Augustyn Józef SJ Adamie gdzie jesteś Pierwszy tydzień

background image

J ó z e f A u g u s t y n S J

Adamie, gdzie jeste ?

IGNACJA SKA METODA MEDYTACJI

I. WARUNKI MODLITWY MEDYTACYJNEJ

1.

Bóg mówi w ciszy

2.

Ha as wspó czesnej cywilizacji

3.

Odpowiednie miejsce medytacji

4.

Potrzeba kierownictwa duchowego

5.

Zostaw wszystkie troski

II. METODA MEDYTACJI

1.

Przygotowanie do medytacji

2.

Trzy akty strzeliste poprzedzaj ce medytacj

3.

S owo Bo e zasadniczym ród em medytacji chrze cija skiej

4.

S owo Bo e zdolne os dzi my li serca

5.

Serdeczna rozmowa

6.

Refleksja po medytacji

7.

Powtórzenia medytacji

8.

Postawa cia a na modlitwie

W P R O W A D Z E N I A D O M E D Y T A C J I

III. WALKA JAKUBA Z ANIO EM

1.

Zosta sam jeden

2.

Ka dy z nas cierpi

3.

Pu mnie bo ju wschodzi zorza

4.

Wierno kobiety kananejskiej

5.

Jakie jest twoje imi ?

6.

ycie duchowe rozpoczyna si od nawrócenia wewn trznego

IV. MÓJ OBRAZ BOGA

1.

Do jakiego Boga ja si modl ?

2.

Panie, poka nam Ojca, a to nam wystarczy

3.

Moja fascynacja Bogiem

4.

Mi owa em Izraela, gdy jeszcze by dzieckiem

V. MOJE SERCE SI NIE PYSZNI

1.

Je eli si nie staniecie jak dzieci

2.

Nasz nie ad wewn trzny

3.

Rodzaje ludzkiej pychy

background image

VI. S UCHAJ IZRAELU

1.

Co jest najwa niejsze w naszym yciu?

2.

S uchaj Izraelu

3.

Pan Bóg jest nasz

4.

Pan Bóg jest jedyny

5.

Piramida warto ci naszego ycia

VII. B DZIESZ MI OWA PANA, BOGA SWEGO

1.

Mi owanie Boga

2.

Integralno w mi

ci Boga

3.

B

cie doskonali, jak Ojciec wasz niebieski

VIII. B DZIESZ MI OWA BLI NIEGO

1.

Kto jest moim bli nim?

2.

Drugie przykazanie konsekwencj pierwszego

3.

Mi

daje wolno

IX. B DZIESZ MI OWA SIEBIE SAMEGO

1.

Mi

siebie samego miar mi

ci bli niego

2.

Przyj cie swojego ycia jako daru mi

ci Boga

3.

Mi

siebie na równi z mi

ci bli niego

4.

yje we mnie Chrystus

5.

Nie ma wi kszego przykazania od tych dwóch

X. FASCYNACJA GRZECHEM

1.

Geniusz przewrotnej inteligencji u pocz tków grzechu

2.

Bezradno cz owieka w nami tno ci i w pokusie

3.

Zerwa a zatem owoc i da a swemu m owi

XI. ROZCZAROWANIE GRZECHEM

1.

G bia przyzywa g bi hukiem Twych potoków

2.

Skryli si przed Panem Bogiem

3.

Adamie, gdzie jeste ?

4.

Rozmowa z Jezusem ukrzy owanym

XII. ZGRZESZY EM WOBEC PANA

1.

Puste serce miejscem ludzkiego grzechu

2.

Grzech rodzi grzech

3.

Za lepienie w grzechu

4.

Misja proroka Natana

5.

Czemu zlekcewa

S owo Pana?

6.

W Jego ranach jest nasze zdrowie

background image

XIII. JAK WIELKIE JEST MI OSIERDZIE PA SKIE!

1.

Przegl d swych grzechów

2.

Wa

ci ko grzechów

3.

Do wiadczy w asnej ma

ci

4.

Kim jest Bóg, przeciwko któremu grzeszymy

5.

Okrzyk pe en zdziwienia i wielkiej mi

ci

XIV. OJCIEC WZRUSZY SI G

BOKO

1.

Przej cie od grzechu do mi osierdzia

2.

A gdy syn by jeszcze daleko...

3.

Ujrza go jego ojciec

4.

Wzruszy si g boko

5.

Wybieg naprzeciw niego

6.

Rzuci mu si na szyj i uca owa go

7.

W mi

ci licz si czyny a nie s owa

8.

Dwie r ce mi osiernego ojca

XV. SZYMONIE, SYNU JANA, CZY MI UJESZ MNIE?

1.

Wi ksza mi

w kontek cie wi kszej s abo ci

2.

Pa baranki moje

3.

Zasmuci si Piotr

4.

B dziesz dla Mnie cierpia

XVI. ZRÓBCIE WSZYSTKO, COKOLWIEK WAM POWIE MÓJ SYN

1.

Zaproszono tak e Jezusa

2.

Nie maj ju wina

3.

Czy to moja lub twoja sprawa, niewiasto?

4.

Zróbcie wszystko, cokolwiek wam powie mój Syn

5.

Praca cz owieka i moc Jezusa

6.

Czas wskazany przez Jezusa

XVII. SAKRAMENT POJEDNANIA

1.

Wychowanie do sakramentu pojednania

2.

Czym jest sakrament pojednania?

3.

Podej cie jurydyczne do spowiedzi

4.

Podej cie osobowe

5.

Podej cie prawne a podej cie osobowe do sakramentu pojednania

6.

Kap an znakiem

7.

al judaszowy a al piotrowy

8.

Kryteria dla odró nienia alu Piotra od alu Judasza

XVIII. RACHUNEK SUMIENIA

1.

Istota rachunku sumienia

2.

Modlitwa zwi zana z bólem

background image

3.

Propozycja rachunku sumienia

4.

Dzi kczynienie

5.

Wyznanie swoich s abo ci, niewierno ci i grzechów

6.

Powierzenie si z zaufaniem Bogu

R O Z W A

A N I A R E K O L E K C Y J N E

XIX. ROZWA ANIA O LUDZKICH UCZUCIACH

1.

Wej cie w nieuporz dkowane uczucia pocz tkiem nawrócenia

2.

Co to s uczucia?

3.

Sk d si bior nasze uczucia?

4.

Jak pracowa nad swoimi uczuciami?

5.

Ocena moralna uczu

6.

Opór wewn trzny

7.

Werbalizacja uczu

8.

B ogos awieni czystego serca

9.

Miejcie te same uczucia, co Jezus Chrystus

XX. ROZWA ANIA O L KACH

1.

S

Mu b dziemy bez l ku

2.

W mi

ci nie ma l ku

3.

Co to jest l k?

4.

Nie wiadoma obrona przed l kami

5.

Konsekwencje l ku

6.

Czego si boj ?

7.

Do wiadczenie l ku kryterium autentyczno ci wiary

8.

Jezus pogr ony w udr ce jeszcze usilniej si modli

XXI. WYCHOWANIE SEKSUALNE

1.

A Bóg widzia , e wszystko, co uczyni by o bardzo dobre

2.

Trzy wymiary ludzkiej seksualno ci

3.

Wychowanie seksualne

4.

Rozwój seksualny cz owieka

5.

Oddramatyzowa trudno ci seksualne

6.

Rozeznanie odpowiedzialno ci moralnej

7.

Poczucie winy i l k w mechanizmie napi cia seksualnego

8.

Dynamika napi cia seksualnego

9.

Akceptacja w asnej seksualno ci

XXII. KIEROWNICTWO DUCHOWE

1.

Có to za rozmowy prowadzicie ze sob w drodze?

2.

S uchanie

3.

Spotkanie

background image

XXIII. ROZEZNAWANIE DUCHOWE

1.

Potrzeba rozeznawania duchowego

2.

Trudno ci w rozeznawaniu duchowym

3.

Dzia anie z ego ducha

4.

Dzia anie dobrego ducha

5.

Rozeznawanie duchowe szukaniem woli Bo ej

XXIV.

REGU Y O ROZEZNAWANIU DUCHOWYM

1.

Dzia anie duchów u tych, którzy przechodz od grzechu miertelnego do grzechu miertelnego

2.

Dzia anie duchowe u tych, co usilnie post puj w oczyszczaniu si ze swoich grzechów

3.

Pocieszenie duchowe

4.

Strapienie duchowe

5.

Taktyka dzia ania z ego ducha

XXV. JAK KONTYNUOWA

WICZENIA DUCHOWNE?

1.

wiczenia szko

ycia wewn trznego

2.

Codzienny rachunek sumienia

3.

Przed

ona modlitwa osobista

4.

Praktyka rozeznawania duchowego

5.

Pog bia

ycie wspólnotowe

6.

Potrzeba cierpliwo ci dla duchowego wzrostu

7.

Pog bia nasze wi zi z innymi

8.

Nie da sobie odebra duchowych pragnie

JAK MO NA WYKORZYSTA PROPONOWANE ROZWA ANIA?

1.

Dla odprawienia pierwszego tygodnia

wicze

2.

Dla odprawienia pierwszego tygodnia w yciu codziennym

3.

Jako wprowadzenie do przed

onej modlitwy indywidualnej

background image

I. WARUNKI MODLITWY MEDYTACYJNEJ

1

1. Bóg mówi w ciszy

Wyciszenie wewn trzne oraz milczenie zewn trzne jest koniecznym warunkiem modlitwy
i ycia duchowego w ogóle. Modlitwa jest bowiem rozmow , w której najpierw jeste my
zaproszeni do s uchania tego, co Bóg do nas mówi. Modlitwa nie jest przede wszystkim
mówieniem cz owieka. Modlitwa jest najpierw otwieraniem si na S owo Boga. Bóg za
mówi w ciszy. Pismo w. stwierdza, i na ulicy Jego g osu nie us yszysz. I w

nie dlatego, e

Bóg mówi w ciszy, konieczne jest wyciszenie wewn trzne i milczenie zewn trzne. Bóg mówi
w ciszy
, poniewa nie gwa ci ludzkiej wolno ci. Krzyk jest wyrazem przemocy. Im

niejszy i cz stszy krzyk, tym wi ksza przemoc.

W

naszych relacjach mi dzyludzkich pojawia si nieraz wiele przemocy zwi zanej

z wywieraniem na siebie nawzajem presji poprzez podnoszenie g osu i krzyk. Próbujemy
wywiera nacisk psychiczny pos uguj c si ha

liwym i chaotycznym przemawianiem do

bli nich. Bóg natomiast nie pos uguje si krzykiem.

W milczenie zewn trzne i wyciszenie wewn trzne mo emy wej w pe ni tylko w wolno ci.
Je eli chcemy, aby milczenie, cisza mia y na nas pozytywny wp yw, musimy je przyj
dobrowolnie, w wolno ci. Nie da si bli niemu nakaza wyciszenia wewn trznego. Je eli
kogo zmusiliby my do milczenia zewn trznego, b dzie to niedobre milczenie, poniewa

dzie naznaczone pewn form przemocy. Stosowanie przemocy rodzi za

atwo bunt.

Wolno w

milczeniu zewn trznym oraz w

wyciszeniu wewn trznym jest jakim

szczególnym warunkiem modlitwy. Nasza modlitwa mo e rozwija si tylko w wielkiej
wolno ci. Wolno na modlitwie jest pewn — o ile tak mo emy powiedzie — przestrzeni
w ludzkim sercu, w któr Bóg wchodzi. Je eli cz owiek nie powierzy by swojej wolno ci,
swojej woli Bogu, modlitwa by aby niemo liwa.

2. Ha as wspó czesnej cywilizacji

Zwró my uwag , e wspó czesna cywilizacja charakteryzuje si bardzo mocnym
oddzia ywaniem na nas silnymi bod cami zewn trznymi. Bod ce te widoczne s cho by
w rodkach spo ecznego przekazu. S one nie tylko mocne, ale niekiedy wr cz brutalne.
W wielu programach istnieje ju nie tylko wiele krzyku i ha asu, ale ukazuje si tak e
przemoc fizyczn : zadawanie cierpienia, u miercanie, brutalne sceny seksualne.

Dlaczego rodki spo ecznego przekazu odwo uj si dzi do gwa towno ci, przemocy,
niekiedy nawet do perwersji? Dlatego, i cz owiek sta si niewra liwy na codzienne,
normalne bod ce
. Spokojnym, subtelnym opowiadaniem o ludzkim yciu, o ludzkiej mi

ci

nie mo na ju nikogo zachwyci . Takie bod ce wydaj si by ju

za s abe. Na takich

programach nie mo na ju

zrobi interesu. St d w

nie odwo anie si do przemocy

background image

i perwersji. Jan Pawe II w Li cie do Rodzin mówi, e pewne elementy naszej cywilizacji s
chore. Na pewno bardzo chore w naszej cywilizacji jest ukazywanie w rodkach spo ecznego
przekazu przemocy, brutalno ci, gwa tu, krzyku. Kiedy przez d

szy czas podlegamy

oddzia ywaniu takich w

nie mocnych obrazów, wówczas tracimy wra liwo . Nie jeste my

ju w stanie us ysze ani siebie samych, ani te drugiego cz owieka. Po prostu nie jeste my
w stanie s ucha .

Chorob naszych czasów jest niezdolno do s uchania. Nie umiemy siebie nawzajem

ucha , poniewa nosimy w sobie jaki wielki niepokój, który czyni nas niewra liwymi na

siebie samych i na bli nich. Wej cie w wyciszenie wewn trzne i milczenie zewn trzne w tej
sytuacji mo e okaza si czym bardzo trudnym; mo e okaza si wr cz do wiadczeniem
bolesnym. Je eli jeste my przyzwyczajeni do ci

ego krzyku i ha asu, wówczas staje si to

utrwalonym stylem ycia. I chocia styl ten nas m czy, to jednak nie umiemy si od niego
oderwa . Jest to wówczas pewna forma narkotyku, który codziennie za ywamy. Alkoholik
bywa wprawdzie udr czony nadu ywaniem alkoholu, nie umie jednak bez niego

. Kiedy

za usi uje zerwa z na ogiem, do wiadcza wielkiego g odu alkoholowego. Dla wielu z nas
wyciszenie wewn trzne i milczenie zewn trzne mo e by trudne. Jeste my bowiem nieraz
wr cz uzale nieni od ha

liwych d wi ków i obrazów naszej cywilizacji audiowizualnej.

W milczeniu zewn trznym i wyciszeniu wewn trznym ujawnia si to, kim naprawd
jeste my. Ujawnia si ca y d awiony do tej pory niepokój wewn trzny, zagubienie, poczucie

alu i krzywdy, wielkie poczucie winy, gniew czy wr cz agresja wobec innych, kompleksy

ni szo ci lub te nasze chore ambicje. Kiedy wchodzimy w g bsze wyciszenie wewn trzne
oraz milczenie zewn trzne, te i tym podobne uczucia dopadaj nas nieraz jak s py. W ciszy
ujawnia si wszystko to, co udaje nam si zdusi i zd awi poprzez krzyk, ha as, gwa towne
i silne prze ycia wywo ane sztucznymi d wi kami i obrazami.

Ogl da em kiedy polski film o

samotnej matce, kobiecie bardzo zagubionej

i znerwicowanej. Pami tam z niego jedn szczególn scen . W przyp ywie szczero ci kobieta
ta powiedzia a do swojej kole anki: Tak chcia abym wyjecha na dwa tygodnie, odpocz
gdzie w ciszy
. Kole anka za , która j dobrze zna a, odpowiedzia a jej: Ty w ciszy, dwa
tygodnie? Przecie ty pi

minut nie umiesz by sama.

Cz sto narzekamy na przepracowanie, przem czenie, na brak czasu. Jest to jednak tylko
pewien pozór narzekania. Mówi c bowiem nieco paradoksalnie, z naszym przepracowaniem
i przem czeniem jest nam nieraz bardzo dobrze. Z jednej strony narzekamy na przem czenie
i przepracowanie, a z drugiej strony za , kiedy mamy d

sz chwil nie wiemy, co z ni

zrobi . Zagospodarowanie wolnego czasu, który nagle spada nam z nieba, stanowi dla nas
nie raz powa ny problem. Cz sto nie umiemy wypoczywa , nie umiemy reflektowa nad
sob , nie umiemy spokojnie spotyka si z innymi, z Bogiem. Uciekamy w ogl danie
mocnych programów audiowizualnych, w tani lektur , w konsumpcj . Tak szybko nieraz

czy nas rozmowa z Bogiem, z lud mi, m czy nas g bsza refleksja nad swoim yciem.

Dla wielu z nas zapracowanie jest bardzo dobrym alibi, eby nie wej w siebie i nie
dowiedzie si , co w

ciwie nam jest, na co w

ciwie jeste my chorzy.

background image

Wej w cisz , to jednocze nie zrezygnowa z owego alibi. Wej w cisz to przesta si
oszukiwa . I w

nie dlatego dla wielu ludzi cisza mo e by trudna, a nawet bolesna. Szans

ciszy jest z jednej strony odkrycie prawdy o naszym ludzkim yciu, prawdy o ród ach
naszego niezadowolenia z siebie, z innych, prawdy o ród ach naszego zagubienia; z drugiej
strony za cisza jest szczególn okazj do szukania ratunku i wyj cia z naszej zagmatwanej
sytuacji yciowej.

Bóg przemawia w ciszy. Ustami proroka Ozeasza Jahwe oznajmia: chc j (oblubienic )
przyn ci , na pustyni j wyprowadzi i mówi jej do serca (Oz 2, 16)
. Na samym pocz tku
rekolekcji chciejmy prosi Boga o g bokie pragnienie wej cia w samotno serca, której
domaga si modlitwa. Pro my, aby my pozwolili si Bogu wyprowadzi na pustyni , by my
chcieli us ysze Jego G os.

Je eli rekolekcje te odprawiamy w wi kszej wspólnocie, wówczas atmosfera skupienia
i ciszy b dzie zale

od wszystkich; b dzie ona wzajemnym darem wszystkich dla

wszystkich. Mury domu nie mog ofiarowa nam milczenia. We wspólnocie wszyscy
wzajemnie mo emy sobie ofiarowa skupienie i cisz . Dar wyciszenia zewn trznego jest
delikatny, poniewa domaga si wr cz jednomy lno ci wszystkich cz onków wspólnoty.
Milczenie zewn trzne w

czasie wspólnotowego odprawiania rekolekcji jest wyrazem

wzajemnego szacunku do siebie, jest wyrazem braterskiej mi

ci oraz wiadectwem wiary.

3. Odpowiednie miejsce medytacji

w. Ignacy zach ca, aby na czas rekolekcji oddali si od przyjació i znajomych

i zamieszka w innym domu. Je eli nie jest to mo liwe, proponuje, aby przynajmniej na czas
skupienia rekolekcyjnego zmieni pokój mieszkalny (por. D, 20)

2

.

Aby móc wej w

przed

on modlitw medytacyjn trzeba koniecznie znale

odpowiednie miejsce; miejsce pe ne ciszy, w którym wielo bod ców zewn trznych nie
by aby przeszkod w skupieniu i koncentracji. Z pewno ci mo na modli si w ulicznym
gwarze. Mo na nawet robi

medytacj ulicznego gwaru. Takie do wiadczenie mo e by

jednak rzadkie i wyj tkowe.

Id tam, gdzie móg by by sam — podpowiada nam K. Tilmann — gdzie by ci nie
przeszkadzano, w miejsce które promieniowa oby pokojem ze wszystkiego, co ci otacza. By
mo e b dzie to twoje mieszkanie, ko ció . Kiedy znalaz

miejsce, które promieniuje

pokojem, zatrzymaj si w nim.

Odpowiednie miejsce do medytacji odnajdujemy z jednej strony poprzez przeczucie
wewn trzne, z drugiej strony za dzi ki do wiadczeniu. Niekiedy trzeba spróbowa modli
si w ró nych miejscach, aby poprzez porównanie i praktyk móc wybra to, które naj atwiej
wprowadza nas w

atmosfer wyciszenia, skupienia i

pokoju. Swojego miejsca dla

przed

onej modlitwy trzeba nam nieraz z cierpliwo ci szuka przez d

szy czas.

background image

4. Potrzeba kierownictwa duchowego

Istotnym elementem rekolekcji ignacja skich s rozmowy indywidualne z kierownikiem
duchowym. Celem tych rozmów nie jest z pewno ci jakakolwiek forma kontroli, nacisku
psychicznego czy te paternalistycznie rozumianej opieki duchowej. Ignacy Loyola swoim
do wiadczeniem podkre la wielk potrzeb wolno ci, hojno ci i zaanga owania w yciu
duchowym. Je eli metoda ignacja ska okazuje si by dla wielu osób tak bardzo skuteczn ,
to tylko dlatego, i odwo uje si ona do ich ludzkiej wolno ci, do ich szlachetno ci i wielkich
pragnie duchowych. To one w

nie staj si

ród em ofiarnego zaanga owania

w porz dkowanie swojego ycia oraz w szukanie i znajdowanie woli Bo ej.

ównym celem kierownictwa duchowego w

rekolekcjach jest obiektywizacja

do wiadczenia wewn trznego. W rozmowach indywidualnych przygl damy si sobie jak
w lustrze, rozeznajemy autentyczno naszego s uchania S owa Bo ego oraz naszego
otwarcia na nie. W cz owieku prowadz cym ycie duchowe daj si bowiem s ysze ró ne

osy: nie tylko g os Boga, natchnienia Ducha wi tego, ale tak e natchnienia w asnych

ludzkich nami tno ci oraz natchnienia z ego ducha. Poniewa w czasie rekolekcji b dziemy
z wi kszym wysi kiem pracowa duchowo, dlatego te wi ksza b dzie intensywno tych

osów. Ta w

nie wi ksza intensywno

osów i natchnie domaga si z naszej strony

szczególnie uwa nego rozeznania duchowego.

Rozmowa z kierownikiem duchowym s

y przede wszystkim nam samym. Kierownik

duchowy pe ni jedynie rol s

ebn . Winien tylko pomaga w rozwijaniu si relacji

pomi dzy odprawiaj cym

wiczenia duchowne a Bogiem. Nie jest on zasadniczym punktem

odniesienia dla rekolektanta. Zasadniczym punktem odniesienia dla odprawiaj cego
rekolekcje jest sam Bóg.

Nierzadko zdarza si , i w czasie

wicze duchownych pierwszego tygodnia rekolektant

spontanicznie powraca do swojej, nieraz bardzo bolesnej przesz

ci, powraca do wielu

zranie i zagubie

yciowych. W tych trudnych chwilach rekolekcyjnych nie powinien

jednak pozosta sam. Wypowiedzenie bolesnych do wiadcze

yciowych przed

kierownikiem duchowym jest pewnym przygotowaniem, aby wypowiada je tak e
z zaufaniem i z wielk wolno ci wewn trzn przed samym Bogiem. Idea kierownictwa
duchowego zak ada, i

yczliwe przyj cie i akceptacja kierownika stanie si znakiem

bezwarunkowej akceptacji i mi

ci samego Boga. Kiedy zaczynamy wypowiada , opisywa

nasze wewn trzne prze ycie, sami zaczynamy je lepiej rozumie . Ju samo wypowiedzenie
naszych do wiadcze wewn trznych przed drugim sprawia, i one si krystalizuj , okre laj
i przybieraj jakby inny kszta t.

O czym konkretnie winni my rozmawia na spotkaniach z kierownikiem duchowym
w czasie rekolekcji ignacja skich? Po prostu o tym, co aktualnie prze ywamy na modlitwie.
O rodz cych si uczuciach, my lach, natchnieniach. W pierwszych rozmowach mo emy
krótko przedstawi si i podj nasze najtrudniejsze problemy, które chcieliby my podda
dzia aniu S owa Bo ego oraz rozeznaniu kierownictwa duchowego. Mo emy zacz

od tego,

co jest dla nas najtrudniejsze, o czym najtrudniej by oby nam powiedzie ; mo na zacz

background image

o tego, co nas najbardziej upokarza, zawstydza w naszej w asnej wiadomo ci. Mogliby my
w ten sposób przezwyci

l k o siebie oraz poczucie zagro enia. Ale podobnie jak

rekolekcyjne milczenie, tak równie i kierownictwo duchowe domaga si naszej pe nej
wolno ci wewn trznej oraz g bokiego przekonania o jego s uszno ci dla naszego ycia
duchowego.

Nie nale

oby jednak rozpoczyna bardzo szczerych rozmów na si , jakby wbrew w asnej

wolno ci. Je eli bowiem otwieraliby my si

na si , wówczas mogliby my si poczu

wewn trznie upokorzeni i zawstydzeni. Wszystko, co robimy w yciu duchowym posiada
warto tylko wtedy, kiedy jest dokonywane pod wp ywem wolno ci i hojno ci wewn trznej.
Je eli w kierownictwie duchowym boimy si bardzo mówi o sobie, wówczas przed pe nym
otwarciem si nale

oby modli si o otwarto , szczero i ducha wiary, który pozwoli nam

w kierowniku duchowym dostrzec dzia anie Chrystusa. To On bowiem przede wszystkim
proponuje nam pomoc w ramach wspólnoty Ko cio a.

Z tej w

nie otwarto ci, szczero ci i wiary na modlitwie spontanicznie zrodzi si tak e

szczero i otwarto w kierownictwie duchowym. Praktyka pokazuje, i osoba, która
naprawd szczerze modli si o pokonanie l ków i o otwarcie w

wiczeniach duchownych,

stosunkowo szybko otrzymuje t

ask . Wielka modlitwa rekolekcyjna zwi zana

z

wiczeniami duchownymi nie jest bowiem tylko nasz

osobist prac . Jest to równie

wielka praca Boga w nas. Przecie nie tylko nam zale y, aby pokona nasze problemy i l ki.
Na tym zale y tak e Bogu, który nad nami nieustannie czuwa i nas prowadzi. Jemu tak e
bardzo zale y na naszym otwarciu si przed Nim. Nasze otwarcie przed przedstawicielem
Ko cio a jest symbolem otwarcia si przed samym Bogiem. Mo emy wi c modli si

owami: Panie Jezu, nie tylko mnie zale y na Twojej mi

ci, ale tak e Tobie zale y na mojej

mi

ci. Daj mi ask szczero ci i otwarcia na Twoje S owo. Przekonanie wewn trzne, e

Bóg pracuje w

nas, mo e by

ród em wielkiej odwagi w

ca ym do wiadczeniu

rekolekcyjnym, tak e w rozmowach indywidualnych.

Je eli w czasie rekolekcji rodz si jakie szczególne uczucia wobec kierownika duchowego,
które nam przeszkadzaj , wówczas w

wielkiej wolno ci wewn trznej mo emy je

wypowiedzie , by rozezna ich ród o. Takie zwerbalizowanie uczu potrzebne jest
szczególnie wówczas, kiedy nie daj nam spokoju, nieustannie przeszkadzaj c w modlitwie.

5. Zostaw wszystkie troski

Ignacy jest wiadom, e owocno modlitwy zale y nie tylko od milczenia zewn trznego, od
rozmów z kierownikiem, od dobrego miejsca, ale przede wszystkim od postawy serca
ludzkiego. Wa nym warunkiem, jaki Ojciec Ignacy stawia przed cz owiekiem pragn cym
odprawi

wiczenia duchowne, jest troska o wewn trzne uwolnienie si od wp ywu

zewn trznego rodowiska. Rekolektant — stwierdza Ignacy — post pi w wiczeniach tym
wi cej, im bardziej od czy si od wszystkich przyjació i od wszelkiej troski doczesnej
. K.
Tilmann doradza: Uwolnij si , zostaw wszelkie troski, obowi zki, wysi ek, po piech oraz
aktywno . I jeszcze bardziej uwolnij si od niepokoju, dyskusji wewn trznych, my li,
projektów, wszystkich planów dzia ania. Im bardziej uwolnisz si od tego wszystkiego, tym

background image

bardziej uwolnisz si od siebie samego i zanurzysz si w medytacj . Uwolnienie si od
codziennych trosk pozwala rekolektantowi z tym wi ksz dyspozycyjno ci i hojno ci

Bogu w ofierze ca sw wol i wolno , aby Boski Jego Majestat tak jego osob , jak

i wszystkim, co posiada, pos ugiwa si wedle naj wi tszej woli swojej ( D, 5). Mówi c
innym j zykiem, pokój wewn trzny oraz uwolnienie si od tego, co zajmuje nasz

wiadomo , konieczne jest, aby móc s ucha S owa Bo ego.

Przyst puj c do porz dkowania swojego ycia oraz do szukania i znajdowania woli Bo ej
w

wiczeniach duchownych nie mo emy rozpoczyna jednak od autoanalizy naszych

niepokojów i naszych problemów. Nie mo emy te odwo ywa si najpierw do naszych
ludzkich sposobów i metod. Rozpoczynaj c modlitw od siebie i swoich problemów
ryzykujemy, i znajdziemy w

nie swoje w asne rozwi zania. P. van Breemen, znany

rekolekcjonista w Europie Zachodniej i w Stanach Zjednoczonych, na pocz tku udzielanych
przez siebie rekolekcji zach ca rekolektantów, aby problem, z którym przyjechali, schowali
do szafy. Rozwa ane S owo Bo e samo nam poka e, w którym dniu rekolekcji i w jaki
sposób go wyci gn .

Nasze problemy, którym pragniemy stawi czo a, w wietle S owa Bo ego zwykle wygl daj
inaczej. Nierzadko te rozwi zanie, w wietle S owa, staje si oczywiste i proste. Innym
razem problem znika. Bywa jednak i tak, i rekolektant do wiadcza, e jego problem jest
o wiele powa niejszy ni s dzi i przypuszcza . Ten za , który przywióz z sob , okazuje si
by jedynie substytutem g bszego problemu, którego do tej pory nie umia lub te nie chcia
dostrzec. Nie jeste my w stanie odkry istoty naszych problemów bez o wietlenia ich

owem Bo ym. Dzi ki S owu Bo emu odkrywamy tak e, i nasze problemy nie s ju tylko

nasze, ale e staj si tak e problemami Pana Boga. Rozwi zujemy je bowiem z Nim i dzi ki
Niemu.

Owocno

wicze duchownych jest wi c ci le uzale niona od naszej wolno ci

wewn trznej oraz od otwarto ci i hojno ci wobec Boga. Przyst pienie do rekolekcji
w postawie zamkni cia, duchowego sk pstwa, bez g bokiego zaanga owania si i ofiarno ci
mog oby uniemo liwi osi gni cie po

danego owocu.

1

Rozwa ania nr I, III — por. J. Augustyn, Duch wspomaga s abo nasz , Wydawnictwo M, Kraków 1994.

Rozwa ania nr II, IV, V, X–XIV, XVII–XIX, XXI, XXIII, XXIV — por. J. Augustyn, Ojciec wzruszy si g boko,
Wydawnictwo WAM, Kraków 1991. Rozwa ania nr VI–IX — por. J. Augustyn, Jak szuka i znajdowa wol
Bo ,
Wydawnictwo M, Kraków 1993. Rozwa anie nr XV — por. J. Augustyn, Rabbi, gdzie mieszkasz?,
Wydawnictwo M, Kraków 1993. Rozwa anie nr XXII — por. J. Augustyn, Praktyka kierownictwa
duchowego,
WydawnictwoM,Kraków1993.

2

w. Ignacy Loyola,

wiczenia duchowne (= D), WAM, Kraków 1991.

background image

II. METODA MEDYTACJI

1. Przygotowanie do medytacji

Ka

medytacj w rekolekcjach poprzedzamy osobistym przygotowaniem. Jest ono wa nym

elementem szko y modlitwy, któr proponuje nam Ignacy Loyola w

wiczeniach

duchownych. Nieraz d ugimi latami modlimy si powierzchownie tylko dlatego, e do
spotkania z Bogiem przyst pujemy nie przygotowani, wchodzimy w modlitw jakby prosto
z ulicy.

Nierzadko zdarza si , e cho szczerze szukamy g bszej modlitwy, nieraz ca ymi latami
modlimy si do powierzchownie. Mamy np. pó godziny czasu na modlitw . Bierzemy jaki
tekst biblijny, zaczynamy go czyta i analizowa z ca szczero ci i z wysi kiem
wewn trznym. Budzi si w nas pewne wewn trzne do wiadczenie. Ale w tym momencie,
kiedy zaczyna rodzi si jakie prze ycie, jeste my najcz ciej zmuszeni przerwa modlitw ,
poniewa nasz czas si ju sko czy . Modlitwa, je eli ma by pog biona, winna by
uprzednio przygotowana. Modlitwa poranna b dzie bardzo owocna, je eli zostanie
przygotowana wieczorem. Jednym z wielkich owoców rekolekcji, które odprawiamy, mo e
by odkrycie przygotowania do modlitwy, jako wa nego warunku dobrego spotkania
z Bogiem.

A oto konkretna propozycja bezpo redniego przygotowania si do modlitwy. Zaproponowany
tekst do medytacji czytamy kilka razy ró nymi metodami.

Pierwsza metoda. Wybrany tekst czytamy w sposób ci

y, zdanie po zdaniu. Warto t

metod przeczyta proponowany fragment biblijny dwa lub trzy razy. W ten sposób dobrze
poznajemy najpierw perykop biblijn .

Druga metoda czytania. Za drugim razem czytamy tekst wolniej, zatrzymuj c si krótko po
ka dym zdaniu lub nawet fragmencie zdania. W tym sposobie czytania nie chodzi ju tylko
o to, by poznawa tre , ale tak e j smakowa . w. Ignacy zauwa a, e nie obfito wiedzy
nasyca dusz , ale wewn trzne smakowanie ( D, 2).

I wreszcie trzecia metoda czytania. W tej metodzie zatrzymujemy si w dowolnym miejscu
tekstu dowoln ilo czasu. Trwamy w wybranym zdaniu, s owie, my li tyle czasu, ile
potrzebujemy. Próbujemy w ten sposób uchwyci to, co nas najbardziej uderza, co przyci ga
nasz uwag . Mog zatrzyma si na tym, co mi si podoba, budzi moj rado , nadziej ,
entuzjazm; warto te zatrzyma si w tych miejscach, które budz mój opór i sprzeciw.

Podczas przygotowania mo emy sobie pewne zdania, s owa, odczucia i my li wypisa ,
podkre li , zatrzyma si na nich. Do wiadczenie pokazuje, i takie przygotowanie wymaga
oko o 15 — 20 minut. Nie powinni my si spieszy podczas przygotowania modlitwy.

background image

Na zako czenie przygotowania do medytacji warto skorzysta tak e z obrazu ci le
dostosowanego do tematu medytacji. Obraz ten mo emy ogl da przez kilka minut. Mo na
te korzysta z podk adu muzycznego. Kontemplowanie obrazu ma na celu pobudzenie
wyobra ni, a przez ni ca ej sfery emocjonalnej (serca) i zapobieganie w ten sposób
zbytniemu intelektualizowaniu na modlitwie. Modlitwa Ko cio a Wschodniego, jak wiemy,

adzie wi kszy nacisk na dzia anie

wyobra ni i serca i

jest ci le zwi zana

z kontemplowaniem ikony. Korzystanie z obrazu w rekolekcjach odprawianych samotnie
mo e by nieco trudniejsze. Jest ono jednak mo liwe, o ile rekolektant sam przygotuje sobie
wcze niej odpowiednie obrazy. W

wiczeniach duchownych odprawianych w grupach

zorganizowanych, np. w domach rekolekcyjnych, odpowiedni obraz wraz z muzyk mo e
proponowa rekolekcjonista.

2. Trzy akty strzeliste poprzedzaj ce medytacj

Ignacja ska metoda medytacji, któr proponujemy, jest prost modlitw , w której obecne s
wszystkie najwa niejsze elementy duchowo ci chrze cija skiej. Na rozpocz cie medytacji
Ignacy proponuje trzy krótkie akty strzeliste, które s jakby wej ciem do namiotu spotkania
z Bogiem.

Pierwszy akt strzelisty jest krótk pro

o prawo intencji, o wewn trzn uczciwo na

modlitwie. w. Ignacy zach ca, by prosi o ask , aby wszystkie moje zamiary, decyzje i czyny
by y skierowane w sposób czysty do s

by i chwa y Jego Boskiego Majestatu ( D, 46);

prosi , by ca a moja modlitwa by a skierowana ku Bogu. Jezus przestrzega nas przed
fa szyw modlitw , w której istnieje przede wszystkim odniesienie do naszych ludzkich
potrzeb i pragnie , natomiast brakuje odwo ania si do Boga i Jego S owa. Klasycznym
przyk adem
fa szywej modlitwy w Ewangelii jest modlitwa faryzeusza w wi tyni, podczas
której przemawia on bardziej do siebie samego ni do Boga. Poniewa nie szuka Boga i Jego
sprawiedliwo ci, ale jedynie w asnej ludzkiej chwa y, wyszed ze wi tyni

nie

usprawiedliwiony (por. k 18, 10–14).

Drugi akt strzelisty dotyczy obrazu, który ma nam towarzyszy w czasie modlitwy. Obraz ten
ma by pewn pomoc we w czeniu w modlitw naszej wyobra ni. w. Teresa Wielka
stwierdza, e dwie w adze w cz owieku, pami i wyobra nia, przeszkadzaj nam najbardziej
w modlitwie. Nie nale y jednak z nimi walczy , ale jedynie w czy je w proces modlitwy;
zaanga owa je w dialog z Bogiem dostarczaj c im pokarmu. Je eli mamy mo no
kontemplacji obrazu, o której wspominali my wcze niej, zaanga owanie naszej wyobra ni
w modlitw mo e by nieco atwiejsze.

Trzeci krótki akt strzelisty dotyczy pro by o

owoc medytacji. Pro ba powinna by

odpowiednia do przedmiotu medytacji. Je eli np. medytacja jest o zmartwychwstaniu,
[trzeba] prosi o rado z Chrystusem radosnym; je eli jej przedmiotem jest m ka, [trzeba]
prosi o ból, zy i cierpienie z Chrystusem cierpi cym
( D, 48). Istot

ycia duchowego — od

naszej ludzkiej strony — s g bokie pragnienia i d enia. Je eli nie by oby w nas tych

bokich pragnie i t sknot, nie by oby te prawdziwego ycia duchowego. Przed ka

modlitw pytamy si wi c, jakimi pragnieniami kieruje si nasza modlitwa. Nasze

background image

modlitewne spotkania z Bogiem bywaj nieraz p ytkie, poniewa nie s motywowane
najpierw g bokimi d eniami, ale przede wszystkim poczuciem obowi zku, poczuciem
winy, l ku, ludzkimi wzgl dami.

Czego chc , czego pragn ? O co mi naprawd chodzi? Dlaczego rozpoczynam to szczególne
do wiadczenie?
— s to wa ne pytania na pocz tku tych rekolekcji. Chciejmy sobie

wiadomi , i w czasie rekolekcji Bóg oka e si hojnym na miar naszych pragnie . Wielkie

pragnienia b

ród em wielkich darów Bo ych, ma

naszych pragnie mo e zniweczy

hojno Boga w naszym yciu. Bóg ka demu z nas daje tyle, na ile si przed Nim otwiera.
Je eli b dziemy prosi o wiele, Bóg udzieli nam wiele.

Jest rzecz wa

, aby nasza modlitwa by a prawdziwa. Trzeba wi c przedstawia Bogu

pragnienia, które w nas odnajdujemy. Na modlitwie nie tyle trzeba by najpierw pi knym, ile
raczej prawdziwym. Jeste my pi kni przed Bogiem w

nie wtedy, kiedy jeste my prawdziwi.

Na modlitwie nie trzeba udawa pragnie , ale przedstawia te, które mamy i prosi o ich
pog bienie i utrwalenie. Je eli nie posiadaliby my wielkich pragnie , wówczas t nasz
sytuacj winni my przedstawi Bogu prosz c o pragnienie pragnie . Nasze duchowe
pragnienia s nie tylko owocem naszego wysi ku. S one tak e owocem aski. Bóg daje
wielkie pragnienia. Dzi ki pro bie o owoc rozmy lania mo emy rozwija i piel gnowa nasze
duchowe pragnienia.

3. S owo Bo e zasadniczym ród em medytacji chrze cija skiej

Mistrzowie medytacji z regu y nie bardzo chc mówi o tym, czym jest medytacja i co chce
ona osi gn

, wskazuj raczej na konieczno jej uprawiania. Pouczaj , e samo mówienie

o

do wiadczeniu nie jest równoznaczne z

byciem cz owiekiem do wiadczonym (H.

Waldenfels). Samo mówienie o metodzie medytacji nie wprowadza nas jeszcze w jej
do wiadczenie. Jest to jedynie opis zewn trzny tego, co mo e dopiero sta si naszym
udzia em, je eli rozbudzaj c w nas duchowe pragnienia dostosujemy si wiernie do
wskazówek przekazanej nam metody.

Istot medytacji ignacja skiej, a tak e istot chrze cija skiej modlitwy, jest doprowadzenie
do rzeczywistego spotkania S owa Bo ego z yciem cz owieka w ca ej jego przesz

ci,

tera niejszo ci i przysz

ci. W medytacj wnosimy nie tylko to, jacy jeste my w czasie

tera niejszym, ale tak e ca swoj przesz

i przysz

. Cz owiek wchodzi w medytacj

w sposób integralny.

Jedn z pierwszych rzeczy, na któr winni my zwróci uwag w medytacji, jest potrzeba
autentycznego s uchania S owa Bo ego, obiektywnego patrzenia na medytowan

histori

D, 2). Cz owiek wchodz cy w medytacj winien u wiadomi sobie niebezpiecze stwo

odczytywania S owa Bo ego poprzez w asne, najcz ciej nieu wiadomione oczekiwania, l ki
i potrzeby. W medytacji os dzamy nie S owo Bo e, ale w asne ycie w wietle S owa. Istnieje
ci ka choroba
— pisze P. Antoine — na któr cierpimy wszyscy: jest to przerost s dzenia.
Posiadamy pasj wydawania s dów. Jeste my spokojni tylko wówczas, je li udaje nam si
sprowadzi ka

rzecz do jednej tylko kategorii dobra lub z a. Pierwsz konsekwencj tej

background image

choroby jest trzymanie si na uboczu i ocenianie wszystkiego z góry. Drug konsekwencj jest
zniekszta cenie poznania a przez to zniekszta cenie tak e i dzia ania
. Je eli nie widzimy
u siebie tej tendencji do przesadnego oceniania wszystkiego wokó nas, to w medytacji
mo emy atwo przyj

niepokorn postaw patrzenia z góry na prawd S owa Bo ego. Grozi

nam wówczas manipulowanie S owem Bo ym.

Inne niebezpiecze stwo, przed którym stoimy w medytacji, to zatrzymanie si przede
wszystkim na p aszczy nie intelektualnej. W naszej mentalno ci zachodniej, w której intelekt
odgrywa wielk rol , intelektualizacja w medytacji nie jest rzadko ci . Rozmawiaj c
z osobami uprawiaj cymi d

sz modlitw my ln odnosi em wra enie, e ich modlitwa jest

nieraz przede wszystkim my leniem. Po okresie zapa u, entuzjazmu, szybko jednak czuj si
zm czone tym my leniem na modlitwie. Rodzi si wówczas potrzeba wielu tre ci religijnych,
aby ubogaci medytacyjne my lenie. Je eli takie osoby nie odkryj sfery serca, to z czasem
porzucaj d

sz modlitw medytacyjn nabieraj c nawet do niej pewnego urazu.

uchanie prawdy S owa Bo ego wi e si nie tyle z intensywnym, aktywnym my leniem, ile

raczej z pewn

pasywno ci ; chodzi raczej o poddanie si dzia aniu S owa Bo ego, ni

o samo dzia anie cz owieka. Pytania, które cz owiek medytuj cy stawia sobie szukaj c
prawdy S owa, nie powinny by spekulatywne. Prosta, d

sza koncentracja poprzedzona

wewn trznym wyciszeniem jeszcze przed modlitw , sprawia, i nasza uwaga spontanicznie
zwróci si ku pewnym konkretnym tre ciom, zawartym w jednym s owie, zdaniu czy my li.
Rodz si wówczas pewne uczucia wobec tych tre ci, uczucia, które nie s zale ne od naszej
woli. Niektóre tre ci mog przyci ga cz owieka medytuj cego, inne mog budzi jego
wewn trzny opór. W medytacji trzeba nam zatrzymywa si zarówno na tym, co budzi nasze
reakcje pozytywne: entuzjazm, nadziej , pokój wewn trzny, jak i na tym, co budzi nasz
wewn trzny sprzeciw, opór, uczucia znu enia, nudy i inne uczucia negatywne. Rodzenie si
uczu negatywnych w medytacji jest dobrym objawem, stanowi bowiem znak, i S owo Bo e
dotyka w nas miejsc najbardziej zranionych, nieuporz dkowanych, których mo e sobie
w yciu jeszcze nie u wiadomili my. Kiedy cz owiek wchodzi w medytacj , ujawnia si
z ca moc przyt umiony dotychczas niepokój wewn trzny, brak uporz dkowania, wina
i po danie, strach i opór, wielorakie formy przywi zania i zniewolenia. Cz owiek prze ywa
wówczas swoje Ja, które kryje si zwykle na co dzie za mask cz owieka poczciwego
(H.
Waldenfels).

4. S owo Bo e zdolne os dzi my li serca

wiadome przyj cie reakcji emocjonalnej, która budzi si w nas pod wp ywem s uchania

Prawdy S owa prowadzi nas do prawdy o naszym yciu. S owo Bo e nie tylko potwierdza
nasze dobre pragnienia, decyzje i czyny, które s zgodne z wol Bo , ale tak e os dza nas;
ukazuje nam zasadnicze rozdarcie istniej ce pomi dzy tym, kim powinni my by zgodnie
z Bo ym planem, a tym kim jeste my w rzeczywisto ci z powodu grzechu. ywe bowiem jest

owo Bo e, skuteczne i ostrzejsze ni wszelki miecz obosieczny, przenikaj ce a do

rozdzielenia duszy i ducha, stawów i szpiku, zdolne os dzi pragnienia i my li serca (Hbr 4,
12). W Apokalipsie

wiadek wierny i prawdomówny mówi Ko cio owi w Laodycei: Ja

wszystkich, których kocham karc i wicz . B

wi c gorliwy i nawró si ! (Ap 3, 19).

background image

W medytacji winni my z jednej strony spontanicznie przyjmowa prawd S owa Bo ego
i uczucia, które ono w nas budzi, ale z drugiej strony trzeba nam wykaza si wielk
aktywno ci w badaniu i ocenianiu naszego ycia. S owo Bo e — o ile otwieramy si na jego
prawd — ujawni wszystkie zamys y naszego serca oraz ich wp yw na nasze wiadome
i nie wiadome reakcje, na nasz sposób my lenia i warto ciowania, na nasze wybory i czyny
z nimi zwi zane. Odkrywanie naszych najg bszych zamys ów serca, szczególnie wówczas,
gdy utar y si w nas od dawna zak amane sposoby reagowania, my lenia i post powania,
kiedy poddali my si

zadziwiaj cej i niesamowitej ludzkiej sk onno ci do fa szerstw

moralnych (K. Rahner), mo e by procesem bardzo bolesnym, przeciwko któremu budzi si

dzie w nas bunt, opór wewn trzny i sprzeciw. Gdyby my nie dostrzegli tego buntu,

gdyby my nie rozpocz li z pokor szuka jego róde , atwo popadliby my w stan smutku
i depresji. W psychologii znane jest poj cie oporu, który rodzi si w cz owieku, kiedy
ods ania si jego zachowania i postawy dotychczas nieu wiadomione. Na opór wewn trzny,
który rodzi si wobec S owa Bo ego ods aniaj cego swoist t pot (K. Horney) serca, trzeba
nam patrze nie tylko z punktu widzenia psychologicznego, ale przede wszystkim z punktu
widzenia duchowego. Opór wobec S owa Bo ego z czony z ow

niesamowit ludzk

sk onno ci do fa szerstw moralnych jest wpisany w nasz zranion grzechem osobowo .

w. Pawe mówi, e d no cia a wroga jest Bogu, nie podporz dkowuje si bowiem Prawu

Bo emu, ani nawet nie jest do tego zdolna (Rz 8, 7). Jan Pawe II w encyklice Dominum et
vivificantem
nawi zuj c do tego Paw owego tematu walki cz owieka cielesnego
z cz owiekiem duchowym pisze:

owa w. Paw a pozwalaj nam pozna i ywo odczu

wielko owego napi cia oraz walki, jaka toczy si w cz owieku pomi dzy otwarciem wobec
Ducha wi tego a oporem i sprzeciwem wzgl dem Niego, wzgl dem Jego zbawczego daru. Te
przeciwstawne czynniki czy bieguny, to od strony cz owieka jego ograniczono i grzeszno
— newralgiczny punkt jego rzeczywisto ci psychologicznej i etycznej, a od strony Boga —
tajemnica Daru: owo nieustanne udzielanie si

ycia Bo ego w Duchu wi tym. Kto

zwyci y? Ten, który potrafi przyj

Dar (Jan Pawe II, Dominum et vivificantem, 55).

wiadomo , e zwyci stwo

no ci cia a w cz owieku jest mo liwe tylko dzi ki przyj ciu

Daru, otwiera nas na dialog z Bogiem.

5. Serdeczna rozmowa

w. Ignacy zach ca do wielkiej szczero ci i otwarto ci w naszym dialogowaniu z Bogiem

w medytacji. Rozmow ko cow , ujmuj c j trafnie, nale y odby tak, jakby przyjaciel mówi
do przyjaciela, albo s uga do pana swego, ju to prosz c o jak

ask , ju to oskar aj c si

przed Nim o jaki z y uczynek, ju to zwierzaj c Mu si ufnie ze swoich spraw i prosz c Go
w nich o rad . Na ko cu odmówi Ojcze nasz
( D, 54).

Zasadnicza tre dialogu wy ania si ze spotkania S owa Bo ego z naszym yciem. Dialog ten
nie musi zawsze by cichym i uleg ym b aganiem, podnios ym wielbieniem, radosnym
dzi kczynieniem. Mo e on by tak e bolesnym krzykiem. Cz owiek medytuj cy na laduj c
Psalmist lub Jezusa w Ogrójcu mo e wypowiada z odwag ca y swój ból wewn trzny,
cierpienie. Przyjacielowi mówi si zawsze prawd , nawet je eli jest ona bardzo trudna
i bolesna. Dialog jest wymian , jest przyjmowaniem mi

ci i dawaniem na ni odpowiedzi.

W samym przyjmowaniu znajduje si ju odpowied .

background image

Dzia anie Boga jest zawsze uwarunkowane ludzk wolno ci . Wolno bowiem jest jedynym
miejscem
w cz owieku, do którego nikt nie ma dost pu — nawet sam Bóg. Istot
medytacyjnego dialogu z Bogiem jest wolne oddawanie Mu tego jednego miejsca do Jego
ca kowitej dyspozycji.

Ta w

nie wolno wobec siebie samego oraz oddanie si Bogu staje si

ród em wielkiej

przejrzysto ci wewn trznej. Przyjmuj c S owo Bo e cz owiek otrzymuje niezwyk zdolno
przenikania rzeczywisto ci wiata na podobie stwo przenikania samego Boga. Dla cz owieka
medytuj cego nic nie jest ju p ytkie i powierzchowne, wsz dzie bowiem otwiera si przed nim
przepastna perspektywa; dlatego kroczy on poprzez istnienie i poprzez wiat (...) jako ten,
który widzi
(J. B. Lotz). W

nie ta przejrzysto wewn trzna i zdolno

widzenia otwiera

medytuj cego na Chrystusa i uzdalnia go do kontemplacji Jego Osoby, ycia, nauki, mierci
i Zmartwychwstania.

6. Refleksja po medytacji

Po sko czonym wiczeniu przez kwadrans, siedz c lub chodz c, zbadam, jak mi si powiod a
ta kontemplacja lub rozmy lanie. Je li le, zbadam przyczyn tego, a tak poznawszy
przyczyn , b

owa za to, chc c si poprawi w przysz

ci. A je li dobrze, podzi kuj

Bogu, Panu naszemu, i nast pnym razem b

si trzyma tego samego sposobu ( D, 77).

W medytacji cz owiek winien podda si dobrze rozumianej spontaniczno ci. Polega ona
przede wszystkim na otwarciu si na dzia anie Ducha wi tego, który wieje tam, gdzie chce (J
3, 8). Podczas modlitwy nie powinni my zbytnio obserwowa siebie pytaj c si , czy nasza
modlitwa jest zgodna z metod , której si uczymy. Stopniowe zapominanie o stosowanej
metodzie, rezygnacja z odczuwania przyjemno ci modlitwy pozwalaj dopiero skoncentrowa
si ca ym sercem na dialogu z Bogiem, który jest centrum medytacji. Dopiero po medytacji
winni my zreflektowa nad nasz postaw i naszymi prze yciami na modlitwie. W pytaniu:
jak mi si powiod a medytacja? w. Ignacy ka e nam bardziej odwo

si do spontanicznego

odczucia sumienia ni do analizy intelektualnej odbytego czasu modlitwy. Sumienie daje
cz owiekowi ogólne poznanie jego zaanga owania na modlitwie, wysi ku i ofiary z ni
zwi zanej oraz hojno ci wobec Boga; sumienie spontanicznie pochwali lub zgani
medytuj cego.

Od ogólnego odczucia trzeba przej do konkretów i zbada przyczyn tego, e medytacja
powiod a mi si

le lub dobrze. W refleksji nad medytacj mo emy zadawa sobie dwa

rodzaje pyta . Pierwszy dotyczy osobistego zaanga owania na modlitwie: wyciszenia
wewn trznego, rozbudzania w

sobie hojno ci wobec Boga, wierno ci proponowanej

metodzie. Pytania te dotycz tego wszystkiego, na co mamy wp yw. Drugi rodzaj pyta
dotyczy wewn trznych odczu , porusze , na które nie mamy bezpo redniego wp ywu, ale s
nam one dane, np.: Jakim Bóg mi si wyda ? Co dzia o si we mnie? Co mnie szczególnie
uderzy o? Jak si czu em podczas modlitwy? Co Bóg stara mi si w tym wszystkim
powiedzie ? Czy jest jaki punkt, do którego powinienem wróci w nast pnej modlitwie?
(Przy cz mnie do swego Syna. wiczenia duchowne w yciu codziennym, Kraków 1987/88).
Zbadanie przyczyny tego, jak mi si powiod a medytacja, ma konkretny pedagogiczny cel:
je eli medytacja powiod a mi si

le,

owa za to, chc c poprawi si w przysz

ci;

background image

a je li dobrze, podzi kuj Bogu, Panu naszemu, i nast pnym razem b

si trzyma tego

samego sposobu ( D, 77).

Dzi ki refleksji nad nasz modlitw rekolekcje staj si prawdziw szko modlitwy, w której
ucze najpierw sam siebie koryguje, a nast pnie mo e skonfrontowa rozeznanie swojej
sytuacji z kierownikiem duchownym. W tym kontek cie pope nione b dy nie staj si
przyczyn rozczarowania samym sob i niszcz cego uczucia zniech cenia, ale s raczej
okazj do pog bienia w asnego do wiadczenia na modlitwie. Niepowodzenie w medytacji
ma si sta dla nas okazj do wi kszego upokorzenia przed Bogiem. Taka postawa jest pro
o przebaczenie, a tak e modlitw o ask wi kszej wierno ci. Poprawa w przysz

ci zale y

bowiem nie tylko od nas, ale równie od otrzymanej aski. Natomiast medytacja, któr
odprawili my dobrze, winna zrodzi uczucia wdzi czno ci wobec Boga, poniewa by a ona
nie tylko owocem naszego wysi ku, ale tak e owocem Bo ego dzia ania; winna te sta si
zach

do wi kszej wierno ci Bogu w nast pnych

wiczeniach duchownych. Zgodnie z tym,

co mówi w.Ignacy, refleksja jest nie tylko analiz w asnych postaw i odczu , lecz tak e
modlitw — jakby przed

eniem samej medytacji.

7. Powtórzenia medytacji

w. Ignacy poleca bardzo cz sto robi powtórzenia medytacji. W drugim tygodniu

wicze

duchownych ka e odprawia tylko jedn kontemplacj dziennie i trzy, a nawet cztery
powtórki. Powtórzenia s sposobem pog biania rozwa anej prawdy. Poniewa pami
i rozum nie otrzymuj nowej tre ci, mo emy poznan uprzednio tre bardziej zg bi
sercem. Poprzez powtórzenia medytacji rozwa ane tajemnice maj zst pi z pami ci i rozumu
do serca
. Ignacja ska powtórka nie polega na powracaniu do wszystkich tre ci i do wiadcze
z poprzednich medytacji, ale tylko do tych, które mia y dla nas szczególne znaczenie:
Powtórzy

wiczenie (...), zwracaj c uwag i d

ej si zatrzymuj c, nad tymi punktami,

w których odczu em wi ksze pocieszenie lub strapienie, albo te w ogóle mia em jakie
wi ksze prze ycie duchowe
( D, 62). W medytacjach powtórkowych wracamy wi c do
konkretnych pojedynczych s ów, zda , my li, odczu , natchnie , szczególnie wa nych
w poprzedniej modlitwie.

Ojciec Ignacy podkre la jednak, e nale y zatrzyma si nie tylko nad tymi punktami, które
przynios y nam szczególne pocieszenie, ale tak e nad tymi, które powodowa y strapienie
wewn trzne. Ignacja skie powtórzenia medytacji zbiegaj si w

przedziwny sposób

z do wiadczeniem modlitwy chrze cija skiego Wschodu (chrze cija ski hesychazm). Mnisi
na Wschodzie od pierwszych wieków chrze cija stwa korzystali z krótkich medytacyjnych
wersetów nierzadko zaczerpni tych z Psalmów, które powtarzali nieraz wiele lat. Szczytem
tej modlitwy jest tak zwana modlitwa Jezusa polegaj ca na wielokrotnym powtarzaniu w rytm
oddechu s ów: Panie Jezu Chryste, Synu Bo y, zmi uj si nade mn .

W tym rodzaju medytacyjnego modlenia si stosowali Ojcowie ca kiem prost zasad
psychologiczn : im bardziej modl cy si , przez powtarzanie wci

tego samego s owa, wnika

w g bi jego sensu, tym lepiej przyswaja sobie wyra on w nim wewn trzn postaw , tym
milsze staje mu si to s owo i tym cz ciej i atwiej przychodzi ono przez jego wargi.

background image

Nieprzerwanie powtarzane s owo modlitwy staje si czym wi cej ni d wi kiem, który
przebrzmiewa. Staje si wewn trzn postaw , która pozostaje i wp ywa na ycie, nawet gdy
nie wymawia si ju aktualnie modlitwy. D

enie mnichów do trwa ej postawy modlitewnej,

niezale nie od tego, czy kto si aktualnie modli, czy nie, osi ga w ten sposób swój cel (R.
Scherschel). Zbie no ci ignacja skich powtórze w medytacji z do wiadczeniem modlitwy
chrze cija skiego Wschodu nie nale y upatrywa we wp ywach Wschodu na Autora

wicze

duchownych, ale przede wszystkim w fakcie, i oba te do wiadczenia modlitwy nie szuka y
najpierw rozumienia intelektualnego Bo ych tajemnic (obfito ci wiedzy), ale wewn trznego
odczuwania i smakowania rzeczy, które zadowala i nasyca dusz
( D, 2).

Metoda medytacji ignacja skiej winna by podawana i przyjmowana w sposób integralny,
tzn. bez uszczerbku dla w

ciwej jej wewn trznej si y oddzia ywania. Winna by jednak tak

przetwarzana i przyswajana, aby sta a si bardzo osobistym narz dziem spotkania cz owieka
z Bogiem. Ka dy medytuj cy w ramach podanej metody medytacji winien szuka swojej

asnej, dostosowanej do swojego do wiadczenia psychicznego i duchowego. By oby dobrze,

gdyby wytworzy o si tyle form medytacji, ilu jest medytuj cych: im bardziej proces ten jest
osobisty, tym bardziej mo e by autentyczny
(J. B. Lotz). Szukajmy wi c w czasie rekolekcji

asnej formy medytacji, która sta aby si przestrzeni naszego spotkania z Bogiem.

8. Postawa cia a na modlitwie

W czasie medytacji modlimy si nie tylko sercem — dusz , ale ca nasz osob . Ofiarujemy
Bogu na ofiar

yw , wi

i Bogu przyjemn nie tylko nasze dusze, ale tak e i nasze cia a (1

Kor 12, 1); chwalimy Boga nie tylko w naszym sercu, ale tak e i w naszym ciele (Rz 6, 20).
Jest to naturalna konsekwencja faktu, i nasze cia o stanowi integraln cz

naszego

cz owiecze stwa. Skoro yjemy w ciele winni my równie wykorzysta nasze cia o do
szukania i znajdowania Boga. Do fundamentalnych b dów zachodniej duchowo ci nale y
przesadne podkre lanie momentu duchowego przy równoczesnym gardzeniu bratem cia em.
(...) Pismo wi te zna ca ego cz owieka i nie jest wrogie cia u
(H. Waldenfels). St d te Biblia
cz sto zach ca nas do w czania cia a w modlitw : Wraz z d

mi wznie my i serca do Boga

w niebiosach (Lm 3, 41); Wejd cie, uwielbiajmy, padnijmy na twarz i zegnijmy kolana przed
Panem
(Ps 95, 6).

Mo emy w cza nasze cia o w modlitw w podwójny sposób: po pierwsze, dusz wp ywa
na cia o. Na modlitwie postawa cia a winna by kszta towana tym, czego do wiadcza ludzkie
serce. St d te

w. Ignacy zach ca nas, aby w momencie bezpo redniej serdecznej rozmowy

z Bogiem przyj postaw wi kszego uszanowania ( D, 3). Ale nierzadko zdarza si nam na
modlitwie, e dusza nie mo e rozmawia serdecznie z Panem, bo czuje si ca kiem leniwa,
letnia, smutna, jakby od czona od swego Stwórcy i Pana
( D, 317). Je eli nie umiemy si
modli sercem, módlmy si przynajmniej cia em. W chwilach osch

ci przyjmijmy pokorn

postaw pro by, zaufania, alu. W ten sposób b dziemy oddzia ywa cia em na dusz , której
cierpliwo w strapieniu rych o zostanie nagrodzona pocieszeniem (por. D, 321).

w. Ignacy dopuszcza w medytacji ka

mo liw postaw cia a: Rozpocz

kontemplacj

ju to kl cz co, ju to le

c krzy em, ju to le c na wznak, ju to siedz c lub stoj c, zawsze

background image

jednak staraj c si znale to, czego chc ( D, 76). Poniewa nie ka da postawa jest dobra
dla ka dego, st d te Autor

wicze duchownych zach ca najpierw do szukania najbardziej

odpowiedniej dla siebie postawy cia a, a nast pnie do wiernego stosowania jej w medytacji:
Je eli znajd to, czego chc , kl cz c, nie przejd do innej postawy, a je eli le

c krzy em, to

tak samo, itd. ( D, 76). Zauwa my, e wszystkie proponowane przez w. Ignacego postawy

nieruchomym trwaniem w jednym miejscu. w. Ignacy dopuszcza spacerowanie dopiero

w czasie refleksji. Zwi zane jest to z pewno ci z mo liwo ci wi kszego skupienia, któremu
Autor

wicze duchownych przypisuje ogromn wag w czasie modlitwy. w. Ignacy jako

cz owiek bardzo dyskretny, zwraca tak e uwag , aby t dowolno postaw stosowa
w samotno ci, np. w domu, nigdy za w ko ciele w obecno ci innych ( D, 88). Nie
lekcewa my wi c postawy cia a w czasie rekolekcji, ale zgodnie z zach

w. Ignacego

szukajmy swojej w asnej, najbardziej odpowiedniej dla nas, w której mogliby my wyrazi na
zewn trz wewn trzne poznanie siebie samych w Bogu.

III. WALKA JAKUBA Z ANIO EM

Gdy za wróci i zosta sam jeden, kto zmaga si z nim a do wschodu jutrzenki, a widz c e
nie mo e go pokona dotkn jego stawu biodrowego i wywichn Jakubowi ten staw podczas
zmagania si z nim. A wreszcie rzek : Pu mnie, bo ju wschodzi zorza! Jakub odpowiedzia :
Nie puszcz ci , dopóki mi nie pob ogos awisz! Wtedy tamten go zapyta : Jakie masz imi ? On
za rzek : Jakub. Powiedzia : Odt d nie b dziesz zwa si Jakub, lecz Izrael, bo walczy
z Bogiem i z lud mi i zwyci

. Potem Jakub rzek : Powiedz mi, prosz , jakie jest Twe imi .

Ale on odpowiedzia : Czemu pytasz mnie o imi ? I pob ogos awi mu na owym miejscu (Rdz
32, 25–30).

Potem Jezus odszed stamt d i pod

w stron Tyru i Sydonu. A oto kobieta kananejska,

wyszed szy z tamtych okolic, wo

a: Ulituj si nade mn , Panie, Synu Dawida! Moja córka

jest ci ko dr czona przez z ego ducha. Lecz On nie odezwa si do niej ani s owem. Na to
podeszli Jego uczniowie i prosili Go: Odpraw j , bo krzyczy za nami. Lecz On odpowiedzia :
Jestem pos any tylko do owiec, które pogin y z domu Izraela. A ona przysz a, upad a przed
Nim i prosi a: Panie, dopomó mi! On jednak odpar : Niedobrze jest zabra chleb dzieciom
a rzuci psom. A ona odrzek a: Tak, Panie, lecz i szczeni ta jedz z okruszyn, które spadaj ze
sto ów ich panów. Wtedy Jezus jej odpowiedzia : O niewiasto, wielka jest twoja wiara; niech
ci si stanie, jak chcesz! Od tej chwili jej córka by a zdrowa
(Mt 15, 21–28).

Obraz dla obecnej medytacji. Przedstawmy sobie kobiet kananejsk , która w pewnym
oddaleniu idzie za Jezusem i wo a cierpliwie i wytrwale: Ulituj si nade mn , Panie, Synu
Dawida!

background image

Pro ba o owoc rozmy lania. B dziemy prosi , aby my w tych rekolekcjach szczerze weszli
w zmaganie si z sob samym oraz z Bogiem. B dziemy te prosi o wierno , o wytrwa
w naszej rekolekcyjnej modlitwie.

1. Zosta sam jeden

Na pocz tku naszych rozwa

chciejmy zobaczy kontekst walki Jakuba z Anio em. Jakub

czeka na spotkanie z bratem Ezawem. Przewiduje, i b dzie to spotkanie trudne. Przez wiele
lat obaj yli w wielkiej wrogo ci. Jakub obawia si , e Ezaw b dzie chcia si zem ci za
nieuczciwe zagrania z przesz

ci m odszego brata, szczególnie za za podst pnie odebrane

mu pod wp ywem matki b ogos awie stwa ojca Izaaka. W przeddzie spotkania z Ezawem
Jakub zostawia na drugim brzegu rzeki ca y swój dobytek. Tej jeszcze nocy wsta i zabrawszy
obie swe ony, dwie ich niewolnice i jedena cioro dzieci, przeprawi si przez bród potoku
Jabbok. A gdy ich przeprawi przez ten potok, przeniós równie [na drugi brzeg] to, co
posiada
(Rdz 32, 23–24). Sam natomiast pozostaje, aby si modli . I tu w

nie ma miejsce

jego tajemnicze spotkanie z Jahwe.

Gdy za wróci i zosta sam jeden — mówi Autor biblijny. Aby owocnie rozmawia
z Bogiem, eby wej w szczery dialog z Nim, cz owiek musi najpierw zosta sam jeden,
musi wszystko zostawi na drugim brzegu rzeki. W modlitw wchodzimy sami. Tylko sami.
Do modlitwy konieczna jest samotno serca. Ona otwiera nas na Boga. Ona jest
podstawowym warunkiem modlitwy. Nie mo na wej w g bsz modlitw , kiedy wnosimy
do niej ca y nasz dobytek, ca y ci ar codzienno ci, ci ar obowi zków i spraw, które rodz
w nas nierzadko zbytni trosk .

Kiedy cz owiek zostaje sam na sam ze sob , zostaje sam na sam z Bogiem. I w takiej w

nie

chwili Kto — jaka Tajemnicza Istota — zmaga si z nim. Zauwa my, i to w

nie Jakub

rozpoczyna modlitw swoj decyzj oddalenia si od wszystkiego, co posiada , aby móc
zosta sam jeden. Rozpoczynamy nasz modlitw tworz c w nas przestrze samotno ci. Bóg
wchodzi w t przestrze ze swoim S owem, ze swoj mi

ci . Zmaga si z nami. Pan Bóg

wchodzi w ycie cz owieka tylko wtedy, kiedy ten zrobi Mu miejsce; kiedy cz owiek stworzy
Mu pewn , cho by najmniejsz , przestrze wolno ci w swoim sercu. By

sam na sam

z Bogiem stanowi istotny pocz tek naszej modlitwy.

Gdy za wróci i zosta sam jeden. Najpe niejszym symbolem naszej modlitwy jest nasza

mier . To w

nie w mierci naprawd zostajemy sam na sam z Bogiem. Cz owiek tak

bardzo zostaje sam w chwili mierci, i nikt z ludzi nie jest w stanie wej w to, co dzieje si
mi dzy Bogiem a umieraj cym. Nikt. Nie mo na towarzyszy cz owiekowi w jego tajemnicy
umierania. Jest to moment najpe niejszego spotkania cz owieka z Bogiem.

Pro my w tej modlitwie, aby my w tych rekolekcjach chcieli wej w samotno serca,
aby my nie bali si jej, aby my zrozumieli j i przyj li jako wielk szans naszego ycia;
szans na pog bienie naszego zwi zku z Bogiem i z bli nimi, szans na g bsze pojednanie
z sob . Pro my równie , aby w t przestrze samotnego serca wszed rzeczywi cie Bóg,
aby my j Jemu oddali.

background image

Zanim nasza modlitwa stanie si

agodnym odpocznieniem, zanim stanie si wielkim

pocieszeniem, musi najpierw przej przez okres zmagania, okres walki, trudu. Stary cz owiek
w nas nie atwo poddaje si Bogu; z wielkim trudem rezygnuje ze swojej wolno ci, aby podda

wolno ci Boga. W chwilach intensywnej modlitwy do wiadczamy w sposób szczególny

oporu starego cz owieka. Aby go zwyci

i podda S owu Bo emu, konieczne jest nasze

zmaganie, nasza walka.

2. Ka dy z nas cierpi

Autor natchniony pisze, i Kto zmaga si z Jakubem

do wschodu jutrzenki, a widz c e

nie mo e go pokona dotkn jego stawu biodrowego i wywichn Jakubowi ten staw podczas
zmagania si z nim.
Sprawdzonym sposobem Boga na pokonanie oporów cz owieka jest
cierpienie. Ka dy z nas cierpi. Nie wszyscy oczywi cie jednakowo cierpimy, nie ma jednak
ludzi, którzy by nie cierpieli. Zdarzaj si mo e osoby, które udaj , i cierpienie ich nie
dotyka.

Niektórzy usi uj wprawdzie podchodzi do ycia na weso o, ale jest to mo liwe tylko do
pewnego momentu. Tam, gdzie cz owiek za wszelk cen ukrywa cierpienie, zwykle jest ono
znacznie g bsze i bardziej rozleg e. Jan Pawe II stwierdza, i cierpi naprawd nie ten, kto
cierpi, ale ten, kto nie wie, dlaczego cierpi
. Maska weso

ci tak naprawd demaskuje

cz owieka. Ukazuje bowiem l k cz owieka przed cierpieniem i mierci . Pro my, aby my
w tych rekolekcjach nie uciekali od cierpienia, aby my nie udawali, e nic nas nie boli.
Pro my tak e, by my kierowani l kiem przed wysi kiem i cierpieniem nie uciekali przed
naszym yciem oraz przed tym wszystkim, co w nim jest trudne. Módlmy si równie ,
aby my poczuli si odpowiedzialni za nasze ycie takie, jakie jest nam dane dzisiaj.

Mo emy by pewni, e sam Bóg ods oni nam w tych dniach nasze miejsca bol ce, nasze
zwichni te biodro. Zranione miejsca w nas prze ywane bez Boga staj si bowiem ród em

ku, gniewu, niezadowolenia, kompleksów, chorych ambicji; s owem tego wszystkiego, co

przeszkadza Bogu w nas zamieszka i pracowa (por. D, 235–236). Je eli nasze bolesne
do wiadczenia yciowe nie s oddane Bogu, staj si

ród em naszego nieszcz cia, ród em

zgorzknienia, buntu przeciwko sobie, bli nim i buntu przeciwko Bogu.

Kiedy prze ywamy nasze ycie g biej, wówczas odkrywamy nasze cierpienie jako integraln
cz

naszej egzystencji. Przestajemy si te obawia go. Kiedy patrzymy naszym

cierpieniom prosto w oczy, wówczas pe niej przeczuwamy prawd naszego ycia. Prawda ta
rodzi w nas wielkie pragnienie Boga. To w

nie poprzez dostrzeganie s abo ci, ma

ci,

cierpienia i bólu naszego ycia, rodzi si w nas pragnienie Boga. Jest to bardzo ludzka droga
do Boga. Pan Jezus mówi, i nie potrzebuj lekarza zdrowi, ale ci, którzy si

le maj . Nie

trzeba si nam wstydzi , i szukamy Boga dlatego, poniewa sami nie dajemy sobie rady.

Do wiadczenie naszej bezradno ci wobec nieobecno ci Boga nie upokarza nas i nie
umniejsza. Przys owie: jak trwoga to do Boga, oddaje wielk prawd o naszym yciu. Trzeba
wyrzec si chorej szlachetno ci, która ka e nam szuka Boga w sposób bezinteresowny i bez

adnej przyczyny. Szukamy Boga, poniewa bez Boga nie potrafimy nic dobrego uczyni ; bez

background image

Niego nie potrafimy ani

, ani te umiera . Bez Boga nie potrafimy dobrze cierpie . Bez

Jego mi osnej obecno ci ka de cierpienie wyrz dza nam wielk krzywd i niszczy nas. Kiedy
cierpienie zwichni tego stawu biodrowego dotkn o bole nie Jakuba, wówczas spontanicznie
modli si , aby Jahwe zosta z nim do ko ca, tak jak do ko ca Bóg nas umi owa (por. J 13, 1).

3. Pu mnie, bo ju wschodzi zorza

A wreszcie rzek : Pu mnie, bo ju wschodzi zorza! Kiedy robimy w naszym yciu miejsce
Bogu, On przychodzi i prowadzi z nami dialog. Ale w dialogu tym Stwórca zachowuje si
nierzadko w sposób, który mogliby my po ludzku oceni jako niekonsekwentny. Najpierw
sam przychodzi, a pó niej sam pragnie zostawi cz owieka. Tajemnicza Istota mówi do
Jakuba: Pu mnie, bo ju wschodzi zorza! Pan Jezus w swoich spotkaniach z lud mi
nierzadko zachowywa si podobnie. Klasycznym przyk adem mo e by tutaj postawa Jezusa
wobec uczniów id cych do Emaus. Chrystus sam z w asnej inicjatywy do cza si do nich,
zaprasza ich, aby wypowiedzieli si przed Nim szczerze: Có to za rozmowy prowadzicie ze
sob w drodze?
A kiedy nawi za si serdeczny dialog, Jezus okazywa , jakoby mia i dalej.
Chrystus przychodzi sam, ale nie chce zosta z uczniami z w asnej inicjatywy. Ewangelista
pisze, i uczniowie przymusili Go, eby zosta z nimi ( k 24, 13–35).

W yciu duchowym cz owiek najpierw sam robi przestrze dla Boga, a pó niej Bóg robi
przestrze dla cz owieka. Jest to przestrze ludzkiej wolno ci. Cz owiek najpierw daje
miejsce Bogu, a pó niej Bóg daje miejsce cz owiekowi. Je eli ma nast pi rzeczywiste
spotkanie, cz owiek musi sam z ca wolno ci i zaanga owaniem wej w dialog ze Stwórc .
Zosta z nami, gdy ma si ku wieczorowi i dzie si ju nachyli ( k 24,29), nie puszcz ci ,
dopóki mi nie pob ogos awisz
— s to dwie modlitwy, które objawiaj determinacj
szukaj cych Boga: uczniów id cych do Emaus i

Jakuba. Objawiaj one radykalizm

wewn trznego pragnienia.

Pro my w tej medytacji o tak w

nie wewn trzn determinacj , dzi ki której zaprosimy

i wr cz przymusimy Boga, aby zosta z nami. Bóg zostaje do ko ca z tymi, którzy Go szukaj .
Boga znajduj tylko ci, którzy Go g boko i szczerze pragn . Aby móc Go znale , trzeba ju
Nim

.

W obecnej modlitwie wró my do naszej przesz

ci i spróbujmy zobaczy najpierw chwile,

w których bardzo nam zale

o na Panu Bogu, chwile, w których przymuszali my Go, aby

zostawa z nami. Je eli jest w nas dzisiaj cho by najmniejsze pragnienie modlitwy, to w

nie

dlatego, i takie chwile by y w naszym yciu. Byli my jako Bogu wierni. Ale z drugiej
strony zobaczmy, i nieraz byli my niekonsekwentni w naszych pragnieniach duchowych,
w naszym szukaniu Stwórcy. Zauwa my, i brakowa o nam nieraz wytrwa

ci i radykalizmu

ewangelicznego. Zauwa my nasz opiesza

w modlitwie, w skupieniu wewn trznym,

w korzystaniu z sakramentów wi tych. I w

nie z powodu opiesza

ci nasze pragnienie

Boga jest mo e jeszcze bardzo zewn trzne i powierzchowne. Je eli w yciu modlitwy brakuje
konsekwencji, radykalizmu, brakuje tak e rozwoju i dojrza

ci. Nie puszcz ci , dopóki mi

nie pob ogos awisz — módlmy si t w

nie modlitw Jakuba. Pro my, aby wraz z naszym

yciem modlitwy rós nasz radykalizm wewn trzny.

background image

4. Wierno kobiety kananejskiej

Pan Bóg nierzadko — mówi c ludzkim j zykiem — poddaje próbie pragnienia cz owieka,
sprawdza ich si . Aby móc pe niej zrozumie t prawd , odwo ajmy si do bardzo pi knego,
cho tak e bardzo trudnego, spotkania Jezusa z kobiet kananejsk . Na pocz tku spotkania
Jezus zdaje si traktowa t

biedn kobiet , pogank w sposób bardzo niegrzeczny,

z ch odem, z oboj tno ci . Kobieta ta idzie za Nim, wo a, krzyczy, a On nie odezwa si do
niej ani jednym s owem
. Mi osierny i lito ciwy Jezus wydaje si by niewra liwy i nieczu y na
bied kobiety, której córka by a ci ko dr czona przez z ego ducha.

Kiedy krzyk kobiety sprzykrzy si uczniom, radz Mu: Odpraw j , bo krzyczy za nami. Jezus
zdaje si s ucha uczniów i mówi do kobiety: Nie bierze si chleba dzieciom i nie rzuca si
psom
. Jezus odwo uj c si w tych s owach do ludowej teologii

ydów, w której poganie

uwa ani byli za nieczyste psy, daje kobiecie odpowied odmown . By y to bardzo przykre
czy nawet wr cz bolesne s owa. Zauwa my jednak si wiary w odpowiedzi kobiety, jej

bi zaufania do Jezusa, g bi jej modlitwy: Tak, Panie, lecz i szczeni ta jedz z okruszyn,

które spadaj ze sto ów ich panów. Po tych s owach Jezus ods ania dopiero do ko ca swoje
karty
: Wielka jest twoja wiara. Id , niech ci si stanie jak chcesz.

Kananejka mia a wszelkie powody, aby si obrazi na Jezusa. Odwo uj c si do swojego
poczucia godno ci osobistej mog aby powiedzie Jezusowi: Niby dlaczego wy, ydzi,
jeste cie wybranymi dzie mi Boga, a my poganie nieczystymi psami
. Cz owiek mo e obrazi
si na Boga, kiedy Ten próbuje jego wiar , kiedy zdaje si odmawia spe nienia dobrze
uzasadnionych po ludzku pró b. Pro my w tej medytacji, by my nie obra ali si na Boga, na
siebie samych, na bli nich, ale z najbardziej przykrych i bolesnych sytuacji, zdarze i s ów
umieli wyczyta prawd o nas samych. Pro my tak e, by my pozwolili Bogu próbowa nasz
ma wiar . Im wi cej nieraz jest prawdy w pewnych opiniach o nas, tym bardziej bywamy
kuszeni, by si obra

i zamkn w sobie, aby wycofywa si z ycia. Takie jednak

wycofanie ci ga na nas jeszcze wi ksze cierpienie, wi ksz samotno , wi kszy ból, wi ksz
udr

. Jezus b dzie próbowa nasz wiar , nasz otwarto . Pro my jednak o inteligencj

serca, o intuicj kobiety kananejskiej, dzi ki której potrafimy przeczu , co Jezus robi z nami,
jaki jest cel Jego dzia ania wobec nas.

5. Jakie jest twoje imi ?

Kiedy cz owiek zadeklaruje swoje oddanie Bogu: Nie puszcz ci dopóki mi nie
pob ogos awisz
, wtedy Pan Bóg wkracza w jego ycie w sposób bardzo jednoznaczny
i zdecydowany. I tu w

ciwie zaczyna si tak naprawd dialog Boga z cz owiekiem: Jakie

masz imi ? Kim Ty jeste ? Cz owiek winien do wiadczy , kim jest, je eli ma rozmawia
prawdziwie z Bogiem. Nie mo esz rozmawia ze Mn — zdaje si mówi Bóg do Jakuba —
je eli nie znasz siebie.
Dojrza y dialog osobowy wymaga wiadomo ci: wiadomo ci siebie
i wiadomo ci drugiego. Im bardziej cz owiek jest enigmatyczny dla siebie samego, tym
bardziej zamkni ty jest na Boga. w. Augustyn modli si : obym pozna siebie, obym pozna
Ciebie
. Pocz tkiem prawdziwej modlitwy jest poznanie siebie.

background image

Jakie masz imi ? — pyta Jakuba Anio Jahwe. Jakub odpowiada: Jakub. Imi Jakub w sensie
etymologicznym znaczy: by oszustem. Oszustwa Jakuba tak zros y si z jego yciem, e sta y
si cz ci jego imienia. Sam Ezaw mówi o swoim bracie: Nie darmo dano mu imi Jakub!
Dwukrotnie mnie ju podszed : pozbawi mnie mego przywileju pierworodztwa, a teraz
odebra za mnie b ogos awie stwo!
(Rdz 27, 36). K amstwo, bycie oszustem tak zrasta si
z cz owiekiem, e staje si jego imieniem, staje si jego yciem. Imi w sensie biblijnym, to
sama istota cz owieka. Pytanie: Jakie jest moje imi ? w tym kontek cie brzmi dla nas: Jakie

moje k amstwa?

