Season for love rozdziały 1 8

background image

Season

for

love

By Isabells17


http://chomikuj.pl/isabells17

background image

2

Spis treści:

- Prolog – str. 3

- rozdział 1 – str. 4

- rozdział 2 – str. 10
- rozdział 3 – str. 22

- rozdział 4 – str. 34

- rozdział 5 – str. 48

- rozdział 6 – str. 69

- rozdział 7 – str. 82
- rozdział 8 – str. 96





background image

3

PROLOG

Wszystko zaczęło się 2 miesiące temu, kiedy rodzice Isabelli Swan zmarli w
katastrofie lotniczej. Razem ze swoją 17 letnią siostrą Alice przeprowadziła się
do małego miasteczka o nazwie Forks w którym zamieszkały w rezydencji ze
swoją nadal młodą duchem babci Megan. Chociaż nie utrzymywały z nią
bliższych kontaktów z powodu rodzinnej kłótni z przed lat, która sprawiła, że
rodzina rozpadła się to czuły wobec niej ogromną bliskość. Megan jednak
zawsze troszczyła się o swoje wnuczki i bardzo je kochała. Teraz los dał im
szansę aby bliżej poznały zwariowaną babcię.

Wszystko płynęło wspaniale do momentu w którym do miasteczka wróciła
kontrowersyjna rodzina Cullenów z wakacyjnej podróży dookoła świata.
Najmłodszy członek rodziny – Edward jest najpopularniejszym chłopakiem w
szkole, którego pragną wszystkie dziewczyny, a także kilku homoseksualistów.

Isabella jest młodą rozkapryszoną nastolatką, która zawsze osiąga postawiony
sobie cel i potrafi manipulować chłopcami, którzy robią dla niej wszystko.

Losy Edwarda i Isabelli łączą się w wyjątkowy sposób podczas jednej z licznych
imprez organizowanych przez Megan w swojej willi.












background image

4

1.

Isabella

Jestem w tej zielonej, wiecznie pochmurnej i deszczowej dziurze już od dwóch miesięcy, ale
nadal nie wydarzyło się nic godnego mojej uwagi. Przez pierwszy miesiąc Megan uporczywie
pragnęła swatać mnie z tym idiotą Mikiem Newtonem. Musze przyznać, że jest nawet ładny –
wysoki, blond włosy postawione na żel, niebieskie oczy i całkiem miłe rysy twarzy. Lecz
chyba to już wszystkie z jego zalet. Jak dla mnie to koleś jest za bardzo narwany. Ciągle ma
jakieś erotyczne podteksty, a ja mam wyjebane na dupków, którym chodzi wyłącznie o
zaspokojenie swoich chorych rządzy.

Jedyny spoko facet jakiego tu poznałam to Emmet. Jest zabawny, umie mnie rozśmieszyć i
traktuje mnie jak młodsza siostrę. Wyglądem przypomina niedźwiedzia. Ma głębokie rysy
twarzy, krótkie brązowe włosy i ogromne mięśnie. Trochę to dziwne ale jest jedynym
ogrodnikiem Megan, który nie pozwolił się jej uwieść. Teraz mieszka z nami w tym
ogromnym i nowoczesnym domu, a babcia zaczęła go traktować wreszcie jak własnego
wnuka, więc bardziej jest rozpieszczany niż goniony przez nią do pracy. Trzeba jednak
przyznać, że i tak sumiennie zajmuje się ogrodem.

Megan ma już 54 lata, lecz dzięki licznym operacją plastycznym, zdrowemu odżywianiu się,
licznym sportom które uwielbia wykonywać i przede wszystkim przez imprezy które kocha,
nadal wygląda i zachowuje się młodo. To chyba dobrze mieć babcię, która jest tak pogodną i
zwariowaną osobą, ale jednak trochę się zdziwiłam gdy pewnej nocy zadzwoniła do mnie z
komisariatu i zapytała „ Cześć kochanie, czy mogłabyś przyjechać po mnie na komisariat

? Cóż, trochę przesadziłam z alkoholem i troszkę z prędkością. Zatrzymała mnie policja
i teraz siedzę w celi z jakimś brudnym pijakiem. Skarbię, proszę cię zabierz mnie stąd
szybko ! ‘’
Więc pojechałam po nią. Na komendzie dowiedziałam się, ze babcia jechała 210
km/h gdy ograniczenie prędkości było do 120 km/h, a gdy zobaczyła, że ściga ją radiowóz
dodatkowo przyspieszyła. Próbowała uciec ale pech chciał, ze po kilku przejechanych
kilometrach musiała się zatrzymać. Jak zwykle roztargniona zapomniała zatankować i
zabrakło jej paliwa. Samochód stanął, a ona wyskoczyła z niego i rzuciła się biegiem do
ucieczki. Była tak pijana, że nie zauważyła stojącego przed nią drzewa i w nie uderzyła.
Policja zlitowała się nad nią i nie zabrała jej na izbę wytrzeźwień tylko do normalnej celi.

background image

5

Wygląda na to, że to ja będę musiała być w tym domu dorosła. Jest jeszcze Alice ale ta
drobna brunetka z nastroszoną fryzurką myśli tylko o dwóch rzeczach:

- chłopacy

- zakupy

Tak to są jej dwie główne rozrywki dzięki którym nie czuje się w tym zakichanym Forks tak
źle jak ja. Mogłabym iść w jej ślady i też ciągle chodzić na randki i zakupy, ale na Boga jakim
cudem w ciągu dnia można ciągle przymierzać jakieś durne bluzki, sukienki i inne pierdoły, a
wieczorami i nocą spotykać się ciągle z innymi chłopakami?! Nie mam nawet pojęcia gdzie
ona ich wszystkich poznaje, bo chyba nie w żadnych idiotycznych butikach w których cały
czas przesiaduje. Chyba trzeba mieć wrodzony dar, żeby ciągle przyciągać do siebie
mężczyzn. Renee też tak potrafiła. Ja nie odziedziczyłam po niej tej zdolności. Zawsze
kłóciłam się z chłopakami i jakoś żaden nie mógł wytrzymać ze mną w związku dłużej niż
dwa tygodnie. Może dlatego, że tak naprawdę nigdy na żadnym mi nie zależało? Tak, to
chyba prawda. Nigdy jeszcze się nie zakochałam tak na serio i nie wiem jak to jest. Ja nawet
nigdy nie miałam motyli z brzuchu! Jestem jakimś dziwnym przypadkiem człowieka. Tak
więc ciągle siedzę w domu i strasznie się nudzę. To do mnie nie podobne. W Phoenix zawsze
miałam towarzystwo i nigdy się nie nudziłam. To, że nigdy się nie zakochałam nie oznacza,
że nie miałam świetnych przyjaciół. Chodziłam razem z Paulem, Mery, Diegiem, Ashley i
Tomem do klubów. Czasami też włamywaliśmy się na jakąś budowlę i urządzaliśmy tam
świetną imprezę. Zawsze niewiadomo skąd przyłaziło tyle ludzi, że po chwili zjawiała się
policja i trafialiśmy na komisariat. Po kilku wybrykach policja znała nas już bardzo dobrze.
Komendantem na komisariacie był przyjaciel Charliego więc wszystko uchodziło nam
płazem.

Teraz niestety wszystko się zmieniło. Charlie i Renee zginęli w tym przeklętym samolocie,
którym wracali z Chicago. Musiałam pożegnać się z dotychczasowym życiem i
przeprowadzić tutaj! Cały świat dla mnie stanął na głowie, lecz obiecałam sobie, że nigdy się
nie poddam. Mogę stawać na rzęsach ale będzie tak jak do tej pory. Zawsze zdołam postawić
na swoim. Nic nie stanie mi na drodze do szczęścia!

No chyba, że Alice i ta jej zakupowa mania…

- Bello! Co ty tu jeszcze robisz taka nieuszykowana?! Przecież mamy dziś jechać na zakupy.
Jutro jest pierwszy dzień szkoły, chyba chcesz zrobić dobre wrażenie na tych wszystkich
boskich chłopakach co? – Ta jej paplanina troszkę mnie irytowała. I na jakich znowu
chłopakach? Na tym zadupiu nie ma nikogo interesującego.

- No dobra, idę się przebrać i zaraz jedziemy – odbąknęłam

- OK – Alice zaczęła podskakiwać z radości, jak zawsze gdy chodziło o jej ulubiony sport.

- Alice ! – Krzyknęłam do siostry która już się oddalała w stronę garażu.

- Słucham – szybko odwróciła się z szerokim uśmiechem.

background image

6

- Obiecaj mi, że nie będziesz szaleć pięciu godzin po sklepach! Kupimy jakieś sukienki i
wracamy do domu.

Mina jej trochę spoważniała.

- Ale Bello, przecież wiesz, ze nie da się wybrać odpowiedniego stroju w kilka minut.
Potrzebne są jeszcze dodatki, buty, sama rozumiesz.

- Godzina i ani sekundy dłużej !

- No dobrze, dobrze. Ubieraj się- Zadowolona odeszła tanecznym krokiem zapewne do
swojego żółtego i bajeranckiego Porsche. Dostała je od rodziców na swoje szesnaste
urodziny. Ja od zawsze wolałam motocykle niż samochody. Jadąc motocyklem można poczuć
tą prędkość i ten wiatr we włosach. Dlatego ja na swoje urodziny dostałam cudowny czarny
motocykl. Charlie zabrał mi go miesiąc później gdy niechcący prawie przejechała staruszkę,
wpadłam w poślizg i wjechałam do ogrodu sąsiadów. Zniszczyłam im ogrodzenie, gęsto
posadzone róże i altankę. Ojciec przeraził się jak w szpitalu lekarz powiedział mu, że mam
wstrząs mózgu, złamane dwa żebra i zwichniętą rękę. Oczywiście byłam jeszcze dodatkowo
cała w guzach i siniakach.

Później jeździłam jeszcze motocyklem, ale tylko Diega i tak, żeby ojciec mnie nie zobaczył.
Nasze starania na wiele się nie zdały, bo po zniszczeniu kilku trawników i żywopłotów
trafiliśmy na komendę. Oczywiście Charlie wszystko załatwił i nic nam nie zrobili. Tak
Charlie. Teraz już nie będzie wyciągał mnie z aresztu i ratował z każdej opresji. Chociaż
wątpię abym miała jakieś kłopoty z tym durnym mieście. Tu jest za spokojnie jak dla mnie.
Raczej nie znalazłabym kompanów do wspólnych imprez i włamań. No chyba, że Megan ale
wole jej nie dodawać żadnych pomysłów. Ta kobieta i tak jest wystarczająco szalona i sama
pcha się w tarapaty.

- No dobra Bello- szepnęłam do siebie – weź się w garść, idź do pokoju, przebierz się i ruszaj
z Alice na te zakupy – tak chce mieć je już z głowy.

W salonie natknęłam się na śpiącą Megan, która odsypiała wczorajsze spotkanie z jakimś
nowym instruktorem fitness, którego poznała trzy dni temu. Przyszła wcześniej na swoje
zajęcia i natknęła się na grupę która właśnie ćwiczyła. Chris spodobał jej się więc o nic nie
pytając podeszła i dała mu swój numer telefonu. Z tego co bełkotała mi o 8 rano gdy wróciła
do domu, to na początku poszli do restauracji, później do jej ulubionego klubu „Me Voy”, a
następnie do apartamentu Chrisa. Jakoś nie chciałam wiedzieć co tam wyprawiali. Na samą
myśl o tym robi mi się dziwnie niedobrze.

To chyba właśnie Megan zapoczątkowała ten dar podrywania w naszej rodzinie. Na początku
ona, później Renee, a teraz Alice. Ciekawe do czego doprowadzi to Alice. Czy raczej
ustatkuje się tak jak mama, czy nie i do jesieni swego życia będzie szaleć w klubach? Wole o
tym nie Myślec.

- Alice jestem już gotowa. Możemy jechać.

background image

7

- Spoko siostra. Zakupy będą ekstra, obiecuje ! Może nawet znajdziesz sobie jakiegoś
przystojniaka z którym będziesz mogła się spotykać, a nie tylko siedzieć całe dnie w domu –
Spojrzała na mnie z tym głupkowatym uśmiechem, którego używała zawsze gdy dawała mi
do zrozumienia, że pora kogoś znaleźć i się zabawić.

- Przecież tu nie ma nikogo fajnego.

- Jak to nie? Gdybyś spędzała ze mną więcej czasu na mieście i w tutejszych klubach to z
pewnością poznałabyś kogoś gorącego – uśmiechnęła się

- Jakoś nie mam ochoty na te twoje kluby – wymamrotałam.

- Oj Bello, musisz sobie w końcu znaleźć kogoś miłego, przystojnego, który porwie twoje
serce! – Kolejny słodki uśmiech

Jakoś nie chce mi się w to wierzyć...

- Będę miała oczy szeroko otwarte ale zmieńmy już temat ok?

- Dobrze, jak wolisz – Alice znów w pełni koncentrowała się na drodze do Port Angeles, a ja
mogłam odpocząć od tematu chłopaków. Jednak wiedziałam, że tak łatwo nie odpuści i
będzie próbowała namówić mnie do randek i chłopców. Wtedy oczywiście miałaby więcej
okazji zabierać mnie na zakupy. Na dodatek pastwiłby się nad moją twarzą i włosami przed
każda randką.

O nie, wole tego uniknąć.

Teraz postanowiłam jednak nie myśleć o tym i nabrać sił przed zakupami. Znam Alice i
wiem, że ciągle będzie przynosić mi nowe ubrania i zmuszać do ich przymierzania. Z reguły
tak łatwo się nie poddaje ale moja młodsza siostra potrafi przekonać mnie do wszystkiego.
Sama nie wiem jak to robi ale zawsze jej się udaje.

Tak jak myślałam Alice nie dotrzymała słowa i jesteśmy w tym durnym centrum handlowym
już ponad trzy godziny!

- Alice, przecież już kupiłyśmy sukienki do szkoły, możemy wracać? – Zapytałam z nadzieją

- Oj Bello, nie narzekaj. Tak rzadko wychodzimy razem na zakupy. Chodźmy kupić ci jakąś
fajna sukienkę! Może jeszcze jakieś nowe szpilki i torebkę.

- Nie! Nie potrzebuje niczego nowego.

- No to tylko sukienkę- zauważyła moja zniechęconą minę i szybko dodała – Chodź
wejdziemy do ostatniego sklepu. Isabello, obiecuje, ze to już ostatni. Proszę Cię, zrób to dla
mnie – i znów ta mina którą przekonałaby mnie nawet do randki w ciemno.

- No dobrze ale to już ostatni sklep

- Bells! Kocham Cię! – Zaczęła krzyczeć i podskakiwać. Wpadła do najbliższego sklepu i
ustała przy wejściu nie oddychając. Takie zachowanie nie jest do niej podobne. Po chwili

background image

8

postanowiłam do niej podejść ponieważ nie poruszyła się ani o milimetr.

- Alice co się stało ? – Zapytałam zniecierpliwiona.

- Bello czy ty widzisz to samo co ja ! – Odpowiedziała z poważna miną.

- Ale o co ci chodzi ?

- O tą cudną czerwono krwistą sukienkę, która wisi naprzeciwko ciebie!

Spojrzałam w stronę o którą jej chodziło i zobaczyłam naprawdę śliczną i uwodzicielską
sukienkę. Może to dziwne ale na serio przypadła mi do gustu. Alice ma chyba jednak rację co
do tego, ze powinnam sobie znaleźć jakiegoś miłego chłopaka. Mam nawet jakieś silne
przeczucie, że ta sukienka może mi w tym pomóc. Postanowiłam ja przymierzyć.

- No i ? Nie trzymaj mnie dłużej w niepewności. Widzę, że ci się spodobała ! No już
przymierzaj !

- No dobrze Alice, pali się czy co ?

Alice podała mi tą sukienkę kuszącą czerwonym kolorem. Szybko ją założyłam, nie miała
ramiączek i była strasznie krótka. Jednak bardzo mi się podobała. Muszę przyznać, że
wyglądam w niej świetnie i jestem pewna, że żaden facet mi się w niej nie oprze. Pośpiesznie
wyszłam z przymierzalni, żeby pokazać Alice jak się w niej prezentuje. Siostra gdy mnie
zobaczyła zaczęła piszczeć z zachwytu i szybko do mnie podbiegła.

- Siostrzyczko wyglądasz jak Catherine Zeta-Jones !

- Alice przestań, chyba nie jest aż tak dobrze.

- Na pewno będzie lepiej w tych czerwonych szpilkach, które widziałam na wystawie ! Zaraz
ci je przyniosę ! Czekaj tu !

Alice odbiegła zadowolona, a ja odwróciłam się, żeby jeszcze raz ujrzeć swoje odbicie w
lustrze. Przypadkiem zahaczyłam o jakiś wieszak, który spadł na podłogę. Szybko schyliłam
się, żeby go podnieść. Wtedy usłyszałam jakiś dziwny trzask, głośne „Ooo” i donośne
śmiechy.

O nie ! Boże proszę tylko nie to !

Szybko wstałam i odwróciłam się, żeby sprawdzić czy to prawda.

- O cholera!

Rozporek z tyłu sukienki rozdarł się, a mi było widać cały tyłek i czarne stringi. Kurwa i
jeszcze ci kolesie, którzy stali teraz przede mną i się nabijali! Myślałam, że zaraz ich zabije!

- I o co wam chodzi !?

Nagle miedzianowłosy chłopak podszedł do mnie, schylił się i wyszeptał mi do ucha – Masz

background image

9

bardzo śliczny tyłeczek – odsunął się i szeroko uśmiechnął.

O nie ! Co on sobie wyobraża!? Myśli, że może się ze mnie nabijać!? Jeśli tak, to grubo się
myli!

Natychmiast moją twarz zalała fala gorąca. Kurwa te cholerne rumieńce mnie dobijają!

- Odczep się od mojego tyłka ty popierdoleńcu!

- Mmm jaka agresywna, lubię takie – w tym momencie uśmiechnął się tak łobuzersko, że aż
zatrzęsły mi się kolana.

- Spadaj !

- Bello mam te buty! – Nagle zobaczyłam podbiegającą do mnie Alice z zajebiście
czerwonymi butami.

Miedzianowłosy chłopak jeszcze tylko raz spojrzał na mnie tymi swoimi złotymi oczami
poczym odwrócił się i razem ze swoim blond towarzyszem odszedł do wind.

- Bello co się stało z ta sukienką ?! - Zapytała zdezorientowana Alice.

- Miałam mały i nieprzyjemny wypadek, lepiej już wracajmy.

- No dobrze ale po drodze musisz mi wszystko wyjaśnić i powiedzieć kim był ten sexy
blondaś ok?

- Nie wiem, nie znam go ale sądząc po zachowaniu jego kolegi to pewnie też jest
popierdolony!

- Ej to w takim razie co się tu wydarzyło ?

- Oj chodźmy już, w samochodzie porozmawiamy.







background image

10

2.

Isabella

- Bello wstawaj! Spóźnimy się do szkoły! – Zaczęła wrzeszczeć na mnie Alice.

- Która godzina?

- już 5.30!

- Alice zgłupiałaś ?! Do szkoły mamy dopiero na 9!!

- Nie zapominaj, że to jest nasz pierwszy dzień w nowej szkole. Musimy się
odpowiednio przygotować, żeby zrobić w niej furorę! – Krzyknęła z uśmiechem
na twarzy

- Alice opanuj się!

- Ale Bello, zrozum… Pierwsze wrażenie jest najważniejsze! Musimy ich
zaszokować.

- Dobrze, już dobrze. Idę wziąć prysznic.

Poszłam do łazienki i wzięłam gorący prysznic. Od razu zrobiło mi się lepiej,
woda mnie rozgrzała. Zaczęłam racjonalnie myśleć i zastanawiać się co takiego
Alice ma zamiar robić przez te 3.5 godziny? Podeszłam do umywalki, dokładnie
umyłam zęby, wyczesałam i wysuszyłam włosy. Gdy wyszłam z łazienki
ujrzałam Alice która z zaciętą miną wyrzucała wszystkie moje ubrania z
garderoby.

- Alice możesz mi wyjaśnić co ty tu właściwie wyrabiasz?!

- Szukam tej cudownej bordowej apaszki, która razem z twoją czarną sukienką i
czerwonymi butami będzie wyglądać niebiańsko!

- Jest w górnej szufladzie komody.- No tak, z pewnością Alice teraz będzie
znęcać się nad moimi włosami i twarzą. Nie wiem czy moja cera przeżyje te
tony kosmetyków, które dla mnie szykuje.

- O jest – podeszła do mnie ucieszona.

background image

11

- Ok siostrzyczko. Strój już masz, szybko go zakładaj i zabieramy się za fryzurę
i make up! – Ten jej entuzjazm wprost mnie przerażał. Czy to możliwe, żeby
przez 24h/dobę być uśmiechniętym i szczęśliwym? Wystarczy spojrzeć na Alice
i odpowiedz jest prosta.

- No dobra, zajmij się mną szybko i jedźmy już do tej szkoły. Nawet jestem
trochę ciekawa jak tam będzie. Mam nadzieję, że nie ma tam samych dryblasów.

- Z pewnością znajdzie się kilka spoko ludzi (czyt. gorących facetów) -
uśmiechnęła się.

- Na to właśnie liczę.

Następne 2.5 godziny spędziłam przed lustrem gdzie Alice tak jak obiecała
zajęła się moimi włosami i twarzą. Na początku zrobiła mi burzę loków, które
spięła u góry. Zrezygnowała jednak z tej fryzury i postanowiłam moje włosy po
prostu wyprostować. Co do makijażu to nałożyła rozświetlający podkład i puder.
Oczy podkreśliła kredką, ciemnym cieniem do powiek i sztucznymi rzęsami. Na
koniec jeszcze trochę różu na policzki i czerwona szminka. Po całej tej operacji
upiększającej wyglądałam… bardzo kusząco! Jestem ładna ale teraz wydawało
mi się, że jestem po prosty piękna!

- Ach. Jestem cudowna – uśmiechnęła się Alice – Dzięki mnie wyglądasz
wspaniale, warto było wstać tak wcześnie.

- Musze się z tobą zgodzić, wyglądam na serio bardzo ładnie.

- Bardzo ładnie?! Wyglądasz cudownie! Już nie bądź taka skromna.

- No dobrze, zgadzam się z tobą, spisałaś się na medal.

- Czyli pozwolisz mi codziennie się szykować ?- zapytała z uśmiechem na
twarzy i nadzieją w oczach.

- O nie! Nie przeginaj.

- Ale Bello co w tym złego?

- To, że chce się wysypiać, a nie siedzieć na tym krześle przy którym co chwila
będziesz ciągnąc mnie za włosy lub wsadzać mi kredkę do oczu.

- Przecież wiesz, ze trzeba trochę pocierpieć, żeby być piękną. – Zrobiła
poważną minę, przez którą wyglądała tak jak gdyby przemawiała w sądzie.

background image

12

- Ok., czasami będziesz mogła się trochę nade mną poznęcać. Tak gdzieś raz w
miesiącu, w tym już wykorzystałaś swoją szansę.

- Jesteś okrutna! – Wyszła z obrażoną miną nawet się nie odwracając, a nawet
nie podskakując. I tak wiem, że te jej humory trwają góra 10 minut.

Zeszłam na duł do kuchni ale jakoś nie byłam głodna. Na dole siedział już
Emmet pałaszując jajecznice.

- Siema Bells!

- Cześć Em

- Alice mi wczoraj opowiedziała jak świeciłaś tyłkiem w centrum handlowym,
pewnie później miałaś kilka ciekawych propozycji hahaha…

- Spadaj Emmet! - Właśnie w tym momencie weszła Alice.

- Cholera Alice! Jak mogłaś powiedzieć o tym co się stało wczoraj?!

- Bello nie przesadzaj. Nie masz się czym martwic, przecież masz ładne
pośladki.

- Ale to nie oznacza, że każdy ma prawo znać tą historię!

- Oj siostra przepraszam - buziak – Em, przeproś!

- Ale za co?

- Nie gadaj tylko przepraszaj!!

