ślub nad oceanem Lennox Marion

background image

Marion Lennox - Ślub nad oceanem

Lennox Marion

Ślub Nad Oceanem

ROZDZIAŁ PIERWSZY
– Owszem, śliczna, ale założę się,że głupia jak but. Doktor Rachel Harper tak
energicznie

wgryzła się w hamburgera, że czerwony keczup aż trysnął na podkoszulek. Ten
sos jest tego

samego koloru co moje spodnie! I odcień ten sam! Bardzo ładnie, pomyślała
cierpko. – Jaka

uczesana – mówił nieznajomy z nutą ironii wgłosie. – Wydaje majątek na
fryzjera. Na dodatek

blondynka. Toby, nie daj się zwieść pozorom. – Ale ma ładne nogi –
argumentował dziecięcy

głosik. – I piękne oczy. – Nie daj się zwieść pozorom – ostrzegał bas. – Pod
tym futrem

kryje się stuprocentowa idiotka. Tego już za wiele! Może jestem marną
opiekunką, pomyślała

Rachel, ale nie daruję takich zniewag. Odciągnęła zasłonkę, by stanąć oko w oko
z całym

światem. Ponieważ pawilon wystawowy był po brzegi wypełniony zwiedzającymi, na
czas

skromnego posiłku ukryła się w boksie. Pomieszczenia przydzielane wystawcom
były nie

większe od psiej budy, ale przynajmniej dawały odrobinę prywatności. Kto
odważył się

krytykować Penelope? – Cześć! – Na to powitanie mężczyzna i dziecko odwrócili
się w jej

stronę i spojrzeli na niąz zaciekawieniem. Pospiesznie wytarła z brody resztki
sosu.

Oszacowała wiek nieznajomego na trzydzieści kilka lat. Wyglądał na farmera.
Ubrany był w

spodnie z moleskinu i roboczą koszulę koloru khaki, czarne kręcone włosy
sięgałymudo

kołnierzyka. Miał też ciemne oczy otoczone siateczką mimicznych zmarszczek i
opaloną

twarz... Atrakcyjny, pomyślała. Jeśli ma być szczera, a w takim właśnie była
nastroju, to

nawet bardzo atrakcyjny. Wręcz boski! Towarzyszący mu chłopiec, mniej więcej
sześcioletni,

był jego miniaturową kopią. To na pewno ojciec i syn. Ojciec i syn. Rodzina.
Stąd wniosek,

że facet jest żonaty. żonaty? Skąd taka myśl przyszła jej do głowy?! Nie wolno
jej

podejmować tego wątku. Ani słuchać Dottie. Z jakiego powodu miałoby ją, Rachel,

Strona 1

background image

Marion Lennox - Ślub nad oceanem

obchodzić,

czy jakiś obcy mężczyzna ma partnerkę?! Jestem tu z Michaelem. Nie oszukuj
się!

Interesują cię wszyscy mężczyźni oprócz Michaela, żonaci i nieżonaci. To, że
sama jesteś

zamężna, się nie liczy, nie może się liczyć... – Muszę jechać z Penelope na
wystawę,żeby

zebrała odpowiednią liczbę punktów – oznajmił Michael pewnego dnia, gdy
spotkali się na

dyżurze w stołecznym szpitalu. Dottie namawiałają, by skorzystała z tej
okazji. – Pora,

żebyś pomyślała o sobie – tłumaczyła. – Przed tobą jeszcze całżycie. Rachel
dała się

przekonać, wyobrażając sobie godzinę psich popisów, wygodny motel w uroczym
nadmorskim

miasteczku i prawie cały weekend wylegiwania się na plaży. Może Dottie ma
rację? To prawda,

żeod ośmiu lat nie miała urlopu. Jest wykończona. Może warto zastanowic ´ się
nad

przyszłością? Lecz wymarzony weekend pozostał w sferze... marzen ´. Nie
wypalił. Poza

tym panował potworny upał, a w zarezerwowanym motelu nie chcieli przyjąć ich z
psem. Na

domiar złego przez cały czas musieli ukrywać Penelope przed rzekomo zawistnymi

właścicielami innych psów. Gdzie jest Michael? Ktogo wie? Westchnąwszy,
zwróciła siędo

osobnika, który skrytykował sukę Michaela. – Penelope jest córką dwóch
czempionów

–poinformowała mężczyznę i chłopczyka, piorunując ich wzrokiem. – Ona jest
bardzo ładna

–powiedział malec, nieśmiało się uśmiechając. –Mogę ją pogłaskać? – Jasne
–odparła

łagodniejszym tonem. – Uważaj, bo może cię ugryźć–ostrzegł mężczyzna, od nowa
wprawiając

Rachel w wojowniczy nastrój. – Gryzą tylko głupie psy.Penelope jest
damą–oznajmiła

cierpko. – To jest chart afgański. – No to co? Wargi mężczyzny drgnęły, a w
oczach

zamigotały wesołe iskierki. – To wyjątkowo głupia rasa. Rachel ożywiła się.
Wyzwanie?

Proszębardzo! Tkwi tu od kilkunastu godzin i jużma ochotę wyć z nudów, więc
jest gotowa na

wszystko, byle nie wracaćdo zimnego hamburgera i wczorajszej gazety.
Prawdęmówiąc,

największąochotęmiała na awanturęz Michaelem, ale on przepadł. A ten tu osobnik

Strona 2

background image

Marion Lennox - Ślub nad oceanem

należy do

tego samego gatunku... – Jest pan nieuprzejmy. –Omiotła go od stópdo głów
krytycznym

wzrokiem. –Co więcej, jest pan rasistą. Uniósł brwi i roześmiał się z
niedowierzaniem. –

Pani uważa, że ona jest inteligentna? – Penelope jest słodka. – Przytuliła
wielkie białe

psisko, po czym skrzywiła się na widok plamy z keczupu na jasnej sierści.
Michael mnie

zabije. Gdzie on jest? – Wierzę pani na słowo – rzekł nieznajomy. Pierwsza
część pokazu

dobiegła końca, więc wokół nich zaczęli zbierać się gapie, którzy w oczekiwaniu
na finał

nie mieli co ze sobą zrobić. Nie tylko Rachel cierpiała z powodu nudy. –
Inteligencję psa

można zmierzyć za pomocą różnych testów. – Zamierza pan zastosować test Mensy?
– Znam

znacznie mniej skomplikowane sposoby. Odz ˙ałuje pani kawałek hamburgera? –
Mojego? Niech

jej pan da swojego! – Dla dobra nauki... – Mójtatajestdoktorem
–oznajmiłchłopiec,jakbyto

wszystko wyjaśniało. – Ach tak? Doktorem czego? – Uśmiechnęła się do malca.
Poczuła, że

wreszcie zaczyna dobrze się bawić. –To bardzo podstępny sposóbwyłudzania
hamburgerów. – To

jest proste doświadczenie. – Mężczyzna nie dał zbić się z tropu. – Tam jest mój
pies, widzi

go pani? – Wskazał na jeden z boksów na podwyższeniu. Gdy podniosła wzrok,
natknęła się na

badawcze spojrzenie chudego brunatnego zwierzaka nieokreślonego rodowodu. Był
wielkości

owczarka collie, ale składał się wyłącznie z nóg, oczu oraz ogona. W tej samej
chwili

przysiadł i energicznie zaczął się drapać. – Czarujący –orzekła z przekąsem. –
To jego

popisowy numer? – Digger się nie popisuje. Przytaknęła ze współczuciem. –
No tak, ten

pański pupil ma braki w wychowaniu. Mężczyzna odwzajemnił uśmiech. Wojna
jeszcze się nie

rozpoczęła, a wytoczono już armaty. – Sugeruje pani, że Digger jest źle
wychowany? –

Wystarczy na niego popatrzeć. –Jest dobrze, pomys ´lała. Nareszcie coś się
dzieje. Penelope

kontra Digger. – Pochodzenie zawsze wyjdzie na wierzch. – Drzewo genealogiczne
Diggera

Strona 3

background image

Marion Lennox - Ślub nad oceanem

jest znacznie bardziej skomplikowane niż rodowód tego pani burka. – Mój pies
wabi się

Penelope – odrzekła z godnością. – I to nie jest burek. Przodkowie Penelope to
cała

australijska gałąź czempionów. Za to pański burek... – Digger jest także
potomkiem

czempionów. – Nieznajomy uśmiechnął się szeroko. Po prostu zniewalająco. –
Można wśród

nich doszukać się czempiona owczarka szkockiego oraz czempiona australijskiego
kelpie... –

ż e nie wspomnę o czempionie jamniku – dodała, gdy Digger podniósł do góry
cienki ogon. –

Nieprawda – wtrącił się chłopiec. – Jamniki są długie i płaskie, a nasz Digger
jest wysoki

i potrafi skakać. – Masz rację – odparła poważnie, tłumiącśmiech. Obaj,
mężczyzna oraz

chłopczyk, są fantastyczni. Obaj mają czarujący uśmiech, a ich ciemne oczy
lśnią radością.

Myślała, że zanudzi się na śmierć, a oto łaskawa opatrzność zesłała jej taką
atrakcję! –

Co wobec tego zrobimy z tym hamburgerem? – zapytała, myśląc, żeza uśmiech
nieznajomego

można dać się zabić. – Włożymy go pod miskę. Wzruszyła ramionami i podała mu
hamburgera,

z którego znowu polał się keczup. Mężczyzna popatrzył na swoją dłoń oblaną
sosem. Ohyda.

Hamburger był tak rozmiękły, że Rachel wcale nie byłożal się z nim rozstawac ´.
Dla dobra

nauki. – Lubi pani hamburgery obficie polane sosem? – Tak. – Spoglądała na
niego spode

łba. – Tata mówi, że w sosie pomidorowym jest za dużo soli, a sólźle robi na
ciśnienie

krwi – wyjaśnił chłopiec. – Na ciśnienie krwi źle wpływają ludzie, którzy
niepochlebnie

wypowiadają się o psach – odparowałaku radości zebranych. – Co chce pan zrobić
z tym

hamburgerem? – Proszępatrzeć.–Nakryłkęsodwróconąpsiąmiską, a następnie
przywołał swojego

psa. – Kolacja! Digger popatrzył na niego z uwielbieniem, po czym powiódł
wzrokiem po

audytorium, jakby chciał się upewnic ´,że wszyscy na niego patrzą.Węsząc,
położył jedną

łapę na misce, a drugą ją podważył,aż się odwróciła, odkrywając smakołyk. Pies
ponownie się

rozejrzał, oczekując braw. Otrzymawszy je, spokojnie zjadł nagrodę. Wielkie
rzeczy! –

Strona 4

background image

Marion Lennox - Ślub nad oceanem

Teraz kolej Penelope. – Ubrudzi się. – Rachel po raz pierwszy się zaniepokoiła.
Penelope

jest piękna, ale jej przeciwnik inteligentny. – Zrobimy to na podeście –
zaproponował. –

Nawet zetrę dla niej keczup. Pani mogłaby to zrobić swoim T-shirtem. – Niech
pan się

liczy ze słowami! Nie tracąc dobrego humoru, nieznajomy ustawił miskę pod nosem
psa

Michaela. Oderwał kawałek hamburgera, pokazał go Penelope i wsunął pod miskę.
Cofnął się o

krok. Penelope raz i drugi zaciągnęła się nęcącym zapachem. Zaskomlała.
Położyła się

przed miską. Wstała, poszczekując. Popchnęła miskę nosem i znowu szczeknęła.
Miska ani

drgnęła. Wobec tego Penelope znowu się położyła, tym razem piszczącżałośnie. –
To jest

dowód jedynie na to, że pański pies jest bardziej wygłodzony – broniłają Rachel

wśródśmiecho ´wcałkiem już licznej publiczności. – Pan go głodzi. – Czy
wyglądam na kogoś,

kto potrafiłby głodzić własnego psa? Nie. Sprawia bardzo sympatyczne wrażenie,
pomyślała

i nagle zawstydziła się,że jest w brudnych dżinsach, poplamionej koszulce, a na
dodatek ma

we włosach źdźbła siana, którym organizatorzy wystawy wyścielili boksy dla
psów. Nawet

strach na wróble lepiej od niej się prezentuje. – Rachel, karmisz Penelope?!
Gdy

bezwiednie podniosła miskę, pies rzucił się na hamburgera, jakby nic nie jadł
przez cały

tydzień. – Hm... Michael, szpakowaty, wytworny i władczy przeciskał się przez
tłum gapiów

z twarzą wykrzywioną oburzeniem. Nikt nie śmiał ignorować jego
poleceń.Wyłącznie sucha

karma. – Co ty wyprawiasz?! – Demonstruję inteligencję Penelope – odrzekła z
wysoko

uniesioną głową. Co za dużo, to niezdrowo, a doktor Michael Levering już dawno
jej się

przejadł. Wcześniej, jeszcze w szpitalu w Sydney, wywarł na niej spore
wrażenie, a jako

jeden z czołowych kardiologo ´w cieszył się ogromnym wzięciem wśród kobiet. Na
wieść,że

zaprosił jąna wspólny weekend, wszystkie jej koleżanki z traumatologii
pozieleniały wprost

z zazdros ´ci, a przyjaciółki oraz rodzina gorąco namawiali ją,byto zaproszenie

Strona 5

background image

Marion Lennox - Ślub nad oceanem

przyjęła.

– Skorzystaj z tej szansy, przygotuj się – mówiła teściowa. – Chyba czujesz, że
i tobie

należy się coś od życia. Romantyczny weekend z takim uroczym kawalerem... Hm.
Mają

przecież na zmianę zajmować się psem. Michael oznajmił,że przenocuje w
samochodzie,

poniewaz ˙ jest za długi i nie zmieści się w boksie, lecz Rachel
zaczynaławątpić w ten

samochód. Gdy zjawił się dziesięć minut przed pierwszym pokazem, wcale nie
wyglądał jak

ktoś, kto spał w aucie. Natychmiast poinformował ją,że niezwłocznie musi gdzieś
zadzwonić,i

od tej pory go nie widziała. Co robił przez tyle czasu? Przyjrzała mu się
podejrzliwie,

sprawdzając, czy ma mokre włosy, bo gdyby mogła mu udowodnić,żepływał w morzu,
podczas gdy

ona warowała przy Penelope, niechybnie by go udusiła. – Nasz pies jest
mądrzejszy od

waszego –zaszczebiotał chłopiec. Michael popatrzył na niego z obrzydzeniem. –
O czym ty

mówisz? – Nazywam się Toby McInnes, a to jest mój tata –odparł chłopiec
niespeszony. – Mój

tata to doktor Hugo McInnes. A pan jak się nazywa? Michael już otwierałusta,
ale Rachel go

ubiegła, doskonale zdając sobie sprawę z tego, żesłowa, które już miały z nich
paść, nie

należałyby do najuprzejmiejszych. – To jest Michael, a ja mam na imię Rachel
–poinformowała

Toby’ego. Nie uszło jej uwagi, że doktor McIn nes mocniej chwycił rączkę
syna. Trudno mu

się dziwić. – Michael jest właścicielem Penelope. – Słyszałaś o pożarze buszu?
– Michael

kompletnie zignorował chłopca i jego ojca. – Pożar buszu? – Nie miała o tym
pojęcia,

ponieważ przez cały dzień nie opuszczała pawilonu. – Pali się daleko stąd. –
Hugo wodził

wzrokiem od Rachel do Michaela i z powrotem. Z jego twarzy zniknęła złość,
ustępując

miejsca głębokiemu zainteresowaniu. – Pożar może odciąć szosę – warknął
Michael, odpychając

Penelope tak mocno, żemało się nie przewróciła. Szybki refleks nie był jej
główną zaletą.

Zapiszczała i przytuliła się do Rachel. Może nie jest zbyt bystra, ale na
pewno jest

Strona 6

background image

Marion Lennox - Ślub nad oceanem

bardzo sympatyczna, pomyślała Rachel. Gdyby przyszło jej wybierać między
towarzystwem

Michaela i Penelope, bez wahania wybrałaby charcicę. – Rachel, całe miasto
zostało

postawione na nogi – mówił Michael. – Muszę stąd wyjechać. Już wysłano po mnie
śmigłowiec.

ś migłowiec. Leci po Michaela. Rachel wytężyła umysł. Michael jest świeżo
ogolony. Ma na

sobie nieskazitelne spodnie i śnieżnobiałą koszulę. Oraz krawat! Włosy? Nie

dowierzaławłasnym oczom: takie mokre, jakby dopiero co wyszedł spod prysznica.
W pawilonie

nie ma łazienek. Rachel nie widziała bieżącej wody od dwudziestu czterech
godzin! ś mierdzi

psem. Głowę by dała, że Michael właśnie wraca z plaży, a po drodze wziął
prysznic. A do

tego ta gadka o śmigłowcu! – Spałeś w motelu? – zapytała prosto z mostu. –
Nie, ale... –

Czy jest pan właścicielem czerwonego astona martina? – zaciekawił się Hugo. –
Tak. –

Michael nagle poczerwieniał. Oczekiwał, jak zwykle, szacunku oraz uniżoności, a
tutaj tego

nie było. – Pasuje do pana – mówił spokojnie Hugo. – O drugiej nad ranem byłem
w motelu. U

chorego. Arnold Roberts miał atak podagry. Nocował przez ścianę z panem.
Czekając, aż

zadziałaśrodek przeciwbólowy, dokładnie obejrzeliśmy pańskie auto. – Uśmiechał
się do

obojga bardzo z siebie zadowolony. – Zachodziliśmy wgłowę z Arnoldem, kto
przyjeżdża takim

autem do takiej dziury. Teraz już wiem. Przekażę Arnoldowi, że ten aston
martin należydo

właściciela charta afgańskiego, i sprawa będzie załatwiona. Rachel nawet nie
zauważyła, że

Hugo się roześmiał. Czuła, że zalewa ją fala wściekłości. – Spałeś w motelu?!
Wszyscy, nie

tylko Michael, wyczuli jej złość. – Myślałam, że odwołałeś rezerwację – dodała
ostroz ˙nie.

– Kiedy dowiedzieliśmy się,że nie przyjmą nas z psem. – Zadzwonili później i
powiedzieli,

żezapóźno na odwoływanie. Zatrzymali zaliczkę – tłumaczył się Michael. Przez
ułamek

sekundy wyglądał na zawstydzonego, mimo że potrafił bardzo szybko dostosować
się do

sytuacji. Dla faceta tak zakochanego w sobie to nic trudnego. – Ale już
wcześniej

Strona 7

background image

Marion Lennox - Ślub nad oceanem

zgodziłaś się spędzić noc w pawilonie. Daj spokój, Rachel, przecież wiesz, jaki
ciasny jest

ten samochód. ż yczysz mi pęknięcia kręgosłupa? – Zcałego serca! – Teraz to
nieistotne –

ciągnął. – Dobrze się złożyło, że mogłem się wyspać. HubertWitherspoon dostał
udaru.

Hubert Witherspoon? To nazwisko przyniosło zamierzony efekt, bo złość Rachel
opadła. Na

chwilę. Hubert Witherspoon to jeden z najbogatszych ludzi w Australii. Posiada
połowę złóż

rudy żelaza w kraju. Wszyscy są na jego usługach. – Wezwał mnie. – Co
takiego?! – Jego

rodzina obawia się blokady dróg z powodu pożaru buszu. Już wysłano po mnie
śmigłowiec,

którym mam wrócić do Sydney. – Spojrzał na zegarek. – Zaraz powinien tu
wylądować. Mam od

razu wsiadać. Zaprezentujesz Penelope jurorom, a potem odwieziesz ją do domu?
Hubert

Witherspoon. Jego śmierć byłaby katastrofą na skalę całej Australii, no,
przynajmniej na

rynku finansowym. To powinno zrobić wrażenie na Rachel. Powinno, ale...
Michael dziś

popływał. I spał na prawdziwym łóżku. Ona zaś przez ten czas siedziała z
Penelope, plując

sobie w brodę,żedała się namówić na wyjazd z Sydney. – Mam paradować z Penelope
po wybiegu?

– wykrztusiła, a on uśmiechnął się tak, jak uśmiecha się wzięty konsultant do
stażysty.

Dlaczego bezwiednie pomys ´lała o arszeniku? – Widziałaś, jak się prezentuje
psa, prawda? –

Omiótł ją spojrzeniem. – Penelope będzie grzeczna, ale ty mogłabys ´ nieco
doprowadzić się

do porządku. Nie dałamuw zęby tylko dlatego, że otaczali ich ludzie.
Pohamowała się z

trudem, zachowując mizerne resztki godności. – Rozumiem. – Wzięłagłęboki
wdech. – Mam sama

wieźć ją do Sydney? – upewniła się. – Oczywiście. Chyba że pożar zablokuje
szosę. Nie

będę miał ci za złe, jeśli się spóźnisz. – Rzucił jej kluczyki, a ona była tak
zdumiona, że

je pochwyciła. – Nie. – Wszak miarka się przebrała. – Rachel... – przemówił do
niej tonem

medycznej sławy, która poucza tępego stażystę. – Chyba zdajesz sobie sprawę,że
nikt nie

może mnie zastąpić. Hubert potrzebuje kardiologa. Najlepszego. – Mam siano we
włosach –

Strona 8

background image

Marion Lennox - Ślub nad oceanem

syknęła. – Nie mogę z taką fryzurą prezentować jurorom potencjalnego czempiona
Australii.

– Możesz. Wystarczy, że... – Urwał, bo w tej samej chwili kluczyki wylądowały
tuż obok jego

lśniących butów. – Twój pies, twój problem – wycedziła. – Wrócę okazją, jeśli
to będzie

konieczne, ale nie tknę twojego auta. – Rachel... – Wypchaj się! – Ale
Hubert... –

Jeśli o mnie chodzi, Hubert może umrzeć. Ma ponad osiemdziesiąt lat i jest
otyły, a w

Sydney jest co najmniejpięciu kardiologów, którzydorównującikwalifikacjami i
mogą się nim

zająć. – Chyba zdajesz sobie sprawę,że to nie ma sensu. – Nic mi o tym nie
wiadomo. – Czy

mogę państwu coś zasugerować? – wtrącił Hugo, ale Rachel nie była w nastroju,
by wsłuchiwać

czyichs ´ rad. Odwróciła się na pięcie i omal nie zabiłago wzrokiem. – Niech
pan sobie

daruje. To moja sprawa! Hugo uniósł dłonie w pojednawczym geście. – W porządku.
– Nic tu

po mnie. Sięgnęła do boksu po torbę.Był to piękny teatralny gest, który nie do
końca

wypadł zgodnie z planem. Nie zasunęła zamka i wszystko się wysypało: druga para
dżinsów,

kosmetyczka, biustonosz oraz kilka par koronkowych, bardzo skąpych majtek.
Dostała je od

Dottie. Od teściowej. – Kochana, nigdy nie wiadomo, co się wydarzy – rzekła
Dottie. – A

mnie bardzo zależy, żebyś była przygotowana. Dottie ma rację.Nigdy
niewiadomo,comożesię

wydarzyc ´. Jednego Rachel była pewna. Postąpiła jak skończona kretynka, godząc
się na ten

wyjazd. Zamknęła oczy, widząc, jak jej dobytek sypie się na ziemię. Biustonosz
wylądował

przed nosem Diggera, który natychmiast, wyraźnie rozbawiony, chwycił go w zęby.
Wszyscy

się uśmiechali, a ona omal nie zapadła się pod ziemię. – Niech sobie go
zatrzyma. –

Wskazała na psa, wpychając rzeczy do torby. – Jest taki sprytny, że na pewno
wykombinuje,

jak to się nosi. Wyprostowała się i z dumnie podniesioną głową ruszyła do
wyjścia. Hugo

patrzył na nią roześmianym wzrokiem, Michael z otwartymi ustami. Ma ich w
nosie. Będzie

szczęśliwa, jeśli już nigdy ich nie zobaczy. Wynosi się stąd. Niestety, nie

Strona 9

background image

Marion Lennox - Ślub nad oceanem

zrealizowała

tego zamiaru. Wybiegła z pawilonu, a po kilkunastu metrach przystanęła,
poniewaz ˙ za

plecami usłyszała jazgot walczących psów.
ROZDZIAŁDRUGI
Stanęła jak wryta. Przeraźliwe odgłosy psiej bójki przebijały się przez
wystawowy gwar.

Potem rozległ się ludzki krzyk. Tylko człowiek zupełnie bez serca
mógłpozostaćnań

obojętny. Rachel odwróciła sięi nasłuchiwała. Do starcia doszło tuż przed
wejściem do

pawilonu, z którego wyszła kilkadziesiąt sekund wcześniej. To nie była
zwyczajna walka,

lecz potworna masakra. Młoda dziewczyna trzymała na smyczy starego, posiwiałego

cocker-spaniela, którego tarmosiłpitbulterier. Było jasne, że napastnik
zamierza zagryźć

staruszka. Zwierzęta walczyłyna śmierćiżycie, mimo że spaniel miałmarne
pojęcie, jak

siębronić. Właścicielka spaniela, dziewczyna wyglądająca na piętnaście lat, ta
sama, która

wcześniej krzyczała, teraz rozpaczliwie starała sięje rozdzielić. W chwili, gdy
Rachel

rzuciła sięw ich stronę, nastolatka chwyciła pitbula za obrożę i zaczęła go
odciągać. Pies

zacharczał, od wróciłłeb od spaniela i ugryzłjego właścicielkę. Rachel dzieliło
od wejścia

do pawilonu jakieś sto metrów, więc biegnąc, krzyczała do dziewczyny, by
puściła psa.

Tymczasem wyprzedziłjąjakiśmężczyzna, ten Hugo. Psy znowu zwarły się w jedno
kłębowisko,

lecz tym razem dziewczyna znalazła siępod nimi. Zaraz jąroz szarpią! –
pomyślała Rachel.

Skoczyła, by złapać obrożę pitbula, lecz ktoś chwycił ją za ramię. – Odsuń
się! –

usłyszała. Hugo rozwijał wąż hydrantu zawieszony na ścianie wewnątrz budynku.
Urządzenie to

służyło do mycia pawilonu po pokazach. – Odkręć wodę! Rachel w okamgnieniu
zorientowała

się, o co chodzi, i bez namysłu rzuciła się do kranu. Sekundę później woda
chlusnęła

silnym strumieniem, który Hugo skierował na walczące psy. Strumień był tak
mocny, że

uderzony nim w łeb pitbul aż się przewrócił. Spaniel skorzystał z okazji i
skowycząc,

rzucił się do ucieczki. Rachel natychmiast przyklękła przy leżącej nieruchomo

Strona 10

background image

Marion Lennox - Ślub nad oceanem

dziewczynie.

– Udo... – szepnęła przerażona. Z nogi właścicielki spaniela tryskała jasna
tętnicza krew.

O Boże, czyżby pies rozerwał jej tętnicę udową? Jeśli tak, to zgon może
nastąpić w ciągu

kilku minut. – Niech ktoś przyniesie moją torbę! Biegiem! – krzyknął Hugo. –
Samochód stoi

pod kioskiem. Cisnął kluczyki w tłum, oburącz starając się zatamowac ´
krwawienie. Rachel

ściągnęła koszulkę, ponieważ potrzebny był tampon, więc w obliczu walki o życie

przyzwoitość zeszła na odległy plan. Wcisnęła Hugonowi koszulkę do ręki, a on
przyjął ją

bez zbędnych pytań i zaczął uciskać ranę. – Kim, nie ruszaj się – mówił.
Rachel ze

zdumieniem zorientowała się,że Hugo przemawia do dziewczynki. Ten facet jest
świetny, pomys

´lała. Nawet w tak dramatycznej sytuacji pamięta, że z pacjentem należy
rozmawiać. –

Zostałaś poważnie pogryziona, więc musimy zatamowac ´ krwotok. Wiem, że to
bardzo boli, ale

ktoś już pobiegłpo środek przeciwbólowy. Za kilka minut ci go podamy. Czy ona
go słyszy?

Muszęsięskupić, bo on zaraz będzie potrzebowałnowego tamponu, lepszego niżmój
T-shirt.

–Michael! –krzyknęłanacałygłos. Hugo ma zajęte ręce i nie może zdjąćkoszuli, a
Michael

miałnie tylko koszulę, ale i lata doświadczenia. Lecz Michaela nie było.
Trudno. –Weźcie

moją–zaofiarowałsiępotężnie zbudowany farmer, rozumiejąc sytuację. Rachel z

wdzięcznościąprzyjęła jego dar, a potem dostrzegła swojątorbę. Otwarta leżała
tam, gdzie

jąrzuciła, biegnąc do kranu. W niej sąubrania. Dobra nasza. Gdy Hugo
podniósłwzrok, podała

mu ciasno zwiniętą koszulęfarmera, po czym zrobiła kolejny tampon z tego, co
znalazła w

torbie. Po chwili przyłożyła go do tamponu Hugona i razem z nim zaczęła
uciskaćkrwawiące

miejsce. Niestety, nawet wspólnymi siłami nie byli w stanie powstrzymaćupływu
krwi.

–Szczypce –mruknąłponuro Hugo. –Moja torba... –Clive jużpo
niąpoleciał–oznajmiłfarmer,

pochylając sięnad nimi. –Zaraz wróci. Clive jest najszybszy. Pracowali razem
jak zgrany

tandem. Hugo oddychał ciężko, a ona przyłapała sięna tym, że sama teżledwo

Strona 11

background image

Marion Lennox - Ślub nad oceanem

oddycha. ż yj,

błagam. Tej modlitwy nauczyła sięjużna początku studiów medycznych i często do
niej

sięuciekała. Medycyna, owszem, poczyniła wielkie postępy, ale czasami
przydawało

sięcoświęcej. Łut szczęścia? –Mocniej –sapnąłHugo. –Nie zsuwaj sięz rany. –Nie
zsuwam

się–powiedziała przez zęby. Rana wyglądała jak zadana zębami rekina: wielka
i otwarta.

Przez taką ranę cała krew może wypłynąć w ciągu paru minut. – Gdzie te
szczypce? – Wgłosie

Hugona narastał niepokój, w miarę jak sytuacja stawała się coraz bardziej
dramatyczna. –

Cholera, gdzie ta torba? – Już jestem! – Kilkunastoletni chłopak przeciskał się
przez

tłum, taszcząc torbę trzy razy większą od jakiejkolwiek lekarskiej torby, jaką
Rachel do

tej pory widziała. Jasne, tak wygląda torba wiejskiego lekarza! – Otwieraj!
Gdy Clive

wykonał polecenie, Rachel szeroko otworzyła oczy. Szczypce. Było ich mnóstwo i
wszystkie

leżały na wierzchu, jakby w stanie największej gotowości. Jedną ręką chwyciła
pierwszą

parę. – Nie zatrzymamy tego bez klamer – mruknęła. – Takie krwawienie daje
tylko rozdarta

tętnica. Hugo bez mrugnięcia okiem akceptował jej diagnozę. – Zgadzam się.
Clive, zdejmij

koszulę i gdy będziemy pracować, usuwaj krew, ile się da. – Sięgnął po drugą
parę

szczypiec, po czym zerknął na Rachel. – Gotowa? Zrobiłagłęboki wdech. To bardzo
ryzykowne

zadanie. Tampon jest konieczny, by zatamować krwawienie, ale żeby całkiem je
zatrzymać,

należy go usunąć i znaleźć konkretne miejsce. Jeśli nie uda się im zlokalizować
go w kilka

sekund, Kim może umrzeć. – Tak. – Odetchnęłagłęboko. – Teraz. Gdy usunęli
tampon, krew

siknęła znowu, więc pracowali po omacku pośród strzępów ciała. Gdzie w tym
wszystkim jest

ta tętnica? Panie Boże, musimy ją jak najprędzej znaleźć. – Clive, zabierz
tampon. Na

moment. I bądź gotowy... Przez ten ułamek sekundy, kiedy rana wypełniała się
krwią... –

Jest! – Rachel pospiesznie zamknęłatętnicę. Niestety, to nie wystarczyło.
Oprócz tętnicy

Strona 12

background image

Marion Lennox - Ślub nad oceanem

rozerwane były jeszcze dwa lub trzy inne naczynia krwionośne. Ich pęknięcie
również może

mieć fatalne skutki. Hugo nałożył drugą klamrę. Pracowali błyskawicznie,
ponieważ w

momencie gdy ucisk ustawał, krew znowu płynęła swobodnie. – Mam cię! – mruknął
Hugo. Gdy

założyli jeszcze dwie klamry, pulsujący strumień ustał. Krew, która teraz
płynęła leniwie,

wydostawała się z przerwanych żył, lecz oni zrobili wszystko, co należało w
takiej

sytuacji. Na razie. – Ucisk jest nadal konieczny – odezwała się Rachel,
przysiadając. Hugo

zwijał następny tampon. Udało się. Kto to widział, szukać tętnicy w takich
warunkach... To

prawda, sprzyja im szczęście. Ale z drugiej strony, ten facet jest niesamowity!
Umocował

tampon, podniósł wzrok i dziwnie na nią popatrzył. Sprawa nadal jest bardzo
poważna, lecz

teraz jest to kwestia minut, nie sekund. Zablokowali już odpływ krwi. Teraz
należy zapobiec

wstrząsowi, uzupełnić płyny oraz ratować nogę. – Pete, wezwij karetkę – rzucił
Hugo do

otaczającej ich grupki ludzi. – Przekaż im, że potrzebuję osocze i kroplówkę.
Oraz że

jeśli nie będą tu za trzydzieści sekund, to przy najbliższej okazji obedrę ich
ze skóry.

Dave, zbierz chłopakówi złapcie te psy, zanim znowu dojdzie do tragedii.
Toby... Gdzie jest

Toby? – Rozejrzał się. – Myra, zajmiesz się nim? – Dwa pierwsze polecenia już
zostały

wykonane – odezwał się któryś zmężczyzn. –Spaniel jest uweteryna rza, a
chłopaki szukają

pitbula. Karetka w drodze. Ktoś musi jeszcze zająć się Tobym. Z gromady
poruszonych gapiów

wysunęła się kobieta wśrednim wieku i wzięłachłopczyka za rękę. Malec, blady i

wstrząśnięty, przez cały czas obserwował, jak ojciec i Rachel ratują pogryzioną
dziewczynę.

