, nie mo emy pomin Jego krzy a. Jezus zaprasza nas do d wigania go
razem z Nim. Daje nam te obietnic , i razem z Nim zmartwychwstaniemy i b dziemy
królowa na wieki.
3. Kuszenie na Górze Oliwnej
Na Górze Oliwnej szatan przypuszcza na Jezusa i Jego uczniów ostatni decyduj cy atak.
Góra Oliwna staje si miejscem wielkiego kuszenia. Gdy przyszed na miejsce, rzek do
nich: Módlcie si , aby cie nie ulegli pokusie. Przestrog t powtórzy Jezus jeszcze raz, gdy
zastanie uczniów pi cych ze smutku. Zapyta: Czemu picie? Wsta cie i módlcie si ,
aby cie nie ulegli pokusie.
Kuszenie, nawet najsilniejsze, cho jest nieod cznym elementem ycia ludzkiego, nie
pomniejsza jednak naszego cz owiecze stwa. Jezus, Wcielony Syn Bo y, do wiadczy
równie kuszenia. Jest rzecz ogromnie wa
, aby my przyj li w
ciw postaw wobec
pokusy, aby my mieli wiadomo , e w samej pokusie nie ma cienia grzechu. Niezdrowe
poczucie winy wywo ane jedynie sam pokus , sprawia, i koncentrujemy si na niej
i czujemy si ni ju jako zbrudzeni. Chore poczucie winy wobec samej pokusy sprawia, i
atwo wchodzimy z ni w niebezpieczny dialog. Aby pokona pokus , potrzeba wolno ci
wobec niej. Wolno ta wyra a si w wewn trznym przekonaniu, i jest ona czym
zewn trznym wobec naszej wolnej woli. I chocia pokusa dr czy nas nieraz swoj
natarczywo ci , to jednak nie jeste my odpowiedzialni za ni sam i nigdy nie determinuje
ona naszych decyzji i czynów. W chwilach udr czenia pokusami, w chwilach zm czenia
walk , przychodzi nam niekiedy pragnienie, by móc uwolni si od pokus, aby
w atmosferze rajskiego wyciszenia i spokoju. Jest to jednak pragnienie nierealne, pragnienie
udne.
Pro my, aby kontemplacja Jezusa kuszonego na pustyni, na Górze Oliwnej oraz na krzy u
ukaza a, e do wiadczenie pokusy ci le wi e si z naszym bytowaniem na tej ziemi. Je eli
Jezus, jedyny niewinny spo ród synów ludzkich, musia stawia czo a pokusie, to o ile
bardziej my, którzy jeste my zranieni grzechem pierworodnym, grzechem naszych bli nich
oraz naszym osobistym grzechem. Dzi kujmy Jezusowi za to, e sta si podobny do nas we
wszystkim, tak e w byciu kuszonym. Pro my, aby my po ród naszych rozlicznych pokus
na ladowali Jego gor ce pragnienie pe nienia tylko woli Ojca. Pro my tak e, aby Jego
modlitwa: Ojcze, nie moja wola, lecz Twoja niech si stanie by a tak e nasz zasadnicz
modlitw w chwilach ka dej pokusy.
4. Dramatyczna walka i krwawy pot
A gdy si modli , wtedy ukaza Mu si anio z nieba i umacnia Go. Pogr ony w udr ce,
jeszcze usilniej si modli , a Jego pot by jak g ste krople krwi, s cz ce si na ziemi .
Modlitw Jezusa na Górze Oliwnej w. ukasz ukazuje jako wewn trzn dramatyczn
walk . W Jezusie zmagaj si dwie si y. Pierwsza z nich, to naturalna, ludzka si a ycia,
która opiera si obci eniu si grzechami ca ej ludzko ci. Ta naturalna si a ycia buntuje si
przeciwko cierpieniu i chce uratowa
ycie fizyczne od mierci. Ludzki instynkt ycia
i ludzkie poczucie sprawiedliwo ci s w Jezusie mocne, jak w ka dym cz owieku. By
bowiem do nas podobny we wszystkim, oprócz grzechu. Druga si a ma charakter
duchowego, mistycznego zwi zku z Ojcem. Jest to si a odwiecznej mi
ci Ojca do Syna,
si a odwiecznego pragnienia Syna bycia wiernym swojemu Ojcu we wszystkim. Si a ta
ynie z intymnej wi zi Syna z Ojcem. Jezus w Ogrójcu broni si przed pokus nieufno ci
wobec woli Ojca. Opiera si przed pój ciem za odruchami swojej ludzkiej natury.
W swojej udr ce Jezus nie jest jednak sam. Anio wys any przez Ojca jest znakiem Jego
obecno ci. Ta w
nie obecno Ojca umacnia Jezusa w
dalszym zmaganiu si .
Do wiadczywszy tej obecno ci, Jezus jeszcze usilniej si modli . U yte przez w. ukasza na
okre lenie udr ki ducha s owo greckie: agonidzomai, oznacza wysi ek atletów. Parafrazuj c
owa Ewangelisty mogliby my powiedzie : Jezus walczy jak atleta, aby zwyci
s abo
swojej ludzkiej natury. Tego samego s owa agonidzomai u ywa tak e Jezus w napomnieniu:
Usi ujcie wej przez ciasne drzwi ( k 13, 24). To, co Jezus okre li jako bardzo trudne dla
uczniów: przej cie przez ciasne drzwi, jest najpierw bardzo trudne dla Niego samego. On
sam jako pierwszy przechodzi przez ciasne drzwi. W ten sposób staje si dla ca ej ludzko ci
drog do Ojca. Swoj walk o wype nienie woli Ojca Jezus rozpoczyna walk niezliczonych
rzesz swoich na ladowców.
Dramatyzm walki Jezusa podkre la Jego pot, który by jak g ste krople krwi s cz ce si na
ziemi . Jest to wprawdzie bardzo rzadkie zjawisko, ale dobrze znane medycynie.
Towarzyszy ono stanom najwy szej trwogi lub skrajnej rozpaczy (J.–P. Roux).
Teraz w
nie ludzka strona natury Jezusa chwyta nas za serce. Ten cz owiek osaczony
mierci , wdychaj cy j razem z zapachem nocy, nie mo e sprawi , by Jego cia o nie l ka o
si i nie buntowa o: ma lat trzydzie ci trzy i musi umiera . adna scena w Ewangelii, nawet
scena kuszenia na pustyni, nie dociera tak g boko do prawdy psychologicznej. Dobrze
znamy (z naszego w asnego ycia) to strwo one serce, ten umys tak bardzo zepchni ty na
bezdro a, e b aga Boga o cud, który by by zaprzeczeniem i przekre leniem ca ej Jego
dzia alno ci. (...) M czennicy piewaj cy podczas tortur niewiele nas ucz lub ucz zbyt
wiele, tak bardzo wyj tkowa zdaje si by podtrzymuj ca ich aska (H. Daniel–Rops). Jezus
swoim konaniem w Ogrójcu a do krwawego potu uczy nas wi cej. Jest nam atwiej Go
zrozumie . Z Nim jest nam atwiej si uto samia , atwiej nam Go na ladowa .
Kontempluj c ze czci Jezusa strwo onego, Jezusa zalanego krwawym potem, pro my Go,
aby On sam zaprosi nas do prze ywania Jego straszliwej m ki i mierci na krzy u. Przyk ad
Jezusa ukazuje nam, e Bóg nie pot pia trwogi i s abo ci naszej natury (O. Lebreton). Bóg
nie tylko nie ka e nam, lecz nawet wprost nie pozwala niszczy naszej ludzkiej natury. Ona
jest Jego darem, Jego ask . Wzywa nas, aby my wszystko, co jest w nas — tak e sam
krucho i s abo naszej ludzkiej natury — w czyli w przyjmowanie Jego mi
ci
i odpowiadanie mi
ci na mi
. Jak Cia o Jezusa z ca Jego ludzk natur , naznaczon
skutkami grzechu ludzkiego, sta o si darem niesko czonej mi
ci Boga do cz owieka, tak
samo nasza zraniona ludzka natura winna tak e sta si darem mi
ci Boga i bli niego.
Zwró my jeszcze uwag na prawd , e konanie Jezusa w Ogrójcu a do krwawego potu,
który wsi ka w
ziemi , ma cis y zwi zek z
grzechem pierwszego cz owieka
i przekle stwem rzuconym na ziemi z jego powodu: Przekl ta niech b dzie ziemia z twego
powodu: w trudzie b dziesz zdobywa od niej po ywienie dla siebie po wszystkie dni twego
ycia. Cier i oset b dzie ci ona rodzi a, a przecie pokarmem twym s p ody roli. W pocie
wi c oblicza twego b dziesz musia zdobywa po ywienie (Rdz 3, 17–19). Przekle stwo to
dosi ga teraz Jezusa. Jezus pracuje w krwawym pocie czo a, aby nam otworzy ciasne drzwi
prowadz ce do zbawienia, aby odwo
rzucone przekle stwo.
Kontemplujmy z ca czci krople krwawego potu Jezusa, które wsi kaj w ziemi i w ten
sposób odwo uj przekle stwo rzucone w raju. Dzi kujmy Jezusowi za to, e da si
obarczy naszym grzechem, aby my mieli ycie i mieli je w obfito ci. Dzi kujmy Mu za
Jego ci
prac w Ogrójcu i pro my, aby my obficie korzystali z jej owoców.
5. Modlitwa warunkiem zwyci stwa nad pokus
Gdy wsta od modlitwy i przyszed do uczniów, zasta ich pi cych ze smutku. Rzek do nich:
Czemu picie? Wsta cie i módlcie si , aby cie nie ulegli pokusie.
Wstanie Jezusa od modlitwy po dramatycznej, ci
kiej walce jest znakiem odniesionego
zwyci stwa. Wola Ojca zwyci
a w tym decyduj cym momencie dla Jezusa, a w Nim dla
ca ej ludzko ci. Wstanie od modlitwy jest tak e zapowiedzi powstania Jezusa z martwych.
ka i mier , cho chwilowo powali Jezusa na ziemi , nie zwyci
y Go jednak. Z y duch
pos uguj c si grzechami ca ej ludzko ci, nie u mierci na wieki Syna Bo ego, ale jedynie
zmia
y mu pi
. Chrystus za swoim powstaniem z martwych zmia
y mu g ow (Rdz 3,
15).
O ile Jezus w Ogrójcu odniós zwyci stwo nad pokus , uczniowie zostali przez ni
ca kowicie pokonani. Gdy On si modli , oni spali. Sen uczniów mo emy dobrze zrozumie .
Gdy Jezus i uczniowie przybyli do Ogrodu, by a ju z pewno ci pó na noc. Musieli by
zm czeni. Miniony dzie pe en by g bokich prze
, napi , l ku, mi
ci, uczu do g bi
poruszaj cych serce cz owieka (J.–P. Roux). Ewangelista dodaje jednak, i Jezus zasta
uczniów pi cych ze smutku. Nawet ci trzej wybrani nie s w stanie znie wst pnej próby,
cho trwa ona tak krótko, najwy ej kilka godzin (J.–P. Roux).
Sen ze smutku to ch ucieczki od trudnej rzeczywisto ci, przed któr postawi o Aposto ów
ich pój cie za Jezusem. Ich sen jest odruchow , nieu wiadomion próba zapomnienia o tym,
co trudne i bolesne. Uciec, nie my le , zapomnie — oto naturalna reakcja obronna
cz owieka stoj cego wobec bardzo bolesnych wydarze . Uczniowie nie przyj li Jezusowego
napomnienia: Módlcie si , aby cie nie ulegli pokusie. Ich ucieczka w chwili aresztowania
Jezusa b dzie jedynie konsekwencj poddania si pokusie odwodz cej od modlitwy; b dzie
konsekwencj bierno ci i braku walki wewn trznej. Je li z o nie zostanie pokonane w sercu
poprzez wytrwa i wiern modlitw , staje si rzecz wprost niemo liw pokona je
w konkretnej rzeczywisto ci dnia codziennego.
Reflektuj c nad naszym codziennym grzechem mo emy atwo zauwa
ten sam proces.
Uleganie ludzkiej u omno ci, s abo ci, poddanie si jakiej moralnej n dzy, jest najcz ciej
wynikiem naszej bierno ci duchowej i braku zmagania si na modlitwie. By oprze si
pokusie nie wystarczy chwilowy wysi ek dobrej woli w czasie trwania samej pokusy.
Konieczna jest postawa walki na modlitwie w ca ym yciu. T konieczno modlitwy do
zwyci skiej walki z pokus przypomni Jezus ponownie swoim uczniom: Czemu picie?
Wsta cie i módlcie si , aby cie nie ulegli pokusie.
Na zako czenie naszej modlitwy pro my, aby kontemplowany obraz Jezusa pogr
onego
w dramatycznej walce w Ogrójcu u wiadomi nam dramatyzm naszej ludzkiej sytuacji.
ycie cz owieka nie mo e by traktowane jak tania zabawa. Cz owiek, który usi uje uczyni
ze swojego ycia atw komedi , nierzadko przekonuje si , i nagle ycie przemienia si
w bolesn i niezno
tragedi . Pro my o g bok
wiadomo , e za nasze ycie jeste my
odpowiedzialni przed naszym Ojcem niebieskim. Pro my tak e o wielkie pragnienie
modlitwy, która zapewnia nam ostateczne zwyci stwo nad wszelkimi si ami w naszym
sercu, które opieraj si Bogu. Jedynie sam Bóg mo e sprawi , e nasza walka z grzechem
dzie zwyci ska, jak zwyci ska by a walka Jezusa.
VII. POJMANIE JEZUSA
Gdy On jeszcze mówi , oto zjawi si t um. A jeden z Dwunastu, imieniem Judasz, szed na
ich czele i zbli
si do Jezusa, aby Go poca owa . Jezus mu rzek : Judaszu, poca unkiem
wydajesz Syna Cz owieczego? Towarzysze Jezusa widz c, na co si zanosi, zapytali: Panie,
czy mamy uderzy mieczem? I który z nich uderzy s ug najwy szego kap ana i odci mu
prawe ucho. Lecz Jezus odpowiedzia : Przesta cie, dosy ! I dotkn wszy ucha, uzdrowi go.
Do arcykap anów za , dowódcy stra y wi tynnej i starszych, którzy wyszli przeciw Niemu,
Jezus rzek : Wyszli cie z mieczami i kijami jak na zbójc ? Gdy codziennie bywa em u was
w wi tyni, nie podnie li cie r k na Mnie, lecz to jest wasza godzina i panowanie ciemno ci
k 22, 47–53).
To powiedziawszy Jezus wyszed z uczniami swymi za potok Cedron. By tam ogród, do
którego wszed On i Jego uczniowie. Tak e i Judasz, który Go wyda , zna to miejsce, bo
Jezus i uczniowie Jego cz sto si tam gromadzili. Judasz, otrzymawszy kohort oraz
stra ników od arcykap anów i faryzeuszów, przyby tam z latarniami, pochodniami i broni .
A Jezus wiedz c o wszystkim, co mia o na Niego przyj , wyszed naprzeciw i rzek do nich:
Kogo szukacie? Odpowiedzieli Mu: Jezusa z Nazaretu. Rzek do nich Jezus: Ja jestem.
Równie i Judasz, który Go wyda , sta mi dzy nimi. Skoro wi c rzek do nich: Ja jestem,
cofn li si i upadli na ziemi . Powtórnie ich zapyta : Kogo szukacie? Oni za powiedzieli:
Jezusa z Nazaretu. Jezus odrzek : Powiedzia em wam, e Ja jestem. Je eli wi c Mnie
szukacie, pozwólcie tym odej ! Sta o si tak, aby si wype ni o s owo, które wypowiedzia :
Nie utraci em adnego z tych, których Mi da
. Wówczas Szymon Piotr, maj c przy sobie
miecz, doby go, uderzy s ug arcykap ana i odci mu prawe ucho. A s udze by o na imi
Malchos. Na to rzek Jezus do Piotra: Schowaj miecz do pochwy. Czy nie mam pi kielicha,
który Mi poda Ojciec? Wówczas kohorta oraz trybun razem ze stra nikami ydowskimi
pojmali Jezusa (J 18, 1–12). Wtedy opu cili Go wszyscy (uczniowie) i uciekli (Mk 14, 50).
Obraz dla obecnej kontemplacji: Przedstawmy sobie najpierw Judasza, który idzie na czele
stra y wi tynnej, zbli a si do Jezusa i ca uje Go. Ws uchajmy si z uwag w s owa Jezusa:
Przyjacielu, po co przyszed ? (Mt 26, 50). W drugim obrazie za zauwa my zwi zanego
Jezusa, którego stra
wi tynna prowadzi na przes uchanie do Annasza i Kajfasza.
Dostrze my te uczniów uciekaj cych po ród nocnych ciemno ci.
Pro ba o owoc kontemplacji: B dziemy prosi o dog bne odczucie mi
ci Jezusa, który
cho zdradzony przez Judasza, jednak sam dobrowolnie wydaje si w r ce wrogów. W ten
sposób bierze na siebie wszystkie ludzkie krzywdy i niesprawiedliwo ci. Pro my tak e,
aby my wzorem Chrystusa, bior c na siebie brzemiona innych, przerywali
cuch z a, który
zniewala ludzko .
1. Jeden z Dwunastu
Kiedy Jezus wsta od modlitwy i po raz trzeci obudzi uczniów oto nadszed Judasz, jeden
z Dwunastu, a z nim wielka zgraja z mieczami i kijami od arcykap anów i starszych ludu (Mt
26, 47). Judasz dobrze zna to miejsce, bo Jezus i uczniowie Jego cz sto si tam gromadzili
(J 18, 2). Zdrajca szed na czele stra y wi tynnej. Zbli
si do Jezusa, aby Go poca owa .
Jezus mu rzek : Judaszu, poca unkiem wydajesz Syna Cz owieczego?
w. ukasz stawia Judasza w scenie pojmania na czele nieprzyjació Jezusa. Jako pierwszy
podchodzi do Mistrza, aby Go zdradzi poca unkiem. Widzimy bardzo mocny kontrast
w jego zachowaniu. Stoj c po stronie nieprzyjació czyni znak intymnej przyja ni. W
nie
ten podst p i ob uda zdrajcy stawiaj go na czele nieprzyjació Mistrza. Judasz jest
pierwszym nieprzyjacielem.
Judasz, posta tragiczna, przyci ga uwag wielu pisarzy i artystów, którzy chcieli
zrozumie najg bsze motywy jego post powania, chcieli zrozumie histori jego ycia. Nie
brakowa o w literaturze obro ców Judasza, którzy szukali usprawiedliwienia dla jego
zdradzieckiego czynu. W 1984 roku ukaza a si we Francji ksi
ka pt. wi ty Judasz. Autor
odwo uj c si do swojej bujnej wyobra ni czyni z
Judasza bohatera wyzwolenia
narodowego, które jednak nie powiod o si z powodu nieporadno ci politycznej Jezusa.
Zdradziecki poca unek jest czynem, w wietle którego interpretuje si ca e ycie Judasza.
Judasz Iskariota w katalogu imion Aposto ów wymieniany jest zwykle na ko cu ze
wzmiank , i to on w
nie zdradzi Jezusa.
Jan Ewangelista, który najpe niej opisa sylwetk psychologiczn Iskarioty, przytacza s owa
Jezusa o Judaszu wypowiedziane po s awnej mowie w Kafarnaum, po której odesz o wielu
uczniów: Czy nie wybra em was dwunastu? A jeden z was jest diab em. Mówi za
o Judaszu, synu Szymona Iskarioty. Ten bowiem — jeden z Dwunastu — mia Go wyda (J 6,
70–71).
Wydaje si , e od samego pocz tku swojego powo ania Judasz mia troch inn wizj
swojego towarzyszenia Jezusowi, ni jego Mistrz. Twarda mowa Jezusa w Kafarnaum, jak
wskazuj niektórzy egzegeci, by a dla Judasza punktem zwrotnym. Judasz nie udzi si ju ,
e Jezus spe ni jego oczekiwania. Zdecydowanie odrzuci wi c Jezusa w sercu. I chocia Go
odrzuci , jednak nie odszed od Niego, jak uczynili to w tym momencie inni uczniowie. I ten
nie wewn trzny opór wobec Jezusa z czony z cynicznym pozostaniem z Nim, uczyni
Judasza twardym.
W czasie Ostatniej Wieczerzy po zapowiedzi zdrady Judasz sam pyta, czy jest zdrajc . Jezus
odpowiada mu: Ty powiedzia . Judasz odchodzi z Wieczernika przed ustanowieniem
Eucharystii. A by a noc — dodaje lakonicznie Jan. Szczegó dok adnie zapami tany przez
wiadka, który widzia , jak otwieraj si drzwi na ciemno tarasu i jak w mrokach znika
posta zdrajcy biegn cego ku swej zgubie. Ten obraz godny wielkiego pisarza przywodzi na
my l inny obraz: obraz jeszcze bardziej nieprzeniknionych ciemno ci, w które wci gany
przez potworny los i na lepo wiedziony przez grzech zapada ów cz owiek, którego opór
uczyni twardym (H. Daniel–Rops).
Po odej ciu z Wieczernika Judasz pojawia si na Górze Oliwnej na czele nieprzyjació
Jezusa. I
cho Jezus uprzedza zdradziecki poca unek Judasza s owami: Judaszu,
poca unkiem wydajesz Syna Cz owieczego? i sam siebie wydaje w r ce nieprzyjació , to
jednak Judasz spe nia swój haniebny czyn zdrajcy. Ca uje Mistrza, cho ten znak okaza si
zupe nie zb dny dla wydania Jezusa.
Na czym polega istota grzechu zdrady? Dlaczego w momencie zrozumienia swojego b du
Judasz nie mia odwagi prosi Jezusa, jak Piotr, o przebaczenie? Kiedy Judasz odrzuci
ostatecznie Jezusa, zamkn si w sobie. Odt d prowadzi podwójn gr . Powoli stawa si
nie tylko twardy, ale tak e i
cyniczny. I
w
nie ta podwójna gra ostatecznie
zdemoralizowa a Judasza i doprowadzi a go do odegrania roli zdrajcy. D ugi opór wobec
Jezusa uczyni serce Judasza zdradliwym. Podwójna gra uczyni a Judasza diab em.
c diab em sta si jednocze nie ma ym cz owiekiem, który wszystkich wykorzystuje i na
wszystkim zarabia. Podkradanie ze wspólnej kasy, oszustwa, podst p i zdrada, to owoce
jego cynicznego towarzyszenia Jezusowi. Z alem chciwca patrzy na marnowanie
drogocennego olejku nardowego, który Maria wylewa na nogi Jezusa. Sam te proponuje si
arcykap anom jako zdrajca,
daj c za ten czyn wynagrodzenia. Oni daj mu 30 srebrników.
Jest to suma, jak prawo Moj esza wyznacza za niewolnika (por. Wj 21, 32).
Serce tych, którzy wiadomie krocz podwójn drog zawsze si deprawuje. Deprawuje si
serce cz owieka o podwójnej moralno ci. Historia Ko cio a, tak e w naszych czasach,
nieustannie potwierdza to, co Ewangeli ci chcieli nam przekaza wspominaj c tak cz sto
Judasza i opowiadaj c nam jego haniebn histori . Diabe jest znudzony, diabe niedosz y
mnich (C. S. Lewis).
Ka dy cz owiek ma chwile zw tpienia, zagubienia i niepewno ci. Mieli je tak e wszyscy
Aposto owie. W takich momentach trzeba przyjmowa postaw prawego szukania wyj cia
z trudno ci. Je eli cz owiek jest uczciwy wobec siebie i pragnie by uczciwym wobec Boga,
to — pomimo swojego zagubienia czy wr cz n dzy moralnej — zawsze odnajdzie w
ciw
drog do Boga. Cz owiek otwarty i szczery, nawet je eli ulega ludzkiej s abo ci, nigdy nie
stanie si twardy i cyniczny.
Pro my, aby g boka wiadomo realnego niebezpiecze stwa p yn cego z si przeciwnych
Bogu, które dzia aj w nas, czyni a nas lud mi pokornymi, lud mi zaufania, szczero ci.
Pro my, aby my mieli odwag wypowiada otwarcie przed sob , przed Bogiem i przed
Ko cio em nasze niewierno ci, zdrady, oszustwa. Pro my, aby my nie pozwolili
demoralizowa si naszemu sercu.
2. Wydanie si w r ce nieprzyjació
Opis pojmania ukazany jest nie tyle jako uwi zienie Jezusa przez arcykap anów, dowódców
stra y wi tynnej i starszych (por. k 22, 52), ale raczej jako Jego dobrowolne wydanie si
w ich r ce. W ca ym opisie pojmania Jezus ca kowicie panuje nad sytuacj . Nawet na chwil
nie traci nad ni kontroli. Samo aresztowanie wspomniane jest zaledwie w ko cowej cz ci
opisu ( k 22, 54). Rola t umu uzbrojonego w kije i miecze zredukowana jest w Ewangelii
ukaszowej i Janowej do roli wiadków s ów i czynów Jezusa. W ten sposób Ewangeli ci
podkre laj , e Jezus sam dobrowolnie przyjmuje kielich m ki z r ki swojego Ojca.
Jan Ewangelista ponadto wyra nie ukazuje, i Jezus posiada Bosk w adz nad swoimi
nieprzyjació mi. Na Jego pytanie: Kogo szukacie? Jego wrogowie odpowiedzieli Mu: Jezusa
z Nazaretu. Kiedy us yszeli odpowied Jezusa Ja jestem, cofn li si i upadli na ziemi .
owa Ja jestem przywo uj nam na pami s owa Jahwe powiedziane do Moj esza: Jestem,
który jestem (Wj 3, 14). W chwili aresztowania Jezus objawia swoim wrogom swoje
Bóstwo, a mimo to dobrowolnie wydaje si w ich nieprawe r ce. To dobrowolne wydanie
si w r ce wrogów sam przepowiedzia : Ja ycie moje oddaj , aby je potem znów odzyska .
Nikt Mi go nie zabiera, lecz Ja od siebie je oddaj . Mam moc je odda i mam moc je znów
odzyska . Taki nakaz otrzyma em od mojego Ojca (J 10, 17).
W
obecnej modlitwie kontemplujmy Jezusa, który dobrowolnie oddaje si w
r ce
nieprzyjació . Podziwiajmy Jego m
uleg
. Idzie na m
jak baranek na rze
prowadzony, jak owca niema wobec strzyg cych j , tak On nie otworzy ust swoich (Iz 53,
7). Pro my Jezusa, aby Jego postawa by a dla nas wezwaniem do na ladowania Go w tym,
co dla nas najtrudniejsze i najbole niejsze: w znoszeniu wszystkich krzywd i wszelkiej
zniewagi i we wszelkim ubóstwie, tak zewn trznym jak i duchowym, je li tylko naj wi tszy
Majestat twój zechce mi wybra i przyj
do takiego rodzaju i stanu ycia ( D, 98).
3. Przesta cie, dosy !
Towarzysze Jezusa widz c, na co si zanosi, zapytali: Panie, czy mamy uderzy mieczem?
I który z nich uderzy s ug najwy szego kap ana i odci mu prawe ucho. Lecz Jezus
odpowiedzia : Przesta cie, dosy ! I dotkn wszy ucha, uzdrowi go.
Aposto owie towarzysz cy Jezusowi w Ogrodzie Oliwnym nie rozumiej jeszcze Jego misji,
nie rozumiej tego, co teraz czyni. Kieruj si mentalno ci starego prawa: Twe oko nie
dzie mia o lito ci. ycie za ycie, oko za oko, z b za z b, r ka za r
, noga za nog (Pwt
19, 21). Pytaj wprawdzie Jezusa, czy maj broni Go mieczem, ale zanim jeszcze us yszeli
Jego odpowied , Piotr uderzy s ug najwy szego kap ana i odci mu prawe ucho. Jezus nie
akceptuje jednak ich przemocy. Nie pozwala broni si mieczem. Natychmiast zatrzymuje
ich zbrojn akcj mówi c: Przesta cie, dosy ! S owa Jezusa s wyrazem Jego
zniecierpliwienia wobec uczniów. Nie rozumiej oni najtrudniejszego przykazania
mi owania nieprzyjació . Nawet to ma e z o, które wyrz dzili s udze, Jezus naprawia
w sposób cudowny: dotkn wszy ucha, uzdrowi s ug .
Jezus nie zrzuca na innych z a, które spad o na Niego. Bierze je na siebie, by ponie
i zawiesi na krzy u. Jako pierwszy przerywa
cuch ludzkiej nieprawo ci, przekazywany
z pokolenia na pokolenie. Swoj postaw zaprasza nas do na ladowania Go. Przykazanie:
mi ujcie waszych nieprzyjació (Mt 5, 44) jest wezwaniem, aby my
o dobrem zwyci ali
(por. Rz 12, 21). Je eli Chrystus odda za nas ycie swoje, my tak e winni my oddawa
ycie
za braci (1 J 3, 16).
W
codziennym naszym yciu, kiedy spotykaj nas nawet drobne krzywdy,
niesprawiedliwo ci, jeste my kuszeni, aby odp aca
em za z o. Nasze przykre
i niecierpliwe odpowiedzi, gniew, podtrzymywane urazy, ch
zemsty demaskuj nasz brak
mi
ci nieprzyjació . W tej kontemplacji zobaczmy ca nasz ludzk bezradno i niemoc
wobec najmniejszych krzywd, niesprawiedliwo ci, które nas spotykaj . Zobaczmy, jak
bardzo jeszcze kierujemy si ch ci odwetu; jak bardzo g boko tkwi w nas drobne nieraz
urazy, których nie umiemy odda Bogu do ko ca; jak bardzo przylegamy do starego prawa,
które nie zna lito ci, ale stosuje tward zasad : ycie za ycie, oko za oko, z b za z b, r ka
za r
, noga za nog . Pro my Jezusa, który obarcza siebie naszymi cierpieniami, aby my
dostrzegli nasz starotestamentaln mentalno . Pro my, aby my wzorem Chrystusa, bior c
na siebie brzemiona innych, przerywali
cuch z a, który zniewala ludzko .
4. Wyszli cie z mieczami i kijami jak na zbójc
Chocia Jezus nie odp aca z em za z o, ale sam bierze je na siebie, to jednak nie waha si
demaskowa z a. Mi
nieprzyjació nie oznacza bowiem pochwa y dla
niesprawiedliwo ci i z a. W dobrze rozumianej mi
ci nieprzyjació nie ma l ku. L k
wobec nieprzyjaciela sprawia, e w sytuacjach nieporozumie i konfliktów przyjmujemy
postaw cierpi tniczego wycofania si z ycia i pasywnej uleg
ci. Nierzadko postawa ta
jeszcze bardziej rozpala gniew i agresj cz owieka, który nie umie lub te nawet nie chce
rozpozna najg bszych motywów swojego dzia ania.
Jezus nie l ka si tych, którzy Go krzywdz . Z naciskiem podkre la, e to, co Go spotyka,
jest niesprawiedliwo ci i bezprawiem: Wyszli cie z mieczami i kijami jak na zbójc ? Gdy
codziennie bywa em u was w wi tyni, nie podnie li cie r k na Mnie, lecz to jest wasza
godzina i panowanie ciemno ci. Post powanie arcykap anów wobec Jezusa cechuje podst p
i nieuczciwo . Dzia aj , podobnie jak Judasz, pod wp ywem szatana.
Mi
nieprzyjació wyra a si z jednej strony w odwa nym zatrzymaniu z a na sobie i
w przezwyci aniu go dobrem; z drugiej za w trosce o duchowe dobro cz owieka, który nas
krzywdzi. Jezus w spotkaniu z lud mi, którzy s wobec Niego niesprawiedliwi, wyra a
trosk o ich najg bsze duchowe dobro. Je eli le powiedzia em, udowodnij, co by o z ego.
A je eli dobrze, to czemu Mnie bijesz? (J 18, 23) — powie Jezus s udze najwy szego
kap ana, kiedy ten uderzy Go niesprawiedliwie w czasie przes uchania. Tymi s owami
Chrystus zwraca uwag s udze nie tylko na niesprawiedliwo , której doznaje, ale tak e na
krzywd , jak on sam wyrz dza sobie swoim nieuczciwym post powaniem. Pytaniem:
Czemu Mnie bijesz? Jezus wzywa go do refleksji i zastanowienia si nad sob : Kim ty jeste ,
cz owieku? Co ty robisz z sob samym bij c bezbronnego i niewinnego cz owieka, który stoi
przed tob ? W pytaniu Jezusa zawiera si wezwanie do widzenia siebie w prawdzie i do
wewn trznego nawrócenia. Podobne pytanie pe ne mi
ci i troski zada Jezus Judaszowi:
Przyjacielu, po co przyszed ? (Mt 26, 50) — Przyjacielu, co ty robisz ze sob ? Dok d
zmierzasz? Jaki b dzie twój koniec, je eli dalej tak b dziesz post powa ? W pytaniach
Jezusa nie ma cienia zemsty, nienawi ci czy ironii, ale jedynie pragnienie udzielenia
pomocy cz owiekowi w jego zagubieniu i s abo ci.
Dla nas, którzy tak atwo czujemy si zranieni najmniejsz niesprawiedliwo ci , jest rzecz
bardzo trudn oddzieli niech i pragnienia zemsty od demaskowania z a i udzielania
pomocy duchowej krzywdzicielowi. Nie jest bynajmniej rzecz prost oddzieli grzech od
grzesznika, krzywd od krzywdziciela, s abo od cz owieka s abego. Potrzeba do tego
wielkiej wolno ci wewn trznej wobec doznanej niesprawiedliwo ci i krzywdy. Kiedy
jeste my ma o jeszcze wiadomi siebie, kiedy podtrzymujemy wewn trzne poczucie
krzywdy, wówczas napominanie, zwracanie uwagi, domaganie si sprawiedliwo ci mo e
atwo sta si zracjonalizowanym odruchem niech ci i zemsty. St d te zanim b dziemy
kogokolwiek upomina , potrzebujemy modlitwy o
wewn trzn wolno i o
ducha
przebaczenia.
W obecnej kontemplacji przywo ajmy kilka sytuacji, w których doznali my, naszym
zdaniem, niesprawiedliwego traktowania. Jaki by nasz pierwszy spontaniczny odruch
w takiej sytuacji: zamykanie si w sobie, obra anie si , zaci te milczenie, czy te odwrotnie
— odruchowe wypowiadanie alu, odcinanie si przykrym s owem? Czy w sytuacji
skrzywdzenia i niesprawiedliwo ci pokonywali my i przekraczali my nasze naturalne
spontaniczne odruchy? Przedstawmy Jezusowi owoce naszej refleksji nad sob i pro my Go,
aby Jego wolno i odwaga wobec niesprawiedliwego traktowania Go by y dla nas szko
mi
ci nieprzyjació .
5. Ucieczka Aposto ów
Kiedy Jezusa aresztowano, uczniów ogarn paniczny l k. Opu cili Go wszyscy (uczniowie)
i uciekli (Mk 14, 50). L k uczniów by — po ludzku rzecz bior c — mocno uzasadniony.
Wszelkie rozruchy i bunty maj ce cho by ma y wyd wi k polityczny w Palestynie
w czasach Jezusa topiono bezlito nie we krwi.
Jezus, Bóg–Cz owiek zosta zdradzony, opuszczony. Otoczony dot d yczliwo ci , mi
ci
i przyja ni Matki, przybranego Ojca, prostych, ale przecie bardzo oddanych Mu uczniów,
w
Ogrójcu do wiadczy nagle jednego z
najbardziej przykrych ludzkich odczu :
osamotnienia, opuszczenia i zdrady.
W
obecnej kontemplacji chciejmy najpierw wczu si w
osamotnienie Jezusa
pozostawionego przez najbli szych, a nast pnie przywo ajmy tak e nasze do wiadczenia
opuszczenia, samotno ci, zdrady. Przypomnijmy sobie ból z nimi zwi zany. Z jakimi
osobami zwi zany jest ten ból i cierpienie? Przypomnijmy sobie tak e odruchowy al, jaki
rodzi si czy te jeszcze rodzi si w nas.
W naszym yciu byli my nie tylko odrzucani, opuszczani i zdradzani, ale sami tak e
odrzucali my, opuszczali my, a mo e nawet zdradzali my innych. Przypomnijmy sobie
osoby i sytuacje, w których mia o to miejsce. Chciejmy wczu si w ból tych, których
zranili my. Pro my, aby my zrozumieli, i w swojej m ce Jezus wzi na siebie nie tylko
bolesne do wiadczenie wszystkich osamotnionych, opuszczonych i zdradzonych, ale tak e
grzech odrzucania innych, grzech gardzenia innymi, grzech zdrady. Dzi kujmy Mu, i od
chwili pojmania bierze na siebie i przezwyci a ca nasz niezdolno do przyjmowania
i dawania mi
ci.
VIII. JEZUS PRZED WYSOK RAD
Ci za , którzy pochwycili Jezusa, zaprowadzili Go do najwy szego kap ana, Kajfasza, gdzie
zebrali si uczeni w Pi mie i starsi. (...) Tymczasem arcykap ani i ca a Wysoka Rada szukali
fa szywego wiadectwa przeciw Jezusowi, aby Go zg adzi . Lecz nie znale li, jakkolwiek
wyst powa o wielu fa szywych wiadków. W ko cu stan li dwaj i zeznali: On powiedzia :
Mog zburzy przybytek Bo y i w ci gu trzech dni go odbudowa . Wtedy powsta najwy szy
kap an i rzek do Niego: Nic nie odpowiadasz na to, co oni zeznaj przeciwko Tobie? Lecz
Jezus milcza . A najwy szy kap an rzek do Niego: Poprzysi gam Ci na Boga ywego,
powiedz nam: Czy Ty jeste Mesjasz, Syn Bo y? Jezus mu odpowiedzia : Tak, Ja Nim jestem.
Ale powiadam wam: Odt d ujrzycie Syna Cz owieczego, siedz cego po prawicy
Wszechmocnego i nadchodz cego na ob okach niebieskich. Wtedy najwy szy kap an rozdar
swoje szaty i rzek : Zblu ni . Na có nam jeszcze potrzeba wiadków? Oto teraz s yszeli cie
blu nierstwo. Co wam si zdaje? Oni odpowiedzieli: Winien jest mierci. Wówczas zacz li
plu Mu w twarz i bi Go pi ciami, a inni policzkowali Go i szydzili: Prorokuj nam,
Mesjaszu, kto Ci uderzy ? (...) A gdy nasta ranek, wszyscy arcykap ani i starsi ludu
powzi li uchwa przeciw Jezusowi, eby Go zg adzi (Mt 26, 57–68; 27, 1).
Skoro dzie nasta , zebra a si starszyzna ludu, arcykap ani i uczeni w Pi mie i kazali
przyprowadzi Go przed swoj Rad . Rzekli: Je li Ty jeste Mesjasz, powiedz nam! On im
odrzek : Je li wam powiem, nie uwierzycie Mi, i je li was zapytam, nie dacie Mi odpowiedzi.
Lecz odt d Syn Cz owieczy siedzie b dzie po prawej stronie Wszechmocy Bo ej. Zawo ali
wszyscy: Wi c Ty jeste Synem Bo ym? Odpowiedzia im: Tak. Jestem Nim. A oni zawo ali:
Na co nam jeszcze potrzeba wiadectwa? Sami przecie s yszeli my z ust Jego ( k 22, 66–
71).
Obraz dla obecnej kontemplacji: Zatrzymajmy si na jednym obrazie — przedstawmy sobie
Jezusa poni anego wobec Wysokiej Rady. Zauwa my bicie Go pi ciami, policzkowanie
Go, plucie na Niego. Dostrze my te , i Jezus znosi wszystkie te obelgi i niesprawiedliwo ci
z wewn trznym pokojem.
Pro ba o owoc kontemplacji: Pro my o to, o co wypada prosi w czasie (rozwa ania) m ki,
a mianowicie o bole wespó z Chrystusem pe nym bole ci, o udr
serca z Chrystusem
udr czonym, o zy i m
wewn trzn z powodu tak wielkiej m ki, któr Chrystus wycierpia
za mnie ( D, 203). Pro my tak e, aby my na laduj c postaw Jezusa, przyjmowali z pokor
niesprawiedliwe s dy i opinie, z którymi mo emy si spotka w naszym yciu.
1. Nocne przes uchanie
Aresztowanego Jezusa stra
wi tynna, po przes uchaniu u Annasza, powiod a do Kajfasza,
wokó którego zebra a si ca a starszyzna ydowska. Chrystus staje wobec tych, którym
wielokrotnie mówi biada, których nazywa grobami pobielanymi: Biada wam, uczeni
w Pi mie i faryzeusze, ob udnicy! Bo podobni jeste cie do grobów pobielanych, które
z zewn trz wygl daj pi knie, lecz wewn trz pe ne s ko ci trupich i wszelkiego plugastwa
(Mt 23, 27).
W czasie przes uchania Wysoka Rada stawiaj c zarzuty Jezusowi powo ywa a si na
wiadków. Ewangeli ci nazywaj jednak tych wiadków fa szywymi. Wszyscy oni pl tali
si w zeznaniach, poniewa by y one fabrykowane, bez wi kszej troski o jak kolwiek
dok adno i precyzj . Oskar enia te polega y g ównie na przytaczaniu zniekszta conych
wypowiedzi Jezusa, których nie usi owano bynajmniej wyja nia . wiadectwa przeczy y
sobie nawzajem. I cho podstawieni wiadkowie kompromitowali ca y proces, to jednak nie
przejmowano si zbytnio tym faktem. Ci sami faryzeusze, którzy znani byli z legalnej
dok adno ci i jurydycznej przesady, w przypadku Jezusa nie robili sobie najmniejszych
wyrzutów z powodu amania prawa wobec Jego Osoby. Sprawa Jezusa wydawa a si im tak
oczywista i przewaga nad bezbronnym cz owiekiem tak wielka, i nikt specjalnie nie stara
si stwarza pozorów rzeczywistego procesu s dowego. Proces ten by jawnym bezprawiem.
Aby zako czy ten kompromituj cy chaos przes uchania postawiono w ko cu dwóch
wiadków. Mieli oni ratowa t parodi s du. Obaj zgodnie zeznali, e Jezus powiedzia , i
mo e zburzy przybytek Bo y i w ci gu trzech dni go odbudowa . Wtedy powsta najwy szy
kap an i rzek do Niego: Nic nie odpowiadasz na to, co oni zeznaj przeciwko Tobie? Lecz
Jezus milcza . Ale tak e i te wiadectwa by y fa szywe, poniewa opiera y si na
zniekszta conym rozumieniu nauki Jezusa. Jezus nie zagra
wi tyni zbudowanej
z kamienia r kami ludzkimi. wi tyni t kocha i podziwia , jak ka dy pobo ny yd. Jezus
mówi o wi tyni swojego cia a zapowiadaj c swoj
mier i zmartwychwstanie.
I chocia arcykap an wezwa Jezusa, aby udzieli zdecydowanej odpowiedzi na ten
konkretny zarzut, to jednak Jezus milcza . Ci ludzie nie przes uchiwali Go, aby odkry
prawd . Oni nie szukali prawdy. Za lepieni nienawi ci i l kiem o siebie byli niezdolni do
szukania prawdy. Cz owiek ogarni ty nami tno ci nie jest zdolny us ysze i zrozumie
bli niego, który mówi prawd . Na wszystko bowiem patrzy poprzez pryzmat swojej
nami tno ci. Aby przerwa k opotliwe milczenie, arcykap an zapyta Jezusa: Poprzysi gam
Ci na Boga ywego, powiedz nam: Czy Ty jeste Mesjasz, Syn Bo y? I chocia arcykap an
by cz owiekiem ogarni tym l kiem i nienawi ci , wezwa imienia Bo ego. Teraz Jezus nie
móg d
ej milcze . Musia da
wiadectwo prawdzie. W
nie po to przyszed na wiat.
Nie dba o to, i
wiadectwo nie b dzie przyj te, ale zostanie obrócone przeciwko Niemu.
Po tym uroczystym wezwaniu arcykap ana Jezus jasno i zdecydowanie odpowiedzia : Tak,
Ja Nim jestem. Ale powiadam wam: Odt d ujrzycie Syna Cz owieczego, siedz cego po
prawicy Wszechmocnego i nadchodz cego na ob okach niebieskich.
Dawanie wiadectwa prawdzie nie mo e by uzale nione od korzystnych okoliczno ci
zewn trznych czy te od nastrojów wewn trznych. Kiedy przywódcy narodu wybranego,
wzywaj c na wiadka samego Boga Jahwe, zadaj Jezusowi pytanie o Jego pochodzenie
i Jego misj , Jezus musi przemówi . Jako odpowiedzialni za naród mieli prawo wiedzie ,
kim jest Ten, który podaje si za Mesjasza i jaka jest Jego misja, nawet je eli nie uznaj
Jego pos ania, ale pot pi Go w imieniu ca ego narodu i ska na mier . Prawda pozostaje
prawd niezale nie od tego, czy jest akceptowana czy te odrzucana przez ludzi. Jezus daje
wiadectwo Prawdzie za cen swojego ycia. Odt d za przyk adem Jezusa wielu Jego
uczniów b dzie wi zionych, upokarzanych, wy miewanych, torturowanych, skazywanych
na mier tylko dlatego, e wobec niesprawiedliwych s dów i w adców przyznawa si b
odwa nie, i s uczniami Jezusa.
Na t pe
majestatu odpowied Jezusa: Tak, Ja Nim jestem, arcykap an rozdar szaty.
Trzask rozdzieranego materia u zmiesza si ze s owami: Zblu ni . Na có nam jeszcze
potrzeba wiadków? Oto teraz s yszeli cie blu nierstwo. Co wam si zdaje? Oni
odpowiedzieli: Winien jest mierci. Wybuch okrzyk histerycznego oburzenia.
Po zako czeniu nocnej narady Jezus zosta przekazany stra y wi tynnej. Nast pi a
wówczas wstrz saj ca scena. Zacz li plu Mu w twarz i bi Go pi ciami, a inni
policzkowali Go i szydzili: Prorokuj nam, Mesjaszu, kto Ci uderzy ? H. Daniel–Rops tak
komentuje t scen : Ju nikt nie kry si ze swoj nienawi ci i nie hamowa jej w aden
sposób. Nie trzeba by o zach ca tych ludzi o psychice lokajskiej, by nadu ywali w adzy nad
cz owiekiem zdanym na ich ask . Zreszt któ im poleci , by Jezusa szanowali? Nienawi
wybuch a w sposób najbardziej dziki, ale mo e i najprawdziwszy. U dostojników wi tyni
by a jeszcze zawoalowana pozorami praworz dno ci; tu w ród tego wyj cego mot ochu,
zrzuci a zupe nie mask . Tak wi c dos ownie wype nione zosta o proroctwo Izajasza
o cierpi cym S udze Jahwe oraz proroctwo Psalmu 22, którym modli si sam Jezus na
krzy u: Poda em grzbiet mój bij cym i policzki moje rw cym Mi brod (Iz 50, 6). Ja za
jestem robak, a nie cz owiek, po miewisko ludzkie i wzgardzony u ludu. Szydz ze mnie
wszyscy, którzy na mnie patrz , rozwieraj wargi, potrz saj g ow : Zaufa Panu, niech e
go wyzwoli, niech e go wyrwie, je li go mi uje (Ps 22, 7–9).
Do narodu wybranego przyszed wreszcie d ugo oczekiwany Mesjasz, którego od dawna
zapowiadali prorocy. Przyszed Ten, za którym t skni y ca e pokolenia. Przyszed
i uroczy cie o wiadczy : Ja nim jestem. I w
nie w momencie uroczystego objawienia si
prawowitym przedstawicielom narodu wybranego, dozna od nich najg bszego poni enia,
pogardy i odrzucenia. Cz owiek splun Bogu–Cz owiekowi w twarz. Gdyby oblicze Jezusa
mia o w tym momencie majestatyczny blask, jaki Mu przypisujemy, to ci nieprawi ludzie
trzymaliby si z daleka. Ale Jezus upodobni si do szarego cz owieka. Upodobni si do
ludzi zm czonych, przepracowanych, pokrzywdzonych, sponiewieranych, poni anych,
prze ladowanych za prawd , za wiar . Nie ma ludzkiego udr czenia, którego nie mo na by
odkry w udr czeniu i sponiewieraniu Syna Bo ego.
Kontempluj c odwag Jezusa w Jego dawaniu wiadectwa prawdzie pytajmy siebie, jaka
jest prawda o nas samych; czy intymna wi z Osob Jezusa jest dla nas najwy sz
warto ci , która decyduje o naszym sposobie my lenia, odczuwania, o dokonywanych
wyborach, podejmowanych decyzjach? Czy nasza przynale no do Jezusa okre la nasz
to samo i nasz misj
yciow ? Czy byliby my zdolni odda
ycie dla Jezusa, tak e
w mierci m cze skiej? To pytanie mo e nam wyda si niepotrzebne i nierealne w naszej
sytuacji. A jednak pytanie to mo e by wa ne. Za nim kryje si bowiem pytanie o nasz
odwag dawania wiadectwa Jezusowi. Nie szukajmy odpowiedzi na zadane pytania
w naszych my lach, ale odwo ajmy si do naszego codziennego ycia, szczególnie za do
naszej mi
ci bli niego. Nie byliby my w stanie odda
ycia dla Chrystusa, gdyby my nie
oddawali ycia dla naszych bli nich. Co chcieliby my powiedzie Jezusowi poni anemu
i
upokarzanemu o
naszym wiadectwie dawanym Jemu? Za co chcieliby my Mu
podzi kowa ? Za co chcieliby my Go przeprosi ?
2. Poranne przes uchanie i wyrok Wysokiej Rady
Skoro dzie nasta , zebra a si starszyzna ludu, arcykap ani i uczeni w Pi mie i kazali
przyprowadzi Go przed swoj Rad .
Przed podbiciem Palestyny przez Rzymian Sanhedryn posiada realn w adz : wybiera
króla, w czasie jego nieobecno ci sprawowa rz dy. Pod okupacj rzymsk mia ju tylko
prawo s dzenia w sprawach religijnych (J.–P. Roux). Po przes uchaniu u najwy szego
kap ana Kajfasza, jeszcze w nocy kap ani i uczeni biegali po ca ym mie cie, aby w trybie
natychmiastowym w bardzo wczesnych godzinach rannych zwo
Wysok Rad . Ci gle
ten sam po piech; on to wprawia ca y ten dzie w jaki gor czkowy rytm, w po piech
zbrodni. Skoro tylko mrok okryje wzgórza (otaczaj ce Jerozolim ) rozpocznie si oficjalna
Pascha: aden z tych pobo nych ydów nie móg o tym zapomnie (H. Daniel–Rops).
Cz onkowie Sanhedrynu zdawali sobie spraw , e maj bardzo ma o czasu. Nale
o si
bardzo spieszy .
Postawienie Jezusa przed Wysok Rad mia o charakter przes uchania, a nie formalnego
du. Przeciwnicy Jezusa zdecydowali ju dawno o Jego mierci. Obecnie, przed wydaniem
Go w r ce rzymskiego prokuratora, pragn jedynie formalnego potwierdzenia dla podj tej
wcze niej decyzji. A gdy nasta ranek (...) powzi li uchwa przeciw Jezusowi, eby Go
zg adzi .
Przes uchanie przed Wysok Rad by o podobne do wcze niejszego przes uchania przed
najwy szym kap anem Kajfaszem. Teraz zaniechano ju tylko oskar enia o wzbudzanie
rozruchów, bo bardzo ma o by o dowodów na to, by Jezus chcia burzy
wi tyni (H.
Daniel–Rops). Tym kolejnym przes uchaniem chciano jedynie sprowokowa Jezusa do
wyznania, e jest Synem Bo ym, gdy ono mog o stanowi podstaw do oskar enia
o blu nierstwo. St d te Wysoka Rada a dwa razy zadaje Jezusowi pytanie o Jego
to samo : Je li Ty jeste Mesjasz, powiedz nam! Po pozytywnej odpowiedzi Jezusa pytaj
raz jeszcze: Wi c Ty jeste Synem Bo ym?