- No już. Isabello, bardzo cię przepraszam za to, że Alice opowiedziała mi tą
historie, nie powinienem był jej słuchać, nie gniewaj się – buziak.

- Ok. Chodźcie już lepiej, bo jeszcze się spóźnimy do tej szkoły.

Jechaliśmy samochodem Alice łamiąc kilka przepisów drogowych dzięki czemu
dotarliśmy na miejsce w 15 min.

Szkoła była niewielka, składała się z kilku budynków oraz dużej hali sportowej.
Wszystko było zbudowane z czerwonej cegły. Przed szkołą znajdował się
ogromnym trawnik, a na nim było posadzonych wiele drzew i krzewów,
dookoła widniał równiutko przycięty żywopłot. Po lewej stronie znajdował się
parking, zaparkowaliśmy na nim i tak jak się domyślałam oczy wszystkich
uczniów skierowane były w nasza stronę.

background image

13

- Oho zaczyna się – mruknęłam do siebie.

- Bello nie przesadzaj, nie jest źle.

- Tak, teraz twój samochód robi furorę ale nami też się zainteresują. Niektórzy
będą chcieli się zaprzyjaźnić, żeby stać się bardziej popularnymi, inni będą nas
obgadywać, a ta męska część będzie próbowała umówić się z nami na randki.
Pewnie nawet by mi się ta ostatnia opcja podobała gdyby nie to, że nie widzę tu
nikogo przystojnego. – W tym momencie zobaczyłam jakiegoś wysokiego,
chudego i pryszczatego gostka, który gapił się na mnie prawie, że się śliniąc –
Fuj…

- Hej dziewczyny będzie spoko. Chodźmy już na salę, zaraz nasz dyrektor
Frankenstein zacznie przemawiać. – Roześmiał się Em.

Edward

- Kurwa następny rok szkolny się zaczyna. – Nienawidzę szkoły, trzeba rano
wstawać, odrabiać zadania domowe, uczyć się i nie można całymi nocami
balować w klubach, znaczy można ale ja bym później nie wytrzymał kilku
godzin w szkole na ostrym kacu którego zawsze mam po jakiejś imprezie…

- Luzik, to już ostatni – odpowiedział zadowolony Jasper

- Elo Edward – podszedł do nas Seth

- Siema ziomal – uścisnęliśmy sobie dłonie

- Cześć Jasper

- Hej młody

- Ej chłopacy, idziecie na salę? – Zapytała Rosalie

- Ja jeszcze chwile zostanę.

- Ja idę – odpowiedział Jasper

Rosalie i Jasper to moi kuzyni. Ich rodzice ciągle gdzieś wyjeżdżają w
delegację. Oni sami mieli dość samotnego mieszkania w Portland więc
przeprowadzili się do nas. Mieszkają teraz ze mną, moją mamą Esme i ojcem
Carlislem. Zawsze dobrze się dogadywaliśmy i lubiliśmy więc na serio świetnie

background image

14

nam się razem mieszka. Jesteśmy zgodni, choć tak jak i wszystkim nam tez
czasami zdarzają się kłótnie.

- Jak tam było na wycieczce dookoła świata?- Zapytał Seth

- No wiesz, japonki, hiszpanki, polki, sporo tego było – na samo wspomnienie
szeroko się uśmiechnąłem.

- Cullen ty to masz szczęście, laski same do ciebie przychodzą.

- Masz rację, zawsze mam dobre towarzystwo.

- Jak ty to robisz?

- Musisz mieć talent, ty go najwyraźniej nie masz hah, dupeczki uciekają od
ciebie gdzie pieprz rośnie. Co ty gryziesz je czy co??

- Nie wiem o co im chodzi, kobitki są dziwne.

- Ale za to jaką przyjemność potrafią sprawić mmm.

- Chyba, że tobie.

- No tak, bo ty jeszcze prawiczkiem jesteś! Haha

- Coś czuje, że niedługo jakąś zaliczę

- Będę czekał na ten moment przyjacielu – poklepałem go po ramieniu

- To co, idziesz na salę?

- W sumie to nie chce mi się i nie mam po co.

- Ja to idę, i tak musze czekać na Embriego, bo z nim wracam. Poza tym chce
obczaić nowe laski.

- Powiedz Jasperowi i Rosalie, że wracam do domu. I znajdź też jakąś laskę dla
mnie.

- Spoko, to nara.

- Trzym się.

Jechałem do domu powoli. Na tych wakacjach wcale nie odpocząłem. W nocy
się zabawiałem, a w dzień spałem. Przydałyby się jakieś następne, żeby
człowiek mógł odetchnąć…

background image

15

Isabella

- Widzisz, wszyscy się gapią- szepnęłam do Alice

- Patrzą się bo jesteśmy ostrymi laskami – uśmiechnęła się.

- No z pewnością. O nie, idiota się zbliża. – Zauważyłam, że Mike Newton
zbliża się z głupim uśmiechem twarzy i z pewnością nadal będzie próbował się
ze mną umówić…

- Dzień dobry Isabello.

- Cześć.

- Co u ciebie słychać?

- Wszystko dobrze.

- Coś jednak masz dziwną minę, stało się coś?

- Tak, jakaś jebana mucha ciągle koło mnie lata. Co chwila ją odpędzam, a ona
wraca i wraca. Ostro mnie już wkurwia. Zastanawiam się czy w końcu jej nie
strzelić w pysk.

- Ok., ok. Zrozumiałem aluzje, cześć.

- Żegnam

- Chociaż jego masz z głowy. – Powiedziała z uśmiechem Alice.

- Coś mi się wydaje, że on jeszcze wróci… A tak w ogóle to zobacz, już prawię
się na nas nikt nie gapi.

- Jeszcze tylko kilku chłopaków się ślini.

- A niech się ślinią i tak nie mam zamiaru z żadnym z nich nawet rozmawiać.

- O matuchno! – Wykrzyknęła Alice z dziwnie wesołym wyrazem twarzy.
Wszyscy znów zaczęli się na nas gapić. Po chwili zorientowali się, że nic
specjalnego się nie stało i odwrócili te swoje nachalne spojrzenia.

- Alice możesz trochę ciszej?

- Nie! – Krzyknęła, chociaż teraz trochę ciszej

background image

16

- Co się stało? – Zapytał Emmet

- Bello widzisz tego chłopaka, który stoi obok tej pięknej blondynki w
niebieskiej sukience?

- Ten wysoki blondyn?

- Tak. Rozpoznajesz go?

- A niby czemu miałabym go rozpoznać? Spotkałam go już kiedyś?

- Tak. Ostatnio w centrum handlowym!

Zastanowiłam się chwilę. Z pewnością chodziło jej o tą upokarzająca sytuację
dla mnie. Dokładnie pamiętałam tylko tego wysokiego chłopaka z dziwnie
brązowymi włosami. No tak, za bardzo się na nim skupiłam. Ale jednak
przypominam sobie jakiegoś blondyna obok niego.

- Naprawdę uważasz, że to ten sam?

- Tak bo tamten mi się spodobał. Jestem pewna, że to ta sama osoba! Emmet kto
to jest?

- To Jasper Hale. Ta blondynka to Rosalie Hale, są bliźniakami. Przeprowadzili
się tu rok temu do Cullenów. Powinien tu być też Edward Cullen, ich kuzyn u
którego mieszkają, ale jakoś nigdzie go nie widzę.

- Jak myślisz, ma kogoś? – Zniecierpliwiona Alice czekała na odpowiedz.

- Obok niego i Edwarda ciągle kręcą się jakieś boskie dziewczyny ale jeżeli
teraz stoi koło Rosalie to z pewnością jest sam.

- Uważacie, ze mam u niego jakieś szanse?

Ja jednak byłam zbyt zajęta rozmyślaniem o miedzianowłosym chłopaku, żeby
usłyszeć to pytanie. Myślałam o tym jak Edward (bo tak prawdopodobnie ma na
imię) będzie chodził ze mną do jednaj szkoły. Mam nadzieje, że przynajmniej
nie będziemy mieli żadnych wspólnych lekcji, zapadłabym się pod ziemię.

- Bello?

- Bello czy ty mnie słuchasz?!

- Oczywiście, ze tak, ale możesz powtórzyć pytanie?

background image

17

- Eh, uważasz, że mam u niego szansę? – Zapytała z nadzieją w głosie.

- Alice, ty masz u każdego ogromne szanse, jesteś śliczna, zgrabna, wesoła i
mądra, czego można chcieć więcej?

- Chyba masz rację – zauważyłam jak rozpromieniała.

- O kurna, spojrzał się!

- Uśmiechnij się do niego! – Nakazałam jej.

Do końca przemówienia dyrektora i jakiś nauczycieli Alice cała aż promieniała
z zachwytu i ciągle patrzyła na Jaspera, a on na nią. Aż tak wesołej to jeszcze
nigdy jej nie widziałam. Nawet gdy dostała swoje żółte cudo. Emmet za to
przyglądał się tej zabójczo pięknej Rosalie, która raczej powinna być teraz na
jakimś pokazie mody lub nakręcać własny film. Ona też od czasu do czasu na
niego zerkała ale jakoś nie mogłam rozgryść jej miny, nie byłam pewna co
wyrażała.

- Podoba ci się? – Zapytałam go

- Ale kto?

- No Rosalie, widzę jak na nią patrzysz – dałam mu sujkę w bok i uśmiechnęłam
się szeroko.

- No co ty, oczywiście, ze mi się nie podoba.

- Dobra nie wkręcaj! Chyba widzę jak jej się ciągle przyglądasz.

- Eh. I tak nie mam szans. – Mina mu zrzedła.

- Czemu tak myślisz?

- Tylko spójrz na nią, jest cudowna, każdy chłopak chciałby ją mieć. Nie będzie
chciała marnować czasu na kogoś takiego jak ja.

- Ej, nie wolno ci tak mówić!

- Jestem tylko ogrodnikiem.

- Nie prawda jesteś świetnym człowiekiem! Jesteś najlepszym chłopakiem
jakiego kiedykolwiek poznałam. – Dałam mu buziaka w policzek.

- dzięki za pocieszenie. – Nadal miał zbolała minę. Wiedziałam, że cierpi.

background image

18

Zrobiło mi się bardzo przykro z tego powodu. Em to super gość, którego
kocham jak starszego brata, którego niedane mi było mieć. Jego rodzice zmarli 2
lata temu. Został sam, musiał znaleźć sobie jakąś pracę. Zatrudnił się u Megan
jako ogrodnik. Po jakimś czasie gdy pokochała go jak własnego wnuka
postanowiła go adoptować, tak też zrobiła. Od tej pory z nią mieszka jednak nie
łatwo jest mu się pogodzić z myślą, że Megan go utrzymuje. Dlatego tak
sumiennie wykonuje wszystkie pracę w ogrodzie. Rozumiem, że może mu być
trochę głupio ale to, że jego rodzice zmarli, a on musiał zostać ogrodnikiem,
żeby jakoś zarabiać na życie nie oznacza, iż jest gorszym człowiekiem od
innych. Przeciwnie, oznacza to, ze jest pracowity i uczciwy. Muszę mu jakoś
pomóc w poderwaniu tej Rosalie.

- Dzięki Bells. Wiesz, że kocham cie jak siostrę – Cmok

- No pewnie, ale musimy trochę popracować nad twoją samooceną, bo się nie
doceniasz.

- Nie rozmawiajmy teraz o tym.

- Jak wolisz.

Niedługo cały ten apel się skończył i mogliśmy wracać do domu. Chwyciłam
zakochaną Alice za rękę i wyszłyśmy z sali. Była tak rozmarzona, że wolałam
aby to Emmet prowadził samochód. Em był trochę przybity sprawą z Rosalie i
swoim życiem więc jechał powoli i spokojnie. Dotarliśmy więc do domu po 30
minutach.

- Hej, już jesteście? Jak tam szkoła? Em co się stało? Masz jakąś dziwną minę. –
Megan zasypała nas pytaniami.

- Nic się nie stało, zmęczony jestem, położę się.

- No dobrze, odpocznij. Dziewczynki jak tam ?

- Cudownie! – Odpowiedziała z szerokim uśmiechem Alice.

- Ooo, co się stało, ze jesteś jeszcze bardziej wesoła niż zwykle?

- Po prostu się zakochała – odpowiedziałam za nią

- To świetnie złotko! Jak się nazywa ten przystojniak? Może go znam?

- Jasper Hale.

background image

19

- Znam go! Jest naprawdę uroczy! Sama bym się za niego wzięła gdyby nie był
taki młody.

- A od kiedy ty zwracasz uwagę na wiek? – Zapytałam zdziwiona.

- No nie wiem, tak jakoś ostatnio zaczęłam.

- A Chris to ile ma lat? – Zapytałam zaciekawiona

- 24 i właśnie niedługo ma po mnie przyjechać i zabrać mnie gdzieś w jakieś
cudowne miejsce. Ach już się nie mogę doczekać!

- O chyba właśnie przyjechał – Zobaczyłam przez okno, ze jakieś BMW
zatrzymało się koło naszego domu i jakiś przystojny mężczyzna idzie w stronę
drzwi wejściowych – To on?

- Tak, boski prawda?

- Jest świetny – odpowiedziałam z uśmiechem – Ty zawsze masz przystojnych
facetów – powiedziałam jej z żalem w głosie, bo ja na takich często nie
trafiam…

- Księżniczko jeszcze wszystko przed tobą. Znajdziesz wymarzonego księcia.

Pocałowała mnie w czoło i poszła przywitać się ze swoim własnym księciem.

Alice leżała na kanapie i rozmyślała o czymś z uśmiechem na twarzy ( wiadomo
było kto jest obiektem jej myśli), Em siedział w swoim pokoju i też wiadomo
kto był głównym tematem jego fantazji, a ja zostałam sama. Nie miałam nic
ciekawego do roboty, poszłam więc do swojego pokoju włączyłam laptopa i
weszłam na pocztę odebrać wiadomości. Było ich sporo od moich przyjaciół z
Phoenix. Odpisałam na wszystkie, położyłam się na łóżku i włączyłam muzę,
żeby się odpocząć.

Edward

Szybko jechałem więc dotarłem do domu po 15 minutach. Byłem sam. Carlisle
był w szpitalu jest chirurgiem plastycznym, a Esme w swoim biurze, zajmuje się
dekorowaniem wnętrz. Postanowiłem coś zjeść, zrobiłem sobie jakieś kanapki,
poszedłem do pokoju, położyłem się na łóżku i włączyłem TV. Akurat był mecz
koszykówki więc zacząłem go oglądać. Pod koniec meczu zeszłam na duł, bo

background image

20

usłyszałem jak pod dom podjeżdża jakiś samochód.

To pewnie Jasper i Rosalie już wrócili.

- Siema, jak tam w szkole ?

- Cudownie – odpowiedział Jazz z jakimś głupkowatym wyrazem twarzy. Zaraz,
czy on się uśmiechał od ucha do ucha? Tak. Rozłożył się na kanapie i zaczął
wzdychać.

- Ej Jasper co ty taki jakiś zadowolony jesteś?- Nigdy jeszcze go chyba nie
widziałem w tak dobrym humorze. On po prostu tryskał entuzjazmem!

- Zakochał się – odpowiedziała mi uśmiechnięta Rosalie.

- Taa ? No nie gadaj! Czyli są jakieś nowe fajne laski co nie?

- Oj są – powiedział zadowolony

- Kim jest ta twoja wybranka?

- Nie wiem, znaczy wiem jak wygląda i w ogóle ale imienia nie znam.

- To jak ty się mogłeś w niej zakochać?!

- Nie wiem. Po prostu gdy zobaczyłem ten jej słodki uśmiech to aż serce mi
podskoczyło.

- A chociaż ładna ona?

- Wspaniała. Zresztą już ją widziałeś.

- Ja? Kiedy?

- Ostatnio w centrum handlowym.

- Chodzi ci o tą w rozdartej czerwonej sukience? – Aż sam się uśmiechnąłem
kiedy przypomniałem sobie tą dziewczynę. Ładna buzia, zgrabne nogi i jeszcze
zajebisty tyłek, który dane mi było oglądać tylko w koronkowych stringach!
Ach! Cud, a nie dziewczyna.

- Nie o nią tylko o jej siostrę, która przyszła później z jakimiś butami w ręku.

- Aaa, coś mi się kojarzy. Ej czyli one będą chodzić z nami do szkoły? Ta druga
też?

background image

21

- Tak była. Z tego co się dowiedziałem to przeprowadziły się w wakacje do
Megan Swan. Ich rodzice zmarli i będą mieszkać teraz tutaj.

- A ta druga jak wyglądała?

- Nie wiem, jakoś na czarno była ubrana.

- Rosalie, a ty ją widziałaś? – Zapytałem siostrę mając nadzieje, że powie mi coś
więcej.

- Jasne.

- I ?

- I miała na sobie krótką czarna sukienkę na ramiączka, z głębokim dekoltem i
bez pleców, do tego cudne czerwone szpilki, które tez musze sobie kupić, po
prostu boskie!

- Dobra kupie ci je tylko mów dalej.

- Trzymam cię za słowo. No cóż miała jeszcze bordową apaszkę. Włosy, długie
i wyprostowane, co do make up-u to nieskazitelna cera, duże oczy podkreślone
ciemnym makijażem i usta pomalowane na czerwono. Całość wyglądała
perfekcyjnie. Przyznaje, że jest bardzo śliczna i ma boskie nogi.

O tak, pamiętam te cudowne, zgrabne nogi.

- A co ty się tak o nią wypytujesz? – Zapytała z uśmiechem.

- Tak się tylko zapytałem.

- Mógłbyś się wreszcie ustatkować.

- Za młody jeszcze jestem – zaśmiałem się

- Taa.

Rosalie poszła na górę, pewnie do swojego pokoju, a Jasper leżał na kanapie
zamyślony i ciągle wzdychał. Zostałem sam. Z siostrą nie da się rozmawiać, bo
to w końcu siostra, jest dziewczyną, a one nie rozumieją wielu ważnych rzeczy
dla mężczyzny. Jazz się zakochał więc teraz tylko ciągle buja w obłokach. No
pięknie…


background image

22

3.

Isabella

Obudziłam się o siódmej dziękując Bogu, że tym razem Alice nie wpadła tu i
nie ściągnęła mnie z łóżka o piątej. Wzięłam prysznic rozmyślając ciągle czy ten
jebany Mike znów się do mnie przypierdoli. Stwierdziłam że jeśli znów będzie
się zalecał to po prostu nie wytrzymam i zmasakruje mu tą ciągle uśmiechnięta
buźkę. Dziś było trochę wietrznie ale świeciło słońce, postanowiłam założyć
białe rurki, fioletową tunikę, złoty pasek, białą kurteczkę i złote szpilki.
Zrobiłam lekki makijaż podkreślając jedynie oczy barwami czerni i fioletu.
Przejrzałam się w lustrze i uznałam, ze efekt jest nieskazitelny. Zeszłam do
kuchni w której Alice już kończyła pic swoje cappuccino.

- Hej Bells

- Cześć

- Ładnie wyglądasz – Posłała mi buziaka.

- Dzięki, widzę, że ty nadal jesteś w dobrym humorze.

- Oj tak. Dziś mam zamiar podejść i zagadać do Jaspera.

- Ooo życzę powodzenia.

- Aaaaa !!! Zabije was!!!!

- Aaaaaa !!!! – Razem z Alice zeskoczyłyśmy z krzeseł, i zaczęłyśmy krzyczeć
szukając jakiejś drogi ucieczki ponieważ do kuchni wpadł wielki świr z siekierą!

- Rozbierać się!!!! – Zaczął krzyczeć świr w kominiarce. Niewiele myśląc
zaczęłam zdejmować kurtkę i rozpinać pasek. Nagle usłyszałam głośny śmiech.
Spojrzała na Alice, która stała już bez swoich czerwonych spodni i pośpiesznie
próbowała zdjąć zieloną bluzkę. Czyli to nie ona się śmiała? Spojrzałam na
kolesia z siekierą, który właśnie zdejmował swoja maskę. Okazało się, że to
jest… Emmet?!

background image

23

- Hahaha! – Śmiał się nie mogąc złapać powietrza.

- Ty idioto! Co ty sobie wyobrażasz?! – Zaczęła piszczeć Alice szybko
wciągając spodnie.

- Mądry jesteś?! – Zapytała go oburzona.

- Oj dziewczyny, przecież to był tylko taki kawał, nie myślałem, że tak szybko
zaczniecie się rozbierać.

- Jesteś chory psychicznie ! Co ty w ogóle robisz z tą siekierą ?! – Zapytałam

- Właśnie wycinałem drzewko w ogrodzie i wpadłem na pomysł, żeby was
postraszyć. Chyba mi się udało – zachichotał.

- No dobra odstaw już ta siekierę i zbieramy się do szkoły.

- To ja już idę wyprowadzić moje cudeńko – zaświergotała Alice

Jechaliśmy do szkoły jak zwykle z nadmierną prędkością. Z pewnością po jakiś
15 minutach bylibyśmy już na miejscu gdyby nie to, że zaczął gonić nas
radiowóz. Z początku Alice chciała uciec dlatego dodała gazu.

- Alice, zatrzymaj się. Przecież w tej okolicy tylko ty masz żółte porsche więc i
tak prędzej czy później nas znajda.

- A no właśnie Bello, mam mój cudny wózek i nie dam się złapać pierwszemu
napotkanemu patrolowi.

- Alice, czy Megan nie ma już wystarczająco dużo kłopotów z prawem ? Nie
dostarczajmy jej już więcej. – Stwierdził Emmet

- No dobra jak wolicie. – Odpowiedziała z zawiedzioną miną.

- Dzień dobry, dokumenciki poproszę.

- Dzień dobry panie władzo, proszę.

- Czy wie pani, z jaką prędkością się pani poruszała?

- Wie pan, bardzo śpieszymy się do szkoły, mamy ważny egzamin.

- W takim razie powinniście wyjechać wcześniej. Musze wypisać wam mandat.

- Panie władzo, to nasze pierwsze wykroczenie. Nie może być tylko
upomnienie?

background image

24

- Obawiam się, ze nie panno Swan. Zaraz, zaraz to wy ostatnio
przeprowadziłyście się do Megan Clarke?

- Tak to nasza babcia.

- No skoro to wasze pierwsze wykroczenie, to myślę, że uczciwiej będzie dać
wam tylko upomnienie – Uśmiechnął się.

- Dziękujemy. Obiecuje, że już będziemy jechać wolniej.

- Na to liczę. Życzę dobrze zdanego egzaminu. Pozdrówcie Megan od
komisarza Michaela Welcha. – Uśmiechnął się dziwnie jakby przypomniał sobie
jakieś miłe wspomnienie.

- Z pewnością pozdrowimy, a o egzamin niech się pan nie martwi, będzie
dobrze. Dowidzenia.

- Dowidzenia – odpowiedział zadowolony.

Alice ruszyła z piskiem opon, a my wszyscy wybuchneliśmy śmiechem.

- Widać, że Megan nie próżnuje podczas tych wszystkich zatrzymań.
Powinniśmy jej teraz za to podziękować – Powiedziała Alice wciąż chichocząc.

- Megan nigdy nie próżnuje. – Oznajmił nam Em

- Egzamin? Pierwszego dnia szkoły? Ten policjant to jakiś idiota, że w to
uwierzył.

Za jakieś 10 minut byliśmy już na parkingu. Jak zwykle oczy wszystkich
znajdujących się tam były zwrócone ku nam.

- Em mamy teraz wspólnie mate co nie ? – Zapytałam

- Tak, to chodźmy. A ty Alice masz hiszpański ?

- Zgadza się, nienawidzę tego języka.

- Spotykamy się na lunchu ?

- Tak, to pa – pomachała nam na pożegnanie Alice i zniknęła wśród tłumu
uczniów zmierzających ku szkole.