– Chodź,słonko – rzekła kobieta. – Tatuś musi zająć się Kim. Kim... Rachel
spojrzała na

nią.Była blada jak ściana i miała otwarte oczy, ale nie wyglądała na przytomną.
– Kim,

wyzdrowiejesz – szepnęła Rachel, biorącjąza rękę. Ona teraz potrzebuje spokoju,
a nie

chaosu. – Musielis ´my sprawić ci ból, żeby zatamować krew, ale jesteśmy
lekarzami i wiemy,

Strona 13

background image

Marion Lennox - Ślub nad oceanem

co należy robić. Kim szerzej otworzyła oczy. Jest przytomna! – Mama...
Knickers... –

Niech ktoś poszuka Sandersonów! – polecił Hugo. – Kim, zaraz znajdziemy
rodziców, a

Knickers jest u weterynarza. Rob zajmie się nim tak samo jak ja tobą.
Przerażenie zniknęło

z jej oczu. Udałosię. W pewnym sensie. Na razie. Bo... czy krwa wienie zmalało
między

innymi, dlatego że spadło ciśnienie krwi? – Nie straciłaaż tak dużo – zauważył
Hugo,

zniżając głos, a Rachel zorientowała się,że pomyśleli o tym samym. Rachel
była umazana

krwiąod stópdogłów. Na górze miała tylko biustonosz i wyglądała jak ofiara
filmowego

wampira. Lekarz powinien mieć ubranie ochronne, pomys ´lała. JeśliKimcierpi
najakąś chorobę

przenoszonąprzez krew,onai Hugo już się niązakazili.Nieważne.Nieteraz. Hugo
dezynfekował

ramię dziewczyny, a Rachel przygotowywała strzykawkę. – Pięć miligramów
morfiny? – Tak, a

potem sól fizjologiczna. I osocze. Gdzie jest ta cholerna karetka? Już była na
miejscu.

Przez zbiegowisko przeciskało się dwóch ratowników. Rachelomało
sięniepopłakała.

Przywieźliosocze,sól fizjologiczną, wszystko, czego Hugo potrzebuje. I ją
zastąpią.Będzie

mogładołączyć do przerażonych gapiów. Ale... – Twójmąż jest kardiologiem? –
zapytał Hugo.

Mójmąż? Popatrzyła na niego nieprzytomnym wzrokiem, ale po chwili pojęła, o
kogo mu chodzi.

Michael. Co za pomysł?! Lecz to nie jest pora na wyjaśnianie nieporozumień. –
Tak. –

Dzięki Bogu. – Słucham? – Jestem jedynym lekarzem w tym miasteczku –
powiedział. – Poproś

kogoś,żeby go odszukał. Przyda się nam. – Miał lecieć do Sydney. – O, właśnie
startuje

jakiś helikopter – zauważył ktoś z zebranych. – Słychać go. Odleciał? Michael
odleciał?

Może nie zauważył, co się stało. Ona go porzuciła, a on, jak to on, także
poszedł swoją

drogą. Na pewno słyszał o psach, które się pogryzły, ale nie próbował
dowiedzieć się

czegoś więcej. Tego weekendu poznała go na tyle dobrze, żebyła przekonana, że
na pewno nie

odstąpi od swoich planów. – Poleciał? – Hugo szukał wzrokiem farmera, który

Strona 14

background image

Marion Lennox - Ślub nad oceanem

dał im

swąkoszulę. – Więc musi zawrócić. Matt, zajmij się radiem. Każ im zawrócić.
Powiedz

pilotowi, że mamy priorytet, nagły przypadek. Kim może stracić nogę. Musi
operować

jąchirurg naczyniowy. Musimy jąewakuować. Natychmiast! – Rozumiem. Zbiegło
się tu

przeszło dwadzieścia osób, pomyślała Rachel, ale zachowują się zupełnie inaczej
niż gapie

w podobnych sytuacjach w mieście. Wszyscy wyglądają na przerażonych. Wszyscy
znają tę Kim.

I wszyscy są gotowi do pomocy. Zdała sobie sprawę,że jest jedyną kobietą bez
bluzki, ale

bez pytania wiedziała, że mieszkanki Cowral postąpiłyby tak samo, gdyby zaszła
taka

potrzeba. Gdy rodzice Kim dotarli na miejsce zdarzenia, dziewczyna straciła

przytomność.Złożyły się na to wstrząs, utrata krwi oraz środek przeciwbólowy.
To dobrze,

pomys ´lała Rachel, gdy pani Sanderson zalała się łzami, ponieważ strach
malujący się na

twarzach rodzicówna pewno by jej nie pomógł. Koniec. Jej rola dobiegła końca.
Zmienił ją

jeden z ratowników. Gdy podniosła się z klęczek, objęłają jakaś kobieta w
kwiecistym

kostiumie z krempliny. Rachel nie protestowała. Była wdzięczna nieznajomej. –
Jak się

nazywasz? – zapytał Hugo, z pomocą ratownika zakładając pojemnik z plazmą. –
Rachel.

Rachel Harper. – Jesteś lekarzem? – Tak. – Chirurgiem naczyniowym? –
Niestety nie. –

Wiedziała, co Hugo ma na myśli. Chirurg naczyniowy jest mu rozpaczliwie
potrzebny, poniewaz

˙ szansa na uratowanie nogi dziewczyny jest niewielka. – Michael to potrafi. I
nadal jest w

zasięgu. Będzie zły, że go odwołują, ale raczej nie będzie miał wyboru. Hugo
przyglądał

się jej badawczo. Oboje zdawali sobie sprawę,że jeśli rozerwana tętnica nie
zostanie zszyta

jak najszybciej, Kim straci nogę. Jeśli nie życie. Potrzebny jest śmigłowiec
oraz Michael.

Od tych dwóch czynników zależy przyszłość Kim. Rachel ogarnęło uczucie
bezradności. Już

jest niepotrzebna. Pani Keen, kobieta w kremplinie, zaprowadziłają do domu
dozorcy terenów

wystawowych, a gdy karetka mknęła na sygnale do szpitala, Rachel już brała

Strona 15

background image

Marion Lennox - Ślub nad oceanem

prysznic. Pani

Keen tymczasem dokonała inspekcji jej torby. – Te pani ubrania są do niczego –
oznajmiła

przez drzwi łazienki. – Ktoś pozbierał pani rzeczy i przyniósł tu torbę, ale
wszystko jest

zalane krwią. Nie to jest najważniejsze, pomyślała Rachel, delektując się
strumieniami

ciepłej wody. Najbardziej martwi mnie Kim. Oraz jej noga. Michael będzie
wściekły, że udar

Witherspoona przejdzie mu koło nosa. To nieistotne. Na pewno nic nie wie o
ataku pitbulla.

Michael Levering widzi tylko to, co dotyczy jego samego. Wezwano go do pacjenta
milionera w

Sydney, a ona nie wypełniła jego polecenia, wobec czego obrócił się na pięcie
i zajął

swoimi sprawami. Niech inni się troszczą o Rachel i Penelope. Jeśli Rachel nie
odwiezie

jego bezcennej suki do Sydney, to cóż, stać go na opłacenie kogoś, kto ją
przetransportuje

tam w późniejszym terminie. Organizatorzy wystawy na pewno nie zagłodzą psa na
śmierć, a

nawet jeśli... Penelope to tylko jeszcze jedna dekoracja. Potwór, nie
człowiek!

Zatrzęsła się ze złości, a także pod wpływem wrażeń minionych godzin. Bogu
dziękowac ´,że

udało się utrzymać Kim przy życiu. ś migłowiec z Michaelem na pokładzie już
powinien

wrócić. Mimo że przestała lubić Michaela, musiała przyznac ´,że posiada on dar,
którego jej

brakuje. Jest wys ´mienitym chirurgiem naczyniowym. Nawet jeśli nie dotarła do
niego

informacja o wypadku, to jeśli zgodnie z planem dojdzie do ewakuacji Kim, na
pewno nią się

zajmie. Razem z Hugonem... Wycierała się, gdy do łazienki zapukała pani Keen.
Wyglądała na

zmartwioną i zażenowaną. – Przepraszam, że przeszkadzam, ale jest pani
potrzebna w

szpitalu. Dzwonił doktor McInnes. Pilot śmigłowca odmówił powrotu. Doktor Hugo
musi ją

natychmiast operować,żeby ratować nogę. Nie poradzi sobie bez pani. – To jest
prywatny

helikopter – wyjaśniał w drodze do szpitala Harold Keen, wystawowy dozorca, nie
kryjąc

złości. – Zdaje się,że należy do tego faceta z udarem, do Witherspoona. Pilot
jest jego

Strona 16

background image

Marion Lennox - Ślub nad oceanem

pracownikiem. Oznajmił, że otrzymał polecenie dostarczenia tego młodego
człowieka do

Sydney i nie zamierza zawracać. – Ale Michael jest na pokładzie. Chyba ma coś
do

powiedzenia? – Obawiam się,że nie. Patrzyła przed siebie. Oto znalazła się w
sukience z

krempliny pożyczonej od Doris Keen oraz jej sandałkach w aucie, które wiezie ją
do

wiejskiego szpitala, gdzie ma asystować przy koszmarnie trudnej operacji.
Ratunku! – Mam

nadzieję,że ktoś się zaopiekował Penelope – powiedziała cicho. Harold spojrzał
na nią z

aprobatą. – Wasz pies jest w dobrych rękach – oświadczył. – Wszyscy tańczą
dokoła niego.

Pani zaopiekuje się Kim, a my zaopiekujemy się wami. – Dziękuję. – Miała
ochotę się

rozpłakać. Przeklęty Michael! Umie to, czego ona nie potrafi. I na dodatek ma
śmigłowiec,

który tak bardzo by jej się przydał. Ale się ulotnił. – Nie pora na złość.
Bierzmy się do

roboty. Gdy pielęgniarka zaprowadziłają do sali operacyjnej, Hugo już był
ubrany w zielone

spodnie, bluzę i czepek. Rozejrzała się i serce w niej zamarło. Stała pośrodku
skromnego

gabinetu zabiegowego, zdecydowanie nieprzygotowanego do tak poważnej operacji.
Odchrząknęła

i podniosła wzrok, w którym Hugo bezbłędnie odczytał strach. – Jakie ma pani

doświadczenie? – zapytał. – Pracuję w miejskim szpitalu w Sydney. Na
traumatologii. Nie

mam... kwalifikacji odpowiednich do przeprowadzenia tak skomplikowanej
operacji. – Mimo to

dzięki pani udało się nam tak szybko zamknąć rozszarpane arterie – zauważył. –
To dzięki

pani Kim żyje. Teraz musimy po prostu dokończyć to, co zaczęliśmy. Jasne. –
Zamierza pan

połączyć tętnicę udową? – Tak. – Pokręcił głową. – Nie wiem, czy to się nam
uda, ale

musimy spróbować. Rozmawiałem ze specjalistą w Sydney, który orzekł,że nie
mamy wyjścia.

Zanim dotarłaby do Sydney, noga będzie do amputacji. Zatem, jeśli nie
podejmiemy tej

próby, Kim straci nogę. Potrafi pani podać znieczulenie? Ulga, jakiej doznała,
gdy dotarło

do niej, że to nie ona będzie operować, sprawiła, że kolana prawie się pod nią
ugięły. –

Strona 17

background image

Marion Lennox - Ślub nad oceanem

Tak. – Jeśli on jest gotowy na tak heroiczny czyn, ona też na to się zdobędzie.
Tak, to

będzie heroiczna walka, walka szaleńców, tym bardziej że wynik wydawał się
przesądzony,

lecz ten człowiek ma rację: trzeba spróbowac ´. – Nie będzie źle – zapewnił ją.
– Mamy

połączenie z Sydney. Zgodził się nas pilotować Joe Cartier, jeden z
najlepszych chirurgów

w Australii. ś ciągnąłem też Jane Cross, która lubi się bawić w filmowca. Już
podłączyła

się do komputera i będzie nagrywała operację na wideo. Jest mistrzyniązbliżeń,
więc każdy

mój ruch natychmiast będzie widziany w Sydney i od razu dostanę informację
zwrotną.

Zorganizował to wszystko przez ten krótki czas, kiedy byłam w łazience pani
Keen? – Nie

chciałabym... Nie jest pan chirurgiem? – Jestem lekarzem rodzinnym w dziurze
oddalonej o

dwie godziny od reszty świata. Mam wszystkie specjalizacje. Gdyby nie pani,
gdybym nie miał

anestezjologa, uznałbym ten zabieg za niewykonalny, ale w tej sytuacji może
nam się

poszczęścić. Bierzmy się do roboty. Później, gdy pytano jąo przebieg operacji,
tylko

kręciłagłową. Jak im się to udało? To przecież niemożliwe. Potrafiła opisać
jedynie

niektóre szczegóły, a i te robiły ogromne wrażenie. Tuż obok stołu
operacyjnego ustawiono

mikrofon bezpośrednio połączony z gabinetem doktora Cartiera w Sydney. Jane
Cross była po

czterdziestce. Wyglądała niesamowicie w zielonej bluzie nałożonej na turkmeński
amarantowy

kaftan i w zielonym czepku, spod którego zwisało kilkanaście kolczyków.
Wycelowała

kamerątuż nad raną. – Obiecaj, że nie zemdlejesz – rzekł do niej Hugo.
Popatrzyła na nich

z niedowierzaniem, a nawet może ze śmiechem w oczach. – Miałabym zemdleć? Ja?
Na oczach

publiczności? Na pewno zemdleję, i to ze trzy razy, a na dodatek zwymiotuję,
ale później.

Na pewno nie podczas pracy. Superbaba, pomyślała Rachel. Trzymała kamerę tuż
nad dłońmi

Hugona, ale z takim wyczuciem, że mu nie przeszkadzała. Joe Cartier w Sydney
miał pełny

obraz tego, co się dzieje, a Hugo pytał go o każdy kolejny krok. Rachel nie
mogła mu

Strona 18

background image

Marion Lennox - Ślub nad oceanem

pomagać, ponieważ sama była potwornie zajęta. Kim znajdowała się w tak poważnym
wstrząsie,

że utrzymanie jej przy życiu stanowiło nadzwyczaj trudne wyzwanie. Rachel też

byłapodłączona do telefonu. W specyficzny sposób. Ponieważ zabrakło im kabla

telefonicznego, wspólniczka Jane, pulchna kobieta w dżinsach i bluzie,
siedziała w rogu

pokoju tak, by niczego nie widzieć, ponieważ miałabardziejwrażliwy żołądek niż
Jane, i

przekazywała pytania Rachel anestezjologowi w Sydney. Ta telefoniczna
współpraca

uprzytomniła jej, do czego jest zdolna obsada skromnej prowincjonalnej
placówki. Okazało

się,że szpital Hugona jest całkiem przyzwoicie wyposażony. Dostarczono jej
krew, osocze i

sól fizjologiczną, ogrzane poza salą operacyjną. Zadbano nie tylko o płyny.
– Nie

dopuśćcie do wychłodzenia pacjentki – przypomniał im anestezjolog na drugim
końcu linii,

więc natychmiast pojawiły się ciepłe pledy. Co kilka minut drzwi się otwierały
i

przychodziła nowa dostawa podgrzanych koców. Poza salą uwijał się cały sztab
ludzi. Przy

stole operacyjnym asystowały dwie osoby. Pielęgniarka Elly byławśrednim wieku.
Miała

zbolały wyraz twarzy, ponieważ była zaprzyjaźniona z matką Kim, lecz fakt ten
w niczym nie

umniejszał jej profesjonalizmu. Oprócz niej pomagał im rudowłosy pielęgniarz
David, który

pomimo młodego wieku sprawiał się wzorcowo. Wszyscy, całe miasteczko, są
wspaniali,

pomyślała Rachel. I, oczywiście, Hugo. Podjął się niewyobrażalnego. Ani na
chwilę nie

odrywał wzroku od rany. Chyba jeszcze nigdy nie był aż tak skoncentrowany.
Gdzie się

podział ten roześmiany mężczyzna, którego poznałana wystawie? Zniknął. Zastąpił
go

zawodowiec, któremu przyszło wykonać zadanie zdecydowanie wykraczające poza
zakres jego

wykształcenia. Rachel, i tak już przejęta rolą anestezjologa, zastanawiała
się, czy byłaby

w stanie podjąć się takiej operacji, gdyby zabrakło Hugona. Nie, na pewno nie.
Widać,że

Hugo jest o wiele bardziej niż ona oczytany w tej dziedzinie, a pytania, które
zadaje

Strona 19

background image

Marion Lennox - Ślub nad oceanem

chirurgowi, świadczą o jego rozległej wiedzy na temat zadania, którego się
podjął. Ten

człowiek jest rewelacyjny. Co więcej, odnosi sukcesy. Nie spoczął na laurach,
gdy udało mu

się połączyć tętnicę, co graniczyło z cudem, i noga Kim zaczęła nabierać
normalnego koloru.

Z nowym wręcz zapałem zasypał pytaniami nieznanego im specjalistę w Sydney.
Pracował bez

przerwy, łącząc ponownie naczynia krwionośne, które wydawały się nie do
uratowania. Gdy

ten etap dobiegł końca, do operacji włączył się chirurgplastyczny, który krok
po kroku

pomógłmuzszyć ranę tak, aby pozostał po niej jak najmniejszy ślad. Nawet
pomyśleli o

bliźnie, zdumiała się Rachel, z ulgą spoglądającnaróżowiejące palce stóp
pacjentki.

Zerknęłajeszcze na monitor pracy serca i upewniła się,że ciśnienie krwi się
stabilizuje.

Zwycięstwo! Po kilku godzinach nadludzkiego wysiłku, gdy mogli się nareszcie
wyprostować,

zespół w Sydney wydał okrzyk triumfu. – Nasze gratulacje! Jeśli nie macie już
więcej ofiar

psiej zajadłości, to pozwólcie, że się z wami pożegnamy – rzekł jeden ze
specjalistów.

Hugo, Rachel i ich pomocnicy podziękowali zgodnym chórem, po czym wyłączono
telefony. W

sali zaległa cisza. Rachel nadal była skoncentrowana na doprowadzeniu do tego,
by Kim

zaczęła oddychać samodzielnie, a Hugo nakładał opatrunek. Podniosła wzrok – w
oczach

obecnych wyczytała takie samo niezmierne zadowolenie, jakie i ona odczuwała.
Hugo jednak

nie promieniał. Sprawiał wrażenie śmiertelnie wyczerpanego. Jeśli ona pracowała
w

nieludzkim napięciu, to jak ogromna musiała być presja, pod którąon się
znalazł? Już

nieraz byłaczłonkiem zespołu operacyjnego, więc się zorientowała, że
nadszedłczas, by kto

inny przejął inicjatywę. – Davidzie, zajmij się, proszę,założeniem opatrunku
–zwróciła

się do pielęgniarza. – Hugo, zostaw to. Już nie jesteś tu potrzebny. – Zaraz
zacznie

odreagowywać ten koszmarny stres. – Nic mi nie jest – oznajmił, lecz nagle
zaczęłymu

drżeć dłonie, którymi przytrzymywał tampon. – Idź i powiedz Sandersonom, że ich
córka nie

Strona 20

background image

Marion Lennox - Ślub nad oceanem

straci nogi – poleciła mu. W sytuacjach kryzysowych w sali operacyjnej taka
bezpośredniość

jest nieodzowna. – Na pewno odchodzą od zmysłów. No, idź. Wiedziała, że jedna
z

pielęgniarek już przekazałaim tę wiadomość, lecz na pewno woleliby usłyszeć
potwierdzenie

z ust lekarza. To on powinien ich o tym poinformowac ´, ponieważ to on dokonał
tego cudu.

Jemu to zawdzięczają. Nikt nie oponował. David przejął plaster ze zdrętwiałych
palców

Hugona i dokończył opatrunek. – Doktorze McInnes, właśnie został pan wyrzucony
z sali

operacyjnej – odezwał się rudy pielęgniarz, uśmiechając się promiennie do
swojego

przełożonego. On takz ˙ebył pod wrażeniem ich wspólnego sukcesu. – Dama
pokazała panu

drzwi, a życzenie damy to dla nas rzecz święta. Może nie? Hugo odsunął się od
stołu, na

którym wciąż leżała ich pacjentka, spojrzał przeciągle na Rachel, po czym
zmarszczył twarz

w kąśliwym uśmiechu. – Chyba tak. Dobrze się dzięki niej bawiliśmy. – No
właśnie –

odezwała się znacznie bardziej łagodnym tonem, niż zamierzała. – Zrewanżuj się
nam,

wychodząc stąd. – Mogę? – Na pewno. – Bezwiednie położyłamu dłoń na ramieniu.
Nie

wiedziała sama, czy jest to gest podziękowania czy pociechy, ale nie mogła się
oprzeć.

Hugo z dziwną miną spojrzał na jej palce na jego zielonej bluzie. Na moment
przykrył je

ręką, a Rachel poczuła niezwykłe ciepło, które między nimi przepłynęło. Ciepło
oraz

jeszcze coś, czego nie potrafiła nazwać. – Ma pani rację, doktor Harper –
szepnął ledwie

słyszalnym głosem. – Muszę stąd wyjść. Potem pielęgniarki wywiozły Kim do sali

pooperacyjnej, a Rachel została z Jane, która filmowałacały zabieg, oraz Pat,
która

siedziała przytelefonie.Trzygodzinywcześniej nie miały pojęcia o swoim
istnieniu, a teraz

uśmiechały się do siebie jak wariatki. – Jane, byłaś fantastyczna – zaczęła
Rachel. – Nie

rozumiem, jak ci się udało nie zemdleć. – Co tam omdlenie! Chciało mi się coś
znacznie

gorszego – wyznała Jane. – Ale postanowiłam sobie, że zrobię to później, jak

Strona 21

background image

Marion Lennox - Ślub nad oceanem

już nie będę

wam potrzebna. I wiecie co? Teraz już mi się nie chce. – Czy wiecie, że
uratowałyście Kim

nogę? – Wszyscy razem się do tego przyczyniliśmy – zawyrokowała Pat, po czym
wstała, by

uścisnąć przyjaciółkę, a po chwili obydwie gratulowały Rachel. – Tworzymy
zgrany zespół –

rzekła Pat. – Cieszę się,że pani tu jest. Coś mi mówi, że doktor McInnes
wkrótce będzie

potrzebował takiej ekipy. To oświadczenie wydałosię Rachel pozbawione sensu.
Oczym ona

mówi? ż eHugobędzie potrzebowałzespołu? – Dlaczego? – spytała. – Za chwilę nie
poradzimy

sobie tutaj bez fachowców – odparła Pat – ponieważ zmienia się kierunek wiatru.

Dowiedziałyśmy się o tym, jadąc do was. Pożar zablokował szosę. Jesteśmy
odcięci od świata,

a ogień się rozprzestrzenia. Rachel podeszła do zlewu i machinalnie zdjęła
zielony

uniform. Była tak skonana, że ledwie trzymała się na nogach. Podstawiła
nadgarstki pod

strumień zimnej wody, a potem obmyła twarz, starając siępobudzićzmęczony mózg.
Nie można

wyjechać z Cowral? – Moje gratulacje –usłyszała nagle za plecami, więc czym
prędzej

sięodwróciła. W progu stałHugo. – Ty teżna nie zasłużyłeś–wyjąkała,
ponieważjązaskoczył. A

nawet wyprowadziłzrównowagi. Jak on cudownie sięuśmiecha. A gdy jej dotknął...
Nie, moja

droga, zapomnij o tym. Co taki lekarz jak Hugo, taki utalentowany, robi w tej
mieścinie?

Przed chwiląprzeprowadził popisowąoperację. Powinien zostac ´ chirurgiem.
Należałby do

czołówki. – LubięCowral. –To wyznanie sprawiło, że ze zdumienia szeroko
otworzyła oczy. –

Słucham? – Zastanawiałaś się przed chwilą, co taki miły facet jak ja robi w
tej zapadłej

dziurze, prawda? –zapytał, a jej ażzabrakło tchu. – Wcale... Ja nie... – To
pytanie

przychodzi do głowy wszystkim lekarzom z wielkich miast. Dlaczego ktośdecyduje
siępracowac

´na prowincji? Ale mnie bardzo w Cowral siępodoba. Ja jestem tutaj z wyboru, a
pani, pani

doktor, zostałatu uwięziona. Po tym, jak wyprosiła go z sali operacyjnej,
zdążyłjuż zdjąć

Strona 22

background image

Marion Lennox - Ślub nad oceanem

operacyjny strój i znowu był w moleskinowych spodniach i koszuli podobnej do
tej, w której

zobaczyła go na wystawie. To znaczy, że znalazłczas sięprzebrać. Teraz znowu

sięprzeistoczył. Z lekarza w farmera. Lekarz farmerem? O czym ty myślisz? Skup
się na

sprawach istotnych! Na pożarze buszu oraz na tym, że nie masz drogi odwrotu.
Craig...

Boże, nie powinna była tu przyjeżdżać. Ale tu jest. Znalazła się wpułapce. Bez
Craiga. –

Czy to jest poważny pożar? – To spory problem – odrzekł, przemywając twarz
zimnąwodą,

jakby chciał się porządnie obudzić. – W tej chwili płonie park narodowy. Na
razie nie ma

zagrożenia dla Cowral, ale ogień idzie w naszą stronę. Gdy wiatr zmienił
kierunek, wszyscy

przybysze opuścili miasteczko, zanim szosa została zablokowana. Kiedy ogłoszono

ewakuację,byłaś w sali operacyjnej. Zadecydowaliśmy zaciebie.

–Spojrzałnaniąznadręcznika,którymwycierał twarz. – Przykro mi, Rachel, ale
przez jakiś czas

będziesz naszym więźniem. Opuściła powieki, by zastanowić się nad
konsekwencjami tej

sytuacji. – Można by wezwać śmigłowiec... żeby mnie zabrał – powiedziała
powoli, a on

przytaknął. – Owszem. Można go wezwać do nagłego wypadku, ale Kim już nie
wymaga pomocy.

Jesteś pilnie potrzebna w Sydney? Czy jest pilnie potrzebna w Sydney? Nie. Na
pewno nie w

szpitalu. Od piątku jest na urlopie. Najpierw zamierzała spędzić weekend w
Cowral, a potem

dwa tygodnie leżeć na plaży. W Sydney. Leżałaby na plaży Bondi, żeby być blisko
Craiga.

Craig jej potrzebuje. Wcale nie. Craig cię nie potrzebuje. Zapamiętaj to
sobie raz na

zawsze. Nie potrafiła. Prawdę mówiąc, nikt nie zauważy jej nieobecności w
Sydney, a na

pewno nie Craig. – No nie... – ś wietnie. Bo możesz być potrzebna mnie.
Hugo jej

potrzebuje. Wspaniale. Nikt nie może obejść się bez niej. To nic nowego. Boże,
pozwól mi

wrócić do domu. Craig... Nie masz wyboru. Jesteś w Cowral. Z Hugonem. Podczas
gdy

Craig... Craig po prostu jest.
ROZDZIAŁ TRZECI
Powoli szła w stronę terenów wystawy, szurającza dużymi butami. Poinformowała
Hugona, że

Strona 23

background image

Marion Lennox - Ślub nad oceanem

idzie do Penelope. Był zajęty rozmową z rodzicami Kim, więc nie miał czasu
odwodzić jej od

tego zamiaru. Nie chciała zawracać mu głowy swoimi kłopotami, mimo że miała
ich sporo.

Zmierzchało.Pod wieczórucichłwiatr i zrobiłosiębardzo ciepło. Wszędzie rozlegał
się chlupot

morskich fal. Cowral ulokowało się na nadmorskiej skarpie. Wędrując, Rachel
widziała nad

sobągwiazdy wschodzące na niebie przysłoniętym dymem, a od północy
pomarańczowąłunę pożaru.

Za daleko, by się nim przejmować, może zatrzyma się w parku narodowym,
pomyślała. Można by

trochę popływać. Tak, ale najpierw sprawy ważniejsze: Penelope oraz nocleg.
Spać! Przed

bramą na teren wystawy stał aston martin Michaela. Przypomniała sobie,
żewściekła rzuciła

mu kluczyki. Czy sąteraz w jego kieszeni, podczas gdy on dokonuje heroicznych
wysiłków, by

ratować życie pewnego milionera, czy zostawił je w boksie Penelope? Owszem,
zachowała się

z godnością, ale jeśli Michael ma je przy sobie, ona jest skazana na
przemieszczanie się

piechotą. Wcześniej jednak należy zajrzeć do Penelope. Otworzyła drzwi do
pawilonu i

ruszyła na poszukiwa nie swojego drugiego zmartwienia. Michael pewnie zabrał
kluczyki do

auta, ale psa zostawił. Znalazła Penelope w tym samym miejscu, w którym ją
zostawiła.

Charcica siedziała w swoim boksie, w pustym teraz pawilonie, ipatrzyła na
niąwzrokiem

psa,o którym wszyscyzapomnieli. – Biedny piesek – rozczuliła się Rachel,
przysiadając obok

Penelope, by zastanowić się, co dalej. – Ja ciebie nie opuściłam, nawet jeśli
twój pan cię

porzucił. Pies polizał ją po twarzy, po czym zdezorientowany obwąchał jej
kremplinową

sukienkę. – Nie podoba ci się moja nowa kreacja? – Uśmiechnęła się z przekąsem.
– Nie mam

wyboru. Na razie... Na razie jest głodna. Nie. Kona z głodu! Tylko raz ugryzła
tego

wstrętnego hamburgera, i to dawno temu. I teraz nigdzie go nie było. Penelope
nie sprawiała

wrażenia wygłodzonej. – Pożarłaś mojego hamburgera? Pies znowu ją polizał. –
Dobrze

zrobiłaś,bo był ohydny. Ale co ja mam zjeść? Rozejrzała się, pawilon był

Strona 24

background image

Marion Lennox - Ślub nad oceanem

jednak pusty.

Jej torba została w domu dozorcy, tam, gdzie brała prysznic. Mogłaby pójść po
nią, ale po

co? Sątam same brudne rzeczy. Ma za to swoją torebkę. Nic więcej jej nie
trzeba. Błąd.

Potrzebuje wielu rzeczy, ale ich przy sobie nie ma. – Zanosi się na to, że do
miasteczka

pójdziemy na piechotę – poinformowała psa. Kłopot polegał na tym, że szpital i
tereny

wystawowe znajdowały się na przeciwnym brzegu rzeki. – Nie mamy innego wyjścia
– tłumaczyła

psu. – Spacery są zdrowe, więc zaczniemy się do nich przyzwyczajać. Kluczyki
do naszego

pojazdu wróciły do Sydney, co bardzo nas ucieszyło. Przykro mi to mówić,
Penelope, ale

przechadzka wydaje mi się znacznie bardziej atrakcyjna od przejażdżki z twoim
panem. W

Cowral wszystko było pozamykane. Po pierwsze, był to niedzielny wieczór. Po
drugie, na

wieść o możliwos ´ci blokady dróg wszyscy turyści wyjechali. Gdy Rachel z
Penelope przeszły

przez most, w miasteczku nie byłożywej duszy. Jak o północy w środku zimy. Gdy
dotarłydo

głównej ulicy, słup dymu całkowicie przesłonił księżyc, a nieliczne latarnie
rozsiewały

upiorne przymglone światło. – Sceneria jak z Sherlocka Holmesa – mruknęła
Rachel. – Z

lewej strony skrada się morderca... Przystanęłana środku jezdni i, niezbyt
pochlebnie

myśląc o paru osobach oraz okolicznościach, wsłuchiwała się w gniewne burczenie
swojego

żołądka. Morderstwo nie byłoby takim złym rozwiązaniem... W kieszeni miała
telefon.

Sięgnęła po niego i zaczęła mu się przyglądać. Do kogo by zadzwonić? Do
nikogo. Nie mam

znajomych, pomyślała. Jakby pod naporem jej wzroku telefon sam zadzwonił. –
Rachel? –To

teściowa. Ta, która tak gorąco życzyła jej udanego weekendu. – Mam nadzieję,że
ci nie

przeszkadzam, ale jestem szalenie ciekawa, co u ciebie. Kochana, gdzie jesteś?
Rachel się

zadumała. – Na głównej ulicy Cowral – odparła po chwili. – Zastanawiam się nad
kolacją. –

Och! –Wyczuła, że Dottie się rozpromieniła. –Wybieracie się w jakieś
romantyczne miejsce?

Strona 25

background image

Marion Lennox - Ślub nad oceanem

– Gdzieś na powietrzu. – Rozejrzała się, szukając natchnienia. – Może pod
gwiazdami. –

Spojrzała przez grubą warstwę dymu w stronę morza. – Albo na plaży. –
Cudownie! Macie

piękną pogodę? Rachel powstrzymała gwałtowny odruch kaszlu wywołany dymem. –
Przepiękną.

– A do tego wspaniałe towarzystwo! – dodała teściowa radośnie. Rachel z
powątpiewaniem

zerknęła na Penelope. – Oczywiście. – Bardzo nam z Lewisem zależało, żeby udał
ci się ten

wypad. Nie możesz zostać tam nieco dłużej? – Chyba da się to załatwić. –
Poinformowała

teściową o pożarze i blokadzie dróg. – To nic poważnego, ale... być
możebędziemy zmuszeni

przeczekać tutaj kilka dni. – Nie zamierzała wyjaśniać,żeużywając liczby
mnogiej, miała na

myśli siebie oraz charta afgańskiego, a nie siebie i przystojnego kardiologa.
Dottie tylko

na to czekała. – To bardzo dobra nowina! – Oczami duszy Rachel widziała, jak
teściowa

uśmiecha się coraz szerzej. – Mam nadzieję,że pożar nie stanowi większego
problemu. –

Raczej nie. Australijczycy nie przejmują się zbytnio pożarami buszu. Co kilka
lat

większość rezerwatów staje w ogniu – jest to konieczne, by pewne rośliny mogły
się odradzać

– i dopóki żywioł nie zagraża ludzkim osiedlom, nie jest traktowany jak
kataklizm. Dottie

uznała, że tym razem zesłały go niebiosa. – Dottie... – zaczęła Rachel. –
Craig... – Nie

myśl o tym, dziecko. Obiecaliśmy ci. Ojciec i ja wzięliśmy to w swoje ręce. Już
dawno

powinniśmy to zrobić, ale nam nie pozwoliłaś. – Ale... – Zajmij się sobą.
Pomyśl o

przyszłości. Skoncentruj się na tej romantycznej kolacji pod gwiazdami. To jest
rozkaz. –

Tymi słowy teściowa zakończyła rozmowę. Fantastycznie, mruknęła Rachel do
siebie,

spoglądając na milczący telefon. Powinna już być w szpitalu. Dlaczego jej tam
nie ma?