Pro my w tej medytacji, aby my mieli odwag wej w tych rekolekcjach w nasze k amstwa;
wej w to wszystko, co zniekszta ca nasze ycie, co fa szuje nasz obraz Boga, spojrzenie na
zasadniczy cel i sens naszego ycia. yciowe k amstwa, o których tutaj mówimy, wcielaj si
nieraz w pewien styl ycia, w sposób zachowania, w nasz sposób na ycie. Nasza
codzienno , ycie spo eczne, wspólnotowe, s nieraz utkane z k amstw. Oto pewne
przyk ady takich w

nie k amstw wpisanych w mentalno spo eczn : cz owiek powinien

pi

si coraz wy ej po drabinie kariery yciowej; wszyscy powinni nas szanowa ; nikt nie

powinien sprawia mi przykro ci; wszyscy powinni dobrze o nas mówi itd.

Jakie s moje k amstwa? Jakie s moje zniekszta cenia obrazu Boga? Jakie s zniekszta cenia
sensu i celu mojego ycia? Duchowo chrze cija ska, ycie Ewangeli wymaga od nas
krytycznego my lenia, wymaga refleksji, krytycznej oceny siebie. Lustrem tej oceny nie mo e
by

ycie spo eczne, codzienna prasa, programy telewizyjne, opinie rodowiska. Lustrem dla

naszego ycia winna by Ewangelia. Trzeba dobrze odkry swoje k amstwa, eby móc
pomaga innym w ich odkrywaniu. Je eli nie zdemaskujemy naszych k amstw, wtedy
próbuj c demaskowa cudze k amstwa b dziemy ich s dzi , obra

, b dziemy ich

upokarza , poni

, b dziemy ich moralizowa . Nie b dzie to wówczas pomaganie i s

enie

innym, ale przede wszystkim przerzucanie w asnego gniewu i niezadowolenia z siebie na
innych.

6. ycie duchowe rozpoczyna si od nawrócenia wewn trznego

Odt d nie b dziesz zwa si Jakub, lecz Izrael, bo walczy

z Bogiem i z lud mi i zwyci

.

Nie b dziesz k amc , ale b dziesz Izraelem, b dziesz moim dzieckiem, b dziesz moim
synem. Dlaczego nie b dziesz k amc ? Bo k amstwa nie daj ci ycia, w k amstwie nie ma
szcz cia. K amstwo wyp ywa z l ku o siebie i jest ono ród em nienawi ci. To w

nie

amstwa Jakuba by y ród em wzajemnych nieporozumie pomi dzy nim a jego bratem

Ezawem. To k amstwa by y przyczyn konfliktu z Bogiem, konfliktu z sob samym. ycie
duchowe zaczyna si od przyznania si do k amstwa, do s abo ci, do grzechu po to, aby
przyj imi nadane nam przez Boga. ycie duchowe rozpoczyna si od nawrócenia.

W zako czeniu ca ej medytacji rozmawiajmy najpierw z Matk Naj wi tsz . Pro my J , aby
prowadzi a nas w tych rekolekcjach, aby by a nasz Mistrzyni modlitwy. Rozmawiajmy
tak e z Jezusem, który wobec swojego Ojca by tylko synem, dzieckiem. Pro my, aby my
poprzez ten intensywny czas modlitwy odkryli, co znaczy by dzieckiem, by synem naszego
Ojca w niebie.

background image

Rozmawiajmy z Bogiem Ojcem prosz c Go, aby my poznali, kim On jest naprawd , by my
odkryli Jego Bosk mi

. Ojcostwo jest rodzeniem, dawaniem ycia z mi

ci. Pro my,

aby my w tych rekolekcjach zdemaskowali l k przed Bogiem, który wyp ywa z naszego
poczucia zagro enia, z l ku przed mierci . Czujemy si niekochani przez Boga, odbieramy
Go nieraz jako zagro enie, poniewa byli my zranieni przez ludzi. Zamykamy si na Boga,
poniewa obawiamy si , e On tak e mo e nas zrani tak, jak ranili nas bli ni. Pro my,
aby my umieli odczu bezsens naszego bronienia si przed Bogiem, naszego uciekania przed
Nim.

IV. MÓJ OBRAZ BOGA

Mi owa em Izraela, gdy jeszcze by dzieckiem, i syna swego wezwa em z Egiptu. Im bardziej
ich wzywa em, tym dalej odchodzili ode Mnie. A przecie Ja uczy em chodzi Efraima, na swe
ramiona ich bra em; oni za nie rozumieli, e troszczy em si o nich. Poci gn em ich
ludzkimi wi zami, a by y to wi zy mi

ci. By em dla nich jak ten, co podnosi do swego

policzka niemowl — schyli em si ku niemu i nakarmi em go (Oz 11, 1–4).

Obraz dla obecnej medytacji: Powracaj c do naszej przesz

ci wyobrazimy sobie siebie

samych jako dzieci w ramionach swojego ojca, w ramionach swojej matki. Mo e on by
bardzo mi ym, przyjemnym wspomnieniem. Jednak nie dla wszystkich. Dla zranionych przez
swoich rodziców mo e to by obraz bardzo bolesny; obraz, który istnieje tylko
w pragnieniach, oczekiwaniach i t sknotach; obraz nigdy nie zrealizowany.

Pro ba o owoc rozmy lania: B dziemy prosi , aby my dog bnie poznali nasze ograniczenia,
zafa szowania obrazu Boga w nas. B dziemy te prosi o wewn trzne do wiadczenie kim jest
Bóg, jaki On jest. B dziemy prosi równie o odkrycie Jego niesko czonej i bezwarunkowej
mi

ci.

1. Do jakiego Boga ja si modl ?

Kim jest Bóg? Jaki jest Bóg? Jest to pytanie, które winno nieustannie powraca w naszej
modlitwie, w ca ym naszym yciu duchowym. Do jakiego Boga ja si modl ? Przed jakim
Bogiem ja staj ?
Znalezienie odpowiedzi na te pytania, jest jednym z zasadniczych celów
tych rekolekcji.

Zauwa my, i Bóg jest tajemnic i

nasze poznanie Go b dzie zawsze cz ciowe

i

ograniczone. Najpierw b dzie ograniczone przez nasz ludzki sposób pojmowania

rzeczywisto ci. Cz owiek–stworzenie swoim umys em i sercem nie mo e w pe ni ogarn
Boga–Stwórcy. Subiektywne przekonanie pewnych osób, i dobrze znaj Boga, mo e

wiadczy nie tyle o g bi ich ycia duchowego, ale raczej o nieznajomo ci Boga. Bóg jest

tajemnic . Ta prawda winna ujawnia si w naszej codziennej modlitwie.

background image

W obecnej medytacji zadam sobie pytanie: na ile do wiadczam Boga jako tajemnicy? Czy nie
nosz w sobie jakiego powierzchownego przekonania, e poznanie Boga jest najpierw
owocem mojego wysi ku, mojej pracy, mojego szukania? Kiedy wydaje nam si , e Bóg jest
kim oczywistym w naszym yciu, wówczas usi ujemy Nim manipulowa , usi ujemy
wykorzystywa Go dla naszych ludzkich celów. Do wiadczenie tajemnicy Boga chroni nas
przez próbami narzucania Panu Bogu naszej woli, naszego sposobu my lenia, prze ywania
i dzia ania.

Ograniczenie obrazu Boga w nas wyp ywa jednak nie tylko z jakiego

ogólnoludzkiego

uwarunkowania. Ma ono swoje ród o tak e w naszej osobistej historii ycia, w naszych
indywidualnych ograniczeniach: w naszych osobistych l kach, w pretensjach do ycia, do
ludzi, do siebie.

Pan Jezus nakazuj c nam wo

do Boga: Ojcze, odwo uje si do naszego ludzkiego

do wiadczenia mi

ci. By objawi nam swoj Bosk mi

, ka e nam przywo

ludzk

mi

: g ównie mi

naszych rodziców: mi

ojca i mi

matki. Nasze pierwsze

do wiadczenia Boga zbudowane s z ludzkiej mi

ci. Bóg jest na tyle pokorny, by pos

si kruch i niedoskona mi

ci cz owieka, eby przez ni objawi swoj odwieczn Bosk

mi

.

W tej medytacji chciejmy sobie u wiadomi , e na nasze do wiadczenie mi

ci Boga sk ada

si najpierw do wiadczenie mi

ci ludzkiej. Poznanie zafa szowa w ludzkiej mi

ci

pomaga nam bardzo odkry nasze zafa szowania w do wiadczaniu mi

ci samego Boga.

W obecnej medytacji zapytam siebie, na ile obraz mi

ci mojego ojca, obraz mi

ci mojej

matki naprowadza mnie na mi

Boga? Na ile mi

moich rodziców jest podobna do

mi

ci Boga Ojca? Co mo e przeszkadza mi w relacji do Boga, kiedy próbuj skorzysta

z mi

ci ziemskiego ojca jako analogii dla mi

ci Boga? Na ile mi

mojej matki mo e

stanowi dla mnie analogi mi

ci Boga? Pro my, aby my zobaczyli przepa , jaka istnieje

pomi dzy mi

ci ludzk , cho by najbardziej szlachetn , a mi

ci samego Boga.

Ograniczenia w mi

ci naszych rodziców mog nas naprowadza na fa szywe prze ywanie

naszej wi zi z Bogiem. Niedojrza

mi

ci ludzkiej mo e nam sugerowa niedojrza

mi

ci Boga. Surowo rodziców, ich osch

lub te zaborczo emocjonalna mo e by

ród em naszych l ków rodz cych si przed Bogiem. Jedn z

zasadniczych pokus

w do wiadczeniu duchowym jest podejrzliwo i nieufno wobec Boga. Ale nieufno
wobec Stwórcy jest t sam , której wcze niej do wiadczali my w relacji do naszych
najbli szych.

W rozwoju naszej mi

ci winni my doceni mi

naszych rodziców oraz ich po wi cenie

i oddanie w wychowywaniu nas. Winni my by im wdzi czni. Jednak trzeba mie równie

wiadomo ogranicze tej mi

ci, jej braków i b dów. Mi

jest autentyczna tylko

wówczas, kiedy buduje na prawdzie; prawdzie o ludzkiej szlachetno ci, dobrej woli, wysi ku,
trudzie, ofiarno ci, ale tak e na prawdzie o s abo ci, o bezradno ci, o nienasyconych
potrzebach emocjonalnych itp. Aby móc do wiadczy mi

ci Boga, trzeba przekroczy

background image

ograniczenia mi

ci ludzkiej; trzeba zobaczy , i mi

ta jest nie tylko niewystarczaj ca,

ale e nierzadko równie rani. Dla do wiadczenia mi

ci Boga koniecznie trzeba

przeprowadzi rozgraniczenie pomi dzy biedn ludzk mi

ci , jakiej do wiadczy em

w yciu, a mi

ci Boga, której jeszcze nie znam do ko ca, cho g boko jej pragn . Bóg

Objawienia ukazuje si jako ca kowicie inny od mojego do wiadczenia Boga. Moje prze ycie
Boga nie jest Bogiem. W tym kontek cie pytajmy wi c: Jaki jest mój obraz mi

ci Boga?

W tych rekolekcjach si gajmy do ca ej historii naszego ycia, aby pyta siebie: w jaki sposób
do wiadcza em Boga w najtrudniejszych momentach? Jak Go wówczas prze ywa em? Co
wtedy o Nim my la em? Jaki obraz Boga stawa mi przed oczyma? Kim On by wtedy dla
mnie? W szukaniu odpowiedzi na te pytania, wa ne b

nasze pierwsze odczucia, pierwsze

my li. Je eli np. w momentach trudnych Bóg wydawa mi si nieobecny, oboj tny, nieczu y,
wówczas moje do wiadczenie ods ania zafa szowania Jego obrazu we mnie.

Moje odczucie Boga nie uto samia si z samym Bogiem. Zniekszta cony obraz Boga
zniekszta ca tak e nasze prze ywanie Go. Je eli w momentach krytycznych Bóg nie jawi nam
si jako troskliwy, czuwaj cy, mi osierny, to znaczy, i prze ywamy Go w sposób niepe ny.
Zobaczmy, ile w naszych relacjach z Bogiem jest jeszcze l ku o siebie samych? Nieraz
pod wiadomie boimy si , e Bóg czego nam odmówi. Boimy si , i co nam zabierze.
Obawiamy si , i obci

y nas ponad nasze ludzkie mo liwo ci. Odczucia te wyp ywaj ze

zniekszta conego obrazu Boga. Je eli w

tych rekolekcjach mamy do wiadcza Boga

prawdziwego, Boga Jezusa Chrystusa, to musimy rozpozna wszystkie ograniczenia,
wszystkie zniekszta cenia Jego obrazu w

nas. Musimy zobaczy , jak bardzo moje

do wiadczenie Boga jest jeszcze niepodobne do Boga prawdziwego.

Jedno z najg bszych róde naszego bólu psychicznego, emocjonalnego, duchowego, le y

nie w zafa szowanym obrazie Boga. G ównie z tego ród a wyp ywa wiadomo

asnego nieszcz cia, zagubienia i rozpaczy. Gdy mamy fa szywy obraz Boga, wydaje si

nam, e jeste my sami, e sami sobie musimy poradzi w yciu, e na wszystko musimy
sobie zas

. Do wiadczenie niedobrej samotno ci, wynika z fa szywego obrazu Boga.

Podejrzewamy wówczas, e On si nami nie interesuje.

2. Panie, poka nam Ojca, a to nam wystarczy

Chaos, krzyk cywilizacji wspó czesnej, krzyk rodków przekazu jest jednym wielkim
wo aniem o mi

. Dzisiejszy cz owiek zachowuje si jak ma e dziecko, które czuje si

niekochane: tupie nó kami, krzyczy, próbuje rozbija ró ne przedmioty, aby zwróci na
siebie uwag . Zobaczmy, jak cz sto zachowywali my si w taki w

nie sposób. Jak wiele

w naszym post powaniu jest histerycznego zwracania na siebie uwagi.

Nasze wygórowane ambicje maj w

nie ten jeden cel — pragn przyci gn uwag i mi

naszych bli nich. Podpowiadaj nam zupe nie fa szywie, e kiedy dokonamy w yciu czego
wielkiego, genialnego, wówczas wszyscy b

nas bardzo kocha i podziwia . U pod

a

takich zachowa le y w

nie chory obraz Boga, zbudowany na przekonaniu, e na mi

background image

trzeba sobie zas

. U pod

a wszystkich naszych chorób duchowych i emocjonalnych

le y w jaki sposób zafa szowany obraz Boga.

Tak e w tych rekolekcjach nie potrafiliby my niczego dobrego zrobi , gdyby my modlili si
do fa szywego boga, gdyby my modlili si do bo ka naszych obowi zków, do bo ka naszych

ków, do bo ka zrobionego z naszych nieuporz dkowanych potrzeb. Skuteczne rozwi zanie

wszystkich problemów naszego ycia mo emy znale dopiero wówczas, kiedy b dziemy
modli si do Boga prawdziwego, do Boga Jezusa Chrystusa. St d te tak wa

jest nasza

modlitwa o dog bne poznanie Pana. Aposto Filip ma racj , kiedy mówi do Jezusa: Poka
nam Ojca, a to nam wystarczy
(J 14, 8). Poznanie prawdziwego oblicza Jezusa b dzie
jednoczesnym poznaniem Ojca, do którego Jezus nas prowadzi. Poznaj c za Ojca, poznamy
tak e wyj cie ze wszystkich naszych najbardziej zawik anych ludzkich spraw i problemów.

3. Moja fascynacja Bogiem

Kim jest Bóg? Czy jest to dla mnie pytanie wa ne? Czy jest to pytanie, które wzbudza moje
zainteresowanie; zainteresowanie bardzo osobiste, intymne? Czy szukanie odpowiedzi na to
pytanie jest dla mnie fascynuj ce, ciekawe? Czy wiara, modlitwa, ycie duchowe nie sta y si
dla mnie przykrym obowi zkiem?

Je eli do wiadczenie duchowe, do wiadczenie wiary sta y si dla mnie tylko obowi zkiem,
wówczas trudno b dzie mi odkry prawdziwy obraz Boga. Boga znajduj ci, którzy Go
szukaj ca ym sercem, ca dusz , ca ym umys em i ca swoj moc (por. Mk 12, 30).
Przekroczenie zafa szowa obrazu Boga w naszym yciu nie b dzie a tak trudne, je eli
zaistnieje w nas cho by nawet najmniejsza fascynacja Bogiem, pragnienie Boga. On sam
doprowadzi nas do ca ej prawdy o nas, do ca ej prawdy o Jego mi

ci.

Aby móc odkry prawdziwy obraz Boga, trzeba zdemaskowa fa szywe obrazki Boga i trzeba
z nich zrezygnowa . Trzeba rozbi w nas to, z czym mo e od dawna z yli my si , do czego
jeste my ju dobrze przyzwyczajeni. Jezus napomina nas: Zaprawd , zaprawd powiadam
wam, je eli si nie odmienicie i nie staniecie jak dzieci nie wejdziecie do Królestwa
niebieskiego
(Mt 18, 3). Tymi s owami Chrystus zaprasza nas do zakwestionowania naszej
doros ej wiary. Aby móc odkry prawdziwy obraz Boga, trzeba sta si na powrót dzieckiem,
trzeba przyj

postaw niemowl cia. Odkrycie Boga wymaga odmiany serca.

4. Mi owa em Izraela, gdy jeszcze by dzieckiem

Si gnijmy teraz do s ów proroka Ozeasza, aby zbli

si do odpowiedzi na pytanie: Kim jest

naprawd Bóg? Jaki On jest rzeczywi cie? By oby rzecz wa

, aby my w tej medytacji nie

próbowali przeprowadza intelektualnych refleksji. Chciejmy si jedynie podda tym
uczuciom, które rozwa any tekst mo e w nas wzbudzi .

Mi owa em Izraela, gdy by jeszcze dzieckiem i syna swego wezwa em z Egiptu. Bóg kocha
nas od dziecka, od wieków, od zawsze. Bóg kocha nas odwieczn mi

ci . Zobaczmy, jak

cz sto czuli my si niekochani, jak cz sto istnia a w nas jaka wielka oboj tno wobec Boga,

background image

niewra liwo na Jego mi

. Mi

Boga nie jest uwarunkowana tym, jak cz owiek j

przyjmuje. Mi

Boga nie zale y od odpowiedzi cz owieka. Mi owa em Izraela, gdy jeszcze

by dzieckiem. Byli my mi owani tak e wtedy kiedy byli my przekonani, e jeste my sami, i
jeste my opuszczeni.

Im bardziej ich wzywa em, tym dalej odchodzili ode Mnie. A przecie Ja uczy em chodzi
Efraima, na swe ramiona ich bra em
. Nasze odchodzenie od Boga by o powodowane
najcz ciej nasz nie wiadomo ci Jego niesko czonej mi

ci. Odchodzili my od Stwórcy,

poniewa czuli my si przez Niego s dzeni, ledzeni. Odchodzili my, poniewa czuli my si
niekochani. wiadomo , e jeste my niekochani lub ma o kochani, ka e nam lekcewa
Boga. Nie wiadomo mi

ci Boga sprawia, e szukamy innych bogów, innych bo ków,

którzy — w

naszej zafa szowanej wiadomo ci — mog nam ofiarowa wi cej.

Do wiadczenie pokazuje jednak, i to, co jest bo kiem cz owieka, staje si jednocze nie jego
demonem. ród em naszego nieszcz cia s w

nie nasze bo ki, nasze demony. Nie b dziesz

mia cudzych bogów obok Mnie! — mówi Jahwe (Wj 20, 3). Cudzy bogowie s bowiem
naszymi demonami, s

ród em naszego nieszcz cia, s naszym piek em.

A przecie Ja uczy em chodzi Efraima, na swe ramiona ich bra em. W obecnej medytacji
chciejmy sobie u wiadomi , e Bóg uczy nas chodzi w promieniach swojej mi

ci. Je eli

dzisiaj jest w nas cho by najmniejsze pragnienie Pana Boga, to w

nie dlatego, i byli my

wcze niej uczniami Jego mi

ci. Pro my, by my przeczuli prawd , e Bóg prowadzi nas do

swojej mi

ci poprzez wszystkie do wiadczenia yciowe — tak e te najgorsze (a mo e

przede wszystkim przez nie). Nasza lepota, zal knienie, naiwno duchowa sprawiaj , e
cz sto jednak tego nie widzimy.

Poci gn em ich ludzkimi wi zami, a by y to wi zy mi

ci. By em dla nich jak ten, co podnosi

do swego policzka niemowl — schyli em si ku niemu i nakarmi em go. W obecnej medytacji
zadajmy sobie zasadnicze pytanie: Jakimi wi zami jestem z czony z Bogiem? Co mnie
z Nim czy? Jaka jest rzeczywista tre tych wi zów? Wszyscy co prawda jeste my zwi zani
z Bogiem i na Bogu bardzo nam zale y. Gdyby my nie byli z Nim powi zani, nie by oby
w nas tak intensywnego pragnienia modlitwy, pragnienia pe nienia Jego woli, porz dkowania
naszego ycia. Rodzi si jednak pytanie: jakie wi zy nas z Nim cz ? Z Bogiem mo na by
powi zanym nie tylko wi zami mi

ci, ufno ci, oddania. Mo emy by z Bogiem zwi zani

tak e l kiem o siebie, poczuciem obowi zku, poczuciem winy itp. Z obawy o siebie mo emy
stara si by przed Bogiem bardzo poprawnymi, spe nia pobo ne praktyki, unika okazji do
grzechu.

Syn pierworodny, z przypowie ci o synu marnotrawnym, wykonywa bardzo skrupulatnie
wszystkie rozkazy ojca kierowany niewolnicz zale no ci , a nie z mi

ci. B

c pos uszny

ojcu we wszystkim, czu si jednocze nie obcy i nieszcz liwy w jego domu. Czu si
bardziej niewolnikiem, ni kochanym i

kochaj cym synem. Stwierdza:

Nigdy nie

przekroczy em adnego rozkazu, ale jednocze nie posiada wiele gniewu wobec brata, pretensji
do ojca, i innych niezaspokojonych nami tno ci (por. k 15, 25).

background image

Mo na by bardzo poprawnym zewn trznie, a jednocze nie w sercu do wiadcza g bokiego
niezadowolenia z siebie, z bli nich, z Boga. Czy jestem zadowolony z mojego Boga,
z mojego prze ywania Jego Osoby, Jego istoty? — oto wa ne pytanie na czas tych rekolekcji.
Byliby my bardzo niezadowoleni z Boga, je eli w naszej relacji z Nim zabrak oby intymnych
wi zów mi

ci, zaufania i oddania. Ile w moim zwi zaniu z Bogiem jest jeszcze l ku?

Zobaczmy, jak wiele rzeczy robimy przede wszystkim z poczucia obowi zku.

Nie trzeba nam zrywa , niszczy jakichkolwiek wi zów. Wszystkie wi zy z Bogiem, tak e te
naznaczone l kiem, poczuciem obowi zku, poczuciem winy trzeba docenia . Doceniaj c
trzeba je jednocze nie oczyszcza , uszlachetnia , pog bia . By oby rzecz niebezpieczn ,
gdyby my usi owali najpierw zrywa nasze niedoskona e wi zy z Bogiem, aby nast pnie
budowa nowe. Zachowujemy si nieraz wobec Boga jak niedojrza y i roz alony nastolatek.
Odkrywaj c ograniczono mi

ci swoich rodziców, próbuje od niej ucieka , zaprzecza jej

istnieniu, próbuje j nieraz nawet przekre li . Oskar a rodziców, ucieka z domu, poniewa
czuje si za ma o kochany.

By em dla nich jak ten, co podnosi do swego policzka niemowl — schyli em si ku niemu
i nakarmi em go
. Chciejmy przez d

sz chwil kontemplowa ten pi kny obraz nakre lony

przez proroka Ozeasza. Pytajmy siebie, na ile obraz Ozeasza przypomina mi obraz mojego
ojca, mojej matki? Czy opisane do wiadczenie jest mi bliskie; czy bliskie jest mi
do wiadczenie Boga jako Mi

ci; Boga, który pochyla si nad tym co kruche, u omne,

niedoskona e? Czy w

momentach s abo ci czuli my si przede wszystkim kochani,

akceptowani, wspomagani, podnoszeni? Czy mo e przeciwnie — czuli my si najpierw
karceni, upokarzani, poni ani?

W

zako czeniu medytacji przeprowad my potrójn rozmow . Najpierw rozmawiajmy

z Matk Naj wi tsz . Pro my J , aby Ona — Matka Pi knej Mi

ci — naprowadza a nas na

niesko czon mi

Boga, dzi ki której Ona sama sta a si Matk Syna Bo ego. To mi

Boga do cz owieka le y u róde Wcielenia. Rozmawiajmy z Jezusem, prosz c Go, aby nam
objawia Oblicze swojego Ojca. Módlmy si ze w. Filipem Aposto em: Poka nam Ojca, a to
nam wystarczy.
Pro my, aby my przyj li odpowied Jezusa: Kto Mnie widzi, widzi i Ojca (J
14, 8–9).

Rozmawiajmy wreszcie z Bogiem Ojcem. Pro my Go, aby udzieli nam wiat a Ducha

wi tego, by my byli w stanie odró ni mi

w porz dku ludzkim od niesko czonej mi

ci

Boga–Ojca. Mi

ludzka jest tylko bladym odbiciem Jego bezwarunkowej mi

ci. Pro my,

aby Jego aska pozwoli a nam przekroczy ograniczenia w ludzkiej mi

ci, by my mogli

czu si kochani

do ko ca.

background image

V. MOJE SERCE SI NIE PYSZNI

W tym czasie uczniowie przyst pili do Jezusa z zapytaniem: Kto w

ciwie jest najwi kszy

w Królestwie niebieskim? On przywo

dziecko, postawi je przed nimi i rzek : Zaprawd ,

powiadam wam: Je li si nie odmienicie i nie staniecie jak dzieci, nie wejdziecie do Królestwa
niebieskiego. Kto si wi c uni y jak to dziecko, ten jest najwi kszy w Królestwie niebieskim
(Mt 18, 1–4).

Panie, moje serce si nie pyszni
i oczy moje nie s wynios e.
Nie goni za tym, co wielkie,
albo co przerasta moje si y.
Przeciwnie: wprowadzi em ad
i spokój do mojej duszy.
Jak niemowl u swej matki,
jak niemowl — tak we mnie jest moja dusza
(Ps 131).

Obraz dla obecnej medytacji: Podobnie jak w poprzedniej medytacji, przedstawimy sobie
siebie samych jako dzieci w ramionach ojca, w ramionach matki. Zwrócimy jednak
szczególn uwag na nasze pragnienia idealnej mi

ci. Jaki mia by by mój ojciec, aby móg

spe ni wszystkie moje marzenia? Jaka mia aby by moja matka, aby mog a spe ni wszystkie
moje pragnienia?

Pro ba o owoc rozmy lania: B dziemy prosi o poznanie, co znaczy by przed Bogiem, jak
niemowl u swej matki
; do czego Jezus nas zaprasza, kiedy mówi, e mamy sta si jak dzieci.

dziemy te prosi o poznanie naszej pychy, która przeszkadza nam stan

przed Bogiem

jak dzieci.

1. Je eli si nie staniecie jak dzieci

ród uczniów Jezusa istnia a rywalizacja o pierwsze miejsce. Z tej w

nie rywalizacji

zrodzi o si pytanie: Kto mo e by pierwszym. Matka synów Zebedeusza, kobieta zaradna,
prosi Jezusa, aby jej synowie byli pierwszymi w Królestwie; aby jeden z nich zasiad po
prawej stronie Jezusa, a drugi po lewej Jego stronie (por. Mt 20, 20–24). I chocia pytanie
uczniów o pierwsze miejsce wyp ywa z ich ludzkich ambicji, to jednak Chrystus podejmuje
problem na serio i stawia go w innej p aszczy nie — w p aszczy nie nadchodz cego
Królestwa niebieskiego. On przywo

dziecko, postawi je przed nimi i rzek : Zaprawd ,

powiadam wam: Je li si nie odmienicie i nie staniecie jak dzieci, nie wejdziecie do Królestwa
niebieskiego. Kto si wi c uni y jak to dziecko, ten jest najwi kszy w Królestwie niebieskim.
Królestwo niebieskie mog zdoby tylko dzieci. Do Królestwa niebieskiego mog wej
doro li z sercem dziecka.

background image

Co to znaczy by jak dziecko? By jak dziecko z pewno ci nie oznacza najpierw by
niewinnym
w sensie moralnym. Niewinno dziecka polega na s abo ci cia a, nie na
niewinno ci duszy
— mówi w. Augustyn. Niewinno jest cech ludzi dojrza ych: dojrza ych
emocjonalnie i duchowo. Niewinno jest cnot zdobyt w wielkim trudzie. Nie trzeba myli
niewinno ci duchowej z nie wiadomo ci emocjonaln i intelektualn . Na w asne oczy
widzia em niemowl , które jeszcze nie umia o mówi , a ju by o blade ze z

ci — wspomina

w Wyznaniach w. Augustyn.

Co zatem ma na my li Jezus zapraszaj c nas, aby my stali si jak dzieci? Pan Jezus mówi
przede wszystkim o wielkiej otwarto ci, o zaufaniu, o powierzeniu si Bogu. Dziecko
kochane przez swoich rodziców jest bardzo otwarte, atwo budzi si w nim zaufanie. Ma e
dziecko, kiedy czuje si kochane, pozwala si wzi w ramiona nieomal ka demu. By jak
dziecko
oznacza równie by zale nym. Dziecko — ma e dziecko — nie ma najmniejszej

tpliwo ci, i jest s abe, bezbronne, i potrzebuje pomocy, opieki i wsparcia. Dziecko wie,

wszystko otrzymuje od kochaj cych go rodziców. Ono z zaufaniem i z wiar potrafi

o wszystko prosi . Nie czuje si upokorzone pro

. Dziecko — niemowl , nie usi uje te

rywalizowa z rodzicami. Rywalizacja ta rodzi si znacznie pó niej, w momencie, kiedy

ody cz owiek wychodzi z okresu dzieci stwa i wchodzi w okres dojrzewania. I ta w

nie

rywalizacja wiadczy o tym, e dziecko staje si doros ym cz owiekiem. W rozumieniu
biblijnym negatywnie rozumiana doros

oznacza prób rywalizacji cz owieka z Bogiem.

Sta si jak dziecko, to do wiadcza , e Bóg jest Ojcem. Je eli za On jest najpierw naszym
Ojcem
, to my mo emy by tylko Jego dzie mi. Pragnienie wej cia w dialog z Bogiem jako
naszym Ojcem staje si dla nas jednocze nie zaproszeniem do przyj cia postawy dzieci ctwa:
postawy uleg

ci, ufno ci, zawierzenia.

2. Nasz nie ad wewn trzny

Psalm 131 doskonale pokazuje nam drog do naszego stawania si jak dziecko. Aby przed
Bogiem sta si jak niemowl u swej matki, trzeba najpierw zrezygnowa z pysznego serca,
trzeba przezwyci

pyszne oczy, które goni za wynios

ci , trzeba zrezygnowa z pogoni

za tym, co wielkie i co przerasta ludzkie si y.

Nie czujemy si przed Bogiem jak dzieci u swej matki, poniewa nie do wiadczamy zaufania,
otwarto ci, zale no ci. Czujemy si zagro eni, niekochani, poniewa obawiamy si Boga.

Psalm opisuje do wiadczenie wiary cz owieka dojrza ego, pokornego; cz owieka, który
w pe ni powierzy si ju Bogu. Jego serce si nie pyszni i w

nie dlatego jest pe ne pokoju,

adu i zaufania. Cz owiek ten czuje si przed Bogiem jak niemowl u swej matki. Nasza

sytuacja jest inna. Jeste my na drodze do dojrza

ci, do pokory, do prze ywania Boga jako

Ojca, do do wiadczania naszego dzieci ctwa. Poniewa nasze serce bardzo si pyszni, goni za
tym, co wielkie, co przerasta jego si y, w

nie dlatego jest pe ne nie adu i niepokoju. Je eli

istnieje cis y zwi zek mi dzy pokor , adem i pokojem, to równie istnieje ten sam cis y
zwi zek pomi dzy pych , nie adem i niepokojem.

background image

W obecnej medytacji zobaczmy najpierw nasz nie ad. Zobaczmy go na ró nych poziomach

ycia. Najpierw nie ad w naszych uczuciach. Dostrze my zmienno naszych emocji, która

sprawia, i tak cz sto towarzysz nam uczucia sprzeczne ze sob . Niekiedy czujemy si
winni, atwo oskar amy si , ale za chwil w tej samej sprawie usi ujemy si t umaczy ,
usprawiedliwia . Innym razem znowu ogrania nas uczucie wy szo ci, a jednocze nie czujemy
si gorsi, zakompleksieni. Wobec pewnych ludzi przyjmujemy postaw uleg

ci, poddania;

wobec innych jeste my wynio li, dumni.

Nie ad w

relacjach z bli nimi objawia si cz sto w

konfliktach, nieporozumieniach,

w ci

ych pretensjach. Raz wyra a si w wielkiej zaborczo ci emocjonalnej, w uczuciach

zazdro ci, w narzucaniu swojego zdania. Chcemy wówczas posi

kogo jakby na w asno .

Innym razem nie ad w relacjach z bli nimi wyra a si w oboj tno ci, niewra liwo ci na ich
potrzeby i cierpienia.

W obecnej medytacji zobaczmy tak e nasz nie ad w wykorzystaniu czasu, nie ad w pracy,
nie ad w planowaniu dnia. I wreszcie mo e najwa niejszy nie ad — nie ad moralny: nie ad
naszych czynów, naszych my li, nie ad naszych postanowie , nie ad naszych pragnie . Ka dy
rachunek sumienia, zarówno ten codzienny jak i ten przygotowuj cy nas do spowiedzi,
naprowadza nas na nie ad naszego serca. Ile razy podejmujemy pewne postanowienia i nie
dotrzymujemy ich? Jest to wyraz naszego nie adu moralnego.

Z nie adem zwi zany jest niepokój. W obecnej medytacji chciejmy dostrzec tak e nasz
niepokój wewn trzny. Mo e on przybiera wiele ró nych form, wiele postaci. Mo e ujawnia
si w ci

ym poczuciu zagro enia, w obawie, e nikt nas nie kocha, w ci

ym poczuciu

zagubienia, w jakiej dezorientacji yciowej, w nieustannym stanie zm czenia i napi cia
psychicznego, w nieumiej tno ci podj cia decyzji itp. Niepokój ten nie pozwala nam usi
na jednym miejscu, nie pozwala nam zabra si do systematycznego wysi ku.

Nie ad, niepokój, zagubienie wewn trzne staj si nierzadko ród em ró nych na ogów
i uzale nie . Poniewa poczucie niepokoju jest bolesne, cz sto usi ujemy je u mierza
ró nymi rodkami odurzaj cymi. U mierzanie to powoduje stopniowe uzale nienie od
za ywanego rodka. Pytajmy siebie, czy nie istnieje w nas tendencja do uzale niania si ?
Rozmawiajmy z Bogiem o tych trudnych sprawach prosz c jednocze nie, aby my nie
zatrzymywali si na powierzchni problemów, ale usi owali przebi si do samego ród a
naszego nie adu i niepokoju: braku g bokiego zwi zania z Bogiem jako Ojcem.

3. Rodzaje ludzkiej pychy

Nie goni za tym, co wielkie, albo co przerasta moje si y. Przeciwnie: wprowadzi em ad
i spokój do mojej duszy
. Je eli ad i pokój wynikaj z pokory, to nie ad i niepokój wynikaj
z pychy. Ostatecznym ród em nie adu i niepokoju s wynios e oczy, pogo za tym co wielkie
i co przerasta nasze si y; s owem — serce, które si pyszni. S owo pycha posiada wyd wi k
bardzo negatywny, st d te bardzo bronimy si przed zastosowaniem go do naszej sytuacji.
Rzadko te otwarcie przyznajemy si wprost do naszej pychy, zarówno sami przed sob jak

background image

równie przed innymi. U ywamy nieraz pewnych eufemizmów, aby — ods aniaj c r bka tej
brzydkiej wady — nie robi jednak zbyt z ego wra enia.

Pycha nie daje si

atwo zdemaskowa , poniewa posiada wiele ró nych form. W zasadzie

mogliby my wyró ni cztery formy, cztery rodzaje ludzkiej pychy: d enie do kariery za
wszelk cen , górowanie nad innymi z odcieniem m ciwo ci, perfekcjonizm oraz ho dowanie
manii wielko ci.

enie do kariery za wszelk cen , to pierwszy rodzaj pychy, o której chcemy mówi .

Pogo za w asn wielko ci — pogo za karier jest bardzo powszechnym rodzajem ludzkiej
pychy. Zauwa my najpierw, i

kariera yciowa, sukces same w sobie s warto ciami

pozytywnymi. Wyrazem pychy jest jednak kariera, która podporz dkowuje sobie wszystko;

asn rodzin , warto ci moralne i

religijne, przyjació , w asne zdrowie itd. Cech

charakterystyczn

kariery za wszelk cen jest zdobycie ludzkiego podziwu. Ten rodzaj

pychy kieruje si nast puj cym rozumowaniem: kiedy zajd wysoko wszyscy b

mnie

podziwia i b

mnie kocha . Pycha pragnie zdoby mi

przez podziw. Karierowicz

w swoim yciu wszystko ocenia poprzez pryzmat swoich osi gni , które wzbudzaj podziw
i uznanie. Je eli jakie jego dzia anie, cho bardzo po yteczne dla innych, staje si
niewidoczne, atwo w tpi w jego sens. Neurotyczne d enie do kariery sprawia, i cz owiek
nie umie ucieszy si do ko ca adnym sukcesem. Ka dy sukces jest za ma y. St d te
karierowicza z era nieustannie niepokój, ci

y l k, obawa, i zostanie w tyle; obawa, e

zostanie odrzucony przez innych. Karierowicz daje si

atwo wci gn w prymitywn

rywalizacj z innymi, która staje si

ród em nieustannych napi i konfliktów.

Górowanie nad innymi z odcieniem m ciwo ci, oto kolejny rodzaj pychy. W tym rodzaju
pychy nie chodzi najpierw o karier i podziw innych, ale raczej o wywy szenie si nad innych
poprzez poni anie ich. Ten typ pychy mo na uj

w zdaniu: jestem wielki, kiedy inni obok

mnie staj si mali. Aby zdoby przewag nad innymi, w tym rodzaju pychy umiej tnie
wykorzystywane s najprostsze sytuacje mi dzyludzkie: codzienna rozmowa, wspólna praca,

arty, drobne nieporozumienia i konflikty. Osoby charakteryzuj ce si potrzeb górowania

nad innymi atwo te wykorzystuj spe niane funkcje dla realizowania swojej potrzeby
psychicznej. Kierowanie zespo em ludzi, zarz dzanie finansami, wydawanie polece ,
upominanie mo e atwo przerodzi si wówczas w upokarzanie innych. Ludzie d

cy do

górowania nad innymi z odcieniem m ciwo ci, ci gle czuj si zagro eni. atwo dopatruj si
te celowego upokorzenia w najprostszych przypadkowych sytuacjach. B

bowiem atwo

pos dza bli nich o to, co sami robi z innymi.

O ile pierwsze dwa rodzaje pychy s skierowane na zewn trz, jakby do innych, czy raczej
przeciwko innym, o tyle dalsze dwa — perfekcjonizm i ho dowanie manii wielko ci —
skierowane s do wewn trz, ku sobie, czy raczej przeciwko sobie. W perfekcjonizmie nie
chodzi najpierw o karier lub sukces. Perfekcjonista nie szuka cudzego uznania i pochwa .
Nie d

y te do poni ania innych. Perfekcjonista najpierw udowadnia samemu sobie w asn

nienaganno , poprawno , wielko , doskona

. Ten rodzaj pychy mo na uj

w zdaniu:

jestem wielki, poniewa wszystko robi doskonale. O ile w pierwszym i drugim rodzaju pychy
stosunek do innych osób jest decyduj cy, to w trzecim rodzaju pychy decyduje odniesienie do

background image

siebie samego. Perfekcjonista sam sobie udowadnia nieustannie swoj wielko . Jezus cz sto
demaskowa ten w

nie rodzaj pychy u faryzeuszy. Perfekcjonista, jak faryzeusz, po yka

wielb dy a

przecedza komary. Jest bardzo dok adny w

drobiazgach, zaniedbuj c

jednocze nie podstawowe warto ci i obowi zki. Musi wszystko robi wed ug w asnej recepty
i w asnego planu. Perfekcjoni ci nierzadko s lud mi upartymi, zamkni tymi w sobie. Chc
sami decydowa o tym, co jest doskona e, a co nie. Jedna z wa nych cech perfekcjonizmu to
ci

e niezadowolenie z

siebie. O

ile karierowicz i

cz owiek pogardzaj cy innymi

charakteryzuj si agresj wobec innych, o tyle gniew perfekcjonisty kieruje si najpierw
przeciwko sobie samemu. Gniew ten wyra a si w ci

ym niezadowoleniu z siebie.

Najlepsze dzie o, najlepiej wykonana praca, zostanie przez perfekcjonist zakwestionowana,
je eli znajdzie w niej cho by najmniejsz skaz .

Czwarty, ostatni rodzaj pychy, to mania wielko ci. Jest to ten rodzaj pychy, który kosztuje
najmniej wysi ku i trudu, poniewa w du ym stopniu ogranicza si do dzia ania w asnej
wyobra ni. Ten rodzaj pychy mo na by wyrazi zdaniem: ja i tak wiem, e jestem wielki.
Cz owiek ho duj cy manii wielko ci nie d

y do kariery za wszelk cen , nie pragnie te

upokarza innych, nie jest sk onny do perfekcjonizmu; nosi jednak w sobie wewn trzne
przekonanie o

swojej wielko ci i

niezwyk

ci. To

pyszne przekonanie o

w asnej

niezwyk

ci wyra a si przede wszystkim w

skrywanych marzeniach, wynios ym

mniemaniu o sobie.

Ten rodzaj pychy jest szczególnie podatny na kompleksy ni szo ci. Kompleksy ni szo ci s
zawsze drugim ko cem pychy. Im bardziej jeste my zakompleksiali, tym g biej skrywamy
nasze sk onno ci do wynios

ci i pychy. Kompleksy to cechy ludzi bardzo pysznych. Kiedy

nasze kompleksy mocno nam doskwieraj , nale y je zostawi w spokoju, a zaj

si postaw

pychy, która je kreuje.

W obecnej modlitwie zadajmy sobie podstawowe pytanie: jaka jest moja pycha? Zwykle
posiadamy mieszank dwóch rodzajów z pewn przewag jednego z nich. Trzeba nam jednak
by uwa nymi, aby nie wmawia sobie postaw i zachowa , których wewn trznie nie
do wiadczamy. Istnieje bowiem niebezpiecze stwo oszukiwania si ; dla wi kszej pokory
w jaki zewn trzny i sztuczny sposób mo emy uzna si za ludzi g boko pysznych. Ten
sposób post powania pog bia w nas jedynie kompleksy ni szo ci oraz chore poczucie winy.
Trzeba nam raczej otwiera si na wiat o aski, dzi ki któremu sam Bóg ods oni przed nami
nasz pych jako zasadnicz przeszkod w drodze do Jego mi

ci. Pycha bowiem jest

pierwszym i najwi kszym grzechem. Jest ona ród em wszystkich innych grzechów. Je eli
nie potrafiliby my pozna naszej pychy, to tym samym nie byliby my w stanie odczyta
w prawdzie innych grzechów.

W zako czeniu medytacji rozmawiajmy z Matk Naj wi tsz , pokorn S

ebnic . Pro my J

o ask otwarcia na mi

Boga. To w

nie dzi ki do wiadczeniu mi

ci mo emy

zdemaskowa nasz pych . Rozmawiajmy tak e z Jezusem jako Dzieci tkiem le

cym

w óbku betlejemskim. To On objawia nam najpe niej, jak postaw winni my przyj

przed

Bogiem. Jezus wobec swojego Ojca by tylko dzieckiem, by tylko synem. Jezus nauczy si

background image

pos usze stwa wobec Ojca przez to, co wycierpia . Mo emy zdemaskowa nasz pych
i przyj postaw dziecka tylko dzi ki pos usze stwu Bogu.

Rezygnacja z pogoni za w asn wielko ci b dzie bolesna. Uleg

Bogu, pos usze stwo

dziecka, musz by przez cz owieka wycierpiane. Je eli Chrystus nauczy si , jak by
dzieckiem przez cierpienie, to tym bardziej my, którzy nie mamy Jego niewinno ci.

W zako czeniu medytacji jeszcze raz powró my do s ów Jezusa: Je li si nie odmienicie i nie
staniecie jak dzieci, nie wejdziecie do Królestwa niebieskiego
. Pro my, aby my przyj li te

owa jako wielki dar i wielk obietnic naszej wiary. S owa te mog si zrealizowa

w naszym yciu. Rozmawiajmy tak e z Bogiem Ojcem prosz c Go o wielk otwarto na
Jego Syna. Pro my Go, aby my przyj li Jego Syna jako jedyny i najwi kszy skarb naszego

ycia.

VI. S UCHAJ IZRAELU

Zbli

si tak e jeden z uczonych w Pi mie, który im si przys uchiwa , gdy rozprawiali ze

sob . Widz c, e Jezus dobrze im odpowiedzia zapyta Go: Które jest pierwsze ze wszystkich
przykaza ? Jezus odpowiedzia : Pierwsze jest: S uchaj Izraelu, Pan Bóg nasz, Pan jest
jedyny. B dziesz mi owa Pana, Boga swego, ca ym swoim sercem, ca swoj dusz , ca ym
swoim umys em i ca swoj moc
(Mk 12, 28–30).

Obraz dla obecnej medytacji: Przedstawmy sobie Jezusa — Nauczyciela, który daje nam
przykazanie mi

ci. Mo emy w tym celu pos

si obrazem Ikony Jezusa Nauczyciela.

Pro ba o owoc rozmy lania: B dziemy prosi o poznanie, co powinno by pierwsze
w naszym yciu. B dziemy te prosi o prawdziwe rozeznanie naszej hierarchii warto ci.

1. Co jest najwa niejsze w naszym yciu?

Które jest pierwsze ze wszystkich przykaza ? — pyta uczony w Pi mie. Pytanie to oddaje
powszechny problem wszystkich ludzi. Praktycznie ka dy stawia sobie pytanie, co jest dla
niego najwa niejsze. W konkrecie naszej codzienno ci zadajemy je sobie nieraz bardzo
cz sto. Dokonuj c ró nych wyborów yciowych musimy odwo

si do konkretnych

kryteriów, do zasad, do warto ci.

Uczony w Pi mie pyta Jezusa: Które jest pierwsze ze wszystkich przykaza , poniewa
zauwa

, e Jezus dobrze odpowiedzia saduceuszom w sprawie zmartwychwstania. Uczony

w Pi mie zadaje wi c to pytanie Komu , kto okaza si wiarygodnym w innych wa nych
ludzkich sprawach. Ewangelia ods ania nam w ten sposób jedn z bardzo wa nych prawd:
nie mo na byle gdzie, byle kogo i byle jak pyta o rzeczy najwa niejsze.

background image

Podkre lmy jednak, e cz owiek nie mo e pyta o rzeczy najwa niejsze tylko samego siebie.
Zamykaj c si w sobie, w swoim w asnym my leniu i odczuwaniu, cz owiek nie znajdzie
pe nej odpowiedzi na to pytanie. Trzeba otworzy si na Boga. Odpowied na pytanie, co jest
pierwsze i najwa niejsze przychodzi poprzez ludzkie serce, poprzez jego najg bsze
pragnienia i t sknoty. Samo serce cz owieka nie jest jednak ostatecznym ród em tej
odpowiedzi. Robimy nieraz wiele powa nych pomy ek yciowych tylko dlatego, i
odpowiedzi na najwa niejsze pytania szukamy u przypadkowych osób, przypadkowych
mistrzów. W takiej sytuacji nierzadko otrzymujemy te przypadkowe odpowiedzi. I te

nie przypadkowe, niesprawdzone odpowiedzi bywaj cz sto przyczyn wielu ludzkich

dramatów.

Czy interesuje mnie tak naprawd , jaki jest fundament mojego ycia? Na kim lub na czym
jest ono budowane? Dok d ono zmierza? Czy nie uciekam od wa nych pyta , które stawia
mi ycie? Chciejmy sobie przypomnie momenty, w których zadali my sobie te pytania
w sposób bardzo wyra ny. Czy nie yjemy z dnia na dzie lekcewa c zasadniczy cel i sens
ca ego naszego ycia? Czy naszym yciem nie kieruj przypadki, szcz liwe lub
nieszcz liwe zbiegi okoliczno ci?

Nasz yciowy nieporz dek, nie ad, niepokój cz sto wynika w

nie z

braku jasno

postawionego pytania, co jest dla nas najwa niejsze. Nasze plany, decyzje i dzia ania b
cz sto krótkowzroczne, je eli braknie im fundamentu odpowiedzi na te pytania. Je eli
chcemy prowadzi

ycie pe ne adu i pokoju, musimy mie wizj naszego ycia, musimy

wiedzie , sk d ono pochodzi i dok d ono zmierza.

Patrz c z boku na wielu ludzi mo na by odnie wra enie, e sens ich ycia zamyka si
w kr gu codziennych zaj

: porannego wstawania, pracy, posi ków, obowi zków wobec

najbli szych, rozrywki, ma ych przyjemno ci itd. I w

nie dlatego, e ycie zamyka si

w tym ciasnym kr gu codziennych czynno ci, tak szybko staje si ono nu ce i nudne.
Cz owiek znu ony yciem szuka wówczas mocnych dozna i wra

, dzi ki którym móg by

troch

urozmaici , o ywi to swoje ma o ciekawe

ycie. Nasza cywilizacja ofiaruje nam

wiele takich mocnych wra

dla ubarwienia nieco naszego ycia.

my jednak szczerzy. S to ubarwienia sztuczne i dlatego trwaj krótko. Po mocnych

wra eniach i doznaniach przychodzi wi ksze zm czenie i jeszcze wi ksza ja owo i nuda.
V. E. Frankl nazywa j

pustk egzystencjaln i stwierdza, e jest ona g ówn chorob

wspó czesnego cz owieka. T pustk V. E. Frankl czy z brakiem poczucia sensu i celu

ycia. Pustka egzystencjalna posiada zwykle cis y zwi zek z pewn bez–my lno ci , czyli

z brakiem jasnego my lenia, z brakiem jasnej my li, jasnej wizji ycia, z brakiem
ca

ciowego ogl du swojej egzystencji. ycie cz owieka, jako istoty wolnej i rozumnej,

wymaga spojrzenia dalekowzrocznego i integralnego; spojrzenia, które obj oby zarówno
pocz tek, czyli genez

ycia, jak równie koniec, czyli cel ostateczny.

Aby po

fundament ycia, trzeba nabiera dystansu — cho by minimalnego — do

naszych emocji, naszych l ków, ludzkich potrzeb, zagro

. Nie zdob dziemy odpowiedzi

na pytanie, co jest najwa niejsze w naszym yciu, je eli poddamy si l kowi, je eli

background image

dziemy tkwi po ród po da . Trzeba wznie si ponad wszystkie emocje, eby móc

drze zada pytanie i szuka na nie

drej odpowiedzi.

2. S uchaj Izraelu

Pierwsze jest: S uchaj Izraelu, Pan Bóg nasz, Pan jest jedyny. Odpowied Jezusa na pytanie,
co jest najwa niejsze w naszym yciu, nie pozostawia cienia w tpliwo ci. Pierwsze jest

uchanie Boga. Podstaw wiary stanowi prawda: Bóg mówi, cz owiek s ucha; Bóg daje,

cz owiek przyjmuje; Bóg dzia a, cz owiek podlega dzia aniu; Bóg kocha, cz owiek pozwala
si kocha . Nigdy odwrotnie. Przesi kni ci aktywizmem atwo nieraz zmieniamy kierunek
ustalony przez Boga. Zamiast najpierw s ucha Boga, zaczynamy sami do Niego mówi ;
zamiast pozwoli si kocha , próbujemy udowadnia Mu najpierw nasz mi

; zamiast

dostrzega Jego dzia anie w naszym yciu, sami pierwsi rzucamy si w wir dzia ania;
zamiast przyjmowa Bo e dary i cieszy si nimi, usi ujemy sami dawa . Jak faryzeusz
modl cy si w wi tyni szukamy w ten sposób potwierdzenia dla w asnej wielko ci we

asnym mówieniu, kochaniu, dzia aniu.

Fundamentem naszego ycia jest pierwsze stwo Boga, pierwsze stwo Jego S owa, Jego
dzia ania, pierwsze stwo Jego mi

ci, pierwsze stwo Jego obecno ci. Zafa szowanie

fundamentu wiary powoduje jednocze nie zafa szowanie samej wiary. Nasza wiara bywa
bardzo p ytka, banalna, dlatego e najpierw sami du o mówimy do Boga nie s uchaj c Go;
zapewniamy, i bardzo Go kochamy, cho wcale nie czujemy si kochani przez Niego;
bardzo du o robimy dla Boga, chocia nie widzimy, co On dla nas czyni.

Kiedy mimo wszystko próbujemy mówi do Boga, okazywa Mu nasz mi

, dawa Mu

dary, dzia

dla Niego, wówczas szybko odkrywamy nasze ubóstwo wewn trzne;

dostrzegamy, e jeste my pu ci i ja owi wewn trznie. Ale to do wiadczenie pustki i ubóstwa
jest bardzo cenne. Naprowadza nas bowiem na potrzeb otwarcia si na Boga. Przypomina
nam fundament naszego zwi zania z Bogiem:

uchaj Izraelu.

Nie mo emy bowiem mówi do Boga, zanim Go nie us yszymy; nie mo emy Go kocha ,
zanim nie pozwolimy si pokocha ; nie mo emy dla Niego dzia

, zanim nie przyjmiemy

Jego dzia ania. Nasze mówienie do Boga jest bowiem tylko odpowiadaniem na Jego S owo;
nasze dawanie jest dzieleniem si z Nim Jego w asnymi darami; nasze dzia anie jest
wspó dzia aniem z Nim; nasze kochanie jest odpowiadaniem mi

ci na mi

.

W tej medytacji zadajmy sobie pytanie, co stoi na pierwszym miejscu w yciu: moje
dzia anie, czy dzia anie Boga; moja mi

do Niego, czy do wiadczanie Jego mi

ci; moja

owa wypowiadane przed Nim, czy s uchanie Jego s owa? Czym bardziej przejmuj si

w yciu: dzia aniem Pana Boga, czy moim dzia aniem; mi

ci Boga do mnie, czy te moj

mi

ci do Niego? Czy w mojej modlitwie nie ulegam pokusie wielomówstwa, pokusie

wielu s ów, które najcz ciej nie pasuj do mojej sytuacji?

Czy w moim do wiadczeniu wiary nie ma pewnego moralizmu, który ka e zmienia

ycie

tylko dlatego, aby udowodni sobie swoj doskona

, wi to ? Czy moja wiara nie jest

background image

najpierw szukaniem poprawno ci moralnej? Autentyczna moralno ma by owocem
spotkania z

Bogiem, owocem Jego dzia ania w

nas. Do wiadczaj c mi

ci Boga

spontanicznie dostrzegamy grzech i widzimy potrzeb walki z nim.

3. Pan Bóg jest nasz

Pierwsze jest: S uchaj Izraelu, Pan Bóg nasz, Pan jest jedyny. W odpowiedzi Jezusa
zwró my uwag na wa ne s owo nasz. Jezus tym jednym s owem pragnie powiedzie nam,

e Bóg jest nasz, Bóg jest mój.

Prawda, e Bóg jest nasz, mój, to wielka Dobra Nowina pierwszego przykazania; to istota
Ewangelii. To, co ma by pierwsze w yciu cz owieka, nie jest mu wi c obce, nie przebywa
gdzie daleko w górze, nie le y te gdzie g boko w otch ani. Pierwsze w ludzkim yciu —
jak mówi w. Augustyn — jest bli sze cz owieka, ni cz owiek sam siebie.

Je eli rozmijamy si z Bogiem, to nie z powodu Jego wielkiego oddalenia od nas, ale wprost
przeciwnie, z powodu niesamowitej Jego blisko ci. Nowicjusze w poznawaniu Boga zwykle
szukaj Go tylko na zewn trz: w wiecie, w przyrodzie, w bli nich, natomiast rozmijaj si
z Nim we w asnym sercu. Odkrywanie Boga czy si z jednoczesnym odkrywaniem samego
siebie. Cz owiek musi wiedzie , kim jest i

jaki jest, aby móg dog bnie pozna

i do wiadczy prawdy, e Pan Bóg jest nasz, mój.

Pierwsze jest: S uchaj Izraelu, Pan Bóg nasz, Pan jest jedyny. Wró my do historii naszego

ycia i chciejmy dostrzec chwile i miejsca do wiadczenia blisko ci Boga. Nie jest wa ne, czy

nasza wiara by a wówczas dojrza a czy te nie. Liczy si samo do wiadczenie blisko ci,
intymno ci. Spróbujmy zauwa

, czy do wiadczenie blisko ci Boga narasta o w nas,

powi ksza o si , by o coraz cz stsze, intensywniejsze, czy te mo e przeciwnie — wygasa o,
pomniejsza o si , by o coraz rzadsze. Je eli cz owiek ucieka od Boga, to w

nie dlatego, e

brak mu do wiadczenia Jego blisko ci, Jego intymno ci. Pytajmy siebie, czy cenimy sobie
momenty blisko ci i intymno ci Boga? Czy powracamy do nich w chwilach trudnych?
Momenty blisko ci s nam dane jako pomoc, jako drogowskazy na chwile zagubienia,
niepewno ci. Chwile pocieszenia s nam dane jako umocnienie na chwile smutku
i strapienia.

4. Pan Bóg jest jedyny

Pierwsze jest: S uchaj Izraelu, Pan Bóg nasz, Pan jest jedyny. To, co pierwsze
i najwa niejsze w yciu cz owieka, jest jednocze nie jedyne — mówi Jezus. Izrael ogl daj c
bo ki narodów poga skich kuszony jest do odrzucenia prawdy o jedyno ci swego Boga.
Izraelitom trudno jest uwierzy , e tylko ich Bóg jest prawdziwy, wyj tkowy, jedyny. Gotowi

przyj , e ich Bóg jest najwi kszy spo ród bogów. Ale trudno im jest uwierzy , e On

istnieje jako naprawd jedyny.

background image

Izrael jako ma y naród, chcia by podobny do innych wielkich narodów, które mia y wielu
bogów. Naród Wybrany do wiadcza swoistego kompleksu inno ci swojego Boga. Nie umia
pogodzi si z prawd o absolutnej odmienno ci Boga Jahwe.

Podobnie jak Izraelici, my równie nie jeste my najpierw kuszeni do ateizmu, do czystej
niewiary
. Ateizm jest sztucznym tworem filozofów dziewi tnastego wieku. Ateista chc c by
uczciwym wewn trznie, musia by sobie uzasadni swój ateizm. Czysty ateizm przedstawia
równie pewn form wiary. O wiele prostszym rozwi zaniem problemu Boga jest w czenie
Go w wielo ró nych idei, potrzeb, pragnie cz owieka.

Ma o ludzi twierdzi, e Bóg jest niewa ny. Niemal wszyscy mówi , e Bóg jest wa ny. Ale
najcz ciej stawiamy Boga po ród innych spraw yciowych. Mówimy: w yciu liczy si
rodzina, przyja

, studia, praca zawodowa, pieni dze, kariera, troch przyjemno ci... i liczy

si tak e Pan Bóg. Je eli jednak Bóg zostaje w czony po ród ludzkie sprawy i przestaje by
dla cz owieka Bogiem jedynym, tym samym przestaje by tak e Bogiem prawdziwym. Bóg
w yciu cz owieka jest prawdziwym tylko wówczas, kiedy istnieje jako jedyny.

atwo przyj

Boga, jako tylko jednego z wielu bogów, natomiast szalenie trudno przyj

, e

On jest jedyny. Kiedy cz owiek stawia cudzych bogów obok Boga Jahwe, prawdziwa wiara
staje si ju niemo liwa. Zaczyna si bowiem manipulowanie Bogiem jedynym. Mistycy,

wi ci, ludzie w obliczu w asnej mierci, któr przyjmuj z zaufaniem, przenikaj najpe niej

prawd , i Bóg jest jedyny. Nam zanurzonym w codzienno pe

przywi za i s abo ci

z trudem udaje si intelektualnie zrozumie , a jeszcze trudniej przyj sercem, prawd o Jego
absolutnym pierwsze stwie we wszystkich p aszczyznach naszego ycia.

Je eli nawet do wiadczamy wewn trznie tajemnicy Jedynego Boga, to jednak nasza
codzienno pokazuje, e cz sto nasze praktyczne dzia anie, post powanie nie odpowiada
wewn trznym prze yciom. Do wiadczenie jedyno ci Boga rodzi si stopniowo. Trzeba

boko pragn i usilnie trudzi si , aby odrzuci cudzych bogów i móc do wiadczy , e

Bóg nasz jest jedyny. Kiedy do wiadczamy Pana Boga jako jedn z wielu naszych wa nych
spraw, wówczas najcz ciej traktujemy Go mniej lub bardziej instrumentalnie. W czamy Go
w za atwianie naszych wa nych spraw yciowych: mieszkania, studiów, pracy, zdrowia,
dobrego samopoczucia itd. Pozwalamy Mu tak e ata nasze ró norakie yciowe dziury
i rozwi zywa nasze rozliczne problemy i konflikty. W takim jednak uk adzie, to nie Pan
Bóg kieruje naszym yciem, ale raczej my usi ujemy kierowa Jego dzia aniem. To nie Bóg
dyktuje cz owiekowi swoj wol , ale raczej cz owiek dyktuje Panu Bogu w asn wol .

5. Piramida warto ci naszego ycia

A teraz bardzo wa ne wiczenie w tej medytacji. Zach cam, aby po wi ci mu tyle czasu, ile

dziemy potrzebowa . wiczenie to mo e by dla nas wa nym krokiem w dalszej dynamice

rekolekcyjnej. Przed rozpocz ciem tego wiczenia chciejmy modli si szczerze do Ducha

wi tego o wielkie wiat o, o ducha prawdy. Pro my te , aby my byli bardzo szczerzy

i uczciwi, robi c to wiczenie; aby my mieli odwag uzna i przyj

to, co Pan Bóg zechce

nam powiedzie o nas samych, o naszym zwi zku z Nim.

background image

Przygotujmy sobie najpierw kilkana cie, a mo e nawet kilkadziesi t ma ych karteczek —
skrawków papieru. Nast pnie chciejmy w sposób bardzo spontaniczny wypisywa na tych
karteczkach to, co jest dla nas wa ne w yciu. Róbmy to bardzo odruchowo, spontanicznie.
Nie zastanawiajmy si zbyt d ugo nad tym, co winni my wymieni . Spontaniczno jest
bardzo wa nym elementem tego wiczenia. Im mniej b dziemy my le w tej cz ci

wiczenia, tym mo e by ono prawdziwsze. Zach cam, aby wypisywa

wszystkie wa ne

sprawy, problemy. Nie tylko te pi kne, którymi mogliby my si pochwali przed innymi, ale
tak e te brzydkie, których mogliby my si wstydzi . Trzeba nam zauwa

to wszystko

w naszym yciu, o czym cz sto my limy, na czym przy apujemy si w naszych marzeniach,
snach. Zauwa my tak e to, czego si obawiamy, do czego jeste my kuszeni, od czego
uciekamy. Wszystkie te sprawy s wa ne, poniewa zajmuj nasze serce, zabieraj nam czas,
energi .

W drugiej cz ci tego wiczenia pro my najpierw o przenikliwo i jasno naszego
poznania. Nast pnie za chciejmy u

z tych ma ych karteczek, jakby z ma ych cegie ek,

piramid warto ci. Zacznijmy od warto ci najmniej licz cych si w yciu. Co jest dla mnie
najmniej wa ne? Czemu najmniej po wi cam czasu, si , energii, my li, uczu ? Na nich

my warto ci, które zajmuj wi cej naszej uwagi, si i czasu. I tak stopniowo k ad my

przygotowane cegie ki coraz wy ej. Im wy ej chcemy po

jak

warto , tym g biej

chciejmy sobie uzasadni , e jest to jej miejsce. Zwró my jednak uwag , by nasza hierarchia
warto ci nie mia a charakteru yczeniowego i intelektualnego. Winna ona odzwierciedla
nasz aktualny stan ducha; winna opisywa stan serca. Ko cz c to wiczenie pole my Bogu
jego owoce. Pro my, aby my coraz bardziej wiadomie i w sposób bardziej zaanga owany
odpowiadali sobie na podstawowe pytanie o to, co jest dla nas w yciu najwa niejsze.

Na zako czenie ca ej medytacji rozmawiajmy najpierw z Matk Naj wi tsz . Oddajmy w Jej

ce owoc modlitwy. Rozmawiajmy tak e z Jezusem, dla którego Ojciec by zawsze jedyn

i najwy sz warto ci . Pro my Jezusa o wewn trzne pragnienie na ladowania Go w oddaniu
si Ojcu. Wreszcie rozmawiajmy z Bogiem Ojcem, prosz c Go, aby swoj mi

ci poci ga

nas ku sobie, by ona stawa a si dla nas najwa niejszym kryterium wszystkich wyborów

yciowych.

VII. B DZIESZ MI OWA PANA, BOGA SWEGO

Zbli

si tak e jeden z uczonych w Pi mie, który im si przys uchiwa , gdy rozprawiali ze

sob . Widz c, e Jezus dobrze im odpowiedzia zapyta Go: Które jest pierwsze ze wszystkich
przykaza ? Jezus odpowiedzia : Pierwsze jest: S uchaj Izraelu, Pan Bóg nasz, Pan jest
jedyny. B dziesz mi owa Pana, Boga swego, ca ym swoim sercem, ca swoj dusz , ca ym
swoim umys em i ca swoj moc
(Mk 12, 28–30).

Obraz dla obecnej medytacji: Przedstawmy sobie obraz Jezusa nauczaj cego t umy.

background image

Pro ba o owoc rozmy lania: B dziemy prosi o poznanie, e najg bszym sensem naszego

ycia jest mi

Boga, która staje si

ród em ka dej innej mi

ci.

1. Mi owanie Boga

dziesz mi owa jest odpowiedzi na

uchaj Izraelu. Kiedy wchodzimy w s uchanie Boga

i Jego S owa, kiedy s yszymy Dobr Nowin o mi

ci Boga, wówczas spontanicznie rodzi

si w nas pragnienie mi owania. Mi

rodzi mi

. Mi

przyj ta w sposób prawdziwy

domaga si odpowiedzi. Przykazanie

dziesz mi owa jest tylko odpowiedzi .

dziesz

mi owa nie rodzi si wi c z inicjatywy cz owieka. Nie jest najpierw decyzj ludzk , ale
spontanicznym odruchem przyj tej mi

ci.

dziesz mi owa jest przykazaniem, jest nakazem. Ale zanim

dziesz mi owa sta o si

przykazaniem, a sta o si nim po grzechu, by o najpierw zapisane w ludzkim sercu.

dziesz

mi owa wyp ywa ze stwórczego aktu Boga. Tak w

nie Bóg stworzy cz owieka, i bez

mi

ci nie mo e istnie . Aby istnie , cz owiek musi kocha . Wielu wspó czesnych my licieli

zgodnie twierdzi, i mi

jest bardziej fundamentalna dla cz owieka, ni samo jego

istnienie. To mi

jest ród em istnienia.

Cz owiek przychodzi na wiat dzi ki mi

ci swoich rodziców. Kiedy cz owiek nie rodzi si

jako owoc mi

ci, ale owoc przede wszystkim ludzkiej nami tno ci, jego ycie pozostaje

zwykle g boko zranione. Nienawi jest form zawiedzionej mi

ci. Rodzi si ona

najcz ciej jako reakcja na niespe nione potrzeby mi

ci. Nienawi jest zepsut mi

ci .

dziesz mi owa oznacza uznanie mi

ci za nasze jedyne dobro, za ród o naszego ycia.

Mi owanie staje si

ród em szcz cia. Im intensywniejsza mi

, tym intensywniejszy

przep yw szcz cia.

Celu i sensu naszego ycia nie stanowi jednak jakakolwiek mi

, ale mi

Boga:

dziesz

mi owa Pana, Boga swego — mówi Jezus. Jego mi

mamy uzna za nasze najwy sze

dobro, w Jego mi

ci mamy widzie jedyne dobro, ród o ycia, ród o szcz cia. Jezus

zaprasza nas, aby my uznali, i

yjemy dzi ki Jego mi

ci.

Kiedy czujemy si poranieni, nieakceptowani, niekochani przez ludzi, wówczas
do wiadczenie mi

ci Boga mo e sta si dla nas ród em leczenia zranie w mi

ci.

Do wiadczenie mi

ci Boga daje cz owiekowi wolno wobec ludzi, wobec ich ograniczonej

czy wr cz rani cej mi

ci. Cz owiek nie zale y w jaki absolutny sposób od cz owieka, tak e

wówczas, kiedy jest z nim z czony silnymi wi zami emocjonalnymi.

Przykazanie:

dziesz mi owa Pana, Boga swego mówi, i cz owiek nie mo e da od

swego bli niego takiej zale no ci, jakiej domaga si od niego sam Bóg. Mi dzy lud mi
istnieje wzajemna równo . Przed Bogiem wszyscy s równi. Do wiadczenie braterstwa rodzi
si z przekonania, e Bóg da cz owiekowi ycie i ycie to nale y ca kowicie do Niego.

ce wieci, deszcz pada zarówno dla dobrych, jak i dla z ych. Do wiadczenie zale no ci

od Boga mo e stanowi ogromn si w sytuacji cz owieka, który musi si broni przed
próbami zniewolenia go przez ludzi.

background image

Kiedy rodzice uwa aj , e ich dzieci nale

ca kowicie do nich, kiedy m

s dzi, e jest

panem swojej ony, kiedy przyjaciel chce zaw adn ca kowicie swoim przyjacielem —
wówczas atwo dochodzi do wzajemnej manipulacji sob , do nadu

i niesprawiedliwo ci.

Dzieci nie nale do rodziców w sensie absolutnym. Jest to jedno z zasadniczych praw
dobrego wychowania dziecka w rodzinie. Rodzice dojrzali zdaj sobie z tego spraw i ucz
swoje dzieci stopniowego korzystania z osobistej wolno ci. Dobre korzystanie z wolno ci
wyznacza jeden z najwa niejszych celów wychowania dziecka.

dziesz mi owa Pana, Boga swego. To w

nie do wiadczenie mi

ci Boga daje nam

niezale no wewn trzn . Byliby my bardzo wolni wobec ludzi, gdyby my rzeczywi cie
do wiadczyli mi

ci Boga. Usi ujemy nieraz zniewala bli nich naszymi potrzebami

emocjonalnymi w

nie dlatego, i nie czujemy si kochani przez Boga. Pro my w obecnej

medytacji o g bokie pragnienie mi owania Boga, szukanie najpierw Jego mi

ci. Wszystko

inne, co jest nam dane, mo emy kocha z Bogiem i dzi ki Bogu. To mi

Boga staje si

bowiem ostatecznym ród em ka dej innej mi

ci.

2. Integralno w mi

ci Boga

dziesz mi owa Pana, Boga swego, ca ym swoim sercem, ca swoj dusz , ca ym swoim

umys em i ca swoj moc . Zauwa my, e Jezus mówi o pe nej mi

ci, o mi

ci

rozumianej integralnie. Wszystko w ludzkim yciu powinno by przesi kni te mi

ci .

Wszystko winno by ni ogarni te. Mi

domaga si wszystkiego, domaga si ca ej

osobowo ci, ca ego ludzkiego ycia, ca ego ludzkiego czasu.

dziesz mi owa Pana, Boga swego... swoim sercem... swoj dusz ... swoim umys em... swoj

moc , tzn. uznasz, e wszystkie p aszczyzny ycia s przejawem niesko czonej mi

ci Boga.

Uznasz, e nie ma w tobie nic, co nie by oby przejawem mi

ci Boga.

Jezus nie móg powiedzie : Mo esz mi owa Pana Boga swego tylko swoim umys em, lub te
tylko sercem
. Nakaz mi owania cz ci ludzkiej osoby by by sprzeczny sam w sobie. Próba
mi owania cz ci osoby prowadzi aby do rozbicia wewn trznego. W pierwszym przykazaniu
mamy do czynienia z zasad harmonii i spójno ci w cz owieku. Mi

domaga si integracji.

Jest wi c rzecz wa

, aby my porz dkowali, uzdrawiali poszczególne p aszczyzny naszej

osobowo ci, aby móc je podporz dkowa mi

ci. Nasza duchowo , nasz umys , nasze

uczucia, nasza zmys owo ma si sta miejscem przyjmowania i dawania mi

ci. St d

konieczne jest prostowanie naszego my lenia, uzdrawianie naszych uczu , porz dkowanie
naszej zmys owo ci, aby wszystko by o zintegrowane wokó mi

ci.

Zasada integralno ci, zasada spójno ci ujawnia si w ka dej prawdziwej mi

ci. Je eli

w jakim do wiadczeniu mi

ci brakuje tej zasady, to jednocze nie brakuje mi

ci

rozumianej w najg bszym znaczeniu. Zasad integralno ci w mi

ci dobrze ods ania analiza

mi

ci ma

skiej. Ma onkowie pragn si posiada ca kowicie i wy cznie. Nawet jeden

fakt zdrady g boko rani wspó ma onka. Ze zdrady nie mo na si wyt umaczy . Nie mo na
za ni po prostu przeprosi . Po zdradzie konieczne jest niezwyk e wzajemne przebaczenie,
aby móc przej nad ni do porz dku dziennego.

background image

Jezus mówi o mi owaniu we wszystkich p aszczyznach: ca ym sercem, ca dusz , ca ym
umys em, ze wszystkich si . W ka dej z tych p aszczyzn chodzi tak e o ca kowite oddanie.

owo ca ym powtarza si tu kilkakrotnie. Jezus pragnie w ten sposób powiedzie , e

w mi

ci nie mo na niczego zatrzyma dla siebie. Mi

oddaje wszystko. Wszystko moje

jest Twoje, a Twoje jest moje (J 16, 15) — powie Jezus o swojej wi zi z Ojcem. Mi

Jezusa

do uczniów wyra a si równie w tym, e wszystko, co us ysza od swojego Ojca im objawi
(J 15, 15). W mi

ci pe nej chodzi o ca kowite przenikanie si osób. Cz owiek zostaje

przenikni ty Bogiem, a Bóg cz owiekiem.

W wietle rozwa anego przykazania chciejmy podj

rozeznanie naszej mi

do Boga.

Chciejmy dostrzec, jak bardzo jest ona podzielona pomi dzy nasze ludzkie nami tno ci
a d enia duchowe. Jak bardzo rozdwojone jest nasze my lenie pomi dzy nieuporz dkowane
potrzeby, a d enie do prawdy; jak

cz sto racjonalizujemy nasze nami tno ci. Jak e

podzielona jest tak e nasza zmys owo pomi dzy jej w asnymi d eniami, a celami, które
winna spe nia w rzeczywisto ci. Nasza zmys owo miast s

mi

ci, s

y raczej

mierzaniu naszych wewn trznych niepokojów i l ków. Nadu ywanie naszej zmys owo ci:

nadu ywanie jedzenia, alkoholu, nadu ycia seksualne, to w

nie przejaw rozdarcia

wewn trznego.

W tym kontek cie chciejmy zauwa

, jak daleko nam do pe nej, doskona ej mi

ci.

Pierwsze przykazanie mo e sta si lekarstwem dla osób, które zbyt atwo szafuj s owem
mi

. Nasze szlachetne s owa mówione do Boga: kocham Ci , Bo e, ca ym sercem

i wszystko Ci oddaj wyra aj mo e bardziej nasze pragnienia i my li, ni rzeczywisto
naszego serca. I chocia nasze s owa o mi

ci mog by pi kne, to jednak — jak mówi w.

Ignacy — mi

bardziej zasadza si na czynach ni na s owach i my lach (por. D, 230).

Mi

Boga nie mo e by budowana na s owach i odczuciach. Zwraca nam na to uwag sam

Jezus, który mówi, i

nie ka dy, który Mi mówi: Panie, Panie! wejdzie do Królestwa

niebieskiego, lecz ten, kto spe nia wol mojego Ojca, który jest w niebie (Mt 7, 21).

Pan Bóg jako pierwszy kocha nas ca ym sercem, ca dusz , ca ym umys em, ca swoj
moc . To najpierw Jego mi

jest integralna, pe na, absolutna. Najpe niejszy dowód swej

integralnej mi

ci do cz owieka Bóg da we Wcieleniu swego Syna. Bóg anga uje

rzeczywisto stworzon , aby objawi odwieczn , tajemnicz rzeczywisto swojej boskiej
mi

ci do nas.

Pro my, by my poznali, e przykazanie mi

ci ca kowicie nas przekracza; przekracza nasze

mo liwo ci rozumienia i mo liwo ci zrealizowania go w yciu. Pro my tak e, by my zgodzili
si , e o naszych ludzkich si ach nie jeste my zdolni do takiej mi

ci. Nasza bezradno

wobec przykazania mi

ci Boga sprawia, e zaczynamy bardzo serio traktowa Boga i Jego

mi

. Zaczynamy serio traktowa s uchanie S owa Bo ego, zaczynamy rozumie , e bez

Niego nie mo emy naprawd kocha . Sam Jezus mówi nam o tym, i bez Niego nic dobrego
uczyni nie mo emy (J 15, 5).

Pro my Boga, aby my spokojnie i pokornie zgodzili si na ubóstwo naszej mi

ci. Pro my

tak e, by my nie ulegali niepokojowi, który mo e wzbudza w nas pycha, niezadowolona

background image

z takiej oceny naszej mi

ci do Boga. Pierwsze przykazanie staje przed nami jako zadanie;

a jednocze nie stanowi wielk obietnic . Jezus zapraszaj c nas do tak niezwyk ej mi

ci,

obiecuje nam, i przy Jego asce jest ona jednak mo liwa w naszym yciu. Bóg nie wzywa
nigdy cz owieka do czego , co by oby dla niego niemo liwe.

3. B

cie doskonali, jak Ojciec wasz niebieski

Próba pe nego poznania, jak Bóg nas kocha oraz jak my sami winni my odpowiada mi

ci

na mi

, rych o spe za na niczym, poniewa dochodzimy do granic ludzkich mo liwo ci.

W pierwszym przykazaniu, które rozwa amy, odbija si inny nakaz Jezusa:

cie

doskonali, jak Ojciec wasz niebieski jest doskona y (Mt 5, 48). Przykazania te ods aniaj

bi tajemnicy Boga, w któr zanurza si b dzie cz owiek przez ca wieczno .

Przykazania te s zaproszeniem do kontemplacji Boga, zaproszeniem do ycia wiecznego. T
sam rzeczywisto mi

ci Boga przepowiada w. Pawe , kiedy mówi: ani oko nie widzia o,

ani ucho nie s ysza o, ani serce cz owieka nie zdo

o poj

, jak wielkie rzeczy przygotowa

Bóg tym, którzy Go mi uj (1 Kor 2, 9). Pierwsze przykazanie pozwala nam odkry najg bsze
znaczenie i sens ycia na ziemi. To, co szatan proponowa Jezusowi w kuszeniu na pustyni:
Popatrz na wszystkie królestwa wiata: je eli oddasz mi pok on, wszystko b dzie twoje (por.
Mt 4, 9), przedstawia tylko nieudolne ma powanie Pana Boga. To najpierw Bóg mówi do
cz owieka: Popatrz w moj odwieczn mi

do ciebie, je eli w ni uwierzysz, ona b dzie

nale

do ciebie. B dziesz móg kocha tak jak Ja kocham. Bogami jeste cie, mówi Pismo,

a Pismo k ama nie mo e (J 10, 35).

dziesz mi owa Pana Boga swego ca ym swoim sercem, ca swoj dusz , ca ym swoim

umys em i ca swoj moc — znaczy równie : otworzysz si ca kowicie na Boga daj cego

ycie, otworzysz si na dobro i szcz cie p yn ce od Niego, powierzysz Mu swój los bez
adnych zastrze

, bez stawiania Mu jakichkolwiek warunków.

Cz owiek nie mo e stawia warunków Bogu, poniewa On równie w swej niesko czonej
mi

ci do cz owieka nie postawi mu adnego warunku. Jego mi

jest bezwarunkowa. Bóg

za okazuje nam swoj mi

w

nie przez to, e Chrystus umar za nas, gdy my byli jeszcze

grzesznikami. Tym bardziej wi c b dziemy przez Niego zachowani od karz cego gniewu, gdy
teraz przez krew Jego zostali my usprawiedliwieni
— mówi w. Pawe w li cie do Rzymian
(Rz 5, 8–9).

Grzech cz owieka nie jest ograniczeniem dla mi

ci Boga. Bóg nas bowiem ukocha jako

grzeszników. S abo moralna jest ograniczeniem dla cz owieka w przyjmowaniu mi

ci

Boga. Grzech w swej istocie jest zawsze dobrowoln rezygnacj z mi

ci Stwórcy.

Wyblak

, miernota ycia, nuda egzystencjalna, frustracje, jakie prze ywa cz owiek —

wszystko to przychodzi jako owoc podzielonego umys u i serca; podzielonego pomi dzy
Boga i mamon . Nie mo na

szcz liwie nie uznaj c samego ród a szcz cia. ycie

ludzkie nie mo e by dobre, je eli cz owiek nie otwiera si na ród o samego dobra, na Boga
i Jego wol .

background image

Je li cz owiek nie uzna mi

ci Boga za naczelny cel, naczeln warto swego ycia,

wówczas ubóstwi jak wzgl dn warto ludzk . Odrzucaj c Boga cz owiek jednocze nie
kreuje w swym yciu jakiego bo ka. Ale to, co staje si bo kiem cz owieka, staje si
jednocze nie niszcz cym go demonem. Ubóstwiona ludzka rzeczywisto obraca si zawsze
przeciwko cz owiekowi. Ka da ludzka rzeczywisto , która zostaje wyniesiona ponad Boga,
staje si natychmiast wrogiem cz owieka. Niszczy go i zabija. Aby to móc dostrzec,
wystarczy odwo

si do prostej analizy egzystencjalnej wielu ludzkich sytuacji i zachowa .

Pieni dze, kariera, alkohol, seksualno , cho s to rzeczywisto ci same w sobie dobre, gdy
tylko staj si warto ciami nadrz dnymi, obracaj si przeciwko cz owiekowi i niszcz jego

ycie. Tak e mi

do cz owieka, cho jest jedn z najwa niejszych warto ci, je eli zostaje

ubóstwiona i postawiona na miejscu Boga, staje si

ród em ludzkiego piek a. Kiedy matka

ubóstwi swoje dziecko, zniszczy je. Kiedy m ubóstwi on , wówczas zadr czy j swoj
zazdro ci .

