Marcin Król
Niebezpieczeństwa historii idei
Teksty : teoria literatury, krytyka, interpretacja nr 6 (18), 45-55
1974
Marcin K ró l
Niebezpieczeństwa historii idei
In te re su ją m n ie lcxsy dyscypliny
hum anistyczn ej określanej m ian em h isto rii idei.
Dzieli ona w zlo ty i upadk i n a u k h u m anisty czny ch
w ogóle, choć tow arzyszy im od k ilk u zaledw ie dzie
sięcioleci. J u ż sam fak t odróżniania czegoś takiego
jak histo ria idei — choć rzad k o z n a jd u je p o tw ierdze
nie w s tru k tu rz e ad m inistro w an ia h u m an isty k ą —
m a dw uznaczną wym ow ę. Z jed n ej stro ny , h istoria
idei um ieszcza się ponad g ran icam i dzielącym i po
szczególne h istorie: filozofii, m yśli społecznej, nauki,
lite ra tu ry , sztuki, k u ltu ry i dzięki tem u p o tra fi po
w iedzieć w ięcej niż te szczegółowsze dyscypliny,
z d rug iej jed n ak — lekcew ażąc tra d y c y jn e podziały
ludzkiej aktyw ności k u ltu ro w ej (n ik t przecież nie
tw o rzy ł idei po prostu, a ty lk o idee filozoficzne,
polityczne, estetyczn e itd.) ry zy k u je, że jej docie
k an ia m ogą nad m iern ie oddalić się od rzeczyw istoś
ci historycznej.
J e śli zatem — popadając w p ew n ą przesadę —
uznam y, że niezw ykle d y n am iczn y rozw ój h isto rii
id ei w ciągu o statnich trz y d z ie stu la t stan ow i w y
ró żniającą cechę w spółczesnej h u m an isty k i, to w łaś
nie w zloty i upadki, m ądrość i głupota historyków
idei będą m ów iły w iele także o sta n ie całej h u m a
n isty k i, a w ięc i o stanie ludzkiego ducha.
Ponad czy
wśród
poszczególnych
historii ?
M A R C IN KRÓL
46
Myśl w
uwikłaniu
Unikanie
zajmowania
stanowisk
Co ciekaw i h isto ry k a idei? (N iekoniecznie m usi on
akceptow ać to m iano, za jm u je m y się pew ny m typem
reflek sji, a nie etykietam i.) P rz ed e w szystkim po
w iązania, uzależnienia, s tru k tu ry . Czy je s t zw olen
nikiem tezy o uzależnieniu ścisłym kultury] od go
spodarki, czy raczej p ró b u je odtw orzyć d e lik a tn ą
sieć rela cji m iędzy fak ta m i z różn ych dom en rze
czywistości
historycznej
— ciekaw ią
go fa k ty
w spółw ystępow ania, genezy, konsekw encji, znacze
nia. Je śli analizow any przezeń m yśliciel zm ienił
poglądy, to pierw sze p y ta n ie brzm i: co się stało?
Jeśli h isto ry k idei stw ierdzi podobieństw o fra g m en
tów m yśli dw óch różnych tw órców , to n a ty c h m ia st
będzie próbow ał zbadać różnice in n y ch ich poglą
dów i odnieść je do od m iennych sy tu a c ji history cz
nych. C iekaw i go bow iem głów nie m yśl w k o n tek ś
cie, w uw ikłaniu.
In te re su je go także in n a p ro b lem aty k a, już n ie
zew nętrzne uw ikłanie m yśli, ale jej uw ikłanie w e
w nętrzn e. K ażdą koncepcję podda surow ej logicznej
analizie, znajdzie in n y języ k dla w yłożenia jej za
łożeń i dostrzeże sprzeczności, k tó re ra z n azw ie
antynom iam i, kied y indziej opozycjam i. P okaże d la
czego owe sprzeczności b y ły nieunikn io ne, zbad a
stosunki m iędzy poszczególnym i pojęciam i, pow ie,
dlaczego a u to r przyjąw szy określone założenia, m u
siał dotrzeć do tak ich a nie in n y ch wniosków , do
m yśli się wreszcie, dlaczego to a u to r — w b re w
oczywistości — czegoś nie pojął lu b nie dostrzegł.