Podobnie jak w przes uchaniu nocnym u Kajfasza, tak i teraz ludzie ci nie byli uczciwi
wobec Jezusa. Nie szukali prawdy. Nie nurtowa o ich pytanie, kim jest naprawd ten
Cz owiek. Szukali jedynie pretekstu, aby jak najszybciej mogli Go oskar
, pot pi
i skaza na mier w majestacie swojego prawa. Chcieli zyska na czasie. Zdawali sobie
spraw , i wymuszenie na Pi acie skazania tego Cz owieka na mier nie b dzie proste.
Jezus otwarcie demaskuje ich zak amanie: Je eli wam powiem, nie uwierzycie Mi, i je li was
zapytam, nie dacie odpowiedzi. Tragizm sytuacji polega na tym, i s d Wysokiej Rady,
przed którym staje Wcielony Syn Bo y, wyst puje w imieniu Jahwe, Jedynego Boga.
Kontempluj c Syna Bo ego staj cego przed ludzkim s dem, chciejmy sobie u wiadomi , i
w ten sposób Jezus bierze na siebie grzechy nies usznego s dzenia i pot piania, wszystkie
niesprawiedliwie wydane wyroki. S dzenie i pot pianie drugiego cz owieka jest wielkim
grzechem, wchodzi bowiem w kompetencje samego Boga. Jezus powie wyra nie: Nie
cie, aby cie nie byli s dzeni (Mt 7, 1). Ostatecznie tylko do Boga nale y wydawanie
decyzji o tym, kim jest naprawd cz owiek i na co naprawd zas uguje swoim yciem
i post powaniem. Tylko sam Bóg ma bezpo redni dost p do ludzkiego serca i On jeden wie,
co naprawd kryje si w cz owieku. Niesprawiedliwe s dzenie Jezusa niech b dzie dla nas
wezwaniem do szukania prawdy w naszych s dach i ocenach ludzi. Pro my tak e, aby my
na laduj c postaw Jezusa, przyjmowali z pokor niesprawiedliwe s dy i opinie, z którymi
mo emy si spotka w naszym yciu.
3. Mesjasz, Syn Cz owieczy, Syn Bo y
Jezus daj c wiadectwo o sobie i swojej misji, u ywa trzech tytu ów: Mesjasz, Syn
Cz owieczy, Syn Bo y. W tych trzech imionach Jezusa widzimy stopniowe ods anianie Jego
prawdy o sobie. Tytu
Mesjasza by dla ydów wspó czesnych Jezusowi bardzo
dwuznaczny, poniewa sugerowa wizj przywódcy politycznego, który wyzwoli naród
wybrany spod panowania rzymskiego oraz odbuduje polityczne królestwo Izraela. Aby tytu
Mesjasza by dobrze zrozumiany, Jezus nazywa siebie tak e Synem Cz owieczym. Jezus
odwo uje si tutaj przede wszystkim do proroctwa Daniela: A oto na ob okach nieba
przybywa jakby Syn Cz owieczy. Podchodzi do Przedwiecznego i wprowadzaj Go przed
Niego. Powierzono Mu panowanie, chwa i w adz królewsk , a s
y Mu wszystkie
narody (Dn 7, 13–14). Tytu
Syn Cz owieczy posiada atrybuty, którymi przewy sza
Mesjasza, zwanego inaczej synem Dawida: pochodzi bowiem ze wiata Boskiego,
transcendentnego (X. L. Dufour). Trzeci wreszcie tytu : Syn Bo y k adzie kres wszelkim
tpliwo ciom, kim jest Jezus. Podanie si za Syna Bo ego oznacza wi c szczyt
Objawienia.
Wiara w Jezusa jako Syna Bo ego jest punktem wyj cia do rozwa ania tajemnic
Paschalnych Chrystusa. M ka i mier Jezusa maj niesko czon Bosk moc zbawcz tylko
dzi ki Jego Bóstwu. w. Ignacy w
wiczeniach duchownych zach ca, aby rozwa
, jak
Bóstwo ukrywa si w czasie m ki Jezusa ( D, 196). To w
nie Bóstwo Jezusa sprawia, i
wydarzenia, które w kategoriach ludzkich by yby tylko upokorzeniem, kl sk i mierci ,
staj si ostatecznie ród em zwyci stwa, wywy szenia i ycia. Mówi o tym Izajasz: Po
udr kach swej duszy, ujrzy wiat o i nim si nasyci. (...) W nagrod przydziel Mu t umy,
i posi dzie mo nych jako zdobycz za to, e Siebie na mier ofiarowa (Iz 53, 11–12). Takie
nie zwyci skie zako czenie historii swojego ycia zapowiada Jezus ludziom, którzy
skazuj Go na mier krzy ow : Lecz odt d Syn Cz owieczy siedzie b dzie po prawej
stronie Wszechmocy Bo ej.
Wyra my wiar , i Jezus, który stoi przed niesprawiedliwym ludzkim s dem, jest
prawdziwie Synem Bo ym, Panem nieba i ziemi, a panowanie Jego jest wiecznym
panowaniem, które nie przeminie (Dn 7, 14).
IX. ZAPARCIE SI PIOTRA
Wówczas Jezus rzek do nich: Wy wszyscy zw tpicie we Mnie tej nocy. Bo jest napisane:
Uderz pasterza, a rozprosz si owce stada. Lecz gdy powstan , uprzedz was do Galilei.
Odpowiedzia Mu Piotr: Cho by wszyscy zw tpili w Ciebie, ja nigdy nie zw tpi . Jezus mu
rzek : Zaprawd , powiadam ci: Jeszcze tej nocy, zanim kogut zapieje, trzy razy si Mnie
wyprzesz. Na to Piotr: Cho by mi przysz o umrze z Tob , nie wypr si Ciebie. Podobnie
zapewniali wszyscy uczniowie. (...)
Ci za , którzy pochwycili Jezusa, zaprowadzili Go do najwy szego kap ana, Kajfasza, gdzie
zebrali si uczeni w Pi mie i starsi. A Piotr szed za Nim z daleka, a do pa acu najwy szego
kap ana. Wszed tam na dziedziniec i usiad mi dzy s
, aby widzie , jaki b dzie wynik.
(...)
Piotr za siedzia zewn trz na dziedzi cu. Podesz a do niego jedna s
ca i rzek a: I ty
by
z Galilejczykiem Jezusem. Lecz on zaprzeczy temu wobec wszystkich i rzek : Nie wiem,
co mówisz. A gdy wyszed ku bramie, zauwa
a go inna i rzek a do tych, co tam byli: Ten
by z Jezusem Nazarejczykiem. I znowu zaprzeczy pod przysi
: Nie znam tego Cz owieka.
Po chwili ci, którzy tam stali, zbli yli si i rzekli do Piotra: Na pewno i ty jeste jednym
z nich, bo i twoja mowa ci zdradza. Wtedy pocz si zaklina i przysi ga : Nie znam tego
Cz owieka. I w tej chwili kogut zapia . Wspomnia Piotr na s owo Jezusa, który mu
powiedzia : Zanim kogut zapieje, trzy razy si Mnie wyprzesz. Wyszed na zewn trz i gorzko
zap aka (Mt 26, 31–35. 57–75).
...Kto inny pocz zawzi cie twierdzi : Na pewno i ten by razem z Nim; jest przecie
Galilejczykiem. Piotr za rzek : Cz owieku, nie wiem, co mówisz. I w tej chwili, gdy on
jeszcze mówi , kogut zapia . A Pan obróci si i spojrza na Piotra. Wspomnia Piotr na
owo Pana, jak mu powiedzia : Dzi , zanim kogut zapieje, trzy razy si Mnie wyprzesz.
Wyszed na zewn trz i gorzko zap aka ( k 22, 59–62).
Obraz dla obecnej kontemplacji: Przedstawmy sobie Piotra, który po raz trzeci zapar si
Jezusa. Z oddali s ycha jeszcze pianie koguta. Jezus za wychodz c z pa acu arcykap ana
obraca si i patrzy z mi
ci na Piotra. Kontemplujmy najpierw wejrzenie Jezusa,
a nast pnie gorzki, ale jednocze nie serdeczny p acz Piotra.
Pro ba o
owoc kontemplacji: Pro my o
g bokie poznanie siebie samych oraz
najwa niejszych motywów, którymi si w yciu kierujemy. Pe niejsze poznanie siebie
uczyni nas bardziej wra liwymi i bardziej otwartymi na S owo Jezusa. Módlmy si tak e
o p acz Piotra, w którym mogliby my wyrazi zarówno nasz al za grzechy jak równie
nasze przywi zanie i mi
do Jezusa jako naszego Mistrza.
1. Zapowied zdrady
Wy wszyscy zw tpicie we Mnie tej nocy. Bo jest napisane: Uderz pasterza, a rozprosz si
owce stada. Lecz gdy powstan , uprzedz was do Galilei.
Po Ostatniej Wieczerzy i od piewaniu hymnu w drodze na Gór Oliwn Jezus zapowiada
zgorszenie i ucieczk uczniów w czasie Jego m ki. T zapowiedzi pragnie przygotowa ich
do m nego stawienia czo a s abo ci, która nied ugo si w nich objawi. I chocia uczniowie
zw tpi w Niego, Jezus zapowiada jednak, e On w nich nie zw tpi. Ich s abo nie
przekre li Jego mi
ci do nich. Obiecuje czeka na nich w miejscu ich ulubionych
wspólnych spotka : w Galilei.
ysz c t zapowied Piotr jak zwykle reaguje bardzo szybko, wr cz nerwowo: Cho by
wszyscy zw tpili w Ciebie, ja nigdy nie zw tpi . Swoj pewno wierno ci Jezusowi Piotr
buduje jednak tylko na osobistym subiektywnym przekonaniu. Piotr nie zna bowiem siebie
samego. Nie zna najg bszych motywacji, którymi si kieruje. Ta sama gwa towno
i niecierpliwo , z jak Piotr zaprzecza s owom Jezusa, b dzie mia a miejsce tak e
w momencie zaparcia si Mistrza. Jezus jednak ostatni raz pragnie przestrzec Piotra,
upomnie Go: Zaprawd , powiadam ci: Jeszcze tej nocy, zanim kogut zapieje, trzy razy si
Mnie wyprzesz. Jezus pragnie powiedzie Piotrowi: Nie b
taki pewny siebie. Cho raz
uwierz moim s owom. Piotr nie da si jednak przekona . Nie potraktowa s ów Jezusa na
serio. Z uporem twierdzi dalej: Cho by mi przysz o umrze z Tob , nie wypr si Ciebie.
Podobnie zapewniali wszyscy uczniowie.
owa Piotra s zarówno wyrazem jego ludzkiej szlachetno ci, jak te jego poczucia
wy szo ci i dumy. Piotr czuje si mocniejszy i silniejszy od innych: Cho by wszyscy
zw tpili w Ciebie, ja nigdy nie zw tpi . Te s owa wzi te same w sobie mog yby wzbudzi
podziw i zachwyt: Cho by mi przysz o umrze z Tob , nie wypr si Ciebie. Czy nie do
takiej postawy w
nie wzywa Jezus Piotra, kiedy powiedzia do niego: Pójd za Mn ! (por.
Mt 4, 19)? Analizuj c same s owa, mogliby my powiedzie , e Piotr wreszcie poj , o co
naprawd chodzi o Jezusowi, kiedy tyle razy poucza go i napomina . Ale Jezus patrzy nie
na s owa i gesty. Jezus patrzy na serce. I w
nie dlatego, i Mistrz zna dobrze serce ucznia,
nie przyj tych s ów i nie ucieszy si nimi. To by y tylko s owa, d wi ki. Nie mia y
pokrycia w
rzeczywisto ci. By y to s owa powiedziane na wyrost. Istnia a wielka
rozbie no pomi dzy tym, kim Piotr by naprawd , a tym, co obiecywa sobie i innym.
Jezus nie mówi uczniom: Wy wszyscy zaprzecie si Mnie, ale wy wszyscy zw tpicie we Mnie;
wy wszyscy zgorszycie si ze Mnie. Zgorszy si w j zyku biblijnym, to napotka
nieprzewidziany kamie . Zgorszenie jest przeszkod , która staje si zarazem pu apk . Dla
uczniów nast pi niespodziewane zderzenie mi dzy ide , jak mieli o Bogu, a t która si
objawi tej nocy. Bóg Izraela, wielki, pot ny, zwyci zca wrogów, który nigdy nie opu ci
Jezusa, oto idea Boga, jak przyswoili sobie ze Starego Testamentu. Jezus przestrzega
uczniów, i b
musieli skonfrontowa to, co my
, z tym co nast pi (C. M. Martini). Jezus
poprzez m
i mier objawi im inne oblicze Boga; oblicze, którego jeszcze nie znaj . To
nowe oblicze Boga wywo a ich zgorszenie.
Jedn z g ównych przeszkód w naszym s uchaniu Jezusa jest brak znajomo ci siebie samych
oraz nasze fa szywe poj cie o Bogu. Cz sto nie docieramy do istoty s ów Jezusa tylko
dlatego, i
lizgamy si po powierzchni naszych pobo nych ycze , opartych nierzadko na
nieakceptacji siebie samych i nieznajomo ci Boga. Jan Pawe II stwierdza, i cz owiek
wspó czesny yje cz sto poza sob , poniewa zaj ty jest zbytnio rzeczami zewn trznymi.
Piotr
jeszcze poza sob , zbytnio zaj ty tym, co zewn trzne i dlatego w
nie nie
rozumia najg bszego sensu s ów Jezusa. Zamiast ich s ucha , usi owa rozumie ,
przyjmowa je i wciela w ycie, Piotr dyskutuje z nimi. Dyskusje Piotra s jedynie
ja owymi intelektualnymi konstrukcjami, które maj ukry jego zal knione serce.
Podobnie jak Piotr, my równie cz sto sk adamy Bogu ró ne szlachetne i ofiarne deklaracje,
postanowienia. Czujemy nieraz w sobie jak pe ni religijnej euforii, czujemy, e my
naprawd kochamy Boga, naprawd chcemy zmieni siebie. Je eli kto w tpi w nasze
wielkie i szlachetne s owa, wówczas atwo si obra amy mówi c z pretensj : Dlaczego mi
nie wierzysz? Ale wystarcza, e spotyka nas jakie ma e zagro enie, odrzucenie lub po
prostu zmiana wewn trznego nastroju emocjonalnego, a reagujemy i zachowujemy si
w taki sposób, e nie poznajemy siebie samych. Pro my w tej modlitwie o dog bne
poznanie naszego serca oraz najg bszych motywów, którymi si ono kieruje. S uchaj c
Jezusa i Jego s owa odkryjemy nasze serce.
2. Nie znam tego Cz owieka
Aresztowanie Jezusa by o dla wszystkich uczniów szokiem. Wszyscy, a w ród nich tak e
Piotr, opu cili Jezusa i uciekli. W tym momencie Piotr jest ca kowicie zdezorientowany
w swojej to samo ci. Nie wie ju , kim jest, co powinien robi , jakie jest jego zadanie
w Królestwie Bo ym, nie wie, kim jest Jezus, którego Bóg opuszcza. To wszystko miesza si
w umy le Piotra (C. M. Martini). Mimo ca ego wewn trznego chaosu, mimo budz cego si
w sercu Piotra l ku, mimo zgorszenia
abo ci Boga, który opuszcza Jezusa Piotr nadal
kocha Jezusa i dlatego idzie za Nim z daleka.
Kroczenie za Jezusem z daleka jest pewnym kompromisem Piotra. I znowu Piotrowi mog o
si wydawa przez chwil , e znalaz dobre wyj cie z tej trudnej sytuacji. B d Piotra
polega na tym, i
ledzi wszystko z daleka, a wi c zewn trznie, powierzchownie. Piotr
interesuje si faktami jedynie z zewn trz. Zadaje sobie pytanie, co stanie si z Jezusem;
zostanie skazany na mier czy te zwolniony. A mo e przed Sanhedrynem da si pozna
jako Mesjasz i zmusi arcykap ana i ca Wysok Rad do uznania Jego Boskiego
pochodzenia? Mo e jakim niezwyk ym cudem przekona ich, e jest Mesjaszem, Synem
Bo ym? To by y jednak tylko przypuszczalne rozwi zania. Dopóki si wszystko nie wyja ni
do ko ca, trzeba trzyma si z daleka. By z Nim, ale jednocze nie zachowa bezpieczn
odleg
.
Ale, jak to cz sto bywa w yciu, zupe nie przez przypadek Piotr zostaje wci gni ty w rodek
sprawy Jezusa. Zostaje postawiony w sytuacji przymusowej, w której nie mo e unikn
jednoznacznego opowiedzenia si
za lub przeciw. Kompromis okaza si nie tylko
niewystarczaj cy, ale wr cz niemo liwy.
Pocz tkowo Piotr szed z daleka. Doszed szy na dziedziniec, usiad sobie, a raczej ukry si ,
pomi dzy s
. Zdawa o mu si , i jest bezpieczny. Któ tutaj móg by go rozpozna ? Ale
nagle podesz a do niego pewna s
ca i rzek a zupe nie niespodziewanie i jakby od
niechcenia: I ty by
z Galilejczykiem Jezusem. Kobieta ta nie prowadzi a ledztwa, ale
kierowa a si jedynie kobiec ciekawo ci , któr w tej w
nie chwili chcia a zaspokoi .
Jezus by znan postaci w
Jerozolimie. Naucza cz sto w
miejscach publicznych.
Towarzyszyli Mu tak e uczniowie, st d te
atwo by o rozpozna ich twarze. S owa s
cej
z pewno ci bardzo zaskoczy y Piotra. Takich s ów najmniej si spodziewa . Nie mia czasu
na przemy lenie, jakiej powinien udzieli odpowiedzi. Ju samo wahanie si zdradzi oby
Piotra. Zreszt nie nale
o do jego natury d ugie zastanawianie si , jak nale
oby post pi .
Jak czyni to w innych przypadkach, tak i tym razem udziela odruchowej odpowiedzi: Nie
wiem, co mówisz.
W tym momencie Piotr u wiadomi sobie, i zapar si Mistrza po raz pierwszy. Ale Jezus
zapowiedzia trzykrotne zaparcie si . St d te jakby chc c unikn dalszego zapierania si
Jezusa, natychmiast skierowa si ku bramie. Chcia uciec. A kiedy ju opuszcza to
nieszcz sne dla siebie podwórze, zauwa
a go inna (s
ca) i rzek a do tych, co tam byli:
Ten by z Jezusem Nazarejczykiem. Druga sytuacja by a tak samo przypadkowa, jak
pierwsza. Inna s
ca chc c jakby poprze swoj kole ank , potwierdza, i naprawd
rozpoznaje Piotra. Sytuacja robi si coraz trudniejsza, poniewa w ca spraw zostaj
czone inne osoby, które przypadkowo znalaz y si na dziedzi cu. Nacisk na Piotra by
teraz znacznie wi kszy. Piotr znowu zaprzeczy . L k o siebie okaza si silniejszy. Tym
razem zaprzeczy pod przysi
: Nie znam tego Cz owieka.
Na dziedzi cu arcykap ana zrobi si ruch. Wszyscy dowiedzieli si , e jest tutaj jeden
z uczniów Jezusa, który w
nie w tej chwili by przes uchiwany przez arcykap ana.
Sytuacja sta a si trudna. Nie by a to ju bowiem
ótnia z jak kobiet . Piotr musia stawi
czo a tak e stra nikom, którzy pilnowali porz dku. Po chwili ci, którzy tam stali, zbli yli si
i rzekli do Piotra: Na pewno i ty jeste jednym z nich, bo i twoja mowa ci zdradza.
Tym razem osoba, która rozpozna a Piotra, przytacza pewien dowód na to, i Piotr by
uczniem Jezusa. Dowodem tym by jego galilejski akcent. Dowód by zbyt oczywisty, st d
te nale
o si bardziej przekonywuj co broni . Wtedy pocz si zaklina i przysi ga : Nie
znam tego Cz owieka. I w tej chwili kogut zapia . Wspomnia Piotr na s owo Jezusa, który
mu powiedzia : Zanim kogut zapieje, trzy razy si Mnie wyprzesz. Wyszed na zewn trz
i gorzko zap aka .
Nie znam tego Cz owieka. W tych s owach kryje si bolesna prawda o Piotrze. Bo cho
wypar si nimi Mistrza, to jednak w jaki paradoksalny sposób tymi s owami wypowiedzia
to, czego w g bi swojego serca naprawd do wiadcza : Piotr rzeczywi cie nie zna tego
Cz owieka. Ten Cz owiek by dla niego w tej chwili wielk niewiadom . Nie wiedzia , co
móg by zrobi dla Niego. Obieca Mu pój cie z Nim na mier , a On nie chcia . Chcia
broni Go mieczem w Ogrodzie Oliwnym, skarci go.
Jak poca unek Judasza w Ogrójcu by tylko symbolem deprawacji wewn trznej upad ego
ucznia, tak zaparcie si Piotra by o jedynie znakiem jego zagubienia, dezorientacji i zam tu
wewn trznego. Bycie z daleka, brak wewn trznego zaanga owania, szukanie kompromisów
— oto postawy, które w ka dym z nas wydaj z czasem gorzkie owoce wewn trznego
zagubienia, dezorientacji, braku duchowej to samo ci. Mo e nieraz czujemy si
wewn trznie wzywani do wi kszego radykalizmu ewangelicznego, mo e nawet nosimy
w sobie takie pragnienia przez d
szy czas, ale blokuje nas l k o siebie, l k o w asn opini ,
k przed reakcjami ludzi. St d te wolimy si nie wychyla , dostosowa si do innych, nie
nara
si , wolimy
z daleka. Obawiamy si nieraz zerwa z pewnymi niedobrymi
zwyczajami panuj cymi w rodowisku. To s nasze kompromisy, które ka nam gra na
dwie bramki.
A kiedy, podobnie jak w yciu Piotra, zostajemy zmuszeni do jednoznacznego opowiedzenia
si
po której stronie, wówczas objawia si ca a nasza dwuznaczno wewn trzna,
nieokre lono , rozmycie, zagubienie. Sytuacje krytyczne, miast stawa si dla nas
wezwaniem do wzrostu wiary i zaufania, staj si przyczyn reakcji obronnych: uciekamy
w smutek, w depresj , w agresj wobec innych, w zmys ow konsumpcj , bezsenno czy
niekiedy nawet w
na ogowe stosowanie rodków u mierzaj cych. Dopiero sytuacje
krytyczne objawiaj s abo naszej wi zi z Jezusem.
Pro my w
tej kontemplacji, aby my umieli odkrywa nasze kompromisy, nasze
dwuznaczno ci wobec Jezusa. Pro my, aby Jezus wzbudzi w nas pragnienie bardziej
jednoznacznego, bardziej radykalnego opowiedzenia si po Jego stronie. Nasze dawanie
wiadectwa nie mo e wyp ywa z naszych woluntarystycznych postanowie (cho by i na
mier pójd z Tob ), ale z wewn trznego do wiadczenia mi
ci Boga. B d Piotra polega
na tym, e wa niejsza by a dla niego jego mi
do Jezusa, ni mi
Jezusa do niego.
3. Gorzko zap aka
Zaledwie Piotr zdo
si uwolni od natr tów swymi k amliwymi zakl ciami i przysi gami,
da o si s ysze pianie koguta. W sztuce wczesnochrze cija skiej arty ci niemal zawsze
umieszczali u stóp Piotra koguta. O ile nam osoba Piotra Aposto a kojarzy si z kluczami,
o tyle pierwszym chrze cijanom kojarzy a si najpierw z kogutem. Pianie koguta jest
prze omow chwil w jego yciu. To pianie o poranku obudzi o Piotra po d ugim nie.
Wspomnia Piotr na s owo Jezusa, który mu powiedzia : Zanim kogut zapieje, trzy razy si
Mnie wyprzesz. Wyszed na zewn trz i gorzko zap aka .
Dopiero zaparcie si Jezusa, przysi gi i zaklinanie si , i Go nie zna, u wiadomi y Piotrowi,
jak bardzo by do tej pory za lepiony. Przypomnia sobie nie tylko te s owa Jezusa, które
zapowiada y jego zaparcie si , ale wszystkie inne s owa Jezusa, nierzadko bardzo ostre
i gorzkie, którymi chcia dotrze do jego serca. Piotr nareszcie zacz rozumie , e Jezus
wydaj c si w r ce wrogów, id c dobrowolnie na m
i mier , nie przesta by
Mesjaszem, Synem Bo ym, co wcze niej wyzna Piotr wobec Mistrza i wszystkich uczniów.
On naprawd chcia tego wszystkiego — musia pomy le Piotr. Przecie wiele razy mówi
o tym otwarcie, a ja usi owa em zmieni Jego my lenie i Jego zamiary. I cho spo ród
wszystkich uczniów by em najbli ej Niego, to jednak zupe nie Go nie rozumia em. By em
za lepiony moj zbytni pewno ci siebie. To, co wydawa o si by jedynie nieszcz liwym
zbiegiem okoliczno ci, by o od pocz tku przez Niego przewidziane i zamierzone.
W Piotrze zrodzi si jaki g boki wewn trzny ból: Wyszed na zewn trz i gorzko zap aka .
W p aczu Piotra wybucha i p ka co , co gromadzi o si przez wiele ostatnich tygodni
i miesi cy, co co gromadzi o si przez ca e trzy lata. Wreszcie odkry , jak bardzo by
twardy, lepy, zadufany, jak bardzo usi owa dominowa nad innymi, jak daleki by od
rozumienia Mistrza, jak bardzo usi owa Nim manipulowa . W p aczu Piotra nie ma jednak
cienia rozpaczy. Jest jedynie ból i al, al doskona y. Ten w
nie ból i al spowodowa , i
Piotr do wiadczy siebie nie tylko jako cz owieka twardego, który musi mie zawsze racj ,
ale odkry , e jest tak e ma ym, niekochanym ch opcem, który nieustannie szuka akceptacji,
uznania i mi
ci.
Ewangelista ukasz dodaje, e Pan obróci si i spojrza na Piotra. Tym razem niepotrzebne
by y ju s owa. Wystarczy o jedno spojrzenie. W tym jednym spojrzeniu Jezusa Piotr
wyczyta wszystko. W tym jednym spojrzeniu otrzyma to, czego z takim wielkim
wysi kiem szuka : mi
, akceptacj , uznanie. Teraz Piotr móg by powiedzie Jezusowi: Ja
chcia em za Ciebie umiera , gdy wydawa o mi si , e Ci kocham. Ale to nie by a prawda.
Teraz rozumiem, e Ty mnie kochasz, poniewa cierpisz i umierasz za mnie. Rodzi si
w Piotrze nowe poznanie Jezusa. Z jego oczu spadaj nie tylko zy, ale wraz ze zami uski
za lepienia.
W tej medytacji kontemplujmy szczery i g boki p acz Piotra. Jest on bowiem nie tylko
gorzki, ale tak e serdeczny, daj cy wolno , oczyszczaj cy. Pro my, aby ten p acz by dla
nas wezwaniem, by my dzi ki niemu mogli lepiej przypatrze si naszemu poznaniu siebie,
naszemu poznaniu Jezusa. Pro my, aby my i my nie bali si i nie wstydzili si p aka gorzko
i serdecznie.
X. JEZUS PRZED PI ATEM
Jezusa za stawiono przed namiestnikiem. Namiestnik zada Mu pytanie: Czy Ty jeste
królem ydowskim? Jezus odpowiedzia : Tak, Ja nim jestem. A gdy Go oskar ali arcykap ani
i starsi, nic nie odpowiada . Wtedy zapyta Go Pi at: Nie s yszysz, jak wiele zeznaj przeciw
Tobie? On jednak nie odpowiedzia mu na adne pytanie, tak e namiestnik bardzo si dziwi
(Mt 27, 11–14).
Teraz ca e ich zgromadzenie powsta o; i poprowadzili Go przed Pi ata. Tam zacz li
oskar
Go: Stwierdzili my, e ten cz owiek podburza nasz naród, e odwodzi od p acenia
podatków Cezarowi i e siebie podaje za Mesjasza–Króla. Pi at zapyta Go: Czy Ty jeste
królem ydowskim? Jezus odpowiedzia mu: Tak, Ja nim jestem. Pi at wi c o wiadczy
arcykap anom i t umom: Nie znajduj
adnej winy w tym cz owieku. Lecz oni nastawali
i mówili: Podburza lud, szerz c sw nauk po ca ej Judei, od Galilei, gdzie rozpocz , a
dot d. (...)
Pi at wi c kaza zwo
arcykap anów, cz onków Wysokiej Rady oraz lud i rzek do nich:
Przywiedli cie mi tego cz owieka pod zarzutem, e podburza lud. Otó ja przes ucha em Go
wobec was i nie znalaz em w Nim adnej winy w sprawach, o które Go oskar acie ( k 23,
1–16).
Wtedy powtórnie wszed Pi at do pretorium, a przywo awszy Jezusa rzek do Niego: Czy Ty
jeste królem ydowskim? Jezus odpowiedzia : Czy to mówisz od siebie, czy te inni
powiedzieli ci o Mnie? Pi at odpar : Czy ja jestem ydem? Naród Twój i arcykap ani wydali
mi Ciebie. Co uczyni ? Odpowiedzia Jezus: Królestwo moje nie jest z tego wiata. Gdyby
królestwo moje by o z tego wiata, s udzy moi biliby si , abym nie zosta wydany ydom.
Teraz za królestwo moje nie jest st d. Pi at zatem powiedzia do Niego: A wi c jeste
królem? Odpowiedzia Jezus: Tak, jestem królem. Ja si na to narodzi em i na to
przyszed em na wiat, aby da
wiadectwo prawdzie. Ka dy, kto jest z prawdy, s ucha
mojego g osu. Rzek do Niego Pi at: Có to jest prawda? To powiedziawszy wyszed
powtórnie do ydów i rzek do nich: Ja nie znajduj w Nim adnej winy (J 18, 33–38).
Obraz dla obecnej kontemplacji: Przedstawmy sobie Jezusa w pretorium Pi ata. Zauwa my,
w jaki sposób namiestnik rzymski rozmawia z Jezusem. Ws uchajmy si najpierw w pytanie
zadane Chrystusowi: Czy Ty jeste królem ydowskim?, a nast pnie w odpowied Jezusa:
Tak, Ja nim jestem.
Pro ba o owoc kontemplacji: Pro my gor co, aby my w Jezusie oskar onym przez swój
naród i niesprawiedliwie skazanym na mier przez Pi ata odkryli prawdziwego Króla
wszech wiata. Pro my tak e, aby my przygl daj c si uwik aniom osobistym i politycznym
Pi ata odkryli nasze w asne zniewolenia, które przeszkadzaj nam w pe ni pój za Jezusem.
1. Nienawi Sanhedrynu i strach Pi ata
Po przes uchaniu Jezusa przed Wysok Rad , ca e zgromadzenie powsta o; i poprowadzili
Go przed Pi ata. Poniewa sami z braku kompetencji nie mogli wykona wyroku, który
wydali na Jezusa, o potwierdzenie go musieli prosi namiestnika rzymskiego. Sprawa Jezusa
by a dla Pi ata bardzo k opotliwa. Namiestnik rzymski nie chcia bynajmniej robi
Sanhedrynowi taniej przys ugi zgadzaj c si
atwo na wykonanie wyroku mierci
z w tpliwych dla niego powodów. Jezus staje si w tej sytuacji pionkiem na szachownicy
nieczystej gry politycznej.
ydzi dobrze zdawali sobie spraw , e rozmowa z Pi atem nie b dzie atwa. adna ze stron
nie ukrywa a wzajemnej wrogo ci wynikaj cej z sytuacji politycznej: Pi at uosabia
okupanta rzymskiego, Wysoka Rada za okupowany naród ydowski. Pi at w ogóle nie lubi
ydów. Ale ydzi nienawidzili go jeszcze bardziej, twierdzili, e jest twardy, wzgardliwy,
gwa towny; oskar ali go o niemo liwe zbrodnie (E. Renan). ydzi w swoich odniesieniach
do rzymskich urz dników stosowali niekiedy podwójn metod . Z jednej strony pos ugiwali
si uni ono ci i pochlebstwem, z drugiej za postaw pretensji, a nawet zuchwalstwa.
Wiedzieli, e cho wielu rzeczy mog si z powodu ich bezwzgl dno ci obawia , to jednak
mog im tak e szkodzi , denuncjuj c ich u cesarza, czego urz dnicy ci bardzo si obawiali
(H. Daniel–Rops).
Sanhedryn przewiduj c opór Pi ata w tym samym czasie wys
do miasta agentów, którzy
mieli podburza t umy (J.–P. Roux). Doniesienie do cesarza o rozruchach w mie cie pe nym
pielgrzymów oraz o tolerowanie w zbuntowanym kraju samozwa czego króla mia o by
bardzo siln form nacisku na Pi ata. Metoda ta mia a te okaza si w ko cu skuteczna.
Je eli Go uwolnisz, nie jeste przyjacielem Cezara. Ka dy, kto si czyni królem, sprzeciwia
si Cezarowi (J 19, 12) Ten argument mia w procesie Jezusa okaza si ostateczny
i decyduj cy. To w
nie na skutek zagro enia donosem, Pi at uleg w ko cu Sanhedrynowi.
Strach Pi ata o siebie mia si okaza , z jego strony, decyduj cym motywem pos ania
niewinnego cz owieka na mier .
Przedstawiciele Sanhedrynu udali si do Pi ata bardzo wcze nie. By o przypuszczalnie oko o
godziny szóstej (naszego czasu). Rzymianie zaczynali dzie wcze nie, ale czy mo na by o
niepokoi namiestnika ledwie wsta ranek? W owych dniach wi ta Pi at zapewne nie mia
ochoty spa : w tym gor cym, wzburzonym, niezrozumia ym kraju wszystko mog o si
zdarzy . Przyprowadzono wi c Jezusa do pretorium. ydzi odmówili wej cia do rodka, aby
si nie skala : spo ycie Paschy wymaga o szczególnej rytualnej czysto ci (J.–P. Roux).
Przedstawiciele Sanhedrynu zarówno w swoim nocnym, jak i porannym przes uchaniu
zadawali Jezusowi pytania o charakterze religijnym. Pytano Go o Jego pochodzenie i Jego
mesja sk misj . G ównym zarzutem arcykap ana i Wysokiej Rady by o blu nierstwo
Jezusa, który — ich zdaniem — b
c cz owiekiem podawa si za Syna Bo ego. Przed
Pi atem natomiast oskar aj Jezusa o dzia alno polityczn : o podawanie si za króla,
o podburzanie ludu i o sianie niepokoju spo ecznego. Przewrotno oskar ycieli ka e im
przej z p aszczyzny religijnej na p aszczyzn spo eczn i polityczn . Potrafili zr cznie
przedstawi swego wroga jako niebezpiecznego agitatora zagra aj cego rzymskiej w adzy
(G. Bessiere). Wobec Pi ata liczy y si jedynie zarzuty, które dotyczy y zagro enia sytuacji
politycznej i spo ecznej. Namiestnika nie interesowa y wewn trzne spory religijne ydów,
do których odnosi si z lekcewa eniem i z poczuciem wy szo ci.
I chocia Sanhedryn oskar a Jezusa o podburzanie ludu, to jednak pó niej domaga si
dzie uwolnienia Barabasza, który by wi
niem politycznym, zatrzymanym za rozruchy
w mie cie i za zabójstwo. Ta sprzeczno w postawie Wysokiej Rady ukazuje hipokryzj
oskar ycieli. Cz onkowie Wysokiej Rady nie troszcz si bynajmniej o pokój spo eczny
i polityczny. Za lepieni gniewem i zawi ci szukaj jedynie mo liwo ci zg adzenia Jezusa
w majestacie prawa ydowskiego i rzymskiego.
Kim jest Pi at i jak przyjmuje postaw wobec Jezusa? Pi at jest biurokrat przywi zanym
do sto ka — stwierdza C. M. Martini. Swoimi dzia aniami chcia by zadowoli wszystkich,
by nikomu si zbytnio nie narazi : ani podejrzliwemu Rzymowi, ani ydom pa aj cym
nienawi ci do Jezusa, ani te kapry nemu t umowi. Ch zadowolenia wszystkich sprawia,
Pi at atwo wik a si w sprzeczno ci i pu apki, które sam na siebie zastawia. Aby z nich
wyj usi uje stosowa ró ne tanie wybiegi: odes anie Jezusa do Heroda, rozkaz biczowania
Jezusa, wybór pomi dzy Jezusem a Barabaszem, zrzucenie odpowiedzialno ci za zbrodni
dokonan na Jezusie poprzez umycie r k. S to nieuczciwe chwyty stosowane wobec
niewinnego i bezbronnego cz owieka.
ównym motorem ca ego procesu Jezusa, tak ze strony Sanhedrynu, jak i w adz rzymskich,
by y najni sze ludzkie nami tno ci: nienawi , pogarda, dza w adzy, strach, egoizm.
Zarówno ydzi, jak i Rzymianie s nieuczciwi i niesprawiedliwi wobec Jezusa, poniewa
ich dzia ania s za lepione ich nami tno ciami.
Ka da ludzka nami tno za lepia cz owieka i sprawia, e nie jest on w stanie kierowa si
prawym rozumem i prawym sercem. w. Ignacy w
wiczeniach duchownych podkre la
z
naciskiem, i trzeba najpierw sta si cz owiekiem wolnym wobec
uczu
nieuporz dkowanych, aby móc dokonywa trze wego rozeznania i wybiera jedynie to, co
nam wi cej pomaga do s
by Bogu ( D, 23). Kiedy jakakolwiek nami tno , silne
nieuporz dkowane uczucie opanuje cz owieka, wówczas stopniowo deprawuje ca e jego
ycie. Cz owiek zaczyna wówczas ocenia swoje osobiste ycie, jak i ca y wiat zewn trzny
poprzez pryzmat swojego wewn trznego zniewolenia. Cz onkowie Wysokiej Rady patrzyli
na spraw Jezusa przez pryzmat w asnego zagro enia i nienawi ci do Niego.
Pro my Jezusa o postaw szczero ci i uczciwo ci wewn trznej, dzi ki której mogliby my
uchroni si od za lepienia jakimkolwiek nieuporz dkowanym przywi zaniem do siebie, do
rzeczy i do bli nich. Módlmy si tak e, aby my w naszych pragnieniach, d eniach
i dzia aniach umieli rozpoznawa rzeczywiste motywy, którymi si w yciu kierujemy.
Pro my równie , aby nasze powo ywanie si , przed sob i przed innymi, na motywy
religijne nie stawa o si nigdy przykrywk dla naszych dwuznacznych i nieczystych
pragnie , odczu , d
i zachowa .
2. Jezus Królem
Pi at uwa
prawdopodobnie Jezusa za jednego z tych na pó ob kanych fanatyków
religijnych, którzy politycznie byli niegro ni. Musia uderzy go jednak jaki niezwyk y
spokój, opanowanie i postawa pe na godno ci u cz owieka, któremu grozi a przecie
straszna kara ukrzy owania. Pi at wyczuwa tak e wielk wolno Jezusa, któremu jakby
oboj tne by o to, czy zostanie skazany na mier .
W pewnym momencie ta w
nie wolno Jezusa wyprowadzi a namiestnika z równowagi,
który z gniewem zapyta : Czy nie wiesz, e mam w adz uwolni Ciebie i mam w adz Ciebie
ukrzy owa ? (J 19, 10). Podawanie si za króla, podburzanie ludu i sianie niepokojów
spo ecznych — by y to, wobec namiestnika rzymskiego, powa ne zarzuty polityczne. Pi at
wiedzia jednak dobrze, e faryzeusze przyszli prosi go o zatwierdzenie wyroku, który
wydali tylko przez zawi do Jezusa.
Nawi zuj c do wysuwanych zarzutów, Pi at zapyta Jezusa: Czy Ty jeste królem
ydowskim? Jezus nie zaprzecza i nie odpiera tego oskar enia, ale potwierdza swoj
królewsk w adz , t umacz c jednak Pi atowi, na czym naprawd ona polega: Królestwo
moje nie jest z tego wiata. Gdyby królestwo moje by o z tego wiata, s udzy moi biliby si ,
abym nie zosta wydany ydom. Teraz za królestwo moje nie jest st d. I chocia Jezus
zdecydowanie odcina si od jakiegokolwiek d enia do zdobycia ziemskiej w adzy,
z naciskiem podkre la wielk wag swojej w adzy królewskiej, poniewa obejmuje ona
swoim zasi giem ju nie tylko jakie okre lone terytorium, ale ca y wiat, a na nim ka dego
cz owieka: Ja si na to narodzi em i na to przyszed em na wiat, aby da
wiadectwo
prawdzie. Ka dy, kto jest z prawdy, s ucha mojego g osu.
Pi at niewiele zrozumia z tego, co mówi mu Jezus. Rzuci tylko sceptyczne pytanie: Có to
jest prawda? — nie oczekuj c bynajmniej odpowiedzi. I chocia namiestnik nie by w stanie
uchwyci istoty królewskiej w adzy Jezusa, to jednak zrozumia , e cz owiek ten nie ma
zamiaru walczy z Rzymianami. Pi at nie uzna Jezusa za cz owieka, który w jakikolwiek
sposób zagra
by imperium rzymskiemu. Lakonicznie stwierdzi wi c: Nie znajduj w Nim
adnej winy. A jednak pó niej ska e Jezusa na mier w
nie dlatego, e Jezus nazywa
siebie królem.
Królewski tytu Jezusa, szczególnie w opisie m ki i mierci w Ewangelii w. Jana, b dzie
powraca kilkakrotnie. Królewska w adza Chrystusa zostanie podkre lona tak e w czasie
przes uchania Jezusa przed Herodem, który, dla wy miania jej, ka e Go ubra w szkar atny
aszcz, znak godno ci króla. A kiedy Jezus zostanie ukrzy owany, Pi at, nie bez cienia
ironii i na przekór ydom, ka e wypisa tytu winy i umie ci na krzy u. A by o napisane:
Jezus Nazarejczyk, Król ydowski (J 19, 19). Napis ten, umieszczony w
trzech
podstawowych j zykach ówczesnego wiata: aci skim, greckim i hebrajskim, podkre la
uniwersalno w adzy królewskiej Jezusa. Z w adzy królewskiej Jezusa b
tak e szydzi
nierze, którzy Jezusa krzy owali (por. k 23, 37).
Jezus g osi najpierw przez trzy lata nadej cie Królestwa Bo ego, a w czasie m ki otwarcie
podaje si za króla i z tego te powodu zostaje skazany na mier krzy ow . W taki oto
sposób wype nia obietnic dawan wielokrotnie przez Boga Dawidowi i jego potomkom:
Przede Mn — mówi Jahwe — dom Twój i Twoje królestwo b dzie trwa na wieki. Z tronu
krzy a Jezus b dzie poci ga ku sobie (J 12, 32) i
królowa na wieki. Sztuka
chrze cija skiego Wschodu cz sto przedstawia Jezusa ukrzy owanego w kólewskich
szatach i z koron króla na g owie.
W obecnej kontemplacji ukl knijmy z pokor przed um czonym Jezusem jako przed
naszym Królem; uznajmy Jego królewsk w adz nad nami. Pytajmy Go, jak to si sta o, e
On b
c Królem ca ego wszech wiata zosta wzgardzony, upokorzony i odrzucony przez
ludzi, a b
c naj wi tszym policzony zosta mi dzy przest pców (Iz 53, 12). Pro my
jednocze nie o
pragnienie na ladowania Jezusa Króla poni onego, skrzywdzonego
i upokorzonego poprzez znoszenie naszych krzywd, zniewag i wszelkiego ubóstwa, je eli
tylko naj wi tszy Majestat zechce nas wybra i przyj
do takiego rodzaju i stanu ycia (por.
D, 98).
3. Jezus wobec Pi ata
Jezus nie broni si przed Pi atem i nie odpowiada na zarzuty, jakie wobec niego stawia Mu
Sanhedryn. Chrystus w
rozmowie z
Pi atem odwo uje si do jego wolno ci
i
odpowiedzialno ci. Uznaj c w adz Pi ata nad sob wzywa go jednocze nie do
sprawowania jej w sposób uczciwy i zgodny z normami sumienia. Jezus zdaje si mówi :
Pi acie! Sam rozs
. Je eli jestem winny, jestem gotów ponie kar . Je eli za nie jestem
winny, zapytaj swego sumienia, co powiniene zrobi ze Mn . Jeste cz owiekiem wolnym
(C. M. Martini).
C. M. Martini snuje wyobra enia, co by si sta o, gdyby Pi at wszed w otwarty, szczery
dialog z Jezusem. My
— mówi C. M. Martini — e wtedy Pi at po raz pierwszy w swym
yciu poczu by, e rozmawia jak cz owiek z cz owiekiem; z kim , kto mu nie pochlebia, kto go
nie straszy, ani te nie odrzuca go, ale mówi do niego w wolno ci, ze swobod . Wyobra am
sobie — mówi dalej C. M. Martini — e Pi at je liby uczyni taki gest, to w rozmowie
z Jezusem poczu by si uwolniony od ludzkich wzgl dów w stosunku do cesarza, do
Sanhedrynu. Rozwa ania te s jedynie historyczn fantazj . Pi at nie rozmawia szczerze
z Jezusem. Namiestnik rzymski zamyka si w sobie, w swojej biurokratycznie sprawowanej
adzy. Kieruj c si obaw o siebie, skazuje Jezusa na mier , cho dobrze wie, e jest On
niewinny.
Osobista, otwarta, szczera rozmowa z Jezusem sprawia, e nie tylko Pi at, ale ka dy z nas
mo e uwolni si od absurdu w asnych l ków, poczucia zagro enia, gniewu wewn trznego,
nienawi ci i wszystkich innych nami tno ci. To one czyni nas wi niami siebie samych.
One sprawiaj , e krzywdzimy innych, jak Pi at skrzywdzi Jezusa. We wszystkich naszych
uwik aniach jedynym wyj ciem jest stan na p aszczy nie w asnego cz owiecze stwa
i rozmawia z Jezusem jak osoba z Osob . Moja w asna osoba, Osoba Jezusa oraz osoba
bli niego musi wówczas okaza si wa niejsza od kariery, pieni dzy, prawa, ludzkiego
uznania, l ku o siebie. Dla ka dego z nas jest to jedyne uczciwe wyj cie. Szczera rozmowa
z Jezusem b dzie dla nas zawsze ród em autentyczno ci naszego cz owiecze stwa.
W obecnej kontemplacji zapytajmy siebie, co w nas jest z Pi ata, co nam przeszkadza by
wolnymi. Jakie s nasze obawy, nasze fasady, szaty i maski, które nosimy na wierzchu, przez
co nie umiemy ryzykowa . Wobec konkretnego przypadku ujawniaj si wszystkie nasze
niedorzeczno ci, zdolno ci do zaniedbania i zdeptania drugiego, by zachowa pozory, twarz,
albo wa
posad , dobre zdanie, jakie ludzie maj o naszej szacowno ci, s awie czy
uznaniu. Rozmawiaj ze Mn — mówi Pan — daj si wyzwoli (C. M. Martini).
Pro my, aby my uczyli si otwarcie i szczerze rozmawia z Jezusem w ka dej sytuacji
ycia. Pro my, aby my mieli odwag demaskowa nasze pó prawdy i k amstwa, które
sprawiaj , i pos ugujemy si nieraz najwi kszymi wi to ciami, aby broni si przed
przyznaniem si do s abo ci, by broni si przed uznaniem potrzeby g bokiego nawrócenia.
Spraw, Panie Jezu, aby Twoje upokorzenia, niesprawiedliwy s d nie by y daremne dla nas,
by my przez Twoje naj wi tsze rany zostali oczyszczeni, pocieszeni i uzdrowieni. W Twojej
ce jest nasze zdrowie, nasz pokój, nasza rado . Moc Twojej m ki krzy owej ka dy
z nas mo e odkry Twoj niesko czon mi
, dla której warto po wi ci wszystko.
XI. JEZUS PRZED HERODEM — JEZUS I BARABASZ
Gdy Pi at to us ysza , zapyta , czy cz owiek ten jest Galilejczykiem. A gdy si upewni , e jest
spod w adzy Heroda, odes
Go do Heroda, który w tych dniach równie przebywa
w Jerozolimie. Na widok Jezusa Herod bardzo si ucieszy . Od dawna bowiem chcia Go
ujrze , poniewa s ysza o Nim i spodziewa si , e zobaczy jaki znak, zdzia any przez Niego.
Zasypa Go te wieloma pytaniami, lecz Jezus nic mu nie odpowiedzia . Arcykap ani za
i uczeni w Pi mie stali i gwa townie Go oskar ali. Wówczas wzgardzi Nim Herod wraz ze
swoj stra
; na po miewisko kaza ubra Go w l ni cy p aszcz i odes
do Pi ata. W tym
dniu Herod i Pi at stali si przyjació mi. Przedtem bowiem yli z sob w nieprzyja ni ( k 23,
6–12).
A by zwyczaj, e na ka de wi to namiestnik uwalnia jednego wi nia, którego chcieli.
Trzymano za wtedy znacznego wi nia, imieniem Barabasz. Gdy si wi c zebrali, spyta ich
Pi at: Którego chcecie, ebym wam uwolni , Barabasza czy Jezusa, zwanego Mesjaszem?
Wiedzia bowiem, e przez zawi Go wydali. A gdy on odbywa przewód s dowy, ona jego
przys
a mu ostrze enie: Nie miej nic do czynienia z tym Sprawiedliwym, bo dzisiaj we nie
wiele nacierpia am si z Jego powodu. Tymczasem arcykap ani i starsi namówili t umy, eby
prosi y o Barabasza, a domaga y si
mierci Jezusa. Pyta ich namiestnik: Którego z tych
dwóch chcecie, ebym wam uwolni ? Odpowiedzieli: Barabasza. Rzek do nich Pi at: Có
wi c mam uczyni z Jezusem, którego nazywaj Mesjaszem? Zawo ali wszyscy: Na krzy
z Nim! Namiestnik odpowiedzia : Có w
ciwie z ego uczyni ? Lecz oni jeszcze g
niej
krzyczeli: Na krzy z Nim! Pi at widz c, e nic nie osi ga, a wzburzenie raczej wzrasta,
wzi wod i umy r ce wobec t umu, mówi c: Nie jestem winny krwi tego Sprawiedliwego.
To wasza rzecz. A ca y lud zawo
: Krew Jego na nas i na dzieci nasze (Mt 27, 15–25).
Obraz dla obecnej kontemplacji: Przedstawimy sobie dwie sceny: najpierw Jezusa
w p aszczu szkar atnym stoj cego przed Herodem i ca ym jego dworem. Zauwa my po
jednej stronie miech i drwiny Heroda i jego dworu, po drugiej za milczenie pe ne
godno ci. I druga scena: Przestawmy sobie Jezusa a obok niego Barabasza. Ws uchajmy si
w krzyk t umu, który domaga si skazania Jezusa na kar krzy a s owami: Ukrzy uj Go,
ukrzy uj Go.
Pro ba o owoc kontemplacji: B dziemy prosi o ducha g bokiej adoracji i czci dla Jezusa
jako Baranka Bo ego, który pos uszny swojemu Ojcu oddaje za nas swoje ycie. B dziemy
te prosi , aby stopniowo rodzi o si w nas coraz g bsze pragnienie na ladowania Go
w znoszeniu wszelkich krzywd i wszelkiej zniewagi i we wszelkim ubóstwie, tak zewn trznym
jak i duchowym, je li tylko zechce mnie wybra i przyj do takiego rodzaju i stanu ycia
(por. D, 98).
1. Pokorne oblicze Boga
Przypadkowa informacja podana przez faryzeuszów o galilejskim pochodzeniu Jezusa
nasun a namiestnikowi rzymskiemu my l atwego pozbycia si k opotliwej sprawy Jezusa:
odes ania oskar onego do Heroda, któremu podlega a w
nie Galilea. Pi at i Herod byli
nieprzyjació mi. Herod nie móg zapewne darowa Rzymianinowi, e zbyt siln r
zdusi
rozruchy ludowe na jego w asnym terytorium. Prokurator za musia dobrze wiedzie , e
ksi
ta z rodu Heroda odgrywali przy cesarzu rol szpiegów i donosicieli (H. Daniel–
Rops). Ale w
nie sprawa Jezusa z Nazaretu sta a si dla Pi ata dobr okazj , aby za egna
opotliw niezgod . Dzie skazania Jezusa na mier sta si w ten sposób dniem
nawi zania przyjaznych stosunków pomi dzy tym dwoma w adcami.
