~ 1 ~
Rozdział trzeci
Następnego ranka, Lina nie mogła długo spać. Obudziła się wcześniej, niż
jej partnerzy i stawiła czoło niezwykle małemu i kapryśnemu prysznicowi.
Po dobrych dziesięciu minutach, w końcu, popłynęła ciepła woda, dość, żeby
się wykąpać i ogolić nogi.
Za oknem było nadal szaro, różnica czasowa do Florydy, spowodowała, że
obudziła się przed świtem. Gdy wyszła na zewnątrz, jej oddech utworzył
parę od niewielkiego mrozu. Zadrżała pomimo marynarki.
„Witam. "
Obróciła się, zaskoczona. Brodey stał oparty o ścianę, kowbojski kapelusz
założył nisko na oczy, jedna obuta stopa była oparta o domek. Jego zielone
oczy błyszczały psotnie.
„Dzień dobry. " odpowiedziała.
„Na śniadanie? "
Kiwnęła głową.
Zrobił krok w przód i zaoferował jej ramię.
„Mogę ci towarzyszyć, jeśli to nie wkurzy twoich facetów? "
Roześmiała się i wsunęła ramię pod jego.
„Nie sądzę, żeby to ich wkurzyło. Podejrzewam, że jesteś dżentelmenem. "
Przekrzywił głowę, rozbawiony. Dostrzegła w nim trochę gestów z wilka,
jakie robił. Wciąż wyglądał na smutnego. Dlatego poszła razem z nim.
Wolno szli po żwirowym podjeździe do stołówki.
„Wiesz, byłem nazywany skubanym szczęściarzem przez większą część
mojego życia, ale ostatnio moja dobra passa się skończyła. "
Przysunęła się bliżej do niego.
„Opowiedz mi o tym. Spróbuję ci jakoś pomóc. "
Zmienili kierunek i poszli w stronę pomostu. Para z gejzeru wybuchła do
góry.
„Myślę, że niedługo wybuchnie. "
„Znam to uczucie. " powiedziała miękko.
Roześmiał się.
„Więc, jaki jest twój problem? Nie jesteś zmienną. "
„Nie. " spojrzała na niego. „Szczerze? Nie jestem pewna, czym, do diabła,
jestem. Mówią, że jestem jednym, ale ja czuję się inaczej. Właściwie to czuję
się, jak… ja. "
~ 2 ~
„A czym mówią, że jesteś? "
„Będziesz się śmiał. "
„Nie, obiecuję. " Gejzer wyrzucił więcej pary i zaczął bulgotać. O tak
wczesnej porze, dolina wciąż była skryta w głębokim fioletowym cieniu i
mieli ten pokaz tylko dla siebie.
„Mówią, że jestem odrodzoną boginią. Że mam masę przepowiedni do
spełnienia. "
„Bogini, hę? Serio? Specjalne uprawnienia i twoje własne miejsce parkin-
gowe, wchodzą w ten pakiet? "
Roześmiała się głośno i serdecznie. Zadowolony uśmiech na jego twarzy
był tego wart.
„Nie, ale przypadkowo podpaliłam drzewo. "
Jego oczy zmrużyły się z rozbawieniem.
„Świetny towarzyski trik. Nie byłaś pewna, jak to zrobiłaś, prawda? "
„Nie. Wkurzyłam się, ponieważ Rick i Jan się sprzeczali. Nagle, sosna
stanęła w ogniu. "
„Nic dziwnego, że wyglądali, jakby siedzieli na gorących cegłach, w
samolocie. " poprowadził ją w stronę ławki i usiadł razem z nią. Gdy za-
drżała, zdjął swoją marynarkę i założył jej na ramiona.
„Dzięki. Nie będzie ci zimno? "
Wzruszył ramionami.
„Nie, jesteśmy całkiem nieustępliwi. Chłód mi nie przeszkadza. Przynaj-
mniej nie taki. Nie jest zimno. Co innego Szkocja, czy Maine? Pozwól sobie
opowiedzieć o skurczającym jaja zimnie. "
Gejzer wybuchł. Lina patrzyła, zafascynowana dźwiękami, widokiem,
nawet zapachem erupcji. Para rozpłynęła się wokół w zimnym porannym
powietrzu.
„To jest piękne! " westchnęła.
„Tak. Zawsze mnie to śmieszy. " spojrzał na nią. „A Zack, jaki ma pro-
blem? Czyżby karmił cię Prozac’iem, księżniczko, żebyś nie upiekła innych
ludzi? "
„On jest księżniczką Prozac. Długa historia. On jest moim najlepszym
przyjacielem i kimś więcej. Jest moim Obserwatorem. Nie rozumiem tego
wszystkiego. Ma sposób, żeby mnie uspokoić. Zawsze ma. "
„To dobrze mieć takiego przyjaciela. Zakładam, że Kael jest jego… " nie
dokończył.
Uśmiechnęła się.
„Yep. Jego podsumowuje to bez potrzeby dalszych etykiet. "
~ 3 ~
Brodey zmusił się do zwrócenia wzroku na gejzer. Studiowała jego profil,
jego czarne, niechlujne włosy, trochę dłuższe niż u jego brata. I jego brat
miał brązowe oczy, nie zielone.
„Cail i Kael. To może być mylące. " zażartowała.
„Tak. Może będziemy wołać na nich C i K. "
„Co ci się przytrafiło? " zapytała delikatnie. „Dlaczego jesteś taki
smutny?"
Zarumienił się i spuścił wzrok na swoje dłonie.
„Długa historia. "
„Mogę to wyczuć. Nie wiem, dlaczego. Myślę, że to jest dziwna przypa-
dłość bogini. "
Zrobił głęboki wdech i wypuścił go, zanim odezwał się cicho.
„Uspokajasz mnie, gdy jestem obok ciebie. To nie to, że cię podrywam. "
dodał szybko. Zaczerwienił się. „To znaczy, uważam, że jesteś piękna, ale
byłby brak szacunku… "
„Obiecuję, że nie zrobię sobie pieczeni z wilka. " odparła żartobliwie.