Postępow anie takie, śledzenie zew n ętrzn y ch i w e
w n ę trz n y c h uw ikłań dan ej m yśli, m a — ja k to się
już w ielekroć okazało — isto tn e zalety. A le te ż
coraz w y raźn iej d ostrzegam y jego jałow ość i zw ią
zaną z n im ucieczkę h istoryków idei od zajm o w an ia
p ry n cy p ialn y ch stanow isk. P o pierw sze, żaden z n ich
nie odw aży się pow iedzieć (z w y ją tk ie m p ry m ity w
n y ch pochw ał np. D em okryta za to, że w iedział
o atom istycznej budow ie św iata, pochw ał w y n ik a ją
cych z płaskiej teorii postępu), że badan y a u to r m ia ł
47
N IE B E Z P IE C Z E Ń S T W A H IST O R II ID E I
lub nie m iał ra c ji w danej spraw ie, Po d rugie, n ik t
nie zary z y k u je sądu na tem at tego, kto był m ąd rzej
szym tw ó rcą spośród dw u ro zp atry w an y ch . H isto
ry k idei pow ie najw yżej, kto byj in teligentniejszy ,
bardziej sp raw n y . P o trzecie, coraz w iększym w zię
ciem cieszą się drug o - i trzeciorzędne postacie, g ru
py, idee, k tó re rzeczywiście m ożna ro zp atry w ać
w b ardziej „ czy stej” form ie. Są one kuszące m eto
dologicznie, ale beznadziejnie błahe m erytorycznie.
W ym ieńm y kilka przyczyn takiego sta n u h istorii
idei, przyczyn, k tó ry ch oddziaływ anie dostrzegam y
także w dziełach akadem ickich z in n y ch dyscyplin
h u m anistycznych, przyczyn zresztą b analnych.
a. Ucieczka od oczywistości. U podobanie do kom pli
kow ania, n iep rzy jm o w an ie n ajp ro stsz y c h stw ierdzeń
zdrow o-rozsądkow ych. P rzy k ład em pew ne
dzieła
z zakresu psychoanalizy idei.
b. B rak pro p o rcji m iędzy narzędziam i badaw czym i
a badaną tw órczością. Stosow anie teg o sam ego roz
budow anego a p a ra tu pojęciowego do analizy prostej
b ro szury politycznej i do analizy;, np. m yśli Hegla.
c. B rak zau fan ia do badanego a u to ra . N ierespek to-
w anie jego in tencji, a zwłaszcza in te n c ji św iado
m ych i e x p licite w yrażonych. N ieprzyzw oitością jest,
jeśli re z y g n u je się z odtw orzenia ty ch in ten cji
i skontro lo w ania sto pn ia ich realizacji.
d. L ekcew ażenie k o n tek stu kulturow ego. H isto ryk
idei chętnie odnosi badaną tw órczość do k o n tek stu
społecznego, gospodarczego, politycznego, ale n ie
chętnie — do n a jm n ie j uchw ytnego k o n tek stu k u l
turow ego, do duchow ej a tm o sfe ry danego czasu,
a je st to przecież najw ażniejszy k o n tek st dla sam e
go m yśliciela.
W szystkie te m an k a m en ty są jakoś zw iązane z pew
nym i u podobaniam i um ysłow ym i c h a ra k te ry sty c z n y
m i ju ż d la w spółczesnego ducha, a nie tylko dla je d
nej h isto rii idei, k tó ra n ajlep iej może ducha tego
sobie przysposobiła.
Błędy,
błędy...