Na widok Jezusa Herod bardzo si ucieszy . Morderca Jana Chrzciciela i wielu innych ludzi,
od dawna pragn ujrze Jezusa, poniewa s ysza o Nim i spodziewa si , e zobaczy jaki
znak, zdzia any przez Niego. Przyj Go wi c uroczy cie z ca ym dworem i zasypa Go te
wieloma pytaniami. Ta wielka ch ogl dania cudu przez Heroda by a przejawem jego
miertelnej nudy. Cud dla Heroda by tylko czynem nadzwyczajnym, który móg go zabawi
przez kilka chwil. Jedynym bowiem z em, jedynym grzechem i jedyn kl sk , jak uznaj
wiatowcy, jest nuda. Aby unikn
nudy, zdolni s poruszy niebo i ziemi (R. L.
Bruckberger).
Jezus w czasie swojej m ki rozmawia z Judaszem, ze stra nikami wi tyni, rozmawia
z cz onkami Sanhedrynu, z Pi atem, z otrem na krzy u. Tylko Herodowi nic nie mia do
powiedzenia. Tak zwanym ludziom wiatowym Jezus nie ma nic do powiedzenia. Nawet
Jezus nie mo e z nimi doj do porozumienia (R. L. Bruckberger). U Heroda Chrystus
natkn si na najgorszy rodzaj z a: cynizm po czony z pych i pogard .
dza w adzy
utrwalanej zbrodni rywalizowa a u Heroda z wyuzdan zmys owo ci . Tetrarcha i jego
dwór to by
wiat, za który Jezus si nie modli pisze F. Mauriac. Istnieje taki grzech, który
sprowadza mier . W takim wypadku nie polecam, aby si modlono — stwierdza w. Jan (1
J 5, 16).
Herod nie mog c wymusi na Jezusie nie tylko cudu, ale nawet jednego s owa, wzgardzi
Nim wraz ze swoj stra
; na po miewisko kaza ubra Go w l ni cy p aszcz i odes
do
Pi ata. Herod po tym krótkim spotkaniu z Jezusem by przekonany, podobnie jak niektórzy
krewni Jezusa, i nale y Go traktowa jako szale ca. Nie chc c robi sobie dodatkowego
opotu tetrarcha odes
Go z powrotem do Pi ata.
nie u Heroda Jezus zdawa si mie najwi ksze szanse unikni cia skazuj cego wyroku.
Gdyby si zgodzi zosta jego b aznem, uprzywilejowanym cudotwórc , wszyscy dworzanie
byliby si sprzymierzyli w Jego obronie. Ludzie wiatowi nie s w stanie postawi sobie
pytania, czy dany cz owiek jest winny, czy nie; natomiast ten, który ich bawi, jest dla nich
nietykalny i nigdy go nie opuszcz . Nawet surowi faryzeusze musieliby ust pi , gdyby tylko
Jezus zgodzi si przyj
rol komedianta (R. L. Bruckberger). Herod graj c rol okrutnego
azna chcia jednocze nie wszystkim narzuci t sam rol . W swojej wielkiej nieprawo ci
nie podejrzewa nawet, e istnieje inny wiat, w których mi
i ofiara s wa niejsze od
doczesnego ycia. By to wiat, do którego tetrarcha nie mia dost pu.
Pogarda, poni anie, cyniczne traktowanie bli nich jest zwykle mechanizmem obronnym,
przy pomocy którego cz owiek uzasadnia sobie swoj moraln wy szo nad innymi, a tym
samym usprawiedliwia tak e swoje niemoralne post powanie. Fenomen ten mo na
obserwowa w yciu wielu ludzi g boko poranionych i zagubionych emocjonalnie,
a jednocze nie pogr onych nieraz w ci
kich na ogach i grzesznych przyzwyczajeniach.
W sposób przedziwny potrafi
czy w swojej wiadomo ci przekonanie o swojej wielkiej
wi to ci” z ca ym uwik aniem w niemoralne my lenie, decydowanie, post powanie.
W takim wypadku tylko prawdziwy cud mo e sprawi , i zostanie rozbity gruby mur
usprawiedliwiania siebie we w asnych oczach po czony z gniewnym i agresywnym
nastawieniem do ca ego wiata. Ten rodzaj mo na wyrzuci tylko modlitw i postem (Mk 9,
29).
Kontemplujmy Jezusa stoj cego z godno ci wobec tetrarchy i jego dworu. Dostrze my
kontrast dwóch wiatów tak ró nych, jak ró ni si piek o od nieba, jak ró ni si mi
od
nienawi ci, jak ró ni si odwaga od tchórzostwa. Wzbud my wiar , i milczenie Jezusa nie
jest wyrazem pogardy i lekcewa enia Heroda i jego ludzi, ale ostatnim i najmocniejszym
sposobem upomnienia, jakie kieruje do niego.
W tym kontek cie pro my o wra liwe serce, które by oby zdolne przyj
ka de, cho by
najmniejsze Bo e upomnienie. Dociera ono do nas w ró noraki sposób: poprzez codzienne
wydarzenia, niepowodzenia yciowe, ludzkie reakcje i s owa, a przede wszystkim poprzez
os sumienia.
W
bi sumienia, które jest najtajniejszym o rodkiem i sanktuarium cz owieka, cz owiek
odkrywa prawo, którego sam sobie nie nak ada, lecz któremu winien by pos uszny i którego
os rozbrzmiewa w sercu nakazem: czy to, a tamtego unikaj (Gaudium et spes). Ale
os
sumienia nie jest jednak najpierw g osem prawa Bo ego rozumianego w sensie
jurydycznym, ale g osem mi
ci Boga. To mi
stanowi zawsze ostateczn wyk adni dla
prawa. Opór wielu ludzi wobec problemu sumienia wi e si cz sto z faktem, e samo
poj cie sumienia kojarzy im si niemal wy cznie z jakim zimnym, bezwzgl dnym prawem
Bo ym, które da od cz owieka nawet tego, czego nie by by w stanie wykona . Tymczasem
sumienie, g os Bo y, przemawia do cz owieka jako
os osoby, mówi w nas g osem Ojca,
Syna i Ducha wi tego. G os sumienia jest g osem Ojca odwiecznie przemawiaj cego do
swojego Syna. G os sumienia jest g osem mi
ci tak e wtedy, a mo e przede wszystkim
wtedy, gdy napomina, domaga si prawdy, uczciwo ci, uznania grzechu, nawrócenia. G os
sumienia jest zawsze najpierw zapewnieniem o mi
ci Boga do nas, a pó niej jak
pokorn pro
Boga skierowan do cz owieka o odpowied mi
ci na Mi
.
Lekcewa c sumienie lekcewa ymy zawsze mi
Boga. Odrzucamy t mi
. Odrzucenie
za do wiadczenia mi
ci wprowadza nas automatycznie w
do wiadczenie l ku
i wewn trznego gniewu. Tam, gdzie brakuje ludzi sumienia, pojawiaj si ludzie l ku,
ludzie gniewu, ludzie przemocy. Herod jest cz owiekiem przemocy. Osoby stosuj ce
przemoc s lud mi bez sumienia. Cz owiek bez sumienia, jak Herod, stanowi du e
zagro enie dla bli nich, dla spo ecze stwa.
Wzbud my w sobie wielk wiar , e Bóg napomina nas w sumieniu i karci w
nie dlatego,
e bardzo nas mi uje: Ja wszystkich, których kocham, karc i wicz . B
wi c gorliwy
i nawró si ! (Ap 3, 19). Najmniejszej skazy szuka si z uwag na bardzo kosztownym
diamencie — mówi J. Korczak. Poniewa jeste my kosztownymi diamentami dla Boga,
upomina nas tak e wówczas, kiedy dostrzega w nas cho by najmniejsz skaz , najmniejsze
o. Dzi kujmy Jezusowi za Jego nieustanne upominanie nas.
Kontempluj c spotkanie z Herodem dzi kujmy naszemu Panu tak e za to, i poprzez ca
maskarad u tetrarchy, któr w adca chcia zel
i poni
Syna Bo ego, Jezus potwierdzi
raz jeszcze swoje Boskie królowanie nad wiatem. Ta w
nie brutalna scena u Heroda jest
dla nas niezwyk pomoc w coraz pe niejszym rozumieniu prawdziwego królowania Jezusa
w wiecie i w ka dym ludzkim sercu. Ona te objawia nam, e królowanie Boga nie stosuje
przemocy, ale pos uguje si swoj Bosk pokor . Jezus u Heroda objawi nam pokorne
oblicze Boga (F. Varillon).
Na zako czenie ca ej kontemplacji ukl knijmy przed Jezusem, Królem wy mianym
i zel onym przez Heroda i jego ludzi. Oddajmy Mu chwa jako Panu ca ego wszech wiata
wraz z Matk Naj wi tsz , z Aposto ami, wszystkimi anio ami i wi tymi.
2. Barabasz i Jezus
Wybieg Pi ata, aby atwo pozby si k opotliwej sprawy z Jezusem przez odes anie Go do
Heroda, nie uda si . Tetrarcha bowiem odes
Go z powrotem do namiestnika rzymskiego.
Pi at musia wi c szuka innego rozwi zania. Kiedy przypomniano mu, i jest zwyczaj
askawiania z okazji wi ta Paschy jednego wi nia ydowskiego wskazanego przez lud,
namiestnik s dzi , i tym razem uda mu si uwolni Jezusa. Gdy si wi c zebrali, spyta ich
Pi at: Którego chcecie, ebym wam uwolni , Barabasza czy Jezusa zwanego Mesjaszem?
Wiedzia bowiem, e faryzeusze przez zawi Go wydali. Barabasz za uwi ziony by za
zabójstwo i wywo ywanie zamieszek w mie cie.
Namiestnik rzymski, zamkni ty w swojej twierdzy Antonia, prawdopodobnie nie docenia
wielkiego wp ywu religijnych przywódców ydowskich na prosty lud. By mo e nie
wyczuwa tak e zmienno ci nastrojów t umu. Arcykap ani i starsi namówili przez swoich
agentów t umy, eby prosi y o Barabasza, a domaga y si
mierci Jezusa. Kiedy wi c Pi at
ponownie rzuci decyduj ce pytanie: którego z tych dwóch chcecie, ebym wam uwolni ?
us ysza , by mo e ku swojemu zaskoczeniu, zgodnie brzmi cy okrzyk: Barabasza!
Rozwa aj c postaw t umu w tej scenie chciejmy sobie u wiadomi , jak atwo mo na
kierowa emocjami cz owieka, odwo uj c si do jego najni szych instynktów, a poprzez to
wp ywa na jego najwa niejsze wybory i decyzje. W tym kontek cie badajmy nasze
zachowania i pytajmy siebie, czy nie ulegamy zbyt atwo nastrojom, szczególnie za
zniech ceniu i lenistwu wewn trznemu. Badajmy tak e wp yw ludzkich opinii na nasz
sposób my lenia, decydowania, dzia ania. Pytajmy si , czy ich sugestywne przedstawianie
nie jest dla nas wa nym motywem, dla którego przejmujemy si nimi tak e wówczas, kiedy
wydaj si nam nieuzasadnione.
Kontemplujmy w
tej modlitwie Jezusa i
Barabasza stoj cych razem. Obserwujmy
zachowanie Barabasza, jego zdziwienie i dzik rado , kiedy t um zdecydowa o jego
wolno ci. Popatrzmy nast pnie na Jezusa, na Jego zachowanie pe ne dyskrecji i cicho ci.
Chrystus nie protestuje i nie wstydzi si , i zostaje postawiony na równi ze zbrodniarzem.
Nie wyra a alu, e to w
nie Barabasza, a nie Jego wybra t um. Podobnie jak wobec
Heroda, tak i teraz, Jezus nie powiedzia ani jednego s owa. Jak baranek na rze
prowadzony, jak owca niema wobec strzyg cych j (Iz 53, 7), Jezus milczy. Ca ym swoim
zachowaniem i swoj postaw modli si nieustannie do Ojca: Nie moja wola, lecz Twoja,
niech si stanie! ( k 22, 42).
Kontempluj c Boga–Cz owieka oraz stoj cego obok Niego Barabasza, zobaczmy, e to
nie dzi ki Jezusowi Barabasz odzyskuje wolno . Nie znamy wprawdzie dalszej historii
Barabasza, ale niektórzy powie ciopisarze sugerowali, e Barabasz wstrz ni ty postaw
cz owieka, dzi ki któremu uratowa swoje ycie, uwierzy w Jezusa ponosz c w ko cu za
Niego mier m cze sk . Barabaszem jest ka dy z nas. Wszyscy zgrzeszyli my zas uguj c
na mier . Jezus zaj nasze miejsce na krzy u i dzi ki Niemu odzyskali my ycie
i wolno .
Rozwa ajmy w tej kontemplacji, jak to wszystko Chrystus cierpi za moje grzechy itd. i com
ja powinien czyni i cierpie dla Niego ( D, 197). Odpowiadaj c na to pytanie, zadane nam
przez w. Ignacego, módlmy si jego s owami: Odwieczny Panie wszystkich rzeczy. Oto przy
Twej askawej pomocy sk adam ofiarowanie swoje (...) o wiadczaj c, e chc i pragn i taka
jest moja dobrze rozwa ona decyzja, je li to tylko jest ku Twojej wi kszej s
bie i chwale,
na ladowa Ci w znoszeniu wszelkich krzywd i wszelkiej zniewagi i we wszelkim ubóstwie,
tak zewn trznym jak i duchowym
D, 98).
3. Parodia s du
Odwo uj c si do naszej znajomo ci prawa ydowskiego i rzymskiego mo emy zapyta , czy
w przypadku Jezusa mo emy mówi , e mamy do czynienia z autentycznym procesem
dowym? Jest to zaledwie parodia — odpowiada znany katolicki badacz ycia Jezusa J.–P.
Roux. W
procesie Jezusa
nie stosowano si do adnych z
przyj tych i
na ogó
respektowanych przez Hebrajczyków praw. Nie wyznaczono adnego obro cy. Posy ano
oskar onego od jednego trybuna u do drugiego i wszystko zosta o za atwione w ci gu kilku
godzin. Herod nie zaj si spraw . Pi at równie nie mia na to ochoty, jedynie zmuszony
pod naciskiem okrzyków wzburzonego t umu, boj c si nie aski cesarza, decyduje si wyda
wyrok skazuj cy. ydzi wszystko ju naprzód ukartowali. Teraz my
ju tylko o tym, aby
jak najpr dzej sko czy . Chc , aby Jezus by tego samego dnia ukrzy owany, w najbli szej
godzinie, by mo e dlatego, e wiedz o wyrokach mierci, które maj by wykonane tego
samego pi tku. Nie jest to proces ani nawet jego parodia, lecz skazanie ofiary na zabicie.
Oto Baranek Bo y. Nad barankiem nie sprawuje si s du. Wybiera si go ze stada i zabija.
Jezus, Baranek Bo y, chcia by ofiarowany tego dnia Paschy, który mia przypiecz towa
Nowe Przymierze, podobnie jak kiedy , w czasie pierwszej Paschy ydowskiej, ofiarowany
zosta baranek dla zawarcia pierwszego przymierza. Gest Abrahama unosz cego nó nad
szyj jedynego syna, Izaaka, aby pos usznie spe ni wol Boga, ten gest, który przez
zast pienie ofiary dosi gn baranka, teraz mia by dope niony (J.–P. Roux).
Na zako czenie kontemplacji dzi kujmy Jezusowi za to, e staje si dla nas Bo ym
Barankiem i ofiaruje si za nasze grzechy; przywo ajmy s owa, którymi Jan Chrzciciel
przedstawi Jezusa jako Mesjasza swoim uczniom: Oto Baranek Bo y, który g adzi grzech
wiata (J 1, 29). Te s owa towarzysz nam w ka dej Mszy w. Tu przed Komuni
w.
zostajemy przez Niego zapewnieni, e On sam bierze na siebie nasze grzechy i dlatego
mo emy z odwag spo ywa Jego Cia o i pi Jego Krew. Do wiadczenie wewn trznego
uwolnienia od naszych grzechów otwiera nam drog do pe nego, mistycznego, intymnego
zjednoczenia z Jezusem.
XII. BICZOWANIE, UKORONOWANIE CIERNIEM
Wówczas uwolni im Barabasza, a Jezusa kaza ubiczowa i wyda na ukrzy owanie. Wtedy
nierze namiestnika zabrali Jezusa z sob do pretorium i zgromadzili ko o Niego ca
kohort . Rozebrali Go z szat i narzucili na Niego p aszcz szkar atny. Uplót szy wieniec
z ciernia w
yli Mu na g ow , a do prawej r ki dali Mu trzcin . Potem przykl kali przed
Nim i szydzili z Niego, mówi c: Witaj, królu ydowski! Przy tym pluli na Niego, brali trzcin
i bili Go po g owie (Mt 27, 26–30).
Wówczas Pi at wzi Jezusa i kaza Go ubiczowa . A
nierze uplót szy koron z cierni,
yli Mu j na g ow i okryli Go p aszczem purpurowym. Potem podchodzili do Niego
i mówili: Witaj, królu ydowski! I policzkowali Go.
A Pi at ponownie wyszed na zewn trz i przemówi do nich: Oto wyprowadzam Go do was
na zewn trz, aby cie poznali, e ja nie znajduj w Nim adnej winy. Jezus wi c wyszed na
zewn trz, w koronie cierniowej i p aszczu purpurowym. Pi at rzek do nich: Oto Cz owiek.
Gdy Go ujrzeli arcykap ani i s udzy, zawo ali: Ukrzy uj! Ukrzy uj! Rzek do nich Pi at:
We cie Go i sami ukrzy ujcie! Ja bowiem nie znajduj w Nim winy. Odpowiedzieli mu ydzi:
My mamy Prawo, a wed ug Prawa powinien On umrze , bo sam siebie uczyni Synem
Bo ym. Gdy Pi at us ysza te s owa, ul
si jeszcze bardziej. Wszed znów do pretorium
i zapyta Jezusa: Sk d Ty jeste ? Jezus jednak nie da mu odpowiedzi. Rzek wi c Pi at do
Niego: Nie chcesz mówi ze mn ? Czy nie wiesz, e mam w adz uwolni Ciebie i mam
adz Ciebie ukrzy owa ? Jezus odpowiedzia : Nie mia by
adnej w adzy nade Mn ,
gdyby ci jej nie dano z góry. Dlatego wi kszy grzech ma ten, który Mnie wyda tobie. Odt d
Pi at usi owa Go uwolni . ydzi jednak zawo ali: Je eli Go uwolnisz, nie jeste
przyjacielem Cezara. Ka dy, kto si czyni królem, sprzeciwia si Cezarowi. Gdy wi c Pi at
us ysza te s owa, wyprowadzi Jezusa na zewn trz i zasiad na trybunale, na miejscu
zwanym Lithostrotos, po hebrajsku Gabbata. By to dzie Przygotowania Paschy, oko o
godziny szóstej. I rzek do ydów: Oto król wasz! A oni krzyczeli: Precz! Precz! Ukrzy uj
Go! Pi at rzek do nich: Czy króla waszego mam ukrzy owa ? Odpowiedzieli arcykap ani:
Poza Cezarem nie mamy króla. Wtedy wi c wyda Go im, aby Go ukrzy owano. Zabrali
zatem Jezusa (J 19, 1–16).
Obraz dla obecnej kontemplacji: Przedstawmy sobie Jezusa ubiczowanego i ukoronowanego
cierniem, którego Pi at wyprowadza na zewn trz. Wskazuj c na Niego mówi do ludu: Oto
Cz owiek. Ws uchajmy si w odpowied ludu: Ukrzy uj! Ukrzy uj!
Pro ba o owoc kontemplacji: B dziemy prosi o wielk otwarto , o ducha wiary, dzi ki
któremu odkryjemy w Jezusie poni onym, upokorzonym i zmaltretowanym najpi kniejsz
ludzk twarz, najpi kniejszego cz owieka. B dziemy te prosi o wewn trzne pragnienie,
aby Jezusa uczyni jedynym wzorem naszego ycia.
1. Biczowanie Jezusa
Pi at spieraj c si z faryzeuszami o spraw Jezusa w pewnym momencie stwierdzi , e ka e
Go wych osta i uwolni. Zmuszony jednak do wypuszczenia na wolno zabójcy Barabasza
podtrzymuje rozkaz biczowania niewinnego Jezusa (H. Daniel–Rops). Jest rzecz
zaskakuj
, e wszyscy Ewangeli ci t okrutn scen m ki wspominaj jednym zdaniem.
By mo e dlatego, e ludzie yj cy w epoce Jezusa dobrze znali t okrutn ka
powszechnie stosowan zarówno przez ydów jak i przez Rzymian. Jezusa biczowano
zgodnie ze zwyczajem rzymskim.
Liczb i si uderze ogranicza a jedynie lito kata lub jego zm czenie; narz dziem by y nie
skórzane rzemienie, lecz flagra, straszliwe bicze z elaznych
cuszków zako czonych
kostkami i kulkami z o owiu; flagella z rzemieni oraz rózgi z ga zek wi zu zastrze one by y
dla obywateli rzymskich. Ca e cia o ofiary przywi zanej za r ce do niskiej kolumny,
wystawione by o na razy liktora. Uderzenia elaznych biczów rozrywa y skór , szarpa y
cia o i wyrywa y je kawa kami, tak e ofiara po krótkim czasie stawa a si drgaj
konwulsyjnie, bezkszta tn mas (J.–P. Roux).
W dzie ach Cycerona i Plutarcha widzimy skazanego skr caj cego si pod razami,
ociekaj cego krwi , padaj cego na ziemi — czasami umieraj cego przed ko cem kary.
Pró
jest rzecz stara si wypowiedzie ohyd tej sceny i wyobrazi sobie, jak Jezus
przywi zany do pnia odbiera okrutne razy. Umys buntuje si wobec tego widoku. Tu
realizm zawodzi a wszelki naturalizm jest nie na miejscu — mówi H. Daniel–Rops.
Zgodnie z uwag tego wielkiego pisarza w obecnej kontemplacji nie wchod my w jakie
nasycanie naszej wyobra ni okrucie stwami tortury biczowania. Odwo uj c si do zach ty
w. Ignacego, pro my raczej o wewn trzne do wiadczenie udr ki serca z Chrystusem
udr czonym, o zy i m
wewn trzn z powodu tak wielkiej m ki, któr Chrystus wycierpia
za mnie ( D, 203). Rozwa ajmy równie jak Bóstwo Jezusa ukrywa si , a mianowicie, jak
mog c zniszczy nieprzyjació swoich nie czyni tego, i jak zezwala, aby tak okrutnie
cierpia o Jego cz owiecze stwo ( D, 196).
Poprzez Wcielenie Syn Bo y przyjmuje na siebie ludzkie cia o. Cia o dla Jezusa nie jest
jedynie wi zieniem ducha. Jezus identyfikuje si ze swoim cia em. Mówi bowiem: To jest
Cia o moje ( k 22, 19). Tajemnica Wcielenia wraz z tajemnic Eucharystii objawia nam
niezwyk godno i warto ludzkiego cia a. Cia o Jezusa staje si miejscem objawienia
Jego Bóstwa. Jezus Chrystus pos uguje si Swoim Cia em, aby objawi nam swoj
niesko czon Bosk mi
. Oddaje nam swoje Cia o do spo ycia: Bierzcie i jedzcie. To jest
Cia o moje, które za was b dzie wydane. Poprzez dopuszczenie okrutnego biczowania
swojego Cia a Jezus spe nia to, co zapowiedzia w czasie Ostatniej Wieczerzy; wydaje swoje
Cia o za nasze grzechy. W ten sposób ta nieludzka masakra Naj wi tszego Cia a Jezusa staje
si wielkim znakiem zbawienia.
Kontemplacja biczowania Jezusa mo e budzi w nas oburzenie na ludzkie okrucie stwo:
Pi ata,
nierzy, Sanhedrynu. Pohamujmy jednak nasze oburzanie si na innych i chciejmy
pos ucha z uwag s ów w. Piotra wypowiedzianych do ludzi, którzy, by mo e, nawet nie
widzieli Jezusa w asnymi oczami: Jezusa Nazarejczyka (...) przybili cie r kami bezbo nych
do krzy a i zabili cie (Dz 2, 22–24). Pisarze chrze cija scy podkre laj , e biczowanie
Jezusa by o ofiarowane w szczególny sposób za grzechy przeciwko ludzkiemu cia u. F.
Mauriac biczowanie Jezusa komentuje w ten sposób: Ca e upodlenie cielesne cz owieka, (...)
ca ha
cia stworzonych na przybytek Mi
ci Bo ej, wszystkie grzechy nie tylko przeciw
asce, ale i przeciw naturze, wszystko to bierze na siebie Syn Cz owieczy poprzez
biczowanie.
Przypomnijmy sobie w tej kontemplacji grzechy przeciwko ludzkiemu cia u, które zawsze
grzechami przeciwko cz owiekowi: bezsensowne wojny, okrutne masakry ludno ci,
zbrodnie ludobójstwa, w których cz owiek wraz ze swoim cia em doznaje najwy szego
poni enia i pogardy; aborcja i eutanazja — zbrodnie dokonywane na najs abszych cz onkach
rodzaju ludzkiego; bicie i wszelkie fizyczne zn canie si nad innymi, zw aszcza nad
dzie mi; wszystkie nadu ycia i grzechy seksualne, które traktuj cz owieka i jego cia o
w sposób instrumentalny. Dzi kujmy Chrystusowi za to, e poprzez tajemnic biczowania
bierze na siebie tak e wszystkie moje osobiste grzechy przeciwko ludzkiemu cia u. Dzi ki
ce Jezusa mo emy przywraca naszemu cia u jego warto i godno , mo emy odkrywa
w nim wi tyni Ducha wi tego.
2. Koronowanie cierniem
Po biczowaniu
nierze namiestnika zabrali Jezusa z sob do pretorium i zgromadzili ko o
Niego ca kohort . Rozebrali Go z szat i narzucili na Niego p aszcz szkar atny. Uplót szy
wieniec z ciernia w
yli Mu na g ow . Koronowanie cierniem nie nast pi o ju z rozkazu
namiestnika, ale by o nieludzkim pomys em samych
nierzy. Byli to Syryjczycy i Beduini,
a tylko paru oficerów by o Rzymianami. A oto wydano im yda, który nie musia by wiele
wart, skoro Gubernator kaza Go ubiczowa (H. Daniel–Rops).
Po biczowaniu ca e cia o Jezusa by o ju tylko jedn wielk ran . Rozpasanym
nierzom
dnym cudzej krwi i poni enia, znudzonym koszarowym yciem, nie wystarczy o jednak
tego zn cania si nad cz owiekiem. I nagle przypomnieli sobie, e On mówi o sobie, e jest
królem. Z g ogu palesty skiego, którego kolce maj twardo stali, upleciono koron ,
a raczej ciernist czap . Do prawej r ki dali Mu trzcin . I zacz a si okrutna, upokarzaj ca
maskarada, tym razem z inicjatywy
daków. Przykl kali przed Nim i szydzili z Niego,
mówi c: Witaj, królu ydowski! Przy tym pluli na Niego, brali trzcin i bili Go po g owie.
W ten sposób spe nia si proroctwo Izajasza: Wzgardzony i odepchni ty przez ludzi, M
bole ci, oswojony z cierpieniem, jak kto , przed kim si twarz zakrywa, wzgardzony tak, i
mieli my Go za nic (Iz 53, 3).
Ale w
nie ta maskarada w jaki paradoksalny i tajemniczy sposób staje si spe nieniem
obietnicy danej królowi Dawidowi i jego potomstwu, i jego królestwo b dzie trwa na
wieki. Przez krew p yn
ze zranionej g owy korona cierniowa staje si prawdziw koron
królewsk . Chrze cija stwo zrozumia o t g bok tre i
otacza cierniowe ga zki
Chrystusowej korony wielk czci (J.–P. Roux).
Król wszech wiata, który stworzy cz owieka i nieustannie podtrzymuje go w istnieniu,
doznaje od niego najpodlejszego poni enia i wyszydzenia. W rozwa aniach m ki Jezusa
pisarze chrze cija scy podkre laj , e Jezus przyjmuje koronowanie cierniem i wyszydzenie
swojej królewskiej w adzy za grzechy ludzkiej pychy. w. Pawe za wiadczy: On, istniej c
w postaci Bo ej, nie skorzysta ze sposobno ci, aby na równi by z Bogiem, lecz ogo oci
samego siebie przyj wszy posta s ugi (Flp 2, 6–7). w. Augustyn zastanawiaj c si nad
prawdziw warto ci cz owieka pokazuje, jak mieszn i absurdaln jest postawa ludzkiej
pychy: Pok adasz ufno w swych si ach? Zwierz ta ci przewy szaj . Chlubisz si
szybko ci ? Muchy ci zwyci
. Chlubisz si pi kno ci ? Czy nie s pi kniejsze pióra
pawie? Czym e jeste od nich dostojniejszy? Obrazem Boga.
W obecnej medytacji przepraszajmy Jezusa za wszelkie przejawy pychy w naszym yciu:
wywy szanie si nad innych, najdrobniejsze upokarzanie ich, jakie niezdrowe pragnienia
bycia nienagannymi we wszystkim (perfekcjonizm), a przede wszystkim za to, i tak ma o
liczymy na Bo
ask , ale próbujemy zbawia siebie samych. Adorujmy Jezusa
upokarzanego przez
nierzy dzi kuj c Mu, e swoj m
odkupi najwi kszy grzech
cz owieka: grzech buntu wobec Stwórcy, pych — pocz tek wszelkiego grzechu.
3. Oto Cz owiek!
Jezusa ubiczowanego, oblanego krwi , w cierniowej koronie i p aszczu szkar atnym
przyprowadzono przed Pi ata. Chrystus musia przedstawia odra aj cy widok. Izajasz
mówi: Jak wielu os upia o na Jego widok — tak nieludzko zosta oszpecony Jego wygl d
i posta Jego by a niepodobna do ludzi. (..) Nie mia On wdzi ku ani te blasku, aby na
Niego popatrze , ani wygl du, by si nam podoba (Iz, 52, 14; 53, 2).
Namiestnik rzymski widz c ten ludzki strz p, niepodobny do cz owieka, s dzi by mo e, i
kara biczowania wreszcie nasyci dz odwetu i zemsty faryzeuszy. Widok tej nieszcz snej
istoty — pomy la Pi at — przejmie wstydem tych, którzy Go wydali. Wyszed do nich
osobi cie, aby ich zawiadomi z min , która mia a oznacza : Nie macie poj cia, co
zobaczycie (F. Mauriac). Powiedzia wi c do nich: Oto wyprowadzam Go do was na
zewn trz, aby cie poznali, e ja nie znajduj w Nim adnej winy. Jezus wyszed na zewn trz,
w koronie cierniowej i p aszczu purpurowym. Pi at rzek do nich: Oto Cz owiek.
W tym momencie Jezus staje si uosobieniem ca ej ludzko ci. Oto ca y tragizm ludzkiej
kondycji. By mo e trzeba by o wszystkim pokoleniom ukazywa obraz Boga zdradzonego,
wydanego, odrzuconego, wyszydzonego i um czonego, aby my byli zdolni d wiga nasz
ludzki los (J.–P. Roux). Jezus d wiga na sobie wszystkie cierpienia, bóle, krzywdy, d wiga
ca e z o, które od zarania ludzko ci cz owiek wyrz dza cz owiekowi. On si obarczy
naszym cierpieniem. On d wiga nasze bole ci, (...) On by przebity za nasze grzechy,
zdruzgotany za nasze winy. Spad a Na ch osta zbawienna dla nas, a w Jego ranach jest
nasze zdrowie (Iz 53, 4–5).
W tym niezwyk ym momencie, w którym Bóg–Cz owiek d wiga na sobie brzemi
nieprawo ci i z a ca ej ludzkiej rodziny, nikt jednak nie pad na kolana. F. Mauriac
rozwa aj c t scen m ki pyta: Gdzie byli uzdrowieni tr dowaci, oswobodzeni od czartów,
ociemniali, którym przywróci wzrok? Wielu z tych, którzy wierzyli w Niego, którzy mieli
jeszcze nadziej wbrew wszelkiej nadziei, straci o resztki wiary na widok tej postaci
niepodobnej do cz owieka.
Padnijmy w tym momencie na kolana wiadomi, i s owa Pi ata: Oto Cz owiek objawiaj
nam Boga o najpi kniejszej ludzkiej twarzy. Nikt z ludzi nie do wiadczy na sobie
cz owiecze stwa w takim stopniu, jak sam Bóg–Cz owiek. I to w
nie czyni Go pi knym,
wdzi cznym i mi ym (por. D, 144). Odepchni tego przez ludzi przygarnijmy z zaufaniem
i czu
ci ; w postaci oszpeconej i niepodobnej do ludzi zobaczmy najpi kniejszego
z ludzkich synów; we wzgardzonym i upokorzonym Jezusie podziwiajmy Bosk pokor ;
wzgardzonego tak, i miano Go za nic uznajmy za najwi kszy skarb naszego ycia, dla
którego gotowi byliby my po wi ci wszystko, cznie z naszym yciem doczesnym,
podobnie jak On sam odda je za nas.
4. Skazany na mier
Reakcj t umu na s owa Pi ata: Oto Cz owiek by jeden pot ny krzyk: Ukrzy uj! Ukrzy uj!
Rzek do nich Pi at: We cie Go i sami ukrzy ujcie! Ja bowiem nie znajduj w nim winy.
Odpowiedzieli mu ydzi: My mamy Prawo, a wed ug Prawa powinien On umrze , bo sam
siebie uczyni Synem Bo ym.
Us yszawszy o Boskim pochodzeniu Jezusa Pi at postanowi ostatecznie uwolni Jezusa, ale
w swoim postanowieniu nie wytrwa d ugo. Faryzeusze znaj c s abo rzymskiego systemu
rz dzenia, opieraj cego si na donosach (nie zawsze sprawdzanych), jeszcze raz
zdecydowanie odwo ali si do l ku namiestnika rzymskiego, którego w adza zale
a
ca kowicie od kaprysów Cezara. ydzi mieli w
Rzymie swoje znaczne wp ywy
i rzeczywi cie mogli Pi atowi zaszkodzi . W tej sytuacji namiestnik szybko zmieni zdanie.
Wiedzia bowiem, i nie wygra tej sprawy z przebieg ymi i ogarni tymi fanatyczn
nienawi ci do Jezusa przywódcami Izraela. I chocia by przekonany o Jego niewinno ci,
to jednak zrezygnowa z dalszej walki o Jego uwolnienie. Pozosta o ju tylko formalne
wydanie wyroku mierci. Namiestnik wyprowadzi Jezusa na zewn trz i zasiad na
trybunale, na miejscu zwanym Lithostrotos, po hebrajsku Gabbata. By to dzie
przygotowania Paschy, oko o godziny szóstej.
Ewangeli ci niecz sto podaj tak dok adny czas i miejsce opisywanych zdarze . Dok adno
ta wiadczy o donios
ci zdarzenia: mia o nim by oficjalne odrzucenie Mesjasza przez
naród wybrany i skazanie Boga–Cz owieka na mier krzy ow . Oto bardzo wa ny dialog
przytoczony przez w. Jana pomi dzy Pi atem a ydami: I rzek do ydów: Oto król wasz!
A oni krzyczeli: Precz! Precz! Ukrzy uj Go! Pi at rzek do nich: Czy króla waszego mam
ukrzy owa ? Odpowiedzieli arcykap ani: Poza Cezarem nie mamy króla. Wtedy wi c wyda
Go im, aby Go ukrzy owano.
Ten w
nie umi owany naród Jahwe wyzwoli z niewoli egipskiej, wprowadzi go do Ziemi
Obiecanej i opiekowa si nim na ró ne sposoby przemawiaj c do niego przez swoich
proroków. Kiedy w ko cu przemówi ostatni raz przez swojego Syna, (por. Hbr 1, 1) naród
ten odrzuci Mesjasza, uznaj c za króla poga skiego w adc Rzymu, który w
nie
okupowa ziemi Izraela. Tym grzechem ci gnie na siebie straszn kar , z powodu której
Jezus p aka nad umi owanym miastem — Jerozolim : Przyjd na ciebie dni, gdy twoi
nieprzyjaciele otocz ci wa em, oblegn ci i cisn zewsz d. Powal na ziemi ciebie
i twoje dzieci z tob i nie zostawi w tobie kamienia na kamieniu za to,
nie rozpozna o
czasu twojego nawiedzenia ( k 19, 43–44). Tak w
nie potraktowa Jerozolim ten, którego
obrali sobie za króla odrzucaj c Mesjasza. Nie by a to zemsta Boga, ale konsekwencja ich
wyboru, konsekwencja grzechu.
W tej dramatycznej scenie odrzucenia przez naród wybrany Mesjasz, Bóg–Cz owiek milczy.
Jedyn broni Boga jest bowiem bezgraniczna mi
. Kiedy cz owiek mówi Bogu: Precz!,
lekcewa y Go, zniewa a, On milczy. Milczenie Boga wyra a Jego niesko czon cierpliwo
i trosk o cz owieka, jest tak e ostatecznym sposobem upominania go. Bóg nigdy nie
odwraca si plecami do cz owieka. Rozliczne ludzkie cierpienia, smutek, depresja, gorycz
ycia, nuda nie s nigdy zemst Boga, ale jedynie prost , bolesn konsekwencj odrzucenia
Mi
ci. Poza mi
ci Stwórcy istnieje bowiem tylko rozpacz i mier .
Kontemplujmy Jezusa ubiczowanego, w
cierniowej koronie, stoj cego przez swoim
narodem wybranym, do którego zosta wys any przez Ojca. Pro my o wewn trzne odczucie
bólu, jakiego Chrystus musia dozna , s ysz c s owa: Precz! Precz! Ukrzy uj Go.
XIII. DROGA KRZY OWA
Wtedy wi c wyda Go im, aby Go ukrzy owano. Zabrali zatem Jezusa. A On sam d wigaj c
krzy wyszed na miejsce zwane miejscem Czaszki, które po hebrajsku nazywa si Golgota (J
19, 16–17).
Gdy Go wyprowadzili, zatrzymali niejakiego Szymona z Cyreny, który wraca z pola,
i w
yli na niego krzy , aby go niós za Jezusem. A sz o za Nim mnóstwo ludu, tak e kobiet,
które zawodzi y i p aka y nad Nim. Lecz Jezus zwróci si do nich i rzek : Córki
jerozolimskie, nie p aczcie nade Mn ; p aczcie raczej nad sob i nad waszymi dzie mi! Oto
bowiem przyjd dni, kiedy mówi b
: Szcz liwe niep odne ona, które nie rodzi y, i piersi,
które nie karmi y. Wtedy zaczn wo
do gór: Padnijcie na nas; a do pagórków:
Przykryjcie nas! Bo je li z zielonym drzewem to czyni , có si stanie z suchym?
Przyprowadzono te dwóch innych — z oczy ców, aby ich z Nim straci ( k 23, 26–32).
Gdy Go ukrzy owali, rozdzielili mi dzy siebie Jego szaty, rzucaj c o nie losy (Mt 27, 35).
Lecz On by przebity za nasze grzechy,
zdruzgotany za nasze winy.
Spad a Na ch osta zbawienna dla nas,
a w Jego ranach jest nasze zdrowie.
Wszyscy my pob dzili jak owce,
ka dy z nas si obróci ku w asnej drodze,
a Pan zwali na Niego winy nas wszystkich.
Dr czono Go, lecz sam si da gn bi ,
nawet nie otworzy ust swoich.
Jak baranek na rze prowadzony,
jak owca niema wobec strzyg cych j ,
tak On nie otworzy ust swoich. (...)
Grób Mu wyznaczono mi dzy bezbo nymi,
i w mierci swej by na równi z bogaczem,
chocia nikomu nie wyrz dzi krzywdy
i w Jego ustach k amstwo nie powsta o.
Spodoba o si Panu zmia
Go cierpieniem.
Je li On wyda swe ycie na ofiar za grzechy,
ujrzy potomstwo, dni swe przed
y,
a wola Pa ska spe ni si przez Niego.
Po udr kach swej duszy, ujrzy wiat o
i nim si nasyci.
Zacny mój S uga usprawiedliwi wielu,
ich nieprawo ci On sam d wiga b dzie (Iz 53, 3–11).
Obraz dla obecnej kontemplacji: Przedstawmy sobie Jezusa d wigaj cego ci ki krzy .
Dostrze my, jak Jezus s ania si i upada pod krzy em. Zauwa my te Szymona z Cyreny,
którego
nierze si zatrzymuj i przymuszaj , aby d wiga krzy Jezusa.
Pro ba o owoc kontemplacji: B dziemy prosi Jezusa, aby Jego Droga Krzy owa by a dla
nas lekcj , dzi ki której dane nam b dzie pozna , co znaczy dla nas zapieranie si siebie
samych, umierania dla siebie. B dziemy te prosi , aby my id c z Jezusem uczyli si coraz
pe niejszej wolno ci wewn trznej, która stopniowo powierza si ca kowicie Bogu i wszystko
oddaje do Jego dyspozycji.
1. On sam d wiga krzy
Jezus przyjmuj c krzy na swoje ramiona, przyjmowa straszn rzeczywisto . Pierwsi
chrze cijanie wzdrygali si przed przedstawianiem Jezusa na krzy u. Widywali bowiem na
asne oczy te nieszcz sne, zupe nie nagie cia a zawieszone na pospolitym palu, przeci tym
u góry w kszta cie litery T poprzeczn belk , widzieli r ce przybite gwo dziami do tej
szubienicy, widzieli nogi równie przygwo
one, cia o opadaj ce pod w asnym ci arem,
zwieszon g ow , psy zn cone woni krwi, po eraj ce stopy ukrzy owanego, s py kr
ce
nad miejscem rzezi i skaza ca wyczerpanego m
, palonego pragnieniem, wzywaj cego
mierci be kotliwym wo aniem. By a to ka niewolników i zbrodniarzy. T ka zadano
Jezusowi (M. J. Lagrange).
Staro ytny pisarz Plutarch wspomina, e skazani na ukrzy owanie sami musieli d wiga
swój krzy na miejsce ka ni. Niektórzy pisarze przypuszczaj jednak, e chodzi o tu o belk
poprzeczn , gdy pionowa by a wkopana na placu egzekucji, ale w ka dym razie ci ar jej
musia by znaczny; oko o 30 kilogramów, je eli by a to tylko belka (H. Daniel–Rops).
Chrze cijanie otaczaj wielk czci pami
Drogi Krzy owej Jezusa. Nabo
stwo Drogi
Krzy owej, które pochodzi z czasów krucjat, jest jedn z najbardziej rozpowszechnionych
form nabo
stwa M ki Pa skiej. Droga Krzy owa Jezusa jest nam tak bardzo bliska,
poniewa doskonale symbolizuje ona nasz drog
ycia. Na tej ziemi jeste my bowiem tylko
go mi i pielgrzymami. W rozwa aniach Drogi Krzy owej autorzy zwykle snuj najpierw
krótkie rozwa ania, a nast pnie ukazuj , w jaki sposób dana tajemnica Drogi Krzy owej
spe nia si w naszym yciu.
W
obecnej modlitwie chciejmy towarzyszy Jezusowi w
Jego Drodze Krzy owej.
Kontemplujmy Jezusa nios cego swój krzy na ramionach. Patrzmy na Jego wyczerpanie
i s abo fizyczn , na cierpienie zwi zane z ranami biczowania i koronowania cierniem.
Zauwa my, w jaki sposób Jezus chwieje si , potyka i upada wielokrotnie. Kontemplujmy
tak e owe mnóstwo ludzi, którzy szli razem z Jezusem. Ws uchajmy si w to, co mówi
mi dzy sob : jedni — podobnie jak p acz ce kobiety — wspó czuj Mu, inni s oboj tni
i gapi si na to okrutne widowisko, inni jeszcze obrzucaj Jezusa drwinami i wyzwiskami.
Przypatrujmy si te poszczególnym zdarzeniom, jakie mia y miejsce na Drodze Krzy owej:
spotkanie Jezusa z Matk Naj wi tsz , pomoc Szymona Cyrenejczyka, otarcie twarzy
Jezusa przez Weronik , spotkanie p acz cych kobiet, odarcie Jezusa z szat. Zauwa my te
cicho Baranka Bo ego w Jego drodze na miejsce ka ni. Jezus idzie jak baranek na rze
prowadzony, jak owca niema wobec strzyg cych j , tak On nie otworzy ust swoich.
Rozwa aj c w ten sposób Drog Krzy ow Jezusa chciejmy nast pnie w sposób bardzo
spontaniczny wej w
nasz drog
ycia. Jakie zdarzenia, sytuacje, prze ycia,
do wiadczenia yciowe nasuwaj nam my l o podobie stwie naszej drogi yciowej z Drog
Krzy ow Jezusa? I cho jeste my wiadomi, i naszych cierpie w aden sposób nie
mo emy przyrówna w sposób dos owny z cierpieniami Jezusa, to jednak nie obawiajmy si
dostrzega zbie no ci pomi dzy nasz drog
ycia a Drog Krzy ow . Jezus ofiaruje nam
swoj Drog Krzy ow jako miejsce umocnienia, pocieszenia w naszej drodze do Ojca.
Dzi kujmy Jezusowi za ca y ból i trud Jego Drogi Krzy owej; dzi kujmy za napomnienie
acz cych niewiast, poprzez które uczy nas owocnego rozwa ania Jego m ki; dzi kujmy
Jezusowi za Jego upadki pod ci arem krzy a; za spotkanie z Matk Naj wi tsz ; dzi kujmy
Mu za to, i pozwoli obedrze si ze swoich szat, a w ko cu da si ukrzy owa za nas i dla
nas.
2. Szymon Cyrenejczyk
W sposób szczególny zwró my uwag na dwa wydarzenia z Drogi Krzy owej, o których
wspominaj nam Ewangelie: o
przymusowej pomocy, jakiej udzieli Mu Szymon
Cyrenejczyk oraz o spotkaniu z p acz cymi kobietami.
Ci ar krzy a, jaki w
ono Jezusowi na ramiona, by ponad Jego ludzkie si y. Si y Jezusa
by y wyczerpane ca onocnym czuwaniem, wielokrotnymi przes uchaniami, wy miewaniem
Go w upokarzaj cy sposób przez stra
wi tynn i nierzy rzymskich, okrutnym
biczowaniem i koronowaniem cierniem. Jezus d wiga te krzy niemal w samo po udnie,
a wi c w bardzo gor cej porze dnia. Rzymianie obawiali si prawdopodobnie, i skazany
umrze w drodze na Kalwari , dlatego te
zatrzymali niejakiego Szymona z Cyreny, który
wraca z pola, i w
yli na niego krzy , aby go niós za Jezusem.
W pomocy udzielonej Jezusowi przez Szymona mo emy wyczyta zaproszenie Jezusa,
aby my razem z Nim d wigali krzy . To niezwyk e, e Syn Bo y pragnie naszej ludzkiej
pomocy. Wielokrotnie w swoim yciu przyjmowa pomoc swojej Matki, przybranego Ojca,
swoich uczniów i przyjació , a teraz w tych najtrudniejszych chwilach przyjmuje pomoc
wymuszon l kiem i zagro eniem.
Dzi kujmy Jezusowi za to, i zechcia z pokor przyj
pomoc Szymona Cyrenejczyka,
pomoc Weroniki. W ten sposób Jezus uczy nas pokornego wyci gania r ki z pro
o pomoc. W sytuacjach nieraz dla nas najtrudniejszych, z l ku i pychy obawiamy si prosi
o pomoc. Boimy si , i b dzie ona wymuszona, niech tna, nie yczliwa. Ale bywaj
sytuacje, w których konieczn rzecz jest przyj
ka
pomoc.
W tej kontemplacji pro my tak e, aby my — za przyk adem Szymona Cyrenejczyka —
pozwalali si przymusza . Nasze wznios e idea y szlachetnej i ch tnej pomocy bli nim nie
zawsze zdaj egzaminy. Nieraz idea y te zawodz nas. W takich chwilach tylko pewien
przymus zdaje si by najbardziej skuteczny, by okaza nasz pomoc bli niemu. Szymonie
z Cyreny, przymuszony do pomocy w niesieniu krzy a, módl si za nami, którzy tak nie
chcemy by przymuszani do pomocy w niesieniu cudzych krzy y. Pochwaleni b
cie,
wszyscy Nieznani Cyrenejczycy. Postawieni w sytuacjach, których nie szukali cie, nie
odwrócili cie oczu od brata, który was potrzebowa (A. Boniecki).
3. P acz ce niewiasty
W Drodze Krzy owej towarzyszy y Jezusowi kobiety, które ówczesnym wschodnim
zwyczajem zawodzi y i p aka y nad Nim. Lecz Jezus zwróci si do nich i rzek : Córki
jerozolimskie, nie p aczcie nade Mn ; p aczcie raczej nad sob i nad waszymi dzie mi!
Jezus swoim upomnieniem kobiet nie odrzuca ofiarowanego Mu wspó czucia i yczliwo ci.
Przyjmuj c je pragnie jednak zach ci kobiety (i nas), aby przedziera y si przez zewn trzn
pow ok zdarze i szuka y najg bszego sensu tego, w czym w
nie uczestnicz . Oto
bowiem przyjd dni — mówi Jezus — kiedy mówi b
: Szcz liwe niep odne ona, które
nie rodzi y, i piersi, które nie karmi y. Wtedy zaczn wo
do gór: Padnijcie na nas; a do
pagórków: Przykryjcie nas! Bo je li z zielonym drzewem to czyni , có si stanie z suchym?
Jezus pragnie objawi kobietom, e Jego m ka i mier jest jakim tajemniczym straszliwym
dem nad grzechem ca ej ludzko ci i ka dym pojedynczym grzechem cz owieka. Ta sama
prawda o m ce Jezusa zostanie objawiona rozdarciem zas ony wi tyni, za mieniem s
ca,
ciemno ciami panuj cymi na ziemi oraz trz sieniem ziemi.
Jezus upominaj c kobiety pragnie nam powiedzie , e
aczemy i narzekamy nie wtedy,
kiedy dotyka nas prawdziwe nieszcz cie. Ilu z nas nie p acze z powodu powierzchowno ci
naszego serca albo tchórzostwa przed widokiem cierpienia. Wylewamy zy i czujemy si
przez to uwolnieni od winy i odpowiedzialno ci. Jak cz sto zy zas aniaj prawdziwe
nieszcz cie i problemy wiata (J. Twardowski).
W obecnej kontemplacji chciejmy ws ucha si w upomnienie kobiet, które jest tak e
skierowane i do nas osobi cie. Pytajmy siebie, czy w naszych rozwa aniach bierzemy je pod
uwag ? Czy do wiadczamy, i m ka Jezusa s dzi nasz grzech osobisty oraz grzechy ca ego
wiata? Czy rozwa anie m ki i mierci Jezusa demaskuje nasz grzech; czy ods ania nam
jego wielko , jego g bi ? Czy dzi ki rozwa aniom m ki i mierci Jezusa czujemy si
wzywani do pe niejszego, bardziej radykalnego nawrócenia wewn trznego?
4. Obna enie z szat
Gdy Go ukrzy owali, rozdzielili mi dzy siebie Jego szaty, rzucaj c o nie losy. Odarcie Jezus
z szat tu przed ukrzy owaniem jest jakby powtórzeniem si sceny Ecce Homo — Oto
Cz owiek. W tym momencie nasze my li zwracaj si do Jego Matki, biegn jakby do
samych pocz tków tego Cia a, które ju teraz, przed ukrzy owaniem, stanowi jedn wielk
ran (K. Wojty a). Scena obna enia Jezusa ka e nam my le o tajemnicy Wcielenia. Syn
Bo y mówi do Ojca: Ca opalenia i ofiary za grzech nie podoba y si Tobie, ale Mi utworzy
cia o (Hbr 10, 6. 5). Cia o Chrystusa wyra a Jego mi
Ojca. (...) To cia o obna one teraz
pe ni wol Syna i wol Ojca ka
ran , ka dym drgnieniem bólu, ka dym zszarpanym
mi niem, ka
strug krwi, która z Niego si toczy; ca ym wyczerpaniem ramion,
zmia
eniem szyi i barków i strasznym bólem skroni. To cia o pe ni wol Ojca. (...) Musimy
my le przy tej stacji o Matce Chrystusa, bo pod Jej sercem, a potem w Jej oczach i w Jej
oniach Cia o Syna Bo ego dozna o pe nej czci (K. Wojty a).
