Maria Valtorta - Ewangelia, jaka została mi objawiona (Księga
II.91)
Ewangelia według
św. Mateusza
Ewangelia według
św. Marka
Ewangelia według
św. Łukasza
Ewangelia według
św. Jana
Maria Valtorta
Księga II -
Pierwszy rok życia publicznego
–
POEMAT BOGA-CZŁOWIEKA –
91. ZASŁONIĘTA
NIEWIASTA Z
“PIĘKNEJ RZEKI”
Napisane
5 marca 1945.
A, 4667-4676
Dzień jest tak
straszny,
że nie ma żadnego pielgrzyma. Pada ulewny deszcz i podwórze stało się
kałużą, w
której pływają suche liście. Znalazły się tam nie wiadomo skąd, przyniesione przez wiatr, który wieje i
trzaska drzwiami i
oknami. Kuchnia jest bardziej mroczna niż zwykle, bo – aby deszcz się
nie
przedostawał do środka - można ją tylko trochę otworzyć. Dym wyciska
łzy i
wywołuje kaszel, wiatr bowiem wtłacza go do wnętrza.
«Salomon miał
rację – mówi
Piotr sentencjonalnie. – Trzy rzeczy wypędzają mężczyznę z domu:
kłótliwa
niewiasta... tę zostawiłem w Kafarnaum wraz z jej rodziną... dymiący
komin i dach
przepuszczający deszcz. Te dwie ostatnie rzeczy mamy... Jutro zadbam o
komin. Wejdę na
dach i ty, i ty, i ty (Jakub, Jan i Andrzej) wejdziecie ze mną. Przy
pomocy łupków
zrobimy podkładki i dach na kalenicy.»
«A skąd weźmiesz
łupki?» –
pyta Tomasz.
«Z szopy. Jeśli
tam będzie padać,
to świat się nie zawali. Ale tu... Będziesz bolał nad tym, że twoje
dania nie będą
już udekorowane łzami pokrytymi sadzą?»
«Oj, gdyby ci się
udało! Zobacz,
jak jestem umazany. To mi kapie na głowę, kiedy jestem przy ogniu.»
«Przypominasz
egipskiego potwora»
– śmieje się Jan.
Rzeczywiście
Tomasz ma dziwaczne
czarne punkty na dobrodusznej okrągłej twarzy. Jest pierwszy do śmiania
się, zawsze
wesoły. Jezus też się śmieje, bo w chwili gdy [Tomasz] mówi, nowa
kropla pełna sadzy
spada mu na koniuszek nosa, brudząc go.
«Co powiesz ty,
znawca pogody?
Będzie to jeszcze długo trwać?» – pyta Piotra Iskariota, który
całkowicie się
zmienił od kilku dni.
«Zaraz ci powiem.
Odchodzę, by
stać się astrologiem» – mówi Piotr. Idzie do drzwi, otwiera je lekko.
Wystawia na
zewnątrz głowę i rękę. Potem ogłasza: «Lekki wiatr od południa... upał
i mgły...
Hmm! Zbyt mało, żeby...»
Piotr milknie,
potem wchodzi cicho,
zostawia otwarte drzwi i zerka.
«Co jest?» – pyta
trzech lub
czterech.
Piotr daje znak
ręką, aby umilkli.
Patrzy. Potem mruczy:
«To ta kobieta.
Napiła się wody ze
studni i wzięła wiązkę chrustu porzuconą na podwórku. Jest przemoczona.
Z
pewnością nie jest jej gorąco... Odchodzi... Idę za nią, chcę
zobaczyć...» –
wychodzi bez hałasu.
«Ale gdzie ona
może mieszkać, że
zawsze jest tak blisko?» – pyta Tomasz.
«I zostawać tu
przy takiej
pogodzie!» – mówi Mateusz.
«Idzie z pewnością
na wieś.
Przedwczoraj kupowała chleb» – mówi Bartłomiej.
«Ma dużo
wytrwałości, żeby
pozostawać tak pozakrywana!...» – mówi Jakub, syn Alfeusza.
«...lub poważny
powód» –
zauważa Tomasz.