M A R C IN KRÓL
48
Historie:
zdarzeń
i refleksji
U podobanie do h isto rii bez po
czucia historyczności
N iesłychany zalew dzieł h isto
rycznych, k tó re tra k tu ją o w szystkim co m inione,
zaskakuje, jeśli zgodzim y się, że nasze czasy są
żywiołowo an ty k o n serw aty w n e, rew o lucy jne, n a
piętnow ane poczuciem zaczynania od nowa, sm a
kiem now ej jakości św iata. G dyby n a w e t było tak
ja k sądzą sceptycy, gdyby n aw et złudna b yła owa
świadom ość odm ienności zasadniczej (pozytyw nej,
n eg aty w n ej lu b nieocenianej) naszych czasów, to
i ta k n iek o n sek w en tn a jest n a pozór te n d e n c ja do
pieczołow itego rek o n stru o w an ia przeszłości. D okona
ła się inw azja historii jako nau k i na in n e dyscy
pliny. W tra d y c y jn e j h istorio grafii niew iele m iejsca
przeznaczano n a zarejestro w an ie fak tó w z zakresu
k u ltu ry duchow ej, w m yśl przekonania, że idee fi
lozoficzne i literack ie w n ik łym sto pniu zaw ażyły
np. n a epopei napoleońskiej. H istoria zdarzeń nie
u jaw n iła bezpośrednio swego sensu w tak im ro zu
m ieniu, ja k h isto ria filozofii. O dróżniano poziom zda
rzeń i poziom reflek sji, uzależnione, ale i w y raźnie
odrębne. H istorycy in te rp re to w a li zdarzenia nic p rze
kraczając ra m pew nych możliwości w e ry fik a c ji h i
potez, zaś ogólne in te rp re ta c je , zasadniczo p rz e k ra
czające ta k nak reślo n e ram y, nazyw ano historiozo-
fią, k tó rą m iano za część filozofii. H isto ry k uw ażał
określone zdarzenie za pew ną w yodrębnioną przezeń
całość i opisywał: Sobór Trydencki, jego genezę
i konsekw encje, św ietn ie rozum iejąc, że Sobór T ry
dencki odbył się ju ż i stanow i zdarzenie zam k nięte,
choć m ożna spierać się o jego znaczenie i różnie go
oceniać. Nie odw ażał się jed n ak analogicznie tra k to
w ać Pana Tadeusza; co najw yżej pisał o ty m , jak
popularność M ickiewicza w pły nęła na św iadom ość
ludzi, k tó rz y tw o rzyli zdarzenia historyczne w ści
sły m rozum ieniu.
U podobanie do historii, pragn ienie w iedzy n a te m a t
49
N IE B E Z P IE C Z E Ń S T W A H IST O R II ID E I
tego, jak było, nie w ym aga in n y ch uzasadnień poza
sam ą ciekawością. U podobanie tak ie jed n a k nie jest
rów noznaczne z poczuciem historyczności, ze św ia
domością kontynuow ania k u ltu ry , k tó re m usi pole
gać na stały m p rze p lata n iu się in sp iracji daw nym i
dziełam i k u ltu ry i polem iki z ich przesłaniem ,
akceptacji i odrzucenia. P olski p o p u lary zato r filo
zofii z początków X IX w iek u — Józef K alasan ty
Szaniaw ski — śledził z przejęciem p e ry p e tie n ie
m ieckiej filozofii klasycznej i n a koniec rozgory
czony w yznaw ał, że filozofia nic człow iekow i nie
daje, skoro przez dw a tysiąclecia filozofow ie nie
p o trafili uzgodnić ani jednego poglądu i n ik t nie
wie, ja k jest napraw dę. Rozżalonem u Szaniaw skie
m u odpow iadali jed n a k p ośrednio H egel czy w P o l
sce Cieszkowski, k tó rzy nie bacząc na tak ie w ą t
pliwości w dalszym ciągu b udow ali now e system y.
W ydaje się, że dzisiaj h isto ry cy idei a k c ep tu ją ja k
by stanow isko Szaniaw skiego, ty lk o w yzbyw szy się
rozgoryczenia uw ażają tak i s ta n rzeczy za n o rm a l
ny. O pisuje się różne h istoryczne poglądy uw zględ
niając ich fu n k cję czy. znaczenie w obrębie h isto
ryczn ych całości nie zw ażając p rzy ty m na ponad-
historyczne treści zaw arte w opisyw anej twórczości.
Takie postępow anie zostało n iew ątp liw ie ułatw ione
przez uproszczoną ad ap tację m etodologicznych d y
rek tyw .
