Banks Leanne Dynastia Connellych 01 Król z Chicago

background image

Leanne Banks

Król z Chicago

background image

PROLOG

„Wesołych świąt. Jesteś nowym władcą Altarii", mogłaby

powiedzieć matka Daniela.

Był styczeń. W Chicago, za oknami wysokiego apartamentowca,

w którym mieszkał Daniel Connelly, padał śnieg. Syn próbował

zrozumieć znaczenie słów matki. Nie każdy mężczyzna w Ameryce

był synem dawnej księżniczki. Emma Rosemere Connelly zrzekła się

książęcego tytułu przed trzydziestu pięciu laty, wychodząc za ojca

Daniela. Syn zawsze zwracał się do niej zwyczajnie, per „mamo".

Na zawsze jednak zachowała w sobie królewski sposób bycia,

wpojony jej, kiedy była księżniczką Altarii. Nawet w tej chwili,

przybita tragiczną wiadomością o śmierci najbliższych - ojca i brata,

którzy zginęli w wyniku wypadku jachtu - panowała nad sobą.

Siedziała sztywno obok męża na brązowej skórzanej kanapie.

- Obawiam się, że musisz mi to powtórzyć, mamo - odezwał się

Daniel, zagłębiając się w ulubionym fotelu.

Matka ujęła jego dłonie i pochyliła się naprzód, patrząc synowi w

oczy. Uśmiechnęła się smutno.

- Opowiadałam ci dużo o Altarii - przypomniała. - Byłeś tam kilka

razy.

Daniel przytaknął, przypominając sobie niewyraźne obrazy z

dzieciństwa.

- Pamiętam, że Altaria to piękna wyspa leżąca niedaleko

wybrzeża Włoch - odpowiedział. - Jest tam wspaniała plaża. Ale jak

mógłbym zostać nowym władcą tego kraju?

background image

- Prawo Altarii stanowi, że tron dziedziczą tylko mężczyźni. Mój

ojciec i brat nie żyją... - powtórzyła Emma, ściskając mimowolnie

ręce Daniela. Mąż położył dłonie na jej ramionach, żeby poczuła, iż

ma w nim oparcie.

Grant Connelly dorobił się wielkiej fortuny w przemyśle

włókienniczym. Był opanowany jak mało kto.

- Mój brat miał tylko jedną córkę, Catherine - ciągnęła Emma.

Danielowi przypomniały się plotki, jakie słyszał o swoim wujku,

księciu Marku.

- Nie chcę źle mówić o zmarłym - zaczął - ale, czy jesteś pewna,

że wujek Mark nie miał więcej dzieci? Zdaje się, że przejął się na

dobre swoją życiową rolą księcia playboya...

Grant wydał nieartykułowany odgłos, coś pomiędzy kaszlnięciem

a wybuchem śmiechu.

- Danielu! - skarciła go matka, robiąc kwaśną minę. - Mark miał

swoje słabości, ale nigdy w życiu nie pozostawiłby samemu sobie

własnego dziecka. Jesteś prawowitym następcą tronu Altarii.

Daniel miał już trzydzieści cztery lata i nigdy w życiu nie

wyobrażał sobie, że mógłby zostać królem małego państewka. Urodził

się i wychował w Chicago. Zawsze uważał za oczywiste, że przeżyje

życie w Ameryce. Popatrzył na ojca.

Grant Connelly odziedziczył po przodkach fabrykę tekstylną i

przekształcił ją w wielką korporację, notowaną na liście pięciuset

największych przedsiębiorstw w Stanach Zjednoczonych. Biznes

background image

pasjonował go. Grant miał talent do nieustannego rozwijania firmy i

pomnażania rodzinnego majątku.

Daniel nie odziedziczył tego po nim. Owszem, odnosił sukcesy -

w sportach, podczas studiów; także i teraz, jako wiceprezes do spraw

marketingu Connelly Corporation. Zawsze miał jednak poczucie

niedosytu. Chciał czegoś więcej, czegoś innego.

Czyżby tego?

Być królem?!

Podniósł wzrok i popatrzył na rodziców.

- Mam być królem?!

Ojciec pokiwał głową i powiedział:

- Masz cechy dobrego przywódcy. Jeśli tylko uważasz, że

powinieneś zająć się kierowaniem państwem, zrób to. To musi być

twój dobrowolny wybór.

Matka znów ścisnęła dłoń Daniela. Spojrzała na niego z dumą,

która mieszała się z troską.

- Rozważ starannie swoją decyzję - poradziła. - Mój ojciec

pragnął dla Altarii wszystkiego, co najlepsze. Założył Instytut

Rosemere do badań nad zwalczaniem raka. Ta placówka to nie tylko

wspaniałe mauzoleum mojej matki. Dzięki niemu w Altarii prowadzi

się teraz nowoczesne badania naukowe. Kierowanie państwem nie

będzie łatwe. Kiedy raz się na to zdecydujesz, odmieni to twoje życie

na zawsze.

background image

ROZDZIAŁ PIERWSZY

Erin Lawrence z niecierpliwością czekała na chwilę, kiedy

zobaczy materiał, nad którym ma zacząć pracować. Jego wysokości

może nie spodobać się, że jest materiałem do opracowania, jednak

taka była prawda.

Erin poprawiła kapelusz i pokazała dokumenty strażnikowi

pilnującemu wysokiego apartamentowca, gdzie mieszkał Daniel

Connelly. Przyleciała wieczorem, już po zapadnięciu zmroku. I tak na

pierwszy rzut oka widać było, jak bardzo Chicago różni się od Altarii,

do której była przyzwyczajona.

Kiedy wysiadła z windy i zadzwoniła do drzwi mieszkania

Connelly'ego, serce zabiło jej szybciej. Wzięła głęboki oddech. Za

chwilę pozna następcę tronu Altarii, który wkrótce zostanie

koronowany na króla. Rozległo się szczekanie psa.

Po długim czasie otworzył jej wysoki mężczyzna o zwichrzonych

włosach i intensywnie zielonych oczach. Był w samych spodniach

podkreślających kształt jego wąskich bioder. Miał muskularną klatkę

piersiową.

- Dzwoniła pani? - spytał niedbale.

- Może pomyliłam... - Erin zamilkła, nie mogąc oderwać oczu od

półnagiego człowieka.

Jego klatkę piersiową porastały włosy. Nie wyglądał na

skrępowanego swoim niekompletnym strojem. Sprawiał wrażenie

mężczyzny, który wie, jak należy zająć się ciałem kobiety. Właśnie

przed takimi przestrzegały Erin wszystkie wychowawczynie. To do

background image

tego rodzaju mężczyzn wymykają się w nocy przez okno zepsute

dziewczyny...

Oderwała w końcu spojrzenie od wspaniałego ciała, które

zobaczyła, i ponownie sprawdziła numer mieszkania. Zgadzał się.

Zrozumiała, kogo widzi, i przełknęła ślinę.

- Wasza wysokość? - upewniła się.

- Ach, to pani jest Erin Lawrence, specjalistka od królewskiej

etykiety.

Daniel zmierzył ją wzrokiem, oceniając jej figurę. Widać było, że

patrzy pod określonym kątem, po męsku, a przy tym robił to w

sposób, który oddziaływał na kobiety bardzo silnie. Erin wstrzymała

na chwilę oddech, aż Connelly znowu spojrzał jej w oczy.

Wydawał się odrobinę rozbawiony.

- Nie jestem pewien, dlaczego, ale myślałem, że ma pani

przyjechać o wcześniejszej godzinie.

- Oczywiście, wasza wysokość. Bardzo przepraszam. Mój samolot

był opóźniony.

- Zdarza się - odparł swobodnym tonem Daniel. Otworzył drzwi

szerzej. - Proszę, niech pani wejdzie. Przepraszam, że nie jestem

odpowiednio ubrany. Miałem dzisiaj dziewięć spotkań, więc

szykowałem się już do pójścia spać. Niech pani nie boi się psa.

Zamknąłem Jordana w zagrodzie.

- Jordana?

- Nazwałem go tak na cześć Michaela Jordana, najlepszego

koszykarza pod słońcem, który, niestety, nie gra już w Chicago Bulls.

background image

Erin postanowiła dowiedzieć się czegoś na temat amerykańskiej

ligi koszykówki, o której nie miała pojęcia.

- Jedna z zasad etykiety głosi, że król powinien iść przodem -

odezwała się w końcu. - Nikt nigdy nie powinien być odwrócony

tyłem do króla.

- Coś takiego... - Daniel popatrzył na nią jeszcze raz. - Faktycznie,

taka osoba mogłaby się potem okropnie wstydzić...

Erin zaczerwieniła się. Miała nadzieję, że Connelly tego nie

widzi.

- Proszę przodem, wasza wysokość.

Daniel skinął głową. Przeprowadził Erin przez luksusowo

urządzony salon, w którym stały nowoczesne fotele i kanapa z

brązowej skóry oraz dębowe ławy. Weszli do świetnie wyposażonej

kuchni. Connelly wyciągnął z lodówki karton z mlekiem.

- Napije się pani czegoś? Może zrobić kanapkę? - spytał.

On zupełnie nie zdaje sobie sprawy ze swojej pozycji! pomyślała

Erin. Zastanawiała się, jaki będzie Daniel, kiedy zasiądzie na tronie.

Jeżeli kiedykolwiek do tego dojdzie. Nie robił wrażenia człowieka,

któremu zależy na karierze, na tym, żeby być kimś ważnym.

Popatrzyła na jego szerokie ramiona i złapała się na tym, że na

moment się rozmarzyła. Powróciła do rzeczywistości. Przyszły król

proponował właśnie, że zrobi jej coś do picia albo przygotuje

kanapkę. Tak nie mogło być.

- Nie, dziękuję, wasza wysokość.

- Gzy nie obrazi się pani, jeśli spytam, ile ma pani lat?

background image

Zesztywniała.

- Dwadzieścia dwa, wasza wysokość.

Connelly skrzywił się odrobinę.

- Czy musi pani tytułować mnie „waszą wysokością"?

- Tak należy się zwracać do króla.

Daniel westchnął.

- No, dobra.

Pociągnął łyk mleka prosto z kartonu. Erin rozszerzyła oczy w

przerażeniu. Zauważył to i uśmiechnął się.

- Niech się pani nie martwi. To był ostatni łyk. - Wyrzucił pusty

karton do śmieci.

Nie komentowała jego zachowania. Przez lata, które spędziła w

najlepszych szwajcarskich szkołach z internatem, nauczono ją nie

mówić za dużo. Stał przed nią człowiek, który miał wkrótce zostać

królem Altarii.

Był przystojnym, wspaniale zbudowanym Amerykaninem, bardzo

atrakcyjnym mężczyzną; i nie miał absolutnie żadnego pojęcia o

królewskiej etykiecie. Jego przodkowie z Altarii musieli przewracać

się w grobach. Niech Bóg ma w opiece Altanę. I ją, Erin Lawrence.

- Nie jestem do końca pewien, jakie jest pani zadanie - odezwał

się Daniel.

- Mam przedstawić waszej wysokości zasady królewskiej

etykiety, a także dowiedzieć się jak najwięcej o osobistych

upodobaniach, pod kątem odpowiedniego przygotowania pałacu.

- Co to za etykieta?

background image

- Jej tradycje sięgają minionych wieków. Polecono mi

poinformować waszą wysokość, jak powita go lud Altarii i jakich

reakcji będzie oczekiwać.

Daniel westchnął znowu i przesunął dłonią po twarzy.

- To znaczy, że mam brać lekcje etykiety... Będę musiał robić to

zaraz po tym, jak skończę na dany dzień analizować plan rozbudowy

pewnego lotniska albo budżet. Może spróbuje się pani przyzwyczaić

przez parę dni do nowej strefy czasowej, i wtedy coś ustalimy,

dobrze?

- Jestem gotowa natychmiast podjąć swoje obowiązki, wasza

wysokość.

- Wie pani co, niech się tu pani spokojnie urządzi; porozmawiamy

o wszystkim jutro albo pojutrze, dobrze?

Erin miała wrażenie, że przyszły król próbuje ją zbyć. Nie można

było na to pozwolić. Swoje zadanie otrzymała od ojca, który był

ministrem spraw zagranicznych Altarii. Wprawdzie przyjęła je

niechętnie - z obawą i niepokojem, który od zawsze był

przekleństwem jej życia. Nie mogła jednak zawieść ojca.

- Moje informacje mogą się waszej wysokości przydać. Mój

ojciec jest ministrem spraw zagranicznych Altarii, dzięki czemu mam

wgląd w meandry życia politycznego kraju.

Daniel popatrzył na Erin jeszcze raz.

- Dobrze. Zatelefonuję do pani, kiedy uporam się z niecierpiącymi

zwłoki sprawami. Życzę miłego pobytu w Chicago.

- Dziękuję, wasza wysokość.

background image

- Czy aby na pewno nie napije się pani czegoś?

Czuła się zakłopotana natarczywą gościnnością przyszłego króla.

- Nie, dziękuję - odparła.

Daniel skinął głową i sięgnął do telefonu.

- Zadzwonię do strażnika, żeby wezwał dla pani taksówkę.

- Och, nie trzeba. Mogę to zrobić sama.

- Nie wątpię, że da pani radę, ale moja prywatna etykieta nie

pozwala na wysłanie młodej kobiety samej na ulice Chicago bez

zorganizowanego transportu od drzwi do drzwi.

Czyżby był dżentelmenem? pomyślała z radością Erin. Od lat

otaczali ją ludzie przejmujący się przede wszystkim własną pozycją.

Nie wiedziała, co ma odpowiedzieć.

- Dziękuję, wasza wysokość - szepnęła.

Poleciwszy zamówić taksówkę, Daniel odprowadził Erin do

drzwi.

- Mówi pani z brytyjskim akcentem - stwierdził. - Dlaczego?

- Chodziłam do szwajcarskich szkół z internatem, gdzie

wychowawczyniami były Angielki.

- Ma pani podobny sposób bycia, jak moja matka.

- Uważam to za wielki komplement. W istocie, byłam w tej samej

szkole, w której niegdyś kształciła się matka waszej wysokości. Naród

Altarii zawsze kochał i podziwiał księżniczkę Emmę.

- Mimo że zrzekła się tytułu, aby wyjść za nieokiełznanego

amerykańskiego nuworysza?

background image

- Jeśli nawet formalnie zrzekła się tytułu, w sercach

Altaryjczyków zawsze będzie księżniczką.

Daniel zachichotał.

- Jest pani bardzo dobra. Czy aby nie jest pani przypadkiem

specjalistką od public relations?

- Znajomość tej dziedziny wchodzi w zakres wiedzy wymaganej

na moim stanowisku. Ale, jak już wspomniałam, jednym z moich

zadań jest poznanie upodobań waszej wysokości, aby dobrze czuł się

w pałacu w Altarii.

- Nie mam wygórowanych wymagań. Do szczęścia wystarczy mi

mecz Chicago Bulls i chicagowski hot-dog.

Erin zamrugała oczami. Próbowała wyobrazić sobie szefa kuchni

pałacowej przygotowującego chicagowskiego hot-doga.

- Odnotuję to, wasza wysokość.

- Nie wątpię. Dobranoc.

Dwa dni później Daniel odsłuchiwał pocztę głosową. Skrzywił

się. Trzy wiadomości nagrała Erin Lawrence. Dziewczyna, w której

sposobie bycia nie było nawet cienia kokieterii. Miała atrakcyjne

kształty. Zachowywała się tak elegancko, że Daniel przekornie

wyobrażał ją sobie nagą i poddającą się szaleństwu zmysłów. Niezła

laska, myślał. Z drugiej strony, robiła wrażenie niewinnej.

Dziewczyny, którą można było skrzywdzić.

Nie próbował specjalnie odkładać rozpoczęcia spotkań z nią,

jednak nagła przemiana z wiceprezesa do spraw marketingu w króla

background image

Altarii wymagała od niego mnóstwa pracy. Aby nie było bezkrólewia,

zwyczajowo możliwie jak najszybciej po śmierci króla koronuje się

jego następcę. Wydawało się dziwne, że minister spraw zagranicznych

Altarii przekazał Gonnelry'emu, iż nie są jeszcze gotowi na jego

przyjęcie.

Daniel postanowił zaczekać cierpliwie z zadaniem pytań, jakie

miał na ten temat, a na razie zająć się tym, co musiał zrobić w

Chicago. Trzeba było uporządkować sprawy w pracy i przygotować

wszystko, co było potrzebne do wyjazdu.

Zerknął na swój wypełniony co do minuty rozkład dnia, który

wpisywał do elektronicznego organizatora. Nie był z nikim umówiony

na kolację. Zadzwonił więc do hotelu, w którym mieszkała Erin.

- Dziękuję, że wasza wysokość dzwoni - odezwała się na jego

powitanie, oficjalnym, choć miłym tonem.

Daniel zastanawiał się, co musiałby zrobić, żeby panna Lawrence

stała się mniej opanowana. Ciekawe, jaką nosi bieliznę, przyszło mu

do głowy. Odsunął jednak tę myśl.

- Przepraszam, że dzwonię dopiero teraz - powiedział. - Byłem

zawalony robotą; dzisiaj zresztą jest tak samo. Może zjemy razem

kolację? Zamówię pizzę. Możemy spotkać się u mnie.

Nastąpiła dłuższa pauza.

- Ma pani jakiś problem?

- Nie, wasza wysokość - odparła panna Lawrence tonem

zdradzającym niechęć.

- Słyszę w pani głosie, że jednak jest jakiś kłopot. O co chodzi?

background image

- Próbuję w tej chwili określić, czy jest to dopuszczalne, żebym

udzieliła waszej wysokości lekcji etykiety w prywatnym apartamencie

króla.

- Czy nie mówiła pani, że lekcje powinny odbywać się w

warunkach, gdzie zapewniona będzie prywatność?

- Tak jest, wasza wysokość, ale...

- Potrzebuje pani przyzwoitki, czy co?

- Absolutnie nie - zapewniła panna Lawrence. - Przyjdę na

kolację. O której powinnam się zjawić?

- To będzie późno. O dziewiętnastej trzydzieści.

- Oczywiście, wasza wysokość. Przyjdę o dziewiętnastej

trzydzieści.

Connelly odłożył słuchawkę i jęknął. W tym momencie drzwi

jego gabinetu otworzyły się i wszedł jego brat, Brett.

- Co słychać, wuwu? - zagadnął, uśmiechając się pod nosem. - Już

masz kłopoty ze sprawami królewskimi?

Daniel zmarszczył brwi.

- Co to za „wuwu"?

- Skrót od „wasza wysokość". Dziennikarze coś zwąchali.

Wszyscy domagają się wywiadu z tobą. Myślę, że dam radę jeszcze

trochę ich powstrzymać.

Brett był z natury wyjątkowo wygadany. Dlatego też znakomicie

nadawał się na funkcję wiceprezesa do spraw public relations

Connelly Corporation, którą zresztą pełnił. Był bardzo zadowolony z

tego, jak potrafi rozmawiać z dziennikarzami, tak że pisali i mówili o

background image

firmie dobrze. A poza tym cieszył się niepomiernie ze swojej reputacji

playboya. Daniel od paru lat miał już tego dosyć.

- Myślisz, że Justin nadaje się do przejęcia obowiązków

wiceprezesa do spraw marketingu? - spytał Brett.

Justin miał w porównaniu z nimi purytańskie zasady. Był

spokojnym, odpowiedzialnym człowiekiem, a przy tym bardzo

pragnął wspiąć się wyżej po drabinie zarządzania Connelly

Corporation.

- Justin będzie znakomity na moim stanowisku, a w każdym razie

zrobi wszystko, żeby być jak najlepszym - odparł Daniel.

- Będzie nam cię brakować, ale...

- ...ale nie wykop mnie, proszę, za drzwi - dokończył za Bretta

Daniel, chichocząc złośliwie.

Bracia Connelly zawsze współzawodniczyli ze sobą, czy to w

pracy zawodowej, czy w sporcie.

- Byłeś znakomity jako szef marketingu - pochwalił go Brett. -

Naprawdę. Ale i tak zawsze miałem wrażenie, że chciałbyś robić coś

innego. Rozumiesz... Myślisz, że znalazłeś teraz to coś?

Daniel był zdumiony tym, ile Brett był w stanie wyczytać z jego

zachowania. Przytaknął.

- Tak sądzę. Muszę wierzyć, że to dar losu dla mnie. Zawsze

chciałem zrobić w życiu coś ważnego, niekoniecznie ważnego dla

przemysłu tekstylnego.

- W takim razie Altarianie mają szczęście, że do nich polecisz.

background image

- Nie wiem. Coś mi się zdaje, że minister spraw zagranicznych

Altarii wcale nie nalega na mój szybki przylot. Z opóźnieniem udziela

mi odpowiedzi na pytania, które mu zadaję. Przysłał za to swoją

córkę. - Daniel nie był w stanie całkowicie powstrzymać nerwowego

uśmieszku.

- Córkę? A po co?

- Żeby nauczyła mnie królewskiej etykiety.

Brett zamrugał oczami, a potem parsknął śmiechem.

- Będzie starała się nauczyć cię wszystkiego, czego nie chciało ci

się uczyć od mamy! - skomentował.

- I jeszcze więcej; nie mam najmniejszych wątpliwości. - Daniel

machnął ręką. - Naprawdę, nie mam na to w tej chwili czasu. Z

drugiej strony nie chcę być niegrzeczny.

- Jaka ona jest?

- Dobrze ułożona cnotka. Ale ma obłędne ciałko - dodał. -

Wypukłości wszędzie, gdzie trzeba.

Brett wyszczerzył zęby w wilczym uśmiechu.

- To może będziesz jednak miał z tych lekcji korzyści uboczne!

Daniel pokręcił głową.

- Wątpię - odparł. - Jeszcze nigdy nie spotkałem kobiety, która

byłaby tak zdeterminowana, żeby zrobić ze mnie ideał.

Erin dźwigała pudełko z dużą pizzą, dwa grube tomy na temat

królewskiej etykiety oraz album przedstawiający zdjęcia królewskich

mundurów. Obróciła się bokiem do drzwi i wcisnęła łokciem guzik

background image

dzwonka. Dostawca pizzy wszedł do budynku akurat razem z nią.

Uparła się, że to ona zawiezie pizzę klientowi i odebrała ją.

Daniel otworzył. Erin znów poczuła się zaszokowana bardzo

wysokim wzrostem następcy tronu. Jego oczy rozszerzyły się ze

zdumienia.

- Pomogę pani!... - zaproponował.

Sięgnął po ciężkie książki, kiedy z pokoju wybiegło coś dużego i

brązowego. Skoczyło na Erin, która... runęła na podłogę.

- Jordan, do nogi! - Pies wycofał się.

Erin, pomimo bólu, odruchowo ściskała pudło z pizzą.

- Przepraszam - powiedział Daniel. - Pies poczuł pizzę i dostał

świra. Wariuje z powodu wszystkich gości, którzy byli u mnie w tym

tygodniu.

Connelly lekko podniósł Erin; był bardzo silny. Zaniósł ją na

kanapę. Niezwykle się czuła, przyciśnięta do jego muskularnej piersi.

Nie przypominała sobie, kiedy ostatni raz ktoś ją niósł, ojciec czy

ktokolwiek.

Poczuła

dziwną,

nieokreśloną

przyjemność.

Zafascynowało ją to na moment.

Daniel próbował zabrać z jej rąk pizzę.

- Może już pani ją puścić - odezwał się, marszcząc brwi.

Erin zaczerwieniła się, wciąż roztrzęsiona.

- Przepraszam, wasza wysokość.

Connelly popatrzył na nią, zdziwiony.

- To niezwykłe, że nie wypuściła pani pudełka, kiedy wpadł na

panią Jordan.

background image

Zamrugała oczami.

- To chyba kwestia ćwiczeń - wyjaśniła. - „Poruszaj się z

godnością, ale jeśli już się potkniesz, nie upuść tacy".

- Pani nauczycielka byłaby teraz dumna... - Postawił pizzę na

zestawie kina domowego i warknął do psa: - Nie dostaniesz dzisiaj

pizzy! Tak się nie traktuje damy!

Erin przyjrzała się skruszonemu Jordanowi. Był olbrzymi, miał

ciemne, ufne oczy i ogromne łapy.

- Nie jestem pewna, czy kiedykolwiek widziałam psa tej rasy -

powiedziała, zaciekawiona. Jordan wyglądał jak skrzyżowanie

niedźwiedzia brunatnego z buldogiem.

Daniel podrapał psa za uszami.

- To kundel. - Wyszczerzył zęby w kuszącym uśmiechu. - Ja też

jestem mieszańcem. W połowie księciem z Altarii, a w połowie -

amerykańskim rebeliantem!

Ma rację, pomyślała Erin, tyle że jest znacznie ładniejszy od

swojego psa. Westchnęła. Nie wiedziała, co wstrząsnęło nią bardziej -

to, że wpadł na nią Jordan, czy to, że Daniel zaniósł ją na kanapę.

Opanowała dziwne uczucie, które ją ogarnęło, i przypomniała sobie o

książkach. Skup się na pracy, a nie na ciele jego wysokości! zbeształa

się. Spojrzała w stronę drzwi i zobaczyła książki na podłodze.

Poruszyła się, żeby wstać z kanapy i poczuła ukłucie bólu. Miała

podarte pończochy, a jedno z jej kolan krwawiło. W tym momencie

zobaczył to także Daniel, który wrócił z pokoju, gdzie zamknął psa.

Zaklął i skoczył ku Erin. Ostrożnie dotknął jej nogi.

background image

- Cholera! Pójdę po środek przeciwbakteryjny i bandaż.

Erin pokręciła głową.

- Nie trzeba. - Ale Connelly'ego już nie było. Zerwała się i

pobiegła za nim. - Wasza wysokość, to niezgodne z etykietą... - Daniel

nie słuchał jej jednak.

Zatrzymała się w drzwiach łazienki, niepewna, co robić dalej.

Connelly wyjął z szafki z lekarstwami kilka przedmiotów. Zmoczył

myjkę.

- Niech pani wróci na kanapę - powiedział, patrząc wzrokiem

pozbawionym jakiejkolwiek kokieterii.

- Ale, wasza wysokość...

- Nie ma sensu protestować - mruknął, wychodząc szybko z

łazienki. - Mój pies rzucił się na panią i jestem za to odpowiedzialny.

Erin posłusznie poszła za Danielem i usiadła z powrotem na

kanapie.

- Wasza wysokość, to doprawdy nie jest odpowiednia sytuacja -

tłumaczyła.

- A co byłoby odpowiednie? Gdybym rozkazał zająć się pani

kolanem służącemu?

- Tak jest, wasza wysokość. Ewentualnie, gdybym zajęła się nim

sama.

Connelly pokręcił głową i ukląkł przed nią.

- Nie uważam za słuszne ani jednego, ani drugiego. Jestem królem

i wykorzystuję to, postępując po swojemu. - Popatrzył na zranione

background image

kolano, a potem w oczy swojej rozmówczyni. - Musi pani ściągnąć

pończochy.

Serce Erin zakołatało. Zobaczyła, że następca tronu patrzy

stanowczym wzrokiem. Wstrzymała więc oddech, otworzyła usta,

potem je zamknęła. W końcu odchrząknęła i spytała:

- Czy wasza wysokość mógłby się odwrócić? - spytała,

zawstydzona.

Connelly zrozumiał, o co jej chodzi, wzruszył ramionami i

odwrócił się.

- Proszę bardzo. Niech pani powie, kiedy będzie pani gotowa.

Nigdy - pomyślała Erin, ściągając pończochy drżącymi dłońmi.

Widziała przed sobą przerażoną twarz nauczycielki z ostatniej szkoły,

gdzie szlifowano jej dobre maniery. Ojciec powierzył jej trudne

zadanie, nigdy jednak nie wyobrażała sobie, że znajdzie się w tak

niezręcznej sytuacji.

- Jest pani gotowa? - spytał Connelly.

- Tak, wasza wysokość - odpowiedziała niechętnie.

Daniel odwrócił się i zbliżył dłonie, aby zająć się zranionym

kolanem. Machinalnie napięła mięśnie.

- Boli? - upewnił się, podniósłszy wzrok.