Roześmiał się jeszcze raz.
„Dzięki. " wyciągnął swoje długie ciało, wstał i podał jej rękę. „Idziemy
na śniadanie? "
„Tak. Byłoby miło. "
***
Personel wciąż rozkładał bufet z jedzeniem. Lina zwróciła Brodeyowi
marynarkę i usiedli na kanapie na wprost olbrzymiego okna, za którym
widać było gejzer. Nie widziała potrzeby, żeby przerywać przyjemną ciszę
między nimi. Wtem zobaczyła przez okno Zacka, który biegł w stronę
stołówki z oszalałym wyrazem na twarzy.
Brodey zaśmiał się.
„Święty Boże, on wygląda jakby był śmiertelnie wystraszony. "
„Chce dobrze. "
Zack wpadł przez drzwi, ulga spłynęła po nim, kiedy zauważył ją siedzącą
z Brodeyem.
„Tutaj jesteś! "
„Nie martw się, chłopie. " mruknął Brodey. „Nie pozwolę jej, żeby coś
podpaliła. "
„Nic mi nie jest, Zack. " poklepała kanapę na swojej drugiej stronie.
~ 4 ~
„Brodey i ja podziwialiśmy gejzer. "
„Oh. " poczuła wdzięczność Zacka wobec zmiennego wilka. „Dzięki."
Brodey wstał i rozciągnął się jeszcze raz.
„No cóż, pozwolę wam coś zjeść… "
„Proszę, zjedz z nami. " poprosiła Lina.
Brodey zastanawiał się przez chwilę.
„Jeśli Zackowi to nie będzie przeszkadzać. "
„Bogini dostaje to, czego Bogini chce. " zażartował Zack.
Lina uśmiechnęła się.
„W takim razie siadajmy. " Zack również wstał, więc Lina chwyciła się
obu pod ręce.
Złączyli dwa stoły i zajęli miejsca. Cail i Micah pojawili się pierwsi.
Pozostali członkowie Zgromadzenie przychodzili w małych grupkach.
Gromada sześciu młodych kobiet, wysokich, szczupłych, giętkich i długo-
włosych, weszła do środka i zmierzała do bufetu.
Micah i Cail wyprostowali się i spojrzeli na nie z zainteresowaniem.
Brodey przekręcił oczami.
„Kto to jest? " zapytała Lina.
Brodey, siedzący po jej lewej stronie, pochylił się do niej.
„Gazele. "
„To jest jakiś girls band czy co? "
Prychnął z rozbawieniem.
„Nie, zmienne gazele. Naprawdę rzadkie, obecnie. Spójrz. " Wszystkie
kobiety wybrały liście zielonej sałaty na śniadanie i skierowały się do dale-
kiego, cichego kąta stołówki, ostrożnie obserwując zebranych.
„Dlaczego one są tak rzadkie? "
„Zastanówmy się. Zmienne smoki. Wilki i psowate. Niedźwiedzie. Koty
rozmaitego rodzaju. Są też inni, ale co oni mają ze sobą wspólnego? "
Zmarszczyła brwi. Spojrzała na Zacka, który natychmiast odpowiedział.
„Drapieżniki. "
Brodey kiwnął głową.
„Yep. Niewiele jest zmiennych ofiar. Nie mają instynktu samozachowaw-
czego. Są także inne, pewnie. Koniowate, Selkies
1
, i tym podobne, ale
większość ras zmiennych to jedyne w swoim rodzaju gatunki. "
Zauważyli, jak wysoki, muskularny facet podszedł do gazeli, usiadł obok
nich i odezwał się. Jak jeden, wszystkie kobiety się odsunęły, rozszerzając
1
Z mitologii celtyckiej, istoty mogące zmienić się z foki w człowieka
~ 5 ~
oczy. Po chwili, kiedy żadna z nich nic nie odpowiedziała, facet zaczerwienił
się, wstał i wyszedł z budynku.
„To tygrys. " prychnął Brodey. „Cail, Micah, łapcie swoje szczęście z tymi
paniami. Uciekną wam, zanim zdążycie powiedzieć swoje imiona. "
„Cholera. " wymamrotał Micah.
„Wyobraźcie sobie zaskoczenie myśliwego. " zażartował Zack. „Chłopie,
przebiłem Bambi! Nie, naprawdę, tej lasce było na imię Bambi! '"
Brodey wybuchnął śmiechem. Lina uśmiechnęła się, czując jak ból wilka
się zmniejsza.
W końcu, pokazali się Rick i Jan z Kaelem.
„To będzie bardzo interesująca gra w pokera, dziś wieczorem. " powie-
dział Micah. Kiedy smoki spojrzały na niego zdziwione, Micah dodał. „Kael
i Cail. " wskazał na swojego kuzyna.
„K i C. " zażartował Brodey, łapiąc swoje puste naczynia, żeby je wynieść.
„Teraz wszystko, co potrzebujemy to Sunshine Band. "
***
Mężczyźni umówili się na pokera, a potem wilki wyszyły. Zanim Lina
zapytała o ich własny plan podróży, starszy mężczyzna wszedł do stołówki,
otoczony czterema dużymi, muskularnymi mężczyznami.
Lina nie przegapiła tego, jak jej trzy smoki, natychmiast wyprostowały się
na swoich krzesłach. Kilka innych par oczu w pokoju również śledziło ruchy
tej grupy. Niestety, zbliżali się do Liny.
Jan, Rick i Kael wstali. Lina odszukała rękę Zacka i ścisnęła ją mocno.
Starszy mężczyzna wyglądał na twardziela, miał szpakowate włosy. Długa
blizna schodziła w dół jego twarzy, od ciemnych złocistych oczu, aż do
brody. Jego spojrzenie skupiło się najpierw na Janie, Ricku i Kaelu, a potem
na niej.
„To ona? "
Zack ścisnął jej rękę. Nie wiedziała, czy ma to ją uspokoić, czy ostrzec.
Jan przemówił.