Craig... Nie myśl o nim. Pomyśl o tym, co jest teraz. No właśnie, co teraz?
Skoro w Cowral

nie ma szansy na kolację, należy zaspokoić drugą potrzebę, potrzebę snu. Dach
nad głową.

Jedyny motel, w którym ten drań Michael spędził poprzednią noc, jest na
przeciwległym

Strona 26

background image

Marion Lennox - Ślub nad oceanem

brzegu rzeki. Muszę przejść przez most. Zostawię Penelope w jej boksie w
pawilonie, a sama

przenocuję w motelu. Może tam da się zamówić coś do jedzenia? Zanim dotarła do
motelu w

pożyczonych sandałach, obtarła sobie stopy, więc uznała, że odprowadzi psa
nieco później.

Przywiązała go do drzewa i weszła do recepcji, by się dowiedzieć,że wszystkie
pokoje są

zajęte. – Przykro mi – rzekławłaścicielka, przyglądając się jej podejrzliwie –
ale

przyjęliśmy na nocleg strażaków. – Czy można u państwa coś zjeść? – zapytała
Rachel z

nadzieją wgłosie, lecz kobieta pokręciłagłową. – Wszystko jest już pozamykane.
Koło

gospodyń wiejskich przez całą dobę wydaje posiłki strażakom, ale nie wygląda
pani na

strażaka. – No nie. – Czy pani coś się stało? – zaniepokoiła się kobieta.
– Może

powinna pani się udać do schroniska dla kobiet? Mogę wezwać policję. Tego mi
brakowało!

Wzięłagłęboki oddech i zebrała się w sobie. A może w schronisku dla kobiet jest
jedzenie?

– Nie, nie. Dziękuję. – Wyjęła z torebki trochę drobnych, ponieważ dostrzegła
automat ze

słodyczami. – Zadzwonię do koleżanki, ale najpierw kupię jakieś batoniki. – Tak
mi przykro,

ale ten automat jest zepsuty. Mechanik miał przyjechać jutro... Rachel wyszła
na dwór i

odwiązała Penelope. Starając się myśleć przytomnie, zastanawiała się nad
sytuacją. Atak

histerii powoli zaczął jej się jawić jako bardzo kuszące rozwiązanie. Wróci do
szpitala.

Hugo powiedział, że jej potrzebuje. Jak bardzo? Zostanie poddany próbie. Jeśli
jej

potrzebuje, to musi zapewnić jej wikt i opierunek. – Najpierw wikt – mruknęła.
A

Penelope? Może jednak nie powinna wymagać od niego, aby zaopiekował się również
psem?

Odprowadzi Penelope do boksu. Nie był to dobry pomysł.Upłynęła już prawie
godzina, odkąd

przyszła po Penelope, więc w czasie gdy chodziła po miasteczku, dozorca zdążył
zawiesić

solidną kłódkę na wysokiej żelaznej bramie. Dom dozorcy znajdował się zbyt
daleko od

wejścia, by udało się jej go wywołać. Rachel oparła czoło na zimnych prętach i

Strona 27

background image

Marion Lennox - Ślub nad oceanem

zamknęła

oczy. Fantastycznie! Po prostu lepiej być nie może. Cała ta sytuacja to ponura
farsa.

Gdzie jest to schronisko dla kobiet? – To jest rekord świata w kategorii
,,najbardziej

romantyczny weekend’’ – poinformowała sukę, która odpowiedziała jej smutnym
spojrzeniem

głodnego charta afgańskiego. – Zjadłaś mojego hamburgera – wypomniała jej
Rachel. – Nawet

nie waż się tak na mnie patrzeć. Westchnęła, słysząc burczenie w swoim brzuchu.
Wzięła psa

za obrożę i ruszyła w stronę szpitala. Gdy usłyszała za plecami szum silnika,
pomyślała, że

nadjeżdz ˙a coś dużego, więc usunęła się na pobocze. Strażacki wóz wypadł zza
zakrętu po

niewłaściwej stronie drogi prosto na nią, zmuszającją do desperackiego skoku
do rowu.

Gdyby nie byławściekła, nie zareagowałaby tak błyskawicznie. Owszem, była
zmęczona, głodna

i zmartwiona, ale oprócz tego ciągle gotowała się w niej złość na Michaela, na
siebie oraz

na okoliczności. Niemal przewidziała, że ten samochód wyjedzie zza zakrętu na
złym pasie.

Rejestrując pisk opon, zdała sobie jednocześnie sprawę,że leży w trawie, a na
niej

rozpłaszczona Penelope. Wspaniale. Co jeszcze mi się przydarzy? – pytałakępę
trawy przed

samym nosem. – ż yje pani? – Przerażenie w głosie pytającego kazało jej unieść
głowę. Może

jest wściekła, ale nikomu nie da satysfakcji, że udało mu się ją przejechać. –
Tak, żyję.

– Usiadła, spychając z siebie przestraszoną sukę i poprawiając kremplinową
kreację.

Zamierzała zaprezentowac ´ się z jak najlepszej strony. – Słowo honoru. – O
kurczę. –

Mężczyzna był przy niej. To on kierował wozem. Jego koledzy biegli do nich, by
zobaczyć,co

się stało. Silnik ciągle pracował, a reflektory oświetlały drogę. – Byłbym
panią zabił.

– Miał pan szczęście... – Uśmiechnęła się niemrawo. Otoczyli ją kołem: kobiety
i mężczyźni

w strażackich kombinezonach i kaskach. Byli bardzo zmęczeni i przejęci. Na
pewno wyglądam

jak idealna kandydatka do schroniska dla maltretowanych kobiet. To wcale nie
jest taki

Strona 28

background image

Marion Lennox - Ślub nad oceanem

głupi pomysł. Jeśli wpobliżu jest schronisko, które przyjmie mnie z chartem
afgańskim,

natychmiast tam wyruszymy. Może... jeszcze raz popchnęła Penelope... może
nawet bez psa.

– Strasznie panią przepraszam – kajał się strażak, a ona starała się
skoncentrować na jego

słowach. – O tej porze nikt by się nie spodziewał autostopowicza – zaczęła. –
Ale za rowem

jest za ciemno. – Ktoś podał jej dłoń, którą z wdzięcznością przyjęła, po czym
przyjrzała

się kierowcy. Pod warstwąsadzy dostrzegłana jego twarzy zadrapania, krew i
piasek. Wyglądał

upiornie. – Dobrze pan się czuje? Głupie pytanie. Napierwszy rzut oka widać,że
nie jest z

nim dobrze. – To tylko... – Potarł oczy. – To od dymu... On siedział za
kierownicą! – Musi

pan jechać do szpitala – powiedziała. – Właśnie tam jechaliśmy. Wezwano nas do
szopy,

która się zapaliła... – mówił strażak. – Właściciel mówił, że to magazyn, więc
ruszyliśmy

do akcji, ale zapomniał nas ostrzec, że trzyma tam paliwo. Szopa wybuchła... co
przeraziło

nas nie mniej niż my panią. Nic więcej nam się nie stało. Kilku z nas pieką
oczy, ale i tak

uważamy, że mieliśmy dużo szczęścia. Mimo takiego wyjaśnienia Rachel orzekła w
duchu, że

wszyscy są w szoku i źle wyglądają. Jej osobiste problemy zblakły wobec ich
potrzeb. –

Należało pana opatrzyć, zanim usiadł pan za kierownicą – zauważyła. – Lekarz
był zajęty –

tłumaczył się. – Powiedziano nam, że nie może przyjechać, bo operuje dziecko
pogryzione

przez psa. To prawda, operował, ale już skończył. To jedyny lekarz w całej
okolicy. Lecz

ma ją. Tylko jaki z niej pożytek, skoro włóczy się po okolicy z tym idiotycznym
chartem w

poszukiwaniu jedzenia i dachu nad głową jak bezdomny? – Jedźmy do szpitala –
zarządziła,

ścierając z kolana żwir i skupiając się na opanowaniu drżenia nóg. – Jestem
lekarzem i tam

się przydam. Ale... – Uśmiechnęła się niepewnie, widząc w ich przekrwionych
oczach

niedowierzanie. Lekarka w sukience z krempliny? Nie, nie, to teraz nieistotne.
Za długo by

im tłumaczyć. – Czy pozwolicie mi na coś, o czym marzę od dziecka? Wychowałam
się na wsi –

Strona 29

background image

Marion Lennox - Ślub nad oceanem

brnęła. – By móc zwozić siano ciężarówką, zrobiłam stosowne prawo jazdy. Niech
mi pan

pozwoli poprowadzić wóz strażacki. Wten otosposób doktor Rachel Harper, odziana
w wytworną

kremplinę oraz sandałki Doris Keen, ze żwirem wbitym w kolano i pustym
żołądkiem zasiadła

za kierownicą strażackiego wozu, w którym siedziało dziesięcioro niemiłosiernie
brudnych i

lekko pokiereszowanych strażaków oraz jeden chart afgański, potencjalny
czempion

Australii. ż yczyłaś mi niezapomnianego weekendu, przemawiała w duchu do
teściowej, mknąc

do szpitala. Dottie, twoje życzenie właśnie się spełnia. Poczuła lekkie
ukłucie

rozczarowania, gdy na miejscu dowiedziała się,że Hugo wyjechał. Dobrze, że
rozpoznałyją

pielęgniarki, witając jak przyjaciela, a sanitariusz bez mrugnięcia okiem
podjął się zająć

Penelope, jakby to było coś zupełnie normalnego. – Przyjechała pani nam pomóc
– mówił, gdy

sznurek strażaków wchodził do poczekalni i było jasne, że Rachel musi
przedzierzgnąć się w

lekarza. – Witamy w naszych progach. Nakarmię go... Jedzenie... O tak! –
Prawdę mówiąc...

– zaczęła, lecz przyzwoita kolacja nie była jej pisana, ponieważ zjawił się
rudy David. –

Jak to dobrze! – zawołał.Był teraz jeszcze bardziej przejęty, niż podczas
operacji Kim.

–Godzinę temu jedna z naszych pacjentek miała zawał, więc doktor McInnes do
niej pojechał,

a my tu mamy tylu chorych! Zbadasz ich? Pracowała przez godzinę, przemywając
oczy,

oglądając sińce i dezynfekując zadrapania. Jedna z kobiet lekko zatruła się
dymem, więc

Rachel zamierzała zatrzymać ją w szpitalu, lecz po podaniu tlenu niepokojące
objawy

ustąpiły. Na szczęście. Następny, proszę. Obyło się bez problemów. Dopóki nie
wszedł do

ambulatorium kierowca wozu strażackiego. Miał wgałce ocznej brzydki odłamek nie
wiadomo

czego oraz ranę blisko oka na tyle głęboką,że wymagała szycia. Rachel
postanowiła nie

myśleć o tym, że burczy jej w brzuchu, i skoncentrować się na pacjencie.
Wpuściłażółty

barwnik i za pomocą oftalmoskopu zbadała oko. Niedobrze. – Czy możemy zrobić

Strona 30

background image

Marion Lennox - Ślub nad oceanem

prześwietlenie? – zapytała Davida. – Oczywiście. Obejrzawszy zdjęcie, zasępiła
się jeszcze

bardziej. Powiesiła je na przeglądarce i popadła w zadumę, z której wyrwałoją
skrzypnięcie

drzwi. – Kłopoty? Hugo. Przez ułamek sekundy miała ochotę rzucić mu się na
szyję. Mimo że

starała się nie zwracać uwagi na głód i zmęczenie, czuła, że wydarzenia tego
dnia dają o

sobie znać. Prawdę mówiąc, była bliska załamania. Rzucanie się w ramiona kolegi
nie

przystoi szanującemu się lekarzowi. Weź się w garść, uszczypnij. – Obce ciało
na brzegu

rogówki – powiedziała. – Wpłomieniach wybuchła beczka z paliwem. Wygląda to na
kawałek

metalu, ale bez przebicia rogówki. Pacjent nie widzi wyraźnie, ale może jest to
reakcja na

ból oraz zanieczyszczenia na powierzchni. Oko nie przestaje łzawic ´. Wokół
niego zranienia

wymagające szwów, ale najbardziej niepokoi mnie ten odłamek, ponieważ jest tuż
przy nerwie

wzrokowym. Jeśli pacjent się poruszy, kiedy spróbuję go wyjąć... Chyba nie
podejmę się tego

w znieczuleniu miejscowym. Hugo przytaknął. Stał obok i wpatrywał się w
zdjęcie. –

Odłamek niczego nie dotyka – zauważył. – Może byśmy dali sobie z tym radę? –
Zamyślił się.

– Chyba masz rację. To wymaga ogromnej precyzji. – W znieczuleniu miejscowym?
– Raczej

nie. – Uśmiechnął się do niej. – Wygląda to na prosty zabieg, pod warunkiem że
pacjent się

nie poruszy. Nie bardzo ufam swoim talentom. Nie znam się na oczach, więc
gdyby przyszło

mi zakląć, wolałbym, żeby pacjent tego nie słyszał. – Nie jesteś w tym
osamotniony. –

Spojrzała raz jeszcze na zdjęcie. – Nie można ewakuować go do Sydney? – To
taki

małyodłamek, że nawet niczego nie przebił, a ewakuacja łączy się z wezwaniem
śmigłowca. Lot

przy tej złej widoczności to ryzykowna sprawa. – Tak, ale... – Zauważ,że mamy
dwóch

lekarzy – ciągnął Hugo bezlitośnie. – Mimo że jeden z nich wygląda, jakby
wyszedł ze

sklepu z używaną odzieżą. – Albo ze schroniska dla maltretowanych kobiet –
dodała z

godnością. – Otrzymałam dzisiaj propozycję,że odwiezie mnie tam policja. –

Strona 31

background image

Marion Lennox - Ślub nad oceanem

Naprawdę? –

Oczy mu się śmiały. – Wiem od straz ˙aków, że omal cię nie przejechali. –
Owszem, ale potem

pozwolili mi poprowadzić wóz strażacki. Bardzo mi się to podobało. Uśmiech,
który

wcześniej czaił się w jego oczach, przemienił się w szczery podziw. Oraz
zdumienie.

Zaczerwieniła się, ale on już przesuwał wzrok ku jej nogom. Zdaje się,że
widział moje

kolano, przeszło jej przez myśl. – Trzeba przemyć to otarcie – orzekł. – Co
gorsza,

wszyscy potrzebujemy pożywienia oraz snu, ale to się nie stanie – odparła. Co
takiego w tym

facecie sprawia, że ciągle się czerwienię? Teraz nie pora na takie rozważania.
– Nasz

strażak ma pusty żołądek, więc jest gotowy do znieczulenia – oznajmiła. – Jego
oko samo

się nie wyleczy. Jeśli mamy operować, bierzmy się do roboty. – Racja. –
Westchnął. –

Naprzód, pani doktor! Operuje pani, czy woli pani rolę anestezjologa? – Wolę
znieczulać.

Dwa znieczulenia w ciągu jednego dnia! To już początek specjalizacji. Zabieg
trwał dłużej,

niż przewidywali. Gdy skończyli i strażak znalazł się na oddziale, pozszywany i

nafaszerowany antybiotykiem, Rachel słaniała się na nogach. Na sali
operacyjnej w ogóle

tego nie czuła, zapewne z powodu adrenaliny, ale gdy przeszłado sąsiedniego
pomieszczenia,

zakręciło się jej w głowie. To sygnał,że zapas adrenaliny jest na wyczerpaniu.
Przystanęła

nad umywalką iaż musiała się o nią oprzeć, by nie osunąć się na podłogę. To
przejdzie.

Takie stany wyczerpania już jej się zdarzały. Po całonocnych dyżurach, gdy
Craig... Nie,

nie myśl o tym. Za chwilę zastanowi się, co dalej, a na razie... Na razie oprze
się o

umywalkę. – Cocijest? –Hugozdjąłjużzielonyoperacyjnystrój i teraz bacznie jej
się

przyglądał. – Wszystko dobrze? Zastanowiła się. Dobrze? Ciągle ktoś ją o to
pyta, a to nie

ma najmniejszego sensu. – Jeśli mi zaproponujesz, że mnie odwieziesz do
schroniska dla

maltretowanych kobiet, odpowiem ,,tak’’ – oznajmiła. – Schronisko dla
kobiet... – Byle

Strona 32

background image

Marion Lennox - Ślub nad oceanem

jakie schronisko. Pod warunkiem że dadzą mi tam kolację. Może być chleb ze
smalcem... –

rozmarzyła się. – Jesteś głodna. – Zwinąłeś mi hamburgera, nie pamiętasz? –
To fakt. –

Patrzył na nią jak na przybysza z kosmosu. – To było... ile...? Osiem godzin
temu? – Mam

wrażenie, że jeszcze dawniej. Wtedy też niewiele zjadłam, bo Penelope go
dokończyła. Kiedy

tu przyjechałam, ktoś zabrał ją na kolację. – Co robiłaś między operacją Kim a
tym

zabiegiem? – Spacerowałam. Spacerowałam w tych idiotycznych
sandałkach,któresąodziesięć

rozmiarówzaduże.Wróciłam do pawilonu wystawowego, żeby stwierdzić,że Michael
nie zostawił

kluczyków do samochodu. Zabrałam tę głupiąsukę i poszłam do miasteczka
wposzukiwaniu

jakiejś kawiarni, ale odkryłam, że wszystko jest pozamykane. Miasto duchów.
Więc zawróciłam

do motelu, gdzie się okazało, że wszystkie pokoje są zajęte przez strażaków,
restauracja

jest nieczynna, a automat ze słodyczami nie działa. Kiedy stanęłam ponownie pod
bramą na

teren wystawy, była zamknięta na kłódkę. Wtedy postanowiłam dotrzeć do
szpitala, ale po

drodze o mało mnie nie przejechał wóz strażacki. Potem zajechaliśmy tutaj.
Przemyłam sporo

oczu, zszyłam ranę na nodze i teraz asystowałam przy operacji usunięcia odłamka
metalu z

oka. Mam wrażenie, że więcej nie dam rady... Chodzę w sukience Doris Keen, bolą
mnie stopy,

mam pusty żołądek i nie mam nawet psiego boksu, w którym mogłabym się
przespać. Czuję,że

jestem bliska histerii. Spojrzała na niego kątem oka. – Doktorze McInnes,
jeśli tylko

zobaczę na pana wargach cień uśmiechu, rzucę się na podłogę i zrobię prawdziwą
scenę.

Taką,żeusłyszą mnie w Sydney. – Ale ja wcale... – Wargi mu drgnęły, ale w porę
się

opanował. – Wcale nie jest mi do śmiechu. – Nie wierzę. – Słowo daję. –
Przygryzł wargę i

spojrzał na nią. – Mam wrażenie, że jesteś w pilnej potrzebie. Od czego
zaczniemy? – Od

jedzenia – warknęła. – Aż tak źle? – Nawet gorzej. – Tak się składa, że i ja
jestem

głodny. Chodźmy. – Nie jadłeś kolacji? – Jedna z moich bardzo starych
pacjentek miała

Strona 33

background image

Marion Lennox - Ślub nad oceanem

zawał, więcbyłem u niej. Zmarła godzinę temu. – Tak mi przykro... – Nie
trzeba. Miała

dziewięćdziesiąt sześć lat. Była farmerką. Przez sześćdziesiąt lat, czyli
odkądmąż ją

zostawił. Ani trochę jej go nie brakowało. ż yłapełnią życia. Do samego końca
cieszyła się

dobrym zdrowiem i swoją farmą. Każdemu życzę takiego szczęśliwego zakon
´czenia. – Hm.

Tak, to było szczęśliwe zakończenie. Lecz jego słowa wytrąciłyją zrównowagi,
kierując jej

myśli tam, dokąd zawsze biegły. Craig... Chrząknęła i spojrzała na swoje
dłonie zaciśnięte

w pięści. Craig... Nie wiadomo dlaczego, do oczu nabiegły jej łzy. Bez sensu.
Powinna już

się do tego przyzwyczaić. Ale pierwszy raz jest tak daleko. Przez osiem lat...
Jedzenie!

To z głodu tak zareagowała. Hugo ją obserwuje. Zamrugała więc powiekami i
pociągnęła nosem.

– Przepraszam – szepnęła – to ze zmęczenia. Czy dobrze słyszałam, że wiesz,
gdzie można

dostać coś do jedzenia? Nie spuszczał z niej wzroku, który mówił więcej, niż
chciała

wiedzieć. – Dam ci parę krakersów z serem, żeby obłaskawić tego głodnego
wilka, kiedy będę

dezynfekować ci kolano – odezwał się. – Potrzebuję lekarza na dwóch nogach, nie
na jednej.

Potem poszukamy Toby’ego, który jest w ratuszu, a tam jest jedzenie. Cowral
jest w stanie

mobilizacji. Część mieszkańców walczy z ogniem, reszta zawiązała grupę
wsparcia. Nawet

o tak późnej porze mają tam jedzenie. – Wobec tego, wodzu, prowadź.
Zachodziław głowę,

jakim sposobem Hugo wie o jej zdartym kolanie. Kremplinowa spódnica sięgałado
pół łydki.

Być może powiedział mu o tym któryś ze strażako ´w. A może po prostu...
zauważył? To do

niego podobne, myślała, gdy ostrożnie przemywałkolano i wyjmował okruszki
żwiru. Sama

miałaby z tym sporo kłopotu. Problemem też stało się spokojne obserwowanie
Hugona, który w

skupieniu pochylał się nad jej kolanem. On ma palce chirurga, pomyślała. Jest

utalentowany, delikatny i... dobry? Denerwował ją, bo nie pojmowała emocji,
jakie w niej

budził. I wcale nie była przekonana, że chce je zrozumiec ´. – Dziękuję –
wyjąkała, gdy

Strona 34

background image

Marion Lennox - Ślub nad oceanem

nakładał opatrunek. – Nie ma za co, łaskawa pani. Byłem to pani winny. –
Dlaczego? –

Ponieważ lekceważąco wyrażałem się o twoim psie. – Penelope należy do
Michaela. –

Możliwe, ale czy przysięga małżeńska nie zakłada dzielenia się z partnerem
wszystkim, co

posiadamy? Łącznie z psami? On ciągle uważa, że Michael jest jej mężem.
Zerknęła na swoją

obrączkę.żona. Michaela! Jednak czas ani miejsce nie sprzyjały wyjaśnieniom.
Zresztą po

co? Tym bardziej że zdążyła już zapomnieć o krakersach i serze. – Ruszajmy –
mruknęła. –

Dobrze. – Przytrzymał opatrunek nieco dłużej, niż to było konieczne, ale na
tyle długo, by

przekazać jej... co? Współczucie? Zrozumienie? Wcześniej zajrzeli jeszcze do
Kim. Mimo

żeżołądek Rachel zachowywał się wyjątkowo bezczelnie, nie zaprotestowała, gdy
Hugo

wystąpił ztą propozycją. – Przebudziła się jakieś dwie godziny temu
–poinformował jąHugo –

ale prawie natychmiast znowu zasnęła. Jej organizm, pomyślała Rachel, doznał
takiego

wstrząsu, żebędzie spała przez kilka dni. Przy dziewczynie czuwała matka.
Siedziała przy

łóżku i trzymałająza rękę. Nic więcej nie robiła. Po prostu siedziała i
patrzyła na nią.

Nic więcej nie trzeba. – Wszystko wskazuje na to – zwrócił się do niej Hugo –
żecórka z

tego wyjdzie. – Hugo uniósł nieco przes ´cieradło, pod którym Rachel dostrzegła
dziesięć

różowych palców stóp. – Krążenie prawie wróciło do normy. Dostaładożylnie
pokaźnądawkę

antybiotyków. Parametry życiowe w normie – recytował. – Sądzę,że nie doszło do

poważniejszych uszkodzeń. Więcej dowiemy się jutro, po badaniach
neurologicznych, ale kiedy

się przebudziła, poruszała wszystkimi palcami. Pani mąż to widział. Przekazał
pani tę

wiadomość? – Tak, oczywiście. – Na twarzy pani Sanderson malował się ogromny
wysiłek, jaki

wkładała, by się nie rozpłakac ´. – Kiedy się przebudziła, byłam w domu,
pojechałam po jej

rzeczy. Nie powinnam była zostawiać jej samej... – Potrzebowała rzeczy na
zmianę. – Tak,

ale powinnam była jej pilnować na wystawie. Uparła się,żeby pokazać Knickersa.

Strona 35

background image

Marion Lennox - Ślub nad oceanem

Gdyby mi

przyszło do głowy, że Jeffrey tak bezmyślnie spuści tego ich pitbula... Nie
miałam

pojęcia... jak łatwo kogoś stracić. Mało brakowało... – Ale jakoś z tego
wybrnęliśmy. –

Hugo położył dłoń na jej ramieniu. – Będzie dobrze. – Uśmiechnął się do
zapłakanej

kobiety. – Proszę mi powiedzieć, jak czuje się Knickers. Słuszne posunięcie.
Dzięki niemu

stroskana matka nieco się uspokoiła i posłałamu łzawy uśmiech. – Knickers
żyje. –

Odetchnęłagłęboko, by się opanowac ´. Rachel uprzytomniła sobie, że pani
Sanderson jest na

granicy wytrzymałości. – Weterynarz mówi, że Knickers się z tego wyliże,
chociaż mąż

twierdzi, że pozszywanie psa będzie nas kosztowało więcej niż operacja naszego
dziecka.

Ubezpieczalnia nie przewiduje zwrotu kosztów związanych z leczeniem psa. Hugo
uśmiechnął

się. – No widzi pani? Moje usługi są opołowę tańsze. – Rachel już umiała
rozpoznawać

pocieszający uśmiech Hugona. – Proponuję,żeby pojechała pani do domu i trochę
odpoczęła.

Tak nafaszerowałem Kim środkami uspokajającymi, że nie obudzi się przed świtem.
– Jeszcze

trochę na nią popatrzę – szepnęła pani Sanderson. – Jeśli mi pan doktor
pozwoli... Chce

się upewnić,że jej dziecko oddycha, przyszło Rachel do głowy. Znam tę potrzebę
wpatrywania

się w klatkę piersiową, która rytmicznie podnosi się i opada. W tej samej
chwili gdy

przygryzła wargę, Hugo spojrzał w jej stronę. Na pewno myśli, żeto z głodu.
Zorientowała

się,że go to speszyło, więc czym prędzej zmieniła wyraz twarzy. Te ściągnięte
rysy... –

Muszę nakarmić doktor Harper – tłumaczył się przed matkąKim. –Zostawiamy
paniąna

posterunku, ale niech pani nie przesadzi. Będzie pani potrzebna córce od
samego rana.

Choćby tylko po to, żeby powstrzymać tłum koleżanek, które
przybiegnąjąodwiedzić. A do tego

trzeba siły. – Obiecuję. – Kobieta uśmiechnęła się przez łzy. – Dziękuję wam
z całego

serca. Mieliśmy wyjątkowe szczęście... – To prawda, że się nam poszczęściło –
zauważył

Strona 36

background image

Marion Lennox - Ślub nad oceanem

Hugo, gdy szli na parking. –Gdyby los nam cięnie zesłał... Zajechali pod
budynek, który

tętnił życiem. Znajdował się w zaułku odchodzącym od głównej ulicy. Aż dziw,
że Rachel go

przegapiła, włócząc się po miasteczku z Penelope. Wejście było jasno
oświetlone. Mimo

północy parkowało tam kilkanaście samochodów, a na chodniku kręcili się
ludzie. – Tak

wygląda nocne życie w Cowral Bay –mruknęła. – Na nic więcej nas nie stać.
Chodź, poznasz

całe miasteczko. Aha, na twoim miejscu wziąłbym kilka głębokich oddechów, bo
podejrzewam,

że zostałaś obwołana honorowym mieszkańcem Cowral. Nic na to nie poradzisz.
Jego

przewidywania się sprawdziły. Od samego progu witano jąjak starego przyjaciela.

Dobroczyńcę. Uratowała strażaków i ocaliła Kim. Teraz pojęła, dlaczego pawilon
wystawowy

był zamknięty na cztery spusty i dlaczego miasteczko sprawiało wrażenie
wyludnionego. Doris

Keen z zapałem robiła kanapki, lecz gdy ją zobaczyła, ruszyła ku niej z
otwartymi

ramionami. – Jesteś, kochana! Jak myśmy się o ciebie martwili! Nie mieliśmy
pojęcia, co

się z tobą stało. Najpierw uznalis ´my, że już pojechałaś do Sydney, ale potem
Charlie

zobaczył auto twojego męża. Zaczęliśmy cię szukać. Potem przyjechali chłopcy ze
straży i

powiedzieli, że jesteś w szpitalu... Wszyscy uważają,że Michael jest moim
mężem. Trudno

im się dziwić. Widzieli nas razem. Poza tym zauwaz ˙yli, że mam obrączkę. To
nieistotne. Nie

będę wyprowadzac ´ ich z błędu. Próbowała cieplej pomyśleć o Michaelu. Czy
uratował

Huberta Witherspoona? Niewiele ją to obchodzi. Przez moment było jej go nawet
żal. Wyjechał

i przegapił... tyle serdeczności. Penelope! Jej pies... pies Michaela, został
w szpitalu.

Już miała zawrócić, gdy usłyszałagłos Hugona. – Nasz sanitariusz zabrał
Penelope do siebie.

Jego żona ma pudla. Uznaliśmy, że się dogadają. Ten człowiek czyta w jej
myślach. To

irytujące. – To wyjątkowa dziewczyna – mówił ktoś za jej plecami. Po chwili
zorientowała

się,że jest to jeden ze strażako ´w. Kręciło się ich tu kilkunastu. To musi być
punkt

Strona 37

background image

Marion Lennox - Ślub nad oceanem

zborny dla tych, którzy przychodzą na nocną zmianę. – To jest wyjątkowo głodna
dziewczyna –

odparł Hugo, który stał za nią, trzymającdłonie na jej ramionach. Ten gest
dodawał jej

otuchy. Pozwalał jej utrzymać się na nogach. Jego obecność sprawiała, że czuła
się mile

widziana. To nieprawda, to iluzja. Przecież nie należę do tej społeczności.
Odsunęła się,

rzucając mu niepewne spojrzenie. Lecz gdy przerwała ten kontakt, natychmiast
poczuła, jak

bardzo jej go brakuje. Kontaktu? Więzi? – Tata! – rozległo się w drugim końcu
sali, po czym

przez tłum zaczął się przepychać Toby. Był w piżamie. – Jeszcze nie w łóżku? –
Hugo porwał

go w ramiona. – Pani Partridge kazała mi spać po lunchu – pożalił się
chłopiec, do żywego

urażony takim gwałtem na jego osobie. – Powiedziała, że wszyscy napatrzyliśmy
się na

przykre rzeczy i że ona też musi się położyć.No to zasnąłem. Ale teraz wcale
nie jestem

śpiący i pani Partridge pomaga mi piec ciasteczka dla strażaków. Tato, jeszcze
mnie stąd

nie zabieraj. – No dobrze – odparł Hugo, serdecznie tuląc synka. – Nie mam
prawa

przeszkadzać ci w pieczeniu ciasteczek. Poza tym musimy poczekać,aż doktor
Harper się

naje. – Dlaczego? – Ponieważ zabieramy ją ze sobą. Mam u nich nocować? On
chyba żartuje!

To wcale nie byłyżarty. – Bo nie masz gdzie się podziać. Z nieprzyzwoicie
pełnym

żołądkiem, a znalazł się w nim gulasz, gorące bułeczki oraz ciasteczka
Toby’ego,

posłusznie wsiadła do auta Hugona, który w ogóle nie pytał jej o zdanie,
traktując niczym

paczkę. – Ale dlaczego? – Usłyszałaś na własne uszy, że w motelu nie ma
miejsc. W

szpitalu wprawdzie jest kilka wolnych łóżek, ale ponieważ mamy pożar, wolałbym,
żeby były

gotowe na przyjęcie ewentualnych nagłych przypadków. Mieszkam z Tobym w dużym
domu na

tyłach szpitala. Mam dwa pokoje gościnne... – Ale twoja żona... – Jestem
wdowcem

–odparł–ale godnym zaufania. –Posłałjej tak szczery uśmiech, że musiała go
odwzajemnic ´.

– Mimo to... – Przestań. Masz lepsze rozwiązanie? Kolejny uśmiech sprawił,że

Strona 38

background image

Marion Lennox - Ślub nad oceanem

poczuła

dziwne sensacje w brzuchu. Niespotykane. Ten uśmiech zdecydowanie nie
wzbudziłjej

zaufania. Wręcz przeciwnie. – Wbrew pogłoskom tutaj nie ma schroniska dla
kobiet. Poza tym

mam wrażenie, że miniona noc w boksie Penelope nie należała do
najprzyjemniejszych, a ławki

w parku sąpiekielnie twarde. Nie masz wyjścia. Zanocujesz u nas. – My bardzo
chcemy,

żebyśu nas mieszkała –odezwałsięToby z tylnego siedzenia. –Ja i Digger
cięlubimy.

Chociażmasz takąpokracznąsukienkę. – Dziękujęza uznanie –mruknęła, dotykając
materiału.

Przyszło jej do głowy, że ta kreacja z krempliny jest najmniej niezwykław całym
szeregu

zdarzeńtego dnia. – Jutro siętym zajmiemy –oznajmiłHugo. –W tej chwili
będziemy czuli

sięzaszczyceni, jeśli skorzystasz z naszej gościny. Co pani na to, doktor
Harper? – Zgoda.

Czuła, że nie warto więcej na ten temat dyskutować. Sytuacja wymknęła sięjej
spod

kontroli.
ROZDZIAŁ CZWARTY
Zatrzymali się przed okazałym drewnianym domem na terenie szpitala. Były tam
obszerne

werandy i balkon oraz ogród, który w bladym świetle latarni wyglądał na dziki
i

zaniedbany. Na ganku leżał Digger. Na widok samochodu Hugona rzucił się im na
powitanie.

Hugo, niosącna rękach Toby’ego, pchnął drzwi, po czym puścił Rachel przodem.

Znieruchomiała oszołomiona. To nie było zwyczajne wnętrze mieszkalne, lecz
dzieło sztuki.