- Chyba tak. Trochę - wybąkała, cały czas zdając sobie sprawę, że

oto jej przyszły król klęczy właśnie przed nią. Zamknęła oczy i

zaczęła oddychać głęboko, wyobrażając sobie Szwajcarię i padający

cicho śnieg.

background image

Kiedy Daniel dotknął jej uda, miała wrażenie, że zarówno ją, jak i

jego ogarnął nastrój specyficznej intymności. Miał delikatne dłonie.

Oczyścił jej ranę i posmarował maścią przeciwbakteryjną. Owinął

kolano bandażem.

Erin otworzyła oczy i zobaczyła, że Connelly patrzy na jej

polakierowane paznokcie u nóg. Odruchowo zacisnęła palce, aby

schować paznokcie. Daniel przesunął dłoń w dół jej łydki, co

wywołało u Erin dziwne odczucie.

- Stopy pani zmarzną - powiedział. - Dam pani jakieś skarpetki. -

Podniósł się.

Popatrzył na nią z góry przez chwilę, podczas której Erin wydało

się, że świat wiruje. Wstrzymała oddech. Wzrok następcy tronu

spoczął na kilka sekund na jej ustach. Jej serce omal się nie

zatrzymało. Connelly pokręcił głową, jakby zastanawiał się, czy

pocałować Erin, a potem opanował się.

- Skarpetki - przypomniał sobie. - Może nie będą w pani guście,

ale na pewno będzie pani cieplej. - Zmrużył oczy. - Ale przecież nie

będzie pani chciała wracać do hotelu z gołymi nogami. Dam pani

spodnie od dresu i bluzę.

Przeraziła się. Miała nosić ubrania następcy tronu? Jak to się

stało, że pozwoliła, aby sytuacja do tego stopnia wymknęła jej się

spod kontroli?

- Dziękuję bardzo, wasza wysokość, ale naprawdę nie trzeba.

background image

- Trzeba, trzeba. Jest zimno i znajdujemy się w Chicago. Nikt

przy zdrowych zmysłach nie wyszedłby na ulicę z gołymi nogami.

Chociaż to wstyd, żeby zakrywać takie nogi...

Tym razem serce Erin przyspieszyło. Jak miała wykonać swoje

zadanie, zachowując odpowiedni dystans do następcy tronu i, zgodnie

z zaleceniem ojca, sprytnie zniechęcić Connelly'ego do przyjęcia

korony? On traktował ją jak człowieka, a nie instruktorkę etykiety. A

przede wszystkim sama nie była w stanie zachować przy nim spokoju

i równowagi psychicznej. Daniel działał na nią tak elektryzująco, że

aż ją porażał.

ROZDZIAŁ DRUGI

Erin siedziała w obszernym dresie na kanapie Daniela. Trudno jej

było w tym stroju zachować elegancki wygląd. Wyprostowała się.

- Przyniosłam waszej wysokości kilka książek - zaczęła. - Ta jest

najbardziej kompletnym podręcznikiem królewskiej etykiety. Mam

jeszcze drugą. Oprócz tego wzięłam album ze zdjęciami mundurów

wojskowych, jakie wasza wysokość będzie nosił na różne okazje.

Niektórzy z nas mają lepszą pamięć wzrokową niż słowną.

- Obawia się pani, że lepiej może mi pójść z książką z obrazkami?

Miała nadzieję, że nie obraziła następcy tronu.

- Ciekaw jestem, co pani o mnie mówiono - odezwał się Daniel.

Ojciec powiedział o nim Erin kilka rzeczy, których nie mogła

powtórzyć. Odparła więc:

background image

- Wiem, że wasza wysokość ma trzydzieści cztery lata i jest

wiceprezesem

do

spraw

marketingu

Connelly

Corporation.

Poinformowano mnie, że w college`u był stypendystą, ze względu na

wyniki w grze w football amerykański. Wiem też, że wasza wysokość

jest na wskroś amerykański. A, co najważniejsze, jest najstarszym

synem księżniczki Emmy, czyli prawowitym następcą tronu Altarii.

Wreszcie, że zgodził się porzucić życie typowego Amerykanina i

zostać królem naszego kraju.

Daniel skinął głową.

- Czy wie pani, że ukończyłem uniwersytet Northwestern i mam

magisterium z zarządzania oraz z filozofii? Ma pani w hotelu laptop?

- Mam.

- Jeśli chce pani dowiedzieć się więcej, Northwestern ma swoją

stronę internetową.

Erin miała poczucie, że bardzo niedokładnie opisano jej następcę

tronu.

- Zajrzę do niej.

Connelly spojrzał na album z mundurami.

- Jak rozumiem, do obowiązków króla należy między innymi

uczestniczenie w różnych wydarzeniach w przedstawionych tu

mundurach?

- Tak. Tradycyjna oprawa daje ludziom szczególny rodzaj

poczucia bezpieczeństwa.

- Jasne. Czy w pałacu pracuje ktoś, kto będzie wiedział, który

mundur powinienem włożyć?

background image

- Oczywiście. Wasza wysokość będzie miał zawsze do dyspozycji

przynajmniej dwóch garderobianych. Pomyślałam jednak, że,

ponieważ wasza wysokość będzie ubierał się zdecydowanie inaczej

niż dotychczas, zechce zostać na ten temat poinformowany.

Daniel zamknął album.

- Wszystko mi jedno, co będę nosił, jeśli tylko nie będą to różowe

spódniczki albo coś podobnego. - Uśmiechnął się. - Chciałbym za to

dowiedzieć się czegoś o Altaryjczykach.

Sprawy nie przybierały zamierzonego przez ojca Erin obrotu.

Powiedział jej, że jeśli nie zdoła zniechęcić Connelly'ego do przyjęcia

korony, powinna przekonać go, iż funkcja króla jest głównie

reprezentacyjna i nie ma dużego znaczenia politycznego.

- O Altaryjczykach? - powtórzyła Erin.

- Tak. Jak opisałaby pani naród, z którego pani się wywodzi?

- Altaryjczycy są mili i troskliwi - powiedziała, przypominając

sobie tych wszystkich rodaków, którzy pracowali przy obsłudze

turystów. Pozostali zajmowali się rolnictwem, uprawiając głównie

owoce i warzywa. - Mamy silne tradycje rodzinne. Ponieważ Altara to

mała

wyspa,

oddalona

od

większych

ośrodków,

niewielu

mieszkańców jest dobrze wykształconych.

- Dlaczego?

- Nie mamy w kraju ani jednej szkoły wyższej.

- Czemuż to?

background image

- Nigdy nie mieliśmy. Każdy, kto chce, żeby jego dzieci miały

wyższe wykształcenie, musi wysłać je na studia na kontynent

europejski.

- To znaczy, że jeśli ktoś jest inteligentny i ambitny, ale zbyt

biedny, żeby wyjechać za granicę, nie ma sposobu na zdobycie

wykształcenia?

Erin pokiwała głową.

- Tak. Biedniejsi robią to, co ich ojcowie i matki.

- Co na to parlament?

- Nasz parlament jest konserwatywny.

Daniel skrzywił się. Nie podobało mu się to, co słyszał.

- Jak pani myśli, jakiego króla chcieliby Altaryjczycy?

Erin nie była pewna, co powiedzieć. Cieszyła się, że następca

tronu interesował się narodem Altarii, a z drugiej strony pamiętała o

zaleceniach ojca. Nie chciała jednak kłamać.

- Myślę, że obywatele naszego państwa czekają na króla, który,

szanując tradycję, dałby im nadzieję na lepszą przyszłość. Nawet w

Ameryce rozumiecie siłę tradycji i jej znaczenie w trudnych czasach.

Altaryjczycy są bardzo dumni z dynastii Rosemere, która włada

wyspą od wieków. Chcieliby zatem króla, który ceni tradycję, a

zarazem wyznacza kierunki przyszłości.

Daniel pokiwał głową.

- Z tego wynika, że muszę przejść kurs historii Altarii.

Powiedziała pani, że orientuje się w meandrach polityki kraju. Co

mówią parlamentarzyści na temat objęcia tronu przez Amerykanina?

background image

Erin poczuła skurcz w żołądku i odwróciła wzrok.

- Oficjalne stanowisko głosi, że parlament cieszy się, iż jest

następca tronu, który chce go objąć. Wielu posłów dziwiło się, że

wasza wysokość zgodził się pozbawić prywatności i osobistej

wolności, co wiąże się z pełnieniem funkcji króla.

Daniel westchnął, wstał i podszedł do okna.

- Rodzice wpoili nam - mnie i mojemu rodzeństwu - że wszyscy

mamy obowiązki do wypełnienia. Gdybym nie podjął się moich

obowiązków, nie byłbym w stanie patrzeć na siebie w lustrze.

Pracowałem w Connelly Corporation, ale zawsze czułem, że

powinienem robić coś innego. Nie przyszło mi do głowy, że mam być

królem, ale spadło to na mnie teraz i zdaje mi się, że to jest wyzwanie,

którego zawsze pragnąłem. - Popatrzył na nią. - Jestem Connellym, i

dam z siebie wszystko.

Erin zrozumiała, że Daniel Connelly ma silną osobowość, o którą

nie podejrzewał go jej ojciec.

- Mówiła pani o oficjalnym stanowisku parlamentu. Jakie jest

nieoficjalne? - spytał.

Erin była w kropce. Musiała postępować zgodnie z instrukcjami

ojca, ale... Zastanawiała się, jak jednocześnie zachować wierność ojcu

i własnym zasadom moralnym.

- Zarówno oficjalnie, jak i nieoficjalnie parlament nasz jest

strażnikiem tradycji i zachowuje się bardzo konserwatywnie.

- Zręczny sposób powiedzenia, że Altaryjczycy boją się objęcia

tronu przeze mnie.

background image

- Nie powiedziałam niczego takiego.

- Nie musiała pani. - Connelly spojrzał na Erin z ukosa. - Pani

także się mnie boi.

Ściślej rzecz biorąc, czuję się wytrącona z równowagi, pomyślała

Erin.

- Skądże znowu! - odparła, czując, że to nie do końca prawda.

- Ani trochę? - Daniel usiadł koło Erin na kanapie.

Znów poczuła nerwowy skurcz w żołądku.

- Może odrobinę. Wasza wysokość nie jest dokładnie taki, jak się

spodziewałam.

- A czego się pani po mnie spodziewała?

- Doprawdy, nie jestem osobą o odpowiedniej pozycji, żeby

mówić takie rzeczy...

Daniel zirytował się.

- A skoro jestem królem i chcę wiedzieć?

- Czy to rozkaz, wasza wysokość?

- A potrzebuje pani w tej sprawie rozkazu?

- Tak.

- W takim razie to rozkaz. Co jest we mnie innego niż pani się

spodziewała?

Erin wzięła głęboki oddech; miała ochotę zapaść się pod ziemię.

- Wasza wysokość jest o wiele inteligentniejszym człowiekiem,

niż sądziłam. To przez to stypendium za grę w football amerykański...

background image

- Northwestern jest uniwersytetem o bardzo wysokim poziomie i

stawia się tam jednakowe wymagania naukowe wszystkim studentom,

także drużynie piłkarskiej.

- Och!

- Co jeszcze?

- Zdziwiło mnie poczucie honoru waszej wysokości. Nie

spodziewałam się takiego zainteresowania altaryjskim narodem. Nie

wyobrażałam sobie, że wasza wysokość może być tak wrażliwy na

sytuację drugiego człowieka... Wasza wysokość słucha tego, co

mówię.

- To wszystko panią zdziwiło?

Erin w milczeniu pokiwała w głową.

- Dlaczego miałbym pani nie słuchać?

Wzruszyła ramionami. Ileż to razy miała wrażenie, że jej ojciec

patrzył przez nią, a nie na nią?

- Nie wiem. Chyba po prostu nie jestem przyzwyczajona do

takiego traktowania.

Daniel zmarszczył brwi, rozważając, co oznaczają słowa

dziewczyny.

- Jeszcze coś?

- Wasza wysokość jest wyższy, niż go sobie przedstawiałam. - I

przystojniejszy, dodała w myśli.

- Jaki jest średni wzrost Altaryjczyków?

- Trudno mi powiedzieć. Na pewno są niżsi.

Connelly zachichotał.

background image

- A co we mnie pani nie zdziwiło?

- Wasza wysokość jest bardzo amerykański, zachowuje się

nadzwyczaj nieformalnie i jest skrajnie mało zainteresowany

nauczeniem się reguł królewskiej etykiety. - Wyrzuciwszy z siebie to

wszystko, Erin uspokoiła się.

- Ma pani rację. Żeby być sprawiedliwym, powiem, czego ja nie

spodziewałem się po pani... Wiedziałem wprawdzie, że jest pani córką

ministra spraw zagranicznych, ale i tak wyobrażałem sobie, że jest

pani znacznie starsza.

- Starsza?

- Kobieta około pięćdziesiątki, w butach ortopedycznych,

denerwująco pedantyczna i sztywna. - Słowa następcy tronu zabolały

Erin. Zawsze uważała, że jest pedantyczna i sztywna. - Zamiast tego -

kontynuował - zobaczyłem niebieskooką blondynkę o fantastycznych

nogach, denerwująco pedantyczną i sztywną.

Uśmiechnął się zalotnie.

- Ale może bycie dbającą o eleganckie formy zachowania

pedantką jest istotnym elementem pani pracy. Ciągle wyobrażam

sobie, jaka pani jest, kiedy pani nie pracuje. - Daniel położył dłoń na

jej dłoni i delikatnie rozwarł jej złożone razem palce. - Może z czasem

się dowiem.

Serce Erin zadrżało.

Półtorej godziny później wróciła do hotelu. Przejrzała stronę

internetową uniwersytetu Northwestern i zaczęła chodzić w tę i z

powrotem po pokoju.

background image

Zadzwonił telefon. Wiedziała, że dzwoni jej ojciec.

- Czy spotkałaś się z tym Amerykaninem? -spytał bez żadnych

wstępów.

- Tak, dziś wieczorem spotkałam się z jego wysokością.

- Jak postąpiły sprawy?

Nieszczególnie, pomyślała.

- Stwierdziłam, że otrzymałam nieadekwatne informacje o

naszym następcy tronu - odpowiedziała.

- To znaczy?

- Z tego, co mi powiedziano, miał być niezbyt inteligentnym

człowiekiem.

- Bo nie jest. To piłkarz.

- Ojcze, ten człowiek ukończył z wyróżnieniem jeden z

najlepszych uniwersytetów.

- To jeszcze nie oznacza, że może zostać władcą Altarii.

- Oczywiście. Może zostać władcą Altarii tylko dlatego, że jest

najstarszym żyjącym męskim przedstawicielem dynastii Rosemere.

Równie dobrze mógłby mieć, na przykład, osiemnaście lat, i także

zostałby

królem.

Ale

okazuje

się,

że

to

inteligentny,

trzydziestoczteroletni mężczyzna o sporym doświadczeniu życiowym.

- Osiemnastolatkiem byłoby łatwiej sterować! - burknął pan

Lawrence. - Czy sądzisz, że będziesz w stanie zniechęcić go do

przyjęcia korony?

Erin ogarnęły sprzeczne uczucia. Częściowo rozumiała, dlaczego

jej ojciec żywił taką rezerwę wobec Connelly'ego. Był to Amerykanin,

background image

człowiek o znikomej wiedzy na temat historii Altarii, nie rozumiejący

znaczenia tejże historii. Ojciec obawiał się, że po objęciu tronu Daniel

burzy spokój panujący na wyspie.

Tymczasem Connelly z determinacją mówił o tym, że bycie

królem to jego życiowe wyzwanie, któremu zamierzał sprostać.

- Nie wiem, ojcze. Usłyszałam od jego wysokości, że postrzega

objęcie tronu jako swój obowiązek i sprawę honoru.

Ojciec milczał. Był to jawny sygnał dezaprobaty. Erin zamknęła

oczy.

- Czyżbyś przechodziła na jego stronę? - spytał cicho pan

Lawrence.

- Nie - odparła krótko.

Zastanawiała się jednak, jak rozstrzygnie konflikt moralny, w

którego obliczu stanęła. Zwłaszcza w sytuacji, kiedy ojciec był

daleko, a ona spotykała się z Danielem Connellym.

- Pamiętaj, Erin, że nawet jeśli Connelly okazał się dobrym

człowiekiem, nie znaczy to, że będzie dobrym królem Altarii. Idź już

spać, moje dziecko. Zatelefonuję znowu.

Erin wyjrzała przez okno i popatrzyła na świecące setkami

światełek wieżowce Chicago. Skuliła się. Ojciec nazwał ją dzieckiem.

Od lat już nie czuła się jak dziecko. Jej matka umarła, kiedy Erin była

malutka. Pamiętała tylko łagodny sposób bycia matki, jej śmiech,

delikatny dotyk, zapach perfum.

Od dzieciństwa mieszkała w internatach przy szkołach, w

związku z czym szybko dorosła. Była zmuszona polegać tylko na

background image

sobie. Wiele lat skrywała swoje poczucie samotności. Teraz miała

wreszcie szansę nawiązać bliższe relacje z ojcem i nie wiedziała, czy

będzie w stanie do tego doprowadzić.

Popatrzyła na za duży o wiele numerów dres, który wciąż miała

na sobie. To dziwne, pomyślała. Miała uczucie, jakby ktoś ją

przytulał, otaczając ze wszystkich stron. Zastanawiała się, jak by się

czuła w ramionach Daniela. I jaki byłby dotyk jego ust na jej ustach i

skórze. Co za bezsensowne myśli! zmitygowała się. Szykując się do

snu, powtarzała sobie:

- Jego wysokość, jego wysokość...

Próbowała nie myśleć o Connellym, lecz nie mogła. Nie była w

stanie zapomnieć jego delikatnego dotyku, spojrzenia, troski...

- Przepraszam, że telefonuję w ostatniej chwili, ale czy nie

poszłaby pani ze mną dziś wieczorem na bal charytatywny? -

powiedział przez telefon Daniel następnego ranka.

Erin zastanowiła się, czy przyjęcie tego zaproszenia pozostaje w

zgodzie z zadaniem, jakie miała do wykonania.

- Co to za bal, wasza wysokość? - spytała.

- To jedna z akcji charytatywnych, w których moja rodzina bierze

czynny udział. Obiecałem, że będę; zanim okazało się, że mam zostać

królem. Powiedziałem matce, że i tak się zjawię, tyle że nie wezmę

udziału w prowadzeniu balu. Przyjedziemy tam później niż inni i

wyjdziemy wcześniej. Zgadza się pani?

- Dlaczego akurat mnie wasza wysokość zaprasza?

background image

- Mógłbym pójść z inną kobietą, ale wówczas cały wieczór

spędziłbym na unikaniu rozmowy o moich planach na przyszłość.

Wkrótce opuszczę świat, w jakim się obracałem, i trafię do innego.

Pani najlepiej rozumie moją sytuację. Zatem - tak czy nie?

Erin była rozradowana. Przeraziła się jednak.

- Nie wzięłam ze sobą niczego odpowiedniego, co mogłabym

włożyć na bal.

- W Chicago jest zatrzęsienie sklepów. Niech pani kupi coś na

mój rachunek. I proszę nie zapomnieć o płaszczu. Bal zaczyna się o

ósmej. Przyjadę po panią o wpół do dziewiątej.

- Dobrze, wasza wysokość - odparła Erin, zastanawiając się, co

będzie się działo dalej.

Dziesięć godzin później Connelly zapukał do drzwi Erin. Gdy je

otworzyła, aż dech jej zaparło na widok Daniela w czarnym

smokingu, takimże płaszczu, oraz białym, kaszmirowym szalu. Nie

miała teraz przed sobą amerykańskiego parweniusza. To był elegancki

mężczyzna - do tego, niebezpiecznie przystojny.

Obrzucił ją wzrokiem.

- Widzę, że doszła pani do siebie, panno Lawrence - odezwał się

rmękkim głosem. - Bardzo pięknie pani wygląda.

- Dziękuję, wasza wysokość... - Erin ugryzła się w język. O mało

nie odpowiedziała uwagą, która byłaby absolutnie nie na miejscu.

Daniel uśmiechnął się nieznacznie.

- Czyżby nie było wolno prawić komplementów królowi? - spytał.

background image

Zaczerwieniła się po uszy. Connelly patrzył na nią, jak gdyby

miał ochotę ją zjeść.

- Nie, oczywiście. Ale podlegam waszej wysokości - wyjaśniła.

Daniel skinął głową ze zrozumieniem.

- Jak zatem komplementuje się króla w odpowiedni sposób?

Erin próbowała się pozbierać.

- Jeśli wolno mi wypowiedzieć się na ten temat, wasza wysokość

wygląda dziś wieczorem nader szykownie.

- „Nader szykownie". To brzmi, jak słowa z dziewiętnasto-

wiecznej powieści. Zapewne nie będzie odpowiednie, jeśli powiem, że

wygląda pani tak atrakcyjnie, że Chicago może znowu zapłonąć na

pani widok?

To on tak wygląda, pomyślała Erin.

- Rzeczywiście, nie będzie, wasza wysokość - odparła.

- Ale nie ma pani nic przeciwko temu, żebym ostrzegł straż

pożarną o pani pojawieniu się?

- O moim pojawieniu się?

- Tak. - Connelly patrzył na nią takim wzrokiem, że aż się zlękła.

ROZDZIAŁ TRZECI

Daniel przeprowadził Erin przez wielki hol hotelu, w którym

odbywał się bal. Weszli do windy.

- Nie zostaniemy długo - odezwał się. - Od paru lat z trudem

znoszę podobne uroczystości. Wolałbym robić cokolwiek, niż tylko

pokazywać się ludziom.

background image

- Proszę o wybaczenie, ale wasza wysokość zdaje sobie sprawę,

że pokazywanie się ludziom podczas oficjalnych uroczystości będzie

ważne dla Altaryjczyków?

- Wiem. Mogę ubrać się odpowiednio do okazji i pojawić się

gdzieś. Ale rozumiem także, że rolę króla określa osobowość

człowieka noszącego koronę, wizja, jaką ma przed sobą. Zamierzam

tyle samo czasu przeznaczać na działanie, co na sprawy

reprezentacyjne.

Erin znowu dziwnie się poczuła. Jej ojciec miał diametralnie

różną koncepcję roli Daniela Connelly'ego jako króla. Patrzyła na

silnego, dynamicznego mężczyznę, który stał koło niej, i zastanawiała

się, jak zdoła przekonać go, że ma być przede wszystkim postacią

papierową. To było niemożliwe. Zwłaszcza że sama nie była już

wcale przekonana, że tak powinno się stać. Powstrzymała myśli siłą

woli. Musiała wykonać powierzone zadanie.

Daniel minął główne wejście na salę balową i powiódł Erin

bocznym korytarzem do tylnych drzwi.

- Zdecydowaliśmy, że zwrócę na siebie mniejszą uwagę, jeśli nie

zostanę oficjalnie zapowiedziany. Dziennikarze będą musieli sami

mnie odnaleźć.

Erin mimowolnie pokręciła głową.

- O co chodzi?

- O nic, wasza wysokość.

Daniel westchnął.

background image

- Nie chcę tego robić, ale... rozkazuję pani mówić wszystko, co

pani będzie sobie myśleć przez cały dzisiejszy wieczór.

- Jak to? - Erin popatrzyła na niego z przerażeniem. - Przez cały

wieczór?

- Tak. Proszę mi powiedzieć, dlaczego pokręciła pani głową,

kiedy powiedziałem, że dziennikarze będą musieli mnie odnaleźć?

Zamknęła oczy, zawstydzona.

- Muszę, wasza wysokość?

- Tak.

- Gdyby wasza wysokość chciał nie zwracać na siebie uwagi,

musiałby fizycznie zmaleć i stać się mniej inteligentnym. Oraz

wyglądać bardziej zwyczajnie. Wasza wysokość przyciąga uwagę od

razu, kiedy gdzieś wchodzi.

- Jesteś o wiele fajniejsza, kiedy mówisz szczerze - mruknął jej do

ucha Daniel. - Chodźmy.

Zaciągnął Erin do wielkiej sali wypełnionej pięknie ubranymi

ludźmi. Na końcu pomieszczenia grała cicho orkiestra. Podłoga była

marmurowa, na ścianach znajdowały się ogromne lustra, z sufitu

zwisały kryształowe żyrandole. Z boku stały stoły z przekąskami i

ciastkami, kelnerzy roznosili tace z szampanem.

Erin pamiętała przyjęcia, na których bywała z ojcem. Miała za

zadanie pokazać się w chwili, kiedy ich przedstawiano, a potem

zniknąć.

- Mogę być sama, podczas gdy wasza wysokość będzie odbywał

niezbędne rozmowy - odezwała się, wysuwając rękę z dłoni Daniela.

background image

- Jak to? - zdziwił się.

- Jestem pewna, że są tu ludzie, z którymi wasza wysokość

powinien porozmawiać.

- Czy jest jakiś powód, dla którego nie możesz również z nimi

rozmawiać?

Erin była zmieszana. Pokręciła głową.

- Nie, ale myślałam, że wasza wysokość zaprosił mnie na

przyjęcie, aby zwyczajowo pojawić się w towarzystwie kobiety...

- Nie. Zaprosiłem cię, żeby być w stanie znieść ten wieczór.

Przede wszystkim ułatwisz mi to, przestając tytułować mnie „waszą

wysokością". Jeśli ktokolwiek to usłyszy, od razu zaciekawi się, o co

chodzi. Chyba musisz udawać, że mnie lubisz.

Erin kolejny raz poczuła skurcz w żołądku. Zaczęła nerwowo

wyginać palce.

- Jeśli mogę spytać, wasza... Co mam robić? W jaki sposób

powinnam udawać, że... cię lubię? - Z determinacją powstrzymywała

przerażenie.

Wzruszył ramionami.

- A bo ja wiem? O, idzie mój brat, Brett. Masz okazję poćwiczyć.

- Dobrze, że przyszedłeś - powitał Daniela Brett, poklepując go po

ramieniu.

- Jak ci idzie powstrzymywanie dziennikarzy? - Daniel rozejrzał

się uważnie.

- Jest tu paru; ale mają specjalne identyfikatory i czerwone róże w

klapach. Któż może oprzeć się róży?

background image

- Sprytne - pochwalił Daniel. - Poznajcie się. To jest mój brat,

Brett, a to Erin Lawrence. Brett jest wiceprezesem do spraw public

relations Connelly Corporation.

Zobaczył, że Brett, znany podrywacz, omiótł Erin spojrzeniem, w

którym widać było aprobatę. Daniel wiedział, że nie pozwoliłby mu

jej skrzywdzić. Brett uniósł dłoń Erin, ucałował ją i wymówił:

- Enchante, mademoiselle.

- Merci beaucoup, wasza wy... - zaczęła i urwała, przerażona.

Popatrzyła na Daniela. - Przepraszam... - Pokręciła głową. - To

odruch.

- Lata szkolenia... - skomentował z sarkazmem w głosie Daniel.

- Ależ miło mi, kiedy nazywają mnie „waszą wysokością" -

odparł Brett. - Zwłaszcza kiedy robi to tak piękna młoda kobieta.

Daniel zirytował się.

- Przepraszam cię na chwilę - powiedział do Erin. - Zamienię

kilka słów z bratem. - Odeszli z Brettem na bok. - Odczep się od niej -

poradził Daniel. - To młodziutka dziewczyna.

- Bez przesady - odparł Brett. - Nie jest aż tak młodziutka. Ma

bardzo seksowny akcent. A przede wszystkim ciało...

- Ma dopiero dwadzieścia dwa lata i całe życie spędziła w

szkołach z internatem. To prawie tak samo, jakby została wychowana

w klasztorze.

Brett uniósł brwi.

- Co ty opowiadasz? Chcesz przekonać mnie czy siebie samego?

background image

Siebie samego, przyznał w myślach Daniel. Ostatnią rzeczą, jakiej

w tej chwili potrzebował, był romans z instruktorką królewskiej

etykiety. Ale działała na niego tak, że...

- Jak czuje się mama? - zmienił temat.

Brett spoważniał. Emma Rosemere Connelly była w żałobie po

nagłej śmierci ojca i brata.

- Świetnie panuje nad sobą - odpowiedział Brett. - Tylko nie patrz

jej w oczy przez zbyt długi czas.

Daniel rozejrzał się i zobaczył swoich rodziców.