„Andel Waterson, to jest Lina. "
Poczuła… coś od faceta. Nie miała pewności, co. Jakby otaczała go szara
chmura. Zatrzymała dla siebie zdanie o tym mężczyźnie.
Wuj Andel patrzył na nią przez dłuższą chwilę.
„Ona jest niemową. "
~ 6 ~
„Odwal cię, facet. Nie prosiłam się o to, żeby być tutaj zaciągniętą. "
wstała, żeby wyjść, jej nerwy były na krawędzi. Zack pociągnął ją z powro-
tem na krzesło .
Mężczyzna zaniósł się śmiechem.
„To jest więcej, niż się spodziewałem! " zauważyła jego silny akcent.
Usiadł naprzeciw niej. „Miałem nadzieję, że nasza Bogini będzie pełna
werwy. "
„Chcesz werwy? Pokażę ci… "
Zack ścisnął jej rękę jeszcze raz.
„Uspokój się, mała. " otoczył swoim wolnym ramieniem jej barki i
spojrzał na wuja Andela. „Chłopie, wierz mi, nie denerwuj jej teraz. Dwa
słowa: spontaniczne spalanie. "
Kiwnął głową, wyglądając na zadowolonego.
„Przyjąłem twoją radę, Obserwatorze. "
„W końcu ktoś mnie posłuchał. "
Mężczyźni usiedli i przez kilka minut rozmawiali. Lina, w tym czasie,
próbowała ich ignorować. Małostkowe? Pewnie. Pierwsze wakacje, jakie
miała od lat, w jednym z najpiękniejszych miejsc na ziemi, a ona musiała
spędzić je na podlizywaniu się do starszego smoka? I upierali się przy jej
pójściu na tę Ceremonię tak, jak oni chcieli, nie ona?
Pieprzyć to gówno.
Nie obwiniała o to swoich mężczyzn, ale to wciąż ją denerwowało. Jej nikt
o to nie pytał.
Trzydziestu dziwnych ludzi zebrało się na sali stołówki, większość z nich
w grupkach, którzy, jak przypuszczała, powiązani byli ze sobą w jakiś
sposób. Tylko jeden mężczyzna, siedział sam w dalekim kącie, obserwując
resztę grup. Niebezpiecznie przystojny i z lekka znajomy, ale nie mogła go
sobie skojarzyć.
Następne trzy osoby weszły do środka i skierowały się prosto do ich
stolika.
Pięknie.
Kobieta pośrodku wyglądała na starszą, znacznie starszą niż wuj Andel,
ale jej szmaragdowe oczy błyszczały żywotnie. Spięła swoje srebrne włosy
w ciasny, duży kok. Mężczyzna i kobieta szli po obu jej bokach, towarzysząc
jej do stołu, przy którym siedziała z wujem Andelem.
Wzrok kobiety nie schodził z twarzy Liny.
„To ona? " przemówiła z jeszcze silniejszym akcentem niż wuj Andel.
„Ona ma imię, wiesz. " wypaliła Lina w odpowiedzi.
~ 7 ~
Zack zamknął oczy i wymamrotał coś pod nosem, ściskając rękę Liny. Jan,
Rick i Kael wyglądali tak, jakby chcieli schować się pod stół.
Kobieta się uśmiechnęła.
„Przepraszam, kochanie, oczywiście, że masz. Jesteś Pavlina? "
„Tak, to ja. Bogini Snarka
2
i Prowokacyjnych Wybuchów. "
„Przykro mi, że to była taka trudna próba dla ciebie. "
Lina wzięła się w karby, gdy fala wściekłości przepłynęła przez nią. To
zdarzało się całkiem często od tamtej nocy, ale w połączeniu z jej PMS,
czasami groziło utratą panowania.
„Nie macie zielonego pojęcia, jak bardzo mnie to wszystko wkurza.
Pieprzony pomylony facet, o którym myślałam, że był moim przyjacielem
przez wiele lat, zabił moich rodziców i sprawił, że myślałam, iż mnie lubi.
Wypruwałam z siebie żyły, żeby pomóc mu rozkręcić biznes, a potem on
niemal zabił Zacka! Teraz muszę uporać się ze swoimi mocami, żebym
mogła, jak przypuszczam, ocalić ten cholerny świat albo coś, i żaden z was
nie może mi nawet powiedzieć, jak przez przypadek nie spalić tego całego
gówna! " Lina wstała, Zack za nią. „Jestem w Yellowstone, w parku, i na
Boga… bogini… zamierzam zobaczyć to wkurzające miejsce! "
„W takim razie powinnaś je zwiedzić. " powiedziała spokojnie kobieta.
„Ci mężczyźni nie potrzebują cię w tej chwili. " spojrzała na wuja Andela,
który zrobił się czerwony na twarzy. „Prawda? "
„Nie, ma'am. "
Starsza kobieta odwróciła się i skinęła na swoich dwóch towarzyszy.
Wolno obeszła naokoło stół i położyła dłoń na ramieniu Zacka.
„Wyjdźmy na zewnątrz. Dzisiaj jest piękna pogoda. "
Kobieta, która do niej podeszła, to była Bertholde.
„Jestem Jasnowidzem flagyer'sów. "
Lina polubiła tę kobietę bardziej, niż wuja Andela.
„Ile masz lat? "
Bertholde zaśmiała się.
„Osiemset piętnaście, skoro chcesz wiedzieć. "
Usiedli na ławkach przed gejzerem, Lina znalazła się między Zackiem, a
kobietą.
„Chciałam z tobą zamienić słówko na osobności. ”
Lina spojrzała na Zacka. Bertholde uśmiechnęła się.
2
Prawdopodobnie chodzi tutaj o coś w rodzaju MacDonalda lub KFC
~ 8 ~
„On jest twoim Obserwatorem. On się nie liczy. "
Prychnął.
„Ojej, dzięki. " Lina szturchnęła go.
„Czy wiesz, czym się zajmuję? " zapytała Jasnowidzka.