W tej kontemplacji powró my do tajemnicy Narodzenia Jezusa. Wpatrujmy si najpierw
w Dzieci tko Jezus le ce w óbku, adorowane przez Maryi , Józefa, pasterzy, trzech
drców. W drugiej ods onie kontemplujmy to samo Cia o trzydzie ci trzy lata pó niej —
zmasakrowane, ociekaj ce krwi i brutalnie odarte z szat, cia o czekaj ce na tortury
ukrzy owania. Oddajmy Jezusowi chwa jako Wcielonemu Synowi Bo emu, tak w scenie
Narodzenia, jak równie w scenie obna enia z szat.
W tych dwu scenach Jezus ukazuje nam ca e swoje boskie ubóstwo, którym nas ubogaca
oraz bosk pokor , któr nas wywy sza. Odarty ze wszystkiego i pozbawiony wszystkiego,
nagi wyszed z ona Matki swojej i nagi idzie na krzy . (...) Zbawi mo e cz owiek odarty ze
wszystkiego, pozbawiony wszystkiego, nie rozporz dzaj cy ju
adnymi rodkami ludzkimi
(S. Wyszy ski). Tajemnic obna enia z szat i ca kowitym wyniszczeniem siebie Jezus
wskazuje nam drog do Ojca. Pro my wi c Jezusa, aby my byli wewn trznie otwarci na t
trudn i bolesn lekcj zapierania si siebie samych, umierania dla siebie. mier zabiera
nam wszystko. W bezlitosnym o wietleniu ostatniego momentu staniemy si wszyscy
przera liwie nadzy (jak Jezus na Golgocie). Liczy si b dzie wtedy tylko ta garstka prawdy
o nas (A. Boniecki).
Zarówno tajemnic swojego Narodzenia jak równie tajemnic obna enia z szat, Jezus uczy
nas, co znaczy naprawd sta si jak dziecko, co znaczy by naprawd tylko Synem. Pro my
Jezusa, aby prawda o nas samych, jako dzieciach, nie musia a by wymuszona przez chwil
naszej mierci, ale by my j przyjmowali i uczyli si jej od Jezusa ju teraz, za ycia,
dobrowolnie. Pro my, aby my szli za wezwaniem Jezusa i stopniowo oddawali Mu to, czego
dzie si od nas domaga .
5. Spodoba o si Panu zmia
Go cierpieniem
Przyj cie przez Jezusa krzy a na swoje ramiona oraz bolesne upadki, w których krzy
przygniata Chrystusa do ziemi, przywo uje nam na pami przedziwny, tajemniczy werset
Proroka Izajasza z czwartej Pie ni S ugi Jahwe: Spodoba o si Panu zmia
Go
cierpieniem.
Spodoba o si Panu — to znaczy by o Jego planem, by o Jego wyborem. Krzy Jezusa jest
planem Jego Ojca, jest Jego wyborem. Ojciec chcia , aby Jego Jednorodzony Syn zosta
przebity za nasze grzechy, zdruzgotany za nasze winy, aby zg adzono Go z krainy yj cych,
aby za grzechy (...) ludu zosta zabity na mier , chocia nikomu nie wyrz dzi krzywdy i
w Jego ustach k amstwo nie powsta o.
Sam Jezus wiele razy mówi do swoich uczniów o upodobaniu swojego Ojca: Oto idziemy
do Jerozolimy. Tam Syn cz owieczy zostanie wydany arcykap anom. Oni ska
Go na mier
i wydadz poganom. I b
z Niego szydzi , opluj Go, ukrzy uj i zabij , a po trzech
dniach zmartwychwstanie (Mk 10, 33–34).
I chocia uczniowie nie rozumiej , dlaczego takie w
nie jest upodobanie Ojca, Jezus nie
stara si tego wyja ni . Uczniowie nie byli w stanie zrozumie tego okrutnego upodobania
Ojca, poniewa
upodobania osoby, któr si kocha, nie znajduj nigdy wyja nienia
rozumowego, ale jedynie wyja nienie serca. Zrozumienie sensu upodobania odnajduje si
dopiero w g bokiej relacji mi
ci.
Jezus rozumie upodobanie swojego Ojca, bo czy Go z Nim intymna wi mi
ci, oddania
i zaufania. Ca kowite powierzenie si Syna Ojcu staje si
ród em rozumienia tego trudnego
upodobania.
Kiedy dotyka nas jakie niepowodzenie, niezrozumienie ze strony najbli szych, cierpienie,
ból i wszystko w nas buntuje si i burzy, stajemy wówczas i my przed tajemnic Bo ego
upodobania. I nam przychodzi niekiedy stwierdzi : Spodoba o si Panu dotkn
mnie
cierpieniem, a niektórzy z nas mog powiedzie wi cej: Spodoba o si Panu zmia
mnie
cierpieniem. To, co dzi jest tylko dotkni ciem Boga, jutro mo e sta si do wiadczeniem
zmia
enia.
Na biurku jednego z
moich przyjació , który przechodzi przez bardzo bolesne
do wiadczenia yciowe, zobaczy em kiedy obrazek um czonej twarzy Jezusa, a pod nim
napis: Spodoba o si Panu zmia
Go cierpieniem. Codzienno
yciowa pokazywa a, i
te s owa by y dla niego ród em odwagi w codziennym d wiganiu krzy a.
Przyj cie Bo ego upodobania b dzie zale
przede wszystkim od naszej relacji z Bogiem.
Je eli tak cz sto buntujemy si przeciwko ró nym krzy om yciowym, które Bóg nam
zsy a, to dlatego, e nie jeste my do mocno zwi zani z Jezusem. Kiedy nasze serce jest
daleko od Pana, mamy du e trudno ci w rozumieniu Jego upodoba . Upodobanie Boga
oznacza zawsze Jego ask , Jego obietnic . Pan bowiem nie tylko mia
y cierpieniem, ale
tak e wyzwala, pociesza, d wiga, podnosi. W samym krzy u Jezusa zawiera si ju
obietnica pocieszenia. Po udr kach swej duszy, ujrzy wiat o i nim si nasyci. Zacny mój
uga usprawiedliwi wielu, ich nieprawo ci On sam d wiga b dzie. Dopiero z perspektywy
zmartwychwstania, zwyci stwa, z perspektywy pocieszenia mo emy do wiadczy , e bycie
zmia
onym przez Pana mo e by Jego wielk
ask , Jego wielkim darem. W upodobaniu
Boga zawiera si zawsze Jego niesko czona mi
tak e wówczas, kiedy dotyczy ono
cierpienia. St d te
w. Pawe u wiadamia nam: Wam bowiem z aski dane jest to dla
Chrystusa: nie tylko w Niego wierzy , ale i dla Niego cierpie (Flp 1, 29).
XIV. UKRZY OWANIE JEZUSA
Gdy przyszli na miejsce, zwane Czaszk , ukrzy owali tam Jego i z oczy ców, jednego po
prawej, drugiego po lewej Jego stronie. Lecz Jezus mówi : Ojcze, przebacz im, bo nie
wiedz , co czyni . Potem rozdzielili mi dzy siebie Jego szaty, rzucaj c losy. A lud sta
i patrzy . (...)
Jeden ze z oczy ców, których tam powieszono, ur ga Mu: Czy Ty nie jeste Mesjaszem?
Wybaw wi c siebie i nas. Lecz drugi, karc c go, rzek : Ty nawet Boga si nie boisz, chocia
sam kar ponosisz? My przecie — sprawiedliwie, odbieramy bowiem s uszn kar za
nasze uczynki, ale On nic z ego nie uczyni . I doda : Jezu, wspomnij na mnie, gdy przyjdziesz
do swego królestwa. Jezus mu odpowiedzia : Zaprawd , powiadam ci: Dzi ze Mn b dziesz
w raju ( k 23, 33–34. 39–43).
O godzinie dziewi tej Jezus zawo
dono nym g osem: Eloi, Eloi, lema sabachthani, to
znaczy: Bo e mój, Bo e mój, czemu Mnie opu ci ? Niektórzy ze stoj cych obok, s ysz c to,
mówili: Patrz, wo a Eliasza (Mk 15, 34–35).
Obraz dla obecnej kontemplacji: Przedstawmy sobie scen krzy owania Jezusa i wieszania
Go na krzy u. Nie wchodz c jednak w zbyt szczegó owe i naturalistyczne wyobra enia,
chciejmy jednak dostrzec ca y ból i cierpienie fizyczne Jezusa. Zauwa my krzy Jezusa na
Golgocie, stoj cy pomi dzy dwoma innymi krzy ami.
Pro ba o owoc kontemplacji: Pro my gor co, aby dane nam by o wczuwa si w cierpienia
Jezusa ukrzy owanego. Pro my tak e o g bokie zrozumienie dla modlitwy Jezusa:
Przebacz im, bo nie wiedz , co czyni . Módlmy si , aby Jezus ukrzy owany da nam
wewn trzne poznanie i odczucie, co jest naszym prawdziwym krzy em yciowym i w czym
mo emy Go na ladowa .
1. Ukrzy owanie Jezusa
Gdy przyszli na miejsce zwane Czaszk , ukrzy owali tam Jego i z oczy ców, jednego po
prawej, drugiego po lewej stronie. Ten krótki opis egzekucji ukrzy owania zawiera w sobie
straszn rzeczywisto ludzkiego cierpienia, któr wprost trudno opisa w s owach.
Pochodz
z Persji kar
mierci przez ukrzy owanie, Grecy i Rzymianie stosowali wobec
zbrodniarzy, niewolników i cudzoziemców (G. Bessiere).
Najpierw przybijano r ce skazanego do ma ej belki, tej, któr kazano mu d wiga . Potem
albo na blokach, albo po prostu sznurem wci gano belk razem z jej ci arem na pionowy
pal, który by zapewne na sta e wkopany na miejscu ka ni (J.–P. Roux). Wed ug
chrze cija skich pisarzy pierwszych wieków, mi dzy nogami skazanego znajdowa a si
podpórka trzymaj ca cia o. Natomiast wbrew temu, co si cz sto s dzi, nie by o oparcia pod
stopy. Skazany mia przybite do krzy a nadgarstki i
stopy (G. Bessiere). Wed ug
powszechnego mniemania, mier na krzy u by a straszliwa. Cia o przytwierdzone do krzy a
o i dr twia o, rany si rozognia y, w p ucach, g owie i sercu nast powa o przekrwienie;
a ca ego cz owieka ogarnia a okrutna trwoga. Po eraj ce pragnienie pali o b on
luzow .
Ca e cia o by o jedn bole ci . A najgorsze by o to, e taka m ka mog a trwa d ugo,
zw aszcza je eli skazany by cz owiekiem o silnej konstytucji fizycznej. Jest zrozumia e, e
my l o tej karze przejmowa a ka dego dreszczem trwogi (J.–P. Roux). Tej nieludzkiej m ki
krzy a mia do wiadczy tak e Jezus.
Podobnie jak w czasie ca ej m ki, tak i w tych ostatnich godzinach ycia Jezus nie stawia
oporu i nie buntuje si , ale poddaje si temu, co robi z Nim
nierze wykonuj cy zlecone
im zadanie katów. Dr czono Go, lecz sam da si dr czy , nawet nie otworzy ust swoich.
Jak baranek na rze prowadzony, jak owca niema wobec strzyg cych j , tak On nie otworzy
ust swoich (Iz 53, 7).
W tej kontemplacji patrzmy na Jezusa ukrzy owanego z g bokim pragnieniem prze ywania
wewn trznej udr ki serca z Chrystusem udr czonym ( D 203). Módlmy si tak e o g bokie
prze wiadczenie, e przez t straszn ka
Wcielony Syn Bo y bierze na siebie wszelkie z o
pod ka
mo liw postaci .
W ciszy i w milczeniu wewn trznym chciejmy towarzyszy Jezusowi w tych Jego
strasznych chwilach cierpienia. Nie róbmy jednak sami jakich szczególnych wysi ków
i zabiegów, aby wyobrazi sobie okrutny ból i rany fizyczne, ale raczej pro my pokornie
Jezusa, aby On sam da nam do wiadczy i odczu swoj m
ukrzy owania. Ty, Panie,
znasz mnie najpe niej. Ty sam wiesz, w jaki sposób Twoja m ka mo e mnie oczyszcza
i uzdrawia . Spraw, aby Twoje Naj wi tsze rany zadane Ci przez krzy owanie by y
miejscem mojego uzdrowienia. Wierz bowiem, i w Twoich ranach jest moje zdrowie.
2. Ojcze, przebacz im, bo nie wiedz , co czyni
Ale nawet w czasie tego nieludzkiego cierpienia i zha bienia Jezus nie my li o sobie, lecz
o swoim Ojcu, o swoich najbli szych oraz o tych, za których ponosi t straszn ka
: Ojcze,
przebacz im, bo nie wiedz , co czyni . S to pierwsze s owa Jezusa wypowiedziane na
krzy u. Modlitw t Jezus zdaje si najpierw ogarnia
nierzy, którzy ukrzy owali trzech
skazanych, a po ród nich jednego niewinnego. Ale nie do
nierzy–katów nale y
wydawanie wyroków. Oni nie wiedz , co czyni . Spe nili jedynie swój katowski obowi zek.
Modlitw t Jezus obejmuje równie ludzi, którzy brali bezpo redni udzia w skazaniu Go
na mier : Judasza, Sanhedryn, uczonych w Pi mie. Powodowani fanatyczn nienawi ci
wymusili na Pi acie skazanie Jezusa na mier , a teraz drwi z Jego cierpienia i upokorzenia.
Oni tak e w swoim za lepieniu nie wiedz , co czyni . B
c nieprzyjació mi Boga, s dz , e
oddaj Mu chwa . Swoj modlitw Jezus do ko ca wype nia niezwyk e przykazanie:
Mi ujcie waszych nieprzyjació ; dobrze czy cie tym, którzy was nienawidz ; b ogos awcie
tych, którzy was przeklinaj , i módlcie si za tych, którzy was oczerniaj ( k 6, 27–28).
Jezus modli si , b ogos awi i dobrze czyni tym, którzy z nienawi ci oczernili Go przed
ludem i namiestnikiem rzymskim, a teraz, kiedy wisi ju na krzy u, przeklinaj Go i drwi
z Niego.
Modlitw : Przebacz im, bo nie wiedz , co czyni Jezus obejmuje tak e ka dego z nas. Kiedy
buntujemy si przeciwko Bogu i Jego woli, kiedy powodowani gniewem ranimy naszych
najbli szych, kiedy rozbudzamy nasze najni sze instynkty i po dania, tak naprawd nie
wiemy, co robimy. Rzadko zdajemy sobie spraw z rozmiarów z a, które rozsiewamy
naszymi nierozwa nymi i nieodpowiedzialnymi os dami, s owami i czynami. I cho nie
mamy z ej woli, ale kierujemy si raczej nieopanowanymi i nie wiadomymi odruchami
i impulsami, to jednak z o si rozszerza i rani.
Modlitwa Jezusa: Ojcze, przebacz im, bo nie wiedz , co czyni jest dla nas tak e wielkim
wezwaniem. Kiedy widzimy bowiem, e nasze czyny rani innych, cho tego wprost nie
zamierzamy, to winni my sobie u wiadomi , e tak e nasi bli ni rani nas w podobny
sposób. Oni równie
nie wiedz , co czyni . Kieruj si nierzadko, podobnie jak my,
niekontrolowanymi odruchami, których w sobie jeszcze nie rozpoznali. Z tego wzajemnego
zrozumienia mo e zrodzi si duch przebaczenia i wzajemnej mi
ci nieprzyjació . Pro my
gor co Jezusa, aby my w znoszeniu wszelkich krzywd i wszelkiej zniewagi ( D, 98) umieli
modli si Jego s owami: Ojcze, przebacz im, bo nie wiedz , co czyni .
3. Co jest moim krzy em?
Z Jezusem ukrzy owano tak e dwóch innych z oczy ców, jednego po prawej stronie,
drugiego po lewej stronie. Ich cierpienie, jak to podkre la jeden z nich, jest uzasadnione
dokonanymi przez nich zbrodniami: My przecie — sprawiedliwie (cierpimy), odbieramy
bowiem s uszn kar za nasze uczynki. Jezus natomiast cierpi niewinnie: On nic z ego nie
uczyni .
Ukrzy owanie wraz z Jezusem z oczy ców ka e nam my le o dwóch rodzajach krzy a,
dwóch rodzajach cierpienia w naszym yciu. Jedno z nich jest
uszne, poniewa stanowi
owoc naszych grzechów. W tym cierpieniu odbieramy jedynie uzasadnion kar za nasze
uczynki. Tego cierpienia nie mo emy traktowa jako Krzy a (przez du e K), który wyra a
bezpo rednio wol Bo . Bóg nie pragnie cierpienia dla cz owieka. Bóg jedynie je
dopuszcza. W wieczno ci, która b dzie sam doskona
ci nie b dzie cierpienia ani krzy a.
Je eli cierpimy z powodu naszych grzechów, wówczas Bóg zaprasza nas do wewn trznego
nawrócenia i odsuni cia od siebie tego cierpienia. Grzech jedynie obiecuje szcz cie, ale tak
naprawd zawsze rodzi cierpienie i mier : zap at za grzech jest mier — powie w.
Pawe (Rz 6, 23). Cierpienie samo w sobie nie posiada bowiem mocy zbawczej. Ono jedynie
niszczy i
u mierca. Tylko cierpienie z
Jezusem cierpi cym posiada dla nas moc
oczyszczaj
, moc zbawiaj
. To aska Boga czyni z cierpienia narz dzie i miejsce
pe niejszego zjednoczenia z Nim.
Kiedy cierpimy, wówczas winni my wej w rozeznanie i badanie naszego sumienia, jaki
jest zwi zek cierpienia z moim sposobem my lenia, reagowania, dzia ania, a zw aszcza
z moimi yciowymi postawami i przyzwyczajeniami. Je eli istniej w nas nierozpoznane
postawy pychy, kompleksy ni szo ci, niepokonane l ki, jaka lekkomy lno
yciowa,
postawa urazowa i pe na roz alenia wobec bli nich, postawa buntu wobec Boga, wówczas
postawy te b
ród em nieustannego cierpienia. W takiej sytuacji cierpienie winno by
przez nas prze ywane, jak przez Dobrego otra. Trzeba je uzna za owoc grzesznych
postaw. Trzeba sobie szczerze powiedzie :
usznie cierpi za moje grzechy. Nie trzeba nam
tego cierpienia najpierw
wi ca czyni c je krzy em bezpo rednio zes anym przez Boga na
nas, lecz traktowa je jako wezwanie Boga do nawrócenia.
Ale istniej tak e cierpienia, które s zupe nie niezale ne od naszych decyzji i zachowa . S
to cierpienia, które — podobnie jak w przypadku Jezusa — zostaj dopuszczone przez Boga.
Jezus cierpi, cho sam nic z ego nie uczyni . Takie cierpienia s rzeczywi cie naszym
krzy em, na podobie stwo krzy a Jezusa. Ten rodzaj cierpienia i krzy a wzywa nie tyle do
nawrócenia, ile przede wszystkim do zjednoczenia z Jezusem, na ladowania Go w Jego
krzy u.
W obecnej kontemplacji przypomnijmy sobie wszystkie najwa niejsze cierpienia naszego
ycia. Prosz c o ask rozeznania duchowego oraz wielkie wewn trzne wiat o, chciejmy
zada sobie pytanie, które z nich wyp ywa y z grzesznych postaw i przyzwyczaje , a które
by y rzeczywi cie krzy em zes anym przez Boga. W wielu wypadkach odpowied na to
pytanie mo e okaza si bardzo trudna.
Bywaj sytuacje, w których te dwa krzy e nie dadz si tak radykalnie oddzieli , bowiem
zachodz na siebie. Cierpienie, które najpierw jest skutkiem grzechu, z czasem mo e sta si
rzeczywi cie krzy em, którego nie da si usun tak e wówczas, kiedy dokona si w nas
jakie wewn trzne radykalne nawrócenie. Ka de cierpienie, tak e to, które jest owocem
naszych grzechów, je eli zostaje z czone z cierpieniem Jezusa, nabiera ostatecznie mocy
zbawczej. Jezus obiecuje Dobremu otrowi: Dzi ze Mn b dziesz w raju. To sam Jezus
uczyni z jego
usznego cierpienia miejsce oczyszczenia z jego grzechów. Módlmy si w tej
kontemplacji za przyczyn Dobrego otra, który w ostatniej chwili swojego ycia dog bnie
rozpozna swój krzy i zbawczy krzy Jezusa, o wielkie wewn trzne wiat o w rozeznaniu
prawdziwych róde naszych codziennych cierpie i udr k wewn trznych. Pro my tak e,
aby my wszystkie nasze cierpienia przyjmowali i d wigali z Jezusem.
4. Bo e mój, Bo e mój, czemu Mnie opu ci ?
Jezus ukrzy owany d wiga udr
ca ej ludzko ci. Zosta bowiem przebity i zdruzgotany za
wszystkie winy cz owieka. Spad a Na ch osta zbawienna dla nas (Iz 53, 5). W ten sposób
Jezus wzi na siebie nasze zranione grzechem cz owiecze stwo i ca udr
z nim
zwi zan .
wiat, w którym yjemy — podobnie jak sama m ka Jezusa — jest pe en brutalno ci,
gwa tu, przemocy; jest tak e pe en l ków, bezradno ci i niemocy. M ka i mier Jezusa jest
tylko odbiciem, zwierciad em ukazuj cym nam wiat, a w nim nasze cz owiecze stwo. Ten
obraz wiata obserwujemy nie tylko na ekranach dzienników telewizyjnych, ale nierzadko
tak e w naszym yciu codziennym: w yciu rodzinnym, zawodowym, w yciu spo ecznym.
Jezus um czony i ukrzy owany ukazuje nam, w jaki sposób mamy
po ród udr k tego
wiata, jak mamy d wiga nasze zranione cz owiecze stwo. ycie duchowe chrze cijanina
nie mo e polega bowiem na wycofaniu si ze wiata, by móc
w sposób elitarny i wolny
od udr k i zmaga .
Zagubiony wiat, a w nim zagubiony cz owiek nie potrafi wej w zmaganie ze z em, które
sam rodzi. Usi uje uciec od z a poprzez wszelkiego rodzaju zag uszenia i odurzenia
zmys owe, aby móc zapomnie o ca ym szale stwie rozp tanym przez siebie. Cz owiek
wspó czesny zachowuje si nierzadko jak ma e kapry ne dziecko, które najpierw dla
zabawy, z nudów samo podpala zamkni ty pokój, w którym przebywa, a nast pnie usi uje
uciec od ognia k ad c g ow pod poduszk . Nie mo emy odcina si od wiata oraz ca ej
jego nieprawo ci i bezradno ci tak e dlatego, i naszym grzechem niema o przyczyniamy
si do kszta towania takiego wiata. Ca e z o i ca a nieprawo rodzi si w sercu cz owieka
i nie da si od niej uciec. Wszyscy mamy jaki udzia w z u wiata. Tylko cz owiek nie
znaj cy siebie mo e twierdzi , e jest niezdolny do czynienia tego z a, które inni pope niaj .
Kontempluj c Jezusa ukrzy owanego wchodzimy w jak wewn trzn udr
, niepokój, l k
i pustk . Nierzadko zmuszeni jeste my dotyka granic naszej bezsilno ci, niemocy,
zw tpienia. Nie jest nam tak e oszcz dzone do wiadczenie obrzydzenia wobec siebie
samych z powodu ycia pó prawdami czy wr cz w zak amaniu wewn trznym. Je eli
szczerze i autentycznie d
ymy do Boga, On sam troszczy si , aby my stawali twarz
w twarz z nieprawd naszego ycia. Nie ma bowiem dla nas innej drogi do prawdy, jak tylko
stawa szczerze wobec naszej nieprawdy. Podobnie jak Jezus w Ogrójcu, tak i my w pocie
czo a dochodzimy do bolesnej prawdy o naszym zranionym przez grzech cz owiecze stwie
i zgody na nie.
Odkrywamy t prawd nie tylko dla nas samych, ale tak e dla innych, dla wiata. wiat
doprowadza si do rozpaczy, poniewa z prawd o zranionym cz owiecze stwie (zaledwie
przeczuwan ) zostaje sam: bez Boga, bez nadziei, bez wiary. B. Pascal mówi, e owocem
prawdziwego poznania siebie bez wiary w Boga jest rozpacz. Cz owiek nie jest bowiem
w stanie unie sam swojego zranionego grzechem cz owiecze stwa.
Dowiadujemy si w taki mozolny sposób prawdy o sobie nie dlatego, aby móc dozna
jakiej natychmiastowej, cudownej przemiany, ale by z pokor dochodzi do jej akceptacji.
Wyj cie z tego, co nas tak g boko dotyka, rani i upokarza, rozpoczyna si od akceptacji, od
przyj cia. Ale o w asnych si ach, w asn moc , jeste my do tego absolutnie niezdolni. Nie
wchodzimy te w nasze zranione cz owiecze stwo, aby uprawia jak zwyrodnia
negatywn introwersj , pewien rodzaj masochizmu, jaki niezdrowy doloryzm
i
cierpi tnictwo. Wchodzimy w
nie, aby stan
z
tym wszystkim przed Jezusem
ukrzy owanym.
Przeszed szy w ten sposób przez d ugi, nieraz bardzo ciemny tunel zw tpienia, niemocy,
ku, obrzydzenia do siebie dostrzegamy o lepiaj ce wiat o, które ka e nam zapomnie
o sobie i odej od siebie. Mo liwo rozpaczy przemienia si w doskona nadziej .
Ciemno ci zw tpienia przemieniaj si w ufno . Bezsilno i niemoc przemienia si
w wewn trzne przekonanie, e wszystko mog w
Tym, który mnie umacnia. Ca e
obrzydzenie i nienawi do siebie wówczas si rozp ywa. Udr ka i l k wewn trzny
przechodzi w uciszenie i rado .
Aby w naszym zranionym cz owiecze stwie zrodzi a si wielka nadzieja, trzeba nam jednak
zgodzi si dotkn granic rozpaczy, jak dotkn jej sam Jezus. Jego s owa wypowiedziane
na krzy u: Eloi, Eloi, lema sabachthani?, to znaczy: Bo e mój, Bo e mój, czemu Mnie
opu ci ? s jakim tajemniczym dotykaniem granic ludzkiej rozpaczy. Trzeba nam jednak
mie jasn
wiadomo , i to nie my sami wprowadzamy si w te trudne graniczne stany
ducha. Jezus nie szuka m ki i krzy a. On szuka jedynie Ojca. My równie nie szukamy
sami stanów trudnych, bolesnych. My szukamy jedynie Boga i Jemu dajemy si prowadzi .
On sam wyznacza nasze etapy rozwoju, oczyszczaj ce nas próby, nasze krzy e i cierpienia.
On sam równie planuje nam rodzaj naszej mierci, jak zaplanowa swojemu Synowi.
Ca kontemplacj — na podobie stwo liturgii Wielkiego Pi tku — mo emy zako czy
adoracj krzy a Jezusa. Przez d
sz chwil wpatrujmy si w krzy Jezusa. Mo emy
pos
si obrazem Jezusa ukrzy owanego. Przygl dajmy si Jego ranom, Jego
nieludzkiemu cierpieniu. Pro my o g bok
wiadomo , e s to rany ca ej ludzko ci, e s
to tak e nasze osobiste rany. Wyznajmy z wiar , e krzy Jezusa jest drzewem, na którym
zawis o zbawienie wiata, moje w asne zbawienie.
XV. JEZUS NA KRZY U
A obok krzy a Jezusowego sta y: Matka Jego i siostra Matki Jego, Maria, ona Kleofasa,
i Maria Magdalena. Kiedy wi c Jezus ujrza Matk i stoj cego obok Niej ucznia, którego
mi owa , rzek do Matki: Niewiasto, oto syn Twój. Nast pnie rzek do ucznia: Oto Matka
twoja. I od tej godziny ucze wzi J do siebie (J 19, 25–27).
Lecz cz onkowie Wysokiej Rady drwi co mówili: Innych wybawia , niech e teraz siebie
wybawi, je li On jest Mesjaszem, Wybra cem Bo ym. Szydzili z Niego i nierze;
podchodzili do Niego i podawali Mu ocet, mówi c: Je li Ty jeste królem ydowskim, wybaw
sam siebie. By tak e nad Nim napis w j zyku greckim, aci skim i hebrajskim: To jest Król
ydowski. Jeden ze z oczy ców, których tam powieszono, ur ga Mu: Czy Ty nie jeste
Mesjaszem? Wybaw wi c siebie i nas. Lecz drugi, karc c go, rzek : Ty nawet Boga si nie
boisz, chocia t sam kar ponosisz? My przecie — sprawiedliwie, odbieramy bowiem
uszn kar za nasze uczynki, ale On nic z ego nie uczyni . I doda : Jezu, wspomnij na mnie,
gdy przyjdziesz do swego królestwa. Jezus mu odpowiedzia : Zaprawd , powiadam ci: Dzi
ze Mn b dziesz w raju.
By o ju oko o godziny szóstej i mrok ogarn ca ziemi a do godziny dziewi tej. S
ce
si za mi o i zas ona przybytku rozdar a si przez rodek. Wtedy Jezus zawo
dono nym
osem: Ojcze, w Twoje r ce powierzam ducha mojego. Po tych s owach wyzion ducha.
Na widok tego, co si dzia o, setnik odda chwa Bogu i mówi : Istotnie, cz owiek ten by
sprawiedliwy. Wszystkie te t umy, które zbieg y si na to widowisko, gdy zobaczy y, co si
dzia o, wraca y bij c si w piersi. Wszyscy Jego znajomi stali z daleka; a równie niewiasty,
które Mu towarzyszy y od Galilei, przypatrywa y si temu ( k 23, 35–49).
Obraz dla obecnej kontemplacji: Przedstawmy sobie Jezusa na krzy u oraz stoj
pod
krzy em Jego Matk oraz umi owanego ucznia. Ws uchajmy si z uwag w dwa krótkie
zdania Jezusa wypowiedziane po ród ogromnego cierpienia: Oto Matka twoja... Oto syn
Twój.
W drugim obrazie chciejmy przedstawi sobie sam moment mierci Jezusa: za mienie
ca, panuj ce ciemno ci. Ws uchajmy si tak e w s owa Chrystusa wypowiedziane
dono nym g osem: Ojcze, w Twoje r ce powierzam ducha mojego. Po tych s owach wyzion
ducha.
Pro ba o owoc kontemplacji: Pro my najpierw, aby my odkryli Maryi jako nasz Matk ,
któr Jezus ofiarowa nam w najbole niejszym momencie swojego ycia — na krzy u.
Pro my tak e, aby my z wielk wdzi czno ci przyj li Jezusow
mier na krzy u, jako
najwy szy znak mi
ci Ojca niebieskiego do ka dego z nas.
1. Oto Matka twoja
Cierpienie przyjmowane z poddaniem si Bogu czyni cz owieka bardziej otwartym,
delikatnym i wra liwym na ludzkie cierpienie. Tej delikatno ci i wra liwo ci Jezusa
do wiadczaj najpierw ci, których najbardziej kocha : Jego Matka Maryia oraz umi owany
ucze Jan. Jezus dostrzega i odczuwa ich wielki ból i opuszczenie, jest wiadom, i
brakowa im b dzie Jego ludzkiej mi
ci. I cho doznaj g bokiego wewn trznego
pocieszenia po Jego Zmartwychwstaniu, to jednak po Jego ziemskiej nieobecno ci
pozostanie — szczególnie dla Matki — g boka ludzka rana.
Kiedy wi c Jezus ujrza Matk i stoj cego obok Niej ucznia, którego mi owa , rzek do
Matki: Niewiasto, oto syn Twój. Nast pnie rzek do ucznia: Oto Matka twoja. I od tej
godziny ucze wzi J do siebie. Trzeba nam w tym pi knym ge cie Jezusa zobaczy
najpierw bardzo ludzki odruch: ludzk mi
syna do matki i ludzk przyja
z Janem. Ten
pi kny ludzki gest jest jednocze nie tak niezwyk y, i przebija przez niego niesko czona
boska mi
Syna Cz owieczego. I jak przez ca m
Bóstwo Jezusa ukrywa o si za
zas on Jego cz owiecze stwa, tak teraz tu przed mierci w cz owiecze stwie Jezusa
objawia si Jego boska mi
.
Od zarania chrze cija stwa Ojcowie Ko cio a widzieli w osobie Jana Aposto a ka dego
ucznia Jezusa. St d te ten fragment Ewangelii Janowej okre lany bywa testamentem Jezusa
na krzy u. Jezus oddaje tym, których odkupi swoj krwi , to, co ma najcenniejszego na
ziemi: swoj Matk .
W obecnej kontemplacji ws uchajmy si z wielk uwag i adoracj w s owa Jezusa
wypowiedziane do Jego Matki i do Jego przyjaciela Jana. Chciejmy wyobrazi sobie, e
stoimy na miejscu Jana Aposto a, a Jezus mówi do Matki w naszej obecno ci: Oto syn Twój,
a nast pnie mówi do nas w Jej obecno ci: Oto Matka twoja. Pro my, aby my w tych
owach mogli odkry bosk i ludzk mi
Jezusa do Maryi oraz do nas, do mnie
osobi cie.
Powierzenie Maryi nas jako Jej synów oraz powierzenie nam Maryi, jako naszej Matki,
dotyka najg bszej naszej potrzeby — potrzeby mi
ci. Jako istoty ludzkie zawsze najpierw
potrzebujemy mi
ci matki. Zanim dziecko odkryje mi
ojca, musi najpierw nasyci si
mi
ci matki. Z czasem dziecko odrywa si od matki, aby przej do ojca i odkry jego
mi
. Cz owiek odkrywa ojca jakby na drugim etapie. Pierwszy najg bszy kontakt mi
ci
budowany jest w
nie z matk . Macierzy ska mi
Matki Jezusa mo e nam pomóc
odkry bratersk i przyjacielsk mi
Jej Syna oraz ojcowsk mi
naszego Ojca
w niebie. Przez mi
Maryi mo emy dochodzi do mi
ci Jezusa, poprzez mi
Jezusa
do mi
ci Boga Ojca. Proste, pokorne, a jednocze nie g bokie i dyskretne nabo
stwo do
Matki Naj wi tszej jest wa nym kryterium g bi naszej wiary.
Zauwa my, i Jezus ofiaruje swoj Matk umi owanemu uczniowi na Golgocie.
Eucharystia, która uobecnia mier Jezusa, staje si w ten sposób szczególnym miejscem
powierzenia nam Maryi za Matk i naszego powierzenia si Jej. Je eli przyjmiemy Maryi
pe nym sercem, Ona nauczy nas stania pod krzy em, Ona nauczy nas uczestnictwa
w Eucharystii. Widzimy tutaj cis y zwi zek naszego prze ywania Eucharystii z g bok
pobo no ci maryjn . Nasza pobo no maryjna bywa nieraz przegadana, utopiona
w s owach. Pro my, aby my z wiar przyj li Maryi jako nasz Matk , aby my cz sto
uciekali si do Niej z wielkim zaufaniem. Pro my tak e, aby my dali si Jej prowadzi do
Jezusa, na Eucharysti , pod Jego krzy .
Je eli za odkrywamy w nas cho by najmniejsze l ki przed przyjmowaniem i dawaniem
mi
ci, je eli czujemy si ma o kochani, czy wr cz niekochani przez ludzi i przez Boga,
Maryia jako pierwsza pomo e nam pokona nasze obawy i zaprowadzi nas do Jezusa jako
naszego Brata i przyjaciela oraz do Boga jako naszego Ojca. Z pomoc pobo no ci maryjnej
mo emy roztopi w nas brak wra liwo ci, wewn trzne urazy czy wr cz pewn twardo
emocjonaln .
2. Kuszenie Jezusa na krzy u
W Jezusie ukrzy owanym spe niaj si s owa proroctwa Symeona: Oto Ten przeznaczony
jest na upadek i na powstanie wielu w Izraelu, i na znak, któremu sprzeciwia si b
( k
2, 34). Pierwszymi lud mi, dla których Jezus jest znakiem sprzeciwu, s faryzeusze,
nierze rzymscy oraz jeden z otrów ukrzy owanych razem z Nim. Cz onkowie Wysokiej
Rady drwi co mówili: Innych wybawi , niech e teraz siebie wybawi, je li On jest
Mesjaszem, Wybra cem Bo ym. Szydzili z Niego i nierze; podchodzili do Niego
i podawali Mu ocet, mówi c: Je eli Ty jeste królem ydowskim, wybaw sam siebie. Ubli
Jezusowi tak e jeden z wisz cych z nim z oczy ców mówi c: Czy Ty nie jeste Mesjaszem?
Wybaw wi c siebie i nas.
owa faryzeuszów oraz
nierzy przypominaj kuszenie Jezusa na pustyni: Je eli jeste
Synem Bo ym, powiedz temu kamieniowi, eby si sta chlebem (...), rzu si w dó ( k 4, 3.
9.) Na krzy u Jezus do wiadcza ostatniej próby kuszenia. Jak podczas kuszenia na pustyni i
w Ogrójcu, równie na krzy u Jezus zdecydowanie odrzuca pokus . Chrystus nie zst puje
z krzy a, ale umiera na nim. Pozwala szatanowi uderzy w siebie z ca moc , by w ten
sposób ostatecznie zniszczy jego w adz nad cz owiekiem. Panowanie z ego ducha
w chwili mierci Chrystusa dochodzi do szczytu, ale szczyt tryumfu z ego ducha okazuje si
jednocze nie jego upadkiem i ostateczn kl sk .
W obecnej kontemplacji oddajmy chwa Jezusowi ukrzy owanemu za Jego wierno Ojcu
do ko ca (J 13, 1). Dzi ki tej wierno ci Jezus nas zbawi . Wyra my nasz wiar w Jego
zwyci stwo nad grzechem, szatanem i mierci , dokonane przez ca kowite zaufanie Ojcu.
Pro my, aby my w momentach wielkich i decyduj cych pokus nie ulegali l kowi o siebie
i nie szukali ocalenia na w asn r
, w asnymi rodkami, ale by my wzorem Jezusa szukali
pe niejszego zaufania Bogu.
3. S d Boga nad wiatem
By o ju oko o godziny szóstej i mrok ogarn ca ziemi a do godziny dziewi tej. S
ce
si za mi o i zas ona przybytku rozdar a si przez rodek. Trzygodzinne ciemno ci podczas
ki i mierci krzy owej Jezusa, to symboliczne wype nienie si s ów wypowiedzianych
w Ogrójcu do tych, którzy Go aresztowali: To jest wasza godzina i panowanie ciemno ci
k 22, 53). Ciemno ci te s znakiem s du Boga nad wiatem, jaki dokonuje si poprzez
i mier Wcielonego Syna Bo ego. O s dzie nad wiatem mówi Jezus zapowiadaj c
godzin Syna Cz owieczego: Teraz odbywa si s d nad tym wiatem. Teraz w adca tego
wiata zostanie precz wyrzucony. A Ja, gdy zostan nad ziemi wywy szony, przyci gn
wszystkich do siebie (J 12, 31–32). Na sze wieków przed przyj ciem Chrystusa Sofoniasz
prorokowa , i
wielki dzie Jahwe, (...) b dzie dniem ciemno ci i mroku, dniem chmury
i burzy (Sof 1, 14–15).
Kontempluj c Jezusa wisz cego na krzy u w ciemno ciach po udnia wzbud my wiar
w Jego s dziowsk w adz nad wiatem, która nie polega jednak na lepym stosowaniu
prawa. Jezus na krzy u otrzymuje s dziowsk w adz nad ludzko ci , aby usprawiedliwi
wielu i or dowa za przest pcami (por. Iz 53, 11–12), aby poci gn
wszystkich do swojego
boskiego serca. Miar sprawiedliwo ci i w adzy s dziowskiej Syna Bo ego jest Jego
niesko czone mi osierdzie wobec ka dego grzesznika, który si nawraca. Powracaj cy
grzesznicy nie budz w niebie gniewu, ale wielk rado . Jeden z nich jest ród em wi kszej
rado ci ni wielka liczba tych, którzy nawrócenia nie potrzebuj (por. k 15, 1nn).
Pro my gor co, aby s dziowska w adza Jezusa nie budzi a w nas parali uj cego l ku, ale
wielkie zaufanie, zw aszcza w chwilach s abo ci i grzechu. I chocia nikt z nas nie mo e na
przysz
zabezpieczy si przed grzechem, to jednak zawsze mo emy wo
z Dobrym
otrem: Jezu, wspomnij na mnie, gdy przyjdziesz do swego królestwa.
4. Ekonomia Bo ego zbawienia
Przywódcy ludu dzia aj c w za lepieniu nie wiedzieli, e ich bezprawne dzia anie zbiega si
z tajemniczym wype nieniem Pisma, które uwa ali za swoje. Mieszka cy Jerozolimy i ich
zwierzchnicy nie uznali Go i pot piaj c Go wype nili g osy Proroków, odczytywane co
szabat (Dz 13, 27).
Z najwi kszej ludzkiej nieprawo ci Bóg umie wyci gn dobro. Niesko czona troska Boga
o cz owieka sprawia, e grzech, który niesie ze sob cierpienie i mier , staje si dla Niego
okazj , aby obdarzy cz owieka yciem i szcz ciem. W or dziu paschalnym Wigilii
Wielkanocy grzech Adama, ród o ludzkiego nieszcz cia, zostaje nazwany szcz liw
win , poniewa zg adzi j tak wielki Odkupiciel. Tak e nasz grzech mo e równie sta si
dla nas miejscem aski, je eli odwracaj c si od niego, potrafimy jednocze nie zrozumie
niesko czone mi osierdzie Boga oraz potrzeb zaufania Mu w naszej s abo ci.
W tym kontek cie mo emy tak e widzie jasno bezsensowno s dzenia i pot piania
naszych bli nich. Nasze os dy zawsze b
mija si z os dami Boga, poniewa tylko Bóg
mo e win cz owieka uczyni win szcz liw , dzi ki której pozna on Jego niesko czone
mi osierdzie. Jak mi osierdzie cz owieka wobec cz owieka czerpie z jedynego mi osierdzia
Boga, tak równie wzajemne patrzenie ludzi na siebie winno by zakorzenione w tym
samym ródle: w mi osierdziu Boga. W obecnej kontemplacji pro my o wewn trzny
zachwyt wiary nad niezwyk ekonomi Bo ego zbawienia, dzi ki której wszystko — tak e
grzech — mo e obróci si na dobro cz owieka. Sta o si to mo liwe dzi ki Jezusowi
ukrzy owanemu, na którego spad a ch osta zbawienna dla nas, a w Jego ranach jest nasze
zdrowie (Iz 53, 5).
5. Z
g ow na krzy u Jezusa
Szyderstwa nieprzyjació Jezusa zdaj si zadawa pytanie: czy Ukrzy owany mi dzy
dwoma otrami jest rzeczywi cie Synem Bo ym? Czy ta okrutna mier niewolnika na
drzewie ha by nie zakwestionowa a w jaki radykalny sposób Piotrowego wyznania: Ty
jeste Mesjasz, Syn Boga ywego (Mt 16, 16)?
Odpowied na to pytanie daje nam Dobry otr wisz cy po prawej stronie Jezusa. On jako
pierwszy odkrywa i jednocze nie objawia tajemnic ukrzy owanego Mesjasza: Jezu,
wspomnij na mnie, gdy przyjdziesz do swego królestwa. Uznaje w Jezusie Syna Bo ego
i Zbawc pomimo Jego poni enia, zha bienia, okrutnej m ki i mierci. On te jako pierwszy
doznaje owoców odkrytej przez siebie tajemnicy: Zaprawd powiadam ci: Dzi ze Mn
dziesz w raju. Dobry otr, który cierpi nieludzko za swe zbrodnie i który jest wiadom
swojej bliskiej mierci, zaufa bez reszty Jezusowi cierpi cemu niewinnie razem z Nim i dla
Niego. Modlitwa Dobrego otra jest pierwsz adoracj Jezusa ukrzy owanego.
Kilka lat temu w Taizé w czasie pi tkowej liturgii by em wiadkiem niezwyk ej adoracji
krzy a. Do du ej, kilkumetrowej ikony krzy a, namalowanej w bizantyjskim stylu na desce,
po
onej na niewielkim podwy szeniu, podchodzili ze wszystkich stron m odzi ludzie
i opierali na niej swoje g owy. Pozostawali w tym ge cie przez d
sz chwil . Adoracja ta
odbywa a si w g bokiej ciszy. Obserwowa em g bokie wzruszenie wielu m odych
wykonuj cych ten szczególny gest. By a to pi kna adoracja Jezusa ukrzy owanego — znak
sk adania ludzkich nadziei w Jezusowym krzy u.
W g bokiej adoracji z
my i my nasze g owy na krzy u Jezusa uznaj c w Nim naszego
Pana i Boga. Pro my, aby znak krzy a by dla nas znakiem mocy i nadziei szczególnie
w okresach rozpr enia, ch odu, osch
ci, w okresach, w których Bóg, ycie wieczne, (...)
prawo , czysto , sprawiedliwo i wierno odsuwa si jakby od cz owieka, staje si
mgliste, wydaje si czym w rodzaju luksusu, na który mo na sobie pozwoli tylko w jakich
pogodniejszych czasach. W takich momentach wielkiego kuszenia nie mówmy nigdy: Nie
mog . Mówmy do Boga: Ty mo esz. Nie mówmy: Bez tego (z czego mam w
nie
zrezygnowa ) nie mog
, lecz powtarzajmy wci uparcie, cierpliwie i g
no: Tylko bez
Ciebie, Bo e, nie móg bym istnie (K. Rahner).
Tak w
nie Jezus modli si na krzy u: wci
uparcie, cierpliwie i g
no i dzi ki tej
modlitwie, w godzinie najwi kszej ciemno ci i kuszenia, pozosta wierny swojemu Ojcu do
ko ca. Módlcie si , aby cie nie ulegli pokusie ( k 22, 40) — by a to nie tylko rada Jezusa
dla swoich uczniów, ale g boka prawda, któr wype nia przez ca e ycie, a po ostatnie
tchnienie.
Na zako czenie ca ej kontemplacji jeszcze raz powró my do Maryi, Matki Jezusa stoj cej
pod krzy em. Powierzmy jej ca y owoc naszej modlitwy. Pro my J , aby nauczy a nas sta
pod krzy em swojego Syna, aby nauczy a nas m nego przyjmowania najtrudniejszych
do wiadcze naszego ycia. Ca kontemplacj mo emy zako czy pi kn modlitw
w.
Bernarda, który zach ca nas do szukania Jej pomocy i wstawiennictwa w chwilach naszych
yciowych krzy y:
Pomnij o Naj wi tsza Panno Maryio, e nigdy nie s yszano, aby opu ci a tego, kto si do
Ciebie ucieka, Twojej pomocy przyzywa, Ciebie o przyczyn prosi. T ufno ci o ywiony do
Ciebie, o Panno nad pannami i Matko biegn , do Ciebie przychodz , przed Tob jako
grzesznik staj . O Matko S owa, racz nie gardzi pro bami moimi, ale us ysz je askawie
i wys uchaj.
XVI. MIER JEZUSA
Gdy przyszli na miejsce, zwane Czaszk , ukrzy owali tam Jego i z oczy ców, jednego po
prawej, drugiego po lewej Jego stronie. Lecz Jezus mówi : Ojcze, przebacz im, bo nie
wiedz , co czyni . Potem rozdzielili mi dzy siebie Jego szaty, rzucaj c losy. A lud sta
i patrzy . Lecz cz onkowie Wysokiej Rady drwi co mówili: Innych wybawia , niech e teraz
siebie wybawi, je li On jest Mesjaszem, Wybra cem Bo ym. Szydzili z Niego i
nierze;
podchodzili do Niego i podawali Mu ocet, mówi c: Je li Ty jeste królem ydowskim, wybaw
sam siebie. By tak e nad Nim napis w j zyku greckim, aci skim i hebrajskim: To jest Król
ydowski. Jeden ze z oczy ców, których tam powieszono, ur ga Mu: Czy Ty nie jeste
Mesjaszem? Wybaw wi c siebie i nas. Lecz drugi, karc c go, rzek : Ty nawet Boga si nie
boisz, chocia t sam kar ponosisz? My przecie — sprawiedliwie, odbieramy bowiem
uszn kar za nasze uczynki, ale On nic z ego nie uczyni . I doda : Jezu, wspomnij na mnie,
gdy przyjdziesz do swego królestwa. Jezus mu odpowiedzia : Zaprawd , powiadam ci: Dzi
ze Mn b dziesz w raju.
By o ju oko o godziny szóstej i mrok ogarn ca ziemi a do godziny dziewi tej. S
ce
si za mi o i zas ona przybytku rozdar a si przez rodek. Wtedy Jezus zawo
dono nym
osem: Ojcze, w Twoje r ce powierzam ducha mojego. Po tych s owach wyzion ducha.
Na widok tego, co si dzia o, setnik odda chwa Bogu i mówi : Istotnie, cz owiek ten by
sprawiedliwy. Wszystkie te t umy, które zbieg y si na to widowisko, gdy zobaczy y, co si
dzia o, wraca y bij c si w piersi. Wszyscy Jego znajomi stali z daleka; a równie niewiasty,
które Mu towarzyszy y od Galilei, przypatrywa y si temu ( k 23, 33–49).
Poniewa by to dzie Przygotowania, aby zatem cia a nie pozostawa y na krzy u w szabat
— ów bowiem dzie szabatu by wielkim wi tem — ydzi prosili Pi ata, aby ukrzy owanym
po amano golenie i usuni to ich cia a. Przyszli wi c
nierze i po amali golenie tak
pierwszemu, jak i drugiemu, którzy z Nim byli ukrzy owani. Lecz gdy podeszli do Jezusa
i zobaczyli, e ju umar , nie amali Mu goleni, tylko jeden z
nierzy w óczni przebi Mu
bok i natychmiast wyp yn a krew i woda. Za wiadczy to ten, który widzia , a wiadectwo
jego jest prawdziwe. On wie, e mówi prawd , aby cie i wy wierzyli. Sta o si to bowiem,
aby si wype ni o Pismo: Ko jego nie b dzie z amana. I znowu na innym miejscu mówi
Pismo: B
patrze na Tego, którego przebili (J 19, 31–37).
Obraz dla obecnej kontemplacji: Przedstawimy sobie martwe cia o Jezusa wisz ce na
krzy u. Jeden z
nierzy podchodzi do krzy a, na którym wisi Jezus i w óczni przebija Mu
bok. Z boku wyp ywa krew i woda.
Pro ba o owoc kontemplacji: B dziemy prosi o wyczytanie z rany przebitego boku Jezusa
najg bszego sensu i celu m ki i mierci Jezusa.
1. wiadkowie mierci Jezusa
wiadków m ki i mierci Jezusa mo emy podzieli na trzy grupy. Pierwsz grup stanowi
nieprzyjaciele Jezusa: prze
eni ludu,
nierze–kaci oraz z y otr. Wszyscy oni szydz
z Jezusa, z Jego Bóstwa oraz z misji powierzonej Mu przez Ojca. S oni nieprzyjació mi
Jezusowego krzy a.
Drug grup stanowi ludzie, którzy uwierzyli w Jezusa oraz w Jego zbawcz misj , wbrew
poni eniu i mierci na krzy u: Matka Jezusa, towarzysz ca Synowi w czasie ca ej m ki; Jan,
umi owany ucze Jezusa, stoj cy jako jedyny z Aposto ów na Golgocie; Dobry otr, który
uwierzy w Chrystusa tu przed w asn
mierci . Do ydów wierz cych w Jezusa
ukrzy owanego do czy tak e poganin, setnik,
nierz rzymski, który na widok tego, co si
dzia o, odda chwa Bogu i mówi : Istotnie, cz owiek ten by sprawiedliwy. Wszyscy ci
ludzie, poganin i ydzi, staj si zacz tkiem wielkiej rzeszy wyznawców Jezusa
ukrzy owanego: zacz tkiem uniwersalizmu Ko cio a. A tu ju nie ma Greka ani yda, (...)
niewolnika i wolnego, lecz wszystkim we wszystkich jest Chrystus (Kol 3, 11). Jezus
ukrzy owany poci gaj c ku sobie wszystkich zjednoczy ich tak e mi dzy sob . Jezus
ukrzy owany czy ludzko podzielon do tej pory na ydów i pogan.