«Czyżby to była ta
[kobieta], o
której wczoraj mówił ten Żyd? – mówi Jan. – Oni są zawsze tak fałszywi!»
Jezus trwa cały
czas w milczeniu,
jakby głuchy. Wszyscy patrzą na Niego. Są pewni, że On wie. On jednak
obrabia
właśnie nożem kawałek miękkiego drewna, które powoli przemienia się w
długi
widelec, przydatny do wyciągania jarzyn z gotującej się wody. Po
skończeniu, podaje go
Tomaszowi, który oddał się całkowicie kucharskim zajęciom.
«Jesteś naprawdę
dzielny,
Nauczycielu. Ale... powiesz nam, kim ona jest?»
«Duszą. Dla mnie,
wy wszyscy
jesteście ‘duszami’. Niczym innym. Mężczyźni, niewiasty, starcy, dzieci
– to
dusze, dusze, dusze. Dusze przejrzyste – małe; dusze błękitne - dzieci;
dusze
różowe - ludzie młodzi; dusze złote - sprawiedliwi; dusze smołowate –
grzesznicy.
Ale tylko dusze. Nic więcej jak dusze. I uśmiecham się do dusz
przejrzystych, bo wydaje
mi się, że uśmiecham się do aniołów. Odpoczywam w różu kwiatów i w
błękicie
młodych dobrych ludzi. Raduję się cennymi duszami sprawiedliwych.
Trudzę się i
cierpię, aby uczynić cennymi i świetlistymi dusze grzeszników.
Twarze?... Ciała?...
To jest niczym. To poprzez wasze dusze was znam i rozpoznaję.»
«A ona jaką jest
duszą?» – pyta
Tomasz.
«Duszą mniej
ciekawską niż dusze
Moich przyjaciół, gdyż nie wypytuje się ani nie stawia pytań,
przychodzi i odchodzi,
nie mówiąc i nie patrząc.»
«Sądziłem, że to
kobieta
prowadząca złe życie lub trędowata, ale zmieniłem zdanie, bo...
Nauczycielu, jeśli
powiem Ci coś, nie zganisz mnie?» – pyta Iskariota.
Siada na ziemi
przy kolanach Jezusa,
całkiem przemieniony, pokorny, dobry, naprawdę piękniejszy z tym
skromnym wyglądem
niż wtedy, gdy jest pompatycznym i pyszniącym się Judaszem.
«Nie zganię cię.
Mów.»
«Wiem, gdzie ona
mieszka. Szedłem
za nią wieczorem, udając, że wychodzę po wodę, bo spostrzegłem, że ona
chodzi do
studni, gdy jest ciemno... Któregoś poranka znalazłem na ziemi szpilkę
do włosów ze
srebra... dokładnie przy brzegu studni... Zrozumiałem, że to ona ją
zgubiła. Ona
przebywa w małej drewnianej chatce, w lesie. Może ta klitka służy
wieśniakom? Jest
jednak w połowie przegniła. Przykryła ją gałęziami niby dachem. Być
może w tym
celu wzięła chrust. To nora. Nie wiem, jak ona tam może mieszkać. To
byłoby dobre
najwyżej dla dużego psa lub całkiem małego osła. Tego wieczoru świecił
księżyc i
dobrze widziałem. Chatka jest w połowie ukryta w cierniach, ale pusta
wewnątrz i bez
drzwi. Wszystko to wyprowadziło mnie z błędu i zrozumiałem, że to nie
jest kobieta
lekkich obyczajów.»
«Nie powinieneś
był tego robić.
Jednak bądź szczery, nie zrobiłeś nic więcej?»
«Nie. Nauczycielu.
Chciałem ją
zobaczyć, bo od Jerycha ją obserwuję. Kiedy idzie gdzieś, aby coś
zrobić, wydaje mi
się, że rozpoznaję jej sposób chodzenia, tak lekki... Musi też być
zwinna... i
piękna. Tak. Odgaduje się to mimo tych wszystkich szat... Ale nie
ośmieliłem się
obserwować jej, gdy kładła się na podłogę. Może wtedy zdejmowała welon?
Uszanowałem ją...»