„Nie. Powiedzieli mi tylko, że nie możesz dać mi numerków w totka. "
„Lina, weź głęboki oddech świeżego powietrza, który tak rozpaczliwie
potrzebujesz. Nie, tego nie widzę. Pokrótce ci powiem, a nie wie tego nawet
twój Obserwator, że było tylko jedno plemię Jasnowidzów, moja rodzina.
Poprzedzaliśmy wiele ras zmiennych. W początkach tworzenia się zmien-
nych ras sprzymierzyliśmy się z wieloma z nich. W miarę upływu wieków,
staliśmy się częścią ras zmiennych, wiązaliśmy się i parowaliśmy z nimi.
Niestety, nie zostało nas już zbyt wielu. Wilki, koty i niedźwiedzie wciąż ich
mają. Także smoki. Jest również inny smok Jasnowidz poza mną, ale nie
mógł przybyć tutaj w tym tygodniu. "
„A co to ma wspólnego ze mną? "
„Przewidziałam twój przyjazd, kochanie. " oczy Bertholde wpatrywały się
w twarz Liny. „Wyglądasz prawie tak samo, jak wyobraziłam sobie ciebie w
moich snach. Przepowiednie mogą się spełnić w ciągu miesiąca albo za
wiele tysiącleci. Co jest dla ciebie ważne to, to żeby pamiętać cieszyć się
życiem. I twoimi partnerami. "
Przy tych słowach Lina się zarumieniła. Nie miała żadnego problemu z
cieszeniem się swoimi mężczyznami.
„Chciałam również porozmawiać z tobą o wilku. "
„Jakim wilku? "
„Tym, który znalazł się blisko ciebie. " Jasnowidzka popatrzyła na pola za
gejzerem. „Jest w nim dużo bólu. Możesz – a raczej powinnaś – mu pomóc.
Jest na rozdrożu. Jeśli źle wybierze, zniszczy nie tylko swoje życie, ale także
szczęście swoich braci."
„Jak mam mu pomóc? "
Bertholde uśmiechnęła się i poklepała udo Liny.
„Idź za swoim przeczuciem, Bogini. "
Lina pozwoliła Zackowi odprowadzać się z powrotem do chaty, po prze-
chadzce wokół gejzeru. Jan i Rick szybko dołączyli do niej w ich pokoju.
„Przepraszam, że zachowałam się niegrzecznie w stosunku do waszego
wuja. "
Jan usiadł obok niej na łóżku.
„Nie, wszystko w porządku. Powinnaś usłyszeć, jaką reprymendę dała mu
~ 9 ~
Bertholde za to, że lepiej cię nie poinformował. "
Rick kiwnął głową.
„Aż uszy więdły! "
Tego wieczora, po super tajnych spotkaniach zmiennych, Lina towarzy-
szyła czterem mężczyznom do stołówki. Brodey, Cail i Micah już tam byli i
zajęli im stolik. Nie przegapiła uśmiechu Brodeya, który specjalnie dla niej
zarezerwował, ani sposobu, w jaki jego oczy zapaliły się, gdy ją zobaczył.
To nie było nic romantycznego. Nie mogła określić, co to takiego było, ale
podobało jej się to.
Siedziała między Zackiem, a Brodeyem, podczas posiłku. Kiedy personel
uprzątnął bufet, Lina usiadła na boku i zajęła wygodne miejsce obok
olbrzymiego kamiennego kominka, a mężczyźni zaczęli grać w pokera.
Przyniosła ze sobą książkę, ale czuła się zbyt zmęczona, by śledzić akcję
powieści. Trzech następnych mężczyzn dołączyło do gry. Po chwili zdała
sobie sprawę, że musiała przysnąć w swoim fotelu, bo obudził ją czyjś
natarczywy wzrok. Podniosła oczy. Nieznajomy mężczyzna siedział naprze-
ciw niej.
Uśmiechnął się.
„Hello. " To był ten mężczyzna, którego dostrzegła wcześniej.
Przysięgłaby, że widziała go już gdzieś wcześniej, ale nie postawiłaby na
to swojego życia.
„Nie grasz? "
Wzruszył ramionami.
„Nie chcę im przeszkadzać. "
„A grasz? "
„Oczywiście… "
„Hej, Zack. Możesz włączyć tego pana do gry? "
Zack skądś wytrzasnął kowbojski kapelusz, który założył zawadiacko na
głowę. Trzymał talię kart w swojej ręce.
„Pewnie, cukiereczku. Przyślij go do nas. "
Coś przemknęło przez twarz faceta. Irytacja, może? Ale szybko zniknęło.
„Dzięki, Lina. " Skierował się do stolika, a Cail podsunął dla niego krzesło
i wcisnął nowego między siebie i Kaela.
Lina zwinęła się w kłębek, żeby znów się zdrzemnąć, gdy nagle niepoko-
jąca myśl przemknęła przez jej umysł.
Skąd, do diabła, on zna moje imię?
~ 10 ~
Rozdział czwarty
Następny dzień, następne nudne bzdurne spotkania. Linie wydawało się,
że nie robi nic innego, jak tylko wita się z różnymi ludźmi, których imion nie
była w stanie zapamiętać, uśmiecha się dużo i próbuje nie wyglądać na
znudzoną. Jak jakaś Nadprzyrodzona Miss Ameryki, która przypadkowo
może coś podpalić.
Przynajmniej mogła spędzić trochę więcej czasu z Brodeyem. Nie wyglą-
dał już na tak smutnego, jak wtedy, gdy spotkali się na lotnisku w Denver.
Micah zaplanował drugą partyjkę pokera na następny wieczór. Obcy
pokazał się znowu i przedstawił się, jako Lenny. Nie mogła przypisać go do
żadnej grupy zmiennych.
Lina próbowała czytać swoją książkę, ale czuła się zbyt zdenerwowana i
nerwowa.
Jakby zamknięta w klatce.
Popatrzyła na grających godzinę później. Brodey i Rick śmiali się z
czegoś, ale czuła w powietrzu takie napięcie, że niemal mogła wyczuć jego
smak. Lenny nie uśmiechał się, pomimo tego, że inni przy stoliku mieli
uśmiech na ustach. Uniosła książkę, tak jakby czytała, ale całą swoją uwagę
skupiła na grających.