W iem y już, że rozum ienie zd arzen ia historycznego,
k tó re samo jako tak ie nie tw o rzy sensu, w ym aga
odniesienia do w artości w każdym ..razie tra n sc en d e n
ta ln y c h wobec dziejów. K onieczność tak a ty m b a r
dziej stosuje się do rozum ienia zdarzeń historycz-
no-ku ltu ro w ych, k tó re a sp iru ją do w łasnego sensu.
M ożna je — i ta k a jest in te n c ja histo ry k ó w idei —
odnosić do św iata w artości ich epoki. Ale w ten
w łaśnie sposób sens, za w a rty w analizow anych dzie
łach, ulega uśm ierceniu, bow iem w b rew in ten cjom
ich tw órców skazu jem y n a um ieszczony w czasie,
doczesny żyw ot praw dy , k tó re w ich przeko nan iu
Brak
świadomości
kontynuowa
nia kultury
Poszukiwanie
sensu
4
M A R C IN KRÓL
50
Mądrość i
lekkomyślność
Zabija
nieśmiertel
ność
Jak
respektujemy
aktualność
myśli?
m iały być w ieczne. Ten rodzaj upodobania do h isto
rii, tak i histo ry zm jest rzeczyjwiście na m iejscu
w naszych czasach, jeśli n a p ra w d ę chcem y zaczy
nać od nowa. T ak oto m ąd ra niezgoda historyków
na try w ia ln e i błędne hasło o h isto rii — nauczy
cielce życia została pow ażnie a lekkom y ślnie rozsze
rzona z dziedziny zdarzeń histo ry czn y ch sensu stri
cto na dziedzinę działalności ideotw órczej. B adając
dzieła d aw n iejszy ch tw órców nie chcem y się niczego
od nich dowiedzieć, in te re su je nas — historyk ów
idei — jed y n ie w iedza o nich.
Taki historyzm , w łaściw y zw ykle h isto ry k o m idei,
jest oczywiście — b an a ln a to o bserw acja — odno
szony przez każdego z n ich do jego w łasnego św iata
w artości czy raczej p ry w a tn y c h p refe re n c ji. Ale
odniesienie to nie m a nic w spólnego z m ery to ry c z
n ym ustosun k ow an iem się do b a d an y ch poglądów ,
czy choćby z docenieniem ich ponadhistoryczności,
z aw artej p rzy n ajm n iej w in te n c ja c h au to ra. N on
sensem przecież byłoby dom agać się od h isto ry k a
idei, by m iał w łasn y pogląd n a szczegółowe kw estie
podnoszone w b ad anej przezeń tw órczości. Także
nonsensem je st jed n ak — nonsensem ju ż choćby
z p u n k tu w idzenia naukow ej przyzw oitości — kied y
h isto ry k idei odbiera analizow anej m yśli jej „n ie
śm iertelno ść”, czyni z niej szczegółowe św iadectw o
psychiczne, społeczne czy gospodarcze. N a jw a ż n ie j
sze bowiem , co m ożna pow iedzieć o ja k ie jś idei,
i pierw sze, co n ależy o niej powiedzieć, to że s ta
now iła fra g m e n t w ysiłków zm ierzających do p raw d y
czy do n ad an ia sensu ludzkiem u św iatu (nie w n i
k am tu w konsekw encje ty ch dw u o dm iennych s ta
nowisk).
Takie resp ek tow anie nieśm ierteln ości m yśli m oże
u jaw niać się n a ró żnych poziom ach p on adh isto rycz-
ności i n a różne sposoby. N a jp ry m ity w n ie j d o k on u
jem y go w szyscy — h isto ry cy idei także — n ie
zdając sobie często spraw y. W prow adzam y m iano
w icie ideę postęp u prostego i pow iadam y, że pro b lem
dostrzeżony p rzez pierw szego m yśliciela, d ru g i roz
51
N IE B E Z P IE C Z E Ń S T W A H IST O R II ID E I
w inął, a trzeci jakoś rozw iązał. Idea takiego postępu
n ie zawsze m usi być pozbaw iona słuszności, przecież
przyśw ieca o n a niejedn o kro tnie in ten cjom tw órczych
filozofów. N iesłuszna n ato m iast jest w odniesieniu
do h istorii idei m yśl o postępie obiektyw nym , ściśle
um ieszczonym w czasie historycznym . Posługujem y
się zresztą in n y m i także analogicznym i k a teg o ria
mi: o d k ry w an ie praw dziw ej ludzkiej n a tu ry , św iad
czenie ludzkiej praw dzie, rozw iązyw anie przeróżnych
dylem atów . Je śli głosim y, że isto tą dziejów ludz
kiej m yśli je st rozw iązyw anie d y lem a tu m iędzy
p rag n ien iem absolu tnej wolności a koniecznym i n a
kazam i n a tu ry , to fo rm u łu je m y tezę ściśle analo
giczną do tez y o postępie obiektyw nym , ty je że
e lem entem najw ażn iejszy m nie jest już czas h isto
ryczny. Teza tak a rów nież uśm ierca badaną m yśl,
m im o pozorów poczucia historyczności, m im o pozo
rów ro zp a try w a n ia dziejów duch a z filozoficznego
już, a nie ty lko historycystycznego stanow iska.