Jezus patrzy na
niego bardzo
uważnie. Potem mówi:
«Cierpiałeś, ale
powiedziałeś
prawdę. Mówię ci więc, że jestem z ciebie zadowolony. Następnym razem
będzie cię
to już mniej kosztować, ażeby być dobrym. We wszystkim trzeba zrobić
pierwszy krok.
Brawo, Judaszu!»
Jezus głaszcze go.
Wchodzi Piotr:
«Nauczycielu, Nauczycielu! Ta kobieta jest szalona! Wiesz, gdzie ona
przebywa? Prawie na
brzegu rzeki, w chatce z drewna pod krzakiem. Może służyła kiedyś
jakiemuś rybakowi
lub drwalowi... Kto wie? Nigdy bym nie pomyślał, że w tym wilgotnym
miejscu, w rowie
pośród tylu cierni, jest biedna kobieta. Powiedziałem jej: “Mów i bądź
szczera.
Jesteś trędowata?” Odpowiedziała mi szeptem: “Nie”. “Przysięgnij” –
powiedziałem. Odpowiedziała: “Przysięgam”. “Uważaj, bo jeśli jesteś
trędowata, a nie wyznajesz tego... Gdy podejdziesz do domu, a dowiem
się, że jesteś
nieczysta, każę cię ukamienować. Ale jeśli jesteś tropiona, jesteś
złodziejką lub
morderczynią i pozostajesz tu ze strachu przed nami, nie obawiaj się
żadnego zła. Ale
teraz wyjdź stamtąd. Nie widzisz, że jesteś w wodzie. Jesteś głodna?
Jest ci zimno?
Drżysz. Jestem stary, widzisz to. Nie zalecam się. Stary i uczciwy.
Posłuchaj mnie
więc”. Tak powiedziałem, jednak ona nie chciała przyjść. Znajdziemy ją
martwą, bo
ona naprawdę jest w wodzie.»
Jezus jest
zamyślony. Patrzy na
dwanaście twarzy, które patrzą na Niego. Potem mówi: «Co według was
należy
uczynić?»
«Ależ Nauczycielu,
Ty zadecyduj!»
«Nie. Chcę,
abyście wy osądzili.
To sprawa, w której chodzi o waszą reputację. I Ja nie powinienem
wywierać presji na
wasze prawo do chronienia jej.»
«W imię
miłosierdzia mówię, że
nie można jej tam pozostawić» – mówi Szymon.
A Bartłomiej: «Ja
mówię, żeby
dziś umieścić ją w dużej izbie. Czyż nie wchodzą tam pielgrzymi? A więc
i ona
może tam iść.»
«To przecież
stworzenie jak
wszystkie inne» – dodaje Andrzej.
«A ponadto dziś
nikt nie
przychodzi, dlatego...» – zauważa Mateusz.
«Proponowałbym
przyjąć ją na
dziś i porozmawiać o niej jutro z zarządcą. To uczciwy człowiek» – mówi
Juda
Tadeusz.
«Masz rację,
brawo! I ma tyle
pustych stodół. Szopa jest pałacem królewskim w porównaniu z tą
dziurawą
łódką.» – wykrzykuje Piotr.
«Idź jej to więc
powiedzieć» –
mówi Tomasz, dodając mu odwagi.
«Młodzi jeszcze
się nie
wypowiedzieli» – zauważa Jezus.
«Co do mnie,
wszystko jest dobre, co
robisz» – mówi kuzyn Jakub.
A drugi Jakub ze
swoim bratem:
«Zgadzamy się.»
«Myślę tylko o
tym, jakie by to
było nieszczęście, gdyby dowiedział się jakiś faryzeusz...» – mówi
Filip.
«O! Nawet gdybyśmy
uciekli na
obłoki – mówi Judasz z Kariotu – sądzisz, że oni by nas nie oskarżyli?
Nie
oskarżają Boga, bo On jest daleko. Gdyby jednak mogli Go mieć blisko,
jak Abraham,
Jakub i Mojżesz, zganiliby Go... Kto według nich jest bez winy?»
«Zatem idźcie jej
powiedzieć,
żeby przyszła się schronić w izbie. Idź ty, Piotrze, oraz Szymon i
Bartłomiej.