Bo kiem cz owieka mo e sta si tak e jego cierpienie, poczucie krzywdy, zranienia, ch
zemsty. Istnieje jaka demoniczna pokusa piel gnowania swojego nieszcz cia, swojego
poczucia skrzywdzenia. Oto pewien przyk ad. Jeden z kapelanów wi ziennych opowiada mi
kiedy znamienn wypowied pewnego wi nia. W rozmowie z nim nalega na niego, aby
przebaczy komu , kto go w przesz

ci ci

ko skrzywdzi . Wi zie ten skutecznie opiera si

temu naleganiu. W pewnej chwili w przyp ywie szczero ci powiedzia wprost: Prosz
ksi dza, gdybym przebaczy , straci bym sens ycia
.

Nic i nikt nie mo e by Bogiem cz owieka, jak tylko sam Stwórca, który obdarzy go yciem.
Prawda ta odnosi si do ka dego cz owieka, niezale nie od tego czy uwa a siebie za
wierz cego, czy te za niewierz cego. Grzech niszczy ka dego.

W zako czeniu rozmawiajmy najpierw z Matk Naj wi tsz , która najwierniej z ludzi
wype ni a pierwsze przykazanie mi

ci Boga. Ona najg biej do wiadczy a niesko czonej

mi

ci Boga i najpe niej odpowiedzia a na ni .

Rozmawiajmy tak e z Jezusem dzi kuj c Mu za dar pierwszego przykazania. Jest ono Jego
wielk

ask i wa nym drogowskazem yciowym. Naprowadza nas bowiem na odkrycie

zasadniczego celu i sensu ycia. Przykazanie to jest równie

zwornikiem wewn trznej

integracji ludzkiej, zwornikiem jedno ci w cz owieku.

Wreszcie rozmawiajmy z Bogiem Ojcem prosz c Go, aby my przyj li Jego Syna jako
najpe niejszy znak prawdziwo ci tego przykazania. To w

nie Jezus Chrystus, Jego ycie,

nauka, a zw aszcza Jego mier i Zmartwychwstanie mog nas przekona o niesko czonej
mi

ci Boga Ojca. Tylko Jezus mo e nas przekona , i ta niezwyk a mi

, do której nas

zaprasza, jest mo liwa w naszym yciu.

background image

VIII. B DZIESZ MI OWA BLI NIEGO

Zbli

si tak e jeden z uczonych w Pi mie, który im si przys uchiwa , gdy rozprawiali ze

sob . Widz c, e Jezus dobrze im odpowiedzia zapyta Go: Które jest pierwsze ze wszystkich
przykaza ? Jezus odpowiedzia : Pierwsze jest: S uchaj Izraelu, Pan Bóg nasz, Pan jest
jedyny. B dziesz mi owa Pana, Boga swego, ca ym swoim sercem, ca swoj dusz , ca ym
swoim umys em i ca swoj moc . Drugie jest to: B dziesz mi owa swego bli niego jak
siebie samego. Nie ma innego przykazania wi kszego od tych
(Mk 12, 28–31).

Obraz dla obecnej medytacji: Przywo ajmy w pami ci osoby, które s nam bliskie; osoby,
przez które czujemy si kochani i które sami kochamy.

Pro ba o owoc rozmy lania: B dziemy prosi o poznanie donios

ci przykazania mi owania

bli niego. B dziemy te prosi o dostrze enie integralnego zwi zku pomi dzy mi

ci Boga

i cz owieka.

1. Kto jest moim bli nim?

Nie mo na od czy przykazania mi

ci bli niego od przykazania mi

ci Boga. Drugie

przykazanie nie istnieje samodzielnie w

oddzieleniu od pierwszego. Nie ma innego

przykazania wi kszego od tych dwu. Pan Jezus z dwu przykaza czyni jedno. Serce ludzkie
zosta o tak stworzone, e bez drugiego cz owieka nie mo e istnie . Cz owiek otrzymuje ycie
od cz owieka i bez niego nie mo e istnie .

Wiele naszych ludzkich dzia

polega na szukaniu mi

ci bli niego. Istot podobania si

innym jest w

nie ch zdobycia, przyci gni cia ich mi

ci.

dziesz mi owa bli niego swego: na drugim miejscu uznasz, e ycie, dobro, szcz cie

zawdzi czasz cz owiekowi. Uznasz, e potrzebujesz cz owieka oraz, e inni potrzebuj ciebie.
Istnieje tutaj cis a wzajemna zale no pomi dzy moim dobrem, które p ynie z mi

ci

innych oraz dobrem innych, które p ynie z mojej mi

ci do nich.

dziesz mi owa bli niego swego — to znaczy zaufasz bli niemu, jemu powierzysz swoje

ycie. Równocze nie b dziesz tak

, eby twój bli ni móg si tobie powierzy . B dziesz

tak

, aby sta si godnym jego zaufania.

dziesz mi owa bli niego swego. Zatrzymajmy si na s owie bli ni. Samo s owo bli ni

ukazuje nam sens drugiego przykazania. Twój bli ni to nie kto obcy, kto daleki od ciebie.
Drugi cz owiek jest bli nim, to znaczy jest twoim, nale y do ciebie. Twój bli ni to kto bliski
tobie. Jest twoim, ale nie na podstawie dokonanego wyboru. Jest twoim, poniewa dano ci go
jako dar.

Nikt z nas nie wybiera sobie ojca, matki, rodze stwa. Rodzice nie wybieraj swoich dzieci.
Nikt te specjalnie nie wybiera nauczycieli, pedagogów, duszpasterzy. Tak e osoby, które

background image

wybieramy wprost, np. ch opak, dziewczyna, m , ona, przyjaciel, staj w jaki sposób na
naszej drodze ycia. Nasz wybór cz sto polega na tym, e je przyjmujemy, akceptujemy,
wi emy si z nimi okre lonymi wi zami. S owo bli ni doskonale okre la rol drugiego
cz owieka w naszym yciu i nasz rol w yciu innych.

Kto jest moim bli nim? — pyta Jezusa uczony w Prawie. Jezus odpowiada na to pytanie
przypowie ci o mi osiernym Samarytaninie. W przypowie ci tej Chrystus ukazuje, i
bli nim Samarytanina sta si cz owiek, którego on sam nie wybiera , ale który zosta mu
dany, zosta mu zadany. Poraniony Judejczyk sta si dla niego trudnym darem. Jezus t
przypowie ci pragnie nam powiedzie , e bli nim naszym jest zawsze ten, kto nas
potrzebuje, kto staje nam na drodze prosz c nas o pomoc. Ale bli nim naszym jest tak e ten,
kogo my potrzebujemy. Potrzebujemy nie w sensie utylitarnym (mo emy go wykorzysta ),
ale w sensie potrzeby serca.

W poj ciu twój bli ni zwi zki rodzinne maj szczególn wag , poniewa praktycznie nie
dadz si one zast pi

adnymi innymi zwi zkami. Nie mo na zast pi roli ojca, roli matki.

Brak ojca lub matki staje si dotkliw ran , po której zostaj

lady na ca e ycie. Zdrada,

porzucenie ony, m a staje si bolesnym zranieniem, które nie daje si wymaza

adnym

nowym zwi zkiem. Zwi zki rodzinne maj szczególn wag , gdy w sposób szczególny
wp ywaj na nasze ycie.

dziesz mi owa bli niego swego — tzn. uznasz, e twoi bli ni daj

ci ycie, a ty masz dawa

ycie im.

W tej medytacji wejd my w ca histori naszych zwi zków z bli nimi. Przywo ajmy
w pami ci wszystkie osoby od czasów dzieci stwa a do dnia dzisiejszego, które odgrywa y
w naszym yciu donios rol ; osoby, które naznaczy y w jaki sposób nasze ycie, zostawi y
w nim g bszy lad. Mo emy wypisa sobie na kartce ich imiona. W tym wiczeniu zwró my
szczególn uwag na fakt, e ludzie, którzy weszli w nasze ycie, byli dla nas darem.
Spotkali my ich, poniewa byli nam dani. Przyjrz si , jak rol odgrywa y poszczególne
osoby w moim yciu. Czego oczekiwa em od nich? Zauwa my osoby, wobec których
spontanicznie budzi si wdzi czno . Jakie najg bsze nasze potrzeby i pragnienia spe nia y te
osoby? Zauwa my ich mi

, trosk , akceptacj , ofiarno . Czy wypowiedzia em wobec

tych osób moj wdzi czno ? W tej medytacji podzi kujmy Panu Bogu za nie. Uznajmy, i
by y one dla nas wielkim darem.

Ale zauwa my tak e osoby, wobec których spontanicznie rodzi si w nas al, rozgoryczenie,
czy mo e nawet gniew. Czym te osoby nas zrani y? Co nas jeszcze boli? Czy rozmawiali my
kiedy z nimi na temat naszego zranienia? Czy rozpocz si w nas proces uzdrowienia
i pojednania z nimi? Co chcieliby my powiedzie teraz Panu Bogu o tych trudnych relacjach?

W dalszej cz ci wiczenia chciejmy zauwa

osoby, dla których my z kolei byli my

i jeste my wa ni. Przywo ajmy je w pami ci. Mo emy sobie wypisa ich imiona. Zauwa my,

byli my dla tych osób darem. One nas po prostu spotka y. Czego one od nas oczekiwa y

lub nadal oczekuj ? Czy spe niali my lub spe niamy ich oczekiwania? Zauwa my osoby,
których oczekiwania zosta y przez nas spe nione; dostrze my tak e te osoby, które w jaki

background image

sposób zawiedli my. Przywo ajmy w pami ci ich rozczarowanie, ich ból. Co dzisiaj
chcia bym powiedzie tym osobom?

Chciejmy wej w wielkie dzi kczynienie Bogu za wszystkich naszych bli nich, którzy
towarzyszyli nam w yciu. Uznajmy ich za dar. Je eli dzisiaj czujemy si cho troch
osamotnieni, niekochani, odrzuceni, zlekcewa eni, to tak e dlatego, i lekcewa ymy dar
obecno ci drugiego cz owieka. By mo e bardziej koncentrujemy si na naszych odczuciach
i potrzebach, ni na osobach, które Bóg stawia na naszej drodze ycia.

Pojawia si w nas nieraz jaka wielka zach anno uczuciowa. Ona cz sto sprawia, e nie
jeste my w stanie przyj

i doceni odrobiny mi

ci, akceptacji, ciep a, serdeczno ci

i uznania, które ofiaruj nam nasi bli ni. Nie jeste my te w stanie zauwa

ludzi, którzy

prosz nas o jak pomoc. Czasami obra amy si na naszych bli nich tylko dlatego, i nie
kochaj nas mi

ci , na któr po prostu ich nie sta .

damy od nich mi

ci absolutnej, do

której nie s zdolni. Trzeba nam piel gnowa i rozwija pokor przyjmowania skromnych
znaków mi

ci, po wi cenia i ofiary. Trzeba te mie pokor ofiarowywania bli nim naszej

ubogiej mi

ci, na któr nas dzi sta . By mo e w przysz

ci, kiedy doro niemy

emocjonalnie i duchowo, b dzie nas sta na wi ksz mi

. Dzi jednak chciejmy ofiarowa

im to, czym dysponujemy.

W obecnej medytacji pytajmy si , czy nie lekcewa ymy okruszyn yczliwo ci, ciep a,
zainteresowania, troskliwo ci drugiego cz owieka? Czy nie stawiamy bli nim takich

da ,

których nie s w stanie spe nia ? Pytajmy te siebie, czy nie towarzyszy nam chora
szlachetno
, która chce dawa innym to, czego nie posiada. Bli niemu mo emy ofiarowa
tylko to, co posiadamy. Nic wi cej. Je eli kto nie kocha swojego ycia, nie mo e pokocha

ycia swoich bli nich.

2. Drugie przykazanie konsekwencj pierwszego

Przykazanie mi

ci bli niego stoi na drugim miejscu, poniewa jest konsekwencj

pierwszego. Przykazanie drugie nie oznacza mniej wa ne od pierwszego. Nie nale y robi
zawodów sportowych pomi dzy tymi dwoma przykazaniami. Drugie jest tak samo wa ne jak
pierwsze, cho wyp ywa z pierwszego. Nie da si od czy mi

ci bli niego od mi

ci

Boga. Mi

Boga stanowi ród o mi

ci cz owieka. Mi

cz owieka za jest wa nym

kryterium autentycznego prze ywania mi

ci Boga.

Je eli kto nie kocha bli nich, których widzi, nie mo e kocha Boga, którego nie widzi.
Zachowanie drugiego przykazania wyznaczy kryterium autentyczno ci ycia pierwszym.
Gdyby drugie znaczy o mniej wa ne, to wówczas istnia aby pokusa od czenia drugiego
przykazania od pierwszego. Je eli natomiast od czymy mi

do cz owieka od mi

ci do

Boga, to tym podwa ymy spójno — integralno ca ego przykazania. Je eli kto mówi:
Mi uj Boga, a brata swego nienawidzi, jest k amc
— mówi w. Jan. Albowiem kto nie
mi uje brata swego, którego widzi, nie mo e mi owa Boga, którego nie widzi
(1 J 4, 20).
Pro my w obecnej medytacji, aby my w naszym yciu dostrzegali potrzeb

czenia mi

ci

Boga z mi

ci cz owieka.

background image

W hierarchii warto ci przykazanie mi

ci Boga zawsze jest pierwsze. Bior c jednak pod

uwag chronologi naszego do wiadczenia ludzkiego, najpierw do wiadczamy mi

ci

bli niego. Poprzedza ona do wiadczenie mi

ci Boga. Najpierw do wiadczamy mi

ci

ludzkiej: mi

ci rodziców, rodze stwa, mi

ci naszych przyjació . Nast pnie poprzez

analogi , z okruchów ludzkiej mi

ci, budujemy dopiero do wiadczenie mi

ci Boga.

Mi

ludzka otwiera zasadnicz drog do Boga. To w

nie poprzez wzajemn mi

prowadzimy siebie nawzajem do Boga. Po tym poznaj ,

cie uczniami moimi, je eli

wzajemnie mi owa si b dziecie (J 13, 35).

Mi

daje nam do r ki istotne narz dzie ewangelizacji. Je eli chcemy, aby nasze s owa by y

skuteczne, za s owami musi i

ycie — wiadectwo mi

ci. Cz owiek swoj mi

ci

naprowadza bli niego na mi

Boga. To w

nie jest najistotniejsze w ewangelizacji.

Programy duszpasterskie, metody ewangelizacji, instytucje, dzie a, fundacje maj sens tylko
wówczas, kiedy stoi za nimi wiadectwo mi

ci. w. Pawe daje temu wyraz w pi knym

hymnie o mi

ci: Gdybym mówi j zykami ludzi i anio ów, a mi

ci bym nie mia , sta bym

si jak mied brz cz ca albo cymba brzmi cy. Gdybym te mia dar prorokowania i zna
wszystkie tajemnice, i posiada wszelk wiedz , i wszelk [mo liw ] wiar , tak i bym góry
przenosi , a mi

ci bym nie mia , by bym niczym. I gdybym rozda na ja mu

ca

maj tno moj , a cia o wystawi na spalenie, lecz mi

ci bym nie mia , nic bym nie zyska (1

Kor 13, 1–3). Wszystko, czym si pos ugujemy w ewangelizacji, ma sta si narz dziem
mi

ci. Nie nale y pomniejsza programów, dzie , instytucji, przepisów, regu , ale umie ci

je w kontek cie mi

ci. One maj by darem mi

ci, maj by narz dziem mi

ci.

Do wiadczenie mi

ci Boga buduje na do wiadczeniu mi

ci ludzkiej. Bóg pragn c objawi

swoj mi

, odwo uje si do poj z relacji mi dzyludzkich. Nie ma jakich szczególnych

poj dla wyra enia mi

ci Boga. Wszystkie poj cia, którymi opisujemy mi

Boga, s

zaczerpni te z mi

ci ludzkiej. Mówimy, i Bóg nas kocha jak ojciec i matka, jak

oblubieniec i ma onek, jak przyjaciel, jak pasterz itd. I chocia mi

mi dzyludzka jest

wprawdzie punktem wyj cia dla opisania odwiecznej mi

ci Boga, to jednak doczesna

mi

nie mo e by ostatecznym ród em mi

ci. Przykazanie mi

ci bli niego zostaje

podane jako drugie, poniewa naprowadza nas na ród o wszelkiej mi

ci: naprowadza nas

na Boga. To w

nie Bóg jest ród em mi

ci bli niego. Nie mo emy kocha bli niego,

je eli nie pozwalamy si kocha przez Boga.

Je eli kto nie otwiera si na Boga, a jednocze nie usi uje dawa bli nim swoj ludzk
mi

, stosunkowo szybko stanie si dwuznaczny w swoim dzia aniu. B dzie zachowywa

si jak Judasz, który rozdawa wprawdzie pieni dze ubogim, ale jednocze nie sam podkrada
z trzosa, do którego je wk adano. Jezus przestrzega: Zaprawd , zaprawd , powiadam wam:
Kto nie wchodzi do owczarni przez bram , ale wdziera si inn drog , ten jest z odziejem
i rozbójnikiem
(J 10, 1). Bram do owczarni, bram do s

enia bli nim jest Chrystus. Chc c

pos ugiwa bli nim, trzeba przyj Chrystusa, trzeba przej przez Niego. Je eli b dziemy
próbowali realizowa drugie przykazanie, nie maj c oparcia w pierwszym, natychmiast
staniemy si dwuznaczni w naszej mi

ci. B dziemy podkrada ludzkie uczucia, b dziemy

szuka najpierw w asnego uznania, akceptacji itp. Prowadz c apostolsk dzia alno

dziemy bardziej wi za ludzi z sob ni z Bogiem. To, co nale y si Panu Bogu, b dziemy

background image

zabiera dla siebie. Je eli cz owiek nie opiera si mocno na Bogu, atwo mo e manipulowa
swoimi bli nimi. B dzie traktowa ich jak narz dzia. Matka, która nie ma mocnego oparcia
w m u, mo e atwo manipulowa swoimi dzie mi. Mo e kocha je w sposób zaborczy. Brak
oparcia w mi

ci Boga sprawia, e nasi bli ni nara eni s na nasze manipulacje. Im g bsze

i silniejsze b

wi zi z bli nimi, tym bardziej b

one nara one na niebezpiecze stwo

manipulacji.

3. Mi

daje wolno

Tam gdzie nie ma pe nej wolno ci, tam te nie ma pe nej mi

ci. Syn marnotrawny móg

odej z domu ojca w

nie dlatego, e ojciec go kocha . Piek o jest rzeczywisto ci

konieczn w

nie dlatego, e Bóg obdarzy cz owieka wolno ci . Bóg daje wolno ,

poniewa mi

zawsze daje wolno . Tam gdzie ogranicza si wolno , tam mi

wchodzi

na drog manipulacji.

A oto wa ne wiczenie w tej medytacji. Zobaczmy, w jaki sposób byli my manipulowani
przez innych. W

mniejszym czy wi kszym stopniu wszyscy podlegali my pewnym

manipulacjom; raz manipulacja ta bywa bardzo subtelna, delikatna, innym razem bywa szyta
grubymi ni mi
. Sposoby manipulacji ludzk wolno ci mog by bardzo ró ne, np. mo na
manipulowa cz owiekiem odwo uj c si do jego nie wiadomo ci, l ku, zagro enia, poczucia
winy, chorych ambicji, krucho ci emocjonalnej itp. Manipulacje drugim cz owiekiem s
zawsze w jaki sposób erowaniem na jego krucho ci, delikatno ci i biedzie.

Cz sto dochodzi do manipulacji w relacji, w której jedna ze stron posiada jak form
przewagi; przewag si y, dojrza

ci, funkcji, wieku, posiadania materialnego itp.

Wychowawca i wychowanek, rodzic i dziecko, lekarz i pacjent, bogaty i biedny, prze

ony

i podw adny, profesor i student — s to relacje, w których atwo mo e dochodzi do
manipulacji. Mo e najcz stszymi ofiarami ró nego rodzaju manipulacji s dzieci. Wiele
chwytów, którymi rodzice lub wychowawcy pos uguj si w odniesieniu do dzieci s
nierzadko pewnymi formami manipulacji. Szczególnie bolesn form manipulacji dzieckiem
jest odwo anie si do jego poczucia zagro enia i l ku przed odrzuceniem; np. je eli b dziesz
niegrzeczny, to mama nie b dzie ci kocha
; je eli b dziesz niepos uszny, mama si
rozchoruje
itp.

Zauwa my, e manipulacje innych bardzo nas bol . Tam gdzie istnieje manipulacja, brak jest
spontaniczno ci, rado ci. Z manipulacj wi e si przygn bienie, smutek. Manipulacja
stanowi bowiem istotne zagro enie dla naszej wolno ci. U wiadomienie sobie faktu bycia
manipulowanym jest bardzo wa ne, aby móc samemu unikn takiego sposobu
oddzia ywania na innych. Dzieci cz sto manipuluj rodzicami, ale tylko dlatego, i uprzednio
rodzice usi owali manipulowa dzie mi.

W obecnej medytacji b dziemy prosi Boga, aby my odkryli pokus ulegania manipulacjom
innych ludzi oraz nasz pokus manipulowania bli nimi. Si gaj c najpierw do historii mojego

ycia zauwa , kto usi owa mn manipulowa i w jaki sposób? Zwróc uwag w sposób

szczególny na najbardziej ra

ce formy manipulacji moj wolno ci i

moj osob .

background image

W manipulacji nie ma prawdziwej troski o bli niego, lecz tylko podporz dkowanie go swojej
woli oraz usi owanie dominowania nad nim.

W ka dej mi

ci mi dzyludzkiej musi by obecna podstawowa równo i braterstwo. Przed

Bogiem wszyscy jeste my równi. Ró nica spe nianych ról nie niweczy bynajmniej równo ci
wynikaj cej z faktu, i wszyscy mamy tego samego Ojca w niebie. I chocia istnieje
zasadnicza ró nica pomi dzy rol i funkcj prze

onego i podw adnego, wychowawcy

i wychowanka, rodzica i dziecka, to jednak obie strony maj te same podstawowe
niezbywalne prawa i te same podstawowe niezbywalne obowi zki. O podstawowej równo ci
pomi dzy lud mi mówi tak e Jezus: Otó wy nie pozwalajcie nazywa si Rabbi, albowiem
jeden jest wasz Nauczyciel, a wy wszyscy bra mi jeste cie. Nikogo te na ziemi nie nazywajcie
waszym ojcem; jeden bowiem jest Ojciec wasz, Ten w niebie. Nie chciejcie równie , eby was
nazywano mistrzami, bo jeden jest tylko wasz Mistrz, Chrystus
(Mt 23, 8–10).

W

zako czeniu medytacji rozmawiajmy z Jezusem jako jedynym naszym Mistrzem,

Nauczycielem; rozmawiajmy z Bogiem Ojcem jako jedynym naszym Prawdziwym Ojcem, do
którego wszyscy nale ymy. Pro my o pokor wobec ludzi, od których w jakiej formie
zale ymy; pro my tak e o wielk wolno wewn trzn , która pozwoli nam sprawiedliwie
broni si przed nies usznymi manipulacjami. Pro my te , aby my byli wiadomi zarówno
naszych w asnych praw, jak i praw ludzi, którzy od nas zale . Pro my o g bokie
do wiadczenie wiary, e wszyscy nale ymy do Ojca niebieskiego.

IX. B DZIESZ MI OWA SIEBIE SAMEGO

Zbli

si tak e jeden z uczonych w Pi mie, który im si przys uchiwa , gdy rozprawiali ze

sob . Widz c, e Jezus dobrze im odpowiedzia zapyta Go: Które jest pierwsze ze wszystkich
przykaza ? Jezus odpowiedzia : Pierwsze jest: S uchaj Izraelu, Pan Bóg nasz, Pan jest
jedyny. B dziesz mi owa Pana, Boga swego, ca ym swoim sercem, ca swoj dusz , ca ym
swoim umys em i ca swoj moc . Drugie jest to: B dziesz mi owa swego bli niego jak
siebie samego. Nie ma innego przykazania wi kszego od tych
(Mk 12, 28–31).

Obraz dla obecnej medytacji: Przypatrzmy si naszej podobi nie na zdj ciu. Mo emy
spojrze na siebie w lustrze. Chciejmy sobie jednocze nie u wiadomi fakt naszego istnienia.
Pomy lmy te , e nasze istnienie jest darem Boga.

Pro ba o owoc rozmy lania: Pro my, aby my uznali mi

siebie samego jako wa ne

przykazanie. Pro my tak e o poznanie, czego najbardziej w sobie nie akceptujemy i co nas
najbardziej koncentruje na nas samych.

background image

1. Mi

siebie samego miar mi

ci bli niego

Drugie przykazanie nakazuje nie tylko mi owanie bli niego, ale tak e mi owanie siebie
samego. Mi

siebie samego jest tak samo wa nym przykazaniem jak mi

bli niego.

Jezus uczyni z mi

ci siebie samego miar mi

ci bli niego. St d te waga mi

ci siebie,

zawartej w pierwszym przykazaniu. Nie mo emy pokocha bli niego, je li najpierw nie
pokochamy siebie samych.

P. van Breemen stwierdza, i prawdziwa mi

siebie jest jedn z najtrudniejszych

umiej tno ci w yciu cz owieka. Do wiadczenie pokazuje, jak niewielu otacza nas ludzi,
którzy umiej kocha siebie mi

ci bezinteresown , mi

ci ofiarn i wymagaj

. Wielu

ludziom mówienie o mi

ci siebie samego wydaje si czym podejrzanym. Cz sto s dzi si ,

Jezus wzywa przede wszystkim do nienawi ci siebie samego. Na potwierdzenie takiego

sposobu my lenia przytacza si s owa: Je li kto chce pój za Mn , niech si zaprze samego
siebie, niech we mie krzy swój i niech Mnie na laduje
(Mt 16, 24).

Ale jak nale y rozumie zaparcie si siebie? Z pewno ci nie mo na uto samia go
z nienawi ci do w asnej osoby. Mi

siebie samego wyp ywa ze stwórczego aktu Boga.

Poniewa jestem dzieckiem Boga, jestem zrodzony z mi

ci i przeznaczony do mi

ci. Moje

ycie zas uguje na mi

, tak e na moj w asn mi

. To, co pochodzi z mi

ci jako ze

swego ród a, winno by obj te mi

ci . Zapieranie si siebie samego dotyczy za tego, co

niszczy nasze ycie: naszych nami tno ci i grzechów. Prawdziwa mi

siebie polega

najpierw na pe nej akceptacji swojego ycia takim, jakie ono jest w danej chwili, bez
niech ci, bez zgorzknienia i rezygnacji.

Mówimy cz sto o dobroci i cierpliwo ci wobec bli nich. Aby móc przyj t postaw wobec
innych, dobro i cierpliwo trzeba najpierw okaza sobie samemu. Kiedy nie kochamy
siebie, nie umiemy te otwiera si na mi

innych; zbyt szybko podejrzewamy ich o brak

mi

ci i o odrzucenie. Poniewa w tpimy w warto naszego ycia, odbieramy nieraz innych

jako zagro enie. Kiedy wobec nas inni s chwaleni, my czujemy si wówczas zagro eni.

atwo rodzi si w nas uczucie zazdro ci, z którym nie umiemy sobie radzi . Negatywny

obraz siebie nie pozwala nam zbli

si do innych i przyjmowa ich mi

ci w sposób

naturalny.

Mi

siebie jest konsekwencj

ycia przykazaniem mi

ci Boga. Je eli cz owiek czuje si

kochanym przez Boga, je eli usi uje odpowiada Bogu mi

ci na mi

, to takie

do wiadczenie owocuje mi

ci samego siebie. Mi

siebie samego, podobnie jak mi

bli niego stanowi jednak drugie przykazanie i wyp ywa z pierwszego. Tylko w perspektywie
pierwszego przykazania, czyli w perspektywie mi

ci Boga, ma ona sens i uzasadnienie.

Si gnijmy do ca ej historii naszego ycia, szczególnie za do okresu dojrzewania, kiedy to
w sposób wiadomy uczymy si akceptacji swojego ycia. Zadajmy sobie pytanie: Co mi si
we mnie nie podoba o? Czego nie akceptowa em w moim yciu? Co odrzuca em: wygl d
mojego cia a, poziom mojej inteligencji, mój charakter, wyniki w nauce, moj seksualno ?

background image

Co dzisiaj jeszcze nie podoba mi si we mnie? Czego ci gle jeszcze w sobie nie akceptuj ?
Co chcia bym w sobie zmieni ?

Zauwa my, i to czego w sobie nie akceptujemy, koncentruje nasz uwag , poch ania nasze

yciowe energie; sprawia, i skupiamy si przede wszystkim na tym, czego nam brakuje.

Z drugiej jednak strony zauwa my, e niektóre braki zaakceptowali my ju w naszym yciu.
By mo e ka dy z nas zgodzi si na pewne rysy swojego charakteru, pewne yciowe
niepowodzenia, problemy. Chciejmy podzi kowa Panu Bogu za to, co zosta o ju przez nas
przyj te, zaakceptowane. Dostrze my jednocze nie rodz

si w nas wolno wewn trzn .

Akceptacja siebie w swej istocie polega w

nie na wolno ci wobec siebie samego, wobec

wszystkiego, co posiadamy i kim jeste my. Zamiast dr czy si brakami, mo emy korzysta
z darów, które ju posiadamy.

Akceptacja siebie jest mo liwa tylko wówczas, kiedy widzimy jasno granice naszych
ludzkich mo liwo ci, granice naszej odporno ci psychicznej, odporno ci emocjonalnej, nasz
wra liwo , s abo ci, ludzkie ubóstwo. Mi

siebie mo e by budowana tylko na prawdzie.

Nieakceptacja siebie w swej istocie jest buntem przeciwko sobie, jest prób zaprzeczenia
naturalnym granicom, jakie posiadamy.

Kiedy nie kochamy siebie, wówczas rozwija si w nas przesadny l k przed dostrzeganiem
naszych b dów i braków. Nie jeste my w stanie stawi im czo a, a tym bardziej wyzna ich
przed sob i przed bli nimi. S dzimy bowiem fa szywie, e przyznanie si do w asnej
krucho ci mog oby spowodowa jeszcze wi ksze odrzucenie nas przez innych. Zamykamy si
wi c i kryjemy ze swoimi s abo ciami; maskujemy je przed sob , przed Bogiem i przed
lud mi. Ten w

nie l k o siebie jest ród em izolacji, samotno ci, podejrzliwo ci i agresji

wobec innych. Mi

siebie samego, akceptacja siebie uczy nas prawdziwej wolno ci

wewn trznej: wolno ci wobec bli nich i wolno ci wobec siebie.

2. Przyj cie swojego ycia jako daru mi

ci Boga

Bóg nie kocha cz owieka za to, kim jest, ale tylko dlatego, e go stworzy . Jego mi

jest

czystym darem. Bóg nie oczekuje od nas niczego, poza przyj ciem Jego bezinteresownej
mi

ci. On akceptuje cz owieka w

jego aktualnej rzeczywisto ci ze wszystkimi

ograniczeniami, s abo ciami, zranieniami.

Mi

Boga do cz owieka posiada charakter stwórczy. Je eli mi

cz owieka do cz owieka

wyzwala w nim to, co jest najlepsze, to mi

Boga stwarza cz owieka: A Bóg widzia , e

wszystko, co uczyni , by o bardzo dobre (Rdz 2, 31). T afirmacj stworzenia Ksi ga Rodzaju
odnosi nie tylko do cz owieka w ogóle, ale tak e do ka dego konkretnego ludzkiego ycia.
Bóg uczyni nasze ycie dobrym; jednak bycie dobrym wcale nie oznacza bycia dojrza ym,
uko czonym. Nasze ycie staje przed nami jako zadanie do wype nienia; jest jak ziarno
wrzucone w ziemi , które — aby wydawa owoce — musi wzrasta . Wzrastanie za
rozpoczyna si od umierania dla tego, co w nas jest stare, chore, nieuporz dkowane.

background image

Akceptacja swojego ycia, mi

do siebie wi e si z rezygnacj bycia jak Bóg. W buncie

przeciwko swoim ludzkim ograniczeniom zawiera si bowiem pokusa d enia do bosko ci
o w asnych si ach. U pod

a tej podstawowej nieakceptacji siebie i swego ycia le y

zakwestionowanie naszej zale no ci od Boga.

Mi

do siebie — wbrew temu, jak bywa ona rozumiana — nie polega na rezygnacji, na

bierno ci wobec ycia. Akceptacja swego ycia zak ada decyzj twórczo ci yciowej, decyzj
przekraczania ludzkich ogranicze . Mi

siebie domaga si nawrócenia. Je eli w akceptacji

nie by oby zamiaru wzrostu, nawrócenia, wówczas by aby to jedynie rezygnacja, która
stawa aby si

ród em swoistej wegetacji yciowej.

Mi

siebie samego zak ada bezwarunkowe przyj cie swojego ycia jako daru Boga. Mi

nie stawia warunków. Tak e mi

siebie nie mo e czy si ze stawianiem sobie

warunków. St d te mi

siebie samego jest mo liwa od zaraz. Stawianie sobie warunków:

pokocham swoje ycie, je eli.... sprawia, e mi

do siebie staje si praktycznie niemo liwa.

Mi

, która stawia warunki, przestaje by jednocze nie mi

ci , przechodzi w jedn z form

manipulacji. Cz owiek mo e manipulowa nie tylko innymi, ale tak e i w asnym yciem.

Granica mi dzy tym, czego cz owiek nie mo e, a tym czego nie chce, jest zwykle bardzo
cienka. Cz sto niewiele mo emy w naszym yciu tylko dlatego, i naprawd niewiele
chcemy. Ludzkie mo liwo ci znacznie si powi kszaj , je eli powi kszaj si ludzkie
pragnienia, je eli ro nie dobra wiara w siebie. Akceptacja swojego ycia, mi

do swojego

ycia b dzie mo liwa, je eli jej naprawd zapragniemy i uwierzymy w ni .

Z nasz nieakceptacj siebie, z naszymi trudno ciami mi owania swojego ycia, nie zostajemy
przecie sami. Przyjmuj c z pokor nieumiej tno akceptacji, trzeba nam jednocze nie
prosi Pana Boga, aby objawi nam prawd o tym, e nasze ycie jest Jego darem, którego nie
wolno nam lekcewa

i odrzuca . wiadomo , i

ycie jest darem Boga, agodzi nasz bunt

wewn trzny.

A oto kolejne wa ne wiczenie w obecnej medytacji. Chciejmy przywo

w pami ci na

chwil wszystkie nasze braki, u omno ci, s abo ci, ograniczenia, grzechy. Wszystko to, co
wydaje nam si najgorsze i najbardziej wstydliwe; co , czego jeszcze by mo e nie
wypowiedzieli my przed nikim. Maj c w pami ci te wszystkie okropne rzeczy chciejmy
poczu si kochani, przyj ci, akceptowani przez Boga. Pro my o to, aby my do wiadczyli

askawego, yczliwego spojrzenia Boga. Nieakceptacja siebie, szczególnie wówczas, kiedy

przybiera wi ksze rozmiary, staje si swoistym wstydem przed sob i przed innymi.
Obawiamy si , e inni, którzy nas kochaj , wstydz si nas. Bóg si nas nie wstydzi. Bóg —
o ile tak mo emy powiedzie po ludzku — jest dumny ze swojego dzie a, jest dumny z nas:
A Bóg widzia , e wszystko, co uczyni by o bardzo dobre.

3. Mi

siebie na równi z mi

ci bli niego

Mi uj bli niego swego jak siebie samego. Przykazanie mi

ci siebie samego zaprasza nas,

aby my siebie traktowali na równi z innymi. Przykazanie to mówi nam: zrób dla siebie to, co

background image

chcesz zrobi dla innych. Akceptuj c siebie sprawiamy naszym bliskim najwi kszy prezent.
Kochaj c siebie, b dziemy bowiem w stanie tak e ich kocha ; b dziemy dla nich mocnym
oparciem; b dziemy w

stanie pokojowo rozwi zywa rodz ce si konflikty

i nieporozumienia.

Trzeba si strzec chorej szlachetno ci, która ka e twierdzi , e innym wszystko si nale y,
a mnie nic. Ta le rozumiana szlachetno ka e nam nieustannie wszystko oddawa bli nim,
zaniedbuj c siebie samych. Je eli nie umieliby my sobie ofiarowa mi

ci, nie byliby my

w stanie ofiarowa jej tak e naszym bliskim. Je eli nie potrafiliby my sobie samym
ofiarowa prostego ludzkiego mi osierdzia i wspó czucia, nie byliby my zdolni ofiarowa go
tak e naszym najbli szym.

Ta le rozumiana szlachetno wobec innych, która ka e przekre la siebie, ma w sobie wiele
dwuznaczno ci. Za ni kryje si bowiem ch

zas

enia sobie na zainteresowanie i mi

bli nich; je eli pomimo po wi cenia i ofiary nie otrzymuje si spodziewanej gratyfikacji,
rodzi si wówczas postawa pe na pretensji i alu. Pretensje te bywaj nieraz d awione a do
dnia, w którym puszcz nerwy. Wówczas, podobnie jak to zdarzy o si synowi
pierworodnemu z

przypowie ci o

synu marnotrawnym, wyrzucamy z

siebie ca y

nagromadzony al: Oto tyle lat ci s

i nigdy nie przekroczy em twojego rozkazu; ale mnie

nie da

nigdy ko

cia, ebym si zabawi z przyjació mi ( k 15, 29). Z pretensjami cz si

tak e pot pienie i al do innych: Skoro jednak wróci ten twój syn, który roztrwoni maj tek
z nierz dnicami, kaza

dla niego zabi utuczone ciel ( k 15, 27). Oto jak ko czy si ludzka

szlachetno , która niczego nie szuka dla siebie, ale zawsze wszystko po wi ca dla innych.
Cz owiek, który nie kocha swojego ycia, nie potrafi by bezinteresownym. Jest niezdolny do
tego, by da cokolwiek bli niemu za darmo.

St d nasuwa si wniosek: zróbmy najpierw dla siebie to, co chcemy zrobi dla innych.
Ofiarujmy sobie to, co chcemy ofiarowa bli niemu. W tym kontek cie pytajmy si , na ile
troszczymy si o nasze w asne ycie? Czy istnieje w naszym yciu równowaga pomi dzy
dobrze rozumian mi

ci siebie i mi

ci bli niego? Czy nie kierujemy si

le rozumian

szlachetno ci , która odmawia sobie wszystkiego, ale jednocze nie piel gnuje uczucia alu do
innych? Czy nie mam alu, pretensji do innych za to, i nie doceniaj mojego wysi ku, mojej
pracy, mojego po wi cenia, mojego zaanga owania?

4. yje we mnie Chrystus

Mi uj bli niego swego jak siebie samego. S owa te s wprawdzie cytatem ze Starego
Testamentu, ale przytacza je sam Chrystus. W ten sposób Jezus przykazanie ze Starego
Testamentu przenosi do Nowego.

Przykazanie mi owania siebie nie zawiera w sobie cienia egoizmu. Nie jest te ono wyrazem
jakiej ma oduszno ci cz owieka. W autentycznej mi

ci siebie dokonuje si uto samienie

mi

ci siebie z mi

ci do Chrystusa. Pi kne wiadectwo takiego w

nie uto samienia

mi

ci siebie i mi

ci Chrystusa daje nam w. Pawe , który mówi o sobie: Teraz za ju nie

ja yj , lecz yje we mnie Chrystus (Ga 2, 20). To, co ucze Chrystusa robi dla siebie, robi

background image

jednocze nie dla swojego Mistrza, dla Chrystusa. A to, co robi dla swojego Pana, robi
jednocze nie dla siebie. Chrystus identyfikuje si z

ka dym cz owiekiem, zw aszcza

z cz owiekiem biednym i ubogim, potrzebuj cym mi osierdzia i pomocy.

Wszystko, co uczynili cie jednemu z tych braci najmniejszych, Mnie cie uczynili (Mt 25, 40).
Zanim zaczniemy s

ubogim i biednym, najpierw siebie uznajmy za takich. Trzeba

najpierw sobie po wi ci wiele uwagi, czasu, energii, ofiary, aby nasza mi

do ubogich

by a cho by w najmniejszym stopniu bezinteresowna. Uznaj c si za jednego z tych
najmniejszych, mamy prawo zaj

si w asnym ubóstwem, w asn bied , w asn krucho ci

i do siebie najpierw zastosowa s owa Jezusa: Wszystko, co uczynili cie jednemu z tych braci
najmniejszych, Mnie cie uczynili.

5. Nie ma wi kszego przykazania od tych dwóch

Nie ma wi kszego przykazania od tych dwóch — mówi Jezus. Dwa przykazania nazywa
jednym. W ten sposób czy przykazanie mi

ci Boga z przykazaniem mi

ci bli niego. Te

dwa przykazania w zasadzie wystarczy yby do ycia duchowego. Gdyby my umieli wcieli je
w ycie, niepotrzebne by yby inne przykazania. w Augustyn mówi: Mi uj i czy co chcesz.
Ale poniewa nasza mi

jest bardzo uboga, poraniona, st d te potrzebujemy innych

przykaza . Jednak e wszystkie nakazy, przepisy, przykazania s

jedynie interpretacji

pierwszego z nich: przykazania mi

ci. Przykazanie i prawo daj nam gwarancj dobrego

rozumienia pierwszego przykazania — przykazania mi

ci.

Je eli jakie przykazania, regu y i przepisy nie by yby praktyczn wyk adni mi

ci, sta aby

si pustym prawem. Ka de prawo obróci si przeciwko cz owiekowi, je eli zabraknie w nim
przykazania mi

ci. Nasza religijno by aby zniekszta cona, gdyby zabrak o w niej mi

ci

Boga i bli niego; atwo przekszta ci aby si w zbiór rytów religijnych, w zbiór zwyczajów
i przepisów moralnych, które trzeba zachowa .

Ko czymy rozwa ania na temat pierwszego przykazania. Pytajmy si wi c, na ile nim

yjemy? Czy u wiadamiamy sobie jego wag w naszym yciu? Czy spowiadamy si

z grzechów przeciwko niemu? Czy prze ywamy pierwsze przykazanie jako fundament innych
przykaza ? Czy mamy wiadomo , e wszystkie inne przykazania, przepisy, nakazy, zakazy
wyp ywaj z tego pierwszego? Pierwsze przykazanie wprowadzone w praktyk upraszcza
bardzo ycie duchowe. Dla wielu osób duchowo chrze cija ska wydaje si by
skomplikowanym i z

onym zbiorem wielu ró nych tre ci, informacji, metod. Wielu gubi si

w tej wielo ci. Syntez

ycia duchowego mo e sta si w

nie przykazanie mi

ci Boga

i bli niego. Pro my zatem, by my tak e w tych rekolekcjach umieli przebi si przez g szcz
tre ci odwo uj c si do sedna ycia duchowego: do przykazania mi

ci.

background image

X. FASCYNACJA GRZECHEM

A

by bardziej przebieg y ni wszystkie zwierz ta l dowe, które Pan Bóg stworzy . On to

rzek do niewiasty: Czy rzeczywi cie Bóg powiedzia : Nie jedzcie owoców ze wszystkich drzew
tego ogrodu? Niewiasta odpowiedzia a w owi: Owoce z drzew tego ogrodu je mo emy,
tylko o owocach z drzewa, które jest w rodku ogrodu, Bóg powiedzia : Nie wolno wam je
z niego, a nawet go dotyka , aby cie nie pomarli. Wtedy rzek w do niewiasty: Na pewno
nie umrzecie! Ale wie Bóg, e gdy spo yjecie owoc z tego drzewa, otworz si wam oczy i tak
jak Bóg b dziecie znali dobro i z o. Wtedy niewiasta spostrzeg a, e drzewo to ma owoce
dobre do jedzenia, e jest ono rozkosz dla oczu i e owoce tego drzewa nadaj si do
zdobycia wiedzy. Zerwa a zatem z niego owoc, skosztowa a i da a swemu m owi, który by
z ni : a on zjad . A wtedy otworzy y si im obojgu oczy i poznali, e s nadzy; spletli wi c
ga zki figowe i zrobili sobie przepaski
(Rdz 3, 1–7).

Obraz dla obecnej medytacji: Przedstawmy sobie wygnanie z raju pierwszych rodziców.
Mo emy pos

si np. obrazem wygnania z raju Micha a Anio a z Kaplicy Syksty skiej

lub innym znanym nam obrazem.

Pro ba o owoc rozmy lania: B dziemy prosi o g bokie poznanie istoty grzechu. B dziemy
te prosi o do wiadczenie bezradno ci w naszych nami tno ciach i pokusach, by my w ten
sposób mogli pe niej i g biej otworzy si na pomoc aski.

1. Geniusz przewrotnej inteligencji u pocz tków grzechu

W opisie grzechu Adama z y duch wypowiada dwa zdania. Egzegeci podkre laj , e pierwsze
z nich jest genialne w swej przebieg

ci. Geniusz przewrotno ci tego zdania polega na

doskonale zamaskowanych celach i intencjach z ego ducha. Na pierwszy rzut oka wydaje si ,

e szatan pyta o informacj : Czy rzeczywi cie Bóg powiedzia : Nie jedzcie ze wszystkich

drzew tego ogrodu? Zasadniczym b dem pierwszego cz owieka i naszym jest wchodzenie
w dialog ze z em.

Szatan zadaj c pytanie Ewie sprawia wra enie jakoby wyst powa w roli obro cy Boga.
Zdaje si mówi : przecie Pan Bóg nie jest nielogiczny; skoro sam stworzy ca y ogród, jak
teraz móg by zakaza zrywania owocu ze wszystkich drzew tego ogrodu
. Geniusz
przewrotno ci szatana polega w

nie na tym, i wyst puj c w roli obro cy Boga, d y

jednocze nie do oskar enia Go przed cz owiekiem i oddzielenia cz owieka od Stwórcy.

Ewa pope nia zasadniczy b d odpowiadaj c w owi. Ona równie wyja niaj c pokr tne
informacje szatana
zdaje si po swojemu broni Boga. T umaczy szatanowi: Tak, to prawda,
Bóg nie jest nielogiczny. Owoce z drzew tego ogrodu je mo emy, tylko o owocach z drzewa,
które jest w rodku ogrodu Bóg powiedzia , e nie wolno nam z niego je , a nawet go
dotyka , aby my nie pomarli
.

background image

Bóg nie potrzebuje obrony szatana, ani te obrony cz owieka w dialogu ze z ym duchem.
Nierzadko wyst pujemy w roli obro ców Pana Boga wchodz c w k amstwa i kompromisy,
które staj si pó niej przyczyn naszego upadku. Pierwszym naszym zadaniem jest bronienie
siebie samych przed k amstwem w asnych nami tno ci. To w

nie obrona Boga przed

szatanem wprowadzi a pierwszego cz owieka w logik k amstwa. K amstwo rodzi k amstwo.
Pan Bóg powiedzia : nie wolno je z drzewa zakazanego, ale nie powiedzia , i nie wolno go
dotyka
. Nie wolno dotyka jest dodatkiem cz owieka i jest czczym k amstwem.

W dialogu cz owieka ze

em i ze

ym odkrywamy pewien bardzo wa ny mechanizm, który

istnieje w ka dej pokusie. Z jednej strony zakazana rzeczywisto grzechu znajduje si
w centrum ogrodu, w centrum ycia, w centrum ludzkich pragnie , my li i d

. Cz owiek

ca swoj istot , wszystkimi p aszczyznami swojej ludzkiej osobowo ci d

y do spe nienia

tej nami tno ci. Z drugiej strony w sposób bolesny do wiadcza, e tej rzeczywisto ci nie
wolno mu nawet dotkn . W ten sposób tworzy si rozbijaj cy cz owieka i wpychaj cy go
w nerwic mechanizm nami tno ci i grzechu. Poddanie si nami tno ci rozbija cz owieka;
rozbija duchowo i psychicznie. Cz owiek yj cy w nami tno ci rozdarty jest pomi dzy
niemo liwym do spe nienia po daniem a absolutnym zakazem dotykania zakazanego owocu.

Zauwa my, i wszystko, co w grzechu stanowi przedmiot po dania samo w sobie jest bardzo
dobre
. Jest bowiem darem Boga. Pieni dze, alkohol, w adza, przyjemno , seksualno ,
kariera, ambicja — s to wszystko rzeczywisto ci same w sobie dobre i — u ywane zgodnie
z wol Pana Boga — s

dobru cz owieka, poniewa s darem Stwórcy. Istota z a

w korzystaniu z tych warto ci polega na ich absolutyzowaniu i wynoszeniu ich ponad Boga.
To, co jest warto ci wzgl dn , w grzechu staje si warto ci nadrz dn , staje si dobrem
absolutnym. W grzechu cz owiek podporz dkowuje wszystko tej jednej wzgl dnej warto ci.

To nieprawda, e nie wolno dotyka warto ci wzgl dnych. Wolno ich dotyka i wolno z nich
korzysta , ale zgodnie z zamiarem Boga. Pos ugiwanie si tymi warto ciami jest najcz ciej
pewn konieczno ci

yciow . Korzystaj c z nich trzeba jednak mie

wiadomo , i s one

darem Pana Boga. Istota grzechu polega na zniewoleniu warto ciami wzgl dnymi.

Odwo ajmy si do do wiadczenia nami tno ci i grzechów pope nionych pod jej wp ywem
i zobaczmy rozdzieraj cy nas mechanizm. Zauwa my, jak wszystkie nasze my li, pragnienia,
odczucia kr

y wokó zakazanej rzeczywisto ci. W

uzale nieniu alkoholowym,

narkotycznym, w silnej nami tno ci zmys owej i w ka dym innym uzale nieniu na ogowym
wszystkie my li, pragnienia kr

wokó zakazanej rzeczy. Ona staje w rodku ogrodu,

w rodku ycia. Podobnie dzieje si w przypadku ka dej innej nami tno ci. Poddany
nami tno ci cz owiek do wiadcza nieustannie jakiego emocjonalnego ssania, które nie
pozwala mu my le o czym innym, jak tylko o zakazanym owocu. Ca swoj energi

yciow , wszystkimi pragnieniami kr y wokó zakazanej rzeczywisto ci.

Zobaczmy te ów wielki l k przed dotykaniem zakazanej rzeczywisto ci. Rodzi si wówczas
uraz do niej. Np. w Polsce istnieje wielkie nadu ywanie alkoholu, które niszczy ycie wielu
osób, rozbija rodziny, degraduje spo ecze stwo. St d wielu osobom sam alkohol wydaje si
by z em. Inny przyk ad. Ludzka seksualno jest Bo ym darem s

cym do wiadczeniu

background image

mi

ci ludzkiej i przekazywaniu ycia. Ale kiedy seksualno odgrodzi si od mi

ci i ycia

i z czy si z l kiem i nienawi ci , staje si ona si destrukcyjn . Dzisiejsza cywilizacja,
która proponuje prymitywne nadu ywanie seksualno ci, stworzy a w wielu ludziach swoisty
uraz seksualny. Seksualno jako taka wielu ludziom kojarzy si ze z em i niemoralno ci .

ysz c s owo grzech my

przede wszystkim o grzechu seksualnym.

Po ludzku rzecz bior c, nie ma wyj cia z tego rozdarcia pomi dzy po daniem a urazem. Nie
da si bowiem zaspokoi nami tno ci przez uleganie jej. Nie da si te wyj z urazu usi uj c
uciec od rzeczywisto ci zakazanej, aby jej nie dotyka . Jedynym wyj ciem z kr

enia od

fascynacji do urazu jest przekraczanie zarówno nami tno ci jak i l ku. Zarówno nami tno
jak i uraz mo na pokona tylko poprzez zdobywanie coraz wi kszej wolno ci wobec
wszystkich rzeczy stworzonych.

Pierwsze zdanie z ego ducha dialogu z Ew jest genialne w swej przebieg

ci. Natomiast

drugie zdanie to zwyczajne k amstwo. Bóg mówi: Nie wolno wam je z niego... aby cie nie
pomarli.
Z y duch natomiast mówi: Na pewno nie umrzecie, ale wie Bóg, e je li spo yjecie
owoc z tego drzewa otworz si wam oczy i tak jak Bóg b dziecie znali dobro i z o.

Przewrotno szatana przejawia si w tym, i najpierw wyst puje w roli obro cy Boga,
a nast pnie jako Jego oskar yciel. Podobnie post puje w stosunku do cz owieka. Najpierw
zdaje si broni cz owieka i jego wolno ci, ale tylko po to, by po grzechu przemieni si
w oskar yciela.

y duch bowiem ze swej istoty jest w

nie oskar ycielem. Diabe znaczy oskar yciel

3

.

Zniekszta cenie obrazu Boga w swej istocie polega w

nie na przybraniu przez cz owieka

postawy oskar ania Boga. Szatan zdaje si mówi cz owiekowi: Bóg wam zazdro ci. On si
was boi. On nie chce waszego dobra. Tak naprawd Bóg was nie kocha
. Takie oskar enie
Boga ukrywa si w ka dej pokusie. Ka de kuszenie zniekszta ca obraz Boga w cz owieku.
Rozdarci pomi dzy w asnym po daniem a urazem, jeste my sk onni nieraz oskar

Boga,

stawia nas w sytuacji wiecznego nienasycenia, wiecznego nieszcz cia. Pro my w tej

medytacji o m dro serca, dzi ki której b dziemy w stanie zdemaskowa k amstwo ka dej
naszej nami tno ci, k amstwo pokusy i grzechu.

2. Bezradno cz owieka w nami tno ci i w pokusie

Kiedy cz owiek wejdzie w logik pokusy, wówczas wszystkie sfery ludzkiej osoby przenikaj

enia nami tno ci. Cz owiek yje i oddycha ni . To dog bne przenikni cie pokus

doskonale ukazuje Autor natchniony: Wtedy niewiasta spostrzeg a, e drzewo ma owoce
dobre do jedzenia, e jest ono rozkosz dla oczu, i e owoce tego drzewa nadaj si do
zdobycia wiedzy
.

Niewiasta w pokusie do wiadczy a nowego poznania. Pokusa ukazuje grzech jako ród o
poznania, ród o m dro ci. Poznanie w pokusie otwiera oczy. Ewa spostrzeg a to, czego
wcze niej nie widzia a. Jej ol nienie jest jednak wielkim za lepieniem. Nierzadko
prze ywamy za lepienie po

daniem zmys owym jako wielkie o wiecenie, jako zdobywanie

background image

do wiadczenia i m dro ci yciowej. Dopiero sam grzech demaskuje wiat

zapowiadan

przez pokus .

Co spostrzeg a niewiasta? Najpierw spostrzeg a, e owoce s dobre do jedzenia. Pozna a
zakazany owoc przy pomocy zmys ów. Ka dy grzech posiada pewien element zmys owy,
somatyczny. Nie ma grzechów nie zmys owych. Nie ma grzechów, które nie mia yby wp ywu
na nasz somatyczno . Jedne s bardziej zmys owe, inne mniej. Ale element zmys owy
i somatyczny znajduje si w ka dym grzechu. Najbardziej duchowe grzechy posiadaj tak e
elementy zmys owe. Mówimy np.

odka zemsta. Pycha, smutek, lenistwo widoczne s tak e

na ludzkiej twarzy. Dalej, niewiasta spostrzeg a, e owoce s rozkosz dla oczu. Nami tno
przenika tak e emocjonalno cz owieka. Zakazany owoc jawi si jako rozkosz estetyczna.
Grzech objawia si nie tylko jako ród o przyjemno ci, ale tak e jako ród o pi kna; z o staje
si przedmiotem kontemplacji. I wreszcie Ewa spostrzeg a, e grzech nadaje si do zdobycia

dro ci.

Kiedy cz owiek poddaje si nami tno ci, ona przenika go ca ego i ca kowicie parali uje.
Cz owiek kuszony cz sto nie umie sobie wyobrazi , jak mo na

bez zaspokojenia pokusy.

Kiedy poddajemy si po daniu, stajemy si niewolnikami i nie ma w nas skrawka wolnej
ziemi
. K. Rahner stwierdza, i w pokusie s odkie powaby owocu zakazanego kr

w duszy

i we krwi, nape niaj cz owieka adunkiem po

dliwo ci lepej na prawa duchowe.

Odwo uj c si w tej medytacji do osobistego do wiadczenia, chciejmy najpierw dostrzec
przenikanie pokusy do wszystkich sfer osobowo ci. Chciejmy te zauwa

nasz bezradno

w naszych nami tno ciach: bezradno w chorej ambicji, w gniewie i agresji, bezradno
w zmys owo ci, w smutku, bezradno w stanach zniech cenia. Do wiadczenie bezradno ci
w pokusie jest bardzo wa ne, poniewa ono wskazuje nam potrzeb usilnego wo ania
o pomoc i ratunek.

nie owo do wiadczenie bezradno ci w grzechu mo e wyrwa z naszych serc modlitw :

Panie, zmi uj si nad nami. Wo anie to staje si usilne i wytrwa e, je eli czujemy si bezradni
i zagubieni. K. Rahner zach ca: Módlmy si w pokusie. Uczmy si modli ! Nie mówmy nigdy:
Nie, nie mog . Mówmy do Boga: Ty mo esz. Nie mówmy: Bez tego, z czego mam w

nie

zrezygnowa , nie mog istnie i nie mog

. Powtarzajmy wci

, uparcie, cierpliwie,

no: Tylko bez Ciebie, Bo e, nie móg bym istnie . Nie mówmy, e wyrzeczenie jest

mierci . B

my raczej przekonani, e jest ono prawdziwym yciem. ycie to bierze pocz tek

w umieraniu.

Bezradno w pokusie i grzechu mo e nas wyzwoli z naiwno ci, która ka e nam s dzi , e
sami mogliby my wyzwoli si z grzechu. Do walki z grzechem nie wystarczy wysi ek
cz owieka. Konieczny jest dop yw si z zewn trz. Konieczna jest aska Boga. St d te obok
naszego wysi ku musimy prosi o moc, prosi o mi osierdzie. W pokusie trzeba tak e szuka
wsparcia wspólnoty Ko cio a. Kiedy cz owiekiem targaj nami tno ci, wówczas ogromnej
pomocy do jej przezwyci enia udzieli mo e kierownictwo duchowe. Kierownictwo
wprowadza cz owieka w prawdziwe poznanie swojego stanu. Odkrywa wówczas jak bardzo
pokusa go za lepia.

background image

3. Zerwa a zatem owoc i da a swemu m owi

Kiedy cz owiek yje i oddycha nami tno ci , fakty grzechu staj si niemal mechaniczne.
Autor natchniony zauwa a: Zerwa a zatem z niego owoc, skosztowa a i da a swojemu m owi,
który by z ni : a on zjad
.

Zerwa a zatem... Zrobi a tak, poniewa nie mog a zrobi inaczej. Kiedy cz owiek ywi
w sercu nami tno , musi pope nia czyny zgodne z ni . Nie ma innego wyj cia. Fakty
grzechu
s wówczas niemal mechaniczne. Aby mog o dokona si w nas prawdziwe
nawrócenie, nie wystarczy powstrzyma si od czynów grzesznych. Trzeba przekroczy
nami tno mieszkaj

w sercu.

Zobaczmy, jak wiele naszych czynów, s ów, postanowie , my li, os dów pope niamy wbrew
nam samym, jakby mechanicznie. w. Pawe wyznaje podobn bezradno w grzechu: Jestem
bowiem wiadom, e we mnie, to jest w moim ciele, nie mieszka dobro; bo atwo przychodzi
mi chcie tego, co dobre, ale wykona — nie. Nie czyni bowiem dobra, którego chc , ale
czyni to z o, którego nie chc . Je eli za czyni to, czego nie chc , ju nie ja to czyni , ale
grzech, który we mnie mieszka. A zatem stwierdzam w sobie to prawo, e gdy chc czyni
dobro, narzuca mi si z o
(Rz 7, 18–21). Pro my o g bokie poznanie, i grzech pope niany
niemal mechanicznie, nie jest jednak grzechem przypadkowym, ale owocem mieszkaj cej
w nas nami tno ci.

Niewiasta zerwa a zakazany owoc, skosztowa a i da a swemu m owi, który by z ni : a on
zjad
. yj c w grzechu cz owiek dzieli si nim z tymi, których kocha. Zjad a i da a swemu

owi — a wi c da a komu , kto by jej najbli szy. Im bardziej kogo kochamy, tym atwiej

i szybciej dzielimy si z nim swoim grzechem. Wszystkie nasze zranienia w relacjach
mi dzyludzkich: zranienia ma

skie, rodzicielskie, narzecze skie, przyjacielskie, polegaj

na dzieleniu si z bli nimi swoim w asnym grzechem. Nie wiadomi swoich grzechów,
mo emy karmi nimi tych, których chcemy bardzo kocha . Zauwa amy tutaj ca e
przekle stwo grzechu, który w swoich skutkach przekazuje si z pokolenia na pokolenie.

W obecnej medytacji zadajmy sobie pytanie, kto i jakimi grzechami podzieli si ze mn ?
Oraz drugie pytanie: jakimi grzechami i z kim ja z kolei teraz si dziel ? I tak np. rodzice
mog dzieli si swoj chor ambicj ze swoimi dzie mi. W imi mi

ci do nich mog ich

popycha do robienia kariery i sukcesów wbrew ich woli. Takie dzieci b

si czu y

zranione. Dziecko bowiem ma prawo do zakresu nale nej mu wolno ci. Jak wielu ludzi

odych czuje si zranionych grzechem alkoholizmu czy te niewierno ci ma

sk swoich

rodziców.

Pro my w tej medytacji, aby my zdemaskowali mechanizmy pokusy i grzechu. Nasza walka
z grzechem b dzie skuteczna tylko wtedy, kiedy b dziemy wiadomi, jakie jest jego ród o.
Nasza bezradno w grzechu polega cz sto na braku znajomo ci genezy grzechu i jego celu.
Rozmawiajmy w zako czeniu tej medytacji z Jezusem ukrzy owanym. Pro my, aby objawi
nam ogrom ludzkiego grzechu, jego z

i nieprawo ; aby my odczuli, e nasz grzech —

mój grzech — ukrzy owa Jezusa. Pro my tak e o to, aby krzy Chrystusa objawi nam

background image

mi

Boga Ojca do nas. W krzy u najpe niej objawia si prawda, e tak bowiem Bóg

umi owa

wiat, e Syna swego Jednorodzonego da , aby ka dy, kto w Niego wierzy, nie

zgin , ale mia

ycie wieczne (J 3, 16).

XI. ROZCZAROWANIE GRZECHEM

Wtedy niewiasta spostrzeg a, e drzewo to ma owoce dobre do jedzenia, e jest ono rozkosz
dla oczu i e owoce tego drzewa nadaj si do zdobycia wiedzy. Zerwa a zatem z niego owoc,
skosztowa a i da a swemu m owi, który by z ni : a on zjad .

A wtedy otworzy y si im obojgu oczy i poznali, e s nadzy; spletli wi c ga zki figowe
i zrobili sobie przepaski. Gdy za m czyzna i jego ona us yszeli kroki Pana Boga
przechadzaj cego si po ogrodzie, w porze kiedy by powiew wiatru, skryli si przed Panem
Bogiem w ród drzew ogrodu. Pan Bóg zawo

na m czyzn i zapyta go: Gdzie jeste ? On

odpowiedzia : Us ysza em Twój g os w ogrodzie, przestraszy em si , bo jestem nagi, i ukry em
si . Rzek Bóg: Któ ci powiedzia , e jeste nagi? Czy mo e zjad

z drzewa, z którego ci

zakaza em je ? M czyzna odpowiedzia : Niewiasta, któr postawi

przy mnie, da a mi

owoc z tego drzewa i zjad em. Wtedy Pan Bóg rzek do niewiasty: Dlaczego to uczyni

?

Niewiasta odpowiedzia a: W mnie zwiód i zjad am (Rdz 3, 6–13).

Obraz dla obecnej medytacji: Przedstawimy sobie znany nam obraz Jezusa ukrzy owanego.
W sposób szczególny zwrócimy uwag na Jego rany.

Pro ba o owoc rozmy lania: B dziemy prosi o poznanie, e owocem grzechu jest mier .

dziemy te prosi o us yszenie wo ania Boga: Adamie, gdzie jeste ?

1. G bia przyzywa g bi hukiem Twych potoków

Zakazany owoc, cho budzi po danie i wydaje si by fascynuj cy i pi kny, to jednak jest
zatruty i niesie z sob

mier . Zap at za grzech jest mier (Rz 6, 23).

Ale jak mo emy pozna zatrucie pi knego owocu? Cz owiek mo e pozna grzech
w podwójny sposób. Po pierwsze poprzez zerwanie zakazanego owocu i skosztowanie go.
Dopiero po grzechu cz owiekowi otwieraj si oczy: Wtedy otworzy y si im obojgu oczy
i poznali, e s nadzy
. Ol nienie pokus , fascynacja grzechem by a de facto wielkim
za lepieniem. Otwarcie oczu po grzechu jest poznaniem prawdy o nim. Mo emy jednak
pozna grzech równie dzi ki asce Boga, która mo e nas

wieci . Bóg mo e objawi nam

o grzechu niepope nionego. w. Ignacy zach ca modli si o ask poznania grzechu.

Odwo uj c si do grzechów, które ju pope nili my, poprzez analogi Pan Bóg mo e da nam
poznanie ka dego innego grzechu.

background image

Rozczarowanie grzechem, poznanie jadu grzechu jest koniecznym etapem prawdziwego
nawrócenia. Dopóki cz owiek s dzi , e grzech w swej istocie jest dobry, pi kny i daj cy
szcz cie, ale niestety zakazany przez Boga, nie móg naprawd szuka nawrócenia. Wielu
ludziom wydaje si , e wiat by by szcz liwy, gdyby Bóg pozwoli grzeszy . I chocia
wyrzekamy si cz sto faktu grzechu, to jednak zostawiamy sobie nieraz — gdzie na dnie
serca — pewn

furtk do grzechu. Jest ni ukryta mi

do grzechu. Wyrzekamy si

wprawdzie konkretnych czynów, ale pozostaje w nas jaka subtelna wi z grzechem.
I w

nie ta wi sprawia, i grzech — nawet po wielu latach cnotliwego ycia — potrafi si

nieraz na nowo odrodzi .

Pro my, aby my mogli zrozumie z o nie tylko samych faktów grzechu, ale tak e z o naszych
grzesznych pragnie , d

, oczekiwa , my li. Odkrycie w asnego grzechu mo e by bardzo

trudne, wr cz bolesne. Przeczuwaj c ten w

nie ból cz sto bronimy i usprawiedliwiamy

swoje grzechy.

W yciorysach w. Jana Vianneya czytamy, i modli si on kiedy o ask poznania
grzechów. Kiedy j jednak otrzyma , wiadomo w asnych grzechów by a dla niego tak
bolesna, i natychmiast prosi Boga, aby mu odebra t

ask . Cz owiek mo e przerazi si

swoim grzechem. Mo emy by jednak pewni pedagogiki Boga, która dostosuje ask
poznania grzechów do naszych mo liwo ci i ludzkich si . Bóg nie przyt oczy nas jakim
gwa townym zdarciem zas ony z naszych s abo ci moralnych. Odkryje przed nami tyle
grzechu, ile potrafimy d wiga .

Odkrycie naszej grzeszno ci zale y jednak od do wiadczenia mi

ci Boga. G bokie

poznanie grzechu u w. Jana Vianneya by o mo liwe dzi ki jego wielkiej mi

ci Boga. Istot

grzechu odkrywaj

wi ci, mistycy. Grzechu nie zrozumie grzesznik zanurzony we w asnej

nami tno ci po uszy. Trzeba g boko do wiadczy Boga, eby poj

z o grzechu, jego

wielko , jego nieprawo .

bia przyzywa g bi hukiem Twych potoków (Ps 42, 8). Dopiero g bia do wiadczenia

mi

ci Boga pozwala nam zrozumie g bi nieprawo ci cz owieka. Zdarza si , i

przygotowuj c si do spowiedzi po d

szym okresie, nieraz po wielu latach, nie umiemy

w sobie odkry grzechu. Bywa tak, i

yjemy w wielkich nami tno ciach, uwik ani w wiele

nieczystych i dwuznacznych spraw, a jednocze nie czujemy si niewinni. Kiedy nie umiemy
znale grzechu, mo emy sobie powiedzie : nie mam grzechu, poniewa nie mam wiary
w Boga. Im mniej wiary, tym mniej do wiadczenia i wiadomo ci grzechu. Ludzie
niewierz cy, ca kowicie odrzucaj rzeczywisto grzechu. Im wi ksza wiara, tym g bsza

wiadomo grzechu. wi ci i mistycy stwierdzaj o sobie, i s najwi kszymi grzesznikami
wiata. My, zwykli zjadacze chleba, nie wierzymy takim deklaracjom. S dzimy, e s to

pobo ne przesady. Do wiadczenie grzechu zawsze odzwierciedla do wiadczenie Boga.

Dlaczego tak bardzo bronimy si przed uznaniem swojego grzechu? Mi dzy innymi dlatego,

e zaczynamy przeczuwa konsekwencje swojego czynu. Po grzechu otworzy y si im obojgu

oczy i poznali, e s nadzy. Poznali swoje zha bienie, poni enie, utrat w asnej godno ci.

background image

Oto bardzo mocne wiadectwo rozczarowania w asn nami tno ci jednego ze znanych
polskich pisarzy. Jest to fragment jego dzienników. Straszno mi, e jeszcze

trzeba. Zdaje

mi si , e schodz z wysokiej góry w przepa , gdzie wykopany jest mój grób. Nami tno
porwa a mnie i unios a. yj i oddycham ni . Skarla em szkaradnie
. Pod tym szczerym, ale
jak e gorzkim wyznaniem, by mo e móg by si podpisa ka dy z nas. Nami tno , która
porywa i unosi cz owieka, powoduje szkaradne skarlenie wewn trzne. To szkaradne skarlenie
wida w decyzjach, czynach i os dach cz owieka.

2. Skryli si przed Panem Bogiem

Pierwszym uczuciem, które ogarnia cz owieka po grzechu, jest strach. Gdy za m czyzna
i jego ona us yszeli kroki Pana Boga przechadzaj cego si w ogrodzie (...) skryli si przed
Panem Bogiem
. Cz owiek dopiero po grzechu odkrywa konsekwencje swojego czynu.

Ogarnia go wówczas przera enie, poczucie nieszcz cia, zagubienia, bezsens ycia, smutek.
A z l ku i zagubienia rodzi si uczucie agresji wobec innych. Cz owiek usi uje wówczas
zrzuci ci ar odpowiedzialno ci na bli nich.

W dialogu z Bogiem Adam zrzuca win na swoj

on . Ewa natomiast zrzuca win na

szatana. Ze strachu nikt nie chce przyzna si do odpowiedzialno ci za pope niony czyn. O ile
przed grzechem z y duch kusi do fascynacji grzechem, po grzechu kusi do rozpaczy. Zdaje si
mówi : Popatrz, co zrobi . Musisz zgin

. Musisz umrze .

Wspó czesna cywilizacja, która lekcewa y Boga i popycha cz owieka do lekcewa enia
podstawowych zasad moralnych, staje si jednocze nie cywilizacj strachu. Cz owiek, który

yje swoimi nami tno ciami, yje jednocze nie w

nieustannym poczuciu zagro enia.

W obecnej medytacji pytajmy siebie, z jakimi moimi nami tno ciami i grzechami zwi zany
jest mój strach.

Strach jest bram do naszej pychy. Najpierw budzi si l k, a za nim pod a pycha. Aby
odkry swoj pych , trzeba najpierw pokona swój l k. L k broni bowiem dost pu do pychy.

k cz owieka stoi na us ugach najwi kszego grzechu: grzechu pychy. Pierwszy cz owiek by

kuszony przede wszystkim do pychy:

dziecie jak bogowie. Zerwany owoc jest przede

wszystkim owocem pychy.

Kiedy cz owiek zrywa zakazany owoc, przekonuje si , e nie mo e sta si Bogiem. To

nie owoce grzechu najlepiej pokazuj , e tylko Bóg mo e by Bogiem. Owoce grzechu

ukazuj prawdziwo pierwszego przykazania: Nie b dziesz mia cudzych bogów obok Mnie
(Wj 20, 3).

Si gnijmy do naszego ycia i chciejmy dostrzec nasz l k o siebie, l k o przysz

.

Zauwa my, e l k ten wi e si w jaki sposób z naszym grzechem, szczególnie za
z grzechem pychy. Chciejmy dostrzec trudno przyznania si do swojego grzechu. Trudno
ta wynika w

nie z naszego l ku oraz naszej pychy. Pytajmy si na ile przekroczyli my ju

background image

nasze l ki o siebie. Czy docieramy powoli do naszej pychy, która jest pierwszym grzechem
i bram do wszystkich innych grzechów?

Gdyby nie by o w nas grzechu pychy, tym samym znikn yby wszystkie inne grzechy.
W ka dym grzechu kryje si grzech pychy: grzech lekcewa enia Boga, grzech decydowania
samemu o swoim losie.

Si gaj c do naszego do wiadczenia chciejmy odszuka tak e inne konsekwencje zwi zane
z naszym grzechem: poczucie nieszcz cia, zagubienie, bezsens ycia, smutek. Dlaczego
jeste smutny i dlaczego twarz twoja jest ponura?
— pyta Bóg Jahwe Kaina. Przecie gdyby
post powa dobrze, mia by twarz pogodn
, twarz podobn do Abla. To grzech, który le y
u wrót i czyha
na cz owieka, czyni go smutnym (Rdz 4, 7).

Kuszenie do smutku i rozpaczy sk ania cz owieka do wymierzania sobie samemu kary za
grzech. Z rozpaczy, ze smutku rodzi si

mier . Judasz po grzechu wpad w rozpacz, poszed

i powiesi si . Kuszenie do smutku i do rozpaczy jest gro niejsze i bardziej niebezpieczne od
kuszenia do grzechu. Rozpacz mo e bowiem ostatecznie oddzieli cz owieka od Boga na
wieczno i pogr

w z u.

Chciejmy zauwa

, e istniej ró ne rodzaje rozpaczy. Istnieje rozpacz, która popycha

cz owieka do natychmiastowego unicestwienia si . Ten gro ny rodzaj rozpaczy przydarza si
jednak niewielu. Istnieje te inna rozpacz: rozpacz przychodz ca powoli i cicho, rozpacz
pe zaj ca, rozpacz, która nie niszczy ca ego ycia w jednym momencie, ale stopniowo je
zatruwa, czyni c je trudnym i nie do zniesienia. Jest to powolne, roz

one na dziesi tki lat,

zadawanie sobie i innym mierci. Ten rodzaj rozpaczy mo e by trudny do zdemaskowania,
gdy cz sto ukrywa si pod mask m dro ci yciowej, realizmu yciowego.

Pro my o ask zdemaskowania pokusy smutku, rozpaczy, pokusy zamykania si w sobie,
pokusy oskar ania innych, pokusy bezsensu ycia. Kiedy cz owiek uznaje swój grzech
i wyznaje go przed sob , przed Bogiem i przed Ko cio em, wówczas szybko powraca do
niego poczucie sensu i adu ycia, poczucie wewn trznego pokoju, poczucie rado ci.
Przebaczenie Boga przywraca cz owiekowi rado i nadziej

ycia.

3. Adamie, gdzie jeste ?

Pan Bóg zawo

na m czyzn i zapyta go: Gdzie jeste ? Bóg nie zostawia cz owieka w jego

grzechu oraz w jego rozpaczy, któr rodzi ten grzech. On szuka i wo a cz owieka: Adamie,
gdzie jeste ?

Si gaj c do ca ej historii naszego ycia chciejmy odnale te momenty, w których Bóg
w szczególny sposób zaprasza nas do nawrócenia. Wo anie to przybiera nieraz bardzo ró
form . S to zarówno nasze wewn trzne pragnienia, odczucia, natchnienia, jak te pewne
zdarzenia i sytuacje yciowe, w których si

przypadkowo znale li my. Nieraz nagle

zaczynamy rozumie , e tak dalej nie mo na

; zaczynamy rozumie , i prowadzili my do

tej pory ja owe, mia kie, puste ycie. Innym razem niespodziewanie przychodzi wewn trzne

background image

wiat o rozja niaj ce ca e nasze ycie. W jednym momencie dostrzegamy to, czego nie

chcieli my widzie i zrozumie nieraz przez wiele lat, np. e swoimi na ogami niszczymy
siebie, krzywdzimy swoich bliskich. W jednej chwili decydujemy si na zmian

ycia.

Bóg wzywa nas do nawrócenia tak e poprzez pewne wydarzenia yciowe. Niepowodzenie,
cierpienie, zagro enie chorob , mier bliskiej osoby — cz sto s to sytuacje, poprzez które
zostajemy wezwani do przemiany ycia. Oto prosty przyk ad. Jeden z moich przyjació
opowiada mi sytuacj , która mu si przydarzy a. Jad c samochodem zim w górach wpad
w po lizg. Samochód zatrzyma si tu nad przepa ci . Dopiero kiedy wysiad z samochodu,
zobaczy rzeczywiste zagro enie. Wystarczy o lekko pchn r

samochód, by znalaz si

w przepa ci. Jedno z pierwszych jego skojarze , które mu si nasun o po wypadku, wyrazi

owami: Tak dalej

nie mog . Marnuj

ycie. Wypadek ten odebra jako wielkie wo anie

Pana Boga: Adamie, gdzie jeste ?

Pan Jezus nie lekcewa y grzechu. Odpuszczaj c grzechy jednocze nie upomina: Oto
wyzdrowia

. Nie grzesz ju wi cej, aby ci si co gorszego nie przydarzy o (J 5, 14).

W ka dym napomnieniu Jezus zdaje si mówi : Uwa aj na siebie. Uwa aj, aby nie
zmarnowa

ycia. Uwa aj, aby nie krzywdzi twoich najbli szych. Uwa aj, aby nie nadu

cudzego zaufania. Uwa aj. Upomnienie Pana Boga nie jest straszeniem cz owieka. Jest
jedynie ukazywaniem mu konsekwencji jego grzechu. Wo aj c do cz owieka: Adamie, gdzie
jeste ?
, Bóg zaprasza go do odpowiedzialno ci za swoje ycie: bierz odpowiedzialno za
twoje ycie. To jest twoje ycie
.

Aby us ysze wo anie: Adamie, gdzie jeste ? konieczna jest z naszej strony postawa prawdy.

k o siebie i pycha odgradzaj nas od prawdy i zniekszta caj nasz rzeczywisto .

Przestraszy em si , bo jestem nagi i ukry em si — mówi Adam (Rdz 3, 10). Aby wej
w proces nawrócenia trzeba najpierw zobaczy nasz l k oraz pych , która si za nim kryje.

W obecnej kontemplacji pro my, by my mogli zdemaskowa ka

form l ku, która p ynie

z naszego grzechu: l k przed sob samym, l k przed Bogiem, l k przed cz owiekiem. Ka dy
nasz l k ma zwi zek z naszym grzechem. Dopóki nie zdemaskujemy naszego l ku, nie

dziemy w stanie ruszy z miejsca. L k nas parali uje. W l ku wszystko odczytujemy przez

jego pryzmat. Gdy si boimy, w asny cie staje si dla nas zagro eniem. L k sprawia tak e, i
sam Bóg odbierany jest jako zagro enie. Cz owiek po grzechu traktuje Boga jako
niebezpiecze stwo: ukrywa si przed Nim, zaczyna ucieka od Niego. To l k sprawia, i po
grzechu uciekamy przed Tym, który chce i mo e nas zbawi , uratowa , mo e nam pomóc.
Pro my, aby my dostrzegli bezsens naszej ucieczki przed sob , przed bli nim i przed Bogiem.
Pro my tak e, aby my w

Bo ym wo aniu:

Adamie, gdzie jeste ? odczytali Jego

bezwarunkow mi

, trosk o nasze ycie.

4. Rozmowa z Jezusem ukrzy owanym

Ca medytacj o grzechu Adama zako czmy rozmow z Jezusem ukrzy owanym. w.
Ignacy zach ca nas: Wyobra aj c sobie Chrystusa, Pana naszego, obecnego i wisz cego na
krzy u rozmawia z Nim, pytaj c Go, jak to On b

c Stwórc do tego doszed , e sta si

background image

cz owiekiem, a od ycia wiecznego przeszed do mierci doczesnej i do konania za moje
grzechy
( D, 53).

Kontemplujmy przez d

sz chwil Jezusa ukrzy owanego. Chciejmy sobie te u wiadomi ,

e jest On Bogiem–Cz owiekiem, który oddaje ycie za moje grzechy. wiadomi Jego

niesko czonej mi

ci zadajmy sobie trzy pytania, które proponuje nam Ignacy: Co uczyni em

dla Chrystusa? Co czyni dla Chrystusa? I co uczyni dla Chrystusa? ( D, 53)

Najpierw z ca prostot i szczero ci chciejmy odpowiedzie na pytanie: Co uczyni em dla
Chrystusa?
By mo e to, co uczynili my do tej pory, wydaje si nam ma e, skromne i ubogie.
Chciejmy jednak uzna to ma e dobro, ucieszy si nim i odda je Jezusowi. Strze my si
fa szywej pokory, która lekcewa y ma e dobro. Lekcewa enie jakiegokolwiek dobra, cho by
by o najmniejsze, jest zwykle przejawem ludzkiej pychy. Ma e dobro uczynione dla
Chrystusa jest obietnic wi kszego. w. Ignacy naprowadza nas w ten sposób na wa

my l:

pe ne oddanie si Chrystusowi jest mo liwe w naszym yciu ju od dzisiaj. Nie musimy
czeka , a ca kowicie zmienimy nasze ycie. Od teraz mo emy nale

do Chrystusa.

Drugie pytanie Ojca Ignacego: Co czyni dla Chrystusa? Chciejmy sobie u wiadomi , e te

nie rekolekcje prze ywamy dla Chrystusa. To, co czynimy dla Chrystusa, czynimy

jednocze nie dla siebie samych. Mo emy sobie zrobi w tej modlitwie krótki rachunek
sumienia
z naszego sposobu odprawiania

wicze duchownych. Jaka jest nasza hojno

wobec Chrystusa, nasza odwaga zaufania, nasz wysi ek, nasza praca dla Jezusa, szczero
w rozmowach z kierownikiem duchowym? W jaki sposób zachowujemy milczenie i skupienie
wewn trzne?

I trzecie pytanie: Co powinienem uczyni dla Chrystusa? Jeste my zaproszeni w tym
momencie, aby zauwa

, jakie rodz si w nas pragnienia duchowe. Pragnienie oddania si

Jezusowi jest zawsze odpowiedzi na uprzednio przyj

Jego mi

. Mi

rodzi mi

.

Oddanie rodzi oddanie.

Jest rzecz wa

, aby my w tych pytaniach i odpowiedziach byli bardzo spontaniczni.