Matematyka minęła dość spokojnie. Siedziałam razem z Emmetem, sam mi to
zaproponował. Zgodziłam się od razu widząc, że wszystkie miejsca prócz

background image

25

jednego są zajęte. Te wolne było obok tego przebrzydłego Mike Newtona.
Następną lekcją był angielski, nauczyciel kazał mi usiąść obok Rosalie Hale. Z
początku nie byłam tym zachwycona ale po krótkiej rozmowie z blond
dziewczyną zrozumiałam, że jest sympatyczną i fajną osobą. Rozmawiałyśmy o
tym dlaczego się przeprowadziłam do Forks. Ona także opowiedziała mi swoją
historie. Po pewnym czasie zeszłyśmy do tematu Jaspera i Alice. Rose zdradziła
mi, że Jasper od wczoraj chodzi jak we śnie. Ciągle wzdycha, robi maślane oczy
i uśmiecha się. To chyba miłość, bo Alice ma takie same objawy. Z pewnością
rozmawiałybyśmy tak nadal gdyby pan Burke nie zwrócił nam uwagi i nie
kazał być cicho. Jak dla mnie to ten facet strasznie przypomina Kudłatego ze
Scooby Doo.

Czas do lunchu szybko minoł i właśnie razem z Emmetem i Alice usiedliśmy
przy stoliku.

- Bello, spójrz ! Naprzeciwko nas siedzi Jasper! – Krzyknęła zadowolona.

- No widzę. Ej Em dziś na angielskim siedziałam razem z Rosalie. Wiesz, jest
całkiem fajna, miło nam się rozmawiało dopóki ten idiota pan Burke nie kazał
nam zając się lekcją.

- Kudłaty? On jest zawsze wnerwiający. A o czym rozmawiałyście?

- Głównie o tym po co tu się przeprowadziłyśmy i jeszcze o Alice i Jasperze?

- Co ? O Jasperze? Co ci powiedziała? – Wypytywała mnie zaciekawiona Alice.

- O tym, że od kiedy cię poznał chodzi jak zaczarowany i z pewnością zakochał
się w tobie na zabój! – Powiedziałam jej z uśmiechem.

- Naprawdę?! Myślisz, że to prawda? Ojej Bello tak się cieszę. Czyli, że ja też
mu się podobam?

- Przecież mówiłam ci, że tak będzie.

- Jestem taka szczęśliwa. – Zapiszczała !

- Alice ciszej! Nie chce zostać głuchy.

- Matko, Bella! On tu idzie!

- Pewnie chce z tobą porozmawiać, będzie dobrze.

- Hejka – mruknął Jasper

background image

26

- Cześć – odpowiedziałam z Emmetem.

- Siemka – krzyknęła rozradowana Alice.

- Nazywam się Jasper Hale.

- Ja jestem Alice Swan, to jest moja siostra Bella, a to Emmet pewnie go już
znasz.

- Tak, mieliśmy w zeszłym roku razem historię. Miło mi was poznać – Uścisnął
Alice rękę i pocałował.

- Co byście powiedzieli na zaproszenie do naszego stolika? – Poprosił Jazz i
pokazał ręka stolik z dwójka osób siedzących przy nim.

W pierwszej chwili chciałam się zgodzić, bo wiedziałam jakie to jest ważne
zarówno dla Alice jak i dla Emmeta, ale później przypomniałam sobie o tym
bezczelnym Edwardzie! Aż krew się we mnie zagotowała na wspomnienie
naszego pierwszego i zarazem ostatniego spotkania. I co ja mam zrobić?
Odmówić i zniweczyć marzenia moich bliskich czy zgodzić się i zepsuć sobie
humor przez tego idiote Cullena, który z pewnością nie oszczędziłby mi głupich
komentarzy. Po chwili namysłu postanowiłam po prostu uciec.

- Hmm to może wy idźcie, a ja musze iść do łazienki.

- Ale wrócisz jeszcze do nas? – Pytała Alice.

- Nie wiem, musze jeszcze zadzwonić do Diega. Bardzo za nim tęsknie.

- No dobrze, to widzimy się po szkole. – Powiedziała Alice całując mnie w
policzek.

- Na razie, miło było cie poznać Jasper.

- Cześć Bello.

Postanowiłam jak najszybciej zejść z oczu Edwardowi, który dziwnie mi się
przyglądał. Nawet go nie znam, a już mam dość tego padalca!

Edward

Przyglądałem się jak Jazz rozmawia z Emmetem i dwiema nowymi laskami. Po
pewnym czasie wysoka brunetka, którą poznałem w centrum handlowym

background image

27

wstała, wzięła swoją tacę i odeszła. Gdzie ona idzie? Nie usiądzie z nami? W
tym samym momencie Em i tak druga, drobniejsza brunetka wstała i razem z
Jasperem zmierzali do naszego stolika.

- Hej. Przywitał się Emmet

- Siema.

- Cześć nazywam się Alice Swan. – Przywitała się wybranka Jazza.

- Jestem Edward Cullen, a to moja siostra Rosalie Hale. Miło mi cię poznać.

- Mi was również. – Odpowiedziała.

- A gdzie poszła Bella ? Chciałam dokączyć z nią nasza rozmowę, którą
zaczęłyśmy na lekcji. – Zapytała Rosalie. Byłem jej za to wdzięczny bo sam
zastanawiałem się gdzie ona się podziała i czy jeszcze tu wróci.

- Poszła do łazienki i zadzwonić do Diega. Raczej już tu nie wróci, dawno nie
rozmawiali więc musza się wygadać. Bielli strasznie na nim zależy.

Co ?! Jaki znów do cholery Diego?! Ona ma faceta?! Nie wiedziałem o
tym...

- No trudno, porozmawiamy innym razem. –Rzekła trochę zawiedziona Rose.

- A ładny jest ten Diego? – Znów odezwała się Rosalie.

- Mmm… Cudowny! Wysoki brunet, ma ciemną karnację dlatego, że pochodzi z
Hiszpanii, cudowne błękitne oczy w których można utonąć, jest wysportowany i
ma zajebisty motor! Często jeżdżą razem z Bellą, bo ona też uwielbia
jednoślady.

- Ooo, Aż ślinka cieknie!

Spojrzałem na swojego brata, który z dziwną mina patrzył na Alice.

- Ja oczywiście wolę blondynów! – Krzyknęła brunetka zacieszając.

Motor? Nigdy nie miałem. Może to byłaby dobra inwestycja…

- Alice, pamiętam cię z tego sklepu w centrum handlowym –Parsknąłem
śmiechem.

- Taa, ktoś tam stał. Możliwe, że ty ale ja byłam za bardzo wpatrzona w

background image

28

pewnego wysokiego i przystojnego blondyna. – Uśmiechnęła się do Jazza.

- Tak, można się tego teraz domyśleć.

- No właśnie.

Po chwili zorientowałem się, że Jazz i Alice namiętnie patrzą sobie w oczy, a
Rosalie z Emmetem zaciekle o czymś dyskutują. Siedziałem z nimi strasznie się
nudząc, ale po chwili uratował mnie dźwięk dzwonka.

-No to ja lecę na te nowe zajęcia ze sztuki, też nie mieli czego już wymyśleć. Na
razie.

Kurwa na co mi te zajęcia? Sztuka mnie nie interesuje, no chyba, ze sztuka
uwodzenia ale wątpię, żeby tam o tym uczyli…

Wszedłem do klasy i usiadłem z tyłu w swojej ławce. Po chwili nauczycielka
rozdała nam jakieś kartki, ołówek i kazała szkicować. Co kurwa?! Ja mam się
bawić w jakiegoś artystę? I co ja niby mam narysować? Z pewnością
przesiedziałbym tak całą lekcję zastanawiając się, ale do klasy wszedł nie kto
inny, ale Isabella Swan! Od razu przypomniał mi się ten incydent ze sklepu.
Wybuchnąłem głośnym i nieopanowanym śmiechem. Spojrzała się na mnie i
zamarła. Po chwili tylko puściła mi mordercze spojrzenie i usiadła w pustej
ławce na początku klasy.

Isabella

Weszłam do klasy trochę spóźniona jednak nauczycielka nawet nie zwróciła na
mnie uwagi. Po chwili usłyszałam donośny śmiech. Podążyłam za nim
wzrokiem. Wydobywał się z ust Edwarda Cullena! On śmieje się ze mnie?! Z
pewnością tak! Pojebany cham! Spojrzałam się na niego z groźną miną i
natychmiast się odwróciłam. Na moim biurku leżała czysta kartka i ołówek.
Pewnie mamy cos naszkicować, ale co? Przekręciłam głowę do jakiejś ładnej
brunetki i zapytałam.

- Hej, jestem Bella. Wiesz może co mamy rysować? – Brunetka uśmiechnęła się
do mnie.

- Cześć jestem Angela, temat jest dowolny więc możesz narysować dosłownie
wszystko.

background image

29

- Dziękuje.

Hmm i co ja mam narysować? Po chwili namysłu zdecydowałam się
naszkicować cudowny i zadbany ogród Megan. Wzięłam się do pracy jednak po
chwili usłyszałam, ze ktoś stoi obok mnie. Pomyślałam, że to nauczycielka ale
to nie była ona. W ogóle nie było jej w klasie. Za to koło mnie stał ten porąbany
Edzio Cullen! Czego on może ode mnie chcieć!?

- Cześć. – Powiedział brechtając się.

- Cześć. Czego chcesz?

- Przyszedłem dać ci prezent. Proszę.

- Rzucił na moja ławkę jakąś kartkę i szybko się oddalił. Rozwinęłam ją i moją
oczom ukazał się naszkicowany tyłek w koronkowych stringach! Wszystko się
we mnie zagotowało! Co ten popierdoleniec sobie wyobraża?! Myśli, że może
się ze mnie nabijać? O nie panie Cullen, tak to my nie będziemy się bawić!! W
pewnym momencie zauważyłam, że pod ścianą stoi rząd farb w pojemnikach. W
mojej głowie zagościł cudowny pomysł. Wstałam, szybkim krokiem podeszłam
do ściany, wzięłam jedną z nich nie zwracając nawet uwagi na kolor i
podeszłam do Edka, który stał z jakimiś matołami i głośno się śmiał.

- Dziękuje za prezent, też mam jeden dla ciebie. – Powiedziałam to i niewiele
myśląc wylałam mu jak się okazało czerwoną farbę na głowę. Oczy wszystkich
uczniów w klasie powędrowały na nas. Wszyscy byli w szoku, ale po kilku
sekundach wybuchneli histerycznym śmiechem. Edward patrzył na mnie ze
wściekłością. Myślałam, że mnie zaraz zabije więc postanowiłam odejść.

- Nie musisz dziękować za prezent. Jak najbardziej zasłużyłeś. - Wróciłam do
swojej ławki z szerokim uśmiechem. Napawałam się moja wygraną jednak
chwila triumfu nie trwała zbyt długo. Poczułam jak coś spływa po moich
włosach! Wstałam przestraszona. Za mną stał mój wróg z fioletową farbą,
ciesząc się od ucha do ucha.

- Wybrałem fiolet, pomyślałem, że będzie ładnie się komponował z twoją
bluzką.

Teraz to mnie wkurwił! Złapałam żółta farbę w tubce i wycisnęłam mu ją do
spodni. Z pewnością oblewalibyśmy się nadal gdyby nie szybkie pojawienie się
nauczycielki.

background image

30

-Co tu się dzieję?! Co wy robicie?! Natychmiast do gabinetu dyrektora! Szybko!

Wyszliśmy z klasy przepychając się.

- To twoja wina!- Krzyknęłam.

- A kto niby zaczął tą głupią zabawę?!

- A kto narysował mój tyłek na kartce?!

- Skąd wiesz, że był twój?

- Nie udawaj idioty. A nie, przecież ty nie musisz udawać, ty nim jesteś!!

- Ej młoda uspokój się, zaczynasz mnie irytować.

- Zniszczyłeś mi ubranie!

- Kurwa, przezywasz jak mrówka okres.

- Zamknij się! Jesteś pierdolnięty!

- Ooo cóż za słownictwo.

- Ale ci przypierdole!

Rzuciłam się na niego jak głodna lwica. Przewróciliśmy się na korytarz.
Zaczęłam go dusić jednak po chwili wyswobodził się z mojego ucisku, chwycił
mnie za ręce i nie miałam już szans mu przypierdolić.

- Zostaw mnie!

- Ale to ty się na mnie rzuciłaś. Aż tak bardzo cie pociągam? – Zapytał mnie z
tym swoim słodkim i jednocześni bardzo wkurwiającym uśmieszkiem.

- Chciałbyś. Nie jesteś aż taki przystojny, żebym zwróciła na ciebie uwagę.

- Ale jednak na mnie leżałaś. – Uśmiechnął się pokazując swoje idealnie białe
zęby.

- Możesz zaraz stracić te swoje kły!

- Bello, czy ty w ogóle słyszysz co mówisz? – Zaśmiał się drwiąco. – Ja mam
180 cm wzrostu, a ty jakieś 162. Jak ty to sobie wyobrażasz?

- Dobra spierdalaj!

background image

31

Po chwili doszliśmy do gabinetu dyrektora.

- Wchodź pierwszy. – Warknęłam.

- Spoko – uśmiechnął się.

- Dzień dobry panie Smith.

- O pan Cullen witam. Kogóż to pan jeszcze prowadzi ze sobą?

- Dzień dobry – przywitałam się.

- Panna Swan, miło mi. No dobra mówicie co wy kurna robiliście z tymi
farbami?

- Wie pan, trochę za bardzo wczuliśmy się w sztukę. Ten błękit nieba za oknem
jest taki inspirujący.

- Dobra Cullen skończ opowiadać te swoje morały. Myślałem, że przez wakacje
trochę zmądrzałeś, ale widocznie się pomyliłem. Skoro masz taki zapał do
malarstwa to dziś po lekcjach pomożesz woźnemu w malowaniu ścian w sali 42.

- Proszę pana, on się nie nadaje do malowania, nie ma za grosz talentu.

- Panno Swan jako, że to pani pierwsze wykroczenie w tej szkole chciałem panią
tylko upomnieć, ale widzę, ze bardzo chce pani pomóc panu Cullenowi. Nie
mam nic przeciwko abyście pomalowali salę razem. Przy okazji bliżej się
poznacie.

- Ale proszę pana to nie była moja wina! – Próbowałam jakoś ratować sytuację.

- Nie obchodzi mnie czyja to wina, malujecie i już.

- Dowidzenia! – Wyszłam nie oglądając się za siebie.

Do końca dnia siedziałam na lekcjach jak głupia z fioletowymi włosami i
ubraniem. Wszyscy patrzyli na mnie jak na idiotkę. Oczywiście mogłam jechać
do domu i się przebrać, ale po co skoro zaraz po lekcjach mam malować jakąś
idiotyczną salę! Kurwa ten dyrektor to idiota…

Po ostatniej lekcji poszłam porozmawiać z Alice.

- Bello co się stało?! Matko jak ty wyglądasz! Chodź, jedziemy szybko do
domu!

background image

32

- Nie mogę.

- Jak to ?

- Dyrektor kazał mi i temu frajerowi Cullenowi malować jakąś salę.

- Ale czemu akurat wam?

- No cóż, trochę przesadziliśmy z farbami na sztuce i stwierdził, że skoro tak
interesujemy się malarstwem to pomożemy woźnemu w malowaniu ścian.

- Siostra pierwszy dzień, a ty już byłaś u dyrektora? – Zapytała z
niedowierzaniem.

- To wszystko wina tego idioty. Dobra pogadamy w domu, jak skończę to całe
malowanie to do ciebie zadzwonię. Przyjedziesz po mnie ok. ?

- No spoko. Pa.

Poszłam szukać tej sali 42. Gdy ją znalazłam zobaczyłam jakiegoś mężczyznę,
który już kończył malowanie jednej ściany.

- Dzień dobry, pan dyrektor mnie przysłał, żebym pomogła panu malować.

- Tak wspominał mi coś, tu masz farbę i pędzel, maluj od góry do dołu.

- Dobrze – uśmiechnęłam się blado.

W tym samym momencie do klasy wszedł ten żałosny Edward Cullen z jakąś
karteczka, którą dał facetowi.

- Aha, rozumiem. Dobrze możesz wracać do domu.

- Co?! – Wykrzyknęłam.

- Edward musi jechać do lekarza, więc nie może nam pomóc.

- Jak to ? Niby co mu jest ? ! Wygląda zdrowo!

- Wiesz, takie okresowe badania, niby nic, ale nie można ich lekceważyć –
Odpowiedział mi popierdoleniec z uśmiechem na twarzy po czy wycofał się i
wyszedł.

W ostatniej chwili opanowałam się przed ponownym wylaniem na niego farby.
Jebany kombinator! Jeszcze ode mnie dostanie!

background image

33

Po dwóch godzinach ściany były już pomalowane.

- Całkiem szybko nam poszło – odezwał się do mnie woźny Steven.

- Tak, wreszcie skończyliśmy. To ja już pójdę zadzwonić po siostrę.
Dowidzenia.

- Dowidzenia Isabello.

Dzwoniłam do Alice już 5 razy ale ciągle włączała się poczta głosowa. Kurna co
ona robi ?! Nigdy nie wyłącza telefonu więc pewnie z kimś rozmawia. Trudno
nie zostaje mi nic innego jak wracać na piechotę.

W drodze do domu jeszcze kilka razy próbowałam się do niej dodzwoni ale
ciągle słyszałam tylko – Cześć dodzwoniłeś się do Alice Swan, jeśli to coś
pilnego to zostaw wiadomość po sygnale pi pi… - Kurwa co ta dziewczyna
wyrabia?! Z kim można tyle gadać ?!

Wtedy poczułam na sobie coś mokrego, spojrzałam w górę i zobaczyłam
ogromne czarne chmury. Kurwa jak by mi było mało to jeszcze zaczyna lać. Ja
to mam szczęście…

Do domu doszłam po dwóch godzinach. Alice oczywiście nie odebrała żadnego
z moich telefonów tak samo jak Emmet i Megan do których także próbowałam
się dodzwonić.

- Bello co się stało ? – Zapytała Megan z komórka przy uchu.

- To się stało, że musiałam wracać pieszo gdyż żadne z was nie raczyło po mnie
wyjechać!! Ludzie ile można gadać przez telefon?!

- Boże Bello przepraszam ! Zagadałam się z Jasperem . – Odpowiedziała mi
Alice, która właśnie schodziła po schodach.

- Ja rozmawiałam cały czas z Chrisem.

- A ja nawet nie wiem gdzie mam telefon. – Odezwał się Emmet.

- Jesteście okropni!

- Bello, musisz się szybko przebrać, zaraz będziemy mieli gości. – Rzekła
Megan.

- Kurwa…

background image

34

4.

Edward

Wracałem do domu ok. 20 minut. Miałem lekkie wyrzuty sumienia, że
wkręciłem woźnego. Dobra kit z woźnym ! Jestem młody i nie mam zamiaru
bawić się w żadne malowanie! Ciekawe jak tam sobie Bella poradziła… Nigdy
nie zapomnę jej wyrazu twarzy gdy dałem woźnemu zwolnienie. Byłem pewien,
że zaraz się na mnie rzuci! No ale przecież i tak musiałem wrócić wcześniej.
Carlisle wspominał coś wczoraj, że dziś wieczorem wybieramy się na kolacje do
jakiejś jego stałej klientki. Mam nadzieje, że nie będzie to jakaś sztywna
impreza pełna seniorów. Kto wie, może ta jego znajoma ma jakąś córkę w moim
wieku, lub dwie? Uśmiechnąłem się sam do siebie na myśl o tym co mogłoby
się wtedy dziać!

- Ej Edzio pożyczysz mi swojej wody kolońskiej ? – Wpadł do mojego pokoju
Jasper.

- Której ?

- No tej z Japonii. Nie pamiętam nazwy. To pożyczysz?

- Jasne jest gdzieś w łazience, poszukaj.

- Dzięki! – Zawołał rozradowany.

- Ej stary, ale przecież my mamy jeszcze ponad dwie godziny do tej całej
kolacji. Po za tym co się tak ekscytujesz, idziemy na kolacje do jakiejś facetki,
która ma sztuczne cycki i wszędzie pełno blizn po zabiegach upiększających.
No, a Alice? Myślałem, że cię ostro kręci.. – Stwierdziłem

- No właśnie bardzo mi na niej zależy.

- Więc o co chodzi ?

- Zaraz po kolacji jadę po nią i wybieramy się do kina na premierę „Zaćmienia”.

background image

35

- Uuu to wasza pierwsza randka – dałem mu sujkę w bok. – Ej „Zaćmienia”? To
ten film z tym całym Pattinsonem ? Koleś to ma dobrze, laski same do niego
lecą.

- Mówisz tak jakbyś miał jakieś problemy z dziewczynami. Przecież do ciebie
też ciągle się kleją.

- A niby kto dziś po kolacji jedzie na randkę, a kto wraca do domu samotnie
leżeć na kanapie, wcinać chipsy bekonowe i oglądać jakiś denny horror?

- Przecież gdybyś chciał to też mógłbyś jechać z jakąś panną do kina albo jak ty
wolisz do hotelu.

- Ta, może. Ej Jazz, a wiesz w ogóle do kogo my jedziemy na tą kolację?

- Ja to nic nie wiem, ale może Rosalie cos nam zdradzi więcej na ten temat. –
Wyciągnął telefon komórkowy z kieszeni i zaczął szybko wystukiwać na
klawiaturze jakiś numer – Zaraz się tego dowiemy.- Stwierdził.

- To gdzie jest Ross ? – Zapytałem zdezorientowany.

- W domu, ale nie chce mi się iść do jej pokoju. Zaraz zacznie mnie zadręczać
pytaniami w jakim kolorze jej lepiej, które buty ma wybrać itd. Nie
wytrzymałbym tego.

- Masz racje stary, ostatnio jak weszłam do jej królestwa to trzymała mnie w
nim trzy i pół godziny. Trzy i pół godziny ! Rozumiesz to?! Musiałem pomóc jej
w wyborze odpowiedniej sukienki na jakąś imprezę. Człowieku ja nie
wiedziałem, ze ona ma taką wielką szafę! Ma więcej ciuchów niż nie jeden
sklep odzieżowy. Nie wiem czy to jest w ogóle legalne! – Krzyknąłem.

- Legalne to może i jest ale czy normalne? Na co komu tyle ubrań? O czekaj,
odebrała. – Powiedział Jazz

- Dawaj ją na głośnik. - Szepnąłem

- Siema Ross, co tak długo nie odbierałaś?

- Wciąż się zastanawiam co na siebie włożyć. A gdzie ty jesteś? Wydawało mi
się, że widziałam cię w domu, pojechałeś gdzieś?

- Nie, w domu jestem. Siedzę razem z Edwardem i zastanawiamy się u kogo
będzie ta dzisiejsza kolacja. Nie wiesz może nic na ten temat?

background image

36

- Niestety nie wiem. Carlisle tylko wspomniał cos wczoraj i szybko wyszedł.
Nawet nie zdążyłam o nic wypytać.

- Aha, no spoko. Dzięki.

- Ej chłopaki skoro się nudzicie to może przyjdziecie do mnie i pomożecie mi w
wyborze sukienki i dodatków? – Zapytała z nadzieją.

- O nie Jazz ona chce nas zwerbować! – Szeptałem spanikowany.- Wyrzuć
telefon przez okno! Szybko! Nie mamy czasu!

- Szszszszsz Ross Szszsz oś Szszsz erywa Szszszszszsz właśnie szszszsz
jeżdżam do szszszsz tunelu Szszsz pa. – Patrzyłem na mojego brata nie mogąc
już powstrzymać się przed wybuchem histerycznego śmiechu. Wydawał jakieś
głupie dźwięki do telefonu z przerażona miną.

- Jasper do jakiego znów kurna tunelu! Przecież ty jesteś w domu! –
Zbulwersowała się Rozalie.

- Szybko rozłącz się! – Krzyknąłem.

- Dobra sytuacja opanowana, udało nam się. – Jasper spojrzał na mnie z dumną
miną.

- Do tunelu ? Haha Jesteś nienormalny. – Zacząłem się z niego śmiać.

- Ciekawe co ty byś wymyślił mądralo.

- Przecież ci mówiłem, że lepiej wyrzucić telefon przez okno.