Jesteście starsi i mniej onieśmielicie tę kobietę. I powiedz jej, że
damy jej ciepłe
jedzenie i suche odzienie. To, które pozostawił Izaak. Widzicie, że
wszystko jest
użyteczne, nawet suknia kobieca dana mężczyźnie...»
Młodzi śmieją się,
bo z suknią,
o której mowa, muszą wiązać się jakieś zabawne żarty. Trzech starszych
odchodzi i
powracają po niedługim czasie.
«Nie chciała...
ale w końcu
zgodziła się przyjść. Przysięgliśmy jej, że nigdy nie będziemy jej
przeszkadzać.
Teraz niosę jej słomę i ubiór. Daj jej jarzyny i chleba. Dziś nawet nic
nie jadła.
Faktycznie... kto by chodził przy tej ulewie?»
Dzielny Piotr
wychodzi ze swymi
skarbami.
«A teraz – mówi
Jezus – nakaz
dla wszystkich: nie wchodzić do tego pomieszczenia z żadnego powodu.
Jutro się tym
zajmiemy. Przyzwyczajcie się czynić dobro dla dobra, bez ciekawości –
bez pragnienia,
by mieć przy tej okazji rozrywkę - ani z żadnego innego powodu.
Widzicie?
Skarżyliście się, że nie zrobiliśmy dziś nic pożytecznego. Okazaliśmy
miłość
bliźniemu. Cóż większego moglibyśmy uczynić? Jeśli to jakaś
nieszczęśliwa osoba
– a to jest pewne – to czyż mogliśmy jej dać więcej niż udzielając jej
pomocy
przez miejsce na spoczynek, ciepło i opiekę, [choć to tylko] odrobina
pożywienia,
biedne odzienie i solidny dach? Jeśli to ktoś winny, grzesznica,
stworzenie szukające
Boga, to czyż nasza miłość nie będzie najpiękniejszym pouczeniem,
słowem
potężniejszym, wskazówką najczystszą dla wskazania jej Bożej drogi?»
Piotr wchodzi
cicho i słucha
Nauczyciela.
«Widzicie,
przyjaciele, wielu jest
nauczycieli w Izraelu i mówią, mówią... A dusze pozostają takie, jakie
są...
Dlaczego? Bo dusze słyszą słowa nauczycieli, lecz nie widzą czynów. I
tak jedno
niszczy drugie, a dusze pozostają tam, gdzie były, jeśli nie cofają się
wstecz. Ale
kiedy jakiś nauczyciel czyni to, co mówi, i działa w sposób święty we
wszystkich
swych dziełach - nawet jeśli spełnia czyny materialne, jak danie
chleba, ubrania,
mieszkania cierpiącemu ciału bliźniego – wtedy sprawia, że dusze
postępują
naprzód, zbliżają się do Boga, bo to jego własne czyny mówią braciom:
“Bóg
istnieje. Bóg jest tutaj”. O, miłość! Powiadam wam: kto kocha, zbawia
siebie samego
i innych.»
«Dobrze mówisz,
Nauczycielu. Ta
niewiasta mi powiedziała: “Błogosławiony niech będzie Zbawiciel i Ten,
który Go
posłał, i wy wszyscy wraz z Nim.” Chciała mi ucałować stopy, mnie
biednemu
człowiekowi, i płakała pod swą gęstą zasłoną... Ale!... Miejmy teraz
nadzieję,
że nie nadejdzie jakiś jerozolimski lelek... Inaczej! Któż się z ich
rąk ocali?»
«Nasze sumienie
ocali nas od sądu
naszego Ojca. To wystarczy» – mówi Jezus. Zasiada do stołu po uprzednim
pobłogosławieniu i ofiarowaniu pożywienia.
Przekład: "Vox Domini"
Wyszukiwarka
Podobne podstrony:
Margit Sandemo Cykl Saga o czarnoksiężniku (02) Blask twoich oczut informatyk12[01] 02 101introligators4[02] z2 01 n02 martenzytyczne1OBRECZE MS OK 0202 Gametogeneza02 07Wyk ad 02r01 02 popr (2)1) 25 02 2012TRiBO Transport 0202 PNJN A KLUCZwięcej podobnych podstron