Pro my, by pytania te zrodzi y w nas wielkie dzi kczynienie Jezusowi za Jego dzia anie
w naszym yciu oraz za nasze dzia anie dla Niego. Pro my tak e o wielkie zawstydzenie,
które winno zrodzi si w nas, kiedy porównamy to, co Jezus robi dla nas z tym, co my
robimy dla Niego.

I tak widz c Go w takim stanie przybitego do krzy a rozwa

to, co mi si wtedy nasunie

D, 53). Wejd my w spontaniczn , intymn rozmow z Jezusem ukrzy owanym. Im

bardziej czujemy si obci eni naszymi grzechami, s abo ciami, zranieniami, tym bardziej
potrzebujemy takiej w

nie szczerej rozmowy z Jezusem, który oddaje za nas swoje ycie.

w. Ignacy zach ca, aby rozmawia z Jezusem jak przyjaciel z przyjacielem, jak syn z ojcem,

jak s uga z Panem (por. D, 54). Pro my równie Matk Naj wi tsz , stoj

pod krzy em,

aby uczy a nas rozmawia z Jej Synem o naszych s abo ciach oraz o Jego niesko czonej
mi

ci do nas.

background image

XII. ZGRZESZY EM WOBEC PANA

Na pocz tku roku, gdy królowie zwykli wychodzi na wojn , Dawid wyprawi Joaba i swoje

ugi wraz z ca ym Izraelem. Spustoszyli oni ziemi Ammonitów i oblegali Rabba. Dawid

natomiast pozosta w Jerozolimie.

Pewnego wieczora Dawid, podniós szy si z

pos ania i

chodz c po tarasie swego

królewskiego pa acu, zobaczy z tarasu k pi

si kobiet . Kobieta by a bardzo pi kna.

Dawid zasi gn wiadomo ci o tej kobiecie. Powiedziano mu: To jest Batszeba, córka Eliama,

ona Uriasza Chetyty. Wys

wi c Dawid pos

ców, by j sprowadzili. A gdy przysz a do

niego, spa z ni . A ona oczy ci a si od swej nieczysto ci i wróci a do domu. Kobieta ta
pocz a, pos

a wi c, by da zna Dawidowi: Jestem brzemienna. (...)

Nast pnego ranka napisa Dawid list do Joaba i pos

go za po rednictwem Uriasza.

W li cie napisa : Postawcie Uriasza tam, gdzie walka b dzie najbardziej za arta, potem
odst picie go, aby zosta ugodzony i zgin . (...)

Pan pos

do Dawida (proroka) Natana. Ten przyby do niego i powiedzia : W pewnym

mie cie by o dwóch ludzi, jeden by bogaczem, a drugi biedakiem. Bogacz mia owce i wielk
liczb byd a, biedak nie mia nic, prócz jednej ma ej owieczki, któr naby . On j karmi
i wyros a przy nim wraz z jego dzie mi, jad a jego chleb i pi a z jego kubka, spa a u jego boku
i by a dla niego jak córka. Raz przyszed go do bogacza, lecz jemu al by o bra co z owiec
i w asnego byd a, czym móg by pos

podró nemu, który do niego zawita . Wi c zabra

owieczk owemu biednemu m owi i t przygotowa cz owiekowi, co przyby do niego. Dawid
oburzy si bardzo na tego cz owieka i powiedzia do Natana: Na ycie Pana, cz owiek, który
tego dokona , jest winien mierci. (...)

Natan o wiadczy Dawidowi: Ty jeste tym cz owiekiem. To mówi Pan, Bóg Izraela: Ja
nama ci em ci na króla nad Izraelem. Ja uwolni em ci z r k Saula. Da em ci dom twojego
pana, a ony twego pana na twoje ono, odda em ci dom Izraela i Judy, a gdyby i tego by o za
ma o, doda bym ci jeszcze wi cej. (...)

Dawid rzek do Natana: Zgrzeszy em wobec Pana. Natan odrzek Dawidowi: Pan odpuszcza
ci te twój grzech — nie umrzesz
(2 Sm 11, 1–5. 14–15; 12, 1–5. 7–8.13).

Obraz dla obecnej medytacji: Przedstawimy sobie króla Dawida pogr

onego w g bokiej

skrusze i pokucie za swoje grzechy.

Pro ba o owoc rozmy lania. B dziemy prosi o g bokie wewn trzne poznanie, e grzech jest
niewdzi czno ci wobec Boga i

lekcewa eniem Jego S owa. B dziemy te prosi

o do wiadczenie prawdziwej skruchy za grzechy.

background image

1. Puste serce miejscem ludzkiego grzechu

Opis grzechu Dawida rozpoczyna si od stwierdzenia, e król innych wysy a na wojn ,
natomiast sam pozostaje w stolicy i

ywa ycia. Monarcha pope nia grzech w momencie,

kiedy przestaje walczy . Cz owiek atwo wchodzi w grzech, kiedy ma puste serce. Pierwsz
okazj do grzechu jest w

nie puste ycie. Do pustego serca, pustego ycia atwo przyklei si

grzech, atwo w nim zamieszka.

Pewnego wieczora Dawid przechadzaj c si po tarasie zobaczy pi kn kobiet . Gdyby
Dawid by jednak bardzo zaj ty wa nymi sprawami pa stwa, gdyby by przej ty tocz

si

wojn , sprawami wi tyni, gdyby by ogarni ty chwa Boga, wówczas chocia nawet
zauwa

by t kobiet , nie znalaz oby si w jego sercu miejsce dla niej. Nie dopu ci by do

tego, aby ona zamieszka a w jego duszy.

Mo e wydawa si dziwne, i ten wielki cz owiek: niezwyk y polityk, m drzec znany
w ówczesnym wiecie ze swej m dro ci, piewca Jahwe w Psalmach, daje si uwik

w tak

prymitywny grzech, jak uwiedzenie ony jednego ze swoich

nierzy, który dla niego walczy

na wojnie. Ale taka w

nie bezsensowna jest ludzka nami tno . Ogarnia ka dego, kto si jej

podda. Nami tno pracuje tak samo w ludziach wielkich jak i w ma ych, w osobach
niezwyk ych jak i w szarym cz owieku z ulicy, w bogatych jak i w biednych, w prze

onych

jak i w podw adnych.

Pierwszym istotnym elementem rozwijaj cej si nami tno ci jest za lepienie. Dawid
prawdopodobnie mia zbyt dobre zdanie o sobie, aby wprost powiedzie do siebie: zawo am

kobiet i uwiod j . Od samego pocz tku monarcha ok amuje si . Zasi ga najpierw

informacji o kobiecie, wzywa j , rozmawia z ni . Ca e jego zachowanie wobec tej kobiety
by o jednak kierowane zamaskowan nami tno ci . Oszukiwanie si Dawida zako czy o si
grzechem cudzo óstwa. By to jednak tylko pocz tek ca ej historii grzechu.

2. Grzech rodzi grzech

Cudzo óstwo Dawida z Batszeb mog o si wydawa grzechem do

banalnym. Dawid jako

wielki monarcha wschodni by w

cicielem wielkiego haremu, który liczy setki na

nic.

Sam maj c setki swoich on, po da jedynej ony swego bli niego. Ale taka w

nie jest

ka da ludzka nami tno . Mo na by bogatym jak Krezus i jednocze nie z chciwo ci
po da ostatniego grosza biedaka. Podobnie dzieje si w

przypadku ka dej innej

nami tno ci: z chor ambicj , pragnieniem zemsty, z zazdro ci itp.

By mo e upadek Dawida z Batszeb pozosta by nieznany dla nas, gdyby król przyzna si do
swojego pierwszego grzechu. Ale król z powodu swojej pychy i l ku o siebie nie chcia uzna
grzechu. W ten sposób cudzo óstwo staje si pocz tkiem d ugiej historii grzechu. Pierwszy
grzech rozpoczyna spiral grzechu. Spiral t nakr ca jednak nie tyle zmys owo , ile raczej
pycha królewska. Od momentu, kiedy Dawid dowiedzia si , i Batszeba pocz a mu syna,
rozpoczyna si szereg intryg i k amstw monarchy. Dawid wzywa najpierw z wojny Uriasza

background image

Chetyt , m a Batszeby. Chce stworzy pozory, e nie on jest ojcem pocz tego dziecka, ale

Batszeby. Uriasz Chetyta nie chcia jednak wej do swojego domu.

Egzegeci stwierdzaj , i g ównym motywem, dla którego Uriasz nie wchodzi do swego domu,
by a jego solidarno z towarzyszami broni. Mo emy jednak przypuszcza , e na królewskim
dworze kr

y ju plotki o zwi zku Dawida i Batszeby. Nag a i niespodziewana askawo

króla mog a wyda si Uriaszowi bardzo podejrzana. Chetyta przyjmuje wprawdzie gesty

askawo ci króla, ale czyni to z wewn trznym oporem. Pozwala si go ci w pa acu, ale nie

daje pos uchu królowi i nie wchodzi do swego domu.

Dok adny opis sporz dzony przez Autora natchnionego o zachowaniu si Dawida pozwala
nam dostrzec, jak bardzo król zmienia si pod wp ywem swego grzechu. Chocia dawniej by
bardzo uczciwym i lojalnym cz owiekiem ( wiadczy o tym jego zwi zek z królem Saulem), to
jednak teraz pod wp ywem l ku i pychy, które wyzwoli pierwszy grzech, przemienia si
w chytrego, podst pnego Semit , dla którego ka dy rodek jest dobry, by osi gn swój cel.
Usi uje zatrze

lady swojego grzechu odwo uj c si do intryg i k amstwa. Ten wielki

monarcha p aszczy si przed swoim s ug ze strachu i z pychy. Kiedy jednak intrygi
i k amstwo nie przynios y po danego skutku, ucieka si do zbrodni. Dawid za wszelk cen
chce ukry swój pierwszy grzech. Tak e w pope nionej zbrodni Dawid staje si bardzo
przebieg y. Morderstwo zostaje dokonane cudzymi r kami. Jest to — u ywaj c
wspó czesnego j zyka kryminalnego — zbrodnia doskona a. Nikt o niej nie wiedzia poza
Joabem, dowódc wojsk, na którego dyskrecj móg w pe ni liczy . Dawid przez Uriasza
Chetyt , przesy a list do Joaba, w którym poleca mu, aby postawi m a Batszeby w miejscu
najbardziej niebezpiecznym, aby tam zgin z r k nieprzyjació na wojnie. Tak te si sta o.

Odwo ajmy si do naszej historii grzechu i spróbujmy zobaczy nasz spiral grzechu.
Zauwa my, e tak e w naszym yciu grzech rodzi grzech, k amstwo rodzi k amstwo, przemoc
rodzi przemoc, nienawi rodzi nienawi . Poddaj c si jednemu grzechowi cz owiek
wchodzi w pasmo innych grzechów.

3. Za lepienie w grzechu

Pod wp ywem nami tno ci cz owiek traci rozum. Poddaje si destruktywnym zachowaniom.
Niszczy siebie i

innych. Za lepienie jak kolwiek nami tno ci sprawia, e cz owiek

podejmuje kroki, które dla wszystkich wokó s bezsensowne i destruktywne, natomiast on
sam odbiera je jako jedyne rozs dne i m dre wyj cie. Grzech za lepia ka dego. Istot
za lepienia w grzechu dobrze widzimy na przyk adzie grzechu Dawida. Ten pobo ny
cz owiek
, który zorganizowa kult Jahwe w Jerozolimie, uk ada Psalmy na Jego cze , chcia
wybudowa Mu wi tyni , zapomnia o najprostszym fakcie, i Bóg wszystko widzi i e
przed Nim nie mo e niczego ukry . W swoim za lepieniu Dawid panicznie obawia si
konsekwencji grzechu w

wymiarze spo ecznym, natomiast

dziwnie zapomnia

o konsekwencjach swojego grzechu przed Bogiem.

Historia pierwszego grzechu Dawida zako czy a si po my li króla. Wszystko u

o si tak,

jak on sam zaplanowa i chcia .

ona Uriasza dowiedziawszy si , e Uriasz jej m umar ,

background image

op akiwa a swego pana. Gdy czas

oby min , pos

po ni Dawid i sprowadzi do swego

pa acu. Zosta a jego on i urodzi a mu syna (2 Sm 11, 26–27). Historia grzechu Dawida
ko czy si w stylu taniego ameryka skiego filmu z pomy lnym happy endem. Autor
natchniony do tego pomy lnego zako czenia dodaje wszak e jedno zdanie, które demaskuje
zak amanie Dawida i prostuje jego kr te cie ki: Post pek, jakiego dopu ci si Dawid, nie
podoba si Panu
(2 Sm 11, 27).

Utrata rozs dku w grzechu polega mi dzy innymi na tym, i cz owiek b

c

boko

wierz cym, zapomina o najprostszych i jednocze nie najbardziej podstawowych prawdach
wiary: o tym, e jego ycie wysz o od Boga i do Niego zmierza, i jeste my przed Bogiem
odpowiedzialni, e On wszystko widzi itp. Poniewa cz owiek sam nie potrafi zdystansowa
si od swojego grzechu, dlatego dla odzyskania rozs dku przez grzesznika, potrzebne jest
Bo e wezwanie, Bo e napomnienie. Bóg wysy a do Dawida proroka Natana z misj .

4. Misja proroka Natana

Misja Natana by a jednak bardzo delikatna. Prorok ten doskonale zdawa sobie spraw , e
je eli chce uratowa

ycie, musi by bardzo ostro ny wype niaj c swoj misj . Poniewa ju

jedna g owa polecia a w obronie królewskiego majestatu, mog y spa kolejne. Racja stanu
czyni cz sto sumienie w adców bardzo szerokim. Natan zachowuje si wi c w sposób
niezwykle roztropny, powiedzieliby my nawet wr cz przebieg y — przebieg y w dobrym.
Przychodzi do Dawida i opowiada mu przypowie o bogaczu, który w brutalny sposób
skrzywdzi cz owieka biednego. Na przyk adzie tej przypowie ci Dawid móg wykaza si
swoj niezwyk m dro ci . Przypowie ta przybiera form pi knej bajki, która mia a na
celu poruszy emocjonalnie Dawida. Nie by o to zadanie zbyt trudne, poniewa Dawid
odznacza si du wra liwo ci . Mia te du e poczucie sprawiedliwo ci. Znany by ze
swojej umiej tno ci rozs dzania cudzych spraw. Król da si wi c atwo nabra . Us yszawszy
to opowiadanie uniós si szczerym gniewem na bogacza: oburzy si bardzo na tego
cz owieka i powiedzia do Natana: Na ycie Pana, cz owiek, który tego dokona winien jest

mierci. W ten sposób Dawid wpad w sieci Natana. Teraz wystarczy o tylko jedno wyra ne

zdanie: Ty jeste tym cz owiekiem.

Mo emy sobie wyobrazi , jak bardzo Dawid musia si czu zaskoczony i jednocze nie
zawstydzony. Powodem zawstydzenia by jednak nie tyle jego grzech osobisty (cudzo óstwo
i zabójstwo), ile raczej pot pianie bogacza za grzech, który sam pope ni .

Zak amanie w grzechu przejawia si mi dzy innymi w tym, i cz owiek doskonale widzi
cudze grzechy, umie je sprawiedliwie os dzi , b

c jednocze nie niezdolnym do realnej

oceny siebie samego. Czemu to widzisz drzazg w oku swego brata, a belki we w asnym oku
nie dostrzegasz? Albo jak mo esz mówi swemu bratu: Pozwól, e usun drzazg z twego oka,
gdy belka tkwi w twoim oku? Ob udniku, wyrzu najpierw belk ze swego oka, a wtedy
przejrzysz, a eby usun

drzazg z oka twego brata — przestrzega Pan Jezus (Mt 7, 3–6).

Pro my w obecnej medytacji, aby my zdemaskowali nasze os dzanie innych, by my i my
zawstydzili si pot pianiem naszych bli nich. Surowe wyroki, jakie wydajemy na innych, s

background image

os dzaniem nas samych. St d te zadajmy sobie pytanie: kogo s dz i za co? Je eli s dz
cho by jednego cz owieka, jest to znak, i ci gle jeszcze nie przyzna em si w pe ni do
mojego grzechu, ci gle jeszcze broni grzechu. Aby móc przezwyci

grzech w sobie,

trzeba go wypowiedzie , wyzna . Ko ció domaga si od nas wyznania grzechu
w sakramencie pojednania. Nie mo na grzechu uzna i wyzna jedynie przed sob samym.
Grzech musi by wypowiedziany g

no przed prorokiem, przed wiadkiem Boga. Fakt

uznania swojego grzechu i wyznania go przed Ko cio em jest symbolem prawdziwo ci
naszego wyznania grzechu przed samym Bogiem.

5. Czemu zlekcewa

S owo Pana?

Natan przychodz c do Dawida w imieniu Jahwe nie wypomina mu jednak najpierw
konkretnych grzechów, które pope ni : cudzo óstwa, k amstwa, intryg czy nawet zbrodni.
Natan przypomina królowi przede wszystkim aski, jakie otrzyma od Boga: Natan

wiadczy Dawidowi: Ty jeste tym cz owiekiem. To mówi Pan, Bóg Izraela: Ja nama ci em

ci na króla nad Izraelem. Ja uwolni em ci z r k Saula, (...) a gdyby i tego by o za ma o,
doda bym ci jeszcze wi cej. Czemu zlekcewa

s owo Pana, pope niaj c to, co z e w Jego

oczach?

Zasadniczym kontekstem dla poznania naszego grzechu jest do wiadczenie otrzymanych ask.
Nie poznamy wielko ci naszych grzechów, je eli wcze niej nie odkryjemy wielko ci darów
Boga. Istot grzechu Dawida stanowi lekcewa enie S owa Pana. Lekcewa c S owo Bo e
cz owiek zdolny jest pope ni ka

nieprawo . To w

nie z powodu lekcewa enia Boga

i Jego S owa poddajemy si nami tno ciom. Prawdziwe nawrócenie polega najpierw na
zwróceniu serca do Boga. Z przemienionego serca zrodz si nowe czyny, nowe s owa, nowe
my lenie, nowe prze ywanie. Post powanie moralne jest niemo liwe bez nawróconego, czyli
zwróconego do Boga, serca cz owieka.

Odwo ajmy si do naszych najwa niejszych grzechów i

chciejmy dostrzec w

nich

lekcewa enie Boga i Jego S owa. To w

nie lekcewa enie Boga jest istot ka dego grzechu

cz owieka, szczególnie za pychy.

Dawid z apany w sie Natana uzna w ko cu swoj nieprawo . W uznaniu i wyznaniu jej
jeszcze raz okaza a si wielko Dawida. Król zrozumiawszy swoje za lepienie przestaje si

umaczy . Uznaje swoj niewierno z ca szczero ci : zgrzeszy em wobec Pana.

Pro my o prostot serca Dawida w przyznaniu si do grzechu. W prostocie widzenia i uznania
swojej s abo ci ujawnia si moc i wielko cz owieka. Pro my, aby my nie kryli si
z naszymi s abo ciami moralnymi tylko dlatego, aby móc uchodzi za wielkich, silnych,
samowystarczalnych. W ukrywaniu grzechu ujawnia si nasza ma

, tchórzliwo serca.

Cz owiek kryj c swoje nieprawo ci utwierdza si tym samym w swojej s abo ci. Wielko
cz owieka objawia si w prawdzie. Si cz owieka jest prawda; z jednej strony prawda o jego
ubóstwie i s abo ci, z drugiej za strony prawda o mocy i mi osierdziu Boga. Pierwsz
pomoc , której ka dy z nas mo e udzieli sobie samemu w chwilach zagubienia duchowego,
jest stani cie w prawdzie.

background image

Poznawszy swój grzech Dawid rezygnuje z metody k amstwa. Nie t umaczy si : Tak, to
prawda, ukrywa em grzech, ale co mog em w tej sytuacji zrobi ? Moi poddani zbuntowaliby
si przeciwko mnie, przestaliby mnie s ucha . W pa stwie zapanowa by chaos. Mog oby to
os abi obronno pa stwa
. Inne mo liwe t umaczenie Dawida: Co powiedzieliby na moje
zachowanie

nierze, którzy dla mnie walczyli na wojnie: innych wysy a do walki, a sam

uwodzi ony swoich oficerów. Dawid nie szuka uzasadnienia dla swego grzechu.

Pro my, aby my i my nie szukali usprawiedliwie i racjonalizacji dla naszych upadków.
Zdarza si nam niekiedy, i wyznaj c grzech jednocze nie dodajemy uzasadnienie jego

uszno ci. Grzech, który daje si zracjonalizowa , tym samym przestaje by prawdziwym

grzechem, a staje si jedynie przypadkowym zbiegiem okoliczno ci lub te jakim przymusem
psychicznym
, na który nie mamy wi kszego wp ywu. Pro my równie , aby my umieli
zdemaskowa pokus

ledzenia cudzych grzechów, aby za nimi ukrywa swoje w asne.

Najwi kszy cudzy grzech nie jest nigdy usprawiedliwieniem dla najmniejszego mojego
grzechu.

6. W Jego ranach jest nasze zdrowie

Na zako czenie medytacji rozmawiajmy raz jeszcze z Jezusem ukrzy owanym. W naszej
rozmowie odwo ajmy si do czwartej Pie ni S ugi Jahwe proroka Izajasza:

Lecz On si obarczy naszym cierpieniem,
On d wiga nasze bole ci,
a my my Go za skaza ca uznali,
ch ostanego przez Boga i zdeptanego.
Lecz On by przebity za nasze grzechy,
zdruzgotany za nasze winy.
Spad a Na ch osta zbawienna dla nas,
a w Jego ranach jest nasze zdrowie.
Wszyscy my pob dzili jak owce,
ka dy z nas si obróci ku w asnej drodze,
a Pan zwali na Niego
winy nas wszystkich.
Dr czono Go, lecz sam si da gn bi ,
nawet nie otworzy ust swoich.
Jak baranek na rze prowadzony,
jak owca niema wobec strzyg cych j ,
tak On nie otworzy ust swoich
(Iz 53, 4–7).

Pro my, aby wiadomo , e Jezus ukrzy owany wzi na siebie wszystkie grzechy, dawa a
nam odwag do szczerego wyznania naszych win. I w

nie dlatego, e Jezus zosta przybity

do krzy a z

moimi grzechami, mo liwe jest moje nawrócenie. Dzi ki Jezusowi

ukrzy owanemu nie musimy si ba naszych grzechów. Pro my wi c, aby my przyj li Jezusa
ukrzy owanego jako lekarstwo na choroby naszego serca: w Jego ranach jest nasze zdrowie.

background image

Rozmawiajmy tak e z Matk Naj wi tsz , aby ukaza a nam Jezusa ukrzy owanego jako
jedyne wyj cie z naszej sytuacji zagubienia i grzechu. Maryia jest ucieczk grzeszników
dzi ki temu, e prowadzi nas do swojego Syna.

Pro my nie tylko o odwag przyznania si do naszych grzechów, ale tak e o wielk
roztropno i

ducha rozeznania, aby my w

naszym rachunku sumienia nie ulegali

judaszowemu, choremu poczuciu winy, które ka e nam przede wszystkim dr czy si
grzechem. Judasz uzna grzech, ale nie uzna mi osierdzia Jezusa i w

nie dlatego poszed

i powiesi si . Pro my tak e, aby uznanie naszych grzechów by o po czone z odkryciem
mi osierdzia Bo ego. Mi osierdzie okazane nam przez Boga winno sta si

ród em

mi osierdzia, które oka emy nie tylko naszym winowajcom, ale tak e sobie samym.
Pojednanie z Bogiem winno nas prowadzi nie tylko do pojednania si z bli nimi, ale
najpierw do pojednania si z sob samym.

XIII. JAK WIELKIE JEST MI OSIERDZIE PA SKIE!

Je liby wyst pny porzuci wszystkie swoje grzechy, które pope ni , a strzeg wszystkich moich
ustaw i post powa by wed ug prawa i sprawiedliwo ci,

b dzie a nie umrze: nie b

mu

poczytane wszystkie grzechy , jakie pope ni , lecz b dzie

dzi ki sprawiedliwo ci, z jak

post powa . Czy tak bardzo mi zale y na mierci wyst pnego — wyrocznia Pana Boga —
a nie raczej na tym, by si nawróci i

? (...) Powiedz im: Na moje ycie! — wyrocznia Pana

Boga. Ja nie pragn

mierci wyst pnego, ale jedynie tego, aby wyst pny zawróci ze swej

drogi i

. Zawró cie, zawró cie z waszych z ych dróg! (Ez 18,21–23; 33,11).

Obraz dla obecnej medytacji: Ustalenie miejsca b dzie polega na widzeniu okiem wyobra ni
i rozwa eniu stanu duszy mojej jakby uwi zionej w tym ciele skazitelnym (...) przebywaj cej
jakby na wygnaniu w ród dzikich zwierz t na tym padole ziemskim
( D, 47).

Pro ba o owoc rozmy lania: Prosi o to, czego chc . Tu prosi o wielk i g bok bole
duszy i o zy z powodu mych grzechów
( D, 55).

Od poznania historii cudzych grzechów (Adama i Dawida) w. Ignacy prowadzi nas do
rozwa ania historii w asnego grzechu. Jasne i dog bne poznanie grzechów innych osób ma
by dla nas pomoc do w

ciwej oceny z

ci w asnych grzechów (por. D, 57).

1. Przegl d swych grzechów

Przywie sobie na pami

wszystkie grzechy swego ycia, badaj c je rok po roku, lub okres

po okresie. Do tego trzy rzeczy s pomocne. Najpierw zbada miejsce i dom, gdzie
mieszka em; po drugie zbada sposób przestawania z drugimi; po trzecie zaj cia, obowi zki
i prace, w ród których

em ( D, 56).

background image

W pierwszym punkcie tego rozmy lania w. Ignacy podaje nam klucz do dobrego rozwa enia
historii w asnego grzechu. Zgodnie z zach

wi tego wejd my najpierw w poszczególne

okresy ycia, badaj c je kolejno: dzieci stwo, lata m odo ci, wiek dojrza y...

Wszystkie etapy ycia ludzkiego w jaki sposób naznaczone s grzechem. I chocia
odpowiedzialno osobista w poszczególnych okresach b dzie ró na, to jednak w adnym
z tych okresów cz owiek nie mo e ca kowicie zwolni si z odpowiedzialno ci za swoje

ycie. Zwracajmy uwag nie tylko na konkretne zaistnia e fakty grzeszne, które mo e

naj atwiej jest dostrzec, ale równie na grzeszne postawy, sk onno ci, przyzwyczajenia,
motywacje, pami taj c, e wszelkie z o rodzi si najpierw w ludzkim sercu (por. Mk 7, 21).

w. Ignacy w medytacji o grzechach w asnych ka e nam zwróci uwag na okoliczno ci,

które mog nam pomóc w przypomnieniu sobie swoich grzechów: a) miejsce i dom, gdzie
mieszka em
, b) sposób przestawania z drugimi, c) obowi zki i prace, w ród których

em

D, 56). W ca ej historii grzechu próbujmy dostrzec cis zale no pomi dzy atwym

uleganiem nami tno ciom i mno eniem si faktów grzechów a praktyczn oboj tno ci
wobec Boga. Je eli serce cz owieka daleko jest od Boga, wówczas atwo zamieszkuje w nim
grzech.

2. Wa

ci

ko grzechów

Wa

ci ko grzechów, patrz c na ich szpetno i na z

, jak ma w sobie ka dy

pope niony grzech miertelny ( D, 57). Ci ko naszych grzechów, ich szpetno i z
polega najpierw na wielkiej niewdzi czno ci wobec Boga, na odrzuceniu Jego niesko czonej
mi

ci, lekcewa eniu Jego bezgranicznej dobroci. Mój grzech uderza w Boga, poniewa rani

Jego mi

do mnie. W ka dym grzechu zostaje zniewa ona mi

Stwórcy do stworzenia,

mi

Ojca do dziecka, mi

Przyjaciela do przyjaciela, mi

Pana do s ugi.

Grzech rani Boga, gdy rani samego grzesznika, którego Bóg kocha mi

ci niesko czon .

Wiele naszych cierpie fizycznych, psychicznych i

duchowych jest owocem ycia

w

nami tno ciach, w

grzechach. Spróbujmy w

obecnej medytacji cho by na kilku

konkretnych przyk adach z naszego ycia dostrzec gorzkie owoce naszych osobistych
grzechów: poczucie winy, smutek, pustk wewn trzn , znudzenie sob i innymi, urazy czy
nawet zniszczenie zdrowia fizycznego (alkoholizm, narkomania).

Grzech niszczy ka dego niezale nie od tego, czy kto deklaruje si jako wierz cy czy te jako
ateista. Z

grzechu ujawnia si tak e i w tym, e posiada on zawsze wymiar spo eczny.

Grzechy pozornie nieszkodliwe i ukryte ci

nieraz bardzo mocno i bardzo d ugo na

relacjach z bli nimi b

c ród em cierpienia i krzywdy. Prosta, ale dog bna analiza wielu

sytuacji rodzinnych, spo ecznych mog aby nas o tym przekona .

Grzech jest wi c z em najpierw nie dlatego, e narusza przykazanie Bo e lub ko cielne, ale
poniewa uderza w osob : Boga, bli niego i samego grzesznika. Ka de przykazanie stoi na
stra y g bokiej jedno ci cz owieka z Bogiem i cz owieka z cz owiekiem.

background image

3. Do wiadczy w asnej ma

ci

W trzecim punkcie medytacji o grzechach w asnych w. Ignacy pomaga nam spojrze na
siebie obiektywnie, aby my mogli dostrzec — umniejszaj c si przez porównanie ( D, 58)
— nasz ma

, ograniczono i w ten sposób ukorzy si przed Bogiem i lud mi. Nasza

pycha jest bowiem pierwsz przeszkod do uznania naszych grzechów i do wiadczenia
prawdziwego alu za nie.

Po pierwsze — kim e ja jestem w porównaniu ze wszystkimi lud mi? ( D, 58). Kim e ja
jestem wobec kilku miliardów ludzi, którzy obecnie yj na ziemi? Czym e s moje
zmartwienia i

problemy wobec tak wielkich nieszcz

spowodowanych wojnami,

terroryzmem mi dzynarodowym, dzia alno ci przest pcz , kataklizmami itp.? Czym e s
moje ma e braki wobec mierci z g odu i niedo ywienia milionów ludzi, wobec tak wielu
uchod ców, którzy yj ca ymi latami bez dachu nad g ow ? Takie porównanie pomaga nam
oderwa si troch od w asnej osoby, od swoich ma ych spraw, na których koncentruj nas

ki o siebie, nasze nieuporz dkowane pragnienia, potrzeby.

Po drugie — czym e s ludzie w porównaniu ze wszystkimi anio ami i wi tymi w raju? ( D,
58). Kim e s ludzie yj cy dzisiaj na ziemi w porównaniu z niezliczonymi zast pami
anio ów oraz z wielkim t umem, którego nie móg nikt policzy , z ka dego narodu i wszystkich
pokole , ludów i j zyków stoj cy przed tronem i przed Barankiem
(Ap 7, 9)?

Po trzecie — rozwa

, czym s wszystkie stworzenia w porównaniu z Bogiem? ( D, 58).

Wszyscy anio owie, wi ci w niebie, ludzie yj cy obecnie na ziemi s tylko stworzeniami,
których ród em i celem istnienia jest sam Stwórca. Istnieje radykalny dystans (K. Rahner)
pomi dzy trzykro

wi tym Bogiem a wszelkim stworzeniem (por. Iz 6, 3–5). Te pytania

pomagaj mi stan

przed niesko czon wielko ci Boga i u wiadomi sobie przepa , jaka

istnieje pomi dzy Nim a mn . A ja sam — czym e by mog przed Bogiem?

Po czwarte — rozwa

ca e swe zepsucie i szpetno cielesn ( D, 58). Zepsucie i szpetno

grzechu przejawia si w

nie w tym, e ja — cz owiek, który jestem przed Bogiem prochem

(Pan pami ta, e jeste my prochem, Ps 103, 14), o mielam sprzeciwia si Jemu i mówi Mu:
nie.

Po pi te — spojrze na siebie jak na jak

ran i wrzód, z którego wyp yn o tyle grzechów,

tyle niegodziwo ci i ca y ten jad tak bardzo wstr tny ( D, 58). Wra liwo estetyczna mo e
rodzi w nas wielki opór wobec tych s ów. Mo emy si nawet z yma i pyta , czy nie godz
one w godno ludzkiej osoby i szacunek dla niej? Nie dajmy si zwie estetycznym
odruchom. Prawda o

nas le y g biej: niejeden grzech w

nas mo e budzi wstr t

i obrzydzenie. I w

nie to uczucie pragnie w. Ignacy w nas obudzi , bo jest to jednocze nie

uczucie Boga wobec grzechu, szczególnie za wobec grzechu pychy: Droga grzesznika
obrzyd a dla Pana. (...) Obrzyd e Panu serce wynios e
(Prz 15, 9; 16, 5). Trzeba uwa nie
przyjrze si sobie i odkry , e jestem jak jaka

rana i wrzód i w ten sposób nabra

obrzydzenia do swojego grzesznego ycia. To prze ycie umocni we mnie pragnienie powrotu
ca ym sercem do ród a Dobroci i Pi kna.

background image

4. Kim jest Bóg, przeciwko któremu grzeszymy

Rozwa

, kim jest Bóg, przeciw któremu zgrzeszy em. Rozwa

przymioty Jego Boskie

i porówna z tym, co jest im przeciwne we mnie: Jego m dro z moj niewiedz ; Jego
wszechmoc z moj s abo ci ; Jego sprawiedliwo z moj niegodziwo ci ; Jego dobro
z moj z

ci ( D, 59). Bóg, który stworzy cz owieka na swój obraz, zawar w nim

wszystkie swoje Boskie przymioty: m dro , dobro , sprawiedliwo , pi kno. Stan grzechu,
w który wprowadza si cz owiek poprzez bunt wobec Boga, jest jednoczesnym niszczeniem
w sobie obrazu Boga wraz z jego przymiotami. Poprzez analiz nami tno ci ludzkich mo na

atwo dostrzec, e grzech wyra a g upot , niesprawiedliwo , z

, s abo cz owieka, które

niszcz nie tylko bli nich, ale najpierw samego grzesznika. Ile wzajemnego zadawania sobie
cierpienia i niesprawiedliwo ci mo e zrodzi si np. z nies usznego pos dzenia, oszczerstwa
lub obmowy? Jak wiele s abo ci i g upoty ludzkiej dochodzi do g osu w odgrywaniu si na
bli nim, w zem cie, w podtrzymywanych urazach? Ile bólu zadaj sobie wzajemnie
ma onkowie grzechami przeciwko mi

ci i wierno ci ma

skiej, jak bardzo krzywdz

i rani nimi swoje dzieci? Oto tylko kilka przyk adów, jak bardzo nasze grzechy niszcz

dro , dobro , sprawiedliwo i pi kno ludzkiego ycia.

W obecnej medytacji odwo ajmy si do naszych konkretnych grzechów, aby dostrzec w nich
przeciwie stwo przymiotów zaszczepionych w nas przez Boga. Zobaczmy g upot wielu
naszych grzechów, ich z

i niesprawiedliwo . Zobaczmy, jak nasze grzechy uderzaj

w naszych bliskich, których przecie bardzo kochamy. Zobaczmy s abo zawart we
wszystkich grzechach, równie tych, które uchodz za przejaw si y, mocy czy m dro ci
cz owieka.

5. Okrzyk pe en zdziwienia i wielkiej mi

ci

W medytacji o grzechach w asnych w. Ignacy zach ca, aby wyda okrzyk pe en zdziwienia
i wielkiej mi

ci. Przechodzi w my li wszystkie stworzenia i dziwi si , jak one zezwoli y mi

, owszem przy yciu mi zachowa y. Jak anio owie, cho s mieczem Bo ej

sprawiedliwo ci, znosili mi i strzegli i modlili si za mnie? Jak wi ci mogli wstawia si za
mn i modli si za mnie? A niebo, s

ce, ksi yc i gwiazdy? A ywio y, owoce, ptaki, ryby

i zwierz ta? A ziemia sama — jak to si sta o, e nie otworzy a si i nie poch on a mi ,
tworz c nowe piek o, abym na wieki doznawa w nim katuszy?
( D, 60)

w. Ignacy zwraca nam uwag na powszechny wymiar ka dego grzechu. Naszymi grzechami

w jaki niepoj ty sposób przeciwstawiamy si planowi Boga wobec wszech wiata. I w

nie

dlatego powinien zrodzi si w nas okrzyk pe en zdziwienia i wielkiej mi

ci: oto stworzenia

(anio owie, niebo, s

ce, ksi

yc, gwiazdy, ywio y, owoce, ptaki, ryby, zwierz ta) nie

obróci y si przeciwko nam, pomimo tego, e my niszczymy ukryte w nich od wieków plany
Stwórcy.

Dzi kujmy Bogu, e jeszcze yjemy na tej ziemi pomimo pope nionych grzechów. W ten
sposób bowiem Bóg daje nam nieustannie szans nawrócenia, poniewa On nie pragnie
naszej mierci w grzechu, ale naszego nawrócenia i trwania w Jego mi

ci. Czy tak bardzo

background image

mi zale y na mierci wyst pnego — wyrocznia Pana Boga — a nie raczej na tym, by si
nawróci i

? (Ez 18, 23). Ja nie pragn

mierci wyst pnego, ale jedynie tego, aby wyst pny

zawróci ze swej drogi i

. Zawró cie, zawró cie z waszych z ych dróg! (Ez 33, 11).

Pro my gor co, aby my us yszeli to arliwe wo anie Boga do nawrócenia i aby my
skorzystali z tej szansy, jak nam daje i powrócili do Jego mi

ci. Ca medytacj zako czy

rozmow o mi osierdziu rozwa aj c i dzi kuj c Bogu Panu naszemu za to, e darzy mi

yciem a do tej pory; postanowi na przysz

popraw z pomoc Jego aski ( D, 61).

O Jezu mój, b agam Ci przez dobro Najs odszego Serca Twojego, niech si uciszy gniew
Twój i

oka nam mi osierdzie Swoje. Rany Twoje niech nam b

zas on przed

sprawiedliwo ci Ojca Twojego. Pozna am Ci , o Bo e, jako ród o mi osierdzia, którym

ywia si i karmi wszelka dusza. O jak wielkie jest Mi osierdzie Pa skie, ponad wszystkie

przymioty Jego; mi osierdzie jest najwi kszym przymiotem Boga, wszystko, co mnie otacza,
o tym mi mówi. Mi osierdzie jest ywotem dusz, lito Jego jest nieprzebrana. O Panie, patrz
na nas i post puj z nami wed ug lito ci Twych niepoliczonych, wed ug wielkiego mi osierdzia
Twego
(S. M. Faustyna Kowalska).

XIV. OJCIEC WZRUSZY SI G

BOKO

Powiedzia te : Pewien cz owiek mia dwóch synów. M odszy z nich rzek do ojca: Ojcze, daj

mi cz

maj tku, która na mnie przypada. Podzieli wi c maj tek mi dzy nich. Nied ugo

potem m odszy syn, zabrawszy wszystko, odjecha w dalekie strony i tam roztrwoni swój
maj tek, yj c rozrzutnie. A gdy wszystko wyda , nasta ci ki g ód w owej krainie i on sam
zacz cierpie niedostatek. Poszed i przysta do jednego z obywateli owej krainy, a ten
pos

go na swoje pola, eby pas

winie. Pragn on nape ni swój

dek str kami,

którymi ywi y si

winie, lecz nikt mu ich nie dawa . Wtedy zastanowi si i rzek : Ilu to

najemników mojego ojca ma pod dostatkiem chleba, a ja tu z g odu gin . Zabior si i pójd
do mego ojca, i powiem mu: Ojcze, zgrzeszy em przeciw Bogu i wzgl dem ciebie; ju nie
jestem godzien nazywa si twoim synem: uczy mi cho by jednym z najemników. Wybra si
wi c i poszed do swojego ojca. A gdy by jeszcze daleko, ujrza go jego ojciec i wzruszy si

boko; wybieg naprzeciw niego, rzuci mu si na szyj i uca owa go. A syn rzek do niego:

Ojcze, zgrzeszy em przeciw Bogu i wzgl dem ciebie, ju nie jestem godzien nazywa si twoim
synem. Lecz ojciec rzek do swoich s ug: Przynie cie szybko najlepsz szat i ubierzcie go;
dajcie mu te pier cie na r

i sanda y na nogi. Przyprowad cie utuczone ciel i zabijcie:

dziemy ucztowa i bawi si , poniewa ten mój syn by umar y, a znów o

; zagin ,

a odnalaz si . I zacz li si bawi ( k 15, 11–24).

Obraz dla obecnej medytacji: przedstawmy sobie powitanie syna marnotrawnego przez ojca.
Pos

my si obrazem Rembrandta Syn marnotrawny. Zwrócimy uwag na gest przygarni cia

syna oraz na r ce ojca na jego ramionach. Jedna r ka wyra nie kobieca: wyd

ona, subtelna

background image

ka matki. Druga d

ma charakter m ski: szeroka, wypracowana d

ojca. Symbol ten

ukazuje integraln mi

: mi

ojca i mi

matki w jednej osobie. Mi

ojcowska

i macierzy ska w do wiadczeniu ludzkim jest zawsze rozdzielona. W do wiadczeniu Boga te
dwie mi

ci cz si w jedno.

Pro ba o

owoc rozmy lania: B dziemy prosi o ask poznania bezinteresownej,

przebaczaj cej mi

ci Boga Ojca. B dziemy te prosi o wewn trzne wzruszenie mi

ci

Ojca.

1. Przej cie od grzechu do mi osierdzia

W prawdziwym alu za grzechy musimy przej od do wiadczenia grzechu do do wiadczenia
mi osierdzia Bo ego. Nasze rozwa ania o grzechu by yby niew

ciwe, a nawet wr cz

szkodliwe, gdyby zabrak o w nich wyra nego odniesienia do mi osierdzia Bo ego, do
przebaczaj cej i bezinteresownej mi

ci Ojca niebieskiego. Je eli nasze grzechy nieraz tak

ugo nas dr cz , pomimo tego i wyznawali my je wielokrotnie w sakramencie pojednania,

to w

nie dlatego, i zabrak o kontemplacji mi

ci Boga. Przygotowuj c si do sakramentu

pojednania trzeba tak d ugo cieszy si mi osierdziem Bo ym, jak d ugo liczymy nasze
grzechy
. W dobrym przygotowaniu do spowiedzi winna istnie wielka równowaga pomi dzy
rozwa aniami o grzechu, a rozwa aniami o mi osiernym Ojcu.

Tak naprawd nie leczy nas samo wyznanie grzechu. Judasz wyzna wprawdzie grzechy, ale
by o to wyznanie rozpaczliwe. U wiadomiwszy sobie swój grzech, poszed i powiesi si . Nie
leczy nas tak e sama wiadomo grzechu. Leczy nas do wiadczenie mi osierdzia Boga
okazane nam w

naszej grzeszno ci. Leczy nas mi

przyjmuj ca i

przebaczaj ca.

W przygotowaniu do sakramentu pojednania mo e zbyt du y nacisk k adziemy na samo
wyznanie grzechu. I cho jest ono koniecznym warunkiem do prze ycia tego sakramentu, to
jednak nie ono najpierw decyduje o do wiadczeniu wewn trznego pokoju i

rado ci.

Do wiadczenie spotkania z mi osiernym Ojcem nie mo e by traktowane jedynie jako
dodatek do spowiedzi, ale jako jej centrum.

2. A gdy syn by jeszcze daleko...

W obecnej medytacji zapomnijmy na chwil o grzechach, aby pe niej skoncentrowa si na
bezinteresownej mi

ci Ojca. B dziemy j odkrywa poprzez pryzmat ojca z przypowie ci

o synu marnotrawnym.

A gdy by jeszcze daleko ujrza go jego ojciec. M odszy syn, który odjecha w dalekie strony,
wyrwa si spod w adzy ojca. Nie móg jednak w aden sposób wyrwa si spod jego
ojcowskiej mi

ci. Ojciec nieustannie my li o swoim synu i wyczekuje jego powrotu.

A kiedy skruszony syn wybra si i poszed do swojego ojca, ten ujrza go, gdy by jeszcze
daleko
i wybieg naprzeciw niego. Bóg oczekuje i wypatruje ka dego grzesznika. Grzesznik
oddala si od Boga, ale Bóg nigdy nie rezygnuje ze swej mi

ci do grzesznika. Grzesznik

przekre la Bo e prawo, ale nie mo e przekre li Jego mi

ci. Mi osiernym wzrokiem swojej

Opatrzno ci Bóg nieustannie mu towarzyszy. A

kiedy cz owiek wyra a najmniejsze

background image

pragnienie powrotu do Niego, wybiega mu naprzeciw, pomagaj c pokona t odleg

, któr

on sam stworzy pomi dzy sob a Nim.

W obecnej medytacji dzi kujmy Bogu za to, i nigdy nie odwo

swojej mi

ci do nas,

pomimo wszystkich naszych niewierno ci i zdrad. Dzi kujmy Mu za mi osierne oczy Jego
Opatrzno ci, które nam zawsze towarzysz . Pro my o wra liwe serce, które mog oby dostrzec
wybiegaj cego nam naprzeciw Ojca, gdy z powodu naszych niewierno ci oddalimy si od
Niego. Pro my tak e o g bok

wiadomo blisko ci Boga w chwilach naszych s abo ci

i grzechów. Módlmy si , by my nie przerzucali na Boga naszego osobistego do wiadczenia
oddalenia, ozi

ci, oboj tno ci wobec Niego.

3. Ujrza go jego ojciec

Powinni my w

ciwie zinterpretowa wejrzenie Boga. Wzrok jest pot

nym rodkiem

komunikacji, wspania ym rodkiem przekazu. O ile atwo udaje nam si k ama s owami,
o tyle trudniej przychodzi nam k ama wzrokiem. Np. dzieci, które k ami s owami, b dz
nieraz swoim wzrokiem gdzie daleko po cianach, aby nie patrze w oczy. A kiedy rodzic
lub wychowawca chce wymusi na dziecku mówienie prawdy, mówi do niego: popatrz mi
w oczy i powiedz prawd
.

Pro my, aby my odkryli, e Bóg patrzy na nas dobrze, patrzy mi osiernie, ciep o, agodnie.
Wielu ludzi czuje na sobie prze laduj cy wzrok Boga. Odbieraj wejrzenie Pana Boga jako
swoiste podgl danie ich ycia. Niektórym ludziom wydaje si , jakby Pan Bóg znajdowa
przyjemno w przy apywaniu ich na gor cym uczynku. Pro my o g bok

wiadomo , i

Bóg nie patrzy na nas w sposób podejrzliwy, nieufny. Bóg patrzy na nas akceptuj co.
Dzi kujmy Bogu za to Jego dobre wejrzenie i pro my, aby pomog o nam pokona istniej ce
w nas l ki przed Nim, aby ono uspokoi o nas wewn trznie.

4. Wzruszy si g boko

Widz c swojego syna marnotrawnego powracaj cego do domu ojciec wzruszy si g boko.
Wzruszenie ojca jest znakiem delikatno ci i g bi jego mi

ci, któr zawsze darzy swojego

syna. Odej cie syna z domu zrani o ojcowsk mi

, uczyni o j trudn i bolesn . Ale nie

umniejszy o jej. Wzruszenie ojca wyra a ogromn rado z odzyskania utraconej mi

ci

syna.

W

obecnej medytacji kontemplujmy to niezwyk e zachowanie si ojca na widok

marnotrawnego syna. Mamy przed sob obraz reakcji Boga na widok powracaj cego
grzesznika. Wzruszenie Ojca objawia Jego wielk mi

. Bóg wzrusza si na widok

grzesznika, podobnie jak kochaj ce si osoby wzruszaj si , kiedy spotykaj si po d ugiej
nieobecno ci. Im dalej odchodzimy od Boga, im g bszy jest nasz grzech, tym g bsze jest
Boskie wzruszenie przy naszym powrocie. Pro my, aby my uwierzyli, e Bogu naprawd na
nas zale y, e On interesuje si naszym ludzkim losem.

background image

Nieraz zbyt atwo i zbyt szybko interpretujemy zachowanie Boga stosuj c analogie
prymitywnych wr cz zachowa ludzkich. Mówimy np., e Bóg si obra a. Ale to obra anie
si
Boga rozumiemy czasami bardzo powierzchownie, czy wr cz prymitywnie. Bóg nie
obra a si tak, jak obra aj si ludzie na siebie nawzajem. Jak e atwo nieraz dziecko mo e
urazi tat , mam . Musi ono bardzo uwa

, by przez przypadek nie wyrwa o mu si jakie

niew

ciwe s owo. Bóg nie obra a si w taki sposób. Bóg nie jest nad sanym staruszkiem

siedz cym na chmurach, którego byle co mo e dotkn i urazi .

Wzruszenie Boga objawia g bi Jego mi

ci, g bi t sknoty Boga za cz owiekiem. Pro my,

aby my umieli odpowiedzie szczerym wzruszeniem na wzruszenie Boga, nasz t sknot na
Jego t sknot , naszym otwarciem na Jego otwarcie, naszym zaufaniem na Jego zaufanie,
nasz mi

ci na Jego mi

. Kiedy mam szczer wol powrotu do Boga, On wzrusza si na

mój widok, bo jestem Jego dzieckiem. W obecnej medytacji b

wi c prosi gor co, aby

zachwyci o i poruszy o mnie wzruszenie si Boga nade mn , powracaj cym do Niego
grzesznikiem. B

prosi o wewn trzne do wiadczenie delikatno ci i g bi Jego mi

ci.

5. Wybieg naprzeciw niego

Zauwa my po piech ojca w wyj ciu naprzeciw synowi: wybieg naprzeciw niego. Motywem
po piechu jest ojcowska mi

. Mi

zawsze si spieszy. Po piech ojca wyp ywa te z jego

wiadomo ci niszcz cego charakteru grzechu. Nie jest oboj tne, czy cz owiek grzeszy

miesi c, rok, czy te wiele lat. Dlaczego? Poniewa grzech, nawet je eli zostaje przebaczony,
pozostawia swoje destruktywne lady w cz owieku. Poranienie ludzkiej emocjonalno ci,
poranienie ludzkiego serca jest faktem tak e wówczas, kiedy grzesznik uzna i wyzna swój
grzech przed Bogiem.

Pro my, aby i nam spieszno by o do Boga, do wewn trznego nawrócenia. Im szybciej
zrozumiemy istot w asnego grzechu, tym wi kszy b dzie nasz po piech w walce z nim.
Przepro my Boga za nasze lenistwo, nasz opiesza

w dotychczasowym nawracaniu si .

6. Rzuci mu si na szyj i uca owa go

Oto kolejny niezwyk y gest ojca wobec swojego marnotrawnego syna. W tym ge cie wida
jak wielk gwa towno . Ale przecie ka da prawdziwa mi

jest gwa towna.

Gwa towno wyra a przede wszystkim wielko , intensywno mi

ci, a jednocze nie tak e

jej g bi . Tym mocnym gestem wobec syna ojciec wyra a swoj bezinteresown
i bezwarunkow mi

, swoj pe

akceptacj .

Kiedy skruszony syn zaczyna wypowiada samooskar enie przygotowane skrupulatnie
w ci gu d ugich rozmy la o g odzie przy pasieniu wi , ojciec przerywa mu przy
stwierdzeniu, e nie jest godzien nazywa si jego synem. Ojciec wyra nie nie podziela tej
opinii. Wie bowiem dobrze, e syn nie stwarza sam siebie, sam nie daje sobie ycia. Synem
czyni go jedynie bezinteresowna mi

ojca. Bezinteresowna mi

Boga czyni nas

przybranymi dzie mi.

background image

Pro my, aby my przeczuli g bi mi

ci Boga, jej bezinteresowno . Bóg nie robi interesu na

cz owieku. Ofiaruje nam sw mi

ca kowicie darmo. Cz owiekowi trudno uwierzy

w bezinteresowno Boga. Wiara w ni jest dla niego jednym z najbardziej bolesnych
do wiadcze . Dlaczego? Poniewa jeste my wychowywani zazwyczaj w mi

ci bardzo

interesownej. Na wszystko musimy sobie zas

. Kiedy kto bliski ofiaruje nam jaki dar,

natychmiast niemal rodzi si w nas pytanie: co on za to b dzie chcia ? Ale kiedy my z kolei
ofiarujemy drugiemu jaki dar, w nas tak e odruchowo powstaje podobne pytanie: w jaki
sposób on mi si odp aci? Zauwa my t interesowno w naszych relacjach mi dzyludzkich.
Zobaczmy jak bardzo oczekujemy wdzi czno ci, przywi zania, ludzkiego ciep a,
serdeczno ci.

Nierzadko w naszych oczekiwaniach wobec ludzi jeste my troch nieuczciwi. Dajemy
bowiem rzeczy materialne, dajemy czas, a damy uczucia. Dajemy to, co zewn trzne
i powierzchowne, a damy serca. W takich w

nie wielkich

daniach kryje si nieczysto

naszej mi

ci. Niekiedy mówimy z alem: nawet mi nie podzi kowa . Zobaczmy t nasz

pretensjonalno w mi

ci. Za co spodziewam si odp aty? Do kogo mam pretensje i o co?

Zauwa my, jak bardzo le si czujemy wobec ludzi, którzy daj od nas odp aty za oddane
nam przys ugi. Najcz ciej unikamy tych, którzy maj wobec nas jakie

ale. Kr puje nas

danie wdzi czno ci. Bardzo nas boli wypominanie nam ofiarowanych darów. W wielu

wypadkach woleliby my zwróci dar, by móc nie s ucha wypominania. Dlaczego? W

nie

dlatego, e interesowno nas boli.

Podajmy przyk ad. Kto ofiarowuje nam jaki dar. Odbieramy go najpierw jako przejaw
przyja ni. Dar ten bardzo nas cieszy. Ale z innych dobrze poinformowanych róde
dowiadujemy si , e darem tym cz owiek ten chcia nas kupi . Czujemy si wówczas bardzo
rozczarowani, czujemy si wr cz oszukani. Dar przestaje nas cieszy , poniewa przesta by
symbolem przyja ni i mi

ci, ale sta si znakiem zimnego wyrachowania. Najwa niejsza

w darze jest bezinteresowno serca. Lepsze jest troch jarzyn z mi

ci , ni t usty wó

z nienawi ci — mówi Ksi ga Przys ów (Prz 15, 17). Bóg kocha nas mi

ci absolutnie

bezinteresown . Bezinteresowno mi

ci Boga do nas wyra a si najpe niej w Jezusie

ukrzy owanym.

Jedyn odpowiedzi z naszej strony mo e by przyj cie tej mi

ci. Tylko tego Bóg oczekuje

od nas. Nasze wysi ki w yciu wiary nie s zas ugiwaniem na mi

, ale s jedynie wyrazem

otwarcia si na ni , s wyrazem przyj cia mi

ci. Pro my, aby my mieli odwag uwierzy

w bezinteresown mi

Boga, by my przyj li Jego szczery u cisk. Pro my, by my dali si

przytuli Bogu, by my przyj li Jego poca unek pokoju. Pro my te , aby do wiadczenie
przebaczenia wprowadzi o w nasze serce wielki pokój, który wyrazi si w pojednaniu z sob
samym. Najwyra niejszym znakiem Bo ego przebaczenia jest przebaczenie sobie.

7. W mi

ci licz si czyny, a nie s owa

Mi

winno si zak ada wi cej na czynach ni na s owach ( D, 230) — mówi w. Ignacy.

Na czynach te oparta by a mi

ojca do syna marnotrawnego. Po serdecznym przyj ciu

background image

syna ojciec natychmiast wydaje rozkazy s ugom: Przynie cie szybko najlepsz szat
i ubierzcie go; dajcie mu te pier cie na r

i sanda y na nogi. Przyprowad cie utuczone

ciel i zabijcie: b dziemy ucztowa i bawi si . Szata, pier cie i sanda y s symbolem
odzyskanej wolno ci syna marnotrawnego, przywrócenia mu godno ci i wszelkich praw
zwi zanych z synostwem.

Niewierno syna nie odmieni a i nie uszczupli a w niczym mi

ci ojca do niego. Jego

odej cie i powrót sprawi y, e mi

ojca istniej ca od pocz tku mog a si objawi z now

moc . To objawienie si mi

ci przywróci o rado zarówno w sercu ojca, jak i syna. Ojciec

skni za synem i pragn jego powrotu do domu nie tylko ze wzgl du na siebie, ale tak e ze

wzgl du na niego. Ojciec wiedzia dobrze, e syn nie znajdzie nigdzie szcz cia poza swoim
domem.

Grzesznik, który powraca do Boga, odzyskuje wolno , poniewa wyrywa si z niewoli
nami tno ci. Odzyskuje godno i szacunek, jakimi darzy go Ojciec. Grzesznik odzyskuje
tak e szacunek do siebie samego. Cz owiek uwik any w grzech czuje si nim poni ony
i upokorzony. Nawrócony grzesznik otrzymuje na powrót wszelkie prawa dziecka Bo ego.
Wyra my Bogu wdzi czno za to, e swoj mi

ci przywraca nam stan dzieci ctwa, i na

powrót obdarza nas wewn trzn wolno ci i godno ci .

Rozwa ane przez nas gesty i s owa ojca ukazuj nam jego inicjatyw w przywracaniu
zerwanej przez syna wi zi. To przede wszystkim sam ojciec dzia a. Syn marnotrawny otwiera
si jedynie na inicjatyw ojca. Przyjmuje wszystkie objawy ojcowskiej troskliwo ci i dobroci.
W prze ywaniu sakramentu pojednania niejednokrotnie koncentrujemy si bardzo na nas
samych i na naszym dzia aniu, zapominaj c o dzia aniu Boga. Ma to miejsce szczególnie
wtedy, kiedy naszemu wyznaniu grzechów towarzyszy l k.

Rozwa ana przypowie ukazuje nam doskonale, e pierwszym, który dzia a w sakramencie
pojednania, jest sam Bóg. To On przede wszystkim jedna nas z sob . Nasza rola, nasze
dzia anie ogranicza si do przyjmowania dzia ania Boga. Ca e przygotowanie do spowiedzi
jest wyrazem naszego otwarcia i dyspozycyjno ci wobec Boga, który pojedna nas ze sob
przez Chrystusa
. Sta my wi c w g bokim milczeniu przed t niepoj

mi

ci Boga do

grzesznika. I chocia jej nie rozumiemy do ko ca, to jednak odpowiada ona najg bszym
pragnieniom naszego serca.

8. Dwie r ce mi osiernego ojca

Powró my jeszcze do obrazu Rembrandta. Zauwa my ponownie dwie ró ne r ce na
ramionach syna: r

ojca i r

matki, symbol mi

ci integralnej. Przebaczaj ca mi

Boga jest mocna, stanowcza, rodz ca poczucie bezpiecze stwa jak mi

ojca; ale ta sama

przebaczaj ca mi

jest jednocze nie subtelna, delikatna, czu a jak mi

najlepszej matki.

To, co u ludzi bywa podzielone mi dzy ojca i matk , mi dzy kobiet i m czyzn , u Boga
w sposób cudowny zostaje z czone. Mi

Boga jest mi

ci pe

. Pro my, aby my

poczuli na naszych ramionach obie r ce: r

ojcowsk i r

matczyn .

background image

Wracaj c do naszej historii ycia, chciejmy zobaczy , która r ka jest mo e nieco s absza,
jakby mniej odczuwalna, mniej widoczna na naszych ramionach. Czego nam bardziej
brakuje? Mocy, stanowczo ci, poczucia bezpiecze stwa mi

ci ojca; czy mo e bardziej

brakuje nam delikatno ci, ciep a, serdeczno ci, akceptacji, mi

ci matki? Pro my tak e, aby

do wiadczenie przebaczenia Bo ego uzupe ni o zranienia w

mi

ci, aby my g biej

do wiadczyli obecno ci tej r ki, której bardziej potrzebujemy.

Przebaczaj ca mi

Boga jest mocna. Nieraz pytamy z niepokojem, czy potrafimy pokona

nasze grzechy, s abo ci, czy ponownie nie uwik amy si w grzech. Bo e przebaczenie daje
nam moc. Mo emy si oprze na nim, aby skutecznie zmaga si ze z em w naszym yciu.
Pro my jednak tak e o to, aby my do wiadczyli ciep a i delikatno ci przebaczaj cego Boga.
Bóg nam nie wypomina naszych grzechów. Je eli z niepokojem powracamy do grzechów
z przesz

ci to tylko dlatego, i nie uwierzyli my jeszcze w Bo e przebaczenie. To my sami

wypominamy sobie grzechy. Bóg tego nie czyni.

W zako czeniu medytacji rozmawiajmy z Matk Pi knej Mi

ci. Ona doskonale czy

w swoim do wiadczeniu mi

ci: moc, si i stanowczo z delikatno ci , serdeczno ci

i ciep em. Rozmawiajmy tak e z Jezusem, który do wiadcza zarówno mocy mi

ci swojego

Ojca niebieskiego, jak i Jego delikatno ci i czu

ci. Rozmawiajmy równie z Bogiem Ojcem,

prosz c Go, aby nam objawi swoje prawdziwe oblicze; oblicze pe ne mi

ci mocnej, ale

tak e delikatnej i czu ej.

XV. SZYMONIE, SYNU JANA, CZY MI UJESZ MNIE?

A gdy spo yli niadanie, rzek Jezus do Szymona Piotra: Szymonie, synu Jana, czy mi ujesz
Mnie wi cej ani eli ci? Odpowiedzia Mu: Tak, Panie, Ty wiesz, e Ci kocham. Rzek do
niego: Pa baranki moje! I znowu po raz drugi powiedzia do niego: Szymonie, synu Jana, czy
mi ujesz Mnie? Odpar Mu: Tak, Panie, Ty wiesz, e Ci kocham. Rzek do niego: Pa owce
moje! Powiedzia mu po raz trzeci: Szymonie, synu Jana, czy kochasz Mnie? Zasmuci si
Piotr, e mu po raz trzeci powiedzia : Czy kochasz Mnie? I rzek do Niego: Panie, Ty
wszystko wiesz, Ty wiesz, e Ci kocham. Rzek do niego Jezus: Pa owce moje! Zaprawd ,
zaprawd powiadam ci: Gdy by

m odszy, opasywa

si sam i chodzi

, gdzie chcia

.

Ale gdy si zestarzejesz, wyci gniesz r ce swoje, a inny ci opasze i poprowadzi, dok d nie
chcesz. To powiedzia , aby zaznaczy , jak

mierci uwielbi Boga (J 21, 15–19).

Obraz do obecnej medytacji: Przedstawmy sobie Jezusa, który rozmawia z Piotrem. Chciejmy
ws ucha si w pytanie Jezusa: Szymonie, synu Jana, czy mi ujesz Mnie?

Pro ba o owoc rozmy lania: B dziemy prosi , aby my do wiadczyli przebaczaj cej mi

ci

Jezusa oraz aby my poczuli si wewn trznie zaproszeni, by odpowiedzie Chrystusowi nasz
mi

ci na Jego mi

.

background image

1. Wi ksza mi

w kontek cie wi kszej s abo ci

Do wiadczenie pojednania z Bogiem wi e si nie tylko z przyj ciem Jego mi

ci, ale tak e

z odpowiedzi mi

ci na Jego mi

. Mi

jest darem wymiennym. Przyj ta mi

Boga

zobowi zuje nas, aby na ni odpowiedzie . Jezus przebacza nam nasze grzechy, jedna si
z nami, poniewa chce nas uzdolni do mi

ci. Jezus potrzebuje naszej mi

ci.

W tej medytacji pro my o g bokie wewn trzne przekonanie, i nasza uboga ludzka mi
jest Bogu bardzo potrzebna. Jemu bardzo na niej zale y. Jezus umiera za nas na krzy u nie
tylko dlatego, aby nam okaza swoj mi

, ale tak e by my i my mogli Go kocha . Pro my

tak e o wewn trzne odczucie, i jeste my zdolni do mi

ci niezale nie od naszej s abo ci

i ubóstwa duchowego.

Ca rozmow Jezusa z Piotrem nale y umie ci w kontek cie m ki Jezusa, podczas której
Piotr zapar si swojego Mistrza. Chrystus wprawdzie przestrzega Piotra przed tym
grzechem, ale Piotr, polegaj c na swoich odczuciach, zapewnia Jezusa, i pozostanie Mu
wierny nawet wtedy, gdyby wszyscy uczniowie zaparli si Go. Piotr wyra a tak e gotowo

mierci dla Chrystusa: Cho by i na mier pójd z Tob . Potrójne zaparcie si demaskuje

Piotra i upokarza go jednocze nie. Ukazuje ubóstwo jego mi

ci do Jezusa, która oparta by a

jedynie na jego w asnych si ach.

Przejd my teraz do samego dialogu: A gdy spo yli niadanie, rzek Jezus do Szymona Piotra:
Szymonie, synu Jana, czy mi ujesz Mnie wi cej ani eli ci?
Zauwa my, e Jezus pyta o wi ksz
mi

cz owieka, który zapar si Go g biej ni inni. Pozostali uczniowie opu cili

wprawdzie Jezusa, ale aden z nich nie zapar si swego Mistrza wprost. Jezus pyta o wi ksz
mi

w kontek cie wi kszej s abo ci, wi kszego grzechu. Aby móc wyzna prawdziwie

mi

Jezusowi, trzeba pozna samego siebie, swoj s abo , granice swoich ludzkich

mo liwo ci. Piotr po swoim upadku odpowiada na pytanie Jezusa bardzo pokornie: Tak,
Panie, Ty wiesz, e Ci kocham
.

Zauwa my zmian , jaka dokona a si w Piotrze pod wp ywem grzechu. Przed m

, kiedy

Jezus zapowiada , e wszyscy Go opuszcz , Piotr zapewnia: ja Ci nie opuszcz . W sposób
spontaniczny Piotr odwo uje si przede wszystkim do swoich odczu i do swojej wiedzy
o sobie. Zdaje si mówi : Ja wiem, e Ci nie opuszcz , bo Ci kocham wi cej od innych,
poniewa tak zdecydowa em. Wiem, e mog umrze z Tob
.

Wyznanie mi

ci Piotra przed m

k adzie nacisk przede wszystkim na jego w asne ja

i dlatego te Jezus nie przyj tego wielkodusznego wyznania. Nie opiera o si ono na
prawdzie, ale jedynie na odczuciach emocjonalnych. Mi

nie mo e budowa wy cznie na

emocjach. Odczucia towarzysz mi

ci, ale one nie s centrum mi

ci i nie stanowi o jej

istocie.

Po grzechu zaparcia si Piotr wyznaje mi

inaczej: Ty wiesz, e Ci kocham. Zachodzi

istotna zmiana w postawie Piotra. W wyznaniu mi

ci przed m

Piotr odwo uje si do

swojej wiedzy o sobie i sam siebie czyni ród em mi

ci do Jezusa. Wyst puje w roli

background image

szlachetnego ucznia, który chce ofiarowa

ycie swojemu Mistrzowi. Natomiast po grzechu

wyznaj c mi

Piotr odwo uje si do wiedzy Jezusa o nim. Grzech ukaza Piotrowi, i jego

mi

jest jedynie dzieleniem si z Jezusem t mi

ci , któr przyjmuje od Niego.

Grzech zaparcia okaza si dla Piotra wielk szcz liw win . O ile tak mo emy powiedzie ,
to w

nie dzi ki grzechowi Piotr zrozumia , i nie mo e nic ofiarowa Jezusowi, zanim

wcze niej nie przyjmie Jego daru, zanim nie przyjmie Jego samego. Grzech Piotra sta si dla
niego wielk szko zaufania Jezusowi, wielk szko mi

ci. Tak, Panie, Ty wiesz, e Ci

kocham. Zauwa my w tej odpowiedzi nie tylko wielk spontaniczno i szczero , ale tak e
dzieci

bezradno .

W tej medytacji wró my raz jeszcze do wszystkich naszych b dów, zranie , grzechów, które
odkrywali my do tej pory w rekolekcjach. Jeszcze raz przywo ajmy grzech pychy, grzech
zbytniej pewno ci siebie. I w tym kontek cie chciejmy us ysze pytanie: Szymonie, synu Jana,
czy kochasz Mnie?
Pro my, aby to pytanie przekona o nas, e Jezus potrzebuje naszej mi

ci,

e mi

do Jezusa jest mo liwa pomimo naszych ludzkich niewierno ci i grzechów.

Kiedy potykamy si o nasze s abo ci, doznajemy pokusy, by uzna , i jeste my niezdolni
i niegodni kocha Jezusa; jeste my kuszeni, by s dzi , i Jezus gardzi nasz ubog mi

ci

z powodu naszych grzechów — naszego zapierania si Go. Nic bardziej fa szywego nie mo e
nam si zdarzy . Pro my o g bok wiar , i Jezus dzi potrzebuje naszej ubogiej mi

ci, tej

na któr nas dzi sta . Jezus potrzebuje jej nie tylko dla siebie samego, ale tak e dla innych.
Swoim Pa baranki moje! zaprasza nas, aby my nasz ma mi

ci podzielili si z tymi,

których On nam daje.

2. Pa baranki moje

Kiedy Piotr wyzna mi

do Jezusa, w odpowiedzi us ysza : Pa baranki moje. Zauwa my

owo moje. Mi

do Jezusa jest konieczna, aby móc pa baranki Jezusa. Baranki, które

powierza Jezus Piotrowi, nie nale do Piotra, ale do Jego Mistrza. w. Augustyn komentuj c
ten tekst Ewangelii stwierdza, i Chrystus nie poleci by pa baranków Piotrowi, gdyby on
nie wyzna mi

ci. Mi

do Jezusa jest gwarantem mi

ci do baranków. Jezus mówi

wyra nie: Zaprawd , zaprawd , powiadam wam: Kto nie wchodzi do owczarni przez bram ,
ale wdziera si inn drog , ten jest z odziejem i rozbójnikiem
(J 10, 1).

Ka dy, kto próbuje kocha i s

bli nim, ale nie czuje si kochany przez Jezusa i nie

odpowiada swoj mi

ci na Jego mi

, nie jest zdolny kocha braci.

ba staje si dla

niego okazj do kradzie y. Je eli cz owiek nie kocha Jezusa, a usi uje s

bli nim, wtedy

jego bli ni staj si jedynie ofiarami jego chciwego serca. Wówczas okrada tych, których
winien kocha i którym winien s

. Duszpasterz s

c innym bez mi

ci do Jezusa

dzie wi za ich najpierw z sob samym, a nie z Bogiem. Autentyczno naszej mi

ci do

bli nich sprawdza si dopiero wówczas, kiedy bywa odrzucana, przekre lana i krzy owana na
wzór ukrzy owanej mi

ci samego Jezusa. Kiedy czujemy si niedocenieni w naszej pracy

i wówczas

ujemy czasu i trudu po wi conego dla bli nich, jest to znak, i w naszej s

bie

background image

jeste my bardziej skoncentowani na swoich potrzebach, ni na mi

ci bli niego i mi

ci do

Jezusa.

3. Zasmuci si Piotr

I znowu, po raz drugi powiedzia do niego: Szymonie, synu Jana, czy mi ujesz Mnie? Odpar
mu: Tak, Panie, Ty wiesz, e Ci kocham. Rzek do niego: Pa owce moje!
Polskie

umaczenie rozwa anego tekstu nie oddaje dobrze orygina u greckiego. Zwracaj c si do

Piotra drugi i trzeci raz, Jezus pyta go o coraz wi ksz mi

. J zyki nowo ytne, tak e j zyk

polski, s bardzo ubogie w poj cia oznaczaj ce mi

. Jednym poj ciem mi

okre la si

ca gam do wiadczenia ludzkiego: od najsubtelniejszych do wiadcze mistycznych a po
zewn trzne, pozbawione mi

ci i odpowiedzialno ci, do wiadczenia seksualne. To ubóstwo

ownictwa jest bardzo znamiennie, bo chocia ca a wspó czesna kultura mówi o mi

ci, to

jednocze nie brak jej poj

, aby opisa to podstawowe do wiadczenie ludzkie. Staro ytny

zyk grecki by bardziej subtelny. W drugim i trzecim pytaniu skierowanym do Piotra

zawiera si pro ba o g bsz , pe niejsz mi

.

Drugie pytanie stanowi pewne przej cie do pytania trzeciego, które wydaje si by zasadnicze
i centralne w niniejszej Ewangelii. Powiedzia mu po raz trzeci: Szymonie, synu Jana, czy
kochasz Mnie?
Kiedy jednak Jezus po raz trzeci zapyta Piotra o mi

, w. Jan Ewangelista

zauwa

, e pytanie to wprowadzi o Piotra w stan smutku: zasmuci si Piotr, e mu po raz

trzeci powiedzia : Czy kochasz Mnie? I rzek do Niego: Panie, Ty wszystko wiesz, Ty wiesz, e
Ci kocham.
Chrystus trzykrotnym pytaniem o mi

sprawia ból swojemu uczniowi. Jezus

pytaj c Piotra trzy razy, przypomnia mu trzykrotny upadek. Podobnie jak zapieranie si
Jezusa by o coraz g bsze, tak te i coraz g bszej mi

ci domaga si Jezus od swojego

ucznia. Za pierwszym razem Piotr jedynie prosto zaprzeczy : Nie znam tego cz owieka. Za
drugim razem wypar si Jezusa pod przysi

. Za trzecim pocz si zaklina i przysi ga :

Nie znam tego Cz owieka. I w tej chwili kogut zapia . Wspomnia Piotr na s owo Jezusa, który
mu powiedzia : Zanim kogut zapieje, trzy razy si Mnie wyprzesz. Wyszed na zewn trz
i gorzko zap aka
(Mt 26, 74–75).

Swoim potrójnym pytaniem Jezus daje Piotrowi ask naprawienia grzechu. Pierwsz reakcj
Piotra na otrzymany dar nie jest jednak rado , ale smutek. Jezus nie obawia si przypomnie
Piotrowi jego grzechu, cho wie, e sprawi mu tym ból. Dlaczego? Poniewa mi

mo na

zbudowa tylko na prawdzie. Ka de wyznanie mi

ci mo e by prawdziwe tylko

w kontek cie g bokiego do wiadczenia w asnego grzechu. Kiedy brakuje wiadomo ci

asnej s abo ci, wyznanie mi

ci staje si jedynie pobo nym yczeniem. Mi

mo e by

budowana tylko na pe nej prawdzie o ludzkiej kondycji.

Wracaj c do wszystkich naszych grzechów, których dotykali my w tych rekolekcjach,
chciejmy przywo

ów smutek i ból, jakie mog y w nas wywo

poznane s abo ci. Je eli po

wielu latach ok amywania siebie poznajemy trudn prawd o nas samych, wówczas mo e
nam ona sprawi ból. Jest to cz sto ból rozczarowania sob . W kontek cie tego smutku i bólu
chciejmy us ysze pytanie skierowane ju nie tylko do Piotra, ale tak e i do nas: Szymonie,
synu Jana, czy mi ujesz Mnie?

background image

Tym pytaniem Jezus zaprasza nas, aby my nie my leli najpierw o naszych grzechach i o bólu,
który one wywo uj , ale o Nim samym oraz o naszej mi

ci do Niego. Pytanie Jezusa:

Szymonie, synu Jana, czy mi ujesz Mnie? po czmy z pytaniem, które poleca nam w. Ignacy
w

wiczeniach duchownych: Co uczyni em dla Chrystusa? Co czyni dla Chrystusa? I co

uczyni dla Chrystusa?

Pro my o wewn trzne przekonanie, i mo emy kocha Jezusa pomimo naszych s abo ci.
Pro my tak e, by my przyj li pytanie Jezusa nie tylko jako zaproszenie, ale tak e jako
obietnic . Je eli bowiem czujemy si niezdolni do mi

ci Jezusa, to ju w samym pytaniu

otrzymujemy obietnic , i On sam uzdolni nas do niej. Chrystus nie prosi by nas o co , czego
nie mogliby my spe ni . Tym pytaniem chce nam powiedzie , i Mi

jest w naszym yciu

mo liwa. Chciejmy przyj zatem to pytanie jako Jego wielki dar; dar, który otwiera nam
nadziej ; dar, który otwiera przed nami perspektywy.

Zasmuci si Piotr, e mu po raz trzeci powiedzia : Czy kochasz Mnie? Z g bi swojego bólu
i smutku odpowiada: Panie, Ty wszystko wiesz, Ty wiesz, e Ci kocham. Zauwa my g bi
bezradno ci Piotra, który w swej trzeciej odpowiedzi dodaje: Ty wszystko wiesz. Piotr zdaje
si mówi : Ty znasz ca moj przesz

ci. Ty znasz moj tera niejszo i Ty znasz przecie

moj przysz

.

Piotr odwo uje si do ca ej wiedzy Jezusa o jego yciu. Chrystus wie o nas wi cej, ni my
sami o sobie. Jezus zna wszystkich i nie potrzebuje niczyjego wiadectwa o cz owieku. Sam
bowiem wie, co w cz owieku si kryje (por. J 2, 24–25). Jezus przenika nas g biej, ni
ktokolwiek inny. W obecnej medytacji powiedzmy Jezusowi razem z Piotrem: Panie, Ty mnie
znasz ca ego. Ty znasz nie tylko moje s abo ci, ale znasz tak e moje pragnienie Twojej
mi

ci. Kiedy Piotr po raz trzeci potwierdzi swoj mi

: Panie, Ty wszystko wiesz, Ty

wiesz, e Ci kocham, Chrystus równie po raz trzeci poleci mu misj pasienia baranków:
Pa owce moje!

4. B dziesz dla Mnie cierpia

Dialog z Piotrem Jezus ko czy trudnymi s owami: Zaprawd , zaprawd powiadam ci: Gdy
by

m odszy, opasywa

si sam i chodzi

, gdzie chcia

. Ale gdy si zestarzejesz,

wyci gniesz r ce swoje, a inny ci opasze i poprowadzi, dok d nie chcesz. To powiedzia , aby
zaznaczy , jak

mierci uwielbi Boga. A wypowiedziawszy to rzek do niego: Pójd za Mn !

Chrystus pragnie powiedzie Piotrowi: Je eli Mnie kochasz, b dziesz dla Mnie cierpia .
Cierpienie dla Jezusa jest najpe niejszym znakiem mi

ci do Niego. Je eli Mnie kochasz —

zdaje si mówi Jezus do Piotra — b dziesz robi to, co Ja przygotowa em dla ciebie. Je eli
Mnie kochasz, pójdziesz za Moj wol tak e wtedy, kiedy b dzie ona sprzeczna z twoj wol .
Pójdziesz za Mn tak e wówczas, kiedy b dzie to przeciwko twojej mi

ci wiatowej

i cielesnej.

Mi

do Jezusa sprawdza si w

codziennym przyjmowaniu trudno ci, problemów;

w codziennym zmaganiu si z w asn s abo ci ; w codziennym przyjmowaniu w asnych
ludzkich ogranicze . Mi

do Jezusa sprawdza si w na ladowaniu Go w d wiganiu krzy a:

background image

w znoszeniu wszystkich krzywd i

wszelakiej zniewagi i

we wszelkim ubóstwie, tak

zewn trznym jak i duchowym, je li tylko naj wi tszy Majestat Twój zechce mi wybra
i przyj

do takiego rodzaju i stanu ycia ( D, 98).

Piotr zapar si Jezusa z l ku przed cierpieniem. Nie rozumia jednak wówczas mi

ci

Jezusa. Polega bardziej na sobie ni na niej. Teraz cierpienie nie przera a ju Piotra. Czuje
bowiem w sobie si do d wigania krzy a. Jego si jest jego mi

do Mistrza. To mi

daje odwag . W klimacie przed

onej modlitwy tych rekolekcji dostrzegamy g bi naszej

abo ci, rozliczne poranienia. Aby temu wszystkiemu stawi czo a, trzeba b dzie cierpie .

Uzdrowienie wewn trzne jest dzisiaj modnym s owem. Ale uzdrowienie wewn trzne
przychodzi jako owoc oddania si Bogu. Je eli szukaliby my uzdrowienia dla niego samego,
wówczas ono nigdy nie przyjdzie. Uzdrowienie to owoc przyj tej mi

ci Jezusa i owoc

naszej odpowiedzi mi

ci na mi

. Cz owiek bywa uzdrowiony po drodze — id c do

Boga, powierzaj c si Bogu. Je eli szukamy uzdrowienia po to, aby ju nigdy nie cierpie ,
ono nigdy nam si nie przydarzy. B dziemy jedynie jeszcze bardziej skoncentrowani na
naszym cierpieniu. To wraz z powierzeniem swojego ycia Jezusowi przychodzi uspokojenie
wewn trzne. Jest to wówczas dar Jezusa. W

zako czeniu medytacji przeprowad my

rozmow , dialog, na wzór dialogu Jezusa z Piotrem. Chciejmy ws ucha si w pytanie Jezusa
i chciejmy te udzieli takiej odpowiedzi, jak podyktuje nam nasze serce.

XVI. ZRÓBCIE WSZYSTKO, COKOLWIEK WAM POWIE MÓJ SYN

Trzeciego dnia odbywa o si wesele w Kanie Galilejskiej i by a tam Matka Jezusa.
Zaproszono na to wesele tak e Jezusa i Jego uczniów. A kiedy zabrak o wina, Matka Jezusa
mówi do Niego: Nie maj ju wina. Jezus Jej odpowiedzia : Czy to moja lub Twoja sprawa,
Niewiasto? Czy jeszcze nie nadesz a godzina moja? Wtedy Matka Jego powiedzia a do s ug:
Zróbcie wszystko, cokolwiek wam powie. Sta o za tam sze st gwi kamiennych
przeznaczonych do ydowskich oczyszcze , z których ka da mog a pomie ci dwie lub trzy
miary. Rzek do nich Jezus: Nape nijcie st gwie wod ! I nape nili je a po brzegi. Potem do
nich powiedzia : Zaczerpnijcie teraz i zanie cie staro cie weselnemu! Oni za zanie li. A gdy
starosta weselny skosztowa wody, która sta a si winem — nie wiedzia bowiem, sk d ono
pochodzi, ale s udzy, którzy czerpali wod , wiedzieli — przywo

pana m odego i powiedzia

do niego: Ka dy cz owiek stawia najpierw dobre wino, a gdy si napij , wówczas gorsze. Ty
zachowa

dobre wino a do tej pory. Taki to pocz tek znaków uczyni Jezus w Kanie

Galilejskiej. Objawi swoj chwa i uwierzyli w Niego Jego uczniowie (J 2, 1–11).

Obraz w obecnej medytacji: Przywo ajmy w pami ci dobrze nam znany i bliski naszemu
sercu obraz Matki Naj wi tszej.

background image

Pro ba o owoc rozmy lania: B dziemy prosi , aby my odkryli Maryi jako wzór naszego
zawierzenia Jezusowi.