Niszczący cios jest może łagodniejszy, ale chaos, jak i
p ow staje je st nie m niej przy g nęb iający niż zew nę
trz n y porządek w prow adzany przez p ro stą ideę po
stępu. Oto h isto ry k idei pośw ięca dzieło analizie
„ p ra k ty k i i działan ia” (Richard J. B ernstein , P raxis
and A ction, F ilad elfia 1971) w koncepcjach Marksa,
Hegla, K ierk eg aard a, S a r tr e ’a, P e irc e ’a D ew eya i fi
lozofii an alityczn ej. In te lig e n tn ie o d n ajd u je w spólne
elem enty i w sk azu je n a różnice dowodząc, że pojęcie
„ p ra k ty k i” je s t ce n traln e we w spółczesnej filozofii.
P rzeraża nas tak a książka, choćby n a jin te lig e n tn ie j
sza, p rzeraża, bo nic z niej nie w y n ik a prócz tego, że
ludzie czasem m yślą podobnie, a czasem się różnią
i że są pow ody ty ch podobieństw i różnic.
Wiedza i twórczość
Nie m am y zam iaru odm aw iać
znaczenia h u m an isty czn ej w iedzy. O pisanie zarów no
w ew nętrzn y ch, ja k i zew n ętrzn y ch u w ikłań danej
Przerażająca
książka
M A R C IN KRÓL
52
Problemat
Koźmiana...
...i
Tocqueville’a
m yśli jest oczywiście niezbędne i przeprow adzone
bez n ad m iern y ch p re te n sji zawsze p rzy d atn e. P e
w ien rodzaj takiej p racy nie budzi żadnych w ą tp li
wości. W olno uśm iercić nieciekaw ą m yśl, k tó ra
zresztą została już skazana z w y ro k u h istorii. Wolno
więc ograniczyć się do ściśle historycznego opisu
poglądów K a je ta n a K oźm iana, choć opis ta k i doko
n a n y przez tw órczy um ysł może zam ienić się w filo
zofię, a K oźm ian — w postać z żyw ej tra d y c ji d u
chowej. Je d n a k praca o K oźm ianie sp ełn iająca za
sadnicze ry g o ry w arsztatow e i w y zu ta z w iększych
p re te n sji będzie niew ątpliw ie dorzecznym pro d u k
tem h istorii idei. Takie w łaśnie uspraw iedliw ienie
oraz zastosow anie m ożem y znaleźć dla k o nsekw en t
nego historyzm u.
Inaczej w p rzy pad k u m yśli wTażnych, żyjwych, k tóre
m ożna zatem w ystęp nie uśm iercić.
Inaczej
np.
w p rzy p ad k u T ocqueville’a. Tu także potrzeba w ie
dzy jest oczywista. A jed n a k jeszcze jedno dzieło
poświęcone analizie w e w n ętrzn y ch i zew n ętrzny ch
u w ik łań tej m yśli będzie n a pew no sm u tn y m owo
cem tw órczej niem ocy, jeśli ta k a analiza okaże się
jedy n ym celem autora. Podobnie niechęć w zbudzi
tak ie dzieło o T ocqueville’u, jeśli n aw et a u to r w po
szukiw aniu gw aran cji słuszności idei D em okracji
w A m ery c e sięgnie po ideę postępu, czy rozw aży
p ro blem społeczeństw d em o kratyczny ch i społe
czeństw ary sto k raty czny ch. R espekt dla rzeczyw is
tej nieśm iertelności m yśli m ożna zachow ać po d ej
m ując dw a tylko ty p y postępow ania. P o pierw sze,
co oczyw iste i jest nielicznych jed y n ie m iarą, n a
w iązując m erytory czne porozum ienie z m yślą To-
cq u eville’a n a ty m sam ym in te le k tu a ln y m poziomie.