- To miałem sobie komórkę rozwalić Einsteinie?! Tak cudowny pomysł

- No dobra może i masz racje. Najważniejsze, że nie musimy iść do zakazanego
pokoju.

- Oj tak.

Isabella

Szybko poszłam do łazienki wziąć prysznic i doprowadzić się do jakiegoś
normalnego stanu. Cholera dlaczego ta kolacja ma być akurat dziś?! Akurat
dziś, gdy mam takiego strasznego pecha i jestem tak bardzo wnerwiona przez
tego Cullena?! Po szybkiej kąpieli w pośpiechu przerzucałam ubrania w mojej

background image

37

garderobie, żeby znaleźć coś odpowiedniego. Po upływie jakiś kilku minut w
końcu znalazłam to czego potrzebowałam – fioletowa, opinająca sukienka przed
kolana, na jedno ramiączko do tego czarne gladiatorki na wysokiej szpilce.
Szybko się ubrałam, rozpuściłam moje długie włosy, które po kąpieli zakręciły
się w loki i usiadłam przed lustrem aby zrobić odpowiedzi makijaż.
Zdecydowałam się na jasny kolor beżu na powiece, do tego podkreśliłam oczy
czarną kredką i eyelinerem z brokatem. Na koniec błyszczyk o cudownym
cappuccinowym smaku. Wtedy spojrzałam na zegarek, była 18.55. Z tego co
pamiętam to Megan mówiła, że goście mają się zjawić o 19. Uf zdążyłam się
ogarnąć. Hmm ciekawe kto to będzie…

- Bello świetnie wyglądasz ! – Zawołała zadowolona Alice, która właśnie
wpadła do mojego pokoju.

- Dzięki Alice, ty też. – Z uśmiechem spojrzałam na moją siostrę, która miała na
sobie srebrna sukienkę, sięgającą przed kolana, na dwa ramiączka oraz wysokie
srebrnoszare szpilki. Wyglądała cudownie z błyszczącym makijażem oka,
którego efekt dał czarny i szary cień do powiek z iskrzącym się brokatem, a jej
kruczoczarne, sterczące włoski świetnie kontrastowały z jasną cerą
siedemnastolatki.

- Chodź, musimy zejść na dół. Lada moment goście mogą się zjawić.

- Tak w ogóle to kto ma do nas przyjechać? – Zapytałam ją.

- Tak właściwie to nie mam pojęcia. Megan tylko coś wspomniała, że jakiś jej
lekarz.

- Za chwile się dowiemy.

- No masz rację, pora na nas.

Edward

Jechałem już samochodem razem z Carlislem, Esme i Jasperem. Rosalie jak
zwykle nie wyrobiła się z czasem i za chwilę ma do nas dojechać. Właściwie to
nie wiem czemu nie chciała nam później powiedzieć gdzie odbędzie się ta
kolacja. Chyba obraziła się na mnie i Jazza za ta akcję z telefonem, tunelem i
wkrętami Jaspera o jakiś szumach. W sumie to jej się nie dziwie, pewnie też
bym się na jej miejscu trochę wkurzył, ale nie chciałem zginać w tak młodym

background image

38

wieku z powodu zanudzenia się na śmierć.

- Ej Carlisle długo jeszcze ?- Zapytał ojca znudzony Jasper.

- Cierpliwości synu, zaraz będziemy na miejscu.

- Tak w ogóle to do kogo my jedziemy? Może znam tą twoją stałą klientkę. –
Wtrąciłem się.

- Jedziemy do Megan Clarke.

- Że co?! – Wykrzyknąłem.

- Ale o co ci chodzi? Przecież to miła i sympatyczna kobieta. Ostatnio
zamieszkały z nią jej dwie wnuczki, powinniście się znać ze szkoły.

- Ta, znamy się. – Odpowiedziałem. W tym samym momencie zerknąłem na
mojego brata, który siedział wyszczerzony w ogromnym uśmiechu i bujał w
obłokach. Nie trudno było zgadnąć o czym myśli, a właściwie o kim. Cieszył się
jak idiota z tego, że będzie mógł wcześniej spotkać się z wybranką swego serca.

- No i co? Lubicie się? Powinniście jakoś je wspierać po tej tragedii, która
ostatnio się wydarzyła. – Wspomniała Esme.

- Jakiej znowu tragedii?- Zainteresowałem się.

- No właśnie, o co chodzi?- Zapytał Jazz.

- O tą katastrofę lotniczą w której zginali ich rodzice. Przykra historia, wracali
właśnie z Chicago, jeden z silników samolotu stanął w płomieniach. Nie
wiadomo z jakiej przyczyny, ale cała aparatura przestała poprawnie działać.
Wszyscy pasażerowie i załoga zginęli. Bella i Alice zostały sierotami i dlatego
musiały przeprowadzić się tutaj.

- Nie wiedziałem nic o tym wypadku. – Stwierdziłem z wyrzutami sumienia,
które teraz we mnie zakiełkowały.

- Tez nic nie wiedziałem. Przecież Alice mogła mi powiedzieć, dlaczego tego
nie zrobiła? – Zapytał przygnębiony Jasper.

- Wiesz synku, z pewnością trudno jej o tym wspominać. Nie powinniśmy
naciskać na nie. Zachowujmy się normalnie.

W tym momencie poczułem jak samochód staje.

background image

39

- Jesteśmy już na miejscu?- Zapytałem.

- Tak, wysiadajcie.- Odpowiedział Carlisle.

Podeszliśmy do drzwi wejściowych i zadzwoniliśmy dzwonkiem. Otworzyła
nam jak zawsze zniewalająca Megan. Miała na sobie jedwabną, czarną suknie z
odkrytymi plecami.

- Witam serdecznie. Jak zawsze punktualni. Wejdźcie proszę.

Megan zaprosiła nas do środka. Tata jeszcze tylko wręczył jej bukiet kwiatów i
byliśmy w środku.

- Przejdźcie proszę do jadalni. Jak miło, ze przyjechaliście, o zaraz, a gdzie
piękna Rosalie?

- Troszkę się spóźni, ale za chwilę powinna przyjechać. Kazała cię przeprosić za
to spóźnienie. – Odpowiedział ojciec.

- Oj nic się nie stało, najważniejsze, że się pojawi.- Powiedziawszy to odwróciła
się do nas plecami i zwróciła się do Alice i Belli, które właśnie pojawiły się na
schodach. – O dziewczynki jak dobrze, ze już jesteście, schodźcie zaraz
zaczniemy jeść.

Spojrzałem na Isabelle, która wyglądała niebiańsko. W tej fioletowej sukience
prezentowała się jak jakaś hollywoodzka gwiazda. Jej włosy były długie i
poskręcane w loki. Miała cudowne czekoladowe oczy, które wspaniale
kontrastowały z jasno pomalowaną powieką. Nie mogłem oderwać od niej
wzroku, gdyby nie to, że Jasper dał mi sujkę w bok, nadal stałbym jak jakaś
mumia i nie ogarniał nic prócz tego wspaniałego widoku Belli. Dobra Cullen,
weź się w garść! O czym ty w ogóle myślisz?! Ogarnij się człowieku!!

- Zapraszam do stołu.- Odezwała się Megan. Po tych słowach wszyscy

skierowaliśmy się do jadalni.

Isabella

Gdy schodziłam po schodach myślałam, że mam jakieś zwidy, że to jakiś
idiotyczny koszmar! Otóż na dole stał nie kto inny tylko Edward Cullen i gapił
się na mnie z rozdziawioną twarzą. O nie ! Tego już za dużo! Teraz jest na
moim terytorium więc mam przewagę. Dostanie mu się. Już miał dostać ode
mnie, ale nagle odezwała się Megan.

Usunięto:

background image

40

- O dziewczynki jak dobrze, że już jesteście. Chodźmy do jadalni, wszystko jest
gotowe.

I skierowaliśmy się wszyscy do pomieszczenia obok. Meg przedstawiła mi
Carlisla i Esme, którzy byli rodzicami Edka. Esme to miła, drobna i niska
brunetka z pięknymi wydatnymi ustami. Carlisle jest wysokim blondynem o
bardzo młodej twarzy. Widać było, że nadal darzą się głębokim uczuciem. W
końcu zasiedliśmy przy stole. Siedziałam obok All, która gapiła się ciągle na
swego królewicza, ponieważ siedział naprzeciwko niej. Obok niego miał swoje
miejsce ten zarozumiały Cullen. O kurna znów się na mnie gapi! Cudownie
byłoby podejść do niego, wziąć półmisek i rozwalić na jego głowie! Isabello
tylko spokojnie, nie możesz zrobić Megan przykrości więc, pokaż, że
potrafisz się zachować.
Pokazałam więc Edwardowi tylko moje spojrzenie
pełne gniewu, a on wyglądał jak gdyby obudził się z jakiegoś głębokiego transu
w którym do tej pory był. Wszyscy zaczęliśmy jeść, gdy nagle zadzwonił
dzwonek.

- To ja pójdę otworzyć. – Alice wstała i pobiegła do drzwi.

- Strasznie przepraszam za spóźnienie Megan. Mam nadzieję, że jeszcze nic
mnie nie ominęło. – Wpadła piękna Rosalie i zaczęła przepraszać.

- Oj siadał Rose, jak dobrze, że już jesteś. Wyglądasz jak zwykle bajecznie. –
Odpowiedziała jej Meg.

- Dziękuje, ty też.

Właśnie w tej chwili usłyszałam jakieś dziwne odgłosy. Rozejrzałam się i
zobaczyłam Emmetta, który właśnie się dławi!

- O matko, on się krztusi! Carlisle zrób coś, w końcu jesteś lekarzem!-
Krzyczała Rosalie

- Ale chirurgiem plastycznym.

- Nieważne, musisz coś zrobić.

Lekarz podbiegł do Emmetta, złapał go od tyłu i zaczął gwałtownie walić w jego
brzuch. Z jego gardła wypadł kawałek marchewki i sytuacja była już
opanowana. Spojrzałam na mojego brata, który miał zawstydzoną minę. No tak,
przecież on leci na Rosalie. Z pewnością teraz strasznie mu wstyd po tym
wypadku.

background image

41

Zerknęłam na Ross, która ukradkiem zerkała na Emma z ogromną troska w
oczach.

Emmett

Zajadałem się pyszną sałatka i pieczoną polędwicą, kiedy nagle ktoś przyszedł i
zadzwonił dzwonkiem. Alice pobiegła sprawdzić kto to i po chwili usłyszałem
ten zniewalający głos anioła. Przepraszała za spóźnienie. Spojrzałem w gorę i
zobaczyłem tą piękną dziewczynę, której głos i widok sprawiają, że w moim
brzuchu pojawiają się motyle. Tak było i tym razem. Poczułem jak latają we
wnętrzu mego brzucha.

Rosalie wyglądała cudownie. Miała na sobie złotą tunikę, czarne leginsy i
srebrno-złote szpilki. Jej twarz była jak zawsze idealna co do milimetra.
Błękitne oczy księżniczki jak zawsze były wesołe i niebiańskie. Złote włosy
ułożyły się w loki i lekko opadały na ramiona i plecy.

Rozmyślania o niej przerwał mi jakiś ucisk w gardle. Wtedy usłyszałem krzyk
Ross, że się krztuszę. Emmett ty idioto nawet nie potrafisz się zachować przy
jedzeniu!
Skarciłem się w myślach za moje zachowanie. Za chwile było już po
wszystkim. Carlisle szybko wstał ze swojego miejsca, podbiegł do mnie i zaczął
mocno uciskać mój brzuch. Nareszcie mogłem normalnie przełknąć ślinę.
Rozejrzałem się po pomieszczeniu i zauważyłem, że wszyscy się na mnie gapią.
I to wszyscy z tym cholernym współczuciem. Wszyscy prócz Rosalie, ona
patrzyła na mnie z ulgą, troska i uczuciem. Zaraz, zaraz wróć! Uczuciem? Tak z
pewnością z uczuciem! Poczułem jak moje motyle w brzuchu urządziły sobie
jakąś imprezę, bo szaleją jak nienormalne. Pewnie zbyt dużo wypiły.
Spojrzałem jeszcze raz na Ross i wtedy mnie olśniło. Ta dziewczyna jest
piękna, mądra i bogata, a ty jesteś zwykłem ogrodnikiem.
Powiedziałem
sobie w myślach. Nie zasługujesz na taką piękność. Musisz się z tym
pogodzić.

Ponownie zerknąłem na Rosalie i tym razem nasze spojrzenia się spotkały i
połączyły na dłużej. Zobaczyłem jak moja piękna się uśmiecha jednym ze
swoich najpiękniejszych uśmiechów. Postanowiłem odpowiedzieć jej tym
samym. Wiecie co się stało? Nie zgadlibyście, ta księżniczka się zarumieniła!
Na jej policzki wstąpiły czerwone rumieńce z którymi wyglądała cudownie.

background image

42

Isabella

Obserwowałam jeszcze chwile Emma i Ross i widziałam jak nieśmiało na siebie
zerkają i się uśmiechają. Ten widok był strasznie słodki. Z pewnością cos z tego
będzie. Nie tylko Alice znalazła swoja drugą polówkę. Ale wydaje mi się, że
trzeba będzie trochę pomóc Emmettowi i pogadać z Rosalie. To da się załatwić.
Mimowolnie uśmiechnęłam się do swoich myśli.

Po całej tej sytuacji znów zasiedliśmy przy stole i skupialiśmy się na jedzeniu.
Jednak nie było nam dane długo się delektować daniami, gdyż dzwonek znów
zadzwonił. Ciekawe kto tym razem?

- To ja pójdę sprawdzić kto to.- Odezwałam się i odeszłam od stołu.

Gdy otworzyłam drzwi nie mogłam uwierzyć w to co widzę. Przez chwilę
wydawało mi się, iż moje oczy płatają mi jakieś figle. W drzwiach stał
prawdziwy Zac Efron! Gwiazda trzech części „High School Musical”, „17
Again”, „Hairspray” i główny bohater filmu „Charlie St. Cloud”, który już
wkrótce wejdzie do kin!

- Aaaaaaaaaaaaa!! – Zaczęłam krzyczeć i piszczeć ze szczęścia. Po chwili przy
moich bokach pojawili się Emm, Jazz i Edek.

- Proszę Zac, wejdź. – Powiedziałam szybko, żeby chłopacy nic mu nie zrobili.

- Dzięki, W sumie to przyszedłem do Megan, jest może w domu?

- Jest, wchodź. –Odpowiadając uśmiechnęłam się do niego po czym on również
wykrzywił swoje piękne usta w cudownym grymasie. Myślałam, że zaraz
zemdleje. Ach jak cudownie byłoby zemdleć i paść w ramiona Zaca. Byłabym w
siódmym niebie gdyby zaniósł mnie do mojego pokoju. Swan uspokój się!!
Szybko odgoniłam od siebie myśli symulowania omdlenia i weszłam do jadalni

- Mamy gościa. – Zakomunikowałam i szybko się odwróciłam, żeby jeszcze raz
spojrzeć na tą cudowną twarz.

Gdy Zac wszedł do pomieszczenia Alice i Ross jak na komendę szybko wstały i
zaczęły piszczeć. Wszystkie trzy dobiegłyśmy do przystojniaka i uściskałyśmy
go.

- Jesteś wspaniały.

background image

43

- Masz cudowne oczy.

- Jesteś bardzo wysportowany i to widać. – Po wypowiedzeniu tych słów jeszcze
mocniej wtuliłam się w jego klatkę piersiową.

- Mmm… - Zaczęłam wzdychać razem z dziewczynami.

- Dziewczynki możecie zostawić już Zaca? – Zapytała Megan. Widać było, że
nie jest tak bardzo podekscytowana jak my. Raczej dało się wyczuć w jej
wyrazie twarzy szorstkość. My chodź niechętnie, ale odsunęłyśmy się od
naszego ciasteczka.

- On jest cudowny aaach… - Odezwała się Alice gdy stałyśmy już dalej.

- Czyli chcesz odwołać nasza randkę? – Zapytał z przerażeniem w oczach
Jasper.

- Oczywiście, że nie. Tak szybko to ty się mnie nie pozbędziesz. – Szybko
odpowiedziała Alice i posłała mu swój zniewalający uśmiech.

- Nie mam zamiaru się ciebie pozbywać.

Ta i znów się zaczęły te ich maślane oczka.

Szybko spojrzałam na Meg, która stała teraz obok Zaca i ponownie się
odezwała.

- Witaj Zachary. – Powiedziała zimno.

- Witaj Megan, jestem tu ponieważ musze ci powiedzieć coś bardzo ważnego.

- Chodź niechętnie ale słucham, mów.

- Chciałem ci powiedzieć, że jesteś całym moim życiem. Nie potrafię bez ciebie
normalnie funkcjonować proszę wybacz mi.

- Wiesz, że to niemożliwe. Już nigdy nie będziemy razem.

- Błagam cię, dla ciebie zostawię Vanessę!

- Miałeś zrobić to już dawno.

- Wiem, ale zrozum mnie, wtedy byłem jeszcze głupi. Teraz to sobie wszystko
przemyślałem. Kocham tylko ciebie.

- Pochlebia mi twoje wyznanie ale chce być z tobą.

background image

44

W tym momencie Zac padł na kolana przed Megan i zaczął błagać.

- Kochanie proszę cie, nie rób mi tego. Zobaczysz będzie cudownie tak jak
kiedyś. Proszę daj mi jeszcze szansę. Gdy nie ma ciebie mój świat jest szary, nie
ma kolorów. Ty jesteś wszystkim co kocham! Błagam Cię, daj jeszcze jedną
szansę naszej miłości.

- Jakiej naszej miłości?! Ja cię nie kocham, natychmiast wyjdź z mojego domu!

- Nie ruszę się stąd dopóki nie dasz mi drugiej szansy. Skarbie…

- Chłopcy- Megan zwróciła się do Emmetta, Jaspera i Edwarda. – Możecie
wyprowadzić tego nieproszonego gościa?

- Z wielką przyjemnością. – Odpowiedział uśmiechnięty Emm.

Po chwili patrzyłam tylko jak chłopacy wynoszą boskiego przystojniaka, który
wciąż się rzuca i błaga Megan o wybaczenie. Po kilku sekundach Zac wsiadał
już do swojego czarnego BMW i zniknął za zakrętem.

- Przepraszam was bardzo za ta niemiłą sytuację, proszę siadajcie i dokończmy
deser.- Zakomunikowała Meg z przepraszającą miną.

- Oj Megan, nic się nie stałą. Jest bardzo miło. – Odezwała się Esme.

Po chwili babcia rozmawiała z Esme na temat jakiś sukni, Alice i Jasper patrzyli
sobie głęboko w oczy, Ross i Emm nieśmiało na siebie spoglądali, a Carlisle i
Edward namiętnie debatowali na temat jakiejś drużyny siatkówki. Zostałam
więc sama, jak zwykle…

- Źle się czuje, lepiej pójdę do siebie. Dziękuje za miły wieczór. – wstałam i
skierowałam się w stronę schodów.

- Dobrze kochanie, miłej nocy. – Babcia posłała mi buziaka na którego
odpowiedziałam uśmiechem.

Gdy weszłam na górę natychmiast wyjęłam z komody moje szorty oraz
koszulkę na ramiączka i poszłam wziąć prysznic. Potem szybko umyłam zęby,
wyczesałam włosy, ubrałam się i weszłam do pokoju. Ostro się zdziwiłam gdy
zobaczyłam, że na moim łóżku siedzą dwie boskie laski. Otóż były to Alice i
Rosalie.

- I jak się czujesz? – Odezwała się zatroskana Ross.

background image

45

- Jestem tylko strasznie zmęczona. Żadna z was nie usiała malować dziś jakiś
idiotycznych ścian! – Udałam minę wkurzonej księżniczki i usiadłam koło nich
na łóżku.

- No tak, Edward cos wspominał w domu o tym zdarzeniu.

- Nie wspominaj mi o tym idiocie! – Zagroziłam Ross palcem

- Dobrze, dobrze. Już nie będę. – Uśmiechnęłyśmy się obie.

- Alice co ty tak cicho siedzisz? To raczej do ciebie nie podobne. Stało się coś?

- Chodzi o Jaspera.

- A dokładniej?

- No bo on zamierza jeszcze wrócić do domu i dopiero przyjechać po mnie na tą
randkę. Ja bym wolała, żebyśmy od razu pojechali moim żółtym cudeńkiem do
Port Angeles, poszli do jakiejś knajpki, później na tą premierę, a na koniec może
do jakiegoś klubu.

- No to idź i mu to powiedź- Odezwała się Ross. – Jestem pewna, że będzie
zachwycony. Jak tylko wróciliśmy do domu to ciągle mówił o tym kinie z tobą.
Z pewnością nie może się już doczekać.

- Tak uważacie?

- No pewnie, idź już do niego. – Ponagliłam ją.

- No dobrze. – I wybiegła z pokoju w podskokach, a my zostałyśmy same.
Uznałam, że to dobry moment na rozmowę z Rosalie.

- Ross, mogę cie o coś zapytać?

- Oczywiście, pytaj o co chcesz.

- Ale obiecaj, że będziesz odpowiadać szczerze.

- Obiecuje. – Położyła sobie rękę na sercu i przysięgła.

- Ok., no to zaczynamy. Podoba ci się Emmett tak ?- Dziewczyna chyba się
zawstydziła, bo spuściła wzrok.

- Miałaś być szczera. – Przypomniałam jej z uśmiechem.

- No przecież nie będę cię okłamywać. Podoba mi się i to bardzo.

background image

46

- Więc w czym problem?

- W tym, że ja mu nie.

- Co ?! Dziewczyno spójrz na siebie, wyglądasz jak światowej sławy modelka,
każdemu się podobasz.

- Chłopacy tylko patrzą na mój wygląd i uważają, że jestem głupią lalką Barbie.
Ja bym chciała, żeby któremuś spodobał się nie tylko mój wygląd ale także moje
wnętrze.

- Więc masz szczęście, bo Emmettowi bardzo na tobie zależy.

- Mówisz serio?- Na jej twarzy pojawiła się nadzieja.

- Oczywiście, że tak. Tylko jest jeden mały problem. Emm uważa się za kogoś
gorszego, bo nie ma pieniędzy i jest ogrodnikiem. Myśli, że nie ma szans u
takiej dziewczyny jak ty. Ma bardzo niską samoocenę.

- Jak on w ogóle może tak Myślec, przecież jest taki cudowny, wspaniały i
kochany.

- No właśnie, więc to ty musisz zrobić pierwszy krok, żeby poczuł się pewniej.
Zagadaj do niego, zaproś na kawę czy gdzieś.

- Myślisz, że nie odmówi?

- Będzie zachwycony, obiecuje ci to.- Jej twarz rozjaśniała z zachwytu.

- Oh Bello jesteś cudowna.

- No wiem. – Uśmiechnęłam się i obie padłyśmy sobie w ramiona.
Siedziałybyśmy tak nadal gdyby spokoju nie przerwało nam głośnie
odkrząknięcie. Spojrzałam w stronę drzwi i zobaczyłam w nich stojącego
Edwarda. Czego on może chcieć!?

- Ross my już jedziemy.

- No to co, przecież jestem swoim wozem.

- No właśnie chodzi o to, że już nie jesteś. Jazz pożyczył twój samochód, żeby
po randce z Alice miał czym wrócić do domu.

- Nawet mnie nie zapytał czy może.

background image

47

- Przecież wiesz jaki on jest gdy chodzi o Alice, już nie mógł się doczekać,
kiedy zostaną sam na sam.

- No rozumiem, dlatego mu wybaczę. Ok. Bells, widzimy się jutro w szkole?

- No pewnie. – Ross ucałowała mnie w policzek i wyszła. Ona wyszła ale ten
bezczelny Edward jeszcze stał w moich drzwiach. Spojrzał na mnie z tym
swoim zawadiackim uśmiechem i zapytał.

- I jak się malowało?

- Nie interesuj się! – Nie wytrzymałam i rzuciłam w niego poduszką. On tylko
się uśmiechnął jeszcze szerzej, podszedł do mnie, oddał poduszkę i zbliżył się
tak bardzo, że nasze ciała prawie się stykały. Spojrzał mi głęboko w oczy i
miałam wrażenie, iż zaraz w nich zatonę.