Arcydzieło. Dom urządzony z ogromnym smakiem. Jak z magazynu ,,Vogue’’.Głęboka
czerwień

wpołączeniu ze złotem, wyszukane bogato zdobione meble, perskie dywany i
kilimy. Tu i tam

eleganckie rzeźby. Na fotelach i kanapach starannie zakomponowane poduszki
kolorystycznie

dobrane do obicia. W oknach ciężkie udrapowane brokatowe zasłony opasane
złotymi sznurami

z frędzlami do samej ziemi. O Boże. Tak nie wygląda dom lekarza. To
niemożliwe, żeby tu

mieszkało dziecko. Prawdę mówiąc, ten wystrój lekko ją przeraził. Hugo nie
zwracał

najmniejszej uwagi na otoczenie ani na jej reakcję. – Toby, zaprowadź doktor
Harper do jej

Strona 39

background image

Marion Lennox - Ślub nad oceanem

pokoju – polecił synkowi – ja tymczasem zrobię kawę. – Ruszył w stronę kuchni,
a Toby

poprowadził Rachel w głąb domu. Jej przerażenie rosło z każdym krokiem. –
Tutaj śpi

tata, a tutaj ja i Digger. – Toby otwierał kolejne drzwi, więc miała okazję
zajrzeć do

środka. Wszędzie te zdumiewające dekoracje. – Możesz spać tu albo tu.
Wszystko jedno. Tu

i tam łoża nakryte brokatowymi kapami, a w każdym rogu ogromna kokarda z
czegoś,co wygląda

jak aksamit przetykany metalizowanymi nićmi. ś cielenie co rano takiego
eksponatu wymaga

nie lada koncentracji oraz co najmniej magisterium z architektury wnętrz!
Okropność. –

Czy tobie i tacie podobają się takie... wymyślne meble? – zapytała, podczas gdy
chłopiec

czekał na jej decyzję. Na jego twarzy malowało się wielkie skupienie. –
Dlaczego o to

pytasz? – Wszystkie wasze sypialnie są takie... falbaniaste. I czerwono-złote.
Mam

wrażenie, że czerwony i złoty to wasze ulubione kolory. – Ja wolę fioletowy –
odrzekł. –

To znaczy, że to tata lubi czerwony i złoty – powiedziała domyślnie. – Jemu
chyba

najbardziej podoba się niebieski. A moz ˙eżółty? Pan Addington z banku ma żółte
auto i tata,

jak je zobaczy, to aż gwiżdże z podziwu i mówi, że jest piękne. – To dlaczego
tutaj

wszystko jest czerwono-złote? – Bo ten dom urządzała moja mama. Umarła zaraz po
tym, jak

mnie urodziła. Tacie było wtedy bardzo smutno. – Domyślam się – szepnęła. – Na
pewno

byłotodla niego bolesne przeżycie. – Tak, ale ja jej nie pamiętam – odrzekł
sześciolatek.

– Tata mówi, że ciocia Christine jest do niej podobna. Na zdjęciach są takie
same. Ciocia

kocha ten dom. Przychodzi do nas, rozgląda się ipłacze. Nieźle. – Ciocia
mówi, że nie

wolno wpuszczać Diggera do domu, bo brudzi, ale tata powiedział,że już to
załatwił –

wyjaśniał dalej Toby. – Chciałem powiesić u siebie na ścianie plakat Dartha
Vadera, bo z

tatą bardzo lubimy ten film, ale ciocia Christine powiedziała, że mamie by się
to nie

spodobałoiżebym nawet taty o to nie prosił,bo będzie mu przykro. Ty też

Strona 40

background image

Marion Lennox - Ślub nad oceanem

myślisz, żebyłoby

mu przykro? A może i to potrafiłby załatwić? – Może. – Nie dam się wciągnąć
wtę rozmowę.Za

krótko ich znam. Nie mam pojęcia, co tu się wydarzyło. Ale przynajmniej mam
łóżko. To

stwierdzenie wyraźnie poprawiło jej nastrój. Mam królewskie łoże. Co więcej,
dobrze sobie

podjadłam. Trochę czerwono-złotego przepychu też mi nie zaszkodzi. Gdy
usiadłana łóżku,

materac kusząco ugiął się pod jej ciężarem. Jeszcze raz wypróbowała jego
sprężystość,

burząc symetrię narzuty. Fajnie. – Częstoskaczeszna łóżku?
–zwróciłasiędochłopca. Rzucił

jej zdziwione spojrzenie. – Kapa się niszczy – odrzekł. – Ciocia tak mówi. Nie
pozwala

niczego zmieniać ani dotykać. Powtarza, że mama lubiła mieć wszystko w idealnym
porządku.

Rachel szeroko otworzyła oczy. Dziwne stwierdzenie. – Ale takie bujanie się to
wielka

frajda. Twoja mama na pewno by chciała, żebyś się cieszył. – Ciocia Christine
by na mnie

burczała za skakanie na łóżku. – Nawet na moim? Toby intensywnie myślał.
– Chyba nie.

Na dorosłych nie można burczeć. – Niech by tylko spróbowała. – Jeszcze nie
poznała tej

tajemniczej cioci Christine, a już zapałała do niej niechęcią. A Hugo...? Co oni
wspólnie

stworzyli? Kapliczkę poświęconą nieżyjącej żonie oraz siostrze zamiast domu.
Mało kto wie

lepiej niż ona, żeżywi muszą żyć,bo życie jest dla nich. Nie dla tych, którzy
umarli. Tak

łatwo je stracić... Wystarczy. Podskoczyła jeszcze raz i uśmiechając się,
zrobiłachłopcu

miejsce obok siebie. – Chcesz spróbować? – Mhm. – Toby usiadł przy niej.
Podskoczyli

razem. Digger, który obserwował ich z progu z wyrazem bezgranicznego zdumienia
w ślepiach,

odważył się wejść do sypialni. Skakali dalej. Pies zaszczekał, a Toby ze
śmiechem

podskoczył jeszcze wyz ˙ej. Kapitalna zabawa. Głupia, ale kapitalna. To był
wyjątkowo

wyczerpujący dzień. Emocje Rachel zostały wystawione na niesamowicie trudną
próbę. Nie

miała pojęcia, co robi w tym domu, ani co się z nią dzieje, ale... w tej chwili
bawi się

Strona 41

background image

Marion Lennox - Ślub nad oceanem

szampańsko. Teraz liczy się tylko ten potargany maluch, który wygląda, jakby w
jego życiu

byłozamałośmiechu, oraz ona sama. Czuła potrzebę śmiechu. I podskakiwania na
sprężystym

materacu. Jeśli połamiemy sprężyny, zapłacę za materac, postanowiła. I za
frędzle. I za

pozłotę. Pewne rzeczy należy zrobić jak najszybciej. Trzymając się za ręce, jak
szaleni

skakali teraz na łóżku przy akompaniamencie radosnego szczekania Diggera. – Co
tu się

dzieje?! W drzwiach stał Hugo i ich obserwował. – Co wy wyprawiacie?! Nie
poddam się,

postanowiła w duchu. Jeszcze nie teraz. Miałam koszmarny dzień. Stanęła jej
przed oczami

twarzyczka Toby’ego, gdy przyglądał się zakrwawionej Kim. To zbyt przerażające
przeżycie

dla sześciolatka i nie wolno kazać mu iść z nim spać. Lepiej żeby zasypiał
wyczerpany

skakaniem. – Skaczemy, panie doktorze – oznajmiła, chwytając mocniej ręce
Toby’ego. –

Przyłączy się pan do nas? – Połamiecie sprężyny. – Zapłacę za materac –
zadeklarowała

raźno. – Ufunduję jeden materac dla wspólnego dobra. Muszę poskakac ´. Toby też.
Jestem

pewna, że i tobie by się przydało. – Nie zmieszczę się – odparł Hugo,
zniżającgłos. – To

jest kara za przydzielanie gościom sypialni z pojedynczym łóżkiem. –Łóżko taty
jest

większe –wysapałToby, nie przerywając skakania. – Przenieśmy się! Digger
szczeknął, dając

wyraz swojej aprobaty. – Moje łóżko służy do spania – oznajmił Hugo. – Ale
nudy – mruknęła

Rachel. – Co chcecie do picia? Rachel zastanawiała się. Podskoczyła jeszcze
parę razy i

wymieniła z Tobym spojrzenia. Porozumiewawcze spojrzenia konspiratorów.
Współskoczków. –

Toby, na co mamy ochotę? – Na gorącączekoladę! – zawołał chłopiec, odbijając
się jeszcze

raz. – Dobry pomysł. – Hop, hop. – Teraz odpocznijmy, a jutro wieczorem znowu
poskaczemy.

– Zostaniesz u nas przez dwa dni? Kątem oka spojrzała na Hugona, i znowu
podskoczyła. –

Może. Jeśli nie zostanę wyrzucona za to skakanie. Myślę,że jestem tu potrzebna
– dodała. –

Z powodu pożaru? – Z powodu pożaru i dlatego że... dobrze wam zrobi, jak
trochę

Strona 42

background image

Marion Lennox - Ślub nad oceanem

poskaczecie. Mnie również. Co się dzieje??? Hugo zalewał mlekiem czekoladę w
trzech

kubkach, przysłuchując się ich śmiechowi. Bardzo szybko wyszedł z sypialni
Rachel.

Dlaczego? Nie wiem. Chyba się speszyłem. Tak, na pewno. Ten widok szalonej
lekarki, takiej

pięknej w sukience z krempliny... która trzyma za ręce mojego syna i skacze na
łóżku,

jakby sama miała sześć lat... Niezwykły widok. Zdecydowanie. Pierwszy raz
spotykam taką

kobietę. Jest... piękna? Również zamężna. Ma na palcu obrączkę. Związana z tym
dupkiem

Michaelem. Związana? No tak, węzłem małżeńskim. Ale... ty sam nosisz obrączkę.
Dlaczego?

Chyba z przyzwyczajenia, pomyślał. Beth nie żyje od sześciu lat. Więc dlaczego
nadal nosisz

obrączkę? Oczami duszy ujrzał Christine, starszą siostrę Beth. Christine,
która przyjeżdża

codziennie i opiekuje się Tobym, dba o dom i robi wszystko, by mały pamiętał o
matce.

Christine chciałaby za mnie wyjść. Jestem tego pewien. Czeka tylko, żebym
przestał myśleć o

jej siostrze. I dlatego noszę tę obrączkę. – Pora, żebyś zaczął nowe życie –
rzekła

Christine pewnego dnia, lecz on do tego nie dojrzał. Tak jak lata temu nie
dojrzał do

tego, by związać się z Beth. Nie zamierzał wówczas z nikim się żenić. Nie mógł
wyzbyć się

wspomnień o pozbawionym miłości związku rodziców, o matce, chłodnej i
wyrachowanej,

zainteresowanej wyłącznie tym, co ma wartość materialną, oraz ojcu, który myślał
tylko o

innych kobietach. Hugo był skryty, mało towarzyski i obojętny, i tylko
Toby’ego kochał

bezgranicznie. Jego myśli zawróciły do Rachel. Przypomniał sobie, jak skakała.
Christine

nigdy by na coś takiego sobie nie pozwoliła. Ani matka. Rachel jest... inna.
Lecz Rachel

ma męża. Tego szpakowatego kardiologa, którego przez moment miał okazję
oglądać. Facet

jest odpychający, ale na pewno potwornie bogaty i ustosunkowany. Są
małżeństwem. Co z tego,

że ona skacze jak szalona w sypialni z jego synem, skoro ma męża, charta
afgańskiego i

mieszka w Sydney? Więc nie myśl o niej jak... o kim? Jak twój ojciec o

Strona 43

background image

Marion Lennox - Ślub nad oceanem

kobietach? Nie. Ja

tak o niej nie myślę. Prawdę mówiąc, nigdy dotąd nie czuł czegoś takiego.
Nawet nie zdawał

sobie sprawy, że jest zdolny do takich emocji. Ale teraz to poczuł, i nie
potrafił tego od

siebie odsunąć. Gorąca czekolada była pyszna. Rachel i Toby, zasapani, pili
jąz

zachwytem. Hugo obserwował ich jak dwójkę rozbrykanych dzieci. – O co chodzi?
– zapytała.

– Nie rozumiem, o co pytasz. – Dlaczego tak sięuśmiechasz? – Wydawało mi
sięprzez

chwilę,że ty i Toby jesteście rówieśnikami. – Toby jest bardzo dorosły jak na

sześciolatka. –Postawiła kubek na stole i wstała. Nogi miała jak z waty. No
tak, to był

dzień pełen mocnych wrażeń. – Myślę,że Toby i ja powinniśmy siępołożyć. On
spałpo południu,

ale ja mam za sobąnieprzespanąnoc. – Dlaczego? – Długo by tłumaczyć–odparła z
godnością.

–Podejrzewam, że nie znajdziesz nowej szczoteczki do zębów. Moje rzeczy
zostały w boksie

Penelope. – Mam nie tylko szczoteczkę. –Hugo dumnie wypiął pierś. –Wy
skakaliście, a ja

skompletowałem dla ciebie zestaw gościnny złożony z piżamy, nowiuteńkiej
szczoteczki do

zębów oraz grzebienia. Resztęznajdziesz w łazience. O kurczę. Skromny gest, ale
znaczący.

Ten człowiek umie byćtroskliwy. Poza tym często sięuśmiecha. – Wobec tego
dobranoc –rzekła

lekko drżącym głosem. Uśmiech na jego wargach zgasł. Wymienili spojrzenia.
Było w nich

coś, co trudno zdefiniować, ale to tam było. Obojgu zabrakłosłów. Bali sięotym
mówić,więc

spoglądali na siebie w milczeniu. To niemożliwe. – Dobranoc –odparłHugo, a ona
czuła, że

nie to miał na myśli. Zastanawiałsięnad tym samym co ona. Niemożliwe! Co w
niej jest?

Hugo patrzył, jak Rachel odchodzi korytarzem w stronę swojego pokoju. Zamknęła
za sobądrzwi,

a on jeszcze bardzo długo stałbez ruchu, wpatrując sięw nie. O co chodzi?
–Dottie?

–Rachel, dlaczego dzwonisz o tej porze? –ż eby sięupewnić... –Rachel z
komórkąprzy uchu

leżała w królewskim łożu. –Dottie, muszęwiedzieć... –Dobrze wiesz, że nic
sięnie zmieniło.

On zawsze będzie taki sam niezależnie od tego, czy ty tu jesteś, czy cięnie

Strona 44

background image

Marion Lennox - Ślub nad oceanem

ma. No,

powiedz mi, jesteśteraz w jakimśuroczym miejscu z tym sympatycznym młodym
człowiekiem?

–Ja... –Rachel przygryzła wargę. Ten sympatyczny młody człowiek... Takie
określenie

najbardziej pasuje do Toby’ego. –Tak, oczywiście. –Ładnie tam? Rachel
uśmiechnęła się.

Nareszcie proste pytanie. –Wszędzie czerwone i złote brokaty. –Zniżyłagłos.
–Straszliwy

luksus. Szkoda, że nie widzisz tego łoża. Chwila ciszy, a potem zadowolony głos
teściowej.

–Więc dlaczego tracisz czas na opowiadanie o nim przez telefon? –zapytała.
–Masz w tej

chwili sięrozłączyć! I korzystaj z tego łoża! Mam z niego skorzystać?To żart.
Rachel

odłożyła komórkęi podciągnęła prześcieradło pod brodę, ale w końcu wykonała
polecenie

Dottie. Skorzystałaz łoża, innymi słowy zrobiła to, czego potrzebowała
najbardziej.

Zasnęła w nim. Obudziłojąszczekanie Diggera oraz promieńsłońca wędrujący po
jej twarzy.

Zamrugała, przypominając sobie, gdzie jest. Przeciągnęła się w zbyt obszernej
piżamie i

pomyślała, żebyłaby to bardzo przyjemna sypialnia, gdyby nie te brokaty i
frędzle. Oraz

stadko koszmarnych amorków na kominku. Okno sypialni wychodziło na wschód.
Jeszcze

wieczorem rozsunęła ciężkie zasłony i teraz miała przed sobą bezkresny ocean.
Po co tu

zasłony? Chyba że tutejsze krowy są wyjątkowo ciekawskie. Krowy pasły się na
łące, a dalej

było morze aż po horyzont. Okna jej mieszkania przy szpitalu wychodziły na
ceglany mur.

Może wyprowadzi się z miasta, gdy Craig... Mhm, jasne. Popukaj się wgłowę!
Sięgnęła pod

łóżko po torebkę, by zobaczyć, która jest godzina. ó sma. Tak długo nie zdarza
się jej spać

nawet po najbardziej męczących dyżurach! Wyjęła komórkę i wybrała numer. Do
teściów.

Niektóre gesty są czysto automatyczne. Ale też bywają odruchy zbyteczne. Lub
niechciane.

– To znowu ty? – usłyszała zirytowany głos Dottie. – Przecież ci zabroniłam.
Rachel, nie

denerwuj się. Nie masz pojęcia, jak bardzo się cieszymy, że dobrze się bawisz!
– Ale

Strona 45

background image

Marion Lennox - Ślub nad oceanem

Craig... – Dobrze wiesz, jak on się ma. Bez zmian. Lewis wpadł do niego przed
śniadaniem.

Stabilny. Jak zwykle. Rachel, nie warto dzwonić. – Ale zawiadomisz mnie...? –
Dziecko

drogie, nic się nie zmieni. Sama to wiesz. Zajmij się sobą – mówiła łagodnym
tonem

teściowa. – Nie dzwoń do nas. Rozerwij się. Dottie jest przekonana, że
przeżywam

romantyczną przygodę. Popatrzyła po sobie. Piżama Hugona. W nie bieskie i żółte
paski.

Bardzo twarzowa. Zerknęła na krzesło, gdzie leżała kremplinowa sukienka Doris.
– W czym

wystąpić? –mruknęła pod nosem. –To się nazywa romantyczny wybór. W co odzieje
sięnasz

Kopciuszek? I gdzie siępodziała dobra wróżka, kiedy jest potrzebna? Hugo,
Toby i pulchna

kobieta, która poprzedniego dnia zaopiekowała sięchłopcem, siedzieli przy
śniadaniu.

Oczywiście w towarzystwie Diggera. Kobieta właśnie stawiała pod stołem miskęz
resztkami, a

pies wpatrywałsięw niąrozanielonym wzrokiem. Rachel poczuła, że i ona znalazła
sięw raju.

Pociągnęła nosem. Bekon, kawa, grzanki. Pewnym rzeczom nie można sięoprzeć.
Podciągnęła

spodnie od piżamy i wkroczyła do kuchni. – Cześć–powiedziała nonszalanckim
tonem. – Cześć!

–zawołałToby, podczas gdy Hugo i kobieta tylko podnieśli na niąwzrok. – Nie
życzęsobie

żadnych komentarzy –oznajmiła Rachel, piorunując wzrokiem Hugona,
ponieważzauwaz ˙yła

iskierki rozbawienia w jego oczach. –Ani sięważ. –Podaładłoń kobiecie,
drugąprzytrzymując

spodnie. –Rachel –przedstawiła się. Myra Partridge serdecznie uścisnęła jej
rękę, po czym

krytycznie popatrzyła na jej strój. – Czy to jest piżama naszego doktora?
–zapytała. – Nie

mam pojęcia. Doktor byłłaskawy mi jej użyczyc ´. Wiem tylko, że nie jest to moja
piżama.

Gumka jest za luźna i spodnie ciągle mi zjeżdżają, ale uznałam, że w tym
przyodziewku

wyglądam lepiej niż w sukience Doris Keen. – Omatko...

–szepnęłaMyra.Byłapodsześćdziesiątkę i miała wesołe oczy. Wysunęła szufladę, po
czym podała

Rachel agrafkę, którąta przyjęła z wdzięcznością. – Widziałam cię wczoraj w tej
kreacji.

Strona 46

background image

Marion Lennox - Ślub nad oceanem

Doris przed chwilą dzwoniła. – Z przyjemnością zwrócę jej tę suknię – rzekła
Rachel z

namysłem – choć byłoby lepiej, gdyby po nią przyjechała. W tym stroju chyba nie
powinnam

pokazywac ´ się w miasteczku. – Siadaj. W kuchni było bardzo przyjemnie.
Przepych i

nadmiar ozdób tonowały tutaj zapachy jedzenia, pies pod stołem oraz
uśmiechnięci ludzie.

– Naleśniki? – zapytała Rachel nieśmiało. – Uznałam, że wszyscy będziecie
bardzo głodni –

mówiła rozpromieniona Myra. – Nasz doktor haruje już od świtu. – Naprawdę? –
Spoważniała.–

Jakieś problemy? – Kimmapodwyższonątemperaturę.Trochęzawysoką. Mam nadzieję,że
to nic

poważnego. Zwiększyłem do maksimum dawkę antybiotyku. Dwóch strażaków

pracowałoprzezcałąnoc. Zbadałem ich, gdy wróciliod pożaru. – Gdyby nie było Kim
ani

strażaków, on i tak znalazłby sobie jakieś zajęcie – rzuciła swobodnym tonem
Myra. –

Zawsze znika o świcie, a ja przychodzę do tego tu malucha... – Aż przyjedzie
ciocia

Christine, żeby mnie odwieźć do szkoły – wtrącił się Toby. – Pani Partridge też
mogłaby

mnie zawieźć i bardzo bym tego chciał, ale ciocia Christine wymusiła to na
tacie. Nie dam

się wciągnąć w rodzinne niesnaski. – Powinieneś być szczęśliwy, żeaż dwie damy
chcą

cięodprowadzaćdo szkoły –zauważyła Rachel. Postanowiła wypróbowaćagrafkę:
wciągnęła brzuch

i zakołysała biodrami, ręce na wszelki wypadek trzymając w pobliżu. Hugo,
Toby, Myra i

Digger ażwstrzymali oddech. Zawiedli się, ponieważagrafka wytrzymałatęryzykowną
próbę.

Rachel zasiadła do stołu i sięgnęła po jedzenie. –Domyślam się,że
zamierzaliście mnie

obudzići poczęstowaćtymi naleśnikami. Mam rację? Hugo dziwnie na niąspoglądał.
–Hm...

owszem. –Chciałem cięobudzićdawno temu –przyznałsię Toby –ale tata mi nie
pozwolił. –Twój

tata jest bardzo dobry. –Uśmiechnęła się szeroko. –Dzieli sięze mnąnaleśnikami,
bekonem i

kawą.Onma złote serce. Najważniejsze jest ubranie. –Doris przywiozła
twojątorbę –oznajmiła

Myra –ale zatrzymała twoje rzeczy... do prania. –Nie chcęich oglądać–rzekła
Rachel

Strona 47

background image

Marion Lennox - Ślub nad oceanem

stanowczym tonem, przypomniawszy sobie, w jakich okolicznościach widziała je
po raz

ostatni. –Bardzo mi siępodoba kremplina i flanela. –Digger uratowałtwój
biustonosz

–pisnąłToby. Zatkałoją. Uff... –Flanela, kremplina i koronkowe staniki nie
bardzo

przystojąlekarzowi –zauważyłHugo. –Bo nie pasuje do twojego wyobrażenia o
lekarzu w białym

fartuchu? –zapytała z kwaśnym uśmiechem. –No... nie pasuje –przyznałlekko
speszony, co

bardzojąucieszyło.Teraz samniewie, copowiedzieć. Udało sięjej zbićgo z tropu.
To bardzo

przyjemne uczucie. Wyjątkowo przyjemne. Do tej pory to on ją peszył.
Nareszcie miała

szansę mu się zrewanżować. On jednak nie pozostał jej dłużny. – Chyba już
rozwiązaliśmy

ten problem – mruknął. – Słucham? – Miała usta pełne jajecznicy na bekonie.
Nie zapomniała

jeszcze dokuczliwego uczucia głodu, które towarzyszyło jej poprzedniego dnia,
więc z tym

większym zapałem zabrała się do jedzenia. – Christine przywiezie ci coś do
ubrania. –

Czerwono-złota Christine? – Spojrzała pytająco na Toby’ego. Dla wszystkich
było jasne, co

kryje się za tym okres ´leniem. Cała trójka odpowiedziała jej uśmiechem, mimo
że Hugo już

zbierał się do wyjścia. – To bardzo dobry człowiek. Nie wiem, co byśmy bez
niej zrobili –

mówił, wstając od stołu. – Wcale nie jest czerwono-złota. Po prostu ma własny
styl. –

Spojrzał na zegarek. – Zaraz tu będzie, żeby odwieźć Toby’ego do szkoły. Jadę
teraz do

pacjenta. Rachel, jeśli nie masz nic przeciwko temu, wrócę po ciebie za godzinę
i razem

pojedziemy do domu opieki. – Wyraźnie się wahał, jakby powiedział coś
niestosownego. –

Oczywiście.Skoroniemogęstądwyjechać,toprzynajmniej postaram się na coś przydać.
Co mam

robić? – Pożar się nasila. – Machnął ręką w stronę okna, za którym mgiełka
zasłaniająca

morze znacznie zgęstniała. – Nie zagraża miasteczku dzięki wysiłkom strażaków,
którzy

robią wszystko, by do tego nie dopuścić. Większos ´ć drużyn składa się z
ochotników mniej

lub bardziej sprawnych fizycznie i o różnym poziomie... zdrowego rozsądku.
Zdarzają się

Strona 48

background image

Marion Lennox - Ślub nad oceanem

najprzeróżniejsze wypadki. Muszę jechać wgóry. – Domyślam się,że mam się zająć
migrenami,

katarem i podobnymi sprawami, podczas gdy ty będziesz dokonywał heroicznych
czynów. –

Podejmiesz się? – Jasne. – Jest w tym człowieku coś, co zmusza do uśmiechu.
Nawet w

sytuacji, gdy proponuje bardzo prozaiczne zajęcie, a sam będzie w sercu akcji.
– Mimo że

stracę okazję,żeby jeszcze raz poprowadzić wóz straz ˙acki. – Sporo słyszałem o
twoich

wyczynach. Jestem pod wrażeniem, ale... – Ten uśmiech sprawiał,że czuła, jak
fala ciepła

zalewa obszary jej ciała, z których istnienia do tej pory nie zdawała sobie
sprawy.

Niesamowite. Ale bardzo przyjemne. – Nie jesteś odpowiednio ubrana. Z obrażoną
miną

popatrzyła na swój strój. – Co masz mu do zarzucenia? Bardzo elegancko bym
wyglądała we

flanelowej piżamie za kierownicą wozu strażackiego. – Agrafka by puściła –
parsknął

rozbawiony. – Zgoda. Podzielimy się obowiązkami, jak włożysz coś,co bardziej
przypomina

strój lekarki. Myra, czy możesz...? Nie dokończył tego zdania, ponieważ drzwi
się otworzyły

i do kuchni wkroczyła Christine. Nietrudno byłoją rozpoznać. Rachel tylko
zerknęła na nią

znad talerza i od razu wiedziała, z kim ma do czynienia. Ta dama jest śliczna.
I nie jest

obwieszona ozdobami. Wcale ich nie potrzebuje. Co Hugo o niej powiedział?
,,Ona ma własny

styl’’. Zdecydowanie. Christine była wysoka i miałapłomiennorude włosy
związane w modny

węzeł. Ich odcień podkreślał nieskazitelną cerę oraz regularne rysy twarzy, na
której

nie było ani jednej zmarszczki. Miała na sobie czarne obcisłe spodnie,
mikroskopijny biały

top, eleganckie czarne szpilki oraz srebrną bransoletę, która musiała kosztowac
´ krocie.

Wygląda jak z galerii sztuki w Sydney, pomyślała Rachel, dyskretnie zerkając na
swoją

piżamę. Przypomnieli jej się ludzie, których obserwowała podczas wystawy psów.
Christine

do nich nie pasuje. – Witajcie! – zawołała wesoło Christine, a Rachel
zauważyła,

żeuśmiechnęła się do Hugona oraz że jego synek nie podniósł wzroku znad

Strona 49

background image

Marion Lennox - Ślub nad oceanem

śniadania. – Toby,

jedziemy? Przecież widzisz, że nie skończył jeść. Christine postawiła na
podłodze

wypchanąplastikową torbę i sięgnęła do dzbanka z kawą. – Boski zapach! Hugo,
robisz

najlepszą kawę pod słońcem. Myra głośno odsunęła krzesło i ruszyła w stronę
zlewu,

podczas gdy Rachel zastanawiała się, kto naprawdę zaparzył kawę.Sądząc po
reakcji Myry,

nietrudno było zgadnąć. – Jesteśtąnowąlekarką?–Christineopadłanakrzesło Myry.
– I masz na

imię Rachel. Słyszałam o tobie. – Skinęła w kierunku torby. – Tu sąubrania,
które kupiłam

w sklepie dyskontowym. Mam nadzieję, Hugo, żeci się spodobają. Mają podobać
się Hugonowi?!

Rachel uniosła brwi, a Hugo uśmiechnął się niewyraźnie. Wyglądał na lekko
speszonego. –

Powiedziałem Christine, że jesteś w potrzebie. – Kto, ja? – rzuciła Rachel
nonszalancko. –

Podoba mi się ta piżama. – Uśmiechnęła się do obojga. Sklep dyskontowy. Może
lepiej dać

spokój temu tematowi. Dzieje siętutaj coś, czego nie rozumiesz. Być może jest
to znacznie

bardziej istotne niżtwoja godność. Toby nie odrywa wzroku od talerza, a Myra
jest zła. O

co chodzi? Nieważne. To nie jest twój dom. Za kilka dni pożar buszu zostanie
opanowany i

wyjedziesz. – Ciuchy sąw tej torbie. –Christine machnęła wypielęgnowanądłonią,
posyłając

Hugonowi ciepłyuśmiech. Może ich układ to nie moja sprawa, pomyślała Rachel,
ale jest tu

Toby. Siedzi z nosem w grzance. – Dziękuję, Christine –powiedziała. –Ile jestem
ci winna?

– Ja zapłacę–odezwałsięHugo. Christine ciepłym gestem położyłamudłoń na
ramieniu. – Nie

musisz, mój drogi. Pan Matheson wie, że ci się nie przelewa. Nic od ciebie nie
weźmie.

Hugonowi sięnie przelewa? A to ci heca, pomyślała Rachel. Wstała od stołu i
podniosła

torbęChristine. Nawet do niej nie zajrzała, ale już nienawidziła jej zawartos
´ci. –

Uregulujęnależność–oznajmiła –jeśli mi sięprzydadzą. Jeśli nie, odniosęje do
sklepu.

Właściciel nazywa sięMatheson? Dziękuję, Christine. Spojrzała na nich z góry.
Gdy Toby

Strona 50

background image

Marion Lennox - Ślub nad oceanem

podniósłna nią wzrok, spojrzała na niego porozumiewawczo, po czym oddaliła
sięz

takągodnością, na jakąstaćosobęwe flanelowej piżamie. Potwory. Wszyscy
jużwyszli.

Christine, by odwieźćToby’ego do szkoły, Hugo do pacjenta. Rachel zajrzała do
kuchni,

gdzie Myra zmywała naczynia. W jej oczach wyczytała przerażenie. – Nie mogę
się w tym

pokazać. – Słucham? – Myra wytarłaręce i przyjrzała się Rachel, która stanęła
przed niąw

kremplinie od Doris Keen. – Tylko popatrz! – Trzymaław rękach czarne spodnie.
Obszerne i z

szerokim paskiem z plastiku. Potem pokazała jej białą bluzkę. I jeszcze jedną.
Oraz gładki

czarny rozpinany sweter. A do tego czarne sandałki na płaskiej podeszwie. –
Sukienka Doris

przynajmniej jest w kwiatki – jęknęła – a piżama Hugona w paski. Nie włożę
tego, choćbym

całeżycie miała chodzić w tej kiecce od Doris. – Christine nosi wyłącznie
rzeczy białe i

czarne – odparła Myra bez przekonania. – Ale... – Jej rzeczy są idealnie
skrojone i modne,

a to może włożyć każdy. Albo nikt. To są ubrania do trumny! – Nie przesadzasz?
– Nie! –

Rachel dumnie uniosłagłowę. – Nie zamierzam wyglądać jak uboga krewna
Christine. – Nie

nosisz czarnych rzeczy. – Nigdy! – Ubrania to jedyne, co miaław życiu. Nosiła
się kolorowo

i z fantazją. Jej stroje były wesołe, wywoływałyuśmiech na twarzy Craiga,
gdy... Nie, nie.

Nie tędy droga. Ale nie będę chodzić w czerni. – Ty masz różową bluzkę – rzekła
tonem

obrażonej nastolatki. – Wiesz co? – Myra uśmiechnęła się. – Wszystko już
umyłam.

Oficjalnie jestem wolna do powrotu Toby’ego. Mamy godzinę, zanim wróci doktor.
– No to co?

– Nie ma jeszcze dziewiątej, a Eileen Sanderson otwiera sklep o dziesiątej,
ale dla

ciebie... – Eileen Sanderson? – Tak, matka Kim. – O nie. Nie mogę... –
Eileen ma jedyny

porządny sklep z odzieżąw Cowral. Drogi, ale dobry. – Ona jest u Kim, w
szpitalu. – Nie,

jest w domu. Idąc tu, spotkałam jej męża, który szedł ją zmienić. Ona mieszka
obok sklepu.

– Na pewno poszła spać. – O nie, nie Eileen. – Nie mogę tak... – Rachel,
uratowałaś życie

Strona 51

background image

Marion Lennox - Ślub nad oceanem

jej córce – mówiła Myra. – Pomagałaś strażakom. Nie ma człowieka w Cowral,
który by nie

rzucił wszystkiego, żeby ci pomóc. – Ze ściągniętymi brwiami popatrzyła na
czarne spodnie.