Wzrok Lenniego był ponury, gdy dostał karty rozdane przez Micaha. Jego
porcja chipsów znacznie zmalała, od kiedy usiadł przy stole. Po kilku
rundach rozdania, Rick się roześmiał.
„Oh, chłopie. Przegrałeś. " wyciągnął rękę i zgarnął garść chipsów.
Żarty sypały się nadal, a Cail i Kael wygłupiali się, zwiększając wybuchy
śmiechu. Rick, Jan i inni zmienni przy stole nie mogli grać, tak się śmiali. Po
jeszcze dwóch rozdaniach, Lenny rzucił karty na stół. Wstał, wymamrotał
coś w języku, którego nie słyszała wcześniej i wypadł wściekły z sali.
Lina podeszła do stołu i stanęła za Rickiem i Janem, opierając ręce na ich
ramionach. Brodey posłał jej uśmiech.
„Co się stało? "zapytała.
Jan poklepał jej rękę.
„Facet został ugotowany. "
Rick prychnął.
„Brod, zagram z tobą w pokera o każdej porze. "
Brodey uśmiechnął się.
~ 11 ~
„Hej, jeśli nie możesz biegać z wilkami, zostań na ganku. " Również
sięgnął po porcję chipsów.
„Co to znaczy, że został ugotowany? " zapytała Lina.
Zack wyciągnął się i położył ramię na barkach Kaela.
„Twoi chłopcy i twój nowy przyjaciel po prostu go ograli. "
„Dziwne, panowie. " odezwał się jeden z mężczyzn, Doug, zmienny pumy.
„Nie wiem, kto zaprosił go na Zgromadzenie, ale nie miałbym nic przeciwko
temu, żeby go stąd wyprosili. Przyprawia mnie o gęsią skórkę. "
„Tak. " zgodził się z nim Oscar, zmienny tygrysa. „Coś jest z nim nie tak."
Rick odsunął się od stołu i pociągnął Linę na swoje kolana.
„Cóż, wygląda na to, że wcześniej skończymy grę. Co wy na to, żeby
nasza trójka stała się trochę niegrzeczna? "
Zarzuciła ramiona wokół jego szyi. Jedną, z najbardziej miłych rzeczy
podczas Zgromadzenia, było to, że wielu zmiennych partnerów nie było
niezwykłych. Nie musiała martwić się tym, co inni ludzie pomyślą o jej
związku z dwoma mężczyznami.
„Pewnie. "
***
Po grze, Brodey usiadł na ganku domku. Zsunął swój kowbojski kapelusz
na tył głowy i odchylił się do tyłu w fotelu bujanym, opierając buty na
ogrodzeniu ganku.
„Chodź z nami, Brod. " powiedział Micah. „Na bizona!"
„One teraz śpią. Ale jeśli chcecie iść przewracać bizony, odpadam. Złap
mnie rano. Polowanie na bizona w nocy, to jak zabicie ryby w beczce,
chłopie. To nie jest fair. Chcesz zapolować na niedźwiedzia, pobiegać z
wilkami albo coś podobnego, jestem gotowy. "
Brodey patrzył, jak jego brat, kuzyn i dwóch kocich zmiennych, którzy
uczestniczyli w grze, idą w dół żwirowej alejki za domki. Doceniał ich
niepokój o niego, ale czuł się lepiej, niż kiedy tu przyjechał kilka dni temu.
Wciąż cierpiał i wciąż czuł się winny, jak diabli, że odwrócił się od
Kimberlie. Przynajmniej porzucił pomysł zabicia się.
Odczekał chwilę, a potem wrócił do chatki. Rozebrał się, zauważając
swoją marynarkę na krześle, tam gdzie ją powiesił. Wciąż pachniała Liną.
Szczęśliwe dranie. Czy Rick i Jan rozumieli, jakie mieli szczęście, że
znaleźli tą jedyną? Ale z drugiej strony, ten sposób myślenia zawiódł go w
~ 12 ~
kłopoty.
Wyszedł na zewnątrz i zamknął drzwi, chowając klucz do pokoju pod
schodami, a potem zmienił się i skierował do gejzeru.
***
„Okay, gdy mówiłeś niegrzeczni, sądziłam, że masz na myśli seks. "
Lina stała na pomoście przy wschodnim gejzerze i patrzyła, jak Rick i Jan
się rozbierają. Była niemal północ, obszar był zamknięty, ale zaparkowali za
bramą i prześlizgnęli się na zewnątrz.
Jan przyciągnął ją do siebie. Jak dla niej, było o wiele za zimno, żeby się
rozebrać. Jej oddech wytworzył parę w powietrzu, gdy tak stali na pomoście
przy Jeziorze Yellowstone.
„Oh, cukiereczku, z całą pewnością zrobimy to później. " pocałował ją
głęboko, potem wziął rozbieg i niczym kula armatnia wskoczył do zimnego
jeziora.
Po chwili, jego głowa ukazała się nad powierzchnią, roześmiał się.
„Chodź szybko, Iskierko! "
„Odpieprz się, Bałwanku. " Rick zawinął ramiona wokół Liny i pocałował
ją, wysyłając do jej ciała więcej niż kilka iskier ognia. „Mam inne plany."
puścił ją, a potem zbiegł z pomostu w kierunku Abyss Pool
i wskoczył do
niego.
Lina pisnęła przerażona, wiedząc, że to źródło jest jednym z najgorętszych
w parku. Wystarczająco gorące, żeby zabić przeciętnego człowieka. Ale
podobnie, jak jego brat, Rick wynurzył się na powierzchnię, śmiejąc się.
„Nawet nie myśl o zejściu z pomostu, skarbie. " zawołał do niej. „Tutaj nie
jest bezpiecznie. " przewrócił się na plecy i zaczął pływać od jednego końca
gorącego źródła do drugiego.
Podeszła do ogrodzenia, trochę wystraszona, żeby popatrzeć.