1. Zaproszono tak e Jezusa

Zauwa my, e na wesele w Kanie Galilejskiej zaproszono najpierw Maryi . A poniewa by a
ju Maryia, Matka Jezusa, zaproszono tak e Jezusa i Jego uczniów. Jezus na weselu w Kanie
Galilejskiej zosta zaproszony jako drugi. W ludzkim porz dku syn stoi zawsze na drugim
miejscu. Pierwsza jest matka. W ludzkim porz dku Jezus znajduje si nie tylko na drugim, ale
wr cz na ostatnim miejscu. Jezus staje si s ug Jahwe. Zajmuje ostatnie miejsce — krzy ,
miejsce przest pcy odrzuconego przez spo ecze stwo i ukrzy owanego poza murami miasta.
W ten sposób Jezus ukazuje nam, e celem ludzkiego ycia nie jest bynajmniej bycie
pierwszym w hierarchii spo ecznej, wyprzedzanie innych w d eniu do ludzkiej chwa y. Syn
Bo y zajmuje ostatnie miejsce, aby da nam wzór najwy szej pokory.

W Li cie do Filipian w. Pawe ukazuje pokor Syna Bo ego: On, istniej c w postaci Bo ej,
nie skorzysta ze sposobno ci, aby na równi by z Bogiem, lecz ogo oci samego siebie,
przyj wszy posta s ugi, stawszy si podobnym do ludzi. A w zewn trznym przejawie, uznany
za cz owieka, uni

samego siebie, stawszy si pos usznym a do mierci — i to mierci

krzy owej (Flp 2, 6–8). Wiele naszych cierpie wynika z tego, i ulegamy pysze: chcemy
wyprzedzi innych, zrealizowa nasze nierealne d enia, poddajemy si manii w asnej
wielko ci. Jezus zajmuj cy ostatnie miejsce ukazuje nam, i rezygnacja z tego, co przerasta
nasze si y
jest ród em adu i pokoju wewn trznego, prowadzi do dzieci cego zaufania Bogu
oraz do nadziei odt d i a na wieki (por. Ps 131).

2. Nie maj ju wina

Na weselu w Kanie Galilejskiej Maryia jest obecna w sposób bardzo dyskretny. Nie robi nic
nadzwyczajnego, ale dyskretnie czuwa. Kiedy zabrak o wina, natychmiast odkrywa t

opotliw sytuacj i mówi do Jezusa: Nie maj ju wina. S owa te wydaj si by jedynie

prost uwag uwa nego cz owieka. S wyrazem wspó czucia Maryi, jak i bardzo subtelnie
wyra on pro

do Jezusa. Maryia obecna jest w naszym ludzkim yciu przede wszystkim

jako Matka czuwaj ca. Na tym w

nie polega rola matki. Dobra matka nie dyryguje

dzieckiem, nie rozkazuje, nie narzuca mu czegokolwiek, ale jest obecna, czuwa, wychodzi
naprzeciw.

Pro my, aby my odkryli w naszym yciu Maryi przede wszystkim jako czuwaj

, troskliw

i dyskretn Matk . Do wiadczenie Jej obecno ci mo e by dla nas ród em poczucia
bezpiecze stwa, ród em niezwyk ej si y, ród em nieustannego pocieszenia. W czuwaj cej
obecno ci ods ania si przede wszystkim cz owiecze stwo Maryi. Maryia jest
najpi kniejszym cz owiekiem. Zosta a nam dana jako doskona y wzór cz owiecze stwa,
ukszta towany na wzór Boga–Cz owieka. Pro my w tej medytacji, aby cz owiecze stwo
Maryi by o dla nas zwierciad em dla naszego bycia cz owiekiem. Maryia, Uzdrowienie
chorych, udziela wewn trznego uleczenia zranie naszego cz owiecze stwa.

background image

Nie maj ju wina — mówi Maryia. Ale wino nie jest konieczne do ycia. Bez wina mo na

. Jednak brak wina na weselu, to brak rado ci. W Biblii wino symbolizuje rado . Maryia

wra liwa na potrzeby cz owieka, ukazuje swojemu Synowi to wszystko, co cho by
w najmniejszym stopniu cz owieka smuci, przygn bia, co odbiera mu rado

ycia. Maryia

nie zaradza jednak ludzkim potrzebom, ludzkiej biedzie, ale przedstawia je Jezusowi. Ona
prowadzi zawsze do Jezusa.

W rozwa anej Ewangelii odnajdujemy wzór prawdziwej pobo no ci maryjnej. Niezdrowa
pobo no maryjna zawsze zawiera l k, który zadaje pytanie, kto stanowi wa niejszy punkt
odniesienia
w naszej modlitwie: Maryia czy Jezus. Tak zadane pytanie jest b dne, poniewa
przenosi do nieba nasze wewn trzne konflikty. Kryje si w tym ludzkie rozumowanie, które
ujawnia nasze obawy i l ki. Maryia nigdy nie zagra a chrystocentryzmowi naszej pobo no ci.
Ani te chrystocentryzm nie zagra a mariologicznemu wymiarowi naszej modlitwy. Tam
gdzie jest Maryia, tam zawsze jest obecny Jezus. A tam gdzie jest obecny Jezus, tam zawsze
jest obecna Jego Matka. Maryia prowadzi do Jezusa.

Jednym z wa nych kryteriów autentycznej pobo no ci chrze cija skiej jest w

nie zdrowo

rozumiana obecno Maryi. Matka Jezusa czuwa w sposób cichy, dyskretny zarówno w yciu
Jezusa, jak równie i w naszym yciu. Tak e w taki sposób dyskretny Maryia ukryta jest
w Ewangeliach. Pojawia si przy Jezusie w najwa niejszych dla Niego momentach.

3. Czy to moja lub Twoja sprawa, Niewiasto?

Nie maj ju wina — mówi Maryia do Jezusa. Jezus odpowiada jej w sposób bardzo trudny,

wr cz niezrozumia y. Odpowied , jak Syn daje Matce w Kanie Galilejskiej jest jednym
z najtrudniejszych fragmentów Ewangelii w. Jana. Egzegeci nie s w stanie odda go
w sposób jednoznaczny. St d te istniej ró nice w interpretacjach.

Oto t umaczenie z pierwszego wydania Biblii Tysi clecia: Czy to moja lub Twoja sprawa,
Niewiasto? Czy jeszcze nie nadesz a godzina moja?
Bardzo trudno zrozumie , co t umacz
chcia nam przez to powiedzie . Nie wydaj si jednak rzecz konieczn zbyt g bokie
rozwa ania intelektualne nad tym, co Jezus chcia powiedzie Maryi. Te trudne s owa
mo emy uzna wprost za opatrzno ciowe. Pokazuj nam, i to, co dzieje si pomi dzy
Maryi a Jezusem, ogarnia tajemnica, do której nie mamy pe nego dost pu. Nie jeste my
w stanie do ko ca zrozumie istoty wi zi, istoty dialogu Matki i Syna.

Nierzadko nasze interpretacje wi zi pomi dzy Maryi i Jezusem naznaczone s nasz , nie
zawsze dojrza , emocjonalno ci . Trzeba by bardzo ostro nym, aby w asnych potrzeb
i pragnie uczuciowych nie przerzuca na zwi zek Maryi i Jezusa. Jezus rozmawia z Maryi
w sposób wymagaj cy. Tak rozmawia ju jako Dwunastoletni ch opiec. S owa dorastaj cego
Syna by y tak trudne, i Ewangelista ukasz zaznacza, e Oni, to znaczy Maryia i Józef, nie
zrozumieli tego, co chcia im powiedzie . Tak e w Kanie Galilejskiej odnajdujemy t sam
trudn mow Jezusa.

background image

Mi

nie wyra a si najpierw w jakim

tanim sentymentalizmie, w tworzeniu mi ego

nastroju emocjonalnego, który unika jakichkolwiek trudno ci i konfliktów. Mi

Maryi do

swojego Syna jest bardzo pokorna i cierpliwa. Nie szuka poklasku, nie unosi si pych (...) nie
szuka swego, nie unosi si gniewem, nie pami ta z ego; (...) lecz wspó weseli si z prawd .
Wszystko znosi, wszystkiemu wierzy, we wszystkim pok ada nadziej , wszystko przetrzyma
(1
Kor 13, 4–7). Maryia pok ada nadziej w swoim Synu wbrew Jego pozornej odmowie.
W

naszym dialogu z Jezusem nie chodzi najpierw o to, aby Go dobrze rozumie

intelektualnie. Chodzi raczej o to, aby Mu zaufa . Wraz z zaufaniem stopniowo przychodzi
tak e i zrozumienie.

4. Zróbcie wszystko, cokolwiek wam powie mój Syn

W tej trudnej, niezrozumia ej sytuacji, Maryia — podobnie zreszt jak kobieta kananejska
(por. Mt 15, 22) — znajduje

ciwe wyj cie: sama ca kowicie ufa i zach ca innych do

ca kowitego zaufania: Zróbcie wszystko, cokolwiek wam powie mój Syn. Zauwa my w tym
jednym zdaniu dwa wyra enia, które podkre laj wielko zaufania Maryi: zróbcie wszystko
i zróbcie cokolwiek. Tym jednym zdaniem Maryia otwiera nam drog do absolutnego
zaufania Jej Synowi. Zdanie to stanowi sedno pobo no ci maryjnej.

W naszych modlitwach mamy zwyczaj zwraca si do Maryi z bardzo ró nymi pro bami.
Przedstawiamy Jej wszystkie nasze trudno ci, k opoty, problemy: nasze z e samopoczucie,
potrzeby materialne, choroby, konflikty mi dzyludzkie, sytuacje zagubienia itd. Maryia
z ca ym zaufaniem przyjmuje to i ofiaruje swojemu Synowi. Przedstawianie naszych potrzeb
Maryi jest dobrze osadzone w duchu Ewangelii o cudzie w Kanie Galilejskiej. Ale kiedy my
prosimy Maryi o cokolwiek, Ona równie kieruje do nas pro

: Zróbcie wszystko,

cokolwiek wam powie mój Syn. Nasza rozmowa z Maryi jest cz sto wymian pró b. To, co
chcemy uzyska od Maryi, musi by zawsze zgodne z wol Jej Syna i w

nie dlatego Maryia

mówi — prosi: Zróbcie wszystko, cokolwiek wam powie mój Syn.

W obecnej medytacji chciejmy z wielkim zaufaniem i z wdzi czno ci przyj

s owa Maryi

powiedziane do s ug. One streszczaj bowiem ca duchowo chrze cija sk . Pro my,
aby my przyj li te s owa jako b ogos awie stwo Maryi na nasz drog

ycia. Zróbcie

wszystko, cokolwiek wam powie mój Syn — to jedno zdanie streszcza wszystko, co chce nam
powiedzie Maryia. Wyznacza zasadnicze kryterium rozwi zywania wszystkich naszych
ludzkich problemów. Tu znajdujemy rozwi zanie wszystkich naszych trudno ci, zagubie ,
zranie , uwik

, konfliktów wewn trznych, konfliktów z innymi. Istot

ycia duchowego

jest s uchanie Jezusa i robienie tego, co On nam ka e.

Co ka e robi Chrystus s ugom na weselu w Kanie Galilejskiej? Chocia na sto ach
weselnych brakuje wina, On poleca nosi wod . Jezus cz sto ka e nam robi rzeczy na
pierwszy rzut oka
dla nas niezrozumia e, niepotrzebne, trudne i wymagaj ce. Jezus daje cz sto
polecenia — zdawa by si mog o — nielogiczne z punktu widzenia ludzkiego. Takim te
mog o si wyda polecenie dane s ugom. Sta o za tam sze st gwi kamiennych
przeznaczonych do ydowskich oczyszcze , z których ka da mog a pomie ci dwie lub trzy
miary. Rzek do nich Jezus: Nape nijcie st gwie wod ! I nape nili je a po brzegi.

background image

Jeste my nieraz tak rutynowo os uchani z Ewangeli od samego dzieci stwa, e nawet
najciekawsze jej fragmenty nie robi na nas wi kszego wra enia. Ci

e s uchanie tego

samego wydaje nam si ma o interesuj ce. Ewangelia nas ju nieraz nie dziwi. Wszystko
wydaje si jasne i proste. Trzeba nam wewn trznej troski, wysi ku duchowego, aby móc
odzyska

wie

umys u i wie

serca, dzi ki którym b dziemy mogli odkrywa

nieustannie nowo Ewangelii.

Ewangelie opisuj bardzo du o trudnych, niezrozumia ych i zadziwiaj cych zachowa Jezusa.
Maryia mówi: Nie maj ju wina, a Jezus wydaje polecenie: Nape nijcie st gwie wod ! Na
sto ach brakuje wina, a Jezus ka e nosi wod . Ka e nosi du o wody. Sze st gwi
kamiennych, jak obliczyli egzegeci, mog o pomie ci oko o 600 litrów wody. Nakaz Jezusa
móg wzbudzi opór s ug. Mogli oni upomina Jezusa: Na sto ach nie brakuje wody. Na
sto ach brakuje wina. Po co tyle wody?
Ale s udzy pos uszni Maryi nape nili je a po brzegi.
Potem Jezus powiedzia do s ug: Zaczerpnijcie i zanie cie staro cie weselnemu! Ci za
zanie li.
Nakaz Jezusa, aby zanie g ównemu gospodarzowi wesela wlan do st gwi wod ,
móg wywo

w s ugach ponowny sprzeciw: Przecie na sto ach nie brakuje wody. Na

sto ach brakuje wina. Jezus nie t umaczy si jednak przed s ugami z dokonanego cudu
przemiany wody w wino. Bóg nie t umaczy si przed cz owiekiem ze swoich planów
i zamiarów. Bóg umaczy si przed cz owiekiem swoj niesko czon mi

ci do niego. Bóg

najpe niej wyt umaczy si przed cz owiekiem w swoim Synu Jezusie Chrystusie.

Pro my o pe ne wiary, zaufania i uleg

ci pos usze stwo Jezusowi, które pozwoli nam

przezwyci

ciekawo intelektualn , niepokój o przysz

wynikaj

z zagubienia

wewn trznego. Pro my tak e, aby trudne s owa Jezusa demaskowa y nasz niewiar , aby
stawa y si dla nas wezwaniem do wi kszego otwarcia na Jego S owo.

5. Praca cz owieka i moc Jezusa

Mogliby my zapyta : dlaczego Jezus kaza nosi wod s ugom? Czy nie móg zrobi
dodatkowego ma ego cudu, by woda sama znalaz a si w st gwiach? Mo emy te pyta , po
co w ogóle Jezus poleci nosi wod . Przecie móg bez wody nape ni st gwie winem. Cud
przemiany wody w wino, który w tej Ewangelii symbolizuje wewn trzn przemian
cz owieka, wymaga dwóch rzeczywisto ci: zwyczajnej ludzkiej pracy i cudownej mocy
Jezusa. Aby nasze ycie mog o posiada smak dobrego wina, konieczna jest najpierw nasza
ludzka praca — praca wytrwa a i cierpliwa. Ale ludzka praca sama w sobie jest tylko wod .
Cz owiek mo e jedynie nosi wod . Nie potrafi jej jednak przemieni w wino. By ludzka
praca sta a si winem, potrzebne jest nasze zaufanie w moc Jezusa.

Nieraz z niepokojem pytamy, co jest wa niejsze w naszym yciu: ludzka praca, czy moc
Jezusa. Pytanie to jest jednak pozbawione sensu. Zadawanie go wiadczy o braku harmonii
w naszym yciu duchowym
. w. Ignacy sformu owa pi kne zdanie ukazuj ce konieczno
równowagi i harmonijnej integracji pomi dzy ludzk prac i zaufaniem w moc Jezusa: Ufaj
Bogu tak, jakby ca e powodzenie spraw zale

o wy cznie od Niego; tak jednak dok adaj

wszelkich stara , jakby ty sam mia wszystko zdzia

, a Bóg nic zgo a. Jezus nie zast puje

cz owieka w jego wysi ku, pracy i zaanga owaniu. Tam, gdzie prac mo e wykona

background image

cz owiek, Jezus zostawia mu pole dzia ania. Cuda Jezusa nie s sztuczkami, dzi ki którym
mo emy

atwiej, wygodniej i przyjemniej. Cud przemiany wewn trznej wymaga

wielkiego wysi ku cz owieka.

Nasza modlitwa, posty, dawane ja mu ny, pobo na lektura, zaanga owanie w korzystanie
z sakramentów wi tych, rozmowy z kierownikiem duchowym — to wszystko jest tylko
ludzk prac . By aby ona bezowocna, gdyby zabra o w niej mocy Jezusa. Nasza praca staje
si

ród em przemiany wewn trznej dzi ki temu, e towarzyszy nam aska Jezusa, Jego

Boska moc, Jego Boskie mi osierdzie. Pracuj c, zmagaj c si z sob , trzeba jednocze nie
wszystko powierzy mocy Jezusa.

Zauwa my w tej Ewangelii prost zale no pomi dzy ilo ci przyniesionej wody przez s ugi
i otrzymanego wina po jej przemienieniu. Ile by o w st gwiach wody, tyle Jezus przemieni
w wino. Je eli ca ymi nieraz latami w naszym yciu duchowym niewiele si dzieje, je eli nie
wzrastamy wewn trznie, to by mo e dlatego, e brakuje naszego pe nego zaanga owania,
naszej pracy, naszego wysi ku — hojnego i wytrwa ego noszenia wody. Cz sto Jezus nie
mo e w naszym yciu dokona przemiany wody w wino, poniewa brakuje wody. Jezus
potrzebuje naszej pracy, naszego wysi ku, naszego zaanga owania, aby móg nas przemieni .

Zauwa my jeszcze i ten fakt, i tylko ta woda staje si winem, która zosta a przyniesiona
z polecenia Jezusa, na Jego wyra ne yczenie, na Jego rozkaz. Ten fakt pozwala nam lepiej
zrozumie , e moc przemiany wewn trznej nie le y w wysi ku cz owieka, w jego pracy
i trudzie, ale w powierzeniu si mocy Jezusa. Pro my w tej medytacji, by my uczyli si
harmonijnego czenia naszej ludzkiej pracy i mocy Jezusa. Pro my tak e, aby my nie
zrzucali na Jezusa tej pracy, któr sami winni my wykona . Pro my jednocze nie, by my nie
usi owali sami robi tego, co mo emy otrzyma tylko od Jezusa jako Jego ask .

6. Czas wskazany przez Jezusa

Rozwa ana Ewangelia nic nam nie mówi o tym, kiedy woda sta a si winem: czy wówczas,
gdy wlewano j do st gwi, czy te w momencie, kiedy s udzy czerpali i zanosili na sto y.
Jedno jest pewne. Do st gwi noszono wod , a starosta weselny pi ju wino. Ta niewiadoma
jest pi knym symbolem, który przestrzega nas przed swoistym czyhaniem na cud przemiany
wewn trznej. Cud ten nadchodzi w czasie wskazanym przez Jezusa. Cud, ka dy cud,
dokonuje si na yczenie Jezusa i z Jego Boskiej inicjatywy. Kto czyha na cud, ten go nie
do wiadcza.

Kiedy w naszych zmaganiach wewn trznych oraz w podejmowanych praktykach duchowych

ymy tylko do tego, aby mniej cierpie i poczu si lepiej, wówczas taka praca nad sob

mo e sprawi , i b dziemy jeszcze bardziej kr ci si wokó siebie. Na cud przemiany trzeba
nam czeka cierpliwie i z ufno ci .

Bywa nieraz tak, i d ugo yjemy w jakiej oboj tno ci wobec Boga, w lekcewa eniu
Ko cio a, skoncentrowani tylko na sobie i swoich ziemskich sprawach. Nagle pod wp ywem
jakich trudnych, dramatycznych do wiadcze

yciowych dokonuje si w nas pewien prze om

background image

wewn trzny. Zaczynamy rozumie bezsens takiego ycia. Wówczas rodzi si w nas jakie
zniecierpliwienie wobec Boga.

damy od Niego cudownej przemiany ca ego ycia w jednym

momencie. W jednej chwili chcieliby my pozby si starych przyzwyczaje i osi gn
duchowe szczyty. Ale Pan Bóg, najlepszy Pedagog, ka e nam nieraz pokornie i d ugo czeka .
Czyhanie na cud przemiany mo e atwo sta si prób manipulowania Jezusem i Jego wol .
W yciu duchowym trzeba nam nosi wod i cierpliwie czeka na interwencj Jezusa. Cud
przemiany wewn trznej przyjdzie w momencie, kiedy przestaniemy ju na niego czeka .

Najwi kszym za cudem przemiany jest zapomnienie o sobie samym. Kiedy zrezygnujemy
z czyhania na pokój wewn trzny, na rado

ycia, na ludzkie szcz cie, kiedy zrezygnujemy

z szukania ludzkiego zrozumienia, akceptacji i mi

ci, otrzymujemy je w darze. Szukajcie

najpierw Królestwa niebieskiego, a wszystko inne b dzie wam przydane.

A gdy starosta weselny skosztowa wody, która sta a si winem, nie wiedzia bowiem sk d ono
pochodzi, ale s udzy którzy czerpali wod wiedzieli, przywo

pana m odego i powiedzia do

niego: Ka dy cz owiek stawia najpierw dobre wino, a gdy si napij , wówczas gorsze. Ty
zachowa

dobre wino a do tej pory. Bóg ofiaruje nam zawsze to, co dla nas jest najlepsze.

Jezus mo e zachowa nasze ycie, mo e udzieli nam poczucia sensu, adu i harmonii. On
mo e da nam wewn trzn rado i pokój. Mo e nam je ofiarowa tak e wówczas, kiedy

przed nami pi trzy si trudno ci, kiedy b dziemy opadali z si .

W zako czeniu tej modlitwy pro my Matk Naj wi tsz , aby by a patronk szukania Jezusa,
naszego otwierania si na Niego. Pro my, aby pokaza a nam, w jaki sposób powierza Mu
nasze ycie, otwiera si na Jego S owo. Przyjmijmy z wdzi czno ci Jej s owa: Zróbcie
wszystko, cokolwiek wam powie
mój Syn jako Jej yczenie, Jej dobre s owo, jako

ogos awie stwo na nasz drog

ycia.

XVII. SAKRAMENT POJEDNANIA

Spowied , sakrament pokuty jest nazwany przez odnowion liturgi równie sakramentem
pojednania. Ko ció pragnie w ten sposób podkre li jednanie, nawi zywanie wi zi cz owieka
z Bogiem, dokonuj ce si poprzez ten sakrament; pokuta bowiem zmierza ostatecznie do
tego, aby my ukochali Boga i ca kowicie si Jemu powierzyli
(Pawe VI).

Spowied stanowi dla wielu z

nas cz st praktyk , st d te nara ona jest ona na

niebezpiecze stwo przyzwyczajenia, rutyny, formalizmu. Sakramentu pokuty nie mo emy
traktowa jak jednego z wielu wicze duchownych. Sakrament to znak dany przez samego
Chrystusa, poprzez który Bóg dotyka cz owieka w sposób rzeczywisty. Sakrament pojednania
to droga do Ojca, wyznaczona przez samego Jezusa. St d te kroczenie t drog wymaga od
nas wra liwo ci serca przepe nionego wiar .

background image

1. Wychowanie do sakramentu pojednania

W wychowywaniu cz owieka do dojrza ej wiary brakuje cz sto rozwoju w ukazywaniu
sakramentu pokuty. Mo e najwi cej uwagi po wi ca si spowiedzi w czasie przygotowania
dziecka do pierwszej Komunii w. Jednak dziecko 9–10–letnie nie potrafi zrozumie ca ego
misterium dokonuj cego si w wykonywanych obrz dach. Wielu zatrzymuje si na tym
etapie.

Sakrament pokuty, jak wszystkie inne prawdy wiary, powinien by ukazywany ci gle na
nowo w kolejnych etapach osobowego rozwoju cz owieka: w dzieci stwie, w okresie
dojrzewania, w wieku m odzie czym, w wieku doros ym. Je eli cz owiek nie odkryje
warto ci tego sakramentu w kolejnych etapach osobowego rozwoju, to wychodz c z okresu
dzieci stwa przestanie go praktykowa uznaj c go za relikt przesz

ci albo te b dzie si

ca e ycie spowiada w sposób infantylny. Ka da nowa sytuacja egzystencjalna, nowe
warunki ycia, nowe obowi zki, nowe trudno ci, nowe niebezpiecze stwa i pokusy, nowe
grzechy, wymagaj nowego podej cia do sakramentu pokuty. W nowej sytuacji yciowej
cz owiek musi jakby na nowo odkry warto i znaczenie spowiedzi wi tej. Spowied mo e
sta si ogromn pomoc w osobowym wzro cie cz owieka i przyczyni si bardzo do jego
wyrobienia wewn trznego (por. Vaticanum II, Christus Dominus).

2. Czym jest sakrament pojednania?

Winni my mie

wiadomo niebezpiecze stwa traktowania sakramentu pokuty przede

wszystkim w kategoriach wy cznie prawnych. Podej cie jurydyczne do spowiedzi nie nale y
do rzadko ci.

Spowied nie jest przede wszystkim praktyk , dzi ki której mo emy uwolni si od winy,
zrzuci ci ar w asnych grzechów, wymaza brudy sumienia i w ten sposób zdoby
upragnion czysto duszy. Sakrament pokuty nie jest te tylko naprawianiem pope nionych

dów, by by w porz dku przed Bogiem.

Czym jest zatem sakrament pojednania? Jest przede wszystkim osobowym spotkaniem
mi osiernego Boga z prosz cym o przebaczenie grzesznikiem. Zrzucenie ci aru w asnych
grzechów, uwolnienie si od winy, czysto sumienia s nie tylko owocem naszego dzia ania
(wyznania grzechów, alu za nie i postanowienia poprawy), ale g ównie owocem dzia aj cego
mi osierdzia Bo ego. Ci, którzy przyst puj do sakramentu pokuty, otrzymuj od mi osierdzia
Bo ego przebaczenie zniewagi wyrz dzonej Bogu i jednocze nie dost puj pojednania
z Ko cio em
(Vaticanum II, Lumen gentium). Nasze ludzkie dzia anie w sakramencie pokuty
polega na otwieraniu si na mi osierdzie Boga.

3. Podej cie jurydyczne do spowiedzi

W jurydycznym podej ciu do sakramentu pokuty Bóg traktowany jest przede wszystkim jako
Prawodawca i

dzia Sprawiedliwy, który za dobre wynagradza a za z e karze. Jest to bardzo

uproszczony obraz Boga, podobny do s dziego zasiadaj cego w trybuna ach ludzkich, gdzie

background image

nie panuje mi osierdzie, ale wierno prawu. W jurydycznym podej ciu do spowiedzi
cz owiek traktuje samego siebie jak istot poddan prawu, które go obowi zuje i z którego
rozlicza go Bóg–S dzia. Grzech za w podej ciu jurydycznym, to wiadome i dobrowolne
przekroczenie przykazania Boskiego lub ko cielnego, które domaga si naprawienia.
Zasadnicz wi zi pomi dzy Bogiem a cz owiekiem jest w takim wypadku prawo oraz
nagroda lub kara przewidziana przez prawo.

W jurydycznym podej ciu sakrament pokuty jawi si przede wszystkim jako s d, w którym
grzesznik jest oskar onym a kap an s dzi w zast pstwie Pana Boga. W tym modelu nie
akcentuje si w jaki szczególny sposób mi

ci i mi osierdzia Bo ego, ale przede wszystkim

zadanie wyznaczone cz owiekowi–stworzeniu przez Boga–Stwórc oraz prawno–moraln
odpowiedzialno przed Nim.

Jurydyczne traktowanie grzechu i sakramentu pokuty akcentuje przede wszystkim zakaz
i nakaz zawarty w przykazaniach, st d te przykazania s odbierane jako normy ograniczaj ce
ludzk wolno . Kto z o stale przedstawia jako naruszenie rozkazu, sprawia, e opór
przeciwko rozkazowi b dzie odczytywany jako akt wyzwolenia
(J. Guitton).

Podej cie jurydyczne do grzechu i sakramentu pokuty rodzi si z traktowania prawa Bo ego
i

ko cielnego jako rzeczywisto ci autonomicznej, pochodz cej wprawdzie od Boga

bezpo rednio lub po rednio, ale stawianej niemal e na równi z Nim samym.

4. Podej cie osobowe

Mo na sformu owa tez , e w grzech oraz w zbawcz rol sakramentu pokuty uwierzymy
w tym dniu, w którym uwierzymy w mi

oraz w prawd , e mi

jest Osob (A.

Skowronek). W podej ciu osobowym do grzechu i sakramentu pokuty do wiadczamy Boga
przede wszystkim jako Osob , a raczej jako wspólnot Osób: Ojca, Syna i Ducha wi tego,
zwi zanych ze sob wzajemn mi

ci . Bóg jest mi

ci (1 J 4, 16) — to Janowe wyznanie

nie podaje wprawdzie definicji Boga, ale ukazuje najwa niejszy przymiot Pana Boga — Jego
mi

.

W osobowym podej ciu do grzechu i sakramentu pokuty cz owiek traktowany jest jako osoba
— istota stworzona z mi

ci i przeznaczona do mi

ci. Zasadnicz wi zi cz owieka

z Bogiem staje si mi

. Cz owiek bowiem wezwany jest, aby w czy si we wspólnot

mi

ci Trójcy wi tej: Je li Mnie kto mi uje, b dzie zachowywa moj nauk , a Ojciec mój

umi uje go i przyjdziemy do niego i b dziemy u niego przebywa (J 14, 23).

Grzech w podej ciu osobowym oznacza przede wszystkim zerwanie, czy te naruszenie
synowskiej wi zi, któr sam Bóg ustanowi pomi dzy sob a

cz owiekiem. Nasze

do wiadczenie grzechu uzale nione jest ci le od dialogu z Bogiem jako Osob . Im g bszy
jest ten dialog, tym wi ksza wiadomo grzechu. Spowied za w uj ciu osobowym jest
znakiem, poprzez który cz owiek–grzesznik upewnia si o swoim powrocie do Boga,
przyjmuje Jego mi

, aby móc

nadal w intymnej za

ci z Nim.

background image

5. Podej cie prawne a podej cie osobowe do sakramentu pojednania

Charakterystyka tych dwu sposobów podej cia do grzechu i sakramentu pokuty nie ma na
celu przeciwstawiania ich sobie. Nie mo emy powiedzie , e podej cie prawne jest fa szywe,
a tylko podej cie osobowe jest prawdziwe. Chodzi o w

ciw hierarchi pomi dzy nimi.

Podej cie prawne podkre la przede wszystkim spojrzenie cz owieka–grzesznika na swoj
win i konieczno zado uczynienia za ni , natomiast podej cie osobowe zatrzymuje si
najpierw na spojrzeniu Boga na grzesznika oraz na ofiarowanym mu pojednaniu w Jezusie
Chrystusie.

Podej cie osobowe winno by traktowane jako zasadnicze i pierwszorz dne, natomiast
podej cie jurydyczne jako dope niaj ce. Jezus nie ukazuje nam Boga przede wszystkim jako
Prawodawc i S dziego, ale jako przebaczaj cego Ojca, który z otwartymi ramionami
przyjmuje powracaj cego grzesznika. Dok adna analiza oraz g boka modlitewna
kontemplacja przypowie ci o synu marnotrawnym mo e by doskona ym lekarstwem dla
tych, którzy akcentuj c podej cie jurydyczne do grzechu i sakramentu pokuty nie mog
wyzwoli si z parali uj cego ich l ku przed Bogiem jako S dzi .

Podej cie osobowe do grzechu i sakramentu pokuty przy zachowaniu ram prawnych
ustanowionych przez Ko ció stawia nam znacznie wi ksze wymagania ni samo podej cie
prawne. W

osobowym traktowaniu spowiedzi nie chodzi tylko o

kilka obrz dów

wykonywanych nawet szczerze i z

zaanga owaniem, ale o zintegrowanie w nowym

fundamentalnym akcie decyzji rzeczywisto ci naruszonej przez grzech (K. Rahner).

Jurydyczne podej cie do grzechu i sakramentu pokuty jest bardzo mocno zakorzenione
w wiadomo ci wiernych. Oznak tego prawnego podej cia s pewne pytania stawiane nieraz
przez wiernych, np. prosz ksi dza, czy to ... jest grzechem? W tak sformu owanym pytaniu
nie chodzi najcz ciej o wiadomo sumienia, ale o istnienie pewnego prawa, przepisu
ko cielnego, którego samo nawet przypadkowe przekroczenie uwa a si za grzech.
O

jurydycznym traktowaniu grzechu i

spowiedzi wiadczy tak e wyznawanie

niedobrowolnych a nawet nie wiadomych narusze przepisów ko cielnych, np. zjad em
w pi tek mi so, ale zapomnia em
; nie by em w niedziel na Mszy w., ale by em ci ko chory.
Grzechy cz owieka o jurydycznym podej ciu najcz ciej ograniczaj si w jego mniemaniu
do takich w

nie narusze przykaza . Przygotowuj c si do spowiedzi nie bada on swojego

sumienia, ale szuka jedynie z amanych lub naruszonych przez siebie nakazów lub zakazów.
Badania psychologiczne wykazuj , e motywacje sumienia, a nieraz i ca y obraz Boga,
przesi kni ty jest w mentalno ci wielu chrze cijan wyobra eniami sali s dowej. Jurydyzm
widzie trzeba w

ca ym kontek cie nastawienia religijnego. Tam, gdzie zaw ada on

stosunkami mi dzy Bogiem a cz owiekiem, zatruwa je (A. Skowronek).

W osobowym uj ciu liczy si przede wszystkim postawa serca. Nie chodzi ju tylko
o materialne naruszenie prawa, ale przede wszystkim o pragnienia i motywacje, o postawy

yciowe i przyzwyczajenia, wady i sk onno ci do z ego. Zewn trzne naruszenie przykazania

i przepisu ko cielnego b dzie w podej ciu osobowym zawsze rozwa ane w kontek cie
postawy serca, bo wszelkie grzechy maj swoje ród o w ludzkim sercu. W podej ciu

background image

osobowym pierwszym grzechem cz owieka b dzie zawsze ma a wiara lub wprost niewiara,
budowanie swojego ycia na sobie — egocentryzm, ycie bez–bo ne.

W rachunku sumienia musz zyska wziernik w ca

moich postaw, nie tylko wgl d w moje

wiadome, b dne decyzje, dostrzec musz wyra nie wszystkie zasadnicze motywy kieruj ce

moim post powaniem, pozna

yciowe przyzwyczajenia, ró ne strony mojego charakteru —

wówczas dopiero u wiadomi sobie, e niejedno wo a o gruntown napraw i wtedy dopiero
poczuj si zdolny do wykonania tej pracy nad sob
(A. Skowronek).

Dlatego te w rachunku sumienia wa ne jest nie tylko pytanie o materialne przekroczenie
przykazania, ale tak e pytanie o motywacje: dlaczego? Niewinne z pozoru grzechy mog by
wyrazem wielkiej oboj tno ci cz owieka wobec Boga i ycia tylko dla siebie. Innym za
razem ci kie z pozoru grzechy mog by bardziej wyrazem ludzkiej bezradno ci i biedy czy
nawet choroby ni z a moralnego.

W rachunku sumienia trzeba wej tak e w yciowe przyzwyczajenia, w ró ne strony mojego
charakteru
, które mog by

ród em wielu grzechów. Przyzwyczajenia i charakter nie

zwalniaj nas od odpowiedzialno ci za nasze post powanie. Cz owiek ma charakter, ale jest
osob . Mo emy tu jeszcze doda : cz owiek jako duchowa osoba ma charakter i ma wolno
w stosunku do tego charakteru
(V. E. Frankl). Mo emy mie wiele starych przyzwyczaje
i trudny charakter, ale w naszej wolno ci jeste my nieustannie wspomagani przez ask , która
wzywa nas do przekraczania w asnej faktyczno ci, by osi gn

prawd swego bytu (V. E.

Frankl).

6. Kap an znakiem

W sakramencie pojednania spowiadamy si Bogu, ale przed kap anem, który jest znakiem
danym nam przez Chrystusa. To wielki dar móc us ysze z ust cz owieka, który przez
sakrament kap

stwa staje si narz dziem samego Boga: I ja odpuszczam tobie grzechy

w imi Ojca i Syna i Ducha wi tego. Cz owiek jest istot nie tylko duchow , ale tak e
psychiczn i cielesn . Bóg przemawia wi c do ca ego cz owieka, do ca ej jego osoby. Ale
materialny znak oddzia ywuj cy na zmys y cz owieka nie mo e przes oni Rzeczywisto ci
kryj cej si poza znakiem. To nie kap an przebacza, chocia kap an rozgrzesza. Z wielk
pokor i wdzi czno ci trzeba nam przyj pos ug kap ana jako znak, ale nie koncentrowa
si na nim. Wówczas, kiedy z wyznaniem grzechów wi e si wielki l k, powstaje silna
tendencja do zatrzymywania swojej uwagi na kap anie: na jego s owach, postawie, reakcji, na
tym wszystkim, co jest nierzadko przypadkowe i drugorz dne przy spowiedzi. Kap an, jak
ka dy cz owiek, reaguje po ludzku i trzeba umie odró ni to, co tylko ludzkie w jego

owach, postawie i reakcji od tego, co jest w nim znakiem mi osierdzia Bo ego.

Przyst puj c do spowiedzi trzeba si nam stara o wielk pokor i wewn trzn wolno
wobec znaku, jakim jest kap an. S d cz owieka–kap ana winien si pokrywa z os dem Boga,
bo kap an nie wyst puje w swoim imieniu, ale w imieniu samego Boga: I ja odpuszczam tobie
grzechy w imi Ojca...
Trzeba sobie jednak u wiadomi , e znakiem mi osierdzia s nie tylko

owa pochwa y i przytakiwania, ale tak e s uszne upomnienie, a nawet skarcenie. Sam Bóg

background image

mówi bowiem o sobie: Ja wszystkich, których kocham, karc i wicz (Ap 3, 19). Karcenie
Boga mo e dociera nieraz do nas tak e przez usta kap ana.

Jak podchodz do sakramentu pojednania: osobowo czy mo e przede wszystkim jurydycznie?
Czy mój al jest bardziej podobny do alu Piotra i Dawida, czy te mo e bardziej do alu
Judasza? Dobrym kryterium w odpowiadaniu sobie na te pytania mog by nasze uczucia,
które towarzysz nam w prze ywaniu grzechu i sakramentu pokuty. Co w nich dominuje:
poczucie winy, l k o siebie, wstyd przed os dem drugiego cz owieka, czy te pierwszym
naszym uczuciem jest ból wewn trzny z powodu naruszenia synowskiej wi zi, pragnienie
odbudowania jej i nadzieja p yn ca ze wiadomo ci otrzymanego mi osierdzia Bo ego?

7. al judaszowy a al piotrowy

Nie ka de poczucie winy wyra a prawdziwy al za grzechy i otwarcie si na mi osierdzie
Boga. W Ewangelii znajdujemy dwa rodzaje alu: al Judasza i al Piotra. Judasz po zdradzie
przychodzi z wielkim alem i gorycz w sercu do faryzeuszów i rzucaj c srebrniki mówi:
Zgrzeszy em wydaj c krew niewinn . (...) Oddali si , a potem poszed i powiesi si (Mt 27,
4–5). Judasz wpad w rozpacz: jego straszliwe wyrzuty sumienia po czone s z fa szyw

wiadomo ci bycia odrzuconym i przegranym. Najg bszym ród em rozpaczy Judasza jest

jego w asna pycha: dostrzega wprawdzie tragiczny b d, który pope ni , ale ju nie dostrzega
mi

ci i mi osierdzia Jezusa. To pycha sprawia, i cz owiek woli zgin , ni si ugi przed

Bogiem i prosi o mi osierdzie. Judasz nie pad ofiar

lepego losu, jak go niektórzy

przedstawiaj , ale jest ofiar swojego zamkni cia si i swojej pychy. Poczucie winy Judasza
by o chore, poniewa doprowadzi o go do rozpaczy i do samobójczej mierci.

W chorym poczuciu winy cz owiek sam pragnie ukara si za swój grzech. Takie karanie
siebie nie przynosi jednak wybawienia z grzechu, ale zniszczenie siebie. Ofiara Jezusa na
krzy u by aby niepotrzebna, gdyby cz owiek sam móg odpokutowa swoje winy. Grzech
Piotra jest równie wielki: trzykrotnie zapiera si swego Mistrza potwierdzaj c to jeszcze
zaklinaniem si i przysi gami. Kiedy jednak pianie koguta u wiadomi o Piotrowi jego grzech,
wyszed szy na zewn trz zap aka gorzko ( k 22, 62). Trudno by oby porówna wielko tych
dwóch grzechów: Judasza i Piotra. Grzechu bowiem nie mierzy si tylko zewn trznymi
objawami, ale przede wszystkim postaw serca. Piotr gorzko p acze, ale nie rozpacza; jego
grzech nie prowadzi go do mierci, ale do pe niejszego powierzenia si Jezusowi (por. J 21,
15 nn.). Przez poczucie winy Piotra przemawia g os jego sumienia, które prowadzi go do
rzeczywistego nawrócenia.

W naszym rozwoju wiary, w coraz dojrzalszym korzystaniu z sakramentu pojednania b dzie
chodzi o mi dzy innymi o oczyszczenie naszego do wiadczenia alu i postanowienia
poprawy z elementów judaszowych: z chorego poczucia winy, parali uj cego wstydu i l ku
o siebie, które maj swoje ród o w zranionej w asnym grzechem pysze. Najgorszym z em dla
cz owieka nie jest sam grzech, ale pycha zwi zana z nim, która zamyka go w jego w asnym
grzechu i nie pozwala otworzy si na ofiarowane mu mi osierdzie Boga.

background image

8. Kryteria dla odró nienia alu Piotra od alu Judasza

Podamy teraz kilka kryteriów, które mog nam pomóc rozeznaniu naszej sytuacji
wewn trznej, by my mogli odpowiedzie sobie na pytanie, jaki jest nasz al za grzechy, ile
jest w nim jeszcze judaszowego zamkni cia si w sobie, rozpaczy, nierozpoznanej pychy.

1. W prawdziwym alu (w zdrowym poczuciu winy) cz owiek ca kowicie uznaje swój grzech,
ale jednocze nie odrywa si od niego, by skupi si przede wszystkim na Bogu i Jego
niesko czonym mi osierdziu. Dawid wyznaj c swój grzech mówi: Zgrzeszy em wobec Pana
(2 Sm 12, 13). Swój al za grzechy Dawid odnosi do Boga.

W alu Judasza (w chorym poczuciu winy) cz owiek nie uznaje swojego grzechu, ale te nie
umie oderwa si od niego; koncentruje si na nim i dr czy si nim. Judasz stwierdza:
Zgrzeszy em wydaj c krew niewinn — w tym wyznaniu brak odniesienia do Boga; pozostaje
tylko odniesienie do siebie samego i w asnego poczucia winy.

2. W prawdziwym alu cz owiek u wiadamia sobie, e nie mo e sam ukara si za grzech,
wynagrodzi i naprawi pope nionego z a. St d te prosi pokornie Jezusa ukrzy owanego,
aby On sam wzi na siebie jego winy, aby On d wiga bolesne skutki ludzkiego grzechu.
W prawdziwym alu cz owiek doskonale czuje, e je eli Bóg zachowa by pami o ludzkich
grzechach, nikt nie móg by si przed Nim osta (Ps 130, 3).

W alu judaszowym cz owiek w swojej pysze nie prosi, aby kto drugi d wiga skutki jego
grzechu, ale sam karze siebie za pope nione z o. Samobójcza mier Judasza jest kar , jak
na

na siebie za wydanie niewinnej krwi. W chorym poczuciu winy cz owiek miota si

pomi dzy uczuciami wynios

ci i pychy, a pogard i nienawi ci do siebie. Owo miotanie

si mo e nawet prowadzi do samobójczej mierci.

3. W prawdziwym alu za grzechy cz owiek uwalnia si od l ku o siebie z powodu swoich
grzechów a kieruje si przede wszystkim mi

ci . W mi

ci nie ma l ku, lecz doskona a

mi

usuwa l k, poniewa l k kojarzy si z kar . Ten za , kto si l ka, nie wydoskonali si

w mi

ci (1 J 4, 18).

W judaszowym alu cz owiek kieruje si przede wszystkim l kiem, poniewa nie ma w nim
mi

ci. Boi si konsekwencji swoich czynów. Poniewa nie chce (lub s dzi, e nie mo e)

przyj mi

ci Boga, czuje si wi c nieustannie zagro ony i nie widzi wyj cia ze swojej

sytuacji. Ostateczn konsekwencj judaszowego alu jest zawsze rozpacz.

4. W prawdziwym alu cz owiek akceptuj c swoj grzeszn przesz

odrywa si jednak od

niej i wybiega z nadziej ku przysz

ci, st d te z prawdziwego alu za grzechy p ynie

nadzieja. Nadzieja ta wyra a si w zaufaniu do Boga i postanowieniu poprawy. Dojrza e
zaufanie do siebie opiera si zawsze na zaufaniu Bogu.

Ze zdrowym poczuciem winy wi e si tak e pragnienie wyra enia swojego nawrócenia
w konkretnym dzia aniu dla Boga i ludzi. B dy pope nione w przesz

ci staj si okazj ,

background image

bolesn , ale bardzo nieraz skuteczn , do g bszego powierzenia si Bogu w zaufaniu
i mi

ci. Bolesne by o dla Piotra do wiadczenie zaparcia si Mistrza, ale w

nie przy tej

okazji pozna ostatecznie kim jest on sam i kim naprawd jest Jezus.

W chorym poczuciu winy cz owiek nie umie oderwa si od przesz

ci: nie akceptuje jej,

chcia by od niej uciec i wymaza j . Nie umie te uczy si na swoich b dach i patrze
z nadziej w przysz

. St d te z chorego poczucia winy p ynie smutek i depresja.

Nierzadko tak e choremu poczuciu winy towarzyszy l k przed jakimkolwiek dzia aniem, aby
nie sta o si ono okazj do nowego grzechu.

5. W prawdziwym alu cz owiek koncentruje si na osobowej relacji do Boga: wa na jest dla
niego wi z przebaczaj cym Ojcem. Sakrament pojednania prowadzi do do wiadczenia
powrotu do Ojca.

W alu judaszowym nie chodzi o relacj osobow , ale o odniesienie do prawa. wiadomo

amania prawa rodzi przekonanie o konieczno ci poniesienia kary. St d te z chorym

poczuciem winy wi e si pragnienie czysto ci legalnej, która daje podstaw do unikni cia
kary.

6. W

prawdziwym alu za grzechy cz owiek umie rozró nia niedobrowolne,

nieuporz dkowane pragnienia, my li i uczucia od pope nionych grzechów. Takie

e my li,

pragnienia i uczucia s wprawdzie traktowane jako przejaw sk onno ci do grzechu, ale same
w sobie nie s oceniane jako grzechy.

W niezdrowym poczuciu winy powstaje silna sk onno do oskar ania si i prze ywania
silnego poczucia winy tak e z powodu nieuporz dkowanych my li, pragnie i uczu , które s
niedobrowolne. Im bardziej cz owiek oskar a si i boi swoich negatywnych odczu , tym
cz ciej i mocniej one go prze laduj .

7. W zdrowym poczuciu winy nie oceniamy jako grzechu samego materialnego przekroczenia
prawa i nie czujemy te potrzeby spowiadania si z formalnego tylko naruszenia jakiego
przepisu.

Natomiast cz owiek z chorym poczuciem winy oskar a si równie z niedobrowolnych
narusze przykaza i czuje wewn trzny niepokój, je eli w spowiedzi nie wyzna faktów
formalnego tylko naruszenia jakiego prawa, które go obowi zuje.

8. Cz owiek ze zdrowym poczuciem winy nie do wiadcza parali uj cego wstydu, który
uniemo liwia by mu przyznanie si do winy przed sob i wyznanie jej przed kap anem. Nie
ma te tendencji do usprawiedliwiania si przed sob i przed innymi.

Chore poczucie winy natomiast zwi zane jest zwykle z parali uj cym wstydem, który
utrudnia, a czasem wprost uniemo liwia wyznanie przewinienia.

czy si ono tak e zwykle

z potrzeb t umaczenia si i usprawiedliwiania przed sob i przed innymi.

background image

9. Do wiadczenie prawdziwego alu za grzechy daje cz owiekowi mo liwo obiektywnej
oceny swojej winy. Nie widzi potrzeby pomniejszania jej, ani te przesadnego jej
powi kszania. W razie konfliktu z bli nimi umie dostrzec granice pomi dzy w asn i cudz
win .

Natomiast w chorym poczuciu winy cz owiek nie umie obiektywnie rozezna swojej winy,
dlatego te oscyluje pomi dzy dwoma skrajno ciami: ca kowitym wybielaniem si lub te
nadmiernym oskar aniem siebie. W sytuacji konfliktowej z bli nimi porusza si po
skrajno ciach
: zrzuca ca kowicie odpowiedzialno na drugich lub te bierze nies usznie na
siebie ca win .

10. Prawdziwy al za grzechy jest uczuciem spójnym, jednorodnym, zharmonizowanym.
W autentycznym alu istnieje g bokie odczucie sensu i adu ycia ludzkiego, który zosta
naruszony przez grzech.

Judaszowy al — chore poczucie winy — jest uczuciem niespójnym, rozszczepionym.
Zawiera w sobie dwa rodzaje sprzecznych uczu . I tak na przyk ad przesadnemu poczuciu
winy towarzyszy wiadomo bycia ca kowicie niewinnym; oskar anie si

czy si

z przesadnym usprawiedliwianiem si ; poni anie si wobec silniejszych jest nierzadko
rekompensowane pogardzaniem

abszymi.

11. Cz owiek o zdrowym poczuciu winy akceptuje siebie wraz z tym wszystkim, kim jest i co
posiada, dostrzega swoje zalety i ceni je sobie, ale te umie zgodzi si na swoje
ograniczenia. Nie wynosi si nad s abszych od siebie, ale te nie poni a si przed silniejszym.
Zdrowe poczucie winy nie czyni cz owieka dra liwym na punkcie w asnej osoby.

Cz owiek z chorym poczuciem winy nie umie zgodzi si na siebie: nie umie doceni swoich
zalet, nie przyjmuje te swoich ogranicze . Cz sto zazdrosnym okiem patrzy na innych.
Niezdrowe poczucie winy czyni cz owieka przewra liwionym na swoim punkcie.

ywaj c j zyka obrazowego mogliby my porówna niezdrowe poczucie winy do prze ycia

ucznia, który zawini wobec nauczyciela, przez którego nie czuje si kochany i którego sam
nie kocha. Pierwszym uczuciem ucznia b dzie wówczas l k o siebie. Ucze z niepokojem

dzie pyta , jak kar wymierzy mu ten niekochany cz owiek za pope nione przewinienie.

Nauczyciel wyst pi w roli s dziego, ucze b dzie czu si poddany s dziowskiej roli
nauczyciela. Obaj stan na gruncie prawa; ucze b dzie odwo ywa si do kodeksu ucznia,
nauczyciel do kodeksu nauczyciela.

Prawdziwy al i skruch za grzechy mo emy porówna do prze ycia dziecka, które zawini o
wobec matki, przez któr czuje si kochane i któr samo bardzo kocha. Pierwszym uczuciem
dziecka nie b dzie l k o siebie, ale ból z powodu rany zadanej matce oraz pragnienie
ponownego nawi zania intymnej wi zi z ni . Dziecko nie boi si matki, samo przychodzi
z zaufaniem i mówi jej o swojej winie. Jest gotowe ponie kar . Matka nie wyst puje w roli

dziego, ale we w

ciwej sobie roli: kochaj cej matki. Dziecko nie b dzie czu o si

background image

dzone, nawet gdyby by o ukarane. Matka i dziecko nie b

odwo ywa si do prawa, ale

do cz cej ich wi zi mi

ci.

XVIII. RACHUNEK SUMIENIA

1. Istota rachunku sumienia

Poj cie rachunek sumienia nie atwo jest zrozumie . Budzi ono u wielu negatywne skojarzenia
oraz niech . S owo rachunek wzi te dos ownie mo e sugerowa potrzeb jakiej wr cz
matematycznej dok adno ci w rozliczaniu si z Bogiem.

Zmyleni nie tylko samym poj ciem rachunku, ale przede wszystkim jurydycznym podej ciem
do wiary, próbujemy nieraz liczy z wielk dok adno ci zewn trzne przejawy naszych
grzechów i niewierno ci. Badaj c dok adnie to, co w grzechu jest tylko zewn trzne,
zapominamy nierzadko o istocie grzechu: o wewn trznych przyczynach — o grzesznych
motywacjach. I chocia w przypadku powa nych grzechów ich liczba i rodzaj nie jest bez
znaczenia i nale y je wyzna w sakramencie pojednania, to jednak zawsze o istocie grzechu
ostatecznie decyduje serce. W tym kontek cie mo emy zapyta : czym i jak zmierzy si
ludzkiej nienawi ci, zazdro ci, pychy i ka dej innej po dliwo ci, szczególnie wówczas,
kiedy s one ukryte i nie ujawni y si jeszcze poprzez konkretne dzia ania?

Poj cie rachunek sumienia jest trudne do zrozumienia tak e dlatego, i mo e kojarzy si
z rachowaniem si z samym sob . Je eli sumienie cz owieka zosta o le uformowane (a nie s
to rzadkie przypadki), rachunek sumienia atwo staje si dr czeniem siebie. Chore poczucie
winy, którego nie umie si zauwa

, rodzi wówczas smutek, poczucie zniech cenia, a nawet

rozpaczy. Wiele osób szczerze pobo nych, rachuj c si cz sto ze swoim sumieniem, nie
zaznaje jednak wewn trznego pokoju i rado ci z odpuszczenia win. Nie umiej bowiem
oderwa si od siebie, by móc dostrzec mi osierdzie Ojca, który wychodzi naprzeciw
grzesznemu cz owiekowi, wzrusza si i z rado ci przyjmuje (por. k 15, 20).

Rachunek sumienia nie jest rachowaniem si niewolnika z panem, oskar onego z s dzi ,
ucznia z nauczycielem. Rachunek sumienia jest dialogiem o wzajemnej mi

ci. Jest

rozliczaniem si z mi

ci.

Warunkiem dobrze odprawianego rachunku sumienia jest uprzednie do wiadczenie mi

ci

Boga do cz owieka. Nie odwrotnie. Praktyka rachunku sumienia zak ada, i wierzymy

boko, e Bóg zakocha si w cz owieku.

Nie odkryliby my sensu i celu rachunku sumienia bez wcze niejszego odkrycia mi

ci Boga

do cz owieka. W rachunku sumienia nasycamy si najpierw mi

ci Boga. Podziwiamy Jego

bezwarunkow akceptacj i hojno wobec cz owieka ujawniaj

si w Jego obfitych darach.

background image

Tak rozumiany rachunek sumienia nie sprowadza si do przykrej praktyki, w której cz owiek
mia by czu si poni ony i upokorzony przez Boga lub przez siebie samego. Spojrzenie na
nas samych i ca nasz histori

ycia, nawet je eli znajdujemy w niej du o chaosu

i

zagubienia, nie b dzie przygniataj cym do wiadczeniem, kiedy ujrzymy najpierw

bezwarunkow mi

Boga do cz owieka, kiedy odkryjemy, e mi

ta nie zale y

bezwzgl dnie od ludzkiej postawy.

Od do wiadczenia mi

ci Boga w rachunku sumienia przechodzimy do refleksji nad nasz

mi

ci do Niego; spontanicznie pytamy siebie, jaka by a, jest i b dzie nasza odpowied .

Odkrywanie prawdy o naszej odpowiedzi wi e si jednak z bólem.

2. Modlitwa zwi zana z bólem

Podkre laj c do wiadczenie mi

ci (Boga do cz owieka i cz owieka do Boga) w praktyce

rachunku sumienia, nie chcemy robi wra enia, i jest to modlitwa pozbawiona trudu,
cierpienia i bólu. By chrze cijaninem jest i pozostanie zawsze trudnym zadaniem, poniewa
chrze cija stwo polega na odkrywaniu z a we w asnym sumieniu
(L. Ko akowski). Nierzadko
robimy nasz rachunek sumienia powierzchownie i p ytko w

nie dlatego, i boimy si

cierpienia i bólu, zadanego sobie, bli nim i Bogu.

Ka dy grzech dotykaj c tego, co jest dla cz owieka najg bsze i ostateczne: jego w asnego
istnienia, jego ycia, rani najpierw samego grzesznika g boko i dotkliwie. aden grzech nie
jest banalny i niewa ny. Mo e by jedynie banalnie prze ywany, co jednak nie zmienia faktu,

e rani.

Ka dy grzech ods ania dramatyzm ludzkiej sytuacji. Ukazuje krucho egzystencji ludzkiej
i to nie tylko w wymiarze duchowym, ale tak e psychicznym i fizycznym. To w

nie grzech

pokazuje, jak bardzo atwo cz owiek mo e by zraniony i jak atwo mo e zrani . Grzech nie
tylko rani ycie cz owieka, ale tak e niszczy je i to we wszystkich jego przejawach
i wymiarach. Zap at za grzech jest mier — powie w. Pawe . Grzech ods ania krucho

ycia cz owieka. I to w

nie do wiadczenie bardzo nas boli.

Ponadto w ka dym grzechu dotykamy tak e w jakim sensie ca ej historii naszego ycia. Nie
ma grzechów przypadkowych i wyizolowanych. Ka dy z nich wynika z ca ej naszej historii
i wp ywa na dalszy jej bieg. Grzech zakorzenia si mocno w historii cz owieka. Pojmowanie
grzechu i jego odpuszczenia jako przypadkowego zabrudzenia, z którego po obmyciu nie
pozostaje aden lad, nie znajduje potwierdzenia ani w

Biblii, ani te w

ludzkim

do wiadczeniu. W ka dym grzechu jest jakby zogniskowane ca e ludzkie do wiadczenie bólu
i cierpienia.

To prawda, i d ugie, cierpliwe i wierne powierzanie si Bogu uspokaja, leczy i wycisza
ludzkie zranienia, ból krucho ci cz owieka. Cz owiek mo e godzi si z trudem i bólem ycia.
Ale ka dy, nawet najmniejszy grzech, przypomina mu jednak, e uspokajanie, leczenie
i wyciszanie zranie ci gle jeszcze trwa i b dzie trwa do ko ca ycia.

background image

Grzech nara a ycie nie tylko samego grzesznika, ale tak e wszystkich jego bli nich,
z

którymi jest on powi zany wielorakimi relacjami. U wiadamiaj c sobie g bi

mi dzyludzkich relacji, mo emy porówna

ycie cz owieka do wspinaczki alpejskiej,

w której ka dy powi zany jest z innymi linami — wi zami bezpiecze stwa. Nasze ró ne
formy wspó ycia z

bli nimi nazywamy w

nie wi zami. Kiedy sami upadamy —

grzeszymy, odrywamy si od ska y (Psalmista cz sto nazywa Boga ska ) i w jaki sposób
wci gamy w ten upadek tak e innych. Im bardziej kochamy naszych bli nich, tym bardziej s
oni zamieszani w nasze upadki. Dzieje si to najcz ciej wbrew naszej woli. I to równie
bardzo boli.

Przekonanie, i naszym grzechem ranimy siebie i bli nich, przychodzi najcz ciej stopniowo,
w miar odkrywania mechanizmów, jakimi kieruje si ludzka po dliwo . Odkrycie
powi zania grzechu z

jego bolesnymi skutkami, które uwidaczniaj si w

naszej

codzienno ci, u wiadamia nam ostatecznie, i w grzechu nie ma ycia. Tylko cz owiek
za lepiony w asn nami tno ci mo e ulega iluzji, i grzech mo e uszcz liwia .

Cz owiek grzeszy jednak nie tylko przeciw sobie i bli nim, ale tak e przeciw Bogu.
Przeciwko Bogu zgrzeszy em — wyznaje Dawid. Grzech rani Boga. Piek o, owoc grzechu —
jak stwierdza G. Martelet — jest nie tylko dramatem cz owieka, ale równie dramatem Boga.
Do tego, aby mówi o

cierpieniu Boga, uprawnia nas nie tyle nauka niektórych

wspó czesnych teologów, którzy poruszaj ten problem, ale najpierw ewangeliczna
kontemplacja m ki i mierci Boga–Cz owieka.

Prze ycie bólu zadanego Bogu w asnym grzechem jest jednak tym do wiadczeniem, które
przychodzi z aski Boga, o ile tak po ludzku mo emy powiedzie . Mo emy wi c tylko prosi ,
aby dane nam by o odczu , i naszym grzechem dosi gamy Boga. Tylko wielkie otwarcie na
Bo mi

i wielkie pragnienie udzielenia na ni pe nej odpowiedzi, czyni cz owieka

zdolnym, aby móg cho troszk przeczu co , czego nie umieli s owami wyrazi najwi ksi
teologowie ani mistycy: czym by o cierpienie Boga–Cz owieka w Ogrójcu; lub te czego
Jezus do wiadcza modl c si na krzy u: Bo e mój, Bo e mój, czemu Mnie opu ci ; czym te
by o Jego zst pienie do piekie i czym jest grzech, który sta si

ród em takiego cierpienia.

Tego w

nie cierpienia dotykaj mistycy w do wiadczeniach ciemnej nocy. Powierzaj c si

ca ym swoim istnieniem Bogu, jak Syn swojemu Ojcu, do wiadczaj jednocze nie bolesnych
chwil ca kowitego opuszczenia, osamotnienia i osch

ci. Mówimy o cierpieniu ciemnej nocy

mistyków tylko dlatego, aby my byli wiadomi, jak skromne jest nasze do wiadczenie bólu
oddalenia si od Boga w naszym grzechu.

Zauwa my jeszcze, i nasz rachunek sumienia winien si zmienia wraz ze zmian , jakiej
podlega nasze ycie. Wychodzenie z okresu dzieci stwa, wi ksza samodzielno w yciu,
wst pienie do seminarium lub do zakonu, do wiadczenie ludzkiej przyja ni i mi

ci,

zawarcie zwi zku ma

skiego, przyj cie na wiat dziecka, mier bliskiej osoby, podj cie

nowych wa nych obowi zków, zmiana funkcji, kryzys duchowy lub psychiczny, choroba
fizyczna, pe niejsze do wiadczenie mi

ci Boga — to tylko pewne przyk ady mo liwych

zmian w yciu cz owieka, które winny znale swoje odbicie tak e w jego rachunku

background image

sumienia. Ka da wa na zmiana w ludzkim yciu zawiera nowe powo anie — nowe zadanie,
jakie Bóg stawia przed cz owiekiem. Z wype niania tego zadania cz owiek rozlicza si
z Bogiem w rachunku sumienia. St d te rozwijaj c nasze ycie duchowe trzeba uczy si
rachunku sumienia nie tylko w oparciu o zewn trzne pomoce, jakimi s ró norodne, nieraz
bardzo bogate i rozbudowane propozycje rachunku sumienia, ale tak e w cis ym nawi zaniu
do naszej osobistej sytuacji, w jakiej si znajdujemy.

3. Propozycja rachunku sumienia

Kardyna C. M. Martini w pewnej nauce rekolekcyjnej wyznaje, e mia kiedy du e
trudno ci w prze ywaniu sakramentu pokuty. Wówczas zada sobie pytanie: Je eli spowied
krótka i pospieszna jest dla mnie uci

liwa, to dlaczego nie spróbowa spowiada si d

ej i

z wi kszym spokojem. Wydaje si to paradoksalne, ale takie paradoksy czasami pomagaj , by
wyj ze lepego zau ku. Wtedy z pomoc kap ana od krótkiej i pospiesznej spowiedzi
przeszed em do tego, co nazwa bym dialogiem pokutnym. Dialog ten zreszt nie jest niczym
innym, jak tylko konkretnym zastosowaniem wskazówek danych przez Stolic Apostolsk
w odnowionym obrz dzie sakramentu pojednania.
C. M. Martini proponuje równie , aby
dialog pokutny z kap anem obejmowa trzy cz ci: oddanie Bogu chwa y, dzi kczynienie za
wszystkie otrzymane aski, wyznanie swoich s abo ci, niewierno ci i

grzechów oraz

powierzenie si z zaufaniem Panu.

W naszym przygotowaniu do sakramentu pojednania chciejmy skorzysta z proponowanego
poni ej rachunku sumienia, aby móc dostrzec nie tylko to, co nas od Boga oddziela, ale
równie i to, co nas z Nim czy.

4. Dzi kczynienie

w. Ignacy w

wiczeniach duchownych zach ca, aby codzienny rachunek sumienia

rozpoczyna od dzi kczynienia Bogu, Panu naszemu, za otrzymane dobrodziejstwa ( D, 43).
Cz owiek–stworzenie winien trwa przed Bogiem–Stwórc jako istota nieustannie
obdarowywana. Stworzenie — Odkupienie nie s bowiem tylko aktami historycznymi
dokonanymi przez Boga Stwórc i Odkupiciela w odleg ej przesz

ci, ale s tak e ci gle

trwaj cym teraz Boga, który swoim dzia aniem nieustannie wypowiada swoj mi

do

cz owieka.

Bóg dzia a obdarowuj c cz owieka, st d te trzeba prze ywa nasze ycie jako nieustanne
otrzymywanie wszystkiego od Niego. wiadomo naszych potrzeb i braków oraz zbytnia
troska z nimi zwi zana tak nas nieraz poch aniaj , i nie dostrzegamy fundamentalnej
prawdy, e wszystko jest darem i e zawsze za wszystko winni my dzi kowa Bogu Ojcu
w imi Pana naszego Jezusa Chrystusa
(Ef 5, 20).

Przygotowanie do spowiedzi mo emy rozpocz od podzi kowania Bogu za wszystkie
otrzymane dobrodziejstwa w ostatnim czasie. Zadajmy sobie pytanie: co by o dla mnie
szczególn

ask ostatnich dni, tygodni, miesi cy czy lat, za któr chcia bym teraz Panu

podzi kowa ? Wyjd my od konkretnych do wiadcze wewn trznych, sytuacji zewn trznych,

background image

zdarze , wi zi z bli nimi, które by y dla nas ród em szczególnej rado ci. Czy prze ywali my
je z wdzi czno ci wobec Boga jako Jego dary?

Cz owiekowi ma ej wiary grozi b

postawa pewnego zarozumialstwa, która ka e mu

dzi , e sam sobie wszystko zawdzi cza, b

postawa dziwnej naiwno ci yciowej, która

z kolei podsuwa my l, e wszystko bierze si samo z siebie. Postawa wdzi czno ci bierze si
z realizmu yciowego, który wynika z uwa nej refleksji cz owieka nad sob i nad wiatem.
Cz owiek my

cy atwo dochodzi do przekonania, e bez Boga nic uczyni nie mo e.

Odnajdujemy w nas nieraz wiele niezadowolenia z siebie, odrzucenia swojego ycia, a nawet
pogardy do niego. Nie doceniamy siebie, swoich osi gni , ale zazdrosnym okiem patrzymy
na udane, jak nam si wydaje, ycie naszych bli nich. Nierzadko bywa tak, e my
zazdro cimy naszym bli nim, a bli ni zazdroszcz nam.

Pokusa szatana rozpoczyna si zwykle od stwierdzenia: Gdyby by w innej sytuacji ni jeste ,
to naprawd by by szcz liwy
. Na tym w

nie polega a pierwsza pokusa w a w raju,

któremu uda o si przekona cz owieka, e gdyby by na miejscu Boga, to osi gn by
szcz cie. Nieraz my limy: Gdybym mia wi ksze sukcesy yciowe, gdybym mia udan
rodzin , gdybym by bardziej inteligentny, bogatszy itd, wówczas by bym szcz liwy
. Ale
przecie

aden cz owiek na ziemi nie mo e znale si w innej sytuacji ni jest, nikt z nas nie

mo e by na cudzym miejscu, mo e by tylko sob , na swoim miejscu.

Dzi kowa Bogu, to przyj

z rado ci i pokojem serca swoje miejsce na ziemi jako dar

samego Boga wyrzekaj c si patrzenia zazdrosnym okiem na ycie naszych bli nich.
Dzi kowa Bogu, to by zadowolonym z tego ycia, które da mi Bóg, z tej sytuacji, w której
mnie postawi . Dzi kowa Bogu, to uwierzy , e w takim yciu, jakie mam, mog odda Mu
chwa s

c moim bli nim i zbawia przez to swoj dusz ( D, 23). Dzi kowa Bogu, to

czu si ubogim w duchu, kim , kto sam z siebie nic nie posiada i nic sobie sam nie bierze,
ale wszystko otrzymuje od Tego, który dzier y w adz nad niebem i ziemi . Prawdziwie
ubogi i pokorny cz owiek nie grymasi z powodu tego, co otrzyma , ale przyjmuje
z wdzi czno ci ka dy dar jako niczym niezas

on

ask .

Dzi kujmy Bogu nie tylko za te dary, które s dla nas ród em rado ci i satysfakcji, ale tak e
za dary trudne i bolesne, które staj si wezwaniem do wi kszego powierzenia Panu ca ej
historii naszego ycia. Niekiedy do wiadczenia i próby yciowe ods aniaj bezsens naszego
nerwowego (czy mo e nawet nerwicowego) zagonienia, przepracowania, zamartwiania si
itp. Trudne sytuacje yciowe wyra nie pokazuj nam, e nie wszystko od nas zale y i e nie
mo emy naszego ycia budowa tylko na sobie. W taki w

nie niepoj ty dla nas sposób Bóg

prowadzi nas ku sobie i za to winni my Mu dzi kowa tak, jak dzi kujemy lekarzowi, który
cho zadaje nam nieraz ból, pragnie nas uleczy .

5. Wyznanie swoich s abo ci, niewierno ci i grzechów

Na ogó przyzwyczajeni jeste my do robienia rachunku sumienia przede wszystkim z faktów
grzesznych, które mia y miejsce od ostatniej spowiedzi. Fakty te rachujemy nieraz bardzo

background image

dok adnie, gubi c si mo e nawet w ich wielo ci. Rachunek sumienia winien by nie tylko
rachowaniem grzechów, jak mo e sugerowa sama nazwa, ale równie , a mo e przede
wszystkim, badaniem sumienia, badaniem wiadomo ci naszej wiary.

Pierwsze pytania w rachunku sumienia winny odnosi si do naszej postawy wobec Boga.
Jakie miejsce zajmuje Bóg w moim yciu? Czy rozeznaj , jaka jest Jego wola, kiedy
podejmuj decyzje dotycz ce nie tylko samego ycia religijnego, ale tak e wszystkich innych
spraw egzystencjalnych? Czy ufam Bogu w codziennych trudno ciach, przeciwno ciach
i

niepowodzeniach yciowych? W

rachunku sumienia winni my pyta si tak e

o autentyczno naszego zaanga owania na modlitwie. Czy pozwalam Bogu, aby Jego S owo
os dza o mój sposób my lenia, moje postawy yciowe, przyzwyczajenia i reakcje?

Pierwsze i najwi ksze przykazanie:

dziesz mi owa Pana, Boga swego, ca ym swoim

sercem, ca swoj dusz , ca ym swoim umys em i ca swoj moc (Mt 22, 37), jest t em dla
wszystkich innych przykaza Bo ych i ko cielnych. Je eli przykazanie mi

ci Boga nie by oby

w naszym yciu pierwszym i zasadniczym, wszystkie inne przykazania strac natychmiast swój
sens. Wszystkie przykazania s tylko pewnym zabezpieczeniem dla naszej mi

ci do Boga.

Kiedy zachowujemy przykazanie mi

ci Boga, zachowujemy wraz z

nim wszystkie

przykazania.

Autentyczna odpowied na pytanie o zachowanie przykazania mi

ci Boga zaprowadzi nas

do drugiego przykazania podobnego pierwszemu: B dziesz mi owa swego bli niego jak
siebie samego. Na tych dwóch przykazaniach opiera si ca e Prawo i Prorocy
(Mt 22, 39–40).

Odpowied na pytanie, jakie s nasze najg bsze postawy yciowe wobec Boga, wobec
bli nich, wobec siebie samych, wobec wiata rzeczy stworzonych daj nam przede wszystkim
nasze uczucia i sposób reagowania na nie. Trzeba w nie wej , aby móc stan

w prawdzie

przed sob samym i przed Bogiem. Taki rachunek sumienia jest o wiele trudniejszy od
rachowania tylko faktów grzechu, poniewa wymaga od nas du ego dystansu do nas samych
i wiadomo ci tego, co dzieje si w nas. Zwró my uwag na niektóre tylko zasadnicze
uczucia.

a) Uczucia zwi zane z nasz pych

Bóg stwarzaj c nas na swój obraz i swoje podobie stwo, powo

nas tym samym do

wielko ci. Nieszcz cie polega na tym, i z powodu naszego zranienia grzechem pragniemy
budowa w asn wielko sami na sobie, zamiast na Bogu i na Jego woli. I to jest istot naszej
pychy.

Nasza pycha mo e si przejawia w bardzo ró ny sposób: w d eniu do sukcesu za wszelk
cen , bez liczenia si z w asnym sumieniem, z innymi czy z w asnym zdrowiem;
w przesadnej trosce o swoj opini ; w podtrzymywaniu urazów do innych i m ciwym
odgrywaniu si przy pewnych okazjach; w wynios ym my leniu o sobie, które nie ma
pokrycia w rzeczywisto ci. Pycha jest pierwszym grzechem i ród em wszystkich innych
grzechów. St d te grzech ten jest mo e najtrudniejszy do wykrycia i uznania. Drobiazgowe

background image

zajmowanie si ma ymi grzeszkami mo e by nieraz pewnym unikiem, by nie odkry grzechu
pychy.

W rachunku sumienia pytajmy si , w jakich sytuacjach, decyzjach, wyborach, faktach

yciowych przejawia si nasza pycha i jaki ona ma odcie ; w czym wyra a si nasza pogo

za wielko ci , za tym, co przerasta nasze si y (Ps 131). Czy nie d

do kariery yciowej id c

na kompromisy z w asnym sumieniem? Czy z jednej strony nie poni am si przed wy ej
stoj cymi ode mnie, a z drugiej czy nie lekcewa

tych, których uwa am za postawionych

ni ej ode mnie? Czy nie podtrzymuj w sobie uczucia wynios

ci wobec innych? Czy nie

ulegam jakiemu niezdrowemu perfekcjonizmowi, który ka e mi przecedza komara przy
jednoczesnym po ykaniu wielb da (por. Mt 23, 24)?

b) Uczucia niezadowolenia z siebie, przygn bienia, smutku i apatii

Pycha jest ród em niemo liwych do urzeczywistnienia pragnie i d

cz owieka. Kiedy

nie spe niaj si one w nas — a spe ni si nie mog , bo s nierealne — wówczas nachodz
nas uczucia niezadowolenia z siebie, przygn bienia, smutku, apatii. Nasza pycha ka e nam si
dr czy , i nie jeste my tacy, jakimi ona chcia aby nas widzie . Uleganie tym uczuciom
prowadzi do braku zaanga owania i rezygnacji wobec ycia, niedbalstwa w wykonywaniu
obowi zków, lenistwa i oci

ci w wiczeniach duchownych, egocentryzmu. Ulegaj c

niezadowoleniu z siebie i przygn bieniu pozwalamy si kierowa z emu duchowi, który sieje
przede wszystkim bezsens i zw tpienie w dzia anie Boga w nas.

Czy staram si relatywizowa niepowodzenia, upadki i s abo ci przezwyci aj c zniech cenie
i niezadowolenie z siebie? Czy w przygn bieniu i smutku zwracam si w modlitwie do Boga
staraj c si wzbudzi w sobie wiar w si Jego aski dzia aj cej w moim yciu? Czy nie
przerzucam moich stanów depresyjnych na bli nich wytwarzaj c wokó siebie atmosfer
zgorzknienia i ponuractwa? Moje niezadowolenie z siebie, z bli nich i ze wiata mo e by
trucizn , przez któr mog zniech ca do ycia moich bli nich, których sam Bóg stawia na
mojej drodze ycia.

c) Uczucia niepokoju i l ku o siebie

yjemy nieraz w wi kszych czy mniejszych l kach o siebie i swoich bliskich. L kiem,

zbytni trosk (Mt 6, 25) zadr czamy siebie samych i innych próbuj c nieraz wp ywa na to,
co absolutnie od nas nie zale y. W poddawaniu si l kowi nierzadko przejawia si nieufno
zarówno wobec Boga, bli nich, jak i wobec siebie samego.

Czy nie poddaj si uczuciom l ku o siebie, o swoj przysz

? Czy usi uj zawierzy Bogu

w sytuacjach trudnych, w których po ludzku nie widz rozwi zania? Czy nie kieruje mn
zbytnie zabieganie i zbytnia troska w sprawach doczesnych? Czy yj prawd o Opatrzno ci
Ojca niebieskiego, który wie najlepiej, czego nam potrzeba?

background image

d) Uczucia wzgl dem naszych bli nich

W ka dym z nas rodz si uczucia niech ci, nie yczliwo ci, czy mo e nawet wrogo ci do
bli nich, przynajmniej w niektórych sytuacjach. Uczucia te s

ród em przykrych s ów,

nie yczliwych gestów, odmawiania innym s usznej pomocy, przerzucania na nich ca ej
odpowiedzialno ci za zaistnia e konflikty. Nie zmienia tej sytuacji fakt, e nieraz g boko
skrywamy nasz niech i agresj wobec innych.

W przygotowaniu do spowiedzi pytajmy siebie tak e: Czy nie mam do kogo

alu, pretensji?

Je eli tak, to do kogo i z jakiego powodu? Czy nie podtrzymuj niech ci, budz cej si
nie yczliwo ci do innych? Czy chc przebaczy moim winowajcom, i co robi , aby dosz o do
prawdziwej jedno ci i yczliwo ci wobec nich? Czy w sytuacjach konfliktowych wychodz
pierwszy z przeprosinami; tak e wówczas, kiedy — jak mi si wydaje — nie by o winy
z mojej strony lub te by a ona mniejsza? Czy modl si za tych, którzy s mi niech tni,
nie yczliwi, czy mo e nawet wrogo nastawieni do mnie?

Czy dostrzegam wokó siebie ludzi potrzebuj cych, samotnych i zranionych przez ycie, i co
robi , aby im przyj z pomoc ? Winni my nieustannie pami ta o s owach w. Jana, e nie
mo emy kocha Boga, którego nie widzimy, je eli nie kochamy bli nich, których widzimy (1
J 4, 20).

Jak spe niam moje obowi zki wobec cz onków rodziny czy wspólnoty, w której yj ? Czy nie
zwalniam si od odpowiedzialno ci za nich? Czy nie przerzucam na nich ci arów, które sam
winienem nie ? Czy modl si za moich najbli szych?

e) Mi uj siebie samego!

dziesz mi owa swego bli niego jak siebie samego (Mt 22, 39). Mo na kocha siebie za

du o, ale tylko

mi

ci , która przejawia si w ucieczce od swojego prawdziwego ycia

w ycie pozorne: w egoistyczn konsumpcj lub te w iluzje o sobie. Prawdziw mi

ci nie

mo na nigdy i nikogo kocha za du o. Nale y tutaj odró ni egocentryczn mi

siebie od

takiej mi

ci, która wymaga od cz owieka duchowego wzrostu, pokory i ofiarnej pracy nad

sob . W przykazaniu:

dziesz mi owa swego bli niego jak siebie samego Jezus pokazuje

nam, e miar mi

ci bli niego jest mi

do samego siebie. Kto , kto nie umie kocha

naprawd siebie mi

ci ofiarn i wymagaj

, nie jest te zdolny do prawdziwej mi

ci

bli niego.

Czy ceni naprawd swoje ycie jako dar samego Boga? Jak wygl da moje zaanga owanie,
aby dobrze — zgodnie z wol Stwórcy — prze

swoje ycie? Czy podejmuj pytania

i problemy, które stawia mi moje ycie: pytania o ostateczny cel ycia, sens trudu, ofiary,
cierpienia i mierci? Czy nie uciekam od ycia i odpowiedzialno ci za nie w marzenia
i ró nego rodzaju konsumpcj ? Czy nie marnotrawi czasu na ogl danie bezwarto ciowych
programów telewizyjnych, liczne i p ytkie kontakty towarzyskie lub ma owarto ciow
lektur ?

background image

Czy jestem odpowiedzialny za powierzon mi prac ? Czy dobrze j wykonuj ? Czy staram
si by w niej twórczy wykorzystuj c wszystkie talenty, które otrzyma em od Boga? Czy nie
ulegam chciwo ci dóbr materialnych? Czy nie popycha mnie ona do kradzie y lub innego
rodzaju nieuczciwo ci w kontaktach z bli nimi?

Czy nie rozbudzam swojej wyobra ni erotycznej przez marzenia, ogl danie pornografii? Czy
podejmuj wysi ki, aby zachowa czysto zgodnie z moim stanem ycia? Czy nie niszcz
swojej wra liwo ci duchowej i psychicznej przez nadu ywanie alkoholu? Czy zachowuj
stosowny umiar w jedzeniu i piciu?

Nie ograniczajmy jednak badania sumienia tylko do przytoczonych tutaj pyta . Trzeba wej
w to wszystko, o co oskar a nas w asne serce.

6. Powierzenie si z zaufaniem Bogu

W sakramencie pokuty nie liczy si tylko ludzki wysi ek. Sam wysi ek woli, naznaczony
woluntaryzmem, niczego jeszcze nie uzdrawia i nie zmienia. Wnikaj c w siebie samych jasno
widzimy nasz ma

, ograniczono i s abo , i to w

nie do wiadczenie, cho trudne

i bolesne, prowadzi nas do pragnienia coraz pe niejszego powierzenia naszego ycia Temu,
który jest niesko czenie dobry i mi osierny.

Powierzy si Bogu, to odpowiedzie zaufaniem na Jego uprzedzaj ce zaufanie do nas: Je eli
Ty mnie, Panie, nie odrzucasz pomimo ca ej z

ci i szpetno ci moich grzechów, je eli Ty

mnie przyjmujesz wbrew mojej n dzy, to ja ju nie mog kalkulowa i musz Ci zaufa bez
reszty. Okazane nam i przyj te przez nas zaufanie Kogo , kto nas kocha w sposób
bezinteresowny, leczy nas z naszych s abo ci i zranie

yciowych, które najcz ciej polegaj

na braku zaufania do siebie samego, do ludzi i do Pana Boga.

Cz owiek ma g bok potrzeb wypowiedzenia siebie przed drugim w atmosferze zaufania;
posiada zarówno potrzeb

wyrzucenia z a, które w sobie czuje, jak te wyra enia swoich

nadziei, pragnie i t sknot. Badania dowodz , i tam, gdzie zanika praktyka spowiedzi,
wzrasta nagle zapotrzebowanie na psychologi i psychoanaliz . Ludzie znajduj cy si
w trudnych sytuacjach yciowych, nierzadko w sytuacjach granicznych, nie tyle szukaj

drych i trafnych rad, ile najpierw kogo , kto by by z nimi w ich trudnym po

eniu; przed

kim mogliby wypowiedzie to wszystko, co prze ywaj . Psychologia mo e pokaza
cz owiekowi jego w asne l ki, potrzeby, zranienia oraz wszystkie mechanizmy, które nim
rz dz , i jest to nieraz bardzo cenna pomoc dla cz owieka w jego procesie przemiany
wewn trznej. Psychologia jednak nigdy nie uleczy duszy cz owieka i nie da si y wewn trznej,
aby móg on przyj i d wiga swoje w asne ycie takim, jakie Bóg stawia przed jego
wolno ci . ród em ycia i mocy cz owieka jest bowiem jego Stwórca i Pan.