Trzeci grup stanowi t um. Wszystkie te t umy, które zbieg y si na to widowisko, gdy
zobaczy y, co si dzia o, wraca y bij c si w piersi. Wszyscy Jego znajomi stali z daleka;
a równie niewiasty, które Mu towarzyszy y od Galilei, przypatrywa y si temu. Lud stoj cy
z daleka od krzy a Jezusa podobny jest do ludu izraelskiego, który pod gór Synaj równie
sta z daleka, podczas gdy Moj esz zbli
si do ciemnego ob oku, w którym by Bóg (Wj 20,
21). Moj esz uspokaja jednak zal kniony lud: Nie bójcie si ! Bóg przyby po to, aby was
do wiadczy i pobudzi do boja ni przed sob , eby cie nie grzeszyli (Wj 20, 20).
um, znajomi, niewiasty patrz równie z daleka na Jezusa ukrzy owanego, obserwuj , co
si z Nim dzieje, ale jeszcze nic nie rozumiej . S rozproszeni i zagubieni wewn trznie,
podobnie jak pozostali Aposto owie, którzy by mo e stoj gdzie ukryci pomi dzy
znajomymi Jezusa i t umem gapiów. Tylko w. Jan Aposto mia odwag podej pod sam
krzy . Jeszcze na pocz tku tego tygodnia t um i znajomi widzieli Jezusa nauczaj cego
w wi tyni, a oto teraz wisi pomi dzy dwoma zbrodniarzami. Ludzie ci s zaskoczeni
i zdezorientowani gwa towno ci i po piechem, z jakim si to wszystko sta o. By mo e
wielu z nich za namow szpiegów Wysokiej Rady bezmy lnie domaga o si uwolnienia
Barabasza i ukrzy owania Jezusa. T um ten nie nale y jednak do nieprzyjació Jezusa, cho
niewiele wie o Nim i nie wierzy jeszcze w Niego jako Mesjasza. Je eli nawet wcze niej
niektórzy z nich zadawali sobie pytanie, czy jest on Mesjaszem, to teraz, kiedy wisia w tych
haniebnych warunkach, nie mieli ju w tpliwo ci, e wszystko to by o jedn wielk
pomy
. Trwaj w jakim bli ej nieokre lonym oczekiwaniu. Na widok mierci Jezusa
rozprosz si unosz c z sob poczucie winy, smutek i rozczarowanie. Oto zawiód ich
jeszcze jeden prorok. I cho przeczuwaj , e sta o si co dramatycznego, to jednak nie s
w stanie tego zrozumie .
Do tego w
nie zagubionego t umu zostan pó niej wys ani Aposto owie, aby mu og osi
Dobr Nowin o Zmartwychwstaniu Jezusa, którego haniebne ukrzy owanie na Golgocie
ogl dali w asnymi oczyma. Przemawiaj c do tego t umu Izraelitów w. Piotr b dzie
nawi zywa do poczucia winy i smutku, z którym wielu odchodzi o z góry Golgoty:
Zaparli cie si
wi tego i Sprawiedliwego, a wyprosili cie u askawienie dla zabójcy.
Zabili cie Dawc
ycia, ale Bóg wskrzesi Go z martwych, czego my jeste my wiadkami (Dz
3, 14–15). Piotr i inni Aposto owie b
zach ca lud nie tyle do l ku, ile raczej do wiary, e
Bóg tak umi owa
wiat, e Syna swego Jednorodzonego wyda na mier , aby ka dy, kto
w Niego wierzy, nie zgin , ale mia
ycie wieczne (J 3, 16).
Aposto om, którzy zostaj wys ani do ludu, nie by o oszcz dzone przej cie przez
zagubienie, al i smutek. W momencie mierci Jezusa byli oni cz ci t umu: zagubieni,
zdezorientowani i nie wiadomi tego, co si sta o. I oni unosili z sob smutek, poczucie winy
i rozczarowanie; oni równie opu cili Jezusa, cho byli Jego najbli szymi uczniami. Dzi ki
temu bolesnemu do wiadczeniu tak dobrze rozumieli ten nie wiadomy i zagubiony, ale
pe en dobrej woli lud.
W odró nieniu od cz onków Wysokiej Rady, Aposto owie nie staj w pozycji wy szo ci
wobec ludu i nie kryj swojego zagubienia: Piotr nie b dzie ukrywa swojego zaparcia si
Jezusa, a Pawe nie b dzie wstydzi si mówi o sobie jako prze ladowcy Ko cio a. Maj c
bowiem g bok
wiadomo , e nie s lepsi od ludu, ale to oni w
nie zostali wybrani
i pos ani przez Jezusa, aby ludowi og osi Dobr Nowin .
Niezale nie od naszego stanu ycia (duchownego czy wieckiego) winni my mie g bok
wiadomo , e nasze duchowe problemy i s abo ci, w swojej najg bszej istocie, nie ró ni
si niczym od problemów i s abo ci ludzi, do których posy a nas Jezus. Najmniejsze cho by
poczucie wy szo ci wobec innych z powodu spe nianej, nawet bardzo wa nej, funkcji nie
ma sensu. Nie mo e by ono niczym uzasadnione. wiadczy raczej, e jeste my dalecy od
ducha Ewangelii. Jezus nas wybra do wype niania naszych funkcji i zada , poniewa tak
chcia . I to jest jedyne uzasadnienie dla spe niania naszej misji.
W obecnej kontemplacji przygl dajmy si Jezusowi wisz cemu na krzy u. Patrzmy na Jego
cierpienie. Pro my Go, aby On sam przy czy nas do grona osób wyznaj cych wiar w Jego
krzy : do Matki Naj wi tszej, do w. Jana, Dobrego otra, rzymskiego setnika. Pro my
tak e, aby my nasz postaw otwarto ci wobec Jezusa mogli pokonywa zagubienie,
smutek, zw tpienie, jakie rodzi si w nas pod wp ywem naszych codziennych krzy y oraz
ludzkich s abo ci i niewierno ci. Pro my tak e, aby nasze do wiadczenie zagubienia uczy o
nas pokornego solidaryzowania si z lud mi s abymi i niesienia im pomocy.
2. mier Jezusa
Ojcze, w r ce Twoje oddaj ducha mojego. S to ostatnie s owa Jezusa na krzy u. Po tych
owach Jezus skona . W tym momencie, podobnie jak czynimy to w czasie czytania M ki
Pa skiej w Wielkim Tygodniu przerwijmy modlitw na chwil i ukl knijmy, aby w ciszy
odda chwa Jezusowi umieraj cemu na krzy u.
Zauwa my, i w swej ostatniej modlitwie Jezus wymienia imi Ojca: Ojcze. Pierwszy raz
Jezus u yje tego imienia ju jako dwunastoletni ch opiec. Zatroskanym rodzicom, którzy
szukali Go przez trzy dni w Jerozolimie, powie: Czy nie wiedzieli cie, e powinienem by
w tym, co nale y do mojego Ojca? ( k 2, 49). S to pierwsze s owa Jezusa zanotowane przez
Ewangelistów. Tym imieniem Jezus pos ugiwa si ca e ycie. Tak e na Górze Oliwnej,
w momencie decyduj cej walki wewn trznej, swoj modlitw rozpocznie od s owa: Ojcze,
(...) nie moja wola, lecz Twoja niech si stanie ( k 22, 42). Z tym imieniem na ustach Jezus
umiera na krzy u.
W obecnej kontemplacji powró my raz jeszcze do wielu momentów ycia Jezusa, w których
zwraca si On do swojego Ojca. W sposób szczególny chciejmy towarzyszy Jezusowi
w Jego d ugich modlitwach, na które udawa si noc lub wczesnym rankiem. Ws uchajmy
si w to jedno S owo. Zauwa my ca mi
i oddanie, z jakim je wymawia .
Bezwarunkowe, synowskie oddanie Ojcu by o jedyn tre ci i pokarmem Jezusa tak w ci gu
ca ego ycia, jak równie w chwili Jego mierci. Oddaj c swojego ducha Ojcu, Wcielony
Syn Bo y jednoczy si z Nim na zawsze. Jednoczy si z Nim tak e w
swoim
cz owiecze stwie. mier Jezusa na krzy u jest tajemnic ostatecznego spotkania
Wcielonego Syna ze swoim Ojcem. Krzy , czas najokrutniejszego cierpienia i ha by,
miejsce przekl te (por. Pwt 21, 23) staje si dla Jezusa czasem i miejscem pe nego spotkania
z Ojcem, czasem i miejscem naszego zbawienia.
Dzi kujmy Bogu, e poprzez mier krzy ow Jezusa zostali my dopuszczeni do tajemnicy
oddania Syna Ojcu; e dzi ki tajemnicy Paschalnej mo emy ca kowicie powierza siebie
Jemu pomimo wszystkich naszych s abo ci, niewierno ci i grzechów.
Podobnie jak Jezusowi w czasie m ki, tak i nam — cho na inny sposób i w innym
wymiarze — ycie nie oszcz dza ciosów i ran. Maj one ró ny charakter i wyst puj
w ró nej formie. Od jakich dolegliwo ci i chorób fizycznych po dotkliwe i ci
kie rany
emocjonalne i psychiczne. Rany te pozostaj nieraz d ugo otwarte. Najmniejsze dotykanie
ich powoduje dotkliwy ból. I cho ka de cierpienie bardzo trudno zaakceptowa , to jednak
wydaje si , i nieraz atwiej radzimy sobie z cierpieniem natury fizycznej. Mo emy sobie
jako wyt umaczy ograniczenia i dolegliwo ci fizyczne. O wiele trudniej jest nam pogodzi
si z g bokimi ranami emocjonalnymi: z odrzuceniem przez najbli szych, z wieloletni
manipulacj , z wykorzystaniem w wielorakiej formie, z czyim zn caniem si fizycznym
czy te psychicznym nad nami. To tylko przyk ady mo liwych cierpie .
Nieraz chcieliby my s dzi , e zranienia nas nie dotycz . Nie jest to jednak prawd . Nasze
niepokoje, poczucie krzywdy, smutki czy wr cz rozpacz s objawami istniej cych w nas
bokich ran emocjonalnych. Samo jednak odkrywanie naszych ran oraz ich róde , nie
zmniejsza bynajmniej uczucia bólu i cierpienia. Wpatrywanie si w nie, rozwa anie ich
powi ksza jedynie zgorzknienie wewn trzne, odczucie beznadziejno ci i upokorzenia.
Kiedy dotkliwie cierpimy, rodzi si w nas pytanie, co mo emy zrobi z naszymi ranami? Jak
zaradzi , aby nie powodowa y one w nas jakiej wewn trznej destrukcji: zamykania si
w sobie, buntu wobec Boga i Jego woli, agresywnego nastawienia do innych? Na te pytania
ostatecznie mo e nam odpowiedzie tylko krzy Jezusa Chrystusa. Naszym z
eniem ca ej
nadziei w Jezusie ukrzy owanym mo emy jak On uczyni nasze rany miejscem spotkania
z Ojcem.
Dzi kujmy tak e, e tajemnica Jezusowego krzy a sprawia, i czas i miejsce naszego
cierpienia i upokorzenia mo e sta si czasem i miejscem spotkania z Bogiem na wzór
spotkania Syna z Ojcem. Przyj
lub przynajmniej chcie przyj
wszelkie krzywdy,
zniewagi, ubóstwo i cierpienia ze wzgl du na Jezusa, znaczy dorasta do coraz pe niejszej
jedno ci z Ojcem.
3. Przebicie serca w óczni
Po mierci Jezusa zosta o ju tylko kilka godzin do ko ca dnia. Po zachodzie s
ca
rozpoczyna si
wielki dzie — Dzie Paschy. I chocia zdarza o si , e skazani na
ukrzy owanie wisieli na drzewie ha by przez kilka dni, to jednak w tym wypadku z powodu
wielkiego wi ta ydzi poprosili Pi ata, aby ukrzy owanych zdj to i pogrzebano jeszcze
tego dnia. Sprawa Jezusa, tak e po Jego mierci by a nadal k opotliwa. Ca y Jego proces
odbywa si nie tylko w trybie przyspieszonym, ale tak e w ród k amstw i matactw
politycznych. Faryzeusze drwi c z Jezusa wisz cego na krzy u nacieszyli si ju swoim
niechlubnym zwyci stwem. Teraz roztropniej by o sprz tn
sprzed oczu widomy znak ich
zbrodni.
ydzi prosili Pi ata, aby ukrzy owanym po amano golenie i usuni to ich cia a. Pi at wyrazi
zgod . Dla niego równie skazanie Jezusa musia o pozostawi niesmak i poczucie
przegranej, tym bardziej, e nawet jego w asna ona usi owa a go przekona o niewinno ci
Jezusa. Tak e dla namiestnika by o lepiej, eby znikn y szybko lady jego pora ki
politycznej w walce z Sanhedrynem.
Wys ani
nierze po amali golenie tak pierwszemu jak i drugiemu, którzy z Nim byli
ukrzy owani. amanie goleni, gruchotanie ko ci by o u Rzymian tortur tak powszechn jak
amanie ko em w czasach redniowiecznych. By a to tortura barbarzy ska przynosz ca
niew tpliwie naddatek cierpienia, ale dla ludzi wyczerpanych m
krzy a mog a by tylko
rodzajem aski (H. Daniel–Rops), poniewa przyspiesza a mier w tych nieludzkich
warunkach.
Lecz gdy podeszli do Jezusa i zobaczyli, e ju umar , nie amali Mu goleni, tylko jeden
z
nierzy w óczni przebi Mu bok i natychmiast wyp yn a krew i woda. Przebicie boku
Jezusa nie by o jakim dodatkowym masakrowaniem cia a, ale by o jedynie odruchem
nierskiej skrupulatno ci, który mia jedynie potwierdzi zgon powieszonego. Je eli
Tomasz Aposto po Zmartwychwstaniu prosi Jezusa, aby móg w
ca r
do Jego
boku (J 20, 27), to widocznie rana spowodowana przebiciem w óczni musia a by bardzo
szeroka.
Sam w. Jan Ewangelista a za nim Ojcowie Ko cio a i teologowie nadaj scenie przebicia
Jezusa w óczni duchowy i mistyczny charakter: Sta o si to bowiem, aby si wype ni o
Pismo: Ko jego nie b dzie z amana. I znowu na innym miejscu mówi Pismo: B
patrze
na Tego, którego przebili.
Przebicie w óczni boku Jezusa jest ostatni zadan Mu ran . Nie przysparza ona
cierpienia, gdy zosta a zadana po mierci, lecz jest to rana najbardziej znacz ca,
najbardziej rozwa ana i najszerzej komentowana. Z otwartego boku Chrystusa p ynie krew
zmieszana z wod , tak jak w czasie konania w Ogrójcu z Jego czo a sp ywa krwawy pot: oto
ród o ycia chrze cija skiego, po czone dwie substancje Odkupienia, woda chrztu i krew
Eucharystii (J.–P. Roux). Nabo
stwo do Serca Pana Jezusa oraz wspó czesne
nabo
stwo do Mi osiernego Jezusa swoj zasadnicz inspiracj czerpi w
nie ze sceny
przebicia boku Jezusa w óczni
nierza.
patrze na Tego, którego przebili. W obecnej kontemplacji patrzmy z wiar i mi
ci
na Jezusa ukrzy owanego i Jego przebity bok. Otwarcie Serca Jezusa jest bowiem ostatnim
i jednocze nie najmocniejszym znakiem niesko czonej mi
ci Wcielonego Syna Bo ego do
cz owieka. W symbolu otwartego Serca Jezus jeszcze raz mówi do ka dego z nas, i pragnie
naszej mi
ci (por. J 19, 29): Pragn , aby przyj moje Wcielenie, ca e moje ycie, moj
nauk , a teraz moj nieludzk m
i mier jako dowód mi
ci do ciebie, jako ród o
prawdziwego ycia.
Przypominam ci córko moja — mówi Jezus w prywatnych objawieniach do B . S. Faustyny
— ile razy us yszysz, jak zegar bije trzeci godzin , zanurzaj si ca a w mi osierdziu moim,
uwielbiaj c i wys awiaj c je, wzywaj c je, wzywaj jego wszechmocy dla wiata ca ego,
a szczególnie dla biednych grzeszników, bo tej chwili zosta o na o cie otwarte dla wszelkiej
duszy. W godzinie tej uprosisz wszystko dla siebie i dla innych. W tej godzinie sta a si
aska
dla wiata ca ego — mi osierdzie zwyci
o sprawiedliwo .
XVII. POGRZEB JEZUSA
Potem Józef z Arymatei, który by uczniem Jezusa, lecz ukrytym z obawy przed ydami,
poprosi Pi ata, aby móg zabra cia o Jezusa. A Pi at zezwoli . Poszed wi c i zabra Jego
cia o. Przyby równie i Nikodem, ten, który po raz pierwszy przyszed do Jezusa w nocy,
i przyniós oko o stu funtów mieszaniny mirry i aloesu. Zabrali wi c cia o Jezusa i obwi zali
je w p ótna razem z wonno ciami, stosownie do ydowskiego sposobu grzebania. A na
miejscu, gdzie Go ukrzy owano, by ogród, w ogrodzie za nowy grób, w którym jeszcze nie
ono nikogo. Tam to wi c, ze wzgl du na ydowski dzie Przygotowania, z
ono Jezusa,
bo grób znajdowa si w pobli u (J 19, 38–42).
Obraz dla obecnej kontemplacji: Przedstawmy sobie dwa obrazy: pierwszy, to obraz Maryi,
Matki Jezusa trzymaj cej w swoich ramionach martwe cia o Jezusa. Zauwa my Jej wielki
ból, ale jednocze nie wewn trzny pokój wynikaj cy z Jej zaufania Bogu. Przedstawmy sobie
tak e drugi obraz: pogrzeb Jezusa. B dziemy kontemplowa Nikodema, Józefa z Arymatei
i innych uczniów sk adaj cych cia o Jezusa do grobu. Dostrze my te wielki kamie
zataczany nad grot , w której zosta o z
one cia o Jezusa.
Pro ba o owoc kontemplacji: Najpierw b dziemy prosi Maryi , aby zezwoli a nam
do wiadczy Jej wielkiego bólu z powodu mierci Syna oraz Jej bezwarunkowego zaufania
Bogu. Nast pnie b dziemy tak e prosi o g bok wiar , e Jezus swoj
mierci wyzwoli
nas z mocy z a: z mocy z a grzechu, z mocy mierci oraz z side z ego ducha.
1. Martwe cia o Jezusa
Kiedy stajemy wobec martwego cia a osoby kochanej ból zwi zany z jej odej ciem czy si
z zadum nad istot ludzkiego ycia, nad nieub aganymi prawami natury, które okazuj si
silniejsze od ludzkich pragnie i marze . mier — nieub agane prawo natury — dotkn a
tak e Jezusa. mier utrwali a si w zesztywnia ych i bezw adnych cz onkach Wcielonego
Syna Bo ego. O ile w odniesieniu do tajemnicy Wniebowzi cia Maryi Matki Jezusa
mówimy nie tyle o Jej mierci, ale jakby dyskretniej, o chwilowym Jej za ni ciu, o tyle
w
odniesieniu do Jezusa mówimy wyra nie i
jasno o mierci. Autentyczno
Zmartwychwstania Jezusa zostaje uwiarygodniona sprawdzonym faktem Jego mierci.
Dostojewski w jednym ze swoich dzie komentuj c Zdj cie z krzy a Holbeina k adzie w usta
bohatera swojej powie ci takie s owa: Je eli Jego uczniowie zobaczyli takie cia o, jak e
mogli (...) przypuszcza , e zmartwychwstanie? Nie mo na powstrzyma si od pytania:
je eli prawa natury s tak okropne, jak e mo na je zwyci
? Gdy patrzymy na ten obraz,
wydaje nam si , e natura jest rodzajem ogromnego, nieub aganego i niemego zwierz cia,
a raczej, wyra aj c si
ci lej, e jest to olbrzymi a bezmy lny mechanizm, który g uchy
i nieczu y (...) po kn najwi ksz bezcenn Istot — Jezusa.
Natura ze wszystkimi jej procesami, szczególnie za procesem nieustannego rodzenia si
i umierania jest rzeczywi cie nieub agana. Jest rodzajem mechanizmu, który porusza si
niezale nie od ludzkiej woli. Martwe cia o Wcielonego Syna Bo ego, które za trzy dni
zmartwychwstanie, jest wiadectwem, i Bóg wchodzi w te nieub agane prawa natury
i przyjmuje je na siebie, aby je pokona , przezwyci
.
W liturgii Wielkiego Tygodnia Ko ció ofiaruje nam kontemplacj martwego Cia a Jezusa
w Grobie Pa skim. Figur zmar ego Jezusa wystawia si wówczas do adoracji. W obecnej
kontemplacji wpatrujmy si w to martwe Cia o Jezusa zdj te z krzy a. Zauwa my Jego
bezw adno , zauwa my te Jego rany: rany biczowania, koronowania cierniem, rany
krzy owania, ran przebitego boku. W martwym ciele Jezusa przywo ajmy na pami owe
nieub agane prawa natury, którym dobrowolnie podda si tak e Wcielony Syn Bo y. Sta
si do nas podobny we wszystkim, oprócz grzechu. Jezus sta si podobny do nas tak e
w owym nieub agalnym prawie ludzkiej mierci.
Cia o zmar ego, którego si kocha, traktuje si zwykle z jeszcze wi kszym pietyzmem i
z jeszcze wi ksz delikatno ci ni za ycia. I cho jeste my wiadomi, e cia o to ulega
z czasem rozk adowi, to jednak pozostaje ono symbolem wi zi mi
ci i wzajemnego
oddania. Tak e po pogrzebie wyrazem mi
ci staj si odwiedziny grobu. Kontemplujmy
troskliwo i czu
, z jak Cia o Jezusa traktuj Jego przyjaciele i uczniowie.
Ca a tradycja ikonograficzna, szczególnie w Ko ciele Zachodnim, ukazuje nam martwe
Cia o Jezusa w ramionach Jego Matki. Zdaje si by to scena równie cz sto przedstawiana,
jak scena narodzenia Jezusa. I cho nie ma w Ewangeliach wzmianki, e Maryia trzyma a
w ramionach martwe Cia o Jezusa, to jednak wydaje si rzecz naturaln , e Matka wzi a
w ramiona um czone Cia o swojego jedynego Syna. Nie mog c Mu przyj z pomoc
w czasie m ki i mierci, teraz tym usilniej okazuje Mu ca swoj mi
, wspó czucie
i oddanie.
W przedstawianiu Piety franciszkanie posun li si — pisze M. Jover — do przypisywania
pogr onej w smutku Maryi z udzenia, i trzyma w ramionach nie zw oki Syna, lecz cia o
dziecka. St d te na niektórych przedstawieniach Cia o Chrystusa jest rozmiarów cia a
dziecka, a Maryia ma twarz m odej kobiety. Z tej franciszka skiej prostoty, czy wr cz
naiwno ci artystycznej przebija duch mi
ci, która daje i podtrzymuje ycie. Maryia, jak
podkre laj niektórzy teologowie, jako jedyny cz owiek na ziemi wierzy a
w Zmartwychwstanie swojego Syna. Aposto owie, cho s yszeli wielokrotne zapowiedzi
Jezusa o Jego Zmartwychwstaniu, to jednak uwierzyli w nie dopiero wówczas, kiedy
zobaczyli Go na w asne oczy i us yszeli na w asne uczy. w. Tomasz natomiast b dzie
domaga si tak e, aby móg dotkn
dowodów Jego mierci na krzy u — ran nóg, r k i rany
boku.
W obecnej modlitwie kontemplujmy Maryi trzymaj
w swoich ramionach martwe Cia o
Jezusa. Chciejmy towarzyszy Jej ze wspó czuciem i oddaniem. Pro my J , aby Ona sama
pozwoli a nam odczu swój ból i jednocze nie mi
do Jezusa. Maryia cho wolna od
grzechu, zostaje do wiadczona najwi kszym cierpieniem, jakiego mo e do wiadczy
kochaj ca matka.
Ból Maryi miesza si jednak z nadziej i oczekiwaniem na zmartwychwstanie. Wolno nam
wierzy , i Maryia, która wiedzia a, e Cia o Jezusa pocz o si z Ducha wi tego, swoim
nadzwyczajnym zmys em wiary przeczuwa a Jego Zmartwychwstanie.
czenie si z Maryi
w Jej cierpieniu oraz w nadziei na zmartwychwstanie stanie si dla nas ród em ci lejszej
wi zi z Ni , a przez Ni z Jej Synem. Maryia za
cz c si z nami i uczestnicz c w naszych
dramatach yciowych, b dzie stawa si dla nas wzorem nadziei i wytrwania.
2. Pogrzeb Jezusa
ydzi otaczali zmar ych wielk czci . St d te przywi zywano wiele wagi do obrz dów
pogrzebowych. Prawo zezwala o obmywa i namaszcza zmar ych nawet w dzie szabatu.
Dla umar ego mo na robi wszystko, co trzeba: mo na go natrze wonno ciami i umy —
powiada talmudyczny traktat Szabbat (H. Daniel–Rops). St d te nawet je eli zasz o ju
ce i rozpocz a si Pascha, krewni, uczniowie i przyjaciele Jezusa mogli spokojnie
sko czy pobo ne obrz dy, którymi u ydów czczono zmar ych (H. Daniel–Rops).
Przy pogrzebie Jezusa zaanga owanych by o wiele osób, ale Ewangeli ci wspominaj
w sposób szczególny o Józefie z Arymatei, który by uczniem Jezusa, lecz ukrytym z obawy
przed ydami oraz o Nikodemie, który równie z obawy przed ydami rozmawia
z Jezusem noc . Teraz ci dwaj l kliwi dotychczas ludzie, w obliczu mierci Mistrza
do wiadczaj niezwyk ej wolno ci wewn trznej oraz odwagi. Nie obawiaj si ujawni
swojej przynale no ci do grona uczniów Zmar ego. mier — szczególnie za
mier osób
bliskich, relatywizuje cz sto ludzkie zniewolenia, przywi zania i obawy.
Nikodem przynosi na pogrzeb 100 funtów, czyli oko o 32 kilogramów, mieszaniny mirry
i aloesu. Mirra to pachn ca ywica, w której tak kocha si Wschód (H. Daniel–Rops). Ta
sama mirra, któr przywie li Trzej Królowie Jezusowi do Betlejem. Aloes za jest drzewem
pochodz cym z Indii, z którego wyciskano pachn ce substancje. W czasach Jezusa
ofiarowywano zmar ym wonno ci podobnie jak my ofiarowujemy zmar ym kwiaty (H.
Daniel–Rops). Pachnide tych u ywano w czasie grzebania cia a. Cia o Jezusa zosta o
namaszczone przyniesionymi wonno ciami i obwi zane w p ótna wed ug ydowskiego
sposobu grzebania zmar ych. Z pewno ci ze wzgl du na nietypow por pogrzebu, jak
by a blisko Paschy, szukano grobu w niewielkiej odleg
ci od miejsca ukrzy owania.
A na miejscu gdzie Go ukrzy owano, by ogród, w ogrodzie za nowy grób, w którym jeszcze
nie z
ono nikogo. To przypadkowo znalezione miejsce wraz z Kalwari mia o si sta
pó niej centralnym miejscem dla chrze cijan.
Przypomnijmy sobie pogrzeb jakiej bliskiej nam osoby. Przywo ajmy smutek i ból
zwi zany z faktem jej odej cia. W tym duchu chciejmy uczestniczy we wszystkich gestach
i czynno ciach zwi zanych z pogrzebem Jezusa. Do czmy si do Nikodema, do Józefa
z Arymatei i innych uczniów. Razem z nimi zano my Jezusa do Grobu. Aby móc ucieszy
si Zmartwychwstaniem Jezusa, trzeba najpierw z ca ym realizmem prze
Jego m
,
mier krzy ow i Jego pogrzeb. Uczniowie i przyjaciele nie robili Jezusowi pogrzebu na
trzy dni, to by pogrzeb na wieczny spoczynek. Ich rado ze Zmartwychwstania Chrystusa
by a nieoczekiwana, nieprzewidziana i dlatego tym wi ksza i g bsza. Nawet je eli s yszeli
z ust samego Jezusa zapowiedzi Jego Zmartwychwstania, to w szoku Jego mierci zupe nie
o nich zapomnieli lub te wyda y si im one jak niemo liw do zrealizowania jeszcze
jedn
Jego przypowie ci . Towarzysz c uczniom i przyjacio om Jezusa w ich smutku
zwi zanym ze mierci , b dziemy tym pe niej towarzyszy im w
ich rado ci ze
Zmartwychwstania.
XVIII. KONTEMPLACJA CA EJ M KI JEZUSA
Na zako czenie trzeciego tygodnia
wicze duchownych
w. Ignacy zach ca nas do
rozwa ania raz jeszcze przez ca y jeden dzie m ki Jezusa tak cz sto, jak to jest mo liwe
D, 208f). W poni szych refleksjach podajemy dwa sposoby, z pomoc których mo emy
kontemplowa m
Jezusa.
Pierwszy z nich to rozwa anie m ki i mierci Jezusa pod k tem ofiarowania wszystkiego
swojemu Ojcu. Jezus przemienia posiadanie w coraz pe niejsze ofiarowanie si Ojcu.
Drugi klucz, to rozwa anie m ki pod k tem pasywno ci Jezusa w przyjmowaniu tego, co
Ojciec przygotowa dla Niego. Pasywno Jezusa nie jest jednak rezygnacj i wycofaniem
si z ycia, ale jest owocem Jego wielkiego zaanga owania w szukanie i znajdowanie woli
swojego Ojca.
1. Przemiana posiadania w ofiarowanie
Na ca m
i mier Jezusa na krzy u mo emy popatrze tak e jako na proces przemiany
posiadania w coraz pe niejsze ofiarowanie si Syna Ojcu. Chrystus w m ce i mierci
dobrowolnie oddaje wszystko, aby móc posiada tylko Ojca. Rozwa ajmy przez ca y dzie
D, 208f), jak Jezus w kolejnych etapach swojej m ki traci wszystko — dos ownie
wszystko dla Ojca.
Na modlitwie w Ogrójcu Jezus dobrowolnie pozbawia si ch ci spe niania swojej woli:
Ojcze, (...) nie moja wola, lecz Twoja niech si stanie ( k 22, 42). W chwili pojmania Jezus
traci fizyczn wolno : staje si wi niem i odt d inni b
decydowa o Jego fizycznym
yciu i mierci. Przy pojmaniu Jezus traci tak e swoich najbli szych Mu uczniów–
przyjació . Wszyscy oni pouciekali; zdrada Judasza oraz zaparcie si Piotra b
bolesnym
dope nieniem tego opuszczenia ze strony uczniów. Przed s dem Wysokiej Rady, Pi ata
i Heroda Jezus traci dobre imi : nie tylko zostaje uznany za z oczy
, skazany na mier ,
ale tak e zniewa ony, upokorzony i wy miany w swojej godno ci Boskiej i ludzkiej tak, i
miano Go za nic (Iz 53, 3). Poprzez biczowanie, koronowanie cierniem, tortur krzy owania
Jezus traci zdrowie fizyczne i wszystkie ludzkie si y. Cia o Jezusa zostaje w okrutny sposób
zmasakrowane. Przed ukrzy owaniem Jezus zostaje odarty nawet z w asnych szat i w ten
sposób zraniony w naturalnym ludzkim poczuciu wstydu. Na krzy u Wcielony Bo y Syn
zostaje pozbawiony blisko ci swojego Ojca; wo a z niepoj tym dla nas bólem: Bo e mój,
Bo e mój, czemu Mnie opu ci (Mk 15, 34). W ko cu po trzech godzinach nieludzkiej m ki
oddaje swojego ducha Ojcu.
Rozwa aj c przez ca y dzie kolejne tajemnice m ki, adorujmy Jezusa jako Syna Bo ego,
dzi kuj c Mu za to, e ca ym swoim yciem, a zw aszcza swoj m
i mierci pokazuje
nam drog do Ojca, któr jest w
nie wewn trzna przemiana posiadania w ca kowite
ofiarowanie si w Chrystusie, przez Chrystusa i z Chrystusem Bogu Ojcu.
Dla ka dego cz owieka moment mierci oznacza opuszczenie wszystkiego i wszystkich.
Cz owiek umieraj cy nic i nikogo nie mo e zatrzyma przy sobie. U ludzi zbli aj cych si
do mierci, którzy nie s jednak przygotowani na jej przyj cie, obserwuje si jaki tragiczny
bunt wewn trzny. Jest to wewn trzny opór cz owieka przed konieczno ci opuszczenia
wszystkiego i wszystkich. Im bardziej cz owiek przywi zuje si do ycia ziemskiego i tego,
co z nim go czy, tym mier jest trudniejsza; proces odzierania jest wówczas bole niejszy.
Je eli cz owiek oderwie si cho troch od siebie i tego, co posiada, wówczas o wiele atwiej
mu umiera ; wówczas te przyjmuje mier jako ostatni konieczny etap ludzkiego ycia.
Akceptacja mierci nie oznacza wówczas rezygnacji z ycia, ale wyra a pragnienie ycia
pe niejszego, dla którego po wi ca si
ycie doczesne. Umieranie jest wówczas form
przej cia z tego wiata do Boga. Jezus równie okre la swoj
mier jako przej cie z tego
wiata do Ojca. Jezus nie obawia si odda wszystkiego, gdy wie, e wszystko otrzyma
wraz ze zjednoczeniem z Ojcem.
A. de Saint–Exupery w powie ci Twierdza nie znajduje powodu do alu nad osobami
umieraj cymi: Dlaczego mia bym
owa umieraj cych? Dlaczego mia bym op akiwa ich
koniec? Egoista lub sk piec ca e ycie pomstuj cy na wszelkie marnotrawstwo, w ostatniej
godzinie prosi, aby zeszli si doko a niego wszyscy domownicy a potem ze wzgardliw
sprawiedliwo ci dzieli swoje dobra niby zabawki pomi dzy dzieci. Znam takich, co sami
wypaleni pragnieniem, dzielili si zapasem wody albo skórk chleba w najci szym g odzie,
gdy cz owiek w obliczu mierci nie odczuwa ju potrzeby i pe en królewskiej oboj tno ci
rzuca innemu ko do ogryzienia.
Wzrost w mi
ci ludzkiej mo na ukaza jako coraz pe niejsze przechodzenie od ch ci
wzajemnego posiadania do ofiarowania si sobie. W
pierwszym okresie przyja ni,
narzecze stwa, w pierwszych latach ma
stwa, macierzy stwa, ojcostwa, cho s to
chwile bogate i pi kne, to jednak nierzadko we wzajemnym zachowaniu si wobec siebie
ludzie odwo uj si przede wszystkim do posiadania. K adzie si nacisk na s owo mój, moja:
mój przyjaciel, mój ch opiec, moja dziewczyna, moje dziecko, moja mama. W pocz tkach
ludzkiej mi
ci zwykle dominuje posiadanie. I jest to pewien nieod czny etap rozwoju
ludzkiej mi
ci. Mi
i przyja
ludzka rozpoczyna si od do wiadczenia posiadania.
I
nie ma w
tym fakcie nic wstydliwego. Posiadanie to wyra a si w
pewnym
koncentrowaniu si na w asnych prze yciach, doznaniach, nierzadko tak e w szukaniu
siebie. Niekiedy ta ch posiadania jest tak silna, i objawia si w zazdro ci o ka
chwil
osoby kochanej i ka de jej spotkanie z innym cz owiekiem.
Je eli kto chce pój za Mn , niech si zaprze samego siebie, niech we mie krzy swój
i niech Mnie na laduje (Mt 16, 24). Zaparcie samego siebie Jezus nazywa tak e utrat
swego ycia, obumieraniem: Kto straci swoje ycie z mego powodu, znajdzie je (Mt 16, 25).
Zaparcie samego siebie jest w
nie dobrowolnie przyj tym procesem opuszczenia
wszystkiego, wyj ciem naprzeciw w asnej mierci. Naturalna ludzka sk onno do
posiadania zostaje w tym procesie dobrowolnego opuszczenia wszystkiego przekszta cona
w nieustanne ofiarowanie si Bogu. Ucze na laduj cy Jezusa ma sta si cz owiekiem
nieustannego ofiarowania. Wzrost w
wierze nazywamy niekiedy wewn trznym
ubogaceniem si . Je eli to okre lenie ma by prawdziwe, to musi by jednak uzupe nione
o Jezusowe wezwanie do zapierania si siebie samego przez ca kowite oddawanie si Bogu
i ludziom.
Zanim Jezus rozpocz swoj m
, w czasie Ostatniej Wieczerzy antycypuje i jednocze nie
pozostawia swoim uczniom proces przemiany posiadania w ofiarowanie. Wzi chleb (...)
po ama go i poda mówi c: To jest Cia o moje, które za was b dzie wydane: to czy cie na
moj pami tk . Tak samo i kielich po wieczerzy mówi c: Ten kielich to Nowe Przymierze we
Krwi mojej, która za was b dzie wylana ( k 22, 19–20). Wyda cia o, przela krew znaczy
odda
ycie, czyli odda wszystko. Eucharystia nieustannie uobecnia t przemian
posiadania w ofiarowanie, którego Jezus dokona w ca ym swoim yciu, szczególnie za
w m ce i mierci. Ka dy ucze Jezusa, który uczestniczy w Eucharystii, jest zaproszony,
aby uobecnia to, czego dokona jego Mistrz. Nasze na ladowanie Jezusa, zapieranie si
siebie samych winno znale swoje odniesienie w Eucharystii. Ona winna wyra
to, czego
dokonujemy ca ym yciem.
2. Pasywno Jezusa w czasie m ki i mierci
Podczas ca ej m ki, szczególnie podczas procesu, Jezus przybiera postaw pasywnego
przyjmowania tego, co Go spotyka. Z
ca ym spokojem wewn trznym poddaje si
zdarzeniom. Jezus akceptuje spadaj ce na Niego niesprawiedliwo ci, zadawane Mu kolejno
cierpienia, zniewagi, razy. Przyjmuje fa szywe oskar enia i pomówienia. Zabiera g os
jedynie wówczas, kiedy daje wiadectwo w asnej to samo ci lub te kiedy napomina
z mi
ci i yczliwo ci swoich nieprzyjació . Praktycznie nie zabiera jednak g osu we
asnej obronie, nie usprawiedliwia si , nie t umaczy si . Nie wyja nia Pi atowi
prawdziwych motywów, dla których arcykap ani i starsi ludu wydaj Go na mier . Nie
oskar a jednych przed drugimi. Jezus nie podaje te argumentów na w asn niewinno .
Wobec Heroda milczy ca kowicie. Herod nie traktowa Go na serio, chcia si jedynie
cynicznie zabawi Jego kosztem. Nie oczekiwa
wiadectwa i nie by te w stanie przyj
jakiegokolwiek upomnienia.
Jako przygotowanie do kontemplacji przeczytajmy raz jeszcze opis ca ej m ki Jezusa, na
przyk ad wed ug w. ukasza, zwracaj c szczególn uwag na t w
nie pasywno
Chrystusa. Kontemplujmy Jezusa, który poddaje si temu, co na Niego spada. Zauwa my
brak buntu i oporu z Jego strony.
Pasywno Mesjasza w czasie Jego m ki i mierci przepowiada Prorok Izajasz w Pie niach
ugi Jahwe. Ws uchajmy si w te niezwyk e proroctwa, które dos ownie opowiadaj o tym,
jak zachowa si Jezus w czasie m ki:
Pan Bóg otworzy Mi ucho,
a Ja si nie opar em ani si cofn em.
Poda em grzbiet mój bij cym
i policzki moje rw cym Mi brod .
Nie zas oni em mojej twarzy
przed zniewagami i opluciem.
Pan Bóg Mnie wspomaga,
dlatego jestem nieczu y na obelgi,
dlatego uczyni em twarz moj jak g az
i wiem, e wstydu nie doznam (Iz 50, 5–7).
Dr czono Go, lecz sam si da gn bi ,
nawet nie otworzy ust swoich.
Jak baranek na rze prowadzony,
jak owca niema wobec strzyg cych j ,
tak On nie otworzy ust swoich.
Po udr ce i s dzie zosta usuni ty;
a kto si przejmuje Jego losem?
Tak! Zg adzono Go z krainy yj cych;
za grzechy mego ludu zosta zbity na mier (Iz 53, 7–8).
Chciejmy zauwa
, jak bardzo dok adnie proroctwo Izajasza odpowiada opisowi m ki
i mierci Jezusa. W tej pasywno ci Chrystusa wyra a si ca kowite Jego zaufanie i oddanie
si swojemu Ojcu. M ka i mier jest przyj ciem kielicha z Jego r k. Chrystus nie broni si ,
gdy nie nale y ju do siebie. Pozwala, aby wola Ojca spe ni a si na Nim ca kowicie. Ta
pasywno Jezusa jest mo liwa dzi ki Jego absolutnemu zaufaniu Ojcu; jest ona owocem
tego zaufania. Pasywno Jezusa wystawia Go na ryzyko wi kszego i g bszego zranienia.
Zauwa my jednak, i pasywno Jezusa nie ma charakteru negatywnej rezygnacji i bierno ci
yciowej. Nie wyra a tak e Jego nie wiadomo ci doznawanej krzywdy. Pasywno Jezusa
stanowi owoc Jego decyzji podj tej ca kowicie wiadomie podczas dramatycznej walki a
do krwawego potu w Ogrójcu. Jezus jest wiadom, i cierpi niesprawiedliwie i daje temu
wiadectwo. Stwierdza otwarcie, e zgotowany Mu los przez przywódców Izraela oznacza
panowanie ciemno ci.
Kontemplujmy pasywne zachowanie Jezusa w kolejnych scenach m ki. Kontemplujmy
pasywno Jezusa przy pojmaniu; Jezus nie usi uje ucieka , ale wychodzi naprzeciw
stra om wi tynnym; pozwala si poca owa Judaszowi; pozwala si pochwyci i zwi za
stra om. Dalej pozwala si prowadzi od Annasza do Kajfasza, nast pnie przed Wysok
Rad Sanhedrynu, przed Pi ata, Heroda, i znowu przed Pi ata. Kontemplujmy pasywno
Jezusa w czasie biczowania i cierniem koronowania. Jezus pozwala si katowa w okrutny
sposób. Dopuszcza, aby zniewa ono i zel ono Jego godno Mesjasza i Syna Bo ego. Jezus
zezwala, aby w
ono na Niego ci
ki krzy . Pozwala si prowadzi na Golgot . Kiedy nie
mo e dalej nie krzy a, pozwala, aby Szymon Cyrenejczyk pomóg Mu zanie go na
Kalwari . Dalej, Jezus pozwala si krzy owa . Dopuszcza ostatnie zniewagi ze strony tych,
który Go doprowadzili do tej strasznej ka ni.
W czasie tej kontemplacji u wiadommy sobie, e Jezus czyni to wszystko z naszego powodu
i dla nas. Jeszcze raz powró my do Proroka Izajasza:
Lecz On si obarczy naszym cierpieniem,
On d wiga nasze bole ci,
a my my Go za skaza ca uznali,
ch ostanego przez Boga i zdeptanego.
Lecz On by przebity za nasze grzechy,
zdruzgotany za nasze winy.
Spad a Na ch osta zbawienna dla nas,
a w Jego ranach jest nasze zdrowie.
Wszyscy my pob dzili jak owce,
ka dy z nas si obróci ku w asnej drodze,
a Pan zwali na Niego winy nas wszystkich (Iz 53, 4–6).
Nasz wzrost w mi
ci do Jezusa jest kroczeniem ku coraz wi kszej pasywno ci wobec Jego
dzia ania w nas. Aby wchodzi w coraz pe niejsze zjednoczenie z Chrystusem trzeba nam
coraz bardziej wycisza w nas po piech, zabieganie, niepokój o siebie, potrzeb sprawdzania
swojej warto ci w dzia aniu. Trzeba nam tak e wycisza aktywno naszego umys u, naszej
pami ci, aktywno naszej woli. To wyciszenie wewn trzne sprawia, i Bóg mo e w nas
i przez nas dzia
coraz pe niej. Kroczenie ku coraz wi kszej pasywno ci wobec Boga
dobrze wyra a modlitwa w. Ignacego Loyoli proponowana na zako czenie ca ych
rekolekcji. Modlitw t mogliby my w
tak e w usta Jezusa. Chciejmy j odmówi jako
wyraz na ladowania pasywno ci Jezusa w czasie Jego m ki:
Zabierz, Panie, i przyjmij
ca wolno moj ,
pami moj i rozum,
i wol m ca ,
cokolwiek mam i posiadam.
Ty mi to wszystko da
–
Tobie to, Panie, oddaj .
Twoje jest wszystko.
Rozporz dzaj tym w pe ni
wedle swojej woli.
Daj mi jedynie
mi
Tw i ask ,
albowiem to mi wystarcza ( D, 234).
Kroczenie od aktywno ci ku coraz wi kszej pasywno ci przed Bogiem jest drog bolesn .
Jest to droga krzy owa. Droga ta wiedzie bowiem pod pr d naturalnej sk onno ci cz owieka
do bronienia si , do koncentrowania na sobie uwagi innych, do pok adania ufno ci we
asnych ludzkich mo liwo ciach i sile w asnej woli. Postawa pasywno ci wobec Boga
mo e by jedynie owocem wielkiej wewn trznej walki i zmaga , tak jak pasywno Jezusa
by a owocem Jego wielkich zmaga a do krwawego potu w Ogrodzie Oliwnym.
Pasywno wobec Boga sprawia, i zaanga owanie apostolskie nie przestaje by pustym
aktywizmem, który koncentrowa by nas na potrzebie uznania, ale jest prawdziwym
wydaniem siebie na s
Bogu i ludziom. Zaanga owanie apostolskie staje si wydaniem
na s
, oddaniem si do dyspozycji innych na wzór Jezusa, który nie przyszed , aby Mu
ono, ale aby s
(Mt 20, 28). Ta pasywno wobec Boga czyni nas zaanga owanymi
i aktywnymi w przyjmowaniu Jego Boskiej woli. Pasywno wobec Boga czyni nas
prawdziwymi narz dziami.
Kontempluj c Jezusa w Jego m ce i mierci pro my, aby by a ona dla nas nieustannym
wezwaniem do odchodzenia od siebie, swoich ludzkich potrzeb, by móc coraz pe niej
koncentrowa si na Jego mi
ci i Jego woli.
***
Na zako czenie przytoczmy pi kne pouczenie J. Taulera, jednego z najwybitniejszych
kaznodziejów niemieckich XIV wieku, jak nale y rozwa
i wprowadza w ycie m
i mier Jezusa. Niektórzy tak mówi : Panie, codziennie rozmy lam nad M
Pa sk : o tym
jak sta przed Pi atem, przed Herodem, przy s upie i w innych miejscach. Otó pos uchaj
mojej nauki: nie patrz na Boga jak na zwyk ego cz owieka, lecz wpatruj si w Boga
transcendentnego i niepoznawalnego, Boga najwy szego, pot nego i wiecznego, który
jednym s owem stworzy niebo i ziemi i w ten sam sposób wszystko mo e w nico obróci .
Rozwa , e ten w
nie Bóg chcia si tak unicestwi dla swoich stworze . I zarumie si
wtedy ze wstydu, e ty, miertelny, n dzny cz owiek, my la
o zaszczytach, korzy ciach
i dumie. Ugnij si pod krzy em, sk dkolwiek przychodzi, od wewn trz czy z zewn trz. Nagnij
swoj pyszn dusz pod Jego cierniow koron . I pójd za ukrzy owanym Bogiem w duchu
poddania, pe nym prawdziwej wzgardy dla siebie samego, pod ka dym wzgl dem,
wewn trznie i zewn trznie, skoro twój tak wielki Bóg do tego stopnia si unicestwi ,
os dzony przez swoje w asne stworzenia, skazany na mier i ukrzy owany. W ten to sposób,
cierpi c cierpliwie i z pokor , powiniene na ladowa Jego m
, na niej si wzorowa .
XIX. PRZYPOWIE
O WINNICY
Pos uchajcie innej przypowie ci! By pewien gospodarz, który za
winnic . Otoczy j
murem, wykopa w niej t oczni , zbudowa wie , w ko cu odda j w dzier aw rolnikom
i wyjecha . Gdy nadszed czas zbiorów, pos
swoje s ugi do rolników, by odebrali plon
jemu nale ny. Ale rolnicy chwycili jego s ugi i jednego obili, drugiego zabili, trzeciego za
ukamienowali. Wtedy pos
inne s ugi, wi cej ni za pierwszym razem, lecz i z nimi tak
samo post pili. W ko cu pos
do nich swego syna, tak sobie my
c: Uszanuj mojego
syna. Lecz rolnicy zobaczywszy syna mówili do siebie: To jest dziedzic; chod cie zabijmy go,
a posi dziemy jego dziedzictwo. Chwyciwszy go, wyrzucili z winnicy i zabili. Kiedy wi c
ciciel winnicy przyjdzie, co uczyni z owymi rolnikami? Rzekli Mu: N dzników marnie
wytraci, a winnic odda w dzier aw innym rolnikom, takim, którzy mu b
oddawali plon
we w
ciwej porze. Jezus im rzek : Czy nigdy nie czytali cie w Pi mie: W
nie ten kamie ,
który odrzucili buduj cy, sta si g owic w
a. Pan to sprawi , i jest cudem w naszych
oczach. Dlatego powiadam wam: Królestwo Bo e b dzie wam zabrane, a dane narodowi,
który wyda jego owoce. Kto upadnie na ten kamie , rozbije si , a na kogo on spadnie,
zmia
y go. Arcykap ani i faryzeusze, s uchaj c Jego przypowie ci, poznali, e o nich mówi
(Mt 21, 33–45).
1. Za
enie winnicy
Jezus wyg asza powy sz przypowie w Jerozolimie w sytuacji, gdy polemika z ydami
by a ju bardzo ostra. Faryzeusze ju dawno postanowili zg adzi Jezusa. Szukali jedynie
okazji i sposobu, w jaki mo na b dzie to uczyni . Przypowie rozpoczyna si od niemal
dos ownego cytatu z Proroka Izajasza: Chc za piewa memu Przyjacielowi pie
o Jego
mi
ci ku swojej winnicy! Przyjaciel mój mia winnic na yznym pagórku. Otó okopa j
i oczy ci z kamieni i zasadzi w niej szlachetn winoro l; po rodku niej zbudowa wie ,
tak e i t oczni w niej wyku . I spodziewa si , e wyda winogrona, lecz ona cierpkie wyda a
jagody (Iz 5, 1–2).
uchacze, którym na ogó dobrze by znany ten tekst, u wiadomili sobie, i Jezus mówi
o narodzie izraelskim, gdy on w
nie jest winnic Jahwe, dla której tak wiele zrobi
z mi
ci do niej.
Opis zak adania winnicy mogliby my porówna do d ugiego i troskliwego dzie a stwarzania
wiata. W
ciciel winnicy, jak mówi Izajasz, w
w ni wszystkie swoje twórcze
zdolno ci i talenty oraz ca swoj mi
. Wybra dla niej najlepsze miejsce — yzny
pagórek. Zasadzi w niej dobrze wyselekcjonowan szlachetn winoro l. Kiedy gospodarz
uko czy swoj winnic , odda j w dzier aw rolnikom i wyjecha .
Pos uguj c si w analizie tej przypowie ci naszym ludzkim sposobem szukania zale no ci
pomi dzy przyczyn a skutkiem, powiemy, e ju tu tkwi pierwszy b d gospodarza. Skoro
tak bardzo zale
o mu na winnicy, nie powinien by jej oddawa w niesprawdzone r ce.
Gospodarz zaufa ludziom przypadkowym, którzy mieli okaza si nie tylko nielojalni
wobec niego, ale tak e mieli sta si zabójcami jego w asnego syna. Zaufanie
niesprawdzonym rolnikom wydaje si by aktem elementarnego braku roztropno ci.
Gospodarzowi szybko przyjdzie zbiera gorzkie owoce swojego nieroztropnego zaufania,
je eli b dzie stosowa tak metod .