„Jak ty możesz tam pływać? " Jako posiadacz dwóch Sił Natury, Rick był
jednocześnie ogniem i powietrzem. Oprócz brania pryszniców i sporadycz-
nych zanurzeń w basenie z Liną, wolał pozostawać suchym.
Uśmiechnął się.
„To jak kąpiel we wnętrzu Piekła. " powiedział, zanim zanurzył głowę pod
wodą jeszcze raz. „Gorące źródła są inne. Minerały i inne rzeczy w wodzie,
gorąco, to pomaga mi się doładować. "
„Oh. " obejrzała się na Jana, który pływał tam i z powrotem blisko brzegu
~ 13 ~
jeziora. Woda w jeziorze nie mogła być cieplejsza niż cztery stopnie. Odkąd
kontrolował lód – znaczy wodę – i ziemię, preferował zimne i mokre
warunki.
Podczas gdy mężczyźni pływali, Lina obeszła dokoła promenadę i prze-
czytała znaki turystyczne w świetle pełni. Rick i Jan wykrzykiwali kpiny do
siebie nawzajem, dobrze się bawiąc pluskaniem w wodzie. Lina ziewnęła.
Gdyby wiedziała, co mieli na myśli, zostałaby w domku i poszła spać.
Albo poszła na spacer przy księżycu z Brodeyem.
Zarumieniła się, wdzięczna za ciemność, która skryła jej czerwoną twarz.
Nie czuła żadnego romantycznego pociągu do Brodeya i instynktownie
wyczuwała, że on również jej nie pożąda. Nie chciała, żeby jej partnerzy
odnieśli w tej sprawie mylne wrażenie. Brodey ją pociągał, ale pamiętała też,
co powiedziała Bertholde.
Zadrżała, jej oddech wytworzył parę w powietrzu.
„Chłopaki, jest mi zimno. Idę do samochodu. " Obaj mężczyźni zaprotes-
towali, chcąc żeby została, ale postawiła na swoim. „Zostańcie jak chcecie,
pluskajcie się dalej. Ale ja idę. Naprawdę jest mi zimno. Zwinę się na tylnym
siedzeniu i się zdrzemnę. "
Znalazła klucze w dżinsach Ricka i ruszyła wzdłuż promenady w stronę
parkingu.
Gdy zbliżyła się do drzew, usłyszała cichy szelest. Czując się obserwowa-
ną i trochę więcej niż nieswojo, zatrzymała się. Wstrzymała oddech, czeka-
jąc, a wtedy usłyszała miękkie prychnięcie bizona.
Cholera.
Znaki, rozmieszczone w całym parku, ostrzegały o bizonach i innych
dzikich zwierzętach. Nie chciała znowu przerazić swoich smoków. Kudłata,
wyrośnięta krowa nie powinna być problemem, prawa?
Odwróciła się i krzyknęła, gdy czyjaś ręka zacisnęła się na jej ustach.
***
Brodey wyszedł z gejzeru, kierując się do promenady i drogi, nabierając
prędkości i nie tropiąc. Chciał się wybiegać, potem walnąć do łóżka i przy
odrobinie szczęścia nie śnić. Biegał aż do północy, dopóki jego język nie
wywiesił się z jego pyska. Cail i Micah jeszcze nie wrócili, gdy powrócił.
Ale zamiast się uspokoić, czuł się gorzej, był podenerwowany i rozdraż-
niony. Nie wiedział, dlaczego te odczucie się pogłębiło. Wziął gorący
~ 14 ~
prysznic i położył się do łóżka. Jednak sen nie nadchodził. Nie było nawet
telewizora, żeby mógł, choć trochę, rozproszyć swój niepokój.
Przewrócił się i schował głowę pod poduszkę, próbując zignorować
zapach Liny na marynarce, wiszącej niedaleko łóżka. Nie było jej w pokoju z
jej partnerami, ponieważ nie czuł tego słodkiego spokoju, który usypiał go,
kiedy była obok.
***
Chmura zasłoniła księżyc, przygaszając jego poświatę. Coś twardego i
okrągłego dźgało ją w żebra.
„Jeśli nie będziesz współpracować, zabiję twoich mężczyzn. " wyszeptał
szorstki męski głos.
Kiwnęła głową, przerażona.
Człowiek popchnął ją przed sobą w dół promenady, z powrotem do
jeziora, gdy ciemność skryła ich sylwetki. Słyszała Jana i Ricka, którzy
wciąż się chlapali i dobrze bawili, a ich głosy były coraz bliżej. Gdy doszli
do miejsca, gdzie leżały ich ubrania, księżyc ponownie wyszedł zza chmury.
Obciągnięta skórzaną rękawiczką ręka wciąż zatykała jej usta.
Kurwa mać, naprawdę chciałabym wiedzieć, jak się zapala rzeczy! Jednak
była zbyt wystraszona, żeby spróbować.
Obcy głos zawołał.
„Dobra, chłopcy. Wychodzić z wody. "
„Co, do cholery? " krzyknął Rick.
Jan był bliżej. Dostrzegła morderczy błysk w jego oczach, gdy wychodził
z jeziora i ruszył w ich stronę.
„Ty sukinsynu! Lina, jesteś cała? "
Spróbowała kiwnąć głową, ale ręka, która zakrywała jej usta, uniemożliw-
wiła jej ruch.
„Nic jej nie jest. " powiedział mężczyzna. „Spróbujcie się ruszyć, a już nie
będzie. "
***
Rick wyskoczył z Abyss Pool i podbiegł do Jana. Mimo swojego gorącego
ciała, jego serce niemal zamarzło, gdy spostrzegł broń przy boku Liny.
Uniósł ręce do góry.
„Hej, człowieku, uspokój się. Jeśli chodzi o grę w pokera… "
~ 15 ~
„Nie, nie chodzi o pokera, dupku. Zamknijcie się. Jeśli wy dwaj, spróbuj-
jecie coś zrobić, zabiję ją. "
„Nie możesz czegoś zrobić? " Rick wysłał rozpaczliwą mentalną myśl do
Jana.