- Następnym razem ci pomogę. – Puścił mi oczko i zrobił coś czego bym się
nigdy nie spodziewała. Objął moją twarz dłońmi i delikatnie ugryzł mnie w nos!

- Co to niby miało znaczyć?! – Wykrzyknęłam zdenerwowana.

- No nic. – Jak zawsze wyluzowany odpowiedział z uśmiechem. – Po prostu
uwielbiam cię denerwować.

background image

48

5.

Isabella

Stałam na środku mojego pokoju i nie wiedziałam co robić. Byłam strasznie
wkurzona na tego palanta! Jak on mógł mi coś takiego zrobić i powiedzieć?
Cham! Po chwili oprzytomniałam i wyszłam na korytarz, żeby go jeszcze złapać
i mu dokopać. Szybko biegłam i w pewnym momencie uderzyłam w coś
twardego, spojrzałam w górę i musiałam się chwile przypatrzeć, bo ktoś zgasił
światło. To był Emmett. Patrzył się na mnie uradowany, szybko podniósł mnie
do góry i zaczął się kołować.

- Emm co ty wyprawiasz?- Zapytałam z uśmiechem na twarzy.

- Jestem strasznie szczęśliwy, nie uwierzysz co się stało.

- Powiedź mi to się przekonamy, ale na początku mnie postaw ok?

- No dobra. Słuchaj Ross zaprosiła mnie na kawę jutro po szkole! Uwierzysz?
Spędzimy razem całe popołudnie. Mamy jechać do tej nowej kawiarni w Forks,
zapomniałem jak się nazywa.

- „Sunshine”

- No właśnie, o tą nam chodzi.

- Oj Emm, tak strasznie się cieszę. Przecież ci mówiłam, że wszystko się jakoś
ułoży.

- No tak wiem, mówiłaś.

- No właśnie, widzisz, ja zawsze mam rację.

- Oczywiście. – Ucałował mnie w czoło.

- No dobra, idę spać, ten dzień był dla mnie bardzo męczący. Dobranoc
braciszku.

- Dobranoc Bells.

background image

49

Weszłam do mojego pokoju i położyłam się na łóżku. Myślałam o tym, jak
dobrze, że Alice i Emmett są szczęśliwi. Bardzo ich kocham dlatego cieszę się z
ich szczęścia. Wtedy pomyślałam sobie o Diegu. O naszych wypadach za miasto
w weekendy, o tym jak często ścigała nas policja, o tym jak pierwszy raz
jaraliśmy trawkę, a później tak mi odjebało, że gdy jechaliśmy samochodem,
otworzyłam drzwi, ustałam na progu i wydzieram się, że jestem syreną. Z
pewnością na moje idiotyczne pomysły miało wpływ to, że często w domu
oglądałam „H2O wystarczy kropla”. Kiedyś jak z Diegiem, Ashley i Paulem
byliśmy w centrum handlowym i trochę sobie wypiliśmy to wskoczyłam do
fontanny, która stała na środku pierwszego piętra i rozpoczęłam odliczanie 5, 4,
3, 2, 1, jestem syreną!
Darłam ryj i śpiewałam piosenkę z H2O, „Mam w sobie

moc niezwykłą, mogę użyć jej gdy chce i w podwodnym świcie zniknąć,
jakże w nim cudownie jest…”
Ludzie gapili się na mnie jak na idiotkę i ostro
się brechtali. W końcu przyszła ochrona i musieliśmy uciekać. I tak nas złapali,
wyrzucili z centrum i zakazali nam wracać. Nie bardzo się tym przejęliśmy, bo
przecież w Phoenix jest ostro dużo takich ośrodków. Przez dłuższy czas jeszcze
myślałam o tym jak było kiedyś, ale w końcu przegrałam ze zmęczeniem i
zmorzył mnie sen.

Rano obudziły mnie krople deszczu, które uderzały o balkonowe drzwi.
Wstałam i szybko poszłam do łazienki wykonać poranna toaletę. Gdy wróciłam
na moim łóżku siedziała rozradowana All.

- Hej, jak tam po wczorajszej randce?

- Ach Bells, było cudownie. Na początku Jazzy zabrał mnie do włoskiej knajpki
na kolacje, później poszliśmy na premierę filmu, który był cudowny. Na serio
świetny. Musimy kiedyś go razem obejrzeć. Tyle tam miłości, ach normalnie
coś pięknego. Po projekcji poszliśmy do takiego świetnego klubu w Port
Angeles „Piwnica”. Świetnie się bawiliśmy! Jasper jest taki kochany,
opiekuńczy i słodki. Gdy siedzieliśmy na loży zastanawiam się kiedy w końcu
mnie pocałuje. Niewiele myśląc nachyliłam się nad nim i złożyłam na jego
ustach delikatny i romantyczny pocałunek. Aaaach. – Na chwili się rozmarzyła.-
Po tym krótkim całusie, długo patrzyliśmy sobie w oczy, ale po chwili znów się
pocałowaliśmy. Tym razem to Jazz się do mnie zbliżył. Później trochę
tańczyliśmy, a gdy on poszedł przynieść nam coś do picia jakiś brunet zaczął
wywijać koło mnie. Próbowałam go zignorować ale on ciągle się przysuwał. Na
szczęście za chwile wrócił Jasper i tak na niego spojrzał, że tamten od razu się
odwrócił i odszedł. Ach Bells jestem tak bardzo szczęśliwa. Nigdy jeszcze nie

background image

50

byłam tak bardzo w kimś zakochana.

- Strasznie się cieszę skarbie. – Podeszłam do niej i mocno ją przytuliłam.

- Już się nie mogę doczekać kiedy go znów zobaczę. Tak strasznie za nim
tęsknie.

- Za chwile go zobaczysz w szkole. Wytrzymaj. – Uśmiechnęłam się do niej
szeroko.

- Masz racje, zaraz wyjeżdżamy, a ty jeszcze nie jesteś ubrana. Ja też musze się
jeszcze umalować, więc uciekam.

- No lec, lec. Maluj się dla swojego Jasperka. – Zaśmiałam się cicho na co Alice
tylko wypięła język i wyszła.

Dziś było zimno więc postanowiłam założyć coś cieplejszego. Wybrałam jasne
rurki, fioletowy, cienki golf, a na to czarny sweterek zapinany na guziki. Do
tego jeszcze tylko wysokie, czarne szpilki, czarny pasek, srebrny zegarek i
wisiorek z białego złota z literą B. Podeszłam do toaletki z lustrem, usiadłam na
krześle i zaczęłam się malować. Trochę podkładu, puder, kredka, tuż do rzęs,
eyeliner i truskawkowy błyszczyk. Wyglądałam delikatnie chodź oczy
przykuwały uwagę swoją czarną aurą. Miałam już schodzić na dół gdy
usłyszałam krzyk Emmeta dochodzący z przed domu.

- Bello chodź tu szybko! Musisz coś zobaczyć!

Szybko wyszłam przed dom i zobaczyłam mojego brata który leży na jakimś
czarnym i lśniącym aucie. Obok niego stały uśmiechnięte All i Megan skryte
pod parasolem. Stałam chwile na werandzie i się im przyglądałam. W końcu
obie podeszły do mnie. Megan nachyliła się i pocałowała mnie w policzek.

- Dzień dobry skarbie, jak się spało?

- Dobrze, a tobie?

- Też dobrze, chodź musiałam bardzo rano wstać.

- Czemu? – Zapytałam z zaciekawieniem.

- Usłyszałam wczoraj rozmowę twoją i Emmeta. Broń Boże podsłuchiwałam, po
prostu wchodziłam na górę i usłyszałam kawałek o tym, że wybiera się z Rose
na randkę. Wtedy sobie pomyślałam, że przecież nie ma samochodu. Z

background image

51

pewnością by się czuł głupio gdyby musiał siedzieć obok prowadzącej Ross.
Emmett, ma prawko więc zadzwoniłam do mojego znajomego Michaela i
zapytałam czy ma u siebie w salonie jakieś nowiutkie, śliczne i szybkie autko.
Wtedy odpowiedział, że ma kilka fajnych i zapytał czy chce je dla siebie.
Wyjaśniłam mu całą sytuację i dziś o 6 pojechałam odebrać ślicznego Astona
Martina Vanquisha.

- Świetnie. – Odpowiedziałam z uśmiechem.

- Ej dziewczyny jedziecie ze mną ? – Zawołam Emm.

- Bardzo byśmy chciały, ale przecież po szkole jedziesz na randkę z Ross, a my
musimy jakoś wrócić do domu. – Stwierdziła All

- No właśnie, ale jak wrócisz to musimy jechać na przejażdżkę. – Dodałam.

- No ma się rozumieć. – Uśmiechnął się. - To ja już zmykam do szkoły, żeby
wszyscy zdążyli zobaczyć moje cudeńko. Jeszcze raz dziękuje Meg. – Posłał jej
buziaka.

- Nie ma za co kochanie.

- Alice, my tez już powinnyśmy jechać jeśli nie chcemy się spóźnić.

- No masz racje, chodźmy. Pa Megan.

- Na razie dziewczynki. Miłego dnia. – Powiedziała całując nas obie w policzki.

Razem z All poszłyśmy do garażu, wsiadłyśmy do jej żółtego cacuszka i
pomknęłyśmy do szkoły. Droga minęła mi na kolejnym wysłuchiwaniu jaki to
Jasper jest cudowny, wspaniały i przystojny. Nim się obejrzałam
znajdowałyśmy się już pod szkołą.

- Spotkamy się na lunchu.

- No pewnie. Ojej Jazz chyba do mnie idzie, co ja mam zrobić?!

- Może na początek się z nim przywitaj. – Uśmiechnęłam się.

- No tak, Bello gdzie ty idziesz ?! Nie możesz mnie tak samej zostawić !

- Tylko bym wam przeszkadzała.

- Jesteś okropna.

background image

52

- Też cię kocham. – Posłałam jej buziaka. – Zrelaksuj się, on ci się podoba, ty
mu się podobasz więc będzie dobrze.

Szybko się oddaliłam, bo Jasper był już coraz bliżej. Gdy obok niego
przechodziłam wymieniliśmy między sobie krótkie cześć i obdarowaliśmy się
uśmiechami. Widziałam na jego twarzy, że on też się denerwuje. Właściwie to
nie wiem czego oni się boją, są dla siebie stworzeni i z pewnością będą żyli
długo i szczęśliwie.

Pierwsze 3 lekcje minęły mi bardzo szybko. Miałam angielski z Ross i całą
lekcje przegadałyśmy na temat Emmeta, o tym jaki jest zachwycony dzisiejsza
randką. Widziałam w oczach Rose, że tak samo jak Emm nie może się doczekać
dzisiejszego popołudnia. Czas do lunchu minął mi więc bardzo szybko i
przyjemnie. Zanim się obejrzałam już szłam z tacą po jedzenie. W sumie to nie
byłam głodna więc wzięłam tylko sok pomarańczowy. Rozejrzałam się po
stołówce i zobaczyłam, że Alice i Emmett siedzą przy stoliku razem z
Cullenami. Szybko odwróciłam się i zobaczyłam wolny stolik z rogu przy
którym siedziała ta brunetka z która poznałam się na sztuce. Postanowiłam do
niej podejść i zapytać czy mogę usiąść, ale w tym samym momencie usłyszałam
donośny głos mojej siostry.

- Ej Bells, tu jesteśmy. Chodź szybko.

- Nie chce wam przeszkadzać. – Odkrzyknęłam jej z nadzieja, że da mi spokój,
ale przecież All nie byłaby sobą gdyby nie postawiła na swoim.

- Oj przecież nie będziesz nam przeszkadzać, chodź i nie marudź.

- No idę.

Usiadłam na krześle obok Rosalie, która namiętnie przyglądała się mojemu
bratu. All z Jasperem karmili się nawzajem jedzeniem, a Edward wcinał
hamburgera.

- Bello co teraz będziesz mieć ? – Zapytała Ross.

- Historie.

- O to tak samo jak ja . – Odezwał się Edzio. – Może pójdziemy razem?

- Wole nie ryzykować następnym ugryzieniem ponieważ jeszcze nie
zaszczepiłam się przeciw wściekliźnie.

background image

53

Wszyscy wybuchli śmiechem, a Edward tylko patrzył na mnie z luzackim
spojrzeniem.

- Myślę, że już o wiele za późno na szczepionkę. Od dawna zarażasz.

- No to lepiej trzymaj się ode mnie z daleka.

- Nie wiem czy dam radę.

Usłyszałam głośne Uuuu i wszyscy znów zaczęli się śmiać.

- Ej ale zaczekajcie, bo ja nie kapuje, jakie ugryzienie? – Jazz oczekiwał
odpowiedzi.

- Wiesz Jazz, zaraz ci wszystko wyjaśnię. Megan mi rano wszystko
opowiedziała, bo trochę ich podsłuchiwała, chociaż ona twierdzi, iż to się
nazywa troska o jej małe dziewczynki.

- Coo ? Czy w tym domu nie można mieć prywatności?

- No widzisz, najwyraźniej nie. – Odpowiedziała All.

- Jeśli mieszkasz pod jednym dachem z Meg, to zapomnij o czymś takim jak
prywatność. – Ciągnął uśmiechnięty Emm.

Do końca przerwy dwie pary naszych gołąbków zajmowały się sobą, a Edward
czasami zerkał na mnie dziwnym wzrokiem. Nie wiem dokładnie jakim, bo
zawsze gdy go przyłapałam rumieniłam się strasznie i opuszczałam głowę. Po
chwili zadzwonił dzwonek i wszyscy wstaliśmy aby iść na lekcje.

- No to jak Bello? Idziemy ?

- Yyy…

- Wolisz iść ze mną czy z Mikem Newtonem, który właśnie zmierza w naszym
kierunku. Z tego co wiem, to on też ma teraz historie.

Hmm… I kogo ja mam wybrać ? Debila Mike’a czy drugiego debila Edwarda?
Chyba wole Edwarda, nie chce, żeby ten kretyn Newton znów się do mnie
zalecał

- No dobra wolę ciebie.

- A więc, chodźmy. – Spojrzał na mnie tymi swoimi złotymi oczami i
promiennie się uśmiechnął.

background image

54

Szliśmy korytarzem w stronę sali od historii. Mike Newton najwyraźniej się
wycofał gdy zobaczył mnie idącą razem z Edwardem Cullenem. Bardzo mnie to
ucieszyło gdyż nie będę musiała znosić tych jego nędznych zalotów. Czemu on
sobie po prostu nie odpuści? Dobra, nie chce o nim teraz myśleć…

- Edward ?

- Hmm ?

- Możesz mi powiedzieć czemu wczoraj ugryzłeś mnie w nos ?

- W sumie to sam nie wiem, to był taki impuls. – Znów spojrzał na mnie swoim
hipnotyzującym spojrzeniem i nie mogłam wydusić z siebie jakiegoś
sensownego zdania.

- Ej Bello, jesteś dobra z historii ?

- Całkiem niezła, zawsze dobrze sobie radziłam z tym przedmiotem.

- O to jeżeli jesteś niezła to może usiadłabyś ze mną? – Popatrzył na mnie
błagalnie.

- Niby czemu miałabym z Toba usiąść?

- Z historia zawsze mam największe problemy, a gdybyś ze mną usiadła to może
bym się jakoś podciągnął?

- A dlaczego miałabym ci niby pomagać ?

- No błagam Bello, musisz mi pomóc. Carlisle powiedział, że jeśli znów będę
miał takie kiepskie oceny z historii to zabierze mi samochód, przestanie dawać
kieszonkowe i do tego będę musiał pracować w pobliskim szpitalu jako salowy.
Powiedział, że z przyjemnością poprosi swojego znajomego i na pewno coś dla
mnie znajdą.

- Dobra, pod jednym warunkiem.

- Spełnię twoje każde żądanie. – Odpowiedział uśmiechając się

- Już nigdy nie wspomnisz o tym ci się przydarzyło w centrum handlowym.

- No dobra, już nigdy nie wspomnę. Ale myśleć mogę ? – Uśmiechnął się
zawadiacko.

- Oczywiście, że nie !

background image

55

- Eh szkoda…

Po chwili weszliśmy już do klasy. Edward pociągnął mnie za sobą do ławki.
Okazało się, że w ławce przed nami siedzi ten cholerny Newton, który po pięciu
minutach lekcji odwrócił się w moja stronę i gapił się. Myślałam, że zaraz
wyskoczę z tej ławki i mu się dostanie. Edward najwyraźniej wyczuł moje
zdenerwowanie i wiedział także z czego ono wynika.

- Ej Newton, masz jakiś problem? – Przemówił.

- Tak mam, ciebie wiesz !

- A dopierdolił ci ktoś kiedyś?!

- Nie i z pewnością nie będziesz to ty.

- A chcesz się przekonać ?!

- Uspokoicie się czy nie?! – Odezwałam się w końcu. Nie chciałam, żeby z
mojego powodu zaczęli się bić. Obaj spojrzeli na mnie zatroskanym wzrokiem,
ale przemówiła nauczycielka.

- Mike, mógłbyś udzielić poprawnej odpowiedzi?

- Yyy, a jak brzmiało pytanie ?

- Jakie państwa uczestniczyły w I wojnie światowej?

- Chyba raczej nie wiem.

- Bello jakie to były państwa ? Znając życie to zaraz mnie zapyta.

Patrzył na mnie ze zmartwionym wyrazem twarzy więc szybko wymieniłam mu
wszystkie państwa i znów odezwała się nauczycielka.

- Panie Cullen, to może powie nam pan w którym roku wybuchła ta wojna?

- Yyy, a więc było to dawno. W XX wieku.

- Tak ale oczekuje od pana dokładnej daty.

Nagle poczułam lekkie kopnięcie pod stołem i wiedziałam, że Edward liczy na
moją pomoc. Musze mu pomóc, przecież mu obiecałam. Kurna. Wzięłam
czysta kartkę i napisałam na niej 28 lipca 1914 – 11 listopad 1918. Podsunęłam
mu ja tak, aby mógł przeczytać.

background image

56

- Zaczęła się 28 lipca 1914 roku, a zakończyła 11 listopada 1918 roku.

- Świetnie panie Cullen, widzę, ze rozmowa z ojcem przyniosła rezultaty.

- Oczywiście pani White.

Nauczycielka znów przeszła do tematu i zaczęła wszystkim tłumaczy przyczyny
wybuchu wojny.

- Dziękuje Panno Swan. – Wyszeptał mi do ucha Edward.

- Przecież obiecałam.

Do końca lekcji skupiałam się tylko na tym co mówi nauczycielka. Gdy
zadzwonił dzwonek spakowałam moje rzeczy do torby i ruszyłam w stronę
drzwi.

- Bello – usłyszałam ten sam głos, który na lekcji dziękował mi za podpowiedz.

- Co ?

- Musze ci się do czegoś przyznać.

- No mów.

- Przed chwilą złamałem obietnicę.

- Jaką znów obietnice?

- No, że nie będę myślał o tym co się stało w centrum handlowym…

- Edward przestań!

- No przepraszam. Co mam poradzić na to, że ten widok będę miał już do końca
życia w pamięci?

- Cullen! Przestań mnie denerwować! I nie mam już zamiaru siedzieć z Toba na
historii!

- Bello przepraszam, obiecuje, że to się nie powtórzy. – Nachylił się bliżej mnie
i zaczął szeptać mi do ucha. – Isabello, wybaczysz mi? – I co miałam poradzić
na te jego sztuczki? Gdy czułam jego oddech na szyi po prostu miękły mi
kolana.

- Wybaczam. – Odpowiedziałam zrezygnowana. – Ale nie przypominaj mi już
tej sytuacji.

background image

57

- Postaram się. – Uśmiechnął się zawadiacko. – Jaką masz teraz lekcje?

- W-f

- Szkoda, że ja matematykę.

- Ta, wielka szkoda. Pa.

- Część.

Po tych słowach każde z nas poszło w swoją stronę.

W-f minął bardzo przyjemnie. Graliśmy w siatkę, a ja uwielbiam grac w siatkę.
Moja drużyna oczywiście wygrała.

Po szkole wróciłam razem z Alice do domu. Megan nie było, miała zajęcia
fitness. Emm wróci pewnie dopiero wieczorem z randki. All szybko pobiegła
do swojego pokoju. Byłam pewna, że chciała włączyć komputer i porozmawiać
z Jasperem. Ja byłam strasznie głodna, więc odgrzałam sobie zapiekankę i
włączyłam jakiś program muzyczny, żeby się nie nudzić. Po posiłku musiałam
iść na górę i zacząć odrabiać lekcję. Szybko się z nimi uwinęłam. W szkole
zawsze szło mi dobrze. Nie byłam jakimś kujonem, po prostu miałam dobrą
pamięć i byłam szczególnie pojętna. Nigdy nie miałam, żadnych problemów. Po
zadaniach domowych włączyłam laptopa, żeby porozmawiać z Diegiem.
Miałam szczęście bo był dostępny na skypie. Długo rozmawialiśmy.
Opisywałam mu wszystko co mi się tu przytrafiło i pisałam jak bardzo za nim i
za reszta naszej paczki tęsknie. On streścił mi wszystko to co działo się po moim
wyjeździe i powiedział, że beze mnie nie jest już tak fajnie.

Gdy skończyliśmy rozmawiać rozejrzałam się po moim pokoju i zobaczyłam, że
panuje w nim mrok, jedynym światłem był laptop. Zerknęłam na zegarek w
komputerze i okazało się, ze jest 21.14. No to sporo godzin gadaliśmy –
pomyślałam.

Zmęczona poszłam do łazienki wzięłam długa kąpiel z ogromna ilością piany.
Zrelaksowana założyłam piżamę i położyłam się do łóżka. Po kilku minutach
odpłynęłam w niebyt.

Następne doby mijały mi według tego samego rozkładu dnia. Rano pobudka,
szybka toaleta, szkoła, codziennie przekomarzanie się z Edwardem w czasie
lunchu , historii lub po prostu na jakiejś zwykłej przerwie gdy przez przypadek
na siebie wpadliśmy, powrót do domu, obiad, rozmowa z Diegiem lub kimś

background image

58

innym z moich dawnych znajomych, czasami jakaś kanapka, na koniec kąpiel i
spanie.

Czułam się coraz bardziej samotna. Alice, Emmett i Megan ciągle chodzili na
randki, a jeżeli już zostawali w domu to ciągle rozmawiali przez telefon lub
przesiedzieli cały dzień przed komputerem w swoich pokojach.

W piątkowy wieczór jak zawsze siedziałam sama na kanapie i oglądałam
komedie romantyczną. W pewnym momencie usłyszałam odgłos otwierających
się drzwi wejściowych. Odwróciłam się w stronę wejścia i zobaczyłam
rozradowaną Meg.

- Cześć kochanie. – Podeszła i pocałowała mnie w policzek.

- Hej Meg, co tam u ciebie ? Dawno nie rozmawiałyśmy.

- U mnie wspaniale, Chris jest taki cudowny. Ale masz racje, dawno nie
rozmawiałyśmy. Przepraszam cię za to. – Zrobiła skruszona minę.

- Nie no, nic się przecież nie stało, tylko ostatnio czuje się trochę samotna. Ty
masz Chrisa, Emmett Rosalie, a Alice Jaspera. Zostałam sama.

- Skarbie tak bardzo cię przepraszam. Ostatnio tak rzadko bywałam w domu, że
nawet tego nie zauważyłam. Jest mi teraz strasznie wstyd.- Obieła mnie swoim
ramieniem.

- Oj nie przesadzaj, nie jest tak źle.

- Wiesz, jutro miałam iść z Chrisem na kolację, ale pójdziemy kiedy indziej.
Zostanę w domu i spędzimy razem miły wieczór.

- Megan, nie chce, żebyś zmieniała z mojego powodu swoje plany. – Naprawdę
nie chciałam. Wiem, że Megan kocha Chrisa i jeśli nie widzi go kilka minut to
już za nim tęskni.

- Przecież nic mi się nie stanie, będzie fajnie.