- Tata nie odstępuje jej na krok - zauważył.

- Tak - zgodził się Brett.

- To sprawi, że łatwiej dojdzie do siebie.

- Jak również fakt, że zdecydowałeś się zostać królem Altarii.

Daniel chciał jak najszybciej dokończyć swoją przemianę i wejść

w nową rolę; wiedział jednak, że takie rzeczy trwają długo.

- Wracaj do gości - odezwał się.

- Dzięki, że przyszedłeś. Zdaję sobie sprawę, że znalazłeś się w

nietypowej sytuacji i musisz dziwnie się ostatnio czuć. Ale jeśli

będziesz bystry, zdołasz zaznać trochę radości z Erin Lawrence.

- Prędzej zrobi się lato w styczniu, niż zacznę słuchać twoich rad

w kwestii relacji damsko-męskich.

- Niezła torpeda - zakończył Brett, po czym odszedł szybko, aby

uniknąć gniewu brata.

Daniel westchnął i wrócił do Erin.

- Widzę moich rodziców. Chodźmy się przywitać.

background image

Uniosła dłoń do ust.

- Z twoją matką? Z księżniczką Emmą?

- Owszem. Ale pamiętaj, nie tytułuj jej „waszą wysokością".

Ruszyli przez tłum. Emma Rosemere Connelly miała na sobie

czarną sukienkę. Większość obecnych zwracała uwagę przede

wszystkim na urodę i elegancję byłej księżniczki, Daniel zobaczył

jednak smutek w jej oczach. Ścisnęło mu się serce.

Pocałował matkę w policzek.

- Pięknie wyglądasz - powiedział.

Uśmiechnęła się.

- Będę za tobą tęsknić. - Popatrzyła na Erin. - To pani musi być tą

kobietą, która nauczy mojego syna królewskiej etykiety. To

wspaniale. Miło mi panią poznać.

Erin chciała dygnąć, ale Daniel ją przytrzymał.

- To dla mnie wielki zaszczyt poznać waszą w... - Uśmiechnęła

się. - ...panią. Cieszy się pani ogromnym szacunkiem w szkole, którą

ukończyłam.

- Nie zawsze tak było - odparła Emma ze smutnym uśmiechem. -

Kiedyś nauczycielki były zrozpaczone moim brakiem zainteresowania

lekcjami protokołu i etykiety. Doprawdy, niezwykłe, jak ludzie

zmieniają swoje zapatrywania... A to mój mąż, Grant.

Ojciec Daniela przywitał się z Erin i pokręcił głową.

- Jest pani taka młoda! A ma pani przed sobą tak trudne zadanie. -

Popatrzył na Daniela.

- To samo sobie pomyślałam - dorzuciła Emma.

background image

- W obcym kraju musi pani czuć się samotna. Umówmy się

koniecznie na obiad w restauracji. Zatelefonuję do Daniela i

uzgodnimy wszyscy odpowiedni termin.

- Dziękuję! - szepnęła oszołomiona Erin.

Daniel poprowadził ją dalej. Wziął z jednej z tac dwa kieliszki

szampana; jeden z nich podał Erin.

- Pij. Jako córka ministra spraw zagranicznych musiałaś poznać w

życiu mnóstwo ważnych osobistości.

- Rzeczywiście. Ale twoja rodzina jest taka miła! Od razu widać

po twoich rodzicach i bracie, że cię kochają; tak samo, jak widać, że

ty kochasz ich. Ciężko wam będzie, kiedy wyjedziesz do Altarii.

Daniel odwrócił wzrok. Erin miała rację. Nie mówił tego nikomu,

ale kiedy rozważał przyjęcie przez siebie korony, najtrudniejsze dla

niego było to, że będzie musiał opuścić wszystkich bliskich ludzi,

wszystkich, którym ufał. Nie wiedział, czy w Altarii będzie mógł ufać

choćby jednej osobie. Popatrzył na Erin i odparł:

- Myślę, że w znacznym stopniu dlatego postanowiłem tam

wyjechać, że postrzegam to jako mój obowiązek względem całej

rodziny. Naszych relacji nie zmieni nic, ani żadne tytuły, ani to, że

będę mieszkał za oceanem.

Wzrok Erin zapłonął. Popatrzyła w posadzkę. Daniela

zaciekawiło, co też ona myśli.

- Powiedz, co myślisz.

- Słucham?

- Powiedz, co myślisz - powtórzył.

background image

- Próbuję wyobrazić sobie, jak to jest, kiedy ma się taką rodzinę

jak twoja; rodzinę, w której wszyscy się kochają.

- Czy ciebie i twojego ojca nie łączą podobne więzy?

Daniel spojrzał Erin w oczy i zobaczył w nich cierpienie z

powodu zupełnej samotności. Aż odwrócił wzrok, przestraszony, że

wyczytał z nich za dużo.

- Oczywiście - skłamała, bez przekonania i zbyt późno.

Connelly postanowił rozważyć to wszystko potem. Kiedy nie

będzie już musiał przemyśleć setek innych rzeczy, jakie miał do

zrobienia. Dopił szampana i popatrzył na Erin.

- Źle ci idzie praca.

- Słucham?!...

- Miałaś ułatwić mi wytrzymanie tego balu.

- Nie wpadłam na to, jak to zrobić. Co najbardziej podoba ci się

podczas tego rodzaju uroczystości?

- Zastanawianie się, jakim sposobem wyjść jak najwcześniej. A

tobie co najbardziej podoba się na podobnych balach?

- Zgadywanie, z czego zrobione są wszystkie wymyślne

przekąski. I czasem tańczę walca.

- To chodźmy jeść. Nie jestem dobry w tańczeniu walca. - Daniel

wziął Erin za rękę i poprowadził w stronę stołów.

- Ależ będziesz musiał tańczyć walca - powiedziała z naciskiem. -

Przy wielu okazjach wszyscy będą oczekiwać od ciebie, że

poprowadzisz pierwszy taniec.

background image

- To zatrudnię królewskiego przedstawiciela do spraw walca -

zażartował Connelly. Zachichotał na widok dezaprobaty w oczach

Erin.

Wziął ze stołu jedną z przekąsek i uniósł ją do ust. Erin

przytrzymała jego rękę.

- Cała zabawa polega na tym, żeby zgadnąć, co jest w przekąsce,

zanim się ją zje.

- Myślałem, że potem.

- To byłoby zbyt łatwe. Chyba że jedzenie jest wyjątkowo

wstrętne. ...To mi wygląda na kraba z grzybami.

- Zgadzam się.

Jęknęła.

- Ty musisz zaproponować inne rozwiązanie.

- Ale zabrałaś mi najlepsze. - Daniel wzruszył ramionami.

- Niczego nie zabrałam.

- Zobaczmy, czy masz rację. - Zbliżył przekąskę do jej ust.

Była zaskoczona, ale otworzyła usta. Widząc ruch jej języka,

Daniel poczuł podniecenie. Próbowała zjeść przekąskę elegancko, ale

ten widok zadziałał na Connelly'ego jak silny bodziec seksualny.

Teraz miał ochotę kusić Erin. Chciałby od razu rozpuścić jej

włosy, powiedzieć coś takiego, żeby się roześmiała, a potem

rozsmarować jej szminkę po całej twarzy, całując ją do utraty tchu.

Zdołał się powstrzymać, powtarzając sobie, że Erin ma dopiero

dwadzieścia dwa lata, że jest o dwanaście lat młodsza od niego.

background image

Przełknęła przekąskę i oblizała usta. Daniel poczuł kolejny

przypływ podniecenia. Widok jej różowego języka nasunął mu

natychmiast wyobrażenie rzeczy, o których nie powinien myśleć.

- Zgadłam. To krab z grzybami - powiedziała. - Ja wybiorę

następną zagadkę. - Pokazała na tacę z ciastem. - Teraz ty pierwszy.

- Co tu zgadywać! To ptysie.

- Ale nie wiadomo, co jest w środku. Może być wszystko.

Daniel podniósł ciastko i przyjrzał mu się.

- Ten ptyś przypomina mi ciebie. Widać, jak wyglądasz z

zewnątrz, ale ciągle zastanawiam się, jaka jesteś w środku. - Popatrzył

Erin w oczy. Czasami spoglądał na nią niczym na małą dziewczynkę,

która się zgubiła. To znów miał ochotę ściągnąć z niej ubranie i

poznać sekrety jej ciała.

Odwróciła wzrok, jakby bała się, że Connelly wyczyta z niego

zbyt wiele.

- Nie jestem aż taka skomplikowana - mruknęła i popatrzyła na

niego znowu. - Nie zgadniesz, co może być w ptysiu?

- Masa karmelowa. - Daniel uniósł ciastko do ust Erin. Otworzyła

usta i je zjadła.

- Skąd wiedziałeś, że w środku będzie karmel?

- Znam upodobania mojego ojca. Specjaliści od menu zawsze

starają się zrobić mu przyjemność.

- A ty co najbardziej lubisz?

- Rozmaite rzeczy. - Zbliżył się do nich jeden z dziennikarzy. -

Widzę człowieka z różą. Chodźmy do tamtego pokoiku.

background image

Przeszli do małego, słabo oświetlonego pomieszczenia; Daniel

zamknął drzwi. Za oknami widniały światła miasta, przez głośnik w

suficie dobiegały dźwięki muzyki.

Serce Erin biło mocno. Znalazła się sam na sam z Connellym.

Wprawdzie nie po raz pierwszy, jednak dotąd dzieliła ich niewidzialna

przegroda formalnego sposobu zwracania się do siebie i zachowania.

Dawała ona Erin poczucie bezpieczeństwa. Tego wieczora Daniel

przełamał tę barierę. Traktował Erin jak kobietę, z którą się umówił, a

nie jak pracownicę.

Miała odwieść go od zamiaru przyjęcia korony, ponieważ nie

byłoby to dobre dla Altarii. Tymczasem, im więcej się o nim

dowiadywała, tym bardziej wątpiła w to założenie. Dziś widziała, jak

czule odnosił się do matki i jak droczył się z bratem. Tak bardzo

zawsze brakowało Erin prawdziwej rodziny.

Czuła na sobie wzrok Daniela. Ledwie była w stanie oddychać.

Usłyszała pierwsze dźwięki walca i wpadła na pewien pomysł.

- To walc - odezwała się. - Mogę nauczyć cię tańczyć. Musisz

umieć tańczyć walca, kiedy zostaniesz królem Altarii.

- Będziesz mnie uczyć? - spytał Connelly, biorąc ją za dłoń, a

drugą ręką obejmując w talii.

Jego bliskość działała tak silnie, że Erin miała wątpliwości, czy

dobrze zrobiła. Odchrząknęła i wbiła wzrok w lewe ramię następcy

tronu.

- Tak. Walc liczy się na trzy. Raz-dwa-trzy, raz-dwa-trzy...

background image

Daniel powoli naśladował ruchy jej stóp. Po chwili, prowadził.

Erin popatrzyła na niego podejrzliwie.

- Myślałam, że nie umiesz tańczyć walca...

- Powiedziałem, że nie jestem w tym dobry. Czy sądzisz, że

Emma Rosemere Connelly nie udzieliła pierworodnemu synowi kilku

lekcji tańca towarzyskie, mimo że wolał grać w piłkę?

Erin uśmiechnęła się, wyobrażając sobie Daniela jako nastolatka,

broniącego się przed lekcjami tańca.

- Ale tańczysz walca całkiem dobrze jak na człowieka, który tego

nie lubi.

Muzyka zwolniła tempo. Daniel nachylił się ku Erin i szepnął:

- Może potrzebowałem odpowiedniej partnerki.

ROZDZIAŁ CZWARTY

- Zanim zostanę królem Altarii, mam przed sobą jeszcze tyle

rzeczy do zrobienia - powiedział Daniel Brettowi trzy dni później.

Omawiali

właśnie

nową

strategię

marketingową

Connelly

Corporation. - Chcę je robić.

- O co ci chodzi?

Daniel był zniecierpliwiony. Zmęczyło go już przedłużające się

zawieszenie pomiędzy dwoma światami.

- Sprawy nie postępują tak, jak bym chciał - wyjaśnił. - Gdyby

wszystko zależało ode mnie, byłbym już w Altarii. Tymczasem ojciec

Erin, minister spraw zagranicznych, ciągle odpowiada na moje pytania

z dużym opóźnieniem, żeby tylko mnie tu przytrzymać jak najdłużej.

background image

- Wiesz, że nie da się wszystkiego załatwić w jeden dzień.

- To jasne. Ale nie mogę załatwiać niczego, nie mając

potrzebnych danych. Mówię ci to, bo muszę zmniejszyć

zaangażowanie w pracę w firmie. Poinformuję o tym w przyszłym

tygodniu mojego zastępcę.

Brett pokiwał głową.

- Wiesz, że informacja o twojej koronacji będzie pierwszą

wiadomością w dziennikach.

Daniel wziął głęboki oddech. Zdawał sobie sprawę, że gdy tylko

dziennikarze zwietrzą, co się święci, jego życie zmieni się w

dramatyczny sposób.

- Bycie na świeczniku to podstawowe zajęcie króla. Podobnie jak

zachowywanie się według reguł etykiety, której próbuje mnie nauczyć

nasza idealnie ułożona panna Lawrence. - W tym momencie Daniel

podniósł wzrok i zobaczył za plecami Bretta wchodzącą Erin.

Uraził ją. Nie powinien był wyładowywać na niej swojej

frustracji, ale od czasu balu Erin tyle razy nazwała go „waszą

wysokością", że miał tego dość.

- Wrócimy jeszcze do tej rozmowy - powiedział.

- Dlaczego... - zdziwił się Brett, nie widząc Erin, która znajdowała

się za jego plecami.

- Dzień dobry, panno Erin - przerwał dobitnie Daniel.

- Och. - Brett zmitygował się. - Porozmawiamy później. Informuj

mnie o rozwoju sytuacji. Cześć, Erin - rzucił na odchodnym.

- Dzień dobry, wasza wysokość - mruknęła Erin.

background image

- Wasza wysokość... - odezwała się do Daniela lodowatym tonem.

- Z całym szacunkiem, prawdopodobnie zapomniał pan, że mieliśmy

się spotkać przed lunchem na godzinę.

- Rzeczywiście, zapomniałem - przyznał Daniel. - I obraziłem

panią teraz. Przepraszam.

- Nic podobnego. Moim obowiązkiem jest zachowywanie się w

obliczu waszej wysokości w jak najbardziej przykładny sposób i bez

wątpienia miał wasza wysokość powody, aby wypowiedzieć

sformułowaną przez siebie opinię. Niestety, dotychczas nie zdołałam

przekazać, jak ogromne znaczenie przy pełnieniu funkcji króla Altarii

ma szacunek do tradycji oraz postępowanie zgodnie z etykietą.

Chłód w głosie Erin wywołał u Daniela wyrzuty sumienia. Czuł

się, jakby zadał ból ufnemu, bezbronnemu zwierzątku. Potarł twarz

dłońmi.

- Ma pani rację. Nie przywiązuję do tradycji tak wielkiej wagi jak

pani. Ale nie wolno mi z tego powodu pani ranić.

Oczy Erin rozszerzyły się.

- Ależ wasza wysokość mnie nie...

- Zraniłem - przerwał. - I nie podoba mi się to. Musimy zawrzeć

pakt.

- Pakt?

- Do niczego nie dojdziemy, jeśli oboje będziemy upierać się przy

swoim. Będę próbował zrozumieć, dlaczego ta etykieta jest taka

ważna, jeśli pani zastanowi się, jak przenieść do Altarii część mojego

świata.

background image

- Nie jestem pewna, co wasza wysokość ma na myśli... - Erin

zmarszczyła brwi.

Daniel rzucił pióro na biurko, sfrustrowany.

- Chodzi mi o to, że postaram się patrzeć na sprawy z pani punktu

widzenia, a pani niech próbuje patrzeć z mojego.

- Jak to możliwe? Niewiele wiem o życiu waszej wysokości.

Connelly nie był w stanie znieść, kiedy Erin tak go tytułowała.

- Z konieczności będzie pani musiała spędzać ze mną trochę czasu

poza godzinami nauki - powiedział. - Wprowadźmy taką zasadę: nie

będzie pani więcej tytułować mnie „waszą wysokością", chyba że

rozmawiamy akurat o królewskiej etykiecie.

- Z całym szacunkiem zaznaczam, iż, tytułuję waszą wysokość

odpowiednio.

- Może to i zgodne z etykietą, ale potwornie mnie irytuje.

- Proszę o wybaczenie, ale musi wasza wysokość wiedzieć, że w

Altarii wszyscy będą go tak tytułować.

- Chyba że poproszę, aby zwracali się do mnie inaczej - prawda?

- Tak, wasza wysokość...

- To proszę tak do mnie nie mówić. Mówmy sobie po imieniu.

Jestem Daniel.

- Tak jest... Dobrze, Danielu. - Erin patrzyła gniewnie.

- Dziękuję ci, Erin. Jutro sobota. Przyjadę po ciebie około

jedenastej przed południem. Włóż dżinsy.

- Nie mam. W szkołach z internatem nie pozwalano nam tak się

ubierać; mój ojciec także tego nie aprobuje.

background image

- Cóż, szkoły już skończyłaś, taty tu nie ma. Musisz włożyć

swobodne ubranie, żeby nie wyróżniać się spośród wszystkich tam,

dokąd pojedziemy. Kup ze dwie pary dżinsów i co tam będzie do nich

pasowało; na mój rachunek.

Erin skinęła głową.

- Kiedy odbędzie się nasza następna konsultacja w sprawie

królewskiej etykiety? - spytała z determinacją.

- Jutro, po powrocie. - Daniel był przekonany, że sobotnia

wycieczka będzie dla niej równie okropna, jak lekcje etykiety dla

niego.

Następnego ranka Daniel zajechał pod hotel Erin swoim

samochodem terenowym. Wybiegła z budynku, w dżinsach i grubym

swetrze. Miała rozpuszczone włosy, które spadały jej gęstą falą na

ramiona.

- Dzień dobry, Danielu! - powiedziała, patrząc bazyliszkowym

wzrokiem.

- Witaj, Erin. - Nie mógł oderwać spojrzenia od włosów swojej

instruktorki. Wsiedli do samochodu i ruszyli. - Dobrze ci w takim

stroju - pochwalił.

Panna Lawrence z niedowierzaniem uniosła brwi.

- Mój ojciec dostałby furii, widząc mnie dzisiaj.

- Czy twój tata jest aż tak surowy, czy też boi się, że musiałby

odganiać od ciebie mężczyzn siłą?

- Jak to: odganiać mężczyzn siłą?

background image

- Gdybyś zawsze nosiła rozpuszczone włosy i przestała

zachowywać się wzorowo, musiałabyś opędzać się od mężczyzn.

Erin umilkła na chwilę.

- Jak dotąd nie miałam takiego problemu... Poza tym, mój ojciec

doskonale zdaje sobie sprawę z tego, że nie jestem idealna.

Powiedziałeś,

że

w

twojej

rodzinie

obowiązuje

duch

współzawodnictwa. Powinieneś rozumieć dążenie do perfekcji.

- Mój ojciec zawsze mnie uczył, że jest różnica między

usiłowaniem bycia idealnym a robieniem wszystkiego, co w twojej

mocy. Możesz wiele zdziałać, jeśli robisz wszystko, co się da. Ale

próby osiągnięcia perfekcji sprawiają tylko, że jesteś wiecznie

nieszczęśliwa.

Erin popatrzyła na Daniela i westchnęła w duchu. Tak bardzo

chciałaby, żeby jej się nie podobał. Gdyby go nie lubiła, znacznie

łatwiej by się jej pracowało. To, co powiedział na temat perfekcji,

przemawiało do niej, mimo że nie zgadzało się z naukami wpojonymi

jej przez ojca. Nie była w stanie dłużej odnosić się do Connelly'ego z

dezaprobatą.

- Masz ogromne szczęście, że twoi rodzice byli dla ciebie takim

oparciem - powiedziała.

- Mówiłaś to już kilkakrotnie. Jaka jest twoja matka?

- Umarła, kiedy byłam malutka. Ojciec zawsze miał bardzo

absorbującą pracę. Dlatego większość życia spędziłam w szkołach z

internatem.

Daniel zamyślił się.

background image

- Miałaś niełatwe życie - skomentował.

Nie chciała, żeby jej współczuł.

- Uzyskałam najlepsze możliwe wykształcenie - odparła. - To nie

takie złe.

Connelly skinął głową, ale nie wyglądał na przekonanego.

Zajechali na tyły jakiegoś starego budynku.

- Gdzie jesteśmy?

Zamiast odpowiedzieć, wziął Erin za ręce, popatrzył jej w oczy i

oznajmił:

- Nie miałaś takiego oparcia w rodzicach jak ja. Ale wiedz, że

zasłużyłaś na nie w nie mniejszym stopniu.

Poczuła skurcz w żołądku. Connelly miał silny charakter, a

jednocześnie był delikatnym mężczyzną. Od tak dawna marzyła, żeby

ktoś powiedział jej coś takiego jak to, co usłyszała teraz.

- Hej, Danielu! - zawołał jakiś mężczyzna, burząc nastrój

niezwykłej chwili. - Otwieraj bagażnik.

- Bagażnik? - powtórzyła Erin, patrząc na Daniela w zmieszaniu. -

Co będziemy robić?

- Jesteśmy przy jadłodajni dla bezdomnych, prowadzonej przez

jeden z kościołów. Zbieram dary od pobliskich restauracji, w sobotę

rano kupuję kanapki. Karmimy potrzebujących.

Erin patrzyła w oszołomieniu na mężczyzn, którzy wyładowywali

żywność z terenowego samochodu.

- Zajmujesz się tym co sobotę? - upewniła się.

background image

- Od czterech lat. - Daniel wysiadł, otworzył drzwi od strony Erin

i podał jej rękę. - Wyglądasz na zaskoczoną.

- Nie wiedziałam, dokąd jedziemy, ale nie spodziewałam się

czegoś takiego.

Connelly przesunął dłonią po pasemku jej włosów.

- Lubię konkretne działanie.

Żołądek Erin kolejny raz dał znać o sobie. Ojciec nie byłby

zadowolony z tego, co powiedział następca tronu.

- Co mam robić, żeby wam pomóc? - spytała.

- Możesz się przyglądać; nie musisz nic robić. - Daniel sięgnął po

wielką tacę kanapek.

- Ale ja chcę!

Przystanął i przyjrzał jej się uważnie.

- Dobrze. Ale musisz wiedzieć, że są tu różni ludzie. Absolwenci

college'ów, całe rodziny bezdomnych, kilku alkoholików. Książąt tu

nie spotkasz.

Poczuła się urażona.

- Nie jestem snobką.

- A o mało co pomyślałbym, że jesteś.

- Może i jestem stanowcza w sprawie reguł królewskiej etykiety,

ale snobką nie jestem - zapewniła.

- Rozumiem. Jeśli chcesz pomóc, przedstawię cię szefowi

jadłodajni. - Weszli na salę pełną stołów przykrytych białym

papierem. Erin, która szła z tyłu, zwróciła uwagę na długie nogi i

prężne pośladki Daniela, rysujące się pod dopasowanymi spodniami.

background image

Zreflektowała się. Następca tronu podobał jej się fizycznie tak, że

wodziła za nim wzrokiem! Czuła się skonsternowana.

Nadszedł

wysoki

mężczyzna

o

krzaczastej

brodzie

i

sympatycznych oczach. Klepnął Connelly'ego po plecach.

- Dobrze cię widzieć!

- Ciebie też. Przyprowadziłem dzisiaj gościa. Poznajcie się. To

Joe Graham, a to - Erin Lawrence. Erin chce, żebyś przydzielił jej

jakąś pracę.

- Miło mi pana poznać - odezwała się Erin.

Joe rozpromienił się.

- Mnie również. Mów mi Joe. Podoba mi się twój akcent... i na

pewno ucieszy wszystkich innych. Nie musisz nic robić, wystarczy, że

będziesz mówić przez najbliższe dwie godziny!

Daniel jęknął.

- Słucham? - zdziwiła się Erin.

- Joemu podoba się twój akcent - wyjaśnił, zbliżywszy się do niej.

- Działa podniecająco na wszystkich mężczyzn w tym kraju. Jest

seksowny.

Erin nie posiadała się ze zdumienia. Pokręciła głową.

- Wcale nie jest seksowny. - Ściszyła głos. - Nie jestem seksowna.

- Powiedziała to bardziej do siebie samej niż do Daniela. Zdawała

sobie sprawę, że jest nieskończenie bardziej doświadczony od niej.

Popatrzył na nią uważnie.

- Kto ci tak powiedział?! - zdziwił się.

background image

- Nikt. Ale nikt dotąd nie powiedział mi także, że jestem

seksowna.

- Hm - chrząknął.

Nie wiedziała, jak ma to rozumieć. Przydzielono ją do rozlewania

zupy do misek. Inni podawali talerze z kanapkami i kubki z kawą.

Zgodnie z tym, co powiedział Daniel, po darmowe jedzenie

przychodzili najróżniejsi ludzie. Erin zamieniała z nimi kilka słów,

ciesząc się, że jest przydatna i że ludzie doceniają jej wysiłek.

Kiedy kolejka zaczynała robić się coraz krótsza, Joe wydał

radosny okrzyk i oznajmił:

- Przyjechała ekipa telewizyjna! Uśmiechajcie się ładnie, żebyśmy

dostali jak najwięcej datków! Już są na schodach!

Daniel natychmiast przyskoczył do Erin i rzucił:

- Musimy iść! Nie chcę, żeby mnie rozpoznano. Ani ciebie. -

Zobaczyli, że drzwi, którymi weszli, blokuje gromada ludzi

czekających na wolne stoliki.

- Chodźmy tam! - rzucił i pociągnął Erin za sobą.

Weszli do korytarzyka, gdzie było troje drzwi. Dwoje okazało się

zamkniętych. Trzecie otworzyły się.

- Jest! - ucieszył się Daniel, ale zajrzawszy do środka

pomieszczenia, zmarszczył brwi. - Ten schowek będzie musiał nam

wystarczyć - powiedział. - Ekipa telewizyjna nie powinna być tu zbyt

długo.

background image

ROZDZIAŁ PIĄTY

- Dlaczego musimy aż ukrywać się w schowku? - spytała

stanowczym tonem Erin. Nie podobała jej się ta sytuacja.

- Daniel! Danielu, gdzie jesteś?! - odezwał się z dala jakiś głos.

- Dlatego - skwitował Connelly i wepchnął Erin do środka.

Skoczył za nią i zamknął drzwi. W schowku panowała absolutna

ciemność. Znowu wołano Daniela. Erin poczuła, że łapie ją wpół, a

drugą dłonią zasłania jej usta.

- Zachowuj absolutną ciszę przez najbliższe kilka minut! -

szepnął.

Obejmował Erin. Zapewne przewidział, że może poczuć się

nieswojo, zamknięta z nim sam na sam w ciemności. Czuła, że coraz

bardziej traci dystans do niego. Stała w milczeniu i wdychała jego

zapach, czując jego męską siłę. Stał tak blisko niej. Słychać było

kroki, to bliżej, to znów dalej.

- Chyba już wyszli - odezwał się po pewnym czasie. - Ale lepiej

zaczekajmy jeszcze trochę, aż odjadą. Dobrze się czujesz?

- Tak.

- Nie wiedziałem, czy nie masz klaustrofobii - wyjaśnił cicho.

Takim samym tonem mógłby przemawiać do ukochanej, w łóżku.

Erin zrobiło się gorąco.

- Zawsze lubiłam ciasne pomieszczenia - odpowiedziała. -

Czułam się w nich bezpieczniej.

Daniel przesunął palcami po jej włosach.

background image

- Czasem, kiedy na ciebie patrzę, zastanawiam się, jaka byłaś jako

mała dziewczynka.

Erin kolejny raz poczuła skurcz w żołądku. Nie mogła

powiedzieć, żeby jej dzieciństwo było straszne, jednak zawsze

brakowało jej poczucia przynależności, tego, że jest komuś potrzebna.

Emocje ścisnęły ją za gardło.

- Czy od zawsze dążyłaś do tego, żeby być idealną?

- Próbowałam, chociaż, oczywiście, nigdy nie byłam. - W

ciemności łatwiej im było rozmawiać. Zawsze myślałam, że kiedy

będę idealna, ktoś... - Urwała.