Tego żądać jed n ak nie możemy, m ożem y mieć tylko
nadzieję, że pow staną takie prace, chociaż epoka
histo rii idei jako h istorii ek spresji tem u nie sprzy ja.
Po drugie, in te resu jąc się w ew n ętrzn y m i i ze
w n ętrzn y m i uw ikłaniam i badanej m yśli ze w zględu
na nasze m ery to ryczn e problem y, k tó re nie są ty lk o
53
N IE B E Z P IE C Z E Ń ST W A H IST O R II ID E I
odbiciem m glistej ciekawości św iata, ale n ieu sta n
nie rozw ażane — stanow ią oś naszej duchow ej orga
nizacji. Wówczas niekoniecznie na każdej stronicy
m u sim y daw ać w y raz ty m duchow ym odniesieniom ,
ale przez całość naszej hum anisty cznej aktyw ności
w in ien prześw iecać ów prom ień n ad ający jej sens.
W pływ taki pow inien być w idoczny i w w yborze
tem atu , i w sposobie um ieszczania badanej m yśli
w jej kontekstach. N atom iast w ysiłki m etodologicz
ne (zwłaszcza te, k tó re p rze k ra cz a ją poziom kom en
tarza niezbędnego dla ścisłości pojęć) oraz w szystkie
in n e zainteresow ania, skupione jak o b y wokół gene
ra ln y c h studiów n a d tym , jak człow iek m yśli, jak
rozw ija się jego k u ltu ro tw ó rcza aktyw ność — albo
p rz y jm u ją postać praw dziw ej filozofii exp licite fo r
m ułow anej, albo m ogą być częścią naszych in ty m
n y c h przem yśleń, wówczas jed n a k w żadnym razie
nie w y starczają do k o n stru k c ji usensow niającej osi
duchow ej organizacji. W ystarczają jed y n ie do stw o
rzen ia pozorów i ty lk o pozorów przyzw oitości.
Dziś jed n a k w łaśnie h isto ry cy idei celują w podsu
m ow aniu d e lik a tn y c h sugestii, jak o b y poza ich jało
w ym i analizam i k ry ły się taje m n e w ielkości ducha.
P oniew aż w ielu spośród nich d rażn i tak i sta n rze
czy, chcą być uczciwi, więc usilnie podkreślają, że
u p raw ia n e m u pustosłow iu nie przy św iecają żadne
u k ry te in ten cje. Szczerość godna pochw ały, ale nic
z niej in te le k tu a ln ie nie w ynika.
Ja k się w y daje, h isto ry cy idei, podobnie ja k zagubi
li się między, historyzm em a poczuciem historycz-
ności, ta k w y obrazili sobie, że istn ieje jakaś pośred
n ia fo rm a m iędzy w iedzą a tw órczością. Tu m iesz
czą się pasjo nujące, ale i głęboko niepokojące, m eto
dologiczne p o stu la ty h erm en eu ty k i.
W ty m sensie „rozum ieć” będzie czym ś pośrednim
m iędzy „w iedzieć” (opisywać) a „m y śleć” (tworzyć).
M etodologia i rozw ażania m etafilozoficzne m iew ają,
rzecz jasna, pow ażną doniosłość, są czasem w ręcz
niezbędne, ale je st to doniosłość li tylko usługow a
Oświetlić
promieniem
sensu
Wiedza
a twórczość
M A R C IN KROL
54
i niezbędność ze w zględu na w ażniejsze cele. N igdy
zaś w hum an isty ce re fle k sja nad „znaczeniem ” czy
„rozum ieniem ” nie stw orzy pom ostu m iędzy w ie
dzą a twórczością, chyba że za cenę un icestw ienia
i wiedzy, i twórczości.