– Może oprócz Christine. – Rzuciłaścierkę do naczyń na oparcie krzesła,
chwyciła Rachel za

rękę i pociągnęłado swojego auta. Godzinę później Hugo wracał do domu
pochłonięty

układaniem planu na najbliższe godziny. Pożar się rozprzestrzeniał, a prognozy
zapowiadały

zmianę kierunku wiatru, co oznacza, że ogień zacznie schodzić zgórku Cowral.
Gęsty dym już

dotarł do miasteczka. Było tak szaro, że musiał włączyć światła mijania. Zaczną
się

poparzenia dróg oddechowych oraz inne. Powietrze już jest gorące. Jeśli pożar
przybierze na

sile... Jestem tu sam. Normalnie to wystarcza. W takim sennym rybackim
miasteczku

niepotrzebny jest duży zespół. Na dodatek niewielu lekarzy szuka pracy na
prowincji, a

dolegliwości turystów, którzy tu napływająw sezonie, to za mało dla żądnych
pieniędzy

medyków. Prawdę mówiąc, lubię pracować w pojedynkę, ale teraz jedna czwarta
stanu jest

zagrożona. A to oznacza, że zespoły ratownicze nie przyjadą. Jestem sam, ale
mam

przynajmniej Rachel. Jeśli jednak szosa zostanie otwarta choćby na parę
godzin... Rachel

wyjedzie, pomyślał z niechęcią.Ma męża, najgłupszego psa pod słońcem oraz
pracę. Jest

świetnym lekarzem... ale ona stąd wyjedzie. Na razie jednak szosa jest
zablokowana, a on

ma do dyspozycji więźnia, który powiedział,że chce pracować. Więzień. Stanął
mu przed

oczami jej obraz. W tej idiotycznej piżamie. Rozchmurzył się. Ona tu jest.
Jeśli Christine

przywiozła jej jakieś sensowne ubranie... Zatrzymał auto pod domem, zerknął na
listę spraw

do załatwienia, po czym ruszył na poszukiwanie koleżanki po fachu. Otworzył
drzwi i stanął

jak wryty. Wielkie nieba! Rachel siedziała z Myrąprzy stole i łuskała groszek.
Odzyskała

Penelope! Obydwa psy leżały pod stołem wyraz ´nie sobą zachwycone. Lecz to nie
ten widok tak

go poraził. Rachel była sporo od niego niższa, lecz niedostatek wzrostu

Strona 52

background image

Marion Lennox - Ślub nad oceanem

nadrabiała

tupetem. Rano, w jego piżamie, była zniewalająca, ale teraz... Miała na sobie

jaskrawożółte legginsy do połowy łydki oraz białąobszernąkoszulę wżółte plamy.
Podwinęła

rękawy jak człowiek, który wziął się do poważnej roboty, lecz nic z tej powagi
nie było w

rozpiętych guzikach ukazujących interesujący dekolt. Co jeszcze? Niewiele
widział oprócz

tego dekoltu. Kręcone kasztanowe włosy związała szeroką żółtą wstążką, a na
nogi

włożyłazłoto- białe adidasy. – To nie są ubrania od Christine – rzekł
półgłosem. –

Zgadłeś. Pani Sanderson ma wspaniały gust. Tamte rzeczy zwróciłam, ponieważ nie
były w moim

stylu. – Uniosła stopę i popatrzyła na nią z zachwytem. – Złoto- białe
adidasy...

Praktyczne? – Bardzo – jęknął. – Jedziemy do domu opieki? – zapytała. –
Chcesz w tym

jechać do domu opieki? – Dlaczego nie? – Boję się o ich serca. Nie wiem, czy
mi wystarczy

angininy – powiedział. Nikt nie śmieje się tak jak ona. – Chcesz
powiedzieć,żemój strój nie

spodoba się staruszkom? – Nie wiem – wykrztusił. – Nie wiem, czy kiedykolwiek
widzieli

coś takiego. – Patrzył na jej buty. – Nie boisz się,żezłoto-białe buty nie
sprawdząsię w

popiele? – Tojewypiorę.Zaskarbyświataniewłożęsandałów od Doris. Może one są
praktyczne,

ale ja nie. – Domyślam się. Staruszkowie wpadli w zachwyt nie tylko na widok
jej stroju,

ale od razu polubili ją samą. W takim upale i w tak zadymionym powietrzu można
było się

spodziewać,że leczenie dolegliwości sześćdziesięciu leciwych emerytów zajmie
Hugonowi pół

dnia, lecz poważnych problemówbyło zaledwie kilka. Hugo zaplanował,że zajmie
się

skomplikowanymi przypadkami, pozostawiając Rachel rutynowe badania, lecz ona
zbuntowała

się natychmiast po tym, jak przedstawił ją wszystkim zebranym w świetlicy. –
Dlaczego

jeszcze tu jesteś? – rzuciła wojowniczym tonem pod jego adresem. – Mam do
zbadania

kilku przykutych do łóżka pacjento ´w. – Chcesz powiedzieć,że nie
potrafięsięnimi zająć? –

Nie, ale... – Nie masz nic innego do roboty? – Jasne, żema –wtrąciłsięDon,

Strona 53

background image

Marion Lennox - Ślub nad oceanem

barczysty

brodaty pielęgniarz rozbawiony tąniezwykłąwymianązdańoraz zdumionym
spojrzeniem Hugona.

–Jużdo nas dzwonili ze szpitala, że czeka na ciebie kilku poparzonych strażako
´w i syn

Harry’ego Petersa. Chłopak spadł z wozu strażackiego i złamałrękę. Hugo,
jesteśtam

potrzebny. – Nie mogęciętu zostawić–upierałsięHugo, spoglądając spode łba na

żonkilowązjawę. – Dlaczego? –ż onkilowa zjawa wspięła sięna żonkilowe palce i
gniewnie

zajrzała mu w oczy. –Czy chcesz przez to powiedzieć,że jesteś lepszym lekarzem
ode mnie?!

– Nie, ale... – Więc zaprowadźmnie do tych pacjentów, o których najbardziej
sięniepokoisz,

i sięstąd zwijaj! Marnuje pan czas, doktorze McInnes. Marnuję czas? Jeszcze
nikt nie

zarzucił Hugonowi McInnesowi, że marnuje czas. Z wrażenia ażgo zatkało. –
Lepiej weźcie

się do roboty – powiedział Don, zaintrygowany i zarazem rozbawiony. – Hugo, na
co czekasz?

Nie miałzielonego pojęcia, co go zatrzymuje.
ROZDZIAŁ PIĄTY
To zadanie okazało się trudniejsze, niż Rachel się spodziewała. Przez ostatnie
cztery lata

była zatrudniona na oddziale nagłych wypadków, lecz tutaj nikt nie wymagał
natychmiastowej

pomocy. Musiała za to przypomnieć sobie zajęcia z okresu studiów: jak opatruje
się i leczy

owrzodzenia, na czym polega opieka nad pacjentem cierpiącym na długofalowe
skutki uboczne

wywołane przez kortyzon, który podawano mu przez czterdzieści lat z powodu
gośćca, jak

zachować się przy łóżku konającej kobiety liczącej dziewięćdziesiąt osiem lat,
która nadal

potrafiła się uśmiechać, a na powitanie nawet uścisnęła jej dłoń. Rachel sama
prosiła

Hugona, by pozwolił jej zająć się staruszkami. Dopiero gdy odjechał,
uprzytomniła sobie,

jak ogromne okazał jej zaufanie. – Przyjadę po ciebie w porze lunchu –
obiecał,po czym

ruszył do swoich pacjentów oraz do strażaków. Staruszkowie wykazali się
ogromnym sercem.

Wszyscy bez wyjątku starali się być pomocni, a Don nie odstępował jej na krok.
Każdy

wiedział, czego mu trzeba. – Doktor Hugo zakłada mi takie opatrunki – oznajmiła
wiekowa

Strona 54

background image

Marion Lennox - Ślub nad oceanem

pani Collins, zanim Don zdążył otworzyć usta. Rachel uśmiechnęła się do niego
dyskretnie i

potulnie zaczęła opatrywać nogę starszej pani wskazanym opatrunkiem. – Mam
wrażenie,

że ten dom funkcjonowałby doskonale bez naszych wizyt – zauważyła. –
Nauczyliśmy się być

samowystarczalni – odparł Don. – Są takie dni, kiedy Hugo nas nie odwiedza. –
Jak wyjeżdża

na urlop? – Kiedy zatrzymują go nagłe wypadki w Cowral. Tylko wtedy. Doktor
McInnes nie

bierze urlopu. – Jak to? Nigdy? – Ostatni raz wyjechał na wakacje trzy lata
temu. –

Pochylił się, by przytrzymać gazik. Pacjentka, okropnie zaintrygowana taką
żonkilową

lekarką, przysłuchiwała się rozmowie. – Podejrzewam, że on nie rozumie słowa
wakacje. W

lecie Christine zabiera Toby’ego do babci, do Nowego Jorku. Za pieniądze
Hugona. I na tym

koniec. – To bardzo ponury żywot. – Teraz jest lepiej niż wtedy, kiedy miał
żonę – odrzekł

pielęgniarz. – Zdarzają się takie małżeństwa. Niewarte funta kłaków. Hm. –
Czy aby na

pewno powinieneś mnie o tym informowac ´? – zaniepokoiła się Rachel, unosząc
brwi i

spoglądając znacząco na brodacza, który szeroko się uśmiechnął. – Nie
powinienem. Ale jaki

sens miałoby życie, gdyby nie można było plotkować? Mam rację, pani Collins? –
ś więta

prawda. – Staruszka omiotła wzrokiem Rachel, po czym chwyciłają za rękę. – Pani
jest

mężatką – stwierdziła, patrząc jej surowo w oczy. – Tak. – Nie w separacji
ani nic z tych

rzeczy? – Nie. – Ijakugasząpożariotworząszosę,towrócipanido męża? Jest tylko
jedna

odpowiedź. – Oczywiście. Staruszka nie spuszczała z niej oczu. Zdaje się,że w
tym

miasteczku informacje rozchodzą się lotem błyskawicy. – Słyszałam,
żekłóciliście się na

wystawie psów. Doszło do mnie, że on jest niesympatyczny i gburowaty. I nie
przejął się

tym, że nasza Kim może umrzeć. – Nikt w Cowral nie widział mojego męża. – Na
pierwszy rzut

oka... Były obszary, na które Rachel nie zamierzała się zapędzac ´. Nie jest
zobowiązana

udzielać wyjaśnień. – Tutaj nikt go nie zna – powtórzyła. – Pani Collins,

Strona 55

background image

Marion Lennox - Ślub nad oceanem

nadmierna

ciekawość to pierwszy stopien ´ do piekła – wtrącił się Don. – Niech pani uważa,
żeby

jodyna nie wylała się pani na nogę. Staruszka zmrużyła oczy i roześmiała się.
– Racja.

Dostałabym za swoje. Ale nie tylko ja jestem ciekawska. Pani doktor też bardzo
by

chciałausłyszeć coś o naszym doktorze. Tak samo jak my o pani. – Więc niech
jej pani

opowie. – Don był po pięćdziesiątce. Wygląda jak osobnik zadowolony z życia,
pomyślała

Rachel. Jak pielęgniarz, który poświęcił się opiece nad chorymi i będzie to
robił, dopóki

starczy mu sił.To miłe. W Cowral żyje się pełnią życia. Do tej pory w ogóle
nie brała pod

uwagę praktyki na prowincji. Może... Może, kiedy Craig... – Małżeństwo
naszego doktora

było do niczego – zaczęła pani Collins, a Rachel postanowiła się skupić.
Przyszło jej to

łatwo, ponieważ istotnie zżerałająciekawość. – Jego matka myślała tylko o
pieniądzach. Przy

pierwszej nadarzającej sięokazji zwiała do Sydney i więcej w Cowral jej nie

widzieliśmy. Stary doktor McInnes, dziadek naszego doktora, mieszkałtu od
zawsze, więc jak

tylko matka Hugona chciała pozbyćsiędziecka, co zdarzało się bardzo często,
wysyłała go do

dziadka. Młody doktor kochałgo bezgranicznie. Potem stary miałwylew, akurat
gdy Hugo

ukończył studia, więc wnuk przyjechał do Cowral i jużtu został. Moim zdaniem
nie

miałwyboru. Po pierwsze był do dziadka bardzo przywiązany, a po drugie
ugrzązł... Ach

tak, czyli wcale nie jest tu z wyboru... –
Napoczątkuniewiedział,cozesobązrobić–podjął

Don. Niezła para, pomyślała Rachel. Pielęgniarz, który bardziej by pasowałdo
chaty drwala

niżdo domu starco ´w, oraz wiekowa staruszka z inteligentnym błyskiem w oczach.
A może jest

to figlarny błysk? –Stary doktor parę lat chorował, a Hugo opiekowałsię nim i
mu pomagał.

To musiałbyćdla niego spory wstrząs: praktyka na wsi. Wcześniej pracowałw
wielkim mieście.

– Potem poznałBeth –uzupełniła staruszka. –Christine i Beth. Przyjechały tu
malować. Ich

Strona 56

background image

Marion Lennox - Ślub nad oceanem

rodzice się rozwiedli. Ojciec miał w Cowral domek rybacki, więc korzystały z
darmowego

dachu nad głową.Były bez grosza, ale uważały, żesąnajważniejsze w świecie. Ich
matka ma

atelier w Nowym Jorku. Obydwie sięubierały jak na Manhattanie. Kręciły nosem,
że tutaj nikt

nie umie zaparzyćkawy. – Były egzotyczne i atrakcyjne –ciągnąłDon. –Opro ´cz
tego bardzo,

ale to bardzo kosztowne. Ich obrazów nikt nie rozumiał, więc szybko doszły do
wniosku, że

jedna z nich powinna wyjśćza naszego doktora. – A on tak strasznie
sięnudził,żedałsięna to

nabrać – wyjaśniła pani Collins. Gawędziarski tandem. Pielęgniarz i starsza
pani niemal

się przekrzykiwali. To dziwne. Może zależy im na tym, by opowieść nabrała
większej

dramaturgii? – Czuł się tu osaczony potrzebami mieszkan ´ców i potrzebami
dziadka. Beth była

piękna i przypominałamuoz ˙yciu w dużym mieście. Wątpię,żeby mając za przykład
swoich

rodziców, wiedział, jak wygląda porządne małżeństwo. Więcożenił się z Beth i
spłodził

Toby’ego. – Bez sensu... – Don pokręcił głową i zerknął na Rachel, jakby się
zastanawiał,

co jeszcze dodać. – To małżeństwo nie miało szansy. Beth wyszła za niego,
kierując się

błędnymi motywami. Podejrzewam, że i Hugo nie miał pojęcia, dlaczego na to się
zdecydował.

ż adne nie wiedziało, czym jest związek dwojga ludzi. Beth urządziła dom w
koszmarnym

stylu, lecz wcale nie była szczęśliwa. Rzucała Hugona dwa razy. A kiedy
dowiedziała się,że

jest w ciąży, odeszła na dobre. Chciała usunąć ciążę, ale Hugo protestował.
Opuszczając go,

wybrała kompromis. Ja wiem, że to brzmi bez sensu, ale Beth nie wiedziała, o
co jej w

życiu chodzi. Nie mieszkała z Hugonem, kiedy Toby się urodził.Była wtedy z
jakimś

malarzyną w Sydney. – Ale nadal ciągnęła od niego pieniądze – dodała pani
Collins. –

Zaraz potem umarła. Rzucawka. Podobno dużo pili z tym facetem. Nie dbała o
ciążę, ale Toby

na tym nie ucierpiał. Przyszedł na świat przez cesarskie cięcie, ale dla niej
było już za

późno. Nasz doktor strasznie to przeżył. Dręczyło go poczucie winy, że nie
starał się

Strona 57

background image

Marion Lennox - Ślub nad oceanem

sprowadzić jej do domu. Jej siostra tylko to w nim pogłębiała. –
Christine... – szepnęła

Rachel. – A tak, Christine. – Don wzruszył ramionami. – Została w Cowral, bo
tu ma dom,

ale nienawidzi tego miasteczka. Jej obrazy się nie sprzedają, a to, co czasami
za nie

dostanie, wydaje na głupoty. Można by jej współczuc ´, gdyby nie była taka
cholernie...

protekcjonalna. Nie ma pieniędzy. Mieszka tu i nikomu nie pozwala zapomniec ´ o
Beth.

Ciągle wpędza Hugona w poczucie winy. ,,Moja kochana Beth’’, stale powtarza, i
każe im

mieszkac ´ w tej kaplicy. ,,Nie wolno nam nigdy zapomnieć o matce Toby’ego.’’
Ale to, że

Beth i Hugo żyli jak pies z kotem... – Ona chce się wydać za doktora. –
Pacjentka

postanowiła dorzucić swoje trzy grosze. – I w końcu go do tego zmusi. Wymogła
na nim, żeby

Toby spędzał z nią czas. ,,Bo to jego jedyny kontakt z rodziną matki’’. Tak
gra na

emocjach doktora, że on nie śmie niczego zmienić w tym domu. Dosyć tego
dobrego, pomyślała

Rachel. Opatrunek już dawno zmieniony. Nie wypada, by lekarz plotkował o
drugim lekarzu z

jego pacjentami oraz z pielęgniarzem. – Muszę zająć się następnymi –
oświadczyła. – Od

każdego usłyszy pani to samo – ostrzegłają pani Collins. – Nasz doktor jest na
dobrej

drodze, żeby dać się wmanewrować w drugie małżeństwo z takąsamą nieudacznicą
jak pierwsza.

To, co robi, jest okropne. Wychodząc z pokoju, Rachel zastanawiała się, co jest
okropne.

Takie małżeństwo, czy sztuka Christine? A może wcale nie musi się zastanawiać?
– Jak ci

poszło? Przyjechał po nią spóźniony pół godziny. Tłumaczył się,że zatrzymał go
drobny

wypadek, ale z jego twarzy wyczytała, żebyło to coś znacznie poważniejszego niż
,,drobny

wypadek’’. Wyglądał jak człowiek u kresu sił. – Co się stało? – zapytała, lecz
on pokręcił

głową. – Jak sobie radziłaś ze staruszkami? – Niezbyt taktownie zmienił temat.
Oto facet,

który pracuje w pojedynkę, pomyślała. Sam dźwiga na barkach odpowiedzialnos ´ć
za zdrowie

całego miasta. – Dziadkowie są rozkoszni – oznajmiła. – Poznałam nie tylko

Strona 58

background image

Marion Lennox - Ślub nad oceanem

historie ich

chorób, ale i życiorysy chyba wszystkich mieszkańców. –Łącznie z moim? –
Uśmiechnął się z

przymusem. – Oczywiście. – Sadowiąc się w samochodzie, odwzajemniłaus ´miech
Hugona. – Jak

możesz w to wątpić? Skrzywił się. – Czy twoje życie uczuciowe też
rozpracowali? – Moje? –

Uniosła brwi. – Ja nie mam życia uczuciowego. – Masz męża. – Mam – przyznała.
– Mąż i

uczucia. Czy to nie to samo? Kiedyś tak było. Dawno temu. – Gdzie jedziemy? –
Nie tylko jemu

wolno bezkarnie zmieniać temat. Trzeba oddalić się od ryzykownych rejono ´w. –
Zawiozę cię

na lunch. Potem ty odpoczniesz, a ja... – Aty będziesz dalej tyrał. – Taki mam
zamiar. –

Wykluczone. – Pokręciłagłową. – To jest głupi plan. – Słucham? – Pracowałeś
rano, kiedy

jeszcze spałam. Potem ja przepracowałam trzy godziny, a ty już sześć, więc
dlaczego

teraz mam się nudzić, a ty będziesz bawił się w doktora? – Wcale nie musisz
się nudzić–

stwierdził. – Możesz pójść na spacer z Penelope. – Wczoraj wieczorem
naspacerowałam się po

dziurki w nosie. Mam dosyć na najbliższe pół roku. – To co chcesz robić? –
Zjeść lunch, a

potem zająć się czymś pożytecznym. Jeśli zostanę zmuszona do pozostania w domu
na całe

popołudnie, mogę zrobić coś niestosownego, na przykład zedrę ze ścian tapety w
salonie. –

Jego twarz stężała. – Nie wierzę,że lubisz takie brokaty! – Jestem Christine
dozgonnie

wdzięczny – oświadczył zmienionym tonem. – Ja także jestem jej wdzięczna, ale
z tego

powodu nie chodzę w brokatach. Ani nawet w ubraniach, które dla mnie wybrała.
– Zranisz

jej uczucia. – Czyżby? – Popatrzyła na niego z niedowierzaniem. – Czy to
dlatego mieszkasz

wśród brokatów? Naprawdę uważasz, że nie spałaby po nocach, gdybyś powiedział:
,,Dzięki,

Christine, to bardzo ładnie z twojej strony, ale nie gustuję w czerwono-złotych

materiałach’’? Hugo ściągnął brwi. – O co ci chodzi? Nie lubię żółtego. –
Toby twierdzi,

że lubisz. – Nie lubię. – Nie podoba ci się żółty samochód pana Addingtona?
Kąciki jego

Strona 59

background image

Marion Lennox - Ślub nad oceanem

warg drgnęły, jego twarz pojaśniała. – Skąd wiesz o samochodzie Addingtona? –
Od Toby’ego.

Nie podoba ci się? – Jasne, że mi się podoba. To jest ferrari. – I tylko to
jest w nim

takie atrakcyjne? Wolałbyś, żeby był czerwono-złoty? Aston martin Michaela jest
czerwony.

Nienawidzę tego auta. Uniósł brwi zaintrygowany. – Co jest grane między wami?
Nienawidzisz

jego psa. Nienawidzisz jego auta. Kłócisz się z nim na oczach całego tłumu, a
on zostawia

cię w miasteczku zagrożonym pożarem. – Co z tego? – Wzruszyła ramionami. Jej
chłodny ton

go nie zniechęcił. – Co to za małżeństwo, doktor Harper? Powiedzieć mu? Nie.
Lepiej nie

oglądać jego reakcji. Nie lubiła o tym mówić. Na twarzach rozmówców pojawiał
się wówczas

wyraz niedowierzania i zaskoczenia. Lepiej wykorzystać Michaela jako kozła
ofiarnego, niby-

męża, żeby ukryć rzeczywisty ból. – Wcale nie nienawidzę Penelope. – Poruszyła
najmniej

kontrowersyjny temat. – Dlaczego tak uważasz? – Nie kochasz jej! – Bo jest...

beznadziejna. – Uśmiechnęła się zadowolona, że oddalili się od osobistych
tematów. –

Doktorze, niech pan się podzieli ze mną swoimi obowiązkami. Niech mnie pan nie
zamyka na

resztę dnia w czterech czerwono-złotych ścianach w towarzystwie durnego psa.
– Mam w

planie wyjazd na front walki z ogniem. Do punktu dowodzenia. Chłopcy zaczynają
mieć objawy

podraz ˙nienia dróg oddechowych i wyczerpania z powodu wysokiej temperatury.
Jest też sporo

poparzeń, ale nie mogą się wycofać. – Mogę jechać z tobą? – W tym stroju?
– Uniósł

brwi. – Chyba nie – przyznała. – Może w sklepie pani Sanderson znajdzie się
coś trochę

bardziej odpowiedniego. – Wpadniemy do domu po kanapki, a potem zawiozę cię do
remizy. –

Uśmiechnął się zniewalająco. – Wątpię, żeby pani Sanderson miała jakieś modele
z żółtej

kolekcji strojów strażackich. Paliło się znacznie bliżej miasteczka, niż
myśleli. Cowral

leżyna półwyspie, pięć mil od Narrows, wąskiego pasa ziemi łączącego miasteczko
ze stałym

lądem. Narrows to górzysty busz, który teraz płonął. Hugo zamierzał dojechać
za pierwsze

Strona 60

background image

Marion Lennox - Ślub nad oceanem

pasmo wzgórz, lecz musiał zatrzymać się przed blokadąjuż u ich podnóża. Stamtąd
zostali

skierowani do punktu dowodzenia, który przenio śł się bardziej na południe. –
Cholera! –

Hugo zjechał na pobocze. Wiatr nieco zelżał, więckłęby dymu szły prosto w niebo
pośród

jęzorów ognia buchających wśród skał. Rachel po raz pierwszy zaczęła się
naprawdę bać. Do

tej pory pożar jawił jej się zaledwie jako tło także jej dotykających
problemów. To przez

niego ugrzęzła w Cowral. Nie byłożadnego innego powodu. Australijczycy są
przyzwyczajeni

do pożarów buszu i to jest po prostu zwyczajny pożar. W buszu. A jeśli
przerodzi się w coś

gorszego? Popatrzyłapo sobie. Strażak w remizie ubrał jąw kombinezon, solidne
skórzane

buty oraz kask ochronny. Omal nie pękłaze śmiechu, zobaczywszy się w lustrze.
Ale teraz

wcale nie było jej wesoło. – Prawdziwe piekło – szepnęła. – Rano straciliśmy
jednego

strażaka. – Straciliście go? – Zmienił się kierunek wiatru, a on za bardzo
oddalił się od

zespołu. Płomienie odcięły mu drogę. Nic nie można było zrobić,żeby go ratować.
Koledzy

byli bezsilni. Przywieźli zwłoki do Cowral, zanim wyjechałem po ciebie. Nic
dziwnego,

żebył przygnębiony. – Dlaczego mi o tym nie powiedziałeś? – Właśnie to
zrobiłem. Bo nie

było potrzeby, pomyślała. A może nawet była, ale Hugo jest od dawna zdany sam
na siebie i w

ogóle nie zdaje sobie z tego sprawy. Dzielenie się traumatycznymi przeżyciami,
rozmowa o

nich to jedyny sposób, by przetrwac ´ w takich sytuacjach. Lecz Hugo radzi sobie
bez tego.

– Do czego mogę ci się przydać? – zapytała cicho, a on przyjrzał się jej
badawczo. – Jeśli

naprawdę chcesz pomóc... – Już powiedziałam, że chcę. – Nagle się rozzłościła.
– Masz

zespół. Pogódź się ztą myślą. – Nie chciałem... – Wykorzystaj mnie –
powiedziała zmęczonym

głosem. – Po prostu wykorzystaj. Popatrzył na nią podejrzliwie. – Zespół,
który był przy

śmierci Barry’ego, nadal jest w akcji. Mają wrócić o drugiej. Chcę ich
obejrzeć.To będzie

dramat. ż aden nie zgodził się zejść wcześniej, przed końcem zmiany, więc
obiecałem, żebędę

Strona 61

background image

Marion Lennox - Ślub nad oceanem

na nich czekał. – Zamierzasz zrobić odprawę następnym zespołom? – W
zeszłym roku, w

porze pożarów, musiałem odesłac ´ do domu jednego z ochotników z powodu
zaczadzenia. Nikomu

nie powiedział,że ma trudności z oddychaniem, po czym zaczął się dusić. Dotarł
do mnie w

ostatniej chwili. Chcę,żeby wszyscy zostali poinformowani o zagrożeniach,
nawet jeśli

usłysząto po raz piąty. Trzeba wbić im do głowy, że muszą dużo pić. Zawodowym
strażakom, a

nawet dobrze wyszkolonym ochotnikom, przydzielono teraz pomocników, którzy mają
szlachetne

intencje, ale zielonego pojęcia o zasadach bezpieczeństwa. Ten facet, dzisiaj
rano... po

sześćdziesiątce, prowadził sklep z artykułami żelaznymi. Uważał,że wszystko
wie. Szef

grupy bardzo to przeżywa. Przeszkolił ochotniko ´w,alejachcęraznazawszewbić
imdogłowypewne

zasady. Nie życzę sobie więcej trupów. – Mogę się tego podjąć. – Przedstaw im
to z jak

najokropniejszej strony – polecił jej. – Tam nikt nie dostaje drugiej szansy.
Pół godziny

później w kombinezonie, wysokich butach i w kasku wygłosiła pogadankę dla grupy
osób, które

podobnie jak ona zupełnie nie pasowały do tej scenerii. Hugo zajął się
kolegami zmarłego

ochotnika, ona resztą ludzi. Starała się, by jej słowa brzmiały przekonująco i
stanowczo.

Nawet jej się to udało. Aż dziw, ile człowiek potrafi w sytuacjach
podbramkowych. –

Musicie dużo pić– mówiła – cały czas mieć przy sobie wodę. Nie wolno zdejmować
kasku, nawet

na chwilę, ani odzieży ochronnej. Jeśli cokolwiek zacznie wam dolegać,
natychmiast się

zgłaszajcie. Cokolwiek – powto ´rzyła z naciskiem. –Jeśli zaczniecie kasłać,
wracajcie do

bazy. Ból w klatce piersiowej, drapanie w gardle, bóle w nogach, obojętnie co,
natychmiast

wracajcie tutaj. Nie ma medali za brawurę. Ryzykując swoje życie, narażacie
cały zespół.

Teraz, zanim się rozstaniemy, proponuję, żebyście po kolei opowiedzieli mi
pokrótce o

stanie waszego zdrowia i jeśli coś was niepokoi, chcę o tym wiedziec ´. Jasne?
Teraz! –

Ona jest niesamowita –szepnęła Hugonowi do ucha jedna z dziewcząt

Strona 62

background image

Marion Lennox - Ślub nad oceanem

przysłuchująca się

odprawie. Miriam należała do grupy przeszkolonych ochotniko ´w. Była w tym
samym zespole co

Barry, strażak, który zginął. Miała poparzonąrękę ibyła w lekkim szoku po
porannym

wypadku. Opatrzywszy ją, Hugo postanowił odesłać jądo domu. – Taaak,
niesamowita –

przyznał. – Apodyktyczna. – Jakby się tego uczyła. – Apodyktyczności? To
bardzo

prawdopodobne. – Szkoda, że taka nie jestem – westchnęła Miriam. – Barry
wiedział, co mamy

robić. Jeśli coś pójdzie nie tak, mieliśmy wzywać pomoc, ale kiedy wiatr
sięodwrócił, on

jak opętany rzucił się do walki z ogniem. Zaczęlis ´my się wycofywać, a on
został, traktując

pożar jak osobiste wyzwanie. I potem nagle płomienie go otoczyły. Gdybym była
trochę

bardziej apodyktyczna... – Barry i tak by cię nie posłuchał– rzekłłagodnym
tonem Hugo. Na

co dzień Miriam pracowała jako urzędniczka w ratuszu. Zupełnie nie pasowała do
tej

scenerii. – Barry uznawał tylko autorytet zwierzchnika. – Ale polecenie tej
twojej Rachel

by wypełnił–stwierdziła Miriam. –Wystarczy posłuchaćjej głosu. Ona sprawia
wrażenie, jakby

wszystko miała pod kontrolą. To prawda. Co ona powiedziała? ,,Ta twoja
Rachel’’? Jego

Rachel. Denerwujące sformułowanie. Miriam chciała powiedzieć,że on i Rachel
tworzą zespół,

ale zasugerowała coś więcej. Wysłuchiwała teraz racji starszego wiekiem
mężczyzny, który

przekonywał ją, dlaczego należy przydzielić go do grupy ochotników. Był to Sam
Nieve.

Cholera. To oczywiste, że on do tego się nie nadaje. Hugo postanowił
interweniować. Nie

słyszał odpowiedzi Rachel, ale zanim do nich podszedł, zauważył, że ramiona
mężczyzny nie

opadły, za to niedoszły strażak zdjął kask i odszedł z bardzo ważnąminą. Po
chwili jego

samochód ruszył w stronę miasteczka. Hugo odetchnął z ulgą. Sam Nieve jest
chory na serce.

Na froncie walki z ogniem nie byłoby z niego żadnego pożytku, ale jest tak
samo uparty jak

Barry. Jak ona go przekonała? Tylko jej mogło się to udać. Ta kobieta jest
niesamowita.

Strona 63

background image

Marion Lennox - Ślub nad oceanem

Jego Rachel? Nic z tych rzeczy. Ta kobieta ma męża. Jest... zajęta. Trzy
godziny później

postanowili wracać do miasteczka, ponieważ na Hugona czekali pacjenci. Przez
ten czas

jedna grupa zakończyła swoją zmianę, a zastąpiłają druga. Pomoc lekarska będzie
potrzebna

przy kolejnej zmianie, lub wcześniej w razie nagłego wypadku. – Bardzo dobrze
się

spisałaś– powiedział Hugo, czym bardzo ją rozzłościł. – Oczekujesz, że ja też
będę ci

prawić komplementy? – Nie. Co powiedziałaś Samowi, żeby odwieść go od gaszenia
pożaru? –

Naprawdę chcesz to usłyszeć? – Tak. – Wykorzystałam ciebie. – Mnie? –
Powiedziałam mu,

że w ciągu dwóch dni straciłeś dwóch pacjentów, więc po pierwsze w kostnicy nie
ma już

miejsca, a po drugie, że na pewno byś się załamał, gdyby umarła jeszcze jedna
osoba, oraz

żecałe Cowral miałoby mu za złe, że pozbawił miasteczko opieki lekarskiej. –
Serdeczne

dzięki – mruknął pod nosem. – Powiedziałam mu też,że tutaj potrzebna jest nie
tylko siła

fizyczna. Uprzytomniłam mu, że jeśli ogień podejdzie bliżej miasteczka,
wszystkie dachy

powinny być oczyszczone i wszystkie węże do podlewania ogródko ´w sprawne. –
Uśmiechnęła

się na widok jego wielkich oczu. – Podejrzewam, że rynny pana Nieve też nie są
drożne, bo

ta uwaga zrobiła na nim spore wrażenie. Kazałam mu poprosić dyrektora szkoły o
wypożyczenie

kilku starszych uczniów, którzy przejdą się po domach i sprawdzą stan dachów i
rynien.

Hugo zagwizdał przez zęby. – Sprytna jesteś. – Ale to jest święta prawda. –
Co? – To, że

nie życzysz sobie więcej zgonów. – Jesteś tego pewna? Spojrzała na niego spod
opuszczonych

powiek. – Osobiście jestem za zgonami – stwierdziła z udawanąpowagą, by go
rozśmieszyć. –

Więcej zgonów, mniej pacjentów, bo pacjenci straszliwie brudzą. Parsknął
śmiechem, lecz

jego oczy pozostały powaz ˙ne. – Tych dwoje... – zaczęła, prowokując go do roz
mowy.

Wyczuwała, że jako jedyny lekarz w okolicy nie miał z kim dzielić się
refleksjami na takie

ponure tematy. Lecz Hugo nie potrafił korzystać ze wsparcia kolegów po fachu.
Mimo to

Strona 64

background image

Marion Lennox - Ślub nad oceanem

cierpliwie czekała. W końcu wzruszył ramionami i nieco się otworzył. – Ten
wczorajszy zgon

był nieuchronny – odparł. – Dla Annie wybiła jej godzina. Ale bardzo ją
lubiłem. –

Wykrzywił wargi. – Kiedy Beth umarła, Annie zaczęła dla nas piec ciasto
czekoladowe. Na

każdy weekend. A Barry... Barry był nadętym bubkiem, ale nie zasłużył na taki
koniec.