- Ktoś co?

- Ktoś będzie chciał, żebym z nim ciągle była. I że wtedy nie będę

musiała być sama. - Po policzku Erin spłynęła łza. Dobrze, że Daniel

tego nie widział.

Chciała się cofnąć, ale jego dłoń przycisnęła ją mocniej. Znów

poszukał dłonią jej włosów, i natrafił na mokry policzek. Zatrzymał

dłoń. Westchnął. Przesunął palcem po jej wargach i brodzie, a potem

delikatnie pocałował ją w usta.

Czule przesuwał wargami po jej ustach, pomagając sobie dłonią,

którą przytrzymywał z tyłu jej głowę. Miała wrażenie, że mówi jej w

ten sposób, iż nie musi być samotna. Ani idealna, przynajmniej w tym

momencie.

Dotknął językiem jej języka. Serce Erin zabiło gwałtownie.

Mruknął z zadowolenia i przywarł lekko udami do jej bioder. Zaczął

całować ją namiętnie, powoli, kusząco. Poczuła narastające ciepło.

background image

Instynktownie objęła go za szyję i wtedy jej piersi przylgnęły do

muskularnej klatki piersiowej Daniela. Wsunął dłonie pod jej sweter i

pieścił ją delikatnie.

- Kto powiedział ci, że nie jesteś idealna? - szepnął, po czym

całował ją znowu, tym razem gwałtownie, spragniony jej ust.

Erin zakręciło się w głowie. Cofnęła się trochę; brakowało jej

powietrza. Wziąwszy kilka głębokich oddechów, pomyślała o tym, że

całuje się z przyszłym królem. Przeraziła się. Zasłoniła usta i

szepnęła:

- Boże, co ja robię?!

- Robisz to świetnie! - odparł Daniel.

Zaczerwieniła się, znowu błogosławiąc panujące ciemności.

Cofnęła się, na ile było to możliwe w ciasnym schowku, i natychmiast

poczuła żal, że to, co się działo, zostało przerwane.

- Czy myślisz, że możemy zapomnieć o tym, co przed chwilą

robiliśmy? - spytała.

- Nie... - odpowiedział po dłuższej chwili milczenia. Ton jego

głosu pozostawał kuszący.

- A czy myślisz, że będziemy mogli udawać, że zapomnieliśmy? -

zapytała Erin, bliska rozpaczy.

Daniel nachylił się i znów lekko przesunął palcami po jej

włosach.

- Nie.

- To co zrobimy? Całowałam następcę tronu Altarii, który

niedługo zostanie królem!

background image

- Można to tak opisać - zgodził się. - Ale spróbuj spojrzeć na to

inaczej: całowałaś mnie, Daniela. A ja całowałem ciebie. Następnym

razem nie będziemy tego robić po ciemku.

Ekipa telewizyjna już pojechała. Daniel i Erin opuścili budynek

jadłodajni i przenieśli się do mieszkania Connelly'ego, gdzie odbyli

kolejną lekcję królewskiej etykiety. Daniel dotrzymywał swojej części

umowy i słuchał Erin uważnie.

A nie było to proste, gdyż cały czas widział jej usta. Przypominał

mu się ich smak i dotyk. W pewnej chwili spojrzała na niego

niecierpliwie.

- Czy powinnam powtórzyć?

Tego by tylko brakowało! - pomyślał i szybko pokręcił głową.

- Powiedziała pani, że mam pozwalać, aby mnie formalnie

zapowiadano, zanim zbliżę się do kogokolwiek spoza dworu.

Obywatele Altarii będą kłaniać mi się, oraz zwracać się do mnie per

„wasza wysokość". Mam pytanie: jak powinienem reagować jeśli ktoś

zapomni się ukłonić?

- To zależy całkowicie od waszej wysokości. Król Thomas po

prostu ignorował osoby, które nie okazały mu należnego szacunku.

- A zatem nie będzie się ode mnie oczekiwać, żebym ich zrzucał

ze skały?

Erin zjeżyła się.

- Rzeczywiście, nie będzie się tego oczekiwać.

- Może powinienem kazać im wykąpać Jordana - drwił Daniel,

pokazując skinieniem głowy drzemiącego przed kominkiem psa.

background image

Erin popatrzyła z niedowierzaniem.

- Czy wasza wysokość zamierza sprowadzić ze sobą do pałacu

tego psa?

- Oczywiście. Nie mogę sprowadzić najbliższych i nie wiem

czemu. Przypuszczam, że na początku nie będę miał zbyt wielu

przyjaciół... Z wyrazu pani twarzy odczytuję, że król Thomas nie miał

psa.

- To prawda, nie miał. - Spojrzała z powątpiewaniem na ogromne

zwierzę.

- Wygląda pani tak, jakby zastanawiała się nad sposobem

nauczenia Jordana zasad królewskiej etykiety. Niech pani go źle nie

ocenia. Wyszkolenie go może okazać się łatwiejsze niż uczenie mnie.

Erin zacisnęła usta.

- Proszę powiedzieć głośno, co pani myśli.

- Przyszło mi na myśl, że faktycznie Jordana może mi być łatwiej

uczyć, jeśli tylko będę miała zawsze na podorędziu odpowiednio duży

kawałek pizzy.

- A mnie nie wystarczy pizza - rzucił Daniel, wyobrażając sobie

Erin nagą na jego łóżku.

Odwróciła wzrok.

- Nie wątpię, wasza wysokość.

Connelly stłumił westchnienie.

- Założę się, że woli pani psy niż koty.

background image

- W istocie, zawsze chciałam mieć psa, ale w szkołach, gdzie

byłam, nie pozwalano na inne zwierzęta niż złote rybki. A mój ojciec

zawsze był zbyt zajęty, żeby zajmować się zwierzęciem.

- Niech zgadnę. Marzyła pani o pudlu. - Dokuczał jej celowo,

żeby wytrącić ją z jej sztywnego sposobu bycia.

Uniosła brodę.

- Pudle są bardzo inteligentne.

- I nadęte.

- Nie linieją i nie ślinią się.

- Gdyby nie była pani taka młoda, znowu bym panią pocałował.

- Nie jestem taka młoda! - odparła Erin, po czym posmutniała. -

Ale przeczucia waszej wysokości są trafne, bo całowanie mnie byłoby

całkowicie nieodpowiednie.

- Dlaczego?

- Ponieważ służę waszej wysokości.

- A gdybym wyrzucił panią z pracy?

Przeraziła się.

- Nie może wasza wysokość! To znaczy...

- Czy ja się pani nie podobam?

Spojrzała na niego, a potem odwróciła wzrok.

- Nie powiedziałam tego.

- To znaczy, podobam się pani.

- Tego także nie powiedziałam. Ale...

- Więc...?

Erin westchnęła.

background image

- Z pewnością nie muszę mówić, że wasza wysokość jest bardzo

atrakcyjnym mężczyzną.

- A jak działam na panią?

- Wasza wysokość nie powinien oddziaływać na mnie w żaden

sposób. To niedopuszczalne.

- Tak jak nie było dopuszczalne to, żeby miała pani pudla? Ale i

tak chciała pani go mieć, prawda?

W oczach Erin widać było, że skrywa wiele myśli.

- Jest bardzo duża różnica pomiędzy waszą wysokością a pudlem.

Daniel znowu dotknął jej włosów.

- Trudno mi się z tym nie zgodzić - odparł. Przyciągnął ją do

siebie i nachylił się. - Nie wydam pani polecenia pocałowania mnie.

Nie będę wykorzystywał mojej pozycji w taki sposób.

Erin zamknęła oczy.

- Nie powinnam całować waszej wysokości! To nie w porządku. -

Z wielu powodów! dodała w myśli, targana sprzecznymi uczuciami.

Oczekiwano, że z następcą tronu będą ją łączyć jedynie więzy

zawodowe. Poza tym, gdy całowała się z Danielem, a nawet tylko

zaprzyjaźniała się z nim, czuła się nielojalna względem ojca.

Ojciec nie zna Daniela, myślała. Gdyby go znał...

Przeraziła się. Wiedziała, że gdyby go znał, nadal by go nie lubił.

Ojciec chciał takiego króla, którym będzie mógł dyrygować. A

Connelly nie da sobą dyrygować nikomu. Czuła się sfrustrowana.

Zastanawiała się, czy potrafiłaby stać się tak niezależna jak on. Tak

background image

śmiała. Daniel wyzwolił w niej takie pragnienia. Jak mogłaby

odwrócić się do niego plecami? Ale... jak mogłaby tego nie zrobić?

- Muszę już iść - odezwała się w końcu.

Następca tronu wpatrywał się w nią intensywnym spojrzeniem.

Wróciwszy do hotelowego pokoju, postanowiła od razu położyć

się spać. Nakryła kołdrą głowę, w której kłębiły się myśli o jej ojcu,

Danielu i o niej. Nagle rozległ się dzwonek telefonu. Spojrzała na

zegar i od razu wiedziała, że to ojciec dzwoni. Spyta ją, jak postępuje

praca. Czy udało jej się odwieść Connelly'ego od przyjęcia korony,

albo doprowadzić do tego, że postępuje pod jej dyktando.

Telefon dzwonił i dzwonił. W jaki sposób mogłaby przekonać

ojca, że Daniel jest człowiekiem honoru i że będzie szczerze troszczył

się o mieszkańców Altarii? Że jego panowanie może okazać się

bardzo pomyślne dla kraju, gdyż jest jednocześnie silny i wrażliwy?

Telefon umilkł. Erin zakryła twarz. Czuła, że znalazła się w

opałach. Przekonywanie ojca wydawało jej się wystarczająco trudne.

Jak mogłaby jeszcze wyjaśnić następcy tronu, że nie powinien się z

nią wiązać, skoro sama sobie nie bardzo potrafiła to wytłumaczyć?

Daniel polecił Erin, żeby przyjechała do niego do pracy w

poniedziałek po to, aby poznać z bliska świat, który opuszczał.

Wysiadłszy z taksówki, popatrzyła w górę, na nowoczesny, szklany

wieżowiec Connelly Corporation. Świadczył o bogactwie rodziny

założycieli firmy i o sukcesach przedsiębiorstwa. Hol wyłożony był

background image

mahoniem. Na ścianach widniały fotografie Connellych, którzy

wnieśli wkład w rozwój firmy.

Im więcej czasu Erin spędzała z Danielem, tym bardziej ciekawa

była jego rodziny ze strony ojca. Wjechała na piętro, na którym

pracował Daniel. Za biurkiem recepcjonistki wisiała piękna akwarela

przedstawiająca jedną z plaż Altarii. Erin wyobraziła sobie Daniela na

tej plaży. Nie było to trudne. Gorzej pasował do królewskiego

pałacu...

Daniel wyłonił się z wylotu korytarza. Miał na sobie ciemny,

wełniany garnitur, który podkreślał jeszcze szerokość jego ramion i

wzrost. Pomachał ku niej.

- Chodź! - odezwał się. - Pokażę ci moje biuro. Potem zamierzam

wygłosić małe oświadczenie.

Zaskoczyło ją, jak naturalnie Connelly czuje się zarówno w roli

wyluzowanego miłośnika sportu, jak i sprawnego biznesmana. Być

może dlatego nie martwił się specjalnie o to, jak wypadnie w roli

króla. Zapewne swoje umiejętności przywódcze doszlifował podczas

lat pracy w firmie.

- Czy dział marketingu zajmuje całe piętro? - spytała Erin.

- Dwa piętra. Poza tym to tylko główna siedziba Connelly

Corporation. Nasze biura marketingu są rozsiane po całym świecie. -

Weszli do sekretariatu Daniela. Siedziała w nim młoda kobieta o

włosach koloru miodu i zielonych oczach. - To jest Erin Lawrence. A

to Kimberly Lindgren, moja asystentka. Błyskotliwa, inteligentna,

szybka.

background image

Kimberly popatrzyła na Daniela z wdzięcznością, a jednocześnie

powątpiewaniem.

- Tak mnie chwalisz... Czy to dlatego, że chcesz mi zlecić pracę w

nadgodzinach?

Connelly zachichotał.

- Nie, dzisiaj nie.

- Miło mi panią poznać - powiedziała Erin. Była pod wrażeniem

śmiałości asystentki i jej swobodnego zachowania.

- Mnie również. Ma pani śliczny akcent.

- Dziękuję.

Erin i Daniel weszli do wielkiego, luksusowo urządzonego

narożnego gabinetu. Widok z okien zajmujących całe dwie ściany

zapierał dech w piersiach.

- Jak tu pięknie! - zachwyciła się Erin. - Przyjemnie pracować tu

co dzień.

- Jezioro Michigan. Zawsze uwielbiałem piękne widoki. - Daniel

pogładził ją po brodzie i popatrzył jej w oczy. - A tu mam inny piękny

widok.

Erin znowu poczuła skurcz w żołądku. Nie mogła przejmować się

tym, czy była atrakcyjna dla następcy tronu. Ale przejmowała się.

Targana sprzecznymi emocjami, złożyła ręce i wyglądała przez okno.

- Musi być bardzo trudno porzucić: to wszystko i wyjechać do

Altarii, nawet po to, żeby być królem. Zostawić rodzinę, ojczyznę,

to... - Wykonała szeroki gest ręką.

background image

- Nasza rodzina posiada wiele dóbr, ale nie całe jezioro

Michigan...

- I tak nie wiem, jak możesz zrezygnować z wszystkiego, co

znasz, na rzecz Altarii. Żyjesz tu w otoczeniu kochającej rodziny,

współpracowników, przyjaciół. W Altarii będzie zupełnie inaczej... -

Erin wyobrażała sobie wrogie nastawienie jej ojca do Daniela.

- Wiem, że nie wkroczę w przyjazne mi środowisko. To nie

pierwszy raz, kiedy będę musiał pokonać swoich przeciwników. Za to

mogę zmienić bieg wydarzeń w Altarii na lepsze. - Mówił to z taką

pewnością siebie, że mu wierzyła. - Niedługo nie będę tu pracował.

Dlatego powiadomię dzisiaj o wszystkim Kimberly.

- Czy jesteś pewien, że to dobre posunięcie? Myślałam, że nie

chcesz jeszcze ogłaszać swoich planów.

- Nie wyjawię ich wszystkim, tylko jej. Moja najbliższa

współpracowniczka powinna znać moje zamierzenia; wymaga tego

uczciwość względem niej. Nie będzie musiała długo utrzymywać

tajemnicy. - Daniel wcisnął guzik interkomu. - Kimberly, czy

mogłabyś, proszę, wejść na chwilę do mojego gabinetu?

- Już idę, Danielu.

Erin zagryzła wargi.

- Czy wszyscy Amerykanie są w tak bezpośrednich relacjach z

szefami? - spytała.

- Ja tak wolę - wyjaśnił Connelly. - Czy ty może jesteś zazdrosna?

Erin zaczerwieniła się.

background image

- Absolutnie nie. Po prostu nie jestem przyzwyczajona do

równorzędnego traktowania szefów przez ich pracowników.

- Kimberly jest bardzo atrakcyjną i inteligentną kobietą, ale nie

mam zwyczaju romansować ze swoimi asystentkami.

- Tak samo, jak uniknąłeś romansowania ze mną!... - wypaliła

Erin i natychmiast przeraziła się własnej śmiałości. - Boże, co ja

powiedziałam!

Daniel uśmiechnął się złowieszczo i podszedł bliżej.

- Musisz zrozumieć, Erin, że ty jesteś inna.

W jakim sensie inna? - chciała się dowiedzieć, powstrzymała się

jednak przed wygłoszeniem tej kwestii.

- I nie jesteśmy jeszcze tak związani, jak bym tego chciał. Daleko

nam do tego.

- Danielu? - odezwała się od drzwi Kimberly. Spoglądała dziwnie

to na swojego szefa, to na kobietę, która go odwiedziła.

- Zamknij, proszę, drzwi - powiedział Connelly. - Siadaj. To, co ci

powiem, jest ściśle poufne. Chcę, żebyś wiedziała, ponieważ czeka cię

tutaj okres przejściowy, podczas którego będziesz musiała pracować

więcej i ograniczyć liczbę wolnych dni. Za kilka tygodni przestaję

pracować w Connelly Corporation.

- Jak to?! - Kimberly nie posiadała się ze zdumienia. - Ale

przecież jesteś członkiem rodziny Connellych! Co będziesz robił? -

Pokręciła głową. - Nie wyobrażam sobie, kto mógłby cię zastąpić.

- Mój brat, Justin.

Opuściła głowę.

background image

- Justin. On jest taki... poważny.

- Tak. Gdyby pozostawić go samemu sobie, zapracowałby się na

śmierć. Chciałbym cię prosić, żebyś pilnowała, aby mój brat od czasu

do czasu dał sobie spokój i odpoczął.

- Jakim sposobem?!

- Nie wiem. To będzie wymagało od ciebie trochę twórczego

myślenia...

- Co ja mam powiedzieć? Jesteś fantastycznym szefem. Tyle się

od ciebie nauczyłam! Czy mogę spytać, dlaczego odchodzisz?

- Przeprowadzam się do Altarii. Po śmierci mojego dziadka i wuja

tron przechodzi na najstarszego męskiego przedstawiciela rodziny

królewskiej.

Kimberly aż wstała z wrażenia i zasłoniła usta dłonią.

- O Boże! To znaczy, że masz zostać królem! Królem Altarii. To

mała wysepka, prawda? Przypuszczam, że zajęcie króla nie różni się

aż tak bardzo od pracy jednego z wiceprezesów Connelly

Corporation... Naprawdę, nie wiem, co powiedzieć... - Popatrzyła na

Erin. - Czy pani będzie jego nową asystentką?

- Niezupełnie.

- Musi pani wiedzieć, że Daniel jest fantastycznym szefem.

Jestem pewna, że zostanie świetnym królem.

- Oczywiście...

- Niesamowite! - Panna Lindgren znowu zwróciła się do Daniela.

- Moje gratulacje! Król... Ha, znam króla! Będzie nam cię wszystkim

strasznie brakowało!... - Głos asystentki zadrżał.

background image

Daniel ujął dłonie Kimberly.

- Dziękuję ci. Pamiętaj, musisz zachować to w tajemnicy.

- Dobrze.

- I nie zapomnij pomyśleć nad organizacją pracy z Justinem.

- To zajmie trochę czasu... - Ruszyła w stronę drzwi. - Król. I

Justin jako szef...

Wciąż oszołomiona, wyszła. Daniel spojrzał na Erin.

- Powiedz, co pomyślałaś.

- Muszę?

- Tak.

Westchnęła.

- Działasz na ludzi tak, że są ci oddani. Jak chcesz to osiągnąć we

wrogo nastawionym środowisku politycznym?

- Chcesz powiedzieć, że w Altarii nie ma nikogo, kto byłby mi

szczerze oddany?

Erin powoli pokiwała głową.

- Ciągle spotyka się jakąś osobę, o której wiadomo, że można

będzie jej zaufać - oznajmił Daniel. - Zanim znajdę się w Altarii,

zamierzam mieć przy sobie co najmniej jedną osobę godną zaufania. -

Musnął palcem jej brodę. - Osobę, która będzie po mojej stronie.

Było jasne, że miał na myśli Erin. Chciał móc jej ufać, liczyć na

jej lojalność i oddanie. Nie zdawał sobie sprawy, o co prosi.

background image

ROZDZIAŁ SZÓSTY

Erin siedziała naprzeciw Daniela w jego ulubionej restauracji w

centrum miasta. Panował w niej duży hałas i ruch. Wrócili właśnie z

meczu Chicago Bulls. Erin była już zmęczona roztrząsaniem

problemów, jakie narosły wokół Daniela i niej. Postanowiła zamiast

tego nacieszyć się tego wieczora jego towarzystwem. Zapomnieć, że

on zostanie wkrótce królem.

Na stoliku przed Erin stało na wpół wypite amerykańskie piwo.

Czekała na pierwszego w swoim życiu chicagowskiego hot-doga.

- I jak podobał ci się mecz? - zagadnął Daniel.

- Koszykarze są bardzo wysocy - powiedziała Erin, próbując

pochwalić mecz w jakiś sposób. - I bardzo szybko biegają z piłką.

- Ale? - Daniel zawsze był w stanie odczytać jej stan ducha.

- Mecz nie był zbyt ekscytujący. Tylko dwie krótkie bójki, zaraz

przerwane.

Connelly popatrzył w zdumieniu, po czym wybuchnął śmiechem.

- Jesteś żądna krwi!

- Nie jestem - zaprzeczyła, uniósłszy brodę. - Nie bawi mnie

gromada mężczyzn w workowatych szortach biegająca w tę i z

powrotem po sali gimnastycznej, żeby wrzucić piłkę do kosza. Nic nie

ryzykują. W rugby prawie zawsze ktoś łamie nogę albo ma wybity

ząb.

Daniel wypił łyk piwa. Wydawał się rozbawiony.

- Czy w Altarii gra się w rugby?

Skrzywiła się.

background image

- Tak, ale nie mogę powiedzieć, żeby nasze drużyny były na

profesjonalnym poziomie. Anglicy nazywają nas mięczakami.

- To trzeba zmienić.

Kelnerka przyniosła hot-dogi i frytki.

- A więc to jest słynny, nieszczęsny hot-dog po chicagowsku... -

skomentowała Erin, przyglądając się daniu. - Muszę zapamiętać, żeby

dobrze opisać go szefowi kuchni pałacowej. Wygląda na to, że

zawiera kiełbaskę wołową, musztardę, przyprawę wzmacniającą

smak, cebulę, podłużny kawałek ogórka konserwowego i cząstki

pomidora.

- I sól selerową - dorzucił Daniel, podnosząc hot-doga. Ugryzł

kęs.

- Sól selerową... - powtórzyła Erin, obserwując w przerażeniu

sposób, w jaki następca tronu je hot-doga.

Trudno było zjeść coś takiego elegancko; zawartość wydostawała

się z bułki. Erin zastanawiała się, jak zaleciłaby zjeść podobną

potrawę

panna

Emily

Philpott,

jej

najbardziej

szanowana

wychowawczyni.

- Hot-doga nie je się nożem i widelcem - odezwał się Daniel. -

Będziesz musiała się pobrudzić. Śmiało!

- Słucham?

- Odważ się i weź go w palce, a potem ugryź. Duży kęs. Założę

się, że dasz radę.

Erin wiedziała, że Daniel nie tyle próbuje ją ośmielić, co

sprowokować. Wyszłoby mu na dobre, gdyby na złość jemu wzięła

background image

jednak do rąk nóż i widelec. Jednak nie zrobi tego. Spróbowała

rozkoszować się hot-dogiem. Uniosła go powoli, otworzyła szeroko

usta i ugryzła. Był pyszny. I bardzo brudził. Oblizała wargi i jadła.

Pierwszy kęs, drugi, trzeci. Skończywszy, popatrzyła na Daniela,

oblizując się po raz kolejny.

- Zrobiłam to. - Zwróciła uwagę, że Connelly wpatruje się w jej

usta. Sięgnęła po serwetkę. - Ubrudziłam się?

Pokręcił głową i wypił długi łyk piwa, niemal nie odrywając od

niej wzroku.

- Czy ktoś mówił ci już, że masz niesamowite usta?

Machinalnie oblizała je, a wtedy Daniel aż jęknął.

- Nie. Nie mogę powiedzieć... - Urwała, bo Daniel wpatrywał się

w nią takim wzrokiem, że Erin znów zrobiło się gorąco. Wzrok

Daniela był zapraszający, zwiastował to, co zakazane.

Patrzyła, jak jej towarzysz wypija kolejny łyk piwa; ukradkiem

obserwowała jego usta. Przypomniało jej się to rozsadzające umysł

uczucie, jakie przeżyła, kiedy całował ją w ciemnym schowku.

Próbowała je zapomnieć, ale wyobrażenie tamtej sytuacji nawiedzało

ją. Wzięła głębszy oddech.

- Hot-dog był bardzo dobry. - Wypiła kilka łyków piwa, mając

nadzieję, że w ten sposób ostudzi swój pobudzony organizm. Nie

pomogło ani trochę.

- Będziesz jadła frytki?

Pokręciła głową. Nie zmieściłaby w sobie już ani kęsa jedzenia.

- No, to chodźmy. - Connelly rzucił na stół parę banknotów.

background image

Wziął Erin pod rękę i otworzył przed nią drzwi restauracji.

Ruszyli w stronę zaparkowanego w dużej odległości samochodu.

Nagle lunął deszcz. Daniel pociągnął Erin do wejścia jakiegoś hotelu.

- Zaczekaj tutaj, a ja podjadę po ciebie - powiedział.

Stanowczo pokręciła głową. Nie chciała, żeby myślał, że jest

słaba i zadziera nosa. Poza tym wolała zmoknąć razem z Danielem.

- To niedaleko. Nie rozpuszczę się - powiedziała.

- Jesteś pewna?

- Tak. - Wyciągnęła go na deszcz. - Czy jesteś za stary, żeby

biegać? - rzuciła.

- Jeszcze nie!

Pognali przez ulewę. Świszczał zimny wiatr. Erin przeżyła

wprawdzie niejedną zimę w Szwajcarii, jednak charakterystyczny dla

Chicago wicher i marznący deszcz zmroziły ją do kości. Zanim

znalazła się w samochodzie, szczękała zębami. Daniel wskoczył za

kierownicę i natychmiast włączył ogrzewanie na maksimum.

- Trzęsiesz się z zimna - skwitował. - Mówiłem ci, żebyś

zaczekała, a ja pobiegłbym po samochód.

- Nie jest ze mną tak źle.

Connelly nie był o tym przekonany. Szybko zajechał pod swój

apartamentowiec. Wjechali na piętro i znaleźli się w mieszkaniu

Daniela, gdzie przywitał ich Jordan. Daniel pogłaskał psa, po czym

zaczął ściągać z Erin mokrą kurtkę.

- Musisz się rozgrzać - powiedział, pocierając jej ramiona.

background image

Zrzucił swoją kurtkę, zaprowadził Erin na kanapę i okrył jej

ramiona ręcznie tkanym, wełnianym kocem. Była oszołomiona jego

troskliwością. Zapalił ogień w gazowym kominku i usiadł koło niej.

- Lepiej ci?

Przytaknęła, nie mogąc oderwać spojrzenia od jego oczu.

Błyszczało w nich światło płomieni, a może co innego... Może to była

siła Daniela, nie tylko fizyczna i nie tylko psychiczna. Erin wiedziała

na pewno, że jest nim zafascynowana.

- Podobasz mi się, kiedy jesteś mokra - powiedział, unosząc jej

wilgotne włosy.

Aż się skuliła, uświadamiając sobie, jak musi wyglądać.

- No pewnie! - mruknęła, niedowierzając.

- Mówię poważnie. Podoba mi się, jak w tej chwili wyglądasz.

To było niezwykłe. Erin z pewnością nie wyglądała w tej chwili

idealnie, a jednak jej widok sprawiał Danielowi przyjemność.

Spojrzała na niego z powątpiewaniem.

- Dlaczego?

- Wyglądasz tak, jakby można było cię dotknąć. - Znów zaczął

pocierać jej ramiona wielkimi dłońmi.

- Wyglądam jak zmokła kura. - I tak się czuła.

- Nie. - Spojrzał jej w oczy i pogładził ją po policzku. -

Wyglądasz tak, jakbyś nie miała zamiaru się pogniewać, kiedy cię

przytulę. Albo pocałuję.

Serce jej zadrżało. Nie mogła oderwać wzroku od jego zielonych

oczu. Nie wiedziała dlaczego, ale Daniel poruszył w niej strunę, której

background image

nigdy przedtem nikt nie dostrzegł. W tym momencie Erin porzuciła

wszelką rezerwę.

Daniel nachylił się powoli i objął ją. Czuła się tak, jakby znalazła

coś, czego od zawsze pragnęła. Uczucie to było tak silne, że aż łzy

napłynęły jej do oczu. To niemożliwe! próbowała powiedzieć sobie w

myśli. Ale wdychając jego zapach, tonąc w jego ramionach, miała

wrażenie, jakby na świecie istniał tylko Daniel.

Poczuła bicie jego serca. Wysunęła ręce spod koca i oplotła je

wokół jego tułowia. Obejmowali się tak długą chwilę. W końcu

Daniel delikatnie uniósł jej brodę i powoli zbliżył usta do jej warg.