Zawód czy punkt widzenia?
O dw rót
od
m erytoryczności
znalazł jed n ak w h istorii idei ucieleśnienie nie tylk o
teoretyczne, ale in sty tu cjo n a ln e także. N aw et ta k
u g ru nto w an e dyscypliny, jak i h isto ria filozofii czy
h isto ria lite ra tu ry zam iast badać w e w n ę trz n y roz
wój p ro b lem aty k i filozoficznej czy arty sty czn ej szu
k a ją p e rsp e k ty w o tw ieran y ch przez historię idei.
T ak oto pew ien sposób w idzenia św iata m yśli lu dz
kiej, pew ien — pow yżej opisyw any — sty l ducho
w y doprow adził do p ow stania zaw odu h isto ry k a idei
(czasem zaw odu pokrew nego: socjologa w iedzy czy
Oj, czy nie za
socjologa k u ltu ry ) i
z
m łodzieńczym im petem w y -
ostro?
p a rł daw niejszy św iat zasadniczych py tań .
H isto ryk idei jest now oczesny i w ty m sensie róż
n i się od tego, kogo daw n iej n azy w aliśm y h u m a
nistą, że up raw ia zawód, co pozw ala m u m niem ać,
iż istn ieje jakościow a różnica m iędzy badanym i tre ś
ciam i a narzędziam i badania. Zespół fachow ych r e
guł może z takiego p u n k tu w idzenia zastąpić w łas
ne przem yślenie odpow iednie do treści b adan ej m y ś
li. I przecież niew iele przesadzim y, jeśli pow iem y,
że dzisiejsza h isto ria idei to albo nuda, alb o zb iera
nie lepszych lu b gorszych ciekaw ostek. A ni h isto
ry k idei, an i jego czyteln ik nie w iedzą dlaczego —
z zasadniczych, m ery to ry czn y ch pow odów — pow sta
ło tak ie w łaśnie dzieło n a ta k i w łaśnie tem at. N ie
po trafim y najczęściej powiedzieć, że podoba się n a m
sztu ka b aro k u a nie podoba gotyk, nie p o tra fim y
przejść do p o rząd k u dziennego n a d niczym , co s ta
r e i coraz rzadziej d ostrzegam y różnicę k lasy m ię-
55
N IE B E Z P IE C Z E Ń S T W A H IST O R II ID E I
dzy w ielkim i dziełam i lite ra tu ry d aw n y ch la t a ch a
rak te ry sty cz n y m i dla danej epoki pam iętn ikam i czy
zespołam i listów . Podobnie dla h isto ry k a idei, k tó ry
przecież je s t jed n y m z nas, w y ró w n a ły się ostre
w ierzchołki m yśli ludzkiej, ucichł zgiełk polem ik
ideow ych i w tak im obłaskaw ionym świecie ducha
h ula on sobie zaopatrzo ny w zręczne narzędzia r e
du kcji. J e m u jest w szystko jedno, co bada, byleby
sp ełn iał re g u ły swego fachu.
N iew ątp liw ie upodobania um ysłow e rzesz h isto ry
ków id ei są u w aru n k o w an e przez duchow y sty l cza
sów, w k tó ry c h żyją. Z tej racji, jeśli tak i stan rze
czy n am nie odpow iada, w inić trz e b a epokę, a nie
ludzi w yk on u jących, często w yśm ienicie, swój za
wód. J e d n a k duchow y sty l czasów o k reślan y jest
przede w szy stk im przez hu m an istów i jeśli w śród
nich nie zrodzi się tw órczy p ro test, to ty lk o siebie
będą m ogli w inić za to, że skazani zostali na jałow e
zam ienianie słów n a słowa. H isto ria idei do starczy
ła h u m an isty ce w iele now ych inspiracji, ale za
m knięcie się w ra m a c h jej — opisyw anych pow y
żej — upodobań grozi znalezieniem u sp raw iedliw ie
n ia dla ta k n a w e t pow ażnego w ystępk u, jak im jest
bierność w obec zagrożenia w łasnego posłannictw a.
Styl czasu
i humaniści