Zostawił przemiłążonę i dwójkę rozbestwionych bachorów, którym do końca życia
będzie go

brakowało. – Praca lekarza na prowincji jest bardzo ciężka – odezwała się
Rachel po chwili

ciszy. Przegarniała palcami włosy. Zdjęła kask, zanim wsiadła do samochodu, i
teraz

miałana głowie resztki przeróżnych spopielałych śmieci. – Bo człowiek się
przywiązuje do

swoich pacjentów. – Tobie to się nie zdarza? – Na oddziale ratownictwa
medycznego to jest

praktycznie niemożliwe. Pamiętam zaledwie paru pacjento ´w. – Kończysz dyżur i
masz z

głowy? – Mniej więcej. – Cudowne życie – szepnął Hugo, a Rachel wychwyciła w
jego głosie

nutę goryczy. – Naprawdę chciałbyś się zamienić? – Wolałbym móc czasami się
wyłączyć.

Cowral... Przyjechałem tu, żeby opiekować się moim chorym dziadkiem, i od tej
pory nie

miałem szansy stąd wyjechać. – Bo nie masz zastępstwa? – Poniekąd. – A po
części? –

Zmieniła pozycję, by mu się przyjrzec ´.żałowała, że już wjeżdżajądo miasteczka
i to sam na

sam zaraz się skończy. Lubię tego mężczyznę ośmiejących się oczach. Szkoda, że
jest

przeznaczony Christine. Miałam okazję widziec ´, jak Christine na niego patrzy.
On za to

wspomina o niej tylko w kontekście Toby’ego. – Po części też i dlatego, że
tutaj żyję.

Cowral to cały świat Toby’ego. Wszyscy go kochają. Myra, Christine... icała
reszta. Tutaj

po prostu jest jego dom. Wszyscy się nim opiekują. – W zamian za to ty
opiekujesz się nimi

– zauważyła. Manewrował teraz na parkingu, lecz to nie dlatego zacisnął wargi.
Jest

przygnębiony. W ciągu doby dwa razy stwierdził zgon. W wielkomiejskim szpitalu
Rachel

miała do czynienia ze zwłokami prawie każdego dnia. Dwa zgony nie zrobiłyby na

Strona 65

background image

Marion Lennox - Ślub nad oceanem

niej aż

takiego wrażenia. Może powinny? Możeza mało się angażuje? Jest zaangaz ˙owana.
Czy można

zaangażować się jeszcze bardziej? Dlaczego nie jest w domu? – Rajski żywot...
– odezwał

się Hugo. – Wyjść z pracy i móciść do kina, do restauracji... Łatwo mu tak
mówić. Gdyby

wiedział, jak ona nie znosi restauracji... Kiedy ostatni raz była w kinie? –
Mam różne

obowiązki – oznajmiła. – Jasne. Penelope. Michael. – Michael nie jest... –
Masz rację. To

nie jest moja sprawa. – Wyłączył silnik. – Ale chciałbym wiedzieć, jak wygląda
twoje

życie. Jak funkcjonują bezdzietni lekarze w wielkim mies ´cie? To dla mnie
zupełnie nieznana

rzeczywistość. – Kiedyś w niej żyłeś. – Tak dawno, że już nic nie pamiętam.
Chętnie bym

sobie przypomniał. Co tu przypominać?Zdawałasobie sprawę,żeHugo ma na myśli
chaotyczny

tryb życia, jaki prowadzi Michael, tak dla niej niezrozumiały, żeaż absurdalny.
Zamknęła

oczy. Po co mu cokolwiek tłumaczyć? Ten człowiek dźwiga na barkach zbyt dużo,
by go

obciążać swoją tragedią. – To nic ciekawego. Przed tobą jeszcze sporo pracy.
Czy mogę ci w

czymś pomóc? Popatrzył na nią tak, jakby wszystko wiedział.To niemożliwe. Skąd
miałby

wiedzieć o Craigu? – Na dzisiaj wystarczy. – Teraz masz przychodnię? – Przez
dwie

godziny. – To znaczy, że zobaczymy się na kolacji. – Tak. W międzyczasie
przebierz się i

znowu bądź naszym gościem. Idź na spacer z psem... – Tak jest. – Do
zobaczenia. Koniec

rozmowy. Ale on nie spuszcza z niej wzroku. Powinien już się odwrócić,
pomyślała. I wysiąść

z auta. Ani drgnął. Czy to jakaś magiczna siła nie pozwala im wyjść z
samochodu? Dziwne

uczucie. Idiotyczne. Pozbawione jakiegokolwiek sensu. On ma swoje zajęcia, a
ona jest

mężatką. Nic ich nie łączy. A jednak. Nie mogli oderwać od siebie wzroku.
Spoglądali...

Zaglądali sobie pod maski, widzieli, co za nimi się kryje. Rachel
ujrzałaczłowieka, który

wiele wycierpiał. Oraz jego osamotnienie. Tęsknotę. Jak to zobaczyła? Nie
wiadomo. Lecz

Strona 66

background image

Marion Lennox - Ślub nad oceanem

jeśli ona tyle wyczytała z jego twarzy, to ile on o niej się dowiedział? To
śmieszne.

Trzeba się czymś zająć. Wyprowadzić psy. Zapełnić te godziny, zanim znowu go
zobaczy.

Absurdalna sytuacja! W końcu udało się jej wysiąść. Trzasnęła drzwiami mocniej,
niż

zamierzała. W ten sposo ´b zamknęła sprawę. – Idę pod prysznic – oznajmiła,
wściekła na

siebie za kompromitujące drżenie swojego głosu. Ruszyła do domu, a on nie
odrywał od niej

wzroku.
ROZDZIAŁ SZÓSTY
Nie miał pojęcia, co się stało. Przyjął kilku pacjentów, którym na szczęście
nie dolegało

nic poważnego, ponieważ jego myśli krążyły zupełnie gdzie indziej. Możebyłoby
lepiej, gdyby

byli poważnie chorzy, pomyślał. Nie mógłby wówczas myśleć o lekarce, na widok
której

uśmiech sam ciśnie mu się na wargi. Z kolei jej uśmiech przyprawia go o
niepokojący

skurcz żołądka. Kiedy po raz ostatni ktoś wywołał u niego podobne sensacje? Czy
była to

kobieta? Nie, nigdy mi się to nie przytrafiło, przeszło mu przez myśl, gdy
zmieniał

opatrunek Tomowi Harrisowi, który zranił się kilka dni wcześniej, robiąc
porządki wokół

domu. Tom Harris był milczkiem, więc uwaga Hugona nadal skupiała się na Rachel.
Dlaczego

akurat na niej? Ona jest mężatką, powtarzał sobie. Szczęśliwą, jak się wydaje.
Ten facet,

z którym była na wystawie, jest wyjątkowo nieciekawy, a ona na niego nie
narzeka ani

słowem. Może się boi. Może ten Michael jest brutalny? Z czasów studiów
pamiętał pytanie,

na które odpowiedz ´ niemal w każdym przypadku wskazywała na przemoc w
rodzinie.

Wielokrotnie się nim posługiwał, często ze zdumiewającym skutkiem. – Czy w
ciągu ostatnich

lat zdarzyło się pani bać męża? Był przekonany, że Rachel by zaprzeczyła. Na
wystawie

byłazła na Michaela, ale na pewno się go nie bała. Rzuciła wtedy kluczyki z
takim impetem,

że Hugo znowu się uśmiechnął. – Myśli pan o naszej nowej pani doktor? –
zapytał znienacka

pacjent. Jego głos tak Hugona zaskoczył,że omal nie upuścił bandaża. – Nie.
Myślałem o

Strona 67

background image

Marion Lennox - Ślub nad oceanem

tym, żeręka ładnie się goi. – Takiego uśmiechu nie wywołują myśli o poharatanej
ręce

starego rybaka – oznajmił Tom, lecz oczy mu się śmiały. – Dlaczego? Masz
bardzo ładne ręce

– odciął się Hugo. – Aha! Ty też masz seksowne ręce – zarechotał Tom. – Ale
założę się,że

nasza Rachel ma jeszcze ładniejsze! Nasza Rachel... Jak szybko wszyscy ją
zaakceptowali. –

Nasza Rachel ma męża – wyrwało się Hugonowi ku tym większej radości rybaka. –
To znaczy,

że się nie pomyliłem! – Tom... – zaczął groźnie Hugo. – Mnie nic do tego. Ja
tu

przyszedłem na opatrunek. Za to ty wrócisz do domu i spędzisz z niąnoc pod
jednym dachem.

– Nie mogę... – mruknął Hugo speszony. – Możesz, możesz – zachęcał go Tom,
doskonale

wiedząc, co Hugo ma na myśli. – Przynajmniej spróbuj. Pod wieczór, idąc przez
trawnik ze

szpitala do domu, poczuł, jak na samą myśl, że czeka tam na niego Rachel,
poprawia mu się

nastrój. Wszedłszy do kuchni, zamiast nakrytego stołu i obietnicy kotletów z
trzema

jarzynami, które Myra podawała im trzy razy w tygodniu, ujrzał Rachel,
wielki kosz

piknikowy i rozpromienionego Toby’ego. – Idziemy na plażę – oznajmił chłopiec,
nim Hugo

zdążył otworzyć usta. – Ty dostaniesz podwieczorek, bo my już jedliśmy. Rachel
mówi, że

jest tak duszno i gorąco, że jeśli nie popływa, to wyzionie ducha. – Jak amen
w pacierzu.

– Znowu była w tym niezwykłym żonkilowym stroju. – Psy też nie mogą sobie
znaleźć miejsca.

– Penelope i Digger spoglądały na kosz łakomym wzrokiem. – Doktorze, czy ma pan
już dosyć

pracy? – Został mi jeszcze obchód... – To już załatwiłam. Elly udzieliła mi
informacji na

temat każdego z pacjentów. Co najwyżej możesz raz jeszcze zajrzeć do Kim, ale
dwadzieścia

minut temu wszystko było jak należy. Zmiana ekip gaśniczych jest dopiero za
dwie godziny.

Wiatr nasili się według prognoz jutro i wtedy może być piekło, więc razem z
Tobym

uznaliśmy, że należy skorzystać z nadarzającej się okazji. Czyli zaraz. – Dom
starców...

– Trzeba zbadać parę pacjentek. Pani Bosworth ma problemy z oddychaniem, więc
zatrzymamy

Strona 68

background image

Marion Lennox - Ślub nad oceanem

się tam po drodze. – Po drodze dokąd? – Na plażę. Patrzyła na niego
wyczekująco. Toby

również nie spuszczał oczu z ojca. Psy rytmicznie machały ogonami. – Nie mogę
– bąknął. W

oczach Rachel zamigotały wojownicze iskierki. – Dlaczego? – zapytała. – Mogę
być potrzebny.

– Jesteś potrzebny staruszkom, zwłaszcza pani Bosworth, ale na twój widok na
pewno jej się

poprawi. A potem... Na plaży nie ma tyle dymu. Mamy picie, kiełbasę,świeże
pieczywo i

ciasteczka upieczone przez Toby’ego. Twoje kąpielówki są spakowane, bo my już
się

ubraliśmy w stroje kąpielowe. Jakie jeszcze masz zastrzeżenia? Nie miał
żadnych, bo z

wrażenia nie był w stanie pozbierać myśli. Piknik na plaży? – Tato, jedźmy,
proszę.

Możemy? – Toby aż podskakiwał z przejęcia. Podobnie jak dwa psy pod stołem. –
Możemy –

odrzekł pospiesznie, aby nie przyszło mu do głowy rezolutnie zmienić zdania. –
Pewnie, że

możemy. W domu opieki panował spokój. – Nasi podopieczni przeżyli niejeden
pożar –

wyjaśnił Rachel pielęgniarz. – Poza tym, przenosząc się do nas, pozbyli się
większości

swoich doczesnych dóbr. Łatwiej zachować spokój, jak się nie ma nic do
stracenia. Nawet

pani Bosworth... Właśnie, Hugo, ona ma rozedmę, a w powietrzu jest tyle dymu.
Kiedy jednak

dowiedziała się,że cię wezwę, oznajmiła, że i tak dziś masz pełne ręce roboty
i że jeśli

teraz umrze, to będzie znaczyło, że przyszedł jej czas. Wiek sprawia, że
inaczej patrzy się

na życie. Nie tylko wiek, pomyślała Rachel. Również doświadczenie. Dawno temu
zbierała

figurki z porcelany, aż pewnego dnia Craig, uradowany zwycięstwem swego klubu

piłkarskiego, wpadł do domu, z radości porwał ją w ramiona i nią zakręcił. Przy
okazji

strącając na ziemię jej ulubiony eksponat. Boże, jaka wtedy byławściekła.
Nie ma już

tej kolekcji. Od dobrych kilku lat najcenniejsi dla niej są ludzie. ż ycie.

Teraźniejszość. Ta chwila. Stan pani Bosworth się poprawiał: dostała tlen oraz
środek

uspokajający, ponieważ jednąz przyczyn jej problemo ´wbył lęk. Tak, jest też
strach. Dobytku

Strona 69

background image

Marion Lennox - Ślub nad oceanem

można się wyrzec, ale nie życia. ż ycie bywa cudowne. ż ycie jest teraz,
pomyślała z

zadowoleniem, gdy dotarli do plaży. Jutro może okazać się koszmarne, ale teraz
należy się

cieszyć chwilą. Miejscowi byli zbyt rozsądni, by siedzieć na zadymionej plaży.
Ci, którzy

nie brali udziału w walce z ogniem, pomagali innym, a człowiek zmęczony woli
odpoczywać w

domu. Lecz teraz jest zbyt piękne, by je zmarnować. Hugo poczuł,że napięcie go
opuszcza,

gdy tylko postawił stopę na piasku. Wiatr przycichł, a lekka mgiełka
przesycona zapachem

eukaliptusa wydała mu się wręcz kojąca. Gdyby nie to, że w każdej chwili może
się zerwać

wiatr, mógłby nawet całkiem się zrelaksować. A może mimo wszystko spróbuje
cieszyć się tą

wyprawą? Kiedy po raz ostatni chodził boso po piasku? Dawno nie wpadł na taki
pomysł. Za to

Rachel... – Chyba nie będziemy rozpalać ogniska do pieczenia kiełbasek –
stwierdziła, gdy

psy jak szalone rzuciły się do zabawy. – Słusznie. Wystarczy jedna iskra, żeby
wszystkie

hydranty w Cowral zostały w nas wycelowane. Nawet jedna iskra to poważne
zagrożenie. –

Tato, czy Cowral się spali? – zaniepokoił się Toby. Zdaje się,że zabrzmiało to
zbyt ponuro,

skarcił się Hugo. Możeza długo jestem ponury? – Nie, Cowral nie spłonie. Nie
ma dzisiaj

wiatru, a ekipy dyżurne pilnująognia. – Odetchnął głębiej. Przez chwilę może
zapomnieć o

pożarze. A nawet o obowiązkach lekarza. – Zjedzmy coś– zaproponował swobodnym
tonem, na co

Rachel się uśmiechnęła, jakby się zorientowała, że padła jakaś niewidoczna
bariera. – Idę

do wody pierwsza – oznajmiła – a ty zjedz coś i przyjdź do nas. Ale się nie
objadaj. Głupio

byłoby czekać pół godziny, żeby nie złapał cię skurcz. – To przesąd. – Tę
zasadę wpoiła

mi babcia. Sugerujesz, że remedium stosowane przez mojąbabcię oraz zalecane
przeze mnie

jest nic niewarte? Zastanawiał się, co czuje. ż e jest wolny. Prawie beztroski.
A w jego

sercu króluje niecierpliwe oczekiwanie na coś, co nie ma wiele wspólnego ze
zdrowym

rozsądkiem, za to jest ściśle związane z uśmiechem tej kobiety. – Nie, ale...
– To

Strona 70

background image

Marion Lennox - Ślub nad oceanem

dobrze. – Z jej twarzy wyczytał,że jego konsternacja sprawiła jej satysfakcję.
– Zajmij się

kiełbaskami, a my z Tobym idziemy się kąpać. Posilając się, Hugo obserwował,
jak jego syn

szaleje przy brzegu z tąniesamowitąlekarkąz wielkiego miasta. Rachel jest
niezwykła.

Trochę mała dziewczynka, trochędojrzała kobieta, świetny lekarz i rozbrykane
dziecko. Jak

ją rozgryźć? Najtrudniej zrozumieć jej związek z Michaelem, lekarzem, który
naraził na

ryzyko życie Kim. Niemożliwe, by ten człowiek nie był w stanie wydac ´ pilotowi
polecenia,

by zawrócił i zawiózłdziewczynę do szpitala. Ten facet jest mężem Rachel.
Tej

wspaniałej Rachel. Dziecko i kobieta chlapali się wodą,śmiejąc się do rozpuku.
Wystarczy.

Już się najadł. – Jeszcze jeden kęs, a złapie mnie skurcz – powtórzył, idąc
powoli ku nim.

Wpąsowym kostiumie Rachel wyglądała tak ponętnie, że nie mógł oderwać od niej
wzroku. Lecz

gdy przyjrzał się jej lepiej, dostrzegł blizny. Ledwie widoczne jaśniejsze
linie na jej

skórze zdradzałyrękę wytrawnego chirurga. Kiedy to się stało? Chyba dawno. Nie
zdążył w

porę odwrócić głowy, gdy oboje na niego spojrzeli. – O co chodzi? – zapytała,

biorącchłopca za rękę. – Byłaś ranna – powiedział, natychmiast żałując tych
słów. Powinien

milczeć, udać,że niczego nie zauważył. – Wypadek drogowy. Osiem lat temu.
Oczywiście.

Dlaczego od razu przyszedł mu do głowy Michael? To przecież nie są blizny,
jakie pozostają

po napaści agresywnego męża. Poza tym Rachel nie wygląda jak maltretowana żona.
Jest żoną

zadowoloną zżycia, która czasami rzuca w męża kluczykami do samochodu. ż onom
to się

zdarza. Beth rzucała w niego nie tylko kluczykami. – Przepraszam. To był chyba
bardzo

poważny wypadek. – Owszem. – Nie powiedziała nic więcej. – Obrażenia
wewnętrzne? Złamania?

– Wszystko co chcesz. – Wzruszyła ramionami. – To było dawno temu. Organizm
zazwyczaj się

regeneruje. Gorycz w jej głosie kazała mu domyślać się,że w tym wypadku zginął
ktoś jej

bliski, lecz nie śmiał dalej się dopytywać. To nie jego sprawa. – Chyba
trafiłaś na

Strona 71

background image

Marion Lennox - Ślub nad oceanem

mistrza chirurgii kosmetycznej. – Mowa! Twierdzi, że jestem jego arcydziełem.
Czasami mam

wrażenie, że miałby ochotę powiesić mnie na ścianie, żeby wszyscy mogli
podziwiać jego

sztukę. – Bo ty jesteś arcydziełem – rzekł, zniżającgłos. – Ty też nieźle się
prezentujesz

– odcięła się, po czym chwyciła Toby’ego na ręce. – Toby, czy nie uważasz, że
twój tata ma

klatę jak sześciopak? – Jak sześciopak? – zachichotał zafascynowany malec.
Jego ojciec

stał jak skamieniały. – Na pewno widziałeś sześciopak – przemawiałado Toby’ego
nieświadoma

tego, co dzieje się z Hugonem. – Sześć puszek piwa w jednej paczce. Popatrz na
klatkę

piersiową taty, czy to tak nie wygląda? Hugo czym prędzej dał nura do wody i
odpłynął.

Zimna kąpiel zamiast zimnego prysznica, pomyślał. Tego mi trzeba. Rytmiczne
ruchy pomagały

mu stopniowo odzyskiwać jasność umysłu. Co się z nim dzieje?! Jak tylko wiatr
się zmieni,

Rachel wyjedzie. Nie wolno mu myśleć o niej w taki sposób. Nie mógł jednak
przestać,

więcpłynął ipłynął. Kiedyś to musi się skończyć. Kiedyś trzeba wyjść z wody,
wbrew

demonom, które człowieka opanowały. Toby i Rachel budowali zamek z piasku.
Największy na

świecie. Gdy podszedł do nich, Rachel odsunęła się, by popatrzeć na dzieło
swoich rąk. –

Niepotrzebnie tak się przejąłeś uwagą o sześciopaku. – Spojrzała na Hugona. –
To damski

odpowiednik gwizdania. – Co takiego? – Przepraszam za uwagę o sześciopaku,
ale to ty

pierwszy wystartowałeś z osobistą wycieczką. – To prawda – westchnął. –
Przepraszam. –

Prawdę mówiąc, nie mam czego żałować. – Kątem oka rzuciła mu wymowne
spojrzenie. – Warto

było oglądac ´ twoją minę. Toby tymczasem wyjął z kosza piłkę. – Już nie
budujemy zamku? –

zapytała Rachel. – Nie. – Chłopiec przystanął z zasępioną miną. – Zabrałem
piłkę, bo

Bradley powiedział,że nie umiem kopać z kozła! Muszę się tego nauczyć, ale tata
nie ma

pojęcia, na czym to polega. – Nie umiesz kopać z kozła? – Rachel z
niedowierzaniem

patrzyła na Hugona. – Grałem w koszykówkę. – Kto to widział?! – wydziwiała. –

Strona 72

background image

Marion Lennox - Ślub nad oceanem

Facet i

koszykówka. Koszykarz z taką klatą?! Lepiej milcz! – Wytarła dłonie w
wyimaginowane

spodnie i potrząsnęła ramionami jak zawodnik przed startem. – Koszykarz...
Matko boska!

Toby, dawaj tu tę piłkę! – Umiesz kopać z kozła? – zapytał chłopiec. –

Przeszłamnajlepsząszkołę.Mójmążkopałzkozła najlepiej pod słońcem. Tak mówił, a
ja nie mam

powodu mu nie wierzyć. Chodź tu, Toby, zaraz odbędzie się pierwsza lekcja. A
pan,

doktorze, niech przestanie się martwić i coś zje. – Rzuciła mu groźne
spojrzenie. –

Ciasteczka oraz winogrona. Hugo, zjedz coś, nie komplikuj życia. Co to
znaczy? –

pomyślał. Może tylko udaję,że nie wiem, ale za nic w świecie do tego się nie
przyznam.

Piknik na pewno nie należał do zwyczajnych, za to był spokojny. Telefon
komórkowy milczał.

Mogła to być cisza przed burzą, ale przez parę godzin nie musieli nigdzie się
spieszyć. Po

lekcji futbolu i małym co nieco Toby ułożył się na kocu i zasnął. – Taki
piknik nieczęsto

nam się zdarza – westchnął Hugo, gładząc syna po głowie. – Christine nie lubi
jeździć na

plażę? – Christine? Co ona ma do tego? – Zamierzasz się z nią ożenić? Hugo
milczał.

Christine. Kiedy powstał ten pomysł? Założenie, że poślubi szwagierkę.
Christine zawsze

była w pobliżu, nawet za życia Beth. To Christine pośredniczyła w ich coraz
bardziej

burzliwym związku. W trakcie jego trwania nie doszło między nimi do niczego
niestosownego.

Teraz również. Sprawa po prostu toczy się własnym rytmem. W kierunku ołtarza?
Może.

Dlaczego? Bo to łatwiejsze. Bo Cowral tego oczekuje. Również Christine czeka.
– Upłynęło

już sześć lat – podjęła Rachel. – Chyba pora się z nią ożenić. – Kto ci
powiedział,że mamy

się pobrać? – Christine. Dzisiaj po południu, kiedy dowiedziała się,że
jedziemy na

plażę,dała mi jasno do zrozumienia, żebym się nie wtrącała. Do tej pory nikt
jeszcze nie

potraktował mnie jak ladacznicę, ale dzisiaj mi się dostało. Jego twarz
stężała. Christine

nie ma prawa! Może jednak ma? Nie wyprowadzał jej z błędu. Ostatnio

Strona 73

background image

Marion Lennox - Ślub nad oceanem

zaczęłacałować go na

pożegnanie, a parę tygodni temu i on ją pocałował. Nie jak szwagier, lecz jak
mężczyzna

kobietę. Cholera, dlaczego? Bo poczuł,że musi sobie przypomniec ´, jak trzyma
się w

ramionach kobietę. Nie sprawiło mu to oczekiwanej przyjemności, więc
odsunął się iją

przeprosił, ale ona tylko się uśmiechnęła. Czekała. A on nie powiedział
,,nie’’. Sześć lat

to bardzo długo, a na dodatek Cowral to maleńka mieścina, więcożadnych
romansach nie ma

mowy. A on jest taki samotny, taki spragniony... Nie pragnę Christine,
pomyślał,

spoglądając na siedzącą przed nim kobietę. Pragnę Rachel. Co ona powiedziała o
swoim mężu?

ż e kopał z kozła najlepiej pod słońcem. W tym stwierdzeniu było tyle ciepła...
– Ożenisz

się z nią? – Bacznie mu się przyglądała, aonzły na siebie i na nią zaczął
energicznie

zbierać rzeczy. – Trzeba zawieźć Toby’ego do domu – orzekł. – Toby śpi. Nie

odpowiedziałeś mi. – Nie twoja sprawa. – Mam wrażenie, że już uzgodniliśmy,
żebędziemy

nietaktowni. Nie sądzisz, że możemy to kontynuować? – Nie. – Sam zacząłeś.
Kiedy poruszył

temat jej blizn. Lecz nie ma ochoty tego ciągnąć. Rachel jednak nie ustępowała.
– Toby nie

przepada za Christine – mówiła, oglądając swoje stopy. – Ani Myra. Uważasz,
żepo ślubie

Christine odpuści sobie te brokaty porozwieszane na cześć Beth? – Słuchaj...
– Nie

chciałabym mieszkać w takich dekoracjach. Oczywiście rozumiem, dlaczego tobie
to odpowiada.

Christine jest śliczna. Czy ona jest bardzo podobna do twojej żony? –
Przestań. Dla

odmiany porozmawiajmy o tobie. – O czym? – O tym, co jest grane między tobą i
twoim mężem.

Na wystawie darliście koty. To chyba nie jest udany związek. Do tej pory
droczyła się z

nim, ale teraz spoważniała. – Nie jest – szepnęła. – Moje małżeństwo nie należy
do

szczęśliwych. – Mimo to krytykujesz mnie za to, że zamierzam ożenić się bez
miłości. –

Ej, ani jednym słowem nie wspomniałam o związku bez miłości! Moje małżeństwo
nie jest

szczęśliwe, ale wychodziłam za mąż zmiłości. – Ale chcesz się od niego

Strona 74

background image

Marion Lennox - Ślub nad oceanem

uwolnić. W jej

oczach błysnęło przerażenie. – Jestem wolna – powiedziała cicho. – Bógmi
świadkiem, że nie

powinnam, ale jestem wolna. Hugo nie pojmował, co się dzieje. – Rachel, nie
rób takiej

miny – poprosił. – Jakiej? – Jakby ktoś wbił ci nóż w samo serce... – Ja...
nie...

Drżącymi dłońmi zbierała rzeczy z koca, lecz widać było, że myślami jest gdzie
indziej. Na

widok jej pociemniałych oczu Hugo bezwiednie sięgnął do jej rąk. Nie
protestowała, ani się

nie odsunęła. Słońce niepostrzeżenie zniknęło pod horyzontem, wiatr ustał,
zapanowała

cisza przerywana monotonnym pluskiem fal. Czas się zatrzymał. To miał być gest
pocieszenia,

ale teraz połączyło ich coś głębszego. Oto dwoje ludzi, którzy się spotkali. ż
adne z nich

tego nie pojmowało ani nie chciało. Rozmawiały tylko ich oczy. One się
porozumiały,

przekazując sobie bolesne pragnienie oraz wzajemne ukojenie. Czas stanął w
miejscu.

Powinienem puścić jej rękę. Odsunąć się, pomyślał Hugo. Zamiast tego
przyciągnął ją do

siebie i zaczął całować. Co ja robię?Była to jej ostatnia rozsądna myśl, potem
jej umysł

przestał zajmować się tym, co nie dotyczyło Hugona. Toby spał, psy
bezskutecznie uganiały

się za mewami, nie byłożadnych świadków tego wydarzenia. Co tam świadkowie!
Nikt nie ma

prawa odmawiać jej przyjemności. Tak powiedziała Dottie, wyganiającją z domu
na

romantyczny weekend z Michaelem. Nic by z tego nie wyszło, nawet gdyby Michael
zachował się

przyzwoicie, ponieważ przeszkodziłyby jej wyrzuty sumienia i bezgraniczny żal
za tym, co

już się nie stanie. Lecz wszystkie te zastrzeżenia straciły sens, gdy Hugo
przykrył jej

dłoń i gdy chwilę później ją objął. Ogarnęła jąwtedy radość. Ten jeden
pocałunek przesłonił

trwające osiem lat rozpacz i samotność. To było coś więcej niż pocałunek:
zburzenie

barier, krok naprzód, afirmacja życia. Nie miałasiły uwolnić się z tego
uścisku, mimo że

przez tyle lat była taka silna. Bo wtedy była sama, a teraz nareszcie znalazła
swoje

Strona 75

background image

Marion Lennox - Ślub nad oceanem

miejsce. Gdy Hugo ją całował, czuła, jak wstępuje w nią nowe życie. Hugo. ż
ycie albo

śmierć. Wybieram... życie. Przeszkodziły im psy, wpadając z rozpędem na koc i
ochlapując

ich słoną wodą. Łącznie z Tobym, który zapłakał przez sen. Hugo wypuścił ją z
ramion.

Rzeczywistość domagała się ich uwagi. Rachel natychmiast opadły wcześniejsze
wątpliwości,

obawy, samotnos ´ć oraz wizja ponurej przyszłości. Gdy podnosiła dłoń do warg,
by dotknąć

palcami miejsca, które jeszcze pulsowało pobudzone pocałunkiem, Hugo wziął ją
za rękę. –

Rachel... – Nie – wyjąkała, odsuwając się. Czuła na twarzy jego baczne
spojrzenie, jakby i

on dokonał jakiegoś odkrycia. On wie! – Rachel, co się stało? – Jestem
mężatką. – Ale

powiedziałaś,że masz dosyć. – Nie powiedziałam. – Wstała. Trzeba uciekać z tej
plaży. Od

tego mężczyzny. – Nie chcę... – zaczął, lecz nie dała mu dokończyć. – Ja też
nie chcę. –

Była bliska łez. – Robi się ciemno – wyjąkała – a ty musisz zajrzeć do Kim.
Jestem

zmęczona. Muszę się położyć. Hugo, wracajmy. Jedźmy już, proszę. Spoglądał na
nią

wzrokiem pełnym tęsknoty, ze ściśniętym sercem. Stan Kim zdecydowanie się
poprawił, mimo to

Hugo spędził przy jej łóżku sporo czasu. Nie bardzo wiedział dlaczego, bo
dziewczyna

spała. Wystarczyło tylko rzucić okiem na jej kartę i wydać stosowne polecenia.
On jednak

zdjął opatrunek, by sprawdzić, jak się goją rany. David, rudy pielęgniarz tego
wieczoru na

dyżurze, z uwagą obserwował jego ruchy. – Doktorze, wszystko jest w porządku.
Dwie godziny

temu obejrzałem ranę. Noga jest zaróżowiona, a Kim nie gorączkuje. Narzeka
tylko na ból,

ale mam wrażenie, że jest coraz mniejszy. Nawet jej rodzice nieco się
zrelaksowali i

pojechali do domu. Niech i pan się zrelaksuje. – Właśnie to robię – warknął
Hugo. – A

ja jestem egipskąkrólową. Jesteś spięty jak cholera. Spodziewasz się jakiejś
katastrofy?

Hugo popatrzył na spokojnątwarz pacjentki. Nie, nie przewiduje żadnej
katastrofy. Dzięki

Rachel. Co jej się wżyciu przydarzyło? Dlaczego to go tak interesuje? – Będzie
dobrze –

Strona 76

background image

Marion Lennox - Ślub nad oceanem

powiedział na głos. David jednak nadal nie spuszczał z niego wzroku. – Nie
masz ochoty iść

do domu? – zapytał cicho. Hugo aż się skrzywił. Czy ma to wypisane na twarzy?
– Mam.

Pielęgniarz z powątpiewaniem pokręcił głową. – Nic tu po tobie. Pół godziny temu
dzwonili z

centrum dowodzenia z komunikatem, że wiatr osłabł. Możesz spokojnie iść do
domu i się

przespać. – Mhm. – Wyśpij się porządnie. Jutro pogoda ma być gorsza. – Cowral
nic nie

grozi. Rzeka... – Tu jest bezpiecznie, ale drugi brzeg... – Ludzie po drugiej
stronie

zostali już ostrzeżeni. Przejdądo nas. Ich domy są ubezpieczone. – Zawsze
znajdzie się

jakiś idiota. – David nie spuszczał z niego wzroku. – Hugo, idź spać. Dobrze
wiesz, że

będziesz potrzebny – powiedział ostrym tonem. – Poradzę sobie. – Masz do
pomocy doktor

Harper – dodał David, spoglądającmugłęboko w oczy. – Rachel – poprawił się.
Zauważył,

lekki grymas na wargach Hugona. Ach, to o to chodzi! – Tak, mam Rachel. – Hugo
gwałtownym

ruchem wsunął ręce do kieszeni, po czym spojrzał na Davida spode łba. –
Więc idź już. I

dziękuj Bogu, żeją masz! Słusznie. Idź do domu i dziękuj... Do łóżka. Spać?
Rachel nie

zmrużyła oka, rozmyślając o Craigu, ale nie zadzwoniła do domu. ROZDZIAŁ
SIÓDMY
Wstała wcześniej niż Hugo. Gdy wchodził do kuchni na śniadanie, wpadła z dworu
z dwoma

psami na dwóch smyczach. Speszona zatrzymała się wpół kroku, on tymczasem
witał się z

psami. Digger i Penelope sąkapitalne! Kundel i rodowodowa charcica zostali
nierozłącznymi

kumplami. Michael na pewno dostałby drgawek: jego arystokratka zabawia się z
plebejuszem!

Michael. Znowu o nim myślę, zirytował się Hugo. Dlaczego ten facet nie daje mi
spokoju?!

Miał przed sobąRachel w szortach i kusym topie. Jak tu nie myśleć o Michaelu?
Oprzytomnij,

stary! – Cześć. – Cześć. – Byliście na plaży. – Psy były mokre i oblepione
piaskiem, a

na głupawym pysku Penelope malował się taki zachwyt, że Hugonowi zrobiło się
jej żal.