Musnął je i cofnął się na chwilę. Widać było, że nie zamierza na tym

poprzestać. Serce Erin waliło jak młotem.

- Czy jesteś pewna, że to mądre? - spytała, chwytając się ostatniej

racjonalnej myśli.

- Z całą pewnością - odparł, znów muskając ją ustami. - To przeze

mnie zmarzłaś i moim obowiązkiem jest ogrzać cię.

- Już to zrobiłeś.

- Mogę ogrzać cię bardziej. - Pociągnął ją ku sobie, tak że usiadła

okrakiem na jego udach.

Było to bardzo nieodpowiednie, ale zanim Erin zdążyła

zareagować po swojemu, Daniel zaczął ją całować. Robił to powoli,

jakby od niechcenia, a jednocześnie z przekonaniem. Zatraciła się w

jego smaku i dotyku. Pochyliła głowę, żeby było łatwiej się całować, a

on mruknął z zadowolenia.

background image

Pocałunek trwał i trwał; Daniel nie mógł nasycić się smakiem jej

ust. I Erin pragnęła czegoś więcej, choć nie wiedziała, jak się do tego

zabrać. Poczuła w ciele jakby narastającą niecierpliwość. Daniel

całował ją coraz namiętniej. Poczuła, jak jego dłonie wsuwają się pod

jej sweter i dotykają pleców.

- Masz taką mięciutką skórę... - szepnął.

Przesuwał teraz palcami po jej klatce piersiowej, tuż pod

biustonoszem. Wstrzymała oddech. Jej piersi napięły się, ale Daniel

cofnął ręce. Ponownie zbliżył dłonie do jej biustonosza.

Wsunął palec pod materiał i zaczął przesuwać nim po dolnej

części jej piersi. W końcu rozpiął jej biustonosz. I wtedy jego ręce

odnalazły jej piersi. Poczuła narastające gorąco. Nie mogła usiedzieć.

Poruszyła biodrami. Cofnął się odrobinę.

- Podoba ci się? - Pieścił delikatnie jej piersi, zataczając palcami

duże kółka.

- Tak, ale...

- Ale... - Zbliżał stopniowo palce do wrażliwych, napiętych

sutków.

Zagryzła wargi i zamknęła oczy. Przesunął palcami po sztywnych

sutkach. Jęknęła. Teraz zaczął pieścić je dwoma palcami. Poczuła

elektryzującą przyjemność. Instynktownie przejęła inicjatywę w

całowaniu.

Daniel zawtórował jej, pieszcząc jej usta tak, że w końcu poczuła,

jakby się rozpływała. Wtedy Daniel ściągnął jej sweter przez głowę i

background image

odrzucił biustonosz. Chłonął łapczywie wzrokiem widok jej piersi.

Zrzucił swój sweter i przycisnął tors do jej biustu.

Światło kominka tańczyło na jego skórze. Erin przesunęła palcami

po jego ramionach i klatce piersiowej, rozkoszując się widokiem

silnych mięśni. Złapał ją za pośladki i uniósł, a potem wziął jeden z

sutków do ust.

Erin czuła pożądanie, jakiego nie doznawała jeszcze nigdy w

życiu. Nie uważała się za atrakcyjną seksualnie. Tymczasem usta

Daniela zmieniły to. Teraz poczuła, że Daniel rozpina jej pasek i

spodnie. Jej serce biło tak mocno, że miała trudności z oddychaniem.

- Co ty robisz?

- Chcesz, żebym przestał? - Głos miał spokojny, ale jego oczy

płonęły. - Chcesz?

Pokręciła głową. Natychmiast uniósł ją tak, żeby mógł ściągnąć

jej ubranie. Była podniecona i niespokojna. Zadrżała.

- Zimno ci? - spytał.

Znów pokręciła głową, a on przyciągnął ją do siebie. Jego dżinsy

były szorstkie, za to dłonie gładkie, silne i delikatne.

- Od dawna chciałem zobaczyć cię taką! - powiedział.

- Nie znasz mnie od dawna...

- Chciałem cię taką zobaczyć od dnia, kiedy się poznaliśmy. I nie

tylko zobaczyć!

Zaczął ją znowu całować, dotknął intymnych części jej ciała.

Poczuła w sobie charakterystyczny skurcz. Szybko oddychała.

Daniel popatrzył na nią.

background image

- Co się stało?

Pokręciła głową, ale ciało zdradziło ją. Dostała czkawki.

Zamknęła oczy. To było utrapienie jej życia - czkawka, której

dostawała zawsze, kiedy jej nerwy były napięte. Dlaczego teraz?!

myślała. Wzięła jeszcze jeden oddech i znowu czknęła.

- To okropna... - czknęła jeszcze raz - ...skłonność, ale zazwyczaj

jestem w sta... - czknęła - ...w stanie ją stłumić.

- Chcesz wody?

Pokręciła głową.

- Woda mi... nie pomaga. To na pewno przez majtki.

Daniel patrzył w osłupieniu.

- Przez majtki?!

Erin czuła się upokorzona. Zasłoniła twarz dłońmi.

- Czy możesz zostawić mnie na moment? Wtedy mi przejdzie.

Daniel podał jej koc, żeby się okryła. Zamknęła oczy. Po

kilkunastu sekundach zdołała wyobrazić sobie pogrążoną w

padającym cicho śniegu Szwajcarię i czkawka ustała.

Z ociąganiem spojrzała na Daniela. Patrzył na nią, zaciekawiony.

Serce znów zaczęło jej bić szybciej. Miał zmierzwione włosy, usta

opuchnięte od całowania.

- Zazwyczaj jestem w stanie powstrzymać czkawkę - odezwała

się. - Zawsze kiedy byłam za bardzo czymś podekscytowana... -

Odwróciła wzrok. - Dostawałam czkawki.

- To znaczy, że podnieciłem cię tak mocno, że dostałaś czkawki? -

Daniel był jednocześnie zdziwiony i rozbawiony.

background image

- To wcale nie jest śmieszne! - zbeształa go.

Przyciągnął ją do siebie.

- Przecież nie żartuję z ciebie. Skoro dobrze cię zrozumiałem, to

znaczy, że powiedziałaś mi wielki komplement. Ale o co ci chodziło z

tymi majtkami?

Erin zarumieniła się.

- Chyba dostałam czkawki przez to, że zdjąłeś mi majtki.

- Hm, czy to ci się zwykle zdarza przy ściąganiu majtek?

- Nie.

Daniel przyjrzał jej się uważnie.

- Ile razy zdejmowano ci majtki? - spytał.

- Zdejmuję je codziennie!

- Pytam o to, ile razy zrobił to mężczyzna.

Zagryzła wargi i osłoniła się ciaśniej kocem.

- Obawiam się, że to nie twoja sprawa.

- Moja. Dlatego, że chcę zrobić znacznie więcej, niż tylko

zdejmować z ciebie bieliznę.

ROZDZIAŁ SIÓDMY

Daniel siedział, sfrustrowany, patrząc, jak Erin ciągle zagryza

wargi.

- Wiedziałem, że nie jesteś doświadczona, ale nie wiedziałem,

że...

background image

- Przez większą część życia otaczały mnie kobiety -

odpowiedziała. - Miałam kilka sposobności, żeby być z mężczyzną,

ale... - Wzruszyła ramionami.

- Ale co?

- Nigdy nie zdarzyło się, żebym chciała... - Chrząknęła. - Nie

spotkałam nikogo, z kim chciałabym być tak blisko - wyznała.

Daniel czuł, że powinien postępować z nią ostrożnie.

- Nie poczyniliśmy wobec siebie żadnych zobowiązań -

przypomniał, starając się mówić jak najłagodniej.

- Oczywiście, że nie! - odpowiedziała, jakby słowo

„zobowiązania" przeraziło ją. - To byłoby głupie, biorąc pod uwagę

twoją przyszłość.

- W takim razie, jak tłumaczysz to, że... pozwoliłaś, bym zdjął

ci...?

- Nie przeanalizowałam tego dokładnie. To zbyt skomplikowane.

Prawdopodobnie najmądrzejsze byłoby dla mnie nie zbliżać się do

ciebie, ale...

- Ale?

Popatrzyła mu w oczy.

- Ale ja tego chcę.

Serce zabiło Danielowi mocniej. Okropnie irytowała go sytuacja,

w której widział, że to on musi być osobą postępującą racjonalnie,

podczas gdy Erin wywoływała w nim pragnienia, które nie zanikały.

Nie był w stanie przestać myśleć o tym, że Erin, pod jego kocem, nie

ma na sobie niczego.

background image

- Jestem o wiele bardziej doświadczony niż ty - wyznał zarówno

jej, jak i sobie samemu.

- Oczywiście. Ośmielę się powiedzieć, że, aby ci dorównać,

musiałabym chyba zacząć swoje eksperymenty seksualne w wieku

dwóch lat.

- Dwóch to przesada - odparł sucho.

Uniosła w niedowierzaniu brwi i zmieniła odrobinę pozycję.

Daniel miał pełną świadomość tego, że poruszyła się, siedząc na nim

okrakiem. Jęknął.

Popatrzyła mu w oczy, a potem zrzuciła z siebie koc. Daniel

upajał się widokiem jej nagości - bielutkiej skóry, jędrnych piersi,

smukłej talii, szerokich bioder. Zaczął smakować usta Erin. Pozwoliła

mu na to, a on wyobrażał sobie bardziej intymny kontakt, którego tak

silnie pragnął. Erin byłaby mokra i napinałaby mięśnie...

Aż zadrżał, wyobrażając to sobie. Przesunął palcami po jej skórze

i dotknął piersi. Pociągnął Erin za sobą, a następnie wsunął rękę

między jej uda. Zesztywniała.

- Na razie chcę cię tylko dotykać... Jesteś taka wilgotna. Otwórz

się dla mnie, malutka. Otwórz usta - prosił.

Znów zaczął ją całować, jednocześnie pieszcząc ją w intymnym

miejscu. Zaczęła wydawać ciche westchnienia, była bliska orgazmu.

- Och, Danielu! - jęknęła.

Oddech Erin uspokajał się; popatrzyła na niego. Z jej oczu można

było wyczytać seksualną satysfakcję. Przesunęła dłonią po piersi i

brzuchu Daniela, i sięgnęła do paska jego spodni.

background image

Zatrzymał jej rękę.

- Nie dziś - powiedział, z niezadowoleniem uświadamiając sobie,

że za chwilę czeka go zimny prysznic, a nie gorące ciało Erin. - Nie

jesteś gotowa...

- Słucham?

- Nie jesteś na to gotowa. Dalszy ciąg wywołałby u ciebie

straszną, nie dającą się przerwać czkawkę.

Cofnęła rękę.

- Nie jestem dzieckiem.

- Nie powiedziałem, że jesteś, ale fakty są faktami. Będziesz

doznawała tego uczucia pierwszy raz.

Daniel usiadł na kanapie.

- Czas iść spać - powiedział. - Powinnaś położyć się we własnym

łóżku. - Ponieważ Erin ociągała się, sięgnął po jej sweter i naciągnął

go jej na głowę.

Zmrużyła oczy.

- Czy ty może jesteś jednym z tych mężczyzn, którzy pobudzają

kobietę, a potem nie dają jej tego, czego potrzebuje?

Daniel zaniemówił na chwilę na to oskarżenie.

- Nie. Zachowuję się racjonalnie i próbuję być dżentelmenem, ale

utrudniasz to, i to bardzo. Ubieraj się! - wycedził przez zaciśnięte

zęby.

Erin stęknęła ze złości, zebrała resztę ubrań i poszła do łazienki.

Daniel zaklął pod nosem i potarł twarz dłonią. Wiedział, że dobrze

postępuje. To nie powinno odbyć się ot tak sobie, na fali chwilowego

background image

pobudzenia. Poza tym to nie była przypadkowa kobieta, tylko Erin

Lawrence.

Erin, w której psychice słabość przeplatała się z determinacją i

siłą. Oddziaływało to na Daniela w trudny do wyjaśnienia sposób. W

każdym razie, ogromnie pragnął, żeby mu ufała, i aby on mógł ufać

jej. Założył sweter. Erin wróciła do pokoju. Patrzyła wzrokiem

jednocześnie zmysłowym i gniewnym.

- Wezwę taksówkę - rzuciła.

- Nie. - Daniel sięgnął po jej kurtkę.

- Nie ma potrzeby...

- Jest! - przerwał, podając jej ubranie.

Ze zbuntowaną miną Erin wsadziła ręce w rękawy kurtki, a potem

ruszyła za Danielem do jego samochodu. Znowu padało. Podczas

krótkiej jazdy do hotelu nie odzywała się ani słowem; nawet nie

spojrzała na Daniela. Cierpiał w milczeniu, aż w końcu, gdy zatrzymał

samochód przed wejściem do hotelu, powiedział:

- Po raz pierwszy zobaczyłem cię nagą...

Odwróciła wzrok.

- Najwyraźniej jestem nie dość piękna.

- Jak to?

- To trochę upokarzające, kiedy jest się jedyną osobą z pary,

która... za bardzo się ekscytuje.

Daniel patrzył na Erin w zdumieniu, a potem spojrzał w niebo,

szukając tam pomocy. Przeleciały mu przez myśl chyba wszystkie

background image

przekleństwa, jakie słyszał. Odliczył do dziesięciu, odwrócił się ku

Erin i zapytał:

- Czy ty naprawdę myślisz, że nie byłem podniecony?

Wzruszyła ramionami.

- Nie dość, żeby...

Zaklął pod nosem, a potem przyciągnął ją do siebie i pocałował.

Pocałunek był ostentacyjnie namiętny; choć i tak odsłaniał ledwie

wierzchołek góry lodowej odczuwanego przez Daniela pożądania.

- Jak myślisz, jestem podniecony czy nie?! - spytał cicho, kładąc

jej rękę na swoim kroczu.

Spojrzała na niego, zaskoczona.

- Chcę tego... Ale nie chcę cię skrzywdzić.

- To co zamierzasz robić? - szepnęła.

- Musimy dojść do tego powoli. - Uniósł dłoń i pogłaskał ją po

włosach. - Nie odprowadzę cię na górę, do pokoju, bo jeśli zobaczę

cię w pobliżu łóżka... - Przycisnął usta do jej ust. - Słodkich snów.

Dwa dni później, wieczorem, gdy znów siedzieli w samochodzie

Daniela, Erin złożyła drżące ręce. Daniel zauważył to.

- Nie denerwuj się. - Dotknął na chwilę jej dłoni. Stali akurat na

czerwonym świetle. - Większa część mojej rodziny jest przyjaźnie

nastawiona do ludzi.

- Nie wątpię. Ale świadomość, że będę jadła kolację z księżniczką

Emmą, która jest dla nas, Altaryjczyków, niemal legendą, paraliżuje

mnie.

background image

- Jestem synem legendy? - zażartował Daniel.

Spojrzeli na siebie i przypominało im się niepełne zbliżenie, jakie

przeżyli. Erin nie mogła już więcej próbować zaprzeczać temu, jak

niezwykłym mężczyzną jest Daniel. Miała trudności z wypieraniem

się silnych uczuć, które czuła do niego. Starała się to robić, aby

zachować choć odrobinę dystansu do całej sytuacji.

- Daleko zaszliśmy... - odezwał się Daniel.

Erin zagryzła wargi.

- Masz rację. Wybacz, że nie zachowuję należnego szacunku

wobec ciebie.

- O nie, tylko nie to! Nie zaczynaj znowu! Przecież nie chcę,

żebyś traktowała mnie jak swojego króla.

- Ale powinnam waszą wysokość tak traktować.

Daniel zatrzymał samochód na poboczu, przyciągnął Erin do

siebie i zaczął całować. Gdy przestał, wzięła głęboki oddech, żeby

odzyskać równowagę psychiczną.

- Myślę, że minęliśmy już etap relacji podwładny - zwierzchnik,

nie uważasz?

Pokiwała głową.

- A co będzie, kiedy znajdziemy się w Altarii? Wszyscy będą

oczekiwać, że...

- Tym zajmiemy się później - odparł Daniel i wjechał z powrotem

na ulicę.

Erin poczuła ból w piersi, wyobraziwszy sobie, jak wszystko

będzie musiało się zmienić, kiedy przeniosą się do Altarii. Była

background image

pewna, że Daniel przyjmie koronę, i że będzie władał we własny

sposób. Za to jej przyszłość nie była pewna.

Kiedy ojciec dowie się, że nie doprowadziła do realizacji jego

planów względem Connelly'ego, będzie rozczarowany. A gdyby

kiedykolwiek dowiedział się, że zakoch...

Odsunęła myśl, która ją przerażała. Omal nie dostała czkawki.

Boże, dopomóż! Będzie musiała poradzić sobie z tym wszystkim,

kiedy nadejdzie czas.

Daniel zajechał na podjazd pięknego, starego, wielkiego domu z

czerwonej cegły.

- Oto i mój rodzinny dom - powiedział.

- Jest piękny i bardzo duży.

- Oboje rodzice chcieli stworzyć liczną rodzinę; wiedzieli więc od

zawsze, że potrzebny im będzie duży dom, żeby ją pomieścić.

- Ile masz rodzeństwa? - Erin zawsze ciekawiło to, jak to jest, gdy

ma się dużą rodzinę.

- Ośmioro.

- Próbuję wyobrazić sobie, jak wygląda życie, gdy masz tyle braci

i sióstr. Człowiek nigdy nie jest samotny.

- Nigdy nie jest sam! - rzucił z goryczą Daniel. - Ale nie

zamieniłbym żadnego z nich za wszystkie królestwa Europy, tak samo

jak moi rodzice. Mimo że każde z nas w swoim czasie dało im się we

znaki. - Uniósł rękę i dotknął włosów Erin. - Ty też dałaś mi się we

znaki.

Erin patrzyła na niego, zdumiona.

background image

- Ja? Przecież zanim zmusiłeś mnie, żebym przestała zwracać się

do ciebie tak, jak należy, zachowywałam się absolutnie poprawnie.

Daniel uśmiechnął się filuternie.

- Kiedy ty wreszcie zrozumiesz, że najbardziej podobasz mi się,

kiedy zachowujesz się absolutnie niepoprawnie?

Zanim mogła odpowiedzieć, wysiadł i otworzył jej drzwi.

- Jesteś gotowa? - Podał jej rękę.

- Tak - odpowiedziała, choć denerwowała się.

Daniel zaprowadził ją do drzwi domu i zadzwonił. Otworzył

służący, natychmiast ich wpuszczając. Na środku olbrzymiego holu

znajdowała się spiralna klatka schodowa prowadząca na piętro, z

sufitu zwisał wielki żyrandol. Służący odebrał od nich płaszcze. Erin

natychmiast pomyślała, że Danielowi nie będzie przeszkadzała

majestatyczność pałacu królewskiego.

Do holu weszła z wrodzoną elegancją i gracją Emma Rosemere

Connelly.

- Jesteś - odezwała się. Daniel przytulił ją. - Nie widywaliśmy cię

ostatnio zbyt często.

- Byłem zajęty szykowaniem się do nowych zadań - wytłumaczył

się.

- Oczywiście. Wiem, że nie zobaczę cię długo, kiedy odlecisz do

Altarii.

- To przesada. Samolot taty jest w stanie przelecieć Atlantyk. -

Daniel mrugnął do Erin. - Poza tym, z tego, co mówi Erin,

Altaryjczycy bardzo się ucieszą z wizyty księżniczki Emmy.

background image

Dopiero teraz Emma zauważyła Erin.

- Proszę o wybaczenie! - powiedziała. - Powinnam była

natychmiast się z panią przywitać. Widzę, że mój syn jest tak samo

niepoprawny jak zawsze. To odziedziczył po ojcu. Od lat próbuję go

ucywilizować, ale możliwości matki są ograniczone. Podziwiam pani

wytrwałość. Obawiałam się, że upór Daniela może doprowadzić do

tego, że odleci pani do Altarii pierwszym samolotem.

Erin roześmiała się, zaskoczona otwartością Emmy.

- Dziękuję pani za tak uprzejme powitanie - odparła. - Przyznam,

że musiałam długo negocjować z Danielem, żeby móc wykonywać

swoją pracę. Daniel ma silny charakter.

Emma rozpromieniła się.

- Rzeczywiście Daniel musi zawsze postawić na swoim. Ma silny

charakter - powtórzyła, uradowana. Popatrzyła na syna. - Musiałeś ją

oczarować.

- Jestem nieodrodnym synem swojej mamy - skomentował.

- Niewątpliwie - zgodziła się Emma, uśmiechając się po

królewsku. Ruszyła z Erin i Danielem wzdłuż holu. - Tak się cieszę,

że zdołaliście oboje przyjechać. Podejrzewam, że Daniel nie

pozostanie w Chicago już zbyt długo. Przykro mi, Erin, że trafiła pani

akurat na jeden z najmniej sympatycznych, pod względem pogody,

miesięcy. Pamiętam klimat Altarii. Często tęsknię za tamtejszą ciepłą

zimą...

background image

Wszyscy zgromadzili się w salonie. Ściany były wyłożone

boazerią, stały wzdłuż nich regały z oprawionymi w skórę książkami;

wokół wisiały trofea myśliwskie.

Ojciec Daniela rozmawiał akurat z młodą kobietą. Zobaczył

wchodzących i uniósł szklaneczkę.

- Wiwat król! - zawołał, patrząc poważnie, choć z uśmiechem.

- Wiwat! - odpowiedzieli inni i otoczyli Daniela.

- Kiedy wylatujesz? - spytała jedna z jego sióstr.

- Co zrobisz z Jordanem? - chciał się dowiedzieć jeden z braci.

Daniel uniósł ręce i roześmiał się.

- Chwileczkę! - zawołał. - Jeszcze nie jestem pewien, kiedy

wylatuję, ale, gdy to nastąpi, zabiorę Jordana ze sobą. Poza tym,

chciałbym wam przedstawić Erin Lawrence. Erin, znasz już Bretta. -

Erin skinęła głową w stronę Bretta. - To jest mój brat Drew - ciągnął

Daniel, wskazując na wysokiego mężczyznę o niebieskich oczach. -

Pełni funkcję wiceprezesa do spraw oddziałów zagranicznych

Connelly Corporation. Jest ojcem sześcioletniej córki, która wykazuje

wielki talent do komputerów.

- Miło mi panią poznać - odezwał się Drew, podając Erin rękę.

- To moja siostra Maggie - kontynuował Daniel, przytulając

długowłosą szatynkę. - Kończy studia; jest z nas wszystkich

najmłodsza.

- Zawsze „najmłodsza" - jęknęła Maggie. Popatrzyła badawczo na

Erin. - Jeśli wolno spytać, czym się pani właściwie tutaj zajmuje?

background image

- Uczy Daniela królewskiej etykiety - odpowiedział Brett,

wyraźnie rozbawiony.

- O, rany! Proszę przyjąć moje wyrazy współczucia -

skomentowała Maggie.

- Maggie to nieznośny bachor - odciął się Daniel.

Może i tak, ale spostrzegawczy, pomyślała Erin.

- Bardzo mi miło panią... ciebie poznać. Co studiujesz? - spytała.

- Zarządzanie i historię sztuki - odparła Maggie takim tonem,

jakby wymienione przez nią dziedziny były w oczywisty sposób

powiązane.

- Ja też interesuję się sztuką. Chciałabym dowiedzieć się więcej o

twoich studiach.

Maggie uśmiechnęła się.

- To może mama pozwoli nam siedzieć przy stole obok siebie.

- A ja muszę już iść - odezwała się kobieta o elegancko

przystrzyżonych krótkich, czarnych włosach i smutnych oczach. -

Umówiłam się wcześniej na kolację z Johnem Parkerem.

- Czy to jeden z biznesmenów, z którymi współpracuje tata? -

upewnił się Daniel.

- Tak. - Siostra stanęła na palcach i przytuliła go.

- Króluj w prawdzie i pięknie. Nie przepracowuj się. - Popatrzyła

na Erin. - Bardzo mi miło panią poznać. Jestem Tara, siostra Daniela.

Przykro mi, że nie mogę zostać.

background image

- Cieszę się, że panią poznałam, choć szkoda, że widzimy się

tylko przez chwilę. Mam nadzieję, że przyjemnie spędzi pani wieczór

- odparła Erin.

W oczach Tary pojawił się dziwny błysk. Zacisnęła usta.

- Dziękuję. Będę się starać. - Odwróciła się i poszła, machając na

pożegnanie Danielowi.

- Tara straciła parę lat temu męża, w katastrofie kolejowej -

wyjaśniła Emma. - Do tej pory nie doszła jeszcze do siebie.

Grant Connelly objął żonę.

- Kiedyś odzyska radość życia - próbował ją pocieszyć.

Jednak w oczach obojga rodziców Tary widniał smutek. Erin

zazdrościła rodzinie Connellych spajających ją więzów miłości. Nie

zdawali sobie sprawy, jak cenny to skarb.

Grant podał rękę Erin.

- Cieszymy się, że mogła pani przyjechać. Emma nigdy by sobie

nie wybaczyła, gdyby nie zdołała umówić pani na wizytę. Instynkt

macierzyński przeważa u niej nad królewskim wychowaniem. Nie

mogła znieść myśli, że nie ugości pani, podczas gdy znajduje się pani

tak daleko od domu. Matkuje wszystkim.

Emma zaczerwieniła się.

- Przesadzasz.

- A czy nie zapraszałaś córki Marka?

- Catherine powiedziała, że chętnie nas odwiedzi, kiedy tylko

uporządkuje sprawy ojca. Oczywiście, że ją zapraszałam. To moja

background image

bratanica. Wiem, że nagła śmierć jej ojca oraz dziadka jest dla niej

okropnym przeżyciem.

- Pani także przeżywa żałobę... - wtrąciła cicho Erin.

Emma ujęła jej dłoń.

- Dziękuję bardzo za współczucie. Będę bardzo tęsknić za

Danielem, jednak trochę będzie mnie pocieszała świadomość, że mój

syn kontynuuje chlubne tradycje dynastii Rosemere. Jestem

wdzięczna za każdą pomoc, której jest mu pani w stanie udzielić.

Erin doznała poczucia winy. Gdyby Emma Rosemere wiedziała,

że ojciec Erin pragnie, aby Daniel nie został królem...

- Czego się pani napije? - spytał Grant.

- Chętnie napiłabym się białego wina.

Nadeszła służąca i obwieściła, że obiad podany. Zebrani przeszli

do długiej jadalni, pięknie udekorowanej lustrami i obrazami.

Przy obiedzie Maggie usiadła koło Erin. Rozmawiały o sztuce i

studiach Maggie. Erin natychmiast znalazła w niej bratnią duszę. Nie

zapominała jednak o obecności Daniela, który siedział z jej drugiej

strony. Widać było, że swobodnie się czuje w otoczeniu rodziny.

Rozmawiał i śmiał się.

Erin przyszło go głowy, że Daniel czuje się swobodnie w każdej

sytuacji. Zawsze pozostaje sobą, prawdziwym mężczyzną, pomyślała,

wpatrując się w niego.

- Nie gap się tak! - zbeształ ją szeptem. Zawstydziła się i opuściła

wzrok na talerz. - Maggie opowiada ci o sztuce - odezwał się głośno -

ale czy mówiła ci także o swoim umiłowaniu prędkości?

background image

- Prędkości?

- Gdybym była mężczyzną, nie mieliby z tym problemu -

obruszyła się Maggie. - Mam lamborghini. Moi bracia woleliby,

żebym jeździła czymś, co ma słabszy silnik.

- Ma to niejaki związek z mandatami za przekraczanie

dozwolonej prędkości - wtrącił Grant.

- Zazwyczaj udaje mi się uniknąć mandatu; wystarczy, że

porozmawiam z policjantem - odparła Maggie. - Niesamowicie jeździ

się tym autem. Gdybyś kiedyś chciała się przejechać, zapraszam!

Erin uśmiechnęła się radośnie.

- Bardzo bym chciała.

- Zobaczymy - mruknął Daniel. - Obiad był, jak zwykle,

wspaniały. Dziękuję. Pokażę Erin dom.