W tym miejscu zaczyna si jakby historia s abo ci Boga, który wszystko, co ma
najcenniejszego z
ca ym zaufaniem powierza
przypadkowemu cz owiekowi;
przypadkowemu, poniewa chodzi tu o ka dego cz owieka. Oto
abo Boga, który kocha
cz owieka i dlatego w
nie ufa jego ludzkiej wolno ci wbrew wszelkiej oczywisto ci.
2. Gdy nadszed czas zbiorów, pos
swoje s ugi
Kiedy przysz a pora pierwszych zbiorów, gospodarz wys
swoje s ugi do rolników, by
odebrali plon jemu nale ny. Owo wielkie zaufanie do rolników sprawi o, i gospodarz jakby
sobie nie zdawa sprawy, i nara a swoje s ugi nie tylko na zniewag , ale tak e na
miertelne niebezpiecze stwo. Niewdzi czni rolnicy chwycili jego s ugi i jednego obili,
drugiego zabili, trzeciego za ukamienowali. Rolnicy zachowuj si nie tylko w sposób
buntowniczy, ale tak e w sposób brutalny i zbrodniczy. Nie my
dotrzymywa zawartej
wcze niej z gospodarzem umowy.
Mo emy spróbowa odtworzy sposób rozumowania zbuntowanych rolników: Gospodarz,
który powierzy nam winnic jest teraz bardzo daleko. Pracujemy na jego roli bardzo ci ko
ca y rok. I cho na samym pocz tku w
tyle trudu i wysi ku w budowanie winnicy, to
jednak teraz zdaje si nie dba o ni . Czy by nie zna prawa si y, którym rz dzi si
wiat
dzisiejszy? Gospodarz wydaje si by bardzo s aby lub te naiwny, skoro wys
kilku
nieuzbrojonych s ug nie zapewniaj c im bezpiecze stwa z pomoc jakiego ma ego cho by
oddzia u wojska. Naiwno jest innym rodzajem s abo ci. Nie damy mu tego, czego si
domaga. Zobaczymy, jaka b dzie jego reakcja.
Rolnicy zachowuj si jak ma e dzieci w szkole. Kiedy przychodzi do klasy nowa
nauczycielka, od samego pocz tku zaczynaj psoci , dokucza jej, artowa , ale obserwuj
jednocze nie, w jaki sposób ona zareaguje. Badaj w ten sposób, na ile artów i psot b dzie
mo na sobie przy niej pozwoli . Je eli pozwoli na ma e psoty, b
robi ma e; je eli
pozwoli na du e, korzystaj c z jej s abo ci, b
psoci do woli.
Prawdopodobnie rolnicy po swoim brutalnym czynie, zacz li rozmy la i rozmawia mi dzy
sob , co si teraz stanie. Mo emy przypuszcza , i wielu zacz o si obawia , e gospodarz
przy le wojsko i natychmiast surowo wszystkich ich ukarze. Z pewno ci do niecierpliwie
czekali na pierwsz reakcj gospodarza na ich zbrodnicze i buntownicze zachowanie. Byli
przecie
wiadomi niesprawiedliwo ci, jakiej dopu cili si zarówno w
stosunku do
gospodarza, jak i samych s ug.
I oto znowu gospodarz zdaje si powtarza ten sam elementarny b d. Za drugim razem
pos
wprawdzie wi cej s ug, ale tak samo bezbronnych. Tak e tym razem nie zabezpieczy
ich przed przemoc ze strony zbuntowanych rolników. Dla rolników za by to ewidentny
znak, e gospodarz nie jest cz owiekiem interesu i nie mo na traktowa go na serio. Tak e za
drugim razem rolnicy zrobili to samo, co za pierwszym: jednych obili, drugich zabili,
jeszcze innych ukamienowali. Masakra s ug by a tym razem wi ksza ni za pierwszym
razem.
A teraz spróbujmy wczu si w sposób rozumowania samego gospodarza, który podsuwa
nam tak e sama przypowie Jezusa. Chocia gospodarz jest jednocze nie pot
nym w adc
posiadaj cym liczne wojska, to ma jak odraz wobec stosowania przemocy. St d te
wbrew wszelkiej oczywisto ci zak ada w sposób maksymalny dobr wol u rolników i chce
im wyj naprzeciw. Za wszelk cen pragnie z nimi pojednania i ugody. Gospodarz usi uje
najpierw znale wyt umaczenie id ce po linii ich rzekomej dobrej woli. Gospodarz my li:
By mo e nie zrozumieli mnie do ko ca i dlatego dosz o do przypadkowej bójki. Je eli nawet
niektórzy z nich zawinili, to by mo e zreflektuj si , uznaj swój b d, przyznaj si do
winy. Przecie nie mog nie by
wiadomi, e mam wojsko i mog tak e si odebra to, co
moje. Ale po co stosowa zaraz si . Podaruj im ten pierwszy wybryk. Za drugim razem
wy
wi cej s ug. Kiedy jednak druga misja s ug nie powiod a si , gospodarz zamiast
ukara ich, co wydawa o si by naturalne, dalej szuka usprawiedliwienia dla buntowników.
Wprawdzie tym razem wys
em wi cej s ug, ale mo e nie byli do stanowczy, mo e
pozwolili si zlekcewa
. Prawdopodobnie doradcy gospodarza podpowiadali mu, aby
rozwi za problem od razu wysy aj c oddzia wojska, by ukara buntowników.
3. W ko cu pos
swojego syna
Po drugim bezkarnym buncie sta o si dla rolników niemal oczywiste, i gospodarz jest
cz owiekiem s abym, który nie umie dochodzi swoich praw. Pomy leli, i teraz gospodarz
dzie ba si przys
kogokolwiek. Ale oto staje si rzecz niesamowita, która mo e
zdarzy si jedynie w mitycznych opowiadaniach lub te w przypowie ci Jezusa. Do
zbuntowanych rolników, którzy ju dwukrotnie zmasakrowali wys anników, gospodarz
w ko cu pos
swego syna, tak sobie my
c: Uszanuj mojego syna. Gospodarz ci gle
wierzy w dobr wol rolników i ich lojalno wzgl dem niego. Zak ada, i rolnicy uznaj
jego prawo w asno ci do winnicy. Je eli rolnicy nie uznali autorytetu s ug, to teraz
z pewno ci uznaj autorytet mojego syna. Z pewno ci przed moim synem uznaj swoj
win , ukorz si i oddadz nale ne mi plony. Wraz z misj mojego syna rozpocznie si nowy
okres wspó pracy z rolnikami.
Rozumowanie rolników by o jednak zupe nie inne. Kiedy zobaczyli syna gospodarza,
bynajmniej si nie przestraszyli. Nie mieli te ochoty do dialogu i do pertraktacji. Skoro
zniewa yli i
zabili s ugi gospodarza, dlaczego mieliby nagle okaza si uleg ymi
i pokornymi wobec syna gospodarza? Przyzwyczaili si do stosowania przemocy. Przemoc,
w ich mniemaniu, okaza a si skuteczn metod na ycie. Skoro gospodarz nie móg ukara
nas za pierwszym i drugim razem — my
sobie rolnicy — to nie b dzie w stanie ukara nas
i dochodzi swoich praw tak e za trzecim razem. Ostatecznie potwierdzi o si , i gospodarz
nie umie rz dzi i jest s aby. Je eli syn ma otrzyma w spadku winnic , to wystarczy go teraz
zabi , a winnica b dzie ju nasza na zawsze. Sko czy si ostatecznie uci
liwa zale no od
gospodarza, sami b dziemy sobie gospodarzy . Zrobili tak, jak postanowili. Chwyciwszy
wi c syna, wyrzucili go z winnicy i zabili.
Gospodarz posy aj c swojego syna ryzykuje wszystko, ale wbrew wszelkiej oczywisto ci
ma do nich zaufanie. Wierzy, i uznaj jego autorytet i ze wzgl du na autorytet pana uznaj
autorytet syna. S abo gospodarza nie wynika z braku si y i wojska, ale z zaufania i mi
ci
do rolników. Posy aj c do nich syna pragnie, aby w ko cu si opami tali. Okazuje im
najwy szy dowód zaufania. Przecie nie mog nie dostrzec — my li gospodarz — jak
bardzo mi na nich zale y.
Ostatecznym ród em
abo ci Boga w Jezusie Chrystusie jest niewiarygodne zaufanie Boga
do cz owieka, niewiarygodna Jego mi
do ludzi. To w
nie to bezgraniczne zaufanie,
bezgraniczna mi
karze Bogu zachowywa si w sposób po ludzku nielogiczny.
W Jezusie Chrystusie Bóg, podobnie jak gospodarz, wszystko stawia na jedn kart
i ryzykuje wszystko.
Kiedy jednak wchodzimy w rozwa ania m ki i mierci Jezusa trudne staje si stosowanie
jakichkolwiek porówna i przypowie ci. Wydaje si dziwne, e gospodarz posy a syna
wiedz c, e b dzie zabity. Ale w tym w
nie wyra a si bezwarunkowo zaufania,
bezgraniczno mi
ci. Mi
nie kalkuluje, nie oblicza. Biblia powie nam, e Bóg nie
oszcz dzi nawet swojego Jedynego Syna, ale Go wyda za nas na mier krzy ow . To
niesko czona mi
Boga do cz owieka ka e sta si Bogu s abym, bezbronnym
i nielogicznym w spotkaniu z cz owiekiem. Mi
nie amie nigdy wolno ci. Bóg nie z amie
i nie zgwa ci nigdy wolno ci swoich stworze za pomoc krzyku, l ku, przymusu,
przemocy. I w
nie dlatego gospodarz nie posy a wojska, aby ukara buntowników. Bóg
zawsze staje si pokorny i s aby, kiedy staje wobec wolno ci ludzkiego serca. Bóg
nieustannie, w historii ka dego cz owieka osobi cie nara a si , e zostanie os dzony,
odrzucony, zel ony, pobity, ukrzy owany.
4. Mo liwo powiedzenia Bogu nie
Straszliw konsekwencj , negatywn konsekwencj naszej wolno ci, jest mo liwo
powiedzenia Bogu nie. Daje ona mo liwo zabicia s ug i syna gospodarza, zabicia Jezusa
Syna Bo ego. Cz owiek, podobnie jak owi rolnicy, mo e fa szywie odczyta swoj sytuacj
przed Bogiem. Wchodzi w grzech, sprzeciwia si Bogu, amie przykazania, amie podj te
zobowi zania, krzywdzi bli nich i jednocze nie zauwa a, e to uchodzi mu bezkarnie. ycie
toczy si dalej. Nikt go nie ka e. Kiedy cz owiek raz spróbuje stosowa metod przemocy
i dostrze e, e to si op aca, wówczas mo e s dzi , i jest to dobry sposób na ycie.
Wyrzuty sumienia, które mo e nawet pojawiaj si od czasu do czasu, s jednak coraz
absze, a wreszcie gdzie znikaj . Pierwsze l ki, e Bóg mo e nas ukara jak nag
chorob , mierci kogo bliskiego, yciowym niepowodzeniem itp., okazuj si jedynie
projekcj na Boga naszych osobistych obaw. Cz owiek nieprawy szybko przekonuje si , e
nic takiego nie zagra a mu ze strony Pana Boga. W sytuacji ycia w nieprawo ci cz owiek
mo e sobie rozwi za problem Boga deklaruj c si agnostykiem, ateist ; mo e te — co
okazuje si najcz ciej stosowan metod —
pi Boga w swoim yciu.
Oto przyk ad. Zaniedbujemy modlitw , modlimy si banalnie, powierzchownie, z czasem
zaniedbujemy modlitw w ogóle, porzucamy j , przestajemy si spowiada , uczestniczy
w Eucharystii i — nic si nie dzieje. Naiwnie mo emy my le , e porzucaj c modlitw
mamy troch wi cej czasu i spokojniejsze ycie. Inny przyk ad. Maj c zobowi zania wobec
asnej ony, m a i dzieci (czy te wobec dobrowolnie podj tego celibatu), pozwalamy
sobie na jakie dwuznaczne kontakty emocjonalne; z czasem anga ujemy si pe niej
i g biej. W ko cu dochodzi do zdrady i niewierno ci. I chocia obawiamy si , e co si
stanie, nic szczególnego si nie dzieje. Przekonujemy si , e mo na sobie u
spokojne
podwójne moralnie ycie. W tych okresach uwik ania moralnego czujemy si nieraz nawet
szcz liwi i zadowoleni z ycia. W taki w
nie stopniowy i powolny sposób mo na nauczy
si praktycznie ka dej nieprawo ci, która — jak si wydaje — mo e uchodzi bezkarnie.
Ale te nasze odczucia, podobnie jak sposób rozumowania rolników, s fa szywe, z udne.
Poka e to dopiero przysz
.
5. Co w
ciciel winnicy czyni z owymi rolnikami?
Wbrew temu, co mog o wydawa si rolnikom i co mo e wydawa si tak e nam samym,
gospodarz nie jest s abym i bezradnym cz owiekiem. Pokazuje to dalsza cz
przypowie ci.
Kiedy wi c w
ciciel winnicy przyjdzie, co uczyni z owymi rolnikami? Rzekli Mu:
dzników marnie wytraci, a winnic odda w dzier aw innym rolnikom, takim, którzy mu
oddawali plon we w
ciwej porze.
ka i krzy Jezusa ukazuj nie tylko s abo Boga, ale tak e Jego Bosk moc. M ka
i krzy Jezusa jest straszliwym s dem Boga nad ludzkim grzechem. Bóg pragnie, aby my
dzi ki krzy owi Jego Syna byli wolni od straszliwej rzeczywisto ci naszego grzechu.
Wszyscy my pob dzili jak owce, ka dy z nas si obróci ku w asnej drodze, a Pan zwali na
Niego winy nas wszystkich (Iz 53, 6) — powie prorok Izajasz. Bóg Ojciec dokona surowego
du na swoim Synu, zamiast na nas. Przekle stwo grzechu spad o na Niego. Bóg w Jezusie
podstawi si na nasze miejsce.
Jezus im rzek : Czy nigdy nie czytali cie w Pi mie: W
nie ten kamie , który odrzucili
buduj cy, sta si g owic w
a. Pan to sprawi , i jest cudem w naszych oczach. Syn
pochwycony, wyrzucony i zabity poza murami miasta stanie si Tym, który b dzie s dzi
ywych i umar ych. Gospodarz w Nim w
nie oka e swoj pot
i moc: Wówczas uka e
si na niebie znak Syna Cz owieczego, i
wtedy (...) ujrz Syna Cz owieczego,
przychodz cego na ob okach niebieskich z wielk moc i chwa . Po le On swoich anio ów
z tr
o g osie pot nym, i zgromadz Jego wybranych z czterech stron wiata, od jednego
kra ca nieba a do drugiego (Mt 24, 30–31). Kto upadnie na ten kamie , rozbije si , a na
kogo on spadnie, zmia
y go. Odrzucona mi
, zlekcewa one i nadu yte zaufanie
w ko cu obraca si przeciwko cz owiekowi. Wys anie przez gospodarza wojska, które
marnie wytraci buntowników jest pewn biblijn metafor , któr trzeba rozwa
w ca ym
kontek cie biblijnym. Bóg nie s dzi i nie karze cz owieka na ludzki sposób, jak czyni to
zwykle bezwzgl dny wschodni w adca wobec swoich zbuntowanych podw adnych.
W grzechu to my sami nak adamy na siebie okrutn kar oddzielaj c si swoim buntem od
jedynego ród a ycia i mi
ci; od mi
ci Ojca i Syna w Duchu wi tym.
A je eli kto pos yszy s owa moje, ale ich nie zachowa, to Ja go nie s dz — mówi Jezus.
Nie przyszed em bowiem po to, aby wiat s dzi , ale aby wiat zbawi (J 12, 47). S dem
Boga jest Jego niesko czone mi osierdzie. Grzech, któremu cz owiek uwierzy i odda do
dyspozycji swoje ycie, sam os dzi cz owieka. Cz owiek sam, zrywaj c yciodajne wi zy
mi
ci, nierzadko czyni swoje ycie piek em ju tutaj na ziemi. ycie ludzkie bez mi
ci
zawsze jest piek em, zarówno tutaj na ziemi, jak tym bardziej w wieczno ci.
Pro my gor co o g bokie wej cie w tajemnic Bo ej s abo ci, dzi ki której mogliby my
wewn trznie pozna tajemnic bezgranicznego zaufania Boga do cz owieka. Pro my,
aby my mogli dotkn Jego niesko czonej mi
ci do ka dego z nas. Módlmy si równie ,
aby my przyj li t
abo Boga objawion w krzy u Jezusa jako przejaw Jego mocy; mocy,
która nie identyfikuje si jednak z przemoc , si , z amaniem ludzkiej wolno ci.
abo
Boga nie jest jedynie figur retoryczn . Bóg nie udaje s abego, ale jest s aby, kiedy wchodzi
w dialog z wolnym cz owiekiem. Bóg nie gwa ci wolno ci ludzkiej woli. Szanuje j , nawet
za cen
mierci swojego Jednorodzonego Syna. Ojciec wyda Syna w r ce rolników, nie
jako w r ce swoich wrogów, ale jako w r ce tych, którym bezgranicznie zaufa . Ojciec
nieustannie wydaje swojego Syna w nasze r ce z zaufaniem, e Go przyjmiemy jak Syna
i e w Nim odczytamy niesko czon mi
Gospodarza — Ojca.
XX. MOWA PO EGNALNA
Ja jestem prawdziwym krzewem winnym, a Ojciec mój jest tym, który go uprawia. Ka
latoro l, która we Mnie nie przynosi owocu, odcina, a ka
, która przynosi owoc,
oczyszcza, aby przynosi a owoc obfitszy. Wy ju jeste cie czy ci dzi ki s owu, które
wypowiedzia em do was. Wytrwajcie we Mnie, a Ja b
trwa w was. Podobnie jak latoro l
nie mo e przynosi owocu sama z siebie — o ile nie trwa w winnym krzewie — tak samo
i wy, je eli we Mnie trwa nie b dziecie. Ja jestem krzewem winnym, wy — latoro lami. Kto
trwa we Mnie, a Ja w nim, ten przynosi owoc obfity, poniewa beze Mnie nic nie mo ecie
uczyni . Ten, kto we Mnie nie trwa, zostanie wyrzucony jak winna latoro l i uschnie. I zbiera
si j , i wrzuca do ognia, i p onie. Je eli we Mnie trwa b dziecie, a s owa moje w was,
popro cie, o cokolwiek chcecie, a to wam si spe ni. Ojciec mój przez to dozna chwa y, e
owoc obfity przyniesiecie i staniecie si moimi uczniami.
Jak Mnie umi owa Ojciec, tak i Ja was umi owa em. Wytrwajcie w mi
ci mojej! Je li
dziecie zachowywa moje przykazania, b dziecie trwa w mi
ci mojej, tak jak Ja
zachowa em przykazania Ojca mego i trwam w Jego mi
ci. To wam powiedzia em, aby
rado moja w was by a i aby rado wasza by a pe na. To jest moje przykazanie, aby cie
si wzajemnie mi owali, tak jak Ja was umi owa em. Nikt nie ma wi kszej mi
ci od tej, gdy
kto
ycie swoje oddaje za przyjació swoich. Wy jeste cie przyjació mi moimi, je eli
czynicie to, co wam przykazuj . Ju was nie nazywam s ugami, bo s uga nie wie, co czyni
pan jego, ale nazwa em was przyjació mi, albowiem oznajmi em wam wszystko, co
us ysza em od Ojca mego. Nie wy cie Mnie wybrali, ale Ja was wybra em i przeznaczy em
was na to, aby cie szli i owoc przynosili, i by owoc wasz trwa — aby wszystko da wam
Ojciec, o cokolwiek Go prosicie w imi moje. To wam przykazuj , aby cie si wzajemnie
mi owali (J 15, 1–17).
1. Trwanie w mi
ci Jezusa
W wielkiej mowie po egnalnej Jezus wyja nia, i jedno pomi dzy Nim a Jego uczniami
polega na jedno ci mi
ci. Z jednej strony uczniowie powinni pozostawa w Jego mi
ci,
z drugiej za strony winni kocha si wzajemnie, jak Jezus ich ukocha . Mi
wzajemna
uczniów ma swoje ród o we wspólnym ich uczestnictwie w mi
ci Chrystusa.
W czasie tych ostatnich godzin, które Jezus sp dza z uczniami, zapewnia ich, e Jego mi
do nich b dzie trwa a wiecznie. To w
nie mi
sta a si
ród em silnych i bardzo bliskich
wi zi pomi dzy Jezusem a uczniami. Ona inspirowa a ich wzajemne relacje podczas ca ego
publicznego ycia.
Jak Mnie umi owa Ojciec, tak i Ja was umi owa em — mówi Jezus. Ojciec niebieski kocha
swojego Jednorodzonego Syna mi
ci niesko czon . Ta w
nie mi
okre la ich
wzajemne relacje. Jest ona tak wielka, i owocem tej mi
ci jest trzecia Osoba Boska —
Duch wi ty. T sam mi
, któr Ojciec okazuje Synowi, Syn okazuje swoim uczniom.
Mi
Ojca do Syna posiada swoje przed
enie we wszystkich czynach i w ca ym
nauczaniu Jezusa.
Mi
, o której mówi Jezus to przede wszystkim wi
. W onie Trójcy wi tej jest to wi
nierozerwalna, niesko czona, Boska wi . Wytrwajcie w mi
ci mojej — te s owa s
wezwaniem do zachowania trwa ej wi zi uczniów ze swoim Mistrzem na wzór owej Boskiej
wi zi Syna z Ojcem w Duchu wi tym.
Jak Mnie umi owa Ojciec, tak i Ja was umi owa em — te s owa Jezusa nie wyra aj jedynie
jakiego porównania. Mi
Jezusa do uczniów ma t sam natur , co mi
Ojca do Syna.
Jezus kocha swoich uczniów mi
ci w
ciw tylko Bogu. Tak wi c uczniowie
uczestnicz w sposób rzeczywisty w Boskiej mi
ci Syna do Ojca.
Porównanie jedno ci pomi dzy uczniami a Jezusem do wi zi cz cej winne latoro le
z krzewem dobrze podkre la natur ich wzajemnej relacji. Latoro le posiadaj to samo
ycie, co krzew winny. yciem krzewu winnego — yciem Chrystusa, jest mi
Jego
Ojca. yciem latoro li — Jego uczniów jest równie ta mi
Ojca, któr On otrzymuje od
Niego.
ycie chrze cija skie polega na przyj ciu mi
ci, któr Chrystus okazuje uczniom oraz na
wytrwaniu w niej do ko ca: Wytrwajcie w mi
ci mojej — mówi Jezus. Mi
Jezusa do
swoich uczniów nie jest jednorazowym aktem woli, nie jest do wiadczeniem przemijaj cym.
Jest to mi
wieczna, mi
sta a, jak wieczna i sta a jest mi
Ojca do Jego
Jednorodzonego Syna. Poniewa Syn wiecznie trwa w mi
ci swojego Ojca a Ojciec
w mi
ci do Syna, równie ucze Jezusa winien wiecznie trwa w mi
ci swojego Mistrza.
Podkre lenie trwania, podkre lenie wytrwania w mi
ci Boga jest cech charakterystyczn
Ewangelii Jana. Jan podkre la t prawd tak e w swoich listach: Poznajemy, e my trwamy
w Nim, a On w nas, bo udzieli nam ze swego Ducha (1 J 4, 13). To zdanie brzmi jak echo
Ksi gi M dro ci: Wierni w mi
ci b
przy Nim trwali (Mdr 3, 9) oraz echo wielkiej
mowy eucharystycznej: Kto spo ywa moje Cia o i Krew moj pije, trwa we Mnie a Ja w nim
(J 6, 56).
Trwanie — pozostawanie w Chrystusie wyra a jakby definicj chrze cijanina, ucznia
Jezusa: Je eli trwa b dziecie w nauce mojej, b dziecie prawdziwymi uczniami moimi (J 8,
31). Prawdziwy ucze to ten, który przylega ca kowicie do swojego mistrza.
Aby trwanie w Chrystusie by o mo liwe otrzymujemy wiele darów: dar Ducha wi tego (1
J 4, 13), dar namaszczenia (1 J 2, 27), dar Agape — mi
ci (1 J 3, 17; 4, 16), ziarno s owa
Bo ego (1 J 3, 9). Kto , kto nie trwa w Chrystusie nie mo e dokona niczego: Beze Mnie nic
nie mo ecie uczyni (J 15, 5). Ta jedno Jezusa z Jego uczniem jest tak bliska i intymna, i
wyra a si ona w jakim wzajemnym przenikaniu. To samo wyra enie, którego u ywa si na
okre lenie trwania uczniów w Chrystusie, s
y równie do objawienia trwania Ojca
w Synu: Czy nie wierzysz, e Ja jestem w Ojcu, a Ojciec we Mnie? S ów tych, które wam
mówi , nie wypowiadam od siebie. Ojciec, który trwa we Mnie, On sam dokonuje tych dzie .
Wierzcie Mi, e Ja jestem w Ojcu, a Ojciec we Mnie. Je eli za nie — wierzcie przynajmniej
ze wzgl du na same dzie a (J 14, 10–11).
Je eli dzia alno uczniów ma wyda owoce, to winni oni trwa w mi
ci Jezusa. To
trwanie zak ada ca kowite pos usze stwo, ducha ofiary i oddanie siebie na s
.
Owocno mi
ci uczniów, p odno ich mi
ci przewy sza owocno innych
charyzmatów i darów. Owoce mi
ci s trwalsze ni owoce wiary i nadziei. St d te
w.
Pawe powie: Tak wi c trwaj wiara, nadzieja, mi
— te trzy: z nich za najwi ksza jest
mi
(1 Kor 13, 13).
Je eli jednak zasadnicza inicjatywa w mi
ci nale y do Mistrza, powstaje pytanie: jak
wytrwa w tej mi
ci? Jezus odpowiada: Je li b dziecie zachowywa moje przykazania,
dziecie trwa w mi
ci mojej, tak jak Ja zachowa em przykazania Ojca mego i trwam
w Jego mi
ci. Ju Stary Testament naucza , e wierno i pos usze stwo Bogu czy si
ci le z mi
ci . Kocha Boga to odda Mu si ca kowicie poprzez pos usze stwo i s
.
w. Augustyn komentuj c te s owa Jana pisze: Czy to mi
sprawia zachowanie
przykaza , czy te zachowanie przykaza prowadzi do mi
ci? Ale przecie nikt nie w tpi,
e mi
jest pierwsza. Nie ma mo liwo ci zachowania przykaza ten, kto nie kocha. Kiedy
Jezus mówi s owa: Je li b dziecie zachowywa moje przykazania, b dziecie trwa w mi
ci
mojej, wskazuje nie na to, sk d pochodzi mi
, ale na to, co jest sprawdzianem mi
ci.
Poprzez te s owa Jezus chce jakby powiedzie : Nie s
cie, e pozostajecie w mojej mi
ci,
je eli nie zachowujecie moich przykaza . Je eli je zachowujecie, to b dzie to dowodem, e
w niej trwacie. Niech si nikt nie wynosi, e kocha Boga, je eli nie zachowuje Jego
przykaza .
owo przykazanie jest tu mo e niezbyt precyzyjne. Nie chodzi bowiem o przepis, o jak
norm prawn czy moraln , która winna by zachowana, ale chodzi o pe nienie woli,
o pe nienie upodoba i pragnie kochanej osoby. Jezus okre la, w jaki sposób mamy
zachowa Jego przykazania: Jak Ja zachowa em przykazania Ojca mojego i trwam w Jego
mi
ci. Jedynym przykazaniem Jezusa danym Mu przez Ojca by o wykonanie Jego woli:
Moim pokarmem jest wype ni wol Tego, który Mnie pos
, i wykona Jego dzie o (J 4,
34); A Ten, który Mnie pos
, jest ze Mn ; nie pozostawi Mnie samego, bo Ja zawsze
czyni to, co si Jemu podoba (J 8, 29).
Ca e ycie Jezusa w szarej codzienno ci, jak i we wszystkich szczytowych momentach
ycia: na górze kuszenia, na Górze Przemienienia, na Górze Oliwnej, na Kalwarii, na górze
Wniebowst pienia, by o nakierowane na zachowania woli Jego Ojca. Poniewa Jezus
ca kowicie odda si wype nieniu woli Ojca, dlatego te do wiadcza w pe ni Jego mi
ci:
Dlatego mi uje Mnie Ojciec, bo Ja ycie moje oddaj , aby je potem znów odzyska (J 10,
17). Szczytowym punktem wype nienia woli Ojca by a mier na krzy u, któr Jezus
przyjmuje dobrowolnie.
Nakaz zachowania przykaza nie jest bynajmniej nak adaniem na uczniów jedynie ci arów
ycia. Jest to raczej objawienie im sekretu pe nej i czystej rado ci: To wam powiedzia em,
aby rado moja w was by a i aby rado wasza by a pe na. Dusz Jezusa wype nia rado .
Rado jest tajemnic Syna Cz owieczego. I cho jest Cz owiekiem udr czenia i bole ci, to
jednak trwa tak e w rado ci. Rado ci Jezusa jest Jego trwanie w Ojcu, Jego mi osna
przynale no i oddanie si Mu. Rado Jezusa jest owocem spe nienia zbawczej misji
arcykap ana i pasterza, który oddaje swoje ycie za owce. Jezus do wiadcza w ten sposób
ów, które sam wypowiedzia : Wi cej szcz cia jest w dawaniu ani eli w braniu (Dz 20,
35).
Jezus przed swoim odej ciem przekazuje uczniom sekret doskona ej rado ci. Polega ona na
trwaniu w Jego mi
ci oraz zachowaniu Jego przykaza . Jezus pragnie bowiem, aby Jego
asna rado sta a si rado ci uczniów, aby do wiadczyli w pe ni Jego rado ci kochania
i rado ci trwania w mi
ci.
Podobnie jak uczniowie Jezusa trwaj w Jego mi
ci, tak samo winni trwa równie w Jego
rado ci. Jezus yczy sobie, aby rado tych, którzy do Niego nale by a pe na. Nie wyra a
tego yczenia jakby mimochodem, ale ukazuje ono ostatni wol Jezusa, któr powtórzy
kilkakrotnie w swojej po egnalnej mowie (J 16, 24; 17, 13). Pe na rado
czy si
ci le
z trwaniem w mi
ci. Rado i mi
s bowiem owocami tego samego Ducha (por. Ga 5,
22). Od momentu przylgni cia do Jezusa Jego ucze jest szcz liwy, trwa w rado ci. Ca e
jego ycie up ywa w mi osnej wierno ci, pog bia t rado , powi ksza j a do momentu
wej cia do rado ci wiecznej, rado ci ogl dania Boga twarz w Twarz.
2. Trwanie we wzajemnej mi
ci
I cho w ca ym przemówieniu Jezus wiele razy akcentuje rado , to jednak wyczuwa On
atmosfer smutku uczniów spowodowan zbli aj cym si rozstaniem z ich umi owanym
Mistrzem. Jezus nie ukrywa, e nied ugo ju odejdzie: Dzieci, jeszcze krótko jestem z wami
(J 13, 33). Mówi o tej prawdzie bardzo serdecznie, ciep o. Zwraca si do uczniów jak dobry
ojciec zwraca si do dzieci, kiedy wyje
a na d
szy czas.
W sytuacji rozstania Chrystus pozostawia swoim uczniom wa ne zadanie do spe nianie,
które b dzie dla nich pociech w ich smutku: Przykazanie nowe daj wam, aby cie si
wzajemnie mi owali tak, jak Ja was umi owa em: eby cie i wy tak si mi owali wzajemnie.
Po tym wszyscy poznaj ,
cie uczniami moimi, je li b dziecie si wzajemnie mi owali (J
13, 34–35). Jest to testament Jezusa dany uczniom. Testament w dos ownym znaczeniu,
wyra a bowiem Jego ostatni wol . Ta ostatnia wola Jezusa ma by dla Jego uczniów
umocnieniem i ród em pocieszenia po odej ciu Mistrza z tej ziemi. Wype nienie jej
gwarantuje im nie tylko pe ne spotkanie z Jezusem w przysz
ci, ale przede wszystkim
Jego nieustann obecno po ród uczniów.
Nakaz mi
ci braterskiej jest czym wi cej ni jak ogóln zach
, ogólnym poleceniem
danym uczniom. Jest to nowa ekonomia zbawienia. Jezus w ten sposób ustanawia now
moralno . Tym nowym przykazaniem Jezus okre la nowy charakter wspólnoty, która b dzie
si gromadzi odt d w Jego imi . Jezus definiuje styl ycia wspólnoty i styl ycia ka dego
z jej cz onków.
Nowe przykazanie najszerzej nam opisa i najg biej zinterpretowa
w. Jan Ewangelista.
Maj c dusz mistyka, b
c umi owanym uczniem Jezusa, wczu si dog bnie w pragnienia
Jezusowego serca. Nowe przykazanie w. Jan przytacza i komentuje wielokrotnie w swoich
listach: A przykazanie za Jego jest takie, aby cie (...) mi owali si wzajemnie tak, jak nam
nakaza . Kto wype nia Jego przykazania, trwa w Bogu, a Bóg w nim (1 J 3, 23–24). Jeden
z Ojców Ko cio a przytacza znamienny fakt z ycia w. Jana Ewangelisty. Kiedy w. Jan
c starcem nie móg chodzi o w asnych si ach na spotkania eucharystyczne, jego
uczniowie przynosili go. Na spotkaniach tych w. Jan powtarza nieustannie jedno zdanie:
Nasz Pan powiedzia , synaczkowie, mi ujcie si nawzajem. Uczniowie jego znu eni
nieustannym s uchaniem tych samych s ów powiedzieli mu pewnego razu: Mistrzu,
przypomnij nam tak e inne s owa naszego Pana. Wówczas w. Jan odpowiedzia :
Synaczkowie moi, je eli te s owa zachowacie, wszystkie zachowacie.
w. Pawe okre la to nowe przykazanie jako prawo Chrystusa: Jeden drugiego brzemiona
no cie i tak wype nijcie prawo Chrystusowe (Ga 6, 2). Stary Testament nakazywa mi
bli niego. Jezus rozci gn to przykazanie na wszystkich ludzi, tak e na nieprzyjació :
Mi ujcie waszych nieprzyjació ; dobrze czy cie tym, którzy was nienawidz ( k 6, 27).
Opuszczaj c za swoich uczniów nakazuje im kocha si wzajemnie tak, aby ich mi
by a
znakiem rozpoznawczym przynale no ci do wspólnoty wyznaj cej wiar w Mistrza. Ta
mi
wzajemna jest mi
ci szczególn . Ona wyznacza granice Ko cio a, Oblubienicy
Chrystusa. Mi
wzajemna ma warto tylko wówczas, gdy wzoruje si na mi
ci
Chrystusa. Przykazanie nowe daj wam, aby cie si wzajemnie mi owali tak, jak Ja was
umi owa em (J 13, 34). Sposób okazania przez Chrystusa mi
ci swoim uczniom
charakteryzuje i jednocze nie okre la t mi
, któr oni winni sobie wiadczy wzajemnie.
Umycie nóg jest przyk adem, w jaki sposób uczniowie maj si kocha mi dzy sob : Da em
wam bowiem przyk ad, aby cie i wy tak czynili, jak Ja wam uczyni em (J 13, 15).
Wszyscy s zgodni, i w okre leniu jak Ja was umi owa em nie chodzi o intensywno
mi
ci. Nikt nie jest zdolny kocha z tak si i tak bezinteresownie, jak Jezus. Nasza
mi
jest jedynie odbiciem mi
ci Chrystusa. Odbicie wiat a jest zawsze s absze od
samego ród a.
Jak Ja was umi owa em — okre la jako naszej mi
ci. Jako za ma t sam natur , co
mi
Chrystusa. Uczniowie maj na ladowa swojego Mistrza w oddaniu si braciom i
w s
bie, a do ofiary z ycia: Je eli Chrystus umar za nas, to i my tak e winni my odda
ycie za braci (1 J 3, 16). Okre lenie jak Ja was umi owa em wskazuje tak e na zale no
mi
ci braterskiej uczniów od mi
ci Mistrza. Mi
braterska mi dzy uczniami b dzie
zawsze jedynie udzia em w mi
ci, któr Mistrz ich obdarza, b dzie dzieleniem si
do wiadczeniem mi
ci Mistrza.
Podobie stwo mi
ci braterskiej uczniów i mi
ci Jezusa, ma warto teologaln . Mi
mi dzy uczniami jest jakby przed
eniem
Agape Chrystusa. Mi
pomi dzy
chrze cijanami zdecydowanie ró ni si od ka dej innej ludzkiej tylko mi
ci. W okre leniu
jak Ja was umi owa em nie chodzi bowiem o jakie zewn trzne podobie stwo, ale
o identyczno . Podobie stwo mi
ci braterskiej uczniów do mi
ci Jezusa posiada
charakter wewn trzny. Przyk ad Jezusa jest jednocze nie norm i podstaw mi
ci
wzajemnej uczniów. Wzajemna mi
uczniów nie mo e by ró na od mi
ci Jezusa
wobec nich, poniewa oni w niej uczestnicz . Oto dlaczego mi
braterska chrze cijan jest
wiadectwem, a nawet — mogliby my tak powiedzie — jest dowodem mi
ci Chrystusa
do nich. Ka dy kto kocha swojego brata t mi
ci , któr wcze niej okaza mu Chrystus,
musi sobie zada pytanie, z jakiego ród a czerpie si y, aby kocha w ten sposób.
Mahatma Gandhi, hinduista, zapoznawszy si z yciem wielkiego misjonarza tr dowatych,
. ojca Damiana de Veuster, napisa : wiat wielkiej polityki i codzienna prasa niewielu zna
bohaterów, których mo na by postawi w jednym szeregu z ojcem Damianem z Molokai.
Z pewno ci warto zada sobie trud dotarcia do róde , z których tak wiele bohaterstwa
wzi o pocz tek. Podobne zdziwienie budzi dzisiaj mi
Matki Teresy i jej sióstr do
najbardziej opuszczonych i
najbiedniejszych. ród em, z
którego bierze pocz tek
bohaterstwo ka dej mi
ci, jest mi
Jezusa do swojego Ojca, do uczestnictwa w której
zaprasza swoich uczniów. ród em bohaterskiej mi
ci ojca Damiana, ojca Bejzyma, Brata
Alberta, ojca Kolbego, Matki Teresy i wielu innych jest ich mi osna wi z Jezusem.
Uczniowie Jezusa, dzi ki mi
ci wzajemnej mog w pe ni ukaza
wiatu mi
Boga do
ca ej ludzko ci, a w niej do ka dego pojedynczego cz owieka. wiat nie jest zdolny
bezpo rednio dostrzec, pozna mi
ci Boga, gdy nie s ucha Jego Jedynego Syna Jezusa
Chrystusa. wiat mo e natomiast pozna mi
Boga za po rednictwem uczniów Jezusa.
Wzajemna mi
ma by dla wiata znakiem rozpoznawczym przynale no ci do Chrystusa,
a w Jezusie do Ojca.
Je eli jednak wszyscy maj rozpozna uczniów Jezusa po ich wzajemnej mi
ci, to mi
ta winna by bardzo czytelna, winna wyrazi si w czytelnych znakach. Mi
ta nie mo e
by chwiejna, niesta a, zmienna. W wiecie, który yje nienawi ci , a przynajmniej
oboj tno ci , uczniowie wiadcz cy sobie wzajemnie mi
b
natychmiast si
wyró nia . Uczniowie nie mog jednak skupia swojej uwagi na sobie. Ich postawa wobec
siebie wzajemnie i wobec wiata ma by przejrzysta. By oby to wbrew mi
ci, gdyby
szukali podziwu i pochwa y tylko dla siebie. Kochaj c siebie wzajemnie maj jednak
przyci ga
wiat do Tego, który uzdolni ich do takiej mi
ci; maj przyci gn
wiat do
ród a mi
ci. Swoj wzajemn mi
ci uczniowie Jezusa daj
wiatu obietnic : Je eli
przyjmiecie Jezusa jako Zbawiciela, a w Jezusie Jego Ojca, wówczas i wy b dziecie zdolni
do takiej samej mi
ci. Sam Jezus uzdolni was do tego.
Jezus powo uje uczniów nie tylko po to, aby byli pierwszymi ogniwami Tradycji
przekazuj cej nauczanie Jezusa, ale tak e by byli pierwszymi wiadkami Jego mi
ci.
Przekazanie Tradycji oraz wiadectwo mi
ci nie tylko wzajemnie si nie wykluczaj , ale
wr cz s wzajemnym dope nieniem. Z jednej strony przekazywanie tradycji b dzie jedynie
przekazywaniem s ów, je eli zabraknie uczestnictwa w mi
ci Jezusa. Z drugiej za próba
kochania bli nich bez wierno ci nauce Jezusa wcze niej czy pó niej zejdzie na manowce.
Powo anie uczniów zawiera si w s owach Jezusa: Moi uczniowie. Wyra a to ich ca kowite,
absolutne przynale enie do Mistrza. Wzajemna mi
braterska ma ukaza siln wi
istniej
mi dzy Jezusem a Jego wybranymi: Po tym wszyscy poznaj ,
cie uczniami
moimi. Kiedy uczniowie okazuj sobie wzajemn mi
nie tylko daj dowód autentycznej
przynale no ci do Jezusa, ale s przed
eniem tej Jego mi
ci. Poprzez wzajemn mi
uczniów mi
Jezusa do ludzi nie przestaje by obecna na wiecie tak e po Jego odej ciu.
W mi
ci Jezusa objawia si za mi
samego Ojca: kto bowiem do wiadcza mi
ci
Jezusa, w Nim do wiadcza tak e mi
ci samego Ojca. Chrystus ustanawia trwa wspólnot
Ko cio a w tym celu, aby mi
Ojca objawiona w Nim trwa a na wiecie a do czasu Jego
powtórnego przyj cia.
XXI. EUCHARYSTIA SZKO
MI
CI
Nierzadko Eucharystia, w której uczestniczymy by mo e nawet regularnie, anga uj c przy
tym ca dobr wol , nie ma wi kszego wp ywu na nasze ycie codzienne: na sposób
podej cia do siebie samych i na nasze relacje z Bogiem i z bli nimi. Eucharystia bywa jakby
czasem wy czonym z naszej codzienno ci. Dostrzegamy wprawdzie ten rozd wi k mi dzy
szar codzienno ci a wi tem sprawowania Eucharystii, ale najcz ciej jeste my bezradni
wobec tego faktu. I cho Eucharystia bywa dla nas czasem arliwej modlitwy, cz sto
w naszym odczuciu nie ró ni si jednak od ka dej innej modlitwy. Tymczasem Eucharystia
winna by nasz pierwsz modlitw i jej szczytem.
W naszych rozwa aniach b dziemy odkrywa te miejsca naszej codzienno ci, w których
mo e spe nia si
ywa Eucharystia. W Eucharysti wchodzimy bowiem z ca ym naszym
yciem. Celem uczestnictwa w niej jest przemiana naszego ycia. To w
nie Eucharystia
ma sprawi , aby nasze ycie by o podobne do ycia Jezusa Chrystusa, aby samo sta o si
Eucharysti .
1. Mi
mierzy si darem
ywaj c analogii mo emy powiedzie , e Eucharystia jest dla nas chrze cijan s
cem.
ce jest ród em yciodajnej energii. Tam, gdzie nie docieraj promienie s
ca, nie ma
ycia. W
ciemno ciach ycie nie rozwija si . Je eli chrze cijanin nie uczestniczy
w Eucharystii, jego ycie wiary stopniowo zamiera, jak zamiera ro lina pozbawiona wiat a.
W pierwszych wiekach chrze cija stwa, w okresie wielkich prze ladowa , chrze cijanie
zawsze gromadzili si na amaniu chleba wbrew zakazom i gro bom prze ladowców.
Prowadzeni przed trybuna y s dowe odpowiadali z odwag , i nie mog nie uczestniczy
w Eucharystii, poniewa s chrze cijanami. Wielu ponosi o mier m cze sk za wierno
Eucharystii. Tak by o równie w
okresie wszystkich pó niejszych prze ladowa .
Eucharystia przez ca e dwadzie cia wieków chrze cija stwa sta a zawsze w centrum liturgii
Ko cio a, by a pierwsz modlitw i szczytem modlitwy Ko cio a.
Dlaczego? Poniewa Eucharystia jest rzeczywistym uobecnieniem najwa niejszego
momentu historii zbawienia: mierci i Zmartwychwstania Jezusa Chrystusa. Eucharystia jest
naj wi tsz Ofiar Ko cio a, w której Jezus Chrystus, nasz jedyny Kap an, który raz jeden
ofiarowa si na krzy u za zbawienie ca ego wiata, ponawia i uobecnia to swoje
ofiarowanie. W Eucharystii Jezus nieustannie oddaje si w r ce Ojca dla nas i za nas. W tym
akcie oddania si Syna Ojcu uczestniczy ca y Ko ció , uczestniczy ka dy z nas.
Cia o i Krew Jezusa, uobecniane pod postaciami chleba i wina, s rzeczywistymi znakami
Jezusowej mierci na krzy u. mier Jezusa, uobecniana w Eucharystii, nieustannie objawia
nam najwy sz mi
Boga do cz owieka. W Eucharystii spe niaj si s owa Jezusa: Tak
bowiem Bóg umi owa
wiat, e Syna swego Jednorodzonego da , aby ka dy kto w Niego
wierzy nie zgin , ale mia
ycie wieczne (J 3, 16).
Wielko ka dej mi
ci mierzy si wielko ci daru. Mi
Boga ku nam jest niesko czona,
jak niesko czony jest dar ofiarowany nam przez Ojca w Jezusie Chrystusie. Je eli
do wiadczymy, bardziej sercem ni rozumem, tej niesko czonej mi
ci Ojca, zrozumiemy
istotne znaczenie Eucharystii. Z drugiej strony kontemplacja Eucharystii, ywe uczestnictwo
w niej, mo e nam przybli
niesko czon mi
Boga do nas.
Eucharystia nie tylko objawia niesko czon mi
Boga do cz owieka, ale nape nia
chrze cijanina t sam mi
ci . Dzi ki Eucharystii chrze cijanin mo e kocha t mi
ci ,
któr kocha go sam Bóg. Jak Ojciec mnie umi owa , tak i Ja was umi owa em. Wytrwajcie
w mi
ci mojej (J 15, 9). Dzi ki Eucharystii trwamy w mi
ci samego Boga. I cho mi
chrze cijanina nie jest mi
ci niesko czon , jak mi
Boga, to jednak posiada t sam
natur , co mi
Boga. Krucha i s aba mi
ludzka w Eucharystii zostaje przebóstwiona.
Dzi ki Niej Cia o i Krew Chrystusa rozchodz si po naszych cz onkach. Tak stajemy si
uczestnikami Boskiej Natury, Boskiej mi
ci ( w. Cyryl Jerozolimski).
Eucharystia jest dla chrze cijanina ród em ka dej mi
ci: mi
ci Boga, ludzi, wiata,
siebie samego; mi
ci przyjacielskiej, ma
skiej, rodzicielskiej, kap
skiej, zakonnej;
mi
ci realizowanej w ka dym powo aniu i stanie ycia. Eucharystia wzywa chrze cijan,
aby kochali tak samo jak kocha Chrystus, który odda za nas ycie swoje (1 J 3, 16). Taka
postawa mi
ci — mi
ci oddaj cej ycie — jest mo liwa tylko wówczas, kiedy dzi ki
Eucharystii chrze cijanin wejdzie w logik mi
ci mierzonej darem.
Mi
mierzy si darem. Miar mi
ci wyznacza miara daru. Najwi kszym za darem
dzie zawsze dar z ycia. Jezus mówi: Nikt nie ma wi kszej mi
ci od tej, gdy kto
ycie
swoje oddaje za przyjació swoich (J 15, 13). Im wi ksz ofiar ponosimy dla osoby
kochanej, tym wi ksz darzymy j mi
ci .
Eucharystia zadaje nam nieustannie pytanie o kszta t naszej mi
ci, o to, na czym si ona
opiera. Czy na naszych ludzkich tylko potrzebach i odczuciach, czy na czym wi cej? Co
w niej dominuje: szukanie jedynie uczucia, wra
, dozna , czy te pragnienie ofiarnego
trudzenia si dla drugiego: dla Boga i cz owieka? Mo emy sprawdza i mierzy nasz
mi
do Boga, do bli nich, do wiata i do siebie samych patrz c na nasz ofiar i trud
zwi zany z ni .
Prawdziwej mi
ci ludzkiej nie mierzy si najpierw uczuciem. Uczucie towarzyszy mi
ci
jako jej wa ny element, ale nie stanowi jej istoty. Samo bowiem uczucie jest zmienne,
niesta e i lepe. Nierzadko zdarza si , e ci, którzy najpierw kochaj si
do szale stwa
uczuciow , zmys ow tylko mi
ci , po pewnym czasie równie do szale stwa nienawidz
siebie. Uczucia nienawi ci i
mi
ci le
blisko siebie. Nienawi bywa bowiem
zawiedzionym uczuciem mi
ci, sfrustrowan potrzeb mi
ci. atwo znienawidzi
cz owieka, którego si kocha, je eli mi
ta opiera si tylko na pragnieniu zaspokajania
wielorakich ludzkich potrzeb. Mi
zawsze potrzebuje przynajmniej pewnej sta
uczuciowej. Sta
ta jest owocem uporz dkowania emocjonalnego. Nie chodzi tylko
o uporz dkowanie uczu zwi zanych z mi
ci , ale o wszystkie ludzkie odczucia, potrzeby,
pragnienia. Tylko w wolno ci emocjonalnej mo emy by zdolni do tego, aby czu do siebie
nawzajem te same uczucia, które by y w Jezusie Chrystusie (por. Rz 15, 5). Im wi ksza
w nas wolno emocjonalna, tym bardziej w mi owaniu upodabniamy si do Jezusa.
Uczestnicz c w Eucharystii, która uobecnia najwy sz ofiar , jak sk ada Bóg, chrze cijanin
winien pyta siebie: Jaka jest moja ofiara zwi zana z moj mi
ci do Boga, ludzi i siebie
samego? Je eli brakuje w mi
ci ofiarnego dawania siebie, je eli brakuje trudu zapierania
si siebie, aby wyj ku drugiemu, to wówczas zapewnienia o mi
ci sprowadzaj si
jedynie do s ów bez pokrycia.
Eucharystia zadaje nam pytanie: Jaki wp yw ma Ewangelia na nasze pragnienia, decyzje,
czyny? Czy kszta tuje ona styl naszego ycia, nasze posiadanie, nasz konsumpcj , prac ,
odpoczynek, nasz stosunek do bli nich? Eucharystia pyta nas, czy Ewangelia ma nam co do
powiedzenia w
krytycznych momentach naszego ycia: w
konfliktach z
innymi,
w zagro eniu naszych osobistych interesów, w niepowodzeniach yciowych, w smutku,
w l ku o siebie i swoj przysz
, w pokusie rozpaczy, itp. S owem, jaki jest zwi zek
Eucharystii z naszym codziennym yciem?
Chrze cijanin jest cz owiekiem, który zdobywa si na dar z siebie, na ofiar , aby zwyci
siebie. Eucharystia — ofiara Jezusa Chrystusa — uzdalnia nas do zwyci stwa nad sob .
Eucharystia jest bowiem uobecnieniem nie tylko mi
ci ukrzy owanej, ale tak e mi
ci
zmartwychwsta ej. Je eli cz sto pokonuj nas ró ne nami tno ci: mi
w asna, l k,
wygodnictwo, zmys owo , pycha, ch
odwetu, itp., to w
nie dlatego, e uczestniczymy
w Eucharystii zbyt formalnie, zbyt zewn trznie.
Trzeba nam uczy si takiego uczestnictwa w Eucharystii, które stawa oby si dla nas szko
prawdziwej mi
ci. Eucharystia ma nas przeprowadzi od pragnienia brania mi
ci innych
do pragnienia ofiarnego dawania si innym, od mi
ci potrzeby do mi
ci daru (C. S.
Lewis).