Zdarza si , e cz owiek szukaj cy pomocy tylko w psychologii, czuje si jak owa chora
kobieta z Ewangelii, która wyda a ca e swoje mienie na lekarzy i mia a si jeszcze gorzej
(por. k 8, 43). Znamy wiele takich ran ludzkich, których aden lekarz na ziemi nie mo e
uleczy . Korzystaj c w razie potrzeby z pomocy kompetentnych osób i doceniaj c ich

background image

wysi ek (sam Bóg mo e si tak e nimi pos ugiwa ), trzeba jednak mie jasn

wiadomo , e

uleczenie tego, co psychiczne w cz owieku zale y przede wszystkim od uzdrowienia serca.

Sakrament pokuty jest szczególnym miejscem, gdzie cz owiek mo e otworzy ca kowicie
swoje serce na uzdrawiaj

moc Bo ej mi

ci, miejscem, gdzie mo e do ko ca

wypowiedzie to wszystko, co go najbardziej boli i dr czy. Zawsze najbardziej boli cz owieka

o, które wyrz dzili mu inni oraz z o, które sam sobie wyrz dzi swoim grzechem. Zawsze

najbardziej cierpi, kiedy oskar aj go inni lub te kiedy sam siebie oskar a. To oskar ane
i oskar aj ce si serce cz owieka mo e odnale ukojenie w Bogu. Je li nasze serce oskar a
nas, to Bóg jest wi kszy od naszego serca.
(por. 1 J 3, 20).

XIX. ROZWA ANIA O LUDZKICH UCZUCIACH

4

W fotelu fryzjerskim siedzia cz owiek niewymownej brzydoty. Jego twarz blada, d uga, jakby
barania, by a pokryta krwawi cymi krostami. No yce obcina y k aki jego zwe nia ych w osów

tego koloru. Czu em do niego tak wielk odraz , e my l o znalezieniu si zaraz w tym

samym fotelu i poddanie si tym samym no ycom by a dla mnie niezno na. Tak przy apa em
si raz jeszcze na wstr cie do wi kszo ci ludzkich plemion, w czym kry si mój poci g do
gatunku ludzi przeciwstawionych tamtym, urodziwych, do których oczywi cie zalicza em
siebie
(Cz. Mi osz). Autor daje nam w tym krótkim tek cie wiadectwo autentycznej pracy
nad swoimi uczuciami. Polega ona na rozpoznawaniu i kontrolowaniu budz cych si w nas
odruchowo

nieuporz dkowanych uczu i

próbie yczliwego rozumienia, w

swoich

nieuporz dkowanych uczuciach, siebie i bli niego.

W naszych rozwa aniach o nawróceniu wewn trznym podkre lamy nierzadko konieczno
zmiany naszego sposobu my lenia i pojmowania rzeczywisto ci. Jest to — jak si wydaje —
jednostronne i

powierzchowne traktowanie problemu przemiany wewn trznej. Je eli

nawrócenie cz owieka ograniczymy do sfery rozumowej, mo emy je osi gn nawet bardzo
szybko. Oto przyk ad. Osoba niepewna siebie i swoich pogl dów w kontakcie z cz owiekiem
o zdecydowanych i jasnych przekonaniach mo e atwo uto sami si z nimi i uzna je za
swoje. Po pewnym jednak czasie, kiedy minie pierwsze wra enie, w spotkaniu z nowymi
lud mi mo e na nowo zmienia swoje przekonania, uznaj c pogl dy z przesz

ci za

niepe ne lub nawet fa szywe.

W nawróceniu na równi ze zmian sposobu my lenia winien si tak e zmienia nasz sposób
uczuciowego reagowania, nasze postawy serca. Nawrócenie winno by bowiem przemian
ca ego cz owieka, a nie jakiej jego cz ci. W j zyku biblijnym okre la si to przemian
serca, które jest centrum osobowo ci, siedzib wszystkich witalnych si cz owieka. Przyj cie
argumentów racjonalnych nie oznacza jeszcze pe nej przemiany wewn trznej. Trzeba
równie przemiany naszych postaw wewn trznych, które s zasadniczym ród em naszych

background image

uczu i p yn cych z nich reakcji. Taka przemiana jest jednak d ugim i trudnym procesem;
procesem wymagaj cym z naszej strony wiadomego i trwa ego zaanga owania.

1. Wej cie w nieuporz dkowane uczucia pocz tkiem nawrócenia

wiczeniami duchownymi nazywa si wszelkie sposoby przygotowania i usposobienia duszy

do usuni cia wszystkich uczu nieuporz dkowanych, a po ich usuni ciu — do szukania
i znalezienia woli Bo ej
( D, 1). Nawrócenie domaga si od nas wej cia w wiat naszych
nieuporz dkowanych uczu . Pozna

wiat uczu cz owieka to w pewnym sensie pozna

samego cz owieka. Poprzez nasze uczucia ujawnia si bowiem to, co jest w nas najg bszego:
nasze pragnienia, t sknoty, nadzieje, oczekiwania, ale tak e nasze potrzeby, obawy, l ki,
gniew, niezadowolenie z siebie i z innych. Je eli pragniemy pozna siebie, by móc poznawa
Boga, to trzeba nam si odwo

nie tyle do naszych my li o nas samych, co raczej do

naszych uczu , rozumianych jednak bardzo szeroko. Nasze rozumienie siebie jest zawsze
bardzo uwarunkowane. Mo e ono kszta towa si pod wp ywem dzia aj cych w nas
nie wiadomie mechanizmów obronnych lub te powierzchownych opinii innych ludzi, które
spontanicznie przejmujemy jako w asne.

Wej cie w wiat uczu , które nie by y jeszcze wiadomie kszta towane, piel gnowane, mo e
okaza si nie atwym zadaniem. Odnosi si to zw aszcza do osób nastawionych przede
wszystkim na dzia alno zewn trzn , którym brak g bszej refleksji. wiat uczu ludzkich
przypomina g sty las, niekiedy wr cz wielk d ungl , w której atwo mo na si zagubi .

Aby bezpiecznie kroczy przez las naszych uczu , zw aszcza nieuporz dkowanych, trzeba
spe ni pewne podstawowe warunki. Po pierwsze konieczna jest pewna wiadomo
i pragnienie dobrowolnego wej cia w siebie. Po drugie potrzeba nam tak e czasu wyciszenia
i modlitewnej refleksji nad sob . Nikogo nie mo na na si wprowadzi w rozeznawanie,
porz dkowanie i

kszta towanie w asnych uczu . Próba robienia tego na si np.

w wychowaniu, przynosi zwykle przeciwne skutki. Aby móc wej w wiat naszych uczu ,
niezb dne jest tak e kierownictwo duchowe.

Pierwszym prowadz cym cz owieka w rekolekcjach jest Duch wi ty, który dzia a przez

owo Bo e. Je eli poddamy si Temu nauczycielowi, ujawni On i os dzi wszystkie

najg bsze zamys y serca, wszystkie nasze uczucia. Aby jednak nie ulec z udzeniom
z powodu niesamowitej ludzkiej sk onno ci do fa szerstw moralnych (K. Rahner) i nie
kierowa si nie wiadomie mechanizmami obronnymi, Ignacy daje odprawiaj cemu
rekolekcje tak e cz owieka — kierownika duchowego.

Odwo uj c si do m dro ci Ko cio a, jak równie do osobistego do wiadczenia i wiedzy,
kierownik ma pomóc rekolektantowi rozezna si w wiecie jego do wiadcze uczuciowych.
Obejmuj one nie tylko to, co dzieje si w duszy cz owieka, ale tak e to, co dzieje si
w wiecie ludzkiej psychiki. Nie jest to jednak sprawa prosta, poniewa oba dzia ania
w cz owieku (duchowe i psychiczne) s

ci le splecione i nie mo na ich rozdziela .

Do wiadczenia duchowe wyra aj si w prze yciach psychicznych, a nawet cielesnych
i

odwrotnie, do wiadczenia w

sferze ludzkiej psychiki i

cia a maj zwi zek tak e

background image

z duchowym wymiarem cz owieka. Powa nym zubo eniem w traktowaniu cz owieka jest
lekcewa enie lub zaniedbanie którejkolwiek z trzech warstw osoby ludzkiej: fizycznej,
psychicznej i duchowej (V. E. Frankl). wiadome przyj cie kierownictwa duchowego
wyra a osobist trosk , aby nie ulega z udzeniom. Dotyczy to przede wszystkim sytuacji,
kiedy stajemy przed konieczno ci uznania nieuporz dkowanych uczu , których dotychczas
nie byli my wiadomi.

2. Co to s uczucia?

W obecnych rozwa aniach nie chcemy zajmowa si teoriami psychologicznymi, ale chcemy
poda jedynie pewien prosty klucz do lepszego poznania siebie. Nieraz zastanawiamy si ,
jakie s nasze g ówne wady, nami tno ci, sk onno ci i jak g boko s one w nas
zakorzenione. Pytamy siebie, nad czym w

ciwie winni my pracowa . Aby odpowiedzie

sobie na te i podobne pytania, trzeba wej w wiat swoich uczu . One dopiero powiedz
nam, jakie s nasze rzeczywiste problemy, które zatrzymuj nas w drodze do Boga.

Wszystkie uczucia w cz owieku mo emy podzieli na dwie kategorie: uczucia pozytywne
przyjemne w do wiadczaniu oraz uczucia negatywnenieprzyjemne w prze ywaniu.
Przyk adem uczu pozytywnych mo e by prze ywanie rado ci, zadowolenia, przyjemno ci,
sympatii, mi

ci, entuzjazmu; natomiast przyk adem uczu negatywnych mo e by gniew,

, zazdro , wstr t, niech , odraza, niezadowolenie. Podzia , który zosta tutaj

zaproponowany, jest pewnym uproszczeniem. Istnieje bowiem w

nas wiele odczu

oboj tnych, które trudno by oby nam zaliczy do jednej z dwu kategorii. Nasze uproszczenie
jest jednak celowe, gdy w tych rozwa aniach b dziemy si zajmowa przede wszystkim
grubymi uczuciami, uczuciami nieuporz dkowanymi, które przeszkadzaj nam w drodze do
Boga.

Uczucia pozytywne s odruchowo i ch tnie przez nas akceptowane, przyjmowane i one
stanowi o prze ywaniu stanu naszego szcz cia. Dobre samo–poczucie, to trwanie
w dobrych, pozytywnych uczuciach. Uczucia negatywne s natomiast przez nas odruchowo
odrzucane i

staj si

ród em naszego stanu nie–szcz cia. Z e samo–poczucie, to

do wiadczanie negatywnych uczu . Nie jeste my zadowoleni z prze ywanego gniewu, z

ci,

wstr tu, zazdro ci itd.

Co to s uczucia? Uczucia to pewien psychiczny stan cz owieka, pewne nastawienie
wewn trzne, które towarzyszy ka demu naszemu do wiadczeniu. Stan ten ujawnia na
zewn trz
to, co jest wewn trz cz owieka. Jak ka dy przedmiot materialny posiada okre lon
temperatur , tak niemal ka de nasze ludzkie do wiadczenie posiada tak e swój uczuciowy
stan
, uczuciow temperatur . Uczucia towarzysz nam nie tylko na jawie, ale tak e podczas
snu. Nasze sny odznaczaj si zwykle wielkim bogactwem uczuciowym.

Uczucia negatywne, przykre dla nas, s znakami, e dan sytuacj , w której si one budz ,
odbieramy przede wszystkim jako zagro enie; przypominaj czerwone wiat o, które nas
ostrzega: Uwaga! Niebezpiecze stwo! Uczucia pozytywne sygnalizuj nam natomiast, i

background image

sytuacja, w któr wchodzimy, jest dobra dla nas. Jest to jakby zielone wiat o, które mówi:
mo esz wej w dan sytuacj , bo ona jest dla ciebie dobra.

Jest rzecz ogromnie wa

u wiadomi sobie, e nasze uczucia s sygna ami

subiektywnymi. Obiektywizm wielu prze ywanych subiektywnie zagro

winien by

dopiero rozeznany w rozmowie z bli nim, który posiada pewien dystans emocjonalny do
naszych prze

. Takiego rozeznania wymaga wiele naszych uczu , tak e uczu

pozytywnych.

wiadamianie sobie faktu, e nasze uczucia s

sygna ami subiektywnymi, pozwala nam

nabiera do nich wi kszego dystansu i nie identyfikowa si z nimi. L k, zazdro , wrogo ,
euforia, gniew i ka de inne uczucie jest we mnie, ale ja sam nie jestem l kiem, zazdro ci ,
wrogo ci , eufori czy gniewem. Teoretycznie wydaje si to by stwierdzeniem oczywistym
i wprost truizmem by yby próby udowadniania go. A jednak w codziennych zachowaniach
nierzadko reagujemy tak, jakby my nie mieli adnej wolno ci i byli niemal skazani na
uleganie naszym najbardziej prymitywnym odruchom uczuciowym.

Cz owiek ma charakter, ale jest osob (R. Allers). Mo emy tu jeszcze doda : cz owiek jako
duchowa osoba ma charakter i ma wolno w stosunku do charakteru. Sk onno charakteru
nie jest wi c w adnym razie czynnikiem rozstrzygaj cym: ostatecznie rozstrzygaj ce jest
zawsze zaj cie stanowiska przez osob . (...) Cz owiek ma wi c wolno nie tylko w stosunku
do wp ywów swego rodowiska, lecz równie wobec swego charakteru (V. E. Frankl).

Realno zagro enia wynikaj

z niektórych sytuacji wida nieraz bez adnego rozeznania.

Ale jest wiele innych sytuacji, które odbieramy jako zagro enie tylko z powodu naszych

kowych postaw wobec ycia. S to w rzeczywisto ci zagro enia pozorne. Nabranie

dystansu do nich sprawia, i przestajemy je prze ywa jako ród o l ków. Podobnie dzieje
si w przypadku uczu pozytywnych: przyjemno z nich wyp ywaj ca nie musi wi za si
z rzeczywistym dobrem; dobro zapowiadana przez pozytywne odczucia mo e by pozorna
i zwodnicza (por. D, 314).

W obecnych rekolekcjach stawiamy sobie pytanie: jakie s nasze zasadnicze uczucia
negatywne? W jakich sytuacjach one si budz ? Co mnie najcz ciej irytuje, z

ci,

zniech ca? W jakich sytuacjach czuj si lepszy, chwalony, a w jakich gorszy, lekcewa ony,
pomijany? Przez kogo czuj si przyj ty, akceptowany, kochany, a przez kogo odrzucony,
pomijany, niekochany? Czego w yciu si jeszcze spodziewam, jakie s moje nadzieje? Jakie

moje obawy, l ki, zagro enia? Te i tym podobne pytania mog nas naprowadzi na

pe niejsze odkrycie naszych uczu , które doprowadz nas do ród a, z którego one pochodz .

3. Sk d si bior nasze uczucia?

Gdy patrzy si na problem bardzo powierzchownie, mo e si niekiedy wydawa , i

ród a

naszych uczu le poza nami. Mówimy nieraz usprawiedliwiaj c pewien typ naszych
reakcji, cz sto bardzo niedojrza ych: on mnie zdenerwowa , on mnie irytuje, on powoduje

background image

moj agresj , zazdro , on budzi moj sympati , yczliwo . W tym typie rozumowania
nacisk po

ony jest na on.

Pe niejsze poznanie siebie, u wiadomienie sobie zasadniczych postaw yciowych pozwoli
nam jednak stwierdzi , i to nie ludzie, problemy czy konflikty budz nasze uczucia.
Sytuacje zewn trzne staj si jedynie katalizatorami tego, co w nas ju od dawna istnieje.
Wszystkie nasze uczucia, tak pozytywne jak i negatywne, maj swoje ród o w utrwalonych
postawach wewn trznych
, utrwalonych zachowaniach wewn trznych. Nasze za postawy
wewn trzne, utrwalone zachowania kszta towa y si w nas od niemowl cych lat. Niektórzy
psychologowie stwierdzaj nawet, i okres prenatalny mia tak e decyduj cy wp yw na
kszta towanie si naszej osobowo ci.

Nasze postawy wewn trzne, utrwalone zachowania s jak wypadkow bardzo wielu
czynników naszego ycia: wychowania, prze ytych do wiadcze , dokonanych wyborów,
pope nionych b dów itd. Na utrwalanie si naszych postaw wewn trznych pracowa o ca e
nasze ycie, ca a nasza historia. Szczególne znaczenie ma tutaj do wiadczenie wyniesione ze

rodowiska rodzinnego. V. E. Frankl podkre la jednak, i nie jest a tak wa

rzecz

doszukiwanie si w naszej historii ycia genezy naszych utrwalonych postaw i zachowa
wewn trznych, ale chodzi raczej o poznanie roli, jak pe ni one dzisiaj w naszym yciu.
Doszukiwanie si samemu genezy utrwalonych postaw i zachowa , szczególnie wówczas,
kiedy nie zaleci y nam tego kompetentne osoby, mo e naprowadza na ja ow
autopsychoanaliz , która skoncentruje nas jedynie na nas samych.

Aby praca nad sob przynosi a owoce rzeczywistej przemiany wewn trznej, trzeba najpierw
odkry utrwalone w nas postawy, które w j zyku potocznym okre lane s jako g ówne cnoty
i wady. Wielu z tych postaw mo emy by nie wiadomi.

4. Jak pracowa nad swoimi uczuciami?

Najpierw trzeba nam nauczy si dostrzega i docenia nasze uczucia. Uczucia, wszystkie
uczucia, s bogactwem cz owieka. I

chocia

bogactwo to jest uwik ane w

nasze

fundamentalne zranienie grzechem cudzym i w asnym, jednak nie zmienia to faktu, i
posiadaj one decyduj ce znaczenie na wszystkich p aszczyznach naszego ycia. G ównym

dem, który pope niamy w pracy nad sob , jest w

nie lekcewa enie wiata uczu .

Uczucia s zawsze bardzo cennym ród em informacji o nas samych, o naszych najg bszych
postawach, które kieruj naszym yciem.

W sytuacjach niepowodze i konfliktów, trzeba nam wiadomie rezygnowa z obwiniania
bli nich, by móc dostrzec swoje w asne reakcje uczuciowe oraz zasadnicze postawy
wewn trzne, które si kryj za nimi. Zbytnie skoncentrowanie si na winie innych odwraca
nasz uwag od w asnej odpowiedzialno ci za siebie. Jest to pewien mechanizm obronny,
który winien by przez nas odkrywany wiadomie i z ca dobrowolno ci .

Niedojrza

cz owieka zarówno w sferze emocjonalnej jak i duchowej (obie te sfery cz

si ze sob

ci le) polega mi dzy innymi na nieznajomo ci czy te nawet na lekcewa eniu

background image

wiata uczu . Zwykle jednak cz owiek, który lekcewa y swoje uczucia, w yciu codziennym

nierzadko kieruje si najbardziej prymitywnymi odruchami uczuciowymi. Pierwszy wymóg
dojrza

ci emocjonalnej i duchowej, to u wiadomienie sobie uczu , które towarzysz

wszystkim naszym do wiadczeniom.

Jednak nie dochodzimy do u wiadomienia sobie naszych uczu po to, aby je natychmiast
usuwa lub zmienia . Winni my zda sobie spraw , e sam si woli, woluntaryzmem, nie
mo emy odmieni naszych emocji. Zbytni nacisk woli na uczucia, mo e prowadzi jedynie
do represji. K. Rahner, powo uj c si na w. Tomasza z Akwinu, stwierdza, e jest rzecz
niemoraln t umienie w cz owieku uczu . Represja uczu , spychanie ich do pod wiadomo ci
nie ma sensu, poniewa wychodz one na zewn trz w innej, zwykle gorszej postaci. I tak np.
spotykamy nieraz ludzi zewn trznie bardzo poprawnych, u

onych, wprost nienagannych,

ale jednocze nie zamkni tych w sobie, wewn trznie spi tych, bardzo dra liwych na swoim
punkcie. Jest to bardzo wysoka cena, jak osoby te p ac za swoj zewn trzn poprawno
i nienaganno .

Z uczuciami, nawet najbardziej negatywnymi, nie trzeba walczy . Nie nale y si te ich
obawia . Trzeba uczy si

wiadomie i dobrowolnie je akceptowa . Naszymi uczuciami

mo emy kierowa tylko wówczas, kiedy uznamy je za swoje. Je eli w wiecie uczu
wyrzekasz si czego
— zauwa a A. de Mello — to zrastasz si z tym na zawsze. Kiedy co
zwalczasz, wi

esz si z tym na wieki. Tak d ugo, jak z tym walczysz, tak te d ugo dajesz

temu moc. Dok adnie tak moc, jak t , któr wk adasz w t walk . Tak wi c musisz przyj
twoje uczuciowe demony, bo kiedy z nimi walczysz, dajesz im si .

Z naszymi uczuciami winni my post powa jak do wiadczony pasterz z trzod owiec.
Z

ca ym spokojem obserwuje owce i

pozwala im chodzi w

dowolnym kierunku.

Interweniuje zdecydowanie dopiero wówczas, kiedy owce zbli aj si do przepa ci lub te
wtedy, gdy grozi im jakie inne niebezpiecze stwo.

Pierwszym warunkiem dobrej kontroli naszych uczu jest ich pe na akceptacja. Ale ju samo
przyj cie i zgoda na nie wymaga od nas wielkiej pokory. Nie atwo przyzna si przed sob ,
przed innymi i przed Bogiem do prymitywnych i brzydkich uczu , które nieraz bardzo nas
obna aj . Fa szywa wi to polega mi dzy innymi na nieakceptacji g bi w asnego
nieuporz dkowania wewn trznego oraz g bi w asnego zranienia. Ucieczka od siebie w wiat
religijnej iluzji stanowi zwykle form ucieczki od w asnych negatywnych uczu , których nie
chce si uzna ani przed sob , ani przed Bogiem. Zepchni cie ich do pod wiadomo ci mo e
by fa szywie interpretowane jako znak w asnej nienaganno ci moralnej.

5. Ocena moralna uczu

Czy nieuporz dkowane uczucia s grzechem? Uczucia same w sobie, tak pozytywne jak
i negatywne, s moralnie oboj tne i nie podlegaj moralnej ocenie. Rodz si bowiem w nas
niezale nie od naszej wolno ci. Dopiero nasza, mniej lub bardziej wiadoma i wolna, reakcja
na uczucia — kontrolowanie ich lub te uleganie im — podpada ocenie moralnej.

background image

wiadomo , e utrwalone postawy wewn trzne i wyp ywaj ce z nich uczucia nie s same

w sobie faktem grzechu, cho stwarzaj mniej lub bardziej siln tendencj do post powania
wewn trznie z ego z punktu widzenia moralnego, daje nam mo liwo nabierania du ego
dystansu do naszych najbardziej nieuporz dkowanych i najbardziej grzesznych uczu . L k
i poczucie winy rodz ce si spontanicznie pod wp ywem negatywnych uczu koncentruje nas
na sobie i utrudnia nam ogromnie pokonanie siebie w sytuacji kuszenia. Inn jest rzecz
pokus by przedmiotem, a inn rzecz pokusom tym ulec
(W. Shakespeare). Inn jest rzecz
budzenie si w nas nieuporz dkowanych uczu pychy, zazdro ci, nienawi ci, a inn rzecz
uleganie tym uczuciom i post powanie zgodnie z nimi.

6. Opór wewn trzny

Odkrycie utrwalonych postaw wewn trznych b

cych ród em okre lonych uczu jest

cz sto nie atwe. W ka dym z nas dzia a przecie wiele mechanizmów obronnych i je eli nie
jeste my ich wiadomi, utrudniaj nam ogromnie prawdziw ocen samych siebie. Potrzeba
pewnej kultury uczuciowej (wyrobienia wewn trznego), aby dostrzega w sobie opór
psychiczny, który odruchowo rodzi si w nas, kiedy dotykamy mocno utrwalonych
i zastarza ych sposobów zachowania i reagowania. Jeste my sk onni ba si wszelkiej wiedzy,
która mog aby obudzi w nas uczucie pogardy do samych siebie lub poczucie ni szo ci,

abo ci, braku warto ci, poczucie, e jeste my li i musimy si wstydzi . Chronimy siebie

i swój idealny obraz przez represj i inne podobne mechanizmy obronne, które w swojej
istocie s sposobami na to, eby nie u wiadamia sobie prawd nieprzyjemnych
(A. H.
Maslow).

Dostrze enie w nas utrwalonych postaw i zachowa wewn trznych bardzo zobowi zuje.
Domaga si bowiem kwestionowania naszego post powania oraz zmiany siebie. Gdyby my
byli bardzo szczerzy wobec siebie samych, to — by mo e — mogliby my sobie
przypomnie pewne sytuacje konfliktowe, w których do wiadczali my, mo e bardziej
intuicyjnie ni refleksyjnie, potrzeby postawienia sobie pytania o przyczyn naszych zbyt
impulsywnych reakcji i zachowa . atwiejsze jednak od szukania odpowiedzi na takie
pytania jest oskar anie innych: warunków zewn trznych, spo ecze stwa, a najcz ciej
konkretnych osób. Oskar anie to jest jednak tylko form przerzucania na bli nich
odpowiedzialno ci za zaistnia e nieprzyjemne sytuacje. Gdy próbuje si ods oni nam
nie wiadome motywy, to zaczynamy z tym walczy , poniewa niektóre nasze interesy s
zagro one. Krótko mówi c, okre lamy to zjawisko poj ciem oporu
(K. Horney).

H. J. M. Nouwen, ksi dz, profesor psychologii, w dzienniku swojego siedmiomiesi cznego
pobytu w klasztorze trapistów w Genesee w USA tak oto szczerze pisze o swoich
mechanizmach obronnych: Dzi rano Ojciec John (kierownik duchowy Autora) wyja ni mi,

e siewka potrafi oszukiwa cz owieka udaj c, e jest ranna, po to, eby odci gn

jego

uwag od jajek z

onych w piasku na otwartej przestrzeni. Wspania e! Udawanie jako bro .

Ile to razy domaga em si wspó czucia z bardzo b ahego powodu, po to, eby odwróci
czyj

uwag od problemu, który chcia em zachowa w tajemnicy. Czasem wydaje mi si , e

ka dy ptak zinstytucjonalizowa który z moich mechanizmów obronnych. Kuku ka sk ada
swoje jajka w gnie dzie innego ptaka, który j wyr cza w wychowaniu piskl t; baltimorska

background image

wilga na laduje d wi ki gro nych ptaków, eby odstraszy wrogów, czerwonoskrzyd y kos
tak g

no potrafi krzycze cz owiekowi nad g ow , e zm czony tym ha asem szybko

opuszcza teren, który ptak uwa a za swoj w asno . Nie trzeba d ugo rozmy la , eby doj
do wniosku, e ja robi wszystko to samo, a nawet znacznie wi cej, by siebie chroni , albo

eby przeprowadzi swoj wol . W cytowanym fragmencie ksi

ki Autor daje nam

doskona y przyk ad uwa nej i krytycznej obserwacji swoich mechanizmów obronnych, która
daje mo liwo ich kontrolowania i panowania nad nimi.

7. Werbalizacja uczu

Nikt nie jest dobrym s dzi we w asnych sprawach. To przys owie zawiera g bok prawd
psychologiczn o cz owieku. Nie mo na samemu rozezna si w wiecie swoich uczu . Aby
móc je obiektywnie oceni , dostrzec ich ród a oraz wp yw na nasze wybory i decyzje,
potrzebujemy pomocy cz owieka do wiadczonego. Jak nikt z nas nie mo e ogl da w asnej
twarzy bez pomocy lustra, podobnie nikt nie mo e nauczy si prawdziwie odczyta swojego
stanu wewn trznego bez pomocy bli niego. Stajemy w ten sposób przed problemem
kierownictwa duchowego, o

którym b dziemy mówi w

dalszych rozwa aniach.

W pierwszych wiekach chrze cija stwa wyra nie rozgraniczano spowied od kierownictwa
duchowego. Spowied odbywano przed kap anem, któremu wyznawano grzechy, natomiast
po kierownictwo duchowe udawano si do ojców duchownych, którzy najcz ciej nie byli
kap anami, ale mnichami do wiadczonymi w yciu wewn trznym.

Aby ukszta towa w sobie kultur uczu , która pozwoli aby nam poznawa je i kierowa
nimi, trzeba uczy si otwarcie i obiektywnie mówi o naszych emocjach w kierownictwie
duchowym. Zauwa my najpierw, i jest rzecz niemo liw ca kowite ukrycie naszych uczu .
Tak e cz owiek bardzo zamkni ty, który nigdy nie mówi o sobie i swoich odczuciach, ca
swoj postaw nieustannie wypowiada jedno z podstawowych swoich uczu : zamkni cie
i l k o siebie. Nasze uczucia wypowiadamy nie tylko za pomoc s ów, ale ca ym naszym
zewn trznym zachowaniem: mimik twarzy, spontanicznymi odruchami, gestami. Nawet
wówczas, kiedy nie s yszymy potoku wypowiadanych s ów, atwo wyczuwamy czyj l k,
wrogo , lekcewa enie, czy te przeciwnie: sympati , otwarto , akceptacj , agodno ,
dobro .

Zwykle jednak dla wypowiedzenia naszych uczu korzystamy ze s ów. S owa zachwytu,
podziwu, sympatii czy te narzekania, obmowy, przekle stwa s jak spontaniczn ,
nierzadko bardzo impulsywn form wypowiadania uczu . Mo e ona powodowa obni enie
rodz cych si w nas napi psychicznych, ale daje to efekt tylko dora ny. Celem tego
impulsywnego i bezrefleksyjnego werbalizowania naszych uczu nie jest bowiem pragnienie
poznania ich, ale szukanie potwierdzenia u innych dla swoich postaw i zachowa .

Do prawdziwego poznania siebie i kierowania sob potrzeba równie wypowiadania uczu
przed cz owiekiem postronnym, który móg by nam pomóc obiektywnie spojrze na nasze
wewn trzne do wiadczenie: na wszystkie nasze uczucia, ich wp yw na nasze sposoby
my lenia, reagowania i na nasze codzienne post powanie. Taka praca mo e dokonywa si
jedynie w

obecno ci, najogólniej mówi c, osoby zaufanej, która — poza g bokim

background image

do wiadczeniem yciowym — ma równie emocjonalny dystans do przedstawionych jej
spraw.

Ujawnianie swoich uczu , analizowanie ich nawet przed cz owiekiem zaufanym nie
przychodzi nam atwo, poniewa mówi c o naszych emocjach dotykamy zawsze tego, co jest
w

nas najbardziej intymne, osobiste. Mówi c za o uczuciach nieuporz dkowanych

dotykamy naszych yciowych zranie doznanych od innych oraz w asnych grzechów
i b dów, które zwykle d ugo nas bol . Boimy si wypowiada to, co czujemy, poniewa
obawiamy si kolejnego zranienia. Ale nie mo na otrzyma skutecznej pomocy lekarskiej
uciekaj c przed poznaniem w asnych ran przez zaprzeczanie ich istnieniu. Pomoc lekarza
mo e otrzyma tylko ten, kto otwarcie i szczerze mówi o swoich dolegliwo ciach.

Czy mo emy pozwoli sobie na zamkni cie si w nas samych i nie rozmawia nigdy i
z nikim otwarcie i szczerze o tym wszystkim, co si w nas dzieje? Z pewno ci tak, mo e to
by nasz wybór, ale jak ka dy wybór, tak równie i ten posiada swoje konsekwencje.
Nierozpoznane, niewypowiedziane i nie kierowane przez nas nieuporz dkowane uczucia
pracuj w nas pog biaj c i utrwalaj c wewn trzne postawy, z których si rodz . W miar
up ywu lat, je eli cz owiek nie pracuje wiadomie nad sob , jego osobiste problemy
powi kszaj si i daj o sobie zna we wszystkich jego relacjach: z Bogiem, z bli nimi, ze
sob samym i ze wiatem.

O wiele trudniej uleczy w sobie naros e przez dziesi tki lat urazy do ludzi, poczucie
krzywdy, l ki, ni uchwyci tego rodzaju tendencje nerwicowe w m odo ci. Trudniej
zrozumie i przyj

utrwalone w ci gu d ugich lat ycia popadanie w zniech cenie,

niezadowolenie z siebie, czy nawet stany depresji, ni zaakceptowa takie sk onno ci i uczy
si je kontrolowa w momencie wchodzenia w ycie doros e. Podobnie dzieje si z ka dym
innym naszym problemem: chorymi ambicjami, pych , zmys owo ci , l kiem itp.

To, czego nie poznamy o sobie i nie przyjmiemy, na pewno przerzuca b dziemy na innych.
I tak na przyk ad nasze surowe os dy moralne bli nich nie s niczym innym, jak tylko
naszymi osobistymi nieuporz dkowanymi uczuciami, których nie zaakceptowali my. Zwykle
dra ni nas u innych przede wszystkim to, z czym sami mamy problemy.

Kiedy z ca szczero ci i odwag wchodzimy w nasze uczucia, wypowiadamy je przed sob
samym, przed Bogiem i przed drugim cz owiekiem, aby je rozezna i odnale ich ród a, to
chocia one same natychmiast i tak si nie zmieniaj , jednak po d

szej wytrwa ej pracy nad

sob ulegaj przemianie nasze postawy wewn trzne, które s

ród em uczu . Przemiana

postaw wewn trznych owocuje jednocze nie przemian naszych uczu . Autentyczna praca
nad sob wymaga wiele cierpliwo ci i wyrozumia

ci dla siebie samego, dla swoich

sposobów reagowania, jak równie wytrwa

ci w

rozpoznawaniu swoich

nieuporz dkowanych uczu , wypowiadaniu ich przed Bogiem, przed kierownikiem
duchowym oraz w podejmowaniu prób kontrolowania ich na co dzie . Ogromn pomoc
mo e w tym wzgl dzie okaza si codzienny rachunek sumienia.

background image

8. B ogos awieni czystego serca

ogos awieni czystego serca, albowiem oni Boga ogl da b

(Mt 5, 8). Profesor F.

Arvezú interpretuj c to b ogos awie stwo stwierdza, i odnosi si ono nie tylko do czysto ci
seksualnej, ale do wszystkich uczu cz owieka. Lud mi czystego serca s ci, którzy nie boj
si samych siebie i swoich uczu nieuporz dkowanych; wyzwolili si bowiem ze strachu
o siebie i zaakceptowali ca kowicie siebie wraz ze wszystkimi swoimi emocjami. Nie
koncentruj si na sobie, poniewa nie boj si siebie i w

nie dlatego mog pe niej

skoncentrowa si na Bogu. Nie ogl daj ju nieustannie siebie z l ku o siebie, dlatego
w mi

ci mog ogl da Boga i s ucha Jego S owa. S czy ci, s przejrzy ci przed sob

i

przed Bogiem. I

chocia widz , e s s abi, zranieni, grzeszni — uczucia

nieuporz dkowane, które w nich s , przypominaj im o tym nieustannie — to jednak nie boj
si o siebie, bo zaufali Bogu. Nieakceptacja w asnych uczu jest brakiem akceptacji siebie,
brak akceptacji w asnych uczu jest jakim buntem przeciwko sobie. Nie uciekaj od swoich
wewn trznych uczu , nawet je li wydaj si one przera aj ce. Poprzez dok adne ledzenia
ich zrozumiesz je lepiej i b dziesz móg atwiej szuka nowych dróg, kiedy te stare natkn si
na lep

cian . Badaj c dog bnie swoje niesforne i gwa towne emocje staniesz wobec

swego grzesznego Ja. Ta konfrontacja nie powinna prowadzi do rozpaczy, lecz da ci
wolno , dzi ki której otrzymasz mi osierdzie Bo e, bez którego nie jest mo liwe adne
uzdrowienie
(H. J. M. Nouwen).

Wchodzenie w

nasze uczucia, poznawanie ich, wypowiadanie, odkrywanie postaw

wewn trznych, z których one wyp ywaj stawia nas w prawdzie. Prawda ta nierzadko boli
i trudno j przyj . Odkrywamy bowiem w nas ogrom przywi za do rzeczy i ludzi, chorych
ambicji, niepokoju, poczucia winy, niezadowolenia z siebie, wrogo ci wobec innych,
poczucia zagro enia, zazdro ci, tendencji depresyjnych, itp. Otwarta konfrontacja z tym
wszystkim mo e budzi nasze przera enie i prowadzi nas nawet do granic rozpaczy. Obawa
poznania samego siebie jest bardzo cz sto (...) analogiczna do strachu przed wiatem
zewn trznym
(A. H. Maslow).

usznie wi c mo e rodzi si pytanie, czy temu wszystkiemu podo am. Uzasadnione te

wydaj si by nasuwaj ce si w tpliwo ci. Czy warto wchodzi w siebie i pyta si o to
wszystko, co jest w nas? Czy nie lepiej

w

ogiej nie wiadomo ci? Wielu ludzi tak

nie s dzi i wed ug tego dokonuje wyborów. Nie wchodzi w siebie, nie poznawa siebie,

nie czu si zobowi zanym do pokonywania swoich zniewole — to wydaje si

atwiejsz

propozycj . Pytanie, czy jest to prawdziwsze i uczciwsze wobec swojego cz owiecze stwa,
wobec bli nich, z którymi jeste my zwi zani, i wreszcie wobec Boga. Nie otrzymali cie
przecie ducha niewoli
(Rz 8, 15), upomina nas w. Pawe .

Je eli cz owiek nie poznaje swoich nieuporz dkowanych postaw i nie przemienia ich powoli
i

stopniowo, to zatrzymuj go one na nim samym i

staj si zasadniczymi, cho

nie wiadomymi motywami ca ego jego post powania. Cz owiek s

y wówczas sobie

samemu, swojemu nieuporz dkowaniu wewn trznemu nawet je eli subiektywnie wydaje mu
si (jak faryzeuszowi z przypowie ci o faryzeuszu i celniku), e s

y Bogu. S

Bogu

ca ym swoim sercem, ca swoj dusz i ca ym swoim umys em (Mt 22, 37) mo e tylko

background image

cz owiek wolny lub te przynajmniej d

cy usilnie do wewn trznej wolno ci. Poznajemy

samych siebie, ca y bogaty wiat uczu nieuporz dkowanych, aby stawa si lud mi pe niej
wolnymi i przez to bardziej dyspozycyjnymi do szukania i znajdowania Boga i Jego woli we
wszystkim (por. D, 1). Jezus zapewnia nas: Poznacie prawd , a prawda was wyzwoli (J 8,
32).

Bo kiem cz owieka mog sta si nie tylko rzeczy le ce jakby poza nim (posiadanie
materialne, sukces, przyjemno ci zmys owe), ale równie postawy wewn trzne: zamkni cie
w sobie, zbytnia troska i l k o siebie, melancholia i smutek, wrogo i niech wobec innych.
Nasze bo ki powoli jednak zmieniaj si w demony. Obietnica atwiejszego ycia, któr daje
demon zamkni cia si w sobie, jest — jak ka da obietnica z ego ducha — czczym

amstwem. Zamiast teoretycznych dowodów, wystarczy uwa na obserwacja ycia.

Wszystkie nasze zranienia yciowe, ca e nieuporz dkowanie wewn trzne trzeba nam

wiadomie i dobrowolnie podj

jako trudne zadanie dla stawania si pe niejszymi, tj.

bardziej wolnymi lud mi. Praca nad sob staje si (wówczas) nie tylko podstawowym
moralnym obowi zkiem, ale zarazem podstawowym moralnym przywilejem. Gdy b dziemy
powa nie traktowa spraw w asnego rozwoju — sami owej pracy nad sob zapragniemy.
Pozbywaj c si (...) obsesji na temat w asnej osoby, uzyskuj c wolno dbania o w asny
rozwój — wyzwalamy u siebie zarazem zdolno do mi

ci i do troski o innych ludzi (K.

Horney), zdolno do rzeczywistej troski o s

enie Bogu ca ym swoim sercem, ca swoj

dusz i ca ym swoim umys em (Mt 22, 37).

9. Miejcie te same uczucia, co Jezus Chrystus

Ko cz c nasze rozwa ania na temat porz dkowania w asnych uczu , by móc sta si
wolnymi dla Boga, chciejmy sobie jeszcze raz jasno u wiadomi , e uzdrowienie naszych
zranie i zniewole nie przychodzi przede wszystkim dzi ki naszemu wysi kowi. Nasz
wysi ek jest konieczny, ale nie decyduj cy. Uzdrowienie przychodzi od Boga. Nasz wysi ek
otwiera nas na dzia anie Jego lecz cej aski. Im pe niej si otworzymy, tym skuteczniejsze

dzie Jego dzia anie.

Wchodzimy w nas samych, aby z ca ym brzemieniem, które odkrywamy w sobie, stawa
przez Jezusem ukrzy owanym i kornie prosi o przebaczenie i uzdrowienie, wiadomi, e
tylko w Jego ranach jest nasze uzdrowienie (Iz 53, 5). Leczy nas okazane nam w Jezusie
Chrystusie mi osierdzie Boga Ojca.

To w

nie stawanie przed Jezusem ukrzy owanym w szczero ci i prawdzie czyni nas

wolnymi, to znaczy podobnymi do Niego. A Bóg, który daje cierpliwo i pociech , niech
sprawi, aby cie wzorem Chrystusa te same uczucia ywili do siebie i zgodnie jednymi ustami
wielbili Boga i Ojca Pana naszego Jezusa Chrystusa
(Rz 15, 5). By podobnym do
Chrystusa, na ladowa Go, znaczy ywi do siebie nawzajem takie uczucia, które by y
w Nim samym. W Jezusie nie by o nieuporz dkowania. Ca kowicie bowiem odda si
sprawie Ojca. Naszym podobie stwem do Jezusa, zgodno ci naszych uczu z Jego
uczuciami wielbimy w pe ni Boga.

background image

Autentyczno naszego na ladowania Chrystusa domaga si od nas wiadomej pracy nad
naszymi

negatywnymi postawami wewn trznymi, z

których p yn nasze uczucia

nieuporz dkowane. One bowiem czyni nas niepodobnymi do naszego Mistrza i Pana.
Dokonuje si to przez budowanie w nas pozytywnych postaw wewn trznych, które rodz
dobre uczucia; uczucia, które sam Jezus ywi wobec swojego Ojca i tych, których Ojciec
Mu powierza . Kiedy modlimy si s owami: Uczy serca nasze na wzór Serca Twego,
prosimy Jezusa, aby da nam ask kszta towania w nas takich postaw, jakie odkrywamy
w Nim samym. Rozwa aj c ycie Jezusa i Jego nauk trzeba nam si pyta si nie tylko
o zawarte w nich tre ci intelektualne, ale przede wszystkim o ukryte w nich uczucia, o Jego
Serce, aby móc czyni nasze serca na wzór Jego Serca.

4

Jedn z wa nych inspiracji do rozwa ania o uczuciach by y wyk ady F. Arvezú SJ, profesora na

Uniwersytecie Gregoria skim w Rzymie.

XX. ROZWA ANIA O L KACH

1. S

Mu b dziemy bez l ku

Zachariasz przy narodzinach swojego syna wielbi Boga i prorokowa , e dzi ki Jego
zbawczej mocy bez l ku s

Mu b dziemy w pobo no ci i sprawiedliwo ci ( k 1, 74).

Proroctwo to spe nia si w nauczaniu Jezusa, który wiele razy i z wielkim naciskiem wzywa
swoich uczniów do

by bez l ku. Nie bójcie si tych, którzy zabijaj cia o, lecz duszy zabi

nie mog (Mt 10, 28) — zach ca Chrystus uczniów zapowiadaj c prze ladowania z powodu
Jego imienia. Aposto ów zmagaj cych si z przeciwnym wiatrem na pe nym morzu po ród
nocy wzywa: Odwagi, Ja jestem, nie bójcie si (Mt 14, 27). Tu przed swoj m

i mierci

krzy ow , widz c zagubienie uczniów, napomina ich raz jeszcze: Niech si nie trwo y serce
wasze ani si nie l ka
(J 14, 27).

Chwali Boga, czci Go i s

Jemu ( D, 23) mo emy tylko wówczas, kiedy jeste my

wolni wobec naszych l ków i nie dajemy si im sparali owa , wiadomi faktu, i Ojciec nasz
niebieski wie, czego potrzebujemy (Mt 6, 32) i nawet jeden w os z naszej g owy nie spada bez
Jego wiedzy ( k 21, 18). ród em naszych l ków jest zawsze ma a wiara w moc mi

ci Boga

i zbytnia troska o nasze ycie. Nie troszczcie si wi c zbytnio i nie mówcie: co b dziemy je ?
co b dziemy pi ? czym b dziemy si przyodziewa ? (...) Ojciec wasz niebieski wie, e tego
wszystkiego potrzebujecie
(Mt 6, 31–32).

background image

2. W mi

ci nie ma l ku

Nasze rozwa ania o l ku nie s wyk adem psychologii, ale jedynie gar ci refleksji maj cych
nam pomóc dostrzega l kowe pod

e wielu naszych motywacji i oczyszcza si z nich.

Trzeba nam zda sobie spraw , e nasze odruchowe nieraz zapewnianie w rodzaju: Ja si
niczego nie boj
, s cz sto tylko obron , aby nie dotyka w nas tego, co mog oby obudzi
nasze

kowe demony. Nieraz brakuje nam wyra nej spójno ci pomi dzy deklarowanymi

motywacjami, a motywami rzeczywistymi dzia aj cymi w nas.

Wzrost wewn trzny cz owieka mierzy si wzrostem w mi

ci. W mi

ci (za ) nie ma l ku,

lecz doskona a mi

usuwa l k, poniewa l k kojarzy si z kar . Ten za , kto si l ka, nie

wydoskonali si w mi

ci (1 J 4, 18). Celem naszej modlitwy, naszego zmagania si z sob ,

winno by doskonalenie si w do wiadczeniu mi

ci Boga, bli nich i siebie samych przez

odwa ne stawianie czo a naszym l kom. Ka dy cz owiek do wiadcza w swoim yciu bardzo
wielu l ków. L k w ró nych postaciach i z ró nym nasileniem idzie za cz owiekiem jak cie ,
od dnia narodzin a do ostatniego dnia ycia. Pierwszych l ków naszego ycia: niemowl cych
obaw z powodu nieobecno ci matki czy braku pokarmu, nie pami tamy, ale przez ca e ycie
towarzyszy nam wiernie jak pies ostatni l k ka dego cz owieka: l k przed mierci . Ka demu
okresowi naszego ycia towarzysz okre lone l ki. S one zwi zane z rozwojem cz owieka,
z prze ywanymi trudno ciami, problemami i niebezpiecze stwami; z krucho ci ludzkiego

ycia i z krucho ci

wiata, po ród którego yjemy.

3. Co to jest l k?

k jest pewn reakcj uczuciow na jakie zagro enie, w którym si znajdujemy. Im g biej

prze ywamy jakie niebezpiecze stwo, tym wi kszy l k nam towarzyszy. Niebezpiecze stwo
prze ywane w l kach mo e mie charakter czysto subiektywny; s to wówczas nasze
wewn trzne postawy l kowe. Nasz l k mo e te wynika z rzeczywistego zagro enia,
w którym si znale li my. Najcz ciej jednak te dwa czynniki — subiektywny i obiektywny
— b

ze sob z czone

5

. Poznanie samego siebie, poznanie swoich reakcji l kowych

polega mi dzy innymi na umiej tno ci wyra nego rozgraniczania pomi dzy l kiem czysto
subiektywnym, gdzie zagro enie jest tylko pozorne, a l kiem wynikaj cym z faktycznie
istniej cego niebezpiecze stwa. Wyra ne u wiadomienie sobie i

akceptacja pozoru

zagro enia w

pewnych sytuacjach l kowych mo e by ogromn pomoc w

ich

przezwyci aniu i kontrolowaniu. Bowiem przyczyna l ku subiektywnego le y przede
wszystkim w wewn trznych nastawieniach cz owieka, a nie w zewn trznym zagro eniu, które
w takiej sytuacji jest tylko pozorne.

Nasze rozwa ania dotycz nie tyle wielkich chorobliwych l ków, które wymagaj zwykle
fachowej pomocy psychologicznej, ale ma ych, pojawiaj cych si tylko w

pewnych

sytuacjach, z którymi — jak nam si wydaje — mo na spokojnie

, ale które mimo

wszystko niszcz wiele naszych si i energii. Te pozornie tylko niewa ne l ki czyni nas
sztywnymi wobec ludzi, hamuj nasz spontaniczno i rado

ycia, powoduj cz ste

napi cia psychiczne i zm czenie. I cho z wielu l kami dajemy sobie jako rad , to jednak

background image

nieraz daj si nam one we znaki. Nasze obawy i l ki tym skuteczniej kieruj niemal ca ym
naszym yciem, im mniej jeste my ich wiadomi.

4. Nie wiadoma obrona przed l kami

6

Jedn z dominuj cych, a zarazem bardzo przykrych cech l ku jest odczucie w asnej
bezradno ci. Cz owiek, który si boi, nie widzi wyj cia z niebezpiecznej sytuacji, w której si
znalaz . Z bezradno ci

czy si najcz ciej wiadomo w asnej bezbronno ci. Gdyby my

mieli rozwi zanie w sytuacjach niebezpiecznych, l k ust powa by natychmiast. Odczucie

asnej bezradno ci i bezbronno ci szczególnie trudno znie osobom piel gnuj cym w sobie

wiadomo w asnej si y i mocy, osobom z nadmiernymi ambicjami.

Rodzi si pytanie: czego cz owiek mo e si ba ? Nie b dzie chyba przesad , je eli
stwierdzimy, e mo na ba si praktycznie wszystkiego. Ale najbardziej cz owiek zawsze boi
si samego siebie, tego, co w nim nierozpoznane, nieodkryte. Wiele l ków wywo ywanych
przez wiat zewn trzny bardzo cz sto odzwierciedla tylko l k przed sob samym i przed tym
wszystkim, co jest w nas. Dobra znajomo siebie, wiadomo swoich postaw wewn trznych
i reakcji oraz ich akceptacja daje cz owiekowi ogromn si wewn trzn do stawiania czo a
wszystkim zagro eniom, które p yn ze wiata zewn trznego.

Nie wszyscy jednak boj si wszystkiego. L k jest do wiadczeniem bardzo
zindywidualizowanym. To, czego si boimy i jak g boki jest nasz l k, zale y od wielu
czynników: od dotychczasowej historii ycia, od rodowiska rodzinnego, od struktury
psychofizycznej, od naszych potrzeb, oczekiwa , pragnie , rozczarowa i

zawodów

yciowych, podtrzymywanych urazów itp. Dla prostej pracy nad sob nie trzeba a tak

boko poznawa genezy l ków i wi za ich z konkretnymi prze yciami i do wiadczeniami

z historii ycia. Decyduj ce znaczenie posiada natomiast poznanie istniej cych aktualnie
postaw l kowych, wielko ci ich nasilenia, ich oddzia ywanie na nasze reagowanie, my lenie,
decyzje, dokonywane wybory i ca e nasze zachowanie.

Czego si boj , co mnie wprowadza w stan zagro enia i l ku? Jest to bardzo trudne pytanie.
W pierwszej chwili mo e si nam wydawa , e niczego si nie boimy. Wydaje si , e robimy
wszystko, aby uciec od l ku czy od jego odczuwania. Wiele jest powodów do tego, z których
najpowszechniejszy to ten, e silny l k jest jednym z najbardziej przykrych uczu , jakich
mo emy doznawa
(K. Horney).

Gdy kto usi uje nam pokaza nasze nie wiadome motywy l kowe, odruchowo zaczynamy
z tym walczy , czujemy si dotkni ci, zagro eni, niepewni. Rodzi si jaki wewn trzny
sprzeciw, bunt, opór. Podobne uczucia rodz si w nas tak e wówczas, gdy sami sobie
próbujemy ods ania l kowo wielu naszych motywacji. Rodz cy si w

nas opór

wewn trzny, pod wp ywem dotykanych postaw l kowych, jest jak Cerber, wielog owy pies
z

mitologii greckiej, który strzeg wej cia do Hadesu. Wita przyja nie zmar ych

wchodz cych do podziemia, ale z zajad

ci rzuca si na wszystkich, którzy chcieli si

z niego wydosta . Pragn c wydosta si z Hadesu w asnych l ków musimy pokona najpierw

background image

Cerbera — swój opór, pierwszy odruchowy bunt wewn trzny, aby tego, co ju utrwalone
w nas, nie dotyka .

W jaki sposób cz owiek broni si przed l kami, je eli nie chce ich uzna w sobie i otwarcie
stawia im czo a szukaj c oparcia i pomocy u innych? Pierwszym sposobem ucieczki przed
uznaniem i wiadomym przezwyci aniem l ku jest racjonalizowanie go we w asnej

wiadomo ci. Kieruj c si motywami l kowymi, cz owiek mo e jednocze nie t umaczy

sobie i innym, e zachowuje si w sposób uzasadniony i logiczny. Na potwierdzenie swojego

kowego dzia ania mo na podawa dziesi tki ró nych racji, z których jednak adna nie

dzie dotyka a istoty problemu. Np. cz owiek maj cy trudno ci w kontaktach z lud mi,

cz owiek nieufny, nie mia y, zamiast dostrzega swoje l kowe postawy wobec bli nich
i próbowa je pokonywa , mo e mówi o wielkiej wrogo ci istniej cej mi dzy lud mi,
o niemo no ci zaufania im z powodu ich niedyskrecji itp. Na potwierdzenie swojego
subiektywnego przekonania mo na przytacza wiele przyk adów z w asnego ycia lub te
z ycia innych. Przyk ady te b

zwykle odzwierciedla nagromadzone urazy i poczucie

krzywdy w stosunku do bli nich.

Zaprzeczanie l kowi, który nas dr czy, to kolejna metoda bronienia si przed nim.
Z zaprzeczaniem tym mo e czy si nawet pewna doza pewno ci siebie, zewn trzne
opanowanie, a w niektórych momentach nawet brawura. Mo na mie wówczas nawet
odczucie w asnej odwagi, si y yciowej. Nierzadko m odzi ludzie l kliwi i niepewni siebie
decyduj si na uprawianie twardego i wymagaj cego du ej odwagi sportu. Czyni to jakby
dla zaprzeczenia swojej wewn trznej wra liwo ci i krucho ci, której si bardzo obawiaj .
Ka

przegran prze ywaj bardzo bole nie, poniewa ona przypomina im o

ich

zasadniczym problemie, któremu chc zaprzeczy sukcesem sportowym. Rywalizacja
sportowa czy inne zewn trzne formy sprawdzania siebie mog pomaga m odemu
cz owiekowi pokonywa l k i nabiera wi kszej pewno ci siebie, ale tylko wówczas, kiedy

czy si z ni bardziej wiadoma wewn trzna praca nad sob .

Kolejnym sposobem ucieczki od l ku jest odurzanie go. Psychologia podkre la, i u pod

a

nadu ycia alkoholu, narkomanii, nadu

seksualnych czy braku umiaru w jedzeniu le y

nierzadko potrzeba uspokojenia w asnych l kowych prze

. Podobn rol wobec l ku mo e

spe nia chciwa pogo za posiadaniem materialnym, bardzo liczne, ale powierzchowne
kontakty towarzyskie, przem czanie si prac , cz ste i bierne korzystanie ze rodków
audiowizualnych. Wszelkiego typu l kowe konsumowanie ma na celu zalanie wewn trznego
robaka
, który wprawia cz owieka w ci

y stan napi cia i zm czenia psychicznego. W naszej

cywilizacji bardzo znamienny jest wzrost konsumpcji id cy jakby w parze ze wzrostem
znerwicowania i napi cia psychicznego. Odurzanie l ków nie prowadzi bowiem do wyj cia
z nich, ale jest jedynie nie wiadom form ich pog biania.

Kolejny pozorny sposób uwalniania si od l ku polega na unikaniu wszystkich sytuacji, my li
czy prze

, które mog yby go wywo

. Takie w

nie unikanie sytuacji wywo uj cych l k

mo e by

wiadomym wyborem cz owieka. Cz ciej jednak bywa to mechanizm

nieu wiadomiony, który kieruje osob wbrew jej zamierzonym intencjom.

background image

Podane tutaj sposoby ucieczki przed l kiem najcz ciej nie wyst puj oddzielnie, ale
w po czeniu z innymi. I tak np. ucieczka od sytuacji l kowych b dzie nierzadko z czona
z racjonalizacj lub te z zaprzeczaniem w asnych l ków. Stosowanie powy szych metod
ucieczki od l ków nie zmniejsza samych wewn trznych postaw l kowych, z których one
wyp ywaj . Trwa e stosowanie tych metod raczej utrwala je, co z kolei rodzi potrzeb
cz stszego korzystania ze stosowanych sposobów ucieczki. W taki sposób powstaje b dne
ko o, które mo na zatrzyma jedynie podejmuj c wiadom prac nad swoimi l kami, by móc
je kontrolowa z pomoc Drugiego: cz owieka i Boga.

5. Konsekwencje l ku

Stosowanie powy szych sposobów ucieczki od l ku daje cz owiekowi pozorn równowag
wewn trzn ; pozorn , poniewa opart o chowanie g owy w piasek, a nie o odwa ne i szczere
stawienie czo a l kowi. Ale nawet za t pozorn równowag p aci si utrat wielu si i energii.
To sztuczne u mierzanie l ku kosztuje cz owieka drogo. W jaki sposób okupujemy t pozorn
równowag , która polega na uciekaniu od naszych l ków? Jakie s skutki ycia
w maskowanych l kach?

Po pierwsze, wszelkie nasze dzia anie, z którym wi e si l k, rodzi napi cie, zm czenie,
wyczerpanie nerwowe. Wiele trudno ci przypisywanych powszechnie przepracowaniu wynika
w rzeczywisto ci nie z samej pracy, ale z l ku zwi zanego z t prac lub kontaktami ze
wspó pracownikami
(K. Horney). Potocznie mówi si , e praca, której cz owiek nie lubi,
szybko m czy. De facto jednak m czy nie sama praca, ale konieczno pokonywania swoich
wewn trznych oporów wobec tej pracy. Np. kilkana cie minut egzaminu, którego student
bardzo si obawia, jest nieraz powodem wielkiego zm czenia.

Innym skutkiem l ku, który mo emy obserwowa u siebie i u innych, jest zak ócenie
dzia ania, z którym czy si ten stan l kowy. Np. osoba l kaj ca si publicznych wyst pie ,
nawet je eli przygotuje si bardzo dobrze, w czasie wyg aszania przemówienia mo e si
cz sto myli , zacina , robi c wra enie, e si nie przygotowa a. L kliwy ucze , cho dobrze
przygotowa si do lekcji, mo e wszystko zapomnie w jednej chwili. Kiedy dostanie ju
negatywn ocen i l k przeminie, nagle w jednej chwili wszystko sobie przypomina.

Dzia anie pod wp ywem l ku, pozbawia nas spontaniczno ci, rado ci, satysfakcji
i

przyjemno ci twórczego ycia, których mogliby my do wiadcza , gdyby my umieli

przezwyci

w sobie l ki i

w wolno ci wewn trznej. Jazda kolejk górsk (...)

wówczas, gdy powoduje niewielki l k mo e by nawet bardziej emocjonuj ca, podczas gdy

cz c si z silnym l kiem b dzie tortur (K. Horney).

U

m odego cz owieka powy sze formy obrony przed l kiem mog mie charakter

przej ciowy. Nie maj wówczas wi kszego wp ywu na kszta towanie si postawy yciowej.
Je eli jednak s one stosowane w sposób nie wiadomy przez wiele lat i dana osoba nic nie
robi, aby swoje l ki przezwyci

, ale ci gle chowa g ow w piasek udaj c przed sob , e

wszystko jest w porz dku, to wówczas l ki te mog stawa si pewnymi strukturami
nerwicowymi, które umo liwiaj

ycie w normalnych warunkach we wzgl dnej stabilizacji,

background image

w krytycznych jednak sytuacjach yciowych takie osoby wpadaj w kryzys, z którego
najcz ciej nie widz wyj cia. Kryzys ten objawia si bardzo cz sto w stanach za amania,
bierno ci wobec ycia, depresji.

6. Czego si boj ?

Aby móc stawi czo a swoim l kom, trzeba najpierw u wiadomi je sobie bardzo jasno.
By oby rzecz po yteczn w czasie rekolekcji wej w histori swoich l ków. Wi kszo
z nich doskonale pami tamy. Mo emy wi c zada sobie nast puj ce pytania: Czego si
w yciu ba em(am): w okresie dzieci stwa, w okresie dojrzewania, m odo ci i w wieku
dojrza ym? Co budzi o we mnie l k, jakie sytuacje, jacy ludzie, jakie do wiadczenia?

Dostrze my najpierw zewn trzne sytuacje budz ce strach: do wiadczenia rodzinne, relacje
z rówie nikami, do wiadczenia zwi zane ze szko , studiami, prac . Zauwa my jednak, e
nierzadko l k rodzi si w nas bez adnej przyczyny zewn trznej, jakby z nas samych, to
znaczy z naszych utrwalonych postaw l kowych. wiadomo w asnego l ku wywo ywa
mo e nawet spiral l kow (l k przed l kiem), je eli cz owiek nie umie nad nim panowa .

Kolejne wa ne pytanie, które sobie mo emy zada : Jakie by y moje wiadome reakcje na
prze ywane l ki? Co robi em(am) w

sytuacjach zagro enia, jak si w

nich

zachowywa em(am)?

Odkrycie i u wiadomienie sobie swoich obaw i l ków — szczególnie tych zamaskowanych
— jest rzecz nie atw z powodu wewn trznego oporu, o którym by a ju uprzednio mowa.
Aby ta praca nad l kami mog a si powie , potrzeba nam pomocy osoby kompetentnej.
W sytuacji zwyczajnych, normalnych l ków z pewno ci wystarczy pomoc do wiadczonego
kierownika duchowego. Otwarto i zaufanie pomo e nam wypowiedzie to wszystko, czego
si boimy.

W kierownictwie duchowym trzeba najpierw rozmawia o tym, czego penitent najbardziej si
boi; winien wypowiedzie to, o czym za adne skarby nie chcia by mówi (por. D, 326).
Kiedy prze ywamy trudne chwile, w których l k jest jednym z naszych zasadniczych uczu ,
niemal odruchowo szukamy pomocy i oparcia u innych. Chcemy wówczas wyrzuci z siebie
to wszystko, co budzi nasze obawy. Ju samo wypowiedzenie l ku przed drugim cz owiekiem
zmniejsza napi cie z nim zwi zane.

Werbalizacja naszych l ków przed bli nimi pozwala tak e u wiadamia sobie, co w nich
dominuje: rzeczywi cie istniej ce zagro enie czy te nasze obronne i urazowe postawy wobec

ycia. U wiadomienie sobie i wypowiedzenie naszych obaw i l ków, chocia nie prowadzi do

natychmiastowego ich znikni cia, to jednak bardzo pomaga do otwartego stawiania im czo a
i uwalniania si od ich tyra skiej w adzy nad nami.

Uciekaj c przed l kiem nie tylko nie oddalamy si od prze ywanego zagro enia, które staje
przed nami (w rzeczywisto ci czy tylko w wyobra ni), ale wprost przeciwnie przyci gamy
jedynie to, czego si obawiamy. Strach (...) po prostu przyci ga to, czego si boimy.

background image

Stwierdzono kiedy , e wi kszo wypadków utoni cia odnie mo na w

ciwie do tego, e

ton cy przerazi si mo liwo ci utoni cia. To, czego kto si obawia, czego ze strachem
oczekuje, to te mu si przytrafia. Kto mocno obawia si zarumienienia, ten ju si czerwieni.
Kto boi si oblania potem, temu w

nie ta obawa wyciska ze skóry zimny pot. My psychiatrzy

znamy ten mechanizm l ku oczekiwania. Chodzi tu o kr g i cie diabelski: jakie samo w sobie
niewinne zak ócenie zdrowia, które jako takie by oby czym przej ciowym, rodzi obawy,
obawy pot guj to zak ócenie, a spot gowane umacnia pacjenta w jego obawach. Diabelski
kr g zamyka si wi

c pacjenta, przynajmniej do chwili wkroczenia lekarza. Momentem

najbardziej diabelskim w tym kr gu jest to, e l kliwe oczekiwanie zawsze prowadzi do
intensywnej samoobserwacji. Pomy lmy tylko o j kale: trwo nie obserwuje on w asn
wymow , i ju ta samoobserwacja zak óca mu mow i zahamowuje go. Albo pomy lmy o kim ,
kto na gwa t, kurczowo usi uje zasn

: napi cie, z jakim kieruje swoj uwag na za ni cie,

samo je uniemo liwia. Mo e nawet si zdarzy , e kto taki nagle budzi si z osi gni tego ju
snu z my

: zdaje mi si , e przed za ni ciem chcia em jeszcze co za atwi . Racja, chcia em

przecie zasn

! (V. E. Frankl).

7. Do wiadczenie l ku kryterium autentyczno ci wiary

Rodzi si jednak pytanie: sk d wzi tyle si y wewn trznej, aby oprze si tyranii budz cych
si w nas l ków, by w sytuacji zagro enia wiadomie i z wolno ci kierowa swoimi
odruchami, decyzjami, czynami?

Problemu naszych l ków nie rozwi emy odwo uj c si tylko do ograniczonych i zawsze
zawodnych ludzkich mo liwo ci. Mo e ju nawet do wiadczali my, e w l ku nie zawsze
wystarczy wzi

si w gar . Nieraz chcieliby my to uczyni , ale odczucie zagro enia

okazuje si silniejsze. Problem l ku rozwi zuje si dopiero wówczas, kiedy z wielkim
zaufaniem powierzymy nasze ycie Temu, który ma moc je nam da i ma moc je odebra
(por. J 10, 18). Na l k trzeba nam patrze nie tylko z punktu widzenia psychologicznego, ale
przede wszystkim pod k tem duchowym. Ka dy l k jest straszliwym kuszeniem Z ego, który
pragnie odizolowa nas od Boga i bli nich, zamkn

nas w sobie i rzuci w rozpacz. Sedno

za rozpaczy stanowi grzech niewiary w moc Boga nad ca ym wiatem i nad ka dym
pojedynczym cz owiekiem.

Do wiadczenie zagro enia i l ku jest dla cz owieka kryterium autentyczno ci jego wiary; to

nie chwile l ku objawiaj najpe niej, na kim lub na czym to ycie si opiera. L k

demaskuje powierzchowno wielu naszych przekona o sobie, wielu naszych deklaracji
sk adanych Bogu i ludziom. L k wystawia cz owieka na prób — prób

autentyczn

i niebezpieczn . Cz owiek zwyci

y w niej tylko w wypadku, gdy ju w czasie walki uzyska

dop yw nowych si . Gdyby próbowa walczy jedynie z potencja em, z którym wszed w bój,
musia by — na d ug met przegra . (...) Nie przeprowadzi by bowiem potyczki zwyci sko,
gdyby j chcia kontynuowa w ciasnym zak tku, w którym zosta napadni ty; w zak tku
ma ych upodoba , wygodnictwa, zamkni tego w sobie samolubstwa. Cz owiek musi rosn
w czasie pokusy, musi sam narzuci pokusie pole walki, a tym polem musz by horyzonty
wieczno ci
(K. Rahner).

background image

Tak wi c podstawow

terapi na wszystkie nasze l ki, te zwyczajne, codzienne, które

towarzysz ka demu cz owiekowi, jak i te wi ksze, których ród em s nerwicowe postawy
wobec ycia, jest pe ne otwarcie si na Boga i Jego mi

: Kto si w opiek odda

Najwy szemu i w cieniu Wszechmocnego mieszka (...) nie ul knie si strachu nocnego — nie

dzie

w l ku (Ps 91, 1. 5).

Ostatecznie u róde wszystkich l ków le y nasza niewiara, próba budowania bezpiecze stwa
na ludzkich tylko mo liwo ciach, które s zawsze ograniczone i zawodne; ujawnia si to
zw aszcza we wszystkich sytuacjach granicznych cz owieka: w chorobie, niepowodzeniach

yciowych, rozczarowaniu lud mi a zw aszcza w zagro eniu ostatecznym — w zagro eniu

mierci . Jezus u wiadamia to Piotrowi, który krocz c po jeziorze na widok silnego wiatru

ul

si i (...) zacz ton

(...) Czemu zw tpi

, ma ej wiary? — pyta Jezus Piotra (Mt 14,

30–31). Pogr anie si we w asnym l ku p ynie zawsze z wpatrywania si w samo zagro enie
i swoje ograniczone ludzkie si y, a nie w Jezusa, który wzywa nas do siebie: Przyjd i sam
daje moc kroczenia po wzburzonych falach (Mt 14, 29).

Do wiadczenie l ku stawia zawsze przed cz owiekiem wyzwanie do przekraczania siebie
samego, do wyj cia z tego wszystkiego, na czym by o oparte dotychczasowe ycie, by móc
odnale fundament, który nie runie tak e wówczas, gdy wali si b

ludzkie

zabezpieczenia. Do wiadczenie l ku wzywa do spojrzenia na swoje ycie z ewangelicznym
realizmem: Kto z was przy ca ej swej trosce mo e cho by jedn chwil do

do wieku

swego ycia? (Mt 6, 27).

Sytuacje l kowe, które doprowadzaj nas do wi kszego zagubienia i rozpaczy, mog
jednocze nie sta si trudnym darem dla wzrostu wiary. Co zwyci

y, o tym decyduje ludzkie

serce, które, albo coraz bardziej zamyka si w buncie przeciwko konieczno ci nieustannego
umierania, albo te zgadzaj c si na umieranie, otwiera si na horyzont wieczno ci — na
obietnic

ycia nie miertelnego. I tak, pragnienie ycia w wolno ci wobec w asnych l ków

(nierealne jest natomiast pragnienie ycia bez l ków) prowadzi nas do wiary w ycie wieczne,
w rzeczywist obecno i w dzia anie Boga w naszym yciu. Uleganie l kowi, ucieczka przed
nim — niezale nie od tego czy jest ona jawna, czy te dobrze zamaskowana — jest znakiem
zamkni cia si w doczesno ci i znakiem naszej niewiary w Opatrzno Bo ; jest znakiem
szukania bezpiecze stwa tam, gdzie nie mo emy go odnale — w sobie samym.

8. Jezus pogr

ony w udr ce jeszcze usilniej si modli

Wzywaj c swoich uczniów do odwa nego stawiania czo a l kom, sam Jezus musi si równie
z nimi zmaga , poniewa by do nas podobny we wszystkim oprócz grzechu (Hbr 2, 17).
Podobny by do nas równie w naszym zmaganiu si z zagro eniem i l kiem.

Modlitwa Jezusa w Getsemani jest jakby punktem kulminacyjnym Jego walki z wszystkim,
co w sposób naturalny uderza o w Jego ludzkie ycie. w. ukasz pisze: Pogr ony w udr ce
jeszcze usilniej si modli , a Jego pot by jak g ste krople krwi, s cz ce si na ziemi
( k 22,
44). G ste krople krwi to uzewn trznienie straszliwej trwogi Jezusa, któr prze ywa przed

background image

okrutn m

i mierci krzy ow . I w tym w

nie do wiadczeniu wewn trznej trwogi a do

krwawego potu Jezus staje si bardzo ludzki i przez to bardzo nam bliski.

W trwodze Jezusa s obecne l ki wszystkich ludzi. On si obarczy naszym cierpieniem, On

wiga nasze bole ci (Iz 53, 4) — mówi Izajasz. L k jest wielkim cierpieniem i wielk

bole ci cz owieka, nie mniejsz ni cierpienie fizyczne. Parafrazuj c s owa Proroka mo emy
powiedzie : On d wiga wszystkie nasze l ki.

Jezus nie stosuje adnej z opisanych metod ucieczki przed l kiem: nie racjonalizuje swojego

ku, Jezus nie wstydzi si przyzna do swojej trwogi, nie udaje nadludzkiego bohatera —

twardego i nieczu ego wobec cierpienia. Ta Jezusowa

abo wobec l ku by a szokiem dla

uczniów i powodem ich zw tpienia, które sam Mistrz zapowiedzia : Wy wszyscy zw tpicie we
Mnie tej nocy
(Mt 26, 31). Jezus nie odurza tak e swojego cierpienia i l ku. Akceptuje je

wiadomie i dobrowolnie. Dlatego te przed ukrzy owaniem nie przyj odurzaj cego napoju

— wina zmieszanego z

ci (por. Mt 27, 34). Jezus nie ucieka te przed sytuacj , która ten

k rodzi. wiadomy tego, co ma nast pi i przekonany, i taka jest w

nie wola Ojca,

Chrystus wchodzi w cierpienie i mier oraz w trwog z nimi zwi zan .

Getsemani wzywa nas do tego, aby my nasze l ki prze ywali wiadomie, jak Jezus, by my za
Jego przyk adem stawiali im czo a. Jezus do wiadczaj c trwogi szuka pomocy. Najpierw
szuka pomocy u swoich umi owanych uczniów — Piotra, Jakuba i Jana. Prosi ich, aby byli
razem z Nim w Jego do wiadczeniu trwogi. Wyznaje im te pokornie stan swojej duszy:
Smutna jest dusza moja a do mierci (Mt 26, 38).

Kiedy prze ywamy l ki, potrzebujemy pomocy. W naszych l kach trzeba nam szuka
najpierw ludzkiej pomocy; trzeba nam znale osob zaufan , przed któr mogliby my
wypowiedzie prze ywane zagro enie, bezradno i bezbronno w naszym l ku. W l ku
potrzeba nam postawy pokory: uznanie przed sob i przed innymi, i prze ywamy l k. Cz sto
nasza chora ambicja nie pozwala nam przyzna si do naszych l ków przed sob i przed
innymi. Zak adamy wówczas maski pewno ci siebie, stosujemy przeró ne wybiegi, aby ukry
nasz l kow bezbronno i bezradno .

Jezus, Bóg–Cz owiek, najdoskonalszy z ludzi, nie boi si przyzna , e potrzebuje pomocy
swoich umi owanych. A kiedy nie udzielili Mu jej, zwraca si do nich z bardzo ludzkim
wyrzutem
: Jednej godziny nie mogli cie czuwa ze Mn ? (Mt 26, 40).

Cz owiek bliski, chocia mo e nam wiele pomóc w dobrym prze yciu sytuacji l kowych, to
jednak najcz ciej nie mo e poda nam rzeczywistego rozwi zania problemu wywo uj cego

k. Nie mo e tego uczyni szczególnie wówczas, kiedy l ki dotykaj zasadniczych

problemów ludzkiego istnienia: ycia i mierci. Problemy te przekraczaj kompetencje
ka dego cz owieka.

Jezus ma wiadomo , e tylko Jego Ojciec mo e uspokoi ostatecznie Jego Synowskie serce.
Prosi Aposto ów, aby trwali z Nim w zanoszeniu pro by do Ojca: Ojcze, je li chcesz, zabierz
ode Mnie ten kielich. Jednak nie moja wola, lecz Twoja niech si stanie
. Ojciec wys uchuje

background image

pro by swojego Syna: Wtedy ukaza Mu si anio z nieba i umacnia Go. Pogr ony w udr ce
jeszcze usilniej si modli , a Jego pot by jak g ste krople krwi, s cz ce si na ziemi
( k 22,
42–44).

Ojciec wys uchuje pro by Syna, ale zgodnie ze swoim odwiecznym Planem Zbawienia. To

nie wówczas, kiedy anio z nieba pocieszy Jezusa, przychodzi moment najtrudniejszej

walki. Jezus otrzymuje umocnienie, aby Jego walka by a wytrwa a i skuteczna. Bóg nie
uwalnia nas od trudu zmaga z tym wszystkim, co chce nas pogr

w smutku i rozpaczy,

ale umacnia swoj

ask , by my walczyli wytrwalej, konsekwentniej i skuteczniej; by my

pe niej i odpowiedzialniej brali nasz los w nasze r ce.

Jezus nie obiecywa swoim Aposto om atwiejszego ycia tylko z tego powodu, i s Jego
uczniami; nie obiecywa im ycia bez cierpienia. Wr cz przeciwnie. On zaprasza uczniów,
aby cierpieli dla Jego Imienia. ycie uczniów — je eli b

wierni Mistrzowi — b dzie

naznaczone zaparciem si siebie i niesieniem krzy a (por. Mt 16, 24). Obieca im jednak, e

dzie z nimi w ich zmaganiach

do sko czenia wiata (Mt 28, 20). Si do przyj cia

do wiadcze , które budz l k, poniewa godz w samo ycie cz owieka, mo e da nam
jedynie Bóg. Sens mierci, pokój wobec mierci mo e pochodzi tylko od Boga, który daje

ycie po yciu, ycie wieczne po yciu ziemskim.

Naszych zasadniczych l ków i obaw, odnosz cych si do ycia i mierci, choroby i zdrowia,
nie mo emy nigdy uspokoi sami. Spychanie ich, oddalanie, racjonalizowanie, u mierzanie
w sposób sztuczny nie jest adnym rozwi zaniem. One bowiem pojawiaj si z jeszcze
wi ksz si , w nowych formach.

Wiele psalmów jest modlitw cz owieka do wiadczonego zagro eniem i l kiem. Sam Jezus
na krzy u modli si Psalmem 22, który jest w

nie modlitw cz owieka osaczonego wielkim

niebezpiecze stwem.

Bo e mój, Bo e, czemu mnie opu ci ?
Daleko od mego Wybawcy s owa mego j ku.
Bo e mój, wo am przez dzie , a nie odpowiadasz,
wo am i noc , a nie znajduj pokoju. (...)
Ja za jestem robak, a nie cz owiek,
po miewisko ludzkie i wzgarda u ludu.
Szydz ze mnie wszyscy, którzy na mnie patrz ,
rozwieraj wargi, potrz saj g owami:
Zaufa Panu, niech e go wyzwoli. (...)
Przebodli r ce i nogi moje,
policzy mog wszystkie moje ko ci. (...)
Ty za , o Jahwe, nie stój z daleka;
Pomocy moja, spiesz mi na ratunek! (...)

g osi imi Twoje swym braciom

i chwali Ci b

po ród zgromadzenia:

Chwalcie Jahwe wy, co si Go boicie,

background image

awcie Go, ca e potomstwo Jakuba

(Ps 22, 2–3. 7–9. 17–18. 20. 23–24).

Powy szy Psalm obok Psalmu 91 niech b dzie nasz modlitw w chwilach zagro enia i l ku,
niezale nie od tego, czy zagro enie to b dzie realne, czy tylko powsta e w naszej wyobra ni.
Modlitwa skargi i b agania niech si jednak przeradza — jak w ustach Psalmisty —
w modlitw uwielbienia i adoracji Boga, który nigdy nie wzgardzi ani si nie brzydzi n dz
biedaka, (...) i wys ucha go, kiedy ten zawo

do Niego (Ps 22, 25), jak Ojciec wys ucha

w Ogrójcu swojego Jednorodzonego Syna.

5

W psychologii na okre lenie „subiektywnej” reakcji l kowej stosuje si poj cie „l ku”, natomiast

„obiektywn ” reakcj l kow nazywa si „strachem”.

6

Por. K. Horney, Neurotyczna osobowo naszych czasów, Warszawa 1982, str. 44–55.

XXI. WYCHOWANIE SEKSUALNE

Mo liwie najgorsze wychowanie seksualne. Tabu narzucone przez wychowanie katolickie,

plus literatura romantyczna rubuj ca mi

na nierealne wy yny, plus j zyk spro ny

rówie ników. Urodzi em si przecie niemal w dziewi tnastym wieku i nie mam dla niego
ciep ych uczu
(Cz. Mi osz). To osobiste wyznanie Cz. Mi osza jest przede wszystkim
oskar eniem pod adresem wychowania seksualnego w okresie jego m odo ci. Ten brak
ciep ych uczu
dla pocz tku dwudziestego wieku wynika z prze ycia wielu sprzecznych
mi dzy sob wp ywów, oddzia uj cych na niego w tak wa nej sprawie, jak jest ludzka
mi

. Nietrudno zauwa

, e spro ny j zyk rówie ników to tylko reakcja na wychowanie

katolickie i na literatur

rubuj

mi

na nierealne wy yny.

W podobnym tonie pisze A. Arthus na temat wychowania seksualnego w przesz

ci:

Tradycja — która osi gn a szczyt w drugiej po owie XIX wieku — wymaga a, aby dzieci,
a nawet m odzie dorastaj ca obu p ci, by y wychowywane w ca kowitej nie wiadomo ci
tajemnic biologicznych, które towarzysz rozmna aniu si istot yj cych. Znajomo tych
<okropnych rzeczy> powinna by a pozosta przywilejem doros ych. Ch opcy dowiadywali si
o nich ubocznie, bo doro li zachowywali w tych sprawach wstydliwe milczenie. Dziewcz ta
musia y pozostawa w nie wiadomo ci a do dnia lubu
.

Wydaje si , i pod tym szczerym wyznaniem Cz. Mi osza czy refleksj A. Arthusa mogliby
si podpisa nie tylko ich rówie nicy, ale tak e wiele osób urodzonych pó niej. Dopiero
w ostatnich dziesi tkach lat bardziej otwarcie mówi si o potrzebie ca

ciowego wychowania

seksualnego; z pewno ci jest tu jednak jeszcze wiele do zrobienia dla m odych, którzy rodz
si u progu dwudziestego pierwszego wieku.

background image

1. A Bóg widzia , e wszystko, co uczyni by o bardzo dobre

Seksualno jest darem samego Stwórcy. Zosta a stworzona i uznana przez Niego wraz z ca
natur cz owieka za dzie o bardzo dobre (Rdz 1, 31). Sam Stwórca ka e nam wi c patrze na
nasz seksualno pozytywnie; nie ma w niej nic negatywnego, co nale

oby z góry

pot pia . Cia o o tyle, o ile jest seksualne, wyra a powo anie cz owieka do wzajemno ci, to
znaczy do mi

ci i wzajemnego daru z siebie samego. Cia o wreszcie wzywa m czyzn

i kobiet do spe niania ich podstawowego powo ania, do p odno ci

7

. Trzeba nam wyzwala

si z patrzenia na sprawy ludzkiej seksualno ci jako na co zakazanego przez Boga, co trzeba
Mu wykrada za cen grzechu; bo chocia w yciu seksualnym objawia si tyle s abo ci, to
jednak funkcje p ciowe same w sobie s naturalne i dobre i w odpowiednich warunkach
odpowiadaj woli Boskiej
(F. Sawicki).