Szkoda, że musi wracać do miasta. Do Michaela. Znowu on. Rachel też musi
wracać do

Strona 77

background image

Marion Lennox - Ślub nad oceanem

Michaela. – ź le spałam – powiedziała. Napięcie wzrosło. On też nie mógł spać,
ponieważ...

Nie, nie, nie tędy droga. Sąważniejsze sprawy niż przyczyna bezsenności
Rachel. Na

przykład pożar buszu. – Sytuacja się pogarsza. Wiatr zerwał się jeszcze przed
wschodem

słońca. Widziałam płomienie w górach. – To znaczy, że mamy kryzys –oświadczył.
– Jakie

środki zapobiegawcze sąw planie? –Odczekała, ażHugo odejdzie od zlewu, by
nalaćpsom wody,

po czym zajęła sięgrzanką, nie zwracając na niego uwagi, mimo żebyłw samych
spodenkach. Od

lat jadłśniadanie w takim stroju. – Na plaży jest strefa bezpieczeństwa. –
Kręci się tam

mnóstwo ludzi. Czy to znaczy, że przenosicie tęstrefęz ratusza? – Tak. Część
Cowral po tej

stronie rzeki właściwie jest strefąbezpieczną. Ale w przypadku burzy ognia...
– Burza

ognia? – Tego boimy sięnajbardziej. Jesteśmy w stanie opanowac śzybko
rozprzestrzeniający

sięogień, ale burza to co innego. ż ar na czole pożaru wsysa wówczas tlen i
generuje

własnąenergię. Powstaje wtedy wir, który pochłania absolutnie wszystko.
Przenosimy na plażę

sprzęt medyczny. Jeśli pożar będzie sięnasilał, wszyscy przejdąna plażę.
Ewakuujemy

szpital... – Nie dostaniecie wsparcia z lądu? –zapytała cicho. – Słuchałem
komunikatów w

radiu. Zagrożona jest połowa stanu, więc wszyscy strażacy zostali postawieni w
stan

gotowości w swoich miejscowościach. Jesteśmy zdani na siebie. Ja teżjestem
zdany na

siebie. Mimo że ona siedzi tak blisko, jest całkiem daleko. Ona ma męża, więc
zajmij się

pożarem, pacjentami, swojąprzyszłością... Jedli w milczeniu, pogrążeni we
własnych myślach.

ZjawiłsięToby w piżamie z Bobem Budowniczym i nareszcie
zburzyłtęnieznośnąciszę. – Cześć!

–zawołał, sadowiąc sięRachel na kolanach. – Muszęiść–mruknąłHugo. –Myra zaraz
tu będzie.

– Gdzie mam się stawić? W szpitalu czy na plaży? – Weźmiesz przychodnię? –
spytał, a ona

się skrzywiła. – Ciekawe, kto się zjawi – odparła z przekąsem. – Ktoś z nas
musi być na

miejscu. Zastanawiała się, czy warto zaprotestować, lecz uznała, że nie będzie

Strona 78

background image

Marion Lennox - Ślub nad oceanem

mu

przeszkadzać. – W porządku, przynajmniej wiesz, gdzie mnie szukac ´. – Czy
Cowral się

spali? – zapytał Toby. – Na pewno nie. Myślę,że dzisiaj powinieneś zostać
wdomu z Myrąalbo

ze mną. –Rachel mocno go przytuliła. – Podejrzewam, że Myra wolałaby pilnować
swojego

domu. I chyba spakujemy walizkę z najpotrzebniejszymi rzeczami. Hugo, przygotuj
listę. Ty,

Toby, też. Jeśli będzie za dużo dymu,zabierzemy jąna plażę i niebędziemy
musieli się

martwić,że wszystko przejdzie zapachem spalenizny. – A psy weźmiemy? –
Obowiązkowo!

Przecież nie chcemy, żeby śmierdziały dymem. – Podniosła wzrok na Hugona. –
Doktorze, do

roboty! Zostaw nam tę listę i idź ratować świat, a my uratujemy psy, misia
Toby’ego, twoje

albumy ze zdjęciami i wszystko, co jest warte ocalenia. Wszystko, co jest
warte ocalenia?

Spisał listę, która okazała się idiotycznie krótka, po czym ruszył do szpitala.
Jedyne, co

przyszło mu na myśl... Ocal mnie. O wpół do dziewiątej przyjechała Christine,
by odwiez ´ć

Toby’ego do szkoły. Była bardzo zła z powodu zmiany planu. – Przyjechałam po
małego... –

Toby. On ma na imię Toby – oznajmił lodowatym tonem Hugo. Ładował akurat sprzęt
do

bagażnika. W sytuacji tak wielkiego zagrożenia musi mieć pod ręką całe
chirurgiczne

instrumentarium. W razie czego ustawi auto na płyciźnie... – Wiem – zirytowała
się. –

Hugo, co jest grane? – Rachel zaproponowała, że zajmie się Tobym, bo Myra nie
chce dzisiaj

zostawiać domu bez opieki. Toby jest bardzo niespokojny, więc Rachel weźmie go
pod swoje

skrzydła. – W szkole też będzie bezpiecznie. Nie przyszło jej do głowy wziąć
Toby’ego do

siebie, pomyślał. Prawdę mówiąc, słuchał jej jednym uchem, zajęty sprawdzaniem
zawartości

podręcznej lodówki. – Więc dlaczego nie możeiść do szkoły? – zniecierpliwiła
się

Christine. – Nauczyciele wolą,żeby dzieci zostały z rodzicami. – Rachel to nie
rodzice.

Hugo wyprostował się i spojrzał na szwagierkę. – No nie. – Patrzył jej prosto w
oczy. –

Strona 79

background image

Marion Lennox - Ślub nad oceanem

Między wam coś jest – stwierdziła, nie kryjąc złości. – Nie. – Ale
chciałbyś,żeby było.

– Ona ma męża. – Mimo to chciałbyś. – Tak. – Zawahał się, lecz po chwili
doszedł do

wniosku, że powinien jak najszybciej tę sprawę wyjaśnić. – Christine, to, co
było między

nami, działo się bardzo powoli... i nagle okazuje się,że wszyscy oczekują,że
będziemy

razem. – Jesteśmy razem. – Nie. – Potrząsnął głową. – To, co jest między
nami, to za

mało, żeby nas połączyć. Tak samo było z Beth. Pomyliłem się. Rachel... ma
męża, ale dzięki

niej pojąłem, że ty i ja nigdy się nie zrozumiemy. – Znajdziesz sobie kogoś
podobnego do

niej. – Nie. – Przymknął powieki. – Drugiej takiej nie znajdę. Lecz sama
świadomość,że

jest na świecie taki ktoś... – To znaczy, że niepotrzebnie siedzę w tej
dziurze. –

Wydawało mi się,że jesteś tu z miłości do sztuki. Christine w zadumie
kiwałagłową. – Taak,

pożar to piękne widowisko. Można je namalowac ´... To niezła reklama, a za nią
klienci. –

Christine, przyznaj, że tylko to było dla was ważne. Dla ciebie i Beth. Sztuka.
Przedmioty,

a nie ludzie. Obrażona zamierzała odejść, lecz Hugo przytrzymał ją wzrokiem
tak długo, aż

ochłonęła. – Jak ty nas znasz! – prychnęła. – Kochasz sztukę, a ludzie są dla
ciebie

dopiero na drugim miejscu. – Bylibyśmy dobraną parą. – Owszem – mruknął z
przekąsem. –

Leczyłbym ludzi, żeby płacić za twoje farby. – Warto byłoby spróbować. – Nie,
Christine.

Pora, żebym zaczął żyć po swojemu. Oraz rozstał się z brokatem. Na razie jednak
muszę zająć

się mieszkańcami Cowral. – A ja malowaniem. Zdajesz sobie chyba sprawę,że ona
nigdy nie

będzie twoja? Jej mąż jest obrzydliwie bogatym specjalistą w Sydney. Dlaczego
miałaby się

tobą interesować? Faktycznie, dlaczego? Patrząc za szwagierką, pomyślał,
żewłaśnie położył

na szalę swojąprzyszłość z powodu kobiety, z którą nic go nie połączy. Nic. I
wszystko.

Rachel miała w przychodni pełne ręce roboty. Najczęściej przychodziły osoby
starsze z

objawami astmy. Nawet ci, u których wcześniej jej nie stwierdzono, teraz mieli
problemy z

Strona 80

background image

Marion Lennox - Ślub nad oceanem

oddychaniem. Dwóch staruszków przyjęła do szpitala, a chwilę później zadzwonił
Don z domu

starców, domagając się instrukcji, jak pomóc jednemu z jego podopiecznych,
który dostał

ataku duszności. – Popiół w powietrzu psuje nam klimatyzację – mówił. – A
musimy

przygotować ich do ewakuacji. – Macie w planie ewakuację? – Na plaży Hugo już
ustawia

punkt medyczny. Gorzej będzie, jeśli wiatr zmieni kierunek. Przed taką zmianą
pożar się

nasila, i tego najbardziej się obawiamy. Rachel udzieliła mu niezbędnych porad,

odłożyłasłuchawkę i wyjrzała przez okno. Dym zgęstniał do tego stopnia, że
widoczność

wynosiła teraz mniej niż dziesięć metrów. W poczekalni Toby bawił się kolejką.
Gdy Rachel

nie badała pacjenta, zostawiała szeroko otwarte drzwi, by go widzieć, ponieważ

zorientowała się,że od czasu do czasu chłopiec podnosi wzrok znad zabawki,
patrzy na nią,

a potem na ogromną walizę pod ścianą. Ma Rachel oraz swoje największe skarby.
Psy leżąna

werandzie. Hugo wprawdzie jest gdzie indziej, ale ta więź powinna mu
wystarczyć. – Rachel!

– W domofonie rozległ się zaniepokojony głosElly, pielęgniarkiwszpitalu.
–Możesz

przyjść?Zaraz będzie tu Katy Brady z niemowlęciem. Mały ma drgawki. Rachel
poleciła

Toby’ego opiece rejestratorki i wybiegła z przychodni w chwili, gdy na
podjeździe do

szpitala zatrzymał się rozklekotany ford. Za kierownicą młoda dziewczyna w
wystrzępionych

dżinsach, z tatuażami na ramionach i dredami do pasa, trzymała na kolanach
bezwładne

niemowlę. Rachel przyłożyłamudłoń do czoła. Temperatura! Ponad czterdzieści
stopni. Mimo to

malec był ciasno owinięty kocykami. – Mój synek... – szlochała Katy, gdy
Rachel brała

zawiniątko z jej kolan, drugą ręką ściągając pierwszy kocyk. – Doktor
McInnes... Rachel

już badała dziecko, szukając wysypki charakterystycznej dla zapalenia opon
mózgowych,

sprawdzając sztywność karku. Dzięki Bogu, nie ma. – Nożyczki! – mruknęła do
Elly. Trzeba

pozbyć się tych cholernych guziczków i tasiemek, by dokładniej go zbadać!

Strona 81

background image

Marion Lennox - Ślub nad oceanem

Wygląda na

połączenie gorączki i upału. – Elly, umywalka pełna zimnej wody. Dziewczyna
wysiadła z

samochodu i już wyciągała ramiona po swoje dziecko. – Jestem lekarzem –
uprzedziłają

Rachel. – To są drgawki wywołane przegrzaniem. Trzeba go ochłodzić. – Niech mi
pani go

odda! – zawołała matka. – Kate, chodź ze mną. Powiedz, kiedy to się zaczęło.
Jej rzeczowy

ton nieco otrzeźwił dziewczynę. – On jest przeziębiony. Prosiłam doktora
McInnesa o

antybiotyk, ale odmówił. Rano mały miał strasznie zatkany nosek, a w radiu
ostrzegali, że

możemy być ewakuowani, więc go dobrze opatuliłam i poszłam się spakować. Kiedy
do niego

znowu zajrzałam – chlipnęła – był cały sztywny, a jak wzięłam go na ręce, to
był zupełnie

bezwładny. Rachel położyłachłopczyka na stole i zaczęła go rozbierac ´: becik
z

falbankami, włóczkowe buciki, ciepły kaftanik, koszulka. Biedne dziecko... –
Czy od razu

zabrałaś go do samochodu? – Słucham? – Dziewczyna nadal była rozkojarzona. –
Jak długo ma

te drgawki? Kiedy zadzwoniłaś do nas? – Jak tylko go zobaczyłam. Tak się
przestraszyłam,

że od razu pobiegłam do telefonu. – To było osiem minut temu – odezwała się
pielęgniarka.

– A ja natychmiast cię wezwałam. – Jak długo był sam? Czy myślisz, że miał
konwulsje, jak

się pakowałaś? – Nie miał. Na pewno nie. – Katy skupiła się, poniewaz ˙ dotarło
do niej, że

jej odpowiedzi są bardzo ważne. – Najwyżej dwie minuty, bo najpierw go
zawinęłam i połoz

˙yłam do łóżeczka, potem wyszłam po fotelik. To znaczy, że drgawki trwały nie
dłużej niż

dziesięć minut, ale to nie eliminuje ryzyka uszkodzenia mózgu. – Co się stało?
W drzwiach

stał Hugo. – Konwulsje – odrzekła Rachel, nie odwracając się znad umywalki. –
Elly, obmywaj

mu czoło. Hugo, diazepam. – Już podaję. – Nie kwestionując jej decyzji, zniknął
wsąsiednim

pokoju. – No, obudź się – przemawiała do bezwładnego ciałka. Kolejny raz
wróciła do niej

modlitwa, która czasami przynosiła oczekiwany efekt. Oby teraz też
poskutkowała. – Connor,

Strona 82

background image

Marion Lennox - Ślub nad oceanem

obudź się. Diazepam przygotowany? – Tak jest. – Rachel uniosła niemowlę, a Hugo
podał mu

lek. Potem stali pochyleni nad dzieckiem, razem modląc się w duchu, by
odzyskało

przytomność. Bezwładne ciałko drgnęło, po czym Connor otworzył oczy,
wykrzywił buzię i

cichutko zakwilił. Rachel odetchnęła. Jak długo wstrzymywała oddech? Chyba od
chwili, gdy

go ujrzała. Podniosła wzrok na Hugona. On także nie ukrywał radości. – Sukces
– rzekł

półgłosem. – Dzięki tobie. – Miałam szczęście – szepnęła Rachel. Hugo dalej
polewał

chłodną wodą główkę dziecka, które płakało coraz głośniej. Ten efekt był dla
obojga

błogosławieństwem. Rachel obejrzała się. Katy płakała cichutko. –Katy,
potrzymaj go. Mam

wrażenie, że on domaga się mamy. – Nie mogę – zaszlochała. – Prosiłam doktora,
żeby dał mu

antybiotyk, a on mu nie dał... – Ukryła twarz wdłoniach. W tej sytuacji Rachel
gestem

poprosiła pielęgniarkę,by ją zastąpiła, a sama usiadła przed zapłakaną
dziewczynąi oderwała

jej ręce od twarzy tak, by patrzeć jej w oczy. – Katy, antybiotyk by nie
pomógł.

Przeziębienie samo przejdzie. Przyczyną konwulsji byłopołączenie wysokiej
temperatury

ciała oraz otoczenia. – W książce jest napisane, że dziecko z przeziębieniem
musi mieć

ciepło. Sama czytałam... – Nie ma tu poradni dla młodych matek? – Nie. – Nie
mam tyle

personelu – powiedział ponuro Hugo. – Dwoję się i troję, ale tu jest potrzebny
drugi

lekarz. –Zawahałsię. I zaryzykował. –A ty? Może byś tu została i zorganizowała
taką

poradnię? Oprócz innych zajęć. – Nie miałabym nic przeciwko temu – wyrwało się
jej. Hugo

spojrzał na nią przenikliwie. Ukryte myśli... Nie, to nie jest pora ani miejsce
na takie

rozważania. –Musimy ruszać–oznajmił–i to szybko. Ogień przeskoczyłprzez dukt.
–Co to

znaczy? –ż e sięewakuujemy. Teraz. –Mój synek... –załkała Katy, a Hugo
zerknąłna

wrzeszczące i wierzgające niemowlę. –Katy, odnoszęwrażenie, że to jest twój
najmniejszy

problem. Ubierzemy go tylko w pieluchę. Na plaży jest dużo cienia, a jeśli
podskoczy mu

Strona 83

background image

Marion Lennox - Ślub nad oceanem

gorączka, zanurzysz go wpłytkiej wodzie. Każdemu to zalecam. Katy, teraz sama
musisz

zadbać,żeby znowu sięnie przegrzał. Kilka następnych godzin wracało we
wspomnieniach

Rachel jako czas chaosu. Walka z ogniem zeszła na drugi plan. Strażacy i
ochotnicy wrócili

z gór, bo stało sięto zbyt ryzykowne. Każdemu zdrowemu na ciele i umyśle
przydzielono

zadanie. Grupy ochotników chodziłyod domu do domu, by sprawdzić, czy nikt nie
zostałoraz

czy zrobiono wszystko, co należało. Potem Cowral sięwyludniło. Sam Nieve byłw
swoim

żywiole. Ten starszy pan, chory na serce, został, jak sam to nazwał, szefem
straży

domowej. Zawczasu przygotowałlistęmieszkańców i teraz, kiedy na plaży zjawili
sięRachel i

Hugo z Kim oraz dwoma pacjentami na noszach, siedziałprzy prowizorycznym
biurku i

skreślałz listy kolejnych przybyszów. Obok biurka ustawiłnawet barierkę, przez
którąkażdy

musiałprzejść. –Dzięki temu wiem, kto jeszcze nie opuściłdomu –oznajmiłz dumą.
–Ale nadal

niepokojąmnie trzy osoby. Panna Baxter, ta chora na nogę, powiedziała, że nie
opuści

swojego ogrodu, Les Harding nie może zo stawić na pastwę losu bezdomnych
kotów, oraz

Sue-Ellen Lesley. Wysłałem dwie ekipy po pannę Baxter, Lesa oraz tyle kotów,
ile uda im

się złapać. Największy problem mam z Sue-Ellen. – Nikogo do niej nie
skierowałeś? –

zapytał Hugo. – Sue-Ellen się nie ruszy, nawet jakby przyszło po nią sto ekip.
Sam

usiłowałem ją przekonać o zagrożeniu, ale zatrzasnęła mi drzwi przed nosem –
tłumaczył się

Sam. – Dzisiaj ją widziałeś? – Nie, wczoraj. Wieczorem poszedł do niej Gary
Lewis, ale z

nim też nie chciała rozmawiać. – W jakim była stanie? – dopytywał się Hugo. –

Rozkojarzona, nerwowa i zła. – W spojrzeniach obu mężczyzn malował się
niepokój. – Macie

jakiś problem? – zapytała Rachel. – Sue-Ellen cierpi na schizofrenię – odparł
Hugo. –

Zazwyczaj jest spokojna, ale taka sytuacja jak ta możeją wytrącić zrównowagi.
Tydzień temu

wszystko było w porządku, ale... – Kiedy ją zapytałem, czy bierze proszki –
wtrącił się

Strona 84

background image

Marion Lennox - Ślub nad oceanem

Sam – odesłała mnie do diabła. – Ona tak mówi nawet wtedy, kiedy grzecznie je
bierze –

zauważył Hugo, popatrując na wzgórza, jakby cokolwiek było tam widać. Tutaj
jest

bezpiecznie, ale nie dla Sue-Ellen. – Ona bardzo nie lubi, jak ktoś wtrąca się
w jej

życie. – Przyjaźniłem się z jej ojcem i wiem, że Sue czasami nie bierze leków.
Pamiętam,

jak on się wtedy bał. – Gdzie ona mieszka? – zainteresowała się Rachel. – Za
Cowral. Ma

niewielki kawałek ziemi. – Same zarośla – sprecyzował Sam. – Nikogo tam nie
wyślę. Nie

teraz. Jak się nie zjawi, to jej sprawa. – Może mnie by posłuchała? – zamyślił
się Hugo. –

Na pewno – mruknął Sam. – Będziesz się narażał dla takiego czuba? Hugo
spojrzał na niego

ze złością. – Sue-Ellen jest wspaniała – oznajmił. – Kiedyś, zanim
zachorowała, grała w

filharmonii narodowej. – A teraz siedzi tam razem z kozami i świruje. – Ma
hodowlę kóz

angorskich. Przędzie, tka i gra... – I gada do siebie. – Marnuję czas. – Hugo
się zawahał.

– Jestem jedyną osobą, którą Sue-Ellen darzy zaufaniem. – Ona nie ma rodziny?
– Rachel

była wyraźnie speszona. – Jej ojciec zmarł pięć lat temu. Przez jakiś czas była
z Garym

Lewisem, jednym z naszych strażaków, ale ubzdurała sobie, że leki ją ogłupiają.
Kazała

Gary’emu odejść i od tej pory żyje sama jak palec. – Nie możesz tam jechać. –
Jeszcze

zdążę. – Odwrócił się, by popatrzeć na północ, ale ujrzał jedynie grubązasłonę
dymu. Czuło

się jego smak w ustach. Rachel chciała coś powiedzieć, ale płatek popiołu
osiadł jej na

języku, więc zaniosła się kaszlem. – Załóż maseczkę chirurgiczną – polecił jej
Hugo. –

Musisz być sprawna. Rozdaj je wszystkim. Czy możesz...? – Domyślała się, o co
ją poprosi. –

Przejąć moje obowiązki? – Pomyślałeś o Tobym? – spytała zrozpaczona. Chłopiec
tymczasem

bawił się w morzu pod czujnym okiem Myry. – Hugo, pozwól mi pojechać. Ja nikogo
nie mam.

– Masz męża. – Który mnie nie potrzebuje. – Powiedziała to! W tej samej
chwil pojęła,

żemówi najświętszą prawdę. Dottie ma rację. – Za to ty jesteś potrzebny

Strona 85

background image

Marion Lennox - Ślub nad oceanem

Toby’emu. – Nie

trafisz tam. Poza tym Sue-Ellen nie ma do ciebie zaufania. Nic mi się nie
stanie. Na jej

pastwiskach są kanały. Zdążymy do was wrócić. – Ryzykować życie dla świrusa...
– Sam nie

krył oburzenia. – Ona nie jest świrusem – powtórzył Hugo znużonym głosem. –
Jest wielką

artystką, cudownym człowiekiem oraz moją pacjentką. Powinienem był odwiedzić ją
już

wczoraj. – Popatrzył na Rachel. – Muszę jechać. Zastąpisz mnie? On doskonale
wie, o co mnie

prosi, pomyślała. Musi jechać, to oczywiste. Toby ma ciotkę icałe miasteczko
troskliwych

ludzi, a ta Sue-Ellen nie ma nikogo oprócz Hugona. – Rozumiem – szepnęła. –
Jedź. Pod

warunkiem że przysięgniesz, że wrócicie cali i zdrowi. – Ja nie... –
Przysięgasz? –

Chwyciłagozaręce, nie spuszczając wzroku z jego twarzy. – Musisz. – Przysięgam.
– Pociągnął

ją ku sobie i pocałował.Za tym szorstkim pocałunkiem krył się strach, pożądanie
i

adrenalina. – Opiekuj się Tobym i pilnuj mojego Cowral, dopóki nie wrócę! –
zawołał,

znikającw kłębach dymu.
ROZDZIAŁ ÓSMY
– Zdąży – pocieszał ją Sam. – Ogień rozprzestrzenia się szybko, ale na razie
nie zanosi się

na burzę. Jeśli Hugo będzie ostrożny i jeśli wiatr się nie nasili... Niestety,
dziesięć

minut później huraganowy wiatr przetoczył się przez plażę. Uderzenie gorącego
powietrza

poprzedzającego ogień wszystkim zaparło dech. Rachel akurat ustawiała stojak z

kroplówkąprzy noszach stuletniej pani McLeod, cierpiącej z powodu objawów
odwodnienia. –

Dziecko, nie trzeba. Idź do innych – mówiła staruszka. – Mną nie zaprzątaj
sobie głowy. –

Jesteśmy dobrze przygotowani – odrzekła Rachel. Dokończyła wszystkie konieczne
czynności,

po czym wstała, by się rozejrzeć. Mieszkańcy miasteczka zachowali spokój.
Wiedzieli, że

takie gorąco nie może trwać długo oraz że pod bokiem mają morze. Teraz wszyscy
nakrywali

głowy kocami zgodnie z poleceniem, które wpajano im od dzieciństwa. Tych,
którzy nie mogli

chodzić, przenoszono na sam brzeg i ustawiano tak, by fale obmywały im stopy.
Każdy z nich

Strona 86

background image

Marion Lennox - Ślub nad oceanem

miał przydzielonego opiekuna wyposażonego w mokre koce. Toby popłakiwał
przerażony

ogłuszającym hukiem ognia. Opiekuj się Tobym, przykazał jej Hugo. O Boże,
Hugo. Nie wolno

jej teraz o nim myśleć. Na płyciźnie mieszkańcy Cowral zbili sięw ciasną
gromadę. Nie

było czym oddychać. Pozostawało jedynie przetrwać. Gdzieśtam jest Hugo. –Jeśli
ja

przeżyję, to ty teżmusisz –szepnęła, klękającw płytkiej wodzie. Toby
oswobodziłsięz

objęćMyry i przylgnąłdo niej. Tkwili w wodzie przykryci mokrymi kocami, a
dookoła nich

szalało piekło. –Ja chcędo taty –zapłakałToby. –Ja też–szepnęła w jego włosy.
–Ja też. Ale

tata pojechałdo pacjentki. Niedługo wróci. –Sue-Ellen! –Zasłaniając usta
jakąśszmatą,

wyskoczyłz samochodu i ruszyłw stronępłonącego domu. W koronach drzew nad jego

głowąhuczałypłomienie. –Sue-Ellen! Niespodziewanie o cośsiępotknął.
Spojrzałpod nogi i

ujrzałszczeniaka owczarka collie. Przerażony pies zaskowyczał. O Boże! Język
ciała

zwierzęcia byłnieomylnąwskazówką,że jego pani została w domu. Fala gorącego
powietrza

przeszłabłyskawicznie. Teraz wszyscy mieszkańcy Cowral ostrożnie wyglądali
spod mokrych

koców. Rachel zauważyła, jak nieopodal spod czegoś, co przypominało
ogromnąmokrąpierzynę,

wychyla siękobieca głowa w lokówkach. Byłato żona Sama, szefa straży domowej.
Po chwili

dłońpani Nieve powędrowała do lokówek, by sprawdzić, czy nic sięnie popsuło.
–Czy wszyscy

dotarli na plażę? –zapytała Rachel. –PannęBaxter i Lesa chłopcy doprowadzili w
ostatniej

chwili –zameldowałSam. –Mamy jednego pogryzionego przez kota Lesa. Klatka z
kotami też tu

jest, chyba że ktoś ją wstawił do wody i się potopiły. – A Hugo? – Jeszcze
nie wrócił.

Kiedy front przechodził nad nami, Hugo powinien być już całkiem wysoko. – Na
pewno już

badał pacjentkę – szybko dodała Rachel, widząc strach w oczach Toby’ego. –
Jedna pani

wgórachzachorowała, więcmusiał niąsię zaopiekować. Ja też muszę do niej jechać.
Toby,

zostaniesz z Myrą? Sam, kiedy będzie można pojechać do Sue-Ellen? – Zapytam

Strona 87

background image

Marion Lennox - Ślub nad oceanem

szefa straży.

– Trzeba tam ruszać jak najprędzej. – Szef wysyła tam samochód cysternę –
oznajmił Sam po

chwili. – Jadę z nimi. Zanim cysterna mogła wyjechać wgóry, Rachel pomagała
cierpiącym na

trudności z oddychaniem i opatrzyła mnóstwo niegroźnych skaleczeń. – Aż trudno
uwierzyć,

ile mieliśmy szczęścia – rzekł komendant, zsuwając z czoła kask i ocierając
czoło. Burza

zmiotła wszystko, ale tak porządnie wysprzątaliśmy teren, że straciliśmy tylko
cztery domy

letniskowe. Gdy burza ucichła, strumień mieszkańców popłynął do miasteczka.
Ludzie

spieszyli się do domów, by ugasić miejscowe pożary i ogniska. Mimo że Cowral
nadal

znajdowało się w pierścieniu płomieni, zaczynało sprawiać wrażenie
bezpiecznego miejsca.

Lecz Hugo... – Możemy już jechać? – zapytała, opatrzywszy dziecko poparzone
przez płonącą

gałąź unoszoną wiatrem. – Lepiej żeby pani z nami nie jechała. – Komendant się
zasępił. –

Wziąłem już Gary’ego. Był na froncie walki z ogniem i kiedy dowiedział
się,że Sue-Ellen

nie zeszła na plażę, omal nie oszalał. Jedno z was jest mocno zaangaz ˙owane.
– A pan nie

jest? Komendant spojrzał jej w oczy i westchnął. – Jestem – przyznał. – To o co
się

sprzeczamy? – Rachel była już ubrana w strażacki kombinezon. – Pani doktor...
– dodał

komendant – jeszcze pani nie widziała najgorszego. Fala wyhamowała na rzece.
Gdybys ´my

byli przed frontem... – Chce mi pan powiedzieć,że jest niewielka szansa, że
Hugo przeżył?

– zapytała odważnie. – Chłopcy oczyszczają drogę. Zawiadomimy panią. – Nie.
Jestem

lekarzem. Mam tu wszystko, co może być potrzebne w takich sytuacjach. Jadę z
wami. Farma

Sue-Ellen była dwie minuty drogi za miastem, lecz im zajęłoto pół godziny,
ponieważ szosa

była zablokowana dymiącym popiołem, gałęziami i powalonymi eukaliptusami. W
powietrzu

unosił się zapach spalonego olejku. Gdy dotarli na miejsce, ujrzeli tylko
żarzącąsię belkę

w miejscu, gdzie była skromna chatka Sue-Ellen. Tuż obok stał samochód, a
właściwie jego

Strona 88

background image

Marion Lennox - Ślub nad oceanem

spalony wrak. To auto Hugona. Nic nie ostało się tej pożodze. Rachel
rozglądała się, nie

kryjąc łez, które spływały jej po twarzy. Zosłupienia wyrwał ją krzyk Gary’ego,
atletycznie

zbudowanego strażaka, który tak bardzo przejął się losem Sue-Ellen. – Tutaj!
W kanale! –

Gary, który znał ukształtowanie tego terenu, nawet nie spojrzał na zgliszcza,
lecz od razu

pognał w stronę pagórka. – Doktor jest w kanale! Z kozami, psem i Sue-Ellen. ż
yją! Hugo

rzeczywiście był żywy, lecz stan Sue-Ellen pozostawiał wiele do życzenia.
Słyszał, jak

przyjechali, ale nic nie mógł zrobić, ponieważ całą uwagę skupiał na kobiecie,
którą

trzymał w ramionach. Co chwila traciła przytomność, ciśnienie miała bardzo
niskie, a puls

nitkowaty. Potrzebował sprzętu oraz czyjejś pomocy. Nie mógł wyjść z kanału,
ponieważ

trawa na brzegu nadal się tliła. Więcpółleżał w wodzie, podtrzymując
Sue-Ellen, w asyście

wyjącego szczeniaka i stada strzygących uszami kóz. Kobieta poruszyła się i
spojrzała

przytomnie. – Nie mogę... – Nic nie musisz robić– zapewniał ją. – Zrobiłaś
wszystko, co

należy. Kozy sąbezpieczne. Szczeniak też. Jesteś poparzona, ale niegroźnie. Już
nadchodzi

pomoc. Lecz Sue-Ellen znowu straciła przytomność. Zamknął oczy, a gdy je
otworzył, ujrzał

nad sobąRachel... Gdy strażacy rozłożyli na błotnistym brzegu płachtę
termiczną, Gary

przejął od Hugona bezwładne ciało i ostrożnie je na niej ułożył, a jednocześnie
ktoś inny

pobiegł po torbę lekarską Rachel. Oparzenia, wstrząs, podrażnienie dróg
oddechowych dymem.

Dlaczego nie przyjechaliśmy wcześniej? – zastanawiała się Rachel, mierząc
ciśnienie krwi

nieprzytomnej. Osiemdziesiąt na pięćdziesiąt. Cholera! – Gary, obejrzyj Hugona
– poleciła,

wiedząc, że wszyscy strażacy mają za sobą kurs pierwszej pomocy. – Nic mi się
nie stało –

mruknął Hugo. – Nie mogłem jej pomóc, ale teraz już mogę. – Masz poparzone
ręce? –

Nie. – Chrypisz. – Bo mam gardło podrażnione dymem. – Więc... – Daj mi
spokój. – Hugo z

pomocą Gary’ego podłączał kroplówkę. – Boże, ona umiera – szepnął Gary. –
Odnoszę

Strona 89

background image

Marion Lennox - Ślub nad oceanem

wrażenie, że bardzo ją kochasz – powiedziałapo ´łgłosem Rachel. – Kiedyś
byliśmy razem, ale

jak się dowiedziała, że ma schizofrenię, zerwała ze mną, twierdząc, że nie ma
prawa być

dla mnie ciężarem. Byłem u niej wczoraj, żeby dowiedzieć się, czy nie trzeba
jej pomóc, ale

mnie przegoniła. Dzisiaj wysłano mnie w przeciwnym kierunku. Nie wiedziałem...
Nie

wiedział, jak bardzo jąkocha, pomyślała Rachel. – Wyzdrowieje –
powiedziałanagłos. –

Przynieś z wozu parę koców. Znajdziesz też moje płachty, które wyglądająjak
skrzyżowanie

plastiku i folii aluminiowej, oraz folię samoprzylepną. Gary pobiegł co sił w
nogach. –

Trzeba wezwać karetkę powietrzną– oznajmił Hugo chrapliwym głosem. – Już to
zrobiłem –

poinformował go szef strażaków. – Z powodu burzy Cowral stało się priorytetem,
więc

śmigłowiec będzie tu za dwadzieścia minut. – Jeśli zdołamy utrzymać ją przy
życiu – mruknął

Hugo. – Nie mam co do tego wątpliwości – rzekła Rachel, patrząc, jak po
nałożeniu maski

tlenowej twarz dziewczyny zaczynała nabierać żywszej barwy pod warstwą błota.
Sue-Ellen

jęknęła. – Morfina. – Nim Rachel sięgnęła do torby, Hugo już robił zastrzyk.
Widać było, że

jest skrajnie wyczerpany i działa automatycznie. – Puść mnie, puść... –
protestowała

Sue-Ellen. – Haloperidol? – Rachel wolała się upewnić, lecz Hugo przytaknął,
po czym raz

jeszcze zmierzyła ciśnienie. – Sto dziesięć na siedemdziesiąt. Widzisz? Uda
się. – Dzięki

tobie. Bez ciebie nic by z tego nie było. Rachel, ja nic nie miałem! – Bo
twoje auto

spłonęło. Wrócił Gary z naręczem koców. – Teraz możemy oszacować, jak rozległesą
oparzenia.