Czy dzi kujemy Bogu za dar Eucharystii, za to, e Jezus Chrystus w sposób rzeczywisty
wprowadza nas w Misterium mi
ci Ojca do nas. Czy prosimy, aby my g bi naszego
serca umieli odkry , e w Eucharystii askawa i bezinteresowna wola Boga zbawienia
wszystkich ludzi staje si w tym wiecie obecna, dotykalna i widzialna (K. Rahner); czy
prosimy, aby Eucharystia by a dla nas centrum ca ego naszego ycia wewn trznego,
szczytem naszej modlitwy, punktem w którym przecina si b
wszystkie nasze ludzkie
zmagania, wysi ki i ofiary; czy modlimy si o wielk mi
do Eucharystii, która wyrazi si
w nieustannym pog bianiu tej wielkiej tajemnicy wiary?
2. Miejsce pojednania
W Eucharysti wchodzimy wiadomi naszej wewn trznej krucho ci i grzeszno ci: naszego
sk ócenia z Bogiem, lud mi i samymi sob . Na pocz tku ka dej Mszy w. u wiadamiamy
wi c sobie potrzeb pojednania. Wspólnie wyznajemy: Spowiadam si Bogu..., e bardzo
zgrzeszy em my
, mow , uczynkiem i zaniedbaniem.
To wyznanie ma nam u wiadomi g bi naszego zakorzenienia w z u. Grzech dosi ga
wszystkich sfer naszej osobowo ci, wszystkich przejawów ycia w
nas: my lenia,
odczuwania, mowy i ludzkiego dzia ania. Grzechem jest jednak nie tylko
e dzia anie, ale
tak e zaniedbanie dobrego dzia ania. Z ym drzewem jest nie tylko to, które wydaje z e
owoce, ale tak e i to, które nie wydaje adnych owoców. Jezus ka e takie drzewo wyci
i rzuci w ogie .
Kiedy jednak z naszymi grzechami z ego dzia ania i grzechami zaniedbania otwieramy si
na Boga, On jedna nas z Sob . Nasza ludzka s abo ci i wyp ywaj ca z niej niewierno
wobec Jego mi
ci nie s przeszkod dla mi
ci Boga, gdy On zawsze kocha nas takimi,
jakimi jeste my w danym momencie. Wielk pokus jest mniemanie, i Bóg pokocha nas
dopiero wówczas, kiedy staniemy si takimi, jakimi sami chcieliby my siebie widzie
wed ug naszego idealnego (a tym samym z udnego) obrazu siebie lub te takimi, jakimi On
chcia by nas widzie w swoim Boskim zamy le.
Bóg w swej mi
ci do nas jest, je li wolno tak powiedzie , wielkim realist i liczy si nie
tylko z naszymi ograniczonymi mo liwo ciami, ale tak e z naszym z ym u ywaniem
wolno ci. Ta Boska bezwarunkowa mi
do cz owieka–grzesznika ci gle zaprasza do
pojednania si z ni przez wyrzeczenie si grzechu.
W Eucharystii Bóg pomaga cz owiekowi pojedna si z sob przez to, i okazuje mu swoj
niesko czon blisko , intymno . Eucharystia najpe niej i najg biej przekonuje cz owieka,
nie powinien ba si Boga pomimo swoich grzechów. Bóg–Cz owiek oddaje ycie za
grzesznika, aby przekona o bezsensie l ku cz owieka przed Bogiem.
Eucharystia jest jednak nie tylko miejscem pojednania z Bogiem, ale tak e miejscem
pojednania z bli nimi. Jezus mówi: Je eli przyniesiesz dar swój przed o tarz i tam
wspomnisz, e brat twój ma co przeciw tobie, zostaw tam dar swój przed o tarzem,
a najpierw id i pojednaj si z bratem swoim! Potem przyjd i dar swój ofiaruj (Mt 5, 23–
24). Ofiary eucharystycznej nie mo e sk ada kto , kto ma co przeciwko bratu, kto nie jest
pojednany z bli nimi. Eucharystia wzywa nas do przebaczenia i uczy nas przebaczania.
Okazuj c nam swoje niesko czone mi osierdzie, Bóg wzywa nas poprzez Eucharysti ,
aby my tym mi osierdziem podzielili si z tymi, którzy zawinili przeciwko nam, jak my
zawinili my przeciwko Bogu.
Wzajemne przebaczanie stanowi nieodzowny warunek ka dej prawdziwej ludzkiej mi
ci.
Dlaczego? Poniewa ka dy cz owiek, najbardziej nawet kochany i z najlepsz dobr wol ,
jest tylko cz owiekiem, s abym i grzesznym. Je eli ludzie zafascynowani sob , przyjaciele,
narzeczeni, ma onkowie, rodzice i dzieci, nie widz nawzajem swoich wad, braków
i s abo ci, to tylko dlatego, i jasno widzenia przes ania im silne zaanga owanie (niekiedy
wprost za lepienie) uczuciowe. Kiedy jednak wzajemne emocjonalne zafascynowanie nieco
wygasa, natychmiast dostrzegamy nasze wzajemne wady i
rozpoczynamy nierzadko
wzajemne oskar anie siebie: Dawniej, na pocz tku by
(a ) inny(a). Nie by a to jednak
inno bycia, ale jedynie inno widzenia.
abo i ludzka u omno nie musz zagra
bynajmniej mi
ci i przyja ni. Trzeba
jednak by
wiadomym s abo ci, najpierw w asnej a pó niej bli niego. Je eli widzi si
szczerze i do ko ca swoje osobiste wady i ograniczenia, to wówczas nie b dzie si oskar
bli niego o b dy i s abo ci, którym samemu si podlega. Eucharystia, godzina prawdy o nas
samych i o Bogu jako mi
ci, mo e nas uczy najpierw innego spojrzenia, spojrzenia
pe nego realizmu na nas samych i na naszych bli nich. Pozwala nam wyleczy si
z ludzkiego za lepienia w patrzeniu na siebie i innych: za lepienia wynik ego z zach anno ci
emocjonalnej jak równie za lepienia wynik ego z nienawi ci. Jak Bóg patrzy na nas
z realizmem i kocha nas takimi, jakimi nas widzi, tak samo i nas zaprasza, aby my kochali
siebie i bli nich równie takimi, jakimi wzajemnie siebie widzimy. Eucharystia uczy nas
mi
ci bezwarunkowej, mi
ci niezale nej od okre lonych zachowa i postaw.
Jest rzecz bardzo bolesn , je eli wskutek jakiego za lepienia, osoby, które pragn si
kocha , nie dostrzegaj swoich osobistych ogranicze , ale widz dok adnie wady i s abo ci
drugiej strony. W takim za lepieniu z pozycji w asnej sprawiedliwo ci wzajemnie si
oskar aj i pot piaj za te same b dy, które sami pope niaj . Widzenie w prawdzie
asnych ludzkich s abo ci tworzy podstaw wzajemnego przebaczania sobie. Przebaczenie
musi by trwa postaw osób pragn cych si kocha autentyczn mi
ci :
wspó ma onków, rodziców i dzieci, przyjació . Pragn c si kocha winni my by gotowi
przebaczy sobie wzajemnie, jak mówi Pan Jezus, siedemdziesi t siedem razy, czyli zawsze.
Tu nie mo e istnie
adne ograniczenie.
Brak przebaczenia i wzajemne nieprzejednanie sprawiaj , i wszystkie wielkie i ma e
nieporozumienia nak adaj si na siebie i tworz nieraz bardzo g bok postaw urazowo ci.
Ro nie wówczas pomi dzy lud mi jakby jaki niewidzialny i nieprzenikniony mur. Dialog
sprowadza si wtedy do spraw niemal czysto formalnych. Przypadkowe dotkni cie
bolesnych a nie rozwi zywanych problemów staje si powodem k ótni, po których nast puj
nieraz d ugie ciche dni. Nieprzenikniony mur i wzajemne oddalanie si narastaj ce nieraz
przez wiele lat, staje si nierzadko powodem nieporozumie i rozbicia ma
stwa, rodziny,
przyja ni, wspólnoty — ka dego trwa ego zwi zku mi dzyludzkiego.
Przebaczenie i pojednanie bywa nieraz bardzo trudne. Zdarzaj si bowiem w naszym yciu
pewne s owa, czyny, gesty, które bardzo g boko zapadaj w serce i rani jakby na trwa e.
I chocia chcia oby si o nich zapomnie i wyrzuci je z pami ci i serca, to jednak wydaje
si to by niemo liwe. Jak wybaczy poni anie i upokorzenia, jak wybaczy sta y egoizm,
ycie w na ogach, nieodpowiedzialno wspó ma onka(i), w asnych rodziców, w asnych
dzieci, przyjaciela, któremu si zaufa o, itp.? Jak wybaczy zdrad w przyja ni, w mi
ci?
Gdyby mi
mi dzyludzka opiera a si na ludzkich tylko si ach, to rzeczywi cie by oby to
niemo liwe. Je eli jednak mi
ma
ska, przyjacielska, rodzicielska, synowska czerpie
ze swego ostatecznego ród a, jakim jest mi
samego Boga — z Eucharystii, to cud
przebaczenia nawet najwi kszych ran staje si mo liwy. Zanurzenie si ludzkiego serca
poprzez Eucharysti w
niesko czonej mi
ci Bo ej czyni mo liwym wzajemne
przebaczenie w ka dej sytuacji. I chocia dar przebaczenia nie przychodzi w jednym
momencie, ale jest pewnym procesem, drog , pielgrzymk , to jednak jest to dar sta y
i nieodwracalny.
Przebaczenie jest ród em nieustannego odradzania si i
wzrostu ludzkiej mi
ci
i przyja ni. Przebaczenie bowiem daje ludziom wiar we w asne si y oraz d wiga ich
z upadku i s abo ci. Eucharystia uczy nas wypowiadania w konkretnych s owach i gestach
wzajemnego przebaczania sobie. Wezwanie kap ana przed Komuni
w.: Przeka cie sobie
znak pokoju winno by miejscem obalania wszelkich niewidzialnych murów, które
powstawa y w ci gu tygodnia pomi dzy narzeczonymi, ma onkami, rodzicami i dzie mi,
przyjació mi, cz onkami wspólnoty. Dlatego dobr jest rzecz , aby ma onkowie,
narzeczeni, dzieci i rodzice, osoby yj ce we wspólnocie, przyjaciele uczestniczyli,
przynajmniej od czasu do czasu — o ile to mo liwe — w Eucharystii wspólnie.
Ka dy akt przebaczenia, który wzajemnie sobie ofiarujemy sprawia, i mi
nasza
rozkwita jakby na nowo. Przebaczenie pozwala bowiem nieustannie powraca do pierwszej
mi
ci i wierno ci. Mi
sprawdza si w wierno ci, a doskonali si w przebaczeniu (P.
van Breemen). B dy i s abo ci, którymi ranimy si wbrew w asnej dobrej woli, nie musz
degradowa naszej mi
ci, ale mog sta si miejscem jej doskonalenia dzi ki wzajemnemu
przebaczeniu.
XXII. YWA EUCHARYSTIA
1. Wdzi czno
Eucharystia jest modlitw wdzi czno ci. Poprzez ni chrze cijanin w cza si w wielkie
dzi kczynienie zanoszone przez Jezusa Chrystusa Bogu Ojcu. Dzi kujemy przede
wszystkim za odwieczn mi
Boga do cz owieka, za dzie o stworzenia oraz za wszystko,
co Bóg zdzia
w ca ej historii zbawienia i w naszej osobistej historii. Dzi kujemy tak e za
ofiarowan nam obietnic Jego obecno ci po wszystkie dni a do sko czenia wiata.
Momentem szczególnego dzi kczynienia w czasie Mszy w. jest prefacja. Kap an wzywa
wiernych: Dzi ki sk adajmy Panu, Bogu naszemu, a oni odpowiadaj : Godne to
i sprawiedliwe. Podejmuj c te s owa kap an kontynuuje: Zaprawd godne to i sprawiedliwe,
aby my dzi ki Ci sk adali. W tym pi knym dialogu kap an i wierni zach caj si wzajemnie
do wej cia w ducha modlitwy dzi kczynnej.
Uczestnicz c w Eucharystii chrze cijanin uczy si zatem postawy wdzi czno ci Bogu
i ludziom za wszystko, kim jest i co posiada. By wdzi cznym znaczy nie przyjmowa rzeczy
jako oczywistych, lecz pod
ich ladem a do prapocz tku, do Boga (P. van Breemen).
W Eucharystii uczymy si najpierw postawy wdzi czno ci wobec Boga. Przyja
i mi
jest darem samego Boga, jest odblaskiem Jego niesko czonej mi
ci. Darem jest ka da
mi
: narzecze ska, ma
ska, rodzicielska, kole
ska, przyjacielska, wspólnotowa.
Eucharystia uczy nas nie tylko wdzi czno ci wobec Boga, ale tak e wzajemnej
wdzi czno ci wobec siebie. Wspólne ycie w ma
stwie, rodzinie, w przyja ni, we
wspólnocie jest nieustannym obdarowywaniem siebie. Wszystko to, co czynimy dla siebie
nawzajem, jest wzajemnym darem.
Darem s wspólnie prze yte chwile rado ci i szcz cia. Darem jest tak e trudzenie si dla
siebie wzajemnie. Darem s równie wspólnie niesione krzy e. To w
nie one oczyszczaj
nasz wzajemn mi
i nie pozwalaj nam zamyka si w nas samych, ale ucz nas
postawy wi kszego otwarcia si na ludzi i zaufania Bogu.
Wdzi czno wnosi ducha m odo ci i wie
ci we wzajemne odnoszenie si ludzi do
siebie. Wdzi czno nie pozwala im nigdy zapomnie , i jeste my wzajemnym darem dla
siebie. wiadomo tego obdarowania pobudza do mi
ci. Im wi ksza b dzie wiadomo
obdarowania i z ni zwi zana potrzeba wdzi czno ci, tym wi ksza b dzie wzajemna mi
i przyja
. I odwrotnie. Wzrastanie we wzajemnej mi
ci b dzie prowadzi do coraz
obfitszego obdarowywania si i zwi zanej z nim wdzi czno ci. Wdzi czno staje si
ród em delikatno ci wobec siebie. Nawet d ugie lata prze yte razem w rodzinie, we
wspólnocie, w miejscu pracy, nie powinny st pi tej delikatno ci i czu
ci.
Kto zagubi uczucie wdzi czno ci, ten pozbawia si do wiadczenia g bszej rzeczywisto ci,
ten sp yca swoje ycie. Taki cz owiek ma mniej rado ci z rzeczy, zdarze i ludzi. W zasadzie
wdzi czno jest najbardziej realistyczn postaw
yciow : pomaga ona pe niej
do wiadcza
ycia i wzmacnia poczucie odpowiedzialno ci (P. van Breemen).
2. Spe nianie pragnie
Eucharystia uobecnia godzin Jezusa, czas, w którym oddaje si On wy cznie do
dyspozycji Ojcu i spe nia Jego wol : Ojcze, je li chcesz, zabierz ode Mnie ten kielich!
Jednak nie moja wola, lecz Twoja niech si stanie ( k 22, 42). Niesko czona mi
Syna
do Ojca wyra a si w szukaniu jedynie Jego woli.
W naszej wzajemnej mi
ci jeste my wezwani do takiej samej postawy wzgl dem siebie:
do oddania si sobie i szukania wype niania swoich wzajemnych pragnie . Rezygnacja
z w asnej woli i upodoba , by podda je woli i upodobaniom kochanej osoby, wyra a
prawdziw mi
i przyja
. Taka postawa staje si
ród em prawdziwej jedno ci
i harmonii nawet w najtrudniejszych momentach ycia.
Codzienno pokazuje jednak, e ycie wspólnotowe, przyjacielskie, ma
skie, rodzinne,
staje si nierzadko miejscem walki o realizowanie w asnej woli. W tej walce, nie zawsze
wiadomej, najcz ciej wygrywa osoba bardziej odporna psychicznie, mniej wra liwa lub po
prostu mniej zm czona. Pój cie za wol i upodobaniami bli niego niekiedy uwa ane jest
nawet za s abo i niewolnicze poddanie si drugiemu. Walka o spe nianie swojej woli
i wymuszanie uleg
ci na bli nim zawsze przeczy mi
ci, wyra a brak zaufania do niego
i niedocenianie jego oddania.
Chrystus mówi c swojemu Ojcu: Nie moja wola, lecz Twoja niech si stanie — wzywa nas
do wyra ania mi
ci i przyja ni w zgodnym szukaniu spe niania wzajemnych pragnie
i ycze .
Kiedy chcemy rozwija nasz mi
ludzk , winni my wychowywa najpierw siebie
samych do rezygnowania z w asnych ludzkich upodoba i potrzeb po to, by móc
ws uchiwa si w upodobania i pragnienia kochanej osoby. Tylko w ten sposób mo emy
zagwarantowa trwa
i jedno mi
ci i przyja ni.
Aby móc realizowa swoje wzajemne potrzeby i yczenia, winni my uczy si
wypowiadania ich przed sob . Najpierw trzeba nam s ucha pragnie , ycze , potrzeb
bli nich. Mi
i przyja
wolne od l ku przed odrzuceniem, pozwalaj nam wypowiedzie
tak e nasze osobiste pragnienia, yczenia i
upodobania. W
prawdziwej mi
ci
mi dzyludzkiej panuje postawa partnerskiego s uchania siebie i
partnerskiej uwagi
skierowanej na pragnienia, upodobania i yczenia drugiej osoby.
Niewolnicza uleg
jednej ze stron p yn ca ze s abo ci i l ku o siebie nie gwarantuje
trwa
ci przyja ni czy mi
ci. W prawdziwej mi
ci nie ma l ku (por. 1 J 4, 18). Ludzka
przyja
i mi
nie mo e budowa na niewolniczym podleganiu jednej osoby drugiej.
Prawdziwa mi
i przyja
doprowadza do partnerstwa i wzajemnej wolno ci wobec
siebie. Potrzeby, pragnienia, upodobania i wola obu stron winny by brane pod uwag we
wszystkich wzajemnych relacjach. W prawdziwej mi
ci i przyja ni uczucia obu stron maj
sam warto . Obie strony maj prawa do tych samych odczu , pragnie i ycze . Mo na
wprawdzie zmusza osob , któr si kocha, do uleg
ci, szczególnie wówczas kiedy jest
absza psychicznie, ale zawsze za cen stopniowego rozpadania si istniej cej wi zi
emocjonalnej.
Niechaj Eucharystia, w której Jezus spe nia wol swojego Ojca, b dzie dla nas pytaniem,
czy potrafimy rezygnowa ze swojej woli, aby przyj
wol osoby kochanej? Czy potrafimy
by tolerancyjni uznaj c odmienno upodoba i pragnie kochanej osoby? Czy nie robimy
nacisków na drugiego, aby zrealizowa najpierw nasz wol ?
Ponad d eniem do spe niania swoich pragnie w ludzkiej mi
ci i przyja ni winni my si
troszczy o wspólne wype nianie Bo ych pragnie . ycie wed ug woli Bo ej winno by
najwa niejszym celem ka dej mi
ci i
przyja ni. Nie mo emy budowa szcz cia
w oparciu o nasze tylko ludzkie odczucia i pragnienia. Bóg daje nam innych, daje nam siebie
nawzajem, aby my wspólne d
yli do Niego. Bóg pragnie, aby my korzystali z pomocy
innych w d eniu do Niego, ale pragnie równie , aby my sami byli tak e pomoc dla nich.
Otwieraj c si na otrzymywanie pomocy, winni my tak e udziela pomocy tym, którzy jej
potrzebuj .
Autentyczna mi
i przyja
mi dzy lud mi nie sprzeciwia si Bogu. Jest nam ona dana
jako miejsce szukania Boga. Ka da mi
i przyja
pochodzi od Boga i winna tak e
prowadzi do Niego. Je eli narzeczeni, ma onkowie, rodzice i dzieci, przyjaciele mog
kocha si wzajemnie, to w
nie dlatego, i t zdolno ci obdarzy ich sam Bóg.
Najg bszym ród em ludzkiej mi
ci jest zawsze stwórczy akt Boga, czyli zrodzenie
cz owieka z mi
ci i powo anie go do ycia w mi
ci. Realizuj c autentyczne pragnienia
mi
ci ludzkiej, cz owiek wype nia jednocze nie Bo wol .
Ka da ludzka mi
i przyja
ma jednak bardzo okre lone granice. Nawet najgor tsza
ludzka mi
nie jest nigdy niesko czona. Zapewnienia o mi
ci i przyja ni zmieniaj si
nieraz bardzo szybko na skutek zmiany uczu i nastrojów. S abo i podatno na zranienia
sprawiaj , e uczucia mi
ci i przyja ni okazuj si bardzo zmienne i niesta e. Nierzadko
po pierwszym okresie fascynacji emocjonalnej przyja ni i mi
ci m odzi do wiadczaj
rozczarowania sob , poniewa odkrywaj granice wzajemnego oddania, ofiarno ci.
Prze ywaj wówczas nierzadko tak e poczucie bezsilno ci i bezradno ci.
Rozczarowanie mi
ci i przyja ni cho jest do wiadczeniem bolesnym, to jednak posiada
pozytywn stron , i naprowadza na g bszy wymiar mi
ci, na mi
samego Boga.
wiadomienie sobie ogranicze w mi
ci cz owieka do cz owieka jest zaproszeniem Boga
do szukania absolutnej mi
ci, która jako jedyna mo e wype ni niepokój ludzkich serc,
które jeszcze nie spocz y w Bogu. Pragn c niesko czonej mi
ci, pragniemy samego
Boga. On sam w ten sposób ukszta towa nasze serce.
3. Mi
ukrzy owana i zwyci ska
odzi ludzie d
cy konsekwentnie do prawdziwej mi
ci i przyja ni bardzo szybko
przekonuj si , i domagaj si one od cz owieka gotowo ci podejmowania cierpienia
i krzy a. Mi
i przyja
domagaj si wzajemnego noszenia swoich ci arów. Samo
ycie szybko rozwiewa mit o mi
ci i przyja ni jako drogi us anej ró ami. Je eli brakuje
w yciu narzecze skim, ma
skim, rodzinnym, wspólnotowym, przyjacielskim gotowo ci
cierpienia jedno dla drugiego i wzajemnego noszenia swoich krzy y, wówczas panoszy si
egoizm. Mo e on objawia si w ró ny sposób: np. w wykorzystywaniu bli niego dla
atwiejszego i bardziej wygodnego ycia czy te we wzajemnym przerzucaniu na siebie
ci arów ycia wspólnego. Taka postawa staje si
ród em nieustannych konfliktów, coraz
wi kszej izolacji emocjonalnej, cierpienia, a nawet stopniowego rozk adania si istniej cej
wi zi. Je eli osoby pragn ce
w mi
ci i przyja ni nie chc wzajemnie dla siebie
cierpie w sposób dobrowolny ze wzgl du na istniej
mi
i przyja
, cierpi wówczas
z przymusu, cierpi dotkliwiej i g biej. Takie cierpienie jest jednak tym trudniejsze, e jest
wymuszane przez rozliczne sytuacje yciowe. Powracanie do pierwszej mi
ci i wierno ci
oznacza powrót do wzajemnego podejmowania cierpienia i krzy a.
I chocia
ycie narzecze skie, ma
skie, rodzinne, wspólnotowe, przyjacielskie niesie ze
sob wiele rado ci i szcz cia, jest ono zawsze okupione wysok cen — w asnym yciem.
Jak ziarno pszeniczne umieraj c kie kuje i wydaje owoc, tak samo ludzie obumieraj c dla
siebie, wzrastaj we wzajemnej mi
ci (por. J 12, 24). Ka dy rodzaj mi
ci wymaga
nieustannego umierania sobie, na wzór Chrystusa umieraj cego za nas wszystkich: Po tym
poznali my mi
, e On odda za nas ycie swoje. My tak e winni my odda
ycie za braci
(1 J 3, 16).
Rezygnacja z w asnej woli i upodoba na rzecz pragnie i upodoba bli niego, przebaczenie
rani cych s ów, akceptacja negatywnych postaw, wzajemna tolerancja dla swoich s abo ci
i granic ludzkich, które czyni
ycie trudnym — wszystko to jest oddawaniem swego ycia,
umieraniem dla drugiego.
Eucharystia ukazuje nam bardzo cis y zwi zek mi
ci z cierpieniem i krzy em. Uobecnia
ona bowiem m
i mier Syna Bo ego — najwy szy znak mi
ci Boga do cz owieka.
Jezus zdecydowanie odrzuca pokus unikni cia krzy a tylko dlatego, e krzy wyra a Jego
mi
. Kiedy Piotr b dzie usi owa odwróci uwag Jezusa od cierpienia, Chrystus nazwie
go po prostu szatanem (por. Mt 16, 23). Tylko bowiem szatan mo e kusi cz owieka do
szukania mi
ci bez krzy a. Mi
zawsze wi e si z cierpieniem i krzy em, poniewa
domaga si od cz owieka przekraczania granic wyznaczonych przez ludzkie zranienie,
abo , odczucie bezsilno ci i bezradno ci. ywe uczestnictwo w Eucharystii winno
z jednej strony by dla nas nieustannym przypomnieniem tej prawdy, e mi
wymaga
cierpienia i krzy a, z drugiej za winno dawa si i odwag do podejmowania go w yciu
codziennym.
Eucharystia jest jednak uobecnieniem nie tylko samego krzy a i cierpienia Jezusa, ale tak e
Jego Zmartwychwstania. Mi
Chrystusa w Eucharystii jest wi c nie tylko mi
ci
ukrzy owan , ale tak e mi
ci zmartwychwsta — zwyci sk , pokonuj
wszelkie
ludzkie z o: grzech, cierpienie i mier .
Uczestnicz c w Eucharystii jeste my wzywani i jednocze nie uzdalniani do ycia zwyci sk
mi
ci . Je eli mi
wielu par narzecze skich, ma
skich, wielu rodzin, wspólnot
i przyja ni jest taka s aba, niezwyci ska, pokonana przez z o, to czy nie dlatego, e nie
czerpie mocy ze swojego ród a — z Eucharystii? Pog biaj c nieustannie uczestnictwo
w Eucharystii: we Mszy w., w Komunii w., w adoracji Naj wi tszego Sakramentu,
winni my odnawia w sobie ród o zwyci skiej mi
ci, która pozwala pokonywa ka de
o zagra aj ce mi
ci i
przyja ni. Cierpienie, umieranie i krzy nie s wówczas
naznaczone tragizmem i rozpacz , opromienia je bowiem mi
zwyci ska. To w
nie ona
sprawia, e jeste my zdolni cierpie jedni dla drugich, wzajemnie nosi swoje krzy e. Nasze
uczestnictwo w Eucharystii nie mo e by wyizolowane z naszego codziennego ycia. Winno
naszej codzienno ci, szczególnie za winno pog bia nasze wspó ycie z bli nimi.
Wp yw Eucharystii na nasz codzienn mi
bli niego sprawia, i ca e nasze ycie staje
si
yw Eucharysti .
Je eli w mi
ci i przyja ni s abnie zwyci ska mi
, wówczas z o bierze gór . Pragn c
kocha si wzajemnie winni my by
wiadomi tkwi cych w nas zagro
: odruchów
niech ci, egoizmu, zmys owo ci, pychy itp. St d te potrzebujemy szczerego dialogu,
w którym b dziemy wypowiada wzajemnie przed sob swoje odczucia i wspólnie
odkrywa
ród a nieporozumie i konfliktów. A poniewa jeste my sk onni koncentrowa
si tylko na s abych stronach naszego ycia, b dzie rzecz bardzo po yteczn , je eli we
wzajemnym dialogu b dziemy rozpoczyna od wydobywania naszych pozytywnych cech.
Najszczersze jednak rozmowy narzeczonych, ma onków, rodziców i dzieci, cz onków
wspólnoty, przyjació nie przynios po danych rezultatów, je eli nie b
poprzedzone
uwa nym wej ciem w siebie, wnikliw analiz w asnego sposobu reagowania, my lenia
i dzia ania. Ogromn pomoc w poznawaniu siebie móg by sta si codzienny osobisty
rachunek sumienia, który rozpoczyna by si jednak nie od liczenia w asnych grzechów, ale
od dzi kczynienia za wszystkie dobrodziejstwa otrzymane od Boga w yciu. Dopiero na tle
otrzymanych darów mo emy prawdziwie oceni pope nione grzechy, które zawsze
ujawniaj braki pe nej mi
ci i wierno ci wobec Boga i ludzi. Tak wi c dialog poprzedzony
osobist rozmow z Bogiem mo e sta si miejscem wspólnego przezwyci ania zagro
dla naszej mi
ci i przyja ni.
4. Dawanie wiadectwa
Eucharystia ma tak e wymiar apostolski i misyjny. Chrze cijanie, którzy w niej uczestnicz ,
otrzymuj dary nie tylko dla osobistego po ytku, ale tak e dla dobra ludzi, z którymi yj na
co dzie . S owa ko cz ce Msz
w.: Id cie w pokoju Chrystusa s rozes aniem wiernych,
aby dawali wiadectwo Jezusowi ca ym swoim yciem. Winny by one pomostem pomi dzy
Eucharysti a yciem codziennym, w
którym chrze cijanie przekazuj innym t
Rzeczywisto , której stali si uczestnikami. Najbardziej nawet osobiste i prywatne sprawy
chrze cijanina staj si miejscem dawania wiadectwa i nie mog by oddzielane od
Eucharystii, która u wi ca ycie cz owieka we wszystkich jego wymiarach. Gdyby
chrze cijanin nie otwiera si na innych w dawaniu wiadectwa Jezusowi swoim yciem,
wówczas jego uczestnictwo w Eucharystii by oby tylko pewn formalno ci .
Apostolski wymiar ka dej mi
ci i przyja ni przejawia si najpierw w fakcie, i ka da
mi
i przyja
otwiera si na innych. Mi
i przyja
pragn dzieli si z innymi, nie s
nigdy zamkni te na innych.
Cz sto podkre la si i s usznie docenia apostolski charakter powo ania kap
skiego czy
zakonnego, ale jednocze nie zaniedbuje si mo e nieco odkrywanie misyjnego
i apostolskiego charakteru ka dego ma
stwa i rodziny.
Mi
musi si dzieli i rozszerza . Mi
wspó ma onków nie zamyka ich i nie
ogranicza do nich, ale wr cz odwrotnie — otwiera ich. Taka jest natura mi
ci. M mo e
kocha innych nie pomimo tego, e ma on i dzieci, ale w
nie dlatego, i ma kochaj
on i dzieci. Podobnie i ona. Ma onkowie kochaj c si wzajemnie uzdalniaj siebie
i swoje dzieci do prawdziwej mi
ci ka dego cz owieka. Je eli nawet w pierwszych latach
po ycia ma onkowie s bardziej zaj ci w asnym domem i dzie mi, to jednak w miar
rozwijania si ich wzajemnej mi
ci i dorastania dzieci, spontanicznie otwieraj si na
bli nich wychodz c ku nim razem ze swoimi dzie mi, podobnie jak Chrystus otwiera si
i wychodzi do ka dego cz owieka.
Swoj wzajemn mi
ci rodzice ucz swoje dzieci nie tylko ludzkiej mi
ci, ale tak e
mi
ci i zaufania do Boga. Mi
rodzicielska jest fundamentem prawdziwej mi
ci Boga.
Cz owiek, który nie do wiadczy by w swoim yciu mi
ci ludzkiej, nie b dzie w stanie
poj mi
ci Boga i uwierzy w ni . Sam Bóg objawiaj c mi
cz owiekowi, mi
która
jest przecie ca kowicie inna od mi
ci ludzkiej, odwo uje si w
nie do mi
ci
rodzicielskiej. Sam Bóg ka e nazywa siebie Ojcem i Matk (por. Oz 11, 1–4).
Opieraj c si na mi
ci matki i ojca, dzieci b
zdolne uwierzy , e Bóg je kocha
naprawd ; b
mog y tak e kszta towa w sobie prawdziwe poj cie o Bogu, który jest
Mi
ci . Mi
rodziców staje si obrazem mi
ci Boga. Jest to odpowiedzialna i wa na
misja rodziców wobec swoich dzieci. Wype nienie tej misji b dzie mo liwe tylko wówczas,
kiedy ma onkowie b
wspólnie czerpa z mi
ci samego Boga, która uobecnia si
nieustannie w Eucharystii. Cz owiek bowiem sam z siebie nie jest zdolny do mi
ci, mo e
jedynie dzieli si z innymi t mi
ci , któr uprzednio przyjmie.
XXIII. EUCHARYSTIA RÓD EM SI Y I RADO CI
1. Chleb grzeszników
Eucharystia jest uczt ofiarn — uobecnieniem Ostatniej Wieczerzy Jezusa ze swoimi
uczniami. Jezus daje w tej uczcie swoje Cia o i swoj Krew na pokarm: Bierzcie i jedzcie, to
jest Cia o moje za was wydane; Bierzcie i pijcie, to jest Krew moja za was przelana. Jezus
zaprasza nas w ten sposób do wej cia w niezwyk blisko , intymno z Nim. Spo ywanie
Cia a i Krwi Jezusa we Mszy w. nazywamy przyjmowaniem Komunii. Komunia w. jest
znakiem wielkiej za
ci cz owieka z
Bogiem, znakiem jedno ci. Bóg–Cz owiek
w Komunii oddaje siebie do ca kowitej dyspozycji cz owieka. Jezus nie mo e ju wi cej da
cz owiekowi. Cz owiek nie mo e a tak zbli
si do drugiego cz owieka, jak zbli a si do
nas Bóg–Cz owiek poprzez Komuni .
I cho jeste my lud mi s abymi, zranionymi przez grzech, cho dajemy si nieraz powali
przez nasze nami tno ci, chocia nie umiemy kocha mi
ci ofiarn i czyst , to jednak
jeste my zaproszeni do przyjmowania Komunii w. Jeden z hymnów ko cielnych nazywa
wprawdzie Komuni Chlebem anio ów, jednak nie jest to pokarm dla anio ów, lecz dla nas
ludzi grzesznych i
s abych. Komunia jest Chlebem grzeszników. Komunia, Chleb
grzeszników daje nam moc do d wigania si z naszej s abo ci i niemocy, do wychodzenia
z ciasnego kr gu ludzkich potrzeb i pragnie , aby na wzór Chrystusa daj cego si na
pokarm, dawa si innym w ofiarnej mi
ci.
Nie potrzebuj lekarza zdrowi, lecz ci, którzy si
le maj . Nie przyszed em powo
sprawiedliwych, ale grzeszników (Mk 2, 17). Lekarstwem Jezusa–Lekarza jest w
nie Jego
Cia o i Jego Krew. One s nasz moc i si , które mog leczy wszystkie nasze rany,
szczególnie za zranienia brakiem mi
ci. Ta w
nie niezwyk a blisko , intymno Boga
z cz owiekiem w Komunii leczy nasze serca zranione w mi
ci. Komunia mo e by
lekarstwem na nasze poranienia.
I
chocia wiemy dobrze, e nie jeste my godni przyjmowa Komunii, to jednak
przyst pujemy do Niej z odwag pe
wiary i przyjmujemy J jako niczym niezas
ony
Dar. Ona u wiadamia nam, e jeste my ubogimi Pana, którzy wszystko otrzymuj z Jego
k. Je eli przyjmujemy Eucharysti z ca ym zaanga owaniem wewn trznym i mi
ci ,
wówczas nape nia nas Ona niewiarygodn si i odwag do stawiania czo a wszelkiemu z u,
które napotykamy w naszym yciu, szczególnie za nienawi ci. Jak ród em szcz cia jest
mi
, tak ród em nieszcz cia jest l k i nienawi . Eucharystia jest ród em mi
ci
i lekarstwem na g ówne choroby ludzkiego serca: na l k i nienawi .
w. Cyryl Jerozolimski tak pisa o Eucharystii: Skoro tedy Chrystus sam powiedzia
o chlebie: To jest Cia o moje, któ odwa y si teraz pow tpiewa . I skoro On sam zapewni
i rzek : To jest Krew moja, któ b dzie w tpi , mówi c, e to nie jest Krew Jego. Dlatego
z najg bszym przekonaniem przyjmujemy te dary jako Cia o i Krew Chrystusa, bo pod
postaci chleba daj ci Cia o a pod postaci wina daj ci Krew. I gdy przyjmujesz Cia o
i Krew Chrystusa, stajesz si jednego Cia a i jednej Krwi z Nim.
Dzi kujmy Bogu za pokarm Cia a i Krwi Jezusa, za to, e mamy do Niego taki prosty
dost p. Dzi kujmy Mu, e w Eucharystii sta si tak bliski, e mo emy na Niego patrze ,
dotyka Go, a nawet spo ywa . Pro my o g bok
wiadomo , e Eucharystia jest nam
dana jako niczym niezas
ony Dar, który winni my przyjmowa w duchu wdzi czno ci.
Pro my tak e o g bok wiar , e Cia o Chrystusa mo e by dla nas lekarstwem na
wszystkie nasze s abo ci i zranienia yciowe, szczególnie za na nasze zranienia w mi
ci.
2. ród o rado ci
Chrystus mój jest, bo Go po ywam, bo we mnie jest. O, jaka to mi pociecha, mnie s abemu
jak trzcina! Jaka pociecha mnie grzesznemu, gdy tak czystego Cia a po ywam! Jakie wesele
mnie smutnemu, gdy Pana chwa y mam z sob ! (P. Skarga).
Eucharystia — modlitwa dzi kczynienia — mo e wyp ywa tylko z do wiadczenia rado ci
i przyjemno ci ycia. Dzi kujemy z serca tylko wówczas, kiedy cieszymy si
yciem, kiedy
naprawd chce nam si
. Eucharystia zapraszaj c nas do dzi kczynienia wzywa nas tak e
do odkrycia najg bszej rado ci i przyjemno ci ycia. ycie jest darem Boga i poprzez nasze
ycie sam Bóg dzieli si rado ci i przyjemno ci
ycia z cz owiekiem.
Gorzkie stwierdzenie, które narzuca si nam w chwilach g bokiego rozczarowania yciem:
ja si na wiat nie prosi em, jest zgodne z prawd , gdy nikt z nas nie prosi sam o w asne
ycie. W stwierdzeniu tym nie ma jednak rado ci z ycia i w
nie dlatego brzmi ono tak
bardzo bole nie i smutno.
Jedn z g ównych chorób wspó czesnego cz owieka jest depresja i smutek. S one wyrazem
niech ci do ycia, s pewnym d eniem do przekre lenia i unicestwienia w asnego ycia.
Kiedy nie do wiadcza si rado ci i najg bszej przyjemno ci z ycia, nie przedstawia ono
wi kszej warto ci. Nie prze ywa si go wówczas jako dar cz owieka i Boga, ale jako
przedmiot, z którym nie wiadomo, co zrobi .
Nasze ycie bywa smutne, nieprzyjemne, pe ne depresji, zniech cenia, najpierw dlatego, i
nie umiemy pracowa i trudzi si dla niego. Poniewa nie byli my dostatecznie kochani
przez ludzi, nie umiemy pracowa , aby móc pokocha nasze ycie. Aroganckie,
nieprzyjemne zachowanie si nie tylko m odych, ale i starszych osób, jest najcz ciej prób
zwrócenia na siebie uwagi, jest desperack pro
o mi
. Ale ma o mo na spotka ludzi,
którzy potrafiliby odczyta w
ciwie to nieporadne wo anie o mi
. Poniewa czujemy
si niekochani i nie kochamy siebie, w naszym smutku i zagubieniu próbujemy si jako
pocieszy . Zamiast szuka prawdziwej rado ci ycia si gamy po jego tanie substytuty.
Konsumpcyjny styl ycia, jaki wytworzy si w naszym stuleciu, jest owocem pustki
egzystencjalnej (V. E. Frankl) i smutku cz owieka wspó czesnego. Jawi si jako pewna
forma ucieczki od prawdziwego, pe nego ycia duchowego i emocjonalnego w ycie
ograniczone do bardzo zewn trznych dozna zmys owych. Próbujemy zabi w
nas
wewn trzny smutek i pogard dla ycia silnymi zewn trznymi doznaniami. Przemoc,
narkotyki, alkohol, nadu ycia seksualne, pe ne brutalno ci programy audiowizualne —
wszystko to s
y dzi cz owiekowi jako rodki na ukojenie smutku i nudy ycia.
Do wiadczenie pokazuje nam jednak, i lekarstwa te, po które si gamy odruchowo, nie
tylko nie budz rado ci, ale wr cz przeciwnie, pozostawiaj nas g biej rozbitymi,
zawiedzionymi, bardziej smutnymi.
Bóg stworzy cz owieka bez cz owieka ( w. Augustyn), ale nie mo e da mu rado ci z ycia
bez jego zaanga owania i pracy. Rado i najg bsza przyjemno
ycia jest darem Boga
i jednocze nie owocem pracy i trudu cz owieka. Dary Bo e — ród o rado ci ycia —
cz owiek przyjmuje w pocie czo a.
Nie umiej c a cz sto tak e nie chc c trudzi si dla naszego ycia, szukamy nieraz winnych
naszego smutku i depresji. W ten sposób podtrzymujemy i rozwijamy istniej ce ju urazy.
Rozrastaj si one wówczas w nas i czyni nas bardziej nieszcz liwymi i smutnymi.
Nierzadko tak e do swoich stanów dorabiamy swoist ideologi : takie jest po prostu ycie
i nic si na to nie poradzi. Dzi wielu ludzi uwa a egzystencjalny pesymizm w po czeniu
z konsumpcyjnym stylem ycia za przejaw m dro ci i braku z udze . Bardzo wielu, zbyt
wielu twórców wspó czesnej kultury pokazuje przede wszystkim ciemne strony naszego
ycia. To prawda, i odzwierciedlaj one cz
naszej rzeczywisto ci, ale te prawd jest, e
nie wyczerpuj jej ca kowicie. Tak e wówczas, kiedy czujemy si zagubieni, poranieni,
smutni, zniech ceni do ycia nosimy w sobie wielkie i pi kne pragnienia. Marzenia
o ludzkiej mi
ci, o s
bie bli niemu, o twórczej pracy, marzenia o g bokim yciu
duchowym, o wielkiej przyja ni z Bogiem — wszystkie one s w ka dym z nas, nawet je eli
nie do wiadczamy ich jeszcze zbyt wyra nie i mocno na co dzie . Pragnienia te czekaj
wci na swoje spe nienie. Kiedy odkryjemy nasze g bokie pragnienia, odkryjemy smak
ycia, odkryjemy rado z ycia, odkryjemy sens trudu i pracy dla naszego ycia.
Uczestnictwo w Eucharystii stawia nam pytanie, czy odkryli my ju prawdziw rado
i najg bsz przyjemno
ycia? Czy poj cie
ycie kojarzy nam si najpierw z udr
,
um czeniem, czy te raczej z do wiadczeniem sensu, adu, pogody ducha? Czy gdy budzimy
si rano ze snu ogarnia nas najpierw znu enie, zniech cenie, ospa
, czy te przeciwnie,
odczuwamy ch wej cia w codzienno
ycia, niezale nie od jego ci arów i trudów?
Eucharystia stawia nam tak e pytanie, czy podj li my ju trud i prac dla naszego ycia?
Eucharystia staje si
ród em rado ci z ycia dzi ki temu, e odkrywamy j jako ród o
mi
ci. Mi
rodzi rado , tak jak nienawi rodzi smutek. To nienawi odbiera nam
szcz cie (II Modlitwa Eucharystyczna dla dzieci). Eucharystia pozwala nam zdemaskowa
podwójn nienawi : do swojego ycia i do bli nich. Nienawi wyst puje bowiem zawsze
w formie wi zanej, poniewa ka dy z nas ma tylko jedno serce. Tym samym sercem kocha
siebie i bli nich, ale równie tym samym sercem nienawidzi siebie i bli nich. Nienawi do
asnego ycia ukrywa si cz sto za niech ci i ci
ym niezadowoleniem z innych, za
niezgoda na siebie i swoje ycie bywa ukryt form nienawi ci do bli nich. Karmi was tym,
czym sam yj — mówi w. Augustyn. Je eli yjemy nienawi ci do siebie , karmimy tym
samym naszych bli nich, tak e wówczas, kiedy chcemy ich bardzo kocha .
Eucharystia najpe niej objawia nam bezsens nienawi ci, która niszczy ycie. Jezus umiera na
krzy u z powodu nienawi ci, naszej nienawi ci do siebie samych i do bli nich. Nasza
nienawi uderzy a najpierw w Jezusa, zanim uderzy a w nas samych i bli nich.
Jezus bior c jednak nasz nienawi na siebie pokona j raz na zawsze. Jezus ukrzy owany
nienawi ci ludzk , zmartwychwsta . Nasze uczestnictwo w Eucharystii jest wi c wyrazem
przyj cia mierci i Zmartwychwstania Jezusa Chrystusa, jako znaku najwy szej mi
ci
Boga do nas. W tym objawi a si mi
Boga ku nam, e zes
Syna swego
Jednorodzonego na wiat, aby my ycie mieli dzi ki Niemu (1 J 4, 9). Mi
Boga jest
ród em ycia. Eucharystia jest wi c dla nas wielk obietnic , e równie my w Chrystusie i
z Chrystusem mo emy przezwyci
nasz niech czy nawet pewn form nienawi ci do
naszego ycia, jak Chrystus pokona ca nienawi ludzko ci, a w niej nienawi ka dego
cz owieka. Przezwyci aj c nasz nienawi odkryjemy niemal automatycznie mi
Boga
i ludzi. Najpierw odkryjemy mi
Boga. To ona da nam moc i si do przezwyci enia
wszelkich zranie w ludzkiej mi
ci. Mi
Boga pozwoli nam odkry , e nasze zranienia
w mi
ci nie musz nas niszczy , ale mog sta si szczególnym miejscem otwarcia na
mi
.
Nasze zranienia mog równie sta si miejscem naszej szczególnej wra liwo ci na
drugiego cz owieka. Do wiadczywszy bolesnych zranie potrafimy lepiej i
g biej
zrozumie ludzi zranionych, których Bóg stawia na naszej drodze. Dzi ki Eucharystii
mo emy odnale t wra liwo serca, która ka e nam nie tylko szuka mi
ci ludzkiej, ale
tak e dawa j innym. Daj c za b dziemy otrzymywa . Odkryjemy w ten sposób nie tylko
niesko czon wielko mi
ci Boga, ale tak e szlachetno i hojno ludzkiego serca:
naszego w asnego serca i serca naszych bli nich.
Eucharystia b dzie wówczas dla nas zaproszeniem, aby my przyjmuj c od Boga rado
i przyjemno
ycia p yn
z Jego niesko czonej mi
ci, dzielili si ni z bli nimi.
Owocem Eucharystii b dzie nasza wi ksza wra liwo na ludzi smutnych, zamkni tych
w sobie, na ludzi, którzy nie kochaj swojego ycia, poniewa nikt ich nie pokocha . Nasza
uboga ludzka mi
b dzie naprowadza ich na niesko czon mi
Boga. To dzi ki niej
odzyskiwa rado i ch do ycia.
3. Przygotowanie do Eucharystii
Rado w prze ywaniu Eucharystii wyra a rado z ycia. Rado ta rodzi si tak e
z ywego uczestnictwa i zaanga owania w obrz dach Naj wi tszej Ofiary. Znu enie
obrz dami Mszy w. p ynie najcz ciej z
naszego biernego uczestnictwa w
nich.
Przychodzimy nieraz na Msz
w. wy cznie z obowi zku. Nasze uczestnictwo ogranicza si
wówczas do biernego ledzenia czynno ci kap ana i sprowadza si niekiedy do udzia u
w teatrze jednego aktora. Z takiego uczestnictwa nie zrodzi si rado . Znu enie i rutyna
sprawowaniem czy te uczestnictwem w Eucharystii jest znakiem naszego znudzenia
yciem, znakiem banalnego i powierzchownego prze ywania go. Trzeba nam z jednej strony
pracowa i trudzi si dla odkrycia warto ci, sensu i rado ci naszego ycia, z drugiej za
strony o ywia nasze uczestnictwo w Eucharystii.
Samo sprawowanie Eucharystii w swej zewn trznej formie winno bowiem podkre la
rado . Nasze Msze w. bywaj smutne, jak smutne bywa nasze ycie. Jak
nieraz ma o
jest w naszym sprawowaniu Eucharystii charakteru uroczystego wi ta, podnios ej rado ci.
Eucharystia winna by miejscem, w którym chrze cijanie dziel si nawzajem prze ywan
rado ci i najg bsz przyjemno ci
ycia. Smutki, zniech cenia pojedynczych uczestników
spotkania eucharystycznego winny by przezwyci one i pokonane przez Wspólnot
Ko cio a wi tuj
zwyci stwo Chrystusa Zmartwychwsta ego nad nienawi ci i mierci .
Eucharystia sprawowana w dzie Zmartwychwstania Pa skiego winna by prze ywana jako
wi to zwyci stwa.
Aby my mogli do wiadcza rado ci w Eucharystii, nasze uczestnictwo w niej winno by
przygotowane, przede wszystkim przez atmosfer skupienia i wyciszenia wewn trznego.
Takie przygotowanie wymaga jednak naszej uwagi, naszego czasu, naszego serca.
Szczególnym znakiem naszego przygotowania si do Eucharystii mo e by zebranie,
ogarni cie my
tego wszystkiego, co chcieliby my ofiarowa w Eucharystii Bogu Ojcu
przez Chrystusa. Ogarn ca e nasze ycie sercem, by móc je powierzy ,
na patenie.
Najpierw ogarn
nasze s abo ci, u omno ci i grzechy, zw aszcza te, które wprost
wymierzone s przeciwko mi
ci Boga, bli nich i siebie samego. W Eucharystii ofiarujemy
je Jezusowi, by On móg nas uzdrowi , aby móg nas umocni do dalszej walki ze z em,
zw aszcza z wszelkimi przejawami nienawi ci do siebie i innych.
Przed Eucharysti winni my tak e ogarn pami ci i sercem wszystkie nasze dobre czyny,
wszystkie zwyci stwa (tak e te najdrobniejsze) nad nasz ludzk u omno ci . Zw aszcza
zwyci stwa w
mi
ci: pokonywanie najmniejszych naszych odruchów niech ci,
nie yczliwo ci, egoizmu, zmys owo ci. Ka de pokonanie naszej s abo ci jest dla nas wielk
obietnic Boga, i mo emy zwyci
z o, e jeste my zdolni do mi
ci. Ofiarujemy
Jezusowi nasze zwyci stwa, aby je przyj i pomno
w nas pragnienie wzrastania
w mi
ci.
Na Eucharysti przynosimy tak e to wszystko, czego do wiadczyli my jako
bezinteresownego daru w mi
ci Boga i ludzi: nieustannie odnawiaj ce si w nas
pragnienie przyjmowania i dawania mi
ci, wszystkie znaki i dowody ludzkiej yczliwo ci
i mi osierdzia Bo ego. Te wielkie i wyj tkowe, ale tak e te ma e i drobne. Wszystko to, co
by o dla nas ród em rado ci z ycia. Ofiarujmy to wszystko Bogu, jako wyraz naszego
ho du i oddania.
W sposób szczególny jeste my zaproszeni, aby w Eucharystii odda Jezusowi nasze
cierpienia, bóle i ca y mozó
ycia. To wszystko, co sprawia, e nasze ycie bywa nie tylko
trudne, ale i bolesne. Je eli nasze cierpienie, trudy, maj nam pomaga we wzro cie
w mi
ci, musimy je nieustannie oddawa Jezusowi w Eucharystii. Cierpienie ludzkie bez
Jezusa, bez Jego krzy a i Zmartwychwstania jest tylko przekle stwem. W samym cierpieniu
nie ma zbawienia. Tylko cierpienie znoszone z
Jezusem ukrzy owanym
i Zmartwychwsta ym mo e sta si dla nas zbawcze.
Ofiaruj c Bogu Ojcu przez Chrystusa zarówno nasze zwyci stwa jak i upadki, nasze krzy e
i rado ci oddajemy Bogu chwa . W ten sposób dzi ki Eucharystii przemienia si ca e nasze
ycie, stajemy si coraz bardziej podobni do samego Jezusa. Dzi ki Eucharystii nasze ycie
staje si
yw Eucharysti .
XXIV. CIEMNA NOC MISTYKÓW I JEZUSA UKRZY OWANEGO
Bo e mój, Bo e mój, czemu Mnie opu ci ?
Daleko od mego Wybawcy s owa mego j ku.