Zaprowadził ją na piętro. Na ścianach wisiały fotografie i olejne

portrety członków rodziny. Można było zobaczyć dumnego króla

Thomasa i spokojną królową Lucindę. Czarującego księcia Marka, w

wieku kilku lat. Młodą księżniczkę Emmę, bardzo piękną, patrzącą

zdecydowanym spojrzeniem. Zdjęcie ślubne Granta i Emmy.

Oprowadzając Erin, Daniel opowiadał o swoim dzieciństwie i

wczesnej młodości.

W końcu zaszli do małego gabinetu o dużym oknie. Zgasił

światło.

- Popatrz - powiedział, pokazując rosnące na zewnątrz krzaki

bukszpanu, oświetlone tysiącami białych światełek. Przypominało to

Erin krainę z bajki.

background image

- Śliczne! - zawołała. - Od dawna tak to wygląda? Bawiłeś się w

tych krzakach jako mały chłopiec?

Daniel skinął głową.

- Zawsze tak było, odkąd sięgam pamięcią. Kiedy byliśmy mali,

bawiliśmy się w tych krzakach z rodzeństwem w chowanego. Kiedy

podrosłem, chodziłem tam czasami w poszukiwaniu samotności.

Erin poczuła nagły impuls.

- Czy możemy tam pójść teraz?

- Jest mróz.

- Boisz się, że się przeziębisz?

- Nie. Martwię się o ciebie.

- Potrafisz mnie rozgrzać.

- Rzeczywiście. Włóżmy więc płaszcze i chodźmy.

ROZDZIAŁ ÓSMY

Znaleźli się wśród krzewów, otoczeni mikroskopijnymi białymi

żaróweczkami i zimnym, nocnym powietrzem. Stali w samym środku

gęstwiny. Było zimno. Niebo przypominało aksamitną zasłonę,

wyszywaną diamentami.

- Jak tu pięknie! - odezwała się Erin.

Daniel objął ją, aby było jej cieplej, i odpowiedział:

- To wspaniała noc, by wybrać sobie gwiazdę i powiedzieć

życzenie, jeśli wierzysz w takie rzeczy.

- A ty wierzysz?

background image

- Doświadczenie nauczyło mnie, że jeśli chcesz, żeby coś się

stało, samemu musisz to sprawić. Ale mój ojciec wywodzi się z

Irlandii, więc znam tradycyjną wiarę w szczęście i magię.

Erin podniosła wzrok i natychmiast pomyślała mnóstwo życzeń.

Takich, które miała od zawsze i o których wiedziała, że są niemożliwe

do spełnienia. Chciałabym być z moją mamą przez wiele lat, myślała.

Chciałabym, żebyśmy byli bliżsi sobie z ojcem...

Zdawała sobie sprawę, że z każdym dniem wykonanie

powierzonego przez ojca zadania staje się mniej realne. Jednak w

ramionach Daniela czuła się bezpieczniejsza i mniej samotna niż

kiedykolwiek dotąd. Zastanawiała się jedynie, o co ona mogłaby

wzbogacić tak silnego człowieka. Wydawało się, że Daniel nie

potrzebuje niczego, a co dopiero jej.

Zamknęła oczy. Chciałabym, pomyślała, żeby mnie potrzebował.

Całe życie chciała być komuś potrzebna.

- Mam życzenie - odezwał się Daniel.

- Jakie?

- Chcę, żebyś dotknęła ustami moich warg.

Erin stanęła na palcach i zaczęła go całować. Myślała przy tym,

że chce robić z Danielem więcej, nawet jeśli ojciec wyrzeknie się jej

przez to na zawsze. Mając tę świadomość, zatraciła się w pocałunku.

Wsunęła ręce pod jego płaszcz, on przycisnął ją mocniej do

siebie. Poczuła gorąco, pomimo mroźnego wieczoru. Całowała go tak,

że Daniel cofnął się odrobinę, oparł się czołem o jej czoło i

powiedział:

background image

- Przez ciebie chcę znacznie więcej niż pocałunku.

Serce Erin stanęło na moment. Poczuła się jak na rozstaju dróg,

gdzie, po wybraniu jednej z nich, nie będzie już powrotu. Zadrżała i

podjęła decyzję. Wiązały ją z Danielem silne uczucia, mimo że

rozsądek mówił, iż nie ma nadziei na trwały związek z następcą tronu

Altarii.

- Wybrałeś właściwą gwiazdę - powiedziała.

Następnych kilka minut minęło jak przewijana na podglądzie

scena z filmu. Szybko pożegnali się z rodziną Connellych i pojechali

do mieszkania Daniela. Niewiele rozmawiali, ale Daniel spoglądał na

Erin wzrokiem przepełnionym pożądaniem. Podczas każdego postoju

na czerwonym świetle całował ją namiętnie.

Kiedy tylko znaleźli się w mieszkaniu, ściągnął z niej płaszcz i

sukienkę, jakby nie mógł dłużej znieść tego, że jej nie dotyka. Złapał

ją wpół i zaniósł do sypialni. Erin czuła się, jakby całe życie czekała

na tę chwilę.

Daniel położył ją na łóżku, wyjął z szuflady prezerwatywy i

zrzucił ubranie, odsłaniając muskularne ciało. Zadrżała, gdy

zobaczyła, jak duże rozmiary ma jego członek. Daniel popatrzył na

Erin, położył się, opierając na łokciach i spytał:

- Jesteś pewna, że tego chcesz?

Powstrzymała panikę.

- Tak - powiedziała.

Zaczął ją całować.

- Masz fantastyczne piersi. - Pieścił je ustami.

background image

Dłonie Daniela wędrowały po ciele Erin, docierając do

najczulszego miejsca.

- Jesteś taka piękna. Cała. Dotykaj mnie...

Erin przesunęła powoli palce po ciele Daniela, schodząc coraz

niżej. Teraz pieścili się oboje dłońmi; Daniel pokazał Erin, jak ma to

robić. W końcu oznajmiła, że chce poczuć go w sobie. Nałożył

prezerwatywę. Zaczęli się kochać. Daniel zdawał sobie sprawę, że

sprawia Erin ból.

- Jak się czujesz?

- Dziwnie się czuję od dnia, kiedy cię poznałam...

Popatrzył na nią z czułością.

- Jesteś taka słodka. Sprawiasz, że chcę się tobą opiekować.

Zajmować się... pod każdym względem.

Powoli zaczął się poruszać i całował Erin. Jego ruchy stawały się

szybsze. Erin poczuła rosnącą falę rozkoszy. Jeszcze nigdy nie czuła

się tak spełniona.

Została u Daniela całą noc. Rano kochali się znowu, a potem

poszli pod prysznic. Najchętniej nie wychodziliby z łóżka przez cały

dzień. Daniel zdawał sobie sprawę, że był mężczyzną, który pozbawił

Erin dziewictwa. Nie potrafił tego wytłumaczyć, ale miał ochotę ją

chronić. Próbowała ukrywać przed nim swoje lęki, ale wiedział już

dobrze, jak łatwo ją skrzywdzić. Nie miał zamiaru tego robić. Czuł,

jak wielkim zaufaniem go obdarzyła.

Pod zwykłym dla niej chłodnym sposobem bycia skrywała czułe

wnętrze. Ta kobieta potrzebowała poczuć się sobą, odkryć swoją

background image

prawdziwą osobowość, wydobyć ją na zewnątrz. Daniel chciał jej w

tym pomóc. Spojrzał na jej nagie ciało i znowu miał ochotę na seks.

- Dlaczego tak mi się przyglądasz? - spytała.

- Podziwiam, jaka jesteś piękna.

- Nie jestem doskonała.

- Mam nadzieję, że już przerobiliśmy temat doskonałości. Ale... w

tym wypadku, muszę się z tobą nie zgodzić... Cholera, tak bym chciał

zrobić to jeszcze raz.

- Czy to cię przeraża?

- Nie, ale nie chcę, żeby cię potem bolało.

- Ale całować mnie chyba możesz? - zażartowała Erin,

przyciągając go do siebie.

- Nie! - jęknął Daniel, kiedy zaczęła namiętnie go całować.

Przesuwała dłońmi po jego ciele.

Erin opuściła dłoń i zaczęła pieścić jego członek.

- To niedobrze, że ty masz takie doświadczenie, a ja nie... Chcę

być bardziej doświadczona. - Całowała Daniela po piersi. Przesuwała

usta w dół.

Z ust Daniela dobył się stłumiony jęk.

- Erin, co ty robisz?

Był tak zaszokowany jej odwagą, że przez chwilę nie mógł

wydobyć z siebie żadnego dźwięku.

Uniosła głowę.

- Powiedz, czy dobrze mi idzie, bo chcę, żeby było ci jak

najprzyjemniej.

background image

Powróciła do poprzedniej czynności, pieszcząc go tak wspaniale i

z takim zapałem, że musiał odsunąć się od niej, kiedy doznawał

orgazmu.

Dwa dni później zadzwonił Brett. Świat, w którym dotychczas żył

Daniel, zaczął walić się jak domek z kart. Żądni sensacji dziennikarze

zwiedzieli się o tym, co miało nastąpić. Daniel Connelly miał udzielić

swojego pierwszego wywiadu jako przyszły król Altarii. Erin była z

niego bardzo dumna.

Postanowił bez namysłu, że wywiad ma najpierw zostać nadany

przez telewizję i radio w Altarii, a dopiero potem w Stanach

Zjednoczonych.

W

ten

sposób

uczynił

gest

w

kierunku

Altaryjczyków. W wersji programu, którą wyemitowano tylko w

Altarii, przy Danielu pojawiła się Emma, na znak ciągłości dynastii

oraz jej tradycji.

Reporter z Altarii okazywał odpowiedni szacunek oraz rezerwę

wobec następcy tronu; Amerykanka była bardziej dociekliwa. Daniel

przez cały czas zachowywał spokój i pewność siebie.

- Dlaczego odnoszący sukcesy amerykański biznesmen

postanowił przyjąć głównie reprezentacyjną rolę króla maleńkiego

kraju, egzotycznej wysepki? - spytała.

- Ten biznesmen podjął decyzję, kierując się nieco staromodnymi

powodami: honorem rodziny oraz odpowiedzialnością. Nie zgadzam

się z panią, że funkcje króla są głównie reprezentacyjne. Zakres

działań króla zależy od osoby, która została królem.

background image

Reporterka wydawała się zdziwiona.

- Doprawdy? A zatem, czy ma wasza wysokość jakieś konkretne

plany królowania?

Erin zdenerwowała się na dziennikarkę, ale Daniel odpowiedział

gładko:

- Byłoby niewłaściwe, gdybym przyjął koronę z zamiarem

zmienienia wszystkiego. Altaria radziła sobie od wieków bez moich

pomysłów. Z drugiej jednak strony czułbym się nieodpowiedzialny,

gdybym nie spróbował niczego zrobić.

W tej chwili analizuję możliwość rozbudowy lotniska na Altarii.

Ożywiłoby to zarówno ruch turystyczny, jak i gospodarkę wyspy.

Zamierzam rozważyć, w jaki sposób otworzyć w Altarii pierwszą

szkołę wyższą. Chcę także dokonać audytu wszystkich agend

rządowych, w tym Instytutu Rosemere, ufundowanego przez moją

rodzinę.

Erin wiedziała, że jej ojciec musi być w tym momencie bliski

omdlenia; mimo to czuła się zainspirowana tym, co powiedział

Daniel.

- Jest znakomity - szepnął jej w ucho jeden z pracowników działu

public relations Connelly Corporation. - Ma talent do rozmów z

dziennikarzami. Chyba urodził się do bycia królem.

- To prawda, urodził się... - mruknęła Erin, i w tej chwili znowu

uświadomiła sobie, że jej relacja z Danielem wkrótce ulegnie

dramatycznej zmianie.

Serce jej się ścisnęło.

background image

- Nie zamierza więc pan tylko nosić królewski strój? - upewniła

się tymczasem dziennikarka.

Daniel uśmiechnął się.

- To absolutnie nie do pomyślenia.

- Proszę powiedzieć mi coś o Instytucie Rosemere.

- Instytut ten został ufundowany przez mojego dziadka, zmarłego

niedawno tragicznie króla Thomasa, w celu rozwoju i promocji badań

naukowych: technicznych oraz medycznych. W szczególności po tym,

jak moja babka umarła na raka, w Instytucie Rosemere prowadzi się

zakrojone na dużą skalę badania nad zwalczaniem nowotworów.

Daniel potrafił wykorzystać swój czar i inteligencję, i świetnie

radził sobie z pytaniami. Jego powaga, wyraz namysłu, jaki

przybierała jego twarz, a jednocześnie jego bezpośredniość na pewno

będą zjednywać mu ludzi.

Kiedy wywiad dobiegał końca, Erin była już pewna, że Connelly

jest najlepszym kandydatem na króla Altarii. Kiedy zdjął z klapy

marynarki mikrofon i pożegnał się z dziennikarką, rozejrzał się po

studiu i zawołał:

- Erin?

Serce zabiło jej żywo. Pomachała mu dłonią. Zobaczył ją,

uśmiechnął się i podszedł do niej.

- Jestem głodny po pojedynku z tą diablicą - mruknął. - Wolisz

chicagowskie hot-dogi czy pizzę?

- A nie powinniśmy teraz być ostrożniejsi?

background image

- Od jutra rana - ocenił Daniel. Erin natychmiast zaczęła odliczać

sekundy dzielące ich od następnego ranka. - Mamy przed sobą jeszcze

jedną noc bez śledzących nas dziennikarzy. Nie zmarnuję jej - obiecał.

Erin i Daniel korzystali z każdej minuty tego popołudnia i

wieczora. Kupili na wynos hot-dogi. Connelly karmił Erin w

najbardziej prowokujący sposób, jaki była sobie w stanie wyobrazić.

Nie pozostawała mu dłużna, jedząc w podobnym stylu. Szybko więc

zapomnieli o jedzeniu.

Daniel wstał wcześnie. Obudził Erin, ponaglał ją, żeby szybko się

ubrała. Wyprowadzili Jordana na krótki spacer.

- Mamy dziś słoneczny dzień - odezwał się Daniel, gdy szli,

trzymając się za ręce.

- Mroźny i słoneczny.

- Rozgrzeję cię. - Zwolnił i pocałował Erin.

- Będziesz miał dzisiaj zbyt wiele spotkań, żeby zdążyć mnie

rozgrzać - powiedziała łagodnym tonem.

- Nigdy nie będę zbyt zajęty, żeby cię rozgrzać, Erin. Nie

zapominaj o tym - podkreślił. Znów złapał ją za rękę i ruszyli dalej.

Kiedy wyszli zza rogu, rozległ się odgłos, jakby w starym

samochodzie strzeliło coś w gaźniku. Dźwięk ten przeszył powietrze.

Rozbiła się szyba w oknie, tuż ponad Erin. Spojrzała w górę,

wystraszona.

- Na ziemię!!! - wrzasnął Daniel, popychając ją mocno.

Rozległ się drugi strzał, a potem pisk opon. Czarny samochód

odjechał szybko.

background image

Erin ogarnęło przerażenie. Skuliła się przy Danielu.

- Daniel? - odezwała się nagle. Serce jej zamarło - nie

odpowiadał. Odwróciła ku sobie jego twarz i... omal nie zemdlała.

Jego czoło krwawiło.

ROZDZIAŁ DZIEWIĄTY

Kilka godzin później Erin siedziała z Danielem w jego

mieszkaniu. Uspokoiła się trochę. Wcześniej przesłuchała ich oboje

policja, potem mężczyźni z rodziny Connellych odbyli prywatne

spotkanie. W tej chwili za drzwiami mieszkania czuwał gwardzista z

Altarii. Daniel popatrzył na Erin.

- Kula ledwie rozcięła mi skórę...

Erin zrobiło się niedobrze.

- Byłeś zakrwawiony. Ranili cię.

Przytulił ją.

- Ty też mogłaś zostać ranna.

- Ocaliłeś mi życie! - W oczach Erin zebrały się łzy. - Jeszcze

nigdy nie byłam tak przerażona! - Co by było, gdyby został poważnie

trafiony? myślała. Gdyby naprawdę go straciła?! Mimo że wiedziała,

iż Daniel nigdy nie będzie z nią, nie mogła znieść myśli o jego

śmierci. Zaczęła drżeć.

Daniel cofnął się trochę.

- Trzęsiesz się! Przestań. Nic ci się nie stało i mnie nic nie jest. A

poza tym zapadła decyzja - jutro ty i ja lecimy do Altarii.

- Kto podjął tę decyzję? Gwardia?

background image

- Gwardia, moi bracia, ojciec i ja. Czas, żebym dokonał kolejnych

kroków na drodze przeistaczania się w króla. Wolałbym udawać przed

wszystkimi i sobą, że to było przypadkowe ostrzelanie przez młodych

zwyrodnialców, ale... - Pokręcił głową.

- Ale to zbyt dziwny zbieg okoliczności, żeby próbowano cię

zabić następnego ranka po nadaniu wieczorem wywiadu z tobą.

- Najwyraźniej ktoś nie chce, żebym został królem.

Erin przeraziła się. Pomyślała o swoim ojcu. Wiedziała jednak, że

nie posunąłby się do zbrodni.

- Dlaczego?

- Nie wiem. Nie mogę tracić czasu na rozmyślanie o moich

przeciwnikach. Tym zajmie się gwardia. Mam do zrobienia dużo

ważnych rzeczy.

Erin pokręciła głową.

- Mogłeś zginąć! Przyjmujesz to tak spokojnie? Nie wahasz się

teraz, czy zostać królem?

- Nie. To mnie jeszcze utwierdza w przekonaniu, że dokonałem

słusznego wyboru. Parę osób mówiło mi, że kompetencje króla Altarii

są ograniczone, a funkcje - głównie reprezentacyjne. Że król nie ma

możliwości, żeby wiele zdziałać. Jednak jeśli tak jest, to dlaczego ktoś

chce mnie zamordować?

Erin, Daniel i kilku członków gwardii królewskiej polecieli

nazajutrz wyczarterowanym samolotem do Altarii. Erin nie miała

background image

pojęcia, co się zdarzy po ich przybyciu na wyspę. Wiedziała tylko, że

jej relacje z Danielem zmienią się dramatycznie.

Gdy wylądowali, była noc. Tak zaplanowano, żeby zwrócić na ich

przylot jak najmniej uwagi. I tak jednak wieść o nim musiała się

rozejść, gdyż przed lotniskiem stał wielki tłum mieszkańców oraz

kilka limuzyn. Ludzie trzymali powitalne transparenty.

- Będziemy szli razem - powiedział Daniel do Erin.

- To wykluczone.

- Dlaczego? Poza tym, że to „nieodpowiednie".

- To powinno wystarczyć - odparła, targana emocjami. - Nie chcę,

żebyś musiał odpowiadać dziennikarzom na jakiekolwiek pytania

dotyczące mnie.

- Po wywiadzie, jakiego udzieliłem w Chicago, poradzę sobie z

każdym pytaniem.

- Bardzo cię proszę: nie! - nalegała.

- Uparłaś się?

- Wolę to nazwać w ten sposób, że mam w tej sprawie stanowcze

zdanie. - Uśmiechnęła się. - Musisz przywitać się ze swoimi

poddanymi. Ucieleśniasz ich związki z przeszłością i nadzieje na

przyszłość. Sama twoja obecność będzie dla nich źródłem wielkiej

ulgi.

- Dobrze. Ale musisz pojechać ze mną do pałacu.

Erin pokręciła głową.

- Nie ustąpię - powiedział Daniel. - Jeśli potrzebujesz oficjalnego

zadania, to jesteś dworskim posłańcem i twoim pierwszym

background image

obowiązkiem jest zawieźć do pałacu Jordana oraz zorganizować dla

niego wszystko, co trzeba. Powiedziano mi, że nie będzie musiał

zostać poddany kwarantannie.

- Jordana?!

- Tak. Chcę, żeby w pałacu przez dwadzieścia cztery godziny na

dobę były przynajmniej dwie istoty, które są po mojej stronie. Jordan i

ty. - Daniel pocałował Erin. - Czy masz dla mnie jakieś ostatnie,

konkretne instrukcje związane z etykietą, zanim wyjdę? Czy krawat

dobrze leży?

Erin poprawiła mu krawat zesztywniałymi palcami. Daniel może

próbować z tym walczyć, ale to był początek końca ich związku.

- Pozwól im kłaniać się tobie - poradziła. - Pragną okazać ci

szacunek. Będziesz wspaniałym królem.

Daniel popatrzył na nią poważnie.

- Do zobaczenia w pałacu.

Jordan nie chciał współpracować. Erin musiała wysłać jednego z

gwardzistów po befsztyk, aby przekonać ogromne psisko do tego,

żeby z nią poszło. Porzuciła próby zaciągnięcia go z powrotem do

klatki, w której przebył Atlantyk. Jordan warczał na każdego nowego

człowieka, jakiego widział. W końcu uspokoił się na tyle, że wszedł z

Erin do limuzyny.

Kiedy jechali do pałacu, z początku pies zachowywał się w miarę

spokojnie, ale potem zaczaj sapać i wyć. Był wyraźnie zaniepokojony

i tęsknił za Danielem. Erin trudno było go za to winić. Gdy wysiedli,

wyprowadziła Jordana na krótki spacer. Akurat wtedy, kiedy wracali

background image

do pałacu, zajechała kawalkada samochodów wioząca następcę tronu.

Gdy wysiadł, Erin ledwie była w stanie utrzymać psa na miejscu. Wył

i szczekał.

Daniel spojrzał w ich stronę i zawołał:

- Proszę go przyprowadzić!

Jordan ciągnął Erin za sobą, aż dotarli do jego pana. Pies zaczął

podskakiwać z radości. Connelly głaskał go i przemawiał do niego

łagodnie. Popatrzył na gotycki pałac, pokiwał głową, a potem spojrzał

na Erin.

- Wygląda na to, że powinniśmy zmieścić tu ekspertkę od

królewskiej etykiety i posłańca.

- Tak jest, wasza wysokość - odpowiedziała Erin, zdając sobie

sprawę, że pracownicy dworu przyglądają się im.

- Nie zaczynaj znowu.

- Muszę - wytłumaczyła szeptem. - Wszyscy oczekują ode mnie

takiego sposobu zwracania się do ciebie.

Daniel skrzywił się.

- Nie podoba mi się to - burknął.

- Jeśli wasza wysokość wybaczy, nie musi się to waszej

wysokości podobać.

- Chodźmy już.

- Wasza wysokość musi iść przodem.

Daniel

powstrzymał

się

przed

wypowiedzeniem

kilku

przekleństw. Chciał przystosować się do nowej sytuacji. Dawno już

nauczył się, jak ważna jest umiejętność adaptacji. Po wydarzeniach

background image

ostatnich kilku dni Erin musiała odgrywać przed ludźmi rolę

królewskiej poddanej. Daniel rozumiał jednak, że to mądre

postępowanie.

Odźwierny przywitał go ukłonem. Daniel podał mu rękę. W

oczach mężczyzny widać było błysk zaskoczenia, choć zachował

nienaganną postawę i milczenie.

Przewodnik oprowadził następcę tronu po zamku. Mimo

zmęczenia, Daniel przyglądał się wspaniałym sztukateriom,

gobelinom, posadzkom z czerwonych kafli, na których leżały

wschodnie dywany. Przedstawiono mu piętnaścioro pracowników

dworu.

Pozwolił im ukłonić się grzecznie, po czym podał każdemu rękę.

Poprosił administratora pałacu o pokój dla Erin. Dotarłszy do swoich

prywatnych komnat, odesłał straż i służbę. Mimo łagodnych

sprzeciwów administratora, polecił, aby Erin przyprowadziła Jordana.

Ściągnął marynarkę i krawat i rozejrzał się. Salon był nadzwyczaj

elegancki, umeblowany pięknymi, zabytkowymi przedmiotami. Było

w nim jednak zbyt ciemno, jak na potrzeby Daniela. W gabinecie

znajdowały się regały pełne oprawionych w skórę książek oraz

wspaniałe biurko. Musiał używać go dziadek Daniela.

Poczuł skurcz w żołądku, wyobrażając sobie swojego dziadka

siedzącego za tym biurkiem i wszystkich jego królewskich

poprzedników. Zdawał sobie teraz w pełni sprawę z tego, kim został.

Dynastia Rosemere panowała w Altarii od wieków. Władcy wyspy

odznaczali się troską o los poddanych, łagodnością i honorem.

background image

Daniel był zdeterminowany kontynuować rodzinne tradycje.

Kątem oka zauważył Jordana, obwąchującego swój nowy dom.

Spostrzegł i Erin. Szukała czegoś w małej lodówce. Daniel ucieszył

się na jej widok.

- Czy masz ochotę na kanapkę? - spytała. - Przed twoim

przyjazdem musieli zapełnić lodówkę. Widzę tu szynkę, indyka,

pieczeń i ser.

- Mam ochotę na pocałunek - powiedział.

Erin wydała mu się piękna, łagodna i uosabiała wszystko, czego

od dawna potrzebował, choć nawet nie zdawał sobie z tego sprawy.

Kiedy się uśmiechnęła i podeszła do niego, trudne sprawy wydały się

mniej obciążające, a zmęczenie - mniej dokuczliwe. Pocałowała go.

Przytulił ją, ciesząc się z dotyku jej ciała. W tym momencie ktoś

zapukał do drzwi.

- Przecież powiedziałem im, żeby sobie poszli! - jęknął Daniel.

Jordan zaszczekał na przybysza.

- Powinieneś odpowiedzieć - upomniała Erin, głaszcząc Daniela

po policzku. - Przytrzymam Jordana.

Daniel otworzył i zobaczył wysokiego, chudego jak patyk,

łysiejącego mężczyznę.

- Wasza wysokość, nazywam się Gregor Paulus. Byłem

asystentem księcia Marka. Błagam o wybaczenie za moje wtargnięcie.

Nie mogłem zostać przedstawiony waszej wysokości wcześniej,

ponieważ zamawiałem dla waszej wysokości kolację, którą właśnie

przyniosłem. Czy mogę wejść?

background image

Paulus z pozoru zachowywał się jak uosobienie grzeczności,

jednak równocześnie nie miał w sobie rezerwy charakterystycznej dla

pozostałych pracowników dworu. Wydawało się, że lubi postawić na

swoim. Daniel pomyślał jednak, że może tak mu się tylko wydaje,

gdyż jest zmęczony lotem i wszystkim, co się działo.

- Proszę bardzo, i dziękuję, Gregor.

Paulus wszedł i omal nie upuścił tacy, gdy zaczął na niego

szczekać Jordan.

- To pan Gregor Paulus, a to Erin Lawrence, moja ekspertka od

królewskiej etykiety oraz posłaniec - przedstawił sobie nieznajomych

Daniel. - To mój pies, Jordan - dodał.

Paulus przywitał się grzecznie z Erin i ostrożnie wyciągnął rękę w

kierunku psiego łba. Najwyraźniej nie był miłośnikiem psów. Nie

spuszczając Jordana z oka, przeszedł na drugą stronę pokoju.

- Chciałem osobiście powitać waszą wysokość - powiedział. -

Wiem, że wasza wysokość wprowadzi w pałacu wiele zmian, i

chciałbym powiadomić, że jestem do dyspozycji o każdej porze.

Daniel zastanowił się, czy nie poprosić Paulusa o wyprowadzenie

Jordana, ale pomyślał, że byłby to zły pomysł.

- Jestem pełen uznania wobec tak uprzejmego zapewnienia -

powiedział. - Będę cię wzywał w razie potrzeby. To bardzo miłe z

twojej strony, że przygotowałeś kolację. Dzisiaj planuję jak

najszybciej położyć się spać.

Paulus skłonił głowę, wciąż zerkając na Jordana.

background image

- Rozumiem, jednakże, gdyby wasza wysokość potrzebował

czegokolwiek, choćby najdrobniejszej rzeczy, proszę wzywać mnie

bez wahania. - Po tych słowach kamerdyner wyszedł tyłem.

- Czy mnie się tylko zdawało, czy ten facet trochę się narzucał? -

zapytał Daniel.

- Odzywał się z wzorcową grzecznością i szacunkiem... ale

rzeczywiście, ma w sobie coś, co mnie zaniepokoiło.

- I nie spodobał mu się Jordan. Można wiele powiedzieć o

człowieku na podstawie tego, czy lubi psy. Chciałbym... żebyś została

ze mną na noc - zakończył niespodziewanie Daniel.