– Hugo skrzywił się, obejrzawszy dłonie i nogi Sue-Ellen. Trzydzieści procent!
– Trzeba ją

opatrzyć. – Wszystko mam przy sobie. ż el, gazę i folię. Pracowali w
milczeniu, na koniec

owijając opatrunki cienką folią, aby poparzone miejsca były sterylne i bez
dopływu

powietrza. W trakcie tego zabiegu Sue-Ellen otworzyłaoczy,byujrzeć

nadsobątwarzGary’ego,który bez słowa przyłożył dłoń do jej policzka. Ma teraz
wszystko,

Strona 90

background image

Marion Lennox - Ślub nad oceanem

czego jej trzeba, pomyślała Rachel. W tej chwili. Bo jej życie nadal wisi na
włosku. Jedno

spojrzenie na Gary’ego wystarczyło, by nabrać pewności, że tym razem nie
rozdzieli tych

dwojga ani choroba psychiczna, ani pożar buszu. – Była w domu. – Hugo siedział
na

błotnistej skarpie, a za jego plecami helikopter unosił właśnie w powietrze
Sue-Ellen.

Poleciał z nią Gary. Ta kwestia nie podlegała dyskusji. Kozy już zdążyły
wydostać się z

rowu i pasły się tak spokojnie, jakby w wypalonej trawie było mnóstwo
jedzenia i jakby

nic strasznego się tego dnia nie wydarzyło. Za to Hugo wyglądał okropnie.
Rachel przysiadła

obok niego i wzięła na kolana roztrzęsionego Pudge’a, szczeniaka Sue-Ellen.
Wolną ręką

mocno ścisnęładłoń Hugona. – Hugo... – Dom się zajął, zanim dojechałem –
mówił jakby do

siebie. – Słyszałem, że jest w środku i woła psa, ale Pudge był na dworze.
Przybiegł ze

mnąsię przywitać, ale strasznie piszczał. Jakby wiedział,że pani coś się stało.
– Wszedłeś

do środka. – Oczywiście. – Gdy się skrzywił, Rachel spojrzała na jego dłonie.
Byłycałew

pęcherzach. Miał na sobie ubranie ochronne, które go uratowało, lecz ręce oraz
twarz miał

poparzone. Był w piekle. – Znalazłem ją w pokoju, w którym płonęły firanki.
Szyba w oknie

wybuchła. Do wewnątrz. A ona była boso. – Hugo... – Powinienem był wczoraj tu
przyjechać.

Nie pomyślałem o niej – jęknął. – Pojechałem na plażę. – Bo wczoraj nie było
zagrożenia.

– Ale dzisiaj... – Dzisiaj przyjechałeś. Ludzie na plaży twierdzą,że Sue-Ellen
nie chciała

się ewakuować. Uważasz, że pod twoim wpływem zmieniłaby zdanie? Hugo, nie
jesteś

wszechwładny. Jesteś tylko człowiekiem. – Oglądała jego dłonie. Poparzone, ale
niegroźnie.

– Hugo, jesteś wspaniałym człowiekiem – szepnęła. – Gdybym cię straciła... Nie
słyszał

tych słów, pogrążony w myślach o Sue- Ellen. – Wydawało mi się,że jest w dobrym
stanie.

Byłem tu trzy dni temu. Dlaczego nie sprawdziłem, czy się przygotowuje? – Bo
nie możesz

myśleć za każdego mieszkańca Cowral. – Nie mogła spokojnie patrzeć na jego

Strona 91

background image

Marion Lennox - Ślub nad oceanem

rozpacz. Ujęła

jego twarz i delikatnie pocałowała go w obie powieki. – Sue-Ellen postanowiła
nie opuszczać

swoich zwierzaków – tłumaczyłamu – bo czuje się za nie odpowiedzialna. Sam
nazwał ją

czubem. Jeśli i ty masz jąza wariatkę, to owszem, odpowiadasz za nią, ponieważ
ona jest

nieodpowiedzialna. Powinieneś był zamknąć jąw szpitalu psychiatrycznym. Ale sam
mi

powiedziałeś, że ona jest zdolna do podejmowania decyzji. – Tak, ale... – Nie
ma żadnego

,,ale’’. Znała ryzyko. Ostrzegali ją Sam oraz Gary, ale ona postanowiła stąd
się nie

ruszać. – Bo była chora. – Kwalifikowała się do zamknięcia w zakładzie? –
Nie, ale... –

Hugo, Sue-Ellen prowadziła niezależne życie i przez to jest ranna. To nie jest
twoja wina.

Uśmiechnął się blado. – Znowu jesteś apodyktyczna? – To moja specjalność.
Poparzonymi

palcami dotknął jej policzka. – Jesteś piękna. – Piękna i apodyktyczna? – Tak.
Rachel...

– Słucham. – Muszę cię pocałować. Nie protestowała. Co więcej, poczuła, że jej
serce

należy do niego. Do Hugona, który jest jej miłością. Była też druga miłość.
Craig. To

uczucie nie minęło, nigdy nie minie. Dottie namawiałają,by ułożyła sobie życie
na nowo. By

przestała myśleć o Craigu. Ale tak się nie stało przez osiem długich lat.
Teraz też o nim

myśli. Ponieważ Graig był częścią jej, częścią jej miłości. Całując teraz
Hugona,

wiedziała, że nie dopuszcza się zdrady. Bo miłość do Hugona jest po prostu
wzbogaceniem

tego samego uczucia. Skarbu miłos ´ci. Jej serce biło teraz dla Toby’ego, dla
Cowral, dla

Penelope i Diggera, dla Sue-Ellen, jej kóz oraz trzęsącego się szczeniaka.
Trwali w

uścisku, czerpiącsiłę z tej bliskości, aż za ich plecami rozległo się dyskretne

kaszlnięcie. – Doktorze... – odezwał się szef strażaków. Obolali i brudni
odwrócili się w

jego stronę. – Doktorze, pan chyba ma wypaczony gust. – Szczerzył wuśmiechu
wszystkie zęby.

– Mnie najbardziej kręci, jak moja wystąpi w seksownej bieliźnie, a jak pan
woli takie

Strona 92

background image

Marion Lennox - Ślub nad oceanem

usmolone... Ale dla mnie to trąci zboczeniem. Rachel poczuła, że się czerwieni
i chciała

odsunąć się od Hugona, ale on przytulił ją jeszcze mocniej. – Takiej seksownej
jeszcze nie

miałem – odciął się. – To prawda. Zrobimy jej zdjęcia do nowego kalendarza.
Koniecznie w

kasku. Przepraszam, że przeszkadzam... – Człowiek nigdy nie może zaznać chwili
spokoju –

zrzędził Hugo z wesołym błyskiem w oku. – Ileśmy się tego miejsca naszukali...
A tu masz,

babo, placek: trzydzies ´ci kóz, jeden pies i dwudziestu paru strażaków! –
Spoważniał. – O

co chodzi? Problemy? – Niewielkie, ale... – No mów! – Grupa nad rzeką
ucierpiała z powodu

dymu, a żona właściciela pubu potknęła się w tym dymie o kran w ogrodzie i
jest

podejrzenie, żema złamany palec u nogi. – To wszystko? – zapytał Hugo. – Tak
jest,

doktorze. Na razie. Dokończycie tę... dyskusję później, bo teraz jesteście nam
potrzebni. –

Pobawimy się trochę w lekarzy? – zapytał Hugo. – Pod warunkiem, żew głębi serca

pozostaniemy czymś więcej niż lekarzami – odparła Rachel. Do końca tego bardzo
długiego

dnia pracowali bez wytchnienia. Najpierw byli lekko zaczadzeni strażacy i pani
Forsyth z

pęknięciem kości palucha, a potem cały szereg mieszkańców Cowral z drobnymi
oparzeniami i

skaleczeniami. Od czasu do czasu odwiedzała ich Myra z Tobym, by pokazać
malcowi, że tata i

Rachel są niedaleko. Toby i Myra zabierali ze sobą trzy psy, ponieważ małego
Pudge’a nie

można było zostawić na spalonej farmie Sue-Ellen. Penelope i Digger
instynktownie wyczuli

dramatyczną sytuację szczeniaka i wraz z gosposią imałym chłopcem otaczali go
troskliwą

opieką. Już podczas drugiej wizyty w szpitalu Pudge zaczął nieśmiało merdać
ogonem. –

Zadzwonię do centrum transportu sanitarnego i poproszę,żeby przekazali tę
wiadomość

Sue-Ellen – obiecał Hugo. – To jej pomoże bardziej niż leki. W tym potwornym
zamieszaniu

Hugo znalazł czas, by o tym pomyśleć! To część pracy lekarza na prowincji,
przeszło Rachel

przez głowę. Medycyna plus cała reszta. Zapadła noc. Wiatr ucichł,a koło
dziesiątej

Strona 93

background image

Marion Lennox - Ślub nad oceanem

powiało od południa. Temperatura powietrza wyraźnie się obniz ˙yła i nawet
spadł niewielki

deszcz. Specjalna grupa ochotników chodziła od domu do domu, by dowiedzieć się
o stan

zdrowia mieszkańców, zwłaszcza tych w podeszłym wieku. Około drugiej nad ranem
Rachel

weszła do kuchni. Myra, która zabrała do siebie Toby’ego oraz psy, zostawiła
na stole

garnki z kolacją, lecz Rachel na nic nie miałasiły. Siedziała przy stole, tępo
wpatrując

się wścianę. Kwadrans później zjawił się Hugo. Był szary ze zmęczenia. Na
jego widok

Rachel podniosła się z krzesła. Patrzyła na niego, nic więcej. Ich spojrzenia
były

potwierdzeniem tego, czego doświadczyli w ciągu kilkunastu minionych godzin.
Tak zaczęło

się ich wspólne życie. – Rachel... Bez słowa padła mu w ramiona. To nie była
pora na

rozmowy. Nadszedł czas miłości. Zaspokojenia palącego pragnienia bliskości. By
nie marnować

czasu, razem weszli pod prysznic, zrzuciwszy na podłogę ubrania tak brudne, że

powstydziłby się ich każdy szanujący się lekarz. Lecz tego dnia nikt nie
zwracał uwagi na

ich strój. Tego dnia byli po to, by zaspokoić potrzeby mieszkańców Cowral.
Lecz teraz

nadszedł czas spełnienia ich własnych potrzeb. Czas, by zostali kochankami.
Zmywając z

siebie nawzajem brud w strumieniach ciepłej wody, wszystkimi zmysłami
poznawali swoje

spragnione ciała. Potem, w wielkim łożu Hugona, stali się jednością. Później
Rachel nie

potrafiła sobie przypomnieć, czy kiedykolwiek wzniosła się na takie szczyty
rozkoszy. Nie

porównywała. To, co było między nią i Craigiem, działo się w poprzednim życiu.
Nie

przestało być cenne, lecz zostało w przeszłości. Teraz napawała się
teraźniejszos ´cią.

Craig nie miałby jej za złe tej nowej miłości. W głębi serca wiedziała, że ma
jego

błogosławieństwo. Drugim błogosławieństwem był Hugo: jego ciepło, ręce, zapach
i smak.

Przyjęłago całym ciałem i duszą... Potem zasnęli. Pierwszy raz od wielu lat
Rachel spała

spokojnie wtulona w kochanka. Od dnia tragicznego wypadku sypiała bardzo źle,

Strona 94

background image

Marion Lennox - Ślub nad oceanem

budząc się co

chwila, jakby musiała czuwać, by zapobiec nowej katastrofie. Lecz teraz w
ramionach tego

mężczyzny spała kamiennym uzdrowicielskim snem, spokojna o jutro. A on? Z Beth
nigdy tak

nie było. W małżeństwo z jej siostrą wpakowałby się równie bezmyślnie. Idiota.
Skąd jednak

miał wtedy wiedzieć,że jest to zła decyzja? Nie miał wówczas pojęcia, że może
być zupełnie

inaczej. Nawet nie podejrzewał,że można kochać tak jak teraz. Rachel. Cudowna
kobieta.

Skarb. Jeszcze mocniej przygarnął ją do siebie, czując, jak wzbiera w nim nowa
fala

pożądania. Pożądanie? Może poczekać godzinę lub dwie, pomyślał z radością.
Przed nami cała

wieczność... Okołoósmej obudził ich telefon. Na brokatowej powłoczce ślizgały
się

promienie słońca. Zmienię to, pomyślał. Tak! Wyrzucę z domu wszystkie brokaty!
Dzisiaj

urodził się na nowo i zaczyna nowe życie z Rachel. Ona też powoli się budziła.
Uśmiechała

się do niego, nim jeszcze podniosła powieki. Telefon dzwonił. Hugo sięgnął
po słuchawkę.

– Czy zastałam Rachel? – pytał kobiecy głos. – Doktor Harper. Nie odbiera
komórki, a to

pilna sprawa. – Już ją proszę. – Dottie... – rzekła Rachel i natychmiast
oprzytomniała.

Usiadłana łóżku, zapominając, że jest naga. Boże, jaka ona jest piękna. – Nie,
Dottie,

wszystko w porządku. Powinnam była wczoraj do ciebie zadzwonić. Mogłam się

domyślić,żesłuchałaś wiadomości. Nie, jesteśmy bezpieczni. Nie... Potem nagle
zniżyłagłos.

– Jak to, Dottie? Był stabilny... – Słuchała, zacisnąwszy powieki. –
Oczywiście, już jadę.

Hugo wyjął słuchawkę z jej dłoni. – Rachel, co się stało? – zapytał. –
Craig... –

szepnęła. – Craig? – Mójmąż. Umiera.
ROZDZIAŁ DZIEWIĄTY
Pomógłjej się spakować, wmusiłwniągrzankę i zorganizował transport. W trakcie
tych

przygotowań udało mu się poznać jej tajemnicę. – Osiem lat temu mieliśmy
wypadek – mówiła

z twarząściągniętąbólem. – Razem studiowaliśmy. Chodziliśmy ze sobą jeszcze w
szkole.

Dottie, jego matka, jest dla mnie praktycznie jak moja własna matka. Pobraliśmy
się i

Strona 95

background image

Marion Lennox - Ślub nad oceanem

wszystko doskonale się układało do dnia, kiedy jakiś pijak uderzył w nasz
samochód. Jechał

pod prąd. Craig nic nie mógł zrobić.Byłam ranna, a Craig... właściwie nie
ucierpiał. Tylko

uderzył się wgłowę. Stracił przytomnos ´ć. I już jej nie odzyskał. – Rozpłakała
się. –

Czyli Michael, ten facet, który był na wystawie... – To dureń. Dottie
przekonywała mnie, że

powinnam wyjechać. Rozerwać się. Poznałam ciebie. Hugo zbierał myśli. W nocy
był

przeświadczony, że kocha się z kobietą uwikłaną w nieszczęśliwe małżeństwo, a
teraz...

Wszystko się zmieniło. Ona jest inna. Mimo że szumiałomu w głowie, czuł,że
teraz

najważniejsza jest jej rozpacz. – Rachel, tak mi przykro... – Przykro? Mnie
wcale nie

jest przykro. Z powodu tej nocy? Hugo, to była najcudowniejsza noc w moim
życiu. Nigdy jej

nie zapomnę, ale teraz muszę wyjechać. – To zrozumiałe. – Był wściekły, że
nie może

osobiście jej odwieźć, ale Cowral nadal potrzebuje lekarza. Całe szczęście że
droga jest

już otwarta. Poza tym udało mu się znaleźć kogoś, kto ją zabierze. – Rachel...
– Wiem. –

Dopiła herbatę i wpatrywała się w fusy na dnie kubka. – Wiem. Przepraszam.
Przepraszam,

kochany... Hugo rzucił się w wir pracy. Minął pierwszy dzień, drugi, trzeci...
W końcu

nie wytrzymał. Odbył poważną rozmowę z Myrą i Tobym, zgłosił zapotrzebowanie na
zastępstwo,

przyjął nowego lekarza i wyruszył do miasta. Cienka niebieska linia wznosiła
się i

opadała. Wznosiła się i opadała. Jak długo trwa miłość? Młoda kobieta czuwała,
tak jak

robiła to od wielu lat. – Craig, kocham cię – szepnęła, ale nie otrzymała
odpowiedzi. Tak

było od lat. Promienie słońca pełzały po nieruchomej dłoni. Ukochane oczy,
dawniej pełne

radości życia, pozostawały zamknięte. Niebieska linia wznosiła się i opadała.
Jak długo

trwa miłość? Może nie dłużej niż tchnienie? Hugo stał w drzwiach i przyglądał
się Rachel.

Spała zgłową na jego piersi, trzymającgo za rękę. Wzrok Hugona przeniósł się
na monitor.

Tętno przyspieszone i nieregularne. W ciągu kilku minionych dni wiele się

Strona 96

background image

Marion Lennox - Ślub nad oceanem

dowiedział,

wiele nauczył. Odpowiedzi na pytania, które należało zadać Rachel, udzielił mu
lekarz. –

Osiem lat w śpiączce. Był silny. Myśleliśmy, że z tak niewielkim wylewem będzie
żył

znacznie dłużej, ale parę miesięcy temu skrzep... W takich przypadkach jak ten
nie jest

rzadkością. Organizm jest mało aktywny, baliśmy się,że go stracimy. Mam
wrażenie, że

rodzice i Rachel już się z nim wtedy pożegnali. Ale on był silniejszy. –
Rachel... –

Znam ją od czasu studiów. Ona i Craig byli wspaniałą parą. Po wypadku w Rachel
coś zgasło.

Jest znakomitym lekarzem, ale co noc siedzi przy nim... – Chyba bardzo go
kochała. –

Trudno od tego się uwolnić,zwłaszcza gdy nie nastąpił zgon. Po tym skrzepie
rodzice Craiga

pogodzili się ze stratą syna. Namawiali Rachel, żeby zaczęłażyć na nowo.
Próbowała. Teraz

wystąpiły nowe skrzepy. Jeden z nich jest w płucach. To już koniec. Więc stał
teraz w

drzwiach i tylko ją obserwował. Jak ona Craiga przez całe lata. Wyszła po
kawę. Koszmarny

dzień. Czuła, że jest bliska załamania. Dlaczego tak się dzieje? Dlaczego
akurat wtedy,

gdy poznałamiłość, drugą miłość swojego życia, pierwsza szykuje się do odejścia
z tego

świata? Nie miała wyrzutów sumienia. Z jakiego powodu? W pewnym sensie Craig
przyczynił

się do tego, że pokochała Hugona. Uczucia, którymi darzyła obu mężczyzn
przeplatały się,

przemieszały. Ponieważ kocha Hugona, jej miłość do Craiga nie wygaśnie,
niezależnie od

tego, co stanie się z tym mężczyzną na szpitalnym łóżku. Lecz teraz nie wolno
jej myśleć o

Hugonie. Na razie niech pozostanie w tle. Teraz jest czas Craiga. Oddycha
coraz płyciej.

Nadchodzi jego czas. Pora pogodzić się ze stratą. Z kubkiem kawy szła do
pokoju Craiga,

lecz w progu stanęła jak wryta. Na krześle przy łóżku siedział Hugo i
przemawiał do

Craiga. – Stary, nie wiem, czy mnie słyszysz. Najtęższe umysły nie wiedzą, jak
funkcjonuje

uszkodzony mózg, jak odbywa się umieranie. Czy ma się jego świadomość,co się
wtedy czuje.

Strona 97

background image

Marion Lennox - Ślub nad oceanem

Ale muszę z tobą porozmawiać. Cofnęła się, oparłao ścianę isłuchała, co Hugo
mówi do

Craiga. Jak druga miłość przemawia do pierwszej. – Nazywam się Hugo McInnes.
Pracuję na

prowincji. Jestem wdowcem. Mam dziecko, psa i trzydzieści pięć lat. I kocham
twoją żonę.

Kocham twojążonę. Tak po prostu. Rachel aż zaparło dech w piersiach. Czekała.
– To

straszne, prawda? Nie przypuszczałem, że kiedykolwiek przyjdzie mi to wyznać
komuś, kogo

uważam za przyjaciela. ż e kocham twoją żonę. Być może przechodzi mi to przez

gardłowłaśnie dlatego, że mam cię za przyjaciela. Rachel postawiła kubek na
podłodze.

Pielęgniarki, które przeszły obok, rzuciły jej pytające spojrzenie, lecz ona
oddaliła je

gestem. Przyjechał... – Craig, wiem, że kochacie się od lat. Widzę to w jej
oczach

–mówiłHugo półgłosem. –To byławielka miłość. Jesteś

częściąRachel.Terazjająpokochałem.Możenawet tak bardzo jak ty. Ale, oczywiście,
inaczej. Bo

kocham kobietę, która już kochałaibyła kochana. Która jest taka jak jest,
ponieważ dawno

temu pewien facet nauczył ją uśmiechu. Byłjej światłem. Wziął jąw ramiona i
sprawił, że

czuła, że dzięki miłości wszystko jest możliwe. Wahał się, dobierającsłowa. –
Ona jest

wyjątkowa. Nie ma drugiej takiej na całej kuli ziemskiej. Wyobrażam sobie, że
byliście

niezwykłą parą. To, kim się stała, zawdzięcza tobie. – Namyślał się długo. –
Chciałbym cię

zapewnić,że jesteś jej częścią. I dlatego, stary, będziesz częścią naszej
rodziny. Będziesz

żył dalej. Rachel poczuła, że łzy cisną się jej do oczu. – Wiem, że to brzmi
strasznie

sentymentalnie. ,,żyje w naszych sercach’’. To prawda. Przyznam ci się,że
nareszcie

zrozumiałem, na czym polega miłość. Im więcej się ma, tym więcej się dostaje.
Ponieważ ty

kochałeś ją, a ona ciebie. Rachel potrafiła zdobyć się na to, żeby i nas
pokochać. Mnie.

Mnie i moje dziecko. Mówiłem ci, że mam sześcioletniego syna? Toby świata poza
nią nie

widzi. Obiecała, że nauczy go kopać z kozła. Twierdzi, że to ty ją tego
nauczyłeś. Pomyśl,

twoje zamiłowanie do futbolu przejdzie na mojego syna. Co jeszcze? Uśmiechał

Strona 98

background image

Marion Lennox - Ślub nad oceanem

się. Rachel

usłyszała to w jego głosie. – Mamy dwa psy. Digger, kundel, jest mój. Jest też
Penelope.

Należała do faceta, którego nie lubimy. Zamierzam złożyć mu propozycję nie do
odrzucenia,

bo uwaz ˙am, że nasza rodzina jest za mała. Musimy mieć co najmniej dwa psy.
Jest jeszcze

jeden, Pudge, który pomieszkuje z nami, czekając, aż ktoś nam bliski wróci ze
szpitala.

Będzie ich więcej, bo Rachel zawsze przygarnie zbłąkane istoty. Będziemy też
mieli dzieci.

Gdy przechodzące obok pielęgniarki popatrzyły na nią jak na wariatkę,połapała
się,że już

nie płacze, lecz uśmiecha się od ucha do ucha. Będziemy mieli dzieci... – Mam
taką

nadzieję, chociaż jeszcze z nią o tym nie rozmawiałem. Ale chyba mogę zwierzyć
ci się z

takich planów? Zanim urodził się Toby, wydawało mi się,że jedno dziecko mi
wystarczy,

ale on podbił moje serce. Gdyby to było dziecko Rachel... wasze dziecko... –
Znowu się

zawahał. – Jeśli urodzi nam się dziecko, ono również będzie częścią ciebie.
Dostałem od

ciebie dar miłości. Stary, nigdy o tym nie zapomnę. Jeśli urodzi nam się
chłopiec, to

wiadomo, jakie dostanie imię. Jeśli dziewczynka... to nie wiem... Może po
prostu będziemy

starac ´ się tak długo, aż spłodzimy chłopczyka. Nie mam nic przeciwko temu.
Ważne, żeby i

tobie to odpowiadało. – Po dłuższej chwili milczenia Hugo dodał: – Chyba już
wszystko ci

powiedziałem. Musiałem się wygadać,aty masz co robić. Musisz skoncentrować się
na

oddychaniu. Rachel zobaczyła, jak Hugo ujmuje dłoń Craiga. Widok splecionych
męskich dłoni

chwycił ją za gardło. – Staniesz oko w oko ze śmiercią – rzekł półgłosem Hugo.
– Bardzo,

stary, żałuję,że nie możesz żyć. Jest mi z tego powodu cholernie przykro. Bez
wahania

wyrzekłbym się Rachel, gdyby to mogło przywrócić ci życie, ale panowie
konsultanci

twierdzą,że to niemożliwe. Więc się z tobąpożegnam. Zostawiam cię rodzicom i
Rachel.

Pamiętaj, stary, że w naszym domu zawsze będziesz kochany. Pięć minut później
Hugo wstał.

Strona 99

background image

Marion Lennox - Ślub nad oceanem

Gdy wychodził z pokoju Craiga, przy drzwiach stał samotnie kubek z zimną kawą.

ROZDZIAŁ DZIESIĄTY
Z prochu powstałeś, w proch się obrócisz. Rachel, Dottie i Lewis pożegnali
Craiga na

niewielkim cmentarzyku pośródgór. Osiem lat wcześniej połączył ich smutek,
który teraz

przybrał postać melancholijnego pożegnania. Tych troje nadal go kochało. I
nigdy o nim nie

zapomni. Cmentarz znajdował się nieopodal miejscowos ´ci, w której Craig się
urodził.

Pochowano go obok dziadków, pradziadków i dziecka, które byłoby jego
braciszkiem, gdyby

nie przyszło przedwcześnie na świat. – Trzymam się – szepnęła Rachel, na co
Dottie

uśmiechnęła się przez łzy. – To dobrze, moje dziecko. – Dottie popatrzyłana
męża, który

ujął ją pod rękę. – Jesteś bardzo dzielna – powiedział. Ten milczący
mężczyzna,

byłypiłkarz, kochał syna miłością większą niż futbol. – Teraz myśl o sobie,
dziewczyno. –

O swojej przyszłości. – Twójmłodyczłowiek. –Lewiskiwnąłgłowąwstronę drogi
prowadzącej do

miasteczka. Hugo stał przy swoim aucie. – Czeka na ciebie, więc idź do niego.
Rachel

przymknęła powieki, a gdy je podniosła, ujrzałaus ´miechnięte twarze: Dottie i
Lewisa. Oraz

Hugona. Nic tu po niej. Uściskała teściów, po czym opuściła cmentarz, by
rzucić się w

ramiona swojej miłości.
ROZDZIAŁ JEDENASTY
Był to całkiem niezłyślub. Toby znał się na ślubach. Panna młoda powinna
wyglądać

oszałamiająco, no i Rachel wyglądała oszałamiająco. Panna młoda powinna być na
biało i w

koronkach, no i Rachel miała odpowiednio dużo koronek. Ale bez przesady, uznał
po namyśle.

Nie miała welonu ani trenu. Myra powiedziała, że ta suknia jest z jedwabiu. Nie
wiadomo,

jak trzymała się na górze, za to niżej miała szeroką spódnicę. Rachel była
boso. Jak na

pannę młodą wyglądałacałkiem ładnie. Trochę peszyły go te bose stopy. Panna
młoda chyba

zawsze ma wysokie obcasy. Ale buty na szpilkach wyglądałyby na plaży
idiotycznie, bo tam

odbywała się cała ceremonia. W tym samym miejscu, gdzie Rachel uczyła go kopać
piłkę i

Strona 100

background image

Marion Lennox - Ślub nad oceanem

gdzie przed ogniem schroniło się całe Cowral. Rozpoczęcie uroczystości nieco
się

opóźniało, bo dwóch staruszków z domu opieki podjęło się założyć z pomocą Dona
system

nagłaśniający. Kręcili różnymi gałkami i coś im nie wychodziło, ale nikt tym
się nie

przejmował. Wszyscy czekali uśmiechnięci, jakby nigdzie im się nie spieszyło.
Toby,

niestety, zostawił piłkę w samochodzie. Gdyby wiedział, ile to potrwa, mógłby
sobie trochę

pokopać. Teraz był już znakomitym piłkarzem. Rachel dobrze go nauczyła, jak na
dziewczynę.

Jest lepsza od taty. Za to Lewis... jest mistrzem. Lewis i Dottie, którzy od
razu kazali

mówić sobie po imieniu, ostatnio często przyjeżdz ˙ali do Cowral. Polubili to
miasteczko i

pokochali Toby’ego. Nie miał nic przeciwko temu. Oni też od razu przypadli mu
do serca.

Jego świat ostatnio znacznie się rozrósł. Spostrzegł,że na plażysąsami znajomi.
Tyle

ludzi... Między innymi z tego powodu Rachel i Hugo zrezygnowali ze ślubu w
kościółku. Na

pewno nie wszyscy by się tam zmieścili. Nie być na takiej uroczystości? Kto to
widział?!

Tuż obok niego stała Myra, która okropnie się przejmowała, że Toby upuści
obrączki. On?!

Chyba jest zdenerwowana, pomyślałoopiekunce.Rano wyszczotkowała oba psy.
Penelope wyglądała

przepięknie, chociaż była już cała obsypana piaskiem. Przez to czekanie.
Digger natomiast

nadal prezentował się bardzo wytwornie. Knickers też przyszedł. Miał na szyi
wielką

czerwonąkokardę.Totenspaniel,odktórego wszystko się zaczęło. Byłjuż zupełnie
zdrowy.

JakKim,która siedziała na piasku, a obok niej leżał Knickers. Bardzo ładnie.
Dalej Toby

dostrzegł Pudge’a, który nadal mieszkał z nimi, bo Sue-Ellen przebywała w
szpitalu, podczas

gdy sąsiedzi odbudowywali jej dom. Przyszła jednak na ślub, a towarzyszył jej
młody

strażak, Gary. Toby słyszał, jak tata mówił do Rachel, że może dobrze się
złożyło, że

stało się to, co się stało. Rachel odrzekła, że Gary ma dobre serce i jest w
Sue-Ellen

zakochany po uszy. Wynio śłjąz kanału, odwiedzał jąw mieście, a teraz wozi ją
na wózku.

Strona 101

background image

Marion Lennox - Ślub nad oceanem

Rachel i tata uznali, że na coś się zanosi. Tata mówi, że Gary nawet lubi kozy!
W

Cowral dzieje się teraz mnóstwo ciekawych rzeczy. Myra powiedziała, że pożar
uprzytomnił

wszystkim, jak ulotne jest życie. Co to może znaczyć? Myra uważa, że ma to
jakiś związek z

byciem szczęśliwym. Teraz. Ona mówi, żeto właśnie spotkało Christine. Ona też
tu jest. Z

tym Michaelem. Michael jakiś czas po pożarze przyjechał po Penelope. Był
strasznie zły i

oznajmił,że Penelope nie może u nich zostać. Ale potem zobaczył Christine. Ona
z kolei była

wściekła na tatę i Rachel za to, że przemeblowali pokój Toby’ego. Też miała
ochotę

wrzeszczeć. Więc Michael krzyczał na Rachel, a Christine na tatę, a potem
Michael i

Christine gdzieś pojechali, żeby dalej się pieklić,na co tata powiedział: –
Proszę,

proszę, mamy kolejny cud. Wyszło na to, że Penelope zostanie w Cowral, poniewaz
˙ na

wystawie nie zdobyła tylu punktów, żeby zostać czempionką, więc Michael nie
chciał, by

miała szczeniaki. Tata i Rachel bardzo z tego się ucieszyli. Tata stwierdził,
że wszystkie

dzieci Penelope będą szurnięte, a Rachel się roześmiała. W końcu leciwi
elektrycy uporali

się ze sprzętem. Wgłośnikach coś zatrzeszczało i nareszcie popłynęła z nich
muzyka. Lewis

ujął Rachel pod ramię jak dumny ojciec, a Dottie ciągle poprawiała jej suknię.
Lecz Rachel

widziała tylko Hugona, który cierpliwie czekał. Patrzył na nią z taką
miłością,że nawet

Toby to zauważył. Bardzo ładnie, pomyślał. Podoba mi się taki tata. Potem
zagrali coś, co

bardzo wzruszyło Myrę. – W końcu znaleźli swoje miejsce – szepnęłaze łzami w
oczach, nic

więcej nie wyjaśniając. To Cowral, pomyślał Toby. Oczy wszystkich były teraz
skierowane

na płyciznę, gdzie jakiś czas temu znaleźli schronienie, a teraz ten mężczyzna
i ta

kobieta przysięgają sobie wierność. – Kocham cię – szepnął Hugo, a Rachel
spojrzała w oczy

swojej drugiej, największej miłości. – Kocham cię, Hugo. Brawo, pomyślał Toby.
Tak ma być.

Nikt się nie wykręci od takiej przysięgi. Oni i tak nie zamierzają się

Strona 102

background image

Marion Lennox - Ślub nad oceanem

wykręcać, uznał.

Rachel i jego tata patrzyli sobie w oczy, głupawo się uśmiechając. Za chwilę...
Teraz! Fuj!

Całują się! Skoro tak musi być, to trudno. Ale mogliby się po spieszyć. Bo
trzeba zagrać

wpiłkę. I jeść weselny tort.
żyć. Już teraz.
Koniec książki.

Strona 103


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Lennox Marion Ślub nad oceanem
Lennox Marion Ślub nad oceanem
Ślub nad oceanem
Ślub nad oceanem Maya Banks
468 Lennox Marion Hotel nad laguną
Lennox Marion Pospieszny Slub
follet noc nad oceanem
Ken Follett Noc nad oceanem
205 Lennox Marion Miłość i spadek
178 Lennox Marion Pod wspolnym dachem
132 Lennox Marion O jedno dziecko za duzo
Lennox Marion O jedno dziecko za dużo
Lennox Marion Wysoka fala
61 Lennox Marion Najlepszym lekarstwem jest zona
205 Lennox Marion Milość i spadek
Lennox Marion Szafirowa Zatoka

więcej podobnych podstron