Dar ludzkiej seksualno ci, jest jednocze nie zadaniem, wobec którego Stwórca stawia
cz owieka. Przyjmowanie tego daru oraz rozwijanie go wymaga od nas wiadomego
i wolnego zaanga owania. Nasza ludzka seksualno tym si w

nie ró ni od seksualizmu

zwierz t, e nie kieruje si tylko prawami instynktu, ale przede wszystkim rozumem
i wolno ci . Cz owiek z niema ym trudem sam, korzystaj c tak e z pomocy innych, kszta tuje
swoj seksualno . Mo e adna inna dziedzina ycia ludzkiego nie odznacza si tak
intymno ci , jak sfera seksualna, st d te ka dy cz owiek kszta tuje swoj postaw wobec
seksualno ci osobi cie a wszelka pomoc zewn trzna jest mo liwa tylko na wyra

pro

.

Seksualno ci ludzk rz dz jednak pewne prawa zapisane w cz owieku. St d te jego
przywilejem i jednocze nie obowi zkiem jest pozna te prawa i dostosowa si do nich.
Prawdziwe dobro i szcz cie cz owieka gwarantuje jedynie takie korzystanie z p ciowo ci,
które odpowiada prawu Bo emu. Odrzucenie praw rz dz cych ludzk seksualno ci godzi
najpierw nie w Boga, ale w samego cz owieka; bo to, co przez Boga zosta o stworzone jako
bardzo dobre, przez cz owieka mo e by wykorzystane dobrze lub le. Nieporz dek
w dziedzinie seksualnej powoduje zawsze wiele ludzkich cierpie .

2. Trzy wymiary ludzkiej seksualno ci

Osobowo cz owieka mo e by rozpatrywana w trzech warstwach: duchowej, psychicznej
i fizycznej u

onych hierarchicznie. Ka da z warstw ni szych w cz owieku otwiera si

w stron warstwy wy szej. Ca

za poddaje si kierownictwu osoby duchowej, któr

charakteryzuje wolno i

odpowiedzialno . To, co w

cz owieku ni sze, mo e by

korygowane i uszlachetniane przez osob duchow i mo e wznosi si wy ej (V. E. Frankl).

Jest rzecz ogromnej wagi, aby w

traktowaniu seksualno ci, jako integralnej cz ci

cz owiecze stwa, uwzgl dnia zawsze t trójwymiarowo ludzkiego bytu u

on

hierarchicznie: od tego, co cielesne, ku temu co duchowe. Poszczególne warstwy ludzkiej
seksualno ci nie s jednak oderwane od siebie, ale wzajemnie si przenikaj . Próba omini cia
lub te wyeliminowania którejkolwiek z nich b dzie zawsze jakim okaleczeniem p ciowo ci
cz owieka. Mo e w adnej innej dziedzinie ycia ludzkiego nie wida jednak tak jasno, jak

nie w seksualno ci potrzeby korygowania i uszlachetniania tego, co ni sze przez to, co

background image

wy sze. Seksualno cz owieka nie mo e by naprawd

ludzk bez owego przekraczania

siebie i wznoszenia si od lepego pop du do ducha.

Nierzadko jednak mówi si dzi i pisze o ludzkiej seksualno ci jedynie w kategoriach
biologicznych czy psychologicznych. Ogromnie upraszcza to i zuba a p ciowo cz owieka,
co prowadzi zwykle do usprawiedliwienia kra cowego egoizmu. W takim podej ciu rzecz
nadrz dn staje si zaspokojenie pop du a drugiego cz owieka traktuje si przedmiotowo.
Ludzie zawodowo zajmuj cy si ludzk seksualno ci (np. psycholodzy i seksuolodzy)
nara eni s na redukcyjne patrzenie (V. E. Frankl) na do wiadczenia seksualne cz owieka,
widz c w nich jedynie splot dzia aj cych potrzeb, pragnie i lepych mechanizmów.
Duszpasterze natomiast, zajmuj cy si przede wszystkim wymiarem duchowym cz owieka,
mog by nara eni na niedocenianie praw biologicznych i psychologicznych zapisanych
w naturze. Zawsze, kiedy ma si do czynienia z cz owiekiem nale

oby pami ta o jego

trójwymiarowo ci, w której to, co psychofizyczne podporz dkowane jest duchowi.

Owocem zubo onego traktowania seksualno ci jest zawsze wyja owienie wewn trzne
cz owieka, jaka

pustka egzystencjalna (V. E. Frankl), poczucie bezsensu i frustracji.

Cz owiek zawsze czuje si , cho nieraz dopiero po wielu latach, upokorzony dzia aniem
seksualnym, któremu nie towarzyszy o do wiadczenie uczuciowego i duchowego oddania si
drugiemu. Dewaluacja seksualno ci jest bowiem zawsze znakiem dewaluacji ca ej ludzkiej
osoby.

Dojrza e traktowanie zachowa seksualnych winno si wi za z prawdziw mi

ci

i odpowiedzialno ci , winno posiada charakter symboliczny, to znaczy by zewn trznym
znakiem ca kowitego oddania siebie drugiemu oraz ufnego otwarcia si na siebie nawzajem
i na nowe ycie. Takie traktowanie seksualno ci wymaga jednak od cz owieka dojrza ej
osobowo ci, zdolnej do przekraczania siebie samego i rzeczywistego powierzenia si
drugiemu.

3. Wychowanie seksualne

Ca a dziedzina seksualna, zw aszcza dla m odego cz owieka, jest bardzo wa na. I o tej
dziedzinie m ody cz owiek nie mo e nie my le i nie mo e si ni nie interesowa . Chodzi
jedynie o to, aby to zainteresowanie ludzk seksualno ci by o dobre i m dre, to znaczy, aby
nie prowadzi o do egoistycznej koncentracji na swoich potrzebach i doznaniach fizycznych,
ale naprowadza o na odpowiedzialn i ofiarn mi

.

ody cz owiek z braku wychowania seksualnego w atmosferze zaufania i yczliwo ci jest

cz sto nie przygotowany do tego, by ustosunkowa si do budz cego si w nim pop du
seksualnego, st d te nieraz pope nia wiele b dów. Powodem u omno ci w tej dziedzinie jest
tak e fakt, i ka dy cz owiek rodzi si niedojrza y w swojej seksualno ci. Nie mo emy si
wi c nie liczy z tymi faktami. Trzeba u wiadamia sobie samemu i pokazywa to m odym
ludziom, i nie mo na ukszta towa w sobie dojrza ej seksualno ci bez m drego i ofiarnego
zaanga owania rozumu i woli. Zwyci stwo ducha nad cia em w dziedzinie seksualnej
wymaga od nas wielkiej nieraz pracy ducha.

background image

dre dzia anie rozumu i szczere zaanga owanie woli nie mo e polega jednak na budzeniu

ków, na które dziedzina seksualna jest wyj tkowo podatna, ze wzgl du na sw delikatno

i wra liwo . Chodzi raczej o budzenie odpowiedzialno ci i w

ciwe ukierunkowanie

spontanicznego zainteresowania t niew tpliwie wa

dziedzin ludzkiego ycia.

Bardzo rzadko m odzi ludzie rozmawiaj z osobami doros ymi z powag , szczerze i otwarcie
na temat kszta towania w asnej seksualno ci. Ten brak kompensowany jest nieraz rozmowami
z rówie nikami. Rozmowy z rówie nikami posiadaj jednak dwa niebezpiecze stwa. Po
pierwsze, informacje na tematy seksualne kr

ce w ród m odzie y s cz sto uproszczone,

a nawet nieprawdziwe. Koncentruj si bowiem na fizycznej stronie seksualno ci; s te
oparte nierzadko o w asne niedojrza e wyobra enia w tym zakresie. Po drugie, celem takich
rozmów nie jest najcz ciej szukanie dobrej informacji maj cej pomóc wzrasta w dojrza ym
traktowaniu ludzkiej seksualno ci, ale rozbudzanie jedynie emocjonalnej ciekawo ci.

4. Rozwój seksualny cz owieka

Dla rozwoju seksualnego cz owieka bardzo wa ne s ju pierwsze lata ycia. W tym okresie

ycia nast puje tzw. pierwsza identyfikacja seksualna, która staje si fundamentem pod

pó niejsze ukierunkowanie w asnej seksualno ci. We wczesnym okresie ycia bardzo wa
rol odgrywa obecno wzoru identyfikacji: dla ch opca obecno ojca, dla dziewczynki
obecno matki. Potwierdzenie dla w asnej p ciowo ci dziecko znajduje u swoich rodziców,
w ich odnoszeniu si do jego p ci. St d tak wa

rzecz jest pe na akceptacja dziecka w jego

ci.

Identyfikacja seksualna dziecka w pierwszych latach ycia dokonuje si tak e przez
poznawanie w asnego cia a oraz cia a p ci odmiennej. St d te dzieci spontanicznie
organizuj sobie zabawy, np. w lekarza, które daj im mo liwo wzajemnego ogl dania
siebie. Jakkolwiek rodzice powinni uwa

, aby nie dochodzi o do nadu

, zw aszcza

w zabawach ze starszymi dzie mi, to jednak trzeba pami ta , e chodzi tu o dzieci
i niewinn jeszcze ciekawo seksualn ; niewinn , poniewa seksualno jako jedna
z wa nych energii cz owieka jest w dziecku u piona i budzi si naprawd dopiero w okresie
dorastania. Najcz ciej tej dzieci cej ciekawo ci seksualnej cz owiek doros y nie pami ta. Na

naturaln , dzieci

ciekawo rodzice i wychowawcy patrz nierzadko przez pryzmat

swoich nie zawsze udanych i uporz dkowanych do wiadcze seksualnych, dlatego budzi ona
wiele obaw i niepokojów.

Problem powstaje wówczas, kiedy ta naturalna ciekawo zostaje mocno napi tnowana
i obci ona l kiem ze strony wychowawców i rodziców. Je eli dziecko wychowuje si
w atmosferze tabu otaczaj cego wszystkie sprawy seksualne, je eli si je ok amuje, kiedy
zadaje pytania na ten temat, wówczas rodzi si w dziecku postawa wzmo onej ciekawo ci
i

koncentracji na fizycznej stronie seksualno ci. Pojawia si te dramatyzuj cy l k

i niezdrowe poczucie winy za wszystko, co w tej dziedzinie prze ywa. W cz owieku tkwi
jaka naturalna fascynacja i jednocze nie naturalny l k w dziedzinie seksualnej: Sfera
seksualna z jednej strony ma co przyci gaj cego i czaruj cego, a pomimo to równocze nie
w naturze ludzkiej co instynktownie przed ni si wzdryga
(F. Sawicki).

background image

Zwi kszanie tego naturalnego wzdrygania si i wzbudzanie dodatkowego l ku powoduje
nieuchronne wzmo enie ciekawo ci seksualnej. Mamy tu do czynienia z bardzo znamiennym
prawem psychologicznym: im wi kszy powstaje l k w dziedzinie seksualnej, tym wi ksza
rodzi si ciekawo . St d te wychowanie seksualne, które odwo uje si tylko do l ku, odnosi
zupe nie przeciwne skutki. Uwa na obserwacja do wiadcze wielu m odych ludzi potwierdza

cis zale no .

Dynamizm ludzkiej seksualno ci budzi si w pe ni dopiero w okresie dorastania. Pierwsze
mimowolne wzruszenia seksualne w okresie pokwitania wywo uj zwykle silne wstrz sy
psychiczne. Budzi si pop d i ciekawo , ale równocze nie zdziwienie i przera enie, uczucie
wstydu i dziwny jaki l k jakby przed czym gro nym i niesamowitym
(F. Sawicki).

Silnych wstrz sów psychicznych do wiadczaj przede wszystkim m odzi ludzie nie
przygotowani na okres dojrzewania seksualnego, zaskakiwani przemianami, które nast puj
w ich ciele i psychice. W okresie dorastania daj o sobie zna tak e wszystkie nagromadzone
w

dzieci stwie l ki. M ody cz owiek nierzadko do wiadcza pewnego wewn trznego

rozdarcia, poniewa z jednej strony doznaje l ku, poczucia winy i zamkni cia w sobie, a
z drugiej strony czuje w sobie wzmo on ciekawo i napi cie seksualne.

Konsekwencj tego rozdarcia i zagubienia jest najcz ciej autoerotyka, czyli koncentracja na
fizycznych doznaniach seksualnych. Poj cie autoerotyzmu traktujemy tutaj bardzo szeroko:
szukanie obrazów seksualnych, marzenia erotyczne, masturbacja, prostytucja i wszystkie inne
kontakty z partnerem maj ce na celu tylko w asne doznania.

Zdaj c sobie spraw z

negatywnych skutków autoerotyki rodzice, duszpasterze

i wychowawcy pe ni niepokoju i troski kuszeni s niekiedy, aby odwo ywa si przede
wszystkim do mocnego argumentu, jakim jest l k. Aby pomóc drugiemu cz owiekowi w tak
delikatnej materii, jak stanowi dziedzina seksualna, trzeba stworzy najpierw atmosfer
wzajemnej serdeczno ci i zaufania. Ona jedynie mo e pomóc m odemu cz owiekowi
wypowiedzie wszystkie pytania, niepokoje, obawy i pokusy zwi zane z jego dojrzewaniem
seksualnym.

Rodzina jest najbardziej odpowiednim rodowiskiem do zapewniania

stopniowego wychowania seksualnego. Ona posiada pewien adunek afektywny,
umo liwiaj cy, bez ura enia, akceptacj najbardziej delikatnej dziedziny i jej harmonijnego

czenia w osobowo zrównowa on i bogat (Wytyczne, 48).

Wielu psychologów i

wychowawców stwierdza, i wypowiadanie wszystkich pyta ,

tpliwo ci i problemów w dziedzinie seksualnej uspokaja cz owieka, agodz c zarówno jego

k, jak i jego ciekawo . M ody cz owiek, który szczerze rozmawia ze swoim rodzicem,

z duszpasterzem lub wychowawc na temat w asnej seksualno ci, prze ywa o wiele agodniej
ca y kryzys dojrzewania seksualnego.

Aby móc ukszta towa w sobie dojrza seksualno , trzeba jednak tego pragn . Trzeba te
zaanga owa si z ca odpowiedzialno ci i ofiarno ci we w asny rozwój. St d te zamiast
budzi u m odych ludzi zb dne l ki, trzeba raczej pobudza ich do odpowiedzialno ci i do
pragnienia coraz wi kszej dojrza

ci w tej dziedzinie. Ukazywanie negatywnych skutków

background image

nieuporz dkowanej seksualno ci winno by oparte o rzeczowe argumenty, które przekonaj

odego cz owieka o potrzebie pokonywania egocentrycznych zachowa , by móc otwiera

si coraz pe niej na drugiego. Celem autentycznego wychowania seksualnego jest ustawiczny
rozwój w opanowaniu podniet, aby doj z czasem do prawdziwej mi

ci ofiarnej (Wytyczne,

98).

5. Oddramatyzowa trudno ci seksualne

Omawiaj c problematyk dojrzewania seksualnego cytowany dokument Stolicy Apostolskiej
stwierdza, i mo e si tu pojawi szczególnie z

ony i delikatny problem masturbacji i jej

wp ywu na integralny wzrost osobowo ci. Masturbacja, zgodnie z doktryn katolick jest
powa nym nie adem moralnym, g ównie dlatego, e stanowi wykorzystanie w asnej zdolno ci

ciowej w sposób, jaki istotowo sprzeciwia si jej celowo ci; zdolno p ciowa nie jest ju

czona w s

mi

ci i ycia wed ug Bo ego zamys u (Wytyczne, 98).

Po dokonaniu tego zasadniczego zastrze enia, które ka e traktowa zjawisko autoerotyki
odpowiedzialnie, tzn. bez lekcewa enia go i pomniejszania wagi problemu, dokument Stolicy
Apostolskiej analizuje nast pnie do szeroko sposób zachowania si wychowawcy wobec
tego zjawiska. Z wychowawczego punktu widzenia trzeba mie

wiadomo , e masturbacja

i inne formy autoerotyzmu s objawami o wiele g bszych problemów powoduj cych napi cie
seksualne, które wychowanek próbuje roz adowa uciekaj c si do takiego zachowania
(Wytyczne, 99).

Nale y doceni wag tego stwierdzenia, które mo na odnie ju nie tylko do szczegó owego
problemu masturbacji, ale do wszystkich problemów seksualnych. Za ka dym problemem
seksualnym kryje si zwykle g bszy problem. Nie mo na rozwi za problemu seksualnego
nie si gaj c do przyczyn. St d te kolejne wa ne stwierdzenie omawianego dokumentu:
Wynika z tego konieczno ukierunkowania oddzia ywa pedagogicznych bardziej na
przyczyny ni na bezpo rednie zwalczanie tego zjawiska. (...) Aby pomóc m odemu
cz owiekowi wyzwoli si z zamkni cia w sobie i poczu si przyj tym do wspólnoty mi

ci,

wychowawca powinien oddramatyzowa fakt masturbacji, a

tak e nie odmawia

wychowankowi szacunku i yczliwo ci (Wytyczne, 99–100).

Niedojrza a forma zachowania seksualnego, jakim jest masturbacja prze ywana w g bokim

ku przed sob i przed innymi, prowadzi do zamkni cia si w sobie. Jednocze nie

zamkni cie i

izolacja jest ród em napi

psychicznych, które prowadz do napi

seksualnych i pog bienia istniej cej autoerotyki. Ta z kolei prowadzi do jeszcze wi kszej
nieufno ci, ucieczki od innych i pog bienia izolacji. Pierwszym krokiem do przerwania tego

dnego ko a i wyj cia z zamkni cia jest oddramatyzowanie wszystkich form autoerotyki.

Oddramatyzowanie dokonuje si nie przez lekcewa enie zjawiska, ale poprzez ukazywanie

róde niedojrza ej seksualno ci oraz przybli enie dzia ania pewnych mechanizmów, na które

ody cz owiek, uzale niony od zachowa autoerotycznych, nie zawsze ma dostateczny

wp yw tak e dlatego, e ich nie rozumie.

background image

6. Rozeznanie odpowiedzialno ci moralnej

Aby oddramatyzowa problem autoerotyki nale y zachowa niezb dn roztropno
w os dzaniu subiektywnej odpowiedzialno ci osoby
(Wytyczne, 99). W celu sformu owania
wywa onej oceny odpowiedzialno ci moralnej konkretnych osób i ukierunkowania dzia
duszpasterskich nale y (w masturbacji) wzi

pod uwag niedojrza

uczuciow , nabyte

nawyki, stany l kowe lub inne czynniki psychiczne lub spo eczne, które zmniejszaj , a nawet
redukuj do minimum win moraln
(Katechizm Ko cio a Katolickiego, nr 2352).

Przy ocenie moralnej grzechów seksualnych trzeba tak e uwzgl dni hierarchi przykaza .
Przeakcentowana koncentracja na grzechach szóstego przykazania powoduje gro

dla

rozwoju duchowego lepot na grzechy pierwszych pi ciu przykaza . Wielu m odym ludziom
— skoncentrowanym na s abo ciach seksualnych — wydaje si , i maj zasadniczo jeden
problem
w swoim yciu. St d tak wa ne w ocenie moralnej grzechów seksualnych jest
uwzgl dnienie faktu podkre lanego przez Wytyczne wychowawcze w odniesieniu do ludzkiej
mi

ci, e odpowiedzialno za czyny seksualne winna naprowadza na odpowiedzialno za

rozwi zanie g bszych problemów egzystencjalnych. Nie mo na naprawd zrozumie istoty
grzechów szóstego przykazania, je eli nie odkrywa si istoty grzechu przeciwko pierwszemu
przykazaniu mi owania Boga i ludzi. Odpowiedzialno moraln w dziedzinie seksualnej
trzeba rozszerzy z pojedynczych aktów s abo ci seksualnej tak e na bardziej ogóln
odpowiedzialno za ca e swoje ycie: odpowiedzialno za coraz wi ksz dojrza
emocjonaln i duchow , odpowiedzialno za swoj wolno , za sposób traktowania drugiego
cz owieka.

Zranienia seksualne wi

si

ci le ze zranieniami w mi

ci. Otwarcie si na Boga jako

mi osiernego Ojca leczy najpierw zranienia w

mi

ci. Kiedy za cz owiek odkryje

prawdziw mi

, spontanicznie odchodzi od koncentracji na sobie, aby odda si Temu,

który zawsze kocha. Psychologia podkre la, e silne zwi zki emocjonalne z bli nimi (np.
pe na akceptacja, przyja nie, zakochanie) s wyra nym czynnikiem agodz cym napi cia
i problemy seksualne.

Pokusa zamykania si w sobie: w swoich doznaniach, potrzebach i pragnieniach seksualnych
wi e si nie tylko z okresem dorastania, ale stanowi ci

e niebezpiecze stwo, na które

napotyka tak e doros y cz owiek. Do wiadczenie pokazuje, i powrót do niedojrza ych form
autoerotyki nie jest a tak rzadkim przypadkiem u osób doros ych. Przejawiaj si w tym
równie ich g bsze i powa niejsze trudno ci, zw aszcza w sferze emocjonalnej. Podobnie,
jak w wypadku m odego cz owieka, równie cz owiek doros y winien szczerze i uczciwie
stara si przezwyci

ka

niedojrza form zachowa seksualnych. Kiedy jednak,

pomimo podejmowanych prób, nie mo e by ona przezwyci ona nale y przyj

jako

za

enie moralne potrzeb zaakceptowania z cierpliwo ci tego, co nie mo e by uleczone

z jednoczesnym usi owaniem z ca postaw szlachetno ci zdobywania coraz wi kszej
dojrza

ci i ofiarno ci na wszystkich innych polach dzia ania (B. Häring).

Wytyczne wychowawcze w odniesieniu do ludzkiej mi

ci podkre laj tak e potrzeb

korzystania ze rodków zalecanych przez chrze cija sk ascez , jak modlitwa i sakramenty

background image

oraz anga owanie si w dzie a sprawiedliwo ci i mi osierdzia (Wytyczne, 100). S to
konkretne rodki dla realizowania naszej dojrza

ci i ofiarno ci na wszystkich polach

dzia ania.

7. Poczucie winy i l k w mechanizmie napi cia seksualnego

Silna koncentracja l kowa na trudno ciach seksualnych uruchamia w psychice cz owieka
funkcjonowanie mechanizmu karania i nagradzania siebie, który podtrzymuje dramatyzuj cy

k i chore poczucie winy, oraz podsyca coraz bardziej nienaturaln ciekawo . Mechanizm

kary i nagrody zamyka cz owieka coraz szczelniej w kr gu jego trudno ci tworz c

dne

ko o w jego psychice. Dzia anie tego mechanizmu mo na obserwowa szczególnie u ludzi

odych, którzy nie zostali wprowadzeni w sprawy seksualne w atmosferze serdeczno ci

i zaufania przez swoich rodziców czy wychowawców, ale odkrywaj je sami nierzadko
w wielkim poczuciu winy i l ku.

Pierwszym ogniwem

dnego ko a karania i

nagradzania siebie jest dramatyczne

prze ywanie ca ej seksualno ci lub te pewnych jej przejawów: narzucaj cych si obrazów
i pragnie , masturbacji czy innych form autoerotyki. L kowa dramatyzacja mo e przejawia
si mi dzy innymi w ci

ym i silnym poczuciu winy, w stanach ci

ego niepokoju, w braku

zdolno ci koncentracji i skupienia, w zniech ceniu, w smutku psychicznym przechodz cym
nawet niekiedy w stan depresji. Tym do wiadczeniom towarzyszy najcz ciej parali uj cy l k
przed wypowiedzeniem swoich trudno ci seksualnych oraz poczucie zagro enia ju na sam
my l, e inni mog si o tym dowiedzie .

Silne poczucie winy odruchowo popycha z kolei do karania siebie, by w ten sposób naprawi
naruszony porz dek. Karanie to mo e przejawia si mi dzy innymi w poni aniu si we

asnych oczach, w prze ywaniu jakiego wstr tu do siebie, odruchowym podejmowaniu

umartwie , w mocnych postanowieniach, w praktykach pobo nych lub te innego rodzaju
praktykach.

Ale psychika ludzka domaga si pewnej równowagi: st d te uleganie odruchom karania
siebie uruchamia kolejne ogniwo

dnego ko a, jakim jest pocieszanie si : rodzi ono now

ciekawo seksualn , budzi nowe pragnienia i now koncentracj na doznaniach, które s
z kolei ród em powtarzania utrwalonych zachowa autoerotycznych.

Tak zamyka si

dne ko o, z którego nie mo na wyj uderzaj c tylko w bezpo rednie

zwalczanie samego zjawiska autoerotycznego. Trzeba koniecznie wyj od przyczyn
rodz cych dramatyzuj cy l k i niezdrow ciekawo seksualn . Uchwyci opisywany
mechanizm u siebie samego oraz wyj z

dnego ko a mo na tylko z pomoc cz owieka

do wiadczonego, do którego ma si pe ne zaufanie.

8. Dynamika napi cia seksualnego

Bod cem do napi cia seksualnego jest zwykle obraz erotyczny w wyobra ni. D

sze

zatrzymywanie si na nim powoduje podniecenie seksualne.

Ustawiczny rozwój

background image

w opanowywaniu podniet, aby doj do prawdziwej mi

ci ofiarnej (Wytyczne, 98) polega

wi c najpierw na panowaniu nad w asn wyobra ni , aby nie dopuszcza do napi cia, które
cz owiekowi skoncentrowanemu na swojej seksualno ci najcz ciej bardzo trudno opanowa .
Czysto seksualna w ka dym stanie ycia domaga si umiej tno ci panowania nad
wyobra ni erotyczn .

Ogromn pomoc do spokojnej, naturalnej kontroli w asnej wyobra ni (nale y odró ni
kontrol obrazów od l kowego spychania ich do pod wiadomo ci!) daje znajomo pewnych
podstawowych praw, którymi rz dzi si wyobra nia. Dzia anie wyobra ni cz owieka mo emy
porówna do ekranu telewizyjnego, przy którym nie ma jednak adnego wy cznika. Ekran
naszej wyobra ni nieustannie nadaje jaki program, do tego stopnia, i nie wy cza si on
nawet w czasie snu. To w

nie sny ukazuj , jak fantastyczne i niezwyk e programy

wype niaj nasz wyobra ni .

ówny problem naszej wyobra ni polega na tym, i nie mo emy na ni oddzia ywa wprost:

nie mamy bezpo redniego wp ywu na nadawany przez ni program, nie tylko w czasie snu,
ale tak e na jawie. Kiedy chcemy na si oddali , zgasi jaki obraz, wówczas powraca on
jeszcze cz ciej i z wi ksz si . Je eli cz owiek oddzia uje w taki w

nie l kowy sposób na

asn wyobra ni przez bardzo d ugi czas, to efektem tego oddzia ywania mo e by

obsesyjne powracanie niechcianych obrazów i pragnie . W takiej sytuacji jedna z wa nych
rad polega na tym, aby nie zajmowa si i nie zaprz ta sobie g owy swymi my lami
natr tnymi
(H. Bless).

Po rednie oddzia ywanie na nasz wyobra ni polega na mo liwo ci zast powania jednego
obrazu innym, obrazu emocjonalnie s abszego obrazem silniejszym uczuciowo. Poniewa
wyobra nia cz owieka jest infantylna, trzeba z ni post powa troch tak, jak do wiadczona
matka post puje z ma ym dzieckiem. Kiedy ma e dziecko p acze z jakiej b ahej przyczyny,
miga mu przed oczyma jak kolorow maskotk . Dziecko zainteresowane zabawk odwraca
spontanicznie swoj uwag od tego, co by o ród em p aczu.

Kiedy w wyobra ni powstaje obraz erotyczny, trzeba wówczas próbowa zast pi go innym
obrazem — silniejszym emocjonalnie. Nie jest to jednak proste, poniewa obrazy erotyczne
cechuje zwykle du y adunek emocjonalny. Im wi ksza koncentracja l kowa na sprawach
seksualnych, tym trudniej zast pi obraz erotyczny we w asnej wyobra ni. L k bowiem —
jak ju mówili my wy ej — w jaki fatalistyczny sposób popycha nas w to, od czego chcemy
na si uciec.

Jest rzecz wa

, aby w momentach pojawiania si w

naszej wyobra ni pragnie

erotycznych, zachowa ogromny spokój ducha. Im szybciej opanujemy rodz cy si niepokój,
tym atwiej poradzimy sobie z budz

si spontanicznie ciekawo ci wobec powsta ych

obrazów i pragnie . Dopiero du y dystans wobec nawet najbardziej natr tnych obrazów
erotycznych umo liwia nam panowanie nad nimi. G boka wiadomo wy szo ci ducha
ludzkiego nad jego pop dami — zdobywana bardziej intuicyjnie ni rozumowo — stanowi
podstaw do du ego zdystansowania si wobec wszystkich tworów naszej wyobra ni.

background image

Zachowanie dystansu wobec w asnych odczu , my li i pragnie w dziedzinie seksualnej staje
si mo liwe równie dzi ki dobrze uformowanemu sumieniu. Nawet najbardziej sugestywne
wyobra enia i budz ce si pod ich wp ywem pragnienia, o ile nie s

wiadomie i dobrowolnie

wywo ywane i podtrzymywane przez cz owieka, same w sobie nie s faktami grzechu,
chocia mog ukazywa g bsze wewn trzne nieuporz dkowane postawy wobec
zmys owo ci. Ocena moralna zawsze wi e si z dzia aniem wiadomym i wolnym. Nie ma
wi c racji czu si winnym tylko z powodu w asnych niedobrowolnych nieczystych pragnie .
Owszem, jest prawd , e mog si one sta

ród em grzechu, ale te prawd jest, e mog si

sta tak e okazj do pokonania w asnych s abo ci i zwyci stwa nad sob samym.

Jak modli si , kiedy przychodz nam nieczyste my li i pragnienia? Oto jak odpowied daje
K. Rahner: Kto , kto yje pod naciskiem uporczywych my li i pop dów, nie uczyni mo e
dobrze, modl c si explicite, w potocznym znaczeniu tego s owa, o wyzwolenie od pokusy.
W ten sposób bowiem jego uwaga b dzie zag bia a si jeszcze bardziej w splot owych
pop dów i my li. W takim wypadku modlitw powinna by pogodna ufno , spokój wolny od
przygn bienia, i w tym duchu cz owiek powinien spogl da ponad widmami nocnych upiorów
swego wn trza ku wolnemu wiat u Boga, ku swej pracy, przechodzi m nie do porz dku
dziennego nad tym, co go trapi. (...) Ta taktyka duchowej walki polega na patrzeniu na Boga
.

Aby przechodzi

nie nad tym, co trapi cz owieka w dziedzinie seksualnej, trzeba zdoby

si na pokor uznania w asnego zranienia i prosi o uzdrowienie. Zranienia tego nie leczymy
bowiem sami. Mo e by ono uleczony tylko przez Tego, który nie przyszed do zdrowych, ale
do tych, którzy si

le maj (por. Mt 9, 12). Kiedy analizujemy g biej nasze ycie, wówczas

wiadamiamy sobie, i grzech pierworodny nie jest staro ytnym mitem, ale rzeczywisto ci ,

której codziennie dotykamy we wszystkich naszych zranieniach, tak e w dziedzinie ludzkiej
mi

ci. Trudno zaakceptowa zranienie seksualne, poniewa obna a i upokarza cz owieka

bardziej ni jakakolwiek inna s abo .

Leczenie ka dej ludzkiej s abo ci nie rozpoczyna si od odruchowego usuwania jej, ale od
uzdrowienia swojej osobistej relacji do niej — od akceptacji s abo ci. Najwi ksz przeszkod ,
jaka staje przed nami, jest nasza pycha, która nie pozwala nam przyj

z pogodn ufno ci

i spokojem wolnym od przygn bienia w asnej ludzkiej biedy, ale kreuje nas natychmiast (w
naszej wiadomo ci) na boga wolnego od wszelkiej, nawet najmniejszej skazy. W ka dej

abo ci, tak e w s abo ci seksualnej, któr cz owiek usi uje pokona z ca szczero ci

i ofiarno ci , Bóg okazuje si wi kszy od ludzkiego serca, które oskar a cz owieka,
przypominaj c mu o jego zranieniu (por. 1 J 3, 20).

Opanowywanie podniet seksualnych wymaga od cz owieka zachowania higieny w asnej
wyobra ni; polega ona na wiadomym kontrolowaniu obrazów seksualnych pochodz cych
z zewn trz. Ludzie pragn cy zachowa czysto w swoim stanie winni sobie u wiadamia
ogromn szkodliwo karmienia w asnej wyobra ni wszelkiego typu obrazami
pornograficznymi. Trudno przeceni niebezpiecze stwa pornografii zw aszcza dla m odego
cz owieka o psychice bardzo wra liwej i ch onnej. Nieraz sugestywny i silny obraz seksualny
mo e by dla kogo

ród em napi cia przez d

szy czas. Niszcz ca si a filmów i innego

rodzaju publikacji pornograficznych polega mi dzy innymi na izolowaniu fizycznych

background image

do wiadcze seksualnych od uczucia mi

ci i

odpowiedzialno ci. Pornografia, która

prezentuje najcz ciej seks zdeprawowany, stwarza tak e, szczególnie w wyobra ni m odego
cz owieka, nie posiadaj cego jeszcze do wiadczenia w tym zakresie, oczekiwania i pragnienia
niemo liwe do zrealizowania. Równie w stosunkach ma

skich obrazy pornograficzne

czyni niema e spustoszenie, poniewa staj si zród em przedmiotowego traktowania
wspó ma onki(a). Wobec oczekiwania niezwyk ych prze

seksualnych drugi cz owiek

i ca y bogaty wiat jego uczu pragnie i problemów blednie i schodzi na dalszy plan.

9. Akceptacja w asnej seksualno ci

Do dojrza

ci osobowej i

chrze cija skiej konieczne jest zintegrowanie w asnej

seksualno ci. Integrowa seksualno , to znaczy da jej w swoim yciu takie miejsce, które
jej si nale y z prawa Bo ego i dokonanego wyboru stanu ycia. W adnym stanie ycia
seksualno cz owieka nie mo e by pomijana i lekcewa ona. Wszelkie próby usuwania ze
swojej wiadomo ci problemów seksualnych gro

zubo eniem nie tylko tej jednej wa nej

dziedziny ludzkiego ycia, ale ca ej osobowo ci.

Aby doj do pe nej integracji seksualnej, koniecznej zarówno do dojrza ego prze ywania
celibatu jak i ma

stwa, potrzeba najpierw akceptacji w asnej seksualno ci, na tym etapie

rozwoju, na którym si znajduje w

danym momencie ycia, razem z

istniej cymi

pragnieniami, trudno ciami, problemami oraz ca histori

ycia w tym zakresie, akceptacji

ku i jednocze nie nieuporz dkowanej ciekawo ci w sprawach p ci.

Jak w wielu innych dziedzinach ludzkiego ycia, tak samo i w sprawach kszta towania
dojrza ej postawy wobec w asnej seksualno ci, cz owiek nieraz bardzo szybko dochodzi do
granic swoich mo liwo ci i jasno widzi, e nie mo e czyni dobra, którego chce, ale czyni to

o, którego nie chce (por. Rz 7, 19). St d te wielu ludzi upokorzonych w asnymi

abo ciami seksualnymi, które s jakim pomieszaniem cierpienia z egoizmem (B. Häring),

swoj postaw smutku i przygn bienia nieustannie wo a do Boga: Nieszcz sny ja cz owiek,
któ mnie wyzwoli z cia a, co wiedzie ku mierci?
(Rz 7, 18nn.).

A Bóg, który nieustannie widzi grzech cz owieka i p yn ce z niego cierpienie, odpowiada mu
w swoim Synu Jezusie Chrystusie: On si obarczy twoim cierpieniem, On d wiga twoje
bole ci, On by przebity za twoje grzechy, zdruzgotany za twoje winy. Spad a na ch osta
zbawienna dla ciebie, a w Jego ranach jest twoje zdrowie
(por. Iz 53, 4–5). W Jezusie
Chrystusie odnajdujemy pe ne uzdrowienie naszych ran i jednocze nie najdoskonalszy wzór
czystego serca, które zdolne jest ogl da Boga.

7

Kongregacja do spraw wychowania katolickiego, Wytyczne wychowawcze w odniesieniu do ludzkiej

mi

ci (= Wytyczne), Rzym 1983, 24.

background image

XXII. KIEROWNICTWO DUCHOWE

Tego samego dnia dwaj z nich byli w drodze do wsi, zwanej Emaus, oddalonej sze dziesi t
stadiów od Jerozolimy. Rozmawiali oni z sob o tym wszystkim, co si wydarzy o. Gdy tak
rozmawiali i rozprawiali z sob , sam Jezus przybli

si i szed z nimi. Lecz oczy ich by y

niejako na uwi zi, tak e Go nie poznali. On za ich zapyta : Có to za rozmowy prowadzicie
z sob w drodze? Zatrzymali si smutni. A jeden z nich, imieniem Kleofas, odpowiedzia Mu:
Ty jeste chyba jedynym z przebywaj cych w Jerozolimie, który nie wie, co si tam w tych
dniach sta o. Zapyta ich: Có takiego? Odpowiedzieli Mu: To, co si sta o z Jezusem
Nazarejczykiem, który by prorokiem pot nym w czynie i s owie wobec Boga i ca ego ludu;
jak arcykap ani i nasi przywódcy wydali Go na mier i ukrzy owali. A my my si
spodziewali, e On w

nie mia wyzwoli Izraela. Tak, a po tym wszystkim dzi ju trzeci

dzie , jak si to sta o. Nadto jeszcze niektóre z naszych kobiet przerazi y nas: by y rano
u grobu, a nie znalaz szy Jego cia a, wróci y i opowiedzia y, e mia y widzenie anio ów,
którzy zapewniaj , i On yje. Poszli niektórzy z naszych do grobu i zastali wszystko tak, jak
kobiety opowiada y, ale Jego nie widzieli. Na to On rzek do nich: O nierozumni, jak nieskore

wasze serca do wierzenia we wszystko, co powiedzieli prorocy! Czy Mesjasz nie mia tego

cierpie , aby wej do swej chwa y? I zaczynaj c od Moj esza poprzez wszystkich proroków
wyk ada im, co we wszystkich Pismach odnosi o si do Niego. Tak przybli yli si do wsi, do
której zd ali, a On okazywa , jakoby mia i dalej. Lecz przymusili Go, mówi c: Zosta
z nami, gdy ma si ku wieczorowi i dzie si ju nachyli . Wszed wi c, aby zosta z nimi.
Gdy zaj z nimi miejsce u sto u, wzi chleb, odmówi b ogos awie stwo, po ama go i dawa
im. Wtedy oczy im si otworzy y i poznali Go, lecz On znikn im z oczu. I mówili nawzajem
do siebie: Czy serce nie pa

o w nas, kiedy rozmawia z nami w drodze i Pisma nam

wyja nia ? W tej samej godzinie wybrali si i wrócili do Jerozolimy. Tam zastali zebranych
Jedenastu i innych z nimi, którzy im oznajmili: Pan rzeczywi cie zmartwychwsta i ukaza si
Szymonowi. Oni równie opowiadali, co ich spotka o w drodze, i jak Go poznali przy amaniu
chleba
( k 24, 13–35).

1. Có to za rozmowy prowadzicie ze sob w drodze?

Osoby, które pragn prowadzi

ycie duchowo szybko u wiadamiaj sobie potrzeb

kierownictwa duchowego. I chocia wiadomo, e ostatecznym ród em ycia duchowego jest
sam Bóg, to jednak narodzinom duchowym musi towarzyszy drugi cz owiek. w. Teresa
Wielka mówi o

du ych szkodach w yciu wewn trznym, jakie wyrz dzi jej brak

kierownictwa duchowego: Nie mia am bowiem innego nauczyciela, który by mi rozumia ,
cho go szuka am przez ca e dwadzie cia lat od czasu, który tu opisuj , co mi wielk szkod
wyrz dzi o, tak i po wiele razy cofa am si wstecz i o ma o, e ca kiem nie zgin am.

Nasze rozwa ania oprzemy na Ewangelii o uczniach id cych do Emaus. Ewangelia ta mo e
nam powiedzie bardzo du o o kierownictwie duchowym. Jezus objawia si nam w niej jako
najdoskonalszy wzór kierownika duchowego. Chrystus do czaj c si do uczniów rozpoczyna
swój dialog od pytania: Có to za rozmowy prowadzicie ze sob w drodze? ( k 24, 17). Jezus

background image

zachowuje si jak prawdziwy pedagog. Zaprasza najpierw uczniów, aby wypowiedzieli to
wszystko, czym yj .

Pierwszym etapem kierownictwa jest w

nie wypowiedzenie tego wszystkiego, czym

cz owiek yje: swoich obaw, l ków, rozczarowa , poczucia winy, pragnie , oczekiwa ,
nadziei. Wszystkie bowiem ludzkie do wiadczenia s miejscem dzia ania Boga.

Ojcowie Pustyni stwierdzaj , e kap anowi w spowiedzi mówi si o swoich grzechach,
kierownikowi za o swoich uczuciach. Dlaczego? Poniewa uczucia s znakami, dzi ki
którym mo emy poznawa wol Pana Boga wobec nas. Nieraz potrzeba wiele czasu
stwierdza A. de Jaer — aby kto uwierzy , e poprzez nasze emocje dzia a dobry lub z y duch,
Duch wi ty lub Szatan.
Celem wypowiedzenia uczu nie jest przede wszystkim dostarczenie
informacji kierownikowi duchowemu, ale raczej poznanie siebie. Ju samo wypowiedzenie
naszych uczu powoduje, e zaczynamy je lepiej rozumie . Zupe nie inaczej w naszym
prze yciu wygl da do wiadczenie, które zachowali my w sobie, a inaczej je eli zosta o
wypowiedziane przed drugim.

Korzystanie z kierownictwa duchowego sprawia wielu ludziom sporo trudno ci. Ka demu
z nas trudno przychodzi ods anianie swoich najg bszych zranie , trudno te mówi
o g bokich do wiadczeniach duchowych. V. E. Frankl mówi, e ludzie o wiele atwiej
opowiadaj o swoich prze yciach seksualnych ni o do wiadczeniach duchowych. Wydaje si
to logiczne, poniewa prze ycia seksualne dotycz pewnej zewn trznej sfery cz owieka.
Do wiadczenia duchowe za dotycz najg bszych pok adów serca.

Kiedy cz owiek odczuwa potrzeb wypowiedzenia swojego do wiadczenia duchowego,
wówczas jednocze nie rodzi si w nim wewn trzny opór wobec mówienia o sobie. Cz owiek,
który poszukuje kierownictwa duchowego, cz sto czuje si rozdarty pomi dzy ch ci
zachowania swoich intymnych do wiadcze emocjonalnych i duchowych tylko dla siebie,
a pragnieniem wypowiedzenia ich i poznania obiektywnej prawdy o nich. G boka potrzeba
rozeznania swoich uczu potwierdza na ogó autentyczno

ycia duchowego. Osoba, która

prowadzi ycie duchowe, nie chce i

asn drog . Nie chce te sama wybiera sobie misji,

ale pragnie s

Bogu i ludziom zgodnie z wol Bo . To w

nie d enie do prawdy staje

si

ród em odwagi do pokonania oporów wewn trznych. Wypowiadanie, zw aszcza trudnych

prze

, przynosi ulg i uspokojenie.

Dwaj uczniowie id cy do Emaus jeszcze przed przy czeniem si do nich Jezusa wypowiadali
nawzajem przed sob swoje prze ycia. W ich spojrzeniu nie by o jednak prawdy. Dlatego te
utwierdzali si jedynie w odczuciu bezsensu i braku nadziei. Kiedy Jezus zada im pytanie,
o czym rozmawiaj , zatrzymali si smutni. Jezus zach ca uczniów do wypowiedzenia
przyczyn ich smutku, braku nadziei, rozczarowania.

W yciu duchowym trzeba mie nieustannie wiadomo , e to co my sami widzimy w sobie,
winno by poddane rozeznaniu. Trzeba mie

wiadomo , e nawet wielka subiektywna

pewno siebie mo e by zwodnicza. Potrzebujemy pomocy bli niego, aby móc zobaczy
siebie w prawdzie. Od szczero ci naszych wypowiedzi przed kierownikiem duchowym

background image

w znacznym stopniu zale y wielko

wiat a w poznaniu osobistej sytuacji wewn trznej.

Je eli nasze wypowiedzi wobec kierownika duchowego by yby ograniczone, l kliwe,
wybiórcze, to rozeznanie z jego strony b dzie tak e niepe ne, a mo e nawet zniekszta cone.

Korzystaj c z

kierownictwa duchowego winni my zdawa sobie spraw , i istot

kierownictwa nie jest nawi zanie serdecznej wi zi emocjonalnej z kierownikiem, ale
uzyskanie pomocy duchowej w dialogu z Bogiem. Rol kierownika duchowego mo na by
porówna do roli jak odegra Jan Chrzciciel wobec Chrystusa: Potrzeba, by On wzrasta , a ja
si umniejsza
(J 3, 30). W kierownictwie duchowym wzrasta ma wi wychowanka
z Bogiem, jego duchowa dojrza

, jego samodzielno . Je eli kierownik zajmowa by zbyt

wiele miejsca w wiadomo ci i emocjonalno ci swego wychowanka, mo e wówczas sob
przes oni Boga.

Dzieje si to zwykle wówczas, kiedy zatraca si pomi dzy kierownikiem a kierowanym
naturalny dystans na rzecz wi zi uczuciowej pomi dzy nimi. Je eli osoba korzystaj ca
z kierownictwa potrzebuje przyja ni, winna szuka jej najpierw w swoim rodowisku
rówie ników oraz w rodowisku rodzinnym. W relacji kierownika i kierowanego winna
istnie ni

yczliwo ci, a nawet przyja ni, ale sama przyja

nie mo e by zasadniczym

celem kierownictwa.

2. S uchanie

Kolejnym wa nym elementem kierownictwa duchowego jest s uchanie. Wys uchawszy
uczniów id cych do Emaus, Jezus zabiera g os. Odwo uje si przede wszystkim do S owa
Bo ego. S owem Pisma o wietla ich rozczarowanie z powodu swojej mierci: I zaczynaj c od
Moj esza poprzez wszystkich proroków wyk ada im, co we wszystkich Pismach odnosi o si
do Niego
( k 24, 27).

uchanie w kierownictwie duchowym wi e si wi c ci le z s uchaniem S owa Bo ego.
uchanie S owa Bo ego obowi zuje nie tylko penitenta, ale tak e kierownika duchowego.

To, co mówi kierownik duchowy, w swej istocie winno zawsze opiera si na jego s uchaniu

owa Bo ego. Jego w asne do wiadczenia, przemy lenia i rady winny by odbiciem ycia
owem Bo ym. Kierownik duchowy nie wyst puje we w asnym imieniu, ale w imieniu

Ko cio a. Ko ció daje mu misj , w ramach której spe nia on swoje zadanie. Duch wi ty,
który dzia a w Ko ciele, o wieca zarówno kierownika jak i kierowanego.

Kierownik duchowy winien tak e s ucha z uwag i szacunkiem swojego podopiecznego.
Winien dostrzega w nim pi kno Bo ego obrazu, nawet je eli cz owiek ten jest zraniony,

aby i grzeszny. Winien równie z szacunkiem traktowa dzia anie Boga w cz owieku,

któremu pomaga. Kierownik duchowy nie mo e nigdy nim manipulowa . Nie mo e
wychowywa go wed ug swoich subiektywnych poj

o yciu duchowym. Pomoc kierownika

winna by oparta o prawdziwe kryteria ycia duchowego. Jest rzecz wielce niebezpieczn
mówi w. Ignacy — chcie prowadzi wszystkich t sam drog do doskona

ci; taki

cz owiek nie rozumie, jak ró ne i jak liczne s dary Ducha wi tego.

background image

Z

poj ciem s uchania czy si

ci le poj cie pos usze stwa. Istot pos usze stwa

w kierownictwie duchowym stanowi zaufanie. Wychowanek jest pos uszny, poniewa ufa
kierownikowi, a nie dlatego, e jest poddany jego w adzy. Pos usze stwo w kierownictwie
duchowym nie mo e by zwi zane ze lepym wykonywaniem polece kierownika, których
osoba prowadzona nie rozumie i którym nie umie zaufa . To nie polecenia i rady kierownika
zbawiaj podopiecznego, ale jego zaufanie Panu Bogu. Cz owieka zbawia powierzenie ca ego
swojego ycia Stwórcy. Kierownik, jako przedstawiciel Ko cio a, pomaga jedynie zaufa
Bogu.

Pos usze stwo kierownikowi duchowemu nie posiada tego samego charakteru, co
pos usze stwo prze

onemu. Pos usze stwo kierownikowi wynika z pos usze stwa S owu

Bo emu. Kierownik pomaga penitentowi zrozumie i przyjmowa natchnienia Bo e w jego
konkretnej sytuacji yciowej. Je eli uczniowie id cy do Emaus byli pos uszni Nieznajomemu
Towarzyszowi podró y, to nie dlatego, i uznawali nad sob Jego w adz . Byli pos uszni,
poniewa Nieznajomy swoim s owem rozpali ich dusze: Czy serce nie pa

o w nas, kiedy

rozmawia z nami w drodze i Pisma nam wyja nia ? ( k 24, 32).

W sercach uczniów nie zrodzi o si nawet pytanie, czy winni by Mu pos uszni. Ich
pos usze stwo wynika o z zaufania, które Nieznajomy w nich wzbudzi . W du ym stopniu
pos usze stwo kierownikowi duchowemu b dzie zale

od pragnie wychowanka, od jego

dojrza

ci oraz od jego przejrzysto ci w relacji z przewodnikiem duchowym. Warunkiem

ciwie rozumianego pos usze stwa jest dobre rozumienie intencji wszelkich rad i uwag

kierownika duchowego. Pos usze stwo kierownikowi duchowemu wymaga otwarto ci osoby
prowadzonej. Je eli wychowanek by by zamkni ty, zal kniony i skryty w sobie, nie b dzie
w stanie s ucha i rozumie kierownika. Nie b dzie w stanie ca kowicie mu zaufa , a tym
samym nie b dzie nale ycie korzysta z jego pomocy.

Korzystanie z kierownictwa duchowego wymaga gotowo ci do zakwestionowania siebie.
Zakwestionowanie siebie sprawia, e podopieczny potrafi przyj

prawd , jak odwo uj c si

do S owa Bo ego, chce mu pokaza kierownik duchowy.

Prawda uczniów id cych do Emaus by a trudna do przyj cia. Jezus napomina uczniów w do
przykry sposób: O, nierozumni, jak nieskore s wasze serca do wierzenia we wszystko, co
powiedzieli prorocy!
( k 24, 25). Przyj cie przez wychowanka trudnej prawdy o swojej
sytuacji duchowej z ust kierownika jest mo liwe tylko wówczas, kiedy w pe ni mu ufa.
Penitent rozumie, i trudne, czy nawet bolesne s owa wyp ywaj z wielkiej troski kierownika
o jego dobro duchowe. Kierownik duchowy czuj c jego otwarcie na Pana Boga nie b dzie ba
si powiedzie mu wszystkiego, co uwa a za konieczne bazuj c na w asnym do wiadczeniu
i instynkcie duchowym. Podopieczny natomiast przyjmie s owa kierownika, poniewa b dzie
czu jego wielk trosk i yczliwo .

background image

3. Spotkanie

Wzajemne wypowiadanie si i s uchanie siebie sta o si podstaw pe nego spotkania —
jedno ci serc. Najpierw by o to spotkanie na p aszczy nie czysto ludzkiej. Uczniowie poczuli
si dobrze w towarzystwie Nieznajomego: do wiadczyli Jego bezinteresownej mi

ci;

Cz owiek ten s ucha ich uwa nie, yczliwie skarci oraz wyja ni im znaczenie ich bolesnych
prze

. Poniewa uczniowie poczuli si bardzo dobrze w Jego towarzystwie, nak onili Go,

aby zosta z nimi, cho On okazywa jakoby mia i dalej.

W

kierownictwie duchowym najwa niejsze jest osobowe spotkanie kierownika

z kierowanym. U podstaw tego spotkanie le y przede wszystkim wzajemna akceptacja,
otwarto , yczliwo i zaufanie. Opieraj si one na ludzkiej dojrza

ci. yczliwo

i zaufanie kierownika uprzedza yczliwo i zaufanie kierowanego. To one otwieraj osob
korzystaj

z kierownictwa i pomagaj jej wzbudzi w sobie zaufanie do cz owieka, przed

którym pragnie ca kowicie si otworzy . Bez szczerego spotkania na p aszczy nie ludzkiej
trudno wyobrazi sobie owocne spotkanie kierownika z kierowanym.

Wzbudzanie zaufania u innych, to jedna z podstawowych cech dobrego kierownika
duchowego. Zaufania nie mo na od innych da . Jest ono szczególnym darem, którym
obdarza si drug osob . Je eli cz owiek czuje, i nie wzbudza zaufania, to rodzi si w nim
wa ne pytanie: dlaczego tak jest? Z pewno ci wzbudzanie zaufania u innych jest pewnym
naturalnym darem, ale p ynie tak e z przejrzysto ci wewn trznej, pe nej akceptacji siebie
i innych, otwarto ci na ludzi. Wszystko to za rodzi si z rzeczywistego otwarcia si na Pana
Boga.

Nawet wielki dar wzbudzania zaufania u innych, wielka przejrzysto i otwarcie kierownika
duchowego nie zdadz si na wiele, je eli sam wychowanek by by zamkni ty, zal kniony
i nieufny. Aby móc korzysta z kierownictwa penitent musi nieraz pokona w sobie l k
i nieufno . Postawy te wyp ywaj nieraz z ca ej historii jego ycia, szczególnie za
z wychowania rodzinnego. Je eli w domu rodzinnym panowa a wzajemna nieufno , to

odemu cz owiekowi wychodz cemu z takiego rodowiska b dzie trudno zaufa ludziom.

Nieufno wyniesiona z domu rodzinnego zwykle utrwala si jeszcze w rodowisku
szkolnym. W takiej sytuacji otwarcie si na kierownictwo duchowe b dzie wymaga o du o
pracy wewn trznej. Pokonanie nieufno ci w stosunku do kierownika duchowego posiada
jednak wymiar o wiele szerszy. Oznacza bowiem otwarcie si nie tylko na tego jednego
cz owieka, ale na wszystkie inne wi zi mi dzyosobowe. Tak e na wi z Bogiem.

Kierownik duchowy winien bardzo cierpliwie odnosi si do wychowanka zal knionego
i nieufnego. Potrzeba nieraz wiele czasu, aby zyska sobie jego zaufanie. Winien by tak e

wiadom, e wielka nieufno , zal knienie i skryto wychowanka nie jest wynikiem jego z ej

woli, ale przede wszystkim wielu zranie , których dozna on w swoim yciu. Swoim
zamkni ciem cz owiek broni si przed kolejnymi zranieniami. Prób prze amania nieufno ci
przez odwo ywanie si do autorytetu kierownika mo e odbiera jako zagro enie. Owocem
takiej emocjonalnej przemocy mo e by jeszcze wi ksze zamkni cie.

background image

k wywo uje l k, nieufno wywo uje nieufno . Nawet najmniejsze nieu wiadomione l ki

kierownika b

wzmacnia postawy l kowe wychowanka. L ki kierownika mog by

nierzadko skrywane za postaw pewnej twardo ci, zbytniej surowo ci, legalizmu. Kierownik
mimo swoich s abo ci winien by jednak cz owiekiem wolnym wewn trznie. Wolno ta
wyra a si mi dzy innymi w pe nej akceptacji siebie wraz ze swoimi ludzkimi s abo ciami.

Wolno wewn trzna kierownika b dzie u wiadamia kierowanemu jego zniewolenie
postaw nieufno ci i zamkni cia. B dzie te dla niego zach

do wewn trznego otwierania

si i pokonywania naros ych l kowych barier wobec ludzi. Rzeczywiste spotkanie kierownika
duchowego i kierowanego mo e dokona si jedynie na gruncie wolno ci. Im wi cej b dzie
tej wolno ci z

obu stron, tym owocniejsze i

mniej uci

liwe b dzie to spotkanie.

Kierownictwo duchowe nie musi by wcale czym bardzo uci liwym i m cz cym zarówno
dla wychowanka jak i dla kierownika duchowego.

Wolno wewn trzna wi e si w sposób cis y z pokor . To w

nie pokora pozwala nam

czu si wolnymi. Wolnymi, to znaczy otwartymi na przyjmowanie. Kierownik duchowy
dzi ki pokorze otwiera si na przyj cie wszystkiego, co mówi i kim jest jego penitent.
Natomiast ten dzi ki pokorze otwiera si na osob kierownika i na jego s owa. To, co nas
zamyka na innych, szczególnie za na Pana Boga, to w

nie brak pokory. Zbudowanie

dobrych wi zi z innymi uniemo liwia nam pycha.

By prze ama nasze zamkni cie wobec innych nie wystarczy pokona l k, trzeba tak e
pokona pych , która si za nim kryje. Nie zawsze atwo j dostrzec. Mo e by bardzo
subtelna i zas ania si fa szyw skromno ci , pozorn doskona

ci oraz kompleksami

ni szo ci.

Spotkanie kierownika duchowego z wychowankiem posiada s

ebn rol wobec spotkania

z

Bogiem. Istot kierownictwa duchowego jest pomoc w

rozwoju wi zi pomi dzy

cz owiekiem i Bogiem. W kierownictwie duchowym bezpo rednio zaanga owane s trzy
osoby: Pan Bóg, kierowany i kieruj cy. Szczery, serdeczny dialog uczniów id cych do Emaus
z Przygodnym W drowcem w pewnym momencie ko czy si . On okazywa jakoby mia i
dalej
. Ostatecznym celem zbli enia si Jezusa Zmartwychwsta ego do uczniów i ca ej ich

ugiej rozmowy by o spotkanie przy amaniu chleba. Po znikni ciu Chrystusa u wiadomili

te sobie, e Duch wi ty towarzyszy im podczas ca ego spotkania: Czy serce nie pa

o

w nas, kiedy rozmawia z nami w drodze i Pisma nam wyja nia ? Pa aj ce serce w Pi mie

wi tym symbolizuje dzia anie Ducha wi tego.

Kierownik towarzyszy swojemu podopiecznemu jak ojciec. Idzie krok w krok z nim. Chroni
go. Podtrzymuje. Ale nigdy nie zmusza go, nie zast puje w jego decyzjach. Kierownictwo
duchowe staje si narz dziem wzrastania w wi to ci, do której powo any jest zarówno
kierownik jak i penitent. A kiedy osoba prowadzona w kierownictwie nawi zuje ju g boki
kontakt z Bogiem, kierownik duchowy winien odsuwa si na bok. Jego interwencje winny
by bardziej dyskretne, coraz rzadsze. Winien okazywa , jakoby mia i dalej.

background image

XXIII. ROZEZNAWANIE DUCHOWE

W jezuickim Domu Rekolekcyjnym w Czechowicach–Dziedzicach znajduje si obraz, który
nawi zuj c do redniowiecznej tradycji malarstwa plastycznie ukazuje temat rozeznawania
duchowego.

Obraz przedstawia gr w szachy. Z lewej strony sto u siedzi m czyzna ubrany w czerwony

aszcz; pewny siebie, z ironicznym u miechem spogl da na szachownic . Gra czarnymi

figurkami, które przedstawiaj ma e odra aj ce potworki. Obok m czyzny artysta umie ci
lwa, który trzyma ap na trupiej czaszce ludzkiej. W tym kontek cie przypominaj si s owa

w. Piotra: Przeciwnik wasz, diabe , jak lew rycz cy kr y szukaj c kogo po re (1 P 5, 8).

Po drugiej, prawej stronie siedzi m ody cz owiek ubrany skromnie, z torb u boku, wydaje
si , jakby by w podró y. Wida , e jest bardzo skupiony, zamy lony, a nawet przej ty. Gra
bia ymi figurkami, które wyobra aj anio ki. Na szachownicy wida jednak wyra
przewag czarnych potworków, które okr

y figurki anio ków. Wi kszo bia ych figurek

trzyma przy sobie m czyzna graj cy z lewej strony. Z obrazu emanuje du e napi cie.
Podkre la to tak e czarny paj k, który pe za w stron m odego cz owieka i anio , który
z oddali przypatruje si grze. Ale gra jeszcze si nie sko czy a, a z góry na szachownic pada
snop wiat a.

ody cz owiek od pocz tku widocznie gra nierozwa nie, pierwsze posuni cia by y

prawdopodobnie zbyt szybkie, nieprzemy lane, odruchowe, nie docenia , a mo e nawet
lekcewa

przeciwnika i szybko znalaz si w bardzo trudnej sytuacji. Teraz nie mo e

pope ni ju najmniejszego b du, musi gra bardzo uwa nie, ka dy ruch musi
wszechstronnie przemy le .

Mo na przypuszcza , e intencj artysty by o ukazanie tego, co dzieje si w duszy ka dego
cz owieka: nieustannej walki pomi dzy dwoma wiatami: dobra i z a, ducha i cia a. Jest to
obraz–przestroga.

Rozeznawanie duchowe stanowi jeden z centralnych problemów w

wiczeniach duchownych,

poniewa jest ono g ównym narz dziem do szukania i znajdowania Boga we wszystkich
do wiadczeniach yciowych. Inspiracj do obecnego rozwa ania s przede wszystkim Regu y

w. Ignacego o rozeznawaniu duchowym zamieszczone w ksi eczce

wicze duchownych

D, 313–327).

1. Potrzeba rozeznawania duchowego

Oto, czego ucz : post pujcie wed ug ducha, a nie spe niajcie po

dania cia a. Cia o bowiem

do czego innego d

y ni duch, a duch do czego innego ni cia o, i st d nie ma mi dzy nimi

zgody (Ga 5, 16–17).

background image

Obserwuj c to, co dzieje si w nas, atwo dostrzegamy, i podlegamy wielu ró nym
impulsom, pragnieniom, natchnieniom wewn trznym, uczuciom. Najcz ciej nie jest atwo od
razu, jakby spontanicznie, odruchowo stwierdzi , które z nich pochodz z po dania cia a,
a które z nich s

eniem ducha. To, co na pierwszy rzut oka wydaje si prowadzi do dobra,

mo e okaza si tylko jego pozorem; i odwrotnie, to, co odruchowo oceniamy nieraz jako
zb dne czy nawet z e, mo e okaza si prawdziwym dobrem.

Rozeznawanie duchowe nie dotyczy tylko wyboru pomi dzy z em a dobrem, ale tak e
szukania w ród wielu ró nych dobrych mo liwo ci tej jednej, lepszej dla mnie, któr Bóg
pragnie mi ofiarowa . Mówimy nieraz: to, co jest dobre dla jednego, nie musi by koniecznie
dobre dla kogo innego
. Ka dy z nas jest kim niepowtarzalnym, kim jedynym dla Boga i
w ka dym z nas Bóg dzia a w sposób indywidualny. Rozeznawanie duchowe s

y wi c nie

tylko do poznania i odrzucenia

ych porusze wewn trznych, ale tak e do odkrycia tych

dobrych, ofiarowanych tylko mnie; poprzez nie w

nie Bóg we mnie dzia a. St d te zach ta

i naleganie S owa Bo ego: Wszystko badajcie, a co szlachetne, zachowujcie. Unikajcie
wszystkiego, co ma cho by pozór z a
(1 Tes 5, 21). Podobn przestrog daje nam tak e w.
Jan: Umi owani, nie dowierzajcie ka demu duchowi, ale badajcie duchy, czy s z Boga, gdy
wielu fa szywych proroków pojawi o si na wiecie
(1 J 4, 1).

Prowadzenie ycia duchowego nie polega na spekulowaniu my lowym, ale na podejmowaniu
decyzji
(N. Koty a), na nieustannym opowiadaniu si po stronie cz owieka duchowego w nas.
Cz owiek wierz cy winien najpierw dostrzec ca gam ró nych porusze , sk onno ci
i natchnie , które przep ywaj przez jego wn trze najcz ciej niezale nie od jego woli —
dobre, aby je przyjmowa , z e, aby je odrzuca ( D, 313).

A oto jak sam w. Ignacy w jednym ze swoich listów uzasadnia potrzeb rozeznawania
duchowego: Zdarza si cz sto, e Pan dzia a na nasz dusz poruszaj c j i przynaglaj c do
wykonania takiej czy innej czynno ci. Przemawia w g bi duszy bez s ów, poci gaj c j ca
do swojej Boskiej mi

ci w taki sposób, e nie mo emy si oprze temu Boskiemu dzia aniu.

(...) Ale tu mo emy si cz sto myli , poniewa po otrzymaniu takiej pociechy lub natchnienia
dusza pozostaje w stanie radosnego uniesienia. Nieprzyjaciel zbli a si wówczas pod os on
rado ci i jasnych barw, by nam dorzuci co od siebie do tego, co otrzymali my od Boga,
Pana naszego i by wprowadzi do naszej duszy ca kowity nie ad i zamieszanie. Kiedy indziej
znowu stara si pomniejszy w nas dzia anie Boga przedstawiaj c nam ró ne trudno ci
i niewygody, byle my tylko nie wype nili ca kowicie tego, co nam zosta o ukazane. W tym
wypadku konieczna jest znacznie wi ksza uwaga ni w jakimkolwiek innym.

2. Trudno ci w rozeznawaniu duchowym

Dzisiejszy cz owiek z powodu wielo ci zewn trznych wra

, które docieraj do niego

poprzez wci gaj ce rodki audiowizualne, nara a si na ycie poza sob , poza swoim
wn trzem. Krzykliwa pstra kakofonia audiowizualnych informacji (A. Frossard), która zalewa
wspó czesn cywilizacj , zag usza delikatny i wymagaj cy ciszy — tak e zewn trznej —

wiat dozna duchowych. Niedostrzeganie w asnych impulsów wewn trznych po czone

background image

z brakiem ich rozeznawania skazuje cz owieka ma bezwiedne uleganie impulsom i dzom
najbardziej prymitywnym (por. Ga 5, 19–21).

Innym powa nym b dem w yciu duchowym mo e by du a dowolno i przypadkowo
w rozeznawaniu natchnie i w rostrzyganiu, które z nich prowadz do dobra, a które
prowadz do z a. Nierzadko w takiej sytuacji wpadamy w pu apk w asnej nie wiadomo ci
czy nawet naiwno ci, które niezawodnie zostan wykorzystane tak e przez nieprzyjaciela
ludzkiej natury
( D, 334). Aby my mogli uzna jaki nasz impuls, natchnienie, uczucie za
dobre, nie wystarczy odwo

si tylko do spontanicznego subiektywnego odczucia, ale trzeba

boko rozezna , jakie b

jego owoce, poniewa po owocach poznaje si drzewo (por. Mt

7, 20).

Im wytrwalej i konsekwentniej cz owiek szuka Boga i Jego woli, tym silniej do wiadcza
dzia ania duchów. Wówczas bowiem daje o sobie zna zarówno to, co w nim najlepsze
i najszlachetniejsze, jak i to, co w nim najgorsze. Mocniej dzia a wówczas aska Boga,
poniewa cz owiek pe niej si na ni otwiera. Silniej równie dzia a szatan, który nie atwo
rezygnuje z tego, co ju — przynajmniej cz ciowo — nale y do niego. Kiedy cz owiek chce
si modli , nieprzyjaciele staraj si mu przeszkodzi : widz bowiem, e mu inaczej nic nie
zrobi , jak tylko gdyby go powstrzymali od modlitwy. I w ka dym innym wiczeniu, jakiego by
si cz owiek podj , je eli jest wytrwa y, zdobywa atwo ; w modlitwie za a do ostatniego
tchu potrzeba walki
(Abba Agaton, V w.).

w. Ignacy uwa a, e kiedy w

rekolekcjach do wiadczamy zmiennych i

nierzadko

uci liwych dla nas porusze , jest to dobry znak. wiadczy on bowiem o szczerym i ofiarnym
zaanga owaniu w prawdziwe szukanie Boga i Jego naj wi tszej woli.

3. Dzia anie z ego ducha

Poruszeniami z ego ducha

w. Ignacy nazywa to wszystko, co prowadzi do z a, tak e

wówczas, gdyby mia o ono pozory dobra. Dzia aniem

ego ducha nazwiemy najpierw nasze

po dliwo ci: nieuporz dkowane uczucia, odruchy i impulsy. Tradycyjny katechizm wylicza
siedem zasadniczych

dz cz owieka, tzw. siedem grzechów g ównych. Cz owiek rodzi si ze

zranion natur . To naturalne zranienie wynik e z grzechu pierworodnego powi ksza si
jeszcze przez zranienia nabyte w osobistej historii ycia. Dodatkowo rani nas zarówno
grzechy cudze jak i grzechy pope nione osobi cie (por. Rz 7, 18–24).

Szatan wp ywa na zranion ludzk natur i pos uguje si ni dla zguby cz owieka. Nasza
zraniona natura staje si jakby instrumentem szatana, na której mo e on wygrywa swoje
melodie. Szatan w zwodniczy sposób przekonuje nas, e zaspokajanie naszych

dz jest

konieczno ci , bez której nie mo emy osi gn

pokoju i szcz cia.

Praktycznie trudno i chyba nie trzeba oddziela tego, co mo e pochodzi od naszej zranionej
natury od tego, co pochodzi od szatana. Oba dzia ania zawsze si

cz . Trzeba nam wierzy ,

e aden z naszych grzechów nie by pope niony bez jego zach ty oraz e równie

w przysz

ci kusiciel nie pominie adnej okazji, aby nas do z ego doprowadzi .

background image

W ukazywaniu dzia ania szatana zawsze gro

nam dwa niebezpiecze stwa: z jednej strony

pomniejszanie lub nawet banalizowanie dzia ania ojca k amstwa (J 8, 44), z drugiej za
demonizowanie rzeczywisto ci polegaj ce na przypisywaniu mu mocy, której nie posiada.
Ludzie wierz w Diab a albo zbyt gorliwie, albo zbyt s abo (C. S. Lewis). Pomniejszanie czy
negowanie roli Szatana jest niebezpieczne, poniewa najskuteczniej dzia a on wówczas, gdy
si go nie dostrzega. Nie bez racji mówi si , e najwi kszy sukces odniós przez to, e wielu
nie wierzy w jego istnienie i dzia anie. Niebezpieczne jest tak e przypisywanie z emu
duchowi mocy, której on nie posiada. w. Ignacy podkre la, e szatan dzia a zawsze tylko za
pomoc jakiej przyczyny
(por. D, 330), to znaczy, i kusz c musi pos

si czym , co

tkwi w nas: jak

przyczyn . Nie mo e wchodzi bezpo rednio do duszy i wzbudza w niej

swoich podst pnych i zwodniczych pragnie . Szatan nie zrobi nam nic z ego bez nas samych,
bez zaanga owania naszej wolno ci.

Przypisywanie szatanowi wi kszej mocy ni posiada mo e budzi w cz owieku nies uszne
obawy i l ki przed jego obecno ci i dzia aniem, a zarazem mo e prowadzi do zwalniania si
od osobistej odpowiedzialno ci za pope nione z o. Tak w

nie post pi a Ewa w Ogrodzie

Eden. Kiedy Bóg pyta j , dlaczego zerwa a zakazany owoc, ona zrzuca ca win na kusiciela:

mnie zwiód i zjad am. Ale przecie nie by a to jedyna przyczyna zerwania zakazanego

owocu. Trzeba nam nieustannie pami ta , e ka de kuszenie mo e nas doprowadzi do
upadku albo do zwyci stwa. Nie kuszenie decyduje o naszym post powaniu, ale nasza
wolno .

Kim jest ten, który wykorzystuj c ludzkie zranienia pragnie dusz i cia o cz owieka zatraci
w piekle (Mt 10, 28)? Biblia daje mu wiele imion. Okre laj one jego istot , sposoby i cele
dzia ania: szatan (hebr. sathan — przeciwnik [Boga i tych, którzy do Niego nale

], Mt 12,

26), diabe (gr. dia–ballo — dzieli , oskar

, oczernia , k 4, 1nn), demon (duch z owrogi, 1

Kor 10, 21), k amca i ojciec wszelkiego k amstwa (J 8, 44), smok (Ap 12, 3nn), uwodziciel
(Ap 20, 10), kusiciel (Mt 4, 3), ksi

tego wiata (Mt 9, 34), Antychryst (1 J 2, 18), Apollyon

(gr. niszczyciel, eksterminator, Ap 9, 11).

Szatan wci ga dusz w swe ukryte podst py i przewrotne zamiary pos uguj c si szeroko
rozumianym l kiem cz owieka przed mierci . St d te w Apokalipsie w. Jan stwierdza, e
zwyci stwo dzi ki krwi Baranka odnosz ci, którzy nie umi owali swego ycia a do mierci
(Ap 12, 11).

Zwró my uwag na jedno cz sto u ywane i szczególnie wa ne dla nas imi szatana — diabe ,
tzn. ten, który dzieli, oskar a, oczernia. Jestem inteligencj , która kontempluje sam siebie
mówi o sobie szatan w ksi ce A. Frossarda. Poniewa z y duch zwraca si tylko ku sobie,
dlatego nienawidzi wszystkiego, co jest skierowane ku Drugiemu. Jako pierwszy cel stawia
on sobie oddzielenie cz owieka od Boga, a tym samym wewn trzne rozbicie samego
cz owieka oraz sk ócenie ludzi pomi dzy sob . W tym celu oskar a i oczernia na wszystkie
mo liwe sposoby. Oskar a i oczernia Boga przed cz owiekiem (np. Rdz 3, 5); oskar a tak e
cz owieka przed Bogiem (Hi 1, 6nn; Ap 12, 10). W czasie kuszenia do grzechu szatan oskar a
najpierw Boga przed cz owiekiem staraj c si go przekona , e poprzez swoje prawo Bóg
zniewala go; po grzechu za szatan oskar a cz owieka przed nim samym przekonuj c go —

background image

jak przekona Judasza — e nie ma ju dla niego mi osierdzia i musi zgin . Szatan oskar a
tak e jednego cz owieka przed drugim rozbijaj c w ten sposób jedno pomi dzy lud mi.

4. Dzia anie dobrego ducha

Pomimo ca ego naszego zranienia przez grzech pierworodny i grzech w asny naszym
najg bszym pragnieniem jest zawsze dobro i tylko w nim mo emy odnale prawdziwe
szcz cie. aden grzech nie mo e nigdy do ko ca zatrze Bo ego obrazu, którym zostali my
naznaczeni na pocz tku. Pi knie wyrazi to w. Augustyn w swoich Wyznaniach: Stworzy
nas bowiem jako skierowanych ku Tobie. I niespokojne jest serce nasze, dopóki w Tobie nie
spocznie.
T. Merton mówi podobnie: Bóg jest obecny we mnie, w akcie mojego w asnego
bycia, w akcie, który p ynie bezpo rednio z Jego woli i jest Jego darem. Mój akt istnienia, to
bezpo redni udzia w Bycie Pana Boga.
Bóg jest obecny w ka dym z nas w najg bszych
warstwach naszego bytowania. Swoj stwórcz moc i mi

ci wyprowadza nas z nico ci do

istnienia. W Nim yjemy, poruszamy si i jeste my (Dz 17, 28).

To naturalne, wynikaj ce z aktu stworzenia, skierowanie nas ku Bogu, jest ask , jest darem.
Wszystkie nasze dobre pragnienia s wi c nie tylko nasze, ale s dzie em samego Boga: Bóg
bowiem jest sprawc waszych pragnie i czynów wedle swego upodobania
(Flp 2, 13).
Równie samo nasze pragnienie szukania Stwórcy pochodzi od Niego i nikt nie mo e znale
Boga, nie b

c wpierw odnalezionym przez Niego (T. Merton).

Tradycja Ko cio a, na której opiera si

w. Ignacy, utrzymuje, odwo uj c si do Pisma w., e

Bóg dzia a nie tylko poprzez naturalne dobro, które zaszczepi w nas w akcie stworzenia, ale
tak e poprzez niewidzialny wiat czystych duchów — poprzez anio ów:

oni wszyscy

duchami przeznaczonymi do us ug, pos anymi na pomoc tym, którzy maj posi

zbawienie

(Hbr 1, 14). Psalm 91. mówi, e anio owie strzeg cz owieka ufaj cego Bogu. Czuwaj nad
nim, aby nie urazi swej stopy o kamie (por. Ps 91, 1. 11–12). w. Augustyn na temat
dobrych duchów pisze: Jest rzecz widoczn , i w czynach, poznanie i afekt cz owieka, bardzo
si zmienia i mo e od dobrego odpa , dlatego by o odpowiednim, by anio owie do strze enia
cz owieka byli wyznaczeni, przez których ludzie byliby pobudzani i kierowani do dobrego
.

W swoim dzia aniu Bóg nie jest jednak niczym i nikim ograniczony. O ile szatan, aby
wzbudzi w nas jakie swe ukryte i podst pne zamiary musi odwo

si do przyczyny (por.

D, 332), to znaczy do tego, co jest w nas, to Stwórca mo e dzia

w stworzeniu bez adnej

przyczyny czyli bezpo rednio. I tym ró ni si mi dzy innymi dzia anie Boga w cz owieku od
dzia ania Jego nieprzyjaciela.

Dzia anie Boga w cz owieku przy pomocy jakiej przyczyny, czy te bez adnej przyczyny
nie ogranicza jednak nigdy wolno ci cz owieka. Bóg mo e wej do duszy i sprawi w niej
poruszenie, poci gaj c j ca do mi

ci swego Boskiego Majestatu ( D, 330), ale nie mo e

sam bez udzia u ludzkiej wolno ci uczyni go owocnym. Stwórca czeka na zaanga owanie
serca ludzkiego. W tym czekaniu Boga wyra a si Jego pokora. Pokora Boga wyp ywa z Jego
niesko czonej mi

ci do cz owieka jako istoty obdarzonej wolno ci . Gdy ja si modl , to

background image

zwracam si do Kogo pokorniejszego ode mnie. Gdyby Bóg nie by pokorny, to ja waha bym
si nazwa Go tym, który kocha bezgranicznie
(F. Varillon).

Nie musimy zatrzymywa si nad kryteriami rozró niania dzia ania Boga za pomoc
przyczyny
i bez przyczyny. Chodzi raczej o g bokie u wiadomienie sobie, e Bóg nie dokona
w nas niczego bez nas, bez zaanga owania naszej wolno ci. Jego moc by aby bezsilna,
gdyby my zamkn li przed Nim serca, gdyby my byli ozi bli, leniwi i niedbali w wiczeniach
duchownych ( D, 322). St d trzeba nam usilnie modli si zarówno przed rekolekcjami jak
i podczas ich trwania o hojno ( D, 5) i wra liwo serca na wszystkie dobre pragnienia,
zach ty i impulsy, jakie Bóg do nas kieruje.

5. Rozeznawanie duchowe szukaniem woli Bo ej

Dwa wiaty, z ych i dobrych duchów, nieustannie oddzia uj na nas. Stajemy si w ten sposób
terenem walki duchów, albo te — nawi zuj c do terminologii Paw owej — walki pomi dzy
cia em a duchem. Oto, czego ucz : post pujcie wed ug ducha, a nie spe nicie po dania cia a.
Cia o bowiem do czego innego d

y ni duch, a duch do czego innego ni cia o, i st d nie ma

mi dzy nimi zgody (Ga 5, 16–17). Z jednej strony cz owiek podlega kuszeniu z ego ducha
(cia a), z drugiej za prowadzi go i kieruje nim dobry duch. Poniewa teraz widzimy jakby
w zwierciadle, niejasno
(1 Kor 13, 12), dlatego te trudno nam odró ni kuszenie z ego ducha
od natchnie ducha dobrego. Z y duch nie daje si

atwo rozpozna . Umie bowiem

dostosowa si do sytuacji cz owieka i potrafi te udawa anio a wiat

ci (por. 2 Kor 11,

14).

Celem rozeznawania duchowego jest poznawanie i pe nienie w ka dej sytuacji — niezale nie
od wewn trznych stanów cz owieka i zewn trznych okoliczno ci — woli Bo ej, która zostaje
mu objawiona przez dzia ania dobrego ducha. W rozeznawaniu duchowym cz owiek pyta
siebie samego, korzystaj c tak e z rozeznania Ko cio a (kierownictwo duchowe, rozeznanie
wspólnotowe, pos usze stwo prze

onym), które z tych wielu natchnie , pragnie i porusze

wewn trznych pochodzi rzeczywi cie od Boga, a które jest tylko dzie em ludzkich d

czy

nawet po da , umiej tnie wykorzystanych przez zwodziciela.

w. Jan Aposto przestrzega: Nie dowierzajcie ka demu duchowi, ale badajcie duchy, czy s

z Boga (1 J 4, 1), to znaczy: nie dowierzajcie ka demu waszemu pragnieniu, ka demu
wewn trznemu impulsowi, natchnieniu, ale badajcie, czy pochodz od Boga, czy tylko od
was samych lub od szatana.

ród em fa szywych pragnie i natchnie mog by tak e ludzie — fa szywi prorocy. Uwaga

w. Jana, e wielu fa szywych proroków pojawi o si na wiecie (1 J 4, 1) zachowuje

aktualno tak e i dzi . Kusicie si nawzajem — mówi diabe w ksi ce A. Frossarda —
mno c doko a siebie obfito dóbr, które s przedmiotem po dania, a nierówno ci w ich
podziale budz u jednych furie

dzy, a u drugich furi gniewu. Podobnie nie mam potrzeby

pos ugiwa si tradycyjnymi sposobami op tania, aby oderwa was od Innego (Boga):
jeste cie op tani sami sob
.

background image

Rozstrzygaj cym kryterium rozró nienia dzia ania duchów mog by jedynie owoce tego
dzia ania: Po ich owocach poznacie ich (Mt 7, 20). Za dobre mo na uwa

te natchnienia,

impulsy czy pragnienia, które nie tylko wydaj si by dobre w swoich pocz tkach czy mo e
nawet w trakcie realizacji, ale przede wszystkim wydaj owoce wi kszego dobra. Jest rzecz
wiadom , jakie uczynki rodz si z cia a (z ego ducha): nierz d, nieczysto , wyuzdanie,
uprawianie ba wochwalstwa, czary, nienawi , spór, zawi , wzburzenie, niew

ciwa pogo

za zaszczytami, niezgoda, roz amy, zazdro ci, pija stwo, hulanki i tym podobne. (...) Owocem
za ducha jest: mi

, rado , pokój, cierpliwo , uprzejmo , dobro , wierno , agodno ,

opanowanie (Ga 5, 19–21. 22–23).

Szczególnie wówczas, kiedy nie mamy jeszcze wi kszego do wiadczenia i rozeznania we

asnym yciu wewn trznym, b dzie nam bardzo trudno przewidzie , jakie owoce mog si

zrodzi z pewnych konkretnych pragnie , natchnie czy uczu . W takiej sytuacji potrzeba
nam b dzie du ej rozwagi, roztropno ci, umiej tno ci przewidywania, a przede wszystkim
gor cej modlitwy o wiat o Ducha wi tego i jednocze nie pomocy do wiadczonego
duchowego przewodnika, który nie b dzie dokonywa za nas wyboru, ale pomo e nam
uwzgl dni wszystkie elementy, jakie winni my wzi pod uwag w osobistym rozeznaniu
i podejmowaniu decyzji.