„Nie, jesteśmy zbyt blisko gorących źródeł. Para pieprzy sprawę. Nie
mogę zbliżyć się do jeziora, bo ją skrzywdzi. A ty nie możesz czegoś zrobić?"
„Jest zbyt dużo wody w powietrzu. Muszę wyschnąć, zanim stworzę ogień."
Lenny zabrał rękę z ust Liny, wsunął ją do kieszeni i wyciągnął coś, co jej
podał.
„Bardzo wolno, idź do przodu. Przykuję ich razem do jednego ze słupków
poręczy. " Krzyknął do mężczyzn. „Spróbujcie coś zrobić, cokolwiek, a
gwarantuję wam, że wsadzę jej kulkę w plecy, zanim mnie dorwiecie. Zapy-
tajcie siebie, czy warto. "
Jan i Rick wolno zrobili krok w przód. Oczy Liny były ogromne i przera-
żone.
„W porządku, dziecino. " szepnął Jan. „Zachowaj spokój."
Kiwnęła głową.
„Siadajcie, dupki, przełóżcie ręce przez poręcz, a ona założy wam kaj-
danki i przykuje do słupka. "
Jan spiorunował wzrokiem faceta, ale zarówno on jak i Rick zrobili to, co
powiedział. Drżącymi rękami, Lina zatrzasnęła jedną obręcz na nadgarstku
Ricka, drugą na Jana.
„Zdajesz sobie sprawę, że stracisz swoją pieprzoną głowę, jeśli ją skrzyw-
dzisz, prawda, dupku? " zapytał Jan.
Lenny uśmiechnął się.
„Możecie spróbować. Nie jestem tak głupi albo tak pewny siebie, jak mój
brat. "
Lina obróciła się, oszołomiona.
„Teraz wiem, kim jesteś! Jesteś bratem Edgara! " Teraz sobie przypom-
niała. Nigdy go nie spotkała, ale raz widziała jego zdjęcie, przed laty. Ponoć
żył za granicą i był starszy od Edgara.
Zrozumiała też, jaki może być jego plan. Też musi być bazyliszkiem tak,
jak jego brat.
„Zatrzaśnij mocno te kajdanki, Lina. Jeśli będą zbyt luźne, by mogli się
uwolnić, zastrzelę cię. "
Zatrzasnęła stanowczo kajdanki wokół nadgarstków swoich mężczyzn.
Nie wyglądały, jak normalne kajdanki. Wyglądały na nieco zaśniedziałe,
jakby były ze srebra, a nie ze stali, a na nich wyryte były misterne grafiki.
~ 16 ~
„Dobrze. Teraz cofnij się i podejdź tu. Powoli. " ostrzegł Lenny.
Wpatrywała się w Ricka i Jana. Czy kiedykolwiek jeszcze ich zobaczy?
Oczy Jana przeszyły ją wzrokiem.
„Sprowadzimy cię bezpiecznie z powrotem do domu, ukochana. Obie-
cuję." szepnął. „Kocham cię."
„Ja też cię kocham. " powtórzył Rick.
Trzęsąc się z zimna, kiwnęła głową i wcisnęła ręce w kieszenie. Wtedy
znalazła kluczyki do samochodu. Szybko rzuciła je na ich ubrania, mając
nadzieję, że Lenny tego nie widział.
Nie widział.
Złapał ją ponownie, broń mocno wcisnęła się w jej bok.
„Powodzenia z uwolnieniem się z tych kajdanków, dupki. Zostały spe-
cjalnie zrobione. "
Rick i Jan pociągnęli za nie.
„Cholera! " przeklął Jan.
Lenny roześmiał się.
„Yeah, zaczarowane srebro. Nie możecie się zmienić, gdy będziecie mieć
je na sobie. To jedna ze sztuczek, jakie mam w rękawie. Odrobiłem pracę
domową, sprawdziłem kilka rzeczy, które mój brat zaniedbał. " jego palce
wbiły się w ramię Liny, gdy popchnął ją do przodu. „A teraz przepraszam,
mam boginię do puknięcia. "
Zostawiając krzyczących Ricka i Jana, Lenny zmusił Linę do pójścia
razem z nim, przez pusty parking, do jego samochodu zaparkowanego obok
ich SUV-a. Już przedtem przebił dwie opony.
Nałożył parę podobnych kajdanek na nadgarstki Liny i wepchnął ją na
miejsce dla pasażera.
„Zastrzelę cię, jeśli spróbujesz uciec. Potem wrócę tutaj i zastrzelę ich.
Będziesz miła, to cała wasza trójka będzie żyć. "
„Nie zamierzasz pozwolić mi żyć. Dlaczego kłamiesz? "
Uśmiechnął się.
„Jeśli zadziała to, że odbiorę ci moce twoje i ich? To ostatecznie, kurwa,
pozwoli przeżyć waszej trójce. " złapał jej brodę i pocałował ją, zanim
zdołała się wyrwać i odsunąć od niego. „Potem będę mógł pokazać ci czyste
niebieskie niebo, ale najpierw cię wezmę i wycisnę z ciebie wszystkie siły
życiowe, jak tylko będę chciał, a te dwa dupki nie będą mogły nic zrobić w
tej sprawie. " zatrzasnął drzwi samochodu, obszedł go naokoło i usiadł za
kierownicą.
~ 17 ~
***
Mężczyźni walczyli z kajdankami prawie godzinę. Próbowali się zmienić,
ale nie mogli. Próbowali je otworzyć, albo przynajmniej rozerwać łańcuch,
ale prawie połamaliby sobie nadgarstki przy okazji.
„Cholera! " krzyknął Jan, kopiąc słupek.
Rick siedział cicho i patrzył na wysiłki brata.
„Poczekaj. " z uwagą oglądał poręcz. „Myślę, że możemy prześlizgnąć się
między nimi. " Spróbował przecisnąć się między słupkami poręczy, w końcu
udało mu się przejść na drugą stronę, gdzie stanął na ziemi. „Okay, teraz ty. "
Jan przepchnął swoje ciało, szarpiąc się, aż wreszcie stanął wyprostowany,
obok Ricka. Podeszli do sterty ich ubrań, ubrali się w miarę możliwości,
gdyż nadal byli skuci razem, a następnie pobiegli do SUV-a, gdzie zobaczyli,
zniszczone dwie opony.