Spodziewał się protestu. Rzeczywiście, Erin pokręciła głową.

- To nie byłoby odpowiednie. Boże broń, żeby służba od początku

zaczęła plotkować na nasz temat. Nie mogę pozwolić, żebyś...

Daniel zaczął całować Erin, zamykając jej w ten sposób usta. W

końcu nie miała już ochoty protestować.

Następnego ranka, kiedy Daniel jadł śniadanie w jednej ze swoich

komnat, zadzwonił telefon.

- Cholera, lepiej, żeby nie zawracali mi głowy codziennie od rana

- zagderał - bo inaczej każę zastrzec ten numer przed wszystkimi.

Halo?

- Cześć, Danielu, tu Brett. - W glosie Bretta słychać było

niepokój.

- Słucham.

background image

- Dobrze, że mnie wreszcie połączyli. Dzwoniłem już dwa razy,

ale nie zgodzili się mnie połączyć, bo „jego wysokość śpi".

- Będę musiał im powiedzieć, żeby łączyli telefony od członków

mojej rodziny. Jakie masz wieści?

- Raczej niedobre, chociaż jeszcze wszystko rozpracowujemy.

Mamy podejrzenia, że król Thomas i książę Mark zostali

zamordowani.

- Co?!

- Tak. Wydaje nam się, że ta katastrofa jachtu to wcale nie był

wypadek. Zatrudniliśmy detektywa. Nazywa się Albert Dessage. To

Francuz; wkrótce przyleci do Altarii. Zamachem na ciebie również

zajmuje się detektyw, z chicagowskiej policji. Nazywa się Elena

Delgado.

Daniel analizował to, co usłyszał od brata. Dlaczego ktoś chciałby

zamordować króla Thomasa? zastanawiał się. Nie znał dobrze

swojego dziadka ze strony matki, jednak wydawało mu się, że

Thomas był człowiekiem o silnym charakterze i dobrym królem.

- Jesteś tam? - odezwał się znowu Brett.

Daniel potarł twarz dłonią.

- Tak. Zastanawiam się, komu tu mogę ufać.

- Uważaj na siebie. Miej oczy dookoła głowy!

- Będę uważał.

- Jak wygląda pałac?

- Stary, ciemny... Ale za to na dworze dwadzieścia trzy stopnie i

mam fantastyczny widok na plażę.

background image

- A u nas jest minus dziesięć i pada śnieg.

- To przyjedź z wizytą! - Daniel roześmiał się.

- Nie mogę. Muszę zajmować się tą panią detektyw. To straszna

jędza! Będę kończyć. Uważaj na siebie!

- Dzięki. Informuj mnie o rozwoju sytuacji.

Daniel rozłączył się, podszedł do Erin i przytulił ją.

- Cieszę się, że jesteś tu ze mną - powiedział.

- Co się stało?

- Im więcej dowiaduję się o tym, co się tu dzieje, tym bardziej

jestem przekonany, że nie mogę ufać ludziom, którzy mnie otaczają.

Wiem tylko, że mogę ufać tobie.

Erin westchnęła i spuściła głowę.

- Aż tak źle nie może być - powiedziała. - Muszą być jacyś ludzie

oprócz mnie, którym możesz zaufać.

Daniel uśmiechnął się smutno.

- Będzie dobrze, ale na razie sytuacja nie jest bezpieczna. Król

Thomas i książę Mark zostali zamordowani. Mnie także próbowano

zabić. To niezbyt przyjemne.

- Jak to: król Thomas został zamordowany?! - Erin nie wierzyła

własnym uszom. - To okropne! Jeśli to prawda, jego mordercy mogą

chcieć zabić i ciebie! - Pobladła. - Danielu, musisz być bardzo

ostrożny!...

- Będę.

Daniel wiedział, że Erin martwi się o niego. Kiedy ją poznał i

zachowywała się tak sztywno, nie przypuszczał, że ta kobieta tak

background image

mocno na niego podziała. Wydawała mu się na to zbyt młoda, zbyt

niedoświadczona.

A teraz czuł, że to dobrze, że z nią jest. Popatrzył jej w oczy.

Zastanawiał się, czy Erin zdaje sobie sprawę, że z dnia na dzień staje

się dla niego coraz ważniejsza.

- Król Thomas nieczęsto kontaktował się bezpośrednio z ludźmi.

Zachowywał tradycję oraz królewską godność i pokazywał się raczej

podczas oficjalnych uroczystości - mówił do następcy tronu premier

Altarii, podczas ich pierwszego spotkania w pałacowej sali posiedzeń

rządu. Wokół siedziało dwanaścioro pracowników kancelarii premiera

oraz pałacowej.

- Zgadzam się, że oficjalne wystąpienia są ważne dla ludzi -

odpowiedział Daniel, myśląc, że jeśli premier jeszcze raz powtórzy

„król Thomas robił tak a tak", on chyba złamie któreś z zabytkowych

krzeseł. - Ponieważ jednak obywatele Altarii jeszcze mnie nie znają,

sądzę, że byłoby dobrze umożliwić im bliższy kontakt z królem.

Powinni mnie poznać i ja powinienem poznać ich.

Premier, Louis Gettel, odchrząknął i poprawił krawat. Był

powściągliwym w sposobie bycia, inteligentnym mężczyzną w

średnim wieku.

- Czy wolno mi zapytać waszą wysokość, jak zamierza poznać

obywateli Altarii? - spytał.

background image

- Chciałbym odwiedzić parę szkół i gospodarstw rolnych.

Zaprosić do pałacu właścicieli różnych firm, aby mogli opowiedzieć o

swoich problemach.

Premierowi zaczęła drgać lewa powieka. Daniel miał ochotę

zażartować, że na wiosnę zaplanował w pałacu zbiorowe orgie;

powstrzymał się jednak.

- Już poprosiłem znajomego o przeanalizowanie możliwości

przedłużenia pasa startowego lotniska. Proszę także o kompletny

audyt oraz analizę stanu bezpieczeństwa wszystkich agend

rządowych, w tym Instytutu Rosemere.

Premier skłonił głowę.

- Polecenie waszej wysokości zostanie wypełnione. Asystenci

przydzieleni do tych zadań...

- Sam będę nadzorował wykonanie tej pracy - przerwał Daniel.

Gettel uniósł brwi.

- Jak wasza wysokość sobie życzy.

- Czy mogę być z panem szczery?

Mężczyzna był wyraźnie zaskoczony.

- Oczywiście, wasza wysokość.

- Według wszelkich danych, jest pan znakomitym premierem.

Altana ma szczęście, że pracuje pan dla jej dobra.

- Cóż, bardzo dziękuję... - Na twarzy Gettela odmalował się wyraz

radości oraz ulgi.

- Nie mam zamiaru być premierem, nie jestem także królem

Thomasem - ciągnął Daniel. - Chcę natomiast być najlepszym królem.

background image

Premier zamrugał oczami, jakby każde kolejne zdanie

Connelly'ego zaskakiwało go. W jego oczach znów pojawił się

niepokój. Uśmiechnął się nieznacznie.

- Niczego więcej nie możemy od waszej wysokości oczekiwać -

powiedział.

Daniel wyciągnął rękę. Uścisk premiera był silny i pewny.

Connelly nabrał nadziei, że może na jego drodze nie leżą same kłody.

Po spotkaniu z Gettelem poszedł poszukać Erin. Chciał opowiedzieć

jej o nim. Rozmawiała z kimś w jednej z sal. Kiedy się zbliżył,

usłyszał:

- Cieszę, się, że wróciłaś cała i zdrowa - mówił mężczyzna. -

Wygląda na to, że udało ci się wykonać zadanie.

To musi być ojciec Erin, pomyślał Daniel. Był ciekaw ministra

spraw zagranicznych. Przyspieszył kroku.

- Ojcze, wydaje mi się, że nie...

- Nie musisz być aż taka skromna. Widać, że stałaś się dla niego

osobą niezbędną. Jestem pewien, że wyperswadowałaś mu pomysły

wszelkich znaczących zmian, jakie zamierzał wprowadzić.

- Ojcze, naprawdę nie uważam, żebym...

- Wprawdzie nie udało ci się znaleźć sposobu na odwiedzenie go

od przyjęcia korony, jednak nie odstępuje cię na krok, słuchając

twoich zaleceń. Dokładnie tak chciałem.

Daniel intensywnie myślał. Czy ojciec Erin zaplanował coś

wspólnie z córką? Czy ona świadomie starała się osiągnąć jakiś cel?

Czy cały czas go oszukiwała?

background image

- Ojcze, Daniel Connelly jest...

- Jestem z ciebie bardzo dumny.

Daniel poczuł wściekłość. Wszedł do komnaty i spojrzał Erin w

oczy. Wzdrygnęła się z przerażeniem i pobladła. W jej spojrzeniu

malowało się poczucie winy. Daniel czuł się okropnie. Popatrzył na

ministra spraw zagranicznych i rzucił:

- Panie ministrze, nie poznaliśmy się jeszcze... Jestem Daniel

Connelly.

Ojciec Erin był chudym, niskim, lekko łysiejącym człowiekiem.

Przeraził się tak, że nie zdołał tego ukryć. Skłonił się nisko.

- Witam waszą wysokość!

- Chciałbym powiedzieć - oznajmił Daniel - że pańska córka może

i stała się dla mnie osobą niezbędną, jednak nigdy w życiu nie

postępowałem według niczyich zaleceń, z wyjątkiem zaleceń mojego

ojca. I to nie przyszło mu łatwo. - Popatrzył na Erin. - Wygląda na to,

że zaufałem niewłaściwej osobie! - Po tych słowach wyszedł.

ROZDZIAŁ DZIESIĄTY

Erin pognała za Danielem, roztrzęsiona. Usłyszała, że ojciec

woła:

- Erin, wracaj natychmiast!

Nie mogła ani chwili dłużej udawać, że zgadza się z ojcem, nawet

jeśli oznaczało to, że nigdy nie staną się sobie bliscy, za czym tak

tęskniła. Myślała przede wszystkim o Danielu. Jej serce i przekonania

background image

były po jego stronie. Czuła się strasznie. Doszedł do wniosku, że

zawiódł się na niej.

- Danielu! - zawołała. - Błagam cię, stój! Pozwól mi

wytłumaczyć...!

Powoli odwrócił się, patrząc z pogardą.

- Masz dwie minuty. Spieszę się na następne spotkanie -

powiedział, otwierając drzwi do komnaty prowadzącej do prywatnych

apartamentów.

Dwie minuty! Erin była bliska paniki. Wpadła za nim do salonu.

Jakby wszystkiego było mało, bała się, że dostanie czkawki. Daniel

popatrzył na nią kamiennym spojrzeniem.

Wzięła głęboki oddech.

- Rozumiem, jak musiałeś odebrać moją rozmowę z ojcem, jednak

nie słyszałeś wszystkiego.

- Nie jestem pewien, czy chcę usłyszeć wszystko - odparł Daniel,

zakładając ręce na piersi.

Erin zagryzła wargi.

- To prawda, że ojciec prosił mnie, abym zniechęciła cię do

przyjęcia korony. On boi się zmian; a ponieważ jesteś Amerykaninem,

bał się, że zupełnie nie nadajesz się na króla Altarii. Nie przeczę, że

bardzo chciałam zadowolić go, ponieważ nigdy w życiu nie byliśmy

sobie tak bliscy, jak bym tego pragnęła. Poleciałam więc do Stanów z

zamiarem przekonania cię do rezygnacji z tronu. Jednak kiedy cię

lepiej poznałam, przestałam zgadzać się z ojcem. - Erin nerwowo

background image

wykręcała ręce. - Była to dla mnie ogromnie stresująca sytuacja.

Czułam się nielojalna wobec ojca i... wobec ciebie.

- Nie musisz się już tym niepokoić, Erin - odparł lodowatym

tonem Daniel. - Twoja gra skończona. Wszystko się wydało. Jesteś

taka sama jak wszyscy inni. Wiem już, że nie mogę na tobie polegać.

Erin czuła, że serce jej pęka. Zamknęła oczy. Daniel mylił się, ale

jak miała go o tym przekonać?!

- Czy chcesz, żebym opuściła pałac? - spytała przez łzy.

- To zależy od ciebie. - Głos Daniela brzmiał obojętnie.

- Ponieważ lepiej niż inni znam niektóre twoje upodobania,

uważam, że powinnam spróbować ułatwić ci adaptację w pałacu na

tyle, na ile tylko będę mogła.

- To twój wybór. - Connelly spojrzał na zegarek. - Jeśli

wybaczysz, muszę już iść.

Erin była załamana. Z poczuciem klęski poszła do swojego

pokoju i usiadła na łóżku. Łzy napłynęły jej do oczu. Jak to się stało,

że wszystko potoczyło się tak źle? Ale przecież cały czas wiedziała,

że to, co robi, nie skończy się dobrze! Nawet gdyby Daniel nie

usłyszał tej strasznej rozmowy, podczas której mówił właściwie tylko

ojciec Erin, i tak miał zostać królem. Musiałby wybrać sobie na żonę

kobietę innego stanu.

A przecież nigdy w życiu Erin nie czuła się tak bezpiecznie, tak

potrzebna, jak przy Danielu. Aż się skrzywiła, przypominając sobie

jego rozwścieczone oblicze. Skuliła się. Siedziała tak, a łzy płynęły jej

po policzkach. W końcu dostała czkawki. Trwało to jakiś czas.

background image

Poczuła się kompletnie wyczerpana. Daniel już nigdy jej nie przytuli.

Nigdy nie spojrzy na nią płomiennym wzrokiem. Ta świadomość

wzbudziła w niej nową falę łez.

Tymczasem zadzwonił telefon. Zastanawiała się, kto może

dzwonić. Daniel? Ojciec? Postanowiła nie odbierać. Nie była w stanie

rozmawiać z ojcem. Wstydziła się, że w ogóle zgodziła się odwieść

Daniela od zamiaru przyjęcia korony. Nie mogła udawać, że jest

inaczej. Ojciec byłby wściekły, gdyby usłyszał, że okazała się tak

nielojalna.

Czuła ucisk w gardle. Straciła zarówno Daniela, jak i ojca. Co

dziwne, znacznie mniej martwiła ją utrata dobrych relacji z ojcem niż

to, że tak bardzo zraniła Daniela. Był to człowiek silnego charakteru,

jednak znalazł się w trudnej sytuacji, a ona utrudniła mu ją jeszcze

bardziej. Był na nią taki wściekły, patrzył z takim chłodem w oczach!

Wyobrażała sobie, jak bardzo zdradzony musiał się czuć.

Czkawka nie przechodziła. Irytowała Erin; wyobraziła więc sobie

Szwajcarię i padający cicho śnieg. Nie pomagało. Wtedy przyszedł jej

na myśl inny obrazek. Zimny, rozgwieżdżony wieczór. Daniel i ona,

stojący pośrodku kępy krzewów bukszpanu, oświetlonych setkami

malutkich, białych światełek. Zabolało ją serce. Nigdy nie zapomni

tamtego czarownego wieczoru. Czkawka minęła.

Erin otworzyła oczy. Daniel nigdy jej nie pokocha. Była jednak w

stanie sprawić, żeby w tym momencie jego życie było trochę

łatwiejsze. Znała go jak nikt inny w Altarii. Wiedziała, co robić.

background image

Po południu wypełnionym spotkaniami z różnymi osobami z

rządu, Daniel powrócił do królewskich komnat. Wreszcie mógł

posiedzieć trochę w samotności. Rozluźnił krawat, wszedł do gabinetu

- i zastał Erin za swoim biurkiem. Natychmiast nabrał podejrzeń.

- Co ty tu robisz? - spytał.

Spojrzała na niego niepewnie.

- Układam rzeczy waszej wysokości. - Wskazała na książki, które

przed chwilą postawiła na polce.

Rzeczywiście, były to książki, które przywiózł ze sobą z Chicago.

Uspokoił się odrobinę.

- Wiedziałam, że natychmiast wpadnie wasza wysokość w wir

spotkań i innych obowiązków, pomyślałam więc, że najlepiej będzie,

jeśli rozpakuję choć część rzeczy. Dzięki temu może być waszej

wysokości łatwiej poczuć się tu u siebie. - Mówiąc, ustawiała na

biurku fotografie rodzinne Connelly'ego. - Czy odpowiada to waszej

wysokości?

Nawet w tej chwili denerwowało go, że Erin tak go tytułuje.

Popatrzył na jej ciało i przypomniało mu się, co czuł, kiedy trzymał ją

w ramionach. Pomimo złości, poczuł podniecenie seksualne. Odwrócił

wzrok, z odrazą do samego siebie.

- Tak. Dziękuję - powiedział.

Usłyszał westchnienie i popatrzył jej w oczy. Zobaczył w nich

smutek i żal. Szybko opanowała się, tylko jej ręce drżały jeszcze

chwilę.

background image

- Pozwoliłam sobie namówić dla waszej wysokości posiłek. Jeden

z sekretarzy powiedział mi, o jakiej porze prawdopodobnie zakończą

się spotkania. Pomyślałam, że wasza wysokość może być głodny.

- Słusznie. - Za plecami Erin stała srebrna taca z pokrywą.

- Wspaniale. Przyniosłam również „Kronikę Altarii" - to

najważniejsza gazeta na naszej wyspie - oraz „The Wall Street

Journal". Zaprenumerowałam dla waszej wysokości także gazetę z

Chicago, ale zacznie przychodzić dopiero w przyszłym tygodniu. Jest

tu również do dyspozycji telewizja satelitarna z ponad stu kanałami;

jeden z nich to stacja z Chicago. Zleciłam także ogrodnikom budowę

wybiegu dla Jordana...

Daniel zamrugał oczami, usłyszawszy, jak dużo Erin zdążyła dla

mego zrobić. Zdjęła go ciekawość.

- Dlaczego to robisz? - spytał.

Wzruszyła ramionami.

- Jako pałacowy posłaniec powinnam dbać o wszelkie wygody

waszej wysokości.

- Wykonujesz swoją pracę, tak? Wykonywałaś także przydzieloną

ci pracę, kiedy starałaś się zniechęcić mnie do przyjęcia korony, a

przynajmniej

przekonać,

że

król

pełni

jedynie

funkcję

reprezentacyjną.

Erin pobladła. Westchnęła i odpowiedziała:

- Bez wątpienia nie byłam odpowiednią osobą do wykonania tego

zadania. Być może dlatego nie zdołałam go wykonać, że nabrałam

przekonania, iż jego wypełnienie nie posłuży dobru Altarii. Mam

background image

nadzieję, że na obecnym stanowisku będę pracować znacznie

skuteczniej. - Dygnęła grzecznie. - Smacznego obiadu, wasza

wysokość. - Po tych słowach wyszła.

Daniel był targany sprzecznymi emocjami. Zobaczył ustawione

przez nią rzeczy. Rodzinne fotografie nigdy nie były dla niego tak

cenne jak w tej chwili. Jego książki stały na półce obok książek jego

dziadka, króla. Erin wiedziała dokładnie, co ułatwi Danielowi życie.

Zastanawiał się, czy próbowała odzyskać jego zaufanie.

Natychmiast odrzucił tę możliwość. Rozważył, czy nie powinien jej

zwolnić. Przecież nie mógł już jej zaufać. Był przerażony faktem, że

pozwolił, aby stała się dla niego tak ważna.

Zaburczało mu w brzuchu. Postanowił odłożyć na chwilę na bok

myśli o Erin i zjeść obiad. Podniósł pokrywę i zobaczył posiłek

swoich marzeń. Krwisty befsztyk, ziemniaki i fasolka szparagowa, do

tego butelka piwa! Zaniósł tacę na kanapę i włączył telewizor.

Stwierdził, że jako pierwszy kanał Erin ustawiła stację z Chicago.

Naprawdę zadbała o to, żeby czuł się tu wygodnie i swojsko. Ścisnęło

mu się serce. Ale i tak nie zapomni strasznych słów jej ojca. Nigdy.

Przez następne dwa dni Connelly miał mnóstwo zajęć, od rana do

wieczora. Kiedy wracał do swoich komnat, zastawał zimne piwo i

upominek. Ostatnio była nim obręcz od kosza do koszykówki.

Przymocowano ją ponad stojącym koło biurka koszem na śmieci.

Tego wieczora był na uroczystej kolacji w domu premiera. Wrócił

wyczerpany. Chciał tylko odpocząć, nic więcej. Jednak wszedłszy do

background image

swoich komnat, stwierdził, że nie ma Jordana. Skrzywił się i wyjrzał

na korytarz. Nadszedł Gregor Paulus, kłaniając się dwornie. A niech

go! pomyślał Daniel. Ciągle kręci się w pobliżu.

- Dobry wieczór, wasza wysokość - odezwał się Paulus. - Czym

mogę służyć?

- Szukam mojego psa.

- Panna Lawrence wyprowadziła go na spacer. Mówiła, że

szczekał i wydawał się samotny. Czy powinienem ich tu sprowadzić?

- Kamerdyner nie wydawał się tęsknić do tej perspektywy.

- Nie, nie trzeba. Przyda mi się mały spacer.

Wychodząc z pałacu, Daniel pomyślał, że wcale nie chce

zobaczyć Erin. Nie tęsknił za nią wcale, mimo że nie widział jej przez

ostatnie dwa dni. Chciał zobaczyć Jordana. Co go obchodziła jakaś

tam kształtna, niebieskooka blondynka mówiąca z brytyjskim

akcentem. Zanim ją zobaczył, usłyszał jej głos.

- Nie martw się - przemawiała łagodnie. - Zobaczysz. Za kilka dni

będzie gotowy twój wybieg, żebyś mógł bawić się na dworze.

Będziesz kopał dziury w ziemi i doprowadzał do szaleństwa

pałacowych ogrodników.

Daniel nie mógł powstrzymać uśmiechu. Erin siedziała koło

Jordana na trawie, głaskała go i mówiła do niego:

- Powinieneś tylko może powstrzymywać się odrobinę, kiedy król

przyjmuje gości, wiesz? - Pociągnęła nosem. - Chyba przydałaby ci

się kąpiel i jakieś psie perfumy. Miętowe.

background image

- Jesteś także wyprowadzaczką królewskiego psa? - zażartował

Daniel.

Jordan zerwał się z radosnym szczekaniem i pociągnął za sobą

Erin. Connelly nachylił się i pogłaskał wierne zwierzę.

- Miałeś trudny dzień, stary? Ja też. - Daniel poczuł, że musi

spojrzeć na Erin. Miała na sobie bardzo kobiecą, różową sukienkę i

ściskała z całych sił smycz Jordana. Daniel poczuł skurcz w żołądku.

Powiedział sobie, że to od jedzenia.

- Możesz spuścić go ze smyczy.

- Czy wasza wysokość jest pewien? Już parokrotnie miałam

trudności z przywołaniem go z powrotem.

Daniel zdziwił się.

- Jak to? Ile razy go wyprowadzałaś?

- Kilka, kiedy waszej wysokości nie ma, Jordan wyje i szczeka.

Connelly pokiwał głową. Nie chciał czuć się poruszony troską

Erin o jego psa i o niego samego.

- Możesz go spuścić. Wróci, kiedy na niego zagwiżdżę.

- Powinnam nauczyć się gwizdać. - Spuściła psa ze smyczy, a ten

natychmiast pobiegł przez pałacowy trawnik.

Daniel obserwował Jordana, stojąc koło Erin. Fizycznie odczuwał

jej obecność i drażniło go to.

- Jak dajesz radę założyć mu obrożę?

- Kuszę go stekiem.

background image

Słowo „kuszę" natychmiast przywołało w wyobraźni Daniela

erotyczne wspomnienia. Uniósł dwa palce i zagwizdał. Jordan od razu

przybiegł i usiadł z wyciągniętym jęzorem, dysząc.

Erin patrzyła w zdumieniu.

- To niesamowite! - skomentowała. - Jak ci się... jak się to waszej

wysokości udaje? Czy mógłby pokazać mi, jak się gwiżdże?

Daniel zagwizdał jeszcze raz, ciszej. Jordan przekrzywił łeb. Erin

przyjrzała się ustom Daniela.

- A zatem wkłada się palce wskazujące w kąciki ust. - Uniosła

palce. - A co mam robić z językiem?

Daniel musiał powstrzymać jęk, tak intensywne wspomnienie

erotyczne go naszło. Aby stłumić podniecenie seksualne, spróbował

skupić się na gwizdaniu.

- Język układa się w „V" i przyciska do dolnej wargi.

Erin spróbowała, ale nie udało jej się zagwizdać. Powtórzyła

próbę. Daniel patrzył na jej pełne usta.

- Spróbuj jeszcze raz. Język trzeba dociskać jednocześnie do

dolnych zębów.

Erin spróbowała po raz trzeci i westchnęła z niezadowoleniem.

- Obawiam się, że muszę poćwiczyć.

- Cóż, nie nauczyli cię gwizdać w szkole dobrego wychowania. -

Daniel nie był w stanie powstrzymać rozbawionego tonu.

- Nie nauczyli mnie tam wielu rzeczy...

Popatrzyli sobie w oczy. Daniel znów poczuł skurcz w żołądku,

widząc zmysłowe spojrzenie Erin. To za jego sprawą zaczęła tak

background image

patrzeć. To on nauczył ją tego, czego nie uczyły wychowawczynie w

szkołach dla dziewcząt. Poczuł mimowolne samozadowolenie i

pożądanie. Coś takiego! Pożądał jej wciąż, mimo że go oszukiwała.

Następnego dnia przekazano Erin polecenie stawienia się w jednej

z sal audiencyjnych. Zastanawiała się, czy Daniel polecił szefowi

królewskiej kancelarii wyrzucić ją z pracy. Czuła w związku z tym

obawę, a zarazem i ulgę. Myśl o utracie kontaktu z Danielem była dla

niej nieznośna. Z drugiej strony, wolała nie musieć dłużej cierpieć z

powodu okazywania przez niego złości czy pogardy.

Wszedłszy do sali, zobaczyła kilku sekretarzy, straż i szefa

królewskiej kancelarii. Uważała, że Daniel słusznie wyznaczył na to

stanowisko Anthony'ego Mullera. Myślała, że może wybierze Gregora

Paulusa, który wyraźnie starał mu się przypochlebić. Powinna jednak

była wiedzieć, że Daniel mianuje na tak ważne stanowisko człowieka,

którego sam uzna za najodpowiedniejszego.

Anthony Muller był niewiele starszy od Daniela. Ukończył

college w Stanach Zjednoczonych. I nie był lizusem. Mówił prawdę,

kiedy się go o coś spytało. Skinął głową w stronę Erin, a potem

odezwał się do wszystkich:

- Proszę o uwagę. Chcę was poinformować, że spotkał was

zaszczyt towarzyszenia przyszłemu królowi, gdy po raz pierwszy

oficjalnie pokaże się poddanym. Nastąpi to dziś po południu.

background image

Rozległ się stłumiony szmer podniecenia. Erin zdumiała się.

Dlaczego Daniel ją wybrał? Być może chciał zabrać Jordana i

potrzebował kogoś, kto będzie go prowadził...

- Niektórzy z was słyszeli o pożarach, które ostatnio zniszczyły

kilka gospodarstw rolnych - ciągnął szef kancelarii, Jego wysokość

zamierza odwiedzić pogorzelców, aby okazać im swoje moralne

wsparcie. Wyruszamy punktualnie o pierwszej. Proszę przybyć tu

kwadrans wcześniej w celu otrzymania szczegółowych instrukcji.

Kiedy zebrani wychodzili, Muller skinął na Erin.

- Jego wysokość życzy sobie, aby służyła mu pani podczas

wyjazdu za konsultantkę do spraw etykiety.

Erin skinęła głową. Była zdziwiona, że Daniel chce od niej

czegokolwiek. Jakiś czas później znalazła się w jego komnatach.

Connelly narzekał na ubranie, które miał włożyć:

- To idiotyzm, żeby jechać w garniturze na farmę, przy

temperaturze dwudziestu siedmiu stopni Celsjusza.

- Istotnie może się tak wydawać, ale to jednak potrzebne. To

pierwsze oficjalne wyjście waszej wysokości i najlepiej zrobić na

wszystkich dobre wrażenie.

- Mam nadzieję, że nie muszę zakładać korony.