- Idź z Chrisem na tą kolacje, ja sobie jakoś poradzę.

- Mam pomysł. – Wstała z szerokim uśmiechem na twarzy. – Zrobimy jutro
imprezę, zaprosisz swoich znajomych ze szkoły, będzie Chris i będziemy się
świetnie bawić. Co ty na to ? – Zastanowiłam się chwile nad jej słowami i
uznałam, że to całkiem dobry pomysł.

background image

59

- Zgadzam się, dawno już nie byłam na żadnej imprezie. Będzie super.

- No pewnie, że będzie. No to ja lecę na górę zamówić jedzenie, alkohol i ekipę
dekoratorską. Dobranoc kochanie.

- Dobranoc.

Po obejrzanym filmie, włączyłam nastepny „Szkołę uczuć”. Zawsze się na nim
rozklejałam. Tak było i tym razem, gdy film się skończył, leżałam z
załzawionymi i podpuchniętymi oczami. Spojrzałam na zegarek i było 20 minut
po północy. Poszłam do pokoju, wzięłam prysznic i zmęczona padłam na łóżko
od razu zasypiając.

Rano obudziła mnie Alice. – Bello wstawaj. – Szturchała mnie.

- All, która godzina ?

- Już10.03! Ciesz się, że dałam ci pospać dłużej.

- Ale przecież dziś jest sobota. Daj mi spokój. – Zarzuciłam sobie na głowę
kołdrę, którą Alice mi szybko ściągnęła.

- Bello nie żartuj sobie, dziś jest impreza. Wstawaj, weź prysznic i musimy się
ogarnąć.

- Dobra już idę.

Powolnym krokiem poszłam do łazienki i odbyłam poranna toaletę. Gdy
weszłam do pokoju Alice siedziała na moim łóżku z porozrzucanymi ubraniami.

- No, w tym będziesz wyglądać cudownie. – Pokazała mi ręką stertę ubrań
leżących na pościeli.

- A nie mogłabym na początku zjeść śniadania ? Jestem strasznie głodna.

- Bells, mamy mało czasu.

- Mało ? Impreza zaczyna się dopiero o 19, z pewnością się wyrobimy.

- No dobra, idź coś zjeść. Ale za chwile masz tu wrócić.

- Zanim się obejrzysz już tu będę siedzieć i będziesz mogła robić ze mną co
tylko będziesz chciała.

Zeszłam schodami do kuchni i zobaczyłam Emmetta, który pałaszował

background image

60

jajecznice z bekonem.

- Hej misiek.

- Cześć siostra.

- Jak tam z Ross ?

- Cudownie. Ciszę się, że jesteśmy razem. A to wszystko twoja zasługa.

- Nie przesadzaj, ja tylko dobrze wami pokierowałam, żebyście się odnaleźli.

- Bardzo ci dziękuje. – Mocno mnie przytulił. – A jak tam u ciebie w sprawach
sercowych?

- Bez rewelacji, nikogo nie mam i wątpię, żebym w najbliższym czasie kogoś
znalazła?

- Niby dlaczego?

- Eh, nie ma tu nikogo dla mnie…

- Może znajdziesz kogoś na imprezie.

- Zobaczymy.

- Na pewno. – Posłał mi swój szeroki uśmiech. – Dobra lecę na górę trochę
ogarnąć w pokoju, a później musze pojechać po Rose.

- Ja zjem sobie śniadanie, a później All będzie się nade mną znęcać…

- Współczuje ci. – Objął mnie ramieniem i pocałował w czoło. – Trzymaj się
siostra.

- Postaram się.

Gdy Emmett poszedł do siebie nastawiłam wodę na herbatę i zrobiłam tosty.
Zdążyłam wszystko zjeść i właśnie kończyłam zmywać po sobie naczynia,
kiedy do kuchni wpadła Alice.

- Bello czekam na ciebie już godzinę. Pospiesz się.

- Mamy jeszcze mnóstwo czasu.

- Tylko ci się tak wydaje, chodź szybko na gorę.

Alice złapała mnie za rękę i pociągnęła za sobą do pokoju.

background image

61

- Bierz te rzeczy i zakładaj. – Podała mi poskładane ubrania. – Do tego jeszcze
te buty i dodatki.

Poszłam do łazienki, zdjęłam piżamę i zaczęłam oglądać rzeczy wybrane przez
Alice. Był to biały, koronkowy gorset, zawiązywany z tyłu jedwabną, białą
tasiemką, krótkie, jasne, jeansowe szorty i 10 centymetrowe, czerwone szpilki.
Jako dodatki dała mi duże, srebrne kolczyki w kształcie kół, szeroką, czarna
bransoletę i srebrny naszyjnik z dużym sercem na środku wysadzanym
cyrkoniami. Kiedy już to wszystko założyłam efekt był zniewalający. - Alice
wie co robi. – Mruknęłam do siebie. Jak wyszłam z łazienki to All, aż pisnęła z
zachwytu.

- Siostra, wyglądasz nieziemsko!

- No tak, spisałaś się na medal.

- Znam się na rzeczy. – Uśmiechnęła się. – Dobra teraz siadaj – Podsunęła mi
obrotowy fotel – i zajmę się twoją fryzurą.

Na początku dokładnie wyczesała moje włosy, które były jeszcze trochę
wilgotne więc potraktowała je suszarką. Później nakładała na nie piankę i
formowała śliczne fale. Po kilkudziesięciu minutach miałam świetną i bujną
fryzurę.

- Dobra teraz pora na twarz. – Spojrzała na mnie Alice srogim okiem.

Zaczęła od nałożenia mi maseczki, którą musiałam przez pół godziny tolerować
na twarzy. Po wyznaczonym czasie All starła mi ją specjalnym tonikiem i
zaczęła regulować moje brwi. Siedziałam tak jeszcze półtorej godziny gdyż All
sprawdzała każdy milimetr kwadratowy mojej twarzy i jakoś go upiększała.
Jednak gdy zobaczyłam swoje odbicie myślałam, że zrobiła mi jakąś operację
plastyczną. W ogóle wyglądałam jak jakaś modelka. Twarz miałam oczywiście
idealnie gładką, oczy pomalowane na ciemno czarnym cieniem do powiek.
Czarny eyeliner dodatkowo nadawał głębszy i ciemniejszy efekt, do tego czarne,
długie i gęste, doczepiane rzęsy i niezastąpiona kredka do oczu. Na ustach
widniała czerwona pomadka, która dodawała mi ostrości.

- Alice jesteś wielka! – Uradowana mocno ja przytuliłam.

- No wiem, wiem. Ale to jeszcze nie koniec, siadaj.

- Co ty masz zamiar jeszcze ze mną robić?

background image

62

- Chce ci założyć czerwone akryle.

- Czy to konieczne?

- Zdecydowanie tak.

Alice przez kilkadziesiąt minut męczyła się z moimi dłońmi ale na koniec
miałam śliczne czerwone paznokcie ze srebrną cyrkonią na co drugim palcu.

Gdy byłam już gotowa zeszłyśmy na dół i zobaczyłyśmy cudownie przystrojony
dom. Wszędzie dominował granat, srebro i kolor rubinowy. Z sufitu zwisały
dyskotekowe kule i rubinowe lampiony. Pod ścianą były stoły z jedzeniem i
alkoholem, na środku parkiet, a za parkietem pod samą ścianą niewielka scena?
Czyli ma tu grac jakiś zespół?

- No i jak dziewczynki, podoba się? – Zapytała z uśmiechem Megan.

- Jest bombowo! – Zapiszczała Alice.

- Tak, jest cudnie, ale po co ta scena ? Będzie jakiś zespół?

- Będzie, ale to jest niespodzianka jaki.

- Oj no nam nie powiesz? – Odpowiedziała All.

- Nie mogę, to ma być niespodzianka. A teraz musze iść i dokończyć ostatnie
przygotowania. Niedługo zaczną się zjeżdżać goście.

Faktycznie po pewnym czasie goście zaczęli przyjeżdżać. Chociaż nie
zaprosiłam nikogo z mojej szkoły to wiedziałam, że All rozda zaproszenia
każdemu kogo spotka i musiało tak się stać, bo poznawałam sporo ludzi ze
szkoły. Przed 20 zauważyłam, że jest coraz więcej gości i zabawa się rozkręca.
W pewnym momencie podeszła do mnie Megan z wysokim, dobrze
zbudowanym, brunetem z jasnymi pasemkami. Mmm ciasteczko. – Pomyślałam

- Bello kochanie, chciałam, żebyś poznała mojego cudownego Chrisa.

- Hej. – Chris podał mi rękę. Pewnie uznał, że jestem opóźniona w rozwoju, bo
przez chwile nic nie ogarniałam tylko gapiłam się na niego z otwartą buzią.

- Yyy cześć, miło mi cię w końcu poznać. Megan dużo o tobie opowiadała.

- Tak, a co mówiła? – Zapytał z uśmiechem.

- Mówiła, że jesteś przystojny i bardzo opiekuńczy.

background image

63

- Mmm kochanie, nie wiedziałem, że masz o mnie tak dobre zdanie. – Spojrzał
czuło w oczy Meg i złożył na jej ustach delikatny pocałunek.

- Chodź skarbie, musisz poznać resztę mojej cudownej rodziny. Baw się dobrze
Bello.

- Wy też. – To powiedziawszy podeszłam do stołu i wzięłam niebieskiego
drinka. Zobaczyłam jak jakaś drobna brunetka stoi obok mnie i uważnie mi się
przygląda. Po chwili przypomniałam sobie, że to ta sama dziewczyna, którą
poznałam na zajęciach sztuki.

- Hej. – Odezwała się nieśmiało.

- Cześć, chodzimy razem na sztukę co nie ?

- Tak. - uśmiechnęła się uroczo.

- Jesteś …?

- Angela.

- A no tak, miło, że wpadłaś na imprezę.

- Alice mnie zaprosiła.

- Mam nadzieje, że będziesz się dobrze bawić.

Właśnie w tym momencie zobaczyłam dobrze znaną mi postać, która wchodziła
przez drzwi. Zauważył, że mu się przyglądam i uśmiechnął się zawadiacko.
Zauważyłam, że zmierza w moją stronę.

- Cześć Angela, witaj Bello. – Nagle chwycił moja dłoń i pozostawił na niej
delikatny pocałunek.

- No hej Edward, wiecie co, musze do łazienki. To na razie. – Odeszła
uśmiechając się Angela.

- Założę się, że wcale nie musi do łazienki. Po prostu chciała abyśmy mieli
trochę prywatności. I za to ją lubię. – Dodał z uśmiechem.

- Cullen opanuj te swoje hormony.

- Ależ Bello, w twoim towarzystwie to nieuniknione.

- Nie wygłupiaj się.

background image

64

- Ja nigdy się nie wygłupiam, zawsze jestem poważny. – Przez chwile patrzył mi
głęboko w oczy.

- Ej co się tak podlizujesz ? Jeszcze jakąś lekcje mamy razem ?

- Właśnie się dowiedziałem, że biologię będziemy mieli razem. – Szeroko się
uśmiechnął.

- Przecież miałam już biologię i cię nie było.

- Bello czy ty kiedykolwiek słyszałaś o wagarach ? – Puścił mi oczko.

- Żartujesz prawda ?

- Już ci mówiłem, że ja nigdy nie żartuje. Ty mnie w ogóle słuchasz.

- Ej no Cullen, wkręcasz.

- Nie cieszy cię moja obecność?

- No wiesz jakby to powiedzieć, żebyś nie czuł się urażony… Hmm nie.

- Eh, nie pozostaje mi nic innego jak odejść. – Odwrócił się i zrobił kilka
kroków do przodu.

- Powiedz, że żartowałeś z tą biologią! – Krzyknęłam, ale nawet ja nie
usłyszałam swojego głosu ponieważ jakieś dziewczyny zaczęły strasznie
piszczeć. Spojrzałam na scenę i zobaczyłam 5 chłopaków. - O matko to Us5!! –
Krzyknęłam. Nie mogę wieżyc, że Megan dała radę ich tu ściągnąć.

W końcu odezwał się Izzy.

- Elo wszystkim. Słyszeliśmy o dzisiejszej imprezie od naszej kumpeli Meg i
postanowiliśmy wpaść. Nie gniewacie się? – Wtedy dziewczyny znów zaczęły
głośno piszczeć.

- Ok. to chyba oznacza, że nie. No to co chłopacy, gramy !

Zaczęli grac swoje największe przeboje, a imprezowicze szaleli. Zauważyłam
All i Jazza wywijających na parkiecie i Emmetta z Ross, którzy siedzieli na
kanapie słodko się do siebie uśmiechając. Przetańczyłam kilka piosenek z
jakimiś chłopakami ze szkoły. W końcu usłyszałam głos Chrisa ze sceny.

- Ok. teraz zwolnimy trochę tempo. Poproszono nas abyśmy zagrali piosnkę
Richarda Marxa „Right here waiting”. Więc dobierzcie się w pary i cieszcie się

background image

65

chwilą.

Zespół zaczął grac, a ja usłyszałam za sobą czyjeś słowa.

- Zatańczymy? Słyszałem, że to twoja ulubiona piosenka.

- Tak, jedna z wielu. – Odwróciłam się i zobaczyłam uśmiechniętego Edwarda.

- Dla ciebie zamówiłem. – Uśmiechnął się jeszcze szerzej. – No to zatańczymy?

- Z chęcią.

Tańczyliśmy patrząc sobie głęboko w oczy. W pewnym momencie Edward
nachylił się i szepnął mi do ucha.

- Bello w związku z tą biologia to muszę ci coś wyznać.

Nie wiedziałam o co mu chodzi.

-No słucham.

- Bardzo bym chciał ale jednak nie będziemy mieć razem lekcji. Byłem nawet w
sekretariacie ale nic się nie da zrobić.

- Że co? A już się tak napaliłam na poznawanie biologii razem z tobą . –
Odpowiedziałam z szerokim uśmiechem.

- Na serio? Jeśli tak bardzo chcesz to możemy trochę popracować nad tą
biologią.

- Zwariowałeś, tylko żartowałam.

- Nie wkręcaj, wiem, że jesteś napalona. – Uśmiechał się szeroko.

- Ta chciałbyś.

Tańczyliśmy jeszcze przez chwilę, ale piosenka niestety dobiegła końca.

- Dziękuje za cudowny taniec. – Wyszeptał Edward do mojego ucha.

- Również dziękuje. – Odpowiedziałam tak blisko jego ust, że aż poczułam jak
jego ciało robi się bardziej gorące.

Szybko odeszłam, żeby nie zrobić czegoś głupiego.

background image

66


Edward

- Również dziękuje. – Bella wypowiedziała te słowa tak blisko moich warg, że
zapragnąłem tylko jednej rzeczy, pocałunku z nią. Jednak ona szybko się
odkręciła i odeszła. Stałem tam jeszcze chwile i patrzyłem jak odchodzi. Ach,
wyglądała dziś tak pięknie. Podszedłem do stolika aby wziąć sobie drinka.
Zauważyłam, że po drugiej stronie sali stoi Bella z jakimś blondynem. Szybko
zorientowałem się, ze to jeden z tych Us5. Kurna nie mogłem sobie
przypomnieć jak ma na imię. Obserwowałem ich i zobaczyłem, że ten blondas
bierze ją za rękę i idą na parkiet! No kurwa myślałem, że zaraz szlag mnie trafi!
Zaczęli tańczyć i uśmiechać się do siebie. Wkurwiłem się. Byłem strasznie
zazdrosny. Przetańczyli tak kilka piosenek, a ja piłem coraz więcej drinków. W
końcu zeszli z parkietu. Bella usiadła na kanapie, a ten cały gwiazdor poszedł na
scenę.

- Hej, chciałem zadedykować kolejna piosenkę przepięknej Belli. – I zaczęli
grac jakąś swoją badziewną piosenkę.

- Edward widziałeś z kim tańczyła Bells ? – Podeszła do mnie Ross. – Z
Chrisem, a teraz on zadedykował jej piosenkę „Baby you’re the one”, Ale to
romantyczne. – Zaczęła wzdychać obok mnie.

- Daj mi spokój, Emmett na ciebie czeka.

Szybko wyszedłem na dwór, żeby trochę pomyśleć.

Było pewnie, że Bella podoba się temu całemu Chrisowi, tylko dlaczego to mnie
tak bardzo wkurza?! Około godziny myślałem o nich. Wtedy usłyszałem, jak z
głośników rozbrzmiewa głos Megan.

- Zapraszam wszystkich przed dom, odbędzie się pokaz sztucznych ogni.

Zobaczyłem, że wszyscy zaczynają wychodzić z domu. Po chwili odpalili
pierwsze fajerwerki. Rozglądałem się, żeby odnaleźć Bellę. Zauważyłem ją
stojąca sama i wpatrującą się w rozświetlone niebo. Zacząłem iść w jej stronę,
ale nagle zatrzymałem się jak sparaliżowany. Do Belli podszedł Chris, objął ją i

background image

67

złożył na jej policzku pocałunek. Ostro mnie ten pedał wkurwił. Nie wiedziałem
co ze sobą zrobić. Czułem złość. Nagle podeszła do mnie Jessica.

- Hej Edward.

- Cześć Jess.

- Chyba sporo wypiłeś?

- Nie wiem, nie zwracałem uwagi. – Nie byłem pewien ile pochłonąłem
drinków, ale czułem po sobie, że było ich sporo.

Nagle Jessica podeszła bliżej mnie i uwiesiła się na mojej szyi. – Ja się Toba
zaopiekuje. – Nie miałem już siły, żeby jej przetłumaczyć do rozumu, że ma się
odpierdolic. Po prostu stałem jak kołek. Po pewnym czasie zerknąłem w stronę
Belli i zauważyłem, że przygląda mi się uważnie. Patrzyłem się na nią i
widziałem jak przytula się mocniej do tego popierdoleńca. Nachyliłem się i
powiedziałem Jessice, że musze już iść. Wtedy ona stanęła na palcach i szepnęła
mi do ucha – spotkamy się później.- Nie odpowiedziałem jej już nic tylko
odwróciłem się i odeszłam.

Isabella

Stałam przed domem z Chrisem, który mnie obejmował. Wiedziałam, że mu się
spodobałam i z pewnością liczy na coś więcej. Po chwili rozejrzałam się i
zobaczyłam Edwarda i wiszącą na nim Jessice. Nie znałam jej dobrze, ale
widziałam ją kilka razy w szkole. Wtedy zauważyłam, jak Edward cos do niej
mówi, a następnie ona bardziej do niego przywarła i coś wyszeptała do ucha.
Szybko się odwróciłam, bo poczułam się bardzo dziwnie. Powiedziałam
Chrisowi, że źle się czuje i chce iść do pokoju. Chciał mnie odprowadzić ale
powiedziałam, że sobie poradzę. Szybko weszłam do domu i zaczęłam biec po
schodach. W połowie drogi zobaczyłam Edwarda schodzącego na dół.
Zatrzymałam się przed nim.

- Bello idziesz już do siebie? – Zapytał zdziwiony.

- Tak jestem strasznie zmęczona.

- To tak samo jak ja. Chciałem się tylko pożegnać.

- Więc już jedziesz?

background image

68

- Tak.

- No to cześć.

- Cześć.

Weszłam do pokoju, szybko się rozebrałam i położyłam do łóżka bez kąpieli.
Myślałam o tym co się dziś wydarzyło. O Edwardzie i gwiazdorze, który
zwrócił na mnie uwagę. Myślałam nad rozwiązaniem lecz byłam tak zmęczona,
że po chwili zasnęłam.

background image

69

6.

Isabella

Obudziłam się rano dość wypoczęta i w dobrym humorze. Szybko poszłam do

łazienki. Po kąpieli założyłam na siebie czarne leginsy i luźną, szarą bluzę.

Hmm… dziś niedziela. - Pomyślałam.

Ostatni dzień weekendu. Lubię szkołę, ale to codzienne, wczesne wstawanie

mnie wykańcza. Spojrzałam na zegarek i późna pora mnie lekko przestraszyła.

Już 14.15! Kurna, znów nie będę mogła wieczorem zasnąć…

Po chwili przypomniałam sobie przyczyny mojego długiego snu oraz wszystkie

szczegóły wczorajszej imprezy.

Wtedy z moich ust wydobyło się tylko jedno słowo:

- Chris

No pięknie mała i co masz zamiar teraz zrobić? Widać, że koleś na ciebie leci.

No ale ty go przecież nie chcesz. Musisz coś wymyśleć…

- Nie mam nad czym się zastanawiać. On jest gwiazdą, z pewnością na każdym

koncercie podrywa jakąś laskę. Po za tym już go tu nie ma więc problem

zniknął.

A jeśli tak mu zależy, że będzie do ciebie przyjeżdżał idiotko ?

background image

70

- No chyba żartujesz!? Nie sądzę, aby chciało mu się tak poświęcać. A teraz daj

mi spokój, bo jestem głodna i idę coś zjeść!

Szybko zeszłam schodami na dół i doznałam szoku.

A nie mówiłam?! Ha, musisz częściej mnie słuchać.

- Zamknij się. – Szepnęłam. W tym samym momencie Megan odkręciła się w

moją stronę i zobaczyła, że na mojej twarzy maluje się wiele nieopanowanych

uczuć : szok, złość, niedowierzanie, strach, ból

- Dzień dobry kochanie, stało się coś? Wyglądasz bardzo blado.

- Nie, nic mi nie jest.

Skierowałam swój wzrok na kanapę, która była po brzegi wypełniona

artystycznymi duszami. Siedział tam cały zespół Us5!

- Cześć chłopcy. – Powiedziałam z wymuszonym uśmiechem.

- Hej! – Krzyknęli chórem.

- Cześć Bells. – Podszedł do mnie Chris z uśmiechem od ucha do ucha. – Długo

spałaś.

- Tak, byłam bardzo zmęczona i bolała mnie głowa. Meg ! Gdzie jest Alice i

Emmett? – Krzyknęłam w stronę kuchni, gdyż kochana babcia robiła dla mnie

naleśniki.

- Pojechali z Rosalie na zakupy. All chciała zabrać też ciebie ale tak słodko

spałaś, więc nie pozwoliłam jej cie budzić.

- Dziękuje.

background image

71

Moment później siedziałam już przy kuchennym stole i wcinałam naleśniki z

bananami i sosem czekoladowym.

- Dzięki Meg, wiesz jak bardzo uwielbiam je jeść.

- Jedź, jedź. Smacznego. – Uśmiechnęła się. Nie minęła jednak minuta, a znów

się odezwała. – Cieszysz się, że zaproponowałam chłopakom, żeby

przenocowali u nas?

- Tak, są fajni, lubię ich.

- Wszystkich jednakowo?

- Do czego zmierzasz?

- Do tego, że bardzo widać jak Chrisowi zależy na tobie. Wystarczyło tylko na

niego spojrzeć gdy zeszłaś ze schodów. Oczy mu rozbłysły, a uśmiech zrobił się

dwa razy większy.

Musisz zdecydować czy chcesz dać mu szansę czy nie.

Po tych słowach jakoś straciłam apetyt na resztę naleśników. Odsunęłam od

siebie talerz i dopuściłam do siebie myśl, iż muszę tą sprawę załatwić.

Myślałam, że nie ma problemu, bo on po prostu wyjedzie ale jak zwykle los jest

przeciwko mnie.

- Przemyśl sobie to wszystko. - Meg ucałowała mnie i poszła do salonu.

No pięknie, teraz to wpadłam. Chris jest, miły, pomocny, przystojny i taki

ciepły, ale kurna co mam poradzić na to, że jakoś nie przyciąga mnie do siebie.

No i co ja mam mu powiedzieć?

Z pewnością nie będę z nim chodzić tylko dlatego, żeby mu nie było przykro.

background image

72

No ale ja nie chce, żeby mu było przykro. A może spróbujemy? Nie wiem, nie

mam pojęcia…

Niech mi ktoś pomoże! Że też ta Alice i Ross musiały jechać na te zakupy. Jeśli

dobrze znam All to wróci najwcześniej o 17. Zawsze lubiła cały dzień

przesiedzieć w sklepach.