Jednorazowe czy nawet kilkakrotne rozpoznanie i odrzucenie jakiego impulsu prowadz cego
do z a nie oznacza wcale usuni cia go na zawsze. W nowej sytuacji mo e on powróci z now
si i w nowej masce, st d potrzebny b dzie nowy trud rozeznania i odrzucenia. Podobnie
z poruszeniami wewn trznymi prowadz cymi do dobra; kilkakrotne nawet rozpoznanie ich
i pój cie za nimi nie gwarantuje nam wcale nieomylno ci w rozeznawaniu na przysz

.

Pomimo naszego wysi ku w rozeznawaniu duchowym i podejmowaniu konkretnych wyborów
mo emy pope ni b d: mo emy ulec z udzeniu z ego ducha. w. Ignacy zach ca nas jednak,
aby pomy ki i b dy nie stawa y si powodem do zniech cenia, ale okazj do owocnej
praktyki rozeznawania duchowego: Gdy nieprzyjaciel natury ludzkiej da si odczu
i rozpozna po swoim ogonie w owym, i po z ym celu, który podsuwa, wtedy ten, co by
kuszony, odniesie du y po ytek, je li zaraz potem rozwa y przebieg
ca ego kuszenia i tak
dzi ki temu do wiadczeniu, prze ytemu i zachowanemu w pami ci, niech si w przysz

ci

strze e przed jego podst pami, które zwyk podsuwa ( D, 334).

W nieustannym badaniu duchów ogromn pomoc mog okaza si Regu y w. Ignacego
o rozeznawaniu duchowym, które, jak mówi Autor

wicze duchownych, s

do odczucia

i rozeznania w pewnej mierze ró nych porusze , które dziej si w duszy: dobrych, aby je
przyjmowa , z ych za , aby je odrzuca
( D, 313).

background image

XXIV. REGU Y O ROZEZNAWANIU DUCHOWYM

Dla w. Ignacego ycie wewn trzne cz owieka nie polega na ci

ym wzro cie w dobrym

nastroju wewn trznym, ale przede wszystkim na szukaniu i znajdywaniu woli Bo ej po ród
zmienno ci uczu zwi zanych zarówno z nasz sytuacj duchow , jak i okoliczno ciami
zewn trznymi. Stany pocieszenia i strapienia duchowego, o których b dziemy mówi
w dalszej cz ci tych rozwa

, przeplataj si nieraz jak zmienna aura. W procesie

duchowego wzrostu przechodzenie od jednego stanu do drugiego nie jest jednak cyklicznym
powrotem tej samej pociechy i strapienia, jak nieustanne powroty pór roku. Tworzy ono
raczej spiralne wznoszenie si ku górze, któremu towarzyszy zmienno do wiadcze
wewn trznych. Autentyczno i sta

powierzenia si Bogu sprawdza si w

nie po ród tej

zmienno ci.

Zmienno prze

, najcz ciej niezale na od nas, ukazuje nam bardzo jasno, e nasza wiara

jest drog (Dz 16, 17; 22, 4), a ycie pielgrzymowaniem. Droga naszego ycia prowadz ca do
niebieskiej ojczyzny (por. Flp 3, 20) wiedzie poprzez wiele do wiadcze (Dz 14, 22). Za
przyk adem patriarchów, proroków i wi tych winni my uzna siebie za go ci i pielgrzymów
na tej ziemi
(Hbr 11, 13). T fundamentaln prawd naszego ycia przypomina nam
nieustannie zmienno naszych wewn trznych uczu .

1. Dzia anie duchów u tych, którzy przechodz od grzechu miertelnego do grzechu

miertelnego ( D, 314)

W yciu wewn trznym nie mo na zatrzyma si w jakim neutralnym punkcie: w ka dym
dniu, poprzez ka

decyzj albo zbli amy si do Boga, albo si od Niego oddalamy.

Jeden z g ównych sposobów dzia ania z ego ducha polega na tym, eby przekona cz owieka
o istnieniu trzeciej mo liwo ci, jakiego stanu neutralnego; st d pokusa zdystansowania si od
spraw wiary i przyj cie postawy agnostycyzmu religijnego. Uleganie pokusie trzeciej
mo liwo ci
nierzadko podbudowywane jest pi knymi i szlachetnymi racjami w rodzaju: skoro
o Bogu nie mo na nic pewnego powiedzie , to trzeba si zaj

raczej czynieniem dobra

ludziom; w yciu nie licz si dogmaty g oszone o Panu Bogu, ale przede wszystkim
pomaganie bli nim
, itp. Te pi kne deklaracje s jednak cz sto tylko przykrywk dla
duchowego lenistwa w szukaniu prawdy, w dawaniu zdecydowanej i jasnej odpowiedzi na
ostateczne pytania zwi zane z istnieniem cz owieka.

ycie ludzkie wymaga od cz owieka konkretnego opowiedzenia si w

zasadniczych

kwestiach: istnienia Boga, nie miertelno ci duszy, sensu istnienia ludzkiego na ziemi.
Agnostycyzm czy oboj tno wobec Boga najcz ciej popycha nas w kierunku realizowania
naszych nami tno ci, które trzymaj c nas w niewoli jeszcze bardziej oddalaj od mo liwo ci
poznania Stwórcy. Cz owiek bez Boga traci swoj to samo , nie wie kim naprawd jest.
Cz owiek powszechnej chwiejno ci i przeci tno ci, w którego krwi kr

n

ce powaby

background image

grzechu, yje jak w odurzeniu i nie wie ju , gdzie naprawd jest sob : w swych brutalnych,
butnych pop dach czy w jak e s abym ju , jak e onie mielonym sumieniu
(K. Rahner).

A. Ludziom, którzy przechodz od grzechu miertelnego do grzechu miertelnego,
nieprzyjaciel szatan ma przewa nie zwyczaj przedstawia przyjemno ci zwodnicze i sprawia,

e wyobra aj sobie rozkosze i przyjemno ci zmys owe, aby ich tym bardziej utrzyma

i pogr

w ich wadach i grzechach ( D, 314).

Ludzie opanowani nami tno ciami przechodz c od grzechu do grzechu yj jak w odurzeniu.
Nie s w stanie wyobrazi sobie, e mo na

inaczej. Ewangelicznym przyk adem jest g upi

bogacz, który wobec obfito ci urodzajów wyobra a sobie rozkosze i przyjemno ci zmys owe
snuj c marzenia o tym, co go czeka w niedalekiej, jego zdaniem, przysz

ci: I powiem sobie:

Masz wielkie zasoby dóbr, na d ugie lata z

one; odpoczywaj, jedz, pij i u ywaj. Ale

marzenia bogacza okaza y si tylko kuszeniem szatana, który pos ugiwa si jego w asnymi
nami tno ciami. Ocena Boga jest jednoznaczna: Lecz Bóg rzek do niego: G upcze, jeszcze tej
nocy za daj twej duszy od ciebie
( k 12, 19–20).

y duch przedstawia cz owiekowi w grzechu zwodnicze przyjemno ci, aby utrzyma

i pogr

go w jego dotychczasowym stanie. Utrwalanie grzesznego ycia dokonuje si

tak e przez ideologi , któr cz owiek dorabia sobie dla usprawiedliwienia swojego
niemoralnego ycia. Czasem polega ona na oskar aniu i s dzeniu innych: nie tylko ja tak yj ,

jeszcze gorsi ode mnie. Cz owiek mo e utwierdza si w swoim grzechu tak e przez to, co

K. Rahner nazywa mistyk grzechu: Cz owiek w nas, b

cy k amc , wynajduje tysi ce

przyczyn, dla których nasz przypadek nie podpada pod codzienne, trze we prawo Boga: (...)
prowadzi on swój subtelny i mo e ca kiem pobo ny wyk ad o tym, e nasza sytuacja jest
wyj tkowa i nie da si oceni zwyczajn miar . Módlmy si o odporno na mistyk grzechu
.

Najgorszym sposobem utwierdzenia si w grzechu jest przewrotna pycha, która z buntu
wobec Boga robi bohaterski czyn prowadz cy rzekomo do prawdziwej wolno ci i autonomii
cz owieka. Pycha uwa a zabicie Boga w sercu za tryumf cz owiecze stwa: Biada temu, kto
w swym upadku nie jest biedny, kto nie wierzy, e upad , kto nie chce przysta na to, aby Bóg
by wi kszy od jego winy
(K. Rahner).

B. Dobry duch za u tych, którzy przechodz od grzechu miertelnego do grzechu

miertelnego (...) stosuje sposób dzia ania zgo a przeciwny, k uj c ich i gryz c sumienia ich

przez prawo naturalnego sumienia ( D, 314).

y duch uspokaja cz owieka yj cego w stanie grzechu, ale jednocze nie niepokoi go duch

dobry. yj c w grzechach potrafimy si ok amywa , zag usza nasze sumienia, nak ada
sobie maski, ale zawsze tylko do pewnego stopnia. Nigdy nie udaje nam si zniszczy
duchowej wra liwo ci tak, aby sta si zupe nie nieczu ymi. Cz owiek jest ze swej istoty
bytem stworzonym na obraz i podobie stwo samego Boga, i tego faktu nie potrafi wymaza
nawet najwi ksze nami tno ci. Duchowy cz owiek w nas daje s ysze swój g os przez prawo
naturalnego sumienia
.

background image

Wyrzuty sumienia s naturaln reakcj duchowo ci cz owieka, który w stanie grzechu
przestaje by sob ; s naturalnym g osem wewn trznym domagaj cym si od wolno ci
cz owieka przyznania jej nale ytego miejsca. Wyrzuty sumienia to niepokój ludzkiego serca,
które nie spoczywa w Bogu, swoim Stwórcy.

ucie i gryzienie zdrowego sumienia nale y jednak odró ni do wyrzutów sumienia

zafa szowanego. Kryterium rozró nienia s zawsze owoce dzia ania obu sumie . Dobry duch,

uj c i gryz c sumienia przez prawo naturalnego sumienia daje cz owiekowi jednocze nie

nadziej . W

wyrzutach sumienia zawsze mo na znale jak obietnic pokoju

wewn trznego. Natomiast poczucie winy sumienia zafa szowanego daje tylko rozpacz
popychaj

do przekre lania lub nawet samozniszczenia siebie.

2. Dzia anie duchowe u tych, co usilnie post puj w oczyszczaniu si ze swoich grzechów

D, 315)

A. U tych za , co post puj w oczyszczaniu si ze swoich grzechów, a w s

bie Boga, Pana

naszego, wznosz si od dobrego do lepszego, rzecz ma si odwrotnie ni w regule pierwszej.
Wtedy bowiem w

ciwo ci ducha z ego jest gry , zasmuca i stawia przeszkody,

niepokoj c fa szywymi racjami, aby przeszkodzi w dalszym post pie ( D, 315). Doskona y
komentarz do tej regu y podaje Autor

wicze duchownych w li cie do siostry zakonnej

Teresy Rejadell. w. Ignacy stwierdza w nim mi dzy innymi, e wobec pocz tkuj cych
w s

bie Boga szatan u ywa trzech rodzajów broni.

Pierwszy rodzaj broni polega na stawianiu przed nimi trudno ci i przeszkód. wi ty
odwo uj c si zapewne do w asnego do wiadczenia przytacza przyk ady trudno ci
spotykanych przez pocz tkuj cych w yciu wewn trznym. Nieprzyjaciel podsuwa takie np.
my li: Czy mo esz p dzi ca e ycie w ten sposób, podejmuj c takie pokuty? (...) Czy nie
mo esz zbawi si w inny sposób bez nara ania si na takie ryzyko? Stawiaj c przed oczyma
trudy, jakie nas czekaj , daje nam do zrozumienia, e b dziemy yli bardzo d ugo, e

dziemy musieli prowadzi

ycie, jakiego jeszcze nikt nie prowadzi ; nie wspomina natomiast

zupe nie o ogromnym zadowoleniu i pociechach, jakie Pan zwyk dawa nowemu swojemu

udze, gdy ten nie licz c si z niewygodami wybierze cierpienie ze swoim Stwórc i Panem.

Drugi rodzaj broni u ywany przez szatana przeciwko ludziom post puj cym na drodze
oczyszczenia polega na nak anianiu do che pliwo ci i pró nej chwa y, daj c do zrozumienia
osobie kuszonej, e jest pe na dobroci i wi to ci i stawiaj c j w jej w asnych oczach
znacznie wy ej, ni na to zas uguje
. Jest to cz sta pu apka zastawiana na neofitów, którzy
uporali si z jakim ci

kim grzechem. Poniewa nie wpadaj w grzechy, natychmiast s dz ,

e s

wi ci. Ale je eli szczerze post puj na drodze oczyszczenia, autentycznie si modl ,

szybko odkrywaj t pych , któr najcz ciej demaskuje os d innych.

Je eli drugi rodzaj broni: nak anianie do pychy nie skutkuje, z y duch si ga po jej kolejny
rodzaj: fa szyw pokor . Polega ona mi dzy innymi na koncentrowaniu si na swojej

abo ci, zniech ceniu do siebie z

powodu najmniejszej s abo ci, uwa aniu si za

bezu ytecznego, pomniejszaniu swoich dobrych czynów i pragnie . We wspomnianym li cie

background image

w. Ignacy wykazuje s. Teresie t w

nie fa szyw pokor : Po przedstawieniu niektórych

swoich s abo ci i obaw zwi zanych z omawianym przedmiotem piszesz: Jestem biedn
zakonnic . Wydaje mi si , e pragn s

Chrystusowi, Panu naszemu. Dlaczego nie masz

mia

ci napisa : Pragn s

Chrystusowi, Panu naszemu, albo Otrzyma am od Pana

pragnienie s

enia Mu, lecz mówisz: Wydaje mi si , e pragn . Je eli dok adniej si

zastanowisz, to jasno zrozumiesz, e te pragnienia s

enia Chrystusowi, Panu naszemu, nie

pochodz od Ciebie, lecz od samego Chrystusa, który ci ich udziela. Przedstawiaj c wi c
sprawy w ten sposób, e Chrystus daje mi wielkie pragnienie s

enia Mu, oddajesz chwa

Panu, poniewa ujawniasz jego dary.

w. Ignacy zach ca nast pnie s. Teres do demaskowania z ego ducha przez dzia anie

przeciwne jego dzia aniom: powinni my bardzo uwa

i upokarza si , przypominaj c sobie

nasze grzechy i nasz n dz w chwilach, gdy nieprzyjaciel stara si nas wywy szy ; i na
odwrót, podnosi si przez prawdziw wiar i nadziej w Panu, (...) gdy nieprzyjaciel stara
si nas poni

i pogn bi .

B. U tych, co usilnie post puj w oczyszczaniu si ze swoich grzechów (...) w

ciwo ci

ducha dobrego jest dawa odwag i si , pocieszenie, zy, natchnienia i odpocznienie,
zmniejszaj c lub usuwaj c wszystkie przeszkody, aby mogli post powa naprzód w czynieniu
dobrze
( D, 315).

Bóg jest Bogiem pokoju, a nie udr czenia. Je eli wi c cz owiek z pokor wznosi si od
dobrego do lepszego, to rodz ce si w nim niepokoje wewn trzne nie pochodz od Boga, ale
od z ego ducha.

Cz owiek post puj cy w oczyszczaniu si ze swoich grzechów zostaje poddany jeszcze wielu
próbom. Nami tno ci, z których si co dopiero wyrwa , daj o sobie zna szczególnie
w momentach krytycznych. W znu eniu i zm czeniu walk z

dzami cia a (2 P 2, 18)

cz owiek nowo nawrócony powraca do rozkoszy i przyjemno ci zmys owych jak Izraelici na
pustyni znu eni jedzeniem manny t sknili za pokarmem spo ywanym w niewoli egipskiej:
Wspominamy ryby, które my darmo jedli w Egipcie, ogórki, melony, pory, cebul i czosnek.
Tymczasem tu giniemy pozbawieni tego wszystkiego. Oczy nasze nie widz nic poza mann
(Lb 11, 5–6). Podobnie te cz owieka, który wyzwoli si z grzechu, nachodz my li, czy nie
lepiej by oby powróci do dawnego ycia, w którym ludzkie po

dania by y zaspokojone.

I w ten sposób z powodu ludzkiej przewrotno ci dar samego Boga (manna) mo e sta si
powodem do nowego buntu.

St d te dobry duch dodaje odwagi i si y do kroczenia przez pustyni do ziemi obiecanej,
w której cz owiek otrzyma rado i wesele duchowe ( D, 329). Dobry duch zmniejsza lub te
usuwa przeszkody, smutek i zak ócenia spotykane na tej drodze. Do wiadczamy nieraz, e
w momentach osaczenia przez trudno ci nagle sp ywa na nas jakie

wiat o i niemal

natychmiast wewn trznie czujemy, e to, co dot d wydawa o si bardzo trudne lub te wprost
niemo liwe, staje w zasi gu naszych mo liwo ci.

background image

Wraz z usuwaniem przeszkód, dodawaniem odwagi, dobry duch daje pocieszenie i zy,
natchnienie i odpocznienie
. Cz owiekowi usilnie wzrastaj cemu od dobrego do lepszego dane
jest nieraz do wiadczy , e nie ma nic lepszego nad boja

Pana i nic s odszego nad

wype nianie Jego przykaza (Syr 23, 27).

3. Pocieszenie duchowe

A. Czym jest pociecha duchowa?

Pocieszeniem nazywam prze ycie, gdy w duszy powstaje pewne poruszenie wewn trzne, dzi ki
któremu dusza rozpala si w mi

ci ku swemu Stwórcy i Panu, a wskutek tego nie mo e ju

kocha

adnej rzeczy stworzonej na obliczu ziemi dla niej samej, lecz tylko w Stwórcy

wszystkich rzeczy ( D, 316).

W zmienno ci prze

duchowych nie chodzi najpierw o odczucia psychiczne, które s

bardzo cz sto uwarunkowane przyczynami psychosomatycznymi lub innymi warunkami
zewn trznymi. Pociecha i strapienie duchowe powstaj w cz owieku w konfrontacji cz owieka
z Bogiem, z jego reakcji na wo anie Bo e do doskona

ci ewangelicznej (N. Koty a). Chocia

z drugiej strony trzeba mie

wiadomo , e do wiadczenia duchowe uzewn trzniaj si

w sferze psychicznej a nawet somatycznej (np. przez zy) ze wzgl du na jedno wszystkich
warstw w cz owieku.

Pierwsze istotne do wiadczenie pociechy duchowej to odczucie wzrostu w mi

ci do Boga

dusza rozpala si w mi

ci ku swemu Stwórcy. Drugim natomiast do wiadczeniem

pociechy, z czonym istotnie z

pierwszym, jest wolno wobec wszystkich rzeczy

stworzonych. Cz owiek, który kocha Boga ze wszystkich swoich si , nie mo e ju kocha
z takim samym oddaniem czegokolwiek innego. Je li kocha Boga ca ym sercem, to nie potrafi
kocha stworze w tym samym stopniu.

Pociesze duchowej towarzyszy nieraz bardzo szeroka gama do wiadcze wewn trznych,
które uzewn trzniaj si w

sferze psychicznej i

somatycznej. Szczególnym objawem

pocieszenia, bardzo cenionym przez w. Ignacego, s

zy. Podobnie i wtedy jest pocieszenie,

gdy (dusza) wylewa zy, które j sk aniaj do mi

ci swego Pana, czy to na skutek alu za

swe grzechy, czy to wspó czuj c m ce Chrystusa, Pana naszego, czy to dla innych jakich
racji, które s skierowane wprost do s

by i chwa y Jego ( D, 316). zy towarzyszy y cz sto

w. Ignacemu w jego prze yciach mistycznych. Pisze o tym w bardzo wielu miejscach

w swoim dzienniku duchowym. Powtarza si tam krótkie stwierdzenie wi tego: W czasie
i po Mszy wielka obfito

ez bez przerwy. Ta obfito

ez (podobnie jak u w. Franciszka

z Asy u, który z powodu wylewanych ez na modlitwie chorowa na oczy) rodzi u w.
Ignacego obaw o utrat wzroku. Przyjmuj c z wdzi czno ci ten dar, w. Ignacy doskonale
zdaje sobie spraw , e zy s tylko zewn trznym przejawem pociechy, st d prosi Boga, eby
by zadowolony tak e wówczas, kiedy nie b dzie ez
(Dziennik duchowy).

Wreszcie nazywam pocieszeniem — pisze dalej w. Ignacy w Regu ach o rozeznawaniu
duchowym — wszelkie pomno enie nadziei, wiary i mi

ci i wszelkiej rado ci wewn trznej,

background image

która wzywa i poci ga do rzeczy niebieskich i do w

ciwego dobra (i zbawienia) w asnej

duszy, daj c jej odpocznienie i uspokojenie w Stwórcy i Panu swoim ( D, 316). Ka dy rodzaj
pocieszenia duchowego daje cz owiekowi odpocznienie i uspokojenie w Stwórcy i Panu
naszym
. Obrazem pocieszenia daj cego odpocznienie i uspokojenie mo e by dla nas syn
marnotrawny przebywaj cy w ramionach ojca po swoim powrocie z dalekich stron (por. k
15, 20) lub te

w. Jan Ewangelista spoczywaj cy na piersiach Jezusa w czasie Ostatniej

Wieczerzy (por. J 13, 25).

Ta Boska pociecha — daj ca odpocznienie i uspokojenie — sprawia wreszcie, e wszystkie
wysi ki staj si przyjemne, a zm czenie staje si odpoczynkiem. Nie ma takiej pokuty, ani tak
wielkiego ci aru, ani innych tak ci kich prac, które nie wydawa yby si lekkie i s odkie
temu, kto post puje z t gorliwo ci , zapa em i wewn trzn pociech . Ona pokazuje i otwiera
przed nami drog , jak powinni my post powa , oraz wskazuje to, czego musimy unika
( w.
Ignacy).

B. Jak cz owiek winien zachowa si w pociesze?

cy w okresie pocieszenia niech my li o tym, jak si zachowa w strapieniu, które potem

przyjdzie, i niech ju teraz nabiera nowych si na t przysz por ( D, 323). W pociesze
duchowej cz owiek atwo mo e ulec iluzji, popa w niezdrow eufori , st d w. Ignacy
nawo uje do realizmu duchowego. Do wiadczenie autentycznego pocieszenia ma przede
wszystkim charakter duchowy, a wi c winna mu towarzyszy równowaga i harmonia
wewn trzna. Stany zbytniego podniecenia emocjonalnego, ujawniaj cego si w nadmiernej
weso

ci zewn trznej, narzucaniu si innym, braku delikatno ci i wyczucia wobec innych s

raczej wyrazem niedojrza ej euforii ni pociechy wewn trznej.

cy w okresie pocieszenia — pisze dalej w. Ignacy — niech si stara upokorzy i uni

,

ile tylko mo e, my

c o tym, jak niewiele mo e w czasie strapienia bez aski i pocieszenia

D, 324). Podobnie pisze w. Ignacy do s. Teresy Rejadell: Gdy odczuwamy pociech ,

poni ajmy si i upokarzajmy, pami taj c e wkrótce do wiadczy nas pokusa. Ojciec Ignacy
przestrzega cz owieka post puj cego od dobrego do lepszego przed pokus pychy, która
mo e zrodzi si z pociechy. Jak wspominali my wy ej, t w

nie broni pos uguje si z y

duch wobec pocz tkuj cych na drodze ycia wewn trznego. Dlatego te w stanie pocieszenia
nale y szuka upokorzenia i uni enia. W pociesze nale y my le o tym, jak ma o cz owiek
mo e sam z siebie bez Boga. Jezus mówi wprost, e beze Mnie nic uczyni nie mo ecie (J 15,
5). Natomiast w strapieniu duchowym nale y my le o tym, e dzi ki asce mo na stawi
opór wszystkim swoim przeciwno ciom. W tym w

nie wyra a si istota ignacja skiego

agere contra (dzia

przeciwnie). Nie jest ono wyrazem jakiego uporu psychicznego czy te

niezdrowego woluntaryzmu, ale jest znakiem wierno ci Bogu i sobie.

Pociecha duchowa nie jest owocem naszych wysi ków, ale jest czystym darem, dlatego te
winni my j z wdzi czno ci i pokor przyjmowa wiedz c, e nie zawsze nam ona
towarzyszy, ale przychodzi w chwilach okre lonych przez Boga. Wszystko to dzieje si dla
naszego po ytku
( w. Ignacy).

background image

4. Strapienie duchowe

w. Ignacy w Regu ach o rozeznawaniu duchowym po wi ca znacznie wi cej miejsca

strapieniu duchowemu ni pocieszeniu, poniewa wobec przebieg

ci z ego ducha

dzia aj cego w stanie strapienia o wiele trudniej jest zachowa si w taki sposób, aby nie
tylko nie ponie jakiej szkody duchowej, ale uczyni ten stan cz owieka szczególn — cho
bardzo trudn — okazj do wzrostu wewn trznego.

A. Co to jest strapienie duchowe?

Dla przybli enia odpowiedzi na to pytanie pos

my si najpierw dwoma tekstami w.

Ignacego: opisem strapienia zawartym w

Regu ach o

rozeznawaniu duchowym oraz

fragmentem cytowanego wy ej listu Autora

wicze duchowych do s. Teresy Rejadell.

To, co jest przeciwie stwem regu y trzeciej (o pocieszeniu) nazywam strapieniem. I tak
ciemno w duszy, zak ócenia w niej, poruszenia do rzeczy niskich i ziemskich, niepokój
z powodu ró nych miota si i pokus, sk aniaj cy do nieufno ci, bez nadziei, bez mi

ci.

Dusza stwierdza wtedy, e jest ca kiem leniwa, letnia, smutna i jakby od czona od swego
Stwórcy i Pana
( D, 317).

Nieco bardziej rozbudowany opis strapienia zamieszcza Ojciec Ignacy we wspomnianym
li cie. W strapieniu nieprzyjaciel dr czy nas bez przerwy, wywo uje smutek, którego przyczyn
zupe nie nie rozumiemy. Nie odczuwamy adnej pobo no ci ani w

modlitwie, ani

w kontemplacji, adnego smaku i upodobania wewn trznego w mówieniu i s uchaniu
o rzeczach Bo ych. Na tym jednak nie koniec, bo gdy nieprzyjaciel spostrze e, e jeste my
os abieni i upokorzeni przez tego rodzaju przykre prze ycia, wówczas podsuwa nam my l, e
Bóg, nasz Pan, zupe nie o nas zapomnia . W takich chwilach zaczyna nam si wydawa , e
jeste my daleko od Pana naszego i e wszystko, co zrobili my i chcieliby my jeszcze zrobi ,
nie ma adnej warto ci. W ten sposób nieprzyjaciel stara si doprowadzi nas do ca kowitej
utraty ufno ci
.

A oto jeszcze jeden opis strapienia podany w ksi ce Przez Syna do Ojca wnikliwego znawcy

wicze duchownych K. Rahnera: Jest rzecz pewn , e w yciu ludzkim przychodz okresy

rozpr enia, ch odu, osch

ci; okresy, w których Bóg, ycie wieczne, wiat o cnót moralnych,

takich jak prawo , czysto , sprawiedliwo , wierno itp., odsuwa si jakby od cz owieka,
staje si mgliste, wydaje si czym w rodzaju luksusu, na który mo na sobie pozwoli tylko
w jakich pogodniejszych czasach. W takich okresach natomiast jasno i mocno rysuje si
przed cz owiekiem to, co da si dotkn

, czego mo na u

: sukces, bogactwo, nami tno ci,

wygoda. I s odkie powaby tego wszystkiego kr

ju w duszy i we krwi, nape niaj cz owieka

jakby adunkiem po dliwo ci lepej na prawa wy sze, duchowe, na Bo

stref , zanim

jeszcze nasunie si pytanie, jak w

ciwie zareagowa na to odmienienie w asnego wn trza.

Jest to tak, jakby prawdziwa pokusa, zanim zaatakuje, by a ju obecna w sposób ukryty
w twierdzy duszy (jakby mia a w niej sw pi

kolumn ) i os abia a ju znacznie si y oporu.

Taki jest wi c stan, w którym znajduje si cz owiek w chwili autentycznej i niebezpiecznej
próby
.

background image

Jak w pocieszeniu istnia y zasadniczo dwa rodzaje prze

: rozpalanie si w mi

ci do

Stwórcy i

wolno wobec wszystkich stworze , tak równie prze ycie strapienia

charakteryzuje si podobn dwoisto ci . Z jednej strony cz owiek do wiadczany strapieniem
czuje si jakby by od czony od Boga. Wyra a si to w braku jakiegokolwiek smaku
i upodobania w sprawach duchowych, w rodz cej si niech ci do modlitwy, do s uchania czy
te rozmowy o sprawach Bo ych. ycie duchowe wydaje si by czym wprost nierealnym
lub niemo liwym do urzeczywistnienia. Z drugiej za strony rodzi si silny poci g do rzeczy
ziemskich i niskich. W strapieniu odzywaj si te wszystkie

dze i nami tno ci cz owieka,

o których tak atwo zapomina si w chwilach pocieszenia. W pocieszeniu mo na nawet ulec

udzeniu s dz c, e zosta y one ju raz na zawsze pokonane. Strapienie demaskuje t iluzj

i ka e nam z ca ym realizmem podej do starego cz owieka mieszkaj cego w nas.

Poniewa w strapieniu Bóg wydaje si bardzo odleg y, jakby by snem, dlatego istnieje
potrzeba oparcia si na czym , co da si dotkn . W strapieniu duchowym rodzi si
nienasycalna wprost potrzeba konsumpcji poj tej w najszerszym znaczeniu, przy czym
konsumpcja zmys owa jest pierwsz , po któr si ga si najcz ciej. Rozdarcie pomi dzy sfer
duchow a emocjonaln i zmys ow rodzi silny niepokój wewn trzny, poczucie winy
i zniech cenie.

w. Ignacy zwraca uwag , aby nie da si za lepi rodz cymi si w takiej sytuacji my lami,

albowiem, jak pocieszenie jest przeciwie stwem strapienia, tak my li rodz ce si
z pocieszenia s przeciwie stwem my li rodz cych si ze strapienia
( D, 317). O ile
w pocieszeniu cz owiek doznaje pokusy pró no ci i wynios

ci w sprawach duchowych,

o tyle w strapieniu szatan popycha go do fa szywej pokory, która jest tylko drug stron
medalu pychy. W strapieniu pod wp ywem podsuwanych nam zwodniczych my li zanadto
upokarzamy si i zbytnio pogr amy w rozwa aniu naszej n dzy; oto w jaki sposób powstaje
w nas boja

i os abienie ducha. Dlatego tak konieczna jest czujno u tego, kto walczy ( w.

Ignacy). Zachowanie tej czujno ci umo liwia dobra znajomo tego, co powinni my robi ,
a czego nie w tym czasie szczególnej próby, jak jest strapienie.

B. Potrzeba rozpoznania stanu strapienia duchowego.

Wed ug w. Ignacego strapienie to jaki szczególny czas dzia ania z ego ducha, st d te nie
wystarczy czeka biernie, a ono minie, ale nale y podj duchow walk z nim. Pierwszym
niebezpiecze stwem, przed którym staje cz owiek w strapieniu i którego — o ile chce
zwyci

— musi unika , jest mo liwo za lepienia prze ywanymi emocjami

i identyfikacja z nimi. Szatan d

y najpierw do tego, aby cz owiek w ogóle nie rozpozna

swojego stanu strapienia: Musisz doprowadzi swojego pacjenta — poucza stary diabe

odego w Listach o moralno ci C. S. Lewisa — do takiego stanu, w którym godzinami

móg by analizowa swoje post powanie, nie odkrywaj c w sobie adnej rzeczy, które s
widoczne dla ka dego, kto kiedykolwiek zamieszka z nim pod jednym dachem czy te
pracowa w tym samym biurze
.

Stan strapienia jest do wiadczeniem bolesnym, st d te nierozpoznanie go czy si
z szukaniem przyczyn swojego cierpienia na zewn trz, cz sto przez oskar anie otoczenia.

background image

W strapieniu bardziej ni w jakimkolwiek innym czasie jeste my nara eni na oskar anie
innych. Pierwsze oskar enie kierujemy zazwyczaj nie do ludzi, ale w

nie do Boga.

C. Czego nie nale y robi , a co nale y robi w strapieniu duchowym?

a) W czasie strapienia nigdy nie robi

adnej zmiany, ale mocno i wytrwale sta przy

postanowieniach i przy decyzji, w jakiej si trwa o w dniu poprzedzaj cym strapienie, albo
przy decyzji, któr si mia o podczas poprzedniego pocieszenia. Bo jak w pocieszeniu
prowadzi nas i doradza nam duch dobry, tak w strapieniu — duch z y, a przy jego radach nie
mo emy wej na drog dobrze wiod

do celu ( D, 318). W strapieniu, kiedy cz owiek

odnajduje pozorne, zewn trzne tylko przyczyny swojego bolesnego stanu, przychodz silne
impulsy wewn trzne do dokonywania nag ych, szybkich zmian, bez g bszego zastanowienia
si czy te radzenia si innych. Im bardziej intensywne strapienie, tym silniejszy impuls do
podejmowania decyzji. W takich w

nie momentach sprawdza si prawda ludowego

przys owia: Co nagle, to po diable. Z y duch pa aj c wielkim gniewem przeciwko
cz owiekowi, jest wiadom, e jego czas jest krótki (Ap 12, 12), st d te tak mocno nalega na
dokonanie zmian pod jego wp ywem. Czas szatana jest krótki, jak krótki jest nieraz czas
strapienia, dlatego nale y si uzbroi w cierpliwo . W stanie strapienia nie ma adnych
mo liwo ci podejmowania dobrych i rozs dnych wyborów i decyzji.

b) Chocia w strapieniu nie powinni my zmienia poprzednich postanowie , to jednak jest
rzecz wielce pomocn usilnie zmienia samego siebie nastawiaj c si przeciw temu
strapieniu, np. wi cej oddaj c si modlitwie, rozmy laniu, rzetelnemu badaniu sumienia i do
pewnego stopnia pomna

nasze praktyki pokutne ( D, 319).

w. Ignacy zach ca do otwartej walki przeciwko strapieniu nie poprzez zewn trzne zmiany,

ale przez prze amanie swoich oporów wobec modlitwy i wszystkich spraw duchowych oraz
fascynacji ludzkimi nami tno ciami budz cymi si w strapieniu. Trzeba sobie u wiadamia ,

e jeste my lud mi wolnymi i

nie mo emy da si posi

przez nasze po dania

i dzia aj cego w nich z ego ducha. Ogromn pokus jest s dzi , e w stanie strapienia nie
mo na nic zrobi . Nie mówmy nigdy: Nie, nie mog . Mówmy do Boga: Ty mo esz. Nie
mówmy: Bez tego (z czego mam w

nie zrezygnowa ) nie mog

, lecz powtarzajmy wci

uparcie, cierpliwie i g

no: Tylko bez Ciebie, Bo e, nie móg bym istnie (K. Rahner).

Demona dzia aj cego w nas w czasie smutku cz sto nie wyrzuca si inaczej jak tylko przez
modlitw i post
(Mt 17, 21), st d te

w. Ignacy zach ca do wyd

onej modlitwy,

uwa niejszego badania swojego sumienia oraz do pomna ania praktyk pokutnych. Zanim
stwierdzimy, e nie mo emy zrezygnowa z jakiego grzesznego przywi zania módlmy si

ugo i gor co, wspomagaj c t modlitw postem i ja mu

, a Jezus da nam odczu , e to, co

jest niemo liwe u ludzi, staje si mo liwe dla aski Boga dzia aj cej w nas.

Oto do jakiej modlitwy zach ca nas K.Rahner w strapieniu: Kiedy w naszym wn trzu,
w naszym ciele powstaje pokusa s abo ci, po

dliwo ci, tchórzostwa, nienawi ci, m ciwo ci,

niewiary, lepego samolubstwa, rozgoryczenia, równocze nie powstaje w

nas co

ostatecznego, co najbardziej wewn trznego, co , co nie mo e pa

upem pokusy, chyba, e

background image

my sami otworzymy jej drzwi. I to najg bsze w nas zaczyna wo

— dziko, uporczywie, jak

kto zdj ty mierteln trwog , zaczyna krzycze do Boga, z gniewem, z twardym oporem
przeciw w asnemu cia u, przeciw kuszonemu duchowi
.

c)

cy w okresie strapienia niech zastanawia si nad tym, jak to Pan, dla wypróbowania

go, zostawi go jego w adzom naturalnym, a eby stawia opór ró nym poruszeniom i pokusom
nieprzyjaciela; albowiem mo e on tego dokona z pomoc Bo , na której mu nigdy nie
zbywa, chocia tego wyra nie nie odczuwa, bo Pan odebra mu du o zapa u, wielk
odczuwaln mi

i siln

ask , pozostawiaj c mu jednak ask wystarczaj

do osi gni cia

zbawienia wiecznego ( D, 320).

Ignacy nie chce, aby cz owiek

jako ofiara swojego strapienia, st d te zach ca go do silnej

wiary i ufno ci w dzia anie Boga w cz owieku. Chrze cijanin nie mo e nigdy traci nadziei.
Nadzieja jest bowiem jednym z g ównych darów naszego zakorzenienia si w Bogu.

W stanie strapienia stajemy jakby przed murem niemo liwo ci osaczeni z ró nych stron. Ale
przecie ten w

nie mur niemo liwo ci przedstawia jak sta sytuacj cz owieka w ci gu

ca ej historii zbawienia. Przed murem niemo liwo ci stawa Abraham, kiedy Bóg rozkaza mu

syna w ofierze; przed murem niemo liwo ci stan ca y naród izraelski nad Morzem

Czerwonym, przed murem niemo liwo ci stawali prorocy i stan równie Jezus Chrystus,
Bo y Syn. Kiedy staje si przed sytuacj po ludzku niemo liw do rozwi zania nie wystarczy
wierzy ogólnie, e Bóg mo e dokona wszystkiego. Wiara winna by wyra ona w bardzo
konkretnym przekonaniu wewn trznym, e cud przemiany duchowej mo e si dokona tak e
w naszym yciu.

Ignacy ka e nam pami ta , e nawet je eli Bóg odbiera nam odczuwaln mi

do Boga i do

ludzi, odczuwalny zapa do spraw duchowych, to jednak zostawia nam zawsze ask
wystarczaj

do osi gni cia zbawienia. Nie pozostajemy nigdy bezbronni wobec ca ego

demonicznego z a, które daje o sobie zna w chwilach strapienia.

d)

cy w okresie strapienia niech si sili na wytrwanie w cierpliwo ci, która jest

przeciwna napa ciom, jakie go spotykaj , i niech my li, e rych o dozna pocieszenia, je li
tylko z pilno ci przeciwstawi si temu strapieniu
( D, 321). W stanie strapienia winni my
przyjmowa postaw cierpliwo ci. w. Ignacy wie jednak, e nie przychodzi to atwo, st d te
zach ca do wysi ku i do pilnego przeciwstawiania si temu wszystkiemu, co prze ywa si
w strapieniu. K amliwe dzia anie szatana w strapieniu polega tak e na tym, i przekonuje
cz owieka, e stan ten b dzie trwa w niesko czono . Dlatego te

w. Ignacy, aby zwyci

to kuszenie zach ca do wiary, e wkrótce b dziemy pocieszeni. W strapieniu cz owiek winien
podnosi si przez prawdziw wiar i nadziej w Panu, przypominaj c sobie otrzymane
dobrodziejstwa oraz Jego wielk mi

( w. Ignacy).

D. Przyczyny strapienia duchowego.

W rozwa anych Regu ach o rozeznawaniu duchowym w. Ignacy podkre la, e dla trzech

ównych racji znajdujemy si w strapieniu.

background image

Pierwsza: Poniewa jeste my ozi bli, leniwi lub niedbali w naszych wiczeniach duchownych;
i tak z powodu naszych win oddala si od nas pocieszenie duchowe
( D, 322). W czasie
strapienia trzeba szuka prawdziwych przyczyn swojego wewn trznego stanu. Najpierw
trzeba pyta siebie, czy przyczyna strapienia nie le y w nas: w skoncentrowaniu si na
naszych pragnieniach i

potrzebach, w

naszym braku zaanga owania w

modlitw ,

w autentyczne oddanie si Bogu. Nie mo na doznawa duchowych pociech, je eli w ca ym
swoim yciu cz owiek my li i reaguje egoistycznie. Serce cielesne nie umie przyjmowa
darów duchowych.

ród em strapienia mo e by tak e jaki wewn trzny problem, którego cz owiek nie chce

dotyka i rozwi zywa . Z tego mo e korzysta szatan, utrwalaj c i pog biaj c stan
strapienia. Ka dy cz owiek ma wprawdzie swoje s abe punkty i nie w tym le y problem, aby
je natychmiast usun

, bo jest to najcz ciej niemo liwe, ale w tym, jak je dobrze prze ywa ,

aby nie by y one miejscem zamieszkania i pracy z ego ducha. Na w asne problemy i bol ce
miejsca trzeba patrze w wietle S owa Bo ego i rozeznania w kierownictwie duchowym,
podda je mocy Ducha wi tego czerpanej na modlitwie, wówczas, nawet gdyby by y one
bardzo powa ne, staj si szczególnym miejscem mi osierdzia Bo ego, a nie ród em
strapienia i udr ki duchowej. Gdyby my nie chcieli dotkn naszych bol cych miejsc i nie
usi owali ich odczytywa w nowym wietle, nigdy nie uwolniliby my si od stanu strapienia.

Druga racja strapienia: Bóg chce nas wypróbowa , na ile nas sta i jak daleko post pimy
w Jego s

bie i chwale bez takiego odczuwalnego wsparcia pociesze i wielkich ask ( D,

322).

Czas strapienia, o ile cz owiek rozpoznaj c go stara si przezwyci

, nie jest wi c czasem

straconym dla ycia duchowego. Cz owiek winien wzrasta w chwilach strapienia w coraz
pe niejszym powierzaniu si Bogu i pog bianiu znajomo ci praw, którymi rz dzi si

ycie

wewn trzne.

W stanie strapienia mamy sk onno koncentrowa si na sobie i u ala si nad nasz trudn
sytuacj , st d te

w. Ignacy zach ca nas, aby nasze do wiadczenia odczytywa

w perspektywie ycia wiary. Stan strapienia jest prób , w której ukazuje si prawdziwo
naszego zaufania Bogu. Stan strapienia najlepiej ods ania braki naszej wiary. Jednym
z

najwi kszych niebezpiecze stw w yciu duchowym, któremu nierzadko ulegaj

pocz tkuj cy w nim, jest szukanie zadowolenia z w asnych wysi ków i osi gni duchowych.

Nie zawsze zadowolenie z siebie wiadczy o wielkim wzro cie wewn trznym, jak te
przeciwnie, nie zawsze niezadowolenie z siebie oznacza cofni cie si w yciu duchowym.
Trzeba uczy si rozró nia pomi dzy sensowno ci i celowo ci jakiego do wiadczenia

yciowego a samym odczuciem psychicznym z nim zwi zanym. Odkrycie g bokiego sensu

ukrytego w wielu naszych do wiadczeniach yciowych mo e nam by dane nieraz dopiero po
wielu latach. Bóg domaga si od nas zaufania do sposobu, w jaki nas przez ycie prowadzi.

Trzecia racja strapienia duchowego podana przez w. Ignacego: Bóg nam chce da prawdziwe
poznanie i u wiadomienie sobie, tak i by my to wewn trznie odczuwali, e nie w naszej mocy

background image

jest zdoby i zatrzyma wielk pobo no , siln mi

, zy czy te inne jakie pocieszenie

duchowe, lecz e to wszystko jest darem i ask Boga, Pana naszego, i eby my nie panoszyli
si w cudzym gnie dzie, podnosz c si rozumem do jakiej pychy czy pró nej chwa y
i przypisuj c sobie pobo no lub inne jakie skutki pocieszenia

D, 322). Poprzez strapienie

Bóg chce nas nauczy , e wszystko jest ask darmo dan , e w yciu wewn trznym nic sobie
sami nie bierzemy, ale wszystko otrzymujemy. St d te nasza modlitwa winna nieustannie
przechodzi od pro by do dzi kczynienia.

nie w stanie strapienia lepiej rozumiemy, e nie jeste my najemnikami oczekuj cymi

zap aty, jak jest pociecha i

dobre samopoczucie, ale e jeste my oddanymi cho

nieu ytecznymi s ugami. Nie trzeba ba si strapienia, przez które Bóg nas do wiadcza,
poniewa dla tych, co kochaj naprawd Boga wszystko staje si pomocne do wzrostu.

W cz owieku istnieje cis a zale no pomi dzy prze ywaniem stanów rado ci i smutku.
Szukanie prawdziwej równowagi i harmonii duchowej polega na relatywizowaniu zarówno
do wiadczenia wielkich pociech jak te i wielkich strapie duchowych i psychicznych.
Zachowanie równowagi i opanowania wewn trznego (nie przez d awienie, ale przez akty
zaufania Bogu) w zmiennych stanach duchowych i psychicznych stanowi wa ny czynnik
wychowywania siebie do dojrza ej wiary, z któr

czy si dojrza a emocjonalno .

5. Taktyka dzia ania z ego ducha

W trzech ostatnich regu ach o rozeznawaniu duchowym w. Ignacy podaje nam kryteria,
dzi ki którym mo emy rozpozna sposoby dzia ania z ego ducha.

A. Autor

wicze duchowych porównuje najpierw dzia anie z ego ducha do zachowania si

pewnego typu kobiety zach annej, narzucaj cej si i dnej dominacji. To porównanie wynika
nie z jakiego negatywnego nastawienia w. Ignacego do kobiet, ale z uwa nej obserwacji

ycia. Nieprzyjaciel w zachowaniu si podobny jest do kobiety, w tym mianowicie, e si y ma

abe, ale ch szkodzenia mocn . Bo w

ciwo ci kobiety w czasie sprzeczki z jakim

czyzn jest traci odwag i

ucieka , je li m czyzna stawia jej dzielnie czo o;

a przeciwnie, je eli m czyzna zaczyna ucieka trac c odwag , wtedy gniew, m ciwo
i dziko kobiety nie zna granic, ni miary.

Podobnie w

ciwo ci nieprzyjaciela jest traci si y i odwag i ucieka ze swymi pokusami,

je eli osoba wicz ca si w

rzeczach duchownych stawia odwa nie czo o pokusom

nieprzyjaciela i dzia a wr cz odwrotnie. A znów je li osoba wicz ca si zacznie si l ka
i traci odwag pod naporem pokus, wtedy nie ma na ca ej ziemi bestii bardziej dzikiej ni
nieprzyjaciel natury ludzkiej, w

d

eniu do spe nienia swego przekl tego zamiaru

z niezmiern przewrotno ci ( D, 325).

Autor

wicze duchowych chce nam tutaj powiedzie , e cz owiek powinien zachowa si

wobec z ego ducha w sposób bardzo zdecydowany i jasny. Najmniejsze niezdecydowanie
i

zam t szatan wykorzystuje, aby wprowadzi cz owieka na swoje kr te drogi.

Charakterystyczn cech ka dej pokusy jest stan wewn trznego zamieszania, niejasno ci,

background image

dwuznaczno ci i

w tpliwo ci. Równie nami tno cz owieka

lubi chwiejno

i niezdecydowanie.

Opieraj c si na w asnym do wiadczeniu mo emy potwierdzi , e brak zdecydowania, brak
jasno ci wewn trznej w czasie kuszenia by nieraz pocz tkiem naszego grzechu. Z y duch
staje si tym silniejszy, im cz owiek jest bardziej chwiejny. Kiedy cz owiek zachowuje si
w sposób zdecydowany i jasny, trwa mocno przy Bogu, pokusa z ego ducha traci na sile
i atrakcyjno ci.

B. W kolejnej regule o sposobach dzia ania z ego ducha w. Ignacy, jakby dla pewnej
równowagi, porównuje dzia anie szatana do zachowania si m czyzny. Nieprzyjaciel
zachowuje si jak uwodziciel, który chce pozosta w ukryciu i nie by ujawnionym. Albowiem
cz owiek przewrotny, namawiaj c do z ego córk jakiego dobrego ojca, albo on jakiego
dobrego m a, chce, eby jego s owa i namowy zosta y w tajemnicy; a przeciwnie bardzo mu
si nie podoba, gdy córka ojcu, lub ona m owi wyjawi jego chytre s owa i zamiar
przewrotny, bo wtedy atwo wnioskuje, e sprawy rozpocz tej nie b dzie móg doprowadzi do
skutku.

Podobnie i nieprzyjaciel natury ludzkiej, kiedy poddaje duszy sprawiedliwej swoje podst py
i namowy, chce i pragnie, eby zosta y przyj te i zachowane w tajemnicy; a kiedy si je
odkrywa przed dobrym spowiednikiem albo inn osob duchown , która zna jego podst py
i z

ci, bardzo mu si to nie podoba; wnioskuje bowiem, e nie b dzie móg doprowadzi do

skutku swego ju zacz tego a przewrotnego zamiaru, bo odkryte zosta y jego wyra ne
podst py
( D, 326).

Dzia anie z ego ducha, je eli ma by szybko i skutecznie pokonane, winno by ujawnione
przed Ko cio em: przed spowiednikiem lub kierownikiem duchownym. Otwarto i szczero
w kierownictwie duchowym daje nam jasno widzenia naszej sytuacji. w. Ignacy mocno
wierzy , e poprzez otwarto cz owieka przed przedstawicielem Ko cio a w

sposób

szczególny dzia a Bóg. Dobre korzystanie z

kierownictwa duchowego daje nam t

wewn trzn pewno , i nie kierujemy si jakimi nieuporz dkowanymi, nie wiadomymi
motywami wewn trznymi, ale rzeczywistym pragnieniem odkrywania Boga i Jego woli.

C. W trzeciej regule mówi cej o dzia aniu z ego ducha w. Ignacy odwo uje si do swojego

ugoletniego do wiadczenia

nierza w s

bie króla ziemskiego. Nieprzyjaciel zachowuje

si tak e jak wódz na wojnie, gdy chce jaki gród zwyci

i z upi . Wódz bowiem lub

dowódca wojskowy, rozbiwszy obóz i zbadawszy si y i rodki obronne jakiego zamku, atakuje
go od strony najs abszej. Podobnie i nieprzyjaciel natury ludzkiej kr

y i bada ze wszech

stron wszystkie nasze cnoty teologiczne, kardynalne i moralne, a w miejscu, gdzie znajduje
nasz najwi ksz s abo i brak zaopatrzenia ku zbawieniu wiecznemu, tam w

nie nas

atakuje i stara si nas zdoby ( D, 327).

W walce duchowej to nie my wybieramy miejsce walki i rodzaj broni, ale z y duch atakuje
nas sam z najs abszej strony i najbardziej skuteczn broni . Trzeba nam dobrze zna siebie
samych, nasze s abo ci, szczególnie s abo ci w wierze, aby by nieustannie uzbrojonymi

background image

(zaopatrzonymi) przeciw atakom z ego ducha. Rozeznawanie duchowe, to nieustanne
szukanie i wybieranie tego, co ofiaruje nam sam Bóg, który pragnie naszego ycia i pe nego
szcz cia.

W Ksi dze Powtórzonego Prawa czytamy: Patrz! K ad dzi przed tob

ycie i szcz cie,

mier i nieszcz cie. Ja dzi nakazuj ci mi owa Pana, Boga twego, i chodzi Jego drogami,

pe ni c Jego polecania, prawa i nakazy, aby

i mno

si , a Pan Bóg twój, b dzie ci

ogos awi .(...) Ale je li swe serce odwrócisz, nie us uchasz, zb dzisz i b dziesz oddawa

pok on obcym bogom, s

c im — o wiadczam wam dzisiaj, e na pewno zginiecie. (...)

ad przed wami ycie i mier , b ogos awie stwo i przekle stwo. Wybierajcie wi c ycie,

aby cie yli wy i wasze potomstwo, mi uj c Pana, Boga swego, s uchaj c Jego g osu, lgn c
do Niego, bo tu jest twoje ycie
(Pwt 30, 15–20).

Chciejmy z uwag skonfrontowa nasze dotychczasowe reakcje w chwilach pocieszenia
i strapienia duchowego z zasadami, które podaje w. Ignacy, by w ten sposób uczy si
wi kszej wra liwo ci na to wszystko, co Pan Bóg chce nam powiedzie poprzez zmienno
naszych codziennych odczu , prze

i natchnie .

XXV. JAK KONTYNUOWA

WICZENIA DUCHOWNE?

1.

wiczenia szko

ycia wewn trznego

Cztery tygodnie

wicze duchownych w. Ignacego Loyoli, odprawiane kolejno w odst pach

rocznych, mog stanowi ca

ciowe wprowadzenie do ycia duchowego.

wiczenia w swej

dynamice ujmuj bowiem ca

ciowo chrze cija skie ycie duchowe. St d te proponowany

sposób ich odprawiania mo e stanowi szko

ycia duchowego trwaj

kilka lat. Tre ci

i metody zdobyte w czasie intensywnej modlitwy rekolekcyjnej mog sta si zasadnicz
pomoc w rozwijaniu i w prowadzeniu ycia duchowego.

Nie nale y izolowa rekolekcji ignacja skich z ca ej historii ycia. Osobiste prze ycie

wicze duchownych nale y wpisa w ca y kontekst ycia wewn trznego. Z jednej strony

trzeba sobie ceni to szczególne prze ycie jako dar aski; z drugiej strony za nale y mie

wiadomo jego ogranicze . Intensywno prze ycia rekolekcyjnego mo e niekiedy nas

zmyli . Mo emy wówczas przesadnie ocenia wp yw tego pojedynczego do wiadczenia na
ca e nasze ycie. Rzeczywisty wp yw duchowy do wiadczenia rekolekcyjnego musi by
dopiero sprawdzony w codzienno ci, szczególnie za w relacji do bli nich. Jak wi c nie
nale y absolutyzowa

adnych metod, tre ci, osób, które nam pomagaj w yciu duchowym,

tak równie nie nale y tego czyni w odniesieniu do

wicze . Absolutyzowanie metod

i rodków ycia duchowego zaciemnia nam spojrzenie na istot do wiadczenia
wewn trznego: na do wiadczenie samego Boga. Tylko Bóg jest absolutny. Wszystko inne
w naszym yciu winno by Jemu podporz dkowane. Ka de jednorazowe intensywne

background image

prze ycie duchowe, np. pielgrzymka, skupienie, rekolekcje lub inne spotkanie, mo e pog bi
ca e nasze ycie duchowe tylko wówczas, kiedy jego wp yw zostanie rozci gni ty na nasz
codzienno . Równie

wiczenia duchowne mog pozytywnie wp yn na nasze ycie

wewn trzne tylko wówczas, je eli b dziemy je kontynuowa w naszej codzienno ci.

Spróbujmy teraz krótko odpowiedzie na pytanie, w jaki sposób mo emy przenie pewne
zasadnicze tre ci oraz formy modlitwy z rekolekcji ignacja skich w nasz codzienno i w ten
sposób pog bia i rozwija nasze spotkanie z Bogiem.

2. Codzienny rachunek sumienia

w. Ignacy zach ca nas, aby na zako czenie ka dego dnia odprawi codzienny rachunek

sumienia ( D, 43). Wprowadzenie jednak tej formy modlitwy w nasz codzienno nie jest

atwe. Wiele osób — po odprawionych rekolekcjach — wprawdzie z zapa em rozpoczyna

praktykowa codzienny rachunek sumienia, jednak — wobec nat oku zaj

— szybko z niego

rezygnuj . Kiedy i nam zdarzy si taka sytuacja, powiedzmy sobie szczerze, nie szkodzi.
Chciejmy wówczas zdoby si na pokor rozpoczynania praktyki rachunku od nowa.

A oto pi punktów codziennego rachunku sumienia, które podaje w. Ignacy w ksi eczce

wicze . S one jakby pewnym streszczeniem pierwszego tygodnia

wicze duchownych,

który odprawiali my: (1) Dzi kowa Bogu Panu naszemu za otrzymane dobrodziejstwa. (2)
Prosi o ask poznania grzechów i odrzucenia ich precz. (3)

da od duszy swojej zdania

sprawy od godziny wstania a do chwili obecnego rachunku. Czyni to przechodz c godzin
po godzinie lub jedn por dnia po drugiej, a najpierw co do my li, potem co do s ów,
a wreszcie co do uczynków. (4) Prosi Pana Boga naszego o przebaczenie win. (5)
Postanowi popraw przy Jego asce
( D, 43).

a) Dzi kowa Bogu Panu naszemu za otrzymane dobrodziejstwa.

W pierwszym punkcie rachunku sumienia w. Ignacy proponuje nam rachowanie darów i ask
otrzymanych od Boga. Szczególnie na zako czenie ca ego dnia winni my z wdzi czno ci
zauwa

to wszystko, co by o dobrem, ask , pociech Boga od porannego wstania a do

czasu rachunku sumienia. Czujemy si nieraz w yciu niedowarto ciowani, smutni, cierpi cy.
Nierzadko dzieje si tak dlatego, i cz ciej widzimy w asne braki i b dy, ni zalety i cnoty.
Nie doceniamy te dóbr, którymi zostajemy obdarowani ka dego dnia. Wdzi czno uczy nas
dostrzega dobro w ka dej postaci. Dzi kuj c Bogu za otrzymane aski atwo zauwa amy, i
braki i b dy nie s najwa niejsz spraw . Je eli nawet w naszym yciu jest wiele s abo ci, to
stanowi one tylko pó prawdy o nas. Dobro i

mi

Boga, której codziennie

do wiadczamy, stanowi drugie pó prawdy.

b) Prosi o ask poznania grzechów i odrzucenia ich precz.

Duchowo chrze cija ska zak ada dog bne poznanie siebie i swoich grzechów. Prawdziwe
nawrócenie, które jest pocz tkiem ycia chrze cija skiego, rozpoczyna si od poznania
wewn trznego nieuporz dkowania. To w

nie nieuporz dkowanie zag usza i

niweczy

background image

szukanie i pe nienie woli Bo ej. St d te w drugim punkcie rachunku sumienia w. Ignacy
zach ca nas do pro by o poznanie g bi naszych grzechów. Nie mo emy pozna naszej
grzeszno ci bez wiat a Ducha wi tego. Wielko grzechów nie mierzy si bowiem najpierw
naszym odczuciem emocjonalnym i naszym my leniem o sobie. Nie zawsze te naszymi
najwi kszymi grzechami s te, które sprawiaj nam najwi cej przykro ci i bólu. Cz sto s
nimi grzechy, których jeszcze nie rozpoznali my do ko ca. Wielko i g bi naszych
grzechów objawia nam dopiero aska Boga. Chrze cija skie poznanie grzechu nie polega
jedynie na odkryciu s abo ci cz owieka, ale tak e na do wiadczeniu mi osierdzia Bo ego.

c)

da od duszy swojej zdania sprawy od godziny wstania a do chwili obecnego

rachunku. Czyni to przechodz c jedn por dnia po drugiej; najpierw co do my li, potem
co do s ów, a wreszcie co do uczynków
.

Po pro bie o poznanie naszych grzechów Ignacy zach ca nas do rachunku sumienia w sensie

cis ym. Obok otrzymanych ask nale y w rachunku policzy s abo ci, niewierno ci i grzechy.

W liczeniu tym nie chodzi jednak najpierw o same fakty grzechu, ile raczej o postawy,
przyzwyczajenia, nawyki, z których rodz si grzeszne s owa, czyny, my li i os dy. Grzech
mieszka w sercu, a ujawnia si w czynach. S owa i czyny s grzeszne tylko wówczas, kiedy
grzeszne jest ludzkie serce. W rachunku sumienia nale y podda si pewnej spontaniczno ci.
Nie trzeba jednak ulega obawom, i nie jeste my w stanie dostrzec wszystkich naszych
grzechów. Je eli z powodu naszego za lepienia czy te zagubienia nie jeste my w stanie dzi
policzy wszystkich naszych grzechów, to Bóg w swoim mi osierdziu, wszystkie nam je
jednak przebacza. Sam Stwórca powoli i stopniowo ods oni nam te grzechy i s abo ci, które
najbardziej przeszkadzaj Mu dzia

w naszym sercu.

d) Prosi Pana Boga naszego o przebaczenie win.

I odpu nam nasze winy, jako i my odpuszczamy naszym winowajcom — mówimy
codziennie do naszego Ojca w niebie. Nasze przebaczenie bli nim jest dla Boga wzorem tego
przebaczenia, jakiego On pragnie nam udzieli . Jest to niezwyk e, e Bóg na laduje
cz owieka. Przebacza tak, jak cz owiek przebacza. St d te w czwartym punkcie rachunku
sumienia najpierw ofiarujemy przebaczenie naszym bli nim, a nast pnie prosimy o nie Boga.

e) Postanowi popraw przy Jego asce.

Postanowienie poprawy ko czy codzienny rachunek sumienia. Celem postanowienia poprawy
jest nie tylko wzmocnienie naszej woli, ale przede wszystkim zaufanie Bogu po ród naszych
grzechów. Nieraz wydaje nam si , i nasze s abo ci przeszkadzaj nam zupe nie kocha Boga
i bli nich. Jest to z udzenie. Nasze ludzkie u omno ci, wady i niedoskona

ci mog by tym

szczególnym miejscem, w którym codziennie ujawnia si moc i mi osierdzie Boga. Je eli
postanowiliby my sobie, e najpierw pozb dziemy si s abo ci, a pó niej b dziemy kocha ,
to mo emy by pewni, i nigdy nie nauczymy si mi

ci. Postanowienie poprawy polega na

przyj ciu naszego ycia jako zadania, na pragnieniu wype nienia go pomimo naszych s abo ci
i grzechów. W naszych s abo ciach i w zranieniach mo emy

prostym ludzkim yciem.

Jest to mo liwe poprzez zaufanie Bogu i Jego niesko czonej mi

ci.

background image

w. Ignacy zach ca, aby codzienny rachunek sumienia trwa kwadrans. Kwadrans codziennej

modlitwy wieczornej mo e by dla nas kwadransem szczero ci

8

, kwadransem dialogu

o mi

ci Boga do nas oraz o naszej mi

ci do Boga.

3. Przed

ona modlitwa osobista

ycie duchowe wymaga nie tylko codziennego rachunku sumienia, ale tak e przed

onej

modlitwy. Ze wzgl du na intensywno naszego zaanga owania w ycie zawodowe
i rodzinne codzienna medytacja najcz ciej jest dla nas niemo liwa. Winni my jednak szuka
przynajmniej 1 lub 2 razy w tygodniu pewnej przestrzeni czasowej na przed

on modlitw

osobist . Je eli potrafimy w ci gu tygodnia ogl da , nieraz kilka razy, pewne programy
telewizyjne, to przecie czas ten mo emy tak e wykorzysta na modlitw .

Je eli mówimy, e nie mamy czasu na modlitw , znaczy to, e nasz czas jest le
zaplanowany. W naszym programie dnia brak jest harmonii. By mo e trzeba by wówczas
zrezygnowa z pewnych mniej wa nych zaj

i prac, aby móc zaplanowa d

sz modlitw .

Tracimy nieraz du o czasu tylko dlatego, e brakuje w naszym dzia aniu pewnego porz dku.
Marnujemy cz sto wiele energii na walk z

naszymi l kami, obawami, konfliktami

wewn trznymi. Przed

ona modlitwa mo e sta si dla nas czasem porz dkowania naszego

ycia, a przez to tak e odzyskiwania marnowanych ludzkich si .

4. Praktyka rozeznawania duchowego

Wa

problematyk rekolekcji ignacja skich jest rozeznawanie duchowe. W codziennym

rachunku sumienia mo emy wi c podejmowa próby wprowadzania w nasze codzienne ycie

dro ci regu rozeznawania duchowego, które rozwa ali my w czasie rekolekcji.

Pierwszym krokiem do rozeznawania duchowego jest nabywanie dystansu do naszych uczu ,
szczególnie za do wszelkich przejawów strapienia duchowego. Nasze ycie duchowe zostaje

atwo zatrzymane w rozwoju, je eli ulegamy cz sto w asnym nieuporz dkowanym uczuciom

i nastrojom. Rozeznawanie duchowe rozpoczyna si od nabierania dystansu do naszych
odczu , prze

i nastrojów. Szczególnie na pocz tku szko y rozeznawania duchowego jest

rzecz wa

, aby uczy

przy apywa si na wszelkiego rodzaju uczuciach negatywnych

i pokonywa je w sobie zanim zaczn one wp ywa czy wr cz determinowa nasze
zachowania.

Wa

pomoc w rozeznawaniu duchowym jest kierownictwo duchowe. Wypowiadanie si

przed osob postronn , która jest w stanie ustosunkowa si obiektywnie do naszych
do wiadcze , jest konieczne szczególnie w momentach kryzysowych lub te w wa nych
decyzjach yciowych. Nie mo emy zostawa sami w trudnych momentach ycia. Konieczna
jest nam pomoc Ko cio a w osobie kierownika duchowego. Korzystaj c z kierownictwa
trzeba jednak zdawa sobie spraw z granic ludzkiej pomocy. Kierownik duchowy mo e nam
jedynie towarzyszy swoj obecno ci , modlitw , rad . Ka dy z nas sam jednak musi

wiga ci ar swojego ycia: szczególnie ci ar osobistych decyzji oraz odpowiedzialno ci

za swoje ycie.

background image

5. Pog bia

ycie wspólnotowe

Wspólnota Ko cio a jest rodowiskiem, w którym wzrasta nasze ycie wewn trzne. Jest nam
ona dana najpierw jako pomoc dla naszego wzrostu, nast pnie za staje si ona miejscem
dawania wiadectwa Jezusowi i pe nienia naszej misji.

Oczywi cie nie chodzi tylko o udzia w yciu parafialnym, cz sto niestety naznaczony
animowo ci , ale tak e o uczestnictwo w konkretnej ywej ma ej wspólnocie Ko cio a.
Parafia, by mog a dobrze spe nia swoj rol — zgodnie z yczeniem Soboru Watyka skiego
II — winna by wspólnot ma ych wspólnot. Od konkretnej ma ej wspólnoty Ko cio a,
zintegrowanej z wi ksz wspólnot , najpierw sami otrzymujemy wsparcie duchowe i ludzkie,
a nast pnie udzielamy go tym, którzy go potrzebuj . Wspólnota Ko cio a jest miejscem
wzajemnej pomocy, mi

ci oraz wzajemnego wsparcia.

Trzeba nam szuka mocnego oparcia w konkretnej ma ej wspólnocie Ko cio a szczególnie
wówczas, kiedy brak jest nam naturalnej wspólnoty, jak jest rodzina czy te wspólnota
zakonna. Osoby, które czuj si powo ane do samotno ci w wiecie w sposób szczególny
wezwane s do tego, aby odkry Ko ció jako wspólnot . Osobom tym wspólnota mo e da
mocne oparcie, szczególnie w momentach trudnych. Ko ció jako Mistyczne Cia o objawia
swoj moc w

nie przez to, i cz owiek samotny i zagubiony mo e znale pomoc, pociech ,

umocnienie nie tylko w

wymiarze duchowym, ale tak e w

sprawach materialnych

i

ziemskich. Jeste my jednak powo ani nie tylko do tego, aby korzysta z

dobrze

funkcjonuj cych wspólnot, ale tak e by umacnia , rozwija czy mo e nawet zak ada nowe,
dzi ki którym Ko ció stawa by si

ywym organizmem wspólnoty wspólnot.

6. Potrzeba cierpliwo ci dla duchowego wzrostu

Anga uj c si w

sposób bardziej dojrza y w

osobiste ycie duchowe, trzeba sobie

wiadomi , i wzrost wewn trzny wymaga czasu i cierpliwo ci. Bóg daje nam czas do

naszego wzrostu, a my winni my ofiarowa sobie cierpliwo . Dar cierpliwo ci konieczny
jest nam szczególnie wówczas, kiedy odkrywamy g bokie problemy lub zranienia
emocjonalne lub te mamy podejmowa jakie wa ne decyzje odnosz ce si do ca ego
naszego ycia. Nasza cierpliwo winna wyrazi si w konkretnych postawach wobec siebie.

Nie powinni my stawia sobie nierealnych

da , które wyp ywaj z nieakceptacji siebie

samych lub te z naszej pychy. Nasze plany na przysz

winny by oczyszczane z pogoni za

asn wielko ci . Pycha natychmiast

da od nas i od innych takich zmian, które

w normalnym procesie dokonuj si w ci gu d ugich nieraz lat. Nie mo emy te wymaga od
siebie wy cznie sukcesów. S abo w ró nych wymiarach jest integraln cz ci ludzkiego

ycia na ziemi. Pokorne podej cie do siebie samego ka e nam liczy si ze s abo ci naszej

natury. Autentyczno naszego ycia duchowego potwierdza si mi dzy innymi
w wiadomym prze ywaniu naszej grzeszno ci.

Nasza cierpliwo nie mo e jednak polega na biernym czekaniu na cud. Cierpliwo ci winien
towarzyszy systematyczny wysi ek duchowy. W naszym zmaganiu si o coraz pe niejsz

background image

dojrza

wiary ogromn pomoc mo e by

metoda ma ych kroków. Wielkie przemiany

wewn trzne nie dokonuj si zwykle wielkimi pojedynczymi skokami, ale dzi ki
codziennemu wysi kowi i wytrwa

ci. Przyczyn naszego zastoju w yciu duchowym jest

nieraz próba zmiany ca ego naszego ycia od razu — jednym aktem woli. Dostrzegaj c ma
skuteczno , czy wr cz bezskuteczno takich jednorazowych wysi ków, atwo zniech camy
si do dalszych wewn trznych zmaga . Metoda ma ych kroków uczy nas pokornego
podej cia do ycia i dostrzegania ladów obecno ci i dzia ania Boga w drobnych i — zdawa
by si mog o — ma o wa nych zdarzeniach. Bóg daje nam siebie nie tylko w wielkich darach,
ale tak e w ma ych skromnie wygl daj cych prezentach. Ma e codzienne zwyci stwa s tak e
owocem wierno ci Boga. Trzeba nam si uczy dostrzega j i odpowiada wierno ci na
wierno .

Metoda ma ych kroków sprawia, i jeste my w stanie cieszy si ka dym najmniejszym
zwyci stwem nad naszymi s abo ciami. Jest ono bowiem obietnic kolejnych zwyci stw.
W momentach ponownego ujawniania si s abo ci metoda ma ych kroków ka e nam
powierza si mi

ci Boga. Realizm wiary ka e nam u wiadomi sobie, i pewne nasze rany

ugo jeszcze b

nas bole . Trzeba si liczy z ich obecno ci , ale jednocze nie nie skupia

si na nich i nie czyni z nich centrum naszego ycia.

7. Pog bia nasze wi zi z innymi

Nasze ycie duchowe wyra a si nie tylko w naszych relacjach z Bogiem, ale tak e
w naszych wi zach z bli nimi. Dobre wi zi z lud mi zaczynaj si od do wiadczania
wolno ci wewn trznej wobec siebie samych. Wolno wobec siebie oraz wobec innych daje
nam dopiero mo liwo rzeczywistego korzystania z yczliwo ci i dobroci ludzi. W naszym
ubóstwie emocjonalnym i duchowym winni my uczy si przyjmowa te okruszyny dobra,
które ludzie nam ofiaruj . Nie nale y da od innych wi cej mi

ci i pomocy, ni potrafi

nam da .

Odkrywanie obecno ci drugiego oraz wyj cie ku innym mo e sta si dla nas ogromn
pomoc w pokonywaniu fa szywej koncentracji na w asnej s abo ci i grzechu. Wychodzimy
ku bli nim nie tylko w tym celu, aby korzysta z ich pomocy, ale tak e by udziela jej
potrzebuj cym. Nieraz najlepszym lekarstwem na zagubienie yciowe jest odkrycie bli niego,
który potrzebuje naszej pomocy.

8. Nie da sobie odebra duchowych pragnie

Pragnienia duchowe s darem Ducha wi tego. Nale y je ceni jako wielki Bo y dar. Aby
pragnienia duchowe mog y jednak wydawa owoce, winny by przez nas troskliwie
piel gnowane. Piel gnowanie to polega na dostrzeganiu naszych pragnie , rozeznawaniu ich
oraz cierpliwym wcielaniu w ycie. Nale y czuwa , aby z jednej strony nie usztywnia si
w sposób fanatyczny w naszych pragnieniach i d

eniach; z drugiej za strony nie nale y

rozmywa ich i relatywizowa przez pomniejszanie ich znaczenia. Duchowe pragnienia b
w nas rosn tylko w miar ich rozeznawania i realizowania.

background image

Aby zachowa

wie

naszych pragnie duchowych nale y je tak e nieraz chroni przed

dwuznacznymi wp ywami rodowiska. ycie duchowe jest stanowczo przeciwne instynktowi
stadnemu
. Instynkt stadny jest wyrazem konformizmu, który — z l ku przed odrzuceniem —
ka e nam dopasowywa si do rodowiska za wszelk cen . rodowisko, w którym yjemy
i pracujemy, nie mo e nam narzuca , co mamy my le , jak si mamy zachowywa i co mamy
robi . Nie mo emy te i

po linii najmniejszego oporu. ycie duchowe wymaga wolno ci

wewn trznej, wymaga samodzielno ci. Wolno i samodzielno rodzi si jako owoc
rzeczywistego otwarcia si na Boga.

8

Rozwini cie tematu codziennego rachunku sumienia mo emy odnale w ksi ce: Józef Augustyn SJ,

Kwadrans szczero ci, Wydawnictwo M, Kraków 1992.

JAK MO NA WYKORZYSTA PROPONOWANE ROZWA ANIA?

1. Dla odprawienia pierwszego tygodnia

wicze

a) Warunki odprawienia o miodniowych rekolekcji ignacja skich

Niniejszymi rozwa aniami mo na pos

si do odprawienia pe nych o miodniowych

rekolekcji ignacja skich. W

tym celu konieczn rzecz by oby stworzenie sobie

odpowiednich warunków. Pierwszym warunkiem odprawienia

wicze

jest odej cie od

swojego codziennego zaanga owania przez zmian miejsca. w. Ignacy zach ca, aby na czas

wicze uda si do innego domu lub te przynajmniej zamieszka w innym pokoju. W ten

sposób rekolektant odrywa si od swojej codzienno ci yciowej, by pe niej odda si
modlitwie rekolekcyjnej.

Drugim wa nym warunkiem jest nawi zanie kontaktu z do wiadczonym kierownikiem
duchowym, który towarzyszy by odprawiaj cemu

wiczenia poprzez codzienne rozmowy

indywidualne. Usilnie zach ca si , aby nie odprawia o miodniowych rekolekcji
ignacja skich (z pe nym milczeniem i wyciszeniem wewn trznym) bez kierownictwa
duchowego. Dotyczy to szczególnie osób, które posiadaj g bsze problemy emocjonalne czy
te psychiczne. Wchodzenie w siebie — szczególnie w pierwszym tygodniu

wicze

domaga si gruntownego rozeznania swoich stanów duchowych poprzez kierownictwo
duchowe.

Trzecim warunkiem odprawienia 8–dniowych rekolekcji ignacja skich jest wej cie w pe ne
milczenie i wyciszenie wewn trzne po czone z hojnym zaanga owaniem si w ca y program.
Inne wskazówki osoba odprawiaj ca rekolekcje mo e przeczyta w

poszczególnych

konferencjach i wprowadzeniach do modlitwy.

background image

b) Szczegó owy program o miodniowych rekolekcji

Dla tych, którzy chcieliby w oparciu o niniejsz ksi

odprawi 8–dniowe rekolekcje

z pe nym milczeniem oraz z indywidualnych kierownictwem, podajemy poni ej szczegó owy
plan korzystania z

proponowanych rozwa

. Jest on odzwierciedleniem programu

proponowanego w domach rekolekcyjnych, w których udziela si

wicze duchownych w.

Ignacego Loyoli.

DZIE ROZPOCZ CIA:
po po udniu I. WARUNKI MODLITWY MEDYTACYJNEJ
II. METODA MEDYTACJI
wieczorem III. WALKA JAKUBA Z ANIO EM

DZIE 1
rano IV. MÓJ OBRAZ BOGA
w po udnie XIX. ROZWA ANIA O LUDZKICH UCZUCIACH
wieczorem V. MOJE SERCE SI NIE PYSZNI

DZIE 2
rano VI. S UCHAJ IZRAELU
w po udnie XX. ROZWA ANIA O L KACH
wieczorem VII. B DZIESZ MI OWA BOGA

DZIE 3
rano VIII. B DZIESZ MI OWA BLI NIEGO
w po udnie XXI. WYCHOWANIE SEKSUALNE
wieczorem IX. B DZIESZ MI OWA SIEBIE SAMEGO

DZIE 4
rano X. FASCYNACJA GRZECHEM
w po udnie XXII. KIEROWNICTWO DUCHOWE
wieczorem XI. ROZCZAROWANIE GRZECHEM

DZIE 5
rano XII. ZGRZESZY EM WOBEC PANA
w po udnie XXIII. ROZEZNAWANIE DUCHOWE
wieczorem XIII. JAK WIELKIE JEST MI OSIERDZIE PA SKIE!

DZIE 6
rano XIV. OJCIEC WZRUSZY SI G

BOKO

w po udnie XVII. SAKRAMENT POJEDNANIA
wieczorem XVIII. RACHUNEK SUMIENIA — spowied

background image

DZIE 7
rano XV. SZYMONIE, SYNU JANA, CZY MI UJESZ MNIE?
w po udnie XXIV. REGU Y O ROZEZNAWANIU DUCHOWYM
wieczorem XVI. ZRÓBCIE WSZYSTKO, COKOLWIEK WAM POWIE MÓJ SYN

DZIE 8
rano XXV. JAK KONTYNUOWA

WICZENIA DUCHOWNE

w po udnie ZAKO CZENIE REKOLEKCJI

c) Propozycja programu dnia rekolekcyjnego

Poni ej podajemy tak e program dnia w czasie 8–dniowych rekolekcji ignacja skich
odprawianych w pe nym milczeniu. Program zawiera trzy medytacje, które poprzedzone
zostaj przygotowaniem i zako czone tzw. refleksj po medytacji. Czwarta medytacja, na
zako czenie dnia, (bez przygotowania i bez refleksji) jest pewnym podsumowaniem dnia
w bezpo redniej rozmowie z Bogiem. Je eli to mo liwe, zach ca si do odprawiania czwartej
medytacji przed Naj wi tszym Sakramentem.

Zach ca si tak e, aby — o ile to mo liwe — uczestniczy codziennie w Eucharystii oraz
korzysta codziennie z rozmowy indywidualnej z kierownikiem duchowym.

Proponowany program nie powinien by traktowany w

sposób sztywny. Mo e by

dostosowywany do osobistych okoliczno ci. D ugo medytacji oraz ca y sposób realizacji
programu winien by rozeznany z kierownikiem duchowym.

07.00 medytacja I
09.00 lektura wprowadzenia do modlitwy
— przygotowanie osobiste do medytacji
— medytacja II
— refleksja po medytacji
12.00 lektura rozwa ania rekolekcyjnego
15.00 medytacja powtórkowa
— przygotowanie osobiste do medytacji
— medytacja III (powtórkowa)
— refleksja po medytacji
19.00 medytacja IV (powtórkowa)
(bez przygotowania i bez refleksji)
20.00 lektura wprowadzenia do modlitwy porannej
przed snem — rachunek sumienia
— przygotowanie osobiste do medytacji porannej

background image

2. Dla odprawienia pierwszego tygodnia w yciu codziennym

Z pomoc niniejszych rozwa

mo na równie odprawi

wiczenia duchowne w yciu

codziennym. Ten sposób odprawienia

wicze (por. D, 19) nie wymaga odej cia od

codziennego zaanga owania w ycie zawodowe, rodzinne, wspólnotowe. Pozostaj c
w codziennych warunkach mo emy odprawia

wiczenia duchowne. Takie rekolekcje

domagaj si jednak zapewnienia sobie sta ego czasu ma modlitw . Rytm modlitwy
rekolekcyjnej w

wiczeniach duchownych w yciu codziennym winien by dobrze

przemy lany i uzgodniony z do wiadczonym kierownikiem duchowym. Jednorazowy blok
czasu
po wi cony na skupienie, refleksj , lektur i modlitw winien trwa od jednej do
dwóch godzin, w zale no ci od mo liwo ci czasowych oraz intensywno ci odprawiania

wicze . Tak e w tym sposobie odprawiania rekolekcji ignacja skich konieczne by oby

kierownictwo duchowe. Spotkania z kierownikiem mog odbywa si rzadziej, np. raz
w

tygodniu. I

chocia wyciszenie wewn trzne mia oby nieco inny charakter ni

z rekolekcjach o miodniowych, to jednak na czas

wicze w yciu codziennym nale

oby

równie szuka wi kszego skupienia wewn trznego, np. poprzez rezygnacj z ogl dania
programów telewizyjnych.

3. Jako wprowadzenie do przed

onej modlitwy indywidualnej

Niniejsze rozwa ania mog równie by potraktowane jako wprowadzenia do przed

onej

modlitwy osobistej. Nie jest wówczas rzecz konieczn tworzenie specjalnych warunków
modlitwy. Nie jest te konieczne systematyczne kierownictwo duchowe. By oby jednak
rzecz wa

, aby Czytelnik rozeznawa natchnienia, pragnienia i inne uczucia, które b

rodzi si w nim pod wp ywem lektury.

Wreszcie mo emy korzysta z tych rozwa

tak e na zasadzie lektury duchowej. Nie

musimy wówczas czu si zobowi zani do regularnej modlitwy w oparciu o przedstawione
tre ci.


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Augustyn Józef SJ Daj mi pić Drugi tydzień
Augustyn Józef S J Adamie, gdzie jesteś
Augustyn Józef SJ Widzieliśmy Pana Czwarty tydzień
Augustyn Józef SJ W Jego ranach Trzeci tydzień
Augustyn J Adamie gdzie jesteś
Augustyn Józef SJ Ból krzywdy, radość przebaczenia
Augustyn Józef SJ Ćwiczenia duchowne szkołą życia wewnętrznego
MIŁOŚĆ MOJA GDZIE JESTEŚ
Odyseusz w Bracie gdzie jestes
GDZIE JESTEŚ, Kabarety, Kabaret POTEM - teksty
Gdzie jestes dzis- Kombi, Teksty
HADISE Nerdesin askim Gdzie jesteś kochanie LYRICS
gdzie jest pierwsza gwiazdka, scenariusze, jasełka
Gdzie jesteś gdzie
Cziedryn Pema Zacznij tu, gdzie jesteś Psyychologia buddyjska w życiu codziennym [fragmenty]
Wiosno gdzie jesteś, ZHP - przydatne dokumenty, Zbiórki pojedyncze
JEZU GDZIE JESTEŚ
Gdzie jesteś, zachomikowane(1)
Gdzie jesteś wiosno, Scenariusze imprez

więcej podobnych podstron