- Skądże! Wasza wysokość otrzyma koronę dopiero podczas

koronacji. Dzisiaj będzie wokół mnóstwo dziennikarzy...

- Zamierzam podawać rękę wszystkim, z którymi będę się

spotykał.

background image

- Proszę im tylko najpierw pozwolić okazać szacunek. Uważam,

że wasza wysokość wybrał znakomitą okazję na pierwsze publiczne

wystąpienie. Obywatele, których dzisiaj wasza wysokość odwiedzi,

będą zaszczyceni jego obecnością.

- Byliby bardziej zadowoleni z nowych stodół... - mruknął Daniel,

poprawiając krawat. Spojrzał na zegarek. - Czas na nas. Premier

wysyła z nami swoją siostrzenicę. Mówi, że byłyście razem w tej

samej szkole z internatem. To Christina Whitestone.

- Przez krótki czas - odparła Erin. Pamiętała Christinę. Została

usunięta ze szkoły za wykradanie się późnymi wieczorami na

spotkania z chłopcami. Była bardzo rozpustna. Prawdopodobnie

zaplanowała uwiedzenie Daniela. A może, co jeszcze gorsze,

doprowadzenie do tego, żeby się z nią ożenił. Erin ogarnęła zazdrość.

- Co o niej wiesz? - spytał Connelly. Wyszli z królewskich

komnat.

Wiem, że to zdzira! pomyślała Erin. Wzięła oddech i powiedziała:

- Nie znam jej zbyt dobrze. Byłyśmy w tej samej szkole jedynie

przez krótki czas.

Daniel zatrzymał się w miejscu i przyjrzał się Erin.

- Co o niej wiesz? Chciałbym usłyszeć prawdę. Mam dość

kłopotów ze znalezieniem w pałacu osób, którym mógłbym zaufać...

- Doprawdy, nie jestem jej bliską znajomą, wasza wysokość.

Znam tylko opinie o niej.

Daniel uniósł brwi.

- A jaką ma opinię?

background image

- Kobiety rozwiązłej.

Uśmiechnął się pod nosem.

- Co za pocieszająca wiadomość - skomentował, ruszając dalej. -

Myślałem, że powiesz, iż panna Whitestone interesuje się

szpiegostwem politycznym.

- Jestem głęboko przekonana, że szpiegostwo polityczne to

ostatnia rzecz, jaka mogłaby zainteresować Christinę...

Erin od razu w tłumie dworzan zauważyła Christinę, która miała

na sobie sukienkę podkreślającą każdą krągłość jej ciała.

Zobaczywszy Daniela, uśmiechnęła się dwuznacznie i dygnęła w

sposób, który dokładniej uwidocznił następcy tronu jej biust w

powiększonym dekolcie. Erin miała nadzieję, że nie widać, jak

zielenieje z zazdrości.

ROZDZIAŁ JEDENASTY

Odwiedziny Daniela w pierwszym gospodarstwie nie mogłyby

przebiegać lepiej, jeśli nie liczyć wybuchającego raz po raz ostrego

śmiechu Christiny. Daniel pozwolił chłopu ukłonić się z głębokim

respektem, po czym natychmiast sam okazał mu swój szacunek,

podając mu rękę i pytając o spaloną farmę, po której chodzili wraz z

królewską świtą.

Przed odjazdem następcy tronu rolnik powiedział, jak bardzo jest

wdzięczny sąsiadom za okazaną mu pomoc w postaci darowanych

materiałów oraz fizycznej pracy przy odbudowie zniszczonej stodoły.

Erin natychmiast wiedziała, co zrobi Daniel.

background image

- Czy mógłbym do nich dołączyć? - spytał.

Chłop patrzył na niego w zdumieniu, zawstydzony niezwykłym

pytaniem przyszłego króla.

- Wasza wysokość! Nie śmiałbym... Nie mógłbym nawet...

- Ojciec nauczył mnie posługiwać się młotkiem - zapewnił

Connelly. - Zawsze przydaje się jeszcze jedna para rąk. - Zaczął

ściągać marynarkę.

Erin przyskoczyła do niego i spytała:

- Czy wasza wysokość jest pewien tego, co robi? - Odebrała mu

marynarkę.

- Absolutnie pewien - odparł Daniel, ściągając krawat i rozpinając

górne guziki koszuli. - Mówiłem, że nie ma sensu, żebym wkładał

garnitur.

Do następcy tronu podszedł Anthony Muller.

- Nie chcemy, żeby wasza wysokość się zranił - szepnął.

Daniel popatrzył na niego.

- Rozumiem, że to grzeczny sposób zwrócenia mi uwagi, żebym

przypadkiem nie uderzył się młotkiem. Ale sądzę, że dam sobie radę.

Proszę powiedzieć członkom mojej świty, że jeśli chcą się przyłączyć,

dwór pokryje wydatki za pralnię.

Christina i kilku sekretarzy patrzyli ze zdumieniem, jak przyszły

król dołącza do oniemiałych chłopów budujących stodołę.

Fotografowie robili zdjęcie za zdjęciem. Erin podeszła do chłopek

podających mężom soki i wodę.

background image

Daniel wypił szklankę wody, stojąc pod pracującymi na dachu

rolnikami. Pot spływał mu po szyi. Jego biała koszula przykleiła się

do muskularnego ciała; była teraz prawie przezroczysta. Erin patrzyła

na niego jak zahipnotyzowana.

Nagle usłyszała krzyk, spojrzała w górę i zobaczyła spadający na

Daniela młotek. Nie puszczając trzymanej tacy, rzuciła się naprzód,

żeby odepchnąć następcę tronu na bok. Jednocześnie uniosła rękę, aby

odtrącić młotek. Drugą wciąż ściskała tacę. Młotek uderzył ją w

głowę trzonkiem. Poczuła dojmujący ból.

- Erin! - krzyknął Daniel.

Przez chwilę nic nie widziała. Czuła, że omdlewają jej ręce.

- Taca! - wymamrotała odruchowo.

Zachwiała się, a potem poczuła, że pada. Kiedy odzyskała

przytomność, zobaczyła nad sobą twarz Daniela.

- Czy upuściłam tacę? - szepnęła, krzywiąc się z bólu.

Nadbiegli chłopi i członkowie świty. Jeden z gwardzistów zabrał

półprzytomną Erin z rąk następcy tronu i zaniósł ją do limuzyny.

Connelly zajrzał do samochodu i spytał:

- Jak się czujesz?!...

- Nic mi nie jest... - Bolało ją bardzo, ale i tak czuła się

upokorzona. - Chyba nie nadawałabym się na baseballistę. Tego też

nie nauczyłam się w szkole dobrego wychowania.

- Co z twoją głową? - pytał poważnie Daniel.

Ostrożnie dotknęła głowy i poczuła powiększającego się guza.

background image

- Nic takiego - skłamała. - Pewnie mam tylko małego siniaka.

Przepraszam za zamieszanie.

Daniel dotknął jej głowy.

- Masz guza. Zawiozą cię do pałacowego lekarza.

Erin zaczerwieniła się ze wstydu.

- Absolutnie nie ma takiej potrzeby.

Daniel zwrócił się do gwardzisty:

- Proszę zawieźć ją do pałacu i dopilnować, żeby zbadał ją lekarz.

- Jak wasza wysokość sobie życzy.

Pomimo protestów Erin, Daniel zamknął drzwi limuzyny.

Pomyślała, że nadspodziewanie szybko świetnie poczuł się w roli

człowieka wydającego rozkazy.

Zbadawszy Erin, lekarz polecił przynieść jej obiad do pokoju i

nakazał położyć się. Powiadomił, że co parę godzin będzie ją budził,

aby sprawdzać stan jej zdrowia. Pomyślała, że traktują ją jak dziecko.

Zasnęła jednak, pomimo włączonego światła.

Kilka godzin później obudził ją jakiś dźwięk. Zobaczyła stojącego

koło łóżka mężczyznę. Przeraziła się tak, że chciała krzyczeć, ale nie

była w stanie.

- To ja, Daniel - powiedział mężczyzna, zbliżając się tak, żeby

mogła zobaczyć jego twarz.

Z ulgą opadła na poduszkę.

- Omal nie umarłam ze strachu.

background image

- No, to masz za swoje. Ja też omal nie umarłem ze strachu, kiedy

postanowiłaś zderzyć się głową z młotkiem.

- Nie mogłam pozwolić, żeby ów młotek trafił ciebie. I nie

miałam gdzie odstawić tacy.

Daniel zachichotał, co sprawiło Erin radość.

- Trudno ci wypuścić cokolwiek z rąk - powiedział.

Zamknęła oczy i przycisnęła dłoń do czoła.

- To przez to szkolenie. Chociaż pewnie wolałbyś, żeby nauczyli

mnie, jak zrobić unik przed lecącym młotkiem. Albo gwizdać na

palcach.

Daniel położył rękę na jej dłoni. Erin przestała na chwilę

oddychać. Jak dobrze! Tak bardzo brakowało jej jego dotyku!

- Co, tak naprawdę, z twoją głową?

- W porządku... - Pomyślała, że jeśli nie będzie się ruszać, Daniel

zostanie może jeszcze chwilę.

- Dziękuję ci, że uratowałaś mnie przed młotkiem. Jesteśmy teraz

kwita.

- Jak to: jesteśmy kwita?

- Pomogłem ci ujść kuli, a ty mnie - młotkowi.

Erin pokręciła głową.

- Ten młotek prawdopodobnie by cię nie zabił.

- Dlaczego nie powiedziałaś mi, że Christina ma tak denerwujący

śmiech?

- Myślę, że większość mężczyzn raczej jej nie słucha, tylko patrzy

na jej inne... walory. Prawdopodobnie premier ma nadzieję, że

background image

dostrzeżesz w niej kandydatkę na królową. Wprawdzie jest... - Erin

szukała

możliwie

najgrzeczniejszego

słowa

-

wyjątkowo

doświadczona erotycznie, jednak ma znakomite pochodzenie.

Mógłbyś trafić gorzej. - Poczuła niesmak.

Daniel uniósł dłoń Erin do ust.

- Czemu rozmawiamy o Christinie? - spytał retorycznie.

- Ty zacząłeś.

Usiadł na łóżku. Wpatrywał się w twarz Erin.

- Nie wiem, co mam z tobą zrobić - mruknął. - Najpierw mnie

oszukujesz, a potem ratujesz przed spadającym młotkiem.

Erin poczuła ucisk w gardle.

- Nie miałam zamiaru cię oszukiwać... - zaczęła, ale Daniel

położył palec na jej ustach i pokręcił głową.

- Lepiej już nic nie mów.

Było jej okropnie smutno. Widziała, że Daniel wciąż walczy z

bólem, jaki mu zadała, i z gniewem.

- Czy kiedykolwiek będziesz w stanie mi przebaczyć? - szepnęła.

Popatrzył na nią przeciągle. W końcu pokiwał głową.

- Będę w stanie ci przebaczyć, ale... ufać ci - to co innego.

Zdawała sobie sprawę, że straciła coś bardzo cennego.

- Czy czujesz to samo, co ja? - spytała.

Skinął głową i zbliżył wargi do jej ust. Zamknęła oczy i wdychała

jego zapach, czuła dotyk jego warg. Otworzyła usta, chcąc sprawić

Danielowi przyjemność. Zastanawiała się, czy jest możliwe okazać

mu miłość w tak przekonujący sposób, żeby poczuł to w swoim sercu.

background image

Całowali się namiętnie. Erin włożyła dłoń we włosy Daniela. W

odpowiedzi wsunął dłonie pod cieniutkie ramiączka jej koszuli nocnej

i zaczął pieścić jej piersi. Natychmiast poczuła, że jej sutki sztywnieją.

- Powinienem przestać - powiedział i cofnął się trochę. - Na

pewno bardzo boli cię głowa.

- Nie boli. - Wsunęła Danielowi dłonie pod koszulę.

- Czy zdajesz sobie sprawę, że wszystkie kobiety nie mogły

dzisiaj oderwać od ciebie wzroku. Były pod wrażeniem twoich

szerokich ramion i wspaniałych mięśni.

Uśmiechnął się nieznacznie.

- Nie przyszło mi to do głowy. Nie wiedziałem, że zwróciłaś

uwagę na moje ciało.

Erin omal nie jęknęła.

- To najdziwniejsza rzecz, jaką kiedykolwiek powiedziałeś.

- Dlaczego? Nigdy nie mówiłaś słowa na temat mojego ciała.

- Hm, myślałam, że wyrażałam swoją opinię czynami.

Daniel zmrużył oczy.

- A co myślisz na ten temat w tej chwili?

- Chodź tu bliżej, to ci pokażę.

Zaczęli się kochać, ale nagle Daniel wycofał się.

- Co się stało? - spytała.

- Nie mam prezerwatywy - powiedział głosem, który wskazywał

na to, że targają nim sprzeczne uczucia. Zamknął oczy, a potem

odsunął się od Erin. - Nie powinienem był tego robić - mruknął.

background image

Rozumiała, że zawiódł się na niej, że był na nią zły. Jego

fascynacja nią minęła. Ale najokropniejsze było dla niej to, że Daniel

żałuje tego, co z nią robił.

- Powinieneś już iść - szepnęła, powstrzymując płacz.

Czuła, że popatrzył na nią, ale nie podnosiła wzroku.

- Śpij, Erin.

Poczekała, aż wyjdzie, a potem ukryła twarz w poduszce i

płakała. Wiedziała, że nie będzie już w stanie spojrzeć na Daniela.

Pozostawało jej tylko jedno - musiała opuścić pałac.

Przez następne dwa dni Daniel unikał Erin. Miał tyle pracy, że nie

było to trudne. Wyrzucał sobie słabość. Nie powinien był kochać się z

nią tamtej nocy, jednak nie zdołał opanować pożądania. Nawet i teraz

walczył z powracającą bez przerwy chęcią zobaczenia jej.

Trzy dni bez Erin to było zbyt długo. Trzeciego dnia rozglądał się

za nią, ale nie zauważył jej ani razu. Podczas wieczornego obiadu,

przy którym załatwiał ważne interesy, od niechcenia spytał o Erin

Anthony'ego

Mullera.

Szef

królewskiej

kancelarii

wzruszył

ramionami.

- Zrezygnowała z pracy. Przedwczoraj.

- Słucham?!

Muller musiał zauważyć niezadowolenie Daniela.

- Przepraszam, sądziłem, że wasza wysokość o tym wie. Panna

Lawrence wyprowadziła się z pałacu i zatrudniła się w jednym z

miejscowych biur turystycznych.

background image

- W biurze turystycznym?! Czy nie przeprowadziła się do ojca?

- Nie. Wynajęła małe mieszkanie na drugim końcu miasta. Firma,

w której się zatrudniła, dobrze prosperuje. Zajmują się cateringiem dla

biznesmenów, przewodnictwem górskim, urządzaniem przyjęć na

plaży.

Daniel poczuł, że krew napływa mu do głowy.

- Przyjęcia dla biznesmenów na plaży?! To mi pachnie usługami

towarzyskimi!

Muller przestąpił z nogi na nogę.

- Z tego, co wiem, ta firma nie prowadzi żadnej nielegalnej

działalności.

Connelly uspokoił się odrobinę.

- Chciałbym, żeby pan zbadał rozkład zajęć panny Lawrence oraz

podał mi jej nowy adres. Proszę zająć się tym natychmiast.

Nie był w stanie przełknąć ani kęsa więcej. Zaraz po zakończeniu

obiadu, który ciągnął się jeszcze godzinę, szef kancelarii przekazał

następcy tronu zamówione informacje. Większość z nich nie podobała

się Danielowi. Tego wieczora Erin prowadziła ognisko na plaży. Myśl

o niej pośród tych wszystkich facetów była dla Daniela nieznośna.

Zastanawiał się, dlaczego nie wróciła do ojca, ale podejrzewał, że

nie rozmawiali już ze sobą. I prawdopodobnie Erin okropnie z tego

powodu cierpiała. Było jasne, że pragnęła bliskiej relacji z ojcem. A

mimo to poddała się uczuciom do Daniela.

Zdawał sobie z tego sprawę. Miał teraz prawdziwy zamęt w

głowie. Erin została wysłana do Stanów Zjednoczonych z zadaniem

background image

prowadzenia z nim fałszywej gry. I prowadziła ją. Ale jednak nie

dokonała tego, co najwyraźniej zlecił jej ojciec. Zastanawiał się, czy

to dlatego nie mieszkała teraz z ojcem.

Ku własnemu zdumieniu czuł, że chce chronić Erin. Pomyślał o

tym, jak się kochali. O jej przerażeniu, gdy kula drasnęła jego czoło.

O głębokim bólu malującym się na jej twarzy, kiedy ją odrzucił. O

tym, z jaką determinacją starała się zrobić wszystko, żeby czuł się w

pałacowych komnatach jak w domu. Chciał, żeby wróciła.

Wydał polecenia Mullerowi. Siedzieli akurat w limuzynie.

- Nie mogę powiedzieć, żeby niezapowiedziane pojawienie się

waszej wysokości na odbywającym się dziś na plaży przyjęciu było

dobrym pomysłem - powiedział otwarcie Muller.

- Dziękuję za szczerą opinię. Czy powiadomiłeś gwardię, gdzie

się udaję?

- Tak. Dowódca gwardii jest nadzwyczaj niezadowolony.

- Przeżyje to.

Anthony westchnął.

- Czy wasza wysokość jest pewien, że chce to zrobić?

- Najzupełniej.

Erin pomyślała, że jeśli będzie musiała tańczyć z jeszcze jednym

mężczyzną, chyba zacznie krzyczeć. Ognisko buzowało, szumiało

morze, kwartet smyczkowy grał żywą ludową melodię. Kwartet

nareszcie zrobił przerwę. Erin zerknęła ukradkiem na zegarek. Jeszcze

background image

czterdzieści pięć minut i będzie mogła wrócić do swojego mieszkania

i paść na łóżko.

Dzień i noc nawiedzały ją myśli o Danielu, ale mimo to poczuła

się wolna, kiedy przeprowadziła się do własnego mieszkanka. Miała

pracę i nie była od nikogo zależna. Znowu zaczęli grać. Do Erin

podszedł kolejny mężczyzna i z uśmiechem zapytał:

- Zatańczy pani?

Powstrzymała westchnienie i pozwoliła złapać się za rękę. Nagle,

w połowie utworu, bawiący się ludzie zaczęli pokazywać na plażę.

Erin obejrzała się przez ramię, ale nie wiedziała, o co chodzi, gdyż

tańczyła akurat odwrócona plecami do wskazywanego kierunku.

Po chwili zobaczyła patrzącego na nią Daniela. Serce jej zadrżało,

pomyliła się i nastąpiła swojemu partnerowi na nogę. Chrząknął,

niezadowolony.

Daniel podszedł i poklepał mężczyznę w ramię. Ten spojrzał na

niego, zirytowany.

- To mój taniec! Czekałem cały wieczór.

Zbliżył się jeden z królewskich gwardzistów.

- Chciałbym przedstawić następcę tronu Altarii.

Oczy tańczącego z Erin biznesmena omal nie wyszły z orbit.

- Następca tronu?! To pan ma zostać królem Altarii?

- Tak. - Daniel wyciągnął rękę. - A pan jak się nazywa?

- Bob Fuller...

- Miło mi cię poznać, Bob. Podoba ci się tutaj?

- Pewnie. Jest super. Ciepło, plaża, kobiety... - Zerknął na Erin.

background image

Uśmiech Daniela stracił szczerość.

- Czy pozwolisz, że dokończę ten taniec?

Fuller spojrzał na Erin.

- Proszę.

Daniel natychmiast objął Erin.

- Co ty tu robisz, u licha?!

- Pracuję. Taniec należy do mojej pracy.

- Czeka na ciebie zajęcie w pałacu.

- Zwolniłam się. - Serce Erin waliło jak młotem.

Connelly wyglądał tak, jakby w myślach liczył do dziesięciu,

żeby nie wybuchnąć gniewem.

- Mówię o pracy na innym stanowisku - powiedział.

- Jakim? Wyprowadzaczki królewskiego psa i nałożnicy?

Przeraziła się własnych słów. Chyba przesadziła.

- Musimy porozmawiać - odpowiedział Daniel. - Jedziesz ze mną.

- Nie mogę. Potrzebuję tej pracy.

- Rezygnujesz z niej.

- Nie wydaje mi się...

- A ja to wiem. - Connelly wziął Erin na ręce i poniósł ją przez

plażę. Wokół rozległy się chichoty.

- Co ty wyprawiasz?! - syknęła, gdy brnął z nią przez piasek w

kierunku czarnej limuzyny.

- Powiem ci, kiedy dojedziemy do pałacu.

background image

Podczas krótkiej jazdy Erin siedziała z założonymi rękami, na

znak buntu. Tym razem Daniel posunął się za daleko. Wiedziała, że

wyrzucą ją za to z pracy, i to była jego wina.

Kiedy limuzyna zatrzymała się, Daniel wysiadł i otworzył drzwi

od strony Erin.

- Chcę wrócić do swojego mieszkania - powiedziała. - Nie masz

prawa trzymać mnie siłą w pałacu.

Daniel sapnął i zaklął pod nosem.

- Skoro robisz trudności... - Po tych słowach zarzucił ją sobie na

ramię.

Erin krew napłynęła do głowy.

- Natychmiast mnie postaw! - syknęła. - Postaw mnie! Przynosisz

wstyd nam obojgu!

- Wcale się nie wstydzę. - Daniel niósł ją przez wielki hol.

- No, postaw mnie... - Erin czuła, że traci panowanie nad sobą. -

Post... - Dostała czkawki. - No i zobacz, co zrobi... - Czknęła znowu.

Daniel opuścił ją niżej i niósł dalej, tylko w mniej nieeleganckiej

pozycji. Popatrzył na nią i powiedział:

- Chcę sprawić, żebyś miała czkawkę do końca życia.

- Co ty wygadujesz?!

- Chcę się z tobą ożenić.

Erin zamrugała oczami, wstrzymując oddech. Serce także prawie

jej zamarło. Tylko czkawka trwała.

- Przecież nie możesz się ze mną ożenić - szepnęła. - Bo mi nie

ufasz.

background image

- Zmieniłem zdanie. Już prawie zmieniłem.

Zagryzła wargi.

- Nie wyobrażam sobie, żebym miała jakikolwiek wpływ na tak

zdecydowanego człowieka jak ty.

- W takim razie musisz zastanowić się nad swoją wyobraźnią.

Erin umilkła, jedynie czkawka jej nie przechodziła. Czuła się,

jakby świat wykonał pół obrotu. Wszystko się zmieniło. Na lepsze.

Patrzyła na Daniela i zastanawiała się, czy można fizycznie znieść

taką eksplozję nadziei i miłości.

- Chcę, żebyś była ze mną cały czas - odezwał się znowu Daniel. -

Niech ci będzie! Sprawię ci nawet pudla.

Dla Erin pudel był w tym momencie ostatnią rzeczą, która

mogłaby jej przyjść do głowy. Daniel spoglądał teraz poważnie.

- Kiedy na ciebie patrzę, chcę rzeczy, których nigdy dotąd nie

pragnąłem - mówił. - Chcę kochać cię i ochraniać do końca życia.

Pragnę mieć z tobą dzieci i wychowywać je. Chcę przeprowadzić

Altarię w nową erę dobrobytu, z tobą przy boku. Ale przede

wszystkim, Erin, chcę przeżywać z tobą każdy dzień mojego życia.

Erin... Powiedz coś!

- Tak! - szepnęła, i w tym samym momencie ofiarowała

Danielowi swoje serce.

Zastanawiała się, jak to się stało, że przez całe życie czuła się jak

tułacz, a teraz odnalazła dom.

- Tak!... - powtórzył Daniel, jakby nie wierzył do końca w jej

wypowiedzianą pod wpływem emocji odpowiedź.

background image

- Tak - powtórzyła z całym przekonaniem. - Wyjdę za ciebie.

Będę stała przy twoim boku. - Uniosła dłoń i dotknęła silnie

zarysowanej szczęki Daniela. - Będę cię kochać. Zawsze! - Nie miała

najmniejszych wątpliwości, że tak się stanie.

EPILOG

Erin i Daniel pobrali się tydzień później na wielkim trawniku

przed pałacem. Królewscy doradcy odradzali tak wielki pośpiech, ale

Connelly uparł się. Długi miesiąc miodowy trzeba było odłożyć do

czasu koronacji, lecz dla Erin nie miało to wielkiego znaczenia.

Wiedziała, że Daniel martwi się trwającym śledztwem w sprawie

śmierci króla Thomasa i księcia Marka i że nie spocznie, dopóki

mordercy nie zostaną wykryci i ukarani.

Pomimo wątpliwości Erin, Daniel chciał, żeby jej ojciec był

obecny podczas ceremonii ślubu i na weselu. Tłumaczył jej, że będzie

miała wówczas poczucie jedności rodziny, którego przez całe życie jej

brakowało. Przez chwilę Erin i jej ojciec spoglądali na siebie dziwnie,

jednak wyczuła, że ojciec pragnie pojednać się z nią tak samo silnie,

jak ona z nim.

Po ślubie i przyjęciu życzeń od gości, które były transmitowane

przez zagraniczne stacje telewizyjne, Erin i Daniel wymknęli się do

Dunemere - położonej na plaży willi Rosemere'ów. Erin wiedziała, że

będą tam jeździć wielokrotnie, w poszukiwaniu prywatności. Willa

cała tonęła w kwiatach przysłanych przez rodzinę Connellych. Młoda

para była bardzo szczęśliwa.

background image

Erin nigdy nie marzyła, że kiedyś poczuje się tak kochana.

Popatrzyła na męża odpoczywającego po miłosnych uniesieniach.

- Kocham cię - powiedział. Widać było w jego oczach, że mówi

prawdę.

- Chce mi się płakać ze szczęścia za każdym razem, kiedy mi to

mówisz.

Daniel uśmiechnął się.

- Czy to lepsze niż czkawka?

Roześmiała się.

- Chyba tak. - Przesunęła palcem po jego szczęce. Pomyślała o

ślubach, które dopiero co sobie złożyli. - Czasami myślę, że nie

rozumiem twojej decyzji. Nie wiem, dlaczego mnie wybrałeś -

powiedziała. - Czemu zechciałeś ożenić się akurat ze mną?

Daniel odwrócił wzrok.

- Od pierwszej chwili, kiedy tylko cię poznałem, czułem, że mogę

ci ufać.

Erin poczuła skurcz w żołądku. Zamknęła oczy. Wciąż ciężko jej

było myśleć o tym, jak głęboko zraniła Daniela.

- Popatrz na mnie - odezwał się, całując ją delikatnie. - Nawet po

tym, kiedy usłyszałem tę waszą straszną rozmowę, twoją i ojca, w

głębi serca czułem, że jednak mogę ci ufać. I było to trafne

przeczucie... Ofiarowałem ci siebie, moje życie, moją przyszłość.

Do oczu Erin napłynęły łzy.

- Czy wiesz, że dzięki tobie stałam się najszczęśliwszą kobietą na

świecie?

background image

- Erin... Ja dopiero zacząłem...


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Banks Leanne Potrójne zaręczyny 01 Kochany Święty Mikołaju (2003) Gabriel&Faith
Banks, Leanne Die Hudsons 01 Falsches Spiel wahre Leidenschaft
0514 Banks Leanne Million Dollar Men 01 Moje życie z szefem
Harrod Eagles Cynthia Dynastia Morlandów 01 Gniazdo
216 Banks Leanne Na przekór losowi
541 Banks Leanne Million Dollar Men 03 Sekret milionera
Dynastia Tudorów s 01 (2007)
428 Banks Leanne Niezależna narzeczona
Banks Leanne Gorący Romans 938 Największa wygrana
Banks Maya Greckie wesela 01 Powracające uczucie (Gorący Romans 926)
428 Banks Leanne Niezależna narzeczona
Banks Leanne Niegrzeczna narzeczona(1)
Banks Leanne Ridge mściciel
Banks Leanne Niezależna narzeczona (1997) Stan&Jenna Jean
716 Banks Leanne Uwierz mi
Banks,, Cliff Szczury Tunelowe 01 Szczury Tunelowe
GR0716 Banks Leanne Uwierz mi
Chima Cinda Williams Siedem Królestw 01 Król Demon
Banks Leanne Na przekór losowi 4

więcej podobnych podstron