Bo e mój, wo am przez dzie , a nie odpowiadasz,
wo am i noc , a nie zaznaj pokoju. (...)
Ja za jestem robak, a nie cz owiek,
po miewisko ludzkie i wzgardzony u ludu.
Szydz ze mnie wszyscy, którzy na mnie patrz ,
rozwieraj wargi, potrz saj g ow :
Zaufa Panu, niech e go wyzwoli,
niech e go wyrwie, je li go mi uje.
Ty mnie zaiste wydoby
z matczynego ona;
Ty mnie czyni
bezpiecznym u piersi mej matki.
Tobie mnie poruczono przed urodzeniem,
Ty jeste moim Bogiem od ona mojej matki,
Nie stój z dala ode mnie, bo kl ska jest blisko,
a nie ma wspomo yciela.
Otacza mnie mnóstwo cielców,
osaczaj mnie byki Baszanu.
Rozwieraj przeciwko mnie swoje paszcze,
jak lew drapie ny i rycz cy.
Rozlany jestem jak woda
i roz czaj si wszystkie moje ko ci;
jak wosk si staje moje serce,
we wn trzu moim topnieje.
Moje gard o suche jak skorupa,
zyk mój przywiera do podniebienia,
adziesz mnie w prochu mierci.
Bo sfora psów mnie opada,
osacza mnie zgraja z oczy ców.
Przebodli r ce i nogi moje,
policzy mog wszystkie moje ko ci.
A oni si wpatruj , syc mym widokiem;
moje szaty dziel mi dzy siebie
i los rzucaj o moj sukni .
Ty za , o Panie, nie stój z daleka;
Pomocy moja, spiesz mi na ratunek!
Ocal od miecza moje ycie,
z psich pazurów wyrwij moje jedyne dobro,
wybaw mnie od lwiej paszcz ki
i od rogów bawolich — wys uchaj mnie! (Ps 22, 1–3; 7–22).
1. wiadectwa mistyków
Poniewa m ka i mier Jezusa jest dzie em samego Boga, jest tak e tajemnic . Nasze
rozmy lanie o m ce nigdy nie mog przenikn do ko ca tej tajemnicy. Mo emy tylko
uchwyci , a mo e raczej przeczu pewne jej aspekty. W rozmy laniach o m ce Syna Bo ego
winni my zawsze pami ta , e ko cem jej jest Zmartwychwstanie. Istnieje cis y zwi zek
mi dzy m
i Zmartwychwstaniem.
I cho winni my dostrzega ca okropno m ki Jezusa w jej historycznym wymiarze, to
jednak jej wymiar fizyczny nie jest jedyny i najwa niejszy. W rozwa aniach o m ce
i mierci Jezusa trzeba nam nieustannie pami ta , e cierpie doznaje Wcielony Syn Bo y.
Do wiadczenie ludzkiego cierpienia nie daje nam pe nej mo liwo ci wnikni cia w cierpienie
Syna Bo ego. Nasze wnikni cie w
m
i mier Jezusa b dzie zawsze tylko
fragmentaryczne, cz ciowe. Istot m ki Jezusa stanowi przede wszystkim jakie
tajemnice, mistyczne cierpienie duszy, tajemnicze opuszczenie przez Ojca.
Kardyna C. M. Martini mówi, e w cierpieniach Jezusa dotykamy ciemnej nocy mistycznego
smutku wewn trznego, który prze ywa o wielu mistyków i wi tych. Oddani Bogu ca ym
swoim yciem, oddani pe nym sercem Jego woli, cierpieli nieraz d ugie udr ki ducha, czuj c
si przez Niego zupe nie opuszczeni. Kto prze ywa w swoim wn trzu takie w
nie
najbole niejsze, oczyszczaj ce, straszliwe do wiadczenie mówi, e nie istnieje na wiecie
cierpienie, które mo na by z nim porówna . Jest to cierpienie, które uderza w to, co jest
najdro sze dla cz owieka oddanego Bogu. Powierzaj c si Jemu z ca mi
ci i oddaniem,
sk adaj c w Nim ca swoj nadziej , do wiadcza jednocze nie bolesnych chwil ca kowitego
opuszczenia, osamotnienia i osch
ci.
Próbuj c zrozumie t ciemn noc mistyków, mo emy lepiej wczu si w do wiadczenie
Jezusa na krzy u, który modli si do swojego Ojca: Bo e mój, Bo e mój, czemu mnie
opu ci ?
Jeden z mistyków Wschodu, Izaak z Niniwy, mówi o piekle umys u prze ywanym
w sytuacji opuszczenia przez Boga. Do wiadczenie to nazywa tak e smakowaniem gehenny,
smakowaniem piek a: Cz owiek nie wierzy wówczas, e co mo e si zmieni w jego yciu, e
mo e kiedy znale pokój i pocieszenie. Nadzieja w Bogu i pociecha ulecia y z jego duszy,
która jest bez przerwy wype niona zw tpieniem i udr
.
w. Ró a z Limy, mistyczka, przez jaki czas codziennie do wiadcza a najstraszniejszych
ciemno ci duszy. Ca ymi godzinami zostawa a w stanie takiej wewn trznej udr ki, e nie
wiedzia a, czy jest na ziemi, czy te ju w piekle. Sta a tak j cz c pod niezno nym ci arem
ciemno ci. Wola chcia a si skierowa ku Bogu i Jego mi
ci, ale by a jakby zlodowacia a.
Pami odmawia a pos usze stwa, nie mog a odnale i
przypomnie sobie co
z poprzednich pociech. L k i udr ka opanowywa a jej dusz , a jej serce krzycza o: Mój Bo e,
dlaczego mnie opu ci
?, ale nikt nie odpowiada . Najwi kszym bólem by o jednak to, i
ciemna noc przychodzi o tak, jakby mia a trwa wiecznie, jakby stanowi a mur z br zu, który
uniemo liwia wydostanie si z labiryntu, z wi zienia.
Podobne do wiadczenie mia tak e w. Ignacy Loyola w Manresie. Cho modli si na
kolanach przez wiele godzin dziennie, cho wstawa na modlitw dzie w dzie o pó nocy,
to jednak przez d
szy czas nie znajdowa
adnego pocieszenia. Pewnego razu —
wspomina sam w Opowie ci Pielgrzyma — gdy by szczególnie dr czony, zacz si modli i
w zapale g
no wo
do Boga mówi c: Pomó mi, Panie, bo nie znajduj
adnego
lekarstwa u ludzi, ani u adnego innego stworzenia. Gdybym s dzi , e b
móg je znale ,
aden trud nie by by dla mnie za wielki. Uka mi, Panie, gdzie móg bym znale lekarstwo!
Cho bym mia biega za szczeni ciem, eby od niego otrzyma pomoc, uczyni bym to. Gdy
by zaj ty tymi my lami, nachodzi a go cz sto gwa towna pokusa, eby si rzuci w dó . Ale
wiedz c, e by oby to grzechem zabi samego siebie, zaczyna wo
do Pana: Panie, nie
uczyni tego, co Ciebie obra a. Do wiadczenie pocieszenia przysz o dopiero po kilku
tygodniach. Tym do wiadczeniem g bokiego strapienia i pocieszenia podzieli si
w.
Ignacy w regu ach o rozeznawaniu duchowym.
I jeszcze jedno wiadectwo mistycznych udr k ciemnej nocy. O wielkim misjonarzu
tr dowatych z Flandrii b . Damianie de Veuster, w jednym z jego yciorysów czytamy:
Kiedy nadszed okres Wielkiego Postu 1888 roku Bóg na
misjonarzowi na ramiona
krzy najci szy. By ju wtedy chory na tr d i nieludzkie bóle rozdziera y jego miertelne
cz onki. Ale by y one niczym w porównaniu z m
, w jakiej pogr
a si dusza. Ojciec
Damian, który zawsze we wszystkich cierpieniach mia m ne serce i umia zachowa
pogod ducha, teraz w ostatnich tygodniach swego ycia zapad w ciemn noc ca kowitego
zw tpienia. Czu zbli aj
si
mier . Wiedzia , e stoi nad grobem. Utyrany yciem marzy
niekiedy o ostatnim spoczynku. Ale teraz my l o mierci napawa a go g bokim l kiem
i smutkiem. Nie do wiadcza ju obecno ci Boga, cho czu zbli aj cy si koniec ycia.
adna modlitwa nie przynosi a mu ulgi. Ca ymi nocami kl cza przed Naj wi tszym
Sakramentem, ale nie doznawa
adnego pocieszenia. Nad ranem zwleka si znu ony
i z amany do swojej izby i nie chcia widzie nikogo. Którego dnia jego przyjaciel Conrady,
kap an, który przemoc wtargn do jego chaty, zasta go w stanie ca kowitego opuszczenia.
— Odejd i zostaw mnie samego — krzycza ochryple chory, kiedy wszed do niego jego
przyjaciel.
— Nie zostawi ci samego — upiera si Conrady. Musisz mnie wys ucha .
— Bóg mnie opu ci , có mo e pomóc teraz cz owiek — j cza Ojciec Damian. Umieram, ale
nie jestem godny wej do nieba.
— Ty g upi ch opcze — strofowa go przyjaciel. Przyjm ci tam odg osem tr b i b bnów.
Ca e ycie przecie po wi ci
tr dowatym. Ojciec Damian potrz sn tylko g ow i ukry
zranion , zniekszta con twarz. Conrady otworzy tymczasem Nowy Testament, który
przyniós z sob i powiedzia :
— No pos uchaj. Teraz odczytam ci twój wyrok, który Pan Jezus og osi nad tob .
I przeczyta mu fragment Ewangelii w. Mateusza o s dzie ostatecznym: By em g odny,
a da
mi je , by em spragniony, a da
mi pi . Wejd do królestwa mego. Wydawa o si
jakby tr dowaty kap an wcale tego nie s ucha . Po chwili podniós si , spojrza smutnym
wzrokiem na przyjaciela i powiedzia jakby pokornie prosz c:
— Odejd bracie, mnie ju nikt nie pomo e (W. Huenermann). Po tym prze yciu ciemnej
nocy trwaj cym kilka tygodni Bóg zes
ojcu Damianowi pocieszenie za przyczyn Matki
Bo ej Pocieszenia z jego rodzinnych stron z Scherpenheuvel. Ojciec Damian umiera pe en
pokoju wewn trznego i zaufania do Boga.
Ci, którzy przechodz poprzez takie czy podobne do wiadczenia, mog g biej odczu to, co
prze ywa Jezus na krzy u. Mog te odczu modlitw Psalmu 22, któr pos
si sam
Jezus: Bo e mój, Bo e mój, czemu mnie opu ci ? Daleko od mego Wybawcy s owa mego
ku. Bo e mój, wo am przez dzie , a nie odpowiadasz, wo am i noc , a nie zaznaj pokoju.
Cierpienia ciemnej nocy do wiadczane przez wielu wi tych s bardzo cz sto odpowiedzi
na wielkoduszn ofiar dusz, które prosz , aby móc wspó cierpie z Jezusem. H.U. von
Balthasar stwierdza, e w historii mistyki istniej przypadki ofiarowania siebie samego za
kogo drugiego. Jest to jakby dos owne na ladowanie Jezusa, który z mi
ci do nas
ofiarowa si ca kowicie za nas.
wi ci mogli do wiadcza g bokiego opuszczenia przez Boga, ciemnej nocy, poniewa
kosztowali wcze niej Jego niesko czonej mi
ci. Jedynie kto , kto yje ca kowicie Bogiem,
kto wszed w do wiadczenie Jego obecno ci, kto odczu przynajmniej raz s odycz Jego
bezinteresownej mi
ci wie, co znaczy by opuszczonym przez Stwórc .
2. Nasze duchowe udr ki
Usi uj c wczu si w te bolesne prze ycia wi tych musimy jednak mie
wiadomo , e s
one w najlepszym wypadku dalekim przybli eniem niepoj tej dla cz owieka tajemnicy m ki
i krzy a Syna Bo ego. Do wiadczenie Jezusowej ciemnej nocy, opuszczenie przez Ojca, jest
unikalnym, jedynym do wiadczeniem, niemo liwym do powtórzenia przez jakiekolwiek
stworzenie na ziemi. Jezus bowiem jest Synem Bo ym. To, co prze
Bóg–Cz owiek na
krzy u, nie mo e by przez nas poznane do ko ca.
Z pewno ci jeszcze mniej mo emy zrozumie i pozna do wiadczenie Jezusa na krzy u,
kiedy odwo amy si tylko do naszego rozumu. Rozum nic nam nie powie. Trzeba nam tutaj
odwo
si do naszego osobistego do wiadczenia, do udr k ducha, które nieraz
prze ywali my. Z pewno ci naszych udr k wewn trznych nie mo na porówna ca kowicie
do mistycznych prze
ciemnej nocy, jakich do wiadczali mistycy i wi ci. Ale to, co my
prze ywamy — cho mo e z innych motywów i dla innych racji — jest tak e cz sto bardzo
bolesne, pe ne udr ki, l ku, opuszczenia, samotno ci i bólu. Odwo ajmy si wi c do naszych
bolesnych wewn trznych prze
, jakich udr k psychicznych i duchowych, aby cho
troszeczk odczu , cho troszk zrozumie Chrystusa ukrzy owanego, który wo a do Ojca:
Bo e mój, Bo e mój, czemu Mnie opu ci ?
Takie rozwa anie m ki Chrystusa b dzie nie tylko my leniem o
m ce, ale
wspó odczuwaniem z Jezusem. Do takich rozwa
i do takiej kontemplacji zach ca nas w.
Ignacy w
wiczeniach duchownych. Ka e nam prosi o bole wespó z Chrystusem pe nym
bole ci, o udr
serca z Chrystusem udr czonym, o zy i m
wewn trzn z powodu tak
wielkiej m ki, któr Chrystus wycierpia za mnie ( D, 203).
Pro my Jezusa, aby my w naszych kontemplacjach Jego m ki i mierci byli prawdziwi.
Pro my tak e, by my szczerze otwierali si na przyj cie Jego pragnie poznawania Go coraz
pe niej, kochania Go coraz g biej i na ladowania Go coraz wierniej. Nie powinni my
zanosi pró b, których naprawd wewn trznie jeszcze nie czujemy, które wydaj nam si
jedynie pustymi d wi kami. Je eli czujemy w sobie ma oduszno naszych pragnie ,
chciejmy j uzna z ca pokor i pro my pokornie, aby On sam obdarza nas wi kszymi
pragnieniami i hojniejszymi pro bami.
3. Wspó uczestnictwo w cierpieniu Jezusa na krzy u
w. Franciszek z Asy u prosi , aby móg odczu to, co sam Jezus prze
na krzy u, by
móg wej w serce Jezusa ukrzy owanego. I Bóg hojnie odpowiedzia na jego pro by.
Obdarzy go stygmatami. Ale ten zewn trzny znak m ki, stygmaty, by y jedynie
uzewn trznieniem jego wewn trznych cierpie z Chrystusem cierpi cym. W naszych
czasach ojciec Pio, wierny swemu powo aniu zakonnemu i
kap
skiemu, d
konsekwentnie do doskona ej mi
ci. Stara si zg bi tajemnic mi
ci Boga wyra on
w m ce Jezusa. Cz sto prosi , aby sta si ofiar dla mi
ci Boga. Bóg równie hojnie
odpowiedzia na jego pro
. W jednym z jego yciorysów czytamy: Nadszed pi tek 20
wrze nia 1918 roku. Ojciec Pio jak zwykle kl cza na chórze przed Ukrzy owanym
i odprawia dzi kczynienie. Przez chwil jakby si zdrzemn . Wszystkie zmys y i uczucia
dozna y jakiego wielkiego ukojenia. Wtedy zobaczy tajemnicz posta , któr ogl da
wcze niej. Tym razem mia a ona jednak r ce, nogi, klatk piersiow ociekaj
krwi . Ten
widok nape ni go przera eniem. Czu em — mówi ojciec Pio — e chyba umr , je eli Pan nie
przyjdzie mi z pomoc . Posta na chwil cofn a si , a ja zauwa
em, e moje r ce, nogi
i pier zosta y przebite i ocieka y krwi . Mo ecie sobie wyobrazi ból, jaki prze
em
i odczuwam po dzi dzie . Rana serca wyrzuca nieustannie porcje krwi. Dzieje si to od
czwartku wieczorem do soboty. Umieram wprost z bólu i zawstydzenia, l kam si , e umr
na skutek up ywu krwi, chyba, e Pan wys ucha westchnienia mego biednego serca. Prosz
Go, by przynajmniej usun to zawstydzenie, jakiego doznaj ka dego dnia przez te
zewn trzne znaki. B
Go b aga , zaklina na wszystko, aby zes
na mnie najgorsze bóle
i cierpienia, ale aby odsun ode mnie te zewn trzne znaki, które s dla mnie potwornym
zawstydzeniem i nieopisanym upokorzeniem.
Bóg hojnie odpowiada na pro by swoich wi tych. Ka dy z nas niech prosi o to, o co
powinien prosi , co dyktuje mu jego w asne serce. Miejmy wiadomo , e nasza pro ba
mo e sta si nasz pu apk . Bóg mo e bowiem na serio potraktowa nasze pro by, tak jak
na serio potraktowa pro
w. Franciszka z Asy u, w. Maksymiliana Kolbego, b .
Damiana, o. Pio i wielu innych wi tych.
A oto pragnienie Karola de Foucauld, szale ca Bo ego naszych czasów, które wyrazi
w swoim dzienniczku. Pisa tak: Pragnij i my l o tym, e musisz umrze jako m czennik,
obrabowany ze wszystkiego, rozci gni ty na ziemi, nagi, pokryty ranami i krwi , zabity
gwa townie, bole nie. Pragnij, eby si to sta o dzisiaj. I sta o si tak, jak pisa w swoim
dzienniku i jak tego pragn . Pierwszego grudnia 1916 roku zosta w sposób gwa towny
i brutalny zabity w swej pustelni przez Beduinów.
Pro my Jezusa ukrzy owanego, aby my mogli — cho w
bardzo ograniczonych
i zaw onych warunkach — prze
to, co prze
w czasie swojej m ki i mierci.
Wyra my pragnienie towarzyszenia Jezusowi w Jego drodze od Ogrójca a po krzy ,
prosz c Go, aby otworzy nam nasze serce i ukaza nam to, czego wówczas do wiadcza .
Pro my tak e, aby nasze wspó uczestnictwo w Jego cierpieniu i udr ce On sam przemienia
w do wiadczenie rado ci i pociechy z Jego Zmartwychwstania.
XXV. POS USZE STWO EWANGELICZNE
1. Pos usze stwo Jezusa
Doskona y wzór pos usze stwa kryje si w tajemnicy Trójcy.
Mi dzy Ojcem, Synem i Duchem wi tym wszystko jest s uchaniem, przyjmowaniem
i dawaniem.
Je eli chcesz pozna podstawowe motywy swego pos usze stwa, kontempluj Trójc .
Pos usze stwo nie jest wynalazkiem ludzkim. Jest ono wyrazem samej istoty Boga — mówi
P. M. Delfieux.
Ca e ycie Chrystusa skupia si na pos usze stwie swojemu Ojcu. Jezus wielokrotnie
podkre la potrzeb poddania swojej woli, woli Ojca. W Jezusie istnia a jaka niemo no
dzia ania wed ug swojej woli: Ja sam z siebie nic uczyni nie mog — mówi Chrystus (J 5,
30).
Ze wzgl du na Bóstwo Chrystusa, Jego pos usze stwo Ojcu posiada jednak szczególny
charakter. Jezus yj c na ziemi, nie skorzysta ze sposobno ci, aby na równi by z Bogiem,
lecz ogo oci samego siebie, przyj wszy posta s ugi, stawszy si podobnym do ludzi (Flp 2,
6–7).
To szczególne pos usze stwo Jezusa Ojcu staje si najg bszym prawem odkupienia
ludzko ci.
2. Nauczy si pos usze stwa przez to, co wycierpia
A chocia by Synem, nauczy si pos usze stwa przez to, co wycierpia (Hbr 5, 8).
Cierpienie by o dla Jezusa szko pos usze stwa Ojcu. Jezus, chocia by Synem Bo ym, nie
by poddany woli Ojca w jaki automatyczny sposób. Pos usze stwo Chrystusa by o
owocem Jego osobistej decyzji podj tej w wolno ci. Z decyzj t by zwi zany trud i walka
wewn trzna. Pos usze stwo swojemu Ojcu Jezus okupi cierpieniem.
3. Kto was s ucha, Mnie s ucha
Jezus zapewnia nas: Kto was s ucha, Mnie s ucha ( k 10, 16). Ostatecznym motywem
naszego pos usze stwa Ko cio owi mo e by tylko oddanie si Chrystusowi, na
podobie stwo Jego oddania si Ojcu.
Cz owiek wierz cy b
c pos usznym ludziom, nie s ucha ich najpierw dla ich osobistej
ludzkiej dobroci, wiedzy czy wi to ci. Ale s ucha ich przede wszystkim dlatego, i dani mu
przez Chrystusa. B
c pos usznym Ko cio owi, staje si pos usznym Chrystusowi.
To mi
do Chrystusa, jako g owy Ko cio a, ka e cz owiekowi wierz cemu przechodzi
ponad ograniczeniami i s abo ciami po redników. Ich s abo ci i u omno ci, cho s
bolesnym do wiadczeniem, nie umniejszaj sensu pos usze stwa ich nakazom wydawanym
w imieniu Chrystusa.
Przez pos usze stwo wyra amy wiar . Sami jeste my grzeszni i s uchamy innych ludzi
grzesznych. Je eli wstydziliby my si Ko cio a, byliby my nieludzcy tam, gdzie Bóg jest
ludzki, wstydziliby my si naprawd samego Jezusa Chrystusa — mówi K. Barth.
4. Dwie p aszczyzny pos usze stwa
w. Ignacy zach ca, aby przyzwyczai si nie patrze , kim jest ten, kogo s uchamy, lecz
raczej Ten, dla którego jeste my pos uszni. A jest nim Chrystus Pan!
Mamy tutaj wyró nione dwie p aszczyzny pos usze stwa:
— p aszczyzna czysto ludzka odnosz ca si do konkretnych ludzi, których s uchamy oraz
— p aszczyzna wiary, która mówi nam o Tym, dla którego jeste my pos uszni, a jest nim
Chrystus Pan.
Pomimo jednak absolutnego pierwsze stwa p aszczyzny wiary, p aszczyzny ludzkiej nie
mo na ani lekcewa
, ani tym bardziej pomija . Kluczem do dobrego funkcjonowania
pos usze stwa na p aszczy nie wiary jest dobre zrozumienie tego, co dzieje si na
aszczy nie ludzkiej.
Wzajemna akceptacja, yczliwo , braterska mi
, szczery dialog s nieodzownym
warunkiem pos usze stwa. Istnieje bowiem niebezpiecze stwo zakrywania braków na
aszczy nie ludzkiego spotkania pomi dzy prze
onym i podw adnym atwym, tanim
odwo ywaniem si do p aszczyzny wiary.
Ani prze
ony, ani podw adny nie powinni odwo ywa si do p aszczyzny wiary, zanim nie
spe ni wszystkiego, co nale y do ich obowi zku na p aszczy nie ludzkiej.
Jak prze
ony nie nakazuje we w asnym imieniu, tak równie i podw adny nie przyjmuje
nakazów w swoim w asnym. Obaj spotykaj si na gruncie wiary w dzia anie woli Boga
w ich wspólnym spotkaniu.
5. Dynamiczne i statyczne rozumienie woli Bo ej
Istotnym problemem w pos usze stwie jest w
ciwe rozumienie woli Bo ej. Tylko wola
Boga mo e usprawiedliwi rezygnacj z w asnej woli, aby w wolno ci podda j woli
prze
onego. W podej ciu do woli Bo ej mo emy wyró ni dwa uzupe niaj ce si
podej cia: dialogiczne oraz niedialogiczne.
a) W
podej ciu dialogicznym wola Bo a rozumiana jest jako spotkanie dwóch
rzeczywisto ci: wezwania Bo ego i odpowiedzi cz owieka przyj tej w wolno ci.
Wezwanie Bo e jest pierwsze, odpowied cz owieka jest druga. Bóg wzywa, a cz owiek
odpowiada. Bóg mówi, cz owiek s ucha.
Mi dzy tymi dwoma biegunami kszta tuje si wola Bo a. Cz owiek sam pod okiem Boga
decyduje o w asnym losie — mówi Sobór Watyka ski II. W tym stwierdzeniu Soboru
widzimy wyra nie podkre lenie dialogicznego rozumienia woli Bo ej.
Dialogiczne podej cie do woli Bo ej jest jednocze nie podej ciem dynamicznym. Je eli
wiernie odpowiadamy Bogu na Jego wo anie, Jego wola ro nie wraz ze wzrostem
cz owieka.
Cz owiek wzywany jest wówczas do dawania Bogu coraz to dojrzalszej i pe niejszej
odpowiedzi. Je eli cz owiek w swojej gnu no ci duchowej zamkn by si w sobie i nie
wzrasta by wewn trznie, wówczas Pan Bóg — szanuj c wolno cz owieka — zmuszony
by by dostosowa swoj wol do ograniczonych mo liwo ci cz owieka z powodu z ego
ywania wolno ci.
b) W podej ciu niedialogicznym wol Bo
traktuje si jako statyczny niezmienny plan
Boga przyj ty od wieków. Cz owiek winien ten plan odnale i dostosowa si do niego.
Te dwa podej cia do woli Bo ej nie powinny by rozwa ane w opozycji do siebie. Jedno
podej cie winno uzupe nia drugie. Ka de z nich, brane oddzielnie, nie wyczerpuje ca ego
bogactwa woli Bo ej.
Oba poj cia woli Bo ej maj te swoje ograniczenia i
kryj w
sobie okre lone
niebezpiecze stwa. I tak w podej ciu dialogicznym istnieje niebezpiecze stwo zbytniego
aktywizmu cz owieka. Cz owiek mo e te ulega pokusie traktowania Boga jako partnera
w dialogu. Dialog cz owieka z Bogiem, to dialog dwóch nierównych istot: Stwórcy
i stworzenia, Pana i s ugi, Ojca i dziecka.
Z niedialogicznym podej ciem do woli Bo ej wi e si natomiast pokusa bierno ci. Pod
wp ywem tej bierno ci cz owiek mo e zwalnia si z zaanga owania w rozeznawanie
i szukanie woli Bo ej. Ca odpowiedzialno zrzuca si wówczas na innych; g ównie na
wspólnot , w której si
yje lub te na prze
onych. Powo uj c si na liter prawa, mo emy
uzasadnia swoj bierno , pasywno
yciow .
Statyczne podej cie do woli Bo ej mo e owocowa pasywno ci wobec powierzonych
zada . Pasywno ci tej mo e jednocze nie towarzyszy z udne poczucie bezpiecze stwa
i pewno ci siebie.
Jest to sytuacja niebezpieczna dla ycia duchowego, poniewa mo e rodzi si z niej
duchowe lenistwo i yciowa inercja. W takiej sytuacji pos usze stwo nie b dzie twórcze.
Ograniczy si ono do zewn trznej wierno ci literze prawa.
Dialogiczne podej cie do woli Bo ej nie daje takiej pewno ci siebie. Cz owiek u wiadamia
sobie, i wezwanie, jakie Bóg kieruje do niego, zale y od otwarcia si na dzia anie Ducha
wi tego.
W ewangelicznym rozumieniu woli Bo ej musz spotka si dwie z pozoru sprzeczne
pomi dzy sob rzeczywisto ci: niezmienny plan Boga wobec cz owieka z Jego nieustannie
odnawiaj cym wszystko dzia aniem; odwieczna i wierna mi
z ci gle nowym i twórczym
wezwaniem.
6. Dojrzewanie do pos usze stwa
Pos usze stwo woli Bo ej wymaga pewnego stopnia ludzkiej dojrza
ci. Cz owiek
ca kowicie niedojrza y, który nie widzi w asnego samolubstwa, niedo stwa, nieumiej tno ci
i pychy — jak mówi T. Merton, patrzy na ca rzeczywisto w sposób egocentryczny.
Nadmiernie koncentruje si na swoich nieuporz dkowanych uczuciach i pop dach.
Cz owiek taki nie b dzie w stanie zrezygnowa z w asnej woli, aby podda j woli Bo ej
wyra onej poprzez wol prze
onego. Pokorne i uleg e poddanie swojej woli woli
prze
onego wymaga od chrze cijanina pokonywania egocentryzmu; wymaga obiektywnej
oceny rzeczywisto ci, w
której yje; wymaga panowania nad swoimi negatywnymi
uczuciami i odruchami.
Niedojrza
cz owieka ujawnia si w
niepewno ci siebie, kompleksach ni szo ci,
skrywanej wrogo ci lub jawnej agresji wobec innych, a zw aszcza w pysze. Wszystko to
sprawia, e pos usze stwo drugiemu cz owiekowi staje si bardzo trudne, a nawet wprost
niemo liwe.
a) Niedojrza
w pos usze stwie
W pos usze stwie niedojrza
mo e ujawni si w dwu zasadniczych postawach: z jednej
strony w przesadnej uleg
ci motywowanej l kiem o siebie z czonym zwykle z l kiem
przed autorytetem; z drugiej za w buncie, gniewie i skrytej wrogo ci. W obu tych
postawach autorytet traktowany jest jako zagro enie.
W pewnych sytuacjach dominowa mo e uleg
motywowana l kiem; bunt, gniew
i wrogo mog by natomiast zamaskowane. W innych za wypadkach na zewn trz ujawni
si gniew, wrogo i bunt, a l kowa uleg
mo e by skrz tnie maskowana.
Cz owiek niedojrza y b dzie w pos usze stwie oscylowa pomi dzy gniewem i wrogo ci
a uleg
ci motywowan l kiem.
Je eli w
pos usze stwie cz owieka dominowa b dzie przede wszystkim uleg
motywowana l kiem z jednoczesnym zamaskowanym buntem, to wówczas mo e mu
towarzyszy subiektywne przekonanie, e jest bardzo pos uszny.
Jednym z przejawów ukrytej wrogo ci wobec prze
onego jest tendencja do krytyki, która
zatrzymuje si tylko na brakach i b dach. Cz owiek niedojrza y b dzie najcz ciej patrzy
na decyzje prze
onego tylko poprzez pryzmat w asnej osoby. Nie b dzie natomiast umia
dostrzec szerokiego kontekstu wspólnoty, w której yje.
b) Dojrza
w pos usze stwie
Na tle przejawów niedojrza
ci w pos usze stwie atwiej nam b dzie scharakteryzowa
postaw dojrza
ci, której wymaga ewangeliczne pos usze stwo.
Po pierwsze — zasadniczym motywem ewangelicznego pos usze stwa jest pragnienie
na ladowania Jezusa pos usznego swojemu Ojcu a do mierci. St d te dojrza e
pos usze stwu nie zna l ku o siebie, obawy przed autorytetem, ch ci przypodobania si
prze
onemu czy te szukania w asnej korzy ci lub uznania w oczach prze
onego.
Pokornego podlegania prze
onemu nie odbiera si jako pomniejszanie si przed
cz owiekiem, ale wyraz uleg
ci wobec samego Boga objawiaj cego swoj wol tak e
poprzez ludzi.
Po drugie — dojrza e pos usze stwo cechuje pozytywne nastawienie do osoby
prze
onego. Pozwala to na swobodne wyra anie swoich opinii, nawet wówczas, kiedy s
to opinie krytyczne. Przedstawianie swojego krytycznego zdania nie jest jednak atakiem na
osob prze
onego, ale wyra a trosk o
wype nienie woli Bo ej. W
sytuacjach
konfliktowych podw adny umie wówczas zapanowa nad rodz cymi si odruchami
niech ci.
Kolejnym wa nym przejawem dojrza
ci w pos usze stwie jest szczero i otwarto
wobec prze
onego. Podw adny umie wówczas nie tylko przedstawi swoje propozycje,
krytyczne opinie, ale tak e ods oni swoje s abo ci ludzkie; s abo ci, które mog yby
przeszkadza w realizacji powierzonego mu zadania. Szczero wobec prze
onego jest
ogromn pomoc zarówno dla prze
onego jak i dla podw adnego we wspólnym szukaniu
i rozeznawaniu woli Bo ej.
Mo liwo b du w decyzji prze
onego b dzie tym mniejsza, im spotka si z wi ksz
szczero ci i otwarto ci wspólnoty. Szczero i otwarto w pos usze stwie winna
wyp ywa z troski o znalezienie woli Bo ej w decyzji prze
onego. Ta otwarto le y wi c
w interesie zarówno prze
onych jak i tych, którzy podlegaj jego w adzy.
7. Pos usze stwo zakonne
Zakonnicy — stwierdza Sobór Watyka ski II w Dekrecie o przystosowanej odnowie ycia
zakonnego Perfectae caritatis — przez profesj pos usze stwa po wi caj ca kowicie wol
swoj Bogu, jakby sk adaj c ofiar z siebie, a przez to jednocz si trwalej i bezpiecznej ze
zbawcz wol Boga.
Pos usze stwo zakonników jest jednak darem nie tylko dla nich samych, ale dla ca ej
wspólnoty Ko cio a. Zrozumienie sensu pos usze stwa zakonnego, pozwoli tak e osobom
wieckim oraz ksi om diecezjalnym zrozumie istot pos usze stwa Ko cio owi
hierarchicznemu, a poprzez niego samemu Chrystusowi.
a) Zakonnik poprzez lub pos usze stwa wiadomie i dobrowolnie rezygnuje z pe nienia
swojej woli, aby móc ca kowicie pe ni wol Bo . W pos usze stwie zakonnym wyra a si
wi c pe ne zaufanie do Boga, e w Jego woli objawia si dobro i szcz cie cz owieka.
Oddaj c swoj wol do dyspozycji Pana Boga zakonnik wyra a tym samym pragnienie
Boga i Jego mi
ci. Oddaje wszystko, nawet w asn wol , aby móc do wiadczy Boga
i Jego mi
ci.
b) Zakonnik nie odkrywa jednak woli Bo ej sam, ale poprzez swoich prze
onych. Sobór
zach ca: Niech przeto zakonnicy w duchu wiary i umi owania woli Bo ej okazuj swym
prze
onym, zgodnie z przepisami regu i konstytucji pokorn uleg
.
Prze
eni w szukaniu woli Bo ej odwo uj si nie tylko do w asnego subiektywnego s du,
ale regu i konstytucji, które otrzyma y oficjaln aprobat Ko cio a i okre laj
ci le jego
misj .
Poddaj c si woli prze
onych, którzy dzia aj zgodnie z regu ami zakonnymi, zakonnik
jednoczy si trwalej i bezpiecznej z wol Bo
. Tak wi c pos usze stwo jest bezpieczn
drog do Boga.
c) Pos usze stwo zakonne, cho ma by pokorne i uleg e, nie mo e by jednak nigdy lepe
i bezmy lne. Zakonnik poddaj c swoj wol woli prze
onych, nie staje si przez to
manekinem, jak wielu mylnie s dzi. Nierzadko ukazywano pos usze stwo zakonne
w sposób karykaturalny spaczaj c w ten sposób jego istotn tre i jego sens.
Zakonnik w pos usze stwie ma si okaza cz owiekiem zaanga owanym, wra liwym
i inteligentnym. Winien bra pod uwag zarówno tre ci i sens powierzonego mu zadania, jak
równie uwzgl dnia warunki, w których ma ono by wykonane.
W spe nieniu powierzonej mu misji winien wykorzysta wszystkie dary, jakimi obdarzy go
Bóg: zdolno ci naturalne, ludzkie do wiadczenie, otrzymane aski, winien w
w nie ca e
swoje serce.
Tego, co spe nia z polecenia prze
onego, nie wykonuje jednak dla niego, ale dla Chrystusa
i Ko cio a. Wykonywanie polece prze
onych bez osobistego zaanga owania, cho by
wydawa o si by dok adnym spe nianiem litery, mo e by niewierno ci
lubowi
pos usze stwa. Zakonnik winien bowiem spe nia polecenie ca swoj osob .
d) Sobór nie ukrywa, e pos usze stwo zakonne jest zwi zane z ofiar : Zakonnicy przez
profesj pos usze stwa po wi caj ca kowicie wol swoj Bogu jakby sk adaj c ofiar
z siebie.
Rezygnacja z pe nienia swojej woli dotyka w cz owieku jego wolno ci. Takie korzystanie
z w asnej wolno ci, w której poddaje si swoj wol woli drugiego, wi e si z ofiar ,
z cierpieniem.
Z pos usze stwem wi e si zaparcie si swojej woli, rezygnacja z tego, co w nas jest
bardzo ludzkie: z naszych ludzkich upodoba , przyzwyczaje , planów, zamiarów.
Ofiara zwi zana z pos usze stwem uwidacznia si szczególnie w momentach napi
,
nieporozumie i konfliktów, które mog powsta pomi dzy podw adnym a prze
onym.
W takich sytuacjach trzeba wielkiej wiary i mi
ci, aby pokornie przyj prze
onego jako
zast pc Chrystusa, oddaj c si pos udze innym pod jego kierunkiem.
Podobnie jak Chrystus nauczy si pos usze stwa przez to, co wycierpia , tak i my uczymy
nie nieraz dojrza ego pos usze stwa przez cierpienie.
8. Prze
ony
Ju sama nazwa mówi, e jest on pierwszy. Nie w porz dku hierarchii, pierwsze stwa czy
nawet wi to ci. On jest pierwszy pos uszny. Pierwszy, który chce si podporz dkowa
wspólnie uznanej regule, a przez to samo poci ga do tego ca wspólnot . Pierwszy, który
chce pe ni wol Ojca i przypomina o niej tobie, swemu bratu — mówi P. M. Delfieux.
Powy sze s owa mog by dobrym komentarzem do s ów Soboru Waryka skiegi II:
Prze
eni, sami ulegli woli Bo ej w pe nieniu swego zadania, niech w adz swoj sprawuj
w duchu s
by braciom, tak, eby przez to wyrazi ow mi
, jak Bóg ich mi uje.
Bycie prze
onym jest pe nieniem pos ugi zarówno wobec Boga, jak równie wobec braci.
St d te prze
ony winien troszczy si o odczytanie wszystkich znaków woli Bo ej, tak by
jego decyzje wyp ywa y rzeczywi cie z uleg
ci wobec woli Bo ej.
Istot za ka dej woli Boga wobec cz owieka jest mi
. Sprawowanie w adzy przez
prze
onych winno odzwierciedla t mi
, jak w swojej woli Bóg kieruje do cz owieka.
Mi
ta wyrazi si w
ojcowskiej postawie zarówno wobec ca ej wspólnoty, jak
i poszczególnych jej cz onków.
Sobór mówi: Prze
eni niech kieruj podw adnymi jako dzie mi Bo ymi i z szacunkiem
nale nym osobie ludzkiej staraj si o to, aby ich pos usze stwo by o dobrowolne.
W rz dzeniu prze
eni winni mie na wzgl dzie dobro nie tylko powierzonej im misji, ale
tak e dobro ludzi, którzy wraz z nimi t misj spe niaj .
Styl rz dzenia i wydawania decyzji prze
onych, winien pobudza wolno podw adnych.
Ogromnie wa
rzecz w
wydawaniu polece jest odpowiednie ich uzasadnienie.
Podw adni, którzy przyjmuj decyzje prze
onego jako wyraz woli Bo ej, winni mie t
pewno , i prze
ony troszczy si o odczytanie znaków woli Bo ej.
Samowolno decyzji, odwo ywanie si do w asnych, nie zawsze rozeznanych odczu ,
kaprysów, mog oby budzi u
podw adnych s uszne w tpliwo ci, czy podleganie
prze
onemu w takim sposobie rz dzenia jednoczy si trwalej i bezpiecznej ze zbawcz
wol Boga.
Oczywi cie w takiej sytuacji, w której podw adny mia by wyra ne w tpliwo ci, czy decyzja
prze
onego jest dla niego wyrazem woli Bo ej, ma prawo odwo
si do swojego
wy szego prze
onego.
Prze
eni
niech do tego wdra aj podw adnych, eby w
pe nieniu obowi zków
wspó pracowali przez pos usze stwo aktywne i z
poczuciem odpowiedzialno ci.
Wychowanie podw adnych do aktywnego pos usze stwa dokonuje si przede wszystkim
poprzez wzajemny dialog prze
onego z podw adnym.
O ten dialog winni by zatroskani zarówno prze
eni jak i podw adni. Podw adny winien
przedstawi swoje trudno ci, w tpliwo ci i problemy. Chodzi szczególnie o te problemy,
które utrudnia yby lub te wprost uniemo liwia y wykonanie zada zleconych mu przez
prze
onych.
Sobór zobowi zuje prze
onych do tego, aby byli gotowi wys ucha swoich podw adnych:
Niech wi c prze
eni ch tnie s uchaj zdania cz onków i pobudzaj ich do wspólnego
wysi ku dla dobra instytutu i Ko cio a.
Ostateczna decyzja winna jednak nale
do prze
onego. Sobór broni wolno ci
prze
onego przed zbytnimi naciskami ze stony podw adnych przestrzegaj c, aby dialog
prze
onego z
podw adnym nie przynosi ujmy dla jego
adzy decydowania
i nakazywania tego, co nale y czyni .
Na zako czenie przytoczmy pi kn refleksj G. Bernanosa z Dialogu karmelitanek: Moje
córki, mo liwe, e w waszym wieku pos usze stwo wydaje si jeszcze mi kk poduszeczk ,
na której mo na pozwoli spocz
g owie. Ale my wiemy, e pos usze stwo, cho tak ró ne
od rozkazywania, jest tak e ci arem. Tak, tak, moje córeczki, równie trudno jest nauczy si
ucha , jak rozkazywa . By pos usznym to nie znaczy pozwoli si biernie prowadzi , tak
jak lepy daje si prowadzi swemu psu. Zakonnica, tak stara jak ja, nie pragnie niczego
wi cej ni umrze w pos usze stwie, ale w pos usze stwie czynnym i wiadomym. Nie
rozporz dzamy niczym na tym wiecie, to jasne. Niemniej to prawda, e nasza mier jest
mierci nasz , nikt nie mo e umrze zamiast mnie.
Te pi kne s owa w
one przez G. Bernanosa w usta starej do wiadczonej przeoryszy, które
wypowiada w obliczu mierci m cze skiej, pokazuj nam, i pos usze stwo ewangeliczne
nie wynika bynajmniej z postawy bierno ci wobec ycia. Nie jest ono te ucieczk od
odpowiedzialno ci za siebie i innych.
Wprost przeciwnie. W pos usze stwie cz owiek aktywnie ofiaruje swoje ycie Bogu na
bli nim. Poddanie swojej woli drugiemu cz owiekowi w imi Chrystusa, wymaga
wielkiej odwagi, równej odwadze, jaka konieczna jest w chwili mierci.
Nie rozporz dzamy niczym na tym wiecie. Prawda ta ujawnia si najpe niej w momencie
naszej mierci, kiedy musimy zostawi wszystko, aby móc powierzy si tylko Bogu.
Jedyn rzecz , jak naprawd posiadamy, jest nasza w asna mier , któr mo emy
dobrowolnie przyj
i odda Bogu.
Pos usze stwem ewangelicznym uprzedzamy ten ostateczny ludzki akt, jakim jest
opuszczenie wszystkiego i przyj cie w asnej mierci, aby móc z czy si na zawsze
z Bogiem.
Dzi ki pos usze stwu ju
za ycia przyjmujemy w asn
mier , oddajemy bowiem do
dyspozycji Boga to, co stanowi o istocie naszego cz owiecze stwa: nasz wolno .
Umieranie z Jezusem jest jednak zawsze jednoczesnym zmartwychwstaniem razem z Nim,
dlatego te pos usze stwo obdarza nas rado ci i pokojem wewn trznym nie tylko kiedy
w wieczno ci, ale ju teraz — na ziemi.
JAK MO NA WYKORZYSTA PROPONOWANE ROZWA ANIA?
1. Dla odprawienia trzeciego tygodnia
wicze
a) Warunki odprawienia o miodniowych rekolekcji ignacja skich trzeciego tygodnia
Niniejszymi rozwa aniami mo na pos
si do odprawienia pe nych o miodniowych
rekolekcji ignacja skich trzeciego tygodnia.
Je eli rekolektant pragnie uczyni
wiczenia duchowne szko
ycia wewn trznego, dobrze
jest kolejne tygodnie odprawia w odst pach mniej wi cej jednego roku. Czas pomi dzy
kolejnymi tygodniami
wicze trzeba wówczas wype ni stopniowym pog bianiem
prze ytych tre ci przyj tych w trakcie dni rekolekcyjnych. Podstaw odprawienia trzeciego
tygodnia jest uprzednie prze ycie pierwszego i drugiego tygodnia
3
.
Pierwszym warunkiem odprawienia rekolekcji ignacja skich jest odej cie od swojego
codziennego zaanga owania przez zmian miejsca. w. Ignacy zach ca, aby na czas wicze
uda si do innego domu lub te przynajmniej zamieszka w innym pokoju. W ten sposób
mo emy oderwa si od swojej codzienno ci yciowej i pe niej odda si modlitwie
rekolekcyjnej.
Drugim wa nym warunkiem jest nawi zanie kontaktu z do wiadczonym kierownikiem
duchowym, który towarzyszy by odprawiaj cemu trzeci tydzie poprzez codzienne
rozmowy indywidualne. Usilnie zach ca si , aby nie odprawia o miodniowych rekolekcji
ignacja skich (z pe nym milczeniem i wyciszeniem wewn trznym) bez kierownictwa
duchowego. Dotyczy to szczególnie osób, które posiadaj g bsze problemy emocjonalne
czy te psychiczne. Wchodzenie w siebie domaga si gruntownego rozeznania swoich
stanów duchowych poprzez kierownictwo duchowe.
Trzecim warunkiem jest wej cie w pe ne milczenie i wyciszenie wewn trzne po czone
z hojnym zaanga owaniem si w ca y program rekolekcji.
b) Szczegó owy program o miodniowych rekolekcji
Dla tych, którzy chcieliby w oparciu o niniejsz ksi
odprawi 8–dniowe rekolekcje
trzeciego tygodnia
wicze z pe nym milczeniem oraz z indywidualnych kierownictwem,
podajemy poni ej szczegó owy plan korzystania z proponowanych rozwa
. Jest on
odzwierciedleniem programu proponowanego w domach rekolekcyjnych, w których udziela
si
wicze duchownych w. Ignacego Loyoli.
DZIE ROZPOCZ CIA:
po po udniu I. WST P DO KONTEMPLACJI M KI JEZUSA
II. OFIARA ABRAHAMA, IZAAKA I JEZUSA
wieczorem III. BARANA Z
W OFIERZE CA OPALNEJ ZAMIAST SWEGO
SYNA
DZIE 1
rano IV. OSTATNIA WIECZERZA
w po udnie XIX. PRZYPOWIE
O WINNICY
wieczorem V. UMYCIE NÓG APOSTO OM
DZIE 2
rano VI. MODLITWA JEZUSA W OGRÓJCU
w po udnie XX. MOWA PO EGNALNA
wieczorem VII. POJMANIE JEZUSA
DZIE 3
rano VIII. JEZUS PRZED WYSOK RAD
w po udnie XXI. EUCHARYSTIA SZKO
MI
CI
wieczorem IX. ZAPARCIE SI PIOTRA
DZIE 4
rano X. JEZUS PRZED PI ATEM
w po udnie XXII. YWA EUCHARYSTIA
wieczorem XI. JEZUS PRZED HERODEM — JEZUS I BARABASZ
DZIE 5
rano XII. BICZOWANIE, UKORONOWANIE CIERNIEM
w po udnie XXIII. EUCHARYSTIA RÓD EM SI Y I RADO CI
wieczorem XIII. DROGA KRZY OWA
DZIE 6
rano XIV. UKRZY OWANIE JEZUSA
w po udnie XXIV. CIEMNA NOC MISTYKÓW I JEZUSA UKRZY OWANEGO
wieczorem XV. JEZUS NA KRZY U
DZIE 7
rano XVI. MIER JEZUSA
w po udnie XXV. POS USZE STWO EWANGELICZNE
wieczorem XVII. POGRZEB JEZUSA
DZIE 8
rano XVIII. KONTEMPLACJA CA EJ M KI JEZUSA
po po udniu PRZYGOTOWANIE DO SPOWIEDZI I SPOWIED
c) Propozycja programu dnia rekolekcyjnego
Poni ej podajemy tak e program dnia w czasie 8–dniowych rekolekcji ignacja skich
odprawianych w pe nym milczeniu. Program zawiera trzy kontemplacje, które poprzedzone
zostaj przygotowaniem i zako czone tzw. refleksj po kontemplacji. Czwarta kontemplacja
na zako czenie dnia, (bez przygotowania i bez refleksji) jest pewnym podsumowaniem dnia
w bezpo redniej rozmowie z Bogiem. Je eli to mo liwe, zach ca si do odprawiania
czwartej kontemplacji przed Naj wi tszym Sakramentem.
Zach ca si tak e, aby — o ile to mo liwe — uczestniczy codziennie w Eucharystii oraz
korzysta codziennie z rozmowy indywidualnej z kierownikiem duchowym.
Proponowany program nie powinien by traktowany w sposób sztywny. Mo e by
dostosowywany do osobistych okoliczno ci. D ugo kontemplacji oraz ca y sposób
realizacji programu winien by rozeznany z kierownikiem duchowym.
7.00 kontemplacja I
9.00 lektura wprowadzenia do kontemplacji
— przygotowanie osobiste do kontemplacji
— kontemplacja II
— refleksja po kontemplacji
12.00 lektura rozwa ania rekolekcyjnego
15.00 kontemplacja powtórkowa
— przygotowanie osobiste do kontemplacji
— kontemplacja III (powtórkowa)
— refleksja po kontemplacji
19.00 kontemplacja IV (powtórkowa)
(bez przygotowania i bez refleksji)
20.00 lektura wprowadzenia do kontemplacji porannej
przed snem — rachunek sumienia
— przygotowanie osobiste do kontemplacji porannej
2. Dla odprawienia trzeciego tygodnia w yciu codziennym
Z pomoc niniejszych rozwa
mo na równie odprawi trzeci tydzie
wicze w yciu
codziennym. Ten sposób odprawienia
wicze nie wymaga odej cia od codziennego
zaanga owania w ycie zawodowe, rodzinne, wspólnotowe. Pozostaj c w codziennych
warunkach mo emy odprawia kolejne tygodnie
wicze . Takie
wiczenia domagaj si
jednak zapewnienia sobie sta ego czasu ma modlitw . Rytm modlitwy rekolekcyjnej
w
wiczeniach duchownych w yciu codziennym winien by dobrze przemy lany
i uzgodniony z kierownikiem duchowym. Jednorazowy blok czasu po wi cony na skupienie,
refleksj , lektur i modlitw rekolekcyjn winien trwa od jednej do dwóch godzin,
w zale no ci od mo liwo ci czasowych oraz intensywno ci odprawiania
wicze . Tak e
w tym sposobie odprawiania trzeciego tygodnia konieczne by oby kierownictwo duchowe.
Spotkania z kierownikiem mog jednak odbywa si rzadziej (np. raz w tygodniu). I chocia
wyciszenie wewn trzne mia oby nieco inny charakter ni w rekolekcjach o miodniowych, to
jednak na czas
wicze w yciu codziennym nale
oby równie szuka wi kszego
skupienia wewn trznego, np. poprzez rezygnacj z ogl dania programów telewizyjnych.
3. Jako wprowadzenie do przed
onej modlitwy indywidualnej
Niniejsze rozwa ania mog równie by potraktowane jako wprowadzenia do przed
onej
modlitwy osobistej lub wspólnotowej. Nie jest wówczas rzecz konieczn tworzenie
specjalnych warunków modlitwy. Nie jest te konieczne kierownictwo duchowe. By oby
jednak rzecz wa
, aby Czytelnik rozeznawa uczucia, natchnienia i pragnienia, które
rodzi si w nim.
Wreszcie mo emy korzysta z tych rozwa
tak e na zasadzie lektury duchowej. Nie
musimy wówczas czu si zobowi zani do regularnej modlitwy w oparciu o przedstawione
tre ci.
3
Rozwa ania pierwszego tygodnia nosz tytu Adamie, gdzie jeste ?, natomiast rozwa ania drugiego tygodnia
Daj Mi pi .