No ale teraz jest z Emmettem, a wątpię, żeby on marzył o zamieszkaniu w

sklepie, tak jak moja niesforna i rozbrykana siostra.

Istnieje więc spore prawdopodobieństwo, że mogą wrócić wcześniej.

Kurna, czerwony alarm!!

ZBLIŻA SIĘ CHRIS!

- Jedz. – Szepnął do mnie ze słodkim uśmiechem.

- Mam za dużo zmartwień na głowie, żeby się opychać.

- Mogę jakoś pomóc?

Tak, najlepiej wyjedź jak najszybciej, żebym nie musiała podejmować żadnej

decyzji.

- Raczej sama muszę sobie z tym jakoś poradzić.

- Dasz radę. – Eh, znów ten uśmiech…

- Ale pamiętaj, że gdybym mógł ci jakoś pomóc to z chęcią to zrobię.

- Skoro się tak reklamujesz to może chociaż dokończysz za mnie naleśniki, bo

jeśli Megan zobaczy, że połowy nie zjadłam to się zdenerwuje.

- O nie. Tego nie mogę zrobić. To twoje śniadanie. Pora trochę późna no ale

jednak to śniadanie i jest to najważniejszy posiłek dnia. Wcinaj!

background image

73

Zrobiłam minę obrażonej księżniczki, przysunęłam do siebie talerz i znów

zaczęłam jeść.

- No, pięknie. Tylko nie dąsaj się już. – Pogroził mi palcem.

- Kiedy wyjeżdżacie?

- Jeszcze nie wiemy. Czemu pytasz ? Nie odpowiada ci już nasze towarzystwo?-

Zapytał z udawanym obrażeniem.

- Nie, po prostu myślałam, że życie takich gwiazd jak wy polega na

koncertowaniu, wyjeżdżaniu w trasy i ciągłym braku czasu.

- Teraz mamy przerwę. W końcu kiedyś trzeba odpoczywać prawda ?

- Aha, rozumiem was.

- A może miałabyś ochotę gdzieś dziś wyskoczyć?

- Myślałam, że chcecie trochę odpocząć. – W odpowiedzi dostałam jego

zniewalający uśmiech.

- No to co ? Wybieramy się wieczorem na jakąś pizze? Chłopacy z pewnością

będą zadowoleni.

- Alice z Emmettem pewnie zabiorą swoje drugie połówki.

- Świetnie! To o której jedziemy ? – Odpowiedział z entuzjazmem.

- 18?

- OK. To idę powiedzieć reszcie.

Edward

background image

74

Obudziłem się lekko wstawiony i po chwili doszło do mnie to co działo się

wczorajszego wieczoru. Us5 na scenie. Dedykacja dla Belli. Chris śliniący się

na jej widok. Ja zalany w trzy dupy. Pokaz sztucznych ogni. Bella z Chrisem.

Jasica, która ciągle się do mnie przypierdalała. Bella idąca do pokoju. Ja leżący

na trawniku przed kałuża wymiocin.

WNIOSEK!

Ta śmieszna piosenkareczka CHRIS – wróg numer jeden!

Jasica Stanley – dziwka!

Zszedłem na dół, żeby jak najszybciej napić się wody. Spojrzałem na

przedpokój i zobaczyłem mojego kochanego braciszka jak śpi na perskim

dywanie obok ogromnego jeziora bełtów. Jak Esme wstanie to, w domu rozpęta

się piekło… Kit, nie interesuje mnie to teraz. Jedyne o czym marze to butelka

zimnej wody. Poszedłem więc do kuchni.

I nagle ją zobaczyłem! Stała, taka piękna i zgrabna. Szybko do niej podbiegłem,

podniosłem ją i połączyliśmy się w jedność. Moje wargi delikatnie acz

stanowczo muskały ją, a po moim ciele rozchodził się cudowny, zimny dreszcz.

O tak, to jedyna w swoim rodzaju ‘Kropla Beskidu’! Szybko opróżniłem całą

butelkę i poszedłem wziąć prysznic. Po szybkiej kąpieli zorientowałem się, że

za chwilę powinna obudzić się Esme.

- O nie, nie mam zamiaru wysłuchiwać jej krzyków i co najgorsze sprzątać tych

syfów. – Mruknąłem do siebie.

Szybko wyciągnąłem skórzaną kurtkę, zarzuciłem ją na siebie i zbiegłem na dół.

Kiedy wychodziłem to przy okazji trąciłem obrzygana księżniczkę, żeby

posprzątała po sobie ten cały bałagan i wyskoczyłem na ulicę.

Głowa mnie strasznie bolała…

background image

75

Snułem się ulicami nie wiedząc dokąd zmierzam i po co. Po pewnym czasie

znudziło mi się to całe spacerowanie. Hmm… Pomyślmy. Jest niedziela rano.

Co to chore społeczeństwo robi o tej porze? No tak, wszyscy idą się modlić.

Po 5 minutach wchodziłem już do kościoła. Zwała ! Nie byłem w kościele kilka

lat, a teraz tak po prostu z nudów sobie przyszedłem na mszę. Szybko usiadłem

do ławki, żeby niepotrzebnie nie zwracać na siebie uwagi, w końcu msza już

trwała. Nareszcie miałem trochę czasu, żeby przemyśleć wszystkie istotne dla

mnie sprawy.

Isabella

Na szczęście o 15 do domu wpadł obładowany tobołkami Emmett, a za nim

boska brunetka Alice i wspaniała blondynka Ross.

- Siema ludziska! O widzę, że moja starsza siostra już wstała! Jak tam śpiąca

królewno? Królewicz już cię zbudził? – Ten mały potworek patrzył na mnie z

ogromnym uśmiechem i maślanymi oczami.

- Nie potrzebuje królewicza, żeby się obudzić. A jak tam zakupy?- Szybko

zmieniłam temat, a All i Rose od razu złapały się w pułapkę.

- Było fantastycznie!- Piszczał mały potwór.

- Tak, świetnie się bawiłam. – Świergotała wpatrzona w Emmetta Rosalie.

- Kupiłam Ci wspaniałą kieckę! Chodź przymierzyć!

Nim zdążyłam zaapelować Alice już trzymała mnie w objęciach i prowadziła

schodami na górę, a nasza blondi dreptała za nami z wesołą minką.

Po chwili stałam przed moim wielkim lustrem i patrzyłam jak moje ciało

świetnie wpasowało się w kusą, białą sukienkę. Musiałam przyznać

background image

76

dziewczynom, ze na serio była zniewalająca. Od pasa w górę luźna, z długim

dekoltem do pępka, zapinana srebrnym łańcuszkiem na mostku. Od pasa do 1/3

uda szalenie obcisła. Jednym słowem boska!

- Tylko kiedy ja założę to cudo?

- Jak chcesz to możemy urządzić kolejną imprezę i będziesz podrywać w niej

inne gwiazdy sceny muzycznej!

- All, przestań. Nikogo nie podrywałam, a teraz i tak mam wyrzuty sumienia, bo

nie wiem co zrobić z tym moim gwiazdorem…

Rozmawiałam z dziewczynami ponad godzinę o Chrisie i nadal nie wiedziałam

co zrobić. Rose twierdziła, ze jest świetny, ale jest gwiazdą, a co za tym idzie

ciągle poznaje nowe dziewczyny, ma nachalne fanki itd. Alice uważała jednak,

że jest tak wspaniały i idealny, a na dodatek stracił dla mnie głowę i nie musze

się przejmować konkurencją.

Nagle wpadł Emm z okrzykiem, że za godzinę jedziemy na pizze i mamy się już

zbierać.

- Jaka pizze? – Zapytały dziewczyny

- A no tak. Zapomniałam wam powiedzieć. Chłopacy zapraszają nas na pizze.

Chcą się trochę rozerwać.

- I teraz nam to mówisz? – Pisnęła All. – Przecież po całym dniu na zakupach ja

jestem kompletnie nieogarnięta. Nawet nie zdążę wziąć kąpieli, nie mówiąc już

o umyciu głowy i zrobieniu jakiejś fajnej fryzury!

Po tych słowach jak szalona wybiegła z mojego pokoju i pognała z telefonem

przy uchu do swojej sypialni.

- Pewnie dzwoni po Jazza. – Szepnęła Ross.

background image

77

- Taa. No dobra Emmett, to ja się przebiorę i zaraz zejdę na dół.

- Spoko siostra. – Wyszedł zadowolony, trzymając w objęciach swoją miss.

Szybko założyłam na siebie fioletową koszulkę na krótki rękaw, czarne rurki,

jakąś srebrną biżuterię i w fioletowych szpilkach wyszłam z pokoju chwytając

jeszcze czarną torbę po drodze.

Na dole oczywiście brakowało tylko All. Zbiegła po 10 min krzycząc jacy to

jesteśmy okropni, iż nie uprzedziliśmy jej wcześniej, że wychodzimy. Ale gdy

zobaczyła w drzwiach Jaspera od razu zmieniła się w słodką księżniczkę. A

raczej w księżniczkę dżungli, bo wskoczyła na swojego chłopaka jak Jane z

Tarzana.

Wpakowaliśmy się do dwóch samochodów. Chłopaki do swojej terenówki, a my

do auta Emmetta, który kochał swoje cacko prawie tak mocno jak swoją

dziewczynę.

Edward

Sam nie wiem jak to się stało, ale po chwili zasnąłem. W moim śnie jechałem

właśnie po rozgrzanej autostradzie w kierunku LA na motocyklu. Wskazówka

szybkościomierza coraz bardziej pochylała się w prawą stronę, a cały ten pęd

sprawiał, że czułem się wspaniale. Po chwili poczułem, że ktoś mnie obejmuje

ramionami. Pewnie jakaś laska. Bosko!

W pewnym momencie jednak ta osoba zaczęła mnie szarpać i mówić do mnie

jakimś dziwnym głosem „synu”. Nie wiedziałem o co chodzi.

Szybko odwróciłem się i nie mogłem uwierzyć w to co widzę? Obejmował mnie

jakiś stary, pomarszczony gremlin!

background image

78

Straciłem panowanie nad jednośladem. Wtedy na autostradzie, która do tej pory,

była pusta pojawiła się ogromna ciężarówka.

Zmierzała prosto na nas z ogromną szybkością. Nie wiedziałem co robić.

Po chwili usłyszałem straszny huk i ciężarówka wjechała prosto w nas.

Przestraszony szybko uniosłem głowę i obudziłem się.

- Synu. Msza już się skończyła. – Zobaczyłem nad sobą tego samego gremlina,

który atakował mnie w śnie.

- O Boże! A tak. Przepraszam już wychodzę. – Wstałem i prześlizgnąłem się

obok niego, żeby wyjść z ławki.

- Na początku myślałem, że po prostu zostałeś po mszy, aby się pomodlić, ale

twoje chrapanie było tak donośne, że nie można było go nie usłyszeć. – Ksiądz

popatrzył na mnie i zaczął się śmiać.

- Przepraszam, byłem bardzo zmęczony. – Próbowałem się tłumaczyć.

- Rozumiem. Z Bogiem Syn, z Bogiem. – Odwrócił się i odszedł z uśmiechem

na twarzy.

Szybko wróciłem do domu. Podłoga była już wysprzątana, a Esme z uśmiechem

na twarzy krzątała się po kuchni i coś nuciła. Jasper pewnie się wyrobił i

sprzątnął dom przed jej wstaniem.

- Dzień dobry kochanie. Gdzie byłeś? Zjesz coś? – Zapytała mnie z uśmiechem.

- No pewnie. Poproszę jajecznice z tuzina jajek. Wracam właśnie z kościoła.

- Matko co się stało?

background image

79

- To już nawet nie mogę iść do kościoła? Wydaje mi się, że to nie jest żadna

zbrodnia.

- No tak. – Uśmiechnęła się. – Po prostu mnie zaskoczyłeś.

W tym samym momencie Jazz zbiegł ze schodów tłumacząc, że właśnie wybiera

się z Alice i całą paczką na pizze.

A ja to co ? Nie należę do tej paczki?!

- A co ze mną? Nie zostałem zaproszony?

- Sory brat, ale to Bella z chłopakami z zespołu wpadli na ten pomysł i nie było

mowy o Tobie. Przykro mi. Może następnym razem. – Poklepał mnie po

ramieniu i szybko wybiegł z domu.

- A może z nami gdzieś się dziś wybierzesz? – Zapytał mnie Carlisle, który

właśnie wszedł do kuchni.

- Nie, dzięki tato. Wydaje mi się, że jestem już trochę za duży na niedzielne

wypady do kina lub teatru razem z rodzicami. Idę do pokoju. Na razie.

Zabrałem jajecznice, szklankę soku i poszedłem na górę.

Sam też mogę się świetnie bawić!

Po chwili siedziałem na kanapie, jadłem jajecznice i oglądałem przygody Dr

House’a.

Isabella

Po dwóch godzinach wszyscy wracaliśmy już do domu. Musiałam przyznać, że

wspólny wypad był wspaniałym pomysłem. Już dawno się tak świetnie nie

bawiłam. Chłopacy cały czas się wygłupiali i opowiadali jakieś śmieszne

background image

80

historie. Wszystko było dobrze tylko Jazz w pewnym momencie wspomniał

pewną sytuację.

- Gdy wychodziłem z domu to natknąłem się na Edwarda. Pytał czemu nie

został zaproszony.

Trochę głupio mi się zrobiło. W końcu jest moim bratem.

Taa. Mi, Alice, Rosalie i Emmettowi też zrobiło się głupio. Zachowaliśmy się

podle.

- Lubię Edwarda. – Wtrąciła All w samochodzie. – Nie chce, żeby było mu

przez nas przykro.

- To jest mój brat. Jako dobra siostra powinnam była o nim pomyśleć.

- Musimy coś wymyśleć, żeby go przeprosić. Może wpadniemy do was jutro po

szkole i z nim pogadamy? Bells, Rose co wy na to?

- No spoko, wpadniemy jutro do niego.

Właśnie wjeżdżaliśmy na nasz podjazd gdy zobaczyłam zaparkowany motocykl.

- Kto to może być? Jakiś nowy chłopak Megan? Myślałam, że nadal jest

szczęśliwa z tym swoim słodkim Chrisem. – Rozmyślała głośna All.

Szybko wyskoczyłyśmy z auta i pognałyśmy do domu. Gdy tylko weszłyśmy

zderzyłam się z babcią.

- Masz gościa. Czeka na ciebie w salonie. - Wyszeptała mi do ucha.

W ekspresowym tempie dotarłam do salonu i zamurowało mnie gdy Go

zobaczyłam.


Hejka ludzie ;*

background image

81

Przepraszam za tak długą rozłąkę, ale sama nie wiem jak mogłam do tego dopuścić! ;O
W wakacje byłam ciągle zajęta ;D
później rozpoczął się nowy rok szkolny, święta, ferie i jakoś tak się wybiłam z rytmu ;/
Zaczęłam ten rozdział już w tamtym roku, ale jakoś nie mogłam się zebrać, żeby go
dokończyć…
Przepraszam.
Tak w ogóle to rozdział byłby gdzieś tak w połowie marca tylko mój komputer się zbuntował
i w ogóle nie chciał zapisywać dalszej części opowiadania…
Chyba z 50 razy pisałam końcówkę
-.- mam nadzieję, że już nigdy więcej nie będzie takiej przerwy ;) jak zbyt długo nie będę nic
dodawała to pogońcie mnie trochę :D
Pozdrawiam ;**
Ps. Kto chce być informowany o nowych rozdziałach niech podpisze się pod rysunkiem w
folderze SFL ;P



































background image

82

7.

Isabella

Stałam chwilę jak sparaliżowana, gdy w końcu mój gość porwał mnie w

ramiona.

- Cześć Diego! – Do pokoju wpadła Allice i przyłączyła się do zbiorowego

uścisku.

- Hej mała.

Po chwili wszyscy usiedliśmy w salonie i piliśmy kawę.

Diego to mój przyjaciel, można powiedzieć, że z dawnego życia, prostszego

życia. Zawsze byliśmy ze sobą blisko. Nigdy nie próbowaliśmy być ze sobą

razem, bo czuliśmy, że jako dwójka przyjaciół i tak jesteśmy dla siebie

najważniejsi.

Rozmawialiśmy tak wszyscy do późna w nocy wypytując Diega o naszych

starych znajomych.

- A jak to się stało, że w ogóle tu dziś przyjechałeś? – Zapytałam.

- Stęskniłem się za tobą maleńka. W ogóle się nie odzywałaś!

- Za dużo mam na głowie.

background image

83

- No, powinnaś obciąć te twoje zbaraniałe kędziory. – Pociągnął mnie za włosy i

zaczął się śmiać. Allice oczywiście szybko podchwyciła pomysł.

- Fryzjer?! Bells, Rose! Co wy na to?

- Dla mnie bomba! Już od jakiegoś czasu zastanawiałam się czy jakoś nie

zmienić swojego wyglądu. – Cieszyła się Rosalie.

- A ty Bells?

- Hm. Myślę, ze to może być całkiem ciekawe doświadczenie. – Uśmiechnęłam

się. – Tylko co ja niby zrobię z tymi włosami?

- Ogolisz na łyso, a włosy namalujesz na głowie czarnym markerem! Będziesz

wyglądać zjawiskowo! – Nabijał się D.

- Dobra, ale ty zrobisz to samo.

- No to jutro idziemy do salonu? – odezwała się All.

- Na jutro mamy przecież już inne plany. – Zaapelowała Rose.

- A no tak, zapomniałam. No to jeszcze pomyślimy nad terminem. – Świergotał

zadowolony potwór.

- A wracając do tematu Diego, to przecież jutro jest poniedziałek. Co ze szkołą?

- Starzy wyjechali na 2 tygodnie do Francji, więc zrobiłem sobie wolne od

zajęć. Mam urlop! – Uśmiechnął się i wyciągnął wygodnie na kanapie.

- Poza tym mamy w szkole żałobę i praktycznie do końca tygodnia nie mamy

lekcji. Ciągle tylko jakieś apele, a na lekcjach minuty ciszy.

- Boże! A kto umarł?

background image

84

- Mąż dyrektorki. Pan White, ten od hiszpańskiego. Wiedźma go wykończyła, a

wkręca wszystkim, że to był wypadek samochodowy. Pewnie odcięła mu

hamulce. Teraz chodzi ciągle zapłakana, a na przerwach nie można się głośniej

odezwać, bo drze jadaczkę.

- Ta, ja już dobrze znam te twoje „odezwać się głośniej” pewnie wydzierałeś się

na całą szkołę.

- Może trochę krzyczałem, ale z pewnością nie tak jak ona na mnie. Myślałem,

że bębenki w uszach mi popękają…

Rozmawialibyśmy tak pewnie całą noc, gdyby chłopcy z Us5 nie wyszli z

salonu twierdząc, że idą spać. Zerknęłam na zegarek i była już 1.27. trochę

późno. Jutro szkoła. Trzeba się zbierać. Wszyscy rozeszli się szybko do pokoi, a

Rose i Jazz wrócili do domu.

Edward

Było już sporo po północy, a Jazz i Rose nadal nie wrócili. Frajerzy…

Strasznie się dziś wynudziłem. Że też ten dzieciak Jake znalazł sobie ostatnio

jakąś pannę i akurat teraz musiał iść z nią na randkę.

- Dobra nie mam zamiaru czekać, aż tamci wrócą.

Wziąłem prysznic i szybko poszedłem spać.

Rano obudził mnie ten cholerny budzik.

background image

85

Kurwa jak ja nienawidzę poniedziałków!

Bez większego zainteresowania tym co robie poszedłem do łazienki wziąć

prysznic. Po wszystkim trochę się otrzeźwiłem, ale nie na tyle, żeby zwracać

uwagę na to co na siebie wkładam.

- Dzień dobry. – Przywitała mnie Esme w kuchni.

- Hej. Co na śniadanie?

- Zrobiłam wam naleśniki. Już ci nakładam.

- Ok. Dzięki.

Po chwili przyszli zdrajcy. Przywitali się i zaczęli jeść. Nadal byłem na nich

strasznie wkurzony.

- Dobra ja jadę do szkoły. Pa.

Jak najszybciej wyszedłem z domu, żeby nie musieć na nich patrzeć. Ale do

szkoły też nie chciałem jechać. Wsiadłem do samochodu i wyciągnąłem z

kieszeni telefon. Szybko wybrałem numer Jacoba. Odezwał się po drugim

sygnale.

- Siema Edward. Co tam?

- Będę u ciebie za 10 minut. – Powiedziałem ruszając. – Jedziemy do Port

Angeles.

- Ok, ale masz jakieś konkretne plany?

- Jeszcze nie. Pogadamy za chwilę. Pa.

- Na razie.

background image

86

Isabella

Poranek minął mi bardzo szybko. Mimo, że pogoda nie była wspaniała, to

byłam w radosnym nastroju. Chyba odwiedziny Diega tak na mnie podziałały.

- Hej dzikusie. – Mój znajomy rano przywitał mnie tymi słowami gdy zeszłam

na śniadanie.

- Cześć psycholu. Co jesz?

- Najpyszniejszy na świecie omlet. Jak chcesz spróbować to się pospiesz, bo

zaraz nasz Snorlax wchłonie wszystkie.

- Jaki znowu Snorlax?

- No Emmet.

- Ej, moja praca jest czysto fizyczna, więc potrzebuje dużo energii. Poza tym

kocham jeść. Zawsze kochałem. W podstawówce mówili na mnie Snorlax, bo

byłem ogromny. Ale już wyrosłem. – Uśmiechnął się.

- Nigdy mi nie mówiłeś o tej ksywie.

- Bo nigdy nie pytałaś.

- Diego miał podobny problem. W szkole podstawowej miał nieproporcjonalnie

wielki nos. Wszyscy śmiali się, że wygląda jak Gonzo z Mapeciątek. –

Uśmiechnęłam się do swoich wspomnień. – Ale niestety głowa mu urosła i ten

nos nie rzuca się już tak w oczy.

background image

87

- Za to Bella była Kermitem. Po prostu miała dziwną twarz. – Westchnął. –

Niestety ona jeszcze z tego nie wyrosła. – Dodał Emmettowi szeptem.

- I tak słyszałam! – Zaczęliśmy się śmiać.

Zrobiłam sobie płatki z mlekiem i usiadłam przy stole. Po chwili przyszła All

mamrocząc coś, że włosy jej się nie układają, bo skończyła jej się pianka.

Chłopaków z zespołu nie było. Chyba jeszcze spali. Alice powiedziała mi, że

Chris strasznie jest zazdrosny o Diega. Niezbyt się zdziwiłam, raczej

zdenerwowałam. Chris jest miły, ale nie jest moim facetem więc nie ma prawa

być zazdrosny. Musze jak najszybciej zakończyć tą sprawę.

- Bells. Odwiozę cię dziś do szkoły moim nowym ścigaczem.

- Świetnie. A dasz się nim przejechać?

- Jeśli będziesz grzeczna. – Uśmiechnął się słodko i wiedziałam, że będę mogła

poprowadzić te jego cudeńko.

Po chwili wszyscy już zbieraliśmy się do wyjścia. All z Emmettem wsiadali

właśnie do samochodu, a ja zakładałam kask na głowę.

- Mogę już poprowadzić?

- Nie. Teraz chce cię zawieźć pod szkołę, żeby wszyscy zobaczyli z jakim

przystojniakiem jeździsz. Trochę nie byłoby halo gdybyś to ty prowadziła mój

sprzęcior.

- To kiedy będę mogła pojeździć? – Zapytałam zawiedziona.

- Po szkole się jakoś zmówimy. Dobra wsiadaj, ruszamy.

background image

88

Pędziliśmy z ogromną prędkością po ulicach Forks. Już zapomniałam jakie to

fajne uczucie jechać jednośladem. Samochody na nas trąbiły, a kierowcy

pokazywali nam środkowy palec. Pod szkołą nie było przechodnia, żeby nie

zwrócił na nas uwagi. Zeszłam z motoru i zdjęłam kask. Diego zrobił to samo.

Szybko podeszli do nas Em, Jazz, Rose i All.