„Co za skurwysyn! " krzyknął Jan, kopiąc w bok SUV-a, zostawiając
olbrzymie wgniecenie.
***
Zack przewrócił się, otwierając oczy, czując, jak sen odpływa. Kael przy-
tulił się do niego mocno, delikatnie chrapiąc.
Przez chwilę nasłuchiwał, a potem ostrożnie wyplątał się z ramion Kaela,
wstał i podszedł do okna. Była prawie druga w nocy, a Jan, Rick i Lina
jeszcze nie wrócili.
Poczuł się podenerwowany.
Wciągnął dżinsy, wyszedł na zewnątrz i skierował się do pokoju Liny.
Zapukał, żeby upewnić się, że ich tam nie ma, pomimo braku samochodu.
Żadnej odpowiedzi.
Nerwowo postukał palcami o udo. Co jest, do cholery?
Wrócił do swojego pokoju, obudził Kaela i wciągnął resztę ciuchów.
Potem obszedł naokoło domek i zapukał do drzwi Brodeya.
Po chwili, Brodey otworzył drzwi.
„O co chodzi? "
„Przepraszam. Wiem, że jest późno, ale mogę pożyczyć twój samochód? "
Brodey natychmiast się przebudził.
„Coś się stało? "
„Nie wiem. Lina i chłopaki jeszcze nie wrócili. Coś jest nie w porządku. "
~ 18 ~
„Jesteś pewny, że gdzieś nie pojechali, żeby nikt im nie przeszkadzał? "
„Tak. "
Brodey westchnął.
„Okay, poczekaj. " wrócił chwilę później i wręczył Zackowi kluczyki.
„Mam nadzieję, że nic jej się nie stało. "
„Dzięki. "
Zack i Kael wsiedli do samochodu.
„Gdzie jedziemy? " zapytał Kael.
„Nie wiem. "
Zack zatrzymał się na skrzyżowaniu. Zamknął oczy i spróbował coś
wyczuć, usłyszeć.
Nic.
„Nic nie mówili? "Zack zapytał Kaela.
„Jan wspomniał, że chcą razem z Rickiem iść popływać. "
Zack skręcił na wschód i wcisnął gaz do dechy. Jan nie lubił gorących
kąpieli, w przeciwieństwie do Ricka.
Jan wolał zimne wody. A według najlepszej wiedzy Zacka, było tylko
jedno miejsce, dość blisko, by dogodzić obu braciom w zaznaniu przyjem-
ności i gdzie mogli czuć się bezpiecznie, tak żeby Lina nie musiała się o nich
martwić.
***
Lenny obrał kurs na północ. Wydawał się doskonale opanowany, prowa-
dząc samochód w ciemnościach, jak obłąkana osoba, z dużą prędkością na
wąskich drogach parku.
„Zajęło mi to tygodnie, żeby wszystko przygotować." chełpił się. „Musia-
łem tylko poczekać, kiedy się pokażesz. " zwolnił i skręcił w ciemną drogę
przeciwpożarową, która szybko pięła się i wiła się między drzewami.
Przytrzymała się mocno fotela, żeby nie obijać się o wnętrze samochodu.
Po tym, jakby minęły godziny tej szaleńczej jazdy, Lenny w końcu się
zatrzymał, wysiadł i otworzył bagażnik. Zarzucił na ramiona duży plecak, a
potem wyszarpnął Linę z kabiny.
„Idziemy, Bogini. Przed nami piesza wycieczka. "
Popchnął ją przed siebie, w górę wyboistego szlaku.
„Gdzie idziemy? "
„Idź, nie gadaj. " popchnął ją jeszcze raz.
~ 19 ~
Spróbowała wezbrać w sobie gniew, ale panował nad nią strach.
Cholera! Teraz byłaby odpowiednia chwila, żeby pojawiła się Baba Yaga z
jakąś przydatną radą.
Nic.
Straciła poczucie czasu, ale wiedziała, że wędrują już kilka godzin, co
wywnioskowała z pozycji księżyca. W zimnej i dużej wysokości, czuła się
pozbawiona tchu, wyczerpana. Potknęła się w pewnej chwili i upadła.
„Idź, albo, kurwa, będę cię ciągnął. "
Wolno stanęła na nogi i spiorunowała go wzrokiem.
„Z przyjemnością będę patrzeć, jak będę cię zabijać. "
„Zamknij się, albo wepchnę ci do gęby mojego koguta, żeby cię uciszyć. "
„Odgryzę go. "
Podniósł broń.
„Naprawdę? "
Jej twarz poczerwieniała. Odwróciła się do szlaku. Z kajdankami na
swoich nadgarstkach, nie mogła wsunąć swoich rąk do kieszeni, żeby je
ogrzać. Może materiał, z którego zostały zrobione kajdanki, miał ją pow-
strzymać od wykorzystania jej mocy.
Z drugiej strony, nie miała żadnego pieprzonego pomysłu, jak użyć swojej
mocy, by ją wykorzystać.
W pewnej chwili, pociągnął ją za siebie i objął prowadzenie. Kiedy
pokazał się świt, weszli na niewielką polanę, gdzie został ustawiony namiot,
w osłoniętym od wiatru miejscu przy skalnej ścianie.
„Do środka. "
Wczołgała się przez klapkę. Na końcu namiotu ustawiony był niewielki
ołtarz. Posągi i niezapalone świece, paczki ziół i niewielka strzykawka z
jakimś płynem.
Zwinęła się w kłębek w dalekim kącie. Może będzie chciał ją zgwałcić, ale
będzie walczyć pazurami i zębami.
„Po co to? "
Uśmiechnął się i złapał strzykawkę.
„Żeby cię uciszyć do wieczora, Bogini. Potrzebuję pełni. " zagłębił igłę w
jej szyi.
Świat Liny zapadł się w ciemności.
Tłumaczenie: panda68