- Wszyscy się na was gapią. - Świergotała Alice. – Mike ma zirytowaną minę.

Chyba myśli, że jesteście razem.

- Jaki Mike ? Ten przygłup, który cię podrywał ? Gdzie on jest ? – Dopytywał

się D.

- Stoi koło tego granatowego Peugeota.

Gonzo spojrzał w jego stronę i z szerokim uśmiechem na twarzy pomachał mu.

Wszyscy zaczęliśmy machać do przygłupa, a on z idiotycznym uśmieszkiem

odmachał nam. Szybko do nas podbiegł z radosnym okrzykiem.

- Hejka! Co tam u was?

Ale on jest żałosny.

- Wszystko spoko. Właśnie przywiozłem moją dziewczynę do szkoły. – Mówiąc

to szybko mnie objął i pocałował w czoło.

- Aha, więc jesteście razem?

- Tak, prawda skarbie?

- Oczywiście kochanie. – Brnęliśmy dalej w kłamstwo.

- Szkoda. No wiesz Bella, myślałem, że może jednak będzie coś między nami.

Miałem nadzieję, że spróbujemy.

background image

89

- Przecież od początku ci mówiłam, że te twoje włoski na żel i lepiące się do

mnie łapska wcale mnie nie kręcą.

- No ale jednak nadal wierzyłem, że w końcu przejrzysz na oczy i zobaczysz

jaką świetną parą byśmy byli.

- Weź skończ. Jesteś głupszy niż hulajnoga!

Cmoknęłam Diega w policzek i poszłam do szkoły.

Na lekcjach nie działo się nic specjalnego. Nauczyciele z zapałem

dziewięćdziesięcioletniej staruszki omawiali tematy, a uczniowie udawali, że

słuchają. Erik i Tyler siedzieli na końcu sali i oglądali Playboya, Jessica Stanley

regulowała sobie brwi i od czasu do czasu patrzyła na mnie z wściekłą miną -

(żałosna laska), a co do Bena to chyba szukał skarbu, bo strasznie dłubał w

nosie.

W końcu nadszedł czas na lunch. Podreptałam do stołówki najszybciej jak się

dało i nałożyłam sobie talerz spaghetti. Przy naszym stoliku siedzieli już

wszyscy prócz Edwarda. Czyżby go nie było? A może nadal jest na nas

wkurzony i siedzi gdzieś indziej?

- Siema wszystkim. – Przywitałam się.

- No siemka. – Odpowiedzieli mi chórem.

- Tak szybko poszłaś do szkoły, że nawet nie zauważyłaś akcji z Diegiem i Jess.

– Z przejęciem zapiszczała All. – Jak tylko odeszłaś to zauważyłam, że Pani

Łatwa idzie w nasza stronę. Szybko było wiadomo dlaczego, więc

opowiedziałam Diegu z grubsza jaka ona jest. Jessica podeszła do nas

zadowolona i przedstawiła się naszemu szaleńcowi. Później zaczęła coś nawijać

o jego motorze opowiadając, że zawsze chciała się takim przejechać. Wtedy

background image

90

Diego popatrzył na nią z politowaniem i zaczął mówić głośno „O matuchno! Co

ci się stało?”. Ona spojrzała na niego ze strachem w oczach i szybko wyciągnęła

lusterko. Spoglądała chwilę na swoje odbicie, ale chyba nic nadzwyczajnego nie

zauważyła. „Nie wiem o co ci chodzi.” Wymamrotała. „O twoją twarz!!”

krzyknął Diego. „Chyba przejechał cię walec drogowy. Współczuje, zrobił ci

straszną krzywdę!!„. Jess tak się wkurzyła, że zrobiła się cała czerwona i szybko

pobiegła do szkoły.

- I bardzo dobrze. Może w końcu się czegoś nauczy. Ej, a tak w ogóle to gdzie

jest nasz Mądrala?

- Chodzi ci o Edwarda? – Odezwał się Jazz.

- A niby kto inny wie wszystko najlepiej? Gdzie siedzi? Nadal się na nas

gniewa?

- Nie ma go w szkole. Rano się do nas w ogóle nie odzywał. Jacoba też nie ma,

więc znając życie są teraz w Port Angeles i próbują wyrwać jakieś dziewczyny.

- No to jedziemy do niego po szkole czy nie? – Dopytywała się All.

- Pewnie wróci do domu na obiad czyli możecie do nas wpaść. Mówiłam już

Esme, że będziecie u nas na obiedzie, bardzo się ucieszyła.

- No spoko tylko trzeba było jej powiedzieć, żeby się przygotowała, bo nasz

Snorlax wchłonie cały obiad i nic dla nas nie zostanie. – Żartował mały,

ciemnowłosy potwór.

- Raczej powinniście przygotować Esme i Carlisla na to, że wpadnie do nich

mały potworek, który zdemoluje im dom. – Zaczęli się przekomarzać.

background image

91

Edward

Jechaliśmy oczywiście z nadmierną prędkością, ale żadne gliny nie sprawiały

nam problemów.

- Gdzie jedziemy? Tam gdzie zawsze? – Dopytywał się młody.

- Ta. Już dzwoniłem do Sama, szykuje dla nas towar.

- Świetnie, a co się stało, że jesteś jakiś taki narwany?

- Ludzie mnie wkurzają. Na nikogo nie mogę liczyć. Nawet ty frajerze wczoraj

mnie olałeś i poszedłeś do jakiejś panny!

- Ej no sory stary, ale przecież ci tłumaczyłem, że chce jak najszybciej zaliczyć.

To była moja szansa.

- Dała ci chociaż? Kto to był?

- Lauren. Weź, nawet nie chciałem jej dotknąć. Idiotka upiła się i zarzygała mi

samochód.

- To gdzie ty ją kurna zabrałeś? Do jakiegoś baru? Chciałeś stracić dziewictwo z

pijaną laską? I może jeszcze w samochodzie? Chyba cie popieprzyło. Przecież

takie laski niewiedzą co robią. Miej chociaż trochę szacunku. Jak będziesz

słodki i czarujący to laska nie będzie musiała być pijana, żeby ci rozłożyć nogi.

A poza tym chciałeś to zrobić z Lauren?! Jake, stać cię na kogoś lepszego.

Lauren przechodzi z rąk do rąk, nigdy bym jej nie dotknął, a ten pierwszy raz

musi być z kimś szczególnym.

- A ty z kim przeżyłeś swój pierwszy raz?

background image

92

- I tak nie znasz…

W mgnieniu oka dojechaliśmy do celu. Sam czekał już na nas w swoim klubie.

- Siema stary. Tu masz działkę.

Dałem mu kasę i zabrałem fetę. Pojechaliśmy z Jacobem do baru i zamówiliśmy

kilka browarów. Wstawiliśmy się trochę, a później wciągnęliśmy kreskę. Świat

nagle stał się piękny. Nic mnie nie denerwowało, czułem, że mogę zrobić

wszystko.

Isabella

Wychodziliśmy właśnie wszyscy ze szkoły i kierowaliśmy się do samochodów.

Wtedy usłyszałam dźwięk silnika motocyklu i z za zakrętu wyjawił się mój

kochany szajbus.

- No cześć laska. Wracamy do domu?

Hmm…

- Tyle, że my mieliśmy jechać do Rose i Jazza, żeby spotkać się z Edkiem. –

Wtrąciła się Allice. – Może pojedziesz z nami, co wy na to?

- Ja nie mam nic przeciwko. – Jazz uśmiechnął się słodko do All.

- No to ruszajmy!

background image

93

Dojechaliśmy do domu Cullenów, a Edwarda nadal nie było. Esme zdradziła

nam, że powiadomił ją, iż jedzie do Jacoba. Wszyscy wiedzieliśmy, że pewnie

nadal bawią się w Port Angeles. Ok godziny 20 postanowiliśmy wrócić do

domu. Gdy szykowaliśmy się do wyjścia drzwi wejściowe otworzyły się i stanął

w nich Jacob podtrzymujący Edwarda.

- Co się stało?! – Krzyknęła Rosalie.

- Mamy mały problem. – Odpowiedział Jake.

Patrzyłam na Edwarda i zauważyłam, że jest przytomny, był po prostu naćpany!

Dobrze, że Carlisle i Esme pojechali do restauracji na kolację.

- Edward co ty brałeś?! – Darła się na niego Rose.

- Hahaha…

- O, fylfyntowa mucha! Hahaha…

- Jaka?

- Fiooooleeeetowa. Hahaha

Rose i All próbowały rozmawiać z Edwardem, ale on tylko się śmiał. W końcu

Jazz i Emm zabrali go na górę do jego pokoju.

- Ty palancie! Jak mogłeś doprowadzić się do takiego stanu?! Jake, co wy

braliście?! – Krzyczał Jasper.

- Na początku wypiliśmy kilka browarów, a później wciągnęliśmy działkę fety.

Mi już wystarczyło, ale później Edward chciał jeszcze. Spotkał się z jakimiś

dziwnymi typkami i coś od nich brał, ale nie wiem co to było dokładnie.

background image

94

Tłumaczyłem mu, że niedługo będziemy musieli wracać do domu i lepiej, żeby

się ogarnął, ale nic do niego nie docierało.

- Debil! – Podsumowała Rose.

- Jak wracaliśmy samochodem do domu to schował dach, stanął opierając się o

przednią szybę i darł mordę, że jest SuperEdkiem i został zesłany na ziemie, aby

wszystkich ocalić. Kompletnie mu odbiła szajba.

- Edward dobrze się czujesz?- Próbowałam nawiązać z nim jakiś kontakt.

- Bella?

- Tak to ja. Jak się czujesz? Już dobrze?

- Bella ty jesteś goła.

- Nie jestem naga, o co ci chodzi?!

- O matko. Ale ty masz boskie ciało!

- Odruchowo zakryłam miejsca intymne dłońmi. Wiem, że to było idiotyczne,

bo przecież byłam ubrana, ale to był po prostu taki impuls.

Edward

Nie wiem jak to się stało, ale nagle stałem przed drzwiami mojego domu.

Znaczy opierałem się na Jacobie, sam nie dałbym rady stać, w ogóle nie czułem

nóg.

background image

95

Weszliśmy do domu i zobaczyłem grupkę ludzi. Wtedy Jacob powiedział –

Mamy mały problem. – I od tego się zaczęło. Podbiegła do mnie Rosalie i

zaczęła się na mnie drzeć. Po chwili nie stała już przede mną Rosalie tylko

Mama Muminka. Nie mogłem wytrzymać i parsknąłem śmiechem. Chwilę

później zobaczyłem fioletową muchę i także nie mogłem powstrzymać się od

chichotu.

Emm i Jazz zaprowadzili mnie do pokoju i posadzili na łóżku. Wtedy Bella

podeszła do mnie i zaczęła się pytać jak się czuje. I właśnie wtedy zobaczyłem

Isabelle Swan całkiem gołą! Tak jak ją Pan Bóg stworzył.

- Bella ty jesteś goła. – Szepnąłem i zacząłem przyglądać się jej zgrabnej

sylwetce.

Szybko wstałem z łóżka i jak każdy super bohater chciałem podlecieć do Belli.

Skoczyłem do przodu, ale grawitacja nie była po mojej stronie. Upadłem na

ziemię. Nastała ciemność.
















background image

96

8.

Edward

Gdy obudziłem się rano myślałem, że umrę. Łeb mnie strasznie bolał, a w

ustach miałem Saharę...

Wczoraj chyba urwał mi się film. Ale paiętam nagą Bellę. To była prawda czy

fikcja? Mam nadzieję, że prawda! – Uśmiechnąłem się do swoich myśli.

Spojrzałem na zegarek i była dopiero 5:07. Zawsze gdy mam ostrego kaca to

budzę się w środku nocy i musze ugasić pragnienie...

Wyszedłem z pokoju i kierowałem się do kuchni, gdy zobaczyłem, że Jazz z

ręcznikiem na biodrach i głowie biegnie po schodach na górę.

- Stary! Co ty wyprawiasz?!

- Jak to co? Szykuje się do szkoły.

- To musisz wstawać aż tak wcześnie?

- Obudziłem cię? Sorka.

- Sam się obudziłem. To powiesz mi w końcu czemu biegasz po domu jak dziki

osioł z ręczniku ? Mamy dziś w szkole jakąś imprezę czy co? Przegapiłem

jakieś plakaty?

- Nie. No mówiłem ci już, że szykuje się do szkoły.

background image

97

- A to ja już rozumiem. W szkole jest Allice, więc tak na serio to stroisz się dla

niej, co nie?

- No można tak powiedzieć. – Odpowiedział cały zarumieniony.

- Bracie, jak patrzę na ciebie to dochodzę do wniosku, że nie warto jest się

zakochać. Ty tracisz resztki swojej męskości. Nie mogę na to patrzeć. Idę,

narka.

Szybko poszedłem i zaspokoiłem pragnienie.

Jaki jest dziś dzień tygodnia? Nie pamiętam. Zerknąłem na kalendarz i okazało

się, że wtorek.

Kurna, nienawidzę wtorków. Wziąłem ze sobą dwie butelki wody i wróciłem do

pokoju, jeszcze trochę pokimać.

Isabella

Obudziłam się o 7 i od razu pomyślałam o Edwardzie. Jak on się teraz czuje?

Powinnam doniego zadzwonić?

O nie!

Czemu ja mam się o niego martwić skoro on nie myśli o nikim prócz własnej

dupy?

Szybko ubrałam sie i zeszłam do kuchni.

- Cześć mała. – Przywitał się Diego.

background image

98

- No siema

- Zrobiłem ci jajecznice, włóż sobie.- Uśmiechnął się.

- Dzięki słonko.

- A jak tam Edek?

- A skąd ja mogę wiedziec? Lepiej zapytaj się Allice, ona z pewnością

wyciągneła już coś od Jaspera.

- Podobasz się mu.

- Komu? Jasperowi? No co ty! On nie widzi świata poza All.

- Nie

- Chrisowi? Wiem, ale dobrze, że chłopacy już wyjechali. Lubię ich, ale ta cała

sytuacja z Chrisem mnie przytłaczała.

- Nie Chrisowi idiotko. Chociaż jemu też. Ale chodzi mi o Edwarda. Przecież

jesteś kobietą i masz ten swój tajemniczy szósty zmysł, więc powinnaś

wiedzieć.

- Haha... No co ty! On po prostu lubi mnie wkurzać.

- No skoro tak uważasz... Ale gdy ja się upije i zjaram to nie wyobrażam sobie

nago dziewczyny, która mi się nie podoba tylko tą o której lubie fantazjować.

- Fuu... Przestań! Poza tym on o każdej fantazjuje, taki macho.

- Ok, ok. Ja tam wiem swoje.

- Siema! – Do kuchni wpadła roześmiana Allice, ale po chwili mina jej zrzędła.

background image

99

- Nie ma śniadanka?.. A no tak, Meg nocowała u Chrisa...

- Nie martw się dzikusie, zrobiłem jajecznice.

- Ooo super! Mówiłam ci już, że ciesze się, iż do nas przyjechałeś?!

- No chyba nie jeszcze.

- No to ci mówie

- Dzięki, dzięki. A co tam u Edwarda? Wiesz już coś?

- Jazz wspominał, że Edward o 5 wstał i poszedł do kuchni po wodę. Nie wiem

na 100% czy będzie dziś w szkole, ale chyba powinien.

- Aha

- No właśnie, szkoła. Musimy się zbierać. – Zaapelowałam.

- No dobra. Ale gdzie jest Emm?

- Pojechał już, bo miał wstąpić po Ross.

- No to w takim razie jedziemy. – Allice zeskoczyła z krzesła i pognała do

swojego samochodu.

- A ty co masz zamiar dziś robić? – Zapytałam Diega.

- Pojeda do Port Angeles i będę podrywał dziewczyny. – Uśmiechnął się słodko.

- Bardzo ambitne zajęcie. – Odwzajemniłam uśmiech. – Baw się dobrze. –

Pożegnaliśmy się i po chwili już pędziłam z All jej samochodem wprost do

szkoły.

background image

100

Lekcje mijały dośc spokojnie. Po chwili już szłam z tacką do stolika moich

znajomych.

- Siema wszystkim

- No cześć – Przywitali się – Siadaj.

Usiadłam koło Allice, która karmiła właśnie Jaspera swoją sałatką.

- O, idzie nasz nieodpowiedzialny kolega. – Odezwał się Emm

Edward zmierzał w naszym kierunku z butelka wody. Był blady i miał worki

pod oczami. Można było pomyśleć, że wygląda strasznie, ale był tak samo

uwodzicielski jak zawsze. Koszula jak zawsze rozpięta, a pod nią biały T-shirt,

włosy w artystycznym nieładzie, a na twarzy ten pewny siebie uśmieszek.

- Siema ludziska.

- No cześć Edek, jak tam głowa?

- Rano było gorzej, teraz nie jest tak źle.

Postawił butelkę na stoliku i usiadł obok mnie. Przysunął sie tak blisko, że

można było poczuć mocny zapach jego perfum.

Edward

Miałem ogromną ochotę zostać w domu i dalej spać, jednak wiedziałem, że jak

znów oberwie mi się za wagarowanie to zabiorą mi karty kredytowe.

Podniosłem się więc z łóżka, wziąłem prysznic i coś tam na siebie zarzuciłem.

background image

101

Na lekcjach cały czas spałem, a nauczyciele nie zwracali na mnie uwagi.

Dobrze, że usiadłem na końcu.

Gdy nadeszła pora lunchu wiedziałem, że i tak nic nie zjem. Wziąłem tylko

butelkę wody i szłem do naszego stolika. Siedzieli już przy nim wszyscy. Po

chwili odwrócili się w moją stronę i obserwowali jak do nich podchodzę.

Uśmiechnąłem się jak zawsze i szłem dalej.

- Siema ludziska.- Przywitałem się.

Coś tam mi odpowiedzieli i oczywiście zaraz pytali się jak się czuje.

Usiadłem koło Belli. Wyglądała jak zwykle kusząco. Obcisła czarna bluzka,

która podkreślała jej wąską talie i czarne leginsy, które opinały jej boskie nogi.

Przysunąłem się do niej jak najbiliżej. Poczułem słodku zapach jej perfum.

Uśmiechnąłem się.

Isabella

Siedzieliśmy tak chwilę koło siebie, ale w końcu postanowiłam się odezwać.

- Głowa nadal boli?

Uśmiechnął się do mnie i odpowiedział – Jeszcze troche boli, ale jest lepiej. A

co, martwisz się o mnie?

- Po prostru zapytałam... Już nie będę.

- Nie denerwuj się na mnie – Uśmiechnął się jeszcze szerzej. – Przecież wiesz,

że uwielbiam cię denerwować.

background image

102

Siedzieliśmy chwilę w ciszy, po czym Edward znów się odezwał.

- A ty jak się czujesz?

- Normalnie, a jak mam się czuć?

- No słyszałem, że Chris wyjechał...

- Aaa, o to ci chodzi. Polubiłam chłopaków, więc pewnie od czasu do czasu o

nich pomyśle, może nawet będę troche tęsknić.

- Może?

- No może, a co?

- No myślełem, że ty i Chris... No wiesz

- Że jesteśmy razem? A co? Jesteś zazdrosny?

- A chciałabyś?- Przysunął się do mnie jeszcze bliżej.

- A chciałbyś, żebym chciała? – Odpowiedziałam z uwodzicielskim spojrzeniem

przysuwając swoją twarz do jego, tak, że dzieliły nas tylko milimetry.

- Proszę o uwagę! – usłyszeliśmy z głośników i szybko odskoczyliśmy od

siebie. – Dzisiejsze lekcje historii zostają odwołane, powtarzam, dzisiejsze

lekcje historii zostają odwołane. Grupy, które historie mają ostatnią mogą

wrócić do domu, uczniowie, którzy mają ją wcześniej, zostają w szkole. Macie

okienko, ale musicie stawić się na kolejnych lekcjach. Dziękuje.

- Więc na co masz teraz ochotę? – Usłyszałam głos Edwarda.

- Coo?! - Wykrzyknęłam.

background image

103

- Przecież mamy teraz okienko. – Tłumaczył się. – A o czym ty pomyślałaś?-

Uśmiechnął się zawiadacko.

- Ja? O niczym. – Zarumieniłam się.

- No to na co masz ochotę?

- Szczerze?

- Jak najbardziej. – Uśmiechnął się i znów się przysunął.

- Jesteś tego pewien? – Przysunęłam się do niego i dotknęłam palcem jego dolną

wargę.

- O tak. – Uśmiechnął się i przysunął wargi do mojej twarzy. Spojrzał na mnie

tymi swoimi chipnotyzującymi oczami i z pewnością już pomyślał, że jestem

jego.

Śmieszne!

Uśmiechnęłam się i przygryałam wargę, ale nie swoją, tylko jego.

- Kotku, na mnie te twoje numery nie działają. - Wyszeptałam mu do ucha.

Odwróciłam się i zobaczyłam, że nasi znajomi się na nas gapią z dziwnymi

minami. All była uśmiechnięta od ucha do ucha, Jazz, jak wznioskuje z jego

wyrazu twarzy był w szoku, podobnie jak Ross, a Emm chyba nie wiedział o co

chodzi.

- No co? – Odezwałam się.

- No nic. – Uśmiechnęła się Rosalie. – Tylko mogliście nam powiedzieć, że wy,

no wiecie...

background image

104

- Co? Haha... Przecież my nie jesteśmy razem, te tanie teksty Edwarda na mnie

nie działają...

- Ale ty chyba na niego działasz. I to bardzo. – Powiedział zadowolony Jazz.

- Co? Przestańcie. – Odezwał się Edward. – Gdybym chciał ją mieć to już

dawno bym ją zdobył.

Cooo?! Ja mu jeszcze pokaże.

- Nachyliłam się i zapytałam. – Czyli nie chcesz? – Stykaliśmy się nosami.

Edward głośno przełknął slinę i po chwili odpowiedział. – Nie.

- No skoro tak twierdzisz. – Uśmiechnęłam się czarująco.

- Tak Edward, tak. – Zaśmiał się Jazz. – Ja to już muszę lecieć na lekcję, idziesz

kochanie?

- All szybko wstała i wzięła tackę. – Ide, ide. – Dała mu buziaka i odeszli. Po

chwili odwróciła głowę i puściła mi oczko.

W domu będzie chciała z pewnością poznać wszystkie szczegóły mojej

rozmowy z Edwardem.

- My też już idziemy, prawda kochanie? – Ross podniosła się z krzesła.

- Tak skarbie. – I odeszła razem z Emmettem.

- Zostajesz tu? – Po chwili milczenia Edward odezwał się do mnie.

- Nie, ide do łazienki. – Wstałam i zabrałam tackę z jedzeniem o którym

zapomniałam i było nietknięte. Edward znów próbował ze mną swoich sztuczek

i uśmiechał się zawiadacko. – Odprowadzic cię?

background image

105

- Czemu? Przecież i tak mnie nie chcesz .

Odwróciłam się i z szerokim usmiechem odstawiłam jedzenie. Po chwili

wyszłam ze stołówk odprowadzana wzrokiem Edwarda.

Było już po dzwonku, więc kortarze były opustoszałe. Kierowałam się w stronę

łazienek, gdy poczułam mocne uderzenie i silny ból głowy. Później była już

tylko ciemność.



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
The McCarthys of Gansett Island 6 Season for Love Marie Force
for love and sex (2)
all for love
Anthony, Piers Incarnations 6 For Love of Evil
Camp Love rozdział 2
The McCarthys of Gansett Island 3 Ready for Love Marie Force
Meljean Brook Falling for Anthony rozdziały 4 6
carnations are made for love
Carol Lynne Seasons of Love 4 Winter
all for love
Designed for Love Erin Dutton
Meljean Brook Falling for Anthony rozdział 3
Meljean Brook Falling for Anthony rozdział 8
Connie Brockway Anything For Love
Zenina Masters [Shifting Crossroads 24] Snow Time for Love [eXtasy] (pdf)
Bryan Adams All For Love
Naomi Brooks For Love of Etarin
Meljean Brook Falling for Anthony rozdział 7

więcej podobnych podstron